Klimatyczna indoktrynacja w szkole

Klimatyczna indoktrynacja w szkole

21.12.2024 Tomasz Cukiernik https://nczas.info/2024/12/21/klimatyczna-indoktrynacja-w-szkole/

Klimatyści z Ostatniego Pokolenie blokują ulice Warszawy.
Klimatyści z Ostatniego Pokolenie blokują ulice Warszawy. / Fot. PAP

Indoktrynacja seksualna to nie jedyna radykalna zmiana w polskich szkołach wdrażana przez aktualny rząd uśmiechniętej koalicji. Do tego dochodzi także skrajna pro-europejskość czy klimatyzm.

Nauczyciele mają przekazywać uczniom propagandę zdobytą na szkoleniach finansowanych z zagranicznych pieniędzy oraz dotacji unijnych.

Beata Maciaś pełni osobliwe stanowisko doradcy do spraw klimatu i środowiska w Starostwie Powiatowym w Bochni. Porozsyłała ona do nauczycieli na terenie powiatu informację o szkoleniach z zakresu klimatycznej indoktrynacji. W ramach projektu LIFE-IP EcoMałopolska „Wdrażanie Regionalnego Planu Działań na rzecz Klimatu i Energii dla województwa małopolskiego” na przełomie września i października 2024 roku zaplanowano szkolenia w tym temacie. Są to 54 kursy i e-lekcje dla nauczycieli i uczniów z różnych etapów edukacyjnych: od przedszkoli, poprzez szkoły podstawowe (także specjalne), po szkoły ponadpodstawowe.

Propaganda dla nauczycieli

– Szkolenia dla nauczycieli na temat zmian klimatycznych czy „działań dla klimatu” organizowane przez organy nadzorujące pokazują, jak łatwo poprzez centralne zarządzanie edukacją indoktrynować młodzież i sterować nauczycielami. Ministerstwo może za dosłownie kliknięciem myszki uruchomić w każdej szkole ten sam program szkoleń, program nauczania i wdrożyć podręczniki o takiej samej tematyce, jednocześnie ograniczyć czy wyciąć w całości inne materiały. Dzieje się tak niezależnie, czy materiał taki zgadza się z faktyczną wiedzą naukową, czy jest on tylko ideologią, czy propagandą. Programy nauczania narzucają bowiem zmieniające się przy władzy różne partie polityczne według własnego uznania, a nie naukowcy dbający o rzetelność i poziom nauczania – komentuje Paweł Wieciech, nauczyciel ze szkoły średniej z Bochni.

– Kiedyś indoktrynowano młode pokolenia „jedynie słuszną” niedorzeczną komunistyczną ideą Marksa czy Lenina. Obecnie masowo poprzez centralne zarządzanie indoktrynuje się tzw. klimatyzmem, gdyż taki kurs narzuca wszystkim Komisja Europejska i interesy wpływowych, niekoniecznie polskich, środowisk.

Wszak absurdalny temat obliczania śladu węglowego zaczął się pojawiać nawet w podręcznikach do języka angielskiego, a temat „działania na rzecz klimatu” ma dotyczyć wszystkich nauczycieli niezależnie od przedmiotu.

Partnerami realizowanego przez Województwo Małopolskie od 1 stycznia 2021 do 31 grudnia 2030 roku projektu LIFE-IP EcoMałopolska są: Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii, Województwo Śląskie, Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, Fundacja Europejskie Centrum Czystego Powietrza oraz samorządy gminne i powiatowe z województwa małopolskiego. Projekt realizowany jest przy wsparciu partnerów z Niemiec: Instytutu ds. Energii, Klimatu i Środowiska w Wuppertalu oraz Brandenburskiego Uniwersytetu Technicznego w Cottbus.

Główne cele małopolskiego Regionalnego Planu Działań dla Klimatu i Energii, który wpisuje się w długoterminową strategię Unii Europejskiej zakładającą osiągnięcie neutralności klimatycznej do roku 2050, to: ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 40 proc. (w porównaniu z rokiem 1990), zwiększenie udziału energii pozyskiwanej ze źródeł odnawialnych do co najmniej 32 proc. zużycia energii końcowej brutto oraz poprawa efektywności energetycznej na poziomie co najmniej 32,5 proc. Cele te mają zostać osiągnięte głównie poprzez działalność propagandową.

W związku z tym w ramach programu utworzono sieć doradców ds. klimatu i energii w 21 powiatach województwa małopolskiego oraz prowadzone jest regionalne Centrum Kompetencji, które ma zapewnić szkolenia oraz bazę wiedzy. Do tego dochodzą szkolenia dla instalatorów OZE, uczniów szkół technicznych, nadzoru budowlanego i inspekcji handlowej. Propaganda mająca na celu zwiększenie świadomości mieszkańców Małopolski i Śląska na temat zmian klimatu ma być realizowana poprzez kampanie informacyjne i edukacyjne w województwie małopolskim i śląskim. Ponadto władze lokalne „mają uzyskać wsparcie w przyjmowaniu lokalnych planów klimatycznych i energetycznych, planów adaptacji do zmian klimatu itp., a także włączanie działań w dziedzinie ochrony klimatu do innych dokumentów planistycznych i strategicznych”.

Kto to wszystko finansuje?

Budżet projektu LIFE-IP EcoMałopolska wynosi 16,4 mln euro (ok. 70 mln zł), z czego 60 proc. finansuje unijny program LIFE, 35 proc. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a 5 proc. to wkład własny partnerów (w tym dwóch wymienionych wyżej podmiotów z Niemiec). Ze strony Krajowego Punktu Kontaktowego Programów Badawczych UE wynika, że program LIFE to „jedyny instrument finansowy Unii Europejskiej poświęcony wyłącznie współfinansowaniu projektów z dziedziny ochrony środowiska i klimatu.

Jego głównym celem jest wspieranie procesu wdrażania wspólnotowego prawa ochrony środowiska, realizacja unijnej polityki w tym zakresie, a także identyfikacja i promocja nowych rozwiązań dla problemów dotyczących środowiska, w tym przyrody”. W ten sposób realizuje się niewiadome interesy zagranicznych ośrodków władzy. – Cały koszt tych bezsensownych szkoleń oraz wyprodukowanych gadżetów, programów czy pomocy do zajęć odbywa się oczywiście za pieniądze podatnika [UE dysponuje przecież wyłącznie pieniędzmi podatników – przyp. TC] bez pytania się go o zdanie. Mam nadzieję, że nauczyciele nie będą się niepotrzebnie rozpraszać tymi szkoleniami, a czas poświęcą uczniom i własnemu przedmiotowi. A temat zmian klimatu to raczej domena lekcji geografii. Klimat bowiem zawsze się zmieniał i nie ma związku wyłącznie tylko z naszymi czasami – słusznie zauważa Wieciech.

Indoktrynacja postępuje

Jak zauważył wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na portalu X, z podstawy programowej zaproponowanej przez minister edukacji Barbarę Nowacką wynika, że uczeń „wymienia przyczyny i konsekwencje kryzysu klimatycznego, wyszukuje informacje na temat działań na rzecz jego powstrzymania, oraz w miarę możliwości angażuje się w wybrane z nich”. Z kolei z rozporządzenia ministra edukacji dotyczącego zmiany podstawy programowej z 28 czerwca 2024 roku wynika, że już uczeń szkoły podstawowej ma umieć wskazać współczesne zagrożenia dla przyrody i różnorodności biologicznej, w tym wynikające z antropogenicznej zmiany klimatu, znać konsekwencje spalania paliw kopalnych dla klimatu oraz umieć przedstawić zagrożenia dla środowiska przyrodniczego wynikające z działań człowieka, w tym z antropogenicznej zmiany klimatu, a także sposoby zwalczania tych zagrożeń. – Wszystkie działania ministerstwa edukacji narodowej należy rozpatrywać w kontekście budowania globalnego komunizmu – mówi Dariusz Rozwadowski, autor książki „Marksizm w edukacji. Szkolnictwo jako oręż w budowie nowego człowieka”.

W związku z tym, że do programu nauczania został wpisany klimatyzm, Krzysztof Bosak zapytał w jednym z programów Polsat News: – Dlaczego dzieci mają być popychane do aktywności w obszarze tzw. klimatyzmu? I nie jest tam nawet napisane, że ma to być aktywność w ramach prawa – legalna. Polityk zwrócił uwagę na sytuację, kiedy „dzieciaki przyklejają się do dróg, niszczą obrazy”. Policja walczy z podpuszczoną młodzieżą, która myśli, że jak zablokuje ruch w godzinach szczytu, to robi coś dla planety. – I wy to wpisujecie do programu nauczania! Przecież to jest czyste szaleństwo! Tam należy napisać, że młodzież powinna się stosować do prawa, a wy wpisujecie, że ma aktywizm klimatyczny robić? – oburzał się marszałek Bosak w rozmowie z politykiem koalicji rządowej.

Co więcej, o ile do tej pory o rankingu szkół decydowały wyniki matur i olimpiad, to od 2026 roku o rankingu szkół będzie decydował m.in.… ranking LGBTQ+ i działalność proeuropejska. Otóż jak na początku grudnia 2024 roku poinformował na FB Waldemar Siwiński, prezes IREG Observatory on Academic Ranking and Excellence, międzynarodowego stowarzyszenia organizacji rankingowych, uniwersytetów i innych podmiotów zainteresowanych rankingami uniwersytetów, Kapituła Rankingu Liceów i Techników wspierająca Fundację Edukacyjną Perspektywy podjęła decyzję, że do rankingu mają zostać wprowadzone cztery nowe wskaźniki tworzące wspólne kryterium „otwartość”. „Otwartość” „odzwierciedlać będzie pozaedukacyjne aspekty działalności szkoły i pokazywać jej aktywność w wymiarze europejskim (dane z Erasmusa), kształtowanie umiejętności wspólnej realizacji przez uczniów zadań projektowych (w oparciu o inicjatywę Szkoły Zwolnione z Teorii) oraz sukcesy szkół w kształtowaniu postaw przyjaznych, otwartych i tolerancyjnych (w oparciu o inicjatywę Szkoły Przyjazne LGBT+)”.

– Ranking Liceów i Techników „Perspektywy” przestał mieć jakąkolwiek wartość! I piszę to z przykrością, ponieważ jako absolwent „sądeckiego elektryka”, który w latach mojej edukacji nie schodził z podium najlepszych techników w Polsce w tym rankingu, doskonale pamiętam radość związaną z każdym kolejnym miejscem w top 3. Kryterium „otwartość” to promocja lewicowej agendy światopoglądowej kosztem obiektywnej oceny wyników nauczania. Tym samym ranking przestaje promować najlepszych, a zaczyna promować „ideologicznie poprawnych” – skomentował Krzysztof Rzońca, sekretarz Krajowy Nowej Nadziei i prezes zarządu krajowego Młodych dla Wolności.

Klimatyści na uczelniach

Niestety od propagandy i klimatycznej indoktrynacji nie są wolne także uczelnie wyższe. W listopadzie br. w ramach 50 Tygodni w Mieście Nauki w Katowicach zorganizowano Tydzień Klimatu w Mieście Nauki. Został on sfinansowany – a jakże! – z funduszy Unii Europejskiej. Organizatorami Tygodnia Klimatu poza samorządem miasta Katowice był Uniwersytet Śląski, Politechnika Śląska w Katowicach oraz Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach. Pieniądze unijne nie mogły pójść na rzetelną naukę czy choćby próbę zaprzeczania antropogenicznym przyczynom tzw. zmian klimatu. No więc spotkania i wykłady (także w szkołach) dotyczyły działań pro-klimatycznych i obwiniania człowieka za zmiany klimatu. Zaplanowano także wypracować zielone kompetencje, czyli zestaw wytycznych i wskazówek dla każdego mieszkańca, dzięki którym wszyscy mają się dowiedzieć, co sami mogą zrobić dla klimatu w codziennym życiu.

Najbardziej obrzydliwe jest wciąganie w to dzieci od najmłodszych lat. Dla dzieci i młodzieży ogłoszono konkurs na prace plastyczne „Zielona kartka dla przyszłości”. Do tego quiz wiedzy na temat klimatu, warsztaty artystyczne „Zielona energia” czy warsztaty dotyczące obliczania śladu węglowego. W działania podczas Tygodnia Klimatu zaangażowano organizacje finansowane w dużej mierze z zagranicy, jak np. Fundacja Edukacji Klimatycznej, która prowadzi serwis „Nauka o klimacie dla sceptycznych”. Nie zabrakło szkolenia dla nauczycieli o kreatywnej edukacji w duchu klimatu, które poprowadziła Anna Machacz z Krakowskiego Centrum Edukacji Klimatycznej. Jeden z wykładów został poprowadzony przez prof. dr hab. Ewę Bińczyk z Katedry Filozofii Praktycznej na Wydziale Filozofii i Nauk Społecznych Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, która jest członkiem Rady Fundacji Greenpeace Polska oraz Koalicji Klimatycznej. Oczywiście wydarzeniom towarzyszyła narracja straszenia społeczeństwa destabilizacją klimatu, kryzysem klimatycznym, znikającymi niszami ekologicznymi, masowym wymieraniem gatunków czy utratą zasobów naturalnych.

Indoktrynacja klimatyczna dla obecnych władz okazuje się ważniejsza niż wychowanie w duchu moralności i etyki. Otóż na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji został opublikowany projekt rozporządzenia ministra edukacji, który od września 2025 roku przewiduje ograniczenie liczby lekcji religii do jednej tygodniowo oraz narzuca dyrektorom szkół konieczność umieszczania religii przed obowiązkowymi zajęciami edukacyjnymi w danym dniu lub po zakończeniu tych zajęć. Zdaniem Instytutu Ordo Iuris, wprowadzenie w formie rozporządzenia ograniczenia w zakresie organizacji lekcji religii i etyki jako odnoszącego się do konstytucyjnego prawa do nauki oraz prawa do nauczania religii jako przedmiotu w szkole, jest sprzeczne m.in. z art. 31 ust. 3 zd. 1 Konstytucji, zgodnie z którym „ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób”.

Według Ordo Iuris utrudnianie uczęszczania na zajęcia religii i etyki prowadzi do naruszenia konstytucyjnego prawa do nauki, a w przypadku zajęć religii – również wolności religii, przejawiającej się m.in. w wolności jej nauczania jako przedmiotu szkolnego. Sytuacja taka godzi również w prawo rodziców do wychowania dzieci według własnych przekonań, w tym sferze nauczania i wychowania moralnego i religijnego, oraz prowadzi do faktycznej dyskryminacji uczniów chcących uczęszczać na religię lub etykę – konkluduje Instytut.

Amerykański system edukacji jest wysoce zdecentralizowany. Każdy stan reguluje te kwestie we własnym zakresie. Prezydent-elekt Donald Trump zapowiedział, że władze centralne w ogóle mają przestać zajmować się edukacją. Tymczasem u nas idzie to w przeciwnym kierunku. Unia Europejska tworzy Europejski Obszar Edukacji. Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie europejskiej świadomości historycznej. A same kraje członkowskie, w tym Polska, tworzą ciągle zmieniane podstawy programowe (pamiętamy afery ze szkolnymi lekturami), które muszą być realizowane przez szkoły.

Dlaczego państwo w końcu nie odczepi się od edukacji? Niech szkoły same decydują, czy będą uczyły genderyzmu, klimatyzmu, seksualizmu, europeizmu, darwinizmu i marksizmu czy może jednak religii, historii narodowej, prowadzenia biznesu, finansów osobistych i zdrowego odżywiania lub zaoferują dowolny miks różnych przedmiotów. Wtedy każdy rodzic będzie mógł posłać swoje dziecko do wybranej szkoły. Niech zdecyduje rynek, a nie minister ciągle zmieniający się zgodnie z polityczną karuzelą.

Czy członkowie sekt klimatycznych są zdrowi psychicznie?

Czy członkowie sekt klimatycznych są zdrowi psychicznie?

Autor: CzarnaLimuzyna , 15 grudnia 2024

Podobno, tak wynika z badań, spada liczba osób mających zaburzenia myślenia i odczuwających stres z powodu “klimatu”. Może to oznaczać, że zmniejsza się liczba osób podatnych na propagandę sekt para-ekologicznych finansowanych przez beneficjentów globalnego oszustwa.

Tezę o ubywaniu osób zaniepokojonych „zmianami klimatycznymi” postawił Polsat publikując wyniki badania opinii publicznej. Z podanych danych wynika jednak, że:

aż „24proc. Polaków przyznaje, że bardzo boi się zmian klimatycznych, a 52 proc. ankietowanych zadeklarowało, że ich obawy są umiarkowane. Z kolei 9 proc. respondentów deklaruje, że tego typu zagadnienia w ogóle nie wywołują u nich strachu”.

Psychoza indukowana przez media

Porzucając dywagacje czy liczba osób zmanipulowanych przez propagandę rośnie czy maleje, postanowiłem postawić hipotezę, że przynajmniej cześć aktywistów para-klimatycznych i pseudo-ekologów ujawnia w swoich zachowaniach cechy osób będących w stanie tzw. obłędu udzielonego.

Folie à deux ( fr. „szaleństwo we dwoje”) , zwane także wspólną psychozą lub wspólnym zaburzeniem urojeniowym ( SDD ), to zespół psychiatryczny, w którym objawy urojeniowego przekonania są „przenoszone” od jednej osoby do drugiej./Folie à deux /

Cechy podobnych zaburzeń wykazywali ludzie wpadający w stan paniki lub depresji połączonej z lękiem podczas indukowanej przez media „psychozy strachu” podczas “pandemii” kowida.

Hipoteza przyczyn zaburzenia

  • Bliska więź emocjonalna między osobami, z których jedna jest osobą indukującą, indoktrynującą – guru sekty, lider opinii – autorytet realny lub wirtualny (media)
  • Dominacja intelektualna i emocjonalna osoby induktora.
  • Izolacja osób indukowanych od informacji bazujących na faktach.

Co jest indukowane?

Idee nadwartościowe – cele ideologiczne niemające racjonalnego, naukowego potwierdzenia. Najbardziej dobitnym tego przykładem jest absurdalny pogląd o konieczności redukcji emisji CO2 do atmosfery, w której zawartość ta wynosi 0,04%.

Pojęcie paranoi indukowanej po raz pierwszy opisali Lasègue i Falret we Francji w 1877 roku. Zdefiniowali to zaburzenie jako przejmowanie idei urojeniowych osoby, u której początkowo się one pojawiły, przez innego człowieka. Osoby „indukująca” i „indukowana” tworzą duet – podzielają wspólne emocje, mają tożsame zainteresowania, a co istotne – niemal zawsze żyją w izolacji społecznej, która sprzyja wytworzeniu się pomiędzy nimi specyficznej intymnej więzi. Tylko jedna z nich wykazuje objawy zaburzenia urojeniowego, u drugiej zaś, nazywanej partnerem wtórnym, urojenia są jedynie wzbudzane.

Charakterystyczne jest to, że w większości przypadków objawy u osoby indukowanej ustępują w wyniku oddzielenia od osoby indukującej”. /źródło cytatu: Czym jest folie à deux?/ na podstawie literatury psych./

Aby osoby zaindukowane odzyskały równowagę psychiczną i zdolność realnej oceny rzeczywistości konieczne jest opuszczenie sekty i zastosowanie detoksu – radykalnego odcięcia od propagandy w mediach i para-klimatycznych publikacji.

___________________________________

O autorze: CzarnaLimuzyna

Polacy zmęczeni “walką o klimat”, ekoterrorystami i kosztownymi bajkami o zeroemisyjności

Polacy zmęczeni walką o klimat, ekoterrorystami i kosztownymi bajkami o zeroemisyjności

https://pch24.pl/polacy-zmeczeni-walka-o-klimat-ekoterrorystami-i-kosztownymi-bajkami-o-zeroemisyjnosci

(PCh24TV)

Liczba Polaków, którzy czują się zaniepokojeni tzw. zmianami klimatu maleje. Powodów jest wiele. To sceptycyzm wobec tzw. zeroemisyjności i tzw. czystych źródeł energii, zmęczenie ciągłym mówieniem o płonącej planecie czy negatywna ocena sposobu działania tzw. aktywistów klimatycznych.

Jak podaje „Rzeczpospolita”, w Polsce odnotowano duży i dość niespodziewany skok liczby osób wyrażających zaniepokojenie „zmianami klimatu”. Obecnie takich osób jak wciąż dużo – bo aż 74 proc. respondentów (międzynarodowe badanie prowadziła sieć firm Iris, w Polsce ARC Rynek i Opinia). Ale przed rokiem było ich 81 proc. Co ciekawe, wyniki w Polsce odbiegają od światowych trendów, gdzie ów spadek był na poziomie 3 punktów procentowych.

Polacy zmieniają pogląd na temat możliwości osiągnięcie zeroemisyjności gospodarki – tu rok do roku odnotowano wzrost liczby osób sądzących, że projekt się nie powiedzie (z 43 proc. do 49 proc.). Rośnie też sceptycyzm w podejściu do pozyskiwania tzw. czystej energii – problem nie jest postrzegany już jako działanie pierwszej wagi. Zaś liczba osób uznających to za kwestię ważną, ale nie o najwyższym priorytecie stopniała z 55 do 41 proc.

Eksperci uważają, że społeczeństwo jest zmęczone tematem „zmian klimatycznych”, szczególnie, że często prezentowany jest on w sposób natrętny, ideologiczny, dogmatyczny. Równocześnie brakuje uczciwej debaty. Coraz mniej osób chce słuchać o konieczności wymiany samochodów na elektryczne i ograniczania emisji gazów cieplarnianych. Ludzie martwią się zaś bardziej o bezpieczeństwo. Swoje „trzy grosze” dokładają tu też tzw. aktywiści klimatyczni, którzy obierając terrorystyczne metody działań, skutecznie zniechęcają do „zielonych” tematów.

Źródło: rp.pl MA

https://youtube.com/watch?v=CAUBlHvaCIY%3Ffeature%3Doembed

Sabotaż klimatyczny. Gigantyczne koszty realizowanej przez “polskich” polityków unijnej polityki

Sabotaż klimatyczny. „Gigantyczne koszty realizowanej przez polskich polityków unijnej polityki”

28.11.2024 https://nczas.info/2024/11/28/sabotaz-klimatyczny-gigantyczne-koszty

Płonący wiatrak.
Płonący wiatrak. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: print screen X/Remiza

Realizowanej przez polski rząd polityki wobec branży energetycznej nie można nazwać inaczej niż sabotażem, który będzie miał katastrofalne skutki dla gospodarki i całego społeczeństwa – mówi z rozmowie z „Najwyższym Czasem!” redaktor Tomasz Cukiernik. Jego zdaniem nawet jeśli weźmiemy pod uwagę dwutlenek węgla emitowany łącznie przez procesy naturalne i przez człowieka, to Unia Europejska emituje 0,3 proc. całości, a Polska ledwie 0,03 proc. – Mamy zarżnąć całe gospodarki tylko po to, by tę niemającą właściwie żadnego znaczenia emisję ograniczyć? – pyta Cukiernik.

Redakcja NCZ!: Wśród opinii publicznej – bombardowanej dezinformacją i zmanipulowanymi faktami – panuje błędne przekonanie na temat tzw. transformacji energetycznej. Mówi się, że to konieczność. Parafrazując przekaz mediów głównego nurtu, można powiedzieć, że to taka „gaśnica” na „płonącą” planetę.

Tomasz Cukiernik: – Takiej propagandy i dezinformacji medialnej jest mnóstwo. Toniemy wręcz w mitach dotyczących Europejskiego Zielonego Ładu, energetyki węglowej oraz odnawialnych źródeł energii.

Jakie to mity?

– Od ich opisania zaczynam swoją najnowszą książkę pt. „Sabotaż klimatyczny”. Wskazuję na gigantyczne koszty realizowanej przez polskich polityków unijnej polityki energetyczno-klimatycznej, w tym Zielonego Ładu: niepotrzebne inwestycje na niewyobrażalną skalę, cała gama zielonych europodatków, które po części już płacimy, a następne będą stopniowo wdrażane, uderzenie w wolność wyboru i we własność prywatną oraz pozbycie się suwerenności i bezpieczeństwa energetycznego. W kolejnych rozdziałach tłumaczę, dlaczego farmy wiatrowe i fotowoltaiczne nigdy nie zastąpią energetyki konwencjonalnej – a to dlatego, że nawet Bruksela miliardami euro nie zmieni praw fizyki. Prostuję kłamstwa o dopłatach: państwo i Unia Europejska na olbrzymią skalę dotuje budowę i funkcjonowanie instalacji odnawialnych źródeł energii, a w przypadku górnictwa węglowego wspierana jest przede wszystkim redukcja mocy wydobywczych i likwidacja kopalni. Gdyby w górnictwie dotacje miały iść na rozwój, tak jak to jest w przypadku OZE, to byłyby wspierane inwestycje w otwieranie nowych ścian wydobywczych. Z kolei gdyby w przypadku OZE dotacje wydawano na to, na co idą w górnictwie, to powinny iść na demontaż i utylizację wiatraków i paneli słonecznych.

Mówisz o górnictwie, a przecież, jak głosi jedno z ulubionych haseł eko-propagandystów, węgiel nie tylko truje, ale w Polsce wręcz się kończy!

To nieprawda – w rzeczywistości starczyłoby go na 800 lat. Zafałszowaniem jest także to, że nikt nie chce inwestować w węgiel – w rzeczywistości to polskie rządy blokują takie inwestycje. Na przykład ostatnio australijska spółka GreenX Metals wygrała postępowanie arbitrażowe przeciwko polskim władzom w sprawie niezrealizowania projektu budowy kopalni węgla kamiennego i my jako podatnicy będziemy musieli zapłacić ponad 1,3 mld zł odszkodowania. Istotne jest też to, że cała ta tzw. transformacja energetyczna realizowana jest wbrew nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale i wbrew prawom ekonomii. Unia Europejska na siłę – depcząc zasady rynkowe i wykorzystując szczególnie nam bardzo źle kojarzące się centralne sterowanie i interwencjonizm państwowy – przekształca całą gospodarkę, by doprowadzić do urojonej zero-emisyjności. A tymczasem choćby pojęcie miksu energetycznego w skali roku czy miesiąca to rodzaj oszustwa wtłaczanego opinii publicznej. A to dlatego, że istotne jest jedynie to, ile energii elektrycznej produkuje się w danym momencie i to, że musi ono wypełnić zapotrzebowanie tego danego momentu.

Możemy więc mówić o sabotażu…

– Sabotażem określam proces likwidacji przez kolejne władze górnictwa i energetyki węglowej pod dyktando Brukseli. A to dlatego, że doprowadzi on do katastrofalnych skutków: ruiny gospodarki i ubóstwa obywateli. Odczuwamy to już teraz wzrostem cen energii elektrycznej i cieplnej. Z tego powodu zamykane są dziesiątki tysięcy małych firm, które nie wytrzymują tych wzrostów. Ale to początek. Armagedon drobnej działalności gospodarczej dopiero przed nami. Z kolei zwykłych ludzi nie będzie stać na ogrzanie własnego domu, nie wspominając o niepotrzebnych, ale obowiązkowych inwestycjach w panele fotowoltaiczne i pompy ciepła. Należy głośno mówić o sabotażu klimatycznym. Słowo „klimatyczny” odnosi się do pretekstu, pod jakim przeprowadzana jest cała ta rewolucja. Ja tylko powiem, że jeśli weźmiemy pod uwagę dwutlenek węgla emitowany łącznie przez procesy naturalne i przez człowieka, to Unia Europejska emituje 0,3 proc. całości, a Polska – 0,03 proc. I mamy zarżnąć całe gospodarki tylko po to, by tę niemającą właściwie żadnego znaczenia emisję ograniczyć. Czyż to nie jest sabotaż? Dodam, że w Chinach wydobywa się 53 razy więcej węgla niż w Polsce, a chińskie elektrownie węglowe emitują 33 razy więcej CO2 od polskich, ale to Polska, która odpowiadała zaledwie za… 1 proc. światowej produkcji węgla, ma ratować klimat, a nie Chiny.

Rzekoma obrona klimatu to pretekst do przeprowadzenia rewolucji. Kto za nią odpowiada? Jakie będą jej skutki?

– Społeczeństwo zmanipulowane dezinformacją medialną i propagandą polityków nie zdaje sobie sprawy, że aktualnie w Polsce – na rozkaz płynący z Brukseli – odbywa się bardzo głęboka rewolucja. Jej efektem będzie to, że Polska, która u progu tej rewolucji była krajem suwerennym i bezpiecznym energetycznie, stanie się krajem uzależnionym energetycznie od czynników i sił zewnętrznych. W rezultacie przekłada się to również na całą gospodarkę – najpierw dojdzie do rosnących cen energii eklektycznej i cieplnej – z czym już mamy do czynienia, a wkrótce czekają nas braki energii i blackouty. A żadna współczesna gospodarka nie może funkcjonować bez energii. Oznacza to, że realizacja tej polityki prowadzi do destrukcji całej polskiej gospodarki. To jednocześnie poskutkuje tym, że narazimy się na utratę choćby możliwości poprawy bezpieczeństwa militarnego – zniszczona gospodarka nie wytworzy nadwyżek, które można by przeznaczyć na żołnierzy i uzbrojenie, nie wspominając o tym, że w kraju nie będzie nawet hut, które mogłyby wytwarzać stal do produkcji uzbrojenia.

No ale czy jednak ta polityka klimatyczna nie spowoduje, że będziemy żyli w czystszym środowisku? To argument często podnoszony przez zwolenników „zielonej” transformacji.

Polityka klimatyczna nie ma nic wspólnego z ochroną środowiska. To dwie całkowicie odmienne sprawy. Aktualnie w powietrzu jest około 0,04 proc. dwutlenku węgla i jest to jedna z niższych wartości w historii geologicznej. CO2 jest konieczny do procesu fotosyntezy i wszystko wskazuje na to, że przy aktualnym poziomie rośliny są na głodzie węglowym. Właściciele szklarni tłoczą do środka ten gaz, aby było go czterokrotnie więcej. Wtedy hodowane rośliny szybciej rosną. Naukowcy obliczają, że gdyby poziom dwutlenku węgla w powietrzu spadł o połowę, to przestałby zachodzić proces fotosyntezy, a to oznacza koniec życia na Ziemi w postaci, jaką znamy. Czy o to chodzi tym, którzy promują całą tę ideologię klimatyzmu?

No to może chociaż po zrealizowaniu całej tej transformacji energetycznej dojdziemy, o ile nie do darmowej, to może chociaż do bardzo niskich cen energii?

– To kolejne kłamstwo. Badanie zlecone przez BusinessEurope wykazało, że do 2050 roku w ramach scenariusza, w którym cele klimatyczne są osiągane bez większych zakłóceń, koszty wytwarzania energii elektrycznej w Unii Europejskiej będą co najmniej o 50 proc. wyższe niż w USA i Chinach. Z kolei w scenariuszu „trudności transformacyjnych” koszty te mogą być nawet trzykrotnie wyższe niż u głównych konkurentów.

W książce „Sabotaż klimatyczny” nie zostawiasz suchej nitki na polityce klimatycznej m.in. UE. Pytanie czy jesteś wstanie wskazać jakąś pozytywną alternatywę dla działań rewolucjonistów?

– Na ten temat jest cały ostatni rozdział. Porównuję koszty produkcji energii elektrycznej z różnych źródeł i wychodzą bardzo ciekawe wnioski. Okazuje się, że nawet z podatkiem ETS w Polsce najtańsza jest energia produkowana z węgla brunatnego. Z kolei moja rozmowa z dr. Grzegorzem Chocianem pokazuje, w jaki sposób Polska mogłaby zablokować ten skrajnie szkodzący nam Europejski Zielony Ład.

Czy nie obawiasz się hejtu ze strony osób, które wierzą w całą tę ideologię klimatyzmu?

– Jestem przyzwyczajony do hejtu, który na mnie spadł, choćby po wydaniu mojej poprzedniej książki „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”. Pisząc „Sabotaż klimatyczny”, zrobiłem wszystko, by nikt nie mógł się do niczego przyczepić. Przede wszystkim opieram się na autorytetach w tej dziedzinie: wykładowcach akademickich i praktykach z branży. Przedmowę do mojej książki napisał prof. Wojciech Naworyta z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, a konsultację merytoryczną przeprowadził dr inż. Mirosław Gajer z tej samej uczelni (teksty pana profesora często goszczą na naszych łamach – dop. red.). Z kolei na końcu książki czytelnik znajdzie bogatą bibliografię, z której korzystałem przy pisaniu.

Zdecydowana większość organizacji ekologicznych wspiera działania proklimatyczne. A tymczasem na okładce tak wywrotowej książki, pokazującej problem z odmiennego punktu widzenia, poza logotypem między innymi „Najwyższego Czasu!”, znalazły się także logotypy organizacji ekologicznych…

– Trzeba odróżnić organizacje ekoterrorystyczne wspierane finansowo przez różne fundacje mniej lub bardziej bezpośrednio powiązane z możnymi tego świata, takimi jak ci od Wielkiego Resetu czy rządy niektórych państw, których celem jest zamiana Ziemi w obóz koncentracyjny, od organizacji prawdziwie ekologicznych, które właśnie objęły patronat nad moją książką: Fundacja Konstruktywnej Ekologii EcoProBono, Polski Klub Ekologiczny 80 i Międzynarodowy Instytut Polityki Strategii Ekologicznej.

Książka red. Tomasza Cukiernika „Sabotaż klimatyczny. Jak transformacja energetyczna rujnuje nasze życie” jest do nabycia w oficjalnej księgarni Najwyższego Czasu: sklep-niezalezna.pl.

Zapraszamy też na spotkania otwarte z naszym Autorem:

28.11.2024 – godz. 18.00, Kraków, ul. Św. Filipa 7.

01.12.2024 – godz. 15.00, Warszawa, wystąpienie podczas XV Konferencji Prawicy Wolnościowej, ul. Freta 39.

07.12.2024 – godz. 10.00–19.00, Kraków, Świąteczny Kiermasz Dobrej Książki, Restauracja Avangarda, Zyblikiewicza 1

13.12.2024 – godz. 18.00, Częstochowa, ul. Jagiellońska 59/65, sala konferencyjna na 1 piętrze

14.12.2024 – godz. 10.00–18.00, Toruń, Targi Książki Patriotycznej

21.12.2024 – godz. 10.00–18.00, Poznań, Targi Książki Patriotycznej

Sabotaż klimatyczny. Jak transformacja energetyczna rujnuje nasze życie

Sabotaż klimatyczny! Skutki będą katastrofalne

16.11.2024 Autor:Redakcja NCzas sabotaz-klimatyczny

Wiatraki
Wiatraki. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Realizowanej przez polski rząd polityki wobec branży energetycznej nie można nazwać inaczej niż sabotażem, który będzie miał katastrofalne skutki dla gospodarki i całego społeczeństwa – mówi z rozmowie z „Najwyższym Czasem!” redaktor Tomasz Cukiernik w związku z wydaniem jego najnowszej książki „Sabotaż klimatyczny. Jak transformacja energetyczna rujnuje nasze życie”.

Redakcja NCZ!: Skąd pomysł na taką książkę?

Tomasz Cukiernik: – Wśród opinii publicznej – bombardowanej dezinformacją i zmanipulowanymi faktami – panuje błędne przekonanie na temat tzw. transformacji energetycznej. Chciałbym, aby moja książka była odtrutką na ciągle powtarzaną propagandę i dezinformację medialną oraz mity dotyczące Europejskiego Zielonego Ładu, energetyki węglowej oraz odnawialnych źródeł energii.

Jakie to mity?

– W pierwszym rozdziale wskazuję na gigantyczne koszty realizowanej przez polskich polityków unijnej polityki energetyczno-klimatycznej, w tym Zielonego Ładu: niepotrzebne inwestycje na niewyobrażalną skalę, cała gama zielonych europodatków, które po części już płacimy, a następne będą stopniowo wdrażane, uderzenie w wolność wyboru i we własność prywatną oraz pozbycie się suwerenności i bezpieczeństwa energetycznego. W kolejnych rozdziałach tłumaczę, dlaczego farmy wiatrowe i fotowoltaiczne nigdy nie zastąpią energetyki konwencjonalnej – a to dlatego, że nawet Bruksela miliardami euro nie zmieni praw fizyki.

Prostuję kłamstwa o dopłatach: państwo i Unia Europejska na olbrzymią skalę dotuje budowę i funkcjonowanie instalacji odnawialnych źródeł energii, a w przypadku górnictwa węglowego wspierana jest przede wszystkim redukcja mocy wydobywczych i likwidacja kopalni. Gdyby w górnictwie dotacje miały iść na rozwój, tak jak to jest w przypadku OZE, to byłyby wspierane inwestycje w otwieranie nowych ścian wydobywczych. Z kolei gdyby w przypadku OZE dotacje wydawano na to, na co idą w górnictwie, to powinny iść na demontaż i utylizację wiatraków i paneli słonecznych.

Nieprawdą jest też, że w Polsce kończy się węgiel – w rzeczywistości starczyłoby go na 800 lat. Zafałszowaniem jest także to, że nikt nie chce w węgiel inwestować – w rzeczywistości to polskie rządy blokują takie inwestycje. Na przykład ostatnio australijska spółka GreenX Metals wygrała postępowanie arbitrażowe przeciwko polskim władzom w sprawie niezrealizowania projektu budowy kopalni węgla kamiennego i my jako podatnicy będziemy musieli zapłacić ponad 1,3 mld zł odszkodowania. Istotne jest też to, że cała ta tzw. transformacja energetyczna realizowana jest wbrew nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale i wbrew prawom ekonomii. Unia Europejska na siłę – depcząc zasady rynkowe i wykorzystując szczególnie nam bardzo źle kojarzące się centralne sterowanie i interwencjonizm państwowy – przekształca całą gospodarkę, by doprowadzić do urojonej zeroemisyjności. A tymczasem choćby pojęcie miksu energetycznego w skali roku czy miesiąca to rodzaj oszustwa wtłaczanego opinii publicznej. A to dlatego, że istotne jest jedynie to, ile energii elektrycznej produkuje się w danym momencie i to, że musi ono wypełnić zapotrzebowanie tego danego momentu.

Skąd tytuł książki?

– Sabotażem określam proces likwidacji przez kolejne władze górnictwa i energetyki węglowej pod dyktando Brukseli. A to dlatego, że doprowadzi on do katastrofalnych skutków: ruiny gospodarki i ubóstwa obywateli. Odczuwamy to już teraz wzrostem cen energii elektrycznej i cieplnej. Z tego powodu zamykane są dziesiątki tysięcy małych firm, które nie wytrzymują tych wzrostów. Ale to początek. Armagedon drobnej działalności gospodarczej dopiero przed nami. Z kolei zwykłych ludzi nie będzie stać na ogrzanie własnego domu, nie wspominając o niepotrzebnych, ale obowiązkowych inwestycjach w panele fotowoltaiczne i pompy ciepła. Natomiast słowo „klimatyczny” odnosi się do pretekstu, pod jakim przeprowadzana jest cała ta rewolucja. Ja tylko powiem, że jeśli weźmiemy pod uwagę dwutlenek węgla emitowany łącznie przez procesy naturalne i przez człowieka, to Unia Europejska emituje 0,3 proc. całości, a Polska – 0,03 proc. I mamy zarżnąć całe gospodarki tylko po to, by tę niemającą właściwie żadnego znaczenia emisję ograniczyć. Czyż to nie jest sabotaż? Dodam, że w Chinach wydobywa się 53 razy więcej węgla niż w Polsce, a chińskie elektrownie węglowe emitują 33 razy więcej CO2 od polskich, ale to Polska, która odpowiadała zaledwie za… 1 proc. światowej produkcji węgla, ma ratować klimat, a nie Chiny.

Jaką konkretnie tematykę poruszasz w książce?

– Przede wszystkim próbuję odkłamywać rzeczywistość. Społeczeństwo zmanipulowane dezinformacją medialną i propagandą polityków nie zdaje sobie sprawy, że aktualnie w Polsce – na rozkaz płynący z Brukseli – odbywa się bardzo głęboka rewolucja. Jej efektem będzie to, że Polska, która u progu tej rewolucji była krajem suwerennym i bezpiecznym energetycznie, stanie się krajem uzależnionym energetycznie od czynników i sił zewnętrznych. W rezultacie przekłada się to również na całą gospodarkę – najpierw dojdzie do rosnących cen energii eklektycznej i cieplnej – z czym już mamy do czynienia, a wkrótce czekają nas braki energii i blackouty. A żadna współczesna gospodarka nie może funkcjonować bez energii. Oznacza to, że realizacja tej polityki prowadzi do destrukcji całej polskiej gospodarki. To jednocześnie poskutkuje tym, że narazimy się na utratę choćby możliwości poprawy bezpieczeństwa militarnego – zniszczona gospodarka nie wytworzy nadwyżek, które można by przeznaczyć na żołnierzy i uzbrojenie, nie wspominając o tym, że w kraju nie będzie nawet hut, które mogłyby wytwarzać stal do produkcji uzbrojenia.

No ale czy jednak ta polityka klimatyczna nie spowoduje, że będziemy żyli w czystszym środowisku? To argument często podnoszony przez zwolenników „zielonej” transformacji.

– Polityka klimatyczna nie ma nic wspólnego z ochroną środowiska. To dwie całkowicie odmienne sprawy. Aktualnie w powietrzu jest około 0,04 proc. dwutlenku węgla i jest to jedna z niższych wartości w historii geologicznej. CO2 jest konieczny do procesu fotosyntezy i wszystko wskazuje na to, że przy aktualnym poziomie rośliny są na głodzie węglowym. Właściciele szklarni tłoczą do środka ten gaz, aby było go czterokrotnie więcej. Wtedy hodowane rośliny szybciej rosną. Naukowcy obliczają, że gdyby poziom dwutlenku węgla w powietrzu spadł o połowę, to przestałby zachodzić proces fotosyntezy, a to oznacza koniec życia na Ziemi w postaci, jaką znamy. Czy o to chodzi tym, którzy promują całą tę ideologię klimatyzmu?

No to może chociaż po zrealizowaniu całej tej transformacji energetycznej dojdziemy, o ile nie do darmowej, to może chociaż do bardzo niskich cen energii?

– To kolejne kłamstwo. Badanie zlecone przez BusinessEurope wykazało, że do 2050 roku w ramach scenariusza, w którym cele klimatyczne są osiągane bez większych zakłóceń, koszty wytwarzania energii elektrycznej w Unii Europejskiej będą co najmniej o 50 proc. wyższe niż w USA i Chinach. Z kolei w scenariuszu „trudności transformacyjnych” koszty te mogą być nawet trzykrotnie wyższe niż u głównych konkurentów.

Z pewnością zaletą książki jest to, że nie tylko krytykujesz politykę klimatyczną, ale też dajesz pozytywną alternatywę, a to już rzadkość…

– Na ten temat jest cały ostatni rozdział. Porównuję koszty produkcji energii elektrycznej z różnych źródeł i wychodzą bardzo ciekawe wnioski. Okazuje się, że nawet z podatkiem ETS w Polsce najtańsza jest energia produkowana z węgla brunatnego. Z kolei moja rozmowa z dr. Grzegorzem Chocianem pokazuje, w jaki sposób Polska mogłaby zablokować ten skrajnie szkodzący nam Europejski Zielony Ład.

Czy nie obawiasz się hejtu ze strony osób, które wierzą w całą tę ideologię klimatyzmu?

– Jestem przyzwyczajony do hejtu, który na mnie spadł, choćby po wydaniu mojej poprzedniej książki „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”. Pisząc „Sabotaż klimatyczny”, zrobiłem wszystko, by nikt nie mógł się do niczego przyczepić. Przede wszystkim opieram się na autorytetach w tej dziedzinie: wykładowcach akademickich i praktykach z branży. Przedmowę do mojej książki napisał prof. Wojciech Naworyta z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, a konsultację merytoryczną przeprowadził dr inż. Mirosław Gajer z tej samej uczelni (teksty Pana profesora często goszczą na naszych łamach – dop. red.). Z kolei na końcu książki czytelnik znajdzie bogatą bibliografię, z której korzystałem przy pisaniu.

Zdecydowana większość organizacji ekologicznych wspiera działania pro-klimatyczne. A tymczasem na okładce tak wywrotowej książki, pokazującej problem z odmiennego punktu widzenia, poza logotypem między innymi „Najwyższego Czasu!”, znalazły się także logotypy organizacji ekologicznych…

– Trzeba odróżnić organizacje ekoterrorystyczne wspierane finansowo przez różne fundacje mniej lub bardziej bezpośrednio powiązane z możnymi tego świata, takimi jak ci od Wielkiego Resetu czy rządy niektórych państw, których celem jest zamiana Ziemi w obóz koncentracyjny, od organizacji prawdziwie ekologicznych, które właśnie objęły patronat nad moją książką: Fundacja Konstruktywnej Ekologii EcoProBono, Polski Klub Ekologiczny 80 i Międzynarodowy Instytut Polityki Strategii Ekologicznej.

Książka red. Tomasza Cukiernika „Sabotaż klimatyczny. Jak transformacja energetyczna rujnuje nasze życie” jest do nabycia w oficjalnej księgarni Najwyższego Czasu: sklep-niezalezna.pl.


Spotkania otwarte Tomasza Cukiernika na temat książki:

20.11.2024 – godz. 17.00, Dąbrowa Górnicza, Villa Moda, ul. Kościuszki 4b.

23.11.2024 – godz. 16.00, Gliwice, ul. Prymasa Wyszyńskiego 7/2.

28.11.2024 – godz. 18.00, Kraków, ul. Św. Filipa 7.

1.12.2024 – godz. 15.00, Warszawa, wystąpienie podczas XV Konferencji Prawicy Wolnościowej, ul. Freta 39.

7.12.2024 – godz. 10-19, Kraków, Świąteczny Kiermasz Dobrej Książki, Restauracja Avangarda, Zyblikiewicza 1

13.12.2024 – godz. 18, Częstochowa, ul. Jagiellońska 59/65, sala konferencyjna na 1 piętrze

14.12.2024 – godz. 10-18, Toruń, Targi Książki Patriotycznej

21.12.2024 – godz. 10-18, Poznań, Targi Książki Patriotycznej

Where are the World Bank’s 41 missing billions?

Where are the World Bank’s missing billions? Oxfam says no one knows.

[Tam billions to nasze miliardy. A sam tekst jest pisany w “double think” md] md]

where-are-the-world-banks-missing-billions

The lack of transparency raises serious questions about how climate funds are being used, especially as global leaders prepare to set new targets.

There is no record of up to $41 billion given by the World Bank to vulnerable countries as part of the global battle against the climate crisis, according to a report by Oxfam, a major global charity working to tackle poverty and inequality.

The October 17 report has revealed that the Bank’s poor record-keeping has left up to 40 percent of its climate funds disbursed between 2017-2023 untraceable —funds meant to combat rising temperatures, devastating floods, and worsening droughts in low and middle-income nations.

“There is no clear public record showing where this money went or how it was used, which makes any assessment of its impacts impossible,” the report reads.

“It also remains unclear whether these funds were even spent on climate-related initiatives intended to help low-and middle-income countries protect people from the impacts of the climate crisis and invest in clean energy.”

The core problem, according to Oxfam, lies in the World Bank’s tracking method: it records climate finance amounts when projects are initially approved rather than after they are completed.

This means there’s limited follow-up on what funds are ultimately spent, leading to incomplete and unreliable records of how the money is actually used.

Climate finance is expected to be a key focus at the upcoming COP29 in Azerbaijan, with negotiations set to finalise the New Collective Quantified Goal (NCQG) on climate finance, replacing the former $100 billion target established in 2009.

Developing countries and climate activists are already advocating for a substantial increase, arguing that at least $5 trillion annually is necessary to address the impacts of climate crisis in vulnerable regions, support a transition away from fossil fuels, and cover loss and damage for communities facing irreversible climate impacts.

Emerging markets and developing countries (excluding China) will need nearly $2.4 trillion each year by 2030 to achieve climate goals, according to the UN.

Yet, the lack of traceable spending on climate finance raises unsettling questions about whether existing resources are making any meaningful impact where they’re most needed, according to the Oxfam report.

“Climate finance is scarce, and yes, we know it’s hard to deliver. But not tracking how or where the money actually gets spent? That’s not just some bureaucratic oversight —it’s a fundamental breach of trust that risks derailing the progress we need to make at COP this year,” says Kate Donald, Head of Oxfam International’s Washington DC Office.

Klimatyczne oszustwo. Powódź nie jest skutkiem wywołanych przez człowieka zmian klimatu !

Czy powódź w Polsce jest skutkiem wywołanych przez człowieka zmian klimatu? Ekstremalne zjawiska pogodowe wczoraj i dziś – PCH24.pl

Roman Motoła


https://pch24.pl/czy-powodz-w-polsce-jest-skutkiem-wywolanych-przez-czlowieka-zmian-klimatu-ekstremalne-zjawiska-pogodowe-wczoraj-i-dzis

W związku z obecną dyskusją dotyczącą klimatu [przecież to nie “dyskusja”, lecz narzucone , bezczelne Kłamstwo ! M. Dakowski] , występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych jest często wiązane z „antropogenicznym globalnym ociepleniem”. Dzięki mediom z całego świata słyszymy teraz o każdym ekstremalnym zdarzeniu pogodowym w czasie rzeczywistym – nawet o występującym po drugiej stronie globu, co nie miało miejsca pół wieku temu ze względu na ograniczone możliwości komunikacyjne oraz z powodu braku zainteresowania. Ponadto ekstremalne zjawiska pogodowe nie przybrały współcześnie ani na sile, ani na częstotliwości, co potwierdzają również niezliczone publikacje naukowe oraz raporty naukowe IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu) Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jednak w końcowych „podsumowaniach dla decydentów” tych raportów wyniki badań są zwykle przedstawiane inaczej. 

Powodzie były znacznie częstsze podczas Małej Epoki Lodowcowej (zwłaszcza od XV do XVIII wieku), o czym świadczą, na przykład, odnotowane stany powodziowe w wielu miastach Europy położonych w sąsiedztwie rzek, kiedy uszczelnienie powierzchni w tych miejscowościach było znacznie mniejsze i woda mogła swobodniej wsiąkać w ziemię niż obecnie. Od zarania dziejów miały miejsce ekstremalne zjawiska pogodowe, które zawsze były postrzegane przez żyjących wówczas ludzi jako najgorsze w całych dziejach ludzkości. Tak samo jest dzisiaj.

Przeciwieństwem ekstremalnych opadów są ekstremalne susze, które według mediów również nasiliły się w ostatnich dziesięcioleciach z powodu obecnych  zmian klimatycznych. Okazuje się jednak, że i w tym przypadku mamy do czynienia przez ostatnie 100 lat z mniej lub bardziej równomiernie występującymi okresami ekstremalnych susz, które ponadto mają przyczyny naturalne. Ostatecznie bowiem zależą one od okresowych wahań promieniowania słonecznego, których wpływ jest „buforowany” lub opóźniany na skutek magazynowania ciepła przez oceany. Widać tu jednoznacznie wpływ cyklicznie zmieniającej się aktywności Słońca.

Rys. 1. Wysokość wody powodziowej (w centymetrach) w różnych latach ponad poziomem ulicy w Eibelstadt nad Menem od XVI wieku; źródło: „Klimatyczne oszustwo. Zmiany klimatu na podstawie danych geologicznych, astrofizycznych i archeologicznych. W oparciu o 200+ publikacji naukowych”, wyd. Fundacja Ordo Medicus, 2024.

Lata tłuste i chude

Słońce działa jak gigantyczne dynamo, jeśli chodzi o jego wewnętrzną budowę, na którą składają się warstwy plazmy z odpowiadającymi jej polami magnetycznymi, które są w ciągłym ruchu/zmieniają się. W ten sposób okresowo dochodzi do potężnych erupcji słonecznych o średnicy i wysokości do kilkudziesięciu tysięcy kilometrów, którym towarzyszy zmiana promieniowania jonizującego i cieplnego Słońca, co determinuje temperaturę i klimat na Ziemi. Podstawowy cykl pulsującego Słońca wynosi średnio 11 lat. Obserwuje się jednak również dłuższe cykle. Znane powiedzenie odnoszące się do cyklu „siedmiu tłustych i siedmiu chudych lat” można prawdopodobnie przypisać tej zmiennej aktywności pulsującego Słońca.

Ogólnie rzecz biorąc jest tak, że im cieplejsze są z powodu promieniowania słonecznego dolne warstwy powietrza nad oceanami oraz woda morska, tym silniejsze jest parowanie nad oceanami i tworzenie się chmur, które w przypadku Atlantyku przenoszone są do Europy Środkowej przez zachodnie wiatry i mogą być tam przyczyną opadów. Współczesne badania z dziedziny nauk przyrodniczych i meteorologicznych pokazują, że oscylacje oceaniczne (cykliczne zmiany ciśnienia powietrza, temperatury oceanu i kierunku wiatru nad oceanami – przyp. tłum.) mają duży wpływ na wzorce pogodowe, a tym samym na ekstremalne zjawiska pogodowe. W Europie są to przede wszystkim: Atlantycka Oscylacja Wielodekadowa i Oscylacja Północnoatlantycka, które znajdują odzwierciedlenie w cykliczności obfitych opadów i okresów suchych w Europie lub kontrolują te zjawiska. Można rozpoznać cykle trwające 60 do 70 lat.

Rys. 2. Broszura dotycząca powodzi z 1651 r.; źródło: „Klimatyczne oszustwo. Zmiany klimatu na podstawie danych geologicznych, astrofizycznych i archeologicznych. W oparciu o 200+ publikacji naukowych”, wyd. Fundacja Ordo Medicus, 2024.

Mniej pożarów

W przypadku zagadnienia susz szybko przychodzą nam na myśl pożary lasów. Pomimo rosnących temperatur, pożary buszów i lasów na całym świecie w ciągu ostatnich 150 lat nie tylko, że się nie nasiliły, ale zmalały. Potwierdza to wielu naukowców zajmujących się klimatem, którzy na podstawie analizy zdjęć satelitarnych ustalili, że spalona powierzchnia zmniejszyła się na całym świecie w XX wieku, a także na początku XXI wieku.

Wyższe temperatury i stężenia CO2 w powietrzu atmosferycznym ostatecznie oznaczają więcej opadów i stymulację wzrostu roślin oraz mniejsze zużycie wilgoci z gleby, co spowalnia, a nie wzmaga powstawanie i rozprzestrzenianie się pożarów buszów i lasów. Poza tym bardzo duża część pożarów lasów jest powodowana celowo lub przez nieostrożność. Takie antropogeniczne ryzyko znacznie wzrasta wraz ze wzrostem liczby ludności na świecie.

Badania sedymentologiczne (osadów – przyp. tłum.), paleoceanograficzne (dotyczące przeszłości oceanów – przyp. tłum.) i palinologiczne (pyłków i zarodników roślin – przyp. tłum.) rdzeni z odwiertów są bardzo istotne, żeby zrozumieć kształtowanie się sztormów na północnym Atlantyku w ciągu ostatnich 10 000 lat. Względna siła sztormów została określona przy użyciu siły wiatru, która była konieczna do transportu różnej wielkości ziaren piasku. Na tej podstawie ustalono przede wszystkim cykle o okresie około 200, 300 i 2500 lat, które przypominają cykle aktywności słonecznej. Te zmiany w sztormowości były związane ze zmianami schematów opadów w Europie i są przypisywane zmianom w położeniu i wpływie Wyżu Azorskiego lub wiru polarnego (rozległy układ niżowy powstający w stratosferze do 50 km nad ziemią. Wiatry w nim wiejące dochodzą regularnie do 250 – 300 km/h – przyp. tłum.).

Te dwa meteorologicznie i klimatologicznie niezwykle istotne zjawiska atmosferyczne na północnym Atlantyku są kontrolowane przez wzajemne oddziaływanie północnoatlantyckich, arktycznych i atlantyckich oscylacji wielodekadowych, które z kolei zależą od promieniowania słonecznego. System eoliczno-termodynamiczny (eoliczny – związany z działaniem wiatru – przyp. tłum.) atmosfery ziemskiej znajduje się w równowadze radiacyjnej (ilość energii pochłoniętej jest równa energii oddanej – przyp. tłum.) ze stałą słoneczną (ilość energii promieniowania docierającej ze Słońca do Ziemi w jednostce czasu i przypadającej na jednostkę powierzchni – przyp. tłum.), która właśnie nie jest stała, a która determinuje naszą pogodę i klimat poprzez hydrologiczny system oceanów (prawie 71% powierzchni Ziemi).

Po raz kolejny zagadnienie ekstremalnej pogody pokazuje złożoność i wzajemnie oddziaływanie systemu słońce-ocean-atmosfera, które jest obecnie dalekie od pełnego zrozumienia i które również uległo trwałej zmianie w niedawnej przeszłości geologicznej. Ponadto, na ten otwarty system mogą też wpływać krótkotrwałe, ale tym bardziej gwałtowne, pojedyncze zdarzenia silnych erupcji wulkanicznych.

Lęk przez nieznanym

Od początku swojego istnienia człowiek obawia się niewytłumaczalnych, ekstremalnych zjawisk pogodowych, których nie może ani kontrolować ani opanować, ale które zawsze były obecne. Poprzez swoją ekspansję (zasiedlanie) i ingerencję w naturę, współczesny człowiek jest w stanie zapobiegać, łagodzić, ale też zaostrzać skutki ekstremalnych zjawisk pogodowych. Dzieje się tak, na przykład, w przypadku wyjątkowo obfitych opadów, poprzez nadmierną zabudowę, uszczelnianie gleby i zagęszczanie gruntu naturalnych powierzchni i obszarów infiltracyjnych (skutek: zmniejszenie naturalnych możliwości odprowadzenia wody), prostowanie i okalanie meandrujących strumieni i rzek (skutek: wzrost prędkości przepływu i ciśnienia wody na powierzchni, co prowadzi do zwiększonego naziemnego ryzyka erozji), nieodpowiednio zwymiarowane systemy drenażu i kanalizacyjne (skutek: wzrost prędkości przepływu i ciśnienia wody w podziemnych rurach kanalizacyjnych i kanałach, co prowadzi do zwiększonego ryzyka erozji podziemnej), a przede wszystkim przez osiedlanie się ludności w niebezpiecznych i nieodpowiednich miejscach.

Do niszczących podmyć zabudowanych powierzchni i szlaków komunikacyjnych może również dojść wtedy, gdy kopalnie odkrywkowe, na przykład żwiru, piasku lub węgla brunatnego, mające często bardzo strome ściany, zbliżają się za bardzo do zamieszkałych obszarów i wówczas skarpy zaczynają się osuwać podczas silnych opadów deszczu. Niestety kilka z tych czynników złożyło się na katastrofalne skutki powodzi, która miała miejsce w Europie Środkowej w połowie lipca 2021 roku.

W wyniku powodzi, które miały miejsce w przeszłości, w wielu regionach Europy Środkowej opracowano koncepcje polderów przeciwpowodziowych, gdzie w przypadku powodzi odwadnianie odbywa się poprzez łąki, niecki i lasy. Poldery to obwałowane, nisko położone, rozległe tereny w pobliżu wód, na wybrzeżach lub nad rzekami w głębi kraju, które rozprowadzają i przyjmują ponadprzeciętną ilość wody podczas intensywnych opadów deszczu, a następnie pozwalają jej w sposób naturalny wsiąkać w podłoże. Systemy polderowe były rozwijane i rozbudowywane od średniowiecza, szczególnie w Holandii, celem przeciwdziałania stale podnoszącemu się poziomowi morza, a przede wszystkim także po to, żeby wydrzeć morzu ziemię na cele rolnicze.

W tym miejscu należy również ostrzec przed interwencjami „inżynierii klimatycznej” w zjawiska pogodowe i klimatyczne przez współczesnego człowieka. Różne techniczne interwencje w atmosferę mają na celu sztuczne wpływanie na klimat i powstrzymywanie lub kompensowanie zmian klimatycznych. W niektórych przypadkach naruszana zostaje naturalna eoliczo-termodynamiczna równowaga atmosfery, przy czym skutki takich antropogenicznych interwencji dla naszej planety nie są prawie w ogóle zbadane, nie wspominając o ich efektywności. Oznacza to, że bez pełnego zrozumienia złożonego systemu klimatycznego słońce-ocean-atmosfera podejmowane są próby ślepej ingerencji w niego.

Dr Stefan Uhlig – geolog, doktor nauk przyrodniczych, autor książki pt. „Klimatyczne oszustwo. Zmiany klimatu na podstawie danych geologicznych, astrofizycznych i archeologicznych. W oparciu o 200+ publikacji nuakowych”, wyd. Fundacja Ordo Medicus, 2024.

Tłumaczenie: dr Mariusz Błochowiak, fizyk, prezes Fundacji Ordo Medicus

Więcej informacji na stronie ordomedicus.org

Idiotka na stanowisku minister klimatu zaklina rzeczywistość. Jej zdaniem spadająca sprzedaż detaliczna „wpłynie dobrze na klimat”

Minister klimatu zaklina rzeczywistość. Jej zdaniem spadająca sprzedaż detaliczna „wpłynie dobrze na klimat” [fe-ministra… md]

minister-klimatu-zaklina-rzeczywistosc-jej-zdaniem-spadajaca-sprzedaz-detaliczna-wplynie-dobrze-na-klimat

(fot. Pixabay)

Spada sprzedaż głównie rzeczy nie pierwszej potrzeby, tylko takich, bez których czasami możemy się obyć – powiedziała we wtorek na antenie Polsat News minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Jej zdaniem fakt, że Polacy kupują i będą kupować coraz mniej tekstyliów wpłynie dobrze na klimat.

Według danych GUS we wrześniu, w ujęciu miesięcznym, odnotowano obniżkę sprzedaży detalicznej aż o siedem procent. Według minister klimatu „spadają głównie nie rzeczy pierwszej potrzeby, tylko raczej takie, bez których czasami możemy się obyć”. –  Tekstylia z punktu widzenia klimatu to nawet dobrze, jak będziemy mniej tego typu rzeczy kupować, bo to jednak powoduje właśnie emisję – podkreśliła.

Minister Hennig-Kloska dodała, że „trendy tego typu trzeba badać w dłuższym okresie”. – To może być krótkie wahnięcie. W poprzednim kwartale odnotowano raczej wzrost niż załamanie i nic nie wskazywało na to, że konsumpcja zacznie spadać – stwierdziła.

Bogdan Rymanowski dopytał również o strefy czystego transportu. – Są obecnie cztery miasta, które mają przekroczone normy dwutlenku azotu: Warszawa, Wrocław, Katowice i Kraków. My, zgodnie z umową Mateusza Morawieckiego z Komisją Europejską mówimy, że te strefy muszą powstać. Ale o tym, w jakim zakresie, zdecydują samorządy – poinformowała minister klimatu.  

Źródło: PolsatNews.pl TG

Rządy ekologicznych ekstremistów. Katastrofalna polityka klimatyczna niszczy robotników oraz gospodarkę

Rządy ekologicznych ekstremistów. Katastrofalna polityka klimatyczna niszczy robotników oraz gospodarkę pch24/rzady-ekologicznych-ekstremistow-katastrofalna-polityka-klimatyczna

Polityka klimatyczna państw rozwiniętych doprowadziła do alienacji niemal całej klasy robotniczej oraz dużej liczby innych konsumentów, szczególnie tych o średnich lub skromnych dochodach. Brytyjscy związkowcy coraz głośniej sprzeciwiają się polityce zeroemisyjnej, wprowadzonej jeszcze przez rząd konserwatystów, której wdrażanie zostało przyspieszone przez obecny rząd labourzystowski.

Rząd brytyjski, podobnie jak wiele innych krajów rozwiniętych, zobowiązał się do redukcji emisji gazów cieplarnianych, dążąc do osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 roku. Ten cel został przyjęty przez konserwatywny rząd, który po opuszczeniu Unii Europejskiej nie wycofał się z tej polityki. Obecny rząd Partii Pracy pod przewodnictwem Keira Starmera ogłosił kilka nowych polityk, koncentrując się na zwiększeniu produkcji energii odnawialnej w Wielkiej Brytanii. 24 października 2024 r. w Izbie Lordów odbędzie się debata na temat wpływu tych polityk na gospodarkę, w szczególności na poziom zatrudnienia i wzrost gospodarczy.

Przed debatą, Gary Smith, lider związku zawodowego GMB, największej brytyjskiej konfederacji pracowniczej liczącej ponad 500 000 członków, w zeszłym miesiącu skrytykował politykę zerowej emisji netto, określając ją jako „wydrążenie społeczności klasy robotniczej”. Smith odnosił się do planowanych zwolnień w hucie stali Tata Steel, gdzie 2500 pracowników ma stracić pracę w wyniku zamknięcia ostatnich wielkich pieców na Wyspach. W konsekwencji Wielka Brytania może stać się jedyną dużą uprzemysłowioną gospodarką bez zdolności produkcji stali, krytycznej dla obronności. Zostaną jedynie piece łukowe, produkujące stal z recyklingu, ale przy znacznie mniejszym zatrudnieniu i ograniczonej różnorodności gatunków stali.

Smith skrytykował również konserwatywny rząd za wprowadzenie problemu drenażu klasy robotniczej poprzez „chaotyczne naśladownictwo ekologicznego ekstremizmu”, oraz obecny rząd Partii Pracy za przyspieszenie wdrażania „samodestrukcyjnych” polityk.

Podobną opinię wyraziła Sharon Graham, liderka związku zawodowego Unite. Wyraziła obawy o „sprawiedliwą transformację”, zwracając uwagę na to, że 30 000 pracowników na Morzu Północnym może podzielić los górników. Skrytykowała plan zakazu nowych wierceń i eksploracji ropy i gazu, podkreślając rosnące koszty energii elektrycznej, wynikające z rozwoju OZE.

Graham przypomniała, że kraj, który zapoczątkował rewolucję przemysłową 200 lat temu, teraz doświadcza deindustrializacji i marginalizacji klasy robotniczej.

24 października, na wniosek konserwatywnego lorda Lilley, odbędzie się debata nad skutkami polityki klimatycznej rządu dla miejsc pracy, wzrostu gospodarczego i dobrobytu. Lord Lilley zwrócił uwagę, że w marcu 2023 r. Partia Pracy określiła wzrost globalnych emisji jako „kryzys klimatyczny”, uznając go za „największe długoterminowe zagrożenie”.

Nowy rząd zobowiązał się do wspierania odnawialnych źródeł energii i ograniczenia paliw kopalnych, dążąc do przekształcenia Wielkiej Brytanii w „supermocarstwo czystej energii”. Istniał konsensus wśród kolejnych rządów, że Wielka Brytania powinna przyczynić się do międzynarodowych wysiłków na rzecz redukcji emisji tzw. gazów cieplarnianych. Rząd Rishi Sunaka przyznał jednak w grudniu 2023 r., że planując te działania, nie uwzględniono dodatkowych kosztów dla gospodarstw domowych i zakłóceń w życiu ludzi. Obiecał przyjęcie bardziej pragmatycznego podejścia, zmniejszającego obciążenia dla pracujących.

Zmiana podejścia obejmowała m.in. przesunięcie daty zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych z 2030 r. na 2035 r. Partia Pracy, tuż przed wyborami w lipcu 2024 r., zapowiedziała jednak, że ponownie przywróci tę datę na 2030 r. Zapowiedziano także przyspieszenie dekarbonizacji sektora energetycznego oraz znaczące zwiększenie produkcji energii wiatrowej i słonecznej.

Konserwatyści ostrzegają, że zbyt szybka dekarbonizacja może prowadzić do utraty kluczowych technologii, które mogą wejść do użytku po 2030 r. Zwracają również uwagę na wysokie koszty tej polityki dla społeczeństwa. Raporty wskazują, że niepowstrzymane zmiany klimatyczne mogą prowadzić do trzykrotnego wzrostu zadłużenia Wielkiej Brytanii do końca stulecia. Koszty zerowej emisji netto szacuje się na 1,4 biliona funtów w ciągu 30 lat, z czego około 344 miliardy funtów ma pochodzić z budżetu państwa.

Jednocześnie Wielka Brytania, będąca odpowiedzialna za zaledwie 1% globalnych emisji, stoi przed wyzwaniem, by inne kraje równie szybko przeprowadziły dekarbonizację.

Podczas debaty politycy mają omówić koszty transformacji, szczególnie dla klasy pracującej i przedstawicieli sektorów, które są zagrożone zamknięciem w wyniku polityki klimatycznej.

Źródło: brusselssignals.eu, lordslibrary.parliament.uk AS

„Eko-fanatykom powódź niestraszna”. Ideologia klimatyzmu.

18 września 2024

„Eko-fanatykom powódź niestraszna”. Interia uderza w ideologię klimatyzmu

pch24.pl/eko-fanatykom-powodz-niestraszna-interia-uderza-w-ideologie-klimatyzmu/

(fot. PAP/Krzysztof Æwik)

Wojciech Świetlik, felietonista „Interii” krytykuje obrane przez brukselską centralę strategie walki ze zmianami klimatu, obliczone głównie na ograniczanie emisji, a nie przeciwdziałanie ich skutkom. Jak przekonuje, tegoroczna powódź to najlepszy dowód na szkodliwość działań fanatyków klimatycznych. 

Świetlik pyta „czy kierunek walki z autentycznymi zmianami klimatycznymi i ogólna polityka, w którą wpisuje się Polska, nie naraża nas na coraz poważniejsze kataklizmy”. Publicysta przekonuje, że tragedia tegorocznej powodzi powinna zmusić nas do refleksji nad wnioskami. Jednak żeby do tego doszło „musielibyśmy przełamać schematy, które narzuca nam ogólny kierunek obrany w ostatnich latach przez cywilizację zachodnią”.

W tym kontekście felietonista wymienia tezę duńskiego naukowca Bjørna Lomborga, który zauważa, że „w sytuacji kiedy asygnuje się większość środków i nastawia całą gospodarkę na ambitną choć dyskusyjną walkę ze zmianami klimatycznymi, brakuje działań i środków, które by obecnym skutkom tych zmian zapobiegały”.

Jak przekonuje, niemały udział w tym procesie odgrywają zideologizowani fanatycy klimatyczni, jak choćby (niewymieniona z imienia i nazwiska) wiceminister klimatu Urszula Zielińska, sprzeciwiająca się uregulowaniu Odry, czy lewicowo-liberalne media, które z zadowoleniem nagłośniły decyzję mieszkańców Kłodzka torpedujących plany budowy zbiorników retencyjnych w 2019 r.

Zważywszy na fakt, że w Brukseli kluczowe stanowiska dla transformacji energetycznej niezmiennie piastują zieloni fanatycy, publicysta „Interii” dzieli się chłodną refleksją.

„Kiedy wschodnia flanka walczy z kataklizmem, w centrali trwają konsekwentne działania mogące spowodować go w innym obszarze, ale będącym efektem tego samego procesu. Zastępowania racjonalnego zarządzania ideologią. Jeśli to się nie skończy, choćby po części, choćby na naszym krajowym podwórku, to możemy szykować się na powtórki” – pisze.

Źródło: Interia.pl PR

==========================

mail:

<<Świetlik pyta „czy kierunek walki z autentycznymi zmianami 
klimatycznymi i ogólna polityka, w którą wpisuje się Polska, nie naraża 
nas na coraz poważniejsze kataklizmy”
.>>

To znaczy, że jest przekonany o “autentycznym” zachodzeniu  zmian 
klimatu,
tylko sposób walki z nimi mu się nie podoba.

Tymczasem, taki właśnie jest klimat Polski, że raz na mniej więcej 
ćwierć wieku przychodzi wielka powódź.

Chyba, że autor nawet zmiany pór roku nazywa zmianami klimatu.

Where Have All the Polar Bears Gone?

Where Have All the Polar Bears Gone?

by Gary Isbell August 29, 2024 tfp/where-have-all-the-polar-bears-gone

Where Have All the Polar Bears Gone?
Where Have All the Polar Bears Gone?

Polar bears used to dominate climate debates, with their images appearing everywhere. Fake scenes of polar bears in a zoo, not the Arctic, appeared in Al Gore’s dramatic 2006 film, An Inconvenient Truth. We were told the bears were on the road to extinction.

Today, we can no longer find them on posters, T-shirts, advertisements, milk cartons or headlines. In the 2010s, the focus shifted away from polar bears.

After years of blatant misrepresentation, global polar bear populations had significantly increased. From an estimate of 12,000 bears in the late sixties, there is now almost triple the number, with just over 32,000 in 2023. Eco-alarmists read the pawprint on the wall and threw the polar bears under the bus.

This is not the only case. In a piece in the Wall Street Journal, author Bjorn Lomborg notes a trend over the past two decades. Climate alarmists howl about developing climate catastrophes. When high-profile climate predictions fail to materialize, they abandon them quietly when the truth exposes their charade.

For example, activists once raised concerns about Australia’s Great Barrier Reef, claiming it was dying due to rising sea temperatures. However, a damaging hurricane in 2009 led to a record-low coral coverage in 2012. Media sensationalized the reef’s decline, predicting a further 50 percent reduction in coral cover by 2022, even prompting an “obituary” by The Guardian in 2014.

However, recent data paints an entirely different story. The Great Barrier Reef has seen increased coral cover in the last three years, achieving a new record in 2024. The eco-alarmists, however, are not reporting on the good news but hastening to the next fabricated crisis.

The chosen catastrophe was predictions about the sinking of the Maldives islands. These low-lying islands in the Indian Ocean supposedly faced imminent threats of disappearance due to rising sea levels caused by climate change.

However, recent studies indicate that the Maldives have not only survived but have grown in landmass over the last few decades. This unexpected resilience is primarily attributed to natural processes such as sediment deposition and the growth of coral reefs, allowing the islands to adapt and even thrive despite environmental changes.

The latest crisis that cannot go to waste is the “killer” heat waves, sensationalized as the new climate horror story. President Biden stated that extreme heat is the primary weather-related killer in the U.S.

Actually, cold-related deaths outnumbered heat-related deaths by twenty times, according to a Global Burden of Disease study. Research revealed that of the 7.7 percent of temperature-related deaths, 7.3 percent were linked to cold, while 0.4 percent were related to heat.

Even with rising temperatures, age-standardized extreme-heat deaths have decreased by nearly 10 percent in the U.S. due to increased prosperity, which allows better access to life-saving technologies—like electric-powered air conditioners!

However, this dramatic portrayal of extreme heat waves in the media often results in distorted policy decisions. Whether it’s heat or cold, affordable energy is a practical solution to prevent temperature-related fatalities. Environmentalists place obstacles to the development of clean energy in the name of climate change. They oppose energy projects, such as enhanced geothermal systems (EGS) and nuclear power, which help humans adapt to changing weather patterns with affordable energy.

Soon, extreme heat will join the other causes tossed by the wayside. The real threat to humanity is not extreme heat but extreme environmentalism.

Over $2 trillion is spent annually on climate policies globally. It’s time to reevaluate the current alarmist approach and prioritize sustainable solutions that benefit both people and the planet.

Scare tactics leave everyone confused, distressed and discouraged. Fear leads to poor policy choices that only further frustrate the public. Moreover, the virtue-signaling and ever-changing narrative of disasters has severely undermined public trust.

It’s time to “follow the real science” and not the fake news. The real story is that the polar bears are alive and well and living happily on ice flows that were not supposed to be there.

Paulina Hennig-Kloska, feministerka “klimatu” bredzi:Co ma zrobić emeryt, którego nie stać na tak kosztowny remont? Są mieszkania modułowe i mieszkalnictwo społeczne

Wolność__Słowa @WolnoscO

Mądrości Minister Klimatu [Paulina Hennig-Kloska]: Jeśli Pani biegać będzie zimą w krótkim rękawku po ulicy… to będzie Pani zimno Co ma zrobić emeryt, którego nie stać na remont? Są mieszkania modułowe i mieszkalnictwo społeczne

·

226,4 tys. Wyświetlenia

To nie człowiek wywołuje zmiany klimatu oraz poziomu mórz i oceanów, rządzi tym Słońce i procesy naturalne.

Co wywołuje zmiany klimatu oraz poziomu mórz i oceanów, co nimi rządzi?

Bliska jest zależność między zanikiem człowieczeństwa a samozagładą ludzkości.

Krystyna Zawidzka , geolog

Żyjemy w czasach, kiedy organizacja ludzkich społeczności mimo pozorów demokracji staje się coraz bardziej hierarchiczna; istnieje wyraźne uszeregowanie hierarchiczne osobników, które doprowadza do powstania „kliki” okrutnie uciskającej słabszych” /Konrad Lorenz /. Wielka część energii i środków instytucji finansowych i przemysłowych a w końcu i politycznych skupiona jest na objęciu jak najskuteczniejszą indoktrynacją jak największej grupy Ziemian.

Niestety, są one bliskie sukcesu: oddanie się bez reszty doktrynie wzbudza w indoktrynowanym poczucie pełnej …i uszczęśliwiającej wolności osobistej a zniewolony człowiek nie czuje ucisku kaftana bezpieczeństwa i tego, że utracił wolność myślenia.

Dzisiaj taką doktryną jest globalne ocieplenie, które przypisuje się działalności człowieka i związane z tym podwyższenie poziomu mórz i oceanów zalewających ludzkie siedliska – najczęściej zdarza się, że poziom dyskusji na ten temat sięga albo najczystszego banału albo doskonałą próżnią przygnębia.

Jest to doktryna całkowicie fałszywa, gdyż przyczyn zmian poziomu oceanów i mórz jest co najmniej kilkanaście a niektóre z nich lokują się poza naszym systemem słonecznym, gdy tymczasem eksponuje się jedną: antropogeniczny dwutlenek węgla.

Wprowadzanie w błąd społeczeństw globu ma jeden cel: drenaż zasobów finansowych ubogich, rozwijających się krajów.

Handel uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla prowadzony w biurach maklerskich i bankach inwestycyjnych na całym świecie… przez pięć lat zwiększył obroty od 0 do 125 mld dolarów a w roku 2020 osiągnie wartość 3 bilionów [czyli tysięcy miliardów md] dolarów.

Miał rację Vaclav Klaus pisząc, „próba walki z podwyższoną aktywnością słońca lub przemieszczaniem się prądów oceanicznych jest ewidentnym marnotrawieniem zasobów społeczności ludzkiej. Żadna interwencja rządów nie może powstrzymać zmian świata i przyrody.

Należy zatem zasadniczo zmienić tok myślenia, otrząsnąć się z indoktrynacji i wrócić do urzekających prostotą prawd o rozwoju Ziemi; niektóre z nich starsze pokolenie otrzymywało w ławie szkolnej; dzisiaj nawet szefowie znanych, organizacji „ekologicznych” nie wiedzą dlaczego są pory roku na Ziemi a ponoć i nie mają świadomości, że obraca się ona dookoła Słońca.

Próba odpowiedzi na pytanie sformułowane w pod-tytule

Ziemia obywała się bez człowieka przez wiele miliardów lat i jego pojawienie się nie zmieniło uniwersalnych praw przyrody działających we Wszechświecie i sterujących jej ewolucją; będą one funkcjonować równie wydajnie, gdy człowiek zniknie, albo opuści rodzinny glob.

Wszystkie istniejące dzisiaj sfery Ziemi, a więc jądro, płaszcz, skorupa, hydrosfera, biosfera, atmosfera i magnetosfera ukształtowały się we wczesnym etapie istnienia naszej planety, parę miliardów lat temu; od paru miliardów lat funkcjonuje też system ewolucyjny Ziemi zwany tektoniką płyt. Granicząca z atmosferą bądź z hydrosferą twarda skorupa Ziemi tworzy wraz z górną częścią płaszcza płyty litosfery, które są poddane gigantycznym polom naprężeń i nieustannej mobilności, przesuwają się, rotują, wynurzają się z płaszcza bądź się w nim pogrążają zmieniając w zasadniczy sposób topografię Ziemi, tworząc kontynenty, góry, zamykając morza, likwidując bądź rodząc oceany.

I to jest najbardziej spektakularna przyczyna notowanych przez człowieka zmian poziomu mórz i oceanów – z natury rzeczy nigdy nie realizują się one jednocześnie na całej Ziemi.

Przypisywanie odpowiedzialności za transgresje i regresje mórz i oceanów Ziemi, jak się to dzisiaj czyni, tylko zmianom stanów i interakcji hydrosfery i atmosfery jest sprowadzeniem problemu do absurdu.

Perła Morza Śródziemnego, Cypr, ma masyw górski, zbudowany ze skał dna oceanicznego, których „normalnym” miejscem są dna oceanów. To tektonika wynosi dna mórz i oceanów i oceanów na wyżyny Ziemi, przecież szczyt Everestu jest zbudowany z morskich wapieni, (podobnie jak wiele innych masywów górskich).

Długotrwałe zdarzenia tektoniczne wymagają naprężeń rzędu kilobarów ale w codzienności tektonicznej Ziemi częste są zmiany naprężeń przy granicach płyt (kilkaset barów) wywołujące zmiany poziomu mórz i oceanów.

Dlaczego te proste prawdy nigdy nie pojawiają się w dyskusjach o globalnym ociepleniu, nie było ich na żadnym szczycie klimatycznym i zapewne nie będzie na rychłym warszawskim?

Dlaczego nawet tak wytrawni światowi intelektualiści jak Robert D. Kaplan zatruci dwutlenkową indoktrynacją odwołują się do opinii „naukowców”, według których Bangladesz zaleje woda z topniejących lodowców Grenlandii, gdy tymczasem średnio rozgarnięty student geologii wie, że dno zatoki bengalskiej ulega subsydencji (obniża się, a wraz z nim Bangladesz) by „zrobić miejsce” dla gigantycznych mas osadów niesionych przez rzeki z niszczonych Himalajów, które dźwigają się z wielką prędkością a Ziemia musi przecież równoważyć te przeciwstawne tendencje!

Inny przykład: Przywódcy państw wyspiarskich na Pacyfiku zatrwożeni o los swoich ziem domagają się rozpaczliwie zmniejszenia emisji dwutlenku węgla, a przecież zalewa ich dlatego, że wyspy się pogrążają w otchłań oceanu a nie dlatego, że jego poziom podnosi się.

Położone w strefach tektonicznych, na ciężkich płytach litosfery poddanych silnemu stresowi nie mają szans, o ile nie zmienią się kierunki i wartości pól naprężeń tektonicznych w tym rejonie!

Dalej: wszystkim znane jest holoceńskie ocieplenie klimatu (około 10 000 lat temu). W tym samym czasie czapa lodowa na Antarktydzie powiększyła się znacznie.

A zatem sporządźmy i uporządkujmy rejestr głównych przyczyn zmian poziomu mórz i oceanów i zmian klimatu.

Przyczyny tektoniczne

1.Relacje między systemem solarnym i Galaktyką (interakcje między kosmiczną radiacją i polem magnetycznym Ziemi).

2.Oddziaływanie między polem magnetycznym i płaszczem.

3.Wzajemne oddziaływanie Słońca ( w tym pływowe) na układ Ziemia – Księżyc (przypomnijmy, iż Ziemia ma pole magnetyczne dzięki obecności dużego satelity).

4.Zmiany topografii granicy jądro-płaszcz; prowadzi to reorganizacji rozkładu masy i gęstości w płaszczu, zmienia się kształt geoidy a tym samym poziomy mórz i oceanów.

5. Stan oceanu ziemskiego i biosfery: ocean „głodny”, zimny i ruchliwy, obniżenie poziomu, ocean „syty”, gorący, podwyższenie poziomu mórz i oceanów.

6. Najmniej pewną jest hipoteza powiększenia objętości wody pochodzącej z roztopienia lodów i rejestrującą się jako symultaniczne podniesienie poziomu mórz i oceanów na całym globie. Jednakże poziom mórz i oceanów nigdy nie może podlegać jednoczesnym podwyższeniom i obniżeniom na całej Ziemi.

Jeżeli w historii Ziemi zdarzają się okresy, kiedy duża część jej powierzchni jest pokryta hydrosferą, np., okres kredowy, to odpowiedzialna jest za to głównie tektonika (dominacja reżimu tensyjnego: rozciąganie i rozdzielanie się kontynentów na mniejsze płyty na ogół bez wydatnych deniwelacji). Przeciwstawna tendencja – kolizje kontynentów w warunkach kompresji, w rezultacie których powstają góry, skracają się kontynenty, zwiększają objętości basenów oceanicznych powodując obniżenie powierzchni mórz i oceanów i wycofywanie się wody z obszaru kontynentów.

Przyczyny orbitalne i rotacyjne

W układzie Słońce-Ziemia-Księżyc istnieją i zmieniają się: precesja, nutacje, ekscentryczność orbity, zmienia się też kąt nachylenia osi do płaszczyzny ekliptyki, promień i prędkość rotacji, długość dnia, położenie biegunów. Zmiany te w mniej lub bardziej bezpośredni sposób wpływają na zmiany poziomu mórz i oceanów oraz klimatu Ziemi.

Ponadto wymiana krętu miedzy „twardą” Ziemią a jej hydrosferą i atmosferą wpływa na system oceanicznej cyrkulacji i rozmieszczenie wód. Konfiguracja kontynentów i oceanów jest ważnym czynnikiem kształtującym wielkość nabrzmienia pływowego – jest ono większe, gdy lądy są uszeregowane wzdłuż równika i mniejsze, kiedy grupują się południkowo, co z kolei ma znaczenie dla tempa i wielkości zmian parametrów rotacyjnych.

Inne przyczyny

Inne przyczyny zmian poziomu mórz i oceanów to dynamika hydrosfery i atmosfery, ich interakcje meteorologiczne, hydrologiczne i oceanograficzne, zmiany w temperaturze i zasoleniu wód prowadzące do zmniejszania lub zwiększania kolumny wody.

Klimat

Orbitalne cykle Ziemi

Zmiany ziemskiej orbity i rotacje osi są wywołane, generalnie rzecz ujmując, przez grawitacyjne interakcje między Ziemią, Słońcem, Księżycem i innymi planetami. Zmiany te mają charakter cykliczny a cykle określony czas trwania.

Ekscentryczność orbity Ziemi. Jest ona stopniem eliptyczności orbity Ziemi i waha się od prawie zera (orbita kolista) do 0,06 (nieco eliptyczna). Czas trwania cykli orbitalnych to 100 000 i 400 000 lat.

Precesja osi Ziemi. Oś wykonuje kolisty ruch opisując pobocznicę stożka. Pełny obrót trwa 26 000 lat.

Precesja punktów równonocy , zwykle zwana klimatyczną precesją, realizuje się przeciętnie w ciągu 21 700 lat.

Wszystkie te cykliczne zmiany wpływają na globalne, sezonalne i zależne od szerokości geograficznej nasłonecznienie a wiec rządzą systemem klimatu Ziemi.

Całkowita energia słoneczna docierająca do Ziemi w ciągu roku zależy tylko od ekscentryczności orbity i bardzo się zmienia w czasie geologicznym, różnice mogą wynosić 0,2 %. Pochylenie osi z kolei steruje zmianami w nasłonecznieniu dziennym. Wahania wartości ukośności dają taki sam efekt nasłonecznienia na obu półkulach. Wzrost pochylenia powoduje powiększenie wartości lokalnej letniej insolacji i spadek wartości lokalnej zimowej insolacji, a więc powiększa sezonalne kontrasty obu półkul. Sezonalny wpływ pochylenia osi jest największy w wysokich szerokościach geograficznych.

Efektami klimatycznej precesji rządzi ekscentryczność orbity. Nieco ekscentryczna orbita zwiększa dzienną insolację podczas jednej połowy roku, kiedy Ziemia jest bliższa Słońcu i zmniejsza w drugiej. Obecnie klimatyczna precesja zbliża się do maksimum i Ziemia jest w punkcie najbardziej oddalonym od Słońca (aphelium) 22 czerwca, co powoduje, iż lata są nieco chłodniejsze na północnej półkuli a zimniejsze zimy na południowej. W grudniu Ziemia jest w punkcie najbliższym Słońcu (perihelium) dając w rezultacie łagodniejsze zimy na północnej półkuli i gorętsze lata na południowej. To powoduje wzrost sezonalnego kontrastu na półkuli południowej i jego spadek na północnej. Zgodnie z drugim prawem Keplera obszar zakreślany przez promień orbitalny w jednostce czasu jest taki sam i dlatego długości sezonów zmieniają się. Z kolei, ponieważ Ziemia w czasie letniego przesilenia na północnej półkuli jest bliska aphelium, lato jest tam dłuższe a zima nieco krótsza niż na półkuli południowej. Precesja osi Ziemi spowoduje, że przesilenie letnie na północnej półkuli będzie blisko perihelium w ciągu 11 000 lat od teraz; wtedy sezonalne kontrasty między hemisferami będą odwrotne niż obecne.

Ukośność (pochylenie) osi Ziemi w stosunku do płaszczyzny orbity Ziemi.

Jej wartość wynosi od 22 do 24,6 stopni (Fig. 2).

Dla ilustracji zmian klimatu na Ziemi rozpatrzmy szczegółowiej, jak się on zmieni w strefie pozatropikalnej na półkuli północnej, kiedy kąt nachylenia osi Ziemi w stosunku do ekliptyki będzie większy, niż obecnie i mniejszy niż teraz .

Większy: śródkontynentalne lata będą do 8 stopni C gorętsze, niż obecnie.

W średnich szerokościach geograficznych zimy będą od 2 do 4 stopni zimniejsze, ale w Arktyce, podczas letniego ocieplenia zmniejszą się powierzchnie i grubości lodów oceanicznych, a więc, w konsekwencji zimy będą tam zimniejsze o 2 do 8 stopni niż obecnie.

Tundra i tajga przesuną się ku biegunowi, podczas gdy nagrzewane latem stepy sięgną średnich szerokości geograficznych w związku z suszami.

Mniejszy: lata będą do 5 stopni zimniejsze, niż obecnie, szczególnie w średnich szerokościach geograficznych.

Oceaniczne lody i pokrywa śnieżna będą grube i długotrwałe.

Pustynia polarna, tundra i tajga przesuną się ku równikowi, a oziębiane latem stepy i półpustynie powiększą się w związku ze spadkiem temperatury.

Niewielkie zimowe ocieplenie w średnich szerokościach geograficznych spowoduje jednakże, iż ciepłolubne, wiecznie zielone lasy i krzewy podążą ku biegunowi.

Zaprezentowany wyżej przegląd powinien pomóc Czytelnikowi ocenić, co naprawdę kształtuje klimat Ziemi i powierzchnię jej hydrosfery.

Jeszcze co do dwutlenku węgla: w długiej historii Ziemi powtarzało się wielokrotnie wzmożenie działalności wulkanicznej Ziemi (wiązanej z aktywizacją Słońca) ale bezpośredni związek z ociepleniem nie został jasno wykazany. Inny gaz, metan wydostaje się z endogenicznych zasobów Ziemi wspomagając powstawanie węglanowych budowli, w tym też raf. Część tego gazu przedostaje się też do atmosfery.

Przesłanie jest jasne: Ziemia zrobi ze sobą i z nami co zechce.

Ludzkość natomiast zabrnęła przez wyczyny własnego umysłu w rozpaczliwe położenie.

Większość ludzi głoduje a oszalała konsumpcja cierpiącej na przekarmienie mniejszości, zużywa ponad 70% energii, z której powinna korzystać cała ludzkość.

Zabieg z dwutlenkiem węgla to nic innego, jak stwarzanie sytuacji, w której bogata mniejszość zagrabi jeszcze więcej energii pozbawiając mniejszość środków do życia.

Bliska jest zależność między zanikiem człowieczeństwa a samozagładą ludzkości.

Krystyna Zawidzka Warszawa, październik, 2013

==============================

Subject: obrona Helu przed “zabraniem przez morze”. Program Rozmowy o końcu świata, godz.18, 7 lipca TVN21

Do pana Piotra Szynkiewicza,

Szanowny Panie, poziom informacji i dyskusji prowadzony w tym programie, że powtórzę powiedzenie Wojciecha Natansona, DOSKONAŁĄ PRÓŻNIĄ PRZYGNĘBIA.

        O tym, że swego czasu uwolniona od obciążającego ją lodu Skandynawia i niektóre fragmenty Finlandii podnoszą się, a  nasze wybrzeża , Wyspy Fryzyjskie, Holandia obniżają się, uczą się od wielu lat dzieci w wyższych klasach szkół podstawowych. 

   Bolesne, aż do odruchu wymiotnego, było słuchanie tego programu, którego uczestnicy NIE MAJĄ NAJMNIEJSZEGO POJĘCIA O DYNAMICE ZIEMI, O PRZYCZYNACH ZMIAN W NIEJ  I NA NIEJ, JAKIE ZACHODZĄ  w czasie wędrówki heliosfery dookoła jądra naszej galaktyki, a przecież ten cykl trwa ca 200 mln lat i działają wszystkie znane oddziaływania , grawitacyjne, elektromagnetyczne i jądrowe, słabe i silne,

    I przecież nie jesteśmy i długo nie będziemy mogli ocenić które z tych przyczyn i z jaką energią działały na Ziemię np, o godz, 18, 7 lipca 2024r.Jest nadzieja w badaniach satelitarnych, astrofizycznych, które są teraz prowadzone. 

               Panie Piotrze to nie poziom wody się podnosi na naszym i innych wybrzeżach, tylko skorupa ziemska obniża się!Pozwolę sobie przesłać panu mój krótki artykulik pomyślany jako popularnonaukowy i wydrukowany  w Kurierze Wnet w 2014r i drugi w Przeglądzie Geologicznym, wydrukowany w 1993 r. 

       I, albo “eksperci”  uczestniczący w programie, kłaniają się w pas mamonie, albo, co tragiczniejsze, kłaniają się, a na dodatek są jeszcze po prostu głupi – przykro mi tak pisać, ale tertio non datur. 

    Łączę ukłony                                                                                                                    dr Krystyna Zawidzka, geolog, Sybirak

Parę artykułów o Globalnym Ocipieniu.

Polscy naukowcy: Globalne ocieplenie minie. Klimat się …

KRYZYS PRZYWÓDZTWA NAUKI W ZARZĄDZANIU …

ZMIANY KLIMATU, EFEKT CIEPLARNIANY; CZY UDZIAŁ CZŁOWIEKA JEST ISTOTNY? I CZY JEST UDOKUMENTOWANY?

Prof. Ian Plimer: Cała prawda o rzekomym konsensusie ..

Często słyszymy twierdzenie, zgodnie z którym 97 proc. naukowców uważa, że to człowiek powoduje globalne ocieplenie. Czy tak jest naprawdę? Nie.

Czy globalne ocieplenie przyspieszyło? Eksperci nie są …

Amerykański naukowiec dr John Bates twierdzi, że spowolnienie ocieplenia klimatu jest faktem. Tym samym podważył prawidłowość metodologii i gromadzenia …

Naukowcy spierają się o globalne ocieplenie

Twierdzą oni, że po kompromitacji teorii globalnego ocieplenia naukowcy zrzeszeni w Międzyrządowym Panelu ds. Zmian Klimatu przy ONZ zaczęli lansować teorię …

Czy na środku Bałtyku stały knajpy? Mity o globalnym …

21 sty 2024 — Norwescy Wikingowie dotarli na Grenlandię i zastali tam zieloną, kwitnącą krainę, dlatego więc nadali jej taką nazwę.

A Top Climatologist Says Hurricanes Are Not a Warning Sign for Global Climate Change

A Top Climatologist Says Hurricanes Are Not A Warning Sign for Global Climate Change

by Edwin Benson July 1, 2024 hurricanes-are-not-a-warning-sign-for-global-climate-change

A Top Climatologist Says Hurricanes Are Not A Warning Sign for Global Climate Change
A Top Climatologist Says Hurricanes Are Not A Warning Sign for Global Climate Change

One of the leftists’ favorite tactics is to refer to climate change as “settled science.” What, an observer might ask, settled the question? “Well,” comes the response, “there is an overwhelming consensus of climate scientists.”

An Un-Settled Scientist

Dr. David Legates is a climate scientist, although climatologist is a more accurate term. He earned his Ph.D. in that field at the University of Delaware in 1988 and subsequently served on its faculty. In 2020, the Trump Administration placed him in charge of “observation and prediction” at the National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA).

The consistently left-wing National Public Radio (NPR) expressed dismay at Dr. Legate’s appointment.

“His appointment to NOAA comes as Americans face profound threats stoked by climate change, from the vast, deadly wildfires in the West to an unusually active hurricane season in the South and East.”

However, was the hurricane season in 2020 “unusually active?”

Was 2020 Unusual?

It depends on the definition of unusual. In 2020, six hurricanes made landfall in the United States. That made it a rough year, but it set no records. There were also six in 1985 and 2005. Nor did it indicate a trend. Two storms made landfall the following year, followed by three in 2022 and one in 2023.

In fairness, these figures do not tell the whole story. Some named hurricanes never make landfall, and many hit countries other than the U.S., notably Cuba, Mexico, Haiti, and the Bahamas. However, given the notoriously capricious nature of weather, it is as fair a standard as any. Making the world of weather understandable to non-climatologists requires some simplification.

No Storm is “Typical”

Complicating the picture is that a few storms made landfall in the U.S. twice. In 1992, Hurricane Andrew clipped across South Florida as a “category five.”1 It then crossed the Gulf of Mexico before hitting rural Point Chevreuil, Louisiana, as a “category three.” Hurricane Katrina in 2005 followed a similar path, except it was an inconvenient “category one” when it hit Florida but picked up strength over the Gulf waters, becoming a far more destructive “category three” before flooding densely populated New Orleans.

As Louisiana can attest, a storm’s destructive power is not strictly based on wind speed. On the Gulf Coast, Andrew was far less destructive than Katrina. Although all hurricanes carry massive amounts of water, some are far “wetter” than others. Conceivably, a “wet” category two storm could do more damage than a faster-moving “dry” category four. Another variable is the place where the storm makes landfall. As Andrew and Katrina demonstrate, storms that blast sizeable coastal population centers will be more destructive than those that hit less populated areas.

Unique Reactions to Unique Storms

Other factors affect how humans react to hurricanes—or any other destructive natural event.

First, people tend to remember the storms that directly affected them. This author lived just north of Miami when Andrew hit and will never forget that night. On the other hand, the people of New Jersey are far more likely to reflect on 2012’s Hurricane Sandy, a category 12 storm that gummed up life in Greater New York City for several days. Indeed, Andrew is responsible for twenty-three deaths in the U.S., while Sandy’s U.S. toll was seventy-two.

Furthermore, human memory tends to be short. Today’s storm, especially if supplemented by a wide variety of dramatic photographs, always looks worse than the dim memory of one two decades ago, no matter how destructive the earlier storm may have been.

Climate Change Alarmists

Famously, the leftists who scream about the “global climate crisis” take advantage of these human frailties.

Part of the problem when comparing hurricanes is that no two storms are identical. Hysterical climate alarmists continuously proclaim that the “unprecedented” current storm proves the earth is fighting back against humanity. They have the luxury of only considering those aspects of the storm that make it appear especially ominous. On the other hand, scientists like Dr. Legates need to isolate and compare those few elements that are common to all storms.

In a recent interview, Dr. Legates told The Daily Signal that there are three ways that one could argue, from a scientific perspective, that hurricanes are getting worse. His plain language in describing them is refreshing.

“We can say that the hurricanes that happen are becoming more intense. We can say that the hurricanes that are happening are actually becoming larger and more powerful overall. Or we can say that they’re making landfall more often than not. And after all, landfall is the worst-case scenario.”

No Way to Predict Which Years will be Active or Peaceful

Then, the scientist uses data covering the period since 1971, when weather satellites began to provide far more information about hurricane activity.

During those decades, there have been active years and comparatively placid ones.

“[Y]ou see lots of variability over the years, but you see no long-term trend either in tropical storms or hurricanes. So we can’t really say that over the last 50 years that there’s been a dramatic increase in the number of tropical storms or hurricanes or has there been a drastic decrease. It looks just like there’s lots of variability, which we call year to year. Some years we get hit and some years we don’t. And so there’s no change there.”

Indeed, the charts show that the worst years were 1972, 1986, 1989, 1993, 1997 and 2021. Actually, 2021 was slightly—but not significantly less active than 1972. The least active years—1977, 1983, 1991, 2000, and 2011—are sandwiched between more turbulent times.

Accurate Climate Studies Must Consider Long Periods

In the search for truth about climate, using the greatest available timespan is crucial.

Consider a hurricane study beginning with the decade starting in 2011. As it happens, 2011 was one of the quietest years over the last half-century, and 2021 was the second-worst. Therefore, such a study could “prove” a massive upswing in the number of tropical storms. However, similar research beginning with the turbulent year 1997 and ending with the relatively placid 2007 would show precisely the opposite “trend.”

Such considerations are crucial because, unfortunately, the field of climatology includes many people with a foot in both the scientific world and that of the activist. For government bureaucrats, climate change is self-perpetuating. A compliant press amplifies dire predictions and ensures continuing funding. Thus, activists and bureaucrats promote the “research” that produces alarming conclusions.

“Stone the Messenger”

Fortunately for anyone seeking the truth, Dr. Legates does not play the game, insisting that the only accurate picture—or at least the most accurate available picture—is to look at the entire fifty-year period. That examination reveals no significant trend for better or worse. Neither government nor activists want to hear that message. Therefore, they must “stone the messenger.” They heap pseudo-intellectual ridicule, like that which NPR threw at David Legates in 2020. He denies one of the left’s favorite fantasies, and they will not forgive such heresy against their climate change religion.

Tak bredzą rządzący nami klimatyści… „Co ja mogę panu na tym etapie więcej powiedzieć”.

„Tak rozmawia się z ludźmi oderwanymi od rzeczywistości”. Warzecha upokorzył wiceministra klimatu

23.06.2024 nczas/oderwanymi-od-rzeczywistosci-warzecha-upokorzyl-wiceministra-klimatu

Łukasz Warzecha oraz wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała.
Łukasz Warzecha oraz wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała. / foto: screen Super Ring

Dziennikarz i publicysta Łukasz Warzecha na wizji upokorzył wiceministra klimatu i środowiska Mikołaja Dorożałę. Najlepiej tę debatę podsumowuje fragment dyskusji, kiedy to Warzecha stwierdził, że wiceszef resortu klimatu „mówi ogólnikami”, na co ów odpowiedział: „co ja mogę Panu na tym etapie więcej powiedzieć”.

Gościem Warzechy w programie „Warzecha kontra” był wiceminister klimatu. Choć rozmowa miała miejsce dwa tygodnie temu, dopiero teraz jej fragmenty zaczęły zyskiwać popularność w sieci.

Dorożała przekonywał między innymi, że „z funduszy europejskich mamy wpompować, tylko w Polsce, w perspektywie tej długofalowej, prawie sto miliardów złotych w ocieplanie budynków”.

Oceny skutków wprowadzenia dyrektywy budynkowej, bo mówi Pan o ocieplaniu budynków, są szacowane, w zależności od tego kto szacuje, na od biliona do półtora biliona złotych. Pan mówi o 100 miliardach – powiedział Warzecha.

Niedawno w jednym z programów telewizyjnych państwa, czyli Polski 2050, kandydatka do Parlamentu Europejskiego, p. Róża Thun, pytana o to, czy zgodnie z deklaracją waszego lidera pana Szymona Hołowni będzie walczyła w Parlamencie Europejskim z dyrektywą EPBD, czyli właśnie tą budynkową, powiedziała, że nie ma z czym walczyć, bo będą świetne kredyty – zauważył dziennikarz i przypomniał, że w dyrektywie słowo „kredyty” pojawia się jedenastokrotnie.

Zdaniem Warzechy „interes” na wprowadzeniu dyrektywy zrobią „w pierwszej kolejności banki, które będą udzielały tych kredytów”. – W drugiej kolejności sektor, który będzie zapewniał te ocieplenia, renowacje, tak jak się to w dyrektywie nazywa, tylko, że to będzie wymuszone. To nie jest naturalny proces rynkowy – podkreślił publicysta.

Tu jest potrzebna strategia (…) mechanizmy rynkowe mogłyby spowodować, że na poziomie unijnym, ci ludzie nigdy by nie wyszli z tego, jeśli zostaliby zostawieni sami sobie w kontekście tego, jak oni mają sobie dzisiaj poradzić w tym 300-metrowym mieszkaniu wybudowanym w 65 roku, gdzie zostali tam sami, dwójka starszych osób – przekonywał Dorożała.

A tak to bank je przejmie po prostu – odparł Warzecha.

Nie. Ja widzę rolę państwa i Unii Europejskiej w kontekście stymulanta pewnych procesów – zaprotestował wiceminister.

Ale ktoś musi za to zapłacić. Pan mówi o stu miliardach, a ja mówię o półtora biliona kosztów, a najmniej bilionów – podkreślił dziennikarz.

Ale o jakiej skali Pan mówi teraz czasowej? – pytał Dorożała, a Warzecha wyjaśnił, że „mówi o takiej skali, jaką zakreśla dyrektora ETBD”.

A czym jest zwrot z tych kosztów? Trzeba coś, żeby coś wyciągnąć, żeby z tej inwestycji coś wyciągnąć, trzeba coś zainwestować – brnął dalej wiceminister.

https://nczas.info/2024/06/22/proste-pytanie-pokonalo-klimatyste-warzecha-masakruje-ministra-video/embed/#?secret=aW1LMNJbNv#?secret=JOHuBxKurQ

Pan płaci, pani płaci…

Eksperci szacują w tej chwili, że dostosowanie domu wybudowanego w standardach sprzed około 10 lat do standardów dyrektywy EPBD to jest koszt rzędu 200-300 tysięcy złotych. Jeżeli Pan chce i Pana na to stać, proszę bardzo, może pan zainwestować te pieniądze i potem się cieszyć niższymi rachunkami (…) Ale jeżeli Pana nie stać, to co? A dyrektywa, jak Pan doskonale wie, nakłada obowiązek stworzenia takiej struktury tych paszportów energetycznych i powoduje, że Pan nie będzie mógł dysponować swoją własnością, jeżeli pan nie podciągnie swojej nieruchomości do odpowiedniego standardu – zauważył Warzecha.

Wie pan, tego typu język oczywiście pobudza wyobraźnię i może powodować jakiś strach i lęk, że teraz ktoś chce nam zabrać… – oburzył się wiceszef resortu klimatu. – Mówimy o całym systemie wsparcia finansowego, dofinansowań, przejścia jakiegoś trudnego procesu, zaplanowania tego procesu, żeby go rozwiązać w czasie.

Pan mówi ogólnikami. Powiedział Pan o 100 miliardach – wtrącił Warzecha.

Ale co ja mogę Panu na tym etapie więcej powiedzieć. My rozmawiamy o idei tego. My jesteśmy w momencie… – opowiadał Dorożała.

O jakiej idei? Ta dyrektywa weszła w życie – powiedział, nie móc powstrzymać śmiechu, Warzecha. I tu do głosu na dłuższą chwilę doszedł wiceminister:

Ale wie Pan, co się dzieje w całej debacie społeczno-politycznej teraz, tak? Żer my rozmawiamy o tym, o jakimś zamachu teraz Unii Europejskiej na wolność. Mówi Pan o kosztach, które są. Ja Panu o tym, że z perspektywy dzisiaj polskiego społeczeństwa, kwestii całej zmiany, w której dzisiaj jesteśmy w tej części Europy pod kątem tego, z czego my w ogóle będziemy brać energię, o tych wampirach energetycznych, gdzie ludzie zostali sami sobie zostawieni i mają te domy do ogrzania, ich nie stać, żeby te domy ogrzać. Mówimy teraz o przeprowadzeniu tego systemu transformacji w sposób sprawiedliwy po to, żeby docelowo na tym skorzystać.

Ale co to znaczy sposób sprawiedliwy? – zapytał Warzecha.

W taki sposób, że nie można tych ludzi zostawić samych sobie. Mówimy o pełnym wsparciu – odparł Dorożała.

A kto za to zapłaci? – nie ustępował dziennikarz.

Zapłaci za to każdy obywatel Unii Europejskiej – przyznał wiceminister.

Klimatyczny “naukowy konsensus” czyli jeden z największych globalnych przekrętów

Klimatyczny “naukowy konsensus” czyli jeden z większych globalnych przekrętów

——————

Konsensus to sprawa polityki. Nauka zaś to jeden badacz, który ma rację.

=====================

Autor: piko , 21 czerwca 2024 ekspedyt


    W styczniu 1972 r. Fundacja National Science zorganizowała spotkanie na Uniwersytecie Browna, aby omówić “zmiany klimatyczne”, które wtedy to utożsamiano z globalnym ochłodzeniem pochodzenia naturalnego.

image

https://www.science.org/doi/10.1126/science.178.4057.190

Grupa naukowców zainteresowanych badaniami czwartorzędu zebrała się niedawno, aby przeanalizować możliwość, czy ich dane dotyczące klimatu z przeszłości mogą być cenne dla długoterminowych globalnych prognoz klimatycznych. Spotkali się na konferencji roboczej zatytułowanej “Obecny interglacjał, jak i kiedy się skończy?”, która odbyła się na Uniwersytecie Browna w Providence, Rhode Island, w dniach 26 i 27 stycznia 1972 roku. Dyskusja została podzielona na pięć sekcji: (i) zmiany środowiskowe w okresie historycznym (niezależne od człowieka), (ii) wzorzec zmian w ciągu ostatnich 10 000 lat, (iii) ostatni interglacjał i jego koniec, (iv) porównanie ostatniego interglacjału z obecnym ciepłym okresem i prognoza przyszłych zmian oraz (v) rozważenie przyczyn globalnych zmian klimatycznych.

Obecne globalne ochłodzenie, które odwróciło ciepły trend z lat 40. ubiegłego wieku, wciąż trwa. Chociaż zanieczyszczenia spowodowane przez człowieka mogły przyczynić się do obserwowanych wahań, większość zmian jest prawdopodobnie pochodzenia naturalnego (Mitchell). Obecne ochłodzenie jest szczególnie widoczne w niektórych kluczowych regionach w arktycznych i subarktycznych szerokościach geograficznych. W ten sposób zaspy śnieżne pokrywają dziś obszary Wyspy Baffina, które były sezonowo wolne od śniegu przez 30 lub 40 lat poprzedzających obecne letnie ochłodzenie (Andrews, Barry, Bradley, Miller i Williams); skupiska lodu wokół Islandii ponownie stają się poważną przeszkodą dla nawigacji, a zwierzęta ciepłolubne, jak pancerniki, które rozszerzyły się na północ do amerykańskiego Środkowego Zachodu w pierwszej połowie wieku, obecnie wycofują się na południe (Schultz)”.

Uczestnicy spotkania wysłali list do prezydenta Nixona, ostrzegając przed nową epoką lodowcową, która może nadejść w ciągu stulecia. Biały Dom “podchwycił” zagrożenie globalnego ochłodzenia, a czołowi eksperci klimatyczni NASA przewidywali nadejście nowej epoki lodowcowej do 2021 roku. Naukowcy szybko zdali sobie sprawę, że globalne ochłodzenie może stać się dla nich żyłą złota.

Wszystko zaczęło kręcić się wokół zagrożenia globalnym ochłodzeniem – wojsko ostrzegało przez wywołanymi przez nie “ekstremalnymi warunkami pogodowymi”. W 1974 roku New York Times donosił o spotkaniu ekspertów ds. klimatu w Niemczech, informując o rodzącym się konsensusie naukowców co do tego, że globalne ochłodzenie zagraża światowym dostawom żywności: „Podsumowanie tego raportu jest jedną z najbardziej ponurych prognoz, jakie pojawiły się w ostatnich latach. Dr Walter Orr Roberts, jeden z czołowych krajowych ekspertów w dziedzinie klimatu, uważa, że w tej dziedzinie istnieje rosnący konsensus”.

Naukowcom wtóruje CIA, która w 1974 roku oznajmia w raporcie, że „globalne ochłodzenie spowoduje suszę, głód, konflikty międzynarodowe i niepokoje polityczne na całym świecie”.
image

https://news.google.com/newspapers?nid=1241&dat=19760504&id=uGxTAAAAIBAJ&sjid=8oUDAAAAIBAJ&pg=6620,6677103&hl=en

Biały Dom „kupuje” oszustwo związane z globalnym ochłodzeniem i wywołaną nim zmianą klimatu, i od grudnia 1974 roku pieniądze podatników zaczynają płynąć szerokim strumieniem do kieszeni naukowców z grupy „konsensusu”.

Na początku lat 80. zagrożenie związane z globalnym ochłodzeniem płynnie przekształciło się w zagrożenie związane z globalnym ociepleniem, przyczyny naturalne zmieniły się na antropogeniczne i tylko strumień pieniędzy oraz konsensus naukowców pozostały bez zmian.

O tym jak działa ten naukowy konsensus napisałem kilka tekstów, które można sobie przypomnieć tu:

https://www.salon24.pl/u/piko/1286148,klimatyzm-religia-szubrawcow-i-idiotow

https://www.salon24.pl/u/piko/1291305,klimatyzm-religia-szubrawcow-i-niedoinformowanych-cz-2

https://www.salon24.pl/u/piko/1292745,klimatyzm-religia-dla-naiwniakow-uzupelnienie-1

Obecnie obowiązuje narracja –  jeżeli nie ograniczymy emisji CO2 – zginiemy od przegrzania. Pośród wzrostu liczby budzących strach doniesień korporacyjnych mediów o tak zwanym “kryzysie klimatycznym”, napędzanych przez globalistyczną zieloną agendę, mało osób patrzy na rzetelność danych, na których te informacje się opierają. Jak się okazuje, wywołujące panikę twierdzenia o “kryzysie klimatycznym”, poparte przerażającymi czerwonymi i ognisto-pomarańczowymi mapami pogody, opierają się na fałszywych danych.

W ostatnich tygodniach podsycanie strachu znacznie się nasiliło. Media zalewają nas doniesieniami o falach upałów na całym świecie oraz pożarach w Kanadzie czy Grecji. Pomimo, że pożary i fale upałów istniały na Ziemi na długo przed pojawieniem się człowieka, oczekuje się od nas wiary w to, że te występujące dzisiaj, to efekt globalnego ocieplenia wywołanego działalnością człowieka.

Ale fakty dowodzą bezzasadności tego twierdzenia. Weteran meteorologii Anthony Watts z Heartland Institute Watts zwraca uwagę opinii publicznej, że pożary są zjawiskiem powszechnym, wbrew temu, co twierdzą korporacyjne media, oraz że w XXI wieku pożarów było znacznie mniej niż w przeszłości, jednak teraz prasa i media społecznościowe poświęcają im więcej uwagi. Wszyscy emocjonują się płonącą Grecją, ale jak pokazują prowadzone od ponad 40 lat badania pt. “Śmiertelne i niszczycielskie pożary w Grecji”, najgorszą dekadą licząc od 1950 roku pod względem liczby pożarów lasów były lata 1990 – 1999. Co ciekawe – na 100 pożarów lasów spowodowanych w Grecji – 26 pożary wybuchły z nie ustalonej przyczyny, a aż ponad 64 pożary były spowodowane przez człowieka przez zaprószenie ognia lub umyślne podpalenie.

Recenzowane badania i zweryfikowane obserwacje satelitarne pokazują ponad wszelką wątpliwość, że pożary w perspektywie długoterminowej, średnioterminowej i krótkoterminowej stały się rzadsze i mniej dotkliwe w miarę umiarkowanego ocieplania się Ziemi. Prawdopodobnym powodem jest odnotowany wzrost parowania z oceanów, co skutkuje wzrostem częstotliwości opadów na całym świecie.

Analiza “umiarkowanego ocieplenia”, które obserwujemy na Ziemi, powinno być poparte solidnymi danymi. Jednak jak odkrył dr Watts badając stacje pogodowe w całym kraju, dostępne dane mogą być prawie całkowicie bezużyteczne przy próbie ilościowego określenia niewielkich zmian średnich temperatur. Twierdzenia dotyczące ocieplenia są całkowicie błędne, ponieważ ponad 90% danych jest “zniekształconych” – ostrzega Watts – a powodem tego jest fakt, że zdecydowana większość termometrów, na których opiera się NOAA, jest nieprawidłowo zainstalowana i konserwowana, co prowadzi do rejestrowania sztucznie zawyżonych temperatur.
image

https://heartland.org/wp-content/uploads/documents/2022_Surface_Station_Report.pdf

Wyniki nowego badania zatytułowanego “Uszkodzone stacje klimatyczne: Oficjalny amerykański zapis temperatury powierzchniowej zawiera poważne błędy“, pokazały, że 96 procent amerykańskich stacji temperatury wykorzystywanych do pomiaru zmian klimatycznych nie spełnia warunków, które Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA) uważa za “akceptowalne” i wolne od błędów według własnych standardów.

Raport, opublikowany przez The Heartland Institute, został opracowany za pomocą satelity i osobistych wizyt ankietowych w stacjach pogodowych NOAA, których pomiary składają się na “oficjalne” dane dotyczące temperatury na lądzie w Stanach Zjednoczonych. Badania wykazały, że 96% tych stacji jest uszkodzonych przez lokalne skutki urbanizacji i podają  tendencyjnie zawyżone pomiary ze względu na bliskość asfaltu, maszyn i innych obiektów wytwarzających ciepło, zatrzymujących ciepło lub akumulujących ciepło. Aby uzyskać dokładne odczyty temperatury w oparciu o własne opublikowane standardy NOAA, termometry powinny znajdować się w naturalnych, “dziewiczych” lokalizacjach, takich jak pola, lasy lub wzgórza – termometry umieszczone w naturalnych warunkach rejestrują niższe średnie temperatury.

Celem narracji o “kryzysie klimatycznym” nie jest “ratowanie planety”, ale raczej forsowanie implementacji polityki zgodnej z radykalnymi celami “zielonej agendy” garstki niewybieranych globalistycznych elit reprezentujących interesy Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), Organizacji Narodów Zjednoczonych, Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i innych organizacji pozarządowych. Osiągnięcie tych celów “klimatycznych” nieuchronnie będzie wiązało się z pozbawieniem społeczeństwa jego wolności i praw.

Geolog, profesor Ian Plimer, komentując mantrę “zmian klimatycznych spowodowanych przez człowieka” powiedział: “Nikt nie jest w stanie wykazać na podstawie literatury naukowej, że emitowany przez człowieka dwutlenek węgla napędza globalne ocieplenie…
Cały ten pomysł z globalnym ociepleniem spowodowanym przez człowieka nie ma nic wspólnego ze środowiskiem – to próba dekonstrukcji naszego społeczeństwa, to mechanizm przejęcia władzy przez ludzi, którzy nigdy nie zostali demokratycznie wybrani w wyborach”
.

Norman Fenton, profesor zarządzania informacjami o ryzyku, podczas konferencji poświęconej zmianom klimatu Better Way w 2023 w Bath ujawnił kulisy podejmowania decyzji o tym jakie informacje mogą być podawane do publicznej wiadomości, a jakie nie:

„Ten sam rodzaj manipulacji danymi i wadliwego modelowania, jaki widzieliśmy w erze COVID, był wykorzystywany przez wiele lat do wyolbrzymiania kryzysu klimatycznego i wpływu na niego człowieka. Nie jestem ekspertem w dziedzinie nauk klimatycznych, ale mam pewien wgląd w środowisko akademickie i medialne, aby wiedzieć, że twierdzenia o zbliżającej się i nieuniknionej katastrofie są również ogromnym oszustwem. W 2015 roku zostałem wybrany przez krajowego nadawcę finansowanego ze środków publicznych do zaprezentowania filmu dokumentalnego o matematyce zmian klimatycznych wraz z dwoma innymi matematykami, którzy wkrótce stali się niezwykle znanymi prezenterami naukowymi (moja kariera telewizyjna rozpoczęła się i zakończyła wraz z tym filmem dokumentalnym). Praca nad nim ujawniła, jak stronniczy i skorumpowany jest “przemysł zmian klimatycznych” i jak skompromitowani są naukowcy. Jeden z konsultantów w niedawnym artykule naukowym zaprzeczał tezom, które potem stawiał w filmie. Zapytany o tę sprzeczność powiedział: “wszyscy musimy kłamać dla większego dobra”.

Obowiązująca w korporacyjnych mediach narracja klimatyczna bazuje na  tzw. “konsensusie naukowym”.  Czym jest w nauce konsensus dobrze przedstawił Michael Crichton w swoim wykładzie “Obcy powodują globalne ocieplenie” wygłoszonym w 2003 roku w California Institute of Technology:

„konsensus naukowy jest niezwykle szkodliwym zjawiskiem, które powinno zostać całkowicie wyeliminowane. Historycznie rzecz biorąc, wiara w konsensus była zawsze drogą ucieczki mistyfikatorów, sposobem na uniknięcie dyskusji poprzez twierdzenie, że dana kwestia jest już przesądzona. Za każdym razem, gdy słyszycie Państwo, że naukowcy ustalili konsensus w jakiejś sprawie, proszę pilnować pieniędzy, ponieważ próbuje się Was oszukać. Postawmy sprawę jasno: Nauka nie ma nic wspólnego z konsensusem.

Konsensus to sprawa polityki.

Nauka zaś to jeden badacz, który ma rację. A to oznacza, że jego wyniki są możliwe do zweryfikowania w odniesieniu do świata rzeczywistego i powtarzalne. W nauce konsensus jest nieistotny. Liczy się powtarzalność wyników. Najwięksi naukowcy w historii są wielcy właśnie dlatego, że zerwali z konsensusem. Nie ma czegoś takiego jak nauka oparta na konsensusie. Jeżeli mamy do czynienia z konsensusem, to nie jest to nauka. Kropka”.

Źródła:

https://substack.com/@mariuszjagora

https://t.co/e9rWttKpQv

https://heartland.org/wp-content/uploads/documents/2022_Surface_Station_Report.pdf
https://www.forbes.com/sites/carlieporterfield/2021/03/03/report-world-needs-equivalent-of-pandemic-lockdown-every-two-years-to-meet-paris-carbon-emission-goals/

https://documents.theblackvault.com/documents/environment/potentialtrends.pdf

https://realclimatescience.com/the-history-of-the-modern-climate-change-scam

Szaleńcy wymuszają: Przymusu nie będzie, ale… UE zmusza nas do wymiany okien w imię “ratowania klimatu”

Przymusu nie będzie, ale… UE znalazła sposób jak zmusić nas do wymiany okien w imię ratowania klimatu pch24/zmusic-nas-do-wymiany-okien-w-imie-ratowania-klimatu

„Dyrektywa budynkowa wejdzie w życie dwa lata od daty jej ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym UE, czyli w maju 2026 roku. Już teraz polski rząd przygotowuje się do jej wdrożenia. Co to oznacza dla właścicieli mieszkań?”, pyta na łamach serwisu GazetaPrawna.pl Tomasz Jurczak.

Publicysta przypomina, że tzw. dyrektywa budynkowa nakłada na państwa członkowskie szereg wymagań. Są to m. in. „Wymagania Energetyczne dla Okien”; „Certyfikacja Energetyczna”; „Renowacje i Modernizacje”.

„Efektywność energetyczna okien w kontekście dyrektywy EPBD jest kluczowym aspektem mającym na celu redukcję zużycia energii w budynkach. Oto główne kryteria, które definiują efektywność energetyczną okien zgodnie z wymogami EPBD: „Współczynnik przenikania ciepła (U-value)”, „Współczynnik przepuszczalności energii słonecznej (g-value)”. „Współczynnik przepuszczalności światła (LT)”, „Hermetyczność (Air Tightness)”, „Materiał i Konstrukcja Ram”, „Szkło wielowarstwowe i powłoki niskoemisyjne”, „Certyfikaty i Normy”.

Jak wskazuje Jurczak dyrektywa EPBD nie narzuca bezpośredniego obowiązku wymiany okien w istniejących budynkach, jednak wprowadza szereg wymagań, które mogą pośrednio do tego prowadzić. „W przypadku renowacji lub modernizacji budynków, nowe okna muszą spełniać określone standardy efektywności energetycznej. Warto zaznaczyć, że wszystkie nowe budynki muszą spełniać określone standardy energetyczne, co obejmuje również wysoką efektywność energetyczną okien”, czytamy.

„Przepisy wynikające z dyrektywy prowadzą do stopniowego podnoszenia standardów efektywności energetycznej, co może oznaczać, że w przypadku modernizacji, renowacji lub sprzedaży budynku konieczna będzie wymiana okien na bardziej energooszczędne modele”, podsumowuje Tomasz Jurczak.

Źródło: GazetaPrawna.pl

Furiaci nami rządzą. Feministra “klimatu” tylko wykonuje: Będzie zakaz sprzedaży węgla gospodarstwom domowym? Brainwashing !

Będzie zakaz sprzedaży węgla gospodarstwom domowym? Resort przedstawia plany

Justyna Szymczyk-Mielniczyn dziennik/zakaz-sprzedazy-wegla

Od 2029 roku nie kupisz pewnych rodzajów węgla do gospodarstwa domowego
Od 2029 roku nie kupisz pewnych rodzajów węgla do gospodarstwa domowego /

W Rządowym Centrum Legislacji znajduje się projekt rozporządzenia Ministerstwa Klimatu i Środowiska dotyczący wymagań jakościowych dla paliw stałych. Istotną kwestią w nim zawartą jest zakaz sprzedaży pewnych rodzajów węgla gospodarstwom domowym. Kiedy wejdzie w życie?

Rewizja dyrektywy ds. odpadów, przeciwdziałanie zjawisku greenwashingu i monitorowanie gleb to tylko niektóre tematy poruszone podczas posiedzenia Rady ds. Środowiska (ENVI), w którym 17 czerwca 2024 r. w Luksemburgu uczestniczyli ministra Paulina Hennig-Kloska i wiceminister Mikołaj Dorożała.

==================================

Projekt Ministerstwa Klimatu w walce ze złą jakością powietrza

W rozporządzeniu dotyczącym wymagań jakościowych dla paliw stałych Ministerstwo Finansów zawarło między innymi informację o zakazie sprzedaży węgla, lecz także o zmianie jego nazewnictwa i parametrów jakości – między innymi po to, by walczyć z greenwashingiem oraz słabą jakością powietrza. Projekt rozporządzenia to, jak wskazuje uzasadnienie, wypełnienie kamienia milowego B4G “Wejście w życie znowelizowanego rozporządzenia Ministra Klimatu i Środowiska w sprawie norm jakościowych dla paliw stałych ujętego w ramach reformy B1.1. Czyste powietrze i efektywność energetyczna Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności”.

Zakaz sprzedaży węgla od 1 lipca 2029 roku

W uzasadnieniu do projektu możemy przeczytać, że aby regulacje były spójne i skuteczne, trwają również prace nad zmianami Ustawy z dnia 25 sierpnia 2006 roku o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. Ich następstwem ma być zakaz wprowadzenia do obrotu sortymentów:

  • węgiel kostka,
  • węgiel orzech,
  • węgiel groszek,
  • węgiel miał,

– z przeznaczeniem do użycia w sektorze bytowo-komunalnym.

Zakaz ma wejść w życie 1 lipca 2029 roku. Jak wskazuje uzasadnienie projektu: “Będą natomiast wprowadzane do obrotu paliwa sortymentu orzech i groszek przeznaczone dla klasowych urządzeń grzewczych, których parametry jakościowe są zgodne z wymaganiami normy PN-EN 303-5 (tj.: zawartość popiołu na poziome do 7,00 proc., zawartość opałowa od 26,00 MJ/kg; zawartość wilgoci całkowitej do 11,00 proc.)”.

Nasz kraj neutralność klimatyczną ma osiągnąć w 2050 roku. W związku z tym konieczne jest podejmowanie kolejnych kroków w tym celu, a zakaz sprzedaży pewnych rodzajów węgla jest jednym z nich.

Ministerstwo walczy z greenwashingiem

Projekt ustawy zakłada również zmiany nazwy paliw i zrezygnowanie z przedrostka “eko-“. Ma to zapobiegać greenwashingowi, czyli w tym przypadku stosowania mylących nazw, które mają sugerować, że paliwa są ekologiczne. Tym samym:

  • “kęsy, kostka, kostka I i kostka II” mają zostać zastąpione nazwą “węgiel kostka”;
  • “orzech, orzech I i orzech II” mają zostać zastąpione nazwą “węgiel orzech”;
  • “groszek, groszek I, groszek II” i “ekogroszek – nazwa handlowa, groszek plus” mają zostać zastąpione nazwą “węgiel groszek”;
  • “ekomiał – nazwa handlowa, miał plus” mają zostać zastąpione nazwą “węgiel miał”;
  • “antracyt” ma zostać uzupełniony o słowo “węgiel”.

Zmiany parametrów jakościowych paliw stałych

Projekt rozporządzenia przewiduje również zmiany parametrów paliw stałych. Mają one pomóc w osiągnięciu celu, jakim jest ograniczenie emisji zanieczyszczeń. Jak wskazuje uzasadnienie projektu: “[z]miana parametrów jakościowych zawartości siarki całkowitej, zawartości popiołu oraz wartości opałowej czy też zawartości wilgoci całkowitej ma zapewnić zgodność z wytycznymi do wydania rozporządzenia, zgodnie z którymi celem jest poprawa jakości powietrza, w tym ograniczenie emisji do powietrza gazów cieplarnianych i innych substancji”.