Synod o synodalności. Kto? Do kogo? Po co? Sapienti sat – mądremu dość!

Sapienti sat – mądremu dość! Kilka refleksji o synodzie papieża Franciszka.

9 października 2021 r. w Rzymie papież Franciszek rozpoczął nowy Synod o synodalności pod hasłem: „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo, misja”. Synod ma składać się z trzech etapów, z czego pierwszy – rozpoczęty na szczeblu diecezjalnym 17 października 2021 r. – budzi wiele emocji, ponieważ dotyczy konsultacji całego „ludu Bożego”.

ks. Piotr Świerczek https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3028

———————

Drugi etap odbędzie się na szczeblu kontynentalnym, na którym ma być przygotowana wielka synteza wszystkich wypowiedzi ludu. Zaś trzeci, wieńczący etap, jest przewidziany na jesień 2023 r., kiedy w Rzymie odbędzie się zgromadzenie biskupów z całego świata. Watykan przygotował specjalne Vademecum na temat przeprowadzenia poszczególnych etapów. W obliczu tego wydarzenia – na podstawie Vademecum, wypowiedzi hierarchów i samego papieża – spróbujmy odpowiedzieć sobie na trzy proste pytania o Synod: Kto? Do kogo? Po co?

Kto?

Kto „zwołał” ten synod? Niewątpliwie ostateczną przyczyną sprawczą tego wydarzenia jest decyzja papieża. Papież Franciszek nie zaskoczył nas swym pomysłem o nowym sposobie synodowania po tylu innych zaskakujących inicjatywach, tym bardziej, że z wykształcenia jest posoborowym jezuitą, a zatem metoda dialogowania dla wspólnego rozeznania jest mu dość bliska. Jednak nie możemy być na tyle naiwni, aby sądzić, że to pomysł jednej osoby. Kardynał Duka, prymas Czech, w swoim liście pasterskim z okazji rozpoczęcia Synodu na szczeblu archidiecezji praskiej przypomina, że już przed ostatnim konklawe purpuraci domagali się wprowadzenia poważnych reform w Kościele, by odpowiedzieć m.in. na fakt podwojonej liczby katolików od czasów II Soboru Watykańskiego. Arcybiskup Pragi dodaje także, że ów synod jest przygotowaniem do nowego soboru. W tym kontekście przenieśmy się do 1923 roku. Na sekretnym konsystorzu papież Pius XI zapytał kardynałów, czy należałoby odpowiedzieć na coraz silniejsze w tamtym czasie głosy i zwołać sobór, aby dokończyć przerwany I Sobór Watykański. Kardynał Billot odpowiedział: „Najpoważniejszy powód, który w moim przekonaniu jednoznacznie przesądza o negatywnej odpowiedzi, jest następujący: wznowienie obrad soborowych jest z upragnieniem wyczekiwane przez najgorszych wrogów Kościoła, to znaczy przez modernistów, którzy – jak na to wskazują najpewniejsze oznaki – już teraz przygotowują się, by wykorzystać te stany generalne Kościoła do przeprowadzenia rewolucji, do zorganizowania nowego roku 1789, co jest przedmiotem ich marzeń i największych nadziei. Obawiamy się, że wprowadzone zostaną metody dyskusji i propagandy bardziej odpowiadające zwyczajom demokratycznym niż tradycjom Kościoła”. W tej wypowiedzi mamy wskazówkę do odpowiedzi na pierwsze pytanie. Nie wydaje się koniecznym dalej rozwijać tematu – sapienti sat!

Do kogo?

Do kogo adresowane jest to powszechne zgromadzenie? Do wszystkich – twierdząc najprościej – ale nie tyle wszystkich katolików, co wszystkich ludzi. Na pierwszych kartach Vademecum Synodu o synodalności mamy wrażenie, że chodzi o Kościół katolicki, czytamy tam: „Papież Franciszek zaprasza cały Kościół”; „Misja Kościoła wymaga, aby cały Lud Boży podążał razem” itp. Ale mamy też i takie stwierdzenie: „Bycie Kościołem synodalnym znajduje swój wyraz w radach ekumenicznych, synodach biskupów, synodach diecezjalnych oraz radach diecezjalnych i parafiach”. Wydaje się, że nie jest bez znaczenia kolejność podania składowych synodalnego Kościoła, gdzie na pierwszym miejscu są postawione rady ekumeniczne. Potwierdzeniem tej nowej hierarchii w strukturach kościelnych po II Soborze Watykańskim są liczne zdania w obrębie całego dokumentu, które po części odsłaniają już cel ostateczny Synodu. Oto przykłady: „Równie cenny będzie wkład innych jednostek kościelnych”; „Aby […] proces synodalny był wsłuchiwaniem się w głos wszystkich ochrzczonych. […] Wszyscy ochrzczeni wspólnie stanowią podmiot sensus fidelium, żywego głosu Ludu Bożego. Jednocześnie w pełnym uczestnictwie w akcie rozeznawania ważne jest usłyszenie przez ochrzczonych głosów innych ludzi w ich lokalnym środowisku, w tym osób, które porzuciły praktykowanie wiary, osób innych tradycji wiary, ludzi niereligijnych itd.”; „Chociaż wszyscy ochrzczeni są w szczególny sposób wezwani do udziału w procesie synodalnym, to nikt – niezależnie od przynależności religijnej – nie powinien być wykluczony z dzielenia się swoją perspektywą i doświadczeniem, o ile chce pomóc Kościołowi na jego synodalnej drodze poszukiwania tego, co dobre i prawdziwe”.

Rozważmy, co nam tu zostało powiedziane. Po pierwsze, wezwani są wszyscy ochrzczeni, a dokument nie podkreśla, że chodzi o ochrzczonych katolików. W ogóle ma się wrażenie, że przymiotnik „katolicki” jest przynajmniej niemile widziany w tym dokumencie. Po drugie, o sprawach życia Kościoła będą rozmawiać ci, którzy z tego życia zrezygnowali i nie praktykują swojej wiary – mają czynny głos w rozeznawaniu. Po trzecie, w całym dokumencie używa się słowa Kościół, pisanego wielką literą w domniemanym odniesieniu do Kościoła katolickiego, ale tak samo określa się wszystkie inne schizmatyckie wspólnoty. Po czwarte, członkiem Synodu może być każdy, nie tylko w obrębie wspólnot schizmatyckich, ale także innowierców, a nawet ateistów.

Uzupełnieniem treści Vademecum rozwiewającym wszelkie wątpliwości są słowa kard. Kocha, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, który w wywiadzie dla niemieckiego „katolickiego” tygodnika „Die Tagespost” powiedział: „Byłoby dobrze, aby partnerzy ekumeniczni byli zaangażowani w proces synodalny na wszystkich jego poziomach”. Kardynał odsłonił także cel starań ekumenicznych: „W pogłębianiu i umacnianiu synodalności można widzieć ważny ekumeniczny wkład Kościoła katolickiego na rzecz uznania prymatu biskupa Rzymu także przez inne Kościoły”. Mamy tu nie tylko zrównanie wszystkich wspólnot zwanych przez purpurata „Kościołami”, ale jeszcze podanie przyczyny podziału – brak uznania prymatu Rzymu. Nie ma tu jednak ani słowa o doktrynie, która z tym uznaniem powinna się wiązać. Zdaje się, że cały ruch ekumeniczny sprowadza się już tylko do przezwyciężenia kwestii administracyjno-prawnych, czego przyczyną jest smutny fakt zarzucenia głoszenia i nauczania prawdy katolickiej w samym Rzymie. Trudno zatem spierać się o coś, co zostało skrzętnie schowane w ciemnej piwnicy za sprawą stwierdzenia, że teraz Kościół naucza inaczej i tyle. Ma to sens tylko wtedy, gdy przyjmiemy a priori, że nikt nie ma monopolu na prawdę, ponieważ nie jest nam ona dostępna ostatecznie, oraz że chrzest jest wydarzeniem, które włącza wszystkich do wielkiej rodziny zwanej Kościołem, który dzieli się na różne partie, a wspólnie uznany prezydent przywróci upragnioną jedność.

W takiej mieszaninie opinii, zdań, przeżyć, doświadczeń Vademecum każe wyróżnić pewną grupę: „Szczególną troską należy otoczyć te osoby, które mogą być wykluczone: kobiety, osoby niepełnosprawne, uchodźców, migrantów, osoby starsze, osoby żyjące w ubóstwie, katolików, którzy rzadko lub nigdy nie praktykują swojej wiary itd.”. Trudno na początku zrozumieć, o co dokładnie chodzi w stwierdzeniu „szczególną troską”. Wydaje się stosownym odczytać znaczenie tego zdania w kontekście innego: „Synteza powinna zwracać szczególną uwagę na głosy tych, którzy nie są często słyszani, i integrować to, co można nazwać «raportem mniejszości»”, ponieważ „Bóg – jak stwierdza dokument – często przemawia głosami osób łatwo wykluczanych, odrzucanych lub pomijanych”. I może należałoby przyznać tej tezie rację, gdybyśmy umieścili ją w bardzo konkretnym kontekście egzystencjalnym, czego dowodzą życiorysy świętych, a nawet samo życie i śmierć Pana naszego Jezusa Chrystusa. Jednak wyemancypowanie takiego pobożnego ogólnika z podkreśleniem jego znaczenia dla całego Synodu jest kolejną furtką, która prowadzi do chaosu, a przez to zamiast rozjaśniać – zaciemnia.

Na podstawie tylko małych wycinków z Vademecum widać jasno, że synod jest drogą, w której bardzo szeroko rozumiany lud podejmie refleksje i postanowi o sposobie życia Kościoła. W rozważaniach nad tym nowym sposobem ustanawiania kościelnych zarządzeń warto przywołać słowa Piusa IX z bulli Ineffabilis Deus ogłaszającej dogmat o Niepokalanym Poczęciu, o którym „świadczą przedziwne Księgi natchnione, czcigodna Tradycja, ustawiczne przeświadczenie Kościoła, osobliwa jednomyślność w tej sprawie katolickich biskupów i wiernych oraz doniosłe akty i konstytucje Naszych poprzedników”. Od razu widać różnicę w podejściu do kwestii tak istotnych jak prawda. Dogmat o Niepokalanym Poczęciu przeszedł bardzo długą drogę. Na jego temat panowały na przestrzeni wieków różne ludzkie opinie, nawet ze sobą sprzeczne, a co więcej – wypowiadane także przez świętych. Dopiero dogłębne badania pozwoliły na podstawie odniesienia do niezmiennej pełni prawdy ogłosić w Kościele Niepokalane Poczęcie, obecne w Objawieniu od samego początku, choć czasem niedostatecznie dostrzegane przez ułomne, ludzkie rozumowanie. Jeśli synod powołany przez papieża Franciszka ma dotyczyć istoty Kościoła, a takie przeświadczenie wynosi chyba każdy po przeczytaniu Vademecum, to czy do podjęcia tak istotnej refleksji, za którą zapewne pójdą i akty prawne, można wykorzystać tylko ludzkie opinie, choćby nawet w tym przypadku były nazwane działaniem Ducha Świętego? I choćby obrońcy synodu twierdzili, że tu chodzi tylko o praktykę, a nie o dogmaty, to nie możemy zapominać, że wynika ona właśnie z dogmatów. Jeśli zmieni się praktykę wbrew prawdzie, trzeba będzie w końcu zmienić i prawdę. Jest to gwałt zadany istocie Magisterium Kościoła, ponieważ, jak pisał w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus papież Pius XII: „Urząd Nauczycielski Kościoła istnieje nie dzięki ludzkiej zapobiegliwości, lecz dzięki opiece Ducha Prawdy, i dlatego bez wszelkiego błędu wypełnia zalecone zadanie przechowywania przez wszystkie wieki prawd objawionych w stanie czystym i nienaruszonym: toteż i przekazuje je nieskażone, nic do nich nie dodając ani od nich odejmując”.

W obliczu zdrowego rozsądku, który towarzyszy ludziom zaniepokojonym pomysłami Watykanu, twórcy Vademecum bronią się wezwaniem na świadka cnoty pokory, która ma autoryzować drogę słuchania wszystkich i mówienia, czego się chce: „Pokora w słuchaniu musi odpowiadać odwadze w mówieniu: Każdy ma prawo do bycia wysłuchanym, tak jak każdy ma prawo do wypowiedzi. Dialog synodalny zależy od odwagi zarówno w mówieniu, jak i w słuchaniu. Nie chodzi o angażowanie się w debatę po to, by przekonać innych. Jest to raczej przyjmowanie tego, co mówią inni, jako sposobu, w jaki objawia się Duch dla wspólnego dobra (1 Kor 12, 7)”.

W odpowiedzi na te słowa, a zarazem podsumowując drugą kwestię niniejszych rozważań, odwołajmy się do wydarzenia z życia Pana Jezusa, który pod Cezareą Filipową podjął „dialog” ze św. Piotrem. Pan Jezus najpierw zapewnił, że prawdę o Chrystusie-Mesjaszu rzeczywiście objawił Piotrowi Ojciec Niebieski, ale za chwile skarcił go, gdyż to, co następnie powiedział, nie było z natchnienia Ducha, ponieważ nie było zgodne z prawdą:

„Błogosławiony jesteś, Szymonie, Bar Jona; bo ciało i krew nie objawiły tobie, ale Ojciec mój, który jest w niebiosach. […] Odtąd począł Jezus wykazywać uczniom swoim, iż potrzeba, aby szedł do Jeruzalem i wiele wycierpiał od starszych, od doktorów i od przedniejszych kapłanów, i był zabity, i trzeciego dnia zmartwychwstał. I wziąwszy go Piotr, począł go karcić, mówiąc: Boże cię uchowaj, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie. A on obróciwszy się, rzekł Piotrowi: Idź za mną, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie rozumiesz, co jest Bożego, a co jest ludzkiego” (Mt 16, 17.21–23).

Sapienti sat!

Po co?

Po co synod? Korzystając ze słownictwa Vademecum, na trzecie pytanie niniejszego artykułu można odpowiedzieć najkrócej, że celem procesu synodalnego jest „odnowa mentalności i struktur kościelnych tak, aby żyć wezwaniem Boga do Kościoła w obliczu aktualnych znaków czasu”. Metodą dzielenia się posoborowe struktury Kościoła mają prowadzić „dialog prowadzący nas do nowości”, by być gotowym do „zmiany naszych opinii w oparciu o to, co usłyszeliśmy”. Jest to także czas „ćwiczenia w rozeznawaniu” oraz „uwolnienia naszych umysłów i serc od uprzedzeń i stereotypów”. W procesie synodalnym ważne jest i to, aby „przezwyciężyć plagę klerykalizmu” poprzez swobodne wyrażanie swoich poglądów. Na synodzie i w posynodalnych strukturach nie będzie już miejsca na „ideologię”: „Musimy unikać ryzyka nadawania większego znaczenia ideom niż rzeczywistości życia wiarą, którą ludzie przeżywają w sposób konkretny”. Ostatecznie czas synodu to także marzycielstwo w ramach dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego o jedności całej rodziny ludzkiej.

Żeby jeszcze lepiej zrozumieć intencje papieża powołującego Synod, przytoczmy kilka fragmentów z homilii wygłoszonej podczas obrzędów rozpoczęcia „nowej drogi” w Rzymie. Papież opisał Synod w świetle odczytanej Ewangelii o bogatym młodzieńcu (Mk 10, 17–30). Zachęca tam, byśmy w Kościele podjęli wspólne wędrowanie z Jezusem, który poprzez bycie w drodze znajdował się zawsze blisko ludzkich spraw. Wspólna droga – pierwszy element Synodu. W spotkaniu z młodzieńcem Jezus podejmuje drugi etap – słucha: „Pan nie jest obojętny, nie okazuje poirytowania czy zaniepokojenia […]. Jest gotów na spotkanie. […] Jezus się nie lęka słuchać sercem. […] Kiedy słuchamy sercem, to właśnie się dzieje: druga osoba czuje się mile widziana, nieosądzana, ma swobodę opowiadania o swoich doświadczeniach i drodze duchowej”. Trzecim elementem Synodu jest rozeznawanie, które według papieża w opowieści ewangelicznej zawiera się w tym, że nasz Pan Jezus Chrystus „proponuje” młodzieńcowi, aby spojrzał w głąb siebie. „Synod jest procesem rozeznawania duchowego […] wydarzeniem łaski, procesem uzdrawiania prowadzonym przez Ducha Świętego”. Papież przez Synod wzywa Kościół, „byśmy wsłuchiwali się w świat” i zadali sobie pytanie, ogołociwszy siebie z „zamknięć i powtarzających się wzorów duszpasterskich […], w jakim kierunku chce nas Bóg poprowadzić?”.

Chcąc ostatecznie rozprawić się z tym pomysłem, wystarczy – na wzór papieża – wziąć na warsztat komentowaną przez niego opowieść o rozmowie Jezusa z bogatym młodzieńcem: „Jeden przybiegłszy [do Jezusa], upadł na kolana przed Nim i pytał Go: Nauczycielu dobry! […]”. W pierwszym zdaniu widzimy już zaprzeczenie idei wspólnego wędrowania bez hierarchii, bez przewodnika. Młodzieniec upadł przed Panem na kolana – znak uniżenia, a Pan Jezus z tych kolan go nie podniósł. Z piersi uniżonego bogacza wychodzi okrzyk sławiący dobrego Nauczyciela, a Pan Jezus zaraz reaguje: „Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg”. Święty Ambroży komentuje tę odpowiedź: „On nie zaprzecza, iż jest dobry, lecz określa siebie jako Boga”. Jakże zatem mylnym jest stwierdzenie, że my sami sobie wystarczymy, że my możemy na równi z Jezusem, naszym Nauczycielem, rozmawiać. Potrzebujemy Jego boskiego autorytetu, aby poznać prawdę daną nam już w Objawieniu i w Kościele zachowaną (choć dziś raczej schowaną). Autorytet Chrystusa został dany apostołom i ich następcom, ale został on dany w Chrystusie. To znaczy, że każdy kapłan ma nie tylko prawo, ale i obowiązek występować w imieniu Chrystusa i posiada Chrystusowy autorytet, jeśli służy Chrystusowi, głosząc tylko to, co nasz Pan przekazał. Dobry Pasterz prowadzi swoje owce i wskazuje im drogę, jak dobitnie podkreśla Psalm 22: „Pan mną rządzi […]. Prowadził mię ścieżkami dla sprawiedliwości imienia swego”. Arcybiskup Marcel Lefebvre dawał klerykom cenne wskazówki co do misji kapłana: „Trzecia funkcja pełniona przez kapłana polega na prowadzeniu dusz, to znaczy użyciu wszystkich środków ułatwiających im drogę do nieba. Jego rolą jest ratowanie dusz […] kapłan jest również drogą. Idąc za przykładem Pana Jezusa, winien okazywać wiernym drogę do nieba”. Natomiast obecna wersja synodu stanowi coś przeciwnego. Logo promujące nową drogę bez pasterza ukazuje lud idący za dzieckiem, zaś pasterz idzie wmieszany w tłum. Nad wszystkimi wędrującymi roztoczona jest rozmazana postać, której znaczenie jest tak pomieszane jak cały pomysł na nowy synod, w którym promuje się braterstwo bez ojcostwa, a to nic innego jak droga rewolucji z 1789 roku.

Wracając do ewangelicznego opowiadania, zobaczmy, jak Pan Jezus naucza młodzieńca, przypominając przykazania dotyczące relacji międzyludzkich. Pomija zaś pierwsze trzy dotyczące relacji do Boga, gdyż ten stosunek stworzenia wobec Stwórcy jest już wyrażony w klęczącej postawie młodzieńca, który słucha Boga. Po wysłuchaniu pierwszej zachęty młodzieniec odpowiada: „Nauczycielu! Tego wszystkiego strzegłem od młodości mojej. Jezus zaś wejrzawszy nań, umiłował go i rzekł mu: Jednego ci nie dostaje; idź, sprzedaj, cokolwiek masz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, i przyjdź, naśladuj mię”.

Odpowiadając młodzieńcowi, cóż uczynił Pan Jezus? Osądził, czego mu brak, a przecież osądzanie jest zabronione…? Tylko Bóg może osądzić! Zatem każdy z nas musi poddać swoje myśli, sądy, pragnienia tylko pod jeden sąd – Boży. Nawet jeśli nie uczynimy tego za życia, przyjdzie nam i tak stanąć na sądzie po śmierci, ponieważ Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za złe karze. Sam papież Franciszek w swojej homilii przypomniał jakby przeciwko sobie, że słowo Boże jest „ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, […] zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (por. Hbr 4, 12). Bez zdrowego osądu Kościoła, który w obliczu prawdy zweryfikuje każde inne ludzkie słowo, wszystkie wypowiedzi nie mają żadnego znaczenia. Wiedział o tym doskonale ów młodzieniec, ponieważ odszedł smutny. Jego smutek wynikał z wielkiego dysonansu między wezwaniem do życia z Bogiem a naturalnymi pragnieniami. A przecież był to młodzieniec pobożny… Jeśli w drodze synodalnej wszyscy będą mogli wyrazić swoje pragnienia bez względu na wszystko, to do czego to doprowadzi?

Słusznie mówi papież Franciszek, że musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, w jakim kierunku chce nas Bóg poprowadzić. Problem polega na tym, że mało kto jeszcze pamięta odpowiedź daną dwa tysiące lat temu i niezmienną do dziś: „Jeśli kto chce iść za mną, niech sam siebie zaprze, i weźmie krzyż swój, a naśladuje mnie” (Mt 16, 24). Prawdą jest nasz Pan Jezus Chrystus i nie można Jedynego Boga, który sam się objawił, zinterpretować na wiele różnych sposobów. Można Go różnymi sposobami wyrażać, inaczej mówiąc do dziecka, a inaczej do studenta teologii, inaczej na misjach podczas pierwszej katechezy, a inaczej na rekolekcjach kapłańskich.

Sposobów ukazywania Prawdy jest wiele, wszystkie jednak muszą prowadzić na jedną drogę, ponieważ dróg nie ma wielu. Jest jedna – ciasna brama – to droga na Golgotę, jest to droga Najdroższej Ofiary Chrystusa, jest to w końcu katolicka Msza Święta wszech czasów, która wieńczy całą Prawdę i jest źródłem odpowiedzi na każde pytanie o Pana Boga, katolicką wiarę oraz jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół – to jest droga dla każdego katolickiego synodu – sapienti sat!

Kościół, z ustanowienia Bożego jest instytucją monarchiczną, gdyż posiada jedną tylko głowę – Jezusa Chrystusa. Portae inferi non praevalebunt adversus eam.

Czy aby na pewno chodzi jeszcze o demokrację, czy może już o demonokrację

Od Redakcji ks. Jakub Wawrzyn FSSPX

https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3024

——————-

Możemy zgodzić się z Najwyższym Pasterzem, że istotnie potrzeba nam debaty nad ustrojem Kościoła – bo czymże innym jest rozpoczęty dopiero co Synod o synodalności? Ale nie po to, żeby dokonać jakiejś jego reformy (jak życzyliby sobie tego współcześni…), ale raczej aby wypełnić zamierzenia Założyciela Kościoła co do ustroju instytucji, którą powołał do istnienia.

Papież Franciszek zwołuje synod (zgodnie z greckim źródłosłowem „wspólna droga”), przedmiotem ma być synodalność. Na naszych oczach rozgrywać się będzie de facto batalia o to, skąd pochodzi władza, podczas gdy Kościół, opierając się na Liście św. Pawła do Rzymian, zawsze wierzył i nauczał, iż ta w całości pochodzi tylko od Boga – omnis potestas a Deo (por. Rz 13, 1)1.

Być może nie chodzi o debatę, ale o kolejny etap demokratyzacji Kościoła, po pierwszej odsłonie tego procesu, którym był kolegializm usilnie forsowany przez II Sobór Watykański. Postawmy jednak pytanie – poparte obserwacją rzeczywistości – czy aby na pewno chodzi jeszcze o demokrację, czy może już o demonokrację (odwołując się do tytułu jednej z książek Arnauda de Lassus)? Czy cały „proces synodalny” nie jest zakamuflowanym powtórzeniem słów: „Nie chcemy aby on panował nad nami!” (Łk 19, 14)?

Być może reakcja ze strony tradycyjnych katolików na synodalizację Kościoła jest przesadzona? Być może jest to zwykłe przewrażliwienie? Pewnie by tak było, gdyby nie to, że Kościół katolicki jest instytucją boskiego pochodzenia i nie tyle naszymi, co boskimi, mechanizmami ma być kierowany, mimo istotnego udziału w nim czynnika ludzkiego.

Czy Kościół potępił jakieś formy rządów? Tak, wszystkie te, które sprzeczne są z Prawem Bożym…

Gdyby współcześni „teolodzy” chcieli jeszcze choćby tylko pobieżnie zerknąć do filozofii wieczystej Arystotelesa (przejętej przez św. Tomasza z Akwinu jako najbardziej odpowiadającej rzeczywistości i wierze), to z pewnością zauważyliby, że pewnych przypadłości nie da się zmienić bez zmieniania istoty rzeczy! Podobnie jest z Kościołem, który z ustanowienia Bożego jest instytucją monarchiczną, gdyż posiada jedną tylko głowę – Jezusa Chrystusa.

Życzylibyśmy sobie zatem, aby pasterze nie nosili swoich lasek pasterskich wyłącznie dla ozdoby, ale aby przewodzili Chrystusowym owcom i paśli je pożywną nauką – nie własną, tylko Jezusową.

Ufamy, że zaprezentowane artykuły poświęcone tematowi numeru przyczynią się do odświeżenia pewnych pojęć, nie roszcząc sobie jednak praw do bycia wyczerpującą analizą, ale jedynie lampką ostrzegawczą na początku „drogi synodalnej”.

Mimo wszystkich przeciwności bądźmy przekonani, że ostatecznie walec rewolucji nie zmieni Kościoła. Wszak Chrystus Pan sam wyraźnie zapowiedział: portae inferi non praevalebunt adversus eam – „bramy piekielne nie przemogą go”, tj. Kościoła – Ecclesiam, (Mt 16, 18)!

Oby ten nowy rok Pański zaskoczył nas, ale w przeciwieństwie do poprzednich kilku lat – pozytywnie! Ufamy, że nowa szata graficzna oraz nowy rozkład stałych działów przynajmniej symbolicznie przyczynią się do tego procesu!

Przypisy

  1. Wszystkie cytaty biblijne za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie polskim x. Jakuba Wujka SI, Kraków 1962, WAM.

Pope Francis lies: “The Church is the Community of Saved Sinners”

February 14, 2022 | Luiz Sérgio Solimeo 

In his Wednesday “catechesis,” Pope Francis does not show concern about teaching the traditional Church doctrine confirmed by the Magisterium of Popes, councils, bishops, teachings of the Doctors of the Church and the sense of the faithful.

In a free-wheeling fashion, amid jests, he makes most grave affirmations in a confusing language that people can interpret in a heretical way.

The Church, a “Community of Sinners”?

Talking about the communion of saints on Wednesday, February 2, 2022, he joked, “It is not the saints receiving Communion, it is not that.”1 He added, correctly, “The communion of saints is the Church.”

The problem begins when Pope Francis defines the Church and says that a person remains a member of it no matter how great the sins he commits, including apostasy.

He says: “The Church is the community of saved sinners. This is a beautiful definition.”

And adds, “No one can exclude themselves from the Church. We are all saved sinners.”

Pope Francis’s definition recalls Luther’s contradictory phrase, “simul justus et peccator” (“simultaneously saint and sinner”), which summarizes the heresiarch’s doctrine. For Luther, all men are already saved though they remain sinners because Christ, Our Lord, does not blot out our sins but covers them with the mantle of His sacrifice.

Are Apostates Members of the Church?

According to Pope Francis’s semi-Lutheran definition, there is no difference between practicing virtue and being a sinner, for “no one can exclude themselves from the Church.” He goes on to give extreme examples:

“‘Father, let’s think about those who have denied the faith, who are apostates, who are the persecutors of the Church, who have denied their baptism: Are these also at home?’ Yes, these too. All of them. The blasphemers, all of them. We are brothers. This is the communion of saints. The communion of saints holds together the community of believers on earth and in heaven, and on earth the saints, the sinners, all.”2

This statement could not be more confusing and contradictory. Pope Francis defined the communion of saints as the Church and now says that apostates and blasphemers are a part of it. Yet, he ends by saying that the communion of saints is the “community of believers.” How can apostates from the faith be considered “believers”?

Saint Robert Bellarmine’s Definition

Doctor of the Church, Saint Robert Bellarmine employs a classical definition of the Church commonly cited by theologians.

The Church is “A body of men united together by the profession of the same Christian Faith, and by participation in the same sacraments, under the governance of lawful pastors, more especially of the Roman Pontiff, the sole vicar of Christ on earth.”

And therefore, says the saintly Doctor, “are excluded all infidels . . . and those who belonged to the Church but abandoned Her, heretics and apostates.”3

Sinners Are Dead Members of the Church

Theologians commonly compare sinners who remain in the Church with the dead branches of the vine (the vine being Our Lord Jesus Christ) through which the sap of grace no longer passes.4

Charles Cardinal Journet very aptly describes how sinners remain in the Church:

“The Church contains sinners. But she does not contain sin. It is only in virtue of what remains pure and holy in them that sinners belong to her, that is to say in virtue of the sacramental characters of Baptism and Confirmation and of the theological habits of faith and hope if they still have them. . . . But in virtue of the mortal sin which has found its way into them and fills their hearts, they belong chiefly to the world and to the devil. ‘He who commits sin is of the devil’ (1 John 3:8).”5

Heretics and Apostates Expel Themselves from the Church

In subscribing to heresy, the heretic excludes himself from the Church. As Saint Paul states, he is “condemned by his own judgment” (Tit. 3:10–11).

Saint Jerome comments on this text from Saint Paul, saying: “Therefore it is said that the heretic has condemned himself; for the fornicator, the adulterer, the murderer and the other sinners are expelled from the Church by the priests; but the heretics pronounce sentence against themselves, excluding themselves from the Church spontaneously; this exclusion is their condemnation by their own conscience.”6

Saint Augustine comments along the same line: “Separate yourselves from the members of the Church, separate yourself from her Body. But why am I going to tell them to separate from the Church when they have already done so? In effect, they are heretics; they are already outside the Church.7

That is also the teaching of Saint Robert Bellarmine.8

Finally, Pope Pius XII affirms that the sin of schism or heresy or apostasy “of its own nature . . . sever[s] a man from the Body of the Church.”9

How can a heretic or apostate be a member of the Church if he has departed from God Himself by denying His authority and rejecting the truth He revealed and the Church teaches?

Saint Paul teaches—and the Church Magisterium repeats10—that “without faith, it is impossible to please God” (Heb. 11:6). Therefore, upon adhering to heresy and abandoning supernatural faith, the heretic breaks with God, loses the supernatural life, and takes the path of eternal damnation.

Dogma and Morals

Morals and dogma are closely related. “They are but two parts of a theologically unique science.”11 An error in dogma will have moral consequences, and an error in morals will influence dogma.

Is this Lutheran-friendly concept of sin and salvation not the reason why Pope Francis paves the way for giving Holy Communion to people objectively in sin such as adulterers12 and is so accomodating with those who practice sodomy?13

  1. Unless otherwise noted, all quotations are from “Pope Francis General Audience,” Paul VI Audience Hall, Wednesday, February 2, 2022, https://www.vatican.va/content/francesco/en/audiences/2022/documents/20220202-udienza-generale.html, (accessed February 2, 2022). Emphasis added.
  2. Pope Francis, Vatican web site beginning at 18:29 minutes, https://www.vatican.va/content/francesco/it/events/event.dir.html/content/vaticanevents/it/2022/2/2/udienzagenerale.html; or on YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=jsWbIsQBUIo. (Our translation.)
  3. Saint Roberto Francesco Romolo Bellarmino, Disputationum Roberti Bellarmini, Politani, S.J.: De Conciliis Et Ecclesia. De Conciliorum Auctoritate… (Milan: Edente Natale Battezzati, 1858), T. 2, p. 75.
  4. Cf. John 15:1-10.
  5. Charles Journet, The Church of the Word Incarnate (London – New York: Sheed & Ward, 1955), Vol. I, p. xxvii.
  6. Quoted in Arnaldo Xavier da Silveira, Can a Pope Be… a Heretic? The Theological Hypothesis of a Heretical Pope, trans. John Spann (Portugal: Caminhos Romanos, 2018), 85–6.
  7. Sermo 81, ML 38/981 quoted in Salaverri, De Ecclesia Christi, III, ch. 2, Art. 3, no. 1060, https://www.mercaba.org/TEOLOGIA/STE/iglesia/libro_3_cap_2.htm#Articulo%20III, accessed February 2, 2022.
  8. See Xavier da Silveira, Can a Pope Be… a Heretic?, p. 77.
  9. Pius XII, Encyclical Mystici Corporis Christi, no. 23, June 29, 1943, http://w2.vatican.va/content/pius-xii/en/encyclicals/documents/hf_p-xii_enc_29061943_mystici-corporis-christi.html, accessed February 2, 2022.
  10. Council of Trent, “Decree on Justification,” ch. 7; Vatican Council I, Dei Filius, ch. 3, “On Faith,” no. 5.
  11. Antonio Lanza-Pietro Palazzini, Principios de Teologia Moral, (Madrid: Ediciones Rialp, 1958), t. I, p. 19.
  12. See Luiz Sérgio Solimeo, “Because of Its Grave Errors ‘Amoris Laetitia’ Should Be Rejected,” TFP.org, May 4, 2016, https://www.tfp.org/because-of-its-grave-errors-amoris-laetitia-should-be-rejected/.
  13. See Luiz Sérgio Solimeo, “Pope Francis Endorses Same-Sex Civil Unions, but Something Intrinsically Evil Cannot Be the Object of Legal Rights,” TFP.org, Dec. 4, 2020, https://www.tfp.org/pope-francis-endorses-same-sex-civil-unions-but-something-intrinsically-evil-cannot-be-the-object-of-legal-rights/; Luiz Sérgio Solimeo, “Pope Francis Supports Sodomy and Holy Communion for Pro-Abortion Politicians,” September 28, 2021, https://www.tfp.org/pope-francis-supports-sodomy-and-holy-communion-for-pro-abortion-politicians/.

Lisicki miażdży Dzień Judaizmu w Kościele [posoborowym]. Logiczne konsekwencje tego wydarzenia są katastrofalne.

Kościół katolicki w Polsce [odłam posoborowy md] po raz 25. obchodzi Dzień Judaizmu.

O tym, dlaczego jest to bardzo niebezpieczny pomysł, mówił w rozmowie z PCh24 TV Paweł Lisicki. Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” wskazał na logiczne konsekwencje wynikające z myślenia, które stoi u podstaw obchodów tego dnia.

Paweł Lisicki

https://pch24.pl/pawel-lisicki-miazdzy-dzien-judaizmu-w-kosciele-logiczne-konsekwencje-tego-wydarzenia-sa-katastrofalne/

Według Pawła Lisickiego, Dzień Judaizmu miałby sens wówczas, gdyby Kościół stanowił jakąś agendę Organizacji Narodów Zjednoczonych, która zajmowałby się religioznawstwem i wspierałaby różnego rodzaju wierzenia na świecie. Wówczas należałoby stworzyć jakąś poświęconą im izbę pamięci.

Dla każdej religii byłoby osobne pomieszczenie, w jednych byśmy przedstawiali historię judaizmu, islamu, chrześcijaństwa, gdzie indziej buddyzmu, hinduizmu i tak dalej. Wtedy taki dzień miałby jakiś sens – powiedział.

Jest jednak inaczej: Kościół jest po to, by głosić wiarę w Chrystusa, a nie po to, by upamiętniać różne światowe religie.

– Zakładam, że Kościół podtrzymuje swoją wiarę w to, że Chrystus jest jedynym zbawicielem ludzkości, jest Synem Bożym, że wiara w Chrystusa jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Zakładam, że mimo tych wszystkich wypowiedzi to jest część oficjalnej doktryny Kościoła. Organizowanie dni poświęconych różnym religiom prowadzi nas na kompletne manowce – wskazał rozmówca red. Pawła Chmielewskiego.

Autor książki „Kto zabił Jezusa?” wskazał, że na gruncie Dnia Judaizmu dochodzi też do bardzo poważnego zafałszowania historycznego.

– Polega ono na tym, że ci, którzy nam mówią dziś o judaizmie, odnoszą się do współczesnego judaizmu, traktując go tak, jakby był on bezpośrednią kontynuacją judaizmu z czasów Chrystusa. W 1980 roku w oficjalnym dokumencie Episkopatu Niemiec pojawiło się takie hasło: Kto spotyka Jezusa, ten spotyka judaizm. Tu tkwi to pierwsze, podstawowe i fundamentalne zafałszowanie: jaki judaizm? – stwierdził.

Judaizm w czasach Pana Jezusa, w przeciwieństwie do judaizmu współczesnego, był zbudowany na kulcie świątynnym. W Starym Testamencie, w Pięcioksięgu, najwięcej miejsca poświęca się kwestiom rytualnym, kapłaństwu, temu, w jaki sposób należy sprawować ofiarę. Judaizm z czasów Pana Jezusa był judaizmem na wskroś świątynnym, rytualnym i kapłańskim. Judaizm współczesny, ten po zburzeniu świątyni w roku 70., nie jest judaizmem świątynno-kapłańskim, ale jest religią interpretacji prawa. W związku z tym, że zniknęła świątynia, czyli podstawa judaizmu biblijnego, tym, co zapewniło ciągłość i trwałość późniejszej religii żydowskiej była interpretacja prawa i przywiązanie do niego – wyjaśnił Paweł Lisicki.

Właściwą kontynuacją religii Starego Testamentu jest tymczasem właśnie Kościół katolicki.

– Jeżelibyśmy zapytali, gdzie znajdziemy kontynuację kapłaństwa i kultu ofiarnego, to w oczywisty sposób jest ona przekazywana w Kościele katolickim. Właśnie ze względu na kult ofiarny. Jest ołtarz, który co do zasady ma przypominać nam kult ofiarny, z którym mieliśmy do czynienia jeszcze w okresie, kiedy Pan Jezus żył na ziemi – wskazał.

Jak dodał autor książki „Tajemnica Marii Magdaleny”, judaizm po zburzeniu świątyni orientował się w dużej mierze przeciwko chrześcijaństwu.

– Pomysł, żeby dzisiaj chrześcijanie w szczególny sposób upamiętniali tę formę, która nie jest właściwym dziedzictwem religii starotestamentowej, tylko uformowała się w opozycji do Kościoła pierwszych wieków, wydaje się być czymś całkowicie niedorzecznym – powiedział.

Gość PCh24 TV odniósł się też do rozpowszechnionego dziś przekonania, że judaizm jest dla Żydów właściwą formą odpowiedzi na Boże Objawienie. Istnieją zatem jakby dwie drogi do zbawienia, chrześcijańska i żydowska.

To absolutna nieprawda, jest to sprzeczne z całą Tradycją Kościoła, z tym, co ma nam do przekazania Nowy Testament: zarówno Pan Jezus w Ewangeliach, jak i Apostołowie, i święty Paweł – wskazał.

Według Pawła Lisickiego, dla zrozumienia współczesnego podejścia Kościoła do Żydów kluczowe jest wystąpienie św. Jana Pawła II z listopada 1980 roku do przedstawicieli świata żydowskiego na spotkaniu w Moguncji w Niemczech. Tam papież przedstawił trzy tezy, w których po raz pierwszy zarysował to, o czym dzisiaj mówimy:

Pierwsza teza mówi o tym, że kto spotyka Pana Jezusa, spotyka judaizm.

Druga teza głosi, że przymierze Starego Testamentu nigdy nie zostało odwołane i nadal obowiązuje.

Trzecia teza mówi z kolei, że obecnie Lud Boży obejmuje zarówno Synagogę, jak i Kościół, lud Starego i lud Nowego Przymierza.

Twierdzenie o nieodwołaniu przymierza Starego Testamentu zostało nawet włączone do Katechizmu Kościoła Katolickiego[odłam posoborowy md] . – Jest ono o tyle szokujące, że pozostaje w jawnej sprzeczności z nauką Listu do Hebrajczyków – powiedział autor pracy „Krew na naszych rękach?”. – Tam mówi się, że przymierze Starego Testamentu jest już przestarzałe i nie obowiązuje i nie należy go przestrzegać. Cały list do Hebrajczyków jest napisany w ten sposób – wskazał. Jak dodał, słowa Jana Pawła II są w tej kwestii sprzeczne z całą Tradycją; ostatnim papieżem, który jasno ją powtarzał, był papież Pius XII.

Teza Jana Pawła II prowadziłaby nas tymczasem do stwierdzenia, że „jeżeli to przymierze nie zostało odwołane, to dalej obowiązuje. Skoro dalej obowiązuje, to Żydzi nie muszą przyjmować nowego Objawienia i przyjmować chrześcijaństwa”. Wówczas mielibyśmy do czynienia „z relatywizmem w samym sercu wiary”, przestrzegł pisarz i redaktor.

Z kolei teza trzecia mówiąca o Ludzie Boży złożonym z chrześcijan i Żydów jest po prostu wewnętrznie sprzeczna. – Jak miałby wyglądać Lud Boży złożony z tych, którzy coś wyznają jako podstawę i rdzeń swojej wiary – jak i z tych, którzy dokładnie temu rdzeniowi zaprzeczają i go odrzucają?– pytał Paweł Lisicki.

Publicysta odniósł się też do słynnych słów św. Jana Pawła II o Żydach będących w pewnym sensie „starszymi braćmi” chrześcijan.

Chrześcijanie są w sytuacji młodszego brata, kogoś, kogo ciągle należy pouczać. Są jakby niedokończeni, nie w pełni. Młodszy brat jest głupszy, mniej wie, jest ignorantem; jest kimś, kto powinien słuchać się autorytetu starszego brata – wskazał autor „Epoki Antychrysta”.

Jak dodał, w Starym Testamencie jest paradoksalnie odwrotnie, bo przypadek Jakuba i Ezawa pokazuje, że to młodszy brat, a nie starszy, staje się dziedzicem; podobnie jest w przypadku synów Dawida. – Z tego powodu Benedykt XVI próbował później mówić nie o starszym bracie, ale o ojcu, ale to jest gorsze, bo autorytet ojca jest jeszcze wyższy. Dwóch papieży, jeden po drugim, naucza nas, że chrześcijanie w stosunku do żydów są w sytuacji albo młodszego brata, albo dziecka w stosunku do ojca, to czego to uczy? Kompleksu niższości, że dla nas punktem odniesienia jest nauka rabinów, a chrześcijaństwo jest jakąś formą niedokończoną i niedojrzałą – zaznaczył.

Autor „Dogmatu i tiary” zaproponował wykonanie pewnego eksperymentu myślowego.

– Przenieśmy sobie tę sytuację na czasy historyczne. Święty Piotr pojawia się przed Sanhedrynem ze świętym Janem, co jest opisane w 4 rozdziale Dziejów Apostolskich. Sanhedryn mówi, że macie nie nauczać i nie uzdrawiać w imię Jezusa. A święty Piotr ze świętym Janem mówią wtedy: „tak, tak, tak, ojcowie i starsi bracia, macie rację, przestajemy!” Przecież do tego to się sprowadza – do totalnego absurdu – ocenił.

Pytany o przyczyny głoszenia takich nauk w Kościele katolickim po Soborze, wskazał na naciski środowisk żydowskich.

– To jest efekt nie tylko ekstrawagancji myślowej u tych nauczycieli, papieży czy teologów. To jest efekt bardzo silnej presji wywieranej przez środowiska żydowskie od okresu tuż po II wojnie światowej – powiedział redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.

– To jest teza, że chrześcijaństwo ma w sobie zawartą silną konotację antysemicką czy antyjudaistyczną. (…) W momencie, w którym doszło do II Soboru Watykańskiego, od początku była wywierana na Ojców Soborowych bardzo silna presja, szczególnie na autorów dokumentu Nostra aetate, który miał pierwotnie zdefiniować relację między Kościołem a judaizmem, a który później wskutek różnych tarć został rozszerzony na relacje między Kościołem a różnymi religiami. Ten dokument i jego treść była konsultowana nie tylko w obrębie świata chrześcijańskiego, ale co wyraźnie pokazują świadectwa historyczne, również z przedstawicielami świata żydowskiego – przypomniał.

Jak wskazał gość Pawła Chmielewskiego, środowiskom nacisku zależało na tym, by Kościół wyraźnie zadeklarował, iż nigdy nie będzie dopuszczał się tak „straszliwej zbrodni”, jaką jest nawracanie żydów na chrześcijaństwo. Oprócz tego drugim głównym postulatem była deklaracja Kościoła, że będzie walczył z każdą formą antysemityzmu – ale bez jej definiowania, tak, by można było pod antysemityzm podstawić, co się chce.

Według Pawła Lisickiego na tę walkę z antysemityzmem jako pierwszy przystał św. Jan XXIII, który zmienił zapis modlitwy wielkopiątkowej. Za św. Pawła VI te zmiany poszły jeszcze dalej, czego ukoronowaniem okazała się być nowa liturgia. Nawet Benedykt XVI ogłaszając, że stara Msza nie została jednak zakazana, opracował własną modlitwę, taką, by nie wynikało z niej, że żydzi mają się nawrócić do Chrystusa.

Zdaniem autora książki „Kto fałszuje Jezusa?”, ostateczną konsekwencją całego tego myślenia musiałoby być przyjęcie rasistowskiej definicji prawdy religijnej: jest osobna prawda dla tych, którzy mają krew pogańską i osobna dla tych, którzy mają krew żydowską. – Taka jest konsekwencja tego myślenia, które tak wspaniale brzmi: Żydów zostawmy Mojżeszowi, a chrześcijan przekażmy Chrystusowi; konsekwencją jest rasistowska definicja prawdy, zgodnie z którą prawda religijna jest zależna od krwi i pochodzenia. To absolutne i totalne zaprzeczenie całej istoty chrześcijaństwa – ocenił.

Na koniec gość PCh24 TV wskazał, że jeżeli mielibyśmy rzeczywiście prowadzić dialog z judaizmem, to należałoby się zwrócić w kierunku judaizmu mesjanistycznego. – To jest grupa licząca kilkaset tysięcy ludzi, głównie nie w samym Izraelu, ale w Stanach Zjednoczonych. Jest bardzo ostro zwalczana przez żydów ortodoksyjnych oraz przez izraelskie ministerstwo spraw wewnętrznych, które przeznacza na to bardzo wysokie sumy. Ich pisma są wyjątkowo interesujące. Mają swoje mankamenty ze względu na protestancki posmak i przejęcie tej niekiedy antykatolickiej wizji. Jednak co się tyczy tego, kim był Chrystus, jakie miał znaczenie dla Izraela, dlaczego należy Go przyjąć pozostając żydem – to moim zdaniem wielu przedstawicieli judaizmu mesjańskiego ma bardzo wiele cennych myśli. To moim zdaniem klucz do zrozumienia, jak współczesny żyd może pogodzić swoją tradycję religijną z chrześcijaństwem, przyjmując Chrystusa i rozumiejąc, że Chrystus jest dopełnieniem czy ukoronowaniem tradycji starotestamentowej – powiedział Paweł Lisicki.

Źródło: PCh24 TV

Kościół Synkretyczny w Polsce. POSTĘPY. Niedawno świętowano „Dzień Judaizmu”, a teraz zbliża się „Dzień Islamu”.

„Chrześcijanie i muzułmanie: świadkami nadziei” – pod takim hasłem odbędzie się 26 stycznia w Kościele katolickim w Polsce XXII Dzień Islamu. Z powodu obostrzeń sanitarnych główne obchody w tym roku odbędą się w formule online.

Niedawno w polskim Kościele obchodzono „Dzień Judaizmu”, a gwiazdą całego wydarzenia był kontrowersyjny rabin Polski Michael Schudrich, który znany jest z lobbowania za tym, by Polska wypłaciła bezpodstawne odszkodowania za mienie bezspadkowe żydowskim organizacjom zarabiającym na tragedii holokaustu.

Dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce obchodzony jest po zakończeniu Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan – 26 stycznia. Służy on przezwyciężaniu niechęci i uprzedzeń między chrześcijanami a muzułmanami.

„Podczas centralnych uroczystości, które rozpoczną się o godz. 19-tej, przedstawiciele obydwu religii odczytają fragmenty Biblii i Koranu odnoszące się do motta tegorocznego spotkania „Chrześcijanie i muzułmanie: świadkami nadziei” – poinformowała Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów.

Temat rokrocznie wyznacza przesłanie skierowane do muzułmanów przez Papieską Radę ds. Dialogu Międzyreligijnego na zakończenie miesiąca postu, ramadanu.

Wskazano w nim, że doświadczenie lockdownu pokazało, że człowiek potrzebuje nie tylko pomocy Bożej, ale także „wyrazów i gestów solidarności braterskiej, takich jak: czyjś telefon, wiadomość ze słowami pocieszenia i wsparcia, modlitwa, pomoc w kupnie leków czy jedzenia, porada; i po prostu poczucia bezpieczeństwa płynącego z poczucia, że ktoś jest przy nas zawsze w chwilach potrzeby”.

W przesłaniu podkreślono, że tym, czego w tych czasach najbardziej potrzebujemy – to nadziei, która „rodzi się z wiary, że wszystkie nasze problemy i próby mają jakiś sens, cel i wartość, nawet, jeśli zrozumienie ich i znalezienie drogi wyjścia wydaje nam się trudne czy wręcz niemożliwe”.

Autorzy przesłania wskazali, że źródłem nadziei jest ludzkie braterstwo, które „jest czymś uniwersalnym – przekraczającym wszelkie bariery: etniczne, religijne, społeczne czy ekonomiczne”.

„Działając w tym duchu naśladujemy Boga, który dobrotliwie patrzy na ludzkość, którą stworzył” – wyjaśnili.

„My, chrześcijanie i muzułmanie, wezwani jesteśmy do tego, aby nieść nadzieję na życie obecne i życie przyszłe, aby być świadkami, odnowicielami i budowniczymi tej nadziei, szczególnie wobec tych, którzy doświadczają trudu i rozpaczy” – czytamy w przesłaniu.

W czasie obchodów XXII Dnia Islamu zaplanowano m.in. dwugłos chrześcijańsko-muzułmański. „Ze strony “katolickiej” głos zabierze prof. Eugeniusz Sakowicz, zaś perspektywę muzułmańską przybliży imam Arkadiusz Miernik. Spotkanie, zgodnie z tradycją, zwieńczy znak pokoju” – poinformowała Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów.

Dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce obchodzony jest od 2001 r. Ustanowiono go decyzją Konferencji Episkopatu Polski jako dzień modlitw poświęcony islamowi.

[—] Na podst.: https://nczas.com/2022/01/14/kosciol-w-polsce-niedawno-swietowano-dzien-judaizmu-a-teraz-zbliza-sie-dzien-islamu/