Ile Polska będzie płacić migrantom w ramach paktu migracyjnego? „Kiedy dodamy do tego wyżywienie, mieszkanie i możliwość połączenia rodzin, to wychodzi, że u nas taka rodzina 2+2, będzie miała dochód ok. 10 tys. zł” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski. Były europoseł PiS analizuje regulacje, jakie do naszego prawa wprowadza unijna dyrektywa dotycząca równych świadczeń migrantów w całej UE. „Migranci za te same pieniądze, będą mieli w Polsce wyższy poziom życia” – dodaje polityk i podkreśla, że to ma ich zachęcić do przenoszenia się z Niemiec do Polski.
Zgodnie z przyjętą w maju dyrektywą unijną, dotyczącą norm przyjmowania imigrantów, państwa członkowskie UE mają zapewniać imigrantom porównywalne warunki życia.
Dyrektywa musi zostać przetransponowana do naszego prawa i tym samym stanie się prawem w Polsce obowiązującym — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski, który opublikował treść dyrektywy w sieci.
Migranci sami będą chcieli przenosić się do Polski
Pieniądze, które migranci mają otrzymywać w Polsce będą duże jak nasze warunki.
Zgodnie z intencją, która jest zawarta w tej dyrektywie, świadczenie na rzecz migranta ma być podobne we wszystkich krajach UE. W Niemczech wynosi ono ok. 500-600 euro. Kiedy dodamy do tego wyżywienie, mieszkanie i możliwość połączenia rodzin to wychodzi, że u nas taka rodzina 2+2 będzie miała dochód ok. 10 tys. zł — stwierdza były europoseł PiS, który w PE pracował przez 4 kadencje. Co to oznacza i kto za to zapłaci?
To będzie wyższy poziom życiowy i mieszkaniowy niż polska średnia płaca. To wszystko odbędzie się na nasz koszt, bo unijnych środków na to nie ma. To Polska będzie musiała to wszystko zafundować — dodaje polityk Prawa i Sprawiedliwości, dla którego skutki takich regulacji są oczywiste.
W sytuacji, kiedy we wszystkich krajach będą te same świadczenia – np. w Polsce i Niemczech – u nas będą one miały znacznie wyższą siłę nabywczą. Ich świadczenia będą miały wyższą siłę nabywczą w kraju relatywnie biedniejszym niż Niemcy. Migranci za te same pieniądze, będą mieli w Polsce wyższy poziom życia. Oznacza to tak naprawdę dodatkową motywację dla nich do tego, aby przepływali z Niemiec do Polski. Tu chodzi o to, aby pozostali w kraju do którego zostali skierowani — nie kryje były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Jacek Saryusz-Wolski skomentował także zachowanie niemieckich służb, które już teraz łamiąc prawo przerzucają do Polski migrantów bez zgody polskich władz.
To jest wolna amerykanka. Według informacji, które widziałem, migranci wysyłani do nas z Niemiec wcale nie przybyli tam z Polski, tylko np. z Holandii i Austrii. Niemcy chcą się z Polakami podzielić migrantami i to nie tylko tymi, którzy przeszli przez nasze terytorium, ale także tymi, którzy przeszli przez terytoria innych krajów — podsumowuje jeden z głównych negocjatorów przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Zapytany dlaczego rząd Tuska nie reaguje na tak bezczelne zachowanie przypomina, że politycy tworzący dziś ten obóz zawsze byli promigracyjni, chcieli iść w głównym unijnym nurcie.
Wszelkie wcześniejsze działania formacji obecnie rządzącej dowodziły, że oni są za relokacją migrantów. Tusk mówił w Radzie Europejskiej, że trzeba przyjmować migrantów, bo inaczej będą konsekwencje. We wszystkich wcześniejszych głosowaniach w PE jego europosłowie poparli pakt migracyjny. Ci politycy osłabiali ochronę granicy wschodniej, byli przeciwko budowie zapory i namawiali do wpuszczania atakujących tę granicę. Pamiętamy przecież słowa, że Polska przyjmie tyle migrantów, ile trzeba. Ich stanowisko było i jest realnie promigracyjne, a sprzeciwy pojawiły się u nich dopiero wtedy, kiedy wszystko było już przesądzone i były pozorem — wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Francja , a w niedalekiej przyszłości na ulicach naszych miast
=========================================
Ależ jest wyjście:
Najpierw w dyby [ Pręgierz, gąsior, Kłoda – początkowo pień drzewa rozpiłowany wzdłuż, później dwie belki, z wycięciami na ręce lub nogi, służący do unieruchamiania złoczyńców lub jeńców..]
Potem- odesłanie, na koszt przestępcy, do kraju pochodzenia.
================================
Mail:
Najlepsze dyby to takie, gdzie łobuz musi wypinać tyłek. Obok stoją wiadra z wodą, moczą się witki brzozowe. Kto chce – bije nimi po wypiętym zadku.
Naprawdę, bardzo pouczające, doświadczenie wskazało.
Szwecja nie odbiera zezwoleń na pobyt tysiącom imigrantów. Niektórzy nadal [z Afryki] pobierają świadczenia. 2023-11-30 bankier/Szwecja-nie-cofnela-zezwolen
Szwedzkie służby migracyjne w ostatnich latach nie odbierały tysiącom imigrantów zezwoleń na pobyt, choć ci tracili do nich prawo. Cześć z tych osób przebywa w swoich ojczyznach, pobierając świadczenia socjalne ze Szwecji – wskazuje opublikowany w czwartek raport Urzędu Kontroli Państwowej.
Organ we wnioskach z audytu w Urzędzie ds. migracji stwierdził, że w 2020 roku należało cofnąć 13 tys. wydanych imigrantom zezwoleń na pobyt, z czego 9 tys. w związku z opuszczeniem Szwecji. Inne powody skutkujące utratą ochrony prawnej, to zatajenie prawdy przy wniosku o azyl czy wyrok sądu za dokonanie poważnego przestępstwa.
Ponadto, jak stwierdzono we wnioskach pokontrolnych, co czwarta osoba przyjeżdżająca do Szwecji na studia nie przedstawiała zaświadczeń o nauce, a co dziesiąta mająca otrzymać pracę, nie wykazywała żadnych dochodów. Nie skutkowało to żadnymi konsekwencjami.
Wykazano, że Urząd ds. migracji miał również trudności w dostarczeniu prawie połowy decyzji o cofnięciu pozwolenia na pobyt. “Wówczas dokument nie nabiera mocy prawnej, a imigranci nadal mogą wjeżdżać legalnie do Szwecji i pobierać świadczenia, do których w rzeczywistości nie są uprawnieni” – podkreślono.
Wśród problemów wskazano brak dostatecznej koordynacji w wymianie informacji między urzędami. Przeszkodą są m.in. przepisy o ochronie danych oraz prywatności.
Wypłacono im zasiłki
W związku z tym, jak wyliczył Urząd Kontroli Państwowej, w latach 2013-2020 wypłacono imigrantom z budżetu państwa szwedzkiego do 430 mln koron (ok. 37 mln euro) nienależnych im zasiłków.
Odpowiedzialnością za zaniedbania obarczono służby migracyjne oraz rząd, w którym w latach 2014-2022 zasiadali politycy socjaldemokracji oraz Zielonych. “Urząd ds. migracji nie nadał tej kwestii (cofnięciu zezwoleń na pobyt) wystarczającego priorytetu” – podkreśliła w oświadczeniu dla prasy audytor generalna Urzędu Kontroli Państwowej Helena Lindberg.
Obecny centroprawicowy rząd Szwecji, któremu większość w parlamencie zapewnia przeciwne imigrantom prawicowe ugrupowanie Szwedzcy Demokraci, powołał nowego dyrektora Urzędu ds. migracji, a w grudniu ubiegłego roku polecił służbom migracyjnym skupić się na odbieraniu pozwoleń na pobyt osobom, które utraciły do nich prawo. W tym roku wydano 9400 takich decyzji, wobec 4400 w 2022 roku.
“Nastąpiła już pozytywna zmiana, choć będę zadowolona, gdy cofnięte zostanie każde nieprawidłowe pozwolenie na pobyt” – skomentowała raport pokontrolny minister ds. migracji Maria Malmer Stenergard.
Szwedzki Urząd Kontroli Państwowej jest odpowiednikiem polskiej Najwyższej Izby Kontroli.
17 łodzi z ponad 800 migrantami dotarło we wtorek na włoską wyspę Lampedusa, co oznacza wyraźne nasilenie się ich napływu z brzegów Afryki. Łodzie wypłynęły z Tunezji i Libii, gdzie działają gangi przemytników ludzi.
Agencja Ansa podała za miejscowymi służbami, że przed północą z wtorku na środę na wyspę przybyło 187 migrantów, których na swój pokład z trzech łodzi zabrała jednostka patrolowa Straży Przybrzeżnej.
Służby porządkowe zostały postawione w stan najwyższej gotowości, gdy w ciągu niespełna trzech godzin przypłynęło 12 łodzi.
Wśród przybyszów są obywatele Gambii, Gwinei, Wybrzeża Kości Słoniowej, Somalii, Egiptu, Mali i Bangladeszu.
Zauważa się, że tak intensywny napływ migrantów nie jest typowy dla tej pory roku. Sprzyjają mu natomiast dobre warunki na morzu.
Ten rok będzie jednym z rekordowych pod względem fali migracyjnej. Od 1 stycznia przypłynęło do Włoch ponad 140 tysięcy ludzi.
Od kilku miesięcy do Niemiec przybywa znacznie więcej osób ubiegających się o azyl. W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku wniosek o azyl po raz pierwszy złożyło 204 461 osób. Dla porównania: W całym 2022 roku było ich tylko nieco więcej – a mianowicie 217 774 wniosków wstępnych. To więcej niż Francja i Włochy razem wzięte. Tymczasem brakuje mieszkań, miejsc w szkołach i środków na utrzymanie nielegalnych migrantów, za których odpowiedzialne są landy i gminy. Te coraz głośniej wołają o pomoc, w tym finansową. Migranci są upychani w szkołach, namiotach, a nawet garażach podziemnych. Prezydent Frank-Walter Steinmeier uznał ostatnio, że Niemcy nie są w stanie przyjąć więcej ubiegających się o azyl. „Niemcy, podobnie jak Włochy, osiągnęły granicę swoich możliwości” – powiedział Steinmeier w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera”.
Według sondażu przeprowadzonego przez instytut Insa dla „Welt am Sonntag” 51 proc. Niemców uważa, że rząd federalny powinien ograniczyć migrację. W grudniu ub. r. było to jeszcze 33 proc. Masowy napływ migrantów jest zresztą jednym z elementów napędzających wzrost popularności Alternatywy dla Niemiec (AfD), która stała się drugą siła polityczną w kraju (21 proc. poparcia), podczas gdy zaledwie 19 proc. obywateli jest – jak wynika z badania ARD Deutschlandtrend – zadowolonych z pracy koalicji rządowej z SPD, Zielonych i FDP. Pewnie dlatego kanclerz Olaf Scholz postanowił obwinić Polskę za wzrost liczby migrantów w Niemczech, czyniąc aluzję do tzw. afery azylowej. „Nie chcę, żeby [ludzie] byli przepuszczani z Polski, a potem my mamy dyskusję o naszej polityce azylowej” — powiedział wiecu wyborczego w Norymberdze. Uchodźcy przybywający do Polski powinni być jego zdaniem tam rejestrowani i tam przechodzić procedurę azylową”. (Ach, czy ktoś jeszcze pamięta jak w listopadzie 2021 r. politycy Zielonych i SPD, jak rzecznik SPD w Bundestagu Lars Castelucci, nazywali zabezpieczenie granicy z Białorusią przez Polskę „nieludzkim działaniem”? Tak dawno to było, Olaf Scholz na pewno zapomniał).
Poza tym brzmi to dobrze, prawda? Wystarczy, że Polska przestanie wydawać wizy komukolwiek i problem zniknie. Pomijając fakt, że tzw. afera wizowa jest rozdmuchana do granic możliwości i niesłusznie wydanych wiz było zaledwie kilkaset, to nie stanowi to odpowiedzi na pytanie, dlaczego nielegalnych migrantów ciągnie w większości do Niemiec. Zapewne nie chodzi o malownicze Nadreńskie krajobrazy, ani Bawarskie wursty? Nie, jest to raczej hojne państwo socjalne i rozbudowany systemu wsparcia dla azylantów. Jak donosił miesiąc temu tygodnik „Focus” tzw. zasiłek obywatelski (Bürgergeld, wcześniej Hartz IV) otrzymuje obecnie 587 000 migrantów z m.in. Syrii, Afganistanu i Iraku, którzy są zdolni do pracy, ale nie pracują. Miesięczny koszt: ok. 436 milionów euro, czyli średnio 743 euro od osoby. „Większość beneficjentów zasiłku obywatelskiego przybyła w ostatnich latach do Niemiec i otrzymała azyl; każdy ma co najmniej tymczasowe prawo pobytu i spełnia wymogi prawne, aby otrzymać zasiłek” – czytamy. Na dodatek szefowa MSW Nancy Faeser chce przyznawać zasiłek obywatelski w przyszłości także „uchodźcom” bez prawa pobytu. Ponadto migranci mają dostać możliwość uzyskania niemieckiego paszportu po pięciu latach pobytu – a nie jak dotąd po ośmiu – po spełnieniu konkretnych warunków. Szczególnie dobrze zintegrowane osoby powinny uzyskać obywatelstwo już po trzech latach. Urodzone w Niemczech dzieci imigrantów mają w przyszłości automatycznie otrzymywać niemieckie obywatelstwo.
Są to kolejne czynniki zachęcające (pull factors), obok wysokich zasiłków, dodatków integracyjnych oraz istniejących od dawna programów łączenia rodzin. Nie wspominając o 2 mln euro, które niemieckie MSZ chce płacić organizacjom pomocowym, transportującym migrantów do włoskich portów, co doprowadziło do ostrego spięcia z Rzymem. W najbliższym czasie 400 tysięcy i 800 tysięcy euro ma popłynąć do organizacji zajmujących się ratownictwem morskim. Niemcy więc przyciągają migrantów zasiłkami, oraz płacą (często zresztą niemieckim) NGO’som za to, że przywożą ich do włoskich portów, skąd wielu z nich udaje się dalej w podróż do republiki federalnej. Tymczasem szefowa MSW Nancy Faeser, partyjna koleżanka Scholza, co chwila zmienia zdanie: najpierw chciała przyjmować migrantów z Lampedusy, potem jednak nie, i zamiast tego obiecywała, że jeśli zostanie premierem Hesji (odbędą się tam 8 października wybory) to da uchodźcom prawo do głosowania w wyborach samorządowych, by po medialnej burzy się z tego znów wycofać. Teraz mówi o wprowadzeniu kontroli na granicy z Polską i Czechami. Schwytani migranci mieliby być zawracani do tych krajów. Zapewne po to by mogli po raz kolejny próbować przekroczyć granicę. Minister Faeser milczy jednak na temat terminu, kiedy miałoby to nastąpić. W telewizyjnych wystąpieniach natomiast powtarza znane i wyświechtane hasła o prawie do azylu i historycznej odpowiedzialności Niemiec. Oczywiście są jeszcze deportacje, a osób, których podania o azyl zostały odrzucone jest ponad 250 tys. Tyle, że takich deportacji udaje się przeprowadzić zaledwie kilkaset rocznie To m.in. wina biurokracji oraz NGO’sów, które oprotestowują każdy samolot wylatujący do Afganistanu czy Syrii z migrantami na pokładzie.
Skoro tak, to znaczy, że Niemcy stać na utrzymywanie azylantów, z których – jak podkreślił w rozmowie z „Redaktionsnetzwerk Deutschland” rzecznik ds. wewnętrznych frakcji CDU/CSU w Bundestagu Alexander Throm – „ponad połowa nie pracuje i żyje z zasiłków”. Chadecja chciałaby zmusić tych migrantów do pracy, choćby społecznej, ale SPD się temu stanowczo sprzeciwiła. Przyszli azylanci mogą się zresztą cieszyć.
Od 1. stycznia 2024 zasiłek obywatelski zostanie podniesiony o 61 euro, do 563 euro miesięcznie w przypadku osób żyjących samotnie i do 506 euro w przypadku osób żyjących w związkach małżeńskich czy partnerskich.
„Każdy, kto twierdzi, że atrakcyjność poziomu życia oraz łatwość uzyskania prawa do świadczeń socjalnych i pobytu nie stanowią zachęty, musi uważać migrantów za idiotów. Oni nie są bezmyślną masą, ale aktorami zdolnymi do działania.” – zaznaczył niemiecki badacz migracji Stefan Luft w rozmowie z „Die Welt”. Według niego z biegiem lat tzw. tolerowanie migrantów na terytorium Niemiec zamieniło się w prawo do stałego pobytu, a prawa osób tolerowanych są stale poszerzane. „W badaniach nad migracją panuje silna orientacja ideologiczna, która głosi, że migracja jest normą. To nieprawda. 95 procent światowej populacji nie migruje. Jednak teza, że migracja jest normą, prowadzi do konkluzji, że nie da się nią sterować, tylko jest to zjawisko, które należy po prostu zaakceptować, jak zaćmienie słońca” – dodał Luft. A za tym idzie bezradność polityki.
Co ma z tym wspólnego Polska? Ano, absolutnie nic. Niemcy same zgotowały sobie ten los, dzięki naiwnej Willkommenskultur, i same będą musiały ten problem rozwiązać.
Stosunek papieża do migracji to jedno z najszerzej komentowanych zagadnień pontyfikatu. Dramatyczne apele o przyjmowanie zmierzających do Europy mas cudzoziemców płyną przy tym nie tylko z ust Franciszka.
W pro-migracyjnej gorliwości Ojca Świętego doścignąć chce nasz rodzimy [? jakiego rodu? md] episkopat, a wiele organizacji, by wspomnieć choć wpływowe Sain’t Egidio, posługę cudzoziemcom uznaje za kluczowy element swojego „charyzmatu”. Liderzy wspólnoty Św. Idziego nie poprzestają zresztą na uczynkach miłosierdzia, a lobbują na rzecz otwierania „szlaków humanitarnych”. [por.: Wielki bluff: O kato-komuchach od św. Idziego. To oni usuwają i wyznaczają papieży?
Migracja stała się „oczkiem w głowie” współczesnych hierarchów… Powodem tego stanu rzeczy nie są jednak ich polityczne przekonania, a tektoniczne zmiany, jakie przed kilkoma dekadami przemodelowały katolicką „naukę społeczną”.
Migracyjny amok
Kto przygląda się działalności papieża, ten nie ma złudzeń, że migracja leży Franciszkowi szczególnie na sercu. Ojciec Święty przy wielu okazjach dał się poznać jako orędownik cudzoziemców wdzierających się do lepiej prosperujących państw.
Następca Benedykta XVI kilkakrotnie odwiedzał Lampedusę, położoną u wybrzeży Afryki włoską wyspę, na którą szukający pobytu w Europie migranci napływają w rekordowych ilościach. Głosił z niej narodom Europy moralny obowiązek przyjmowania nieproszonych „gości”. Wspomnienia wielkoczwartkowego obmycia nóg dwunastu obcokrajowcom dokonanego w samym środku kryzysu migracyjnego, liczne papieskie apele o nastawienie polityków na „otwartość”, wreszcie wdrożenie migrantów do Litanii Loretańskiej [sic!! wciśnięcie… md] nie pozostawiają złudzeń co do jego stanowiska w tej sprawie.
Jasne oczekiwania liberalizacji polityki migracyjnej docierają nie tylko z Rzymu. W podobnym tonie co Franciszek, nawet w sytuacjach największego zagrożenia bezpieczeństwa publicznego, wypowiada się i nasz episkopat. Gdy w 2021 roku Aleksander Łukaszenka otworzył szlaki migracyjne, a przybyszów z bliskiego wschodu kierował ku polskiej granicy, pasterze nakazywali „gościnną” postawę i przestrzeganie praw cudzoziemców… Mimo [nie-]jasnych konsekwencji i wykorzystania ich w charakterze narzędzi wojny hybrydowej.
Z kolei po zeszłorocznej agresji Kremla na Ukrainę, kiedy mieszkańcy sąsiedniego kraju znaleźli schronienie w granicach Polski, biskupi wyjaśniali, że między migrantami, a uchodźcami nie ma różnicy… Podobne wsparcie miałoby zatem należeć się również przybywającym do Polski za lepszym groszem mieszkańcom Azji Centralnej, czy Bliskiego Wschodu…
Ostatnią pro-migracyjną interwencję episkopat podjął tymczasem przed zaledwie kilkoma tygodniami. Wydane przez radę ds. migracji, turystyki i pielgrzymek stanowisko to komentarz do politycznej wymiany zdań, wzmożonej przez unijne plany relokacji obcokrajowców. Z dokumentu dowiadujemy się, że zagadnień związanych z polityką migracyjną rządzący nie powinni poddawać pod referendalny osąd oraz, że każdemu z migrantów przysługuje niezbywalne prawo do swobodnego zdecydowania o tym, że zamierza osiedlić się w naszym kraju…
Słowem – wizja oparcia polityki w tym kluczowym zakresie o żonglowanie hasłem otwartości nie jest przedsięwzięciem jednego, czy kilku hierarchów – to tendencja we współczesnym Kościele. I choć swoje apele biskupi uzupełniają fragmentami o konieczności „rozeznania”, czy „przemyślenia” konkretnej realizacji ich wykładni, to są one wyłącznie „zaklęciami”. W praktyce bowiem bezpieczeństwo, ani pokój z intensywną migracją nie chadza parami… Niezależnie od tego jak bardzo chcielibyśmy te zjawiska ze sobą pożenić.
Migracyjny amok, w którym znalazło się wielu duchownych, zasługuje jednak na znacznie więcej, niż krytyczny komentarz… Jeśli po wygranych przez Georgię Meloni wyborach we Włoszech przewodniczący tamtejszego episkopatu obiecuje „surową” reakcję w razie ograniczania migracji, a watykańskie media uczą stosowania względem cudzoziemców poprawności politycznej, to widać doskonale, że mamy do czynienia z problemem globalnym – którego korzenie sięgają dekad wstecz…
„Ludzkość” – Świecki Kościół
Źródeł tego zjawiska należy szukać w tektonicznych zmianach, jakie do katolickiej nauki społecznej wprowadzili papieże Soboru Watykańskiego. Ustępy poświęcone migracji, jakie znajdujemy w ich dokumentach, z pewnością brzmiałyby wiarygodnie w ustach urzędującego papieża: „Każdemu człowiekowi winno też przysługiwać nienaruszalne prawo pozostawania na obszarze swego własnego kraju lub też zmiany miejsca zamieszkania (…)”, pisze w „Pacem in Terris” Jan XXIII. Jak dodaje „Fakt, że ktoś jest obywatelem określonego państwa, nie sprzeciwia się w niczym temu, że jest on również członkiem rodziny ludzkiej oraz obywatelem owej obejmującej wszystkich ludzi i wspólnej wszystkim społeczności”…
To właśnie wizji „ludzkości”, nie jako zbioru wszystkich jednostek, ale realnie istniejącej wspólnoty, powinniśmy się z uwagą przyjrzeć. Wedle Jana XXIII i Pawła VI jest ona zbiorem braci, zmierzających wspólnie do radykalnej przebudowy stosunków społecznych. Urasta również do nadprzyrodzonego charakteru… jakiegoś kolejnego – obok Kościoła – ludu bożego…
„Społeczność zatem ludzka, czcigodni bracia i umiłowani synowie, jest przede wszystkim wartością duchową. Dzięki niej ludzie, współdziałając ze światem prawdy, przekazują sobie wzajemnie swą wiedzę, mogą bronić swych praw i wypełniać obowiązki, otrzymują zachętę do starania się o dobra duchowe, słusznie cieszą się wspólnie z każdej rzeczy pięknej, bez względu na jej rodzaj, stale pragnąc przekazywać innym to, co w nich jest najlepsze, starają się usilnie przyswajać sobie duchowe wartości posiadane przez innych. Wartości te oddziałują pobudzająco i kierowniczo zarazem na wszelkie sprawy dotyczące nauki, gospodarki, stosunków społecznych, rozwoju i ustroju państwa, ustawodawstwa oraz innych elementów składowych i rozwojowych danej wspólnoty ludzkiej, dlatego jest też najgłębszym źródłem istnienia społeczności ludzkiej (…)”, opisywał jej charakter papież Roncalli w „Pacem in Terris”.
Jego następca – Paweł VI – przekonany był natomiast, że na mocy niemal dziejowych praw – to „święte zespolenie duchowe” rozwijać się będzie ku zaprowadzeniu na całym świecie pomyślnego porządku doczesnego. W encyklice „Populorum Progressio” datowanej na 1967 rok, wyrażał on wiarę, że w globalnej skali umacnia się relacja charytatywnej współpracy. Nawoływał zatem, by kierując się „życzliwością” i „braterstwem” dotychczasową rywalizację między narodami zastąpić dialogiem. Zdaniem Pawła VI „Gdy bowiem między cywilizacjami, podobnie jak poszczególnymi ludźmi nawiązuje się szczerzy dialog, z łatwością wytwarza się wówczas łączność braterska. Plany współdziałania dla rozwoju powiążą ludy ze sobą, jeśli wszyscy obywatele, począwszy od rządów i urzędów, a na najskromniejszym rzemieślniku skończywszy, będą ożywieni miłością braterską i szczerym pragnieniem ugruntowania na całym świecie jednej powszechnej cywilizacji”, obiecywał papież Montini w „Populorum Progressio”…
Jan XXIII również zapewniał ludzkość, że możliwa – a nawet prawdopodobna – jest przebudowa stosunków społecznych tak, by przeciwne ambicje, interesy i konflikty nie miały na nie wpływu… Jeszcze w roku 1963 papież Roncalli prorokował:
„Ponieważ wszystkie narody albo już osiągnęły wolność, albo są w trakcie jej zdobywania, dlatego w niedalekiej przyszłości nie będzie ani narodów panujących nad innymi, ani pozostających pod obcym panowaniem”… W 1963 roku! Gdy wszystkie państwa bloku wschodniego cierpiały pod sowiecką tyranią….
Najlepszym podsumowaniem wizji wyłożonej przez obu pierwszych papieży doby SVII jest chyba wskazanie, że postrzegają oni „społeczność ludzką” jako świecki odpowiednik Mistycznego Ciała Chrystusa. Dla obu z nich jest ona bowiem zamierzoną przez Boga wspólnotą braci, zmierza w jednym i pomyślnym kierunku – budowy wspaniałego globalnego porządku w wymiarze doczesnym…
Wobec takiego wyobrażenia strzeżenie własnych granic przez państwa narodowe istotnie traci rację bytu… Wszak ich zadaniem jest ochrona podobnej sobie grupy ludzi przed krzywdą ze strony obcych… Skupienie się w opartych na wspólnym pochodzeniu grupach to z kolei przeciwdziałanie naturalnej skłonności do złego. Zraniony grzechem pierworodnym człowiek rzadko jest w stanie postępować dobrze z samych moralnych racji. Utożsamienie z grupą daje jednak emocjonalne powody, by wobec „swoich” postępować słusznie. Ogranicza to chaos i krzywdę na świecie. To na własną grupę oddziałujemy w końcu w największym stopniu…
——————————-
Wszystkie te zabezpieczenia zdają się jednak bezsensowne, gdy tradycyjnie katolicką wizję ludzkiej natury zastępuje optymizm antropologiczny – wiara w to, że zło w człowieku bierze się z okoliczności, które można przezwyciężyć. Wtedy rywalizacja międzynarodowa i konflikt zdają się możliwe do zastąpienia „braterstwem”…
A jednak niezależnie od tego, jak pięknie wydają się brzmieć papieskie wizje, skutki winy pierwszych rodziców oddziałują na nas przemożnie. „Braterska” postawa w konsekwencji często spotyka się z niewdzięcznością i niestety – gwarancji jej odwzajemnienia nie daje… Kto jednak sądzi, że tak wcale być nie musi, że zło to wynik braków braterskiej kultury, niech próbuje eksperymentować ze zmianami tego stanu rzeczy. Musi tylko wyjaśnić Europejkom, że plaga gwałtów spotykająca je ze strony cudzoziemców obsypanych zasiłkami, to wypadek przy zaszczytnym przedsięwzięciu.
Kamień węgielny „aggiornamento”
Jak zwracał uwagę wybitny teolog Romano Amerio, naiwna wizja stosunków międzynarodowych, to tylko element fatalnych tendencji, jakie obudziły wizje Jana XXIII i jego następcy. Optymistyczna wiara „w człowieka i postęp” legła, jego zdaniem, u podstaw logiki „aggiornamento”: dostosowania Kościoła do oczekiwanych przez nowoczesność zmian społecznych.
Uwagi tej, tak celnej, nie powinniśmy z pośpiechem pomijać. Ukazuje ona fundamentalną zmianę paradygmatu – niezgodność pomiędzy tym, jak do dziejowych wstrząsów odnosili się papieże oświecenia i pozytywizmu oraz przywódcy Kościoła po II Wojnie Światowej.
Ci pierwsi przez wieki – od Grzegorza XVI po Piusa XI – stawiali czoła popularnym błędom, wskazując niezgodność między zasadami wiary a „nowinkami” w kluczowych obszarach. Papieże powojenni dokonali odwrócenia tej tendencji: afirmując przemiany światowe, a nawet aspirując do roli ich żyrantów. Oczywiście, mowa o konieczności zachowania Bożego prawa i porządku pojawia się i u Pawła VI i Jana XXIII – są to jednak zapiski na marginesie, nie zmieniające nowej wizji Kościoła dostosowanego do „nowoczesności”.
Trend ten w ostatnich dekadach pozwolił modernistycznym hierarchom otworzyć istną „Puszkę Pandory”. Skoro rozwój ludzkości miał zmierzać w kierunku coraz dalszej doskonałości, to jak zinterpretować jej coraz większy konflikt z nauczaniem Kościoła i prawem naturalnym? Są dwie możliwości: albo obietnica soborowych papieży zawiodła, albo potrzeba rewizji doktryny…
I ta rewizja właśnie ma miejsce – gdy informuje się wiernych, że homoseksualizm, zaburzenia tożsamości płciowej, czy wreszcie rozwody powinny zyskać akceptację. A nawet jeśli w ustach wielu duchownych tak radykalne zdanie nie postoi – to wiemy przecież, że wszyscy jesteśmy braćmi, budującymi świetlany doczesny porządek. Zatem walka ze zgubnymi tendencjami w tym wymiarze nie ma sensu, musimy bowiem „iść razem”.
Tylko ku czemu?
Filip Adamus
========================
as 3 sierpień 2023
Braterstwo całej ludzkości to fałszywa nauka. Pan Jezus jasno powiedział kto jest bratem: „Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” Mt12,50. Pan Jezus powiedział też o niektórych faryzeuszach i uczonych w Piśmie: „Wy macie diabła za ojca…” J8,44. Jeśli ktoś uważa że jego braćmi są wszyscy ludzie, to znaczy że uważa za braci także tych, którzy mają diabła za ojca. Czyli taki ktoś sam uznaje diabła za swojego ojca.
Dyrektor europejskiej organizacji pozarządowej opowiadała, że jej organizacja uczy migrantów kłamstw i przede wszystkim udawania „prześladowanych chrześcijan”. Ma im to zapewnić azyl i legalizację pobytu.
Okazuje się, że NGO-sy nie tylko przemycają przybyszy z trzeciego świata, ale jeszcze dbają, by mogli zalegalizować tu swój pobyt. To podwójne łamanie prawa.
Tym razem w „ukrytej kamerze” dała się złapać dyrektor dużej europejskiej organizacji pozarządowej Ariel Ricker, dyrektor wykonawcza Advocates Abroad. Opowiadała jak oszukiwać straż graniczną. W tym roku jej organizacja „pracowała” z 15 tysiącami migrantów, którym pomogła w przedostaniu się do krajów Europy. ONZ uznała ujawnioną aferę za „alarmującą”.
Sfilmowana dyrektor Ricker przyznaje, że jej organizacja systematycznie namawia osoby ubiegające się o azyl do kłamstw i udawania, że doznały traum i prześladowań. Jej organizacja organizuje sesje szkoleniowe dla migrantów pragnących przedostać się do Europy, podczas których uczy się ich rozmów z funkcjonariuszami straży granicznej.
Opowiada m.in.: „mówię im, że to komedia, to wszystko komedia… Żeby im się powiodło, muszą odegrać swoją rolę, jak w teatrze”. Uczy migrantów według różnych metod, np. wykorzystywania chrześcijańskich sympatii Grecji, czyli przyznawania się do prawosławia i twierdzenia, że było się prześladowanym z powodu swojej wiary chrześcijańskiej. Uczy nawet migrantów, jak się modlić.
Po ujawnieniu tych informacji, materiały umieszczone na Twitterze i Facebooku nagle zniknęły…
„Międzynarodowe organizacje pozarządowe” ostro potępiają „rasistowskie i pełne nienawiści” przemówienie prezydenta Tunezji Kaïsa Saieda skierowane przeciw obecności migrantów.
Głowa państwa zapowiedziała we wtorek 21 lutego wprowadzenie „pilnych środków” zwalczających nielegalną imigrację.
Do Tunezji przybywają głównie mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej, często traktując ten kraj jako miejsce „tranzytowe” do dalszej podróży do Europy. Ukrócenie migracji do Tunezji wydaje się korzystne przede wszystkim dla europejskich krajów basenu Morza Śródziemnego. Tunezja jest jednym z niewielu krajów Afryki, który przeciwdziała wypływaniu na morze łodzi „nielegalników”.
Tymczasem z Europy słychać oskarżenia Tunisu i opinie o „smutnym dniu”. Organizacje pozarządowe potępiły „rasistowskie i nienawistne” przemówienie prezydenta Saieda i wezwały do przeprosin za słowa o „hordach nielegalnych migrantów”.
Tunezyjski prezydent twierdzi, że ruchy migracyjne to „przestępcze przedsięwzięcie”, która ma także w Tunezji zmienić strukturę demograficzną. Kais Saied zapowiedział wprowadzenie obostrzeń, dodając, że obecność migrantów jest źródłem „przemocy, zbrodni i niedopuszczalnych działań”.
„Mnemty”, stowarzyszenie walczące z dyskryminacją, nie tylko potępiło słowa tunezyjskiego prezydenta, ale uznało je za „rasizm i mowę nienawiści oraz podżeganie do przemocy wobec migrantów subsaharyjskich”. Oburzyły się też rzecz jasna kraje „Czarnej Afryki”…
Niemiec: O tolerowanej politycznie i w mediach przestępczości migrantów.
DrMaaßen w poniedziałkowej rozmowie o tolerowanej politycznie i w mediach przestępczości migrantów mówi o tym, co tak naprawdę się za nią kryje.
Alexander Wallasch:
Spoglądając dwa tygodnie później: wróćmy do zamieszek sylwestrowych. To, co uważam za wyraźnie niedostatecznie reprezentowane, to związek z mundialem w Katarze. Zamieszki po zwycięstwach marokańskiej drużyny piłkarskiej nie są poruszane nigdzie w mediach ani w polityce. Ale te sylwestrowe zamieszki, moim zdaniem, bezpośrednio następują po tym, co wydarzyło się we Francji, Belgii, Holandii i innych krajach europejskich. Berlin wydaje mi się odpowiedzią miejscowych niezintegrowanych migrantów: my też tak potrafimy!
Hans-Georg Maaßen:
Wszyscy wiemy, że sylwestrowe zamieszki migrantów nie były odosobnionymi przypadkami. Wszyscy wciąż pamiętamy zamieszki na Placu Katedralnym w Kolonii w sylwestra 2015/2016 oraz zamieszki migrantów we Francji, Belgii i innych krajach zachodnich. Czasami wystarczy błahy powód, na przykład przegrany mecz piłki nożnej, by doszło do wybuchu przemocy migrantów wobec policji i miejscowej ludności. Lewicowy establishment polityczny i medialny raz po raz próbuje zatuszować te akty przemocy, a kiedy nie jest to już możliwe – bagatelizować je jako „pojedyncze przypadki” lub udawać, że nie ma to nic wspólnego z polityką migracyjną.
A jeśli to już nie pomaga, ci, którzy wyrażają się krytycznie, są zniesławiani i marginalizowani. To powinno uniemożliwić jakąkolwiek rzeczową debatę. A to nic innego jak klasyczna socjalistyczna walka z wrogiem. Uzasadniona krytyka merytoryczna lub zwykłe kwestionowanie decyzji partyjnych były również zniesławiane jako kontrrewolucyjne, jako imperialistyczne. Albo krytyków oskarżano o posługiwanie się argumentami wroga klasowego lub o popieranie wroga klasowego poprzez wyrażanie krytyki.
Alexander Wallasch:
Temat zbrodni klanowych stopniowo pojawiał się w uznanych mediach i polityce. Czy istnieją podobieństwa między zamieszkami sylwestrowymi a zachowaniem tych przestępczych klanów? Jakie są tu powiązania?
Hans-Georg Maaßen:
Istnieją oczywiste podobieństwa. Z jednej strony sprawcy sylwestrowych zamieszek ulicznych, podobnie jak sprawcy tzw. zbrodni klanowej, pochodzą z niektórych krajów. To nie rodowici Niemcy ani obywatele krajów UE popełniają te zbrodnie. Sprawcami prawie zawsze są migranci z państw islamskich, którzy mają zupełnie inne rozumienie społeczeństwa, prawa i porządku oraz używania przemocy do rozwiązywania konfliktów. Łączy ich także to, że dziennikarze i politycy ukrywają i ukrywają fakt, że są migrantami. Scena imprezy i wydarzenia z jednej strony oraz klanowa zbrodnia z drugiej są przemilczane, jakby to były także niemieckie klany.
W rzeczywistości są to mafijne rodziny migrantów, które popełniają poważne przestępstwa na dużą skalę. Są to mafijne rodziny migrantów, które zbierają pieniądze poprzez przestępczość zorganizowaną w Niemczech i inwestują tutaj, czasami wykupując całe ulice w dużych miastach. A co jest też wielokrotnie ignorowane przez media i polityków, to fakt, że istnieje również polityczna odpowiedzialność za działalność rodzin mafijnych i za zamieszki migrantów.
Wspólnikami w sensie politycznym są także politycy i dziennikarze, którzy przez lata napędzali rozwój tej sytuacji, którzy zniesławiali wszystkich krytyków polityki migracyjnej i którzy teraz po sylwestrze – można powiedzieć niemal jak pretorianie – stoją po stronie tych ludzi i dalej zachowują się tak, jakby nic się nie stało. Próbuje się tu zamieść te problemy jak kurz pod dywan i powiedzieć: ludzie, nic się nie stało, to była tylko impreza, a większość sprawców to Niemcy. A kiedy tych problemów nie da się już zamiatać pod dywan, zbrodnie prawicowych ekstremistów są fabrykowane, aby odwrócić uwagę od przestępstw migrantów, tak jak próbowano sfabrykować zbrodnie prawicowych ekstremistów w sylwestra. Politycy i dziennikarze propagujący tę dezinformację ponoszą polityczny współudział w zbrodniach popełnionych przez tych migrantów. Kolejną cechą wspólną migracyjnych zamieszek i mafijnej przestępczości migracyjnej jest z pewnością pogarda dla naszego państwa, jego instytucji i organów bezpieczeństwa.
Gardzą tym państwem, które się nie broni, ale pozwala, by wszystko się działo. Gardzą państwem, które pozwala migrantom organizować świadczenia socjalne przez oszustwa, państwem, które pozwala na handel narkotykami i brutalną przestępczością, państwem, które nęka i karze Niemców, jeśli nie noszą maski FFP2 w autobusie, ale migrantów, którzy podpalają autobus, zwalnia się z aresztu już następnego dnia, jak to miało miejsce w Berlinie. Gardzą państwem, które używa armatek wodnych przeciwko własnym obywatelom, kiedy nie noszą masek na demonstracjach, ale pozwala na zamieszki migrantów, i gardzą państwem, którego odpowiedzialni politycy próbują wybielić te poważne akty przemocy i obwiniają za nie własnych obywateli Niemiec . Ci migranci głęboko gardzą naszym państwem, instytucjami i Niemcami. I nie można obwiniać migrantów po części, ponieważ nasi czołowi politycy i dziennikarze również gardzą Niemcami i narodem niemieckim, o czym zawsze mówią. Z ich perspektywy jesteśmy „ziemniakami” i „białym pieczywem”, które są mniej wartościowe i powinny wymrzeć.
Alexander Wallasch:
Jeśli wezmę pogardę, którą właśnie opisałeś, nienawiść do państwa, a także zamieszki, to możesz pomyśleć, że mówimy o Hamburg-Hafenstrasse…
Hans-Georg Maaßen:
Skala przemocy jest porównywalna, podobnie jak nienawiść i pogarda dla naszego państwa i narodu niemieckiego. A według doniesień medialnych w sylwestra doszło do zamieszek ze strony lewicowej sceny ekstremistycznej w Lipsku-Connewitz.
Alexander Wallasch:
To niesamowite, że te dwie sceny jeszcze się nie połączyły.
Hans-Georg Maaßen: Już się zjednoczyli, ponieważ lewicowi ekstremiści i lewica polityczna działają jak tarcze ochronne dla migrantów, którzy chcą używać przemocy. Zbrodnie popełniane przez migrantów na Niemcach są tuszowane przez lewicowych ekstremistów i lewicę polityczną. Następuje odwrócenie ról sprawca-ofiara. Sprawcy są uznawani za ofiary przez lewicę polityczną. Ofiary Niemców, ofiary niemieckiej kultury, ofiary niemieckiego szkolnictwa, ofiary niemieckiej polityki migracyjnej. Tymczasem niemieckie ofiary zostają uznane za sprawców. Jest to klasyczne socjalistyczne odwrócenie relacji sprawca-ofiara, które jest tutaj praktykowane, podobnie jak było to widoczne w faszyźmie.
Alexander Wallasch:
Gdybyśmy byli zdrowym krajem, nie zjedzonym przez nienawiść do siebie, co powinniśmy teraz zrobić?
Hans-Georg Maaßen:
Zanim coś zrobisz, musisz zrozumieć, co się dzieje. To jest bardzo trudne dla wielu ludzi w tym kraju. Nie rozumieją, co się wokół nich dzieje. I nawet nie rozumieją, że nie wiedzą czego nie wiedzą.
Ta ignorancja musi zostać wyeliminowana. Ludzi trzeba oświecić. Dlatego każdy rodzaj mediów alternatywnych ma ogromne znaczenie. Dobrzy dziennikarze głównego nurtu są również bardzo ważni w oświecaniu ludzi. Po oświeceniu musi nastąpić mobilizacja, aby następnie działać na rzecz normalizacji sytuacji politycznej w celu zakończenia eksperymentu ekosocjalistycznego.
Alexander Wallasch:
Minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser powiedziała teraz, cytuję: „W dużych niemieckich miastach mamy poważny problem z niektórymi młodymi mężczyznami ze środowisk migracyjnych, którzy gardzą naszym państwem, dopuszczają się aktów przemocy i z trudem docierają do nich programy edukacyjne i integracyjne.” Czy pani Faeser zmieniła strony?
Hans-Georg Maaßen:
Nie, na pewno nie zmieniła stron. Przyznała tylko to, co już dawno zostało udowodnione. Zachowuje się jednak sprytniej niż inni socjalistyczni politycy i publicyści, którzy do dziś zaprzeczają migracyjnej przemocy w sylwestra, choć już dawno okazało się że mówili nieprawdę, i swobodnie wymyślają prawicowe ekstremistyczne zamieszki, by odwrócić uwagę od przestępstw popełnionych przez migrantów, za które są oni odpowiedzialni politycznie.
Z pewnością dużym problemem są agresywni migranci lub mafijne rodziny migrantów. Ale problem można dość łatwo rozwiązać w zakresie prawa policyjnego i imigracyjnego, jeśli naprawdę chce się go rozwiązać. Ale najwyraźniej nie chce go się rozwiązać. I to prowadzi nas do prawdziwego problemu: to odpowiedzialni politycy i nasi dziennikarze chcą jeszcze większej migracji ludzi, którzy nie potrzebują ochrony przed prześladowaniami i którzy w ogóle nie mają z nami nic wspólnego.
Konsekwencją sylwestra nie jest deportacja zagranicznych przestępców stosujących przemoc i ostateczne ograniczenie wjazdu migrantów, ale umożliwienie wjazdu do kraju jeszcze bardziej brutalnym obcokrajowcom i ich naturalizacja zgodnie z nowym prawem tak szybko, jak to możliwe. Nie jest też tak, że nasi politycy nie widzą powiązań: widzą, dokąd prowadzi niekontrolowana imigracja młodych, skłonnych do przemocy cudzoziemców.
Widzieliście to w sylwestra w Kolonii w 2015 roku i wiele poważnych przestępstw popełnionych przez tych ludzi, czy to tutaj, w Brukseli, czy w Paryżu. Nasza polityka integracyjna, podobnie jak polityka każdego innego kraju Europy Zachodniej, zawiodła, ponieważ ci młodzi imigranci, skłonni do przemocy, nie są zdolni do integracji. Niemniej jednak ta fatalna w skutkach polityka migracyjna nie została zarzucona i jest kontynuowana w jeszcze szybszym tempie.
Alexander Wallasch:
A dlaczego ta polityka migracyjna jest kontynuowana, mimo że wszyscy widzą szkody, jakie wyrządza?
Hans-Georg Maaßen:
Odpowiedź jest prosta, nawet jeśli przyprawia nas to o dreszcze. Ci odpowiedzialni politycy i dziennikarze pragną konsekwencji polityki migracyjnej. Chcą masowej imigracji, ponieważ chcą realizować swoją ideologię i ponieważ nienawidzą Niemiec i narodu niemieckiego. Teraz przyznają już całkiem otwarcie, o co toczy się gra. Niemieckie „białe pieczywo” czy „ziemniaki” – przez co rozumiemy się my, Niemcy – nie będzie już istniał za pięćdziesiąt, sto lat i dobrze, że przybywają do nas migranci, żeby te „białe pieczywo” już nie istniało.
To rasizm praktykowany wobec rodowitych Niemców. W każdym innym kraju na świecie konwencja genewska z 1953 r. w sprawie uchodźców chroniłaby nas przed takim rasizmem. Jeśli politycy i dziennikarze twierdzą, że nie ma rasizmu ani przeciwko białym, ani przeciwko Niemcom, to oznacza to, że prześladowania polityczne białych z powodów rasowych są dozwolone, a to nic innego jak zaprzeczanie nam, że jesteśmy przeciwko migrantom, że jesteśmy równymi ludźmi. Ten sposób myślenia jest wyrazem zielono-czerwonej teorii rasowej, zgodnie z którą biali są uważani za rasę niższą i dlatego należy sprowadzić do kraju Arabów i Afrykanów. Ta zielono-czerwona teoria rasowa zrodziła się w umysłach tak zwanych antyniemców, lewicowej ekstremistycznej sekty politycznej, do której należy obecnie wielu zielonych i socjaldemokratycznych polityków.
Alexander Wallasch:
Teraz na jednej z istotnych platform komentarzy do Ustawy Zasadniczej komentuje pan również przepisy o prawie do azylu. Wyjaśnia Pan tam, co należy rozumieć jako prześladowanie polityczne zgodnie z Ustawą Zasadniczą oraz kiedy ktoś jest prześladowany politycznie z powodu przekonań politycznych, rasy lub pochodzenia. W pewnym momencie mówi Pan, że ten przepis, który właściwie ma na celu jedynie ochronę cudzoziemców przed prześladowaniami w naszym kraju, wyraża również fakt, że w Niemczech nie powinno być prześladowań Niemców.
Teraz wydawnictwo C.H.Beck, które publikuje komentarze, i współautorzy są pod presją lewicowych ekstremistów, aby Pana zwolnić jako autora. Korelacja czasowa z debatą na temat rasizmu przeciwko białym jest zdumiewająca. Czy uważa Pan, że ma to również coś wspólnego z Pana jasnym zajęciem stanowiska i czy również groziłoby Panu wyrzucenie, gdyby Pan komentował przepisy finansowe Ustawy Zasadniczej zamiast na przykład prawa do azylu?
Hans-Georg Maaßen:
Kampania przeciwko mnie z powodu moich komentarzy do Ustawy Zasadniczej ma trzy cele:
Po pierwsze, jako osoba nie powinienem już mieć możliwości wypowiadania się w jednym z najbardziej renomowanych pletform na temat prawa do azylu i kwestii prześladowań politycznych. Lewica nazywa to „deplatformowaniem”. Ma to na celu niedopuszczenie do tego, aby osoby identyfikowane jako wrogowie polityczni były dostrzegane jako zajmujące stanowiska, które z lewicowego punktu widzenia ideologicznego są „fałszywymi naukami”.
Gdybym zrezygnował z komentowania, z pewnością zostałbym zastąpiony przez wykwalifikowanego kolegę, który jednak nie będzie podpadał politycznie. To naprawdę makabryczne, że ludzie chcą uniemożliwić mi wypowiadanie się na temat prawa do azylu metodami, które opisałem w komentarzu i w moich publikacjach jako prześladowania polityczne.
Po drugie, chodzi też o to, żeby mnie skrzywdzić ekonomicznie. Jak wiemy, socjalistyczna walka z wrogiem, rozwinięta w Związku Sowieckim, miała również na celu pozbawienie wroga środków do życia i wycieńczenie psychiczne.
I po trzecie, moja eksmisja jako komentatora znaczącego komentarza do Ustawy Zasadniczej to wyraźny sygnał: autorzy, którzy w podobny sposób nie podporządkują się lewicowej ideologii, również stracą pracę. W przyszłości komentatorzy prawa muszą uważać, aby nie stać się celem podobnych kampanii. I dotyczy to nie tylko prawa konstytucyjnego, ale z pewnością także prawa pracy, prawa najmu czy prawa ochrony środowiska, by wymienić tylko kilka przykładów. Dla wydawcy oznaczać to będzie, że w przyszłości będzie podpisywał kontrakty tylko z osobami wykazującymi się lojalnością wobec linii politycznej, by nie mieć problemów z lewicowymi kampaniami medialnymi.
Alexander Wallasch:
Moje ostatnie pytanie dotyczy Berlina: Heinz Buschkowsky, były burmistrz Neukölln z SPD, wyraził teraz nadzieję „światu”, że wydarzenia sylwestrowe zostaną uwzględnione w wyborach berlińskich. Czy to pobożne życzenie?
Hans-Georg Maaßen:
Może mieć rację, ale mam wątpliwości. Wątpię, czy większość obywateli będzie jeszcze pamiętać zamieszki migrantów w sylwestrową noc w dniu wyborów. Już teraz widać, że temat w dużej mierze zniknął z mediów. Niezadowolenie obywateli z polityki gospodarczej i energetycznej, wysokich cen oraz upadku i rozkładu infrastruktury oraz edukacji prawdopodobnie będzie miało trwalszy wpływ na decyzje wyborcze.
Jednak coraz więcej obywateli ma poczucie, że decyzja wyborcza nie ma prawie żadnego wpływu na politykę. Widzieliśmy to w wyborach landowych w Nadrenii Północnej-Westfalii i Dolnej Saksonii, gdzie odsetek niegłosujących wynosił ponad 40 procent. Na kogo obywatele powinni głosować, jeśli chcą innej polityki? Jeśli zagłosują na zielono, otrzymają tę samą politykę. Jeśli zagłosują na czerwono, otrzymają również tę politykę. Jeśli zagłosujeą na żółto, też otrzymają tę politykę. A jeśli zagłosują na berlińską CDU, to CDU zawiąże koalicję z prowadzącymi tę politykę Zielonymi lub SPD. A kiedy obywatele zagłosują na AfD, to zagłosują na partię, która zasiada w parlamencie, ale nie za rządowym stołem, bo nikt nie chce z nimi koalicji.
Ale zmiany polityczne można osiągnąć tylko poprzez rządzenie. Oznacza to, że jeśli pójdziesz do urn w Berlinie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że otrzymasz taką samą politykę, jak obecnie. I to frustruje wielu ludzi, którzy chcą innej polityki i zmiany w polityce.
Będę pracować na rzecz politycznego zwrotu w przyszłości.
Alexander Wallasch: Bardzo dziękuję za rozmowę!
======================================
mail: W Niemczech rozwija się rasizm przeciwko białym.
=================================
dr Hans-Georg Maaßen, który zabiera głos:
Był on prezydentem niemieckiej służby bezpieczeństwa(Verfassungsschutz) od roku 2012 do chwili gdy naraził się mówiąc prawdę w roku 2018 na temat wydarzeń w Chemnitz,które media głównego ścieku określiły jako polowanie na cudzoziemców na tle rasistowskim. Dr Hans-Georg Maaßen zaprzeczył temu i musiał pożegnać się z urzędem. Prowadził on potem działalność publicystyczną komentującym. in. Ustawę Zasadniczą mówiąc całą prawdę o sytuacji w jakiej są Niemcy w wyniku inwazji nielegalnych i szkodliwych imigrantów. Ostatnio został wyrzucony z wydawnictwa C.H. Beck, ma być wkrótce wydalony z CDU, choć został dopiero co wybrany na przewodniczącego frakcji pod nazwą “Werteunion” (“Unia Wartości”) większością ponad 95% głosów.
Nowe Obyczaje w Europie: Hasan szedł przez Bonn z głową kolegi w torbie. Prawdopodobnie sam mu ją odciął.
Bezdomny mężczyzna, który przeszedł ulicami Bonn na zachodzie Niemiec z głową zmarłego kolegi w torbie i położył ją przed siedzibą sądu rejonowego, nie zabił kompana – pisze dziennik „Bild”, powołując się na wyniki sekcji zwłok. Zmarły cierpiał na poważną chorobę i prawdopodobnie to ona była przyczyną jego śmierci.
Według „Bilda” Hasan H. miał w stanie odurzenia narkotykowego odciąć głowę swojemu zmarłemu koledze i włożyć ją do torby. Następnie we wtorek wieczorem poszedł pod oddalony o około kilometr sąd rejonowy i przed głównym wejściem położył pakunek. Przerażeni świadkowie zgłosili to na policję.
H. nie stawiał oporu przy aresztowaniu, do tej pory milczy. Obecnie przebywa w zakładzie dla osób chorych psychicznie.
Mężczyzna był już znany policji w związku z przestępstwami narkotykowymi i włamaniami. Ostatnio odsiedział karę dwóch i pół roku w więzieniu w Kolonii.
Papież został zapytany o problem migracyjny i o to, czego oczekuje w tej sprawie od takich krajów jak Polska, Rosja i Niemcy.
– Ci którzy budują mury tracą poczucie swojej własnej historii, kiedy sami byli niewolnikami innych krajów. Ci którzy obecnie to robią, takie doświadczenie mają – odpowiedział Franciszek.
– Każdy rząd musi jasno powiedzieć: „Mogę przyjąć tyle i tyle osób”. Rządzący wiedzą, ilu migrantów mogą przyjąć. To jest ich prawo. Migrantów należy jednak przyjmować, towarzyszyć im, promować i integrować. Jeśli rząd nie może przyjąć więcej niż określonej liczby osób, musi nawiązać dialog z innymi krajami, które mogą to zrobić. Dlatego właśnie Unia Europejska jest ważna. Ponieważ może tworzyć harmonię między wszystkimi rządami w zakresie dystrybucji migrantów. Pomyślcie o Cyprze lub Grecji, albo nawet Lampedusie na Sycylii [sic!! md] .
Migranci przybywają, a między krajami nie ma zgody, co można z nimi zrobić, gdzie ich wysłać. Migrantów należy integrować. Bez tego mają oni mentalność mieszkańców getta, popadają w przestępczość. Przyjmowanie migrantów nie jest łatwe, ale jeśli tego problemu nie rozwiążemy, ryzykujemy upadek naszej cywilizacji. [do jakiej cywilizacji ten nieszczęsny lewak siebie zalicza?? MD]
Kolejnym dramatem jest wpadanie migrantów w ręce handlarzy ludźmi. Tak więc nie możemy ich przyjąć i zostawić, należy zadbać o integrację, musimy im towarzyszyć i ich wspierać – wyjaśnił Ojciec Święty.
Migrant zarobi dwa razy więcej niż Polak. Kontrowersyjny przepis przeszedł przez Sejm
Od przyszłego roku cudzoziemcy ubiegający się o pozwolenie na pracę i kartę pobytu w Polsce będą musieli zarabiać nie mniej niż 3010 zł miesięcznie, nawet jeśli będą pracowali tylko na część etatu lub na zleceniu. Oznacza to, że Polak zatrudniony na pół etatu za minimalną krajową dostanie w 2022 r. 1505 zł brutto, a cudzoziemiec – dwa razy więcej. Niesprawiedliwe? Sąd może uznać inaczej.
Ustawa przewiduje, że od przyszłego roku cudzoziemcy ubiegający się o pobyt tymczasowy i pracę w Polsce będą musieli udokumentować, że będą zarabiać nie mniej niż wynosi płaca minimalna, czyli od przyszłego roku będzie to 3010 zł brutto miesięcznie. I to bez względu, w jakim wymiarze czasu pracy będą zatrudnieni oraz bez względu na formę umowy. Przepis dotyczy zarówno umów o pracę, jak i zleceń.
Lepsi i gorsi na rynku pracy?
Jak tłumaczy Michał Wysłocki, dyrektor Działu Prawa Imigracyjnego Kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, oznacza to, że jeśli pracodawca zatrudni od przyszłego roku cudzoziemca, który ubiega się o pozwolenie na pobyt i pracę w Polsce na część etatu za minimalną krajową, to i tak będzie musiał zapłacić mu 3010 zł miesięcznie i od takiej właśnie kwoty odprowadzić też składki do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz zaliczkę na podatek dochodowy.
– Wniosków o kartę pobytową – ze względu na zapotrzebowanie na pracę – jest teraz rekordowo dużo – podkreśla mec. Wysłocki i dodaje, że obsługuje wiele spraw, w których pracodawcy deklarują zatrudnienie cudzoziemców tylko na 1/2 lub 1/3 etatu.
Reguła dotycząca wypłacania płacy minimalnej dotyczy również umów zlecenia. I w tym przypadku pracodawca, który nie będzie w stanie zapewnić cudzoziemcowi pracy za równowartość płacy minimalnej, taką płacę będzie musiał cudzoziemcowi i tak wypłacić.