Ryś [zawód: kardynał] ubogaca wiernych

„Wolna miłość” i „Kościół otwarty” przeciwko granicom

Filip Adamus https://pch24.pl/wolna-milosc-i-kosciol-otwarty-przeciwko-granicom/

(PCh24.pl)

Zbieg okoliczności, w którym „Kościół otwarty” i „wolna miłość” wspólnie występują przeciwko kontroli migracji jest pouczający.

===============================================

Niedawno w kościołach archidiecezji łódzkiej wierni doświadczyli zaskakującego wręcz zaangażowania biskupa w sprawy społeczne. Kardynał Ryś z werwą apelował o… „nawrócenie języka” w dyskusji na temat migracji. W specjalnym liście pasterskim wpajał diecezjanom otwartość na cudzoziemców. Jak przekonywał hierarcha, katolikowi nie wolno oponować, gdy człowiek korzysta ze swojego „prawa” do osiedlenia się tam, gdzie mu się żywnie podoba – nie ważne, jakie miałby przekonania i kulturę. Tym, którzy tak myśleć nie chcą ksiądz kardynał zalecał zaś milczenie.

W tym samym czasie zmartwionych masową migracją Polaków uciszyć chciała znana właśnie z „braku granic” aktorka filmów pornograficznych. Podobieństwo jej wypowiedzi i interwencji kardynała Rysia to pouczający zbieg zdarzeń.

Kard. Ryś ubogaca wiernych

Szeroko krytykowany i komentowany list pasterski łódzkiego ordynariusza odczytany został we wszystkich kościołach diecezji w niedzielę 20 lipca. Sednem dokumentu było przekonanie, że każdy człowiek ma swobodę wyboru miejsca zamieszkania, gdzie musi zostać przyjęty z jego przekonaniami, kulturą, językiem i religią. Atmosferę oporu wobec zmasowanej migracji kardynał Ryś uznał za „wiszące w powietrzu” zagrożenie zwycięstwa „hejtu, strachu przed obcym, stereotypów i nienawiści” nad „racjami ludzkimi i Ewangelicznymi”.

Analizując treść listu łódzkiego hierarchy trzeba przyznać, że jest on skrajnie jednostronny. Ostrożnej polityki migracyjnej wiernym popierać nie wolno, bo prawo do osiedlenia się wedle życzenia przysługuje każdemu. Co więcej, list epatuje nawet skompromitowaną logiką „ubogacenia kulturowego”, jakie gwarantować mają otwarte granice. 

„Otóż, aby kogoś przyjąć, nie wystarczy jedynie zaprosić go do domu, dać mu jeść i pić; może nawet, zaoferować mu nocleg. Co innego jest „konieczne”: KONIECZNE jest siąść u stóp przybysza i posłuchać, co ma do powiedzenia. A wtedy natychmiast człowiek z obdarowującego staje się obdarowanym – może przeżyć gościnność nie jako wysiłek, lecz jako bogactwo i łaskę”, uczył hierarcha. Oto logika „ubogacenia kulturowego” z ambony. Migrantów wykarmimy, sami utrzymamy – ale za to oni do nas przemówią ­­­­­­­­­­­­­– i wyniosą na inny poziom człowieczeństwa. Zdawałoby się, że w 2025 roku: gdy od tylu lat Europa krwawo weryfikuje tę propagandę, wprost nie sposób znowu po nią sięgać.  

Prawa dla migrantów 

List kardynała spotkał się z wieloma krytycznymi komentarzami. I słusznie. Nietrudno dostrzec, że próba oparcia polityki o wskazania w dokumentu oznacza chaos i niesprawiedliwość. Reguła prawa do życia w miejscu swojego wyboru nie może objąć wszystkich – bo zastosowana do migrantów odbiera taki sam przywilej rodzimym mieszkańcom.

Wyobraźmy sobie jedną z niewielkich wysp na Morzu Śródziemnym. Lampedusę lub Kanary. Tu i tu spotykamy olbrzymią presję masowej migracji. Wraz z nią zmienia się kompozycja ludnościowa – a dla mieszkańców relacje, w jakich uczestniczą, osoby i postawy, z jakimi się stykają, wygląd ich miast, okoliczności życia i pracy. Jedynie głupiec może powiedzieć, że ich wyspa pozostała takim samym miejscem. Zmienia się wraz z migracją. Przestaje być rodzime i własne, a staje się nieprzewidywalne. Co z prawem obywateli do życia w miejscu swojego wyboru? Czy oni akurat – inaczej niż migranci – są go pozbawieni? Cudzoziemcy mogą zmieniać ich dom – im jednak nie wolno liczyć na kontrolę sytuacji? Cóż to za specjalny status migrantów, że dane im wpływać na okoliczności życia swoje i lokalnej społeczności, ale rdzenni mieszkańcy mają pozostać bierni? 

Tym bardziej nieodpowiedzialne są słowa kardynała o konieczności zaakceptowania każdego przyjezdnego z jego przekonaniami i kulturą. Udajmy na chwilę, że traktujemy te wskazania poważnie: zatem gwarancję wjazdu do Polski musi mieć również muzułmanin marzący o narzuceniu nad Wisłą islamskiego prawa? Entuzjasta ISIS i Dżihadu także? A Pakistańczyk, którego nie dziwi stosunek seksualny z dziewczęciem przed okresem dojrzewania? A Ukrainiec promujący w mediach społecznościowych symbole organizacji odpowiedzialnej za ludobójstwo naszych rodaków lub wyśmiewający w internecie polskie wartości i patriotyzm (to akurat przypadek z życia wzięty)? Skoro każdy ma prawo do miejsca wśród nas, to dla takich gości Polska musi stać otworem. Co za szczęście, że będą oni mogli się wśród nas osiedlić i „obdarować” nas swoimi cennymi perspektywami.  

 Założenia kardynała Rysia są z jednej strony faworyzujące dla migrantów, z drugiej zwyczajnie niebezpieczne w praktyce. Nie ma w nich śladu refleksji o tym, jak zabezpieczyć interes i dobro rodzimej społeczności. Nie ma też nawet podstaw zrozumienia, że nasilona migracja oznacza silne konflikty tożsamości i interesów. Zaklęcie „gościnności” – nic ponad skompromitowane „Willkommenskultur” – ma wystarczyć. „Przyjmujemy wszystkich – potem się zobaczy”. „Najwyżej zginie z 10 Polaków – ale ilu osobom pomożemy”? Czy nie tak, ekscelencjo?

A może jednak logika kardynała Rysia ma w sobie jakąś pocieszającą perspektywę? Gdy już bez jakiejkolwiek troski pozwolimy, by nawet najbardziej niebezpieczne i zdegenerowane osobniki zawitały pod polskim niebem i stanie się tu zbyt nieznośnie – to wtedy sami możemy zostać migrantami. Przywileje będą po naszej stronie

Chaos bez granic

Stanowisko łódzkiego hierarchy wobec problemu migracji na kpinę nadaje się świetnie. Jeśli chodzi o przydatność w budowanie porządku społecznego jest już znacznie gorzej.

Łódzki ordynariusz każe nam myśleć o fenomenie masowego i zorganizowanego napływu cudzoziemców jak o spotkaniu zabłąkanego przybysza pod naszymi drzwiami… Gdyby nawet uznać to porównanie za trafne, to przecież jasne, że pozbawiona rozsądku „gościnność” nie sprawdzi się nawet w tym wypadku. 

Gdybyśmy spotkali jakiegoś włóczęgę wchodzącego do naszego domu przez okno lub piwnicę, tylko zupełny brak rozsądku mógłby kazać go „ugościć”. Tymczasem migranci koczujący na polskich granicach, czy zawracani z Niemiec, nie pukają do drzwi, a wdzierają się na terytorium kraju poza legalnymi procedurami. Fakt ten z niezrozumiałego powodu nie jest przez kościelnych promotorów otwartych granic brany pod uwagę.

Podjęcie decyzji o przyjęciu nieznajomego pod swój dach nawet dla ojca rodziny oznacza konieczność ostrożnego namysłu. Przecież na ryzyko oraz dyskomfort bliskich przystać możemy, kiedy to naprawdę konieczne – a nie dlatego, że ktoś o niewiadomych intencjach akurat poczuł potrzebę spędzenia u nas nocy. Jeśli jakiś katolicki rodzic wpuściłby nieznajomego, niezależnie od sugestii niesionych przez jego wygląd i stan, krążących wokół pogłosek o niebezpieczeństwie, wreszcie szczególnego nadzoru nad niespodziewanym gościem, to należy raczej objąć jego rozum modlitwą, niż stawiać za wzór.

„Wolna miłość” i Kościół otwarty

Mimo tak płytkiego i jednostronnego postawienia sprawy, łódzki purpurat kazał tym, którzy nie zgadzają się z jego wizją polityki migracyjnej, po prostu zamilknąć. Bez podania żadnego źródła takiego sądu przekonywał, że otwarte granice trzeba przyjąć chcąc trzymać się „nauki Chrystusa i Jego Kościoła”. A przecież mówimy tu wyłącznie o kwestii społecznej. Jak każdą doktrynę Magisterium, katolicką naukę społeczną również trzeba brać na poważnie –  ale ostatecznie nie jest to pierwszorzędna materia wiary.

Rzecz dotyczy polityki – nie prawd boskich i moralności. Na nieomylne deklaracje nie ma tu zatem miejsca. Tym bardziej, że dyskusja dotyczy opinii współczesnych hierarchów wobec nowego problemu. Więcej tu zatem, niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie, miejsca na „słuchanie wiernych” – o którym tak dziś głośno. A jednak – w tym wypadku nie ma o nim absolutnie mowy. Kto się nie zgadza – niech milczy.

Bierność Polaków zaniepokojonych perspektywą masowej migracji marzy się nie tylko kardynałowi Rysiowi. W podobnym czasie, co on inna szeroko znana postać oburzyła się na protesty przeciwko masowej migracji. Mowa o Sashy Grey – kobiecie, której nazwisko tak znane jest w świecie pornografii, że z kręgów obsceny przeniknęło do popkultury. Ikona zepsucia odwiedziła niedawno Kraków. Wyśmienita szansa, by usiąść u jej stóp i słuchać, co ma do powiedzenia – prawda? W końcu tak należy czynić wobec każdego gościa…

Podczas transmitowanego na żywo spaceru Grey dzieliła się ze swoimi słuchaczami niesmakiem, jaki wywołał u niej widok manifestacji przeciwko napływowi cudzoziemców. Oskarżyła protestujących o rasizm i faszyzm i wyraziła życzenie, by przeciwnicy otwartych granic „zamknęli się”.

Zbieg okoliczności, w którym „Kościół otwarty” i „wolna miłość” wspólnie występują przeciwko kontroli migracji jest pouczający.

Tak postępowe środowiska w Kościele, jak i kręgi rewolucji seksualnej są ofiarami niezrozumienia olbrzymiego znaczenia granic – w szerokim rozumieniu tego pojęcia. Sasha Grey jest w końcu ikoną braku granic moralnych – oderwania erotyki od ram, w których spełnia ona pożyteczną i budującą misję – to znaczy prokreacji i małżeństwa. Jeśli seksualność wymyka się za ten zakres, staje się destruktywna. Zamiast budować rodziny, niszczy tę podstawową komórkę życia społecznego. Zamiast wzbudzać nowe pokolenia walczy z życiem, by chronić własną frywolność.

Inkluzywność „Kościoła otwartego” również utrudnia mu pełnienie misji. Otwiera go za to szeroko na grzech i nie pozwala chronić dzieci bożych przed zgorszeniem. Normalizuje występowanie przeciwko prawu Bożemu i usypia sumienia, zamiast rozpalać je pragnieniem świętości. Ostatecznie zamiast prowadzić do wiecznej ojczyzny skupia się na budowaniu poczucia doczesnej wspólnoty. 

Granice wszędzie są koniecznością, by zachować porządek, czyli zmierzanie rzeczy do ich właściwego celu. Musi to rodzić pewną ekskluzywność. Wojsko nie przyjmuje każdego, bo nie byłoby zdolne do walki. Kościół nie może zapraszać każdego niezależnie od intencji i postępowania, bo nie będzie skutecznie prowadził do zbawienia. Społeczeństwo za to nie może przyjąć i zadbać o każdego, bo straci zdolność zabezpieczania dobra „swoich”. Tymczasem to właśnie – jak wskazuje klasyczna katolicka nauka społeczna – jest jego celem. Podkreślał to m.in. Leon XIII w „Immortale Dei”. Państwa i narody to nie globalne organizacje pomocowe, ale wspólnoty mające troszczyć się o dobro tworzących je rodzin. Jeśli przestaniemy o tym pamiętać, poniesiemy dotkliwy koszt tego zapomnienia. Naiwny humanitaryzm zaburza działanie wspólnoty, jak rozpasany erotyzm dewastuje małżeństwo. Co jest „dla wszystkich” tak naprawdę nie służy nikomu.

Porządek miłowania

Z tego powodu określając chrześcijańskie powinności warto trzymać się „porządku miłowania”. W niektórych kręgach w Kościele to niemodne, by o nim mówić. Tymczasem znaczenie „ordo caritatis” dla katolickiej doktryny jest absolutnie kluczowe. To nauka moralna wpisana nawet w… Dekalog.

Wszak Kościół, wyjaśniając Dekalog, wskazywał, że człowiek musi darzyć Boga rzeczywiście największą i w zasadzie jedyną absolutną miłością. Tylko Boga kochać można dla Niego samego. Bliźniego miłujemy już ze względu na tę jedyną bezwzględną miłość. Ale i bliźnich kochać nie można zupełnie „równo”. Przecież „czcij ojca i matkę swoją” to wyszczególnione przykazanie. Wiemy doskonale, że ten nakaz nie pozwala wszystkich rodziców świata traktować tak samo – ale każe darzyć własnych szczególnym względem. 

Porządek w miłości panuje z samego boskiego ustanowienia. Jak wyjaśniał na kartach Summy Teologii Św. Tomasz z Akwinu „ordo caritatis” każe nam najpierw miłować tych, którzy bardziej od nas zależą, którym więcej jesteśmy winni, którzy sami obdarzyli nas miłością i tych, z którymi łączy nas wspólna przynależność. Stąd najbardziej kochać mamy Boga, potem własną duszę, dalej najbliższych i braci w katolickiej wierze, przyjaciół, rodaków, wreszcie wszystkich ludzi. Gdyby nasze możliwości świadczenia dobra nie były ograniczone, moglibyśmy miłować wszystkich ludzi tak samo. Ale niestety – musimy wybierać i to roztropnie, komu okazywać dobro – bo zasobów i czasu niewiele.  

Reguła ta pozwala dokonywać trafnych wyborów moralnych. Dzięki niej ojciec rodziny nie porzuci bliskich, by dbać o bezdomnych, a matka nie odda się modlitwie za chorych pozwalając, by w jej domu panował chaos, a bliscy sami doświadczyli zaniedbania. Z tego samego powodu gospodarz, mając przyjąć gościa pod swój dach, zastanowi się, kim jest przybysz i czy nie zapowiada niebezpieczeństwa, odbierze broń przed wpuszczeniem nieznajomego za próg i będzie czuwał w nocy nad bezpieczeństwem najbliższych. 

Oczywiście, chrześcijański porządek miłowania nie pozwala nikogo od miłości oddzielić: bliźnimi są bowiem wszyscy. Nie można jednak w związku z tym apelować o beztroskie szafowanie dobrem wspólnoty narodowej tak, jak gdyby interesy migrantów miały obchodzić nas w pierwszym rzędzie.

Podobnie polityka migracyjna – która chce odpowiadać wymogom sprawiedliwości – musi cechować się zatem roztropnym ustawodawstwem, akceptować wjazd do kraju wyłącznie w ramach rozsądnego prawa, zabezpieczającego bezpieczeństwo i interes Polaków. Zgadzając się na inną postawę politycy ignorują obowiązek troski o własny naród, który powierzony jest im w szczególny sposób. A zaniedbać swoich na rzecz pomocy obcym – to naprawdę nie szczyt cnoty. Jednym jest umieć przystać na poświęcenie interesu własnej społeczności wobec konieczności moralnej. Chętnie szafować jej dobrem to coś zgoła innego. 

Kardynał Ryś postępuje doprawdy nierozważnie, zrównując troskę o własną społeczność z ksenofobią i hejtem. Jeśli jego ambicją jest walka z takimi postawami, to sam najbardziej szkodzi tym zamierzeniom, ośmieszając je naiwną retoryką. Na uczciwą dyskusję o chrześcijańskim stosunku do migrantów najlepiej wpłynie szeroki namysł oddzielający troskę o własny naród od niechęci do obcych. Pakowanie słusznych obaw do jednego worka z uprzedzeniami i nienawiścią skutkować może wyłącznie kompromitacją. 

W jednym mimo wszystko kard. Rysowi udało się jednak odnieść sukces. Dowiódł, że „Kościół otwarty” nie ma żadnego poważnego programu, poza narzucaniem wiernym posłuszeństwa wobec lewicowych utopii i poprawności politycznej. I pod tym względem żadnej różnorodności nie zamierza akceptować. Tego akurat ksiądz kardynał dowiódł bezdyskusyjnie.   

Filip Adamus 

Kim są przemytnicy migrantów?

Kim są przemytnicy migrantów?

27.07.2025 https://nczas.info/2025/07/27/kim-sa-przemytnicy-migrantow/

Imigranci zapewnią wzrost populacji w Wielkiej Brytanii.
Imigranci w brytyjskim hrabstwie Kent po przepłynięciu przez Kanał La Manche. Zdjęcie ilustracyjne. / Fot. PAP/EPA

Wielka Brytania po raz pierwszy w historii nałożyła sankcje na dwadzieścia pięć osób i podmiotów oskarżonych o transportowanie dziesiątek tysięcy migrantów na Wyspy w ostatnich miesiącach. Są podejrzani o przetransportowanie łącznie 170 000 nielegalnych imigrantów od 2018 roku.

„Od Europy po Azję prowadzimy walkę z przemytnikami, którzy ułatwiają nielegalną migrację, atakując ich wszędzie na świecie” – oświadczyło brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Ta obietnica padła po tym, jak premier Keir Starmer obiecał „zniszczenie siatek przemytniczych”.

Lewicowy rząd cenę, że jest w stanie poradzić sobie z problemem, z którym nie uporali się rządzący wcześniej konserwatyści. Stąd sankcje na podmioty podejrzewane o ułatwianie przemytu ludzi.

Chodzi o dwadzieścia pięć osób i podmiotów oskarżonych o ułatwianie nielegalnego przybycia migrantom na terytorium Wielkiej Brytanii. Na liście sankcji wobec przemytników są m.in. „północnoafrykański przywódca klanu „stosującego brutalne metody”, były tłumacz policyjny w Serbii, chińska firma promującą swoje… pontony do przeprawy przez kanał La Manche.

Jest też operator finansowy systemu Hawala. To nieformalny system transferu pieniędzy, który opiera się na zaufaniu i honorowych umowach między pośrednikami, a nie na tradycyjnych kanałach bankowych, co ułatwia opłaty za przemyt.

Kwestia migracji stała się niezwykle drażliwa w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza po zamieszkach wywołanych morderstwem przez mającego korzenie w Rwandzie nożownika trzech dziewcząt w Southport.

Źródło: Le Figaro

USA: nielegalna migracja spadła o 90 %.

USA: nielegalna migracja spadła o 90 proc.

Stanowcze metody przynoszą rezultat

https://pch24.pl/usa-nielegalna-migracja-spadla-o-90-proc-stanowcze-metody-przynosza-rezultat

Deportacje nielegalnych migrantów, prowadzone systematycznie przez amerykańskie służby, przyniosły znaczny spadek bezprawnych wtargnięć na terytorium kraju. W tym wypadku Donald Trump konsekwentnie realizuje swoje wyborcze obietnice.

„Stosując nadzwyczajne środki i prowadząc szeroko nagłośnioną akcję deportacji imigrantów, Donaldowi Trumpowi udało się praktycznie wyeliminować nielegalną imigrację do Stanów Zjednoczonych”, donosi PAP.

W ciągu pół roku od objęcia władzy Trump zrobił to, co obiecywał swoim zwolennikom w kampanii wyborczej: powstrzymał napływ osób nielegalnie przekraczających granicę. W czerwcu funkcjonariusze służb napotkali na południowej granicy najmniejszą w historii liczbę osób próbujących nielegalnie przedostać się na terytorium USA – zaledwie 6 tys. Żaden z ujętych imigrantów nie został wpuszczony do kraju.

Skala ograniczenia tego procederu jest potężna. Odnotowuje się o 93 proc. mniej przypadków nielegalnej migracji w stosunku do prezydentury Joe Bidena – szczególnie w porównaniu ze szczytowym okresie kryzysu w 2024 r., gdy liczba osób zatrzymywanych na granicy wielokrotnie przekraczała 10 tys. dziennie.

Sukces w zabezpieczeniu terytorium kraju przyniósł szereg zdecydowanych kroków. Prezydent USA ogłosił stan wyjątkowy na granicy, zawiesił prawo do ubiegania się o azyl, zawracając niemal wszystkich przekraczających granicę poza przejściami granicznymi i wysłał na granicę wojsko.

Choć Trump dotąd nie spełnił swojej obietnicy przeprowadzenia „największej operacji deportacyjnej w historii kraju”, obejmującej miliony imigrantów, to działania te nabierają tempa. Do czerwca br. zatrzymano ponad 65 tys. osób. Liczby te nie odbiegają zbytnio od tempa deportacji za czasów prezydentów Bidena i Obamy, lecz znacznie zwiększono liczbę zatrzymań nielegalnych imigrantów przebywających w kraju od dłuższego czasu (za kadencji Bidena większość deportowanych stanowili migranci zatrzymani na granicy).

Służby, zwalczające nielegalną migrację podając, że 70 proc. deportowanych miało w kartotece przestępstwa lub wykroczenia. W w większości przypadków były to przewinienia drogowe lub imigracyjne. Tylko nieco ponad 10 proc. stanowili ludzie skazani za przestępstwa z użyciem przemocy, zaś mniej niż 1 proc. to zabójcy.

(PAP)/oprac. FA

Koszmar pod Wrocławiem. Imigranci nie dają Polakom normalnie żyć.

Koszmar pod Wrocławiem. Imigranci nie dają Polakom normalnie żyć. „Mieszkańcy zgłaszają obawy”

23.07.2025 https://nczas.info/2025/07/23/koszmar-pod-wroclawiem-imigranci-nie-daja-polakom-normalnie-zyc-mieszkancy-zglaszaja-obawy/

Policja podczas interwencji na osiedlu domków jednorodzinnych.
Policja podczas interwencji na osiedlu domków jednorodzinnych. / foto: Urząd Gminy w Kobierzycach

Pani Katarzyna przed pięcioma laty przeprowadziła się z Wrocławia do domku w Długołęce pod miastem. Liczyła rzecz jasna na cichy azyl, tymczasem tuż obok powstały kwatery pracownicze, w których zamieszkali imigranci. Teraz mieszkańcy zgłaszają obawy o swe bezpieczeństwo i piszą petycję do premiera, ministrów oraz parlamentarzystów.

Pod Wrocławiem, jak grzyby po deszczu wyrosły, tzw. domy pracownicze. W praktyce są to domy jednorodzinne, przekształcone w mini hostele, w których zakwaterowanych jest często po kilkadziesiąt osób. Są to głównie imigranci z Ukrainy, Gruzji, Indii, czy Bangladeszu.

– Ruch zaczyna się grubo przed piątą rano, gdy wstają do pracy. Głośne rozmowy, śmiechy, czasem awantury. Potem krążące w tę i z powrotem pracownicze busy. Wieczorem imprezy na dworze do późnych godzin – mówi portalowi tuwroclaw.com pani Katarzyna, która pięć lat temu przeprowadziła się z Wrocławia do Długołęki.

Podobny problem dotyczy także innych miejscowości na Dolnym Śląsku. „Wystarczy lektura internetowych ogłoszeń, by przekonać się, że w Długołęce jest dziś co najmniej kilkanaście domów pracowniczych, podobnie w sąsiednim Kiełczowie. Tak samo w Kobierzycach. W mniejszych miejscowościach bywa ich kilka” – czytamy na portalu tuwroclaw.pl.

Skalę problemy wykazała wizyta policji na osiedlu w Domasławiu pod Kobierzycami. W kwaterach pracowniczych znajdowało się blisko sto osób, część z nich była w naszym kraju nielegalnie, inni nie posiadali dokumentów uprawniających do pracy, a jeden z przybyszów posiadał nawet amunicję. [Bo kałacha lepiej schował md]

Mieszkańcy mają dość uciążliwych sąsiadów i podpisują petycję do premiera, ministra oraz parlamentarzystów. Do tej pory poparło ją kilkaset osób.

– Agencje pośrednictwa pracy nie przejmują się ani warunkami zakwaterowania pracowników, ani okolicznymi mieszkańcami. Idą już krok dalej, wynajmując lub wykupując całe nowo budowane osiedla, gdzie kwaterując po 15-20 osób w lokalu w zabudowie szeregowej powodują patologiczną gęstość zaludnienia – mówi jej autor radny powiatu wrocławskiego Tomasz Ostaszewski.

Z petycji wprost bije odór państwowego interwencjonizmu. Ostaszewski domaga się od rządzących podjęcia działań legislacyjnych w celu uregulowania przekształcania domów jednorodzinnych w kwatery pracownicze, w których umieszczanych bywa po kilkadziesiąt osób.

Co więcej, autor petycji chciałby, aby wprowadzone zostały odpowiednie normy. „Np. maksymalnej liczby osób mogących zamieszkać w jednym domu w zabudowie jednorodzinnej lub uzależnienie tej liczby od pokrewieństwa” – donosi tuwroclaw.pl.

Mniej szokujący jest jednak inny z pomysłów, by umożliwić gminom ograniczanie takiego działania przy pomocy uchwał i planów zagospodarowania przestrzennego. W końcu, jeżeli komuś nie podoba się sąsiedztwo, zawsze może się przeprowadzić. Z kolei zupełnie rozsądne wydaje się, by władze samorządowe miały możliwość określenia, że w konkretnej lokalizacji mogą być tylko faktycznie domki jednorodzinne.

Do sprawy w swoich mediach społecznościowych odniósł się wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. „Prawo budowlane i regulacje działalności hotelowej są dla Polaków. Imigranci mogą robić co chcą. I narastają problemy z takimi nielegalnymi hostelami, także wokół Szczecina, Warszawy i innych miast. Czas z tym skończyć. Jak Polak ma z nimi konkurować, jak oni koszty zamieszkania sobie podzielą przez 15 albo 30?” – napisał na portalu X jeden z liderów Konfederacji.

Kard. Sarah i kard. Muller o migrantach.

Piotr Stolarczyk kardynalowie

W ostatnich tygodniach temat migracji ponownie pojawił się w dyskusji publicznej, również w Kościele w Polsce. W związku z tym zachęcam do zapoznania się z wcześniejszymi wypowiedziami dwóch kardynałów, byłych wysokich rangą urzędników Kurii Rzymskiej:

“Każdy powinien żyć we własnym kraju. Jak drzewo, każdy ma swoją ziemię, swoje miejsce, gdzie może się idealnie realizować. Dużo lepiej jest pomagać ludziom rozwijać się w ich własnej kulturze, niż zachęcać, by przyjeżdżali do Europy w pełni jej dekadencji. Posługiwanie się Słowem Bożym, aby nadawać wartość migracjom to fałszywa interpretacja. Bóg nigdy tego nie chciał.”

“Migranci, którzy przybywają do Europy, bez pracy, bez godności… Czy tego właśnie chce Kościół? Kościół nie może przyczyniać się do tego nowego niewolnictwa, jakim stała się masowa migracja. Jeśli Zachód będzie dalej szedł tą zgubną drogą, istnieje ogromne ryzyko, że, bez przyrostu naturalnego, zniknie najechany przez obcych, tak jak Rzym przestał istnieć najechany przez barbarzyńców. Ja mówię w języku afrykańskim. Mój kraj jest w większości muzułmański. Myślę, że wiem, o czym mówię.”

Kard. Robert Sarah (prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w latach 2014–2021), fragmenty wywiadu dla tygodnika „Valeurs actuelles”

“Kościół musi bronić ludzkiej godności wszystkich ludzi, w tym nielegalnych migrantów. Należy jednak pamiętać, że nikt nie ma prawa mieszkać tam, gdzie chce. Interweniowanie w sprawie nielegalnej imigracji nie jest wcale sprzeczne z prawami człowieka.”

“W obliczu nielegalnej imigracji państwo ma prawo odesłać ludzi do krajów ich pochodzenia, jeśli nie grozi im tam utrata życia. Musimy pomagać krajom rozwijającym się, ale nie możemy myśleć, że na przykład cała ludność Afryki może przenieść się do Europy, żeby rozwiązać istniejące problemy. Państwo ma prawo do obrony swoich granic i przywrócenia praworządności. Ci, którzy giną na morzu i znajdują się w sytuacji kryzysowej, muszą zostać uratowani, ale zasady dotyczące ustanowienia legalnej imigracji to zupełnie inna sprawa.”

Kard. Gerhard Ludwig Müller (prefekt Kongregacji Nauki Wiary w latach 2012–2017), fragmenty wywiadu dla dziennika “II Tempo”

Oremus pro omnibus Pastoribus Ecclesiae.

Ataki migrantów narzędziem zmiany struktury etnicznej Europy

Ataki migrantów narzędziem zmiany struktury etnicznej

21.07.2025 Julia Gubalska https://nczas.info/2025/07/21/ataki-migrantow-narzedziem-zmiany-struktury-etnicznej/

imigranci białoruś inwazja
Imigranci na polsko-białoruskiej granicy / fot. ilustracyjne / foto: YT: NBC News

Niepewna sytuacja związana z zagrożeniem migracyjnym na granicy polsko-niemieckiej zdaje się przybierać formę konfliktu hybrydowego. W Polsce już mieliśmy do czynienia z przykładami przestępczych działań obcokrajowców, którzy od dłuższego czasu przebywali w naszym kraju. Bartosz Kopczyński, prawnik, publicysta i wnikliwy analityk życia społecznego, postanowił głębiej przyjrzeć się tym procesom w rozmowie z redakcją „Najwyższego Czasu!”.

Julia Gubalska: Czy w obliczu kryzysu ekonomicznego i demograficznego istnieje Pana zdaniem jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie na przerzucanie do Polski migrantów z krajów Trzeciego Świata?

Bartosz Kopczyński: To wszystko jest jak najbardziej racjonalne, mimo że wydaje się chaotyczne i sprzeczne. Zapewnienia rządów są wewnętrznie sprzeczne, ale to charakterystyczne dla wszystkich ekip w historii III RP. Dla PRL-u też, chociaż w stosunku do obecnego układu władzy tzw. komuna była dość poczciwa, bo nie trzeba było aż tak bardzo kłamać. A teraz podobno jesteśmy wolni i mamy niepodległość. To samo co u nas robią rządy w prawie wszystkich państwach Zachodu. Jest to projekt, który w Polsce też ma się teraz odbyć. W skrócie można go określić terminem „Paneuropa”, który szerzej wyjaśniłem w mojej książce „Poradnik świadomego narodu”.

Chodzi o nowy kształt Europy wynikający z planów utworzenia państwa światowego. Planów bardzo starych, sięgających na pewno starożytności, które zostały skrystalizowane na początku XVII wieku. Od tamtego czasu trwają konsekwentne działania, które prowadzą do utworzenia państwa światowego. Problemem jest Europa, w której są państwa narodowe i narody. Politycznie można zlikwidować państwa narodowe poprzez podbój lub w ramach takiego projektu jak Unia Europejska, ale dopóki istnieje naród świadom swojej odrębności, który ma swój język, swoją kulturę i wiarę w swoich przodków, to on prędzej czy później tę wolność odzyska. To właśnie próbuje się teraz zmienić.

Unia Europejska, wspólny rynek europejski i globalizacja są zjednoczeniem ekonomicznym na niekorzyść narodów. Najpierw narody są zwabiane rzeczywistymi korzyściami – to tak jak działają dilerzy, którzy dają działkę za darmo, a potem już trzeba stać się ich niewolnikiem. Eksploatacja i wyzysk nie są jednak ostatecznym celem. Ten sprowadza się do ujednolicenia ludności, a warunkiem jego realizacji jest likwidacja państw narodowych i samych narodów.

Chodzi o to, żeby Europejczycy – ci, którzy tworzą narody – nie zakładali rodzin, rozwodzili się i nie mieli, nie chcieli lub nie mogli mieć dzieci. To się robi na różne sposoby. Są smugi na niebie albo dodatki w żywności i wodzie. Nie wiemy dokładnie, co jest i gdzie, ale wiemy, że coś jest. Rządy państw europejskich nie są rządami swoich narodów, tylko podstawionymi kreaturami. Wyjaśniam w „Poradniku”, że podstawowa substancja, z jakiej są ulepione te kreatury, to mówno. Takie „elity” ulepione z mówna tworzą rządy. To ludzie pod każdym względem nikczemni i podli, którzy w dużej mierze w ogóle nie są Polakami, tylko mają inne pochodzenie, które ukrywają.

Ludzkość wciąż się rozmnaża – choć dziś coraz częściej mamy do czynienia ze związkami mieszanymi rasowo i kulturowo. Trudno więc uwierzyć w wizję, według której przyszłość należeć będzie wyłącznie do dzieci elit. Znacznie bardziej realny jest scenariusz narodzin nowej rasy…

Swój ciągnie do swego. Jeśli chłopak ma możliwość wyboru partnerki ze swojego narodu, to naturalne, że i dziewczyna w podobnej sytuacji najchętniej wybierze chłopaka z własnej grupy. Oczywiście jest teraz pewne zainteresowanie egzotyką. Raczej może zajść innego rodzaju mieszanie się ras – na skutek gwałtów. Jeżeli przeanalizujemy historię, to szczególnie tam, gdzie nie było etyki chrześcijańskiej, na podbitym terenie wytracało się tak całe narody. Mężczyzn się zabijało, można ich było okaleczyć i wykastrować, żeby nie spłodzili potomstwa, ewentualnie sprzedać do niewolniczej pracy w kopalni. Kobiety i dzieci również sprzedawano w niewolę, przy czym kobiety gwałcono. Gwałt na kobietach jest sposobem zmiany struktury etnicznej – to znamy z historii, zresztą również tej niedawnej.

Tak zachowywała się Armia Czerwona, która wręcz miała na to przyzwolenie. Szczególnie Niemki były masowo gwałcone, chociaż oczywiście Polki też. Znam to z opowieści mojej śp. teściowej, która mieszkała na terenach zajmowanych przez sowietów. Młode dziewczyny były przebierane za staruszki, żeby się nimi nie interesowano.

Teraz mamy to samo. Są ludzie z innych kręgów kulturowych, w których kobieta nie może być sama. Kiedy nie ma swojego macho, to znaczy, że jest zdobyczą. W ogóle nie wolno jej samej wychodzić – musi być pod nadzorem swojej rodziny. A na Zachodzie, w tym w Polsce, przecież kobiety chodzą sobie normalnie po ulicach i wykonują różne prace. Dla ludzi, których tu sprowadzono na masową skalę i sprowadza się nadal, jest to wyzwanie. Oni wiedzą, że mają przywileje u władzy, która ich tutaj sprowadziła i pozwala im na więcej niż miejscowym, którzy się bronią. Władza prześladuje mężczyzn miejscowych – jest to odpowiednik kastrowania w starożytności, a nawet jeszcze w średniowieczu. Więc cała zniewolona przez władzę populacja mężczyzn nie może się bronić…

Jest to też bezpośrednie sprowadzanie niebezpieczeństwa na kobiety.

To się będzie działo i stanie się dla nas wszystkich nową codziennością. Posłużę się dwoma ostatnimi przykładami z mojego województwa. W Nowym – niewielkim, przyjemnym miasteczku, które znam – doszło do bójki z Kolumbijczykami, gdzie jeden Polak zginął, a dwóch zostało rannych. Chłop z chłopem w polskiej kulturze się pobiją, a później się rozejdą. Obcy czują, że mogą sobie pozwolić na więcej, chociaż u nich też panuje zamordyzm. Natomiast nasza policja i sądy są nastawione w taki sposób, że bezpiecznie ma być dla obcych, a dla nas ma być niebezpiecznie. Jak my będziemy się bronić, to my będziemy źli i prześladowani przez służby. Oczywiście, że dla kobiet kończy się czas beztroskiej imprezy. Nie będzie można sobie chodzić bezpiecznie w nocy.

Tu nie chodzi tylko o powrót nocą z imprezy. Czasami wraca się nawet samej późno z pracy, tak jak 24-letnia Klaudia w Toruniu, która nie spodziewała się, co ją czeka.

Ona była barmanką i wracała krótko po północy z pracy. W parku blisko centrum dorwał ją młody facet z Wenezueli z chęcią czynności seksualnych, a wcześniej śrubokrętem wykuł jej oczy. W gangach, które są w Ameryce Południowej, stosuje się takie praktyki, żeby oślepiona ofiara nie mogła rozpoznać sprawcy. Zrobił, co chciał. Rozmawiając z ludźmi, dowiedziałem się, że był on po prostu w dzikim szale i po drodze każdego by zabił. Nie mówimy o czymś naturalnym, tylko dzikiej żądzy, w której wszystko można zrobić. Tam jest taki temperament. Mamy tych ludzi dużo – zaczęli przyjeżdżać do nas od 2015 roku, czyli tzw. dobrej zmiany. Tylko nam mydlono oczy, że coś tam zabroniono, natomiast w rzeczywistości ten proceder narastał. W tej chwili mężczyźni są zagrożeni nożami. Kobiety zresztą też, a dodatkowo gwałtami.

Dziękuję za rozmowę.

=======================================================

Zapraszamy do zapoznania się z książką Bartosza Kopczyńskiego „Poradnik świadomego narodu. Księga I. Historia debilizacji”. Poniżej prezentujemy fragment lekcji 35 pt. „Szkoła, praca, imigracja”, który bardzo dobrze koresponduje z tematem powyższej rozmowy:

Prywaciarze skarżą się od lat, ale nikt ich nie słucha. Politycy słuchają globalistów, nauczyciele (nauczycielki głównie) słuchają propagandy, jak wszyscy. Wszyscy równo wolą nie dostrzegać, kto pracuje w naszym pięknym kraju, kto utrzymuje całą gospodarkę w ruchu, kto zaspokaja większość potrzeb ludności. To prywaciarze, nasza rodzima kasta niedotykalnych, niezauważani lub pogardzani przez resztę społeczeństwa, również przez środowisko nauczycielskie, dla którego to, co dzieje się tuż po szkole, czyli w pracy, jest czystą abstrakcją. Nie wiedzą, czego tam trzeba, i nie chcą wiedzieć. Słuchają bzdur psychopedy i wcielają to w życie. Z drugiej strony, prywaciarze nie mają pojęcia, co robi się w szkołach. Nawet jednak gdyby wiedzieli, to nie mają jednolitej reprezentacji, aby wywrzeć jakikolwiek wpływ na rząd, który jest tu jedyny władny naprawić to szybko.

Prywaciarze mają dwa główne problemy z pracownikami. Problem pierwszy to ich brak. Wielu Debiutantów nie garnie się do pracy, nawet za porządne pieniądze. Wolą wyjechać do dużego miasta, pójść na pseudo-studia, zrobić nikomu niepotrzebny dyplom, zostać prekariatem [z połączenia słów precarity (précarité) i proletariat] i narzekać, że świat ich nie docenia.

Tymczasem roboty nie ma kto robić: w budowlance, rolnictwie, przemyśle, usługach. Problem drugi to nieprzydatność tych ludzi do pracy. Ci, co już przychodzą, nie mają nie tylko podstawowej wiedzy i umiejętności czy etosu pracy, ale nawet podstawowej przyzwoitości. Horda zdegenerowanej, bezużytecznej tłuszczy – ot co. Nie chcą słuchać, wymądrzają się, pyskują, aroganccy, niesłowni, niesolidni, otępieni, zmieniają pracę z kwiatka na kwiatek, tylko narzekają, a sami od siebie niczego nie wymagają. Narobią problemów, ukradną czas i energię, niczego pożytecznego nie zrobią i zanim czegokolwiek się nauczą, to sami odejdą po krótkim czasie albo trzeba będzie ich na zbity pysk wyrzucić.

Co ma więc zrobić zdesperowany polski prywaciarz, który ma robotę do zrobienia, a tu podatki, kredyty, koszta, ZUS? Nasze Julki i Oskarki do roboty się nie garną, bo rozmemłani i zepsuci, ale z boku już podsuwają się Artem, Serhij, Sofija i Masza, a z czasem też zaczynają pojawiać się Mohammad i Abdul. Robotę jednak trzeba zrobić, skoro tamtym robić się nie chce, to już trudno, niech robią ci, im chociaż zależy – pomyśli prywaciarz, i nie ma za bardzo innego rozwiązania.

Tak celowo urządzono nam życie. Oczywiście zwykły polski prywaciarz nie ma głowy do tego, aby przewidzieć, kiedy nowym pracownikom przestanie zależeć na pracy w Polsce, a zacznie – na podboju Polski. Od takich myśli są ci, którzy sterują systemami. Jeśli więc taki właśnie jest stan rzeczy, oznacza to, że komuś na tym właśnie zależy. Zwykli Polacy nie mogą liczyć na siły oficjalne, muszą zatem zacząć rozwiązywać problemy społeczne samodzielnie. Wbrew pozorom to wykonalne, o czym będzie mowa w dalszych rozdziałach mojego poradnika.

Książkę Bartosza Kopczyńskiego „Poradnik świadomego narodu. Księga I. Historia debilizacji” można zamówić w naszej księgarni: sklep-niezalezna.pl

Ostry obraz rosnącej przestępczości cudzoziemców w Polsce i Europie.

Imigranci w Polsce. Dramatu w Lubinie można było uniknąć?!

Bosak: Tak kończy się odrzucanie postulatów Konfederacji [VIDEO]

20.07.2025 https://nczas.info/2025/07/20/imigranci-w-polsce-dramatu-w-lubinie-mozna-bylo-uniknac-bosak-tak-konczy-sie-odrzucanie-postulatow-konfederacji-video/

Krzysztof Bosak, interwencja poselska na granicy z Niemcami.
Krzysztof Bosak. / Fot. FB/krzysztofbosak.fb

—————————-

Nie wydawać wiz ludziom karanym w ich własnych państwach !

==================================

Wicemarszałek Sejmu z Konfederacji Krzysztof Bosak na łamach Kanału Zero przedstawił ostry obraz rosnącej przestępczości cudzoziemców w Polsce i Europie. Polityk nie szczędzi gorzkich słów pod adresem obecnej polityki migracyjnej.

Bezpieczeństwo Polaków, nasze interesy, nasza racja stanu i porządek w naszym państwie muszą być dla nas na pierwszym miejscu i będą na pierwszym miejscu – oświadcza Bosak na początku swojego wystąpienia. To materiał w Kanale Zero przygotowany w całości przez Konfederację Wolność i Niepodległość.

Polityk podkreśla, że jego ugrupowanie nie zamierza milczeć w kwestii przestępczości imigrantów, mimo oskarżeń o „rozniecanie nienawiści”.

Bosak przywołuje konkretny przykład z Lubina na Dolnym Śląsku, gdzie „imigrant, cudzoziemiec, przebywający w Polsce jak najbardziej legalnie, który przyjechał tu do pracy z kraju, który podobno wykazuje z nami tę mityczną bliskość kulturową, a więc z Mołdawii zgwałcił koleżankę”. Jak się okazało, sprawca był wcześniej skazany za zabójstwo w swoim kraju i odbył 8-letnią karę więzienia.

CZYTAJ WIĘCEJ: Napaść i gwałt w hotelu pracowniczym. Jeden z obywateli Mołdawii wcześniej skazany za zabójstwo

„Politycy rządzącej koalicji odrzucili poprawkę Konfederacji, aby nie wydawać wiz ludziom karanym w ich własnych państwach. Gdyby ta poprawka przeszła być może dałoby się uniknąć tragedii jak ta z Lubina na Dolnym Śląsku, o której mówię w poniższym nagraniu. Odrzucanie postulatów Konfederacji w sprawie imigracji to narażenie ludzi na niebezpieczeństwo” – podkreślił Bosak.

Przestrzegając przed masową imigracją Bosak przywołał przykład Szwecji. – W 2022 roku aż 60% skazanych za morderstwo miało zagraniczne pochodzenie, a stanowią oni zaledwie 27% populacji – podał.

W kategorii śmiertelnej przemocy gangów i przemocy ulicznej imigranci stanowią 100% w Szwecji. (…) W latach 2000 do 2015 aż 60% skazanych za brutalne wykorzystanie kobiet – to taki eufemizm na gwałt – to imigranci z pierwszego lub drugiego pokolenia – dodał.

Bosak przywołał również dane z Hiszpanii, gdzie „dwa razy częściej, ponad dwa razy częściej imigranci popełniają przestępstwa niż zwykle w Hiszpanii”. Według barcelońskiej Straży Miejskiej „aż osiemdziesiąt procent przestępstw popełnionych w mieście popełniają cudzoziemcy”.

Skala wzrostu imigracji w Polsce. Postulaty legislacyjne

Bosak alarmuje o gwałtownym wzroście liczby imigrantów w Polsce. – Jeszcze w 2002 roku, a więc ponad 20 lat temu, mieliśmy w Polsce zaledwie 100 tysięcy imigrantów. Wystarczyło, że minęło 22 lata i ze 100 tysięcy zrobiło się 2,5 miliona. 25 razy wzrosła w ciągu zaledwie 20 lat liczba imigrantów – podkreśla.

Polityk przypomina o odrzuconych przez większość sejmową projektach Konfederacji. – My przedstawiliśmy projekt poprawki, aby nie wydawać wiz tym, którzy byli karani w swoich własnych państwach. Większość rządząca uznała ten pomysł za zbyt kontrowersyjny – ubolewał.

Bosak domaga się również uchwalenia projektu „dającego prawo funkcjonariuszom Straży Granicznej i żołnierzom, by na granicy używali broni”. – Nie może być tak, że prawo jest tak skomplikowane, że żołnierz czy funkcjonariusz sam nie wie, czy ma prawo tej broni użyć, czy nie – przekonuje.

Oni się nie boją. Nie boją się, dlatego, że nasi żołnierze, nasi funkcjonariusze na granicy muszą stać z zawiązanymi rękami, nie mogą użyć broni, którą dostali do rąk – uważa Bosak.

Polemika z listem pasterskim kard. Grzegorza Rysia ws. migrantów

Polemika z listem pasterskim kard. Grzegorza Rysia ws. migrantów: Nie jesteśmy tchórzami

19.07.2025 https://www.tysol.pl/a143889-polemika-z-listem-pasterskim-kard-grzegorza-rysia-ws-migrantow-nie-jestesmy-tchorzami

Według kard. Rysia, jeśli nie wypowiadacie się o migrantach niezgodnie z “rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła” jesteście tchórzami, którzy nie mieli odwagi milczeć. Właśnie trwają w całej Polsce protesty antyimigracyjne. Jaka jest zatem ta “rzeczywista nauka” Kościoła?

Pikieta antyimigrancka we Wrocławiu Polemika z listem pasterskim kard. Grzegorza Rysia ws. migrantów: Nie jesteśmy tchórzami

Pikieta antyimigrancka we Wrocławiu / (mr) PAP/Maciej Kulczyński

Co musisz wiedzieć?

  • W liście pasterskim kard. Grzegorz Ryś napisał m.in.: “Proszę, jeśli decydujecie się uczestniczyć w dyskusjach – a już zwłaszcza publicznych – na temat właściwej relacji do uchodźców i migrantów – to chciejcie to czynić w głębokim zjednoczeniu z rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła. Jeśli zaś nie – to proszę: miejcie odwagę przynajmniej w takich wpadkach zamilknąć i nie dokładać ognia do tak rozpalonej rzeczywistości”
  • Na list pasterski kard. Rysia odpowiedział dr Łukasz Bernaciński z Ordo Iuris
  • Dzisiaj w całej Polsce odbywają się antyimigranckie demonstracje

Od czasów Leona XIII Kościół uznaje, że ludzie mają prawo migrować w celu utrzymania siebie i swoich rodzin, co potwierdziła np. Konstytucja apostolska Exsul Familia Piusa XII z 1952 r. Kolejni papieże i Sobór Watykański II kontynuowali ten kierunek, choć np. św. Jan Paweł II podkreślał także prawo do nieemigrowania i zamieszkiwania swojej ojczyzny.

Ordo Caritatis

Jednocześnie od czasów św. Augustyna znana jest (i rozwijana przez np. św. Tomasza z Akwinu) w Kościele koncepcja ordo caritatis – porządku miłowania. Jej istota sprowadza się do stwierdzenia, że miłość powinna być uporządkowana hierarchicznie – najpierw należy dbać o najbliższych, a dopiero potem o osoby dalsze, w tym obcych. W kontekście migracji zasada ta pozwala właściwie zarządzać ograniczonymi zasobami państwa i Narodu oraz miarkować ryzyko w kontekście możliwości zapewnienia bezpieczeństwa najpierw najbliższym, później obywatelom, dalej osobom nie będącym pod jurysdykcją państwa.

W “rzeczywistej nauce” Kościoła sformułowano również prawa i obowiązki państwa przyjmującego jak i prawa i obowiązki imigranta. Kościół uznaje prawo państwa do:

  • Kontroli granic
  • Wymagania od imigranta przestrzegania prawa państwa przyjmującego
  • Troski o bezpieczeństwo swoich obywateli
  • Regulowania prawnego napływu imigrantów z uwagi na dobro wspólne.

Państwo przyjmujące ma przy tym obowiązek poszanowania godności osoby ludzkiej oraz podstawowych praw człowieka w odniesieniu do imigrantów (prawa do wolności, respektowania zakazu tortur, niewolnictwa oraz nadużywania przemocy). Pomoc udzielana na terenie państwa przyjmującego imigrantom w skrajnej sytuacji egzystencjalnej nie powinna być stygmatyzowana.

Kościół naucza o równowadze praw i obowiązków

Kościół zwraca także uwagę, że “państwa bogate” powinny przyjmować imigrantów poszukujących bezpieczeństwa w miarę możliwości i [dodatek autora] z uwzględniam praw państwa i zasady porządku miłości.

Kościół wskazuje także obowiązki imigrantów, do których zalicza:

  • wdzięczne szanowanie dziedzictwa materialnego i duchowego kraju przyjmującego
  • posłuszeństwo prawu państwa przyjmującego
  • wnoszenia wkładu w wydatki państwa przyjmującego.

Kościół nie naucza zatem o prymitywnym humanitaryzmie, lecz o równowadze praw i obowiązków imigrantów, jak i państw przyjmujących.

W świetle faktów i wydarzeń zarówno z Polski jak i innych państw Europejskich można postawić tezę, że państwo powinno jasno uregulować swoją politykę migracyjną zgodnie z chrześcijańskimi jej prawami i obowiązkami, Kościół zaś ma do wykonania gigantyczną robotę, którą chyba niestety w ostatnich latach zaniedbał, by imigrantów innych kultur i religii przekonać do respektowania “rzeczywistej nauki Chrystusa i Kościoła” – zarówno tej ogólnoludzkiej jak i w odniesieniu do samego zjawiska migracji.

[Dr Łukasz Bernaciński Doktor nauk prawnych. Wiceprezes Ośrodka Analiz Prawnych, Gospodarczych i Społecznych im. Hipolita Cegielskiego, Członek zarządów Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris oraz Fundacji Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Zastępca redaktora naczelnego czasopisma naukowego „Kultura Prawna”]

  • Autor: Łukasz Bernaciński Ordo Iuris

Masowa migracja – droga do samozniszczenia Europy

Masowa migracja – droga do samozniszczenia Europy

Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/masowa-migracja-droga-do-samozniszczenia-europy/

================================

„Nielegalna migracja stanowi zaledwie ułamek całkowitej migracji w Europie. Dane Eurostatu pokazują, że z 4,1 miliona osób, które przeprowadziły się do UE w 2023 r., tylko około 10% stanowili nielegalni migranci. W zeszłym roku odnotowano największą liczbę przyjazdów migrantów od 2014 r. i byli to niemal wyłącznie legalni migranci”.

============================

Unijna agencja Frontex podaje, że liczba nielegalnych przekroczeń granic w Unii Europejskiej obniżyła się w pierwszym kwartale o 30 procent w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Spadki zaobserwowano na wszystkich głównych szlakach migracyjnych prowadzących do Europy.

Jak pokazują dane oraz skutki polityki prowadzonej  w tym zakresie, znacznie poważniejszym problemem niż wjazdy czy wejścia nielegalne jest jednak mnożenie kanałów tak zwanej migracji regularnej. Pozwala ona na wjazd i osiedlenie się w UE większej liczbie osób z państw trzecich, bardzo często całkowicie odmiennych kulturowo.

Proceder taki jest możliwy dzięki zawieraniu przez poszczególne rządy umów o eksternalizacji procedur azylowych z wybranymi krajami spoza UE. W zamian za ułatwienie migracji dla swoich obywateli na obszar Unii, wybrane kraje godzą się na przyjęcie i przetrzymywanie u siebie – do czasu rozpatrzenia wniosków azylowych – deportowanych z Europy migrantów.

Tego typu umowy są priorytetem duńskiej prezydencji, która rozpoczęła się 1 lipca.

UE popiera duński model „zero uchodźców”

W zeszłym roku rząd w Kopenhadze przyznał status uchodźcy „historycznie” niskiej liczbie osób (864). 309 z nich pochodziło z Syrii, 130 z Erytrei, a kolejne 130 z Afganistanu. Minister ds. imigracji Kaare Dybvad Bek wskazał, że spadek ten był spowodowany „surową polityką azylową” prowadzoną przez premier Mette Frederiksen. Jednocześnie dodał, że do Danii nie powinno przyjeżdżać więcej migrantów niż „społeczeństwo jest w stanie ich obsłużyć”.

Ambicją socjaldemokratycznej premier – odkąd doszła do władzy w 2019 roku – jest ograniczenie liczby wniosków o azyl do „zera”. Premier podkreśliła, że bez zaostrzenia polityki migracyjnej prawicowe partie zdobędą władzę na całym kontynencie.

Tak więc w 2021 roku Dania uchwaliła prawo, które zezwalało na deportację imigrantów do ośrodków dla azylantów w partnerskich krajach trzecich. Frederiksen nie przejęła się krytyką jej polityki ze strony Komisji Europejskiej, obawiającej się naruszania praw człowieka wobec migrantów i uchodźców.

Teraz, gdy Dania przejęła prezydencję w UE od Polski, priorytetem Kopenhagi jest rozszerzenie surowszej polityki migracyjnej w całej Europie. W szczególności zależy jej na wprowadzeniu bardziej rygorystycznych przepisów dotyczących rozpatrywania wniosków azylowych i odwołań od nich.

Szefowa rządu w Kopenhadze chce zbudować unijny konsensus w sprawie „eksternalizacji procedur azylowych poza Europę”. – Polityka migracyjna jest związana z bezpieczeństwem, to znaczy, że potrzebujemy Europy, która jest bezpieczniejsza, bardziej stabilna i silniejsza, a tak naprawdę nie jest, jeśli nie kontrolujemy przepływów do Europy — mówiła ostatnio minister ds. europejskich Danii Marie Bjerre, przedstawiając priorytety swego państwa na prezydencję.

Dania, której migranci stanowią 16 procent całej populacji w porównaniu z 3,3 procenta w 1985 roku, chce chronić system opieki społecznej „od kołyski do grobu”.

Poza „eksternalizacją procedur azylowych poza Europę” (chodzi o zawieranie umów z tak zwanymi krajami trzecimi i odsyłanie nielegalnych imigrantów z naszego kontynentu do tych krajów, gdzie oczekiwaliby na rozpatrzenie wniosków o azyl), Duńczycy wraz z unijnymi partnerami zabiegają o ograniczenie zakresu orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

W marcu Dania, Włochy, a także przedstawiciele Czech, Polski, Austrii, Belgii, Estonii, Łotwy i Litwy wezwali do „nowej i otwartej rozmowy na temat interpretacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”. Osiem państw domaga się rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka ze względu na zbyt szerokie interpretacje zawartych w niej zapisów, które nie przystają do rzeczywistości. Zwłaszcza, jeśli chodzi o prawa migrantów i uchodźców.

Sygnatariusze listu otwartego zaznaczyli, że chcą „przywrócenia właściwej równowagi” w kwestii interpretacji postanowień konwencji, która weszła w życie w 1953 roku, a którą Europejski Trybunał Praw Człowieka, wydający wiążące orzeczenia, znacznie rozszerzył.

Autorzy listu stwierdzili, że nadszedł czas na „dyskusję na temat tego, w jaki sposób międzynarodowe konwencje odpowiadają wyzwaniom, z którymi mierzymy się dzisiaj”. Wezwali do „przyjrzenia się, w jaki sposób Europejski Trybunał Praw Człowieka rozwinął swoją interpretację Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”, zarzucając np. Polsce bezprawne traktowanie migrantów. Danii sędziowie nakazali zmienić przepisy dotyczące łączenia rodzin. Trybunał wydał sporo orzeczeń na niekorzyść rządu w Rzymie czy Estonii.

W związku z tym przywódcy państw europejskich pytają, „czy Trybunał w niektórych przypadkach nie rozszerzył zakresu konwencji zbyt daleko… zmieniając w ten sposób równowagę między interesami, które powinny być chronione?”.

„Uważamy, że rozwój interpretacji Trybunału w niektórych przypadkach ograniczył naszą zdolność do podejmowania decyzji politycznych w naszych własnych demokracjach” – dodano.

Meloni, która doszła do władzy, obiecując ograniczenie nielegalnej migracji, obecnie mierzy się z problemami prawnymi dotyczącymi tworzenia ośrodków dla migrantów w Albanii. Włoscy sędziowie nie chcą godzić się na deportacje przybyszy przechwyconych przez włoskie władze na morzu. Kierują sprawy do ETPC.

Duńczycy narzekają, że konwencja czasami chroni „niewłaściwe osoby” i „nakłada zbyt wiele ograniczeń na możliwość decydowania przez państwa, kogo wydalić ze swoich terytoriów”.

Na list zareagowali obrońcy praw człowieka, alarmując, że podstawy konwencji zostały już nadszarpnięte przez zmianę podejścia do migracji i umowy UE z krajami takimi jak Libia oraz Tunezja. Pomogły one spowolnić napływ migrantów, ale zrobiły to „ogromnym kosztem praw człowieka”. Jako przykład podaje się wyrzucenie w 2023 roku przez władze Tunezji afrykańskich migrantów na pustynię.

UE próbuje także innych środków, by pozbyć się nielegalnych przybyszów. Bruksela wskazała niedawno, że Kosowo, Bangladesz, Kolumbia, Egipt, Indie, Maroko i Tunezja powinny zostać uznane za „bezpieczne kraje pochodzenia”. Oznacza to, że ​​ich obywatele mogliby być odsyłani w ramach szybszych procedur po odrzuceniu ich wniosków azylowych.

Wciąż jednak brak wspólnego podejścia w całej UE w tej kwestii. Niektórzy politycy, jak np. francuska europosłanka Partii Zielonych Mélissa Camara, oskarżają Komisję Europejską o rezygnację z przestrzegania praw podstawowych. Odniosła się do unijnych umów z krajami spoza Europy, takimi jak Libia i Tunezja, gdzie prawa człowieka odsyłanych przybyszy z UE mają być naruszane.

Europejskie Centrum Praw Konstytucyjnych i Praw Człowieka (ECCHR) złożyło dwie skargi do Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie traktowania migrantów oraz uchodźców w Libii i Tunezji. Zdaniem radczyni prawnej ECCHR Allison West, przypadki te „stanowią zbrodnie przeciwko ludzkości, przy współpracy i akceptacji UE”.

Mimo tych działań państwa europejskie wydają się być zgodne co do potrzeby zawierania takich umów z innymi krajami spoza Unii. Jednocześnie obiecują tworzenie większej liczby ścieżek, umożliwiających legalne dotarcie do UE (w celach zarobkowych, poprzez szybsze łączenie rodzin, stwarzanie ułatwień dla osób pragnących uczyć się w danym kraju czy prowadzić badania).

Nieregularna migracja

Z danych Frontexu dowiadujemy się, że w pierwszych dwóch miesiącach 2025 roku nielegalna migracja spadła do poziomu prawie 25 tysięcy osób. Zmniejszenie przepływu „uchodźców” odnotowano na większości szlaków, z wyjątkiem środkowo-śródziemnomorskiego. Trasa zachodnioafrykańska odpowiadała za znaczną część przybyszów w okresie styczeń – luty. Trasa środkowo-śródziemnomorska odnotowała największy wzrost liczby imigrantów (+48% rok do roku). Bałkany Zachodnie zaliczyły z kolei największy spadek (-64%). Najczęściej nielegalni „nachodźcy” pochodzili z Afganistanu, Bangladeszu i Mali.

Pomimo 40-procentowego spadku w porównaniu z ubiegłym rokiem, korytarz zachodnioafrykański pozostał najbardziej aktywną drogą nielegalnej migracji (7 200 przybyszów zarejestrowano w ciągu pierwszych dwóch miesięcy 2025 r.). Większość migrantów pochodziła z Mali, Senegalu i Gwinei.

Największy wzrost w ciągu pierwszych dwóch miesięcy roku odnotowano na szlaku środkowo-śródziemnomorskim (prawie 6 900 osób) i jest to druga najbardziej aktywna trasa migracyjna prowadząca do UE.

Libia pozostaje głównym punktem przerzutowym na tej trasie. Przemytnicy mają coraz częściej wykorzystywać potężne łodzie motorowe. Koszt przeprawy morskiej waha się od 5 000 do 8 000 EUR za osobę. Najczęściej z tej trasy korzystają obywatele Bangladeszu. Wykorzystują oni formalne umowy zawierane przez ich kraj z Libią, by legalnie wjechać do tego kraju w celach zarobkowych. Następnie zaś wyruszają w podróż morską do Europy.

W sumie w zeszłym roku odnotowano nieco ponad 239 tysięcy wykrytych przypadków nielegalnych migrantów.

Na trasie wiodącej przez wschodnie granice UE odnotowano trzykrotny wzrost liczby przekroczeń, głównie wzdłuż granicy z Ukrainą i Białorusią.

Pośród nielegalnych imigrantów kobiety stanowią zaledwie 10 procent, a większość z nich przybyło na granice UE przez szlak wschodniośródziemnomorski. Największą grupę pośród kobiet stanowiły Afganki i Syryjki.

Mimo że kraje takie jak Francja, Wielka Brytania i Włochy zwiększają poziom deportacji, to wciąż nie jest on wysoki. A niektóre państwa, jak Hiszpania zamierzają zalegalizować średnio 300 tys. przybyłych tu bezprawnie osób w ciągu najbliższych trzech lat. Madryt chce zwiększyć liczbę potencjalnych pracowników ze względu na starzenie się populacji. Tysiące nieletnich migrantów zostanie również przeniesionych z Wysp Kanaryjskich na stały ląd. Premier Pedro Sanchez zawarł szereg umów z Mauretanią w celu zwalczania sieci przemytu ludzi i ograniczenia migracji z Afryki Zachodniej.

W grudniu 2024 roku UE zatwierdziła plan Polski dotyczący tymczasowego zawieszenia prawa do azylu w celu przeciwdziałania „zagrożeniom hybrydowym” i „uzbrajaniu migracji” przez Rosję oraz Białoruś.

Regularna migracja

Jeśli przyjrzymy się innym danym statystycznym dotyczącym przepływów ludnościowych, w tym w szczególności tak zwanej migracji regularnej (czytaj: legalnej), zobaczymy, że to właśnie ona jest znacznie większym problemem.

Statists.com podaje: „Nielegalna migracja stanowi zaledwie ułamek całkowitej migracji w Europie. Dane Eurostatu pokazują, że z 4,1 miliona osób, które przeprowadziły się do UE w 2023 r., tylko około 10% stanowili nielegalni migranci. W zeszłym roku odnotowano największą liczbę przyjazdów migrantów od 2014 r. i byli to niemal wyłącznie legalni migranci”.

W 2023 roku kraje UE wydały ponad 3,7 mln pierwszych zezwoleń na pobyt dla obywateli spoza UE, co stanowi wzrost o 4,7% w porównaniu z 2022 r. i jest najwyższą liczbą odnotowaną do tej pory.

Głównym powodem wydawania zezwoleń na pobyt w 2023 r. była praca (33,8%), kwestie rodzinne (26,4%), ochrona międzynarodowa (25,6%), powody edukacyjne (14,3%).

W 2023 r. najwięcej pierwszych zezwoleń na pobyt wydano obywatelom Ukrainy (307 313), następnie Białorusi (281 279) i Indii (207 966). Sporo zezwoleń uzyskali także Turcy (31,8%). Syryjczycy i Afgańczycy mogli uzyskać pozwolenie z powodu ochrony międzynarodowej (77,3% Syryjczyków i 85,1% Afgańczyków). Z racji rodzinnych najwięcej pozwoleń uzyskali Marokańczycy, Rosjanie i Brazylijczycy. Ze względów edukacyjnych pozwolenia otrzymywali przede wszystkim obywatele Chin.

Dane Eurostatu nie obejmują osób, którym udzielono tymczasowej ochrony w krajach UE z uwagi na agresję Rosji na Ukrainę. Są one oddzielnie gromadzone i dotyczą statusu tymczasowej ochrony.

Warto zauważyć, że w 2021 roku przybyło do UE z zewnątrz 2,3 miliona imigrantów. W 2022 roku 875 000 osób po raz pierwszy złożyło wniosek o ochronę międzynarodową w krajach UE, co stanowi wzrost o 63% w porównaniu z 2021 r. Również w 2022 r. około 82 000 wysoko wykwalifikowanych pracowników spoza UE otrzymało Niebieską Kartę, zezwolenie na pracę i pobyt dla wysoko wykwalifikowanych osób spoza UE. W tym samym roku kraje UE wydały również 421 000 zezwoleń obywatelom spoza UE na naukę i badania.

Dla porównania, w 2020 r. do krajów UE przybyło 1,9 mln osób, a w 2019 r. było ich aż 2,7 mln.

W liczbach bezwzględnych najpopularniejszymi krajami docelowymi dla imigrantów spoza UE w 2021 r. były: Niemcy (439 000 osób) i Hiszpania (421 000), przed Włochami (248 000) i Francją (238 000). Osoby, które wyemigrowały do ​​tych 4 państw członkowskich UE, stanowiły 60% wszystkich imigrantów, którzy przybyli spoza UE w 2021 r.

Generalnie, migranci są stosunkowo młodzi, bo w wieku od 20 do 49 lat.

W 2022 r. wszystkie kraje UE łącznie wydały prawie 3,5 mln pierwszych zezwoleń na pobyt obywatelom spoza UE. Najwięcej Polska (700 000, czyli 20% wszystkich wydanych w UE), a następnie Niemcy (539 000, czyli 16%), Hiszpania (467 000, czyli 14%), Włochy (338 000, czyli 10%) i Francja (324 000, czyli 9%). Oprócz obywateli Ukrainy (374 000, czyli 11% wszystkich zezwoleń), Białorusi (310 000, czyli 9%) i Indii (183 000, czyli 5%), zaświadczenia pobytowe przyznawano Syryjczykom, Afgańczykom, Wenezuelczykom, Turkom itd.

W 2022 r. kraje UE podjęły około 850 000 decyzji w sprawie wniosków o azyl. Spośród nich 632 000 zapadło w pierwszej instancji, a 217 000 było rozstrzygnięciami ostatecznymi podjętymi w wyniku odwołania lub przeglądu decyzji pierwszej instancji.

Decyzje pierwszej instancji przyznały status ochrony 311 000 osób ubiegającym się o azyl, co stanowi wzrost o 54% w porównaniu z rokiem 2021. W drodze ostatecznych decyzji państwa członkowskie UE przyznały status ochrony 73 000 osób ubiegającym się o azyl.

W 2022 r. 143 000 obywateli spoza UE odmówiono wjazdu do UE, 1,1 miliona osób uznano za przebywających nielegalnie, 431 000 osób nakazano opuszczenie kraju UE, a 74 000 osób odesłano do kraju spoza UE.

W 2022 r. Polska zgłosiła największą liczbę odmów (23 000, czyli 16% całkowitej liczby w odniesieniu do UE), wyprzedzając Węgry (16 000, czyli 11%) i Chorwację (12 000, czyli 8%). Większość negatywnych decyzji na granicach lądowych odnotowano w Polsce, na granicach morskich we Włoszech i granicy powietrznej w Irlandii. Wjazdów zabroniono niektórym Ukraińcom, Albańczykom i Rosjanom.

W 2022 r. około 74 000 obywateli spoza UE zostało odesłanych poza UE na podstawie nakazu opuszczenia terytorium konkretnego kraju UE.

Największą grupą osób odesłanych do kraju spoza UE byli Albańczycy (9 500), następnie Gruzini (7 500) i Turcy (4 000).

W 2022 r. około 82 000 wysoko wykwalifikowanych pracowników spoza UE otrzymało Niebieską Kartę UE. Najwięcej (63 000, czyli 77% wszystkich Niebieskich Kart UE) wydały Niemcy, a następnie Polska (5 000, czyli 6%), Litwa i Francja (po 3 900, czyli 5%).

W 2022 r. najwięcej Niebieskich Kart UE przyznano obywatelom Indii (20 000, czyli 24% wszystkich Niebieskich Kart wydanych w UE), wyprzedzając obywateli Rosji (8 000, czyli 9%), Białorusi (6 000, czyli 7%) i Turcji (5 000, czyli 6%).

Przyjeżdżający spoza UE mogą również przebywać na terenie wspólnoty europejskiej w celu studiowania i prowadzenia badań. Łącznie w 2022 roku kraje UE udzieliły 421 000 zezwoleń na studia i badania. Niemcy wydały najwięcej (132 000, czyli 31% wszystkich w UE), następnie Francja (110 000, czyli 26%) i Hiszpania (53 000, czyli 13%).

Bruksela nie jest zainteresowana ograniczeniem przepływów migracyjnych

Polityka UE w tym zakresie skupia się na legalizacji migrantów i odsyłaniu jedynie części z nich. Bruksela nie jest zainteresowana ograniczeniem przepływów, lecz chce nimi lepiej zarządzać.

KE pilotowała dyplomatyczne zabiegi związane z opracowaniem, a potem przyjęciem w grudniu 2018 r. oenzetowskiego Globalnego Paktu na rzecz Bezpiecznej, Uporządkowanej i Regularnej Migracji (GCM). Ta kwestia jest także niejako wkomponowana w Agendę 2030, praktycznie we wszystkie jej cele, przy czym cel 10.7 („Ułatwiać przemyślaną, bezpieczną, regularną i odpowiedzialną migrację oraz przepływ ludzi, w tym poprzez implementację zaplanowanych i dobrze zarządzanych polityk migracyjnych”) stanowi jeden z istotniejszych elementów budowania dobrobytu państw i „nie pozostawiania nikogo w tyle”.

Uregulowane przepływy migracyjne mają z jednej strony pomagać krajom rozwiniętym borykającym się z niskim przyrostem demograficznym w utrzymaniu państw opiekuńczych i zaradzić brakom siły roboczej, z drugiej mają pomóc krajom rozwijającym się w podreparowaniu rodzimych budżetów dzięki środkom napływającym od imigrantów.

W 2016 r. państwa ONZ przyjęły Deklarację Nowojorską w sprawie Uchodźców i Migrantów, zobowiązując się do kompleksowego podejścia do mobilności ludzi i wzmocnienia współpracy na poziomie globalnym. Deklaracja zainicjowała międzyrządowe konsultacje i negocjacje, które zakończyły się przyjęciem Globalnego Paktu na rzecz Bezpiecznej, Uporządkowanej i Regularnej Migracji przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych 19 grudnia 2018 r.

Globalny Pakt chociaż nie jest wiążący – nastąpił duży sprzeciw ze strony państw ze względu na ograniczenie suwerenności – to jednak wytycza ramy globalnej polityki migracyjnej i ramy zarządzania migracją. Łączy się z Agendą 2030. Zresztą, jak podkreśla oenzetowska agencja migracyjna – OIM, Pakt ma swoje korzenie w Agendzie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030.

Parlament Europejski w swoim briefingu z 2018 r. podkreśla, że władze UE nie tylko potwierdziły poparcie dla Paktu, ale także aktywnie zabiegały o jego przyjęcie, umieszczając kwestię „praw człowieka” w centrum zarządzania migracją.

Cóż więc z tego, że na przykład Polska wyraziła sprzeciw wobec Paktu, skoro UE zobowiązała się dobrowolnie realizować jego cele?

Artykuł 3 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) zobowiązuje UE, jako podmiot niepaństwowy, do dostosowania się do norm Organizacji Narodów Zjednoczonych w celu promowania i ochrony praw człowieka poprzez wszystkie swoje działania, mając na uwadze szczególnie osoby najbardziej narażone, a także zajmując się kwestiami realpolitik. Dlatego zarówno ONZ, jak i UE muszą szanować prawa człowieka migrantów i osób ubiegających się o azyl oraz uchodźców.

Europa mierzyła się z bezprecedensowym masowym ruchem ludnościowym zwłaszcza w latach 2014 – 2017. Według Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) i Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) mobilność ludzi nigdy nie była tak wysoka. Obecnie ponad 258 milionów migrantów na całym świecie żyje poza swoim krajem urodzenia i ta liczba ma stale rosnąć z różnych powodów, w tym ze względu na globalny wzrost populacji, rosnące nierówności, nierównowagę demograficzną, a nawet „zmiany klimatyczne”.

Jak zasugerowała inna oenzetowska agenda, UNDP, przy scenariuszu zerowej migracji, w rozwiniętym świecie do 2025 r. tylko Nowa Zelandia i Irlandia miały odnotowywać wzrost liczby ludności w wieku produkcyjnym, podczas gdy wszystkie inne kraje miały doświadczać poważnego spadku. Dlatego, według agencji kluczowe w celu zrównoważenia spadku lub stagnacji wzrostu populacji jest otwarcie legalnych kanałów. Temu właśnie służy GCM przyjęty w Marakeszu w 2018 r., który obejmuje 21 celów, w tym stworzenie warunków sprzyjających umożliwieniu wszystkim migrantom „ubogacania” społeczeństw poprzez ich potencjał ludzki, ekonomiczny i społeczny, a tym samym ułatwienie ich wkładu w zrównoważony rozwój na poziomie lokalnym, krajowym, regionalnym i globalnym.

Pakt ma także doprowadzić do rosnącego uznania i akceptacji globalnej mobilności.

ONZ w lipcu 2016 r. przyjęła także rezolucję w sprawie Porozumienia o powołaniu Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM), będącej do tej pory jedynie powiązaną agencją. Nowa jednostka jest odpowiedzialna za zapewnienie wdrożenia Międzynarodowej Konwencji z dnia 18 grudnia 1990 r. o Ochronie Praw Wszystkich Pracowników Migrujących i Członków ich Rodzin (ICRMW), podobnie jak UNHCR odpowiada za Konwencję o Uchodźcach.

ICRMW zawiera 93 klauzule rozszerzające zakres „praw człowieka”. Od czasu jej wejścia w życie 1 lipca 2003 r. ratyfikowało ją jedynie 49 państw, z których migrują ludzie. Deklaracja wzywa do ochrony wszystkich migrantów, niezależnie od ich statusu i wzywa do zwrócenia szczególnej uwagi na osoby w sytuacjach zagrożenia.

Podczas negocjacji GCM, przedstawiciele UE naciskali na uznanie pozytywnego wkładu migrantów w inkluzywny wzrost i zrównoważony rozwój, zgodnie z Agendą 2030. Przekonywali, że dobrze zarządzana regularna migracja może przyczynić się – poprzez spójne i kompleksowe odpowiedzi – do zrównoważonego rozwoju krajów pochodzenia, tranzytu i przeznaczenia, w tym poprzez wspieranie rozwoju krajów pochodzenia dzięki przekazom pieniężnym.

Czy polityka premier Danii, którą ma popierać wiele państw UE, rzeczywiście zmierza do ograniczenia przepływów migracyjnych?

W kontekście zobowiązań unijnych i biorąc pod uwagę praktyczną politykę państw widać wyraźnie, że problem próbuje się rozwiązać, tworząc więcej możliwości tak zwanej regularnej migracji, do czego wzywa Globalny Pakt Migracyjny. Przepływy nie ustaną, ale należy się spodziewać, że będzie przybywać migrantów, którzy zyskają pozwolenia na pracę, łączenie z rodzinami, na naukę i badania, co już się dzieje.

UE wprowadziła w 2016 r. Nowe Ramy Partnerstwa w sprawie Migracji, opracowując konkretne, dostosowane „pakty migracyjne” z krajami trzecimi, integrując wszystkie polityki, narzędzia i instrumenty w celu lepszego zarządzania procesem. Kraje priorytetowe w Afryce obejmują: Etiopię, Mali, Niger, Nigerię i Senegal. Oferują one kompleksowe ramy dla dwustronnej współpracy między UE a krajami partnerskimi oparte na wzajemnych zobowiązaniach i inicjatywach projektowych, obejmujących kwestie mobilności, migracji i azylu, zgodnie z globalnym podejściem i celem 10.7 Agendy 2030.

W maju 2016 r. przyjęto dyrektywę 2016/801/UE w sprawie warunków wjazdu i pobytu obywateli państw trzecich w celu prowadzenia badań naukowych, studiów, szkoleń, wolontariatu, programów wymiany uczniów lub projektów edukacyjnych. Wcześniej zaproponowano szereg innych kanałów regularnej migracji. W 2017 r. osiągnięto konsensus w sprawie rozwoju, który odnosi się do korzyści płynących z transferu wiedzy, umiejętności i zdolności produkcyjnych migrantów, ich rodzin itp.

Bank Światowy podkreśla, że przekazy pieniężne migrantów płynące do krajów rozwijających się stanowią ponad 382 miliardy euro, przekraczając w znacznym stopniu kwotę oficjalnej pomocy rozwojowej. Jednak, jak uznał Bank Światowy, rzeczywista kwota jest nawet większa, ponieważ migranci korzystają z nieformalnych kanałów, aby unikać kosztów transferu pieniędzy.

Europejski Fundusz Azylu, Migracji i Integracji (AMIF) na lata 2014 – 2020, z kwotą 3,137 mld euro, promował legalną migrację do państw członkowskich UE, zgodnie z potrzebami rynku pracy. Środki wieloletnich ram finansowych na lata 2021 – 2027 przeznaczone na kwestie związane z migracją zostały potrojone i osiągnęły kwotę ponad 34,9 mld euro, w porównaniu z 14 mld euro w okresie 2014 – 2020. Ramy te są wykorzystywane do wspierania przepływów migracyjnych. UE podjęła w minionych latach także szereg innych inicjatyw zwiększając liczbę funduszy na zintegrowane zarządzanie polityką migracyjną. Unijne instytucje wspierają inicjatywy globalne, w tym ONZ, jak np. kampania „Razem” w celu zmniejszenia negatywnych percepcji i postaw wobec uchodźców i migrantów.

Prognozy dotyczące migracji

Szereg instytucji prognozuje stały wzrost przepływów migracyjnych. Przykładowo, International Center for Migration Policy Development (ICMPD) w swoim najnowszym raporcie podkreśla, że „Pomimo złożonej i wieloaspektowej natury migracji, kruchość państw i gwałtowne konflikty pozostaną kluczowymi czynnikami napędzającymi trendy migracyjne w 2025 r., podobnie jak w latach ubiegłych”. Powołując się na oficjalne dane UNHCR, think tank podaje, że „liczba przymusowo przesiedlonych osób wzrosła do szacowanych 122,6 mln do połowy 2024 r., co oznacza wzrost o 11,5% w porównaniu z 2023 r. Dwa miliardy ludzi żyje na obszarach dotkniętych konfliktem. Globalnie obszary te powiększyły się o 65% od 2021 r., przy czym Afryka Subsaharyjska odnotowała największy wzrost. Wszystkie wskaźniki sugerują, że trend ten utrzyma się w 2025 r., potencjalnie zaostrzony przez eskalację konfliktów – takich jak te w Sahelu – i pod wpływem ważnych wydarzeń geopolitycznych w rodzaju ostatnich amerykańskich wyborów prezydenckich lub upadku reżimu Assada w Syrii”.

Podstawowe przyczyny przesiedleń utrzymują się, zarówno globalnie, jak i w sąsiedztwie europejskim, dlatego państwa powinny być przygotowane na radzenie sobie z szeregiem scenariuszy migracyjnych w 2025 roku.

Mimo że obserwuje się zaostrzenie polityki migracyjnej (np. wznoszenie ogrodzeń w Finlandii, Polsce, Iranie, Turcji czy USA; albo prowadzi się programy deportacji na szeroką skalę, np. Algieria, Libia, Tunezja, Kolumbia i Panama, Iran i Pakistan), a UE planuje eksternalizację przetwarzania wniosków azylowych i deportacje, to jednak należy spodziewać się większych przepływów migracyjnych. I UE w szczególności może być zagrożona w razie powodzenia restrykcyjnej polityki prezydenta Trumpa, czy też wskutek zwiększonych akcji deportacyjnych w Pakistanie oraz Iranie. Do Europy może napłynąć więcej przybyszy z Ameryki Południowej, a także Afgańczyków.

Wielkim wyzwaniem wciąż pozostaje niepewna sytuacja w Syrii i na Ukrainie. O ile zawieszenie broni za naszą wschodnią granicą mogłoby doprowadzić do powrotu 1,2 do 2,1 miliona Ukraińców do kraju, o tyle pełna okupacja rosyjska może spowodować przesiedlenie ponad 10 milionów osób.

Pod koniec października 2024 r. w UE zarejestrowano łącznie 4,2 miliona Ukraińców jako beneficjentów tymczasowej ochrony.

Z danych ICMPD wynika także, że w zeszłym roku liczba zezwoleń na pracę wydanych obywatelom spoza UE wzrosła o 8,9%, zezwoleń na pracę sezonową o 22,6%, a liczba Niebieskich Kart UE o 8,8%. I „ze względu na skutki zmian demograficznych nie oczekuje się, że ten trend się odwróci w 2025 r., nawet w obliczu potencjalnego spowolnienia gospodarczego w UE”.

Ponadto, „elementy migracji zarobkowej i partnerstwa na rzecz umiejętności stały się mocno osadzone w dyplomacji migracyjnej UE i umowach z partnerami spoza Europy”. Think tank podaje, że obecnie istnieje prawie 300 różnych ścieżek migracji zarobkowej do UE.

Ze względu na rosnącą rywalizację między największymi mocarstwami świata, większą kruchość państw, rosnącą liczbą gwałtownych konfliktów, terroryzm, politykę energetyczną i brak bezpieczeństwa żywnościowego, należy spodziewać się nasilenia ruchów migracyjnych.

Liczba konfliktów zbrojnych prawie się podwoiła w ciągu ostatniej dekady. Sytuacja w Europie będzie kształtowana przez wydarzenia związane z migracją na Bliskim i Środkowym Wschodzie, w Azji Południowej, w regionach Afryki i Europie Wschodniej.

UNHCR podaje, że w ubiegłym roku pomocy potrzebowało ponad 6,4 mln Afgańczyków. Jest to największa grupa uchodźców na świecie. Ponad 5,5 mln z nich znalazło schronienie w Iranie, Pakistanie, Tadżykistanie, Uzbekistanie i Turkmenistanie, przy czym 1,3 miliona Afgańczyków w Pakistanie jest zarejestrowanych jako uchodźcy, a 761 000 w Iranie. Kolejne 5,5 miliona Afgańczyków przebywa w tych dwóch krajach jako migranci zarobkowi, posiadacze paszportów rodzinnych lub w sytuacji nieudokumentowanej.

Jednak od 2023 r. Pakistan i Iran rozpoczęły masowe wydalanie nielegalnych Afgańczyków. Iran planuje pozbyć się 2 milionów spośród 4,5 miliona Afgańczyków, którzy prawdopodobnie przebywają w kraju. Osoby te najprawdopodobniej udadzą się w kierunku Turcji, a stamtąd do UE.

Pakistan pozostaje jednym z najważniejszych na świecie źródeł i miejsc docelowych międzynarodowych przepływów migracyjnych. Ponad 11 milionów obywateli Pakistanu jest zatrudnionych za granicą jako migranci zarobkowi, przy czym ponad 90% pracuje w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Omanie i Katarze. Inni udają się do Europy. Pakistan zajmuje piąte miejsce na świecie wśród największych krajów odbiorców przekazów pieniężnych od migrantów. Transfery stanowią około 10% jego PKB, pozostając stabilnym źródłem dochodu gospodarstw domowych w czasie kryzysów.

Obecnie władze Pakistanu starają się zintensyfikować współpracę z UE w zakresie migracji legalnej i zarobkowej. KE uruchomiła program wspierający Partnerstwo Talentów między UE a Pakistanem w listopadzie 2024 r. Bruksela planuje – dzięki przyznawaniu pozwoleń na pracę – zredukować liczbę osób ubiegających się o azyl i nielegalnych przybyszów z Pakistanu.

Zarówno wojna w Afganistanie i późniejsze przejęcie władzy przez talibów, a także wojna w Syrii, która rozpoczęła się w 2011 r., wywołały jeden z największych przedłużających się kryzysów przesiedleń od zakończenia II wojny światowej. Ponad 14 milionów Syryjczyków zostało przesiedlonych od 2011 roku, 7,2 miliona z nich wewnętrznie.

Szybka eskalacja konfliktu w Strefie Gazy po październiku 2023 roku i izraelskie ataki na Liban ponownie doprowadziły do ​​wzrostu przymusowych przesiedleń. Niezwykle trudna sytuacja panuje w Strefie Gazy, przy czym miliony Palestyńczyków przesiedlonych w wyniku walk nie ma ani zamiaru, ani możliwości dotarcia do bezpiecznego kraju, który mógłby im zapewnić ochronę lub byłby skłonny to zrobić.

Tradycyjnie także Libia jest domem dla dużej populacji migrantów, składającej się z uchodźców, migrantów zarobkowych i grup nieudokumentowanych. Jest także ważnym punktem przerzutowym uchodźców i migrantów nieregularnych zmierzających do UE wzdłuż Centralnego Szlaku Śródziemnomorskiego.

W Libii największą grupę migrantów usiłujących dostać się do Europy stanowią obywatele Sudanu (26%), Nigru (24%), Egiptu (21%), Czadu (10%), Nigerii (4%) i Syrii (3%).

Stale pogarsza się sytuacja w Afryce Subsaharyjskiej, rośnie liczba uchodźców oraz nielegalnych migrantów w Tunezji.

W Sahelu w 2024 r. rozszerzyła się rebelia dżihadystów, której celem była destabilizacja reżimów wojskowych w Burkina Faso, Mali i Nigrze. Doprowadziło to do eskalacji konfliktu zbrojnego, który objął większą liczbę regionów i spowodował wzrost liczby ofiar i przesiedleńców. Jednak głównym motorem znacznego wzrostu przesiedleń ludności afrykańskiej w 2024 r. był konflikt w Sudanie. W połowie kwietnia 2,5 miliona osób uciekło z kraju, a szacuje się, że 1,1 miliona udało się do Egiptu, ok. 723 000 do Czadu i około 210 000 do Libii.

Znacznie wzrosła liczba migrantów w Mauretanii (ponad 10-krotnie wyższa niż w 2023 r.), Mali (wzrost o 760%) i Somalii (wzrost o 760%).

Pod względem napływu migrantów z krajów Ameryki Południowej, najliczniejsze grono uchodźców i osób ubiegających się o azyl stanowią Wenezuelczycy, Kolumbijczycy, Haitańczycy, mieszkańcy Hondurasu i Salwadoru. Ogólnie rzecz biorąc, największe grupy wnioskodawców o azyl w 2023 r. stanowili mieszkańcy Syrii, Afganistanu, Wenezueli, Turcji, Kolumbii, Bangladeszu i Peru.

W ciągu pierwszych 10 miesięcy 2024 r. Syryjczycy złożyli najwięcej wniosków o azyl w UE. Stanowili oni 13% wszystkich wnioskodawców, a łączna liczba wniosków wyniosła 130 397.

W Niemczech łączna liczba uchodźców rezydentów osiągnęła rekordowy poziom 3,48 miliona, pomimo spadku nowych wniosków.

Implikacje masowej migracji

Masowa migracja może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, jak i poważne wyzwanie dla spójności społecznej.

I chociaż media niechętnie informują o zagrożeniach płynących z masowej migracji, istnieją badania i analizy, które na to wskazują. W zeszłym roku „Daily Telegraph” donosił o raporcie rządowym, sugerując, że „masowa imigracja nisko zarabiających imigrantów to finansowa katastrofa dla Wielkiej Brytanii”. Tego rodzaju cudzoziemcy mają generować same straty. Według wyliczeń analityków rządowych, pierwsze dziesięć lat pobytu każdego takiego obcokrajowca w Zjednoczonym Królestwie kosztuje Brytyjczyków 35 tysięcy funtów. Koszt ten ma rosnąć i wynosić 150 tysięcy funtów, gdy imigrant osiągnie wiek emerytalny. Utrzymanie każdego nisko zarabiającego imigranta ma kosztować 387 tysięcy funtów do czasu osiągnięcia wieku 78 lat i 465 tysięcy funtów w wieku 81 lat. Jeśli człowiek ten dożyje do lat 100, Brytyjczycy zapłacą na jego utrzymanie 1,2 miliona funtów.

Również Pew Research Center w 2011 r. donosił o badaniu wskazującym na zagrożenie dla bezpieczeństwa wynikające z radykalizacji drugiego pokolenia imigrantów, niejako żyjącego między dwoma światami: światem rodziców a realiami kraju, w którym się urodzili.

Do tego dochodzą problemy związane z integracją i tworzeniem równoległych wspólnot, gettoizacją osób wywodzących się z odmiennych kultur, a które zagrażają tożsamości Europejczyków, przed czym nie raz przestrzegał kardynał z Gwinei Robert Sarah.

Stary Kontynent doświadcza kryzysu migracyjnego od co najmniej 2008 roku, a od czasu tak zwanej Arabskiej Wiosny mierzy się z nieprzerwanym napływem przesiedlonych migrantów. Rok 2008 był rokiem amerykańskiego kryzysu kredytowego, kiedy upadł duży bank inwestycyjny Lehman Brothers. 8 sierpnia 2008 r. doszło do kolejnego krytycznego wydarzenia, kiedy Rosja najechała Gruzję. Potem w 2011 r. rozpoczęła się Arabska Wiosna, a w 2014 r. miała miejsce rosyjska aneksja Krymu, następnie w 2022 r. rozpoczął się pełnoskalowy atak rosyjski na Ukrainę.

Chociaż tego typu niestabilność powoduje ruchy migracyjne, nie zapominajmy także, że to proces wpisany w projekt europejski. Zgodnie z Manifestem z Ventotene, należy zlikwidować granice, niejako rozpuścić państwa narodowe i ułatwić mieszanie się ludności.

Przed tym właśnie ostrzegał kard. Sarah, mówiąc, że „Europa” „wydaje się być zaprogramowana na samozniszczenie”. Wskazał, że wraz ze stałym regularnym napływem migrantów atakowane jest dziedzictwo europejskie i wszystko, co Europa dała światu, oparte na solidnych fundamentach wiary katolickiej.

Kardynał zaznaczył w 2019 r., że „Kościół nie może współpracować z tą nową formą niewolnictwa, jaką jest masowa migracja”, a ci, którzy nieostrożnie promują to zjawisko, ponoszą odpowiedzialność za nieuchronną tragiczną utratę życia, izolację, samotność i zależność, z jaką mierzą się obcy kulturowo cudzoziemcy w nowych środowiskach.

Kardynał Sarah uważa, że zjawisko​, z którym mamy do czynienia w Europie, ma skalę, która nie jest ani zwyczajna, ani roztropna. „Jeśli Zachód będzie postępował w ten fatalny sposób, istnieje duże ryzyko, że z powodu braku urodzeń zniknie, najechany przez cudzoziemców, tak jak Rzym został najechany przez barbarzyńców” – ostrzegał.

Agnieszka Stelmach

Tusk i migranci. Czy zdrajca może się opamiętać?

Tusk i migranci. Czy zdrajca może się opamiętać?

Filip Obara https://pch24.pl/tusk-i-migranci-czy-zdrajca-moze-sie-opamietac/

W sprawie imigrantów na zachodniej granicy ktoś powiedział: Czekamy aż rząd się opamięta. Moim zdaniem grupa trzymająca władzę nie może się opamiętać. Dlaczego? Bo opamiętanie oznacza powrót do normy, a dla nich normą są zdrada i działanie na rzecz obcych interesów.

Władza nie działa, dlatego obywatele biorą sprawy w swoje ręce – taki był jasny przekaz uczestników patroli obywatelskich, z którymi rozmawiał na granicy Krzysztof Stanowski. – Czekamy aż rząd się opamięta i zacznie robić to, za co mu płacimy – powiedziała pod koniec programu Magdalena Sosnowska z Konfederacji.

Dlaczego uważam, że rząd się nie opamięta i nie zacznie robić tego, za co mu płacimy? A nawet jak zacznie, to nie dlatego, że się opamiętał…

Samobójcze „elity”

Chapeau bas dla redaktora Stanowskiego za pokazanie po raz kolejny rzeczywistości, której nie prezentują media głównego nurtu. Również za mimowolne obnażenie samobójczej postawy lewicowo-liberalnych elit.

Przedstawicielem „frakcji samobójczej” na spotkaniu w Gryfinie był Andrzej Radziwinowicz z Partii Zielonych. Nie ma sensu przytaczać jego wypowiedzi, dość je streścić. Plątając się w dwuznacznościach ów lokalny samorządowiec stwierdzał jednocześnie, że jest „przeciwko nielegalnej imigracji” i (nie wprost, ale do tego to zmierzało) że należy szanować uczucia imigrantów, którzy mogliby poczuć się urażeni, gdyby wszystkich wrzucono do jednego worka.

Otóż nie. Rząd zgodnie z logiką porządku miłości ma jedno naczelne zadanie: dbać o dobro własnych obywateli. Jeżeli jakikolwiek obcy straci dobre imię (a nawet życie – choćby przy próbie sforsowania granicy), to nie powinno być poważnym zmartwieniem dla sprawiedliwej władzy. Natomiast jeżeli jakikolwiek (choćby jeden) obywatel Polski miał ucierpieć z powodu humanitarnego traktowania obcych, władza popełniłaby niewybaczalny grzech zaniedbania obowiązków.

Rząd nie ma prawa ryzykować życiem, zdrowiem i dobrem Polaków w imię jakichkolwiek przekonań o prawach człowieka czy też w imię opinii, jaką cieszy się na europejskich salonach albo w komisji pani von der Leyen. Rząd ma jasno określone obowiązki i skupiają się one wyłącznie na dobru wspólnym Polaków. Dopiero gdy to dobro jest zabezpieczone, władza ma prawo myśleć o altruistycznym działaniu na rzecz obcych.

Jeszcze jedna rzecz jasno wybrzmiała na spotkaniu w Gryfinie: Już wiemy, do czego prowadzi samobójcza polityka użalania się nad imigrantami. Widzimy to na Zachodzie i nie chcemy tego w Polsce. Dlatego nie ma taryfy ulgowej dla imigrantów, wobec których należy zastosować prostą i zdecydowaną politykę: WSZYSTKICH WON! (te słowa akurat nie padły, ale taki był przekaz).

Rządy zdrajców

Sposób myślenia radnego Radziwinowicza pokazał typowy modus operandi tzw. państwa polskiego: stosować prawa człowieka wobec obcych i bandytów to priorytet, a że ucierpią na tym Polacy? To furda! Wszak za to mocodawcy swoich pionków nie rozliczą.

Tak jest zbudowany system państwowy w III RP i nie ma tu wiele do rzeczy, która partia akurat rządzi. Spójrzmy choćby na kodeks karny, który w oczywisty sposób faworyzuje bandytów i doprowadza do sytuacji, w której praworządny obywatel boi się bronić. Trywialne byłoby przytaczanie wszystkich przykładów, ale jeden mimo wszystko przywołajmy. Chodzi o milicję obywatelską. Wiadomo, z czym ona nam się kojarzy. Tymczasem milicja obywatelska to prostu grupka mieszkańców, która chwyta za broń, by wspomóc władzę w utrzymaniu bezpieczeństwa. W różnych państwach Unii Europejskiej istnieją prawa dające ludziom taką możliwość. Ale nie w Polsce.

Uczestnicy patroli obywatelskich, którzy pojawili się na konferencji Kanału Zero w Gryfinie, z uporem maniaka powtarzali, że ich akcja jest „pokojowa” i obsesyjnie odżegnywali się od „chuligaństwa”. To jest właśnie ten absurdalny kozi róg, w który zagnała nas władza niesprawiedliwa w Polsce. Powiedzmy to jasno: państwo nie działa. Obywatele nie są bezpieczni. Dlatego obywatele nie muszą siedzieć jak myszy pod miotłą i mają prawo wziąć sprawy w swoje ręce. Niekoniecznie pokojowo.

Paradoks polega na tym, że to my płacimy zdrajcom u władzy, jak wskazała cytowana wcześniej Magdalena Sosnowska, ale to nie my jesteśmy ich mocodawcą. Oni nie poczuwają się do tego, by wypełniać wobec nas swoje obowiązki. Żaden z nich nigdy nic podobnego nawet nie powiedział. Żaden z nich do niczego podobnego nigdy się nie zobowiązał, a nawet jeżeli, to była to jedynie wyborcza retoryka.

To nie Ameryka, gdzie istnieje i wciąż gdzieniegdzie funkcjonuje ideał władzy z ludu i dla ludu. To demokracja fasadowa i władza nie uznaje tu żadnych danych od Boga praw, których miałaby przestrzegać. Dlatego jeżeli nawet rząd Tuska zrobi coś w kwestii imigracji, to nie dlatego, że się opamięta, ale dlatego, że tak wyjdzie ze słupków poparcia, a motywem będzie niechęć do oddania władzy PiS-owi, nie zaś dobro Polski i Polaków.

To niby oczywiste, ale warto rozumieć, na czym świat stoi, żeby nie dać się omamić.

Filip Obara

Berlin “eksportuje” migrantów nożowników do Polski. a “rząd” – dupa…

Maciej Bienert: Berlin “eksportuje” migrantów nożowników do Polski

https://www.fronda.pl/a/Maciej-Bienert-Berlin-eksportuje-migrantow-nozownikow-do-Polski,245211.html


W roku 2024 w Niemczech zarejestrowanych przez policję było ponad 29.000 przestępstw z użyciem noża. Większość z nich zakończyły się śmiercią lub ciężkimi i średnimi obrażeniami ciała. To oznacza średnio 80 ofiar dziennie.

W 2024 r. policja odnotowała atak z użyciem noża w około 29 000 przestępstw w Niemczech. W obszarze niebezpiecznych i ciężkich uszkodzeń ciała, dla których dostępne są dane z poprzedniego roku, liczba ta wzrosła o około 10,8 procent; z drugiej strony w przypadku przestępstw rabunkowych spadła o około 2,6 procent

Na co należy zwrócić uwagę w odniesieniu do tych danych?

Do celów rejestrowania przestępstw w policyjnych statystykach kryminalnych (PKS) “ataki z użyciem noża” to przestępstwa, w których atak z użyciem noża jest bezpośrednio zagrożony lub przeprowadzony przeciwko osobie. Samo noszenie noża nie jest jednak wystarczające, aby przestępstwo zostało zarejestrowane jako atak z użyciem noża. Do 2023 r. noże były zgłaszane jako środek przestępczy tylko w przypadku niektórych przestępstw; dane liczbowe nie odzwierciedlały zatem wszystkich “przestępstw z użyciem noża”. Oprócz ogólnokrajowych danych dotyczących ataków z użyciem noża z PKS, istnieją również dane liczbowe dla poszczególnych krajów związkowych, ale nie należy ich sumować ze względu na różne metody rejestracji

W szczególności ataki nożem motywowane islamizmem.

W Mannheim w dniu 31 maja 2024 r. i w Solingen w dniu 23 sierpnia 2024 r odbyły się publiczne debaty polityczne na temat bardziej rygorystycznych przepisów i kontroli noży. W rezultacie wprowadzono kategoryczny zakaz posiadania noży w przestrzeni publicznej.

Ataki z użyciem noża stają się coraz większym problemem.

Wraz ze wzrostem liczby ataków z użyciem noża, stały się one problemem dla całego społeczeństwa, nie tylko w Niemczech. Takie przestępstwa nasilają się w krajach o dużej liczbie migrantów.

Na przykład liczba ataków z użyciem noża w Anglii i Walii wzrosła ostatnio do ponad 50 000. Jako przedmioty codziennego użytku, noże są trudniejsze do rozpoznania niż inne potencjalne narzędzia przestępstwa, co zwiększa presję na zaostrzenie przepisów dotyczących broni i zapobiegania przemocy. Motywy sprawców są również niespójne: w niektórych przypadkach cierpią oni na choroby psychiczne, podczas gdy inni kierują się radykalnymi ideologiami. Można również założyć, że czynniki społeczne, takie jak brak integracji lub ubóstwo, prowadzą do izolacji społecznej i odgrywają rolę w powstawaniu przemocy. Długoterminowe środki zapobiegawcze mogłyby uwrażliwić społeczeństwo na wczesnym etapie, oferując środki wsparcia i zwalczając przyczyny tych czynników.

Niemieckie problemy są wypychane do Polski.

Fakty są następujące: Niemcy wpychają migrantów, których nie chcą u siebie przez zakazany przez kartę praw człowieka proceder push back. Nikt nie jest w stanie zweryfikować skąd te osoby przybyły do Niemiec.

Kolejnym faktem jest również istnienie niemieckich obozów koncentrujących emigrantów w pobliżu polskiej granicy. Do nich są przywożeni ludzie z całych Niemiec. Niemcy nie przedstawiają żadnych dowodów.

Teoretyczne procedura push back stosowana przez Niemców obowiązuje osoby znajdujące się do 60 km od granicy. Jednak nikt tego nie weryfikuje.

Rząd RFN przyznał, że w zeszłym roku wypchniętych z Niemiec zostało ponad 9000 imigrantów, a w tym [2025] już 3200.

MSWiA manipulowało opinią publiczną wskazując tylko na liczby dotyczące readmisji i rozporządzenia Dublin III.

Dlaczego polskie służby nie prowadzą statystyk liczby migrantów siłowo wepchniętych do naszego kraju? Zakazał tego rząd zbieraniny 13 grudnia.

To prowadzi do sytuacji, że Polacy nie mają pojęcia ilu nielegalnych migrantów wepchnęły do Polski niemieckie służby. Nie mamy również informacji kim są te osoby.

Zbieranina Tuska nie panuje na sytuacją w kraju.

Według danych ZUS, średnia emerytura netto w Polsce w marcu 2024 roku wynosiła około 2910 zł. z miesięcznie.

Utrzymanie nielegalnego migranta siłowo wyschniętego przez Niemców do Polski będzie kosztowało polskiego podatnika ponad 10.000 zł. Miesięcznie.

Maciej Bienert

W cieniu przygranicznej awantury dano prawie 90 milionów euro na Fundusz Azylu, Migracji i Integracji.

Kasa misiu, kasa. Czyli migranci (felieton)

Autor: Świetlik Wiktor 3 lipca, 2025, biznesalert.pl/kasa-misiu-kasa-czyli-migranci

Migranci wsiadają do pontonu na plaży we francuskim Gravelines, aby wypłynąć na Kanał La Manche i dopłynąć do Anglii / Foto: Marcin Nowak / REPORTER

Podczas gdy wszyscy skupieni są na tym co dzieje się w Zgorzelcu i Słubicach, kluczowe decyzje zapadły już w Brukseli, a teraz zapadają w Warszawie. To tam właśnie trwa podział ogromnych środków, które mają zabetonować sytuację migracyjną na długie lata. 

Przygranicznej awanturze o migrantów przenikających z pomocą niemieckiej, a zdaje się że i polskiej straży granicznej, towarzyszy całkiem sporo działań mniej spektakularnych, mniej medialnych, ale dużo ważniejszych. Jeśli więc lubicie okrzyki i hasła, tłum polityków z dwóch stron, kamery i flesze, to nie czytajcie dalej. Ale jeśli chcecie lepiej zrozumieć niemiecką politykę i to co nas czeka, to chyba warto. 

W cieniu przygranicznej awantury właśnie rozdano środki, prawie 90 milionów euro dla 26 organizacji z programu FAMI. Rozwińmy skrót, bo rzadko kto to robi. Fundusz Azylu, Migracji i Integracji. Cała wartość programu to prawie 1,5 miliarda złotych, na które w dużej mierze składa się polski podatnik. Organizacje, które tym razem dostały pieniądze, zostały dokładnie prześwietlone pod kątem tego czy rzeczywiście są w stanie temat dowieźć. Nic dziwnego. Ich zadanie jest bardzo odpowiedzialne. 

Mają nie tylko zatroszczyć się o przybyszów, ale przede wszystkim zadbać o ich prawną i infrastrukturalną obsługę. Mówiąc prościej, z funduszu zostanie opłacona między innymi armia prawników, którzy pod dyktando swoich brukselskich kolegów po fachu będą straszyć i szantażować samorządy, instytucje, organizacje i przedsiębiorstwa, które nie podejdą z odpowiednim entuzjazmem do całej akcji integracyjnej. 

Oczywiście dodatkową wartością funduszu jest zapewnienie dochodu dużym i sprawnym organizacjom pozarządowym, w tym nawet niektórym Caritasom. Jak trzeba, to idzie się do najlepszych. Po to żeby związały swój los i swoje dochody z obecnością migrantów przekazanych nam przez Niemcy. To manewr pewny, ćwiczony już choćby w przypadku spraw klimatycznych czy mniejszości seksualnych, a w Grecji dokładnie przetrenowany. Tam dla poparcia migrantów kupiono większą część trzeciego sektora

To oczywiście tylko część układanki. Dojdą inne fundusze zaszyte w różnych unijnych instrumentach, a także rozwiązanie na które naciska Berlin, by przybysze w Polsce dostawali taki sam zasiłek jak w Niemczech, czyli około tysiąca euro. Wiadomo przecież, że u nas wciąż można za to więcej kupić. Pojawi się też kij dla tych, którzy zdecydują się nielegalnie uciec do upragnionego raju nad Łabą i Sprewą. Będzie im groziła utrata zapomogi i innych świadczeń, a być może nawet deportacja do kraju z którego przyjechali. 

Instytucje europejskie i polski rząd, które to wszystko z takim zapałem wdrażają, kierują się oczywiście światłymi zasadami subsydiarności, solidaryzmu, horyzontalności i jeszcze paru innych mądrych pojęć, wszystko tak jak je rozumieją. A rozumieją najlepiej po niemiecku. Nie tylko zresztą w tej sprawie. 

Belgia rozpoczyna kampanię odstraszenia migrantów.

Victor Mérat 21 marca 2025 lefigaro/la-belgique-lance-une-campagne-pour-dissuader-les-migrants

„Nie przyjeżdżajcie tutaj”: Belgia rozpoczyna kampanię mającą na celu odstraszenie migrantów od przyjazdu na jej terytorium

W umowie koalicyjnej partie rządzące zobowiązały się w lutym ubiegłego roku do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających”.

W umowie koalicyjnej partie rządzące zobowiązały się w lutym ubiegłego roku do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających”.Pomiń reklamę

„Ośrodki recepcyjne w Belgii są pełne, więc nie przyjeżdżajcie tutaj”. Belgia rozpoczęła kampanię cyfrową w środę 19 marca, której celem jest odwiedzenie osób ubiegających się o azyl od podróżowania do nizinnego kraju. Anneleen Van Bossuyt, minister ds. azylu i migracji, członkini flamandzkiej nacjonalistycznej partii N-VA , przewodzi kampanii  .

„Belgia nie jest już krainą mlekiem i miodem płynącą [wyimaginowanym krajem, w którym wszystko jest dostępne w obfitości , przyp. red.] ” – podsumowała w komunikacie prasowym. W swojej  umowie koalicyjnej partie rządzące rzeczywiście zobowiązały się do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających, w tym internetowych ” .

W umowie koalicyjnej partie rządzące zobowiązały się w lutym ubiegłego roku do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających”.

„Ośrodki recepcyjne w Belgii są pełne, więc nie przyjeżdżajcie tutaj”.

Belgia rozpoczęła kampanię cyfrową w środę 19 marca, której celem jest odwiedzenie osób ubiegających się o azyl od podróżowania do nizinnego kraju. Anneleen Van Bossuyt, minister ds. azylu i migracji, członkini flamandzkiej nacjonalistycznej partii N-VA , przewodzi kampanii  .

„Belgia nie jest już krainą mlekiem i miodem płynącą [wyimaginowanym krajem, w którym wszystko jest dostępne w obfitości , przyp. red.] ” – podsumowała w komunikacie prasowym. W swojej  umowie koalicyjnej partie rządzące rzeczywiście zobowiązały się do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających, w tym internetowych ” .

„Najsurowsza polityka migracyjna”

„Celem tej inicjatywy jest poinformowanie osób ubiegających się o azyl lub osób w tranzycie do naszego kraju, że nasza sieć recepcyjna jest całkowicie przepełniona. Musimy zapewnić im dokładne informacje ” – wyjaśnił Les Figaro Urząd Imigracyjny (IBZ) . Ta dyrekcja generalna Federalnej Służby Publicznej Spraw Wewnętrznych – odpowiednik francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – uruchomiła kampanię w Internecie, na YouTube i WhatsApp.

Dziewięć państw UE domaga się rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Chodzi o migrantów.

Dziewięć państw UE domaga się

rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Chodzi o migrantów

https://pch24.pl/dziewiec-panstw-ue-domaga-sie-rewizji-europejskiej-konwencji-praw-czlowieka-chodzi-o-migrantow

(fot. Wikipedia)

Włochy i kilka innych państw UE domagają się rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ze względu na zbyt szerokie interpretacje zawartych w niej praw, które nie przystają do rzeczywistości. Zwłaszcza, jeśli chodzi o prawa migrantów i uchodźców.

Oprócz Italii, również przedstawiciele Danii, Czech, Polski, Austrii, Belgii, Estonii, Łotwy i Litwy wezwali do „nowej i otwartej rozmowy na temat interpretacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”. Inicjatywie przewodzi premier Giorgia Meloni.

Sygnatariusze listu otwartego chcą „przywrócenia właściwej równowagi”, jeśli chodzi o przepisy chroniące prawa migrantów. Konwencja, która weszła w życie w 1953 r. chroni prawo do życia, zakazuje niewolnictwa, tortur i poniżającego traktowania. Wskazuje na wolność słowa i zakaz dyskryminacji, a także prawo do życia rodzinnego.
Sęk, w tym, że interpretacja tych przepisów przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, który wydaje wiążące orzeczenia, została tak rozszerzona, iż obecnie wypacza ich pierwotny sens. Przykładowo, przepisy odnoszące się do prawa do życia rodzinnego są wykorzystywane w celu podważania tradycyjnego modelu rodziny i jej niszczenia.


List wzywający do przeglądu został opublikowany po spotkaniu w Rzymie Meloni i duńskiej premier Mette Frederiksen, które zajęły stanowcze stanowisko w sprawie migracji. Pozostali sygnatariusze dołączyli ostatnio.

Przywódcy europejskich krajów chcą też uchwalenia nowych regulacji w celu umożliwienia szybszego odsyłania nielegalnych przybyszy do innych państw.

Autorzy listu stwierdzili, że nadszedł czas na „dyskusję na temat tego, w jaki sposób międzynarodowe konwencje odpowiadają wyzwaniom, z którymi mierzymy się dzisiaj”. Wezwali do „przyjrzenia się, w jaki sposób Europejski Trybunał Praw Człowieka rozwinął swoją interpretację Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”.

Niedawno ETPC rozpatrywał sprawy przeciwko Łotwie, Litwie i Polsce dotyczące domniemanego bezprawnego traktowania migrantów. Sędziowie nakazali Danii zmienić przepisy dotyczące łączenia rodzin. Trybunał wydał sporo orzeczeń na niekorzyść rządu w Rzymie w sprawie migrantów.

W związku z tym przywódcy państw europejskich pytają, „czy Trybunał w niektórych przypadkach nie rozszerzył zakresu Konwencji zbyt daleko… naruszając w ten sposób równowagę między interesami, które powinny być chronione”.

„Uważamy, że rozwój interpretacji Trybunału w niektórych przypadkach ograniczył naszą zdolność do podejmowania decyzji politycznych w naszych własnych demokracjach” – dodano.

Meloni, która doszła do władzy, obiecując ograniczenie nielegalnej migracji, obecnie mierzy się z problemami prawnymi dotyczącymi tworzenia ośrodków dla migrantów w Albanii. Włoscy sędziowie nie chcą godzić się na deportacje do Albanii migrantów przechwyconych przez włoskie władze na morzu. Kierują sprawy do ETPC.

Z powodu podobnych planów deportacji nielegalnych przybyszy do Rwandy, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii, Londyn także ma problemy z ETPC.

Źródło: digitaljournal.com AS

Migranci zaleją Polskę! Obrońca granicy ujawnia

Migranci zaleją Polskę! Obrońca granicy ujawnia

wpolityce/migranci-zaleja-polske-obronca-granicy-ujawnia

„Każdy migrant nielegalny jest rejestrowany tylko i wyłącznie przez jego oświadczenie. Nie da się sprawdzić, kim on był. Nie da się sprawdzić, czy on przypadkiem miesiąc temu nie zgwałcił kobiety, czy kogoś nie zabił” – ujawnił obrońca granicy w rozmowie ze Stanisławem Pyrzanowskim na antenie Telewizji wPolsce24. „Aktywiści też mają kontakt z migrantami, jeszcze jak po tamtej stronie są migranci, czyli po stronie białoruskiej. Instruują migrantów, żeby porzucali dokumenty, żeby przyszli do Polski bez dokumentów” – mówił.

O tym, jak naprawdę wygląda sytuacja na granicy polsko-białoruskiej opowiedział w rozmowie ze Stanisławem Pyrzanowskim dla Telewizji wPolsce24 jeden z obrońców polskiej granicy.

Dziennikarz zwrócił uwagę, że „codziennie na stronie Straży Granicznej możemy przeczytać o zwiększającej się liczbie prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej”. Podkreślił ponadto, że „często próbą nielegalnego sforsowania naszej granicy towarzyszą brutalne ataki, w stronę obrońców naszego bezpieczeństwa lecą kamienie, patyki, a nawet śrut”.

Dopiero zaczyna się to wszystko rozkręcać, ponieważ jest ciepło i zaczyna, że tak powiem, ruszać sezon. Presja migracyjna tak naprawdę się nasila. Na razie jest troszeczkę, że tak powiem, brzydko. „Macanie nas”, badanie naszych reakcji, jakie mamy siły, środki, obserwują nas

— ujawnił obrońca granicy.

Zmienione procedury

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że problemem są także procedury, które pod naciskiem aktywistów i organizacji pozarządowych uległy zmianie. Zwrócił uwagę, że zmiana ta może się okazać dla Polek i Polaków śmiertelnie niebezpieczna.

Sposoby na cofnięcie ich linii z granicy były dwa. Na tak zwane rozporządzenie albo na postanowienie. Na rozporządzenie to było na zasadzie, że łapiemy imigranta i cofamy go do linii granicy. I ta osoba nie figurowała za bardzo w systemach, ponieważ to była osoba NN, także popełnił przestępstwo i cofaliśmy, zawracaliśmy do linii granicy

— wskazał obrońca granicy.

Organizacje międzynarodowe nazwały te działania „nielegalnymi pushbackami”. Warto jednak zauważyć, że działanie te były w pełni zgodne z polskimi przepisami. Redaktor zwrócił uwagę, że „trudno, żeby osoba, która siłowo wdziera się do naszego domu, jakim jest Polska, miała do tego prawo”.

Teraz z kolei większość tych ludzi jest wprowadzana do systemu, są na tak zwane postanowienie, czyli oni tak są cofani do linii granicy, ale wcześniej pobiera się od nich linie papilarne, jakieś dane, dane, które tak naprawdę nikt nie jest w stanie zweryfikować

— przekazał rozmówca Telewizji wPolsce24.

Zmiana polegająca na pobieraniu linii papilarnych jest kluczowa, bo stanowi tak zwany polski ślad.

Ci ludzie prędzej czy później trafią do Niemiec, ale w Niemczech zostaną zawróceni do Polski

— wyjaśnił chcący zachować anonimowość mężczyzna.

Żadnej weryfikacji

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że „taki niemiecki pushback w świetle międzynarodowego prawa jest w pełni legalny, ponieważ zgodnie z porozumieniem Dublin 3 to właśnie Polska jest odpowiedzialna za te osoby, gdyż była pierwszym krajem wspólnoty, w którym zostały zarejestrowane”.

Warto przy tym jednak wspomnieć, że żadne ze służb polskich czy niemieckich nie są w stanie zweryfikować, kim jest osoba, która w sposób nielegalny przekracza naszą granicę.

Czyli każdy migrant nielegalny jest rejestrowany tylko i wyłącznie jego oświadczenie. Nie da się sprawdzić, kim on był. Nie da się sprawdzić, czy on przypadkiem miesiąc temu nie zgwałcił kobiety, czy kogoś nie zabił

— przekazał obrońca polskiej granicy.

Telewizja wPolsce24 przypomniała, że często służby zabezpieczają na telefonach osób zatrzymanych nagrania z przeprowadzonych przez islamskich terrorystów egzekucji zakładników, ale trudno jednak ustalić, czy nagrania te należą do nich, czy zostały ściągnięte z internetu.

My jako formacja, jako kraj, to trzeba przede wszystkim powiedzieć, nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zweryfikować tożsamości cudzoziemca z Iraku, z Afganistanu, z Afryki czy coś. Ci ludzie mogli wcześniej dokonać strasznych rzeczy, a tu wjeżdżają i mają nową tożsamość

— wskazał rozmówca dziennikarza.

Nowa czy stara tożsamość nie ma znaczenia. Wystarczy, że odciski palców nielegalnego migranta trafiły do europejskiej bazy danych od służb polskich. Tak więc w świetle prawa to my teraz z naszych podatków będziemy łożyć na jego wikt i opierunek – wskazał nasz dziennikarz.

Wiele z tych pushbacków jest nielegalnych, co robią nasi sąsiedzi za zachodniej granicy. Nie ma co ukrywać, oni się z tym wcale nie kryją. Natomiast bardzo dużo będzie legalnych. Będzie legalnych, ponieważ jeżeli ci ludzie odbili się u nas w systemie, no to wrócą do nas.

Rola aktywistów

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że od początku kryzysu migracyjnego na naszej wschodniej granicy kluczową rolę w obsłudze szlaku przerzutowego odgrywają tak zwani aktywiści, a ich związki z kurierami wielokrotnie zostały udowodnione.

Aktywiści też mają kontakt z migrantami, jeszcze jak po tamtej stronie są migranci, czyli po stronie białoruskiej. Instruują migrantów, żeby porzucali dokumenty, żeby przyszli do Polski bez dokumentów

Aktywiści mają pozwolenia na wjazd, czy z ministerstwa, czy od komendantów Straży Granicznej, więc to jest niepoważna sytuacja. Trzeba postawić pytanie, po co te strefy zostały zrobione? Czy po to, żeby rzeczywiście wspomóc obronę granicy, czy po to, żeby bez żadnych przeszkód aktywiści mogli tam odbierać ludzi?

Zalewana Polska

Funkcjonariusze biją na alarm. Sytuacja, w jakiej się obecnie znajdujemy, prowadzi nasze społeczeństwo ku upadkowi. To, co jeszcze kilka lat temu wydawało nam się niemożliwe, teraz staje się faktem. Polska jest zalewana nielegalnymi migrantami ze wszystkich stron – podkreśliła Telewizja wPolsce24.

Stąd ich nigdzie nie eksmitujemy, nigdzie nie wydalimy. Ci ludzie zostaną u nas. Nie da się wydalić takich ludzi, deportować do Iraku, do Afganistanu często, bo te kraje – i to jest kolejna ważna rzecz, którą musimy podkreślić – nawet własne kraje nie chcą tych ludzi, bo zaznaczają, że stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa danego kraju

— powiedział pogranicznik.

To, co od lat obserwujemy w krajach Zachodu, już niebawem może stać się naszą rzeczywistością. Jeśli polskie władze nie podejmą realnych działań mających na celu obronę naszych granic, nasz kraj przestanie być liderem bezpieczeństwa. Coś, czym na zachodzie możemy się pochwalić

— podsumował. Stanisław Pyrzanowski.

Bruksela planuje masową imigrację. Kolejne siedem milionów “inżynierów”.

Bruksela planuje masową imigrację

UE planuje sprowadzić 7 milionów pracowników migrujących do 2030 roku – pomimo 12 milionów bezrobotnych w Europie

źródło: europeanconservative/eu-parliament-approves-importing-7-million-labor-migrants

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 25

Parlament Europejski otwiera drzwi masowej imigracji – krytycy ostrzegają przed dumpingiem socjalnym i zakłóceniami kulturowymi

Komisja Wolności Obywatelskich Parlamentu Europejskiego utorowała drogę imigracji co najmniej siedmiu milionów dodatkowych pracowników migrujących do 2030 r. To, co jest sprzedawane jako odpowiedź na niedobór siły roboczej, jest krytykowane przez wielu jako motywowany ideologicznie projekt migracyjny, który może wywołać ogromne napięcia społeczne i ekonomiczne w dłuższej perspektywie

Tak zwana „unijna pula talentów” ma umożliwić ukierunkowaną rekrutację pracowników przede wszystkim z Afryki – kontynentu, który Komisja otwarcie określa jako „rezerwuar demograficzny”. Powstaje więc oczywiste pytanie: dlaczego Bruksela nie opiera się na środkach mających na celu promowanie urodzeń wśród własnej ludności, lecz raczej na zastępowaniu demograficznym poprzez migracje spoza Europy?

Krytyka nie pochodzi tylko ze środowisk konserwatywnych, ale także od pragmatycznych obserwatorów. Narzekają, że obecnie w UE dwanaście milionów ludzi jest bezrobotnych. Tworzenie nowych szlaków migracyjnych na europejski rynek pracy nie jest zatem odpowiedzią na niedobór wykwalifikowanych pracowników, lecz służy przede wszystkim obniżeniu wynagrodzeń i zapewnieniu przedsiębiorstwom taniej siły roboczej. Nie sposób nie dostrzec podobieństw do kontrowersyjnego systemu wizowego H-1B w USA.

Unijna pula talentów stanowi jedynie furtkę do masowej migracji, obniża płace i podważa suwerenność narodową. Jeśli chcemy mieć silniejszą gospodarkę, powinniśmy inwestować w innowacje i rodzimych pracowników, a nie w importowanie taniej siły roboczej kosztem naszych obywateli.

Szczególnie niepokojące są ramy ideologiczne, w których prowadzona jest debata. Krytycy są oczerniani jako „prawicowi ekstremiści”, a argumenty dotyczące skutków społecznych lub braku zdolności do integracji są zazwyczaj odrzucane jako „mowa nienawiści”. Ignoruje się nawet konstruktywne alternatywy, takie jak węgierska polityka rodzinna, która skutecznie przyczynia się do wzrostu wskaźnika urodzeń.

Wyniki głosowania mówią same za siebie: propozycję poparły uznane siły – Europejska Partia Ludowa (EPP), socjaliści, liberałowie i Zieloni. Jedyne głosy sprzeciwu pochodziły od grup konserwatywnych, takich jak Patriots for Europe. Nawet skrajna lewica nie chciała się zgodzić, choć z innych powodów.

Kurs UE w praktyce oznacza: więcej migracji, niższe płace i większe obciążenie państwa opiekuńczego. Prawie w ogóle nie mówi się o integracji, a już na pewno nie o wpływie kulturowym. To, co jest sprzedawane jako konieczność ekonomiczna, po bliższym przyjrzeniu się okazuje się ryzykownym eksperymentem na dużą skalę o niepewnym wyniku.

Wniosek: Decyzja komisji Parlamentu Europejskiego może zmienić Europę na całe dziesięciolecia – i to nie pod względem stabilności społecznej ani zrównoważenia gospodarczego. Ostrzeżenia są coraz głośniejsze, ale Bruksela nie zmienia kursu. Pytanie pozostaje: kto naprawdę korzysta na tej ścieżce? A co się stanie z tożsamością europejską, jeżeli zostanie systematycznie rozmontowana pod pozorem efektywności?

Źródło: europeanconservative/eu-parliament-approves-importing-7-million-labor-migrants

Afera wizowa nie zatrzymała imigrantów. Przodują Filipińczycy i Kolumbijczycy.

Afera wizowa nie zatrzymała imigrantów

21 lutego 2025, businessinsider/afera-wizowa-nie-zatrzymala-imigrantow

Filipińczycy i Kolumbijczycy dostali w 2024 r. najwięcej zezwoleń na pracę w Polsce — informuje “Rzeczpospolita”. Gazeta zauważa, że mimo większych trudności ze ściąganiem obcokrajowców trafiło do nich nieco więcej zezwoleń niż rok wcześniej.

Prawie 323 tys. zezwoleń na pracę w Polsce wydano w minionym roku cudzoziemcom spoza Unii Europejskiej – wynika ze statystyk Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, do których dotarła gazeta.

Dziennik zauważa, że przyznanych zezwoleń było w ubiegłym roku nieco więcej niż w 2023 r., gdy wybuch afery wizowej zwiększył kontrole nad konsulatami RP w krajach Afryki i Azji Południowo-Wschodniej, gdzie wydawano najwięcej podejrzanych wiz.

“Efekty tych kontroli widać w ubiegłorocznych statystykach, które pokazują dwucyfrowy spadek zezwoleń na pracę obywateli z Indii, Nepalu i Bangladeszu” — podkreślono.

==================

Mail:

Potwierdzam; mamy w firmie 5 kierowców hindusów i jednego czarnego z Kongo

Sensu zatrudnienia hindusów nie widzę – ZUS za nich płaci podatnik – bo w dwa tygodnie narobili sporo szkód w pojazdach.

Za 10 dni imigranci z Niemiec trafią do Polski! Centrum Dublińskie w Eisenhuettenstadt przy granicy z Polską gotowe.

Za 10 dni imigranci z Niemiec trafią do Polski!

https://wpolityce.pl/polityka/721632-tylko-u-nas-za-10-dni-imigranci-z-niemiec-trafia-do-polski


„Szefowa niemieckiego resortu spraw Nancy Faeser nie pozostawia złudzeń. Już za 10 dni nielegalni migranci z Niemiec zaczną trafiać do Polski” – zaalarmował Stanisław Pyrzanowski, dziennikarz Telewizji wPolsce24.

Niemieckie władze przyspieszają odsyłanie imigrantów do Polski, tworząc tzw. Centrum Dublińskie w Eisenhuettenstadt przy granicy z Polską. Już 1 marca ośrodek ma rozpocząć działalność i zacząć wysyłać imigrantów do Polski.

Jeżeli ludzie przyjeżdżają do Niemiec, pomimo iż powinni przejść postępowanie azylowe w innym kraju UE, to trzeba ich szybciej odsyłać — zaznaczyła Nancy Faeser, minister spraw wewnętrznych Niemiec.

Z uwagi na dobre stosunki Brandenburgii z sąsiednimi województwami w Rzeczypospolitej Polskiej, Centrum Dublińskie będzie prowadzone z naciskiem na powroty do Polski. Aby przyspieszyć procedury, Centralny Urząd ds. Cudzoziemców Brandenburgii będzie ściśle zaangażowany w koordynację szczegółów transferów z właściwymi organami w Polsce

-podkreślono w komunikacie opublikowanym na stronie niemieckiego MSW.

Sprawie na miejscu, przed ośrodkiem dla imigrantów w Eisenhuettenstadt, przyjrzał się reporter Telewizji wPolsce.pl Stanisław Pyrzanowski.

Stąd te osoby niemiecka policja będzie konwojować będzie do polskiej granicy, a stamtąd już strona polska będzie się martwić co dalej z nimi. Nancy Faeser podkreśliła wczoraj na konferencji prasowej, że to strona polska ma obowiązek według prawa unijnego, aby tymi osobami się zająć — przekazał reporter Telewizji wPolsce24.

Telewizja wPolsce24 przeprowadziła też sondę uliczną, w której pytano przechodniów o to, czy są za przyjmowaniem nielegalnych imigrantów do Polski. Z ich wypowiedzi można odczytać, że społeczeństwo polskie sprzeciwia się tym pomysłom.

tkwl/Telewizja wPolsce24/bmi.bund.de

Są groźni, nie mają kwalifikacji, Niemcy ich nie chcą. – Donald Tusk nie broni ani interesów Polski, ani Niemiec, ani Europy.

Są groźni, nie mają kwalifikacji, Niemcy ich nie chcą. Europoseł AFD wprost: To oni trafią do Polski!

Nie mają żadnych kwalifikacji, są niebezpieczni, groźni, nie potrafią się zintegrować do naszej kultury, a państwo niemieckie ma dziś z nimi problem. To tacy ludzie, zdaniem europosła AFD Tomasza Froelicha, trafią do Polski. A Tusk? Pomoże? – Donald Tusk nie broni ani interesów Polski, ani interesów Niemiec, ani Europy – wypunktował rozmówca Katarzyny Gójskiej.

https://niezalezna.pl/polityka/sa-grozni-nie-maja-kwalifikacji-niemcy-ich-nie-chca-europosel-afd-wprost-to-oni-trafia-do-polski/537643

1 marca przy granicy z Polską zacznie działalność niemiecki ośrodek dla migrantów. W poniedziałek zostało podpisane porozumienie o jego powstaniu. – Punktem ciężkości działalności ośrodka w Eisenhuettenstadt ma być odsyłanie imigrantów do Polski – przekazało wprost niemieckie MSW.Tomasz Froelich, europoseł AFD, pytany przez Katarzynę Gójską na antenie Telewizji Republika o to, jacy ludzie będą deportowani do Polski z Niemiec w ramach paktu migracyjnego, nie krył:

– Ludzie, którzy nie mają żadnych kwalifikacji, którzy są niebezpieczni, którzy są groźni. Ludzie, którzy nie potrafią się zintegrować do naszej kultury – ci z którymi dziś państwo niemieckie ma problem. To są tacy ludzie

Przypomniał jednocześnie, iż “AFD jest zdecydowanie przeciwko paktowi migracyjnemu, bo wiemy, że to nic nie daje”. 

– To nie jest w interesie Niemców migrantów – czy to Afgańczyków, czy Syryjczyków – deportować do Polski, ponieważ oni po paru tygodniach, miesiącach i tak do nas wrócą. To się dzieje teraz na granicy polsko-niemieckiej. Uchodźcy są deportowani do Polski i Niemcom się wydaje, że to jest w ich interesie. Nie. W interesie niemieckim jest to, aby ich deportować z powrotem do Afganistanu, Syrii, Afryki – podkreślił. 

– AFD nie jest formacją antypolską, wręcz przeciwnie, zawsze broniliśmy suwerenności Polski na szczeblu Unijnym, broniliśmy Polskę przed atakami, zawsze uważaliśmy, że Polsce należy się KPO. Polska ma prawo być suwerennym państwem, dlatego zawsze staliśmy w jej obronie – mówił Tomasz Froelich.

Jak stwierdził, to, “co się dzieje teraz na zachodzie, jeśli chodzi o nielegalną migrację, to jest skandal” – My zawsze twierdziliśmy, że Polska ma prawo bronić swojej granicy – podkreślił. 

Pytany o postawę polskiego premiera w kwestii migracji europoseł z Niemiec wskazał, iż “Donald Tusk nie broni interesów Polski, ani interesów Niemiec, ani Europy”.

– On broni interesów innych aktorów. Angela Merkel, też nie broniła interesów Niemieckich, była za skrajnie ideologicznymi projektami – porównał.