Pierścień władzy narodu polskiego – idea narodowa

Pierścień władzy narodu polskiego – idea narodowa

Autor: wawel , 10 maja 2024 ekspedyt/pierscien-wladzy-narodu-polskiego

Nacjonalizm – pierścień władzy narodu polskiego

MOTTO

“Kwiatem rozwoju i dumą ludów jest poczucie narodowe […]”

“Poczucie narodowe jest kwiatem cywilizacji łacińskiej.”

“Zdobywszy poczucie narodowe trzeba dalej pracować, by je utrzymać, co wymaga trudów bezustannych. Co musi się zdobywać, to można również utracić.”

“ […] upadają narody, gdy się osłabi w nich idea narodowa, wydająca z siebie patriotyzm. […] Gdzie się zagnieździła mieszanka, wygrywają cywilizacje niełacińskie, tym łatwiej, im bardziej powiodła się propaganda antynarodowa, kosmopolityczna.”

“Żywioł rodzimy musi mieć przewagę nad napływowym, i to znaczną, inaczej byt narodu staje się wątpliwym.”

[F. Koneczny]

I.  NARÓD, OSOBA I LUDZKOŚĆ ORAZ NOWOMOWA ZRODZONA Z NIENAWIŚCI

§ 1. Stopnie dojrzałości wspólnoty. Persona i nacja, personalizm i nacjonalizm – deformacje świadomości narodowej – nazizm i syjonizm – degradacja z narodu na lud – istnieją tylko nacjonalizmy konkretnych narodów – osoba jako fundament narodu – „ogólny nacjonalizm” nie istnieje – prawo ludów i gromad do krytykowania narodów? – dojrzałość i niedojrzałość ludów – narody in statu nascendi.

Tak jak osoba  jest ideałem życia jednostkowego, tak w sposób naturalny ideałem życia zbiorowego jest nacjonalizm. Jeśli absurdem byłoby negowanie wartości personalizmu ze względu na to, że istnieją tak zdegenerowane “osoby”, czy raczej półludzkie osobniki jak np. Harvey Weinstein czy Jeffrey Epstein, tak też absurdem jest negowanie i podważanie nacjonalizmu z tego powodu, że istniał Adolf Hitler i niemiecki, nacjonalny kult państwa (statolatria) oraz Fuehrera. Niedawno Robert Winnicki powiedział: “Jesteśmy nacjonalistami chrześcijańskimi”. Można też ową postawę określać: “nacjonalizm katolicki. I tak trzeba mówić i myśleć, by przywracać zdeformowany sens słowom wypaczanym celowo przez forpoczty kosmopolitycznego marksizmu kulturowego. Tak jak istnieją zdegenerowane formy życia wspólnotowego: kosmopolityzm wolnomularski, religijny (lub religijno-państwowy) rasizm żydowski (od Izaaka Lurii poprzez chasydyzm Chabad Lubawicz do syjonizmu Bubera, Rosenzweiga i Herzla), tak istnieją też właściwe formy życia społecznego jakimi są nacjonalizm, czy też nacjonalizm chrześcijański.

Zdegenerowane formy samowiedzy ludu kradnące nacjonalizmowi chrześcijańskiemu jego nazwę, częstokroć wiążą się ze swoistym mesjanizmem. Jest to mesjanizm dwojakiego rodzaju:

  • 1. samo-mianowany mesjanizm jakiegoś ludu (por. Dugin o wyższości narodu rosyjskiego oraz socjalista Moses Hess o tym, że „naród” żydowski jest swym własnym mesjaszem, a także – szokująca być może niektórych – paradoksalna obserwacja żydowskiego intelektualisty, Victora Klemperera (LTI, s.237), o pokrewieństwie Herzla, twórcy i głównego ideologa współczesnego syjonizmu z… Hitlerem: „Jakże uderza ta stale powtarzająca się zgodność ich obu – myślowa i stylistyczna, psychologiczna, spekulatywna, polityczna; a ile sobie wzajemnie zawdzięczali!”, oraz( LTI, s.238) o tym, że, „ Doktryna nazistowska niewątpliwie zawdzięcza syjonizmowi niejeden impuls i niejeden element wzbogacający […]”)
  • 2. mesjanizm ludu („narodu”), który wydał z siebie/dał się uwieść (niepotrzebne skreślić) przywódcę i ideologa uważającego siebie samego za mesjasza, co wkrótce owa wspólnota potwierdziła „uwierzywszy w jego misję” (por. Klemperer, LTI, s.235: „ […] podobieństwo myślowe, moralne, językowe między mesjaszem Żydów a mesjaszem Niemców przybiera to groteskową, to znów przerażającą postać”).

Bycie narodem, tak jak bycie pełną osobą ludzką nie jest czymś danym, zastanym. Ludy na swojej drodze ewolucyjnej ku staniu się narodami mogą się stoczyć w „gromadyzm” (stają się wtedy „masą”, którą posiada władza, por. Canetti, Masa i władza, a także Klemperer, LTI. Notatnik filologa: „”Mein Kampf Hitlera opisuje dobitnie i z drobiazgową dokładnością głupotę mas i głosi potrzebę utrzymywania ich w tej głupocie i odwodzenia od wszelkiej refleksji” i w innym miejscu trafny opis celów i metod władzy, która degraduje naród zamieniając go w tłum i masę: „ […] porwać za sobą ludzi prymitywnych, a tych, którzy mają już lub mieli pewną zdolność myślenia, przemienić z powrotem w prymitywne stadne zwierzęta.”).

Ludy mogą być narodami jakiś czas, po czym mogą tę rangę utracić, najczęściej pod wpływem obcych cywilizacyjnie wpływów. Naród to realność duchowa zbudowana w oparciu o rzeczywistość duchową, jaką jest osoba ludzka. Pełnia osoby ludzkiej to idea, którą odkryło i poczęło wprowadzać w życie chrześcijaństwo, personalizm to idea poczęta z ducha arystotelesowskiej etyki, czyli ideału dojrzałej osoby spełniającej się w moralnym działaniu w obrębie i na rzecz swojej etnicznej wspólnoty. Żadna inna religia nie dała takiego impulsu do samo-podnoszenia się ludów ku wyższemu stadium, jakim są narody. Idea dynastyczna w Europie poprzedzała ideę narodową, tak jak faza młodzieńczości pod opieką rodziców poprzedza fazę wieku dojrzałego.

Ludy zaczęły dorastać do bycia narodami na przestrzeni XIX w., każdy lud na swój sposób. Jak nie ma „dojrzałości w ogóle”, tak nie ma nacjonalizmu nieprzynależnego konkretnemu narodowi (nie ma idei „narodowej” w oderwaniu od konkretnego „narodu” mającego określone cechy i dzieje, mówiąc słowami Arystotelesa: „wykształcony” nie może istnieć bez kogoś, kto jest wykształcony”). Nie istnieje nacjonalizm „w ogóle”, tak jak nie istnieje etyka „w ogóle”, prawo „w ogóle”, religia „w ogóle”. Nie możemy oceniać nieskonkretyzowanych prawa, etyki, religii, nacjonalizmu. Możemy oceniać etykę chrześcijańską w porównaniu z etyką islamską lub buddyjską, nacjonalizm polski w porównaniu z nacjonalizmem niemieckim, ale pod zarzutem błędu szkolnego nie możemy formułować sądu poznawczego empirycznego w odniesieniu do pojęcia pierwotnego należącego do aksjomatyki danej dziedziny.Nie możemy krytykować „ogólnego nacjonalizmu” (krytykować “ogólnie” nacjonalizmu), bo taki nie istnieje.

W jedynym przypadku, gdy krytykowany jest nacjonalizm na poziomie ogólnym (czyli ‘każdy” nacjonalizm”) do udowodnienia jest teza, iż krytyka ta, ubrana w termin „kosmopolityzm” przychodzi spoza obrębu cywilizacji łacińskiej (dziedzictwo szkoły cyników i szkoły Zenona z Kition, jak go nazywa Kornatowski: semity z pochodzenia), czyli, jak to określa Koneczny, ze strony „gromadyzmu azjatyckiego”.Konflikt „nacjonalizm-kosmopolityzm” byłby wtedy refleksem na płaszczyźnie politologicznej bardziej zasadniczego konfliktu cywilizacyjnego „okcydentalizm-orientalizm”. Idąc dalej można by postawić tezę, że idee nacjonalizmu są swego rodzaju strażą graniczną cywilizacji zachodniej.

Nacjonalizm to dojrzałość ludu, który stał się narodem. Agresywne, cudzożywne gromady, plemiona, ludy, społeczności mogą nazywać siebie „narodem” a swoją doktrynę „nacjonalizmem” chcąc sobie przydać wartości w oczach innych, cywilizowanych wspólnot, jednak nie ma to mocy uczynienia ich narodami, podobnie jak wielokrotny przestępca może uważać siebie za pełnoprawną osobę nie rozumiejąc swojego niższego socjalnie statusu. Jeżeli istnieje etyka subkultury przestępców (więźniów), to tylko wtedy, gdy ujmiemy ją w cudzysłów. Kodeks subkultury to nie etyka, ideologia agresywnej wspólnoty, to nie nacjonalizm. Gdy państwo zamieszkiwane jest przez lud, populację nie czującą żadnych oporów przed eksploatowaniem sąsiednich wspólnot państwowych, to lud ten może być nazywany „narodem” a jego doktryna „nacjonalizmem” tylko w sensie przenośnym, nie ścisłym (por. Lutosławski: „ […] związki między ludźmi uważane za narodowości, nie zawsze są istotnymi narodami” i jak bardziej szczegółowo ujął to 100 lat temu „W dzisiejszej Europie narody romańskie są coraz to szczerzej pogańskimi, a narody germańskie w najszlachetniejszych swych odmianach, jak Anglicy i Skandynawowie dopiero przeniknęły się duchem Starego Testamentu, więc zasługują na miano starozakonnych […]”).

§ 2. Udawana miłość i skryta nienawiść. Humanitaryzm jako stłumiona nienawiść do wartości wyższych i niedostępnych rewolucjonistom – trzy imiona antynarodowej filantropii – ludzkość jako fikcyjne indywiduum kolektywne – niedojrzałość i histeria humanitarna i filantropijna – udawana miłość skrywająca faktyczną nienawiść – gra resentymentu – nienawiść do miłości narodu – nienawiść do narodu i osoby – miłość bliźniego i miłość najdalszych – stawianie siebie na miejscu Boga – apostołowie wszech-równości – socjaliści i humanitaryści jako reprezentanci Ludzkości i zastępcy Boga – źródło nienawiści – oskarżenia o mowę nienawiści jako klątwa Rady Mędrców – społeczeństwo otwarte – maski tyranii – walka.

Dla opisu głównego „przeciwnika frontowego” nacjonalizmu, idei narodowych, głównego i zaprzysięgłego jego wroga często używa się pojęcia „kosmopolityzm”. Jest to trafna lokalizacja głównego destruktora fundamentów cywilizacji łacińskiej, aczkolwiek nie sięgająca do korzeni tej postawy. Innym mianem nadawanym tejże samej postawie – także trafnym – jest „socjalizm”. Jednak określeniem najbardziej całościowym obejmującym całokształt postaw oraz ideologii atakujących rdzeń cywilizacji łacińskiej, czyli poczucie narodowości oraz idee chrześcijańskie – jest humanitaryzm. Dmowski tego destruktora łacińskości nazywa „antropocentrycznym humanizmem”, jeden z największych umysłów XX w., Max Scheler na to samo używa nazwy „nowożytny humanitaryzm”, albo bardziej opisowo „nowożytna miłość do człowieka, filantropia”, „rewolucyjne serce”, Le Bon zaś „apostołowie nowego dogmatu”, „apostołowie wszechrówności”, Koneczny natomiast ma na to takie nazwy: „rewolucyjność nowoczesna”, „rewolucjonizm”, „altruizm wyłącznej miłości samej tylko ludzkości”, „służba dla ludzkości”. Najbardziej wszechstronną analizę tej antynarodowej ideologii daje Scheler w swoim znakomitym dziele „Resentyment a moralność”, gdzie poświęca jej rozbiorowi cały rozdział ‘Resentyment a nowożytny humanitaryzm”, w którym daje jej wiwisekcję socjotechniczną, psychologiczną i wreszcie metafizyczną.

Według Schelera ów nowożytny humanitaryzm jest udawaną miłością, grą resentymentu (ideologicznym przekształceniem własnych niemożności), skrywającymi zgoła całkiem inne motywy i emocje, niż te hałaśliwie demonstrowane. Nie jest „prawdziwym”, „autonomicznym” ruchem miłości, z własnym pozytywnym fundamentem w istocie ducha ludzkiego, „lecz tylko tezą walki” przeciwko miłości do narodu (do człowieka z własnego kręgu kulturowego) oraz walki przeciwko chrześcijańskiej miłości do osoby i Boga. Niektórym może się ta teza wydawać śmiała, ale jej powszechność w różnych językowo kręgach myślicieli początku XX w. świadczy, że tak właśnie przebiegał front walki intelektualnej, ideologicznej i duchowej od przełomu XIX i XX w. i przebiega aż po dziś dzień. Scheler idzie dalej, wykazuje, iż jest to nie tylko nienawiść do miłości narodu, osoby i Boga, lecz wynika owa postawa z prostej, źródłowej nienawiści do

1. narodu,

2. osoby 

3. Boga.

Nie miejsce tu na relacjonowanie dalszej, fascynującej schelerowskiej analizy odnajdującej psychologiczne korzenie mentalności humanitarnych rewolucjonistów (histeria, osobowość niedojrzała, transytywizm, utrata granic osobowości i myślenie pierwotne), wypada odesłać każdego do pełnej lektury obydwu dzieł Schelera: „Resentyment a moralność” oraz „Istota i formy sympatii”.

Stworzenie jakiegoś indywiduum kolektywnego, owej „ludzkości” a następnie wzywanie do tego, by ową „ludzkość jako masę” kochać „bardziej od narodu, ojczyzny a cóż dopiero od Boga” jest nie tylko złe i niemoralne, ale jest też – jak wywodzi Scheler –  faktycznym obaleniem zachodniego porządku wartości. Być może owa dewiacyjność nie powinna dziwić, skoro zakorzeniona jest w dwóch ideach, które zrodziły się w głowach dwóch mających pewne kłopoty z równowagą umysłową autorów. W idei „altruizmu” Comte`a, tym – jak określa go Scheler – barbaryzmie i pustym, patetycznym frazesie oraz w Nietzschego abderyckiej „idei „miłości do najdalszych” mającej zastąpić chrześcijańską „miłość do najbliższego, do bliźniego”. Jak celnie zauważa Scheler: „Jest rzeczą nader charakterystyczną, że terminologia chrześcijańska nie zna „umiłowania ludzkości”. Jej podstawowe pojęcie brzmi „miłość bliźniego”.

„Ludzkość” to fikcja językowa, pojęcie niemożliwe, sprzeczne wewnętrznie, contradictio in adiecto, indywiduum kolektywne, które – jak pisze Koneczny – nie istnieje ani historycznie, ani socjologicznie, albo, jak zauważa Scheler, takie, o które można zapytać: „Komu […] dane jest to „indywiduum”? Kosmopolityczni rewolucjoniści ogłaszają swoją miłość do ludzkości, lecz ponieważ ludzkość nie istnieje, to jak – częściowo z humorem, choć sprawa sama nie jest wcale żartobliwa – wywodzi Koneczny, w związku z jej nieistnieniem nie możemy się dowiedzieć, czy… odwzajemnia ona tę miłość socjalistów, a skoro w związku z tym, że nie istnieje, to „nie może zająć żadnego stanowiska wobec kochających ją rewolucjonistów; robią się więc oni sami reprezentantami całej ludzkości, i stąd prosty wniosek, że służbą dla ludzkości jest służba dla rewolucji”. Sprawa pozornie żartobliwa faktycznie staje się złowieszcza. Dlaczego? Odpowiedź daje niezawodny Scheler: ci, którzy twierdzą, że kochają całą ludzkość… stawiają siebie na miejscu Boga, ponieważ „tylko Bóg bardziej kocha ludzkość […] od narodu; tylko Bogu to wolno i tylko On ma poniekąd „do tego prawo”. I tu powoli dochodzimy do kresu naszej peregrynacji badawczej, naszej podróży do źródeł herezji – postawienie siebie na miejscu „obalonego” Boga i potrójna nienawiść: do narodu, osoby i tegoż „strąconego” Boga.

U kresu poszukiwań docieramy do miejsca, gdzie bije źródło. Chociaż obie strony wojny duchowej zarzucają sobie nienawiść – nie może być tak, by obie zarazem miały rację. Takie „rzeczy” tylko w żydowskich dowcipach o „przemądrym” rabinie, który wysłuchawszy zaprzeczających sobie zeznań żony i męża orzekł, że oboje mają rację. Gdy pozostajemy w obrębie świata realnego, nie talmudycznego, to arystotelesowska zasada niesprzeczności nie tylko jest w mocy, ale stanowi osnowę uniwersum logosu i uniwersum bytów wszelakich. W świecie prawdziwym rzeki mają swoje źródła i swoje ujścia do morza. I żadne ze źródeł rzek nie może być jednocześnie ujściem. Dotyczy to także wylewających się z brzegów rzek nienawiści… Wszystko więc wskazuje, że owym źródłem i nienawiści i nieustającego szermowania dzidą oskarżeń o mowę nienawiści jest brodacz z Trewiru, Karol Marks z jego barbarzyńskim, dogmatycznym wyznaniem wiary: „Wszystkich nienawidzę Bogów!”.

Oczywiście, jest to początek uchwytny, lecz rzeki często nim wytrysną – płyną pod ziemią. I tak oto na 104 lata przed Manifestem Komunistycznym ukazała się napisana przez kobietę broszura „La Franc-Maçonne”, gdzie ideał tych podziemnych środowisk zaprezentowany jest w postaci demokratycznej republiki, gdzie, jak podaje M.Ghyka, „królem jest Rozum, radą najwyższą zaś – Zgromadzenie Mędrców”. Zwróćmy uwagę: królem nie jest ani Bóg, ani naród, ani choćby Parlament, tylko Rozum, ten sam, który później ubóstwiła rewolucja. Obie zaś zasady tej antyteocentrycznej utopii, ubóstwiony Rozum i Radę Mędrców odnajdujemy u ujścia tej rzeki nienawiści, w jej delcie, w pochodzącej z 1948 r. ideologii żydowskiego intelektualisty, prymitywnego ideologicznego awanturnika (określenie Erica Voegelina), Karla Raimunda Poppera, utopii tzw. społeczeństwa otwartego, gdzie owa otwartość okazuje się tylko wielobarwną maską skrytych marzeń o tyranii takiej, jakiej jeszcze świat nie widział (por. T.Gabiś, Karl Popper – Duchowy mistrz George`a Sorosa). Maską żądzy tyranii – ostatecznie – płynącej z potrójnego źródła stłumionej nienawiści: nienawiści do narodu, osoby i Boga. Nienawiści – by użyć zwrotu Schelera z jego analizy nowożytnego humanitaryzmu – „ukrytej głęboko za tą „łagodną”, wyrozumiałą”, „ludzką postawą” epatującą hollywoodzkim, szerokim uśmiechem. Uśmiechem tak szerokim, jak szeroka jest rozpadlina i nieprzekraczalna przepaść między humanizmem teocentrycznym a antropocentrycznym – „Te dwie odmiany humanizmu muszą się wzajemnie zwalczać, gdyż są one sobienie tylko przeciwstawne, ale i sprzeczne – jak mówi Dmowski posługując się terminologią Arystotelesa. Nie ma tu żadnej możliwości kompromisu”. I po jednej ze stron tej – żądającej wyboru – otchłani, każdy z nas musi stanąć. Brak wyboru będzie też wyborem, wyborem tchórzostwa, lub obojętności, która przecież w swej niewolniczej naturze nie przystoi mężnym, świadomym reprezentantom gatunku homo sapiens.

§ 3. System myśli narodowej. Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby – bezcelowość polemiki i niemożliwość przymierza – potrzeba systemu myśli narodowej – nacjonalizm jako jedyny sposób zatrzymania socjalistycznej degradacji państwa i narodu.

Diagnostyka natury światopoglądu środowisk walczących z państwami narodowymi jest jasna – o ile jest systematyczna, dogłębna, oparta o klasyczne prawa myśli i logiki oraz indukcję historyczną – i jako jasna, do ewidentnych też winna prowadzić wniosków. Jak mówi Koneczny: „Wnioski co do terapii same się narzucają. Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby”. „Przywróćmy panowanie cywilizacji łacińskiej […]”, a nie będzie rewolucji obyczajowych, wielokulturowych, nie będzie socjalizmu i socjalistów, kosmopolityzmu i inwazji apatrydów duchowych. Koneczny podsumowuje, że polemika z nurtami politycznymi, które negują istnienie wyższych wartości, ponieważ ich nie percypują a na ich miejsce stawiają sfabrykowane idole bytów i wartości – nie prowadzi do niczego. „Kontragitacja, rywalizująca co do demagogii, stanowi próżną stratę czasu. Terapia wymaga tu działania pozytywnego. Trzeba mieć doktrynę antyrewolucyjną, chcąc zwalczać rewolucyjność. Trzeba mieć coś do przeciwstawienia; sama polemika pogłębia tylko przepaść. […] Idea kosmopolityczna nie może być zarazem narodową. Przymierze między nimi może być tylko oportunistyczną komedią.” Dodam, w duchu Dmowskiego uzupełniając myśl Konecznego:trzeba mieć ideę antykosmopolityczną, antysocjalistyczną, teocentryczną. „Trzeba hasła, które by wyrażało się również krótko, węzłowato, jędrnie, a z którego dałoby się wywodzić wszystko dedukcją.” Jest tylko jedno jedyne hasło spełniające wszystkie powyższe warunki – tym hasłem jest polski nacjonalizm, tą ideą jest myśl narodowa, idea polska, państwo etnicznych Polaków.

Potrzebą chwili jest rekultywacja i odbudowa – używając zwrotu Konecznego – „korzeni i ścian działowych” polskiej tożsamości narodowej i polskiej etniczności. Scena polityczna zawłaszczona jest przez oświeceniowo-socjalistyczne ideologie, co – jak mówi Koneczny – „przyczynia się w wielkiej mierze do tego, by niższość brała górę. Przyczynia się bowiem do obniżenia iloczynu społecznego.” Przyczynia się więc do bezustannej, postępującej degradacji polskiego potencjału kulturowego i gospodarczego, polskiego narodu i państwa, karlenia polskiej duszy narodowej.

§ 4. Fałszywe słowa, fałszywe myśli i droga ku totalizmowi. Triada semantyczna – manipulacje zespołami pojęć – jak powstaje nowomowa – manichejska dychotomia zamiast klasycznej triady – jak rodzi się totalizm mentalny

Słowa są niezwykle ważne. Często – w sposób niezauważalny – stają się one naszymi myślami. Nieświadomie zaczynamy myśleć słowami podsuniętymi nam w złych intencjach przez inne osoby. Victor Klemperer pisze o tym niebezpieczeństwie przeoczonego przez nas przejścia od form językowych do form myślowych, od słów, do myśli, tak: „przejście od jednych do drugich jest prawie nieuchwytne, zwłaszcza u natur prymitywnych”. Dlatego ważne jest, by poznać najczęściej stosowaną i najbardziej skuteczną manipulację słowami. Słowami, które potem niebacznie bierzemy za… swoje myśli. Jak nauczyć wystrzegać się ulegania manipulatorom językowym – w tym może pomóc poniższa analiza najbardziej pospolitego triku.

Chcąc przybliżyć właściwy sens pojęcia naród, nacja, nacjonalizm nie można tego uczynić bez myślowego przywołania kontekstu terminów pokrewnych, powiązanych  terminów takich jak: lud, plemię, ludzkość, rasa,  rasizm, szowinizm, kosmopolityzm, patriotyzm, obywatel, pochodzenie, osoba, personalizm. Pojęcia wyższego rzędu (aksjologemy) egzystują w diadach, czy też mówiąc ściślej i zgodnie z genialną prezentacją ich sposobu bytu dokonaną przez Arystotelesa – w triadach. Triadach odmierzających trzy stopnie, trzy fazy: za mało – za dużo – w sam raz. Na konkretnym przykładzie: za mało = tchórzostwo, za dużo = zuchwałość, w sam raz = odwaga. Zasadą organizującą relacje między zakresem znaczeniowym pojęć ROZUMNIE POŁĄCZONYCH jest więc zasada niedobór – eksces – BALANS.  

Analogicznie do triady tchórzostwo-zuchwałość-odwaga mamy klasyczną triadę: za mało = kosmopolityzm, za dużo = szowinizm i w sam raz = nacjonalizm. Klarowne dystynkcje pojęciowe przez ostatni wiek są intensywnie rozmywane i niszczone przez neomarksizm. W tym konkretnym przypadku manipulacja pojęciowo-językowa polega na usuwaniu z języka terminu “szowinizm” i przeniesieniu całej jego negatywnej konotacji na termin “nacjonalizm”, podczas gdy przecież nacjonalizm w swym pierwotnym, jeszcze XIX-wiecznym znaczeniu (w imię którego ludy i narody walczyły o swoją wolność wyrywając ją zorientowanym antynarodowo i kosmopolitycznie dynastiom) nie ma nic wspólnego z militarnym ekspansjonizmem i szowinizmem. Zamiast na wzór arystotelesowski zbudowanej triady kosmopolityzm-nacjonalizm-szowinizm otrzymujemy manichejską diadę humanizm-faszyzm (czyli nacjonalizm), co jest najzwyklejszą realizacją totalitaryzmu w sferze myślowej i tworzeniem – groźnej dla zdolności myślenia – nowomowy. 

image

Podsumujmy manipulację mającą na celu usunięcie z przestrzeni językowej pozytywnego znaczenia pojęcia nacjonalizm. Organiczną triadę pojęciową (niedobór – eksces – BALANS, czyli kosmopolityzm – szowinizm- nacjonalizm) zastępujemy diadą kosmopolityzm – nacjonalizm. Usuwamy więc stopniowo z uzusu językowego pojęcie denotujące postawę skrajną, czyli “szowinizm”. Całą zaś negatywną treść pojęcia “szowinizm” przenosimy “PO CICHU, PO WIELKIEMU CICHU”,  na to pojęcie, które chcemy zdeprecjonować, czyli na “nacjonalizm”, czyli na pojęcie denotujące postawy, które chcemy zwalczać a później represjonować, gdyż stanowią przeszkodę w przeszkodę w przejmowaniu etnicznych terenów. Treść zaś terminu “kosmopolityzm”, by nie raził odsłonięciem prawdziwych zamiarów, przenosimy na termin “patriotyzm”. Zamiast więc spektrum trzech, płynnie przechodzących w siebie jakości (kosmopolityzm-nacjonalizm-szowinizm) otrzymujemy diadę, czy też raczej dychotomiczny podział patriotyzm-nacjonalizm. Dokonując kolejnych podstawień uzyskujemy kompletnie fałszywą alternatywę: albo patriotyzm (w sensie, ogólnikowym, niesprecyzowanym i pozostawiającym nam swobodę dowolnej definicji, np. takiej: patriotyzm to płacenie podatków i sprzątanie kup po psie), albo nacjonalizm, który nacechowujemy krańcowo negatywnie poprzez synonimiczne nazywanie go “faszyzmem”, “ksenofobią”, “nienawiścią”, “rasizmem”, “przyczyną mowy nienawiści”.

image

Zamiast więc zespołu powiązanych ze sobą trzech pojęć przedstawia się nam manichejską diadę dwóch wykluczających się wzajemnie pojęć pomiędzy którymi zieje przepaść  i tym samym sankcjonuje się tylko jedną jedyną dozwoloną postawę, tę, którą samemu się reprezentuje. Totalitarne zapędy zostają przełożone na język i wpisane do… słowników i encyklopedii, z których potem korzystają nasze dzieci w szkole i na studiach wytwarzając w sobie mentalność agresora, lub niewolnika lub… zmuszonego kryć się po niszach internetu rzekomego ksenofobicznego przestępcy. W państwie suwerennym, takim w którym naród tworzy państwo – jest na odwrót. Kulturkampf w wieku XIX walczyła z językiem polskim, w wieku XXI walczy z językiem zdrowego sensu. Ta druga walka jest może nawet bardziej groźna dla narodu i bardziej skuteczna w dziele wynaradawiania, gdyż bywa, że narody zmieniają język, mowy zdrowego sensu jednak nie da się zamienić na inną, poza nią jest obłęd i niewola w szacie ignorancji. Tak jak w XIX w. broniliśmy przetrwania mowy polskiej przed fizycznymi zaborcami, tak dzisiaj musimy z równą determinacją bronić mowy sensu i kultury sensu oraz przekazywać ją dzieciom niezależnie od mentalnej okupacji przez obce nacjonalizmy i marksizm kulturowy dziarsko maszerujący przez instytucje państwowe opanowane przez wszelkiej maści socjalistów, uniwersalistów europejskich i “liberałów”.

Musimy sobie zdawać z tego sprawę, iż władza po okrągłym stole należy do środowisk antynarodowych i to świadomie antynarodowych. Musimy wiedzieć dokładnie jak wygląda “pierścień władzy” i kto go porwał, bo to pierwszy krok do jego odbicia, odzyskania w twardej walce duchowej.Nie możemy też dać się zwieść dzisiejszej chwytliwej sztuczce, gdy ten, co ukradł pierścień władzy ogłasza nagrodę za jego odnalezienie… Albo wysyła wygadanego akwizytora, żeby jako polski pierścień władzy sprzedał nam podobną kształtem… obrożę psa łańcuchowego koncernów i korporacji.

Z socjalistycznej koncepcji narodu otwartego zrodzić się tylko może patriotyzm zbierania psich odchodów. Socjalizm i patriotyzm to – jak nazywa to Koneczny – incompatibilia. Patriotyzm głęboki, tożsamościowy zrodzić się może tylko z nacjonalizmu.

Socjalizm chrześcijański, naród otwarty, społeczeństwo otwarte – cały ten „pokost patriotyczny i religijny” na działaniach socjalistów nigdy nie trwa długo. „We Francji wielka rewolucja odwoływała się do patriotyzmu, póki groziły armie zagraniczne, ale też tylko dlatego, że armie te były antyrewolucyjnymi. Potem wycofał się rewolucjonizm francuski wcale szybko z wszelkich stosunków z patriotyzmem, aż doszli do tezy, że proletariusz nie ma Ojczyzny.” Nasuwa się analogia z dzisiejszymi, polskimi socjalistami, którzy realizują korporacyjną doktrynę o migracji zarobkowej i nomadyzmie pracowniczym bez mrugnięcia okiem, przed autochtonami przykrywając ją politurą ckliwego, banalnego „patriotyzmu”. Socjaliści zawsze będą zarzucać – wg słów Konecznego – „poczuciu narodowemu ciasnotę”, albo… nienawiść.

Czynieniu z narodów bezwolnych mas proletariackich może przeciwstawić się tylko silna myśl narodowa, jasno sformułowany i przełożony na stosunki gospodarcze i kulturowe – polski nacjonalizm.

Część naszego narodu postradała poczucie własności tych ziem i królujących im idei, albo – zupełnie bez swojej winy –  dała się zwieść chytrym demagogom i ich ckliwym atrapom “częściowej niepodległości” (przeróżnym Kaczyńskim, Bąkiewiczom etc.) i kupić za pozwolenie śpiewania na ulicy “Pierwszej Brygady”.

Rdzennego, etnicznego mieszkańca tych ziem można łatwo rozpoznać po tym, że zamiast idiotycznych kołchozowych kamieni milowych broni dwóch kamieni węgielnych swego narodu, czyli katolicyzmu i nacjonalizmu. Natomiast osobę obcą, duchowego apatrydę można rozpoznać po znieważaniu i deptaniu obrońców tożsamości narodowej oraz po bezustannym stosowaniu manipulacji słowno-pojęciowych mających na celu unicestwianie idei nacjonalizmu polskiego. Po zastosowaniu takich kryteriów rozpoznawania “obcości” zobaczymy jasno jak z przebierańców opadają szaty pustosłowia, z ich siedzib odpadają wprowadzające w błąd szyldy. I zdziwimy się tym, jak nas, rdzennych jest dużo…

Lech Jęczmyk: Dlaczego jestem nacjonalistą?

Lech Jęczmyk: Dlaczego jestem nacjonalistą?

lech-jeczmyk

Od redakcji: Nie żyje Lech Jęczmyk (1936-2023). Mimo iż wywodził się z innej formacji ideowej – był bliski myśli Narodowej Demokracji. Zaprzyjaźniony ze środowiskiem Myśli Polskiej, bywał u nas na zebraniach, opłatkach i spotkaniach. Często publikowaliśmy jego teksty. Dzisiaj przypominamy ten:

=======================================

Najpierw w trybie wyjaśnienia. Patriotyzm to przywiązanie do określonego fragmentu kuli ziemskiej, ojczyzny, ojcowizny. Do swojego państwa. Nacjonalizm, to przywiązanie do swojego Narodu, do jego historii, mitologii i kultury, a przede wszystkim do wspólnie wyznawanej religii. Pięknie to ujął Patrick Buchanan, amerykański autor irlandzkiego pochodzenia w wydanej po polsku książce „Samobójstwo supermocarstwa”:

„Naród to zbiorowość, którą łączy wspólna historia, język i kultura, oddawanie czci temu samemu Bogu, szacunek dla tych samych bohaterów, duma ze swoich dziejów, obchodzenie tych samych świąt, wspólne dziedzictwo muzyki, sztuki, literatury, które spajają, jak powiedział Lincoln, „więzy uczucia … mistyczne struny pamięci, każde pole bitewne i każdą mogiłę poległego za ojczyznę, łączące każde bijące serce i każde domostwo”.

W świecie działają dziś potężne siły mające na celu zniszczenie narodów i państw narodowych, tak aby nic nie stało na drodze do utworzenia jednego globalnego imperium. Imperium Aleksandra Wielkiego, starożytny Rzym, Związek Sowiecki, Tysiącletnia Rzesza Hitlera to kolejne wcielenia Wieży Babel. Doświadczenie poucza, iż to się nie może udać, chodzi o to, ile ofiar pochłonie kolejna próba zrealizowania chorej Utopii.

Jest jeszcze szowinizm, dążenie do wyniesienia swojego Narodu przez wyradzającą się w nienawiść chęć szkodzenia innym, zwykle sąsiednim narodom. To wypaczenie, przeciwieństwo nacjonalizmu, bo miejsce miłości do swoich zajmuje nienawiść do obcych, a więc zamiast plusa mamy minus. Zwróćmy uwagę, iż tego pojęcia nie spotykamy już w publicystyce, jacyś „wychowawcy narodu”, powinniśmy powiedzieć „deprawatorzy”, stopniowo utożsamili nacjonalizm z szowinizmem po to, żeby miłość do narodu stała się podejrzana, żeby zastąpić miłość nienawiścią. Ma to głębokie następstwa w polityce, tak się dzieje, kiedy niektórym politykom nienawiść do innego narodu przesłania dążenie do dobra narodu własnego.

Mamy niestety w Polsce polityków i basujących im publicystów, którzy gotowi są narazić dobro i bezpieczeństwo ojczyzny, byle tylko zaszkodzić Rosji. Paradoks polega na tym, iż wszystkie te wojny handlowe i nagonki prasowe nie szkodzą Rosji a szkodzą Polsce.

Przeciwieństwem państwa narodowego, państwa, które stanowi organ narodu, jest dziś „społeczeństwo otwarte”. Ta nazwa musi budzić czujność, ponieważ kojarzy się z otwartymi drzwiami, z okazją dla złodziei, z przeciągami. Hasło otwartości i znoszenia granic zostało wymyślone przez potomków narodów koczowniczych i w interesie koczowników. Rolnikom potrzebne są miedze. Często mówi się o „społeczeństwie obywatelskim” i to brzmi lepiej, bo słowo obywatel kojarzy się pozytywnie, choć formalnie rzecz biorąc jest to ktoś, kto ma tylko odpowiedni dokument (do kupienia na czarnym rynku).

Hasło społeczeństwa otwartego głosił Karl Popper, jego uczniem i apostołem jest George Soros, Żyd z Węgier, międzynarodowy spekulant walutowy od Londynu do Bangkoku i … jak nazwać osobnika, który nie pełniąc żadnej oficjalnej funkcji trzęsie Europą Wschodnią dzięki pieniędzy, rozprowadzanych przez liczne fundacje z Fundacją Batorego na czele.

Popper jako filozof kwestionował pojęcie prawdy. Twierdził, iż wszystkie teorie są prowizoryczne i nie ma równowagi między weryfikacją a falsyfikacją. Soros ujmuje to tak: „Musimy traktować nasze przekonania jako prowizorycznie prawdziwe i poddawać je nieustannej rewizji. To jest fundamentalna zasada społeczeństwa otwartego. Opiera się ono na uznaniu, iż ludzie mają różne poglądy i interesy i iż nikt nie jest właścicielem ostatecznej prawdy”.

Takie społeczeństwo znajduje się w stanie permanentnej przebudowy, jak dom, w którym trwa nieustanny remont i bałagan. Dobrym przykładem jest tu Unia Europejska, po paru latach zupełnie inna od tej, do której się zapisywaliśmy. Zgodnie z definicją społeczeństwa otwartego nietaktem jest pytanie na peronie, „dokąd jedzie ten pociąg?” bo rozkład jazdy podlega ciągłej rewizji. Stała jest tylko prowizorka.

W takim społeczeństwie nie ma miejsca na Dziesięcioro Przykazań i w ogóle jakiekolwiek stałe zasady. Nic dziwnego, iż w idących z duchem czasu Stanach Zjednoczonych usunięto symbole tablic mojżeszowych, kiedyś obecnych we wszystkich salach sądowych. W przypadku Stanów, podobnie jak każdego innego narodu, upadek religii, która im dała początek, oznacza dezintegrację społeczną, kres moralnej wspólnoty i wojny kulturowe.

Dzisiaj wszystko jest do negocjacji“, jak się kiedyś wygadała Angela Merkel. Obowiązuje najświeższa wersja prawa pisanego, które zależy od widzimisię aktualnego zespołu ustawodawców. Soros nazywa to – przez analogię do prawa Heisenberga – „ludzką zasadą nieoznaczoności”.

Neomarksizm, neokonserwatyzm i fundamentalizm wolnorynkowy wyrastają z dziewiętnastowiecznej nauki, przyjmującej deterministyczny pogląd na świat, uważa Soros. Nadszedł czas na nie-wiadomo-co, przypomina to surfowanie po niebezpiecznej fali, a sami rządzący nazwali to zarządzaniem przez chaos. Rozbija się wszelkie struktury, wyzwala się chaos i chodzi o to, żeby z niego korzystać, utrzymać się na szczycie tej niestabilnej kupy gruzu, w jaką zamienia się świat.

Rzadko dochodzi do całkowitego rozpadu struktur państwa, zwykle wewnątrz chorego organizmu zaczynają powstawać struktury nowej organizacji. Narody wykazują swoisty instynkt samozachowawczy i kiedy im się zabierze państwo, wytwarzają organa zastępcze – triady chińskie, mafie włoskie, piękne polskie państwo podziemne. Gorzej z tak zwanym społeczeństwem obywatelskim, które opiera się wyłącznie na prawie pisanym i więzi wyłącznie obywatel-państwo. W takim przypadku po zabraniu państwa społeczeństwo rozpada się na luźną kupę jednostek i albo zostaje podbite przez pierwszego, choć trochę zorganizowanego najeźdźcę, albo musi budować struktury władzy od zera. Wiedział o tym nieoceniony Norwid:

Lecz wiem, iż formę gdy zdejmiesz z narodu,

To jeszcze będzie walczył wieki całe

O te, co w życiu ma formy dostałe –

A wiem, iż Cesarz gdy bezdzietnie skona,

Cała historia cesarstwa skończona.

Powinno to być oczywiste dla ludzi, którzy byli świadkami rozpadu struktur ponadnarodowych takich jak Jugosławia, Czechosłowacja czy Związek Sowiecki – największa taka organizacja w historii świata. Bo państwo jest konstrukcją i może być rozebrane na części, a Naród jest strukturą organiczną jak las, jak dąb.

Polska wyszła z cienia, bo przestaje małpować obcych i staje się znów sobą, odzyskuje swoją tożsamość. Dzieje się tak dlatego, iż przez Polskę przebiega linia podziału między dwiema formami organizacji społecznej: tradycyjną kontynuacją państwa narodowego, czerpiącego siłę ze swojej historii i religii, a narzucaną Polakom agresywnie formą społeczeństwa otwartego czyli obywatelskiego. To drugie trudno choćby nazwać formą, bo jest to coś z istoty pozbawionego formy, coś, co z natury nie ma żadnych przymiotów, a jego mieszkańcami są „ludzie bez adekwatności”. Tymczasem, jak pisał Aleksander Sołżenicyn: „Odrębne cechy narodowe to skarb ludzkości, to wzbogacenie jej cech osobowych: najmniejszy z ludów przynosi w darze swoje szczególne barwy, tai w sobie osobliwy rys bożego zamiaru”.

Na Gali Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego (2018)

Specyficzną i podstawową cechą Narodu Polskiego jest to, iż jego aktem założycielskim jest chrzest. „Wiemy przecież, iż za przedziwnym zrządzeniem Bożej opatrzności weszliśmy jako Naród na arenę historii świata właśnie przez chrzest święty. Tak więc dzieje naszego Narodu, bogate i trudne dzieje, narodziły się poprzez chrzest i w chrzcie narodził się nasz polski Naród” mówił Jan Paweł II do Polaków w Kurytybie. A ksiądz Bartnik dodaje: „Naród nie jest jakimś Kościołem, nie utożsamia się z nim, ale Kościół i Naród przenikają się wzajemnie do głębi, nie są do końca zrozumiałe bez siebie”.

Tak, to nasza polska specyfika. Nie rozumieli tego początkowo obcokrajowi misjonarze z Bractwa św. Piusa X, dopiero młodzi polscy księża wnieśli to poczucie nierozerwalnej więzi polskości z katolicyzmem. Naród, państwo i Kościół. Naród potrafi przetrwać bez państwa, jak tego dowodzą nasze dzieje rozbiorowe. Wiara potrafi przetrwać bez kościoła hierarchicznego, jak dowodzi historia katolicyzmu w Japonii, który przetrwał na różańcu dwieście lat prześladowań.

Jeden z ministrów rządu Platformy Obywatelskiej powiedział, iż państwa już nie mamy, iż została tylko „kamieni kupa”. Może, ale dopóki jesteśmy Narodem i trzymamy się wiary ojców i dziadów, żyjemy i z tych kamieni możemy odbudować państwo. Chrześcijańskie państwo Narodu polskiego. Dlatego jestem patriotą na co dzień, a na wypadek upadku państwa, mam jeszcze w zanadrzu ideę narodową.

Lech Jęczmyk

Pierwodruk: pnp24.pl

“Wymiana etniczna” czyli erozja i unicestwienie kultur i narodów

Wymiana etniczna czyli erozja i unicestwienie kultur i narodów

Autor: AlterCabrio

, 15 maja 2023

„Nie możemy ulegać idei wymiany etnicznej. Wymiana etniczna oznacza: Włosi mają mniej dzieci, więc zastępujemy je kimś innym. To nie jest rozwiązanie. W regionach z mniejszą liczbą programów socjalnych odnotowuje się bardziej znaczące załamanie demograficzne niż w innych obszarach”.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

___________***___________

Wybuch kontrowersji po tym, jak włoski minister wezwał do zwiększenia wskaźnika urodzeń, aby uniknąć „wymiany etnicznej” (wideo)

Z każdym dniem coraz trudniej jest zaprzeczyć, że masowe migracje mają na celu erozję, a ostatecznie unicestwienie unikalnych kultur społeczności lokalnych i narodowych.

Włoski minister rolnictwa Francesco Lollobrigida ostrzegł, że niski wskaźnik urodzeń we Włoszech i wzrost nielegalnej imigracji mogą doprowadzić do „wymiany etnicznej”, wywołując tym gniew lewicowej opozycji w tym kraju.

Uwagi szwagra i bliskiego sojusznika politycznego włoskiej premier Giorgii Meloni są odpowiedzią na niedawny raport, z którego wynika, że ​​Włochy mają jeden z najniższych na świecie wskaźników urodzeń z mniej niż 400 000 urodzeń w 2022r.

Wypowiedzi F. Lollobrigidy padły na wtorkowym kongresie krajowym w Cisal, gdzie omawiał kwestię wzrostu demograficznego i znaczenie stworzenia systemu opieki społecznej, który umożliwi ludziom pracę i założenie rodziny. Lollobrigida podkreślił, że ​​zwiększenie wskaźnika urodzeń nie polega na przekonaniu ludzi do dłuższego pozostawania w domu, ale na stworzeniu środowiska, w którym młode pary mogą znaleźć zatrudnienie i zbudować przyszłość dla siebie i swoich rodzin.

Rozwiązaniem jest pomoc młodym parom w znalezieniu zatrudnienia. Odpowiedzią jest umożliwienie wszystkim zapoznania się z danymi, które pokazują, że wzrost demograficzny i lepsza pomoc publiczna działają równolegle, nawet na terytorium naszego kraju.

„Nie możemy ulegać idei wymiany etnicznej. Wymiana etniczna oznacza: Włosi mają mniej dzieci, więc zastępujemy je kimś innym. To nie jest rozwiązanie. W regionach z mniejszą liczbą programów socjalnych odnotowuje się bardziej znaczące załamanie demograficzne niż w innych obszarach”.

Lollobrigida podkreślił, że wymiana etniczna nie jest rozwiązaniem, a imigracja może być szansą na wzrost gospodarczy kraju. Twierdził, że legalna imigracja, zorganizowana z regularnymi przepływami ludzi, jest drogą naprzód, ale nielegalna i potajemna imigracja jest pierwszym wrogiem legalnej imigracji. Stwierdził, że jego ministerstwo pracuje nad powstrzymaniem głównych przepływów migrantów i stworzeniem zorganizowanych przepływów odbywających się co trzy lata, dzięki którym migranci będą mogli łatwo zintegrować się ze społeczeństwem włoskim.https://rumble.com/embed/v2gsvbq/?pub=4

Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Włochy odnotowały w tym roku rekordową liczbę nielegalnych migrantów drogą morską, z ponad 34 715 osobami przybyłymi na dzień 19 kwietnia.

Sam Lollobrigida jest wnukiem imigrantów i podkreślał, że imigracja jest naturalnym, potwierdzonym faktem. Zauważył jednak: „Uważam, by nie wierzyć, że emigracja i imigracja są problemem. Wręcz przeciwnie: mogą stać się szansą dla wzrostu gospodarczego kraju. Jeśli pojawi się zapotrzebowanie na pracowników, kiedy wewnętrzna siła robocza się wyczerpie, będziemy musieli polegać również na sile roboczej pochodzącej z innych krajów”.

Spór

Wielu chwaliło poglądy Lollobrigidy na temat imigracji i wzrostu demograficznego, stwierdzając, że przedstawiają odświeżające spojrzenie na ten temat. Jego zaangażowanie w znajdowanie rozwiązań, które przyniosą korzyści zarówno obywatelom Włoch, jak i imigrantom, jest godne pochwały, zachwycali się centryści. Jednak Elly Schlein, radykalna nowa szefowa włoskiej Partii Demokratycznej, określiła oświadczenie Lollobrigidy jako „obrzydliwe” i „przypominające faszystowski reżim Benito Mussoliniego”.

Oskarżyła Lollobrigidę o powrót do mentalności z lat 30., mówiąc, że jego słowa „mają posmak białej supremacji”. Schlein powiedziała dziennikarzom, że ma nadzieję, że rząd Meloni zdystansuje się od jego wypowiedzi.

Niski wskaźnik urodzeń we Włoszech jest głównym zmartwieniem konserwatywnego rządu Włoch, który doszedł do władzy w październiku 2022r. Meloni prowadziła kampanię m.in. w oparciu o zobowiązanie do pomocy Włochom w posiadaniu dzieci. Powiedziała, że ​​Włochy zbyt długo nie inwestowały w zachęty do zwiększenia wskaźnika urodzeń.

Meloni od lat martwi się wymierającą, kurczącą się populacją Włoch. W 2016 roku powiedziała, że ​​trwa „wymiana etniczna” [znana jako Wielka Wymiana] z powodu przybycia do Włoch 153 000 imigrantów, głównie afrykańskich mężczyzn. Stwierdziła, że ​​rządzący próbują „zniszczyć naszą europejską i chrześcijańską tożsamość poprzez niekontrolowaną masową migrację”, a organizacje pomagające uchodźcom zaniedbują głodujących Wenezuelczyków pochodzenia włoskiego.

Jean Renaud Gabriel Camus, współzałożyciel i przewodniczący Narodowej Rady Europejskiego Ruchu Oporu, jest francuskim pisarzem znanym z ukucia zwrotu „Wielka wymiana” [“Great replacement”] — odnoszącego się do doniesień o kolonizacji Europy Zachodniej przez imigrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.

Wielka Wymiana

Według raportu Gatestone, Włochy i znaczna część Europy przejdą znaczące zmiany demograficzne w nadchodzących dziesięcioleciach. Ponieważ rodzima populacja europejska starzeje się i nie rozmnaża się na poziomie zastępowalności, a rośnie napływ migrantów z Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji. Ci przybysze wnoszą ze sobą bardzo różne wartości kulturowe związane z seksualnością, nauką, władzą polityczną, ekonomią i rolą religii w społeczeństwie. Rezultatem jest Europa, która może stać się nie do poznania w ciągu jednego pokolenia.

Jak informowaliśmy wcześniej w RAIR, do 2050r. „dwadzieścia procent populacji Europy będzie muzułmanami z powodu dążenia Europy Zachodniej do wielokulturowości i masowej migracji”.

Według raportu ONZ „Replacement Migration: Is It a Solution to Decline and Aging Populations” [Migracja zastępująca: czy jest to rozwiązanie problemu spadku i starzenia się populacji] w 2050r. jedną trzecią populacji Włoch będą stanowić obcokrajowcy.

Włoski think-tank Fondazione Fare Futuro przewiduje, że do końca wieku połowa populacji Włoch może być muzułmanami z powodu masowej migracji i różnych wskaźników urodzeń chrześcijan i muzułmanów. W ciągu zaledwie dziesięciu lat liczba migrantów we Włoszech wzrosła o 419%.

Z każdym dniem coraz trudniej jest zaprzeczyć, że ostatecznym celem masowej migracji jest podważenie, a ostatecznie wymazanie charakterystycznych kultur społeczności lokalnych i narodowych. Dowody z ostatnich kilkudziesięciu lat pokazują, że systemy prawne, normy kulturowe i fundamentalne zasady równości, które od dawna stanowią podstawę społeczeństw Europy i Ameryki Północnej, ulegają erozji w zastraszającym tempie. Oprócz tej i tak niepokojącej rzeczywistości, poprawność polityczna często wypiera rządy prawa i swobody jednostki, pomagając w realizacji „wielkiej wymiany” poprzez karanie wszelkich form krytyki.

______________

Controversy Erupts After Italian Minister Calls for Boosting Birth Rate to Avoid ‘Ethnic Replacement’ (Video), Amy Mek, April 20, 2023

−∗−

BONUS

Film z archiwum Sumienia Narodu
Plan Richarda Coudenhove-Kalergi – ludobójstwo narodów Europy, Zbigniew Modrzejewskihttps://banbye.com/embed/v_K1bEkZtJC_Ke

−∗−

Powiązane tematycznie:

Great Replacement czyli kto jest przyszłością
Coraz trudniej zaprzeczyć, że masowa migracja ma na celu zniszczenie kultur lokalnych i narodowych poprzez ich rozcieńczenie. Mamy wystarczająco dużo danych historycznych z ostatnich kilkudziesięciu lat, aby wiedzieć, że europejskie i północnoamerykańskie systemy prawne, normy kulturowe i równe prawa są zacierane. […]

______________

Afrykanizacja EU czyli jadą goście
Ursula von der Leyen promuje „afrykanizację” Europy, ostrzega niemiecki eurodeputowany Gunnar Beck. W szokującym raporcie ujawnia plany KE dotyczące zastąpienia ludności Europy afrykańskimi azylantami. […]

Poczucie narodowe. Naród – w której cywilizacji może istnieć. O zrzeszeniach ponad-narodowych.

Poczucie narodowe. Naród – w której cywilizacji może istnieć. O zrzeszeniach ponad-narodowych.

Feliks Koneczny, O wielości cywilizacyj, str. 301, z Zakończenia. WAM, 1996r.[pisane w 1934 r]

Idźmy dalej po niezbyt szerokiej drodze, na jakiej układa się stosunek społeczeństwa a państwa. Czy nie uderzało to czytelnika, że mówiąc o tych wielkich zrzeszeniach, nie wymieniłem dotychczas ni razu narodu? Nie sądzę, jakoby naród stanowił tu jakiś trzeci rodzaj; obok tamtych. Mniemam raczej, że gdzie państwo oparte jest na społeczeństwie, tam ono stanowi podstawę tak państwa, jako też narodu. Są to nadbudowy społeczeństwa; mianowicie państwo jest nadbudowa prawną, naród zaś etyczna Gdzie panuje bezetyczność, tam poczucie narodowe osłabia się, o ile przedtem istniało; im bardziej ktoś boi się etyki w życiu public-mem, tem niżej ceni idee narodowe.

W przeciwieństwie do państwa, które można widzieć i odczuć fizycznie, stanowi poczucie narodowe abstrakt, ma przynależność narodowa może być uznawana tylko dobrowolnie; a zatem należy ta kwestya nie do kategoryi prawa, lecz etyki. Dobrowolnie przyjmuje się jarzmo obowiązków względem swego narodu, obowiązków skomplikowanych bez porównania bardziej, niż obowiązki względem państwa. Narodowość nie jest siłą daną z góry, przyrodnicza czy antropologiczna, wrodzona pewnemu żywiołowi etnograficznemu, lecz jest siła aposteryoryczna, nabytą, wytworzona przez człowieka, a wytwarzana dopiero na pewnym stopniu kultury.

Są ludy, wśród których nie wytworzyła się żadna narodowość. Nie można przewidywać, czy z pewnych ludów wytworzy się narodowość jedna, dwie czy więcej, bo w tej, dziedzinie nie rozstrzygają żadne czynniki wrodzone, żadne dane apryoryczne, lecz rozwój historyczny, na który składają się pewne czynniki przyrodzone, ale też wolna wola ludzka, nie dająca się obliczyć. Niema w całej Europie takiej krainy, o której mieszkańcach możnaby powiedzieć, że byli od zarania dziejów przeznaczeni należeć do tej narodowości, a nie do innej. Tak np. nie można snuć żadnych przypuszczeń, jak daleko ku zachodowi sięgnęłaby narodowość polską gdyby Połabianie byli się utrzymali. Być może, że byłaby Polska po Łabę, ale również być może, że Wielkopolska należałaby do jednego z połabskich narodów. Nie było danem z góry, że w całem dorzeczu Wisły i Warty wytworzy się jeden naród.

Przyrodzenie – etnografja i antropologja – nie daje związków większych, jak ludy; narodów dostarcza historya. I dlatego narodowość jest nam tak droga, jako wcielenie ideałów życie, bo jest wytworem pracy, nabytkiem rozwoju, świadectwem udoskonaleniu do którego doszło się ciężkim trudem pokoleń wśród walk, bólów, zawodów, ale też z myślą przewodnią, mającą wieść do coraz wyższego udoskonalenia tego materjału etnologicznego, który historya zebrała w naród przez dostojeństwo pracy kulturalnej.

Nie znam też przykładu, żeby jaki naród składał się z jednego tylko ludu. Naród jest zrzeszeniem ponad-ludowem, zrzeszeniem się ludów a zatem pojawia się tam tylko, gdzie się już przeszło przez byt plemienny i złączenie (państwowe zazwyczaj) plemion w lud.

Z tego wniosek, że nie mogą stanowić narodu społeczeństwa, tkwiące w ustroju rodowym, lub choćby w bycie plemiennym. Narodowość może się zjawić dopiero po całkowitej emancypacyi rodziny. Sama ta okoliczność wyklucza od pojęcia narodowości cywilizacye turańska, arabską, bramińską, chińską.

Niesposób identyfikować narodowości z odrębnością językową. Ileż w takim razie byłoby narodów. Wykazano zaś w rozdziale o językach, jako całkowicie odrębne języki bywają, udziałem zrzeszeń drobniejszych i niższych od narodu, złożonego z ludów. Kto określa narody według języków, powinien twierdzić że narodowość jest siłą apryoryczną, daną człowiekowi z góry na drogę rozwoju cywilizacyjnego; że narody istnieją „od początku świata”, że było ich mnóstwo, lecz jeszcze w prawiekach protohistoryi zaczęło się tępienie narodów słabych przez silniejsze, tych przez jeszcze silniejsze itd., az do “dzisiejszej ich liczby (jakiejże?!) ; słowem, że narodowości dzieliły losy języków. Ale wobec tego zidentyfikowania należy uznawać odrębność narodowości prowansalskiej (langue d*oc), choć oni sami o to się nie proszą, mając się za Francuzów – natomiast zaś Yankesów doliczyć do narodu angielskiego. Cóż począć z takim faktem, jak ten, że Chorwaci i Serbowie są tegoż języka, a znów lud koło Zagrzebia mówi nie po chorwacku, lecz po słowieńsku ?

Nie jest też narodowość pojęciem państwowem, boć może jeden naród tworzyć państw dwa lub nawet kilka, a z drugiej strony może więcej narodów należeć do jednego państwa.

Pewien związek tych pojęć zachodzi jednak, czego dowody w historyi. Nasze polskie pojecie narodu przechodziło przez znamienne zmiany. Inaczej rozumiano je w wieku XIV, za Władysława Niezłomnego, kiedy naród w Polsce tworzono, a inaczej za Zygmunta Augusta, kiedy tworzyła się ideologia „obojga narodów” Polski i Litwy. Skarga groził, że zachodzi niebezpieczeństwo stracenia narodowości („i w inny się naród obrócicie”), a bezpośrednią po rozbiorach rozległy się narzekania, jako „przestaliśmy być narodem”. Czasy napoleońskie zrobiły nas we własnem poczuciu narodem na nowo (na tem właśnie polegało znaczenie „epopei napoleońskiej” w wydaniu polskiem) i już poczucia tego nie straciliśmy wytworzyliśmy nawet nieznane dotychczas pojęcie narodowości poza państwem, choćby bez państwa.

Tak jest; nasze nowoczesne polskie pojęcie o narodzie pochodzi dopiero z XIX wieku.

Dziś jest to rzeczą z t. zw. „wiadomych powszechnie”, jako angielskie czy francuskie „nation” wcale nie pokrywa się z naszem naród. Tam nie rozumieją narodu bez państwa, bo z własnej historyi tego nie dostrzegli, a polskiej nie studyowali! Oni rozumieją przez „nation” po prostu państwo narodowe; w ich toku myśli naród jest zrzeszeniem, wytwarzającym państwo. Żadna miara nigdzie a nigdzie, ani w języku angielskim, nie wywodzi się narodowość z. państwa! Tego rodzaju pomysł pojawia się czasem w literaturze niemieckiej, jako wpływ ideologji pruskiej – lecz nigdzie indziej». A prusactwo zajmuje odrębne miejsce pośród umysłowości zbiorowych, o czem tu rozwodzić się nie mogę i nie widzę potrzeby. Narodowość bezwarunkowo nie jest genezy państwowej, Lecz wyłącznie społecznej.

Nie państwa zmieniają się w narody, lecz społeczeństwa, mianowicie niektóre z tych, które przeprowadziły dokładna emancypacyę rodziny i zdobyły się na odrębność prawa publicznego. Nie wystarcza atoli te warunki; trzeba czegoś więcej. Skoro społeczeństwa wydały z siebie pojęcie państwa narodowego, a zatem musiały to być społeczeństwa takie, które posiadały moc, rozmach i możność, żeby wytwarzać zrzeszenia nonowego a wyższego typu, decydujące o istocie państwa, a przynajmniej wpływające ogromnie na państwa istotę. Wytworzyć pojęcie może filozof w samotni (a nawet zwykle tak bywa,), ale wcielić je może tylko ogół wykształcony, gdy się niem przejmie i gdzie jest już odpowiednio liczny i odpowiednio wpływowy.

Ażeby przyjęło się pojęcie narodu i żeby wydawało skutki, musiał wybór społeczeństwa tego pragnąć i nadto posiadać możność sprawić to, iżby naród istniał obok państwa. Dokonać tego mogły tylko takie społeczeństwa, które posiadały wpływ na państwo, gdzie społeczeństwo nie było przez państwowość pochłonięte, lecz gdzie państwo pozostawiało mu swobodę rozwoju.

Toteż pojęcie narodu nie mogło powstać w cywilizacyi egipskiej, ani też później w bizantyńskiej. Żydowskie pojęcie narodu wybranego oznacza współwyznawców i niema zgoła związku z zajmującą nastu kwestya. Pozostają Hellas i Rzym. Grecy „starożytni, niezgodni w trójprawie, tem samemu nie byli zdatni do wytworzenia zrzeszenia ogólnego. Nie brak było jednostek, które zdobyły się na pojęcie narodu helleńskiego (np. słynne miejsce u Herodota), ale nigdy się to powszechnie nie przyjęło. Pojęcie to rodziło się w cywilizacyi rzymskiej, wypielęgnowane następnie przez łacińska. Nie znam przykładu narodu poza tą cywilizacya.

Sięga ono tam tylko, dokąd sięgnął „klasycyzm”. Stają się narodami także takie ludy, które historycznie pozostawały poza obrębem wpływów rzymskich, skoro tylko przyjęły następnie cywilizacyę łacińska; tyczy to ludów, które wyszły z całkiem innych łożysk cywilizacyjnych, np. Finnów i Madiarów, skoro przystąpili do rodziny łacińskiej. Stwierdzam fakt: historya nie wykazała dotychczas poczucia narodowego poza cywilizacyą łacińska.

Promieniowało i promieniuje niejedno z jednej cywilizacyi w drugą, boć zachodzą wpływy wzajemne. Tak też pojęcie narodu dostawało się nieraz z kręgu łacińskiego w inne, ale czyż się przyjęło gdziekolwiek trwale a skutecznie? Skoro bowiem naród jest zrzeszeniem, a więc musi istota jego. polegać na wspólności metody życia zbiorowego w obrębie tego zrzeszenia.

Innemi słowy: Naród musi cały należeć bez najmniejszych zastrzeżeń do tej samej cywilizacyi. Zrzeszenie narodowe jest zrzeszeniem cywilizacyjnem. Gdyby tem nie był, nie byłby niczem. Albowiem naród stanowi zrzeszenie dobrowolne, w przeciwieństwie do państwa, które jest zrzeszeniem przymusowem – i bez przymusu nie mogłoby się rozwijać; nawet własne państwo narodowe musi mieć moc używania przymusu wobec obywateli, wobec tych samych, którzy» je utworzyli.

Absurdem zaś byłoby [samo przypuszczenie przymusu w sprawach narodowych. Byliśmy z przymusu obywatelami rosyjskimi lub pruskimi – lecz pozostając Polakami. I czyż można być przymusowo członkiem jakiegokolwiek narodu? Cywilizacya idzie z dobrej nieprzymuszonej woli; inaczej groziłby społeczeństwu dotkniętemu przymusem cywilizacyjnym stan acywilizacyjny (dlatego długa niewola mieści w sobie to niebezpieczeństwo) .

Wola społeczeństwa dojrzałego do wytworzenia narodu nie może rozszczepiać się w dwóch kierunkach cywilizacyjnych; coś podobnego możebne jest tylko u ludzi, którzy jeszcze sami nie wiedza, czego chcą!

Zresztą bez jednolitości cywilizacyjnej nie wytworzy się zrzeszenie dobrowolne a rozleglejsze – i dla tych przyczyn utopią jest żywe poczucie narodowe o dwóch cywilizacyach.

Szukajmy teraz innych cech narodowości. Będzie zapewne zupełna zgoda na to, jako naród jest to zrzeszenie cywilizacyjne, posiadającae ojczyznę i język ojczysty. Chodzi body z kolei rzeczy o definicyę tych pojęć. Słyszy się często, jako ojczyzna, toć nie sama tylko ziemia ojczysta, lecz cały szereg względów natury duchowej. Sądzę, że zwolniony jestem od roztrząsania tej kwestyi, skoro do definicyi narodu wcieliłem wyraz „cywilizacyjne” (zrzeszenie) i tem samem uważam ten punkt za załatwiony.

Stwierdzam jednakże, jako wszelkie względy cywilizacyjne narodu muszą być związane z jakimś obszarem, mianowicie z siedliskami ludów, tworzących wspólną narodowość, a zatem nie będzie żadnego nieporozumienia gdy ten właśnie obszar nazywać będziemy ojczyzną. Spopularyzowane to w całym świecie rozumowanie jest całkiem słuszne. Każdy pyta po prostu drugiego: gdzie twoja ojczyzna?

Ojczyzna, jest to zwarte terytoryum, stanowiące stała siedzibę widownią dziejów narodu. Wynika z tego pośrednio, jako niema narodu bez historyzmu -i tak jest rzeczywiście. Kto posiada ojczyznę, posiada też język ojczysty. Jak ojczyzna dla każdego jest jedyna, tak tez nie można mieć dwóch języków ojczystych. Szwajcar uznaje językiem ojczystym język swego kantonu, jeden jedyny.

Ojczyzna nie jest oczywiście pojęciem z dziedziny prawa prywatnego, lecz stanowczo z publicznego; co więcej ojczyzna i patryotyzm nie maja nic wspólnego z prawem prywatnem, a zatem nie licują z takiem publicznemu, które na prywatnem się opiera. Naród może tedy powstać tylko w społeczeństwach posiadających odrębne prawo publiczne i gdzie państwo oparte jest na społeczeństwie. A zatem: tylko w cywilizacyi łacińskiej. I znów tworzy się w naszych oczach taki sam szereg cywilizacyj, jaki już kilka razy stawał przed nami.

Nie ma żadnego narodu polygamicznego, niema go przed emancypacyą rodziny, niema bez swobód społeczeństwa, ani bez odrębnego prawa publicznego. I szeregują się rozmaite metody ustroju życia zbiorowego wciąż jednakowo.

Jeszcze słowo o zrzeszeniach „ponadnarodowych”.’ Jest to ogromne nieporozumienie, jakoby tu należały marzenia średniowieczne o „rodzinie panów i ludów chrześcijańskich” i kilka późniejszych form, mniej lub bardziej wcielanych, aż do pruskiego programu o „pax germanica” i do współczesnego nam największego falsyfikatu historyi powszechnej, do t. zw. Ligi Narodów.

Były to i są zrzeszenia ponadpaństwowe, względnie dążenia do takiego zrzeszenia. Pomieszanie pojęć państwa a narodu wprowadza tu niepotrzebne powikłania i niezmierne utrudnienia. Dopóki się nie usunie tego nieporozumienia, nie postąpi się ani kroku ku skutecznemu wytworzeniu zrzeszenia ponadpaństwowego !

Zrzeszenie ponadnarodowe jest absurdem, a to z powodu nieuchronnej odrębności ojczyzny i języka ojczystego. Można pomyśleć sobie państwo uniwersalne, ale czyż język jakiś uniwersalny będzie ojczystym każdemu? czy można mieć ”ojczyznę” wszędzie i gdziekolwiek? To są przypuszczenia jaskrawo antynarodowe. Kto myśli o „Zrzeszeniu ponadnarodowem”, ten zmierza ku zniesieniu narodowości, a tem samem ku zniesieniu cywilizacyi łacińskiej.

Poczucie narodowe stanowi wielki postęp w dziejach społeczeństw cywilizacyi łacińskiej; bez tego cywilizacya ta byłaby niezupełna. Albowiem najwyższemu jej kryteryum jest supremacya sil duchowych. Na czemżeż ma się oprzeć, gdzie czerpać swe rękojmie? Na państwie? więc na środkach przymusowych?! Tę supremacyę wyznawać można tylko dobrowolnie z. przekonania, bo nikt do niej nie zmusza, ni przymuszać nie będzie; a zatem może się ma oprzeć również tylko o zrzeszenie wielkie a dobrowolne, a takiem jest naród.

Przez narody dopiero osiąga Cywilizacya Łacińska swe szczyty.

Great Reset – rozważania katolickie

ks. Nicolas Cadiet FSSPX

Od kilku lat słyszy się o Klausie Schwabie; jednak coraz bardziej znany jest od ubiegłego roku, odkąd napisał książkę: Covid-19: The Great Reset.

Klaus Schwab był znakomitym profesorem na Uniwersytecie w Genewie w latach 1971–2003. Bardziej znany stał się z powodu założenia słynnego Światowego Forum Ekonomicznego. Właśnie tego forum z Davos, które gromadzi szefów największych i najpotężniejszych korporacji światowych oraz niektórych przywódców politycznych, czyli osoby, które należy traktować poważnie.

Tytuł książki to Covid-19: The Great Reset1. Należałoby oczekiwać, że będzie w niej mowa o wirusie, ale tak nie jest. Pomimo że obecnie wciąż i wszędzie mówi się o kryzysie zdrowotnym, to dla Klausa Schwaba nie zdrowie jest najważniejsze. Kryzys zdrowotny był tylko punktem wyjścia do czegoś szerszego, a to coś jest ogromną społeczną i gospodarczą zmianą.

Ograniczenia w poruszaniu się, jak godzina policyjna i różne zakazy zgromadzeń na całym świecie, przyniosły kolosalne następstwa. Należy oczekiwać, że z powodu braku aktywności wiele zakładów zostanie zamkniętych2. Wielu ludzi straci pracę. Sposób, w jaki się pracuje, powinien zostać dopasowany: szerokie użycie środków cyfrowych, np. praca na odległość, telemedycyna, dostawy przy pomocy dronów są stosowane w sytuacji wyjątkowej bez odpowiednich środków ostrożności, pomimo że w normalnych czasach te środki postępu są bardzo mocno kontrolowane z powodu bezpieczeństwa danych.

No właśnie, digitalizacja jest jednym z ulubionych tematów Klausa Schwaba: mówi o „czwartej rewolucji przemysłowej”, która jest tematem jego książki z 2016 roku, i którą uzupełnił w roku 2018 kolejną pt. Shaping the Future of the Fourth Industrial Revolution. W czerwcu 2020, kilka miesięcy po rozpoczęciu kryzysu zdrowotnego, pisze Covid-19: The Great Reset. Motywem łączącym wszystkie te książki jest przekonanie, że ta rewolucja przemysłowa, której oczekuje i tak bardzo sobie życzy, została mocno przyspieszona przez kryzys zdrowotny. Pewien ekspert Microsoftu mówi, że przedsiębiorstwa przyjęły nowe technologie dwa lata wcześniej niż zakładano3.

To wszystko, przełom społeczny i gospodarczy, przyspieszenie rewolucji przemysłowej, spowoduje tak ogromne zmiany na świecie, że już nie będzie można mieć nadziei, że świat powróci do pierwotnego stanu. W związku z tym twierdzi – i to jest tematem tej książki – mamy teraz okazję, by zbudować świat od nowa. I nie wolno nam nie wykorzystać tej okazji. Jeśli niczego nie zrobimy, to stan się pogorszy. Nie mamy innego wyjścia, musimy koniecznie coś zrobić. Lecz jeśli się dobrze postaramy, możemy zbudować lepsze społeczeństwo.

Książka utrzymana jest w raczej mentorskim tonie, wydaje się być bardzo obiektywna, niemniej jednak, gdy się ją dokładnie analizuje z perspektywy całości, dają się zauważyć pewne obawy w odniesieniu do przedstawionego w niej projektu.

W pierwszej części rozważań podamy zatem kilka wskazówek odnośnie do sposobu, w jaki ten projekt jest przedstawiony. Po drugie, podejmiemy próbę wyjaśnienia zasad funkcjonowania nowego społeczeństwa. Na koniec zaprezentujemy kilka zasad zaczerpniętych z nauki społecznej Kościoła, aby ocenić ten projekt z perspektywy katolickiej.

Projekt, do którego należy podejść z ostrożnością

A. Poważne, nieuniknione zmiany

Pierwszą cechą podkreślaną w książce jest – jak zaznacza autor – stwierdzenie, że przeobrażenia na świecie będą ogromne i poważne.

W książce można wyróżnić trzy części: „reset w skali makro”, „reset w skali mikro” i „reset indywidualny”. Część pierwsza opisuje zmianę na poziomie całego świata (gospodarka, społeczeństwo, geopolityka, środowisko, technologie); druga część dotyczy przemysłu, a trzecia – i bynajmniej nie najmniej ważna, pomimo że jest najkrótsza – dotyczy płaszczyzny indywidualnej. Żadna dziedzina życia ludzkiego nie pozostanie nienaruszona.

Zmiany będą dotyczyć nawet samej definicji człowieka4. Taki pomysł Schwab wymienia już w swoich innych książkach: w The fourth industrial revolution [Czwarta rewolucja przemysłowa] mówi, że zadziwiające zmiany, jakie przyniesie ze sobą czwarta rewolucja przemysłowa (biotechnologie, sztuczna inteligencja), spowodują utworzenie nowej definicji tego, czym jest człowiek5. W Shaping the future of the fourth industrial revolution mówi, że nowe technologie nie tylko będą należeć do naszego środowiska, lecz również staną się częścią nas samych, ponieważ będą zintegrowane z naszym ciałem; stąd mówi się o transhumanizmie, ponieważ zmiany te będą dotyczyć nawet ludzkiego wnętrza.

Punkt drugi: te zmiany, według Schwaba, są nieuniknione. Ten motyw pojawia się w książce wielokrotnie i jest jasne, iż autor chce nas przekonać, że nie ma odwrotu. Będzie era przed i era po koronawirusie. Niektórzy kierownicy przedsiębiorstw próbują traktować Reset jako nowy start, mając nadzieję, że odnajdą starą normalność. „Tak nie będzie. Tak nie może być” – mówi Klaus Schwab6. Wymienia nawet analityków, którzy mówią o kryzysie „o wymiarach biblijnych”. W każdym razie świat, który znaliśmy jeszcze w pierwszych miesiącach 2020 roku, już nie istnieje.

Tym tonem obiektywizmu naukowego przemawia zatem twórca Forum w Davos jak prorok, który zapowiada ogromne, nieuniknione i faktycznie nieznane wydarzenia.

Święty Tomasz z Akwinu, analizując zjawisko lęku, stwierdza również, co może spotęgować lęk7. Nadciągające zło paraliżuje jeszcze bardziej, gdy jest nieznane, gdy wydaje się być wielkie i nie do pokonania. Tak więc zdaje się, że Klaus Schwab chce nas po prostu zastraszyć…

Jednak czy wolno założyć, że taki czarnowidz nie powinien zostać potraktowany poważnie? Chodzi przecież o człowieka, który przystaje z najważniejszymi osobami świata gospodarki i polityki.

B. Czynniki sprawcze tych zmian

Gdy przedstawia swój ideał społeczeństwa, jasny staje się inny interesujący aspekt jego wyjaśnień. To, co chciałby stworzyć, to świat bez podziałów społecznych, bez zanieczyszczenia środowiska, bez niszczenia. Świat bardziej inkluzywny i bardziej sprawiedliwy8.

Inkluzywny: ten wyraz jest ostatnio modny. Co oznacza? Intuicyjnie odpowiemy, że społeczeństwo inkluzywne nikogo nie wyłącza, tak że każdy ma zagwarantowane swoje prawa. Pięknie to wygląda, lecz w języku dzisiejszej propagandy oznacza to przede wszystkim swobodę dla sprzecznych z naturą zachowań.

Domaganie się praw dla LGBT pojawia się rzeczywiście w jego projekcie. Wymieniając czynniki sprawcze przemian społecznych, mówi o żądaniach młodych, m.in. o równości płci i prawach dla LGBT9.

Ta idea zdaje się być również troską dla Światowego Forum Ekonomicznego. Na stronie internetowej tegoż Forum można znaleźć artykuł, w którym jest napisane, że miasta sprzyjające LGBT są szczęśliwsze i mają więcej szans rozwoju po wyjściu z kryzysu10. Jasne jest, że dzieło Klausa Schwaba sprzyja lobby LGBT. Czytelnik powinien dać się przekonać, że lepiej jest sprzyjać tej formie społeczeństwa, żeby móc funkcjonować gospodarczo.

Innej przyczyny zmian Schwab dopatruje się w ruchu „Black Lives Matter”. Problemy społeczne (podziały, bieda, utrudniony dostęp do opieki medycznej) zaostrzyły się wraz ze śmiercią Georga Floyda w maju 2020 roku i skandal rozprzestrzenił się na cały świat. Schwab uważa, że stanowi to „dla nas wyzwanie do podjęcia działań: następna generacja oczekuje, że „my”, czyli stara generacja – on sam urodził się w 1938 roku – koniecznie musi wziąć w swoje ręce odpowiedzialność za ulepszenie świata, jednak w domyśle pod naciskiem takich ruchów11.

Tak więc utworzenie nowego społeczeństwa ma nastąpić pod naciskiem młodzieży – jakiej młodzieży? oraz aktywistów LGBT i BLM… W takiej sytuacji uprawnione są wątpliwości, czy ten projekt, który mamy przyjąć w potrzebie, obawie i pod presją, jest rzeczywiście taki korzystny. Lecz nie należy kierować się lękiem, który zaćmiewa użycie rozumu.

Spójrzmy zatem głębiej, jakimi zasadami ma kierować się to nowe społeczeństwo.

Zasady nowego społeczeństwa

A. World Governance

Pierwszą cechą nowego społeczeństwa jest nowy rząd, po angielsku World Governance.

Należy rozpocząć od wyjaśnienia pojęć:

  • Globalizacja. Oznacza ten zwykły fakt, że komunikacja na świecie jest o wiele łatwiejsza: wymiana towarów, swoboda przemieszczania się, podróże, wymiana myśli. Nowe środki komunikacji i nowe środki porozumiewania się umożliwiają bardzo szybkie zakupy i dostarczanie towarów praktycznie wszędzie, wysyłanie wiadomości itd. Jedno kliknięcie i wszystko działa. Ten fenomen ogólnoświatowego ułatwienia i przyspieszenia wymiany nazywa się globalizacją. Nie trzeba tutaj koniecznie zajmować stanowiska za bądź przeciw: to tylko fakt, stan rzeczy. To nie oznacza niczego złego. Po prostu tak jest.
  • Globalizm albo inaczej mondializm jest czymś innym, mianowicie dążeniem do rządu światowego. Tutaj już nie chodzi o postrzeganie dzisiejszego stanu świata, tutaj chodzi o teorię polityczną. Na dzień dzisiejszy istnieje około 200 niezależnych, samodzielnych państw. Rząd światowy oznaczałby jedno jedyne scentralizowane państwo na całej planecie. Można by sobie wyobrazić, że byłyby poszczególne regiony cieszące się pewną samodzielnością, jak np. kraje związkowe w Niemczech, jednak byłyby pod kierownictwem tego jedynego scentralizowanego państwa. Globalizm nie jest niczym nowym. Np. wszystkie imperia starożytne dążyły do pełni władzy nad całym znanym wówczas światem: Asyryjczycy, Babilończycy, Rzymianie itd. Lecz historia pokazuje, że te imperia nie przetrwały.
  • Ruch globalizacji prowadzi w sposób dosyć naturalny do rządu światowego. Jednak, według Schwaba, od dziesięciu lat istnieją przeszkody: Schwab upatruje je przede wszystkim w nacjonalizmie i protekcjonizmie, które wszystko wyhamowały. Przyznaje, że nie jest już możliwe doprowadzić do powstania zgodnie z życzeniem rządu światowego. Rozwiązaniem byłoby to, co nazywa World Governance, tzn. kierownictwo rządu światowego, gdzie nie tylko państwa biorą udział w zarządzaniu światem, lecz również wielkie korporacje, banki i przedsiębiorcy. To oznacza niesamowitą pełnię władzy, ponieważ wszystkim kieruje oligarchia. Wyobraźmy sobie, że wartość Apple na giełdzie wynosi dzisiaj około 1000 miliardów dolarów: to wartość zbliżona do wartości produktu krajowego brutto niejednego państwa! To znaczy, że pełnia władzy, gospodarcza pełnia władzy przedsiębiorstwa jest zbliżona do władzy, jaką ma państwo.

Taki model kierowania światem poprzez współpracę pomiędzy różnymi siłami może niepokoić: państwa powinny w normalnych warunkach stać na straży ogólnego dobra kraju. Lecz przedsiębiorstwa i banki reprezentują interesy prywatne. To nie jest zdrowe, ponieważ interes prywatny przedsiębiorstwa niekoniecznie jest zbieżny z dobrem ogólnym państwa, ludności.

Drugim aspektem globalizmu, tego dążenia do World Governance, jest nieufność wobec państw narodowych. Schwab wymienia teorię ekonomisty o nazwisku Dani Rodrik12, który mówi, że są trzy pojęcia, których nie da się pogodzić: globalizacja gospodarcza, demokracja polityczna i państwo narodowe. Tylko dwa z nich mogą współdziałać ze sobą, lecz trzecie uniemożliwia wszystko. Na przykład gdy państwo ma wymiar narodu i jest demokratyczne, nie będzie możliwa gospodarcza globalizacja. Dlaczego? Decyzje są podejmowane przez państwo i naród, a więc zgodnie z interesem narodu, a nie z interesem całego świata. Wtedy nie jest możliwy rząd światowy ani żadna globalizacja. Z drugiej strony państwa narodowe i globalizacja uniemożliwiają demokrację – decyzje są podejmowane wbrew interesom narodu. Na koniec można przypuszczać, że demokracja i globalizacja zniszczą państwa narodowe. Trzeba wybrać jedną z tych trzech możliwości.

Jasne jest, że założyciel Forum w Davos nie pała sympatią do państw narodowych. Stanowią według niego przeszkodę w rozwiązywaniu niektórych problemów o charakterze globalnym. Oczywiście są problemy, które występują na tej płaszczyźnie, np. zawieranie pokoju po wojnach światowych czy kryzys zdrowotny – wirus rozprzestrzenia się o wiele łatwiej, gdy komunikacja na świecie jest łatwiejsza. Można zrozumieć, że takie problemy mogą zostać rozwiązane tylko na poziomie całego świata, a nie wówczas, gdy państwo działa na własną rękę. To jest zarzut, który Klaus Schwab robi w odniesieniu do zażegnywania tego kryzysu przez poszczególne państwa: przez to, że kraje zamknęły granice i nie było wspólnego planu działania w celu produkcji i dystrybucji materiałów medycznych, spowodowały utrudnienia w uporaniu się z kryzysem13.

Pomimo że wciąż wzrasta troska o bliźnich, odnotowuje się według Schwaba również nasilenie negatywnych uczuć, takich jak patriotyzm, nacjonalizm, egoizm, ogólnie mówiąc – „toksyczne” uczucia14.

Są to niezdrowe zjawiska i w społeczeństwie idealnym nie należy dopuszczać do ich powstawania; dotyczy to nie tylko ksenofobii, nienawiści czy podobnych negatywnych reakcji, lecz również miłości do ojczyzny. Poczucie narodowe jest niepożądane. World governance dąży nie tylko do skutecznego uporania się z problemami światowymi, lecz również do całkowitego stłumienia patriotyzmu.

B. Nowy obywatel

Ta nieufność wobec poczucia tożsamości narodowej zakłada nowy obraz idealnego obywatela. Ten nie może już być przywiązany do swojej ojczyzny, lecz powinien się troszczyć jedynie o planetę.

Zauważmy, że kontakty osobiste, relacje naturalne tworzą grupy, w których rozwijają się pewne powiązania uczuciowe. Tak więc nie może dziwić, że globalizm prowadzi w pewnym sensie do odizolowania jednostek. Dzisiaj przyczyną tego jest higiena: aby uniknąć zarażenia się wirusem, należy zachować dystans, nosić maskę, pracować zdalnie. Schwab na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że to nie będzie się podobać, jednak próbuje łagodnie przekonywać, że mimo wszystko jest to nieuniknione15.

Samotność jednostki będzie się jeszcze pogłębiać, ponieważ jednostki będą coraz bardziej kontrolowane16. W czasach pandemii państwo powinno podejmować decyzje w trybie pilnym, czasem nawet wbrew prawu – np. zakaz Mszy św. – i kontrolować, żeby były przestrzegane. Technologiczne środki kontroli stają się coraz bardziej skuteczne, a trudna sytuacja ludności powoli skłoni ją do zaakceptowania ich i będzie ona coraz bardziej rezygnować z życia prywatnego. Na przykład wszystkie możliwe środki do pomiaru naszego zdrowia – telefony komórkowe z pulsometrami i termometrami17 aż do toalet (smart toilets), które przesyłają informacje o składzie moczu do bazy danych18. Wkrótce wszystko, co dotyczy zdrowia obywateli, stanie się jawne19.

Tak więc obywatel tego nowego społeczeństwa będzie indywidualistą, kosmopolitą, będzie podlegał całkowitej kontroli i będzie we wszystko zaopatrywany przez państwo. Dochodzimy do modeli, które są opisane m.in. w pewnym artykule na stronie internetowej Forum w Davos20: miasto bez własności prywatnej, gdzie wszystko jest załatwiane przy pomocy środków elektronicznych, gdzie samochody i mieszkania są używane w sposób optymalny dzięki temu, że są do dyspozycji wszystkich. Sztuczna inteligencja zna nasze gusta lepiej niż my i wybiera za nas: jeszcze inne badanie futurologiczne wskazuje, że już nie będą potrzebne głosowania21.

C. Motywacja w nowym społeczeństwie

Co może w takim nowym społeczeństwie dostarczać motywacji do działania, jeśli wszystkim kierują państwo i sztuczna inteligencja? Klaus Schwab odpowiada, że nasze akcje i reakcje, nasze ludzkie reakcje nie zależą od wartości statystycznych, lecz są napędzane przez uczucia i emocje. To znaczy opowiadania, narratives, określają nasze zachowanie. Działamy według czegoś, co można by nazwać American dream: wyobrażenie o świecie, o życiu, które można nazwać opowiadaniem, narrative. Tak jak mit założycielski, który jest podstawą jedności i spójności społeczeństwa. To opowiadanie, ta narracja dla nowego społeczeństwa na razie jeszcze nie istnieje, trzeba ją dopiero stworzyć22.

Historia społeczeństw pokazuje, że społeczności tylko wtedy przetrwały, gdy miały transcendencję, religię. Może więc to wystarczy, gdy stworzy się tę całą wspólną narrację wokół postaci matki natury. Na końcu książki zawarta jest odnośnie tego wskazówka: „Jedna jedyna droga poprowadzi nas do lepszego świata, bardziej inkluzywnego, bardziej sprawiedliwego i z większym respektem dla matki natury”23 – a więc ludziom, którzy potrzebują jakiegoś boga, można raczej powiedzieć, żeby okazywali więcej respektu Pachamamie! Nawiasem mówiąc, można by zadać pytanie, czy papież Franciszek nie popiera takiego poglądu.

Podsumujmy to, o czym była mowa w tej części: Jak wygląda to społeczeństwo? World governance, kierownictwo rządu światowego; pozbawiony możliwości decydowania obywatel to kosmopolita, całkowicie zawładnięty przez państwo, indywidualista, kontrolowany, pozbawiony życia prywatnego, bez rzeczywistych kontaktów osobistych. Jego motywacja jest osadzona w iluzji, którą dopiero trzeba wymyślić, jako baśń nadającą sens jego życiu. Przemiana jest naprawdę ogromna

Ocena według zasad katolickich

Jak należy to ocenić zgodnie z nauczaniem katolickim? Misją Kościoła jest przede wszystkim przekazywanie objawienia. To znaczy tego, co Bóg nam powiedział, co przewyższa naturę i prowadzi nas do nieba. Lecz Kościół powinien również upowszechniać prawo naturalne i go bronić. Trudno jest z powodu grzechu pierworodnego całkowicie poznać naturę i jeszcze trudniej ją obserwować. A więc są dwa zadania Kościoła: przekazywanie objawienia i wyjaśnianie prawa naturalnego.

Co mówi nam Kościół święty? Możemy wymienić trzy zasady, które dotyczą naszego zagadnienia: natura, tzn. człowiek ma naturę, która jest mu dana, a nie którą w każdej erze historii od nowa się odkrywa; po drugie kultura, narody; i po trzecie zasada subsydiarności.

A. Natura

Najpierw natura. Klaus Schwab mówi, że o tym, co nas definiuje, możemy decydować24. Wszelkie dane, opinie, wyrażenia, wybory etyczne, które pokazała pandemia, powstały z tego, co uważamy za sprawiedliwe bądź nie i one nas definiują. To znaczy nasze decyzje definiują, czym jesteśmy. Tak więc nie należy oczekiwać, że Klaus Schwab będzie pojmował nowe społeczeństwo zgodnie z pojęciem ludzkiej natury, które już zostało raz na zawsze jasno określone.

Przecież człowiek jest nie tylko tym, czym chce być, czym zdecydował się być. Człowiek jest istotą obdarzoną rozumem i zdolną do posługiwania się nim. Jest ciałem i duszą. Dusza jest nieśmiertelna. Jego przeznaczenie to wieczność. A więc jako rozumne zwierzę na świecie, w tym życiu, podlega pewnemu prawu, które nazywa się prawem naturalnym. Dziesięć przykazań Bożych określa, co wolno robić, a czego nie. To zależy od istoty człowieka, nie od jego decyzji. Żaden parlament nie może rozstrzygać, że kłamstwo albo zdrada małżeńska są dozwolone, ponieważ te przepisy są niezbędne do życia w społeczeństwie, co jest zgodne z prawem naturalnym. To samo dotyczy zasad małżeńskich.

Gdy ktoś nie wierzy w Boga, może sobie pomyśleć: Nikt mnie nie ukarze, gdy nie będę przestrzegał tego prawa. Jeśli społeczeństwo odrzuca prawo naturalne, nie będzie prawdopodobnie żadnych konsekwencji. „Gdy Bóg nie istnieje, wszystko jest dozwolone”, czytamy u Dostojewskiego (Bracia Karamazow).

Czy na pewno? Sama natura może się zemścić.

Wyobraźmy sobie kierowcę, który prowadzi ogromnego tira i dojeżdża do tunelu. Tunel ma wysokość 4 m, a tir 5 m. Na znaku widnieje informacja: „Zakaz wjazdu pojazdom powyżej 4 m”. Kierowca rozgląda się w lewo i w prawo: „Nie widać policjanta z lewej ani z prawej strony, mogę jechać”.

Gdy ignoruje się ludzką naturę, prowadzi to do ciężkich konsekwencji. Do iluż to zaburzeń psychicznych dochodzi np. z tego powodu, że dzieci nie miały wzoru naturalnej rodziny ani małżeństwa albo wręcz były wykorzystywane? Ile jest przypadków braku autorytetu ojca czy przychylności matki? Ile chorób rozwinęło się przez szerzenie nieobyczajności? To tylko kilka przykładów, które wskazują na to, jak natura się mści.

Czwarta rewolucja przemysłowa prowadzi do manipulowania ciałem w celu kontrolowania zasad rozmnażania się człowieka lub ingerowania w nie. Chodzi też o to, żeby poprzez pomieszanie biologii z technologią dać człowiekowi nowe siły, co nazywane jest transhumanizmem. Klaus Schwab mówi przykładowo o postępach, które wkrótce umożliwią odczytywanie fal mózgu oraz zapisów pamięci czy nawet fałszowanie ich. To już nie jest science-fiction!25 Uczeń czarownika mógł doświadczyć, jak trudno jest obchodzić się nieostrożnie z naturą.

B. Narody

Człowiek jest nie tylko zwierzęciem obdarzonym rozumem. Rodzi się w rodzinie, na wsi albo w mieście, w kraju, gdzie mówi się w określonym języku, o pewnej kulturze. Nasza osobowość, nasze zachowanie jest zdeterminowane tymi czynnikami. Człowiek jest zwierzęciem społecznym.

Marzeniem filozofów epoki oświecenia, takich jak Jean-Jacques Rousseau, był człowiek bez kultury, bez społeczeństwa: dobry, dziki człowiek. Rousseau uważał mianowicie, że przyczyna nieuczciwości, grzechu, wojny, zbrodni i – ogólnie ujmując – wszystkiego zła leży w społeczeństwie; to znaczy, dokładnie w tym tle kulturowym, w tym środowisku, w które jesteśmy wprowadzani i w którym się wychowujemy. Rozwiązaniem zatem jest wychowanie lub kultura pozbawione korzeni: dobry, dziki człowiek, który wsłuchuje się tylko w swoje sumienie, i np. raczej niewiele czyta, żeby nie znaleźć się pod wpływem zgubnych idei.

Ten ideał zachwycił wielu ludzi. Lecz trzeba przyznać, że ten eksperyment już przeprowadzano, niekiedy nawet nieświadomie. Oto przykład z XVIII wieku: chłopiec, opuszczony przez rodziców i wychowany przez wilki. Znaleziono go, gdy miał 13 lat; wszyscy ówcześni ideolodzy mówili: „Teraz mamy wzór wychowania. Ten człowiek powinien być ucieleśnieniem ideału dobrego człowieka”. Zajął się nim pewien naukowiec, który obserwował jego zachowanie. Chciał go wychować według zasad Rousseau. Doktor próbował go wychować i przyswoić mu wszystko, co potrzebne: język, zachowanie wśród ludzi itd.

Co zauważył? Ten chłopiec niczym się nie interesował. Posiadał zmysły i nie potrafił ich używać. Brak uwagi. Jego zmysł powonienia był tak nierozwinięty, że postrzegał z tą samą obojętnością najlepsze perfumy i najohydniejsze zapachy. Wciąż bujał w obłokach, nie mógł się niczego nauczyć. Oczekiwano, że będzie otwarty, tolerancyjny, pełen zrozumienia, bezinteresowny, bez uprzedzeń itd. Tymczasem okazał się prawie zwierzęciem. Dlaczego? Nie miał korzeni ani żadnego wychowania podstawowego. Nie można poznać ani cenić innej kultury i innych ludzi, gdy samemu nie ma się żadnej kultury. To właśnie pokazało to doświadczenie.

Należy oczekiwać, że idealny obywatel nowego społeczeństwa – właśnie dlatego, że ma go cechować kultura ujednolicona i globalna – będzie wykazywał ten sam indyferentyzm, co ten dzikus. Nie będzie możliwe, ani nawet przy pomocy mitu założycielskiego, stworzenie jednolitego społeczeństwa, którego członkowie troszczyliby się o dobro wspólne. Raczej będzie [to] sprzyjało rozwojowi indywidualizmu.

Przyczyną tego błędu, albo innym jego aspektem, jest fakt, że ludzi traktuje się jak abstrakcje. Filozof Joseph de Maistre (1753–1821) odnotował odnośnie do konstytucji francuskiej z roku 1795: „Napisano tę konstytucję dla ludzi. Lecz na świecie nie ma ludzi, są Francuzi, Włosi, Rosjanie… Człowieka samego w sobie nie spotkałem… Człowiek sam w sobie nie istnieje. A więc czymże jest konstytucja? Jest to odpowiedź na następujący problem: wobec ludności, obyczajów, religii, geografii, relacji politycznych, bogactwa, zalet i wad narodu – jakie prawa są odpowiednie?”26

Należy żywić obawę, że nowe społeczeństwo jest przewidziane dla człowieka, który jest tylko wytwórcą i konsumentem, dającym się zastąpić przez sztuczną inteligencję.

C. Zasada subsydiarności

Gdy Arystoteles na początku swojego dzieła o polityce opisuje powstanie społeczeństwa, pokazuje, że społeczeństwo jest strukturą składającą się z różnych warstw. Są ludzie, ale człowiek przychodzi na świat w rodzinie i rodzina jest pierwszą społecznością, w której żyje. Lecz jedna rodzina nie wystarcza do zapewnienia sobie utrzymania. Tak więc kilka rodzin gromadzi się i tworzą wioskę. Lecz wioska potrzebuje ochrony militarnej, której nie jest w stanie sama sobie zapewnić. Potrzebuje też towarów, które są dostępne tylko w innych regionach świata. Zbiór wielu wiosek tworzy civitas, polis – państwo. Państwo to najwyższa forma, najwyższa struktura społeczeństwa, bo całość jest samodzielna. Społeczeństwo składa się zatem z warstw, małych wspólnot, które są mniej lub bardziej zorganizowane hierarchicznie: rodzina, wioska, państwo, lecz również uniwersytet, przedsiębiorstwo itd.

Zawsze mogą istnieć problemy między dwoma płaszczyznami społeczeństwa. Np. gdy chodzi o wychowanie dzieci: czy jest to zadaniem rodziny, czy państwa? Państwo ma dzisiaj ogromny wpływ na szkolnictwo. Na przykład w Niemczech obecnie nie jest możliwe, żeby rodzice sami organizowali nauczanie domowe. To oznacza, że państwo uzurpuje sobie w dużej mierze prawo do wychowywania dzieci. Czy jest to sprawiedliwe, czy nie?

Jest to przykład problemów, jakie istnieją między dwoma płaszczyznami kompetencji. W dwóch warstwach społecznych istnieją kompetencje odnośnie tego, kto jest za co odpowiedzialny. Co podlega czyjej kompetencji? Doświadczenie pokazuje, że najlepszym rozwiązaniem jest powierzenie największej liczby możliwych kompetencji najniższemu szczeblowi: Za każdym razem, gdy niższy szczebel jest w stanie wykonać dane zadanie, to wyższemu szczeblowi nawet nie wolno tego czynić. To jest właśnie zasada subsydiarności. Pius XI mówi nawet – odnośnie do problemu wychowania – że niesprawiedliwością byłoby działać inaczej.

Przyczynę tego można wyjaśnić bardzo ogólnie: realizacja każdej rzeczy wymaga tej własnej czynności. Dopiero wtenczas dokonuje się ona w sposób doskonały.

Zasadzie subsydiarności umożliwia osobie pilnej wykonywanie wszystkiego, co może, i czyni to przy tym z dumą i radością, ponieważ dokonała tego samodzielnie. Wielkość i dobroć Pana Boga polegają właśnie na tym, że daje On swoim stworzeniom tę godność, że same mogą być i autorem, i wykonawcą. Nie wolno okradać z tego stworzeń Bożych. Brak działania w przypadku, gdy jest ono możliwe, z tego powodu, że szef, autorytet, zwierzchnik wszystko za nas zrobił, przynosi tylko frustrację i zniechęcenie.

Ktoś może jednak powiedzieć, że wyższy szczebel ma więcej sił, aby wszystko skuteczniej udoskonalić: państwo ma więcej środków, by zakładać i utrzymywać szkoły. Lecz tak jest w odniesieniu do wszystkiego; gdy będzie się działać zgodnie z taką logiką, dojdzie się do socjalizmu państwowego, w którym państwo decyduje o wszystkim i wszystkim kieruje. Czym staje się człowiek, obywatel? Homo sovieticus, bez odwagi, bez inicjatywy. Traktowano go jak niewolnika, a więc myśli i postępuje jak niewolnik, który kieruje się jedynie lękiem albo przyjemnością, lecz nie rozumem ani odwagą.

Święty Tomasz z Akwinu wyjaśnia to przy pomocy przykładu27: Hebrajczycy na pustyni. Doszli do Ziemi Obiecanej i byli przerażeni, ponieważ mieszkańcy tego kraju sprawiali wrażenie zbyt silnych. Powiedzieli wówczas, nie damy rady, lepiej byłoby wrócić do Egiptu. Nie do wiary! Widzieli tyle cudów Pana Boga w Egipcie, przeszli przez Morze Czerwone suchą stopą, pokonali swych wrogów, a teraz boją się mieszkańców ziemi Kanaan! Czyż Pan Bóg nie może uczynić nowych cudów? Dlaczego jeszcze wątpią? Odpowiedź: Nie mieli odwagi, ponieważ przez wiele generacji byli traktowani jak niewolnicy i jeszcze myśleli jak niewolnicy.

Społeczeństwo kontrolowane, w którym sztuczne inteligencje mogłyby zrobić wszystko za obywateli, mogłoby funkcjonować podobnie jak w czasach niewoli egipskiej. Na szczeblu państwowym należy pozostawić inicjatywę państwom, zamiast wprowadzać rząd światowy lub governance, który pozostawi zniechęcenie i obojętność wśród narodów.

Generalnie patrząc, według zasady subsydiarności należy więc tolerować, gdy ktoś w sposób niedoskonały wypełni swoje zadanie zamiast go ominąć.

Zakończenie

Podsumujmy: nowe społeczeństwo, które chce stworzyć oligarchia, wyrzeknie się natury, ponieważ dąży do stworzenia nowego człowieka bądź poprawienia tego, co Pan Bóg stworzył w naturze. Wyrzeka się naturalnej potrzeby człowieka, by odczuwał więzi z ojczyzną, narodem, mniejszymi wspólnotami, co tworzy jego tożsamość. Ignoruje zasadę subsydiarności pod pretekstem skuteczności w rozwiązywaniu problemów o zasięgu światowym. Jednak przez to wszystko przygotowuje ludzi obojętnych, pozbawionych ducha, którzy nie odczuwają żadnej odpowiedzialności.

Co zatem robić? Najpierw należy poznać prawo naturalne i przestrzegać je. Trzeba być przekonanym, że wykraczanie przeciwko prawu naturalnemu niesie ze sobą ciężkie konsekwencje.

Po drugie, trzeba pielęgnować i cenić miłość do ojczyzny.

Po trzecie, znać zasadę subsydiarności, stosować ją i również… zasłużyć sobie na nią. Nie jest niczym nadzwyczajnym, gdy wyższe szczeble społeczeństwa przejmują coraz więcej kompetencji, podczas gdy niższe szczeble na wszystko to pozwalają i przyjmują postawę nieaktywną i wyczekującą. Tymczasem trzeba pokazać, że jest się w stanie samemu przejąć odpowiedzialność: wychowywanie dzieci, zakładanie szkół itd. Pius X mówi w Pascendi, że nic bardziej nie sprzyja wytrwałości wrogów Kościoła niż słabość dobrych! Niech ten święty papież zapewni nam potrzebną odwagę!           q

Tłumaczyła Ewa Tobiasz.

Przypisy

  1. K. Schwab, T. Malleret, Covid-19: The Great Reset, Genewa 2020.
  2. Ten wykład został wygłoszony w lutym 2020 roku.
  3. K. Schwab, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 62: „Satya Nadella, CEO firmy Microsoft, zauważyła, że wymogi dystansu [tak] społecznego, jak i fizycznego wytworzyły sytuację «wszystko na sterowaniu zdalnym» , przyspieszając co najmniej o dwa lata proces absorpcji szerokiego spektrum nowych technologii. Z kolei Sundar Pichai, CEO firmy Google, zdumiewał się imponującym postępem, jaki dokonał się w sferze «działalności cyfrowej», przewidując zarazem «znaczący i trwały» wpływ na takie sektory życia i gospodarki, jak praca online, edukacja, zakupy, medycyna oraz rozrywka”.
  4. Ibidem: podrozdział 3.1 pt. „Przedefiniowanie naszego człowieczeństwa”.
  5. K. Schwab, La quatrième révolution industrielle [The fourth industrial revolution, Czwarta rewolucja przemysłowa, wersja francuska], Dawsonera 2017, s. 99.
  6. Idem, T. Malleret, The Great… , op. cit., s. 8: „W chwili pisania tych słów (czerwiec 2020), pandemia staje się coraz poważniejszym zagrożeniem dla świata. Wielu z nas zastanawia się, kiedy rzeczy powrócą do normalnego stanu. Odpowiadając możliwie najkrócej: nigdy. Już nic nigdy nie wróci do owego «skrzywionego» poczucia normalności, które dominowało przed kryzysem. Pandemia koronawirusa znaczy istotny punkt załamania w naszej globalnej trajektorii. Niektórzy analitycy nazywają tę chwilę kluczową bifurkacją, inni mówią o katastrofie «biblijnych» rozmiarów; lecz esencja pozostaje ta sama: świat, jaki znaliśmy jeszcze z pierwszych miesięcy 2020 roku, już nie istnieje – został unieważniony w kontekście pandemii. Radykalne przemiany, ich wszechogarniające świat konsekwencje są takiego kalibru, że specjaliści mówią o dwóch erach: «przed koronawirusem» (preK, ang. BC) oraz «po koronawirusie» (postK, ang. AC) [to ewidentna aluzja do ery przed i po Chrystusie: before Christ, after Christ – przyp. tłum.]. Będziemy wciąż zaskakiwani zarówno przez tempo, jak i nieprzewidywalną naturę tychże zmian – łącząc się, wzajemnie warunkując, będą wywoływać konsekwencje drugiego i wyższych rzędów, będą prowokować kaskady przyczynowo-skutkowe o niemożliwych do przewidzenia rezultatach. Działając w ten sposób, [rewolucyjne zmiany] ukształtują «nową normalność», diametralnie odmienną od tej – starej, oddalającej się w przeszłość. Znaczna część naszych przekonań i założeń o tym, jak powinien funkcjonować świat, zostanie strzaskana”; ibidem, s. 69: „Na poziomie mikro, poziomie przemysłu i korporacji, Wielki Reset zainicjuje długą i kompleksową kaskadę zmian i procesów adaptacyjnych. Konfrontując się z resetem, wiele z kluczowych postaci przemysłu oraz managerów wyższych stopni może odczuć pokusę, by wyzwania stojące przed nimi potraktować jako restart, mając nadzieję na powrót do starej normalności i przywrócenia rządów tego, co sprawdzało się w przeszłości: tradycji, utrwalonych procedur i swojskich metod załatwiania spraw – mówiąc krótko, mając nadzieję na kontynuację starego biznesu. To się nie zdarzy – ponieważ to nie może się zdarzyć”.
  7. Por. św. Tomasz z Akwinu, Suma teol., Ia IIae, q. 42.
  8. K. Schwab, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 98:„Reset jest zadaniem ambitnym, być może zbyt ambitnym, lecz nie mamy innego wyboru, jak tylko spróbować – ze wszystkich sił – osiągnąć ten cel. Chodzi tu przecież o uczynienie świata mniej podzielonym i mniej dzielącym, mniej trucicielskim, mniej destruktywnym, za to bardziej inkluzywnym, sprzyjającym równości i dającym równe szanse – lepszym od tego, porzuconego przez nas w erze przedpandemicznej. Nie robić nic – albo zbyt mało – oznacza zbłądzić nieświadomie w rejony jeszcze większych nierówności społecznych, gospodarczej niestabilności, niesprawiedliwości oraz dewastacji ekologicznej. Zaniedbanie działania oznaczałoby zgodę na świat podły, podzielony, bardziej niebezpieczny, samolubny i po prostu nie do udźwignięcia dla znaczących segmentów ludzkiej populacji. Nic nie robić nie stanowi żadnej opcji”.
  9. Ibidem, s. 43: „Jak to ujął pewien student college’u, cytowany przez NYT: «Młodzi ludzie żywią głębokie pragnienie radykalnej zmiany, ponieważ ścieżka przed nami urywa się gwałtownie». Jak odpowie dzisiejsza generacja młodych? Oferując radykalne rozwiązania [czasem radykalne działania], próbując zapobiec następnej katastrofie – czy będą to zmiany klimatyczne czy społeczne nierówności. Najprawdopodobniej pokolenie owo zażąda radykalnej alternatywy dla obecnej polityki – ponieważ jego członkowie czują się sfrustrowani i ponaglani przez dręczącą pewność, że obecnie panujący system stoi poza możliwością naprawy. Aktywizm młodzieżowy wzrasta – wszędzie. Media społecznościowe przyspieszają ten proces rewolucjonizacji, umożliwiając dotychczas niewyobrażalną mobilizację sił. Aktywizm ten przybiera wiele form – od pozainstytucjonalnej polityzacji życia, aż po demonstracje i protesty. Szerokie spektrum spraw znajduje swój wyraz w owym aktywizmie – zmiany klimatyczne, reformy ekonomiczne, sprawy gender, prawa LGBTQ. Młode pokolenie jest awangardą zmian społecznych. Jest prawie pewne, że to ono właśnie będzie katalizatorem zmiany i źródłem niezbędnej energii dla Wielkiego Resetu”.
  10. Patrz: https://www.weforum.org/agenda/2020/06/lgbt-inclusion-cities-post-covid-reset-recovery [dostęp: 24.09.2021], „Badania pokazują, że miasta przyjazne LGBT są szczęśliwsze i bardziej innowacyjne – zatem będzie im łatwiej powrócić do pełni sił po epoce COVID-19”.
  11. K. Schwab, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 37: „W momencie pisania tej książki COVID-19 zdołał już wywołać globalną falę społecznych niepokojów. Zaczęła się ona w Stanach Zjednoczonych wraz z protestami ruchu Black Lives Matter, zrodzonego po zabójstwie George Floyda pod koniec maja 2020 r. Bardzo szybko niepokoje rozlały się po całym świecie. COVID-19 był czynnikiem kluczowym – choć śmierć Floyda była iskrą, która zapaliła ogień masowych niepokojów, lecz to uprzednio obecne warunki, wytworzone przez pandemię – obnażające zwłaszcza dyskryminację rasową, ale także skalę bezrobocia – były paliwem dla protestów. Nie wiemy jak BLM będzie dalej ewoluował i jaką formę przyjmie ostatecznie. Istnieją jednak poszlaki, że zmienia się on powoli w coś o wiele bardziej uniwersalnego niż problem rasowy. Protesty przeciw systemowemu rasizmowi sprowokowały także głosy dopominające się o sprawiedliwość ekonomiczną i społeczną inkluzywność”.
  12. Por. op. cit., s. 45.
  13. Ibidem, s. 48.
  14. Ibidem, s. 87: „Nasze przywiązanie do najbliższych wzmacnia nas i obdarza niejako odświeżonym poczuciem wdzięczności względem tych wszystkich, których kochamy: rodziny i przyjaciół. Istnieje jednak i mroczny rewers tej siły. Wzmacnia on patriotyczne i nacjonalistyczne sentymenty, w skład których wchodzą także niepokojące domieszki religijno-etniczne. Ostatecznie owa toksyczna mieszanka tworzy z najgorszych spośród nas [spójną] grupę społeczną”.
  15. Op. cit.,s. 62–63: „Podczas tzw. lockdownów, wielu klientów niechętnych wcześniej poleganiu na aplikacjach i usługach za pomocą internetu zostało zmuszonych do zmiany nawyków niemal z dnia na dzień. Oglądanie filmów on-line zamiast w kinie; spożywanie posiłków dostarczonych pod drzwi zamiast wyjść do restauracji; zdalna rozmowa z przyjaciółmi zamiast spotkań twarzą w twarz. Rozmowa z kolegami w pracy przez ekran zamiast spotkań przy kawomacie. Ćwiczenia fizyczne on-line zamiast siłowni. I tak dalej… W ten sposób – niemal natychmiastowo – większość rzeczy stało się e-rzeczami : e[lektroniczna]-nauka, e-handel, e-rozrywka, e-booki, e-obecność… Wiele ze starych nawyków zapewne odnajdzie sobie z powrotem miejsce w życiu [przyjemności z osobistych kontaktów nie dorówna nic – mimo wszystko jesteśmy zwierzętami stadnymi!] – jednak równocześnie wiele z nowo nabytych umiejętności cyfrowych, które zmuszeni byliśmy przyjąć na czas zamknięcia, stanie się częścią naszej natury, dzięki obyciu z nimi. Przedłużające się najprawdopodobniej zamknięcie – dystans społeczny i fizyczny – sprawi, że krok po kroku nowe nawyki – poleganie na platformach cyfrowych w zakupach, nauce, komunikacji, pracy, doradztwie zawodowym – zapuszczą w nas korzenie, ograniczając stare przyzwyczajenia. Ponadto, zarówno plusy, jak i minusy życia on-line oraz życia off-line, będą poddane nieustannemu sprawdzaniu… Jeśliby np. sprawy zdrowotne miały okazać się kluczowe – to czy sesja rowerowa naprzeciw ekranu w domu nie wygra raczej z radością i żywotnością otwartego peletonu – lecz z drugiej strony, taka klasa jest znacznie tańsza – i bezpieczniejsza! Takie samo rozumowanie można zastosować w wielu różnych dziedzinach – np. podróż służbowa samolotem na konferencję [Zoom jest bezpieczniejszy, tańszy, bardziej ekologiczny i o wiele bardziej wygodny], wizyta u rodziny mieszkającej daleko (rodzinna grupa na WhatsApp nie jest taka zabawna, ale – znowu – bezpieczniejsza, bardziej ekologiczna i tańsza), a nawet udział w kursie uniwersyteckim (nie jest to tak satysfakcjonujące jak udział bezpośredni – ale znacznie tańszy i wygodniejszy)”.
  16. Op. cit., s. 67: „Używając dość uproszczonego przykładu, ograniczenie pandemii koronawirusa wymagać będzie globalnej sieci CCTV, zdolnej rozpoznać nowe ogniska choroby, jak tylko powstaną; wymagać będzie laboratoriów rozmieszczonych w wielu miejscach globu, zdolnych do szybkiej analizy i identyfikacji nowych odmian wirusa oraz do dostarczenia skutecznych lekarstw na nie; rozbudowanej infrastruktury IT, aby społeczności mogły zarówno przygotować się, jak i skutecznie reagować [na nowe wyzwania związane z chorobą]; obecności wystarczająco rozwiniętych i skoordynowanych ośrodków decyzyjnych, szybko wcielających w życie konieczne zarządzenia”; i tak dalej… patrz też ibidem, s. 18: „Monitoring poruszeń i osób posiada nieocenioną wartość i quasi-esencjalną pozycję w zbrojowni niezbędnej do walki z COVID-19, równocześnie będąc sprawcą masowej inwigilacji”, także ibidem, s. 62: „W najbliższych miesiącach i latach bilans pomiędzy korzyściami dla zdrowia publicznego a utratą prywatności będzie wnikliwie badany, stając się głównym tematem dla wielu gorących debat i żywiołowych konwersacji. Większość ludzi powodowanych lękiem przed skutkami COVID-19 zapyta: «Czyż nie jest głupotą nie angażować mocy technologii, która może przyjść nam z pomocą, kiedy na stan obecny jesteśmy ofiarami pandemii, stojącymi na granicy życia i śmierci?». Tacy ludzie będą gotowi oddać wiele ze swojej prywatności i zgodzić się, że w danych warunkach władza publiczna może słusznie stłumić prawa jednostki”.
  17. Por. K. Schwab, La quatrième…, op. cit., s. 125.
  18. Idem, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 71.
  19. Ibidem, s. 83: „Jak każdy rodzaj przemysłu, także i cyfrowy będzie pełnić znaczącą rolę w kształtowaniu przyszłości naszego dobrobytu. Współpraca AI, IoT [Internet of Things] z czujnikami oraz technologią noszoną na sobie wytworzy nową perspektywę w rozumieniu własnego dobrostanu. Urządzenia będą monitorować, jak się czujemy – i co czujemy – będą stopniowo zacierać granice pomiędzy systemem publicznej opieki zdrowotnej a spersonalizowanymi programami zdrowotnymi; różnica w końcu zaniknie całkowicie. Strumienie danych, spływających z wielu odrębnych domen, takich jak fizyczne środowisko naszego życia, czy nasz indywidualny stan zdrowotny, umożliwią nam o wiele większa kontrolę nad naszym zdrowiem i dobrostanem. W świecie post-covidowym szczegółowe informacje dotyczące naszego śladu węglowego, naszego wpływu na bio-różnorodność, szkodliwości spożywanego przez nas pokarmu, aranżacji przestrzennej, w jakiej się poruszamy i żyjemy – wszystko to wytworzy znaczący postęp [tak] w naszej jednostkowej, jak i zbiorczej świadomości dobrobytu. Przemysł [przyszłości] będzie musiał to uwzględnić”.
  20. https://www.weforum.org/agenda/2016/11how-life-could-change-2030/, Ida Auken, 11 listopada 2016, a więc niezależnie od pandemii.
  21. Patrz też Smart-city charta, Bundesministerium für Umwelt, Naturschutz, Bau – und Reaktorsicherheit, Bonn 2017, s. 43.
  22. K. Schwab, La quatrième…, op. cit., s. 111.
  23. Idem, T. Malleret, The Great…, op. cit., s. 100: „Stoimy teraz na rozdrożu. Jedna droga zaprowadzi nas do lepszego świata: bardziej inkluzywnego, równego i szanującego Matkę Naturę”.
  24. Op. cit., s. 89: „Mówiąc prosto: to, co ogłaszamy jako fakty czy opinie, to właściwie wybory moralne, które obnażyła pandemia. Czynione są w imię tego, co uważamy za słuszne bądź nie – i dlatego definiują one, kim jesteśmy”.
  25. K. Schwab, La quatrième…, op. cit., s. 88–89.
  26. J. de Maistre, Considérations sur la France, Londres 1797, s. 103, (wolne tłumaczenie).
  27. św. Tomasz, Komentarz do Kol. (3, 21): „[…] Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich, aby nie upadały na duchu”.
  28. https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3008