Edukacja seksualna odkryta, cz. VI. Esencja seksedukacji

Edukacja seksualna odkryta, cz. VI. Esencja seksedukacji

Autor: AlterCabrio , 23 grudnia 2024

Obecne problemy społeczne w Polsce zostały przeszczepione z Zachodu jako celowy projekt. Dotąd deprawacja moralności odbywała się nieoficjalnie, poprzez kulturę masową. W roku 2024 r. rząd warszawski, działając na mocy legitymacji sił globalno – unijnych przystąpił do ostatecznej likwidacji moralności, poprzez przymus deprawacji w szkołach. Jeśli Polacy chcą przetrwać jako naród, zachować swoje państwo, bezpieczeństwo i dobrobyt, muszą się z całą mocą przeciwstawić tym działaniom.

−∗−

Obraz tytułowy: Sodoma i Gomora wg AI – LINK

Edukacja seksualna odkryta, cz. VI. Esencja seksedukacji

Oto głos w dyskusji publicznej o edukacji seksualnej dla Polski. Odkrywam ukryte motywy i znaczenia tego, czym globalne siły chcą zaatakować polskie dzieci i rodziny. Część szósta, z sześciu. Na końcu znajduje się bibliografia źródeł.

Niniejszy cykl o edukacji seksualnej jest częścią większej publikacji, która ukaże się już niebawem pt. „Poradnik świadomego narodu”.

Wcześniejsze części:

Edukacja seksualna odkryta, cz. I. Nienaukowość

Edukacja seksualna odkryta, cz. II. Wróg u drzwi

Edukacja seksualna odkryta, cz. III. Mędrcy seksualizacji

Edukacja seksualna odkryta, cz. IV. Propaganda

Edukacja seksualna odkryta, cz.V-prawdziwe cele

Tej tematyce Poradnik poświęca dużo miejsca i uwagi, jest to bowiem sprawa ważna dla przyszłości narodu, skupiająca w sobie wiele wątków, a także pokazuje, jakich sposobów używają globalni gnostyccy bramini przeciw narodom. Dla potrzeb walki informacyjnej i przekonywania ludzi potrzeba jednak treści zwartej i skondensowanej, i taka występuje w tej lekcji.

Źródło edukacji seksualnej

  • Nie pochodzi ze źródeł krajowych, lecz z instytucji ponadnarodowych – ONZ, UNESCO, UNICEF, WHO, UE.
  • Te instytucje mają własne cele i definicje dobra. Między innymi dążą do likwidacji państw narodowych i do depopulacji.

Podstawy naukowe edukacji seksualnej

  • Zawiera elementy nauki, ale nauką nie jest. Wiedza naukowa została użyta jako metoda dla osiągnięcia celu ideologicznego.
  • W rzeczywistości jest religią, ukrytą za pozorami nauki. Jej właściwą podstawą są poglądy filozoficzno – religijne, wywodzące się z hinduizmu, tj. Kaula, czyli czarny tantryzm, zwany też tantrą lewej dłoni. Na gruncie hinduizmu Kaula postrzegana jest jako satanistyczna herezja. Drugim źródłem ideowym edukacji seksualnej jest ideologia komunizmu.

Naukowcy edukacji seksualnej

  • Ludzie, którzy tworzyli jej podstawy pracowali na uczelniach i w instytutach badawczych, niektórzy posiadali nawet tytuły naukowe, natomiast prawie nikt z nich nie był lekarzem, zajmującym się chorobami ciała.
  • Większość twórców tej formy nauczania stanowili aktywiści komunistyczni, osoby zaburzone psychicznie, maniacy i dewianci seksualni.

Tożsamość edukacji seksualnej

  • Nie jest pomocą dzieciom i rodzicom, aby im pomóc lepiej przeżyć życie.
  • Jest celową, systemową deprawacją i molestowaniem seksualnym dzieci. Ma swój cel główny i cele pomocnicze.

Cele edukacji seksualnej

  • Celem głównym jest likwidacja niepodległych państw narodowych i poddanie ludności pod centralną władzę instytucji ponadnarodowych. W Europie jest nią Unia Europejska. W tym celu realizuje cele pośrednie.
  • Pierwszy cel pośredni to zdeprawowanie i obniżenie możliwości intelektualnych jednostek, poddanych edukacji seksualnej. Jest to realizowane poprzez poddanie wszystkich dzieci przymusowej seksualizacji.
  • Drugi cel pośredni polega na obniżeniu zdolności do wydajnej i samodzielnej pracy w skali społecznej. Przedwcześnie zostaje aktywowane zainteresowanie sferą seksualną, czynnościami seksualnymi i pornografią. Młodzież angażuje się w seksualność, zamiast w naukę. Podobny efekt powstaje wskutek używania pornografii. Edukacja seksualna tym się różni, że jest obowiązkowa i dotyczy każdego, a pornografia jest dobrowolna i korzystają z niej niektórzy.
  • Trzeci cel pośredni to obniżenie zdolności i chęci młodych ludzi do zawierania małżeństw, zrodzenia i wychowania potomstwa. Jest to realizowane poprzez pobudzanie wyobraźni i dezinformację co do celów życia, seksualności, płci i związków romantycznych – w ramach lekcji szkolnych. Wskazuje się przyjemność seksualną jako główny cel życia. Przekonuje się, że przyjemność tę można osiągnąć w dowolny sposób, także przez masturbację i związki homoseksualne.
  • Czwarty cel pośredni polega na takim zaburzeniu psychiki ludzi już w dzieciństwie, aby nie byli w stanie sami poradzić sobie z życiem i problemami psychicznymi, ale by znajdowali się pod ciągłą kontrolą specjalistów.

Skuteczność edukacji seksualnej w usuwaniu problemów

  • Wiedza nauczana w ramach tego przedmiotu nie usunie niczego, co deklaruje. Nie zabezpieczy przed pornografią, problemami psychicznymi, nastoletnimi ciążami, problemami w relacjach, chorobami, sytuacjami niebezpiecznymi.
  • Wiedza ta może natomiast pomóc w usuwaniu następujących zjawisk społecznych – małżeństw, rodzin, płodności, prokreacji.

Kompetencje edukacji seksualnej

W ramach tego przedmiotu można wyróżnić trzy kompetencje, mające charakter zarówno osobisty, jak też społeczny:

  • masturbacja (osobista);
  • prostytucja (osobisto – społeczna);
  • pasożytnictwo (osobisto – społeczna).

Skutki edukacji seksualnej

Oficjalnie ma nastać powszechne szczęście i zadowolenie, w zgodnej społeczności ludzkiej złożonej ze szczęśliwych, spełnionych jednostek, decydujących samodzielnie o sposobach spędzenia życia, dokonujących wolnych, świadomych wyborów. Społeczność ta będzie kierować się miłością, szanować różnorodność i godność każdej osoby ludzkiej, niezależnie od jej tożsamości oraz ekspresji seksualnej i płciowej. Wyeliminowane zostaną gwałty, molestowanie, wykorzystanie i przemoc, również seksualna.

Należy traktować tą narrację jako zmutowaną wersję propagandy komunistycznej. W rzeczywistości spodziewane cele mają być zgoła inne. Po zrujnowaniu psychiki dzieci i destabilizacji młodzieży ma nastąpić dalsza destabilizacja rodzin. W efekcie nastąpi destabilizacja polityki, gospodarki, obronności i katastrofa demograficzna. Społeczeństwo w coraz większym stopniu będzie składać się z pasożytów, niezdolnych do pracy i życia rodzinnego. W ciągu trzech pokoleń naród ma ulec znaczącej redukcji, a państwo ma utracić zdolność samoregulacji. Następnie terytorium Polski ma zostać zasiedlone nowymi mieszkańcami z innych kultur. Polska ma zniknąć jako tożsamość, a stać się tylko obszarem geograficznym. Upadek, następujący w ciągu trzech pokoleń ma być przeprowadzony w dwóch etapach neokomunistycznej rzeczywistości: pierwszy etap to rewolucja seksualna, powodująca chaos; drugi etap to wprowadzenie nowego porządku w postaci komunistycznej technokracji.

Przykłady historyczne

Dla potwierdzenia wystarczy przyjrzeć się współczesnej historii Europy. Przed Wielką Wojną państwa europejskie były potężne, stabilne politycznie i ekonomicznie, rządziły większością świata, a ich społeczeństwa stopniowo zwiększały swoją zamożność. We wszystkich państwach Europy panowała chrześcijańska etyka seksualna, opierająca się na małżeństwie na całe życie, miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej. Celem seksualności była w pierwszym rzędzie prokreacja, potem następowały inne jej zastosowania, dlatego biała ludność Europy przyrastała liczebnie. W ciągu 110 lat sytuacja uległa całkowitej zmianie.

Seksualność została po kolei wyzwolona ze wszystkich trybów, służących rodzinom i narodom. Wyzwolenie następowało kolejno od: małżeństwa, rodziny, prokreacji, płodności, moralności, heteroseksualności, płci. Treści, umieszczone w edukacji seksualnej wg WHO przez większą część historii ludzkości traktowano jako sytuacje niepożądane, zboczenia i zaburzenia psychiczne. Niektóre wprost były zabronione i karane. Od połowy wieku XVIII nieśmiało, a od końca XIX w. jawnie głoszono te treści jako postulaty emancypacji, potem awansowały na stałą praktykę części społeczeństw Zachodu, a w końcu uznano je za normę społeczną i zaczęto nauczać w szkole pod przymusem. Skutki są jawne dla każdego, kto chce znać prawdę. Spadek dzietności i kryzys demograficzny, rozpad rodzin, problemy psychiczne, imigracja, wzrost przemocy, kryzys ekonomiczny, brak samodzielnej polityki.

Wniosek jest prosty i jednoznaczny. Obecne problemy społeczne w Polsce zostały przeszczepione z Zachodu jako celowy projekt. Dotąd deprawacja moralności odbywała się nieoficjalnie, poprzez kulturę masową. W roku 2024 r. rząd warszawski, działając na mocy legitymacji sił globalno – unijnych przystąpił do ostatecznej likwidacji moralności, poprzez przymus deprawacji w szkołach. Jeśli Polacy chcą przetrwać jako naród, zachować swoje państwo, bezpieczeństwo i dobrobyt, muszą się z całą mocą przeciwstawić tym działaniom. Nie można się spodziewać, że rząd warszawski będzie słuchał narodu, działa bowiem z ramienia innych sił. Naród musi więc być świadom wrogich działań władzy i konsolidować się wewnętrznie, aby w przyszłości zapewnić sobie przejęcie kontroli nad państwem. Docelowo zaś trzeba odpowiedzieć na przymusową deprawację w szkołach własną wersją edukacji seksualnej, zapewniającej narodowi przetrwanie.

Koniec części szóstej z sześciu.

Bibliografia

Dokumenty:

Gender Transformative Education

https://www.unicef.org/reports/gender-transformative-education, dostęp 09.12.2024

Gnoza, gnostycyzm, neognostycyzm.

http://hamlet.edu.pl/gnoza, dostęp 09.12.2024

Kluczowe zasady. Wspieranie tworzenia i wdrażania polityki na rzecz edukacji włączającej 2021

https://www.european-agency.org/sites/default/files/Key_Principles_2021_PL.pdf, dostęp 09.12.2024

Marek Puzio. Prawda o edukacji seksualnej. O czym nie powiedzą edukatorzy seksualni?https://ordoiuris.pl/sites/default/files/inline-files/Raport_Edukacja_Seksualna%20EBOOK.pdf dostęp 10.12.2024

Standardy edukacji seksualnej w Europie https://www.bzga-whocc.de/fileadmin/user_upload/Dokumente/BZgA_Standards_Polish.pdf dostęp 09.12.2024

Transforming Educational Summit 2022

https://www.un.org/en/transforming-education-summit, dostęp 09.12.2022

Uwagi do projektów rozporządzeń Ministra Edukacji dotyczących likwidacji Wychowania do życia w rodzinie i wprowadzenia do szkół przedmiotu „Edukacja zdrowotna”,

https://www.ratujmyszkole.pl/wp-content/uploads/2024/11/Analiza-zbiorcza-edukacja-zdrowotna.pdf dostęp 09.12.2024

Artykuły ze stron internetowych:

La Mettrie. Portet odsuniętego myśliciela

https://www.lsr-projekt.de/poly/pllmsex.html, dostęp 10.12.2024

https://www.anahatatantra.com/pl/czarna-tantra-czerwona-biala-roznice

https://www.ezosfera.pl/leszek/artykul/699

===================

Książki – odnośniki w oryginale. MD

Bardzo chcą nami sterować. Rzecz o upadku polskiej szkoły.

będą nami sterować. Rzecz o upadku polskiej szkoły.

https://konserwatyzm.pl/hagmajer-beda-nami-sterowac-rzecz-o-upadku-polskiej-szkoly/

Będą nami sterować. Rzecz o upadku polskiej szkoły.

     Po roku 1989, gdy do władzy w Polsce doszli ludzie opozycji politycznej w PRL rozpoczął się proces entropii systemu sterowania społecznego w Polsce. Jednym z pól działania tego procesu była walka o świadomość społeczeństwa. Żeby ją obniżyć, należało obniżyć wiedzę i świadomość młodego pokolenia. Dlatego przystąpiono do osłabienia szkolnictwa i edukacji w szkołach wyższych.

Pierwszym krokiem w latach dziewięćdziesiątych była likwidacja wielu szkół zawodowych w ramach likwidacji dużej części zakładów pracy. Spowodowało to z jednej strony brak wykwalifikowanej siły roboczej na rynku pracy, a z drugiej wysłanie młodzieży z zawodówek do nowo tworzonych szkół licealnych, które często tworzono właśnie z likwidowanych zawodówek i techników. Doprowadziło to do obniżenia poziomu kształcenia w tych liceach, gdyż należało je dostosować do stopnia edukacji uczniów z zawodówek. Jak grzyby po deszczu powstawały również prywatne szkoły licealne o bardzo niskiej jakości kształcenia. Idea liceów jako kuźni polskiej inteligencji, które mimo ich deformacji w okresie bermanowskim tymi kuźniami w dużej mierze zostały, po dezorganizacji systemu w latach dziewięćdziesiątych zaczęły przestawać nimi być. Uczniowie w szkołach przestali też czytać lektury szkolne, gdyż masowo na rynku pojawiły się tak zwane „pomoce szkolne”, czyli tzw. ściągi. Przez to również poziom czytelnictwa i samodzielnego myślenia bardzo szybko uległy obniżeniu. To wszystko szło w parze z obniżeniem dyscypliny i kultury osobistej uczniów. Po roku 1989 zlikwidowano także fartuszki szkolne, co spowodowało „szkolną rewię mody”.

     Kolejnym ciosem w szkolnictwo było powołanie gimnazjów, które okazały się poczekalnią dla lepszych uczniów, zaś przechowalnią dla najgorszych. Stały się przy okazji wylęgarnią wszelkiej maści patologii. Fatalne wyniki egzaminów gimnazjalistów, a następnie matur w skróconych liceach i technikach, dobitnie to potwierdzały. Do tego wprowadzono na masową skalę system testowy, który zniszczył samodzielność, kreatywność i umiejętność logicznego myślenia.

     Następnym krokiem było obniżenie poziomu szkolnictwa wyższego poprzez zwiększenie ilości studentów na kierunkach zwłaszcza humanistycznych, a następnie poprzez powstanie licznych prywatnych szkół wyższych, w których jakość kształcenia była dramatycznie niska. W efekcie o ile na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych liczba studentów wynosiła około 380 tysięcy, to już w roku 2005 było to rekordowe 1,95 miliona studiujących, co daje ponad pięciokrotny wzrost, przy absolutnym braku porównywalnego wzrostu populacyjnego. Musiało to doprowadzić do drastycznego obniżenia poziomu, zaś uczelnie przyjęły na siebie rolę fabryk bezrobocia, ponieważ duża część absolwentów tych szkół nie potrafiła się odnaleźć na rynku pracy. Dawano dyplomy zamiast fachowej wiedzy, co było charakterystyczne dla neokolonialnego stanu państwa, które także dzięki temu padło łatwym łupem obcych mocarstw i międzynarodowych korporacji.

    W roku 2008 rozpoczęła się seksualizacja uczniów w szkołach przez tzw. edukatorów seksualnych, często powiązanych z branżą i przemysłem pornograficznym. Działacze ci wchodzili do szkół i demoralizowali młodzież neomaltuzjańską ideologią w zwulgaryzowanej formie, która prowadzi po prostej drodze do depopulacji społeczeństwa, a przy okazji wyeliminowano wychowanie do życia w rodzinie.

Kolejnym krokiem w obniżaniu poziomu kształcenia młodzieży było słynne zdalne nauczanie w czasie tzw. pandemii koronawirusa, począwszy od 2020 r. Spowodowało to objawy depresji u 20 % uczniów, zaś 65% uważało, że nauczanie zdalne było na dużo niższym poziomie niż stacjonarne. Pogorszyło się też zdrowie fizyczne uczniów, u których zauważono nadwagę. Brak kontaktów z rówieśnikami powodował też wzrost agresji i myśli samobójczych.

     Po roku 2022 nastąpił masowy napływ uczniów z Ukrainy, co budziło duży opór rodziców dzieci polskich, gdyż oznaczało dalsze rujnowanie standardów nauczania oraz pogłębienie dezintegracji. Napływ ludności z cywilizacji turańskiej i sakralnej jeszcze bardziej obniży poziom norm poznawczych i etycznych wśród młodzieży i niewątpliwie znacznie szybciej cofnie polskie dzieci w rozwoju kulturowym i cywilizacyjnym do poziomu kultury wręcz stepowej.

     Jeszcze większą entropię wprowadzono w ramach tzw. edukacji inkluzyjnej vel włączającej, polegającej na dołączeniu do zwykłych szkół dzieci upośledzonych psychicznie oraz fizycznie. To spowodowało jeszcze większy chaos na lekcjach, dodatkowo czyniąc z nauczycieli nianie i pielęgniarki. Jest to także jedna z dróg promowania szkodliwej idei równouprawnienia, prowadzącej do wynaturzeń osoby ludzkiej i do kompletnej destrukcji w psychice dziecka.

     Tymczasem wrogowie Polski nie zasypiają gruszek w popiele. Oto Fundacja Dialogu Kultur Etz Chaim powołała we Wrocławiu prywatną szkołę, zarówno podstawową jak i liceum, na fundamentach dawnej szkoły żydowskiej Etz Chaim. Ta inicjatywa środowisk żydowskich (chazarskich) ma na celu stworzenie elitarnego ośrodka szkolnego, powstającego na przekór patologii systemu edukacji w naszym kraju, którego absolwenci będą mieć przewagę informacyjną nad niedouczoną i kompletnie ogłupioną polską młodzieżą. I tak szkoła ta zapewnia już na poziomie podstawowym w ramach opłaty poniższe przedmioty:

  • w klasach 4-6 zwiększoną ilość języka polskiego, matematyki i historii,
  • w klasach 1-6 codzienne lekcje języka angielskiego,
  • w klasach 1-6 język hebrajski w wymiarze 2 godzin tygodniowo (dla dzieci dochodzących z innych szkół do klas wyższych możliwość zajęć fakultatywnych),
  • zajęcia świetlicowe (7.30-17.00),
  • zajęcia korekcyjno-kompensacyjne w grupach,
  • warsztaty absolwenta w klasie 6 w wymiarze 2 godzin tygodniowo,
  • indywidualne zajęcia logopedyczne,
  • basen,
  • codzienne zajęcia sportowe,
  • filozofia dla najmłodszych – współpraca z Uniwersytetem Wrocławskim,
  • logika – zajęcia wzmacniające kompetencje potrzebne do rozumienia przedmiotów ścisłych,
  • tenis stołowy,
  • opiekę psychologa i logopedy,
  • opiekę pielęgniarki,
  • klasy – maksymalnie do 16 uczniów.

Nadto dodatkowo:

  • SKS,
  • warsztaty muzyczne (pianino i gitara),
  • warsztaty chemiczne – Laboratorium Doktora Szkieletora,
  • koło dziennikarskie (uczniowie wydają własną gazetkę),
  • taniec nowoczesny,
  • warsztaty artystyczne,
  • matematyka na wesoło,
  • karty matematyczne,
  • logika,
  • szachy,
  • gry planszowe,
  • biofeedback,
  • karate,
  • judo,
  • zielone szkoły, wycieczki, wyjścia do teatru, muzeum itp.,
  • obiady (przygotowywane w szkole)9.

     Widzimy tu więc program szkoły naprawdę elitarnej, z takimi zajęciami jak logika, filozofia, kompetencje potrzebne do zrozumienia przedmiotów ścisłych, warsztaty chemiczne w laboratoriach, rozszerzone zajęcia językowe z polskiego i hebrajskiego oraz angielskiego i matematyki. Oczywiście wszystko to czynione jest w duchu i w postulacji żydowskiej idei panowania nad światem – w tym przypadku nad narodem polskim – dla niepoznaki ukrytej pod postacią liberalno-wolnomularskiej, kosmopolitycznej koncepcji multikulturalizmu „dla posłusznych gojów”. Tymczasem w Polsce są tacy ludzie jak Dariusz Zalewski, którzy mają gotowy do wdrożenia program edukacji klasycznej i katolickiej (łacińskiej etyki wychowawczej), zakładający równie wysoki poziom nauczania w szkołach, skierowany na podniesienie norm poznawczych i etycznych. Od lat jednak zderza się on ze ścianą reżimowej biurokracji. A nadejść ma o wiele większe niebezpieczeństwo, bo jak przyznał prof. Andrzej Waśko, doradca prezydenta Andrzeja Dudy: „Kontrolę nad polskim szkolnictwem obejmie bezpośrednio Unia Europejska”10. W takiej sytuacji, gdy już jawnie obca biurokracja będzie trzymać ster wychowania młodego pokolenia Polaków, to prysną wtedy resztki złudzeń o jakiejkolwiek szansie na edukację w duchu polskim, a tym bardziej w klasycznym. Na szczęście UE w nieuchronnej konfrontacji geostrategicznej z Chinami i sojuszem państw BRICS nie będzie miała większych szans na przetrwanie.

      Przy okazji historii zamachu na arcybiskupa Stanisława Wielgusa z 2007 roku warto pamiętać, że arcybiskup Wielgus jako rektor KUL stawiał również na wysoki poziom edukacji i nauki, zarówno w seminariach, jak i w szkolnictwie uniwersyteckim. Atak na niego był także z tej strony posunięciem blokującym możliwość odbudowy polskiego szkolnictwa wyższego oraz edukacji klasycznej w duchu katolickim i łacińskim. Bo jak trafnie ongiś stwierdził prymas Stefan Wyszyński: „Jeżeli przyjdą zniszczyć ten naród, zaczną od Kościoła, gdyż Kościół jest siłą tego narodu”.

Marcin Hagmajer

Artykuł stanowi fragment tekstu Marcina Hagmajera w ,,Nowoczesnej Myśli Narodowej” nr (35-40), lipiec-grudzień 2023.

,,Jak kontrolować podbity naród. Sterowanie procesami obniżania poziomu edukacji Polaków od 1926 roku po dzień dzisiejszy”

Przeciw lewackim „reformom”! Podhale staje w obronie polskiej szkoły

Przeciw lewackim „reformom”! Podhale staje w obronie polskiej szkoły

https://pch24.pl/przeciw-lewackim-reformom-podhale-staje-w-obronie-polskiej-szkoly

(Ilustracja: m-ming/Pixabay)

W trudnych momentach historii Polski głos z Podhala często przypominał o przywiązaniu do polskości i wartościach narodowych. Dziś, w obliczu zmian narzucanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, Górale po raz kolejny stają w obronie tradycyjnych wartości, wyrażając swój sprzeciw wobec niszczenia polskiej szkoły.

Manifestacja w Nowym Targu

W sobotę, 21 grudnia, w godzinach 12.00–14.00, w Parku Miejskim w Nowym Targu odbędzie się manifestacja zorganizowana przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi, Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły oraz Stowarzyszenie Rodzice Chronią Dzieci. Organizatorzy zapraszają wszystkich, którym leży na sercu przyszłość polskiej edukacji.

Uczestnicy są zachęcani do przyniesienia biało-czerwonych flag i zaangażowania swojej rodziny oraz znajomych w obronę tradycyjnych wartości, zanim zmiany wprowadzone przez MEN staną się trudne do odwrócenia.

Koalicja na rzecz przyszłości Polski

Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS) zrzesza ponad 70 organizacji społecznych, w tym rodzicielskich, nauczycielskich, patriotycznych i polonijnych. Wspólnym celem tych grup jest troska o edukację, która będzie wychowywać młode pokolenia Polaków w duchu umiłowania Ojczyzny oraz w oparciu o klasyczne wartości i tradycyjne wzorce. Członkowie Koalicji podkreślają, że pomysły lewicowej koalicji rządzącej zagrażają przyszłości Polski i tożsamości narodowej.

Sukcesy KROPS

Wielkim sukcesem Koalicji była manifestacja zorganizowana 1 grudnia w Warszawie. Na Placu Zamkowym zgromadziło się blisko 15 tysięcy rodziców, nauczycieli i młodzieży, wyrażając głośny sprzeciw wobec narzucanych przez MEN ideologicznych reform. Teraz głos sprzeciwu płynie z Podhala, gdzie lokalne społeczności pragną wyrazić swoje niezadowolenie z przemycania ideologii do programów szkolnych.

Głos w obronie tradycyjnych wartości

Organizatorzy protestu szczególnie zwracają uwagę na wprowadzenie nowego przedmiotu „Edukacja Zdrowotna”, który według nich promuje światopogląd sprzeczny z konstytucyjnym prawem rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami (art. 48). Zdaniem protestujących, takie zmiany godzą w podstawowe prawa obywatelskie i rodzinne.

„Protestujemy i zapraszamy do protestu” – piszą organizatorzy, podkreślając, że jedynie wspólne działanie może powstrzymać niszczenie polskiej edukacji.

Zaproszenie do udziału

Manifestacja w Nowym Targu będzie okazją do zamanifestowania troski o przyszłość polskiej młodzieży i systemu edukacji. Organizatorzy zachęcają mieszkańców Podhala oraz całej Polski do przybycia i wyrażenia swojego sprzeciwu wobec wprowadzanych zmian. Niech biało-czerwone flagi w Parku Miejskim staną się symbolem walki o szkołę opartą na polskich wartościach i tradycji.

Źródło: piotrskarga.pl

Edukacja seksualna odkryta, cz. IV. Propaganda

Autor: AlterCabrio 18 grudnia 2024 Edukacja seksualna odkryta, cz. IV. Propaganda

W roku 2024 naród polski stanął w obliczu kolejnego systemowego działania antypolskiego, jakim jest próba wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej według wzorców WHO, pod mylącą nazwą edukacji zdrowotnej. Specjaliści, najęci do dopracowania aspektów technicznych tego zamachu używają zestawu dyżurnych wytłumaczeń, mających uśpić czujność i zmylić naród.

−∗−

Obraz tytułowy: Oni zawsze troszczą się o dzieci. Wielki Językoznawca LINK

Edukacja seksualna odkryta, cz. IV. Propaganda

Oto głos w dyskusji publicznej o edukacji seksualnej dla Polski. Odkrywam ukryte motywy i znaczenia tego, czym globalne siły chcą zaatakować polskie dzieci i rodziny. Część czwarta z sześciu. Na końcu ostatniej części znajduje się bibliografia źródeł.

Niniejszy cykl o edukacji seksualnej jest częścią większej publikacji, która ukaże się już niebawem pt. „Poradnik świadomego narodu”.

Część pierwsza: Edukacja seksualna odkryta, cz. I. Nienaukowość

Część druga: Edukacja seksualna odkryta, cz. II. Wróg u drzwi

Część trzecia: Edukacja seksualna odkryta, cz. III. Mędrcy seksualizacji

W roku 2024 naród polski stanął w obliczu kolejnego systemowego działania antypolskiego, jakim jest próba wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej według wzorców WHO, pod mylącą nazwą edukacji zdrowotnej. Specjaliści, najęci do dopracowania aspektów technicznych tego zamachu używają zestawu dyżurnych wytłumaczeń, mających uśpić czujność i zmylić naród. Polacy dowiedzieli się więc, że ta edukacja, którą im się wprowadza, spełnia następujące parametry:

  1. Jest neutralna światopoglądowo, nie narusza więc praw rodziców do wychowania swoich dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem, zapisanych w Konstytucji i prawie międzynarodowym.
  2. Stanowi obiektywną wiedzę naukową, a każde dziecko ma konstytucyjne prawo do nauki, która jest obowiązkowa do 18 roku życia.
  3. Wiedza o zdrowiu jest ludziom niezbędna, bo inaczej nie będą potrafili zdrowo żyć, a w ramach edukacji zdrowotnej konieczna jest edukacja seksualna, bo to jest istotny składnik zdrowia.
  4. Edukacja seksualna musi być prowadzona przez państwo, ponieważ rodzice nie rozmawiają ze swoimi dziećmi na te tematy. Dzieci dowiadują się od rówieśników i z pornografii, przez to zapoznają się z niewłaściwymi wzorcami zachowań.
  5. Dzieci i młodzież pod wpływem niewłaściwych wzorców zachowań wchodzą w toksyczne relacje i niebezpieczne zachowania, a dzięki edukacji seksualnej młodzi ludzie będą umieli się przed nimi ustrzec.
  6. Dzieci i młodzież przez brak edukacji nie potrafią zrozumieć, co się z nimi dzieje, nie potrafią też pisać i komunikować swoich potrzeb. Przez to nie wiedzą, jak poprosić o pomoc i popadają w kryzysy psychiczne, co prowadzi ich do depresji, myśli i prób samobójczych. Dlatego edukacja seksualna jest wręcz obowiązkiem społecznym wobec młodych ludzi.
  7. Edukatorów seksualnych spotyka często zarzut, ze mówią o masturbacji, o relacjach seksualnych, różnych modelach rodzin, homoseksualizmie, transpłciowości, antykoncepcji i aborcji, i w ten sposób demoralizują młodzież, przyczyniają się do rozpadu rodzin i pogorszenia demografii. Oni temu wprost zaprzeczają, twierdzą, że te zjawiska są naturalne i normalne, natomiast wszelkie niepożądane sytuacje zachodzą właśnie dlatego, że nie ma edukacji seksualnej w szkołach.

A teraz po kolei rozprawimy się z ich argumentacją.

Ad 1. Żadna edukacja seksualna nie jest neutralna światopoglądowo, dotyczy bowiem bardzo ważnych aspektów życia, które są regulowane nie tylko przez biologię, ale również przez kulturę. Gdyby za seksualność odpowiadała tylko biologia, człowiek nie różniłby się od zwierzęcia i nie osiągnąłby niczego, a w szczególności nie stworzyłby cywilizacji wysokich technologii. Popędy to wielka siła, mogąca tak samo tworzyć, jak i niszczyć, dlatego dla dobra cywilizacji bardzo ważne jest podporządkowanie sfery popędowo – pożądawczo – emocjonalnej normom kultury. W kulturze łacińskiej wzorcem jest porządek sfery seksualnej. Seks jest niezbędny, i służy jako jeden ze składników małżeństwa. Celem małżeństwa jest po pierwsze zrodzenie i wychowanie potomstwa, a dopiero na drugim miejscu – wzajemna pomoc i zaspokojenie pożądliwości. Natomiast edukacja seksualna na dwa sposoby oszukuje w kwestii światopoglądowej. Po pierwsze, jednym z jej rozdziałów są wartości i postawy, a to oznacza, że jednak prezentuje jakiś światopogląd. Nie jest on jednak ujawniony wprost, kryjąc się za kabalistycznym językiem pseudonaukowym. Analiza jednak nie zostawia wątpliwości. Ta edukacja oderwana jest od jakichkolwiek podstaw filozoficznych, etycznych i religijnych, właściwych dla cywilizacji łacińskiej. Seksualność jest traktowana jako element zdrowia, a zdrowie – jako warunek właściwego funkcjonowania. To podejście właściwe jest dla dwóch bytów – zwierząt i maszyn. Zwierzę nie ma moralności, a maszynę można usprawnić i zaprogramować, aby funkcjonowała sprawnie. Zdrowie jest tam też przywoływane w kontekście społecznym – jako zdrowie społeczne. Oznacza to, że całe społeczeństwo traktowane jest jako jeden mechanizm, złożony z biologicznych maszyn. W tym ujęciu człowiek jest biologiczną maszyną, programowaną do „zdrowia”, czyli sprawnego funkcjonowania w ramach „zdrowego” społeczeństwa, czyli zasobu ludzkich, biologicznych maszyn, sprawnie wypełniających swoje zadania. Jest to więc bardzo określony światopogląd, wyrażony w książce oświeceniowego myśliciela Julien de La Mettrie – Człowiek – maszyna z 1747 r., oraz w książce behawiorysty Burrhusa F. Skinnera Poza wolnością i godnością z 1971 r. Pogląd ten, postrzegający człowieka jako maszynę, którą można kierować, programować i usprawniać jest w istocie poglądem lucyferycznym.

Edukacja seksualna z powyższego powodu stanowi naruszenie praw rodziców, zapisanych w Konstytucji RP oraz aktach prawa międzynarodowego. Przede wszystkim jednak narusza naturalne prawa rodziców do wychowania własnych dzieci, wynikające z ich obowiązków rodzicielskich. Tego prawa rodzice nie otrzymują od żadnego organu, ale mają je z natury, a ich zapisanie w prawie stanowi jedynie potwierdzenie, a nie źródło. Nikt nie ma prawa tego naruszać w żaden sposób, ani organy stanowiące, ani stosujące prawo. Jedynym ograniczeniem jest trwała niezdolność rodziców do wykonywania swoich rodzicielskich obowiązków, co jest sytuacją wyjątkową.

Edukacja seksualna jest więc rażącym naruszeniem praw rodziców, a także nieuprawnionym wtargnięciem w prywatną sferę dziecka. Zmusza bowiem dzieci i młodzież do obcowania ze światopoglądem autorów edukacji seksualnej oraz tej wiedzy, którą podoba się edukatorom. Ponieważ jest to wiedza dotycząca spraw głęboko intymnych, stanowi to głębokie naruszenie intymności, a nawet gwałt na psychice dzieci i młodzieży.

Ad 2. Wiedza, podawana w ramach przedmiotu Edukacja o zdrowiu łączy dwie odmiany – obiektywną i ideologiczną. Wiedza obiektywna dotyczy faktów obiektywnych, nie wpływających na przekonania uczniów. Taka wiedza jest już obecna w polskiej podstawie programowej w różnych przedmiotach, nowy przedmiot w tej kwestii nie wprowadza więc niczego nowego. Mało tego, w ramach istniejących przedmiotów rzeczywista wiedza o zdrowiu ujęta jest w konkretnych kontekstach, a nie w teoretycznym oderwaniu, zapewnianym przez nowy przedmiot. W istocie Wiedza o zdrowiu stanowi tylko pretekst do wprowadzenia edukacji seksualnej, postrzegającej człowieka jako maszynę.

Wiedza, stanowiąca podstawę edukacji seksualnej ma swoich autorów, i warto znać główne nazwiska. Magnus Hirschfeld, psychiatra, piewca homoseksualizmu i transwestytyzmu; Wilhelm Reich, psychiatra, zwolennik połączenia rewolucji komunistycznej i seksualnej; Alfred Kinsey, entomolog, autor licznych badań zachowań seksualnych, uważany za jednego z ojców rewolucji seksualnej; Michel Foucault, filozof, zwolennik uwolnienia wolności ludzkiej od opresji i przesądów, a przy tym pedofil; John Money, psycholog, twórca pojęcia gender, pionier chirurgicznej korekty płci, zwolennik pedofilii romantycznej. Takie to autorytety naukowe patronują edukacji seksualnej. Nikt z nich nie był lekarzem, za to wszyscy w mniejszym lub większym stopniu seksualnymi maniakami. Szczególną uwagę należy zwrócić na „dorobek” Alfreda Kinseya. W latach 40-tych XX wieku prowadził on wielkie badania socjologiczne, dzięki finansowaniu Fundacji Rockefellera. Wyniki jego badań jakoby dowodziły, że nie istnieje żadna norma seksualna, ponieważ ludzie w swoim przekroju pozwalają sobie na najbardziej wyuzdane zachowania seksualne, a dziecko jest istotą seksualną od urodzenia. Badania swoje prowadził na prostytutkach, homoseksualistach, pedofilach, przestępcach seksualnych i bywalcach najgorszych spelun.

Część wyników uzyskał od pedofili, którym dawał instrukcje badania reakcji dzieci podczas ich gwałcenia. Gdy Fundacja odebrała mu finansowanie, z rozpaczy powiesił się na własnych genitaliach. Do dziś działa Instytut Kinseya, przyznawana jest Nagroda Hirschfelda, pojęcie gender robi karierę, a WHO korzysta z takiego właśnie dorobku. Oto nauka.

Deprawatorzy seksualni powołują się na konstytucyjne prawo każdego człowieka do nauki. Przez naukę rozumieją oni deprawację seksualną, tylko dlatego, że część jej twórców posiadała tytuły naukowe. Nie zmienia to faktu, że wielu z nich to seksualni maniacy, oszuści, degeneraci, gwałciciele i przestępcy, których nie postawiono przed sądem wyłącznie z powodu pozycji naukowej i koneksji.

Ad. 3. Przed pojawieniem się edukacji zdrowotnej ludzie jakoś żyli, i w wielu obszarach żyło im się lepiej, niż ludziom współczesnym. Na pewno nie cierpieli na powszechną chorobliwą otyłość i problemy psychiczne. Bez wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej ludzkość nie miała też problemów z rozmnażaniem i relacjami międzyludzkimi, przeciwnie, odnosi się wrażenie, że problemów tych mieli mniej. Wystarczy porównać ze sobą parametry statystyczne – kiedy w jakich krajach wprowadzono edukację seksualną, ilość nastoletnich ciąż i aborcji, zmiany w demografii. W czasach sprzed wprowadzeniem edukacji seksualnej nie mieli też takich dylematów, jak dysforia płciowa. Promotorzy edukacji seksualnej, również ci w Polsce twierdzą, że ta wiedza jest potrzebna społeczeństwu. Aby sprawdzić zasadność ich twierdzeń, wystarczy porównać okres ich działalności naukowej ze statystycznym obrazem społeczeństwa, i oprzeć się na twardych danych statystycznych – ilości urodzeń, zawieranych małżeństw i rozwodów. Zobaczymy wówczas, że przed rozpoczęciem naukowej i publicznej działalności tych ludzi było z tym dużo lepiej, niż po kilkudziesięciu latach ich pracy. Albo więc specjalistom od seksedukacji nie idzie najlepiej, albo przeciwnie – odnoszą sukces, a teraz chcą go pogłębić.

Prawdą jest, że seksualność jest ważnym elementem życia człowieka. To jednak nie upoważnia seksedukatorów do wchodzenia ze swoją wizją seksualności do prywatnego życia ludzi. Zresztą ci edukatorzy są tylko narzędziem. Za nimi podążają politycy i urzędnicy, którzy korzystają z tego pretekstu, aby wedrzeć się do intymnej sfery ludzkiej i całkowicie ją zawłaszczyć. Jeśli bowiem państwo raz uzna, że ma prawo kształtować ludzką seksualność, a wszyscy ludzie mają obowiązek poddać się tej władzy, to następnym krokiem będzie wtrącanie się, kto, z kim, jak, kiedy powinien uprawiać seks. Niedawno jeszcze ludzie głośno krzyczeli, że nie pozwolą, aby biskupi zaglądali do łózek. Teraz zaś ci sami ludzie potulnie zgadzają się, aby urzędnicy określali im normę seksualną.

Ad 4. Seksedukatorzy i urzędnicy traktują wszystkich rodziców, jakby byli niewydolni wychowawczo, dlatego chcą ich wyręczać, jak zwykle dla dobra dzieci. Od kiedy to państwo ma decydować, o czym rozmawia rodzic z dzieckiem? Żyjemy w demokracji czy w państwowej teokracji? Czy państwo ma być bogiem, decydującym o wszystkim?

Pornografia rzeczywiście jest problemem. Należy więc dojść do tego, jaką drogą dzieci uzyskują do niej dostęp. Dowiemy się wtedy, że głównym źródłem są z jednej strony urządzenia mobilne i komputery, dające każdemu dziecku dostęp do Internetu. Z drugiej zaś strony są łatwo dostępne portale internetowe z pornografią. Wniosek powinien być prosty: państwo wprowadza zakaz używania tych urządzeń w szkole, rezygnuje z cyfryzacji edukacji, wprowadza ustawowe ograniczenia dostępu do określonych treści. Da się to zrobić, są narzędzia, można użyć sztucznej inteligencji, niektóre państwa sobie z tym radzą. Dlaczego politycy i specjaliści, tak bardzo troszczący się o psychikę dzieci nie wprowadzą takich rozwiązań? Skoro istnieje w życiu społecznym jakaś patologia, to dlaczego państwo nie chce usuwać źródeł, ale stara się dostosować społeczeństwo do tego stanu? Czy dlatego, że potężne lobby pornograficzne straciłoby zyski? A może dlatego, że właściwym celem nie jest ochrona dzieci, tylko ich seksualizacja? Czy edukacja seksualna różni się tak bardzo od pornografii?

Argument o niewłaściwych wzorcach zachowań, używany przez seksedukatorów zakrawa na kpinę. Do jakich zachowań zachęcają seksedukatorzy? Do dobrych i zdrowych, bo sami tak twierdzą? Należałoby wpierw zbadać, dlaczego młodzież zachowuje się niewłaściwie, i co to znaczy. Czy przypadkiem to, co jest niewłaściwe jednocześnie jest niemoralne? To może należałoby przywrócić ład moralny? Dlaczego ci edukatorzy nie chcą mówić młodzieży, że ma się zachowywać moralnie? Ano dlatego, że oni moralność odrzucili, a ich cała troska polega na tym, jak się seksować, aby się nie reprodukować.

Jeśli ludzie zachowują się niemoralnie, to państwo nie powinno dostosowywać się do tej patologii, bo wtedy samo ją potwierdza, i patologia staje się normą. Zawsze była tendencja do łamania zasad i sięgania po zakazany owoc, co zwykle przynosi negatywne skutki dla samych ludzi, którzy to robią. Dopóki jednak istnieje ład wartości moralnych i wiadomo, co jest dobre, co złe, ludzie się ograniczają, a nawet, gdy przekraczają normy, zawsze mogą przywrócić ład w swoim życiu. Kiedy jednak nie będzie normy moralnej, a tylko medyczna, wówczas kompletnie stracą orientację, a ich życie będzie pasmem życiowych porażek.

Ad 5. Należałoby uciec się do dwóch źródeł – twardych faktów i rozumu. Jak wyglądają obecne zachowania młodych ludzi w krajach, gdzie istnieje permisywna edukacja seksualna, a jak wyglądały wtedy, gdy nie było takiej edukacji. To oczywiście nie jest całość obrazu, istnieje wiele czynników, wpływających na procesy społeczne, nie dajmy jednak się wyprowadzić w pole. Zważając na zatrute źródła edukacji seksualnej, kto mógłby sądzić, że ich skutki będą lepsze od dobrego wychowania, opartego na cnotach moralnych i intelektualnych?

Wprowadzenie dzieci w edukację seksualną spowoduje raczej efekt odwrotny. Wbrew temu, co sądzili seksualni maniacy w rodzaju Kinseya, przed osiągnięciem dojrzałości płciowej dzieci nie interesują się sferą seksualną, a jeśli nawet, to nie z powodu potrzeb seksualnych, lecz ze zwykłej ciekawości. Jednak to, co tak bardzo podnieca dorosłych, dla dzieci nie jest w ogóle atrakcyjne. Takie zaciekawienie pojawia się samoistnie, wraz z rozwojem psychofizycznym i dojrzewaniem płciowym. Zmienia się wtedy wiele rzeczy – ciało, głos, smak, zainteresowania. Nie ciekawią już bajki ani dziecinne zabawy. Jest to podporządkowane naturalnemu porządkowi rozwoju. Edukacja seksualna zaburza ten porządek, wtrącając dziecko przedwcześnie w obszar obowiązkowych zainteresowań, i to od razu w sposób zaburzony. To element skonstruowanej przez Skinnera „technologii zachowania” – metody inżynierii społecznej, wykorzystującej warunkowanie behawioralne sprawcze, czyli zaawansowaną tresurę. Człowiekiem steruje się tam poprzez zarządzanie jego emocjami i popędami, a te kontroluje się poprzez ich sztuczne wywoływanie. Za edukacją seksualną nie kryje się więc chęć pomocy młodym w ich życiu, ale przejęcie nad nim kontroli.

Ad 6. Brak zrozumienia własnych stanów ma dwa źródła Po pierwsze, brak własnych doświadczeń życiowych, co jest naturalne i nie powinno się w to sztucznie ingerować. Doświadczenia seksualne i uczuciowe należą do tej intymnej sfery, którą każdy musi przeżyć sam, i szczególnie państwo nie powinno się do niej wtrącać. Drugie źródło to rzeczywisty brak narzędzi poznawczych, logicznych i językowych. To akurat można uzupełnić dużo lepiej, niż za pomocą edukacji seksualnej. Wystarczy zadbać o wykształcenie polonistyczne – rozprawki, wypracowania, wypowiedzi własne, połączone ze znajomością klasycznej literatury, która w sposób właściwy do wieku wyjaśnia ludzkie motywacje, uczucia, emocje i wskazuje też właściwe postawy. To jednak właśnie uległo redukcji o co najmniej 20%, właśnie po to, aby zrobić miejsce dla edukacji seksualnej. Podobna sprawa dotyczy przedmiotu biologia, wyjaśniającego te kwestie, którymi ponoć chce się zajmować seksedukacja. Zabiera się więc ze szkoły realne narzędzia do zrozumienia i komunikacji, po to, aby uzasadnić wprowadzenie innych.

Wspomniane problemy psychiczne z całą pewnością mają inne źródła, niż podają seksedukatorzy. Tu można ponownie skorelować istnienie seksedukacji w przestrzeni publicznej i działalność seksedukatorów z problemami psychicznymi młodzieży. Są oczywiście również inne przyczyny, chociażby rozwodowe rozbijanie rodzin, wszechobecna antykultura i kowidowy lockdown. O tych przyczynach jednak seksedukacja nie wspomina, Nie stara się więc w realny sposób pomóc młodym ludziom w kryzysach psychicznych, a raczej głębiej ich pogrążyć. Wtedy edukatorzy będą mieli jeszcze więcej podopiecznych. A co do obowiązków społecznych, to społeczeństwo i władza powinny raczej chronić dzieci i młodzież przed takimi treściami, niż ją na nie wystawiać.

Ad 7. Masturbacja alias zachowania autoseksualne są tam traktowane jako norma medyczna. Seksedukatorzy udają neutralnych światopoglądowo, twierdzą więc, że to, co jest normą medyczną, jednocześnie jest korzystne. Należy to traktować wprost jako zachętę do masturbacji. W ogóle pojęciem normy manipulują dowolnie. Oni sami ustalają, co jest normą, skoro opowiadają o różnych modelach rodziny, o seksualnej normie partnerskiej, o relacjach homoseksualnych, o transpłciowości, i to wszystko przedstawiają jako zjawiska normalne. Dla nich skoro coś występuje, to jest normą, więc można tego używać tak samo, jak coś innego. Traktują więc równo związek małżeński, partnerski i homoseksualny. Transpłciowość traktują jako wyraz ekspresji, tak samo, jak inne zachowania. Jednocześnie cały czas z troską wyrażają się o małżeństwie i dzietności, co po raz kolejny zakrawa na kpinę, mówią to bowiem ludzie, którzy związek homoseksualny traktują na równi z małżeństwem z dziećmi.

Jeśli pozwolimy tym ludziom na dostęp do dzieci na skalę całego narodu, damy im możliwość zaburzania psychiki dzieci i młodzieży. To zaburzenie będzie szczególnie dotkliwe, bo dotyczy sfery najbardziej intymnej, ważnej dla całego późniejszego życia obecnego dziecka. Dotyczy również wieku kluczowego dla jego rozwoju społecznego. Wiedząc, jaki mamy problemy z demografią, ze stanem psychicznym młodych ludzi, z kryzysem rodziny, władza pozwala sobie na masową deformację życia całych pokoleń. Można zrozumieć maniaków seksualnych, udających naukowców, że chcą zaspokajać swoje zboczone marzenia, jak robił to Kinsey, Reich czy Hirschfeld. Można zrozumieć degeneratów, ze chcą się dobierać do sfery seksualnej dzieci, ich to podnieca. Ale jak można wytłumaczyć, że państwo na to pozwala? Tylko tym, że służy obcej sile, dążącej do przejęcia totalitarnej władzy nad Polską, jej narodem i zasobami.

Koniec części czwartej z sześciu. Ciąg dalszy nastąpi.

Jak ochronić dziecko w szkole przed deprawacją Nowackiej?! KONKRETNE RADY mec. Kwaśniewskiego

Jak ochronić dziecko w szkole przed deprawacją Nowackiej?! KONKRETNE RADY mec. Kwaśniewskiego

https://pch24.pl/jak-ochronic-dziecko-w-szkole-przed-deprawacja-nowackiej-konkretne-rady-mec-kwasniewskiego

Minister Barbara Nowacka planuje wdrożyć wulgarną edukację seksualną do naszych szkół już od września 2025 roku. Żadne dziecko i żadna rodzina nie uniknie konfrontacji z demoralizującym programem.

Nawet edukacja domowa, szkoły katolickie, czy po prostu dobre szkoły – nie będą mogły uchylać się od mówienia uczniom podstawówek o „zachowaniach autoseksualnych”, rodzinach „z dwoma tatusiami”, możliwości dowolnego kształtowania swojej orientacji seksualnej czy ideologicznych konstrukcjach „cispłciowości” lub „transpłciowości”.

W liceach nastolatkowie będą zgłębiać wiedzę o czynnikach wpływających na popęd seksualny (libido), o „różnych formach aktywności seksualnej” i „przynależności do grupy LGBTQ+”. Nowa szkoła ma zwalczać moralne i religijne wzorce, które uczniowie wynoszą z rodzinnych domów.

Trwa walka o bezpieczeństwo dzieci w szkole!

To oczywiste naruszenie prawa naturalnego, systemu praw człowieka i polskiej Konstytucji, które powierzają rodzicom – jako naturalnym wychowawcom – pierwszeństwo w decydowaniu o treściach przekazywanych ich dzieciom oraz wyłączne prawo do kierowania ich religijnym i etycznym wychowaniem.

Po pracach analitycznych i mobilizacji oporu społecznego, nadchodzi czas na bezpośredni apel do rodziców oraz wsparcie ich w odważnym stawieniu czoła złemu prawu. Nasz profesjonalny sprzeciw wobec seksedukacyjnego rozporządzenia rozpoczęliśmy od szerokich konsultacji z ekspertami – lekarzami, pedagogami oraz rodzicami. Efektem tych prac jest ponad stustronicowa analiza projektu rozporządzenia, którą przekazaliśmy oficjalnie Ministerstwu Edukacji Narodowej. Zachęceni przez nas Polacy złożyli w MEN tysiące własnych pism i zastrzeżeń do projektu.

Ale nie ograniczyliśmy się do analiz i opinii. Zainwestowaliśmy ogrom czasu i środków w nagłaśnianie sprawy wszelkimi możliwym sposobami – w internecie, w prasie, radiu i telewizji. Uruchomiliśmy internetową petycję do minister Nowackiej, pod którą podpisało się już ponad 43 000 Polaków.

Jeszcze przed publikacją projektu rozporządzenia, przygotowaliśmy i przekazaliśmy wraz z wielką Koalicją na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS) list do Prezydenta Andrzeja Dudy, w którym wezwaliśmy głowę państwa do „wyrażenia stanowczego sprzeciwu wobec niekonstytucyjnego, sprzecznego z naturalnymi prawami rodziców oraz niemoralnego rządowego projektu”.

Skalę sprzeciwu Polaków wobec genderowej „edukacji zdrowotnej” pokazała wielotysięczna manifestacja, którą zorganizowaliśmy 1 grudnia razem z szeregiem organizacji tworzących KROPS. Nasza demonstracja była transmitowana na żywo w TV TRWAM i Telewizji Republika. Relacje z pikiety wyemitowano w „Faktach” TVN, „Teleexpressie” i głównych serwisach informacyjnych TVP.

Ponad wszelką wątpliwość Barbara Nowacka usłyszała nasz sprzeciw, którego nie będzie mogła zignorować. Zapewne wśród ekspertów ministerstwa trwają obecnie gorące dyskusje na temat tego, co dalej zrobić.

Druga strona nie śpi. Promotorzy wulgarnej seksedukacji szykują kursy dla nauczycieli oraz programy i podręczniki do nowego przedmiotu. Dlatego na bieżąco monitorujemy działania rządzących i będziemy reagować na każde zagrożenie dla naszych dzieci.

Rodzice muszą powiedzieć zdecydowane „nie” wulgarnej seksedukacj!

Czas na powszechny i konkretny sprzeciw wobec deprawacji młodego pokolenia Polaków. Rodzice, dziadkowie oraz wszyscy, którym leży na sercu dobro polskich dzieci, powinni się do niego włączyć. Genderyści muszą zrozumieć, że demoralizacja i ideologiczna indoktrynacja w Polsce nie przejdą, gdyż nie pozwolą na to przede wszystkim rodzice zatroskani losem swoich dzieci.

Nasz sprzeciw musi dotrzeć nie tylko do ministerstwa i rządu, ale także do szkół, kuratoriów i wszystkich polityków.

W tym celu przygotowaliśmy broszurę „Edukacja seksualna kontra prawa rodziców”. To konkretne informacje i bardzo konkretne rady. Broszura zawiera najważniejsze informacje o prawach przysługujących rodzicom, o zagrożeniach związanych z wprowadzeniem do szkół nowego przedmiotu oraz konkretne wskazówki na temat tego, co można zrobić już dziś, by powstrzymać radykalne plany MEN.

Każdy może pobrać broszurę ze strony Ordo Iuris, wydrukować i przekazać znajomym. My z kolei będziemy ją rozpowszechniać na wszystkich spotkaniach z ekspertami Instytutu Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny, które organizujemy kilka razy w miesiącu w całej Polsce oraz na wszelkich pikietach, manifestacjach i marszach.

Broszura zawiera linki i kody QR, prowadzące do:

– wzoru pisemnej petycji do Prezesa Rady Ministrów,

– wzoru pisemnej petycji do Rzecznika Praw Obywatelskich,

– wzoru sprzeciwu rodzicielskiego do złożenia u dyrektora szkoły,

– petycji on-line „Stop Seksualizacji Dzieci”,

– artykułu przedstawiającego „w pigułce” projekt edukacji seksualnej MEN,

– obszernej analizy eksperckiej całego projektu „edukacji zdrowotnej”,

Obrona niewinności naszych dzieci jest w naszych rękach!

Zachęcam wszystkich rodziców do wydrukowania tych dokumentów, podpisania ich i złożenia w szkole oraz wysłania do Kancelarii Premiera i Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

Sukces zainicjowanej akcji sprzeciwu rodziców zależy od jej masowości. Jeśli do szkół trafi wystarczająco dużo deklaracji sprzeciwu wobec genderowej edukacji, samorządy i szkoły będą naciskać na MEN.

Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że Ministerstwo Edukacji Narodowej już zostało zalane masą petycji wysyłanych przez rodziców w ramach konsultacji do podstawy programowej edukacji zdrowotnej, których wzory publikowaliśmy na naszej stronie internetowej. Czas zasypać petycjami Kancelarię Prezesa Rady Ministrów oraz wystąpić o zdecydowaną interwencję do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Teraz kluczowe jest dotarcie do jak największej liczby obywateli – w tym rodziców. To od tego zależy, czy uchronimy miliony młodych Polaków przed demoralizacją.

Kolejnym krokiem, który już przygotowujemy na rok 2025 będzie wezwanie polskich rodziców do masowego obywatelskiego nieposłuszeństwa i odmowy uczestnictwa ich dzieci w niezgodnych z konstytucją lekcjach wulgarnej seks-edukacji. To wielkie wyzwanie, bo będzie wymagało od naszych prawników wsparcia dla każdej rodziny, która spotka się z represjami ze strony systemu oświaty.

Zanim dojdzie do tej ostateczności, mam nadzieję, że nasza broszura i masowy protest otrzeźwią rządzących, uświadamiając im, że obudzili olbrzyma – polskie rodziny, gotowe walczyć o swoje dzieci.

Dlatego proszę wszystkich Rodaków o przekazanie naszej broszury rodzicom dzieci w wieku szkolnym, krewnym, przyjaciołom, kolegom, sąsiadom oraz osobom z parafii czy wspólnoty religijnej. Polacy muszą być świadomi rangi zagrożenia, z którym się mierzymy.

Znajdujemy się w środku wojny o polską edukację. Lewica nie ukrywa, że chce zniszczyć jej tożsamościowy, patriotyczny charakter, a w jego miejsce wprowadzić wulgarne, często wręcz perwersyjne treści. Jeśli radykałowie zwyciężą, młode pokolenie Polaków zostanie zdemoralizowane, co będziemy odczuwać przez lata. Nie możemy do tego dopuścić.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Zapaść szkolnictwa we Francji. Od „seksualizacji” dzieci do „islamizacji”

Zapaść szkolnictwa we Francji. Od „seksualizacji” dzieci do „islamizacji”

https://pch24.pl/zapasc-szkolnictwa-we-francji-od-seksualizacji-dzieci-do-islamizacji

W Polsce trwa obrona szkoły przed ideologią LGBT przemycaną pod ładnie brzmiącym hasłem „edukacji zdrowotnej”. Powoli trwa też laicyzowanie szkoły przez próby ograniczanie edukacji religijnej. Francja te tematy już przerobiła i jest teraz na znacznie „wyższym” poziomie ideologicznego „oduraczenia”.

We Francji szkolnictwo – programowo laickie – przeżywa kryzys. Edukację seksualną narzucono już dawno. Cały czas rośnie liczba niechcianych ciąż i to pomimo darmowych środków antykoncepcyjnych i lekcji z instruowaniem w tych sprawach. Obniżano wiek tego typu „nauczania”, a skutki są takie, że niedawno tygodnik „Valeurs” nazwał francuską wersję edukacji seksualnej w szkole – „masakrą niewiniątek”. „Progresywizm robi wszystko, aby ukryć negatywne skutki takiej edukacji. Promuje ją z czystego fanatyzmu – zwłaszcza w szkole” – stwierdziła Ève Vaguerlant, nauczycielka i publicystka, która apelowała o „pilną ochronę dzieci przed obsesyjnymi urojeniami lewicy”.

Władze wprowadzają nowe zasady programowe seks-edukacji i zaprzeczają rzeczywistości. Minister edukacji Anne Genetet twierdziła np., że „teoria gender nie istnieje i nie ma jej w programie”. Rozwścieczyła tym „obóz postępu”, bo zaprzeczyła, że gender jest w szkole; zeźliła rodziców, bo ci z kolei od dawna widzą „jaki jest koń”…

Wspomniana Vaguerlant opisywała, jak do szkół w ramach edukacji seksualnej wchodzą zaangażowane aktywistki skrajnie lewicowych organizacji, które systematycznie szerzą teorię gender. Podała przykład aktywistek, które wyjaśniały uczennicom gimnazjów „w jaki sposób dziewczęta są wykluczane we Francji podczas menstruacji”. Prelegentka „wyjaśniała problem, nie używając ani razu słowa kobieta, bo wolała powiedzieć „osoba z macicą”, skoro zdarzają się też transpłciowi mężczyźni, którzy miesiączkują”. Takimi bzdurami raczyła 12-latki, korzystając poniekąd z autorytetu szkoły, do której ją wpuszczono jako edukatorkę. Ekscesy edukacji seksualnej były już wielokrotnie opisywane i nie ma wątpliwości, że to akurat „koń pociągowy” skrajnie feministycznych grup.

Inny temat, narzucany francuskiej szkole już od wieków, to jej laickość. Ideową pustkę zapełnia jednak ostatnio inwazja islamu. Najbardziej spektakularnym przykładem były zamachy na życie nauczycieli. Codzienna praktyka wygląda jeszcze gorzej. Nauczyciele w niektórych dzielnicach znajdują się pod stałą presją muzułmańskich uczniów i ich rodziców. Mówi się o codzienności otrzymywania pogróżek, kwestionowaniu niektórych tematów w nauczaniu, a nawet zjawisku „autocenzury” nauczycieli. Tylko we wrześniu odnotowano 328 „ataków na laicyzm”, jak nazywa się nad Sekwaną tego typu incydenty. Liczba wniosków o „ochronę funkcjonalną nauczycieli” wzrosła w ciągu jednego roku o 29%, a sankcje na sprawców gróźb są uważane za byt łagodne i nie zniechęcające do podobnych działań.

W 2023 r. złożono 5264 wnioski o „ochronę funkcjonalną” nauczycieli (z czego 3796 zaakceptowano), w porównaniu do 4085 takich wniosków złożonych w 2022 r. Przyznanie takiej ochrony wprowadzono właśnie po bezpośrednich atakach islamistów na nauczycieli. Sprawy są różne. Od obrazy słownej, po ataki fizyczne i wysyłanie gróźb. „Le Figaro” opisuje przykład Nicolasa, nauczyciela historii i geografii, który omija tematy dotyczące Bliskiego Wschodu, po tym jak jego kolegę zaatakował licealista zirytowany podawanymi przez nauczyciela na lekcji faktami. Dyrektorce liceum Maurice-Ravel (XX dzielnica Paryża), grożono śmiercią za to, że poprosiła uczennicę o zdjęcie chusty islamskiej w swojej placówce. W połowie października uczeń szkoły średniej z Tourcoing (Północ) uderzył nauczyciela z podobnych powodów.

W tym samym czasie kuratoria oświaty, także w imię „ochrony laickości”, atakują i walczą z prywatnymi szkołami katolickimi. Sąd administracyjny w mieście Pau tymczasowo uchylił właśnie  trzyletnie zawieszenie Christiana Espeso na stanowisku dyrektora prywatnej szkoły katolickiej Immaculée-Conception (Niepokalanego Poczęcia). Dyrektor został oskarżony i odsunięty od funkcji dyrektora na 3 lata przez kuratorium w Bordeaux za rzekome łamanie zasad laicyzmu edukacji. 28 listopada, sąd administracyjny w Pau podjął decyzję o zawieszeniu tej sankcji. Christian Espeso wraca na razie do pracy w szkole, a w obronie dyrektora protestowali w Pau rodzice. Sam dyrektor mówi, że była to ideologiczna próba ataku na katolickie wartości, które chciał w tej placówce zachować.

Sędzia uznał zawieszenie dyrektora za sankcję nieproporcjonalną do sytuacji i przypomniał, że dyrektor Espeso „nigdy wcześniej nie został ukarany, mimo że od wielu lat sprawuje funkcje kierownicze w placówce”. Kuratorium oskarżało Christiana Espeso o „atak na zasady laickości przez zezwolenie na prowadzenie w szkole lekcji edukacji religijnej”. Krytykowano go także za zorganizowanie „wycieczki o charakterze religijnym” z Pau do sanktuarium w Lourdes. Espeso jest także podejrzany o to, że nie dopuścił do rozdania uczniom nowych podręczników, a nawet „cenzurował” treści zawierające „fragmenty o charakterze seksualnym” oraz omijał niektóre „progresywne” lektury, właśnie o rzekomej „edukacji zdrowotnej”. Dodatkowo kuratorium zarzucało mu jeszcze „toksyczne zarządzanie” szkołą. Media, które we wrześniu dotarły do dokumentów z kuratorium pisały, że raport tej instytucji z inspekcji szkoły przypomina… akt oskarżenia i prokuratorskie postępowanie śledcze.

Szkoła katolicka jest placówką prywatną, ale musi realizować programy narzucane przez kuratorium. Edukacja katolicka stoi we Francji na ogół na wysokim poziomie i takie szkoły wybierają dla swoich dzieci nawet niewierzący rodzice, a często także i muzułmanie. Jednak „katolickość” edukacji jest niekiedy wątpliwa i np. lekcje religii nie są obowiązkowe. Christian Espeso został w sumie ukarany za chęć zachowania katolickiego oblicza szkoły. Jego adwokaci Thierry Sagardoytho i Vincent Ligney skrytykowali „fałszowanie faktów i stronniczość” raportu kuratorium, co ich zdaniem wpisuje się w szerszy proces niszczenia prywatnej edukacji katolickiej. W szkołach publicznych, zamiast zasad „świeckości”, uczniowie zostają tymczasem poddani coraz silniejszej presji importowanego do Francji islamu.

Bogdan Dobosz

„TAK – dla edukacji! NIE – dla deprawacji!” W niedzielę, 1 grudnia, o godzinie 12-tej na Placu Zamkowym

 …w tę niedzielę, 1 grudnia, o godzinie 12-tej na Placu Zamkowym w Warszawie odbędzie się manifestacja, na której nie może Cię zabraknąć.

Manifestacja organizowana przez Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły oraz NSZZ „Solidarność” zgromadzi rodziców, nauczycieli i wszystkich, którym zależy na dobru polskich dzieci.

„TAK – dla edukacji! NIE – dla deprawacji!” – pod tym hasłem zgromadzimy się tysiącami w niedzielę!

Będziemy na miejscu razem z kolegami z zespołu CitizenGO Polska i przedstawicielami kampanii globalnych. Szukaj naszych niebieskich banerów i dołącz do nas!

To okazja, by wspólnie powiedzieć „nie” obowiązkowej edukacji seksualnej w szkołach i bronić wartości, które są fundamentem naszego społeczeństwa.

Dlatego nie może Cię zabraknąć! Dołącz do nas, musimy pokazać, że nie ustąpimy się w walce o przyszłość naszych dzieci i polskich rodzin. Liczy się każda obecność – im więcej nas będzie, tym silniejsze będzie nasze przesłanie!

Znajdź nas na miejscu i odbierz od nas baner, by wspólnie tworzyć widoczną i zjednoczoną grupę!

Pamiętaj, że razem jesteśmy w stanie zmienić bieg wydarzeń! To chodzi o nasze dzieci!

Do zobaczenia na Placu Zamkowym!

Blanka Bąkiewicz z całym zespołem CitizenGO

Walczymy o polską szkołę! Warszawa – 1 grudnia – Plac Zamkowy. Dołącz do protestu!

Walczymy o polską szkołę! Warszawa – 1 grudnia – Plac Zamkowy. Dołącz do protestu!

Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, której członkiem jest Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi, organizuje społeczny protest przeciwko niszczeniu polskiej szkoły i deprawacji młodego pokolenia. DOŁĄCZ!

TERMIN:

1 grudnia o godzinie 12-tej

MIEJSCE:

Plac Zamkowy w Warszawie

Pokażmy, że nie ma naszego przyzwolenia na eksperymenty lewackie minister Nowackiej i jej ideowych popleczników!

W pikiecie wezmą udział goście z zagranicy: Gabriele Kuby z Niemiec, autorka książek: „Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności”, „Rewolucja genderowa: nowa ideologia seksualności”; Leni Kesselstatt z Austrii, z ruchu oporu rodzicielskiego; Tony Rucinski z W. Brytanii, Coalition for Marriage; Ante Bekavac z Chorwacji, Alliance Defending Freedom International

Manifestację uświetni występ Jana Pietrzaka, Jerzego Zelnika oraz happening w wykonaniu Nauczycieli dla Wolności i zaprzyjaźnionych rekonstruktorów i „żywy znak” w wykonaniu Stowarzyszenia Historycznego „Polonia Restituta” i Stowarzyszenia FORT.

Wśród mówców: prof. Jan Żaryn, Sławomir Skiba (Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi), dr Waldemar Jakubowski  (NSZZ „Solidarność”), dr Zbigniew Barciński (Stowarzyszenie Pedagogów NATA), Marek Grabowski (Fundacja Taty i Mamy), Hanna Dobrowolska (Ruch Ochrony Szkoły), Agnieszka Pawlik-Regulska („Nauczyciele dla Wolności”), Marcin Perłowski (Centrum Życia i Rodziny), Magdalena Czarnik („Rodzice Chronią Dzieci”), Bartosz Kopczyński (Towarzystwo Wiedzy Społecznej), Łukasz Bernaciński (Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris), red. Jan Pospieszalski.

Niedziela, 1 grudnia o godz. 12-tej na Placu Zamkowym w Warszawie. Manifestacja pod hasłem „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”.

Zapraszamy na wielką manifestację rodziców, nauczycieli, młodzieży, wszystkich, którym zależy na dobru polskich uczniów i którzy chcą wyrazić sprzeciw wobec tego, jak niszczona jest polska szkoła.

Tysiące Polaków wiedzą już o bezprecedensowym ataku rządu na niewinność naszych dzieci i radykalnym programie obowiązkowej seksedukacji we wszystkich szkołach – od podstawówki po liceum. To nasz wspólny sukces. Jednak to dopiero początek długiej wojny z gorszycielami z Ministerstwa Edukacji.

Nie udało się minister Barbarze Nowackiej przemycić skandalicznego programu zmian niepostrzeżenie. Stąd nie dziwią jej emocjonalne wybuchy i okrzyk: „nie interesuje mnie, co boli Ordo Iuris!”, którymi dała wyraz wściekłości z powodu upowszechnienia treści projektu rządowego rozporządzenia.

W ostatni czwartek zakończyły się rządowe konsultacje. Z woli minister Nowackiej były nadzwyczaj krótkie i pierwotnie skierowane głównie do organizacji LGBT i seksedukatorów. Dzięki naszemu zaangażowaniu oraz dzięki wielkiej koalicji obrońców dzieci i szkoły, którą współtworzymy od wielu miesięcy, ministerstwo zostało jednak zarzucone tysiącami uwag, zastrzeżeń, protestów i analiz. Pisali je zatroskani rodzice, pełni obaw nauczyciele, eksperci przedmiotowi, autorzy podręczników, pedagodzy, psychologowie dziecięcy i rozwojowi, lekarze i eksperci ds. zdrowia.

Wszyscy są zaszokowani, że ta szkolna deprawacja ma być obowiązkowa, a promocja do kolejnej klasy będzie uzależniona od przyswojenia wiedzy o masturbacji, homoseksualnych praktykach i „różnych rodzajach rodzin”… W toku rozpalającej się dyskusji ministrowie rządu Donalda Tuska porzucili już nawet fałszywą i wprowadzającą w błąd nazwę nowego przedmiotu! Minister ds. równości Katarzyna Kotula wprost nazwała nowy, obowiązkowy przedmiot „edukacją seksualną”.

Nasz głos nie jest osamotniony. Poza stanowiskami i opiniami Koalicji na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, otrzymaliśmy wielkie wsparcie w postaci jednoznacznego stanowiska całej Konferencji Episkopatu Polski. Biskupi upominają się w nim o poszanowanie praw rodziców, a projekt rozporządzenia nazywają wprost „deprawującymi zapisami dotyczącymi edukacji seksualnej”.

Na razie, pomimo potęgujących się protestów, Ministerstwo Edukacji brnie w skandaliczne rozwiązania. Gdy dwa dni przed zamknięciem konsultacji na temat rozporządzenia dyskutowały sejmowe komisje do Spraw Dzieci i Młodzieży oraz Edukacji i Nauki, kierownictwo komisji uparcie blokowało udział naszych ekspertów w posiedzeniach…

Ale nie możemy dać sobie zamknąć ust, bo na szali jest dobro naszych dzieci!

W jednej z ostatnich wiadomości pisałem do Pani o szczegółach ministerialnego rozporządzenia, związanych z nim zagrożeniach dla naszych dzieci i wszystkich działaniach naszych ekspertów, zmierzających do zatrzymania wulgarnej seksualizacji i ideologicznej indoktrynacji naszych dzieci.

Mowa tu nie tylko o wspomnianej analizie, ale także między innymi o internetowej petycji „Stop Seksualizacji Dzieci”, którą podpisało już ponad 40 000 Polaków, wzorach pism do ministerstw, udostępnionych naszym sympatykom, spotkaniach z rodzicami i nauczycielami z całej Polski, konferencjach eksperckich czy udostępnianych na naszej stronie internetowej poradnikach prawnych i raportach. 

Zachęcając do przeczytania załączonej wiadomości, chciałabym jednocześnie zaprosić Panią do wzięcia udziału w manifestacji sprzeciwu wobec genderowej, wulgarnej seks-edukacji w szkołach.

Manifestację organizujemy – wraz z naszymi partnerami z Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły – już w najbliższą niedzielę, 1 grudnia o godz. 12:00 na Placu Zamkowym w Warszawie. Pikieta odbędzie się pod hasłem „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”.

Zachęcamy do udziału w manifestacji wszystkich, którym zależy na dobru naszych dzieci. To prawdziwy bój o pokolenie, które będzie wkrótce decydować o losach naszego Narodu. Podczas manifestacji będzie można złożyć podpis pod obywatelską inicjatywa ustawodawczą chroniącą dzieci przed dostępem do pornografii w internecie, o której pisaliśmy Pani kilka dni temu.

Jednocześnie serdecznie zachęcam Panią także do finansowego wsparcia działalności Instytutu Ordo Iuris, bo tylko dzięki temu wsparciu możemy prowadzić w Pani imieniu walkę w obronie naszych dzieci.

Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk

Wspieram działania Ordo Iuris

Z wyrazami szacunku

Adw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris

Obowiązkowe lekcje deprawacji mają być w klasach 4-8 szkół podstawowych jak również w klasach 1-3 liceum i technikum. 

Fundacja Pro-Prawo do życia
Szanowny Panie Mirosławie! Minister Edukacji Barbara Nowacka zamierza rozprawić się z “luźnym podejściem do obowiązku szkolnego”, zarówno ze strony uczniów, jak i rodziców, którzy zwalniają swoje dzieci z lekcji. W związku z tym MEN ma rozważać m.in. zmiany dotyczące zwiększenia liczby obecności szkolnych wymaganych do tego, aby zdać do następnej klasy. Plany te realizowane są równolegle do wdrażania we wszystkich polskich szkołach przymusowej “edukacji seksualnej” już od 1 września 2025 roku. Obowiązkowe lekcje deprawacji mają być zarówno w klasach 4-8 szkół podstawowych jak również w klasach 1-3 liceum i technikum. Celem walki z “luźnym podejściem do obowiązku szkolnego” jest więc uniemożliwienie rodzicom zwalniania dzieci z “edukacji seksualnej” oraz zacieśnienie państwowej, centralnie sterowanej, urzędniczej kontroli nad edukacją w Polsce. Trzeba budzić świadomość rodziców i mobilizować społeczeństwo do oporu.Ma być trudniej zwalniać dzieci z lekcji [foto]Od kilku miesięcy Barbara Nowacka zapowiada rozprawienie się ze zjawiskiem zwalniania dzieci z lekcji przez rodziców. Informowaliśmy o tym już w lipcu. Nowacka obiecała wtedy zająć się kwestią zwolnień z lekcji. Teraz pojawiły się nowe informacje w tej sprawie. Wedle relacji medialnych z poniedziałku 18 listopada, MEN ma rozważać m.in. podniesienie wymogu frekwencji do poziomu 70% obecności ucznia na lekcji. Aktualnie jest to 50%, tzn. uczeń musi być obecny co najmniej na połowie lekcji w roku szkolnym, aby móc zostać sklasyfikowany z danego przedmiotu i zdać do następnej klasy. 

Dokładnie tego samego dnia do dalszych prac zostało skierowane rozporządzenie Ministra Edukacji w sprawie wdrożenia do wszystkich polskich szkół przymusowej “edukacji seksualnej”, mającej już od 1 września 2025 roku ukrywać się pod nazwą nowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”. Przypomnijmy – wedle opublikowanej niedawno podstawy programowej dzieci będą się uczyć m.in. o masturbacji, LGBT, różnych “orientacjach seksualnych”, aborcji, “transpłciowości”, rozwodach i bezdzietności.  

Taka “edukacja zdrowotna” ma być od przyszłego roku prowadzona obowiązkowo w wymiarze 1 godziny tygodniowo w klasach 4-8 szkół podstawowych oraz 1 godziny tygodniowo w klasach 1-3 liceum.

Panie Mirosławie, medialna zapowiedź ograniczenia możliwości zwalniania dzieci z lekcji, która pojawia się jednocześnie ze skierowaniem do dalszych prac projektu przymusowej “edukacji seksualnej”, nie jest zbiegiem okoliczności. Należy te dwie kwestie traktować razem, gdyż są ze sobą ściśle powiązane.

“Edukacja seksualna”, mająca być realizowana obowiązkowo w polskich szkołach pod nazwą “edukacji zdrowotnej”, oparta jest o wytyczne zawarte w Standardach Edukacji Seksualnej w Europie opracowanych przez rząd Niemiec i Światową Organizację Zdrowia (WHO). 
Zaprezentowana niedawno podstawa programowa do “edukacji zdrowotnej” dokładnie odzwierciedla zawartość Standardów Edukacji Seksualnej, przed którymi nasza Fundacja ostrzega rodziców od 2013 roku, kiedy to po raz pierwszy zaprezentowano ten dokument w języku polskim w trakcie konferencji współorganizowanej przez MEN.  

Treści zawarte w podstawie programowej do “edukacji zdrowotnej”, takie jak oswajanie uczniów z masturbacją, LGBT, rodzajami “orientacji seksualnych” czy wyrażaniem zgody na seks, wprost wynikają ze Standardów Edukacji Seksualnej i od dziesięcioleci są faktycznym standardem nauczania w szkołach na Zachodzie, szczególnie w Niemczech. Na tych samych Standardach opierają się zajęcia na temat “tolerancji” i “dojrzewania”, które od dawna organizowane są lokalnie w polskich szkołach przez “edukatorów seksualnych” i aktywistów LGBT, przed czym przestrzega nasza Fundacja w ramach naszej kampanii “Stop pedofilii”. 

Jednak aby proces deprawacji był kompletny i spójny, to z punktu widzenia deprawatorów musi być on systemowy i obowiązkowy. Już kilka miesięcy temu Barbara Nowacka publicznie zwróciła uwagę, że “w wielu krajach w ogóle nie ma takiej możliwości zwalniania dzieci z lekcji.” Tak jest np. w Niemczech, gdzie powstały Standardy Edukacji Seksualnej. Jak już wielokrotnie informowaliśmy, “edukacja seksualna” jest w Niemczech przymusowa dla wszystkich dzieci, a rodzice nie mają możliwości zwalniania swoich dzieci z lekcji deprawacji. Wiele razy publikowaliśmy także przykłady takie jak przypadek chrześcijańskich rodziców z Saltzkotten, którzy trafili do więzienia za odmowę wysłania dzieci na “edukację seksualną”. Ich sprawa trafiła aż przed Europejski Trybunał Praw Człowieka, który potwierdził, że z powodu swoich przekonań rodzice nie mają prawa zwalniać swoich dzieci ze szkolnych zajęć. 

Nowacka i Tusk to polskojęzyczni podwykonawcy polityki narzuconej nam z Zachodu. Stąd Polacy, a szczególnie polscy rodzice, muszą być świadomi, że w “pakiecie” z deprawacją seksualną dzieci w szkołach będzie szedł przymus uczestnictwa uczniów w tej deprawacji i prześladowania rodzin, które się temu sprzeciwią.

Panie Mirosławie, dlatego w walce z deprawacją kluczowe jest budowanie świadomości rodziców oraz mobilizowanie rodziców do działania. Tym zajmuje się nasza Fundacja.Kilka dni temu opublikowaliśmy nagranie w mediach społecznościowych informujące rodziców o tym, co zawiera podstawa programowa do “edukacji zdrowotnej” i czego będą się uczyć ich dzieci. 
Video ma już ponad 113 000 wyświetleń i ponad 800 komentarzy. Oto niektóre z nich:
– “Ja tego słuchać nie mogę, a co dopiero godzić się na to !!!”
– “Moje dziecko nie będzie uczęszczać na taki przedmiot. Nie zgadzam się, nawet jeśli będzie to przedmiot obowiązkowy. Jeszcze trochę i większość dzieci pójdzie na nauczanie domowe.”
– “Nie interesują mnie konsekwencje ale jak tylko będzie taki przedmiot mój syn nie będzie na niego chodził.”
– “Absolutnie nie puszczę córki na te zajęcia.”
– “Obowiązkiem naszym jako rodziców jest nie zgodzić się na to!”
– “Rodzice wszystko w waszych rękach nie dajcie się omamić !!!!!!”.
– “Moje dzieci nie będą na to chodzić”.
W ten sposób docieramy z ostrzeżeniem do tysięcy kolejnych osób, budzimy świadomość i sumienia oraz mobilizujemy do walki. Nasze akcje informacyjne prowadzone są także na ulicach w całej Polsce. Kilka dni temu w Katowicach przeprowadziliśmy publiczną modlitwę różańcową połączoną z kampanią informacyjną. Zgromadziliśmy się na rynku, przed Teatrem Śląskim. Widziało nas wielu ludzi, którzy zatrzymywali się i obserwowali nasz baner oraz słuchali nagrań z głośnika na temat nowego, obowiązkowego przedmiotu w szkołach i planach deprawacji dzieci. Podobne akcje przeprowadzamy w wielu innych miastach.
Pracujemy także nad dodrukiem tysięcy kolejnych broszur informacyjnych na temat przymusowej “edukacji seksualnej” wchodzącej do szkół. Kolejne osoby zgłaszają się do naszej Fundacji i otrzymują od nas broszury do rozdawania w swoim miejscu zamieszkania, w szkołach, w parafiach itp. W ten sposób w całej Polsce rozwija się walka o dzieci i przyszłość naszego narodu. Walka, w której kluczowe jest zaangażowanie rodziców i podejmowanie osobistych decyzji na temat swoich rodzin. Chcemy dalej tę walkę prowadzić, docierać do kolejnych Polaków i pomagać kolejnym osobom, które zgłaszają się do naszej Fundacji po materiały informacyjne, chcąc działać w swoim miejscu zamieszkania lub chcącym otrzymać porady na temat wyboru szkoły dla swoich dzieci lub przejścia na edukację domową. Potrzebujemy na te działania w najbliższym czasie ok. 13 000 zł.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam dalsze działania informacyjne i ostrzegawcze, a także wsparcie kolejnych osób i pomoc kolejnym rodzinom. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku
Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia

ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

„Edukacja zdrowotna” na froncie walki z „wewnętrznym faszystą”. Destrukcja polskiej edukacji (2)

Edukacja zdrowotna” na froncie walki z „wewnętrznym faszystą”

Destrukcja polskiej edukacji (2) https://myslpolska.info/2024/11/07/destrukcja-polskiej-edukacji-2/

Barbara_Nowacka_Irek_Grin.jpg

—————————————–

Olaf Swolkień https://myslpolska.info/2024/11/07/destrukcja-polskiej-edukacji-2/

 „Jesteśmy przekonani, że skoro rozwiązłość jest naturalnym ciągiem tych skłonności, nie tyle chodzi o zwalczanie owej namiętności, co o ułożenie sposobu spokojnego jej zadowalania. Musimy się więc zająć uporządkowaniem tej domeny i zadbać o to, by obywatel, którego potrzeba zbliży do przedmiotów pożądania, mógł się z nimi do woli oddawać wszystkiemu, do czego namiętność go skłania”

  • Markiz de Sade; z odezwy: „Francuzi, jeszcze jeden wysiłek, jeżeli chcecie się stać republikanami”

„Wojna nie jest nigdy skierowana wyłącznie przeciwko materii, lecz zawsze równocześnie przeciwko siłom duchowym, ożywiającym tę materię, a obu tych elementów rozdzielić od siebie nie sposób.” Carl von Clausewitz „O wojnie”

========================

Włączenie osób z wszelkiego rodzaju deficytami do kolektywów klasowych, o czym pisałem poprzednio, to jednak nie wszystkie rewolucyjne zmiany jakie czekają polską szkołę w najbliższym czasie. Oprócz osób chorych, zaburzonych psychicznie, społecznie i towarzyszących im nauczycieli wspomagających, do coraz liczniejszych klas także coraz liczniej dołączają Ukraińcy, czasami nie znający polskiego.

Polscy podatnicy opłacają im naukę naszego języka, jednak ani znajomość języka ani ukończenie kursu czy zdanie egzaminu z polskiego nie są wymogiem przyjęcia do szkoły. W komunikacji z nauczycielem prowadzącym lekcje ma im pomóc dodatkowo zatrudniany asystent międzykulturowy z wymaganym wykształceniem średnim, ale też bez wymogu znajomości j. polskiego, a za warunek wystarczający uznano zdolność porozumiewania się z podopiecznym. Jak donoszą media głównego nurtu pomiędzy polskimi nauczycielami, a ukraińskimi asystentami dochodzi już do pierwszych nieporozumień, a nawet kłótni na tle zachowania w klasie dyscypliny czy po prostu ciszy (artykuł: Dyrektorka uległa rodzicom z Ukrainy. „To był mój największy błąd” (https://parenting.pl/duzy-problem-w-szkolach-nie-mamadrej-polityki-imigracyjnej). Sprawa  tzw. komponentu ukraińskiego w nauczaniu historii pod wpływem niekorzystnych sondaży (pomysł osobnego komponentu popiera niecały 1% Polaków) na razie przycichła, ale należy przypuszczać, że wraz z dołączeniem Polski, a może i Ukrainy do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego podręczniki historii pisane np. przez ukraiński IPN pozwolą raz na zawsze uporać się z bagażem historycznych zaszłości, które zdaniem polskich sług niepotrzebnie wzbudzają jątrzące uczucia wobec sąsiedniego narodu.

Dobrostanowi uczniów ma też sprzyjać zaprowadzone w ekspresowym tempie i w wątpliwym prawnie trybie – bo w środku roku szkolnego, zniesienie oceniania i obowiązku odrabiania zadań domowych oraz okrojenie o 20% podstawy programowej 18 przedmiotów. Jednak tych, których martwi pozostałe 80% minister Nowacka uspokaja, że to dopiero początek większych redukcji. Nowo mianowani kuratorzy wydają się wyczuwać, że dążenie do tak pojętego dobrostanu staje się swego rodzaju dobrze widzianym dowodem prawo czy w tym wypadku lewo – myślności i np. kurator małopolska wydała zalecenie by nauczyciele nie przeciążali 6-latków nauką pisania. Minister Barbara Nowacka najwyraźniej zaniepokojona konsternacją jaką to wzbudziło, osobiście uspokajała, że to tylko zalecenie w indywidualnych przypadkach. Inne zmiany to zastąpienie przedmiotu historia i teraźniejszość (HiT) wychowaniem obywatelskim. Nie są jeszcze znane podręczniki ani szczegóły nowego przedmiotu, który wedle słów minister Nowackiej „ma sprawić żeby dzisiejsi uczniowie w przyszłości głosowali”. Można tylko snuć przypuszczenia, że nie chodzi o głosowanie na podnoszących głowę w całej Europie tak zwanych faszystów. Z drugiej strony przedmiot HiT acz potrzebny został mocno skompromitowany przez polityczną otoczkę jaką dobudował do niego PiS. Dobrym tego przykładem był osławiony podręcznik Wojciecha Roszkowskiego, który rozpisywał się co prawda o zagładzie Żydów, ale o ukraińskim ludobójstwie na Polakach wspominał jednym słowem.

Podstawowy problem oświaty jaki się wyłania po ograniczeniu tradycyjnej nauki i zadań domowych, zmniejszeniu liczby czytanych lektur (coraz częściej teksty oryginalne zastępowane są ich formą uproszczoną), ograniczeniu pamięciowego opanowania tabliczki mnożenia, likwidacji tradycyjnych ocen i wymogu opanowania materiału jako warunku przejścia do kolejnej klasy, brzmi: czym w takim razie zająć miliony młodych ludzi w wieku, w którym ich umysły są wyjątkowo plastyczne, szybko się uczą i nabywają także na poziomie neurobiologicznym zasobów i umiejętności decydujących o całym życiu, łącznie z późną starością. Barbara Nowacka mówi w tym kontekście o większej ilości czasu jaką dzieci i młodzież będą mogły przeznaczyć na swoje zainteresowania i pasje. Jednak w odróżnieniu od kosztującego miliardy złotych wsparcia i edukacji dla przybyszy z Ukrainy, brak funduszy na prowadzenie zajęć dodatkowych, kółek zainteresowań czy zajęć wyrównawczych dla polskich dzieci jest w polskiej szkole chroniczny.

To jakie pasje może mieć pani minister na myśli, po części wynika z zapowiedzi jakie padły 12 kwietnia 2024 r. na konferencji prasowej, gdzie obok siebie wystąpiło troje ministrów obecnego rządu: Minister Zdrowia Izabela Leszczyna, Minister Sportu Sławomir Nitras i w roli głównej Minister Edukacji Barbara Nowacka. Ministrowie przedstawili na niej plany dotyczące nowego przedmiotu o nazwie edukacja zdrowotna, jaki ma wejść do szkół podstawowych w klasach 4-8 i 1-2 średnich od przyszłego roku szkolnego. Jak zwykle w takich sytuacjach politycy koncentrowali się na niebudzących społecznych kontrowersji ogólnikach. Mówiono więc o słusznej walce z otyłością i brakiem ruchu, z uzależnieniami, podkreślano, że w zespole przygotowującym założenia programowe jest ksiądz Arkadiusz Nowak. Jedno z takich uznanych za oczywiste i miło rezonujących w uchu przeciętnego wyborcy zdań, wygłoszonych w czasie konferencji brzmiało: „zdrowie jest jednym z najważniejszych obszarów działalności państwa”. Tylko niewielu skojarzyło to z zepchniętymi na obrzeża zachodniej myśli złowieszczymi przepowiedniami Thomasa Szasza o „państwie terapeutycznym”, z „Medyczną Nemesis” Ivana Illicha czy z „Nowym wspaniałym światem” Aldousa Huxleya. A to ostatnie skojarzenie byłoby ze wszech miar uzasadnione, gdyż na czele komisji przygotowującej założenia programowe nowego przedmiotu ma stanąć nie pediatra, nie internista, ale seksuolog Zbigniew Izdebski. Przedmiot ma zajmować się także klimatem (ONZ-owska koncepcja jednego zdrowia ściśle wiąże klimatyzm z sanitaryzmem), nawykami żywieniowymi, przyjaznym podejściem do ideologii LGBT, tranzycji itp. Zdrowiu seksualnemu poświęcono w czasie konferencji sporo miejsca.

Izdebski jest od ponad dekady współpracownikiem WHO i organizacji International Planned Parenthood promującej m.in. aborcję. Ze znalezionych w internecie wypowiedzi Z. Izdebskiego wynika, że oprócz aborcji dużą wagę przywiązuje do masturbacji jako „treningu” i „dobrej formy rozładowania seksualnego”, cieszy go również, że oddają się jej w coraz większym stopniu polskie kobiety, a nie tylko mężczyźni, to samo dotyczy pornografii. Takie przekonania współgrają z wytycznymi WHO dotyczącymi edukacji seksualnej przyjętymi przez Polskę w roku 2013. Dopóki nie zobaczyłem, to nie bardzo chciałem wierzyć emocjonalnym wypowiedziom zbulwersowanych nauczycielek, więc sprawdziłem i cytuję za źródłem (https://www.bzga-whocc.de/fileadmin/user_upload/Dokumente/BZgA_Standards_Polish.pdf) jakie informacje powinno w ramach edukacji seksualnej według WHO otrzymać dziecko w przedziale wiekowym od 0 do 4 lat. W kolumnie pod nagłówkiem „informacje” czytamy: „Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa Odkrywanie własnego ciała i własnych narządów płciowych.” W kolumnie „umiejętności” w tym samym wierszu wymieniona jest zabawa w lekarza, a postawy jakie należy kształtować w dziale seksualność to „ciekawość dotycząca własnego ciała i innych osób”.

W tym wieku dzieci powinny także kształcić emocje i uczucia, a te wyszczególnione w wytycznych WHO to m.in.: „Pozytywne nastawienie w stosunku do własnej płci biologicznej i społeczno-kulturowej (dobrze jest być dziewczynką lub chłopcem!)”.Z kolei w wieku 12 lat w kolumnie informacje czytamy: „Ciąża (także w związkach między osobami tej samej płci)”. Dla 15-latków w kolumnie: „postawy”, z podtytułem: „Pomóż dziecku rozwijać”: czytamy: „Krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.” W dokumencie nie brak także  zaleceń bez wątpienia słusznych, które osobom krytycznym wobec panującej w części polskiego społeczeństwa nadmiernej pruderii czy nieumiejętności rozmawiania o sprawach seksu mogą wydać się rozsądne.

Widać tu wyraźnie podobną metodę działania jaka ma miejsce w wypadku klimatyzmu i ekologii. Wykorzystuje się istniejące autentycznie problemy, by wprowadzić własną agendę, którą obudowuje się nie budzącymi sprzeciwu słusznymi postulatami, bo zdrowie według WHO ma ze zdrowiem dokładnie tyle wspólnego co klimatyzm z ekologią. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w dziedzinie edukacji seksualnej w zaleceniach WHO widoczny jest wyraźnie konkretny i całościowy program ideowy.  Ma on swój początek w pismach Jana Jakuba Rousseau i markiza de Sade, a na nowo ożył w teoriach Zygmunta Freuda, Herberta Marcusego i przede wszystkim Wilhelma Reicha. Opisy własnego życia seksualnego w okresie dziecięcym Reich zawarł w książce „Passion of youth” (Pasje młodości). Jej fragmenty przytaczał Marek Chodakiewicz w artykule zamieszczonym w Do Rzeczy (https://dorzeczy.pl/swiat/156692/wilhelm-reich-mozg-rewolucji-seksualnej.html. Z uwagi na obsceniczność powstrzymam się od cytowania, ale są one zdumiewająco paralelne, także pod względem wiekowym z instrukcjami WHO, a chronologia wskazuje, że to Reich mógł być o ile nie instruktorem to inspiratorem, a nie na odwrót. Wszystkich tych autorów łączy przekonanie o braku związku seksualności z etyką i założeniem rodziny oraz o tym, że człowiek jest z natury dobry, a namiętności są tym, czego nie należy regulować wprowadzanymi w procesie wychowania jakimikolwiek normami społecznymi, religijnymi, prawnymi. W. Reich i Donatien de Sade byli w negowaniu norm najbardziej konsekwentni, a ich osobiste praktyki najbardziej zgodne z teorią. Takie pozbawione szkodliwej ponoć represji wychowanie ma właśnie zapewnić dobrostan uczniów, a w konsekwencji przygotować do funkcjonowania w inkluzywnym społeczeństwie.

Nie wchodząc w dyskusję światopoglądową czy psychologiczną zaznaczyć należy, że jest to teoria sprzeczna zarówno z chrześcijańską nauką o grzechu pierworodnym, jak i z całą znaną w historii tradycją wychowania, a osobiście dodałbym z doświadczeniem każdego trzeźwo patrzącego na rzeczywistość nauczyciela, wychowawcy, rodzica. Dlatego budzi zaniepokojenie i protest fakt, że edukacja zdrowotna przygotowana przez zespół doktora Izdebskiego ma być dla wszystkich uczniów obowiązkowa. Różni ją to zasadniczo od istniejącego obecnie w polskich szkołach, także mówiącego o seksualności, przedmiotu o nazwie wychowanie do życia w rodzinie, na który uczniowie uczęszczają jedynie po wyrażeniu na to zgody przez rodziców. Przymus uczęszczania na tak rozumianą edukację zdrowotną stoi bez wątpienia w sprzeczności nie tylko z artykułem 48 Konstytucji RP, mówiącym o prawie rodziców do wychowania dzieci według własnych przekonań, ale także z jej preambułą mówiącą o chrześcijańskim dziedzictwie, które w zaleceniach WHO traktowane jest jako zespół represyjnych i szkodliwych mitów.

Trudno także nie postrzegać edukacji zdrowotnej w oderwaniu od walki minister Leszczyny o wprowadzenie swobodnego zakupu pigułki dzień po dla 15 latek, kampanią na rzecz „szczepienia” na HPV w wieku 9 lat, walki o poszerzenie prawa do aborcji czy od antykatolickich wypowiedzi ministra Nitrasa. Także objęcie najwyższych stanowisk w dziedzinie zdrowia publicznego przez lekarzy skompromitowanych w okresie tzw. pandemii musi budzić niepokój i podejrzenia, że wpajane dzieciom nawyki zdrowotne i żywieniowe będą miały więcej wspólnego z interesami Big Farmy i ideologią klimatyzmu niż z autentycznym dbaniem o zdrowie.

Do tego w pakiecie są jeszcze „Jurek” Owsiak zajmujący się na zlecenie MEN nauką udzielania pierwszej pomocy w szkołach, objęty patronatem MEN program „szkoła przyjazna LGBT” i setki sponsorowanych przez rząd, UE i międzynarodową finansjerę tzw. NGO zajmujących się czy to seks edukacją czy wywieraniem nacisku na dyrekcje szkół pragnące zachować resztki dyscypliny i zdrowego rozsądku. Tu wymienić warto Stowarzyszenie Umarłych Statutów zatrudniające prawników, które grożąc sankcjami prawnymi ostrzega szkoły przed próbami czasowego (do chwili zgłoszenia się rodziców) zabierania telefonów komórkowych czy regulowania kwestii ubioru uczniów. Było one finansowane przez Narodowy Instytut Wolności pod patronatem ministra Kultury i rządu Zjednoczonej Prawicy.

Aleksander Bocheński w swojej bardzo ciekawej i aktualnej książce: „Rzecz o psychice narodu polskiego” przytacza za Monteskiuszem starożytną opowieść o tyranie miasta Kume Arystodemosie, który „Chcąc wybić z głowy młodzieży rewolucję, wydał przepisy nakazujące jej sposób ubierania się i życia, mający na celu wyłącznie użycia zmysłowe. Piękne dziewczęta miały towarzyszyć chłopcom wszędzie, nawet w kąpieli. Gdy mówimy o tyranach i dyktatorach, kojarzy się nam to z tępieniem porywów rewolucji drogą zakazów, tortur i morderstw. Arystodemos znalazł lepszy sposób wytrzebienia marzeń i porywów u młodzieży pragnącej gwałtownie zmienić warunki zastane. Uczynił wyżycie seksualne, gastronomiczne, estetyczne jedynym i najwyższym celem życia.” W dalszej części Bocheński podaje znacznie bliższy historycznie i taki, który powinien dać Polakom do myślenia przykład na trafność rozumowania Arystodemosa, kiedy pisze: „Podobnie w Polsce XVIII wieku nie kończące się uczty i hulanki szlachty saskiej paraliżowały wielki nurt odrodzeńczy Konarskich i Poniatowskich. Honor tej epoki ratuje tylko to, że postawa życiowa sybaryty nie została przez nią jeszcze nobilitowana jako najwłaściwsza.” Warto w tym miejscu wspomnieć pracę Zbigniewa Kuchowicza „Miłość staropolska”, której ukazanie się w PRL lat 1980 zamiast refleksji wywołało oskarżenia o pornografię, by po raz kolejny potwierdzić, że prawdy o sobie nie zwykliśmy wybaczać.

Obserwacje Bocheńskiego są zbieżne z tym co biały rosyjski emigrant i słynny socjolog Pitirim Sorokin skonstatował w głośnej pracy „Amerykańska rewolucja seksualna”, w której przewidywał upadek Ameryki i Zachodu na podstawie wszechobecnej seksualizacji, a dostrzegał ją już w pierwszej połowie lat 1950. Krytykował także to, co działo się w tej dziedzinie w elicie władzy Rosji carskiej przed jej upadkiem i pochwalał działania Stalina, który w drugiej połowie lat 1920 z właściwą sobie stanowczością zakończył porewolucyjną „orgię porgię” pod patronatem towarzyszki Aleksandry Kołłontaj, która zgodnie z marzeniami Fryderyka Engelsa chciała zlikwidować rodzinę, wzmocnić pozycję kobiety poprzez seks bez zobowiązań i kolektywną koncepcję macierzyństwa. Sorokin był także autorem monumentalnych prac ukazujących cykliczność powstawania i upadku cywilizacji, w których pokazywał na ogromnym materiale źródłowych nierozerwalny związek tradycyjnie pojmowanej moralności z wielką polityką.

Pisał: „Kiedy grupa rządząca i społeczeństwo jako całość rozluźniają swój kodeks, w ciągu trzech pokoleń następuje zwykle upadek kultury, jak to było w późnych fazach cywilizacji babilońskiej, perskiej, macedońskiej, mongolskiej, greckiej i rzymskiej.” Także Prymas Wyszyński w Ślubach Jasnogórskich nie modlił się o upadek komunizmu, ale przyrzekał „stoczyć najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi”. Rozumiał to również dbający o dobre obyczaje w elicie władzy Władysław Gomułka. Mnie natomiast przypomniał się w tym kontekście wykład Prof. Zbigniewa Nęckiego, na którym opowiadał o szczurze, którego nauczono naciskania guziczka, co powodowało uruchomienie elektrody w szczurzym mózgu, a ta z kolei aktywowała ośrodek przyjemności. Zainteresowani pytaliśmy wykładowcę o los szczurka i nieco zawiedzeni dowiadywaliśmy się, że umarł z głodu, bo po prostu zapomniał o jedzeniu.

Wszystko to pokazuje niewątpliwy związek polityki z powszechnie przestrzeganą moralnością seksualną, a w konsekwencji z instytucją rodziny, relacjami męsko – damskimi i dzietnością. Również obserwowana współcześnie skuteczność cywilizacji muzułmańskiej w starciu z cywilizacją Zachodu oraz porównanie działania i treści Tik Toka w Chinach z jego wersją na Zachodzie powinny skłaniać do refleksji. Dzisiaj dzięki nowoczesnej technologii żywe dziewczęta można zastąpić aktorkami porno w internecie. Swego czasu za dowód postępów demokracji w Afganistanie podawano powstanie porno-shopów w Kabulu, a izraelska armia nadawała porno filmy po przejęciu palestyńskiej telewizji w Ramallah.

Przekonanie o takim związku przyświeca nie tylko socjologom i myślicielom formatu Sorokina czy autorowi poruszającej książki „Libido dominandi” E. Michaelowi Jonesowi. O tym, że „wyzwolenie seksualne”  jest nierozerwalnie związane z rewolucją społeczno – kulturową pisali także ideowi antenaci minister Nowackiej od markiza de Sade po najnowszych teoretyków. Dobrym przykładem jest dzieło zatytułowane „Anty – Edyp” autorstwa Félixa Guattari i Gillesa Deleuze. W „Anty – Edypie” wszelkie normy zachowań seksualnych, także te odczuwane jako wewnętrzne, są utożsamiane z „uwewnętrznionym faszyzmem”, taką interpretację przedstawił z aprobatą sam Michel Foucault. Okazuje się więc, że walka o wczesną masturbację, zabawę w lekarza oraz delegalizacja partii opisanych przez globalistycznych rewolucjonistów jako „faszystowskie” stanowi spójną całość i wcale nie jest jasne, który komponent jest przez jej promotorów uważany za ważniejszy: polityczny czy moralno – terapeutyczny.

Z drugiej strony konserwatywni oponenci rewolucji obyczajowej terroryzowani są przez system, w którym jak pisze E. Michael Jones: „rząd najpierw promuje seksualne uzależnienie, następnie traktuje je jako rodzaj narzędzia władzy, której później używa do niszczenia każdej odpowiednio wpływowej jednostki przeciwstawiającej się tej ideologii.” Polega to na wynajdywaniu, a gdy trzeba prokurowaniu seksualnych skandali w ich życiorysach, lub w zawartości komputerów i sugerowaniu opinii publicznej, że wszyscy i tak chcą tylko jednego, a przeciwnicy społecznej deprawacji to zakłamani hipokryci. Zupełnie tak jakby należało domagać się dozgonnej pochwały alkoholizmu od kogoś, kto raz w życiu się upił.

Jednak podobnie jak w wypadku opisanej w poprzednim numerze MP szkoły w PRL, także obecnie zasadnicze znaczenie dla jej funkcjonowania i możliwości oddziaływania na wychowanków będą miały nie tylko motywowane ideologicznie plany rządzących nią urzędników, ale całe społeczne otoczenie i to co możemy nazwać pozaszkolnymi komponentami edukacji. O tym oraz o tzw. profilu absolwenta w kolejnym artykule.

Olaf Swolkień

Myśl Polska nr 45-46 (3-10.11/2024)

Destrukcja edukacji w Polsce (1)

Destrukcja edukacji w Polsce (1)

Olaf Swolkień https://myslpolska.info/2024/10/25/destrukcja-edukacji-w-polsce-1/

„Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie” – te słowa kanclerza Jana Zamoyskiego sprzed ponad 400 lat dobrze oddają wagę edukacji i wychowania dla zbiorowego losu społeczności.

—————————-

Na skutek katastrof jakie na przestrzeni ostatnich 300 lat były udziałem Polaków szkoła jako miejsce wychowania i edukacji jak mało gdzie nabrały w naszym społeczeństwie charakteru instytucji życia narodowego. Jedną z najważniejszych reakcji na szok pierwszego rozbioru było utworzenie Komisji Edukacji Narodowej, poprzedzała ją działalność Stanisława Konarskiego i utworzenie elitarnej Szkoły Rycerskiej. Dzieła te miały w zamierzeniu zmienić sposób myślenia i działania obywateli, naprawić wady narodowe, w których słusznie widziano źródła upadku. Okres zaborów także obrósł symbolami walki o polską szkołę takimi jak strajk dzieci polskich we Wrześni, zakończony sporym sukcesem strajk szkolny z 1905 r., powstanie Polskiej Macierzy Szkolnej.

W przekonaniu o tym jak ważna jest szkoła, edukacja i wychowanie dla istnienia i kształtu narodu utwierdził Polaków okres niemieckiej okupacji, kiedy przewidziano dla nich jedynie naukę w najbardziej podstawowym zakresie, potrzebnym niewykwalifikowanym robotnikom. Jeszcze bardziej mrocznym rezultatem okupacyjnej polityki była metodyczna, fizyczna eksterminacja polskich pedagogów. Straciliśmy w wyniku II Wojny Światowej 33% nauczycieli, 30% profesorów i pracowników naukowych, do tych liczb należy dodać 165 profesorów i wykładowców akademickich, którzy po wojnie zostali na emigracji, czyli kolejne 8%. Do tego doszły straty materialne w postaci zniszczonych budynków, wyposażenia naukowego, księgozbiorów, majątku sięgające 75 – 80%, nie mówiąc o terenach polskich Kresów Wschodnich, gdzie straty były w pewnych obszarach stuprocentowe. U progu PRL mieliśmy poniżej 100 tysięcy osób z wyższym i średnim wykształceniem, kilkanaście %, głównie starszych analfabetów. Potem przyszły lata stalinowskie, czyli okres negatywnej selekcji do wszelkich zawodów inteligenckich, złagodzony nieco po roku 1956, ale w pewnej mierze trwający aż do upadku PRL w postaci nomenklatury, dyskryminowania bezpartyjnych i chodzących do kościoła. Miejsce starej inteligenckiej elity zajęli ludzie o zupełnie innym etosie i zapleczu kulturowym. Taki punkt startowy teoretycznie ułatwiał wymarzone przez komunistów tworzenie nowego typu człowieka przede wszystkim poprzez niemal zupełnie nową kadrę nauczającą, formującą młode pokolenie w scentralizowanym systemie państwowej oświaty. Dawny, klasyczny model edukacji przetrwał jedynie w kilku średnich szkołach zakonnych i paxowskim liceum Św. Augustyna, enklawę akademicką stanowił KUL.

A jednak szkołę i cały system edukacyjny w PRL wspominamy dzisiaj jako instytucję konserwatywną, często pozytywnie różniącą się od polskiej szkoły dzisiaj, a także od szkoły na Zachodzie. Uczniowie ze szkół PRLowskich świetnie radzili sobie za granicą, a zachodni nauczyciele zazdrościli dyscypliny i atmosfery w socjalistycznej szkole w latach 1980. Potwierdza to prawdę, że polska szkoła i system oświaty poprzez choćby ilość osób zaangażowanych w jej funkcjonowanie (dzisiaj około 5 milionów uczących się, kolejny ponad milion nauczycieli, urzędników, metodyków, administracji oraz dwa razy tyle opiekuńczych rodziców) jest instytucją bardzo mocno splecioną z resztą społeczeństwa i bardzo trudno zmienić ją wbrew niemu, przynajmniej w wymiarze masowym. Jednak oprócz masowości edukacji jako drogi do społecznego awansu, tak trafnie pokazanej np. w serialu „Daleko od szosy” szkoła w PRL skorzystała na separacji od Zachodu, a konkretnie udało jej się uniknąć skutków rewolucji roku 1968, która zapoczątkowała systematyczny zjazd w dół uczelni, szkoły, edukacji i całej cywilizacji.

Postmodernizm z negowaniem prawdy, tak zwane przebudzenie i krytyka polegające na pluciu na własną historię i tożsamość, absurdalne teorie pedagogiczne uczenia bez stresu, przez zabawę wraz z kultem rozwiązłości, to wszystko co w zachodnią kulturę wlało się niczym woda przez przerwaną tamę, do nas skapywało powoli i w umiarkowanych dawkach, a Sztuka kochania Michaliny Wisłockiej wiele lat czekała na pozwolenie publikacji. Religii w szkole nie było, ale odbywała się w salkach katechetycznych i w kościołach, które były pełne, a nad trzymaniem moralnego kursu, ale i trzeźwej oceny świata czuwał Prymas Wyszyński. Szkoła zatrzymała się na etapie klasycznego socjalizmu, a siłą bezwładu kultywowała wyśmiewany dzisiaj na wszystkie sposoby przez GW i formowaną przez nią warstwę wykształciuchów tak zwany model pruski. Ten sam, który przyniósł Europie największy dziejowy sukces, a absolwentom w Niemczech rekordowe ilości nagród Nobla. Jednak pomimo nauczanego w liceach przedmiotu Przysposobienie do życia w rodzinie socjalistycznej i powszechnego uczęszczania na lekcje religii liczba rozwodów wyraźnie rosła już w latach 1970, aborcja miała charakter masowy, a pomimo  budowania coraz większej liczby mieszkań spadała dzietność. Jednak w szkole nadal szanowano nauczycieli, wymagano od uczniów, gdzieniegdzie istniały mundurki, a nawet rozdział na klasy męskie i żeńskie w liceach.

Pomimo socjalistycznych marzeń o równości i punktów za pochodzenie istniały także wyraźne progi selekcyjne. Po podstawówce w zależności od wyników można było iść albo do liceum albo do technikum albo do zawodówki. Kolejnym progiem były egzaminy na studia, a potem ostra selekcja na pierwszych latach wyższych uczelni. Przy końcu PRL wykształcenie wyższe miało niecałe 7% ludności powyżej 15 roku życia. Szkoła socjalistyczna nie wychowywała w klasycznym rozumieniu tego słowa, ale i celowo nie demoralizowała. Wychowaniu w dobrym tego słowa znaczeniu sprzyjało i tak naprawdę miało decydujący wpływ całe otoczenie poza szkolne, promujące w gruncie rzeczy tradycyjne wartości. Uczniowie mieli na co dzień oboje rodziców i kilkoro rodzeństwa. Ludzie kulturalni nie używali języka meneli. Wielu do dzisiaj wspomina takie akcje jak Niewidzialna ręka, znakomite książki dla młodzieży, spartakiady, filmy, domy kultury, edukowały także radio i telewizja, nawet teksty piosenek miały pozytywne przesłanie, uczniowie na ulicach musieli nosić tarcze i sam pamiętam strach, że milicjant, który złapał mnie z papierosem na ulicy, poinformuje o tym szkołę. I z taką szkołą oraz systemem edukacji wkroczyliśmy w okres budowania nowego, lepszego ponoć świata.

To co stało się potem z polską oświatą bardzo dobrze opisuje treść wykładu jaki w czasie zorganizowanej przez Ruch Naprawy Polski konferencji poświęconej edukacji wygłosiła ekspert edukacyjny i członkini Rady ds. Rodziny przy Prezydencie RP Jolanta Dobrzyńska. Nosił on tytuł „Edukacja polska w kontekście przeobrażeń geopolitycznych”.

Autorka przedstawiła w syntetyczny sposób to co z polską szkołą działo się po roku 1989, a czego reformy Barbary Nowackiej są konsekwentną kontynuacją. Okazuje się, że w odróżnieniu od polskich polityków  międzynarodowe ośrodki globalistyczne na czele z Komisją Europejską od początku tzw. transformacji bardzo intensywnie zainteresowały się polską oświatą. Szczególnie niepokojące było dla nich, że pomimo katastrofy ekonomicznej polscy  uczniowie osiągali wówczas jedne z najlepszych wyników we wszystkich dziedzinach badanych przez międzynarodowe testy.

Jak stwierdziła prelegentka bez względu na to jaka polityczna opcja rządziła, to w całym omawianym okresie każda z nich konsekwentnie realizowała kierunek wytyczony przez instytucje Unii Europejskiej czy agendy ONZ. Już w maju 1990 r. Polska podpisała pierwsze z szeregu całej listy porozumień o dostosowaniu swojej oświaty do standardów zachodnich. Niemal 4 miliardy Euro z funduszu PHARE miały służyć przygotowaniu gruntu pod reformy; finansowano badania, szkolenia, tworzenie dokumentów i analiz mających wykazać ich sensowność oraz konieczność „dogonienia Europy”. Jednocześnie powoli, ale systematycznie wprowadzano skompromitowane w praktyce metody uczenia. Wiele strategicznych zmian wprowadzano metodą dwa kroki wprzód, jeden krok w tył, czasem wycofywano się z reform głośnych, a mniej szkodliwych, ale zostawiano te mniej zauważane, ale istotne. W pamięci opinii publicznej najbardziej utrwaliły się przeprowadzone przez Ministra  Mirosława Handke zmiany systemu polegające na wprowadzeniu gimnazjów. Polscy uczniowie i nauczyciele stracili z tego powodu miliony roboczogodzin, a podatnicy miliardy złotych, by po 20 latach sytuacja powróciła do stanu wyjściowego.

Nieco mniej w pamięć wryły się narzucane przez Zachód pomysły likwidowania historii i łączenia przedmiotów w liceach, doszło wtedy do kilku głośnych strajków głównie w obronie historii jako osobnego przedmiotu. O tym, że wprowadzanie bloków tematycznych i nauki zintegrowanej na poziomie liceów skutkuje obniżeniem poziomu i wyników aż o 30% wiedziano na podstawie amerykańskich badań już w momencie wprowadzania zmian, ale wycofano je dopiero po kilku latach, podobnie jak przeniesienie 6-latków z zerówek do pierwszej klasy. Próbowano także usuwać chronologiczny porządek nauczania. Jednak w tym samym czasie zmieniono zasady tworzenia podstaw programowych i tej zmiany nie wycofano, a dokonała się ona bez większej społecznej debaty. Polegała na tym, że zapis tematyczny zastąpiły w nich umiejętności, co spowodowało fragmentaryzację przekazywanej wiedzy.

W żargonie oświatowym zastąpiono w ten sposób nauczanie poznawcze nauczaniem operacyjnym. Jednocześnie prowadzona była ofensywa przeciw tradycyjnej szkole na uniwersytetach, poprzez NGO, podmioty szkolące nauczycieli, media głównego nurtu. Anglosaskie programy były przekładane na język polski często z zachowaniem obcych nazw i nazwisk w polskich materiałach i podręcznikach. Zanikły praktycznie rodzime i niezależne badania nad edukacją gdyż tematyka, ale i wyniki badań były determinowane przez selektywnie kierowany strumień grantów i innych form finansowania. Do polskiej szkoły zaczęły coraz śmielej wkradać się przesądy progresywizmu edukacyjnego w rodzaju pedagogiki niedyrektywnej, antyautorytarnej, krytycznej wraz z postmodernistycznym podejściem do prawdy. J. Dobrzyńska cytowała w tym kontekście ministra Ryszarda Legutkę, który stwierdził, że „polska edukacja zbudowana jest na zagranicznej licencji”. Niestety stwierdzenie to wygłosił już po zakończeniu pracy na stanowisku ministra edukacji.

Jednak wszystkie te zabiegi okazały się jedynie przygotowaniem do tego co zdaniem Dobrzyńskiej oznacza nie tyle kolejną reformę, ale zasadniczą zmianę rozumienia tego czym jest szkoła, co oznacza wysoka jakość edukacji i jakie są jej cele. Chodzi o tak zwaną edukację włączającą. Jest ona forsowana na całym świecie według jednego klucza przez globalistyczne organizacje takie jak ONZ, WHO, UNESCO, UNICEF, a na terenie Europy przez Komisję Europejską i powiązaną z nią Europejską Agencję do spraw Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej. Jak stwierdziła prelegentka edukacja włączająca to konstrukt polityczny oderwany od jakichkolwiek realiów biologii czy pedagogicznej praktyki, a wręcz im zaprzeczający. Deklarowanym celem jest ujęte nieco inaczej wyhodowanie nowego człowieka dla nowego społeczeństwa. Ma to być społeczeństwo inkluzywne, a postawy doń pasujące ma się osiągnąć przez tak zwany dobrostan uczniowski. W całym programie zasadniczej zmianie ulega w ten sposób sam cel istnienia szkoły.

Na obecnym etapie dokumenty wdrożeniowe nie są prezentowane szerszej opinii publicznej, a nawet nauczycielom w całości, jedyny dokument jaki się pojawił na stronie internetowej MEN po pewnym czasie zniknął, choć jest nadal realizowany. W pierwszym etapie pod hasłami równości i walki z wykluczeniem ogłoszono, że do szkół ogólnodostępnych mogą się zgłaszać dzieci z wszelkiego rodzaju dysfunkcjami, w tym: z problemami intelektualnymi w stopniu głębokim, z problemami zdrowotnymi, młodzież niedostosowana społecznie itp. Taka mieszanka ma mieć miejsce w każdej do niedawna normalnej klasie, a stopień wymieszania – różnorodności utożsamiany z poziomem nauczania. Część polskich rodziców uwierzyła w dyskryminujący charakter funkcjonujących dotąd szkół specjalnych i skorzystała z przyznanego im prawa do wysłania dzieci do szkół ogólnodostępnych. Malejąca liczba uczniów sprawiła z kolei, że szkoły specjalne z powodów ekonomicznych zamykano i reszta rodziców była zmuszona postąpić tak samo. Obecnie są one dostępne głównie w dużych miastach.

Od roku 2016 zlikwidowano około 500 szkół specjalnych.

Drugi etap wdrażania oprócz dostarczenia sprzętu i materiałów, np. do zmiany pieluch, w jaki zaopatrzone zostaną normalne dotychczas szkoły, polega na zmianie programów, technik oceniania i metod nauczania. O tym, że jest to rewolucja, a nie reforma mówią wyraźnie dokumenty zagraniczne, jednak w Polsce plany te są jak dotąd ukrywane, gdyż na Zachodzie jej wdrażanie trwało wiele lat, a zaczęło się już od roku 1970 w krajach anglosaskich takich jak USA, Australia, Nowa Zelandia i Wielka Brytania. Polską żabę trzeba więc gotować ostrożniej. Porażka programu w USA nie zatrzymała jego wdrażania gdzie indziej. Brytyjczycy i Amerykanie próbują obecnie wycofać się z tego szaleństwa, ale zniszczona infrastruktura materialna i kadrowa nie jest łatwa do odbudowania. Jak zwykle w takich sytuacjach urzędnicy i eksperci nawzajem oskarżają się o wprowadzanie w błąd, zrzucają odpowiedzialność za mylne diagnozy i błędne działania. Młodzież z problemami znów wraca do szkół lub z braku takiej możliwości do klas specjalnych.

Jednak Polska nie zważając na te doświadczenia konsekwentnie wdraża cały program. Polski program liczy 188 stron i jest powoli przekuwany na prawo oświatowe. Opiera się on na wielu międzynarodowych dokumentach, z których najważniejsze są datowana na rok 2012 Konwencja o Prawach Osób Niepełnosprawnych mówiąca o 100% inkluzji (żadnych szkół specjalnych) oraz Agenda na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju gdzie edukacja włączająca jest wpisana do celu czwartego i ma być zrealizowana do roku 2030. Dokument polski został przyjęty w grudniu 2020 r. pod nadzorem wspomnianej Agencji Europejskiej i nosi tytuł „Edukacja dla wszystkich. Ramy rozwiązań legislacyjno-organizacyjnych na rzecz wysokiej jakości kształcenia włączającego dla wszystkich osób uczących się.” Tzw. pandemia sprawiła, że fakt ten został niemal niezauważony. We wszystkich tych dokumentach zmieniono rozumienie jakości nauczania, która jest synonimem już nie wysokiego poziomu nauczania w tradycyjnym rozumieniu, ale „różnorodności edukacyjnej”. Często terminy te używane są wymiennie, ma także miejsce zabieg polegający na tym, że kiedy ktoś mówi w dokumentach o edukacji wysokiej jakości, o szkole dostępnej dla wszystkich, szkole bez barier, to ma na myśli edukację włączającą.

Kolejny, często pojawiający się jako synonim jakości termin to tzw. dobrostan uczniów. Służy to do wprowadzania w błąd opinii publicznej, a także jako alibi dla podpisujących stosowne zobowiązania urzędników, choć sam polski dokument jest niepodpisany, co rodzi podejrzenia, że nie został napisany w Polsce. Zachodzi tu wyraźne podobieństwo do sposobu wdrażania zmian w Międzynarodowych Przepisach Zdrowotnych WHO, o których mówiła Magdalena Trojanowska w wywiadzie jaki przeprowadziłem dla styczniowych numerów MP br., w tamtym wypadku dokumenty nie zostały w ogóle przetłumaczone na język polski. Uległość władz krajowych we wdrażaniu destrukcyjnych i rewolucyjnych zmian motywowana jest podobnie jak w przypadku KPO i Zielonego Ładu dużymi środkami finansowymi, które oferuje Unia Europejska na jego realizację. W pierwszym etapie przeznaczono na wdrażanie edukacji włączającej w Polsce niebagatelną sumę 27 mld złotych. Jednak podobnie jak w innych programach unijnych pieniądze nie idą na żadne sensowne cele, ale na kryjące się pod starymi pojęciami zupełnie nowe i destrukcyjne działania. Niezależne badania podważające słuszność inkluzywności w oświacie nie są publikowane i finansowane w odróżnieniu od tych, które negują szkodliwy wpływ tego eksperymentu.

Nakłada się na to budowana przez promotorów aura dziejowej konieczności, tego, że „przed zmianami nie uciekniemy”, że postęp, że Europa itp. itd. Jednocześnie podobnie jak w przypadku ideologii gender na studiach tworzy się nowy kierunek o nazwie Disability Studies, podobnie jak gender negujących biologię, normy i naturę, koncentrujące się jedynie na barierach, które trzeba usunąć. Szkoła zdaniem Dobrzyńskiej przestanie być w dużej mierze miejscem nauczania, ale polem wojny kulturowej z takimi zjawiskami jak rasizm, seksizm, homofobia, ale także z barierą jaką jest religia rodziców i związane z tym opresyjne ponoć wychowanie. Zasady, cnoty, rozumność tracą swoje znaczenie na rzecz emocji. Podstawy programowe zostaną zastąpione projektowaniem uniwersalnym polegającym na dopasowaniu programu nauki w klasie do osoby najmniej pojętnej i jej możliwości.

Ma ona wykonać przewidziane w programie zadania razem z resztą kolektywu, który dla dodania sił twórczych będzie np. grał w kręgu na bębenkach i to nie w nauczaniu początkowym, ale każdym, gdyż bohaterowie tych spektakli będą mieli prawo iść do rejonowych liceów, techników i uczelni. Ułatwi to likwidacja tradycyjnych ocen, które mają być zastąpione niejednoznaczną oceną funkcjonalno-opisową. Na zakończenie swojego wystąpienia Dobrzyńska zauważyła, że tak zwane orzeczenia, które uczniom z dysfunkcjami wystawiały dotąd poradnie pedagogiczno-psychologiczne, będą teraz wydawane w szkołach dla wszystkich uczniów, którzy wejdą w ten sposób w rolę pacjentów coraz liczniejszych w systemie psychologów i terapeutów. Dokument taki oprócz swego rodzaju portretu psychologicznego zawiera opis środowiska, rodziny, znajomych, a wszystko zgromadzone ma być na jednej, centralnej platformie informatycznej. Instytucje unijne już od kilku lat dopominają się o takie dane, co ma być krokiem na drodze do włączenia Polski do tak zwanego europejskiego obszaru edukacyjnego. O kolejnych zmianach jakie zachodzą w szeroko pojętej edukacji i jej społecznym otoczeniu, o skutkach oraz o możliwych sposobach obrony napiszę w następnej części.

Olaf Swolkień

CDN

Myśl Polska, nr 43-44 (20-27.10.2024)

Destrukcja polskiej edukacji

Destrukcja polskiej edukacji (3)

https://myslpolska.info/2024/11/21/destrukcja-polskiej-edukacji-3/

Olaf Swolkień

„Dziś otrzymujemy trzy wychowania rozmaite lub sprzeczne: rodziców, nauczyciela i świata (…) Nie wyrodnieje rodzący się lud: ginie dopiero wówczas, kiedy dorośli mężowie są już skażeni„, Monteskiusz, „O duchu praw”

„Rodzina, która nie kontroluje, czy nie potrafi kontrolować środowiska informacyjnego dzieci, właściwie w ogóle nie jest rodziną”, Neil Postman, „Technopol”

„Moje dzieci dzielą się na te przed i po wynalezieniu  smartfona”, Ojciec wielodzietnej rodziny

Podsumowaniem zmian jakie w szkole chce zaprowadzić ekipa minister Barbary Nowackiej jest tak zwany profil absolwenta. Na temat jego kształtu trwają obecnie konsultacje. Przykładowy profil jaki zaprezentował MEN, a który ma stanowić punkt docelowy procesu edukacji jest zbudowany tak by nie budzić wielkich sprzeciwów. W centrum znajduje się wiedza i umiejętności oraz a jakże nacisk na cyfryzację życia, potem kompetencje, sprawczość i obszary kształcenia, a wszystko zanurzone w tak zwanym wychowaniu do wartości takich jak: prawda, dobro, piękno, ale także sprawiedliwość, odpowiedzialność, szacunek i solidarność. Brzmi nieźle, ale w epoce postprawdy, walki z kanonami piękna oraz dowolnego manipulowania znaczeniami i sensem słów można pod te szczytne hasła wstawić wszystko.

Warto także zwrócić uwagę, że w projekcie profilu absolwenta nie ma takich pojęć jak charakter, cnota (np. cnoty kardynalne: męstwo, roztropność, sprawiedliwość i umiar), wola, patriotyzm, naród, ojczyzna czy po prostu Polska. Ma to związek z planami włączenia polskiej edukacji do Europejskiego Obszaru Edukacji oraz przygotowania tak sformatowanych absolwentów do łatwego zmieniania miejsca pracy i zamieszkania. Zamiast patriotyzmu  wpisano jedynie „tożsamość i poczucie przynależności” co w związku z programem tzw. edukacji zdrowotnej w zależności od mody oznaczać może np. czucie się mężczyzną lub kobietą.

Tym co jest naprawdę rewolucyjne to fakt, że przygotowując taki profil szkoła minister Nowackiej deklaruje wyraźnie zamiar odgrywania decydującej roli w kształtowaniu światopoglądu i systemu wartości absolwenta. Stanowi to radykalne odejście od dotychczas obowiązującej zasady zapisanej w ustawie o systemie oświaty, w myśl której zadanie szkoły polegało oprócz nauczania i opieki na wspieraniu rodziców w procesie wychowania, a ci mieli konstytucyjne prawo do decydowania o jego kształcie i kierunku.

W sytuacji ogromnych podziałów społecznych i światopoglądowych taka ingerencja motywowanych ideologicznie urzędów będzie oznaczać spełnienie obaw, o których mówiła ekspert edukacyjna Jolanta Dobrzyńska  i uczynienie ze szkoły miejsca wojny kulturowej, co dodatkowo wykreuje atmosferę źle wpływającą na proces uczenia się. W parze z tym idzie coraz większa ilość regulacji prawnych, coraz agresywniej ingerujących w stosunki między dorosłymi i młodzieżą, nauczycielami i uczniami, a także rodzicami i dziećmi.

Obniżenie poziomu nauczania szkół publicznych oraz likwidacja obowiązku i oceniania zadań domowych w oczywisty sposób przyczynią się do pogłębienia podziałów opartych o zamożność i kapitał kulturowy rodziców. Bogaci i ustosunkowani poślą dzieci do szkół prywatnych, inteligentni będą dbać by dziecko utrwalało w domu szkolny materiał i odrabiało zadania domowe. Inni zafundują dzieciom dodatkowe lekcje.

Jednak wszystkie te rozważania pomijają milczeniem najważniejszy problem wychowawczy z jakim mamy dzisiaj do czynienia, a który można zauważyć obserwując polską młodzież na spacerze, w środkach transportu, w czasie rozmowy z rówieśnikami i niemal w każdej innej życiowej sytuacji, a którego zauważać nie chcemy. Pośrednia aprobata dla jego istnienia jest umieszczona w samym sercu planowanego profilu absolwenta. George Orwell w swojej słynnej powieści „Rok 1984” przewidywał, że telewizory w domach będą nas śledzić i wydawać polecenia, jednak nie wyobraził sobie, że ludzie sami będą je nosić w ręku niczym kiedyś palacze papierosy i z własnej woli oglądać treści podsuwane przez specjalistów od śpiewu i mas.

W wypadku polskiej młodzieży ma to miejsce przez średnio ponad 5 godzin dziennie, a więc tygodniowo co najmniej tyle ile trwają zajęcia lekcyjne w szkole. To co stało się za sprawą smartfonów przez 17 lat od ich pojawienia się na rynku, słynny niemiecki neurobiolog i psychiatra Manfred Spitzer nazwał epidemią. Przedtem zwrócił uwagę na spustoszenie jakie czyni cyfryzacja edukacji i wielogodzinny kontakt z ekranami. Jego pierwsza sprzedana w Niemczech w setkach tysięcy egzemplarzy książka nosiła tytuł „Cyfrowa demencja” i zajmowała się głównie wpływem spędzania czasu i uczenia się za pośrednictwem różnego rodzaju ekranów; przede wszystkim komputerów, ale także tzw. tablic interaktywnych.

W ślad za nią ukazały się „Cyber choroby” i wreszcie ostatnia „Epidemia smartfonów”. Wszystkie zostały stosunkowo szybko przetłumaczone na polski (2013, 2015 i 2021). Spitzer przytoczył w nich szerokie spectrum badań potwierdzających całą gamę negatywnych skutków jakie niesie za sobą cyfryzacja dla młodzieży. Zatrważające są statystyki dotyczące zdrowia fizycznego poczynając od krótkowzroczności, która w Korei Południowej w ciągu krótkiego okresu wzrosła z 5 do 90%, poprzez stany przedcukrzycowe, podwyższone ciśnienie, zaburzenia snu i otyłość u nastolatków. Jeszcze większe spustoszenie czyni przebywanie online w zdrowiu psychicznym i tak np. w USA w ciągu 7 lat podwoiła się liczba samobójstw wśród dziewcząt, depresja wśród młodzieży stała się zjawiskiem masowym. Ogromne szkody czyni cyfryzacja w procesie formowania charakteru, ćwiczenia siły woli i samokontroli, a więc tych czynników, które decydują o udanym życiu. Wiele nastolatków, a nawet dzieci przejawia oznaki silnego uzależnienia behawioralnego i na odebranie smartfona reaguje napadami furii lub co najmniej swego rodzaju narkotykowym głodem. Uzależnienie od smartfonów pociąga za sobą kolejne uzależnienia, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się uzależnienie od pornografii. W raporcie NASK (Zespół Koordynacyjny Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej przy Uniwersytecie Warszawskim) z 2022 r. podano, że co czwarty polski nastolatek ogląda treści pornograficzne codziennie, czyni to także co piąte dziecko. Jakie będą tego konsekwencje dla przyszłych relacji, życia rodzinnego (o ile w ogóle do niego dojdzie) nie trudno zgadnąć. Oprócz twórców i właścicieli stron pornograficznych wychowaniem polskiej młodzieży zajmują się tak zwani influencerzy, którzy epatują wulgaryzmami, prymitywizmem treści i formy. Nawet rodzice dbający o swoje dzieci i potrafiący zablokować tego typu treści są bezradni, gdyż w szkole wszelkie blokady i zakazy omijają rówieśnicy, których rodzice albo się tym nie interesują albo nie potrafią tego typu treści zablokować, a których dzieci chętnie podsuwają je kolegom.

Jednak tym co z punktu widzenia szkoły jest najbardziej znaczące, to fatalny wpływ cyfryzacji na proces uczenia się i możliwości poznawcze. Wszystkie dostępne badania pokazują, że już samo posiadanie przez dziecko własnego komputera i elektronicznych gadżetów fatalnie wpływa na wyniki w nauce i ogólny rozwój dziecka. Szczególnie negatywny wpływ ma to na dzieci z rodzin o niższym kapitale kulturowym, a więc zwiększa, a nie zmniejsza jak fałszywie głoszą lobbyści i politycy różnice społeczne, de facto krzywdząc dzieci rodziców uboższych, mających mniej wolnego czasu i mniej wykształconych. W szerszej skali widać to na przykładzie międzynarodowych testów PISA (Programme for International Student Assessment)  gdzie wyniki i badania wskazują, że jak pisze Spitzer: „Zależność między wydatkami na komputery w szkołach, a osiągnięciami matematycznymi dzieci jest ujemna, czyli im więcej pieniędzy zainwestowano w danym kraju w komputery w szkole (w przeliczeniu na ucznia) tym szybciej pogarszały się osiągnięcia uczniów (OECD 2015) (…) Finlandia niecałe 20 lat temu, na początkowym etapie analizy danych w ramach testu PISA, była jego zwycięzcą (czego zazdrościło jej wiele krajów); dzisiaj wyniki fińskich uczniów są w środku stawki.” Dodać w tym miejscu należy, że począwszy od roku 2003 wyniki fińskich uczniów we wszystkich trzech badanych obszarach; matematyka, czytanie, szeroko rozumiana przyroda stale spadają i w ciągu dwóch dekad XX  wieku obniżyły się średnio o 20%. Niektóre kraje, które początkowo uległy propagandzie cyfrowych lobbystów zaczęły wyciągać z tych faktów wnioski i np. „Australia po spadku w rankingu PISA w 2008 roku, zainwestowała ok. 2,4 miliarda dolarów australijskich w wyposażenie szkół w laptopy. Natomiast od 2016 roku laptopy są zabierane. Uczniowie robili z nimi wszystko poza jednym – uczeniem się.” Kraje skandynawskie powracają do pisania piórem i ołówkiem, co jak wykazały badania daje o wiele lepsze wyniki w nauce niż posługiwanie się przyciskami klawiatury.

W Korei Południowej gdzie jak przytacza Spitzer: ”Tamtejsze ministerstwo nauki podaje, że odsetek uzależnionych od smartfonów młodych ludzi w wieku od 10 do 19 lat wynosi już ponad 30%. Już od kilku lat – po raz pierwszy na świecie (…) obowiązuje prawo ograniczające i reglamentujące używanie smartfonów przez osoby poniżej 19 roku życia. W tym celu wykorzystywane jest oprogramowanie blokujące dostęp do pornografii i przemocy, rejestrujące czas używania i zgłaszające rodzicom, gdy określone słowa (…) są wystukiwane na klawiaturze smartfona. Ponadto rodzice są informowani, gdy dzienne używanie smartfona (…) przekroczy określony, ustalony limit.” Już po ukazaniu się prac Spitzera śladem Korei poszły Chiny, a także coraz więcej krajów zachodnich. Wielkim zwolennikiem ograniczeń w używaniu smartfonów w szkołach jest premier Węgier Wiktor Orban.

W latach 1990 kiedy broniłem polskich kolei, transportu zbiorowego i ładu przestrzennego na jednym z transparentów mieliśmy napis: „Uczmy się na błędach Zachodu”. Zetknąłem się wtedy z dwoma zjawiskami: działaniem lobbystów branży motoryzacyjnej oraz z wygodną ignorancją urzędników, dziennikarzy, kolejowych związkowców, przy totalnej obojętności społeczeństwa ogłupionego przez sprzedajnych ekspertów i nieuków piastujących wysokie stanowiska w polityce i urzędach. W wypadku cyfryzacji sytuacja jest identyczna.

Minister Przemysław Czarnek dla taniego poklasku i prawdopodobnie z powodu totalnej ignorancji zafundował dzieciom za pieniądze podatnika laptopy, a kurator oświaty z którą rozmawiałem w roku 2022 w ogóle nie słyszała o książkach Spitzera. Organizacje społeczne w czasie rządów PiS zwracały się do MEN o wprowadzenie zakazu używania smartfonów w szkołach. W odpowiedzi zawsze słyszały, że leży to w gestii szkół, a poza tym w odpowiedziach MEN przeważało ledwie zawoalowane przekonanie, że od tak zwanego rozwoju nie uciekniemy i wystarczy tylko zadbać by z nowej cudownej technologii korzystać we właściwy sposób.

Z własnego doświadczenia wiem, że interweniowanie u posłów w sprawach uwzględnienia w decyzjach politycznych negatywnych skutków nowych technologii zawsze było trudne z powodu ich obawy przed oskarżeniami o „powrót na drzewo”, „do jaskiń” czy „do Średniowiecza”, jednak w wypadku cyfryzacji usłyszałem od uczciwej skądinąd posłanki, że po prostu chce żyć i dlatego nic w tej sprawie nie zrobi. Pieniądze jakie płyną wraz z cyfryzacją z budżetu państw do kieszeni korporacji są tak ogromne, że nawet kraje o mocniejszej demokracji i dojrzalszej opinii publicznej mają kłopot by poddać  ten proces kontroli i zająć się także jego ciemnymi stronami. W dodatku cyfryzacja jest podstawowym narzędziem kontroli i inwigilacji, a to z kolei sprawia, że cała elita władzy i biurokracja sa zainteresowane jej postępami. W Niemczech książki Spitzera były bestsellerami, on sam gościł w mediach głównego nurtu, gdzie trwała na ten temat autentyczna debata.

Jednak działalność jawnych i ukrytych lobbystów sprawiła, że jak pisał: „Posiedzenie komisji (chodzi o komisję ekspercką ds. Młodzieży przy niemieckim Bundestagu) trwało dwa razy dłużej niż zwykle, a posłowie sprawiali wrażenie bardzo zainteresowanych tematem. Pod koniec sześciotygodniowych obrad powstał długi protokół, który zamknięto konkluzją, że nie stwierdzono konieczności podjęcia jakichkolwiek działań.” Spitzer został także zaproszony przez parlament landu Hesji do udziału w obradach grupy ekspertów na temat mediów, ale jak pisze: „Okazało się, że grupa ta ekspercką nie była; składała się z dwudziestu dziewięciu lobbystów i przedstawicieli różnych organizacji – jedynym ekspertem byłem ja.” Jak dotąd w Niemczech zakaz smartfonów w szkołach wprowadziła jedynie Bawaria.

Spitzer w swoich pracach koncentruje się przede wszystkim na efektach cyfryzacji nauczania w obszarze zdrowia, neurobiologii, psychologii, poznania i skutkami dla szeroko pojętego życia społecznego. Jedynie epizodycznie podaje przykład wynalazków z przeszłości, których użycie okazało się szkodliwe i pomimo wiedzy np. o negatywnym wpływie na zdrowie ich użycie miało miejsce przez wiele dekad od ujawnienia tej zależności. Znacznie szerzej traktuje to zagadnienie nieżyjący już amerykański filozof i medioznawca Neil Postman, który w kolejnych książkach zajmował się wpływem technologii na kształt cywilizacji ze szczególnym uwzględnieniem edukacji i procesu uczenia się. Najbardziej znane jego prace  tłumaczone na polski to „Technopol”, „Zabawić się na śmierć” i „W stronę XVIII stulecia”. Pisał je jeszcze w okresie dominacji telewizji, ale już wtedy dostrzegał fatalne skutki bezrefleksyjnego kultu nowych technologii, a pośrednio także stojącego za nim scjentyzmu. Wpisywał się tym w długą listę klasyków i przypominał, że zależność tę dostrzegł jako pierwszy nie kto inny niż Platon, czemu dał wyraz przytaczając w Fajdrosie opowieść o królu Egiptu Tamuzie i bogu Teucie, w której ten pierwszy wskazał, że wynalazek pisma ma negatywne skutki ponieważ: „to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypominanie sobie. Uczniom swoim dasz tylko pozór mądrości, a nie mądrość prawdziwą. Posiądą bowiem wielkie oczytanie bez nauki i będzie się im zdawało że wiele umieją, a po większej części nie będą umieli nic i tylko obcować z nimi będzie trudno, to będą mędrcy z pozoru, a nie ludzie mądrzy naprawdę.”

Ponad dwa tysiące lat potem te słowa okazują się zdumiewająco aktualne. Spitzer pisze: „Wyszukiwarki zasadniczo służą do pozyskiwania informacji jedynie wtedy, kiedy szukający sam już dużo wie.” Moje doświadczenia z pracy w szkole to potwierdzają: uczniowie proszeni o znalezienie w internecie odpowiedzi na zadane pytanie, mają kłopoty z wykonaniem tego zadania, o ile nie dysponują zasobem wiedzy. Inaczej mówiąc; żeby znaleźć trzeba najpierw wiedzieć.  Postman twierdzi zgodnie z doświadczeniem, że: „każda technologia jest zarazem ciężarem i błogosławieństwem; nie albo – albo, lecz tym i tym jednocześnie.” Jednak jak dodaje co najmniej od czasów Francisa Bacona nasza cywilizacja zatraciła świadomość tego zjawiska i przyznała technologii równorzędną rolę z doskonaleniem intelektu, ducha i charakteru jako środków potrzebnych dla szczęśliwego życia. Przez kolejne wieki oba światopoglądy trwały równolegle i w pewnym konflikcie.

Przełomowym momentem, w którym jak pisze Postman tradycyjny światopogląd i hierarchia wartości zeszły na dalszy plan były czasy i działania Henry’ego Forda oraz Fredericka W. Taylora (osiągnięcia tego ostatniego podziwiał Lenin, a Aldous  Huxley nie przypadkowo umieścił „Nowy wspaniały świat” w „erze Forda”). Naukowe zarządzanie jakie wprowadzili było przejawem zmiany całej rzeczywistości społecznej łącznie z życiem rodzinnym i edukacją. Technokracja zdaniem Postmana przeistoczyła się w technopol czyli totalitarną technokrację. Jak bardzo system podporządkował sobie nasze życie mało co świadczy tak dobrze jak przesunięcie wieku posiadania przez kobiety pierwszego dziecka  o średnio 10 lat czy fakt, że to wnuki uczą dzisiaj dziadków posługiwania się technologią zamiast czerpać z ich doświadczenia. Starsi tracą w ten sposób autorytet, a w konsekwencji wpływ na młodych.

Nawet krytycy profilu absolwenta nie dostrzegają czy może obawiają się zwrócić uwagę na centralne miejsce jakie w profilu absolwenta zajmuje cyfryzacja, a oznacza to, że technologia, a także jej bezrefleksyjny kult stanęły w centrum naszej hierarchii wartości. I mało kto chce zauważyć, że zgodnie z trafnym spostrzeżeniem Marksa o wynalazku strzemienia, który stworzył feudalizm i maszynie parowej która zrodziła kapitalizm, ma to wpływ na całość życia społecznego i psychikę jednostek. Kogo i jaki ustrój stworzy „cyfrowy świat” umieszczony w centrum profilu absolwenta nikt nie pyta, każdy zgadł? To właśnie ta zmiana, której znaczenie umyka naszej uwadze sprawia, że  nie dostrzegamy rzeczywistych przyczyn naszych kłopotów i zamiast skutecznego działania, dziwimy się i oburzamy.

Jeżeli dodać, że wprowadzanie nowych technologii zawsze wiąże się z zyskami jej dostawców i stratami innych, wtedy zobaczymy jak wielkie siły są zaangażowane w ten proces i o jak wielką stawkę toczy się gra. Postman wiele miejsca poświęcił tak zwanemu telewizyjnemu stylowi uczenia się przez oglądanie telewizji edukacyjnej i zabawę. Pisał: „Całkowicie uzasadnione jest stwierdzenie, że większa część podejmowanego w Stanach Zjednoczonych przedsięwzięcia edukacyjnego realizuje się nie w szkolnych klasach, ale w domu przed ekranem telewizora i nie pod nadzorem nauczycieli, ale zarządców sieci i komików.” W epoce smartfonów sprawują ją zgodnie z określeniem Andrzeja Zybertowicza cyberpanowie z Doliny Krzemowej, a minister Nowacka jest wobec ich potęgi i wpływu postacią o niewielkim znaczeniu. Postman podaje też przykłady szeregu zmian jakie wprowadziły nowe środki przekazu nie tylko w szkołach, ale także w rodzaju ludzi jakich wybieramy na najważniejsze stanowiska. Tak opisuje debaty prezydenckie sprzed półtora wieku: „zgodnie z zawartą umową Douglas mówił jako pierwszy przez godzinę, odpowiedź Lincolna trwała półtorej godziny, z kolei Douglas przez pół godziny ustosunkowywał się do odpowiedzi Lincolna. Była to debata znacznie krótsza od tych, do których obaj ci mężczyźni przywykli.”

Obecni uczniowie nie są w stanie nie tylko skupić się na dłuższym wykładzie, ale nawet film na you tube staje się dla nich po kilku minutach nużący. To samo dotyczy także coraz większego odsetka dorosłych. Polityków i intelektualistów zastąpili aktorzy, a nauczycieli nawiedzający szkoły perwersyjni przebierańcy. Jedni i drudzy odwołują się do emocji, słowa i logika wywodu zostały zastąpione przez obraz i wrażenia, którymi łatwo jest manipulować. Lincolna i Douglasa słuchali kowale, sklepikarze z podstawowym wykształceniem, posiadali jednak zdolność skupienia się i rozumienia dłuższych wywodów, nie znane było wtedy czytanie bez zrozumienia.

Wszystko to pokazuje, że sama zmiana programów szkolnych, wprowadzenie indoktrynacji czy nawet seksualizacji mają być może mniejsze znaczenie wobec tego czego młodych ludzi uczy dzisiaj cyfrowe życie, a także przykład pierwszego pokolenia cyfrowych rodziców, którzy sami są rządzeni przez cyber-panów. To także pierwsze pokolenie uczniów, którzy są w większości jedynakami, często wychowywanymi przez samotne matki. Wiele dzieci jest chronicznie chorych, a jako pokolenie nie są w stanie dorównać osiągnięciom poprzednich generacji w testach sprawności na lekcjach WF. Zamiast szlachetnej niewidzialnej ręki jako model działania na rzecz innych podsuwa się im czerwone serduszko na pokaz. Odnotowano już pierwszy przypadek wprowadzenia do statutu polskiej szkoły pojęcia tzw. osoby uczniowskiej. Większość powołanej przez ogól rodziców rady była za przyjęciem tego zapisu.

Dlatego program nowej, pasującej do czasów i sytuacji polskiej szkoły nie może być oderwany od stanu i wizji społeczeństwa, od autentycznego przemyślenia rzeczywistych zagrożeń, a edukacja musi być wpięta w całościowy model życia. Takich wizji czy choćby katalogu narodowych wad jakie wymagają przepracowania póki co brakuje. Obecny spór o edukację mógłby być dobrym punktem wyjścia do takiej debaty, podobnie jak miało to miejsce przed trzema wiekami w obliczu upadku Rzeczpospolitej.

Olaf Swolkień

Myśl Polska, nr 47-48 (17-24.11.2024)

Aborcja, dewiacja, zboczenia, perwersja. Demoralizacja naszych dzieci w szkołach !!

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Minister Edukacji Barbara Nowacka chce demoralizować dzieci przymusową edukacją (pseudo)zdrowotną.

Przedmiot ma wejść do szkół podstawowych (od IV klasy) oraz średnich już 1 września 2025 roku i będzie przymusowy.

W programie: masturbacja, przygotowanie do inicjacji seksualnej, zgoda na seks, dbanie o zadowolenie seksualne partnera, antykoncepcja, aborcjaLGBTQ+, propaganda koncernów farmaceutycznych, podważanie autorytetu rodziców, oduczanie myślenia krytycznego, dewiacje seksualne jako norma w sferze płciowej, brak moralności w działaniu o charakterze seksualnym. Dzieci będą przymusowo odbierać treści o charakterze erotycznym, a nawet stricte pornograficznym.

Bardzo proszę o pilne podpisanie petycji przeciw planom MEN.

Petycja dostępna jest pod linkiem:

https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-edukacji-zdrowotnej-w-szkolach/.

Po podpisaniu proszę przesłać ją innym osobom, aby także podpisały sprzeciw. Proszę też wrzucić link do petycji do Internetu na swoje kanały w mediach społecznościowych.

Szczególnie trzeba uświadamiać rodziców, którzy mają dzieci w szkołach, ale także… w edukacji domowej… Okazuje się bowiem, że dzieci w ED także będą musiały przyswoić ohydne treści i zdawać z nich egzaminy. Nikt nie ucieknie z piekielnego systemu.

Ponadto warto zainteresować petycją znajomych księży i siostry zakonne – pracując z dziećmi i młodzieżą, znają oni problemy młodych ludzi i z całą pewnością będą chcieli w duchu miłości bliźniego ocalić ich przed demoralizacją. Niech koniecznie podpiszą petycję.

Jeszcze raz podaję link do petycji:

https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-edukacji-zdrowotnej-w-szkolach/.

Minister Nowacka gra nie fair. Wymyśliła sobie, że czas na komentarze wobec jej chorych pomysłów mija 21 listopada, czyli dziś. Nas, obywateli, te obwarowania nie obowiązują. Musimy pisać do skutku – aż Nowacka wycofa się z planu seksualizacji i demoralizacji polskich dzieci.

Bardzo proszę o złożenie podpisu pod petycją i przesłanie jej dalej. 

Serdecznie Pana pozdrawiam i trzymam rękę na pulsie,

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Seksualizacja dzieci służy pedofilomniszczy zdolność do miłości, wierności i udanego życia rodzinnego. Ratujmy maluchy przed zbrodnią, jaką chce im zafundować MEN.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Nowacka i rządząca nami lewicowa ciemnota chce to zaserwować polskim dzieciom.

Nowacka chce to zaserwować polskim dzieciom. Bosak: „To jedna z głównych tez ruchu LGBT”

20.11.2024 https://nczas.info/2024/11/20/nowacka-chce-to-zaserwowac-polskim-dzieciom-bosak-to-jedna-z-glownych-tez-ruchu-lgbt-video/

Barbara Nowacka - minister edukacji narodowej Fot. PAP/Paweł Supernak
Barbara Nowacka – minister edukacji narodowej Fot. PAP/Paweł Supernak

Podczas konferencji prasowej przedstawiciele Konfederacji jasno opowiedzieli się przeciwko nowym przedmiotom szkolnym, które planuje wprowadzić resort Barbary Nowackiej. Krzysztof Bosak i Grzegorz Płaczek wskazywali na szereg zagrożeń.

Bosak stwierdził, że „jako Konfederacja zabierają głos zdecydowanie przeciwko temu pomysłowi rządu”. – Jest to pomysł, który ma dużo wspólnego z ideologią, mniej wspólnego ze zdrowiem (…). Jest to tak naprawdę pod pewnym kryptonimem i w zmiksowaniu z innymi treściami odgrzewany stary kotlet, czyli wprowadzania tego permisywnego modelu edukacji seksualnej, o który toczyła się w Polsce debata w latach 90. – powiedział wicemarszałek Sejmu.

Wskazał, że Barbara Nowacka i „rządząca nami lewicowa ciemnota” chce wyrzucić do kosza „dotychczasowy dorobek edukacyjny” i „w to miejsce, gdzie jest program nauczania normalnego, umieścić lewicowe fanaberie”.

Wicemarszałek Sejmu powiedział, że rządzący „mają …gdzieś prawa rodziców, prawa obywatelskie i chcą to wtłaczać wszystkim, przymusowo” oraz przypomniał, że „artykuł 48. konstytucji mówi, że rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.

– Wyrzucają właściwie wszystkie treści związane z wartością rodziny w życiu człowieka, z zakładaniem rodziny, z życiem rodzinnym, z trwałością rodziny (…), uczeń szkoły podstawowej nie dowie się z programu Barbary Nowackiej o istnieniu małżeństwa (…) – dodał.

– Nie dowie się też o wartości życia, nie dowie się o rozwoju dziecka w prenatalnym okresie życia. Ta wiedza naukowa, zdaniem lewicy, jest dzieciom, młodzieży do niczego niepotrzebna. Nie pada ani razu słowo dzietność w czasach, kiedy mamy kryzys dzietności – wskazał.

– To ma być „edukacja zdrowotna”. Tymczasem uczeń szkoły podstawowej będzie się uczył na temat wczesnej inicjacji seksualnej, nie będzie się natomiast uczył na temat chorób wenerycznych (…), dopiero w programie ponadpodstawowym ma być o tym powiadomiony, czyli sekwencja proponowana przez lewicę Tuska i Nowackiej jest taka: najpierw wysyłamy dzieci do inicjacji seksualnej, później powiemy im o tym, jakie są związane z tym zagrożenia, szczególnie te zdrowotne, na przedmiocie dla niepoznaki zwanym edukacją zdrowotną – skwitował.

Wskazując na kolejne aspekty programu nauczania, Bosak podsumował, że „po takim praniu mózgu jedyny wniosek chyba jest taki, że norma żadna nie istnieje”. – I dobrze wiemy, że jest to jedna z głównych tez ruchu LGBT, ruchu genderowo-feministyczno-transowego, że nie ma żadnej normy, wszystko jest kwestią uznaniową, wszystko jest płynne – podkreślił.

Bosak odniósł się także do innego proponowanego przez resort przedmiotu – edukacji obywatelskiej. – Obok tego jest jeszcze drugi dokument, edukacja obywatelska. Tam są też kwiatki – wskazał Bosak.

– Oczywiście mamy stały pakiet lewicy wokeistowskiej, jak to się teraz mówi – stwierdził wicemarszałek Sejmu. A więc uczeń będzie rozpoznawał postawy ksenofobii, stereotypów, uprzedzeń, dyskryminacji, a także, uwaga, uczniowie będą aktywizowani politycznie przez nauczycieli – reaguje na te zjawiska – dodał.

Wskazał, że część programu dotyczy tzw. klimatyzmu. – A więc uczeń będzie wymieniał przyczyny i konsekwencje kryzysu klimatycznego, wyszukiwał informacje na temat działań na rzecz jego powstrzymania oraz w miarę możliwości angażował się w wybrane z nich – wyliczał Bosak.

Głos zabrał także poseł Grzegorz Płaczek. – To przedmiot, który jest przesiąknięty do szpiku kości lewicową ideologią pełen miękkich stwierdzeń, pełen niedopowiedzeń, ale oczywiście jednocześnie pełen wartości LGBT i nikt z nas po lekturze wstępnych założeń do rozporządzenia i do tego przedmiotu nie znalazł czegoś takiego jak wartościowe treści dotyczące rodziny – wskazał.

– Rodzice jednoczą się w całej Polsce już 1 grudnia, czyli za kilka dni w Warszawie odbędzie się bardzo duży protest rodziców, którzy będą przyjeżdżać, będą krzyczeć na cały głos, że nie chcą takiego przedmiotu w szkole. Problem jest bardzo skomplikowany, dlatego że przed nami 10 miesięcy walki, a właściwie wojny również o nasze dzieci – mówił.

– Niestety wysłuchania publicznego okazało się, że nie będzie. Rodzice nie będą wysłuchiwani, stowarzyszenia będą ignorowane, fundacje będą ignorowane (…). Co więcej, i to jest bardzo bulwersujące, pani minister publicznie przyznała ostatnio w wywiadzie, że nie będzie się przejmować innymi opiniami poza tymi głoszonymi przez Ministerstwo Edukacji Narodowej – podkreślił.

– Postanowiliśmy w trybie natychmiastowym wysłać do pani minister edukacji narodowej, przy wsparciu oczywiście pana marszałka Szymona Hołowni, interpelację poselską (…). Interpelacja poselska w sprawie niepokojących zmian w polskiej edukacji związanej z wprowadzeniem nowego przedmiotu pod nazwą edukacja zdrowotna. Interpelacja jest bardzo długa, zawiera bowiem 33 pytania, które były również wspólnie przygotowywane z różnymi środowiskami, z rodzicami, z profesorami, z doktorami – ujawnił Płaczek.

Deprawacja przymusowa bez względu na opinie.

Fundacja Pro-Prawo do życia

 Minister edukacji Barbara Nowacka powiedziała, że “edukacja seksualna” uczniów będzie w polskich szkołach obowiązkowa “bez względu na opinie jednej czy drugiej organizacji”. 
Przypomnijmy – wedle opublikowanej niedawno podstawy programowej dzieci będą się uczyć m.in. o masturbacji, LGBT, różnych “orientacjach seksualnych”, aborcji i “transpłciowości”.
Rząd Tuska daje więc jasno do zrozumienia wszystkim rodzicom i organizacjom społecznym – nie interesuje nas wasze zdanie, zamierzamy przymusowo deprawować wasze dzieci. Ogłoszone przez MEN “konsultacje społeczne” w sprawie nowego, obowiązkowego przedmiotu są od początku czystą fikcją. Dlatego do powstrzymania systemowej, narzuconej odgórnie deprawacji kluczowe jest zaangażowanie rodziców w swoim środowisku i miejscu zamieszkania oraz podjęcie przez rodziców osobistych decyzji dotyczących przyszłości swoich rodzin.Deprawacja będzie obowiązkowa [foto]Kilka dni temu w rozmowie z mediami Barbara Nowacka powiedziała, że:

“edukacja zdrowotna będzie obowiązkowym przedmiotem szkolnym bez względu na opinie jednej czy drugiej organizacji”. 

Nowacka powiedziała te słowa w momencie, w którym trwają ogłoszone przez MENformalne “konsultacje społeczne” na temat wprowadzenia do szkół nowego przedmiotu i tego, jak miałby on wyglądać. Nowacka dodała również, że jej zdaniem szkoła jest po to, żeby:

“każde dziecko dostawało ten sam zakres informacji opartych na wiedzy, a nie na przesądach, zabobonach i uprzedzeniach jednej czy drugiej organizacji lub sekty.”

Panie Mirosławie, działania organizacji takich jak nasza Fundacja, która ostrzega rodziców przed zagrożeniem, szefowa MEN określa mianem “zabobonów” i “uprzedzeń”, nazywa nas również “sektą”. W trakcie “konsultacji społecznych” mówi, że deprawacja i tak będzie obowiązkowa, bez względu na zgłaszane do MEN opinie. O czym to wszystko świadczy?

Prowadzone przez rząd “konsultacje” od początku są fikcją. W przestrzeni publicznej pojawiają się apele o ich przedłużenie oraz uwzględnienie w ich trakcie “szacunku dla chrześcijańskich wartości”. Jednak kierownictwo MEN nie zamierza nas szanować. Musimy pamiętać, że przymusowa deprawacja seksualna dzieci nie jest wymysłem rządu Tuska. To realizacja międzynarodowych, globalnych wytycznych, przed którymi nasza Fundacja ostrzega już od ponad 10 lat. 

Tusk i Nowacka to podwykonawcy narzuconych z zagranicy wytycznych. Tydzień temu alarmowaliśmy, że zgodnie z opublikowaną przez MEN podstawą programową do nowego, obowiązkowego przedmiotu dzieci będą uczyć się m.in. o masturbacji, LGBT, różnych “orientacjach seksualnych” i “tożsamościach” płciowych, rodzajach związków nieformalnych i homoseksualnych, rozwodach, aborcji, antykoncepcji, bezdzietności, popędzie seksualnym, wyrażaniu zgody na seks oraz różnych formach aktywności seksualnej. To wszystko elementy Standardów Edukacji Seksualnej w Europie – dokumentu stworzonego przez rząd Niemiec i Światową Organizację Zdrowia (WHO), który reguluje to, jak mają wyglądać lekcje w szkołach i przedszkolach.  

Nasza Fundacja mówi o tym głośno od 2013 roku, kiedy w reakcji na opublikowanie w języku polskim Standardów Edukacji Seksualnej w Europie (co stało się na konferencji współorganizowanej przez MEN) uruchomiliśmy naszą ogólnopolską kampanię “Stop pedofilii”, w ramach której ostrzegamy rodziców przed zagrożeniem. W ciągu ostatnich 10 lat wielokrotnie alarmowaliśmy rodziców na temat działalności “edukatorów seksualnych” i aktywistów LGBT, którzy wchodzą do szkół i organizują deprawacyjne lekcje w oparciu o Standardy WHO. Środowiska te od lat są wspierane przez polityków powiązanych z Koalicją Obywatelską i Lewicą, przede wszystkim przez prezydentów dużych miast takich jak Rafał Trzaskowski (Warszawa), Jacek Jaśkowiak (Poznań), Aleksandra Dulkiewicz (Gdańsk) czy Jacek Sutryk (Wrocław). Polscy “edukatorzy seksualni” i aktywiści LGBT otrzymują również na swoje działania potężne wsparcie z zagranicy, przede wszystkim od Unii Europejskiej, ambasady USA oraz rządów wielu innych krajów. 

To, co od 1 września 2025 ma obowiązkowo wejść do wszystkich szkół podstawowych w całym kraju, jest więc po prostu systemowym przeniesieniem na grunt ogólnopolski działań deprawacyjnych, które w ciągu ostatnich 10 lat były forsowane na poziomie lokalnym i samorządowym.

Panie Mirosławie, narracja Barbary Nowackiej o tym, że każde dziecko ma otrzymywać “zakres informacji opartych na wiedzy a nie zabobonach” to taka sama propaganda, jaką od lat stosują “edukatorzy seksualni” i aktywiści LGBT wchodzący do polskich szkół. Mówią oni, że chcą tylko prowadzić dla dzieci lekcje “o dojrzewaniu” lub “o tolerancji”, aby uśpić czujność rodziców i uzyskać zgodę dyrekcji na przeprowadzenie zajęć z uczniami. Teraz, jak przyznała Nowacka, MEN o zgodę nikogo nie będzie pytać – deprawacja ma być przymusowa. 

“Informacje oparte na wiedzy”, które mają być obowiązkowo przekazywane dzieciom na “edukacji zdrowotnej” będą polegać na tym, że uczniowie dowiedzą się, iż zdrowa jest masturbacja, zdrowe jest oglądanie pornografii, zdrowa jest aborcja, zdrowa jest chemiczna antykoncepcja, zdrowy jest homoseksualny styl życia, zdrowa jest rozwiązłość. Jak już informowaliśmy, opublikowana przez MEN podstawa programowa słowem nie wspomina np. o tym, że współżycie seksualne musi się wiązać z miłością i odpowiedzialnością. Zamiast tego uczniowie dowiedzą się o “faktach” tzn. o masturbacji, LGBT, rozwodach i bezdzietności. Czystość, miłość i odpowiedzialność to według szefowej MEN “zabobony jednej czy drugiej organizacji lub sekty”. 

Dlatego konieczny jest opór społeczny, gdyż przeciwstawienie się deprawacji jest fundamentalną sprawą dla przyszłości istnienia naszego narodu. Stąd istotne jest kształtowanie świadomości i budzenie sumień Polaków, czym zajmuje się nasza Fundacja poprzez niezależne kampanie społeczne, akcje uliczne, publiczne modlitwy różańcowe, akcje billboardowe, przejazdy furgonetek oraz dystrybucję tysięcy kolejnych broszur ostrzegawczych przed “edukacją seksualną” w szkołach.W ostatnim czasie zorganizowaliśmy m.in. spotkanie dla rodziców w Elblągu na temat obowiązkowej deprawacji w szkołach oraz metod obrony przed tym zagrożeniem. Uczestnikom rozdaliśmy broszury, które kolejne osoby zamawiają, aby przekazywać swoim znajomym, szczególnie w szkołach. Właśnie dzięki tego typu działaniom i spotkaniom w ciągu ostatnich 10 lat zablokowanych zostało wiele deprawacyjnych inicjatyw oraz aktywności “edukatorów seksualnych”, którzy usiłowali wchodzić do szkół korzystając z braku świadomości rodziców. Z kolei w Złotowie z inicjatywy pani Katarzyny, która zgłosiła się do nas, aby zostać Kapitanem Różańcowym, przeprowadzona została publiczna modlitwa różańcowa. 
Podobna akcja odbyła się także w Tarnowie, gdzie do uczestników naszego publicznego różańca podszedł młody chłopak. Na początku naśmiewał się z naszych działań, ale po chwili nawiązał dyskusję z koordynatorem naszej akcji. W pewnym momencie powiedział, że próbował popełnić samobójstwo, gdyż był molestowany i wolałby, aby jego matka zamordowała go poprzez aborcję. Słuchaliśmy opowieści, jak ktoś brutalnie odebrał mu poczucie własnej wartości i sensu życia oraz jak młody chłopak został oszukany przez lobby deprawacyjne i aborcyjne. Mamy nadzieję, że otrzymał od nas zrozumienie i współczucie, jakiego potrzebował. Jak powiedział po zakończeniu akcji nasz koordynator: ta pikieta była właśnie dla tego chłopaka, byliśmy tam dla niego. Podobne działania regularnie organizowane są w wielu innych miastach na terenie całej Polski. Wciąż zgłaszają się do nas nowe, chcące działać osoby, które otrzymują wsparcie od koordynatorów naszej Fundacji.
Do powstrzymania deprawacji i jej wpływu na dzieci kluczowe są także osobiste decyzje podejmowane przez rodziców. W szczególności decyzje dotyczące organizacji własnego życia rodzinnego, decyzje o wyborze właściwej szkoły dla swoich dzieci lub decyzje o przejściu na edukację domową, która z roku na rok zyskuje w Polsce na popularności m.in. z uwagi na postępującą demoralizację i coraz większą liczbę zagrożeń dla dzieci i młodzieży. We wszystkich tych kwestiach doradzają nasi wolontariusze, prosimy o kontakt.
Aby dalej działać, docierać do tysięcy kolejnych osób, alarmować przed przymusową deprawacją wchodzącą do szkół, wyjaśniać Polakom na czym polega zagrożenie, pomagać kolejnym ludziom oraz mobilizować nasze społeczeństwo do oporu, potrzebne jest stałe i regularne wsparcie Darczyńców. W najbliższym czasie potrzebujemy na organizację kolejnych niezależnych akcji ok. 17 000 zł.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić naszej Fundacji dalszą walkę o świadomość Polaków i wesprzeć kolejne osoby, które chcą angażować się w działanie w swoim miejscu zamieszkania.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku
Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

W projekcie rozporządzenia dot. “edukacji zdrowotnej” słowo rodzic pojawia się 12 razy, seksualność 58 razy.

Minister Zdrowia: “jesteście grupą ortodoksów”

W projekcie rozporządzenia dotyczącego “edukacji zdrowotnej” słowo rodzic pojawia się 12 razy, seksualność 58 razy.

Mariusz Jagóra Nov 15, 2024

Poproszona przez dziennikarkę Polskiego Radia o komentarz do opinii Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły dotyczącej edukacji zdrowotnej i innych zmian wprowadzanych przez MEN, Pani „ministra” Barbara Nowacka zarzuciła ekspertom z Koalicji „kłamstwo i manipulację oraz brak znajomości podstawy programowej”, określając ich jako „grupą ortodoksów.

Trudno powiedzieć co Pani nazywana „ministrą” miała na myśli używając słowo „ortodoks”. Ortodoks to może być osoba, która ściśle przestrzega tradycyjnych zasad, doktryn lub praktyk danej religii, filozofii czy ideologii. Termin “ortodoks” pochodzi z greckich słów “orthos” (prawidłowy) i “doxa” (opinia, wiara) i dosłownie oznacza “prawidłowa wiara” lub “prawidłowa opinia”. W tym przypadku wydaje się, że użycie tego terminu miało wyłącznie na celu ośmieszenie poglądów krytycznych wobec projektu rozporządzenia mającego wprowadzić do szkół obowiązkową edukację seksualną.

Poniżej cała odpowiedź Pani Minister na pytanie dziennikarki radia (podkreślenia moje): „Pojawia się kontrowersja przez grupę ortodoksów, która chce zwrócić na siebie uwagę, która ewidentnie nie przeczytała dokumentu. To co usłyszałam od tej grupy jest dalekie od prawdy, to są po prostu kłamstwa i głupoty. Bardzo chcą zwrócić na siebie uwagę, a w dodatku tego typu półprawdami, nieprawdami, kłamstwami, manipulacjami powodują, że niektórzy rodzice zaczną mieć obawy co do przedmiotu, który jest po prostu niezbędny. Dzieciaki są w kryzysie zdrowia psychicznego, dzieciaki nie mają bardzo często skąd czerpać rzetelnych wiadomości, szkoła jest w tym miejscem które mają dostać rzetelną wiadomość na temat swojego zdrowia fizycznego, psychicznego, seksualnego, na temat ruchu, na temat diety. Ze zdumieniem patrzę jak czasami ludzie którzy chcą być uważani za poważnych, zachowują się tak, jakby działali na rzecz krzywdy dzieci, a nie wsparcia dzieci i młodzieży. Edukacja zdrowotna jest potrzebna, jest niezbędna, jest bardzo oczekiwana przez bardzo wiele środowisk, w tym również przez środowisko rodziców.”

O jakim kryzysie zdrowia psychicznego mówi Nowacka? Czy chodzi o traumę postkowidową? Skąd przekonanie, że w dobie Internetu, dzieciaki nie maja skąd czerpać rzetelnych informacji? I dlaczego rodzice są złym ich źródłem? Czy szkoła jest odpowiednim miejscem, gdzie dzieci mają dostać wiadomość na temat swojego zdrowia fizycznego i psychicznego? Jakie kompetencje mają nauczyciele, żeby informować dzieci o stanie ich zdrowia psychicznego? I dlaczego seksualność traktowana jest jako kwestia „zdrowotna”?

Czytając propozycję rozporządzenia ministra edukacji dowiadujemy się, że „przedmiot edukacja zdrowotna pozwala uczniom na zdobywanie wiedzy i rozwijanie umiejętności, które mają realne zastosowanie w ich codziennym życiu, wpływając na ich świadome decyzje dotyczące zdrowia.” Historycznie definicja zdrowia ewoluowała od wąskiego, fizjologicznego podejścia, stanu braku choroby, braku patologii lub odchyleń od normy fizjologicznej, do bardziej złożonego, holistycznego widzenia zdrowia jako integralnej części dobrostanu jednostki.

W latach 50-tych, zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która została przyjęta w 1948 roku i była nadal obowiązująca, zdrowie definiowano jako: “Zdrowie to stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu, a nie tylko brak choroby czy kalectwa.” W 1974 roku w  dokumencie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zatytułowanym “Education and Treatment in Human Sexuality: The Training of Health Professionals” pojawiła się nowa definicja: „„Zdrowie seksualne stanowi połączenie somatycznych, emocjonalnych, intelektualnych i społecznych aspektów życia seksualnego w sposób, który znacznie wzbogaca i podkreśla osobowość, metody komunikowania się oraz miłość”. Ale już w 2002 roku uznano, że ta definicja jest przestarzała i uzgodniono nową o brzmieniu: „Zdrowie seksualne jest dobrostanem fizycznym, emocjonalnym i społecznym w odniesieniu do seksualności; nie jest jedynie brakiem choroby, zaburzeń funkcji bądź ułomności. Zdrowie seksualne wymaga pozytywnego i pełnego szacunku podejścia do seksualności oraz związków seksualnych, jak również do możliwości posiadania dających przyjemność i bezpiecznych doświadczeń seksualnych, powinno być wolne od przymusu, dyskryminacji i przemocy. Aby osiągnąć i utrzymać zdrowie seksualne, prawa seksualne powinny być respektowane, chronione i spełniane”.

W 2010 roku okazało się, że ta definicja jest zbyt wąska i Światowa Organizacja Zdrowia wraz z Agencją do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) i Agencją do spraw zdrowia zwierząt rozpoczęły wspólne działania pod hasłem “One Health”, co zaowocowało opublikowaniem nowej definicji: “One Health to zintegrowane, jednoczące podejście, które dąży do zrównoważonego balansowania i optymalizacji zdrowia ludzi, zwierząt i ekosystemów. Uznaje, że zdrowie ludzi, zwierząt domowych i dzikich, roślin oraz szerszego środowiska (w tym ekosystemów) jest ściśle powiązane i współzależne”. Zdrowie ludzi nie jest rozpatrywane w izolacji; jest ściśle powiązane z zdrowiem zwierząt i ekosystemów. Definicja ta jest integralna z Celami Zrównoważonego Rozwoju ONZ, zwłaszcza z celem 3 dotyczącym zdrowia i dobrobytu, a także z celami związanymi z ochroną środowiska i życiem na lądzie i pod wodą. „One Health” w zasadzie oznacza wszystko i nic – zdrowie zwierząt, ekosystem, obawy o poziom CO2 i oczywiście zdrowie ludzkie, czynniki, które mogą stanowić podstawę do podjęcia drastycznych środków, w tym nawet do ogłoszenia stanu zagrożenia zdrowia publicznego czy pandemii”.

Projekt rozporządzenia MZ to bezrefleksyjna realizacja lewicowych, globalistycznych zaleceń, realizowanych już w całej Europie. Mimo, że koncepcja One Health ma się dopiero pojawić z negocjowanym Traktacie Pandemicznym WHO, Komisja Europejska i Rada Europy już ją w życie. Rada UE podkreśla, że zdrowie to jeden z warunków wstępnych zrównoważonego rozwoju, i że ma ono duże znaczenie dla bezpieczeństwa, stabilności i dobrobytu wszystkich społeczeństw, w tym społeczeństw w UE. Co jest kluczowe dla zdrowia? Według Rady najważniejsze jest „osiągnięcie równości płci, zwalczanie szkodliwych stereotypów płci, zaradzenie problemowi stygmatyzacji i dyskryminacji są kluczowe dla posiadania dobrego zdrowia przez wszystkich. Zdrowie na świecie wymaga skutecznych działań wielostronnych i inkluzywnych partnerstw z udziałem wielu zainteresowanych stron oraz jest jednym z podstawowych filarów polityki zewnętrznej UE, koniecznym do wzmocnienia międzynarodowego porządku opartego na zasadach”. Rada podkreśla, że „UE i jej państwa członkowskie, w ramach swoich odpowiednich mandatów i kompetencji, muszą korzystać ze sposobności wzmacniania swojego oddziaływania jako globalne i regionalne podmioty, by przyczyniać się w konkretny i wymierny sposób do tworzenia zdrowszego i bezpieczniejszego świata, w tym w środowiskach o niestabilnej sytuacji, dotkniętych przez kryzysy i konflikty. W tym kontekście Rada wzywa do zwiększenia ambicji poprzez stosowanie wszechstronnego podejścia, od skupiania się na ratowaniu życia i ograniczaniu występowania i rozprzestrzeniania się chorób po również propagowanie zdrowia i dobrostanu, w tym zdrowia psychicznego i zwalczania dyskryminacji i stygmatyzacji, w szczególności w odniesieniu do kobiet i dziewcząt, dzieci i młodzieży, osób starszych, osób z niepełnosprawnościami, osób LGBTI, ludności rdzennej oraz osób i społeczności podatnych na zagrożenia lub marginalizowanych oraz migrantów i osób wysiedlonych”. Punktami odniesienia dla tych wysiłków powinny być trzy uzupełniające się priorytety strategii, w tym „zapobieganie zagrożeniom dla zdrowia, w tym pandemiom, i zwalczanie ich dzięki stosowaniu podejścia ‘Jedno zdrowie’– aby unikać przyszłych kryzysów zdrowotnych i łagodzić ich skutki zdrowotne, społeczne i gospodarcze – między innymi poprzez wzmocnienie odporności i skuteczne zapobieganie, gotowość i mechanizmy reagowania, w tym zintegrowany i skoordynowany nadzór i monitorowanie, zwiększoną liczbę pracowników publicznego sektora zdrowia oraz lepszy dostęp do medycznych środków przeciwdziałania i dobrowolny transfer technologii, likwidowanie luk w globalnym zarządzaniu, prawnie wiążące porozumienia na wypadek pandemii i wzmocnione Międzynarodowe przepisy zdrowotne.”

We Francji edukacja seksualna jest prowadzona w dwóch uzupełniających się etapach: jako “edukacja w zakresie życia emocjonalnego i relacyjnego” – dla przedszkoli (cykl 1, dzieci w wieku 3-5 lat) i szkół podstawowych (cykl 2, 6-8 lat) oraz “seksualności” dla szkół podstawowych (cykl 3, 9-11 lat), gimnazjów (cykle 3, 4, 12-14 lat) i liceów. Jest ona obowiązkowa i realizowana w całym kraju, zarówno w placówkach publicznych, jak i prywatnych.

Co można wyczytać z rozporządzenia przygotowanego przez Nowacką? Edukacja zdrowotna skupia się na 10 kwestiach: wartościach i postawach, zdrowiu fizycznym, aktywności fizycznej, odżywianiu, zdrowiu psychicznym, zdrowiu społecznym, dojrzewaniu, zdrowiu seksualnym, zdrowiu środowiskowym oraz Internecie, profilaktyce uzależnień i systemie ochrony zdrowia.

Wiele z wymienianych wymagań szczegółowych dotyczących wiedzy i umiejętności ucznia ma źródła pandemiczne. Na przykład w dziale I – Wartości i Postawy uczeń powinien przyjąć „postawę prospołeczną w odniesieniu do zdrowia innych osób; rozumieć ideę zachowań prozdrowotnych w kontekście zdrowia publicznego, w tym donacji krwi, szczepień ochronnych”. Zdrowie fizyczne to uczenie dzieci „stosowania zasady epidemiologicznej profilaktyki; wyjaśniania, czym są epidemie i pandemie oraz jak do nich dochodzi”. Dziecko musi umieć wyjaśnić „znaczenie szczepień w przeszłości i obecnie; rozróżnia szczepienia obowiązkowe i zalecane; omawia, czym są ruchy antyszczepionkowe, czym jest dezinformacja o szczepieniach i jak ją rozpoznać”. Dział zajmujący się zdrowiem seksualnym wymaga od ucznia umiejętności wymieniania stereotypów płciowych oraz wyjaśniani ich negatywnego wpływu na funkcjonowanie człowieka”.Uczeń „wyjaśnia pozytywne znaczenie ludzkiej seksualności; omawia pojęcie popęd seksualny i jego zmiany w okresie dojrzewania; wymienia powody, dla których ludzie decydują się na aktywność seksualną oraz konsekwencje z nią związane” oraz „omawia pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna)”. Musi tez umiećwyjaśnić pojęcia: poronienie, aborcja; wymienia etyczne, prawne, zdrowotne i psychospołeczne uwarunkowania dotyczące przerywania ciąży.”

Rodzic pojawia się w dokumencie 12 razy, seksualność 58 razy.


„Bezczelność, buta i Chrystofobia”. Co resort edukacji proponuje katechetom po redukcji lekcji religii

31 października 2024 pch/bezczelnosc-buta-i-chrystofobia-to-resort-edukacji

„Bezczelność, buta i Chrystofobia”. To resort edukacji proponuje katechetom po redukcji lekcji religii

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Doktor nauk prawnych Łukasz Bernaciński z zarządu Ordo Iuris przyjrzał się przygotowanej przez MEN ocenie skutków zmniejszenia liczby godzin lekcji religii począwszy od przyszłego roku szkolnego.

„(…) wskazano, że dostrzegalnym problemem będzie utrata pracy przez ponad 9 tys. katechetów. Ale drodzy katecheci nie lękajcie się❗️Ministerstwo ma gotowe rozwiązanie Waszego problemu” – napisał prawnik w mediach społecznościowych.

Dalej dr Bernaciński przytoczył fragment oceny, do której komentarzem mogą być słowa popularnego dawniej, potocznego powiedzenia: „kpi [MEN] czy o drogę pyta?”.

Otóż okazuje się, że w poważnym dokumencie resort edukacji proponuje katechetom przekwalifikowanie się na wykładowców… gospodarowania odpadami, promowania aut elektrycznych czy też instruktorów tak zwanej seksedukacji.

„Minister Edukacji zamówi w roku akademickim 2024/2025 w uczelniach studia podyplomowe o charakterze kwalifikacyjnym dla nauczycieli. Będą to studia przygotowujące do nauczania przedmiotów (prowadzenia zajęć):

1) edukacja zdrowotna;

2) informatyka;

3) przedmiot zawodowy: elektromobilność;

4) przedmiot zawodowy: gospodarowanie odpadami;

5) wczesne wspomaganie rozwoju dziecka;

6) pedagogika specjalna;

7) przygotowanie pedagogiczne (tylko dla psychologów).

Studia te będą bezpłatne dla nauczycieli, w tym nauczycieli religii” – czytamy w ocenie skutków wprowadzenia zmiany programowej w szkołach.

Drodzy katecheci – nie będziecie już potrzebni w nauczaniu religii, ale możecie pozostać w szkole nauczając, że trzeba kupować używane niemieckie elektryki, wyrzucania śmieci albo prowadząc warsztaty dla 12-latków z używania prezerwatyw (program edukacji zdrowotnej w klasie V)” – ironicznie skomentował Łukasz Bernaciński.

Bezczelność, buta i Chrystofobia Nowackiej nie zna granic. Wstyd, że ministrem odpowiedzialnym za kształcenie przyszłych pokoleń Polaków została osoba zaczadzona ideologicznie” – dodał, już całkiem poważnie.

Źródło: Twitter (X) RoM

Polskie dzieci będą ćwiczyć zakładanie prezerwatyw. Oswajać się z “różnymi rodzajami związków” oraz z homoseksualizmem i “transpłciowością”.

Fundacja Pro-Prawo do życia

Ministerstwo Edukacji ujawniło właśnie szczegóły dotyczące podstawy programowej do przymusowej “edukacji seksualnej”, która od przyszłego roku wchodzi do wszystkich szkół. 
Polskie dzieci będą ćwiczyć zakładanie prezerwatyw, przygotowywać się do inicjacji seksualnej oraz oswajać się z “różnymi rodzajami związków” oraz z homoseksualizmem i “transpłciowością”.

Dzieje się dokładnie to, przed czym nasza Fundacja od dawna alarmuje – siłowo w Polsce wdrażana jest systemowa deprawacja dzieci wedle wytycznych stworzonych w Niemczech i gabinetach ponadnarodowych instytucji. Trzeba natychmiast stawić temu powszechny opór! Przede wszystkim do walki muszą stanąć rodzice oraz osoby mające wpływ i oddziaływanie na innych. Proszę Pana o osobistą reakcję i dołączenie do tej walki.Ujawniono szczegóły podstawy programowej [foto]“Koniec tabu. Ministra Nowacka szykuje rewolucję w edukacji seksualnej” – takie nagłówki od wczoraj możemy przeczytać w mediach po tym, jak MEN ujawniło pierwsze szczegóły dotyczące podstawy programowej do przymusowej “edukacji seksualnej” w szkołach od 1 września 2025 r. „To jest przełom. Tego się nie udawało przewalczyć od trzydziestu lat” – mówi seksuolog Zbigniew Izdebski, odpowiedzialny z ramienia rządu Tuska za powstanie podstawy programowej. 

Czego będą obowiązkowo uczyć się polskie dzieci na “edukacji seksualnej” w szkołach?

Do założeń podstawy programowej dotarł Newsweek. “O seksie i prezerwatywach. I to już w podstawówce. Mamy szczegóły projektu Nowackiej” – pisze na swoim portalu. Wedle opublikowanych informacji, podstawa programowa zakłada m.in., że uczniowie będą ćwiczyć używanie i zakładanie prezerwatyw, przygotowywać się do inicjacji seksualnej, poznawać “różne rodzaje związków”, oswajać się z homoseksualizmem oraz wyjątkowo niebezpieczną “transpłciowością”, polegającą m.in. na przyjmowaniu blokerów hormonalnych hamujących proces dojrzewania oraz amputacjach części ciała takich jak piersi czy organy rozrodcze. W trakcie obowiązkowych lekcji: “będzie miejsce na rozmowy o różnych rodzajach związków, nie tylko o rodzinie, którą tworzą kobieta i mężczyzna” – pisze Newsweek. Cała podstawa programowa ma zostać opublikowana w listopadzie. 

Panie Mirosławie, ujawnione właśnie pierwsze szczegóły podstawy programowej przymusowej “edukacji seksualnej” w polskich szkołach to nic innego, jak wytyczne płynące z niemieckich Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, przed którymi nasza Fundacja ostrzega już od ponad 10 lat w ramach naszej kampanii “Stop pedofilii”. “Edukacja seksualna”, ukrywająca się dla zmylenia rodziców pod nazwą “edukacji zdrowotnej”, to totalitarna, systemowa przemoc seksualna wobec dzieci i młodzieży.  

Wprowadzenie nowego przedmiotu do szkół od 1 września 2025 r. to jeden z elementów systemu totalnej deprawacji, który ma objąć wszystkie dzieci i wszystkie rodziny w Polsce na wzór tego, co już zrobiono na Zachodzie, a szczególnie w Niemczech. Trzeba w tym miejscu po raz kolejny przypomnieć, że w świetle założeń Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, oraz zgodnie z orzeczeniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, udział w “edukacji seksualnej” ma być obowiązkowy dla każdego dziecka, a rodzicom nie wolno zwalniać z niego dzieci, zasłaniając się np. “klauzulą sumienia”, wyznaniem religijnym czy światopoglądem. Tak samo ma być w Polsce. 

Obowiązkowy przedmiot będzie już od 1 września przyszłego roku. Kolejny etap to prawne i systemowe zmuszenie wszystkich polskich rodzin do posyłania dzieci na lekcje deprawacji. Przypomnijmy – w Niemczech, gdzie taka “edukacja seksualna” jest obowiązkowa od dziesięcioleci, rodzice są prześladowani za sprzeciw wobec deprawacji własnych dzieci.

Pisaliśmy już np. o wstrząsającej historii rodziny państwa Romeike, która uciekła z Niemiec do USA, gdyż niemiecki rząd zmuszał ich dzieci m.in. do udziału w “edukacji seksualnej”. Pewnego dnia do domu państwa Romeike zapukała policja. Ich dzieci akurat uczyły się odrabiając lekcje przy stole. Funkcjonariusze zagrozili, że wyważą drzwi jeśli im nie otworzą. Policjanci stwierdzili, że dzieci (Daniel lat 9, Lydia lat 8 i Joshua lat 6) muszą iść do szkoły. Policjanci siłą wsadzili dzieci do radiowozu (!) i odwieźli do szkoły.
„Dzieci płakały, policjanci krzyczeli. Czułem się bezradny” – wspomina Uwe Romeike, ojciec rodziny. W ciągu kilku następnych lat państwo Romeike zapłacili tysiące euro grzywien za odmowę wysyłania dzieci do szkoły i samodzielną edukację ich w domu. Każdego dnia bali się, że znów przyjedzie policja i siłą zabierze dzieci.
W końcu zdecydowali się uciec do USA, gdzie otrzymali azyl polityczny. 

Informowaliśmy już także o licznych wyrokach sądowych, które zapadały na niemieckich rodziców za uchylanie się od “obowiązku” deprawacji. Głośnym echem odbił się sprawa rodziców z Nadrenii Północnej-Westfalii. Odmówili oni udziału swoich dzieci w lekcjach “edukacji seksualnej”. Sprawa trafiła do sądów, a rodzice, którzy nie chcieli płacić grzywien, zostali skazani na karę więzienia. Sprawa miała swój finał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który orzekł, że rodzice nie mogą z powodu swoich przekonań zwalniać dzieci z lekcji “edukacji seksualnej”. 

Panie Mirosławie, to samo ma się dziać w Polsce, gdyż w naszym kraju rząd Tuska realizuje dokładnie ten sam scenariusz – najpierw wprowadzić przymusowe lekcje “edukacji seksualnej” według stworzonych w Niemczech Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, a następnym krokiem będzie zmuszenie rodziców do posyłania dzieci na lekcje deprawacji.

Polacy muszą się obudzić z letargu i stanąć do walki. W sposób szczególny opór muszą postawić rodzice w swoim miejscu zamieszkania oraz wszystkie osoby, które mają autorytet w społeczeństwie i wpływ na innych. Opór wobec wprowadzania tej totalitarnej deprawacji jest obecnie sprawą kluczową dla istnienia dalszych fundamentów naszego narodu. 

Jeżeli będziemy bierni, jeśli nie podejmiemy osobistych działań w naszych rodzinach, naszych szkołach, naszych parafiach i naszych środowiskach lokalnych, to czeka nas ten sam los co niemieckie rodziny. Nie pozwólmy na to, aby do drzwi polskich domów zapukały służby, które siłą zabiorą nasze dzieci na lekcje deprawacji. Stańmy do walki, teraz, dzisiaj!Akcja informacyjna [foto]Co każdy z nas może zrobić? 
– Zamówić egzemplarze naszej broszury ostrzegającej przed “edukacją seksualną” w szkołach i rozdać je w swoim miejscu zamieszkania, szczególnie wśród innych rodziców w szkole, wśród dyrektorów szkół i nauczycieli, na parafii, we wspólnocie, w miejscu pracy itp. Broszury można zamówić za darmo za pośrednictwem formularza na naszej stronie. Rozdając broszury należy budzić świadomość innych osób, w szczególności rodziców i nauczycieli oraz mobilizować do oporu wobec przymusowej “edukacji seksualnej”.
Zorganizować przy pomocy koordynatorów naszej Fundacji publiczną modlitwę różańcową w swoim mieście. W trakcie takiej publicznej akcji można rozdawać broszury ostrzegające przed “edukacją seksualną”, docierać do przechodniów i rozmawiać z mieszkańcami. Najważniejsza jest jednak publiczna modlitwa w intencji powstrzymania deprawacji i odnowy moralnej Polski.
W związku z aktualną sytuacją nasza Fundacja zachęca również wszystkie rodziny do tego, aby przenieść swoje dzieci do szkół, w których rodzice mają realny wpływ na życie i funkcjonowanie szkoły, w których dyrekcja jest świadoma zagrożeń, oraz (co najważniejsze) w których inne rodziny tworzące społeczność szkolną wyznają te same zasady i w podobny sposób próbują wychowywać swoje dzieci. 

Zachęcamy także do rozważenia przejścia na edukację domową swoich dzieci (nie mylić z tzw. “zdalnym nauczaniem”), która szybko zyskuje w Polsce na popularności z uwagi na postępującą deprawację i niszczenie systemu oświaty. W obu tych kwestiach – wyborze szkoły i przejścia na edukację domową – poradami służą nasi wolontariusze, prosimy o kontakt e-mailowy lub telefoniczny, gdyby z uwagi na filtry anty-spamowe nie dotarła nasza odpowiedź.
Walka z deprawacją polskich dzieci to przede wszystkim walka o świadomość i sumienia Polaków. Nasza Fundacja chce dalej tę walkę prowadzić – organizować kolejne, niezależne kampanie informacyjne, wydrukować tysiące kolejnych broszur ostrzegawczych, przeprowadzić publiczne różańce w kolejnych miastach, pomóc nowym osobom zgłaszającym się do działania, wesprzeć rodziny pytające o wsparcie i rady. Wszystkie te działania mogą być prowadzone tylko dzięki zaangażowaniu naszych wolontariuszy oraz stałej i regularnej pomocy Darczyńców.
W najbliższym czasie potrzebujemy na nie ok. 19 000 zł.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam dalszą walkę z planami systemowej deprawacji polskich dzieci, docieranie do kolejnych rodzin i mobilizowanie społeczeństwa do działania. 
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku
Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl