„Edukacja zdrowotna” na froncie walki z „wewnętrznym faszystą”. Destrukcja polskiej edukacji (2)

Edukacja zdrowotna” na froncie walki z „wewnętrznym faszystą”

Destrukcja polskiej edukacji (2) https://myslpolska.info/2024/11/07/destrukcja-polskiej-edukacji-2/

Barbara_Nowacka_Irek_Grin.jpg

—————————————–

Olaf Swolkień https://myslpolska.info/2024/11/07/destrukcja-polskiej-edukacji-2/

 „Jesteśmy przekonani, że skoro rozwiązłość jest naturalnym ciągiem tych skłonności, nie tyle chodzi o zwalczanie owej namiętności, co o ułożenie sposobu spokojnego jej zadowalania. Musimy się więc zająć uporządkowaniem tej domeny i zadbać o to, by obywatel, którego potrzeba zbliży do przedmiotów pożądania, mógł się z nimi do woli oddawać wszystkiemu, do czego namiętność go skłania”

  • Markiz de Sade; z odezwy: „Francuzi, jeszcze jeden wysiłek, jeżeli chcecie się stać republikanami”

„Wojna nie jest nigdy skierowana wyłącznie przeciwko materii, lecz zawsze równocześnie przeciwko siłom duchowym, ożywiającym tę materię, a obu tych elementów rozdzielić od siebie nie sposób.” Carl von Clausewitz „O wojnie”

========================

Włączenie osób z wszelkiego rodzaju deficytami do kolektywów klasowych, o czym pisałem poprzednio, to jednak nie wszystkie rewolucyjne zmiany jakie czekają polską szkołę w najbliższym czasie. Oprócz osób chorych, zaburzonych psychicznie, społecznie i towarzyszących im nauczycieli wspomagających, do coraz liczniejszych klas także coraz liczniej dołączają Ukraińcy, czasami nie znający polskiego.

Polscy podatnicy opłacają im naukę naszego języka, jednak ani znajomość języka ani ukończenie kursu czy zdanie egzaminu z polskiego nie są wymogiem przyjęcia do szkoły. W komunikacji z nauczycielem prowadzącym lekcje ma im pomóc dodatkowo zatrudniany asystent międzykulturowy z wymaganym wykształceniem średnim, ale też bez wymogu znajomości j. polskiego, a za warunek wystarczający uznano zdolność porozumiewania się z podopiecznym. Jak donoszą media głównego nurtu pomiędzy polskimi nauczycielami, a ukraińskimi asystentami dochodzi już do pierwszych nieporozumień, a nawet kłótni na tle zachowania w klasie dyscypliny czy po prostu ciszy (artykuł: Dyrektorka uległa rodzicom z Ukrainy. „To był mój największy błąd” (https://parenting.pl/duzy-problem-w-szkolach-nie-mamadrej-polityki-imigracyjnej). Sprawa  tzw. komponentu ukraińskiego w nauczaniu historii pod wpływem niekorzystnych sondaży (pomysł osobnego komponentu popiera niecały 1% Polaków) na razie przycichła, ale należy przypuszczać, że wraz z dołączeniem Polski, a może i Ukrainy do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego podręczniki historii pisane np. przez ukraiński IPN pozwolą raz na zawsze uporać się z bagażem historycznych zaszłości, które zdaniem polskich sług niepotrzebnie wzbudzają jątrzące uczucia wobec sąsiedniego narodu.

Dobrostanowi uczniów ma też sprzyjać zaprowadzone w ekspresowym tempie i w wątpliwym prawnie trybie – bo w środku roku szkolnego, zniesienie oceniania i obowiązku odrabiania zadań domowych oraz okrojenie o 20% podstawy programowej 18 przedmiotów. Jednak tych, których martwi pozostałe 80% minister Nowacka uspokaja, że to dopiero początek większych redukcji. Nowo mianowani kuratorzy wydają się wyczuwać, że dążenie do tak pojętego dobrostanu staje się swego rodzaju dobrze widzianym dowodem prawo czy w tym wypadku lewo – myślności i np. kurator małopolska wydała zalecenie by nauczyciele nie przeciążali 6-latków nauką pisania. Minister Barbara Nowacka najwyraźniej zaniepokojona konsternacją jaką to wzbudziło, osobiście uspokajała, że to tylko zalecenie w indywidualnych przypadkach. Inne zmiany to zastąpienie przedmiotu historia i teraźniejszość (HiT) wychowaniem obywatelskim. Nie są jeszcze znane podręczniki ani szczegóły nowego przedmiotu, który wedle słów minister Nowackiej „ma sprawić żeby dzisiejsi uczniowie w przyszłości głosowali”. Można tylko snuć przypuszczenia, że nie chodzi o głosowanie na podnoszących głowę w całej Europie tak zwanych faszystów. Z drugiej strony przedmiot HiT acz potrzebny został mocno skompromitowany przez polityczną otoczkę jaką dobudował do niego PiS. Dobrym tego przykładem był osławiony podręcznik Wojciecha Roszkowskiego, który rozpisywał się co prawda o zagładzie Żydów, ale o ukraińskim ludobójstwie na Polakach wspominał jednym słowem.

Podstawowy problem oświaty jaki się wyłania po ograniczeniu tradycyjnej nauki i zadań domowych, zmniejszeniu liczby czytanych lektur (coraz częściej teksty oryginalne zastępowane są ich formą uproszczoną), ograniczeniu pamięciowego opanowania tabliczki mnożenia, likwidacji tradycyjnych ocen i wymogu opanowania materiału jako warunku przejścia do kolejnej klasy, brzmi: czym w takim razie zająć miliony młodych ludzi w wieku, w którym ich umysły są wyjątkowo plastyczne, szybko się uczą i nabywają także na poziomie neurobiologicznym zasobów i umiejętności decydujących o całym życiu, łącznie z późną starością. Barbara Nowacka mówi w tym kontekście o większej ilości czasu jaką dzieci i młodzież będą mogły przeznaczyć na swoje zainteresowania i pasje. Jednak w odróżnieniu od kosztującego miliardy złotych wsparcia i edukacji dla przybyszy z Ukrainy, brak funduszy na prowadzenie zajęć dodatkowych, kółek zainteresowań czy zajęć wyrównawczych dla polskich dzieci jest w polskiej szkole chroniczny.

To jakie pasje może mieć pani minister na myśli, po części wynika z zapowiedzi jakie padły 12 kwietnia 2024 r. na konferencji prasowej, gdzie obok siebie wystąpiło troje ministrów obecnego rządu: Minister Zdrowia Izabela Leszczyna, Minister Sportu Sławomir Nitras i w roli głównej Minister Edukacji Barbara Nowacka. Ministrowie przedstawili na niej plany dotyczące nowego przedmiotu o nazwie edukacja zdrowotna, jaki ma wejść do szkół podstawowych w klasach 4-8 i 1-2 średnich od przyszłego roku szkolnego. Jak zwykle w takich sytuacjach politycy koncentrowali się na niebudzących społecznych kontrowersji ogólnikach. Mówiono więc o słusznej walce z otyłością i brakiem ruchu, z uzależnieniami, podkreślano, że w zespole przygotowującym założenia programowe jest ksiądz Arkadiusz Nowak. Jedno z takich uznanych za oczywiste i miło rezonujących w uchu przeciętnego wyborcy zdań, wygłoszonych w czasie konferencji brzmiało: „zdrowie jest jednym z najważniejszych obszarów działalności państwa”. Tylko niewielu skojarzyło to z zepchniętymi na obrzeża zachodniej myśli złowieszczymi przepowiedniami Thomasa Szasza o „państwie terapeutycznym”, z „Medyczną Nemesis” Ivana Illicha czy z „Nowym wspaniałym światem” Aldousa Huxleya. A to ostatnie skojarzenie byłoby ze wszech miar uzasadnione, gdyż na czele komisji przygotowującej założenia programowe nowego przedmiotu ma stanąć nie pediatra, nie internista, ale seksuolog Zbigniew Izdebski. Przedmiot ma zajmować się także klimatem (ONZ-owska koncepcja jednego zdrowia ściśle wiąże klimatyzm z sanitaryzmem), nawykami żywieniowymi, przyjaznym podejściem do ideologii LGBT, tranzycji itp. Zdrowiu seksualnemu poświęcono w czasie konferencji sporo miejsca.

Izdebski jest od ponad dekady współpracownikiem WHO i organizacji International Planned Parenthood promującej m.in. aborcję. Ze znalezionych w internecie wypowiedzi Z. Izdebskiego wynika, że oprócz aborcji dużą wagę przywiązuje do masturbacji jako „treningu” i „dobrej formy rozładowania seksualnego”, cieszy go również, że oddają się jej w coraz większym stopniu polskie kobiety, a nie tylko mężczyźni, to samo dotyczy pornografii. Takie przekonania współgrają z wytycznymi WHO dotyczącymi edukacji seksualnej przyjętymi przez Polskę w roku 2013. Dopóki nie zobaczyłem, to nie bardzo chciałem wierzyć emocjonalnym wypowiedziom zbulwersowanych nauczycielek, więc sprawdziłem i cytuję za źródłem (https://www.bzga-whocc.de/fileadmin/user_upload/Dokumente/BZgA_Standards_Polish.pdf) jakie informacje powinno w ramach edukacji seksualnej według WHO otrzymać dziecko w przedziale wiekowym od 0 do 4 lat. W kolumnie pod nagłówkiem „informacje” czytamy: „Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa Odkrywanie własnego ciała i własnych narządów płciowych.” W kolumnie „umiejętności” w tym samym wierszu wymieniona jest zabawa w lekarza, a postawy jakie należy kształtować w dziale seksualność to „ciekawość dotycząca własnego ciała i innych osób”.

W tym wieku dzieci powinny także kształcić emocje i uczucia, a te wyszczególnione w wytycznych WHO to m.in.: „Pozytywne nastawienie w stosunku do własnej płci biologicznej i społeczno-kulturowej (dobrze jest być dziewczynką lub chłopcem!)”.Z kolei w wieku 12 lat w kolumnie informacje czytamy: „Ciąża (także w związkach między osobami tej samej płci)”. Dla 15-latków w kolumnie: „postawy”, z podtytułem: „Pomóż dziecku rozwijać”: czytamy: „Krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.” W dokumencie nie brak także  zaleceń bez wątpienia słusznych, które osobom krytycznym wobec panującej w części polskiego społeczeństwa nadmiernej pruderii czy nieumiejętności rozmawiania o sprawach seksu mogą wydać się rozsądne.

Widać tu wyraźnie podobną metodę działania jaka ma miejsce w wypadku klimatyzmu i ekologii. Wykorzystuje się istniejące autentycznie problemy, by wprowadzić własną agendę, którą obudowuje się nie budzącymi sprzeciwu słusznymi postulatami, bo zdrowie według WHO ma ze zdrowiem dokładnie tyle wspólnego co klimatyzm z ekologią. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w dziedzinie edukacji seksualnej w zaleceniach WHO widoczny jest wyraźnie konkretny i całościowy program ideowy.  Ma on swój początek w pismach Jana Jakuba Rousseau i markiza de Sade, a na nowo ożył w teoriach Zygmunta Freuda, Herberta Marcusego i przede wszystkim Wilhelma Reicha. Opisy własnego życia seksualnego w okresie dziecięcym Reich zawarł w książce „Passion of youth” (Pasje młodości). Jej fragmenty przytaczał Marek Chodakiewicz w artykule zamieszczonym w Do Rzeczy (https://dorzeczy.pl/swiat/156692/wilhelm-reich-mozg-rewolucji-seksualnej.html. Z uwagi na obsceniczność powstrzymam się od cytowania, ale są one zdumiewająco paralelne, także pod względem wiekowym z instrukcjami WHO, a chronologia wskazuje, że to Reich mógł być o ile nie instruktorem to inspiratorem, a nie na odwrót. Wszystkich tych autorów łączy przekonanie o braku związku seksualności z etyką i założeniem rodziny oraz o tym, że człowiek jest z natury dobry, a namiętności są tym, czego nie należy regulować wprowadzanymi w procesie wychowania jakimikolwiek normami społecznymi, religijnymi, prawnymi. W. Reich i Donatien de Sade byli w negowaniu norm najbardziej konsekwentni, a ich osobiste praktyki najbardziej zgodne z teorią. Takie pozbawione szkodliwej ponoć represji wychowanie ma właśnie zapewnić dobrostan uczniów, a w konsekwencji przygotować do funkcjonowania w inkluzywnym społeczeństwie.

Nie wchodząc w dyskusję światopoglądową czy psychologiczną zaznaczyć należy, że jest to teoria sprzeczna zarówno z chrześcijańską nauką o grzechu pierworodnym, jak i z całą znaną w historii tradycją wychowania, a osobiście dodałbym z doświadczeniem każdego trzeźwo patrzącego na rzeczywistość nauczyciela, wychowawcy, rodzica. Dlatego budzi zaniepokojenie i protest fakt, że edukacja zdrowotna przygotowana przez zespół doktora Izdebskiego ma być dla wszystkich uczniów obowiązkowa. Różni ją to zasadniczo od istniejącego obecnie w polskich szkołach, także mówiącego o seksualności, przedmiotu o nazwie wychowanie do życia w rodzinie, na który uczniowie uczęszczają jedynie po wyrażeniu na to zgody przez rodziców. Przymus uczęszczania na tak rozumianą edukację zdrowotną stoi bez wątpienia w sprzeczności nie tylko z artykułem 48 Konstytucji RP, mówiącym o prawie rodziców do wychowania dzieci według własnych przekonań, ale także z jej preambułą mówiącą o chrześcijańskim dziedzictwie, które w zaleceniach WHO traktowane jest jako zespół represyjnych i szkodliwych mitów.

Trudno także nie postrzegać edukacji zdrowotnej w oderwaniu od walki minister Leszczyny o wprowadzenie swobodnego zakupu pigułki dzień po dla 15 latek, kampanią na rzecz „szczepienia” na HPV w wieku 9 lat, walki o poszerzenie prawa do aborcji czy od antykatolickich wypowiedzi ministra Nitrasa. Także objęcie najwyższych stanowisk w dziedzinie zdrowia publicznego przez lekarzy skompromitowanych w okresie tzw. pandemii musi budzić niepokój i podejrzenia, że wpajane dzieciom nawyki zdrowotne i żywieniowe będą miały więcej wspólnego z interesami Big Farmy i ideologią klimatyzmu niż z autentycznym dbaniem o zdrowie.

Do tego w pakiecie są jeszcze „Jurek” Owsiak zajmujący się na zlecenie MEN nauką udzielania pierwszej pomocy w szkołach, objęty patronatem MEN program „szkoła przyjazna LGBT” i setki sponsorowanych przez rząd, UE i międzynarodową finansjerę tzw. NGO zajmujących się czy to seks edukacją czy wywieraniem nacisku na dyrekcje szkół pragnące zachować resztki dyscypliny i zdrowego rozsądku. Tu wymienić warto Stowarzyszenie Umarłych Statutów zatrudniające prawników, które grożąc sankcjami prawnymi ostrzega szkoły przed próbami czasowego (do chwili zgłoszenia się rodziców) zabierania telefonów komórkowych czy regulowania kwestii ubioru uczniów. Było one finansowane przez Narodowy Instytut Wolności pod patronatem ministra Kultury i rządu Zjednoczonej Prawicy.

Aleksander Bocheński w swojej bardzo ciekawej i aktualnej książce: „Rzecz o psychice narodu polskiego” przytacza za Monteskiuszem starożytną opowieść o tyranie miasta Kume Arystodemosie, który „Chcąc wybić z głowy młodzieży rewolucję, wydał przepisy nakazujące jej sposób ubierania się i życia, mający na celu wyłącznie użycia zmysłowe. Piękne dziewczęta miały towarzyszyć chłopcom wszędzie, nawet w kąpieli. Gdy mówimy o tyranach i dyktatorach, kojarzy się nam to z tępieniem porywów rewolucji drogą zakazów, tortur i morderstw. Arystodemos znalazł lepszy sposób wytrzebienia marzeń i porywów u młodzieży pragnącej gwałtownie zmienić warunki zastane. Uczynił wyżycie seksualne, gastronomiczne, estetyczne jedynym i najwyższym celem życia.” W dalszej części Bocheński podaje znacznie bliższy historycznie i taki, który powinien dać Polakom do myślenia przykład na trafność rozumowania Arystodemosa, kiedy pisze: „Podobnie w Polsce XVIII wieku nie kończące się uczty i hulanki szlachty saskiej paraliżowały wielki nurt odrodzeńczy Konarskich i Poniatowskich. Honor tej epoki ratuje tylko to, że postawa życiowa sybaryty nie została przez nią jeszcze nobilitowana jako najwłaściwsza.” Warto w tym miejscu wspomnieć pracę Zbigniewa Kuchowicza „Miłość staropolska”, której ukazanie się w PRL lat 1980 zamiast refleksji wywołało oskarżenia o pornografię, by po raz kolejny potwierdzić, że prawdy o sobie nie zwykliśmy wybaczać.

Obserwacje Bocheńskiego są zbieżne z tym co biały rosyjski emigrant i słynny socjolog Pitirim Sorokin skonstatował w głośnej pracy „Amerykańska rewolucja seksualna”, w której przewidywał upadek Ameryki i Zachodu na podstawie wszechobecnej seksualizacji, a dostrzegał ją już w pierwszej połowie lat 1950. Krytykował także to, co działo się w tej dziedzinie w elicie władzy Rosji carskiej przed jej upadkiem i pochwalał działania Stalina, który w drugiej połowie lat 1920 z właściwą sobie stanowczością zakończył porewolucyjną „orgię porgię” pod patronatem towarzyszki Aleksandry Kołłontaj, która zgodnie z marzeniami Fryderyka Engelsa chciała zlikwidować rodzinę, wzmocnić pozycję kobiety poprzez seks bez zobowiązań i kolektywną koncepcję macierzyństwa. Sorokin był także autorem monumentalnych prac ukazujących cykliczność powstawania i upadku cywilizacji, w których pokazywał na ogromnym materiale źródłowych nierozerwalny związek tradycyjnie pojmowanej moralności z wielką polityką.

Pisał: „Kiedy grupa rządząca i społeczeństwo jako całość rozluźniają swój kodeks, w ciągu trzech pokoleń następuje zwykle upadek kultury, jak to było w późnych fazach cywilizacji babilońskiej, perskiej, macedońskiej, mongolskiej, greckiej i rzymskiej.” Także Prymas Wyszyński w Ślubach Jasnogórskich nie modlił się o upadek komunizmu, ale przyrzekał „stoczyć najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi”. Rozumiał to również dbający o dobre obyczaje w elicie władzy Władysław Gomułka. Mnie natomiast przypomniał się w tym kontekście wykład Prof. Zbigniewa Nęckiego, na którym opowiadał o szczurze, którego nauczono naciskania guziczka, co powodowało uruchomienie elektrody w szczurzym mózgu, a ta z kolei aktywowała ośrodek przyjemności. Zainteresowani pytaliśmy wykładowcę o los szczurka i nieco zawiedzeni dowiadywaliśmy się, że umarł z głodu, bo po prostu zapomniał o jedzeniu.

Wszystko to pokazuje niewątpliwy związek polityki z powszechnie przestrzeganą moralnością seksualną, a w konsekwencji z instytucją rodziny, relacjami męsko – damskimi i dzietnością. Również obserwowana współcześnie skuteczność cywilizacji muzułmańskiej w starciu z cywilizacją Zachodu oraz porównanie działania i treści Tik Toka w Chinach z jego wersją na Zachodzie powinny skłaniać do refleksji. Dzisiaj dzięki nowoczesnej technologii żywe dziewczęta można zastąpić aktorkami porno w internecie. Swego czasu za dowód postępów demokracji w Afganistanie podawano powstanie porno-shopów w Kabulu, a izraelska armia nadawała porno filmy po przejęciu palestyńskiej telewizji w Ramallah.

Przekonanie o takim związku przyświeca nie tylko socjologom i myślicielom formatu Sorokina czy autorowi poruszającej książki „Libido dominandi” E. Michaelowi Jonesowi. O tym, że „wyzwolenie seksualne”  jest nierozerwalnie związane z rewolucją społeczno – kulturową pisali także ideowi antenaci minister Nowackiej od markiza de Sade po najnowszych teoretyków. Dobrym przykładem jest dzieło zatytułowane „Anty – Edyp” autorstwa Félixa Guattari i Gillesa Deleuze. W „Anty – Edypie” wszelkie normy zachowań seksualnych, także te odczuwane jako wewnętrzne, są utożsamiane z „uwewnętrznionym faszyzmem”, taką interpretację przedstawił z aprobatą sam Michel Foucault. Okazuje się więc, że walka o wczesną masturbację, zabawę w lekarza oraz delegalizacja partii opisanych przez globalistycznych rewolucjonistów jako „faszystowskie” stanowi spójną całość i wcale nie jest jasne, który komponent jest przez jej promotorów uważany za ważniejszy: polityczny czy moralno – terapeutyczny.

Z drugiej strony konserwatywni oponenci rewolucji obyczajowej terroryzowani są przez system, w którym jak pisze E. Michael Jones: „rząd najpierw promuje seksualne uzależnienie, następnie traktuje je jako rodzaj narzędzia władzy, której później używa do niszczenia każdej odpowiednio wpływowej jednostki przeciwstawiającej się tej ideologii.” Polega to na wynajdywaniu, a gdy trzeba prokurowaniu seksualnych skandali w ich życiorysach, lub w zawartości komputerów i sugerowaniu opinii publicznej, że wszyscy i tak chcą tylko jednego, a przeciwnicy społecznej deprawacji to zakłamani hipokryci. Zupełnie tak jakby należało domagać się dozgonnej pochwały alkoholizmu od kogoś, kto raz w życiu się upił.

Jednak podobnie jak w wypadku opisanej w poprzednim numerze MP szkoły w PRL, także obecnie zasadnicze znaczenie dla jej funkcjonowania i możliwości oddziaływania na wychowanków będą miały nie tylko motywowane ideologicznie plany rządzących nią urzędników, ale całe społeczne otoczenie i to co możemy nazwać pozaszkolnymi komponentami edukacji. O tym oraz o tzw. profilu absolwenta w kolejnym artykule.

Olaf Swolkień

Myśl Polska nr 45-46 (3-10.11/2024)

Destrukcja edukacji w Polsce (1)

Destrukcja edukacji w Polsce (1)

Olaf Swolkień https://myslpolska.info/2024/10/25/destrukcja-edukacji-w-polsce-1/

„Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie” – te słowa kanclerza Jana Zamoyskiego sprzed ponad 400 lat dobrze oddają wagę edukacji i wychowania dla zbiorowego losu społeczności.

—————————-

Na skutek katastrof jakie na przestrzeni ostatnich 300 lat były udziałem Polaków szkoła jako miejsce wychowania i edukacji jak mało gdzie nabrały w naszym społeczeństwie charakteru instytucji życia narodowego. Jedną z najważniejszych reakcji na szok pierwszego rozbioru było utworzenie Komisji Edukacji Narodowej, poprzedzała ją działalność Stanisława Konarskiego i utworzenie elitarnej Szkoły Rycerskiej. Dzieła te miały w zamierzeniu zmienić sposób myślenia i działania obywateli, naprawić wady narodowe, w których słusznie widziano źródła upadku. Okres zaborów także obrósł symbolami walki o polską szkołę takimi jak strajk dzieci polskich we Wrześni, zakończony sporym sukcesem strajk szkolny z 1905 r., powstanie Polskiej Macierzy Szkolnej.

W przekonaniu o tym jak ważna jest szkoła, edukacja i wychowanie dla istnienia i kształtu narodu utwierdził Polaków okres niemieckiej okupacji, kiedy przewidziano dla nich jedynie naukę w najbardziej podstawowym zakresie, potrzebnym niewykwalifikowanym robotnikom. Jeszcze bardziej mrocznym rezultatem okupacyjnej polityki była metodyczna, fizyczna eksterminacja polskich pedagogów. Straciliśmy w wyniku II Wojny Światowej 33% nauczycieli, 30% profesorów i pracowników naukowych, do tych liczb należy dodać 165 profesorów i wykładowców akademickich, którzy po wojnie zostali na emigracji, czyli kolejne 8%. Do tego doszły straty materialne w postaci zniszczonych budynków, wyposażenia naukowego, księgozbiorów, majątku sięgające 75 – 80%, nie mówiąc o terenach polskich Kresów Wschodnich, gdzie straty były w pewnych obszarach stuprocentowe. U progu PRL mieliśmy poniżej 100 tysięcy osób z wyższym i średnim wykształceniem, kilkanaście %, głównie starszych analfabetów. Potem przyszły lata stalinowskie, czyli okres negatywnej selekcji do wszelkich zawodów inteligenckich, złagodzony nieco po roku 1956, ale w pewnej mierze trwający aż do upadku PRL w postaci nomenklatury, dyskryminowania bezpartyjnych i chodzących do kościoła. Miejsce starej inteligenckiej elity zajęli ludzie o zupełnie innym etosie i zapleczu kulturowym. Taki punkt startowy teoretycznie ułatwiał wymarzone przez komunistów tworzenie nowego typu człowieka przede wszystkim poprzez niemal zupełnie nową kadrę nauczającą, formującą młode pokolenie w scentralizowanym systemie państwowej oświaty. Dawny, klasyczny model edukacji przetrwał jedynie w kilku średnich szkołach zakonnych i paxowskim liceum Św. Augustyna, enklawę akademicką stanowił KUL.

A jednak szkołę i cały system edukacyjny w PRL wspominamy dzisiaj jako instytucję konserwatywną, często pozytywnie różniącą się od polskiej szkoły dzisiaj, a także od szkoły na Zachodzie. Uczniowie ze szkół PRLowskich świetnie radzili sobie za granicą, a zachodni nauczyciele zazdrościli dyscypliny i atmosfery w socjalistycznej szkole w latach 1980. Potwierdza to prawdę, że polska szkoła i system oświaty poprzez choćby ilość osób zaangażowanych w jej funkcjonowanie (dzisiaj około 5 milionów uczących się, kolejny ponad milion nauczycieli, urzędników, metodyków, administracji oraz dwa razy tyle opiekuńczych rodziców) jest instytucją bardzo mocno splecioną z resztą społeczeństwa i bardzo trudno zmienić ją wbrew niemu, przynajmniej w wymiarze masowym. Jednak oprócz masowości edukacji jako drogi do społecznego awansu, tak trafnie pokazanej np. w serialu „Daleko od szosy” szkoła w PRL skorzystała na separacji od Zachodu, a konkretnie udało jej się uniknąć skutków rewolucji roku 1968, która zapoczątkowała systematyczny zjazd w dół uczelni, szkoły, edukacji i całej cywilizacji.

Postmodernizm z negowaniem prawdy, tak zwane przebudzenie i krytyka polegające na pluciu na własną historię i tożsamość, absurdalne teorie pedagogiczne uczenia bez stresu, przez zabawę wraz z kultem rozwiązłości, to wszystko co w zachodnią kulturę wlało się niczym woda przez przerwaną tamę, do nas skapywało powoli i w umiarkowanych dawkach, a Sztuka kochania Michaliny Wisłockiej wiele lat czekała na pozwolenie publikacji. Religii w szkole nie było, ale odbywała się w salkach katechetycznych i w kościołach, które były pełne, a nad trzymaniem moralnego kursu, ale i trzeźwej oceny świata czuwał Prymas Wyszyński. Szkoła zatrzymała się na etapie klasycznego socjalizmu, a siłą bezwładu kultywowała wyśmiewany dzisiaj na wszystkie sposoby przez GW i formowaną przez nią warstwę wykształciuchów tak zwany model pruski. Ten sam, który przyniósł Europie największy dziejowy sukces, a absolwentom w Niemczech rekordowe ilości nagród Nobla. Jednak pomimo nauczanego w liceach przedmiotu Przysposobienie do życia w rodzinie socjalistycznej i powszechnego uczęszczania na lekcje religii liczba rozwodów wyraźnie rosła już w latach 1970, aborcja miała charakter masowy, a pomimo  budowania coraz większej liczby mieszkań spadała dzietność. Jednak w szkole nadal szanowano nauczycieli, wymagano od uczniów, gdzieniegdzie istniały mundurki, a nawet rozdział na klasy męskie i żeńskie w liceach.

Pomimo socjalistycznych marzeń o równości i punktów za pochodzenie istniały także wyraźne progi selekcyjne. Po podstawówce w zależności od wyników można było iść albo do liceum albo do technikum albo do zawodówki. Kolejnym progiem były egzaminy na studia, a potem ostra selekcja na pierwszych latach wyższych uczelni. Przy końcu PRL wykształcenie wyższe miało niecałe 7% ludności powyżej 15 roku życia. Szkoła socjalistyczna nie wychowywała w klasycznym rozumieniu tego słowa, ale i celowo nie demoralizowała. Wychowaniu w dobrym tego słowa znaczeniu sprzyjało i tak naprawdę miało decydujący wpływ całe otoczenie poza szkolne, promujące w gruncie rzeczy tradycyjne wartości. Uczniowie mieli na co dzień oboje rodziców i kilkoro rodzeństwa. Ludzie kulturalni nie używali języka meneli. Wielu do dzisiaj wspomina takie akcje jak Niewidzialna ręka, znakomite książki dla młodzieży, spartakiady, filmy, domy kultury, edukowały także radio i telewizja, nawet teksty piosenek miały pozytywne przesłanie, uczniowie na ulicach musieli nosić tarcze i sam pamiętam strach, że milicjant, który złapał mnie z papierosem na ulicy, poinformuje o tym szkołę. I z taką szkołą oraz systemem edukacji wkroczyliśmy w okres budowania nowego, lepszego ponoć świata.

To co stało się potem z polską oświatą bardzo dobrze opisuje treść wykładu jaki w czasie zorganizowanej przez Ruch Naprawy Polski konferencji poświęconej edukacji wygłosiła ekspert edukacyjny i członkini Rady ds. Rodziny przy Prezydencie RP Jolanta Dobrzyńska. Nosił on tytuł „Edukacja polska w kontekście przeobrażeń geopolitycznych”.

Autorka przedstawiła w syntetyczny sposób to co z polską szkołą działo się po roku 1989, a czego reformy Barbary Nowackiej są konsekwentną kontynuacją. Okazuje się, że w odróżnieniu od polskich polityków  międzynarodowe ośrodki globalistyczne na czele z Komisją Europejską od początku tzw. transformacji bardzo intensywnie zainteresowały się polską oświatą. Szczególnie niepokojące było dla nich, że pomimo katastrofy ekonomicznej polscy  uczniowie osiągali wówczas jedne z najlepszych wyników we wszystkich dziedzinach badanych przez międzynarodowe testy.

Jak stwierdziła prelegentka bez względu na to jaka polityczna opcja rządziła, to w całym omawianym okresie każda z nich konsekwentnie realizowała kierunek wytyczony przez instytucje Unii Europejskiej czy agendy ONZ. Już w maju 1990 r. Polska podpisała pierwsze z szeregu całej listy porozumień o dostosowaniu swojej oświaty do standardów zachodnich. Niemal 4 miliardy Euro z funduszu PHARE miały służyć przygotowaniu gruntu pod reformy; finansowano badania, szkolenia, tworzenie dokumentów i analiz mających wykazać ich sensowność oraz konieczność „dogonienia Europy”. Jednocześnie powoli, ale systematycznie wprowadzano skompromitowane w praktyce metody uczenia. Wiele strategicznych zmian wprowadzano metodą dwa kroki wprzód, jeden krok w tył, czasem wycofywano się z reform głośnych, a mniej szkodliwych, ale zostawiano te mniej zauważane, ale istotne. W pamięci opinii publicznej najbardziej utrwaliły się przeprowadzone przez Ministra  Mirosława Handke zmiany systemu polegające na wprowadzeniu gimnazjów. Polscy uczniowie i nauczyciele stracili z tego powodu miliony roboczogodzin, a podatnicy miliardy złotych, by po 20 latach sytuacja powróciła do stanu wyjściowego.

Nieco mniej w pamięć wryły się narzucane przez Zachód pomysły likwidowania historii i łączenia przedmiotów w liceach, doszło wtedy do kilku głośnych strajków głównie w obronie historii jako osobnego przedmiotu. O tym, że wprowadzanie bloków tematycznych i nauki zintegrowanej na poziomie liceów skutkuje obniżeniem poziomu i wyników aż o 30% wiedziano na podstawie amerykańskich badań już w momencie wprowadzania zmian, ale wycofano je dopiero po kilku latach, podobnie jak przeniesienie 6-latków z zerówek do pierwszej klasy. Próbowano także usuwać chronologiczny porządek nauczania. Jednak w tym samym czasie zmieniono zasady tworzenia podstaw programowych i tej zmiany nie wycofano, a dokonała się ona bez większej społecznej debaty. Polegała na tym, że zapis tematyczny zastąpiły w nich umiejętności, co spowodowało fragmentaryzację przekazywanej wiedzy.

W żargonie oświatowym zastąpiono w ten sposób nauczanie poznawcze nauczaniem operacyjnym. Jednocześnie prowadzona była ofensywa przeciw tradycyjnej szkole na uniwersytetach, poprzez NGO, podmioty szkolące nauczycieli, media głównego nurtu. Anglosaskie programy były przekładane na język polski często z zachowaniem obcych nazw i nazwisk w polskich materiałach i podręcznikach. Zanikły praktycznie rodzime i niezależne badania nad edukacją gdyż tematyka, ale i wyniki badań były determinowane przez selektywnie kierowany strumień grantów i innych form finansowania. Do polskiej szkoły zaczęły coraz śmielej wkradać się przesądy progresywizmu edukacyjnego w rodzaju pedagogiki niedyrektywnej, antyautorytarnej, krytycznej wraz z postmodernistycznym podejściem do prawdy. J. Dobrzyńska cytowała w tym kontekście ministra Ryszarda Legutkę, który stwierdził, że „polska edukacja zbudowana jest na zagranicznej licencji”. Niestety stwierdzenie to wygłosił już po zakończeniu pracy na stanowisku ministra edukacji.

Jednak wszystkie te zabiegi okazały się jedynie przygotowaniem do tego co zdaniem Dobrzyńskiej oznacza nie tyle kolejną reformę, ale zasadniczą zmianę rozumienia tego czym jest szkoła, co oznacza wysoka jakość edukacji i jakie są jej cele. Chodzi o tak zwaną edukację włączającą. Jest ona forsowana na całym świecie według jednego klucza przez globalistyczne organizacje takie jak ONZ, WHO, UNESCO, UNICEF, a na terenie Europy przez Komisję Europejską i powiązaną z nią Europejską Agencję do spraw Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej. Jak stwierdziła prelegentka edukacja włączająca to konstrukt polityczny oderwany od jakichkolwiek realiów biologii czy pedagogicznej praktyki, a wręcz im zaprzeczający. Deklarowanym celem jest ujęte nieco inaczej wyhodowanie nowego człowieka dla nowego społeczeństwa. Ma to być społeczeństwo inkluzywne, a postawy doń pasujące ma się osiągnąć przez tak zwany dobrostan uczniowski. W całym programie zasadniczej zmianie ulega w ten sposób sam cel istnienia szkoły.

Na obecnym etapie dokumenty wdrożeniowe nie są prezentowane szerszej opinii publicznej, a nawet nauczycielom w całości, jedyny dokument jaki się pojawił na stronie internetowej MEN po pewnym czasie zniknął, choć jest nadal realizowany. W pierwszym etapie pod hasłami równości i walki z wykluczeniem ogłoszono, że do szkół ogólnodostępnych mogą się zgłaszać dzieci z wszelkiego rodzaju dysfunkcjami, w tym: z problemami intelektualnymi w stopniu głębokim, z problemami zdrowotnymi, młodzież niedostosowana społecznie itp. Taka mieszanka ma mieć miejsce w każdej do niedawna normalnej klasie, a stopień wymieszania – różnorodności utożsamiany z poziomem nauczania. Część polskich rodziców uwierzyła w dyskryminujący charakter funkcjonujących dotąd szkół specjalnych i skorzystała z przyznanego im prawa do wysłania dzieci do szkół ogólnodostępnych. Malejąca liczba uczniów sprawiła z kolei, że szkoły specjalne z powodów ekonomicznych zamykano i reszta rodziców była zmuszona postąpić tak samo. Obecnie są one dostępne głównie w dużych miastach.

Od roku 2016 zlikwidowano około 500 szkół specjalnych.

Drugi etap wdrażania oprócz dostarczenia sprzętu i materiałów, np. do zmiany pieluch, w jaki zaopatrzone zostaną normalne dotychczas szkoły, polega na zmianie programów, technik oceniania i metod nauczania. O tym, że jest to rewolucja, a nie reforma mówią wyraźnie dokumenty zagraniczne, jednak w Polsce plany te są jak dotąd ukrywane, gdyż na Zachodzie jej wdrażanie trwało wiele lat, a zaczęło się już od roku 1970 w krajach anglosaskich takich jak USA, Australia, Nowa Zelandia i Wielka Brytania. Polską żabę trzeba więc gotować ostrożniej. Porażka programu w USA nie zatrzymała jego wdrażania gdzie indziej. Brytyjczycy i Amerykanie próbują obecnie wycofać się z tego szaleństwa, ale zniszczona infrastruktura materialna i kadrowa nie jest łatwa do odbudowania. Jak zwykle w takich sytuacjach urzędnicy i eksperci nawzajem oskarżają się o wprowadzanie w błąd, zrzucają odpowiedzialność za mylne diagnozy i błędne działania. Młodzież z problemami znów wraca do szkół lub z braku takiej możliwości do klas specjalnych.

Jednak Polska nie zważając na te doświadczenia konsekwentnie wdraża cały program. Polski program liczy 188 stron i jest powoli przekuwany na prawo oświatowe. Opiera się on na wielu międzynarodowych dokumentach, z których najważniejsze są datowana na rok 2012 Konwencja o Prawach Osób Niepełnosprawnych mówiąca o 100% inkluzji (żadnych szkół specjalnych) oraz Agenda na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju gdzie edukacja włączająca jest wpisana do celu czwartego i ma być zrealizowana do roku 2030. Dokument polski został przyjęty w grudniu 2020 r. pod nadzorem wspomnianej Agencji Europejskiej i nosi tytuł „Edukacja dla wszystkich. Ramy rozwiązań legislacyjno-organizacyjnych na rzecz wysokiej jakości kształcenia włączającego dla wszystkich osób uczących się.” Tzw. pandemia sprawiła, że fakt ten został niemal niezauważony. We wszystkich tych dokumentach zmieniono rozumienie jakości nauczania, która jest synonimem już nie wysokiego poziomu nauczania w tradycyjnym rozumieniu, ale „różnorodności edukacyjnej”. Często terminy te używane są wymiennie, ma także miejsce zabieg polegający na tym, że kiedy ktoś mówi w dokumentach o edukacji wysokiej jakości, o szkole dostępnej dla wszystkich, szkole bez barier, to ma na myśli edukację włączającą.

Kolejny, często pojawiający się jako synonim jakości termin to tzw. dobrostan uczniów. Służy to do wprowadzania w błąd opinii publicznej, a także jako alibi dla podpisujących stosowne zobowiązania urzędników, choć sam polski dokument jest niepodpisany, co rodzi podejrzenia, że nie został napisany w Polsce. Zachodzi tu wyraźne podobieństwo do sposobu wdrażania zmian w Międzynarodowych Przepisach Zdrowotnych WHO, o których mówiła Magdalena Trojanowska w wywiadzie jaki przeprowadziłem dla styczniowych numerów MP br., w tamtym wypadku dokumenty nie zostały w ogóle przetłumaczone na język polski. Uległość władz krajowych we wdrażaniu destrukcyjnych i rewolucyjnych zmian motywowana jest podobnie jak w przypadku KPO i Zielonego Ładu dużymi środkami finansowymi, które oferuje Unia Europejska na jego realizację. W pierwszym etapie przeznaczono na wdrażanie edukacji włączającej w Polsce niebagatelną sumę 27 mld złotych. Jednak podobnie jak w innych programach unijnych pieniądze nie idą na żadne sensowne cele, ale na kryjące się pod starymi pojęciami zupełnie nowe i destrukcyjne działania. Niezależne badania podważające słuszność inkluzywności w oświacie nie są publikowane i finansowane w odróżnieniu od tych, które negują szkodliwy wpływ tego eksperymentu.

Nakłada się na to budowana przez promotorów aura dziejowej konieczności, tego, że „przed zmianami nie uciekniemy”, że postęp, że Europa itp. itd. Jednocześnie podobnie jak w przypadku ideologii gender na studiach tworzy się nowy kierunek o nazwie Disability Studies, podobnie jak gender negujących biologię, normy i naturę, koncentrujące się jedynie na barierach, które trzeba usunąć. Szkoła zdaniem Dobrzyńskiej przestanie być w dużej mierze miejscem nauczania, ale polem wojny kulturowej z takimi zjawiskami jak rasizm, seksizm, homofobia, ale także z barierą jaką jest religia rodziców i związane z tym opresyjne ponoć wychowanie. Zasady, cnoty, rozumność tracą swoje znaczenie na rzecz emocji. Podstawy programowe zostaną zastąpione projektowaniem uniwersalnym polegającym na dopasowaniu programu nauki w klasie do osoby najmniej pojętnej i jej możliwości.

Ma ona wykonać przewidziane w programie zadania razem z resztą kolektywu, który dla dodania sił twórczych będzie np. grał w kręgu na bębenkach i to nie w nauczaniu początkowym, ale każdym, gdyż bohaterowie tych spektakli będą mieli prawo iść do rejonowych liceów, techników i uczelni. Ułatwi to likwidacja tradycyjnych ocen, które mają być zastąpione niejednoznaczną oceną funkcjonalno-opisową. Na zakończenie swojego wystąpienia Dobrzyńska zauważyła, że tak zwane orzeczenia, które uczniom z dysfunkcjami wystawiały dotąd poradnie pedagogiczno-psychologiczne, będą teraz wydawane w szkołach dla wszystkich uczniów, którzy wejdą w ten sposób w rolę pacjentów coraz liczniejszych w systemie psychologów i terapeutów. Dokument taki oprócz swego rodzaju portretu psychologicznego zawiera opis środowiska, rodziny, znajomych, a wszystko zgromadzone ma być na jednej, centralnej platformie informatycznej. Instytucje unijne już od kilku lat dopominają się o takie dane, co ma być krokiem na drodze do włączenia Polski do tak zwanego europejskiego obszaru edukacyjnego. O kolejnych zmianach jakie zachodzą w szeroko pojętej edukacji i jej społecznym otoczeniu, o skutkach oraz o możliwych sposobach obrony napiszę w następnej części.

Olaf Swolkień

CDN

Myśl Polska, nr 43-44 (20-27.10.2024)

Destrukcja polskiej edukacji

Destrukcja polskiej edukacji (3)

https://myslpolska.info/2024/11/21/destrukcja-polskiej-edukacji-3/

Olaf Swolkień

„Dziś otrzymujemy trzy wychowania rozmaite lub sprzeczne: rodziców, nauczyciela i świata (…) Nie wyrodnieje rodzący się lud: ginie dopiero wówczas, kiedy dorośli mężowie są już skażeni„, Monteskiusz, „O duchu praw”

„Rodzina, która nie kontroluje, czy nie potrafi kontrolować środowiska informacyjnego dzieci, właściwie w ogóle nie jest rodziną”, Neil Postman, „Technopol”

„Moje dzieci dzielą się na te przed i po wynalezieniu  smartfona”, Ojciec wielodzietnej rodziny

Podsumowaniem zmian jakie w szkole chce zaprowadzić ekipa minister Barbary Nowackiej jest tak zwany profil absolwenta. Na temat jego kształtu trwają obecnie konsultacje. Przykładowy profil jaki zaprezentował MEN, a który ma stanowić punkt docelowy procesu edukacji jest zbudowany tak by nie budzić wielkich sprzeciwów. W centrum znajduje się wiedza i umiejętności oraz a jakże nacisk na cyfryzację życia, potem kompetencje, sprawczość i obszary kształcenia, a wszystko zanurzone w tak zwanym wychowaniu do wartości takich jak: prawda, dobro, piękno, ale także sprawiedliwość, odpowiedzialność, szacunek i solidarność. Brzmi nieźle, ale w epoce postprawdy, walki z kanonami piękna oraz dowolnego manipulowania znaczeniami i sensem słów można pod te szczytne hasła wstawić wszystko.

Warto także zwrócić uwagę, że w projekcie profilu absolwenta nie ma takich pojęć jak charakter, cnota (np. cnoty kardynalne: męstwo, roztropność, sprawiedliwość i umiar), wola, patriotyzm, naród, ojczyzna czy po prostu Polska. Ma to związek z planami włączenia polskiej edukacji do Europejskiego Obszaru Edukacji oraz przygotowania tak sformatowanych absolwentów do łatwego zmieniania miejsca pracy i zamieszkania. Zamiast patriotyzmu  wpisano jedynie „tożsamość i poczucie przynależności” co w związku z programem tzw. edukacji zdrowotnej w zależności od mody oznaczać może np. czucie się mężczyzną lub kobietą.

Tym co jest naprawdę rewolucyjne to fakt, że przygotowując taki profil szkoła minister Nowackiej deklaruje wyraźnie zamiar odgrywania decydującej roli w kształtowaniu światopoglądu i systemu wartości absolwenta. Stanowi to radykalne odejście od dotychczas obowiązującej zasady zapisanej w ustawie o systemie oświaty, w myśl której zadanie szkoły polegało oprócz nauczania i opieki na wspieraniu rodziców w procesie wychowania, a ci mieli konstytucyjne prawo do decydowania o jego kształcie i kierunku.

W sytuacji ogromnych podziałów społecznych i światopoglądowych taka ingerencja motywowanych ideologicznie urzędów będzie oznaczać spełnienie obaw, o których mówiła ekspert edukacyjna Jolanta Dobrzyńska  i uczynienie ze szkoły miejsca wojny kulturowej, co dodatkowo wykreuje atmosferę źle wpływającą na proces uczenia się. W parze z tym idzie coraz większa ilość regulacji prawnych, coraz agresywniej ingerujących w stosunki między dorosłymi i młodzieżą, nauczycielami i uczniami, a także rodzicami i dziećmi.

Obniżenie poziomu nauczania szkół publicznych oraz likwidacja obowiązku i oceniania zadań domowych w oczywisty sposób przyczynią się do pogłębienia podziałów opartych o zamożność i kapitał kulturowy rodziców. Bogaci i ustosunkowani poślą dzieci do szkół prywatnych, inteligentni będą dbać by dziecko utrwalało w domu szkolny materiał i odrabiało zadania domowe. Inni zafundują dzieciom dodatkowe lekcje.

Jednak wszystkie te rozważania pomijają milczeniem najważniejszy problem wychowawczy z jakim mamy dzisiaj do czynienia, a który można zauważyć obserwując polską młodzież na spacerze, w środkach transportu, w czasie rozmowy z rówieśnikami i niemal w każdej innej życiowej sytuacji, a którego zauważać nie chcemy. Pośrednia aprobata dla jego istnienia jest umieszczona w samym sercu planowanego profilu absolwenta. George Orwell w swojej słynnej powieści „Rok 1984” przewidywał, że telewizory w domach będą nas śledzić i wydawać polecenia, jednak nie wyobraził sobie, że ludzie sami będą je nosić w ręku niczym kiedyś palacze papierosy i z własnej woli oglądać treści podsuwane przez specjalistów od śpiewu i mas.

W wypadku polskiej młodzieży ma to miejsce przez średnio ponad 5 godzin dziennie, a więc tygodniowo co najmniej tyle ile trwają zajęcia lekcyjne w szkole. To co stało się za sprawą smartfonów przez 17 lat od ich pojawienia się na rynku, słynny niemiecki neurobiolog i psychiatra Manfred Spitzer nazwał epidemią. Przedtem zwrócił uwagę na spustoszenie jakie czyni cyfryzacja edukacji i wielogodzinny kontakt z ekranami. Jego pierwsza sprzedana w Niemczech w setkach tysięcy egzemplarzy książka nosiła tytuł „Cyfrowa demencja” i zajmowała się głównie wpływem spędzania czasu i uczenia się za pośrednictwem różnego rodzaju ekranów; przede wszystkim komputerów, ale także tzw. tablic interaktywnych.

W ślad za nią ukazały się „Cyber choroby” i wreszcie ostatnia „Epidemia smartfonów”. Wszystkie zostały stosunkowo szybko przetłumaczone na polski (2013, 2015 i 2021). Spitzer przytoczył w nich szerokie spectrum badań potwierdzających całą gamę negatywnych skutków jakie niesie za sobą cyfryzacja dla młodzieży. Zatrważające są statystyki dotyczące zdrowia fizycznego poczynając od krótkowzroczności, która w Korei Południowej w ciągu krótkiego okresu wzrosła z 5 do 90%, poprzez stany przedcukrzycowe, podwyższone ciśnienie, zaburzenia snu i otyłość u nastolatków. Jeszcze większe spustoszenie czyni przebywanie online w zdrowiu psychicznym i tak np. w USA w ciągu 7 lat podwoiła się liczba samobójstw wśród dziewcząt, depresja wśród młodzieży stała się zjawiskiem masowym. Ogromne szkody czyni cyfryzacja w procesie formowania charakteru, ćwiczenia siły woli i samokontroli, a więc tych czynników, które decydują o udanym życiu. Wiele nastolatków, a nawet dzieci przejawia oznaki silnego uzależnienia behawioralnego i na odebranie smartfona reaguje napadami furii lub co najmniej swego rodzaju narkotykowym głodem. Uzależnienie od smartfonów pociąga za sobą kolejne uzależnienia, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się uzależnienie od pornografii. W raporcie NASK (Zespół Koordynacyjny Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej przy Uniwersytecie Warszawskim) z 2022 r. podano, że co czwarty polski nastolatek ogląda treści pornograficzne codziennie, czyni to także co piąte dziecko. Jakie będą tego konsekwencje dla przyszłych relacji, życia rodzinnego (o ile w ogóle do niego dojdzie) nie trudno zgadnąć. Oprócz twórców i właścicieli stron pornograficznych wychowaniem polskiej młodzieży zajmują się tak zwani influencerzy, którzy epatują wulgaryzmami, prymitywizmem treści i formy. Nawet rodzice dbający o swoje dzieci i potrafiący zablokować tego typu treści są bezradni, gdyż w szkole wszelkie blokady i zakazy omijają rówieśnicy, których rodzice albo się tym nie interesują albo nie potrafią tego typu treści zablokować, a których dzieci chętnie podsuwają je kolegom.

Jednak tym co z punktu widzenia szkoły jest najbardziej znaczące, to fatalny wpływ cyfryzacji na proces uczenia się i możliwości poznawcze. Wszystkie dostępne badania pokazują, że już samo posiadanie przez dziecko własnego komputera i elektronicznych gadżetów fatalnie wpływa na wyniki w nauce i ogólny rozwój dziecka. Szczególnie negatywny wpływ ma to na dzieci z rodzin o niższym kapitale kulturowym, a więc zwiększa, a nie zmniejsza jak fałszywie głoszą lobbyści i politycy różnice społeczne, de facto krzywdząc dzieci rodziców uboższych, mających mniej wolnego czasu i mniej wykształconych. W szerszej skali widać to na przykładzie międzynarodowych testów PISA (Programme for International Student Assessment)  gdzie wyniki i badania wskazują, że jak pisze Spitzer: „Zależność między wydatkami na komputery w szkołach, a osiągnięciami matematycznymi dzieci jest ujemna, czyli im więcej pieniędzy zainwestowano w danym kraju w komputery w szkole (w przeliczeniu na ucznia) tym szybciej pogarszały się osiągnięcia uczniów (OECD 2015) (…) Finlandia niecałe 20 lat temu, na początkowym etapie analizy danych w ramach testu PISA, była jego zwycięzcą (czego zazdrościło jej wiele krajów); dzisiaj wyniki fińskich uczniów są w środku stawki.” Dodać w tym miejscu należy, że począwszy od roku 2003 wyniki fińskich uczniów we wszystkich trzech badanych obszarach; matematyka, czytanie, szeroko rozumiana przyroda stale spadają i w ciągu dwóch dekad XX  wieku obniżyły się średnio o 20%. Niektóre kraje, które początkowo uległy propagandzie cyfrowych lobbystów zaczęły wyciągać z tych faktów wnioski i np. „Australia po spadku w rankingu PISA w 2008 roku, zainwestowała ok. 2,4 miliarda dolarów australijskich w wyposażenie szkół w laptopy. Natomiast od 2016 roku laptopy są zabierane. Uczniowie robili z nimi wszystko poza jednym – uczeniem się.” Kraje skandynawskie powracają do pisania piórem i ołówkiem, co jak wykazały badania daje o wiele lepsze wyniki w nauce niż posługiwanie się przyciskami klawiatury.

W Korei Południowej gdzie jak przytacza Spitzer: ”Tamtejsze ministerstwo nauki podaje, że odsetek uzależnionych od smartfonów młodych ludzi w wieku od 10 do 19 lat wynosi już ponad 30%. Już od kilku lat – po raz pierwszy na świecie (…) obowiązuje prawo ograniczające i reglamentujące używanie smartfonów przez osoby poniżej 19 roku życia. W tym celu wykorzystywane jest oprogramowanie blokujące dostęp do pornografii i przemocy, rejestrujące czas używania i zgłaszające rodzicom, gdy określone słowa (…) są wystukiwane na klawiaturze smartfona. Ponadto rodzice są informowani, gdy dzienne używanie smartfona (…) przekroczy określony, ustalony limit.” Już po ukazaniu się prac Spitzera śladem Korei poszły Chiny, a także coraz więcej krajów zachodnich. Wielkim zwolennikiem ograniczeń w używaniu smartfonów w szkołach jest premier Węgier Wiktor Orban.

W latach 1990 kiedy broniłem polskich kolei, transportu zbiorowego i ładu przestrzennego na jednym z transparentów mieliśmy napis: „Uczmy się na błędach Zachodu”. Zetknąłem się wtedy z dwoma zjawiskami: działaniem lobbystów branży motoryzacyjnej oraz z wygodną ignorancją urzędników, dziennikarzy, kolejowych związkowców, przy totalnej obojętności społeczeństwa ogłupionego przez sprzedajnych ekspertów i nieuków piastujących wysokie stanowiska w polityce i urzędach. W wypadku cyfryzacji sytuacja jest identyczna.

Minister Przemysław Czarnek dla taniego poklasku i prawdopodobnie z powodu totalnej ignorancji zafundował dzieciom za pieniądze podatnika laptopy, a kurator oświaty z którą rozmawiałem w roku 2022 w ogóle nie słyszała o książkach Spitzera. Organizacje społeczne w czasie rządów PiS zwracały się do MEN o wprowadzenie zakazu używania smartfonów w szkołach. W odpowiedzi zawsze słyszały, że leży to w gestii szkół, a poza tym w odpowiedziach MEN przeważało ledwie zawoalowane przekonanie, że od tak zwanego rozwoju nie uciekniemy i wystarczy tylko zadbać by z nowej cudownej technologii korzystać we właściwy sposób.

Z własnego doświadczenia wiem, że interweniowanie u posłów w sprawach uwzględnienia w decyzjach politycznych negatywnych skutków nowych technologii zawsze było trudne z powodu ich obawy przed oskarżeniami o „powrót na drzewo”, „do jaskiń” czy „do Średniowiecza”, jednak w wypadku cyfryzacji usłyszałem od uczciwej skądinąd posłanki, że po prostu chce żyć i dlatego nic w tej sprawie nie zrobi. Pieniądze jakie płyną wraz z cyfryzacją z budżetu państw do kieszeni korporacji są tak ogromne, że nawet kraje o mocniejszej demokracji i dojrzalszej opinii publicznej mają kłopot by poddać  ten proces kontroli i zająć się także jego ciemnymi stronami. W dodatku cyfryzacja jest podstawowym narzędziem kontroli i inwigilacji, a to z kolei sprawia, że cała elita władzy i biurokracja sa zainteresowane jej postępami. W Niemczech książki Spitzera były bestsellerami, on sam gościł w mediach głównego nurtu, gdzie trwała na ten temat autentyczna debata.

Jednak działalność jawnych i ukrytych lobbystów sprawiła, że jak pisał: „Posiedzenie komisji (chodzi o komisję ekspercką ds. Młodzieży przy niemieckim Bundestagu) trwało dwa razy dłużej niż zwykle, a posłowie sprawiali wrażenie bardzo zainteresowanych tematem. Pod koniec sześciotygodniowych obrad powstał długi protokół, który zamknięto konkluzją, że nie stwierdzono konieczności podjęcia jakichkolwiek działań.” Spitzer został także zaproszony przez parlament landu Hesji do udziału w obradach grupy ekspertów na temat mediów, ale jak pisze: „Okazało się, że grupa ta ekspercką nie była; składała się z dwudziestu dziewięciu lobbystów i przedstawicieli różnych organizacji – jedynym ekspertem byłem ja.” Jak dotąd w Niemczech zakaz smartfonów w szkołach wprowadziła jedynie Bawaria.

Spitzer w swoich pracach koncentruje się przede wszystkim na efektach cyfryzacji nauczania w obszarze zdrowia, neurobiologii, psychologii, poznania i skutkami dla szeroko pojętego życia społecznego. Jedynie epizodycznie podaje przykład wynalazków z przeszłości, których użycie okazało się szkodliwe i pomimo wiedzy np. o negatywnym wpływie na zdrowie ich użycie miało miejsce przez wiele dekad od ujawnienia tej zależności. Znacznie szerzej traktuje to zagadnienie nieżyjący już amerykański filozof i medioznawca Neil Postman, który w kolejnych książkach zajmował się wpływem technologii na kształt cywilizacji ze szczególnym uwzględnieniem edukacji i procesu uczenia się. Najbardziej znane jego prace  tłumaczone na polski to „Technopol”, „Zabawić się na śmierć” i „W stronę XVIII stulecia”. Pisał je jeszcze w okresie dominacji telewizji, ale już wtedy dostrzegał fatalne skutki bezrefleksyjnego kultu nowych technologii, a pośrednio także stojącego za nim scjentyzmu. Wpisywał się tym w długą listę klasyków i przypominał, że zależność tę dostrzegł jako pierwszy nie kto inny niż Platon, czemu dał wyraz przytaczając w Fajdrosie opowieść o królu Egiptu Tamuzie i bogu Teucie, w której ten pierwszy wskazał, że wynalazek pisma ma negatywne skutki ponieważ: „to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypominanie sobie. Uczniom swoim dasz tylko pozór mądrości, a nie mądrość prawdziwą. Posiądą bowiem wielkie oczytanie bez nauki i będzie się im zdawało że wiele umieją, a po większej części nie będą umieli nic i tylko obcować z nimi będzie trudno, to będą mędrcy z pozoru, a nie ludzie mądrzy naprawdę.”

Ponad dwa tysiące lat potem te słowa okazują się zdumiewająco aktualne. Spitzer pisze: „Wyszukiwarki zasadniczo służą do pozyskiwania informacji jedynie wtedy, kiedy szukający sam już dużo wie.” Moje doświadczenia z pracy w szkole to potwierdzają: uczniowie proszeni o znalezienie w internecie odpowiedzi na zadane pytanie, mają kłopoty z wykonaniem tego zadania, o ile nie dysponują zasobem wiedzy. Inaczej mówiąc; żeby znaleźć trzeba najpierw wiedzieć.  Postman twierdzi zgodnie z doświadczeniem, że: „każda technologia jest zarazem ciężarem i błogosławieństwem; nie albo – albo, lecz tym i tym jednocześnie.” Jednak jak dodaje co najmniej od czasów Francisa Bacona nasza cywilizacja zatraciła świadomość tego zjawiska i przyznała technologii równorzędną rolę z doskonaleniem intelektu, ducha i charakteru jako środków potrzebnych dla szczęśliwego życia. Przez kolejne wieki oba światopoglądy trwały równolegle i w pewnym konflikcie.

Przełomowym momentem, w którym jak pisze Postman tradycyjny światopogląd i hierarchia wartości zeszły na dalszy plan były czasy i działania Henry’ego Forda oraz Fredericka W. Taylora (osiągnięcia tego ostatniego podziwiał Lenin, a Aldous  Huxley nie przypadkowo umieścił „Nowy wspaniały świat” w „erze Forda”). Naukowe zarządzanie jakie wprowadzili było przejawem zmiany całej rzeczywistości społecznej łącznie z życiem rodzinnym i edukacją. Technokracja zdaniem Postmana przeistoczyła się w technopol czyli totalitarną technokrację. Jak bardzo system podporządkował sobie nasze życie mało co świadczy tak dobrze jak przesunięcie wieku posiadania przez kobiety pierwszego dziecka  o średnio 10 lat czy fakt, że to wnuki uczą dzisiaj dziadków posługiwania się technologią zamiast czerpać z ich doświadczenia. Starsi tracą w ten sposób autorytet, a w konsekwencji wpływ na młodych.

Nawet krytycy profilu absolwenta nie dostrzegają czy może obawiają się zwrócić uwagę na centralne miejsce jakie w profilu absolwenta zajmuje cyfryzacja, a oznacza to, że technologia, a także jej bezrefleksyjny kult stanęły w centrum naszej hierarchii wartości. I mało kto chce zauważyć, że zgodnie z trafnym spostrzeżeniem Marksa o wynalazku strzemienia, który stworzył feudalizm i maszynie parowej która zrodziła kapitalizm, ma to wpływ na całość życia społecznego i psychikę jednostek. Kogo i jaki ustrój stworzy „cyfrowy świat” umieszczony w centrum profilu absolwenta nikt nie pyta, każdy zgadł? To właśnie ta zmiana, której znaczenie umyka naszej uwadze sprawia, że  nie dostrzegamy rzeczywistych przyczyn naszych kłopotów i zamiast skutecznego działania, dziwimy się i oburzamy.

Jeżeli dodać, że wprowadzanie nowych technologii zawsze wiąże się z zyskami jej dostawców i stratami innych, wtedy zobaczymy jak wielkie siły są zaangażowane w ten proces i o jak wielką stawkę toczy się gra. Postman wiele miejsca poświęcił tak zwanemu telewizyjnemu stylowi uczenia się przez oglądanie telewizji edukacyjnej i zabawę. Pisał: „Całkowicie uzasadnione jest stwierdzenie, że większa część podejmowanego w Stanach Zjednoczonych przedsięwzięcia edukacyjnego realizuje się nie w szkolnych klasach, ale w domu przed ekranem telewizora i nie pod nadzorem nauczycieli, ale zarządców sieci i komików.” W epoce smartfonów sprawują ją zgodnie z określeniem Andrzeja Zybertowicza cyberpanowie z Doliny Krzemowej, a minister Nowacka jest wobec ich potęgi i wpływu postacią o niewielkim znaczeniu. Postman podaje też przykłady szeregu zmian jakie wprowadziły nowe środki przekazu nie tylko w szkołach, ale także w rodzaju ludzi jakich wybieramy na najważniejsze stanowiska. Tak opisuje debaty prezydenckie sprzed półtora wieku: „zgodnie z zawartą umową Douglas mówił jako pierwszy przez godzinę, odpowiedź Lincolna trwała półtorej godziny, z kolei Douglas przez pół godziny ustosunkowywał się do odpowiedzi Lincolna. Była to debata znacznie krótsza od tych, do których obaj ci mężczyźni przywykli.”

Obecni uczniowie nie są w stanie nie tylko skupić się na dłuższym wykładzie, ale nawet film na you tube staje się dla nich po kilku minutach nużący. To samo dotyczy także coraz większego odsetka dorosłych. Polityków i intelektualistów zastąpili aktorzy, a nauczycieli nawiedzający szkoły perwersyjni przebierańcy. Jedni i drudzy odwołują się do emocji, słowa i logika wywodu zostały zastąpione przez obraz i wrażenia, którymi łatwo jest manipulować. Lincolna i Douglasa słuchali kowale, sklepikarze z podstawowym wykształceniem, posiadali jednak zdolność skupienia się i rozumienia dłuższych wywodów, nie znane było wtedy czytanie bez zrozumienia.

Wszystko to pokazuje, że sama zmiana programów szkolnych, wprowadzenie indoktrynacji czy nawet seksualizacji mają być może mniejsze znaczenie wobec tego czego młodych ludzi uczy dzisiaj cyfrowe życie, a także przykład pierwszego pokolenia cyfrowych rodziców, którzy sami są rządzeni przez cyber-panów. To także pierwsze pokolenie uczniów, którzy są w większości jedynakami, często wychowywanymi przez samotne matki. Wiele dzieci jest chronicznie chorych, a jako pokolenie nie są w stanie dorównać osiągnięciom poprzednich generacji w testach sprawności na lekcjach WF. Zamiast szlachetnej niewidzialnej ręki jako model działania na rzecz innych podsuwa się im czerwone serduszko na pokaz. Odnotowano już pierwszy przypadek wprowadzenia do statutu polskiej szkoły pojęcia tzw. osoby uczniowskiej. Większość powołanej przez ogól rodziców rady była za przyjęciem tego zapisu.

Dlatego program nowej, pasującej do czasów i sytuacji polskiej szkoły nie może być oderwany od stanu i wizji społeczeństwa, od autentycznego przemyślenia rzeczywistych zagrożeń, a edukacja musi być wpięta w całościowy model życia. Takich wizji czy choćby katalogu narodowych wad jakie wymagają przepracowania póki co brakuje. Obecny spór o edukację mógłby być dobrym punktem wyjścia do takiej debaty, podobnie jak miało to miejsce przed trzema wiekami w obliczu upadku Rzeczpospolitej.

Olaf Swolkień

Myśl Polska, nr 47-48 (17-24.11.2024)

Aborcja, dewiacja, zboczenia, perwersja. Demoralizacja naszych dzieci w szkołach !!

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Minister Edukacji Barbara Nowacka chce demoralizować dzieci przymusową edukacją (pseudo)zdrowotną.

Przedmiot ma wejść do szkół podstawowych (od IV klasy) oraz średnich już 1 września 2025 roku i będzie przymusowy.

W programie: masturbacja, przygotowanie do inicjacji seksualnej, zgoda na seks, dbanie o zadowolenie seksualne partnera, antykoncepcja, aborcjaLGBTQ+, propaganda koncernów farmaceutycznych, podważanie autorytetu rodziców, oduczanie myślenia krytycznego, dewiacje seksualne jako norma w sferze płciowej, brak moralności w działaniu o charakterze seksualnym. Dzieci będą przymusowo odbierać treści o charakterze erotycznym, a nawet stricte pornograficznym.

Bardzo proszę o pilne podpisanie petycji przeciw planom MEN.

Petycja dostępna jest pod linkiem:

https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-edukacji-zdrowotnej-w-szkolach/.

Po podpisaniu proszę przesłać ją innym osobom, aby także podpisały sprzeciw. Proszę też wrzucić link do petycji do Internetu na swoje kanały w mediach społecznościowych.

Szczególnie trzeba uświadamiać rodziców, którzy mają dzieci w szkołach, ale także… w edukacji domowej… Okazuje się bowiem, że dzieci w ED także będą musiały przyswoić ohydne treści i zdawać z nich egzaminy. Nikt nie ucieknie z piekielnego systemu.

Ponadto warto zainteresować petycją znajomych księży i siostry zakonne – pracując z dziećmi i młodzieżą, znają oni problemy młodych ludzi i z całą pewnością będą chcieli w duchu miłości bliźniego ocalić ich przed demoralizacją. Niech koniecznie podpiszą petycję.

Jeszcze raz podaję link do petycji:

https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-edukacji-zdrowotnej-w-szkolach/.

Minister Nowacka gra nie fair. Wymyśliła sobie, że czas na komentarze wobec jej chorych pomysłów mija 21 listopada, czyli dziś. Nas, obywateli, te obwarowania nie obowiązują. Musimy pisać do skutku – aż Nowacka wycofa się z planu seksualizacji i demoralizacji polskich dzieci.

Bardzo proszę o złożenie podpisu pod petycją i przesłanie jej dalej. 

Serdecznie Pana pozdrawiam i trzymam rękę na pulsie,

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Seksualizacja dzieci służy pedofilomniszczy zdolność do miłości, wierności i udanego życia rodzinnego. Ratujmy maluchy przed zbrodnią, jaką chce im zafundować MEN.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Nowacka i rządząca nami lewicowa ciemnota chce to zaserwować polskim dzieciom.

Nowacka chce to zaserwować polskim dzieciom. Bosak: „To jedna z głównych tez ruchu LGBT”

20.11.2024 https://nczas.info/2024/11/20/nowacka-chce-to-zaserwowac-polskim-dzieciom-bosak-to-jedna-z-glownych-tez-ruchu-lgbt-video/

Barbara Nowacka - minister edukacji narodowej Fot. PAP/Paweł Supernak
Barbara Nowacka – minister edukacji narodowej Fot. PAP/Paweł Supernak

Podczas konferencji prasowej przedstawiciele Konfederacji jasno opowiedzieli się przeciwko nowym przedmiotom szkolnym, które planuje wprowadzić resort Barbary Nowackiej. Krzysztof Bosak i Grzegorz Płaczek wskazywali na szereg zagrożeń.

Bosak stwierdził, że „jako Konfederacja zabierają głos zdecydowanie przeciwko temu pomysłowi rządu”. – Jest to pomysł, który ma dużo wspólnego z ideologią, mniej wspólnego ze zdrowiem (…). Jest to tak naprawdę pod pewnym kryptonimem i w zmiksowaniu z innymi treściami odgrzewany stary kotlet, czyli wprowadzania tego permisywnego modelu edukacji seksualnej, o który toczyła się w Polsce debata w latach 90. – powiedział wicemarszałek Sejmu.

Wskazał, że Barbara Nowacka i „rządząca nami lewicowa ciemnota” chce wyrzucić do kosza „dotychczasowy dorobek edukacyjny” i „w to miejsce, gdzie jest program nauczania normalnego, umieścić lewicowe fanaberie”.

Wicemarszałek Sejmu powiedział, że rządzący „mają …gdzieś prawa rodziców, prawa obywatelskie i chcą to wtłaczać wszystkim, przymusowo” oraz przypomniał, że „artykuł 48. konstytucji mówi, że rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.

– Wyrzucają właściwie wszystkie treści związane z wartością rodziny w życiu człowieka, z zakładaniem rodziny, z życiem rodzinnym, z trwałością rodziny (…), uczeń szkoły podstawowej nie dowie się z programu Barbary Nowackiej o istnieniu małżeństwa (…) – dodał.

– Nie dowie się też o wartości życia, nie dowie się o rozwoju dziecka w prenatalnym okresie życia. Ta wiedza naukowa, zdaniem lewicy, jest dzieciom, młodzieży do niczego niepotrzebna. Nie pada ani razu słowo dzietność w czasach, kiedy mamy kryzys dzietności – wskazał.

– To ma być „edukacja zdrowotna”. Tymczasem uczeń szkoły podstawowej będzie się uczył na temat wczesnej inicjacji seksualnej, nie będzie się natomiast uczył na temat chorób wenerycznych (…), dopiero w programie ponadpodstawowym ma być o tym powiadomiony, czyli sekwencja proponowana przez lewicę Tuska i Nowackiej jest taka: najpierw wysyłamy dzieci do inicjacji seksualnej, później powiemy im o tym, jakie są związane z tym zagrożenia, szczególnie te zdrowotne, na przedmiocie dla niepoznaki zwanym edukacją zdrowotną – skwitował.

Wskazując na kolejne aspekty programu nauczania, Bosak podsumował, że „po takim praniu mózgu jedyny wniosek chyba jest taki, że norma żadna nie istnieje”. – I dobrze wiemy, że jest to jedna z głównych tez ruchu LGBT, ruchu genderowo-feministyczno-transowego, że nie ma żadnej normy, wszystko jest kwestią uznaniową, wszystko jest płynne – podkreślił.

Bosak odniósł się także do innego proponowanego przez resort przedmiotu – edukacji obywatelskiej. – Obok tego jest jeszcze drugi dokument, edukacja obywatelska. Tam są też kwiatki – wskazał Bosak.

– Oczywiście mamy stały pakiet lewicy wokeistowskiej, jak to się teraz mówi – stwierdził wicemarszałek Sejmu. A więc uczeń będzie rozpoznawał postawy ksenofobii, stereotypów, uprzedzeń, dyskryminacji, a także, uwaga, uczniowie będą aktywizowani politycznie przez nauczycieli – reaguje na te zjawiska – dodał.

Wskazał, że część programu dotyczy tzw. klimatyzmu. – A więc uczeń będzie wymieniał przyczyny i konsekwencje kryzysu klimatycznego, wyszukiwał informacje na temat działań na rzecz jego powstrzymania oraz w miarę możliwości angażował się w wybrane z nich – wyliczał Bosak.

Głos zabrał także poseł Grzegorz Płaczek. – To przedmiot, który jest przesiąknięty do szpiku kości lewicową ideologią pełen miękkich stwierdzeń, pełen niedopowiedzeń, ale oczywiście jednocześnie pełen wartości LGBT i nikt z nas po lekturze wstępnych założeń do rozporządzenia i do tego przedmiotu nie znalazł czegoś takiego jak wartościowe treści dotyczące rodziny – wskazał.

– Rodzice jednoczą się w całej Polsce już 1 grudnia, czyli za kilka dni w Warszawie odbędzie się bardzo duży protest rodziców, którzy będą przyjeżdżać, będą krzyczeć na cały głos, że nie chcą takiego przedmiotu w szkole. Problem jest bardzo skomplikowany, dlatego że przed nami 10 miesięcy walki, a właściwie wojny również o nasze dzieci – mówił.

– Niestety wysłuchania publicznego okazało się, że nie będzie. Rodzice nie będą wysłuchiwani, stowarzyszenia będą ignorowane, fundacje będą ignorowane (…). Co więcej, i to jest bardzo bulwersujące, pani minister publicznie przyznała ostatnio w wywiadzie, że nie będzie się przejmować innymi opiniami poza tymi głoszonymi przez Ministerstwo Edukacji Narodowej – podkreślił.

– Postanowiliśmy w trybie natychmiastowym wysłać do pani minister edukacji narodowej, przy wsparciu oczywiście pana marszałka Szymona Hołowni, interpelację poselską (…). Interpelacja poselska w sprawie niepokojących zmian w polskiej edukacji związanej z wprowadzeniem nowego przedmiotu pod nazwą edukacja zdrowotna. Interpelacja jest bardzo długa, zawiera bowiem 33 pytania, które były również wspólnie przygotowywane z różnymi środowiskami, z rodzicami, z profesorami, z doktorami – ujawnił Płaczek.

Deprawacja przymusowa bez względu na opinie.

Fundacja Pro-Prawo do życia

 Minister edukacji Barbara Nowacka powiedziała, że “edukacja seksualna” uczniów będzie w polskich szkołach obowiązkowa “bez względu na opinie jednej czy drugiej organizacji”. 
Przypomnijmy – wedle opublikowanej niedawno podstawy programowej dzieci będą się uczyć m.in. o masturbacji, LGBT, różnych “orientacjach seksualnych”, aborcji i “transpłciowości”.
Rząd Tuska daje więc jasno do zrozumienia wszystkim rodzicom i organizacjom społecznym – nie interesuje nas wasze zdanie, zamierzamy przymusowo deprawować wasze dzieci. Ogłoszone przez MEN “konsultacje społeczne” w sprawie nowego, obowiązkowego przedmiotu są od początku czystą fikcją. Dlatego do powstrzymania systemowej, narzuconej odgórnie deprawacji kluczowe jest zaangażowanie rodziców w swoim środowisku i miejscu zamieszkania oraz podjęcie przez rodziców osobistych decyzji dotyczących przyszłości swoich rodzin.Deprawacja będzie obowiązkowa [foto]Kilka dni temu w rozmowie z mediami Barbara Nowacka powiedziała, że:

“edukacja zdrowotna będzie obowiązkowym przedmiotem szkolnym bez względu na opinie jednej czy drugiej organizacji”. 

Nowacka powiedziała te słowa w momencie, w którym trwają ogłoszone przez MENformalne “konsultacje społeczne” na temat wprowadzenia do szkół nowego przedmiotu i tego, jak miałby on wyglądać. Nowacka dodała również, że jej zdaniem szkoła jest po to, żeby:

“każde dziecko dostawało ten sam zakres informacji opartych na wiedzy, a nie na przesądach, zabobonach i uprzedzeniach jednej czy drugiej organizacji lub sekty.”

Panie Mirosławie, działania organizacji takich jak nasza Fundacja, która ostrzega rodziców przed zagrożeniem, szefowa MEN określa mianem “zabobonów” i “uprzedzeń”, nazywa nas również “sektą”. W trakcie “konsultacji społecznych” mówi, że deprawacja i tak będzie obowiązkowa, bez względu na zgłaszane do MEN opinie. O czym to wszystko świadczy?

Prowadzone przez rząd “konsultacje” od początku są fikcją. W przestrzeni publicznej pojawiają się apele o ich przedłużenie oraz uwzględnienie w ich trakcie “szacunku dla chrześcijańskich wartości”. Jednak kierownictwo MEN nie zamierza nas szanować. Musimy pamiętać, że przymusowa deprawacja seksualna dzieci nie jest wymysłem rządu Tuska. To realizacja międzynarodowych, globalnych wytycznych, przed którymi nasza Fundacja ostrzega już od ponad 10 lat. 

Tusk i Nowacka to podwykonawcy narzuconych z zagranicy wytycznych. Tydzień temu alarmowaliśmy, że zgodnie z opublikowaną przez MEN podstawą programową do nowego, obowiązkowego przedmiotu dzieci będą uczyć się m.in. o masturbacji, LGBT, różnych “orientacjach seksualnych” i “tożsamościach” płciowych, rodzajach związków nieformalnych i homoseksualnych, rozwodach, aborcji, antykoncepcji, bezdzietności, popędzie seksualnym, wyrażaniu zgody na seks oraz różnych formach aktywności seksualnej. To wszystko elementy Standardów Edukacji Seksualnej w Europie – dokumentu stworzonego przez rząd Niemiec i Światową Organizację Zdrowia (WHO), który reguluje to, jak mają wyglądać lekcje w szkołach i przedszkolach.  

Nasza Fundacja mówi o tym głośno od 2013 roku, kiedy w reakcji na opublikowanie w języku polskim Standardów Edukacji Seksualnej w Europie (co stało się na konferencji współorganizowanej przez MEN) uruchomiliśmy naszą ogólnopolską kampanię “Stop pedofilii”, w ramach której ostrzegamy rodziców przed zagrożeniem. W ciągu ostatnich 10 lat wielokrotnie alarmowaliśmy rodziców na temat działalności “edukatorów seksualnych” i aktywistów LGBT, którzy wchodzą do szkół i organizują deprawacyjne lekcje w oparciu o Standardy WHO. Środowiska te od lat są wspierane przez polityków powiązanych z Koalicją Obywatelską i Lewicą, przede wszystkim przez prezydentów dużych miast takich jak Rafał Trzaskowski (Warszawa), Jacek Jaśkowiak (Poznań), Aleksandra Dulkiewicz (Gdańsk) czy Jacek Sutryk (Wrocław). Polscy “edukatorzy seksualni” i aktywiści LGBT otrzymują również na swoje działania potężne wsparcie z zagranicy, przede wszystkim od Unii Europejskiej, ambasady USA oraz rządów wielu innych krajów. 

To, co od 1 września 2025 ma obowiązkowo wejść do wszystkich szkół podstawowych w całym kraju, jest więc po prostu systemowym przeniesieniem na grunt ogólnopolski działań deprawacyjnych, które w ciągu ostatnich 10 lat były forsowane na poziomie lokalnym i samorządowym.

Panie Mirosławie, narracja Barbary Nowackiej o tym, że każde dziecko ma otrzymywać “zakres informacji opartych na wiedzy a nie zabobonach” to taka sama propaganda, jaką od lat stosują “edukatorzy seksualni” i aktywiści LGBT wchodzący do polskich szkół. Mówią oni, że chcą tylko prowadzić dla dzieci lekcje “o dojrzewaniu” lub “o tolerancji”, aby uśpić czujność rodziców i uzyskać zgodę dyrekcji na przeprowadzenie zajęć z uczniami. Teraz, jak przyznała Nowacka, MEN o zgodę nikogo nie będzie pytać – deprawacja ma być przymusowa. 

“Informacje oparte na wiedzy”, które mają być obowiązkowo przekazywane dzieciom na “edukacji zdrowotnej” będą polegać na tym, że uczniowie dowiedzą się, iż zdrowa jest masturbacja, zdrowe jest oglądanie pornografii, zdrowa jest aborcja, zdrowa jest chemiczna antykoncepcja, zdrowy jest homoseksualny styl życia, zdrowa jest rozwiązłość. Jak już informowaliśmy, opublikowana przez MEN podstawa programowa słowem nie wspomina np. o tym, że współżycie seksualne musi się wiązać z miłością i odpowiedzialnością. Zamiast tego uczniowie dowiedzą się o “faktach” tzn. o masturbacji, LGBT, rozwodach i bezdzietności. Czystość, miłość i odpowiedzialność to według szefowej MEN “zabobony jednej czy drugiej organizacji lub sekty”. 

Dlatego konieczny jest opór społeczny, gdyż przeciwstawienie się deprawacji jest fundamentalną sprawą dla przyszłości istnienia naszego narodu. Stąd istotne jest kształtowanie świadomości i budzenie sumień Polaków, czym zajmuje się nasza Fundacja poprzez niezależne kampanie społeczne, akcje uliczne, publiczne modlitwy różańcowe, akcje billboardowe, przejazdy furgonetek oraz dystrybucję tysięcy kolejnych broszur ostrzegawczych przed “edukacją seksualną” w szkołach.W ostatnim czasie zorganizowaliśmy m.in. spotkanie dla rodziców w Elblągu na temat obowiązkowej deprawacji w szkołach oraz metod obrony przed tym zagrożeniem. Uczestnikom rozdaliśmy broszury, które kolejne osoby zamawiają, aby przekazywać swoim znajomym, szczególnie w szkołach. Właśnie dzięki tego typu działaniom i spotkaniom w ciągu ostatnich 10 lat zablokowanych zostało wiele deprawacyjnych inicjatyw oraz aktywności “edukatorów seksualnych”, którzy usiłowali wchodzić do szkół korzystając z braku świadomości rodziców. Z kolei w Złotowie z inicjatywy pani Katarzyny, która zgłosiła się do nas, aby zostać Kapitanem Różańcowym, przeprowadzona została publiczna modlitwa różańcowa. 
Podobna akcja odbyła się także w Tarnowie, gdzie do uczestników naszego publicznego różańca podszedł młody chłopak. Na początku naśmiewał się z naszych działań, ale po chwili nawiązał dyskusję z koordynatorem naszej akcji. W pewnym momencie powiedział, że próbował popełnić samobójstwo, gdyż był molestowany i wolałby, aby jego matka zamordowała go poprzez aborcję. Słuchaliśmy opowieści, jak ktoś brutalnie odebrał mu poczucie własnej wartości i sensu życia oraz jak młody chłopak został oszukany przez lobby deprawacyjne i aborcyjne. Mamy nadzieję, że otrzymał od nas zrozumienie i współczucie, jakiego potrzebował. Jak powiedział po zakończeniu akcji nasz koordynator: ta pikieta była właśnie dla tego chłopaka, byliśmy tam dla niego. Podobne działania regularnie organizowane są w wielu innych miastach na terenie całej Polski. Wciąż zgłaszają się do nas nowe, chcące działać osoby, które otrzymują wsparcie od koordynatorów naszej Fundacji.
Do powstrzymania deprawacji i jej wpływu na dzieci kluczowe są także osobiste decyzje podejmowane przez rodziców. W szczególności decyzje dotyczące organizacji własnego życia rodzinnego, decyzje o wyborze właściwej szkoły dla swoich dzieci lub decyzje o przejściu na edukację domową, która z roku na rok zyskuje w Polsce na popularności m.in. z uwagi na postępującą demoralizację i coraz większą liczbę zagrożeń dla dzieci i młodzieży. We wszystkich tych kwestiach doradzają nasi wolontariusze, prosimy o kontakt.
Aby dalej działać, docierać do tysięcy kolejnych osób, alarmować przed przymusową deprawacją wchodzącą do szkół, wyjaśniać Polakom na czym polega zagrożenie, pomagać kolejnym ludziom oraz mobilizować nasze społeczeństwo do oporu, potrzebne jest stałe i regularne wsparcie Darczyńców. W najbliższym czasie potrzebujemy na organizację kolejnych niezależnych akcji ok. 17 000 zł.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić naszej Fundacji dalszą walkę o świadomość Polaków i wesprzeć kolejne osoby, które chcą angażować się w działanie w swoim miejscu zamieszkania.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku
Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

W projekcie rozporządzenia dot. “edukacji zdrowotnej” słowo rodzic pojawia się 12 razy, seksualność 58 razy.

Minister Zdrowia: “jesteście grupą ortodoksów”

W projekcie rozporządzenia dotyczącego “edukacji zdrowotnej” słowo rodzic pojawia się 12 razy, seksualność 58 razy.

Mariusz Jagóra Nov 15, 2024

Poproszona przez dziennikarkę Polskiego Radia o komentarz do opinii Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły dotyczącej edukacji zdrowotnej i innych zmian wprowadzanych przez MEN, Pani „ministra” Barbara Nowacka zarzuciła ekspertom z Koalicji „kłamstwo i manipulację oraz brak znajomości podstawy programowej”, określając ich jako „grupą ortodoksów.

Trudno powiedzieć co Pani nazywana „ministrą” miała na myśli używając słowo „ortodoks”. Ortodoks to może być osoba, która ściśle przestrzega tradycyjnych zasad, doktryn lub praktyk danej religii, filozofii czy ideologii. Termin “ortodoks” pochodzi z greckich słów “orthos” (prawidłowy) i “doxa” (opinia, wiara) i dosłownie oznacza “prawidłowa wiara” lub “prawidłowa opinia”. W tym przypadku wydaje się, że użycie tego terminu miało wyłącznie na celu ośmieszenie poglądów krytycznych wobec projektu rozporządzenia mającego wprowadzić do szkół obowiązkową edukację seksualną.

Poniżej cała odpowiedź Pani Minister na pytanie dziennikarki radia (podkreślenia moje): „Pojawia się kontrowersja przez grupę ortodoksów, która chce zwrócić na siebie uwagę, która ewidentnie nie przeczytała dokumentu. To co usłyszałam od tej grupy jest dalekie od prawdy, to są po prostu kłamstwa i głupoty. Bardzo chcą zwrócić na siebie uwagę, a w dodatku tego typu półprawdami, nieprawdami, kłamstwami, manipulacjami powodują, że niektórzy rodzice zaczną mieć obawy co do przedmiotu, który jest po prostu niezbędny. Dzieciaki są w kryzysie zdrowia psychicznego, dzieciaki nie mają bardzo często skąd czerpać rzetelnych wiadomości, szkoła jest w tym miejscem które mają dostać rzetelną wiadomość na temat swojego zdrowia fizycznego, psychicznego, seksualnego, na temat ruchu, na temat diety. Ze zdumieniem patrzę jak czasami ludzie którzy chcą być uważani za poważnych, zachowują się tak, jakby działali na rzecz krzywdy dzieci, a nie wsparcia dzieci i młodzieży. Edukacja zdrowotna jest potrzebna, jest niezbędna, jest bardzo oczekiwana przez bardzo wiele środowisk, w tym również przez środowisko rodziców.”

O jakim kryzysie zdrowia psychicznego mówi Nowacka? Czy chodzi o traumę postkowidową? Skąd przekonanie, że w dobie Internetu, dzieciaki nie maja skąd czerpać rzetelnych informacji? I dlaczego rodzice są złym ich źródłem? Czy szkoła jest odpowiednim miejscem, gdzie dzieci mają dostać wiadomość na temat swojego zdrowia fizycznego i psychicznego? Jakie kompetencje mają nauczyciele, żeby informować dzieci o stanie ich zdrowia psychicznego? I dlaczego seksualność traktowana jest jako kwestia „zdrowotna”?

Czytając propozycję rozporządzenia ministra edukacji dowiadujemy się, że „przedmiot edukacja zdrowotna pozwala uczniom na zdobywanie wiedzy i rozwijanie umiejętności, które mają realne zastosowanie w ich codziennym życiu, wpływając na ich świadome decyzje dotyczące zdrowia.” Historycznie definicja zdrowia ewoluowała od wąskiego, fizjologicznego podejścia, stanu braku choroby, braku patologii lub odchyleń od normy fizjologicznej, do bardziej złożonego, holistycznego widzenia zdrowia jako integralnej części dobrostanu jednostki.

W latach 50-tych, zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która została przyjęta w 1948 roku i była nadal obowiązująca, zdrowie definiowano jako: “Zdrowie to stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu, a nie tylko brak choroby czy kalectwa.” W 1974 roku w  dokumencie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zatytułowanym “Education and Treatment in Human Sexuality: The Training of Health Professionals” pojawiła się nowa definicja: „„Zdrowie seksualne stanowi połączenie somatycznych, emocjonalnych, intelektualnych i społecznych aspektów życia seksualnego w sposób, który znacznie wzbogaca i podkreśla osobowość, metody komunikowania się oraz miłość”. Ale już w 2002 roku uznano, że ta definicja jest przestarzała i uzgodniono nową o brzmieniu: „Zdrowie seksualne jest dobrostanem fizycznym, emocjonalnym i społecznym w odniesieniu do seksualności; nie jest jedynie brakiem choroby, zaburzeń funkcji bądź ułomności. Zdrowie seksualne wymaga pozytywnego i pełnego szacunku podejścia do seksualności oraz związków seksualnych, jak również do możliwości posiadania dających przyjemność i bezpiecznych doświadczeń seksualnych, powinno być wolne od przymusu, dyskryminacji i przemocy. Aby osiągnąć i utrzymać zdrowie seksualne, prawa seksualne powinny być respektowane, chronione i spełniane”.

W 2010 roku okazało się, że ta definicja jest zbyt wąska i Światowa Organizacja Zdrowia wraz z Agencją do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) i Agencją do spraw zdrowia zwierząt rozpoczęły wspólne działania pod hasłem “One Health”, co zaowocowało opublikowaniem nowej definicji: “One Health to zintegrowane, jednoczące podejście, które dąży do zrównoważonego balansowania i optymalizacji zdrowia ludzi, zwierząt i ekosystemów. Uznaje, że zdrowie ludzi, zwierząt domowych i dzikich, roślin oraz szerszego środowiska (w tym ekosystemów) jest ściśle powiązane i współzależne”. Zdrowie ludzi nie jest rozpatrywane w izolacji; jest ściśle powiązane z zdrowiem zwierząt i ekosystemów. Definicja ta jest integralna z Celami Zrównoważonego Rozwoju ONZ, zwłaszcza z celem 3 dotyczącym zdrowia i dobrobytu, a także z celami związanymi z ochroną środowiska i życiem na lądzie i pod wodą. „One Health” w zasadzie oznacza wszystko i nic – zdrowie zwierząt, ekosystem, obawy o poziom CO2 i oczywiście zdrowie ludzkie, czynniki, które mogą stanowić podstawę do podjęcia drastycznych środków, w tym nawet do ogłoszenia stanu zagrożenia zdrowia publicznego czy pandemii”.

Projekt rozporządzenia MZ to bezrefleksyjna realizacja lewicowych, globalistycznych zaleceń, realizowanych już w całej Europie. Mimo, że koncepcja One Health ma się dopiero pojawić z negocjowanym Traktacie Pandemicznym WHO, Komisja Europejska i Rada Europy już ją w życie. Rada UE podkreśla, że zdrowie to jeden z warunków wstępnych zrównoważonego rozwoju, i że ma ono duże znaczenie dla bezpieczeństwa, stabilności i dobrobytu wszystkich społeczeństw, w tym społeczeństw w UE. Co jest kluczowe dla zdrowia? Według Rady najważniejsze jest „osiągnięcie równości płci, zwalczanie szkodliwych stereotypów płci, zaradzenie problemowi stygmatyzacji i dyskryminacji są kluczowe dla posiadania dobrego zdrowia przez wszystkich. Zdrowie na świecie wymaga skutecznych działań wielostronnych i inkluzywnych partnerstw z udziałem wielu zainteresowanych stron oraz jest jednym z podstawowych filarów polityki zewnętrznej UE, koniecznym do wzmocnienia międzynarodowego porządku opartego na zasadach”. Rada podkreśla, że „UE i jej państwa członkowskie, w ramach swoich odpowiednich mandatów i kompetencji, muszą korzystać ze sposobności wzmacniania swojego oddziaływania jako globalne i regionalne podmioty, by przyczyniać się w konkretny i wymierny sposób do tworzenia zdrowszego i bezpieczniejszego świata, w tym w środowiskach o niestabilnej sytuacji, dotkniętych przez kryzysy i konflikty. W tym kontekście Rada wzywa do zwiększenia ambicji poprzez stosowanie wszechstronnego podejścia, od skupiania się na ratowaniu życia i ograniczaniu występowania i rozprzestrzeniania się chorób po również propagowanie zdrowia i dobrostanu, w tym zdrowia psychicznego i zwalczania dyskryminacji i stygmatyzacji, w szczególności w odniesieniu do kobiet i dziewcząt, dzieci i młodzieży, osób starszych, osób z niepełnosprawnościami, osób LGBTI, ludności rdzennej oraz osób i społeczności podatnych na zagrożenia lub marginalizowanych oraz migrantów i osób wysiedlonych”. Punktami odniesienia dla tych wysiłków powinny być trzy uzupełniające się priorytety strategii, w tym „zapobieganie zagrożeniom dla zdrowia, w tym pandemiom, i zwalczanie ich dzięki stosowaniu podejścia ‘Jedno zdrowie’– aby unikać przyszłych kryzysów zdrowotnych i łagodzić ich skutki zdrowotne, społeczne i gospodarcze – między innymi poprzez wzmocnienie odporności i skuteczne zapobieganie, gotowość i mechanizmy reagowania, w tym zintegrowany i skoordynowany nadzór i monitorowanie, zwiększoną liczbę pracowników publicznego sektora zdrowia oraz lepszy dostęp do medycznych środków przeciwdziałania i dobrowolny transfer technologii, likwidowanie luk w globalnym zarządzaniu, prawnie wiążące porozumienia na wypadek pandemii i wzmocnione Międzynarodowe przepisy zdrowotne.”

We Francji edukacja seksualna jest prowadzona w dwóch uzupełniających się etapach: jako “edukacja w zakresie życia emocjonalnego i relacyjnego” – dla przedszkoli (cykl 1, dzieci w wieku 3-5 lat) i szkół podstawowych (cykl 2, 6-8 lat) oraz “seksualności” dla szkół podstawowych (cykl 3, 9-11 lat), gimnazjów (cykle 3, 4, 12-14 lat) i liceów. Jest ona obowiązkowa i realizowana w całym kraju, zarówno w placówkach publicznych, jak i prywatnych.

Co można wyczytać z rozporządzenia przygotowanego przez Nowacką? Edukacja zdrowotna skupia się na 10 kwestiach: wartościach i postawach, zdrowiu fizycznym, aktywności fizycznej, odżywianiu, zdrowiu psychicznym, zdrowiu społecznym, dojrzewaniu, zdrowiu seksualnym, zdrowiu środowiskowym oraz Internecie, profilaktyce uzależnień i systemie ochrony zdrowia.

Wiele z wymienianych wymagań szczegółowych dotyczących wiedzy i umiejętności ucznia ma źródła pandemiczne. Na przykład w dziale I – Wartości i Postawy uczeń powinien przyjąć „postawę prospołeczną w odniesieniu do zdrowia innych osób; rozumieć ideę zachowań prozdrowotnych w kontekście zdrowia publicznego, w tym donacji krwi, szczepień ochronnych”. Zdrowie fizyczne to uczenie dzieci „stosowania zasady epidemiologicznej profilaktyki; wyjaśniania, czym są epidemie i pandemie oraz jak do nich dochodzi”. Dziecko musi umieć wyjaśnić „znaczenie szczepień w przeszłości i obecnie; rozróżnia szczepienia obowiązkowe i zalecane; omawia, czym są ruchy antyszczepionkowe, czym jest dezinformacja o szczepieniach i jak ją rozpoznać”. Dział zajmujący się zdrowiem seksualnym wymaga od ucznia umiejętności wymieniania stereotypów płciowych oraz wyjaśniani ich negatywnego wpływu na funkcjonowanie człowieka”.Uczeń „wyjaśnia pozytywne znaczenie ludzkiej seksualności; omawia pojęcie popęd seksualny i jego zmiany w okresie dojrzewania; wymienia powody, dla których ludzie decydują się na aktywność seksualną oraz konsekwencje z nią związane” oraz „omawia pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna)”. Musi tez umiećwyjaśnić pojęcia: poronienie, aborcja; wymienia etyczne, prawne, zdrowotne i psychospołeczne uwarunkowania dotyczące przerywania ciąży.”

Rodzic pojawia się w dokumencie 12 razy, seksualność 58 razy.


„Bezczelność, buta i Chrystofobia”. Co resort edukacji proponuje katechetom po redukcji lekcji religii

31 października 2024 pch/bezczelnosc-buta-i-chrystofobia-to-resort-edukacji

„Bezczelność, buta i Chrystofobia”. To resort edukacji proponuje katechetom po redukcji lekcji religii

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Doktor nauk prawnych Łukasz Bernaciński z zarządu Ordo Iuris przyjrzał się przygotowanej przez MEN ocenie skutków zmniejszenia liczby godzin lekcji religii począwszy od przyszłego roku szkolnego.

„(…) wskazano, że dostrzegalnym problemem będzie utrata pracy przez ponad 9 tys. katechetów. Ale drodzy katecheci nie lękajcie się❗️Ministerstwo ma gotowe rozwiązanie Waszego problemu” – napisał prawnik w mediach społecznościowych.

Dalej dr Bernaciński przytoczył fragment oceny, do której komentarzem mogą być słowa popularnego dawniej, potocznego powiedzenia: „kpi [MEN] czy o drogę pyta?”.

Otóż okazuje się, że w poważnym dokumencie resort edukacji proponuje katechetom przekwalifikowanie się na wykładowców… gospodarowania odpadami, promowania aut elektrycznych czy też instruktorów tak zwanej seksedukacji.

„Minister Edukacji zamówi w roku akademickim 2024/2025 w uczelniach studia podyplomowe o charakterze kwalifikacyjnym dla nauczycieli. Będą to studia przygotowujące do nauczania przedmiotów (prowadzenia zajęć):

1) edukacja zdrowotna;

2) informatyka;

3) przedmiot zawodowy: elektromobilność;

4) przedmiot zawodowy: gospodarowanie odpadami;

5) wczesne wspomaganie rozwoju dziecka;

6) pedagogika specjalna;

7) przygotowanie pedagogiczne (tylko dla psychologów).

Studia te będą bezpłatne dla nauczycieli, w tym nauczycieli religii” – czytamy w ocenie skutków wprowadzenia zmiany programowej w szkołach.

Drodzy katecheci – nie będziecie już potrzebni w nauczaniu religii, ale możecie pozostać w szkole nauczając, że trzeba kupować używane niemieckie elektryki, wyrzucania śmieci albo prowadząc warsztaty dla 12-latków z używania prezerwatyw (program edukacji zdrowotnej w klasie V)” – ironicznie skomentował Łukasz Bernaciński.

Bezczelność, buta i Chrystofobia Nowackiej nie zna granic. Wstyd, że ministrem odpowiedzialnym za kształcenie przyszłych pokoleń Polaków została osoba zaczadzona ideologicznie” – dodał, już całkiem poważnie.

Źródło: Twitter (X) RoM

Polskie dzieci będą ćwiczyć zakładanie prezerwatyw. Oswajać się z “różnymi rodzajami związków” oraz z homoseksualizmem i “transpłciowością”.

Fundacja Pro-Prawo do życia

Ministerstwo Edukacji ujawniło właśnie szczegóły dotyczące podstawy programowej do przymusowej “edukacji seksualnej”, która od przyszłego roku wchodzi do wszystkich szkół. 
Polskie dzieci będą ćwiczyć zakładanie prezerwatyw, przygotowywać się do inicjacji seksualnej oraz oswajać się z “różnymi rodzajami związków” oraz z homoseksualizmem i “transpłciowością”.

Dzieje się dokładnie to, przed czym nasza Fundacja od dawna alarmuje – siłowo w Polsce wdrażana jest systemowa deprawacja dzieci wedle wytycznych stworzonych w Niemczech i gabinetach ponadnarodowych instytucji. Trzeba natychmiast stawić temu powszechny opór! Przede wszystkim do walki muszą stanąć rodzice oraz osoby mające wpływ i oddziaływanie na innych. Proszę Pana o osobistą reakcję i dołączenie do tej walki.Ujawniono szczegóły podstawy programowej [foto]“Koniec tabu. Ministra Nowacka szykuje rewolucję w edukacji seksualnej” – takie nagłówki od wczoraj możemy przeczytać w mediach po tym, jak MEN ujawniło pierwsze szczegóły dotyczące podstawy programowej do przymusowej “edukacji seksualnej” w szkołach od 1 września 2025 r. „To jest przełom. Tego się nie udawało przewalczyć od trzydziestu lat” – mówi seksuolog Zbigniew Izdebski, odpowiedzialny z ramienia rządu Tuska za powstanie podstawy programowej. 

Czego będą obowiązkowo uczyć się polskie dzieci na “edukacji seksualnej” w szkołach?

Do założeń podstawy programowej dotarł Newsweek. “O seksie i prezerwatywach. I to już w podstawówce. Mamy szczegóły projektu Nowackiej” – pisze na swoim portalu. Wedle opublikowanych informacji, podstawa programowa zakłada m.in., że uczniowie będą ćwiczyć używanie i zakładanie prezerwatyw, przygotowywać się do inicjacji seksualnej, poznawać “różne rodzaje związków”, oswajać się z homoseksualizmem oraz wyjątkowo niebezpieczną “transpłciowością”, polegającą m.in. na przyjmowaniu blokerów hormonalnych hamujących proces dojrzewania oraz amputacjach części ciała takich jak piersi czy organy rozrodcze. W trakcie obowiązkowych lekcji: “będzie miejsce na rozmowy o różnych rodzajach związków, nie tylko o rodzinie, którą tworzą kobieta i mężczyzna” – pisze Newsweek. Cała podstawa programowa ma zostać opublikowana w listopadzie. 

Panie Mirosławie, ujawnione właśnie pierwsze szczegóły podstawy programowej przymusowej “edukacji seksualnej” w polskich szkołach to nic innego, jak wytyczne płynące z niemieckich Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, przed którymi nasza Fundacja ostrzega już od ponad 10 lat w ramach naszej kampanii “Stop pedofilii”. “Edukacja seksualna”, ukrywająca się dla zmylenia rodziców pod nazwą “edukacji zdrowotnej”, to totalitarna, systemowa przemoc seksualna wobec dzieci i młodzieży.  

Wprowadzenie nowego przedmiotu do szkół od 1 września 2025 r. to jeden z elementów systemu totalnej deprawacji, który ma objąć wszystkie dzieci i wszystkie rodziny w Polsce na wzór tego, co już zrobiono na Zachodzie, a szczególnie w Niemczech. Trzeba w tym miejscu po raz kolejny przypomnieć, że w świetle założeń Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, oraz zgodnie z orzeczeniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, udział w “edukacji seksualnej” ma być obowiązkowy dla każdego dziecka, a rodzicom nie wolno zwalniać z niego dzieci, zasłaniając się np. “klauzulą sumienia”, wyznaniem religijnym czy światopoglądem. Tak samo ma być w Polsce. 

Obowiązkowy przedmiot będzie już od 1 września przyszłego roku. Kolejny etap to prawne i systemowe zmuszenie wszystkich polskich rodzin do posyłania dzieci na lekcje deprawacji. Przypomnijmy – w Niemczech, gdzie taka “edukacja seksualna” jest obowiązkowa od dziesięcioleci, rodzice są prześladowani za sprzeciw wobec deprawacji własnych dzieci.

Pisaliśmy już np. o wstrząsającej historii rodziny państwa Romeike, która uciekła z Niemiec do USA, gdyż niemiecki rząd zmuszał ich dzieci m.in. do udziału w “edukacji seksualnej”. Pewnego dnia do domu państwa Romeike zapukała policja. Ich dzieci akurat uczyły się odrabiając lekcje przy stole. Funkcjonariusze zagrozili, że wyważą drzwi jeśli im nie otworzą. Policjanci stwierdzili, że dzieci (Daniel lat 9, Lydia lat 8 i Joshua lat 6) muszą iść do szkoły. Policjanci siłą wsadzili dzieci do radiowozu (!) i odwieźli do szkoły.
„Dzieci płakały, policjanci krzyczeli. Czułem się bezradny” – wspomina Uwe Romeike, ojciec rodziny. W ciągu kilku następnych lat państwo Romeike zapłacili tysiące euro grzywien za odmowę wysyłania dzieci do szkoły i samodzielną edukację ich w domu. Każdego dnia bali się, że znów przyjedzie policja i siłą zabierze dzieci.
W końcu zdecydowali się uciec do USA, gdzie otrzymali azyl polityczny. 

Informowaliśmy już także o licznych wyrokach sądowych, które zapadały na niemieckich rodziców za uchylanie się od “obowiązku” deprawacji. Głośnym echem odbił się sprawa rodziców z Nadrenii Północnej-Westfalii. Odmówili oni udziału swoich dzieci w lekcjach “edukacji seksualnej”. Sprawa trafiła do sądów, a rodzice, którzy nie chcieli płacić grzywien, zostali skazani na karę więzienia. Sprawa miała swój finał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który orzekł, że rodzice nie mogą z powodu swoich przekonań zwalniać dzieci z lekcji “edukacji seksualnej”. 

Panie Mirosławie, to samo ma się dziać w Polsce, gdyż w naszym kraju rząd Tuska realizuje dokładnie ten sam scenariusz – najpierw wprowadzić przymusowe lekcje “edukacji seksualnej” według stworzonych w Niemczech Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, a następnym krokiem będzie zmuszenie rodziców do posyłania dzieci na lekcje deprawacji.

Polacy muszą się obudzić z letargu i stanąć do walki. W sposób szczególny opór muszą postawić rodzice w swoim miejscu zamieszkania oraz wszystkie osoby, które mają autorytet w społeczeństwie i wpływ na innych. Opór wobec wprowadzania tej totalitarnej deprawacji jest obecnie sprawą kluczową dla istnienia dalszych fundamentów naszego narodu. 

Jeżeli będziemy bierni, jeśli nie podejmiemy osobistych działań w naszych rodzinach, naszych szkołach, naszych parafiach i naszych środowiskach lokalnych, to czeka nas ten sam los co niemieckie rodziny. Nie pozwólmy na to, aby do drzwi polskich domów zapukały służby, które siłą zabiorą nasze dzieci na lekcje deprawacji. Stańmy do walki, teraz, dzisiaj!Akcja informacyjna [foto]Co każdy z nas może zrobić? 
– Zamówić egzemplarze naszej broszury ostrzegającej przed “edukacją seksualną” w szkołach i rozdać je w swoim miejscu zamieszkania, szczególnie wśród innych rodziców w szkole, wśród dyrektorów szkół i nauczycieli, na parafii, we wspólnocie, w miejscu pracy itp. Broszury można zamówić za darmo za pośrednictwem formularza na naszej stronie. Rozdając broszury należy budzić świadomość innych osób, w szczególności rodziców i nauczycieli oraz mobilizować do oporu wobec przymusowej “edukacji seksualnej”.
Zorganizować przy pomocy koordynatorów naszej Fundacji publiczną modlitwę różańcową w swoim mieście. W trakcie takiej publicznej akcji można rozdawać broszury ostrzegające przed “edukacją seksualną”, docierać do przechodniów i rozmawiać z mieszkańcami. Najważniejsza jest jednak publiczna modlitwa w intencji powstrzymania deprawacji i odnowy moralnej Polski.
W związku z aktualną sytuacją nasza Fundacja zachęca również wszystkie rodziny do tego, aby przenieść swoje dzieci do szkół, w których rodzice mają realny wpływ na życie i funkcjonowanie szkoły, w których dyrekcja jest świadoma zagrożeń, oraz (co najważniejsze) w których inne rodziny tworzące społeczność szkolną wyznają te same zasady i w podobny sposób próbują wychowywać swoje dzieci. 

Zachęcamy także do rozważenia przejścia na edukację domową swoich dzieci (nie mylić z tzw. “zdalnym nauczaniem”), która szybko zyskuje w Polsce na popularności z uwagi na postępującą deprawację i niszczenie systemu oświaty. W obu tych kwestiach – wyborze szkoły i przejścia na edukację domową – poradami służą nasi wolontariusze, prosimy o kontakt e-mailowy lub telefoniczny, gdyby z uwagi na filtry anty-spamowe nie dotarła nasza odpowiedź.
Walka z deprawacją polskich dzieci to przede wszystkim walka o świadomość i sumienia Polaków. Nasza Fundacja chce dalej tę walkę prowadzić – organizować kolejne, niezależne kampanie informacyjne, wydrukować tysiące kolejnych broszur ostrzegawczych, przeprowadzić publiczne różańce w kolejnych miastach, pomóc nowym osobom zgłaszającym się do działania, wesprzeć rodziny pytające o wsparcie i rady. Wszystkie te działania mogą być prowadzone tylko dzięki zaangażowaniu naszych wolontariuszy oraz stałej i regularnej pomocy Darczyńców.
W najbliższym czasie potrzebujemy na nie ok. 19 000 zł.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam dalszą walkę z planami systemowej deprawacji polskich dzieci, docieranie do kolejnych rodzin i mobilizowanie społeczeństwa do działania. 
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku
Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Wreszcie prawda o oświacie w Sejmie. Niestety – tylko w postaci konferencji.

Wreszcie prawda w Sejmie – Bartosz Kopczyński

Autor: AlterCabrio , 15 października 2024

W dniu 14 października 2024 r. w Sejmie RP, w Sali Kolumnowej odbyła się długo wyczekiwana konferencja pt. „Polska szkoła. Dekonstrukcja i fundamenty odbudowa”. Inicjatorem była Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły zrzeszająca ponad 70 organizacji społecznych, reprezentowana przez niezawodne stowarzyszenie Nauczyciele Dla Wolności.

−∗−

Wreszcie prawda w Sejmie

W dniu 14 października 2024 r. w Sejmie RP, w Sali Kolumnowej odbyła się długo wyczekiwana konferencja pt. „Polska szkoła. Dekonstrukcja i fundamenty odbudowa”. Inicjatorem była Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły zrzeszająca ponad 70 organizacji społecznych, reprezentowana przez niezawodne stowarzyszenie Nauczyciele Dla Wolności. Wydarzenie mogło odbyć się w tej formule dzięki objęciu go patronatem przez Marszałka Sejmu RP Krzysztofa Bosaka. Wszystkim organizatorom i osobom zaangażowanym należą się szczególne podziękowania.

Wszyscy uczestnicy i organizatorzy występowali pro publico bono, konferencja nie została dofinansowana, zresztą organizatorzy nie zabiegali o to. Oprawa kateringowa była bardzo skromna, ale nie dla wyszynku przybyli tam liczni uczestnicy, lecz dla prawdy, zjednoczenia sił i okazania woli walki. Nie tylko o polską szkołę, ale przede wszystkim o dzieci, rodziny i naród. Opuszczeni przez pasterzy i przewodników, naród organizuje się, konsoliduje i podejmuje walkę oddolnie, zaczynając stawiać opór agresorom, coraz bardziej zorganizowany.

Ze strony Towarzystwa Wiedzy Społecznej referat wygłosił prezes Bartosz Kopczyński. Tytuł referatu: Nowa rola szkoły w planach globalnych przekształceń społecznych. Poniżej zamieszczamy tekst referatu, opisujący w pigułce zamiary globalno – unijnych elit co do polskiego narodu. Oto cały tekst, po drobnych korektach stylistycznych:

Polska szkoła, tak samo zresztą, jak wszystkie narodowe systemy edukacji na świecie stała się polem zaciętej walki, której stawką jest rząd dusz kolejnych pokoleń Polaków. Nie chodzi tu tylko o lekcje religii, wybór lektur, rozmiar podstawy programowej, zadania domowe czy oceny. To są sprawy ważne, ale zaledwie wykonawcze w stosunku do całego zamierzenia, do którego przystąpił obecny rząd polski. To zamierzenie oznacza całkowitą likwidację szkoły, jaką znamy, budowę zupełnie innego systemu i przekazanie go do dyspozycji sił cudzoziemskich, niezwykle nieprzychylnych Polsce, oraz wszystkim narodom. Obecne władze resortu od samego początku swojego urzędowania przystąpiły do konsekwentnego demontażu tego, co jeszcze działa w polskim szkolnictwie – nauczania przedmiotowego. Tempo tych zmian jest zawrotne, a ich zakres wielki, co wskazuje na to, że źródło leży poza Polską, że zapewne czekały przygotowane na dogodny moment, który właśnie nadszedł. Funkcjonariusze resortu nie kryją jednak, że to, co dokonuje się obecnie, jest zaledwie wstępem przed zmianą fundamentalną, planowaną na rok 2026.

Należałoby spytać te osoby, jaki jest właściwie powód tej kolejnej rewolucji, i kto im dał legitymację do tego, aby po raz kolejny dokonywali wielkiej operacji na polskim narodzie. Rewolucji oświatowych przez ostatnie 35 lat przeżywaliśmy wiele, i zawsze było to bolesne. Dlaczego znowu chcą zrobić to, za co naród znienawidził poprzednie ekipy, dlaczego znów chcą wywracać nasz świat do góry nogami? Trudno spodziewać się szczerej odpowiedzi, na szczęście mamy wyraźne dowody, pokazujące, jaka jest przyczyna tej nowej rewolucji, kto ją wszczyna i w czyim interesie.

Powodem są plany przemiany Unii Europejskiej w państwo federalne, które pochłonie niepodległość obecnych państw członkowskich, w tym Polski. Najważniejszym elementem federalnej Unii ma być Europejski Obszar Edukacyjny, czyli unijny zarząd wszystkich placówek edukacyjnych, nauczycieli i dzieci. Ma on powstać w 2025 r., a rok później, według planów Ministerstwa, pochłonąć ma również polską szkołę. Jednak Unia Europejska to nie jest najwyższe piętro, nad nią leży wyższy porządek globalny, wyznaczany przez ONZ, noszący nazwę Zrównoważonego Rozwoju, zwanego też Agendą 2030. To globalna strategia podporządkowania wszystkich zasobów ludzkości, jej mocy produkcyjnych i narodów pod jeden, globalny zarząd. Główne ramy obecnych zmian w edukacji w Polsce wyznaczają więc: ONZ. UNESCO, UNICEF i WHO, natomiast Unia Europejska jest instytucją wykonawczą, a jednocześnie pionierem zmian. Przy tej okazji bowiem w Europie, i w Polsce także, prowadzony jest wielki eksperyment socjotechniczny, którego obiektem i ofiarami są nasze dzieci.

Pomimo wszystkich swoich wad i celowych zniekształceń, polska szkoła dotąd nie odbierała rodzicom wpływu na ich dzieci, nie odbierała wolności osobistej i szans życiowych, tylko przeciwnie – starała się wszystko to wzmacniać i rozwijać. Szkoła jeszcze na razie jest instytucją wiedzy, według najlepszych wzorców greckich, rzymskich, średniowiecznych i nowożytnych. Człowiek – dziecko przychodzi do szkoły, i w miarę jak wzrasta, uczy się wiedzy ludzkości, aby jako człowiek dorosły mógł być dojrzały. Aby nie był pasożytem, ale mógł twórczo i wydajnie pracować, utrzymywać siebie, tworzyć naród i państwo. Szkoła dziś jeszcze nie narzuca uczniom i ich rodzinom światopoglądu swojego ani polityki władzy. Szkoła dziś jeszcze nie zarządza całym życiem dziecka i dorosłego. Szkoła na razie jeszcze daje wiedzę dziecku po to, aby dorosły mógł być wolny, czyli postępować według własnej woli.

To jednak ma się zmienić już za dwa lata. Projekt globalno – unijny, w którym rząd polski zamierza wziąć udział odwraca rolę szkoły. Szkoła nie ma już być dla ludzi, lecz na odwrót – ludzie dla szkoły. Nadchodzący system nie będzie miał na celu wyposażyć ludzi w wiedzę, lecz na odwrót – zadbać, aby ludzie wiedzy nie mieli. Człowiek będzie wiedział tylko to, co wyznaczy mu system, i ani słowa więcej, i tylko w tym celu, aby być użytecznym dla systemu. Umiejętności podstawowe na poziomie podstawowym – to cytat z dokumentów ONZ i UE.

Unia Europejska i Europejski Obszar Edukacyjny zostały wyznaczone do pilotażu – wzorcowego wdrażania globalnej polityki edukacyjnej, przyjętej na szczycie ONZ Transforming Educational Summit we wrześniu 2022 r. Nosi ona znamienną nazwę: Gender Transformative Education, czyli edukacja zmieniająca pojęcie płci. Oznacza to kompletne przeoranie psychiki dzieci i młodzieży po to, aby stworzyć nowego człowieka, a ten – ma zbudować nowe, globalne komunistyczne społeczeństwo, oczywiście pod nadzorem globalnego kapitału jako jedynego właściciela całej własności. Wszystkie naturalne relacje międzyludzkie, takie jak rodzina, naród i własność prywatna mają zostać zmienione. Zostały bowiem przez globalnych planistów uznane za szkodliwe stereotypy, które nie pozwalają na budowę globalnego komunizmu. Dlatego w ramach strategii edukacyjnych, które mają panować także w Polsce planuje się wychowanie genderowo – równościowe od przedszkola przez cały okres edukacji, a ma ona trwać do 64 roku życia. Oficjalny termin – nauka przez całe życie. Dzieci w przedszkolach i podstawówkach będą poddane sztucznemu zacieraniu różnic między płciami, tak, jak już teraz jest w Skandynawii. Cała wiedza szkolna i cały język zostaną przerobione na neutralne płciowo, i wszędzie zostaną wprowadzone parytety płci, na wszystkich kierunkach kształcenia. Szkoła, zamiast uczyć mądrości, będzie wmawiać ludziom, że różnice biologiczne między kobietą i mężczyzną to konstrukt społeczny, oraz zachęcać do kreatywnych zmian własnej tożsamości. Tak już dzieje się w wielu krajach na Zachodzie.

Szkoła na razie uczy jeszcze młodych ludzi, jak używać wiedzy do swoich potrzeb, jak zmieniać świat, aby nie szkodzić, a korzystać. Nadchodzący system będzie zaś uczył ludzi, że mają płynnie dostosować się do każdej zmiany, narzuconej przez jakąś cudzoziemską władzę. Szkoła i nauczyciele będą na nich wpływać tak, aby zmieniali swoje naturalne zachowania i sposób myślenia. To nie będzie już szkoła wiedzy, lecz szkoła myśli i czynów. Uczniowie tej szkoły odrzucić mają te myśli i te czyny, które wynikają z ich osobistych potrzeb i interesów narodu, za to mają przyjąć te myśli i wykonywać te czyny, które narzuci globalno – unijny systemu, pod hasłem Zrównoważonego Rozwoju lub jakiejś innej, wymyślonej polityki.

Nowy model edukacji maskowany jest pięknymi hasłami: edukacja dla wszystkich, edukacja wysokiej jakości, nowa kultura edukacji, edukacja inkluzyjna, pełen rozwój potencjału każdego dziecka, zaspokajanie wszystkich potrzeb. Warto przyjrzeć się, z jakich puzzli składa się ten obraz.

Edukacja Włączająca, którą propaganda przedstawia jako szansę dla dzieci niepełnosprawnych na edukację wysokiej jakości. W rzeczywistości uczniowie niepełnosprawni są zawsze poszkodowani w szkołach masowych, o czym mówią sami autorzy tej koncepcji i ich badania. Edukacja Włączająca polega na włączeniu do zwykłych, rejonowych szkół wszystkich osób z rejonu, niezależnie od schorzeń, zaburzeń i ograniczeń. Włączenie obejmuje również niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu głębokim, upośledzonych, zaburzonych psychicznie, niedostosowanych społecznie, imigrantów bez znajomości języka. Szkoły specjalne mają zostać faktycznie zlikwidowane, to znaczy zamienione w centra doradczo – szkoleniowe. Ich funkcje przejmą zwykłe szkoły, które staną się szkołami specjalnymi. W tym celu będą musiały się dostosować.

Projektowanie uniwersalne, czyli główna metoda zmiany zwykłych szkół, nauczających wiedzy, w szkoły specjalne, przygotowujące do życia na podstawowym poziomie. Wszystkie treści nauczane i wymagane od uczniów muszą być dostępne dla wszystkich. Pamiętać jednak należy, że w Edukacji Włączającej są również osoby zaburzone, niepełnosprawne intelektualnie i cudzoziemcy. Szkoła dostosuje się do ich możliwości, i wszyscy inni uczniowie też będą musieli. To oznacza obniżenie poziomu intelektualnego polskich uczniów do rejonów przedszkola.

Ocena funkcjonalna, czyli sposób oceniania i prowadzenia każdego dziecka aż do dorosłości. W tej chwili obecna szkoła przyjmuje w swoich progach dzieci i nie ocenia ich z góry. Nauczyciel zaczyna nauczanie, i po jakimś czasie przeprowadza sprawdzian wiedzy i ocenia, ile uczeń się nauczył. Osobną kwestią jest ocena z zachowania, wystawiana co pół roku. Ma jednak być inaczej. W nowym systemie każde dziecko ma zostać ocenione na początku, zanim zdąży się czegoś nauczyć. Oceniana będzie jednak nie wiedza, ale człowiek – całe życie dziecka, jego możliwości, ograniczenia, co lubi, jak się zachowuje. Nie tylko w szkole, ale też poza szkołą i w domu. Oceniane będą relacje rodzinne, światopogląd i religijność rodziców. Ocena funkcjonalna wywodzi się ze szkolnictwa specjalnego i stosowana jest obecnie do dzieci, z którymi niemożliwa jest standardowa komunikacja, ze względu na zaburzenia lub ograniczenia. Ma jednak objąć wszystkich. Składa się z dwóch części – analizy funkcjonalnej i programu wsparcia. Analiza funkcjonalna to dokładne rozpoznanie wszystkich przejawów życia dziecka w dziewięciu aspektach, i wprowadzenie danych o dziecku i jego rodzinie do systemu. Korzysta się z testów, formularzy, obserwacji, wywiadów. Następnie system generuje raport wynikowy, a algorytm dobiera odpowiedni program wsparcia z elementów, dostępnych w aplikacji. Dalej w ramach tak zwanego wsparcia młody człowiek znajduje się pod stałą kontrolą specjalistów. Dokonują oni stałej ewaluacji programu wsparcia i wpływają na zachowanie ucznia w szkole i w rodzinie. Dają bowiem wskazania rodzicom i kontrolują ich wdrażanie.

Ocena funkcjonalna polega więc na tym, że system za pomocą swoich diagnostów bierze człowieka, ocenia jego życie, porównuje ze swoim własnym wzorcem, i przez kilkanaście lat zmienia życie tego młodego człowieka tak, aby pasował do wzorca. Stan wyjściowy, czyli naturalny stan dziecka sprzed interwencji specjalistów nazwany został zaburzeniami, a stan docelowy, wyznaczony przez system określany jest jako dobrostan. Program wsparcia jest zaś przesuwaniem ucznia – od zaburzeń do dobrostanu. Wzorzec tego dobrostanu został określony przez WHO i obejmuje m.in. zdrowie seksualne, zdrowie reprodukcyjne, zdrowie psychiczne, gender. Tak więc szkoła będzie przesuwała człowieka od normalności, w której wyrósł, do seksualizacji, aborcji i korekty płci, a jeśli natrafi po drodze na przeszkody, na przykład wychowanie rodziców – będzie je usuwać.

Profil Absolwenta i Absolwentki aktualnie znajduje się w konsultacjach społecznych. Jest to ogólny wzór, do którego nowa szkoła będzie dorabiać uczniów. Dotąd jest tak, że szkoła ma podstawę programową, czyli obiektywną wiedzę ludzkości. Szkoła jej naucza, a potem ocenia pracę ucznia na świadectwie. W nowym systemie szkoła najpierw stworzy profil swojego Absolwenta, a potem będzie uczniów dostosowywać. Profil będzie jeden, ogólny, unijny, poza tym będą popdprofile branżowe. W różnych rodzajach szkół mogą być różne profile. Profil ma powstać oficjalnie w procesie konsultacji społecznych, faktycznie będzie wypełniał oczekiwania jakichś interesariuszy – podmiotów, załatwiających jakieś interesy za pomocą szkoły. Najważniejszymi interesariuszami będą globalne korporacje, działające w Unii, zamawiające sobie pożądaną siłę roboczą. Tak ludzie są określani w dokumentach unijnych – jako siła robocza.

Profil Absolwenta ściśle jest związany z Oceną Funkcjonalną. W jej ramach ma powstać program tranzycji na rynek pracy, czyli szkolenia zawodowego. Charakterystyczne słowo – tranzycja, tu stosowana jako wprowadzenie na rynek pracy. Co ma wspólnego z tranzycją płciową? Około 12-go roku życia ma następować kwalifikacja zawodowa, podczas której specjaliści szkolni wyznaczą dziecku jego przyszły zawód. Kształcone będą tylko umiejętności praktyczne z pominięciem teorii i wiedzy ogólnej. Następnie taki absolwent ma trafić do zatrudnienia, na zasadzie pracy chronionej. Pracodawcy mają dostawać od państwa dopłaty za niskie kwalifikacje pracowników. Biorąc pod uwagę zainteresowanie lewicy sexworkingiem, i traktowanie prostytucji jako zwyczajnej działalności zarobkowej, należy zadawać w ramach konsultacji pytanie, czy zostanie opracowany profil sexworkerki i sexworkera dla polskich uczniów?

Ocenianie Kształtujące to zasadnicza metodyka Edukacji Włączającej, wywodząca się, jak większość najnowszych rozwiązań, ze szkolnictwa specjalnego. Od ponad 20 lat próbowano ją wprowadzić do polskich szkół na zasadzie innowacji pedagogicznej, bez większego powodzenia. Metodyka ta jest nie do pogodzenia z normalnym nauczaniem. Polega bowiem na uniwersalnej procedurze lekcji, która udaje kreatywność i wymusza aktywność uczniów. Jest to jednak zawsze aktywność systemowa. Każdy uczestnik lekcji zawsze jest zagospodarowany przez procedurę, która wyznacza każdemu jego miejsce i cele. Wiedza traktowana jest jako pretekst do wdrażania uczniów do procedury. Na każdym kroku następuje redukcja wiedzy przedmiotowej do minimalnych pojęć. Likwiduje się myślenie przyczynowo – skutkowe, zastępując je słowami – kluczami. Uczniowie są utwierdzani w fałszywym przekonaniu, że są mistrzami, oraz uzależniani od pozytywnych bodźców prowadzącego specjalisty. Na końcu procedury uczeń nie umie niczego konkretnego, poza ogólnym kierunkiem rozwoju, wyznaczonym przez specjalistów. Procedura obejmuje uczniów różnorodnych, więc tak samo wybitnych, jak i niepełnosprawnych intelektualnie. Dla wszystkich jest ten sam wzór, zgodnie z Projektowaniem Uniwersalnym. Ocenianie Kształtujące jest więc praktyczną tresurą wykonawców procedur, zgodnie z Profilem Absolwenta, dostarczonym przez interesariuszy.

Cyfryzacja edukacji posiada dwa aspekty: cyfryzacja wiedzy i cyfryzacja zarządzania ludźmi. Cyfryzacja wiedzy to eliminacja nauczycieli ze szkoły. To się już dzieje, na skutek celowej polityki kadrowej. Ten problem istnieje w całej Unii, co wskazuje na jego celowość. Nauczyciele starzeją się, odchodzą z zawodu, chorują, umierają, ale nie robi się niczego, aby zachęcić nowych. Przeciwnie, robi się wszystko, aby ich zniechęcić. Celem tego działania jest eliminacja kontaktu międzypokoleniowego, kontaktu międzyludzkiego, kontaktu młodych ludzi z zaawansowaną wiedzą. Każda taka relacja jest zwalczana przez system globalno – unijny, bo wytwarza organiczne struktury społeczne, takie, jak naród. Dzięki tym strukturom narody mogą rządzić się same. Natomiast system globalno – unijny dąży do tego, aby przejąć całe sterowanie. Zamiast kontaktu ucznia z nauczycielem wysuwa się cyfrową platformę edukacyjną, która zawiera wiedzę wybraną i tendencyjną. Zamiast nauczyciela – fachowca ma zostać podstawiony opiekun świetlicowy po szkoleniu. Poza tym platformą można sterować zdalnie, a nauczycielem i uczniem nie. Dlatego system usuwa nauczycieli i zastępuje ich aplikacją, żeby kontrolować, co wiedzą i czego uczą się uczniowie. Docelowo wszystkie krajowe platformy edukacyjne mają zostać połączone w jeden system, zarządzany na poziomie UNESCO. Prace już trwają, zajmuje się tym 20-osobowa rada fachowców.

Cyfryzacja zarządzania ludźmi w ramach Europejskiego Obszaru Edukacyjnego polegać będzie na indywidualnych kontach edukacyjnych, które będzie miał każdy człowiek przez całe życie, od przedszkola aż do śmierci. Będzie to rejestr działań edukacyjnych i wiedzy, której się nauczył. Będą tam zapisywane uprawnienia do szkoleń, przyznane przez system. Będą zapisywane mikropoświadczenia ukończenia kursów, potrzebne, aby działać w systemie. Będzie to w końcu czarna skrzynka człowieka, ponieważ na koncie będzie rejestrowane całe jego życie edukacyjne i pracownicze. Dzięki temu system będzie w każdej chwili mógł człowieka odnaleźć, stwierdzić jego status i wykorzystać jako siłę roboczą, w tym miejscu i czasie, gdzie będzie najbardziej potrzebna.

Mobilność edukacyjna i pracownicza polega na przenoszeniu zasobów ludzkich w ramach Unii Europejskiej. Mobilność edukacyjna określa kwoty uczniów przemieszczanych. Do 2030 r. średnia unijna ma osiągnąć następujący poziom mobilności: 25% studentów, 15 % uczniów szkół zawodowych, 20 % uczniów pozostałych. Mobilność może mieć formę fizyczną, cyfrową lub mieszaną, trwałą lub czasową. Szczególną wagę Unia Europejska przywiązuje do mobilności nauczycieli i pracowników naukowych pomiędzy krajami Unii. Możliwość przemieszczania nauczycieli z kraju do kraju ma być głównym sposobem radzenia sobie z brakami kadry. Znamy to jako drenaż mózgów. Zostaną zbudowane specjalne struktury przemieszczania i przesiedlania ludzi. Do mobilności zostaną też włączeni wielokulturowi imigranci spoza Unii Europejskiej, głównie krajów islamskich. Mobilność edukacyjna ma się płynnie łączyć z mobilnością pracowniczą, co oznacza przemieszczanie siły roboczej.

Zarządzanie systemem edukacji przejdzie pod zarząd Komisji Europejskiej. Będzie ona decydować o szkoleniu nauczycieli, awansach zawodowych, zarządzaniu kadrą, zarządzaniu placówkami wszystkich szczebli. Przedszkola, szkoły wszystkiego rodzaju, nawet uczelnie będą placówkami unijnymi. Także ocenianie uczniów i wydawanie świadectw polskim uczniom znajdzie się pod kontrolą pani von der Leyen.

Edukacja obywatelska to przykład nowego przedmiotu nauczania. Docelowe przedmioty zostaną zlikwidowane, a na ich miejsce wprowadzone nowe, przekrojowe, nie dające żadnej samodzielnej wiedzy. Przedmiot „edukacja obywatelska” docelowo posłuży likwidacji tożsamości narodowych i wychowaniu w tożsamości unijnej. Będzie to połączone z silną promocją Zrównoważonego Rozwoju oraz wszystkich aktualnych tzw. wartości europejskich.

Edukacja zdrowotna obejmie tzw. zdrowie fizyczne i psychiczne. Docelowo obejmie manipulację psychiczną w celu uzależnienia od systemu wsparcia psychicznego i psychoterapii. Obejmie też edukację seksualną typu B wg standardów WHO. Do szkół zostanie wprowadzona seksualizacja, instruktaż antykoncepcji, aborcji i otwartych zachowań seksualnych. Pod pozorem wiedzy o zdrowiu nastąpi systemowa deprawacja i molestowanie seksualne polskich dzieci przez szkoły. Przedmiot będzie obowiązkowy.

Wsparcie psychiczne całkowicie zmienia znaczenie. Staje się sterowaniem ucznia, rodziny i nauczyciela przez system. Tu nie chodzi więc o zdrowie psychiczne uczniów, lecz o kontrolę. Pod pretekstem ochrony małoletnich przed przemocą i molestowaniem wprowadza się kontrolę systemową nad nauczycielami, uczniami, rodzicami i wzajemnymi kontaktami. Nauczyciel ma obserwować uczniów i donosić do specjalistów podejrzenia przemocy w rodzinie. Przemocą w rodzinie według najnowszych ustaleń specjalistów jest normalne wychowanie, wymagania, nauka własnej kultury, podtrzymywanie więzi rodzinnych. Nauczyciele mają się w to wtrącać i wprowadzać do rodzin tzw. specjalistów. Ale dla tych samych specjalistów zagrożeniem dla uczniów są sami nauczyciele. Normalne relacje międzyludzkie, nauczanie, wymaganie, sprawdzanie wiedzy, ocenianie już zostało w wytycznych opisane jako przemoc. Uczniowie będą buntowani przez specjalistów zarówno przeciw własnym rodzicom, jak i nauczycielom. Całości układu mają pilnować szkolni sygnaliści – oficjalni donosiciele do władz. Należy przy tym odróżnić tych specjalistów, którzy faktycznie chcą pomagać, takich specjalistów, chcących realizować agendę globalno – unijną. W tej chwili w szkołach mamy obydwa rodzaje.

Szkoła ma stać się centrum diagnozowania i leczenia chorób i zaburzeń psychicznych. Specjaliści szkolni mają stale prowadzić badania przesiewowe stanu psychicznego uczniów i grona pedagogicznego, według standardów WHO. A tam wszystko, co normalne jest traktowane jako zaburzenie.

Wszystkie dane z Oceny Funkcjonalnej, wsparcia psychicznego i cyfryzacji mają być udostępniane podmiotom spoza kraju, przede wszystkim Komisji Europejskiej, ONZ, WHO i innym instytucjom.

Budowany system ma swój pierwowzór – sowiecki system edukacyjny, stworzony pod rządami Stalina przez Antona Makarenkę. Tam też dbano o całościowy rozwój uczniów dla potrzeb nowego, sowieckiego społeczeństwa. Głównym zarządcą tamtego systemu, który jest wzorcem dla unijnego była CzeKa – policja bezpieczeństwa, założona przez Feliksa Dzierżyńskiego. Jeśli zamiary rządu zostaną zrealizowane, Polska znajdzie się pod zaborem Komisji Europejskiej, a polskie dzieci i rodziny – pod zarządem czekistów globalnej władzy. Główną funkcja i charakterystyka nowego systemu to hodowla niewolników, biorobotów przemysłowych Unii Europejskiej. Należy ze wszystkich sił powstrzymać te prace i cofnąć te zmiany, które już zaistniały. Powyższą wiedzę można sprawdzić w następujących źródłach:

– dokumenty Europejskiej Agencji do spraw Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej,

https://www.european-agency.org/Polski/publications

– dokumenty szczytu Transforming Educational Summit:

https://www.un.org/en/transforming-education-summit

https://www.unicef.org/reports/gender-transformative-education

– Europejski Monitor Kształcenia i Szkolenia za lata 2022 i 2023:

https://op.europa.eu/webpub/eac/education-and-training-monitor-2022/pl

https://op.europa.eu/webpub/eac/education-and-training-monitor-2023/pl

– opracowania na stronie https://wtowarzystwie.pl/raporty/ .

Chciałbym na końcu wskazać na możliwe sposoby przeciwdziałania.

Do obecnej koalicji rządzącej – wszystko, co teraz robione jest w edukacji, jest jednoznacznie złe, ale zarazem dobrze znane. Niczego nie zdołają zakryć pięknymi słowami. Wiemy, co jest robione dlaczego, z czyjego polecenia i na czyją rzecz. Żadne działanie nie zostanie zapomniane. Gdy naród odzyska kontrolę nad państwem, cofnięte zostanie wszystko, co wprowadzono, nic z tego nie zostanie.

Do obecnej opozycji – aby zechciała się dowiedzieć, co się naprawdę dzieje, i podjęła wszelkie działania, aby to powstrzymać – prawne, medialne, społeczne. Należy wywierać presję na obecną opozycję, aby zabrała głos w tej sprawie, a gdy wróci do władzy – aby natychmiast cofnęła to, co już wprowadzono.

Do szerokiej opinii publicznej – każdy, kto ma tą wiedzę, niech przekazuje ją dalej wszystkim, którym zdoła. Niech każdy według swoich możliwości wywiera presję na rząd, aby to zatrzymał. Niech każdy, kto używa wszystkich sposobów, jakich może, niezabronionych przez prawo, aby utrudniać i powstrzymywać obecne zmiany w edukacji, aż do władzy przyjdą patrioci i przywrócą polski porządek.

Do nauczycieli i rodziców – nie ufajcie oficjalnym tłumaczeniom. Uważajcie na wszystkie nowe rzeczy w szkołach. Nauczajcie obiektywnej wiedzy, zadawajcie zadania, wymagajcie wiedzy, oceniajcie – nawet, jeśli Wam nie każą tego robić. Kierujcie się polską podstawą programową sprzed redukcji. Sami zadbajcie o edukację Waszych uczniów i Waszych dzieci, nawet, jeśli system będzie robił coś innego.

Przedstawiłem Państwu najważniejsze wątki. Więcej szczegółów oraz cały szeroki obraz naszej obecnej sytuacji, a także rady praktyczne znajdą państwo w publikacji pod tytułem „Poradnik świadomego narodu. Szkoła – dom – przyszłość”, która niebawem ukaże się na naszym portalu.

Link do transmisji z wydarzenia: https://www.ratujmyszkole.pl/transmisja-z-konferencji-w-sejmie-rp-14-10-2024/

Tego dnia w Sejmie RP zagrzmiała czysta prawda. ustami autentycznych działaczy społecznych, od lat walczących o polski naród i państwo. Tym razem jednak odrzucili złudzenia i nie liczą już na sprzedajnych polityków i pozornych patriotów. Ci już wiedzą, że trzeba przebić się przez skorupę lawy – z wierzchu zimnej i twardej, suchej i plugawej – plwać na tę skorupę i zstąpić do głębi – gdzie wewnętrznego ognia i sto lat nie wyziębi. Wiedzą już, że trzeba odwołać się do najgłębszych, najbardziej żywotnych pokładów narodu. Dziś prawda w Sejmie wybrzmieć może tylko przez tą krótką chwilę, gdy do głosu dojdą jej głosiciele. Poza tym ci, którzy tam są na co dzień, przerabiają polskie na obce i palą świeczki. Ale i to się skończy, i powróci prawda zarówno na salę plenarną, jak i do komisji. Wielki Marsz do prawdy już się rozpoczął.

Czytaj też poradnik dla rodziców:

Poradnik świadomych rodziców – całość do pobrania.

______________

Wreszcie prawda w Sejmie, Bartosz Kopczyński, 15 października 2024

List otwarty do biskupów. Czas na nową katechizację!

List otwarty do biskupów. Czas na nową katechizację!

list-otwarty-do-biskupow-czas-na-nowa-katechizacje

Czcigodni Księża Biskupi!

Jako świeccy katolicy zatroskani o stan wiary wśród młodych Polaków, apelujemy o wykorzystanie obecnej dyskusji na temat nauczania religii w szkołach do podjęcia wspólnej refleksji dotyczącej sposobu i poziomu nauczania religii.

Nie przyłączamy się rzecz jasna do antykatolickiej nagonki obecnego rządu i nie popieramy ograniczania lekcji religii przez Ministra Edukacji Narodowej. Sądzimy jednak, że tak jak przykład każdego męczeństwa może skutkować nawróceniem grzeszników, tak z każdego antychrześcijańskiego wydarzenia może wypłynąć jakieś dobro – w tym przypadku owym dobrem mogłaby stać się wspólna refleksja katolików na temat tego, jak w rzeczywistości przygotowywane są do dojrzałości chrześcijańskiej nasze dzieci. Potrzebna jest bowiem niezwłoczna i gruntowna reforma katechezy dzieci i młodzieży.

Katechizacja młodego pokolenia Polaków to niezwykle ważne zadanie. Jako rodzice staraliśmy się i staramy się nadal przekazać dzieciom najważniejsze zasady wiary, ale oczywistym pozostaje dla nas, że nie da się wychować nowych pokoleń katolików bez udziału przedstawicieli Kościoła hierarchicznego. Cele katechezy dzieci, a więc poznanie Boga i nauki Kościoła Chrystusowego, formacja moralna, przygotowanie do sakramentów, wprowadzenie do życia liturgicznego, ale także kształtowanie wspólnoty i rozwijanie życia modlitewnego, nie zostaną zrealizowane należycie bez bożych kapłanów i profesjonalnych, pobożnych katechetów. 

Dlatego gorąco apelujemy do Księży Biskupów o podjęcie, wraz z nami – świeckimi – wspólnej, pogłębionej i ustrukturalizowanej refleksji nad systemem katechizowania dzieci i młodzieży. O dokonanie wspólnego przeglądu sposobów nauczania, rewizji programów nauczania, przemyślenia rzeczywistych celów katechezy i kierunków koniecznej reformy. Świat bowiem zmienia się w niespotykanym w dziejach tempie, a Chrystus i Jego Nauka pozostają takie same – należy jednak przedstawiać Go uczniom w sposób przystępny, atrakcyjny, kompetentny ani joty nie tracąc z tego, czego od pokoleń uczyli się katolicy. Służymy swoją radą jako doświadczeni rodzice, ale także jako obserwatorzy życia kościelnego, społecznego, kulturalnego i politycznego.

Czcigodni Księża Biskupi!

We wrześniu skierowaliście do nas list pasterski w związku z kolejnym Tygodniem Wychowania. Słusznie podkreślaliście w nim prawo rodziców chrześcijańskich do wychowania dzieci w oparciu o wartości ewangeliczne. Jak mamy to jednak robić, jeżeli nierzadko lekcje religii przypominają raczej religioznawstwo i sugerują dzieciom, że mają swobodny wybór „swojej drogi do Boga”? A Chrystus przedstawiany jest bardziej jako hippis niż Pan Wszechrzeczy?

W tym samym liście zwróciliście się do nas z przypomnieniem, że „lekcje religii, choć nigdy nie zastąpią roli, jaką rodzicie mają do odegrania w życiu dziecka, są jednak dla rodziców wielkim wsparciem i ułatwieniem w wychowaniu do wiary. Katecheta – ksiądz, siostra zakonna czy osoba świecka – zasieje w sercu dziecka ziarno, które być może nie od razu wyda plon. Może się zdarzyć, że dojrzały już człowiek, po różnych doświadczeniach życiowych przypomni sobie słowa usłyszane na lekcjach religii w szkole i powie: Mam jeszcze szansę. Tak jak w przypowieści o synu marnotrawnym, nawet jeśli zdarzy się komuś pobłądzić, będzie miał gdzie wrócić”. To rzeczywiście piękne słowa i jedna z wielkich wartości katechezy dzieci i młodzieży! Aby jednak mieć do Kogo powrócić, każdy z młodych ludzi musi poznać prawdziwego Chrystusa, a nie jego przesłodzonego, nieprawdziwego sobowtóra, którego w wielu przypadkach zdaje się chcieć im przedstawić katecheta, nawet jeśli wynika to z dobrej woli.

Czcigodni Księża Biskupi!

Podkreślacie, że „towarzysząc wychowankom, a także formując samego siebie, trzeba uwzględnić wszystkie sfery wychowawcze. Pominięcie jakiejkolwiek z nich prowadzi do zaburzenia harmonijnego rozwoju człowieka. Należy pamiętać, że oprócz sfery psychicznej, intelektualnej i fizycznej proces wychowania powinien objąć także sferę duchową”. To budujące, że pamiętamy o tej niezwykle ważnej sferze, która – wraz z pozostałymi wymienionymi – składa się na całokształt istoty, jaką jest człowiek. To przypomnienie wydaje się tym bardziej istotne, że wszystkie owe sfery składają się również na to, jakich wyborów moralnych młody człowiek będzie dokonywał w swoim życiu, zarówno na etapie nauki i katechezy, jak i w dorosłości.

Dzisiejszy świat pozostaje wrogi Kościołowi i chrześcijańskiej moralności w niezliczonej liczbie kwestii. Młodzi ludzie lubią jasny i klarowny język, rozumieją, gdy tłumaczy im się dlaczego coś jest dobre a dlaczego coś innego jest złe. Warto, by katecheci wyposażeni byli w pogłębioną wiedzę na temat przerażających współczesnych zagrożeń i aby potrafili przestrzegać przed nimi posiadając kompetencje komunikacyjne umożliwiające dotarcie do młodych serc i dusz. Niestety, z doświadczenia wiemy, że jest to niezwykle rzadka umiejętność. Wiemy też, że młody człowiek, ze swej natury skłonny do buntu i uległy wobec pokus oferowanych przez świat, potrafi brutalnie wykorzystać słabość katechety w tej dziedzinie. Skutkuje to pozbawieniem nauczyciela autorytetu oraz, nierzadko, uniemożliwia skuteczną katechezę pozostałych uczestników.

Dlatego też gorąco apelujemy do Księży Biskupów o pilną refleksję na temat sposobu nauczania religii oraz o wzięcie pod uwagę głosu licznych środowisk świeckich, zarówno tych skupiających rodziców jak i bliskich Kościołowi profesjonalnych analityków życia społecznego i zachodzących w nim zmian.

Wierzymy, że w ramach promowanej przez papieża Franciszka kultury spotkania, oraz w duchu synodalności i towarzyszenia, zechcecie wysłuchać naszego głosu i zwołać szerokie, poważne spotkanie, być może w formie kongresu lub konferencji, umożliwiające refleksję nad dotychczasowymi standardami oraz rozpoczynające prace nad reformą zasad katechizowania dzieci i młodzieży. Pragniemy pomóc w organizacji takiego wydarzenia.

Każdego dnia dzieci wypisują się z lekcji religii. Nastolatki dokonują oficjalnych aktów apostazji. Młodzież lawinowo odchodzi od nauczania moralnego Kościoła, zwyczajnie go nie rozumiejąc. Statystki są w tej kwestii porażające i wiemy, że Księża Biskupi zdają sobie z tego sprawę.

Nie ma więc czasu do stracenia. Wykorzystajmy ogólnokrajową dyskusję na temat liczby lekcji religii w szkołach do rozpoczęcia znacznie poważniejszej debaty wśród katolików. W cytowanym już liście na Tydzień Wychowania zaprosiliście „wszystkich Rodziców, Nauczycieli i Wychowawców, Katechetów i Duszpasterzy do współpracy w wychowaniu dzieci i młodzieży” i wyraziliście nadzieję, że ów Tydzień Wychowania „przeżywany w tym roku pod hasłem Wychowujmy razem będzie stanowił inspirację do połączenia wysiłków w tym dziele”.

Czcigodni Księża Biskupi!

Wychowujmy więc razem! Połączmy wysiłki! Przejdźmy od słów do czynów.

Szkoda każdej duszy, którą utracimy jeśli będziemy zwlekać.

=============================================

Sławomir Olejniczak, Prezes Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Sławomir Skiba, Prezes Stowarzyszenia Polonia Christiana
Arkadiusz Stelmach, Dyrektor Instytutu Studiów Doktrynalnych
Piotr Doerre, członek zarządu Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Przemysław Kołtun, członek zarządu Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi

Bogusław Bajor, redaktor naczelny „Przymierza z Maryją”
Adam Kowalik, redaktor naczelny „Przymierza z Maryją dla przyjaciół”
Łukasz Karpiel, zastępca redaktora naczelnego PCh24.pl
Krystian Kratiuk, redaktor naczelny PCh24.pl
Paweł Chmielewski, publicysta
Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”
Grzegorz Górny, publicysta
Jan Pospieszalski, publicysta
Paweł Milcarek, redaktor naczelny „Christianitas”
Tomasz Rowiński, publicysta
Piotr Semka, publicysta
Cezary Krysztopa, publicysta
Łukasz Warzecha, publicysta
Witold Gadowski, publicysta
Bartosz Kopczyński, Prezes Towarzystwa Wiedzy Społecznej
Hanna Dobrowolska, Koordynator Ruchu Ochrony Szkoły
Jerzy Kwaśniewski, Prezes Instytutu Ordo Iuris
Agata Rabsztyn, Wiceprezes Podkarpackiego Stowarzyszenia Wolni Jasło
Józef Orzeł, Prezes Fundacji Klubu Ronina
Marcin Perłowski, Dyrektor Centrum Życia i Rodziny
Dr Dorota Jarczewska – Prezes, Grażyna Bakunowicz – Członek Zarządu Instytutu Myśli Pro Life
Beata Popławska Walusiak, Kobiecy Różaniec
Katarzyna Marek, Grupa Wolni Orzesze 
Natalia Tarczyńska, Prezes Fundacji Cegiełka dla Wolności Słowa
Dr Maria Szonert-Binienda, Lidia Sokołowska-Cybart – Światowe Stowarzyszenie „Republika Polonia”
Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Stowarzyszenie „Polonia Christiana”
Instytut Studiów Doktrynalnych
Społeczny Komitet Polska Szkoła
Fundacja „Życiu Tak” im. Niepokalanego Poczęcia NMP, Rzeszów
Fundacja Pomocy Młodzieży im. Jana Pawła II „Wzrastanie”, Przeworsk
Stowarzyszenie Rodzin Katolickich Diecezji Rzeszowskiej
Stowarzyszenie Dolina Strugu
Stowarzyszenie Miłość i Odpowiedzialność, Rzeszów
Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych, Rzeszów
Stowarzyszenie Przyjaciół Kultury Klasycznej im. Jacka Woronieckiego, Sonina
Rzeszowskie Porozumienie na rzecz Trzeźwości, Rzeszów
Stowarzyszenie Contra in Vitro, Rzeszów.

Profil Absolwenta, czyli fabryka poddanych

Profil Absolwenta, czyli fabryka poddanych – Bartosz Kopczyński

Autor: AlterCabrio , 9 października 2024

Dziś skupiamy się na temacie pilnym – na Profilu Absolwenta i Absolwentki, który właśnie poddawany jest konsultacjom społecznym, zanim wejdzie na dobre do szkół. Zastanawiamy się przy tym, czy przypadkiem nie otrzymamy przy okazji Profilu Sexworkerki i Sexworkera.

−∗−

Profil Absolwenta, czyli fabryka poddanych

Dziś skupiamy się na temacie pilnym – na Profilu Absolwenta i Absolwentki, który właśnie poddawany jest konsultacjom społecznym, zanim wejdzie na dobre do szkół. Zastanawiamy się przy tym, czy przypadkiem nie otrzymamy przy okazji Profilu Sexworkerki i Sexworkera.

Niniejszy artykuł jest zapowiedzią – fragmentem większej całości, która niebawem ukaże się na naszym portalu: Poradnik świadomego narodu. Szkoła – dom – przyszłość”. Tekst, który pierwotnie miał być poradnikiem nauczycieli szkolnych, rozrósł się do rozmiarów poradnika nauczycieli narodu. Wcześniejsze fragmenty można przeczytać tutaj:

Kto nami rządzi ?

Dobrostan, samorealizacja, poczucie wartości

(…)

Nowe działanie, podjęte przez resort w 2024 r. polega na utworzeniu Profilu Absolwenta i Absolwentki (oczywiście musi być równościowo). Dotąd system edukacji pracował tak, że określał swoją podstawę programową, czyli skrót wiedzy ludzkości, dostosowany do możliwości wiekowych uczniów, wyrastający z historii, tradycji i potrzeb danego narodu. Każdy dostawał równy dostęp do tej wiedzy, a jej szczegóły zależały od typu szkoły. W całym kraju wszyscy młodzi ludzie mieli ten sam dostęp, a to, ile z niego skorzystali, zależało od ich własnej pracy. Otrzymywali z tego jasną informację – oceny na świadectwie, stopniowane wg skali, i tylko jedna była negatywna. Człowiek miał wybór – mógł się uczyć dużo, i dostawał ocenę wysoką. Mógł się uczyć mało, i dostawał ocenę niską. Mógł nie uczyć się wcale, i nie dostawał promocji. Obowiązek szkolny nie zmusza nikogo, aby ukończył jakąkolwiek szkołę. Każdy uczeń przychodził do szkoły, gdzie była wiedza, równo dostępna dla wszystkich, i decydował, co będzie robił w szkole, i jak tą wiedzę wykorzysta po szkole. Tradycyjna szkoła nie daje pewności, tylko możliwości, a absolwent dzięki nim może po szkole sięgać po laury wysokich osiągnięć. Człowiek kończył szkołę, jak chciał, i tak samo po szkole decydował, kim zostanie.

Teraz ma być inaczej, Profil Absolwenta i Absolwentki, postęp. System nie określi, jakiej wiedzy nauczy, tylko jaki format absolwenta chce wypuścić. Będzie jakiś ogólny profil europejski, a poniżej podprofile, przypisane do poszczególnych typów szkół, lub obszarów, lub grup szkół. Profil ma powstać w drodze tzw. konsultacji. Wszyscy nauczyciele mogą włączyć się do nich online i przelać swoje oczekiwania. Z tych wszystkich opinii ma powstać wzorzec najlepszych praktyk. Poza tym zostaną wzięte pod uwagę badania naukowe oraz „osiągnięcia” innych krajów. Tak się mówi oficjalnie, nieoficjalnie wiadomo, że będzie inaczej. Jak traktowani są nauczyciele, o tym mówią dokumenty Europejskiej Agencji d/s Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej. Dostarcza ona rozwiązań dla Komisji Europejskiej, przez którą trafiają do państw członkowskich. Nauczyciele są „włączeni” do tworzenia wspólnej praktyki. Wiodącą rolę odgrywają nieformalni liderzy, aktywiści edukacyjni, skupieni w organizacjach pozarządowych, związanych z UE i ONZ. Trafia to wszystko do systemu, który wypluwa z siebie Jednolitą Autorską Praktykę Nauczycielską. Tak się nazywa, w istocie tworzona jest wcześniej, w laboratoriach, i wrzucana jako dzieło oddolne. Wówczas wszyscy nauczyciele mają obowiązek przyjąć Jednolitą Praktykę jako wzorzec normatywny i podporządkować się. Obejmuje to rezygnację z całej pozostałej praktyki. Są później ściśle pilnowani przez system, aby ją stosowali. Oficjalnie mówi się, że oni sami są twórcami, w rzeczywistości jest to siłą narzucony przymus, pochodzący z unijnego systemu. Wiodącą rolę odgrywają specjaliści systemu oraz interesariusze, czyli jakieś podmioty, głównie cudzoziemskie, które mają jakiś swój interes, jakiś geszeft, aby go realizować za pomocą akurat systemu edukacji.

Konsultacje społeczne Profilu Absolwenta mają więc sprawić pozór powszechnego współuczestnictwa i ogólnonarodowej zgody. Po ich zakończeniu resort tak właśnie to przedstawi – pokaże statystyki, że mnóstwo nauczycieli i innych podmiotów, zaangażowanych w edukację wzięło udział w konsultacjach. W istocie będzie to listek figowy, parawan, przesłaniający rzeczywiste źródło i cel Profilu. Należy zestawić to działanie z innymi: Edukacja Włączająca, Projektowanie Uniwersalne, Ocena Funkcjonalna, Ocenianie Kształtujące, Europejski Obszar Edukacyjny, Edukacja Zmieniająca Pojęcie Płci, Zrównoważony Rozwój.

Edukacja Włączająca zakłada różnorodność, czyli włączenie do szkół powszechnych osób niepełnosprawnych, w tym intelektualnie, zaburzonych psychicznie i społecznie, migrantów wielokulturowych. Różnorodność obejmuje też sprawy genderowe. Profil Absolwenta jest jednolitym formatem dla wszystkich, czyli musi wszystkich sprowadzić do wspólnego mianownika.

Projektowanie Uniwersalne zakłada, że wszystkie nauczanie treści, wymogi i metody oceniania będą równo dostępne dla wszystkich. W warunkach w/w różnorodności oznacza to sprowadzenie nauczania do poziomu niepełnosprawnych intelektualnie. Inaczej nie da się stworzyć Profilu Absolwenta.

Ocena Funkcjonalna oznacza, że system sam diagnozuje każdego ucznia, ustala jego możliwości i ograniczenia, następnie określa jego potrzeby rozwojowe i tworzy Program Wsparcia. Obejmuje on wyznaczenie roli zawodowej dla dziecka w wieku około 12 lat. Po tej kwalifikacji uczeń nauczany jest zasadniczo tylko już umiejętności praktycznych, potrzebnych na stanowisku pracy, które mu wyznaczono. Wiedza ogólna i teoretyczna są pomijane. Następnie system wprowadza absolwenta na stanowisko pracy na zasadzie porozumienia z pracodawcą. Podobnie wyglądały nakazy pracy za Stalina. Przez cały czas trwania Oceny Funkcjonalnej uczeń znajduje się pod ścisłą kontrolą systemu. Jest to więc podstawowe narzędzie Profilu Absolwenta.

Ocenianie Kształtujące to podstawowa metodyka pracy w Edukacji Włączającej, uniwersalna dla wszystkich różnorodnych uczniów. Polega na wdrażaniu do struktur Przemysłu 4.0. Pod pozorem wiedzy szkolnej uczniowie tresowani są do procedur i uzależniani od systemu, który je stosuje. Tak prowadzony człowiek nie będzie dysponentem procedur, ale ich częścią. Skuteczna narzędzie formatowania, którego kierunek wyznaczy Profil Absolwenta.

Europejski Obszar Edukacyjny oznacza nowy system zarządzania ludnością Unii Europejskiej. Zniknąć mają narody, wszyscy mieszkańcy mają scalić się w jedną masę o tej samej tożsamości. Włączona zostanie masowa imigracja z Afryki i Bliskiego Wschodu. Cała Europa będzie mobilna edukacyjnie i pracowniczo. Oznacza to dowolne przenoszenie ludzi przez system – pomiędzy szkołami, uczelniami, miejscami zatrudnienia, miastami, krajami. System będzie też głęboko cyfrowy. Każdy zostanie zarejestrowany, otrzyma indywidualne konto edukacyjne, na którym będą dokumentowane jego działania edukacyjne i uprawnienia, nadawane przez system. Coś jak czarna skrzynka edukacji i zatrudnienia. Dzięki temu system będzie mógł na bieżąco śledzić i kontrolować los ucznia, absolwenta i pracownika. Całość znajdzie się pod wyłącznym zarządem Komisji Europejskiej, łącznie ze szkołami i nauczycielami we wszystkich krajach UE. Komisja narzuci również programy nauczania. Profil Absolwenta nadaje się właśnie jako matryca „siły roboczej” (to pojęcie z dokumentów unijnych) Unii Europejskiej.

Edukacja Zmieniająca Pojęcie PłciGender Transformative Education – nowa, globalna inicjatywa ONZ, UNICEF i UNESCO, przyjęta w 2022 r. Oznacza zmianę naturalnych i tradycyjnych ról płciowych i społecznych. Obejmuje politykę gender, tzw. zdrowie seksualne i reprodukcyjne, polityki równościowe, czyli sztuczne parytety. Będzie prowadzona już od przedszkola w formie tzw. wychowania równościowego, a w szkołach jako edukacja neutralna płciowo. Unia Europejska została wyznaczona jako obszar testowy. Profil Absolwenta pomoże zmienić ludziom naturalne pojmowanie ich własnej płci, i jednocześnie dostarczy unijnej władzy narzędzie do zmiany całych narodów.

Zrównoważony Rozwój – strategia globalnej polityki, zwana też Agendą 2030, obejmująca 17 obszarów tematycznych. Wszystkie zasoby planety, możliwości produkcyjne narodów, systemy sterowania społecznego, w tym wychowanie i edukacja, produkcja i dystrybucja dóbr i usług – ma znaleźć się pod jednym, globalnym zarządem, sprawowanym przez instytucje ponadnarodowe. Rządy krajowe będą mogły realizować tylko politykę globalną. Oficjalnie wszystko dla ratowania klimatu, planety, mniejszości, wykluczonych i zapewnienia powszechnego dobrobytu. W rzeczywistości powstać ma globalne imperium kolonialne, a każdy kraj ma się stać obszarem wyzysku, Polska również. Idea Zrównoważonego Rozwoju najlepiej wyraża się w zdaniu: „nie będziecie mieli niczego i będziecie szczęśliwi”. Profil Absolwenta pomoże ludziom nie mieć niczego poza poczuciem dobrostanu, dostarczanym w ramach wsparcia zdrowia psychicznego.

Powiązanie Profilu Absolwenta i Absolwentki ze wszystkimi politykami globalnymi i unijnymi oznacza także włączenie tego narzędzia w ogólny kierunek globalnej strategii depopulacyjnej, uderzającej bezpośrednio w rodziny, narody i suwerenne państwa narodowe. Sam fakt, że polskie dzieci będą profilowane według wzorców cudzoziemskich, co resort ogłasza wprost, stanowi wyraźną przesłankę.

Profil Absolwenta i Absolwentki nie służy więc ludziom – polskim uczniom, aby mieli lepiej w życiu. Służy globalnym i unijnym potęgom gospodarczym i politycznym. Celem jest kontrola narodów, obniżenie ich średnich kwalifikacji, wyłowienie i zagospodarowanie jednostek wybitnych, użycie całej reszty jako najtańszej siły roboczej. Ludzie mają być golemami – zdalnie sterowanymi robotami przemysłowymi Unii Europejskiej. Wytyczne do tworzenia Profili będą dawały globalne i unijne instytucje. Polacy nie będą już decydować o szkolnym nauczaniu i wychowaniu własnych dzieci. Cały ten system będzie produkcją poddanych państwa unijnego, a właściwie hodowlą niewolników. Wyobraźmy sobie taki wzorzec absolwenta: specjalista w zakresie uprawy i zbioru szparagów, podyktowany przez zrzeszenie unijnych bauerów.

Można na Profil Absolwenta i Absolwentki spojrzeć jeszcze z innego punktu widzenia. W ramach nowego przedmiotu – edukacji o zdrowiu planuje się wdrażać polskie uczennice i uczniów do tematyki zdrowia psychicznego, seksualnego i reprodukcyjnego. Obejmuje to również sferę relacyjną i emocjonalną. Wzorzec nowoczesnej edukacji seksualnej wyznaczają standardy WHO.

Jednocześnie w środowiskach lewicowych państw zachodnich dominuje narracja o sexworkingu jako sposobie zaspokajania naturalnych potrzeb indywidualnych i społecznych. Sexworking został już propagandowo określony jako zwyczajny składnik życia, nie na marginesie społecznym, ale jako pełnoprawna ludzka działalność. W mediach coraz rzadziej używa się określenia „prostytucja” na to zjawisko, za to twierdzi się, że sexworking jest po prostu pracą jak każda inna. W tym duchu wypowiadają się wiodące rynkowo media, a na uczelniach prowadzone są badania, uzasadniające taką zmianę postrzegania zjawiska. Część wpływowych środowisk feministycznych uważa sexworking za prawa kobiet do samostanowienia i decydowania o własnym życiu, ciele i seksualności. Akcentuje się też prawo kobiet pracujących seksualnie do ochrony ich zdrowia seksualnego oraz ogólnego bezpieczeństwa podczas wykonywania pracy. Te właśnie kwestie – emancypacja kobiet, samostanowienie, wyrównywanie szans, wzmacnianie własnej tożsamości, ochrona zdrowia – mają właśnie niedługo stać się treścią nauczania w polskich szkołach w ramach edukacji zdrowotnej i obywatelskiej. Osoby zatrudnione w tej branży do niedawna zwane były prostytutkami i sutenerami, to jednak naraża je na wykluczenie, marginalizację, stygmatyzację i dyskryminację, dlatego są obecnie określane jako „osoby pracujące seksualnie”. Środowiska zaangażowane w sexworking, w ramach walki o prawa pracownicze i prawa człowieka domagają się również dekryminalizacji pracy seksualnej, czyli zmiany art. 204 Kodeksu Karnego, który przewiduje karalność stręczycielstwa, sutenerstwa i kuplerstwa.

W tym całym szerokim kontekście, uwzględniając lewicową wrażliwość na problemy społeczne i los osób wykluczanych, należy zadać poważne pytanie – czy tworzony dla polskich uczennic i uczniów Profil Absolwenta i Absolwentki uwzględni również sferę pracy seksualnej? Czy resort przewiduje utworzenie Profilu Osób Pracujących Seksualnie? Czy polskie dzieci będą miały dostęp do Profilu Sexworkerki i Sexworkera? Należy zadawać to pytanie w ramach konsultacji społecznych. Polscy rodzice mają prawo wiedzieć, co czeka ich dzieci.

(…)

Ciąg dalszy nastąpi.

Czytaj też poradnik dla rodziców:

Poradnik świadomych rodziców – całość do pobrania.

______________

Profil Absolwenta, czyli fabryka poddanych, Bartosz Kopczyński, 9 października 2024

−∗−

Gdybym był ministrem [oświaty]…

Luma: Gdybym był ministrem…

gdybym-byl-ministrem

To oczywiście nie jest moim marzeniem, by pełnić taką właśnie funkcję. Skoro jednak p. Mentzen (Nowa Nadzieja) deklaruje w każdej niemal publicznej rozmowie, że będzie ministrem finansów, to i ja noszę buławę w plecaku. Może jakiś premier jakiegoś przyszłego rządu zaproponuje mi tekę ministerialną. A gdybym był ministrem, to…

O polskiej szkole wiem dość dużo, choćby z tej racji, że ponad 20 lat byłem nauczycielem w szkołach ponadpodstawowych. Mam też kolegów dyrektorów, zarządzających jednostkami oświatowymi na różnym poziomie nauczania. Z perspektywy byłego nauczyciela, który zawiesił dobrowolnie swoją aktywność edukatora polskiej młodzieży, pragnę przedstawić mój sposób na zreformowanie naszej, chorej od wielu lat, oświaty. Najpierw krótki opis obecnej ,,masy upadłościowej”, jaką jest obecna szkoła.

Pamiętam jeszcze, z własnego doświadczenia, że w latach dziewięćdziesiątych praca nauczyciela generalnie polegała na przekazywaniu uczniom wiedzy i na elementach wychowania. Nauczyciel miał jeszcze jakieś resztki autorytetu, a dyscyplina – która jest niezbędna w nauczaniu – stała na jako takim poziomie. Dyrektor, rady pedagogiczne i nauczyciele mieli narzędzia, by zapanować nad kilkusetosobową społecznością uczniowską, a kuratoria pełniły rolę wspomagającą w procesie nauczania. Niestety powoli zaczęto biurokratyzować oświatę. Coraz więcej zestawień, raportów, opinii, wytycznych, etc. Pojawili się uczniowie z orzeczeniami, ,,produkowani” przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Dla tych uczniów trzeba było dostosować cały proces nauczania i sposób egzekwowania wiedzy. W rezultacie poziom nauczania spadł, bo trzeba było ,,równać w dół”. Nieraz rozmawiam ze swoimi uczniami, tymi, którzy kończyli naszą szkołę jakiś czas temu (obecni 30-40-latkowie). Ich opinia (i moja oczywiście też) jest jednoznaczna: poziom polskiej szkoły spada. Kiedyś w przeciętnej klasie licealnej miałem kilkoro uczniów obojga płci, którzy interesowali się historią. Czasami zadawali pytania na poziomie… dzisiejszych studentów. Można  było podyskutować i przyznam, że czasami miałem problem z argumentacją.

Kolejnymi elementami psującymi polską szkołę to bez wątpienia wchodzenie ideologii klimatyzmu (zaczęło się od akcji ,,sprzątanie świata”, potem teoria ocieplenia klimatu jako wina człowieka). Codziennością stają się różnego rodzaju pogadanki, prowadzone przez jakieś organizacje oraz policję. Generalnie sprowadza się to do wywołania strachu u uczniów przed różnymi zagrożeniami (wypadki komunikacyjne, cyberprzestępczość, przemoc w szkole i w rodzinie) oraz dbanie głównie o bezpieczeństwo jako podstawę istnienia społeczeństwa. Zabija to niestety element odwagi, męstwa i ryzyka, co jest elementem wychowania młodzieży płci męskiej. Umacnia się także interpretacja tzw. obowiązku szkolnego i obowiązku nauki, co sprzyja różnym patologiom.

Środowisko nauczycielskie akceptuje biernie te wszystkie zmiany, bo nie bardzo wiadomo jak protestować. Zresztą jak to ze zmianami bywa: są wprowadzane stopniowo, by ,,uśpić” czujność i nauczycieli i samych rodziców.

Negatywne zmiany nasilają się wraz ze zmianą rządu na jesieni ubiegłego roku. Wchodzi p. ministra (!!!) Nowacka z pakietem zmian… Uznałem, że gorzej być nie może.

Jest tylko jeden sposób na poprawę obecnej sytuacji: trzeba wprowadzić nowe prawo, umożliwiające równoległe istnienie całkiem innej edukacji, bez likwidacji tej obecnej. Bon oświatowy i początkowa pomoc państwa przy organizacji nowych szkół, z nowymi zasadami, programami, bez kuratoriów. Dyrektorzy byliby prawdziwymi szefami nowej instytucji z prawem doboru kadry, bez Karty Nauczyciela, z zakazem promocji gender i innych chorych ideologii. Lista odgórnych zakazów ograniczałaby się do ochrony dzieci i młodzieży przed propagandą antypolską i antyludzką, z etyką chrześcijańską jako obowiązującą. Sama nauka oparta byłaby na filozofii, logice, dyskusji, samodzielności myślenia i formowaniu tożsamości narodowej. Z czasem także programy nauczania byłyby bardziej elastyczne, dostosowywane do wymagań rodziców i nauczycieli.

Duży nacisk położyłbym na edukację domową z rożnymi udogodnieniami dla rodziców. Byłaby tu pełna dowolność: obecna szkoła publiczna, nowa szkoła oraz edukacja domowa. Ktoś się zapyta: czy zaistnieje jakiś specjalny pożytek z takich zmian? Uważam, że tak. Rodzice widząc upadek obecnej szkoły będą bon oświatowy przenosić do nowej szkoły, bo tam poziom i dyscyplina będą wyższe. Tam wychowają ich dzieci na porządnych ludzi, na świadomych i wolnych Polaków.

Efekt byłby taki, że tzw. obecna szkoła umierałaby stopniowo, bo mało który rodzic chciałby mieć dzieci zdemoralizowane i z małym zasobem wiedzy i umiejętności. W praktyce pewnie część tych szkół by funkcjonowała, bo wierzących w zasady rewolucji francuskiej trochę jest. Do czasu, oczywiście, do czasu…

Uważam, że jeżeli jakaś instytucja lub jakiś fragment funkcjonowania państwa (podatki, szkoła, zdrowie) został nadmiernie obudowany złym prawem, biurokracją i przez wiele lat choroba się nasilała, to nie mają sensu żadne reformy. Poprawić, naprawić lub zreorganizować można firmę,  samochód, rodzinę. W innym przypadku albo trzeba rozbić struktury/instytucje albo budować równolegle nowe, bacząc by nie stały się po latach podobnymi do tych źle funkcjonujących.

I jakież byłoby zdziwienie ,,wykorzenionych” Europejczyków, jakbyśmy nie tylko nie walczyli z instytucjami, opanowanymi przez nich, ale pozostawilibyśmy cały ich ukochany system oświaty. Niech z radością psują dalej swoją dziatwę.

Jarosław Luma

Ciemne wieki: Połączenie przedmiotów: geografii, biologii, chemii i fizyki w jeden przedmiot „przyroda”

„Przyroda”, czyli jak wywołać deficyty wiedzy polskich uczniów

Jak-wywolac-deficyty-wiedzy-uczniow

(pixabay.com)

„Planowane połączenie przedmiotów: geografii, biologii, chemii i fizyki w jeden przedmiot pod nazwą „przyroda” uważamy za całkowicie chybione. Niesie ogromne ryzyko niepełnowartościowego wykształcenia młodego pokolenia. Młodzi Polacy nie będą umieli reagować na problemy współczesnego świata” – Polskie Towarzystwo Geograficzne wyraża stanowczy sprzeciw wobec planowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej reformy przedmiotowej dotyczącej likwidacji przedmiotu geografia w szkole podstawowej.

Do negatywnych dla młodego pokolenia następstw należą:

* brak merytorycznych podstaw z zakresu funkcjonowania środowiska geograficznego jako złożonego i integralnego systemu przyrodniczego i społeczno-gospodarczego, stanowiących fundament do rozwijania wielu niezbędnych kompetencji w świecie ogarniętym polikryzysami (m.in. kryzys klimatyczny, migracyjny, zdrowotny, wojny itd.);

* brak umiejętności wynikających ze zrozumienia całościowego obrazu świata, którego aktualne problemy są wypadkową działania procesów i czynników przyrodniczych demograficznych, gospodarczych, ekonomicznych, kulturowych i politycznych. Bez znajomości tych uwarunkowań młode pokolenie nie będzie rozumiało powiązań i konsekwencji działania człowieka w środowisku;

* brak umiejętności rozwiązywania problemów lokalnych środowiska życia człowieka widzianych z perspektywy globalnej.

Wykluczenie geografii jako odrębnego przedmiotu z podstawy programowej pozbawi także uczniów możliwości rozwoju emocjonalnego, w tym odporności na niekorzystne zmiany w środowisku geograficznym i empatii wobec trwających konfliktów społecznych, kulturowych, religijnych i politycznych. Geografia uczy bowiem wrażliwości nie tylko na problemy środowiska przyrodniczego, ale na problemy demograficzne i społeczne, ucząc tolerancji kulturowej.

Ponadto pokazuje jak wykorzystywać wiedzę teoretyczną w działaniach praktycznych na rzecz rozwoju zrównoważonego. Jest przedmiotem stanowiącym podstawę do harmonijnego kształtowania przestrzeni, ochrony zasobów przyrody i walorów krajobrazu, zapewniając tym samym pierwiastek edukacji estetycznej. Pokazuje jak łączyć refleksję nad pięknem i harmonią świata przyrody z racjonalnością gospodarczego działania. Tym samym geografia jest jedynym przedmiotem integrującym wiedzę, który przygotowuje młodych ludzi do rozwiązywania problemów współczesnego świata widzianych z wielu perspektyw”.

Powinna więc być wzmacniana a nie ograniczana.

Naukowcy z PTG zwracają uwagę na jeszcze jedną ważną kwestię – niepokój o jakość kształcenia. Koncepcja przedmiotu »przyroda« była już wprowadzona w VI-letniej szkole podstawowej i spowodowała ogromne deficyty wiedzy i umiejętności wśród uczniów gimnazjów. Każdy z przedmiotów: biologia, chemia, fizyka i geografia powinien pozostać odrębnym i być realizowanym przez nauczycieli o akademickim wykształceniu specjalistycznym.

Na potrzeby konsultacji społecznych zespół Instytutu Badań Edukacyjnych – w ramach zlecenia otrzymanego od Ministerstwa Edukacji – opracował  profil absolwenta i absolwentki (przedszkola i szkoły podstawowej) dla wszystkich uczniów, w tym uczniów ze szczególnymi potrzebami edukacyjnymi. Dla reformy polskiej edukacji wdrażanej z dniem 1 września 2026 roku od 27 września Fundacja Stocznia (realizator konsultacji na zlecenie MEN) zaprasza do udziału w ogólnopolskich konsultacjach społecznych wstępnego profilu, zarówno w trybie stacjonarnym, jak i on-line – informacje znajdują się na stronie Fundacji Stocznia.

Po zapoznaniu się z profilem absolwenta szkoły powszechnej twierdzę, iż nie jest ofertą dla dalszego kształcenia się absolwenta w naukach ścisłych, dawniej zwanych realnymi. Wydaje się więc sensowne, by we wstępie do publicznie udostępnionego materiału zaznaczyć – dla uświadomienia uczniów, rodziców, nauczycieli i polskich obywateli, biorących udział w konsultacjach – iż proponowany profil absolwenta pozbawia go możliwości zdobycia wiedzy obiektywnej, która jest niezbędna do dalszego kształcenia w szkołach średnich i na uczelniach wyższych.

W graficznym modelu profilu przygotowanym przez IBE, który jest obiektem konsultacji prowadzonej przez zespół Fundacji Stocznia, w obszarze kształcenia wymieniona jest przyroda. Brakuje przedmiotów ścisłych: biologii, chemii, fizyki, których znajomość jest niezbędna do dalszego kształcenia w kierunkach technicznych.

Odbiera się więc absolwentowi szansę rozwoju i zdobycia wiedzy obiektywnej do wykonywania kwalifikowanych zawodów. Z przedstawionego materiału wynika, iż „wyprofilowany” absolwent ma być wrażliwy, myślący krytycznie,  absolwent to osoba dbająca o dobrostan swój i innych ludzi. Dobrostan – termin, który odnosił się do właściwej opieki hodowlanej zwierząt, które powinny być należycie karmione i utrzymywane w czystości, teraz odnosi się do uczniów przedszkola i szkoły. Dobrostan nie ma polegać na zdobyciu przez niech wiedzy, ukształtowaniu charakteru, zdolnego do wysiłku i wytrwałości w dążeniu do zdobycia kwalifikacji np. informatyka Doliny Krzemowej, ale na dobrym samopoczuciu podczas pobytu w szkole, w której nauczyciel spełnia jego oczekiwania. W przyszłości będzie więc dokręcał śruby w fabryce Mercedesa. Pracodawca pokaże i wytłumaczy i niepotrzebna będzie mu wiedza przedmiotowa z biologii, geografii, chemii, fizyki.

Naukowcy PTG przypominają, iż próba wprowadzenia przyrody w przeszłości spowodowała deficyt wiedzy i umiejętności wśród uczniów gimnazjów. Uczniowie, rodzice, nauczyciele muszą mieć tego świadomość, iż jest to celem obecnej reformy. Czy możliwe jest przyjęcie tak wyprofilowanego absolwenta na studia medyczne – bez wiedzy z biologii? Czy możliwe jest przyjęcie tak wyprofilowanego absolwenta na Wydział Technologii Żywności – bez wiedzy z chemii?

A może wystarczy jawny tekst mówiący o planie likwidacji technikum, liceum, szkolnictwa wyższego o kierunkach technicznych i naukach ścisłych. Te zadania będą wykonywać przedstawiciele innych nacji, którzy właściwą wiedzę zdobędą.

Może warto przypomnieć o politycznej ustawie szkolnej w czasie zaborów. Polityczna ustawa szkolna w Austrii obowiązująca prawie do roku 1873, zabraniała rozwijania władz umysłowych dzieci, a zalecała jedynie kształcenie pamięci. Rozwijanie władz umysłowych było niebezpieczne, bo sprowadzało niebezpieczeństwo budzenia się godności człowieka -obywatela, który mógł poczuć się niezadowolonym z istniejącego ustroju politycznego.

Bożena Ratter 

Ruch Ochrony Szkoły

Ministerstwo Edukacji Narodowej pod obecnym kierownictwem niszczy polski system oświaty

Płaczek alarmuje: Bruksela rozjeżdża walcem polski system edukacji

30.09.2024 Jakub Zgierski

https://nczas.info/2024/09/30/placzek-alarmuje-bruksela-rozjezdza-walcem-polski-system-edukacji/

Grzegorz Płaczek. / foto: Biuro Prasowe Konfederacji
Grzegorz Płaczek. / foto: Biuro Prasowe Konfederacji

Czy to możliwe, że Ministerstwo Edukacji Narodowej pod obecnym kierownictwem niszczy polski system oświaty? O tym redaktor Jakub Zgierski rozmawia z Grzegorzem Płaczkiem, posłem Konfederacji ze Śląska.

Jakub Zgierski: – Ostatnio pojawia się coraz więcej informacji, iż polski system oświaty skręca w niebezpieczną stronę. Czy rzeczywiście pod rządami lewicowo-liberalnej koalicji doszło do aż tak ogromnej zapaści?

Grzegorz Płaczek: – Sprawa jest niezwykle ważna, dotyka bowiem dzieci i młodzieży. Ostatnie decyzje, takie jak: zmiana podstawy programowej, wprowadzenie „zakazu” prac domowych czy rozpoczęcie przygotowań do uruchomienia nowego przedmiotu „Edukacja zdrowotna”, który ma pojawić się w polskich szkołach od września 2025 r., budzą wiele wątpliwości. Wymienione zmiany niewątpliwie są kolejnym etapem kolejnych głębokich „reform edukacyjnych”, których początek sięga 1995 r. Celem obecnego rządu, a przede wszystkim Brukseli, jest wdrożenie Europejskiego Obszaru Edukacyjnego (EOE) na terenie naszego kraju.

Wdrożenie Europejskiego Obszaru Edukacyjnego? A czym to dokładnie jest?

To bardzo dobre pytanie, a niewielu dziennikarzy o to pyta. Zagadnienie jest skutecznie chowane w ministerialnych szufladach. EOE to nic innego jak unijna inicjatywa określona w 2020 r., a realizowana obecnie przez Komisję Europejską. Ważne jest, aby zrozumieć, że Bruksela obiecuje powstanie EOE już w 2025 r., a polski rząd zdążył ogłosić, że Polska do niego przystąpi.

Media powinny o tym krzyczeć i wskazywać na liczne zagrożenia, ponieważ wejście polskiego systemu oświaty do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego będzie oznaczać niemal całkowitą utratę kontroli narodu nad tym, czego i w jaki sposób uczą się młodzi Polacy w przedszkolach i szkołach. Co gorsza – rodzice utracą kontrolę nad tym, jak i na jakich zasadach ich dzieci będą wychowywane. EOE ma być niemal komunistycznym „systemem dobrobytu”, gdzie Komisja Europejska będzie „opiekować się” wszystkimi ludźmi od momentu ich urodzenia aż do śmierci. To orwellowska rzeczywistość. Unia Europejska chce kontrolować całe nasze życie, ale żeby to się udało, młode pokolenie musi być odpowiednio wychowane i ukształtowane. Ogłupiałym i odpowiednio „kształtowanym” od najmłodszych lat społeczeństwem łatwiej się zarządza.

Wymienił Pan ogólne zagrożenia wynikające z wdrożenia Europejskiego Obszaru Edukacyjnego. Mogę poprosić o więcej szczegółowych przykładów?

– Oczywiście! Widzę je na co dzień, pracując w sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Na wstępie zaznaczę, że Bruksela będzie pokazywać Europejski Obszar Edukacyjny jako system oferujący niemal same korzyści, takie jak: większa mobilność, poprawa jakości kształcenia czy zwiększenie współpracy międzynarodowej. Jednak Polska, podobnie jak inne kraje, musi zrozumieć, że wdrożenie EOE wiąże się z ogromnymi (niemal nieodwracalnymi) zmianami kulturowymi oraz potencjalnym zagrożeniem dla lokalnych tradycji edukacyjnych i suwerenności Polski. Ujednolicenie systemów edukacyjnych to przykładowo zagrożenie dla lokalnych tradycji. Unifikacja standardów edukacyjnych w całej Unii Europejskiej może prowadzić do zaniku specyficznych, narodowych elementów systemów edukacyjnych, które są związane z lokalną kulturą i historią. Wprowadzanie nowych programów nauczania to nic innego jak próba narzucenia systemu opartego na „bardziej zachodnich” modelach edukacyjnych, co powinno spotkać się z oporem w Polsce, szczególnie jeśli chodzi o kwestie tożsamości narodowej i kulturowej.

Wyzwania finansowe i koszty dostosowania to także przemilczany wątek, a wprowadzenie nowych standardów, programów i narzędzi edukacyjnych będzie wymagać znacznych nakładów finansowych, co może być wyzwaniem dla systemu edukacyjnego w Polsce. Modernizacja infrastruktury edukacyjnej i szkolenia nauczycieli mogą generować dodatkowe koszty. Ale to nie koniec przykładów. Kolejne zagrożenie dotyczy mobilność uczniów i nauczycieli. Bo czym innym jest tzw. brain drain (drenaż mózgów), czyli swobodna mobilność uczniów i nauczycieli, która może prowadzić do emigracji wykształconych pracowników z Polski do innych państw UE. Mając na uwadze różnice dot. wynagrodzeń za pracę, wdrożenie EOE może tylko pogłębić problem braku wysoko wykwalifikowanych pracowników w naszym kraju. Mogą pojawić się trudności w adaptacji, gdy uczniowie i nauczyciele napotkają problemy w dostosowaniu się do odmiennych systemów edukacyjnych w innych krajach UE, a to może wpływać na jakość nauki i pracy. Chociaż EOE dąży do wyrównania jakości edukacji w całej Europie, to różnice ekonomiczne i społeczne między krajami mogą utrudnić pełną realizację tego celu. Polska może napotkać trudności w nadążaniu za bardziej rozwiniętymi państwami pod względem jakości edukacji i infrastruktury.

I jeszcze dwie kwestie, o których w Polsce nie możemy zapomnieć.

Pierwsza z nich dotyczy potencjalnego wpływu ideologicznego i wprowadzenia liberalnych wartości przez Brukselę. Istnieje realna obawa, że promowanie przez UE mniej konserwatywnych wartości, takich jak otwartość na różnorodność kulturową i seksualną, może być postrzegane w Polsce jako sprzeczne z tradycjami czy wartościami naszego kraju. Może to prowadzić do napięć społecznych i politycznych. [Do ostrych protestów, mam nadzieję M.Dakowski]

Drugą i ostatnią już kwestią jest zależność od unijnych regulacji. W momencie wejścia Polski do Europejskiego Systemu Edukacyjnego możemy być pewni, że utracimy suwerenność w edukacji. To jasne, że Polska może obawiać się utraty kontroli nad własnym systemem edukacyjnym, jeśli decyzje dotyczące oświaty będą w coraz większym stopniu zależne od regulacji unijnych. To może być postrzegane (i powinno być) jako ograniczenie suwerenności kraju. Do tego dochodzą standardy edukacyjne, związane także z delikatnym obszarem seksualności młodych Polaków, opracowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO)…

A, właśnie. Porozmawiajmy co nieco o Światowej Organizacji Zdrowia, która wbrew pozorom wcale nie jest jakimś bezstronnym gremium specjalistów od medycyny…

– Ci, którzy tylko pobieżnie znają historię WHO, żyją w przeświadczeniu, że jest to jakaś super międzynarodowa organizacja skupiająca samych ekspertów. Prawda jednak jest inna. To jedna z najbardziej skorumpowanych międzynarodowych organizacji zdrowotnych na świecie – zarządzana przez osobę, która jeszcze parę lat temu była częścią afrykańskiego reżimu. Aż nie chce mi się wierzyć, że Polacy pozwalają na to, aby to właśnie WHO (będąca całkowicie zależna od pieniędzy płynących od firm farmaceutycznych) tworzyła standardy edukacji seksualnej. Uważam, że rodzice nie powinni godzić się na takie rozwiązanie – jest groźne.

Co dokładnie znajdziemy w tych standardach? Które elementy są szczególnie groźne dla polskich przedszkoli i szkół?

– Standardy edukacji seksualnej opracowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i Europejskie Biuro WHO są zebrane w dokumencie „Standardy edukacji seksualnej w Europie” („Standards for Sexuality Education in Europe”). Wystarczy przeczytać. Formalnie celem tych wytycznych jest wspieranie zdrowia seksualnego, świadomego podejmowania decyzji oraz kształtowanie zdrowych postaw i wartości. Dokument skierowany jest głównie do państw członkowskich i edukatorów, którzy mogą dostosować te zalecenia do lokalnych warunków. WHO lobbuje za holistycznym podejściem, a edukacja seksualna według WHO nie powinna ograniczać się do biologii, tylko obejmować szeroki zakres tematów związanych z emocjonalnym, społecznym, fizycznym i psychologicznym aspektem seksualności. Ale przyjrzyjmy się szczegółom.

W standardach WHO zaleca się, aby wprowadzać temat masturbacji jako naturalnej części rozwoju seksualnego. WHO proponuje, aby w kontekście edukacji seksualnej dla dzieci w wieku 0-4 lat omawiać kwestie związane z odkrywaniem ciała, w tym masturbację, w sposób odpowiedni do wieku, akcentując przy tym znaczenie prywatności. WHO postuluje, aby edukacja seksualna obejmowała temat aborcji w kontekście zdrowia reprodukcyjnego i praw człowieka. Zagadnienie to jest omawiane jako jeden z aspektów zdrowia seksualnego, a celem jest dostarczenie informacji na temat praw i dostępnych usług. Oczywiście oficjalnie WHO zaprzecza, jakoby było to „promowanie aborcji” jako rozwiązania dla młodych dziewczyn. WHO w swoich wytycznych „promuje” równość i tolerancję wobec różnorodności seksualnej i tożsamości płciowej, w tym afirmację osób LGBT+. Ale to nie koniec – WHO uznaje, że tożsamość płciowa i seksualna mogą być płynne, a przez to zachęca do otwartości oraz akceptacji w tym zakresie. Wszystko brzmi baśniowo, ale jako poseł odczuwam, że z Brukseli do Polski właśnie nadchodzi pewna „nowa jakość nauczania”. Pytanie, jakiej Polski chcemy dla naszych dzieci i wnuków…

Dziękuję za rozmowę.

– Ja również dziękuję.

Twoje 9-letnie dziecko będzie uczyło się w szkole na temat masturbacji, homoseksualizmu, rozwiązłości seksualnej oraz wyrażania zgody na seks, w domyśle również z dorosłymi?!


“Blanka Bąkiewicz, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>

Czy wyobrażasz sobie, że za rok Twoje 9-letnie dziecko będzie uczyło się w szkole na temat masturbacji, homoseksualizmu, rozwiązłości seksualnej oraz wyrażania zgody na seks, w domyśle również z dorosłymi?!

Rząd  planuje przymusową edukację seksualną, która wkrótce stanie się obowiązkowa dla dzieci już od 9. roku życia. Będą uczyć się o rzeczach, które nigdy nie powinny trafić do szkolnych klas, a Ty jako rodzic nie będziesz miał żadnej kontroli! To realne zagrożenie – nie tylko dla naszych dzieci, ale dla całej przyszłości Polski!

Odkąd Lewica przejęła Ministerstwo Edukacji, mogliśmy spodziewać się, jak daleko posuną się w narzucaniu swoich ideologii naszym dzieciom. Wiemy, że ich celem jest całkowita indoktrynacja młodych umysłów, wprowadzenie programu, który zburzy wartości i moralność, które staramy się im przekazywać. 

Dlatego nie możemy im na to pozwolić! Musimy działać wspólnie, używając wszelkich możliwych sił, by zapobiec tym degenerującym lekcjom!

Dołącz do nas w tej walce! Podpisz petycję do Minister Edukacji Barbary Nowak i Minister Zdrowia Izabeli Leszczyny, żądając wycofania się z tych skandalicznych planów wprowadzenia przymusowych lekcji edukacji seksualnej w szkołach. 

Każdy podpis ma moc – i każdy udostępniony link to krok bliżej do zwycięstwa. Podziel się tą petycją z innymi – Twoja rodzina, Twoi znajomi, sąsiedzi – oni również muszą wiedzieć, o tych niecnych zamiarach. Niech każdy, kto kocha dzieci, dołączy do walki o ich przyszłość! 

Dziękuję za Twoje poświęcenie, wsparcie i gotowość do działania. Nasze dzieci są warte każdej walki – zwyciężymy!

Blanka Bąkiewicz z całym zespołem CitizenGO

Poniżej wiadomość, którą wysłaliśmy Państwu wcześniej:


Polski rząd chce wprowadzić obowiązkową edukację seksualną, ukrytą pod nazwą „edukacja zdrowotna”, która będzie deprawować dzieci już od 9. roku życia. Rodzice nie będą mieli możliwości wypisania dziecka z tych indoktrynujących zajęć forsowanych przez lobby LGBT.
Podpisz petycję teraz, aby powstrzymać ten degenerujący program i bronić niewinność naszych dzieci!
PROSZĘ PODPISAĆ PETYCJĘ 

==================================

Kilka tygodni temu dzieci wróciły do szkół. Zapewne ze spokojem i zaufaniem powierzyłeś swoje dziecko nauczycielom, wierząc, że jest w dobrych rękach i nauczy się wartościowych rzeczy.

Ale co, jeśli za rok, we wrześniu 2025, wysłanie dziecka do szkoły będzie już powodem do strachu? Czy zdajesz sobie sprawę, że już niedługo polskie szkoły będą miejscem deprawacji i ideologicznej indoktrynacji?

Rząd Donalda Tuska tym razem atakuje niewinność naszych dzieci!

Do szkół ma wejść nowy obowiązkowy przedmiot – „edukacja zdrowotna” – to nic innego jak przymusowa edukacja seksualna, która ma zostać wprowadzona już od września 2025 roku.

Minister Edukacji Barbara Nowacka oraz Minister Zdrowia Izabela Leszczyna – zapowiedziały, że w roku szkolnym 2025/2026 „edukacja zdrowotna” będzie przedmiotem obowiązkowym dla wszystkich uczniów od 4. klasy szkoły podstawowej, a rodzice nie będą mogli zwolnić swoich dzieci z tych zajęć.

Trudno uwierzyć, że rodzice zostaną pozbawieni prawa do decydowania o tym, jakie treści są przekazywane ich dzieciom!

Rozwiązłość seksualna poprawi zdrowie polskich uczniów?

:
Fundacja Pro-Prawo do życia
Nasiliła się rządowa propaganda alarmująca, że większość uczniów ma fatalną kondycję fizyczną. W mediach uaktywnili się także rozmaici eksperci z zakresu odżywiania, dietetyki, uzależnień, prewencji chorób oraz psychologii, którzy wskazują na liczne problemy dotyczące polskich uczniów. Receptą na to wszystko ma być wprowadzenie do szkół nowego, obowiązkowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”. To zwykłe oszustwo, gdyż w innych wypowiedziach mówi się wprost, że “edukacja zdrowotna” to “edukacja seksualna”, tylko pod zmienioną nazwą w celu uśpienia opinii społecznej i zmieszana z tematami, które nie budzą kontrowersji. 
Deprawacja seksualna to jednak nie jedyne zagrożenie związane z nowym, przymusowym przedmiotem szkolnym. W “edukacji zdrowotnej” zdrowie będzie rozumiane na sposób ideologiczny. Wedle przyjętej definicji “zdrowa” jest aborcja, “zdrowa” jest masturbacja, “zdrowa” jest rozwiązłość seksualna. Do takiego rozumienia “zdrowia” przez uczniów chce doprowadzić MEN. Trzeba stawić opór i budzić świadomość rodziców.Uwaga na nowy przedmiot w szkołach [foto]Rodzice muszą być świadomi sytuacji i wiedzieć, jak działa manipulacja oraz mobilizować się do walki o swoje dzieci. Sytuacja jest bardzo poważna, a metody stosowane przez deprawatorów przebiegłe. 

Rząd Tuska wie, że wprowadzenie “edukacji seksualnej” wprost i otwarcie do polskich szkół napotkałoby na duży opór społeczny. Dlatego postanowiono zastosować podstęp – wprowadzić “edukację seksualną” jako “edukację zdrowotną”. Decyzja już zapadła – od 1 września 2025 roku do wszystkich szkół wchodzi nowy, obowiązkowy przedmiot “edukacja zdrowotna”. Teraz potrzeba uśpić czujność rodziców i przekonać społeczeństwo za pomocą propagandy, że przedmiot ten jest niezbędny i potrzebny. 

W tym celu niezwykle nasiliła się propaganda. W ciągu ostatnich dni głośno było w mediach o wynikach badań dotyczących kondycji fizycznej polskich uczniów. Międzyresortowy zespół ekspertów oraz polityków z kilku ministerstw przedstawił swoje wnioski. Jak podaje Telewizja Polska:

“Ponad 90 procent uczniów klas 1–3 szkół podstawowych nie potrafi chwycić, rzucić i kozłować piłki. To zatrważające wyniki badań przeprowadzonych przez Akademię Wychowania Fizycznego. Dlatego wkrótce w szkołach pojawi się nowy przedmiot – edukacja zdrowotna.”

Media nagłaśniały też udział Minister Edukacji Barbary Nowackiej w konferencji dotyczącej problemu otyłości dzieci i młodzieży. Odpowiedzią na otyłość dzieci również ma być wprowadzenie do szkół “edukacji zdrowotnej”. W podobnym tonie wypowiadali się w ostatnich dniach rozmaici eksperci z wielu dziedzin. Lekarze przekonują, że “edukacja zdrowotna” jest niezbędna, aby w dorosłym życiu pacjenci “nie szukali wątroby w okolicach kolana” oraz aby uniknąć wielu chorób, w tym nowotworów. Dentyści apelują, że konieczne jest podniesienie stanu świadomości uczniów w kwestii mycia zębów, a psycholodzy ostrzegają, że bez “edukacji zdrowotnej” problem depresji wśród dzieci będzie się pogłębiał. Na wszystkie tego typu problemy receptą ma być obowiązkowa “edukacja zdrowotna” w szkołach. 

Aby przekonać się jak wielka jest to manipulacja, spójrzmy jak obecnie wygląda nauka w szkole. Grę w piłkę uczniowie ćwiczą na WFie. O narządach takich jak wątroba i innych częściach ciała uczą się na biologii, podobnie jak o chorobach czy żywieniu. W każdej szkole jest psycholog, a liczba psychologów w szkole ma być coraz większa, podobnie jak rozmaitych pedagogów czy nauczycieli wspomagających. 
Wszystkie tematy i problemy, o których tak mocno alarmują w ostatnich dniach eksperci, mają już swoje miejsce w aktualnie obowiązujących przedmiotach szkolnych i podstawach programowych. Po co zatem nowy, osobny, obowiązkowy przedmiot? 

Ponieważ chodzi nie o zdrowie, a o deprawację seksualną dzieci oraz o przeprowadzenie rewolucji (anty)moralnej w sumieniach uczniów.

Przypomnijmy – już w październiku 2023 roku “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt zaproponowała publicznie, aby “edukację seksualną” wprowadzić do polskich szkół jako osobny, obowiązkowy przedmiot pod nazwą “edukacja zdrowotna”. Wedle jej rekomendacji, tematy z zakresu “edukacji seksualnej” należy zmieszać z innymi tematami, takimi, które nie budzą kontrowersji. Kilka miesięcy później Antonina Kopyt weszła w skład rządowego zespołu, którego celem jest stworzenie podstawy programowej do “edukacji zdrowotnej”.
Na czele tego zespołu stanął Zbigniew Izdebski – seksuolog odznaczony niemieckim medalem za rozwój “edukacji seksualnej” wedle niemieckich standardów, które zakładają m.in. naukę masturbacji i wyrażania zgody na seks oraz oswajania z rozwiązłością seksualną i homoseksualnym stylem życia. 

Podsumowując – za nowy przedmiot “edukacja zdrowotna” odpowiada seksuolog, a jego nazwę (“edukacja zdrowotna”) zaproponowała “edukatorka seksualna”. Do świadomości rodziców trafia jednak zupełnie inny przekaz, będący oszustwem i manipulacją – że “edukacja zdrowotna” to dbanie o kondycję fizyczną i zdrowie uczniów. Deprawacja to jednak nie jedyne zagrożenie.

Celem wprowadzenia nowego, obowiązkowego przedmiotu do szkół jest również ideologizacja uczniów i wywołanie w sumieniach dzieci rewolucji (anty)moralnej. W “edukacji zdrowotnej” deprawacja seksualna zostanie zmieszana z nauką o “zdrowiu”. Jak to zdrowie ma być rozumiane? Jako ogólny, bliżej niesprecyzowany, dobrostan człowieka, również psychiczny i społeczny. Zdrowie jako “dobrostan” to definicja stworzona przez Światową Organizację Zdrowia WHO, współautora Standardów Edukacji Seksualnej, wedle których mają być “edukowane” polskie dzieci. Do czego prowadzi tak rozumiane “zdrowie”? Oto kilka przykładów. 

1) Według “edukatorów seksualnych” regularna masturbacja jest nie tylko “zdrowa”, ale oddawanie się jej jest również naturalnym etapem “rozwoju psychofizycznego człowieka”. Jak możemy przeczytać w broszurze dla uczniów wydanej w ramach programu “edukacji seksualnej”, który kilka lat temu pojawił się w szkołach w Gdańsku:
 “Większość ludzi, kobiet i mężczyzn, masturbuje się. Masturbacja to jeden z normalnych i zdrowych przejawów seksualności, zarówno samodzielnie, jak i w relacji. Wszyscy ludzie, na każdym etapie życia są istotami seksualnymi.” 2) Jeżeli pojawienie się dziecka w łonie matki narusza “dobrostan” kobiety, bo np. trzeba zmienić plany życiowe w związku z narodzinami dziecka, to należy dokonać aborcji i zamordować dziecko. Aborcji trzeba dokonać również wtedy, gdy np. kobiecie nie chce się zmieniać pieluszek albo wstawać w nocy do dziecka, gdyż to również narusza jej “dobrostan”. W związku z tym, aborcja jest działaniem “pro-zdrowotnym”.

3) Jeżeli ktoś pod wpływem propagandy LGBT odczuwa zaburzenia tożsamości i chce “zmienić płeć”, to “zdrowe” będzie dla niego przebieranie się w ubrania przeciwnej płci, zażywanie preparatów hormonalnych hamujących proces dojrzewania (tzw. tranzycja) lub amputacja “zbędnych” części ciała (np. piersi lub organów płciowych). 

4) Jeżeli ktoś pod wpływem propagandy LGBT zamierza oddawać się homoseksualnemu stylowi życia i dopuszczać się aktów homoseksualnych (bardzo niebezpiecznych dla ciała i duszy człowieka), to takie działania będą dla niego “zdrowe”. Koordynator podstawy programowej do “edukacji zdrowotnej” Zbigniew Izdebski publicznie twierdził, że przeciętny homoseksualista posiada ok. 200 partnerów seksualnych w ciągu swojego życia. Izdebski nazwał to “formą obyczajowości” i “stylem życia”. Właśnie do takiego “stylu życia” będzie zachęcać “edukacja zdrowotna”.
Właśnie na tym będzie polegać obowiązkowa “edukacja zdrowotna” w polskich szkołach – na deprawacji seksualnej i ideologizacji dzieci. W czasach ZSRR powstało pojęcie “homo sovieticus” (“człowiek sowiecki”), które miało określać “nowego człowieka” powstałego w wyniku propagandy i ideologizacji. Człowieka myślącego o całym świecie i o wszelkich kwestiach i problemach w kategoriach ideologii komunistycznej.
 Dzisiejszy “nowy człowiek” ma myśleć o wszystkim przez pryzmat ideologii “dobrostanu”, będącego skrajnym egoizmem i indywidualizmem. 
Trzeba się temu przeciwstawić. Kluczowa jest świadomość rodziców oraz mobilizacja kolejnych środowisk do walki i oporu. Zdecydowana większość rodziców nie ma obecnie pojęcia o zagrożeniu. Właśnie na to liczą deprawatorzy seksualni, którzy z pomocą aborcyjnej koalicji Tuska forsują wprowadzenie “edukacji seksualnej” do szkół już od 1 września 2025r – na bierność rodziców i brak reakcji ze strony społeczeństwa. Dlatego nasza Fundacja w całej Polsce organizuje kolejne, niezależne kampanie informacyjne. Każdego dnia nasi wolontariusze wychodzą na ulice i docierają do kolejnych osób. Trwają także przygotowania do dystrybucji naszej broszury, na którą mamy już tysiące zamówień w formie papierowej. Można ją również pobrać za darmo w wersji elektronicznej w pliku PDF
 Walka trwa, a zwycięstwo jest możliwe, musimy tylko być konsekwentni, nieustępliwi i motywować kolejne osoby do działania. W 2014 roku dzięki naszej akcji “Stop pedofilii” oraz ogólnopolskiej mobilizacji rodziców udało się powstrzymać postępy “edukatorów seksualnych”. Podobnie może być dzisiaj.
 Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam dalsze działania i docieranie z ostrzeżeniem do kolejnych Polaków, w szczególności do rodziców nieświadomych zagrożenia, jakie czeka na ich dzieci. 
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
]
Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Już za rok szkoły będą miejscem deprawacji. Powstrzymajmy przymusową edukację seksualną w polskich szkołach!


“Blanka Bąkiewicz, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>
Kilka tygodni temu dzieci wróciły do szkół. Zapewne ze spokojem i zaufaniem powierzyłeś swoje dziecko nauczycielom, wierząc, że jest w dobrych rękach i nauczy się wartościowych rzeczy.Ale co, jeśli za rok, we wrześniu 2025, wysłanie dziecka do szkoły będzie już powodem do strachu? Czy zdajesz sobie sprawę, że już niedługo polskie szkoły będą miejscem deprawacji i ideologicznej indoktrynacji?
Rząd Donalda Tuska tym razem atakuje niewinność naszych dzieci!Do szkół ma wejść nowy obowiązkowy przedmiot – „edukacja zdrowotna” – to nic innego jak przymusowa  edukacja seksualna, która ma zostać wprowadzona już od września 2025 roku.
Minister Edukacji Barbara Nowacka oraz Minister Zdrowia Izabela Leszczyna – zapowiedziały, że w roku szkolnym 2025/2026 „edukacja zdrowotna” będzie przedmiotem obowiązkowym dla wszystkich uczniów od 4. klasy szkoły podstawowej, a rodzice nie będą mogli zwolnić swoich dzieci z tych zajęć.Trudno uwierzyć, że rodzice zostaną pozbawieni prawa do decydowania o tym, jakie treści są przekazywane ich dzieciom!
Za projektem stoi seksuolog Zbigniew Izdebski, który słynie z promowania skrajnie liberalnych poglądów na temat seksualności, w tym aborcji, pornografi i masturbacji. Taki program ma być narzucany naszym dzieciom, bez względu na nasze przekonania i religię! Dzieci w wieku 9 – 10 lat będą narażone na seksualizujące treści, które mogą całkowicie zniszczyć ich niewinność.
Nie możemy na to pozwolić!
Podpisz petycję do Minister Barbary Nowackiej i Minister Izabeli Leszczyny, żądając, aby wycofały się z planów wprowadzenia przymusowej edukacji seksualnej w polskich szkołach! 
To nie jest edukacja. To deprawacja! 
Zamiast chronić nasze dzieci, państwo chce je narażać na treści, które godzą w ich niewinność i moralny rozwój. Tak delikatne tematy powinny być omawiane przez rodziców, a nie narzucane przez szkołę wbrew naszej woli!Historia pokazuje, co może się wydarzyć, jeśli nie zareagujemy teraz. W Niemczech rodzice, którzy sprzeciwili się obowiązkowej edukacji seksualnej w Salzkotten, zostali skazani na 43 dni więzienia, ponieważ odmówili udziału swoich dzieci w lekcjach, które uznali za pornograficzne i sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi.
Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że rodzice nie mają prawa odmówić udziału swoich dzieci w tych zajęciach z powodów światopoglądowych.
Czy to samo ma czekać nas w Polsce?!
Podpisz petycję do Minister Barbary Nowackiej i Minister Izabeli Leszczyny, apelując o wycofanie się z planów narzucenia przymusowej edukacji seksualnej w szkołach!
Rząd Donalda Tuska, podobnie jak niemieckie władze, planuje wprowadzenie przymusowej edukacji seksualnej, która nie będzie miała nic wspólnego z edukacją zdrowotną, a zamiast tego zdeprawuje nasze dzieci.Barbara Nowacka, minister odpowiedzialna za ten projekt, otwarcie mówi, że celem jest połączenie tematów, które nie budzą kontrowersji, z edukacją seksualną, by złagodzić opór społeczny.To strategia mająca na celu narzucenie naszym dzieciom wartości sprzecznych z tradycją i religią, które przeczą wychowaniu opartemu na moralności i godności człowieka.
Jeśli nie powstrzymamy tego teraz, nasze dzieci będą uczone wedle radykalnej agendy LGBT, promującej wczesną inicjację seksualną, homoseksualizm, pornografię i aborcję.
Rodzice będą prześladowani za próbę ochrony swoich dzieci przed takimi treściami.To nie tylko zamach na prawa rodziców, ale przede wszystkim zagrożenie dla moralnego i psychicznego rozwoju młodego pokolenia.
Nie chodzi tu tylko o nasze dzieci, ale o przyszłość całego społeczeństwa.
Dopuszczenie do takich zmian oznacza, że przyszłe pokolenia, nasze dzieci, wnuki– będą wychowywane w środowisku, które odrzuca tradycyjne wartości, niszczy rodzinę i promuje skrajnie szkodliwe ideologie. To śmiertelne zagrożenie dla przyszłości Polski!
To nie jest tylko walka o edukację. To walka o przyszłość naszych rodzin, naszych dzieci i całego społeczeństwa.
Działaj teraz! Podpisz petycję i broń przyszłości następnych pokoleń.
Podpisz naszą petycję do Minister Edukacji i Minister Zdrowia, zanim to TWOJE dzieci zostaną zmuszone do udziału w tych demoralizujących lekcjach!
 Dziękuję za całe Twoje wsparcie i zaangażowanie. Tylko razem możemy coś zmienić.
Blanka Bąkiewicz z całym zespołem CitizenGO
PS. To jest walka o przyszłość naszych dzieci. Jeżeli nie zareagujemy teraz, już za rok szkoły staną się miejscem deprawacji i ideologicznej indoktrynacji. Podpisz petycję, zanim będzie za późno! 
Więcej informacji:
Edukacja zdrowotna w szkołach od 2025 roku.
https://www.gov.pl/web/edukacja/edukacja-zdrowotna-w-szkolach-od-2025-roku-ruszaja-prace-przygotowawcze
Normalizacja aborcji, pornografii i masturbacji w polskich szkołach.
https://pch24.pl/normalizacja-aborcji-pornografii-i-masturbacji-w-polskich-szkolach-nowe-plany-men/

CitizenGO to społeczność aktywnych obywateli, która stara się, aby ludzkie życie, rodzina i wolność były darzone szacunkiem na całym świecie. Członkowie CitizenGO zamieszkują wszystkie kraje świata. Nasz zespół pracuje w 16 państwach na 5 kontynentach i działa w 12 językach.

Więcej o CitizenGO dowiedzą się Państwo tutaj.

Mogą nas Państwo także śledzić na Facebooku i Twitterze.

Globalny wzorzec eurodebila. Atak na kulturę. Drogi wyjścia.

Globalny wzorzec eurodebila

Bartosz Kopczyński 13 marca 2024 wtowarzystwie.pl/globalny-wzorzec-eurodebila

Zainicjowane przez uśmiechniętą koalicję zmiany w polskiej edukacji spowodowały duży oddźwięk i skłoniły liczne organizacje i inicjatywy społeczne do zainteresowania się tym, co dzieje się w szkole. Rychło wczas, jest to bowiem logiczna konsekwencja całego szeregu procesów, toczących się od lat, którymi próbowaliśmy zainteresować szeroką opinię społeczną, jak dotąd bezskutecznie. Trzeba było dopiero wycięcia z podstawy programowej treści, drogich sercu wielu patriotów i konserwatystów, aby zechcieli zainteresować się tym, co w tych procesach najważniejsze – celową, systemową debilizacją prowadzoną pod dyrekcją Unii Europejskiej i ONZ.

Śledzenie źródeł, historii i przebiegu tych procesów jest wielce intrygujące, chociażby po to, aby zrozumieć, jak globaliści kradną narodom rozum, tożsamość i szanse życiowe przy współdziałaniu elit politycznych i naukowych, przy całkowitym braku wiedzy i zrozumienia przez społeczeństwo tego, co się dzieje i do czego prowadzi. Na taka analizę zabrakłoby jednak tu miejsca, skupię się więc jedynie na lapidarnym przedstawieniu esencji.

Czytaj także:

Zakaz wiedzy domowej

Po co nam szkolnictwo wyższe

Wszelkie zmiany w edukacji państw europejskich odkąd powstała Wspólnota Europejska były przeprowadzane według ram, przez nią narzuconych, zbieżnych z równorzędnymi ramami ONZ. Aby nie popadać w szczegóły, przedstawię je razem. Polska doświadczyła dobrodziejstw tego etapu postępu od samych początków transformacji ustrojowej po 1989 r. Szczegółowa analiza procesów lokalnych i globalnych pozwala stwierdzić, że obecne zmiany w polskiej edukacji zostały zainicjowane od razu po II Wojnie Światowej, a głównym promotorem tamtego etapu był towarzysz Jakub Berman, pełniący różne wysokie stanowiska w aparacie partyjno – rządowym. To wówczas wycięto z podstaw programowych logikę i filozofię i zmieniono historię. Po okresie utrwalenia władzy ludowej pozwolono polskiej szkole na kilkadziesiąt lat zabetonowania systemu. Pośród licznych negatywów tamtej rewolucji należy wskazać przede wszystkim usunięcie niekomunistycznej kadry naukowej z uczelni wyższych i zastąpienie jej nowym narybkiem towarzyszy i współplemieńców towarzysza Bermana. Ci inwaderzy ulokowali się mocno na polskich uczelniach, a ich potomstwo, biologiczne lub duchowe do tej pory okupuje polską naukę, co tłumaczy otwartość środowisk naukowych na antykulturę i brak przeciwdziałania obecnej destrukcji.

Jednak szkolnictwo średnie i podstawowe zdołało się ochronić. Indoktrynacja komunistyczna okazała się tam powierzchowna, a co najważniejsze, utrzymano fundamenty kulturowej edukacji: kanon klasycznych lektur, podstawę programową obejmującą wiedzę obiektywną, związki przyczynowo – skutkowe, tożsamość narodową, paradygmat uczeń – mistrz, wymogi edukacyjne i oceny. Władzy ludowej zależało bowiem na odtworzeniu bazy przemysłowej, a do tego byli potrzebni ludzie, potrafiący pracować. Ominęła nas więc rewolucja kontrkulturowa lat 60-tych i 70-tych, która zaczęła zmieniać zachodnią edukację już wówczas. Nie należy jednak się łudzić, że komuna, rządząca sowietami i Polską była całkowicie inną komuną, niż ta rządząca już wtedy Zachodem. Na metapoziomie była to ta sama formacja religijno – ideologiczna, bazująca na kabale i posługująca się talmudycznym sposobem myślenia i postrzegania świata. W Polsce procesy zniszczenia postanowiono jedynie odroczyć, przygotowując jednocześnie grunt pod rewolucję obecnego czasu. Dzięki obsadzeniu katedr swoimi ludźmi stopniowo formatowano kolejne pokolenie neomarksistów – postmodernistów, wychowujących kolejne pokolenia nauczycieli, przygotowując ich do tego, aby oni sformatowali naród polski do wstąpienia w struktury Unii Europejskiej, a w szerszej perspektywie – do globalnej komuny. Poprzez zaniżanie płac zepsuto więc etos zawodu nauczyciela, obniżając jednocześnie wymogi przyjęcia i ukończenia studiów. Połączono to z polityką feminizacji szkolnictwa i obsadzeniem aparatczykami struktur zawodowych związków nauczycielskich. Było to przygotowanie pod pauperyzację i upodlenie tej profesji, realizowane systemowo i konsekwentnie przez całą historię III RP aż do tej pory. Kabalistyczni globaliści chcieli mieć pewność, że nie znajdzie się żadna siła z wewnątrz systemu edukacji, która będzie w stanie przeciwstawić się ich planom.

Gdy runął mur i odzyskaliśmy wolność, zaczęliśmy wybierać swoją drogę rozwoju. Dziś już wiadomo dokładnie, że droga ta nie była naszą, lecz została dokładnie wytyczona przez globalnych kabalistów, rządzących organizacjami ponadnarodowymi, światowymi finansami i wielkimi korporacjami. Obecne posunięcia lewackiego rządu w Polsce są ściśle wpisane w scenariusz budowy federalnego państwa europejskiego, które zarazem zostało pomyślane jako prototyp i oddział państwa globalnego. To, co kojarzy większość opinii publicznej, to likwidacja prac domowych, ograniczenie oceniania i redukcja podstaw programowych. Mniej ludzi wie, że równocześnie planowany jest nowy przedmiot – „wiedza o zdrowiu”, zawierający seksualizację wg standardów WHO i wychowanie genderowe. Również mało kojarzone są wprowadzane równocześnie: Edukacja Włączająca, cyfryzacja, tzw. opieka psychologiczno – pedagogiczna i przechodzenie do Europejskiego Obszaru Edukacji.

Edukacja Włączająca, o której wiele pisaliśmy jest główną lokomotywą przemian. Jest również zwana „szkołą dostępną dla wszystkich”, „edukacją wysokiej jakości”, „edukacją rozwijającą w pełni potencjał każdego dziecka”, „szkołą zaspokajającą wszystkie potrzeby każdej osoby uczącej się”. Pod tymi określeniami następują piękne hasła: demokracja, równość, sprawiedliwość, otwartość, elastyczność, różnorodność, włączenie, inkluzja. W skrócie chodzi o to, aby do normalnych szkół i normalnego trybu nauczania dla normalnych dzieci włączyć wszystkich tych, którzy z różnych powodów powinni być z niego wyłączeni. Wskazuje się różne grupy „defaworyzowane”, z których główne to: niepełnosprawni, w tym intelektualnie, niedostosowani społecznie, zaburzeni psychicznie i emocjonalnie, migranci. Wszystkich należy włączyć, czyli inkludować, a więc złączyć wszystkich ze wszystkimi. Propaganda inkluzyjna twierdzi, że w ten sposób stworzy się nowe, inkluzyjne społeczeństwo, które będzie się dynamicznie rozwijać, w którym nikt nie będzie dyskryminowany, każdy zostanie doceniony, każdy otrzyma pełnię szans, każdy będzie zaopiekowany, każdego potencjał zostanie dostrzeżony i rozwinięty, a potrzeby każdego dziecka zostaną zaspokojone. Włączenie, czyli bycie razem w środowisku lokalnym z rówieśnikami i całą społecznością jest przedstawione jako warunek niezbędny do budowy szczęśliwego społeczeństwa globalnego i największe pragnienie ludzkości. Wrogiem włączenia jest edukacja, przekazująca wiedzę, sama wiedza, wymogi edukacyjne i ocenianie osiągnięć. Dlatego stopniowo usuwa się te cechy ze szkół, zamieniając instytucje wiedzy na instytucje integracji społecznej, lokalne centra zbiorowej socjoterapii. Program nauczania w takich szkołach musi być dostępny dla wszystkich, również dla upośledzonych, zaburzonych i obcokulturowych migrantów, dlatego redukuje się wymaganą wiedzę do podstaw, niezbędnych dla państwa globalnego.

Szkoła włączająca ma przygotować wszystkich do życia w globalnym społeczeństwie, płynnego dostosowywania się do wymogów rynku pracy i rozwiązywania globalnych problemów ludzkości. Dlatego szkoła inkluzyjna jest jednocześnie szkołą zrównoważonego rozwoju. Wszystkie budynki, procesy, zachowania ludzi, programy nauczania muszą być zrównoważone, co oznacza formatowanie wszystkich do posłuszeństwa celom Agendy 2030. Nie będzie w niej miejsca na wiedzę, związaną z tożsamością narodową, chrześcijaństwem, kulturą grecko – łacińską, wiedzę ogólną i przedmiotową. Niepotrzebna będzie teoria, nauczana będzie tylko praktyka, niezbędną do wykonywania konkretnego zajęcia u konkretnego pracodawcy. Za to szkoła włączająca będzie obficie szafować klimatyzmem i ekologizmem.

O klimacie globalnych macherów pisaliśmy:

Od ekologizmu do klimatyzmu

Mędrcy z Davos II

Szkoła przyszłości nie może pozostawać w tyle za technologią, musi włączyć samą siebie, nauczycieli, personel, uczniów i rodziców w transformację cyfrową. Cyfryzacja obejmie treści nauczania, procesy uczenia się, materiały edukacyjne i przede wszystkim dobrostan cyfrowy uczniów. Oznacza to oczywiście rezygnację z tego, co nie może być kontrolowane przez centralne serwery. Za to nauka będzie spersonalizowana cyfrowo i dostosowana do każdego ucznia. Zarazem każdy uczeń będzie dostosowany do centralnego systemu.

Nie może zabraknąć wątku wielokulturowości. Różnorodność kulturowa dzięki zabiegom globalistów jest już codziennością szkół Europy Zachodniej i jest przez nich przedstawiana jako wyzwanie i szansa na kulturowe ubogacenie. Należy więc wszystkie szkoły dostosować do wielokulturowej imigracji, a ponieważ wszystkie szkoły wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej zostaną połączone w jeden obszar edukacyjny i jeden wzorzec nauczania, więc polskie szkoły też zostaną przystosowane do wielokulturowości, która dzięki temu będzie także mogła stać się normą również w przyszłym województwie nadwiślańskim.

Z wielokulturowością ściśle łączy się porządek mobilności edukacyjnej. Został on przedstawiony w europejskim dokumencie strategicznym „Europa 2030” z 2010 r., a uściślony w zaleceniach Rady Europejskiej „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich” z 2023 r. Otóż klika europejska planuje przenosić ludzi w tę i nazad, jak się jej będzie chciało, a ściślej – jak będą tego potrzebowały korporacje, dla potrzeb swojej konkurencyjności. Ludność Europy dzięki mobilności ma się do tych potrzeb płynnie i elastycznie dostosowywać. Unia chce, aby państwa członkowskie tak się zorganizowały, aby 15% do 25% wszystkich osób uczących się (już się nie mówi o uczniach, tylko o osobach) na wszystkich poziomach kształcenia uczyło się poza krajem pochodzenia. Obejmuje to również dzieci i młodzież. Niemieckie wywózki i stalinowskie przesiedlenia powracają pod szyldem szansy życiowej w ten sposób, aby ludzie sami chcieli (lub musieli) przemieszczać się po całej Europie. Do tych wesołych podróży mają dołączyć migranci spoza Unii, nazywani teraz „uczniami i studentami”. Zrównane zostanie wykształcenie formalne z pozaformalnym, a te – z jakąkolwiek praktyką zawodową. Te nowe wędrówki ludów mają być z planowe i celowe. Znaczy, ordnung muss sein, konkretni ludzie potrzebni będą w konkretnym celu, w konkretnym miejscu, na konkretny czas i do konkretnych zajęć. Mobilność edukacyjna będzie elastycznie łączyć się z mobilnością pracowniczą. Do takich to wesołych celów służą te wszystkie atrakcje z Erasmusem i e-twinningiem na czele.

Taka elastyczność bardzo jest pożądana przez globalno – unijne elity, które chcą pomóc każdemu się odnaleźć. Szkoła przyszłości zapewni każdej osobie możliwość uczenia się przez całe życie. Pamiętajmy, że każdy odnoszący sukcesy obywatel świata, a jednocześnie samorealizujący się europejczyk będzie elastycznie dostosowywał się do płynnie i nieustannie zmieniającej się rzeczywistości, podążając za pracą, wyznaczoną przez inkluzyjny system zatrudnienia. Planiści zakładają, że każdy będzie potrzebował wciąż uczyć się jakichś nowych kwalifikacji, co dotyczy zarówno dzieci, młodzieży i dorosłych. Jednocześnie każdy uczący się obywatel świata i Unii będzie kreatywny, innowacyjny i krytycznie myślący, ucząc się więc nowych rzeczy, powinien jednocześnie zapominać tego, czego nauczył się wcześniej, pod tytułem odrzucania stereotypów i schematów myślenia. Każdy człowiek, znajdujący się pod władzą kabalistów będzie więc mógł dysponować jedynie taką wiedzą, jaka w danym momencie będzie użyteczna dla systemu. Uczenie się przez całe życie dotyczy także osób starszych i młodych matek. Osoby starsze nie powinny być zmuszane do przechodzenia na emeryturę. Kabaliści wiedzą przecież, że każdy chce pracować całe życie, a przymusowa emerytura jest odbieraniem tym osobom szans życiowych i możliwości rozwoju. Dlatego zbawcy ludzkości uwalniają starców od konieczności bezproduktywnego marnowania się na znienawidzonych emeryturach. Zapewniają powrót do szkoły, zdobycie nowych kwalifikacji i mobilność, aby mogli się nadal samorealizować. Nawiasem mówiąc, dzięki temu nie będą już potrzebne emerytury – każdy będzie mógł nadal czynnie zarabiać, zupełnie jak Kuntz Wunderli w „Miłosierdziu gminy” Marii Konopnickiej. Kobietom, mającym małe dzieci również należy umożliwić szybki powrót na rynek pracy, o niczym innym przecież nie marzą. Dziecku należy zapewnić opiekę w zrównoważonym, inkluzyjnym, wielokulturowym żłobku, a mobilna młoda mama będzie mogła radośnie wytchnąć w korporacji, wreszcie uwolniona od tortur patriarchalnej rodziny. O dzietność martwić się nie trzeba – problem załatwi mobilność migracji edukacyjno – pracowniczej.

Każda różnorodna potrzeba każdego dziecka będzie zaspokojona w szkole włączającej. Różnorodność jest, jak pewnie już wiemy, cennym zasobem społeczeństwa i systemu edukacji. Należy więc doceniać każdą różnorodną tożsamość. Każda cecha może być cechą dystynktywną różnorodności, np. nieneurotypowość, różnorodność niepełnosprawności, zachowań, zaburzeń, kultur, zdolności. Wszystko wrzucone do jednego kotła i wymieszane. Z tego wychodzi inkluzyjna zupa, w której każdy jest traktowany indywidualnie, ale systemowo. Wszystko, co się dzieje w szkole ma być projektowane uniwersalnie, czyli dostosowane do każdej osoby uczącej się i jej indywidualnych potrzeb, bez potrzeby indywidualnego dostosowania. Oznacza to indywidualne nauczanie i szkołę specjalną dla wszystkich. System będzie każdego diagnozował i dostosowywał do niego usługi. System będzie określał, ustalał i zaspokajał potrzeby każdego dziecka, a celem będzie jego dobrostan, który będzie musiał być zgodny z potrzebami systemu. Wzorzec dobrostanu określa WHO, i jest on taki sam dla wszystkich, ale metody jego osiągania mogą być różne, oczywiście według tych samych schematów. Upośledzony, zaburzony, normalny i geniusz będą więc traktowani wedle tego samego wzorca. Różnić będą się jedynie bodźce, adresowane indywidualnie. W celu zaspokajania różnorodnych potrzeb budowany jest system Oceny Funkcjonalnej. Oznacza ona rozbudowaną analizę wszystkich cech i zachowań dziecka i jego rodziny. Używając obserwacji, testów psychologicznych i wywiadów badać się będzie jego zdolności, możliwości, ograniczenia, zaburzenia, zainteresowania, preferencje, zachowania, sytuację osobistą, światopogląd rodziców, metody wychowawcze, stosunki w rodzinie. Używając aplikacji i algorytmów wiedza ta będzie wprowadzana do systemu, kategoryzowana i zapisywana na centralnym serwerze. Następnie system wygeneruje raport i zalecenia rozwojowe. Będą one obowiązkowym dla szkoły programem rozwoju dziecka i zaleceniem dla rodziców. Celem będzie dobrostan dziecka określony przez WHO i potrzeby systemu, który później będzie zatrudniał te dzieci jako dorosłych. Zostanie określona ścieżka rozwoju dziecka aż do dorosłości i do określonego przez system stanowiska pracy. Program rozwoju obejmie wszystkie aspekty życia dziecka i wpłynie na życie jego rodziny. Wszelkie czynniki, mogące zaburzyć wyznaczony przez system program rozwoju zostaną zdiagnozowane jako zaburzenia i będą usuwane. Na straży rozwoju dziecka będą stali specjaliści szkolni i pozaszkolni, spięci w jeden system ze służbą ochrony zdrowia, w tym psychicznego oraz aparatem wymiaru sprawiedliwości, oczywiście unijnej.

Szkoła włączająca, rzecz jasna, będzie stosować innowacyjną dydaktykę, znaną jako Ocenianie Kształtujące. Nie jest ono ocenianiem wiedzy, ale ciągłym, interaktywnym ocenianiem postępów ucznia na drodze rozwoju, wyznaczonego przez system. Praca z uczniami jest sprowadzona do rozbudowanej standardowej procedury, dzięki której wiedza merytoryczna jest ograniczana do nieistotnego minimum, za to uczniowie są warunkowani do działania na zasadzie impuls – reakcja. Całości dopełnia zestaw zabaw, udających techniki edukacyjne. Na lekcjach ma się dużo dziać, być kolorowo, radośnie i hałaśliwie. Propaganda głosi, że wtedy dzieci będą się chętnie uczyć same i nabędą odpowiedzialność za swoją naukę. W magiczny sposób uzyskają cechy osób dojrzałych. Atrakcyjne nazewnictwo – kreatywność, innowacyjność, rozwój potencjału, nauczanie dostosowane do potrzeb rozwojowych dziecka – ma na celu ukrycie pochodzenia tej metody. Została ona stworzona i wypracowana w szkolnictwie specjalnym, dla potrzeb dzieci niedorozwiniętych. Następnie postępowi pedagodzy na amerykańskich uczelniach, pracujący za granty globalistycznych fundacji dostosowali te metody do szkolnictwa ogólnodostępnego. Ocenianie Kształtujące sprawdza się dobrze w szkołach specjalnych i dla małych dzieci. Na wyższych etapach edukacyjnych powoduje wyraźnie zmniejszenie wiedzy, spowolnienie rozwoju i uzależnienie uczniów od systemu, sterującego zachowaniami.

Ocenianie Kształtujące stanowi rozwinięcie systemu zarządzania społecznego Skinnera. Jest tu trzech uczestników: system, który określa, jakie zachowania ludzkie są pożądane i dobiera bodźce; nauczyciel, który jest przekaźnikiem impulsów systemowych, ale uważa, że kreatywnie pomaga dzieciom rozwijać swój potencjał; uczeń, przekonany przez nauczyciela, że jest wolny. Wpierw nauczyciel bada przedwiedzę uczniów, czyli to, co już wiedzą i co budzi u nich pozytywne skojarzenia (u Skinnera – badanie wcześniejszej historii warunkowania). Dzięki temu nauczyciel dobiera z zasobów systemowych bodźce, dostosowane do układu nagrody uczniów. Dopiero wtedy może rozpocząć się właściwa praca z uczniami. W etapie pierwszym lekcji nauczyciel wysyła bodziec do wszystkich uczniów (u Skinnera – emisja bodźca pozytywnego). Następnie modeluje reakcje uczniów poprzez podpowiedzi, sugestie i pytania naprowadzające. Robi to w taki sposób, aby reakcje uczniów odpowiadały potrzebom systemu. W etapie drugim uczniowie wykazują reakcje (u Skinnera – reakcja na bodziec). W trzecim etapie nauczyciel bada reakcję każdego ucznia i emituje informację zwrotną, w której wskazuje mu, co zrobił dobrze, na czym powinien jeszcze popracować (unika się stwierdzenia, że uczeń wykonał coś źle lub nieprawidłowo), i jak ma dalej postępować (u Skinnera konsekwencja). W rezultacie uczeń nie ma nabyć wiedzy o rzeczach, ale wiedzy o własnym zachowaniu. Uczeń wie, jak ma się zachowywać, aby otrzymać pozytywną reakcję otoczenia na swoje zachowania. Dodatkowym wzmocnieniem pożądanych reakcji uczniów są podawane przez nauczyciela na początku lekcji kryteria sukcesu. Jest to lista kontrolna warunków, które musi spełnić uczeń, aby uzyskać sukces. Sukcesem dla ucznia jest więc wypełnienie minimalnych wymogów wiedzy, podanych z góry przez nauczyciela. Na końcu lekcji następuje tzw. refleksja, czyli przeprowadzana przez nauczyciela ankieta zadowolenia i odczuć uczniów, dotycząca lekcji. Dzięki temu nauczyciel zdobywa wiedzę o zachowaniach uczniów, co pomaga mu dobrać właściwe bodźce na kolejną lekcję. Taki schemat jest stosowany podczas każdej lekcji. W stosunku do klasycznego nauczania – uczenia się jest to całkowicie odmienne. W modelu klasycznym uczeń poznaje wiedzę o rzeczywistości obiektywnej i sam kształtuje swój sposób myślenia, w modelu kształtującym uczeń poznaje procedury systemowe. Uczniowie, będący w fazie intensywnego rozwoju intelektualnego są więc warunkowani do określonych przez system zachowań, które wchodzą im w nawyk. Consuetudo altera natura hominum.

Jeden z dogmatów Edukacji Włączającej głosi, że to, co jest dobre dla uczniów niepełnosprawnych, jest dobre także dla wszystkich innych. Jeśli więc coś nadaje się dla niepełnosprawnych intelektualnie, nadaje się też dla pełnosprawnych. W ten sposób realizuje się dostępność szkoły włączającej dla wszystkich. Obniżyć poziom nauczania i wymogi tak bardzo, żeby w takiej szkole mógł się uczyć człowiek niepełnosprawny intelektualnie w stopniu głębokim, który nigdy nie wzniesie się na poziom intelektualny wyższy, niż trzyletnie dziecko. Poddani takiej edukacji uczniowie w normie intelektualnej, przebywający w środowisku, w którym na porządku dziennym jest upośledzenie psychiczne i niedorozwój, będą bezwiednie naśladować najbardziej ekspansywne zachowania. W połączeniu z radykalnym obniżeniem poziomu i wymogów oraz powszechną smartfonizacją da to efekt, w którym coraz większa część dorosłej populacji zatrzyma się na poziomie rozwojowym, właściwym dla dwunastolatka, co jest równoznaczne z debilizmem. Taki dorosły człowiek może wykonywać większość prac, ale nie potrafi wyznaczyć i zrozumieć celów działania. Musi więc stale być kierowany. Globaliści mają na to sposób, opracowany przez behawiorystę Burrhusa Frederica Skinnera, który nazwał technologią zachowania. Model ten oparty jest na warunkowaniu behawioralnym sprawczym, a powstał na bazie doświadczeń na zwierzętach. Nadaje się do zarządzania społeczeństwem homo debilis, czyli ludzi, uwarunkowanych do funkcjonowania pod stałą kontrolą i według procedur, a Ocenianie Kształtujące w połączeniu z Oceną Funkcjonalną są głównymi elementami tego systemu. Europejski wzorzec debila jest jednocześnie wzorcem globalnym, tyle, że wyposażonym w tożsamość unijną. Eurodebil jest więc debilem 3XE: european / ecological / electronical.

Edukacja Inkluzyjna bardzo dba o bezpieczeństwo uczennic, uczniów i pozostałych osób uczących się. Szkoła włączająca jest bezpieczna. Rodzice oddychają z ulgą – moje dziecko wreszcie będzie bezpieczne. System zadba o bezpieczeństwo zdrowotne dzieci, łącznie ze szczepieniami pod nadzorem WHO. Najbardziej jednak będzie dbać o bezpieczeństwo psychiczne. Według badań to właśnie przemoc, presja i dyskryminacja, jakich doświadczają młodzi ludzie są głównymi odpowiedzialnymi za problemy psychiczne, depresje i próby samobójcze dzieci i młodzieży. Oczywiście badania są prowadzone dla takiego celu i w ten sposób, aby udowodnić tezy, wmówione społeczeństwu przez globalistów, za pomocą tzw. psychologów i środowisk lewackich, oraz za pośrednictwem globalistycznych mediów.

Tzw. specjaliści – psychologowie nie są klasycznymi psychologami, ponieważ nie używają klasycznej psychologii, ale konglomeratu, powstałego z połączenia psychoanalizy Freuda, okultyzmu Junga, antropozofii Steinera, psychologii humanistycznej Perlsa / Rogersa / Maslowa i behawioryzmu. Wszystko to bierze swój początek z kabalistycznej gnozy. Nie służy do zrozumienia człowieka, ale do zapanowania nad jego rozumem i wolą. Wiedza ta zasługuje na miano psychomagii. Psychomagowie tworzą gildię, która zdominowała terapie, poradnictwo psychologiczne i pedagogikę. Gildia ta zwie się psychopedą i jest armią, rzuconą przez globalistów przeciw narodom, a jednocześnie przemysłem, napędzanym przez globalistów i wyciągającym krocie od ludzi, nad którymi panuje. Psychomagowie posługują się neomarksizmem, który traktują jako opis rzeczywistości społecznej. A tam stoi, że sprawcami zła wobec dzieci są nauczyciele i ojcowie. Ci „tendencyjni faszyści” wywierają ciągłą presję na dzieci i zmuszają je do zachowań wbrew ich woli. Zmuszają do nauki i przestrzegania zasad kultury. W ten sposób niszczą doskonałą naturę dziecka i wykrzywiają jego losy w sposób nieodwracalny. Dla neomarksistów i psychopedy jest to więc najgorszy rodzaj faszyzmu – przemoc symboliczna, psychiczna i emocjonalna. Nie jest oddziaływaniem fizycznym, nie da się więc jej obiektywnie stwierdzić, dlatego wystarczą same odczucia dziecka / ucznia. Ponieważ jednak dzieci / uczniowie mogą znajdować się w zależności emocjonalnej od rodziców / nauczycieli, dlatego psychopeda szkolona jest, jak rozpoznawać przemoc nawet tam, gdzie nie da się jej obiektywnie stwierdzić. Jeśli dziecko jest zbyt spokojne, nie integruje się ze wszystkimi, nie uczestniczy w wesołych zabawach klasowych, słowem, jeśli nie zachowuje się tak, jak wszyscy – jest podejrzenie o przemoc domową lub szkolną. Jeśli uczy się dobrze i nie sprawia problemów – to na pewno na skutek presji przemocowych rodziców. Jeśli ubiera się, wygląda i zachowuje na sposób tradycyjny, nie jest wulgarne, a jeśli to dziewczynka, nie jest przesycona seksualizacją – oznacza to przemoc rodzicielską. Jest ona wzmacniana przez kulturowe wzorce społeczeństwa, opartego na katolickim patriarchacie. Dziecko takie trzeba więc czym prędzej wyzwolić i uratować przed zagrożeniem ze strony członków rodziny. Drugi powód cierpień młodzieży to ocenny charakter szkoły. Narzucanie wiedzy, wymogi edukacyjne i oceny stanowią straszną traumę. Winni są ci nauczyciele, którzy wymagają i oceniają.

W Polsce katalizatorem walki z rodzicami i szkołą stała się sprawa Kamilka. Dzięki medialnej histerii, rozpętanej wokół tragedii dziecka, skatowanego przez zwyrodnialca uchwalono tzw. „ustawę Kamilka”, czyli nowelizację Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Nałożyło to na wszystkie placówki, pracujące z dziećmi obowiązek wprowadzenia standardów ochrony małoletnich. Owe standardy dokładnie wpisują się w politykę unijno – globalnych elit. Od 15 lutego wszyscy nauczyciele i pracownicy mają obowiązek zgłaszać wszelkie podejrzenia przemocy domowej. Brak donosu może sprowadzić na tego, kto ośmielił się nie donieść odpowiedzialność dyscyplinarną lub nawet karną. Nauczyciele mają obowiązek zgłaszać wychowawcy, ten – szkolnemu pedagogowi (najczęściej należącemu do gildii psychomagów. W większości są to kobiety). Ten specjalista ma niezwłocznie donieść do władz, które powinny wysłać służby siłowe do podejrzanej rodziny. Policja już dostała instrukcje, aby każdego młodego człowieka pytać o jego dobrostan – jak się czuje w domu i szkole. Bezpieczna szkoła dba także o bezpieczeństwo dzieci na terenie szkoły. W porozumieniu z UNICEF w Polsce szkoli się już doradców ds. dostępności uczenia – DDU, którzy będą dbali o pełną dostępność i zdrowie psychiczno – emocjonalne dzieci. Jeśli w szkole będą jakieś elementy, zakłócające dobrostan uczniów – DDU będzie zmieniał klimat szkoły, a także klimat rodziny. Wystarczy więc jedno słowo niezadowolonego ucznia, a tym bardziej uczennicy, aby rzucić podejrzenie na każdego nauczyciela (w większości są to kobiety). Przy dzisiejszym stanie prawnym każdy nauczyciel w każdej chwili może zostać oskarżony o przemoc. Zwykle takie oskarżenie powoduje publiczny lincz i zwolnienie z pracy. Koleżanki, koledzy, dyrekcja, kuratorium zwykle się odwracają, a media główne i społecznościowe, w powiązaniu z działalnością lewackich fundacji robią resztę. Dziś wystarczy jedno zdanie, aby zniszczyć nauczyciela. Globalno – unijny wzorzec szkoły już przenika do Polski. Nauczyciele mają bać się uczniów i rodziców, bo ci mogą donieść i oskarżyć o przemoc psychiczną, znęcanie się i nękanie. Na przykład negatywna ocena lub odpytywanie na lekcji może zostać tak zinterpretowane. Powinni też obawiać się szkolnych psychomagów, którzy dostali instrukcje pilnego monitorowania szkoły w poszukiwaniu objawów przemocy. Rodzice mają bać się nauczycieli i szkolnych specjalistów, którzy mają obowiązek donosić, a także własnych dzieci, które nieświadomie mogą powiedzieć nieostrożne słowo. Wszyscy mają bać się wszystkich, jak u sowietów. Już trwają szkolenia dla szkolnych psychomagów, jak indoktrynować nauczycielki, aby chciały donosić na rodziców. Używane są przy tym techniki psychomanipulacji, na które szczególnie podatne są kobiety. Przedstawia się maltretowane dziecko i jego oprawcę. Odtąd nauczycielki mają domniemywać przemoc domową u każdego ucznia, a w szczególności uczennicy. Każde zachowanie, zadrapanie, siniak ma być powodem do interwencji służb w rodzinie. Tworzone są już statystyki, pokazujące skalę zła, dziejącego się w rodzinach – przemoc, nękanie, maltretowanie, bicie, molestowanie, gwałty. Armia psychomagów, skierowana do szkół w ciągu ostatnich lat służy między innymi do tworzenia takich statystyk. Są one celową manipulacją, aby stworzyć fałszywy obraz rzeczywistości i rzucić potężne oskarżenie na rodzinę, a szczególnie ojców. Nie należy wierzyć w te statystyki, one zostały napisane już dawno przez marksistowskich psychologów. Pod wpływem tej kłamliwej propagandy nauczyciele mają być szczuci na rodziców, rodzice na nauczycieli, uczniowie na rodziców i nauczycieli, wszyscy na mężczyzn. Na straży powszechnej inwigilacji i kontroli mają stać szkolni psychomagowie, zwykle nieświadomi swojej roli, z umysłami wypranymi na uczelniach i szkoleniach przez uczniów towarzysza Bermana. Tak tworzy się współczesny Urząd Bezpieczeństwa, wdzierający się do narodu przez szkołę. Tak tworzy się nowych Pawlików Morozowów. Wszyscy mają się bać, jedni mają nienawidzić drugich. Machina donosów na nauczycieli i rodziców dopiero zaczyna się rozkręcać.

Szkoła włączająca jest także równościowa, znosi więc wszelkie nierówności we wszystkich kategoriach – wiedzy, płci, religii, kultury, narodowości. Jednocześnie jest różnorodna, więc akceptuje każdą tożsamość. W szczególny sposób dotyczy to tożsamości seksualnej i płciowej. ONZ i UE bardzo szanują i afirmują różnorodność seksualno – płciową, i bardzo wspierają prawa seksualne i reprodukcyjne. Dziecko w wieku 12 lat dowie się już wszystkiego, co powinno wiedzieć o seksie wg WHO. Dowie się, że ma prawo do nieskrępowanej ekspresji seksualnej, do przyjemności samemu lub społecznie, do antykoncepcji, że aborcja jest prawem człowieka, o pigułce wczesnoporonnej, gdzie może uzyskać wsparcie. Dowie się też, że dwie płci to przeżytek i stereotyp, że może sobie to rozwiązać inaczej, że istnieje wiele rodzajów depresji i dysforii płciowej, że ma prawo domagać się swojej własnej drogi do szczęścia, że normy religii chrześcijańskiej są szkodliwe, że prawdziwą wolność osiągnie, jeśli odrzuci wszelkie stereotypy, wpojone przez rodziców i twórczo stworzy swoja nową tożsamość. Jeśli Polska wejdzie do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, to zapewne w krótkim czasie w szkole dzieci będą mogły uzyskać wsparcie w tranzycji płciowej. Globalno – unijna szkoła tworzy bowiem edukację zmieniającą płeć.

Dużo szczegółów jeszcze można opowiedzieć, ale to i tak już wiele. Na tyle dużo, aby to całe unijno – globalne piekło jednoznacznie odrzucić. Dlaczego jednak tak się nie dzieje? Polska nie musi przyjmować żadnych uregulowań spośród powyższych. Jednak przyjmuje wszystkie. Główne przyczyny są dwie – zewnętrzna, czyli skoordynowane dążenia ONZ i UE do zniszczenia normalnej szkoły i wprowadzenia pralni mózgowej, kontrolującej życie uczniów i rodzin. Druga przyczyna jest wewnętrzna, po stronie państwa polskiego, że nie potrafi się temu oprzeć. To, że nie potrafi też dzieli się na dwie przyczyny. Pierwsza przyczyna – brak świadomości narodu oraz czynników decyzyjnych, ponieważ globalno – unijny plan został sprytnie ukryty za szczytnymi hasłami. Druga przyczyna – brak woli. Ten brak woli też dzieli się na dwie przyczyny. Pierwsza to chciwość, bowiem plan ten został wzmocniony nieograniczonymi środkami finansowymi. Druga przyczyna to spadek po towarzyszu Bermanie. Zarówno na uczelniach, w systemie oświaty, w strukturach rządowych i w środowiskach politycznych jest aż nadto pobratymców towarzysza Bermana. Stroją niewinne miny i wygłaszają piękne słowa, są to jednak wciąż ci sami ludzie, przekazujący swoją tożsamość, układy oraz nienawiść do Polski, Polaków i chrześcijaństwa. Dobrali sobie liczne grono szubrawców, którzy za pieniądze zrobią wszystko, i oto mamy główną przyczynę naszych nieszczęść. Coś, co uważamy za elitę, w rzeczywistości jest ośmiornicą sprzedajnych zdrajców, ściśle współpracujących z siłami unijno – globalnymi. Barwy partyjne nie grają tu większej roli.

Na koniec coś optymistycznego. Świadomość niewoli jest pierwszym krokiem do zrzucenia kajdan. Jesteśmy w niewoli, a nasi ciemiężyciele dążą do tego, aby zaostrzyć jej warunki. Dzięki temu jednak ujawniają się oni sami, ich słudzy, narzędzia i cele.

Teraz świadomi Polacy muszą wykonać następującą pracę:

  • zadbać o stabilne i trwałe małżeństwo;
  • mieć jak najwięcej dzieci;
  • nie dopuścić do ich deprawacji;
  • zapewnić porządne, narodowo – katolickie wychowanie;
  • budować swoje nieformalne grupy wsparcia, lokalne, regionalne, krajowe;
  • mieć świadomość celu – niepodległe państwo polskie, niezależne od UE i ONZ;
  • zdobywać jak najwięcej wiedzy o polityce, ekonomii, rządzeniu państwem, zarządzaniu społeczeństwem, gospodarką i armią;
  • przekazać tą wiedzę dzieciom;
  • starać się uświadamiać innych, szczególnie tych, co mają lub mogą mieć dzieci;
  • nie tracić wiary, nadziei i miłości – pojmowanej na sposób chrześcijański.

Opisane powyżej mechanizmy, mimo, że straszliwe, są tylko procedurami, a działania wykonują ludzie. Każdy system da się obejść i oszukać, a ten będzie szczególnie niewydolny. Jeśli będziecie trzymali się razem w rodzinie i grupie, przetrwacie. Aż do dnia, kiedy nasza ciemiężycielka potrzaska się w posadach, a wówczas będzie pilna potrzeba wykonać najpierwsze zadanie – wymienić bermanowców na uczciwych Polaków, którzy będą wiedzieli, co trzeba zrobić.

Czytaj o tym:

Czas nowego antysystemu

Jak odzyskać niepodległość