Kukuniek-bis

Kukuniek-bis

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  28 lutego 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5346

W 1989 roku wywiad wojskowy, któremu amerykańsko -sowiecki duet: Daniel Fried z Departamentu Stanu i Władimir Kriuczkow z KGB, postawił zadanie przeprowadzenia na naszym nieszczęśliwym kraju sławnej transformacji ustrojowej, znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Wprawdzie od roku 1986, w ramach przygotowań do sławnej transformacji, obok uwłaszczenia nomenklatury, która w ten sposób uzyskała ekonomiczne podstawy do zajęcia w nowych warunkach ustrojowych odpowiedniej pozycji społecznej, przeprowadzona została też selekcja kadrowa w strukturach opozycyjnych, której celem było wyłonienie takiej „reprezentacji społeczeństwa”, do której wywiad wojskowy miałby zaufanie – ale konieczność przeprowadzenia wyborów, niechby i „kontraktowych”, niosła za sobą ryzyko puszczenia się na lotne piaski masowych nastrojów, a to mogło w jednej chwili obrócić w niwecz wieloletnie przygotowania.

Obawy – jak się potem okazało – nie były bezpodstawne, a dowodem były losy tzw. „listy krajowej”. Wywiad wojskowy umieścił tam kandydatury swoich najważniejszych faworytów, a tymczasem społeczeństwo, najwyraźniej myśląc, że z tymi wyborami to wszystko naprawdę, bez ceregieli ich skreślało. W rezultacie generał Kiszczak zagroził, że skoro tak, to on te całe wybory rozgoni, na co wyznaczony na przedstawiciela „strony społecznej”, znany z „postawy służebnej” pan Tadeusz Mazowiecki powiedział, że „umów należy dotrzymywać”. W związku z tym, za zgodą „strony społecznej”, Rada Państwa w trakcie wyborów zmieniła ordynację i w ten sposób kryzys zakończył się wesołym oberkiem.

Przypominam o tym Donaldu Tusku i innym szermierzom porządku konstytucyjnego, że wtedy nie widzieli w tym nic osobliwego. Żeby tedy zmniejszyć margines niepewności, a głosującym „suwerenom” podsunąć pod nos ściągawkę, na kogo mają głosować, wywiad wojskowy wpadł na pomysł, by kandydaci rekomendowani przez „stronę społeczną” fotografowali się z Kukuńkiem, czyli Lechem Wałęsą, dzięki czemu ta fotografia stała się przepustką, jeśli nawet nie do historii, to w każdym razie – do konfitur władzy.

Przypominam o tym m.in. ze względu na zbliżające się w przyszłym roku wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Wiele wskazuje na to, że z ramienia Partii Demokratycznej będzie w nich kandydował ponownie Józio Biden, który niedawno, jako Pan Nasz, dokonał zniebastąpienia na naszą prastarą ziemię, w związku z czym i nasza prastara ziemia i nasz mniej wartościowy naród tubylczy, dostąpili niebywałej łaski. Będziemy się nią delektować i rozpamiętywać to wydarzenie aż do następnego razu, chociaż były prezydent Bronisław Komorowski, najwyraźniej pozazdrościwszy panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie konfidencji i względów u Pana Naszego dał do zrozumienia, jakoby zniebastąpienie Pana Naszego na naszą prastarą ziemię było tylko kamuflażem, mającym osłonić prawdziwy cel tego nawiedzenia. Prawdziwym celem bowiem było bliskie spotkanie III stopnia z ukraińskim prezydentem Włodzimierzem Zełeńskim. W tym celu strona amerykańska, w imieniu Pana Naszego, porozumiała się z zimnym ruskim czekistą, zbrodniarzem wojennym Putinem, żeby w okresie obecności Pana Naszego na Ukrainie powstrzymał się od wszelkich ataków, na co tamten wyraził zgodę. Dzięki temu Nasz Pan mógł w tajemnicy wsiąść w Schnellzug z Przemyśla do Kijowa, gdzie objawił się światu w towarzystwie prezydenta Zełeńskiego, z którym odbył po Kijowie spacer, w trakcie którego prezydent Zełeński kazał włączyć syreny alarmowe – że to niby Putin próbuje tchórzliwego ataku – ale Pan Nasz ani drgnął i nadal spacerował, jakby nigdy nic. Dało to zachwyconemu panu Pawłowi Kowalowi okazję do spostrzeżenia, że Pan Nasz pokazał „cojones”. Ciekawe, czy pan Kowal widział te klejnoty na własne oczy, czy też tylko oczami podnieconej wyobraźni – ale najwyraźniej SBU w tym zamieszaniu zapomniała mu powiedzieć, że było całkowicie bezpiecznie i że celem przedstawienia, odegranego w Kijowie z udziałem Pana Naszego, było doczepienie sobie kolejnego liścia do wieńca sławy, w postaci epizodu heroicznego. Wśród liści w wieńcu sławy Pana Naszego nie było dotąd bowiem żadnego epizodu heroicznego. Przeciwnie – Ukraina kojarzyła się raczej z dokazywaniem w tym kraju Syna Pana Naszego Huntera – z czego wyszły nawet jakieś śmierdzące dmuchy, które u nas w niezależnych mediach, komentował były prezydent Aleksander Kwaśniewski, razem z nim tam dokazujący.

W tej sytuacji wypada nam zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, że – jak już wspomniałem – w USA w przyszłym roku odbędą się wybory prezydenckie, z których, według wszelkiego prawdopodobieństwa, z ramienia Partii Demokratycznej, będzie kandydował Pan Nasz, czyli Józio Biden. W przeciwnym razie Partia Demokratyczna już teraz rozpoczęłaby lansowanie nowego jasnego idola, w którym nie tylko Amerykanie, ale również nasz mniej wartościowy naród tubylczy, powinien się zakochać i uwielbić go jako Pana Naszego. Tymczasem tempus fugit a czas ucieka, zaś nikogo takiego na razie nie ma, więc chyba o laur przywódcy „wolnego” a właściwie nie tylko „wolnego”, ale w ogóle – całego świata, będzie ubiegał się Pan Nasz.

Może to komuś wydać się dziwne, ale skoro demokracja została uznana za dobro najwyższe, to nic dziwnego, że demokratyzacja obejmuje coraz to nowe obszary, w tym również – kult Pana Naszego. Po drugie – że – jak zauważa poeta – „na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności” – w związku z czym trzeba suwerenom podsunąć pod nos jakąś wyraźną wskazówkę, w kim mają się zakochać i komu okazać uwielbienie.

Najwyraźniej pierwszorzędni fachowcy z amerykańskiej bezpieki musieli gdzieś w archiwach odgrzebać eksperyment z Kukuńkiem. Jak pamiętamy, był on lansowany nie tylko jako jasny idol w Kongresie USA, ale nawet załatwiono mu Pokojową Nagrodę Nobla. Toteż wywiad wojskowy generała Kiszczaka sprawił, że fotografia z jego udziałem stała się w naszym nieszczęśliwym kraju dla wybrańców losu przepustką do historii. Skoro tedy na Ukrainie trafił się prezydent Zełeński, którego dodatkowym atutem są pierwszorzędne korzenie, to nie było co się długo namyślać, tylko zacząć go lansować nie tylko w amerykańskim Kongresie, ale i w kongresach u poszczególnych wasali. Jak pamiętamy, w Waszyngtonie owację w Kongresie już miał, tak, jak kiedyś Kukuniek, więc teraz kolej na Pokojową Nagrodę Nobla.

Wprawdzie niektóre koła forsują kandydaturę panny Grety Thunberg, która właśnie staje się damą i pisarką, ale ona może jeszcze poczekać tym bardziej, że fotografia z nią niekoniecznie by Pana Naszego dodatkowo nobilitowała, a poza tym – czy mogłaby ona załatwić Panu Naszemu przedwyborczy epizod heroiczny?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Protestujemy! Politycy zabierają pracę kabareciarzom

Protestujemy! Politycy zabierają pracę kabareciarzom

Odcinek 10 Robert Górski12 https://podcasty.rp.pl/audycje/gorskicieslik-polska-od-ucha-do-ucha

Miliarderzy proszą, aby ich opodatkować. Oświadczyny Pana Michała, który zastąpił Panią Basię na Nowogrodzkiej. Kto jest przeszkodą do wyniesienia polskiej gospodarki na wyższy poziom cywilizacyjny? Gdzie Andrzeja Dudę najbardziej cieszy jego prezydentura?

Robert Górski i Mariusz Cieślik zapraszają na satyryczny przegląd wydarzeń tygodnia.

Grupa bardzo bogatych ludzi zwraca uwagę na rosnące nierówności i wzywa do walki z ekstremalnym bogactwem. W przeciwnym razie – jak czytamy w liście miliarderów – napięcia społeczne mogą stać się zagrożeniem dla demokracji. „Czy to byli prawdziwi bogacze?” – pytają Górski i Cieślik.

Pod koniec grudnia 2022 roku w kopalni Bogdanka bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, Michał Moskal, oświadczył się swojej wybrance prawie 1000 metrów pod ziemią. „Wreszcie górnicy dostali trochę radości” – mówią Górski i Cieślik.

„To była owacja dla całego naszego społeczeństwa za (…) serce, za otwartość” – powiedział prezydent Andrzej Duda, odnosząc się do tego, jak entuzjastycznie został przyjęty przez mieszkańców Lwowa. „Jest miejsce, gdzie Andrzej Duda może choć trochę pocieszyć się z prezydentury” – komentują Górski i Cieślik

„Jeżeli na skutek wysokiej inflacji utrwalają się oczekiwania płacowe, to jedynym sposobem ich przełamania jest doprowadzenie do takiego bezrobocia, które powstrzyma ludzi przed żądaniem podwyżek” – mówi Bogusław Grabowski, ekonomista, członek pierwszej Rady Polityki Pieniężnej. „Czyli temu aby w Polsce było dobrze, przeszkadzają tylko Polacy?” – pytają Górski i Cieślik.

Na koniec… próbują także rozstrzygnąć spór: kto jest ferrari, a kto twingo? Kto rolexem, a kto casio? Oczywiście, między sobą.

[Niektórzy] Ukraińcy twierdzą, że założyli Polskę.

[Niektórzy] Ukraińcy twierdzą, że założyli Polskę.

Według kontrowersyjnego przewodnika Kraków to staro-ukraińskie miasto, a Mikołaj Rej i Jan III Sobieski to Ukraińcy [por na samym dole]

7.05.2010 https://www.rp.pl/historia/art7214631-ukraincy-twierdza-ze-zalozyli-polske

Autorzy „Ukraińskich miejsc w Polsce” piszą, że w 999 r. Kraków „dostał się pod polską okupację”

Nazwa „Polska” pochodzi od ukraińskiego plemienia Polan – czytamy w przewodniku „Ukraińskie miejsca w Polsce” wydanym właśnie przez prężną lwowską fundację Ukraina-Ruś związaną ze środowiskiem ukraińskich nacjonalistów. Wśród znanych Ukraińców publikacja wymienia m.in. poetę Juliusza Słowackiego i królów Zygmunta Augusta oraz Stanisława Augusta Poniatowskiego.

– Zrobiliśmy swoisty przekrój Polski, zaznaczywszy miejsca, gdzie odbywały się ważne wydarzenia w życiu ukraińskiego narodu – wyjaśniał lwowskiemu portalowi Zaxid.net Rostysław Nowożeniec, prezydent fundacji Ukraina-Ruś i deputowany obwodu lwowskiego wybrany z listy Bloku Julii Tymoszenko.

Jak czytamy w portalu Kresy.pl, Nowożeniec tłumaczył, że idea przewodnika narodziła się po podróżach na „nasze etniczne ziemie do Polski”. – Trzeba brać przykład z Polaków, którzy przyjeżdżając do Lwowa, zawsze wiedzą, gdzie pokłonić się swoim przodkom, zostawiając tam biało-czerwoną wstążkę – mówił.

– Ten przewodnik jest potrzebny po to, aby Ukraińcy wiedzieli, gdzie w Polsce trzeba przyczepić wstążkę niebiesko-żółtą.

Przewodnik powstał na podstawie publikacji Swiatosława Semeniuka, historyka Towarzystwa Naukowego im. Tarasa Szewczenki. Twierdzi on, że od V do X w. niemal pół Europy zamieszkiwały plemiona ukraińskie. Miały zajmować terytoria 14 dzisiejszych państw, m.in. 90 proc. Rumunii, niewiele mniej Czech i Węgier, połowę Austrii, Niemiec i Litwy oraz całe południe i wschód Polski.

Podczas promocji przewodnika, która odbyła się w siedzibie Lwowskiej Rady Obwodowej, Semeniuk przekonywał, że Ukraińcy mieszkają na terytorium Polski od ponad półtora tysiąca lat. Zgodnie z jego teorią historyczną w przewodniku można przeczytać, że: „Kraków to staro-ukraiński gród, który w 999 roku pod naciskiem Niemców dostał się pod polską okupację. Pierwszymi biskupami krakowskimi byli Prohor i Prokop, pierwszą zaś chrześcijańską świątynią – bizantyjska świątynia św. Jerzego”.

– Tego nie można komentować, to można tylko wykpić – ocenia dr Stanisław Stępień, historyk i dyrektor Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego w Przemyślu. Dodaje, że jak się ma pieniądze, to można dziś wydawać różne bzdury. Jako przykład podaje książkę sprzed kilku lat, której autor udowadniał, że Ukraińcy to najstarszy naród świata, a swoją nazwę wzięli od biblijnego miasta Ur w starożytnej Mezopotamii. – Polemizowanie z czymś takim jest dla historyka uwłaczające – uważa Stępień.

Tak samo jak z twierdzeniem, że skoro pod Kijowem żyło plemię Polan, to są to ci sami Polanie, którzy byli założycielami Polski. Historyk wyjaśnia, że od rozległych pól brało wówczas nazwę wiele plemion.

– Matka Jana III Sobieskiego była wojewodzianką ruską z rodu Daniłowiczów, ale pisanie, że król Polski to znany Ukrainiec, przekracza granice absurdu – komentuje dyrektor Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego w Przemyślu. Dodaje, że młode demokracje często idealizują swoją przeszłość.

===========================

mail: EK:

„Dodaje, że młode demokracje często idealizują swoją przeszłość”

TO nie tak prosto 

To długofalowe zamierzenie co najmniej od lat 90-tych. Gdy tylko Polska „otwarła‘ się na Wschód. 

W 2007r byłam tam i poznałam m.in. człowieka z mieszanej rodziny. Z racji tego,  ze mówił po polsku przyjechał tu na BEZPŁATNE STUDIA (wikt i opierunek też) a potem zajął się „stosunkami polsko ukraińskimi.”

Polegało to na tym, ze wyszukiwał nazwiska wielkich Polaków urodzonych na Kresach, dorabiał im „odpowiednie” pochodzenie i publikował w tamtejszej prasie lub czasopismach naukowych. Posuwał się nawet do tego, ze angażował mego naiwnego znajomego, który mu wyszukiwał w polskich bibliotekach mało znane teksty o takich Polakach –on to tłumaczył, dorabiał odpowiednie pochodzenie i publikował jako własne (już dawno zauważyłam ze tam –w Rosji oczywiście tez- nie istnieje pojęcie własności intelektualnej (czy jakiejkolwiek innej).

O święta naiwności!

=====================================

Pod Batohem, w czasie (wykonanej w dniach 3–4 czerwca 1652 na rozkaz Chmielnickiego)  rzezi polskich jeńców zginął Marek Sobieski, brat Jana, późniejszego króla Polski.
Tyle to wspólnego  miał Jan III z ówczesnymi i dzisiejszymi hajdamakami.

Na nowy rok, na barani skok [nowe MEM-y, baranie]

Zdjęcie

===================================

==============================

Mamy się czym pochwalić i nie jest to nasze ostatnie słowo:

================================

=============================

=================

[przeczytaj, lebiego… „między nami chemia..”]

==================================

=========================

======================

Uczeni dostali grant. Odkryli: Lepiej być bogatym i zdrowym, niż biednym i chorym. A jeszcze lepiej być kobietą.

Lepiej być bogatym i zdrowym, niż biednym i chorym.

Bogaci żyją dłużej niż biedniejsi https://nczas.com/2022/12/26/zaskakujacy-sondaz-bogaci-zyja-dluzej-niz-biedniejsi/

Zamożni mieszkańcy Holandii żyją średnio o około 9 lat dłużej niż ich biedniejsi rodacy – wynika z badań Holenderskiego Urzędu Statystycznego (CBS).

Z badania CBS wynika, że w 2021 roku oczekiwana długość życia dla całości holenderskiej populacji wynosiła prawie 80 lat dla mężczyzn i 83 lata dla kobiet.

Oczekiwana długość życia najbardziej zamożnych Holendrów wynosi 83 lata, natomiast tych osiągających najniższe dochody – 74 lata. Wśród kobiet wartości te wynoszą odpowiednio 86 i 78 lat.

„W każdej grupie majątkowej kobiety miały wyższą oczekiwaną długość życia niż mężczyźni. Natomiast zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet oczekiwana długość życia wydłużała się wraz ze wzrostem dobrobytu” – czytamy w raporcie CBS.

Najzamożniejsi nie tylko żyją dłużej, ale większą część swojego życia spędzają w dobrym zdrowiu. Oczekiwana długość życia w dobrym zdrowiu wynosiła 49 lat dla mężczyzn z grupy najmniej zamożnej, w porównaniu z 74 latami dla mężczyzn najbogatszych – różnica wynosi więc aż 25 lat. Dla kobiet było to odpowiednio 49 i 72 lata (23 lat różnicy).

Opłatek i kolędy w Knessecie.