Smoleńsk. Okiem naukowca. Z archiwum. Pożary.

Rajmund Rusakiewicz@Albatros z lotu ptaka

[Rozszerzona wersja artykułu Rajmunda Rusakiewicza z książki dziewięciu autorów “Maskirowka smoleńska” MD]

1. Smoleńsk. Okiem naukowca

Na sprawę Smoleńska patrzę z perspektywy doświadczeń zawodowych i życiowych; jestem głęboko przekonany, że Polska – z racji położenia geograficznego, zasobności w bogactwa naturalne, w tym kopalne, jest obiektem zainteresowania możnych tego świata – ze wszystkimi tego zainteresowania konsekwencjami. Takie wydarzenia, jak Smoleńsk, mają swój międzynarodowy wymiar. Gdyby Smoleńsk był zwykłym wypadkiem lotniczym, o czym starano się nas przekonać, byłby również wydarzeniem kluczowym dla układu sił w Europie, a w szerszej perspektywie układu sił na świecie. Przypadkiem, lub też w wyniku celowego działania, życie straciła faktyczna, ale i symboliczna elita państwa, łącząca sentyment po II RP, w osobie śp. prezydenta Kaczorowskiego, po powagę państwa uosabianą przez urzędującego prezydenta Kaczyńskiego. Strata dwóch prezydentów, to silny symbol katastrofy, ale nie smoleńskiej – katastrofy państwa i narodu. Sztab Generalny – symbolizuje zaufanie dla wojska, zdolności najwyższych dowódców do dowodzenia armią, nienarażania życia niepotrzebnie. Złamanie wszystkich procedur bezpieczeństwa przez najwyższych dowódców, dowódców NATO – a tak musiałoby być, gdyby do katastrofy rzeczywiście doszło – to cios dla morale armii. Brawura i nieodpowiedzialność lotników elitarnego pułku lotniczego, to cios w morale tego rodzaju sił zbrojnych, tym silniejszy dla opinii publicznej, że spośród rożnych rodzajów wojsk, to lotnictwo przedstawia się jako „polską specjalność”. Śmierć osób zasłużonych dla Polonii na świecie, dla „Solidarności”, to kolejny cios w polską, antykomunistyczną historię. Dodajmy do tego posłów, senatorów, ministrów Rzeczpospolitej i przekaz smoleński staje się czytelny: „nie istniejecie, jako naród, a wasze państwo jest atrapą państwa”.

Jeśli sprawa smoleńska ma aż takie znaczenie dla polskiego logos i ethos, to jej wyjaśnienie musi stać się jedną z najważniejszych rzeczy, które muszą zostać wykonane, jeśli chcemy myśleć o suwerenności – bez niej niemożliwy jest rozwój, a nawet trwanie jest zagrożone. Po ośmiu latach nie ma zgody w najbardziej podstawowej kwestii tej sprawy dotyczącej, to jest odpowiedzi na pytanie: „co się wydarzyło”. Wypadek i zamach to przecież dwa skrajnie różne wydarzenia, nawet jeśli mają identyczne skutki. Ci, którzy w tej sprawie ważą się machać ręką i radzą zapomnieć, mają widoczny problem z autoidentyfikacją, tak społeczną, jak i etniczną.

Ta sprawa musi i może być wyjaśniona, bo przy dzisiejszym stanie rozwoju techniki, w szczególności technik służących nauce, w tym również wywiadowczych, ślady tego typu wydarzenia gdzieś są, bo być muszą. Nasze blogerskie śledztwo, z powodu rożnego rodzaju ograniczeń, nie było w stanie odpowiedzieć na kluczowe pytanie o to, co się stało, ale wydaje się, że dość wnikliwie odpowiadamy na pytanie, co się stać nie mogło.

Kluczowe i wystarczające do stawiania takiej tezy są publicznie dostępne dowody w sprawie Smoleńska. Zacząłem myśleć o tych dowodach w roku 2011, po okresie duchowego życia na kolanach, bo przeżywaliśmy Smoleńsk jako wielką, osobistą traumę. Dopiero po miesiącach od samego wydarzenia byłem w stanie zacząć przyglądać się tej sprawie bez odwoływania się do emocji, z dystansem do tego oficjalnego obrazu, który był nam przekazywany od samego początku. Od tego czasu pojawiłem się w przestrzeni publicznej jako bloger, kojarzony z racji licznych odniesień z pracami FYM-a, choć zawsze działałem indywidualnie. Niemniej prace FYM-a, które on wciąż popularyzuje, wysoko sobie cenię. Były jednak również i inne badania, które stały się moim udziałem, i które chciałbym tu opisać, dodać do tej wielkiej panoramy badawczej kilka nowych, istotnych wątków.

Badania te dotyczą głównie obrazu termodynamiki pogorzeliska. Jak wiadomo zdarzenia fizyczne charakteryzują się wzajemnymi relacjami, są umocowanie w czasoprzestrzeni. W przypadku zjawisk geofizycznych mamy miejsce zdefiniowane położeniem geograficznym. W dzisiejszym świecie możliwość pozycjonowania poprzez systemy satelitarne jest bardzo wysoka. W przypadku geodezji to jest dokładność pomiaru rzędu około jednego centymetra, czasami nawet jeszcze dokładniej. W układzie siatki współrzędnych WGS-84, ogólnie przyjętego w systemach międzynarodowych, w geofizyce, układ współrzędnych jest bardzo ściśle zdefiniowany. W tej chwili, poprzez systemy pozycjonowania satelitarnego, przy pracach geodezyjnych, kiedy projektuje się instalacje (punktowe albo liniowe), czy też ocenia się pewne zjawiska o charakterze zjawisk fizycznych, odnosi się je do tejże siatki.

To jest miejsce umocowania na kuli ziemskiej. Drugi parametr jest również bardzo precyzyjny i jest to pomiar czasu (a jestem metrologiem z wykształcenia, skończyłem Wydział Elektroniki Politechniki Gdańskiej; moja specjalizacja to aparatura elektroniczna i miernictwo elektroniczne). Wzorce pomiaru czasu, miały kiedyś charakter mechaniczny, tak jak i pomiar przestrzeni, dziś wszystko to ma umocowanie w fizyce kwantowej.

Na tej podstawie parametry czasowe definiowane są z dokładnością dziesięć do minus szesnastej. Jeśli chodzi o lotnictwo, precyzja pomiaru czasu to jest to co najmniej dziesięć do minus szóstej, czyli to nie są milisekundy, to są mikrosekundy nawet, a milisekunda to jest powszechnie przyjęta norma czasowa, która obowiązuje w pracy bardzo wielu urządzeń w nawigacji lotniczej. Urządzenia elektroniczne, takie jak komputer, pracują z jeszcze wyższym taktowaniem.

Komputery są taktowane dzisiaj z częstotliwością gigaherców; są sterowane poprzez systemy zdalne, zsynchronizowane z zegarem atomowym, a zegar atomowy to jest zdolność rozdzielcza dziesięć do minus piętnastej. Mamy zjawiska fizyczne opisane w czasoprzestrzeni z bardzo wysoką dokładnością. Inaczej żaden statek, bez tej synchronizacji, nawet wolno poruszający się, tak jak w komunikacji morskiej – a co dopiero w komunikacji lotniczej, wystrzeliwaniu rakiet, w tym również rakiet międzykontynentalnych, czy kosmicznych, wyprawy na księżyc – nie osiągnąłby celu.

Wracając do opisu. Został stworzony system badania zjawisk w oparciu o monitorowanie satelitarne, w tym również zjawisk katastroficznych. Tym zajmuje się system COSPAS SARSAT1, w ramach którego każdy statek powietrzny, który ma na swoim pokładzie więcej niż dwie osoby, musi być wyposażony w radio-boję i nie ma tutaj wyjątków. Polska podpisała konwencję międzynarodową, bezwzględnie zobowiązującą do tego, żeby na pokładzie takiego statku była radio-boja. Jeśli ktoś wybiera się w góry, lub porusza się własnym samochodem, może się również wyposażyć w urządzenie, które go identyfikuje w przypadku, gdyby potrzebował pomocy. Można ten sygnał wywołać ręcznie, ale w przypadku pojazdów, takich jak statek powietrzny, sygnał ten jest generowany automatycznie, niezależnie od woli załogi, w tym wypadku pilota; pierwszego, drugiego, jakiegokolwiek członka załogi. To urządzenie uruchamia się pod wpływem wstrząsu lub kontaktu z wodą, lub też przy zaistnieniu innych czynników, i w ciągu dosłownie kilku minut służby ratunkowe na świecie, przy współczesnej technologii pracującej w paśmie 406 MHz, są informowane z dokładności do 100 m o położeniu miejsca zdarzenia. Po pierwsze jest dokładnie zdefiniowany czas wystąpienia tego zdarzenia, ale również miejsce tego zdarzenia. Z dokładnością do 100 metrów, w siatce współrzędnych WGS-84.

Przeglądałem informacje w systemach SARSAT i nie znalazłem tam żadnego takiego sygnału z katastrofy smoleńskiej. Podobnie jest z transmisją ACARS2, która odbywa się w trakcie lotu. Praca systemów pokładowych, praca urządzeń, takich jak silniki, praca awioniki, jest w sposób ciągły monitorowana bez woli pilotów, podobnie jak prowadzone rozmowy, czyli ich komunikaty, zgłoszenia, czy depesze. Każde zdarzenie, nawet takie, że ktoś wejdzie do toalety i nie wychodzi stamtąd przez dłuższy czas, ale i takie, kiedy niesforny pasażer zapalił sobie papierosa, lub uruchomił komórkę. Takie rzeczy są zdefiniowane, podobnie jak stan zdrowia na pokładzie, zarówno pasażerów, jak i załogi. Był przypadek, kiedy kapitan statku lecącego z Warszawy do Pragi, zasłabł, i niestety nie udało się go uratować – zawał był zbyt rozległy, ale samolot posadowił na praskim lotnisku Różne drugi pilot. Komunikacja była pełna. Obowiązują nas międzynarodowe przepisy prawa lotniczego, ujęte przez ICAO, i my żeśmy się pod tymi przepisami podpisali. Polska w 1936/1937 roku była inicjatorem tych legislacji.3

To, co zostało nam zaserwowane z wydarzeń od 7 kwietnia poczynając, do 13 kwietnia – ujmuję, jako okres nie jednego dnia, tylko tygodnia, który jest ciągiem zdarzeń logicznych o charakterze przyczynowo-skutkowym. I ciąg ten pozostawił, albo też musiałby pozostawić, gdyby zaistniał w określony sposób, swoje ślady.

Tutaj musimy szukać problemu, który mamy do rozwiązania: co się stało z ludźmi, z tymi 96 czy 97 osobami (bo jedna, jak pamiętamy, była NN – mówiło się, że taka też zginęła), które poniosły śmierć w zdarzeniu lotniczym o charakterze wypadku na skutek uporu osób na pokładzie (VIP-ów), czy niefrasobliwości pilota, który doprowadził do katastrofy lotniczej poprzez świadome przyziemienie w warunkach braku widoczności z ziemią. W wyniku zderzenia z przeszkodami terenowymi, jak ta pancerna brzoza na drodze Tu-154, który chciał koniecznie usiąść na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj.

Wracając do informacji kluczowych, zasadniczych. W otoczeniu Antoniego Macierewicza był/jest taki człowiek, który nazywa się doktor Kazimierz Nowaczyk4. Prosiłem swego czasu w blogosferze pana doktora Nowaczyka o pozyskanie danych na kampusie w ośrodku Maryland, gdzie wówczas działał. Mówiąc oględnie, nie pofatygował się, by pomóc. Ośrodek w Maryland to jest kluczowy ośrodek na świecie, który opracował technologię do identyfikacji czujnikami, sensorami, zamontowanymi na urządzeniach satelitarnych. Można tu mówić o kluczowej platformie, platformie MODIS5 (platformie NASA), która monitoruje zjawiska geofizyczne, ale która została również bogato wyposażona przez Japończyków w rejestratory znacznie wyższej rozdzielczości. Te materiały o wyższej rozdzielczości nie są dostępne za darmo, ale są dostępne.

Za chwilę wrócimy do tych rozdzielczości. W ramach platformy są dwa satelity, które omiatają ziemię w cyklu troszeczkę ponad godzinę; to jest jeden satelita nocny, drugi dzienny, i jeden nosi nazwę Aqua, i monitoruje głównie środowisko wodne i czapę lodowców na Spitsbergenie, ale i na Antarktydzie, na biegunach, a drugi nazywa się Terra i jest przygotowany do monitorowania zjawisk na ziemi.

Oba satelity dostarczają na ziemię olbrzymie spektrum danych, to jest 1.5 GB danych z jednego pola, które nazywa się sub-set. Z niego, jednym zdjęciem obejmującym obszar blisko 2000 kilometrów, poprzez nakładanie sekwencyjne kolejnych zdjęć, w ciągu kilku minut, otrzymujemy platformę diagnostyczną kilkudziesięciu parametrów geofizycznych: od temperatury podłoża, anomalii temperatury podłoża, identyfikacji miejsc pożarów, w sposób bardzo precyzyjny, z rozdzielczością do 250 metrów. Pożary zdefiniowane są w skali, tak jak jest to ujęte w tabelach ośrodka w Maryland, bo oni opracowali ten program. Są tam również inne parametry, takie jak poziom zachmurzenia, ciśnienia parcjalne pary wodnej, zawartość dwutlenku węgla, co jest bardzo istotne, jeżeli chodzi o gazy cieplarniane.

Każdy naukowiec, za darmo, również w Polsce, może z obszaru, który go interesuje określonego dnia, te dane pozyskać. To jest 1,5 GB danych, dostarczonych przez NASA za darmo każdemu naukowcowi. Gdyby istniał właściwy zespół, zespół Polskiej Agencji Badań Kosmicznych, to wychodząc z danych z tej platformy można sięgnąć dalej, w kierunku innych satelitów, na przykład platformy niemieckiej Rapid-Eye, gdzie mamy satelitę o innych cechach, widzącego lądy i morza przez chmury.

Te urządzenia pracują radarowo i identyfikacja jest tam nie 250 x 250 metrów, tylko 15 metrów na 15 metrów, więc rozdzielczości tego identyfikowanego miejsca, jeśli chodzi o piksele, są bardzo wysokie. Sięgając dalej mamy satelity komercyjne, gdzie rozdzielczość jest 60, a nawet 40 centymetrów, a sięgając jeszcze dalej mamy satelity szpiegowskie, gdzie rozdzielczość jest 10 cm na 10 cm, więc jak się wychodzi na spacer z psem, to „oczy” te dokładnie widzą, gdzie człowiek chodzi, jak się porusza, z jaką prędkością, co piesiutek robi, i które krzaki obsikuje.

Wracając do zdarzenia z dnia 10 kwietnia 2010 roku. Byłem mile zaskoczony, że pomimo tego, że pan Nowaczyk danych z Maryland nie pozyskał, udało mi się je otrzymać. Wolałbym je otrzymać od kogoś z kampusu, i stąd prośba do pana Nowaczyka, bo jak wiadomo każdy ośrodek uniwersytecki ma o wiele większe możliwości – ma własne zasoby w Intranecie. Jeśli jest się z tego środowiska, ma się klucz i dostęp do zasobów, to ma się dostęp do danych archiwalnych w postaci cyfrowej na potrzeby własnych badań. Na tym polega nauka, że się po nie sięga.

Smoleńsk „Siewiernyj” XUBS 12 kwietnia 2010 roku – zdjęcie satelitarne

Smoleńsk 12 kwietnia 2010 roku: zdjęcia satelitarne lokalizacji zdarzeń geofizycznych + metadane dołączane do zdjęć: zbiór cech geofizycznych badanego obszaru.

Dostęp: Europejska Agencja Badań Kosmicznych ESA, Polska Agencja Badań Kosmicznych – Gdański Park Naukowo-Technologiczny (Budynek C): Gdańsk, ul.Trzy Lipy 3 https://polsa.gov.pl, Centrum Badań Kosmicznych PAN Warszawa, ul.Bartycka 18A www.cbk.waw.pl .

Centrum Badań Kosmicznych PAN uczestniczy m.in. w projektach GMES (Global Monitoring for Environment and Security), GalileoEGNOS i BRITE. 

Tak zrobił właśnie profesor Chris Cieszewski u siebie, a później te dane rozwinął i przedstawił tezy w publikacjach, które zostały przedstawione na konferencjach smoleńskich, ku wielkiemu zaskoczeniu tego środowiska. Opublikował je również w języku angielskim w wydawanym przez siebie czasopiśmie specjalistycznym, którego jest redaktorem naczelnym. Używa bardzo wnikliwych narzędzi do diagnostyki kultur leśnych, w ogóle prowadzenia polityki zadrzewiania, badania stanu zasobów leśnych, rozwoju lasów, ale też i zwierzyny, bo można również monitorować ruchy zwierząt na terenie.6

Dane dostarczone mi z ośrodka w Maryland, to jest 1600 pożarów w promieniu 500 kilometrów, z uwzględnieniem (rozkład według czasu UTC) dni: 9, 10, 11 kwietnia 2010 roku, dowodzą, że około trzy, cztery kilometry od pasa startowego lotniska Siewiernyj, 10 kwietnia 2010 roku, nie było żadnego pożaru. I to jest sprawa kluczowa dla badań.

Zobrazowanie lokalizacji pożarów wg programu NASA FIRE MODIS w Google Earth:

Lokalizacja ognisk pożarów: dane satelitarne, prezentacja na portalu http://www.kosmosnimki.ru

Natomiast 9 kwietnia 2010 roku były tam podjęte próby wzniecenia pożaru.

Nawet więcej, na podstawie tych badań można ocenić dzień 7 kwietnia 2010 roku i 10 kwietnia, jeśli chodzi o sprawę naszej narodowej ekspiacji, uświęcenia ofiar Katynia. Okazuje się, że podczas pobytu Donalda Tuska, jako premiera rządu i jego spotkania z Władimirem Putinem, wówczas premierem rządu Federacji Rosyjskiej, luminacja i radiacja ze strony tego miejsca w Katyniu była taka, że po stronie sowieckiej – że użyję tego terminu – po stronie Federacji Rosyjskiej, tam gdzie oni mają swoje ofiary ludobójstwa, była większa, niż po stronie polskiej, w tych obszarach, gdzie są groby Polaków. Natomiast 10 kwietnia było dokładnie odwrotnie. Czyli można badać nawet ilość zniczy zapalonych przez pielgrzymów na grobach ofiar, tak zaawansowana to jest technologia, no ale chcieć, to móc7.

NASA-1 subset: AERONET_Minsk date: 2010100 (04/10/10) satellite: Terra (pełne dane w posiadaniu Autora)

Te badania, mimo wnioskowania i mimo próby zainteresowania tym tematem na Konferencjach Smoleńskich, nie zostały wykonane, a przynajmniej nam nic nie wiadomo o tym, że miałyby zostać wykonane i wykorzystane, jako materiały dowodowe.

Zajmijmy się na teraz NTSB, czyli tym, co napisali w swoim raporcie Amerykanie na życzenie Rosjan. To Amerykanie mieli narzędzia, więc czarne skrzynki zostały do nich wysłane, a w szczególności FMS. FMS to komputer pokładowy, który został zdefiniowany przez nich w firmie Avionics. Dane zostały zgrane i w oficjalnym oświadczeniu NTSB jest mowa o tym, że katastrofa wydarzyła się – i tak jest do dnia dzisiejszego – o godzinie 8.56 (pol. czasu), a nie 8.41, i że miał miejsce pożar w miejscu wypadku lotniczego. Twierdzą również, że to się zdarzyło u podnóża lotniska Smoleńsk-Siewiernyj. W konfrontacji z danymi naukowymi, jest to po prostu nieprawda. Firma Avionics została później przejęta przez firmę Elbit, firmę izraelską, która produkuje technologie wojskowe w zakresie awioniki; to z nimi współpracuje między innymi polska firma ATM.

1 http://www.ulc.gov.pl/pl/zegluga-powietrzna/poszukiwanie-i-ratownictwo/cospas-sarsat

Geneza Programu Cospas-Sarsat rozpoczyna się 29 listopada 1979 r. w Leningradzie (obecnie Petersburg). Francja, Kanada, ZSRR i Stany Zjednoczone podpisują pierwsze porozumienie o współpracy, ratyfikowane w 1980 r., integrując narodowe systemy w jeden, międzynarodowy system Cospas-Sarsat, umożliwiając bardziej efektywne wykorzystywanie wszystkich aktywnych satelitów do odbioru sygnałów niebezpieczeństwa, wysyłanych na częstotliwości 121.5MHz i 406MHz, w dowolnym miejscu na świecie.

W sytuacji niebezpieczeństwa, aktywowany nadajnik sygnału niebezpieczeństwa emituje sygnał niebezpieczeństwa na częstotliwości 406MHz (1). Sygnał niebezpieczeństwa odbierany jest przez satelity systemu Cospas-Sarsat (2) i przesyłany do naziemnych komponentów systemu – LUT (3). Następnie, odebrany sygnał niebezpieczeństwa przesyłany jest do Centrum Kontroli Misji systemu – MCC (4) oraz do Ośrodków Koordynacji Poszukiwania i Ratownictwa – RCC (5), które inicjują rozpoczęcie akcji poszukiwawczo-ratowniczej, której zadaniem jest udzielenie pomocy osobom będącym w sytuacji niebezpieczeństwa.

W dniu 31 maja 2005 r. w Warszawie Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego, upoważniony Uchwałą Rady Ministrów Nr 107/2005 z dnia 25 kwietnia 2005 r., podpisał Notę o przystąpieniu Rzeczypospolitej Polskiej do Programu Międzynarodowego COSPAS-SARSAT jako Państwo Użytkownik (Monitor Polski z 2006 r. Nr 13, poz. 171), której jest wykonawcą.
Zgodnie z Oświadczeniem rządowym z dnia 30 grudnia 2005 r. w sprawie związania Rzeczypospolitej Polskiej Notą o przystąpieniu do Programu Międzynarodowego COSPAS-SARSAT jako Państwo Użytkownik, podpisaną w Warszawie dnia 31 maja 2005 roku (Monitor Polski z 2006 r. Nr 13, poz. 172), Polska od 16 września 2005 r. jest pełnoprawnym członkiem Programu Cospas-Sarsat.

Główne zadania Urzędu Lotnictwa Cywilnego, wynikające z członkowstwa Polski w Programie Cospas-Sarsat:

  • prowadzenie ewidencji pokładowych i osobistych nadajników sygnału niebezpieczeństwa ELT, EPIRB i PLB 406MHz oraz przekazanie informacji zawartych w ewidencji do Ośrodka Koordynacji Poszukiwań i Ratownictwa Lotniczego – ARCC Warszawa;
  • opracowywanie rocznego raportu dotyczącego oceny elementów sytemu Cospas-Sarsat;
  • współpraca z Sekretariatem Programu Cospas-Sarsat;
  • nadzór nad Polską Agencją Żeglugi Powietrznej (SPOC Polska) w zakresie współpracy z Centrum Kontroli Misji Systemu Cospas-Sarsat – CMC Moskwa;
  • wdrażanie i nadzór nad stosowaniem w Polsce przyjętych przez Radę Programu Cospas-Sarsat protokołów kodowania nadajników sygnału niebezpieczeństwa;
  • koordynowanie wykonywania testów nadajników sygnału niebezpieczeństwa, zgodnie z zalecaną i zatwierdzoną przez Radę Programu Cospas-Sarsat procedurą, opublikowaną w dokumencie C/S S. 007 „Handbook of Beacon Regulations” i na stronie internetowej Urzędu Lotnictwa Cywilnego;
  • monitorowanie właściwego wykorzystania nadajników sygnału niebezpieczeństwa zarejestrowanych w Polsce;
  • współpraca z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, ARCC Warszawa i Morską Służbą Poszukiwania i Ratownictwa w sprawach dotyczących Programu Cospas-Sarsat.

Obecnie, do Programu Cospas-Sarsat należą 44 państwa członkowskie.

2 http://niezalezna.pl/33003-acars-klucz-do-tajemnicy-smolenska

3 Jedna z pierwszych konferencji na temat organizacji bezpieczeństwa lotów i komunikowania się krajów, co do poruszania się statków powietrznych pomiędzy różnymi portami, które wtedy istniały, odbyła się zresztą w Warszawie. Mamy więc bardzo bogate tradycje, kilka osób z Polski było przewodniczącymi tej organizacji.

4 Odszukany przez wówczas posła Antoniego Macierewicza i panią byłą minister spraw zagranicznych, Annę Fotygę, pojawił się, jako specjalista od nawigacji lotniczej. Kazimierz Nowaczyk jest tytułowany przez niektórych profesorem, niezasłużenie. Niestety, trzymając się kanonów naukowych, a środowiska naukowe są wrażliwe na tytułomanię, temu panu tytuł się nie należy, bo nie obronił habilitacji, ale w zupełnie innej dziedzinie, nie w nawigacji. Zajmował się fluorescencją naturalną materiałów organicznych, które emitują światło, i w tym miał być dobry.

5 http://www.igik.edu.pl/pl/terra-modis

6 To są niesamowite narzędzia. Dziwię się, że w Polsce do tej pory nie ma wydziałów, które w sposób ściśle zdefiniowany zajmują się geofizyką satelitarną. Próbowałem tym zainteresować ośrodek w Toruniu, ale oni, niestety, zainteresowani są głównie problematyką medialną. Bardzo dobrze, że to robią, ale trzeba pójść głębiej i dalej w tej dziedzinie, dlatego, że to jest podstawa bezpieczeństwa, i podstawa w ogóle rozwoju gospodarki. Ta wiedza, którą się pozyskuje praktycznie to jakby ktoś dotykał ręką, jakby był tam, na zdjęciu, obecny. A tymczasem pracuje w komforcie: w biurze, czy nawet w domu, mając dostęp do tych zasobów. To jest technika XXI wieku. Ktoś, kto to zrozumie wcześniej i będzie posiadał własnego satelitę, który monitoruje dokładnie obszar, poprawi znacznie wyżej standard swojego bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że w Polsce kiedyś ktoś zrozumie, że taka potrzeba jest pilna.

7 W tej materii tej woli w Polsce nie ma. W sierpniu w 2010 roku został zlikwidowany potężny ośrodek do komunikacji satelitarnej w Górach Świętokrzyskich. Kiedy telekomunikacja Polska została przejęta przez francuską firmę Orange, firma ta likwidowała ośrodki, które dałyby nam olbrzymie dochody, bo to są narzedzia, które są ludziom potrzebne. Kiedy rozmawiamy na odkległość, rozmawiamy dzieki technologiom, czy to światłowody, czy to technologie satelitarne.

– Nowe zdjęcia i wyjaśnienia – By zrozumieć „Smoleńsk”. Pamięci nieodżałowanego, zasłużonego dla śledztwa Zbrodni Smoleńskiej – @Albatrosa z Lotu Ptaka

By zrozumieć „Smoleńsk”. Pamięci nieodżałowanego, zasłużonego dla śledztwa Zbrodni Smoleńskiej – @Albatrosa z Lotu Ptaka –

Zdjęcia i wyjaśnienie – na końcu tekstu

——————————–

By przeprawić się przez rzekę Missisipi w jej najszerszym miejscu potrzebny jest stalowy most o szerokości dwóch mili, podczas gdy u źródła strumień jest taki mały, że można go przeskoczyć. To wciąż jednak ta sama rzeka. (Bob i Debby Gass)

——————————————–

By zrozumieć „Smoleńsk”, czyli to co według politycznych narratorów i mediów miało się wydarzyć 10.04.2010 roku trzeba zwrócić się do początku tej historii. Jest to możliwe, gdyż jak napisał kiedyś tj. wówczas, prof. Mirosław Dakowski – „rękopisy nie płoną” – gdyż prawda jest możliwa do poznania.

Ktoś niedawno mi powiedział, że Polska nie jest gotowa i nie była, na poznanie Prawdy o Zbrodni Smoleńskiej, że gdyby Naród poznał jak było naprawdę, wstrząśnięty – prawdy by nie przyjął. A nawet gdyby ją wówczas poznał, to kto później osądziłby winowajców tej okrutnej Zbrodni na elicie państwa polskiego?

Zbrodnia ta przykryta została tysiącami kłamstw, manipulacji, wirtualnymi pseudo-prezentacjami i zbrodniami posmoleńskimi seryjnego samobójcy. Na szali matactw i kłamstw położono także suwerenność Polski. Jednakże w tym gąszczu wielowarstwowej, najczęściej kłamliwej narracji szczątki faktów ocalały, istnieją i są czytelne nie tylko dla wytrwałych badaczy. Nie udało się ich wymazać, ukryć choć zrobiono tak wiele, by zniknęły na zawsze.

Jedna z metod badawczych wykorzystuje porównanie zgodności fotografii lub filmów z zawartością map. Dane muszą się pokrywać zarówno w rzucie poziomym całej sytuacji (ortofotomapy) jak i z widokiem pionowym (zdjęcia po wcześniejszym wykluczeniu fałszywek). Następnie ustalany jest ciąg czasowy. Dzięki tym i podobnym badaniom np. dociekliwym blogerskim analizom zapisów stenogramów z MAK’u i zapisów tych „komisyjnych” powstałych na bazie MAK’u dowiedzieć się można bardzo dużo, a już na pewno – jak nie było – owego tragicznego dnia.

Dzięki inwentaryzacji porównawczej samolotowych części ze złomowiska na polance przy Lotnisku Siewienym, badaniom pomiarów czasu, pozycjonowania satelitarnego i monitoringu satelitarnego, choćby dotyczącego występowania pożarów w dniach 9,10,11 kwietnia 2010 roku, wiemy bardzo dużo.

Wiemy np., że 3-4 km od pasa startowego lotniska Siewiernyj nie zanotowano żadnego pożaru w tych dniach – są to dane z satelity AQUA MODIS, Maryland, @Albatros z Lotu Ptaka), wiemy naprzeciw oficjalnej wersji, że na polance przy lotnisku północnym w Smoleńsku nie było żadnej katastrofy i nie było tam samolotu TU 154 M nr boczny 101 (prof. Eugeniusz Wróbel, @3ZET, @Albatros z Lotu Ptaka).

Dotąd, mimo upływu 14 lat, oficjalnie nie udowodniono obecności tego tupolewa na polanie smoleńskiej.

Ani rząd ówczesny, ani późniejszy nie zaproponował i nie przedstawił Narodowi bezbłędnej, niepodważalnej wersji ewentualnych wydarzeń. Pokazywane w mediach i raportach mapy satelitarne, które były bazą dla zobrazowania całej tragedii w tym zobrazowanie rozłożenia szczątków ludzkich okazały się fałszywe.

Ciała Ofiar bowiem, musiały by być na tej polanie OD POCZĄTKU – czasu zero i musiałyby być rozpoznane i zidentyfikowane. Pierwsze fotografie, jakoby z tego miejsca, mówią jedno: części jak gondole z odwróconymi kołami, statecznik pionowy z szachownicą, statecznik prawy poziomy, burta przysalonkowa 00003, końcówka ogona zostały na to miejsce włożone z góry dźwigiem i za pomocą helikoptera w różnym czasie i można stwierdzić to jednoznacznie, gdyż brak wokół tych fragmentów jakichkolwiek zniszczeń, które mogłyby zaistnieć podczas spadania z prędkością ok. 250 km/h.

Oczywiste jest, że powinien powstać pas zniszczeń, połamanych drzew, zniszczenia krzewów, darni, oranej upadkiem ziemi. A tego nie ma. Film tzw. Wiśniewskiego, to całkiem osobna historia. Ale i dzięki niemu dowiadujemy się, że to nie kto inny – ale strażacy smoleńscy podpalają nieduży ogień w niektórych miejscach na północno-wschodnich obrzeżach polany.

Mistyfikacja katastrofy przebiegała więc stopniowo, ewoluując, czyniona ręką ludzką: dźwigowych (przerzut poszczególnych fragmentów samolotowego złomu), drwali (wycinka drzew i zagajników), strażaków (rozpalających ogień) – ludźmi służb Omon’u i spasatieli (ktoś w końcu musiał części odebrać i pomóc w ustawieniu).

Porównania nie pozostawiają wątpliwości co do oszustwa – polana przy Siewiernym została zarzucona tysiącami kawałków złomu niewiadomego pochodzenia, ścięto wszystkie drzewa na polanie i wokół, a sama ”katastrofa” zajmowała dwukrotnie większy obszar niż pokazywały mapy. Wywrotkami nawieziono na „metr w głąb” niewiadomego pochodzenia ziemię z bliżej nieokreślonymi odpadami, a być może szczątkami ludzkimi i kawałkami ubrań. Następnie teren poddano rekultywacji ciężkim sprzętem (spychacze, dźwigi).

Pamięci nieodżałowanego, zasłużonego dla śledztwa blogerskiego @Albatrosa z Lotu Ptaka – Orzeł, który szybuje w przestworzach, nie martwi się, jak przekroczyć rzekę. (Gladys Aylward)

/Yurko/

================================

Tekst dedykowany – @Albatrosowi z Lotu Ptaka – Rajmundowi Rusakiewiczowi, który odszedł na Sąd Boga Sprawiedliwego 21.06.2024 . Pochowany 28.06.24 w Lubniewicach k. Gorzowa Wlk.

====================================

Czy ten biały element mógł lecieć poziomo z prędkością ponad 180 km/h? Trawy, krzaki i zero zniszczeń wokół

=============================

Dwa ujęcia porównawcze statecznika poziomego

ujęcie z lewej strony zestawu:

kadr z filmu przypisywanego Sławomirowi Wiśniewskiemu. Na głównym planie stojący na sztorc statecznik poziomy oparty o kikuty samosiejek.

Kierunek wykonania zdjęcia: ze wschodu w kierunku zachodnim.

Obraz: dużo zniszczeń, chaosu, bałaganu, wszędzie strzępy białej folii, błoto. W błocie leżą rozrzucone w różnych kierunkach samosiejki. W głębi statecznik pionowy. Za statecznikami leżące samosiejki i brak zadrzewienia widocznego na innych materiałach.

Kadr z prawej strony zestawu:

Kierunek wykonania zdjęcia z północy na południe.

Zdjęcie ze strony Pani Kurtyki, które dość szybko zostało z niej usuniete wraz z kilkoma innymi. Obraz: taki sam statecznik, podobnie zniszczony. Po jego lewej stronie betonowy nie przewrócony słup widoczny na wielu innych fotografiach. Lasek za stojącym statecznikiem opartym o podobnie złamane kikuty samosiejek jest nie zniszczony i pełniejszy niż ten z filmu Wiśniewskiego.

Jest wiele ujęć tej sceny na innych materiałach potwierdzających różnicę.

Tutaj nawet trawy i krzewy nie są połamane. Brak innego złomu, śladów paliwa. Ogólnie i szczegółowo wyraźnie brak jakichkolwiek zniszczeń terenu wokół tego elementu. Drzewa nie są pościnane lub połamane na jakiejkolwiek wysokości.

Fotografowana scena nie jest wynikiem jakiejkolwiek katastrofy ze spadającym samolotem.

=====================================

Części wstawione z góry, nie zaś lecące poziomo z szybkością ponad 180 km/h

Zestawośmiu z dziesiątek zdjęć pochodzących z różnych źródeł, dobranych pod kątem ich podobieństw. To co je łączy, to nie zniszczony las otaczający fotografowane samolotowe fragmenty.

Wysokie drzewa nie są połamane, brak śladów przelotu i upadku czegokolwiek co mogłoby lecieć z prędkością 250 km/h. Pokazane fragmenty są w różnym stopniu zniszczone, lecz nie wiemy co było powodem tych zniszczeń.

– Widzimy burtę 00003 – schowaną – to ta, która jest dubletem ścianki z fragmentem napisu Ep Of Po” (Republic of Poland). Przy niej biały samochód.

– Widzimy dwa ujęcia końcówki ogona – z boku – tu także wokół brak innego złomu, drugie ujęcie z czerwoną strzałką wskazującą gondole z kołami, których tam nie powinno być gdy porównamy zdjęcie z mapą. Dużo taśm, las brzozowy i mieszany, a toru spadania i zniszczeń otoczenia brak.

– Widzimy także dwa ujęcia gondoli z kołami„na plecach”.

Części z kołami jakby w zagłębieniu terenu. Brak zniszczeń poszycia leśnego, wysokich drzew wokół. Elementy musiały być tam wstawione z góry.

– Widzimy też statecznik poziomy z brakiem zniszczeń wokół.

– Zdjęcie z wozem strażackim innym niż na filmie Wiśniewskiego, fragment spalonej trawy, sama część mocno pokiereszowana. Nie można określić kierunku upadku. Części zrzucone – lub wstawione z góry.

==========================

Scena rozładunku statecznika pionowego i jednego silnika. Jest to rozładunek, a nie załadunek, gdyż wokół brak jakichkolwiek śladów katastroficznych zniszczeń, choćby znanych z tzw. filmu Wiśniewskiego takich jak straszne błoto zamiast suchej trawy.

==============================

Lotnisko Siewiernyj/fabryka SmaZ

Niszczenie, złomowanie starych samolotów. Utylizacja ta trwała cały miesiąc przed 10.04.2010

====================================

Cztery ujęcia rzekomej katastrofy. (jest ich o wiele więcej)

Zdjęcia wykonane z różnych kierunków, obrazują apogeum mistyfikacji. Chaos, bałagan, brak lasu, wysokich drzew, brzózek.

Na „łysej” katastroficznej polanie, w tym miejscu nie stwierdzono (@3Zet Sirkpl) obecności paliwa lotniczego, a TU154M b/n 101 miał w zbiornikach wg. stenogramów 11-12 ton paliwa. Obrazy są szokującym przeciwieństwem zestawu 008a.

======================================

Kolejne zdjęcia ukazujące prawdę o tzw. katastrofie smoleńskiej. Znane z innych zdjęć samolotowe fragmenty ustawione w lesie, na małej polance. Brak śladów przelotu, zniszczeń poszycia leśnego, drzewa i krzewy nawet nie tknięte. Exify zdjęcia końcówki ogona wskazują, że ustawiano ten element już w marcu.


Dzieło Papcia Chmiela i Tytusa, marzenie Jarosława – “Schody do Nikąd” zostaną w Warszawie? Broni ich… Rafał Trzaskowski

Schody smoleńskie zostaną? Broni ich… Rafał Trzaskowski

29.02.2024 Autor:SG schody-smolenskie-zostana

schody smoleńskie
Warszawa, 10.09.2021. Funkcjonariusze Policji przy Pomniku Ofiar Tregedii Smoleńskiej na placu marszałka Piłsudskiego w Warszawie Fot. PAP/Mateusz Marek

Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz powiedział ostatnio w wywiadzie dla „Newsweeka” o tzw. schodach smoleńskich, że „nie sądzę, żeby mogły stać w tym samym miejscu”. Niespodziewanie jednak pomnik wziął w obronę prezydent Warszawy – Rafał Trzaskowski.

Obecna władza zamierza kontynuować projekt, który jest oczkiem w głowie prezydenta Andrzeja Dudy, czyli odbudowę Pałacu Saskiego.

Przy okazji rozmowy o odbudowie historycznego budynku, wrócił temat tzw. schodów smoleńskich, czyli kontrowersyjnego pomnika, który miał uczcić pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej, a według niektórych ośmiesza tę sprawę przez swoją formę (dosłownie wygląda jak schody).

Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz jest za tym, by pomnik postawiony przez władzę PiS z Placu Piłsudskiego usunąć. Niespodziewanie jednak schodów smoleńskich zaczął bronić Rafał Trzaskowski.

– Rozróżnijmy dwie rzeczy. Jeżeli rzeczywiście przy odbudowie Pałacu Saskiego trzeba będzie odrobinę przesunąć pomnik, to okej. Ale jestem przeciwnikiem, żeby ten pomnik zniknął z placu, bo to by wywołało wojnę, nieprawdopodobne emocje, które towarzyszyłyby nam kolejne lata – powiedział w rozmowie z TVN24 prezydent Warszawy.

– Nam nie trzeba emocji dotyczących pomników. Te pomniki, które są, niech zostaną, zajmijmy się rozwiązywaniem prawdziwych problemów, a nie budowaniem kolejnych emocji i pogłębianiem tego rowu, wojny polsko-polskiej, nie jest to nam potrzebne – dodał.

Prowadzący rozmowę dziennikarz Grzegorz Kajdanowicz przypomniał, że pojawiały się wątpliwości co do tego, czy pomnik w ogóle stoi legalnie.

– Nam zabrano plac. Zrobiono to z pogwałceniem prawa. I oczywiście to mnie najbardziej boli jako prezydenta miasta. Natomiast dziś zabieranie go stamtąd wywołałoby kolejną wojnę i przez kolejne miesiące zajmowalibyśmy się tylko tym, zamiast naprawieniem państwa. To nie jest nam do niczego potrzebne. Nad sercem powinien dominować rozum – stwierdził Trzaskowski.

Smoleńsk i (m.inn. PiS-owska) propaganda –

Smoleńsk i (m.inn. PiS-owska) propaganda –

Platforma jest rozsądniejsza,…

,… bo milczy, gdy można tu co najwyżej kłamać i pleść głupoty. PiS drąży temat, posługując się propagandą, a rozsądny bloger, za jakiego uważam Krzysztofa Wojtasa – w nawiązaniu do ostatniego odcinka ‘Resetu’powiela smoleńska sieczkę. Pisze bloger Neonu:
“Mnie zastanawia zaś postawa Rosjan biorących udział w pracach związanych z wydarzeniem. […] Pogarda dla ciał, brak jakiegokolwiek szacunku, a wręcz świadome traktowanie przedmiotowe – i to  jak przedmiotów do których czuje się obrzydzenie. […] To świadectwo czegoś gorszego niż barbarzyństwo, świadectwo, że rosyjska barbaria nie zna ograniczeń w podłości”.
 
I dalej: “Nie wiem, czy ktoś zwrócił uwagę na spojrzenie Putina na Tuska w czasie ich spotkania w Smoleńsku po katastrofie. Ja odebrałem je jak przepełnione najwyższą pogardą i obrzydzeniem, a tylko obowiązki polityczne przymuszały go do ‘zrobienia misia’ z Tuskiem”.
 ==============================
Przypomnę młodszym Czytelnikom, że po zdarzeniach 10 kwietnia 2010 roku utworzyły się dwie oficjalne grupy badające przyczyny ‘katastrofy’: komisja Millera oraz zespół parlamentarny Macierewicza. Obie wydały swoje ekspertyzy i w obu roi się nie tylko od błędów, ale też niedorzeczności.
 
Ta pierwsza oficjalna założyła wypadek komunikacyjny, którego przyczyną było m.in. zderzenie z brzozą o średnicy 30 cm. Biorąc pod uwagę masę tupolewa to taka przeszkoda znaczy tyle, co dla samochodu o średniej wielkości badyl o średnicy 8 mm.
 
Druga mniej oficjalna komisja, ale w końcu parlamentarna, przyjęła za podstawę wybuch bomby podczas lotu. Trudno tu wytłumaczyć, dlaczego oderwany silnik nie zarył się w ziemię, tylko sobie leżał spokojnie. [Oraz- jeden silnik leżał na błocie, ale.. nie wysuszył go. A miałby ponad 800 stopni celsjusza.. A drugi – są zdjęcia: leży na suchej trawie, ale jej nie zapalił. I któryś ma wbita w oś obrotu – skośnie ściętą .. rurkę hydrauliczną. MD]
 
Takich niedorzeczności w ekspertyzach i szalejącej propagandzie były setki, a towarzyszyły temu seryjne śmierci osób, mających wiedzę o tym, co działo się 10 kwietnia i w okolicach tego dnia.

Tak więc obie ekspertyzy dotyczyły faktów, które nie zaistniały. Co działo się więc w tych smutnych dniach?
 
Najprościej można wyrazić to słowami prof. Mirosława Dakowskiego: “Nie wiemy dokładnie, co działo się w Smoleńsku, ale wiemy na pewno, co nie mogło się dziać”. Może jednak wiedział więcej inż. Krzysztof Cierpisz, absolwent Politechniki Warszawskiej na Wydziale Budowy Samolotów?
 
Już w kwietniu 2010 roku pisał autor, iż delegacja polska, udająca się do Katynia, nie zginęła w samolocie, którego wrak znajduje się w Rosji. Można było przyjąć taką wersję, gdyż:

1.  Widać było w telewizji rozbity samolot, ale ofiar nikt nie widział. Polski kamerzysta Wiśniewski oraz ambasador Jerzy Bahr stwierdzili, że nie dostrzegli ciał zabitych lub rannych.

2.  Do miejsca wypadku nie podjechała ani jedna karetka.

3.  Wnętrze kadłuba samolotu, pokazanego w relacji filmowej w dniu tragedii, pozbawione było wszelkich elementów wewnętrznych, takich jak fotele czy półki bagażowe.

4.  Czarna skrzynka nie została zabezpieczona w jej oryginale na miejscu rzekomej katastrofy i jako taka nie stanowi dowodu w sprawie. [W innym kolorze była ona „zaraz po wypadku”, a w innym – i już pognieciona -w „dokumentach MAK i Anodiny” MD].

5.  Filmy ze scenami ‘gaszenia pożaru’ ukazują palącą się ziemię, a nie płonący samolot.

6.  Części wraku, pokazywane na filmach, nie bilansują całości samolotu, z którego mogły powstać. Nie ma m.in. kabiny pilotów.

7.  Wirnik nie kręcił się w momencie kontaktu z ziemią, więc silnik nie pracował.

8. Elementy skrzydła zostały ułożone ‘ludzką ręką’.[ Na zdjęciach – duże kawałki płata stoją sobie oparte o drzewo – ale po drugiej stronie od hipotetycznego „toru samolotu” MD]

W raporcie MAK nie ma zapisu w CVR i FDR z ostatnich 3 do 6 sekund lotu, to jest od rzekomego uderzenia skrzydłem w brzozę do momentu rozbicia się. Brak więc dowodów na to, że nastąpił wypadek lotniczy. Nie są dowodem resztki poszarpanego samolotu, jak też ‘znalezienie’ ciał zabitych w Smoleńsku czy w prosektorium w Moskwie.

[Dużo o tym w moim Archiwum, które zostało przez bardzo sprytnych informatyków uratowane od „dziwnego” zniszczenia. MD]

Kto mógł być sprawcą zamachu na delegację polską? Jakie okoliczności zaistniały? Co mogło być przyczyną tragedii? – Inż Krzysztof Cierpisz próbuje odpowiedzieć na te pytania. Zwrócimy tu uwagę na jego słowa: “Zamach był przedsięwzięciem międzynarodowym”.Autor przypomina różne fakty, które potwierdzają jego hipotezę i stwierdza:

“Wsadzenie wszystkich do wirtualnego tupolewa po to, aby dokonać w nim wirtualnej katastrofy, a dopiero w Smoleńsku podrzucić autentyczne trupy członków delegacji, tego nikt by nie wykombinował jako opcji rzeczywistego zamachu na życie tylu ludzi, ani tym bardziej nie udowodnił w sądzie”.

Czy mamy szansę poznać prawdę? – Inż Krzysztof Cierpisz odpowiada: “Błędy, cechy szczególne, rozpoznanie stron biorących udział w akcji zagłuszania, dają możliwość zidentyfikowania sprawców, których było wielu”. W innym miejscu pisze autor: “Należy zbadać całą drogę osób zaginionych od momentu rozstania się z bliskimi do momentu opuszczenia terytorium RP. Tu jest wielka tajemnica. Poruszenie tego kamienia ujawni prawdę”.

Minęło już ponad 13 lat od wydarzeń smoleńskich i nie znamy prawdy. Zapewne jej nie poznamy. I tu postawimy zasadnicze pytanie: “Czy jest możliwa inscenizacja na tak wielką skalę?” – Przypomnę, że udały się wcześniej, jak i później, inne inscenizacje, np. zburzenie trzech nowojorskich wież przez dwa samoloty czy liczne katastrofy lotnicze, m.in. w Mirosławcu (2008r.) czy w Donbasie (2014r.).
 
Przez kilka lat Europa Zachodnia była wstrząsana przez liczne ‘muzułmańskie zamachy’, które po bliższej analizie okazywały się inscenizacjami.

I jeśli mamy wątpliwości co do wydarzeń smoleńskich, to zwrócę tu uwagę, że ta najszerzej zakrojona odbyła się w latach 2020 – 2022, gdy cały (prawie) świat uległ hipnozie (i przymusowi) i wziął udział w covidowym cyrku.
—————– 

MD: Polecam bardzo sensowne komentarze w oryginale.

Zmarł nagle prokurator Pasionek, nadzorujący „śledztwo smoleńskie”

Zastępca Prokuratora Generalnego. Marek Pasionek miał 61 lat

https://wiadomosci.wp.pl/zmarl-zastepca-prokuratora-generalnego-marek-pasionek-mial-61-lat-6753174255790592a

W czwartek rano zmarł zastępca Prokuratora Generalnego Marek Pasionek – przekazała Prokuratura Krajowa. Prokurator Pasionek służył w prokuraturze od ponad 30 lat. Nadzorował pracę zespołu śledczego zajmującego się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Zmarł zastępca Prokuratora Generalnego Marek Pasionek Zmarł zastępca Prokuratora Generalnego Marek PasionekŹródło: East News

“Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dzisiaj rano zmarł Prokurator Marek Pasionek – Zastępca Prokuratora Generalnego” – napisano na stronie Prokuratury Krajowej.

Jak przekazano, prokurator Pasionek służył w prokuraturze od 1989 r. i prowadził największe śledztwa w sprawach dotyczących przestępczości zorganizowanej. W latach 1993–1997 był pięciokrotnie uhonorowany przez ówczesnych ministrów sprawiedliwości nagrodami za szczególne osiągnięcia w pracy śledczej. W 2004 r. odznaczono go Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Marek Pasionek. Zajmował się śledztwem ws. Smoleńska

Od 12 grudnia 2005 r. do 25 maja 2007 r. był podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Od 2007 r. był prokuratorem Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie.

W 2010 r. Pasionek był prokuratorem nadzorującym śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie katastrofy samolotu Tu-154 w Smoleńsku. Po 2016 r. w ramach powierzonej funkcji zastępcy Prokuratora Generalnego nadzorował pracę Zespołu Śledczego Nr 1 zajmującego się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Miał 61 lat. Zostawił żonę i dwóch synów.

Blogerzy smoleńscy – Władze ich nie słuchały, potem zostali zagłuszeni. Przed dwunastą rocznicą ZBRODNI.Kłamstwu na odlew.

“Kłamstwu na odlew. Nie było katastrofy smoleńskiej”. Jerzy Gawryołek.

10.04.10 – Nie doszłoby do tej tragedii, gdyby w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej udała się na jej miejsce jedna polska delegacja z prezydentem Rzeczypospolitej na czele i z udziałem premiera polskiego rządu, gdyby ten ostatni nie prowadził przedtem wspólnie z czynnikami rosyjskimi grywykorzystującej narodową rocznicę przeciwko głowie własnego państwa. (Łażący Łazarz)

10.04.10 to data, której przypisywana jest Tragedia smoleńska, a która była w istocie Zbrodnią smoleńską. 96 bardzo ważnych osób w Państwie Polskim na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim i małżonką nie zginęło w katastrofie lotniczej, inaczej wszystkie oszustwa z nią powiązane nie byłyby potrzebne.

Przy lotnisku północnym w Smoleńsku (XUBS Siewierny) nie było katastrofy lotniczej, lecz jej imitacja (maskirowka, inscenizacja). Tego faktu nie zmienią nawet najbardziej technicznie zaawansowane symulacje komputerowe oparte na danych wywodzących się z Raportu MAK, na których bazowały wszystkie oficjalne komisje w Polsce.

Wobec napaści Rosji na Ukrainę, dziś media głośno przypominają ostrzeżenie Lecha Kaczyńskiego z 2008r. – “…dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”

Książki “Kłamstwu na odlew. Nie było katastrofy smoleńskiej” (kolejny “krzaczek” na drodze “lawiny”) – obecnie Wydanie II, jak dotąd nie ma w księgarniach i wydawnictwach. Może to się niedługo zmieni. Tymczasem informacja pojawiająca się w internecie, jakoby wydawcą była drukarnia ACAD jest myląca i powstała bez wiedzy autora. Drukarnia ta nie ma żadnych praw, by uważać siebie za wydawcę pierwszego wydania, a tym samym być sprzedawcą mojej książki.

Wybrane recenzje i opinie o książce:

Witam, dziękuję Panu za tę pracę i życzę, by ta książka trafiła do licznego grona naszych rodaków, M.B.

Dziękuję za Pana wieloletni trud, podziwiam ogrom pracy. A.Sz.

Niektórym nie przemówisz… Widzieli w telewizorni – a jakby to nie była prawda – to by nie pokazywali… Po co jeszcze książki czytać… Dlatego jest problem z dotarciem. Ja oglądając to w TV cierpiałem na dysonans poznawczy. Tak jak we wrześniu 2001 r. Jeszcze raz dziękuję! Teraz mam to na piśmie! B.Ś.

Patrząc na zdjęcia, przerażające, widzimy, w jak zakłamanym kraju żyjemy. Notabene spoglądając na dobrą pracę Sławomira Kozaka „Operacja dwie wieże” mistyfikacja dotyka szerszych kręgów. Do tego obecnie plandemia, fundusz zadłużenia i szarańcza tańcząca na warszawskim lotnisku… Książka dotarła. Ładnie wydana. M.M.

Dopiero wczoraj wróciłem do domu i potwierdzam – książka doszła. Na pierwszy rzut oka jest bardzo ładnie wydana. Dziękuję L.D.

Dziękuję panu za ogromny wysiłek i czas, jaki poświęcił pan na opracowanie książki. J.K.

Kilku moich kolegów czytało już pańską książkę i dobrze ją oceniają. Pozdrawiam. M.M.

Książkę przeczytałem. Bardzo dobrze udokumentowana i przeprowadzona analiza. Gratuluję! /../ Mam nadzieję, że książka „trafi pod strzechy” i sprawi, że więcej osób zacznie myśleć samodzielnie. Pozdrawiam serdecznie. S.K.

Zobacz najważniejszą rzecz bez retuszu i fotomontażu. Zobacz jak oszukano Polaków i świat w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.

Książka “Kłamstwu na odlew. Nie było katastrofy smoleńskiej” Wydanie II wydrukowana jest na papierze albumowym. Koszt pozostaje bez zmian mimo podwyżki cen papieru, czyli – 60 zł = książka+plakat dwustronny A3+koszt wysyłki.

Podana niżej forma zamawiania jest jedynym sposobem by tę książkę otrzymać.

Jak otrzymać książkę:

przekaż wpłatę na konto PLN
60zł

SKOK Stefczyka 79 7065 0002 0650 0352 2003 0001
dopisz : darowizna na druk książki
właściciel rachunku:
Jerzy Gawryołek

potwierdź wysłanie pieniędzy na mail:

xubs2010@gmail.com

by podać adres wysyłki, gdyż czasem inny adres jest na dowodzie wpłaty.

Obawy i przestrogi, jaki będzie los Ojczyzny po 10.04.10, kto był winien – kto współpracował, a nie został osądzony, czyli wybrane “krzaczki na drodze lawiny(określenie prof. Mirosława Dakowskiego) po które warto sięgnąć:

Gruppenführer KAT https://niepoprawni.pl/blog/229/gruppenfuhrer-kat

Nie doszłoby do smoleńskiej tragedii, gdyby nie dwojaka polityka prowadzona przez premiera Donalda Tuska i jego środowisko: systematyczne marginalizowanie oraz propagandowe dyskredytowanie i zniesławianie prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, a jednocześnie populistyczne oszczędzanie na bezpieczeństwie najważniejszych osób w państwie.

Zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa:

https://niepoprawni.pl/blog/229/polski-watek-zbrodni-smolenskiej-zawiadomienie

Prof. Dakowski pisze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratora Seremeta

“Czerwona Strona Księżyca” – FYM

https://yurigagarinblog.files.wordpress.com/2014/02/fym-cz-1.pdf

http://biblioteka.kijowski.pl/free%20your%20mind/czerwona-strona-ksiezyca.pdf

Zeszyty smoleńskie”, wyd. Antyk

“Maskirowka smoleńska”, red. Tomasz Pernak, wyd. Bollinari

oraz
“O to, co najważniejsze. Krzaczek na drodze lawiny”,prof. Mirosław Dakowski, wyd. Antyk

“Smoleńskie ślady”

“Smoleńskie ślady”

To co chcę napisać wydaje mi się – obiektywnie patrząc – jak najbardziej ważne. Otóż analizując dokumentację tzw. smoleńską dotyczącą głównie miejsca fałszywego złomowiska na miejscu fałszywej katastrofy czyli “polanki samosiejek” jak nazwali owe miejsce smoleńscy blogerzy nie sądziłem, że będzie to trwało aż tyle lat.

Dociekanie prawdy, tej ludzkiej która nam wszystkim ludziom się należy, prowadzić może do różnych ustaleń, ale gdy o tym rozmyślam to i tak dochodzę do miejsca tajemnic które zna tylko sam Bóg. Owszem, są zapewne ludzie żyjący którzy wiedzą o wiele więcej o Zbrodni smoleńskiej niż wszyscy blogerzy smoleńscy razem wzięci, może i znają całą prawdę o niej. Jestem pewien, że tacy ludzie w Polsce żyją z wiedzą “jak było naprawdę” – wiedzą o logistyce przygotowań, jaka była celowość takich a nie innych posunięć, o miejscach prawdziwych zdarzeń a nie fikcyjnych, znają szczegóły odnośnie prawdziwych wydarzeń z czasoprzestrzeni choćby udawania się na Okęcie osób z Listy (list) na Uroczystości w Katyniu.

Jako blogerzy pisaliśmy – wiemy z całą pewnością jak nie było, a o tym jak było określono kilka spójnych hipotez. Ślady medialne, czyli informacje oparte przede wszystkim na spreparowanych materiałach prowadziły lub raczej wiodły za nos do lotniska Siewiernyj w Smoleńsku jakoby tam, między ulicą Kutuzowa a murem Zakładów SMAZ (zajmujących się utylizacją złomu lotniczego) spadł polski samolot z Delegacją 96 osób zasłużonych i ważnych dla Polski w różnych obszarach życia społecznego. Powiedzmy sobie to wyraźnie, że nigdy w katastrofach nazwijmy je państwowych nie giną zwykli ludzie ale ważni z różnych względów dla danego kraju. Tak było i 10 kwietnia 2010r. Trzeba to jeszcze raz powiedzieć, to nie byli ludzie bez znaczenia. Choćby tak jak w katastrofie pod Mirosławcem – tu i tu zginęli generałowie – sumując – za rządów Tuska generałów Wojska Polskiego straciliśmy więcej niż w II Wojnie Światowej.

Ślady smoleńskie prowadziły jak napisałem, siłą rzeczy na lotnisko smoleńskie północne używając narracji oficjalnych dokumentów komisji i podkomisji i sugestii mediów wprost w “łapy”, jak piszą o nim media, największego wroga Polski czyli Putina. To on i jego służby według oficjalnej narracji z “prawej strony” mieli być sprawcami śmierci Delegacji 10.04.10r. Wydaje się to takie oczywiste. Jeśli zamach, to sprawca musi być tylko jeden, tylko Putin.

Wbijano nam do głów, że jeśli ktoś śmie w to wątpić i myśli inaczej, jest zapewne pracownikiem tychże służb, a więc mówiąc pospolicie, jest na pewno ruskim agentem. Kto zaś nie zgadza się z ustaleniami komisji parlamentarnej i podkomisji afirmowanej osobą pana Przewodniczącego także zasługuje na wykluczenie jako ucieleśniony wróg Polski. Zakładamy w ten sposób, że owe opiniotwórcze źródło ma rację zawsze bez względu na fakty.

To straszne, że dotąd, blisko przez 11 lat nie ujawniono prawdziwych zdarzeń, i prawdziwych przyczyn śmierci tak ważnych dla Polski ludzi. Co się z nimi naprawdę stało? To nie są czasy gen. Sikorskiego i gibraltarskich tajemnic, a ludzi chcących prawdę o “Smoleńsku” poznać stygmatyzowano, oczerniano. Gdy okazywało się, że za dużo wiedzieli, ginęli w nie wyjaśnionych do dziś okolicznościach. Tak się dziwnie składa, że nie ginęli za granicą, w Rosji co by upewniło ostatecznie, że faktycznie “katastrofa smoleńska” to jedynie “sprawka Putina” ale ginęli w Polsce. Jeśli ginęli w Polsce oznacza to dwie rzeczy – albo Putin ma tak długie macki (zapomnijmy o suwerenności) albo, co jest najbardziej realne, była to współpraca dwóch stron z podziałem na role z wiedzą i oczekiwaniami szerszego gremium. Takie swoiste Przymierze ponad podziałami. Całkiem możliwe, że “strony” mają nawzajem na siebie tzw. haki. Dokąd więc prowadzą prawdziwe “smoleńskie ślady”? Jakie są więc fakty? Może dlatego dotąd nikt nie poniósł konsekwencji zaniedbań lub świadomych działań o czym nas, Polaków z powagą wielokroć zapewniano? Czy nie jest to zastanawiające?

Spójrzmy na zabójstwo świętego Kapłana i Męczennika, księdza Jerzego Popiełuszki. Tak jak przy tej zbrodni – ktoś ją zlecał, ktoś wykonywał a ktoś nad przebiegiem czuwał. Zbrodnia smoleńska jest jednym z licznych dowodów, że komunizm w Polsce się nie skończył, że dawny aparat nadal odgrywa kluczową rolę i pisze różne scenariusze, które wdrażane są w życie nawet wtedy kiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy. Powstały i powstają tylko nowo-stare twory tzw “ugrupowania partyjne” przykrywające właściwe struktury pod nowoczesnymi nazwami urzeczywistnione słupkami sondażowni. Widz faktów telewizyjnych czyli najzwyczajniej w świecie medium zaczadzania i ogłupiania społeczeństwa traci swój obywatelski instynkt który po równi pochyłej dezinformacji zbliża się do zera i kompletnie nie odróżnia już fikcji od prawdy. A na co najbardziej się nabiera? Na strach. Strach opanował skutecznie wiele milionów ludzi, a media i ich przekazy nie informowania ale zastraszania, mutują się coraz bardziej jak przysłowiowy coronawirus wśród zaszczepionych. Nie łudźmy się więc, że z telewizji coś usłyszymy prawdziwego lub czegoś prawdziwego się dowiemy. Stacje nadawcze i to obojętnie które, stosują te same metody. A Prawdziwe życie toczy się poza telewizorem.

Dla wąskiej grupki “ludzi smoleńskich” – blogerów oraz dla wielu setek tysięcy “cichych”, prawych ludzi jest oczywistą oczywistością, że w Smoleńsku nie było “katastrofy smoleńskiej” i że wiele z nią związanych prawdziwych wydarzeń miało miejsce w Polsce. Wiele bowiem “bliźniaczych śladów” o tym mówi. Taki monitoring na przykład. Działa wszędzie, w każdej sferze życia publicznego. I na Okęciu i w Smoleńsku nie zadziałał. Jak tłumaczono – zepsuły się kamery, tu i tu. Czy to nie swoiste kuriozum? Elementów synchronizacji było więcej. Dziewięć satelitów które nagle równocześnie oślepły, też odegrały swoją rolę. Nie zobaczyliśmy więc, jak rodziny żegnają swoich bliskich ale i nie zobaczyliśmy, jak to bywało w wielu przypadkach na świecie, jak rozbija się “prezydencki tupolew”. Media światowe dość skwapliwie takie wydarzenia publikują jako newsy które przyciągną jeszcze większą oglądalność. Najwyraźniej, chciano uniknąć fatalnych wpadek przy “zamachu” 9/11. Ówczesne live pokazało z jakim ryzykiem jest powiązane pokazywanie na żywo fałszywych katastrof.

Nie zawsze więc nawet tak skrupulatnie przygotowana mistyfikacja przynosi oczekiwany rezultat. Dlatego w przypadku “Smoleńska”, w przypadku “wylotu” oglądalność miała być równo zeru. To samo już w Smoleńsku – zarejestrowanego filmu kamerami czy też telefonami komórkowymi “upadku prezydenckiego samolotu” wykonującego rzekomo ekwilibrystyczne figury i ryjącego dziobem ziemię po przeoraniu gleby skrzydłem – niestety nie ma i wszystko wskazuje, że nie było, tak jak nie było “katastrofy smoleńskiej”. bez względu jak ją zalegendowano. Przelatującego samolotu w wyznaczonym czasie “zero” ze wschodu na zachód albo od zachodu na wschód, obojętnie, próbującego lądować w dymie palących się wokół łąk, i w sztucznie wytworzonej mgle, poza Iłem Frołowa mającym takie same silniki jak tupolewy, nikt z oczekujących oficjeli na Delegację nie widział i nie słyszał. Jak pamiętamy, długo bo wiele tygodni, trwało dopasowywanie czasu “zero” do dokumentów MAK. Do wyjaśnienia tutaj pozostaje informacja o Delegacji, która “już tu jest”, “przyleciała godzinę temu” – jaki był jej skład i jakie były okoliczności wcześniejszego przybycia (czy od zachodu?), dlaczego “godzinę wcześniej” oraz czy te osoby żyją (?), czy też to właśnie ich ciała zostały podrzucone na smoleńskie błoto z fałszywym złomem. (Fałszywa szachownica lewego skrzydła, fałszywe fotele, burty = fałszywa katastrofa) Logika mówi, że musiała to być nieduża grupa osób. Jak wyglądała odprawa, jeśli ta grupa wylądowała wcześniej np. Jakiem? Czy to im odebrano paszporty i oderwano wojskowe oznaczenia zanim zginęli? Może dokumenty Ofiar wędrowały z Polski do Rosji i z powrotem?

Wracając do Okęcia trzeba zapytać z kolei – kto w feralną sobotę “czuwał” na Okęciu, kto sprawował kontrolę, zabezpieczał teren? Kto miał zadbać o bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie? Sporo tych pytań bez odpowiedzi, ale czas pokaże czy takimi pozostaną.

Yurko
Uroczystość Chrystusa Króla 21.11.2021

Dzięki zmianom – mimo plandemii, książka pt.”Kłamstwu na odlew” która trafia do Państwa rąk, jest teraz tańsza.

Zamawianie mojej książki “Kłamstwu na odlew. Nie było katastrofy smoleńskiej”, Wydanie II poprawione, 266 stron, pełny kolor (wydana na papierze albumowym, dedykowana “ludziom smoleńskim”, mnóstwo fotografii i analiz, dodatkowo plakat A3 dwustronny poglądowy jak fałszowano obraz złomowiska).

książka, + plakat, + wysyłka – razem 60zł.

przekaż wpłatę na konto PLN

SKOK Stefczyka 79 7065 0002 0650 0352 2003 0001

dopisz : darowizna na druk książki

właściciel rachunku: Jerzy Gawryołek potwierdź na mail: xubs2010@gmail.com