Poradnik świadomych rodziców, cz. II

Źródło: https://ekspedyt.org/2024/08/14/poradnik-swiadomych-rodzicow-cz-ii

Bartosz Kopczyński

cześć pierwsza tutaj: https://dakowski.pl/poradnik-swiadomych-rodzicow-cz-i/

Prezentujemy nasz autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

−∗−

Poradnik świadomych rodziców, cz. II z IV

Prezentujemy nasz autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

Nasz poradnik prezentujemy w postaci trzech artykułów, zawierających treść w odcinkach. Czwarty artykuł cyklu będzie zawierał odnośnik, za pomocą którego będzie można pobrać całość w postaci dokumentu pdf. W imieniu całej Redakcji portalu oraz osób, zaangażowanych w powstanie tego poradnika, prosimy o rozpowszechnianie i udostępnianie. Im więcej ludzi przyjmie tą treść, tym szybciej wyjdziemy z dna otchłani.

Pisaliśmy o edukacji, wychowaniu i wiedzy:

Debilizacja-kabalistyczna zemsta na chrześcijaństwie-cz. VI

OTO CZĘŚĆ DRUGA:

II. CO JEST TERAZ

(lato 2024 r.)

Trwa okres przejściowy pomiędzy naszym, polskim systemem a docelowym systemem unijnym. Żeby uzasadnić wejście do EOE (Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, inicjatywy Unii Europejskiej, patrz część I cyklu), doprowadzono polskie szkolnictwo do dysfunkcji. Od połowy lat 90-tych zaczęto wprowadzać elementy Edukacji Włączającej, które poważnie uszkodziły nasz system edukacji, który do tamtej pory, chociaż niepozbawiony wad, działał całkiem sprawnie. Zaczęto od rozrostu praw uczniów i ograniczania obowiązków. Następnie pod pozorem ochrony praw dzieci odebrano nauczycielom większość możliwości wychowawczych. Jednocześnie trwało psucie młodzieży poprzez antykulturę masową, wyrażające się w haśle „róbta, co chceta”. Wśród młodzieży rośnie zarówno agresja, jak i problemy psychiczne, natomiast maleje motywacja do nauki i pracy nad sobą. Jest to spowodowane trzema głównymi przyczynami: wpływem antykultury masowej, wadliwymi modelami wychowania, bałaganem w rodzinach. Na zjawisko należy spojrzeć w dwóch aspektach: wychowawczym i szkolnym.

Aspekt wychowawczy

Od ponad 30-tu lat na Polaków wywierany jest wpływ informacyjny, polegający na demoralizacji przez antykulturę masową. Telewizja, kino, prasa, reklama, Internet, media społecznościowe pełne są antywzorców i patologii pokazywanej jako wzór, szczególnie ze strony licznej rzeszy patocelebrytów. Kierunki tych oddziaływań zostały precyzyjnie skonstruowane w laboratoriach wojny psychologicznej, a ich celem jest osłabienie struktur społecznych i państwowych. W połączeniu z działaniami politycznymi i ekonomicznymi, jakie są wobec Polski i Polaków prowadzone od 1989 r. (plan Balcerowicza – Sachsa, wyprzedaż majątku narodowego, likwidacja przemysłu) dało to skutek niskiej dzietności i przyszłej zapaści demograficznej. Ma to również fatalny wpływ na relacje w rodzinach i proces wychowawczy.

Wpływ ekranów.

Spośród różnych destrukcyjnych wpływów obecnie na plan pierwszy wysuwa się smartfonizacja. Skutki masowego zastosowania tej technologii okazały się zabójcze już po kilkunastu latach. Osobisty ekran, wyświetlający kolorowe obrazki i emitujący dźwięki, w każdym miejscu i czasie. Szczególnie jest to szkodliwe dla dzieci i młodzieży, gdyż u nich dopiero wykształcają się struktury mózgowe, normy poznawcze i wzorce zachowań. Destrukcja odbywa się na czterech poziomach: biologicznym, psychicznym, poznawczym i etycznym.

Poziom biologiczny to deformacja kształtowania się dojrzałych struktur mózgowych, szczególnie płata czołowego. Ta struktura wykształca się najpóźniej, zwykle w wieku 21-25 lat. Jest ona m.in. odpowiedzialna za samokontrolę, związki przyczynowo – skutkowe, myślenie logiczne, planowanie strategiczne, empatię, współczucie. Wystawienie młodego człowieka na działanie ekranu w wieku dziecięcym powoduje zaburzenie uwagi, koncentracji i gospodarki hormonalnej. Pewne struktury wykształcają się nadmiernie, inne niezupełnie. Skutkiem jest zjawisko tzw. „cyfrowego mózgu”, co daje skutek zbliżony do autyzmu. Człowiek taki ma trudności z koncentracją, pamięcią, planowaniem, myśleniem logicznym, relacjami międzyludzkimi. Wtedy, gdy powinien być spokojny, jest nadpobudliwy, a gdy powinien wykazać aktywność, zachowuje bierność. Młodzież smartfonowa kiepsko nadaje się do nauki i do pracy. Uzależnienie od dopaminy powoduje, że musi sobie dostarczać coraz silniejszych bodźców wirtualnych, a jednocześnie jest coraz bardziej obojętna na świat realny.

Poziom psychiczny wyraża się w rosnącym rozdrażnieniu i niepokoju. Uzależnienie od silnych i częstych bodźców powoduje, że człowiek taki źle się czuje w realnej rzeczywistości i coraz częściej ucieka w świat wirtualnych złudzeń. Nie uczy się więc realnych sytuacji i właściwych zachowań, i poczytuje za zagrożenie wszystko, co nie jest jego osobistym wirtualem. W takim świecie człowiek nie napotyka na opór realnej materii, dlatego wydaje mu się, że możliwe są zachowania wszelkiego rodzaju. Młody człowiek jest przez to rozdrażniony i rozregulowany, przenosi zachowania, znane z wirtualu do świata realnego, nie zdając sobie sprawy z różnicy. Nastolatki smartfonowe to istoty bardzo emocjonalne, skłonne do gwałtownych reakcji. Jest to częściowo uzasadnione racją wieku, gdzie struktury mózgowe nie są do końca wykształcone. Jednak nastolatek powinien już umieć panować nad emocjami, tymczasem współczesna młodzież jest na emocjonalnym poziomie pięcioletnich dzieci, co im samym utrudnia jakiekolwiek pozytywne działania, rodzicom zaburza wychowanie, a nauczycielom – nauczanie.

Poziom poznawczy oznacza mniejszą wiedzę i umiejętności, niż mogłyby być. Pomimo wzrostu wiedzy ludzkości i powszechnego dostępu do niej młodzi ludzie wiedzą coraz mniej. Z powodów biologicznych i psychicznych są mniej skłonni do nabywania wiedzy, niż poprzednie pokolenia. Ogrom czasu, który spędzają wpatrzeni w smartfony uniemożliwia im uczenie się i rozwój intelektualny. Większość treści oglądanych przez młodych ludzi nie rozwija, tylko ogłupia. Jednocześnie oni sami utrzymywani są w złudnym przeświadczeniu, że skoro mają przy sobie dostęp do wiedzy ludzkości, to wiedzą wszystko, co skłania ich do aroganckiej przemądrzałości. W rzeczywistości jednak coraz więcej ludzi wie coraz mniej.

Poziom etyczny polega na dostarczaniu wprost do umysłów wadliwych wzorców zachowań. Są one transmitowane poprzez sugestywne obrazy, dlatego młodzi ludzie, nie znający realnego życia traktują to jak rzeczywistość. Pod względem etycznym większość tego, co trafia do młodych ludzi jest rynsztokiem ohydnego plugastwa i powinna być zakazana. Tak jednak nie jest, więc nasze dzieci wystawione są na wrogie oddziaływania. Poza bowiem spontaniczną głupotą, agresją, brzydotą i zepsuciem są obecne narzędzia socjotechniki, sprytnie umieszczone w treściach, na pozór niewinnych. To, co widzi każdy człowiek nie jest obojętne, lecz sterowane przez algorytmy, które ustawiają właściciele mediów internetowych. Algorytmy są szczególnie wyczulone na młodych ludzi, którzy dopiero kształtują swoją moralność i wiedzę. Treści demoralizujące aplikuje się celowo, w celu destabilizacji osobowości. Fala zaburzeń tożsamości płciowej i seksualnej pochodzi w większości z tego źródła.

Nowoczesne wychowanie.

Wadliwy model wychowawczy został w Polsce rozpowszechniony w latach 90-tych i trwa do dziś. Polega na odejściu od wychowania dziecka do dojrzałości i odwróceniu procesu – utrzymania człowieka dorosłego w dziecinnej niedojrzałości. Do niedawna obowiązywał wykształcony przez tysiąclecia wzór wychowania do cnót, na czele których stały: roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie. Obecnie zostało to całkowicie odrzucone i w centrum wychowania postawiono dziecko jako bożka. Spontaniczność dziecka stała się wzorem do naśladowania dla dorosłych, a wraz z nią – niedojrzałość. Ludzie tacy są zwykle egoistami zapatrzonymi w siebie i swój osobisty interes. Nie obchodzą ich żadne inne sprawy poza osobistym dobrostanem. To antywychowanie w pełni zasługuje na nazwę chowu egotycznego, a jego produkty to Piotruś Pan i Królewna Świata. Ponieważ pozbawiono ich cnót, utracili też siłę duchową, stali się słabi i całkowicie nieodporni na stresy i trudy życia. Zwyczajna trudność od razu urasta do rangi tragedii całego życia. W połączeniu z wirtualem i wpływem antykultury łatwo popadają w depresje i myśli samobójcze. Stają się niezdolni do nauki, pracy i samodzielnego życia. Nie są w stanie założyć i utrzymać rodzin ani psychicznie, ani fizycznie. Ponieważ złe wychowanie jest powszechne, będzie rosła ilość ludzi dysfunkcyjnych i wymagających wsparcia finansowego, czyli pasożytów społecznych.

Bałagan w rodzinach wyraża się głównie rozwodami i innymi formami rozpadu więzi między rodzicami. Coraz częściej więź ta nie powstaje wcale. Nowocześni ludzie nie traktują małżeństwa jako wartości, zamiast tego najwyżej cenią osobistą samorealizację, co jest ślepym zaułkiem. Współcześni ludzie, pozbawieni wiedzy, źle wychowani, egoistyczni, coraz częściej bezmyślni, zanurzeni w wirtualu nie chcą i nie potrafią założyć funkcjonalnej rodziny. Nawet, jeśli próbują, ich związek rozpada się po krótkim czasie, ponieważ nie są zainteresowani jego trwaniem. Wydaje im się, że zmienność jest ważniejsza, niż stałość, a dobrobyt i bezpieczeństwo będzie zawsze. Na to psychiczne podłoże nakłada się wpływ antykultury masowej, który celowo wymierzony jest w rodziny. Piotruś Pan i Królewna Świata łatwo ulegają wrogiej propagandzie i żyją tak, jak widzą na ekranach – w serialach, reality show, u patocelebrytów. Sami źle wychowani, nie potrafią wychować swoich dzieci i oddają je w ręce specjalistów, zwanych psychologami. Ponieważ jednak są skupionymi na osobistym dobrostanie egoistami, adresują niekończące się roszczenia do całego świata. Od państwa domagają się socjalu, od szkoły – że nauczy i wychowa, sami jednak nie chcą lub nie potrafią w tym pomóc.

Szczególna rolę w tym całym procesie pełni rolę tzw. psychologia i jej specjaliści. Psychologia jako dziedzina wiedzy o człowieku została przejęta już 100 lat temu przez służby jako technika psychomanipulacji w wojnie informacyjnej. Większość współczesnych podejść psychologicznych została stworzona w laboratoriach. Z nich wywodzi się gros nowoczesnych podejść wychowawczych, edukacyjnych i terapii. Powstał cały przemysł psychologiczno – pedagogiczny, który wykorzystuje te techniki. Zwiemy go psychopedą. Jego specjaliści zawsze deklarują, że chcą wspierać – dzieci, rodziców, młodzież, nauczycieli. Bardzo często jednak pod pseudonaukowym żargonem kryje się chęć zarobku i kontroli.

Kobieta i mężczyzna

Unijni i globalni decydenci chcą skonstruować i zrealizować świat lepszy, niż Pan Bóg go stworzył. Uważają, że naturalne cechy kobiet i mężczyzn są niesprawiedliwe i powodują nierówności. Wszystkie polityki unijne, w ślad za globalnymi wprowadzają równość płci i likwidują zachowania, które uznano za stereotypy dotyczące płci. Oznacza to sztuczne zrównanie kobiet i mężczyzn. W przedszkolach wprowadza się wychowanie równościowe neutralne płciowo, w szkołach dziewczynki odciąga się od tego, co zwykle wybierają w sposób naturalny i kieruje się do zadań, zwykle wykonywanych przez chłopców, i tak przez całą unijną edukację. W każdym zawodzie ma być po równo kobiet i mężczyzn. W Unii według oficjalnej propagandy każdy może być tym, kim chce, co w praktyce oznacza, ze każdy będzie tym, kogo chce Komisja Europejska. Rzeczywiste predyspozycje osobiste nie mają znaczenia, tak samo, jak jakość wykształcenia nie ma znaczenia, grunt, żeby było po równo. Polityka wykształcenia i zatrudnienia nie odpowiada temu, co ludzie chcą naprawdę, ale odgórnemu planowi. Komuna miała centralne planowanie dotyczące produkcji i handlu, Unia centralnie planuje ludzi. Należy spodziewać się, że efekt centralnego planowania dla społeczeństwa będzie porównywalny ze skutkami centralnego planowania w komunistycznej gospodarce.

Seksualizacja

Kwestie, dotyczące płci ściśle wiążą się z seksem. Ta intymna sfera jest tak ważna dla życia ludzi, że musiała zostać uwzględniona w globalnym i unijnym centralnym planowaniu. Zachowania seksualne również mają zostać przejęte pod zarząd Komisji. Realizuje ona ściśle cele globalnej Agendy 2030 i wytyczne WHO, również w sferze seksu. Fachowcy tych gremiów bardzo się starają, żeby dzieci od najmłodszych lat wprowadzić w ten obszar i utorować im drogę do pełnego, równościowego dostępu do całego spektrum czynności seksualnych. Dzieci mają więc wiedzieć, jak czerpać przyjemność z seksu i masturbacji, jak uprawiać seks, aby był bezpieczny od infekcji i zapłodnienia, jak się sterylizować, jak nawiązywać bezpieczne relacje z różnorodnymi partnerami seksualnymi. Dorastająca młodzież ma mieć pełną wiedzę o antykoncepcji i aborcji i pełen dostęp do tych usług, a jest to sprytnie ukryte za parawanem profilaktyki. Dlatego właśnie w Polsce planowana jest zmiana – dotychczasowy przedmiot WDŻ (wychowanie do życia w rodzinie) został uznany za wsteczny i niepostępowy. Unia i obecny rząd bardzo troszczą się o zdrowie i dobrostan polskich dzieci, dlatego od 1 września 2025 r. WDŻ zostanie zastąpiony przez Wiedzę o zdrowiu. Na dzień pisania poradnika nie wiadomo jeszcze, czy przedmiot będzie obowiązkowy, należy się jednak spodziewać, że docelowo każde dziecko zostanie zmuszone do takiego kursu.

Warto dodać parę słów o skutkach seksualizacji. Jest to postrzeganie życia przez aspekt seksu i seksualności. Każda sytuacja i zachowanie jest rozpatrywana i oceniana przez seksualny pryzmat. W normalnym świecie takie cechy przejawiają maniacy seksualni, ale w rzeczywistości unijno – globalnej maniakiem ma być każdy. Jak dotąd, seksualizacja docierała do dzieci i młodzieży przez antykulturę masową, media, w tym Internet i reklamę. W spektrum tych oddziaływań mieści się powszechnie dostępna pornografia. Smartfon jest szeroką bramą do seksualizacji, a algorytmy precyzyjnie wyszukują młodych, którzy jeszcze nie mają stabilnej psychiki i poglądów życiowych, ulegają emocjom i z racji wieku są pod silnym wpływem Erosa. Seksualizacja przejmuje ich uwagę, odciąga od rozwoju intelektualnego i wypacza pojmowanie sfery seksualnej, a w ślad za tym zaburza zdolność do założenia i utrzymania stabilnych rodzin. Młodzi ludzie wciągani są w niezdrowe i przedwczesne zainteresowanie seksem. Zamiast uczyć się przydatnych rzeczy, czas marnotrawią na pornografię i głupoty. Pobudza to w nich silne emocje i zaburza koncentrację uwagi na nauce. Prowadzi do podejmowania przedwczesnych i ryzykownych zachowań seksualnych, szczególnie wśród dziewcząt. Dochodzi do coraz liczniejszych sytuacji, gdy młode kobiety, wchodzące dopiero w dorosłe życie mają już doświadczenia seksualne na miarę niegdysiejszych ulicznic. Technologie cyfrowe dają wielkie możliwości takich działań, od wrzucania do sieci roznegliżowanych zdjęć, poprzez nawiązywanie przelotnych kontaktów seksualnych, czynne uprawianie pornografii w charakterze aktora / aktorki, aż do prostytucji włącznie. Wiele młodych osób w ten sposób zarobkuje lub uzyskuje inne korzyści. Ich rówieśnicy patrzą na to i widzą, że jest to powszechnie akceptowane, a dorosły świat daje szansę niemal każdej dziewczynie, by została seksualną celebrytką i sexworkerką. Młodzi ludzie, wchodzący w wiek, w którym natura wymaga nawiązywania zdrowych relacji damsko – męskich, powinni mieć uporządkowaną sferę seksualną, aby potrafili zakładać rodziny, zrodzić i wychować potomstwo, budować funkcjonalne społeczeństwo. Tymczasem angażują się w sytuacje niebezpieczne dla zdrowia fizycznego, psychicznego i relacji społecznych. Bez uporządkowania sfery seksualnej nie będzie rodzin i dzieci, a bez nich – narodów, wydajnej gospodarki i systemu emerytalnego. Do polskich szkół od kilkunastu lat dobijają się organizacje pozarządowe, zajmujące się seksualizacją dzieci i młodzieży, finansowane przez zagraniczne fundacje. Polskie społeczeństwo walczy z tym, i jak dotąd udało się powstrzymać tą wrogą inwazję., Teraz zaś, gdy Polska wejdzie do EOE seksualizacja stanie się jedną z głównych składowych obowiązkowego programu nauczania, po znacznym ograniczeniu tradycyjnych przedmiotów. Jedno z istotnych działań tzw. „wiedzy o zdrowiu” opiera się na tzw. „wsparciu” psychicznym dzieci i młodzieży, które ma zadbać o ich dobrostan psychiczny. Zważywszy, że tzw. „zdrowie seksualne i reprodukcyjne” jest jednym z mocniej podkreślanych działań zarówno przez ONZ i jej agendy (WHO, UNICEF, UNESCO), jak i przez UE, należy się obawiać, że seksualizacja będzie dostarczana do młodych umysłów także poprzez działania specjalistów, rzekomo wspierających w kryzysach i problemach psychicznych.

Orientacje seksualne i gender

Seksualizacja początkowo realizowała się w ramach naturalnego porządku hetero, a jako wymóg systemowy pojawiła się w efekcie rewolucji obyczajowej na Zachodzie, której symbolem była rewolta 1968 r. Pierwszy etap seksualizacji miał na celu obalenie chrześcijańskiego porządku moralnego, trzymającego na wodzy popędy i instynkty, i poprzez działania na emocjach młodzieży zaburzyć jej kompas moralny. Do Polski ta fala dotarła w latach 90-tych. W efekcie to, co wcześniej było moralne stało się lekceważone i pogardzane, a to, co wcześniej niedopuszczalne awansowano do rangi powszechnej normy. Skutek w postaci ogólnej demoralizacji był łatwy do przewidzenia. Nie była jednak celem ostatecznym, lecz środkiem do celu, którym nieodmiennie jest trwała dysfunkcja społeczeństw i rozpad narodów. Rodziny albo nie powstają wcale, albo rozpadają się dotąd istniejące. Na skutek antykoncepcji, rozwiązłości i aborcji dzieci rodzi się mało, a te, które miały szczęście przyjść na świat pozbawione są wsparcia silnych rodzin i dobrego wychowania. W takim środowisku globalna gospodarka, będąca na usługach wielkich korporacji i instytucji finansowych poczyna sobie w państwach, jak chce. Taka jest właśnie ogólna przyczyna, dzięki której UE mogła sformułować cele barcelońskie, a państwa przyjęły je do realizacji.

Pierwsza fala rewolucji seksualnej odniosła swój zamierzony skutek, jednak uwolniona seksualność tradycyjna nadal stanowi potencjalne zagrożenie dla globalnych i unijnych planistów. Zawsze bowiem, gdy kobieta i mężczyzna wchodzą w relację intymną, może pojawić się między nimi naturalna głębsza więź uczuciowa i poczucie odpowiedzialności za drugą osobę. Nietrwały związek seksualno – emocjonalny może zmienić swój charakter i stać się tradycyjną rodziną, nastawioną na prokreację. To pragnienie miłości, stałego związku, zrodzenia i wychowania potomstwa jest bowiem wpisane w samą naturę człowieka i na dłuższą metę nie da się go fałszować nawet za pomocą wyrafinowanej socjotechniki. Konieczny stał się więc drugi, genderowy etap rewolucji seksualnej.

Zamiar ten realizowany jest dwoma łączącymi się torami. Tor pierwszy to aberracje seksualne, każące tradycyjnym dwóm płciom łączyć się nie między sobą, ale pośród siebie. Zjawisko to istniało zawsze na marginesie kultury jako odstępstwo i wyraz dekadencji. Jednak dzięki potężnym środkom, zainwestowanym w organizacje walczące o „prawa” mniejszości oraz we wszechobecną propagandę, wypełniającą obecną antykulturę masową zmieniono powszechną świadomość, i ludzie traktują dziś te zjawiska jako coś normalnego. Następnie potężne organizacje globalne i europejskie uznały równorzędność tej formy zaspokajania pożądań. Wprowadzono do polityki tych organizacji stały element, głoszący że orientacje mniejszościowe były zawsze dyskryminowane przez zacofaną większość. Uczyniono więc z tej formy aktywności seksualnej prawo człowieka, a z jej uczestników ofiary prześladowań. Nakazano najpierw ogólną akceptację, a potem afirmację takich zachowań, a organizacje, mające w swej agendzie walkę o domniemane prawa tych ludzi stały się wszechpotężne. Państwa zostały zmuszone do zmiany swojej polityki, a narody zostały wydane na pastwę aberracji. Zrównano osoby o niekonwencjonalnych praktykach seksualnych w prawach z małżeństwami i rodzinami. Same zmiany w prawie nie mają co prawda takiej siły, aby wpłynąć na naturalne ludzkie zachowania. Jednak dzięki temu zrównaniu antykultura masowa dociera na masową skalę do młodych ludzi. Ponieważ panuje ogólna deprawacja, rozpad rodzin, brak dobrego wychowania, zaburzenie normalnych ról płciowych, młodzi ludzie są słabi psychicznie, zdezorientowani, podatni na wpływy i nieodporni na psychomanipulację. Smartfonizacja dała bezpośredni dostęp do umysłów młodych ludzi tym, którzy potrafią używać algorytmów i mają zamiar zaburzyć reprodukcję narodów. Każda młoda osoba przez swój smartfon znajduje się na celowniku tęczowych algorytmów, a każdy kryzys psychiczny jest skrzętnie wyzyskany do zmiany jej myślenia i zachowań – z normalnych na zaburzone.

W ten sposób młodzi ludzie wprowadzani są do magicznego świata różnorodności zachowań seksualnych. Są przekonywani, że normalne relacje seksualne i społeczne są konstruktem społecznym i wyrazem przemocy ze strony patriarchalnego, heteronormatywnego, opresyjnego społeczeństwa. Młodzi ludzie zostali wstępnie rozbici psychicznie i przekonani, że wszystko, czego chcą, powinno być akceptowane przez ich rodzinę, otoczenie i cały świat. Każde zawahanie nastroju odbierają jako zewnętrzną przemoc tradycyjnego społeczeństwa, które ich nie rozumie. Młodzi ludzie, wcześniej pozbawieni sensu życia rozpaczliwie próbują go sobie nadać. Łączy się to z obsesyjnym dążeniem do bycia w centrum uwagi, co jest konsekwencją chowu egotycznego – przyjętego modelu wychowania, stawiającego dziecko w centrum. Jako jedyny ratunek podsuwa się młodym wejście do świata wolności, różnorodności, powszechnej miłości i akceptacji, i jest to świat tęczowy.

O ile zmiana zachowań seksualnych jest odwracalna, o tyle zmiana tożsamości płciowej często pociąga za sobą interwencje medyczne, czego już odwrócić się nie da. Młode osoby, które nie mają jeszcze w pełni wykształconego płata czołowego, a są w stanie emocjonalnego amoku nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich decyzji. Mogą natomiast liczyć na „wsparcie” ze strony przemysłu, jednoczącego specjalistów z zakresu psychologii, psychiatrii i medycyny. Gdy wejdą na tą drogę, stają się ich najlepszymi, bo dozgonnymi klientami.

Najnowszy trend seksualizacji wykorzystuje technologie cyfrowe, umożliwiając spersonalizowaną pornografię. Dziś młody człowiek, używając technologii do pornografii może skorzystać z narzędzi tzw. sztucznej inteligencji i dzięki aplikacjom i algorytmom wykreować sobie awatara – wirtualną postać, idealnie dopasowaną do jego upodobań, która na jego ekranie będzie spełniać jego najskrytsze fantazje. Wszystko to dostępne 24h, w zaciszu własnych czterech kątów, bez wychodzenia z domu, bez wysiłku i tanio. Taki młody klient globalnych korporacji informatycznych nie musi nawet opuszczać miejsca zamieszkania, aby poszukać drugiej osoby do zaspokojenia popędu, wystarczy mu cyberseks, czyli zaawansowana masturbacja.

Drugi etap rewolucji seksualnej jest więc genderowo – cyfrowy. Skutkuje tym, że młodzi ludzie angażują się w relacje seksualne, które z natury rzeczy nie doprowadzą ani do powstania normalnej rodziny, ani do prokreacji. Po konsekwentnej „korekcie” płci powrót do pierwotnych funkcji płciowych i społecznych nie jest już możliwy, co oznacza utratę możliwości spłodzenia i zrodzenia potomstwa. Z kolei uzależnienie od cybermasturbacji zamknie jej użytkowników w domach, tak, że nawet nie będą chcieli wyjść na świat i poszukać sobie kogoś do pary. Jest to konglomerat zachowań, których skala destrukcji społecznej dopiero ujawni się w ciągu najbliższych dekad.

Aspekt szkolny

Podłoże wychowawcze ma wielki wpływ na to, co dzieje się w szkołach. Rodzice, dzieci i młodzież przynoszą do szkół swoje sytuacje osobiste i problemy, i każdy oczekuje, że szkoła sobie z tym poradzi. Tymczasem szkoła i cały system organizacji oświaty są celowo uszkadzane od trzydziestu lat.

Zmiany w szkolnictwie

Na początku lat 90-tych, po zakończeniu epoki PRL-u Polska zaczęła starania o przyjęcie do struktur Europy Zachodniej. Wówczas otworzyliśmy się na całe spektrum wpływów, płynących od organizacji ponadnarodowych. W powszechnej świadomości większości Polaków istniał imperatyw – gonić Zachód! Ale Zachód nie był już tym, co nam się wydawało, rak zepsucia, pochodzący z organizacji ponadnarodowych toczył już jego ducha. Dążenie do zmian ogarnęło gorączką wszystkie kolejne ekipy rządzące, i każda chciała dokonać gruntownej reformy oświaty, za każdym razem powodując chaos, co nadal trwa w najlepsze. Większość tych „reform” była inspirowana i finansowana z zagranicy, a cele były dwa – zdestabilizować istniejący system po to, aby wprowadzić system nowy. Wielkim krokiem na tej drodze była reforma Buzka z lat 1998-1999, gdzie wprowadzono dwuwładzę ministerstwa i samorządu, zmieniono strukturę szkół, wprowadzając gimnazja, zmieniono maturę na testową, i generalnie sposób nauczania i sprawdzania wiedzy przystosowano do systematyki testów PISA. Wszystko miało trzymać się schematów, odpowiadających organizacjom ponadnarodowym.

Równocześnie zachodziły też inne procesy. Pod wpływem zachodnich trendów pracodawcy zaczęli wymagać co najmniej matury, przez co młodzi ludzie ruszyli hurmem na studia. Wraz z utratą części bazy przemysłowej redukowano kształcenie w zawodach technicznych, rozwijając humanistykę niskich lotów. Uwolniono tzw. „rynek edukacyjny”, dzięki czemu powstała znaczna liczba nowych uczelni, zwykle oferujących niski lub zgoła fikcyjny poziom nauczania. Pojawiły się zagraniczne fundacje, powiązane z globalnym kapitałem, organizacjami ponadnarodowymi i rządami państw zachodnich, które wspierały przemiany społeczne w krajach dawnego bloku sowieckiego, szczególnie w Polsce. Dzięki ich wsparciu i finansom powstały organizacje pozarządowe, które podjęły ścisłą współpracę z ministerstwem edukacji. Dostarczały i nadal dostarczają wytycznych i wzorów do zmian w oświacie, przejęły też kluczowy wpływ na kształcenie i szkolenie nauczycieli. Uczelnie zostały opanowane przez stypendystów zagranicznych fundacji, którzy przyjęli poglądy marksistowskie i w tym duchu zaczęli zamieniać pedagogikę na antypedagogikę. Jednocześnie media, kształtujące opinię publiczną zostały niemal w całości przejęte przez te same siły, które inspirowały kierunek zmian w Polsce.

Suma tych wpływów złożyła się na obecną sytuację w oświacie. Zaczęło się od zmian w świadomości. Przyjęto fałszywą wizję młodego człowieka, który jest już w pełni ukształtowany i świadomy, który potrafi sam sobie wyznaczyć cele życiowe i edukacyjne, któremu nie wolno narzucać, czego ma się uczyć i jak zachowywać, bo sam z siebie będzie się uczył i dobrze zachowywał. Rozbudowano katalog praw ucznia, a zredukowano obowiązki. Nauczycielom zakazano pod groźbą kary kryminalnej utrzymywać dyscyplinę w klasie. Oceny, odpowiedzi ustne, pisanie wypracowań, zadania domowe, klasówki – to wszystko zostało określone jako stresujące, obciążające i zbędne. Uznano, że skoro uczeń nie musi niczego, to jego zadania powinien przejąć system. Zaczęto domagać się od szkoły, aby uczniowie umieli, chociaż szkole odebrano większość środków dyscyplinujących i motywujących uczniów. W efekcie tych i wyżej opisanych procesów poziom umiejętności uczniów zaczął spadać. Równocześnie trwał wielki atak propagandowy na szkołę.

Wroga propaganda

Stworzono mit „pruskiej szkoły”, która wedle propagandy i „postępowych” pedagogów jest źródłem wielkiego zła. Wedle nich, uczniowie nie uczą się dlatego, że szkoła jest przestarzała, stresuje, zmusza i ogranicza. Przestarzałość szkoły polega jakoby na nieprzystawaniu do nowoczesnych technologii i sposobów życia, bo wciąż są ławki, nauczyciel stoi frontem do klasy, są podstawy programowe, obowiązki i oceny. To wszystko młodych ludzi wielce stresuje, ogranicza i zniechęca do nauki na resztę życia. Gdyby uczniowie mogli uczyć się tego, czego chcą, kiedy chcą i w jaki sposób chcą, wtedy każdy byłby na miarę Einsteina i Skłodowskiej, i wówczas Polska wzniosłaby się na wyżyny. Tak mówią „postępowcy”, na łamach polskojęzycznych mediów, w organizacjach pozarządowych finansowanych z zewnątrz, na szkoleniach finansowanych przez UE i ONZ. Wszystkie te opowieści są mitami i bajkami. W rzeczywistości „pruska szkoła” dopiera ma nastać wraz z Europejskim Obszarem Edukacyjnym, a o pruskości szkoły nie decydują wcale ławki, sprawdziany, podstawy, obowiązki i oceny. Decyduje koncepcja prawdy. W naszej obecnej szkole prawda jest obiektywna, istnieje niezależnie od dyrektora, nauczyciela i ucznia, i jest przekazywana uczniom w procesie nauczania. W EOE o tym, co jest prawdą będzie decydowała Komisja Europejska, i wtedy dopiero szkoła stanie się w pełni pruska.

Wdrażanie Edukacji Włączającej

Od połowy lat 90 – tych trwał inny jeszcze proces – wprowadzania Edukacji Włączającej. Do zwykłych szkół zaczęto przyjmować dzieci niepełnosprawne intelektualnie, które wcześniej uczęszczały do szkół specjalnych. Płacono duże pieniądze za każdego niepełnosprawnego ucznia w zwykłej szkole, a ponieważ dzięki kolejnym reformom placówki były notorycznie niedofinansowane, przyjmowały wszystkie sposoby zyskania dodatkowych funduszy. Początkowo niepełnosprawnych uczniów umieszczano w klasach integracyjnych, ale od 2017 r. każdy uczeń z każdym rodzajem niepełnosprawności, zaburzenia i upośledzenia musi zostać przyjęty do każdej szkoły, którą wybiorą rodzice. Pogłębia to chaos, utrudnia nauczanie i sprawia, że jego poziom trzeba obniżać. Innym powiązanym zjawiskiem jest plaga tzw. orzeczeń, czyli dokumentów, wystawianych przez poradnie, stwierdzających jakąś dysfunkcję. Nakłada to na szkołę i nauczyciela dodatkowe obowiązki dostosowania nauczania i wymogów do każdego ucznia z osobna. Założenie pierwotnie jest słuszne – pochylić się nad trudnościami osób, które z powodów obiektywnych mniej mogą. Jednak w praktyce większość orzeczeń spowodowana jest lenistwem uczniów i rodziców, stanowiąc powszechne nadużycie. W statystykach natomiast wychodzi, że mamy rosnącą ilość uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi (dalej: SPE). Dodajmy do tego ciągłe zmiany przepisów, w większości zbędne i chaotyczne, liczne obowiązkowe dla nauczycieli szkolenia o niskiej wartości merytorycznej, za to zakłamujące rzeczywistość w duchu marksistowskim. Nauczyciele są systemowo odciągani do nauki, zalewani papierami i zmuszani do działań pozanaukowych.

Uznano z czasem, że w szkole najważniejsze wcale nie jest nauczania, lecz dobrostan psychospołeczny uczniów, czyli ich dobre samopoczucie w różnorodnej grupie. Szkole i nauczycielom zaczęto dokładać ciągle nowych obowiązków, a nauczanie przesuwano na szary koniec. Szkoła powoli staje się miejscem unijnego wychowania i opieki. Skoro uczniowie nie chcą się uczyć, to zawsze jest wina szkoły, dlatego musi ona zachęcić uczniów i przyciągnąć ich uwagę. Dyrekcja i nauczyciele w desperacji zaczęli stosować tzw. innowacyjne i kreatywne metody nauczania, do czego byli zachęcani przez siły, powiązane z organizacjami ponadnarodowymi. Główne inicjatywy to Ocenianie Kształtujące i neurodydaktyka. Generalnie znakomitą większość „postępowych” spełnia postulat: nauka pretekstem do zabawy, ta pretekstem do tresury.

W ramach założenia, że szkoła ma być atrakcyjna, ma się dużo dziać, nie może być nudno i stresująco wprowadzane są fantazyjne ewenty – dzień kropki, misia, liczby pi, spódniczki, języków obcych, strajk klimatyczny i wiele innych. Zawsze wtedy następuje zakłócenie toku nauczania. Wszyscy się przebierają, nikt się nie uczy. Uczniowie pospołu z rodzicami traktują obowiązek szkolny bardzo lekko, nagminna jest plaga nieobecności. Młodzież wybiera sobie, na jakie lekcje chodzi, a rodzice im to usprawiedliwiają.

Specjalne potrzeby edukacyjne

Odkąd na początku lat 90-tych pojawiła się dysleksja, szkołę nawiedził przybierający na sile strumień różnych SPE (specjalnych potrzeb edukacyjnych). Pierwotnie diagnozowanie tych dysfunkcji miało na celu wykrycie tych uczniów, którzy mają jakiś problem, który nie zależy od ich woli oraz pomoc w uczeniu się. Jednak rzeczywistość bardzo oddaliła się od szlachetnych założeń. Dysfunkcje zaczęły się mnożyć, ulegając modom. Poczciwa dysleksja rozwinęła się do kilku odmian, pojawiła się dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia, ADHD, zespół Aspergera, afazja, obniżona sprawność intelektualna, spektrum autyzmu, nawet zaburzenia koncentracji stały się specjalną potrzebą. Każdy posiadacz takiej dysfunkcji może obecnie liczyć na przychylne nastawienie specjalistów i wystawienie orzeczenia – specjalnego przywileju, na mocy którego szkoła i nauczyciele muszą dostosować proces nauczania do jego indywidualnych potrzeb. Obecnie każdy rodzic, którego dziecko wymaga poświęcenia większej uwagi może pójść tą drogą, i jest to wstydliwie przemilczana tajemnica poliszynela. Zwykle z tych możliwości korzystają ludzie, kierujący się naturalnym mechanizmem lenistwa. Teoretycznie orzeczenie zawiera wskazówki, jak uczeń powinien pracować nad sobą, aby wyrównać swoje braki, to jednak zwykle jest pomijane i pozostaje tylko obowiązek szkoły do indywidualnego dostosowania. Ostatnio w modzie jest mutyzm, czyli zaburzenie mowy. Mutyzm może być wybiórczy, co oznacza, że jego beneficjent nie mówi tylko w określonych sytuacjach, np. w szkole, lub wobec określonych osób, np. nauczyciela. Cały obowiązek dostosowań spada na nauczycieli, którzy teoretycznie muszą dla każdego ucznia z orzeczeniem sporządzić specjalny program, a później go realizować i ewaluować. Zwykle w każdej klasie jest takich osób kilka, czasem nawet kilkanaście. W praktyce zadania te są niewykonalne, więc cała działalność indywidualnych dostosowań jest formalną fikcją. Oficjalny cel tych procedur, czyli optymalny rozwój każdego ucznia nie jest osiągany, natomiast realizuje się cel nieoficjalny – zaburzenie procesu nauczania, ponieważ obowiązki administracyjne, nałożone na nauczycieli skutecznie zagarniają ich czas i odbierają energię.

Kreatywność i innowacyjność

Pojęcia te są zaklęciami współczesności i w swojej wersji pseudonaukowej wdarły się też do szkoły. Proces nauczania, wykoślawiony z powodu dysfunkcji wychowania oraz celowo zaburzany z wnętrza systemu powoduje liczne frustracje nauczycieli i rodziców. W sukurs idą heroldowie postępu – nowocześni antypedagodzy, którzy chcą naprawić świat. Zwykle tacy ludzie, zanim wejdą do szkół z projektami odbywają szereg szkoleń, promowanych i finansowanych przez organizacje i instytucje ponadnarodowe, za pośrednictwem organizacji pozarządowych. Jest ich multum pod różnymi hasłami, ale pewne cechy przewijają się prawie zawsze. Kreatywność, innowacyjność, interaktywność, postęp, rozwój potencjału, najnowsze osiągnięcia nauki, przedrostek „neuro” – są ich desygnatami. Walczą one zawsze z tradycyjną edukacją, używając zestawu dyżurnych zaklęć: pruska szkoła, skostniały system, model XIX-wieczny, metoda podawczo – receptywna, nauczanie frontalne. Programy te mają dwie drogi wejścia do systemu: odgórny – przez ministerstwo, i zwykle jest to wykonaniem jakiejś umowy, zawartej przez rząd z UE, UNESCO lub UNICEF. Wówczas w skali kraju odbywa się cykl szkoleń i kursów dla nauczycieli, w których biorą udział uczelnie, a potem przydział grantów dla placówek na realizację celów wrogich Polsce sił. Druga droga jest oddolna – prywatne organizacje wchodzą indywidualnie do szkół, oczywiście za zgodą ministerstwa. Zdarzają się między nimi wartościowe inicjatywy, jednak większość zawiera indoktrynację i stara się odciągnąć nauczycieli i uczniów od normalnego toku nauczania. O wiele lepsze rezultaty przyniosłoby zaprzestanie szalonych innowacji i skupienie się na konsekwentnej realizacji programu nauczania, to jednak jest nudne, mało postępowe i ma złą prasę. Dużą rolę w upowszechnianiu tych działań ma wadliwy system awansu zawodowego nauczycieli, który mało docenia rzetelną pracę z uczniami, natomiast zmusza pedagogów do innowacji, nawet, gdy są kompletnie pozbawione sensu.

Problemy psychiczne

Wszyscy już wiedzą, że dzieci i młodzież zmagają się z rosnącymi problemami psychicznymi, depresjami, myślami samobójczymi, mało kto jednak zadaje sobie trud, aby znaleźć ich źródło. Zamiast tego mamy szereg opracowań i badań pseudonaukowych, które mają nagłośnić problem i zmusić system do działania. Jeśli przyjrzymy się modnym badaniom, dotyczącym stanu psychicznego młodzieży, dowiemy się, że główne ich przyczyny są trzy – szkoła, społeczeństwo i rodzina. Po stronie szkoły wskazywana jest presja, związana z realizacją programu nauczania i ocenny charakter systemu. Po stronie społeczeństwa są to patriarchalne wzorce kulturowe, które narzucają toksyczny wzorzec męskości i nie mają tolerancji dla indywidualności i odmienności. Po stronie rodziny specjaliści wykazują przemoc, przejawiającą się przez presję wychowawczą, zmuszanie do osiągnięć szkolnych oraz narzucanie własnych norm kulturowych. Wymienia się również wpływ technologii cyfrowych, ale ogranicza się go do zmęczenia ekranowego i presji grupy. Z takich przyczyn jednak wyciąga się wnioski, i są one jednoznaczne – należy stworzyć system wsparcia psychicznego i wbudować go w szkołę, a właściwie przebudować szkołę tak, aby cała stała się takim systemem, co jest zgodne z charakterem EOE. W tym systemie, obok tradycyjnych nauczycieli musi znaleźć się armia specjalistów psychologicznych, którzy będą zabiegać o dobrostan uczniów. Mają oni dwa główne obszary działań: szkołę i rodzinę. W szkole mają zmieniać jej klimat, czyli usuwać wszystkie elementy, zaburzające dobrostan, głównie nauczanie, wymogi i oceny. Co do rodziny, specjaliści mają rozpoznawać objawy przemocy, a w razie ich wykrycia podejmować interwencje, zarówno wewnątrz szkoły, jak i angażując instytucje zewnętrzne – opiekę społeczną, policję, sądy. Na początku 2024 r. w szkołach zaczęto przyjmować strategie ochrony małoletnich przed przemocą, co jest pokłosiem nowelizacji ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Wykrywaniem przemocy mają zajmować się nie tylko specjaliści, ale też zwykli nauczyciele. O swoich podejrzeniach muszą informować specjalistów szkolnych, którzy obowiązani są zawiadamiać służby. Według specjalistów, prowadzących modne badania stanu psychicznego przemoc zyskała nowy wymiar. Poza tradycyjną przemocą fizyczną, która zostawia łatwe do identyfikacji ślady promuje się teraz przemoc psychiczną, która nie ma co prawda widocznych objawów, ale specjaliści są w stanie ją zdiagnozować, np. gdy uczennica uczy się dobrze i nie jest wyzywająco ubrana. Tak więc normalne cechy szkoły (nauczanie, wymaganie, ocenianie) i rodziny (dobre wychowanie) według specjalistów są przemocą wobec dzieci, którą należy ścigać. Jest to spójne z Oceną Funkcjonalną, która w ramach EOE ma wejść do wszystkich szkół i dla wszystkich uczniów. Dla porządku dodam, że większość opinii tzw. ekspertów, dotyczących przyczyn problemów psychicznych młodzieży jest błędna, a część nawet fałszywa.

Chaos zarządzany

W szkołach zapanował organizacyjny chaos, narzucany odgórnie w sposób, opisany powyżej. Razem z nim szkoły musiały przyjąć chaos, płynący z dołu – ze strony źle wychowanej młodzieży i ich rodziców. Nie chcą się przyłożyć własną pracą, ale mają roszczenia. Szkoła jednak została pozbawiona większości narzędzi, i to powoduje nieład i frustracje. W połączeniu z niskimi zarobkami w zawodzie skutkuje to brakami nauczycieli, szczególnie przedmiotów ścisłych i zawodowych. Kolejne ekipy rządowe nie zrobiły w tym kierunki niczego, natomiast obficie finansują przeróżne szkolenia i studia podyplomowe Edukacji Włączającej i innych unijno – globalnych projektów.

Pisaliśmy o zagrożeniach suwerenności narodowej:

Zagrożenia polskiej suwerenności-część II-globalizm

Poważnymi atakami na polską szkołę były trzy wielkie wydarzenia – strajk nauczycieli, pandemiczne zamknięcie szkół i przyjęcie Ukraińców. Strajk wybuchł z powodów politycznych, a wymierne skutki łatwo wskazać: środowisko zostało podzielone i skłócone; podkopane zostało zaufanie społeczeństwa do instytucji szkoły i nauczycieli; sami nauczyciele poczuli się wykorzystani (bo tak było w istocie) i popadli w bierność. Dlatego teraz, gdy trzeba bronić szkoły przed Edukacją Włączającą i wrogim przejęciem przez Unię środowisko nauczycielskie w dużej mierze milczy. Drugim wydarzeniem było zamknięcie szkół podczas pandemii, co było decyzją całkowicie odgórną, podjętą na najwyższym, globalnym szczeblu. Spowodowało rozluźnienie dyscypliny, obniżenie gotowości szkolnej, problemy psychiczne młodych ludzi, wystawionych na oddziaływanie ekranów i oddzielonych od kontaktu fizycznego ze szkołą i rówieśnikami. Trzecim wydarzeniem było wprowadzenie do polskich szkół masy uczniów z Ukrainy i próba pod tym pretekstem zmiany naszej narodowej edukacji na wielokulturową. W dokumentach unijnych ta ludność z Ukrainy nie jest określana jako „refugees” – uchodźcy, tylko „displaced” – ludność przesiedlona, co wskazuje, iż proces ten mógł być w jakimś stopniu sterowany. Próba zmiany charakteru szkoły w ten sposób się nie powiodła, ale chaos się powiększył.

Krytyka obecnej szkoły płynie i z prawa, i z lewa, i od zwykłych ludzi. Tyle, że zazwyczaj nikt z krytyków nie wie, co krytykuje. Nie jest prawdą, że w szkole jest źle, bo są podstawy programowe, wymogi, obowiązki i oceny, bo właśnie to jest istotą szkoły. Problem polega na tym, że jest za mało realizacji podstawy programowej, za mało wymogów, a ocen albo nie ma, albo są opisowe, czyli niezrozumiałe, albo niesprawiedliwe, bo zawyżone. Problemem naszej oświaty nie jest to, że jest za mało nowoczesna, a za bardzo tradycyjna, tylko odwrotnie – na siłę stara się być nowoczesna i jest za mało tradycyjna, a dzieje się tak dlatego, że obcy mieszają się do naszych spraw i przekupują naszych decydentów.

Ciąg dalszy nastąpi.

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. VI (ostatnia): Paryż wart jest mszy

Proszę przeczytać część I: https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

a następnie część II https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

i część III https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iii-narzeczone-gilotyny

Część IV https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iv-odlot-czarownikow

Część V https://dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-v-wielki-koziol/

OTO WIĘC CZĘŚĆ SZÓSTA, OSTATNIA Z CYKLU

APOTEOZA SODOMY

Realizacja idei gnostyckiego świata, do której dąży Bestia i współpracujące grupy wymaga likwidacji podstawowych instytucji życia społecznego i prywatnego. Zaczęto od religii i władzy, teraz Rewolucja sięga po najbardziej intymne sprawy ludzkie – umysł i seksualność. Dlaczego umysł – to oczywiste, kto panuje nad myślami ludzi, ten panuje nad ich decyzjami, a w konsekwencji nad ich życiem. Seksualność jest już mniej rozpoznanym aspektem, ponieważ w ludziach wciąż jeszcze tkwią katolickie przyzwyczajenia, że są to sprawy prywatne i nie powinny być przedmiotem zainteresowania rządu. Rewolucja chce inaczej, nie ma być prywatności, a seksualność jest jednym z głównych przedmiotów zainteresowania władz i sprawą publiczną. Dzieje się tak z dwóch powodów – popędu i płodności. Popęd seksualny zasadniczo ma każdy, i jest on bardzo silną motywacją ludzkich działań. Płodność decyduje o tym, czy będą rodzili się ludzie, czy będą nadal rodziny, narody i czy będzie miał kto wytwarzać dobra, niezbędne wszystkim.

Optymalnym sposobem realizacji zadań, wynikających z popędu i płodności jest rodzina, której podstawą jest więź kobiety i mężczyzny. Sprawdzonym sposobem regulacji kwestii, związanych z seksualnością jest system etyczny, czyli moralność, dopasowana do ludzkiej natury, rzeczywistych potrzeb, wynikająca z doświadczeń długiego trwania i mająca umocowanie w trwałej religii, niezależnej od wszelkiej władzy ziemskiej. Gnostycy natomiast chcą stworzyć świat, w którym będą zarządzać każdym człowiekiem, między innymi manipulując popędami i warunkami ich zaspokajania. Zarządzanie seksualnością jest obok pieniądza ich najsilniejszym narzędziem panowania.

Realizacja celów gnostyków od zawsze napotyka na kilka fundamentalnych przeszkód, wymienionych w Imagine Lennona. Najpoważniejszymi są: chrześcijaństwo i Kościół katolicki oraz normalna rodzina. Obydwie struktury zostały zaatakowane podczas rytuału paryskiego. Chrześcijaństwo i Kościół poprzez antymszę, a rodzina za pomocą nachalnej promocji rozwiązłości seksualnej, perwersji i zboczeń. Sfera seksualna została zaburzona, zabrudzona i zohydzona. Naturalny popęd seksualny wykoślawiono w sposób skrajny. Można powiedzieć, że był to typowy dla Rewolucji brutalny, zbiorowy gwałt na ludzkiej seksualności. Nawet spontaniczne gesty sportowców, nie mające znaczenia seksualnego przedstawili jako homoseksualne awanse. W ten sposób gnostycy budują odczucia skrajne wobec sfery seksualnej: z jednej strony ochota, by rzucić się w wir bachanaliów, z drugiej – obrzydzenie. Znika gdzieś normalność, bezpieczna strefa, w której ludzie najlepiej się czują, gdzie mogą się kochać i mieć dzieci.

Natomiast płodność została zasadniczo usunięta, co wynika z projektu Paneuropy, zakładającego wymianę rdzennej ludności Europy na napływową, sprowadzoną specjalnie w tym celu. Realizacja tego planu wymaga, aby biali Europejczycy napotykali na rozmaite trudności w reprodukcji, takie, jak antykoncepcja, bezpłodność i aborcja. Antykoncepcja związana jest ściśle z rozwiązłością, będącą od lat 70-tych podstawą wychowania na Zachodzie, szczególnie dziewcząt, oraz podstawą propagandy, kierowanej do młodych kobiet. Życie, oparte na rozwiązłości zachęca do antykoncepcji hormonalnej, a ta zachęca do rozwiązłości. Splot tych okoliczności powoduje taki skutek, że młodzi ludzie nie chcą zakładać rodzin i mieć dzieci, natomiast chętnie oddają się coraz bardziej wyuzdanej i perwersyjnej rozpuście. Przy tak niezdrowym życiu kobiety, regularnie używające antykoncepcji hormonalnej od początku dojrzałości płciowej sterylizują się na własne życzenie, co jest jednym z głównych powodów bezpłodności. Istnieją też podejrzenia co do dodatków do wody, żywności i szczepionek, powodujących takie zmiany hormonalne u chłopców, że jako mężczyźni mało są męscy. Aborcja także została zaznaczona podczas rytuału. Kilka ozłoconych, pomnikowych bohaterek to zasłużone bojowniczki aborcji i antykoncepcji. Również pomnik byczej głowy z brązu, widoczny za masztem flagowym może wskazywać na taką konotację. W komentarzach dostrzeżono ten obiekt i porównano do złotego cielca. To porównanie jak najbardziej pasuje, nie tylko zresztą do gnostyków, jest bowiem cechą ogólnoludzką. Ważniejsze wydaje się inne skojarzenie. Kształt głowy byka i poroża bardzo przypomina Molocha, bóstwo fenickie i kananejskie. Składano mu ofiary z niemowląt, paląc je żywcem na specjalnym palenisku, co nazywano przejściem przez ogień. Od marca 2024 roku w konstytucji Republiki Francuskiej istnieje zapis, że aborcja jest konstytucyjnym prawem kobiety. Projekt przeszedł stosunkiem głosów 780 za i 72 przeciw, głosowanie urządzono w Wersalu – dawnej siedzibie królów Francji, a ludność tego kraju przywitała nowe prawo z entuzjazmem. Rewolucja tak zmieniła ludzkie umysły, że teraz Anty-Francja składa swoje dzieci w ofierze Molochowi, cieszy się z tego, czuje dumę i będzie walczyć zbrojnie w obronie tego kultu. Należy wszelako pamiętać, że rzeźba byka znajduje się w tym miejscu od 1937 roku, a jej koincydencja z ceremonią może być dziełem przypadku.

FALLICZNA ILUMINACJA

Rok 2024 jest dla Francji momentem symbolicznym, bardziej, niż wydaje się mieszkańcom tej krainy i postronnym obserwatorom. Nastąpiło bowiem oficjalne domknięcie procesu, rozpoczętego 14 lipca 1789 roku. Rewolucji zajęło 235 lat dokonanie zaplanowanych zmian w ludzkich umysłach. Od szturmu na Bastylię do wpisania do konstytucji prawa do dobrowolnego przerywania ciąży jako obywatelskiego prawa kobiet oraz mężczyzn transseksualnych, co obecnie zapewnia art.34 Konstytucji Republiki. Inicjatywa pojawiła się w parlamencie francuskim w reakcji na uchylenie w 2021 r. przez Sąd Najwyższy USA wyroku Roe v. Wade, znosząc na poziomie federalnym legalność aborcji, a także na orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. Projekt ustawy zgłoszony został przez skrajną lewicę oraz poparty przez wszystkie liczące się siły polityczne, łączne ze Zjednoczeniem Narodowym Marine le Pen. Podczas debaty powoływano się na Rewolucję i prawa kobiet, które przyniosła. Zmianę uchwalono przytłaczającą większością głosów, co powitano owacją na stojąco i iluminacją Wieży Eiffla. Ponad 80% obywateli tego państwa popiera aborcję, a co trzecia kobieta jej dokonuje. Nowe brzmienie Konstytucji uznaje za normę konstytucyjną nie tylko aborcję, ale także transseksualizm. Zanim zmieniono Konstytucję, aborcja była powszechnym zwyczajem, zalegalizowanym w 1975 r. dzięki staraniom ówczesnej minister zdrowia Simone Veil, jednej pomnikowych bohaterek, ozłoconych podczas rytuału. Od tego czasu dzieciobójstwo stało się legalną i powszechnie uznaną praktyką społeczną, w ramach której brzemienne francuskie kobiety przeprowadzały swoje dzieci przez ogień na ołtarzu Molocha, a Republika stan ten tolerowała. Od marca 2024 r. Republika uznała zapewnienie dzieciobójstwa za swój obowiązek. Ustanowiła więc ius Molochum – przyznała Molochowi prawo do publicznego kultu państwowego. Zarazem rozciągnęła tą możliwość na osoby transseksualne, uznała więc swoje prawo do decydowania, kto jest kobietą, co jest działaniem typowo lucyferycznym i grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu. Republika Francuska oficjalnie jest państwem laickim, co jest nieprawdą. W rzeczywistości jest państwem głęboko wyznaniowym, czego objawem jest nabożeństwo do Molocha. Religia państwa francuskiego ma jednak głębsze umocowanie, co zostało wyraźnie okazane podczas rytuału. Zanim przejdę do wyjaśnienia tego wątku, podkreślam bardzo istotną okoliczność. Dzisiejsza Francja nie jest tą samą Francją historyczną, która istniała do Wielkiej Rewolucji, lecz Anty-Francją. Symboliczne daty początku i końca transformacji to 14 lipca 1789 r. i 4 marca 2024 r. Przed datą początkową była Francja, pomiędzy datami trwał okres przejściowy, po dacie końcowej oficjalnie nastała Anty-Francja. Obywateli tego państwa można podzielić na trzy grupy: większość jeszcze stanowią Antyfrancuzi, sekundują im rosnący w liczbę i siłę Neofrancuzi, jest też nieliczna mniejszość Francuzów. Po zakończeniu transformacji Francji w Anty-Francję Rewolucja przystąpiła do kolejnego etapu, czyli zastąpienia Antyfrancuzów Neofrancuzami, a rytuał paryski jest tego deklaracją polityczną.

Odtąd Anty-Francja, wyznająca publiczny kult Molocha przejęła opiekę nad łonami kobiet, a skoro opiekę, to także kontrolę. Teraz więc państwo będzie decydować, czy dziecko będzie można urodzić, czy poświęcić Molochowi. Od tego następny krok prowadzi do państwowej regulacji, która kobieta i kiedy otrzyma od władzy prawo reprodukcyjne i w jakiej ilości. To tak, jak u nas za komuny były talony na pralki, telewizory i samochody. Teoretycznie nabyć mógł każdy, kogo było stać, w praktyce kupował ten, komu państwo dało przywilej. Skoro jednak państwo ma decydować o urodzeniu bądź złożeniu w ofierze, musi też objąć kontrolą warunki zapłodnienia, inaczej nie będzie mogło sprawować kontroli reprodukcyjnej. Temu właśnie służy antykoncepcja, podkreślana jako prawo kobiety, gwarantowane przez Rewolucję. Antykoncepcja, szczególnie hormonalna jest chemiczną sterylizacją – ubezpłodnieniem. Niemcy w obozach koncentracyjnych używali w tym celu promieni Roentgena, co było zabiegiem pewnym, jednorazowym i nieodwracalnym, aplikowanym kobietom przeznaczonym do likwidacji. Jednak nieodwracalność była jego wadą, bowiem wyłączała dalsze zarządzanie płodnością. Republika dokonała na tym polu znacznych ulepszeń, i teraz możliwa staje się kontrola płodności, a więc liczebności populacji bez stosowania drastycznych środków przymusu, które zawsze budzą naturalny opór, i tym właśnie jest antykoncepcja, zapewniana przez państwo, połączona ze stosowną „edukacją” seksualną od najmłodszych lat – w szkole, mediach i kulturze masowej. Kobiety więc ubezpładniają się same, a rewolucyjna Republika wita to z radością. Dodatkowo tymi procesami można sterować właśnie przez system edukacji, media i kulturę masową. Po co zabijać ludzi, wystarczy tak pokierować zachowaniami kobiet, żeby nie miały dzieci. Z tych, które z jakichś powodów zaszły w ciąże co trzecia złoży swoje dziecko w ofierze Molochowi, a te dzieci, które się urodzą nie dadzą zastępowalności pokoleń. Tak właśnie żyją Antyfrancuzi. W tym samym czasie rewolucyjna Republika sprowadziła miliony Neofrancuzów, których kobiety mają inne wyobrażenie na temat swojej roli i macierzyństwa. Mechanizm wymiany ludności, wprawiony w ruch w latach 60-tych kręci się już sam, wystarczy go tylko oliwić i zapobiegać jego zatrzymaniu. Mając możliwości sterowania procesami społecznymi można też obroty mechanizmu przyspieszać lub spowalniać. Od plandemii obroty podniesiono, a rytuał jest zapowiedzią dalszego przyspieszenia.

Najlepszą metodą na utrzymanie mechanizmu wymarcia lub wymiany ludności dowolnego państwa jest sterowanie zachowaniami seksualnymi kobiet. Mężczyznom poświęca się znacznie mniej uwagi, bo działanie męskiego popędu seksualnego jest łatwe do przewidzenia i sterowania. Wiadome jest, że normalny mężczyzna dąży do zbliżenia, i jeśli da się całej populacji męskiej okazje w postaci otwartych na seks kobiet, w swojej masie będzie z tego korzystać. Dzięki tej prawidłowości można łatwo sterować procesami społecznymi poprzez kontrolę zachowań. Jeśli Bestia chce mieć kontrolę nad populacją, musi rozbić rodziny, które realizują seksualność poza kontrolą władzy. W tym celu podnieca mężczyzn pornografią, a kobietom daje iluzję wyzwolenia poprzez swobodę seksualną ze zmiennymi partnerami. Efekt – rodziny się rozpadają lub nie powstają. Problemy społeczne, naturalnie mnożące się w tych warunkach obsługiwane są przez służby socjalne. W życiu społecznym jednostki stopniowo popadają w zależność od państwa.

Swoboda kontaktów seksualnych z punktu widzenia gnostyków ma dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, ze swej natury prowadzi do zapłodnień i urodzeń. Po drugie, relacja seksualna może przekształcić się w uczuciową, skutkującą poczuciem odpowiedzialności za drugą osobę, co szczególnie w sytuacji ciąży w naturalny sposób prowadzi do powstania rodzin, a te w skali masowej z czasem przekształcają się w naród, i lennonowskie marzenie znów się oddala. Metodami rozwiązania tych procesów są antykoncepcja i aborcja, nie mają jednak pełnej skuteczności. Wzajemne przyciąganie obu płci jest bowiem determinantą gatunku, naturalnym procesem podtrzymania życia. Gnostycy próbują ten proces ograniczyć, nie są jednak w stanie go powstrzymać, wolą więc przejąć nad nim kontrolę. Taka polityka znana była już w starożytności, gdzie w systemach wierzeń, opartych na gnozie seksualność była ważnym środkiem sterowania społecznego. Stosowano tam szeroko prostytucję sakralną, a częstym elementem świąt, także państwowych było zagospodarowanie i ukierunkowanie energii seksualnej. Bachanalia są jednym z licznych przykładów wciągnięcia seksualności do religii i polityki. W systemach gnostyckich poza kastami rządzącymi lud nie miał wolności osobistej, a nawet kasty zależały od nieubłaganego fatum. W pogańskiej starożytności seks był sprawą publiczną. Dopiero chrześcijaństwo przyniosło zasadniczy przełom, bo uznając duszę nieśmiertelna, przyznało każdemu człowiekowi wolność osobistą i indywidualną odpowiedzialność za swoje czyny przed Bogiem. Seks stał się sprawą prywatną, szczególnie w katolickim małżeństwie, chociaż w praktyce życia społecznego pogańskie zwyczaje utrzymywały się bardzo długo, a obecnie wróciły i wybuchły z nową siłą.

Dzieje się tak, ponieważ Rewolucja chce przejąć kontrolę nad seksualnością, aby mieć sprawne narzędzie sterowania społecznego. Na przeszkodzie stoi moralność katolicka, małżeństwo i rodzina, dlatego trwa tak potężny atak na Kościół i chronione przezeń instytucje. Bestia wykorzystuje w tej wojnie jako mięso armatnie samych ludzi – beneficjentów tego, co likwidują. Zostali oni oszukani, ogłupieni i opętani przez zwodnicze idee fałszywej wolności, która niszczy moralność, małżeństwo i rodzinę. Człowiek staje się od nich wolny, ale za to popada w rosnącą zależność od władzy. Im mniej moralności, małżeństwa i rodziny, tym więcej państwa i jego funkcjonariuszy w życiu prywatnym zwykłych ludzi. Jeśli jest to państwo rewolucyjne, wówczas pozwala sobie ono od czasu do czasu na Wielki Terror i Wandeę, na przemoc, kradzież, niewolę, gwałt i mord. Obywatele rewolucyjnej republiki nie znając historii nie wiedzą o tym, sami niszczą to, co ich chroni, chcą to robić i gotowi są walczyć w obronie prawa do niszczenia własnego świata.

Naturalna seksualność homo sapiens, gdyby pozostawić ją samą sobie, spontanicznie doprowadziłaby do sytuacji, w której mamy rodziny z dziećmi. Mężczyźni pragną kobiet i się w nich zakochują, kobiety pragną bliskości mężczyzn i się w nich zakochują, dochodzi do heteroseksualnej bliskości, kobiety zachodzą w ciąże i rodzą się dzieci. Wychowanie potomstwa to długi proces, wymagający wysiłku. Kobieta, mająca potomstwo będzie wymagała od swojego mężczyzny, aby się starał dla niej i dzieci. Kobieta młoda i płodna jest zarazem atrakcyjna seksualnie, jednak w naturalny sposób z wiekiem atrakcyjność ta spada, coraz trudniej więc przyciągać do siebie nowych partnerów seksualnych. Jeśli jednak u boku kobiety jest stały mężczyzna, z którym ma dzieci będzie on naturalnie zainteresowany przebywaniem i bliskością z nią, a ponieważ patrzy na nią codziennie i sam starzeje się w tym samym tempie, spadek jej atrakcyjności fizycznej nie będzie mu przeszkodą, będzie mu ona bliska jako towarzyszka życia i przyjaciółka. Najlepiej więc sprawdza się trwałe małżeństwo, Nie ma nic bardziej groźnego dla Bestii, dlatego na różne sposoby dąży do rozbicia istniejących rodzin i blokuje założenie nowych.

Walczyć z rodziną można na różne sposoby: prawnie (np. Ustawy Norymberskie, Konwencja Stambulska), ekonomicznie (np. polityka transformacji w Polsce po 1989 r, emigracja zarobkowa), i informacyjnie. Informacyjna walka z rodzina polega na zmianie wyobrażeń, przekonań, pragnień i celów. Zazwyczaj towarzyszą temu zmiany w strukturze państwa. Wyciąga się młode kobiety w wieku rozrodczym z rodzin i wciąga do świata korporacji, oferując im „karierę”, zawierającą wyzysk, samotność, zależność społeczną i ekonomiczną, czyli nowoczesne niewolnictwo. Wstępem do tego jest degradacja szkolnictwa, szczególnie wyższego. Oferuje ono pozorne wykształcenie, które w połączeniu z korpokarierą daje młodej kobiecie iluzję niezależności. Spędza ona swoje najlepsze lata spalając się dla korporacji i nie budując własnej rodziny. Informacyjnie walczy się z rodziną za pomocą propagandy feminizmu, strasząc piękną płeć mężczyznami, patriarchatem i piekłem kobiet, antagonizując płcie, oszukując kobiety, że lepiej im będzie bez mężczyzn i zachęcając do rozwodów. Zapobieganie powstawania rodzin na poziomie informacyjnym, poza propagandą feministyczną realizuje się przez promocje stylów życia, wykluczających rodzinę. Służy temu kultura masowa i jej nośniki – filmy, seriale, gry, celebryci, telewizji, reklama, prasa, poradnictwo, Internet. Poza tradycyjnym już zachęcaniem do antykoncepcji i aborcji wprawia się dziewczęta i młode kobiety do częstej zmiany partnerów, poliamorii i homoseksualizmu. Najnowszym nasilającym się trendem stało się wzbudzanie dysforii płciowej, co jest podstawą do tranzycji, nazwanej korektą błędnego przypisania płci, czyli de facto kastracji mężczyzn i sterylizacji kobiet. Dynamiczny rozwój tego zaburzenia jest skutkiem wojny informacyjnej, prowadzonej przeciw białym narodom, wykorzystującej antykulturę. Na dysforię płciową szczególnie podatne są białe dziewczęta, co z jednej strony wskazuje na intencje gnostyków, a z drugiej uwidacznia skutki ich działań.

Rytuał paryski zachęca do intensywnych zachowań seksualnych, jednakże wykluczających rodzinę i macierzyństwo. Trójkącik w Bibliotheque Nationale i antymsza na moście Debilly są najbardziej dosłowne. Dopełnieniem gnostyckiej koncepcji seksualności był laserowy pokaz świateł z Wieżą Eiffla w centrum. Podczas ceremonii wieża pojawiła się dwojako – jako sama wieża oraz jako podest, prowadzący do masztu flagowego i ołtarza Molocha. Mało kto dziś pamięta, że wieża została wybudowana w 1889 roku z okazji Wystawy Światowej oraz dla upamiętnienia 100 – lecia Wielkiej Rewolucji i po 20 latach miała zostać rozebrana. Podczas budowy budziła wiele kontrowersji i sprzeciwów, w prasie nazwano ją nawet „ohydnym słupem z nitowanego żelaza”. Jej kształt wynika obliczeń statycznych, i taki musiał być, aby zapewnić stabilność tak wielkiej konstrukcji, niezależnie od tego, że jej główny budownik należał do wolnych mularzy.

Trójkątna symbolika masońska, zawarta w wieży narzucona została więc nie przez spisek, ale przez prawa fizyki. Skoro już jednak taka symbolika musiała się pojawić, nie ma przeszkód, aby jej nie wykorzystać. Od biedy wieżę można przyrównać do piramidy, nieco bliżej jej do cyrkla, jeszcze bardziej przypomina „kompas”, trójkąt ostrokątny bez podstawy, skierowany wierzchołkiem ku górze, w symbolice masońskiej oznaczający fallusa. Poza znaczeniami stricte masońskimi Wieża Eiffla spełnia jeszcze postulaty wcześniejszej symboliki ezoterycznej, i tak prosty pionowy kształt jest symbolem fallicznym – lingani, co ma konotacje nie tylko seksualne. Od hinduskiego słowa pala, oznaczającego męski organ płciowy (stąd słowiański pal) wzięło się łacińskie określenie palladium, co dziś pojmujemy jako pałac – znaczenie konkretne – siedzibę władcy, pierwotnie jednak miało znaczenie abstrakcyjne, oznaczało władzę królewską i było uniwersalną alegorią króla – władcy. W kształcie wieży mieści się więc zarówno symbol seksualny jak i symbol władzy. Te konotacje pochodzą z czasów przedhistorycznych, ale wyrażają obserwacje uniwersalne – dotyczące niezmiennych zachowań, zależności i procesów gatunku homo sapiens.

Po zawieszeniu odwróconej flagi, ogłoszeniu przez augura Macrona dies fasti, złożeniu inkluzywnej przysięgi, ponownym pojawieniu się pochodni i wyruszeniu sztafety do znicza rozpoczął się pokaz świateł laserowych z Wieżą Eiffla w centrum. Oszałamiająca feeria promieni ciekawsza była od oklepanych już fajerwerków, poza tym mniej emisyjna. Pośród promieni, rozchodzących się od dołu ku wierzchołkowi kilka razy pojawiło się mocne światło na samym szczycie, wysyłające promienie w dół, ogarniając zgromadzony lud. Wyglądało to jak oko Saurona, omiatające Mordor ze szczytu Barad-Dur. Poza tym włączono stałą instalację, zamontowaną na szczycie wieży w 2000 r., obrotowo wysyłającą smugi światła w dwa przeciwległe kierunki, jak w latarni morskiej. Natomiast wśród krzyżujących się promieni widać było przenikające się cyrkiel i węgielnicę. Można ten pokaz interpretować następująco: pokazano apoteozę władzy Lucyfera nad Ziemią, który wskazuje kierunek jak latarnia morska. Tym, którzy odrzucili wiarę w Boga w Trójcy Jedynego, którzy nie mają Jego pieczęci zastąpił Gwiazdę Morza, odwieczny kompas żeglarzy – Maryję, pośredniczkę z Chrystusem, osłaniającą swym ochronnym płaszczem wszystkie stany Kościoła. Ci jednak, którzy od Kościoła odpadli nie mają tej ochrony i tej busoli. Zamiast tego przyjmują inny kompas – masoński, prowadzący do Lucyfera jako pana, za pośrednictwem braci spod znaku cyrkla i węgielnicy.

Symbolika władzy łączy się z symboliką seksualną, lucyferyczno – masoński kompas jest zarazem symbolem fallicznym. Gdy odbywał się pokaz świateł, wykonano utwór Marc Ceronne’a „Supernature” – nadprzyrodzone, ponad naturą. Od czasów Oświecenia kolejne pokolenia globalistów próbują postawić się ponad naturą, co ma trzy źródła – gnostycki dualizm, traktujący świat materialny jako zły, a duchowy jako dobry, kabalistyczny żal do Stwórcy, że ośmielił się przekazać wybraństwo ludu komu innemu, i przede wszystkim lucyferyczny bunt przeciwko Bogu, wyrażający się okrzykiem: „non serviam”. I tu na ekranach pokazano niezwykłą scenę o wielkiej doniosłości, powszechnie nie zauważoną, przykryta oburzeniem wobec bluźnierstwa na moście Debilly. Kamera pokazała zbliżenie jednej osoby z tłumu zgromadzonych na Trocadero, tak, że wyglądało to jak przypadkowe uchwycenie spontanicznego zachowania. Był to jednak wyjątek w całej transmisji. Kamera nie przyglądała się osobom w tłumie, a każda osoba, na którą została zwrócona uwaga była częścią scenariusza i miała jakąś rolę do odegrania.

Ukazała się młoda kobieta, dziewczę nieledwie, atrakcyjna, dobrze zbudowana brunetka z długim warkoczem i wydatnym biustem w obcisłej, czarnej bluzeczce, dziewczyna jak marzenie. Rozbawiona kobieta poruszała się zmysłowo w takt muzyki, wykonując rękami gesty języka migowego. Dwukrotnie ułożyła dłonie w charakterystyczne „diabełki” – mano cornuta – rogatą dłoń z wystawionym kciukiem i małym palcem – popularny w środowiskach heavymetalowych symbol satanistyczny. Ten znak w języku migowym ma swoje znaczenie – „kocham cię” – jednak jest wykonywany wewnętrzną stroną dłoni do rozmówcy. Tymczasem podczas rytuału paryskiego młoda, rozbawiona kobieta odwróciła dłonie, wyraźnie prezentując satanistyczny gest dwukrotnie, wzmacniając przekaz wystawionym językiem.

Stanowi to domknięcie programu społeczno – polityczno – religijnego, zaprezentowanego podczas ceremonii. Oznacza rozbicie rodzin i zepsucie moralne społeczeństwa poprzez odrzucenie chrześcijaństwa jako religii i etyki, seksualizację życia społecznego, promocję dewiacji, antykoncepcji i aborcji. W tym celu każda dziewczyna powinna poświęcić się Lucyferowi i oddać hołd jego ziemskiej władzy. Zrobi to prowadząc życie rozpustne i bezpłodne, do czego namawiają celebrytki, media i psycholożki. Nie zostanie żoną i nie urodzi potomstwa, a jeśli zajdzie w ciążę, złoży swoje nienarodzone dziecko na ołtarzu Molocha w ramach państwowego kultu. Takie ofiary szczególnie miłe są diabłu. Oddając się poliamorycznej rozpuście okaże swoje przywiązanie i miłość do Lucyfera, a on będzie wobec niej wykonywał prawo feudalnego pana – ius primae noctis – prawo pierwszej nocy. Z kimkolwiek kobieta się nie zwiąże, Lucyfer zawsze będzie tym pierwszym. W ten sposób w Anty-Francji zostały ustanowione prawa Sodomy i Lucyfera, a Republika będzie ich strzec, ponieważ są to prawa człowieka i prawa kobiet. Ludność Republiki będzie tych praw bronić, gdyż korzysta z nich na co dzień i nie zamierza rezygnować z osiągnięć Rewolucji, będących podstawą nowych wartości europejskich. Dla Republiki jest ważne, aby kobiety mogły się oddawać sankiulotom, i żeby żaden mąż, ojciec czy ksiądz nie odwodził ich od tego. Rozbawione dziewczę zaś jest nową figurą Marianne – symbolu Francji, na obrazie Delacroix z obnażonymi piersiami – symbolem wyzwolenia. Współczesna Marianne Anty-Francji jest wyzwolona ze stereotypów seksualnych, zakochana w Lucyferze, otwarta i zawsze dostępna, czyli inkluzywna. Rozbawione dziewczyny z pewnością nie wiedzą, do czego są wciągane one same i wszyscy, których za sobą pociągają. Dla nich to impreza życia – beztroska zabawa, przywilej młodości. Odsłonięte piersi Marianne symbolizują rewolucyjne wyzwolenie od opresji, którymi dla gnostyków od zawsze są: trwała miłość, małżeństwo, macierzyństwo, rodziny, narody, chrześcijaństwo, a nawet płeć. Odwieczny symbol kobiecości został ukradziony, odarty z tajemnicy i wystawiony na publiczny widok jako własne zaprzeczenie. Nowoczesne dziewczyny, publicznie obnażone deklarują walkę z tym, co jest tajemnicą kobiecości i jej społeczną rolą. Będą więc używać swej płci i seksualności do rozpusty za pomocą poliamorii, antykoncepcji i aborcji, a w ten sposób same będą używane przez Rewolucję do walki z rodzinami, narodami i Kościołem. Republika zapewni im prawo i dostęp do tego, a w zamian zażąda, aby oddawały się wszystkim akolitom gnostyckiej władzy, tak samo, jak sankiulotom w rewolucyjnej Francji, komsomolcom w rewolucyjnej Rosji, nazistom w rewolucyjnych Niemczech. Nowoczesna, obnażona Marianne jest menadą – bachantką Rewolucji, bojowniczką Molocha, narzeczoną Lucyfera, wyznającą mu swe uczucia i emocje. Poprowadzi tłum na barykady do rewolucyjnej walki o władzę Bestii nad nim samym, poprzez ołtarze Molocha, aż do feudalnego hołdu, składanego Lucyferowi przed jego lingani – fallicznym idolem – słupem z nitowanego żelaza.

W ten sposób liczebność rdzennej ludności Anty-Francji będzie się ustawicznie zmniejszać, a liczebność ludności napływowej – zwiększać. Jeśli zajdzie potrzeba, a organizatorzy zapewnili, że zajdzie, Neofrancuzi staną się dla Antyfrancuzów tym, czym w czasach Wielkiej Rewolucji byli sankiuloci dla arystokracji i kolumny piekielne dla Wandei. Jeśli jednak będą posłusznie spełniać oczekiwania Republiki, dostąpią zaszczytu pracy dla masońskich elit, zarządzających Anty-Francją, dzięki czemu będą mogli przeżyć, przynajmniej do czasu. Upojone dziewczęta i beztroscy soyboye, bawiący się radośnie na paradach i w klubach Rewolucji nie wiedzą jeszcze, że ich zabawa ma wyznaczony kres. Dopóki są przydatni dla gnostyków, Rewolucja im schlebia. Gdy jednak opadną z sił witalnych, a atrakcyjność seksualna przeminie staną się obciążeniem dla rewolucyjnej Republiki, która pracuje właśnie nad najważniejszym i ostatecznym prawem człowieka – eutanazją. Dla niepoznaki użyto pojęcia „pomoc w umieraniu”. Projekt stosownej ustawy, popierany przez augura Macrona trafił w marcu 2024 r. pod obrady parlamentu, jako kontynuacja wpisania prawa do aborcji do konstytucji Republiki.

SZTUKA ILUZJI

Przy tym wszystkim, cała ceremonia okazała się w zasadzie jedną wielką iluzją. To, co działo się w Paryżu, i co wiedzieli widzowie na ekranach całego świata były to dwie różne rzeczywistości, przy czym prawdziwszy okazał się ten, który został wykreowany na potrzeby transmisji. Przede wszystkim jednak iluzja całego przedsięwzięcia dotyczy olimpijskiego ognia. Od samego wskrzeszenia Olimpiady cała ceremonia była tylko oprawą dla przeniesienia ognia z Olimpii i rozpalenia znicza w miejscu igrzysk. W Paryżu stało się odwrotnie – olimpijski ogień i ceremonia otwarcia stały się kontekstem do przeprowadzenia rytuału i realizacji celów politycznych gnostyków. Czy im się to udało – to już inna sprawa, ale o tym za chwilę. Skupmy się na ogniu. Mamy podstawy przypuszczać, że to, co uważaliśmy za ogień olimpijski jest zwykłym płomieniem, ponieważ jego nosiciele wciąż znikali z widoku. Jednak sam znicz przebił wszystko. Następnego dnia po ceremonii otwarcia opinia publiczna dowiedziała się, że to, co uważała za najbardziej oryginalny w historii znicz olimpijski … wcale nie jest zniczem. W trosce o planetę, dążąc do zeroemisyjności, skonstruowano ogień bez ognia. Płomień jest imitowany przez mgłę wodną, wytwarzaną przez zraszacze, która jest podświetlana ledowymi reflektorami. I cały postępowy świat się cieszy – co za nowoczesny, ekologiczny znicz olimpijski, płonie bez ognia. Gdzie w takim razie znajduje się prawdziwy ogień olimpijski, ten przyniesiony z Olimpii, zapalony od promieni słonecznych? Jeśli wierzyć organizatorom, został zamknięty w małej, górniczej lampce, schowany do szklanej gabloty i wystawiony jak muzealny eksponat w Tuileriach, nieopodal fałszywego znicza. Symboliczne usunięcie jednej idei, zesłanie jej do muzeum i zastąpienie inną. Jest to kolejna kpina z olimpijczyków, widzów, kibiców i idei olimpijskiej. Począwszy od ręki w kieszeni, poprzez wątpliwe pochodnie, przygotowywane w ukryciu rytuały, odwrócenie flagi aż po iluzję ognia – całość nie przypomina ceremonii święta sportu, lecz cyrkowe sztuczki iluzjonistów, wyciągających królika z kapelusza, aby okpić zdezorientowanych gapiów.

MOC WIĄŻĄCA RYTUAŁU – CO SIĘ UDAŁO, CO NIE

Nie należy przy tym demonizować całego wydarzenia. Nie było tam żadnej manifestacji demonicznej siły, wszystko było dziełem umysłów i rąk ludzkich. Nawet opętańcze konwulsje tancerzy były tylko dokładnie zaplanowaną dramaturgią. Należy odróżnić intencje reżyserów od ich rzeczywistego wpływu na rzeczywistość. To, co pokazali, a co zostało opisane w sześciu ogniwach niniejszego cyklu jest wyrazem INTENCJI, ZAMIARÓW i MARZEŃ, a nie opisem czegoś, co się stało lub stać się musi.

Ceremonia w Paryżu miała kilku adresatów i różne cele wobec nich.

WOBEC ŚWIATA

Zaangażowano ogrom sił i środków i wydano wiele pieniędzy, aby pokazać coś, co europejscy gnostycy chcieliby, aby było. Oni sami traktują takie rytuały jako wyraz swojego triumfalizmu i panowania nad rzeczywistością, dopóki jednak ludzie, którzy zostali w to wciągnięci nie zaczną postępować zgodnie z ich intencjami, zamiary te pozostaną tylko antyboskimi marzeniami. Nie można więc sądzić, że skoro wszystkie narody (poza białoruskim i rosyjskim) przepłynęły pod ceremonią antymszy na moście Debilly, automatycznie stały się satanistami. Tak samo nie można uważać, że wszystkie państwa (poza Białorusią i Rosją), które poszły w uroczystej procesji za Nazgulem / Śmiercią / Abbadonem do hołdu lennego, złożonego Bestii uznały formalnie jej władzę. Organizatorom rytuału z pewnością wydaje się, że skoro mogli przyciągnąć do siebie tak wielu ludzi i reprezentantów narodów całego świata, mają już wszystkich pod swoją władzą. Tymczasem oni tylko ukradli – nie swoją ideę nie swojej imprezy. Oszukali i wprowadzili w błąd wszystkich uczestników ceremonii, ale ci uczestniczyli w niej z zupełnie innych przyczyn, więc zamiary organizatorów nie wywarły skutków wobec świata. Czynności religijne i quasi – prawne, które podjęli organizatorzy rytuału są więc nieważne ex nunc (od samego początku), ex lege (z mocy samego prawa – nie wymaga specjalnego potwierdzenia), erga omnes (nieważność skuteczna wobec wszystkich). Reakcjami świata był szok, niesmak i oburzenie.

WOBEC UKRYTEJ WŁADZY

Ceremonię należy również traktować jako próbę odzyskania wpływów przez kontynentalnych masonów. Już w XIX wieku tracili swoje wpływy na rzecz Anglosasów, a po II Wojnie Światowej proces ten stał się globalnym status quo. Oni też widzą pogłębiający się kryzys świata atlantyckiego, próbują więc powrócić do pozycji, gdy ich państwa były mocarstwami. Nie jest to już jednak możliwe, ponieważ na skutek ich własnych działań Zachód znalazł się w stanie pogłębiającego się upadku. Nawet, gdyby Wielkiemu Wschodowi z przyległościami udało się zastąpić Szkotów z przyległościami, nie uratuje to Zachodu. Oni wszyscy, niezależnie od obediencji walczą o miejsce za sterami samolotu, który wpadł w korkociąg.

WOBEC EUROPY

Reżyserzy wyraźnie wyeksponowali logo Unii Europejskiej dwukrotnie. Ma to służyć wzmocnieniu pozycji Anty-Francji w Unii Europejskiej, która właśnie zamienia się w federalną satrapię europejską. To też im nic nie da z dwóch powodów. Po pierwsze, włączając się do pociągu o nazwie „integracja europejska” zgodzili się na rolę konduktora w ekspresie, którego maszynistą jest każdorazowy żelazny kanclerz. Koncepcje ustrojowe Anty-Francji i Niemiec są różne i nie do pogodzenia (celowo nie piszę „Anty-Niemcy”, ponieważ państwo to z zasady od swego początku jest „anty”). Dopóki więc będzie trwała integracja europejska, augur Anty-Francji zawsze będzie konduktorem, a żelazny kanclerz zawsze będzie maszynistą. Po drugie, ekspres „Unia Europejska” wjechał już na ślepy tor i zaczął przyspieszać. Polecam świetną nowelę grozy „Ślepy tor” z 1967 r. z cyklu „Opowieści niezwykłe” w reżyserii Ryszarda Bera. Europejskie elity są w sytuacji pasażerów pociągu ślepego toru i taki też zapewne będzie ich koniec.

WOBEC ANTY-FRANCJI

Antyfrancuzi są najbardziej zadowoleni z szaleństwa, jakie odbyło się w dawnej stolicy świata. Augur Macron i jego świta wiedzą, co się podoba ich obywatelom. Cała ta impreza musiała mieć poparcie rządu Republiki i establishmentu rządzącego. Przepych i triumfalizm imprezy świadczy o samouwielbieniu tych ludzi, którzy w ten sposób jeszcze bardziej wbijają się w pychę. Pozycja augura i jego kliki mocno osłabła po wyborach do Europarlamentu i Zgromadzenia Narodowego, taka zaś impreza, ściągająca tłumy jest dobrym sposobem na podreperowanie wizerunku. O tym, czy się to udało zdecydują nastroje społeczne po zakończeniu olimpiady.

WOBEC SIŁ DUCHOWYCH

Umocowanie duchowe władz Anty-Francji i całego Zachodu jest coraz wyraźniej widoczne, bo coraz mniej ukrywane. Jako ludzie wierzący, organizatorzy imprezy skorzystali, aby odnieść się do bytów duchowych. Jest więc tam dziękczynienie za otrzymane dary, przede wszystkim dar władzy. Już wcześniej, w marcu 2024 r. zmieniając konstytucję Republika wprowadziła jako swoje prawo kardynalne ius Molochum. Rytuał paryski jest więc swoistym wotum dziękczynnym za to wielkie wydarzenie. Jednak megalomania kierowników Republiki nie zna granic, postanowili więc ustanowić ius Luciferis – poświęcić Anty-Francję księciu ciemności, a jednocześnie powierzyć mu pod opiekę wszystkie narody (poza białoruskim i rosyjskim). Z przyczyn, wyżej już wyjaśnionych nie mogło to być skuteczne, a intencja organizatorów ograniczyła się co najwyżej do samej Anty-Francji.

KRÓL JEST NAGI

Cały ten triumfalizm, całe usilne starania, by wypaść jak najlepiej wobec wszystkich bierze w łeb. Ilość i rozmiar ideowych nadużyć jest tak wielka, że nawet lewacy czują się zniesmaczeni. Ludzie Bestii się ujawnili, pokazali swoje intencje i plany. To tak, jakby zdradzili swoim wrogom, gdzie i jak chcą zaatakować. Rytuał paryski 26 lipca 2024 roku jest jednym z momentów przełomowych. Ludzie Bestii, wcześniej miarkując i ukrywając swoje działania, poczuli się wszechpotężni i niepokonani. Jednocześnie jednak rzeczywistość nie nagina się do ich woli tak, jakby chcieli. Dlatego upychają oporną rzeczywistość na siłę. Plandemia, Biden, wojna na Rusi, Zielony Ład, Eurowizja, teraz to – coraz mniej ślepych, coraz więcej zwykłych ludzi zaczyna budzić się z letargu. Nie znaczy to, że będą czynnie walczyć z Bestią, ale że będą reagować inaczej, niż Bestia zaplanowała, a to jest wielką porażką gnostyków. Istnieje również nadzieja dla wiary przeciętnych Europejczyków, formalnie chrześcijan, ale żyjących jak poganie. Do rytuału mogli spokojnie przyłączać się do niszczycieli chrześcijaństwa, ponieważ używane były metody fabiańskie – powolnego gotowania żaby. Teraz jednak każdy antykatolik powinien poczuć się posadzony pośród kolorowego towarzystwa na moście Debilly, wraz z ciałopozytywną kapłanką.

Triumfalizm i dobre samopoczucie organizatorów rytuału nie udzielą się dalej, gdy do szerokiej opinii publicznej będą dochodzić kolejne afery, związane z organizacją Igrzysk. Złe zarządzanie, bałagan, kiepskie warunki zakwaterowania i wyżywienia, brak klimatyzacji, problemy z zeroemisyjnym transportem, transpłciowi sportowcy, oburzenie po ceremonii otwarcia – niesmak pozostanie, a w miejsce podziwu pojawi się lekceważenie, nie tylko Anty-Francji, ale całego zachodniego establishmentu, służącego Bestii.

ZNACZENIE DLA POLAKÓW

Powinniśmy jak najszybciej wyciągnąć wnioski co do kondycji i przyszłości Zachodu i Unii Europejskiej. Zachód to samolot w korkociągu, a dodatkowo Unia Europejska to rozpędzający się ekspres ślepego toru. Polska nie powinna patrzeć na Zachód i Unię jako na rakiety, które wydźwigną ją w górę, tylko jako na balast, ciągnący na dno. Ludność Unii Europejskiej najwyraźniej zaakceptowała swój własny upadek i w swojej masie nie robi świadomie niczego, aby go uniknąć. Działania społeczne, sprzeczne z wolą gnostyków są naturalnymi, spontanicznymi reakcjami, nie ma natomiast w tej chwili żadnego ośrodka politycznego, który byłby ratunkiem dla Europy. Ośrodkiem takim może być Polska, ponieważ istnieją u nas jeszcze pewne zasoby myśli i woli, zdolne do zaproponowania, co robić dalej. Samego upadku praktycznie nie da się już powstrzymać. Refleksja powinna przede wszystkim objąć sytuację w Polsce, która tym się różni od Anty-Francji, że my wciąż jesteśmy ofiarą Bestii, a Antyfracuzi – w znacznej części wspólnikami. Nadzieja, z jaką patrzę na Polskę uwzględnia również fakt, że niemal cały układ rządzący III RP pochodzi z nadania Bestii i w przyszłości nie odegra dla Polski żadnej roli pozytywnej. Wszystko, co w Polsce zdarzy się dobrego wyjdzie spoza obecnego establishmentu.

NADZIEJA DLA FRANCJI

Jedyna nadzieja dla Francji polega na tym, że musiałaby przestać być Anty-Francją, a z powrotem stać się Francją. Na razie sami mieszkańcy tego państwa nie chcą nic zmienić w swoim życiu, i jeśli pozostaną w tym dalej, czeka ich dalsza wymiana ludności, a potem kryzys ekonomiczny i krwawe konflikty. Antyfrancuzów czeka nieuchronne przebudzenie, ale najpewniej nastąpi ono dopiero wtedy, gdy zaczną umierać od eutanazji i ginąć od maczet. Nie jest natomiast pewne, co ci ludzie zrobią z tym przebudzeniem. Jest bardzo wątpliwe, aby większość Antyfrancuzów był w stanie znowu być Francuzami. Musieliby odrzucić Rewolucję, a tego nie chcą, o czym świadczy poparcie dla prawa Molocha. Wydaje się raczej, że powstanie tam jakiś nowy naród, będący wypadkową Neofrancuzów, Francuzów i tych Antyfrancuzów, którzy przetrwają.

Najlepsza rada, jaką można dać Antyfrancuzom, to cytat z Henryka IV Nawarskiego. Gdy całej Francji zbrzydły już przeciągające się, krwawe wojny religijne XVI wieku, zaproponowano Henrykowi, przywódcy hugenotów objęcie tronu Francji pod warunkiem konwersji na katolicyzm. Henryk przyjął warunki, wypowiadając słynne słowa: „Paryż wart jest mszy”. Jeśli ma przetrwać i odrodzić się Francja, warunkiem jest katolicka msza – nie tylko w Paryżu, ale w każdym mieście i wsi na francuskiej ziemi. Nie dlatego, że to ma jakieś właściwości magiczne, ale dlatego, że ludzie, będący w stanie łaski uświęcającej lub do niego dążący dbają o swoje rodziny, naród i państwo, tak, że Bestia nie ma czego tam szukać. Jeśli natomiast lud, zamieszkujący ziemie Francji sam z siebie nie przyjmie chrystusowej wiary, będzie można go nawrócić. I to jest też rada i wyzwanie dla nas, Polaków.

Koniec cyklu.

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. V: Wielki kozioł

Proszę przeczytać część I:

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

a następnie część II

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

i część III

https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iii-narzeczone-gilotyny

Część IV

https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iv-odlot-czarownikow

OTO WIĘC CZĘŚĆ PIĄTA

SOLIDARITE – SOLIDARNI Z BESTIĄ

Mroczna postać w czarno – srebrnej zbroi, z flagą olimpijską jako peleryną, przemierzająca ciemne odmęty wód na srebrnym, mechanicznym szkielecie konia łączy w sobie kilka znaczeń. Należy zacząć od tego, czego jakoś nikt nie dostrzegł, w jakim celu ta kreatura została wpleciona w rytuał. Z początku wydawało się, ze rolą jeźdźca jest dostarczenie flagi – peleryny przed trybunę honorową, gdzie umieszczono maszt flagowy. Jednak wciągnięto inną flagę, nie tą z peleryny, lecz tą, która czekała na miejscu, a którą jeździec otrzymał i przeniósł zaledwie kilkadziesiąt metrów. Po co więc był jego rajd po Sekwanie? Widzom wydawało się, że ceremonia czeka na flagę, tymczasem rozkład znaczeń jest odwrotny – to nie jeździec był dla flagi, tylko flaga dla jeźdźca.

Różne interpretacje tej postaci nie muszą się wykluczać, lecz mogą uzupełniać. Z wyglądu przypomina Nazgula, upiora Pierścienia z tolkienowskiej sagi „Władca pierścieni”. Nazgule byli niegdyś dumnymi władcami ludzi, których opanowała żądza władzy i moc Jedynego Pierścienia. Tolkienowska opowieść pełna jest symboli, Władca Pierścieni jest więc figurą szatana, a Nazgule najpotężniejszymi i najwierniejszymi spośród ziemskich sług, coś jakby najwyższe kręgi Bestii.

Najczęściej wskazywaną interpretacją był czwarty jeździec Apokalipsy, na bladym koniu, któremu towarzyszy Otchłań, a którego imię Śmierć. To, że czwarty interpretuje się z tego, że w ostatnich czasach mieliśmy już trzech – wojnę, zarazę i głód, skoro więc pojawia się samotny jeździec, to musi być ten czwarty. Wszyscy zgromadzeni czekali na mroczną postać, która przybyła wodą. Na ląd wjechał jednak inny jeździec na innym koniu. Należy przyjąć, że powody były czysto praktyczne – gdyby technicy byli w stanie skonstruować sprawnego konia mechanicznego, który wskoczyłby z łodzi na brzeg, zapewne by go użyli. Musieli jednak użyć żywego zwierzęcia jako bardziej niezawodnego. Gdy Nazgul / Śmierć pojawił się na nabrzeżu, eskortowany przez republikańską armię francuską przedefilował przez szpaler narodów, symbolizowanych przez chorążych, niosących flagi państwowe. Następnie cała czereda flag ruszyła za jeźdźcem tam, dokąd ich poprowadził. Jeździec otrzymał skrzydła z neonów umieszczonych na Wieży Eiffla, co technicznie było majstersztykiem, szacunek dla realizatorów. Tą sztuczką gnostycy sami siebie i swoje twory uznają za nadprzyrodzone, i pragną, aby cała ludzkość traktowała ich jako boskie istoty, wznoszące się ponad ludzkimi ograniczeniami.

Za Nazgulem / Śmiercią podążyła cała ludzkość symbolizowana przez chorążych (poza Rosją i Białorusią, wykluczonymi przez organizatorów). Jest to dopełnienie obrzędu inicjacyjnego, odprawionego na moście Debilly. Tam symbolicznie wprowadzono ludy Ziemi do nowej, lucyferycznej religii. Nowej dla ludów, bo gnostyckie elity praktykują ją od wieków. Natomiast na Trocadero dokonano obrzędu politycznego, składając hołd Bestii z nieświadomym udziałem ludów Ziemi. Nazgul / Śmierć, jadąc wśród honorów wojskowych rewolucyjnej armii Republiki, dokładnie za sobą miał Wieżę Eiffla z neonami w kształcie skrzydeł. Jeździec znalazł się między nimi, tak, że wyglądał na postać uskrzydloną. Czwartemu jeźdźcowi Apokalipsy towarzyszyła otchłań, czeluść. W Objawieniu św. Jana aniołem przepaści, władcą otchłani jest Abbadon, po grecku Apollyon, niosący cierpienia tym ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach. Poddawani będą cierpieniom i sami będą chcieli umrzeć, ale śmierć od nich ucieknie. Oznacza to, że do antykościoła Lucyfera zostanie przyjęta ta część ludzkości, która dobrowolnie wyrzeknie się Boga w Trójcy Jedynego. Sam rytuał więc nie wystarczy, musi być także wola ludzi, wyrażona przez zachowania. Na moście odbyła się więc część religijna zasadniczego rytuału, tycząca się władzy duchowej, natomiast na Trocadero przeprowadzono część polityczną, dotyczącą władzy ziemskiej. Widzieliśmy chorążych z flagami, podążających za Nazgulem / Śmiercią / Abbadonem, w kierunku władzy politycznej Bestii – struktury ludzkiej, tworzącej porządek polityczny, oparty na absolutnej i ukrytej władzy. Celem tej struktury w aspekcie doczesnym jest absolutna władza i absolutny wyzysk, natomiast w aspekcie duchowym – umożliwienie Lucyferowi realizacji jego celu, czyli potępienia ludzkości. Symbolem tej władzy stało się odwrócenie flagi olimpijskiej oraz to, co później działo się wokół Wieży Eiffla, o czym będzie dalej.

Symboliczna ludzkość, prowadzona przez jeźdźca (z wyjątkiem Rosji i Białorusi) została doprowadzona przed augura, którego funkcje podczas rytuału sprawował prezydent Macron. Jego pozycja jest porównywalna z pozycją kapłanki na moście Debilly – pełnili oni role mistrzów ceremonii, inicjujących pewne działania w obrębie rytuału, natomiast wobec świata rzeczywistego ich zabiegi mają znaczenie magiczno – symboliczne. O mocy wiążącej rytuału będzie dalej. Augur Macron wyrzekł uroczystą formułę, otwierającą Igrzyska. W ten sposób oznajmił urbi et orbi, że rytuał jest prawidłowy i godny – zabieg mający to samo znaczenie, co w Rzymie orzeczenie augurów o tym, czy są dies fasti, w których czynności oficjalne podobają się bogom, czy dies nefasti, w których czynności takie są bezbożne. Augur Macron orzekł, że nastały dies fasti, więc rytuał może zostać dokonany.

Gdy jeździec otrzymał flagę olimpijską, wstąpił z nią na podium – rampę w kształcie Wieży Eiffla, która też ma swoją symbolikę, o czym będzie dalej. Po drodze mijał wiwatujący tłum machający do niego flagami. On jednak, niewzruszony, z twarzą ze srebra, ledwo widoczną pod kapturem kroczył dalej bez wahania, aż dotarł do masztu i pocztu sztandarowego, po czym wręczył złożoną w kostkę flagę ciemnoskóremu oficerowi i zniknął ze sceny. Dalej nastąpiła rzecz pozornie przedziwna. Poczet, złożony z czterech oficerów francuskich sił zbrojnych rozwinął flagę według protokołu, przypiął do linki i wciągnął na maszt. I wtedy okazało się, że flaga wisi odwrotnie – dołem do góry. W komentarzach pisano, że była to wpadka. Jest to oczywiście możliwe, zdarzają się wpadki, sądzę jednak, że nie tu. Cały rytuał został dopracowany szczegółowo i zrealizowany dokładnie. Oficerowie pocztu sztandarowego nie przyglądali się fladze z dwóch powodów. Po pierwsze, musieliby wpierw rozwinąć cały złożony materiał, aby się zorientować, gdzie góra, gdzie dół. Po drugie – w tak ważnych uroczystościach flagę daje się tak ułożoną, aby została powieszona prawidłowo, i żaby poczet nie musiał się martwić jej ułożeniem. Pilnuje się tego ściśle, właśnie po to, aby uniknąć wpadek. Flagę mógł przekręcić Nazgul, ale tego nie zrobił. Tak, jak ją dostał, tak oddał. Człowiek, który wręczał flagę Nazgulowi też nie mógł jej przekręcić bez zwracania na siebie uwagi. Pomyłka musiała nastąpić na etapie składania flagi, na zapleczu. Jedynie tam było to możliwe. Biorąc jednak pod uwagę całość rytuału, wydaje się, że odwrócenie flagi było jego częścią. Komentatorzy uważają to za wpadkę, bo nie mieści im się w głowie, że organizatorzy mogliby to wykonać celowo. Jest to jednak logiczne. Tak dopracowana impreza, i nagle ktoś się myli przy czynności, która zawsze jest pod szczególnym nadzorem. Organizatorzy od samego początku pokazali, że mają swój własny scenariusz, realizujący ich własne cele. Jednym z nich jest odwrócenie idei olimpijskiej, ponieważ jest częścią tradycyjnej kultury europejskiej, a oni chcą stworzyć antykulturę dla Anty-Europy, muszą więc pozbyć się wszystkiego, co tradycyjne. Odwrócenie flagi jest więc kolejnym elementem antyolimpiady, nie ostatnim.

SOLENNITE – INAUGURACJA ZŁUDZENIA

Przemówienia oficjeli jak zwykle, dwa większe i jedno króciutkie. Tony Estanguet mówił o sporcie i zaangażowaniu, rywalizacji i dumie. Thomas Bach pozwolił sobie już na lennonowsko – masońskie wtręty o równości płci, ludzkości zjednoczonej w różnorodności i o wspólnym jej życiu jako jednego, żywego organizmu. Potem przemówił augur – prezydent rewolucyjnej Republiki Francuskiej Emmanuel Macron, wypowiadając ceremonialną kwestię – że Igrzyska XXXIII Olimpiady są otwarte.

Rota przysięgi olimpijskiej zawierała już nowe treści, dostosowane do wyznania wiary z mostu Debilly, czyli równość, inkluzywność i antydyskryminację. Jest to sprzeczne z ideą sportu wyczynowego – citius, altus, fortius – szybciej, wyżej, silniej. Sport wyczynowy jest nierówny – bo wygrywa najlepszy; ekskluzywny – bo nie każdy może być wyczynowym sportowcem; dyskryminacyjny – bo eliminuje tych, którzy przegrywają. Czego się jednak spodziewać po ludziach, którzy stawiają Olimpiadę na głowie – trucizna Bestii już się rozprzestrzenia w organizmie.

Pozostała jeszcze jedna czynność zwyczajowa, i jedna ceremonialna – fajerwerki po ogłoszeniu otwarcia Igrzysk, i zapalenie znicza olimpijskiego. Na podeście w kształcie Wieży Eiffla pojawił się znów Zinedine Zidane, powróciła też pochodnia, niesiona przez asasyna. Wyłonił się nagle z otworu w podeście, jakby spod ziemi. Pochodnia z ogniem (nie mamy pewności, czy olimpijskim – musimy na słowo wierzyć satanistom) ruszyła sztafetą olimpijczyków. Rozpoczął się oszałamiający pokaz świateł na Wieży Eiffla, o czym będzie dalej.

ETERNITE – PRAGNIENIE ZIEMSKIEJ WIECZNOŚCI

Grupa olimpijczyków powiększała się o kolejne osoby, niosące pochodnie. Przez ulice Paryża, z przystankiem przy piramidzie w Luwrze, aż do ogrodów Tuillerie, w których bracia Montgolfier po raz pierwszy wypuścili balon. Tam, pośrodku fontanny widzowie zobaczyli zakotwiczony balon z podczepioną gondolą, która okazała się zniczem olimpijskim. Stuletni biały olimpijczyk przekazał ogień dwójce młodych, silnych czarnoskórych sportowców, którzy podeszli uroczyście do balonu i podpalili jego gondolę, po czym cała konstrukcja uniosła się w przestworza, do wysokości ok. 60 metrów.

Reżyserzy i ich zleceniodawcy mają apetyty absolutne – pragną wszystkiego, czyli całego świata. Ich nowy, wspaniały świat, symbolizowany przez idealnie okrągłą kulę dźwiga jednak pokaźny bagaż obciążeń – stary świat, pełen dawnych idei, zwyczajów, pragnień, stereotypów. Czas najwyższy pozbyć się tego balastu, i wreszcie pojawiły się możliwości ku temu. Dotąd bowiem główne działania Rewolucji, chociaż wywodzące się z lucyferyczno – demonicznej duchowości, miały ograniczone możliwości przejęcia rządu dusz. Zawsze musiała ona używać przemocy – wojny, terroru, głodu, prześladowań, mordów, tortur, gwałtów, aby zmusić ludzi do posłuszeństwa. Ludzie świadomie lub instynktownie opierali się złemu. Teraz zaś Rewolucja opracowała metody, prowadzące do społecznej epidemii NDSP – nabytego debilizmu schizofreniczno – paranoicznego. To, co wcześniej Rewolucja musiała robić rękami wynajętych i opłacanych siepaczy, dziś ludzie robią sami, radują się tym, dumni są z tego, uznali to za swoje prawa. Nie chcą już walczyć w obronie swojego świata, ale walczą o to, żeby mogli ten świat niszczyć. W tym stanie dusz białych ludzi wystarczy tylko pod stary świat podłożyć pochodnię, aby zgorzał do szczętu, a wówczas nowy, wspaniały świat, lekki i wolny od krepujących go ciężarów wzniesie się do wiecznej chwały swoich twórców i ich pana. Jest więc ogień i są nowi Europejczycy, proletariat, nowy stan trzeci, który trzeba po marksistowsku uświadomić, wzmocnić i zradykalizować, a wówczas sami podłożą pochodnię pod świat białego człowieka – takie są marzenia gnostyckich reżyserów.

PRAKTYKA ZASTĄPIENIA

Tym nowym proletariatem są ci wszyscy, którym kultura białej Europy jest obca lub wroga. Do niedawna biali Europejczycy byli gotowi walczyć za swój świat, ale to było wtedy, gdy wierzyli w Boga. Gdy dali się lewicy namówić na apostazję, sami stali się lewakami. Zanurzyli się z życiu bezbożnym, rozpustnym, bezpłodnym, bezsensownym. Celem życia stał się dobrostan. Przestało im się chcieć czegokolwiek, jak myszkom w eksperymencie Calhouna, ogarnęła ich gnuśność, bezsens i beznadzieja. Pozwolili na to, aby elity władzy ich krajów stały się sługami Bestii, i obojętnie przyglądają się, jak ci zdrajcy sprowadzają miliony ludzi obcych pod każdym względem, z przewagą wyznawców islamu, tradycyjnie dążącemu do opanowania Europy. Frankowie obronili Francję pod Poitiers w 732 roku, Antyfrancuzom nie przeszkadza nawet, że nie ma już Francji, tylko Anty-Francja, i bardziej, niż islamskich rezunów obawiają się nacjonalizmu i chrześcijaństwa.

Neofrancuzi wyraźnie są promowani przez reżyserów rytuału paryskiego. Oni mają zastąpić białych, i jest to zgodne z założeniami planów unijnej integracji europejskiej. Realizuje ona projekt Paneuropy Richarda Koudenhove – Kalergi, który był zbieżny z zamiarami masonów i Bestii, dlatego dostał zielone światło i wsparcie z Ameryki. Antyfrancuzi, dumni ze swojej rewolucji i z tego, że ich przodkowie – sankiuloci obcinali głowy arystokratom i masakrowali katolików, śpiewając Ca ira, nie zdają sobie jeszcze sprawy z tego, że na kolejnym etapie Rewolucji to oni zajmą miejsce mordowanych arystokratów i katolików, to oni usłyszą Ca ira, rapowane przez Neofrancuzów, i to ich głowy potoczą się po paryskim bruku, obcięte maczetami. Wystarczy spojrzeć, kto w ramach rytuału paryskiego został ozłocony, kogo wyróżniono i kto kogo zastępuje. Neofrancuskie towarzystwo, buszujące po bibliotece; złote raperki, dyrygujące żołnierzami; złote bohaterki Rewolucji, egzotycznego pochodzenia; nowa Marianne; rapujący artyści; na końcu – komu ogień przekazuje biały starzec, kto podpala znicz. Nawet osiągnięcia nauki i techniki, z których wciąż dumni są Antyfrancuzi zostały przedstawione jako przeszłość – aby je zobaczyć, asasyn musiał wsiąść do wehikułu czasu.

SYNCHRONOCITE – REGULACJA MASOŃSKIEGO ZEGARA

To hasło pojawiła się na początku widowiska, ale jego wymowa widoczna jest dopiero po objawieniu dalszych części rytuału. Pokazano bowiem, jaka jest dopuszczalna forma funkcjonowania białych w nowym, wspaniałym, lucyferycznym świecie, zarządzanym przez Bestię. Na rusztowaniach odbudowywanej katedry Notre Dame pracowali ludzie w kaskach i kombinezonach roboczych. Odgłosy ich pracy ułożyły się w jeden rytm. Każda postać, symbolizująca świat pracy miała plamy złotej farby na stroju w tych samych miejscach – na rękawach, nogawkach i na ramionach. To miejsca na ciele ludzkim, szczególnie angażowane przy wykonywaniu pracy fizycznej. Chwilę później na nabrzeżu pokazano liczną grupę w codziennych strojach, używanych do prac domowych, umieszczoną na złotym tle. Ludzi ci imitowali czynności prac fizycznych i walki na pięści. Ich ruchy były skoordynowane z tańcem czarnoskórego tancerza na przeciwnym brzegu Sekwany. Swój występ wykonywał na złotym podium, ustawionym na dachu kamienicy, nadając rytm jak demiurg. Na końcu swojego występu cała grupa zastygła jak automaty, którym wyłączono prąd, w charakterystycznym geście – serduszkach – emotkach.

Wygląda więc na to, że biali ludzie będą mogli uniknąć eliminacji, pod warunkiem, że posłusznie będą wykonywać polecenia władz i wydajnie pracować na swoich panów. Oczywiście mowa tu o panach, należących do gnostyków i władzach, wykonujących ich polecenia. Wtedy zostaną docenieni i pozwoli im się żyć. Docenienie w rytuale paryskim symbolizuje kolor złoty. Osoby lub obiekty, przedstawione na złoto zostały wyróżnione jako narzędzia gnostyków. Próżno jednak łudzą się ci, którzy myślą, że jeśli będą użyteczni dla Bestii, zachowają pozycję lub ją wzmocnią. Wszyscy, których gnostycy dziś złocą, jutro będą chcieli wykorzystać jako sankiulotów w Paryżu i kolumny piekielne w Wandei, do zniszczenia tego, co przeszkadza Bestii. Po wykonaniu swojego zadania sami pójdą na szafot, a Bestia wyznaczy innych do ozłocenia. Rewolucja robi tak zawsze, i gdyby białym ludziom chciało uczyć się historii, wiedzieliby, co im grozi i jak to zwalczać.

TAJEMNICZE POSTACI

W trakcie rytuału pojawiły się dwie ważne dla dramaturgii postaci. Jedna – jeździec, czyli Nazgul / Śmierć / Abbadon została już omówiona. Druga to tajemniczy asasyn – skrytobójca, nosiciel pochodni z ogniem (podobno) olimpijskim. Zachodzi jakościowa różnica między tymi postaciami, widoczna dopiero w szczegółach. Jeździec ma twarz – zakrytą kapturem srebrną maskę. Natomiast asasyn jest postacią bez twarzy, przemykającą po dachach, ulicach i budynkach Paryża i momentach historii, na przemian pojawiającą się i znikającą. Tajemniczy świadek, a może raczej inspirator, który chce dla siebie zachować swoją tożsamość, a może już jej nie ma, bo realizując różne misje dla czarnego pana utracił ją, jak Nazgul.

Asasynowi powierzono przenoszenie ognia olimpijskiego, nie wiadomo jednak, jak wszedł w jego posiadanie. Ostatnimi nosicielami ognia, którym można przypisać sukcesję, była trójka dzieci z arabskim chłopcem na czele. Potem jednak one znikają, a pojawia się asasyn. Wygląda na to, że odebrał dzieciom pochodnię, być może zabił chłopca lub całą trójkę, w końcu to zabójca. Zanim przekazał pochodnię Zidanowi, pojawiał się i znikał, nie możemy więc powiedzieć, co się wtedy działo z ogniem. Jego pojawienie się na Trocadero było barokowym zabiegiem teatralnym, gdzie praktykowanym zwrotem akcji było pojawienie się „deus ex machina” – postaci jakiegoś boga z mitologii grecko – rzymskiej. W rytuale paryskim zastosowano zabieg „diabolus ex machina” – asasyn wyłania się spod ziemi z ogniem. Widzowie byli przekonani, że jest to wciąż ogień olimpijski, chociaż równie dobrze mógł to być ogień piekielny lub zwyczajny – odpalony od zapalniczki. Raczej to drugie, ponieważ, jak dowiedzieliśmy się dwa dni po ceremonii – rolę asasyna grało kilkanaście postaci, inaczej nie dałoby się umieścić go w tak różnych miejscach Paryża. Czy zadbano o to, aby w każdej pochodni, a szczególnie w ostatniej palił się prawdziwy ogień olimpijski – pozostaje tajemnicą organizatorów.

Pochodnię powierzono asasynowi nie po to, aby doniósł ją do znicza, ale by był przewodnikiem przez oficjalną i tajną historię Rewolucji. Ludzie Bestii ujawnili ludzkości, że zawsze, gdy dzieją się wydarzenia rewolucyjne, towarzyszą im jacyś asasyni bez twarzy. Masoneria zdradziła ludzkości szczegóły swojego modus operandi

GRYWALIZACJA MASOŃSKA

Skoro mowa już o tym jakże sympatycznym, ezoterycznym towarzystwie, wątki masońskie, użyte w rytuale nie powinny budzić wątpliwości. Podstawą dramaturgii rytuału była Rewolucja, szczególnie jej najważniejszy dla Anty-Francji i zachodniego świata moment – Wielka Rewolucja Antyfrancuska, z której wywodzą się republikańskie wartości Anty-Francji, Unii Europejskiej i oficjalnej części globalizmu. Moment ten został ściśle zaplanowany i rozpracowany, tak, że trudno było znaleźć wśród aktorów rewolucyjnej sceny kogoś, kto nie był masonem. Rewolucja posługiwała się ideologią, która nie zmieniła się od wieków. Od starożytnych gnostyków, poprzez herezje antykatolickie, różokrzyż, iluminatów bawarskich, masonów, jakobinów i inne ugrupowania Anty-Francji, karbonariuszy, socjalistów, komunistów, anarchistów, aż po globalistów, wciąż jest to ta sama ideologia – likwidacja religii i moralności chrześcijańskiej, Kościoła katolickiego, państw, narodów, rodzin, małżeństwa, własności prywatnej – marzenie Lennona w Imagine i zmysłowy śpiew Juliette Armanet przy płonącym fortepianie podczas rytuału paryskiego. Jego organizatorzy orzekli arbitralnie, że to Imagine jest hymnem olimpijskim, na razie jeszcze nieoficjalnym, pomimo, że od 1896 r. istnieje oficjalny. Jednak Rewolucja zmienia wszystko, hymny też. Tak sobie powiedzieli, a Przemysław Babiarz publicznie ich zdemaskował, co wywołało paniczną reakcję minionków (sługusów) Bestii.

Rozmach i jawność rytuału paryskiego można bardzo łatwo wytłumaczyć – jest to grywalizacja (wykorzystanie elementów gier w kontekście niezwiązanym z grami) między dwiema głównymi obediencjami masońskimi – masonerią regularną i nieregularną. Główną siłą masonerii regularnej jest Masoneria Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego, która od samego początku określała założenia ustrojowe i polityczne Stanów Zjednoczonych. Dąży ona do osiągnięcia swoich celów drogą ewolucyjną. Jej najważniejszą emanacją polityczną jest Towarzystwo Fabiańskie, z którego wyprowadzono szereg organizacji różnego typu, tworzących do teraz politykę Anglosasów. Działania takie zakładają dyskrecję i umiarkowane afiszowanie się ze swoimi osiągnięciami. Tradycyjnie najważniejszym ugrupowaniem masonerii nieregularnej jest Wielki Wschód Francji, od samego początku skupiający zadziorów i radykałów, dążących do realizacji celów szybko, nie bacząc na przeszkody i koszty. Dla nich właściwym sposobem działania jest Rewolucja, i to oni najprawdopodobniej zaplanowali rytuał paryski.

Między różnymi frakcjami tajnych organizacji wcale nie panuje pokój, do jakiego oficjalnie wzywają, lecz ukryta wojna, jaką faktycznie przynoszą. Od czasu I Wojny Światowej pałeczka polityki światowej przeszła do USA, a Europa została zmarginalizowana. Trudno to znieść francuskim megalomanom, którzy i bez masonerii uważają się za pępki świata. Nie powinno więc dziwić, że gdy dorwali się do globalnej imprezy, postanowili ją wykorzystać, aby odzyskać wpływy. Animozje między Wielkim Wschodem a Szkotami były widoczne w dwóch momentach: gdy asasyn leciał balonem w kosmosie, mijał pustynną planetę, porosłą z rzadka kaktusami, z której wyrastała Statua Wolności, symbol Nowego Yorku, (prezent od Francji nota bene). Statua miała wyraźnie oznaki korozji i opuszczenia. Drugi moment nastał wtedy, gdy rozpoczynała się antymsza na moście Debilly, ważny element religijny całego rytuału. Usłyszeliśmy wtedy piosenkę „Ca balance pas mal a Paris”, w której tekście wyraźnie zawarty jest bunt przeciw amerykańskiej hegemonii kulturowej i przeciwstawienie jej Paryża, który jest lepszy niż wszystko, co oferuje Ameryka. Być może znaczenie ma też numeracja – 33 olimpiada, 33 stopnie wtajemniczenia u Szkotów.

Nie jest to jedyny powód tak wielkiej jawności. Poza rywalizacją między sobą, ludzie spod znaku symbolicznej kielni czują się już tak pewni swego panowania nad rzeczywistością, ludźmi i naturą, że sami uwierzyli w to, że Boga nie ma, a oni mogą wszystko. Zbiega się to z widocznym coraz bardziej uwiądem intelektualnym ludzi, tworzących struktury Bestii. Między tymi dwiema grupami zachodzi ścisła korelacja i zależność, z tym, że Bestia stoi wyżej, niż masoneria, którą wykorzystuje jako jedno ze swoich licznych narzędzi. Teraz jednak obydwie grupy coraz bardziej przestają odróżniać, co jest rzeczywistością, a co ich wyobrażeniem. Zapewne właśnie dlatego od kilku lat tak jawnie głoszą światu swoje orędzie. Wystarczy spojrzeć na pozostałe głośne ceremonie – 2016 – hołd Spinelliemu na wyspie Ventotene – premier Włoch, prezydent Francji, kanclerz Niemiec; ten sam rok, otwarcie tunelu św. Gotarda – ta sama ekipa, plis kilku pomniejszych; 2021 – pożegnanie kanclerz Merkel; 2022 – Igrzyska Wspólnoty Narodów w Birmingham; 2024 – Eurowizja; ten sam rok – otwarcie Igrzysk Olimpijskich; 2020 – 2024 – prezydentura Joe Bidena. To tylko niektóre z cyrkowych przedstawień, urządzonych przez gnostyków.

Przedstawienia takowe mają zawsze kilka celów i kilka kręgów adresatów:

  • szeroka opinia publiczna – narody. Przekaz dla nich dzieli się na trzy rodzaje: triumfalizm gnostyków i poniżenie narodów – „jesteśmy potężni, i wszechmocni, a wy nic nie możecie”; dążenie do samosprawdzającej się prognozy – „musicie robić wszystko, co wam powiemy, inaczej nastąpi koniec świata”; fałszywa troska – „kochamy was i chcemy waszego dobra”.
    .
  • Gnostycy – zacięta rywalizacja między grupami interesów, zarazem zwalczającymi się i współpracującymi. Ich działania mają zbudować przeświadczenie, że są najlepsi, najpotężniejsi, bezbłędni, najlepiej służący czarnemu panu. Każda licząca się grupa gnostyków chce o tym przekonać pozostałe grupy, swoich własnych podwładnych i samych siebie. Wynika z tego rosnąca tendencja do samooszukiwania i oderwania od rzeczywistości.
    .
  • Czarny pan i jego demony. Różne koterie gnostyków próbują przekonać byty duchowe, z którymi mają kontakt, lub z którymi chcieliby nawiązać kontakt, lub co do których wydaje im się, że mają kontakt, że to właśnie ta, a nie inna grupa lepiej służyła, służy i będzie służyć swojemu panu.

Ciąg dalszy nastąpi.

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. IV: Odlot czarowników

Proszę przeczytać część I:

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

a następnie część II

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

i część III

https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iii-narzeczone-gilotyny/

OTO WIĘC CZĘŚĆ CZWARTA

FRATERNITE – BRATERSTWO ŚCIĘTYCH GŁÓW

Luwr opustoszał. Postaci z obrazów wyszły z ram, by podziwiać widowisko gnostyków. Wcześniej zapowiadano, że przejazd drużyn olimpijskich Sekwaną będzie główną częścią ceremonii. Okazało się coś odwrotnego – to parada sportowców pod narodowymi flagami była dodatkiem. Płynące łodzie mijały przedziwną galerię – rząd głów postaci, przeniesionych z obrazów, eksponowanych w Muzeum Luwru. Odwzorowano je na płytach, przyciętych do kształtów głów, i umieszczono na wodzie na pływakach. Całość wyważono tak, aby usta postaci znajdowały się tuż pod wodą, a widoczne były przede wszystkim oczy.

Tak Rewolucja traktuje sztukę – sama tworzyć nie umie, musi więc zniszczyć to, czego nienawidzi, a nienawidzi wszystkiego, co wypływa z naturalnego porządku i tworzy harmonię. Rewolucja nie znosi Piękna, jest to bowiem czynnik, wywierający tak wielki wpływ na ludzkie dusze, że może odciągnąć je od Rewolucji i przyciągnąć z powrotem do tego, co wcześniej odrzuciły – do Prawdy i Dobra. Dzieła wielkiej sztuki stworzone zostały przez ludzki talent, a ten zawiera w sobie Bożą iskrę, a ta działa na ludzi, podziwiających piękno. Dzieła sztuki przemawiają, i nie potrzebują do tego słów. Bestia wie o tym, i zawsze starała się niszczyć wybitne dzieła ludzkiego geniuszu, co widoczne było w każdej odsłonie Rewolucji. Także i dziś rewolucjoniści w służbie Bestii atakują dzieła sztuki w obronie klimatu. W Paryżu reżyserowie przestali się już patyczkować. Obcięli obrazom głowy, tak, jak wcześniej królowej Francji i tysiącom ofiar Terroru, wsadzili je do Sekwany, usta symbolicznie zasłonili, aby nie przemawiały i przeprowadzili orszak przed tym makabrycznym szpalerem. Rewolucja nie dość, że niszczy, to jeszcze się tym chlubi, i każe bliskim swoich ofiar podziwiać krwawe, rewolucyjne dzieło. Tak, jak obcięte głowy królowych w oknach Conciergerie, tak obcięte głowy obrazów w Sekwanie są symbolem tego samego zniszczenia europejskiej kultury i porządku. A Mona Lisa, najbardziej znany i najcenniejszy obraz, ukradziony przez Minionków – sługi sług czarnego pana, porzucona przez debilnych burzycieli na pastwę wód, dopełnia scenerię upadku Europy i świata białych ludzi. Ci jednak beztrosko bawią się i niczego nie widzą.

SORORITE – PRZYMUSOWE SIOSTRZEŃSTWO

Rewolucji nie wystarczy powszechne braterstwo, nie pomija nikogo, tym bardziej piękniejszej połowy ludzkości, stworzyła więc kolejną kategorię swojej ukrytej władzy – siostrzeństwo. W ten sposób semantycznie oddzieliła kobiety od mężczyzn. Nie wystarczy teraz powiedzieć: Polacy, trzeba zawsze: Polki i Polacy; polityczki i politycy; naukowczynie i naukowcy, itd. Podczas rytuału paryskiego reżyserzy postanowili wynieść kobiety na piedestał i ozłocić, w sensie symbolicznym i dosłownym. Współczesna Marianne, symbol Rewolucji i Republiki zaintonowała Marsyliankę z dachu Pałacu Odkryć, po czym z cokołów zaczęły wysuwać się złocone pomniki kobiece. Tylko jedna z nich miała związek ze sportem, wybór pozostałych wydaje się dość przypadkowy – cztery współczesne feministki, jedna pionierka kina, jedna XIX-wieczna rewolucjonistka, jedna XVIII-wieczna badaczka przyrody, jedna oświeceniowa sufrażystka, ścięta przez jakobinów, jedna średniowieczna pisarka. Jakież to mogły być kryteria wyboru? Gdzie podziała się św. Genowefa, patronka Paryża? Gdzie Heloiza, patronka miłości, łamiącej stereotypy społeczne? Gdzie Eleanora Akwitańska, królowa Anglii i Francji, muza truwerów? Gdzie Joanna d’Arc, patronka Francji? Gdzie Katarzyna Medycejska, królowa i regentka Francji, grająca władcami jak figurami szachów? Gdzie Madame Pompadour, protektorka filozofów Oświecenia? Gdzie Maria Skłodowska-Curie, patronka współczesnej nauki? Wydaje się jednak, że kryterium nie polegało na ocenie zasług dla Francji jako takiej, ludzkości jako takiej i kobiet jako takich. Wydaje się, że o wyborze postaci na pomniki zdecydowały zasługi dla Rewolucji, a ta chce wszystkie kobiety uszczęśliwić antykoncepcją, czyli sterylizacją i aborcją, czyli dzieciobójstwem. Wzięli więc kilka współczesnych rewolucjonistek, bo te znali, a pozostałe wzięli takie, którym kiedyś przypisano określenie: „feministka”, bez sprawdzania dokładnej historii. Dzięki temu pomnikowymi postaciami stały się dwie kobiety, które rzeczywiście na to zasługują: Olympe de Gouges i Christine de Pizan.

Olympe de Gouges zasłynęła ze swojej działalności prokobiecej w czasie Wielkiej Rewolucji, przez co jakobini wysłali ją na gilotynę. Jej pomnik będzie więc symbolizował kobiety, zgładzone przez Rewolucję. Natomiast Christina de Pizan jest pięknym przykładem dojrzałości Średniowiecza, które nie czyniło dyskryminacji dla płci, jeśli towarzyszyły jej zdolności. Reżyserzy Rewolucji zapewne nie wiedzą, że de Pizan uważała sakramentalne małżeństwo katolickie za obronę kobiet przed nieuczciwością mężczyzn. I takiej kobiecie masoni wystawili pomnik. Zaiste, jakże często Mefistofeles, pragnąc zła, wbrew swej woli doprowadza do skutku, z którego Bóg wyprowadza dobro.

Kobiety powinny bardzo uważać na Rewolucję. Szatan nienawidzi kobiet, i jeśli składa im hołdy i daje przywileje, to tylko po to, aby skusić, zwabić, zniewolić, użyć do swoich celów i zniszczyć życie tych kobiet, ich rodzin i narodów. Każda Rewolucja wykorzystywała naiwność zwabionych kobiet, ich emocje i powab, aby poruszyć tłumy i popchnąć do orgii rewolucyjnej żądzy. Zawsze to jednak kobiety płaciły najwyższą cenę. Znakomita większość bachantek Wielkiej Rewolucji została przez nią zabita lub prześladowana. W Wandei żołnierze Republiki, przybyli w dwunastu Kolumnach Piekielnych, po gwałtach rozpruwali kobietom brzuchy, obcinali im piersi, nabijali je ładunkami prochowymi. W Nantes wymyślono „małżeństwa republikańskie” – obnażone młode kobiety wiązano z nagimi mężczyznami plecami do siebie, wystawiano tak przez godzinę na publiczny widok dla większej hańby ofiar i uciechy morderców, po czym oboje przebijano mieczem lub wrzucano do Loary. Rewolucja awansuje kobiety – morduje demokratycznie i równościowo, nie czyniąc żadnej dyskryminacji ze względu na płeć. Przedtem jednak docenia kobiecość brutalnym, zbiorowym gwałtem. Takie jest dziedzictwo Rewolucji i Republiki.

FESTIVITE – WESOŁE ZABAWY SODOMY

Z pewnością nikt z drużyn olimpijskich ani zgromadzonych widzów nie wiedział, co przygotowane jest na Passerelle Debilly. Zobaczyć to mogli jedynie widzowie na ekranach. Ich oczom ukazał się jeden z kilku niezapomnianych widoków tego wieczoru. Na rzęsiście iluminowanym moście przy stole, będącym jednocześnie podium i wybiegiem superwymiarowa queerowa lesbijka francusko – marokańsko – żydowska didżejka zajęła centralne miejsce pośród grupy różnorodnych postaci. Skojarzenie z Ostatnią Wieczerzą Leonardo da Vinci było natychmiastowe i powszechne, i z pewnością takie właśnie miało być, chociaż reżyserowie temu zaprzeczają.

Gest, wykonywany przez didżejkę, modny bardzo wśród lewaczątek wszelkiej maści, czyli palce obu dłoni ułożone w serduszko pojawił się wielokrotnie podczas rytuału paryskiego. Jako że jest to szydercza parodia Chrystusa i apostołów, należy uznać ów gest za antybłogosławieństwo. Teoretycznie osoba, wykonująca serduszko, które stało się już emotką wysyła przekaz, że jest uczynna, szczera i serdeczna. Nie można wątpić w szczerość intencji tej pani z mostu, można jedynie snuć domysły, do kogo ten przekaz był kierowany, skoro pochodził ze środka czegoś, co obraża wszelkie ludzkie uczucia i każdą przyzwoitość. Jakie to proste – całą ohydę, zepsucie, złą wolę i złość można pokryć jednym gestem, udawać, że się kocha, usprawiedliwić się z każdej niegodziwości i dać sobie przywilej robienia wszystkiego, co się chce, byle pod pozorem „miłości”. Ową „miłość” celowo biorę w cudzysłów, z prawdziwą miłością nie ma to bowiem nic wspólnego, oznacza bowiem żądzę usprawiedliwioną przez pozór miłości. Widzimy więc samousprawiedliwienie, samouświęcenie i samozbawienie, wyrażane tym niewinnym na pozór gestem. Skoro nawet premier Tusk go używa, musi coś być na rzeczy. Kto by pomyślał – stare gnostyckie herezje w nowoczesnej odsłonie internetowej emotki. Oto pozdrowienie szatańskie.

Osoba z emotką miała przed sobą konsolę DJ. Na spędach, gdzie młodzi głównie ludzie poddają się psychodelicznym wpływom dźwięków i bitów osoba disc-jockey’a pełni rolę wiodącą. To on decyduje, co wyemitują głośniki, i co przejmie kontrolę nad umysłami i ciałami wijącego się tłumu. Oto widzimy więc postindustrialny ołtarz kultu, starego jak grzech Kaina, a nad nim kapłana, lub coraz częściej kapłankę, udzielającą antybłogosławieństwa, dzięki któremu wyznawcy mogą udawać sami przed sobą, że są szczęśliwi, co dla nich oznacza samozbawienie.

Korona didżejki też nie zdaje się być przypadkiem. Tak właśnie przedstawia się Hostię, która po przemienieniu stała się boskim Ciałem. Dokonuje się to na ołtarzu, podczas mszy, za pośrednictwem kapłana. Przyjmując Ciało, człowiek uzyskuje drogę do zbawienia. Wszystkie elementy się zgadzają – tu też mamy kapłana (kapłankę vel osobę kapłańską), ołtarz, gest zbawienia, a wszystko w trakcie bardzo uroczystej ceremonii. Oznacza to, że cały ten rytuał ma takie znaczenie, jak katolicka msza, tylko odwrotnie. Do tego wątku jeszcze powrócę.

Sekwencja na Passerelle Debilly jest bardzo ważna, wiele się tam dzieje i zmienia. Po antymszy rozpoczyna się pochód queerowych postaci, stylizowany na pokaz mody. Nie jest to jednak prezentacja strojów, lecz postaci i tego, co mają do przekazania. A przekaz jest prosty – wszystko ma być na odwrót. Antynormalność, która po antymszy jest już normalnością. Triumfalnemu pochodowi antynormalności towarzyszy muzyka, opowiadająca o clubbingu, romansach, uwodzeniu i uwolnionym seksie. To kolejna rzecz, jakiej w swoim życiu nie dostrzegają już postchrześcijanie. Te wszystkie elementy były obecne w życiu ludzkości niemal od zawsze. Były one jednak dozowane, aby nie zaburzyć homeostazy społecznej. Sytuacje i zachowania, opiewane w piosenkach i zachowaniach postaci na moście, gdyby nie były wyjątkiem od reguły, skutecznie uniemożliwiłyby powstanie cywilizacji wysokich technologii. Regułą była praca i życie poukładane według obyczajów normalności. Innymi słowy, gdyby ludzie w dawnych wiekach zachowywali się zgodnie z tym, co zobaczyliśmy na moście, nie mielibyśmy ani mostów, ani elektryczności, ani miast. Zwierzątka czegoś takiego nie potrafią zbudować. Teraz zaś taki sposób życia stał się zalecaną regułą.

Ruchy queerowych postaci na moście stają się coraz bardziej szaleńczo – opętańcze i jednocześnie wyuzdane seksualnie. W tym czasie pod mostem przepływają statki z drużynami olimpijskimi. Pasażerowie radują się, skaczą, machają flagami, nieświadomi tego, co odbywa się tuż nad ich głowami. Kapłanka przez cały czas ceremonii na moście nie opuściła swojego miejsca, w odróżnieniu od queerowych uczestników, którzy na przemian wychodzą na wybieg i siadają na miejsca. Gdy przepłynęły już wszystkie statki, nadpłynęła łódź – platforma taneczna, z grupą tancerzy. Przepłynęła pod mostem i zatrzymała się. Wtedy doszło do kulminacji na moście, z którą współgrała rosnąca dynamika na łodzi. Wszyscy queerowi uczestnicy ceremonii (poza kapłanką) weszli na wybieg, tworząc jedną, drgającą masę ciał ludzkich, łącznie z dziećmi. Jednemu z uczestników niesforne jaja wysunęły się z poluzowanej bielizny. Ten przynajmniej chłop, chyba, że to falloplastyka.

Aby zrozumieć, jaki był charakter tej części rytuału należy unieść się w powietrze i spojrzeć z lotu ptaka. Passerelle Debilly był najbardziej oświetlonym mostem, i wszystkie statki musiały pod nim przepłynąć, jak przez wrota, prowadzące do nowego świata nowej normalności. Przejście pod mostem, na którym odbywała się ceremonia miało więc charakter inicjacyjny. Tymi wrotami, symbolicznie oddzielającymi stary, chrześcijański świat od nowego, lucyferycznego był most o nazwie Passarelle Debilly, co przy pewnej dawce złośliwości można tłumaczyć jako „przejście debili”. Tak też zostali potraktowani uczestnicy tej całej parady, nieświadomi, w czym biorą udział. Oto bowiem przepłynęli przez wrota, którymi była ceremonia antymszy, należąca do bardzo starego kultu. Inicjacja polega na tym, że aż dotąd był on ekskluzywny, wyznawany przez niewielką grupę, uznającą siebie za absolutną elitę. Podczas rytuału paryskiego pod „przejściem debili” – mostem, pełniącym funkcję lucyferycznej świątyni przepłynęły niemal wszystkie narody, poza rosyjskim i białoruskim, które szczęśliwie dla nich wykluczono z inicjacji. Odtąd więc lucyferyzm stał się kultem inkluzywnym, łączącym cały świat w jeden organizm. Teraz jasne staje się, dlaczego reżyserzy wybrali rzekę – bo nad nią są mosty. Kapłan to po łacinie pontifex – budowniczy mostów, a Francuzi mają praktykę w tworzeniu fałszywych kultów, na przykład w czczeniu Najwyższej Istoty w katedrze Notre Dame. Gdyby nie rzeka, mosty i statki, nie dałoby się zagnać reprezentantów całego świata, aby potraktowani jak debile przepłynęli przez wrota do piekła. Cała konstrukcja wyraża też, jak bardzo swoimi wyznawcami gardzi czarny pan. „Przejście debili” może bowiem odnosić się nie tylko tych, którzy przechodzili pod mostem, ale też tych, którzy chodzili po moście.

OBSCURITE – NIEJASNOŚĆ ZNACZEŃ I MROK DUSZY

Na zakończenie ceremonii na moście pojawił się prawie nagi mężczyzna z brzuszkiem w samych majtkach, ucharakteryzowany na pogańskie bóstwo. Można się spierać, czy odtwarzał Dionizosa, czy Bachusa, moim zdaniem to drugie, gdyż Bachanalia były znacznie bardziej orgiastyczne niż Dionizje, a to co się działo na moście przypominało orgię bachantek. Bóg wina, płodności i dzikiej natury został oczywiście zaadoptowany do nowych czasów, wyeliminowano więc płodność, nie rezygnując z orgii. Zastanawiająca jest charakteryzacja paryskiego Bachusa na bóstwo lunarne. Mogę tu jedynie spekulować. Bóstwa te odpowiedzialne były za cykliczność, a także za zmienność, co zapewne jest najważniejsze dla reżyserów. Fazy księżyca wiązano z cyklem miesięcznym kobiet, lunarność więc była kobieca, a solarność męska. Cały rytuał paryski jest mocno feminizacyjny, podobnie, jak cała współczesna kultura Zachodu. Prowadzi to oczywiście do zniewieścienia mężczyzn i wszelkich wynaturzeń, co jest jedną z przyczyn upadku tej kultury. Kobiety wówczas, pozbawione męskiej ochrony i wsparcia zależą już tylko od władzy, która może robić z nimi, czego chce. A lucyferyczna władza pragnie zapanować nad seksualnością i płodnością kobiet, gdyż dzięki temu może sterować mężczyznami i decydować o życiu lub umieraniu narodów. Dzietność narodów Zachodu (także polskiego) dowodzi skuteczności tych praktyk.

Bachus opiewał nagość, jednak nie miał na myśli naturalnego piękna lub konotacji erotycznych, lecz równość w nędzy i bezbronność. Człowiek ma zachowywać się jak zwierzę, czyli nie budować i nie tworzyć, wówczas będzie równościowy i bezbronny, bo bez środków do życia nie będzie też miał środków walki, nie będzie wtedy wojen, nie będzie nierówności majątkowych i społecznych, i zapanuje pokój. Z taką koncepcją życia korespondują teksty emitowanych piosenek – wolni od pragnień materialnych, od własności, pieniędzy, władzy i sławy. Powolny upadek z wysoka, wszystkie marzenia są złudzeniem, które się rozwiewa, wszystko jest chaosem, ideały i słowa zostają zniszczone. Taką propozycje mają dla ludzkości najbogatsi ludzie tego świata – „nie będziecie mieli niczego i będziecie szczęśliwi”.

Grupa taneczna na łodzi dochodzi do swojej kulminacji. Ich drogę wyznacza podświetlana podłoga łodzi, na której tańczą. Zaczyna się od Unii Europejskiej, przechodzi przez stroboskopową regularność, potem rozbicie kształtów, chaos elementów, nieokreśloność barwnych plam, aż do czerwonego pola. Układ taneczny przechodzi przez kilka dynamicznych faz. Zaczyna się od plemiennego tańca, przechodzi przez dzikie okrzyki, szaleństwo, zombifikację aż do opętańczego spełnienia, po którym wszyscy wpadają jak martwi w morze krwi, i nastaje ciemność. Każdy rozumny człowiek po obejrzeniu tego pokazu powinien raz na zawsze wyleczyć się z unijnych złudzeń, skoro sami animatorzy Unii pokazują wprost, co chcą zrobić z mieszkańcami Europy – zamienić w debili, doprowadzić do szaleństwa, opętania, a na końcu utopić w morzu krwi.

Jak na zamówienie nadpływa ruchoma wyspa z płonącym fortepianem i pani miękkim i zmysłowym głosem śpiewa „Imagine” Lennona, kontynuując wątek, wprowadzony podczas antymszy i podjęty przez Bachusa. Bez religii, państw, narodów, własności, dopiero gdy to wszystko zniknie, ludzkość wreszcie będzie jedną całością i wszyscy będą żyli jednym życiem w pokoju. Na ekranach telewizorów pojawiają się napisy: „stoimy i wołamy o pokój, zjednoczeni razem dla pokoju”. Należy bardzo uważać na używane często przez gnostyków słowo „pokój”. Jest to dla nich słowo – klucz, podobnie, jak „miłość”. Nigdy nie definiują oni tych pojęć, wiedząc, że nieświadomym odbiorcom kojarzą się one dobrze i będą je popierali. Tymczasem słowa te mają swoje ezoteryczne, ukryte znaczenia. „Miłość” u współczesnych gnostyków przyjmuje znaczenie dwojakie. Po pierwsze jest to antymiłość – pożądanie, zmierzające do egoistycznego zaspokojenia miłości własnej. Po drugie, oznacza całkowitą bezbronność wobec działań, podejmowanych pod hasłem miłości. Złoczyńcy przychodzą, wykonując gest emotki serduszka, tak, jak zrobiła to kapłanka na moście debili, i nikt nie może im się przeciwstawić. Walka ze złoczyńcami z serduszkiem zostałaby bowiem okrzyknięta walką z miłością, którą wcześniej wszyscy oszukani biali ludzie przyjęli za dogmat, nie interesując się, co on naprawdę oznacza. Drugi dogmat to „pokój”, traktowany przez gnostyków właśnie tak, jak ujął to Lennon. Nie wolno sprzeciwiać się tym, którzy przychodzą w imię pokoju, chociaż ich celem jest pozbawienie swoich ofiar wszystkiego – religii, państwa, własności, rodziny, wolności, a w końcu życia. Są też kolejne dogmaty gnostyków, narzucane przez globalistyczną propagandę i obecne również w rytuale paryskim. „Tolerancja” to bezbronność wobec zła, „solidarność” oznacza wywłaszczenie pod hasłem wspierania uciśnionych, „inkluzja” tłumaczy się jako przymusowe wcielenie do łagru. Gdy nasz komentator Przemysław Babiarz zauważył, że ten wszechogarniający pokój to wizja komunizmu, dodając słowo „niestety”, i opowiadając się za suwerennym państwem, minionki (sługusy) Bestii natychmiast go zawiesiły za sprzeciwianie się „wzajemnemu zrozumieniu, tolerancji, pojednaniu”. Kiedyś używano wytrycha „odchyleń prawicowo – nacjonalistycznych”. To nie tylko komunizm, to czysty lucyferyzm.

Ciąg dalszy nastąpi.

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. III: narzeczone gilotyny

Ceremonia, czy raczej rytuał otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu w 2024 przeszła już do historii. Teraz czas na analizy i refleksje. Można być pewnym, że znaczenie tego spektaklu jest dużo większe, niż się wydaje, a jego skutki będą doniosłe.

Proszę przeczytać część I:

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

a następnie część II

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

Część trzecia rozpoczyna własne, autorskie objaśnienie treści, zaprezentowanych podczas ceremonii / rytuału otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu AD 2024. Jest to analiza bardzo subiektywna, oparta na gromadzonej od długiego czasu wiedzy i własnych spekulacjach. Czytelnicy mogą się więc nie zgodzić z większością tego, co tu zostanie ujawnione, i mają do tego prawo, tak samo, jak autor ma prawo do próby zrozumienia i wyłożenia innym obiektywnej rzeczywistości.

Najpierw jednak należy zacząć od wyjaśnienia pewnych kwestii, istniejących poza opisywaną ceremonią. Od pewnego czasu zacząłem używać kilku pojęć, wyjaśniających rzeczywistych animatorów wielu zdarzeń i procesów tak historycznych, jak i współczesnych. Najbardziej znane i najczęściej spotykane to globaliści, co oznacza grupę niezwykle bogatych i wpływowych osób, działających na szczytach globalnej władzy, nie tylko politycznej, ale też informacyjnej, opiniotwórczej, kulturotwórczej, i nade wszystko finansowej. Wśród globalistów są postaci znane, funkcjonujące w rządach oraz jawnych instytucjach ponadnarodowych. Te osoby jednak nie są najważniejsze, pełnią bowiem funkcje wykonawcze i reprezentacyjne. Ważniejsi są ci ludzie, których nazwisk nie znamy, a którzy wysługują się tymi znanymi.

Globaliści to nie jest jednak szczyt hierarchii globalnej władzy. Ponad nimi stoją ludzie cienia, stanowiący samo centrum decyzyjne kryptokracji – ukrytej władzy. Ludzie ci mają bardzo specyficzny system wierzeń i sposób rozumowania. Wszystko wskazuje na to, że najbardziej wierzą w samych siebie i w swoją kastę, kierując się talmudycznym sposobem myślenia i gardząc wszystkimi pozostałymi. Dawno temu ich przodkowie podjęli zamysł podjęcia działań, zmierzających do opanowania wszelkich ośrodków władzy. Dzięki precyzyjnie określonemu celowi i pewnym dziedzicznym cechom plemiennym zdołali przekazać modus operandi kolejnym generacjom swoich potomków. Z pokolenia na pokolenie, nie zmieniając celu, doskonaląc warsztat, wykazując żelazną konsekwencję, osiągnęli biegłość. Kolejny adept wprowadzany jest w arkana sztuki ukrytego władania, dziedzicząc wiedzę, kontakty, bogactwa i wpływy. Wielką siłę czerpią z wiedzy – gnozy, która u nich ma zawsze dwa zakresy – egzoteryczy – udostępniany na zewnątrz, i ezoteryczny – wewnętrzny, ukrywany przed ogółem i dostępny tylko dla kasty. Gnoza znana była już w głębokiej starożytności, a od tamtego czasu wielce się rozwinęła. Aby wejść w jej arkana, każdy adept musi przejść rygorystyczne szkolenie, połączone z samorozwojem, i dostąpić inicjacji, czyli wprowadzenia w kolejne kręgi wtajemniczenia przez starszych. Ci to właśnie ludzie stanowią wierzchołek piramidy ukrytej władzy, dlatego zwę ich gnostykami. Nie jest to jedyne określenie, są bardziej dosadne. Badacz, bardziej zaawansowany ode mnie, pan Marek Tomasz Chodorowski używa pojęcia Bestia, i ono właściwie oddaje charakter tej grupy, więc także i ja stosuję tą terminologię. Obydwa określenia traktuję jak synonimy i używam ich zamiennie, co w ogóle umożliwia pisanie o tej grupie. Są one z konieczności eufemizmami, ponieważ panująca cenzura nie pozwala na jawne nazywanie sprawców zdarzeń.

Ceremonia otwarcia Igrzysk wedle wszelkiego racjonalnego prawdopodobieństwa, graniczącego z pewnością została zorganizowana przez gnostyków, w ich własnym interesie, i dla określanych przez nich celów. Zostaną one opisane pod koniec analizy, jednak już na tym etapie należy mieć świadomość, że ludzie Bestii są głęboko religijni, i pomimo ścisłego przywiązania do świata materialnego mają również cele duchowe. Swoją wiarę i duchowość wywodzą jednak nie od Boga w Trójcy Jedynego, ale od jego przeciwnika, Lucyfera, którego w swoim zaślepieniu uznali za prawdziwe bóstwo. Jemu więc służą i realizują jego cele, z których główny to doprowadzenie jak najwięcej dusz ludzkich do potępienia. W tym celu jego słudzy zostają przez swojego pana wyposażani w inteligencję i władzę ziemską. Można więc wskazać trzy cele działań, których częścią stała się opisywana ceremonia. Dwa należą do gnostyków: materialny to władza, a duchowy to nieśmiertelność. Trzeci należy do ich pana, a jest nim powszechne potępienie dusz ludzkich. Wyjaśnienie tej fundamentalnej kwestii jest konieczne, aby zrozumieć, co odbyło się w Paryżu, i w ogóle aby pojąć rzeczywistość. Spodziewam się, że w tym momencie część czytelników zaprzestanie dalszej lektury, uważając autora za dziwaka, oszołoma i religijnego fanatyka. Lepiej będzie dla takich, aby nie czytali dalej, w trosce o ich dobrostan psychiczny. Apeluję więc do lekkoduchów – jeśli nie chcecie uznać, że istnieje rzeczywistość i walka duchowa, oraz że stwórcą świata i człowieka jest Bóg w Trójcy Jedyny, a człowiek powinien oddawać mu cześć, tedy nie czytajcie dalej, bo możecie się zaniepokoić, a być może nawet nawrócić na chrześcijaństwo.

OTO WIĘC CZĘŚĆ TRZECIA.

Ceremonia w Paryżu była zupełnie inna od wcześniejszych podobnych. Zawsze było tak, że uroczystości takie odbywały się na stadionie, który jako obiekt kontynuuje tradycje antycznej Grecji. Ceremoniał olimpijski został określony: parada sportowców, występujących w barwach narodowych, pod flagami swoich państw; przysięga olimpijska, zobowiązująca wszystkich do uczciwej walki do zwycięstwa, przy czym zwycięstwem jest nie tyle pokonanie przeciwników, ile swoich słabości, i poprzez doskonalenie ciała, wzniesienie ducha; wciągnięcie na maszt flagi olimpijskiej i zapalenie znicza. Do tego celu używana jest pochodnia, zapalana na stadionie w greckiej Olimpii od promieni słonecznych. Stamtąd sztafeta sportowców przekazuje ten sam ogień aż do znicza, znajdującego się na stadionie, będącym centrum każdych igrzysk. Istotne jest, aby był to wciąż ten sam ogień, który jest przenoszony jawnie, to bowiem zapewnia sukcesję olimpijską i łączność z tradycją wszystkich poprzednich pokoleń. W centrum wszystkich dotychczasowych igrzysk znajdował się więc znicz, symbolizujący tradycyjną sukcesję olimpijską, oraz sportowcy – współcześni herosi, wybrani z najlepszych, aby zmagać się ze sobą i miedzy sobą o laury. Dotychczas wszystkie ceremonie były jedynie dodatkami do zawodów, odbywały się w jednym miejscu – na stadionie, gdzie wszyscy mogli dokładnie obserwować, co się dzieje. Każdy wiedział, w czym bierze udział i na co patrzy.

ENCHANTE – ZACZAROWANIE WIDZÓW

Paryscy organizatorzy postanowili jednak coś zgoła innego. Całkowicie przełamali tradycje, zarówno antyczne, jak i nowożytne. Już pierwsza sekwencja – aktor komediowy, konsekwentnie trzymający rękę w kieszeni, aby pokazać brak szacunku reżyserów dla olimpijskiej idei i europejskiej tradycji. Poza tym momentem, stadion ani żaden obiekt sportowy nie został wykorzystany. Pochodnia z ogniem olimpijskim przez większość czasu była niesiona przez nieznaną, zamaskowaną postać. Ogień co pewien czas znikał z widoku, by pojawić się znów znienacka, nie wiemy więc, czy wciąż był to ten sam płomień, przyniesiony z Olimpii. Mamy raczej podstawy mniemać, że ciągłość ognia została przerwana, co oznaczałoby zerwanie sukcesji olimpijskiej. Spektakl był rozprowadzony na dużym obszarze centrum Paryża, tak, że nikt z obecnych nie mógł widzieć wszystkiego. To widzieli tylko widzowie przed ekranami, było to więc przedstawienie typowo telewizyjne. Transmisja została zmontowana z dwóch rodzajów przekazu: akcji w czasie rzeczywistym i materiałów, przygotowanych wcześniej. Całość została starannie zaplanowana, a scenariusz utrzymywany w tajemnicy. Widzowie na miejscu i przed ekranami, sportowcy i członkowie ekip – nie wiedzieli, co ich spotka.

W poprzednich olimpiadach rządy państw, organizujących igrzyska zawsze chciały pokazać się jak najlepiej i wykorzystywały te okazje do swoich celów politycznych. Nie odważali się jednak odsunąć w cień samego sportu i sportowców. Tu właśnie to nastąpiło. Sportowcy, zaproszeni goście, widzowie na miejscu i zdalni – wszyscy stali się elementem spektaklu, którego cele były pozasportowe, metapolityczne i ezoteryczne, czyli niejawne. Sport, sportowcy, idea olimpijska i same Igrzyska zostały wykorzystane instrumentalnie i cynicznie przez organizatorów do swoich własnych celów.

OPERA ANTYKULTURY

Organizatorzy zaangażowali wielu artystów, względnie osób, tak nazywanych, należy więc postrzegać widowisko nie jako przedsięwzięcie sportowe lub protokolarne, lecz artystyczne, którego ramy wyznacza perfomans, czerpiący głęboko z sytuacjonizmu i akcjonizmu wiedeńskiego. Następuje tu całkowite zerwanie ze wszystkimi tradycjami, zmieniając nie tylko formę, ale przede wszystkim cel sztuki. Nie jest on już artystyczny, lecz polityczny, zmierzając do przeprowadzenia głębokiej zmiany społecznej. Elementem performansu może być każdy przedmiot, obiekt, sytuacja, miejsce, pojęcie, człowiek. Zaciera się podział na twórców i odbiorców sztuki. Każdy odbiorca sam staje się twórcą, a zarazem tworzywem. Wszystko traktuje się jako sytuację artystyczną, a właściwym dziełem jest społeczeństwo, które staje się plastyczne i podatne na performacje, czyli przemiany. Najpierw dokonuje się deformacji, czyli zburzenia dotychczasowej formy poprzez rozrywanie, zgniatanie i wymieszanie, a potem reformacji, czyli ulepienia formy nowej.

Tak właśnie postąpili twórcy paryskiego widowiska. Wszyscy uczestnicy – sportowcy, goście, widzowie, artyści, personel techniczny – stali się uczestnikami ogromnego performansu, oglądanego przez cały świat. Każdy uczestnik wiedział tylko to, co miał wiedzieć, i widział tylko to, co miał przed oczami. Wiedzę o scenariuszu mieli tylko jego reżyserowie techniczni, a o celach – gnostycy, czyli reżyserowie ideowi. Paryski performans jest więc dziełem stricte antykulturowym, i to w dwóch aspektach – ze względu na formę, i ze względu na treść.

LIBERTE – WOLNOŚĆ REWOLUCJI

Performans miał kilka dominant politycznych. Mimo tego, że olimpiada jednoczy cały świat, silnie akcentowano symbole Republiki Francuskiej, w postaci trójkolorowych barw i Marsylianki. Osnową spektaklu stały się też fakty, artefakty i osoby, ściśle związane z historią Francji. Pod koniec pojawiła się jednak druga dominanta – symbolika Unii Europejskiej. Należy to odczytywać jako silne powiązanie rządu francuskiego z tą organizacją. W trakcie opętańczego tańca zbiorowego na łodzi – platformie cała podłoga stała się flagą UE, a z głośników dobiegał szlagier zespołu Europe „The Final Countdown” – „Ostateczne odliczanie”. Należy to tak rozumieć, że trwa właśnie ostateczne odliczanie do przemiany Unii Europejskiej w superpaństwo, i taka zapewne była intencja reżyserów. Można to jednak zrozumieć inaczej – trwa właśnie ostateczne odliczanie, na końcu którego Europa stanie się Unią. Na koniec popisów tanecznych platforma stała się cała czerwona jak krew, wszyscy tancerze po kolei upadli jak martwi, i wtedy zapanował ciemność. Takie zapewne są intencje Bestii wobec Europejczyków.

Scenariusz ceremonii opowiedział krótką historię Francji. Głównym jej momentem była Rewolucja, zarówno Lipcowa, jak i Wielka. Oznacza to, że miedzy wszystkimi rewolucjami istnieje więź, że jest to właściwie wciąż ta sama Rewolucja. To, co było przed, zostało przedstawione jako zaledwie wstęp do Rewolucji i porządek, który należy zniszczyć. Historia przedrewolucyjna to Katedra Notre Dame. Na jej iglicy znajduje się co prawda krzyż i relikwiarz, ale uwagę od nich odwraca uczepiony tuż pod krzyżem Quasimodo. Rozlegają się trzy uderzenia dzwonu – wezwanie na nabożeństwo. Nie jest to jednak msza chrześcijańska. Rozpętuje się Rewolucja, walczące postaci na barykadach, wściekłe kobiety – bachantki Rewolucji, a potem ukazuje się Pałac Conciergerie. Przez pewien czas był to pałac królewski, potem służył jako więzienie. Wielu ludzi odbyło stamtąd tylko jedną drogę – na gilotynę, miedzy innymi królowa Francji Maria Antonina. Pałac i makabryczne postaci kobiece z uciętymi głowami symbolizują stary porządek, który należy zniszczyć. Performacja, czyli przemiana społeczna, przez Rewolucję, czyli deformację wszystkiego – ogień, zniszczenie, obcięte głowy i wodospad krwi. Ujrzeliśmy właśnie to. Dzisiejsza Francja jest więc skutkiem reformacji – nadania społeczeństwu nowej formy w wyniku deformacji, czyli Rewolucji. Na tym polegają wartości republikańskie, tym tak bardzo chlubi się prezydent Macron. Zarazem te same wartości są podstawą Unii Europejskiej. Tak więc dzisiejsza, republikańska Francja nie jest tą samą Francją, którą była przed Rewolucją, najstarszą córą Kościoła. Jest Wolnością mordu, pożogi i profanacji, jest Anty-Francją, dziełem oszalałych, pijanych krwią sankiulotów i sankiulotek, uwolnionych od Bożego porządku, oddających się szalonym żądzom, obcinających głowy, palących własny świat. Tak samo Europa, której Unia odlicza jej koniec, odurzona szaleńczo – opętańczym pląsem. Tak, jak republikańska, rewolucyjna Francja jest Anty-Francją, tak samo zjednoczona, rewolucyjna Europa jest Anty-Europą. Rewolucja nie jest faktem z dawnej historii, wciąż trwa, ukryci i jawni reżyserzy tworzą plany, trwa ostateczne odliczanie wśród dzikiej zabawy, na którą spaść ma wodospad krwi, a na końcu – zapanować ciemność. Oto plany Bestii dla Europy i w ogóle świata białego człowieka, wyraźnie ujawnione w Paryżu.

LIBERTE – WOLNOŚĆ CHUCI

Republikańska, rewolucyjna Wolność ma też drugą odsłonę. Ta pierwsza, Wolność Rewolucji jest wolnością mordu i pożogi, ta druga ma wymiar indywidualny, będąc Wolnością seksualnej chuci. Nowi Europejczycy o pozaeuropejskim pochodzeniu biorą z przebogatej spuścizny kultury tego miejsca wyłącznie wątki antykulturowe. Spośród wielości głębokich, wysublimowanych treści neoeuropejczycy – neoczytelnicy wynajdują tylko to, co ich interesuje – trójkątne poliamoryczne spółkowanie w garsonierze. Fantazyjne, arlekinowe stroje w wielobarwne serca zdradzają ich życiowy cel – miłość, rozumianą jedynie jako zaspokajanie pożądania. Gdy znajdą możliwość realizacji zachcianek, cała wiedza, zgromadzona przez wieki, nawet ta antykulturowa staje się im zbędna, mogą więc potraktować ją jak rozkapryszone dzieci chwilowe zabawki i porzucić na rzecz czystego egzystencjalizmu – filozofii fizjologii i chuci. Podobnie postaci na sztycach na moście kierują się tymi samymi celami – miłością, podkreśloną wielkim czerwonym sercem na niebie. Tak samo jednak, jak dzisiejsza Francja jest Anty-Francją, tak dzisiejsza miłość jest antymiłością. Samotne postaci na sztycach, powiewające wielkimi flagami chuci same są chorągwiami w ręku tych, którzy potrafią sterować pożądaniami i warunkami ich zaspokajania. Samotny mężczyzna, wiszący na linie nad przepaścią wciąga kobietę, teraz będą wisieć razem. Na końcu wszyscy podążają tłumnym korowodem w kierunku fizjologicznej orgii, a pochód zamyka dwóch mężczyzn, trzymających się za ręce. Triumf miłości – własnej.

EGALITE – RÓWNOŚĆ WSZYSTKIEGO

Wszystkie tradycyjne porządki zakładają jakąś naturalna hierarchię społeczną, opartą na fundamentalnej, prastarej zasadzie – głupsi słuchają mądrzejszych. Ponieważ tych drugich jest daleko mniej, niż tych pierwszych, dlatego do rządzenia wyłania się najbardziej uzdolnionych do tego. Nie może więc być równości, a to narzuca dalsze konsekwencje, które powodują, że w każdym społeczeństwie są różne grupy – jedni lepsi są w czymś, na przykład w rzemiośle wojskowym, a inni – w czymś innym, na przykład w rapie; jedni lepsi są w obronie granic, a drugie – w rodzeniu i wychowywaniu dzieci. Jest też wyraźna hierarchia grup. O ile można porównać zadania mężczyzn, pracujących nad materią i walczących w obronie kraju z zadaniami kobiet, rodzących i wychowujących dzieci, o tyle ranga raperów i obrońców nie jest równa.

Rewolucja jednak zrównuje wszystko i w fazie deformacji niszczy wszystkie naturalne porządki i hierarchie społeczne, nazywając to równością. Jest to jednak zawsze etap przejściowy, potem zawsze następuje reformacja, czyli nowy porządek, i nowe hierarchie. Ozłocone kolorowe raperki mogą więc rozkazywać wojownikom tylko do czasu – na tym etapie Rewolucji, dopóki wszyscy równo nie zostaną przycięci przez gilotynę, lub zapędzeni do równościowego kieratu.

FRATERNITE – BRATERSTWO MINIONKÓW

Są to nie byle jakie postaci. Pomimo kształtu tiktaków i debilnego zachowania mają swoje konsekwentne pragnienia. Żyją na Ziemi od czasów kredy, są więc najstarszym inteligentnym gatunkiem. Zawsze pragnęły służyć złu, i zawsze poszukiwały największego i najpotężniejszego złoczyńcy, któremu będą wiernie służyć jako swojemu panu. Po angielsku minion to sługa. Niestety, mają taką właściwość, że tak bardzo pragną uczcić swojego pana, że zawsze doprowadzają do jego upadku i zguby. Wciąż poszukują więc zła idealnego.

Te milusińskie postaci nie powinny być traktowane tylko jako zabawne stworki z kreskówki, ale również jako figura. Z jednaj strony bowiem Minionki odpowiadają charakterowi Bestii – odwieczne pragnienie zła i służenia najgorszemu panu. W tym kontekście wielce przypominają masonerię. Z drugiej strony są one prefiguracją ofiar Bestii – ludzkości, a szczególnie białych ludzi. Ogłupieni, poprzez procesy celowej debilizacji, doprowadzeni do tego, że sami niszczą swoją kulturę i podstawy swojego bytu, urobieni na nieświadome sługi gnostyków. Sprzeczność tą daje się pogodzić dzięki heglowskiej dialektyce. Tezą jest minionkowatość Bestii, antytezą – ta sama cecha białych ludzi. Syntezą jest zamiana białych homo sapiens na homo debilis, którzy uwielbiają zło, oraz podporządkowują się Bestii w wyznaczaniu celów. Bez kierowania rozwalają swój świat, dlatego wciąż muszą być pod opieką demokracji liberalnej i państwa opiekuńczego. Bestia natomiast sama jest sługą diabła, bo w niego wierzy. Ludzie, wykazujący myślenie talmudyczne często postępują w ten sposób, że swoje własne grzechy przekazują swoim ofiarom poprzez przykład i naukę. Ich ofiary zaczynają same tak żyć, a wtedy sprawcy tych zachowań, którzy ich tego nauczyli zaczynają oskarżać swoje ofiary o swoje własne grzechy.

Minionki pojawiają się jako animacja, wmontowana w performans. W swoim Nautilusie (co za drwina z Kapitana Nemo) urządzają olimpiadę. Są jednak tak bezmyślne, że topią swój okręt, czyli sami niszczą swój świat. Tak właśnie postępują dziś biali ludzie, którzy odrzucili swoją kulturę, wiarę, moralność i naród. Ich kraje toną jak okręt Minionków. Zanim podziurawią burty okładają pięściami tych, którzy im służą, bez których niemożliwy jest porządek społeczny. Tym właśnie są ataki liberolewicy na żołnierzy, broniących granic. Tym samym też jest wściekła nienawiść dużej części białych ludzi do chrześcijaństwa i Kościoła. Z kolei zapamiętałość Minionków do stosowania sztucznego oddychania do wszystkiego przypomina działania służb zdrowia w krajach, ogarniętych niedawną pandemią. Przez pewien czas każdy przypadek dolegliwości dróg oddechowych traktowano respiratorem, a potem każdą chorobę postanowiono wyleczyć szczepionką szczęścia. Tak właśnie zachowują się współcześni ludzie, którzy znaleźli się pod wpływem gnostyków, a przez lenistwo, głupotę i wygodę nie chcą zrozumieć, w czym tkwią, odrzucić poglądy i zachowania, podsunięte przez Bestię i wrócić do chrześcijaństwa.

Minionki okazują się na tyle cwane, że kradną Giocondę z Luwru, lecz zarazem są tak głupie, że tracą to w katastrofie swojego świata, do której sami doprowadzili, i nawet nie potrafią docenić tego, co odrzucili, pozostawiając swoja kulturę, symbolizowaną przez obraz na pastwę fal. Rozwalają wszystko, co mają, i jeszcze się z tego cieszą. Oto dzisiejszy świat pochrześcijański.

Ciąg dalszy nastąpi.

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. II: wściekłość gilotyny

Ceremonia, czy raczej rytuał otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu w 2024 przeszła już do historii. Teraz czas na analizy i refleksje. Można być pewnym, że znaczenie tego spektaklu jest dużo większe, niż się wydaje, a jego skutki będą doniosłe.

Druga część opisu wydarzeń, na zasadzie stenogramu. Należy koniecznie przeczytać część I. Wyjaśnianie znaczeń zacznie się od części III.

Właściwy adres to

Proszę przeczytać część I:

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

Oto więc część druga.

Pojawiają się pływające platformy, ozdobione ornamentami nawiązującymi do francuskiej sztuki ogrodniczej, z których tryskają rzymskie ognie. Pojawia się nowe hasło:

SPORTIVITE.

Na platformach ludzie w białych strojach stylizowanych na historyczne wykonują choreografię, łączącą balet, gimnastykę artystyczną, break-dance i sporty uliczne. Na jednej z platform pojawia się Jakub Józef Orliński, wybitny polski kontratenor światowej sławy. Wykonuje arię a opery „Les indes galantes” Jean-Philippe Rameau.

Zaczyna się zmierzchać. Na jednej z kolejnych platform pojawia się Rim’K, czyli Abdelkarim Brahmi-Benalla, ciemnoskóry raper pochodzenia algiersko – kabylskiego.

Jest prawie połowa programu. Docieramy do stalowego mostu, na cześć napoleońskiego generała zwanego Passerelle Debilly. Właściwie jest to kładka dla pieszych o solidnej, łukowej konstrukcji, rzęsiście oświetlonej. Rozbrzmiewa piosenka z 1976 r. France Gall i Michela Berger „Ca balance pas mal a Paris” (całkiem nieźle buja w Paryżu). Opowiada o przewadze Paryża nad kulturą amerykańską. Na moście ustawiono długi i szeroki stół, będący jednocześnie wybiegiem modowym. Przy stole rozstawiono grupę około 20 osób, tak, że przypominają fresk Leonardo da Vinci „Ostatnia wieczerza” z Mediolanu. W samym centrum nad przenośnym pulpitem DJ siedzi mocno otyła kobieta, Leslie Barbara Butch, francuska didżejka pochodzenia żydowsko – marokańskiego, queerowa lesbijka. Ręce układa przed sobą w serduszko, na głowie ma jakby koronę, która przypomina częste wyobrażenie Hostii z odchodzącymi od niej promieniami. Pozostałe osoby są w większości transwestytami, transseksualistami, Drag Queen, względnie reprezentują inne grupy mniejszościowe. Między nimi jest też dziecko – dziewczynka około 10-letnia. Poruszają się zmysłowo jakby w zwolnionym tempie. Pojawia się nowe hasło:

FESTIVITE.

Słowo to oznacza uroczystości, świętowanie, zabawy, ale też gody. Rozpoczyna się parada i pokaz mody. Różnorodne postaci chodzą w pętli, między nimi łysy mężczyzna w sukience, mężczyzna w baletkach oraz osoba, wyglądająca jak kobieta, ale z brodą. Niektóre z zastosowanych utworów:

  • „Andy” grupy pop-rockowej „Les Rita Mitsuoko” z lat 80-tych. Piosenka, zarówno w warstwie muzycznej, jak i wizualnej kolorowa, dzika, nawiązująca do seksu,
  • „DJ” autorstwa Diam’s, raperki cypryjskiego pochodzenia, właściwie Melanie Georgiades. Niegdyś wielce popularna, po przejściu na islam w 2008 r. wycofała się z czynnej kariery muzycznej. Utwór traktuje o rywalizacji dwóch kobiet w klubie o mężczyznę;
  • „Histoire d’1 soir” (historia jednego wieczoru) Bibi Flash, o klubowym życiu, lata 80-te;
  • „Spacer” grupy „Sheila and the Black Devotion”, o uwodzeniu, lata 80-te;
  • „Lady” (Hear Me Tonight), grupa Modjo, o romansie, 2000 r.;
  • „Intro” – Alan Braxe & Fred Falke, 2000 r.

Pozostałe utwory utrzymywały się w klubowo – dyskotekowej atmosferze.

Parada – pokaz trwa około 30 minut. Na wybiegu pojawia się asasyn z pochodnią i wykonuje szaleńczy taniec, posuwając się do przeciwległego końca. Pojawia się migawka z wyspy Tahiti, gdzie rozgrywana jest część konkurencji. Do mostu Passerelle Debilly dociera ostatni statek atletów – reprezentacja Francji. Panuje już ciemność. Most mieni się w trzech kolorach flagi francuskiej.

Nadpływa łódź – platforma taneczna z grupą kilkunastu osób na pokładzie. Rozbrzmiewa instrumentalna wersja przeboju „The Final Countdown” (ostatnie odliczanie) zespołu Europe. Na pokładzie łodzi – platformy wyświetlane jest logo Unii Europejskiej, wypełniające całą powierzchnię pokładu. Na ekranach telewizorów widać również unijne gwiazdy, okrążające Wieżę Eiffla. Na łodzi – platformie zaczyna się pokaz taneczny różnokolorowych postaci.

Istotny jest utwór, który pojawia się, gdy postaci zaczynają pląsy, a pokład wciąż jest logo Unii Europejskiej. To słynny imprezowy kawałek włoskiej wokalistki Gali Rizzatto „Freed from Desire” (wolni od pragnień). Treść utworu można streścić następująco:

„moja miłość nie ma pieniędzy, władzy i sławy, ale ma swoje silne przekonania. Wszyscy chcą więcej i więcej wolności i miłości, i tego właśnie szukają. Uwolnione od pragnień i oczyszczone umysł i zmysły”.

Poza tym dużo na-na-na.

Na ekranach pojawia się dewiza Unii Europejskiej – „Unie dans la diversite” (zjednoczeni w różnorodności), na tle mostu Passerelle Debilly. Na wybiegu produkuje się solo osoba, wyglądająca jak kobieta, ale z brodą, między innymi na czworakach. Równocześnie trwa taniec na platformie, pływającej obok mostu. Na moście pojawia się mężczyzna – baletnica. Pozostali uczestnicy wcześniejszego pokazu siedzą wzdłuż wybiegu i wykonują frenetyczne ruchy.

Wchodzi kolejny utwór, tym razem niemieckiego rapera Da Hool „Meet her at the Love Parade” z 1997 r. Warto znać przesłanie, skierowane do mężczyzny, aby zostawił kobietę, którą kocha, by pozwolił jej odejść, bo tylko wtedy będzie wiedział, że ją kocha. Powinien więc ją zostawić i spotykać jedynie na paradzie miłości.

Pod mostem przepływa łódź – platforma taneczna i zatrzymuje się. Na moście kolejne postaci z wcześniejszego pokazu wchodzą na wybieg i wykonują szaleńcze wygibasy taneczne. W końcu wchodzą wszyscy i tworzą jedną grupę, w której znajdują się też dzieci. Wszyscy wykonują wyuzdany pląs.

Słychać utwór „Desenchantee” Mylene Farmer z 1991 r. Warto zwrócić uwagę na fragment:

„Jeśli muszę spaść z wysoka, niech mój upadek będzie powolny. Znalazłam spokój tylko w obojętności. Chciałabym odnaleźć niewinność, ale nic nie ma sensu i nic nie wychodzi. Wszystko jest chaosem z boku, wszystkie moje ideały: słowa – zniszczone. Szukam duszy, która będzie mogła mi pomóc. Jestem z pokolenia pozbawionego złudzeń”.

Grupy na moście i łodzi – platformie tańczą wesoło.

Na moście Passerelle Debilly, na wybiegu pojawia się wielka taca, nakryta srebrzystą półsferyczną pokrywą, która wędruje w górę i odkrywa wnętrze. Taca pokryta jest kwiatami i owocami, ułożonymi kolorystycznie – od fioletu, przez czerwony i żółty do zielonego. Na tacy, otoczony kwiatami i owocami w pozycji półleżącej spoczywa brodaty mężczyzna w samych majtkach, pomalowany na błękit ze złotym brokatem, broda na złoto. Na głowie ma wieniec z winogron w kolorze czerwonym (nienaturalnym). Obok niego leży talerz z przedmiotem, przypominającym zielony ser z dziurami. W powiązaniu z kolorem postaci budzi to skojarzenie lunarne. Jest to Philippe Katerine, kompozytor, reżyser i aktor. Śpiewa swoją piosenkę „Nu”.

Tekst opiewa nagość – wszyscy rodzimy się nadzy, każdy pod ubraniem jest nagi, szczupli i grubi są nadzy. Gdyby wszyscy pozostali nadzy, nie byłoby wojen, bo nie dałoby się ukryć broni. Jak ludzie będą nadzy, nie będzie bogatych i biednych. Żyjmy tak, jak się urodziliśmy, jak zwierzęta, które nie robią zbyt dużo. Pod płaszczami jesteśmy zbyt podobni do małp. Ubiory to po prostu śmieci, czynią z nas pelikany w kapeluszach. Ludzie są braćmi i siostrami, gdy są nadzy. Po prostu nago.

Pojawia się kolejne hasło:

OBSCURITE.

Oznacza to ciemność. Ludzie na łodzi – platformie tańczą jak w transie, na przemian wiją się w szale i zastygają jak zombie. Podświetlana podłoga platforma zmienia kolory: czarno – biały zmienia się w czerwony. Tańczące postaci po kolei upadają do ostatniego. Wszyscy leżą na czerwonym tle, i wtedy na platformie zapada ciemność.

Na Sekwanie pojawia się kolejna płynąca platforma, przypominająca pofałdowaną wulkaniczną powierzchnię, w której jarzą się białe punkty świetlne. Na platformie znajduje się śpiewaczka i fortepian z akompaniatorem. Fortepian zaczyna płonąć, pianistę od płomieni osłania przezroczysta osłona. Śpiewaczka Juliette Armanet wykonuje swoją wersję songu „Imagine” Lennona.

Tekst wszyscy powinni znać, ale przypomnę, że jest to marzenie o świecie bez nieba, religii, krajów, własności, w którym wszyscy żyją w pokoju dniem dzisiejszym. Marzenie polega też na tym, że każdy się do tego przyłączy, i świat będzie żył jako jeden. Sam Lennon mówił, że jest to manifest komunistyczny. W tym momencie nasz komentator, Przemysław Babiarz na antenie TVP wypowiedział znamienne słowa, że to, co wszyscy teraz słyszą to niestety jest wizja komunizmu, a on sam ma nadzieję, że jednak państwa suwerenne przetrwają. Wyciągnięto wobec niego konsekwencje. Został zawieszony przez władze TVP za podważanie idei pokoju, tolerancji i braterstwa.

Na ekranach pojawiają się napisy: „We stand and call for peace” oraz „Ensemble, unis por la paix” (stoimy i wołamy o pokój, razem zjednoczeni dla pokoju).

Na ekranach pojawia się nowa postać, siedząca w pustej przestrzeni na końcu podłużnej ławki. Za plecami postaci spoczywa olimpijska flaga, częściowo na ławce, częściowo na podłodze. Brzmi mroczna muzyka. Postać ma na sobie kostium w kształcie czarno – srebrnej zbroi, na głowie kaptur, twarz niewidoczna. Postać dopina pasy, zarzuca sobie flagę jako pelerynę i rusza w mrok.

Pojawia się nowe hasło:

SOLIDARITE.

Na ekranach ponownie Sekwana. Z ciemności wyłania się zakapturzona postać, siedząca na mechanicznym srebrzystym koniu. Koń umieszczony jest na niskiej platformie, holowanej przez motorówkę. Po bokach platformy dwa reflektory oświetlają jeźdźca i konia. Jeździec ma u ramion olimpijską flagę jako pelerynę, którą unosi pęd. Brzmi mroczna, dynamiczna, niepokojąca muzyka. Koń wygląda bardziej jak upiorny szkielet, porusza nogami i głową jakby biegł po powierzchni wody. Organizatorzy twierdzą, że zakapturzony jeździec na stalowym szkielecie konia symbolizuje ducha olimpijskiego, Przebąkiwano też o Joannie d’Arc. Bardziej jednak postać ta przypomina renesansowe wyobrażenia śmierci, jeźdźca apokalipsy lub Nazgula – upiór pierścienia. Gdy przepływa pod jednym z mostów, rozbłyska neon przedstawiający skrzydła, które mogą być zarówno anielskie, jak i diabelskie. Na ekranach migają fotosy i fragmenty nagrań z historii olimpiad. Obrazy zmieniają się szybko. Pomiędzy rywalizację i triumfy sportowców wmieszane są specjalnie wybrane zbliżenia, na których sportowcy tej samej płci gratulują sobie. Wygląda to jak sugestia zbieżności idei olimpijskich z LGBT.

W tym samym czasie chorążowie reprezentacji olimpijskich przechodzą w paradzie, prezentując flagi swoich państw. Ustawiają się wzdłuż Pont d’Iena, po dwóch stronach, tworząc szpaler. Jeździec na stalowym koniu mknie po Sekwanie. Nagle następuje przeskok, i widzimy takiego samego jeźdźca na żywym, białym koniu, jadącego wzdłuż Pont d’Iena. Nie jest to ta sama osoba, jeździec na stalowym wierzchowcu miał rękawice czarne, ten na żywym nosi białe. Za jego plecami znajduje się Wieża Eiffla, na wieży rozbłyskuje neon w kształcie skrzydeł. Wygląda to tak, jakby jeździec dostał skrzydeł. Jego peleryną jest flaga olimpijska. Za jeźdźcem ruszają chorążowie, przed nim jedzie eskorta dwóch oficerów Gwardii Republikańskiej na gniadych koniach. Orszak przejeżdża przez Place de Varsovie i dociera do Parc des Champions. Gwardziści salutują szablami, jeździec zatrzymuje się przed człowiekiem, trzymającym złożoną flagę, zsiada z konia, odbiera flagę i idzie w kierunku Ogrodów Trocadero. Znajduje się tam wysoki, podłużny podest w kształcie Wieży Eiffla, na który wchodzi się po schodach. Jeździec wchodzi i podąża dalej w kierunku trybuny honorowej, na której zasiadają oficjele. Pomiędzy podestem a trybuną honorową umieszczono kanał orkiestrowy, powyżej zbudowano schody, na których umieszczono chór. Słychać odgłosy bębnów w japońskim stylu. Jeździec idzie lewą odnogą podestu. Widać wyraźnie jego kostium, stylizowany na srebrną zbroję, srebrny kaptur i zakrytą twarz. Dociera do masztu flagowego, pod którym stoi poczet flagowy, złożony z czterech oficerów francuskich sił zbrojnych – dwóch lądowych i dwóch marynarki – czarnoskórego i kobiety. Maszt stoi obok rzeźby, przedstawiającej głowę byka z wielkimi rogami. Jeździec wręcza flagę czarnoskóremu oficerowi i odchodzi. Poczet flagowy przypina flagę do linki i wciąga na maszt. Flaga zawieszona jest odwrotnie. Rozbrzmiewa oficjalny hymn olimpijski.

Pojawia się kolejne hasło:

SOLENNITE.

Podniośle, uroczyście. Rozpoczynają się oficjalne przemówienia. Pierwszy zabiera głos Tony Estanguet, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Igrzysk. Mówi o historii nowożytnych olimpiad, o sporcie, sportowcach, wolontariuszach, rywalizacji, dumie. Po nim głos zabiera Thomas bach, prezes MKOl. Mówi m.in. o tym, ze są to pierwsze igrzyska, gdzie jest pełna równość płci. Mówił o ludzkości zjednoczonej w różnorodności, o wspólnym życiu całej ludzkości jako jednego żywego organizmu. Następnie prezydent Macron powiedział jedno krótkie zdanie – że Igrzyska XXXIII Olimpiady są otwarte. Słychać gwizdy z tłumu. Następnie chorążowie reprezentacji Francji złożyli przysięgę olimpijską, w imieniu wszystkich sportowców, między innymi na równość i inkluzywność, przeciw dyskryminacji.

Na podest wchodzi Zinedine Zidane. Otwiera się zapadnia pośrodku podestu i wysuwa się z niej asasyn z pochodnią, jak spod ziemi, i wręcza ją Zizou. Na podest wstępuje tenisista Rafael Nadal i przejmuje pochodnię. Na Trocadero przygasa oświetlenie, rozpoczyna się pokaz świateł z Wieżą Eiffla w centrum. Rafael Nadal wchodzi z pochodnią do motorówki, w której są już inni sportowcy – Serena Williams, Carl Lewis, Nadia Comaneci. Motorówka płynie Sekwaną, przybija do brzegu. Ogień z pochodni przekazany do kolejnej pochodni, dzierżonej przez tenisistkę Amelie Mauresmo. Biegnie do Luwru, przekazuje pochodnię kolejnemu sportowcowi, i odtąd każdy nosiciel ognia po jego przekazaniu dołącza do następnego, współtworząc rosnącą grupę. Na tle piramidy w Luwrze pojawia się kolejne hasło:

ETERNITE.

Przy piramidzie czeka trójka sportowców. Pochodnia przekazana, grupa biegnie dalej, w tym dwójka paraolimpijczyków. Grupa zwalnia i nie biegnie, lecz idzie. Co chwilę dołączają kolejni olimpijczycy. Pochodnia trafia do stuletniego Charles Coste, kolarza torowego, najstarszego żyjącego olimpijczyka francuskiego, poruszającego się na wózku, lecz wciąż czynnego. Od jego pochodni odpalają swoje sportsmeni, którzy podpalą znicz olimpijski – sprinterka Marie – Jose Perec i judoka Teddy Riner, obydwoje pochodzący z Gwadelupy.

Znicz Igrzysk XXIII Olimpiady ma kształt okrągłej platformy, podczepionej pod kulisty balon. Został umieszczony pośrodku okrągłego basenu w ogrodach Tuileries. Do znicza prowadzi kładka nad basenem. Sportsmeni przykładają pochodnie do platformy, która zaczyna płonąć na całym obwodzie. Balon z płonącą platformą unosi się. Na Wieży Eiffla odbywa się ostatni występ spektaklu – piosenkę Edith Piaf „L’hymne a l’amour” wykonuje Celine Dion. Na ekranie pojawia się tekst: „reunir celles et ceux qui s’aiment” (zjednoczenie tych, którzy się kochają). Na tym zakończyła się ceremonia otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu w 2024 r.

Twórcą tego niezwykłego widowiska jest pan Thomas Jolly, aktor i impresario żydowskiego pochodzenia i homoseksualnej orientacji.

Większa część przedsięwzięcia odbywała się w strugach rzęsistego, acz jednostajnego deszczu.

Tyle opis wydarzeń. W następnej części przejdę do omówienia symboliki i ukrytych znaczeń.

Ciąg dalszy nastąpi.