Nowa Żelazna Kurtyna czyli granica Mordoru

Bartosz Kopczyński https://wtowarzystwie.pl/nowa-zelazna-kurtyna-czyli-granica-mordoru/

Przyzwyczailiśmy się traktować pojęcie żelaznej kurtyny jako fakt historyczny, o którym pierwszy raz powiedział Winston Churchill w 1946 r. podczas przemówienia na uniwersytecie w Fulton, USA. Wówczas była to granica zimnej wojny, oddzielająca blok sowiecki, dowodzony przez ZSRR od bloku zachodniego, zwanego też „wolnym światem”, zarządzanego przez USA.

Nowa Żelazna Kurtyna, czyli granica Mordoru

Przyzwyczailiśmy się traktować pojęcie żelaznej kurtyny jako fakt historyczny, o którym pierwszy raz powiedział Winston Churchill w 1946 r. podczas przemówienia na uniwersytecie w Fulton, USA. Wówczas była to granica zimnej wojny, oddzielająca blok sowiecki, dowodzony przez ZSRR od bloku zachodniego, zwanego też „wolnym światem”, zarządzanego przez USA.

W istocie bloki te nie różniły się zbytnio od siebie, zasady ich konstrukcji i zarządzanie masami ludzkimi były podobne. W zakresie polityki zagranicznej zgoda narodów na to, co robiła z nimi władza wymuszana była przez strach atakiem drugiej strony i nuklearną zagładą. Różnica polegała na polityce wewnętrznej. U sowietów posłuszeństwo wymuszano strachem przed brutalnymi represjami i reglamentacją dóbr, na Zachodzie posłuszeństwo kupowano konsumpcją i wygodą życia. Poza tym wszystko była tak samo – i w jednym, i w drugim obszarze demontowano tradycyjne, organiczne struktury społeczne, zastępując je mechanicznymi, sztucznie stworzonymi przez władzę, wysługującą się kapitałowi (na Zachodzie) lub przez kapitał, wysługujący się władzy (na Wschodzie). I tu, i tam posługiwano się wygodnym wytrychem postępu, używano podobnej socjotechniki i ukrywano prawdziwe intencje władzy, a nawet osoby decyzyjne. Na najwyższym metapoziomie decyzyjnym przedstawiciele obydwu bloków spotykali się bowiem na tajnych spotkaniach, będących w istocie zebraniami ezoterycznych lóż, na których zapadały wspólne decyzje globalnej polityki. Narodom zaś sprzedawano bajkę o zasadniczym konflikcie. Konfliktu de facto nie było, był sojusz, dążący do zawładnięcia prywatnym życiem ludzi, a drogą do tego było rozbicie narodów, a metodą na to było rozbicie rodzin. Podobną relację pomiędzy pozornymi wrogami widzimy w stosunkach między PiS, PO i narodem polskim.

Czytaj też:

wojna-w-polsce-czyli-ksztalt-rzeczy-strasznych-cz-1/

wojna-w-polsce-czyli-ksztalt-rzeczy-strasznych-cz-2/

Ogłoszono nam jednak, że Zimna Wojna się skończyła, nastąpił koniec historii, a ludzkość czeka już tylko pokój i dobrobyt. Było to kłamstwem jeszcze większym, niż Zimna Wojna, natychmiast przystąpiono do przejmowania za ułamek wartości majątków narodów Wschodu, w tym Polaków. Rosjan i Ukraińców (to raczej narodowość, niż naród), aby wszystkich podporządkować tej samej władzy kapitału, ukrywającej starych, poczciwych (to sarkazm) braci lożowych. Wojny miało już nie być, tylko dobrobyt, czytaj bezkarne grabienie wszystkiego i zniewalanie wszystkich. Szybko też powróciła wojna – strach jest najlepszym sojusznikiem rozbójników – pod szyldem walki z terroryzmem, która w istocie była walką w narodami. Potem jednak plany się rozjechały, i globalni rozbójnicy zmuszeni zostali do wszczęcia wojny prawdziwej w Europie, i do odtworzenia żelaznej kurtyny.

Wschód okazał się niegodny świetlanej przyszłości całego świata, odmówił wejścia do klubu jednego światowego państwa, zamiast tego zrobił rzecz najgorszą z możliwych: postanowił pójść drogą swoich własnych państw. Najpierw Chiny, potem Rosja, począwszy mniej więcej od 2008 roku zaczęły dystansować się od jednego porządku na rzecz świata wielobiegunowego, czego widzialną emanacją jest sojusz BRICS i projekt odtworzenia Jedwabnego Szlaku – głównej magistrali handlowej świata, łączącej Wschód z Zachodem. Połączenie świata miało powrócić, ale na zupełnie innych zasadach, niż chcieli lożowi bracia: nie w jednym porządku, decydującym o wszystkim, ale w wielu porządkach, uzgadniających zasady współpracy. Tak wielka herezja nie mogła zostać bez reakcji postępowego, lożowego świata. Uruchomiono więc bardzo poważne narzędzia jednolitej, globalnej kontroli: najpierw pandemię, a gdy to się zaczęło wymykać spod kontroli, wojnę ukraińską. Narzędzia lożowych braci mają jednak pewną wadę: im są bardziej potężne, tym mniej przewidywalne. Wojna ukraińska też zaczęła przynosić skutki odwrotne od zamierzonych: Wschód, zamiast się nawrócić, pokajać i powrócić do wspólnego porządku wzmocnił się i zintegrował, a Zachód osłabił i zdezorganizował. Coś trzeba było zrobić, zmieniono więc cele wojny ukraińskiej, konfliktem wszak można zarządzać, i postanowiono uczynić ją powodem do odbudowy żelaznej kurtyny.

Widzialnym znakiem było rozszerzenie NATO o państwa skandynawskie i atak połączonych sił USA i Izraela na Iran. Jeśli spojrzymy na mapę Euroazji, przyjrzyjmy się, gdzie znajdują się państwa, należące do NATO, czyli znajdujące się pod kontrolą USA/Izraela. Następnie zobaczmy, gdzie znajduje się Iran, i przypomnijmy sobie, że celem Wojny Dwunastodniowej z czerwca 2025 r. była zmiana władzy w Iranie, powrót szacha i ponownie wciągnięcie Persji pod zarząd USA/Izraela. Braciom lożowym dałoby to wiele korzyści: pozbawiłoby Chiny dostaw węglowodorów i zamknęłoby pewien obszar. Wschodni brzeg Zatoki Perskiej znalazłby się wtedy pod tą samą kontrolą, co jej brzeg zachodni, czyli cały Półwysep Arabski. Pozwoliłoby to kontrolować główne światowe szlaki morskie i surowcowe oraz główne obszary roponośne, ale nie tylko. Przejęcie Iranu byłoby zamknięciem południowego krańca Nowej Żelaznej Kurtyny. Jej kraniec północny oddziela Finlandię i Norwegię od Rosji, do jej całkowitego domknięcia brakowałoby tylko przejęcia niepokornej Turcji. Po zdobyciu Syrii, odzyskaniu Iranu i ugruntowaniu lożowego panowania nad Bliskim Wschodem byłoby tylko kwestią czasu, jak osamotniona, otoczona przez wrogów Turcja musiałaby skapitulować lub zostać podbita na skutek jakiejś kolorowej rewolucji, jak np. Euromajdan na Ukrainie. A wówczas USA/Izrael mogłyby doprowadzić do sukcesu swój wielki projekt geopolityczny: „Oś błogosławieństwa”, czyli szlak handlowo-surowcowo-telekomunikacyjny, łączący Azję z Europą przez ziemię Izraela i Półwysep Arabski, omijając od południa Nową Żelazną Kurtynę. W tym samym momencie Chiny mogłyby zostać odcięte przez sieć baz USA, ich flotę i lotnictwo. Większość świata zostałaby uzależniona od dostaw, znajdujących się pod kontrolą tandemu USA/Izrael. Tak to wreszcie mógłby powstać Wielki Izrael, ziścić mogłoby się odwieczne marzenie lożowych braci: Niebiańska Jerozolima.

Lożowi bracia mają jednak problemy. Iran walczy dzielnie i nie zamierza się poddać, podobnie Turcja, zwracająca się przeciw Izraelowi. Reszta świata, widząc barbarzyństwo i ludobójstwo w Gazie zaczyna coraz wyżej podnosić głowy i coraz natarczywiej pytać swoje rządy, dlaczego nie sprzeciwiają się złu, które piętnują na całym świecie, a tam pozwalają i wspierają. No i miękkim podbrzuszem Nowej Żelaznej Kurtyny jest front polski. Rosja ani myśli przegrać tej wojny, powoli przejmując kontrolę nad Ukrainą. Utrata Ukrainy byłaby strategiczną katastrofą Wielkiego Izraela, dlatego obecnie główna uwaga koncentruje się na odcinku polskim. Panowanie nad Ukrainą wymaga, aby Polacy nadal posłusznie wspierali politykę Wielkiego Izraela, czyli USA, UE, NATO, a robią to dlatego, bo kolejne rządy w Polsce obsadzane są przez sługi tych samych lóż. Polacy wciąż myślą, że dokonują wyborów między dwoma różnymi siłami, w rzeczywistości wybierają wciąż tą samą Lożę Okrągłego Stołu. Utrzymanie Nowej Żelaznej Kurtyny wymaga więc utrzymania wojny ukraińskiej, a ta wymaga współudziału posłusznych Polaków. A Polacy stają się coraz bardziej nieposłuszni, co dało efekt podczas wyborów prezydenckich w 2025 r. Tam też większość kandydatów, a wszyscy główni zostali wytypowanych przez loże, jednak o prawdziwych zmianach nie decyduje to, co widać, ale to, czego nie widać. Zmienia się sposób myślenia i świadomość Polaków. Pozostaje tylko kwestią czasu, jak zrozumieją, w jaki sposób są oszukiwani i niszczeni, i zmienią układ swoich sojuszy, dogadując się ze Wschodem przeciwko wspólnemu wrogowi: Niebiańskiej Jerozolimie. Lożowcy, będąc w coraz większej desperacji próbują odpalić to, co potrafią najlepiej – kontrolowaną zagładę. Ta jednak nie wychodzi, bo Rosja, jak dotąd nie wykazuje zamiarów eskalacji wojny poza Ukrainę, pomimo licznych prowokacji ze strony NATO. Próbują więc oddziaływać na Polaków strachem. Propaganda i media, tak lewackie, jak nibyprawicowe straszą Polaków agresją Rosji, powołując się na fakty, które sami stwarzają. Straszą polskich mężczyzn branką do wojska i wysyłką na stepy, a kobiety i dzieci straszą wzięciem w jasyr. W ten sposób chcą wygnać Polaków z Polski. Jednocześnie lożowcy robią wszystko, aby sprowadzić do Polski wielkie masy obcej ludności, mającej zastąpić ludność polską. Polacy jednak coraz wyraźniej widzą, jak wielkim jest to kłamstwem, i jak wielkimi kłamcami są politycy, specjaliści i dziennikarze, udający bezstronnych fachowców, chcących dobrze dla Polski. Widzą coraz lepiej, że chcą dobrze tylko dla Ukropolin. Sytuacja jednak jest dynamiczna i Polacy mogą spodziewać się jeszcze wielu mocnych wrażeń, a także prób ich przepędzenia lub likwidacji. Nowa Żelazna Kurtyna wyznacza bowiem granicę Nowego Mordoru, w jaki zamienia się uwielbiona dotąd przez Polaków Unia Europejska.

Dyrygenci dyrygentów czyli kolejna narodowa próba samobójcza

Dyrygenci dyrygentów czyli kolejna narodowa próba samobójcza

Autor: AlterCabrio, 18 września 2025

A co jest teraz? Do czego jesteśmy szykowani? Szykowani jesteśmy do tego, aby przyjąć całą Afrykę i Azję. Wszyscy do Polski! Polska taka gościnna. Polacy wszystko przyjmą, bo to miłosierdzie chrześcijańskie. I wszystko mamy im oddać i mamy im płacić za nic. Polacy nie mają takiego wsparcia. Obcy mają mieć.

Opowiadają nam bajki. Ale po co? Żeby nas przygotować do kolejnej narodowej próby samobójczej. Bo to, co toczy się poza mediami głównego nurtu, o czym główne media nie mówią, to są gorączkowe plany rozszerzenia wojny ukraińskiej na ziemie polskie. To są poważne podejrzenia o szykowane prowokacje na ziemi polskiej. Mamy tutaj bardzo dużo obcych ludzi…

−∗−

Bartosz Kopczyński: Chcą nas przygotować do kolejnej narodowej próby samobójczej!

−∗−

Warto porównać:

Zjazd Tysiąclecia. Wezwanie do przebudzenia – Bartosz Kopczyński
Jeżeli ktoś poznał prawdę, a nie głosi jej, nie przekazuje jej innym również po to, aby ich nawrócić, to sam popełnia grzech. A za ten grzech kara jest naprawdę ciężka, […]

−∗−

Więcej: Bartosz Kopczyński

Rewolucja normalności

Rewolucja normalności

[Powinniśmy nasza rolę nazywać “kontr-rewolucją”. Bo ktoś mądry napisał, że kontr-rewolucja to nie jest rewolucja w przeciwną stronę, ale odwrotność rewolucji. MD]

Autor: AlterCabrio, 29 sierpnia 2025

Prosty lud, zwiedziony przez bałamutne elity, otumaniony rozrywką, ogłupiony pseudowiedzą, oszukany przez złodziejską ekonomię, będzie potrzebował wartości wiecznych i trwałych, bo nie będzie mógł dalej budować swojego życia na grząskiej, płynnej nowoczesności. Kryterium, które i dziś, i w przyszłości pozwoli odróżnić elitę prawdziwą od fałszywej, są trzy pojęcia: prawda, dobro i piękno. Rzeczy tak proste, jasne i czyste, które dzisiejsza post – filozofia tak usilnie próbuje zagadać swoimi kłamstwami, co nie są więcej warte, niż pył na wietrze.

−∗−

Rewolucja normalności

Coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy, że należy powstrzymać antykulturową rewolucję, że należy bronić dziedzictwa Zachodu, stać na straży wspólnych wartości. Poglądy te są tyleż słuszne, co spóźnione. Nie da się bowiem powstrzymać tego, co się już dokonało.

Wielu z nas myśli naiwnie, że można przemówić głosem rozsądku do tłumu, który właśnie zabrał się za odlewanie złotego cielca. Jest to niemożliwe z kilku powodów, które pokrótce postaram się wyłuszczyć.

Primo – elity. Autorytety społeczne, naukowe, moralne, artyści, znani ludzie, politycy, księża. Uwikłani w peerelowską kolaborację lub w pedagogikę wstydu III RP, lub jedno z drugim razem. Niezdolni do zrozumienia złożonej rzeczywistości globalnej, nie rozumieją procesów i nie starają się ich pojąć. Nie potrafią sformułować racji stanu dla państwa i narodu, nie umieją konstruktywnie współpracować, skupieni na wielkim nadętym EGO – swoim lub partyjnym.

Secundo – obce wpływy. Od samego początku przemian ustrojowych radośnie wpuszczaliśmy każdego obcego, który miał money / geld. Co zachodnie – dobre, co polskie – złe. Tamtym w to graj, od razu jęli zakładać swoje gazety, radia i telewizje. Kupili nasze elity za garść szklanych paciorków, a ludowi natychmiast zaczęli prać mózgi. Oni nadal tu są, i nadal mają się za dobrze.

Tertio – lud. Trzydzieści dwa lata świadomego, systemowego ogłupiania dało rezultaty. Wystarczyło, że usłyszeli od elit: prawdy nie ma, moralności nie ma, każdy dorabia się na swój własny rachunek, Kościół zbędny, religia przeszkadza, patriotyzm to obciach, naród to przeszłość, tradycyjna kultura to ciemnogród i bieda, kolorowa różnorodność to nowoczesność i bogactwo. A wy, prości ludzie, róbta co chceta, każdy jest najlepszy, każdy ma rację, spełniaj marzenia, realizuj siebie, łam zasady, słuchaj tylko siebie, idź za swoim pragnieniem, twój interes jest najważniejszy.

Quarto – antykultura w każdym domu. Kultura masowa jest potężnym narzędziem wpływu w rękach globalnych elit przemysłowo – finansowych. Ludzie ci mają do dyspozycji ogromne gałęzie przemysłu, między innymi rozrywki, psychologii, nowoczesnych technologii. Za pomocą Internetu docierają do niemal wszystkich ludzi w świecie białego człowieka, także i w Polsce.

Internet nie jest sam w sobie żadnym złem – jest narzędziem. Istotne jest to, jak jest wykorzystywany. Mógłby podnieść przeciętny poziom ludzkich umysłów, skierować ich aktywność ku wiedzy, nauce, umiejętnościom, cnotom moralnym. I tak też działa wobec ludzi świadomych i umysłowo rozwiniętych, którzy wybierają z czeluści Internetu to, co jest dobre, i co ich rozwija. Zwykle jednak ludzie ci ukształtowali swój zmysł etyczno – estetyczny w świecie analogowym. Ten, kto nie ma solidnego fundamentu kulturowego, a rzuci się w głąb internetowych odmętów, wpadnie jak śliwka w kompot. Algorytmy potrafią zadbać o każdego. Personalizacja treści dopilnuje, aby umysł był bombardowany chłamem, bzdurą, brednią, brzydotą, głupotą. Ruchome obrazki niszczą koncentrację uwagi, eksplozje dopaminy upalają mechanizm samokontroli, pozornie przypadkowa tematyka formatuje sposób myślenia.

× × ×

OBEJRZYJ TAKŻE: Współczesne demony marksizmu: feminizm, gender, klimatyzm, transhumanizm i inne, 28.09.2021

Nowoczesne ruchy społeczne coraz częściej wskazują człowieka jako źródło wszelkiego zła. Coraz częściej też ratunkiem dla ludzkości jest usunięcie człowieka. Wykażemy, że takie zjawiska, jak feminizm, gender, prawa seksualne, klimatyzm, prawa zwierząt, transhumanizm są genetycznie związane z marksizmem. Zapraszamy.

× × ×

Współczesny młody człowiek dzieckiem w kołysce będąc już dostał od opiekunów troskliwych swój pierwszy ekranik z dostępem do sieci. Nieświadomi rodzice, myśląc, że rozwijał się będzie, wpuścili mu żmiję zdradliwą, sami zresztą w ekrany wpatrzeni. Wokół nas jazgot dźwięków i chaos obrazów, gdzie tu cisza, gdzie skupienie. Wejdźcie do przeciętnego domu, a ujrzycie wielki ekran na ścianie, wciąż włączony, z serialem lub teledyskiem, a domownicy mimo tegoż do swych personalnych ekranów wklejeni. Spróbujcie im coś powiedzieć, co nie tyczy się chwili obecnej, a wymaga skupienia. Nawet was nie usłyszą. Jeśli usłyszą, nie zrozumieją. Jeśli nawet zrozumieją, nie wezmą do siebie.

Ludzie współcześni są bowiem idealnie skupieni na sobie. Jest to coś więcej, niż stary, dobry egoizm. Jest to ograniczenie pola uwagi do stricte osobistych odczuć i emocji. Nie ma tam rozumu, za to jest instynkt, popęd i afekt. Próbujcie ich ostrzec, iż nawała nadciąga, mówcie im: chyćcie broni, chyćcie koni, a oni tylko ramionami wzruszą, bo cóż to ich obchodzić może. Mają swój dobrobyt, smartfona, serial, socjalmedia, po co mają to zmieniać, jak dobrze im.

Musimy mieć świadomość, że rewolucja już się dokonała. Największym zniszczeniem, jakie przyniosła jest sformatowanie umysłów, czyli eksplozja egoizmu i głupoty. Możemy do tych ludzi wołać: Bóg, honor, Ojczyzna, interes narodowy, zachodnia kultura, dorobek chrześcijaństwa, zagrożenia globalizmu, wielki reset, inwazja lgbt, Schwab ante portas, fit for 55, pakiet klimatyczny, nie będziecie mieć niczego, ale będzie to głos wołającego na pustyni. Nie posłuchają, zajęci gierkami, filmikami i swoim lifestylem. Nie da się obronić tego, co już padło.

A więc żadnej nadziei?

Bynajmniej. Właśnie to jest rzecz dobra dla rewolucjonistów przyszłości. Ten dobrobyt, który dziś ludzi odciąga od spraw ważnych i koniecznych, będzie się kurczyć, a wolność, którą ich zalano, będzie im odbierana. Dopiero wówczas zaczną się trwożliwie rozglądać i przerażeni sposobów ratunku wyglądać. Cóż zrobią wówczas ci wszyscy ludzie, tak bardzo dziś ogłupiani? Wokół czego się zgromadzą, przy jakich znakach i symbolach? Ergo, przeciwko czemu zbuntują się ci, którym pozwolono na wszystko? Dzisiejsze julki z błyskawicami chcą walczyć z reliktami kultury, która jest już niszowa, która już nie kształtuje ich zachowań. Ich zachowania określają wytyczne antykultury, która dziś jest wiodąca. Przeciwko czemu zbuntują się więc ich córki?

Cóż więc robić? Czeka nas głęboka przemiana społeczna, gdy społeczeństwo, przyzwyczajone do dobrobytu, wygody, egoizmu i antykultury zorientuje się, że jest im coraz gorzej, a to, co zapewnia mainstream prowadzi do biedy i ucisku. Sądzę, że przemiany te nastąpią szybciej, niż mogłoby się wydawać. Przyszłość należy do ludzi normalnych, którzy będą mieli dość wiedzy, woli i determinacji, aby to, co stoi na głowie postawić na nogach. Skąd oni się wezmą? Nie wszyscy ludzie nauki to głupcy i kłamcy, jest tam pewna ilość prawdziwych naukowców. Nie wszyscy politycy to karierowicze, miernoty i zdrajcy. Jest wśród nich pewna grupa ludzi uczciwych i zdatnych do działania. Nie wszyscy artyści to prostytutki, wbrew temu, co o nich śpiewał Kazik. Większość, co prawda, jest taka, ale i tam znajdą się ludzie, oddani prawdziwej sztuce. Nie wszyscy księża to moderniści – antykatolicy, wśród nich jest wielu prawdziwych kapłanów Kościoła Katolickiego, bojowników za wiarę.

Prosty lud, zwiedziony przez bałamutne elity, otumaniony rozrywką, ogłupiony pseudowiedzą, oszukany przez złodziejską ekonomię, będzie potrzebował wartości wiecznych i trwałych, bo nie będzie mógł dalej budować swojego życia na grząskiej, płynnej nowoczesności. Kryterium, które i dziś, i w przyszłości pozwoli odróżnić elitę prawdziwą od fałszywej, są trzy pojęcia: prawda, dobro i piękno. Rzeczy tak proste, jasne i czyste, które dzisiejsza post-filozofia tak usilnie próbuje zagadać swoimi kłamstwami, co nie są więcej warte, niż pył na wietrze. Te pojęcia będą w niedalekiej już przyszłości jednoczyć tych ludzi, którzy zechcą im służyć, a którzy dziś ulegają różnym partyjnym narracjom. Runą one wszystkie, gdy okaże się, że każdy tamtejszy król cały czas był nagi.

Tak więc nil desperandum – przyszłość to normalność. Nie wyglądajmy zbawców, co na białych koniach przybędą, wolność nam niosąc. Nie czekajmy, aż uśpieni rycerze z Giewontu powstaną.

To my jesteśmy rewolucją – ci normalni, co wyznają prawdę, dobro i piękno.

____________

Rewolucja normalności, Bartosz Kopczyński, 4 lipca 2022

Bartosz Kopczyński: Pseudozdrowotna indoktrynacja już w szkole. Rodzicu, bądź czujny!

Bartosz Kopczyński: Pseudozdrowotna indoktrynacja już w szkole. Rodzicu, bądź czujny!

https://pch24.pl/bartosz-kopczynski-pseudozdrowotna-indoktrynacja-juz-w-szkole-rodzicu-badz-czujny

(PCh24TV)

Kolejne rządy III RP przyzwyczaiły nas do zaskakujących zmian w szkołach. W najbliższych latach zmian ma być jeszcze więcej i będą one jeszcze głębsze.

Wiąże się to z celowym i planowym procesem likwidacji państwa polskiego, aby wtłoczyć Polaków do federalnej Unii Europejskiej w charakterze niewolniczej siły roboczej.

W dniu 1 września 2025 r. zacznie się nauczanie dwóch nowych przedmiotów: Edukacja obywatelska i Edukacja zdrowotna. Ten pierwszy ma na celu zmienić naturalną tożsamość narodową polską w sztuczną unijną, a także przyzwyczaić polskie dzieci, że przez całe życie mają realizować interesy globalistów, a nie swoje. Edukacja obywatelska jest jednak obowiązkowa i póki co dzieci muszą uczęszczać.

Drugi natomiast przedmiot – Edukacja zdrowotna – w roku szkolnym 2025/2026 jest nieobowiązkowy, co oznacza, że rodzice mogą złożyć w sekretariacie szkoły stosowne oświadczenie i sprawić, że ich dzieci nie zostaną poddane pseudo-zdrowotnej indoktrynacji. 

Wypisz dziecko z edukacji zdrowotnej

Kliknij TUTAJ i pobierz wzór pisma, wypełnij i złóż w szkole

Termin mija 25 września!

Skąd jednak tak zdecydowane słowa? Przecież rządowi  specjaliści zapewniają, że to dla dobra dzieci, że wreszcie młodzi Polacy poznają prozdrowotną wiedzę, dowiedzą się o zagrożeniach, w tym medialnych i cyfrowych i jak im przeciwdziałać, poznają tajniki profilaktyki, zaznajomią się z najlepszymi sposobami odżywiania, zdrowym trybem życia, ochroną zdrowia psychicznego, budowaniem relacji, no i oczywiście z kwestiami dotyczącymi życia i zdrowia seksualnego. Jest to bowiem ważna sprawa, dlatego rząd musi zadbać, aby młodzi Polacy byli właściwie wyedukowani w tych kwestiach. Gdzie w tym problem, przecież  przedmiot został bardzo starannie przygotowany przez najlepszych specjalistów, według najnowszej wiedzy naukowej. Ci, którzy krytykują przedmiot Edukacja zdrowotna, z pewnością nie czytali podstawy, nie znają się, są religijnymi fanatykami, sprzeciwiają się nauce i żądają powrotu zacofanego ciemnogrodu…

Tak głosi prorządowa propaganda.

Spróbuję wyjaśnić krytykę przedmiotu “Edukacja zdrowotna”. Powody są dwojakie – dotyczące nauczanych treści i samego założenia.

Większość komentatorów skupia się na treściach, więc i ja od nich zacznę. Wśród nich największą uwagę przykuła i emocje wzbudziła tzw. edukacja seksualna. Na tym tle toczyła się medialna bitwa, dzięki której przedmiot jest w nadchodzącym roku szkolnym nieprzymusowy. Mainstream rządowy, do spółki z Tomaszem Terlikowskim ogłosił, że dzięki tej wiedzy dzieci będą szczęśliwe jako dorośli, a wszystkich krytyków podsumował krótko, że to prymitywy, zaślepieńcy, oszołomy i religijni fanatycy.

Tymczasem staranna lektura szczegółów przedmiotu oraz jego źródeł szokuje. Źródłem edukacji seksualnej jest program WHO, ujęty w dokument „Standardy edukacji seksualnej dla Europy”, stworzony do spółki z Niemcami i ogłoszony w 2010 r.

Znajomość tych tekstów nie wystarcza jednak, aby zrozumieć, czym naprawdę jest edukacja seksualna. Trzeba pójść do źródeł, do poglądów i życiorysów twórców tej wiedzy. Okazuje się wówczas, kto stworzył edukację seksualną, która wlewa się do polskich szkół po tym, jak od 30 lat zalewa kraje Zachodu. Ci tzw. naukowcy, na których powołują się współcześni specjaliści prawie wszyscy byli dewiantami, zboczeńcami, degeneratami, przestępcami, najpodlejszymi kreaturami.

W charakterze przykładu można wspomnieć trzy nazwiska: Wilhelm Reich, Alfred Kinsey, Michel Foucault, było takich jednak dużo więcej. Tych ludzi bardzo interesowały wszelkie zboczenia i bardzo chcieli dobrać się do młodzieży i dzieci, pod hasłem badań naukowych, opieki, wsparcia psychicznego, rozwoju potencjału, edukacji. Zawsze jednak chodziło o gwałt niezaspokojonej chuci na niewinnej istocie. To nie tylko zaspokojenie seksualne, lecz także absolutna władza, dominacja i posiadanie.

Dewianci pseudonaukowi niewiele by jednak zdziałali, ich zboczone marzenia nie stałyby się obowiązkowym programem dla szkół, gdyby nie otrzymali wsparcia wielkiego kapitału. Dostali fundusze i możliwości działania na uczelniach w USA i Europie, a potem ich „dorobek” został wykorzystany do przeprowadzenia rewolucji seksualnej, najpierw na Zachodzie, potem na całym świecie. Przyczyna jest stara jak świat: władza. Globaliści wiedzą, jak zaburzyć życie narodów, aby były niewydolne gospodarczo, niezdolne do obrony, poddające się manipulacji, skolonizowane przez obce siły, okupowane politycznie, skłócone, podatne na propagandę. Zalać pornografią, podważyć normy moralne, zalać konsumpcją, zdemoralizować rozdawnictwem, zmolestować seksualnie. Zaburzeni ludzie to zaburzone rodziny, a w konsekwencji narody w kryzysie i upadające państwa. Na takie podłoże społeczne można z łatwością wprowadzić hordy obcych z dalekich stron, społeczeństwo nie będzie się bronić. To wszystko po to, aby nie było państw narodowych, tylko federalna Unia Europejska, używająca ludzi jako masową, najtańszą siłę roboczą.

Skorumpowane rządy podpisały umowy, wzięły granty i pozwoliły globalistom na wszystko, udając, że to dla dobra własnych narodów, rodzin i dzieci. W taki sposób edukacja seksualna wprowadzona została do szkół i wyparła normalne przedmioty nauczania. Tak realizuje się debilizacja świata zachodniego. W ramach tej edukacji dzieci dowiadują się o zboczeniach jako normalności, zachęcane są do wyrażania siebie i do praktycznych zastosowań wiedzy szkolnej. Normalność natomiast traktowana jest jako jedna z wielu możliwości, z którą jednak należy uważać, bo może szkodzić. Zepsucie moralne, rozpusta, zboczenia, dewiacje, czyli to wszystko, co szkoła zwalczała od swych początków, nagle stało się przez szkołę nauczane i wymagane. W Polsce mamy to dostać na razie od IV klasy szkoły podstawowej, ale w innych, bardziej „postępowych” krajach Zachodu wprowadza się zepsucie już od przedszkola. W taki sposób władza molestuje seksualnie dzieci za pomocą szkoły. Zbrodnia zyskała status niezbędnej wiedzy naukowej.

Dzieci od początku swojego rozwoju są celowo zaburzane, aby jak najszybciej wchodziły w praktyki seksualne, aby były otwarte na masturbację, prostytucję, zmiany orientacji i płci, otwarte relacje z różnorodnymi partnerami wszystkich płci i orientacji, by nie miały żadnych ograniczeń w korzystaniu z seksualności. W szczególności mają odrzucić takie ograniczenia, jak rodzina i prokreacja. Szczęśliwy człowiek przyszłości nie ma co prawda posiadać rodziny, własności i wpływu na władzę, ale ma się samorealizować w sferze seksualnej. Jedyne problemy, wskazywane przez edukację seksualną to stereotypy kulturowe i uprzedzenia, czyli normy moralne, które trzeba odrzucić. Małżeństwo jest wspominane w kontekście rozwodu, a ciąża traktowana jako zagrożenie na równi z HIV. Profilaktyka zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego polega na stosowaniu zabezpieczeń przed ciążą i chorobami za pomocą środków mechanicznych, chemicznych i hormonalnych. Dziewczęta informuje się, gdzie i jak mogą się dowiedzieć i skorzystać z usług antykoncepcji i aborcji. Podstawowy więc zarzut wobec nowego przedmiotu brzmi, że zwalcza rodzinę, moralność i prokreację, a promuje rozwiązłość, sterylizację i aborcję.

Jest to podawane jako wiedza szkolna dla dzieci, co oznacza dążenie do likwidacji narodu.

Zwolennicy “Edukacji zdrowotnej” twierdzą jednak, że to nie ma znaczenia, bo obejmuje tylko 8% podstawy programowej przedmiotu, a cała reszta to wiedza o zdrowiu, w tym dbałość o dobrostan   psychiczny. Na to trzeba odpowiedzieć, że w ramach szkoły nie powinno być niczego, co deprawuje dzieci i młodzież, nawet więc 1% byłoby za dużo. Dobrostan psychiczny i tzw. wsparcie w kryzysach psychicznych w ramach zająć szkolnych najczęściej realizowane jest przez ludzi, którzy sami zmagają się z takimi problemami, a zarazem są ich współsprawcami u innych.

Dużo mówi się o problemach psychicznych młodzieży, ale nie wskazuje się przyczyn. Jedyny wniosek mainstreamu to jeszcze więcej specjalistów, jeszcze więcej terapii. Tymczasem wzrost tych problemów jest wprost proporcjonalny do przyrostu tzw. specjalistów i ich terapii. Nie należy mylić skutku z przyczyną – tzw. specjaliści i ich terapie nie są reakcją na problem, tylko źródłem problemu, jednym z kilku, o których ani ci specjaliści, ani politycy nie chcą mówić. Edukacja zdrowotna ma nastawić młodych ludzi w ten sposób, aby regularnie chodzili do tzw. specjalistów, którzy mają być dostępni w szkole zamiast tradycyjnych nauczycieli. To nie ma jednak nikomu w niczym pomóc, lecz uzależnić. Psychoterapia jest jednym z narzędzi sprawowania władzy, tym bardziej niebezpiecznej, bo niewidzialnej.

Poza uzależnieniem od psychoterapii młodzi ludzie mają nabrać nawyków przyjmowania wszystkich szczepionek, zalecanych lub nakazanych przez WHO. Szczepienie się ma być tak oczywiste, jak dziś antybiotyki. Coś ci dolega, albo nawet nic nie dolega, ale idź do specjalisty, on ci pomoże. Da ci leki, po których ujrzysz świat przez różowe okulary, i strzykawkę, dzięki której unikniesz zabójczej infekcji. Dzięki opiece, jaką roztoczy nad tobą władza, będziesz mógł żyć.

Zarzuty co do treści doprowadziły nas w końcu do najważniejszego zarzutu, ogólnie pomijanego, zarzutu co do samej koncepcji. Treści prozdrowotne, podawane w nowym przedmiocie nie są niczym nowym, istnieją od lat w innych przedmiotach. To, co dodano nowego, to zrównoważony rozwój, psychoterapie, seksualizację i uzależnienie od władzy. Nowe przedmioty nauczania, tak samo, jak przygotowywana wielka „reforma” edukacji idą konsekwentnie w stronę socjalizmu.

Jest to taki ustrój społeczny, w którym jednostka – człowiek nie dysponuje sobą, lecz w każdym aspekcie życia zależy od społeczności. Społeczność zaś jest prowadzona przez władzę w sposób absolutny. Władza zaś nie pochodzi z narodu ani nawet z kraju, lecz z zagranicy, z wielkich instytucji ponadnarodowych.

Taka oto władza chce decydować o wszystkim, co dotyczy ludzi: co jest dla nich dobre, co zdrowe, jak mają żyć, co jeść, gdzie mieszkać, co robić, gdzie pracować, kiedy i z kim uprawiać seks, kiedy, z kim i czy w ogóle mieć dzieci. Władza, która chce decydować za ludzi, jak mają żyć, zechce też decydować, jak długo mają żyć. I to jest ostateczny powód, dla którego należy wypisać dziecko z edukacji zdrowotnej, a potem zmienić władzę na narodową. Więcej przydatnej wiedzy znajdą państwo w publikacji „Poradnik świadomego narodu”.

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej

Wypisz dziecko z edukacji zdrowotnej

Kliknij TUTAJ i pobierz wzór pisma, wypełnij i złóż w szkole

Termin mija 25 września!

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.2

Tu jet część I: Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.1

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.2

Autor: AlterCabrio, 20 sierpnia 2025

Część druga rozważań o hipotetycznej wojnie, która mogłaby ogarnąć ziemie polskie. Na dzień dzisiejszy to political fiction. Czy stanie się to realne w 2027 roku, jak uprzedzał premier Tusk? Czy może już we wrześniu 2025 roku, przy okazji manewrów Zapad, zorganizowanych przez siły zbrojne Federacji Rosyjskiej i Białorusi u naszych granic? Jakże łatwo będzie o prowokację, a gnostycy lubią symbolikę. „Nowa kampania wrześniowa”, pięknie by brzmiało w podręcznikach przyszłości. Dużo zależy od zachowań naszych oficjalnych sojuszników, ale najwięcej od reakcji samych Polaków – czy pozwolą się sprowokować, czy też odmówią walki zbędnej i samobójczej.

−∗−

Zdjęcia tytułowe: strefa Warszawy 1945 i strefa Gazy 2025. Podobieństwo nieprzypadkowe. LINK / LINK

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.2

Część druga rozważań o hipotetycznej wojnie, która mogłaby ogarnąć ziemie polskie. Na dzień dzisiejszy to political fiction. Czy stanie się to realne w 2027 roku, jak uprzedzał premier Tusk? Czy może już we wrześniu 2025 roku, przy okazji manewrów Zapad, zorganizowanych przez siły zbrojne Federacji Rosyjskiej i Białorusi u naszych granic? Jakże łatwo będzie o prowokację, a gnostycy lubią symbolikę. „Nowa kampania wrześniowa”, pięknie by brzmiało w podręcznikach przyszłości. Dużo zależy od zachowań naszych oficjalnych sojuszników, ale najwięcej od reakcji samych Polaków – czy pozwolą się sprowokować, czy też odmówią walki zbędnej i samobójczej.

Czytaj część pierwszą:

Tu jet część I: Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.1

Ukraina

To kolejne państwo, utworzone sztucznie, oficjalnie w 1991 r. Próby jego utworzenia zostały rozpoczęte w 1918 r., wraz z rozpadem Monarchii Austrowęgierskiej i odrodzeniem państwa polskiego. Ukraińska świadomość narodowa, a raczej ten zespół uczuć i światopoglądu, który za taką uchodzi został stworzony przez siły pozaukraińskie w II połowie XIX wieku, na fali tworzenia się nacjonalizmów, w tym samym czasie, co rewolucyjny komunizm Marksa i syjonizm, głoszący konieczność odbudowy państwa Izrael. W tworzenie nowej tożsamości ukraińskiej zaangażowały się wpływy austriackie i niemieckie. Poprzez podobieństwo ideologii banderyzmu do idei talmudycznych można też podejrzewać wpływy gnostycko-chazarskie.

Od samego początku nowa tożsamość ukraińska była skierowana antypolsko i antykatolicko, czego wyrazem była Rzeź Wołyńska, czyli ludobójstwo, dokonane przez Ukraińców na Polakach, Żydach, Czechach i innych narodach, znajdujących się w zasięgu ludzi, którzy poszli za ideologią banderyzmu. Bezprzykładnie okrutne mordy objęły Wołyń i Małopolskę Wschodnią. Państwo ukraińskie do tej pory nie rozliczyło się z tej zbrodni i nie podjęło praktycznie żadnych starań, aby umożliwić Polakom pochówek zamordowanych Polaków. Większość Ukraińców nie wie o tej zbrodni, jest ona przez władze ukraińskie przemilczana wobec własnych obywateli. Z pewnością ma tu znaczenie fakt skali liczebnej zbrodni, jej niesamowite okrucieństwo, i ofiary, którymi w większości były kobiety, dzieci i starcy. Gdyby prawda o zbrodniach Ukraińców w latach 40-tych wyszły na jaw, byłoby to potężnym ciosem w prestiż państwa ukraińskiego. Nie ma ono bowiem żadnych własnych tradycji poza historią OUN/UPA, i żadnej innej idei, niż banderyzm. Ujawnienie przed Ukraińcami tych zbrodni i nagłośnienie ich przed światem mogłoby ugruntować świadomość, że aktem założycielskim państwa ukraińskiego jest zbrodnia.

Państwo ukraińskie uzyskało formalną niepodległość w 1991 r. Od razu znalazło się się pod gospodarczym wpływem gnostyków i koncernów z Zachodu. W tamtym czasie, w dekadzie Jelcyna także Rosja, przeżywając smutę po rozpadzie ZSRR była otwarta na zachodnie wpływy, co awansowało nielicznych oligarchów i zubożyło większość ludności. Nie mając własnych tradycji kulturowych i ustrojowych, rusińska ludność Ukrainy dostała się pod władzę liderów chazarskiego pochodzenia. Państwo to jest ogromnie skorumpowane, a jego ludność zdemoralizowana, co objawia się chociażby odsetkiem chorób przenoszonych drogą płciową. Wielkie zasoby Ukrainy nie należą więc do ludu ukraińskiego, lecz do oligarchów, służących interesom Wall Street i City of London.

Politycznie Ukraina od razu po uzyskaniu niepodległości znalazła się w rosyjskiej strefie wpływów, i na mocy nieformalnych porozumień NATO – Rosja z początku lat 90-tych tak miało już pozostać. Bardzo szybko jednak USA i inne państwa Zachodu, głównie Wielka Brytania i Niemcy zaczęły łamać ustalenia, próbując przeciągnąć Ukrainę na swoją stronę. Udało się to w 2014 r., i od tamtej pory trwa zastępczy konflikt między NATO a Rosją na terytorium Ukrainy, zużywający zasobu ludzkie i materiałowe Ukrainy oraz przepalający potencjał Zachodu. Na skutek działań związanych z wojną, strat wojennych i przesiedleń ludność państwa ukraińskiego została zredukowana do ok. 26-30 milionów. Duża część diaspory ukraińskiej, nie wiadomo dokładnie, jak liczna znajduje się obecnie w Polsce. Ukraińcy zapatrzeni są w Niemcy i zawsze wybierają interes niemiecki. Pomimo tego tak oczywistego faktu Polska jest ślepo wierna polityce proukraińskiej, co nie ma co prawda żadnego podłoża w faktach, ale za to jest jedną z metod narodowego samobójstwa Polaków. Od początku swojego formalnego istnienia państwo ukraińskie okazuje nam jawną niechęć i ledwo skrywaną wrogość, a ludność ukraińska, mimo że doznała od Plaków wielu dobrodziejstw i dowodów autentycznej sympatii jest głęboko niewdzięczna i przejawia postawę roszczeniową. Na Ukrainie Zachodniej silne są tendencje banderowskie i nienawiść do Polski i Polaków. Ukrainę należy uznać za inwestycję gnostycką i kolejny obszar i strukturę, znajdującą się pod okupacją gnostycko-chazarską. Stanowi więc narzędzie destabilizacji całego regionu. Polska powinna traktować Ukrainę nie jako strategicznego partnera, ale jako strategiczne zagrożenie. Dopóki bowiem Ukraina będzie państwem mającym chociaż pozory suwerenności, będzie prowadziło politykę antypolską. Jeśli pozostanie pod wpływem niemieckim, będzie używana do zmuszania Polski do posłuszeństwa Niemcom. Jeśli będzie pod wpływem USA, co oznacza również wpływ gnostycko-chazarski, może w każdej chwili zostać użyte do wywołania kolejnej wojny, zarówno lokalnej, np. przeciw Polsce, jak i globalnej, np. przeciw Rosji. Będzie tak, dopóki na Ukrainie nie wykształcą się rodzime, narodowe elity, potrafiące trzeźwo ocenić rzeczywisty interes Ukrainy. Droga do tego bardzo jest daleka, i nie wiadomo, czy Ukraińcy na nią kiedykolwiek wstąpią.

==========================

Czytaj też:

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Przeczytaj cały cykl, części 1-5:

Początek wojny, cz.1. Trump przeciwko światu

Początek wojny, cz. 2. Walka o dominację

Początek wojny, cz.3. W co wierzą podżegacze

Początek wojny, cz.4. Wady i zalety USA

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

========================================

Niemcy

Przewodzą federalizacji i centralizacji Unii Europejskiej zgodnie z planem Spinelliego, oraz zmieniają strukturę społeczno-etniczną Niemiec i całej Europy, zgodnie z planem Kalergiego. W ramach resetu z Rosją za prezydentury Barracka Husseina Obamy Niemcy podjęły szeroką współpracę z Federacją Rosyjską, zarówno gospodarczą, jak i polityczną. Wówczas premierem rządu w Polsce był Donald Tusk, tak samo, jak teraz, i wówczas Rosja była dobra dla USA, Europy, Niemiec i Polski. To wtedy Niemcy przystąpiły do realizacji planu uzależnienia od siebie całej Europy za pomocą tanich, rosyjskich weglowodorów. W tym celu zbudowano rurociąg Nordstream po dnie Bałtyku, omijający ziemie polskie. Takie usytuowanie nie było jednak skutkiem pierwotnego planu rosyjsko-niemieckiego, lecz uporu rządu w Polsce. Nordstrem miał bowiem zasilać Niemcy i Europę, ale z pominięciem Ukrainy, Rosja bowiem chciała uzależnić od siebie to państwo i odciąć od Zachodu. Rząd w Polsce wybrał wtedy solidarność z Ukrainą i brak solidarności z Polską.

Obecnie Niemcy zostały przez USA zmuszone do odcięcia się od Rosji i zmiany swoich planów gospodarczo-surowcowych. Nie mając szerokiego dostępu do rosyjskich dostaw, Niemcy zmuszeni są do zaopatrywania się w surowce pod kontrolą USA. Postanowiły więc wykończyć Europę w inny sposób: narzucając wszystkim państwom UE zielony ład, co oznacza wdrażanie drogich i nieefektywnych tzw. zielonych technologii, których komponenty Niemcy sprowadzają z Chin. To jednak też nie będzie działać, ponieważ Chiny są teraz sojusznikiem Putina, więc są dla Europy złe, USA narzuciły Europie twarde warunki, a nade wszystko, Chińczycy nauczyli się od białych technologii. Teraz produkują taniej i lepiej i nie potrzebują do tego Niemców. Ci musieli więc po raz kolei zmienić plany na uzależnienie i przebudowę Europy, wymyślili więc zniszczenie europejskiego rolnictwa za pomocą dwóch narzędzi: nieograniczonego importu tanich produktów rolnych z Ukrainy oraz Ameryki Południowej. Ten pierwszy cel realizują w ramach wsparcia Ukrainy, która walczy z Rosją, a ten drugi w ramach umowy MERCOSUR. Niemcy chcą sprowadzać z Ameryki Południowej tanie produkty, a w zamian będą tam wysyłać swoje wyroby przemysłowe. Jednocześnie w ramach UE narzucili europejskim rolnikom drakońskie normy, czyniąc produkcję rolną w Europie nieopłacalną w konkurencji z importem z Ukrainy i krajów MERCOSUR. W ten sposób gnostycy, sterujący Unią i Niemcami zamierzają doprowadzić rolników europejskich do bankructwa lub zmiany sposobu życia. Za jednym zamachem chcą osiągnąć trzy cele: uzależnić Europę od żywności spoza Europy, przejąć ziemię rolną, zlikwidować najbardziej konserwatywną grupę społeczną w Europie. Wówczas wszyscy będą zależni od dostaw, dostarczanych przez koncerny, należące do gnostyków.

Sterowana przez Niemcy UE wraz z Wielką Brytanią ma jeszcze jeden pomysł na zniszczenie państw Europy i uzależnienie ludności od gnostyckiej władzy. Jest to Europejska Unia Obrony, czyli sojusz militarno-polityczno-gospodarczo-finansowy. Oficjalnie ma zabezpieczyć UE przed atakiem Rosji. W tym celu ma zostać uruchomiony gigantyczny plan remilitaryzacji Europy, który składa się z trzech głównych elementów. Po pierwsze, narody Europy zgodzą się na nieograniczone zadłużenie w instytucjach finansowych, oficjalnie w celu sfinansowania uzbrojenia, faktycznie w celu przejęcia kontroli nad państwami i narodami przez bankierów. Po drugie, unijne inwestycje zbrojeniowe będą zlokalizowane na Ukrainie, poza kontrolą narodów Europy. Po trzecie, wszystkie armie, rządy, administracje i ludzie w UE znajdą się pod centralnym zarządem Komisji Europejskiej i nowego Sztabu Generalnego. W ramach Europejskiej Unii Obrony ma obowiązywać fińska zasada obrony totalnej. Oznacza ona, że unijna władza w razie jakiegokolwiek zagrożenia, nawet takiego, który sama sobie wymyśli przejmie całkowitą kontrolę nad mieniem i życiem obywateli. Ludzie i ich majątki zostaną zarekwirowani i postawieni do dyspozycji Sztabu Generalnego. UE co prawda nie zapewni skutecznej obrony terytorium i ochrony ludności cywilnej, ale za to umożliwi im dowartościowanie się jako żywe tarcze UE na własnej, spalonej ziemi. UE przyjęła w ten sposób plan zadłużenia i zbankrutowania państw członkowskich, dofinansowania Ukrainy i spalonej ziemi jako taktyki obronnej.

Polska

Polska od początku formalnej niepodległości Ukrainy jest wiernym sojusznikiem tego państwa i pełni rolę jego formalnego i nieformalnego rzecznika. Wynika to z naszych narodowych resentymentów, głównie Doktryny Giedroycia i sentymentu do Piłsudskiego i Sanacji. Jest to jednak klasyczna marksowska fałszywa świadomość, podtrzymywana przez media i zakłamaną edukację historyczną. Te doktryny, idee i tradycje, które Polakom sufluje się jako najlepsze i jedyne rozwiązanie, służą innym bytom, niż Polska, i są dla narodu i państwa polskiego wprost samobójcze. Podtrzymaniu tej fałszywej świadomości służy cały legion historyków i publicystów.

Jest to miłość nieodwzajemniona, a raczej odwzajemniona nienawiścią. Ani władze, ani obywatele Ukrainy nie doceniają tego, co robi dla nich Polska i Polacy, i nie zanosi się na zmianę tego usposobienia. Natomiast w ramach diaspory wlała się do polski wielka fala niekontrolowanej ludności, częściowo o sympatiach banderowskich. Wśród tych ludzi znaleźli się przestępcy, którzy obecnie działają w Polsce z bandyckich grupach, a także agenci służb ukraińskich i zapewne różnych innych. Polacy dali tym ludziom gościnę, traktując jak uchodźców wojennych. Tymczasem w dokumentach unijnych nazywają się oni nie refugees, lecz displaced, co oznacza, że mamy do czynienia z planową akcją przesiedleńczą. Państwo polskie przyznało tym ludziom bardzo dużo przywilejów i transferuje do nich świadczenia socjalne o wielkiej wartości, kosztem Polaków. Poza tym państwo polskie przekazało armii ukraińskiej uzbrojenie swojej armii całkowicie za darmo, a także finansuje różne aspekty funkcjonowania ukraińskiej państwowości. Polacy nie zostali o tym wszystkim poinformowani przez władzę. Wszystko to jest robione pod hasłem, że musimy wspierać Ukrainę, bo walczy za nas, czyli za Polskę i Europę. W tej narracji Ukraina walczy za wolny świat z tyranią, dlatego nie ma takich kosztów, jakich nie należy ponieść. Gdyby nie to, rosyjskie czołgi najechałyby Polskę i całą Europę aż do Atlantyku. Wszędzie zapanowałby ruski mir, czyli bieda, prymityw, zamordyzm, mordy i gwałty.

Cała ta narracja jest oczywiście fałszem. Rosja nie planuje atakować Europy, a nawet Polski. Rosyjska armia stoi nad polskimi granicami cały czas od II Wojny Światowej. Granica Polski z Królewcem i Białorusią to ponad 500 km. Gdyby Rosja chciała, napadłaby Polskę bez trudu w każdej chwili, mając wielkie ilości różnych środków walki. Polska zaś nie ma czym walczyć z Rosją, tym bardziej, że rozbroiła się dla Ukrainy. Zamordyzm i ograniczanie wszelkiej wolności to obecnie rzeczywistość zachodnioeuropejska, pod hasłem poprawności politycznej. Mordy i gwałty są już na Zachodzie, i coraz częściej zdarzają się w Polsce. Przychodzą wraz z wielokulturową imigracja, na przyjęcie której zgodziła się rząd w Polsce. Ukraińska działaczka w Polsce, Natalia Panczenko, która dostała obywatelstwo od prezydenta Dudy odgrażała się, że będą w Polsce zamieszki i podpalenia, będą płonąc sklepy, jeśli Polacy będą zachowywać się nie tak, jak lubią Ukraińcy. Krótko po tym w Polsce zaczęła się seria dziwnych pożarów. Zapłonęły m.in. galerie handlowe i magazyny. W kilku przypadkach ujęto Ukraińców, dokonujących podpaleń lub planujących inne akty terroru. Każde podpalenie i każdy złapany Ukrainiec natychmiast przez propagandę w Polsce ogłaszany jest agentem Putina. Ta sama propaganda głosi, że Rosja chce nas napaść. Polacy zaś w większości wierzą propagandzie mediów głównego nurtu, które zgodnie podtrzymują dezinformację zarówno co do teraźniejszości, jak i historii.

Polskie fobie i manie

Oddziaływanie wrogiej propagandy na świadomość Polaków możliwe jest dzięki specyficznemu mentalnemu podłożu, które określa stosunek Polaków do głównych bytów politycznych, mających wpływ na sytuację w Polsce. Te z kolei bazują na zadawnionych resentymentach, które można podporządkować głównej osi Wschód-Zachód, będącym wektorem o stałym kierunku, lecz zwrocie naprzemiennym, zmieniającym się, w zależności od kierunku indoktrynacji. Wobec Wschodu i Zachodu Polacy mają więc jeden z dwóch stosunków: sympatię lub antypatię, i bardzo u nas trudno o stosunek zrównoważony. Polacy wobec tych dwóch stron polityczno-cywilizacyjnego świata przeżywają więc albo fobię, albo manię. Na chwilę obecną, mniej więcej od początków XVIII wieku żyjemy według okcydentomanii i orientofilii. Oznacza to, że świat na zachód od Polski traktujemy z czcią bałwochwalczą, a na wschód – z niechęcią i obawą, przeradzającą się czasem w panikę i histerię. Ten nasz stosunek bazuje po równo na wydarzeniach historycznych i fałszywej wizji tych wydarzeń. Nie miejsce tu na dokładne wyjaśnianie tych zawiłości, ujmę to w skrócie. Polacy uważają Zachód za obszar wszelkiego dobra. Po części wynika to z dziedzictwa chrześcijaństwa, po części z gnostyckiej propagandy. Większość Polaków wciąż myśli, że Zachód to nasza kultura i wzorzec cywilizacyjny. Tak było kiedyś, dziś Zachód odszedł od własnej kultury i normotypu łacińskiego, a przyjął kabalizm, talmudyzm i gnozę.

Prawa są odbierane, a dobrobyt, zawdzięczany po części pracy pokoleń, a po części grabieży reszty świata odchodzi w przeszłość. To samo dzieje się z przewagą technologiczną, która dziś jest na Dalekim Wschodzie. Polacy przez Zachód nie są traktowani jako część Zachodu, tylko jako kolonialny Trzeci Świat, obszar podboju i grabieży. Zachód niewiele zrobił dla nas dobrego, poza dobrym wrażeniem. W rzeczywistości zaznaliśmy od elit rządzących tym obszarem wielu upokorzeń, zdrad i krzywd. Na przyszłość związanie się z tym obszarem to samobójstwo, Zachód bowiem prowadzony jest przez gnostyków dokładnie tam, dokąd ma trafić, czyli na dno. Jakiekolwiek nadzieje można wiązać z Zachodem dopiero wtedy, gdy się od tego dna odbije. Póki co z pewną nadzieją można patrzeć na USA, jako kraj o wielkim potencjale, który może sobie pozwolić na wyzwolenie spod okupacji gnostycko-chazarskiej.

Wschód Polacy traktują po trosze jako obszar zacofany, a po trosze jako źródło zła i zagrożeń. Winna temu jest Rosja, a raczej historia kontaktów Polski i Polaków z Rosją. Ta świadomość trwa od czasów, gdy w XVIII wieku Cesarstwo Rosyjskie zdominowało Polskę politycznie, a potem włączyło się do rozbiorów. Dalej były powstania i represje, potem Rewolucja bolszewików i wojna z nimi, potem Pakt Ribbentrop-Mołotow, 17 września, Katyń, wywózki, łagry, sowiety, PRL, Smoleńsk. Każdy z tych tematów należy dokładnie rozwinąć i omówić, ale nie tutaj. Teraz tylko w skrócie. Rosja nie chciała rozbiorów, bo miała Polskę całą pod swoim protektoratem. Caryca Rosji była zresztą Niemką. Do rozbiorów dążyły Prusy, a sprzyjała im Wielka Brytania. Powstania w XVIII i XIX wieku, począwszy od Konfederacji Barskiej z punktu widzenia interesów Polaków były niepotrzebne, niekorzystne, nieprzygotowane, nieprzemyślane, źle dowodzone. Zawsze w tle stosunków polsko-rosyjskich knuły się tajne wpływy pruskie, brytyjskie, masońskie, w właściwie gnostycko- chazarskie, pchające Polaków do działań samobójczych, aby umożliwić jakieś działania gnostyków na Zachodzie. Represje carskie były do przewidzenia i ci, co decydowali się na powstania powinni przewidzieć nie tylko to, że nie mają najmniejszych szans na powodzenie, ale również to, jak Polaków potraktuje autorytarny reżim.

Rewolucji w Rosji nie wywołali Rosjanie, tylko Chazarzy, bardzo wspierani przez Niemcy, Brytyjczyków, USA i małoczapeczkową finansjerę. Rosja radziecka zerwała z Rosją carską i miała zupełnie inne cele – budowę państwa światowego. II Wojna Światowa, wywołana przez Niemcy i Rosję, także była inspirowana przez Anglosasów i małoczapeczkową finansjerę. Te same siły oddały nas pod „kuratelę” Stalina, a większość funkcjonariuszy, rzuconych na front walki z polskością stanowili Chazarzy. W tym wszystkim oczywiście czynny udział brała Rosja, która zawsze starała się poszerzać swoją strefę wpływów, ale nie zawsze zyskiwali na tym Rosjanie, a było zwykle wręcz przeciwnie – beneficjentem zawsze była wąska grupa władzy, ale nie ludność. Po II Wojnie Światowej większość konfliktów na świecie wywołali Anglosasi, sterowani przez gnostyków i małe państwo Chazarów. Kwestia smoleńska również nie jest jasna, wiele dowodów i poszlak wskazuje na to, że była to inicjatywa służb anglosasko-małoczapeczkowych, w której wzięły czynny udział służby rosyjskie. Tak więc doznaliśmy od Rosji wiele krzywd, a Rosjanie mają na sumieniu wiele win wobec Polaków. Jednak równie wiele win wobec nas mają Niemcy, Anglosasi i małoczapeczkowi. Ci ostatni najwięcej. Polacy jednak fobią obdarzają tylko Rosję, a manię przejawiają wobec Zachodu. Racjonalna polityka i unikanie zagrożeń wymaga podejścia racjonalnego, w Polsce zaś panuje emocjonalne. W ten sposób popadamy w okcydentomanię i orientofobię, co sprawia, że dostrzegamy zagrożenie w Rosji nie tam, gdzie ono rzeczywiście występuje, a nie widzimy zagrożeń ze strony Zachodu.

Obecnie główne zagrożenie czyha na Polskę ze strony Zachodu, w postaci UE, NATO, USA i małoczapeczkowych, którzy tym wszystkim sterują. Rosja też jest zagrożeniem, i to poważnym, dysponuje bowiem wielkim potencjałem, licznymi środkami walki i możnymi sojusznikami. W stosunku do Zachodu jest to jednak zagrożenie wtórne. Oznacza to, że Rosja może nas zaatakować, ale zrobi to jedynie na skutek prowokacji ze strony Zachodu, wykonanej na zlecenie gnostyków. Rosja obecnie nie ma powodu ani interesu, aby podbijać Zachód. Taka próba mogłaby narazić Federację Rosyjską na poważny kryzys wewnętrzny, który mógłby zostać wykorzystany zarówno przez Chiny, które mogą połakomić się na Syberię, jak i przez tandem USA / Izrael, dążący do opanowania Azji Środkowej. Rosjanie z pewnością wyciągnęli wnioski ze swojej klęski w Afganistanie. Do prowokacji mogą być użyte siły, działające zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce. Polacy widzą jednak tylko zagrożenie wtórne, a nie chcą dostrzegać pierwotnego. Prowadzimy politykę agresywną w stosunku do Federacji Rosyjskiej, nie mając ani potencjału gospodarczego, ani ludnościowego, ani zasobów finansowych, ani głębi strategicznej, ani uzbrojenia, ani systemu obrony cywilnej, ani pewnych sojuszy.

Sami wystawiamy się na atak, a robimy to dlatego, że nie potrafimy należycie ocenić relacji Wschód-Zachód. Jest to wzmacniane histerią, nakręcaną przez media polskojęzyczne. Każda próba dyskusji o tym spotyka się z napaścią i oskarżeniami o ruskie onuce i agenturę Putina. Najlepszym sposobem na unikniecie rosyjskiego zagrożenia jest normalizacja stosunków z Białorusią i Rosją. Tymczasem każdy, kto chce realistycznie ocenić zagrożenie rosyjskie natychmiast zostaje ogłoszony rusofilem, którego trzeba unikać, odsunąć od głosu, a najlepiej zamknąć. W ten sposób nie tylko tracimy krocie na możliwościach współpracy gospodarczej z Rosja, Chinami i resztą Wschodu. Narażamy się również na stały stan napięcia i zagrożenia, który przy trwającej wojnie ukraińskiej, różnych obcych agenturach i nierozsądnej władzy może zmienić się w realną wojnę, która dla Polski byłaby kolejną dziejową katastrofą. Pokojowa współpraca jest bowiem możliwa, i nie trzeba przy tym być żadnym rusofilem, wystarczy pozostać polskim patriotą. Jednak nasza orientofobia każe nam myśleć, że z Rosją można tylko toczyć wojnę. Z całej polityki III RP może wyłonić się tylko ukropolin, nie da się dostrzec żadnych innych kierunków i dążeń. Ta struktura zaś jest z założenia antypolska, a jej funkcja polega na prowadzeniu narodu do samobójstwa. My jednak pozostajemy ufni w obietnice naszych sojuszników z Zachodu, tak samo, jak w 1939 r., i marzymy o rozgromieniu Rosji i wbiciu Putina w Ziemię. W ten sposób znajdujemy się w stanie Rusofobicznej Manii Samobójczej.

Występuje w Polsce jeszcze jedna bardzo groźna mania, typowa dla polskojęzycznych osób o poglądach lewicowo-liberalnych. Gardzą oni tym, co tradycyjne, narodowe, katolickie, czyli tym wszystkim, co jest polskie. Tak bardzo uwierzyli w gnostycką propagandę antypolską, że wyrastając z tej ziemi i jej tradycji, bardzo chcą wyrwać ją z siebie i przyjąć coś innego, co im wydaje się nowoczesne. W ten sposób chcą poczuć się lepsi i zasłużyć na uznanie i szacunek w oczach ludzi z Zachodu. Mylą się bardzo, gdyż w ten sposób zyskują tylko pogardę ludzi, którzy już dawno nie żyją według zasad Ewangelii, lecz według wartości Talmudu.

Ci antypolacy nie myślą jednak racjonalnie i odrzucają brutalne dowody rzeczywistości na całkowitą błędność ich poglądów.. Tkwią bowiem z jednej strony w fobii antypolskiej, a z drugiej w manii prozachodniej. Podejmują przez to decyzje irracjonalne lub nie podejmują ich wcale, pozwalając, aby obce, wrogie siły decydowały za nich. Ich stan psychiczny można określić jako Polonofobiczną Manię Samobójczą (PMS). Łączy się ona z Rusofobiczną Manią Samobójczą (RMS), tworząc nieprzeniknione dla argumentów Narodowe Spektrum Suicydalne (NSS). U Polaków o poglądach prawicowych PMS prawie nie występuje, natomiast sama już RMS wystarcza do podejmowania decyzji samobójczych. Różnica pomiędzy samobójczym myśleniem lewicowym i prawicowym jest taka, że Polacy prawicowi popełniają narodowe samobójstwo wierząc, że w ten sposób ratują Polskę, natomiast antypolacy lewicowo-liberalni popełniają narodowe samobójstwo właśnie po to, aby Polskę zlikwidować.

To różnica w fobiach przejawia się w odmiennościach polityki partii tzw.prawicowych i lewicowo-liberalnych. Te tzw.prawicowe popełniają narodowe samobójstwo wolniej, udając, że ratują Polskę, te drugie wciskają do dechy pedał gazu, chcąc jak najbardziej przyspieszyć finis Poloniae. Oficjalnie prawicowy prezydent Andrzej Duda, kreował się na bardzo patriotycznego, co nie przeszkadzało mu jednocześnie pełnić funkcji prezydenta ukropolin, tak bardzo był proukraiński i prożydowski. Nowy prezydent Karol Nawrocki jest z pewnością autentycznym patriotą i człowiekiem czynu, i raczej nie będzie proukraiński, jednak i on sam, i jego otoczenie mają wyraźnie zacięcie rusofobiczne, co niesie ryzyko, że jeśli małoczapeczkowi zrealizują zapowiedź Donalda Tuska z sierpnia 2025 r. o wojnie w Polsce w roku 2027, patriotyczny prezydent bohatersko poprowadzi naród do patriotycznej walki, aby nikt go nie posądził o rusofilię.

Hipotetyczny przebieg działań wojennych i ich skutki

Ten fragment w największym należy do gatunku political fiction. Zabawię się więc w powieściopisarza – fantastę, i przedstawię coś, co dziś jest jeszcze fikcją, i oby tak pozostało. Należy mieć świadomość, jakie przygotowania wojenne poczyniono w kraju nadwiślańskim. W czasie plandemii mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju stalinowskiej Wielkiej Czystki. Narzucono służbom przymus szczepień, czym zmuszono wielu żołnierzy i oficerów do przedwczesnego przejścia w stan spoczynku. Usuwano tych lekarzy, którzy zachowali wierność Przysiędze Hipokratesa. Zmuszono tych hierarchów, którzy chcieli dochować wierności Chrystusowi do uległości Talmudowi. Pozostałym złamano wolę, zmuszając do zachowań sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, sumieniem i instynktem samozachowawczym.

Po zmianie władzy w 2023 r. czystka trwa nadal, pod hasłami rozliczeń z poprzednim reżimem. Instytucje państwa atakują żołnierzy za to, że wykonują swoje obowiązki, ciągle zmuszając ich do działań wbrew sumieniu. W ten sposób skutecznie obniżono morale armii. Wielką część uzbrojenia i wyposażenia oddano Ukrainie. Wojsko ma wiele braków kadrowych, sprzętowych i organizacyjnych. Władza w Polsce radzi sobie z tym w ten sposób, że wysyła przydziały mobilizacyjne do mężczyzn w średnim wieku, którzy jeszcze odbywali służbę wojskową. Większość z nich to doświadczeni pracownicy gospodarki narodowej i ojcowie rodzin, natomiast od czasu przejścia do cywila zwykle nie mieli do czynienia z wojskiem i nowymi technikami wojskowymi, np. z dronami. Można jednak spodziewać się, że w razie wojny władza sięgnie po te zasoby i zmobilizuje tych mężczyzn, pozbawiając rodziny ojców, a firmy doświadczonych pracowników. W warunkach współczesnego pola walki ich wartość bojowa byłaby znikoma, ale jako mięso armatnie do przemielenia są pełnowartościowi.

Polska nie ma skutecznego systemu obrony cywilnej i ochrony ludności, ale za to opracowano teoretyczne plany ewakuacji, która polega na tym, że ludzie mają stawić się w punktach zbiorczych, aby władza przewiozła ich poza strefę działań, przy okazji narażając na porażenie środkami napadu powietrznego. Przyjęto też plany ewakuacji dzieł sztuki na Zachód. Wygląda to na plany oczyszczenia terytorium Polski z ludności polskiej i rozproszenie jej po świecie, oraz przekazanie polskiego dziedzictwa narodowego innym państwom. Należy też pamiętać o unijnej strategii obronnej spalonej ziemi. Będzie to jednak dotyczyło kobiet, dzieci i starców, gdyż mężczyźni mają pojechać w kierunku odwrotnym – na wschód, walczyć za Ukrainę i za Ukraińców, przebywających w Polsce, dzięki transferom socjalnym, odebranym Polakom.

W tym samym czasie amerykański generał Chris Donahue, dowodzący siłami amerykańskimi w Europie i Afryce ujawnił, że USA mają plany zaatakowania i porażenia Obwodu Królewieckiego, należącego do Rosji i leżącego przy granicy z Polską. Równocześnie na terytorium Polski przebywa nieustalona liczba cudzoziemców z Ukrainy, a wciąż przybywają nowi przybysze z całego świata, przerzucani do Polski przez służby niemieckie. W 2026 r. ma ruszyć na całego pakt migracyjny, więc Polska ma stać się przystanią dla wszelakiego elementu globalnego, idącego z zachodu. Pomimo, że rząd i media polskojęzyczne nagłaśniają zagrożenie wojną w Polsce, nikt nie mówi o wstrzymaniu relokacji imigrantów wielokulturowych z UE.

Wygląda na to, że konsekwencje wojny mają spotkać bardziej Polaków, niż przybyszów. Wciąż obowiązują przepisy o stanie wojennym, wprowadzone podczas Stanu Wojennego, stanowiące, że rząd może nakazać obywatelom złożenie prywatnej broni do depozytu. Jeśli przyjąć założenie, że w razie wojny głównym wrogiem władzy będą Polacy, ma to głęboki sens. Od czasu do czasu w Polsce znajdują się jakieś dziwne znaleziska. A to wojsko zgubi transport min przeciwczołgowych, które później odnajdują się w magazynie sklepu meblowego, a to przypadkowi przechodnie znajdą gdzieś na ścianie wschodniej 8 kontenerów, wypełnionych bronią, należących do prywatnej firmy. Było kiedyś takie powiedzenie: „musi to na Rusi, a w wolnej Polsce kto chce”. Dziś brzmi to ironicznie, gdyż Polska wydaje się być oazą wolności dla Rusinów bardziej, niż dla Polaków.

Początek wojny może być następujący. W Polsce dojdzie do jakiegoś aktu sabotażu lub terroru, w którym zginą ludzie. Propaganda i władza natychmiast ogłosi, że to agenci Putina lub pociski, wystrzelone z Rosji lub Białorusi. Mogą też pojawić się oddziały dywersantów, przebrane w mundury rosyjskie lub białoruskie i zaatakować jakieś cele na wschodzie Polski, zabijając ludzi. Mogą to jednak być działania pod fałszywą flagą, tak, jak niemiecka prowokacja w Gliwicach w 1939 r. Propaganda natychmiast rozpęta histerię we wszystkich mediach, wyolbrzymiając zdarzenie i nazywając je pełnoskalową agresją. Pokazane zostaną okrutnie skrzywdzone dzieci, tak samo, jak na początku fali wielkiej migracji islamskiej do Europy pokazano martwego chłopca na plaży, albo na początku plandemii szeregi trumien na sali gimnastycznej, albo zdjęcia z początków rosyjskiej agresji, pokazujące zabitych cywilów. Wszystkie bardzo ładnie zaaranżowane, jakby w atelier fotograficznym, jakby te ciała same ułożyły się do właściwej pozy w właściwym miejscu i czasie. Będzie to oczywista socjotechnika, wzmagająca oburzenie Polaków i emocje, prowadzące do zemsty na wrogu, wskazanym przez propagandę, służąca tylko temu, aby Polacy rzucili się sami na ślepo we własne narodowe samobójstwo. To będzie moment kluczowy: jeśli Polacy uwierzą w propagandę, zawrzą świętym oburzeniem, uniosą się źle pojętym patriotyzmem, zewrą szeregi i staną wraz z niepolskim rządem, w ciągu najbliższego roku nastąpi historyczna chwila likwidacji Polski i Polaków.

Władza wówczas ogłosi mobilizację i uderzy w ton patriotyczny, grając na emocjach i uczuciach Polaków. Inny wariant tego scenariusza to wystrzelenie z terytorium Ukrainy pocisków, które spadną na terytorium Polski, tak, jak było w Przewodowie. W następującym potem chaosie nikt niezależny nie będzie w stanie sprawdzić, skąd naprawdę przyleciały. Jeszcze inny wariant to odpalenie zdalnie sterowanych dronów z przygotowanych wcześniej kontenerów, umieszczonych na terytorium Federacji Rosyjskiej lub Białorusi, tak, jak zrobili to Ukraińcy w ramach operacji „Pajęczyna”, gdy zaatakowali właśnie w ten sposób cele, położone w głębi Rosji. Nieco inny scenariusz zakłada, że pociski zostają odpalone z terytorium Polski, również z jakichś ukrytych wcześniej kontenerów, lub też z samolotów, operujących nad polskim terytorium. Pociski spadają na terytorium Federacji Rosyjskiej lub Białorusi, zmuszając Rosję do ataku odwetowego.

Dalej ten sam standard – propaganda rozpętuje histerię, władza ogłasza mobilizację, używając uczuć patriotycznych. W każdej sytuacji nasi zachodni sojusznicy będą nas zachęcać do walki i zapewniać o swoim poparciu, tak samo, jak w 1939 roku. Obiecają nam pomoc wojskową i materiałową, z której się nigdy nie wywiążą, nie mają bowiem takiego zamiaru już w samych założeniach, tak samo, jak w 1939 r. Naszym zachodnim sojusznikom, od Europy do Ameryki zależy tylko na tym, żebyśmy weszli do tej wojny, przyjęli na siebie cały ciężar siły naszego przeciwnika, wciągnęli w to całe terytorium całe państwo i całą ludność cywilną. Tego samego chcieli dla nas w 1939 roku, od Francji i Wielkiej Brytanii po USA. Tego samego chcą teraz, wraz z Niemcami i UE. Prawdziwy wróg to nie tylko ten, który fizycznie napada, ale również fałszywy przyjaciel, który pcha do z góry przegranej walki.

Każdy scenariusz rozpoczęcia działań wojennych na terytorium Polski zmierza do tego samego celu – wysłania Wojska Polskiego przeciw armii rosyjskiej i białoruskiej. W efekcie wystąpią duże straty po stronie polskiej, zostanie ogłoszona mobilizacja, a władza weźmie każdego zdolnego do noszenia broni bez przeszkolenia. Głównym celem tych działań będzie wyeliminowanie Wojska Polskiego i polskich mężczyzn, lub chociaż odesłanie ich poza terytorium Polski. Jeśli wojska rosyjskie wkroczą na polską ziemię, wówczas to, co zostało z armii polskie wycofa się najpierw na linię Wisły, a krótko potem na linię Odry, broniąc terytorium Niemiec.

W tym czasie na terytorium Polski zapanuje ogólny chaos. Zostanie ogłoszona ewakuacja ludności, co chaos jeszcze pogłębi. Ludność zostanie zmuszona do opuszczenia domów i zebrania się w miejscach zbiórek, Zacznie się dyslokacja, ale system rychło się posypie, i dyslokowana ludność znajdzie się sama pośrodku niczego, pozbawione wszystkiego. Kraj będą przemierzać zdezorientowane i przerażone grupy cywilów, a drogi zostaną zablokowane, tak, jak we wrześniu 1939 r. Takie zbiorowiska ludzkie będą narażone na ataki z powietrza, ponadto szybko zostaną pozbawione podstawowych środków do życia. Sieci dystrybucji towarów przestaną działać i w sklepach zabraknie podstawowych towarów. Pojawią się spontaniczne szajki bandytów i szabrowników, częściowo uzbrojone. Rozpoczną się rabunki, napaści i gwałty. Uaktywnią się uzbrojone oddziały dywersantów, przeszkolone do walki z ludnością cywilną i rozlokowane na terytorium całego kraju, przemycone do Polski w ramach wcześniejszych migracji.

Do tego dołożą swoje wielokulturowi imigranci, których nikt nie będzie w stanie pilnować. Najbardziej zagrożone będą kobiety i dzieci, pozbawione mężczyzn, wysłanych częściowo naprzeciw armii rosyjskiej, częściowo do ochrony Niemiec. Zacznie się oczyszczanie terytorium z ludności, podobnie, jak to było na Wołyniu, połączone z masowymi gwałtami na kobietach, w celu wymiany genetycznej. Dzieła sztuki i wartościowe przedmioty zostaną wywiezione z Polski jako pierwsze, jeszcze zanim terytorium Polski opuści rząd. Od czasu do czasu będą spadać pociski rakietowe i drony, niszcząc to, co jeszcze będzie służyć Polakom i zabijając ludność cywilną, a działająca wciąż propaganda polskojęzyczna za każdym razem będzie ogłaszać, że nadleciały z Rosji, chociaż nikt już nie będzie sprawdzał, skąd je naprawdę wystrzelono. Niemcy zamkną granicę z Polską i nie będą wpuszczać polskich uchodźców, twierdząc, że odpowiadają na gwałtowne protesty ludności cywilnej. W rzeczywistości będą domagać się tego organizacje pseudo-społeczne, finansowane przez fundacje rządowe, globalistyczne i małoczapeczkowe. A ludność Niemiec to poprze.

Oficjalne argumenty będą następujące: Polacy to faszyści i są współodpowiedzialni za Holocaust Żydów podczas II Wojny Światowej, dlatego nie należy im się ochrona. Polacy prześladują mniejszości lgbt i nie przestrzegają praworządności. Polacy są niebezpieczni i źle traktują kobiety. Polacy sprowokowali wojnę z Rosją, więc niech sobie radzą sami. Niemcy i tak są obciążeni uchodźcami z globalnego Południa, poza tym przyjęli dużą ilość uchodźców z Ukrainy i nie są w stanie przyjąć więcej. Poza tym Polacy byli zawsze przeciwni przyjmowaniu uchodźców. Bardzo źle traktowali biednych ludzi na granicy z Białorusią, był o tym film. Polacy zawsze łamali wartości europejskie, Parlament Europejski musiał uchwalić przeciw nim wiele rezolucji, a TSUE wydal wiele niekorzystnych dla Polski wyroków. Niemcy nie mogą więc przyjąć Polaków, byłoby to niemoralne, a Niemcy są państwem głęboko moralnym. Taka propaganda będzie głoszona na całego, a ludność Niemiec z ulgą przywita zamknięcie granic i odcięcie się od problemu polskiego. Niemcy przyjmą jedynie tych, którzy im się do czegoś mogą przydać, czyli specjalistów, których potrzebują w swojej gospodarce.

Tak jednak będzie tylko do czasu. Po pewnym czasie trwania chaosu uaktywnią się organizacje niemieckie w Polsce i samorządy na ścianie Zachodniej i Pomorzu, domagające się ochrony ludności cywilnej, mienia i infrastruktury przed zagrożeniem ze strony Rosji i polskim chaosem. Rząd niemiecki z wielką troską zareaguje i wprowadzi ochronę ziem zachodnich i północnych Polski poprzez objęcie ich niemiecką administracją. Żądania te poprą organizacje Ukraińców w Polsce, twierdzą, że nie po to ukraińscy uchodźcy uciekali przed wojną i Rosją z Ukrainy, aby teraz mieć to samo w Polsce. Przywiązali się już do tych miejsc, w których przebywają, nie chcą ich stracić i proszą rząd niemiecki, aby przejął administrację nad tymi terenami. Ludność polska, zamieszkująca te tereny przez nową administrację będzie traktowana jako gorszy sort, a przez organizacje banderowskie będzie zwalczana. Rząd, który zgodnie z sanacyjną tradycją ucieknie za granicę będzie gdzieś jeszcze formalnie urzędował, ale nie podejmie praktycznych działań w celu ochrony ludności i zachowania całości terytorium. Prezydent bardzo będzie chciał stanąć na wysokości zadania i powieść Polaków do zwycięstwa. Zachowa się jak bohater, i zgodnie ze swoimi przekonaniami i naciskami otoczenia oraz zagranicy powiedzie Polaków do walki. Walki straceńczej, prowadzącej do narodowego samobójstwa, jakim były powstania: Listopadowe, Styczniowe i Warszawskie.

To taka polska, świecka, masońska tradycja: przywódcy wiodą lud na barykady samobójstwa. Mógłby jednak ochłonąć i zmienić zdanie, stanąć na czele wszystkich sił, jakie jeszcze pozostały w Polsce i dążyć do zakończenia wojny. Gnostycy będą więc woleli na wszelki wypadek pozbyć się problemu prezydenta zrzucając winę na Rosję. Propagandowo zostałoby to sprzedane, że najwyższy urzędnik bohatersko wytrwał do końca, a Polacy muszą go teraz pomścić. Z roszczeniami terytorialnymi może również wystąpić rząd ukraiński, widząc, że nikt nie broni Polski i Polaków. Może powołać się na cierpienia Ukraińców podczas akcji Wisła i zagarnąć terytorium Polski aż do Sanu, a może i dalej. W tym całym chaosie każdy będzie brał, co będzie chciał, więc również Rosja zapewne zagarnie Przesmyk Suwalski. Zdziesiątkowana, zdezorganizowana ludność polska, pozbawiona władzy, administracji i elit przyjmie wówczas każdy porządek, który zapewni możliwość fizycznego przetrwania, zakończy działania wojenne i ukróci napaści zbrojnych band. Polska zniknie po raz kolejny.

Taki może być scenariusz i konsekwencja działań wojennych, które oficjalnie mają się rozpocząć w 2027 roku, ale równie dobrze mogą wystąpić już we wrześniu 2025 roku, przy okazji wspólnych ćwiczeń armii rosyjskiej i białoruskiej Zapad’25. Wojna na ziemiach polskich przyniesie więc pewność zagłady ludności polskiej i państwa polskiego. Nasi wrogowie wiele nauczyli się na wojnach, rewolucjach i masowych zbrodniach, które zainspirowali i moderowali od czasu I Wojny Światowej. Holocaust Polaków będzie rzeczą pewną, tak samo, jak trwający obecnie Holocaust Palestyńczyków. Cała Polska może wyglądać podobnie, jak Strefa Gazy, poza tymi obiektami, które przyszli właściciele naszych ziem będą chcieli zachować dla siebie. Kompletne zgruzowanie wszystkiego, co polskie, łącznie z zabytkami historii, świątyniami, pałacami, bibliotekami, muzeami ułatwi przyszłą odbudowę ziem niegdyś polskich w nowym, niepolskim już kształcie. Zgodnie z masońską zasadą ordo ab chao – porządek z chaosu. Opróżnione ziemie polskie będą mogły zostać ponownie zasiedlone przez tych, których tu sprowadzą małoczapeczkowi. Tyle zyskamy, jeśli uwierzymy naszym sojusznikom z Zachodu i włączymy się do wojny z Rosją.

Co robić

Można oczywiście tego uniknąć, pilnując polityków, nie ufając ich zapewnieniom, śledząc pilnie to, co się dzieje, nie wierząc głównym mediom. A nade wszystko – organizować się w organizacje społeczne, oddziały samoobrony narodowej, broniące granic i terytorium państwa polskiego, majątku narodowego i prywatnego oraz ludności polskiej. Takie organizacje, które będą wspierać i uzupełniać rząd polski, a zwalczać wpływy rządu niepolskiego. Należy też podjąć na poziomie polityki, na razie nieoficjalnej dyskusję o tych zagrożeniach. Nie powinniśmy jako państwo i naród należeć do koalicji chętnych do likwidacji Polski.

Głównym jednak sposobem, aby tego uniknąć jest deeskalacja napięcia pomiędzy Polską a Białorusią i Rosją, oraz zakończenie wspierania państwa ukraińskiego. Należy więc znormalizować stosunki ze Wschodem, pomimo resentymentów i histerii, pomimo tego, że polskojęzyczne media i główni politycy mówią co innego. Tym bardziej jest to dziś łatwe, gdy widzimy, jak łatwo nasi sojusznicy podejmują współpracę z Rosją.

Jeśli ten fantastyczny, fikcyjny scenariusz się ziści, wówczas świat otrzyma w prezencie Wielki Izrael, a Polska – eksterminację i judobanderię. Ci więc, którzy nie chcą, aby w Polsce była wojna, nie są żadnymi ruskimi onucami, ale tymi, którzy chcą pozostać żywymi Polakami w wolnej Polsce. Ci zaś, którzy nawet nie chcą o tym rozmawiać, to oni są prawdziwymi judobanderowskimi onucami. A walka, którą chcą toczyć, nie jest walką o wolną Polskę, nie jest nawet walką o wolną Ukrainę, tylko walką o dolara, Wall Street, City of London i globalne panowanie Wielkiego Izraela.

Czytaj „Poradnik świadomego narodu”, tam znajdziesz więcej przydatnej wiedzy

________________

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.2, Bartosz Kopczyński, 20 sierpnia 2025

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.1

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.1

Autor: AlterCabrio , 14 sierpnia 2025

Wellsa zwano „człowiekiem, który ujrzał przyszłość”. Ze względu na jego bliskość do anglosaskich elit, przynależność do ich lóż i rolę tego pisarza w aparacie ukrytej władzy Anglosasów, należałoby raczej używać określenia „człowiek, który poznał plany”. Fantazje Wellsa zawarte w tej i wielu innych książkach okazały się wielce realistyczne, a jego szerokie wizje są dziś wcielane w życie przez anglosaskie elity, amerykański deep state, ponadnarodowe instytucje i korporacje. Postanowiłem pójść śladem H.G.Wellsa i opisać możliwy kształt wojny, jaka mogłaby ogarnąć Polskę w ciągu najbliższych tygodni bądź miesięcy.

−∗−

Zdjęcia tytułowe: strefa Warszawy 1945 i strefa Gazy 2025. Podobieństwo nieprzypadkowe. LINK / LINK

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.1

Premier Tusk zapowiedział Polakom, że w 2027 r. będzie w Polsce wojna. Oto pierwsza część dwuczęściowej analizy o wojnie w Polsce, która może niebawem się rozpętać. Okoliczności, przyczyny, hipotetyczny przebieg, konsekwencje. Streszczenie powieści political-fiction, możliwej do napisania. Nie musi się wydarzyć, chociaż może. Podawajcie dalej, zanim władza zamknie autora.

Tytuł niniejszego artykuły świadomie nawiązuje do powieści H.G.Wellsa pod tytułem „The Shape of Things to Come” (kształt rzeczy przyszłych) z roku 1933, oraz luźno na niej opartym filmie „Things to Come (rzeczy, które nadejdą) z roku 1936. W obu odsłonach myśli autora świat pogrąża się w totalnej wojnie, która niszczy zasoby ludzkości, doprowadza rządy państw narodowych do upadków, a same państwa do zaniku, sprowadza globalną zarazę, zabijającą większość ludzkości, doprowadza do likwidacji wszystkich religii. Na gruzach ludzkości powstaje nowa, technologiczna cywilizacja, państwo światowe, The Modern State, założone i rządzone przez samozwańczą kastę technokratów, posługujących się najnowszymi technologiami lotniczymi. W obu wersjach – powieściowej i filmowej wojna globalna rozpoczyna się w 1940 r. od wojny niemiecko-polskiej, wynikłej na skutek zamieszek w Gdańsku, spowodowanych napaścią niemieckiego żandarma na Żyda.

Wellsa zwano „człowiekiem, który ujrzał przyszłość”. Ze względu na jego bliskość do anglosaskich elit, przynależność do ich lóż i rolę tego pisarza w aparacie ukrytej władzy Anglosasów, należałoby raczej używać określenia „człowiek, który poznał plany”. Fantazje Wellsa zawarte w tej i wielu innych książkach okazały się wielce realistyczne, a jego szerokie wizje są dziś wcielane w życie przez anglosaskie elity, amerykański deep state, ponadnarodowe instytucje i korporacje.

Postanowiłem pójść śladem H.G.Wellsa i opisać możliwy kształt wojny, jaka mogłaby ogarnąć Polskę w ciągu najbliższych tygodni bądź miesięcy. Wykorzystałem całą wiedzę, jaką dotąd posiadłem o historii, zarówno tej oficjalnej, jak też ukrytej; o mentalności, planach i wcześniejszych dokonaniach anglosaskich elit; o marzeniach i wierzeniach lóż różokrzyżowych, iluminackich, masońskich, martynistycznych, paladystycznych i innych ezoterycznych związków; o strategii Syjonu i roli Chazarów; o Kabale i Talmudzie; o dokumentach i strategiach instytucji ponadnarodowych; o najnowszych poczynaniach i planach rządów Polski i innych państw.

To, co z tego wyszło jest streszczeniem powieści political-fiction, możliwej do napisania. Można to potraktować jako przewidywanie tego, co może się wydarzyć naprawdę, ale nie musi, bo zostanie wcześniej odkryte i nagłośnione.

Czytaj też:

Zachód, jakiego nie znacie

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Główna przyczyna wojny

Dążenia pewnej grupy ludzi, których nazywam gnostykami, których też nazywa się Bestią lub małoczapeczkowymi. Wszystkie te nazwy są synonimami i mogą być stosowane zamiennie. Ich głównym celem jest budowa jednego światowego państwa (Modern State), które obejmie całą planetę. Docelowo ma ono zarządzać wszystkimi zasobami i procesami ludzkości, wszystkimi ludźmi i ich życiem prywatnym i intymnym, łącznie z seksem i rozrodem. W tym celu gnostycy muszą utrzymać kontrolę nad stykiem trzech kontynentów: Europy, Azji i Afryki. Dlatego powstało małe państwo Chazarów, a w rejonie Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz na Ukrainie utrzymywane jest wrzenie wojenne. Jedno ze stałych zadań pośrednich, niezbędnych dla realizacji celu głównego polega na unicestwieniu narodu i państwa polskiego. Gnostycy wiedzą bowiem, że Polacy zawsze będą przeszkadzać w realizacji państwa światowego.

Cel wojny

W pierwszej fazie przejęcie możliwości państwa polskiego, szczególnie sieci komunikacji i transportu oraz służb mundurowych. W drugiej fazie rzucenie wszystkich efektorów Polski przeciwko dwóm celom: cel zewnętrzny to Federacja Rosyjska, cel wewnętrzny to naród polski. Atak na Federację Rosyjską ma sprowokować to państwo do kontrataku, który zniszczy siły zbrojne Polski, infrastrukturę państwa i ludność polską. W połączeniu ze skierowaniem efektorów państwa polskiego przeciwko ludności polskiej oraz zastosowaniu innych jeszcze środków zniszczenia ma to doprowadzić do ostatecznego unicestwienia państwa i narodu polskiego.

Okoliczności wojny

Trwający od 2014 r. konflikt między Ukrainą i Federacją Rosyjską. Został eskalowany 24 lutego 2022 r. Bezpośrednim agresorem w tym konflikcie jest Federacja Rosyjska, która oderwała od Ukrainy część jej terytoriów, zamieszkanych głównie przez ludność rosyjskojęzyczną. Pośrednim i głównym autorem konfliktu są elity anglosaskie, prowadzone przez małoczapeczkowych. Cele konfliktu ukraińskiego od strony Anglosasów są następujące: wyrwanie Ukrainy z orbity wpływów Rosji; podporządkowanie całej Ukrainy, jej ludności i zasobów Anglosasom i małoczapeczkowym; blokowanie wyjścia Rosji z planów państwa światowego; wciągnięcie Polski do konfliktu z Rosją: trzymanie całej Europy w szachu za pomocą zagrożenia rosyjskiego i wymuszenie zgody na federalizację Unii Europejskiej, co jest niezbędne dla państwa światowego; za pomocą wojny i groźby wojny utrzymanie przez gnostyków panowania nad USA, UE i rządami państw europejskich.

Cele wojny od strony Rosji są następujące: przyłączyć do Federacji Rosyjskiej te części państwa ukraińskiego, gdzie dominuje ludność rosyjskojęzyczna, gdzie jest przemysł i zasoby naturalne; odciąć pozostałą część państwa Ukraińskiego od Morza Czarnego; Uzyskać lądowe połączenie z Naddniestrzem; uzależnić od Rosji całą Ukrainę i i wyrwać ją spod wpływów zachodnich, czyli anglosaskich i gnostycko-chazarskich; przepalić zasoby Zachodu w wojnie na wyniszczenie. Casus belli ataku Rosji w 2022 r. stanowiło oświadczenie prezydenta Ukrainy Wołodymira Żeleńskiego o przystąpieniu Ukrainy do NATO, co było rażącym naruszeniem ustaleń między państwami Zachodu a Rosją z początku lat 90-tych. Głębokim tłem wojny ukraińskiej jest próba odtworzenia wpływów gnostyków w Rosji i Chinach i obrona przez te państwa swojej niezależności. Oznacza to, że Rosja i Chiny walczą w tej chwili o niezależność od gnostyków. Przegrana tych państw w wojnie ukraińskiej i całym ciągu kolejnych wojen, uruchamianych przez gnostyków oznaczać będzie poddanie ich podobnej okupacji, pod jaką obecnie znajduje się Europa. Instrumentem uruchamiania tych wojen jest małe państwo chazarskie, popierane przez USA. Oznacza to, że Rosja i Chiny, prowadząc wojnę ukraińską walczą o wolność spod okupacji gnostycko-chazarskiej. Państwa te już pod taką okupacją były w XX wieku, więc ich elity wiedzą, co ona oznacza.

Przygotowania do wojny w Polsce

Po 24 lutego 2022 roku granice Polski zostały otwarte na oścież, poza granicą z Białorusią i Federacją Rosyjską. Przez nieszczelną granicę ukraińską wlały się do Polski miliony ludzi z Ukrainy, wśród których znajdowali się także liczni przybysze z Afryki i Azji. Ta fala migracji, którą można porównać tylko z wielką falą wędrówek ludów, które zmiotły z kart historii Imperium Rzymskie, została wchłonięta przez Polskę.

Na polskiej ziemi znalazła nie nieokreślona, niekontrolowana, bliżej nieznana masa ludzi, z których większość otrzymała od władz państwa polskiego przywileje prawne i socjalne. Pierwszy cel wielkiego zmieszania Polski został osiągnięty: zlikwidowano granicę z Ukrainą i przesiedlono do Polski miliony Ukraińców.

Równocześnie natychmiast państwo polskie przekazało większość wyposażenia swojej armii na Ukrainę, aby zostało użyte w wojnie z Rosją. Blisko granicy z Ukrainą, w miejscowości Rzeszów-Jesionki ulokowano wielką bazę logistyczną do zaopatrywania Ukrainy w materiały wojenne. Z Polski na Ukrainę powędrowała nie tylko ciężka broń, ale również ogrom wyposażenia wojskowego i cywilnego, pieniądze, energia elektryczna, paliwa i inne materiały, wszystko za darmo. Polska spłaca odsetki od pożyczki rządu ukraińskiego, NBP podarował bankowi ukraińskiemu swoje zyski, Polska płaci za system Starlink, utrzymujący łączność satelitarną na Ukrainie. To tylko wyjątki z bardzo długiej listy, całości haraczu, płaconego przez Polskę Ukrainie Polacy nie znają. Pokaźną część haraczu ukraińskiego stanowią transfery socjalne z budżetu RP na rzecz obywateli Ukrainy, mieszkających w Polsce i na Ukrainie. Państwo polskie utrzymuje więc drugi naród i drugie państwo, aby mogło ono swobodnie prowadzić wojnę z Rosją. Państwo polskie zostało zatem zaangażowane w wojnę z Rosją po stronie Ukrainy. Bez polskiego wysiłku i wkładu Ukraina już dawno musiałaby skapitulować, a gnostycy straciliby swoje narzędzie do destabilizacji Europy.

Zmiany rządów bez zmiany polityki

Gdy rozpoczęła się eskalacja wojny ukraińskiej w 2022 roku, rządy w Polsce sprawowała tzw.prawica. Zanim doszło do eskalacji, tzw.prawica zdołała przyjąć zabójczą polityką Zielonego Ładu oraz zrezygnować na rzecz UE z większości polskiej suwerenności. Następnie tzw.prawica zrealizowała większość zaleceń gnostyków w ramach „akcji pandemia”. Gospodarka została zdemolowana, inflacja uruchomiona, sektor prywatny zaburzony, szkolnictwo scyfryzowane, służba zdrowia zamknięta, połowa ludności zaszczepiona. Pod pozorem walki ze skutkami tzw.pandemii uruchomiono KPO, czyli Krajowy Plan Odbudowy. Zawiera on ogrom regulacji, zmieniających infrastrukturę i systemy państwa polskiego tak, aby były zależne od UE. Wiąże się to z wielkim zadłużeniem Polaków i przestawieniem państwa polskiego na usługi dla ludzi innych, niż Polacy. Warunkiem otrzymania pieniędzy z Unii jest realizacja kolejnych tzw. kamieni milowych, czyli instalacja w Polsce tych rozwiązań, które sobie życzy Unia. Władze w Polsce wdrażają KPO i jego kamienie milowe, pomimo że słynne obiecane pieniądze nadal do Polski nie trafiły. Rządy tzw.prawicy, prowadzone przez Wielką Morawę charakteryzowały się dokładną odwrotnością tego, co było oficjalnie podawane do publicznej wiadomości w stosunku do tego, co było faktycznie robione. Ten stan udało się utrzymać przez dwie kadencje dzięki kilku prostym zabiegom. Po pierwsze, wszystkie media głównego nurtu uprawiały dezinformację, nie głosząc prawdy, lecz to, co gnostycy sobie życzyli podawać Polakom. Po drugie, tzw.prawica sprawnie posługuje się się straszakiem na swoich wyborców w postaci strachu przed konkurencyjnym blokiem lewicowo-liberalnym.

Zmiana rządów nastąpiła w roku 2023, na jesieni, po wyborach parlamentarnych. Władzę objął blok lewicowo-liberalny, odsuwając tzw.prawicę. Nastąpiła zmiana rządów, ale nie zmiana wektora polityki. Różnice można wykazać nie w istocie rządów, ale w przypadłościach. Istotą nadal jest likwidacja tych systemów państwa, które służą Polakom, rozbudowa tych systemów, które Polakom mogą szkodzić, stopniowa likwidacja narodowości polskiej. Nowa władza natychmiast rozpoczęła więc masową dezorganizację wszystkiego, co jest dla Polaków przydatne: edukacji, sprawiedliwości, służb mundurowych, gospodarki, spółek skarbu państwa, mediów. Rozpoczęło się niekontrolowane zadłużanie budżetu Polski i gorączkowe prace nad sprowadzeniem na polskie terytorium wielkich mas ludności z innych kontynentów.

Różnice między obiema ekipami są proste do zarysowania. Tzw.prawica musiała zostać przekupiona i zastraszona, aby gnostycy mogli ją szantażować. Temu właśnie posłużyła afera podkarpacka. Pomimo tych działań w obozie tym znaleźli się ludzie, którzy zachowywali lojalność wobec własnego państwa i narodu. Byli co prawda identyfikowani i pozbawiani wpływów, lecz mimo wszystko obóz ten nie był dla gnostyków zbyt wygodny, domagają się oni bowiem całkowitego oddania.

Dlatego w wyborach 2023 wygrał obóz lewicowo-liberalny. Składa się on w większości z osób, których nie trzeba przekupywać i szantażować, aby uzyskać od nich antypolonizm. Są tam czynni ludzie pochodzenia niepolskiego, głównie niemieckiego, ukraińskiego i chazarskiego. Niektórzy mają nawet podwójne obywatelstwa. Część z nich to renegaci, którzy wyrzekli się swojej tożsamości i przeszli na drugą stronę. Jest też istotna różnica co do wyborców. Obóz tzw.prawicy popierają polscy patrioci, których trzeba oszukać, aby uzyskać ich poparcie. Obóz lewicowo-liberalny popierają ludzie o świadomości antypolskiej, chorujący na ojkofobię, czyli niechęć do wszystkiego, co własne. Dla nich dobrze jest odrzucić polskość na rzecz nowoczesności, której symbolem jest UE. Część z nich padła ofiarą dezinformacji, część choruje na AMS – Antypolską Manię Samobójczą, i zwykle są tak zaciekli, że nie potrafią niczego zrozumieć. Dlatego politycy, którzy ich reprezentują mogą likwidować Polskę i polskość bezkarnie, niszczenie Polskie na ich wyborcach nie robi wrażenia, a wręcz przeciwnie – powoduje entuzjazm. O płynnej kontynuacji polityki likwidacji Polski świadczy chociażby transformacja systemu edukacji. Docelowo polska szkoła, tak samo, jak systemy innych państw europejskich ma zostać zamieniona na system hodowli niewolników i sprzężony z całą machinerią unijną, pod nazwą Europejskiego Obszaru Edukacyjnego. Ekipa lewicowo-liberalna wcisnęła tu pedał gazu, ale mogła to zrobić dzięki wielkim pracom przygotowawczym, wdrożonym przez Wielką Morawę.

Zrozumienie teatru przyszłej wojny w Polsce wymaga zrozumienia głównych graczy i niektóre figury globalnej polityki.

Anglosasi

Wielka Brytania jest obecnie cieniem Imperium Brytyjskiego, ale do I Wojny Światowej zarządzało światem. Już wtedy Zjednoczone Królestwo podporządkowane było gnostykom i interesom małego państwa Chazarów. Dziś widać to jeszcze bardziej, a polityka tego państwa, samobójcza wobec własnych obywateli jest także zabójcza dla Europy i wszystkich jego sojuszników. USA zostały założone przez masonów do przeprowadzenia wielkich zmian na świecie i utorowania drogi gnostykom do budowy jednego globalnego imperium i sprawowania niepodzielnej władzy nad nim. Od ponad stu lat, mniej więcej od powstania Rezerwy Federalnej polityka USA zarządzana jest bezpośrednio przez gnostyków, a od czasów II Wojny Światowej podporządkowana interesom małego państwa Chazarów, podobnie, jak Wielka Brytania. Dla realizacji gnostyckich celów USA zostały hegemonem światowym, a dolar główną walutą świata. Przez długi czas dawało to ludności i elitom Stanów Zjednoczonych doskonałe paliwo do rozwoju ich znaczenia i bogactwa, co trwało mniej więcej do początku XX wieku. Teraz zaś dalsze trwanie USA jako gnostyckiego hegemona światowego wiąże się z wielkim obciążeniem gospodarki i finansów USA, rosnącym zadłużeniem i niszczeniem społeczeństwa w celu jego przebudowy. Amerykanie jednak połapali się w tym i zażądali od swoich polityków odejścia od polityki globalnej oraz skupienia się na interesach państwa amerykańskiego. To żądanie utorowało drogę do drugiej kadencji Donalda Trumpa, co spowodowało proces, który nazywam Czwartą Rewolucją Amerykańską. Trump zaczął ją wdrażać, co znaczy, że powinien zakończyć wojnę ukraińską i nie wszczynać nowych konfliktów. Tymczasem po kilku miesiącach polityka zagraniczna USA wykonała gwałtowny zwrot ku eskalacji różnych wojen, łącznie z wojna światową. Wszystkie te gwałtowne zmiany odbyły się w interesie małego państwa Chazarów, co należy zgrać z zamieceniem pod dywan afery Epsteina. Oznacza to, że prezydent USA jest szantażowany przez małoczapeczkowych, elity USA są do głębi skompromitowane, a państwo amerykańskie nie jest suwerenne w sprawach tak fundamentalnych, jak wojna i pokój. Suma tych wpływów oznacza, że zarówno Wielka Brytania, jak i USA znajdują się pod okupacją gnostycko-chazarską.

Czytaj też:

Trump i Zelenski-historia prawdziwa, cz.1

Trump i Zelenski-historia prawdziwa, cz.2

Czwarta rewolucja amerykańska

Czy i kogo zdradził Trump

Rosja i Chiny

Traktuję te państwa razem, gdyż obecnie zawarły strategiczny sojusz, wydaje się, że trwały. Oba państwa zostały w I połowie II wieku przejęte przez gnostyków i pokierowane drogą, która miała ich doprowadzić do państwa światowego. Szalone i zbrodnicze eksperymenty, prowadzone przez Lenina, Stalina i Mao nie wyrastały z interesów tych państw i społeczeństw, lecz zostały narzucone przez gnostyków i moderowane w ramach kolejnych rewolucji, wojen, kryzysów i procesu, zwanego Zimną wojną. Od 2008 roku państwa te stopniowo wyszły z programu globalnego i prowadzą teraz swoją własną, suwerenną politykę, działając w sojuszu BRICS. Ich gospodarki weszły na drogę dynamicznego rozwoju i jest tylko kwestią czasu, jak przejmą od gospodarek Zachodu prowadzenie spraw świata. Ten proces będzie oznaczać koniec dominacji dolara, a co z tym związane, koniec hegemonicznej roli USA, a zarazem znaczne ograniczenie wpływów gnostyków i małego państwa Chazarów. Przeciwko Rosji i Chinom została uruchomiona Ukraina i wojna na jej terytorium, a także inne konflikty, tworzone przez małe państwo Chazarów z użyciem USA, UE i Wielkiej Brytanii. Rosja i Chiny przewodzą w tej chwili tym państwom, które nie chcą znaleźć się pod okupacją gnostycko-chazarską. Dla Chin obecne i nadchodzące zmagania mają znaczenie kluczowe dla zachowania ich potęgi i niezależności. Obecnie Chiny, kosztem wielkich wyrzeczeń i obciążeń ludności, wypracowały wielką potęgę gospodarczą i finansową, ale nie mają niezależności geopolitycznej. Oznacza to, że sprzedaż większości ich towarów, która jest źródłem potęgi Chin wymaga transportu drogami morskimi, które mogą zostać przerwane przez mocarstwo morskie USA. Ma ono sieć dogodnych baz, flotę i lotnictwo, i posiada jeszcze takie zasoby, że mogłoby zablokować na pewien czas Chiny. Oznaczałoby to wielkie kłopoty dla władzy w Pekinie, dlatego Chiny dążą do budowy Nowego Jedwabnego Szlaku, Azję Południowo-Wschodnią z Europą Zachodnią, a stamtąd przez Morze Śródziemne i Atlantyk z resztą świata. Zapewniłoby to swobodny handel Chin z Eurazją, Afryką i obiema Amerykami. Szlak ten zakłada przejście przez ziemie Polskie, na czym Polacy mogliby bardzo skorzystać. Ten projekt jest stanowczo blokowany przez USA i Izrael, które mają własne, konkurencyjne plany.

Europa

Mowa o części zachodniej i środkowej kontynentu. Jej trzon część stanowi Unia Europejska, do której należy też Polska. Jej oficjalna historia i cele zostały sfałszowane. W rzeczywistości jest to instrument podboju, kolonizacji, eksploatacji i transformacji narodów Europy, ukrywany za ich dobrowolnymi zgodami. Faktycznie realizowany jest projekt Paneuropy, opisany przez Richarda Koudenhove-Kalergi w dwóch książkach: Paneuropa (1923 r.) i Idealizm praktyczny (1925 r.), połączony z federalnym eurokomunizmem, opisanym przez Altiero Spinelliego w słynnym Manifeście z Ventotene (1941 r.). Europa ma stać się jednolitym etnicznie i społecznie obszarem, bez państw narodowych i narodów. Głównym środkiem do tego celu ma stać się wymiana ludności poprzez sprowadzenie wielkich ilości ludzi z Afryki i Azji. W ten sposób ma powstać nowa, jednolita rasa negroidalna, mająca jednolitą, europejską tożsamość. UE dąży do stania się państwem federalnym, wykorzystując skorumpowanych i agenturalnych polityków i urzędników państw narodowych. Stałą metodą europejskiej kasty jest oszustwo, korupcja i zastraszanie. Jeden z głównych celów UE polega na likwidacji państw narodowych i narodów. Struktury państw są stopniowo pochłaniane przez puchnącą administrację unijną, a narody likwidowane poprzez demoralizację, rozdawnictwo socjalne, zabójczą politykę gospodarczą zielonego ładu, sprowadzanie wielkich mas młodych mężczyzn z Afryki i Azji.

W Polsce dodatkowo dochodzi aspekt ukrainizacji i przekazaniu majątku Polski na Ukrainę. Do UE należy doliczyć Wielką Brytanię, która co prawda opuściła UE, ale prowadzi taką samą politykę wewnętrzną, a w sprawach wojny ukraińskiej również zagraniczną. UE i Wielka Brytania próbują powołać do życia Europejską Unię Obrony, która do struktur UE dodaje komponent zarządzania wojskowego i zadłużania państw bez ograniczenia. Obecna polityka UE jawnie zaprzecza tym wartościom, które do niedawna były kojarzone z Europą i Zachodem. Odchodzą w niebyt wolności i prawa obywatelskie, w tym wolność słowa, opinii i religii; dobrobyt gospodarczy; bezpieczeństwo wewnętrzne i zagraniczne; praworządność; demokracja. Obecnie Europa jest całkowicie bezwolna i posłuszna gnostykom. Wspiera wojnę ukraińską i dąży do jej eskalacji oraz wciągnięcia do niej Polski. Prym w podżeganiu wojennym wiodą Wielka Brytania, Francja i Niemcy. W sierpniu 2025 r. prezydent Trump narzucił UE wysokie cła oraz konieczność inwestycji europejskich w USA, między innymi zakup surowców energetycznych oraz broni, która następnie ma zostać przekazana Ukrainie. Suma tych wpływów oznacza, że Europa znajduje się pod okupacją gnostycko-chazarską, a zasięg tej okupacji wyznacza nowa żelazna kurtyna. Od północy przebiega ona granicami Norwegii, Finlandii, państw bałtyckich i Polski, obejmuje Ukrainę, dalej wzdłuż wschodniej granicy UE. Z tej okupacji wyłamują się w tej chwili Węgry i Słowacja.

Izrael i jego cele

W latach 2022 – 2025 Izrael zaatakował siedem państw na Bliskim Wschodzie, między innymi Iran. Może to robić dzięki wielkiemu wsparciu politycznemu, finansowemu i militarnemu USA. Izrael to państwo, powstałe w 1948 roku na ziemiach starożytnego Izraela, dzięki poparciu USA, Wielkiej Brytanii i w początkowej fazie Związku Radzieckiego. Od początku XX wieku polityka syjonizmu, prowadzona przez to państwo stała się oficjalną i nieoficjalną polityką anglosaskich mocarstw morskich: Wielkiej Brytanii i USA. Po II Wojnie Światowej, a w szczególności od czasu Soboru Watykańskiego II i przemian obyczajowych po rewolucji seksualnej syjonizm stał się też obowiązkową polityką pozostałych państw Zachodu. Obecnie Izrael posiada wielkie wpływy sterownicze, głównie na obszarze umownego Zachodu, zarządzanego przez Anglosasów. Są one zdecydowanie większe, niż potencjał tego państwa, co świadczy o istnieniu wpływów nieoficjalnych na struktury władzy państw Zachodu. Z pewnością można tu zaliczyć uzależnienie od globalnej finansjery, w większości znajdującej się w rękach ludzi żydowskiego pochodzenia, lecz z równą pewnością można przyjąć, że są także inne wpływy, których przejawami są takie sprawy, jak afery wokół Jeffreya Epsteina i afera podkarpacka. Wszystkie te uzależnienia zawsze prowadzą do podległości rządów Zachodu polityce Izraela. Te stany faktyczne nie są nagłaśniane w mediach masowych, być może poprzez powiązania struktury właścicielskiej. Strategia międzynarodowa Izraela jak dotąd była bardzo skuteczna.

Swoje zamierzenia w polityce międzynarodowej realizował, rozgrywając konflikty polityczne i zbrojne. Zawsze przedstawiał siebie jako stronę napadniętą, wymagającą natychmiastowej ochrony społeczności międzynarodowej. Zawsze też dzięki wsparciu mediów masowych i polityków Zachodu państwo to otrzymywało wsparcie i pomoc, głównie ze strony USA, które uczyniło siebie międzynarodowym rzecznikiem spraw Izraela. Wielkim ułatwieniem dla Izraela w uzyskaniu międzynarodowej pomocy i wsparcia było odwoływanie się do Holocaustu i pamięci o żydowskich ofiarach ludobójstwa, których liczba obecnie określana jest na 6 milionów. Każdy głos sprzeciwu wobec polityki Izraela, a nawet zadawanie pytań o żydowskie wpływy natychmiast uruchamia gwałtowną kampanię oskarżeń medialnych i prawnych. Bardzo wpływowe organizacje żydowskie w krajach Zachodu aktywują swoje wpływy i oskarżają wszystkie niewygodne podmioty o antysemityzm i negowanie Holocaustu. Wykorzystują w tym celu przepisy, obowiązujące w wielu krajach, które traktują podważanie narracji, tworzonych przez państwo Izrael i organizacje żydowskie jako przestepstwo. W ramach rozgrywania interesów Izraela oraz szerzej międzynarodowych środowisk żydowskich Polska była i nadal jest oskarżana o współudział lub nawet sprawstwo Holocaustu. W ten sposób państwo polskie i naród polski są pod ciągłym ostrzałem informacyjnym, co skutecznie paraliżuje niezależną politykę polską.

Obecnie Izrael stara się za wszelką cenę nie dopuścić do utraty kontroli nad USA i Europą. Używa do tego konfliktów, np. w Strefie Gazy, Libanie, Jemenie, z Iranem. Izrael wraz z USA i państwami arabskimi planuje utworzenie korytarza lądowego, łączącego Izrael ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, co jest częścią wielkiego zamierzenia. Powstać ma wielki szlak handlowo-telekomunikacyjny, służący przesyłaniu towarów, surowców i informacji, łączący Azję, Afrykę i Europę. To zamierzenie jest konkurencją dla chińskiego Nowego Jedwabnego Szlaku. Jego realizacja pozwoliłaby na uzależnienie Chin od tandemu USA/Izrael, utrzymanie hegemonii tych państw i roli dolara jako głównej waluty świata. Atak Izraela na Iran z czerwca 2025 r. należy więc uznać zarówno jako czyszczenie przedpola dla tego zamierzenia, jak i próbę zaszkodzenia Chinom i Rosji. Iran jest głównym dostawcą węglowodorów dla Chin i sojusznikiem Rosji. Jego podbój przez tandem USA/Izrael byłby wielkim problemem surowcowym dla Chin i wizerunkowym dla Rosji.

Wojnę ukraińską należy również traktować w ten sam sposób, tak samo jak inne konflikty, w które aktualnie zaangażowany jest i będzie Izrael. Wszystkie one koncentrują się w rejonie styku trzech kontynentów: Europy, Azji i Afryki. Przez ten obszar przechodzą oba planowane szlaki handlowe: chiński i izraelsko-amerykański. Oznacza to, że obecne konflikty, toczące się w tym rejonie, również na Ukrainie leżą w interesie tandemu USA / Izrael, zakłócają bowiem realizację projektu chińskiego. Oznacza to również, że eskalacja konfliktu ukraińskiego, która w każdym wariancie angażuje Polskę leży w strategicznym interesie zarówno USA, jak też Izraela. Przy czym USA mogą łatwo zmienić swój priorytet i odstąpić od eskalacji, jeśli inne rozwiązanie będzie bardziej opłacalne. Z tym drugim jest inaczej, wchodzą bowiem kwestie ideologiczne.

Ciąg dalszy w części drugiej.

Koniecznie przeczytaj „Poradnik świadomego narodu”: LINK

_____________

Wojna w Polsce, czyli kształt rzeczy strasznych, cz.1, Bartosz Kopczyński, 14 sierpnia 2025

Czy i kogo zdradził Trump?

Czy i kogo zdradził Trump?

Autor: AlterCabrio, 29 lipca 2025 https://ekspedyt.org/2025/07/29/czy-i-kogo-zdradzil-trump/

Widzimy z jednej strony radykalne działania antyglobalistyczne, a z drugiej uleganie presji żydowskiej. Z jednej strony działania w kierunku zakończenia wojny ukraińskiej i porozumienia z Rosją, z drugiej – podtrzymywanie działań wojennych i otwieranie nowych frontów. Gdzie w tym wszystkim sens, gdzie jakaś ogólna zasada?

−∗−

Zdjęcie tytułowe: Jeffrey Epstein, mroczne widmo Ameryki… LINK

Czy i kogo zdradził Trump?

Nasi krajowi trumpiści mają dylemat – co takiego robi prezydent USA? Czy realizuje swój plan uczynienia znowu Ameryki wielką, czy też od niego odszedł?

Analiza zachowań nowego prezydenta po dniu zaprzysiężenia nie ułatwia odpowiedzi na to pytanie. Widzimy z jednej strony radykalne działania antyglobalistyczne, a z drugiej uleganie presji żydowskiej. Z jednej strony działania w kierunku zakończenia wojny ukraińskiej i porozumienia z Rosją, z drugiej – podtrzymywanie działań wojennych i otwieranie nowych frontów. Gdzie w tym wszystkim sens, gdzie jakaś ogólna zasada?

Zarówno nasi domorośli trumpiści, jak i pozostali analitycy światowej polityki nie dostrzegają głównego procesu, który załamał się jeszcze przed intronizacją Trumpa. Ten nadrzędny proces to próba budowy jednego światowego państwa i jednego globalnego porządku, trwający nieprzerwanie od początku XVI wieku. Proces ten postępował, przechodząc przez meandry i zawirowania, nieprzerwanie aż do początku XXI wieku, gdy najpierw wycofały się Chiny, potem Rosja, a na początku 2025 roku również USA. Ten ostatni akt nazwałem IV Rewolucją Amerykańską, a procesy te opisałem w kilku wcześniejszych artykułach. Polecam je przeczytać, aby zrozumieć sytuację USA i świata na dzień dzisiejszy. Zmienia się ona jak w kalejdoskopie, i bez znajomości głównego wektora nie sposób za nimi nadążyć.

Wcześniejsze artykuły, które trzeba przeczytać:

Czwarta rewolucja amerykańska

Zachód, jakiego nie znacie

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Trump nie jest źródłem tych przemian, lecz ich skutkiem, a jego decyzje nie tyle są inicjatywą globalnych procesów, ile raczej próbą nadążenia za nimi w celu utrzymania zdolności sterowania nimi. Gwałtowne zmiany polityki amerykańskiej, których kilka już widzieliśmy od 20 stycznia są nie tyle wyrazem niestałości psychiki i zamiarów prezydenta USA, ile wskazówką, jak bardzo państwo to jest zależne od wpływów zewnętrznych. Nie jest to nic nowego, wpływy te kształtują politykę USA od samego początku tego państwa, a w swoim obecnym natężeniu od początku XX wieku. Jednocześnie ze zwiększaniem natężenia wpływów zewnętrznych w USA, powiększały się wpływy tego państwa w świecie. Oba te aspekty funkcjonowania Stanów Zjednoczonych zostały celowo i bardzo sprytnie zakłamane i częściowo ukryte. Postaram się wpierw w wielkim skrócie ukazać faktyczną stronę i rzeczywiste oblicze tego państwa.

To, z czego dotąd nie zdawali sobie sprawy ludzie w Ameryce i na świecie, to całkowita zależność struktur sterowania społecznego USA od pewnej specyficznej grupy. Mówi się o deep state, czyli tzw. głębokim państwie, wskazując na WASP – White Anglo Saxon Protestants, czyli białych, anglosaskich protestantach, czyli potomkach purytańskich osadników z Anglii, którzy przybyli do Nowego Świata w XVII i XVIII wieku, założyli swoje biznesy na amerykańskiej ziemi, potworzyli rody i do tej pory stanowią establishment USA. To częściowo prawda, spora część elity amerykańskiej to właśnie oni. Mniej mówi się o potomkach osadników z Niemiec, którzy również w XVIII i XIX wieku zasilili kolonistów angielskich. Łączy ich protestantyzm, na ziemi amerykańskiej obecny w licznych denominacjach. Mają one pochodzenie europejskie, angielsko-niemieckie, z dodatkiem specyfiki amerykańskiej. Większość z nich kontynuuje tradycje ewangelikalne, to znaczy opierające się nie na Tradycji Kościoła powszechnego, lecz na własnych dociekaniach pastorów i przywódców religijnych, uwodzących tłumy prostych Amerykanów w kilku falach tzw. przebudzeń, zawsze żywiołowych i emocjonalnych, polegających na głębokim uduchowieniu własnych afektów. Mówiąc w skrócie, amerykańscy protestanci mają w skłonność do popadania w ekstazę, traktując własne emocje jak natchnienie Ducha Świętego. Z tego wynika prosta konsekwencja, że wszystko, co oni uznają za duchowość, automatycznie staje się święte. Za podstawę duchowości uznają odczytanie Pisma przez własnych liderów, a w każdym odczytaniu oni sami uznają się za wierne sługi Boga. Celem wiernych sług jest Królestwo Niebieskie, które polega na tym, że wierne sługi stają się nowym Izraelem. Stąd już tylko krok do bałwochwalczej czci dla tej grupy, która sama mianowała się narodem wybranym na świętej ziemi starożytnego Izraela. To tłumaczy religijną podstawę posłuszeństwa USA wobec polityki państwa Izrael.

WASP to jednak nie wszystko. Razem z nimi do Nowego Świata w kilku falach przybywali z Europy ludzie, legitymujący się pochodzeniem żydowskim. Część z nich została gorliwymi protestantami, część się sekularyzowała, wszyscy jednak przyjęli tożsamość amerykańską w ten sposób, że to właśnie oni, wraz z WASP-ami zbudowali to, co świat i sami Amerykanie rozumieją jako amerykańskość. Jako integralna część wielokulturowego amerykańskiego tygla weszli w rozmaite struktury społeczeństwa, gospodarki, nauki i administracji państwa amerykańskiego. Niektóre dziedziny życia tego państwa zostały stworzone od podstaw właśnie przez tych ludzi, stając się z czasem wzorcem dla całego świata. Potężny przemysł rozrywkowy, rynek finansowy, nauka, edukacja, media, administracja, prawo, służba zdrowia, słowem, nie ma dziedziny życia nowoczesnego państwa, która nie byłaby pod głębokim wpływem tych ludzi. Większość tego, co wiemy o USA, wciąż płynie z tych samych źródeł, kontrolowanych przez wciąż tych samych ludzi. Ponieważ trwa to już kilka pokoleń, zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić i nie dostrzegać ich wpływu.

Na tym jednak nie koniec. Wraz ze wzrostem potęgi i znaczenia USA w świecie wzrastało znaczenie establishmentu tego państwa. Początkowo istniała tam możliwość american way of life – od pucybuta do milionera – co jednak zostało praktycznie zamknięte po II Wojnie Światowej, w ten sposób, że nie można zrobić poważnej kariery, jeśli nie pochodzi się z określonej grupy społecznej. Ludzie z zewnątrz są do niej wciąż dopuszczani, pod warunkiem przyjęcia wartości grupy i uzależnienia całego życia od jej wpływów. Mechanizmy przyjmowania nowych członków i przejmowania wpływu na wszystkich dobrze pokazał film pt. „Firma” z 1993 roku z Tomem Cruisem, na podstawie powieści Johna Grishama. Można wyobrazić sobie, że cały establishment USA to taka wielka firma, a film ma charakter dokumentu.

Możemy więc założyć, że prawie wszyscy, którzy w USA pociągają za jakiekolwiek sznurki na poziomie federalnym musieli przejść tą samą drogę, mającą charakter inicjacji do mafii alias sekty. Zostali dopuszczeni do wpływów, zysków i tajemnic, ale dopiero wtedy, gdy sami stali się wspólnikami jakiegoś procederu, i to na dwóch poziomach: prawnym i moralnym. Inicjacja taka ma tą właściwość, że wiąże omertą wszystkich uczestników. Jeśli ktoś się wyłamie, wyjdą na jaw fakty łamania przez tą osobę zarówno prawa, jak i zasad moralnych. W ten sposób buduje się zależność członków grupy we wszystkich aspektach ich życia: majątkowym, zawodowym, społecznym, towarzyskim, rodzinnym. Jeśli ktoś się wyłamie, straci wszystko, na czym zbudował swoje życie. Musi to być oczywiście powiązane z rozmaitymi archiwami, gdzie skrzętnie gromadzone są dowody na bardzo niewygodne fakty z życia każdego członka grupy. USA ma długą tradycję takich tajnych archiwów. Już w latach 30-tych XX wieku istniało archiwum J. Edgara Hoovera, dyrektora FBI w latach 1924-1972. Plotka głosi, że miał tam kompromitujące dokumenty na wszystkich, a jego długoletnia służba na tym stanowisku zdaje się to potwierdzać. Inną ciekawą listą była tzw. czarna lista ADL, Anti-Defamation Ligue, żydowskiej organizacji w USA, utworzona w latach 40-tych XX w., zawierająca długa listę ludzi, których ADL nie życzyła sobie na stanowiskach publicznych. Można się zastanawiać, jak takie czarne listy wyglądają dziś, w dobie technologii cyfrowej i tzw. sztucznej inteligencji. Skoro więc istniała czarna lista osób niepożądanych, wielce jest prawdopodobne, że była też jakaś lista biała, osób mile widzianych. No i na czele wszystkich bestsellerów wszech czasów znajduje się słynna lista Epsteina, którą obiecywał ujawnić Donald Trump po objęciu prezydentury. Po pół roku urzędowania pani prokurator generalna Stanów Zjednoczonych stwierdziła jednak, że nie ma żadnej listy.

USA są więc takim państwem, w którym jedną z tradycji ustrojowych jest kompletowanie i ukrywanie tajnych zbiorów danych, które, nawet, jeśli oficjalnie nie istnieją, wywierają realny wpływ na politykę jego władz. Zarazem państwo to trzęsie całym światem, a jego służby są w posiadaniu licznych kompromatów na polityków innych państw, lub też są w stanie takie sfabrykować. Jest to całkowicie zgodne z dominującą w USA filozofią pragmatyzmu, w której dopuszczalne jest wszystko to, co jest skuteczne. Jest to pochodną protestanckiej teologii sukcesu, która głosi mniej więcej to samo – możesz robić wszystko, a jeśli odniosłeś sukces, to znaczy, że Bóg ci błogosławi. To z kolei jest odblaskiem zasad Talmudu, dającego wybranej grupie legitymację do wszelkich działań, służących interesowi tej grupy. Na tych zasadach i praktykach ufundowano Stany Zjednoczone.

Tak wyglądają główne wytyczne polityki amerykańskiej, co jest skutecznie maskowane parawanem walki o wolność, demokrację i prawa człowieka. Dla krzewienia tych wartości USA za pomocą licznych agend, własnych i zleconych wywołują wojny, konflikty zbrojne, rewolucje, obalą rządy, usuwają niewygodnych ludzi, wywołują kryzysy ekonomiczne i przesilenia polityczne. Jednocześnie to państwo podlega ukrytej władzy, wyrastającej nawet ponad deep state. Ukryta władza stosuje na terenie USA te same zasady, które USA stosują na całym świecie. Całokształt obrazu pozwala stwierdzić, że prawie cała wierchuszka USA jest głęboko skorumpowana i z łatwością może zostać skompromitowana. Większość skorzystała bowiem z dróg karier i awansów, jednocześnie nurzając się w czynach zabronionych i nagannych moralnie. Na to wszystko są dowody, pozostające w posiadaniu ukrytych sił, okupujących Amerykę. Dalsze kontynuowanie polityki emancypacji USA spod tej władzy może spowodować ujawnienie kompromatów, które sprowadzą do rynsztoka elitę USA, i to w każdej dziedzinie życia: politycy, celebryci, aktorzy, naukowcy, wojskowi, duchowni, biznesmeni, i kogo sobie jeszcze możemy wymyślić. Cała starannie budowana legenda USA jako twierdzy wolnego świata, cała wspaniałość amerykańskich zasad w krótkim czasie zmieniłaby się w globalną świadomość Babilonu – światowej nierządnicy, prostytuującej się z samym diabłem. Dumna Ameryka okazałaby się haniebną Sodomą. Dalsze prowadzenie polityki amerykańskiej, a wraz z nią żydowskiej stałoby się niezmiernie trudne. USA straciłyby moralny mandat do bycia światowym hegemonem, co zostałoby natychmiast wykorzystane przez wszystkich konkurentów Ameryki. I to należy bezwzględnie mieć na uwadze, aby zrozumieć zachowanie Donalda Trumpa. Wszystko bowiem wskazuje na to, że ktoś spoza USA uświadomił prezydentowi i jego otoczeniu, że wszyscy jadą na tym samym wózku, i jeśli będzie zbyt samodzielny w polityce międzynarodowej, upadną i jedni, i drudzy.

Opuszczenie projektu państwa globalnego przez Chiny dało się jeszcze jakoś przetrawić i mieć nadzieję na zmuszenie tego państwa do powrotu, względnie jego izolację. Gdy z projektu wycofała się Rosja, zrobiło się już groźniej, za tymi państwami poszły bowiem kolejne, i tak stopniowo ukształtował się antyglobalistyczny charakter sojuszu BRICS. Wciąż jednak orędownicy jednego globalnego porządku, których zwę gnostykami mieli do dyspozycji bardzo poważne atuty: USA, Europę Zachodnią i Środkową, Australię, globalne finanse, utrzymywane pod kontrolą dzięki dolarowi, globalne media. Gnostycy mogli liczyć na to, że zmuszą pozostałe, krnąbrne lub niepewne rządy do posłuszeństwa. W tym kontekście należy odczytać rewolucję obyczajową, cyfryzację, globalną pandemię i wojnę ukraińską. Uruchomione narzędzia globalne mają jednak taką właściwość, że powodują skutki nieprzewidziane. Jednym z nich okazała się rozszerzająca się świadomość atakowanych narodów i opór niektórych rządów. Wielkim zagrożeniem dla gnostyków stały się narzędzia cyfrowej komunikacji, stworzone pierwotnie w celu globalnej kontroli.

Przesądzające dla obecnej polityki USA stało się niezadowolenie samych Amerykanów, którzy dostrzegli niszczenie własnego kraju, i zażądali, aby władza w USA zajęła się dbaniem o interesy własnej ludności, a nie walką o globalny porządek. To zaowocowało procesem, który nazwałem Czwartą Rewolucją Amerykańską i powrotem do władzy Donalda Trumpa. Proces ten oznacza w skrócie zaprzestanie przez USA tworzenia państwa światowego na rzecz budowy własnego imperium amerykańskiego. Oznacza to ograniczenie bezpośredniej kontroli amerykańskiej do sfery atlantyckiej, czyli obydwu Ameryk, Europy i szlaków morskich, prowadzących na Atlantyk. Reszta świata ma pozostać pod względną kontrolą, poprzez ograniczenie możliwości ekspansji BRICS oraz utrzymanie dominacji dolara jako głównej waluty rozliczeniowej świata. Wiąże się to wprost z powstrzymaniem chińskich planów Nowego Jedwabnego Szlaku. Dopóki ten szlak nie wejdzie szeroko do Europy Zachodniej, będzie miał znaczenie lokalne – azjatyckie. Gdyby udało się Chińczykom doprowadzić jego końcówkę do Polski i skomunikować z europejskimi sieciami transportowymi, wówczas towary z Chin mogłyby popłynąć szerokim strumieniem przez całą Azję, Europę, Morze Śródziemne i Atlantyk. Wówczas Chiny uzyskałyby szeroki dostęp do całego świata drogą w większości biegnącą po lądach. Różnica wobec obecnego stanu jest zasadnicza. Dopóki Chiny większość swoich towarów i sprowadzanych surowców transportują morzem, narażają się na ryzyko blokady morskiej bliskiej i dalekiej. Tak bowiem położone są wybrzeża Chin, że łatwo je odciąć od oceanu światowego, podobnie, jak Niemcy podczas obydwu wojen światowych. Szlaki morskie są kontrolowane przez największe obecnie mocarstwo morskie – Stany Zjednoczone, które posiadają flotę, lotnictwo i sieć baz, wystarczające, aby zagrozić chińskim transportom. Sama groźba takiego odcięcia uzależnia Chiny i ich sojuszników od USA oraz ich waluty. Jak długo więc Chińczykom nie uda się udrożnić wielkiej magistrali handlowej Eurazji, tak długo dominować na świecie będą USA i dolar. Tak długo również trwać będzie globalna władza gnostyków i ich możliwości zarządzania Ameryką. Gdyby bowiem większość transportu światowego przeszła na ląd poza kontrolę USA, wówczas te transakcje mogłyby być rozliczane według walut, przyjętych według dowolnego uznania krajów, uczestniczących w wymianie handlowej. Dolar utraciłby swoją pozycję i bardzo szybko większość jego wartości ulotniłaby się jak kamfora, tak bardzo gnostycy napompowali dolarowy balonik. Wraz z krachem dolara możliwości sterownicze USA zostałyby znacznie uszczuplone, a państwo to zostałoby zmuszone do ograniczenia swojej aktywności do swojego terytorium. W konsekwencji gnostycy, używający USA do rozgrywek globalnych, utraciliby znaczną część swoich wpływów, co pozwoliłoby Amerykanom wreszcie uwolnić się od ich wpływów w Ameryce. O to więc toczy się gra.

Najnowsze wolty Trumpa w czerwcu i lipcu 2025 roku to przyłączenie się do wojny Izraela z Iranem i szybkiej jej wygaszenie, ultimatum i groźby USA wobec Rosji oraz porozumienie USA z Unią Europejską. Trump wystosował wobec Putina ultimatum, aby zakończył wojnę ukraińską w ciągu 50 dni, a jednocześnie generał Christopher Donahue, dowódca US Army w Europie i Afryce oznajmił, że jego siły mają plan na atak i opanowanie Królewca. Porozumienie USA z Europą opiewa na finansowanie amerykańskich dostaw uzbrojenia na Ukrainę przez Europę oraz europejskie zakupy uzbrojenia w USA. W tym samym czasie trwają działania Izraela w Strefie Gazy, na Zachodnim Brzegu Jordanu, w Syrii i Libanie, starcia między Indiami i Pakistanem oraz między Kambodżą i Tajlandią. Wszystko to zadziało się w krótkim czasie, a krótko przed tym natężeniem działań, w maju pojawiły się w USA informacje, że nazwisko Donalda Trumpa znajduje się na liście Epsteina, a w czerwcu ulice Los Angeles stały się areną walk między meksykańskimi imigrantami a policją. Wiele wskazuje na to, że imigranci nie działali sami spontanicznie, lecz zostali przygotowani i wyposażeni przez kogoś innego. W tym gorącym czasie prezydent Trump i jego administracja zachowuje się niekonsekwentnie i chaotycznie, popadając w sprzeczności i łamiąc wszelkie zasady współpracy i prawa międzynarodowego.

Spojrzenie z dystansu na chaos, tworzony wokół polityki USA i Izraela pozwala wyciągnąć pewne wnioski. Wszystkie te niepokoje dotyczą dwóch miejsc: samych Stanów Zjednoczonych oraz obszaru na styku Europy, Afryki i Azji, w taki sposób, że uniemożliwiają Chinom realizację swojego strategicznego projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Można to interpretować w następujący sposób. Gnostycy wpadają w panikę i używają wszystkich swoich aktywów, aby zmusić Trumpa do takiej polityki, aby styk trzech kontynentów znajdował się w stanie ciągłego wrzenia. Trump został drogą szantażu zmuszony do odejścia od swoich obietnic i do podążania za Izraelem. W zamian za to otrzymał zapewnienie, że gnostycy nie wywołają rewolty w USA i pozwolą Trumpowi utrzymać się przy władzy. Wspólny cel, łączący Trumpa i gnostyków polega na utrzymaniu globalnej dominacji dolara. W ramach szerokich działań, podjętych wspólnie przez USA, Izrael i gnostyków możliwe są gwałtowne zmiany sytuacji, podnoszenie, eskalacja i wygaszanie konfliktów, prowokacje, sabotaże i ciągłe groźby wojen, zarówno lokalnych, jak i globalnej. Możliwe są gwałtowne zwroty akcji, a głównymi inicjatorami nadchodzących działań, w tym wojen nie będą państwa BRICS, lecz państwa i struktury, znajdujące się pod kontrolą gnostyków, czyli NATO i Unia Europejska.

Tymczasem obecne władze w Polsce nie widzą innej alternatywy, niż pełna podległość wobec USA, NATO I UE. Dotyczy to zarówno obecnego rządu warszawskiego, jak również tego, który może nastąpić w najbliższym czasie. Obydwie główne siły polityczne w Polsce, wywodzące się z Magdalenki dają nam gwarancję dalszej podległości wobec w/w struktur. W dyskusjach politycznych i mediach głównego nurtu nie ma śladu krytycznego spojrzenia na sojusze, w których znajduje się Polska.

Większość społeczeństwa polskiego nawet nie wie o powyższych faktach, usypiana gierkami partyjnymi i atakami na Grzegorza Brauna. Rośnie jednak podskórny nurt Polaków świadomych, zadających właściwe pytania i szukających właściwych odpowiedzi. Dla przyszłości Polski kluczowe znaczenie ma nie tylko to, co zrobią władze w Warszawie, ale również, czy pojawi się w Polsce rzeczywista refleksja nad realnym stanem świata i kształtem przyszłej polityki zagranicznej Polski. Ten status, który obecnie trwa w Europie i Polsce nie da się utrzymać, i już niedługo dojdzie do tektonicznych zmian w Eurazji. Musimy być na to gotowi, a ponieważ nie można oczekiwać po obecnych czołowych politykach takiego myślenia, świadomi Polacy, którzy pragną powrotu niepodległej Polski muszą wziąć sprawy w swoje ręce, póki co w sferze informacji i świadomości, a już niedługo w sferze materialnej. Temu celowi służy Poradnik świadomego narodu, księga pierwsza już w sprzedaży.

Poradnik świadomego narodu” dostępny tutaj: LINK

_____________

Czy i kogo zdradził Trump?, Bartosz Kopczyński, 29 lipca 2025

Ataki migrantów narzędziem zmiany struktury etnicznej Europy

Ataki migrantów narzędziem zmiany struktury etnicznej

21.07.2025 Julia Gubalska https://nczas.info/2025/07/21/ataki-migrantow-narzedziem-zmiany-struktury-etnicznej/

imigranci białoruś inwazja
Imigranci na polsko-białoruskiej granicy / fot. ilustracyjne / foto: YT: NBC News

Niepewna sytuacja związana z zagrożeniem migracyjnym na granicy polsko-niemieckiej zdaje się przybierać formę konfliktu hybrydowego. W Polsce już mieliśmy do czynienia z przykładami przestępczych działań obcokrajowców, którzy od dłuższego czasu przebywali w naszym kraju. Bartosz Kopczyński, prawnik, publicysta i wnikliwy analityk życia społecznego, postanowił głębiej przyjrzeć się tym procesom w rozmowie z redakcją „Najwyższego Czasu!”.

Julia Gubalska: Czy w obliczu kryzysu ekonomicznego i demograficznego istnieje Pana zdaniem jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie na przerzucanie do Polski migrantów z krajów Trzeciego Świata?

Bartosz Kopczyński: To wszystko jest jak najbardziej racjonalne, mimo że wydaje się chaotyczne i sprzeczne. Zapewnienia rządów są wewnętrznie sprzeczne, ale to charakterystyczne dla wszystkich ekip w historii III RP. Dla PRL-u też, chociaż w stosunku do obecnego układu władzy tzw. komuna była dość poczciwa, bo nie trzeba było aż tak bardzo kłamać. A teraz podobno jesteśmy wolni i mamy niepodległość. To samo co u nas robią rządy w prawie wszystkich państwach Zachodu. Jest to projekt, który w Polsce też ma się teraz odbyć. W skrócie można go określić terminem „Paneuropa”, który szerzej wyjaśniłem w mojej książce „Poradnik świadomego narodu”.

Chodzi o nowy kształt Europy wynikający z planów utworzenia państwa światowego. Planów bardzo starych, sięgających na pewno starożytności, które zostały skrystalizowane na początku XVII wieku. Od tamtego czasu trwają konsekwentne działania, które prowadzą do utworzenia państwa światowego. Problemem jest Europa, w której są państwa narodowe i narody. Politycznie można zlikwidować państwa narodowe poprzez podbój lub w ramach takiego projektu jak Unia Europejska, ale dopóki istnieje naród świadom swojej odrębności, który ma swój język, swoją kulturę i wiarę w swoich przodków, to on prędzej czy później tę wolność odzyska. To właśnie próbuje się teraz zmienić.

Unia Europejska, wspólny rynek europejski i globalizacja są zjednoczeniem ekonomicznym na niekorzyść narodów. Najpierw narody są zwabiane rzeczywistymi korzyściami – to tak jak działają dilerzy, którzy dają działkę za darmo, a potem już trzeba stać się ich niewolnikiem. Eksploatacja i wyzysk nie są jednak ostatecznym celem. Ten sprowadza się do ujednolicenia ludności, a warunkiem jego realizacji jest likwidacja państw narodowych i samych narodów.

Chodzi o to, żeby Europejczycy – ci, którzy tworzą narody – nie zakładali rodzin, rozwodzili się i nie mieli, nie chcieli lub nie mogli mieć dzieci. To się robi na różne sposoby. Są smugi na niebie albo dodatki w żywności i wodzie. Nie wiemy dokładnie, co jest i gdzie, ale wiemy, że coś jest. Rządy państw europejskich nie są rządami swoich narodów, tylko podstawionymi kreaturami. Wyjaśniam w „Poradniku”, że podstawowa substancja, z jakiej są ulepione te kreatury, to mówno. Takie „elity” ulepione z mówna tworzą rządy. To ludzie pod każdym względem nikczemni i podli, którzy w dużej mierze w ogóle nie są Polakami, tylko mają inne pochodzenie, które ukrywają.

Ludzkość wciąż się rozmnaża – choć dziś coraz częściej mamy do czynienia ze związkami mieszanymi rasowo i kulturowo. Trudno więc uwierzyć w wizję, według której przyszłość należeć będzie wyłącznie do dzieci elit. Znacznie bardziej realny jest scenariusz narodzin nowej rasy…

Swój ciągnie do swego. Jeśli chłopak ma możliwość wyboru partnerki ze swojego narodu, to naturalne, że i dziewczyna w podobnej sytuacji najchętniej wybierze chłopaka z własnej grupy. Oczywiście jest teraz pewne zainteresowanie egzotyką. Raczej może zajść innego rodzaju mieszanie się ras – na skutek gwałtów. Jeżeli przeanalizujemy historię, to szczególnie tam, gdzie nie było etyki chrześcijańskiej, na podbitym terenie wytracało się tak całe narody. Mężczyzn się zabijało, można ich było okaleczyć i wykastrować, żeby nie spłodzili potomstwa, ewentualnie sprzedać do niewolniczej pracy w kopalni. Kobiety i dzieci również sprzedawano w niewolę, przy czym kobiety gwałcono. Gwałt na kobietach jest sposobem zmiany struktury etnicznej – to znamy z historii, zresztą również tej niedawnej.

Tak zachowywała się Armia Czerwona, która wręcz miała na to przyzwolenie. Szczególnie Niemki były masowo gwałcone, chociaż oczywiście Polki też. Znam to z opowieści mojej śp. teściowej, która mieszkała na terenach zajmowanych przez sowietów. Młode dziewczyny były przebierane za staruszki, żeby się nimi nie interesowano.

Teraz mamy to samo. Są ludzie z innych kręgów kulturowych, w których kobieta nie może być sama. Kiedy nie ma swojego macho, to znaczy, że jest zdobyczą. W ogóle nie wolno jej samej wychodzić – musi być pod nadzorem swojej rodziny. A na Zachodzie, w tym w Polsce, przecież kobiety chodzą sobie normalnie po ulicach i wykonują różne prace. Dla ludzi, których tu sprowadzono na masową skalę i sprowadza się nadal, jest to wyzwanie. Oni wiedzą, że mają przywileje u władzy, która ich tutaj sprowadziła i pozwala im na więcej niż miejscowym, którzy się bronią. Władza prześladuje mężczyzn miejscowych – jest to odpowiednik kastrowania w starożytności, a nawet jeszcze w średniowieczu. Więc cała zniewolona przez władzę populacja mężczyzn nie może się bronić…

Jest to też bezpośrednie sprowadzanie niebezpieczeństwa na kobiety.

To się będzie działo i stanie się dla nas wszystkich nową codziennością. Posłużę się dwoma ostatnimi przykładami z mojego województwa. W Nowym – niewielkim, przyjemnym miasteczku, które znam – doszło do bójki z Kolumbijczykami, gdzie jeden Polak zginął, a dwóch zostało rannych. Chłop z chłopem w polskiej kulturze się pobiją, a później się rozejdą. Obcy czują, że mogą sobie pozwolić na więcej, chociaż u nich też panuje zamordyzm. Natomiast nasza policja i sądy są nastawione w taki sposób, że bezpiecznie ma być dla obcych, a dla nas ma być niebezpiecznie. Jak my będziemy się bronić, to my będziemy źli i prześladowani przez służby. Oczywiście, że dla kobiet kończy się czas beztroskiej imprezy. Nie będzie można sobie chodzić bezpiecznie w nocy.

Tu nie chodzi tylko o powrót nocą z imprezy. Czasami wraca się nawet samej późno z pracy, tak jak 24-letnia Klaudia w Toruniu, która nie spodziewała się, co ją czeka.

Ona była barmanką i wracała krótko po północy z pracy. W parku blisko centrum dorwał ją młody facet z Wenezueli z chęcią czynności seksualnych, a wcześniej śrubokrętem wykuł jej oczy. W gangach, które są w Ameryce Południowej, stosuje się takie praktyki, żeby oślepiona ofiara nie mogła rozpoznać sprawcy. Zrobił, co chciał. Rozmawiając z ludźmi, dowiedziałem się, że był on po prostu w dzikim szale i po drodze każdego by zabił. Nie mówimy o czymś naturalnym, tylko dzikiej żądzy, w której wszystko można zrobić. Tam jest taki temperament. Mamy tych ludzi dużo – zaczęli przyjeżdżać do nas od 2015 roku, czyli tzw. dobrej zmiany. Tylko nam mydlono oczy, że coś tam zabroniono, natomiast w rzeczywistości ten proceder narastał. W tej chwili mężczyźni są zagrożeni nożami. Kobiety zresztą też, a dodatkowo gwałtami.

Dziękuję za rozmowę.

=======================================================

Zapraszamy do zapoznania się z książką Bartosza Kopczyńskiego „Poradnik świadomego narodu. Księga I. Historia debilizacji”. Poniżej prezentujemy fragment lekcji 35 pt. „Szkoła, praca, imigracja”, który bardzo dobrze koresponduje z tematem powyższej rozmowy:

Prywaciarze skarżą się od lat, ale nikt ich nie słucha. Politycy słuchają globalistów, nauczyciele (nauczycielki głównie) słuchają propagandy, jak wszyscy. Wszyscy równo wolą nie dostrzegać, kto pracuje w naszym pięknym kraju, kto utrzymuje całą gospodarkę w ruchu, kto zaspokaja większość potrzeb ludności. To prywaciarze, nasza rodzima kasta niedotykalnych, niezauważani lub pogardzani przez resztę społeczeństwa, również przez środowisko nauczycielskie, dla którego to, co dzieje się tuż po szkole, czyli w pracy, jest czystą abstrakcją. Nie wiedzą, czego tam trzeba, i nie chcą wiedzieć. Słuchają bzdur psychopedy i wcielają to w życie. Z drugiej strony, prywaciarze nie mają pojęcia, co robi się w szkołach. Nawet jednak gdyby wiedzieli, to nie mają jednolitej reprezentacji, aby wywrzeć jakikolwiek wpływ na rząd, który jest tu jedyny władny naprawić to szybko.

Prywaciarze mają dwa główne problemy z pracownikami. Problem pierwszy to ich brak. Wielu Debiutantów nie garnie się do pracy, nawet za porządne pieniądze. Wolą wyjechać do dużego miasta, pójść na pseudo-studia, zrobić nikomu niepotrzebny dyplom, zostać prekariatem [z połączenia słów precarity (précarité) i proletariat] i narzekać, że świat ich nie docenia.

Tymczasem roboty nie ma kto robić: w budowlance, rolnictwie, przemyśle, usługach. Problem drugi to nieprzydatność tych ludzi do pracy. Ci, co już przychodzą, nie mają nie tylko podstawowej wiedzy i umiejętności czy etosu pracy, ale nawet podstawowej przyzwoitości. Horda zdegenerowanej, bezużytecznej tłuszczy – ot co. Nie chcą słuchać, wymądrzają się, pyskują, aroganccy, niesłowni, niesolidni, otępieni, zmieniają pracę z kwiatka na kwiatek, tylko narzekają, a sami od siebie niczego nie wymagają. Narobią problemów, ukradną czas i energię, niczego pożytecznego nie zrobią i zanim czegokolwiek się nauczą, to sami odejdą po krótkim czasie albo trzeba będzie ich na zbity pysk wyrzucić.

Co ma więc zrobić zdesperowany polski prywaciarz, który ma robotę do zrobienia, a tu podatki, kredyty, koszta, ZUS? Nasze Julki i Oskarki do roboty się nie garną, bo rozmemłani i zepsuci, ale z boku już podsuwają się Artem, Serhij, Sofija i Masza, a z czasem też zaczynają pojawiać się Mohammad i Abdul. Robotę jednak trzeba zrobić, skoro tamtym robić się nie chce, to już trudno, niech robią ci, im chociaż zależy – pomyśli prywaciarz, i nie ma za bardzo innego rozwiązania.

Tak celowo urządzono nam życie. Oczywiście zwykły polski prywaciarz nie ma głowy do tego, aby przewidzieć, kiedy nowym pracownikom przestanie zależeć na pracy w Polsce, a zacznie – na podboju Polski. Od takich myśli są ci, którzy sterują systemami. Jeśli więc taki właśnie jest stan rzeczy, oznacza to, że komuś na tym właśnie zależy. Zwykli Polacy nie mogą liczyć na siły oficjalne, muszą zatem zacząć rozwiązywać problemy społeczne samodzielnie. Wbrew pozorom to wykonalne, o czym będzie mowa w dalszych rozdziałach mojego poradnika.

Książkę Bartosza Kopczyńskiego „Poradnik świadomego narodu. Księga I. Historia debilizacji” można zamówić w naszej księgarni: sklep-niezalezna.pl

O czym niedobra mówić i dlaczego – Bartosz Kopczyński

O czym niedobra mówić i dlaczego – Bartosz Kopczyński

Autor: AlterCabrio , 18 lipca 2025

Ludzie „niedobra mówić” to wszyscy ci, którzy mają zdanie inne, niż ludzie „dobra mówić”. W praktycy są to wszyscy, którzy ośmielają się bronić dobrego imienia Polaków i Polski przed szkalowaniem, oszczerstwem, kłamstwem i manipulacją.

−∗-

Obraz tytułowy: LINK

—————————————————————–

O czym niedobra mówić i dlaczego

Wiele jest tematów w Polsce, o których niedobra jest mówić. Ale dotyczy to nie tylko tematów rozmowy, ale również podmiotów mówiących. Są oto ludzie, którym dobra jest mówić, i są też ludzie, którym niedobra jest mówić.

Czytaj też: Braun contra mainstream, czyli ujadanie chazarczyków

Ci, którym „dobra mówić” mają dostęp do mediów głównego nurtu i ogólne przyzwolenie na swobodny dobór tego, o czym mówią i piszą, a także, jaka jest treść ich wypowiedzi. Natomiast ci, którym „niedobra mówić” nie mają dostępu do głównych mediów, nie mają też swobody wypowiedzi, to znaczy są ograniczeni w wyborze tematów i w sposobie ich przedstawienia. Jeśli ludzie „niedobra mówić” zdobędą się na wolność wypowiedzi, są na nich wylewane medialne pomyje i natychmiast jacyś ludzie „dobra mówić” wygłaszają oficjalne oburzenia i składają oficjalne wnioski procesowe i donosy.

Ludzie „dobra mówić” to: historycy i publicyści niemieccy, amerykańscy, żydowscy, i ci wszyscy, którzy są z nimi wiernie zgodni. W praktyce należą tu ci wszyscy, którzy oskarżają Polaków o wszelkie rzeczy, które źle świadczą o Polakach, historycznie i współcześnie. Do kategorii „dobra mówić” można więc zaliczyć trzy główne kategorie:

  1. Obcych z zagranicy, czyli Wrogów Jawnych.
    .
  2. Obcych Udających Swoich, czyli formalnych Polaków, będących agentami Obcych w Polsce, zwykle z powodu obcego pochodzenia po przodkach, czyli Wrogów Ukrytych.
    .
  3. Sługi Obcych, czyli faktycznych Polaków, którzy przeszli na stronę Obcych z powodu zdrady lub szantażu, czyli Wrogów Mimowolnych.

Ludzie „niedobra mówić” to wszyscy ci, którzy mają zdanie inne, niż ludzie „dobra mówić”. W praktycy są to wszyscy, którzy ośmielają się bronić dobrego imienia Polaków i Polski przed szkalowaniem, oszczerstwem, kłamstwem i manipulacją.

To, co napisałem powyżej, jest stałym wzorcem i opisuje wojnę informacyjną, jaka toczy się przeciwko Polsce i Polakom co najmniej od początku XVIII wieku, a z wielkim natężeniem prowadzona jest po roku 1989. Pedagogika wstydu jest jej częścią. Polacy mają pokornie znosić wszelkie oskarżenia o wszystko, uznawać swoją winę za wszystko, w obronie własnej nie robić niczego. Każdy, kto ośmieli się bronić, jest natychmiast identyfikowany i niszczony. Nie ma się co dziwić, to jest wojna. Wrogowie Jawni i Ukryci dążą do likwidacji państwa i narodu polskiego, używając zastępów Wrogów Mimowolnych. Częścią tej wojny informacyjnej jest przekonanie Polaków, że nie toczy się przeciw nim żadna walka, a wszystko, co robią Wrogowie, jest dochodzeniem do prawdy, sprawiedliwością dziejową, działaniem dobrym dla Polaków. Dzięki tym zabiegom Polacy dotąd bronili się bardzo słabo lub wcale. Stawką tej wojny jest nie tylko majętność osobista i narodowa Polaków, ale również nasze przetrwanie. Nie tylko jako państwo i naród, ale również jako ludzie.

Wrogowie chcą naszej likwidacji w każdym wymiarze, a cały proces dzielą na etapy:

  1. Najpierw likwidacja woli walki i oporu.
  2. Potem likwidacja bazy materialnej.
  3. Potem likwidacja tożsamości narodowej.
  4. Potem likwidacja fizyczna Polaków jako narodu, poprzez depopulację, rozproszenie i sprowadzenie obcych ludów.
  5. Przez wszystkie etapy likwidacji trwa nieustanny wyzysk i eksploatacja Polaków i ich zasobów.

A teraz istotny szczegół, element tego, czego „niedobra mówić”. Wszyscy mamy określoną wiedzę na temat tego, co działo się na terenie Polski w I połowie lat 40-tych. Kto to robił, kto ginął i w jaki sposób. Wiemy, że były miejsca, zwane obozami, a w nich pomieszczenia, zwane komorami, a tam bardzo źli ludzie zabijali miliony ludzi niewinnych. Wszyscy oglądaliśmy filmy fabularne i dokumentalne i uczyliśmy się w szkole. No i chcemy teraz poznać szczegóły tamtych wydarzeń. Okazuje się bowiem, że mamy różne dokumenty i dowody, które pozwalają sądzić, że szczegóły wyglądają inaczej, niż nam to przedstawiano. Nie chcemy negować zbrodni ani wybielać sprawców, ale dowiedzieć się szczegółów i rozjaśnić wątpliwości. I wtedy okazuje się, że o tym „niedobra mówić”, że nawet „niedobra pytać”. Trzeba przyjąć w całości oficjalny przekaz. Poczciwi Polacy stwierdzają, no cóż, przecież nic w tym złego, niemieccy naziści mordowali Żydów i Polaków. To jest fakt, tak było, nie ma co pytać o szczegóły. Przyjmijmy przekaz oficjalny i nie pytajmy o nic więcej.

Czytaj o wojnie: Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Zasadzka polega na tym, że ten przekaz nie jest ustalony, lecz się zmienia. O tym przekazie będą decydować ci, którzy kształtują pamięć historyczną kolejnych pokoleń, a są to ci sami ludzie, którzy kształtują przekaz oficjalny. Pamiętajmy, że przekaz oficjalny jest niepodważalny. Spróbujmy więc przewidzieć, jak będzie wyglądał przekaz oficjalny, czyli powszechna pamięć historyczna już niedługo, na podstawie tego, co już wiemy. Punktem wyjścia niech będzie to, co poczciwi, naiwni Polacy powszechnie wiedzą dziś.

  1. Punkt wyjścia: „Niemieccy naziści zbudowali w Polsce obozy koncentracyjne i zabijali tam Żydów, Polaków i inne narody”.
    .
  2. Nastąpiła delikatna zmiana semantyczna: naziści zostali oderwani od Niemców, i jednocześnie powiązani z miejscem. Przekaz główny brzmi tak: „Naziści zbudowali polskie obozy śmierci, w których zabijali Żydów, Polaków i inne narody”.
    .
  3. Nastąpiła kolejna zmiana, ujawniona przez minister edukacji w rządzie Tuska Barbarę Nowacką. W dniu 27 stycznia 2025 roku, na konferencji z okazji wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau przeczytała z kartki słynny tekst, w którym twierdziła, że na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, najpierw pracy, potem masowej zagłady. Zmiana ta poprzedzona została przez wytrwałą pracę pozornie niezależnych historyków określonego pochodzenia, którzy twierdzą, że to Polacy są współodpowiedzialni, lub odpowiedzialni za Holocaust. Według ich przekazu w Jedwabnem nie było już Niemców, tylko Polacy i Żydzi. Zmiana oficjalnego przekazu dzieje się na naszych oczach, a po jej przeprowadzeniu prawdopodobnie będzie on składał się z dwóch elementów. Element 1 : „Naziści budowali obozy w Polsce, w których zabijali Żydów i inne narody”. Element 2: „W Polsce działali polscy naziści”.
    .
  4. Dalej można już tylko przypuszczać, co będzie w przyszłości. Sprawcy zbrodni, szczególnie tak strasznych, jak Holocaust nie mają głosu, można mówić o nich, ale nie wolno mówić im samym. Sprawcy muszą się rozliczyć z ofiarami. Muszą nie tylko uznać swoje winy i wyznawać je publicznie bez końca. Dla sprawców nie ma zmiłowania. Nigdy nie odkupią swoich win wobec ofiar. Tak straszne były te komory. Muszą oddać spadkobiercom nie tylko swoją historię i pamięć. Muszą nie tylko uznać piętno hańby sprawców masowej zbrodni. Będą też musieli oddać im swoją ziemię, nieruchomości, zasoby, złoża, moce produkcyjne, samych siebie.
  5. Spadkobiercom, czyli tym, którzy sami tak się przedstawiają. Niemcy wybronią się jako pierwsza ofiara nazistów. Będzie trzeba wskazać kim byli ci naziści. Nazewnictwo to zostanie użyte wobec Polaków, których już dziś lewacki mainstream nazywa faszystami. Te dwa pojęcia: nazizm i faszyzm już dawno zostały złączone. Tak więc ci wszyscy, którzy dziś nazywani są przez propagandę lewicową faszystami, jutro będą traktowani jako naziści, którym można wszystko zabrać, a którzy nie mają prawa bronić siebie i swojej własności.

No i spójrzmy na sprawy bieżące. Grzegorz Braun ośmielił się zapytać o rzetelność głównego przekazu, i domagać się przeprowadzenia badań naukowych, dla wyjaśnienia wątpliwości.

To co nastąpiło od razu po tym, to jednolity głos bardzo różnych komentatorów, na co dzień wrogich wobec siebie nawzajem. O czym to świadczy? Moim zdaniem, o dobrym wytresowaniu. Zawsze najpierw odzywają się Wrogowie Mimowolni i Wrogowie Ukryci, a potem głos zabierają Wrogowie Jawni. Niedobra pytać o fakty.

Czytaj o „przejęzyczeniu”:

kto tu jest nazistą?

Komu służą polscy naziści

Przypomnijmy sobie tą konferencję, na której pani Barbara Nowacka „przejęzyczyła” się z kartki, tam, gdzie była mowa o polskich nazistach, budujących obozy pracy i śmierci na terenie, okupowanym przez Niemcy. A może w przyszłości dowiemy się, że dzielni Niemcy, „nasi chłopcy” (tytuł wystawy w Gdańsku o żołnierzach III Rzeszy, lipiec 2025 r.), z narażeniem życia próbowali ochronić ludność żydowską i inne narody przed nazistami, którzy na terenie Polski budowali obozy śmierci? Kto nas zapewni, że nasi różni wrogowie nie użyją swoich wpływów by przekonać świat, że tak właśnie było, a tymi nazistami nie byli jacyś niewiadomi ludzie, ale nasi przodkowie? Tytuł konferencji, na której padło to słynne zdanie brzmiał: „My jesteśmy pamięcią. Nauczanie historii to nauka rozmowy”.

Na stronach MEN można przeczytać, czym są takie konferencje. W tamtej w styczniu 2025 r. wzięli w niej udział nauczyciele i edukatorzy, zrzeszeni w organizacji Education International oraz eksperci edukacji historycznej, działający w muzeach i miejscach pamięci. Na konferencjach w ramach tego projektu zwykle są obecni goście z USA, Niemiec, Izraela i Polski. Służą one wymianie poglądów, praktyk i pomysłów, dotyczących nauczania historii. „My jesteśmy pamięcią”. To właśnie oni będą decydować, co będzie pamięcią historyczną. „Nauczanie historii to nauka rozmowy”.

Kto z kim będzie rozmawiał? Żydzi z Niemcami i Amerykanami, a Polacy będą mogli słuchać i potwierdzać? Konferencje służą wymianie poglądów co do nauczania historii, ale nie wiedzy o faktach historycznych. Oni tam nie debatują, jak było naprawdę, ale co będą mówić kolejnym pokoleniom młodych ludzi. I to właśnie tacy eksperci i edukatorzy znajdą się w szkołach, miejscach pamięci, muzeach, w Polsce i na świecie.

Tymczasem zgodny chór krytykantów wyżywa się na Braunie za krótką wypowiedź przerwaną w pół zdania. Nikt z nich jednak nie chce poznać szczegółów talmudycznej haggady, którą w niedalekiej przyszłości zostaną zaatakowane ich dzieci.

Dowiedz się więcej o podbijaniu Polski i Polaków. „Poradnik świadomego narodu” dostępny tutaj: LINK

_______________

O czym niedobra mówić i dlaczego, Bartosz Kopczyński, 18 lipca 2025

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Autor: AlterCabrio , 17 lipca 2025

Wszystkie media głównego nurtu powieliły informację, którą na mediach społecznościowych umieścił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Orzekł on arbitralnie, że to były rosyjskie drony, które nadleciały z trzech kierunków, a atak nieprzypadkowo wymierzony został w polską fabrykę. Minister wyjaśnił też, skąd ma tą wiedzę – od szefa zakładu. Następnie pan minister złowrogo orzekł: „zbrodnicza wojna Putina przybliża się do naszych granic”.

−∗−

Obraz tytułowy: Aleksander Sochaczewski Pożegnanie Europy, 1894. Zsyłka w głąb Imperium Rosyjskiego powstańców styczniowych. Czy chcemy tego znowu? LINK

===============================

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

W dniu 16 lipca 2025 roku media głównego nurtu obiegła pilna wiadomość: ROSJA ZAATAKOWAŁA POLSKĄ FABRYKĘ!

Od razu skoczyła adrenalina: a więc jednak? Czy wraże rakiety niszczą naszą infrastrukturę? Czy mamy już schodzić do schronów, których nie ma? Trzeba było chwile ochłonąć, aby zrozumieć, co naprawdę kryje się pod alarmującym paskiem. Otóż w trakcie działań wojennych na terenie państwa ukraińskiego, w mieście Winnica ucierpiała fabryka, należąca do Grupy Barlinek. Zabudowania zostały uderzone przez 3 drony. Są straty materialne i dwie osoby ranne.

Wszystkie media głównego nurtu powieliły informację, którą na mediach społecznościowych umieścił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Orzekł on arbitralnie, że to były rosyjskie drony, które nadleciały z trzech kierunków, a atak nieprzypadkowo wymierzony został w polską fabrykę. Minister wyjaśnił też, skąd ma tą wiedzę – od szefa zakładu. Następnie pan minister złowrogo orzekł: „zbrodnicza wojna Putina przybliża się do naszych granic”.

No więc wszystko jasne, dyrektor fabryki wyrobów drewnopochodnych jest najważniejszym źródłem wiedzy do prowadzenia geopolityki, a Winnica, ukraińskie miasto na wschodnim Podolu znad rzeki Boh w magiczny sposób przemieściło się nad rzekę Bug. Być może panu ministrowi pomyliła się III RP z I RP., kiedy rzeczywiście Winnica należała do Polski. No ale wtedy nie było jeszcze Putina, ani dronów.

Zobacz też:

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Zachód, jakiego nie znacie

Żarty żartami, ale sprawa staje się poważna, jeśli minister spraw zagranicznych mówi o przybliżającej się do Polski wojnie, prowadzonej przez mocarstwo nuklearne. To może oznaczać bardzo poważne zagrożenia dla Polaków. Pan minister świadom jest zagrożenia i bardzo pomaga w utrzymaniu bezpieczeństwa. Ostatnio zamknął dwa konsulaty Federacji Rosyjskiej w Polsce. To na pewno zwiększyło nasze bezpieczeństwo. A jeśli chodzi o zagrożenie rosyjskie – nie mamy co się bać, dopóki Ukraina walczy za nas. Prezydent (były, ale wciąż urzędujący) Zełenski na pewno zrobi wszystko, aby odeprzeć rosyjski atak od Polski. Przede wszystkim mamy jednak naszych wspaniałych sojuszników – USA, inne NATO i Unię Europejską. Oni wszyscy nas obronią. Możemy więc nadal prowadzić politykę prowokacyjną przeciw Rosji, włos nam z głowy nie spadnie. To znaczy, na pewno włos z głowy nie spadnie panu ministrowi spraw zagranicznych, on wszak ma dwa paszporty, i panu premierowi, w końcu godność byłego prezydenta Europy daje pewne profity. Pan minister wojny też raczej wyjdzie bez szwanku dzięki zawczasu przygotowanemu plecakowi ewakuacyjnemu. No a reszta mieszkańców Polski?

Reszta jest nieważna, nie ma takiego dobra, którego nie należałoby poświęcić dla zachowania całości terytoriów państwa ukraińskiego. Dwóch Polaków zabitych od uderzenia rakiety w Przewodowie, pamiętamy? Co wówczas usłyszeliśmy? Pan Zełenski od razu powiedział mniej więcej to samo, co pan minister: TO ROSJA! TRZEBA COŚ ZROBIĆ! Później zaś okazało się, że rakieta nie była rosyjska, lecz ukraińska.

Do tej pory nie ma przeprosin ani zadośćuczynienia. Jakiś czas potem pan Zełenski ostrzegał Polskę, że Rosja wystrzeliła rakietę, po czym okazało się, że jednak nie. Biorąc pod uwagę całokształt, skąd wiemy, że drony były rosyjskie, a nie ukraińskie? Czy to nie była prowokacja, operacja pod fałszywą flagą, próba wciągnięcia Polski i NATO do wojny z Ukrainy z Rosją, ale bezpośrednio? Komu zależy na takim rozszerzeniu konfliktu: Rosji czy Ukrainie?

Nie mam złudzeń, że głos rozsądku przedostanie się i przekona mainstream, tak medialny, jak polityczny. Oni wciąż będą gęgać swoje, jaka zła ta Rosja i szukać wszędzie agentów Putina. Patrzcie, jakie to wygodne! Kogoś nie lubisz, powiedz o nim, że zna rosyjski, więc agent. To nic, że kiedyś w szkole uczyli się go wszyscy, ogłupiony lud nie musi pamiętać. Ktoś czytał kiedyś Puszkina lub słuchał Czajkowskiego, to dopiero agent wpływu. No i gdy ktoś próbuje rzeczowej rozmowy o geopolityce, zaraz jest zgaszony: o Rosji tylko źle, i nie wolno mówić o potrzebie normalizacji stosunków. Ani przez myśl nie przyjdzie tym ludziom, że właśnie w ten sposób prowokują Putina do ataku, właśnie tak narażają terytorium polskie i życie Polaków na atak, choćby dronowy. Nie są w stanie zrozumieć tak prostej myśli, że jeśli nie chce się konfliktu zbrojnego z jakimś państwem, nie szuka się zadrażnienia, ale właśnie odprężenia. A wszystko, co robią władze III RP od 24 lutego 2022 roku, jest szukaniem zadrażnień. Czy to jest aż tak trudne emocjonalnie, żeby zrozumieć, że ze strachu przed Rosją prowokujemy Rosję? Zachód nas nie obroni, ani USA, ani Brytyjczycy, ani Niemcy, ani Francja, ani ktokolwiek inny. Jeśli zostaniemy zaatakowani, zostaniemy sami, jak w 1939 r.

W obecnej sytuacji geopolitycznej Polska powinna robić wszystko, aby uniknąć konfliktów z Federacją Rosyjską. Nie z powodu sympatii do Rosji i Putina, ale właśnie odwrotnie – ze strachu przed Rosją i z obawy przed Putinem. Wszyscy ci, którzy boją się Rosji, a obawiać powinni się wszyscy Polacy, niech zrozumieją wreszcie, że jeśli boisz się silniejszego, a nie możesz go pokonać, to go przynajmniej nie prowokuj, bo możesz nie przeżyć ciosu. Jeśli nie możesz go pokonać, kiedy cię zaatakuje, to przekonaj go, aby cię nie zaatakował, zanim to zrobi. Straszenie Zachodem na Rosję już nie działa. USA mają inne sprawy na Bliskim Wschodzie i Pacyfiku, i tam będą się angażować. Europa Zachodnia nie ma siły zbrojnej. Jedyne, co Zachód nam dziś oferuje, to wpychanie nas, Polaków, po raz kolejny zresztą, do bezsensownej, samobójczej walki z Imperium Rosyjskim, na wykrwawienie. Mało nam było niepotrzebnych powstań XIX wieku? Mało nam krwi i cierpień naszych przodków? Chcemy znowu? Chcemy więcej? I to w imię czego? Interesów City of London? Dla wsparcia banderowców? Przyjdźmy po rozum do głowy, zanim ktoś wciągnie nas w katastrofalny konflikt z Federacją Rosyjską.

Nie mam złudzeń co do tzw. elit, ale pokładam ufność w narodzie polskim, a szczególnie w jego szczególnej grupie, którą zwę Elitą Organiczną Narodu. Bracia, jednoczmy się i nie pozwólmy agentom na wciągnięcie Polski do obcej wojny.

Dowiedz się więcej o podbijaniu Polski i Polaków. „Poradnik świadomego narodu” dostępny tutaj: LINK

______________

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?, Bartosz Kopczyński, 17 lipca 2025

−∗−

Warto porównać:

Wojna, groźba, szansa – Bartosz Kopczyński
Świadomość ta wciąż nie doszła do umysłów Polaków, zajętych cyrkowymi igrzyskami polityków ze szkoły pinokiańskiej. Trudno się dziwić, skoro wciąż większość naszych rodaków nie dostrzega własnego statusu okupacyjno-likwidacyjnego. Rzecz to […]

______________

Kto chce zrównać Polskę z ziemią? – Bartosz Kopczyński
«Poprzez utrzymywanie tej atmosfery zagrożenia, wtedy kiedy tego zagrożenia nie ma, wtedy kiedy raczej sytuacja idzie do pokoju, podgrzewanie wojny może doprowadzić, że w końcu dojdzie do jakiejś ingerencji, dojdzie […]

______________

Jak bronić wolności
Nie docenia się tu jednak stanu psychiki współczesnych ludzi Zachodu, w tym Polski, będącego skutkiem celowej debilizacji. Zabawmy się w intelektualną zagadkę: jak wyglądałaby scena polityczna w Polsce, gdyby dziś […]

Europa w uścisku Nowej Chazarii, cz.3

Europa w uścisku nowej Chazarii, cz.3

Autor: AlterCabrio , 10 lipca 2025

Przedstawiamy trzecią część z minicyklu, wprowadzającego w obecną sytuację geopolityczną. Przyszłość każdego z nas zależy od zmian w geopolitycznej układance, a ta ostatnio układa się po nowemu. Nie można jednak dowiedzieć się z mediów głównego nurtu, jak przebiega przebudowa. Media niezależne też nie wszystkie stają na wysokości zadania. Staramy się te braki uzupełnić i dostarczyć kompleksową wiedzę.

−∗−

Obraz tytułowy: LINK

Europa w uścisku nowej Chazarii, cz.3

Przedstawiamy trzecią część z minicyklu, wprowadzającego w obecną sytuację geopolityczną. Przyszłość każdego z nas zależy od zmian w geopolitycznej układance, a ta ostatnio układa się po nowemu. Nie można jednak dowiedzieć się z mediów głównego nurtu, jak przebiega przebudowa. Media niezależne też nie wszystkie stają na wysokości zadania. Staramy się te braki uzupełnić i dostarczyć kompleksową wiedzę.

Wcześniejsze części:

Europa w uścisku nowej Chazarii-cz.I

Europa w uścisku nowej Chazarii-cz.II

Mówi się za Feliksem Konecznym, że bizantynizm zakorzenił się w niemieckich umysłach poprzez kontakty z Bizancjum, za pośrednictwem małżeństwa cesarza Ottona II z bizantyńską księżniczką Teophano, córką Konstantinosa Sklerosa. Nic dziwnego, że wraz z księżniczką przybyły do Cesarstwa wzorce kulturowe i ustrojowe. To jednak za mało, aby ukształtować charakter całego wielkiego państwa, jego władzy, elit i pojęć, motywujących uczucia ludu i decyzje możnych.

Musi tkwić coś głębiej, coś bardziej pierwotnego, uwodzącego umysły, przekazywanego w genach, w dziecięcych kołysankach, w bajkach i legendach, w pieśniach ludu, w historiach, opowiadanych przy ogniu, a nawet w krajobrazie. Drugie Cesarstwo, nazwane z czasem (nieoficjalnie) Sacrum Imperium Romanum – Święte Cesarstwo Rzymskie, było rzymskim tylko z nazwy. Faktyczną tożsamość tego tworu ujawnia inna jego nazwa – I Rzesza Niemiecka, Erstes Reich, którego trzonem było Królestwo Niemieckie – Reich der Deutschen. Było to więc państwo wielonarodowe, założone i zarządzane przez Teutonów, zwanych przez Rzymian Germanami, którymi przewodzili wówczas Sasi, bliscy sąsiedzi Jutów i Anglów.

Tytulatura Cesarstwa przywodziła wciąż żywą pamięć Cesarstwa Karola Wielkiego, które z kolei uznawało się za kontynuację Rzymu Cezarów, zarówno w swej warstwie politycznej, jak i kulturowej. Rzesza Niemiecka, zwana Cesarstwem z cesarskim Rzymem nie miała niczego wspólnego, poza tym, że przodkowie jej założycieli byli zwykle Rzymowi wrodzy. Cesarstwo Karolingów mogło rościć sobie pretensje do cesarskiej sukcesji, leżąc na terenach dawnego Imperium Romanum, a Frankowie Saliccy pod wodzą Meroweusza walczyli u boku Rzymian na Polach Katalaunijskich. 20 czerwca 451 r. w miejscu, zwanym Campi Catalaunici starły się dwie wielkie armie – rzymska pod dowództwem Flawiusza Aecjusza, zwanego ostatnim Rzymianinem, oraz huńska, pod wodzą Attyli, zwanego Biczem Bożym. Obydwie armie wsparte były przez sojusznicze plemiona, jednym z sojuszników rzymskich byli Frankowie Saliccy. Armia Hunów poniosła wtedy wielką klęskę, co złamało jej dotychczasową potęgę. Dwa lata później Bicz Boży zmarł podczas własnej nocy poślubnej, w łożu z germańską księżniczką Ildico. Historyk Jordanes podaje, że przyczyną bezpośrednią był krwotok z nosa, który zalał płuca, a pośrednią – pijaństwo i nadmierny wysiłek seksualny. Po śmierci Attyli jego imperium rozpadło się, a Hunowe zeszli z dziejowej sceny.

Bitwa na Polach Katalaunijskich była ostatnim przebłyskiem świetności Rzymu, a Frankowie wzięli w nim udział. Meroweusz założył dynastię Merowingów, która stanęła na czele państwa. Dynastia ta została zastąpiona przez Karolingów w wyniku zamachu stanu, uznanego jednak przez papieża Leona III. W Boże Narodzenie, 25 grudnia 800 roku w Bazylice św. Piotra w Rzymie papież Leon III nałożył Karolowi Wielkiemu na głowę cesarski diadem, a potem ukląkł przed władcą składając hołd. Znak był wiadomy – władza pochodzi od Boga, Cesarz jest pomazańcem Bożym, ale nie jest najwyższym kapłanem. Tym jest Papież, i bez jego aktu koronacji nikt nie może zostać Cesarzem. Obydwie władze zostały rozdzielone, a ich wzajemne relacje zdefiniowane jako współzależność.

Germańsko-saska Rzesza Niemiecka obejmowała część ziem dawnego Cesarstwa Karolingów. Sasi wykorzystali zarówno tytulaturę cesarską, jak i religię chrześcijańską do ugruntowania swej władzy. Na ile szczere były to intencje, Bóg to wie, z pewnością jednak było tam również instrumentalne wykorzystanie chrześcijańskich symboli i znaczeń, połączone ze skrytą wrogością wobec nich. Sasi, tak samo, jak znaczna część ziem Rzeszy Niemieckiej nie byli nigdy częścią Imperium Romanum. Żyjąc na ziemiach pradawnej Germanii, odziedziczyli wrogość Teutonów do Rzymu. W Cesarstwie Karola Wielkiego Sasi długo opierali się chrystianizacji, aż w końcu zostali w czasie wojen saskich w latach 799-800 brutalnie i krwawo zmuszeni do chrztu przez Karola. Mieli więc powody aby nienawidzić zarówno Rzymu, jak i chrześcijaństwa, tak samo, jak gnostycy. Połączyło ich coś jeszcze – zamiłowanie do mitu. Widać to w germańskich legendach, sagach, pieśniach, nordyckiej mitologii, choćby w Pieśni o Nibelungach, wspaniale sportretowanej przez Wagnera.

Istnieje źródło mocy i władzy – Złoto Renu, pozostające pod opieką Cór Renu. Wotan, wódz bogów zlecił dwóm braciom – olbrzymom Fafnerowi i Fasoltowi budowę nowej siedziby bogów – Walhalli. Jako honorarium zgodził się oddać im Freję, boginię miłości, radości i płodności. Olbrzymi zjawiają się po zapłatę, biorą Freję, pomimo protestów bogów i zgadzają się oddać ją za Złoto. Zostało ono jednak wcześniej wykradzione przez karła Mime, a później odebrane mu przez karła Alberyka, który, by skorzystać z jego mocy, wyrzekł się miłości. Jego karły wykuły hełm, pozwalający przybierać dowolną postać, oraz pierścień, dający władzę. Złoto zostało podstępem odebrane Alberykowi przez Wotana i Lokiego, nałogowego kłamcę i cynika, potrafiącego wykorzystać pychę Alberyka przeciwko niemu. Utraciwszy Złoto, Alberyk przeklął każdego posiadacza pierścienia, który odtąd musiał umrzeć. Bogowie oddali złoto olbrzymom, Freja została uwolniona, dwaj bracia pokłócili się o pierścień, Fafner zabił Fasolta, klątwa pokazała swoją moc. Bogowie triumfalnie wkroczyli do Walhalli po tęczowym moście Bifroście. Ta historia uruchomiła sekwencję zdarzeń, która prowadzi do Ragnarok – końca świata, w którym Walhalla wraz z bogami gorzeje w wielkim pożarze świata, który musi najpierw spłonąć, aby odrodzić się, świeży i zielony, bez wojen i cierpień. Współcześni Niemcy wciąż wierni są swoim mitom, do których powrócili po odrzuceniu chrześcijaństwa i powrocie do gnozy, co dokonało się dzięki Rewolucji Lutra. Od tamtej pory nienawidzą Rzymu jako tego, który próbował ich podbić, i tego, których ich ochrzcił. Mentalnie Niemcy od czasów Lutra są jednocześnie na tęczowym moście, wkraczając do Walhalli, oraz w mrocznym Lesie Teutoburskim, gdzie we wrześniu 9 roku plemienne hordy Arminiusza-Hermana wymordowały trzy rzymskie legiony, dowodzone przez Publiusza Kwinktyliusza Warusa. Tęczowa Walhalla, połączona z mordowaniem Rzymian – oto główny napęd okrętu o nazwie Niemcy.

Germanie, którzy pod wodzą Ottona I z saskiego rodu Ludolfingów w 962 r. uznali się za Cesarstwo, zarazem rzymskie, chrześcijańskie i niemieckie, połączyli w jedno żywioły, które mogły pozostać w pokoju tylko pod warunkiem zachowania wierności chrześcijaństwu. Było to możliwe, chrześcijaństwo udziela swojej siły każdemu, kto chce je przyjąć i w nim wytrwać. Neo-rzymscy Teutoni woleli jednak mit od wiary, władzę od dobra i gnozę od prawdy. Długo trwały wewnętrzne zmagania, w których Cesarz próbował, wzorem Bizancjum zostać zwierzchnikiem Papieża, kimś w rodzaju zastępczego Boga na ziemi, Papiestwo zaś stało na gruncie nadrzędności władzy duchowej nad świecką. Kulminacją rywalizacji był spór o inwestyturę i słynne upokorzenie cesarza Henryka IV, który w styczniu 1077 r. w Kanossie musiał ukorzyć się przed papieżem Grzegorzem VII. Co prawda później Cesarz wrócił do znaczenia, wygrywał bitwy, obalił nawet Papieża, a kolejni cesarze dalej potrafili odnosić świetne zwycięstwa i wznosić się na wyżyny potęgi, również wobec papiestwa. Jednak Kanossa zmieniła wszystko, cały świat ujrzał upokorzonego Cesarza, który dla odzyskania swej władzy zmuszony jest prosić Papieża o łaskę. Cesarz odtąd nie mógł już być bogiem. Papiestwo zadało potężny cios gnostyckiemu państwu, rosnącemu w sercu Europy. Ale nie tylko ono.

Ekspansja Imperium miała kilka wymiarów i kierunków. Najważniejszym był kierunek ideowy – przejście od katolicyzmu do gnozy, podporządkowanie i wchłonięcie papiestwa i Kościoła przez Imperium, po to, aby Imperium stało się kościołem, łączącym władzę świecką i religijną, a potem każdą inną. Były jeszcze dwa kierunku terytorialne – na zachód i na wschód. Ekspansja terytorialna na zachód została powstrzymana przez Franków, zwanych już wówczas Francuzami. Ich przywiązanie do narodowej monarchii i do wiary katolickiej zaowocowało stanowczą odmową uznania prerogatyw cesarskich względem królów Francji. Królowie mieli swoich legistów, badających prawo rzymskie i kanoniczne. Baldus de Ubaldis i Bartolous de Saxoferrato, ludzie dziś nieznani dali początek ideologii monarchii francuskiej, niezbędnej wówczas, tak samo przydatnej dzisiaj: rex est imperator in regno suo (król jest cesarzem w swoim królestwie), non ratione imperii, sed imperio rationis (nie z racji cesarza, lecz z nakazu rozumu). Drugi kierunek ekspansji terytorialnej prowadził na wschód – drang nach osten. To tam kolejne pokolenia kulturtregerów próbują zanieść wyższą cywilizację i wciąż okazują się cywilizacyjnie niżsi. Niemieckie parcie napotkało na krzepką przeszkodę – państwo polskie, rządzone przez Mieszka i Bolesława, rdzennych władców rodzimej dynastii. To państwo, jedno z najstarszych państw świata, które zatrzymało pochód gnozy ku ziemiom Chazarii, a stamtąd do panowania nad światową wyspą i nad światem. Niemcy nigdy nie zrozumieli, z czym się u nas spotykają, tak historycznie, jak i dzisiaj. Nie zdają sobie sprawy, że wyższa cywilizacja łacińska jest właśnie u nas, i zawsze była naszym naturalnym normotypem, a oni nieustannie szturmują nas gnozą, która zawsze musi użyć kłamstwa i przemocy. My też mieliśmy swoich legistów: Stanisława ze Skarbimierza i Pawła Włodkowica, a poza tym zastępy zbrojnych pod Cedynią, Głogowem, Wrocławiem, Płowcami, Grunwaldem, Koronowem, Świecinem, Byczyną, i na wielu innych polach bitew z niemieckim żywiołem, prącym na wschód.

Rzesza Niemiecka, zwana Świętym Cesarstwem Rzymskim okazała się niezdolna do wykonania zadania. Na zachodzie powstrzymana przez Francuzów, na wschodzie przez Polaków, ideowo przez katolicyzm i papiestwo. Spór papiestwa z cesarstwem nie był sporem o władzę, lecz o kształt władzy. Cesarstwo chciało jedności, prowadzącej w konsekwencji do totalitaryzmu, papiestwo chciało zachowania pluralizmu, umożliwiającego wolność polityczną, a z nią – każdą inną.

Z narzędzia, użytecznego do realizacji gnostyckich planów w Europie, Cesarstwo zmieniło się w przeszkodę, jako czynnik wzmacniający jedność polityczną, religijną i ideową Europy. Katolickie cesarstwo zostało przeznaczone do zniszczenia, tak samo, jak Kościół Katolicki i wszystkie inne państwa i narody, które ośmieliły się pozostać katolickie. Z jednością Kościoła i Europy postanowiono poradzić sobą za pomocą wypróbowanych metod fermentu religijnego. Tak zwana Reformacja, czyli bunt Lutra, oparta na starych gnostyckich wzorach, wzbogaconych o nową szatę pojęć powiódł się dlatego, że trafił na odpowiedni moment polityczny. Książęta Rzeszy chcieli zostać w swoich państwach i państewkach udzielnymi władcami równymi cesarzowi, a usłużny kapitał, już wówczas należący do gnostyków i penetrujący Europę tylko czekał, aby finansować rosnące potrzeby udzielnych władców. Potrzeby dworu władcy i jego możnych są znaczne, trzeba się przecież odpowiednio prezentować, każde państwo musi posiadać swoje atrybuty, a to kosztuje. Najlepszą inwestycją była i nadal jest wojna, można bowiem finansować obydwie strony konfliktu, albo ktoś wygra, albo wszyscy przegrają, i zawsze górą są bankierzy.

Reformacja przyniosła Europie kilka fal wojen politycznych, nazywanych dla niepoznaki religijnymi, rozbicie ideowe Europy na śmiertelnie skonfliktowane obozy, przebudowę zachodniej i środkowej części kontynentu. Największa transformacja o najdonioślejszych skutkach, trwających do dziś polega na zmianie treści pojęć. Świat protestancki inaczej niż katolicki postrzega tak fundamentalne kwestie, jak dobro i zło, prawda i fałsz, prawa i obowiązki, wolność i zniewolenie, zbawienie i potępienie. Gnostycy dokonali głębokiego podziału, działając pozornie sprzecznie ze swoimi ideami, dążącymi do jedności wszystkiego. Było to jednak podzielenie i skłócenie świata katolickiego, co jest jak najbardziej w interesie gnozy jako niezbędny warunek państwa światowego. Ordo ab chao, solve et coagula – tak brzmią zasady masońskie i alchemiczne.

Walka ideowa na polu religii i filozofii to najważniejszy front gnostyków, determinuje bowiem to, co ludzie myślą i co robią, a ludzie są najważniejszym zasobem planety. Pamiętajmy jednak, że treść potrzebuje formy, gnostycy potrzebują państw. Są to dla nich konieczne byty polityczne, zdatne do tego, aby przejąć nad nimi kontrolę z zewnątrz i realizować dalekosiężne cele. Można wówczas posługiwać się państwem, jego władzą, zasobami i mieszkańcami jakby zdalnie sterowanym pojazdem, mającym nawet załogę, która myśli, że wszystkim kieruje sama, a w rzeczywistości jest kierowana przez ukrytych nawigatorów. Pamiętano o przywiązaniu Teutonów do mitu, co jest warunkiem niezbędnym, aby wierzyć i słuchać gnozy. Posłużono się Rzeszą Niemiecką, w czasie, gdy wtajemniczeni mieli już świadomość, że nie spełni ona pierwotnego zadania, wciąż jednak nadawała się do realizacji celów pośrednich. Takim celem było wyemanowanie z Rzeszy nowej siły, która może stworzyć państwo i zarządzać nim. Użyto rycerskiego Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, zwanego u nas Krzyżakami, od czarnych emblematów w kształcie krzyża. Zakon nie miał wezwania Najświętszej Marii Panny, tylko szpitala pod tym wezwaniem. Oficjalnym celem Zakonu było krzewienie chrześcijaństwa i walka z pogaństwem.

To jedna z wielu mistyfikacji, w jakie obfituje historia, i to mistyfikacja tak gruba i bezczelna, że prawie nikt jej nie widzi. Zakon tworzyli w większości ministeriałowie z Rzeszy, podlegli większym feudałom, czyli średniozamożni rycerze, których status był niższy niż wolnych rycerzy Rzeszy, którzy podlegali samemu cesarzowi. W Polsce takie rozwiązania były prawie nieznane, u nas wszyscy byli formalnie równi, natomiast w Rzeszy ministeriał, który wywodził się z niewolników i jeńców wojennych, drogę do wyższych godności widział zwykle zamkniętą. Wykorzystano więc grupę ambitnych ludzi, ograniczanych przez porządek prawny, tworzących znaczną siłę społeczną. Krzyżaccy zakonnicy, będąc w Ziemi Świętej zetknęli się z ezoteryczną wiedzą, której wzbraniano wstępu do Europy. Swoje fascynacje przynieśli na kontynent, przedstawiając się jednocześnie jako bardzo prawowierni katolicy, mając stałe wsparcie cesarza, elit Rzeszy i Europy Zachodniej. Polaków bardzo dużo trudu kosztowało przekonanie Europy o niecnych celach Krzyżaków, lecz daliśmy radę i wygraliśmy europejską wojnę propagandową z Zakonem. Celem tej organizacji od początku jej bytności w Europie nie było to, co podawano do publicznej wiadomości, lecz coś innego. Krzyżacy po ich wyparciu z Ziemi Świętej dążyli konsekwentnie do budowy własnego państwa, zarządzanego według całkowicie nowych metod. Udało im się na ziemiach Polaków i Prusów, dzięki oszustwu i fałszerstwu. Cesarz Fryderyk II Hohenstauf, heretyk i świętokradca wydał w 1235 r. Złotą Bullę z Rimini, w której m.in. nadawał Krzyżakom na własność ziemie, należące do kogoś innego, również do Polski, uznawał się za lennego seniora Zakonu i całej Polski, a także za nadrzędnego władcę całej Europy. Stauf zachował się podobnie do Unii Europejskiej, podobnie uzurpatorsko i bezczelnie. Fryderyk był jeszcze lepszy, bo nie tylko, że fałszował nadanie Konrada Mazowieckiego, to jeszcze podrabiał sam siebie, cofając datę wydania dokumentu do 26 marca 1226 r. i rejestrując taką fałszywkę w kancelarii cesarskiej.

Państwo Zakonu Krzyżackiego było ewenementem, całkowicie sztucznie stworzonym bytem państwowym, zarządzanym technokratycznie. Początkowo Zakon stworzył bardzo atrakcyjne warunki dla osadników, ściągając ich z Rzeszy i zachodniej Francji. Potem jednak zaczęło się to, co zwykle – przykręcanie śruby, co też jako żywo przypomina UE. Państwo Zakonu było więc trzecią inwestycją państwową gnostyków, po Imperium Chazarów i Rzeszy Niemieckiej. Poza zdobywaniem doświadczeń twór ten miał trzy jeszcze cele. Celem pierwszym była kontynuacja parcia na wschód, czego Rzesza, mając na wschodzie państwo polskie nie mogła już prowadzić. Celem drugim była likwidacja tegoż niewygodnego polskiego państwa. Celem trzecim – uchwycenie przyczółka w okolicy głównej magistrali handlowej Eurazji, czyli światowej wyspy. Krzyże na płaszczach i tarczach były tylko przykrywką, tak samo, jak dziś przykrywką są wartości unijne, udające europejskie, oraz synodalny modernizm, udający Kościół Katolicki.

Państwo polskie stanęło w obliczu wielkiego zagrożenia swojego istnienia. Polska nie uległa Zakonowi, pokonała go w kilku wojnach, w czym dopomogła sama ludność państwa zakonnego, woląc władzę normalnych ludzi niż technokratów. Polacy nie wykorzystali jednak okazji do całkowitej likwidacji tego sztucznego tworu, a było ich kilka. To największa polska wina wobec świata – że w porę nie zdusiliśmy pruskiej hydry. Nie byłoby rozbiorów, wojen światowych, rewolucji w Rosji, komunizmu, Unii Europejskiej. Państwo krzyżackie bardzo długo służyło gnostykom za wygodne narzędzie do przebudowy Europy, i w pewnym sensie służy do dziś, duch pruski bowiem dokonał zjednoczenia Niemiec w 1871 roku, powołał II Rzeszę, potem III Rzeszę, a potem Unię Europejską. Po drodze państwo krzyżackie przeszło rebranding, bez wyrzutów sumienia zamieniając się w pierwsze luterańskie państwo świata w 1525 roku. Wielki Mistrz Zakonu Albrecht Hohenzollern pod namową Lutra zrzucił zakonny płaszcz, wyszedł z Kościoła, przyjął luteranizm i został świeckim władcą technokratycznego państwa, zwanego odtąd Prusami. Od tamtego momentu jego władcy mogli już knuć to, czego chcieli, i co szeptali im do ucha ich gnostyccy ukryci preceptorzy. W środku Europy powstało coś, co zaczęło pełnić tą samą rolę, którą odegrać miała Chazaria. Judaizm talmudyczny zastąpiony został przez luteranizm, co po odpowiedniej ewolucji daje ten sam efekt w postaci normatywizmu prawniczego, praworządności unijnej i tzw. wartości europejskich. Przewodnicząca Komisji Europejskiej oświadczyła, występując w 2022 roku na hebrajskim uniwersytecie Negev, że Europa to wartości Talmudu. Niczego więc nie trzeba się domyślać, wszystko wyraźnie zostało powiedziane. Prusy nie były jednak jedyną inwestycją państwową gnostyków. Najwyraźniej zdali sobie sprawę, że aby zapanować nad sercem Europy nie wystarczy być w tym sercu, bo są tu krzepkie państwa narodowe, trzymające się katolicyzmu – Francja, Austria i Polska. Aby pokonać ich siłę, trzeba było kompletnej przebudowy Europy, a do tego potrzebowano państwa morskiego, które może dopłynąć wszędzie, a którego jednocześnie nie można pokonać, bo jest za morzem. Wybór padł na Anglię, jako kolejny przyczółek gnostyckiej władzy w Europie i na świecie.

Ciąg dalszy nastąpi …

Na tym kończę publikację serii o Chazarii na tym portalu. Został już napisany ciąg dalszy, prowadzący do naszych czasów. Wszystko, co dotąd napisałem i opublikowałem na ten temat, oraz to, co zostało napisane i nieopublikowane znajdzie się w nowej książce, wydanej już niebawem przez Instytut Wiedzy Społecznej im., Krzysztofa Karonia. Proszę wyglądać tej książki. Jej roboczy tytuł na dzień dzisiejszy to „Uścisk Chazarii”.

A tymczasem polecam „Poradnik Świadomego Narodu”, księga I już dostępna.

„Poradnik świadomego narodu” dostępny tutaj: LINK

________________

Europa w uścisku nowej Chazarii, cz.3, Bartosz Kopczyński, 10 lipca 2025

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA

Autor: AlterCabrio , 5 lipca 2025

Artykuł niniejszy stanowi czwartą część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Pierwotnie miał mieć trzy części. Pierwszy artykuł omawia sprawy amerykańskie, drugi – światowe, a trzeci – polskie. Zaszła jednak potrzeba, aby rozbudować treść o kilka ważnych kwestii. Część trzecia dotyczyła wierzeń podżegaczy do wojny światowej, część czwarta traktuje o wadach i zaletach USA jako sojusznika.

−∗−

Obraz tytułowy: LINK

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA

Artykuł niniejszy stanowi czwartą część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Pierwotnie miał mieć trzy części. Pierwszy artykuł omawia sprawy amerykańskie, drugi – światowe, a trzeci – polskie. Zaszła jednak potrzeba, aby rozbudować treść o kilka ważnych kwestii. Część trzecia dotyczyła wierzeń podżegaczy do wojny światowej, część czwarta traktuje o wadach i zaletach USA jako sojusznika.

Wcześniejsze części:

Początek wojny, cz.1. Trump przeciwko światu

Początek wojny, cz. 2. Walka o dominację

Początek wojny, cz.3. W co wierzą podżegacze

Europa

Omówienie Ameryki poprzedzam wstępem dotyczącym Europy, niedługim, bo nie ma zbytnio o czym mówić. Nasz nieszczęsny kontynent jęczy pod okupacją wrogiej siły chazarskich gnostyków, którzy kupili lub w inny sposób przejęli rządy państw europejskich. Przegląd kreatur politycznych Europy, należącej do tzw. kolektywnego Zachodu przyprawia o mdłości. Prezydenci, premierzy, kanclerze, koronowane głowy, elity polityczne i społeczne, jakże daleko odeszli oni od łacińskiej cywilizacji swoich przodków. Pod takim przewodnictwem Europa stacza się w otchłań, i z uporem maniaka niszczy sama siebie. Część zachodnia kontynentu to masa upadłościowa, tyle, że jeszcze nie ogłoszono tego publicznie. Być może zrobią to nachodźcy, sprowadzani milionami. Ludność Europy niewiele lepsza, ogłupiona, zdebilizowana, wyprana. Upadłość ich państw pozwoli tym ludziom, po otrząśnięciu się z szoku, na odbudowę swojej rzeczywistości. Trzeba będzie przypomnieć sobie, kim się jest – tożsamość narodową, kulturową, religijną, i przeprosić się z pożyteczną pracą. Na razie jednak Europa jeszcze jedzie po ślepym torze. Awantura Chazarów i Anglosasów z Persami pokazała rozmiar degrengolady europejskich przywódców. Pomimo, że każdy normalny człowiek bez trudu widzi, że agresorem są Chazarzy, tamci głoszą winę Persów i nakazują im, aby przestali. Ciekawe, kiedy ktoś im nakaże, aby przestali już żyć. Tak samo prezydent Duda jedyne, co miał do powiedzenia, to że jeśli Ameryka zaatakowała, to dobre jest, widocznie był powód. Podobnie zachowali się politycy obecnej ekipy warszawskiej.

Oznacza to, że strategiczny sojusz z państwami europejskimi obarczony jest wielkim ryzykiem, z dwóch powodów. Po pierwsze, mogą w każdej chwili zmienić politykę państwa, wraz ze zmianą ekipy po kolejnych wyborach. Po drugie, ich polityka jest zależna od ukrytych sił, które z cienia wydają polecenia ich politykom. Po co więc dogadywać się z figurantami, lepiej od razu poszukać ich właścicieli i dogadywać się bezpośrednio. Unia Europejska nie jest obecnie żadnym partnerem geopolitycznym, i nigdy nim nie będzie, chwała Bogu. Z liczących się państw europejskich Hiszpania opanowana przez lewaków, Francja przez masonów, Brytania przez Rotszyldów, Niemcy przez wiadomo kogo, a wszyscy po jednych pieniądzach służą gnostyckim Chazarom. Niemcy ponadto tradycyjnie traktują nas jako obszar ekspansji i nie zamierzają traktować jako partnera. Sami się tego dopraszamy, poprzez polityków merdających ogonkami do Niemiec i Unii. Poza tym Europa, mimo, że dysponuje wielkim potencjałem, jest zarządzana celowo fatalnie i stoi przed wielorakimi kryzysami. Polska oczywiście również pogrążona jest w problemach, co dobitnie wyrażają np. takie parametry, jak dług publiczny i demografia. My jednak mamy dużo szczęścia – jesteśmy na tej upadającej Unii obrzeżach.

Ameryka

Mam na myśli oczywiście USA, anglosaskie państwo założone przez masonów i politycznie okupowane przez gnostyckich Chazarów. Zostało wybrane do roli światowego hegemona, o czym pisałem w części I cyklu. W tej chwili Ameryka, jeśli chce utrzymać swoją uprzywilejowaną pozycję musi stoczyć dwie walki. Pierwszą, łatwiejszą już toczy, a jest to walka o kontrolę strefy atlantyckiej, czyli utrzymanie imperium amerykańskiego. Nie jest to hegemonia globalna ani państwo światowe, tylko własne imperium. Zakłada ono zmodyfikowaną doktrynę Monroe. USA musi liczyć się z rosnącym znaczeniem państw, skupionych w BRICS, położonych również w Ameryce Południowej, a także z tym, że musi kontrolować Europę, ale ma coraz mniej możliwości. Europa jest bowiem złączona z Azją, a tam znajdują się dwie potęgi, których znaczenie musi uznać imperium amerykańskie: Rosja i Chiny, a także zyskujące na znaczeniu Indie. Te potęgi także mają swoje aspiracje i nie chcą uznać nad sobą żadnej hegemonii, a to oznacza, że Ameryka, która chce poukładać swoje sprawy musi dogadać się co do modus vivendi, które zaakceptują co najmniej Rosja i Chiny. To sytuacja nowa, kształtująca się dopiero kilkanaście lat, więc mnóstwo rzeczy wciąż jest do poukładania. Sprawę przesądzają parametry statystyczne, pokazujące rosnącą pustotę dolara, w miarę, jak używany jest do produkcji fikcyjnego pieniądza, oraz spadek zdolności sterowniczych USA na tle równoległego wzrostu Azji. Oprócz tych trudności ekonomicznych, które kiedyś doprowadzą Zachód do bankructwa, Ameryka ma do rozwiązania trzy najważniejsze problemy polityczne: co zrobić z Europą, co zrobić z państwem Chazarów, i co zrobić z gnostyckimi Chazarami, okupującymi USA.

Druga więc walka, którą Ameryka musi stoczyć, aby zachować swoją uprzywilejowaną pozycję to rozwiązanie problemu gnostycko-chazarskiego. To, co świat z zapartym tchem ogląda na Bliskim Wschodzie jest tylko odbiciem tego, co dzieje się w Ameryce i Europie. Nie byłoby problemu chazarskiego, gdyby nie infiltracja całego państwa i narodu amerykańskiego przez tych ludzi we wszystkich aspektach życia. W Europie jest podobnie, choć w mniejszym stopniu.

Waga tego problemu zaczęła się objawiać z całą mocą właśnie teraz, gdy maski opadają. Poparcie Trumpa dla inwazji na Iran sprawiło, iż pojawiło się podejrzenie, że Ameryka nie zamierza podjąć tej walki i całkowicie się poddała. W chwili, gdy piszę ten artykuł sytuacja wciąż nie jest jasna, ale wiele wskazuje na to, że jednak prezydent Trump podjął grę o uwolnienie Ameryki spod chazarskiej okupacji, korzystając z napięcia wokół Iranu. Pokazuje to historia dziwnej wojny Izraela z Iranem, połączonej z interwencją USA. Nieoczekiwane i dramatyczne zmiany zachowania największego (póki co) mocarstwa świata przyprawiły ten świat o zawrót głowy i dezorientację. Wciąż nie wiadomo, co było prawdą, a co inscenizacją, co Trump musiał, a co chciał zrobić. Na dzień 2 lipca 2025 roku trwa rozejm między Izraelem a Iranem, a USA, poza jednym nalotem nie zaangażowały się głębiej. Również Iran poza jednym symbolicznym atakiem na amerykańskie bazy, o którym uprzedził Amerykanów powstrzymał się od dalszych działań. Prezydent Trump oficjalnie ogłosił, że technologia jądrowa Iranu została całkowicie zniszczona, pomimo przecieków raportów wywiadu USA, który stwierdza uszkodzenia powierzchowne. Dodatkowe światło na scenę rzucają przecieki, podawane m.in. przez Tehran Times, jakoby agenci chazarscy zamierzali spowodować bardzo silny wybuch w jednym z amerykańskich miast, aby zrzucić winę na Persów. Podczas spotkania w Białym Domu Zelenski ostrzegał Trumpa: „poczujecie wojnę u siebie”. Trzeba być czujnym i zwracać uwagę na detale.

Co będzie dalej z rozejmem, tego na dzień 2 lipca 2025 roku nie da się jeszcze stwierdzić z całą pewnością. Albo więc Ameryka spróbuje otrząsnąć się z wrogiej siły, i wówczas utrzyma pozycje mocarstwa, albo tej sile ulegnie, a wówczas najpierw wzbije się w chwilową złudną potęgę, a później pogrąży się w upadku.

Obecna sytuacja Ameryki daje podstawy do dwóch przeciwnych interpretacji. Obydwie zakładają, że Izrael rozpoczął atak na Iran dzięki wsparciu i technologii USA. Oto interpretacja pierwsza, podległościowa. Gdy Iran zaczął zadawać ciosy Izraelowi, a zasoby izraelskie zaczęły się wyczerpywać, słowem, gdy temu państwo groziło coś poważnego, natychmiast urządziło histerię w Ameryce i wezwało Amerykę do pomocy. Ameryka jest okupowana przez siły, związane z Izraelem, władza w Ameryce jest uzależniona, a prezydent szantażowany. Suma tych wpływów sprawiła, że Ameryka została wciągnięta do wojny. Eskalacji zapobiegła interwencja Chin, które tajnymi kanałami zagroziły swoim zaangażowaniem. Dlatego Trump wykonał atak pozorowany na Iran i poprosił Chiny o pośrednictwo z Iranem, aby ten dokonał pozorowanej odpowiedzi. Deeskalacja konfliktu i zawieszenie broni były więc zasługą dyplomacji chińskiej. Oznacza to, że Ameryka rozpoczyna wojnę przez Izrael, a kończy przez Chiny i Rosję. Oznacza to również, że USA nie prowadzą polityki suwerennej i zależą od sił zewnętrznych.

Interpretacja druga, niepodległościowa również zakłada, że atak USA na Iran był wynikiem presji Izraela, dzięki potężnym wpływom w tym państwie. Trump jednak nie chce ulegać dłużej Izraelowi i postanowił zastawić pułapkę na siły okupujące Amerykę. Uzgodnił sprawę z Chinami, Rosją i Iranem. Strony te wiedziały, że atak USA i odpowiedź Iranu będą pozorowane, a cała awantura zakończy się szybkim rozejmem po to, by odsłonić Izraela i chazarskich gnostyków. Dlatego Trump użył pojęcia „wojna dwunastodniowa” (być może drwina z Wojny Sześciodniowej). Izrael pokazał, jak bardzo jest zależny od USA, odsłoniły się słabości systemów obronnych i samego państwa, Iran udowodnił, że Izrael można pokonać, a wszyscy teraz będą się zastanawiać, co się naprawdę stało, i wszędzie dostrzegać wpływy służb i tajne działania chazarskich gnostyków.

Można postawić też trzecią interpretację, której wszelako nie daję wiary, lecz ujawniam ją z kronikarskiego obowiązku. Tu też Izrael nakłonił Amerykę do zaangażowania przeciw Iranowi, wywołując wojnę, której nie miał szans wygrać, ze względu na różnicę potencjałów ludnościowych. Zaangażowanie wielkiego brata zostało uzyskane starymi metodami, czyli korupcją i szantażem. Siły agresora jednak wyczerpały się szybciej, niż przypuszczał, a pociski, miotane przez napadniętych Persów okazały się dolatywać częściej i wyrządzać większe szkody, niż założyli chazarscy autorzy sytuacji. Poprosili wówczas wielkiego brata, aby tak zaaranżował sytuację, by chazarskie państwo mogło dostać czas na zaleczenie ran. Dlatego nie daję wiary tej interpretacji, ponieważ gnostyccy Chazarowie nigdy nie przejmowali się komfortem życia swoich poddanych, a nawet samym ich życiem. Zawsze te kwestie traktowali instrumentalnie, wydając wyroki na swoich rękami obcych i na obcych rękami swoich. Od dawna wykorzystują takie sprowokowane przez siebie fakty i zmyślone narracje do szantaży moralnych i prawnych. Celem istnienia chazarskiego państewka nie jest wcale jego potęga, ale zdolność destabilizacji okolicy i świata. Destabilizacja z kolei służy temu, aby zawsze utrzymywać dialektyczną sytuację nierozwiązywalnego konfliktu, tak, aby stale nad światem wisiała wojna lub jej groźba. Gdy jest wojna, można zaopatrywać i zadłużać obie strony, a gdy jej groźba, sterować zachowaniami, zakupami i zobowiązaniami rządów i narodów. Jedna i druga sytuacja uzależnia państwa od długu, zaciąganego u gnostyków, co sprawia, że ich rządy zaczynają prowadzić politykę samobójczą.

Świadomość dramatyzmu tych wyborów musi zostać uwzględniona przy planowaniu sojuszy Polski. Sojusz z Ameryką ma trzy wady.

Po pierwsze, polityka USA może się zmienić co 4 lata, wraz ze zmianą prezydenta. Po drugie, USA nie są państwem całkowicie suwerennym, zależą bowiem od chazarskich gnostyków, którzy nienawidzą i jednocześnie pożądają całego świata, a jednocześnie rząd USA musi również liczyć się z rosnącą potęgą państw, nad którymi nie ma kontroli. Po trzecie, dowodzą tam Anglosasi, wyznający protestantyzm, czyli herezję, mający tendencje do instrumentalnego traktowania wszystkiego. Świadczą o tym liczne wojny, wywołane przez to państwo w jego krótkiej historii, od zaboru części Meksyku począwszy. Mają więc tendencje do wiarołomstwa, co wynika z tego, że ich system wierzeń jest strategiczną inwestycją gnostycką, zaprojektowaną i podsuniętą Anglosasom do wierzenia już w XVI wieku. Polityka amerykańska nie jest więc wyrazem konsekwentnej woli narodu, lecz skomplikowanym węzłem tajnych wpływów i zależności, co miało miejsce zawsze, ale stało się jawne dopiero w ostatnich latach. Ameryka ma też zalety. Nie można podbić jej z zewnątrz, jest ludna, ma duży potencjał gospodarczy, mamy z nimi wspólne korzenie cywilizacyjne, mają największą armię świata, wraz z atomem i środkami przenoszenia, no i sprawne służby, które potrafią obalać rządy, wywoływać wojny i usuwać niewygodnych przywódców. To są istotne powody, dla których lepiej być sojusznikiem, niż wrogiem Ameryki. Bardzo ważne jest jednak, jak ten sojusz wygląda.

Największym problemem Polski z Ameryką jest stosunek Polaków do amerykańskiego państwa. Traktujemy je jak bóstwo i uważamy za wzór cnót i zalet. To skutek bardzo sprawnej demagogii, uprawianej zresztą przez chazarskich gnostyków, gdy pracowali na potęgę państwa, które kontrolowali. Nie należy dać się zwodzić blichtrowi, państwo to jest groźne i może robić wiele złych rzeczy, szczególnie, gdy jest politycznie okupowane przez Chazarów. Kolejną wadą w postępowaniu Polaków wobec USA jest wasalny stosunek pseudoelit. Kolejne pokolenia polityków w Polsce łaszą się u amerykańskich klamek, tak samo, jak wcześniej u brytyjskich. Tymczasem tam nikt takich pętaków nie lubi i nie szanuje. Nie lubią takich ani jankesi z Północy, ani kowboje z Południa. Tam się szanuje twardych facetów, którzy nie boją się grać ostro i twardo negocjować, a jak trzeba, potrafią przywalić w zęby. Miarą niepodległości Polski będzie moment, w którym ci, którzy rządzą w Polsce postawią się Niemcom i USA. Wejdziemy na tą drogę, gdy politycy w Polsce nie będą zachowywać się głupio jak sztubacy, których się karci, ale mądrze jak mężowie stanu, którym oferuje się lepsze warunki.

Pojawia się jednak pytanie, nie zadawane dotąd w polskiej infosferze, do czego w ogóle Ameryce potrzebna jest Polska. Każdy polityk odpowie z entuzjazmem: ależ jesteśmy wschodnią flanką NATO! Dla USA jesteśmy tym, co oddziela Europę Zachodnią od rusosfery. Jeśli więc będziemy psem łańcuchowym Ameryki, który pod stołem czeka na ochłapy, będziemy strefą zgniotu, i wszelkie światowe poruszenie zawsze będzie nas przyprawiać o stres, czy te rakiety spadną na nas już teraz, czy może mamy jeszcze trochę czasu. Związanie sojuszem z Ameryką na obecnych warunkach oznacza rezygnację z własnej polityki zagranicznej, za co otrzymujemy zapewnienie o naszym bezpieczeństwie. Kto jest zaś naszym wrogiem? Rosja, oczywiście, bo to wynika z geopolitycznej koncepcji, w której pozostaniemy zamknięci tak długo, jak długo będziemy wieszać się na amerykańskiej klamce.

Sojusz z USA jest więc dla nas źródłem nie tyle bezpieczeństwa, ile zagrożenia i eksploatacji przez zachodnie korporacje. Wyjaśniłem jednak wyżej, że należy traktować USA jako sojusznika, gdyż wrogość z nimi jest nam nie na rękę. Można to pogodzić, pod warunkiem zredefiniowania wzajemnych stosunków. Docelowy sojusz Polski z Ameryką powinien być nie na zasadzie wyłączności. To znaczy, że niezbędnym warunkiem sojuszu Polski z USA musi być uznanie przez to państwo podmiotowości Polski i swobody kształtowania przez Polskę własnej polityki zagranicznej i wewnętrznej. Dotąd bowiem Ameryka mieszała się nie tylko do naszej polityki zagranicznej i gospodarczej, ale nawet do spraw światopoglądowych. Nie możemy być wyłącznie uzależnieni od dostawy bezpieczeństwa od Ameryki, bo to nie jest faktyczne bezpieczeństwo, ale złudne uczucie. W razie realnego ataku Rosji na terytorium Polski USA nas nie obronią, bo nie będą w stanie i nie będą chciały, tak samo, jak nasi alianci w 1939 r. USA mogą natomiast używać nas do swoich celów, strategicznych i taktycznych, np. do trzymania Rosji w szachu. Kosztem zawsze będzie bezpieczeństwo Polski i dobrobyt Polaków. Niewiele zyskujemy w sojuszu z Ameryką. Brak niepodległości, infiltracja obcych służb, służebności wobec wszystkich innych, niż naród polski, likwidacja narodowej gospodarki, drogie surowce, iluzja bezpieczeństwa, drogie uzbrojenie, pakowanie się w zagrożenie. Broń, którą kupujemy w Ameryce jest nie tylko bardzo droga, ale również zależna od kodów źródłowych, których Amerykanie nie chcą udostępniać, poza tym jej dostawy potrwają lata. Nie ma też żadnej gwarancji, że nie każą nam oddać broni, za którą zapłaciliśmy innemu państwu za darmo, np. Ukrainie lub Izraelowi. Nie mamy też pewności, czy kolejna administracja nie zechce nas wkręcić w jakąś swoją operację polityczną lub wojskową, dla nas niekorzystną. Sojusz z Ameryką jest więc drogi i niebezpieczny.

Ciąg dalszy w części piątej.

Poradnik świadomego narodu, księga 1: Historia debilizacji

Do kupienia tutaj: https://sklep.instytutws.pl/

______________

Początek wojny cz.4. Wady i zalety USA, Bartosz Kopczyński, 4 lipca 2025

PRZEBUDZENIE – Poradnik świadomego narodu – Bartosz Kopczyński

PRZEBUDZENIE – Poradnik świadomego narodu – Bartosz Kopczyński

Autor: AlterCabrio , 2 lipca 2025

Publikacja “Poradnik świadomego narodu” jest pierwszą od międzywojnia kompleksową próbą analizy współczesności oraz syntezy na przyszłość. Bartosz Kopczyński porusza pełne spektrum problemów społecznych, wychodząc od jednostki i jej kondycji. Analiza procesów obejmuje to, co wpływa na ludzi, rodziny, narody, państwa, gospodarkę, religię i geopolitykę, z uwzględnieniem kontekstu polskiego. Autor podejmuje wyzwanie odnalezienia sprawców procesów, ich zamiarów, mocnych stron, słabości i możliwych scenariuszy najbliższej przyszłości.

Synteza zaś wskazuje recepty dla państwa i narodu polskiego – jak ułożyć stosunki międzynarodowe, zreformować politykę wewnętrzną, odbudować edukację, odeprzeć antykulturę, odwrócić wektor demografii, wychować lepsze pokolenie, rechrystianizować Europę, zapewnić Polsce drogę stabilnego i bezpiecznego rozwoju oraz nauczyć się na błędach. Punktem wyjścia zawsze jest człowiek, stąd wiele uwagi Autor poświęca ludzkiej duszy i osobistej postawie życiowej.

Wydawca książki:
Instytut Wiedzy Społecznej im. Krzysztofa Karonia

−∗−

PRZEBUDZENIE – Poradnik świadomego narodu – Bartosz Kopczyński

=====================================

Dwie procesje, czyli inkluzywność piekła

Dwie procesje, czyli inkluzywność piekła

Autor: AlterCabrio, 20 czerwca 2025

Od 35 lat zatruwani jesteśmy trucizną antypolonizmu, ośmieszania, pogardy, niszczenia naszych narodowych, katolickich i kulturowych symboli. W ten proceder zaangażowała się również większość tzw. elity, nie wyłączając części episkopatu. Trują nas od końca PRL-u, a przedtem też nas truli, tylko wybiórczo. Wmawiają nam, że jesteśmy gorsi, że musimy odrzucić wszystko, co nasze i przyjąć wszystko, co obce, bo dopiero wtedy zasłużymy, aby postępowy świat uznał nas za ludzi. To jest kłamstwo, oni nigdy nie uznają nas za ludzi, zawsze będziemy gojami.

−∗−

Zdjęcie tytułowe: procesja Bożego CiałaLINK, procesja innego duchaLINK

Dwie procesje, czyli inkluzywność piekła

Czerwiec to miesiąc szczególnie poświęcony czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, czego kulminacją jest ważne święto katolickie Bożego Ciała, uczczone procesjami ulicami miast, podczas których przenosi się Najświętszy Sakrament po kolei do czterech ołtarzy, symbolizujących cztery kanoniczne Ewangelie.

Przedmiotem tego święta jest Najświętsze Ciało i Krew Chrystusa, objawiające się ludziom pod postacią chleba – konsekrowanej Hostii oraz wina – konsekrowanego wina mszalnego. Głównym elementem procesji jest Hostia, przenoszona w monstrancji, niesionej przez kapłana. Ma to wiernym przypominać o ofiarnym charakterze mszy, podczas której chleb zamienia się w prawdziwe Ciało, a wino w prawdziwą Krew. Konsekracja zamienia to, co ludzkie w to, co boskie. Powodem tej przemiany nie jest wola ludzi, ale nakaz Boga, który w ten sposób wskazuje ludziom swoją nieskończoną miłość do nich. Jednocześnie znajduje się tu wyraźne wskazanie, że święte może być tylko to, co uświęci Bóg. Oznacza to, że ludzie sami z siebie nie mogą uczynić nic świętego, ani sami siebie uznać za świętych, ani swoich ciał uświęcić, ani uznać świętym tego, co czynią. Wszystko, co święte może pojawić się w życiu ludzkim na tym i na tamtym świecie było, jest i będzie wynikiem Łaski Bożej.

Ludzie jednak są krnąbrni i wielu z nich odrzuca tą łaskę, budując wciąż nowe wieże Babel, pałace własnej pychy. Właśnie ludzka pycha, naśladująca pychę Lucyfera pokierowała umysłami ludzi, którzy wcześniej odrzucili łaskę, aby przyjąć grzech. Miłość zastąpili żądzą, i postanowili uczynić sobie własne święto pychy i pożądania. Ponieważ ich przybrany ojciec – szatan – niczego własnego sam nie może stworzyć, wszystko więc musi ukraść, i zmałpować to, co pierwotnie stworzył Bóg. Tak więc natchnął swoich ludzi, aby zabrali nie tylko jeden świąteczny dzień, ale w ogóle cały miesiąc. Oficjalnego powodu dostarczyły zamieszki wokół nowojorskiego klubu Stonewall, nad ranem w dniu 28 czerwca 1969 roku. Już od następnego roku organizacje, oficjalnie zajmujące się walką o prawa osób o nietypowych zainteresowaniach seksualnych zaczęły organizować specjalne obchody tego dnia. Rychło zmieniło się to w specjalne parady, nazywane paradami równości, a cały miesiąc został przez te środowiska nazwany Pride Month. Angielskie słowo „pride” znaczy duma, chluba, pycha. Wybierz właściwe znaczenie.

W Polsce pierwsza taka parada odbyła się w Warszawie w 2005 roku, i od tamtej pory organizowana jest corocznie, pod patronatem władz stolicy. Parady i inne uroczystości odbywają się na całym świecie, a cały ruch zyskał potężne wsparcie i finansowanie ze strony potęg tego świata, szczególnie tych globalnych. W warszawskiej paradzie 2025 roku brali udział ci, co zwykle. Część finansowana przez możnych tego świata, część ze służbowej powinności, sugerowanej przez pracodawców, część dołączyła się jako imprezowicze, wesoło spędzający wolny czas w kolorowym tłumie. Nie brak było ludzi demonstrujących swoje denominacje seksualne, ludzi stylizowanych na zwierzęta, głównie psy, ludzi w skórzanych uprzężach, ludzi przebranych za płeć przeciwną, ludzi ubranych w stroje, sygnalizujące kontestację stereotypów. Na marginesie dodać warto z kronikarskiego obowiązku, że jeśli coś się kontestuje, zwykle dotyczy to standardów przyzwoitości i dobrego smaku.

Oficjalnymi hasłami tego typu imprez jest wolność, równość, miłość, tolerancja. Wolność rozumiana jako bycie sobą, czyli tym, kim chce się być, nie ograniczane przez nikogo. To rozumienie wolności oznacza pełną swobodę wyrażania swojej tożsamości. Równość oznacza traktowanie każdego tak samo. Miłość jako swoboda wyrażania uczuć wobec dowolnej osoby, niezależnie od społecznych stereotypów. Tolerancja w tych środowiskach oficjalnie rozumiana jest jako swoboda posiadania i wyrażania poglądów, oraz ekspresja swojego „ja”, bez zakłóceń przez nikogo. To przekaz oficjalny. Praktyka idzie oczywiście swoją drogą. Rzeczywistość, konstruowana dla dobrostanu tych środowisk nie przewiduje wolności dla tych, którzy nie podzielają poglądów tych środowisk i nie chcą dostosować się do ich zachowań i żądań. W szczególności nie ma tam wolności dla katolicyzmu i polskiej myśli narodowej. Kolorowa równość polega na przywilejach dla jednych i dyskryminacji pozostałych. Miłość oznacza pełne oddanie popędom i pożądaniom, z wykluczeniem miłości bliźniego. Tolerancja zaś jest represywna, czyli ta, którą opisał Herbert Marcuse w eseju pt. „Tolerancja represywna”. Kolorowców trzeba tolerować we wszystkim, innych nie tolerować w niczym.

Była też istotna nowelizacja imprezy, rzucająca nowe światło, wyjaśniająca prawdziwą naturę zjawiska. Pojawiła się oficjalna delegacja organizacji Global Order of Satan, tłumaczyć chyba nie trzeba. Wystąpili oni w rogatych maskach, pod sześciokolorowymi banderiami z pentagramem, z banerem, głoszącym wielkimi literami fundamentalną zasadę tego ruchu: „szatan nie wyklucza”. Bardzo dobrze się stało, że po tamtej stronie zdecydowano się wreszcie na szczerość. Obecność tych ludzi i ich organizacji nie jest w żadnej mierze przypadkowa. Jestem pewien, że będziemy teraz obserwować przyspieszoną transformację, w ramach której ta część różnorodności stanie się wiodąca. Nie będzie to bynajmniej uzurpacja, lecz ujawnienie prawdy, obecnej od samych początków kolorowego ruchu, dyskretnie nieeksponowanej. Ta konstytucyjna zasada jak najbardziej pasuje do inkluzji, klamry spajającej wszystkie kolorowe ruchy. Włączenie wszystkich, aby nikt nie był poza, niezależnie od woli włączanych. Piekło jest bardzo wolnościowe, bowiem każdy ma wolność trafienia tam bez szczególnego wysiłku, wystarczy tylko nie czynić dobra. Piekło jest równościowe, wśród potępionych nie mają znaczenia żadne ziemskie hierarchie ani stereotypy, szatan wszystkich traktuje sprawiedliwe równo. Piekło pełne jest miłości w kolorowym znaczeniu. Dla nich miłość to pożądanie. Pożądanie nieuporządkowane chrześcijańską miłością Boga i bliźniego prowadzi do grzechu, który zostaje wyparty z umysłu grzesznika, gdyż wmawia on sobie, że robi to w imię miłości, więc czyni dobrze. Dlatego nie żałuje za grzechy i w tej pysze umiera. Jego dusza najprawdopodobniej trafi potem do piekła, gdzie będzie cierpieć męki duchowe, czyli brak kontaktu z Bogiem, oraz męki zmysłowe, trwające całą wieczność. Potępione dusze będą więc pożądać odmiany swojego stanu, która nigdy nie nastąpi. Tak należy rozumieć kolorową miłość: na tym świecie pożądanie doznań zmysłowych, na tamtym – pożądanie nieistnienia. Tolerancja piekła objawia się tym, że szatan toleruje każdego grzesznika i każdą drogę, prowadzącą do potępienia duszy. Parada Równości 2025 ogłosiła więc prawdę: szatan rzeczywiście nikogo nie wyklucza.

Każdy kolorowy korowód można traktować zarazem jako bachanalia, czyli dzikie obrzędy ku czci Bachusa, związane z pijacką i seksualną orgią, oraz jako „Wóz z sianem” – tryptyk Hieronima Boscha, ukazujący wszystkie ziemskie wady i grzechy jako zachowania ludzi na wozie z sianem, pchanym i ciągniętym przez samych ludzi i demony prosto do piekła. Seksualne umocowanie całości też nie jest bez znaczenia. W ezoterycznej mistyce masońskiej phallos w stanie wzwodu symbolizuje władzę, a w satanistycznej znaczenie to przypisane jest Lucyferowi.

Wszystko więc staje się jasne, i bardzo dobrze, każdy powinien zdawać sobie sprawę, dokąd zmierza. Procesja Bożego Ciała z Najświętszym Sakramentem do zbawienia, procesja lucyferystów z phallosem do potępienia. Przy czym należy też wziąć poprawkę, że ogólny kierunek tych dwu procesji nie przesądza jeszcze, dokąd trafią poszczególne dusze. W każdej chwili można bowiem zmienić procesję na tą drugą, a wolność ta aktualna jest aż do chwili śmierci.

No i refleksja na koniec. Od 35 lat zatruwani jesteśmy trucizną antypolonizmu, ośmieszania, pogardy, niszczenia naszych narodowych, katolickich i kulturowych symboli. W ten proceder zaangażowała się również większość tzw. elity, nie wyłączając części episkopatu. Trują nas od końca PRL-u, a przedtem też nas truli, tylko wybiórczo. Wmawiają nam, że jesteśmy gorsi, że musimy odrzucić wszystko, co nasze i przyjąć wszystko, co obce, bo dopiero wtedy zasłużymy, aby postępowy świat uznał nas za ludzi. To jest kłamstwo, oni nigdy nie uznają nas za ludzi, zawsze będziemy gojami. Ludzie, wywodzący się z naszych zakamieniałych wrogów, dążących do zniszczenia wszystkiego, co polskie, narodowe, katolickie, co dobre, piękne i prawdziwe próbowali nam narzucić swoją wyższość kulturową, intelektualną i moralną.

Napełnili nas goryczą, namówili do waśni, podzielili na wrogie obozy, oszukali co do swoich intencji, okłamali co do naszej historii, poprowadzili nas do wielkich błędów i grzechów. I popatrzcie teraz, kim oni naprawdę są, co reprezentują, czym są ich wartości. Nie mają nam do zaoferowania niczego wartościowego, a jedyne, co potrafią to kraść nam to, co nasze. Wszystko, co jest nasze, pod każdym względem przewyższa to, co jest od nich, a większość naszych wad okazuje się wmontowana w nasze umysły przez nich, za pomocą Obcych, Udających Swoich, zdrajców, którzy się wmieszali między nas i udają, że chcą nam pomóc.

Ich prawdziwym godłem jest pentagram, symbolem lucyferyczny phallos, drogą zepsucie, celem potępienie. Kto za nimi pójdzie, a się z tej drogi nie nawróci, trafi tam, dokąd go prowadzą, traktem szerokim a wygodnym.

My zaś, którzy duszę mamy polską i zatracić jej nie chcemy, idźmy inną, wąską ścieżką, w innej procesji. Tym, którzy błądzić nie chcą, oferujemy pomoc pewną dla prostowania dróg zawiłych. Oferujemy Program Edukacji Narodowej. Jego pierwszym ogniwem jest Poradnik Świadomego Narodu, tom pierwszy.

poradnik świadomego narodu-wesprzyj wydanie książki

____________

Dwie procesje, czyli inkluzywność piekła, Bartosz Kopczyński, 20 czerwca 2025

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

=====================

Kto wygrał wybory

Obraz tytułowy: Wojciech Kossak, Bitwa pod Kircholmem,

Druga, rozstrzygająca tura wyborów prezydenckich w Polsce już za nami. Siłom unijno-globalnym nie udało się osadzić swojego kandydata na urzędzie, w odróżnieniu od Rumunii, gdzie ta operacja się udała.

Frekwencja była wysoka – 71,63%, na Karola Nawrockiego głos oddało 50,89% głosujących, na Rafała Trzaskowskiego 49,11%, tak przynajmniej twierdzi PKW.

W większości dużych miast wygrał kandydat unijny, na prowincji – kandydat narodowy. Świadczy to o rozkładzie elektoratów, z czego można wyciągać ciekawe wnioski.

Oddanie głosu na kandydata UE przez mieszkańców Polski wymaga dogłębnego oderwania od rzeczywistości lub złej woli. Skojarzenie tego z rozkładem elektoratów wskazuje, że duże miasta zasiedlone są przez przeważający elektorat unijny, składający się z dwóch głównych grup. Grupa pierwsza, liczniejsza to ludzie zaczadzeni medialną propagandą, odklejeni od prawdziwego życia. Grupa druga to ludzie przekupieni, zatrudnieni przez rozrośniętą do groteski administrację i osadzone w Polsce zagraniczne korporacje, kolonizujące polską ziemię i gospodarkę. Ludzie z tej drugiej grupy czerpią bezpośrednie korzyści z generalnej grabieży polskiej własności.

Obie grupy żyją w wielkomiejskiej bańce, sztucznie stworzonym świecie, finansowanym przez pracę zwykłych ludzi z prowincji. Widać teraz wyraźnie, dlaczego wszystko w Polsce musi być takie drogie i skomplikowane – prowincja zwykłych ludzi musi swoim życiem i pracą sfinansować funkcjonowanie pasożytniczej armii wielkomiejskich sybarytów, tworzonej przez biurwy, aparatczyków i innych darmozjadów. O ile grupę zaczadzonych można odzyskać dla narodu w dość prosty sposób – poprzez przejęcie mainstreamowych mediów, o tyle z drugą grupą – armią pasożytów sprawa jest trudniejsza, trzeba ich bowiem oderwać od koryta i stworzyć warunki do uczciwej pracy. Ponieważ ich życie jest na co dzień lekkie, łatwe i przyjemne, będą oni bronić swojego pasożytniczego sposobu życia jak niepodległości.

Tak właśnie globaliści korumpują narody, wybierając sobie grupy ludzi, kuszonych pseudoedukacją i sztucznie tworzonymi etatami pozornej gospodarki. Skorumpowana część narodu przestaje być narodem, stając się nienarodem i antynarodem, tocząc swoje życie prostytucyjne, zdradzając interes narodowy dla możliwości życia w otoczeniu światowych butików, sieciowych kawiarni i udzielających drogich kredytów globalnych banków. Zadanie odzyskania tej grupy dla narodu będzie jednym z największych wyzwań dla władzy ozdrowieńczej, odnawiającej naród i państwo.

Polskie wybory prezydenckie ’2025 były bitwą w wojnie, która toczy się o przetrwanie narodu i państwa polskiego. Bitwa ta miała dwie fazy (dwie tury) i dwa cele taktyczne.

Cel pierwszy to niedopuszczenie do wygranej sił globalno-unijnych, symbolizowanych przez Rafała Trzaskowskiego. Cel drugi to niedopuszczenie do wygranej pseudopatriotycznej kamaryli, oficjalnie narodowej, lecz w istocie realizującej te same cele, co grupa globalno-unijna.

Pierwszy cel udało się z pewnością osiągnąć, wróg został pobity, choć nie pokonany. Cel drugi jest trudniejszy do rozpoznania, bowiem kamaryla posługuje się dezinformacją, ukrywając swoje prawdziwe intencje. Wielu patriotów wahało się, czy zagłosować na Karola Nawrockiego, pamiętając rządy tzw. zjednoczonej prawicy i jej oddanie unijno-globalnej polityce.

Przed pierwszą fazą bitwy (I tura) nie było jeszcze przesądzone, pod jakimi sztandarami kandydat patriotyczny ruszy do drugiej fazy bitwy (II tury). Wyniki pierwszej tury określiły jednak to, co będzie działo się w turze drugiej. O ile sympatie nienarodu i antynarodu ułożyły się przewidywalnie, wspierając jednoznacznie lewactwo, o tyle sympatie narodu rozłożyły się pomiędzy trzech kandydatów: Grzegorza Brauna, Sławomira Mentzena i Karola Nawrockiego. Żaden z nich sam nie mógł pokonać sił wroga. Pojawiło się ryzyko tego, co często działo się między ugrupowaniami prawicy: walki między sobą, zamiast walki z wrogiem ich wszystkich. Wcześniejsze bratobójcze walki pokazały, że źródła tej wzajemnej agresji są dwa: egoistyczne dążenia liderów i ich otoczenia oraz machinacje sił spoza Polski, używających służb i mediów. Istniało poważne ryzyko, że tym razem również zrealizuje się scenariusz skłócania sił patriotycznych, pisany przez wrogów Polski.

Pokonanie zjednoczonych sił antypolskich wymagało co najmniej powstrzymania się od wzajemnych walk wodzów patriotycznych. Było to trudne zadanie, głównie przez obciążenie, jakim dla Nawrockiego była pamięć patriotów o niedawnych rządach PiS. Patrioci, popierający Brauna i Mentzena obawiali się, że jeśli zagłosują na Nawrockiego, powróci polityka Wielkiej Morawy i Dudusia Gryzipiórka.

Dodatkową potencjalną linią konfliktu była kontrowersja między Konfederacją Mentzena i Koroną Brauna. Istniało więc ryzyko, że zamiast stoczyć główną bitwę z wojskami pruskimi, armie patriotów stoczą trzy mniejsze potyczki między sobą: Braun z Mentzenem, Braun z Nawrockim, Nawrocki z Mentzenem. Stało się jednak inaczej. Główni wodzowie sił polskich powstrzymali się od bezpośredniego atakowania siebie nawzajem. Nowej dynamiki wyborczej walki nadała dywersja harcowników Stanowskiego, pokazując, gdzie znajdują się główne siły wroga. Marazm prawicy, związany z brakiem uznania przez obóz PiS własnych win przełamał Braun, niespodziewanie formując niezbyt liczne, ale bitne, karne i świetnie dowodzone oddziały husarii. Kolejną dywersję wśród zasobu mobilizacyjnego lewactwa przeprowadził Mentzen, wyciągając rzesze młodych wyborców z oparów lewackich mitów.

Po pierwszej fazie bitwy obie armie stały naprzeciw siebie, obmyślając taktykę głównego starcia II tury. Wojska pruskie nie miały możliwości elastycznego działania, zużywając w pierwszej fazie bitwy większość odwodów. Poza tym sposób wyszkolenia, przyjęta sztywna taktyka i zajęta pozycja taktyczna nie dawały prusakom możliwości manewru. Mogli tylko liczyć na wsparcie zagranicznych agentów, przewagę informacyjną polskojęzycznych mediów i wilcze doły podczas liczenia głosów. To bardzo duże wsparcie, jednak okazało się niewystarczające.

Siły polskie zachowały manewrowość, korzystając z możliwości wojny szarpanej dzięki niezależnym mediom, niekontrolowanym przez wroga. Istotnym wsparciem sił polskich okazał się główny przeciwnik strategiczny sił pruskich, potężny sojusznik zza oceanu. Przysłał on siły ekspedycyjne, które dokonały skutecznej dywersji informacyjnej. Siły pruskie popełniły zaś szereg taktycznych błędów, kierując się nadmierną pewnością siebie i zbyt małą świadomością sytuacyjną pola walki.

Decydującą rolę w drugiej fazie bitwy odegrała jednak postawa armii Brauna i Mentzena. Przed głównym starciem, pomiędzy turami artyleria koronna Brauna skutecznie ostrzelała pozycje sił pruskich. Przygotowanie artyleryjskie spowodowało pewne straty w pruskich szeregach, jednak główny cel ostrzału był inny. Chodziło o wskazanie głównym siłom, dowodzonym przez Nawrockiego, wspieranym przez Mentzena, jaki jest strategiczny cel bitwy i jakie ładunki powodują największe straty wśród prusaków. Interwencja wojsk Brauna sprawiła, że zarówno Nawrocki, jak i Mentzen, widząc skuteczność strategii Brauna i możliwości rozbudowy jego sił w przyszłości, musieli przyjąć narzucone przez niego cele zmagań. Główne ich siły wzniosły więc chorągwie niepodległości, i pod tymi znakami stanęły do decydującej walki. Tuż przed starciem było więc widać, że polscy wodzowie nie będą walczyć ze sobą, wciąż jednak nie było pewne, czy razem ruszą na pruskie regimenty.

Pierwszy zdecydował się Mentzen, stwierdzając, że głównym wrogiem jego wojsk są siły Trzaskowskiego. Dawało to głównym siłom polskim dużą nadzieję na wspólną szarżę z wojskiem Mentzena. Decydujące znaczenie dla przebiegu głównego starcia odegrała jednak husaria Brauna. Jednoznaczna deklaracja poparcia Nawrockiego przez Brauna wlała nową nadzieję w serca polskich wojowników. Teraz już nikt nie miał wątpliwości, skoro Braun staje do walki z prusami u boku Nawrockiego, nikt nie powinien stać z boku, biernie czekając na wynik bitwy. Szarża husarii, wyprowadzona przez hetmana wielkiego koronnego Grzegorza Brauna była więc uderzeniem przełamującym, które utorowało drogę w sam środek pruskich szyków głównym siłom polskim, jak pod Kircholmem.

Bitwa była zacięta, a jej losy wahały się do ostatniej chwili. Morale prusaków zostało w decydującej chwili osłabione przez rozpaczliwą próbę odsieczy gubernatora Tuskiego, który próbował ośmieszyć wodza Nawrockiego w oczach własnych żołnierzy, a także przez niefortunną próbę egzekucji Batmana, schwytanego przez bodnarskich.

To, zamiast osłabić morale wojsk polskich, tylko rozwścieczyło polskich wiarusów. Z okrzykiem bojowym „tylko nie Trzaskowski” i „uwolnić Batmana” ruszyli na skonfundowanych prusaków. Tuż po zamknięciu lokali wydawało się przez chwilę, że górą są prusy. Wznieśli wówczas okrzyki triumfalne, pewni zwycięstwa. Podobnie, jak Krzyżacy pod Grunwaldem, szykowali już wozy z kajdanami na ujętych polskich oficerów. Przedwczesny był jednak ich triumf, siły polskie wyszły na tyły prusaków i uderzyły na ich tabory. Gdy jeszcze trwało poczucie zwycięstwa w pruskich szeregach, głównemu wodzowi ich armii doniesiono o faktycznym przebiegu bitwy, po czym oddalił się on spiesznie z placu boju, zostawiając swe wojska, jak Antoniusz pod Akcjum.

Co już jest i co nadchodzi? Wiadomość do wszystkich dobrych Polaków

Co już jest i co nadchodzi?

Wiadomość do wszystkich dobrych Polaków

Bartosz Kopczyński pch/co-juz-jest-i-co-nadchodzi-wiadomosc-do-wszystkich-dobrych-polakow  

[To już było u mnie, ale PCH opublikowała dziś – cenne i warto powtarzać do bólu ]

(Oprac. Pch24.pl)

Wiadomość niniejsza adresowana jest do wszystkich dobrych Polaków, którzy nie godzą się z upodleniem i likwidacją państwa i narodu polskiego. Niszczona jest gospodarka, przemysł, polskie firmy duże i małe. Majątek narodowy, który jeszcze pozostał jest dewastowany lub oddawany w obce ręce. Wojsko Polskie wciąż poniżane, rozbrojone dla Ukraińców. Finanse publiczne zadłużane bez żadnego opamiętania. Służba zdrowia w coraz gorszym stanie. Po kraju szwendają się agresywni obcy, wpuszczeni celowo, zasilający przestępczość i korzystający z przywilejów kosztem Polaków. Rząd planuje sprowadzić tu kolejne chmary obcych i rozpieszczać ich na nasz koszt. Granice otwarte są na przestrzał i wjeżdża sobie do Polski, kto chce. Rząd dyskryminuje Polaków, cudzoziemcy dostają przywileje i mają więcej praw, niż rodowici obywatele. Edukacja jest niszczona, usuwana jest wiedza, a wprowadzana nauka prostytucji i masturbacji. Rząd chce oddać całą niepodległość do Berlina i Brukseli. Wolność słowa ma zostać zlikwidowana, a rząd chce wsadzać Polaków do więzień za głoszenie poglądów, jak za Stalina. Ma wejść do nas Zielony Ład, czyli grabież własności prywatnej poprzez koszty życia, podatki i opłaty. Unia chce zabronić używania normalnych samochodów, normalnego ogrzewania, normalnych domów. Wszystko ma być tak drogie, aby normalnego Polaka, który nie jest złodziejem i nie służy w unijnej mafii nie było na nic stać. Polskie rolnictwo ma zostać zlikwidowane dzięki posunięciom Unii. Trwają przygotowania, aby wysłać Polaków do walki z Rosją, aby bronili  Ukrainy, a Ukraińcy mają znaleźć się w Polsce.  

Dlaczego tak jest?

Ponieważ znajdujemy się pod okupacją UE. Jej cel polega na likwidacji niepodległych państw i wolnych narodów. W tym celu prowadzone są unijne polityki i sprowadzani nachodźcy z innych kontynentów. UE ma stać się państwem socjalistycznym z despotyczną władzą, a ludność ma zostać najpierw pozbawiona mienia a potem wymieniona na nową, sztuczną europejską rasę negroidalną.

Wesprzyj nas już teraz!

25 zł

50 zł

100 zł

Dlaczego nie wyzwalamy się z tego?

Powody są dwa:  politycy i naród. Większość polityków III RP to zaprzańcy, ludzie zdegenerowani, zdeprawowani i niekompetentni. Zostali kupieni już dawno albo są na nich mocne kwity, opiewające na rzeczy plugawe, których się dopuścili. Będą robić to, do czego zostali wynajęci przez swoich sponsorów, a nie to, co jest dobre dla Polski i Polaków. Po stronie narodu jest brak świadomości, bo główne media należą do obcych. Wielu również Polaków uległo antykulturze i kierują się tylko własną korzyścią i egoizmem.

Co będzie dalej?

Porządek europejski rozpadnie się nieuchronnie. To następuje, ale zanim się stanie, despotia rękami swoich sług w Polsce będzie nas szarpać. Upadek UE będzie się wiązał z zaburzeniami i kryzysem. Po tym będzie dla nas dobrze, ale musimy być gotowi, aby nie przespać okazji.

Poprawa sytuacji w Polsce

Są dwa warunki poprawy sytuacji w Polsce. Po pierwsze, państwo polskie musi być niepodległe, to znaczy, że nie może podlegać UE. Po drugie, naród musi być suwerenny, to znaczy, że nie może być własnością rządu, który robi to, co chce.

Kiedy się poprawi?

Do tej poprawy także potrzeba spełnienia dwóch warunków. Po pierwsze, politycy muszą działać dla dobra Polski i Polaków naprawdę, a nie na niby. Każdy polityk, który nie działa dla niepodległości państwa i suwerenności narodu, jest sługą okupanta. Wiarygodność polityka sprawdzić łatwo. Kto nie ma honoru, ten nie jest i nie będzie wiarygodny, lecz już jest lub będzie zdrajcą, przekupionym przez okupantów. Po drugie, Polacy muszą mieć świadomość narodową i wiedzę, co się dzieje naprawdę, a nie co głoszą kłamliwe media. Muszą też szczerze pragnąć, aby w niepodległej Polsce rządzili Polacy.

Co robić?

Każdy, kto działa dla dobra Polaków – dorosłych i dzieci, obojętnie, czego dotyczy jego działalność, w każdej pracy z ludźmi powinien przekazywać tę wiedzę, przy okazji swojej działalności głównej. Niech każdy dobry Polak sam kieruje się honorem, uczy tego swoje dzieci i wymaga tego od polityków. Gdyby więcej Polaków kierowało się honorem, nie dopuściliby do takiego upodlenia i upadku. Wiedza o tym, co dzieje się naprawdę i honor – to jedyna droga do naprawy Polski. Bez tego wszelkie działania z ludźmi będą nieskuteczne.

Jak rozmawiać?

Wielu Polaków nie chce rozmawiać, bo nie chcą wiedzieć. Nie każdy nada się do dobrych działań. Należy stosować sita.

  1. Sito jednej minuty. Poproś rozmówcę, aby poświęcił Ci minutę, w której z uwagą wysłucha, co mu powiesz. Jeśli odmówi, zostaw go. Jeśli posłucha, powiedz, że dzieją się złe rzeczy, które dotkną osobiście również jego samego i jego dzieci, można jednak coś z tym zrobić, a to wymaga, aby on dowiedział się więcej. Następnie spytaj, czy poświęci Ci 10 minut swojego czasu. Jeśli po tym, co usłyszał, nie będzie chciał słuchać dalej, zostaw go (jeśli to ona, zastosuj odpowiednio).
  2. Sito 10 minut. Powiedz rozmówcy to, co jest w niniejszej wiadomości. Jeśli Ci przerwie i nie będzie chciał słuchać lub ucieknie, zostaw go. Jeśli wysłuchał do końca, zaproponuj kolejne spotkanie długości godziny. Powie, że musi pomyśleć. Daj mu czas i swój kontakt, a jeśli po tygodniu się nie zgłosi, zagadnij go. Jeśli będzie lawirować, to znaczy, że nie chce znać prawdy. Nie możesz naciskać, delikatnie zapewnij, że jeśli będzie chciał porozmawiać, powiesz mu, co robić. Jeśli sam się nie zgłosi, spróbuj za jakiś czas. Jeśli będzie unikał kontaktu, zostaw go (jeśli to ona, zastosuj odpowiednio).
  3. Sito godziny. Jeśli zechce się spotkać, spokojnie i rzeczowo opowiedz mu, czym się zajmujesz i dlaczego. Uświadom go, że stan, w jakim znajduje się Polska jest zagrożeniem dla niego, jego rodziny, majątku, wolności i bezpieczeństwa. Można jednak z tego wyjść, ale to wymaga działań dobrych Polaków. Jeśli wyrazi zainteresowanie i zaoferuje swój udział, dopiero na tym etapie możesz liczyć na jakąś możliwości współpracy. Nawet, jeśli nie podejmie współpracy, to Twoim sukcesem jest to, że Cię wysłuchał i poznał prawdę. To przyniesie skutek w przyszłości.

Dużą pomocą w rozmowach z ludźmi będą następujące materiały:

Unijne zabójstwo Europy

W TOWARZYSTWIE. RAPORTY

A przede wszystkim kompleksowe i dogłębne opracowanie naszych problemów i dróg wyjścia, szykowane do druku pod tytułem Poradnik narodu, około połowy roku 2025.

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej

https://pch24.pl/bartosz-kopczynski-unijne-zabojstwo-europy

Trump i Vance kontra euro-globalna kamaryla [“Zełenski”]. O co idzie ta gra?

Trump i Vance kontra euro-globalna kamaryla [“Zełenski”]. O co idzie ta gra?

16.03.2025 Bartosz Kopczynski nczas/trump-i-vance-kontra-gnoza

Wołodymyr Zełenski i Donald Trump w Białym Domu. Foto: PAP/EPA
Wołodymyr Zełenski i Donald Trump w Białym Domu. Foto: PAP/EPA

Spotkanie Donalda Trumpa i J.D.Vance’a z Wołodymirem Zełenskim powinno znaleźć się w przyszłych podręcznikach historii. Słynna rozmowa była bowiem skutkiem całego splotu okoliczności i planów rozgrywających się przez 400 lat, aby skupić w jednym momencie ścieżki losu, które przez jedną decyzję mogą poprowadzić w nieznane.

Zrozumienie tej sytuacji wymaga szerokiej wiedzy, artykuł za krótki, aby wszystko rozwijać, streszczę więc główne wnioski wstępne, aby przejść do meritum.

Od początku XVII w. trwa nieustanny proces budowy państwa światowego na bazie istniejących struktur państwowych. Prowadzony jest przez grupę ludzi przekazujących swoje cele pokoleniowo. Używają trzech głównych systemów myślowych, przenikających się: Kabały, Talmudu, Gnozy, dlatego zwę ich gnostykami. Określenie nieprecyzyjne, ale użyteczne. Państwo światowe oznacza likwidację innych państw i narodów, wszyscy ludzie mają być jednolitym zasobem. Unia Europejska od początku realizuje ten projekt jako Paneuropa, oddział państwa globalnego. USA też od początku temu miały służyć, osiągając pozycję światowego hegemona, torującego drogę państwu światowemu. Prototypem rządu światowego jest ONZ i jej agendy, np. WHO.

Państwo ukraińskie zaś od początku stanowi narzędzie gnostyków do realizacji ich celów, m.in. likwidacji żywiołu polskiego. Komunizm w Rosji i Chinach oraz New Deal Roosevelta były dziełami gnostyków, korzystających z brytyjskich i amerykańskich finansów. Obecnie większość rządów Zachodu obsadzona jest przez figurantów, zdegenerowane kreatury, służące sprawie gnostyków.

Źródeł tej wiedzy jest wiele, m.in J.A. Komensky, H.G. Wells, E. Starr Miller, M.E. Jones, Epiphanius, S. Krajski, D. Reed, Ph. de Villiers, A. Sutton, C. Quigley, Jędrzej Giertych.

Od rozpadu ZSRR w 1991 r. wszystko zmierzało do globalnego państwa i rządu. Zaczęło się to zmieniać około 2008 r., gdy Rosja i Chiny rozpoczęły emancypację spod projektu globalnego. Wojnę ukraińską należy traktować jako próbę zatrzymania rosyjskiej niezależności od globalnych strategii. Działania wojenne wszczęła Rosja, ale została do nich sprowokowana i zachęcona przez polityków i służby z Zachodu. Wielki cios dla projektu globalnego przyszedł z USA, gdy wygrał Donald Trump, wróg globalizmu, zwolennik imperium amerykańskiego. Na jego stronę przeszła część amerykańskiego deep state i po 20 stycznia 2025 r. zaczęła się prawdziwa rewolucja. Obecna Ameryka Trumpa ma więc diametralnie inne cele niż Ameryka Bidena, która prowadziła na Ukrainie wojnę z Rosją rękami Ukraińców. Trump chce skupić się na odtwarzaniu potęgi amerykańskiej i w tym celu musi ułożyć relacje USA z Rosją i Chinami.

Wojna na Ukrainie nie tylko pochłania ogromne ilości energo-materii, ale też stanowi zarzewie większej zawieruchy, w którą USA musiałyby się zaangażować, co na dłuższą metę dla państwa amerykańskiego byłoby zabójcze. Podobnie sytuację postrzega Rosja, dlatego w interesie leży zawarcie pokoju. Jedynym zwartym obszarem siły, któremu zależy na kontynuowaniu i rozszerzeniu konfliktu, jest Europa, a dokładnie gnostycy, zarządzający zdalnie rządami, i bezpośrednio bankami. Wojna daje im krociowe zyski, natomiast niszczy państwa i narody, co sprawia, że łatwiej dają się zaganiać do państwa globalnego.

Umowa tzw. mineralna pomiędzy USA a Ukrainą zakłada eksploatację drogocennych złóż przez amerykańskie firmy. Zyski mają przypaść w połowie USA, w połowie Ukrainie, jednakże część amerykańskich zysków ma być reinwestowana na terenie Ukrainy. Umowa ta jest podstawą pokoju, musiała więc najpierw zostać wynegocjowana z Putinem. Oznacza to, że po zawarciu pokoju Trumpa Ukraina stanie się protektoratem amerykańsko-rosyjskim. Ukraińcy zyskają na tym pokój, spokój wewnętrzny, racjonalne rządy, stabilne dochody, czyli warunki do odbudowy i pokojowego życia.

Obecnie Ukraina jest zadłużonym po uszy bankrutem, niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania, szarpanym przez zwalczające się koterie. Kraj wyniszczony wojną i wyludniony, rekrutów pozyskuje się z ulicznych łapanek. Pokój Trumpa daje też pewność, że Ukraina nie będzie używana przez siły zewnętrzne jako narzędzie destabilizacji całego regionu.

Zełenski przybył więc do Białego Domu, aby podpisać umowę, która wcześniej została uzgodniona w zasadniczych kwestiach, do uzgodnienia pozostały szczegóły. Umowę, która miała dać pokój Ukrainie i światu, miała zakończyć rozlew krwi, zniszczenia i wielkie koszty ponoszone głównie przez państwa Zachodu, także Polskę. Zełenski zasiadł obok Trumpa i Vance’a w Gabinecie Owalnym na briefingu prasowym. Później miało nastąpić podpisanie umowy, wspólna konferencja prasowa i oficjalny lunch. Stało się jednak inaczej.

Spotkanie trwające ok. 50 minut miało przebieg niespodziewany.

Prezydent Trump podkreślał wielkie pożytki umowy i pokoju, natomiast Zełenski cały czas przypominał o cierpieniach Ukraińców i odpowiedzialności Rosji. Zakwestionował dyplomatyczne wysiłki USA, twierdząc, że Putin nienawidzi Ukraińców i złamie każdą umowę, dlatego jakiekolwiek porozumienie jest niemożliwe, a negocjacje bezcelowe. Stopniowo wyłoniła się lista oczekiwań Zełenskiego:

  • Nie będzie żadnych negocjacji z Rosją, tylko wojna do jej ostatecznego pokonania.
  • Warunki pokoju obejmą reparacje dla Ukrainy. Zostaną one narzucone Rosji przez państwa Europy i Ukrainę, USA dołączą się jako uczestnik.
  • USA będą dalej wspierać wojnę, jak dotąd.
  • Jeśli USA wycofają się z wojny, będzie ona nadal prowadzona siłami Europy.
  • Nastąpi eskalacja konfliktu, tak że USA odczują go na sobie, a także zostaną obciążone odpowiedzialnością.

Okazało się więc, że Zełenski nie przyjechał ani po prośbie, ani po wdzięczności. Ten człowiek, odziany w dres z logo tryzuba, którego kadencja skończyła się w maju ubiegłego roku, pozwolił sobie na poważne impertynencje wobec swojego gospodarza. Zachowywał się wprost po chamsku, okazując postawę pełną wyższości i brak szacunku, także przez niestosowny strój. Przerywał Prezydentowi, z wiceprezydentem wdał się w pyskówkę. Zachował się niegrzecznie nawet na miarę prywatnego spotkania znajomych w knajpie, a był w centrum świata z jednym z najważniejszych ludzi. Coraz wyraźniej prezentował butę wobec wszystkich, pogardę wobec Rosjan i lekceważenie wobec gospodarzy. Zaprzeczał faktom, umniejszając rolę udzielonej Ukrainie pomocy, o Polsce w tym kontekście nie wspominając wcale. Trump najwyraźniej w pewnym momencie zorientował się, że ma przed sobą wysłannika ludzi, którzy przekazują mu ultimatum w formie uwłaczającej powadze urzędu Prezydenta i Stanom Zjednoczonym. Znosił impertynencje Zełenskiego długo, w końcu jednak doszedł do wniosku, że dość już tego. Nastąpiło to po tym, gdy prezydent Ukrainy zagroził prezydentowi USA eskalacją konfliktu z Rosją na terytorium USA.

Odpowiedź Donalda Trumpa nie była przeznaczona dla Zełenskiego, ale dla jego mocodawców. Trump odpowiedział im, że igrają III Wojną Światową i że nie mają żadnych silnych kart, prowadzenie wojny ukraińskiej zależy bowiem od amerykańskich dostaw, które Trump może wstrzymać, a wtedy gnostycy znajdą się w tarapatach. Potem zakończył część jawną i dziennikarze wyszli. Następnie odbyła się rozmowa za zamkniętymi drzwiami, która też nie zmieniła stosunku Zełenskiego, więc Trump nie miał innego wyjścia, jak wyprosić delegację ukraińską. Przygotowany lunch spożyła służba prasowa Białego Domu. Prezydent nie mógł przy jednym stole dzielić się chlebem z człowiekiem, który jest wrogiem jego i Stanów Zjednoczonych, i który chce takim pozostać.

Po wyjściu z Białego Domu Zełenski dzwonił do prezydenta Francji i sekretarza NATO, a potem wsiadł w samolot i poleciał do Wielkiej Brytanii, gdzie spotkał się z premierem Starmerem i królem Karolem III. W niedzielę 2 marca odbył się błyskawiczny szczyt militarny rządów europejskich. Z komunikatów po szczycie wynika, że euro-globalna kamaryla chce prowadzić wojnę dalej aż do „sprawiedliwego pokoju”, czyli całkowitego pokonania Rosji, po drodze dbając o „gwarancje bezpieczeństwa”, czyli zdolności ofensywne. Ustalili, że będą zadłużać swoje społeczeństwa jeszcze bardziej, do finansowania wojny użyją rosyjskich aktywów, które zajęli, i opracują plany dalszego wsparcia. Najbardziej aktualna obawa dla Polaków to możliwość prowokacji na naszej wschodniej granicy, aby rozszerzyć działania na Polskę i zmusić USA do wejścia w niekończący się konflikt.

Trzeba więc uważnie śledzić sytuacje na Wschodzie. Można się również spodziewać, że Trump też coś zrobi, i będzie to demontaż Unii Europejskiej, co akurat dla Polski byłoby sytuacją bardzo korzystną.

Zachód, jakiego nie znacie

Zachód, jakiego nie znacie

Autor: AlterCabrio , 11 grudnia 2024

Kontynuuję wątek polityki zagranicznej Polski. Nie odnoszę się bynajmniej do polityki obecnej – tej bowiem nie ma wcale – lecz do przyszłej polityki przyszłego wyzwolonego państwa polskiego. W celu wyznaczenia skutecznej polityki należy koniecznie posiadać wiedzę strategiczną i świadomość sytuacyjną, co łącznie składa się na wiedzę sterowniczą.

−∗−

Obraz tytułowy: Ferdynand Ruszczyc „Letni zachód” 1896 LINK

Zachód, jakiego nie znacie

Kontynuuję wątek polityki zagranicznej Polski. Nie odnoszę się bynajmniej do polityki obecnej – tej bowiem nie ma wcale – lecz do przyszłej polityki przyszłego wyzwolonego państwa polskiego. W celu wyznaczenia skutecznej polityki należy koniecznie posiadać wiedzę strategiczną i świadomość sytuacyjną, co łącznie składa się na wiedzę sterowniczą.

Kontynuacja wątku: Polska polityka zagraniczna…

Przedmiotem niniejszego artykułu jest Zachód, a w szczególności to, czego możemy się po nim spodziewać. Samo słowo „Zachód” budzi w serduszkach ciepłe skojarzenia, jako TO miejsce i TEN obszar, gdzie zawsze jest TO, co trzeba, czyli stan powszechnej szczęśliwości, niezależnie od tego, jak kto sobie ten raj wyobraża. Dla młodszych uczestników Polski słowo to kojarzy się z wysokimi zarobkami, sprawną organizacją wszystkiego i przyjaznym państwem, starszym Zachód nieodmiennie kojarzy się z dolarami vel Deutsch – Markami, pornolami od Teresy Orlowsky, Playboyem, fajkami w twardych ramach, Coca – Colą, resorakami z Matchboxu, oraz wszystkimi innymi towarami wysokiej jakości w dużym wyborze, tanio dostępnymi. Dla takich właśnie dóbr przylgnęliśmy do Zachodu jak najczulsza kochanka i nie dajemy się oderwać. W naszych umysłach Europy Środkowo – Wschodniej Zachód to synonim szczęścia, bogactwa, bezpieczeństwa i spełnienia marzeń.

Czym w ogóle jest Zachód? Obszar, obejmujący Europę Zachodnią i Północną oraz podziwiane i wymarzone Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Dlaczego ten obszar jest taki bogaty? Rzadko pada to pytanie, i mało kto je zadaje. A odpowiedź jest wbrew pozorom bardzo prosta. Za bogactwo Zachodu nie odpowiadają zasoby naturalne, bo gdyby tak było, to Rosja byłaby najbogatszym państwem na świecie. Zasoby mają znaczenie, ale dla zamożności mieszkańców wzmacniające, a nie zasadnicze. Są państwa, spoczywające na surowcach, gdzie ludzie żyją w biedzie i nędzy, np. Wenezuela, Irak, Kongo. Rzecz jest w czym innym – we władzy i tym, co ludzie mają w głowach.

Władza na Zachodzie reprezentowała ludzi – najpierw lud, potem naród. Nie mogła rządzić ludźmi sama dla siebie, bo to byłoby tyranią. Musiała rządzić ludźmi dla dobra ich samych oraz dla dobra państwa. Taka była zasada – idea przewodnia, wielokrotnie nadużywana, co zawsze kończyło się tak samo – biedą i cierpieniem ludności i finalnie upadkiem takiej władzy. Jeśli ogólne działania władz były znacząco niezgodne z wzorcem, prędzej czy później powracano do wzorca. W takich warunkach mogła się rozwijać ludzka inicjatywa i przedsiębiorczość, przyrastać bogactwo i rozlewać się wśród społeczeństwa w miarę jednolicie.

Warunkiem niezbędnym takich porządków jest pluralizm w różnych znaczeniach. Pluralizm poglądów, rozwiązań, pomysłów, ośrodków władzy. Jednak ten pluralizm nie może być absolutny, bo zamienia się w anarchię. Musi być jakiś czynnik jednoczący i porządkujący, i takie mechanizmy niegdyś na Zachodzie istniały. Gdyby spytać współcześnie wykształconych ludzi, co jest tym czynnikiem, a zarazem przyczyną współpracy różnorodności i porządku, odparliby, że to prawa człowieka, demokracja i praworządność. I jest to odpowiedź błędna, myli bowiem skutek z przyczyną. Żadne prawa nie są źródłem porządku, przeciwnie, to porządek jest źródłem praw. Demokracja nie jest wartością samą w sobie, tylko techniczną normą podejmowania decyzji. Praworządność pochodzi od praw, i jest szacunkiem i podporządkowaniem się wszystkich podmiotów prawom. Te podmioty należą do trzech kategorii – stanowiące, wykonujące i podlegające prawom. Jednak praworządność jako wartość pochodna zależy od pierwotnej, czyli od praw, a te zależą od porządku. Od czego więc zależy ten porządek? Od kultury, czyli tego, co ludzie mają w głowach. Kultura to wierzenia, przekonania i normy postępowania, wpływające na motywacje ludzi do działań lub zaniechań.

Kultura Zachodu spoczywa na trzech filarach – grecka filozofia, rzymskie prawo i chrześcijańska religia. To dobrze znana triada, wypowiadana zwykle bez głębszych refleksji. Z tych filarów można natomiast wysnuć normy postępowania, które uczyniły Zachód tym, czym był do niedawna. Normy te można umieścić w dwóch obszarach – umysłów i struktur instytucji społecznych. Obszar umysłu wyznacza to, co ludzie mają w swoich własnych głowach, i jak układają sobie stosunki z innymi ludźmi i bytami. Po pierwsze, koncepcja prawdy obiektywnej, wzięta od Arystotelesa, w której prawdą jest tym, co jest rzeczywiście, a wyobrażenie umysłu musi być z nią zgodne. Po drugie, dobro obiektywne, czyli to, co jest dobrem zawsze, niezależnie od doraźnych interesów. Po trzecie, motywacje, czyli napęd do działania – poznawcze i etyczne. Motywacje poznawcze to pęd do poszukiwania prawdy obiektywnej. Motywacje etyczne to pęd do działań obiektywnie dobrych. Obszar struktur wyznacza relacje polityczne, ekonomiczne i prawne. Po pierwsze, pluralizm ośrodków władzy. Oddzielone są od siebie poszczególne władze – prawno – polityczna, religijno – etyczna, poznawczo – naukowa. Po drugie, pluralizm ośrodków opinii – państwo, sfera prywatna, instytucje wiedzy, sztuka, opinia publiczna. Po trzecie, pluralizm możliwości realizacji celów życiowych. Każdy może zająć się tym, co najlepiej umie i lubi, w różnych sferach – prywatnej, społecznej, państwowej, co oznacza mobilność społeczną, czyli możliwość zmiany swojej sytuacji mocą własnej decyzji. Obie sfery połączone były dwoma konsensusami. Pierwszy konsensus polegał na tym, że próg wejścia w relacje społeczne warunkowany był dojrzałością, czyli umiejętnością ponoszenia odpowiedzialności moralnej za swoje działania i zaniechania. Drugi konsensus to etos pracy – każdy dojrzały człowiek wie i godzi się na to, że musi wnosić swój własny wysiłek nie tylko dla własnych korzyści, ale też dla utrzymania wspólnej konstrukcji społecznej.

Piszę o tych zjawiskach w czasie przeszłym, ponieważ te ustawienia na Zachodzie wygasły lub są w trakcie wygaszania. Zachód odszedł od swoich własnych zasad, a zaczęło się to od stopniowej apostazji od chrześcijaństwa. Potem kolejno odpadał rozum, dojrzałość i etos pracy. Jesteśmy obecnie w momencie, w którym funkcjonują jeszcze pozostałości oryginalnej kultury Zachodu, natomiast młode pokolenie jest już niemal kompletnie oderwane od wszystkiego, poza własnymi emocjami, popędami, instynktami i dobrostanem.

Skutki widoczne są w każdym obszarze życia, a wszystkie obszary wzajemnie się warunkują, a to znaczy, że procesy, kształtujące jeden obszar wpływają też na pozostałe. Proces wielkiego odchodzenia Zachodu od samego siebie nie wszczął się sam. Działają tu siły naturalne, są jednak sterowane za pomocą licznych i złożonych systemów. Skoro zachodzi sterowanie, musi istnieć obiekt sterujący, i z takim niewątpliwie mamy do czynienia. W języku cybernetyki społecznej nazywa się on zewnętrznym organizatorem, Pisaliśmy o tym na portalu wiele razy.

Pisaliśmy o globalnej władzy: Zrozumieć globalną władzę – struktury, procesy

Polityka – prawie wszystkie rządy Zachodu obsadzone są przez figurantów, niezdolnych do samodzielnych działań, zepsutych moralnie. Rządy realizują polecenia i interesy zewnętrznych organizatorów. Scena polityczna podzielona jest na dwie główne frakcje, zwalczające się, ale zgodne co do pryncypiów polityki, i są to zwykle pryncypia szkodliwe społecznie. Tak prowadzona jest polityka sprzeczna z interesem państwa i wroga wobec własnego społeczeństwa. Zaledwie kilka państw Zachodu ma polityków na tyle świadomych i niezależnych, że potrafią działać bardziej w interesie własnych państw i społeczeństw, niż zewnętrznych organizatorów. Patrząc z pozycji zewnętrznych organizatorów, taka polityka jest dla każdego społeczeństwa zabójcza. Natomiast każde społeczeństwo, które sobie na to pozwala, stosuje strategię samobójczą. Większość społeczeństw Zachodu znajduje się w tej sytuacji, z polskim włącznie. Objawy polityki zabójczo – samobójczej stwierdzić niezwykle łatwo, a są one następujące:

  • polityka walki o klimat.
  • Polityki równościowe i feministyczne.
  • Rozbudowany socjal.
  • Upadek edukacji poprzez zastosowanie Edukacji Włączającej i seksedukacji;
  • Duże znaczenie polityczne partii lewackich.
  • Ideologia gender, woke i podobne.
  • Dążenie do włączenia niektórych państw NATO do wojny z Rosją.
  • Przyjmowanie masowej imigracji wielokulturowej.

Ekonomia i finanse – zanikanie własnej drobnej i średniej przedsiębiorczości, pochłanianej i wypieranej z rynku przez wielkie monopole pozapaństwowe. Przejęcie strategicznych gałęzi gospodarki przez kapitał globalny i wyprowadzenie produkcji poza państwo. Brak suwerenności gospodarczej poprzez zależności od rozbudowanych, globalnych łańcuchów dostaw. Uzależnienie finansów publicznych od globalnego kapitału, połączone z dużym i rosnącym deficytem budżetowym. Zadłużenie społeczeństwa w globalnych instytucjach finansowych. Rosnące podatki i daniny publiczne. Przestawienie gospodarki z produkcji i przetwórstwa na usługi. Warunki prowadzenia działalności gospodarczej wybitnie szkodzą własnym przedsiębiorcom, premiując wielkie korporacje.

Prawo – chaos prawny, spowodowany nadprodukcją prawa niskiej jakości. Po zbadaniu chaosu okazuje się, że jest on uporządkowany. Ma szkodzić zwykłym obywatelom i własnym przedsiębiorcom, utrudniając życie na każdym kroku, pomaga natomiast wielkim, globalnym korporacjom. Prawo niejednoznaczne i wciąż zmieniające się. Stanowienie prawa w coraz większym stopniu przejmowane jest przez instytucje ponadnarodowe. Przy chaosie zmiennego, niejednoznacznego prawa coraz większą rolę odgrywają prawnicy i sądy, dominując naturalne relacje międzyludzkie. Wraz z rezygnacją społeczeństwa i władzy z moralności, wzrasta rola kasty prawniczo – sędziowskiej. To też leży w interesie wielkich korporacji, które stać na obsługę prawną, w odróżnieniu od prywatnych podmiotów.

Medycyna – usługi publiczne stają się coraz droższe i trudniej dostępne, w miarę, jak zwiększa się ilość ludzi dysfunkcyjnych, a maleje produktywnych. Coraz częściej ludzie muszą korzystać z usług niepublicznych służb, co podraża koszty życia. Jednocześnie wzrasta wielkość obciążeń publicznoprawnych na publiczną służbę zdrowia.

Media – znajdują się pod wpływem sił wrogich społeczeństwu lub należą do obcego kapitału, co na jedno wychodzi. Nie zajmuję się już dostarczaniem informacji, lecz dezinformacji. Wywołują sztuczne podziały społeczne i antagonizują tak powstałe grupy. Kłamią w interesie bardzo określonych grup. W czasie wolnym od kłamstw i manipulacji dostarczają społeczeństwu ogłupiającą papkę.

Obronność – społeczeństwa Zachodu są w większości pacyfistyczne, niedojrzałe psychicznie, infantylne i niezdolne do stawienia oporu. Są poza tym wewnętrzne rozbite na jednostki i podzielona na dwa lub więcej zwalczających się obozów politycznych. Armie mało liczne i niezdolne do mobilizacji, przemysł obronny niezdolny do szybkiego przejścia w tryb wojenny.

Religia – w większości odrzucono chrześcijaństwo, panuje więc poganizm. Objawia się poprzez pozorny pluralizm i dowolność wyznawanej wiary. Większość to ateiści lub agnostycy, wielu też jest czcicieli zabobonów, guseł, religii Wschodu i czarnej magii

Obyczaje – coraz bardziej pogańskie, bazujące na dążeniu do osobistego zaspokojenia za wszelka cenę i bez myślenia o konsekwencjach. Młodzi ludzie nie chcą tworzyć stałych związków i unikają potomstwa. Bierze się to głównie z lenistwa, niedojrzałości, nieodpowiedzialności, skierowaniu uwagi na karierę, trudnych warunków ekonomicznych. Istniejące związki się rozpadają, a dzieci pogrążają się w rosnących problemach psychicznych i społecznych. Brak jest bezinteresowności i uczciwości w relacjach międzyludzkich, dlatego coraz większą rolę odgrywa prawo i instytucje. Demografia upada z powodu braku dzietności. Do krajów tych przybywa wielokulturowa imigracja, głównie islamska.

Sztuka – kompletna degeneracja. Zerwane zostało powiązanie z prawdą, dobrem i pięknem na rzecz ich przeciwieństw.

Umiejętności – ludzie z każdą dekadą coraz mniej umieją i coraz są głupsi, a także coraz bardziej leniwi. Nie potrafią i nie chcą rozeznać, w jakiej sytuacji społecznej i geopolitycznej się znajdują, co sprawia, że nie podejmują środków zaradczych.

Elity społeczne – zdegenerowane do szczętu. Dały się przekupić zewnętrznym organizatorom, którzy dążą do zniszczenia ich własnych społeczeństw. Kolaborują w tym procesie. Zatraciły zdolność samooczyszczenia.

Wolność osobista – ograniczana coraz bardziej, zarówno przez rząd, wielki kapitał jak i ulicę. Rząd nakłada coraz bardziej absurdalne obostrzenia, dotyczące zaimków, mniejszości seksualnych, kobiet, równości, ochrony dzieci itd. i w ten sposób krępuje wolność słowa i coraz częściej czynu. Coraz częściej nakładane są represje z użyciem państwowego aparatu przymusu. Tak samo działają ograniczenia mediów, nakładane przez rząd i wielkie korporacje. Na ulicy staje się coraz mniej bezpiecznie z powodu zmiany dominującej pigmentacji. Wykluwa się społeczna terapia jataganami, skierowana do białonormatywnych.

Perspektywy – Zachód jest jak samolot, który wpadł w korkociąg. Dałoby się maszynę wyprowadzić ze spirali, ale nikt tego nie chce. Zarówno elity, jak i społeczeństwa Zachodu zaakceptowały politykę zabójczo – samobójczą, i póki co jakąkolwiek racjonalną propozycję naprawy odrzucają z wrogością i pogardą. Zachód nie będzie zdolny do samonaprawienia, dopóki nie przejdzie przez chrzest ognia i krwi. Dopiero takie doświadczenie pozwoli na usunięcie zdegenerowanych elit oraz na powrót do własnych ustawień pierwotnych.

Wzajemne stosunki z Polską. Polakom wydaje się, że jesteśmy członkiem Zachodu, ale takimi trochę gorszymi, musimy więc poddańczo dostosowywać się do wszystkiego, co stamtąd płynie. Polacy robią to bezrefleksyjnie, licząc na dwie rzeczy. Po pierwsze, pieniądze. Te rzeczywiście płyną, ale mają charakter kredytu i wymuszają działania, korzystne nie dla Polski, ale dla sił pozapaństwowych. Środki te mają charakter korupcji państwowej, przywiązującej dygnitarzy do ich dysponentów. Po drugie, ludzie, zajmujący stanowiska w kraju liczą na gotowe rozwiązania z Zachodu, bo sami niczego nie potrafią wypracować. Zachód dla Polaków oznacza Mekkę, natomiast Polska dla Zachodu jest Trzecim Światem, a Polacy – ludnością podbitą, skolonizowaną i łupioną. Polacy w swej naiwności nie mają również pojęcia, jak bardzo zdegenerowane są zachodnie elity, oraz jak głęboko upadły tamtejsze społeczeństwa. Wciąż spodziewają się pieniędzy, płynących stamtąd, tymczasem okres inwestowania w obszar kolonialny już się skończył, teraz zaczynają się żniwa – wielkie łupienie Polaków za pomocą rozlicznych instrumentów. Należą do nich m.in. polityki klimatyczne, pozornie chroniące środowisko, równościowe, feministyczne, imigracyjne, wszystko, co ma posmak lewactwa. Również w zakresie obronności Zachód ani myśli poświęcać zbyt wiele w imię obrony Polski. W drugą stronę działa to inaczej – Zachód bez wahania poświęci Polskę dla obrony swoich interesów. Polacy powinni lepiej uczyć się historii, wiedzieliby wówczas, że zawsze wiele obiecywano, nigdy nie dotrzymano.

Pisaliśmy o upadku Europy: Gdy zbudzi się naród cz. IV. Podbój Europy przez narody

Bezrefleksyjne tkwienie Polski w patologicznym związku z Zachodem naraża Polaków na działania wojenne, zubożenie, głęboki kryzys w każdej dziedzinie, upadek państwa, utratę własności, zanik narodu, depopulację, wymianę ludności. Polacy muszą zrozumieć, że nasze przywiązanie do łacińskiej kultury Zachodu nie jest podzielane przez tych ludzi, do których chcemy dołączyć, ponieważ oni do tej kultury nie należą i nie chcą należeć. Polacy próbują zasłużyć na uznanie Zachodu, tymczasem Zachód nie jest już Zachodem, tylko swoją własną wydmuszką, efektowną fasadą, kryjącą zgniliznę i upadek. Nie rozumieją też poczciwi, naiwni Polacy, jak łatwo jest dziś podbić Europę, z prostego powodu – braku obrońców. Uwaga ta dotyczy również Polski.

Wystarczy spojrzeć na polityków Zachodu, stojących na czele rządów lub partii, sprawujących władzę. Przeanalizujmy kilka nazwisk: Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Donald Tusk, Olaf Scholz, Angela Merkel, Emmanuel Macron, Rishi Sunak, Keir Starmer, Mark Rutte, Pedro Sanchez, Joseph Biden, Justin Trudeau. Kto z nich jest samodzielnym politykiem? Kto z nich prowadzi politykę, zgodną z interesem własnego narodu? A teraz spójrzmy na ludność obszaru, zwanego Zachodem, w jaki sposób żyje, jakimi wartościami się kieruje, jak reaguje? Zobaczymy, jak bardzo ludzie ci odeszli do kultury własnych przodków, na skutek wychowania, propagandy, kultury masowej, porad ekspertów, modernizmu Kościoła, pokusom konsumpcyjnego świata. Oryginalna kultura Zachodu to panowanie nad popędami poprzez podporządkowanie ich woli, kierowanej rozumem. Dziś ludność ta w coraz większym stopniu składa się z dzikich ludzi, wymagających sterowania w każdym aspekcie życia. Jeśli ten trend utrzymywałby się nadal bez przeszkód, za jedno – dwa pokolenia Zachód byłby totalną, dystopijną tyranią. Na szczęście dla ludności, nawet tej dzikiej to się nie uda. Zanim bowiem system się domknie, zapadnie się z powodów ekonomicznych, co pociągnie za sobą zaburzenia polityczne. Stanie się to już niedługo, a zaczątki tego rozpadu już widzimy. Polacy powinni więc zadać sobie rozsądne pytanie, czy chcą wiązać się z polityką tego obszaru.

W następnym artykule poruszę problematykę Wschodu.

_____________

Zachód, jakiego nie znacie, Bartosz Kopczyński, 11 grudnia 2024

Upadek Zachodu a sprawa polska

Upadek Zachodu a sprawa polska

Bartosz Kopczyński 6 listopada 2024 wtowarzystwie.pl/upadek-zachodu-a-sprawa-polska

Grafika: Hieronim Bosch, tryptyk Wóz z sianem, fragment części środkowej. https://www.flickr.com/photos/mazanto/37762454024

Czas rozprawić się z pokutującymi u nas mitami o wspaniałości Zachodu i jego wszelkich rozwiązań, a także o naszej konieczności tkwienia w sieci sojuszy, a raczej zniewolenia. Czas też ukazać fałsz twierdzeń, opartych na historycznych konotacjach, głoszących, że nie mamy innego wyjścia. Czas uświadomić Polaków, czym naprawdę jest Zachód.

Artykuł dzisiejszy powstaje i ukazuje się dzień po wyborach w USA. Trwa liczenie głosów, pełnych wyników jeszcze nie ma, na razie wygrywa Trump. Większość ludzi o konserwatywnych poglądach, także w Polsce oddycha z ulgą, myśląc, że kandydat republikanów odwróci wektor zmian i ochroni Zachód przed upadkiem. A jak jest w istocie? Wybór ten ma znaczenie poważne, pokazuje bowiem, jaka jest kondycja deep – state, niejawnej struktury, rządzącej Ameryką, a przez nią – całym Zachodem, a przez niego – całym globem. Zwycięstwo kandydatki demokratów najprawdopodobniej oznaczałoby fałszerstwa wyborcze, co zapewne postawiłoby to państwo w stan głębokiego wzburzenia, prowadzącego do faktycznej secesji części stanów. Państwo amerykańskie mogłoby przez to utracić zdolności sterowania światem. Zwycięstwo Trumpa pozwoli na częściowe uspokojenie sytuacji. Co prawda zwolennicy Kamali zapewne rozpoczną jakieś burdy, ale raczej nie do stopnia secesji. Rysują się więc dwa scenariusze: albo przyspieszenie rozpadu i upadku Zachodu albo uspokojenie i zachowanie integralności. Do czasu.

Czytaj o prawdziwej historii kultury europejskiej:

Debilizacja-kabalistyczna zemsta na chrześcijaństwie cz.VI

Należy wyjaśnić, czym jest Zachód i na czym polega jego upadek. Wtedy dopiero można przejść do sytuacji Polski. Otóż Zachód jest obszarem geograficznym, składającym się z Europy, Ameryki Północnej (można się spierać, czy Meksyk należy do Zachodu), Australii z częścią Oceanii. Na obszarze tym żyją ludzie, którzy mają swoja kulturę. Każdy społeczność ma jakąś kulturę. Oznacza ona zespół przekonań i wzorców postępowania. Kultura jest tym, co ludzie uznają za prawdziwe i słuszne, według czego prowadzą swoje życie. Jest to zawartość umysłu, zasadniczo ta sama w większości głów ludzi, stanowiących jakąś społeczność. Istnieje ona właśnie dzięki tej umysłowej zawartości. Zawartość umysłów zależy od wielu czynników – warunków fizycznych, narzucających sposób życia, uzależnionych od geografii, rzeźby terenu, warunków klimatycznych, zasobów naturalnych; tradycji, wynikającej z historii; wyznawanej religii, która zawsze określa moralność, wskazującą, co jest dobre i pożądane, a co złe i negowane; władzy, która ma wiodący wpływ na procesy, zachodzące w społeczności; elit społecznych, czyli ludzi, stanowiących punkt odniesienia dla prostego ludu. Zawsze w każdej społeczności istnieje hierarchia społeczna, mniej lub bardziej widoczna. Zawsze istnieje jakaś elita, szlachta, arystokracja, prowadząca pozostałą ludność, mniej lub bardziej subtelnie.

Bardzo ważna jest jednolitość zasadniczych przekonań, istniejąca w dwóch płaszczyznach – pionowej i poziomej. Płaszczyzna pionowa to relacja władza – społeczeństwo. Jeśli przekonania władzy, elit i społeczeństwa są zbieżne, jest to naród, posiadający własne państwo. Jeśli przekonania władzy i elity są zbieżne, ale rozbieżne wobec przekonań społeczeństwa, możemy mówić, że władza jest wewnętrzna, pochodząca ze społeczności, istnieje natomiast głęboki konflikt wewnętrzny, który doprowadzi albo do ujednolicenia poglądów, albo do rozpadu i upadku społeczności. Jeśli przekonania władzy i elity zasadniczo się różnią, oznacza to, że władza jest narzucona z zewnątrz, co prowadzi albo do zniewolenia społeczności, gdy władza jest silna, albo do jej wyzwolenia, gdy władza upada. Jeśli natomiast w jakimś zbiorowisku ludzkim każdy ma w głowie co innego, nie jest to społeczność, a ludność. W zależności od statusu politycznego, albo jest ona zasobem rządzących, albo celem podboju jakiejś innej społeczności. Taka jest teoria, poparta całym doświadczeniem ludzkości. A jaka jest praktyka Zachodu?

Zachód powstał jako cywilizacja łacińska, posługująca się kulturą chrześcijańską. Obecny Zachód powstał z rozpadu i upadku Imperium Rzymskiego, spowodowanego wewnętrznym rozkładem. Ten został zapoczątkowany przez degeneracje elit i kompletną erozję kultury. Była to kultura pogańska, oparta na niewolnictwie, czyli odmówieniu statusu człowieka części ludności. Roma, tak, jak wcześniej Grecja nigdy nie była społecznością, zawsze byli lepsi i gorsi. Lepsi korzystali z gorszych, sensem życia gorszych było bycie mówiącym narzędziem – instrumentum vocale – na potrzeby lepszych. Z czasem większość tych, którzy byli lepszymi zdegradowała się ekonomicznie do poziomu gorszych, i pomimo tego, że formalnie ta większościowa grupa zachowała status lepszych, ich faktyczny sposób życia nie różnił się od gorszych. Byli bowiem w całości zależni od władzy, która była zależna od coraz węższej grupy coraz bogatszej elity. Sytuacji nie uratował nawet ożywczy wpływ chrześcijaństwa. Cała struktura społeczna, polityczna, ekonomiczna była już tak skorodowana i tak nieadekwatna do realnych potrzeb, że nie przetrwała pierwszego poważnego kryzysu, przychodzącego z zewnątrz – wędrówki ludów i wtargnięcia na terytorium imperium wielkich mas różnorodnych plemion, pchanych od wschodu przez kolejne masy koczowniczych, dzikich i mężnych Hunów. Imperium nie zabrakło złota ani materialnych podstaw – zabrakło ludzi. Nikt nie chciał walczyć za władzę Rzymu, ludność imperium nie stanowiła już narodu. Wewnętrznie rozbita, znajdująca się pod wpływem różnych filozoficznych prądów ze Wschodu, całkowicie różnych od pierwotnej, zdroworozsądkowej, pragmatycznej filozofii rzymskiej, a także od mądrościowej filozofii greckiej. Nawet przyjęcie chrześcijaństwa nie dało tym ludziom wewnętrznego wigoru. Elity sobie, ludność sobie, nikt nie myślał o jedności, każdy o sobie. W głowach panowała różnorodność, a członki ogarnęła gnuśność. Upadek był nie tylko nieuchronny, ale wręcz konieczny.

Kilka wieków trwał wewnętrzny zamęt Europy i układania na nowo jej mapy politycznej. Znamy to jako wieki ciemne, bezzasadnie zwane Średniowieczem i wrzucane do jednego worka z Renesansem Karolińskim i epoką gotyku. Średniowiecze to kilka różnych epok, które wyróżnia naprzemiennie – integracja Cesarstwa, a wraz z nim królestw, i ich rozpad. Jedno było stałe w ciągłej mozaice płynnej nowoczesności i feerii różnorodności – chrześcijaństwo, wówczas jeszcze nie rozdzielone na wschodnie i zachodnie, sprzed buntu Lutra i rewolucji protestanckiej. Generalny czynnik, zawsze wskazujący ogólny kierunek – integracja naturalnych, organicznych grup ludzkich w narody, posiadające swoje monarchiczne, dziedziczne władze. Całość, nie rozpad, stałość, nie zmiana, bezpieczeństwo, nie zamęt, ulepszanie organiczne i stopniowe, nie rewolucja. Tak można najkrócej opisać polityczne zasady chrześcijańskiego Zachodu, wyznającego religię katolicką. A wraz z nią – rzymskie prawo i filozofię grecką.

Katolicki, łaciński Zachód przyjął filozofię realistyczną jako podstawowe narzędzie poznania i opisu rzeczywistości. To filozofia bytów realnych – takich, jakie rzeczywiście są, i prawdy obiektywnej. Poznający i myślący człowiek po pierwsze ma przyjąć, że rzeczy mają się tak, jak się mają, ani tak, jak on chce, żeby się miały. Jeśli więc jego przekonania są inne, niż rzeczywistość, musi uznać jej prymat i dostosować swoje przekonania. Wtedy dopiero może zacząć zmieniać stan rzeczy na taki, który bardziej odpowiada jego zamiarom. A zamiary swoje powinien wyznaczać według zasad etycznych, określonych przez system moralny. Ten poznaje i przekazuje innym właśnie dzięki logicznym narzędziom filozofii realistycznej. Dzięki temu nie buja w obłokach, tylko bierze się do roboty, aby uczynić swoje otoczenie przyjemniejszym do życia. Trwa to długo, przetworzenie opornej rzeczywistości wymaga bowiem wielkich wysiłków i inwestycji w umysły i w materię. Działania te muszą trwać wieki i odbywać się w sposób nieprzerwany. Są jednak efekty – cywilizacja wysokich technologii, rosnące zdolności przetwarzania energomaterii, bezpieczeństwo, pokój, stabilność społeczna i ekonomiczna, wygodne, dostatnie życie. I brak niewolnictwa. Aby dało się dokonać tego wszystkiego, konieczne były wielowiekowe procesy, zgodne współdziałanie większości ludzi, współpraca władzy, elit i społeczeństwa, i ciągłe naprawianie wad, polegających na niezgodności. Prowadziła ona wielekroć do konfliktów, zawsze jednak prędzej czy później łacińscy ludzie Zachodu potrafili się dogadać i odzyskać wspólny napęd. Dopóki w głowach mieli to samo, czyli podstawowe zasady moralności, którą odnajdywali dzięki logice, wynikającej z filozofii realistycznej.

Jednym z kluczowych powodów wielkiego cywilizacyjnego sukcesu Zachodu była pedagogika, czyli sposób wychowania ludzi, od dziecka począwszy, przez młodzież aż do dorosłych. Celem tego procesu była dojrzałość, a ideałem dojrzałości była mądrość, a mądrością za Arystotelesem nazywamy rozumienie przyczyn pierwszych, a to jest możliwe dzięki uznaniu prawdy obiektywnej mocą rozumu, i dostosowanie się do prawdy siłą woli. Wychowanie na Zachodzie było wychowaniem do cnót moralnych i intelektualnych, dzięki którym dorosły człowiek zachowywał się w sposób dojrzały. Potrafił zrozumieć rzeczywistość rozumem i zmieniać ją wolą, używając władz ciała, we współpracy z innymi dojrzałymi ludźmi. Potrafił podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Chciał poznać swoje otoczenie, uznać je ze swoje dobro, a następnie pracować i walczyć nie tylko za swój osobisty interes, ale także za interes wspólny, od którego zależą interesy osobiste wszystkich ludzi, żyjących w społeczności, zamieszkującej obszar. Tego nigdy nie był w stanie zrozumieć człowiek niedojrzały, bo to wymaga wejrzenia w przyszłość i zrozumienia, co będzie się działo na tym terytorium z tą społecznością w różnych horyzontach czasowych – za rok, za dziesięć lat, za trzy pokolenia. Tego nie pojmie człowiek niedojrzały, bo jest jak dziecko, które żyje chwilą obecną, tu i teraz. Dla dziecka to naturalne, ma przy sobie dorosłych – rodziców, rodzinę, nauczycieli, autorytety. W czasach chrześcijańskiego Zachodu to oni chronili go przed nieznajomością świata, a jednocześnie uzdalniali do życia dojrzałego, aby sam mógł robić to samo wobec kolejnych pokoleń. To, co dla dziecka jest naturalne, czyli niedojrzałość, dla dorosłego jest patologią. Nie potrafi on sam żyć w świecie bytów realnych, wymagających odpowiedzialności, nie tylko za siebie, ale też za społeczność. Jeśli człowiek dorosły nie jest dojrzały i nie bierze na siebie odpowiedzialności za siebie, staje się patologią – pasożytem na utrzymaniu społeczności. Jeśli natomiast nie bierze odpowiedzialności za społeczność, zadowalając się tylko sobą i swoim życiem ściśle prywatnym, wówczas jest patologią wysoko funkcjonującą. Odpowiedzialność za społeczność musi za niego przejąć władza. Po pewnym czasie jednak każda władza, nie doglądana przez społeczność za pośrednictwem elit ulega pokusom i coraz bardziej się degeneruje, aż staje się władzą obcą, okupacyjną. Wówczas musi dojść albo do zniewolenia społeczności, albo do jej wyzwolenia poprzez wymianę władzy. Jeśli są zachowane dojrzałe elity, jest to dość łatwe i oczywiste. Wszystko może odbyć się w ramach wewnętrznych rozliczeń społeczności. Jeśli zaś elity zdegenerowane są tak samo, jak władza, jest to trudniejsze i wymaga jakiegoś impulsu z zewnątrz, objawiającego się kryzysem. Kryzys ma trzy postaci – społeczny, ekonomiczny, militarny, i zwykle muszą łącznie wystąpić wszystkie trzy postaci, aby uzdrowić tak chorą społeczność. Może się jednak okazać, że uzdrowienie społeczności nie jest już możliwe bez radykalnej zmiany wewnętrznej, czyli jej przekształcenia. Zachowanie dotychczasowej struktury społecznej przy zdegenerowanej władzy i elitach jest możliwe, pod warunkiem, że społeczeństwo – szerokie masy zachowało zasadniczą jednolitość poglądów, a w szczególności zachowało ten sam pogląd na dojrzałość. Wówczas możliwe jest jeszcze odzyskanie społecznego wigoru i odnowienie społeczności. Wymaga to nie tylko wymiany władzy, co jest stosunkowo najłatwiejsze, szczególnie podczas poważnego kryzysu. Trudniejsza jest wymiana zdegenerowanych elit społecznych na świeże. To jednak możliwe, istnieje bowiem coś takiego, jak elita organiczna. W każdej społeczności rodzą się ludzie, i kilka do dziesięciu procent z nich jest ponadprzeciętna, a nawet zdarzają się jednostki wybitne. Ta proporcja jest stała i wynika z samej natury rzeczywistości, co samo w sobie jest jedną z wielu jej nieodgadnionych tajemnic. Ci ludzie w sytuacji głębokiego kryzysu władzy i elit mogą wpierw utworzyć nową elitę, niezależną od wcześniejszych przetasowań społeczno – politycznych, i korzystając z głębokiego kryzysu przejąć władzę, usuwając dotychczasowe struktury elitarno – społeczne, całkowicie lub częściowo. Jeden jest warunek – społeczeństwo musi być nadal społeczeństwem, a to znaczy, że przynajmniej znaczna część ludzi musi mieć w głowach te same przekonania. Odnowienie społeczności wymaga bowiem długotrwałego wysiłku wielu. Część musi się przyłączyć czynnie, reszta dać się pociągnąć i współpracować, a nie przeszkadzać. To, co ludzie Zachodu mieli wspólnego, to nie jakieś fantazmaty o demokracji i prawach człowieka, ale chrześcijaństwo – wiarę w Boga w trójcy Jedynego, wzbogacone o zasady moralne i intelektualne, wywodzące się ze starszych, pogańskich systemów Grecji i Rzymu, ujęte w jedno przez kulturę cywilizacji łacińskiej, której główną siłą wiodącą jest uniwersalna, powszechna religia chrześcijańska. Nie wystarczy bowiem przyjąć zasad filozoficznych i prawnych cywilizacji łacińskiej, należy poza tym zapewnić ich trwałość. Tym czynnikiem spajającym i utrwalającym jest chrześcijaństwo – oryginalna religia łacińskiego Zachodu. Religia jest spoiwem każdej kultury, a ta leży u podstaw każdej cywilizacji. Religia nie musi mieć konkretnego, osobowego bóstwa – może być nią cokolwiek, na przykład własna pycha. Religia to jest to, w co wierzy się bez dowodu, i za czym się podąża. Bez religii upada kultura i rozpada się cywilizacja. Dla Zachodu jest nią chrześcijaństwo. Pozostałe elementy – moralność, prawo, filozofia – zależą od trwałości tej pierwszej. Gdy zabraknie łącznika religijnego, ludzie pod wpływem pokus zaczną sobie roić w głowach każdy swoje, i w ciągu trzech pokoleń sami pozbędą się wszystkich pozostałych składników swojej kultury. Nieuchronnym skutkiem będzie upadek cywilizacji w pokoleniu czwartym. I to się dzieje na naszych oczach.

Przyjrzyjmy się najpierw Zachodowi w ogólności, a potem przejdźmy do sprawy polskiej. Zacznijmy od władzy. Kto dziś stoi na czele rządów zachodnich państw? Mężowie stanu? Ludzie niezłomnych zasad? Wierni swoim obowiązkom wobec własnych narodów? Ojcowie ojczyzny? Jest akurat odwrotnie, z kilkoma wyjątkami, np. Węgier. Mainstream to ludzie nijacy, chwiejni, zmienni, psychicznie słabi, intelektualnie mierni, psychicznie zaburzeni, moralnie patologiczni. Zachodem rządzą miernoty.

Czy są chociaż politykami samodzielnymi, czy to, co robią, wynika chociaż z ich własnych przekonań? Jeśli tak, to dlatego, że kryptokracja, czyli ukryta władza, która desygnowała ich na stanowiska wybrała sobie jednostki najbardziej spatologizowane. Żaden rząd Zachodu (poza wyjątkami) nie jest suwerenny, żadna z zachodnich partii, będących przy władzy nie rządzi samodzielnie, a żaden z zachodnich polityków nie jest niezależny. Zachodem zawiadują podstawieni figuranci, a partie działają dzięki potężnemu lobbingowi – jawnemu i ukrytemu. Widać to nawet nawet na poziomie formalnym – czymże bowiem są zobowiązania wobec instytucji ponadnarodowych, jak Unia Europejska, ONZ, WHO, UNICEF, UNESCO, czymże są zobowiązania wobec instytucji finansowych.

To może chociaż realizują interes swoich narodów i państw? I to nie, wszystkie zasadnicze polityki rządów Zachodu są umocowane w priorytetach unijno – globalnych, i wszystkie są nie tylko antynarodowe, ale wręcz antyludzkie. Rządy Zachodu (poza wyjątkami) realizują politykę gremiów ponadnarodowych, która jest jednoznacznie wroga ich własnym społeczeństwom. Rządy Zachodu niszczą więc własne gospodarki, własne narody i własnych ludzi. Widać to najdobitniej na przykładzie wiodących polityk zachodnich: zielony ład i inne polityki klimatyczne, feminizm, równość, rozdawnictwo, edukacja i wychowanie, antynatalizm, niszczenie przedsiębiorczości, imigracja. Gdyby to robiły rządy suwerenne, moglibyśmy mówić o polityce samobójczej, ponieważ jednak wiemy już, że prawie wszystkie rządy zachodnie realizują cele kryptokracji, nazwijmy to raczej polityka zabójczą. Dziś jednym z czterech największych wrogów państw i narodów Zachodu są ich własne rządy. Robią to jako wróg zastępczy, na zlecenie wroga głównego – kryptokracji. Drugim wrogiem zastępczym są hordy obcych rezunów, sprowadzone celowo przez własne rządy. Ten program ma bowiem swoja nazwę i cel. Nazwa to Paneuropa, a cel – trwała władza totalitarna.

Ideę Paneuropy sformułował kosmopolityczny arystokrata europejski Richard Koudenhove – Kalergi w Miedzywojniu. Z grubsza chodzi o to, że ma powstać jedno państwo europejskie, zarządzane przez elitę – kastę, złożoną z podobnych jak on arystokratycznych degeneratów europejskich, masonów i panów na literkę z z kropką (ten passus powtarzam za znanym publicystą Dawidem Mysiorem). Aby jednak narody się nie pobuntowały, należy dokonać wymiany ludności. Rasa biała ma zniknąć z Europy (poza kastą), a pojawić się ma nowa rasa negroidalna, podobna do starożytnego Egiptu. Dlaczego akurat Egipt, nietrudno zgadnąć. Tam lud słuchał się kapłanów, a faraon był bogiem. Posłuszna ludność kopała kanały, sypała groble, budowała piramidy i utrzymywała kastę. Co współcześni chcą bardzo powrócić do tego, mają poza tym jakieś ezoteryczne obsesje na punkcie piramid. W celu wymiany ludności należy sprowadzić na teren Paneuropy duże ilości imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, i to się dzieje.

O Paneuropie pisaliśmy:

Paneuropa-prawdziwe korzenie Unii Europejskiej

Trzeba zrobić coś jeszcze, aby biali się przed tym nie bronili – totalnie ogłupić i zdebilizować, szczególnie młodych. Nie nauczać, nie wymagać, rozpuścić, zdeprawować, zalać genderem i sprawić, aby sami nie chcieli łączyć się w trwałe związki, czyli małżeństwa, a zamiast tego aby obsesyjnie i nałogowo oddawali się czynnościom seksualnym, byle nie dla rodziny, prokreacji i wychowania. Dać każdemu dziecku smartfon, w nim ogłupianie i deprawację, nie oceniać w szkole, wpuścić wszystkich na postmodernistyczne studia, dawać utrzymanie, nie nauczać pracy, tworzyć posady nie wymagające kwalifikacji, promować miernoty, leni i chamstwo. Skuteczny sposób na wyhodowanie społecznej patologii, bezpłodnej meliny, ludzi, którzy nie będą pracować i walczyć o swoją wspólnotę. Równocześnie sprowadzać hordy obcych meliniarzy, kusząc ich życiem za darmo, a którzy z łatwością posłużą zarówno jako czynnik demograficzny pozytywny, jak i negatywny. Pozytywny, bo ochoczo się mnożą. To nie wymaga żadnych kwalifikacji, poza tym jest sowicie opłacane przez rządy. Czynnik negatywny, bo gdy przyjdzie odpowiedni moment, dokonają szybkiej likwidacji nadmiernej ilości pozostałej jeszcze ludności rdzennej, jak to zrobiono z Polakami na Wołyniu. Tymi procesami zajmują się właśnie rządy Zachodu, a owym drugim wrogiem zastępczym są obcy, używani jako broń D – demograficzna broń masowego rażenia.

Jest jednak trzeci wróg zastępczy Zachodu, wróg najważniejszy. Kryptokracja staje się w końcu jawna. Można bowiem traktować sprzedajną władzę jako narzuconą, zdradzieckie elity jako renegatów, a broń D jako obcych. Nie można jednak oderwać się od samych siebie. Największym wrogiem Zachodu, poza trzema wcześniej wymienionymi jest ludność Zachodu. A konkretniej, jednym z czterech głównych wrogów chrześcijańskiego Zachodu cywilizacji łacińskiej są rdzenni mieszkańcy Zachodu, wywodzący się z tej religii, kultury i cywilizacji. Powód jest banalnie prosty – ostatecznie o przynależności do kultury i cywilizacji na skalę masową decyduje wyznawana religia. Ludność Zachodu, trzy pokolenia temu zasadniczo chrześcijańska odrzuciła religię przodków i przyjęła za swoje wierzenia odwrotne – lucyferyzm. A wraz z nim – nienawiść do chrześcijaństwa i robienie wszystkiego na odwrót, niż po bożemu.

Wielkie pragnienie kryptokracji polega na totalnym zniszczeniu chrześcijaństwa oraz cywilizacji, która niegdyś je przyjęła. Ale jest coś jeszcze, czego kryptokracja nienawidzi – filozofia realistyczna i etyka wychowawcza, oparta na cnotach. To wszystko razem prowadzi ludzi do samokontroli i rzeczywistej wewnątrz-sterowalności. Ludzie tak uformowani, tak wierzący potrafią korzystać z wolności, ale jej nie nadużywać. Nie potrzebują więc naczelnej, tyrańskiej władzy nad sobą, bo potrafią sami kontrolować swoje popędy, instynkty i emocje. Dzięki temu mogą sami zorganizować sobie pracę, gospodarkę i państwo. Podstawą tego ładu jest funkcjonalna rodzina, oparta na małżeństwie, co wymaga zapanowaniu nad sferą popędową, w tym – seksualną. Ludzie dojrzali potrafią to robić, niedojrzali – nie potrafią i nie chcą potrafić, nawet, gdy są dorośli. Wymagają więc sterowania we wszystkich aspektach życia.

Do takiego stanu ludzie Zachodu zostali doprowadzeni, dzięki działaniom możnych tego świata, przy kolaboracji elit, które wpierw uległy same degeneracji, a potem zdradziły swoje narody i pozwoliły na rozpowszechnienie zepsucia wśród szerokich mas społecznych. Dziś społeczeństwa Zachodu są w dużej mierze zepsute i zdegenerowane tak samo, jak elity, które dziś są elitami zepsucia i zdrady. Ludzie Zachodu, dawni chrześcijanie sami zdradzili swoją kulturę, pozwalają więc zdradzieckim elitom i równie zdradzieckiej władzy na dalszy postęp w zdradzie tego, co jeszcze nie zostało zdradzone, zaprzedania tego, co jeszcze nie zostało zaprzedane, i zniszczenia resztek wspaniałej cywilizacji łacińskiej. Deprawacja odgórna to jedna strona zjawiska, a druga – to, że ludzie Zachodu tak ochoczo ją przyjęli.

Objawy widać wyraźnie we wszystkich przejawach życia, prywatnego i publicznego. Młodzi nie chcą i nie potrafią pracować, starzy pozwalają im na wszystko, byle było sprzeczne z kulturą chrześcijańską. Pozwolono przenieść większość produkcji na Daleki Wschód, aby tym łatwiej było nurzać się ludziom Zachodu w gnuśności i rozpuście. Rodziny rozpadają się lub nie powstają wcale. Szerzy się zepsucie obyczajów we wszelkich możliwych rodzajach. Prawa upadły, skoro można karać za uczucia, bo tym właśnie jest penalizacja mowy nienawiści. Aberracje seksualno – płciowe zyskały status nadnormalności i stały się bardziej normalne, niż dawna, chrześcijańska normalność. Wszelkie lewactwo może wszystko, i jest w pełni akceptowane, pod pretekstem tolerancji. Ta jest niczym innym, jak tylko kapitulacją przed zaborem całej rzeczywistości przez sługusów kryptokracji. Posługuje się ona właśnie lewactwem, by terroryzować dawnych chrześcijan, bezbronnych obecnie i oddających pola na wszystkich frontach wojny przeciw narodom. Polityka jest zdradą nieustającą, i nie ma już prawie na Zachodzie takich polityków, którzy by nie zdradzili lub nie nosili się z zamiarem zdrady. Zdrada pleni się nawet wewnątrz Kościoła, opanowując kolejne kręgi hierarchii. Zdrada to podwójna, nie tylko ludu, ale i Chrystusa. Czym bowiem innym jest posłuszna recepcja i brak czynnego sprzeciwu wobec walca synodalności i posłuszeństwo kryptokracji, co widoczne było chociażby podczas niedawnej pandemii.

To wszystko płynie z góry, od władzy i elit. Ale lud, niegdyś chrześcijański pragnie właśnie tego, chce żyć w rozpuście, lenistwie, gnuśności, zepsuciu, jednocześnie czerpiąc pełnymi garściami z dobrodziejstw cywilizacji łacińskiej – dobrobytu, bezpieczeństwa, praw człowieka. Sami jednak ci ludzie dołożyć się do tego ani myślą, tylko brać, a nic nie dawać. Mężczyźni przestali walczyć i skupili się na swym dobrostanie. Młodzież nie wie, co znaczy być mężczyzną, bo mężczyzn wokół siebie nie widzi. Prawdą jest, że władza i elity, pod dyktando kryptokracji robi wszystko, by mężczyzn i męskość zniszczyć do cna, ale brak oporu jest już winą samych ludzi, którzy godzą się na to dla świętego spokoju. Młode pokolenie nie ma już ochoty nawet na rozpustę, zadowalając się masturbacją, coraz bardziej cyber-dostępną. Kobiety zaś, pod wpływem feminizmu, seksualizacji i wszechobecnej antykultury porzuciły honor i godność kobiety. Dziewczęta i kobiety Zachodu dziś chcą być ladacznicami i oddawać się każdemu, kto zaoferuje więcej atrakcji. Żyją, jakby całe życie i cała wieczność była jedną wielką imprezą w ogrodach Tyberiusza na wyspie Caprei. Ojcom nie przeszkadza, że ich synowie bojący się wszystkiego wolą zostać eunuchami lub grać rolę kobiet. Matki dumne są, widząc, jak ich córki wystawiają swą intymność na publiczny widok i prostytuują się, nazywając to samorealizacją i wyrażaniem siebie. Wszyscy ci zepsuci ludzie Zachodu, unurzani w sromocie jednocześnie pełne gęby praw mają, każdą krytykę tego życia sposobu traktują jak zamach na swe sakramentalne wolności. Chcą całe życie spędzić w burdelu na imprezie Lukullusa, ale niczego nie chcą za to zapłacić. Zawiodą się jednak srodze.

Zachodni burdel niebawem zbankrutuje finansowo i ekonomicznie, tak, jak niegdyś Imperium Romanum. Nie będzie komu walczyć, nie będzie komu robić. Zdradziecka władza będzie używać coraz więcej przymusu, popadając w coraz większy absurd w dziele ograbiania i zniewalania swoich własnych obywateli. Miliony obcych w końcu wyjdą ze swych dzielnic i zaczną jataganami wymierzać dziejową sprawiedliwość. Kto bowiem dopuszcza do tego i nic nie robi, aby się opamiętać i zepsucie naprawić, tego sięgnie bicz boży – hordy rezunów z jataganami.

Ludzie Zachodu dostaną, czego pragną, tyle, że w formie, której się nie spodziewają. Gnuśni mężczyźni, zbyt leniwi, by przyjąć odpowiedzialność za swoje kraje nie będą już musieli decydować o niczym. O ich losie zdecyduje albo nadzorca niewolników, albo terapeuta społeczny z jataganem. Gnuśni, leniwi mężczyźni Zachodu albo więc nadstawią gardła pod ostrze, albo ramiona pod strzykawkę. Nadaktywne kobiety Zachodu, domagające się praw do życia w burdelu otrzymają go na co dzień, z tą różnicą, że o realizacji ich praw seksualnych i reprodukcyjnych będą decydować na przemian: burdelmamy z alfonsami albo terapeuci z jataganami. Innych sposobów życia kryptokracja nie przewidziała, a one same, wraz z gnuśnymi mężczyznami pracują czynnie, aby nie było ani rodzin, ani narodów, chroniących swoje kobiety. Zachód z całym swoim zepsuciem, zadłużeniem, debilizacją, antykulturą wgląda dziś jak wóz z sianem z tryptyku Hieronima Boscha, zmierzający prosto do piekła, które elity i ludność Zachodu podobają sobie urządzać już tu, na ziemi.

Zachód czeka upadek niechybny. W sferze moralno – intelektualnej już nastąpił, w sferze materialnej nastąpi niebawem. Nie obudzą się ci ludzie szybciej, aż zaczną wyć z rozpaczy i przerażenia. I będzie to najlepsze, co Zachód może spotkać, a im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla tamtejszej ludności. Jeśli bowiem systemy sterowania społecznego Zachodu utrzymałyby swoją sprawność, życie byłoby gorsze od śmierci, jako hodowlanych niewolników, własność kryptokracji. Na szczęście dla wszystkich byłych chrześcijan system ten zawali się szybciej, niż zdoła się ukonstytuować. Proces ten będzie bolesny i wielu ludzi go nie przetrwa, ale ci, co będą chcieli wyjść z tego żywi, zostaną zmuszeni, by wrócić do filozofii realistycznej. Po upadku zepsutych systemów Zachodu, jego ludność będzie musiała zresetować ustawienia wyjściowe.

A teraz o nas, pro domo sua. My jak zwykle mamy inaczej. Ten Zachód spoza dawnej żelaznej kurtyny jest dziś żywym eksperymentem Calhouna, znanym jako mysia utopia, tyle, że na ludziach. Polacy, podobnie, jak inne narody Europy wschodniej zostali zaś przeznaczeni jako żertwa, potrzebna do utrzymania tego eksperymentu. Na kimś trzeba żerować, aby jak najdłużej utrzymać ludzkie myszki w dobrostanie. Kryptokracja Zachodu ma jednak z nami problemy, jak zwykle zresztą. Z jednej strony nienawidzi nas jako chrześcijan i białych Europejczyków, z drugiej strony nienawidzi nas dodatkowo jako Polaków, bo nie daliśmy się wciągnąć w spisek, i z tego tytułu mamy wszelkie powody, aby obawiać się anihilacji. Z trzeciej jednak strony kryptokracja potrzebuje nas jako swoich niewolników, do utrzymywania coraz bardziej pasożytniczego Zachodu. W czasach pogańskich używano w tym celu mówiących narzędzi, w czasach nowożytnych kolonizowanych ludów tubylczych, a współcześnie – Polaków, traktowanych jako biali murzyni do wyzysku.

Różnica polega tez na roli elit. Na zachód od nas elity dały się zdeprawować i przyłączyły się do spisku przeciw własnym narodom. Nasze elity wycięto i rozproszono, a puste miejsce wypełniono podstawionymi figurantami, często z esbeckim lub masońskim rodowodem, aby udawały organiczne elity narodu polskiego. Do zarządzania państwem wyznaczono najnikczemniejsze kreatury, których łącznie można przedstawić w postaci memu – „głupszych nie było”. Możemy z tego odnieść wielką korzyść, jeśli bowiem myślący Polacy uświadomią sobie, kto pełni funkcję elity, w jednej chwili będą w stanie odciąć się od tych ludzi i zacząć polegać na odtwarzającej się w szybkim tempie elicie organicznej. To pozwoli sformułować nam własną, suwerenną myśl ustrojową dużo szybciej, niż będą w stanie to uczynić wydobywające się z degrengolady narody Zachodu. Być może w ogóle nie będą w stanie tego już zrobić, i będą tam musiały powstać jakieś nowe narody, co proces odnowy Zachodu wydłuży.

Podobnie jeśli chodzi o szerokie masy społeczne, biorąc pod uwagę, jak długo jesteśmy niszczeni moralnie i materialnie, z jaką wściekłą siłą i determinacją, ile środków użyto przeciw nam, to należy mieć podziw dla narodu polskiego, że wciąż jeszcze istnieje. Widać to po trzech dążeniach, których nie udało się z Polaków wyplenić, i pewnie się nie uda, choć mocno je uszkodzono. Jest to pragnienie własnego państwa, tożsamość narodowo – kulturowa i wiara katolicka. Działania, jakie wrogowie przedsięwzięli przeciwko nam, mają dwa rodzaje natężenia. Pierwsze natężenie jest wspólne dla całego Zachodu, i zmierza do tego, abyśmy znienawidzili wszystko, co jest związane z cywilizacją łacińską i kulturą chrześcijańską. Drugie natężenie adresowane specjalnie do nas, Polaków, i objawia się pedagogiką wstydu i upodlenia, poprzez działania mediów, antykultury, pseudo-autorytetów, politykierów i szeroko pojętej agentury wroga, umieszczonej wszędzie, gdzie się da. To wszystko dostało główne zadanie – zniszczyć duszę polską, Polaków skłócić, zubożyć, ośmieszyć, splugawić, zdeprawować, zdegenerować, oskarżyć o zbrodnie, popełniane przez antypolaków, na końcu zrzucić na na nich odpowiedzialność za całe zło tego świata. To jest właśnie powód, dlaczego wśród nas kryje się tak wielu Obcych Udających Swoich, którzy wciąż dręczą nas od środka.

Ale to się nie udało. Mimo tego, że wróg dokonał wielkich dzieł zniszczenia materialnego, moralnego i intelektualnego, mimo tego, że skusił nas błyskotkami i wielu przeciągnął na swoją stronę, mimo tego, że wciągnął nas w deprawację i zepsucie, nie udało mu się doprowadzić swego dzieła do końca. A jeśli nie udało się tego dokonać dotąd, to już się nie uda. Przy całym naszym upadku mamy tą przewagę nad wrogiem, że potrafimy dostrzec, gdzie się znajdujemy, jak do tego doszło, jakie błędy i grzechy popełniliśmy, i potrafimy opracować strategie odbudowy. Zachód tego nie wie, i być może nigdy tego nie dopuści do umysłów. Jeśli tak się stanie, wówczas z upadku będą tam się podnosili inni już ludzie, z inną tożsamością, my natomiast zachowamy tożsamość swoją. Doznawszy klęsk, właśnie zbieramy i przegrupowujemy swoje siły, by z nową energią stanąć do walki, której wróg się nie spodziewa. Mając tą wiedzę i tą wolę, a nie utraciwszy wiary, to właśnie my możemy Zachód na powrót nauczyć bycia Zachodem. My, traktowani dotąd z pogardą Polacy, Lechici, Słowianie, Sławianie.

Czytaj o wyjściu:

Ucieczka z matrixa

Gdy zbudzi się naród, cz. I

Gdy zbudzi się naród, cz. 2. Twierdza kulturowa

Gdy zbudzi się narod cz. III. Upadek Europy-geneza,objawy,skutki

Gdy zbudzi się naród, cz. IV. Podbój Europy przez narody

Nie liczmy więc na mityczny Zachód i jego cywilizację, bo tam nie czeka nas nic dobrego. Zachodem jesteśmy my, a oprócz nas – niewielkie wyspy. Cieszmy się raczej i oczekujmy na upadek Zachodu, a konkretnie tamtejszych systemów sterowania społecznego, które i nas trzymają pod zaborem. Jesteśmy bowiem gdzieś w okolicach roku 1910, krótko przed Wielką Wojną, która wstrząsnęła naszymi okupantami i umożliwiła odrodzenie się wolnej Polski. To spowoduje oczywiście również upadek III RP, ale tego też nie żałujmy. Tej struktury nie da się zreformować, a dopóki będzie ona istnieć, elity organiczne narodu polskiego nie zostaną dopuszczone do reformowania państwa. Nasze zadania na teraz można łatwo streścić w kilku punktach:

  1. nie dajmy się wciągnąć do wojny ze Wschodem, bo ten pretekst zostanie wykorzystany do kolejnego mordu na odradzających się organicznych elitach polskich.
  2. Budujmy własną tożsamość, dowiadujmy się jak najwięcej o procesach. Naszym celem jest obecnie budowa organicznej elity narodu polskiego, czyli zasobu intelektualnego i ludzkiego do odbudowy narodu i państwa. Na pierwszym etapie nie jest potrzebne tworzenie żadnych formalnych struktur, a nawet kontaktowanie się. Pierwsze zadanie, które musi wykonać każdy, kto chce do elity należeć, to zbudować własną tożsamość i wiedzę. Człowiekowi dobrej woli, znajdującemu się na początku drogi zajmie to, w zależności od możliwości czasowych i intelektualnych, od sześciu miesięcy do roku.
  3. Twórzmy nieformalne, oddolne struktury ludzi tej samej świadomości i tego samego celu – niepodległe państwo polskie, wolny naród polski.
  4. Pracujmy nad strategiami wielopoziomowymi odbudowy i naszej wielkości. Na poziomach: strategicznym, operacyjnym, taktycznym; centralnym, regionalnym, lokalnym; w podziale na wiodące obszary funkcjonowania państwa.
  5. Nie zajmujmy się bzdurami, nie traćmy czasu i energii na sprawy nieistotne. Na przykład bieżącej polityce polskiej nie poświęcajmy więcej uwagi, niż na to zasługuje.
  6. Nie sprzeciwiajmy się czynnie III RP, nie nawołujmy do jej obalenia, nie walczmy z władzami. Nie powielajmy błędów nieudanych powstań. Nie ma to obecnie najmniejszego sensu, a sprowadzić może represje władz. Nikt nie będzie skuteczniejszy, niż sama rzeczywistość, a tam są procesy tak potężne i dalece zaawansowane, że ani my nie będziemy mieli na nie wpływu, ani władza.
  7. Nie wpadajmy w panikę, rozpacz, defetyzm, beznadzieję, ani też nie ulegajmy huraoptymizmowi, ezoteryce i nastrojom mistycznym. Tego chce dla nas wróg. Stójmy twardo na ziemi, tej ziemi, której musimy bronić, i na którą zstąpi Duch Świętu, jeśli tylko zechcemy go przyjąć.
  8. Szykujmy się na długi marsz, trwający pokolenia. Pierwsze pozytywne efekty będą natomiast widoczne już krótko po podjęciu działania.
  9. Nie pozwólmy zepsuć własnych rodzin. O to dbajmy w pierwszej kolejności – aby mieć udany, trwały, wierny związek, aby narodziły się z niego dzieci, abyśmy nie dali ich zdeprawować, i wychowajmy na lepszych od siebie.
  10. Naszym celem powinno być nie tylko własne bezpieczeństwo, nie tylko wolna i niepodległa Polska, ale Polska silna i potężna, Polska na miarę Drugiego Wieku Złotego. Wszystkich wątpiących zapewniam – to jest w zakresie naszych możliwości, a samo dążenie do tego celu jest już jego częściową realizacją.

W ramach budowania tożsamości i wiedzy polecamy naszą publicystykę, dostępną na naszym portalu. Polecamy praktyczny Poradnik świadomych rodziców, do pobrania tu:

Poradnik dla rodziców.pdf

Polecamy też naszą najnowszą publikację, będącą w przygotowaniu, p.t. Poradnik świadomego narodu. Szkoła – dom – przyszłość, która już niedługo ukaże się na naszym portalu. Tam znajdziecie bardzo dużo wiedzy, przydatnej, aby przystąpić do odradzającej się elity narodu polskiego.

P.S.

Wygrał Trump, i to sporą większością. Znać, że ludzie normalnieją i otrząsają się z lewactwa. Ciekawe, jaki to będzie miało wpływ na sytuację w USA, na Ukrainie, na Bliskim Wschodzie, w Unii Europejskiej, na politykę państw BRICS, na sytuację w Polsce, na Nierząd Uśmiechniętej Zdrady. Ciekawie będzie też obserwować, jak politykierzy i dziennikarzełki, wcześniej ujadający, teraz będą się łasić i merdać ogonkami jak małe, salonowe pieski.

Polub nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Kto nami rządzi

Kto nami rządzi – Bartosz Kopczyński

Autor: AlterCabrio , 2 października 2024

Przez pewien czas nie było żadnego sita, bo jeśli ktoś dotarł aż dotąd, znaczy, prawda mu niestraszna. Teraz jednak muszę umieścić kolejne, bo sprawa tyczy się wprost polityki. Jeśli, drogi Czytelniku, przywiązany jesteś do myśli, że Twoją rzeczywistością rządzą politycy, których widzisz na ekranach i pierwszych stronach gazet, mylisz się bardzo – oni tu nie rządzą, a tylko zarządzają, my zaś nie mamy teraz czasu, aby uzasadnić to twierdzenie szczegółowo. Uwierz autorowi, albo przestań czytać.

−∗−

Kto nami rządzi

Niniejszy artykuł jest zapowiedzią – fragmentem większej całości, która niebawem ukaże się na naszym portalu. „Poradnik świadomego narodu. Szkoła – dom – przyszłość”. Tekst, który pierwotnie miał być poradnikiem nauczycieli szkolnych, rozrósł się do rozmiarów poradnika nauczycieli narodu. Bardzo wiele ważnych kwestii jest tam omówione w sposób wyczerpujący, a zarazem esencjonalny. Fundament zrozumienia rzeczywistości i odmiany przyszłości na lepszą. Pozycja obowiązkowa każdego reformatora.

(…) Przez pewien czas nie było żadnego sita, bo jeśli ktoś dotarł aż dotąd, znaczy, prawda mu niestraszna. Teraz jednak muszę umieścić kolejne, bo sprawa tyczy się wprost polityki. Jeśli, drogi Czytelniku, przywiązany jesteś do myśli, że Twoją rzeczywistością rządzą politycy, których widzisz na ekranach i pierwszych stronach gazet, mylisz się bardzo – oni tu nie rządzą, a tylko zarządzają, my zaś nie mamy teraz czasu, aby uzasadnić to twierdzenie szczegółowo.

Uwierz autorowi, albo przestań czytać.

Powyższa wiedza pozwoli nam zrozumieć, dlaczego kolejne gabinety pozwalają na taką patologię. To prawda, że są tam ludzie notorycznie niekompetentni, to prawda, że znajdują się między nimi złodzieje, prawdą również jest, że przedkładają interes osobisty i partyjny nad ogólnym. To byłoby jednak za mało, mieszanina durni, złodziei i oszustów nie dokonałaby tak wielkiego dzieła. Mamy tu bowiem nie tylko ze zniszczeniem systemów sterowania społecznego, ale z destrukcją inteligentną, ściśle z góry zaplanowaną, prowadzącą do powstania czegoś nowego. Poza więc wszystkimi negatywnymi cechami, jakie można przypisać tym ludziom, należy przyznać im haniebne miano zdrajców. Dzieje się to zresztą w każdym państwie Zachodu.

Należy pamiętać, czym jest III RP, zostało to opisane w rozdziale Kto nam to robi. III RP nie jest więc tożsama ani z narodem, ani z państwem polskim, bo te byty są niezależne od rządów i ponad nimi. III RP jest narzuconym nam podstępem układem politycznym, który przejął zarządzanie państwem polskim. Jego głównym celem jest wydanie narodu i państwa polskiego na wpływy potężnych organizatorów zewnętrznych, ale tak, aby naród nie miał tej świadomości. III RP jest czymś na kształt PRL, tyle, że jej podległość jest bardziej ukryta za fasadą demokracji liberalnej, niż charakter PRL za fasadą demokracji ludowej.

Polskę penetrują więc obce siły, wprowadzają tu swoich agentów i swoje wpływy, określają politykę państwa, w tym edukacyjną. Do agentur wpływu należą m.in. media polskojęzyczne i liczne organizacje pozarządowe, udające głos ludu. Generalnie tam, gdzie są granty i dotacje, tam jest przejęcie przez donatorów. Na przykładzie Edukacji Włączającej można prześledzić, jak wygląda i działa ośmiornica inkluzyjna – struktura, wprowadzająca do szkół obce wpływy.

Rząd podpisuje umowy, w wykonaniu których albo sam inicjuje działania, albo pozwala siłom zewnętrznym na wnikniecie do resortu. Działaniom tym towarzyszą pieniądze, głównie z UE lub z ONZ i jej agend. Urzędnicy ministerstwa rozdzielają strumienie finansowe do odbiorców głównych. Są to duże uczelnie i wydzielone jednostki ministerstwa. Stamtąd idą poszczególne strumyki pieniężne do specjalistów, produkujących opracowania, do poszczególnych placówek i do prywatnych firm, realizujących szkolenia. Całe grono ludzi z tego żyje, uczelnie mają pożywkę, profderhaby robią kariery, krewni i znajomi żyją wreszcie na godnym poziomie, ręka rękę myje.

Ten wzorzec działa w całej Europie, i dopóki państwa będą wpuszczać obce pieniądze i agentury wpływu, a na czele rządów stać będą zdrajcy i sprzedawczycy, czyli dopóki naród nie odzyska kontroli nad państwem, nie zmieni się na lepsze nic, będzie tylko gorzej. Odzyskanie niepodległości nie będzie możliwe bez oderwania się od Unii Europejskiej, a wymaga również zrzucenia uzurpatorskiej władzy ONZ i jej agend, oraz wpływów globalnej finansjery. (…)

Niebawem opublikujemy całość do pobrania. Zapraszamy też do czytania naszego pierwszego poradnika:

Poradnik świadomych rodziców – przeczytaj

_________________

Kto nami rządzi, Bartosz Kopczyński, 2 października 2024