Każde dziecko w Polsce spędza w szkole wiele godzin każdego dnia. To tam kształtuje się jego sposób myślenia, jego wartości, jego obraz świata. Dlatego szkoła powinna być bezpieczną przystanią – miejscem, gdzie dzieci uczą się prawdy, historii i nauk ścisłych. Niestety, coraz częściej staje się areną perwersyjnych eksperymentów.
Edukacja zdrowotna – troska czy deprawacja? Ministerstwo Edukacji ogłosiło, że od 1 września 2025 r. w szkołach pojawi się nowy przedmiot: Edukacja zdrowotna. Początkowo planowano, aby był obowiązkowy i zastąpił dobrze znane „Wychowanie do życia w rodzinie”. Pod presją protestów rodziców i nauczycieli przedmiot pozostanie dobrowolny, ale – jak przyznała minister Barbara Nowacka – jego odbiór ma być poddany ocenie. Temat więc powróci.
W podstawie programowej znalazły się m.in. treści dotyczące „orientacji psychoseksualnej”, „tożsamości płciowej” czy metod antykoncepcji, a małżeństwo i rodzina zostały zmarginalizowane.
Konferencja Episkopatu Polski w swoim liście pasterskim ostrzega wiernych:
„Tematyka seksualności w ramach Edukacji zdrowotnej jest oderwana od kontekstu małżeństwa i rodziny. (…) Edukacja zdrowotna wprowadza do szkoły genderową koncepcję płci. (…) Otwiera w ten sposób drogę do tego, aby dziewczęta identyfikowały się jako chłopcy, a chłopcy identyfikowali się jako dziewczęta” (List Prezydium KEP, 14.05.2025). To nie tylko sprzeczność z nauczaniem Kościoła, ale także z polskim prawem, które chroni rodzinę i jednoznacznie przyjmuje istnienie dwóch płci – męskiej i żeńskiej.
Duchowy wymiar walki
Nie chodzi tu wyłącznie o programy edukacyjne. To walka o dusze dzieci.
Ideolodzy gender chcą zasiąść na tronie Boga i stworzyć nowego człowieka na swój obraz. Człowieka bez osobowości, bez pojęcia o rzeczywistości, bez korzeni w rodzinie.
To mocne słowa, ale dobrze oddają duchową stawkę, o którą toczy się spór. Rodzina – fundament cywilizacji chrześcijańskiej – staje się dziś celem ataku, a najmłodsi stają się pierwszymi ofiarami eksperymentów społecznych.
Nasz Pan Jezus Chrystus ostrzegał:
„Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18, 6).
Głos rodziców i nauczycieli
Wielu rodziców i dyrektorów szkół staje dziś wobec potężnej presji. Jak wielu dyrektorów szkolnych placówek myśli sobie w tym momencie:
„Wiem, że ten nowy program edukacji zdrowotnej to niebezpieczna droga. Ale jak mam się sprzeciwić, skoro brakuje mi materiałów i podstaw naukowych, które mogę przedstawić kuratorium czy rodzicom?”.
Ten brak wsparcia jest szczególnie dramatyczny, gdy dzieci stają wobec nachalnej propagandy. Dlatego tak potrzebne są solidne materiały edukacyjne, które pomogą nauczycielom i rodzicom bronić prawdy.
Nasze działania w obronie dzieci
Świadomi tych zagrożeń, podejmujemy konkretne działania, aby chronić niewinność dzieci:
Publikujemy i rozpowszechniamy książkę„Teoria gender: różnorodność czy totalitaryzm XXI wieku?”. To obszerne, rzetelne opracowanie z faktami i badaniami, które daje rodzicom, nauczycielom i dyrektorom narzędzie w walce z indoktrynacją.
Rozsyłamy tysiące egzemplarzy tej publikacji do sympatyków naszej kampanii, aby nie byli bezbronni wobec genderowej rewolucji.
[zamów swój egzemplarz książki]
Rozpowszechniamy petycję, która dają rodzicom możliwość wyrażenia sprzeciwu wobec narzucania ideologii gender pod pozorem „nowoczesnej edukacji”.
Uświadamiamy społeczeństwo, publikując artykuły, analizy i świadectwa rodziców zaniepokojonych o przyszłość swoich dzieci.
Nie możemy milczeć
Historia pokazuje, że jeśli raz pozwoli się na wprowadzenie deprawacyjnych treści do szkół, później trudno je stamtąd usunąć. W Niemczech dzieci w wieku 9–10 lat musiały uczestniczyć w zajęciach, podczas których akty homoseksualne przedstawiano jako coś normalnego. W Polsce, dzięki determinacji rodziców, udało się na razie powstrzymać obowiązkowe „lekcje zdrowotne”. Ale to dopiero początek.Dlatego – jak podkreśla Episkopat – przyszłość dzieci jest w rękach rodziców. A my chcemy być ich sprzymierzeńcami w tej walce, dostarczając im argumentów, materiałów i wsparcia duchowego.
Nie możemy się biernie przyglądać. To, co wchodzi dziś do szkół, zaważy na przyszłości polskich rodzin, a tym samym – na przyszłości naszego narodu.
Barnaba d’AixWysłane przez: Marucha w dniu 2025-09-08
Zanim napiszę parę słów na temat programu „Holistyczna edukacja prozdrowotna w szkole podstawowej”, muszę wyjaśnić termin „wagistra”, który pozwalam sobie użyć powyżej. Użyłem go po raz pierwszy w opowiadaniu „Powodziowe fantasmagorie”, które można znaleźć TUTAJ.
Termin narodził się pod wpływem naporu środowisk modernistyczno-lewacko-feministycznych na istniejące od wieków nazewnictwo. Środowiska te domagały i domagają się, chociaż od czasu zamknięcia kurka „z kasą” z USA przez Donalda Trumpa nieco przycichły, zmiany nazw rodzaju męskiego na żeński, jeśli nazwa dotyczy kobiety. Stąd miała powstać m.in. „ministra”.
Lewackie środowiska próbowały zdemolować naturalny porządek płci istniejący od stworzenia świata i lansowały płcie „dodatkowe”. Na przykład płcie wyobrażone w psychice osobnika umysłowo rozchwianego albo zmienione przez przeszczepianie lub wycinanie stosownych organów. W tej sytuacji określenie płci stawało się niejednoznaczne.
Jako emerytowany inżynier (i pełny magister; to aluzja do jednego z prezydentów R.P. który miał tytuł OMC magister, czyli „o mało co”) przyzwyczaiłem się w życiu do nazywania rzeczy, faktów i okoliczności dosyć precyzyjnie. Stąd zrodziły się w moim umyśle określenia „wagistra” i „penister” zamiast proponowanego przez lewaków określenia „ministra” dopuszczającego jednak pewne wątpliwości. Wagistra to zbitka od reklamowanej na „paradach równości” i manifestacjach zbuntowanych wagin – „waginy” oraz przyjętego przez nowomowę terminu „ministra”. Wagistra precyzyjnie określa nie tylko stanowisko, ale także czego można się spodziewać pod okryciem. Penister też nie budzi wątpliwości.
Tak więc wagistra od edukacji postanowiła wznieść młodych Polaków obojga płci (zakładam, że tylko te dwie płcie występują na razie w polskich szkołach, wszak to dopiero początek edukacji zdrowotnej) na wyższy poziom wiedzy o zdrowiu.
W dokumencie zatytułowanym „Holistyczna edukacja prozdrowotna w szkole podstawowej — ciało, umysł duch. Program nauczania edukacji zdrowotnej dla klas IV-VIII szkoły podstawowej” znalazłem między innymi taki klejnot: „Quiz/układanka–uczniowie dopasowują proste opisy do ilustracji narządów, np. „ten narząd pomaga oddawać mocz”.
Mój nie najmłodszy umysł miał czas przyzwyczaić się do „holistycznego” spojrzenia na świat i od razu podsunął mi wspomnienia z Podhala, gdzie w swoim czasie spędziłem, pracując, parę lat. Dzięki temu miałem okazję być kilkakrotnie zaproszonym na góralskie wesela: bardzo barwne, malownicze i egzotyczne dla cepra z dolin.
Kiedy już wesele rozwinęło się i z głów weselników dobrze się dymiło, górale tak zwanymi „białymi głosami” rozpoczynali przyśpiewki. Przypomniało mi się kilka z nich, które dedykuję wagistrze od spraw edukacji w ramach holistycznego douczenia zdrowotnego – bezpłatnie i bez specjalnego i kosztownego programu. Wiążą się one bezpośrednio z quizem/układanką na temat „ten narząd pomaga oddawać mocz”.
Oto one, a melodia góralskich przyśpiewek znana jest powszechnie na Podhalu:
„[…]W Zakopanem na ubocu Baca bacę topił w mocu, Hej! Cy go topił, cy nie topił, Ale zawzdy go pokropił!”
Druga przyśpiewka wyraża niejakie braki w holistycznej wiedzy na temat konstrukcji organizmu ludzkiego przez młode osoby płci żeńskiej. Tu pewnie ta edukacja lansowana przez szanowną wagistrę przydałaby się:
[…] „Wisiały, wisiały Ja**** u powały Hej, a te głupie dziwki Myślały, że śliwki, hej!”
Plącze mi się po głowie jeszcze trzecia, ale to chyba już wyższy poziom edukacji holistycznej niż szkoła podstawowa. Chociaż chodzą słuchy, że szanowna wagistra chce ten element edukacji wprowadzić do programu klas niższych:
[…] Hej, złapali mnie chłopcy Do lasu mie wiedom. Hej, cosik mi sie zdaje Ze mie dupc*** bedom, hej!”
Od tamtych lat na Podhalu wiele się zmieniła, ale górale, lud twardy, swojej tradycji pilnują, wiedzę z pokolenia na pokolenie przekazują, co widać choćby po tych przyśpiewkach. Tak, że uczyć góralskich dzieci, jaki narząd pomaga do oddawania moczu, nie trzeba. Innych dzieci na świecie też, ale za tym kryje się program deprawacji młodych gojów, a przecież kasy z unijnych funduszy rozwoju chyba na to nie braknie?
Jak się przyuczy dziewczynkę od dziecka, że stosunek płciowy – to jak za płot splunął, za młodu będzie w sam raz do „czerwonej dzielnicy” w Amsterdamie albo Buenos Aires. Wyspecjalizowani od pokoleń w handlu żywym towarem geszefciarze czekają: paszport do sejfu i nieprędko stamtąd wyjdzie.
A co do górali – potrafią odróżnić nie tylko bimber od żytniówki, ale i złoto od czego innego. Dlatego całe klasy i całe szkoły podpisują oświadczenia, że dzieci nie będą posyłać do szkoły na naukę masturbacji ani innych dewiacji zwanych uczenie „holistyczną edukacją zdrowotną”.
Wspomniawszy o „holistycznym podejściu do masturbacji”, intryguje mnie pytanie, czy szanowna wagistra wiedzę praktyczną na ten temat posiada. Doczytałem się, że kończyła jakąś francuską szkołę, ale holistycznej wiedzy praktycznej chyba tam nie wykładano. Nie to, żebym w jakikolwiek sposób był osobiście zainteresowany, ale buszując po internecie, natknąłem się na stronie „Wikipedii” na definicję pewnej klątwy, którą chciałbym tu, dla rozszerzenia „holistycznej wiedzy” pani wagistry zacytować, ze szczególnym zwróceniem jej uwagi, że „masturbacja” w klątwie jest wyliczona:
„Cherem (hebr. חֵרֶם – »klątwa«, dziś: «bojkot«, «ostracyzm«) – kara anatemy nakładana przez sąd rabinacki na osobę, która rażąco naruszyła przykazanie (micwa) lub odmówiła podporządkowania się orzeczeniom prawnym miejscowego rabinatu; najsurowsze klątwy rzucano na denuncjatorów w czasach prześladowań.
Do przestępstw przeciw prawu religijnemu, za które grozi kara cheremu, należą: kontynuowanie pracy przed wyprawieniem pochówku zmarłemu, próba obejścia orzeczenia sądu rabinackiego przez odwołanie się do władz państwowych, znieważenie rabina, posiadanie groźnego psa i niezachowywanie stosownych środków bezpieczeństwa, odnoszenie się do kogoś jak do niewolnika, masturbacja, praca w wigilię święta Paschy, nieuzasadnione nałożenie klątwy.
Pierwsza wzmianka o cheremie rozumianym jako wykluczenie ze społeczności pochodzi z »Księgi Ezdrasza« 10, 8: »Jeśli zaś chodzi o każdego, który – wbrew poleceniu przywódców i starszyzny – w ciągu trzech dni nie przybędzie, to cały dobytek jego będzie podlegał klątwie, a on wykluczony będzie ze społeczności powracających z wygnania«”.
W tej klątwie oprócz masturbacji zatrzymało moją uwagę, że „najsurowsze klątwy rzucano na denuncjatorów”. Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach nie nazywają się oni sygnalistami…
Mieszkańcy Czarnego Dunajca nie chcą, by ich dzieci uczęszczały na lekcje z przedmiotu edukacja zdrowotna, chcą za to więcej lekcji religii. Na terenie gminy są szkoły, w których – jak ustaliliśmy – 100 proc. rodziców odmówiło udziału swoich dzieci w zajęciach z nowego przedmiotu. – Kuratorium oświaty poleciło nam przeprowadzi jeszcze raz rozmowy z rodzicami, przedstawić podstawę programową i jeszcze raz spytać o decyzję – mówi “Gazecie Krakowskiej” Iwona Wontorczyk, dyrektor Gminnego Zespołu Oświatowego w gm. Czarny Dunajec.
“Edukacja zdrowotna” to – po zmniejszonej do jednej godziny tygodniowo lekcjach religii – kolejny temat, który wzbudza ogromne emocje w Polsce.
Gdy tylko rząd zapowiedział jego wprowadzenie, rozpoczęła się dyskusja i protesty. Już w lutym 2025 roku rada gminy Czarny Dunajec przyjęła uchwałę, w której stanowczo sprzeciwiała się wówczas jeszcze planom Ministerstwo Edukacji Narodowej co do nowego programu.
– Stanowczo nie zgadzamy się na wprowadzenie do polskich szkół podstawy programowej do nowego przedmiotu edukacja zdrowotna. Projekt zawiera bardzo szkodliwe treści dla rozwoju i zasady będące systemową deprawacją dzieci i młodzieży – argumentowali radni.
Gdy ministerstwo zdecydowało, że przedmiot wejdzie do szkół – jako nieobowiązkowy – już w kwietniu wielu mieszkańców gminy zgłosiło się do szkół, do których uczęszczają ich dzieci z pismami, że ich dzieci nie będą uczestniczyły w tych zajęciach w roku szkolnym 2025/2026.
Edukacja zdrowotna: Tu 100 procent rodziców odmówiło
Taka sytuacja była w Szkole Podstawowej nr 2 w miejscowości Ciche.
– W kwietniu rodzice każdego dziecka wyrazili swoją dezaprobatę. Każdy z nich przyniósł do szkoły pismo, w którym nie zgadzają się na takie lekcje. Poproszono mnie, bym te pisma wysłała do Ministerstwa Edukacji Narodowej. Spakowałam więc wszystkie pisma i wysłałam. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi – mówi nam Maria Domagała, dyrektorka szkoły.
Iwona Wontorczyk z Gminnego Zespołu Oświatowego gminy Czarny Dunajec dodaje, że już w czerwcu były sygnały, że bardzo wielu rodziców – nie tylko z miejscowości Ciche – jest przeciwnych udziałowi ich dzieci w zajęciach z przedmiotu edukacja zdrowotna.
– Są szkoły, w których wszyscy rodzice zadeklarowali, że nie poślą swoich dzieci na te zajęcia. Zdarzają się klasy, gdzie w lekcjach będą uczestniczyć jedno lub dwoje dzieci. 100 proc. rezygnacji jest w szkołach w Cichem, Podszklu, Podczerwonem. Rodzice dzieci ze szkół katolickich również zadeklarowali, że nie poślą dzieci na te zajęcia – mówi Iwona Wontorczyk.
Jak zaznacza szefowa Gminnego Zespołu Oświatowego, Kuratorium Oświaty nakazało organom prowadzącym przeprowadzenie jeszcze spotkać z rodzicami, przedstawienie podstawy programowej nowego przedmiotu i ponowne spytanie rodziców o decyzję.
– Takie spotkania z rodzicami już są organizowane przez dyrektorów. Zależy nam na tym, by rodzice mieli rzetelną wiedzę, by sami mogli zdecydować. Decyzje co do uczestnictwa uczniów w tych zajęciach rodzice powinni przedstawić do 25 września. Wtedy będziemy znać właściwą statystykę co do edukacji zdrowotnej – mówi Iwona Wontorczyk.
Maria Domagała zaznacza, że już na początku września zaczęły do szkoły spływać pisma dot. braku zgody na uczestnictwo dzieci w tych zajęciach.
– Niektórzy rodzice już 1 września przyszli do szkoły z gotowymi pismami – dodaje.
Zajęcia z edukacji zdrowotnej – jako nieobowiązkowe – są planowane na pierwszej lub ostatniej lekcji. Dlatego jeśli dziecko nie będzie uczęszczało na zajęcia, albo przyjdzie do szkoły później, albo wróci do domu wcześniej.
Mieszkańcy gminy Czarny Dunajec mają jedno zdanie na temat zaplanowanych dodatkowych zajęć: “to systemowa seksualizacja małych dzieci”.
– Ja się nie zgadzam na to, by opowiadano mojej córce o związkach partnerskich. My mamy tutaj swoje poglądy, swoją wiarę. Nie ma mojej zgody na to, by urzędnicy z Warszawy decydowali o tym, jakie poglądy ma wyznawać moje dziecko. Chcę je wychować po swojemu, w wartościach, jakie ja wyznaję – mówi pan Andrzej, mieszkaniec Czarnego Dunajca.
Podhale to zagłębie polskiego konserwatyzmu. Na temat edukacji zdrowotnej górale mówią językiem prawicowych partii: wspominają o zamachu na tradycję, zaburzaniu obrazu rodziny.
– Ja nie zaglądam do sypialni innych, kto z kim żyje to jego sprawa. Ale od moich dzieci wara. Nie zgadzam się, by ktoś wciskał do głowy mojemu dziecku rzeczy, z którymi się nie zgadzam – słyszymy od Krzysztofa z Chochołowa.
Nie czytam ostatnio artykułów na powyższy temat, ale sprawa jest na tyle ważna, że postanowiłem krótko o tym napisać, dołączając film. Być może ta krótka forma będzie łatwiejsza do przyswojenia.
Nikt normalny nie inicjuje rozmów z małymi, kilkuletnimi lub niewiele starszymi dziećmi o praktykach seksualnych ludzi dorosłych. Nieważne czy dotyczą praktyk normalnych czy dewiacji. Robili to i wciąż robią zboczeńcy lub inni degeneraci.
W jakim celu to robią?
Z niewychowanego, zdemoralizowanego dziecka wyrasta dysfunkcyjny potwór. To parafraza z Krzysztofa Karonia.
Zakłócenia normalnych etapów rozwoju u dzieci, ułatwiają późniejszą tresurę i uniemożliwiają osiągnięcie dojrzałości. Jeżeli dodać do tego indoktrynację w+lgbt+p mamy do czynienia z przypadkami osób z zaburzoną świadomością i poczuciem tożsamości, które w konsekwencji zabijają siebie lub swoich rówieśników.
Dzieci o zdeformowanej programami „edukacyjnymi” psychice stają się też łatwiejszym łupem zboczeńców.
Dołączam bezlitosną, logiczną wiwisekcję Pawła Lisickiego
To co perwersyjne, nienaturalne i wynaturzone jest traktowane na równi z tym co normalne, naturalne, właściwe.
Było to w ostatni wtorek w mieście w województwie pomorskim. Jedenastoletni Jaś (imię zmienione na prośbę rodziców) wyszedł z sali lekcyjnej pod pretekstem skorzystania z toalety. W szkolnej łazience wyjął telefon i zadzwonił do rodziców.
Zaalarmował ich, że właśnie zaczęła się lekcja edukacji zdrowotnej, a dyrektor i nauczyciel zmusili go do pójścia na zajęcia, choć wcześniej rodzice złożyli oświadczenie o rezygnacji z EZ. Jaś mówił półgłosem, aby nikt go nie podsłuchał, był zdenerwowany, szukał pomocy u mamy i taty.
Ojciec chłopca natychmiast wsiadł w samochód i pojechał do szkoły z interwencją, a matka skontaktowała się z Fundacją Życie i Rodzina z pytaniem, co robić. Szkoła złamała prawo, a dziecko zostało narażone na wysłuchiwanie treści, na które rodzice nie wyrazili zgody.
Ponadto placówka naraziła dziecko na znaczny stres w sytuacji, w której nigdy nie powinno się znaleźć. Jaś płakał, a nauczyciel edukacji zdrowotnej zawstydzał go przed całą klasą.
Fundacja udzieliła już rodzinie Jasia pierwszych instrukcji i przedstawiła możliwe opcje działania, w tym interwencji prawnej, którą zaoferowaliśmy. Pozostajemy w kontakcie z rodzicami chłopca, poinstruowaliśmy także, co na przyszłość robić w podobnej sytuacji.
Dyrekcja wspomnianej szkoły ubzdurała sobie, że rezygnację z edukacji zdrowotnej można złożyć dopiero we wrześniu i to dopiero po zebraniu, na którym zostanie rodzicom przedstawiony program nauczania przedmiotu. Do tego czasu wszystkie dzieci traktuje jako zapisane na EZ i nie mogą one opuścić zajęć. A kiedy ma być zebranie? W drugiej połowie miesiąca… Jaki to sprytny plan, by jak najwięcej uczniów zostało poddane lewackiemu praniu mózgu – chociaż przez pierwsze tygodnie roku szkolnego.
To nie jedyna niebezpieczna sytuacja, do jakiej doszło w ostatnich dniach w polskich szkołach.
Otrzymuję informacje, że niektóre placówki nie przyjmują rezygnacji w formie oświadczeń rodzicielskich. Twierdzą, że ważna rezygnacja może być złożona jedynie na dokumentach, które sami podsuną. Część szkół produkuje własne formularze, ale spotkałam się także z co najmniej kilkunastoma sygnałami, że dyrektorzy czekają na formularz z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Twierdzą, że tylko na arkuszach z MEN rezygnacja ma moc prawną. Na pytanie, kiedy ministerstwo dostarczy arkusze, padała odpowiedź: nie wiemy, pewnie przed 25 września. To próba złamania sumień rodziców i zmuszenia dzieci do uczestnictwa w demoralizujących lekcjach.
Poprosiłam zespół prawny Fundacji o dokładną analizę przepisów i dzielę się z Panem następującymi informacjami:
– Dyrektorzy nie mają prawa wymagać złożenia rezygnacji z EZ wyłącznie na formularzu, który sami stworzą. Brak jest podstawy prawnej dla takiej praktyki.
– Tym bardziej nie mają prawa nakazywać, aby czekać na formularze, które miałoby wyprodukować ministerstwo lub kuratorium oświaty.
– Nie istnieje żaden akt prawny, który by zawierał wzornik rezygnacji z edukacji zdrowotnej. Przepisy nakazują jedynie złożyć oświadczenie w formie pisemnej – rodzice za uczniów niepełnoletnich, uczniowie pełnoletni osobiście.
– Rozporządzenie MEN mówi o terminie granicznym 25 września 2025 r., jednak nie podaje początku terminu. Rezygnacje złożone przed 1 września są skuteczne. Można je ponowić po rozpoczęciu roku, ale nie jest to niezbędne.
– Szkoła nie może odmówić przyjęcia rezygnacji. Dyrektor szkoły jest organem administracji publicznej i jako taki nie może odmówić przyjęcia żadnego pisma. Ma je przyjąć, odnotować w dzienniku korespondencji i poświadczyć wpływ na kopii. Jeśli pracownik sekretariatu uporczywie odmawia przyjęcia pisma, można wysłać je listem poleconym za potwierdzeniem odbioru. Najlepiej poprosić potem o poświadczenie, że takie pismo wpłynęło pocztą.
– W razie problemów dobrze jest zgłosić sprawę do organu prowadzącego szkołę (wójt, burmistrz, prezydent miasta itp.).
Wprowadzając na siłę edukację zdrowotną Barbara Nowacka twierdzi, że chce nauczyć dzieci, jak obronić się przed niekorzystnymi zjawiskami. Wymienia m.in. tzw. grooming. Ten neologizm oznacza działania podejmowane w celu pozyskania dziecka, nawiązania z nim relacji, aby następnie wykorzystać dziecko (najczęściej seksualnie).
To, co wydarzyło się w szkole na Pomorzu, to był właśnie grooming połączony z wykorzystaniem relacji podległości uczeń – nauczyciel.
Mały Jaś obronił się przed wykorzystaniem bo miał zaufanie do rodziców i u nich szukał wsparcia. Bo to najbliższa rodzina jest dla dziecka źródłem bezpieczeństwa, a nie nauczyciel z pasją instruujący dzieci o różnorodnościach seksualnych, tolerancji dla LGBT i aborcji.
W chwili obecnej MEN stosuje grooming systemowo wobec dzieci w szkołach, a także usypia czujność rodziców, aby tym łatwiej dostać dzieci do rąk – choćby na ten jeden rok – i następnie potraktować je treściami, które często wyczerpują definicję pornografii.
Nie dajmy niszczyć polskich dzieci.
Raz jeszcze podaję link do oświadczenia o rezygnacji z edukacji zdrowotnej:
PS – W ostatnich dniach do Fundacji zgłaszają się setki zaniepokojonych rodziców. Możemy im pomagać dzięki naszym Darczyńcom – dziękuję za każde wsparcie, jakiego Pan udziela w tym gorącym czasie.
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM:
Z raportu brytyjskiego Departamentu Edukacji wynika, że tylko w jednym roku szkolnym aż 94 dzieci zostało zawieszonych albo wyrzuconych ze szkół podstawowych z powodu reakcji na wmuszanie tzw. „transfobii”. Mówimy tu o dzieciach między 5 a 11 rokiem życia. Dzieciach, które często nie rozumieją w pełni pojęcia „płeć”, a już tym bardziej manipulacji przy terminach takich jak „tożsamość płciowa” czy „zaimki”.
A jednak, to właśnie najmłodsi stają się ofiarami bezlitosnej ideologii, która nie przyjmuje sprzeciwu, nie zostawia miejsca na pytania, wątpliwości czy niewinny dziecięcy brak zrozumienia. Dzieci są faszerowane lewackimi ideologiami od początku, a kiedy użyją zdrowego rozsądku są karane za to, że powiedzą obiektywną prawdę bez wydumanej refleksji czy ktoś ma “swoją prawdę”.
Przypomina to historię z „Nowych Szat Króla” Andersena. Tam dziecko również wygłosiło „niepoprawne politycznie” słowa prawy i oszuści zostali zdemaskowani. Współcześni są przebieglejsi.
To, co spotkało na Wyspach czteroletniego chłopca, który nie chciał zwracać się do innego dziecka według „nowych” zaimków, nie było incydentem. Małe dzieci są karane, upokarzane, a nawet usuwane ze szkół – nie za przemoc, nie za agresję, nie za poważne przewinienia, ale za to, że nie podporządkowały się nowemu leksykonowi ideologii gender.
W wielu przypadkach trudno znaleźć szczegółowe opisy każdej sprawy – bo przecież dotyczy to nieletnich – ale skala mówi sama za siebie. Prawie sto przypadków rocznie to nie jest przypadek. To systemowe prześladowanie dzieci, które nie udają, że świat jest czymś innym, niż jest.
Rodzice często są stawiani pod ścianą: albo zaakceptują indoktrynację i wymuszoną zmianę języka, albo ich dzieci spotka ostracyzm, przemoc psychiczna, a w skrajnych przypadkach – wydalenie z placówki edukacyjnej.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na ochronę dziecka? Gdzie prawo do wychowania zgodnego z własnym światopoglądem? Gdzie prawo do zadawania pytań, do odmowy, do dziecięcej szczerości?
Tymczasem to właśnie dzieci, których naturalna niewinność nie pozwala im akceptować absurdu, są brutalnie karcone. A to powinno przerażać każdego dorosłego – niezależnie od poglądów.
Survivors testify: MKs participated in sadistic sexual ‘rituals’ involving minors
‘Doctors, educators, police officers, and past and present members of the Knesset were involved in these abuses,’ survivor says.
Dwójka ocalałych – po prawej Yael Ariel, w środku Yael Shitrit.
(źródło zdjęcia: BIURO RZECZNIKA KNESETU/SHMULIK GROSSMAN) Autor: ELIAV BREUER *3 CZERWCA 2025,*
(Ostrzeżenie: Poniższy materiał zawiera drastyczne treści. Zaleca się ostrożność.)
Kilka kobiet we wtorek zeznało w Knesecie na temat przemocy seksualnej, której doświadczyły jako nieletnie podczas religijnych ceremonii rytualnych.
Zeznania zostały złożone podczas wspólnego posiedzenia Komitetu ds. Statusu Kobiet i Równości Płci, którym kieruje posłanka Pnina Tameno-Shete (Narodowa Jedność), oraz Specjalnego Komitetu ds. Młodych Izraelczyków pod przewodnictwem posłanki Naamy Lazimi (Demokraci).
Wspólne posiedzenie zostało zorganizowane w następstwie reportażu śledczego opublikowanego 2 kwietnia przez dziennikarza Israel Hayom, Noama Barkana.
Yael Ariel, jedna z ocalałych, powiedziała: „Doświadczyłam przemocy rytualnej przez wiele lat, aż do późnej nastolatki, i byłam zmuszana do krzywdzenia innych dzieci. Postanowiłam zabrać głos i dać się usłyszeć. Po ujawnieniu mojej historii otrzymywałam groźby. Od piątego do dwudziestego roku życia byłam ofiarą tych ceremonii.”
Według Ariel, zebrała zeznania od kilku kobiet, które twierdziły, że w tych nadużyciach uczestniczyli lekarze, pedagodzy, policjanci oraz byli i obecni członkowie Knesetu.
„Złożyłam doniesienie na policję, które zostało umorzone po kilku miesiącach. Wiem też o innych sprawach, które zostały zamknięte. Wystąpienie dziś w Knesecie to historyczny moment”, dodała.
Inna ocalała, Yael Shitrit, zeznała: „Nie macie pojęcia, czym jest przemoc rytualna. Ludzki umysł nie jest w stanie tego pojąć. Nie potraficie sobie wyobrazić, co znaczy zaprogramować trzyletnią dziewczynkę przez gwałt i sadyzm, aby mogli robić z nią, co chcą, bez wiedzy innych.”
„Handlowano mną w całym kraju. Przenoszono mnie z ceremonii na ceremonię. Nagi mężczyźni stali w kręgu. Moja terapeutka, jej mąż i syn mnie krzywdzili, a oprócz mnie było tam dziesiątki innych dziewczynek i chłopców, którzy również mnie ranili.”
„Były rytuały mające na celu sprawienie, żebym zapomniała”, kontynuowała Shitrit. „Policja wie o tym od roku, ale nie ma narzędzi, żeby się tym zająć. Ludzie, którzy upadną, to bardzo, bardzo wysoko postawione osoby. Ci ludzie zarządzają społecznościami i agencjami rządowymi. Grożą nam. Mam dzieci, które muszę chronić. Trzeba stworzyć mechanizm, który się tym zajmie.”
„Próbowali nas upodobnić do siebie – do ludzi, którzy zadali nam nieskończony ból”, powiedziała Shitrit. „Waszą rolą jest sprawić, żeby to się skończyło – w Safedzie, Jerozolimie, Dżaldżulji czy gdziekolwiek indziej”, oświadczyła.
Dr Naama Goldberg, szefowa organizacji Lo Omdot MeNegged (hebr. „Nie stoimy bezczynnie”), która pomaga ocalałym z prostytucji, wyjaśniła, że opisy są czasem tak przerażające, że trudno w nie uwierzyć, ale ta niewiara służy oprawcom, którzy przekonują ofiary, by nie składały skarg, twierdząc, że i tak nikt im nie uwierzy.
„Kilka lat temu otrzymałam opisy sadystycznych aktów przemocy wobec dzieci”, powiedziała Goldberg. „Relacje brzmiały absurdalnie. [Ale] zeznania wciąż napływały i nie ustawały. Opisywały grupowe gwałty dokonywane przez mężczyzn, a czasem przez kobiety. Nadużycia były filmowane, używano narkotyków. Były praktyki rytualne i symbolika.”
„Przedstawiłam policji pisemne zeznania pięciu kobiet. Do dziś nikt się ze mną nie skontaktował. Od czasu reportażu pojawiły się kolejne relacje”, dodała Goldberg.
Przedstawicielka izraelskiej policji, nadkomisarz Anat Yakir, powiedziała, że istnieje krajowa jednostka badająca wszystkie sprawy i że skargi są „absolutnym priorytetem w dziale wywiadu”.
Te zeznania to „moment przełomowy”
Posłowie obecni na posiedzeniu byli wyraźnie wstrząśnięci niektórymi zeznaniami. Jeden z nich nazwał to „momentem przełomowym”, a inny określił rewelacje jako „tytaniczne”.
Tameno-Shete powiedziała: „Rzeczywistość pokazuje, że policja nie radzi sobie dobrze z przestępstwami na tle seksualnym. Nikt nie chce mówić o brutalnych gwałtach i wykorzystywaniu dzieci. Mamy tu do czynienia z niewyobrażalnymi przypadkami potworności.”
Lazimi dodała: „Nie mogłam złapać tchu, gdy usłyszałam o sieci rytualnych nadużyć wobec dziewczynek i o tym, że istnieje zorganizowany, niebezpieczny mechanizm, a nic się nie robi, żeby go zatrzymać. W tym miejscu będziemy dyskutować i starać się to ujawnić, aby doprowadzić do zmiany.”
Dwie inne ocalałe przemówiły podczas posiedzenia pod warunkiem zachowania anonimowości.
Jedna zeznała, że jej kuzyn wykorzystywał ją od 11. roku życia. „W wieku 14 lat zabierał mnie do sadystycznych klubów. Doznałam tortur i głodzenia z rąk znanych i prominentnych osób. Doświadczyłam przemocy na niezliczone sposoby.”
„Organizowano publiczne wydarzenia, a także wewnętrzne ceremonie, podczas których byłam przywiązana do wysokiego słupa w kajdankach. Wokół mnie były inne ofiary w kajdankach, odbywały się rytuały picia krwi menstruacyjnej oraz zabijania kotów i innych zwierząt. Mówili mi, że nikt mi nie uwierzy, jeśli się odezwę.”
Dodała, że pięć lat temu złożyła skargę na policję. „Prokuratura umorzyła sprawę z powodu braku dowodów, więc odwołałam się i zostało to uwzględnione. Zeznawałam, będąc w ciąży i zmuszona do leżenia, ale sprawa została ponownie umorzona z powodu braku dowodów.”
„Powiedziano mi, że to wytwór mojej wyobraźni. Przedstawiłam nagrane zeznanie osoby, która przyznała się do skrzywdzenia mnie, ale nigdy nie została wezwana na przesłuchanie. Traktujcie to jak terroryzm.”
Szanowni Państwo, wracając z jednego ze spotkań z rodzicami i wychowawcami, przypomniałem sobie „Nowe szaty króla”. Chyba wszyscy znamy tę baśń Andersena, która, obok krytyki próżności i głupoty, tak barwnie ośmiesza społeczny konformizm. Wszyscy doskonale widzą nagość swojego władcy, ale prawdę wypowiada dopiero nieuwikłane w żadne społeczne konwenanse dziecko. Przypomniałem sobie tę opowieść, bynajmniej nie ze śmiechem. Bo podczas wspomnianego spotkania wraz z obecnymi tam rodzicami doszliśmy do smutnego wniosku: większość rodziców wie, jak szkodliwe jest nadużywanie smartfonów, ale jak przychodzi co do czego – wycofuje się, pozostawiając dziecko w szponach technologii. Kiedy opowiedziałem jednemu z biskupów o naszej kampanii zachęcającej do wprowadzenia ograniczenia użytkowania smartfonów w szkole, odpowiedział swoją historię. Odwiedzał pewną starą znajomą, u której akurat przebywał wnuczek. Dziecko – jak to dziecko – domagało się uwagi babci: biegało, rozrabiało, przeszkadzało w rozmowie. Ale babcia doskonale wiedziała, co zrobić: dała wnuczkowi swój smartfon. I jak powiedział mi duchowny: „dzieciak zniknął na 2 godziny”. Nasuwa się zatem odpowiedź równie oczywista, co ponura: tak po prostu jest łatwiej… Kiedy opowiedziałem tę historię na spotkaniu, zgromadzeni rodzice przyznali mi rację. Jednocześnie podziękowali i sami wskazywali, że musimy z naszymi „antysmartfonowymi” treściami docierać wspólnie do kolejnych osób! WSPIERAM CENTRUM ŻYCIA I RODZINY Pisałem to już Państwu kilkakrotnie: Polska jest w europejskim ogonie, jeśli chodzi o walkę z nadużywaniem smartfonów przez dzieci. Bo obecnie rządzący, poza „gadaniem” – nic z tym problemem nie robią. Niektórzy co najwyżej bezczelnie próbują wykorzystać niepokojące statystyki w swojej kampanii prezydenckiej, tylko po to, aby podbić sobie słupki popularności. Piotr Mieczkowski z Digital Europe opublikował na jednym z portali społecznościowych dosadny raport, z którego jasno wynika, że Polska jest w mniejszości, jeśli chodzi o smartfonowe restrykcje w szkołach. W 15 krajach Unii Europejskiej został wprowadzony pełny zakaz smartfonów w szkołach. W 5 krajach trwają procesy legislacyjne na poziomie rządu. W 8 – w tym w Polsce – szkoły mają autonomię w zakresie zakazów. W całym świecie pod koniec 2023 roku w 30% systemów edukacyjnych istniał zakaz smartfonów w szkołach. Rok później urosło było to już 40%. Otrzeźwienie postępuje. Szkoda, że nie w Polsce. Gdy rząd tylko „gada” i „obiecuje”, my – działamy. Od kilku lat spotykamy się z rodzicami z całej Polski, aby zwrócić ich uwagę na problemy i zagrożenia wynikające z nadużywania elektroniki przez dzieci i młodzież. Nie można było nie mówić o smartfonach podczas kampanii „Stop narkotykowi pornografii!”, której skutkiem było złożenie w Sejmie ponad 200 000 podpisów pod projektem chroniącym małoletnich przed dostępem do takich treści. Tylko w ostatnim miesiącu uczestniczyłem w konferencji w Trzebnicy, pt.: „Smartfonizacja – szansa czy zagrożenie dla edukacji?”. Ale staramy się dotrzeć z tym przekazem także do młodych. Pisałem Państwu jakiś czas temu, że już kilkakrotnie miałem przyjemność rozmawiać na ten temat z uczniami w szkole. Już niedługo – o czym jeszcze Państwu napiszę – będziemy mieli okazję opowiedzieć o tym problemie przed jeszcze większym młodym audytorium. WSPIERAM CENTRUM ŻYCIA I RODZINYAle jeździmy po Polsce, nie tylko, aby przestrzegać przed wirtualnym nałogiem. Od kilku miesięcy uświadamiamy rodziców na temat zagrożeń związanych z przedmiotem edukacja zdrowotna, który ma się on pojawić w szkołach już od września tego roku. Przypomnę, że dzięki skutecznemu oporowi koordynowanemu przez Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, którą współtworzymy, przedmiot ten będzie – póki co – funkcjonował w formie nieobowiązkowej. Ale nie łudźmy się – docelowo ma objąć wszystkich uczniów. Często tak właśnie zaczyna się dyktat wprowadzany po cichu. Najpierw w niewielkim zakresie – tylko po to, by potem eskalować ze zdwojoną siłą. W przypadku edukacji zdrowotnej sytuacja jest nieco inna niż w przypadku nadużywania smartfonów. Wielu rodziców wciąż pozostaje w głębokiej nieświadomości co do szkodliwych treści, które znajdują się w podstawie programowej tego przedmiotu. Rząd mami rodziców, przekonując, że ich dzieci będą dzięki tym lekcjom bardziej świadome w kwestii swojego zdrowia, lepiej się odżywiać i… mniej korzystać ze smartfonów (sic!). Tymczasem manipulacja nowego programu polega na tym, że patologiczne zachowania seksualne przedstawiane są jako norma. Na forum całej klasy poruszane będą zagadnienia intymne, związane z prywatną i wstydliwą sferą. Wystarczy spojrzeć w statystyki z zachodnich państw, gdzie podobne treści nauczane są już od lat. Obserwujemy wzrost przemocy seksualnej wśród dzieci, wzrost liczby nastoletnich ciąż, a w związku z tym – aborcji. Młodzi ludzie coraz częściej mają problemy psychiczne i zaburzenia tożsamości. W skrajnych przypadkach mogą być to nawet dążenie do zmiany płci i próby samobójcze. Taka edukacja nie będzie skutkować rozwojem społeczeństwa, ale jego degeneracją i zagładą! Dlatego nie spoczniemy w walce o usunięcie tego przedmiotu ze szkół nawet w jego dobrowolnej formie! Kontynuujemy nasze wyjazdy, aby zaznajamiać Polaków – a szczególnie rodziców – z opłakanymi skutkami polityki edukacyjnej obecnego rządu. Ale także zachęcać, aby składali oświadczenia o rezygnacji z udziału ich dzieci w zajęciach. Tylko w ostatnim miesiącu przejechaliśmy kilka tysięcy kilometrów i spędziliśmy godziny w trasie. Byliśmy w Nasielsku, Poznaniu, Krakowie, Łowiczu, Pomiechówku, Trzebnicy, Jaśle. Przed nami spotkania w Zakroczymiu, Leoncinie, Nowym Dworze Mazowieckim, Wrocławiu, Wieliczce i Wschowej. O nich wszystkich możecie Państwo dowiedzieć się z naszych mediów społecznościowych. Ale to także praca „na miejscu”: udało się nam wspólnie w ramach Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły przygotować specjalną stronę internetową, na której rodzice znajdą wszelkie informacje o na temat szkodliwości edukacji seksualnej, jak wypisać z niej dziecko i jak zaangażować się, aby przekonać do tego samego innych rodziców. Te działania nie byłby możliwe, gdyby nie Państwa zaangażowanie i wsparcie finansowe. Koszty transportowe, a także koszty pracy grafików i informatyków przygotowujących plakaty na spotkania czy wspomnianą stronę – nie są małe. Efekty są naprawdę dobre, ale będą takie w przyszłości, jeśli wsparcie z Państwa strony będzie nadal kontynuowane. Dlatego bardzo Państwa proszę o pomoc w ochronie dzieci przed demoralizującymi treściami i wsparcie naszych działań datkiem 50 zł, 100 zł, 200 zł lub nawet większym. Dzięki temu wsparciu dotrzemy do jeszcze większej liczby nieświadomych zagrożenia rodziców! CHCĘ WSPOMÓC SPOTKANIA DLA RODZICÓW! Jeśli sami jesteście Państwo zainteresowani zaproszeniem nas na konferencję, spotkanie, wykład, prosimy o informację. Z pewnością niejedno środowisko potrzebuje jeszcze tego typu wydarzeń, by lepiej zrozumieć wagę problemu i nadchodzących zmian. Będąc zaś poinformowanym, można w efektywniejszy sposób przeciwdziałać negatywnym skutkom. A skutki są już takie, że przez brak poczucia własnej tożsamości oraz przez sprzeczny przekaz przekazywany przez szkołę, dzieci nie potrafią odnaleźć się w świecie, w życiu rodzinnym i społecznym. Wierzę, że uda się nam wspólnie wygrać walkę o polską młodzież Serdecznie pozdrawiam PS. Historia już niejednokrotnie pokazała, że wspólna działalność na rzecz wolności i prawdy może zmienić bieg wydarzeń. Solidarna batalia o los młodzieży to coś, co musimy kontynuować. Razem jesteśmy w stanie odwrócić szkodliwe trendy i uratować naszą młodzież przed deprawacją! Warto podjąć ten trud, ponieważ wiele jest do wygrania, bo aż przyszłość naszego narodu.
PS2. Adres strony internetowej, o której pisałem, to TakDlaEdukacji.pl WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! Dane do przelewu:Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81 Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny” SWIFT: PKOPPLPW IBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056 Centrum Życia i Rodziny Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa tel. +48 22 629 11 76
Szanowny Panie Mirosławie! Kolejny lider organizacji LGBT okazał się pedofilem. Sąd w Wielkiej Brytanii skazał aktywistę “dumy gejowskiej” za gwałt na 12-letnim chłopcu oraz tworzenie dziecięcej pornografii. Winnym podobnych zarzutów uznany został także jego homoseksualny współlokator. Podobne przypadki pedofilów LGBT wypłynęły niedawno również m.in. przed sądami we Francji oraz w USA, gdzie tzw. “małżeństwo homoseksualne” zostało skazane na 100 lat więzienia za gwałty na adoptowanych przez siebie dzieciach.
W tym samym czasie w Polsce rząd Tuska forsuje projekt ustawy o zakazie “mowy nienawiści”, w świetle którego formalnym przestępstwem zagrożonym karą więzienia będzie mówienie prawdy na temat ideologii LGBT oraz skutkach homoseksualnego stylu życia. Ustawa ta ma jeszcze bardziej nasilić represje i prześladowania, które za mówienie prawdy są w Polsce od wielu lat. Mimo że ustawy o “mowie nienawiści” jeszcze nie ma, ja już rok temu zostałem za nią skazany na rok ograniczenia wolności, gdyż podawałem do wiadomości publicznej wyniki badań naukowych na temat powiązań homoseksualnego stylu życia z pedofilią. Aktualnie toczy się przeciwko nam wiele innych procesów. Trzeba walczyć z narastającą cenzurą i mobilizować Polaków do oporu oraz do obrony swoich dzieci, swoich rodzin i naszej wolności! Stephen Ireland to współzałożyciel organizacji “dumy gejowskiej LGBT” działającej w jednej z miejscowości pod Londynem. Aktywista został kilka dni temu uznany winnym gwałtu na 12-letnim chłopcu, którego zwabił do swojego mieszkania przy użyciu aplikacji “randkowej” dla homoseksualistów. Oprócz tego Ireland odpowie za tworzenie i kolekcjonowanie dziecięcej pornografii. Winnym przestępstw o charakterze pedofilskim został uznany także jego współlokator David Sutton.
Do jeszcze bardziej wstrząsającej sytuacji doszło niedawno we Francji. Służby z Nantes aresztowały Pierre-Alaina Cottineau – wpływowego aktywistę LGBT i organizatora pierwszej, lokalnej “parady dumy gejowskiej”. Był on również zaangażowany w organizację “anty-homofobicznych” kampanii społecznych. Aktywista LGBT torturował i zgwałcił 4-letnią, niepełnosprawną dziewczynkę, pacjentkę szpitala pediatrycznego, do czego miał przyznać się w trakcie śledztwa. Aktualnie francuskie służby prowadzą szerokie dochodzenie dotyczące całej grupy pedofilskiej, o stworzenie której oskarżony został Cottineau. W świetle informacji ujawnionych kilka tygodni temu przez media, aktywista LGBT miał dopuścić się również innych przerażających czynów – miał on organizować w swoim domu spotkania pedofilów, w trakcie których gwałcili dzieci z użyciem przemocy i odurzania za pomocą substancji chemicznych. Najmłodsza z ich ofiar miała 6 miesięcy. Wszystkie przestępstwa miały być nagrywane na wideo i udostępniane w sieci.
Z kolei 3 miesiące temu przed sądem w Georgii w USA zapadł ostateczny wyrok w głośnej sprawie dwóch homoseksualistów i aktywistów LGBT. William i Zachary Zulock zawarli tzw. „małżeństwo homoseksualne”, po czym adoptowali dwóch chłopców, którzy byli braćmi. Zwyrodnialcy wykorzystywali dzieci seksualnie i dokumentowali swoje przestępstwa na pornograficznych filmach video, udostępniając nagrania w internecie innym pedofilom. Policja znalazła w ich domu 7 terrabajtów (!) plików z pedofilskimi nagraniami wideo. 19 grudnia 2024 sąd skazał ich na 100 lat więzienia bez możliwości zwolnienia warunkowego.
To kolejne tak głośne sprawy z ostatnich kilku miesięcy. Nie przebijają się one jednak do opinii publicznej, gdyż algorytmy internetowych wyszukiwarek skutecznie blokują wyszukiwanie tego typu informacji, a największe media głównego nurtu po prostu nie informują o nich swoich odbiorców. Chodzi o to, aby przykryć pedofilskie przestępstwa dokonywane w środowiskach LGBT i utrzymywać społeczeństwa Zachodu w przekonaniu, że homoseksualizm to wesoły, radosny i bezpieczny styl życia.
Nasza Fundacja od ponad 10 lat prowadzi w całej Polsce kampanię “Stop pedofilii”, w ramach której ostrzegamy przed deprawacją seksualną dzieci, informujemy o przypadkach pedofilii w środowiskach LGBT oraz prezentujemy wyniki badań naukowych na temat powiązań między pedofilią a homoseksualizmem. Jesteśmy za to prześladowani.
W ubiegłym roku zostałem skazany prawomocnym wyrokiem przez sąd w Gdańsku na rok ograniczenia wolności i 15 000 zł kary za organizację kampanii “Stop pedofilii” na ulicach Trójmiasta. W ocenie sądu “znieważyłem” w ten sposób aktywistów LGBT i utrudniłem im “działalność edukacyjną”. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu inny sąd w Gdańsku skazał Piotra K. – byłego wiceprezydenta miasta ds. edukacji i współpracownika trójmiejskich organizacji LGBT. Piotr K., który przy pomocy aktywistów LGBT wdrażał “edukację seksualną” do szkół gdańska, molestował seksualnie nieletniego chłopca. Wyrok uprawomocnił się w styczniu br. Piotr K. publicznie zabiegał o to, aby nasza Fundacja została ukarana za organizację akcji “Stop pedofilii”.
Do podobnej sytuacji doszło w Szczecinie. Jan, kierowca naszej furgonetki “Stop pedofilii”, został skazany na 30 000 zł kary za jazdę po ulicach Szczecina. Krótko po tym do wiadomości publicznej przedostała się informacja, że jeden z liderów szczecińskiego lobby LGBT trafił do więzienia za pedofilię. Krzysztof F., bo o nim mowa, prowadził razem ze swoim homoseksualnym partnerem restaurację w centrum Szczecina, w której organizował „randki LGBT”. Był współzałożycielem Stowarzyszenia Równość na Fali, które najpierw działało pod nazwą Kampania Przeciw Homofobii Szczecin. W sierpniu 2020 roku Krzysztof F. wykorzystał seksualnie 13-letniego chłopca. Przed gwałtem usiłował podać dziecku narkotyki.
Aktualnie przeciwko wolontariuszom naszej Fundacji toczy się ponad 70 spraw sądowych, z których wiele dotyczy “przestępstwa” jakim jest informowanie Polaków o konsekwencjach aktywizmu LGBT i homoseksualnego stylu życia, a także o zagrożeniach związanych z tzw. “edukacją seksualną” dzieci. To wszystko w sytuacji, gdy prace nad formalną penalizacją “mowy nienawiści” dopiero trwają… Kilka spraw równolegle toczy się m.in. w Zielonej Górze, gdzie lokalni aktywiści LGBT pozwali nas do sądu za informowanie mieszkańców miasta o założeiach “edukacji seksualnej”. Oprócz mnie oskarżonymi w szeregu procesów są dwaj nasi wolontariusze – Adam i Adrian. Podobne sprawy mamy w całym kraju.
W tym samym czasie aktywiści LGBT piszą otwarcie o swoich “zainteresowaniach” dziećmi i młodzieżą. W 2021 roku jedna z największych grup “edukatorów seksualnych” LGBT, działająca na terenie Wielkopolski, wydała za pieniądze urzędu miasta Poznań broszurę pt. „Poznań w kolorach tęczy”, która przedstawia życie poznańskich homoseksualistów. Jeden z rozdziałów opisuje m.in. orgie z młodymi chłopcami:
„To jest naprawdę grupówka na poziomie, w pięknym apartamencie. Wielki salon z kanapą, gdzie w różnych konfiguracjach chłopcy uprawiają seks. Jest duży przeszklony prysznic, więc ci, którzy akurat chcą się umyć, są widoczni dla reszty uczestników. Te grupówki mają zresztą różną tematykę. Raz na przykład są same twinki.„
Twink w slangu LGBT oznacza młodych, kilkunastoletnich chłopców. To jest właśnie homoseksualny styl życia, z którym aktywiści LGBT oswajają polskie dzieci i młodzież poprzez “edukację seksualną”, media i uliczne “parady dumy gejowskiej”. Przyznał to m.in. Zbigniew Izdebski – koordynator powstania podstawy programowej do nowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”, w ramach której ukrywa się przed rodzicami “edukację seksualną”. Izdebski zapytany w jednym z wywiadów medialnych, czy to prawda, że przeciętny homoseksualista ma ok. 200 partnerów seksualnych w ciągu życia, odpowiedział:
“Moje badania pokazują, ilu partnerów może mieć, ale nie musi mężczyzna homoseksualny. Mamy tu bowiem też do czynienia z dużymi różnicami indywidualnymi. Tak, około dwustu. W związku ze stylem życia mężczyzn homoseksualnych ta liczba partnerów seksualnych może szokować na tle mężczyzn heteroseksualnych. Ale to jest pewna forma obyczajowości przyjętej w tej grupie.”
Właśnie z taką “formą obyczajowości” mają być oswajane wszystkie dzieci w Polsce.To właśnie dlatego aktywiści LGBT wchodzą do szkół z “edukacją seksualną”, dlatego uruchamiają kolejne kanały w mediach społecznościowych, dlatego organizują parady “dumy gejowskiej” w przestrzeni publicznej.Wszyscy rodzice w Polsce powinni zrozumieć, że ich dzieci są celem działań deprawatorów i podjąć osobiste działania na rzecz ich ochrony. Przymusowa, systemowa deprawacja na masową skalę ma się zacząć po wyborach, kiedy to rząd Tuska wznowi prace nad obowiązkowością szkolnej “edukacji seksualnej” (od 1 września deprawacja ma być jeszcze nieobowiązkowa, ale każde dziecko domyślnie będzie zapisane na zajęcia w wymiarze 1 godziny tygodniowo od 4 klasy podstawówki). Miliony polskich dzieci i nastolatków od lat deprawowane są przez media, szczególnie poprzez wielogodzinny kontakt ze smartfonami. Dlatego pomimo represji i prześladowań nasza Fundacja kontynuuje kampanię “Stop pedofilii” w całym kraju. Za pomocą ulicznych akcji informacyjnych, przejazdów furgonetek, billboardów, megafonów, broszur(rozdaliśmy już ponad 50 000 najnowszej broszury o “edukacji zdrowotnej”) oraz działań w internecie docieramy do kolejnych osób, kształtujemy ich świadomość i mobilizujemy do walki. Pomagamy jednocześnie zgłaszającym się do nas rodzicom w takich obszarach jak szkoła, edukacja domowa i dostęp do smartfonów (prosimy o kontakt e-mailowy). Aby kontynuować te działania oraz bronić się w nadchodzących procesach przed sądami potrzebujemy w najbliższym czasie ok. 17 000 zł. Proszę, aby przekazał Pan 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolną inną kwotę, jaka jest dla Pana obecnie możliwa, i umożliwił nam dotarcie do kolejnych Polaków z ostrzeżeniami przed zagrożeniem deprawacją ich dzieci oraz wsparł naszych wolontariuszy w obronie przed prześladowaniami sądowo-policyjnymi. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
Działania rządu ws. religii w szkole są niekonstytucyjne, a nauczyciele traktowani jak “nawóz historii”. To działanie politycznie samobójcze, które może kosztować obecny obóz kampanię prezydencką i utratę władzy na długie lata – uważa prof. UW dr hab. Paweł Borecki.
Minister edukacji narodowej Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie ws. lekcji religii w szkołach i przedszkolach. Liczba katechez w tygodniu zmniejszy się z dwóch do jednej. Zmiany wejdą w życie 1 września 2025 r.
Katechezy będą musiały być organizowane na początku lub na końcu rozkładu zajęć. Zasada nie będzie obowiązywać w tych oddziałach szkoły podstawowej, w których (na dzień 15 września) wszyscy uczniowie będą uczęszczać na lekcję religii lub etyki.
Resort edukacji ograniczył możliwość łączenia uczniów klas 1-3 szkoły podstawowej w grupy międzyklasowe podczas zajęć religii i etyki. Taka sytuacja będzie możliwa jedynie wtedy, gdy uczestnictwo w takich lekcjach zadeklaruje mniej niż siedmioro uczniów w klasie.
Rozporządzenie MEN jest aktem bezprawnym, gdyż nie osiągnięto co do jego treści wymaganego ustawowo porozumienia z Kościołem katolickim i innymi zainteresowanymi związkami wyznaniowymi – wskazało prezydium Konferencji Episkopatu Polski.
“Kościoły, zwłaszcza Kościół katolicki, nie mają już wyjścia”
Prof. UW dr hab. Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego spodziewa się szerokiej fali zaskarżania decyzji MEN przez Kościoły m.in. w Europejskim Trybunale Praw Człowieka oraz przez katechetów w sądach pracy.
Poniżej tekst wywiadu, który ukazał się w KAI:
Łukasz Kasper, KAI: Po publikacji przez Ministerstwo Edukacji Narodowej rozporządzenia, które redukuje liczbę godzin religii w szkole z 2 do 1 i nakazuje organizację tych lekcji tylko na początku lub na koniec zajęć, Kościołom zostaje już tylko odwołanie się do instancji międzynarodowych?
Prof. UW dr hab. Paweł Borecki: Kościoły chrześcijańskie, a przede wszystkim Kościół katolicki w Polsce i jego liderzy, ponieważ na ich barki spadł ten ciężar, ten “krzyż”, nie mają już w zasadzie innego wyjścia. Szef Rządu i podległe mu jednostki nie publikują bowiem w sposób systemowy i arbitralny wyroków Trybunału Konstytucyjnego TK). Nie opublikowano w Monitorze Polskim aktu powołania przez Prezydenta RP nowego Prezesa TK, w związku z tym ten akt nie może wejść w życie. Wyroki TK są niepublikowane a w konsekwencji tracą na tym zwykli obywatele, którzy wygrali przed Trybunałem sprawy w trybie skarg konstytucyjnych.
Panuje także chaos prawny w zakresie zasad organizowania nauki lekcji religii i etyki w szkolnictwie publicznym. Uchwała 162 Rady Ministrów z 18 grudnia 2024 r. w sprawie przeciwdziałania negatywnym skutkom kryzysu konstytucyjnego w obszarze sądownictwa de facto “wyłącza” około dwóch i pół konstytucyjnych organów państwa: Trybunał Konstytucyjny oraz Krajowa Radę Sądownictwa w ogóle, a Sąd Najwyższy częściowo. W styczniu Rząd w drodze kolejnej uchwały wyraża gotowość, w odniesieniu do Beniamina Netanjahu, naruszenia wiążącego Polskę prawa międzynarodowego dotyczącego zasad działania Międzynarodowego Trybunału Karnego. Czyli tym samym Rada Ministrów za nic ma art. 9 Konstytucji RP.
W dniu 17 stycznia br. zostało podpisane a 20 stycznia opublikowane kolejne nieuzgodnione z Kościołami rozporządzenie MEN, które w sposób zasadniczy – o 50 proc. – redukuje wymiar nauki religii w szkole. Zostało ono wydane w sposób nielegalny, jest niekonstytucyjne. Logicznym ciągiem tego rodzaju działań będzie – nie zdziwiłbym się – podjęcie za chwilę przez Rząd uchwały, analogicznie jak 12 września 1945 r., że Konkordat z 1993 r. przestał obowiązywać.
Kościoły nie mogą się doprosić przestrzegania w Polsce elementarnych zasad państwa prawnego, szczególnie zasady legalizmu, czyli praworządności, stanowiącej “kamień węgielny” zasady demokratycznego państwa prawnego. Naruszana jest w odniesieniu do katechetów i ich rodzin zasada sprawiedliwości społecznej oraz zaufania obywateli do państwa. Nie daje się tym ludziom odpowiedniego czasu na przekwalifikowanie się. Nauczyciele religii i ich bliscy znajdują się pod presją, wobec całkowicie realnej perspektywy utraty źródeł utrzymania. Traktuje się kilkanaście tysięcy nauczycieli religii, którzy stracą pracę, jak swego rodzaju “nawóz historii”. W takiej sytuacji Kościoły, zwłaszcza Kościół katolicki, nie mają już wyjścia. Jeżeli bowiem liderzy Episkopatu Polski zaniechają działań, będą za to odpowiadać wobec Boga i Historii. Bóg zapewne liderom Kościoła wybaczy, gdyż Jego miłosierdzie jest bezgraniczne. Ale Historia przywódcom Kościoła w Polsce tego nie wybaczy. W sumie Kościół katolicki w Polsce nie ma wyjścia.
Do jakich organów międzynarodowych Kościoły powinny wystąpić, aby bronić praw obywateli w sprawie lekcji religii?
Liderzy Konferencji Episkopatu Polski mogliby wystąpić do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Mają na to czas do 27 marca tego roku.
Skąd taka data?
Dlatego, że skargę można wnieść do czterech miesięcy od ostatniej czynności w sprawie, a ostatnią taką czynnością jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego [wydany 27 listopada 2024 r. – KAI]. Polska Rada Ekumeniczna mogłaby zwrócić się Komitetu Praw Człowieka ONZ. Tu nie ma ściśle określonych terminów wniesienia skargi, ale nie można zwlekać latami.
Co można jeszcze zrobić przed sądami w Polsce?
Uważam, że Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego powinna zwrócić się do Komisji Weneckiej o ocenę nielegalnej, w ogóle sprzecznej z europejskimi standardami państwa prawa, praktyki rządu polegającej na niepublikowaniu en bloc wszystkich orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, zapadłych zarówno z udziałem tzw. sędziów-dublerów, jak i sędziów powołanych w pełni prawidłowo. Komisja Wenecka zajmowała już wcześniej negatywne stanowisko w odniesieniu do tego typu działań, które sporadycznie podejmowała premier Beata Szydło. Dziś natomiast mamy do czynienia z metodyczną, systemową praktyką, która stanowi pogwałcenie zasad europejskiej kultury prawnej. Chyba, że mówimy o standardach „kultury prawnej” ludów Wielkiego Stepu – Ariów, Hunów, czy Mongołów Dżyngis chana. Nie może władza wykonawcza arbitralnie blokować wejścia w życie orzeczenia sądu czy trybunału. Jest to sprzeczne z monteskiuszowską zasadą trójpodziału władz, sformułowaną jeszcze w połowie XVIII w.
Należy także pójść drogą postępowania przed sądami krajowymi. Zwalniani z pracy katecheci powinni wystąpić do sądów pracy, natomiast rodzice, katecheci, proboszczowie itp., wówczas gdy liderzy gmin, miast, czy powiatów – jeśli będą łączyć w grupy uczniów na podstawie nielegalnego i niekonstytucyjnego rozporządzenia MEN z 26 lipca 2024 r. – powinni wnieść skargi do sądów administracyjnych. Jest to całkiem prawdopodobne, że sądy administracyjne i sądy pracy wypowiedzą się w sprawie nielegalnych i niekonstytucyjnych działań resortu oświaty i poczynań Rządu RP. Będzie to w istocie rzeczy swoista “rozproszona kontrola konstytucyjności prawa”.
Wspomniał Pan Profesor o groźbie wypowiedzenia Konkordatu. Jest ona realna?
To byłoby zgodne z logiką postępowania obecnych władz, byłaby to naturalna kropka nad “i”.
Z czego może wynikać taka nieprzejednana postawa MEN i minister Barbary Nowackiej?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Jest to moim zdaniem działanie samobójcze z politycznego punktu widzenia. Jeśli zostanie wniesiona skarga do Trybunału strasburskiego, liderzy Episkopatu Polski oczywiście poinformują o tym w stosownym czasie, na publicznej, otwartej konferencji prasowej. Tym razem – mam nadzieję – nie będzie to jednak wystąpienie rzecznika Konferencji Episkopatu Polski przysłowiowej “na ściance”, tylko oficjalna konferencja prasowa Prezydium Episkopatu Polski z przekazem do opinii publicznej o tym, że zbliżają się wybory prezydenckie i obywatele polscy “zarówno wierzący w Boga, jak i niepodzielający tej wiary, a uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł” powinni zastanowić się, kogo zamierzają poprzeć w tych wyborach: kandydata z tego samego obozu politycznego, z którego wywodzi się min. Barbara Nowacka czy innego?
Byłaby to zawoalowana sugestia, aby rząd nie szedł tą drogą?
Z politycznego punktu widzenia w obecnych okolicznościach poczynania Rządu mają znamiona działań autodestrukcyjnych…
… gdyż może się to odbić rykoszetem na kandydacie Koalicji Obywatelskiej na prezydenta?
Oczywiście! Zwracam uwagę na ton i argumenty, jakie padły w oficjalnym stanowisku Prezydium KEP z niedzieli 19 stycznia. Powołano się w nim nie na subiektywne, ale na obiektywne, niezależne od przekonań światopoglądowych wartości – praworządność i legalność. Nie na chęć propagowania wiary. Teraz dojdzie jeszcze jeden argument, też obiektywny, kwestia poszanowania sprawiedliwości społecznej wobec nauczycieli religii. Jeśli kilkanaście tysięcy ludzi, często mających rodziny, straci pracę, gdyż im się nie da szansy na przekwalifikowanie. Z powyższymi argumentami jest bardzo trudno polemizować. Można polemizować z argumentami światopoglądowymi, wyznaniowymi itd., ale z argumentami obiektywnymi już nie. Jeśli zwykłych ludzi i ich rodziny traktuje się – powtórzę – jak “nawóz historii” w imię założeń politycznych i ideologicznych, to jest to przejaw mentalności bolszewickiej.
Pamiętajmy, że rozporządzenie opublikowane 20 stycznia ma wejść w życie 1 września 2025 r. Liderzy Episkopatu wystąpią ponownie znowu z petycją do kompetentnego naczelnego organu państwa o zaskarżenie rozporządzenia z 17 stycznia 2025 r. do Trybunału Konstytucyjnego. Zostanie to oficjalnie podane do wiadomości publicznej tuż przed wyborami prezydenckimi i przed ciszą wyborczą. Naprawdę, ktoś w obecnym Rządzie RP przestał myśleć perspektywicznie. Opinia publiczna musi mieć świadomość, jakie będą konsekwencje jej wyboru przy urnie. To może w ostateczności kosztować cały aktualny obóz rządzący utratę władzy, utratę na długie lata…
Jak powinien zachować się zatem rząd?
Rząd ma możliwość wyjścia z tej sytuacji. Mam nadzieję, że prawnicy rządowi mają tego świadomość. Jeżeli Rada Ministrów, w trybie art. 149 ust. 2 Konstytucji RP, działając na wniosek premiera uchyli owe dwa nielegalne rozporządzenia MEN, to oczywiście będzie to kompromitujące dla pani minister Barbary Nowackiej i ma ona wtedy jedno wyjście: podać się do dymisji. Premier może tej dymisji nie przyjąć. Tu jednak chodzi o coś więcej. Jeśli Kościół katolicki teraz ustąpi, to będzie można z nim zrobić wszystko. Nastąpi wtedy całkowita zmiana modelu relacji między państwem a Kościołami i innymi związkami wyznaniowymi. Relacji, które do tej pory były, w myśl art. 25 Konstytucji RP, względnie równorzędne. Oczywiście, zawsze państwo ma w istocie przewagę nad konfesjami, Konstytucja RP z 1997 r. zakłada jednak model pewnego partnerstwa. Obecnie władze rządowe w drodze faktów dokonanych kształtują się nową koncepcję – koncepcję “góra-dół”. Czyli to my, a priori, decydujemy, a wy, wspólnoty wyznaniowe, choć czasami istniejecie dłużej niż samo Państwo Polskie, macie się podporządkować.
Taka postawa ze strony MEN wynikała zatem z przekonania, że Kościół, wobec spadku religijności i autorytetu społecznego, nie może być dla rządu już równorzędnym partnerem do rozmów, nie może więc stawiać wymagań?
Rzeczywiście, poparcie dla Kościoła katolickiego w Polsce tąpnęło po wyroku TK z listopada 2020 r. [w sprawie tzw. aborcji eugenicznej – KAI]. Ale ci, którzy mieli odejść, już odeszli. I jeszcze jeden fakt społeczny należy odnotować. Polska pod względem religijnym jest zróżnicowana. Rząd RP powinien to dostrzec. Chyba, że wyrażona w art. 1 Konstytucji RP koncepcja Polski jako dobra wspólnego wszystkich obywateli, jest kompletną fikcją. Są regiony tradycyjnie religijne i regiony zlaicyzowane. Obywateli trzeba jednak traktować w sposób równoprawny. Władze w sprawach wyznaniowych powinny zachować neutralność. Natomiast w rozporządzeniach MEN nowelizujących kwestie lekcji religii czytelna jest jedna rzecz: niechęć do religii. Celem tych rozporządzeń jest możliwie szybkie, nawet bardzo szybkie, wyrugowanie religii ze szkół.
Ale nauczanie religii w szkołach publicznych jest przecież europejskim standardem…
Kraje, w których nauczania religii, w takim czy innym trybie, nie ma w szkołach, jest wyraźna mniejszość. To bodaj tylko: Francja, Słowenia, czy Holandia. W większości lekcje religii są prowadzone. Często jest to przedmiot fakultatywny, niejednokrotnie jest to nauka o religiach, ale jest.
Przesyłamy Panu wybrane artykuły, które ukazały się na portalu Fundacji Życie i Rodzina www.RatujZycie.pl.
Jakie są skutki edukacji seksualnej? Tragiczne: dzieci gwałcą dzieci. Na całym świecie w 2024 roku zamordowano poprzez aborcję 73 miliony ludzi. Dane i tak nie obejmują aborcji tabletkami z aptek, zatem ofiar może być jeszcze więcej. Po zwycięstwie Donalda Trumpa USA odważnie odrzucają lewicowy dyktat. O konieczności skończenia z cenzurą mówił wiceprezydent USA JD Vance na konferencji o bezpieczeństwie w Monachium.
Tymczasem w Polsce sądy wciąż prześladują obrońców życia, jak ostatnio w Starogardzie Gdańskim, gdzie matka została skazana za ostrzeganie przed aborterem.
Zapraszamy do lektury.
Alfred Kinsey – promotor zboczeń
Przedstawiamy sylwetkę człowieka, który wskutek nierzetelnych badań zawyżył statystyki aktywności homoseksualnej. Alfred Charles Kinsey traktował chrześcijańską moralność jako ograniczenie, promował pedofilię i wszelkie zboczenia seksualne ukryte dziś pod skrótem LGBT.Czytaj dalej >
Depresja i samobójstwa wśród homoseksualistów
Homoseksualiści są grupą narażoną na depresję i samobójstwo. I to pomimo że społeczeństwa coraz bardziej obojętnieją na zjawisko par jednopłciowych. Także pomimo tego, że rządy sprzyjają wypaczeniom seksualnym. Pomimo miesięcy dumy i celebrytów promujących LGBT.Czytaj dalej >
Czy homoseksualizm może być wrodzony?
Orientacji się nie wybiera, jestem taki od zawsze, człowiek tak ma. Podobne słowa często powtarzają ci, którzy uważają, że można urodzić się homoseksualistą. Czy to możliwe, że geny decydują o preferencjach seksualnych człowieka? Czy homoseksualizm może być wrodzony? Przejrzyjmy dostępne badania.Czytaj dalej >
Tragiczne skutki edukacji seksualnej
Edukacja seksualna jest w Polsce wprowadzana jako edukacja zdrowotna. W ostatnim czasie pod wpływem protestów Minister Edukacji Barbara Nowacka oświadczyła, że na początek przedmiot nie będzie obowiązkowy. Czy jednak możliwość wypisania dziecka z zajęć rozwiąże problem? Przykłady z Zachodu pokazują, że lekcje seksu w szkołach, nawet nieobowiązkowe, powodują ogromne zagrożenia dla dzieci i młodzieży. Skutki edukacji seksualnej są opłakane.Czytaj dalej >
W 2024 roku oszałamiająca liczba niewinnych dzieci zginęła z powodu barbarzyńskiej praktyki aborcji. Według Worldometer, popularnego serwisu gromadzącego globalne statystyki, na całym świecie zamordowano poprzez aborcję aż 73 miliony dzieci.Czytaj dalej >
Prezydent Trump ułaskawia proliferów
23 stycznia 2025 r. prezydent Donald Trump spełnił obietnicę złożoną w czasie kampanii prezydenckiej i ułaskawił 23 proliferów. Administracja Bidena więziła ich i przetrzymywała w aresztach po oskarżeniach wniesionych przez Departament Sprawiedliwości. Prześladowania były możliwe dzięki specjalnej ustawie FACE, która pozwalała przeganiać obrońców życia spod klinik aborcyjnych.Czytaj dalej >
W USA wracają dwie płcie
Już w pierwszym dniu swojej prezydentury Donald Trump podpisał przełomowe rozporządzenie. Nosi ono tytuł „Obrona kobiet przed ekstremizmem ideologicznym i przywrócenie biologicznej prawdy w rządzie federalnym”. Dokument stwierdza, że rząd Stanów Zjednoczonych będzie rozpatrywał tylko dwie płcie – żeńską i męską. W ten sposób w USA mamy powrót do normalności i obalenie lewackiej polityki narzucającej ideologię gender.Czytaj dalej >
Światowa Organizacja Zdrowia to skorumpowana instytucja realizująca cele całkowicie sprzeczne z ochroną życia czy zdrowia. WHO promuje aborcję i LGBT, jak również rości sobie prawo do zarządzania życiem i zdrowiem ludzi. Narzuca lewicową ideologię, zupełnie nie respektując suwerenności granic państw narodowych.Czytaj dalej >
JD Vance przeciw cenzurowaniu obrońców życia
Amerykański wiceprezydent JD Vance w Monachium podczas Konferencji o Bezpieczeństwie zrugał państwa Unii Europejskiej za stosowanie cenzury. Zwrócił uwagę m.in. na kwestię wolności słowa i prawa do pokojowego protestu. Poruszył m.in. problem tzw. stref buforowych wokół klinik aborcyjnych. Mówił także o proliferach skazanych za pokojowe protesty przed ośrodkami aborcyjnymi w Wielkiej Brytanii i Szkocji.Czytaj dalej >
Policja filmuje Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji
Po co policja filmuje Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji? To pytanie stawiają sobie wszyscy, którzy widzą nagranie z ostatniej soboty z Placu Biegańskiego w Częstochowie. Bo funkcjonariusze z tutejszej komendy przy ul. Popiełuszki nie odpuszczają. Mimo zimna i dużych opadów śniegu wysłali w sobotę technika, który przez całą modlitwę stał naprzeciw księdza i wiernych i nagrywał, jak ludzie się modlą.Czytaj dalej >
Jeśli podoba się Panu to, co robimy, prosimy o wsparcie modlitewne i finansowe. Fundacja Życie i Rodzina podejmuje wszystkie działania za życiem, wolnością i normalnością dzięki hojności Darczyńców. Dziękujemy za każdą modlitwę, gest życzliwości i wpłatę.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
PILNE! Seksualizacja dzieci wraca – zatrzymaj to raz na zawsze!
CitizenGO – rozpoczął tę petycję do Minister Edukacji Barbary Nowackiej – 2025/02/17
Uwaga rodzice i nauczyciele! Nie dajcie się oszukać Barbarze Nowackiej!
Minister Barbara Nowacka chciała wprowadzić do szkół obowiązkową edukację seksualną już od września 2025 roku. Jednak dzięki naszemu masowemu sprzeciwowi i ogromnej presji społecznej rządzący się wycofali. Nie dlatego, że nagle zaczęli szanować rodziców albo zmienili zdanie – po prostu boją się przedwyborczego skandalu!
Ale nie dajmy się oszukać! To nie jest koniec tej walki. Nowacka już zapowiedziała, że to tylko kwestia czasu, a jej ministerstwo nie zrezygnowało z planu przeforsowania tego przedmiotu obowiązkowo. Ich strategia jest prosta: czekają, aż ludzie przestaną protestować, aż temat ucichnie. Jeśli teraz nie zareagujemy, zaraz po wyborach wróci to w jeszcze gorszej formie i będzie za późno!
Dlatego właśnie TERAZ jest moment, by powstrzymać ich na dobre!
Mamy w rękach potężne narzędzie – trwające konsultacje publiczne. To nasza szansa, by raz jeszcze wywrzeć ogromną presję i sprawić, że rządzący nie odważą się wrócić do tego pomysłu. Każdy mail wysłany do ministerstwa, każdy podpis pod petycją to dowód, że nie zapomnieliśmy i nie pozwolimy na deprawację naszych dzieci.
Podpisz petycję i wyślij automatyczny mail do ministerstwa teraz! Już raz ich zatrzymaliśmy – zróbmy to ponownie! Nie dajmy się oszukać politycznym sztuczkom i nie pozwólmy, by po wyborach było za późno. Działajmy, póki oni są w defensywie!
=========================
16 sekund temuMarzena P. Polska
18 sekund temuAndrzej Nowak N. Kanada
19 sekund temuJolanta K. Polska
21 sekund temuRobert K. Polska
21 sekund temuBarbara K. Polska
Szanowna Pani Minister,
W związku z trwającymi konsultacjami publicznymi wyrażam stanowczy sprzeciw wobec planów wprowadzenia do szkół przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Nie ma zgody na program, który budzi poważne kontrowersje, ingeruje w sferę wychowania należącą do rodziców i może nieść negatywne skutki dla psychiki oraz rozwoju dzieci.
Wprowadzanie wrażliwych treści związanych z seksualnością w oderwaniu od dojrzałości emocjonalnej i psychicznej uczniów to niebezpieczny eksperyment, który może przynieść więcej szkody niż pożytku. Istnieje uzasadniona obawa, że program zamiast edukować, wprowadzi chaos, wystawiając dzieci na treści, które nie są adekwatne do ich wieku i etapu rozwoju. Coraz więcej badań wskazuje, że zbyt wczesna ekspozycja na zagadnienia związane z aktywnością seksualną może prowadzić do wzrostu problemów psychicznych, obniżonego poczucia własnej wartości, a nawet większej podatności na wykorzystywanie.
Dodatkowo, program ten w sposób nieuprawniony ingeruje w konstytucyjne prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Seksualność i wartości związane z relacjami międzyludzkimi to tematy wyjątkowo wrażliwe, które powinny być przekazywane przez rodziców w sposób dostosowany do ich światopoglądu oraz dojrzałości dziecka. Wprowadzanie takich treści do programu szkolnego bez realnej konsultacji społecznej i bez uwzględnienia woli rodziców jest nie do zaakceptowania.
Niepokój budzi również fakt, że „edukacja zdrowotna” ma zastąpić „Wychowanie do życia w rodzinie” – przedmiot, który od lat pomaga uczniom budować dojrzałe podejście do relacji, odpowiedzialności i rodzicielstwa. Eliminacja tego programu i zastąpienie go narracją koncentrującą się wyłącznie na biologicznych aspektach seksualności osłabia przekaz dotyczący budowania trwałych relacji, szacunku oraz odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Edukacja powinna wspierać rozwój dzieci w sposób zrównoważony, uwzględniający zarówno aspekt fizyczny, jak i emocjonalny oraz moralny. Szkoła nie może narzucać kontrowersyjnych treści, które podważają prawa rodziców, prowadzą do przedwczesnej seksualizacji najmłodszych i wywołują niepotrzebne konflikty społeczne.
Wzywam do całkowitego wycofania tego projektu i pozostawienia rodzicom pełnej kontroli nad edukacją swoich dzieci w zakresie tak delikatnych kwestii. Państwo nie powinno przejmować roli rodziców ani zmuszać dzieci do uczestniczenia w zajęciach, które mogą stać w sprzeczności z ich wychowaniem i wrażliwością.
Oczekuję, że mój głos zostanie uwzględniony w procesie konsultacji, a Ministerstwo Edukacji Narodowej podejmie decyzję zgodną z rzeczywistym dobrem dzieci oraz z poszanowaniem praw rodziców.
Szanowny Panie! Portal Onet Styl Życia opublikował niedawno kolejny artykuł promujący cudzołóstwo, rozwiązłość seksualną i poligamię. Materiał opisuje, jak rzekomo “rozkwitł” związek dwojga ludzi, którzy postanowili spróbować seksu grupowego z obcymi osobami oraz homoseksualizmu. Wiele osób uważa, że tego typu treści to po prostu śmieci jakich pełno w internecie, które publikowane są dla wywołania sensacji, przyciągnięcia odbiorców i zarobienia pieniędzy na skandalach. Nie o to jednak w tym wszystkim chodzi. To jest medialna “edukacja seksualna” w praktyce. Takie propagandowe teksty tworzone są w zgodzie ze stworzonymi w Niemczech Standardami Edukacji Seksualnej w Europie. Na podstawie tych samych Standardów w MEN stworzono podstawę programową do nowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”, który już od 1 września ma wejść do polskich szkół. Celem jest zniszczenie moralnych fundamentów istnienia naszego narodu. Nie jesteśmy jednak skazani na taki scenariusz – podobnie jak kiedyś i dzisiaj może przyjść odnowa, ale musimy mobilizować się do działania.Artykuł pojawił się kilka dni temu na facebookowym profilu Onet Styl Życia, obserwowanym przez 614 000 osób. Wydawcą tego polskojęzycznego portalu jest niemiecki koncern Ringier Axel Springer (były pracownik tej korporacji, odpowiedzialny za promocję treści w internecie, napadł w 2022 r. na kierowcę naszej furgonetki Jana).
Materiał opisuje historię Gage’a i Olivii, którzy postanowili zrezygnować z monogamicznego związku. Jak podaje Onet Styl Życia:
“Para wypróbowała “swinging”, czyli przygodny seks z obcymi osobami lub seks grupowy, niemonogamiczną formę aktywności seksualnej. W rozmowie z dailystar.co.uk przyznali, że oboje korzystają z aplikacji randkowych, gdzie poszukują osób, które są otwarte na swinging. Twierdzą, że taka forma życia seksualnego zapewnia im wspaniałe doznania i sprawia, że są dla siebie jeszcze lepszymi partnerami w związku. Sypiają zarówno w pojedynczymi osobami, jak i uprawiają seks grupowy. Olivia powiedziała też, że próbowała seksu z kobietą.”
To wszystko miało poskutkować tym, że:
“Odkąd zaczęli sypiać z innymi ludźmi, ich związek rozkwitł. [Olivia] twierdzi, że oboje czują się w tej relacji bardzo bezpiecznie i komfortowo, żadne z nich nie ma problemu z tym, że druga osoba sypia z przypadkowymi ludźmi.”
Artykuły takie jak ten regularnie publikowane są nie tylko na Onecie, ale również w większości polskojęzycznych mediów głównego nurtu.
Panie Mirosławie, dla wielu osób, w tym również licznych “ekspertów” z zakresu mediów i dziennikarstwa, tego typu materiały to przykład na to, jak za pomocą obyczajowych sensacji i skandali przykuć uwagę znudzonych zalewem informacji odbiorców, aby zarobić pieniądze na oglądalności, reklamach i odsłonach portali. Nie o to jednak w tym wszystkim chodzi inie taki jest główny cel publikacji takich treści.
Artykuł Onetu to modelowy przykład medialnej “edukacji seksualnej” prowadzonej w oparciu o wytyczne pochodzące z niemieckich Standardów Edukacji Seksualnej. Standardy te powstały na podstawie “badań naukowych” nad seksualnością człowieka prowadzonych przez Alfreda Kinseya, który “badał” zachowania pedofilów, prostytutek oraz kryminalistów osadzonych w więzieniach za przestępstwa seksualne (w tym m.in. niemieckiego zbrodniarza wojennego Friedricha von Ballusecka, który w trakcie okupacji wykorzystywał seksualnie polskie dzieci). Informacje zebrane od pedofilów takich jak Balluseck Kinsey przekształcił następnie w “dane naukowe” na temat seksualności dzieci i dorosłych.
Powstałe na takiej “nauce” Standardy Edukacji Seksualnej zakładają, że już od momentu narodzin należy oswajać dzieci z “różnymi modelami rodzin”, “rożnymi koncepcjami rodziny”, “różnymi typami związków” oraz “rozmaitymi stylami życia”. Zgodnie ze Standardami, dzieci już od przedszkola mają rozwijać w sobie szacunek dla różnych „norm” związanych z seksualnością. Dzieci mają także kształtować akceptację dla “różnych sposobów wyrażania seksualności”.
Portal Onet Styl Życia zaproponował więc swoim odbiorcom “różny styl życia” – polegający na cudzołóstwie, rozwiązłości seksualnej, poligamii, zmianie partnerów seksualnych i aktach homoseksualnych. To po prostu medialna “edukacja seksualna” w praktyce.
Taka “edukacja” sieje spustoszenie w umysłach Polaków, w szczególności wśród dzieci i młodzieży, która najczęściej w nieograniczony sposób korzysta ze smartfonów z dostępem do internetu, bez jakiegokolwiek nadzoru ze strony rodziców. To właśnie wielogodzinny kontakt dzieci i nastolatków z mediami elektronicznymi wywołał rewolucję moralną w Polsce i na całym Zachodzie. Jak trafnie skomentował jeden z internautów pod artykułem Onetu:
“Onet i kilka innych mediów propaguje od lat hedonizm, samorealizację, indywidualizm itp itd – to jest tzw inżynieria społeczna, która rozłożona jest na lata. Kiedyś dominowały artykuły o tym jak ratować / naprawiać małżeństwo, jakim szczęściem są dzieci i tak dalej a teraz wręcz odwrotnie – dzieci to problem, jak coś w związku jest nie tak to po co się męczyć i podejmować próby naprawy jak można być singlem i korzystać z rozwiązłego trybu życia itp. Głównym problemem nie są pieniądze i mieszkania jak nam się wmawia, kiedyś byliśmy bardzo biedni i dzieci się rodziły. Nastąpiła ogromna zmiana kulturowa (opisana powyżej) i teraz zbieramy tego owoce. Jeśli reklamujemy model anty rodzinny to właśnie to dostajemy.”
To prawda. Nawet w czasach PRL, gdy jedzenie było na kartki, a władza promowała ateizm i aborcję, rodziło się w Polsce o wiele więcej dzieci. Np. w 1982 roku, w trakcie stanu wojennego, urodziło się 705 400 dzieci. Dla porównania – w 2024 roku urodziło się 250 000 dzieci, najmniej w historii pomiarów sięgającej XIX wieku. To właśnie efekt medialnej rewolucji kulturowej, promującej model “róbta co chceta” w sferze seksualności i relacji międzyludzkich.
Kolejną fazą tej rewolucji ma być systemowa “edukacja seksualna” w szkołach, docelowo obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Rząd Tuska chce taką “edukację” wprowadzić już od 1 września tego roku pod nazwą “edukacji zdrowotnej”.
Taka “edukacja” przez ostatnie 10 lat była intensywnie forsowana w szkołach w całym kraju na poziomie samorządowym. Władze dużych miast, takich jak Warszawa, Gdańsk, Poznań czy Wrocław wdrażały do szkół własne programy “edukacji seksualnej” (jedną z takich osób był wiceprezydent Gdańska ds. edukacji Piotr K., który został niedawno skazany prawomocnym wyrokiem sądu za pedofilię). Korzystając z przychylności lokalnych polityków organizacje “edukatorów seksualnych” wchodziły do szkół i organizowały lekcje z dziećmi. Jedną z takich grup jest Grupa Edukatorów Seksualnych Ponton, do której należała m.in. “edukatorka” Żenia Aleksandrowa. W internecie możemy znaleźć wywiad z nią zatytułowany: „Jak wygląda życie i seks w kilkuosobowym związku?” Aleksandrowa mówi w nim, że:
„W związku poliamorycznym jesteśmy z kimś w relacji, kochamy się, ale jednocześnie pozwalamy na to, że może pojawić się ktoś jeszcze, czy z mojej strony czy ze strony partnera. Albo może pojawić się osoba, która będzie z nami wspólnie funkcjonowała (…) Fajne jest to, że możesz mieć partnerów, którzy realizują twoje różne fantazje”.
Teraz taka “edukacja” od 1 września ma wejść do polskich szkół. Wedle opublikowanej przez MEN podstawy programowej, która powstała w oparciu o niemieckie Standardy Edukacji Seksualnej, uczniowie maja uczyć się m.in. o masturbacji, LGBT, różnych “orientacjach seksualnych” i “tożsamościach” płciowych, rodzajach związków nieformalnych i homoseksualnych, rozwodach, aborcji, antykoncepcji i bezdzietności. Podstawa programowa do „edukacji zdrowotnej” słowem nie wspomina np. o tym, że współżycie seksualne musi się wiązać z miłością i odpowiedzialnością. Zamiast tego, uczniowie mają kształtować w sobie postawę moralnego przyzwolenia na rozwiązłość seksualną.
Dalsze postępy tej (anty)moralnej rewolucji oznaczają cywilizacyjną i demograficzną zagładę narodu. Taki scenariusz nie musi się jednak zrealizować. Od ponad 10 lat obserwujemy pozytywne zmiany, jakie dokonują się pod wpływem kampanii społecznych naszej Fundacji, w ramach których ostrzegamy rodziców przed deprawacją i “edukacją seksualną”. Jak przyznają nawet skrajnie lewicowe media takie jak Gazeta Wyborcza, pod wpływem naszych akcji odwoływane były deprawacyjne zajęcia w szkołach oraz propagandowe wydarzenia typu “Tęczowe Piątki”. W niektórych miejscowościach lokalne programy “edukacji seksualnej” zostały wstrzymane z powodu braku chętnych, gdyż uświadomieni rodzice nie wysyłali swoich dzieci na takie lekcje. W wielu miejscach Polski rodzice zaczęli organizować się w lokalne grupy i organizacje, aby wzajemnie się wspierać i sobie pomagać. Wielu rodziców kontaktowało się w ostatnich latach z naszą Fundacją pytając o porady w zakresie wyboru szkoły, przejścia na edukację domową lub zasad posiadania i korzystania ze smartfonów przez dzieci i młodzież (wciąż zachęcamy do kontaktu e-mailowego z nami w tych sprawach). Mamy świadectwa wielu rodziców, którzy zastosowali te rady w praktyce, co przełożyło się na lepsze wychowanie dzieci i poprawę ich życia rodzinnego. Dzięki akcjom zainicjowanym przez naszą Fundację udało się powstrzymać w latach 2014-2015 pierwszą próbę wprowadzenia do Polski “edukacji seksualnej” wedle niemieckich Standardów, świeżo przetłumaczonych wtedy na język polski i zaprezentowanych publicznie na konferencji organizowanej przez ówczesny rząd Donalda Tuska. Przyczyniła się do tego masowa mobilizacja rodziców po tym, jak rozpoczęliśmy naszą inicjatywę ustawodawczą “Stop pedofilii”, pod którą zebraliśmy ponad 250 000 podpisów, oraz gdy rozprowadziliśmy w Polsce ponad 125 000 broszur “Jak powstrzymać pedofila?”. Dzisiaj, po 10 latach od tych wydarzeń, gdy rząd Tuska po raz kolejny chce wprowadzić systemową deprawację w szkołach, może stać się to samo. Politycy mogą ugiąć się pod presją społeczną, czego zwiastuny już widać po tym, że wyciszyli temat “edukacji zdrowotnej” na czas kampanii wyborczej. Nasze akcje mogą wydać kolejne dobre owoce i doprowadzić do całkowitego zablokowania planów deprawatorów, o ile będziemy kontynuować nasze działania i ciągle powiększać ich zasięg na kolejne miasta, miasteczka i miejscowości w całym kraju. Dlatego chcemy organizować kolejne uliczne akcje informacyjne, publiczne modlitwy różańcowe, przejazdy furgonetek, wystawy, kampanie billboardowe oraz akcje rozdawania naszych najnowszych broszur ostrzegawczych dla rodziców na temat “edukacji zdrowotnej”. W najbliższym czasie potrzebujemy na te kampanie ok. 15 000 zł. Proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam te działania i dotrzeć do kolejnych Polaków, zwłaszcza do rodziców, z ostrzeżeniem przed planami deprawacji ich dzieci. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
Prezydent Donald Trump wydał rozporządzenie wykonawcze zakazujące tak zwanej opieki nad dziećmi w celu zmiany płci. Zakaz dotyczy zarówno podawania blokerów hormonów, jak i tak zwanych chirurgicznych operacji zmiany płci. Rozporządzenie nakazuje także surowe egzekwowanie prawa w stosunku do stanów i medyków oraz innych podmiotów, które w jakikolwiek sposób przyczynili się do okaleczenia dzieci i młodzieży. Zakaz dotyczy osób poniżej 19. roku życia.
„W całym kraju lekarze okaleczają i sterylizują coraz większą liczbę podatnych na wpływy dzieci, powołując się na radykalne i fałszywe twierdzenie, że dorośli mogą zmienić płeć dziecka poprzez szereg nieodwracalnych interwencji medycznych” — czytamy w rozporządzeniu. „Ten niebezpieczny trend będzie plamą na historii naszego Narodu i musi się skończyć”.
„W związku z tym polityką Stanów Zjednoczonych jest, że nie będą finansować, sponsorować, promować, pomagać ani wspierać tak zwanej tranzycji dziecka z jednej płci na drugą i będą rygorystycznie egzekwować wszystkie prawa, które zakazują lub ograniczają te destrukcyjne i zmieniające życie procedury” – można przeczytać w rozporządzeniu.
Zakaz tranzycji dotyczy osób poniżej 19. roku życia. W związku z tym lekarze nie mogą przepisywać dzieciom i młodzieży doświadczającym zamieszenia co do swojej płci ani hormonalnych blokerów dojrzewania, ani też poddawać je operacjom np. usunięcia piersi i innym ingerencjom, które miałyby skutkować „zmianą wyglądu fizycznego, aby dostosować go do tożsamości różniącej się od płci biologicznej czy usunięciem organów płciowych danej osoby w celu zminimalizowania lub zniszczenia jej naturalnych funkcji biologicznych”.
Prezydent skrytykował wytyczne Światowe Stowarzyszenie Profesjonalistów na rzecz Zdrowia Transseksualistów (WPATH), które są nierzetelne i uzasadniają wyrządzanie strasznej krzywdy dzieciom przez okaleczenie chemiczne i chirurgiczne „medyczną koniecznością”.
Agencjom nakazano „uchylenie lub zmianę wszystkich polityk, które opierają się na wytycznych WPATH”, a sekretarzowi ds. zdrowia i usług społecznych nakazano opublikowanie „przeglądu istniejącej literatury na temat najlepszych praktyk promowania zdrowia dzieci”, u których występuje dysforia płciowa lub „inne pomieszanie tożsamości”.
Trump polecił także ściganie wszelkich nadużyć dotyczących wprowadzających w błąd informacji na temat działania leków, praktyk medycznych itp. Mają być priorytetowo traktowane postępowania przeciwko osobom, które w jakikolwiek sposób przyczyniły się do okaleczenia dzieci.
Departament Sprawiedliwości dokona przeglądu regulacji i wytycznych. Prokuratorzy generalni i inni funkcjonariusze organów ścigania mają skoordynować działania w celu egzekwowania przepisów przeciwko okaleczaniu żeńskich narządów płciowych we wszystkich stanach i terytoriach Ameryki. Bardziej rygorystycznie mają być egzekwowane przepisy odnośnie do konsumentów, oszustw i naruszeń ustawy o żywności, lekach i kosmetykach przez podmioty, które mogą wprowadzać opinię publiczną w błąd co do długoterminowych skutków ubocznych okaleczeń chemicznych i chirurgicznych.
Administracja Trumpa wraz z Kongresem ma przygotować „ustawodawstwo w celu ustanowienia prywatnego prawa do dochodzenia roszczeń dla dzieci i rodziców dzieci, których zdrowe części ciała zostały uszkodzone przez pracowników służby zdrowia praktykujących okaleczenia chemiczne i chirurgiczne, które powinno obejmować długi okres przedawnienia”.
Administracja ma także „nadać priorytet dochodzeniom i podjąć odpowiednie działania w celu zakończenia praktyk znęcania się nad dziećmi przez tak zwane stany azylowe, które ułatwiają odbieranie opieki nad dziećmi rodzicom wspierającym zdrowy rozwój własnych dzieci, w tym poprzez rozważenie zastosowania ustawy o zapobieganiu porwaniom rodzicielskim i uznanych praw konstytucyjnych”.
Komentując treść rozporządzenia w mediach społecznościowych prezydent USA podkreślił, że „Nasz naród nie będzie już dłużej finansował, sponsorował, promował, pomagał ani wspierał tak zwanej opieki afirmującej płeć, która zrujnowała już zbyt wiele cennych istnień”. Określił medyczne procedury tranzycji mianem „barbarzyńskich” i jako takie „nigdy nie powinny mieć miejsca!”.
Senator Tommy Tuberville, R-Ala. wydała oświadczenie chwaląc rozporządzenie prezydenta, zaznaczając, że „tak zwana opieka afirmująca płeć oznacza wszystko, tylko nie opiekę”. Tuberville przypomniała, że „pozwalanie naszym młodym ludziom, których mózgi nie są w pełni rozwinięte, na przechodzenie zmieniającej życie, nieodwracalnej procedury, to czyste szaleństwo. To nie jest kwestia polityki. To kwestia dobra i zła”.
Warto słuchać, co rząd ma do powiedzenia swoim poddanym, zwłaszcza, gdy jest to rząd lewicowy. Zawsze można liczyć na rzetelność takich informacji, trzeba tylko posiadać klucze do ich odczytania. Informacje te są bowiem przekazywane na sposób ezoteryczny, językiem gnozy, czyli wiedzy tajemnej dla wybranych. Ci politycy, których podziwiamy na ekranach w Polsce nie są oczywiście tymi wybranymi, chociaż bardzo tego pragną. Prawdziwi wybrani znajdują się daleko poza Polską, ale ponieważ interesy prowadzą w Polsce i w innych krajach, wszędzie tam mają swoich ludzi. Tym z Polski przypadła rola lokajczyków, którą przyjmują z wdzięcznością.
Główny klucz do czytania lewackich wypowiedzi to odwrócenie znaczeń i talmudyczny sposób myślenia, zakładający, że tylko grupa określająca zasady ma prawa, a wszyscy inni – tylko obowiązki w pełnym zakresie, niezależnie od ornamentów słownych. Wszyscy, obciążeni obowiązkami mają dzięki gnostyckiej mowie myśleć, że przyznano im same prawa. Każdy, kto wejdzie w lewackie zasady, ma przed sobą jedną drogę w trzech etapach: początkowa wolność, przejściowe uzależnienie, końcowe zniewolenie. Główne zadanie lewaków polega na zwabieniu ofiar do świata swoich zasad. W tym celu używają odpowiedniego języka, za pomocą którego stwarzają fikcyjną rzeczywistość za pomocą słów.
Przykład gnostyckiej mowy mieliśmy ostatnio w wykonaniu Pani Minister Edukacji Narodowej Barbary Nowackiej (ona sama tytułuje się inaczej, ale nie musimy się do tego stosować). Przekaz gnostycki zakłada dwie prawdy – dla wybranych i dla profanów, różniące się zasadniczo. Dwie wesołe panie – Nowacka i Lubnauer, chichocząc uroczo jak pensjonarki wydawały się być świadome tej antynomii. Po zastosowaniu gnostyckiego klucza możemy tą mowę zrozumieć i my, profani, dlatego wypowiedzi tych pań opiszę dwojako – co mówiły one, i co to znaczy naprawdę.
Konferencja prasowa została zdominowana przez jeden temat – edukację zdrowotną, a raczej seksualną, będącą główną atrakcją nowego przedmiotu. Dowiedzieliśmy się więc, że warszawski rząd, wprowadzający do szkół seks-edukację dąży do pokoju społecznego i spokoju w szkołach, i społeczeństwo tego oczekuje, niestety, działalność szkół zakłócają fanatycy i radykałowie, którzy nie czytali podstawy programowej nowego przedmiotu, tylko posługują się uprzedzeniami i emocjami. Większość przeciwników tego przedmiotu to politycy Konfederacji i część polityków PiS.
Naprawdę zaś jest tak: warszawski rząd zakłóca spokój w szkołach, wprowadzając rewolucję, nie tylko poprzez seks-edukację, ale całościową likwidację polskiej edukacji, aby zastąpić ją unijną. Wymaga to bardzo wielu poważnych zmian dla nauczycieli, uczniów i rodziców. Wszystkie te zmiany są głęboko ideologiczne lewacko. Te ruchy pobudziły opór społeczny, całkowicie oddolny i niezależny od polityków. Wielu z nich wypowiada się na ten temat, do czego mają prawo i obowiązek, natomiast główna część ruchu oporu jest społeczna i pozasystemowa. Nie ma tam żadnego fanatyzmu, są tam ludzie zarówno wierzący, jak i nie. Opór jest mocno podbudowany naukowo, bowiem wielu specjalistów i praktyków przeczytało dokładnie założenia nowego przedmiotu. Są one tak przerażające, że ludzie zdecydowali się wystąpić przeciw działaniom rządu. Ta część wypowiedzi zgadza się tylko co do jednego – radykalizmu społecznego. Cynizm, bezczelność i destrukcyjność działań, wymierzonych w dzieci wywołała reakcję społeczną, której radykalizm rośnie.
Dowiedzieliśmy się następnie, że zajęcia z edukacji zdrowotnej są świetnie przygotowane przez ekspertów i praktyków, a przedmiot służy zdrowiu dzieci i młodzieży i prezentuje najnowszą wiedzę naukową na temat zdrowia i w ogóle nie narzuca światopoglądu. Zajmuje się bowiem sportem, zdrowiem i ruchem, profilaktyką uzależnień, chroni dzieci przed pornografią i seksualizacją. Szkoła dzięki edukacji zdrowotnej będzie więc uczyć, jak się ruszać dobrze i zdrowo. Usunie też dotychczasowe niedomówienia i tabu, zawarte dotąd w WDŻ, który wyodrębniał seksualność z innych sfer życia. Życie młodego człowieka składa się bowiem ze zdrowia fizycznego, psychicznego, diety, ruchu, zdrowia seksualnego. Po naszemu należy to rozumieć następująco: eksperci i praktycy seksedukacji opierają się na pracach innych, dawniejszych ekspertów, niektórzy z nich mieli nawet tytuły naukowe. Nie jest to więc najnowsza wiedza naukowa, ale dosyć już stara, sprzed 70 – 100 lat. Podstawy edukacji seksualnej sformułowali najwyższej klasy dewianci, zboczeńcy, pedofile i szaleńcy, z których każdy miał na sumieniu pokaźne wykroczenia, a niektórzy przestępstwa. Nie dostali się oni pod sąd tylko dlatego, że mieli bardzo możnych sponsorów, którym zależało na takiej właśnie powszechnej seksedukacji.
Celem tego przedmiotu nie jest wcale zdrowie dzieci i młodzieży, ale wiedza systemu o stanie ich zdrowia. Nie jest też celem troska o lepsze życie seksualne młodych ludzi, ale pełna wiedza i kontrola systemu ich życia intymnego. Kto bowiem kontroluje, co człowiek robi w łóżku, z kim i kiedy, ten kontroluje jego życie. Jeszcze niedawno postępowcy krzyczeli, że nie życzą sobie, aby biskupi zaglądali im do łóżek, a teraz chcą wpuścić rządowych specjalistów, urzędników i służby jeszcze głębiej, niż tylko do łóżka. Wołają, że będzie dobrze, bo to nauka. Otóż nie stoi za tym nauka, tylko ideologia i religia. Rząd poprzez szkołę interesuje się całym życiem młodego człowieka. Urzędnicy chcą wiedzieć, jak się czuje fizycznie i dać mu szczepionki, by czuł się lepiej. Rząd również chce mieć wgląd w psychikę każdego człowieka i przysłać specjalistów, aby „poprawiali” stan psychiczny poprzez wsparcie. Rząd interesuje się, co ludzie jedzą – a może by tak świerszcze lub mięso od Billa Gatesa? Rząd nauczy ludzi, jak mają się ruszać, bo oczywiście sami nie potrafią.
No i wreszcie rząd zajmie się zdrowiem seksualnym każdego młodego człowieka, ucząc go o masturbacji, LGBT, sterylizacji, aborcji, różnych modelach rodziny, różnych wariantach płci, rozwodach. Jest to narzucanie bardzo określonego światopoglądu – antychrześcijańskiego, czyli satanistycznego. Światopogląd chrześcijański uczy o czystości i wartości dziewictwa aż do ślubu, a potem o wierności małżeńskiej i prokreacji, a seksualność człowieka to jego prywatna sprawa, tak samo, jak jego jadłospis i tryb życia. Można tego nie lubić i to odrzucać, ale nie wolno ludzi oszukiwać, że przeciwieństwo tego jest neutralne światopoglądowo. Istnieją bowiem konkretne ideologie, w których całe życie człowieka interesuje władzę – komunizm, objawiający się dziś jako globalizm.
Chybiony jest też argument o niezbędności edukacji zdrowotna dla zdrowego życia dzieci i młodzieży. To, co jest wartościowe, co dotyczy rzeczywiście zdrowia, profilaktyki uzależnień, wychowania fizycznego jest już obecne od dawna w polskiej podstawie programowej w różnych przedmiotach, i to na wyższym poziomie, niż w nowym przedmiocie, bo wiedza ta wprowadzona jest w szerszy kontekst. Są natomiast utrudnienia w nauczaniu, wynikające z celowych uszkodzeń systemu edukacji – edukacja włączająca, nadmiar orzeczeń i dysfunkcji, chaos i ciągłe zmiany, nadmiar biurokracji, brak dyscypliny, napływ Ukraińców. Wystarczy wprowadzić porządek, który celowo zaburzono, jednak resort woli robić kolejną rewolucję.
Obie panie zapewniły, że przedmiot edukacja zdrowotna zabezpieczy dzieci przed pornografią i seksualizacją. Na to dziennikarz Telewizji Trwam zapytał, czy resort poprze złożony obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu dostępu dzieci do pornografii. Pani Minister uchyliła się od odpowiedzi, twierdząc, że nie zna tego projektu, ale jedynym sposobem na ochronę dzieci przed pornografią jest nowy przedmiot. To należy rozumieć następująco: resort nie jest zainteresowany realną ochroną dzieci i młodzieży przed seksualizacją i pornografią, tylko wprowadzeniem nowego przedmiotu. W jego ramach nie będzie się nauczać, że pornografia jest zła, nie należy karmić się treściami porno, należy seksualność realizować w małżeństwie, a poza nim utrzymywać czystość. Masturbacja zaś nie jest właściwym zachowaniem, bo odciąga od prawdziwego życia. Takiej nauki nie będzie, bo dzieci i młodzież dowiedzą się, że jedynym celem życia i seksu jest przyjemność, seks nie ma żadnego związku z małżeństwem, bo mogą być różne rodzaje związków, a czynności masturbacyjne są tak samo naturalne, jak pocenie się. Co zaś do pornografii nowy przedmiot nauczy dzieci i młodzież, jak sobie z nią radzić. To oznacza, że każde dziecko, nawet to, które nie zna pornografii zapozna się z tą tematyką i zostanie nauczone, jak z niej właściwie korzystać. To wynika nie tylko z podstawy programowej, ale również ze standardów WHO.
Następnie jeden z dziennikarzy zapytał o zwrot konserwatywny w Polsce. Na to obie wesołe panie odpowiedziały, że zachodzą duże zmiany w polskim społeczeństwie, które wprowadza właśnie obecny rząd warszawski. Są cztery główne lokomotywy tych zmian: ustawa w związkach partnerskich – w trakcie zmian; ustawa o in vitro – już jest; zmiana podejścia prokuratury do ścigania aborcji; i wreszcie ostatni krok do dokonania tej zmiany, czyli edukacja zdrowotna.
Aby tą zmianę dokończyć, pani minister wezwała do głosowania na Rafała Trzaskowskiego. Ten ustęp należy rozumieć następująco: nowy przedmiot edukacja zdrowotna jest ostatnim krokiem wielkiej zmiany społecznej, którą rząd warszawski przeprowadza na polskim społeczeństwie. Jest to głęboka zmiana obyczajowa, prowadząca do zmiany sposobu myślenia i zachowań Polaków. Sposobem na przeprowadzenie tej zmiany jest ogólna seksualizacja narodu. Tak więc rząd zajmuje się przebudową społeczeństwa za pomocą seksu, i to jest główna jego reforma. Inne kwestie – gospodarka, energetyka, obronność, polityka zagraniczna, infrastruktura, finanse – to jest nieważne, nich tam hula wiatr i obce służby, Polska zajmuje się deprawacją seksualną swoich dzieci i molestowaniem seksualnym w szkole, czyli rewolucją społeczną za pomocą rewolucji seksualnej, przy użyciu szkoły.
Dowiedzieliśmy się też, że w roku 2025 edukacja zdrowotna nie będzie obowiązkowa, natomiast przedmiot WDŻ zostanie usunięty. Potem zrobi się ewaluację, aby zobaczyć, co dalej z przedmiotem. W tym czasie prowadzona będzie kampania informacyjna, wspierana przez organizacje pozarządowe i organizacje lekarskie. To należy rozumieć następująco: przez rok przedmiot edukacja zdrowotna będzie dobrowolna. W tym czasie ze szkół zostanie wyrzucony WDŻ i będzie prowadzona propaganda reklamująca edukację zdrowotną. Po roku zaś seksedukacja zostanie wprowadzona jako obowiązkowa. Rząd warszawski użyje organizacji pseudo-społecznych, jadących na grantach państwowych, sorosowych, unijnych i globalnych. W mediach tradycyjnych i internetowych pojawią się opinie i relacje ludzi, opisanych jako „lekarz”, „rodzic”, „ojciec”, „nauczycielka”, którzy przekonywać będą, jaka ta edukacja zdrowotna dobra jest dla ich dzieci, i jak to wszyscy jej chcą, tylko boją się radykałów. Część z tych ludzi może nawet być prawdziwa, nie brak wszak lewackich organizacji, pobierających granty. Większość będzie jednak wymyślona przez redaktorów.
Wycofanie się resortu z obowiązkowości edukacji zdrowotnej jest tylko chwilowym wybiegiem, gdyż zbyt wielka jest waga problemu. Promotorzy rządu warszawskiego wiedzą dobrze, czego chcą – wymieszania kultur w gigantycznym, unijnym tyglu, aby wyszła z tego jednolita masa europejska, nazywana przez eurokratów „siłą roboczą”. Oni nie odpuszczą, co najwyżej przetrzymają trochę, aby zrobić swoje wtedy, gdy sprzeciw społeczny się wyczerpie. Nie mają żadnych skrupułów ani zasad moralnych, nie wiąże ich dane słowo. Bardzo pragną mieć europejski zasób hodowlanych niewolników, a do tego potrzebują rozbić i wymieszać narody. W tym celu chcą namieszać naszym dzieciom w głowach seksem, zamiast uczyć normalnej wiedzy. Tak spreparowani ludzie mają zajmować się zmiennymi relacjami seksualnymi i masturbacją. Wtedy ustaje produktywność, następuje rozpad rodzin, za to mnożą się problemy społeczne i psychiczne. Na tak przygotowany grunt można wprowadzić kolorową imigrację, która dokończy dzieła. Agresywni ludzie, utrzymywani dotacjami, z mocno dodatnią dzietnością.
Polaków czegoś powinny nauczyć przykłady państw zachodnich, ich problemy z tożsamością płciową i seksualną wśród młodzieży, ilość nastoletnich ciąż, statystyki gwałtów. Wszędzie tam wprowadzono wcześniej podobny przedmiot, jaki teraz ma się pojawić w Polsce. W Wielkiej Brytanii wieloletnia permisywna edukacja seksualna w szkołach nie zapobiegła licznym zorganizowanym gwałtom na białych dziewczynkach i młodych kobietach, dokonywanych przez imigranckie gangi. Być może jest właśnie odwrotnie – gdzie jest permisywna edukacja seksualna, tam są gwałty i prostytucja, za to nie ma rodzin i dzieci. Czy tego chcemy u siebie?
Co więc robić? Z pewnością nie tracić ducha i woli walki o własne dzieci. Należy sprzeciwiać się wszystkim zmianom, wprowadzanym obecnie przez rząd, godzącym w interesy dzieci, rodzin i narodu.
Należy bronić przedmiotu WDŻ, bo dopóki on jest w szkołach, nie wprowadzą przymusowej edukacji seksualnej. Należy sprzeciwiać się planowanej na 2026 rok wielkiej „reformie” edukacji, czyli całkowitej destrukcji. Dobrze jest przystąpić do którejś z organizacji społecznych, organizujących sprzeciw społeczny, zrzeszonych w Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS). Jako nauczyciel warto przystąpić do Stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności. Należy wykorzystać wszelkie okazje, aby wymusić na kandydatach na stanowisko Prezydenta rezygnację z rewolucji w edukacji, w tym z edukacji zdrowotnej. Tego samego należy oczekiwać od obecnej prawicowej opozycji. Gdy zaś nastąpi zmiana władzy, należy dokładnie patrzeć władzy na ręce i pilnować, aby przywróciła w edukacji właściwy porządek, bez nauki seksu w szkole.
Wszyscy zwolennicy edukacji zdrowotnej i ci, którzy się wahają powinni przyjąć do świadomości, że mamy do czynienia z deprawacją zdrowotną, która jest w istocie edukacją zdrowego inwentarza Unii Europejskiej. Misją obecnego rządu zaś jest dokonanie rewolucji kulturowej w Polsce, na wzór Chin Mao, Hiszpanii Zapatero i Irlandii na początku naszego wieku. Następnie zwolennicy i wątpiący powinni się zastanowić, czy rząd jest od tego, aby uczyć dzieci seksu, i czy naprawdę wszyscy muszą korzystać z seksu tak, jak chce władza.
Szanowni Państwo, Czyżby Ministerstwo Edukacji przestraszyło się głośnego sprzeciwu społecznego wobec skandalicznych planów wprowadzenia obowiązkowej wulgarnej edukacji seksualnej od podstawówki aż po liceum?Jeśli wierzyć słowom minister Barbary Nowackiej, to politycy poważnie analizują, czy edukacja zdrowotna ma być przedmiotem obowiązkowym czy fakultatywnym. Edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa, ale rozważamy różne rozwiązania – odpowiedziała spytana o obligatoryjność tego przedmiotu.Nie wiemy w tym momencie, czy te deklaracje są prawdziwe czy może są tylko kolejną próbą osłabienia naszej czujności i demobilizacji. Pragnę zapewnić, że nie damy się zaskoczyć. Nie pozwolimy na to!Wspieram takie działania! Te sygnały tylko potwierdzają, że politycy boją się tego sprzeciwu, który już wywołał potężną falę oporu wobec deprawacyjnego kursu ministerstwa edukacji i zmusił polityków do reakcji, a być może także do zmiany planów.Nie tak dawno pisałem Państwu o tym, ale powtórzę: rządzący, ci „uśmiechnięci” politycy, doskonale pamiętają naszą determinację z 2019 roku, kiedy wspólnie zablokowaliśmy haniebną „Deklarację LGBT+” Rafała Trzaskowskiego. Tym bardziej w obliczu zbliżającej się kampanii prezydenckiej zależy im na wyciszeniu nastrojów.Stąd drżą na samą myśl o protestach pod budynkami administracji publicznej i szkołami! Boją się, że w przestrzeni wirtualnej ich miałka narracja o „reformach” edukacji nie przebije się przez miażdżące ekspertyzy członków Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły! Wreszcie: że tysiące Polaków wyjdzie na ulice w Marszach dla Życia i Rodziny, aby zdecydowanie powiedzieć władzy, że nie zgadzają się na seksualizację swoich dzieci! Resort bardzo nie chce, aby w Polsce powtórzyły się sceny, które nie tak dawno wydarzyły się pod szkołami za oceanem. Leave our kids alone – pod tym hasłem rodzice razem z nauczycielami w USA i Kanadzie protestowali przeciwko deprawacji dzieci i młodzieży, nie wpuszczając do swoich szkół seksedukatorów. A taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy już od września tego roku w polskich szkołach, jeśli ministerstwo nie ustąpi i nie zmieni swoich planów. Wbrew kłamstwom lewicowego kierownictwa MEN, które próbuje pokazać, że za protestami stoi „jedna czy druga organizacja” – nasz głos jest SILNY! Ogromne zaangażowanie zatroskanych rodziców, nauczycieli oraz ekspertów, którzy połączyli swoje wysiłki w obronie fundamentalnych swoich praw, zalewając zastrzeżeniami i protestami ministerstwo, ukazało ogromną jedność społeczeństwa w tej sprawie.Tę jedność i naszą determinację pokazaliśmy dobitnie na wielkiej manifestacji, która odbyła się 1 grudnia ub.r. na Placu Zamkowym w Warszawie, gdzie wspólnie protestowaliśmy pod hasłem „TAK dla edukacji, NIE dla deprawacji”. Tym wydarzeniem wykrzyczeliśmy głośno, że nie pozwolimy zamknąć sobie ust i przeciwstawimy się z całą mocą rządowym propozycjom, które mogą na zawsze zniszczyć przeszłość naszych dzieci! Nie mogę pominąć heroicznej pracy, którą wykonuje Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły! Ten potężny sojusz, skupiający rodziców, nauczycieli, pedagogów i dziesiątki ekspertów z ponad 80 organizacji społecznych, w tym Centrum Życia i Rodziny, powstał wiele miesięcy temu w odpowiedzi na nadciągający atak na nasze dzieci. Podkreślam to, gdyż minister Barbara Nowacka i jej zwolennicy zarzucali nam wielokrotnie, że nasza argumentacja opiera się na… zabobonach! To KŁAMSTWO: naszą odpowiedzią jest merytoryczny głos profesjonalistów: naukowców, pedagogów, nauczycieli i psychologów. Bazując tak na badaniach, jak i własnym doświadczeniu, nieustannie udowadniają szkodliwość tych zmian, wprowadzanych siłą i z pogwałceniem konstytucyjnych praw rodziców. Wskazują jasno, że prowadzą one do obniżenia poziomu nauczania i bezpieczeństwa w polskich szkołach oraz do naruszania autorytetu nauczycieli! Pragnę zapewnić, że naszą pracę będziemy kontynuować i to na jeszcze większą skalę, aby dotrzeć z prawdą o niszczeniu edukacji do jak największej ilości gmin i powiatów w całym kraju.W dalszym ciągu będziemy alarmowali opinię publiczną o szkodliwych skutkach planów MEN. Przygotujemy kolejne opracowania i materiały, aby przeciwstawić się tej ideologicznej skrajnie lewicowej ofensywie i wypromujemy je w mediach, zwłaszcza społecznościowych. Ponadto dołożymy wszelkich starań by rozwijać sieć Szkół Przyjaznych Rodzinie, wspierając pro-rodzinne placówki. Do programu dołączają kolejne przedszkola i szkoły: każdego miesiąca wysyłamy im materiały dla nauczycieli i informujemy o zagrożeniach wiążących się z zapowiadanym przedmiotem.I, jak wspomniałem wcześniej, wyjdziemy z tym tematem „na ulice”: tak stając w pikietach pod urzędami, jak również idąc w Marszach dla Życia i Rodziny!Wreszcie, objeżdżamy cały kraj, aby spotykać się z rodzicami i nauczycielami: w ciągu najbliższego miesiąca odwiedzimy Pomorze, Sądecczyznę i Górny Śląsk. Będziemy wygłaszać prelekcje i prezentować poruszający film „To nic takiego”, który ujawnia prawdziwe korzenie edukacji seksualnej. Dokument ten dostarcza fachowej wiedzy każdemu, kto na poważnie przejmuje się przyszłością młodego pokolenia i pomaga odpowiedzieć na pytanie, czy wprowadzenie tak radykalnych zmian w edukacji jest rzeczywiście konieczne.Niezmiernie cieszy nas fakt, że otrzymujemy kolejne zaproszenia by mówić głośno, jak wiele szkód może wyrządzić dzieciom i młodzieży edukacja zdrowotna. Zrobimy, co w naszej mocy, by dotrzeć wszędzie tam, skąd płyną do nas zaproszenia. Serdecznie za nie wszystkie dziękuję! Abyśmy mogli dotrzeć w każde z tych miejsc i kontynuować pozostałe nasze działania, potrzebujemy bardzo Państwa wsparcia i pomocy. Mam głębokie przekonanie, że wszystkie te wydarzenia, począwszy od knowań ministerstwa, konfrontacji w mediach, po publiczne spotkania, wiece i marsze, sprawiają, że polscy rodzice budzą się, by odpowiedzialnie wziąć w swoje ręce sprawę wychowania i ochrony dzieci.Jak dobrze Państwo wiedzą, podróże po całym kraju, noclegi w hotelach i przygotowywanie wszelkich materiałów, w tym ich druk, są bardzo kosztowne. Pragnę zaznaczyć, że nie pobieramy żadnych opłat za prowadzenie wykładów i spotkań. Robimy to wszystko z poczucia misji i wiary w to, że razem możemy zatrzymać te szaleńcze plany polityków! Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie naszych działań dotyczących zablokowania edukacji seksualnej kwotą 50 zł, 100 zł, 200 zł lub 500 złotych, a nawet większą. Nie dajmy skrzywdzić naszych dzieci! Wspieram ochronę polskich dzieci! Ostatnie doniesienia medialne pokazują, że nasz głos jest słyszany, a presja, którą wywieramy na ministerstwo, może przynieść bardzo dobre owoce. Dlatego nasze zaangażowanie będzie miało wpływ na to, co nas czeka w najbliższych tygodniach i miesiącach, a przede wszystkim: jak będzie wyglądała polska szkoła od września 2025 r. Nastał CZAS RODZICÓW: każdy z nas ma swoją, bardzo ważną rolę do odegrania!Niech każda decyzja, którą podejmujemy, kształtuje przyszłość, którą pragniemy przekazać naszym dzieciom. Serdecznie pozdrawiamWSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! Dane do przelewu:Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81 Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”
Przedstawiamy autorską analizę edukacji seksualnej, jaka grozi polskim dzieciom i młodzieży. Oto, z czego składa się zbawcza jakoby wiedzą, którą rząd warszawski, działając pod dyktando kamaryl unijno – globalnych chce obowiązkowo uszczęśliwić Polaków.
−∗−
Edukacja seksualna odkryta – całość do pobrania
Przedstawiamy autorską analizę edukacji seksualnej, jaka grozi polskim dzieciom i młodzieży. Oto, z czego składa się zbawcza jakoby wiedzą, którą rząd warszawski, działając pod dyktando kamaryl unijno – globalnych chce obowiązkowo uszczęśliwić Polaków.
Mało jest zniszczenia umysłów i spustoszenia relacji międzyludzkich, jakie już dokonało się na skutek antykultury, podawanej przez media i Internet. Teraz demoralizacja ma znaleźć się w szkole jako obowiązkowy przedmiot nauczania. Docelowo mają zniknąć tradycyjne przedmioty, a w zakresie kształcenia ogólnego mają pojawić się trzy nowe: edukacja seksualna, ukryta dla niepoznaki pod nazwą edukacji zdrowotnej, edukacja obywatelska i edukacja psychospołeczna. Łącznie mają stanowić główny trzon systemowego modułu powszechnej debilizacji.
Podajemy Państwo jak na tacy edukację seksualną, rozebraną na części, przeanalizowaną i podsumowaną. Teraz Państwo będziecie wiedzieć, czego unikać i z jakiego powodu. Cały tekst dostępny jest jako dokument pdf pod poniższym linkiem. Jest to zarazem fragment i zapowiedź większej publikacji, przygotowywanej do druku, pt. Poradnik świadomego narodu. Przypominamy też wcześniejszy Poradnik świadomych rodziców. Najlepiej czytać obydwie publikacje razem.
W wywiadzie dla Radia Zet, Minister Edukacji Barbara Nowacka przyznała, że do MEN wpłynęły tysiące protestów przeciwko wprowadzeniu “Edukacji Zdrowotnej” i MEN rozważa, aby przedmiot – wbrew wcześniejszym deklaracjom – jednak nie był obowiązkowy.
To radykalna zmiana! Minister Nowacka do tej pory wydawała się nieugięta, ale jak widać nasz oraz inne protesty przynoszą efekty! Trzeba je kontynuować, do skutku.
Dlatego kontynuujemy zbiórkę podpisów pod apelem “Nie dla deprawacji seksualnej”. Są już nas blisko 92 tysiące osób. Niech będzie ponad 100 tysięcy!
Finalna decyzja Ministerstwa Edukacji odnośnie obligatoryjności “Edukacji Zdrowotnej” na pewno w dużej mierze zależy od skali dalszych protestów i kalkulacji wyborczych. Jeśli protesty będą odpowiednio silnym, to MEN może uznać, że w roku wyborczym jednak nie opłaca się iść na wojnę z rodzicami.
Bardzo prosimy jednocześnie o podejmowanie rozmów w swoim otoczeniu i uświadamianie rodziny i znajomych o zagrożeniu. W skutek medialnej propagandy ciągle mnóstwo osób nie jest go świadoma. Minister Nowacka jednocześnie niestety nie wykorzystała okazji, aby podjąć merytoryczną debatę z protestującymi. Zamiast tego kolejny raz próbowała wmawiać, że nie chcemy by dzieci uczyły się jak walczyć ze złym dotykiem. Minister skrzętnie milczy na temat istoty protestów – protestujemy ponieważ planowana edukacja seksualna w ramach “Edukacji Zdrowotnej” ma opierać się na radykalnie odmiennej wizji seksualności od tej, w której tysiące rodziców chcą wychować swoje dzieci ( m.in. odrywanie seksualności od kontekstu małżeństwa, rodziny i trwałej miłości ; rezygnacja z mówienia o szkodliwości przedwczesnej inicjacji seksualnej).
Do tego, aby uczyć dzieci walczyć ze złym dotykiem naprawdę nie potrzeba forsować taką wizję seksualności, jak w “Edukacji Zdrowotnej”. Zapisy dotyczące szkodliwości pornografii czy umiejętności obrony przed wykorzystaniem seksualnym sformułowane były także w podstawie programowej WDŻ. Nic nie stało na przeszkodzie, aby je rozbudować. Można było też wprowadzić nowy przedmiot, ale zachowując podejście do seksualności zapisane w podstawie WDŻ.
Szanowny Panie ! Zbigniew Izdebski, człowiek wyznaczony przez rząd Tuska do stworzenia podstawy programowej do przymusowej “edukacji seksualnej” w szkołach, prowadził seksuologiczne eksperymenty “naukowe” na polskich uczniach. Bez wiedzy rodziców pytał uczniów m.in. o to, czy zdecydowaliby się na seks z dzieckiem w sytuacji, gdy nikt się o tym nie dowie (!), czy już się masturbowali oraz czy oglądają pornografię przedstawiającą sceny seksu ludzi ze zwierzętami. Właśnie taka “nauka” ma być fundamentem treści przekazywanych uczniom w trakcie obowiązkowych lekcji deprawacji, które już od 1 września mają wejść do wszystkich szkół w Polsce. Mamy nowy, 2025 rok, co oznacza 8 miesięcy na reakcję i opór, aby wywrzeć presję na MEN w celu wycofania się z zamiaru systemowego molestowania seksualnego polskich dzieci. Trzeba stanąć do walki!Seksuolog prof. Zbigniew Izdebski odpowiada za treść i kształt podstawy programowej do przymusowej “edukacji seksualnej” mającej wejść do szkół 1 września. Sprawa, którą opisujemy, miała miejsce w 2004 roku, w trakcie rządów lewicy (SLD), aktualnego koalicjanta Donalda Tuska.
W okresie kwiecień-maj 2004 na terenie całego kraju prowadzono “badania naukowe” pod kierownictwem Zbigniewa Izdebskiego. W ramach tych “badań” do 5 000 uczniów szkół ponadgimnazjalnych skierowano specjalną ankietę. W trakcie, gdy uczniowie odpowiadali na pytania, nauczyciele i wychowawcy musieli opuścić klasę. Ankietę realizowały osoby z zewnątrz, uczniom nieznane. Rodzicom powiedziano ogólnie, bez żadnych szczegółów, że celem ankiety przeprowadzanej wśród ich dzieci jest:
“poznanie poglądów i doświadczeń młodzieży związanych z różnymi sprawami (…)”
O jakie to “różne sprawy” chodziło Izdebskiemu? Uczniów zapytano m.in. o to:
– czy już się masturbowali? – ile razy świadczyli już płatne usługi seksualne za pieniądze lub ubrania czy kosmetyki? – z kim zwykle oglądają pornografię? – jaki rodzaj pornografii oglądają i czy jest to np. seks ludzi ze zwierzętami lub seks grupowy?
Uczniom kazano także przypomnieć sobie swój pierwszy stosunek seksualny oraz odnotować, czy było im wtedy dobrze i czy czuli podniecenie. Kazano również uczniom ustosunkować się do takich twierdzeń jak:
– niektóre 13-letnie dzieci są już na tyle dojrzałe, że nie ma nic złego w tym, jeśli będą współżyć z osobą dorosłą, – wielu chłopców nieświadomie pragnie zgwałcić dziewczynę.
W ankiecie zadano uczniom również następujące pytanie:
“Jak bardzo prawdopodobne jest, że zdecydowałbyś się na stosunek seksualny z dzieckiem, gdybyś był pewien, że nikt się nie dowie i nie będziesz za to ukarany?”
Te “badania naukowe” zostały tak sformułowane, że w oczywisty sposób stanowiły zachętę do podejmowania niebezpiecznych, ryzykownych i patologicznych zachowań seksualnych oraz działań przestępczych takich jak pedofilia, prostytucja czy sutenerstwo.
Pytania o to, czy już się masturbowałeś lub jaki rodzaj pornografii oglądasz, to nic innego jak oswajanie ucznia z tego typu zachowaniami i rozbudzanie jego wyobraźni. Oswajanie tym bardziej karygodne, gdy dotyczyło uczniów jeszcze nie “wyedukowanych seksualnie”, to znaczy nie mających świadomości tego, czym jest masturbacja, zoofilia czy seks grupowy. Prezentowanie uczniom patologii i oczekiwanie, aby młodzi ludzie się do tych patologii ustosunkowali, jest po prostu słownym molestowaniem seksualnym uczniów i niszczeniem ich niewinności.
Wyniki tego typu “badań naukowych” stanowią dalsze wytyczne m.in. do tworzenia szkolnych programów “edukacji seksualnej”. Jak powiedział kilka tygodni temu Zbigniew Izdebski w jednym z wywiadów medialnych:
“Przedmiot ma wspierać rolę wychowawczą poprzez przekazywanie wiedzy opartej na dowodach naukowych (…) Chodzi o to, by szkoła uczyła tego, żeby uczniowie nie szukali informacji w internecie, tylko w szkole. Internetowe przekazy są często wulgarne i szkodliwe.”
Izdebski twierdzi, że uczniowie powinni otrzymywać “wiedzę” na obowiązkowych lekcjach “edukacji seksualnej”, gdyż inaczej będą szukać jej w internecie, gdzie przekazy są wulgarne i szkodliwe. Tymczasem to z jego inicjatywy zadawano uczniom w szkołach pytania o to, czy już się masturbowali, czy oddają się prostytucji za pieniądze, czy chcieliby dokonać aktów pedofilskich oraz czy oglądają pornografię przedstawiającą sceny seksu ludzi ze zwierzętami. W tym Izdebski nie dopatrzył się już “wulgarnego i szkodliwego” przekazu…
Panie Mirosławie, intensywna propaganda medialna oswajająca Polaków z planami wprowadzenia do szkół obowiązkowej “edukacji seksualnej” to po prostu jedno wielkie przedstawienie, teatr i spektakl ukierunkowany na omamienie społeczeństwa i uśpienie czujności rodziców.
Rodzicom nie zdradzono szczegółów ankiety Izdebskiego, którą wypełniali uczniowie w szkołach. Gdyby rodzice wiedzieli, o co będą pytane ich dzieci i z czym będą oswajane, nie zgodziliby się na udział uczniów w deprawacji i seksuologicznym eksperymencie “naukowym”. W taki właśnie sposób reagują dzisiaj rodzice, którzy dowiadują się, na czym ma polegać “edukacja seksualna” ich dzieci, którą rząd Tuska chce obowiązkowo wprowadzić do szkół już od 1 września – stawiają opór i nie wyrażają zgody na systemową deprawację swoich dzieci. Dlatego trzeba organizować kolejne niezależne kampanie informacyjne i dotrzeć z ostrzeżeniem do milionów Polaków.
Rządowa i medialna propaganda twierdzi, że “edukacja seksualna” w szkołach to “rzetelna wiedza” oparta na “dowodach naukowych”, która ma przeciwdziałać wczesnej inicjacji seksualnej, pedofilii i ryzykownym zachowaniom seksualnym. Spójrzmy na skutki takiej “edukacji” na Zachodzie. Zbigniew Izdebski to wieloletni współpracownik niemieckich instytucji zajmujących się “edukacją seksualną”. Instytucji uwikłanych we wstrząsające afery pedofilskie, o czym już informowaliśmy. W Niemczech taka “edukacja” od dziesięcioleci jest obowiązkowa dla wszystkich uczniów. To właśnie w Niemczech stworzono tzw. Standardy Edukacji Seksualnej w Europie, w oparciu o które teraz mają być “edukowane seksualnie” polskie dzieci w szkołach, a czego gwarantem ma być osoba Zbigniewa Izdebskiego jako koordynatora podstawy programowej.
Wedle oficjalnych statystyk niemieckiej policji, w 2022 roku ofiarą pedofilów padło w Niemczech ponad 17 000 dzieci poniżej czternastego roku życia. To 46 ofiar pedofilów dziennie! Liczba przestępstw pedofilii rośnie dramatycznie z roku na rok. Dla porównania, w 2017 roku było 13 500 przypadków pedofilii. Jak podaje portal Deutsche Welle, lawina molestowania seksualnego dzieci w Niemczech jest skorelowana ze wzrostem dystrybucji pornografii dziecięcej. W 2022 roku niemiecka policja odnotowała ponad 42 000 przypadków związanych z pornografią dziecięcą. Wedle szefa niemieckiego Federalnego Urzędu Kryminalnego blisko 41% osób, które wymieniają treści pornograficzne i pedofilskie, to osoby niepełnoletnie.
Powyższe liczby to wyłącznie oficjalne dane, wierzchołek góry lodowej. Jak oficjalnie przyznał Johannes-Wilhelm Roerig, Pełnomocnik rządu Niemiec do spraw seksualnego wykorzystywania dzieci, publikowane dane dotyczą jedynie przypadków zgłoszonych na policję bądź przez nią wykrytych. “W rzeczywistości liczby są znacznie wyższe. Myślę, że należy je pomnożyć przez 10” – powiedział Roerig.
Panie Mirosławie, oto konsekwencje trwającej od dziesięcioleci systemowej, przymusowej, obowiązkowej “edukacji seksualnej” w szkołach oraz seksualizacji całego społeczeństwa poprzez media.
Po co pytać uczniów czy chcieliby po kryjomu uprawiać seks z dzieckiem, o pragnienia zgwałcenia koleżanki oraz o ich doświadczenia związane z masturbacją czy oglądaniem pornografii? Czemu służą takie eksperymenty “naukowe”? Chodzi o rozbudzanie seksualne i oswajanie z patologiami. To właśnie jest “edukacja seksualna” w praktyce – to deprawacja, której celem jest zniszczenie moralnych fundamentów społeczeństwa.Trzeba stawić temu opór. Kluczową kwestią jest budzenie świadomości kolejnych rodziców, docieranie do Polaków z ostrzeżeniem oraz mobilizowanie kolejnych osób do działania. Temu służą akcje i kampanie naszej Fundacji. W całym kraju organizujemy działania informacyjne – pikiety, akcje billboardowe, publiczne różańce, przejazdy furgonetek. Trwa także dystrybucja dziesiątek tysięcy naszych broszur informacyjnych z ostrzeżeniem przed “edukacją seksualną” w szkołach. Jak napisał do nas pan Jerzy, który zamówił broszury, aby rozdawać je w swoim miejscu zamieszkania: “Dziękuję za życzenia i przysłanie 200 szt. broszur. Zostały rozprowadzone wszystkie, zainteresowanie duże jak i potrzeba znacznie większa. Jeśli możliwe, prosimy o więcej.”
Takich osób zgłasza się do naszej Fundacji coraz więcej. Nasi wolontariusze przygotowują się także do uruchomienia nowej kampanii billboardowej, której celem będzie ujawnienie Polakom prawdy na temat planów systemowej deprawacji dzieci poprzez obowiązkową “edukację seksualną”. Na wszystkie te działania potrzebujemy w najbliższym czasie ok. 19 000 zł. Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest obecnie dla Pana możliwa, aby umożliwić nam te działania i prowadzić dalszą walkę o świadomość Polaków i organizować opór przeciwko deprawacji dzieci w całym kraju. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
Samotna Wigilia i dzieci w domach dziecka… Pomóżmy rozdzielanym rodzinom
Szanowny Panie, niedawno ubieraliśmy choinkę, dzieliliśmy się opłatkiem, składaliśmy sobie życzenia, wręczaliśmy prezenty oraz śpiewaliśmy kolędy. Poświęciliśmy ten czas naszym rodzinom, zapominając o problemach dnia codziennego.Nie wszyscy jednak mogli w tym roku w pełni cieszyć się Bożym Narodzeniem. W naszej Ojczyźnie są rodziny, które wskutek bezdusznych decyzji urzędników spędzały te szczególnie rodzinne święta w rozłące. Historie tych rodzin warto poznać tym bardziej, że rząd ponownie zapowiada zmiany prawne, które przybliżą polski system do modelu niemieckiego lub norweskiego. Jedną ze szczególnie doświadczonych rodzin są Państwo Klamanowie, którym szwedzki urząd socjalny odebrał cztery córki. Dziewczynki spędzały Święta Bożego Narodzenia na obczyźnie – z dala od rodziców i rodzeństwa; w trzech różnych szwedzkich rodzinach zastępczych, które zabraniają im nawet mówić w ojczystym języku. Gehenna sześcioosobowej rodziny, która mieszkała w Szwecji blisko 10 lat, zaczęła się od skargi 14-letniej córki na rodziców. Dziewczynka, nie chcąc pomagać rodzicom przy wykonywaniu prac domowych, wyżaliła się na swój los w szkole, wyolbrzymiając opowieść o złym traktowaniu przez rodziców. Szybko pożałowała swojej lekkomyślności, gdy szwedzki urząd socjalny – bez zbadania sprawy – pozbawił ją domu i rodziców. Nastolatka przyznała się do kłamstwa i wyraziła chęć powrotu do domu, lecz szwedzcy urzędnicy zignorowali jej słowa. Co więcej, zażądali od rodziców dobrowolnego wydania 3 młodszych córek. Przerażeni wizją utraty wszystkich dzieci Państwo Klamanowie wyjechali z 3 córkami do Polski, chcąc uchronić dziewczynki przed podzieleniem losu najstarszej córki. Wierzyli, że ich rodzina będzie bezpieczna w Ojczyźnie, co pozwoli im skupić siły na batalii prawnej o odebrane dziecko. Niestety polski wymiar sprawiedliwości całkowicie zawiódł… Gdy szwedzki urząd zażądał wydania 3 dziewczynek od Polski, Sąd Rejonowy w Nysie – wbrew stanowisku polskich instytucji monitorujących sytuację rodziny – wydał postanowienie o natychmiastowym odebraniu dzieci i wydaniu ich do Szwecji. W rezultacie rodzice do dziś nie mieli możliwości zobaczyć się na żywo z córkami, przytulić, pocałować… Szwedzi ukrywają przed nimi miejsce pobytu dzieci. Co więcej są na tyle nieczuli na potrzeby dzieci, że nawet ograniczają coraz bardziej kontakt pomiędzy rodzeństwem.Na tym etapie w obronie Państwa Klamanów zainterweniowali prawnicy Ordo Iuris. W imieniu rodziców występowaliśmy w postępowaniu odwoławczym, a teraz szykujemy skargę na prawomocną decyzję do Sądu Najwyższego. Żądamy też, aby Rzecznik Praw Dziecka w końcu udzielił konkretnego wsparcia rodzinie w tym postępowaniu. Jednocześnie zażądaliśmy interwencji od Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Sprawiedliwości. Resort ministra Bodnara odmówił podjęcia działań, twierdząc, że wyłącznie właściwą w sprawie córek Państwa Klamanów (które posiadają wyłącznie polskie obywatelstwo) jest… Szwecja! MSZ zadeklarował wolę współpracy, ale zwrócił uwagę na brak możliwości podjęcia dalej idących działań, gdyż rolę wiodącą w tej sprawie odgrywa Ministerstwo Sprawiedliwości. Gdy urzędnicy spychają na siebie odpowiedzialność, dzieci wciąż są u obcych, a ich mama i tata tracą wiarę w państwo polskie.Aby wywrzeć presję na polskich władzach i zmusić je do interwencji w obronie polskich obywateli, przygotowaliśmy petycję do premierów Polski i Szwecji, której sygnatariusze domagają się oddania dzieci rodzicom.
W sprawie Państwa Klamanów zostaliśmy poproszeni o pomoc, gdy już doszło do najgorszego – córki zostały zabrane z domu i wywiezione do Szwecji.Na szczęście zwykle udaje nam się zapobiec podobnym dramatom, gdy zagrożona rodzina zgłosi się do Ordo Iuris zanim dojdzie do jej rozdzielenia. Potwierdza to historia Pani Moniki z Wrocławia, która wróciła do Polski w obawie przed odebraniem jej dzieci przez norweski Barnavernet. Dzięki naszej pomocy, ta rodzina mogła spędzić Boże Narodzenie w komplecie.Przyczyną zainteresowania ze strony Barnavernet było to, że matka samotnie wychowuje dzieci oraz ich… nadwaga. Powtarzające się, wielogodzinne i niezwykle uciążliwe kontrole norweskich urzędników zmieniły życie kochającej się rodziny w koszmar. Matce stawiano wciąż nowe i nowe wymagania, grożąc odebraniem córek. Norwegom nie podobało się między innymi to, że dzieci nadal mają polskie obywatelstwo oraz posiadają polskie paszporty! Źle przyjęli informację o tym, że matka – widząc, że kontakt z Barnavernet negatywnie odbija się na zdrowiu psychicznym dzieci – zapewniła im opiekę psychologiczną.Obawiając się odebrania córek, matka wróciła z nimi do Polski. Znalazła dom i pracę we Wrocławiu, gdzie zapisała dzieci do szkoły. Powrót do Ojczyzny pozytywnie wpłynął na ich zdrowie psychiczne i samopoczucie. Zmniejszyły się nawet problemy z nadwagą. Niestety, Barnavernet nie zostawił rodziny w spokoju i za pośrednictwem polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości wszczął postępowanie rodzinne, żądając wydania dzieci do Norwegii. Występując w imieniu matki, złożyliśmy do sądu stanowisko, w którym dowodzimy, że dobro dziewczynek wymaga, aby zostały przy matce. Wskazujemy, że wbrew oskarżeniom Barnavernet matka dobrze opiekuje się córkami, co potwierdzają ustalenia polskich służb, zeznania świadków znających rodzinę oraz fakt, że matka stale podnosi swoje kompetencje wychowawcze, uczestnicząc w kursach. Podkreślamy, że strona norweska całkowicie lekceważy wolę dziewczynek, które chcą zostać przy matce i które mają w Polsce rodzinę. Liczymy, że wsparcie Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris pomoże nam pozytywnie zakończyć to postępowanie. Opieką prawną otaczamy też… niemiecką rodzinę, która schroniła się w Polsce w obawie przed odebraniem im dzieci przez niemiecki Jugendamtem. Państwo Mori czują się głęboko skrzywdzeni postępowaniem niemieckich instytucji rodzinnych i chcą pozostać – po pozytywnym zakończeniu sprawy – w naszym kraju.Nie jest to jedyna rodzina obcokrajowców, która znalazła bezpieczny azyl w Polsce, napotykając w swoim kraju na niesprawiedliwe traktowanie przez urzędy ds. dzieci. Na życie w Polsce zdecydowała się również Norweżka Silje Garmo wraz ze swoją córeczką. Kilka lat temu obroniliśmy je przed bezpodstawnymi oskarżeniami ze strony Barnavernet, a teraz w jej imieniu występujemy do polskich władz z wnioskiem o przyznanie mamie i jej córce polskiego obywatelstwa. Na naszą pomoc liczy także samotna matka z Wodzisławia Śląskiego, której sąd odebrał trójkę niepełnosprawnych dzieci z uwagi na agresywne zachowanie ich starszego, dorosłego brata. Choć syn wyprowadził się z domu, a matka podjęła współpracę z kuratorem i asystentem rodziny, którzy pozytywnie oceniają jej opiekę nad trójką rodzeństwa, dzieci wciąż nie mogą wrócić do domu.Wkrótce podobne problemy może mieć wiele polskich rodzin. Minister Katarzyna Kotula zapowiedziała bowiem wyposażenie urzędników w nowe narzędzie w postaci kwestionariusza oszacowania zagrożenia zdrowia i życia, które pozwoli im na łatwiejsze odbieranie dzieci rodzicom. Obawiamy się, że za jego pomocą rząd chce transformować polski system na wzór systemów niemieckiego i skandynawskiego, gdzie często nie respektuje się praw rodziców i dobra dziecka. Dlatego monitorujemy prace nad rozporządzeniem w tej sprawie. Natychmiast po jego publikacji przystąpimy do analizy prawnej.Wielu spośród zgłaszających się do nas rodziców, traktuje nas jak ostatnią deskę ratunku. Często wcześniej odmówiono już im pomocy w innych miejscach.Trudno porównać z czymkolwiek radość, jaką odczuwamy, gdy doprowadzamy w takich sytuacjach do upragnionego powrotu dzieci do domu. To wielkie dobro jest możliwe wyłącznie dzięki sile tworzonej przez nas wspólnoty Darczyńców, Przyjaciół i prawników Ordo Iuris. Nasze współdziałanie przywraca rodzicom nadzieję, a dzieciom mamę i tatę, uśmiech i zaufanie do drugiego człowieka.Wierzę, że z Pana wsparciem uratujemy jeszcze niejedną skrzywdzoną bezdusznymi decyzjami urzędników rodzinę.
Poprosili niemiecki urząd ds. dzieci o pomoc, a teraz mogą stracić dzieci Kolejny raz Polska staje się miejscem ucieczki dla obcokrajowców, którzy chcą chronić swoje dzieci przed systemem „ochrony dzieci”. To bardzo ważne postępowania, ponieważ dają nam możliwość podjęcia międzynarodowej krytyki złych rozwiązań prawnych, zanim zostaną one zaproponowane w Polsce.Pomocy prawnej udzielamy obecnie niemieckim rodzicom wychowującym 15-latka i 11-latkę, którym niemiecki urząd ds. dzieci chce odbierać dzieci. Gdy państwo Mori podczas pandemii Covid-19 poprosili urzędników o wsparcie, ci zamiast pomóc rodzinie… wszczęli wobec nich postępowanie przed sądem. Choć kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości, sąd – powołując się na jedną, odosobnioną opinię biegłego – wydał nieprawomocny wyrok nakazujący zabranie dzieci z domu. Wstrząśnięci rodzicie chcieli odpocząć z dziećmi przed rozpoczęciem postępowania apelacyjnego i wybrali się na krótkie wczasy do Polski. Niedługo po przekroczeniu granicy państwo Mori dowiedzieli się od swoich niemieckich prawników, że – nie czekając na wynik postępowania apelacyjnego – sąd nakazał przekazać dzieci urzędnikom Jugendamt i umieścić w placówkach opiekuńczych! Nie wyobrażając sobie rozstania z dziećmi, rodzice zdecydowali się zostać w naszym kraju. Podjęli pracę na Pomorzu i posłali dzieci do polskiej szkoły. Niestety spokój rodziny po raz kolejny zakłócił Jugendamt, który zlokalizował rodzinę i zażądał od polskich służb odebrania dzieci. W rezultacie wszczęto postępowanie rodzinne, a dzieci zostały zabrane z domu i umieszczone przejściowo w polskiej rodzinie zastępczej. Na tym etapie włączyliśmy się do postępowania, reprezentując rodziców przed polskim sądem. W postępowaniu dowodzimy, że dobro dzieci wymaga, aby zostały one w Polsce i wróciły do rodziców. Podkreślamy, że oddanie ich do Jugendamtu naraża je na permanentne rozdzielenie i związaną z tym traumę. Podnosimy, że wszystkie zaangażowane w sprawę polskie instytucje zgodnie stwierdzają, że rodzice dobrze opiekują się dziećmi, które chcą do nich wrócić.Niestety wskutek opieszałości niemieckich urzędników, którzy nie uczestniczą w rozprawach oraz nie chcą otwierać linków i załączników wysłanych przez polski sąd elektronicznie, zasłaniając się brakiem odpowiednich zabezpieczeń, postępowanie posuwa się bardzo wolno. Co więcej polski sąd z własnej inicjatywy… szuka dla strony niemieckiej niemieckojęzycznego prawnika, którego zamierza ustanowić w ramach instytucji pełnomocnika z urzędu! To polscy podatnicy mają zatem płacić za obsługę prawną Jugendamt.
Odebrane rodzicom dziecko trafiło do babci Z sukcesem interweniowaliśmy w sprawie czternastolatka z Mazowsza, który decyzją sądu został im odebrany i umieszczony w domu dziecka, gdzie przebywał ponad 2 lata. Powodem długotrwałego i niezwykle bolesnego rozdzielenia nie były żadne oskarżenia o złe traktowanie syna przez rodziców. Sąd zastosował ten środek, gdyż chciał za jego pomocą… doprowadzić do zakończenia sporu pomiędzy rodzicami chłopca. Po rozstaniu nie byli oni w stanie uzgodnić między sobą sposobu opieki nad nastolatkiem. W tej sytuacji sąd – zamiast pomóc rodzicom w polubownym rozwiązaniu konfliktu – odebrał dziecko obojgu, twierdząc, że dla jego dobra należy go odizolować od skonfliktowanych ze sobą rodziców w celu wyciszenia jego emocji. Chłopiec był zrozpaczony decyzją sądu. Miał duże trudności z dostosowaniem się do warunków życia w domu dziecka oraz wyrażał stanowczą wolę powrotu do domu. Widać wyraźnie, że decydując o zabraniu nastolatka z domu, sąd nie pomógł mu, ale go ukarał za zachowanie jego rodziców.Włączając się w to postępowanie, mieliśmy na celu dobro chłopca. W przekazanej sądowi opinii „przyjaciela sądu”, podkreślaliśmy, że odebranie dziecka i umieszczenie go w pieczy zastępczej powinno być ostatecznością – decyzją podejmowaną tylko wtedy, gdy w inny sposób nie można zapewnić dziecku bezpieczeństwa i odpowiednich warunków rozwoju. Nie miało to miejsca w tej sprawie. Z akt wynikało bowiem, że umieszczenie dziecka w domu dziecka było dla niego głęboko krzywdzące i traumatyczne. Przypomnieliśmy, że jeśli już sąd decyduje się na odebrane dziecka rodzicom, to kierując się dobrem dziecka, powinien w pierwszej kolejności postarać się o jego umieszczenie u krewnych – w tym przypadku u babci dziecka. Na możliwość umieszczenia dziecka u babci wskazał również interweniujący w tej sprawie Rzecznik Praw Dziecka. Sąd przychylił się do naszych argumentów i zdecydował o umieszczeniu dziecka u wskazanego członka rodziny. W ten sposób nastolatek przebywa wśród kochających krewnych i ma łatwiejszy kontakt z rodzicami. Po naszych interwencjach dzieci wracają do domów Wcześniej skutecznie pomogliśmy między innymi Pani Ewelinie z Warszawy, której odebrano pięcioro dzieci i umieszczono je w 3 różnych placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Boże Narodzenie rodzina mogła spędzić razem dzięki pomocy prawników Ordo Iuris.Przyczyną rozdzielenia rodziny była lekkomyślność syna i córki. W złości na matkę rodzeństwo nakłamało, że jest źle traktowane w domu. Choć dzieci szybko przyznały się, że mówiły nieprawdę, to całe rodzeństwo zostało zabrane z domu, a Pani Ewelina musiała udowadniać, że nie krzywdzi swoich dzieci. Otaczaliśmy ją w tym czasie opieką prawną. Matka ukończyła zalecone przez sąd warsztaty podnoszące kompetencje opiekuńczo-wychowawcze. Rozpatrując sprawę, sąd przyznał nam rację, uznając, że sytuacja rodziny uległa poprawie i zdecydował o powrocie dzieci do domu na stałe.Dzięki temu w tym roku rodzina mogła w spokoju się cieszyć świątecznym czasem.Z sukcesem zakończyliśmy także interwencję w Świdniku, pomagając rodzicom bezpodstawnie oskarżonym o znęcanie się nad nastoletnią córką. Podczas wizyty u szkolnego psychologa z córką, matka dowiedziała się, że dziewczyna ma depresję, zmaga się z myślami samobójczymi i okalecza się. Zrozpaczona i przerażona kobieta doznała szoku i w pierwszym odruchu zaczęła się kłócić z dziewczyną. Nauczyciele, zamiast wykazać się empatią i współczuciem wobec matki i jej córki oraz im pomóc, błędnie uznali, że dziewczyna jest źle traktowana w domu i doprowadzili do wszczęcia postępowania rodzinnego. Występując w imieniu rodziców, udowodniliśmy, że prawidłowo opiekują się swoim dzieckiem. Sąd uwzględnił nasze wnioski dowodowe i argumenty stwierdzając, że w sprawie nie ma podstaw do ingerencji we władzę rodzicielską. Obalamy fałszywe podejrzenia wywołane objawami spektrum autyzmu u dzieci Wiele z prowadzonych przez nas spraw rodzinnych dotyczy rodzin wychowujących dzieci zmagające się z objawami spektrum autyzmu albo zespołem Aspergera. Zdarza się, że wskutek złej woli lub ignorancji nauczyciele i pedagodzy ze szkoły lub sąsiedzi błędnie interpretują charakterystyczne objawy dzieci jako przejawy tego, że są w domu źle traktowane. W takich przypadkach ich rodzice muszą często przez wiele miesięcy udowadniać, że nie krzywdzą swoich dzieci. Otaczamy ich w tym czasie opieką prawną. Interweniowaliśmy między innymi w Siedlcach, pomagając ośmioosobowej rodzinie, której 13-letni syn zmaga się z zespołem Aspergera. Choć szkoła została poinformowana o objawach dziecka, to z jej inicjatywy toczyło się postępowanie grożące rozdzieleniem rodziny. Reprezentując rodziców, dowiedliśmy, że prawidłowo zajmują się dziećmi. Potwierdzały to między innymi zeznania sąsiadów i opinia kuratora. Sąd rodzinny zakończył sprawę, stwierdzając, że zainicjowanie postępowania przez szkołę nie było poprzedzone rzetelnym zbadaniem sytuacji. Z kolei w Grodzisku Mazowieckim pomogliśmy małżeństwu wychowującemu syna zmagającego się z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Związane z autyzmem zachowanie chłopca budziło niechęć wśród jego rówieśników ze szkoły, przez co inne dzieci go wyśmiewały. Gdy rodzice poprosili nauczycieli o pomoc, nie tylko nie podjęto stosownych działań, ale oskarżono ich o złą opiekę nad dzieckiem, które rzekomo miało być bite. Występując w sprawie, prawnicy Instytutu dowiedli, że rodzice dobrze opiekują się synem, który po przeniesieniu do innej szkoły otrzymał odpowiednie wsparcie. Sąd rodzinny uwzględnił nasze stanowisko i nie ograniczył władzy rodzicielskiej rodzicom. Zwycięstwem zakończyliśmy także interwencję we Włocławku, gdzie wsparliśmy prawnie rodziców dwóch chłopców w wieku 7 i 2 lat. Starszy z nich, u którego zdiagnozowano ADHD, poskarżył się w szkole, że jest rzekomo źle traktowany w domu. Choć szkoła wiedziała o jego dolegliwościach, to zamiast zweryfikować słowa chłopca, zainicjowała postępowanie rodzinne oraz wszczęła procedurę Niebieskiej Karty. Interweniując przed sądem, dowiedliśmy, że zarzuty były fałszywe, a rodzice prawidłowo opiekują się synami. Potwierdził to przydzielony rodzinie kurator oraz zeznania sąsiadów. Dodatkowo rodzice podjęli terapię psychologiczną w celu zwiększenia swoich kompetencji wychowawczych i umiejętności postępowania ze starszym chłopcem oraz kontynuują z nim wizyty u psychologa. W rezultacie procedura Niebieskiej Karty została zamknięta, a sąd umorzył postępowanie rodzinne, uznając, że dobro dzieci nie jest zagrożone i dlatego nie ma potrzeby ingerować we władzę rodzicielską. Wspólnie obronimy polskie rodziny! Prawnicy Ordo Iuris każdego dnia są na pierwszej linii frontu walki w obronie polskich rodzin przed bezpodstawnym rozdzielaniem przez nieczułych na ludzką krzywdę urzędników.Na co dzień widzimy, jak niewiele trzeba, aby życie kochającej się rodziny zostało w jednej chwili zamienione w kilkuletni koszmar.Odebranie dziecka jest dla wielu rodziców tak poważnym szokiem, że bez pomocy profesjonalnych prawników nie potrafią odnaleźć się w gąszczu skomplikowanych przepisów i procedur, w których znakomicie odnajdują się urzędnicy.Na szczęście dzięki pomocy Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris nasi prawnicy mogą pomagać każdej zgłaszającej się do naszego Instytutu rodzinie, doprowadzając do upragnionych powrotów dzieci do domów. Każde z naszych działań generuje jednak określone koszty. Rozpoczęcie pojedynczej interwencji to początek dziesiątek godzin ciężkiej pracy dla naszych prawników. Aby podjąć konkretne kroki prawne, musimy przeanalizować dokładnie akta każdej konkretnej sprawy, które niejednokrotnie liczą nawet kilkaset stron. Następnie sporządzamy odpowiednie pisma procesowe i walczymy o powrót dzieci do domów na salach sądowych. Często w takich sprawach musimy podróżować po kraju, odbywać konsultacje z psychologami i pedagogami, a niekiedy także zapewnić rodzicom możliwość odbycia wymaganych przez sąd kursów podwyższających ich kompetencje wychowawcze. Dlatego każdorazowe podjęcie interwencji w obronie rozdzielanej rodziny to dla nas wydatek nie mniejszy niż 10 000 zł. W związku z ogłoszoną przez minister Katarzynę Kotulę zapowiedzią, że urzędnicy otrzymają nowe możliwości odbierania dzieci z domów bez wyroku sądu, spodziewamy się wkrótce napływu nowych zgłoszeń od zrozpaczonych rodziców. Wierzę, że z Pana pomocą będziemy mogli pomóc każdej zgłaszającej się do nas rodzinie. Nie wiemy jeszcze, jaki kształt prawny przybiorą zapowiedzi minister Kotuli. Jednak już teraz musimy zabezpieczyć co najmniej 15 000 zł w naszym budżecie na prace analityczno-interwencyjne w trakcie procesu legislacyjnego inicjatywy. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli skutecznie bronić rodzin przed bezpodstawnym rozdzielaniem. Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w powyższy przycisk Z wyrazami szacunku
P.S. Zabranie z rodzinnego domu często przebiega w dramatycznych okolicznościach. Przerażone dzieci odbierane wbrew własnej woli rodzicom płaczą, krzyczą i usiłują się wyrywać policji i urzędnikom. Dla wielu z nich to doświadczenie staje się przyczyną bolesnej traumy, która naznacza całe ich dorosłe życie. Mam nadzieję, że z pomocą ludzi takich jak Pan, którzy nie pozostają obojętni na krzywdę dzieci, doprowadzimy do wielu upragnionych powrotów dzieci do kochających rodziców. P.P.S. Pragnę też przypomnieć o możliwości odliczenia darowizny przekazanej na Instytut Ordo Iuris od dochodu w rozliczeniu PIT za rok 2024. To już naprawdę ostatni moment na jej dokonanie – tylko do 31 grudnia. Istnieje możliwość otrzymania od nas zaświadczenia o wpłatach dokonanych na rzecz Instytutu, które przyda się przy rozliczeniu. Aby je otrzymać, proszę wypełnić formularz na stronie pit.ordoiuris.pl. Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.