Mimo samowolnego złamania najświętszych traktatów Komisja Europejska postanowiła przymknąć oczy

Mimo samowolnego złamania najświętszych traktatów Komisja Europejska postanowiła przymknąć oczy

Michalkiewicz o wojnie handlowej z Ukrainą: „Wreszcie nasi umiłowani przywódcy się doczekali”

….wiecie, rozumiecie Telus, wy tak nie dokazujcie, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa –

nasi-umilowani-przywodcy-sie-doczekali

W jednym z najnowszych wideokomentarzy Stanisław Michalkiewicz odniósł się do polsko-ukraińskiej wojny handlowej. Wskazał też, że Komisja Europejska „przymknęła oczy” na złamanie przez Polskę „najświętszych traktatów”.

– Wreszcie nasi umiłowani przywódcy się doczekali. Polska znalazła się w stanie wojny. Co prawda tylko handlowej, ale wojna handlowa to też wojna i w dodatku z samą bezcenną Ukrainą. Lepszą sytuację trudno sobie wyobrazić – powiedział Michalkiewicz.

Przypomniał, że „ogromnymi latyfundystami na Ukrainie, którzy mają tam co najmniej 17 milionów hektarów pierwszorzędnego czarnoziemu, są dwa amerykańskie koncerny (…) i jeden niemiecki, który przedtem też był amerykański”.

– Nic dziwnego, że to dodatkowy powód, żeby Stany Zjednoczone tak się troszczyły o Ukrainę, ale to jeszcze nic, bo Ukraina pragnie eksportować produkty rolnicze, m.in. eksportowała je do Polski i do krajów graniczących z nią – dodał.

– To ukraińskie zboże już od ubiegłego roku zaczęło zasypywać polskie magazyny, mimo że teoretycznie miało tylko tranzytem przechodzić przez nasz nieszczęśliwy kraj, ale jakoś nie przechodziło i zasypało polskie magazyny.

Dopóki nie weszliśmy w rok wyborczy, to jakoś „nikt” nie zwracał na to uwagi, poza zdesperowanymi rolnikami, ale kiedy weszliśmy w rok wyborczy to nagle się okazało, że to jest sprawa poważna i rząd przyjął postawę mocarstwową – skwitował Michalkiewicz.

Przypomniał, że wbrew Komisji Europejskiej trzy państwa, w tym Polska, zdecydowały o samowolnym przedłużeniu embargo. – No i co się stało? Nic się nie stało! – wskazał.

Mimo samowolnego złamania najświętszych traktatów (…) Komisja Europejska postanowiła przymknąć na to oczy (…) i to pokazuje, że dopóki Unia Europejska nie ma własnych sił zbrojnych, to może nie powinniśmy się jej aż tak bardzo obawiać – stwierdził Michalkiewicz.

– W stanie wojny się Polska znalazła, bo (…) władze Ukrainy ogłosiły, że zaskarżą Polskę do Światowej Organizacji Handlu, a poza tym Ukraina wprowadza embargo też na polskie produkty rolnicze – wskazał.

Bardzo możliwe, że po wyborach 15 października to embargo już wygaśnie, nikt nie będzie go przedłużał– ocenił.

Publicysta zdradził, że myśli tak, ponieważ „minister rolnictwa Robert Telus, mimo że kilkakrotnie publicznie zapowiadał, że ujawni nazwy tych firm, które zasypały polskie magazyny ukraińskim zbożem, to do tej pory tego nie zrobił”.– Widocznie ktoś starszy i mądrzejszy mu powiedział: wiecie, rozumiecie Telus, wy tak nie dokazujcie, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa – skwitował Michalkiewicz.

Europoseł Czarnecki: Polska wydała na pomoc uchodźcom z Ukrainy 10 miliardów euro. [I za to UE daje nam w dupę]

Europoseł Czarnecki: Polska wydała na pomoc uchodźcom z Ukrainy 10 miliardów euro

Roman Motoła


Polska wydała na pomoc uchodźcom z Ukrainy 10 miliardów euro, a otrzymała ze środków europejskich nieco ponad 200 milionów euro, co daje nieco ponad 100 euro na jednego uchodźcę. Tymczasem nowy pakt migracyjny proponuje karę 20 tysięcy euro za nieprzyjętego migranta. To bardzo dziwnie pojęta, „elastyczna” solidarność – powiedział europoseł PiS Ryszard Czarnecki na posiedzeniu komisji Parlamentu Europejskiego.

Podczas wspólnego posiedzenia Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE), Rozwoju (DEVE) oraz Podkomisji Praw Człowieka (DROI) miała miejsce wymiana poglądów z okazji Światowego Dnia Uchodźcy. W dyskusji udział wziął europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

Polityk mówił, że na przestrzeni dziewiętnastu lat jego pracy w PE problem migracji staje się coraz większym wyzwaniem. Jak stwierdził, największy kryzys uchodźczy w Europie to efekt inwazji Rosji na Ukrainę, podczas której 8 milionów ludzi z Ukrainy szukało schronienia w innych krajach, z czego największa liczba otrzymała pomoc w Polsce.

– Aż 80 procent Polaków zaangażowało się osobiście w tę pomoc przez przekazy finansowe, rzeczowe, zbiórki publiczne, działania pomocowe czy udostępnianie własnych mieszkań. Udało nam się stworzyć sytuację, w której nie ma obozów dla uchodźców z Ukrainy, bo mieszkają z Polakami lub w mieszkaniach, które są dla nich wynajęte. 190 tysięcy dzieci z Ukrainy korzysta bezpłatnie z polskiego systemu edukacji, a 1,5 mln Ukraińców uzyskało numer identyfikacyjny tak jak polscy obywatele i mogą korzystać z tych samych usług, świadczeń publicznych i socjalnych, co my – wymieniał.

Były wiceprzewodniczący PE zwrócił uwagę, że Polska wydała na ten cel 10 miliardów euro, a otrzymała ze środków europejskich nieco ponad 200 milionów euro, co daje nieco ponad 100 euro na jednego uchodźcę. – Tymczasem nowy pakt migracyjny proponuje karę 20 tysięcy euro za nieprzyjętego migranta. To bardzo dziwnie pojęta, „elastyczna” solidarność” – podkreślił Ryszard Czarnecki.

pap logo

Źródło: PAP (Łukasz Osiński)

https://pch24.pl/europosel-czarnecki-polska-wydala-na-pomoc-uchodzcom-z-ukrainy-10-miliardow-euro/

Kantor, żydzie z Ukrainy, ratuj!! Przemycaj te swoje jajca… Jajka PL będą jeszcze droższe. Podziękujcie Unii Europejskiej [i tym, co nas do niej zagnali]

Kantor, żydzie z Ukrainy, ratuj!! Przemycaj te swoje jajca… Jajka będą jeszcze droższe. Podziękujcie Unii Europejskiej

Koszt tej transformacji szacowany jest na ok. 1,7 mld zł, czyli ok. 550 mln zł rocznie w latach 2024-2026.

jajka-beda-jeszcze-drozsze-podziekujcie-unii-europejskiej/

Ceny jajek w ostatnim czasie szaleją, ale kolejne podwyżki jeszcze przed nami. Wszystko dzięki unijnemu zakazowi klatkowego systemu produkcji jaj.

Wprowadzenie zakazu klatkowego systemu produkcji jaj w UE spowoduje wzrost kosztów chowu kur i może doprowadzić do utraty konkurencyjności produkcji w stosunku do krajów, gdzie takie wymogi nie obowiązują – uważa ministerstwo rolnictwa.

Jednocześnie przyznaje, że na unijny zakaz się zgodzi, bo „wydaje się on nieunikniony”. „Wprowadzenie w przyszłości zmian w unijnym prawodawstwie dotyczącym dobrostanu zwierząt w gospodarstwach wydaje się być nieuniknione” – stwierdza MRiRW.

W październiku ub.r. KE zakończyła ocenę obecnych przepisów, tzw. „fitness check”, w celu ustalenia, czy obecna legislacja dot. chowu zwierząt spełnia swoją funkcję i założenia oraz czy działa spójnie z celami UE. W wyniku tej oceny stwierdzono, że przepisy dobrostanowe obowiązujące w UE poprawiły jakość życia zwierząt, ale jednocześnie przegląd legislacji wyraźnie wskazał, że należy w tej kwestii zrobić więcej. Wśród państw UE istnieje konsensus co do konieczności zaktualizowania przepisów. Zgodnie z harmonogramem ogłoszenie przez Komisję propozycji legislacyjnych jest zaplanowane na trzeci kwartał 2023 r.

Ponadto KE zobowiązana jest przeprowadzić „ocenę wpływu” planowanych zmian w przepisach dot. dobrostanu zwierząt na aspekty ekonomiczne, społeczne i środowiskowe. Zmiana unijnych przepisów będzie uzależniona od wyników ww. oceny wpływu oraz od opinii naukowych Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA).

„Polska z uwagą obserwuje aktualne tendencje w zakresie utrzymywania zwierząt gospodarskich w warunkach podwyższonego dobrostanu w krajach UE i analizuje możliwości wdrożenia tych metod w warunkach polskich” – zapewnił PAP resort rolnictwa.

Ministerstwo zwraca uwagę, że zachęcenie rolników do stosowania podwyższonych ponad [rozsądek?? md] warunków dobrostanu zwierząt gospodarskich jest celem eko-schematu „dobrostan zwierząt”, który jest jednym z działań przewidzianych w Planie Strategicznym dla Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-2027. W ramach tego ekoschematu rolnicy będą otrzymywali wsparcie na poprawę warunków chowu zwierząt. Taka pomoc ma na celu m.in. zrekompensowanie dodatkowych kosztów chowu w warunkach podwyższonego dobrostanu zwierząt. „Możliwe jest przystąpienie do wariantów dotyczących dobrostanu kur niosek, kurcząt brojlerów oraz indyków utrzymywanych z przeznaczeniem na produkcję mięsa” – poinformowało ministerstwo.

Wszyscy za to zapłacimy

Według MRiRW, „w celu dostosowania się do nowych przepisów konieczne będą inwestycje w infrastrukturę gospodarstw; spodziewany jest również wzrost kosztów bezpośrednich prowadzenia produkcji zwierzęcej. Z tego powodu kluczowe jest zapewnienie konkurencyjności gospodarczej przedsiębiorstw rolnych w UE”.

Ministerstwo rolnictwa zaznaczyło, że na posiedzeniach Rady UE ds. Rolnictwa i Rybołówstwa Polska prezentowała stanowisko, że w obliczu obecnej sytuacji ekonomicznej zmiany legislacyjne w zakresie dobrostanu zwierząt „należy wprowadzać stopniowo i rozważnie, a za priorytet należy uznać uwzględnienie w przyszłym prawodawstwie (…) odpowiednio długich okresów przejściowych pozwalających na dostosowanie produkcji zwierzęcej w poszczególnych państwach członkowskich UE do nowych wymagań”.

Resort rolnictwa wskazał, iż Polska prezentuje stanowisko, że wyższe wymagania w zakresie dobrostanu zwierząt będzie prowadzić do wyższych kosztów produkcji zwierzęcej w UE, więc jeżeli te wymogi nie będą wiązały się z ochroną rynku UE przed napływem produktów pochodzenia zwierzęcego z krajów, gdzie nie ma takich wymogów, to może doprowadzić do utraty konkurencyjności przez rolnictwo w Polsce i w UE, i rezygnacji z tej produkcji oraz utraty bezpieczeństwa żywnościowego.

Z tego względu Polska domaga się objęcia towarów importowanych takimi wymaganiami w zakresie dobrostanu, jakimi obarczona jest produkcja zwierzęca w UE – zaznaczyło MRiRW.

Poinformowano, że zlecone zostały ekspertyzy dot. oceny potencjalnych skutków podwyższenia minimalnych warunków utrzymania m.in. kur niosek dla sektora produkcji jaj w Polsce.

Według jednej z nich, koszt modernizacji na system wolno-wybiegowy kurnika dla kur niosek w obsadzie powyżej 3000 sztuk, o długości 20 m i szerokości 12 m z klatkowym systemem chowu został oszacowany na kwotę ponad 765 tys. zł netto.

Jeżeli chodzi o opłacalność produkcji jaj spożywczych, to z analizy wynika, że przejście z systemu klatkowego na chów ściółkowy prawdopodobnie spowoduje wzrost kosztów bezpośrednich o 11 proc.; przejście na system wolnowybiegowy spowoduje, iż koszty te wzrosną o 23 proc. „Zgodnie z ekspertyzą okres przejściowy na dostosowanie produkcji jaj do zakazu utrzymywania kur niosek w klatkach powinien wynosić minimum 15 lat” – poinformowało ministerstwo rolnictwa.

Według analityków Credit Agricole, unijny zakaz produkcji jaj w systemie klatkowym miałby wejść w życie od 2027 r. Koszt tej transformacji szacowany jest na ok. 1,7 mld zł, czyli ok. 550 mln zł rocznie w latach 2024-2026.

Zgodnie z danymi Eurostatu Polska jest szóstym największym producentem jaj oraz ich drugim największym eksporterem w UE. Jednocześnie ponad 70 proc. kur niosek w Polsce utrzymywanych jest w systemie klatkowym, co jest jednym z najwyższych wyników w całej UE.

Szykują zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań oraz domów, które nie będą spełniać „odpowiednich norm”.

Szykują zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań oraz domów, które nie będą spełniać „odpowiednich norm”.

13.06.2023 Edyta Wara-Wąsowska

Już od jakiegoś czasu wiadomo, że wkrótce może czekać nas masowa modernizacja budynków – i mowa nie tylko o Polsce, ale całej Unii Europejskiej. Chodzi o nowe unijne regulacje i dążenie do zeroemisyjności.

Okazuje się, że jednym ze skutków może być również zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań oraz domów, które nie będą spełniać wymogów w zakresie generowania śladu węglowego.

Zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań oraz domów, które nie spełnią określonych wymogów

Od 2030 r. wszystkie nowe budynki mają być zeroemisyjne; do 2050 r. – wszystkie istniejące.

To z kolei będzie wiązać się z koniecznością masowej modernizacji wielu budynków, zarówno tych mieszkalnych, jak i należących do firm czy instytucji publicznych. Jak jednak UE chce wymóc na państwach (i ich obywatelach) dokonanie inwestycji termomodernizacyjnych? Okazuje się, że w grę wchodzi nawet zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań, które nie spełnią wymogów w zakresie generowania śladu węglowego.

Warto zaznaczyć, że już wcześniej UE podjęła działania, które mają „zachęcić” właścicieli budynków mieszkalnych do podnoszenia efektywności energetycznej budynków. Pierwszym krokiem było zobowiązanie właścicieli nieruchomości do posiadania świadectwa energetycznego; w Polsce nie można obecnie sprzedać lub wynająć mieszkania czy domu bez posiadania takiego dokumentu (wcześniej świadectwo musiało zostać przedstawione, jeśli wymagał tego kupujący lub najemca).

Kolejnym krokiem ma być właśnie zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań, które nie spełniają określonych wymogów. Chodzi o osiągnięcie odpowiedniej klasy energetycznej budynku, zgodnie z „harmonogramem” narzuconym przez UE. Do 2030 r. nieruchomości zaklasyfikowane do najniższej klasy (G) powinny już być przeniesione klasę wyżej – czyli do klasy F. Później konieczne będzie podniesienie ich efektywności energetycznej przynajmniej do poziomu klasy E. Szacuje się, że do najniższej klasy w Polsce zostanie zakwalifikowanych ok. 15 proc. wszystkich budynków (w naszym kraju klasy energetyczne dla budynków zostaną wprowadzone dopiero w przyszłym roku – obecnie taki podział jeszcze nie funkcjonuje). Zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań niespełniających określonych norm ma zostać wprowadzony już w 2030 r.

Kto sfinansuje termomodernizację budynków?

Zakaz sprzedaży i wynajmu mieszkań, które nie mają odpowiedniej klasy energetycznej, może być szczególnie uciążliwe dla najbiedniejszych osób, które nie dysponują odpowiednimi środkami na termomodernizację. Teoretycznie już teraz można korzystać z szeregu dotacji i ulg na termomodernizację (choćby z ulgi termomodernizacyjnej czy z programu Czyste Powietrze), jednak dla wielu osób termomodernizacja wciąż pozostaje poza zasięgiem. Można się jednak spodziewać, że wprowadzone zostaną dodatkowe dofinansowania, zwłaszcza dla najbiedniejszych osób; pieniądze mają być przyznawane m.in. z unijnego Społecznego Funduszu Klimatycznego, który ma zacząć działać już od 2026 r. Warto jednak dodać, że pieniądze na termomodernizację zostały też zarezerwowane w Krajowym Planie Odbudowy – z którego Polska nadal nie otrzymała pieniędzy.

Imam: Po co ich importujecie? Ci islamscy ekstremiści nie chcą pracować.

Przypominamy słowa imama: Po co ich importujecie? Ci islamscy ekstremiści nie chcą pracować. 12 czerwca 2023

imam-tawhidi-imigranci-nie-chca-pracowac

Po co importujecie imigrantów? Oni nie chcą pracować. Chcą bogactwa za darmo – tłumaczył zachodnim mediom Mohammad Tawhidi. Media przypominają tę wypowiedź, ponieważ powrócił temat przymusowej relokacji.

Ministrowie spraw wewnętrznych krajów członkowskich Unii Europejskiej zgodzili się na tzw. pakt migracyjny. Unia Europejska ponownie chce wymusić na Polsce, żeby wpuściła na swoje terytorium nielegalnych migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Rząd zapewnił, że nie ulegnie presji i nie zgodzi się na przymusową relokację.

Tawhidi: Migranci chcą bogactwa za darmo

W związku z powrotem sprawy na agendę część polskich mediów i polityków przypomina w poniedziałek ubiegłoroczną wypowiedź imama z Australii Mohammada Tawhidiego, dotyczącą problemu, jaki powodują na zachodzie Europy nielegalni cudzoziemcy.

– To wy macie problem. To wy poszliście do muzułmańskich krajów i zaimportowaliście najgorsze śmieci, które te kraje chciały umieścić w więzieniach lub odizolować od reszty społeczeństwa. Wy przyszliście i wzięliście ich do siebie. Po co ich importujecie? Dla taniej siły roboczej. Ale ci islamscy ekstremiści nie chcą pracować. Oni chcą bogactwa za darmo. Chcą żenić się z francuskimi. Z kobietami z blond włosami i niebieskimi oczami. Oni nie mają czasu, by pracować – powiedział w wywiadzie telewizyjnym imam Mohammad Tawhidi.

Imam: Mądra polityka Polski

Muzułmański duchowny zwrócił uwagę, że Polska prowadzi mądrą politykę w zakresie migracji. – Spójrzcie na Polskę, oni nie narzekają na islamski ekstremizm. Nie było ani jednego ataku terrorystycznego w Polsce. Od razu jak wyczuli, że będzie problem, zasłonili się przed nim polską polityką. Pięknie! Francuzi – nie. Chodźcie, zapraszamy – powiedział.

Czy PiS wpuści dodatkowo nachodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki? Haracz 600 milionów euro…[rocznie czy miesięcznie??]

Czy PiS wpuści dodatkowo nachodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki? 600 milionów euro…

Bosak: Wraca sprawa sprzed 8 lat [VIDEO w oryg. ]

czy-pis-wpusci-migrantow-z-bliskiego-wschodu-i-afryki

To jest sprawa, o której mówimy wiele lat – Konfederacja przedstawiła podczas konferencji prasowej swoje stanowisko „w sprawie kompromitacji rządu ws. paktu migracyjnego Unii Europejskiej”.

– Teraz dowiadujemy się, że Rada Unii Europejskiej przyjęła już stanowisko ws. rozporządzenia o przymusowej relokacji migrantów, a więc wraca ta sama sprawa, o której była mowa mniej więcej 8 lat temu, z tym że teraz nie jest mowa o kilku tysiącach, ale o kilkudziesięciu. Polska bowiem miałaby bowiem przyjąć 30 tys. […] nielegalnych imigrantów nazywanych uchodźcami, z których niewpuszczeniem nie poradziły sobie państwa południa Unii Europejskiej i my mielibyśmy, albo ich do siebie do Polski przyjmować, albo pokrywać koszty ich utrzymania mówił Krzysztof Bosak podczas konferencji.

– Mowa jest o […] 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego imigranta. Czyli Polska miałaby płacić takie „wykupne” od tego mechanizmu polityki Unii Europejskiej – wyjaśnia jeden z liderów Ruchu Narodowego i szef koła Konfederacji w Sejmie.

[30 000 * 20 000 = 600 milionów euro md]

Bosak stwierdza, że „to nie ma nic wspólnego z traktatami, które Unia Europejska akceptowała”. – Po drugie jest to sfera naszej kompetencji, jako państwa polskiego, gdzie i kogo chcemy wpuścić, jeżeli nie dotyczy to oczywiście obywateli państw Unii Europejskiej – przypomniał.

Polityk stwierdza, że „rząd absolutnie na te przepisy nie powinien się zgadzać i widzimy tu rażący brak skuteczności rządu PiS-u, który obiecał wstawanie z kolan„.

– To państwa, które nie potrafią bronić swoich granic, powinny płacić pozostałym, bo to pozostali płacą koszty ich nieskutecznej polityki – stwierdza Krzysztof Bosak.

Narodowiec zauważa, że Polska jako państwo graniczne Schengen wydaje ogromne pieniądze na zatrzymanie fali „uchodźców”, która próbuje wedrzeć się do Unii Europejskiej przez Białoruś. Bosak zaznacza, że w takiej sytuacji „nigdy nie będzie zgody Konfederacji” na to, by następował „transfer pieniądza” z Polski do bogatszych państw.

Credo globalistki – idiotki – Ursuli von der Leyen. «Beyond Growth 2023», czyli stop dla gospodarki i populacji: Nie spoczną dopóki nie zmasakrują wszystkiego.

Credo globalistki – idiotki – Ursuli von der Leyen.

«Beyond Growth 2023», czyli stop dla gospodarki i populacji: Nie spoczną dopóki nie zmasakrują wszystkiego…

Date: 18 Maggio 2023 Author: Uczta Baltazara

stop-dla-gospodarki-i-populacji-nie-spoczna-dopoki-nie-zmasakruja-wszystkiego/

Przemówienie przewodniczącej Ursuli von der Leyen na konferencji «Beyond Growth» w Parlamencie Europejskim

Dziękuję bardzo, droga Roberto,

Dziękuję bardzo, drogi Philippe,
Szanowni Posłowie,
Panie i Panowie,

Jeśli spojrzymy wstecz, nieco ponad 50 lat temu Klub Rzymski i grupa naukowców z MIT opublikowali raport “Granice wzrostu”. Przedstawiono w nim interakcje między wzrostem populacji, gospodarką i środowiskiem. I 50 lat temu doszedł do drastycznego wniosku: Zatrzymać wzrost gospodarczy i populacyjny– w przeciwnym razie nasza planeta sobie nie poradzi. Jak wiadomo, raport ten wywołał długie kontrowersje. Na przykład na temat roli nowych technologii w przeciwdziałaniu zmianom klimatu.

Zamiast jednak przedłużać te debaty, chcę dziś skoncentrować się na jednej kwestii, która w sprawozdaniu została ujęta ponad wszelką wątpliwość: Jest to jasne przesłanie, że model wzrostu skoncentrowany na paliwach kopalnych jest po prostu przestarzały. Ocena ta została wielokrotnie potwierdzona. Niedawny raport IPCC jest tylko najnowszym przypomnieniem, że musimy jak najszybciej zdekarbonizować nasze gospodarki.

I właśnie dlatego przedstawiliśmy nasz Europejski Zielony Ład. Budowa gospodarki o obiegu zamkniętym XXI wieku opartej na czystej energii jest jednym z najważniejszych wyzwań gospodarczych naszych czasów. Europejski Zielony Ład to nie tylko nasz plan walki ze zmianami klimatu i stania się pierwszym kontynentem neutralnym dla klimatu. To także nasz nowy europejski model wzrostu dla dobrze prosperującej, odpowiedzialnej i odpornej gospodarki. To nasz plan systematycznej modernizacji europejskiego przemysłu. Ponieważ na dłuższą metę wyłącznie zrównoważona gospodarka może być silną gospodarką.

Wyłącznie zrównoważona gospodarka dysponuje zasobami umożliwiającymi inwestowanie w zdrowsze i bardziej sprawiedliwe jutro. Wyłącznie zrównoważona gospodarka umożliwia nam osiągnięcie celów społecznych, które wyznaczyliśmy sobie podczas szczytów społecznych w Göteborgu i Porto. Tylko zrównoważona gospodarka zapewnia środki na przyspieszenie badań i rozwoju czystych technologii.

50 lat temu Klub Rzymski nie mógł w pełni przewidzieć, na przykład, potencjału zielonego wodoru. Nie mógł przewidzieć, że będziemy jeździć dzisiejszymi samochodami elektrycznymi. Być może nie był w stanie zobaczyć przyszłości, jaką będziemy mieli, na przykład z bateriami, z których możemy poddać recyklingowi 95% litu, niklu i kobaltu. Dziś nie jest to codzienna procedura, ale jesteśmy w stanie to zrobić. Jednak już 50 lat temu w raporcie “Granice wzrostu” uznano, że choć wzrost oparty na paliwach kopalnych jest nie do zniesienia dla planety, ludzkość może opracować inny model wzrostu, “który będzie zrównoważony daleko w przyszłości”.

To jest misja, która nas dziś napędza. Taki jest duch Europejskiego Zielonego Ładu. Nie musimy zaczynać od zera. Naszym kompasem w tym przedsięwzięciu są długotrwałe wartości – prawdziwe wartości, jeśli dobrze zrozumiemy – europejskiej społecznej gospodarki rynkowej. W naszej społecznej gospodarce rynkowej nigdy nie chodziło wyłącznie o wzrost gospodarczy. Zawsze chodziło o rozwój człowieka. Nigdy jej jedynym celem nie była efektywność rynkowa i liberalizacja. Wręcz przeciwnie: Społeczna gospodarka rynkowa funkcjonuje w interesie pracownika i społeczności.

Otwiera to możliwości, a także wyznacza bardzo wyraźne granice. Nagradza wydajność, ale także gwarantuje ochronę przed dużymi życiowymi zagrożeniami. Poza wzrostem koncentruje się na dobrach publicznych, takich jak opieka zdrowotna, edukacja i umiejętności, prawa pracownicze, bezpieczeństwo osobiste, zaangażowanie obywatelskie i zarządzanie – dobre zarządzanie. Nasza społeczna gospodarka rynkowa, jeśli jest dobrze prowadzona, zachęca wszystkich do doskonalenia się, ale także dba o naszą kruchość jako istot ludzkich.

Wartości społecznej gospodarki rynkowej przyświecały nam od początku kadencji Komisji. W ramach Europejskiego Zielonego Ładu zawsze dążyliśmy do pogodzenia miejsc pracy z ochroną najsłabszych członków naszych społeczeństw. Innowacje technologiczne z neutralnością klimatyczną. I pozostaliśmy wierni temu podejściu, nawet gdy nowe kryzysy zakłócały nasze codzienne życie.

Po pierwsze, kiedy uderzyła w nas pandemia. Nasz plan odbudowy, NextGeneration EU, koncentrował się nie tylko na wznowieniu naszej działalności gospodarczej po lockdownie, ale także na przekształceniu naszego modelu gospodarczego. Z naciskiem na dekarbonizację przemysłu, energii i transportu. Z naciskiem na umiejętności cyfrowe i infrastrukturę cyfrową. Nowe inwestycje w szkoły i szpitale. Poza wzrostem, NextGenerationEU dba o przyszłość następnego pokolenia.

A potem, w zeszłym roku, kiedy rosyjskie czołgi wjechały na Ukrainę, a Kreml zastosował wobec nas szantaż energetyczny, był to trudny rok, który wstrząsnął nami do głębi. Ale nie tylko zagwarantowaliśmy bezpieczeństwo energetyczne Europy – nie było przerw w dostawie prądu – i chroniliśmy wrażliwe gospodarstwa domowe i firmy dzięki solidarnemu wkładowi dużych dostawców energii, ale także znacznie przyspieszyliśmy przejście na czystą energię. W 2022 r. po raz pierwszy w historii wytworzyliśmy więcej energii elektrycznej ze słońca i wiatru niż z gazu i ropy. Podczas gdy emisje CO2 na świecie wzrosły o 1%, w Unii Europejskiej w 2022 r. udało nam się zmniejszyć emisje o 2,5% – pomimo wojny. Jest to więc żywy dowód na to, że można ograniczyć emisje i prowadzić dostatnie życie. Jest to wykonalne.

André Gide, francuski pisarz i laureat Nagrody Nobla, powiedział kiedyś: “Nie odkrywa się nowych lądów, nie mając odwagi stracić z oczu starych brzegów”. W latach siedemdziesiątych, zaledwie rok po opublikowaniu raportu “Granice wzrostu”, rozpoczął się wielki kryzys naftowy. Wówczas nasi poprzednicy postanowili trzymać się starych brzegów i nie tracić ich z oczu. Nie zmienili swojego paradygmatu wzrostu, ale polegali na ropie naftowej. Kolejne pokolenia zapłaciły za to cenę. My również doświadczamy potężnych kryzysów. Wybieramy inną ścieżkę, decydujemy się odkrywać nowe lądy. To nie jest bagatelne.

Dziś zostawiamy za sobą model wzrostu oparty na paliwach kopalnych. Nowe ziemie są wciąż zamazane, ale są widoczne, możemy do nich dotrzeć. Wiemy, że przyszłość naszych dzieci zależy nie tylko od wskaźników PKB, ale od fundamentów świata, który dla nich zbudujemy. To Robert Kennedy w latach ’60 powiedział, że PKB “mierzy wszystko, z wyjątkiem tego, co czyni życie wartościowym: zdrowia naszych dzieci lub radości z ich zabawy”. Jestem pewna, że gdyby Kennedy wygłaszał swoje dzisiejsze przemówienie, uwzględniłby w nim śpiew ptaków i radość z oddychania czystym powietrzem. Dziś, na bardzo podstawowym poziomie, rozumiemy mądrość Kennedy’ego. Że wzrost gospodarczy nie jest celem samym w sobie. Wzrost nie może niszczyć własnych fundamentów. Wzrost ten musi służyć ludziom i przyszłym pokoleniom. To jest dokładnie to, o czym będziecie dyskutować dzisiaj i przez następne dwa dni.

Dziękuję więc za zaproszenie i życzę udanej konferencji.

…………………………………..

15 maj 2023 – Komisja Europejska (YouTube): «Uwagi wstępne przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen podczas konferencji Beyond Growth 2023 w Brukseli. Konferencja Beyond Growth 2023 to wydarzenie z udziałem wielu zainteresowanych stron, którego celem jest omówienie i współtworzenie polityki na rzecz zrównoważonego dobrobytu w Europie, w oparciu o systemowe i transformacyjne podejście do zrównoważonego rozwoju gospodarczego, społecznego i środowiskowego oraz obejmujące je ramy zarządzania».

============================

Granice wzrostu” Klub Rzymski sprzed przeszło pół wieku, to nie była praca naukowa, lecz manifest ideologiczny lóż masońskich.

Analiza samych programów komputerowych, które miały przewidywać przyszłą katastrofę planetarną, wykazała, że programy te były błędne lub sfałszowane. Na przykład w czasopiśmie Futures zaraz po tej publikacji wykazano że te same programy dają błędne wyniki, gdy się puści wstecz, to znaczy do analizy faktów, które już miały miejsce dziesiątki czy setkę lat temu.

Z drugiej strony przewidywania przyszłości okazały się w praktyce błędne. Żadnych katastrof, które tam przewidziano nie było i nie ma.

Jedyną katastrofą która jest, i jest rzeczywista, to jest zalew i agresja tej obłędnej ideologii. Musimy ją rozkruszyć co szybciej, by zmniejszyć ilość jej ofiar.

Mirosław Dakowski.

Opłaty za emisję CO2 przez każde mieszkanie. Zorganizowana, od dawna przygotowywana grabież zuchwała. SPRYWATYZOWALI SOBIE TLEN !

Opłaty za emisję CO2 przez każde mieszkanie. Zorganizowana, od dawna przygotowywana grabież zuchwała. SPRYWATYZOWALI SOBIE TLEN!

8-05-2023 – Alina@Warszawa

Mój wpis z 2008 roku o audytach energetycznych: AUDYTY ENERGETYCZNE GŁUPOTY. Trzeba idioty, żeby to liczyć. „Ciepło metaboliczne”. Ostrzeżenie sprzed 15 lat !!


To dowód od jak dawna jesteśmy “podgrzewani” tą idiotyczną narracją ekologicznych oszustów i jak daleko to już zaszło.

Krok następny, o którym już oficjalnie się mówi, to opłaty za emisję CO2 przez każde mieszkanie. To jest zorganizowana, od dawna przygotowywana grabież zuchwała. Unia europejska okazuje się już oficjalnie tym, czym była od początku: sztucznym tworem, którego urzędnicy myślą (?) tylko o tym jak oskubać mieszkańców UE.

Nadprodukcja idiotycznych “przepisów” ma tylko jeden cel – okraść innych i żyć na cudzy koszt dożywotnio. 
Nie ma żadnego uzasadnienia aby Polacy podporządkowywali się każdemu unijnemu kretyństwu. Szczególnie tym, które dotyczą spraw energetycznych. Albo przestaniemy stosować się do tych zbrodniczych dyrektyw (i w końcu wyjdziemy z UE), albo stracimy własne państwo, kontrolę nad wszystkimi dziedzinami, od których zależy byt narodu.


Płacić jakimś oszustom kary za emisje CO2 to nie tylko kretyństwo. To przyznanie, że jest jakaś grupa ludzi, którzy mają prawo pobierać opłaty od oddychania!


Emisja CO2 to produkcja gazu, którego 1. składnikiem jest węgiel – substancja normalnie występująca jako ciało stałe, a 2. składnikiem tlen niezbędny do oddychania. Czyli faktycznie ci oszuści uważają się za posiadaczy prawa do tlenu! SPRYWATYZOWALI SOBIE TLEN! 
W latach 90-tych moim szefem był właściciel małej firmy, który twierdził, że najlepszy interes to ukraść państwo (pewnie wiedział lepiej, co jego ziomkowie robią akurat w Polsce). Po latach latach widać, że jeszcze lepszy interes to ukraść cała Unię Europejską, a potem nawet cały tlen do oddychania. 
To tylko z zaleceń UE wynika zagrożenie energetyczne Polski! Zalecenia zaś są określone przez agentów moskiewskich i niemieckich. To Niemcy i Rosja przez lata tworzyły w UE zalecenia, które praktycznie są elementem agresji ekonomicznej i energetycznej przeciwko Polsce!

Patrz “Tarczyński: Afera w PE ma nie tylko charakter korupcyjny, ale i szpiegowski” Szkoda, że poseł Tarczyński nie mówi o wojnie energetycznej Rosji i Niemiec przeciwko Polsce,  wojnie nowego typu, w której “bronią” są paliwa. W tym kontekście zamykanie polskich kopalń jest takim samym rozbrojeniem jak likwidacja jednostek wojskowych przez rząd PO-PSL i Tuska!


Tym bardziej trzeba natychmiast wypowiedzieć wszystkie “pakty klimatyczne” a wówczas Polska nie będzie miała żadnych problemów energetycznych. Tu nie ma się nad czym zastanawiać, tylko trzeba mieć własny plan, niezależny od Rosji, od USA, ani od żadnego jednego dostawcy gazu, ropy, czy węgla. Należy przede wszystkim korzystać z własnych zasobów.

Kosztowny klimatyzm. Na to wszystko zgodził się rząd PiS… Elementy tego systemu nie zdążyły się przebić do świadomości Polaków.

Kosztowny klimatyzm. Na to wszystko zgodził się rząd PiS…

Elementy tego systemu nie zdążyły się jeszcze przebić do zbiorowej świadomości.

Łukasz Warzecha kosztowny-klimatyzm

Dwa elementy strategii klimatycznej Unii Europejskiej mogą oznaczać swego rodzaju przełom w polskiej polityce: zakaz rejestracji nowych pojazdów spalinowych – z wywalczonym przez Niemcy w gruncie rzeczy niewiele znaczącym wyjątkiem dla paliw syntetycznych – oraz dyrektywa o charakterystyce energetycznej budynków, czyli EPBD (Energy Performance of Buildings Directive). Po raz pierwszy decyzje podejmowane na poziomie całej Unii Europejskiej tak głęboko i tak boleśnie dotkną tak ogromnej liczby zwykłych ludzi w ich codziennym życiu. Przy czym najszybciej w Polaków mogą uderzyć rozwiązania systemu ETS 2, który obejmie budynki oraz transport, a wejść w życie ma już w 2027 r.

Tyle że elementy tego systemu nie zdążyły się jeszcze przebić do zbiorowej świadomości.

Konsekwencje społeczne tych rozwiązań będą – piszę to w formie twierdzącej, a nie przypuszczającej, bo tu nie ma co przypuszczać, to jest pewnik – druzgocące. Konsekwencje polityczne mogą wywrócić trwający od dwóch dekad na polskiej scenie politycznej dogmat o miłości Polaków do UE, której nic nie zachwieje. Sondaże CBOS prowadzone w poprzedniej dekadzie wskazywały niezmiennie na poparcie dla członkostwa oscylujące wokół 80%. Jednak w ostatnich latach sondaże innych ośrodków wskazują na niższy odsetek, a rezultaty nieco się wahają. Badanie IBRIS w ubiegłym roku zwolennikom członkostwa dało w sumie około 80%, ale zdecydowanie za członkostwem opowiedziało się trochę ponad 56%. Reszta to zwolennicy „umiarkowani”. Przy czym mówimy o badaniach przeprowadzanych zanim do Polaków zaczęło docierać, jakie skutki dla ich codziennego życia mogą mieć wprowadzane przez Unię regulacje.

Nie znaczy to, że Polacy całkowicie i radykalnie odwrócą się od UE, ale z całą pewnością może wzrosnąć odsetek postaw umiarkowanie sceptycznych, a coraz większa część elektoratu będzie oczekiwała zdecydowanej postawy władz naszego kraju. Nie da się jej już symulować stosowaniem wojennej retoryki na pokaz na rynek wewnętrzny przy całkowitym kapitulanctwie w Brukseli. Trzeba będzie pokazywać rezultaty. A z tym będzie ciężko, bo sami zapędziliśmy się w pułapkę.

Przyjrzyjmy się, co działo się wokół przepchniętego w końcu zgodnie z niemieckim interesem zakazu rejestracji aut spalinowych od 2035 r. Ze strony rządu mieliśmy mnóstwo wojowniczych pokrzykiwań, a w wymiarze praktycznym – uczestnictwo w stworzonej przez Niemcy koalicji sprzeciwu wobec rozporządzenia w jego pierwotnej wersji, aczkolwiek bez chwalenia się tym przymierzem opinii publicznej (bo jakże to – Polska idąca ręka w rękę z Berlinem?). Jak nietrudno było przewidzieć, Niemcy osiągnęli swój cel i wtedy odpuścili, a my pozostaliśmy na placu boju sami i osiągnęliśmy moralne zwycięstwo, jako jedyni głosując przeciwko, co miało znaczenie wyłącznie symboliczne i propagandowe.

Gdy klamka zapadła, zaczęło się szukanie winnych i w tej grze dwie formacje znalazły się w trudnej sytuacji. Koalicja Obywatelska nie mogła otwarcie uderzać w PiS, bo popiera przecież klimatystyczne unijne szaleństwa, a gdyby chciała rządzące ugrupowanie skrytykować za nieprzeciwstawienie się zakazowi, musiałaby jednocześnie uznać sam zakaz, przynajmniej domyślnie, za niesłuszny. Prawo i Sprawiedliwość natomiast zostało przyparte do muru oskarżeniami o to, że głośno protestując przeciwko zakazowi, w istocie protestowało przeciwko konsekwencjom własnej decyzji z grudnia 2020 r. W najbardziej komfortowej sytuacji znalazła się Konfederacja, w retoryce której istnieje całkowita spójność pomiędzy krytyką PiS, krytyką klimatycznej polityki UE i tego konkretnego rozporządzenia.

Wśród wypowiedzi polityków PiS dwie były szczególnie znamienne. Pierwsza to słowa samego premiera Mateusza Morawieckiego, wypowiedziane w połowie marca w rozmowie z Jakubem Wiechem, zwanym złośliwie, acz niezwykle celnie „jehowym klimatyzmu”. Szef rządu powiedział tam: „Ponieważ polityka klimatyczna UE jest rdzeniem polityki gospodarczej całej UE i wszyscy, którzy znają się na UE, wiedzą, że gdybyśmy sobie chcieli wyjść z polityki klimatycznej, tak po prostu zrezygnować z polityki klimatycznej UE, byłoby to jednoznaczne z wyjściem z Unii Europejskiej de facto. […] Ja nie dam się wepchnąć w narrację Polexitu i wolę manewrować między tymi skałami, czasami ostrymi wystającymi skałami ponad wody”. Co ciekawe, ten bardzo przecież ważny fragment nie znalazł się w spisanym i umieszczonym w serwisie Energetyka24 fragmencie rozmowy. Zakładałbym, że nie przypadkiem.

To podejście zaczęło być kopiowane przez innych polityków związanych z obozem władzy. Drugą znamienną wypowiedź wygłosił Zbigniew Kuźmiuk, oznajmiając, że Polska nie może sama „dmuchać pod wiatr” polityki klimatycznej UE, która jest w Unii traktowana jak religia.

Widzimy zatem coś w rodzaju rozdwojenia jaźni. Z jednej strony obóz rządzący posługuje się bardzo mocną retoryką, opisując politykę klimatyczną UE, nie tylko w postaci rozporządzenia dotyczącego pojazdów spalinowych. Warto przypomnieć choćby, że obecne bardzo wysokie na tle UE polskie ceny energii „zawdzięczamy” w dużej mierze systemowi ETS. Obecnie uprawnienia do emisji CO2 są na absolutnie rekordowych poziomach, najwyższych od początku działania systemu, i sięgają 100 euro za tonę. Trzy lata temu było to około 18 euro.

Z drugiej przedstawiciele władzy prezentują proces tworzenia polityki klimatycznej jako nieunikniony i zbyt potężny, aby dało mu się przeciwstawić, a na dodatek próbują łączyć kontestowanie go z wystąpieniem z UE, zakładając zapewne, że Unia jest wśród polskich wyborców tak popularna, że postawieni wobec takiej alternatywy zacisną zęby i zaakceptują uległą postawę władzy jako jedyne możliwe wyjście.

Zasadniczym problemem dla samego pana premiera są decyzje, które podejmował, a które stały się podstawą dla obecnych decyzji. Przede wszystkim mowa o szczycie Rady Europejskiej w grudniu 2020 r. Żeby jednak być uczciwym, trzeba przypomnieć, że nieszczęście zaczęło się znacznie wcześniej. Nawet na kilka lat przed tym, zanim zaczęto projektować unijną politykę klimatyczną, co nastąpiło w 2008 r. wraz z uchwaleniem pierwszego pakietu klimatycznego. Fatalnym krokiem, którego skutki widać dzisiaj w całej ostrości, była zgoda Polski na traktat lizboński, poważnie ograniczający możliwość blokowania przez Warszawę niekorzystnych dla nas decyzji. Przypomnijmy, że na podpisanie traktatu zdecydował się jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego w 2007 r. (natomiast w Brukseli negocjował Lech Kaczyński), zaś ratyfikował go ówczesny prezydent w roku 2009.

Poraża dzisiaj krótkowzroczność, jaka stała za tymi decyzjami. Zmarły tragicznie w 2010 r. prezydent argumentował bardzo podobnie jak dzisiaj argumentuje Mateusz Morawiecki w sprawie polityki klimatycznej UE: że nie dało się sprzeciwiać reszcie krajów Unii, a w grę wchodziły przyszłe unijne fundusze. Twierdził także, że sytuacja może się w przyszłości zmienić na korzyść, a tymczasem mamy w rezerwie awaryjny tak zwany mechanizm z Janiny. Okazało się, że mylił się całkowicie. Sytuacja nie tylko nie zmieniła się na korzyść, ale przeciwnie: zmieniła się zasadniczo na niekorzyść Polski. Gdybyśmy zachowali taką siłę głosów, jaką nasz kraj posiadał na mocy traktatu nicejskiego, byłoby nam o wiele łatwiej tworzyć koalicje blokujące kolejne niekorzystne zmiany. Dodatkowym fatalnym czynnikiem – faktycznie trudnym do przewidzenia w roku 2007, było wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, co pozbawiło nas cennego sojusznika.

Kiedy PiS przejmowało władzę, machina klimatystycznych regulacji w UE już się rozpędziła. Działał na dobre system handlu emisjami, obłudnie przedstawiany jako mechanizm rynkowy, choć ówczesne ceny i jego wpływ były jedynie ułamkiem tego, co widzimy obecnie. Jeszcze w październiku 2014 r., czyli rok przed wyborami, które dały zwycięstwo partii Jarosława Kaczyńskiego, a już za premierostwa Ewy Kopacz (była na stanowisku od września), uzgodniono kolejny „ambitniejszy” (ulubione słowo używane w kontekście polityki klimatycznej) cel redukcji emisji CO2. Do 2030 r. miało to być 40 proc. w stosunku do roku 1990.

Dalsze ważne zmiany to już jednak czasy rządu PiS i przede wszystkim trzeba tu wymienić plany dotyczące osiągnięcia neutralności klimatycznej UE do 2050 r., publikowane w latach 2017 i 2018. W 2019 r. powstała strategia neutralności klimatycznej, odwołująca się do wszystkich tak groźnych, a pięknie brzmiących haseł – w tym „zrównoważonego rozwoju”. Konkretnym krokiem było podjęcie w grudniu 2020 r. przez Radę Europejską decyzji w sprawie pakietu Fit For 55, który zakłada redukcję emisji o 55 proc. do 2030 r. w stosunku do roku 1990. Jest to więc drastyczne podwyższenie celu w stosunku do decyzji podjętej zaledwie sześć lat wcześniej.

To charakterystyczne dla wielu działań UE i warto mieć świadomość, że tak właśnie Unia funkcjonuje: zostaje podjęta decyzja i tak bardzo daleko idąca, ale za jakiś czas okazuje się, że wyznaczony przez nią cel był „za mało ambitny” i trzeba pójść jeszcze dalej. Znamienne, że taki brak ostatecznego celu, umiaru i niemożność uznania, że pewne polityki zostały ustalone trwale i w takim stanie powinny pozostać, było uznawane za problem jeszcze około półtorej dekady temu. Dziś jednak nie budzi już w głównym nurcie sprzeciwu ani pytań, mimo że jest to fatalna cecha unijnej polityki.

Na grudniowym szczycie w 2020 r. Mateusz Morawiecki zrezygnował z weta, do którego wówczas miał prawo. To pozwoliło zatwierdzić „ambitny”, a tak naprawdę morderczy cel redukcji CO2. Wokół tamtej decyzji jest dzisiaj mnóstwo manipulacji. Tymczasem przede wszystkim trzeba rozumieć, na co właściwie premier się zgodził.

Fit For 55 nie jest jednym gotowym projektem regulacji, ale ogólnym programem i zobowiązaniem do redukcji emisji, z którego wynikają kolejne jego konkretne elementy, takie właśnie jak rozporządzenie zakazujące rejestracji nowych aut spalinowych. W ich przypadku Polska nie ma już możliwości zastosowania weta – zostajemy zatem po prostu przegłosowani. Szansa na weto bezpowrotnie nam przepadła.

Nie jest też prawdą – jak twierdzą dzisiaj przedstawiciele obozu władzy – że w grudniu 2020 r. weta nie dało się zastosować. Weto jest tym właśnie środkiem – coraz bardziej ograniczanym – po który kraje mają prawo sięgać w ostateczności, a nie tylko traktować je jako sposób wymuszania ustępstw na innych, żeby go jednak w końcu nie użyć (a tak zwykle bywa). Wziąwszy pod uwagę doniosłość konsekwencji, jakie niosła za sobą decyzja sprzed ponad dwóch lat, użycie weta byłoby jak najbardziej zasadne. Szczególnie że konsekwencji tamtego postanowienia za pomocą jednostronnego sprzeciwu zablokować już nie możemy.

Warto zauważyć, jak paradoksalne jest stanowisko zajmowane w tej sprawie przez Mateusza Morawieckiego i jego obrońców. Z jednej strony weto jest przecież środkiem na sytuacje ostateczne – z drugiej w zasadzie przyjmuje się z góry, że nigdy nie zostanie użyte. Staje się ono zatem środkiem całkowicie nieefektywnym, bo nasi partnerzy mogą bez wątpliwości zakładać, że i tak po nie nie sięgniemy.

Przed Polską gigantyczne problemy, związane z wprowadzaniem kolejnych elementów polityki klimatycznej. To między innymi ETS 2, czyli obłożenie podatkiem klimatycznym transportu oraz budynków, bariera celna CBAM, dyrektywa EPBD albo wspomniany już radykalny wzrost cen uprawnień do emisji CO2 w ramach pierwszego ETS.

Na żaden z tych problemów rządzący nie mają odpowiedzi, a pieniądze, które Unia zamierza przeznaczyć na tak zwaną sprawiedliwą transformację, są po prostu kpiną w relacji do oczekiwanych kosztów. W przypadku FF 55 te mogą sięgnąć dwóch bilionów złotych, podczas gdy fundusze przeznaczone dla Polski to raptem kilkadziesiąt miliardów. Jeśli nie nastąpi radykalne odejście od obecnej strategii, czeka nas dramat społeczny i gospodarczy. Obawiam się jednak, że ludzie, którzy się na to w imieniu Polski zgodzili, nie odczują konsekwencji swoich decyzji w najmniejszym stopniu.

Bój to jest już naprawdę ostatni i nie może nas w nim zabraknąć. Agresja zielonego KOMUNIZMU.

Bój to jest już naprawdę ostatni i nie może nas w nim zabraknąć. Agresja zielonego KOMUNIZMU.

Co zrobi premier Morawiecki?

Roman Motoła boj-to-jest-nasz-juz-naprawde-ostatni

Gdy komunizm wywracał spory kawałek świata pod hasłami wyzwolenia proletariatu, ten ostatni mógł chociaż zaprotestować, co skwapliwie zresztą od czasu do czasu czynił. Nowi komuniści ratują Ziemię i klimat, bo te będą siedzieć cicho, przynajmniej do czasu. W rolę Związku Sowieckiego coraz bardziej wciela się i wczuwa Unia Europejska, za którą do końca – własnego lub jej – podążać będą nasi przywódcy. Właśnie zapewnił nas o tym po raz kolejny sam premier Morawiecki.

Ponieważ polityka klimatyczna UE jest rdzeniem polityki gospodarczej całej UE i wszyscy, którzy znają się na UE, wiedzą, że gdybyśmy sobie chcieli wyjść z polityki klimatycznej, tak po prostu zrezygnować z polityki klimatycznej UE, byłoby to jednoznaczne z wyjściem z Unii Europejskiej de facto  to świeże jeszcze słowa szefa polskiego rządu wypowiedziane w rozmowie z Jakubem Wiechem. Mateusz Morawiecki nie widzi możliwości opuszczenia Unii Europejskiej i wprost to ogłasza, podkreślając:  Ja nie dam się wepchnąć w narrację polexitu i wolę manewrować między tymi skałami, czasami ostrymi wystającymi skałami ponad wody. I co nam się do tej pory całkiem nieźle udaje, niż dać się wpuścić w taką pułapkę.

Czy takie deklaracje zwiększają nasze pole manewru w „negocjacjach” z Brukselą w jakiejkolwiek kwestii, czy też wręcz przeciwnie? To nie zagadka, ale truizm.

Jednak w twardym postanowieniu trwania przy Unii utwierdzają nas zgodnie wszystkie duże siły polityczne. Przekonał się o tym nie tak dawno znany pisarz, a przy tym zwolennik PiS.

Zero mięsa, zero nabiału, zero samochodów, 3 sztuki ubrania rocznie, podróż samochodem raz na 3 lata. To ambitny plan, na jaki zgodził się Trzaskowski w programie 40 Cities. Tak ma wyglądać życie zwykłych obywateli w 2030 r. pod rządami światłych, progresywnych elit. Super!” – szydził ów pisarz [Piekara md] na Twitterze po tym jak „Dziennik Gazeta Prawna” opisała szczegóły założeń rzekomo ekologicznej polityki zadeklarowanej przez włodarzy wielu światowych metropolii.

Bezlitośni internauci odpowiedzieli przypomnieniem informacji zamieszczonej na łamach „Rzeczpospolitej” w grudniu 2020: „Mateusz Morawiecki zrezygnował z drugiego weta. Cel klimatyczny zaakceptowany”. Podtytuł artykułu głosił zaś: „UE obniży emisję CO2 o 55 procent do 2030 roku. Polska po ciężkich negocjacjach zaakceptowała ten ambitny cel”. – Odrzucanie Europejskiego Zielonego Ładu oznaczałoby ustawienie się na marginesie i innego rodzaju kłopoty, to plan w którym warto uczestniczyć nawet za pewną cenę – przekonywał niespełna pół roku później szef PiS, wówczas wicepremier Jarosław Kaczyński.

Z kolei we wrześniu 2021 głośno było o zdjęciu z anteny w trybie „last minute” przez szefostwo Telewizji Republika wywiadu Ewy Stankiewicz z ówczesnym rządowym pełnomocnikiem ds. infrastruktury energetycznej państwa Piotrem Naimskim. Światło dzienne zdołała jednak ujrzeć i do dzisiaj krąży po „internetach” krótka zapowiedź rozmowy. Ten szokujący dialog ujawnił, że Polska zobowiązała się w tajemnicy przed opinią społeczną do systemowego wyłączania kopalń oraz elektrowni węglowych. Powstał nawet już wówczas szczegółowy harmonogram dekarbonizacji kraju leżącego przecież na „czarnym złocie”. – Czy to nie jest samobójstwo? (…) jeśli 70 procent energii w Polsce pochodzi z węgla, to najtańsza energia w Europie – pytała wzburzona dziennikarka.

– Gdyby nie było dzisiaj tych uwarunkowań płynących z naszego członkostwa w Unii Europejskiej, to można byłoby tak do tego podejść, ale mamy takie uwarunkowania – brzmiała odpowiedź Naimskiego.

A zatem, płacz i płać polski użytkowniku prądu, upadaj polska firmo, bo jesteśmy w Unii Europejskiej – to komunikat dla tubylców od posłów, senatorów i prezydenta wybranych między innymi ze względu na głoszone wszem i wobec hasła niezłomnej obrony tutejszej branży górniczej oraz dotychczasowego systemu energetycznego.

W optyce polityków, przynależność Polski do Unii Europejskiej jest więc czymś nienaruszalnym i niepodlegającym dyskusji, i to niezależnie od okoliczności. Jeśli traktujemy członkostwo w tej strukturze jako dogmat i poświęcamy (właśnie w tej chwili) bezpieczeństwo energetyczne oraz ekonomiczne polskich rodzin (na przykład poprzez limity emisyjne ETS, wspomniane zamykanie kopalń i elektrowni węglowych, zakaz produkcji i rejestracji samochodów spalinowych od 2035 r., wkrótce niezwykle kosztowne dla wielu certyfikaty energetyczne budynków i tak dalej), to czy istnieje w ogóle jakaś granica, za którą Zjednoczona Prawica, Platforma Obywatelska, Lewica, Polskie Stronnictwo Ludowe, Partia Razem czy Polska 2050 powiedzą: „stop, na to nie możemy się zgodzić!”? Z dotychczasowego doświadczenia trzeba powiedzieć, że niestety, takiej granicy nie ma.

Prowadzimy więc – i to niezależnie od tego, kto aktualnie jest w posiadaniu zewnętrznych znamion władzy – bezalternatywną politykę spełniania wszelkich zachcianek eurokratów. Czasem, tak jak w obecnym momencie, odbywa się to jedynie przy akompaniamencie pseudo-patriotycznego hałasu utrzymanego w retoryce „nie oddamy ani guzika”. Jednak w świetle faktów i czynów są to tylko nic nieznaczące didaskalia, telewizyjna szopka noworoczna, czy też raczej – całoroczna.

Założenie, że bezalternatywność udziału Polski do UE jest już dostatecznie mocno wdrukowana w świadomość tubylców, musi być jednak poparte na mocnych podstawach. Istotnie: skoro totalna propaganda „pandemiczna” – której trwanie mierzyć możemy zaledwie w miesiącach bądź dwóch, trzech latach – okazała się tak skuteczna, dlaczego wątpić, iż „poza Unią nie ma zbawienia”? Bądź co bądź, w tej kwestii nasze mózgi permanentnie prane są z użyciem wszelkich dostępnych środków już z górą od dwóch dekad.

Brakuje jedynie „kropki nad i” w postaci wpisania wiecznej przynależności do gwiezdnego raju na karty naszej Konstytucji. Znamy już podobny zabieg i dla wielu z nas powrót do przeszłości nie byłby niczym zaskakującym. Jak mówią historyczne źródła, 10 lutego 1976 roku zadekretowano wprowadzenie do ustawy zasadniczej deklaracji mówiącej, iż Polska jest państwem socjalistycznym, PZPR – przewodnią siłą społeczeństwa w budowie socjalizmu, zaś PRL w swej polityce umacnia przyjaźń i współpracę ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich.

Każdy kto to kwestionował, nie stawał się równoprawnym uczestnikiem publicznej debaty, ale wrogiem ludu i pensjonariuszem zakładów karnych – wichrzycielem, szaleńcem, wyrzutkiem mogącym zapomnieć o przyzwoitej pracy, karierze naukowej, zagranicznych wyjazdach.

Retoryka i mentalność entuzjastów Unii Europejskiej jest już niemal bliźniaczo podobna do niegdysiejszych wielbicieli sowieckiego Wielkiego Brata. Socjalistyczne zawracanie kijem Wisły (a obecnie także Renu, Sekwany, Tagu i innych) znów odbywa się pod hasłami nowoczesności i postępu. I jak zawsze – rządy „się wyżywią”, zapłacą szaraczkowie.

LASY: To atak gospodarczy Niemiec [UE] na Polskę. [a 447 to pikuś?]…

Dyrektor Generalny Lasów Państwowych: To atak gospodarczy

atak-gospodarczy

Dyrektor Generalny Lasów Państwowych: Atak ma ma podłoże gospodarcze. Cała narracja o ochronie przyrody to tylko zasłona dymna

Nie mam wątpliwości, że atak na lasy ma przede wszystkim podłoże gospodarcze. Cała narracja o ochronie przyrody to tylko zasłona dymna. Nie możemy się temu biernie przyglądać – powiedział dyrektor generalny Lasów Państwowych Józef Kubica w wywiadzie opublikowanym w środę w „Gazecie Polskiej”.

Kubica odniósł się w rozmowie m.in. do uwagi dziennikarza, że „w ostatnich dwóch dekadach mieliśmy kilka prób zmiany systemu gospodarowania lasami i wywrócenia stolika, a teraz do wszystkiego dołączają instytucje międzynarodowe”.

Rzeczywiście nie sposób nie zauważyć, że przez ostatnich 30 lat wewnętrzne ataki na Lasy Państwowe okazywały się nieskuteczne. Za każdym razem, gdy ktoś snuł intrygi i próbował sięgnąć po polskie lasy, to opór społeczeństwa był tak duży, że się to ostatecznie nie udawało. Myślę, że to dlatego towarzystwo, które nadal jest zainteresowane robieniem biznesu na upadku Lasów Państwowych, udało się do swoich kolegów za granicą— ocenił.

Rola wyroku TSUE

Uzyskali to wsparcie w sposób widoczny. Najpoważniejszą kwestią jest wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Szczególnie niebezpieczny jest element zaskarżania Planów Urządzania Lasów. Ten mechanizm może faktycznie oznaczać, że zostanie zablokowana gospodarka leśna- powiedział.

Zwrócił uwagę, że „to wszystko dzieje się tuż po tym, jak komisja ENVI w Parlamencie Europejskim – przy poparciu polityków PO i PSL – zagłosowała za tym, by przenieść kompetencje z krajów członkowskich na poziom całej wspólnoty”.

Dzieje się to mimo, że traktat lizboński stanowi wprost, że gospodarka leśna to wyłączna kompetencja państw członkowskich. Okazuje się że urzędnicy brukselscy chcą z tylnego fotela zarządzać lasami w Polsce. Efekty będą opłakane, podobnie jak miało to miejsce w Puszczy Białowieskiej— ocenił.

Pytany, czy widzi grupy interesu zainteresowane zdestabilizowaniem Lasów Państwowych, Kubica stwierdził, że nie ma wątpliwości, że atak ma przede wszystkim podłoże gospodarcze.

Cała narracja o chronię przyrody to tylko zasłona dymna. Nie możemy się temu biernie przyglądać— zaznaczył.

================================================

Podłoże gospodarcze -raz . Kolejny sposób by wykazywać nadrzędność TSUE nad polską polityką -dwa . Metoda na znalezienie synekur dla zielonych pasożytów -trzy. Marcin1111

Czy już wiemy dlaczego od kilku lat CODZIENNIE w mediach (wyborcza, tvn, wp, onet itd.) oczerniani są polscy leśnicy? Czy już wiemy w jakim celu i w czyim interesie przeprowadzono akcję „Rospuda” i akcję „Puszcza Białowieska”? Czy już wiemy, dlaczego dzisiaj forsowane jest kłamstwo o „pierwotnej puszczy karpackiej” rzekomo wycinanej przez polskich leśników? Obudźmy się, Polacy! Jozin #34212

Chodzi o uwalenie bardzo dochodowego przemysłu drzewnego i meblarskiego ! Pracę straci pół miliona Polaków ! Andrzej67. #26839

Ten wyrok [… ] sędziowskich TSUE ma na celu całkowite zablokowanie jakichkolwiek inwestycji w Polsce, bo zawsze, przy jakiejkolwiek budowie, trzeba jakąś roślinkę zniszczyć, więc ekoświry będą mogły zablokować WSZYSTKO.

Nie tylko świerszcze w mące. Wszy [czerwie] w szminkach i wydzieliny robaków w kremach

Nie tylko świerszcze w mące. Wszy w szminkach i wydzieliny robaków w kremach

https://www.salon24.pl/newsroom/1284034,nie-tylko-swierszcze-w-mace-wszy-w-szminkach-i-wydzieliny-robakow-w-kremach

Wiele emocji wzbudziła decyzja Komisji Europejskiej dopuszczająca do jedzenia w krajach członkowskich UE produktów, które zawierają mąkę ze świerszczy. Tymczasem w przemyśle kosmetycznym przetwarzanie owadów funkcjonuje od dawna. Smarujemy się robakami, nawet o tym nie wiedząc.

Wszy są szczególnie popularne w szminkach

Odpowiedzialna za to substancja nazywa się karmin (koszenila, oznaczona jako E120) i znajduje się we wszystkim, co ma być jaskrawoczerwone: szminkach, różach do policzków, cieniach do powiek i lakierach do paznokci.

Owady (czerwce, które wyglądają jak wszy) są zbierane, a następnie suszone, gotowane i mielone. Wysuszone zmielone owady traktowane są amoniakiem lub roztworem węglanu sodu. W zależności od metody ekstrakcji otrzymuje się barwnik w różnych odcieniach, m.in. takich jak: szkarłat, czerwień, pomarańcz.

Aby uzyskać ok. 1 kg koszenili potrzeba ponad 150 000 owadów.

Koszenila występuje również w jedzeniu. Barwnik ten znajdziemy w: alkoholach, napojach owocowych, deserach, biszkoptach z nadzieniem owocowym, kisielach, jogurtach pitnych owocowych, wyrobach piekarniczych, słodyczach a także w niektórych produktach mięsnych (np. salami, kiełbasy) i w nabiale. Wiele popularnych żelek zawiera właśnie koszenilę, np  Haribo, M&Ms czy Smarties.

Wydzieliny z owadów w tuszach do rzęs

Inna substancja pochodząca z owadów na półkach z kosmetykami do makijażu to szelak (E 904). Wydzieliny owada łuski lakowej zwanego czerwcem są często używane w lakierach do paznokci, sprayach do włosów lub tuszach do rzęs.

Na początku szelak stanowi mieszankę żywicy, kawałków gałązek, szczątków owadów i innych zanieczyszczeń. Po zmieleniu i przesianiu szelak jest moczony w wodzie przez kilka godzin. Następnie namoczony ugniata się stopami w celu otwarcia ziarenek, z których wydostanie się barwnik oraz nastąpi oddzielenie szczątków owadów od żywicy. Jednolitą masę płucze się, aby usunąć barwnik i pianę. Szelak, który zostanie na dnie zbiorników, jest suszony na słońcu.

Według organizacji praw zwierząt PETA, szelak jest używany do “wszystkiego, co powinno świecić i nie rozpuszczać się zbyt szybko”. Należą do nich np. “Kinder Schoko-Bons” od Ferrero, cukierki Tic-Tac czy kulki Kit-Kat.

Pancerzyki owadów w kosmetyczce

W produktach kosmetycznych znajduje się również chityna. Kawałki skorupek są wykorzystywane jako środki zagęszczające i nawilżające w różnych produktach do pielęgnacji skóry i włosów. Chitosan jest produkowany komercyjnie poprzez moczenie pancerzy skorupiaków wodorotlenkiem sodu, wypłukującym grupy acetylowe w chitynie.

Udowodniono, że dodawanie do kosmetyków chityny chroni skórę przed nadmiernym wysuszeniem. Chityna jest neutralna dla naszej skóry i można ją mieszać z innymi substancjami w kosmetykach, których zadaniem jest ochrona skóry przed promieniowaniem UV oraz uzupełnianie brakujących substancji odżywczych.

Chitynę możemy znaleźć także w pastach do zębów, płynach do płukania, niciach do jamy ustnej oraz gumach do żucia.

Perfumy z wymiocin wieloryba

Z kolei jedwab z jedwabników stosowany jest w kosmetykach do makijażu, kremach i produktach do pielęgnacji włosów, które mają szczególnie wygładzać i wiązać wilgoć.

Wprawdzie nie jest to substancja z insektów, ale nie mniej obrzydliwy wydaje się fakt, że pewien drogocenny składnik w perfumach to wymiociny wieloryba. Naturalna ambra to właśnie wydzielina z przewodu pokarmowego kaszalota.

Podobnie jak w przypadku produktów spożywczych, również produkty kosmetyczne podlegają obowiązkowemu oznakowaniu pod kątem substancji pochodzących z owadów. Zła wiadomość jest taka, że niektóre składniki pochodzenia zwierzęcego są ukryte za kryptonimami. Na przykład karmin można zidentyfikować tylko po oznaczeniu CI 75470 na opakowaniu.

Austria: Owady zawierają struktury uczulające, które mogą wywołać alergie aż do wstrząsu anafilaktycznego. Ostrzeżenie przez pokarmami z owadów.

Austria: Owady zawierają struktury uczulające, które mogą wywołać alergie aż do wstrząsu anafilaktycznego.

Były pracownik ministerstwa rolnictwa ostrzega przez pokarmami z owadów.

https://www.fronda.pl/a/Austria-Byly-pracownik-ministerstwa-rolnictwa-

W ostatnim czasie bardzo duże kontrowersje wzbudza przyjęta przez Unię Europejską dyrektywa dopuszczająca stosowanie mączki z owadów do produkcji żywności na rynki europejskie. Zbiega się to z szeroką kampanią marketingową, w którą zaangażowani są m.in. celebryci z pierwszej półki światowego show biznesu.

Jak jednak ostrzega w sowim cotygodniowym komentarzu znany redaktor i publicysta Witold Gadowski, powołując się na opinie ekspertów, takie pokarmy mogą za sobą nieść ogromne zagrożenie wieloma chorobami, które są przez owady przenoszone. Te informacje potwierdza też – powołując się na liczne źródła fachowe – list otwarty byłego pracownika ministerstwa rolnictwa Austrii do obecnego szefa tego resortu.

=================================

List otwarty od byłego pracownika Ministerstwa Rolnictwa (fragment)

[28 stycznia 2023].

 Szanowny panie ministrze Rauch,

Jak daleko posunął się ten rząd, a przede wszystkim Zieloni, do podawania obywatelom Austrii chorobotwórczego środka owadobójczego poprzez dodawanie go do żywności!

Czy jako minister zdrowia nie wie pan, że mączki zwierzęce w paszach są od dawna zakazane, ale obywatele mają je jeść?

Mało tego, chityna jest silnie uczulająca u ssaków, rozwala układ odpornościowy i dlatego jest związana z rozwojem wielu chorób przewlekłych. Owady zawierają również niezliczoną ilość chorobotwórczych dla człowieka zarazków i pasożytów. Wprowadzanie tego plugastwa do żywności to nie tylko zaniedbanie, to działanie z premedytacją.

Oto pouczający artykuł na temat chityny:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5680136/pdf/nihms912752.pdf

Nawiasem mówiąc, chityna została również znaleziona w tkance mózgowej pacjentów z chorobą Alzheimera. Oto praca naukowa na ten temat. Przed laty, pracując w Ministerstwie Rolnictwa, zajmowałem się kwestią owadów jadalnych i napisałem wewnętrzny raport na ten temat. Teraz zdaję sobie sprawę, dlaczego zlecono mi napisanie tego raportu, to musiało być zaplanowane już dawno temu.

Tutaj jest artykuł o Alzheimerze i chitynie:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5097921/pdf/fmicb-07-01772.pdf

W naszym kraju nawet zwierzęta, które dają mleko lub później trafiają na talerz, nie mogą być karmione mączką owadzią. Jest to konsekwencja kryzysu BSE, kiedy to krowy zachorowały, ponieważ były karmione resztkami chorych przeżuwaczy. Od tego czasu mączka zwierzęca jako pasza dla zwierząt w ogóle – nie tylko mączka z owadów – została zakazana w hodowli zwierząt.

Niebezpieczeństwa związane z produktami z owadów.

Nie zostało jeszcze dostatecznie zbadane, jakie zagrożenia dla ludzi stwarza żywność z owadów:

  • Larwy owadów [Insektenlarven] są bardzo bogate w tłuszcz; zanieczyszczenia takie jak kadm mogą gromadzić się w ciałach tłuszczowych, co może prowadzić do uszkodzenia nerek lub kości.
  • Owady zawierają struktury uczulające, które mogą wywołać alergie aż do wstrząsu anafilaktycznego.
  • Owady hodowlane mogą roznosić grzyby i inne patogeny: bakterie, wirusy, pasożyty. Larwy i owady często żywią się śmieciami i resztkami jedzenia. Patogeny, które się tam znajdują, mogą następnie dostać się do łańcucha pokarmowego.

Badanie: Żywność z owadów jest toksyczna(!), obrzydliwa i niebezpieczna: Dziś wchodzi w życie rozporządzenie UE, które pozwala na szeroką skalę dodawać owady do żywności.

Jest to szkodliwe dla zdrowia, jak wynika z badań przeprowadzonych przez Wydział Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu w León. Według badań szczególnie niebezpieczna jest chityna, która tworzy egzoszkielet wielu owadów.

Inne zagrożenia: Alkaloidy, obecne w wielu owadach, są według badania “toksyczne dla konsumentów powyżej pewnej dawki”, podobnie jak wiele chrząszczy, “których spożycia należy unikać, ponieważ zawierają hormony steroidowe, takie jak testosteron”. Istnieje zagrożenie maskulinizacji u kobiet, obrzęków, żółtaczki, a nawet m.in. raka wątroby!

Czy Zieloni mają w ogóle jakieś resztki przyzwoitości i charakteru???

Czy naprawdę wierzysz, że Austriacy są tak głupi i nie uznali tego lub uznają teraz?

A teraz TY pozwalasz, aby nasza żywność była zatruta, że tak powiem, brudem z mączki owadziej, chociaż wiesz, że to powoduje, że ludzie chorują i że ludzie mogą również umrzeć z powodu wstrząsu alergicznego?

Co pan myśli, panie Rauch, że starsza osoba, idąc na zakupy, czyta składniki na produktach, żeby rozpoznać ten owadzi brud?

UE brak Zdrowia Publicznego? Eurokraci sięgają po kolejną podwalinę polskiej suwerenności – lasy!

W UE brak Zdrowia Publicznego?

Eurokraci sięgają po kolejną podwalinę polskiej suwerenności – lasy!

Adam Białous https://m.pch24.pl/eurokraci-siegaja-po-kolejna-podwaline-polskiej-suwerennosci-lasy/

Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego wydała pozytywną opinię nt. zmian traktatów, które przeniosłyby kwestię leśnictwa z kompetencji krajowych do wspólnych UE. 

To kolejna próba przejęcia przez Unię Europejską kontroli nad polskimi lasami, jednym z naszych największych bogactw naturalnych. 

Dość powiedzieć, że lasy zajmują aż 30 procent powierzchni Polski. UE chce położyć swoją ciężką łapę na naszym polskim, narodowym, zielonym skarbcu. Bowiem lasy dostarczają, dziś coraz droższego surowca dla przemysłu drzewnego, który obejmuje sieć tartaków, fabryki mebli, fabryki papieru, różnego rodzaju płyt drewnianych itp. Zagrożenie to doskonale widzą specjaliści w dziedzinie lasu.

Jest to kontynuacja niebezpiecznych pomysłów Komisji Europejskiej, która wcześniej przeforsowała szkodliwą „Strategię na rzecz bioróżnorodności”. Celem jest osiągnięcie bezpośredniego wpływu na politykę leśną państw członkowskich. Jedna dla wszystkich państw polityka leśna, to pomysł zupełnie chybiony ze względu na totalnie różne warunki przyrodnicze państw UE oraz adekwatne do tych warunków różne sposoby prowadzenia gospodarki leśnej – powiedział PCh24.pl Adam Kwiatkowski, Naczelnik Wydziału Ochrony Zasobów Przyrodniczych w Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Trzeba pamiętać, że polskie lasy, a szczególnie puszcze, to część naszej tożsamości narodowej. To właśnie lasy były zawsze dla Polaków miejscem schronienia i walk z zaborcami oraz okupantami. W całym kraju odbywały się właśnie choćby uroczystości związane z obchodami 160. rocznicy Powstania Styczniowego. Przeważnie mają one miejsce przy krzyżach – pomnikach – często mogiłach, stojących w lasach, puszczach, gdzie miały miejsca powstańcze bitwy, czy egzekucje wykonane przez Moskali na powstańcach. Te pomniki – krzyże to ważna część naszej historii. Przeważnie odnawiają je i dbają o nie leśnicy z Lasów Państwowych.

Polscy leśnicy zawsze byli i są szczerymi patriotami. Dlatego m.in. Sowieci wywlekali ich i ich rodziny z gajówek, leśniczówek i wieźli bydlęcymi wagonami na Sybir. Tych co nie wywieźli – zamordowali w leśnych ostępach, gdzie dziś są mogiły ozdobione pięknymi krzyżami. Bo lasy i puszcze są świadkami męczeństwa wielu obrońców ojczyzny, a jednocześnie wspaniałych chrześcijan. Wystarczy wspomnieć dowódców i szeregowych żołnierzy leśnych oddziałów podziemia niepodległościowego oraz powojennych Niezłomnych. Ile ich krwi wsiąkło w leśną ściółkę? Niektóre leśne ostępy to prawdziwe cmentarze.

Czy możemy więc oddać nasze lasy, a w nich pomniki naszych bohaterów,  pod zarząd brukselskich urzędników, których wiedza o polskiej historii jest na poziomie fałszywej zbitki – „polskie obozy koncentracyjne”? Zresztą – podobnie żenująco niską i nieprawdziwą  wiedzę mają oni o polskich lasach.

Koroną polskich lasów i puszcz jest wciąż majestatyczna Puszcza Białowieska, a w niej m.in. „Szlak dębów królewskich”, które pamiętają nawet  najdawniejszych władców Królestwa Polskiego. Te stare dęby, jak olbrzymy, strzegą wszystkiego, co zwie się Polską. Dlatego wara wam eurokraci od naszych lasów. 

– Puszcza Białowieska to puszcza królewska – to nasza historia. To część naszej polskiej tożsamości. Nasi przodkowie się w grobach przewracają, kiedy słyszą o planach położenia unijnej łapy na naszych lasach. To zamach na polską tożsamość – powiedział PCh24.pl Andrzej Józef Nowak, Dyrektor Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Odbieranie kompetencji przy zarządzie polskimi lasami miało już w naszej historii miejsce kilka razy i zawsze kończyło się katastrofą. Jeżeli jesteśmy już przy temacie Puszczy Białowieskiej, to znana jest z naszej przedwojennej historii, sytuacja kiedy sanacyjny rząd pozwolił angielskiej firmie „Century” gospodarować w najcenniejszym lesie Europy. Dewastacja puszczy prowadzona przez Anglików trwała 10 lat, do czasu ogromnych strajków polskich robotników leśnych, którzy nie mogli dłużej znieść dewastacji puszczy,  i „wygonieniu” przez rząd zagranicznej firmy. W czasie jej gospodarowania w Puszczy Białowieskiej pod siekierę poszło około 17 mln m3 drzew. Czyli wycięto praktycznie połowę puszczy – i to drzewa o najlepszej jakości. Jedynie w roku 1925 wywieziono z puszczy do Anglii 800 tys. m3 drewna. Do tego na zrębach nie prowadzono zalesień. Po prostu katastrofa!

Dewastacja Puszczy Białowieskiej, z dużym udziałem UE, trwa również dziś. Co najmniej kilkanaście lat temu na masową skalę zaczęły schnąć świerki, stając się łatwym łupem korników. Przez to w puszczy doszło do plagi tego owada. Kiedy Lasy Państwowe chciały zaradzić temu nieszczęściu, dokonując cięć sanitarnych, na drodze tych dobrych działań stanęła międzynarodowa organizacja Greenpeace, którą z całą mocą popierają komisarze UE. „Zieloni”, za pozwoleniem ówczesnego polskiego rządu, przejęli stery gospodarki leśnej w Puszczy Białowieskiej, co w praktyce oznacza, że ją całkiem zablokowali, twierdząc iż „Puszcza obroni się sama”. Na efekt tej utopijnej polityki nie trzeba było długo czekać, wyschły potężne połacie puszczy, a kornik zdetronizował żubra i sam teraz niszczycielsko „króluje”. Kiedy obecny rząd zaczął ratować puszczę pozwalając na sanitarne cięcia, zaraz zareagował kto – oczywiście Trybunał Sprawiedliwości UE, który nakazał wstrzymać wycinkę chorych drzew, mateczników kornika. Rząd pod naciskiem eurokratów, którzy tak jak dziś, zaszantażowali go „wstrzymaniem środków”, ugiął  się, efektem czego Puszczę Białowieską nadal w szybkim tempie dewastuje kornik.

Las to nie tylko drzewa, to ogromnie bogata różnorodność innych roślin i leśne zwierzęta. To skarby lasu takie jak owoce leśnego runa, jagody, maliny, grzyby, powietrze przepełnione zdrowotnymi fito-areozolami i długo by jeszcze wymieniać. Wystarczy pójść do jednego z kilku sklepów „Dobre bo z lasu”, które funkcjonują przy w obiektach Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych, a wtedy przekonamy się jakich przysmaków dostarczają nam lasy – konfitury z owoców leśnych, pachnące zioła i uczynione z nich herbatki, miody, syropy, soki, no i przepyszne oraz jakże zdrowe i smakowite wyroby z dziczyzny. ­

– Dziczyzna jest najzdrowszym mięsem. Jasno pokazują to badania naukowe. Dzika zwierzyna jest „wybiegana”. Żeruje w lesie, spożywa znajdujące się tam rośliny, zioła, które nie są skażone żadną tzw. chemią. Zwierzęta leśne jedzą to, co w danym okresie jest dla ich organizmów potrzebne. To również ma wpływ na wysoką jakość dziczyzny – powiedział PCh24.pl Andrzej Łukasiewicz myśliwy i leśnik, od stuleci bogatej w zwierza, Puszczy Białowieskiej.

Ano właśnie – co stanie się z polskim myślistwem, jeśli urzędnicy UE, którzy nawet nie kryją się ze swoją zieloną ideologią, przejmą kontrolę nad polskimi lasami. Nie łudźmy się – polskim myśliwym zostanie tylko powiesić strzelbę na kołku, a wtedy lasy i całą przyrodę dotknie katastrofa przerostu populacji gatunków dzikich zwierząt.

Przekazanie kompetencji nadzorczych nad polskimi lasami miałoby katastrofalne dla Polski następstwa. Jakie? Posłuchajmy fachowców.

Będzie tak, że te kraje które w UE dominują będą narzucały innym krajom swoją politykę leśną, oczywiście korzystną tylko dla siebie. Chodzi przede wszystkim o kontrolę nad polskim przemysłem drzewnym. Jest to dla nas bardzo niebezpieczne, bo Polska jest krajem, w którym przemysł drzewny jest bardzo ważną gałęzią całej gospodarki. Pomysł UE idzie w kierunku tym samym co jej „Strategia na rzecz bioróżnorodności” czyli wyłączenia ogromnych połaci lasów z użytkowania. To doprowadziłoby do bankructwa wielu Polaków i zniszczenia ponad stuletniej instytucji Lasów Państwowych, która od początku swego istnienia do dziś, bardzo dobrze gospodaruje lasami. Pozostała zaś część lasów, która nie zostałby wyłączona z użytkowania, byłaby sprywatyzowana i poddana bardzo intensywnemu użytkowaniu, co najpewniej by zniszczyło walory przyrodnicze tych lasów, bo zmieniono by je na zwykłe plantacje – mówi Adam Kwiatkowski, Naczelnik Wydziału Ochrony Zasobów Przyrodniczych w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Natomiast szef  regionalnej dyrekcji LP w Białymstoku, na której terenie znajduje się aż siedem ogromnych, polskich puszcz, w tym Puszcza Białowieska, tak oto ocenia zamiary UE wobec polskich lasów: Są to grabieżcze plany UE dążące do zniszczenia bardzo dobrego polskiego modelu leśnictwa. Brukselscy urzędnicy chcą to wszystko rozwalić. To byłby ogromny krach dla polskiej gospodarki. Nasz wielki skarb narodowy jakim są polskie lasy jest zagrożony działaniami UE i dlatego musimy go bronić. To jest naszym obowiązkiem. Lasy są wielkim darem Stwórcy dla Polaków. Nie możemy pozwolić, aby nam Polakom ten dar odebrano wzywa do obrony skarbu i majątku narodowego Andrzej Józef Nowak, Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Pasikonik na przekąskę. Jedzcie robaki. One mniej pierdzą !

Pasikonik na przekąskę. Jedzcie robaki. One mniej pierdzą !

[Umieszczam, bo po moim poprzednim artykule [„Domieszka” z robaków jest dodawana do pizzy, makaronów i płatków śniadaniowych w całej UE.] o decyzjach UE w sprawie mąki z robaków – paru porządnych, uczciwych Polaków powiedziało: „Nie wierzę ci. Niemożliwe”. Więc dla tych strusi, co z głową w piasku wystawiają dupę pederastom z UE – publikuję. Mirosław Dakowski]

26.01.2023 Alicja Dołowska https://prawy.pl/123822-pasikonik-na-przekaske-felieton/

Doczekaliśmy czasów gdy chrabąszcze, szarańcza, koniki polne i dotąd pogardzane insekty zagoszczą na naszych talerzach jako pełnowartościowa żywność i alternatywa dla mięsa. Na razie oficjalnie w postaci mączki, która od 24 stycznia może za zgodą Unii Europejskiej pojawiać się już na sklepowych półkach. A mąkę ze świerszczy będzie można wykorzystać przy produkcji chleba, ciastek, herbatników, chipsów, krakersów czy pizzy.

I bez oficjalnego namaszczenia Brukseli smażone owady były już od jakiegoś czasu serwowane np. we francuskich restauracjach, Zajadali się nimi ciekawi odkrycia nowego smaku zwłaszcza ludzie młodzi, gardzący zwierzęcym mięsem. I nawet chwalili, że usmażony świerszcz przypominał im smak pestek dyni. W ojczyźnie zjadaczy ślimaków, żabich udek i łykania żywych małż takie żywieniowe eksperymenty pewnie się przyjmą. Jednak czy w polskiej kulturze kulinarnej, gdzie nadal królują potrawy z wieprzowiny, pieczone szarańcze i larwy mącznika zastąpią schabowego czy grillowanego burgera? Śmiem wątpić. Chociaż na takie ekstremalne doznania na pewno znajdą się amatorzy.

UE od stycznia dopuściła do sprzedaży na  swoim obszarze produkty spożywcze, w których wykorzystuje się proszek ze  świerszcza domowego. Z takiej mąki można wypiekać chleb, dodawać ją do wyrobu ciastek, pizzy czy pierogów.

Konsumpcję owadów i insektów promują też ekolodzy ze względu na fakt, że produkują one mniej dwutlenku węgla niż krowy.  Poza tym do hodowli bydła potrzebne są duże obszary ziemi, podczas gdy insekty czy owady można hodować w niewielkich, zamkniętych pomieszczeniach. Warto nadmienić, że miliarder Bill Gates, który chce nam urządzać lepszy świat, testuje już w Australii aparaturę do niwelowania krowich bąków, czyli metanu. Tak daleko już odlecieli lewicowi zbawcy świata, przy tej okazji robiąc „mimochodem” gigantyczny biznes.

Aby zachęcić konsumentów do zmiany diety, producenci owadów i robaków wyłożyli sporą kasę na reklamę i popularyzację owadożerności, zatrudniając znaną australijską i hollywoodzką aktorkę filmową Nicole Kidman. Na reklamowym filmie Nicole namawia oglądających, aby jedli owady. W ten sposób świat ma sobie poradzić z niedoborem żywności i śladem węglowym. Gwiazda Hollywood dołączyła do elity, która przekonuje ludzkość, by przestała jeść steki a zaczęła konsumować robaki. Nagrywając film promocyjny dla „Vanity Fair”, Nicole błogim wyrazem twarzy pokazała tłumom, że żywność taka jak larwy, świerszcze i koniki polne jest pyszna. Mówi, że rogatki  (gatunek chrząszcza), są smakowo „niesamowite” , a świerszcze „tak wspaniałe, że dotąd nic lepszego nie jadłeś” .Nie mówiąc już o smażonych konikach polnych na deser, które są według gwiazdy po prostu wyśmienite.

Pod koniec maja zeszłego roku firma Aspire Food Group ogłosiła , że ​​w Londynie w prowincji Ontario w Kanadzie otworzyła największą na świecie  fabrykę żywności „białka alternatywnego” , w której głównym składnikiem są świerszcze. „Nowa fabryka Aspire produkowałaby 9000 ton świerszczy rocznie do spożycia przez ludzi i zwierzęta. Stanowi to około dwóch miliardów owadów, które będą dystrybuowane każdego roku w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych ”- informuje raport firmy. Aspire chwali się, że ma już zamówienia, które zapewnią jej zbyt przez najbliższe kilka lat. Takich firm jak Aspire przybywa jak grzybów po deszczu.

Firma twierdzi, że świerszcze są bogate w białko i powinny być uważane za następną  „super-żywność” . To bogate w błonnik źródło żywności można już znaleźć w sklepach spożywczych i restauracjach,  i jak podkreśla Aspire,  „zostawia mniejszy ślad środowiskowy niż tradycyjne źródła białka ” .

Lewicowy miliarder Bill Gates również namawiał do jedzenia robaków i owadów. Gates próbował również nakierować ludzi na żywność syntetyczną. Dwa lata temu jego apel trafił na nagłówki gazet, kiedy nalegał, aby świat przestał jeść wołowinę i zastąpił ją syntetycznymi produktami mięsnymi.

W Wielkiej Brytanii naukowcy[dlaczego takie brednie żurnaliści przypisują NAUCE? MD] usiłują skłonić brytyjski rząd do rozpoczęcia podawania pochodzącej z owadów żywności uczniom w szkołach publicznych. „Naukowcy planują karmić owadami, takimi jak świerszcze domowe i larwy mącznika, dzieci w wieku od pięciu do jedenastu lat w czterech szkołach podstawowych w Walii ” –  donosił kilka miesięcy temu dziennik „The Daily Mail”.

Syntetyczna żywność i owady jako produkty do spożycia przez ludzi to propozycja lewicowych zbawców świata, której celem jest uratowanie planety. Mało kto się zastanawia, że równolegle w tym przedsięwzięciu jednak chodzi o wielki biznes.  I wielkie pieniądze, tak wielkie, że w argumentach lewicowi aktywiści powołują się nawet na Ewangelię i zapisaną  tam wiadomość, że Jan Chrzciciel też żywił się szarańczą.

Co jeszcze zrobią by zmusić nas do jedzenia robaków dla uratowania planety?


„Domieszka” z robaków jest dodawana do pizzy, makaronów i płatków śniadaniowych w całej UE.

„Domieszka” z miażdżonych robaków jest dodawana do pizzy, makaronów i płatków śniadaniowych w całej UE.

‘Większość ludzi nawet nie będzie wiedziała’ czyli co zmielić do chleba

AlterCabrio

,

„Zgodnie z decyzją, w której powołano się na opinię naukową Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności, dodatek jest bezpieczny w stosowaniu w całej gamie produktów, w tym między innymi w batonikach zbożowych, herbatnikach, pizzy, produktach na bazie makaronu i serwatce w proszku”.

−∗−

Tłumaczenie artykułu z serwisu Summit News na temat wprowadzenia przez UE nowych regulacji dotyczących specyficznych dodatków do żywności. /AlterCabrio – ekspedyt.org/

___________***___________

„Domieszka” z miażdżonych robaków jest teraz dodawana do pizzy, makaronów i płatków śniadaniowych w całej UE

Większość ludzi nawet nie będzie wiedziała, że ​​to je.

Od wczoraj dodatek do żywności ze sproszkowanych świerszczy zaczął pojawiać się w produktach spożywczych, od pizzy, przez makarony, po płatki zbożowe w całej Unii Europejskiej.

Tak. Naprawdę.

Odtłuszczone domowe świerszcze są w menu Europejczyków na całym kontynencie, a zdecydowana większość z nich nie wie, że to jest teraz w ich jedzeniu.

„Dzieje się tak dzięki orzeczeniu Komisji Europejskiej przyjętemu na początku tego miesiąca”, donosi RT.

„Zgodnie z decyzją, w której powołano się na opinię naukową Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności, dodatek jest bezpieczny w stosowaniu w całej gamie produktów, w tym między innymi w batonikach zbożowych, herbatnikach, pizzy, produktach na bazie makaronu i serwatce w proszku”.

Ale nie martw się, ponieważ świerszcze muszą najpierw zostać sprawdzone, aby upewnić się, że „pozbyły się zawartości jelit”, zanim zostaną zamrożone.

Cudowna sprawa.

Krytycy sugerowali, że gdy robaki staną się powszechnie akceptowane jako dodatek do żywności, ich spożycie zostanie znormalizowane we wszystkich dziedzinach.

„Liberalny Porządek Świata zdecydował, że maluczcy muszą jeść robale, aby zapobiec wahaniom klimatu, zgodnie z ideologią klasy rządzącej” — pisze Dave Blount.

„Jednak zamiast bezmyślnie słuchać “Ekspertów”, jak większość z polityką Covid, ludzie stawili opór. Więc nasi lewaccy panowie i władcy ukradkiem przemycają owady do jedzenia”.

„To pozwoli im ujawnić w niedalekiej przyszłości, że już jemy robale, więc nie ma powodu, aby sprzeciwiać się zamykaniu farm i narzucaniu nowej diety”.

Unia Europejska również niedawno zatwierdziła wykorzystanie Alphitobius diaperinus, znanego również jako larwa mącznika, do spożycia przez ludzi.

Jak wyczerpująco to udokumentowaliśmy, globalistyczni technokraci i działacze na rzecz zmian klimatu konsekwentnie lobbują, aby ludzie zaczęli jeść robale w celu walki z globalnym ociepleniem, mimo że praktyka ta jest powiązana z infekcjami pasożytniczymi.

Wątpię, czy elitarystyczni technokraci, którzy niedawno odwiedzili Davos, przestawią się na dietę z owadów, bez względu na to, jak bardzo zastraszają nas zmianami klimatycznymi spowodowanymi przez człowieka.

W listopadzie „Washington Post” poradził Amerykanom, aby zamiast tradycyjnego obiadu w Święto Dziękczynienia, na który obecnie nie stać jednej czwartej rodzin, rozważyli jedzenie robaków.

I to wszystko podczas gdy hodowcy bydła w Holandii są eliminowani ze względu na zmiany klimatyczne, dzieci w wieku szkolnym są indoktrynowane do jedzenia robaków, a kolejna niemiecka szkoła całkowicie zakazała mięsa.

_________________

Crushed Bug ‘Additive’ is Now Included in Pizza, Pasta & Cereals Across the EU, Paul Joseph Watson, 25 January, 2023

−∗−

Powiązane tematycznie:

Złe jest dobre, dobre jest złe – dieta insektowa
W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami pojawienia się i usilnego propagowania w mediach np. amerykańskich programu zjadania robaków przez ludzkość, innymi słowy – globalnego przesterowania codziennej diety człowieka z przetworów roślinnych, […]

_________________

Sztuczne mięso i nuklearne drożdże czyli co fermentuje na COP27
Szczyty ONZ – zwłaszcza szczyty klimatyczne – zawsze stanowią mały przedsmak nadchodzących narracji. I chociaż „reforma żywnościowa” może nie być jedynym, ani nawet najważniejszym punktem programu… to zdecydowanie jest przeważającą […]

_________________

Warzywne jajka czyli czym zalać robaka
Za mediami promującymi spożywanie robaków kryje się nowa energia. Ale ten reklamowany wielki ruch jest niewątpliwie punktem zwrotnym w kierunku hodowanego w laboratoriach mięsa i nabiału. Propaganda płynie szerokim strumieniem. […]

_________________

Dyptyk żywnościowy czyli apokalipsa, robaki i GMO
Byliśmy świadkami jak lockdowny roznoszą gospodarkę na kawałki, podczas gdy klasa miliarderów osiąga rekordowe zyski, a korporacyjne molochy rozszerzają swoje monopole, tak też każda proponowana polityka bezpieczeństwa żywnościowego przyniesie korzyści […]

Tagi: dodatki do żywności, inekty, jedzenie owadów, Klaus Schwab, liberalny porządek świata, LPŚ, LWO, mąka z owadów, NWO, UE

=================================

MĄKA Z ROBALI:

https://www.facebook.com/watch/?extid=CL-UNK-UNK-UNK-AN_GK0T-GK1C&mibextid=2Rb1fB&v=1416088492256781

9 minut

Mąki od-zwierzęce, od-robale. Mamy już w bułeczkach, chlebach? Korporacje robią to dla pieniędzy, przeciw zdrowiu.

========

Robaki domowe, nieproszeni goście w naszych mieszkaniach

Moskwa nadaje z Warszawy. Minister Goebbels wyraża stanowczy sprzeciw.

Moskwa nadaje z Warszawy. Minister Goebbels wyraża stanowczy sprzeciw.

Minister Goebbels wyraża stanowczy sprzeciw

CzarnaLimuzyna https://ekspedyt.org/2023/01/24/minister-goebbels-wyraza-stanowczy-sprzeciw/

Emerytowany minister III Rzeszy, Joseph Goebbels wyraził ostatnio stanowczy sprzeciw wobec polityki kłamstw i manipulacji. Manipulacji i kłamstw obserwowanych ostatnimi czasy w relacjach międzynarodowych. Jeszcze nie umilkły gorące komentarze a już następnego dnia odezwała się minister Moskwa. Moskwa z Warszawy.

Wyrażam stanowczy sprzeciw wobec przyjętej dziś propozycji Parlamentu Europejskiego, który chce przenieść leśnictwo do kompetencji dzielonych pomiędzy UE a Państwa Członkowskie. Polskie lasy to wyłączna kompetencja Warszawy. Nie pozwolimy na zmianę traktatów w tym zakresie.

Nie chcę w ten sposób porównywać jednego z najskuteczniejszych ministrów propagandy w historii Europy do nieskutecznej minister Moskwy, ale chodzi mi o domniemanie nieszczerości. Sprzeciw Moskwy jest tak samo żarliwy jak sprzeciw Dudy, Morawieckiego, Szydło i Kaczyńskiego w sprawie “kompetencji Warszawy” w sądownictwie, oraz w sprawie likwidacji polskiego górnictwa. Po wielu podobnych “stanowczych sprzeciwach”, PiS zazwyczaj oddawało jeszcze więcej niż początkowo chcieli ukraść nam Niemcy. Ostatnio, po melanżu u satanistów, podkręcony Morawiecki zapowiedział kolejny etap wdrażania nowego porządku (cyfrowego niewolnictwa). Idioci nie zarejestrowali?

A może… tuż przed nadchodzącymi wyborami słudzy Ukrainy i Niemiec, USA i Izraela czymś nas zaskoczą? Powiedzą na przykład: „Tak, zgadzamy się”, a potem… po raz pierwszy… się nie zgodzą. Dotychczas po pierwszym „Nie” zawsze na końcu było „Tak”. Może w ramach rehabilitacji cofną też wszystkie zarządzenia zabierające nam Wolność? Cofną czy nie cofną? Cofną. Nie cofną? Cooofną… A jak nie, to co? Świnie czy agentura wpływu?

Od lat przykładem stanowczości jest sam prezes Kaczyński…

Szefowa unijnej cenzury bezczelnie grozi Twitterowi. „My jesteśmy również obrońcami wolności słowa”.

Szefowa unijnej cenzury bezczelnie grozi Twitterowi. „My jesteśmy również obrońcami wolności słowa”.

„Czas Dzikiego Zachodu dobiegł końca”, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. wartości i transparentności Věra Jourová ostrzegła Elona Muska w obliczu zdarzeń wynikających z przejęcia Twittera przez miliardera za 44 miliardy dolarów (40,6 miliarda euro).

W rozmowie z Euronews Next na Światowym Forum Ekonomicznym (WEF) w Davos w środę, Jourová powiedziała, że platforma spotka się z sankcjami, jeśli nie będzie działać w zgodzie z nowymi unijnymi przepisami internetowymi.

Zapytana, czy blok ma wystarczającą siłę przebicia, aby duże platformy, takie jak Twitter, przestrzegały nowych przepisów, które mają na celu stworzenie bezpieczniejszych przestrzeni cyfrowych, powiedziała, że „nie ma nic silniejszego 

niż obowiązujące przepisy”.

„Będziemy mieć ustawę o usługach cyfrowych [DSA]. Będziemy mieć kodeks postępowania jako część tego prawodawstwa” – powiedziała Jourová.

„Tak więc po tym, jak pan Musk przejął Twittera ze swoim„ absolutyzmem 

wolności słowa ”, my jesteśmy również obrońcami wolności słowa”.

„Jednocześnie jednak nie możemy akceptować np. nielegalnych treści w Internecie itp. Nasz przekaz jest więc jasny: mamy zasady, których należy przestrzegać, w przeciwnym razie będą sankcje” – dodała.

Źródło: https://www.euronews.com/next/2023/01/19/the-time-of-the-wild-west-is-over-eu-vera-jourova-warns-elon-musk-twitter-from-davos-wef

Może jeszcze znajdą się inne kwiatki wyrosłe na glebie Davos….

Ziobro wprost: Solidarna Polska nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando Brukseli

Ziobro wprost: Solidarna Polska nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando brukselskich urzędników

12.01.2023 https://prawy.pl/123654-ziobro-wprost-solidarna-polska-nie-bedzie-uczestniczyc-w-pisaniu-ustaw-pod-dyktando-brukselskich-urzednikow/

Komisja Europejska działa metodami zorganizowanej grupy przestępczej, bezprawnym szantażem wymuszając zmiany w polskim porządku prawnym, sprzecznych z polską suwerennością – mówił Zbigniew Ziobro, przewodniczący partii Solidarna Polska.

Przypomnijmy, 11 stycznia Sejm głosował nad kontynuacją prac projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. 

Przepisy od samego początku wywoływały kontrowersje w wielu środowiskach politycznych. Zdecydowanym przeciwnikiem jest między innymi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz jego ugrupowanie. 

Komisja Europejska działa metodami zorganizowanej grupy przestępczej, bezprawnym szantażem wymuszając zmiany w polskim porządku prawnym, sprzecznych z polską suwerennością. Dlatego Solidarna Polska nigdy nie będzie uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando brukselskich urzędników – oświadczył polityk.

Za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu była także Konfederacja. Posłowie podjęli jednak inną decyzję i przepisy trafią do dalszych prac w komisji sprawiedliwości i praw człowieka.

Noworoczne marzenia i cuda. ORLEN: cud mniemany… W oparach podległości.

Noworoczne marzenia i cuda. ORLEN: cud mniemany…

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)  •  8 stycznia 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5316

Najważniejszym wydarzeniem dni ostatnich w naszym kraju były oczywiście „sylwestry marzeń”. Najwyraźniej nasi Umiłowani Przywódcy próbują nawiązywać do tradycji starożytnych, przynajmniej niektórych. Na przykład Unia Europejska ewoluuje w stronę despotii w jej przerażającym, asyryjskim wydaniu. Pod pewnymi względami Asyria z czasów Sargona wydaje się nawet bardziej atrakcyjna, bo wtedy nikomu jeszcze nie przychodziło do głowy, by nakazywać ludziom, co wolno im jeść, a czego nie wolno, podczas gdy teraz, pod pretekstem zdrowotności, jesteśmy z takimi pomysłami coraz intensywniej oswajani. Jeśli tylko odsetek wariatów w Parlamencie Europejskim nieznacznie wzrośnie, to tylko patrzeć, jak opracują optymalną dietę, oczywiście „przyjazną” dla „planety”, polegającą na recyklingu wszelkich cielesnych sekrecji.

Przewidział to jeszcze w latach 70-tych Stanisław Lem opisując kongres na którym delegacja japońska prezentowała projekt samodzielnego domu-miasta, w którym nawet „poty śmiertelne” oraz wszystkie inne cielesne sekrecje byłyby ponownie wykorzystywane przy produkcji żywności. Prelegenci rozdawali nawet opakowane w folię paszteciki, które uczestnicy konferencji ukradkiem upychali wz oparciach foteli i innych zakamarkach.

Ale to jeszcze pieśń przyszłości, natomiast już teraz, to znaczy – w dniach ostatnich – nasi Umiłowani Przywódcy nawiązali do rzymskiego hasła „panem et circenses”, co się wykłada, że chleba i igrzysk. Ponieważ na odcinku chleba perspektywy rysują się mgliście i nawet optymiści z kręgów rządowych dopuszczają możliwość inflacji powyżej 20 procent, to w tej sytuacji pozostają igrzyska, które przybrały postać wspomnianych „sylwestrów marzeń”. Służą one nie tyle może zabawie, bo najlepiej bawią się na tych imprezach tak zwane „gwiazdy” – jak uprzejmie nazywani są wyrobnicy przemysłu rozrywkowego – bo oni dostają za to pieniądze, podczas gdy publiczność statystuje tam za darmo. Potem te „sylwestry” służą do wzajemnego się okładania w ramach rywalizacji między obozem rządowym i obozem nierządnym – bo obecnie w Polsce w walce politycznej wykorzystywane jest dosłownie wszystko. W dodatku w rządowej telewizji wystąpili jacyś Murzyni, którzy pozakładali sobie na rękawy tęczowe opaski na znak solidarności nie tylko z sodomczykami, ale również – z Żydami – co pokazuje, że wiedzą, komu trzeba się podlizywać. Jednak 8 milionów widzów, którzy ten „sylwester marzeń” w rządowej telewizji oglądali, zostało wpędzonych w potężny dysonans poznawczy tym bardziej, że pan premier Morawiecki i pan Joachim Brudziński zaprezentowali się w charakterze zwolenników „tolerancji”, co dodatkowo wzbudziło najgorsze obawy.

Ale okładanie się „sylwestrami marzeń” dokonuje się niejako na marginesie sporów głównego nurtu. W głównym nurcie znalazł się spór o sprzedaż przez Orlen udziałów w gdańskiej rafinerii firmie Saudi Aramco – bo tak kazała nam zrobić Unia Europejska. Toteż spór nie dotyczy samej sprzedaży, bo Unii Europejskiej nawet nieprzejednana opozycja sprzeciwić by się nie ośmieliła, tylko tego, czy w umowie zostały zawarte zabezpieczenia przed ewentualną odsprzedażą tych udziałów przez Saudi Aramco na przykład – zbrodniarzowi wojennemu Putinowi. Nieprzejednana opozycja, czyli obóz zdrady i zaprzaństwa twierdzi, że takich zabezpieczeń nie ma, podczas gdy rząd i prezes Orlenu pan Obajtek utrzymują, że wszystko jest pod kontrolą. Jak pisał rosyjski bajkopisarz Kryłow bajce o łabędziu, szczupaku i raku: „Кто виноват из них кто прав судить не нам”, co się wykłada, że to nie nasza rzecz orzekać, kto ma rację, a kto jej nie ma, ale sprawa jest oczywiście rozwojowa, bo zainteresowanie nią objawił prezes Najwyższej Izby Kontroli, pan Marian Banaś, który ani wobec rządu, ani wobec prezesa Obajtka z pewnością nie będzie obserwował żadnej staroświeckiej rewerencji.

Skoro jednak jesteśmy przy Orlenie, to koniecznie musimy odnotować cud gospodarczy, jaki objawił się za sprawą Komisji Europejskiej, rządu i pana prezesa Obajtka. Otóż Komisja Europejska z dniem 1 stycznia nakazała położyć kres tarczy inflacyjnej, co oznaczało konieczność odejścia od 8-procentowej stawki podatku VAT na paliwa ku stawce 23 procent. I tak się stało – tymczasem ceny paliw na stacjach Orlenu ani drgnęły. Zatem – cud niewątpliwy, zaistniały dzięki zbiorowej mądrości partii i rządu. Ale w dzisiejszej epoce powszechnego niedowiarstwa natychmiast pojawiły się podejrzenia, że to nie cud, a tylko dowód, że PKN Orlen, w zmowie z rządem „dobrej zmiany” po prostu przez wiele miesięcy nadmuchiwał sobie marże, łupiąc w ten sposób obywateli i przyczyniając się do wzrostu inflacji. Pan premier Morawiecki podejrzenia te skomentował w sposób wymijający, że mianowicie powinniśmy się cieszyć, ale podejrzliwców to nie zadowoliło i próbują alarmować Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów – że granda w biały dzień. Prezes UOKiK na razie się „przygląda”, bo on też jest pod władzą postawiony, więc instynkt samozachowawczy podpowiada mu zachowanie ostrożności.

Tymczasem wszyscy przestępują z nogi na nogę w oczekiwaniu, co też wydarzy się 11 stycznia, kiedy to na rozkaz Pani Kierowniczki Sejmu, będzie on debatował nad ustawą o Sądzie Najwyższym. Założenia do tej ustawy Komisja Europejska podyktowała panu ministrowi Szynkowskiemu (vel Sękowi) w ramach formuły bezwarunkowej kapitulacji Polski, która wtedy – być może – dostanie środki z funduszu odbudowy. Pan premier Morawiecki żałośliwie przedstawia, ile to „żłobków”, „przedszkoli” i „szkół” można by za to zbudować, ale nie jest to do końca pewne, bo Wielce Czcigodny Jacek Saryusz-Wolski z Parlamentu Europejskiego twierdzi, że przeważającą część tej forsy Polska będzie musiała przeznaczyć nie na żadne tam „żłobki”, tylko na walkę z klimatem i cyfryzację.

Ale na „walce z klimatem” też można się obłowić, toteż nieprzejednana opozycja już nie może się doczekać bezwarunkowej kapitulacji Polski i z pewnością zagłosuje za ustawą o SN w brzmieniu podyktowanym przez Komisję Europejską. Pan premier w roku wyborczym, chyba wolałby jednak uniknąć takiej ostentacji, by ustawę przepychać przy pomocy opozycji, więc na 4 stycznia zaprosił wszystkich posłów Solidarnej Polski na rozmowę ostatniej szansy. Jak się to wszystko skończy – trudno powiedzieć, bo jest jeszcze pan prezydent Duda, który już raz wymusił na Pani Kierowniczce Sejmu przesunięcie debaty na styczeń, a przy różnych okazjach zapowiada, że nie zejdzie z nieubłaganego gruntu porządku konstytucyjnego i niepodważalności nominacji sędziowskich.

Tymczasem z drugiej strony i pan premier Morawiecki i jego ministrowie podkreślają, że nie może być „znaczących odstępstw” od podyktowanej przez Komisję Europejską formuły, więc ustalenie, w jaki sposób i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić, może okazać się trudne.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).