71-letni Fred Sandeski, z pochodzenia Polak, który cierpi między innymi na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, twierdzi, że zaproponowano mu eutanazję. Okazało się bowiem, że podniesiono koszty hospicjum i jego emerytura już nie wystarcza na pokrycie kosztów utrzymania pobytu w nim.
Kanadyjscy emeryci zmuszani do eutanazji. Starszy mężczyzna z Kanady poinformował, że ośrodek opieki hospicyjnej zaproponował mu eutanazję jako “wyjście” w sytuacji braku pieniędzy na dalszy pobyt w ośrodku.
Fred Sandeski to 71-latek z Saskatchewan, który cierpi na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) oraz wiele innych schorzeń, takich jak cukrzyca i padaczka. Wraz z żoną Teresą, która również ma problemy ze zdrowiem, twierdzą, że została im zaproponowana śmierć w ramach kanadyjskiego programu eutanazji Medical Assistance in Dying. Propozycja padła tuż po tym, jak poinformowano ich, że emerytury które otrzymują, są zbyt niskie by pokryć koszty pobytu w hospicjum.
Jak podaje “The Epoch Times”, Sandeski odrzucił propozycję MAiD, mówiąc: – Naprawdę wierzę, że Pan umieścił mnie na tym świecie z jakiegoś powodu i nie pozwoli mi odejść inaczej niż w sposób który On uzna za stosowny.
O trudnej sytuacji Sandeskiego władze prowincji Saskatchewan poinformował Keitha Jorgensona, ministra ds. seniorów w gabinecie cieni opozycyjnej Nowej Partii Demokratycznej. Tenże próbował przekonać ministra zdrowia Saskatchewan Jeremy’ego Cockrilla do udzielenia polskiej parze pomocy. W odpowiedzi Cockrill powiedział, że skontaktował się z Sandeskimi i „szuka rozwiązania, które będzie korzystne dla Freda i Teresy”.
Jak podaje serwis LifeSiteNews, w Kanadzie coraz częściej zdarzają się przypadki, w których ludziom proponuje się aborcję MAiD jako rozwiązanie problemów zdrowotnych i finansowych. Większość Kanadyjczyków obawia się, że obowiązujący w tym kraju system eutanazji uderza w osoby znajdujące się w trudnej sytuacji, wspierając niemoralne praktyki legalnych mordów. Niestety, niektóre władze prowincji, w całości opanowane przez skrajną lewicę, rozważają dalszą ekspansję legalnego wspomaganego samobójstwa.
Za rządów premiera Justina Trudeau, którego rząd zalegalizował MAiD w 2016 roku, śmiercionośny program znacznie złagodził [co za słowo !! obniżył md] kryteria kwalifikujące ludzi do “wspomaganej śmierci”. W 2021 roku program rozszerzono, nie ograniczając go już do zabijania pacjentów śmiertelnie chorych, ale także tych z chorobami przewlekłymi.
Liczba Kanadyjczyków oficjalnie zabitych śmiertelnym zastrzykiem w ramach programu MAiD wynosi już blisko 65 000 w latach 2016-2024.
Kanada co tylko zabiła pierwszego swego obywatela w ramach kontrowersyjnych, nowych planów rządowych dotyczących eutanazji pacjentów poszkodowanych przez „szczepionki” anty-Covid.
Pierwszą osobą poddaną eutanazji z powodu „zespołu poszczepiennego COVID-19” został 40-letni mężczyzna z Ontario. Mężczyzna został zabity na mocy kanadyjskich przepisów dotyczących „wspomaganego samobójstwa” z wykorzystaniem finansowanego przez podatników rządowego programu Medical Assistance in Dying (MAiD). Lekarze stwierdzili, że pacjent stał się obciążeniem dla uspołecznionego systemu opieki zdrowotnej. Uznali, że pacjent nie wyzdrowieje z „zespołu poszczepiennego” i orzekli, że MAiD jest lepszą opcją niż opieka długoterminowa.
Pacjent, zidentyfikowany tylko jako „Pan A”, po trzech szczepieniach szczepionką Covid mRNA doświadczył „cierpień i pogorszenia stanu funkcjonalnego”. Lekarze stwierdzili, że w wyniku „zespołu poszczepiennego” pacjent cierpiał na depresję, zespół stresu pourazowego, stany lękowe i zaburzenia osobowości. Ze względu na swój stan mężczyzna został dwukrotnie przyjęty do szpitala, w tym raz przymusowo. Lekarze zauważyli, że podczas „zmagania się z dolegliwościami fizycznymi” pacjent przejawiał „myśli samobójcze”.
Zanonimizowany przypadek jest jednym z kilku wymienionych w serii raportów sporządzonych przez 16-osobową komisję ds. oceny zgonów MAiD, powołaną w styczniu przez głównego koronera Ontario. W raporcie stwierdzono, że „wśród wielu specjalistów nie potwierdzono żadnej jednolitej diagnozy”. Jednak eksperci MAID „uznali, że w przypadku obrazu klinicznego pana A. (poważny spadek sprawności funkcjonalnej) najbardziej racjonalną diagnozą był zespół poszczepienny, wpisujący się w zespół przewlekłego zmęczenia”. W raporcie zauważono jednak, że podczas sekcji zwłok nie znaleziono żadnych „wyników patologicznych”, które mogłyby wskazać jakąkolwiek podstawową diagnozę fizjologiczną.
Sam termin „zespół poszczepienny” stał się kwestią kontrowersyjną. Obecny kanadyjski system zgłaszania zdarzeń niepożądanych poszczepiennych nie obejmuje „zespołu poszczepiennego”. Pomimo zgody co do tego, że stan mężczyzny był spowodowany przez szczepionkę, wielu specjalistów, z którymi konsultowano się przed jego śmiercią, nie było w stanie uzgodnić diagnozy. Brak jasnej diagnozy rodzi dalsze pytania dotyczące tego, czy stan mężczyzny spełniał kryteria „nieodwracalnego”, co oznacza sytuację beznadziejną i nieuleczalną. (…)
Przeprowadzone niedawno badanie wykazało, że za sprawą rządowego programu MAiD, kanadyjski system opieki zdrowotnej oszczędza 136,8 miliona dolarów rocznie. Krytycy ostrzegają jednak, że osoby znajdujące się w trudnej sytuacji są zmuszane do wyboru śmierci, by uniknąć “kosztownej” opieki.
Lekarze w Kanadzie wyrażają poważne obawy w związku z rosnącym trendem eutanazji osób, które nie są śmiertelnie chore.
Nowo odkryte komunikaty ujawniają, że wielu lekarzy odpowiedzialnych za przeprowadzanie wspomaganego umierania uznało złagodzenie kryteriów za „moralnie przygnębiające”.
W 2021 r. Kanada rozszerzyła swoje prawo dotyczące medycznego umierania, aby objąć nim osoby z nieuleczalnymi, ale nie śmiertelnymi chorobami, co doprowadziło do 30-procentowego wzrostu liczby wspomaganych zgonów w 2022 r.
Lekarz z Ontario napisał w raporcie swojego pacjenta, że chociaż mężczyzna cierpiał na ciężką chorobę płuc, to do eutanazji skłoniło go „głównie to, że jest bezdomny, zadłużony i nie może znieść myśli o (długoterminowej opiece) jakiegokolwiek rodzaju”.
W innym przypadku lekarz wyraził swój konflikt w kwestii przeprowadzenia eutanazji u pacjentki tylko dlatego, że była otyła i przygnębiona. Tymczasem starsza kobieta chciała umrzeć, ponieważ zmagała się z żalem po stracie męża.
– Niemal codziennie alarmowani jesteśmy dramatycznymi doniesieniami o tym, że następuje finansowa zapaść systemu ochrony zdrowia. Problem nie jest nowy, on narastał od lat, ale decyzjami obecnego szefostwa resortu to zjawisko zapaści finansowej systemu przyspieszyło. Z tego co wiemy Narodowy Fundusz Zdrowia w niektórych miejscach nie płaci szpitalom już za wykonane zabiegi, które mieściły się w zaplanowanych wydatkach. Szpitale ograniczają zatem przyjęcia pacjentów, ograniczają wykonywanie nawet tych już zaplanowanych zabiegów – mówi w najnowszym odcinku programu „W Pośpiechu” na antenie PCh24 TV Jan Pospieszalski.
Publicysta zwraca uwagę, że w gąszczu informacji o braku w NFZ „zupełnie bez rozgłosu” opublikowano wytyczne dotyczące tzw. terapii daremnej. – Czy ta terapia daremna oznacza to samo, co uporczywa terapia? To jest pierwsza sprawa. Jaki będzie to mogło mieć związek z dramatyczną sytuacją finansową systemu ochrony zdrowia w Polsce? – pyta.
Gospodarz programu „W Pośpiechu” przypomina, że Jan Paweł II w encyklice „Evangelium Vitae” rozgranicza wyraźnie postawę proeutanazyjną od tego co nazywamy uporczywą terapią. „Rezygnacja ze środków nadzwyczajnych i przesadnych nie jest równoznaczna z samobójstwem lub eutanazją, wyraża raczej akceptację ludzkiej kondycji w obliczu śmierci”, pisał papież.
– Jan Paweł II podkreślał godność człowieka i podkreślał godność chorego w sytuacji właśnie tej terminalnej, tej granicznej. Przypominam to, ponieważ w skład grupy roboczej, która opracowywała wytyczne dotyczące terapii daremnej wchodzą również przedstawiciele polskiego Kościoła, przedstawiciele Komisji Bioetycznej przy Episkopacie Polskim. I ta grupa robocza opierała się na definicji z 2008 roku terapii uporczywej. W związku z tym tutaj już następuje to ciągłe mieszanie tych pojęć – mówi dalej publicysta, po czym cytuje co o terapii daremnej pisze wspomniana grupa robocza.
„Terapia daremna to stosowanie procedur medycznych w celu podtrzymania funkcji życiowych nieuleczalnie chorego, które przedłużają (6:55) jego umieranie wiążąc się z nadmiernym cierpieniem lub naruszaniem godności pacjenta”, czytamy w dokumencie.
– Zacytowana przeze mnie definicja jako żywo jest definicją terapii uporczywej – podkreśla Pospieszalski i dodaje, że o zamieszanie terminologiczne zapytał jednego z lekarzy. – On mi powiedział:, Janek, czepiasz się. To chodzi o to, żeby dostosować to nazewnictwo do terminów, do pojęć używanych w krajach zachodniej Europy”. Dopiero to mnie przestraszyło, ponieważ wiem, co dzieje się w niektórych krajach zachodnich, szczególnie w Belgii, gdzie proeutanazyjnie nastawiona jest cała służba zdrowia – zaznacza.
Następnie Pospieszalski wraca do „podstawowego pytania”: czy zmiana używanego dotychczas terminu jest nieprzypadkowa i nowe wytyczne mają rozszerzyć zakres przypadków, w których możliwe jest lub nawet zalecane jest niewdrożenie lub niezwiększenie intensywności stosowanej terapii, a może odstąpienie od działań podtrzymujących funkcje życiowe? Jego zdaniem odpowiedź na to pytanie znajduje się w samych wytycznych w punkcie opisującym jak ma wyglądać w praktyce ich realizacja.
– Autorzy sami zwracają uwagę, że potrzebna jest, UWAGA, selektywna i efektywna przesiewowa ocena pacjentów w kierunku opieki paliatywnej w momencie przyjmowania ich do szpitala. W nowych wytycznych istnieją wskazówki, na kogo w takiej sytuacji należy zwrócić szczególną uwagę. I uwaga, są to osoby, u których spodziewany czas przeżycia wynosi poniżej 12 miesięcy. Jak to można w momencie przyjmowania człowieka do szpitala ocenić, że u niego czas przeżycia jest poniżej 12 miesięcy? Przecież to jest jakiś absurd! – grzmi publicysta.
– Druga sprawa. Występuje zaawansowana niewydolność serca, aktywna rozsiana choroba nowotworowa, przewlekła choroba płuc w okresie domowej tlenoterapii, zaawansowane otępienie oraz inne choroby przewlekłe, o krótkim przewidywaniem czasie przeżycia. Kolejna grupa osób, na którą należy zwrócić uwagę to osoby, które były hospitalizowane więcej niż raz z powodu zaostrzenia zaawansowanej choroby przewlekłej w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Czyli co? Wtedy można nie przyjąć ich, odstąpić? Tutaj naprawdę zaczyna sprawa wyglądać bardzo nieciekawie – alarmuje.
Poza tym w ocenie Pospieszalskiego należy zwrócić uwagę na osoby, które wymagają stałej opieki innych osób. – Przecież jest wiele osób niepełnosprawnych, które wymagają stałej opieki innych osób. Czyli co? Odstępujemy od leczenia? Uznajemy, że każdy następny poświęcony wydatek czy leczenie tym pacjentom to jest terapia daremna? Coś tu się nie zgadza – dodaje.
Żeby tego było mało, to równolegle z ogłoszeniem nowych wytycznych został zmieniony kodeks etyki lekarskiej. – I tutaj oczywiście wprowadzono nowe wymagane przez postęp technologii zmiany – zaznacza publicysta. Jakie to zmiany? Jest np. cały akapit na temat wykorzystywania sztucznej inteligencji przy diagnostyce i na tym przede wszystkim skupiały się media. W ocenie Pospieszalskiego dużo ważniejsza są inne zmiany.
Chodzi m. in. o artykuł 33 nowego, zmienionego kodeksu, punkt 3: „Lekarzowi nie wolno stosować terapii daremnej. Decyzja o uznaniu terapii jako daremnej należy do zespołu leczącego i powinna w miarę możliwości uwzględniać wolę pacjenta”.
Podsumowując Pospieszalski zwraca uwagę na trzy kwestie.
„Po pierwsze, żaden z tych ludzi, którzy dzisiaj tak troszczą się i tak etycznie patrzą, jak te wytyczne przygotować, nie oprotestował tego, co zrobiła ministra Leszczyna, minister Bodnar i premier Tusk w sprawie wytycznych dotyczących aborcji, gdzie tylko świstek od psychiatry może uprawniać kobietę do tego, żeby dokonała aborcji zdrowego dziecka, będąc w pełnym zdrowiu fizycznym.
Druga sprawa: w przypadku wszystkich nadużyć covidowych widzieliśmy, jak nieetycznie postępują lekarze. Jeżeli dzisiaj taki lekarz czyta w tym punkcie 33 kodeksu etyki lekarskiej, że nie wolno mu stosować terapii daremnej, a za terapię daremną można uważać podjęcie hospitalizacji osoby drugi raz w ciągu danego roku, albo wymienia się tam ciągle nieprecyzyjne terminy, choroba terminalna, choroba przewlekła, to te wytyczne, zamiast wprowadzać pewien porządek, wprowadzają, moim zdaniem, zamęt.
I trzecia rzecz: Patrząc na zapaść systemu ochrony zdrowia, zapaść finansową i patrząc na to, że w ósmą dekadę życia wchodzi pokolenie boomu powojennego… Wówczas nas rodziło się 800 tysięcy ludzi. Dla porównania w 2024 roku, jeśli tak dalej pójdzie, urodzi się w Polsce 256 tysięcy ludzi. (…) Otóż jeśli nasze pokolenia bardzo liczne wchodzą dzisiaj w ósmą dekadę swojego życia, przekraczają siedemdziesiątkę i tak dalej, będą wymagały coraz częściej hospitalizacji, będą wymagały coraz częściej opieki systemu ochrony zdrowia. W związku z tym być może te wytyczne wychodzą naprzeciw po to, żeby ratować i tak już katastrofalny stan budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia”.
W sensacyjnym wyroku z 2020 r. Federalny Trybunał Konstytucyjny uchwalił podstawowe prawo do samostanowienia o śmierci – niezależnie od wieku, choroby czy indywidualnych powodów. Osoba pragnąca umrzeć może również skorzystać z pomocy osób trzecich, czyli zapewne pielęgniarek bądź lekarzy.
Wcześniej prawo niemieckie zakazywało jakiejkolwiek formy eutanazji, czynnej bądź biernej, a jeżeli ktoś chciał zakończyć życie w taki sposób – musiał wyjechać do Szwajcarii, Holandii, Luksemburga lub Belgii.
Stowarzyszenia oferujące pomoc w samobójstwie długo miały złą opinię w Niemczech. Zarzucano im żerowanie na cierpieniu i ludzkiej tragedii. Po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego organizacja ochrony praw pacjentów Deutsche Gesellschaft fuer Humanes Sterben” (DGHS) ujawniła 229 przypadków towarzyszenia pacjentom we wspomaganym samobójstwie.
To zjawisko negatywnie postrzega filozof i etyk medyczny Jean-Pierre Wilss, który sądzi, że legalizacja eutanazji przyczyni się do normalizacji tego zjawiska i nadużywania przepisów w przyszłości. Według niego nie wolno bowiem pomijać dramatycznej otoczki towarzyszącej zakończeniu życia poprzez samobójstwo i sprowadzać go do kwestii stricte prawnej, pomijając zupełnie wymiar etyczny.
Niemiecka ewangelicka fundacja opieki zdrowotnej von Bodelschwingh Bethel jest zdecydowana zezwolić na wspomagane samobójstwo na terenie swoich placówek pomimo silnych sprzeciwów środowisk katolickich. Była przewodnicząca Ewangelickiego Kościoła Westfalii, Annette Kurschus, wyjaśniła w poniedziałek dziennikarzom w Bielefeld, że instytucja Bethel, która prowadzi liczne kliniki, hospicja i inne podobne placówki, nie uniemożliwi swoim pacjentom korzystanie z ich podstawowego prawa do samostanowienia, sformułowanego przez Federalny Trybunał Konstytucyjny w 2020 roku.
W listopadzie 2023 r. Kurschus złożyła rezygnację z funkcji przewodniczącej rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD). W Bethel jest obecnie odpowiedzialna za komisję etyczną.
Wspomagane samobójstwo stanowi wyzwanie dla Bethel, powiedziała podczas prezentacji opinii prawnej zleconej przez fundację. Dzieje się tak, ponieważ wspomagane samobójstwo nie jest zgodne z chrześcijańskim rozumieniem życia jako daru od Boga. Z tego powodu Fundacja von Bodelschwingh w Bethel wykluczyła ustanowienie własnego programu wspomaganego samobójstwa przez swoich pracowników. Wynika to z faktu, że taka usługa mogłaby w subtelny sposób wywierać presję na osoby starsze, chore i niepełnosprawne, aby popełniły wspomagane samobójstwo (czyli de facto eutanazję) w celu odciążenia partnerów, krewnych, przyjaciół lub społeczeństwa.
Jednocześnie, zgodnie z orzeczeniem Trybunału, należy szanować podstawowe prawo jednostki do samostanowienia o sobie i podejmowania decyzji o zakończeniu swojego życia poprzez wspomagane samobójstwo, a pomoc w tym zakresie nie powinna być niemożliwa. Nie oznacza to jednak akceptacji podjętych decyzji.
„Fakt, że pozostajemy u boku ludzi w opiece duszpasterskiej do końca, nie oznacza, że pomagamy w samobójstwie” – stwierdzono w oficjalnym oświadczeniu fundacji.
Zgodnie z dostarczonymi informacjami, same placówki Bethel nie uczestniczą w przygotowaniu i realizacji wspomaganego samobójstwa. Zasadniczo nie mają one również obowiązku sprawdzania wymogów, które dana osoba spełnia, aby zakończyć swoje życie poprzez eutanazję. Placówki można jednak zobowiązać do interwencji, jeśli pacjent nie ma swobody w podejmowaniu decyzji.
Zgodnie z ekspertyzą, placówki Bethel nie muszą również przyjmować klientów, którzy zwracają się bezpośrednio o pomoc do pracowników placówki. Ci muszą wpierw zachęcać do korzystania z życia oraz odwodzić od zabiegu eutanazji, zachowując przy tym umiar i nie naruszając praw pacjenta.
Niemiecka Fundacja Ochrony Pacjentów skrytykowała ekspertyzę sporządzoną przez eksperta prawa medycznego Thomasa Gutmanna z Münster. Konstytucyjnie chronione prawo do samostanowienia pozwala organizacjom non-profit na zablokowanie ludziom dostępu do organizacji zajmujących się eutanazją – w przeciwieństwie do poglądu wyrażonego przez Gutmanna, co wyjaśnił członek zarządu Eugen Brysch. Warunkiem wstępnym jest jednak odrzucenie zorganizowanego wspomaganego samobójstwa pod każdym względem.
„Wydaje się, że nie dzieje się już tak w przypadku kościoła protestanckiego, co z kolei otwiera drogę do dalszego ułatwiania dostępu do eutanazji” – mówi Brysch.
Kościół katolicki odrzuca legalizację wspomaganego samobójstwa, a w szczególności działalność stowarzyszeń eutanazyjnych. Podkreśla również, że nie musi tolerować wspomaganego samobójstwa w swoich szpitalach, domach spokojnej starości czy hospicjach. Widoczne jest więc wyraźne rozdarcie pod względem prawnym i etycznym w tej sprawie.
Zwolennicy eutanazji powinni sie sami eutanazjowac jak najszybciej. Podobnie jak ci nawiedzeni od ratowania Ziemi i przeludnienia – niech daja przyklad i sie likwiduja bez zwloki.
Według doniesień portalów 7sur7 i RTL Info, wykonawcy eutanazji nad 36-letnią Alexiną z Oupeye w północnej Belgii użyli poduszki, aby zakończyć jej życie. Okazało się, że podano jej niewystarczającą dawkę środków mających zakończyć jej życie.
Według informacji zawartych na stronie 7sur7, procedura nie przebiegła zgodnie z planem, ponieważ dostępne środki do zakończenia życia okazały się niewystarczające, co zmusiło “wykonawców” do skorzystania z poduszki.
– To, co się wydarzyło, nie jest eutanazją. Określanie tej okropnej sytuacji w ten sposób dewaluuje gest eutanazji, jakim jest towarzyszenie człowiekowi do końca bez bólu – skomentował sprawę belgijski lekarz i polityk Jacques Brotchi, cytowany przez stację RTL Info.
Media podają, że prokuratura została poinformowana o tym incydencie dopiero dwa dni przed planowanym pogrzebem. Lekarz sądowy, który badał zwłoki, stwierdził, że ich stan “wskazywał na oznaki uduszenia”. Partner zamordowanej kobiety złożył skargę do prokuratury w Liège i wniosła pozew sądowy przeciwko lekarzowi oraz dwóm pielęgniarkom, które przeprowadzały eutanazję. “Prześladuje mnie płacz i krzyk Alexiny” – powiedział dziennikowi “Le Soir”.
I recently heard a story of a lady who was in the hospital seeking treatment for depression. A medical assistant listed several treatment options and asked, “Would you be interested in MAid to treat your problem?”
The lady assumed the assistant was referring to getting an actual maid to help her deal with her illness. She replied that she couldn’t afford one. The medical assistant explained that she was offering the woman Medical Assistance in Dying, Canada’s assisted suicide program.
This story illustrates a chilling new chapter of the Cultural Revolution afflicting the West. Canada first legalized euthanasia on June 17, 2016. On March 17, 2021, the Liberal government further broadened the scope of assisted killing with Bill C-7, making Canada one of the most permissive euthanasia regimes in the world. 1
The bill removed the restriction, which only allowed assisted dying if “natural death be reasonably foreseeable.”2 Thus, there is no limit to those who might procure death. A case of depression, stress, or anxiety might efficiently serve as a pretext for assisted suicide.
This is already becoming common in the Canadian health establishment. One case in point is that of a veteran seeking help for mental issues in 2022 that almost ended in death. A Veteran Affairs Canada Agency employee told the man to check out medical assistance in dying as an option.3
A Grim Toll
Since the legalization of assisted killing in Canada, 44,958 deaths have been registered. In 2022 alone, Health Canada reported that 13,241 people had died from assisted killing. That number accounts for over 4% of all Canadian deaths that year.4 This death rate is likely to increase as time goes on.
“Mercy” Killing is Cruel
The promotional lie behind this “mercy” killing is that it will end a person’s suffering. This logic devalues human life. The medical profession ends up treating people worse than dogs that are put out of their misery. Not only is this inhuman, it is immoral. The difference between putting an animal down and a person is that an animal does not have a soul.
So, despite its name, mercy self-killing is cruel not only because it devalues human life but because it is the moral wrong of suicide. Church teaching is very clear on this point.
In section 2277, the Catechism of the Catholic Church rejects assisted killing in the strongest terms:
“Whatever its motives and means, direct euthanasia consists in putting an end to the lives of handicapped, sick, or dying persons. It is morally unacceptable.
Thus, an act or omission which, of itself or by intention, causes death in order to eliminate suffering constitutes a murder gravely contrary to the dignity of the human person and to the respect due to the living God, his Creator. The error of judgment into which one can fall in good faith does not change the nature of this murderous act, which must always be forbidden and excluded.”5
Healthcare Has Become Deathcare
Sadly, Canada’s healthcare system has gone from working to sustain and cherish life to finding the quickest and cheapest way to kill someone.
This is a result of today’s Godless culture. Once God and His moral laws are removed from the picture, chaos will naturally enter. God, His Church, and His laws must be brought back and put at the center of society. Only then will there be true peace.
Reporter, który forsował obozy koncentracyjne dla nieszczepionych, umiera w wieku 33 lat – odłączony od aparatury,bo „uznano go za zmarłego neurologicznie”.
byWorldTribuneStaff / 247 Real News December 14, 2023https://www.worldtribune.com/reporter-who-pushed-concentration-camps-for-unvaccinated-dies-at-age-33
Zmarł Ian Vandaelle, kanadyjski reporter, który nawoływał do zwolnienia nieszczepionych policjantów i nawoływał do tworzenia obozów koncentracyjnych dla tych, którzy odmówili przyjęcia szczepionki na Covid. Miał 33 lata.
Vandaelle, który pracował jako reporter i redaktor w „Financial Post”, a wcześniej był producentem w BNN Bloomberg, zmarł po hospitalizacji i „uznano go za zmarłego neurologicznie” – podała jego rodzina.
Stephanie Hughes, „partnerka” Vandaelle [to oni już nie mają małżonka, tylko „partnera”… md] podzieliła się wiadomością o jego śmierci na swoim koncie X 5-go grudnia, stwierdzając:
„Nie zaglądałem na Twittera przez jakiś czas, ponieważ mój partner @IanVandaelle przebywał w szpitalu od 18 listopada. Z ciężkim sercem informuję, że w tym tygodniu uznano go za zmarłego neurologicznie i dziś rano odłączono go od aparatury podtrzymującej życie".
Vandaelle wielokrotnie wypowiadał się w mediach społecznościowych, opowiadając się za zachętami do szczepień na Covid-19.
Nalegał także na wprowadzenie paszportów szczepionkowych i zwolnienie z pracy tych, którzy odmówili zaszczepienia.
Zasugerował także, że osoby niezaszczepione „powinny być aresztowane i wywiezione do obozów koncentracyjnych”.
NHS pod ostrzałem: informator twierdzi, że pacjenci byli bezzasadnie poddawani eutanazji, aby fałszywie zawyżyć liczbę ofiar pandemii COVID-19
Informator NHS (National Health Service – Brytyjska Służba Zdrowia), który pragnie zachować anonimowość, wystąpił z zarzutami, że szpitale NHS nie były przepełnione podczas pandemii Covid-19, jak donosiły władze i media głównego nurtu.
Informator potwierdził również, że znikoma opieka świadczona podczas pandemii była równoznaczna z zaniedbaniem, a rząd i szefowie NHS zasadniczo poinstruowali personel, aby pozwolił ludziom umierać, a w niektórych przypadkach zabijać ich w ramach programu “End of Life Care” i fałszywie oznaczać zgony jako spowodowane Covid-19.
“Pamiętam wizytę u pacjentki w wieku 80 lat. Po operacji stawu biodrowego odbyła tylko jedną bezpośrednią wizytę u fizjoterapeuty i jedną konsultację telefoniczną. Znalazłem ją leżącą w nieładzie na podkładkach na nietrzymanie moczu, z odebraną godnością, ponieważ była przykuta do łóżka ze sztywno obróconą nogą, niezdolną do przeniesienia się na sedes. Jej rodzina była bardzo zdenerwowana.”
Osoba ta, określana jako dr John, pracowała w ośrodkach zajmujących się drobnymi urazami i chorobami, a także w podstawowej opiece zdrowotnej podczas trwania całego okresu pandemii.
Dr John twierdzi, że “widział ewolucję tego bałaganu od samego początku pandemii” i że szpitale były w rzeczywistości wyjątkowo ciche i prawie puste podczas pierwszego lockdownu.
“Kiedyś przyjmowałem średnio 20 pacjentów dziennie, a podczas pierwszego lockdownu liczba ta spadła do 1-2 pacjentów. Byłem nawet świadkiem, jak starsza pani ze strasznymi złamaniami kości przybyła do szpitala trzy tygodnie po wypadku, ponieważ była zbyt przestraszona złapaniem koronawirusa, aby wcześniej odwiedzić szpital. W końcu ból przezwyciężył strach”.
“Badałem również ludzi z bólami w klatce piersiowej w ich domach, którzy nie chcieli iść na dalsze badania, ponieważ tak bardzo bali się “wirusa”, że woleliby raczej zaryzykować zawał serca niż infekcję lub samotność związaną z pójściem do szpitala”.
Statystyki NHS zdecydowanie potwierdzają twierdzenia dr Johna.
Przeanalizowaliśmy dane dotyczące frekwencji na ostrych dyżurach w kwietniu (Lockdown 1) i listopadzie (Lockdown 2) w 2020 roku i porównaliśmy je z kwietniem i listopadem w 2018 i 2019 roku, które wykazały, że frekwencja na ostrych dyżurach podczas pierwszego lockdownu spadła o 57% w porównaniu z rokiem poprzednim, a frekwencja na ostrych dyżurach podczas lockdownu 2 spadła o 31% w porównaniu z rokiem poprzednim.
2020 – kwiecień – 916 581 pacjentów na ostrym dyżurze / listopad – 1 485 132 pacjentów na ostrym dyżurze
Ten znaczący spadek frekwencji sugeruje, że ludzie byli zbyt przestraszeni, aby odwiedzić szpital z powodu propagandy strachu utrwalanej w mediach głównego nurtu.
Co więcej, dr John opisuje również, w jaki sposób zmiany w polityce opieki doprowadziły do tego, że pacjenci nie otrzymywali odpowiedniej opieki kontrolnej, co skutkowało negatywnymi skutkami dla pacjentów i ich rodzin.
Stwierdza, że zwykłe wizyty kontrolne nie były przeprowadzane, a rodzice usuwali gips ze złamanych kończyn swoich dzieci: “Boję się myśleć o stanie niektórych z ich kończyn”.
Wspomniał również, że zmiana w zasadach opieki doprowadziła do trwałej niepełnosprawności ponad 80-letniej kobiety.
Opisuje wizytę u starszej pacjentki, która po operacji stawu biodrowego odbyła tylko jedną bezpośrednią wizytę u fizjoterapeuty i jedną rozmowę telefoniczną. Znalazł ją w stanie przykutym do łóżka, niezdolną do przeniesienia się na sedes, pozbawioną godności.
Upadek NHS wpłynął jednak nie tylko na pacjentów dr Johna, ale także na niego osobiście, ponieważ podczas rzekomej pandemii z powodu braku wymaganej opieki stracił członka rodziny walczącego z rakiem.
“Dawano mu 7 lat życia z chorobą, a w nowym systemie NHS przeżył zaledwie rok.”
“Byłem również świadkiem rozpaczy rodzin, które widziały, jak ich krewni umierają wcześniej, niż powinni, z powodu braku profesjonalnej opieki, którą należało im zapewnić. To był bardzo smutny rok, w którym byłem świadkiem upadku służby zdrowia.”
“Widziałem również, jak pacjenci po udarze mózgu byli odsyłani do domu bez żadnej dalszej opieki. Wiem również o polityce kwalifikacji, w ramach której personel był zmuszony odsyłać potencjalnie poważnie chorych ludzi do domu, zakładając, że zadzwonią, jeśli ich stan się pogorszy.”
, polityka ta doprowadziła do tego, że osoby niepełnosprawne i mające trudności w uczeniu się stanowiły 3 na każde 5 zgonów z powodu Covid.
To zeznanie pracownika NHS sugeruje, że opinia publiczna była okłamywana co do oficjalnej narracji o przeciążeniu NHS podczas pandemii.
Podkreśla ono negatywny wpływ dezinformacji i propagandy strachu na postrzeganie sytuacji przez społeczeństwo, co doprowadziło do tego, że ludzie unikali leczenia z obawy przed zarażeniem się wirusem.
Ponadto podkreśla również negatywny wpływ zmian w polityce opieki, co prowadzi do tego, że pacjenci nie otrzymują odpowiedniej opieki kontrolnej i negatywnych wyników dla pacjentów i ich rodzin.
Fakt ten jest również poparty dokumentem o nazwie “The Death Document”, który został opublikowany przez NICE (National Institute for Health and Care Excellence), wykonawczy pozaministerialny organ publiczny, sponsorowany przez Departament Zdrowia i Opieki Społecznej.
Istnieje również wiele dowodów na to, że rząd Wielkiej Brytanii zezwolił na “masowe morderstwa” osób starszych i bezbronnych za pomocą zastrzyków z Midazolamu, a następnie powiedział opinii publicznej, że winny jest Covid-19.
W okresie od 2 marca do 12 czerwca 2020 r. z powodu COVID-19 zmarło 18 562 mieszkańców domów opieki w Anglii, w tym 18 168 osób w wieku 65 lat i starszych, co stanowi prawie 40% wszystkich zgonów związanych z COVID-19 w Anglii w tym okresie.
Jest to znacząca liczba, biorąc pod uwagę, że w tym samym okresie w domach opieki w Anglii odnotowano 28 186 “nadmiernych zgonów”, co stanowi 46% wzrost w porównaniu z tym samym okresem w poprzednich latach.
Szereg decyzji i zasad przyjętych przez władze na szczeblu krajowym i lokalnym w Wielkiej Brytanii naruszało prawa mieszkańców domów opieki do życia, zdrowia i niedyskryminacji.
Zawieszenie regularnych procedur nadzoru nad domami opieki przez ustawowy organ regulacyjny, Komisję ds. Jakości Opieki (CQC) oraz Rzecznika Praw Obywatelskich Samorządu Lokalnego i Opieki Społecznej.
Powyższe działania władz przyczyniły się do wysokiej liczby zgonów wśród mieszkańców domów opieki podczas pandemii. Stwierdzono również, że poważną chorobą Covid-19 jest zapalenie płuc i towarzysząca mu niewydolność oddechowa. Dlatego typowe objawy obejmują duszność, kaszel, osłabienie i gorączkę. Zauważono również, że u osób, u których pogarsza się niewydolność oddechowa i które nie otrzymują intensywnej opieki, rozwija się zespół ostrej niewydolności oddechowej z ciężką dusznością.
Mając to na uwadze, oto ważne ostrzeżenie dotyczące midazolamu dzięki uprzejmości amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycyny:
Wstrzyknięcie Midazolamu może powodować poważne lub zagrażające życiu problemy z oddychaniem, takie jak płytki, spowolniony lub tymczasowo zatrzymany oddech, co może prowadzić do trwałego uszkodzenia mózgu lub śmierci. Lek ten powinien być podawany wyłącznie w szpitalu lub gabinecie lekarskim wyposażonym w sprzęt niezbędny do monitorowania pracy serca i płuc oraz szybkiego zapewnienia ratującego życie leczenia w przypadku spowolnienia lub zatrzymania oddechu. Lekarz lub pielęgniarka będą uważnie obserwować pacjenta po otrzymaniu tego leku, aby upewnić się, że oddycha on prawidłowo.
Ostrzeżenie stwierdza, że lek ten powinien być podawany wyłącznie w szpitalu lub gabinecie lekarskim, który posiada niezbędny sprzęt do monitorowania serca i płuc pacjenta oraz zapewnienia leczenia ratującego życie w razie potrzeby.
Powstaje zatem pytanie, dlaczego “Dokument Śmierci” opublikowany w kwietniu 2020 r. instruuje lekarzy, aby leczyli pacjentów (z Covid-19) cierpiących na chorobę, która rzekomo wpływa na układ oddechowy, midazolamem, lekiem wpływającym na układ oddechowy.
Pojawia się również pytanie: dlaczego w tym samym miesiącu pozaszpitalne przepisywanie midazolamu było dwukrotnie wyższe niż w 2019 roku?
Budzi to obawy o właściwe prowadzenie leczenia pacjentów z Covid-19 w domach opieki podczas pandemii.
CQC, ustawowy organ zlecony przez Departament Zdrowia i Opieki Społecznej, przeprowadził specjalny przegląd decyzji o niepodejmowaniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej (DNACPR) podjętych podczas pandemii COVID-19. Dochodzenie wykazało, że w trakcie pandemii podejmowano niedopuszczalne i niewłaściwe decyzje DNACPR i stwierdzono, że możliwe jest, że nadal istnieją przypadki niewłaściwego DNACPR.
Dochodzenie CQC wykazało również, że podczas “pandemii” wytyczne te nie były przestrzegane. Otrzymano głęboko niepokojące dowody z wielu źródeł, że podczas pandemii COVID19 zawiadomienia DNACPR były stosowane na zasadzie ogólnej do niektórych kategorii osób przez niektórych świadczeniodawców, bez żadnego zaangażowania osób lub ich rodzin.
Prawie 10% osób korzystających z usług lub rodzin, które odpowiedziały na wezwanie do przedstawienia dowodów, powiedziało Brytyjskiemu Instytutowi Praw Człowieka, że doświadczyło presji lub stosowania nakazów DNACPR.
Trzydzieści cztery procent osób pracujących w służbie zdrowia i / lub opiece społecznej stwierdziło, że byli pod presją, aby wprowadzić DNACPR bez angażowania danej osoby.
Ponadto 71% organizacji rzeczniczych i działaczy stwierdziło, że doświadczyło nakazów DNACPR lub nacisków na ich wydanie bez udziału w podejmowaniu decyzji.
Zauważono również, że te nakazy DNACPR były niesłusznie wykorzystywane jako pretekst do rozpoczęcia opieki u schyłku życia.
Dochodzenie CQC wykazało również, że podczas “pandemii” wytyczne te nie były przestrzegane. Otrzymali bardzo niepokojące dowody z wielu źródeł, że podczas pandemii COVID19 zawiadomienia DNACPR były stosowane w sposób ogólny do niektórych kategorii osób przez niektórych świadczeniodawców, bez żadnego zaangażowania osób lub ich rodzin.
Prawie 10% osób korzystających z usług lub rodzin, które odpowiedziały na wezwanie do przedstawienia dowodów, powiedziało Brytyjskiemu Instytutowi Praw Człowieka, że doświadczyło presji lub stosowania nakazów DNACPR.
Trzydzieści cztery procent osób pracujących w służbie zdrowia i / lub opiece społecznej stwierdziło, że byli pod presją, aby wprowadzić DNACPR bez angażowania danej osoby.
Ponadto 71% organizacji rzeczniczych i działaczy stwierdziło, że doświadczyło nakazów DNACPR lub nacisków na ich wydanie bez udziału w podejmowaniu decyzji.
Zauważono również, że te nakazy DNACPR były niesłusznie wykorzystywane jako pretekst do rozpoczęcia opieki u schyłku życia.
Dokument dotyczący śmierci
NICE twierdzi, że jest niezależną organizacją, ale w rzeczywistości wydaje się, że nie jest, gdy spojrzy się na jej strukturę. Na tej stronie TUTAJ znajduje się cytat “Nasza struktura – struktura organizacji i sposób, w jaki współpracujemy z rządem”. Podążając za linkiem do strony “Nasza struktura” TUTAJ, a następnie klikając “Dowiedz się więcej o tym, jak opracowujemy wytyczne”, można przejść do strony TUTAJ
, na której wyraźnie stwierdzono, że “tematy są kierowane do NICE z następujących organizacji”:
Tematy związane z opieką zdrowotną: NHS England
Tematy związane ze zdrowiem publicznym: Departament Zdrowia i Opieki Społecznej
Tematy związane z opieką społeczną: Departament Zdrowia i Opieki Społecznej oraz Departament Edukacji
Kopia wytycznych NICE znajduje się TUTAJ i można się z nią zapoznać w wolnej chwili. Jak widać w klauzuli 4.1 “Sekretarz Stanu jest odpowiedzialny przed Parlamentem za system opieki zdrowotnej (jego “steward”), w tym NICE”.
Wszystkie powyższe informacje wskazują, że NICE wcale nie jest niezależna. Jest ona wyraźnie częścią rządu Wielkiej Brytanii (NICE jest finansowana i odpowiedzialna przed Departamentem Zdrowia i Opieki Społecznej) i działa jako agencja NHS. Co więcej, i co niepokojące, biorąc pod uwagę, że nie wydaje się być niezależną organizacją, zasięg NICE jest niezwykle szeroki, biorąc pod uwagę, że ich wytyczne są wdrażane nie tylko w szpitalach, ale także w gabinetach lekarskich, domach opieki i organizacjach społecznych, a także innych, i rozciąga się na arenie międzynarodowej.
Mając na uwadze powyższe, musimy zadać pytanie: “Czy rząd Wielkiej Brytanii, za pośrednictwem Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej, jest w jakikolwiek sposób odpowiedzialny za wytyczne NICE NG163, które doprowadziły do niepotrzebnego zabijania osób starszych i najbardziej bezbronnych w Wielkiej Brytanii, zalecając stosowanie Midazolamu i opioidów w “leczeniu” Covid 19?”.
Ten dokument jest trudny do znalezienia. Jeśli poszukasz go w witrynie NICE, dotrzesz do strony, która stwierdza, że wytyczne te zostały zaktualizowane przez NG191, który je zastępuje. Nie ma kopii bibliotecznej NG163, którą można by przejrzeć.
Clare Wills Harrison, prawniczka, która od 2020 roku ujawnia skandal związany z midazolamem, znalazła jakiś czas temu NG163 wraz z wieloma innymi dokumentami, które od tego czasu wyszły na jaw i są istotne dla kwestii midazolamu. Można śmiało powiedzieć, że NG163 bezpośrednio doprowadził do nieprawidłowego użycia protokołu, który Clare i jej zespół nazywają “ścieżką śmierci”, i doszli do wniosku, że tam, gdzie słowo “ścieżka” pojawia się w jakichkolwiek zaleceniach medycznych, jest to zwykle powód do niepokoju.
Kiedy czytasz NG163, zwróć uwagę na datę – 3 kwietnia 2020 roku. Było to mniej niż 2 tygodnie po tym, jak Wielka Brytania weszła w stan lockdownu. Nawet jeśli przyznamy, że NICE, za pośrednictwem rządu, pracował nad wytycznymi dotyczącymi leczenia od stycznia 2020 r., kiedy wczesne doniesienia o Covid 19 krążyły po całym świecie, dałoby to NICE tylko 3 miesiące na sformułowanie wytycznych w NG163. Nie można sobie wyobrazić, aby NICE mógł mieć dowody i informacje o skuteczności stosowania midazolamu i opioidów w leczeniu duszności i niepokoju związanego z Covid 19 w tym czasie.
GMC reguluje działalność lekarzy w Wielkiej Brytanii. Ustanawia standardy, prowadzi rejestr, zapewnia jakość kształcenia i rozpatruje skargi.
14 kwietnia GMC wydało “Wspólne oświadczenie: Społecznościowe zalecenia dotyczące stosowania leków na objawy COVID-19”, które można znaleźć TUTAJ
.
Wspólne oświadczenie niezbicie wspiera wytyczne NICE zawarte w NG163.
Z dowodów dostarczonych przez pracowników NHS, prawników śledczych i oficjalnych raportów rządowych jasno wynika, że z powodu kłamstwa poświęciłeś ponad dwa lata swojego życia.
Kłamstwa, które wiązało się z przedwczesnym kończeniem życia tysięcy ludzi, o których powiedziano ci, że zmarli na Covid-19.
Kłamstwa, które wiązało się z popełnieniem jednej z największych zbrodni przeciwko ludzkości w żywej pamięci.
Kłamstwa, które wymagało trzech rzeczy – strachu, twojego posłuszeństwa i leku znanego jako Midazolam.
Kanada dokonuje obecnie średnio eutanazji 36 obywateli każdego dnia. Kanada ma jedne z najbardziej liberalnych przepisów dotyczących eutanazji na świecie.
W ostatnich latach rząd w coraz większym stopniu łagodził przepisy, które pierwotnie miały zapewniać chorym możliwość śmierci w momencie, gdy była ona nieuchronna.
Jednak rozszerzenie przepisów oznacza, że obecnie eutanazji mogą się poddać osoby z dużo mniej poważnymi problemami, takimi jak depresja, bezdomność czy choroba psychiczna.
Przepisy zostały nawet rozszerzone, aby objąć nimi „dojrzałych nieletnich”, z zamiarem rozszerzenia ich na niemowlęta. Według najnowszego raportu Health Canada na temat samobójstw wspomaganych, w ubiegłym roku w całym kraju eutanazja stanowiła 4,1 procent zgonów. Liczba ta stanowi znaczny wzrost z 3,3 procent w 2021 r.
Według Kanadyjskiego Stowarzyszenia ARPA Canada najwyższy odsetek eutanazji przeprowadzono w Quebecu i Kolumbii Brytyjskiej, co stanowiło odpowiednio 6,6% i 5,5% wszystkich zgonów w tych prowincjach.
Najniższe wskaźniki mają Nowa Fundlandia, Labrador i Manitoba, gdzie eutanazja stanowi odpowiednio zaledwie 1,5% i 2,1% wszystkich zgonów.
Według Health Canada, aby kwalifikować się do programu MAID, dana osoba musi doświadczyć „nieznośnego cierpienia fizycznego lub psychicznego spowodowanego stanem zdrowia lub pogorszeniem się stanu zdrowia, którego nie można złagodzić w warunkach, które dana osoba uważa za akceptowalne”.
Ankieta przeprowadzona wśród beneficjentów MAID wykazała, że głównym źródłem ich „nieznośnego cierpienia” jest „utrata zdolności do angażowania się w sensowne zajęcia życiowe”.
Doświadcza tego 86 procent ankietowanych.
Co najmniej 82 procent zgłosiło, że utraciło zdolność wykonywania czynności dnia codziennego (ADL).
Od 17 marca 2024 r. do programu MAID będą uprawnione osoby cierpiące na chorobę psychiczną jako jedyną chorobę podstawową.
Niektórzy eksperci ds. zdrowia twierdzą jednak, że sama choroba psychiczna nie powinna być kryterium wspomaganej śmierci.
Sonu Gaind, główny psychiatra w Sunnybrook Health Sciences Centre w Toronto, wyjaśnił, że czasami może być trudno ustalić, czy dana choroba psychiczna jest naprawdę nieuleczalna, zgodnie z wymogami prawa, oraz rozróżnić patologiczne samobójstwo od racjonalnego pragnienia śmierci.
Należy oczekiwać na rychłe wprowadzenie przymusowej eutanazji na wniosek sąsiadów. Admin
==================================
mail:
to bardzo rozsądne, przecież te osoby mogłyby się zarazić covidem i co? nie było by im tak lekko umierać. No!
Życie naznaczone cierpieniem, według „zachodnich” określeń – bezużytecznym, staje się nieopłacalne. Zamiast cierpiącym ludziom pomóc – lepiej ich wyeliminować. Tak w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz komentuje uduszenie poduszką 36-latki, której nie udało się zabić „eutanazją”.
PCh24.pl: W Belgii przeprowadzano tzw. eutanazję 36-letniej kobiety. Miała raka. Została ostatecznie uduszona przy pomocy poduszki. Kobiecie podano zbyt małą ilość środków mających legalnie i w majestacie państwa belgijskiego zakończyć jej życie… Powiem szczerze: nawet nie wiem, co powiedzieć… Lekarz i dwie pielęgniarki, którzy tego dokonali twierdzili, że „chcą jej pomóc”…
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Cała ta historia pokazuje ogromne zakłamanie tej rzeczywistości, która kryje się pod słowem eutanazja. Samo słowo eutanazja znane jest jako synonim „dobrej śmierci bez cierpienia”, „pomocy w umieraniu”, a czasem „zabójstwa z miłosierdzia”. Te wszystkie eufemizmy w gruncie rzeczy próbują zakryć rzeczywistość, która jest jednoznaczna: eutanazja to zabójstwo człowieka cierpiącego albo pomoc w samobójstwie. Każde z tych pojęć zawiera w sobie w rzeczywistości akt bezradności wobec tajemnicy ludzkiego cierpienia. Bezradności, która wyraża się ostatecznie w akcie agresji. W pewnym sensie dobrze, że ten tragiczny i wstrząsający wypadek został ujawniony światu, bo on pokazuje najdobitniej, że żadne słowa nie są w stanie zakryć rzeczywistości, która kryje się za eutanazją. To jest zabójstwo człowieka cierpiącego czasem wbrew jego woli. To jest okazanie pogardy dla wartości ludzkiego cierpienia. To jest po prostu akt agresji.
Eutanazja 36-letniej kobiety, o której rozmawiamy nie udała się, pacjentka przeżyła. Wiem jak tragicznie i mrocznie to brzmi…
Pacjent przeżył, ale lekarz i pielęgniarki uznali, że tak być nie może, więc dopełnili „zabieg” eutanazji poprzez prymitywne morderstwo, które w niczym nie ustępuje mordom, za które ludzie są skazywani na dożywocie czy w niektórych wypadkach na karę śmierci.
Lekarz i pielęgniarki prawdopodobnie będą mieli postawione zarzuty prokuratorskie za uduszenie kobiety poduszką. Gdyby zastrzyk zadziałał, to nie byłoby sprawy…
To pokazuje ogromny stan hipokryzji i zepsucia współczesnego świata, współczesnej kultury prawnej, kultury medycznej i etyki medycznej, która przestaje być etyką. To pokazuje ogromny cynizm i jakieś chore wyrachowanie, które opanowało sumienia, umysły i dusze wielu ludzi.
Zabójstwo dokonane w białych rękawiczkach jest „działaniem medycznym”, a zabójstwo w tej samej sprawie dokonane bez białych rękawiczek okazuje się być przestępstwem. Otóż nie! Jest to to samo zabójstwo, ten sam akt zabicia człowieka. Różni się tylko technika.
Jeżeli technika staje się kryterium oceny etycznej, to po prostu wpadamy w straszliwą pułapkę barbarzyństwa. Właśnie dlatego Kościół katolicki od zarania swojej nauki moralnej przypomina, że są czyny wewnętrznie złe, które nie mogą podlegać żadnemu usprawiedliwieniu. Niezależnie od okoliczności, niezależnie od sposobu dokonania tego czynu, zawsze pozostaje on złem. Takim czynem jest m. in. eutanazja.
Nie wszyscy są gotowi na cierpienie. Dlaczego jednak na Zachodzie tak wiele osób decyduje się na eutanazję, żeby tylko uniknąć cierpienia? Jak to się stało, że śmierć jest postrzegana jako jedyny ratunek przed cierpieniem?
Nie każdy jest gotowy na cierpienie – to oczywisty fakt, i dlatego jako społeczeństwo powinniśmy służyć pomocą przynosząc ulgę i wsparcie w cierpieniu na ile to jest możliwe przede wszystkim poprzez żywą obecność.
Proste pytanie, jakie często odnosimy do krajów, gdzie eutanazja jest legalna i coraz bardziej poszerza swoje zakresy: ile hospicjów, ile domów opieki paliatywnej znajduje się w tych krajach? To jest pytanie retoryczne, które otwiera się na zbiór pusty, ponieważ okazuje się, że takich form opieki w takich krajach praktycznie się nie praktykuje.
Myślę, że wiąże się to z dwiema kwestiami: z jednej strony rzeczywiście mamy do czynienia z brakiem zrozumienia wartości cierpienia, które jest wartością bardzo trudną i oczywiście nikt z nas sobie tego na ogół nie życzy. Musimy jednak pamiętać, że cierpienia nie unikniemy. Cierpienie jest wkomponowane w nasze życie. Jest tylko pytanie o stopień tego cierpienia i o sposób uczynienia z cierpienia minimalnej wartości, jeśli oczywiście jest to możliwe.
Z drugiej strony dyskusja, która toczy się w tej sprawie, pokazuje, że współczesny świat przelicza ludzkie życie w kategoriach jakości życia. To jest też element, na który koniecznie trzeba zwracać uwagę przy dyskusjach aborcyjnych i eutanazyjnych, bo po prostu wartość ludzkiego życia została zamieniona na jakość życia.
Życie, które jest naznaczone cierpieniem – na Zachodzie często dodają do słowa cierpienie określenie „bezużyteczne” – brakiem produktywności, a więc nieużytecznością jest według współczesnego świata odarte z jakości i takie życie jest po prostu nieopłacalne, dlatego zamiast towarzyszyć takiemu życiu to życie się eliminuje.
Dzisiaj można odnieść wrażanie, że wartością jest… samobójstwo. Raz, żeby nie cierpieć. Dwa, żeby nie obciążać służby zdrowia. Trzy, żeby chronić klimat. Można wymieniać i wymieniać. Współczesny świat nakręca nas, żebyśmy jak najszybciej umarli, jak tylko przestaniemy konsumować…
Tak. Przestajemy konsumować i z miejsca przestajemy być użyteczni.
Samobójstwo dodatkowo ma jeszcze w sobie bardzo nośny dzisiaj ładunek rzekomej decyzyjności, rzekomego samostanowienia. Tutaj też kryje się „atrakcyjność”, że wmawia się nam, że decydujemy sami o sobie, że to jest wręcz modelowo „wolna decyzja”, że „odchodzimy na własnych warunkach”. Nikt jednak nie podnosi, że „odchodzenie na własnych warunkach” dokonuje się w szczelinie naszych możliwości, która jest zawężona bardzo mocno przez cierpienia, brak zdolności wartościowania, brak zdolności myślenia. To jest po prostu sprowadzenie człowieka do istoty tak dogłębnie zniszczonej cierpieniem, że wręcz zdeterminowanej do samobójstwa.
To rzekome „odchodzenie na własnych warunkach” jest w gruncie rzeczy aktem ucieczki przed cierpieniem, przed bólem, przy braku ludzkiej pomocy. To jest śmierć straszliwie niegodna człowieka i straszliwie urągająca godności osoby ludzkiej.
Kto ma większy grzech: osoba, która decyduje się na eutanazję, ponieważ sama z różnych względów boi się popełnić samobójstwo, czy też osoba, która dokonuje „zabiegu” eutanazji?
Bardzo wahałbym się w dokonywaniu definitywnych pomiarów wagi tego grzechu. Myślę jednak, że osoba, która jest zdeterminowana bólem dokonuje swojej decyzji przy ograniczonej świadomości i ograniczonej wolności. Często jest ona tak mocno poddana presji bólu, samotności…
Tylko, że np. w krajach Beneluksu nie trzeba cierpieć, żeby zdecydować się na eutanazję. Niedawno ogłoszono tam, że przesłanką do eutanazji jest… autyzm.
Pozwoli Pan, że wrócę do próby zmierzenia wagi grzechu. Chcę powiedzieć tylko tyle, że osoba, która sama decyduje się na eutanazję bardzo często podejmuje tę próbę na pewno pod wpływem różnych czynników ograniczających jej świadomość i wolność. Nie mówię, że zwalnia ją to z odpowiedzialności, ale w jakiś sposób może tę odpowiedzialność pomniejszać. MOŻE, ale nie musi.
Z kolei ci, którzy decydują się na wykonanie „zabiegu” nie są niczym zdeterminowani. To są ludzie, którzy po prostu wykonują wyrok śmierci, który bardzo często wcześniej sami wydali i dlatego ich odpowiedzialność w moim przekonaniu jest zdecydowanie większa.
To, że powody eutanazji są coraz bardziej rozszerzane, to wstrząsający fakt. To jest sytuacja, która pokazuje, jak bardzo ludzkie życie przestaje być w cenie i jednocześnie jak bardzo na różne sposoby i różnymi metodami dąży się do depopulacji, do wyrugowania ze społeczeństwa ludzi nieproduktywnych i nieużytecznych, bo zarówno dziecko dotknięte autyzmem, jak i człowiek żyjący w stanie jakiejś demencji czy upośledzony – to są ludzie, którzy według współczesnych trendów absorbują koszty obsługi zdrowotnej, są nieproduktywne i nie konsumują, więc są nikomu niepotrzebni i powinny zniknąć.
To jest straszliwa eugenika, która szerzy się w naszej współczesności w sposób nie mniej, a nawet bardziej drastyczny niż w okresie swojego rozkwitu w czasie II Wojny Światowej.
Skąd ta determinacja u lekarzy i pielęgniarek do zabijania? Znane są przypadki, kiedy pacjent przed podaniem śmiertelnego zastrzyku prosi, aby tego nie robić, bo zmienił zdanie. Oni jednak wstrzykiwali mu truciznę, a potem tłumaczyli, że przed samym „zabiegiem” zawsze jest panika – teraz pacjent powie „nie”, a za tydzień wróci, więc po co odkładać to na później…
Dotykamy tutaj tematu jakiejś ogromnej dewastacji, erozji etyki lekarskiej i godności zawodu lekarza. Oczywiście nie rozciągam tego na wszystkich lekarzy i całą profesję, bo mówimy tutaj o konkretnych przypadkach.
Co jest tego powodem? Przede wszystkim źle uformowane sumienia, które poddają się presji kultury utylitarnej. Brak rzetelnej etyki w czasie studiów medycznych. Nie chcę tutaj posługiwać się nazwiskami, więc przywołam sytuację sprzed kilku lat z Akademii Medycznej w Warszawie, gdzie wykłady z etyki prowadzili czołowi polscy utylitaryści – zwolennicy eutanazji, aborcji i eugeniki.
Przyczyn jest jeszcze więcej, ale zawsze koncentrują się one w ludzkim sumieniu. Jeśli to sumienie nie jest dobrze uformowane, to zawsze znajdą się ludzie, którzy będą tłumaczyć, że wykonali orzeczenie, wykonali decyzję pacjenta i nie jest dla nich ważne, że pacjent może doświadczyć chwilowej ulgi i wycofać się z decyzji o śmierci.
Na koniec chciałem zapytać o biznes, jakim jest śmierć. W Danii działa krematorium, które zapewnia ogrzewanie lokalnym mieszkańcom. W Holandii krematoria chwalą się, ile to pieniędzy zarobiły na sprzedaży złotych zębów, platynowych bioder i innych metalowych części, które nie spłonęły w piecu razem z ludzkimi zwłokami.
Inny przykład: eutanazja to dobry sposób do promocji handlu organami. Cierpiąca osoba i tak umrze, więc nie można dopuścić, żeby organy się zmarnowały. Doktor Mengele byłby dumny…
Oczywiście, że byłby dumny. Kiedy przypominam sobie fakty, które Pan przywołał, to pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy, to medycyna z Auschwitz. To jest dokładnie ten sam sposób myślenia niezależnie od różnic technologicznych. To jest sposób dokładnie ten sam sposób myślenia o utylizacji człowieka i jego zwłok.
To właśnie pokazuje jednoznacznie do jakiego poziomu dzisiaj schodzimy odrzucając prawdę o godności człowieka jako istoty stworzonej przez Boga, o powołaniu człowieka do życia wiecznego oraz o godności ludzkiego ciała.
Godność to chyba słowo dzisiaj zakazane…
Ono jest używane, ale w innym znaczeniu.
Godnością jest dzisiaj zezwolenie kobiecie na zabójstwo człowieka w swoim łonie. Godnością jest dzisiaj śmierć poprzez podanie śmiertelnego zastrzyku, ale nie jest nią uduszenie poduszką. Św. Maksymilian Maria Kolbe zmarł więc godnie, a tę godną śmierci zorganizowali mu Niemcy…
No właśnie. Słowu godność nadaje się wartość ustanowioną. To człowiek ma orzekać, co jest godnym życiem, a co nie. Który człowiek zasługuje na życie, a który nie. To jest zupełne odwrócenie porządku rzeczywistości. Niestety, ale w świecie odrzucającym prawdę o Panu Bogu – Stwórcy i Zbawcy takie pojęcia jak godność absolutnie nie trafiają do współczesnej mentalności…
Czynniki bezpośrednio związane z niepełnosprawnością intelektualną i/lub autyzmem były jedyną przyczyną cierpienia w 21% przypadkach eutanazji i główną przyczyną w 42% przypadków. W latach 2012–2021 w ramach „wspomaganego samobójstwa” w Holandii zginęło ponad 60 000 osób.
———————-
Holenderski program wspomaganego samobójstwa budzi coraz większe kontrowersje. Pomijając kwestie banalizacji wartości życia, okazuje się, że eutanazji dokonano także na znacznej liczbie zdrowych osób, np. z autyzmem lub niepełnosprawnością intelektualną.
Krytycy wskazują, że nacisk w kierunku eutanazji idzie często w parze z zaniechaniami w dziedzinie rozwoju opieki paliatywnej, łagodzeniu cierpienia, pocieszenia, ale i przedłużania życia.
Badania przeprowadzone na brytyjskim Uniwersytecie Kingston pokazują, że w ramach programu wspomaganego samobójstwa, Holandia dokonała eutanazji znacznej liczby skądinąd zdrowych osób z autyzmem, czy niepełnosprawnością intelektualną.
Wywołuje to skojarzenia historyczne z systemem III Rzeszy, ale i pytania o władzę decydowania o życiu i śmierci ludzi, a także o rolę państwa i lekarzy w określaniu jakości życia i cierpienia osób z niepełnosprawnością intelektualną.
Brytyjskie badanie wykazało, że czynniki bezpośrednio związane z niepełnosprawnością intelektualną i/lub autyzmem były jedyną przyczyną cierpienia w 21% przypadkach eutanazji i główną przyczyną w 42% przypadków. Wielu lekarzy uważało, że nie ma nadziei na poprawę dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, ponieważ ich choroby są nieuleczalne.
W latach 2012–2021 w ramach „wspomaganego samobójstwa” w Holandii zginęło ponad 60 000 osób. Holandia jako pierwsza zalegalizowała samobójstwo wspomagane, ale zaraziła tym pomysłem także np. sąsiednią Belgię i kilka innych krajów europejskich, a propagatorzy „cywilizacji śmierci” rosną w siłę także w USA.
„Pomoc lekarza” w zabiciu człowieka budzi głębokie wątpliwości etyczne i jest sprzeczna z zasadami medycyny. Trudno też znaleźć podstawy dla podejmowania takich decyzji, a rolą lekarzy nie jest pomaganie w samobójstwie. Odpowiedzią powinno być promowanie kultury życia i konkretna pomoc osobom w cierpieniu. Warto dodać, że osoby wyrażające zgodę na eutanazję, bardzo często podają jako powód – samotność.
Osobny temat to „przyspieszenie” eutanazji w związku z ideologią ekologizmu. Padają opinie, że Holandia rozpoczyna eutanazję osób niepełnosprawnych, aby „uratować planetę” przed przeludnieniem.
Kasper Raus, etyk i profesor zdrowia publicznego na belgijskim Uniwersytecie w Gandawie, powiedział, że motywacje pacjentów pragnących „samobójstwa wspomaganego przez lekarza” znacznie się zmieniły w ciągu ostatnich dwudziestu lat zarówno w Holandii, jak i w Belgii. Przypomniał, że kiedy Holandia jako pierwszy kraj zalegalizowała eutanazję, debata skupiała się na osobach chorych na raka, a nie na osobach z autyzmem.
Dyrektor Centrum Badań nad Autyzmem na Uniwersytecie w Cambridge, Simon Baron-Cohen, wskazuje, że osoby z taką niepełnosprawnością nie mogą w pełni zrozumieć decyzji o zakończeniu życia. Nazwał „odrażającym” to, że nie oferuje się im większego wsparcia zamiast eutanazji.
Kanadyjka Kathrin Mentler doznała niesamowitego szoku, kiedy zgłosiła się po pomoc w związku ze swoją depresją, a zaoferowano jej… eutanazję. Wszystko działo się w szpitalu w Vancouver.
– Tego dnia moim celem było zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Myślałam o tym, żeby spróbować dostać się do szpitala, bo miałam kryzys– wyjaśnia. Kobieta powiedziała terapeucie, iż boi się, że “nigdy nie poczuje się lepiej”. Ujawniła również swoją historię chorób psychicznych i samookaleczeń.
Powiedziano jej, że… system zdrowia psychicznego jest całkowicie przeciążony, nie ma wolnych łóżek w szpitalu, a najwcześniejsza data konsultacji z psychiatrą jest za trzy miesiące.
– Przychodzę tutaj, bo szukam pomocy, a ty mi mówisz, że nie ma ratunku! – powiedziała mężczyźnie. Wtedy ten zapytał ją, czy kiedykolwiek rozważała medycznie wspomagane samobójstwo – MAiD – (eutanazję). Mentler mówi, że była tym zszokowana i zniesmaczona, ponieważ przyszła do tego centrum doradczego w celu uzyskania pomocy, “a nie po zalecenia, jak się zabić”.
Śmierć zamiast leczenia
Mentler donosi, że jej konsultant wyjaśnił przebieg procedury Medically Assisted Dying (MAiD) i podkreślił, że wielu pacjentów ma w tej kwestii pytania. Dodatkowo, zaznaczył zachęcająco, że ci pacjenci, którzy podejmą decyzję o tej opcji, nie doznają cierpienia, ponieważ przed podaniem śmiertelnego zastrzyku podawane są im leki benzodiazepinowe, które działają przeciwlękowo, uspokajająco, nasennie i przeciwdrgawkowo.
Następnie konsultant relacjonował pacjentce, że poczuł ulgę, kiedy inny pacjent, który nie mógł uzyskać opieki medycznej, zmarł w wyniku utonięcia. Niemniej jednak, Mentler zauważa, że ta historia i odczucia konsultanta po śmierci tego pacjenta mocno ją zaniepokoiły. Podkreśla, że miała wrażenie, że terapeuta oceniał, iż dla tego konkretnego pacjenta śmierć była lepszym wyjściem.
Poruszona tą sytuacją złożyła skargę do Vancouver Coastal Health (regionalnego urzędu zdrowia) i poprosiła, aby Centrum Dostępu i Oceny przekazało informację o udzielonej jej w tym dniu konsultacji, która powinna znaleźć się w jej aktach.
Holandia pozwala zabijać nawet noworodki [eutanazja] „ze względu na jakość życia”. Minister Kuipers cieszy się.
Holenderskie przepisy dotyczące eutanazji obejmują dzieci poniżej 12 roku życia.
Po – i tylko po – zabiciu dziecka, prokuratura i komisja rewizyjna dokonają przeglądu zdarzenia w celu ustalenia, czy zostało ono przeprowadzone z należytą starannością.
Holandia przoduje w programie „kulturowego samobójstwa”, a ustawodawcy zatwierdzili eutanazję dla dzieci poniżej 12 roku życia. W ogłoszeniu z 14 kwietnia holenderski minister zdrowia Ernst Kuipers napisał, że środki te będą skierowane do “nieuleczalnie chorych dzieci, które cierpią beznadziejnie i nieznośnie, u których opcje opieki paliatywnej nie są wystarczające, aby złagodzić cierpienie i u których oczekuje się śmierci w dającej się przewidzieć przyszłości”.
[Przecież Ten WARUNEK dotyczy WSZYSTKICH LUDZI.. md]
Z powodu tej zmiany obywatele Holandii mogą być legalnie zabijani na każdym etapie życia: w łonie matki poprzez aborcję, w młodości poprzez eutanazję, a na późniejszych etapach życia poprzez wspomagane samobójstwo lub eutanazję.
========================
Co przewiduje nowe prawo?
Obecne przepisy – program przerywania ciąży i przerywania życia noworodków – zostały zmienione, aby objąć dzieci w wieku od 1 do 12 lat. Jak zauważono, argumentował, że miałoby to wpływ na “nieuleczalnie chore dzieci, które cierpią beznadziejnie i nie do zniesienia, u których opcje opieki paliatywnej nie są wystarczające, aby złagodzić cierpienie i u których oczekuje się śmierci w dającej się przewidzieć przyszłości”.
Ustawodawstwo dodaje, że lekarz musi “w pełni” poinformować dziecko [roczne!! md] i rodziców o rzekomym “beznadziejnym i nieznośnym” cierpieniu. Co więcej, lekarze i rodzice powinni przekazać dziecku (w wieku od 1 do 12 lat) w “sposób odpowiedni do jego zrozumienia”, że “zakończenie życia jest jedyną rozsądną możliwością usunięcia cierpienia”.
Minister Kuipers dodał, że spodziewa się od 5 do 10 dzieci “dotkniętych” w ten sposób każdego roku – czyli legalnie zabijanych przez państwo.
“Cieszę się, że po intensywnych konsultacjach ze wszystkimi zaangażowanymi stronami doszliśmy do rozwiązania, dzięki któremu możemy pomóc tym nieuleczalnie chorym dzieciom, ich rodzicom, a także ich lekarzom” – oświadczył minister zdrowia.
Rzecznik holenderskiego ministerstwa zdrowia dodał, że jeśli dziecko nie może wyrazić zgody na uśmiercenie, jego rodzice mogą to zrobić.
Po – i tylko po – zabiciu w ten sposób każdego dziecka, prokuratura i komisja rewizyjna dokonają przeglądu zdarzenia w celu ustalenia, czy zostało ono przeprowadzone z należytą starannością i zgodnie z procedurą prawną.
Holandia i eutanazja: Wcześniejsze przepisy
Jeszcze przed wprowadzeniem nowych poprawek, w Holandii obowiązywały już przepisy dotyczące zabójstw małych dzieci.
Od 2002 roku Holandia zatwierdziła legalną eutanazję dla osób, w tym dzieci w wieku 12 lat i starszych. W przypadku dzieci w wieku od 12 do 16 lat wymagana jest zgoda rodziców na ich zabicie. Jednakże nieletni powyżej 16 roku życia są uznawani za prawnie zdolnych do podejmowania własnych decyzji.
Ustawa z 2002 r. o zakończeniu życia na życzenie i wspomaganym samobójstwie (procedury odwoławcze) stanowi, że dana osoba musi doświadczać “nieznośnego cierpienia” i nieuleczalnej choroby.
Zgodnie z niesławnym protokołem z Groningen z 2004 r., dzieci poniżej pierwszego roku życia mogą zostać poddane eutanazji, jeśli zostanie uznane, że istnieje “pewna” diagnoza “beznadziejnego i nieznośnego cierpienia”. Na papierze muszą być spełnione inne wymogi, w tym świadoma zgoda rodziców.
W 2013 r. holenderscy lekarze bronili protokołu w Journal of Medical Ethics, mówiąc: “Postanowiliśmy stworzyć protokół, który pomógłby nam wybrać eutanazję, jeśli byłoby to właściwe w przyszłych przypadkach”.
Ustalili oni pięć warunków regulujących praktykę eutanazji noworodków. Są to: (1) diagnoza i rokowania muszą być pewne, (2) beznadziejne i nieznośne cierpienie musi być obecne, (3) potwierdzająca druga opinia niezależnego lekarza, (4) oboje rodzice wyrażają świadomą zgodę i (5) procedura musi być przeprowadzona ostrożnie, zgodnie ze standardami medycznymi.”
Lekarze dodali, że do 2013 r. 60% zgłoszonych przypadków eutanazji dzieci poniżej 1. roku życia stanowiły “niestabilne dzieci z nieuchronną śmiercią, podczas gdy pozostałe 40% dotyczyło stabilnych noworodków [poddanych eutanazji] ze względu na jakość życia”.
Aborcja w tym kraju jest również powszechnie dozwolona. Zalegalizowana w 1984 roku, aborcja jest prawnie dozwolona z dowolnego powodu do 24 tygodnia ciąży matki. Po tym czasie aborcja jest technicznie nielegalna, ale dozwolona, ponieważ nie jest ścigana, jeśli spełnione są różne powody, w tym:
Matka pragnąca aborcji z powodu “fizycznego lub psychicznego cierpienia” związanego z ciążą.
Dziecko cierpi z powodu “obecnego lub przewidywalnego beznadziejnego cierpienia”.
Przy takim zakresie przepisów dotyczących holenderskich obywateli w łonie matki i na późniejszych etapach życia, jedyną grupą wiekową chronioną przed zabiciem przez państwo były dzieci w wieku od 1 do 12 lat. Nadchodzące zmiany w przepisach dotyczących eutanazji zapewnią, że śmierć sponsorowana przez państwo będzie dostępna dla wszystkich grup wiekowych.
Zmiany prawne wywołały oburzenie wśród działaczy pro-life. Rzeczniczka Right To Life UK Catherine Robinson zauważyła, że “każdy kraj, który wprowadził eutanazję, stopniowo usuwał zabezpieczenia”. “Holandia nie jest wyjątkiem” – dodała – “i dowodzi, że po wprowadzeniu takich przepisów prawie zawsze następuje rozszerzenie kryteriów, co naraża życie bezbronnych osób”.
Kanadyjski działacz pro-life Alex Schadenburg – dyrektor wykonawczy Euthanasia Prevention Coalition – napisał, że rozszerzenie protokołu z Groningen na dzieci w wieku od 1 do 12 lat oznacza, że “dojdzie do śmierci w wyniku eutanazji dzieci, które mogą mieć uleczalne schorzenia”.
Kampania medialna i liczby zgonów
Proponowane zmiany w holenderskich przepisach dotyczących eutanazji są forsowane przez rząd i mają zostać wydane w drodze rozporządzenia ministra. W związku z tym nie będą one wymagały szerszego zatwierdzenia przez holenderski parlament, ponieważ przyjmą formę niewielkiej zmiany istniejącego prawa.
Promowanie zabijania dzieci nie jest nowym wydarzeniem, ale w rzeczywistości stanowiło część wielu zmian w holenderskim prawie.
Po miesiącach debat rząd ogłosił w 2020 r., że dzieci poniżej pierwszego roku życia będą wkrótce legalnie zabijane.
Ówczesny minister zdrowia Hugo de Jonge bronił tego posunięcia jako czegoś, co przyniosłoby korzyści “niewielkiej grupie nieuleczalnie chorych dzieci, które cierpią bez nadziei i doznają nieznośnego cierpienia”.
Wskazał na badanie, argumentując, że “pokazuje ono, że istnieje potrzeba aktywnego zakończenia życia wśród lekarzy i rodziców nieuleczalnie chorych dzieci, które cierpią beznadziejnie i nieznośnie i umrą w dającej się przewidzieć przyszłości”.
“W niewielkiej liczbie przypadków opieka paliatywna nie jest wystarczająca”, argumentował minister. “Z tego powodu niektóre dzieci niepotrzebnie cierpią bez nadziei na poprawę”.
Po tym ogłoszeniu uruchomiono petycję sprzeciwiającą się temu posunięciu, w której czytamy: “Innymi słowy, prawo chroniłoby lekarzy, którzy są gotowi zabijać chore dzieci”. Do tej pory zebrano pod nią ponad 100 000 podpisów.
Zmiana prawna wprowadzona przez ministra de Jonge nie nastąpiła w przewidywanym terminie, co oznacza, że jego następca, minister Kuipers, otrzymał obowiązek rozszerzenia prawa.
Podczas gdy Kuipers argumentował, że jego nowa zmiana prawna doprowadzi do śmierci “tylko” od 5 do 10 dzieci, statystyki wskazują na znaczny i stały wzrost liczby osób zabitych w wyniku eutanazji lub wspomaganego samobójstwa.
Oficjalne dane z 2021 r., opublikowane przez Regionalny Komitet ds. Przeglądu Eutanazji (RTE), ujawniły, że eutanazja stanowiła 4,5% wszystkich zgonów w kraju, z 7 666 zabitymi osobami. Liczba ta została opisana jako “najwyższa w historii”.
Liczba ta znacznie wzrosła (o 13,7%) w ciągu następnych dwunastu miesięcy, a 5,1% zgonów przypisano eutanazji w 2022 r., ustanawiając tym samym nowy rekord drugi rok z rzędu. Łącznie odnotowano 8 720 zgonów w wyniku eutanazji.
Rzeczywiście, dane z 2022 r. ujawniają niepokojący trend przyspieszonego wzrostu liczby osób zabitych w wyniku eutanazji, ponieważ wcześniej roczny wzrost wynosił 10%, podczas gdy w 2022 r. wzrost wyniósł 13,7%.
Z tej liczby około 288 osób z demencją zostało zabitych w drodze eutanazji.
Tak więc Holandia, kierowana przez polityków skupionych na zabijaniu holenderskiej ludności, wkrótce zezwoli na mordowanie niewinnych istot ludzkich na każdym etapie życia, od łona matki po starość.
Postępy satanizmu: „Eutanazja ubogich” powinna być społecznie akceptowalna.
Tylko w 2021 roku kanadyjski rząd na promowanie tzw. eutanazji przeznaczył ponad 3 miliony dolarów.
Bioetycy w Kanadzie: Tzw. eutanazja ubogich powinna być społecznie akceptowalna. Ks. prof. P. Bortkiewicz TChr: To zjawisko równi pochyłej. Radio Maryja eutanazja ubogich
Kanadyjscy bioetycy uważają, że tzw. eutanazja osób zmagających się z ubóstwem materialnym powinna być społecznie akceptowalna. Naukowcy na łamach jednej z gazet tłumaczą, że zmuszanie ludzi żyjących w trudnych warunkach do czekania na poprawę sytuacji społecznej „jest niedopuszczalne”.
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr, bioetyk, zwrócił uwagę, że przykład Kanady doskonale obrazuje mechanizm przesuwania się granic aż do osiągania pełni cywilizacji śmierci.
– Jeżeli wchodzimy w obszar traktowania życia w kategoriach przeliczalnej jakości, w kategoriach ekonomicznych, to wtedy poszerza się zakres ludzi, którym odmawia się prawa do życia. To orzeczenie bioetyków kanadyjskich dokładnie to pokazuje.
Warto byłoby zestawić te wypowiedzi przede wszystkim z encykliką „Evangelium vitae”, która jednoznacznie proklamuje wartość i świętość życia, twierdząc, że życie każdego człowieka – niezależnie od tego czy jest ubogi, czy zamożny; czy jest wysoko postawiony, czy jest ostatnim nędzarzem na tej ziemi – zawsze ma swoją obiektywną wartość – wskazał duchowny.
Tzw. eutanazja proponowana była początkowo jedynie dla osób nieuleczalnie chorych. Teraz – jak dodał bioetyk – jest rozszerzana stopniowo na dalsze kategorie.
– To zjawisko takiej równi pochyłej, jak to określamy w bioetyce, a więc właśnie w sytuacji, w której coś, co powinno być wewnętrznie zakazane, zostaje przyzwolone. Wówczas ta sytuacja wymyka się spod kontroli, rzeczywistość zaczyna staczać się w dół w sposób niekontrolowany.
W tej chwili widzimy to w dyskusjach w Belgii, w Kanadzie, w Australii, bo tam chyba toczą się w tej chwili główne „dyskusje” na temat poszerzenia tzw. eutanazji i faktycznie one przybierają postać niekontrolowaną. Nie można przewidzieć końcowego etapu takich poczynań, natomiast fakt, że one zostały uruchomione, to jest fakt absolutnie złowieszczy – podkreślił ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
Ksiądz profesor wyraził obawy, że tzw. eutanazja osób ubogich w Kanadzie może stać się faktem. Władze tego kraju systematycznie liberalizują przepisy dotyczące wspomaganego samobójstwa. Tylko w 2021 roku kanadyjski rząd na promowanie tzw. eutanazji przeznaczył ponad 3 miliony dolarów.
W miarę jak jednostki i narody szybko podążają ścieżką całkowicie oderwaną od rzeczywistości, sposób rozumienia i wartościowania życia ludzkiego staje się coraz bardziej widoczny, gdy pojawiają się wezwania do mordowania tych, którzy są uważani za przeszkodę.
Od dziesięcioleci dowodzi tego praktyka aborcji. Kraj po kraju padał ofiarą ideologii, że nienarodzone dzieci muszą być zabijane, aby w jakiś sposób przynieść szczęście, wolność osobistą lub spełnienie „mężczyznom i kobietom”. Jeśli naród pozwala swoim obywatelom na dowolne rozczłonkowywanie i mordowanie ich nienarodzonych dzieci, to nie można go opisać inaczej, niż jako kraj moralnej katastrofy.
Jakby nie wystarczyło nieustanne mordowanie nienarodzonych, ci, którzy postanowili rozwijać kulturę śmierci, w ostatnich latach skierowali swój wzrok na osoby starsze. Starzy i niedołężni najwyraźniej zasługują teraz na to samo, co zamordowani nienarodzeni – są uznawani za irytujących, bez celu, wyczerpujących zasoby i w końcu przeszkadzają. Te słowa kluczowe stanowią ideologiczne podłoże każdego argumentu, za pomocą którego aktywiści proponują wprowadzenie eutanazji lub wspomaganego samobójstwa.
Masowe samobójstwo osób starszych
Niedawny przypadek, który wstrząsnął tymi, którzy wciąż cenią ludzkie życie, to 37-letni Japończyk Yusuke Narita. Narita jest adiunktem ekonomii na Uniwersytecie Yale, które to stanowisko zajmuje od 2013 roku. Ostatnio w sieci pojawiły się komentarze, które wygłosił w wywiadzie z 2021 roku.
Odpowiadając na pytanie, jak poradzić sobie z problemami demograficznymi Japonii, dr Narita stwierdził: “Mam wrażenie, że jedyne rozwiązanie jest dość jasne. W końcu, czy nie jest to masowe samobójstwo i masowe’ seppuku’ osób starszych?” Seppuku to brutalny zwyczaj rytualnego samobójstwa polegający na wypatroszeniu, a następnie dekapitacji. Zrodzony z praktyki samurajów, rytualne samobójstwo było uważane za bardziej honorowe niż pozwolenie na pokonanie siebie w bitwie i tym samym wpadnięcie w ręce wrogów. Praktyka ta jest szerzej znana jako harikari.
Nie był to jednak jedyny przypadek, w którym naukowiec z Yale opowiedział się za polityką eugeniczną. W innym wykładzie dla uczniów, Narita rozszerzył swoje pomysły dotyczące eutanazji. Odniósł się do szwedzkiego horroru “Midsommar” z 2019 roku, w którym członkowie szwedzkiego kultu popełniają samobójstwo skacząc z klifu. Członkowie kultu popełnili samobójstwo w wieku 72 lat, uważając to za zaszczyt.
“Czy to dobra rzecz, czy nie, to jest trudniejsze pytanie do odpowiedzi”, powiedział dr Narita. “Więc jeśli uważasz, że to jest dobre, to może możesz ciężko pracować w kierunku stworzenia takiego społeczeństwa”.
Trzeci przypadek dotyczył podniesienia przez naukowca możliwości obowiązkowego samobójstwa w przyszłości – ewentualności, która wydaje się być echem szwedzkiego horroru. “Możliwość uczynienia tego obowiązkowym w przyszłości” “pojawi się w dyskusji”, powiedział.
Jak zauważył New York Times, podczas gdy dr Narita przeszedł do tej pory stosunkowo niezauważony w Stanach Zjednoczonych, zgromadził dużą liczbę zwolenników wśród obywateli Japonii i ma prawie 600 000 zwolenników na Twitterze. Pisząc w NewsWeek Japan, felietonista Fujisaki zauważył, że komentarze Narity nie mogą być zignorowane jako jedynie urojone szaleństwa.
“Ta wypowiedź nie powinna być postrzegana jako ‘metafora'” – napisał Fujisaki. “Poważniejsze jest to, że jego komentarze zostały zaakceptowane przez innych wykonawców programu, którzy są obecni na tym wydarzeniu”, i nie tylko komentarze dr Narity zostały przyjęte przez ankieterów, ale reprezentowały one rosnący trend myślowy w Japonii. “Coraz więcej ludzi ma pragnienie odcięcia się od tych, którzy mogą być dla nich ciężarem lub obciążeniem” – napisał Fujisaki.
Po burzy medialnej wokół swoich komentarzy, akademik z Yale próbował się nieco wycofać, informując New York Timesa, że terminy “masowe samobójstwo” i “masowe seppuku” były tylko “abstrakcyjną metaforą”. “Powinienem był bardziej uważać na ich potencjalnie negatywne konotacje” – stwierdził. “Po pewnej autorefleksji, przestałem w zeszłym roku używać tych słów”.
Od aborcji do eutanazji: Nieprzerwany związek
Argumenty dr Narity uderzają jako szczególnie oburzające. Opowiadając się za popełnieniem samobójstwa przez starszych, aby w jakiś sposób ułatwić życie młodszym pokoleniom, demonstruje całkowite odrzucenie jakiejkolwiek wartości czy godności ludzkiego życia. Jego argumenty opierają się na założeniu, że życie jest towarem bez wartości i nie ma większego znaczenia niż jakikolwiek inny przedmiot, który można kupić, a potem usunąć.
W istocie, podkreślają one również, jak społeczeństwo zmieniło się w ostatnich dekadach. Podczas gdy młodzi, sprawni mężczyźni dobrowolnie poszli walczyć w czasie II wojny światowej, aby chronić swoich starszych i rodziny, teraz ta sama grupa wiekowa domaga się, aby nadać im priorytet ponad wszystkimi innymi.
Być może nie powinno to dziwić w świetle powszechnego uwielbienia, jakim współczesne społeczeństwo darzy aborcję, która jest zabójstwem nienarodzonych.
W rzeczywistości promocja eutanazji wydaje się być logiczną konsekwencją tej promocji aborcji, ponieważ poprzez lekceważenie wartości nienarodzonego, “niewidzialnego” życia ludzkiego, jest tylko kwestią czasu, kiedy społeczeństwo będzie błagać o utratę szacunku dla tych, którzy się urodzili i mogą być widziani.
Tak jak zabicie niewinnego nienarodzonego dziecka jest przedstawiane jako sposób na usunięcie “problemu”, tak też eutanazja jest przedstawiana jako sposób na rozwiązanie „różnych problemów społecznych”. W miarę jak odrzucanie religii i wiary w Boga staje się coraz bardziej powszechne, a ludzie postrzegają życie jako coś, czym należy się przede wszystkim cieszyć, sens życia i śmierci traci na znaczeniu. W ten wypaczony obraz rzeczywistości wpisuje się więc argumentacja dr Narity. Jest to nihilistyczny, ale przewidywalny rezultat przekonania, że życie nie ma żadnej wartości i jest czymś, co można poświęcić tylko dla przyjemności.
Zabijanie jako odpowiedź na problemy
Uciekanie się do mordowania bliźnich nie jest niczym nowym. Jest to pokusa od czasu upadku człowieka w ogrodzie Eden, o czym świadczy zabójstwo Abla przez jego brata Kaina. Mordowanie niewinnych młodych jest również poświadczone w annałach historii. Jednak nigdy wcześniej nie było takiego paradoksu jak dziś: „nowoczesne” społeczeństwo pozuje na najbardziej zaawansowane, a w rzeczywistości jest najbardziej zacofane z powodu odrzucenia podstawowych prawd, takich jak istnienie Boga i wynikający z tego sens życia.
Alex Schadenburg, współzałożyciel i dyrektor wykonawczy Canada’s Euthanasia Prevention Coalition, zauważył, że eutanazja opiera się na argumencie, że zabijanie niewinnych jest “rozwiązaniem ludzkich problemów”.
“Problem z eutanazją polega na tym, że tworzy ona scenariusz, według którego zabijanie ludzi jest rozwiązaniem ludzkich problemów” – skomentował. “W większości jurysdykcji, eutanazja jest sprzedawana jako sposób na wyeliminowanie cierpienia, czy to bolesnej śmierci, czy przewlekłych i psychologicznych problemów.
“Narita proponuje eutanazję jako sposób na poradzenie sobie z zimą demograficzną, problemami ekonomicznymi i społecznymi, które będą wynikać z nadciągającego kryzysu demograficznego, polegającego na posiadaniu zbyt wielu starszych ludzi w stosunku do liczby młodych ludzi w obrębie danej kultury” – powiedział Schadenburg, który od ponad 25 lat prowadzi kampanię przeciwko eutanazji.
Zauważył, że kryzys demograficzny w Japonii nie jest odosobniony, ale jest podobny do tego, który “nadciąga w większości krajów zachodnich”.
Wskazując na kanadyjskie prawo dotyczące eutanazji (MAiD), zauważył, jak “kiedy zabijanie staje się rozwiązaniem ludzkich problemów… staje się utylitarną odpowiedzią na inne problemy”. Argumenty używane pierwotnie do wprowadzenia eutanazji, wkrótce zmieniły się na znacznie bardziej swobodne i łatwe, co spowodowało wzrost wskaźników eutanazji.
W Kanadzie sprzedano ją kulturze jako sposób na zaoferowanie “spokojnej śmierci” dla osób nieuleczalnie chorych, a jej efektem było zabijanie jako “odpowiedź” dla osób niepełnosprawnych i starszych, które są biedne, doświadczają bezdomności lub mają trudności z uzyskaniem leczenia. W Kanadzie przekroczyliśmy wyraźną linię , zatwierdzając zabijanie jako rozwiązanie jednego problemu, a następnie zostało ono rozszerzone na wiele problemów.
Taka sytuacja, ostrzegła Schadenburg, prawdopodobnie zdarzy się w Japonii, jeśli sugestie dr Narity zostaną wprowadzone w życie: “Jeśli Japonia miałaby zalegalizować eutanazję, aby zachęcić ludzi do ‘wyboru’ wczesnej śmierci, w oparciu o kryzys demograficzny, po kulturowej akceptacji stałaby się narzędziem do kończenia życia osób starszych, zwłaszcza niepełnosprawnych, ubogich, bezdomnych lub mających trudności z uzyskaniem opieki medycznej. Prowadziłoby to do uboju słabych w społeczeństwie”.
Eutanazji pragną tylko ci, co nie są otoczeni miłością. Świadectwo kapłana posługującego w hospicjum
Ludzie, którzy pragną eutanazji, robią to tylko dlatego, że nie są otoczeni miłością. Bez miłości życie traci sens. Zwolennicy eutanazji oburzają się na Kościół, dlaczego nie zgadza się na eutanazję. Ja odpowiem wprost: dlatego, że eutanazja jest otwieraniem szeroko wrót piekieł. Eutanazja otwiera te wrota, zapraszając tym samym na świat zło, które niesie tylko zniszczenie. To zło samo się już nie cofnie, to równia pochyła – mówi ks. Marek Czech, kapelan Hospicjum Domu Opatrzności Bożej w Białymstoku w rozmowie z Adamem Białousem.
Od kiedy ksiądz posługuje w hospicjum?
W roku 2001 zostałem mianowany asystentem kościelnym Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum” w Białymstoku. Rok później – wraz z otwarciem nowego budynku hospicjum „Dom Opatrzności Bożej” zostałem kapelanem. Okazało się, że jeszcze do tego nie dojrzałem, spełniałem swoją posługę, ale zauważyłem, że pracuję jakbym odrabiał pańszczyznę. Dlatego w roku 2003 zrezygnowałem, zasłaniając się innymi, jak to się mówi, rozlicznymi obowiązkami.
W grudniu 2018 roku mój ojciec trafił do „Domu Opatrzności Bożej”, z którego – jak wierzę – „odszedł do Domu Ojca” w styczniu 2019 roku, po 21 dniach pobytu , tuż przed swoimi 81. urodzinami. Mogę powiedzieć, że w tym czasie usłyszałem Boży głos, wzywający mnie do posługi hospicyjnej. Ksiądz arcybiskup Tadeusz Wojda, ówczesny Metropolita Białostocki wyraził na to zgodę, otrzymałem nominację i zacząłem sprawowanie posługi w hospicjum z początkiem lutego 2020 roku.
Jaka jest najważniejsza misja kapłana w hospicjum?
Najważniejszym zadaniem kapelana hospicjum jest przygotowanie ludzi tu przybywających na ostatnią drogę. Ja mówię, że hospicjum to placówka, która leży na pograniczu doczesności i wieczności. Tu gościmy ludzi na ostatnim etapie ziemskiej drogi. Kiedy wiem, że udzieliłem człowiekowi „ostatniego namaszczenia” rano, a on wieczorem odszedł do Boga, to cieszę się, że został dobrze przygotowany na to spotkanie ze Stwórcą.
Czy wszyscy chętnie przyjmują sakrament chorych?
Na ogół tak, ale są wyjątki. Niektórzy panicznie boją się śmierci. Kiedy widzą mnie, czyli księdza, myślą, że zaraz umrą. W jeszcze większy lęk wpadają, gdy proponuje im udzielenie sakramentu namaszczenia chorych. Przeważnie wtedy: słyszę „Ja jeszcze na tamten świat się nie wybieram” albo: „Nie jestem gotowy do spowiedzi”. Wtedy tłumaczę, że aby przyjąć „ostatnie namaszczenie” nie trzeba się spowiadać, a jedynie wzbudzić w sobie szczery żal za grzechy. Tłumaczę też, że jest to sakrament chorych, a nie umierających. Mówię „A czy pan, pani wie, kiedy Bóg cię do siebie powoła?
Dwa tygodnie temu miałem taką sytuację, iż odwiedziłem starszą panią, proponując jej przyjęcie sakramentu chorych. Ona mi mówi, że jest prawosławna. Więc ja jej na to, że mogę wezwać batiuszkę. Wtedy usłyszałem to standardowe: „Ja jeszcze na tamten świat się nie wybieram”. I dodała, że w związku z tym żaden kapłan jej nie potrzebny. Niestety następnego dnia ta pani zmarła. Ludzie czekają na pojednanie się z Bogiem na ostatnią chwilę, tylko jest zasadniczy problem, nie widzą kiedy ta ostatnia chwila przyjdzie.
Często słyszy ksiądz kapelan od chorych pytanie – dlaczego akurat ja zachorowałem i muszę umrzeć?
Tutaj ludzie raczej nie zadają takich pytań. Nikt nie pyta „Dlaczego zachorowałem na nowotwór?” „Dlaczego akurat mnie to spotkało?”. Takie pytania zadawali sobie już dużo wcześniej. Kiedy trafiają do hospicjum są już w ostatniej fazie choroby i wiedzą, że niebawem odejdą. Na tym etapie życia, człowiek zrzuca wszystkie maski, rozstaje się ze szkodliwymi złudzeniami, którymi żył nieraz kilkadziesiąt lat, w końcu jest sobą. Wtedy najczęściej robi rachunek sumienia i to co było złe w jego życiu nazywa po imieniu. Spowiada się, przyjmuje Komunię świętą i sakrament chorych, a wtedy odchodzi w pokoju.
A są tacy, którzy odchodzą inaczej?
Jeżeli ktoś przez całe życie był daleko od Boga, to nagle, w hospicjum ma się niby okazać, że Bóg mu jest bliski i że on chce z Nim przebywać? To tak nie działa. Osoba, która przez kilkadziesiąt lat, raz czy dwa razy w roku przyjmowała Komunię Świętą, a teraz śmierć jej w oczy zagląda, w Bogu raczej oparcia nie szuka – bo Go nie zna. Użyję tu takiego przykładu. Gdy komuś ciężko chodzić po Bieszczadach, nie może liczyć na to, że w pewnym momencie skutecznie porwie się na himalajskie ośmiotysięczniki. Jeśli ludzie nawracają się pod koniec życia, to dlatego, że czują, iż ostatnie deski egzystencji są im wyrywane spod nóg. Zazwyczaj dzieje się tak dlatego, że najbliżsi się za nich gorąco modlą. Nie wolno zwlekać z nawróceniem i pojednaniem się z Bogiem na ostatnią chwilę.
Ale jednak przysłowie „jak trwoga to do Boga” w hospicjum materializuje się?
Są takie osoby, które na początku bronią się przed przyjęciem Chrystusa i namaszczenia chorych, ale potem decydują się na ten ważny krok. Pamiętam takiego pana, który najpierw mówił: „A może jeszcze nie teraz, za jakiś czas”. Ale później się namyślił, wyspowiadał, przyjął Komunię świętą. Jeszcze później pogodził się ze swoją rodziną, bo wcześniej relacje z nią miał niedobre. Pamiętam, że to była niedziela. Przyszedłem do hospicjum, wręczono mi spisane na kartce intencje, które ten pan prosił, abym ofiarował podczas Mszy św. Zapytałem pielęgniarkę, dlaczego on mi osobiście tych intencji nie przekazał. Pielęgniarka odpowiedziała, że parę godzin po spisaniu intencji, ten pan zmarł. Dodała jeszcze, że niedługo przed śmiercią był szczęśliwy i odszedł bardzo spokojnie. To jest piękne.
A co w przypadku kiedy osoba jest nieprzytomna, nie jest świadoma. Jakiej posługi może jej ksiądz udzielić?
Rzeczywiście zdarzają się takie sytuacje, kiedy osoby przebywające w hospicjum są nieprzytomne. Wówczas moim najważniejszym zadaniem jest udzielić im namaszczenia. Czynię to warunkowo, mówiąc najpierw: „bracie/siostro – jeśli mnie słyszysz, żałuj za grzechy, a ja udzielę ci sakramentu namaszczenia, przez który nasz Pan Jezus Chrystus odpuści twoje grzechy. Czasem już w domu chory otrzymuje takie namaszczenie od kapłana, bo rodziny, które żyją wiarą, dbają o to. Wtedy tego sakramentu nie muszę już w hospicjum udzielać.
Są niestety i takie rodziny, gdzie wiara i praktyki religijne są mocno zepchnięte do kąta. Wówczas wzywa się kapłana, gdy chory – można powiedzieć – jest już na granicy, w ostatniej chwili przed śmiercią. Wtedy myślę tylko o tym, żeby zdążyć. I nieraz z trudem hamuję złość wobec takich postaw.
Czy ludzie przed śmiercią porządkują swoje zaniedbane sprawy ?
Każdy człowiek, który znalazł się w hospicjum, przynosi tu swoją historię. Przeważnie są to trudne, skomplikowane historie życia. Często na ostatnim etapie życia porządkują zaniedbane relacje z bliskimi, proszą o wybaczenie i je otrzymują, porządkują też swoją relacje z Bogiem. Ludzie przed śmiercią znajdują swoich bliskich i oni ich znajdują. Do odchodzących w hospicjum, przychodzą z przebaczeniem porzucone, zranione żony, mężowie, dzieci. To są wspaniałe gesty miłosierdzia.
Jaka historia życia szczególnie mocno zapadła księdzu w pamięć?
Jakiś czas temu trafił do naszego hospicjum mężczyzna, który był dzieckiem oficera UB. Został wychowany w ateizmie, nie przyjął żadnych sakramentów. Za to na sumieniu miał nie mało. Jako 17-latek, zabrał po cichu ojcu pistolet i zastrzelił taksówkarza. Uniknął kary śmierci jedynie dlatego, że podczas popełniania tej zbrodni był niepełnoletni, a do tego jego ojciec, dość wysoko postawiony oficer UB, miał znajomych gdzie trzeba. Ten człowiek jakoś się przez życie, bez Boga, „przeczołgał”, a u jego kresu, znalazł się u nas w hospicjum. Wyraził przede mną wolę ochrzczenia się i przyjęcia sakramentu Eucharystii. Kiedy do nas trafił był już w ciężkim stanie. Leżał pod tlenem. Nie było więc czasu na wystosowanie w tej sprawie listu do biskupa, co się normalnie w takich przypadkach czyni. Zadzwoniłem więc do kanclerza Kurii z pytaniem czy mogę temu mężczyźnie udzielić sakramentów, o które prosi? Kanclerz wyraził zgodę. Proszę sobie wyobrazić, że zaraz jak go ochrzciłem i udzielił mu sakramentu Eucharystii, on nie tylko duchowo ale i fizycznie poczuł się znacznie lepiej. Do oddychania przestał mu być potrzebny aparat tlenowy. Kilka tygodni funkcjonował bez żadnych urządzeń. Przyjmował Komunię św., był szczęśliwy, radosny i taki odszedł do Boga.
Czy zdarza się księdzu kapelanowi, osobom przebywającym w hospicjum, udzielać sakramentów, zdawałoby się, potrzebnych dla osób będących na innych etapach życia?
Kilku parom udzieliłem w hospicjum sakramentu małżeństwa. W jednym przypadku ślubu nowożeńcom udzieliłem w sobotę, a już we wtorek pani młoda została wdową. W innym przypadku pan młody zmarł miesiąc po ślubie. Osoby te pomimo wszystko, chciały stanąć przed Bogiem jako sakramentalni małżonkowie i tak się stało. Naprawdę te sakramentalne związki, choć bardzo krótko trwające, dały tym ludziom wiele szczęścia. Sam byłem tego świadkiem.
Czy ksiądz spotkał w hospicjum jakąś osobę, która uporczywie, do końca swoich chwil, prosiła o eutanazję?
Nie spotkałem takiej osoby. Ludzie przeważnie chcą żyć, mają wielką wolę życia. Niektórzy mają blisko sto lat, niektórzy więcej i dalej chcą żyć. Ludzie, którzy pragną eutanazji, robią to tylko dlatego, że nie są otoczeni miłością. Bez miłości życie traci sens. Zwolennicy eutanazji oburzają się na Kościół, dlaczego nie zgadza się na eutanazję. Ja odpowiem wprost: dlatego, że eutanazja jest otwieraniem szeroko wrót piekieł. Eutanazja otwiera te wrota, zapraszając tym samym na świat zło, które niesie tylko zniszczenie. To zło samo się już nie cofnie, to równia pochyła. Poza tym my chrześcijanie naśladujemy Chrystusa, a czy Chrystus będąc poddany maksymalnemu cierpieniu, przybity do krzyża, prosił o eutanazję? Prosił rzymskich żołnierzy żeby, skrócili Jego męki? Ci żołnierze, można powiedzieć, dokonali eutanazji na dwóch łotrach, łamiąc im golenie, przez co ci szybko skonali. Jezusowi goleni nie łamano.
Jakie korzyści duchowe pozyskuje ksiądz, posługując w hospicjum?
Jestem pewien, że podczas tej posługi moja wiara umacnia się. Jest tu coś takiego, jakaś trudna do nazwania głębia duchowości, która ciągnie mnie, aby tu posługiwać. Jak już mówiłem, 20 lat temu, kiedy po raz pierwszy próbowałem posługiwać w hospicjum, nie dałem rady. Byłem niedojrzały do tego. Teraz jest inaczej. Pomimo tego, że ludzie w hospicjum umierają, śmierć jest tu obecna każdego dnia, to równocześnie wzmaga się w tym dziwnym miejscu siła życia. Ogólnie mówiąc hospicjum jest dzieckiem wiary, bo gdyby jej nie było, to pozostaje tylko zimna śmierć czyli eutanazja. Eutanazja jest degradowaniem człowieka do poziomu zwierzęcia, które gdy cierpi, usypia się je.
W co trzeba wierzyć, żeby móc dobrze posługiwać w hospicjum ?
Trzeba mieć wiarę w sens ludzkiego cierpienia. Nie jest to oczywiście wiara prosta, bo my ludzie tego sensu, tak do końca, na tym świecie, rozumem nie ogarniemy. My, wierzący chrześcijanie sensu cierpienia szukamy poprzez patrzenie na Krzyż i cierpienie Chrystusa. Boga wcielonego, który na krzyżu cierpiał i umierał za nasze grzechy. Przecież On też, tak jak czasem my w najtrudniejszej chwili, wołał z krzyża do Boga Ojca – „Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił?” Choć wtedy nie otrzymał odpowiedzi, nie popadł też w rozpacz. Przed śmiercią obiecał jeszcze nawracającemu się łotrowi, że zabierze go ze sobą do raju. A ostatnimi słowami Chrystusa, przed skonaniem były – „Ojcze w Twe ręce oddaje ducha mego”.
Kanada światowym liderem w pozyskiwaniu organów od osób poddawanych eutanazji. Cenniki.
Serce jest warte koło 1 miliona dolarów, wątroba – ok. 557 000 dol., nerka – 262 000 dol., skóra – 10 dol. za cal [kwadr.], żołądek – 500 dol., a gałka oczna – 1500 dol.
We wrześniu 2022 roku w American Journal of Transplantation opublikowano artykuł, który pokazuje, że Kanada jest światowym liderem pod względem pozyskiwania organów do przeszczepów od osób, które poddały się eutanazji. W 2021 roku odnotowano 49 takich przypadków, a od 2016 roku, czyli od zalegalizowania wspomaganego samobójstwa – 136. Łącznie w Kanadzie, Holandii, Hiszpanii i Belgii było ich 286.
Canadian Institute for Health Information podaje, że 6 proc. organów przeznaczonych do transplantacji w Kanadzie pochodzi od osób, które zmarły na skutek eutanazji.
Od 2020 roku, na skutek luzowania przepisów dotyczących eutanazji, liczba wykonanych procedur wzrosła o 32 proc. W 2021 roku było ich 10 000. Adwokaci pro-life biją na alarm zauważając, że od 2021 roku ponad połowa przeszczepianych na świecie organów pozyskiwanych po eutanazji pochodzi od osób uśmiercanych przez lekarzy w Kanadzie.
Jeden z autorów artykułu, dr Johannes Mulder, który dokonuje eutanazji w Holandii, mówi, że taka sytuacja budzi niepokój, bo niektóre osoby mogą być nakłaniane do poddania się eutanazji, by zwiększyć pulę dostępnych organów.
Angelina Ireland, przewodnicząca Delta Hospice Society (DHS), zauważa, że kanadyjskie społeczeństwo najpewniej jest w ogóle nieświadome, jak lukratywny może być handel ludzkimi organami.
Według niektórych szacunków, w Stanach Zjednoczonych serce jest warte koło 1 miliona dolarów, wątroba – około 557 000 dol., nerka – 262 000 dol., skóra – 10 dol. za cal, żołądek – 500 dol., a gałka oczna – 1500 dol. Sprzedaż organów w większości krajów jest nielegalna, Ireland zauważa jednak, że Kanadyjczycy często są naiwni. Ceny rynkowe ludzkich organów są zaskakująco wysokie. Nasuwa się też pytanie, kto jest zamieszany w takie pozyskiwanie organów: lekarze, szpitale, rządowe departamenty?, pyta Ireland. „Powinniśmy teraz obawiać się, że najsłabsi spośród nas będą złożeni na ołtarzu ‘progresywizmu’. Biedni, bezdomni, niepełnosprawni, chory umysłowo, weterani, nieletni, niezaszczepieni – wszyscy są w grupie ryzyka”.
Niepełnosprawna weteranka Armii Kanadyjskiej i paraolimpijka otrzymała od ministerstwa propozycję eutanazji, kiedy skarżyła się, ile czasu zajmuje zainstalowanie windy schodowej w jej domu. Christine Gauthier zeznawała w parlamencie w Ottawie w czwartek. Gauthier, szukała pomocy w przemieszczaniu na piętro wózka inwalidzkiego w swym domu. Powiedziała, że zamiast tego pracownik ds. weteranów zaproponował medycznie wspomagane samobójstwo Rządowe śledztwo wykazało, że co najmniej czterem innym weteranom również zaproponowano samobójstwo.
Eutanazja jest legalna dla nieuleczalnie chorych pacjentów w Kanadzie od 2016 roku Ale w zeszłym roku prawo rozszerzyło się o osoby z długotrwałą niepełnosprawnością. Niepełnosprawna weteranka skrytykowała rząd w Ottawie za propozycję eutanazji, kiedy była sfrustrowana opóźnieniami w zainstalowaniu windy dla wózków inwalidzkich w jej domu.
Pracownik opieki społecznej dla weteranów powiedział jej: „Proszę pani, jeśli naprawdę jest pani tak zdesperowana, możemy udzielić pani pomocy medycznej przy samobójstwie”.
Pracownik, który złożył ofertę, nie został ujawniony, ale istnieje obawa, że zaoferował to samo „rozwiązanie” trzem innym weteranom, którzy zgłosili się do VAC z problemami , donosi Global News .
Premier Justin Trudeau stwierdził, że jest to „absolutnie nie do przyjęcia ” .
Gauthier brała udział w Igrzyskach Paraolimpijskich 2016 i Invictus Games 2016 księcia Harry’ego (powyżej), gdzie zdobyła złoto w wioślarstwie halowym i trójboju siłowym wagi ciężkiej.
Od 2017 roku szuka pomocy VAC w zdobyciu windy schodowej do swojego domu.
„To bardzo mnie odizolowało, ponieważ muszę czołgać się z wózkiem inwalidzkim przede mną” – powiedziała Global News .
Powiedziała, że była zszokowana propozycją samobójstwa od pracownika socjalnego, która pojawiła się w rozmowie w 2019 roku. Powiedziałam„ Nie mogę uwierzyć, że… zrobisz mi zastrzyk, który pomoże mi umrzeć, ale nie dasz mi narzędzi, których potrzebuję, aby pomóc mi żyć” . „To było naprawdę szokujące, usłyszeć tego rodzaju komentarz”.
Gauthier została ranna w wypadku podczas szkolenia wojskowego w 1989 roku, doznając trwałego uszkodzenia kolan i kręgosłupa.
Zeznania Gauthier i doniesienia o innych podobnych przypadkach wywołały publiczne oburzenie.
Od przyszłego roku nowe prawo pozwoli osobom cierpiącym na choroby psychiczne „uzyskać” samobójstwo wspomagane medycznie.
Dr Trudo Lemmens, profesor prawa i polityki zdrowotnej Uniwersytetu w Toronto, powiedział DailyMail.com, że system może stworzyć „obowiązek wprowadzenia [samobójstwa] jako części” leczenia zdrowia psychicznego; „Wyobraź sobie, że jest to stosowane w kontekście zdrowia psychicznego. Masz osobę cierpiącą na ciężką depresję, która szuka pomocy u terapeuty i otrzymuje propozycję śmierci”
Obawia się, że pacjenci, którzy są w odpowiednim stanie umysłu, mogą zostać przekonani, że samobójstwo jest rozsądną opcją. Dr Lemmens nazwał cały system „wypaczoną koncepcją autonomii jednostki”.
Istnieją już doniesienia o osobach otrzymujących zgodę na wspomagane samobójstwo z powodu cukrzycy lub bezdomności.
Na początku października Europejski Trybunał Praw Człowieka odrzucił skargę Belga, którego matka została poddana eutanazji z powodu depresji. O zabiciu matki przez lekarzy mężczyznę powiadomiono… dzień po jej śmierci. Nie mógł się z nią nawet pożegnać…
Nie możemy pozwolić, by ten wyrok wykorzystali promotorzy eutanazji w Polsce, którzy od roku coraz intensywniej przekonują Polaków o „normalności” zabijania w imię „miłosierdzia”. Mamy się czego obawiać, bo dotąd żaden kraj nie powstrzymał eutanatycznego lobby.
W 20 lat liczba dokonywanych w Belgii eutanazji wzrosła niemal tysiąckrotnie. W Holandii liczba eutanazji pomiędzy rokiem 2003 a 2020 wzrosła z 1815 do 6938 przypadków. Eutanazji poddawane są głównie starsze osoby, ale rośnie skala zabijania ludzi w sile wieku, cierpiących na depresję lub samotność, a nawet dzieci. Flandria – największy region Belgii – podał, że w latach 2016/2017 aż 10% śmierci noworodkowych spowodowanych było decyzją o ich eutanazji. Mówiąc dosłownie – dzieciobójstwem narodzonych chłopców i dziewcząt.
W Belgii i Holandii społeczne kampanie promujące zabijanie starszych i słabszych zakończono sukcesem już dawno temu. Angażowano do tego teatr, kino, przywódców duchowych, celebrytów i polityków. Teraz wspierający eutanazję wyrok Trybunału Praw Człowieka jest zaproszeniem do radykalnego obniżenia standardu ochrony życia ludzkiego w całej Europie. Także w Polsce, gdzie obserwujemy aktywne działania zmierzające do legalizacji eutanazji.
Wiceszef sejmowego klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek mówił, że eutanazja jest „podstawowym prawem człowieka”. W poznańskim „Tetrze Nowym” wystawiono promującą eutanazję sztukę „Prawo wyboru”. Promotorzy cywilizacji śmierci z zadowoleniem opowiadali o „kapsule śmierci” – małej komorze gazowej wystawionej w holu teatru. Na łamach „Gazety Wyborczej” ubolewano nad losem osób, które muszą wyjechać z Polski, by poddać się eutanazji. Przy okazji 1 listopada portal „Interia” opublikował felieton, w którym brak legalnej eutanazji nazwano „okrucieństwem”.
Mierząc się z fałszywą narracją zwolenników eutanazji, eksperci Ordo Iuris przygotowali raport, w którym szczegółowo omówiliśmy, czym w rzeczywistości jest eutanazja i jak doszło do jej legalizacji. Analizujemy prawodawstwo krajów takich jak Holandia i Belgia, gdzie w majestacie prawa lekarze na życzenie rodziców mogą eutanatycznie zabijać noworodki. Wystarczy tylko, że uznają, iż przewidywana jakość ich życia jest… „zbyt niska”.
W raporcie opisujemy przykład Szwajcarii, która jest celem „turystyki śmierci” obywateli innych państw. Fundacja Dignitas, która od lat zarabia na prowadzeniu eutanazyjnego biznesu, w taki stopniu rozwinęła swoją „działalność”, że udostępniała swoim klientom środki do wykonania samobójstwa nawet w hotelach i na parkingach. Pacjenci zażywali śmiertelne dawki leków w samochodach. Prochy tych, którzy często płacili ogromne pieniądze za zapewnienie „godnej” śmierci i pogrzebu, wyrzucano do jeziora.
Liczymy, że szeroka promocja naszej publikacji uświadomi Polakom, co tak naprawdę oznaczałaby legalizacja zabójstw eutanatycznych w naszym kraju.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Aby z przestrogą i prawdą o eutanazji dotrzeć do mediów, opublikowaliśmy już krótsze i przystępne teksty, w których wyjaśniamy, czym różni się opieka paliatywna od uporczywej terapii. Propagatorzy eutanazji celowo manipulują tymi pojęciami, aby wykształcić u odbiorców mylne wrażenie, że decyzja o skróceniu życia jest jedynym sposobem na ucieczkę przed cierpieniem oraz że współczesna medycyna paliatywna nie oferuje żadnych rozwiązań pozwalających na skuteczne łagodzenie bólu i innych dolegliwości towarzyszących nieuleczalnym chorobom. Tymczasem to właśnie opieka paliatywna i hospicyjna daje pacjentom szanse na prawdziwie godną śmierć – bez bólu, bez głodu i pragnienia oraz w otoczeniu najbliższych.
Aby ukazać ogromny potencjał w rozwoju opieki paliatywnej w Polsce, a także trudności z jakimi mierzą się placówki oferujące tę formę wsparcia, pracujemy nad publikacją, która w sposób wyczerpujący omówi najistotniejsze zagadnienia dotyczące opieki paliatywnej.
Jednocześnie wiemy, że dyskusja o godnym umieraniu to szereg poważnych dylematów bioetycznych, z którymi będziemy mieć coraz częściej do czynienia. Konieczne jest więckształcenie młodych prawników czy medyków, którzy będą gotowi do podjęcia debaty na ten temat. Dlatego w ramach Akademii Ordo Iuris zorganizowaliśmy na Uniwersytecie Opolskim szkolenie poświęcone eutanazji. Podczas wydarzenia, w którym uczestniczyło kilkudziesięciu studentów, nasi eksperci wraz z wybitnymi specjalistami z zakresu prawa i prawa kanonicznego omawiali prawne i moralne aspekty eutanazji. Wskazywaliśmy między innymi, że przyzwolenie na eutanazję w sposób nieunikniony prowadzi do wzrostu zabójstw eutanatycznych motywowanych już nie chorobami w stanach terminalnych, ale np. depresją, którą można i należy leczyć.
O zagrożeniach związanych z legalizacją eutanazji mówiliśmy również podczas Akademii Ordo Iuris Extra. Nasi eksperci analizowali wówczas proeutanazyjny zwrot w holenderskim prawodawstwie oraz kampanię promującą zabójstwa eutanatyczne, z którą mierzy się obecnie włoskie społeczeństwo. Na przyszły rok zaplanowaliśmy też organizację konferencji poświęconej prawnym i medycznym aspektom eutanazji.
Bez konsekwentnego wsparcia Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris, nasi eksperci nie mogliby prowadzić tak szerokiej działalności, broniąc Polski i Polaków przed tragicznymi skutkami, jakie niesie za sobą realizacja postulatów zwolenników cywilizacji śmierci. Wierzę, że z Pana pomocą oprzemy się naciskom, aby zalegalizować eutanazję w naszym kraju.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Prawo do życia nie wyklucza… zabójstwa
Propagatorzy eutanazji próbują wmówić Polakom, że eutanazja to oznaka miłosierdzia i pomoc w godnym umieraniu pacjentom, których stan zdrowia wiąże się z fizycznym bólem i cierpieniem.
Prawda jest jednak zupełnie inna. Pokazuje to choćby sprawa 64-letniej Godelievy de Troyer z Belgii, od której rozpocząłem tę wiadomość. W jej przypadku przyczyną przeprowadzenia eutanazji była depresja, którą przecież można i należy leczyć!
Ponieważ Belgia jest jednym z nielicznych krajów na świecie, w których prawo dopuszcza eutanazję osób cierpiących na depresję, nawet jeśli są całkowicie zdrowe fizycznie, kobieta złożyła wniosek o podanie jej śmiertelnego zastrzyku w związku z „nieznośnym cierpieniem psychicznym”.
Zamiast zapewnić pacjentce niezbędną opiekę psychologiczną, lekarze pozytywnie zaopiniowali jej wniosek, uznając, że zmagająca się z depresją kobieta działa „świadomie i racjonalnie”. Przed śmiercią kobieta wpłaciła 2 500 euro darowizny na stowarzyszenie promujące eutanazję. Prezesem organizacji był lekarz, który po raz ostatni przebadał pacjentkę, uznając, że kobieta jest „gotowa” do eutanazji. Ostatecznie to on podał jej też śmiertelny zastrzyk z trucizną.
Syn pacjentki o śmierci własnej matki dowiedział się dopiero dzień później – gdy było już za późno nie tylko na jakiekolwiek pożegnanie, ale też na pojednanie. Kobieta w momencie śmierci była bowiem skonfliktowana z dziećmi, co powinno być przecież dodatkowym argumentem za tym, by dać im szansę na uratowanie relacji. Być może takie pojednanie mogłoby nawet doprowadzić do zmiany decyzji kobiety o samobójstwie.Takiej szansy jednak rodzina nie dostała, a syn zmarłej pacjentki do końca życia będzie się zapewne mierzył z bólem lub poczuciem winy za śmierć matki…
Dlatego mężczyzna złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez lekarzy, którzy dokonali eutanatycznego zabójstwa. Po ponad trzech latach śledztwa postępowanie zostało umorzone. Wtedy Belg złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zarzucając pogwałcenie prawa jego matki do życia oraz jego prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, z uwagi na pozbawienie go możliwości pożegnania się z matką przed śmiercią.
Przystąpiliśmy do sprawy, przedkładając sędziom Trybunału opinię prawną w trybie przyjaciela sądu. Wskazaliśmy w niej, że eutanazja jest nie do pogodzenia z prawem każdego człowieka do życia – niezależnie od stanu zdrowia. Podkreśliliśmy jednocześnie, że decyzja o samobójstwie nie dotyczy tylko samobójcy, ale także jego rodziny, gdyż śmierć osoby bliskiej ma ogromny wpływ na członków rodziny pacjenta, którzy powinni mieć przynajmniej możliwość pożegnania się z bliską osobą. Przypomnieliśmy też, że art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka stanowi jednoznacznie, że „nikt nie może być umyślnie pozbawiony życia” (za wyjątkiem obrony koniecznej, zatrzymania osoby podejrzanej lub tłumienia nielegalnych zamieszek).
Z naszymi argumentami zgodziło się jednak tylko dwoje spośród siedmiorga orzekających sędziów. Sędzia Georgios Serghides wskazał, że „jakakolwiek forma eutanazji byłaby sprzeczna z fundamentalnym prawem do życia”. Z kolei sędzia María Elósegui wprost zacytowała naszą opinię, zwracając uwagę na destruktywny wpływ eutanazji na rodzinę uśmierconej pacjentki.
Te dwa zdania odrębne nie zmieniły jednak wyroku, który jest niestety radykalnym ciosem w ochronę życia w systemie prawa międzynarodowego.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Odkłamujemy manipulacje radykałów
Wyrok Trybunały Strasburskiego dodaje wiatru w żagle zwolennikom eutanazji, którzy usiłują za wszelką cenę skłonić społeczeństwa do zgody na jej pełną legalizację. W trosce o życie Polaków, którzy mogliby paść ofiarą eutanatycznych zabójstw, regularnie odkłamujemyich manipulacje, przedstawiając prawdę o eutanazji.
Ukazując Polakom, jakiej opieki mogą i powinni oczekiwać u schyłku życia, przygotowaliśmy już pierwsze opracowania na temat opieki paliatywnej, która jest często mylona z uporczywą terapią. Podkreślamy, że opieka paliatywna jest ukierunkowana na poprawę jakości życia, łagodzenie cierpień fizycznych i psychicznych osób chorujących na nieuleczalne choroby. Jej celem nie jest leczenie pacjenta za wszelką cenę (gdy jest to już niemożliwe), ale poszanowanie jego niezbywalnej godności poprzez zapewnienie mu warunków godnej śmierci.Pracujemy także nad pogłębioną publikacją, w której przyjrzymy się polskiemu systemowi opieki paliatywnej.
Opublikowaliśmy również komentarz, w którym precyzyjnie wskazaliśmy różnice pomiędzy zaprzestaniem uporczywej terapii a eutanazją. Podkreśliliśmy, że eutanatyczne zabójstwo to działanie polegające na przyczynieniu się do skrócenia życia pacjenta, którego sprawcy zgodnie z polskim prawem podlegają odpowiedzialności karnej. Z kolei przerywając uporczywą terapię, lekarz nie przyczynia się do śmierci pacjenta, która następuje naturalnie – w wyniku postępu nieuleczalnej choroby. Co więcej, łącząc zaprzestanie daremnego leczenia z podjęciem terapii paliatywnej, personel medyczny umożliwia realizację prawa pacjenta do umierania w spokoju i godności.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Przerażające skutki legalizacji eutanazji
W debacie na temat eutanazji absolutnie kluczowe jest udowodnienie polskiemu społeczeństwu, że – wbrew propagandzie zwolenników eutanazji – legalizacja tej praktyki nie rozwiązuje problemów pacjentów i ich rodzin, ale je mnoży. Pokazują to jednoznacznie przykłady licznych państw Europy Zachodniej, gdzie pod pretekstem współczucia i niesienia ulgi najbardziej cierpiącym chorym dopuszczono eutanazję, która dziś stosowana bywa również wobec osób, które wcale nie wyraziły na nią zgody.