PKN Orlen prognozuje dwukrotny wzrost cen gazu rok do roku. Powody są oczywiste: wojna w Ukrainie, próba wymuszenia przez Gazprom płatności za surowiec w rublach i zmiany regulacyjne wymuszające wypełnienie magazynów w Europie. Na rynku paliw panuje duża niepewność. – Mamy inflację i wzrost cen wszelkiego rodzaju surowców – tłumaczy Adam Czyżewski, główny ekonomista koncernu.
Główny ekonomista Orlenu mówi o dużej presji cenowej na rynku paliw. Ma to związek głównie z dieslem, gdyż brakowało go już pod koniec zeszłego roku, a na to nałożyła się jeszcze wojna.
– Wojna w Ukrainie i panika z nią związana spowodowały, że wzrósł głównie popyt na paliwa, a nie na ropę – tłumaczy Adam Czyżewski. – Ceny paliw poszły więc w górę, a na rynku ropy mamy z jednej strony sytuację, że rosyjskiej ropy na spocie w Europie nikt nie chce kupować, więc jej cena spadła i kupują ją z dużym dyskontem Indie, a z drugiej – mamy interwencję na rynku ropy Międzynarodowej Agencji Energii i amerykańskiego rządu w postaci zapowiedzi uwolnienia zapasów, co powoduje, że ceny ropy utrzymują się na niskim poziomie. Interwencje rynek bardzo uspokoiły – dodał.
Inflacja i wzrost cen wszystkich surowców. Na horyzoncie spowolnienie
Zwraca on uwagę, że w Chinach nastąpił covidowy spadek popytu szacowany na około 1,5 mln baryłek ropy dziennie.
– Na rynku paliw jest lepiej niż na rynku ropy naftowej, stąd rozjazd cen i wzrost marż rafineryjnych, które są różnicą między cenami ropy i paliw. Marże są wyznaczane przez rynek i obecnie nienaturalnie wysokie, bo na rynku ropy mamy interwencje, a na rynku paliw duży popyt – ocenia Czyżewski.
Dlatego trudno prognozować, jaka będzie sytuacja w kolejnych miesiącach. Mamy inflację, wzrost cen wszelkiego rodzaju surowców. Pogarszają się perspektywy wzrostu gospodarczego, prognozy globalnego PKB w tym roku spadły już z około 4 proc. do 1,5 proc.
Spółka prognozuje także wzrost cen energii elektrycznej do poziomu ok. 730 zł/MWh (wzrost o ok. 85 proc. rdr) w efekcie utrzymujących się bardzo wysokich cen gazu i węgla spowodowanych głównie sytuacją geopolityczną oraz wysokich cen praw do emisji CO2.
Premier: Polacy nie odczują zmian
[Jak można tak bezczelnie KŁAMAĆ!! MD]
W środę od godziny 8 czasu polskiego Gazprom całkowicie wstrzymał dostawy gazu do Polski w ramach kontraktu jamalskiego. – Z szantażem gazowym Rosji, z tym pistoletem przystawionym do głowy poradzimy sobie tak, aby Polacy tego nie odczuli – mówił premier Mateusz Morawiecki w środę w Sejmie. [—]
Długo nie trwało, wczoraj napisałem, jak będzie, a dziś już jest jak jest. Prawdę i dokładnie mówiąc, to wczoraj już było, gdy minister Moskwa, o ironio losu, oświadczyła, że z tymi rezerwami gazu i dywersyfikacją to tak nie do końca będzie wesoło.
Owszem gazu od Putina nie weźmiemy, ale ten sam gaz kupimy od pośredników, w tym od Niemiec.
Naprawdę można ze śmiechu pozostawić niespodziankę w spodniach, gdyby nie fakt, że to jest bardziej przerażające niż śmieszne. W wyniku genialnych ruchów, między innymi „sankcji” nałożonych na „ruskie onuce”, całe gminy straciły ciągłość dostaw gazu. Póki co jest ich kilkanaście, ale przecież sytuacja nie będzie się poprawiać, tylko się pogorszy.
Obecnie mamy taki stan rzeczy, że cały świat widzi, w jakie kłopoty wpakowała się Polska i jak bardzo potrzebuje nowych źródeł dostaw gazu. Handlujący pietruszką wiedzą, że to idealne warunki to krojenia frajerów. Nasi niemieccy przyjaciele pietruszką też w Polsce handlują, jednak dużo większe interesy robią w strategicznych branżach. Nie chcę niczego przesadzać, jednak życie samo podpowiada, że tanio to my gazu od Niemców nie kupimy i nie będą to jedynie koszty finansowe, pojawią się koszty polityczne.
I znów powstaje pytanie po co było się odzywać? Któryś geniusz z ministerstwa usłyszał od prezesa Kaczyńskiego: „Czy damy radę?” i wbrew podstawowym działowniom matematycznym wykazał się postawą patriotyczną? Z dużym prawdopodobieństwem tak właśnie było i może nawet sam pomazaniec Morawiecki wystąpił w swojej ulubionej roli; „damy radę, nie jesteśmy Tuskiem”. Mleko się rozlało, powrotu do starego nie ma, a grzać się, gotować i produkować nawozy czymś trzeba. Nie bez powodu mądre państwa albo siedziały cicho albo jak Węgry wprost oświadczały, że na takie szaleństwo jak moralne uniesienia i bojkotowanie ruskiego gazu sobie nie pozwolą, bo liczy się bezpieczeństwo państwa i obywateli.
PiS bezpieczeństwem Polski i Polaków od kilku lat wyciera sobie „twarz”. Decyzje podejmowane są wyłącznie według populistycznego klucza. Kiedyś to było dzielenie i rządzenie, dziś jest łączenie. Morawiecki ze swoimi propagandystami powiela strategię Tuska, który najpierw zlecał sondaże, potem patrzył, co Polacy myślą i na końcu puszczał ciepłą wodę w kranie, tudzież walczył z „kibolami”. Technologia Tuska została do tego stopnia poprawiona, że decyzje PiS łączą „prawych” z „silnymi” razem. Tak było, przy pomoże, tak jest przy uchodźcach i konflikcie na Ukrainie. Wystarczyło poszczuć na tych, co spacerują po lesie i czyhają na życie, tych z DPS-ów, żeby dostać 90% poparcia.
Wystarczy krzyknąć, że ruski gaz zabija dzieci w Mariupolu i 95% gotowe jeść surowe ziemniaki. Tak się buduje wielką i dumną Polskę wstającą z kolan. Potem co prawda trzeba się płaszczyć przed wszystkimi, żeby uzyskać używane F16, powstrzymać zamknięcie elektrociepłowni w Turowie, a teraz ugotować barszcz dla ukraińskich uchodźców, ale to się wytnie. Po dwóch latach upadku PiS wystarczy przykładów, tych generalnych i detalicznych, aby pozbyć się złudzeń.
Miliony wyborców PiS dało się nabrać na bogoojczyźnianą retorykę. Przez pierwsze lata jeszcze to jakoś korespondowało z podjętymi działaniami i wiele z nich należy uznać za rozsądne. Potem nastała era poprawionej wersji Tuska występującej pod nazwą Mateusza Morawieckiego. „Aresztowanie autostrad” podmieniono na bardziej finezyjne tarcze, łady, piątki, wypłaszczanie i „putinflację”.
Najeść się nie najemy, ogrzać się nie ogrzejemy, ale za to sobie pośpiewamy „Żeby Polska była Polską”. Były marzenia, były nadzieje i przez jakiś czas był PiS, dla którego nie ma alternatywy. Nie pozostało nic poza złorzeczeniami i beznadzieją, tak dużą, że i alternatywa nie ma najmniejszego znaczenia. Prawda, że zawsze może być gorzej i skoro może to pewnie będzie, ale mnie już to niespecjalnie zajmuje, bo po prostu na nic nie mamy wpływu. W Polsce nie ma jednego polityka, nie wspominając o partii, która była zdolna zrobić dla Polskie coś mądrego i przede wszystkim bezpiecznego.
https://topwar.ru/195561-udar-budet-molnienosnym-putin-predostereg-zapadnye-strany-ot-vmeshatelstva-v-situaciju-na-ukraine.html Задачи спецоперации на Украине будут выполнены, в случае вмешательства третьих сил в ситуацию удары будут нанесены молниеносно, решение уже принято. Об этом заявил Владимир Путин на встрече с Советом законодателей Федерального собрания. Российский президент подчеркнул, что военная спецоперация по демилитаризации и денацификации завершится только при достижении всех поставленных задач, чтобы обеспечить безопасность России на историческую перспективу. Таким образом он подтвердил, что останавливаться на полпути никто не собирается, после освобождения Донбасса операция продолжится.
(…) в этой связи хочу вновь подчеркнуть: все задачи специальной военной операции, проводимой нами на Донбассе и Украине, начатой 24 февраля, будут безусловно выполнены, чтобы на историческую перспективу гарантировать мир и безопасность жителям Донецкой и Луганской народных республик, российского Крыма и всей нашей страны – заявил он.
Кроме того, Путин предупредил „третьи силы” в лице коллективного Запада, что вмешательство в спецоперацию, проводимую российскими войсками, неприемлемо. В случае создания угрозы стратегического характера ответ России будет молниеносным. Особенно президент подчеркнул, что решения о нанесении ударов уже приняты – и удары будут нанесены в случае прямой угрозы РФ.
По мнению политических экспертов, в первую очередь этот „посыл” направлен США, Великобритании и Польше.
У нас для этого есть все инструменты. Такие, которыми не может похвастаться никто. А мы хвастаться не будем. Мы будем их использовать, если потребуется. И хочу, чтобы все об этом знали – добавил он.
Также Путин отметил мужество и героизм российских военнослужащих, выполняющих задачи на территории Украины. По его словам, наши солдаты предотвратили гораздо больший конфликт, который Запад хотел развернуть на территории России, разыграв собственный сценарий.
„Sankcje na rosyjski gaz hamują Austria, Niemcy i Węgry” – powiedziała w środę minister klimatu Anna Moskwa. Dodała, że liczy na wyciągnięcie przez KE konsekwencji wobec państw płacących Rosji za gaz w rublach.
W Europie głównymi hamulcowymi sankcji na rosyjski gaz są te państwa, które mają gaz z Rosji, czyli Austria, Niemcy i oczywiście Węgry – powiedziała w Polsat News szefowa resortu klimatu.
Na pytanie, czy Bruksela ma instrumenty, żeby wymóc na krajach wspólnoty przestrzeganie sankcji wobec Rosji, bo uzależnione od rosyjskich surowców Węgry zadeklarowały płacenie za nie rublami, minister Moskwa wskazała, że w środę szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen „wypowiedziała się dosyć radykalnie, że te państwa będą ponosiły konsekwencje”.
Wypowiedziała się radyklanie (Ursula von der Leyen – PAP), że płacenie w rublach jest każdorazowo łamaniem sankcji – dodała Moskwa.
Jak podkreśliła szefowa resortu klimatu, Polska czeka na kolejny krok i konsekwencje, bo pakiet sankcyjny ich nie zakłada. „Liczymy, że te konsekwencje zostaną wyciągnięte wobec państw, i w efekcie państwa wycofają się z płacenia w rublach” – powiedziała.
[I dalej podobny bełkot idioty. A my – nie mamy gazu, a jego resztki drożeją astronomicznie. MD]
===========================
mail:
Teraz widać jak na tym wyszli „nasi” rządowi idioci wychodzący jak zwykle przed szereg….
Obecnie w Polsce pierwszy raz w historii mieszka ponad 41 mln osób. Stało się tak za sprawą masowej migracji uchodźczej z Ukrainy — wynika z raportu przygotowanego przez Centrum Analiz i Badań Unii Metropolii Polskich. Do których polskich miast dotarło najwięcej uchodźców z Ukrainy?
Już przed wybuchem wojny w Polsce przebywało ponad 1,5 mln Ukraińców powyżej 15. roku życia. Wybuch wojny zwiększył tę liczbę do blisko 3,2 mln, wliczając dodatkowo dzieci do 14. roku życia.
Populacja Rzeszowa wzrosła o 53 proc., Warszawy – o 15 proc.
Przeważająca większość Ukraińców zdecydowała się zatrzymać na dłużej w największych polskich ośrodkach miejskich — wynika z danych zebranych przez autorów raportu.
„W marcu 2022 r. nasze miasta i otaczające je gminy gościły prawie 70 proc. spośród wszystkich obywateli Ukrainy, którzy przyjechali do Polski po 24 lutego i którzy mieszkali tu wcześniej – ponad 2 mln 200 tys. osób. Oznacza to skokowy wzrost populacji największych polskich miast. Dla przykładu populacja Rzeszowa wzrosła o 53 proc., natomiast Warszawy — o 15 proc.” — czytamy w raporcie.
Wedle oficjalnych informacji, w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę zginęło do tej pory 217 ukraińskich dzieci. W tym samym czasie polscy aktywiści aborcyjni pomogli zamordować 158 maleńkich Ukraińców i kilka tysięcy małych Polaków. Na tym właśnie polega w praktyce „pomoc Ukrainie”, o której tak wiele obecnie słyszymy…
Ludzie, którzy publicznie ubolewają nad tym, że ukraińskie dzieci giną w wyniku działań wojennych, jednocześnie domagają się zabijania poprzez aborcję ukraińskich i polskich dzieci lub przyzwalają na ten proceder. Trudno chyba o większą hipokryzję. Wyjaśnię Panu szczegóły tej sprawy.
Gazeta Wyborcza poinformowała właśnie, że w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę zginęło 217 dzieci. Równolegle, ta sama Gazeta Wyborcza opublikowała wywiad z polskimi aborcjonistkami z tzw. Aborcyjnego Dream Teamu, czyli zorganizowanej grupy przestępczej prowadzącej nielegalny handel pigułkami poronnymi, które publicznie chwalą się, że:
„Od 1 marca, bo wtedy zaczęłyśmy liczyć, do Aborcyjnego Dream Teamu i Kobiet w Sieci zwróciło się 158 osób, które podały wprost, że są z Ukrainy, uciekły przed wojną i potrzebują dostępu do aborcji w Polsce.”
Jak donosi Wyborcza, osoby te otrzymały pomoc w przeprowadzeniu aborcji, w większości poprzez dostarczenie im nielegalnych pigułek poronnych.
Panie MirosĹ‚awie, przez ponad dwa miesiące wojny zginęło 217 ukraińskich dzieci. W tym samym czasie polscy aborcjoniści pomogli zamordować 158 maleńkich Ukraińców i kilka tysięcy małych Polaków.
„Pomoc Ukrainie” to dla aktywistów cywilizacji śmierci bardzo często jedynie propagandowe hasło, za pomocą którego próbuje się przeforsować upowszechnienie aborcji w Polsce. Wie Pan na czym ta „pomoc” ma w praktyce polegać? Na przyznawaniu Ukrainkom „praw kobiet” (czyli możliwości legalnego dzieciobójstwa) oraz na poszerzaniu dostępu do „środków leczniczych” (czyli pigułek poronnych) i „opieki medycznej” (czyli aborcji szpitalnych). Na drodze do realizacji tych planów stoją akcje informacyjne organizowane przez naszą Fundację, które demaskują kłamstwa aborcyjne pokazując, że aborcja to okrutne morderstwo dzieci polskich i ukraińskich. Dlatego podjęto kolejną próbę ich zablokowania.
W całej Polsce trwają nasze uliczne akcje informacyjne, w ramach których pokazujemy prawdę o aborcji i ostrzegamy przed konsekwencjami tego procederu. W ostatnich dniach kampanie odbyły się m.in. w: Płocku, Elblągu, Toruniu, Gdyni, Gdańsku, Radomiu, Piotrkowie Trybunalskim, Augustowie, Legnicy, Tarnowie, Słomnikach i Krakowie. Jesteśmy obecni w ruchliwych miejscach, takich jak np. Dworzec Centralny w Warszawie, gdzie widzą nas tysiące ludzi.
Bardzo przeszkadza to aborcyjnemu lobby, które próbuje wykorzystać wojnę na Ukrainie i kwestię uchodźców, aby zablokować pokazywanie prawdy o aborcji w naszym kraju. Sprzyjające aborcjonistom media zaczęły rozpowszechniać (dez)informacje mówiące o tym, że nasze akcje rzekomo wywołują szok i traumę wśród Ukraińców i z tego powodu powinny zostać natychmiast wstrzymane. To obłudna gra na emocjach, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Media, które regularnie publikują treści pełne brutalnej przemocy, nienawiści, wulgaryzmów i pornografii twierdzą, że z przestrzeni publicznej powinna w pierwszej kolejności zniknąć prawda o aborcji, gdyż zetknięcie z nią wywołuje rzekomo urazy psychiczne i negatywne uczucia u Ukraińców. Tymczasem obywatele Ukrainy, gdzie aborcja jest masowym i powszechnym zjawiskiem, bardzo często reagują pozytywnie na nasze akcje. Dla wielu Ukraińców kontakt z prawdą o aborcji, pokazywaną na ulicach miast Polski przez naszych wolontariuszy, jest często pierwszym tego typu doświadczeniem w życiu. W ich kraju nigdy nie było takich kampanii prowadzonych na dużą skalę i dlatego wielu z nich reaguje pozytywnie, gdy zobaczy prawdę eksponowaną w miejscu publicznym.
Nasi wolontariusze z Warszawy przeprowadzili ostatnio ciekawą rozmowę z mężczyzną z Ukrainy, który dziękował za naszą działalność. Pod koniec kolejnej akcji pod Dworcem Centralnym okazało się że akumulator w naszej furgonetce rozładował się i potrzebna nam była pomoc w jego uruchomieniu. Wie Pan kto nam pomógł? Taksówkarz Ukrainiec. Zrobił to z wielką radością i satysfakcją. Wielka grafika, obrazująca skutki aborcji, umieszczona na naszym aucie, nie przeszkadzała mu i nie wywołała u niego żadnej traumy…
Panie MirosĹ‚awie, aborcjoniści, którzy domagają się zakończenia wojny i rozlewu krwi na Ukrainie, pomagają w mordowaniu niewinnych ukraińskich dzieci. Media, które publikują dramatyczne zdjęcia ukraińskich dzieci będących ofiarami wojny, wspierają aborcję zarówno na małych Ukraińcach jak i Polakach. Rząd Polski, który deklaruje ogromną przyjaźń z Ukrainą, zezwala na swobodną działalność zorganizowanych grup przestępczych, które pomogły zamordować już dziesiątki tysięcy małych Polaków oraz prawie tyle samo Ukraińskich dzieci, co wojna.
Na tym właśnie polega w praktyce „pomoc Ukrainie”, o której tak wiele obecnie słyszymy. Jeżeli przyzwalamy na mordowanie ludzi za pomocą aborcji, to wszelkie inne działania mające na celu ratowanie dzieci lub pomoc najmłodszym, nigdy nie będą szczere. Musimy ujawniać na czym polega ta perfidia działań aborcjonistów oraz ich zwolenników, gdyż stawką walki jest przede wszystkim przyszłość naszego narodu.
„Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości.”
Powiedział Jan Paweł II. Czy wie Pan, że w ostatnich latach w Polsce notuje się najmniej urodzeń od czasów II wojny światowej? W naszym kraju z roku na rok rodzi się coraz mniej dzieci i już wkrótce będziemy mieli do czynienia z katastrofą demograficzną. W 2021 roku urodziło się w Polsce tylko ok. 330 000 dzieci – najmniej od stu lat… Jesteśmy na szarym końcu światowych statystyk pod względem dzietności, której współczynnik nie pozwala obecnie nawet na zastępowalność pokoleń.
W tym samym czasie za pomocą nielegalnych pigułek poronnych rozprowadzanych w naszym kraju przez aborcyjne grupy przestępcze, zamordowano ponad 30 000 polskich dzieci. To tyle ofiar, jakby w rok z mapy Polski zniknęło miasto wielkości Wołomina lub Sopotu. Realna skala tego morderczego zjawiska jest z pewnością jeszcze większa.
Jeśli nic się nie zmieni, jako naród nie mamy przyszłości. Na Ukrainie do wyludnienia narodu doprowadziły nie wojny, tylko aborcja. W samym 2019 roku na Ukrainie zamordowano poprzez aborcję ponad 74 000 dzieci. Są to oczywiście oficjalne statystyki, realna skala aborcji jest tam z pewnością o wiele większa i może sięgać nawet kilkuset tysięcy ofiar z dzieci rocznie. Oznacza to, że w ciągu ostatnich dekad wymordowano za pomocą aborcji miliony Ukraińców.
Nie potrzeba więc żadnej wojny, aby pozbyć się Polaków. Wystarczy propaganda konsumpcjonizmu i materializmu, połączona z dalszym przyzwoleniem na upowszechnianie aborcji, a jako Polacy po prostu prędzej czy później znikniemy z mapy świata.
Panie MirosĹ‚awie, tak jednak nie musi się stać. To, jaka Polska będzie jutro, zależy od tego, co my będziemy robić dzisiaj.
Czy wie Pan, że w XIX wieku i na początku XX wieku populacja Polaków podwoiła się? Był to dla naszego narodu niezwykle trudny czas – rozbiory, prześladowania, nieudane powstania, zsyłki na Syberię, germanizacja, rusyfikacja. Pomimo tego, ludność naszego narodu zwiększyła się dwukrotnie. Dzisiejsze czasy są również dla nas bardzo trudne. Ogromna presja międzynarodowa, naciski zagranicznych rządów i korporacji, największe media opanowane przez cywilizację śmierci – to wszystko może powodować zniechęcenie i przeświadczenie, że będzie już tylko gorzej. To nieprawda.
Do zwycięstwa zła potrzeba tylko tego, aby ludzie dobrzy nic nie robili. Powstrzymanie aborcji jest możliwe i zależy od osobistego zaangażowania i poświęcenia każdego z nas. Jeszcze nie tak dawno zniesienie niewolnictwa wydawało się czymś nie do pomyślenia. Teraz my musimy sprawić, aby czymś nie do pomyślenia stała się aborcja.
W tym celu nasza Fundacja organizuje w całej Polsce niezależne akcje informacyjne, których celem jest kształtowanie świadomości i sumień naszego społeczeństwa. Pokazujemy prawdę o aborcji oraz o skutkach tej morderczej procedury. Głosimy też, że każdy człowiek ma prawo do życia.
W tym samym czasie aktywiści cywilizacji śmierci na masową skalę infekują umysły Polaków swoją ideologią, wedle której zamordowanie maleńkiego człowieka w łonie matki jest czynem moralnie dobrym. Propaganda ta kierowana jest przede wszystkim do samotnych kobiet w trudnej sytuacji życiowej oraz młodych dziewcząt i uczennic. W Irlandii, która jeszcze do niedawna była katolickim krajem z zakazem aborcji, w ostatnim referendum 90% młodych Irlandczyków w wieku 18-24 lat poparło legalizację dzieciobójstwa. To samo wkrótce stanie się z młodymi Polakami, jeśli nie będziemy ich uświadamiać, czym jest aborcja.
Panie MirosĹ‚awie, w najbliższym czasie chcemy zorganizować kolejne akcje informacyjne na ulicach miast Polski, których celem będzie dotarcie do jak największej liczby osób z prawdą o aborcji i jej skutkach. Będą to m.in. pikiety uliczne, kampanie furgonetkowe oraz nowe billboardy. Potrzebujemy na ten cel ok. 8 000 zł. Zwolennicy dzieciobójstwa zrobią wszystko, aby tylko zablokować te działania. Nie możemy liczyć na wsparcie rządu lub międzynarodowych instytucji.
Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby zorganizować kolejne akcje informacyjne uświadamiające społeczeństwo czym jest aborcja, dzięki czemu możemy wpłynąć na świadomość i sumienia tysięcy osób.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Podczas konferencji prasowej przedstawiciele Konfederacji odnieśli się do tragicznej sytuacji polskich finansów publicznych. Jak podkreślali, ogromna część deficytu jest poza jakąkolwiek kontrolą, a rząd usiłuje przekonać Polaków, że galopująca inflacja to wina Putina.
Jak podkreślali przedstawiciele Konfederacji, „rząd PiS ukrywa olbrzymią część polskiego deficytu budżetowego, poza kontrolą demokratyczną polskiego parlamentu, społeczeństwa polskiego i narodu polskiego”.
– Zadłużenie jest najgorszą formą ubóstwa, a nigdy w powojennej historii Polski, być może z wyjątkiem czasów Gierka, nie mieliśmy tak kolosalnego zadłużenia – mówił Paweł Usiądek.
Jak dodał, z danych, które polski resort finansów przesłał do Brukseli wynika, że „aktualny stan wydatków, które rząd w tym roku wypchnie poza budżet, jest ewenementem na skalę europejską”.
– To są dane porażające. 72 proc. deficytu państwa polskiego jest poza demokratyczną kontrolą parlamentu. Finanse publiczne są tym samym kadłubkowe, a budżet państwa jest ni mniej, ni więcej, tylko kreacją i kreatywną księgowością – ocenił.
Jak podkreślał Usiądek, od początku mniemanej pandemii skala wyprowadzanych poza budżet wydatków „jest ogromna”. Przypomniał, że na koniec 2021 roku „wynosiła ona 260 mld zł i była wielokrotnie wyższa niż rok wcześniej, ponieważ wcześniej opiewała na sumę 55 mld zł”.
W tym roku jednak skala ta może sięgnąć 350 mld zł, czyli niemal 14 proc. polskiego PKB.
Usiądek relacjonował, że PiS wypycha wydatki poza budżet przede wszystkim za pomocą Banku Gospodarstwa Krajowego oraz tarcz finansowych – przez Polski Fundusz Rozwoju.
Co więcej, koszty obsługi tego długu mają się zwiększyć aż o 70 proc.
Głos zabrał także poseł Artur Dziambor.
– Premier Mateusz Morawiecki i Prawo i Sprawiedliwość próbują przekonać, że to nie ich wina. Tymczasem wiemy, kto wprowadził lockdown, wiemy, kto podwyższył kilkadziesiąt i stworzył innych jeszcze podatków, wiemy, kto dodrukowywał pieniądze masowo i dodrukowuje nadal – i to jest właśnie Prawo i Sprawiedliwość – wskazał. – To oni rządzą od 7 lat i to rządzenie przez 7 lat – jak widać już w tym momencie – katastrofalnie im nie wyszło.
Jak dodał Dziambor, w jednym z sondaży pytano, czy Polacy uwierzyli w „putinflację”.– 54 proc. Polaków stwierdziło, że jest to działanie rządu, że są to porażki rządu PiS. A więc można powiedzieć, że nie tacy Polacy głupi, jak się Morawieckiemu wydawało – skwitował Artur Dziambor.
79 lat temu w miejscowości Janowa Dolina na Wołyniu miał miejsce jeden z najbardziej krwawych epizodów ludobójstwa dokonanego przez siepaczy z UPA i ich pomagierów na ludności polskiej.
W nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek (22-23 kwietnia) 1943 roku sotnia UPA pod dowództwem Iwana Łytwyńczuka ps. „Dubowyj” wymordowała, wykazując się przy tym szczególnym okrucieństwem ok. 600 polskich mieszkańców wspomnianego osiedla.
Napad rozpoczęto ok. północy 22 kwietnia, kiedy to mordercy z UPA ostrzelali z broni maszynowej zabudowania miejscowości. Następnie rozpoczęto podpalanie kolejnych domostw. Ratujących się ucieczką Polaków mordowano przy pomocy siekier, wideł i noży. Według relacji świadków szczególną uciechę ukraińskim zwyrodnialcom sprawiało nabijanie polskich dzieci na pal lub podpalanie żywcem, po uprzednim „zawinięciu” w słomiane snopki. Ukraińscy zwyrodnialcy nie oszczędzili również miejscowego szpitala, paląc żywcem rannych i chorych, a personel medyczny mordując w bestialski sposób przy pomocy narzędzi gospodarskich. Z rzezi uratowała się część mieszkańców, która znalazła schronienie w miejscowym niemieckim garnizonie.
Do dnia dzisiejszego pamięć pomordowanych w Janowej Dolinie Polaków nie została należycie uczczona. Choć w miejscu zbrodni rodziny pomordowanych ufundowały pamiątkowy pomnik, to w ostatniej chwili jego ukraiński wykonawca usunął bez wiedzy zamawiających datę „23 kwietnia 1943 roku” pozostawiając tylko napis „Pamięci Polaków z Janowej Doliny”. W trakcie odsłaniania pomnika , w dniu 18 kwietnia 1998 roku protestowała kilkudziesięcioosobowa grupa Ukraińców, trzymających w dłoniach antypolskie transparenty i wznosząc okrzyki: „precz stąd polscy okupanci”, „precz ss- mańskie sługusy”.
W kolejnych latach w Janowej Dolinie (obecnie miejscowość Bazaltowe) postawiono tablicę „upamiętniającą”, „akcję bojową” oddziału UPA, który 22 kwietnia 1943 roku miał zlikwidować „bazę polsko- niemieckich okupantów Wołynia”.
Pamiętajmy o ofiarach w Janowej Doliny i innych pomordowanych Polakach na wschodnich kresach RP, szczególnie dziś, gdy nasz naród w geście iście boskiego miłosierdzia otwiera szeroko ramiona dla ukraińskich uchodźców, niepomny krzywd, wyrządzonych na wielką skalę własnym rodakom.
dr Jacek Misztal
Za: Myśl Polska (25-04-2022) | https://myslpolska.info/2022/04/25/zbrodnia-w-janowej-dolinie/
Skłamałbym albo okazał się ignorantem, gdybym napisał, że to pierwszy taki cudowny przypadek w historii konfliktów zbrojnych, w którym dochodzi do spektakularnego zawieszenia broni. Takie rzeczy się zdarzały, a najbardziej niesamowity był „Rozejm bożonarodzeniowy” w czasie I Wojny Światowej. Rzecz miała miejsce w 1914 roku, żołnierze niemieccy i alianci doprowadzili do rozejmu poprzez wspólne śpiewanie kolęd, dekorowanie okopów i wymianę prezentów „pod choinkę”. Alianci wyszli na tym znacznie lepiej, dostali od Niemców beczkę piwa, z kolei biedni Niemcy musieli się zadowolić śliwkowym puddingiem, co powinno być uznane za zbrodnię wojenną. Żołnierze rozegrali też mecz piłkarski i nie muszę chyba pisać, że jak zawsze wygrali Niemcy, jednak dla historycznej ścisłości podam wynik – 3:2. O niesamowitych wyczynach obu armii dowiedziało się dowództwo i rozkazało przerwać rozejm, ale pomimo rozkazu w okresie świątecznym nikt nie zaczął strzelać.
Historia ludzkości zawiera wiele nieprawdopodobnych wydarzeń, które obrosły legendami, ale czegoś takiego, co obserwujemy na granicy ukraińskiej dotąd świat nie widział. Jako Polacy mamy szczególną wiedzę i doświadczenie z ukraińskimi uchodźcami, których do Polski dotarło prawie 3 miliony. Nasz rząd okazał się wyjątkowo empatyczny i hojny, nie tylko zadeklarował, że przyjmie każdą liczbę uchodźców, ale głośno zaapelował, aby nie wprowadzać żadnej dyslokacji. Dodatkowo dla uchodźców stworzono cały system przywilejów i zachęt do pozostania na terenie Polski, jakich nie ma nigdzie na świecie.
Ukraińcy otrzymali więcej niż obywatele Polski, na przykład darmową komunikację publiczną, z drugiej strony korzystają z polskich systemów socjalnych i opieki zdrowotnej nie płacąc żadnych składek i podatków. Naturalnie każdy uchodźca ma zapewniony wikt i opierunek, na co również nie musi wydawać ani jednej złotówki, czy dolara. Fenomenalne warunki bytowe dla uchodźców to część wielopiętrowej strategii polskiego rządu. W końcowym efekcie Polska ma sobie poradzić z niżem demograficznym i deficytem na rynku pracy, a wszystko to razem będzie potężnym zastrzykiem dla naszej gospodarki.
Tak wygląda pierwsza część surrealizmu, jaki się odgrywa na polskiej ziemi, w drugiej części tysiące Ukraińców wsiadły w samochodów i pojechały w stronę granicy, ale nie po to żeby wjechać do Polski, tylko po to, żeby wjechać na Ukrainę. Dzieje się to w czasie, gdy wszystkie media i Internet pokazują coraz bardziej brutalne obrazy z konfliktu zbrojnego. Nie sposób tych przekazów nie zauważyć, podawane są codziennie, żeby nie powiedzieć co godzinę. W jaki sposób w takim razie wytłumaczyć to fenomenalne zjawisko na polskiej granicy?
Czy Ukraińcy świadomie narażają życie, w dodatku kobiet i dzieci, wszak mamy do czynienia z najbardziej brutalną wojną od czasów II Wojny Światowej, czy może przekaz medialny nie ma nic wspólnego z rzeczywistością? Chciałbym uczciwie odpowiedzieć na główne pytanie, dlatego zacznę od pytania pomocniczego. Do kogo to kobiety i dzieci jadą? Proste pytanie, prawda? Pewnie, że do rodzin, dokładniej do ojców i mężów, którzy na Ukrainie pozostali. Jeszcze jedno pytanie pomocnicze. Czy dorośli mężczyźni, ojcowie i mężowie, są na tyle nieodpowiedzialni i wręcz szaleni, aby sprowadzać swoje żony i dzieci do piekła wojny? Nie podejrzewam ich o to, na pewno nie w takiej skali.
Trzeba poszukać innego wytłumaczenia i ono w zasadzie już zostało ujawnione. Medialny obraz „wojny” ma się nijak do rzeczywistego obrazu życia na Ukrainie. Na ponad 90% obszaru Ukrainy po prostu nie ma żadnej wojny i nawet walki w Donbasie przycichły. Trudno się w takiej sytuacji dziwić, że ukraińskie żony i dzieci, które nie muszą w Polsce martwić się o cokolwiek, dysponują odpowiednimi środkami i mogą sobie pozwolić na świąteczny wyjazd. Wypadałoby na końcu zdać jeszcze jedno pytanie, czy te rodziny nie powinny na Ukrainie pozostać, skoro nic im już nie zagraża? Zrobiło się bardzo naiwnie, wręcz prowokująco, bo kto zna frajera, który pójdzie do pracy za dwa dolary na godzinę, gdy w Polsce ma wszystko za darmo, plus kieszonkowe w postaci 500+.
Co najmniej sześć amerykańskich ciężkich samolotów transportowych przyleciało do Polski w niedzielę – wynika z danych lotniczych.
Na podrzeszowskim lotnisku wylądowały dwa wojskowe samoloty transportowe US Air Force C-17A Globemaster mogące przewozić do 77,5 tony ładunku oraz samoloty Boeing 747 amerykańskich firm transportowych.
Odnotowano również przylot samolotu C-17A z Wielkiej Brytanii.
W piątek i sobotę do Rzeszowa przyleciały trzy samoloty C-17A Globemasters amerykańskich sił powietrznych.
21 kwietnia prezydent USA Joe Biden poinformował o przyznaniu Ukrainie nowego pakietu pomocy o wartości 800 mln USD , w ramach którego zostanie dostarczonych m.in. 121 taktycznych dronów szturmowych Phoenix Ghost oraz 72 haubice M777 155 mm i 144 tys. pocisków.
Pentagon poinformował w czwartek, że transfer broni dla Ukrainy do Europy z kontynentalnych Stanów Zjednoczonych rozpocznie się w ciągu najbliższych 24-48 godzin.
Wcześniej Stany Zjednoczone w ramach poprzedniego pakietu pomocy wojskowej dla Ukrainy przekazały już Europie do Europy 18 155-mm haubic i 40 tysięcy pocisków.
Według Pentagonu wszystkie 90 haubic dostarczonych na Ukrainę pozwoli Siłom Zbrojnym Ukrainy na utworzenie pięciu batalionów artylerii.
Według szacunków łączna kwota pomocy wojskowej Waszyngtonu dla Kijowa sięga obecnie 3,4 mld USD.
Dzisiaj stolicę Ukrainy odwiedzą sekretarz stanu USA Antony Blinken i szef Pentagonu Lloyd Austin. Tematem rozmów mają być dostawy niezbędnego Ukraińcom uzbrojenia.
Źródła: interfax/PAP
===============
Wszystko to widzą Rosjanie. Uprze4jmie nie niszczą w Polsce. Ale, zaraz po przewiezieniu przez granicę z Ukrainą pod plandeka jakiegoś pokojowego TIR-a – mogą zniszczyć. Wola jednak na razie poczekać, by np. w Jaworowie na poligonie pod Lwowem zebrało się sporo tego złomu – i instruktorzy – i wtedy uderzają punktowo. A Zełenski podnosi aj-waj, że zabijają „niewinne niemowlęta”… MD
Jak informują rosyjskie źródła, USA planują w swojej bazie wojskowej w Ramstein (Niemcy) konferencję państw wspierających militarnie Ukrainę
Na najbliższy wtorek, 26 kwietnia USA zaprosiły do swojej bazy lotniczej w Ramstein ministrów orony państw zachodnich by wspólnie omówić kwestię udzielania pomocy wojskowej rządowi w Kijowie. W spotkaniu mają wziąć udział przedstawiciele ponad 20 państw, bo tyle w międzyczaie jest zaangażowane w dostarczanie pomocy wojskowej Ukrainie.. Jak wyjaśniło Ministerstwo Obrony USA, celem spotkania jest wypracowanie wspólnej długoterminowej (!) koordynacji w zakresie potrzeb wojskowych Ukrainy, „aby zapewnić poszanowanie suwerenności Ukrainy”. Na spotkaniu zostanie dokonana ocena sytuacji bojowej oraz zostaną przyjęte środki mające na celu wzmocnienie ukraińskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, również po zakończeniu operacji wojskowych. Spotkanie nie odbędzie się jednak w formacie NATO, lecz w szerszym gronie.
Według rzecznika Pentagonu Johna Kirby’ego, na Ukrainę odbywa się obecnie 8-10 lotów dziennie [najwyraźniej mowa jest tu o lotach wojskowych samolotów transportowych z Polski] dostarczających sprzęt wojskowy i broń. Według niego, mimo że sprzęt jest pochodzenia zachodniego, Siły Zbrojne Ukrainy dobrze radzą sobie z jego opanowaniem, m.in. dzięki temu, że proces szkolenia został zorganizowany poza granicami Ukrainy.
Ponad tydzień temu Władimir Putin powiedział, że Zachód, dostarczając systemy bojowe siłom zbrojnym, popycha rząd kijowski do rozlewu krwi. Ostrzegł, że transporty wojskowe będą przez armię rosyjską ostrzeliwane.
PS: W zeszły czwartek, 21 kwietnia ukraiński samolot transportowy An-26 spadł w północnej części obwodu zaporoskiego. Oficjalna wersja podawana przez stronę ukraińską głosi, że samolot zahaczył o linię energetyczną. Jak jednak widać na poniższym zdjęcou linie wysokiego napięcia w pobliżu miejsca wypadku są nienaruszone. Najprawdopodobniej było to samobójcze omyłkowe zestrzelenie z przenośnego systemu obrony powietrznej którym ukraińska obrona terytorialna dysponuje od niedawna.
Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia i przewodniczący Rady Nadzorczej PAP wystąpił na swoim twitterze z twierdzeniem, że za ludobójstwo na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej odpowiedzialni mogą być sowieci, a nie Ukraińcy.
Jak widać z powyższego wpisu Świrskiego, że jego złajdaczenie nie ma jak widać żadnych granic. Wydany mu przez rządzącą partię, od której jest całkowicie zależny, rozkaz przerzucić odpowiedzialność za ukraińskie ludobójstwo naszych rodaków na Wołyniu na Rosjan, którzy przez prawie rok bronili Polaków przed banderowcami, jest kolejną relatywizacją faktów historycznych, by w ten sposób na polecenie zaoceanicznych właścicieli PiS, zdjąć całkowicie odpowiedzialność za nią z Ukraińców i przerzucić na Rosjan, bo tego wymaga obecna mądrość etapu. Za coś takiego tzw. Reduta Dobrego Imienia winna być zdelegalizowana, a jej przewodniczący odpowiedzieć przed sądem za działalność antypolską.
A teraz przyjrzyjmy się bliżej skąd pan Świrski wziął swoje urojenia o sprawie inspiracji NKWD, dotyczącej ukraińskiego ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej w latach 1943 – 1945 z rzekomego podszeptu Moskwy. Nie jest to bowiem nowa sprawa, a już tym bardziej jakiś nowy trop, na który trafił pan Świrski z inspiracji swoich mocodawców z PiS, a ci z kolei z polecenia swoich nadzorców znad Potomacu. Opisał to bardzo szczegółowo Pan Bohdan Piętka w swoim artykule z lipca 2016 roku, zatytułowanym ,,Ludobójstwo na Wołyniu a partyzantka radziecka”. Pozwolę sobie zacytować cały, dłuższy fragment tego znakomitego opracowania, dotyczącego tej właśnie kwestii:
..11 lipca w programie TVP Info „Minęła dwudziesta” Antoni Macierewicz – wypowiadając się na temat ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego – powiedział, że „wrogiem, który rozpoczął, i który użył ukraińskich sił nacjonalistycznych do tej straszliwej zbrodni ludobójstwa jest Rosja. To tam jest źródło tego straszliwego nieszczęścia”. Wypowiedź Macierewicza stanowi część kampanii – prowadzonej przez środowiska proukraińskie w Polsce oraz probanderowskie na Ukrainie – zmierzającej do przerzucenia wbrew faktom historycznym odpowiedzialności za ludobójstwo wołyńsko-małopolskie z nacjonalistów ukraińskich na ZSRR (Rosję). Operację tę zapoczątkował w 2008 roku Bronisław Komorowski. O ile jednak Komorowski powiedział wtedy, że ludobójstwa na Wołyniu dokonali „Sowieci”, to Macierewicz użył wprost słowa „Rosja”. Dowodzi to radykalizacji działań lobby ukraińskiego w Polsce w obliczu zacieśniania antyrosyjskiego sojuszu Polski z Ukrainą oraz coraz bardziej widocznej dezaprobaty społeczeństwa polskiego dla proukraińskiej polityki władz i gloryfikowania tradycji OUN-UPA na Ukrainie.
Wypowiedź Macierewicza spotkała się z radosnym przyjęciem w Kijowie. Oleg Miedwiediew, doradca prezydenta Poroszenki, określił zaprezentowaną przez polskiego ministra ocenę wydarzeń na Wołyniu w 1943 roku jako „nowy zwrot w polsko-ukraińskiej dyskusji. Mnie się podoba”[1]. Nie można się temu dziwić, ponieważ Macierewicz wpisał się swoją wypowiedzią wprost w politykę historyczną pomajdanowej Ukrainy, która gloryfikuje tzw. integralny nacjonalizm ukraiński jako rzekomy ruch niepodległościowy i neguje jego zbrodnie, przede wszystkim te popełnione na Polakach.
Przenoszenie odpowiedzialności za ludobójstwo wołyńsko-małopolskie na ZSRR (Rosję) jest po pierwsze negacją tej zbrodni, a po drugie stanowi ordynarne kłamstwo, które nie ma jakiegokolwiek potwierdzenia w źródłach historycznych (z wyjątkiem tzw. archiwum Mykoły Łebedzia i „Litopysu UPA”). Temu, że zbrodnie UPA mogły być inspirowane przez Moskwę stanowczo zaprzeczył nawet Grzegorz Motyka, którego trudno posądzić o antyukraińskość. Zdaniem tego historyka „Sowieci pragnęli skonfliktować Polaków z Ukraińcami, ale nie ma żadnego dowodu, by chcieli doprowadzić do takiej rzezi. Nic mi nie wiadomo, żeby ich oddziały podszywając się pod UPA mordowały polską ludność. Nie ma żadnej wątpliwości, że to Kłym Sawur, dowódca UPA na Wołyniu, i Roman Szuchewycz oraz Centralny Prowyd OUN-B podejmowali decyzje o czystkach etnicznych na Polakach i że wszystko działo się według ich planu i scenariusza”[2].
Jaki zatem był stosunek „Sowietów” do tego co stało się na Wołyniu w roku 1943 i w roku następnym w Małopolsce Wschodniej?
Partyzantka radziecka na Wołyniu
Partyzantka radziecka była – obok Niemców, UPA i polskiej samoobrony – czwartym uczestnikiem dramatycznych wydarzeń, jakie rozegrały się na Wołyniu w 1943 roku. Z jednej strony stała się świadkiem zagłady ludności polskiej przez OUN-UPA, a z drugiej uczestnikiem walk na tym terenie. Banderowcy od samego początku uznawali właśnie ją – a nie Niemców – za głównego wroga zewnętrznego. Cele strategiczne partyzantki radzieckiej na Wołyniu były zbieżne z celami prowadzonej przez ZSRR wojny z Niemcami. Określił je Stalin w rozkazie nr 00189, znanym pod nazwą „Zadania partyzantki”. Do najważniejszych z tych zadań należały: dywersja przeciw liniom komunikacyjnym wroga, rajdy na tyły wroga w celu przeprowadzenia działań bojowych na dużą skalę oraz wciągnięcie do działań partyzanckich jak największej liczby miejscowej ludności.
Zanim przystąpiono do realizacji tych celów na Wołyniu, wywiad radziecki dokonał rozpoznania nastrojów miejscowej ludności, ze szczególnym uwzględnieniem jej stosunku do Niemców. Zakładano, że głównym i jedynym wrogiem będą Niemcy. Inne formacje zbrojne – polskie i ukraińskie – traktowano jako potencjalnego sojusznika. Strona radziecka początkowo nie wiedziała w jakim kierunku pójdzie OUN-Bandery i tworzona przez nią UPA. Dlatego na początku marca 1943 roku w okolicach Łucka doszło do rozmów na tematy polityczne pomiędzy stroną radziecką a banderowcami, którzy wystąpili pod szyldem Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej (UHWR, formalnie utworzonej rok później). Podczas tego spotkania banderowcy oświadczyli, że ich głównym zadaniem jest budowa „samostijnej Ukrainy” i likwidacja Polaków oraz ostrzegli stronę radziecką, by nie kierowała swoich oddziałów na teren Ukrainy Zachodniej.
Epizod ten stał się później wygodnym pretekstem do snucia różnych spekulacji i teorii spiskowych przez epigonów OUN i UPA, dążących do zdjęcia z OUN-Bandery odpowiedzialności za zbrodnię ludobójstwa popełnioną na Polakach. Ilustracją tych tendencji jest m.in. znany artykuł Mirosława Czecha pt. „Jak Moskwa rozpętała piekło na Wołyniu”[3]. Powieleniem teorii o „sowieckiej prowokacji” bądź inspiracji ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego jest również wypowiedź ministra Antoniego Macierewicza w TVP Info. Wpisuje się ona w propagandę tych sił na Ukrainie i w diasporze ukraińskiej, które za swoje kluczowe zadanie uznały wybielenie OUN-UPA i negację banderowskich zbrodni.
Teoria o „sowieckiej prowokacji” ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego nie znajduje jednak żadnego potwierdzenia w źródłach – dokumentach i relacjach – oczywiście pomijając te, które spreparowała banderowska emigracja w Kanadzie i ukraiński IPN pod przewodnictwem Wołodymyra Wiatrowycza.
Tak prezentują się te arcy sensacyjne informacje, na których tropie jest kłamca i fałszerz historii, niejaki Świrski i jego Reduta Dobrego Imienia, zastanawiam się tylko czyjego? Sprowadza się to wyłącznie do tego, że jest to kolejna, jedna z wielu innych, znanych już wcześniej, ordynarnych prowokacji, mających zdjąć odium odpowiedzialności z rzeczywistych inspiratorów i wykonawców tego ludobójstwa na naszych rodakach i przerzucenie jej na tych, którzy zwalczali z całą mocą ukraińskie, nazistowskie podziemie z OUN – UPA i wspierali Polaków w obronie przed banderowskimi potworami.
A teraz przyjrzymy się niewygodnym faktom, których obecnie nie wolno ukazywać Polakom, jak radziecka partyzantka wspierała Polaków na Wołyniu, ratując swoją ofiarnością życie dziesiątek tysięcy Polaków, bez którego wsparcia tejże partyzantki, nikt z naszych rodaków, nie przetrwałby tej hekatomby zagłady, zgotowanej Polakom przez ukraińskich szowinistów spod znaku tryzuba.
Trzy zgrupowania sowieckiej partyzantki wraz ze zgrupowaniem AK i lokalna samoobrona, broniły Przebraża na Wołyniu od pierwszych dni rzezi Wołyńskiej, aż do nadejścia Armii Czerwonej w 1944. Prawie 12 miesięcy, dlatego banderowcy, nigdy nie zdobyli Przebraza. Wiele innych sowieckich zgrupowań wspierało obronę Polaków przed UPA na Wołyniu, zanim ktokolwiek tam usłyszał o Wołyńskiej Dywizji AK. Jeszcze raz zacytujmy pełen opis na ten temat ze znakomitego artykułu Pana Bohdana Piętki.
,,Pomoc radziecka dla polskiej samoobrony
Rozwój sytuacji na Wołyniu wymusił na stronie radzieckiej jeszcze bardziej przychylne stanowisko wobec tamtejszych Polaków niż pierwotnie zakładano. Okazało się bowiem, że oparciem dla partyzantki radzieckiej jest tylko część ludności ukraińskiej, a reszta sprzyja banderowcom i UPA. Dlatego w kwietniu 1943 roku KC WKP(b) i Centralny Sztab Ruchu Partyzanckiego wydały dyrektywę, która nakazywała dowódcom radzieckich zgrupowań partyzanckich na Wołyniu okazywanie Polakom wszelkiej pomocy przy organizacji oddziałów oraz wyposażaniu ich w broń i amunicję. W ten sposób rozpoczęto formowanie proradzieckiego polskiego ruchu partyzanckiego.
Najwięcej Polaków walczyło w Zgrupowaniu Rówieńskim pod dowództwem Wasilija Begmy (1906-1965). Obejmowało ono siedem oddziałów, z których dwa były uważane za polskie. W sierpniu 1943 roku zgrupowanie to liczyło 727 partyzantów, w tym około 100 Polaków. Ogólna liczba Polaków walczących po stronie radzieckiej na Wołyniu wyniosła w szczytowym momencie około 1800 ludzi. Ich najbardziej znanym dowódcą był Mikołaj Kunicki (1914-2001), Polak z okolic Kobrynia. W sierpniu 1943 roku Kunicki objął dowództwo Zjednoczonych Polskich Partyzantów im. Tadeusza Kościuszki na Wołyniu. Natomiast na początku 1944 roku został dowódcą polsko-radzieckiego Oddziału Partyzanckiego Brygad im. Stalina. Oddział ten wraz z oddziałem NOW-AK dowodzonym przez Franciszka Przysiężniaka wziął udział 14 czerwca 1944 roku w bitwie z wojskiem niemieckim na Porytowym Wzgórzu.
Oprócz przyjmowania w swoje szeregi Polaków partyzantka radziecka udzieliła pomocy polskiej samoobronie na Wołyniu. Największy zakres współpraca ta miała na północnym i wschodnim Wołyniu, gdzie działało najwięcej radzieckich oddziałów partyzanckich. Na 142 polskie samoobrony na Wołyniu siedem współpracowało z partyzantką radziecką. Były to: w powiecie kostopolskim Huta Stara (współpraca ze zgrupowaniem kpt. Iwana Szczytowa, później kpt. Kotlarowa), Peresieki, Rudnia Potasznia, Rudnia Stryj i Huta Stepańska, w powiecie łuckim Przebraże (współpraca z oddziałami Nikołaja Prokopiuka, Dmitrija Miedwiediewa i Anatolija Kowalenki) oraz w powiecie sarneńskim Staryk. Sama liczba siedmiu samoobron na 142 nie oddaje znaczenia i rozmiarów tej współpracy. Większość z polskich samoobron na Wołyniu liczyła bowiem 20-30 obrońców. Tylko dwie samoobrony – współpracujące z partyzantką radziecką Huta Stepańska i Przebraże – miały razem około 1000 obrońców i broniły przed UPA co najmniej 15 tys. ludności.
Upadek samoobrony w Hucie Stepańskiej (16-18 lipca 1943) został spowodowany tym, że nie udało się jej obrońcom stworzyć jednolitego dowództwa, a w decydującym momencie zostali też pozbawieni wsparcia oddziału radzieckiego, którym dowodził polski komunista Józef Sobiesiak, ps. „Maks” (1914-1971).
Sukcesem natomiast zakończyła się współpraca z partyzantką radziecką największej polskiej samoobrony na Wołyniu, która znajdowała się we wsi Przebraże w powiecie łuckim. Było w niej zgromadzonych w różnym czasie od 10 do 20 tys. polskich uchodźców i miejscowej ludności. Komendantem samoobrony był porucznik AK Henryk Cybulski, ps. „Wołyniak” (1910-1971). Ważną rolę w jej dowództwie odgrywał też były legionista Ludwik Malinowski, ps. „Lew” (1887-1962). Od samego początku z dowództwem obrony Przebraża współpracowały trzy radzieckie oddziały partyzanckie: Nikołaja Prokopiuka (1902-1975), Dmitrija Miedwiediewa (1898-1954) i Anatolija Kowalenki. Prokopiuk i Miedwiediew byli oficerami NKWD. Obrońcy Przebraża odparli trzy duże ataki UPA (5 lipca, 31 lipca i 30 sierpnia 1943 roku). Podczas największego z nich – 30 sierpnia – decydującej pomocy obrońcom udzielił oddział Nikołaja Prokopiuka. Współdziałanie polsko-radzieckie doprowadziło do całkowitego pogromu napastników z UPA, którzy stracili około 400 zabitych. Na dzisiejszej Ukrainie epigoni banderowców czczą upowców poległych w trzecim ataku na Przebraże jako bezbronnych ukraińskich cywili „zamordowanych przez polskich szowinistów i rosyjskich partyzantów”[5]. W 2015 roku taką właśnie uroczystość w Przebrażu (obecnie Hajowe) zorganizowali aktywiści neobanderowskiej partii „Swoboda” wraz z Kościołem grekokatolickim. Może następnym razem do tej hucpy przyłączy się minister Antoni Macierewicz?
Z oddziałem Prokopiuka samoobrona Przebraża współpracowała następnie w akcjach zaczepnych przeciw UPA, w tym w ataku na szkołę podoficerską UPA w Omelnie 5 października 1943 roku.
Płk. Nikołaj Prokopiuk (1902-1975), Ukrainiec, oficer NKWD i dowódca oddziału partyzanckiego, który aktywnie współpracował z polską samoobroną Przebraża. Fot. http://www.hrono.ru
Nie ulega wątpliwości, że współpraca polskiej samoobrony na Wołyniu z partyzantką radziecką zmniejszyła rozmiary eksterminacji ludności polskiej przez nacjonalistów ukraińskich. Ze strony radzieckiej współdziałanie z Polakami było podyktowane przez strategię pozyskiwania ludności cywilnej do walki z Niemcami na zapleczu frontu oraz działania OUN-UPA, które były skierowane nie tylko przeciw ludności polskiej, ale i wkraczającej na Wołyń partyzantce radzieckiej, i miały poparcie dużej części miejscowych Ukrainców. Trzecim czynnikiem, który doprowadził do współdziałania polsko-radzieckiego na Wołyniu była słabość tamtejszych struktur Polskiego Państwa Podziemnego i AK. Partyzanta radziecka, kierowana przez oficerów NKWD, miała jasne dyrektywy likwidacji tzw. „białych band”. Jednak w 1943 roku na Wołyniu AK była słaba, a polska samoobrona miała status niejasny. Cześć samoobron była podporządkowana AK, ale fakt ten ukrywano przed stroną radziecką. W ocenie radzieckich służb wywiadowczych Polacy walczący w samoobronach dawali gwarancję dalszej współpracy. Tak też się stało – członkowie samoobron w znacznej mierze zasilili później szeregi Istriebitielnych Batalionów oraz 1. Armii Wojska Polskiego.
Haniebne oskarżenie
Oskarżenie, które rzucił minister Macierwicz jest nie tylko oskarżeniem bezpodstawnym, nie mającym potwierdzenia w faktach historycznych, ale oskarżeniem haniebnym. Minister polskiego rządu stanął po stronie tych, którzy negują odpowiedzialność nacjonalistów ukraińskich za ludobójstwo wołyńsko-małopolskie oraz ich udział w tym ludobójstwie. Stanął po stronie tych, którzy to ludobójstwo do dzisiaj kontynuują w ramach jego pogenocydalnej fazy. Każde ludobójstwo ma trzy fazy: pregenocydalną, genocydalną i pogenocydalną. Faza trzecia – pogenocydalna – polega na zacieraniu śladów zbrodni i jej negacji. Rozpoczyna się najczęściej już na etapie fazy drugiej, czyli popełniania genocydu – poprzez usuwanie śladów zbrodni i przyjęcie specyficznego języka negującego zbrodnię („akcja antypolska” w wypadku Wołynia, „ostateczne rozwiązanie” w wypadku Żydów). Nie kończy się jednak wraz z dokonaniem genocydu. Faza pogenocydalna ludobójstwa jest dalej kontynuowana przez pseudonaukową publicystykę, która co najmniej relatywizuje odpowiedzialność sprawcy za zbrodnię, jeśli wprost jej nie zaprzecza.
W wypadku ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego do jego fazy pogenocydalnej należy zaliczyć bogatą działalność publicystyczną i pseudonaukową diaspory ukraińskiej (banderowskiej) w Kanadzie po 1945 roku oraz oficjalną politykę historyczną Ukrainy w latach 2005-2010 i po 2014 roku. Ta polityka jest albo bagatelizowana przez stronę polską, albo otwarcie przez nią wspierana. Tak należy widzieć nie tylko słowa ministra Macierewicza, ale także podsunięty kierownictwu PiS przez stronę ukraińską pomysł, by dzień pamięci o ofiarach OUN-UPA obchodzono w Polsce nie 11 lipca, ale 17 września.
Od początku rzezi Wołyńskiej największym polskim zgrupowaniem broniącym przed bandami UPA polskiej ludności Wołynia, była też Brygada Jeszcze Polska nie zginęła, pod dowództwem pułkownika Roberta Satanowskiego, po wojnie generała, a jeszcze później kierownik muzyczny Polskiego Radia w Gdańsku. W 1951 ukończył Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi i został dyrygentem Państwowej Filharmonii w Lublinie (1951–1954), następnie został kierownikiem artystycznym Państwowej Filharmonii w Bydgoszczy (1954–1958). Nie zaniedbując wykonywania klasycznych arcydzieł światowej literatury muzycznej, wprowadzał szereg cennych i interesujących pozycji repertuarowych.
Pułkownik Robert Satanowski, dowódca legendarnej Wołyńskiej Brygady -Jeszcze Polska nie zginęła, tutaj już jako światowej sławy dyrygent.
Działalność Zgrupowania skupiała się na terenie Wołynia. Oprócz walki z niemieckim okupantem Zgrupowanie chroniło polską ludność na tym terenie przed działalnością nacjonalistycznej partyzancki ukraińskiej spod znaku UPA (OUN–UPA).
Pierwszy oddział tego Zgrupowania powstał 8 lutego 1943 roku i liczył początkowo 37 partyzantów. Jego dowódcą został Satanowski, szefem sztabu – Wincenty Rożkowski, dowódcą zwiadu – Tadeusz Stański, a szefem ds. Prasy i Propagandy – Zofia Dróżdż-Satanowska. W tym czasie Oddział podlegał jeszcze zwierzchnictwu Żytomierskiego Zgrupowania Partyzantów. W związku z dużym napływem ochotników, od stycznia do marca 1944 r. w ramach zgrupowania „Jeszcze Polska nie zginęła” powstały nowe oddziały: im. Zawiszy Czarnego, Bartosza Głowackiego, Stefana Czarnieckiego oraz Jana Kilińskiego. W marcu nastąpił podział zgrupowania na dwie brygady: jedną pod dowództwem mjr Wincentego Rożkowskiego i drugą pod dowództwem płk Roberta Satanowskiego.[2] Jego stan liczebny sięgnął w szczytowym okresie ilości 1153 ludzi[3] i była to w tym czasie najsilniejsza formacja zbrojna złożona z Polaków na Wołyniu (27 Wołyńska Dywizja PiechotyAK znajdowała się w tym okresie jeszcze w stanie formowania).
Legendarny generał Sidor Kowpak
Osobną historią jest legendarny rajd przez Wołyń w 1943 roku dywizji partyzanckiej generała Sidora Kowpaka, którą to historię opisałem kilka lat temu w swoim artykule pt. (Nie)Warto rozmawiać, ukazującą, że dywizja Kowpaka stanowiła w pewnym momencie takie zagrożenie dla UPA, stanowiące realne widmo jej całkowitej zagłady.
Tak prezentują się fakty, w przeciwieństwie od urojeń zadaniowca Świrskiego, o których ten nigdy wam nie powie.
Prowadzenie tego bloga to moja pasja ale także wielogodzinna praca. Jeśli uważasz, że to co robię ma sens to możesz wesprzeć mnie w tym co robię, za co serca już teraz dziękuję.
PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431
================================
mail:
To informacja od przyjaciela z Holandii, Konrada Ducha Kresow.
Groby ( cmentarze) na Wołyniu nie posprzątali Ukraińcy , to zrobili Polacy mieszkający tam, przymierzali się do tego już w zeszłym roku , prosili polską stronę o sfinansowanie sprzętu do sprzątania w okolicy cmentarzy. Dotyczy to tylko trzech cmentarzy.
Informacje te mam z pierwszej ręki z wczoraj od osoby, która ma kontakt z tymi Polakami którzy te trzy cmentarze posprzątali. Podkreślam ze prośba o sfinansowanie i planowanie posprzątania tych cmentarzy była już w zeszłym roku.
Żadni Ukraińcy nie posprzątali cmentarzy , tak jak to informują w „naszych” mediach.
W związku z kontrolą dotyczącą zakupu respiratorów w 2020 r. NIK skierowała do prokuratury dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników państwowych.
Jednym z nich jest były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, dziś rzucony na front walki z tzw. dezinformacją.
„W związku z kontrolą dotyczącą zakupu respiratorów w 2020 r., NIK skierowała do Prokuratury dwa zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wysokich urzędników państwowych. Jednym z nich jest Janusz Cieszyński. Sprawa jest rozwojowa” – podała NIK w piątek na Twitterze.
„Marian Banaś składa zawiadomienie do prokuratury w związku z odkupieniem przez Ministerstwo Zdrowia od KGHM zakupionych na zlecenie rządu w szczycie pierwszej fali pandemii respiratorów” – napisał w odpowiedzi pełnomocnik rządu ds. cyfryzacji Janusz Cieszyński. Według niego, jest to „kolejna odsłona wciągania NIK w osobistą vendettę prezesa Izby”.
Afera respiratorowa
Ministerstwo Zdrowia podpisało w kwietniu 2020 r. umowę na dostawę 1 tys. 241 respiratorów. Miała je dostarczyć firma E&K, założona przez Andrzeja I., który kiedyś handlował bronią i został wpisany na czarną listę ONZ.
Andrzej I. dostarczył tylko 200 respiratorów, na dodatek wadliwych (bez gwarancji producenta), i tyle go widziano. Za zakup sprzętu ze strony rządowej odpowiadał Janusz Cieszyński, ówczesny zastępca Łukasza Szumowskiego.
Sprawę wciąż bada prokuratura, ale nie może postawić I. zarzutów, bo handlarz bronią przepadł jak kamień w wodę. Prawdopodobnie od grudnia 2020 roku nie ma go w kraju. A wraz z nim „rozpłynęło” się kilkanaście milionów złotych.
Jestem zszokowana… Sprawa, o której chcę opowiedzieć, jest tak nieprawdopodobna, że nie uwierzyłabym, gdybym sama nie zobaczyła dokumentów…
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej – realizując prośbę Ministerstwa Zdrowia – przysłało do Fundacji pismo z żądaniem wyjaśnień, dlaczego nie informujemy Ukrainek o możliwościach dokonania w Polsce aborcji. Solą w oku obu ministerstw okazały się ulotki „Polska chroni życie”, które zaprojektowaliśmy, aby docierać do obywatelek Ukrainy.
W piśmie upomniano nas, że „treść ulotki nie uwzględnia obowiązującego w Polsce stanu prawnego wynikającego z ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, bo przecież są dwa przypadki, gdy można dziecko zabić…
Właśnie tak. Oba ministerstwa oczekują, że organizacja antyaborcyjna będzie informowała, które dzieci i w jakich sytuacjach można swobodnie zabijać. Sytuacja jest tym dziwniejsza, że Fundacja Życie i Rodzina jest jedną z ostatnich organizacji konserwatywnych, które nie są w żaden sposób zależne od rządu. Nie otrzymujemy grantów ani dotacji, funkcjonowanie Fundacji jest opłacane z dobrowolnych wpłat obywateli, którzy uważają, że nasza działalność jest dobra i słuszna. Czemu zatem mielibyśmy realizować politykę rządu? Zawsze stoimy na straży życia niezależnie od układów polityczno-biznesowych.
Jestem obrońcą życia. Nie będę brała udziału w informowaniu Ukrainek, kiedy i jak mogą sobie zabić dziecko. Nie będzie tego też robił nikt z Fundacji. Nie będziemy przygotowywać materiałów informacyjnych, jak zrobić aborcję, bo nie dzielimy dzieci na lepsze i gorsze, a prawo, które pozwala zabijać, uważamy za haniebne.Nawet jeśli aborcja jest w określonych sytuacjach dozwolona, w dalszym ciągu pozostaje zbrodnią. Jesteśmy wszyscy bardzo zdziwieni, że próbuje się nas nakłonić do informowania, na których dzieciach można dokonać zbrodni.
W odpowiedzi przekazanej ministerstwu jednoznacznie deklarujemy, że nie zmienimy treści przygotowanych ulotek i dalej będziemy ratować nienarodzone dzieci imigrantek. Sytuacja, gdy próbuje się nas nakłonić do działań, które mogą skutkować większą liczbą aborcji, jest nie do zaakceptowania, gdyż Fundacja została powołana do obrony życia, a nie do popularyzowania zabijania ludzi– nawet jeśli to zabójstwo jest legalne.
Ta zadziwiająca sytuacja zbiega się w czasie z informacjami o tym, że w Warszawie wyznaczono już specjalny szpital, który będzie zabijał ukraińskie dzieci, o ile ich matki złożą oświadczenie, że ciąża wzięła się z gwałtu. Jest absolutnie niemożliwe, aby w jakikolwiek sposób udowodnić, że nienarodzony maluszek faktycznie jest owocem czynu zabronionego. Ukraina jest pogrążona w chaosie, obywatelki tego kraju przekraczają granicę z Polską w pośpiechu i z pewnością trudno oczekiwać, że będą miały z sobą jakiekolwiek dokumenty potwierdzające, że gwałt faktycznie miał miejsce. Także polskie organy ścigania nie mają żadnej możliwości weryfikować, czy składane oświadczenia o ewentualnym gwałcie są zgodne z prawdą.
Jaki z tego wniosek?
Według wszelkiego prawdopodobieństwa warszawska placówka będzie zabijała dzieci na życzenie, o ile ich matka będzie narodowości ukraińskiej, przekroczyła granicę z Polską po 24 lutego br. oraz złożyła oświadczenie, że dziecko poczęło się z gwałtu.
Niewinne dzieci zostaną zabite, bo presja środowisk feministycznych spowodowała, że polscy decydenci ugięli się i stworzyli miejsce, gdzie będzie się mordować małych ludzi. Za naszą wschodnią granicą ukraińskie dzieci będą zabijane przez zbrodniarzy wojennych, a w naszym kraju takie same dzieci (tylko nieco młodsze) będą bestialsko mordowane przez aborterów. Co jest gorsze – ludobójstwowojenne czy aborcyjne? A może po prostu to dwie twarze tej samej odrażającej rzeczywistości!
Tego chcą feministki – zabijania jak największej liczby dzieci. Na to zgodziły się już władze Warszawy i dyrekcja niesławnego szpitala. Nazwa i adres szpitala pozostaje na razie tajemnicą. Aborterzy wyjaśnili w mediach, że obawiają się aktywności naszej Fundacji. Jeśli naprawdę uważają, że nie robią nic złego, to czemu chcą to robić po cichu…?
Dlatego korzystając z okazji, jaką jest wymiana pism pomiędzy Fundacją a ministerstwami, złożyliśmy do Ministra Zdrowia wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Pytamy m.in.:
– ile dzieci obywatelek Ukrainy zostało abortowane po 24 lutego br. na podstawie przesłanki o czynie zabronionym,
– które szpitale dokonały morderstwa,
– na podstawie jakich dokumentów weryfikowano, że dzieci te faktycznie poczęły się z gwałtów.
Jeśli stwierdzimy, że nie było adekwatnych dokumentów, będziemy pisać zawiadomienia do Prokuratury, aby wszczęto śledztwo wobec personelu medycznego, który aborcję przeprowadził, oraz wobec urzędników odpowiedzialnych za dopuszczenie do takich aborcji.
Przy okazji zapytaliśmy także, czy oba ministerstwa – zarówno Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej jak i Ministerstwo Zdrowia – prowadzą w ostatnich tygodniach jakiekolwiek działania monitorujące w stosunku do organizacji feministycznych, które grasują pomiędzy Ukrainkami i oferują im aborcję, także tę nielegalną, wykonywaną domowymi sposobami.
Od końca lutego obserwujemy, że wiele grup feministycznych tłumaczy na ukraiński foldery lub posty w mediach społecznościowych i zachęca, aby abortować dzieci. Dziwnym trafem instytucje państwowe nie interesują się tymi działaniami, natomiast zgłaszają pretensję do akcji prowadzonych w obronie życia przez naszą Fundację!
Drogi Panie!
Walka o życie zaostrza się. Widzimy, że działania przeciw aborcji są potrzebne, jak mało kiedy. Dlatego chcemy wypuścić do druku kolejną partię ulotek „Polska chroni życie”. Nic w nich nie zmienimy, choćby aborcjoniści denerwowali się, że nie można pokazywać, jak wygląda aborcja, a organy rządowe upominały nas, że brakuje instrukcji, które dzieci można zabić.
Potrzebujemy Pana pomocy, aby pokryć koszt kolejnej partii materiałów, która niebawem pójdzie do druku.
Każde 1000 złotych, które uda się nam zebrać, umożliwi wydruk i rozdanie 20 000 ulotek. Czy może Pan nam pomóc w akcji? Wystarczy, że wpłaci Pan dowolną kwotę, którą uważa Pan za odpowiednią, aby ratować życie dzieci. Może to być np. 35, 70, 140 złotych lub każda inna suma, stosownie do Pańskiej decyzji.
Mam świadomość, że w tej chwili ścigamy się z aborterami, kto pierwszy dotrze do ukraińskich matek i kto przekona je, jaka naprawdę jest aborcja. Środowiska lewicy są na nas wściekłeza tę akcję. Urzędnicy państwowi zajmują się organizowaniem miejsc, gdzie można zabić dzieci. Kto ujmie się za nienarodzonymi, jeśli nie zrobimy tego my…?
Dlatego jeszcze raz bardzo Pana proszę o wsparcie finansowe. Nie damy się złamać i będziemy ratować dzieci wbrew oczekiwaniu, żebyśmy zeszli z obranej drogi. Potrzebujemy jednak Pana pomocy.
Mocno wierzę, że moja prośba do Pana spotka się z życzliwym przyjęciem…
Serdecznie Pana pozdrawiam!
Kaja Godek
Kaja Godek Inicjatywa #ZATRZYMAJABORCJĘ Inicjatywa #STOPLGBT Fundacja Życie i Rodzina zycierodzina.pl
PS – Wszelkie dane do przelewu znajdują się w stopce. Znajdzie Pan tam numer konta Fundacji, link do szybkich przelewów oraz do płatności kartami.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINATYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
Teoretycznie Ukraina 1 stycznia 2022 liczyła 41 milionów mieszkańców. Tyle, że ostatni spis powszechny odbył się w 2001 r. Od tego czasu zaszły zmiany nie ujęte w oficjalnej statystyce:
– miliony Ukraińców wyjechały za praca do Rosji, Polski, Czech, Unii Europejskiej – setki tysięcy opuściły zniszczony wojną Donbas – Do 41 milionów oficjalna statystyka wlicza sześć milionów mieszkańców obwodów Ługańskiego i Donieckiego, które co najmniej w połowie są poza kontrolą Ukrainy (około trzech milionów mieszkańców)
Realnie więc, ludność Ukrainy przed wojną mogła liczyć jakieś 34-38 milionów. Co więcej, bardzo niekorzystne są wskaźniki demograficzne. Ubytek naturalny ludności (różnica urodzeń i zgonów) w 2021 r wyniósł 442 279! W 2020 było to ponad 300 tyś.
Nie zawsze interesy narodowe Polski i Ukrainy są zbieżne.
W tym jednak wypadku, odnośnie przyszłego losu uchodźców, są w całkowitej harmonii. Biorąc pod uwagę wyżej omawiane osłabienie demograficzne, które wojna i ewentualne rozszerzenie terytoriów okupowanych przez Rosję może pogłębić, w najlepszym interesie Ukrainy jest jak najszybsza (kiedy tylko warunki na to pozwolą) 100% repatriacja milionów uchodźców do kraju.
Wszyscy szczerze pragnący pomóc Ukrainie a nie szukający jedynie okazji by wykorzystać jej trudności do załatwienia własnych interesów (łatanie dziury demograficznej, poszukiwanie taniej siły roboczej) oraz ci wszyscy szczerze przekonani, że Ukraina jest dla nas strategicznym buforem, że ważne dla naszego bezpieczeństwa jest jej istnienie: Chcecie pomóc Ukrainie? Wetujcie działania prowadzące do integracji milionów uchodźców (PESEL, 500+, otwarcie rynku pracy). Wspierajcie zaś jak najszybszy powrót wszystkich, co do jednego, uchodźców na Ukrainę.
Posted by Marucha w dniu 2022-04-21 (Czwartek) https://marucha.wordpress.com/2022/04/21/nie-skonczyli-ostrzyc-kos-na-sztorc-stawianych/#more-100485
„Bądź oryginalny i samodzielny = powtarzaj to samo, co wszyscy!”.
23. lutego 2022 r. interes władz kijowskich nie był interesem polskim. 24. lutego 2022 r. interes władz kijowskich nie stał się interesem polskim. W kwietniu 2022 r. interes władz kijowskich nadal nie jest interesem polskim.
„Pieczołowitość nasza na nic się nie przyda”
Zagrożenie Polski przez Rosję istnieje tylko wtedy, gdy Polska działa przeciw Rosji w interesie agresywnych państw i struktur zachodnich. Nie ma żadnych sprzecznych interesów między Polską, a Rosją, a nawet przeciwnie – interesem polskim jest pozbycie się zagranicznych wpływów zagrażających obu naszym narodom i krajom.
Oczywiście też jednak nie zrobimy niczego, by o polską rację stanu zadbać. Zamiast tego słuchamy i czytamy jaką to korzyścią miałoby być dla nas osłabienie, a najlepiej zniszczenie Rosji. Czasem poglądowi temu ulegają nawet pogubieni ludzie, poza tym całkiem rozsądni. Błądzą.
Pozycja Polski, a nawet warunki życia Polaków w znacznie mniejszym stopniu zależą od względnego stosunku sił polskich do rosyjskich czy niemieckich – a niemal w całości są pochodną aktualnej kondycji globalnej amerykańskiej hegemonii. Skoro zaś okres anglosaskiej dominacji dobiega końca, w każdym razie w dotychczasowym jej kształcie – racjonalną strategią dla Polski wydaje się po prostu zaczekać i dostosować do nowych warunków… Używając miłej zapewne niektórym analogii – trzeba czekać na śmierć Katarzyny, a nie stawiać kosy na sztorc…
Rzecz jasna, jeszcze lepsze byłoby opracowanie dla Polski jakieś strategii na okres tranzycji i czas po niej tak, by może udało się poprawić naszą pozycję. Skoro jednak rozmawiamy realnie – to wiadomo, że do niczego takiego nie dojdzie i żaden program dla Polski nie powstanie, nie mówiąc już o jakichś aktywniejszych działaniach chętnych do jego realizacji. Tym bardziej więc bierność wydaje się jedynym logicznym rozwiązaniem. Nb. historycznie tak trudnym, że niemal nieosiągalnym dla naszej nacji…
„Gryzące pochwały, pochwalne gryzmoły”
Na pocieszenie jednak – glajszacht ten nie jest wyłącznie polski, u nas po prostu przebiega (jak zwykle) głupiej i nadgorliwie. Faktycznie jednak w całym kręgu zachodnim panuje już niepodzielnie zasada: „Bądź oryginalny i samodzielny = powtarzaj to samo, co wszyscy!”. Coś takiego obserwowaliśmy już przy okazji zmiany klimatycznej. Choć od kilkunastu lat jest ona jednym z głównych elementów geokultury, czołowym tematem medialnym i showbussinesowym, a od jakiegoś czasu także wygodnym uzasadnieniem polityki energetycznej kolejnych rządów, no i źródłem wielkich korporacyjnych zysków – nadal jest przedstawiana jako element nieledwie kontrkulturowy.
I nikt jakoś nie zauważa, że jeśli „Wagary dla Klimatu” organizują same szkoły – to nie są to żadne wagary, tylko obowiązkowe zajęcia pozalekcyjne…
Jeszcze bardziej uderzające było to przy COVIDzie. Jego fani wsparci byli przez niemal wszystkie rządy, to samo stanowisko wyrażały wszystkie głównonurtowe media, a wobec nielicznych sceptyków stosowano przemoc państwową, cenzurę – no i nie tylko werbalne ataki ze strony COVID-ORMO. A mimo to jego członkowie uwielbiali czytać o sobie i opowiadać, jakimi to są biednymi żuczkami prześladowanymi przez wszechobecnych, bezwzględnych foliarzy!
No i mamy obsesję ukraińską. Jest ona zgodną linią wszystkich partii parlamentarnych, telewizji, głównych serwisów internetowych i gazet. Choć demonstracyjnie nap…a miłością – równolegle zieje agresją i nienawiścią do wszystkich nieopętanych.
I cały czas, jak przy poprzednich chorobach – im głośniej oczadziali krzyczą, tym bardziej litują się nad sobą, jacy to nie poddani presji „trolli” i „onuc”, tym mocniej się sami w sobie zakochują jacy to są odważni, bo tak fajnie dowalają „ruskim”.
Gadać jak z telewizora, zgadzać się jednocześnie z Kaczyńskim i z Tuskiem, z TVP i z TVN, czuć się najlepiej w kupie i w kupie rzucać się na myślące jednostki – a przy całym tym konformizmie i oportunizmie nadal uważać się za samotnego bohatera w białym kapeluszu… Zaprawdę – to już niemal zen!
„Ksiąg nie doczytali, nie skończyli pisać”
Oczywiście, niektórzy to jakoś tam usiłują przynajmniej racjonalizować. Jedni – nadal przywiązaniem do symulakrum demoliberalnego. Nie ma ono już żadnego sensu, nie tylko wobec tego, co dzieje się na Zachodzie, ale także w związku z obecnym stanem eksperymentu ukraińskiego. Wszak Wołodymyr Zełenski już zapowiedział przekształcenie powojennej Ukrainy w „Wielki Izrael z własną twarzą” i dodał, że „nie ma już możliwości, by Ukraina pozostała państwem liberalnym i europejskim”.
Zamiast tego dominującą rolę mają odgrywać armia i Gwardia Narodowa, a życie publiczne i codzienność obywateli „podporządkowane zostaną kwestiom bezpieczeństwa”[i]. Cóż, faszyzm – jak faszyzm, na Ukrainie w sumie nic nowego, jednak szczerzy fani libdemokracji naprawdę powinni struchleć przed takim projektem, szczególnie w tamtejszej wersji. Zwłaszcza, że przecież do nas też przyjdzie, bo tak te rozwiązania są sukcesywnie, pod prąd obrotów Ziemi wdrażane.
„Drukując hymny gorące epistoły”
Równie mocno jednak oszukują się wierzący w jakąś nową Unię, Rzeczpospolitą Polsko-Ukraińską czy choćby jakieś konkretne zwroty z naszego w obecną awanturę zaangażowania. Nie. Przy obecnej polityce III RP oznacza ona dla Polaków tylko koszty i straty. „Udział Polski w odbudowie Ukrainy” oraz „Korzyści dla polskiej gospodarki z pracy ukraińskich imigrantów” należą do tego samego zestawu mitów, legend i podań ludowych – co miliardy, które zarobiliśmy na offsecie w Iraku.
Jeśli ktoś jeszcze ma w tym zakresie wątpliwości – to niech dokładnie przeczyta projekt przepisów zwalniających ukraińskich pracowników w Polsce z podatku dochodowego[ii]. Ukraińcy w Polsce są bowiem objęci polskim system zasiłków – ale już nie polskim systemem podatkowym, z którego zasiłki te są wypłacane. Czego jeszcze nie rozumiecie?
„Ktoś powiedział – wiedziałem, że to się tak skończy. Na żer wyszły obce wojskowe patrole…”
Naprawdę, przy tym wszystkim już naprawdę najmniej groźnie wygląda kosiniakowo-kamyszowo-gowinowy pomysł federacji polsko-ukraińskiej. Oczywiście jest tylko wrzutką demokracji medialno-partyjnej. Gdyby ją jednak potraktować poważnie – okazałby się wizją… najbardziej expresowego POLEXITu i zarazem porzucenia NATO przez Polskę. Inna rzecz, że wyłącznie dla powołania AmerUkroPolin, czyli właśnie rzucenia się z kosami wbrew procesom geopolityki i geoekonomii. I oczywiście przeciw interesom polskim, co jednak będzie chyba zupełnie naturalne i nikogo nie zaskakujące.
Rząd na finansowanie wydatków pożycza pieniądze, a łączna suma wszystkich zobowiązań do spłaty rośnie praktycznie z każdą sekundą. W marcu zadłużenie Skarbu Państwa urosło o około 3,3 mld zł.
W sumie sięga prawie 1,15 bln [1150 miliardów… md] zł. Żeby spłacić długi, każdy obywatel musiałby oddać kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Systematycznie rośnie zadłużenie Polski. Najnowsze szacunki Ministerstwa Finansów pokazały, że zadłużenie samego Skarbu Państwa tylko w marcu zwiększyło się o 3,3 mld zł.
W sumie dług SP wynosi już około 1 bln 148,2 mld zł – wylicza resort finansów, któremu tymczasowo przewodzi premier Mateusz Morawiecki.
Jak poinformowało ministerstwo, dług krajowy na koniec marca był na poziomie około 895,7 mld zł, a dług w walutach obcych to blisko 252,5 mld zł. Zagraniczne zadłużenie stanowi więc 22 proc. całości zobowiązań Skarbu Państwa.
Dług publiczny jeszcze większy
Zadłużenie Skarbu Państwa jest częścią długu publicznego. Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) szacuje, że aktualnie przekracza ono 1 bln 464 mld zł. To oznaczałoby, że na jednego mieszkańca Polski przypada około 38703 zł. Teoretycznie każdy obywatel musiałby tyle pieniędzy przekazać do kasy państwa, żeby spłacić wszystkie zobowiązania.
A do tego jeszcze dochodzi dług poza kontrolą parlamentu. FOR ocenia go na ponad 320 mld zł. To dodatkowe blisko 8,5 tys. zł na głowę.
„Dług poza kontrolą parlamentu to zobowiązania zaciągnięte przez instytucje będące pod nadzorem państwa (takie jak m.in. Bank Gospodarstwa Krajowego czy Polski Fundusz Rozwoju) na sfinansowanie zadań publicznych realizowanych poza reżimem ustawy budżetowej” – wskazuje FOR.
O wysokości tych wydatków oraz o ich przeznaczeniu i sposobie podziału decyduje jednoosobowo dysponent danego funduszu. Wydatki tych funduszy w przeciwieństwie do budżetu nie muszą być opiniowane i zatwierdzane przez komisję budżetu w parlamencie.
„To tak jakby firma miała „tajny” rachunek bankowy i prowadziła przez niego różne operacje finansowe i nie wykazywała ich w sprawozdaniu finansowym przedstawianym radzie nadzorczej i akcjonariuszom. Parlament jest naszą radą nadzorczą” – tłumaczą eksperci FOR.
Koszty długu coraz większe
Dziś koszt obsługi naszego zadłużenia wynosi już około 1,3 proc. PKB, czyli blisko 30 mld zł rocznie. Jak ocenia prof. Gomułka, za 3-4 lata, kiedy będziemy wymieniać portfel naszego zadłużenia, będzie to już 3 proc. PKB, czyli nieco ponad dwa razy więcej niż obecnie.
Powodem takiej sytuacji jest bardzo dynamiczny wzrost rentowności (jest to stopa zwrotu z kapitału zainwestowanego w obligację) naszych obligacji skarbowych. Jak podkreśla prof. Gomułka, tylko w ciągu ostatniego roku rentowność naszych papierów dłużnych wzrosła z 1,5 proc. do 6 proc.
Według ekonomisty, nabywcy naszych papierów dłużnych każą sobie teraz słono płacić za wysokie ryzyko związane z niepewnością inwestycyjną (chodzi tu głównie o sytuację geopolityczną Polski i ryzyko przedłużenia się wojny na Ukrainie), a także za utratę zaufania do polityki makroekonomicznej państwa (tu z kolei kluczowa jest chwiejna polityka fiskalna państwa, brak zaufania do naszego upolitycznionego wymiaru sprawiedliwości, zamrożenie nam funduszy unijnych oraz poziom stóp procentowych).
Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia i przewodniczący Rady Nadzorczej PAP twierdzi, że za ludobójstwo Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej odpowiedzialni mogą być sowieci. Naturalną konsekwencją takiej tezy byłoby zniesienie albo przynajmniej umniejszenie odpowiedzialności Ukraińców za wybitnie bestialskie zbrodnie nawet jak na warunki II wojny światowej.
===================
W Polsce panują dwie szkodliwe doktryny w kwestii zagranicy. Pierwsza to wasalność wobec sojusznika. Zamiast traktować sojusznika jak partnera, kogoś równego sobie i tylko w kwestii, której sojusz dotyczy, zgodnie z PRL-owską mentalnością homo sovieticus tworzy się odgórnie atmosferę rzekomej przyjaźni polsko-radzie… tzn. polsko-sojuszniczej.
Drugą szkodliwą zasadą jest założenie, iż sojusznik sojusznika jest naszym sojusznikiem.
Po połączeniu tych dwóch, wychodzi nam najpierw jakaś pseudomoralna próba zakazu mówienia o ludobójstwie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, a teraz jeszcze doszło relatywizowanie odpowiedzialności Ukraińców za tę zbrodnię.
– Są poszlaki o inspiracji NKWD. Jesteśmy na tropie tego, ale za wcześnie mówić o szczegółach– twierdzi na Twitterze Maciej Świrski. Była to odpowiedź na już skasowany wpis pracownika medialnego Artura Stelmasiaka.
Maciej Świrski jest założycielem i prezesem Reduty Dobrego Imienia (RDI) oraz przewodniczącym Rady Nadzorczej Polskiej Agencji Prasowej.
Co warte odnotowania, był również wiceprezesem Zarządu Polskiej Agencji Prasowej S.A. oraz wiceprezesem Polskiej Fundacji Narodowej, tej od jachtu promującego Polskę poprzez stanie w porcie.
Jeśli chodzi o działalność dotyczącą RDI, ciężko cokolwiek tutaj zarzucić. Organizacja sprawnie działała przeciwko oszczerstwom wobec Polski ze strony Niemiec czy nawet środowisk żydowskich. Co ciekawe, organizacja zajmowała się także tematyką wołyńską. Chociażby TUTAJ znajduje się jeden z tekstów na stronie tej organizacji. Także i na facebookowym profilu organizacji wspominało się o ludobójstwie.