Lepsze jest wrogiem dobrego. Kompromitacja bodnarowców

epsze jest wrogiem dobrego. Kompromitacja bodnarowców

3.11.2024 Stanisław Michalkiewicz nczas/kompromitacja-bodnarowcow

Stanisław Michalkiewicz.
Stanisław Michalkiewicz. / foto: PAP

Lepsze jest wrogiem dobrego. Niby to oczywista oczywistość, ale mikrocefale uwiedzeni lewackim doktrynerstwem właśnie takich oczywistych rzeczy nie są w stanie zrozumieć. Może dlatego, że popychani przez żydowskich promotorów rewolucji komunistycznej pogardzają chrześcijaństwem, które – niezależnie od rozmaitych metafizycznych stwierdzeń – dostarcza też bardzo praktycznych, użytecznych wskazówek.

Na przykład w ewangelicznej przypowieści o pszenicy i kąkolu. Jak pamiętamy, właściciel pola porażonego złośliwie kąkolem, zabronił gorliwym sługom interwencji, żeby wyrywając kąkol, z rozpędu nie powyrywali również pszenicy. Jaki z tego praktyczny wniosek? Ano taki, żeby nawet dążąc do dobrego, wystrzegać się przesadnej perfekcji. Żeby umieć zgodzić się i nawet tolerować pewne niedoskonałości, ponieważ pragnienie doskonałości może doprowadzić do wielkich nieszczęść.

Tak właśnie było w przypadku rewolucji zarówno tej francuskiej, jak i tej bolszewickiej. Pod pretekstem dążenia do doskonałości wymordowano tysiące, a nawet miliony ludzi za rozmaite „odchylenia” od jedynie słusznej linii, którą wykoncypowali sobie francuscy, semiccy i rozmaici inni cadykowie. Albo na przykład taka rada św. Pawła, którą kiedyś księża czytali nupturientom podczas ceremonii ślubu kościelnego. Teraz zdaje się tego zaniechano w imię forsowanego przez mikrocefali „partnerstwa”, podczas gdy jest to nie tylko rada bardzo praktyczna, ale w dodatku wychodząca naprzeciw rzeczywistym potrzebom obojga małżonków.

Św. Paweł zaleca mężom, żeby swoje żony kochali, natomiast żonom przypomina, że powinny swoich mężów szanować. Ponieważ Żydowie, którzy na podobieństwo owsików roją się w awangardzie postępactwa, prowadzą, np. przy pomocy Judenratu „Gazety Wyborczej” kampanię przeciwko nauce religii, to młodzi ludzie, którzy myślą, że z tym postępem to wszystko naprawdę, basują kobiecinie z vaginetu Donalda Tuska pani Barbarze Nowackiej i tym samym pozbawiają się szansy poznania myślenia rozsądkowego, skazując się na kierowanie się już tylko instynktem stadnym.

Dlatego rozśmieszyła mnie pretensjonalna pogróżka pani filozofowej, czyli Magdaleny Środziny, że „inteligencja” w odwecie za „zawieszenie” azylu nie będzie głosowała na Volksdeutsche Partei Donalda Tuska. Abstrahując już od tego, że pani filozofowa najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że to tylko takie pogróżki przedwyborcze obywatela Tuska Donalda, żeby przelicytować byłego Naczelnika Państwa, to trzeba z naciskiem podkreślić, że na Volksdeutsche Partei nie głosowała żadna „inteligencja”.

Na tę partię, podobnie jak na większość pozostałych, głosowali pół, albo nawet ćwierćinteligenci, podczas gdy nieliczna inteligencja – około 12 procent dorosłej populacji – popierała Konfederację. Po czym bowiem można odróżnić inteligenta od pół albo ćwierćinteligenta? Po tym, że inteligent myśli samodzielnie, podczas gdy ci pozostali kierują się instynktem stadnym. Żadne tytuły naukowe nie mają tu znaczenia, bo – jak mogliśmy przekonać się na przykładzie pana dra Myrchy – często są one następstwem tego, że „uczył Marcin Marcina”.

Ale dość tych dygresji, bo przecież chciałem pokazać, jak bodnarowcy, razem ze swoim wodzem, czyli ministrem sprawiedliwości w vaginecie Donalda Tuska panem Adamem Bodnarem, zapominając, że lepsze jest wrogiem dobrego, właśnie się zakiwali. Dopóki bowiem bodnarowskim obyczajem realizowali operację „przywracania praworządności” metodą na rympał, dopóty ani były Naczelnik Państwa, ani nikt inny, nie mógł znaleźć skutecznego remedium na te poczynania. Do tej, nazwijmy to, rewolucyjnej praktyki, rewolucyjne teorie dorabiały panu ministru Bodnaru rozmaite autorytety pacanowskie, między innymi – „babunia demokracji walczącej”, czyli pani prof. Ewa Łętowska.

Pan Bodnar jednak sam też jest profesorem, toteż wie, że to towarzycho, to w zdecydowanej większości Scheiss. Zapragnął tedy oprzeć operację „przywracania demokracji” w naszym bantustanie nie tylko na rewolucyjnych teoriach autorytetów pacanowskich, tylko na jakiejś bardziej prestiżowej podstawie i w tym celu zwrócił się do Komisji Weneckiej w nadziei, że przytłoczy ona wszystkich krytyków vaginetu obywatela Tuska Donalda swoim autorytetem. Ta cała Komisja Wenecka nie ma co prawda żadnych kompetencji stanowiących, bo jest tylko organem doradczym Rady Europy, ale pan minister Bodnar w przekonaniu, że wesprze jego rympały swoim autorytetem, nadymał ją jak mógł, również przy pomocy rządowej telewizji i TVN, która na tym etapie słucha się Judenratu. „A tymczasem na mieście inne były już treście” – przestrzegał poeta.

Oto Komisja Wenecka całkowicie zawiodła nadzieje bodnarowców, którzy z tej konfuzji musieli przez cały tydzień ukrywać jej opinię przed polską publicznością. Wreszcie 14 października o godzinie 18.30 opinia Komisji Weneckiej została opublikowana. I cóż z niej wynika? Ano obala ona punkt po punkcie nie tylko rewolucyjną praktykę bodnarowców, ale i rewolucyjne teorie wspierających pana ministra Bodnara autorytetów pacanowskich. Stwierdza ona, że sędziowie bez względu na to, czy Judenrat „Gazety Wyborczej” nazywa ich „neo-sędziami”, odmawiając im autentyczności, są sędziami. Co gorsza, orzeczenia wydane przez nich czy choćby tylko z ich udziałem, są wyrokami, z którymi władza wykonawcza musi się liczyć. Słowem – katastrofa na całej linii.

Co teraz zrobią bodnarowcy, co teraz powiedzą autorytety pacanowskie? Oczywiście bodnarowcy mogą powiedzieć, że również tej opinii „nie uznają” – ale nie będzie to brzmiało przekonująco, choćby ze względu na wcześniejsze lekkomyślne nadymanie Komisji Weneckiej. Autorytety pacanowskie pewnie najpierw zamilkną roztropnie, ale jak już dotrą do nich kolejne zamówienia na rewolucyjne teorie, to zaczną na Komisję Wenecką kręcić mięsistymi nosami, że „kwaśne winogrona”. Mleko się jednak rozlało i ktoś będzie musiał z tej zarzyganej posadzki je pozlizywać. Ktoś – ale nie byle kto, tylko osoby utytułowane. Ano mówi się trudno; nie ma rzeczy doskonałych, a Nemezis dziejowa prędzej czy później wystawi rachunek za wszystkie czeki bez pokrycia i inne bęcwalstwa.

I pomyśleć, że można było tego wszystkiego uniknąć, pamiętając o zasadzie, że lepsze jest wrogiem dobrego i nie ściągać sobie na głupi łeb Komisji Weneckiej. Stało się jednak inaczej, co jest jeszcze jedną ilustracją, że pycha kroczy przed upadkiem – chociaż do tego upadku tak daleko, że na razie go nie widać. Chodzi bowiem o to, że tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego.

Wchodzi w życie jeden z najbardziej obrzydliwych aktów prawnych. Dotyczy kapusiów.

Wchodzi w życie jeden z najbardziej obrzydliwych aktów prawnych ostatnich lat

26.09.2024 wchodzi-w-zycie-jeden-z-najbardziej-obrzydliwych-aktow-prawnych

Mec. Jacek Wilk alarmuje, że w życie wchodzi prawo, które określa mianem „obrzydliwego”. Ma ono dotyczyć „kapusiów”.

Niedawno pisaliśmy o tym, że major dr Anna Grabowska Siwiec, była funkcjonariusz kontrwywiadu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), opowiadała w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej o tym, jak to państwo bardzo potrzebuje donosicieli, kabli, kapusiów i konfidentów. Użyła oczywiście innych słów, ale o to mniej więcej chodziło.

Czytaj więcej: Donosiciele, kable, kapusie i konfidenci – to wasz czas! Państwo Was ponoć potrzebuje

A teraz mec. Jacek Wilk, ekspert prawny związany od lat z myślą konserwatywno-liberalną, alarmuje, że w życie wchodzi niebezpieczne prawo, które dotyka właśnie tego tematu.

„A tymczasem wchodzi w życie jeden z najbardziej obrzydliwych aktów prawnych ostatnich lat – Ustawa o ochronie sygnalistów – czyli regulacja o kapusiach, którzy całkowicie legalnie mogą niszczyć przedsiębiorców donosami pisanymi pod byle pretekstem – nie koniecznie prawdziwym…” – opisuje w swoich mediach społecznościowych Jacek Wilk.

„..czytam toto z coraz większym przerażeniem i obrzydzeniem i włosy stają mi dęba na myśl o tym, jak rzesze donosicieli będą mogły na podstawie tej ustawy znęcać się nad przedsiębiorcami – z powodu zemsty, zawiści lub niszczenia konkurencji” – dodaje.

„Ale nie poddajemy się – obiecuję, że znajdę obronę i przed tym „prawem”!” – zapowiedział ekspert prawny.

Jacek Wilk @JacekWilkPL

A tymczasem wchodzi w życie jeden z najbardziej obrzydliwych aktów prawnych ostatnich lat – Ustawa o ochronie sygnalistów – czyli regulacja o kapusiach, którzy całkowicie legalnie mogą niszczyć przedsiębiorców donosami pisanymi pod byle pretekstem – nie koniecznie prawdziwym… …czytam toto z coraz większym przerażeniem i obrzydzeniem i włosy stają mi dęba na myśl o tym, jak rzesze donosicieli będą mogły na podstawie tej ustawy znęcać się nad przedsiębiorcami – z powodu zemsty, zawisci lub niszczenia konkurencji. Ale nie poddajemy się – obiecuję, że znajdę obronę i przed tym “prawem”! https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20240000928

Zdjęcie

Ostatnia zmiana:

8 474 Wyświetlenia

Po ponad 9 miesiącach rządów Donalda Tuska widzimy „demokrację wojującą” w akcji. Wyłamane zamki, torturowani księża, bezkarni bluźniercy.

Ordo Iuris
 
Prześladowania, wymierzone przez rząd Donalda Tuska w jego krytyków i przeciwników politycznych przekraczają każdego tygodnia kolejne granice. Nas jednak nie zaszokowały… bo przewidzieliśmy je już dawno i ostrzegaliśmy przed nimi. Dzisiaj trzeba stawać w obronie prześladowanych, ale także myśleć o naprawie Rzeczypospolitej.W czerwcu ubiegłego roku alarmowaliśmy, że prawnicze zaplecze Donalda Tuska postuluje, by zaraz po objęciu władzy zastosować w Polsce doktrynę „sprawiedliwości okresu przejściowego”. To piękna nazwa, za którą kryje się usprawiedliwienie dla jawnego łamania prawa i konstytucji w imię „przywracania praworządności”. Dziś widać wyraźnie, że nasze przestrogi były zasadne.W 2019 roku, obserwując radykalne działania Adama Bodnara, mec. Jerzy Kwaśniewski na łamach Rzeczpospolitej zauważył, jak bardzo niebezpieczne dla naszych praw i wolności jest posługiwanie się przez ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich pojęciem „wojującej demokracji”. Dzisiaj to hasło stało się w ustach szefa rządu wytrychem uzasadniającym odbieranie ludziom wolności, ograniczanie wolności słowa i usuwanie sędziów.
Po ponad 9 miesiącach rządów Donalda Tuska widzimy „demokrację wojującą” w akcji. Rząd regularnie narusza przepisy ustaw, prawa międzynarodowego i Konstytucji RP oraz nie respektuje trójpodziału władzy – ignoruje orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, siłowo przejmuje konstytucyjne organy, wyłamuje zamki drzwi i szaf w siedzibie KRS i telewizji publicznej, zatrzymuje posłów, w tym także posłów chronionych międzynarodowymi immunitetami, stosuje na kapłanie areszt wydobywczy, by wymusić zeznania obciążające przeciwników politycznych.W tej sytuacji wielu zatroskanych o los Ojczyzny patriotów traci nadzieję i wiarę w obronę Polski przed totalną władzą.

My jednak nie możemy popadać w poczucie beznadziei. Właśnie po to powstał Instytut Ordo Iuris, z którym od lat współpracują najwybitniejsi i najskuteczniejsi prawnicy, by ich profesjonalizm, konsekwencja i skuteczność przynosiły nadzieję. W ubiegłym tygodniu mec. Jerzy Kwaśniewski pisał Panu o naszych zwycięstwach w sprawach rolników, pacyfikowanych brutalnie przez służby Tuska kilka miesięcy temu. To po naszej interwencji Rafał Trzaskowski został ostatnio zmuszony do wycofania się z zakazu umieszczania symboli religijnych na biurkach urzędników w Warszawie.

Obiecuję Panu, że zrobimy wszystko, aby powstrzymać bezprawie rządów Donalda Tuska.
Nasza skuteczność jest jednak zależna od Pana wsparcia. Im więcej osób dołączy do wspólnej misji Ordo Iuris i zdecyduje się wesprzeć nas swoimi darowiznami, tym więcej interwencji, analiz i projektów ustaw będziemy mogli przygotować; tym silniejszy będzie głos obrońców prześladowanych.

Nasi prawnicy zaangażowali się ostatnio między innymi w obronę organizatorów Marszu Niepodległości. Rząd robi wszystko, by uniemożliwić polskim patriotom upamiętnienie 11 listopada, posuwając się do… siłowego wtargnięcia Policji do siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, wyłamywania zamków, przeszukiwania dokumentów, komputerów, telefonów, przesłuchiwania na komendzie i wizyty Policji o 6 rano w domach organizatorów Marszu.Jak do tego doszło? Otóż Adam Bodnar nakazał wznowić szereg postępowań, które dawno już zostały zamknięte przez organy ścigania. Jedno z nich dotyczy uczestnika Marszu Niepodległości z… 2018 roku!
To właśnie w ramach tego postępowania, na dwa miesiące przed kolejnym Marszem, prokuratura postanowiła wtargnąć do siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, poszukując… danych jednego z 250 000 uczestników Marszu sprzed 6 lat.
Służby nie chciały przy tym uzyskać potrzebnych danych w normalny sposób. Zamiast zwrócić się o wydanie nagrań lub dokumentów, postanowiono ustawić sprawę pod media, rozwiercając zamek w drzwiach i wchodząc siłowo do budynku. Kilkudziesięciu policjantów wycofano z innych zadań, aby przez długie godziny sprawdzali każdą szafę, biurko i szufladę; by przeglądali każdy segregator. Jednocześnie nie zapewniono nawet pozorów zachowania poufności prowadzonych czynności. Dziennikarze przez szyby mogli rejestrować przeglądanie znajdującej się w środku dokumentacji, co ochoczo robiła choćby stacja TVN.
Osobiście byłam na miejscu od samego rana, dokumentując wszelkie nieprawidłowości. Po zakończeniu czynności i sporządzeniu przez funkcjonariuszy protokołu, złożyłam obszerne zastrzeżenia co do sposobu, przebiegu i zakresu działań funkcjonariuszy. Wskazałam także na brak podstawy do przeszukania lokalu. Przed przystąpieniem do siłowego wejścia do siedziby nie przedstawiono choćby nakazu przeszukania. Kilka dni później złożyliśmy zażalenia na postanowienie o przeszukaniu i zatrzymaniu rzeczy oraz na sposób przeprowadzenia czynności zarówno w imieniu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, jak i właściciela lokalu oraz innych organizacji społecznych korzystających z tej przestrzeni, które o wejściu do budynku i przeglądaniu ich rzeczy mogli dowiedzieć się dopiero… z mediów.

Pomagamy także w sprawie ks. Michała Olszewskiego, który już prawie pół roku przebywa w areszcie w związku z rzekomymi nieprawidłowościami w pozyskiwaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości, przeznaczonymi na budowę ośrodka dla ofiar przestępstw. Prokuratura Adama Bodnara formułuje wobec księdza tak absurdalne zarzuty, jak udział w zorganizowanej grupie przestępczej czy pranie brudnych pieniędzy, pomimo tego, że budowa ośrodka została niemal zakończona, a owe „brudne pieniądze” pochodzą z… budżetu państwa.Ostatnio całą Polskę obiegły zdjęcia wychudzonego i ogolonego księdza, przewożonego w kajdankach na posiedzenie, który – pomimo skutych rąk – błogosławił zgromadzonych tam ludzi. Według relacji zatrzymanego, jak i jego obrońcy, kapłan wielokrotnie spotykał się z niedopuszczalnym w świetle poszanowania podstawowych praw człowieka i ludzkiej godności traktowaniem. Na posiedzeniu sądu ks. Olszewski przez godzinę opowiadał o swojej gehennie. Obrońca ks. Michała podkreślał, że wszyscy którzy przebywali na sali byli wstrząśnięci jego relacją. Sąd na razie odroczył sprawę do 18 października – między innymi dlatego, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Policja nadal nie przekazały do sądu nagrań z pierwszych kilkudziesięciu godzin po zatrzymaniu duchownego (choć minęło już ponad 5 miesięcy!). 
W międzyczasie sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Magdalena Wójcik, która zdecydowała wcześniej o przedłużeniu tymczasowego aresztu dla ks. Olszewskiego… otrzymała awans – została mianowana przewodniczącą VIII Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Warszawie.
Prawnicy Ordo Iuris przygotowali w tej sprawie opinię „przyjaciela sądu”, w której wskazywaliśmy na bezzasadne i okrutne środki, jakie miały być zastosowane wobec ks. Olszewskiego – takie jak długotrwałe pozbawianie posiłków, uniemożliwianie skorzystania z toalety, wielogodzinne zakucie w kajdanki, wystawianie na widok publiczny w trakcie przejazdu konwoju czy udaremnianie rozmowy z adwokatem.

Prokuratura Adama Bodnara ma jednak także swoich „ulubieńców”. 
W sierpniu, po 8 latach od wszczęcia postępowania, prokuratura zdecydowała o cofnięciu aktu oskarżenia skierowanego przeciwko Adamowi „Nergalowi” D., który w ramach promocji swojej trasy koncertowej przerobił polskie godło, wpisując w orła białego satanistyczne znaki i symbole. Żeby nie było wątpliwości, że grafika przedstawia imitację godła, obraz został podpisany hasłem „Rzeczpospolita niewierna”. Prokuratura Adama Bodnara wycofała jednak akt oskarżenia twierdząc, że… wcale nie wiadomo, czy plakat nawiązuje do polskiego godła!W tych trudnych dniach wytężonej dla nas pracy zachęcam Pana do udzielenia finansowego wsparcia wysiłkom Ordo Iuris. Tylko dzięki wsparciu naszych Przyjaciół i Darczyńców możemy występować w obronie ofiar narastającego bezprawia.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk

Czy Marsz niepodległości jest „zgromadzeniem cyklicznym”?
Donald Tusk pamięta zapewne doskonale, że to właśnie coroczny Marsz Niepodległości był za jego poprzednich rządów ważnym katalizatorem patriotycznych emocji i buntu wobec uderzającej w polskie interesy polityki jego rządu.
Nic więc dziwnego, że powołany przez premiera wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski, od samego początku zapowiadał zwalczanie Marszu Niepodległości.
Nasi prawnicy już od stycznia pomagają organizatorom Marszu uzyskać należny im status „zgromadzenia cyklicznego”. W naszej ocenie nie ma dziś w Polsce żadnego zgromadzenia, które wpisywałoby się w prawną definicję „zgromadzenia cyklicznego” bardziej niż odbywający się co roku od kilkunastu lat Marsz Niepodległości!Niestety, w tej sprawie zderzyliśmy się ze szokującymi orzeczeniami sądów, które posuwały się do stwierdzenia, że „wyrażenie dumy narodowej i przywiązania do polskiego dziedzictwa narodowego” to powód zbyt błahy, by był warty organizowania cyklicznych manifestacji.Ale utrudnianie organizacji Marszu Niepodległości poprzez odmawianie mu statusu „zgromadzenia cyklicznego” to dopiero początek. Teraz doszło do tego siłowe wtargnięcie do siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Co dokładnie się stało?

Medialna „pokazówka” prokuratury Bodnara
Najpierw policja zapukała o godz. 6 rano do mieszkań kilku obecnych i byłych przedstawicieli Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Policja skontaktowała się także z obecnym prezesem Stowarzyszenia Marsz Niepodległości – współpracującym z Ordo Iuris adw. Bartoszem Malewskim – i wezwała go do natychmiastowego stawienia się na Komendzie Stołecznej Policji. Na miejscu – w mojej obecności – odbyło się jego przesłuchanie, po którym prezes Malewski został poinformowany o tym, że pod siedzibą Stowarzyszenia od rana są już obecni funkcjonariusze Policji, którzy zamierzają siłowo wejść do środka. Przed wyłamaniem zamków Policja nie zażądała dobrowolnego wydania jakichkolwiek rzeczy, choć jednoznacznie zobowiązuje ją do tego art. 224 Kodeksu postępowania karnego. Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości od początku deklarował chęć współpracy z organami ścigania, chcąc uniknąć siłowego wejścia Policji do lokalu i niszczenia drzwi wejściowych oraz szeregu drzwi znajdujących się w bezpłatnie użyczonym przez inną organizację budynku. Policja nie była jednak zainteresowana spokojnym przeprowadzeniem tej interwencji.
Funkcjonariusze siłowo weszli do siedziby Stowarzyszenia, gdzie przeglądali wszystkie rzeczy znajdujące się w lokalu – w tym dokumenty oraz urządzenia elektroniczne należące do innych organizacji, korzystających z tego lokalu.
Po przejrzeniu całości dokumentacji Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, zdecydowano się na zarekwirowanie wyłącznie teczki zatytułowanej „Materiały szkoleniowe”, w której znajdował się między innymi podręcznik… „Angielski dla księgowych” oraz materiały szkoleniowe z RODO. Zatrzymywano także sprzęt elektroniczny, konieczny dla pracy stowarzyszenia oraz sprzęty należące do zupełnie innych organizacji. Wśród przeglądanych przez policję dokumentów były umowy z pracownikami i współpracownikami Stowarzyszenia, dokumenty finansowe organizacji czy podpisy obywateli złożone pod różnymi kampaniami społecznymi.Po przeprowadzeniu czynności i sporządzeniu przez funkcjonariuszy protokołu, złożyłam obszerne zastrzeżenia co do sposobu, przebiegu i zakresu czynności oraz wskazałam na brak podstawy do prowadzenia przeszukania lokalu.
Po kilku dniach złożyliśmy w imieniu Stowarzyszenia zażalenie na postanowienie o przeszukaniu i zatrzymaniu rzeczy oraz na sposób przeprowadzenia czynności. Czynność przeszukania przez policję zaskarżyliśmy również w imieniu właściciela lokalu (Stowarzyszenia im. Przemysła II) oraz szeregu innych organizacji społecznych korzystających z tej przestrzeni.To jednak dopiero początek walki, w której obrona Marszu Niepodległości jest obroną praw i wolności każdego Polaka.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk


Znieważył polskie godło, ale… prokuratura jest po jego stronie


Prokuratura za rządów Adama Bodnara jest bardzo zdeterminowana do ścigania przeciwników politycznych i krytyków koalicji rządzącej. W tym samym czasie na przychylność prokuratorów mogą liczyć prowokatorzy, znieważający polskie symbole narodowe…
W sierpniu prokuratura zdecydowała o cofnięciu aktu oskarżenia skierowanego przeciwko Adamowi „Nergalowi” D., który był oskarżony o znieważenie polskiego godła. W toczącym się od 2016 postępowaniu Sąd Okręgowy w Gdańsku dwukrotnie uniewinniał oskarżonych, ale wyroki były uchylane przez gdański sąd apelacyjny po apelacjach prokuratury. Ostatni wyrok uchylający w tej sprawie zapadł 5 lutego 2024 r, gdy Sąd Apelacyjny w Gdańsku przekazał sprawę do ponownego rozpoznania, stwierdzając jednoznacznie, że grafika promująca płytę „Rzeczpospolita Niewierna” zawierała przerobiony znak państwowy orła białego.Niestety sprawa została finalnie umorzona. Choć na plakacie Nergala widniał biały orzeł w koronie będący oczywistą przeróbką godła, prokuratura wydała absurdalny komunikat, w którym podważyła ten oczywisty fakt, stwierdzając, że „należało zatem bezspornie rozstrzygnąć, czym jest godło państwowe, a nade wszystko ocenić, czy zawiera je w sobie kwestionowana grafika”.
Wątpliwości prokuratury co do tego, czym jest godło, są absurdalne. W uzasadnieniu swojego wyroku gdański sąd apelacyjny, który opierał się na dwóch opiniach biegłych grafików i heraldyków, wyliczał wcześniej wszystkie jednoznaczne podobieństwa do godła państwowego, stwierdzając, że wątpliwości „nie budzi, w aktualnym stanie sprawy, w świetle ujawnionych okoliczności, ale także po dokonaniu oglądu plakatu – że pierwotnym znakiem graficznym wykorzystanym w plakacie i bezpośrednią jego inspiracją był orzeł biały. Świadczą o tym rozpostarte skrzydła, wyprostowany, zwrócony w stronę prawą heraldyczną, ma trzy rzędy piór, cieniowane pióra na korpusie i skrzydłach, ustawienie i rozstaw lotek w ogonie, rozstaw szponów”. To jednak zbyt mało dla prokuratury Adama Bodnara, która za wszelką cenę chciała stanąć po stronie Nergala…
W postępowaniu od 2018 r. uczestniczył Instytut Ordo Iuris na prawach organizacji społecznej. 

Wspólnie obrońmy rządy prawa w Polsce

Choć fala bezprawia i arogancji władzy budzi dziś w wielu polskich patriotach poczucie beznadziei, my nie możemy załamywać rąk. Wierzę, że możemy osiągać sukces w walce z notorycznie łamiącą prawo władzą, bo nasi prawnicy już wielokrotnie pokazali, że potrafią doprowadzić do tryumfu prawa – nawet w sytuacjach, które wydawały się bez wyjścia.Nie będziemy jednak w stanie zrobić tego bez Pana pomocy. Opisane powyżej sprawy to tylko część postępowań, w których nasi prawnicy walczą z bezprawiem i bronią osób prześladowanych za patriotyzm i obronę Ojczyzny przed lewicową rewolucją.
Pierwotnie w tej wiadomości planowałam opisać Panu więcej spraw, podejmowanych w ostatnich tygodniach przez naszych prawników. Chciałam opowiedzieć Panu między innymi o skandalicznym wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który złagodził wyrok wobec mężczyzny, który uderzył ciężkim łańcuchem w przednią szybę furgonetki pro-life.
——–
Wyrok wydała sędzia Anna Bator-Ciesielska ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, która wcześniej skazywała posłów Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego oraz uniewinniała lewicową aktywistkę „Babcię Kasię”. 
————
To jednak sprawa tak skandaliczna, że opiszę ją Panu w odrębnej wiadomości w najbliższym czasie. Zapewniam Pana, że – we wszystkich tych i innych sprawach – patrioci i obrońcy wartości, prześladowani przez rząd i sądy, będą mogli zawsze liczyć na bezpłatne wsparcie prawników Ordo Iuris. Wielu z nich nigdy nie byłoby stać na wsparcie profesjonalnych prawników, przez co byliby skazani na nierówny bój ze sterowanymi przez Adama Bodnara prokuratorami.
Nasza pomoc jest możliwa dzięki Panu!
Abyśmy mogli kontynuować tę pracę, musimy prosić Pana o wsparcie finansowe działalności Instytutu Ordo Iuris. Bez ludzi takich jak Pan nie będziemy w stanie dalej tego robić. Polscy patrioci zostaną wówczas pozbawieni niezbędnej pomocy, a w Polsce będzie narastać chaos prawny, którego skutki odczuje każdy z nas.
Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli świadczyć bezpłatną pomoc prawną polskim patriotom.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w powyższy przycisk

Z wyrazami szacunkuAdw. Magdalena Majkowska - Członek Zarządu Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris

P.S. Konsekwencją trwającego kryzysu konstytucyjnego i prawnego chaosu w Polsce jest nie tylko prześladowanie przeciwników politycznych i łamanie prawa przez obecną władzę. Skutki możemy odczuć wszyscy, gdy kolejni sędziowie będą kwestionować wyroki innych sędziów, podważając ich status sędziowski. W ten sposób polski wymiar sprawiedliwości może stać się niezdolny do skutecznego karania prawdziwych przestępców. Gdy dołożymy do tego nieakceptowanie przez obecną władzę wyroków Trybunału Konstytucyjnego, będącego głównym organem kontroli władzy w polskim systemie prawnym, maluje się przed nami czarna przyszłość polskiego państwa. Zmiana władzy może w tej sytuacji nie wystarczyć do zażegnania tego bezprecedensowego kryzysu polskiej praworządności. Dlatego oprócz wsparcia ofiar bezprawnych działań władzy, nasi prawnicy pracują także nad planem skutecznego rozwiązania obecnej sytuacji. Wierzę w to, że przywrócenie rządów prawa w Polsce wciąż jest możliwe. Rozwiązania mogą wymagać jednak politycznej determinacji oraz jedności, o którą dzisiaj niezwykle trudno.

P.P.S. Chciałabym także zaprosić Pana na kolejną tradycyjną Mszę świętą w intencji Darczyńców Instytutu Ordo Iuris, która zostanie odprawiona w najbliższy piątek, 20 września o godz. 19:30 w kościele św. Klemensa Hofbauera przy ul. Karolkowej 49 w Warszawie.
Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.
Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris
 Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iurisul. Zielna 39, 00-108 Warszawa
+48 793 569 815
www.ordoiuris.pl

Tylko te prawa, które nie są sprzeczne z prawem naturalnym, obowiązują katolika w sumieniu. Papolatria i “pozytywizm prawny”.

Razem przeciwko wolności. Papolatria i “pozytywizm prawny”

Filip Obara pch24/papolatria-i-pozytywizm-prawny

Podczas niedawnej wizyty w Krakowie bp Athanasius Schneider podzielił się myślą, którą każdy katolik i konserwatysta powinien przemyśleć. Mówiąc o kryzysie papiestwa, z przenikliwą prostotą zdiagnozował problem Kościoła: pozytywizm prawniczy złączył się z papolatrią, aby zamrozić zdrowy opór wiernych przeciwko rewolucji w Kościele.

Prawo jest, bo jest i należy go przestrzegać, bo będzie kara… Niestety zbyt często na takim wniosku kończy się nasza refleksja na temat prawa i posłuszeństwa władzy. Tymczasem katolicka teologia moralna – wyłożona tak wspaniale przez widocznego na ilustracji św. Tomasza z Akwinu – wyraźnie określa, że tylko te prawa, które nie są sprzeczne z prawem naturalnym, obowiązują katolika w sumieniu. Nie poddając się bezsensownemu prawu, musimy liczyć się z konsekwencjami w postaci kary, ale mamy jednocześnie świadomość, że takie prawo nie określa materii grzechu. To znaczy, po „złamaniu” bezpodstawnego przepisu nasze sumienie pozostaje czyste i nie popełniamy nawet grzechu powszedniego.

Ma to swoje daleko idące konsekwencje. Jeżeli jako obywatele z zasady nie mamy skłonności, by wchodzić w konflikt z prawem, to często nie doceniamy, że właśnie prawo jest jednym z najważniejszych filarów cywilizacji. To ono sprawia, że żyjemy w świecie normalnym lub… postawionym na głowie.

Czym jest pozytywizm prawny?

Praktycznie wszystkie systemy prawne dzisiejszego zachodniego świata oparte są na błędach pozytywizmu prawniczego. Jest to nurt zrodzony w głowach XIX-wiecznych jurystów i anty-filozofów, którzy kontynuowali wściekłe dzieło wygnania Boga i Jego praw, zainicjowane przez prekursorów i siepaczy Rewolucji Francuskiej. Podstawą pozytywizmu prawnego jest twierdzenie, że nie istnieje obiektywne prawo naturalne czy też prawo Boże, a wszelkie prawo powstaje jedynie w głowie człowieka i jest stanowione w oparciu o umowę pomiędzy ludźmi. Dlatego prawo państwowe nie ma być odzwierciedleniem prawa, które Bóg zapisał w naturze – a które poznajemy przy pomocy rozumu i sumienia. Dla pozytywistów prawnych nie istnieje dekalog, a moralność jest również umownym konceptem, niemającym bezpośredniego związku z prawem stanowionym.

Rzecz tak szalona, że wydawałoby się – niemożliwa do wprowadzenia. A jednak, idee – nawet najbardziej oderwane od rzeczywistości – mają swoje konsekwencje. W twardej formie pozytywizm prawniczy inspirował zbrodnicze ideologie narodowego socjalizmu i komunizmu, a dziś realizowany jest w formie bardziej zawoalowanej, ale równie obojętnej wobec prawa naturalnego i nieraz równie zbrodniczej.

Gdyby nie pozytywizm prawny, nie byłoby mowy o współczesnych „prawach człowieka”, takich jak rzekome „prawo” do zabijania dzieci nienarodzonych, zaliczane do kategorii tak zwanych „praw reprodukcyjnych”, czy też „prawo” do zawierania „małżeństw” przez osoby tej samej płci.

Wszystkie te „prawa” są czystą abstrakcją i rojeniem ludzkiego umysłu. Nie mają związku z obiektywną rzeczywistością, w której żyjemy jako rozumni ludzie, a wprowadzane są tylko i wyłącznie dlatego, że w powszechnie przyjętym paradygmacie prawnym odrzucono fakt istnienia prawa naturalnego.

Ze skutkami pozytywizmu prawnego mamy do czynienia nie tylko tam, gdzie prawo stanowione wprost legitymizuje błąd i zło. Sprawa dotyczy nie tylko wielkich sporów ideowych, ale również tego, jak owa ideologia wkroczyła w nasze życie prywatne – w obyczaje, myślenie i przekonania. Umożliwiła ona tak dogłębną penetrację społeczeństw, że pozwalamy sobie na szczegółowe regulacje każdej dziedziny naszego życia, nie zadając już pytania, czy rząd ma do tego prawo i czy to rozsądne i zgodne z jakimkolwiek wyższym porządkiem.

Aby sięgnąć w sferę własnych przekonań, warto sprowadzić sprawę do czynności życia codziennego. Dowodem na to, że ulegliśmy pozytywizmowi prawnemu jest choćby przekonanie, że powinniśmy stać na czerwonym świetle, mimo że w promieniu wzroku nie ma ani pieszych, ani innych samochodów. Stoimy nie dlatego, że przyczynia się to do bezpieczeństwa, ale dlatego, że „nadopiekuńczy” prawodawca wytresował nas tak, że zapominamy o korzystaniu ze zdrowego rozsądku. Podobnie sprawa wygląda ze światłami, w czym jako Polacy wykształciliśmy już prawdziwie niewolniczą samokontrolę, robiąc do siebie „dzióbek” z palców, gdy komuś zdarzy się zapomnieć o zapaleniu świateł… w biały dzień.

Innym ważnym przykładem jest jazda „po alkoholu”. Ze względu na naszą „narodową” skłonność do nieumiarkowania sprawa uznawana jest za kontrowersyjną i mocno dzieli nawet konserwatywne środowiska, budząc spore emocje. Uważam, że ulegliśmy w tej kwestii przesądnemu myśleniu i nie korzystamy z racjonalnego rozumowania. Co mówi na ten temat prawo naturalne? Tyle, że mamy być odpowiedzialni i nie stwarzać zagrożenia na drodze. Podejmujemy więc samodzielną decyzję: jeżeli jestem zmęczony i czuję, że nie powinienem, to nie piję nawet pół kieliszka wina i nie zastanawiam się nad tym, że alkomat nie wykaże „karalnej” ilości alkoholu we krwi. Natomiast w świetle prawa stanowionego mamy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której osoba faktycznie niezdolna do jazdy może wsiąść za kierownicę, bo mieści się w „dozwolonym” (na jakiej podstawie?) przez władzę zakresie promili, podczas gdy inna osoba, która akurat jest w najlepszej dyspozycji do kierowania pojazdem, nie może tego zrobić, ponieważ przekroczyła ową mityczną granicę. Zrozumieli to mieszkańcy ostatnich skrawków wolnej ziemi, jakimi są konserwatywne stany w Ameryce.

Doskonale obrazuje to anegdota opowiadana przez Wojciecha Cejrowskiego, który zapytał znajomego z Arizony: „Ile mogę tu wypić?”. W tym momencie redneck z południowej prerii spojrzał na niego jak na wariata i odpowiedział: „A skąd ja mogę wiedzieć ile ty możesz wypić? Ja mogę wypić butelkę”.

Zadaniem władzy jest stanowienie przepisów, które w ogólnych ramach odzwierciedlają prawo naturalne, a dodatkowo są zgodne z obyczajami narodowymi. Używanie alkoholu jest nieodłącznym elementem naszej kultury, a samo Pismo Święte w wielu miejscach określa wino jako dobro, które Bóg dał człowiekowi dla jego pożytku, zarówno psychicznego, jak i społecznego. Władza powinna karać za wszelkie szkody, szczególnie na zdrowiu i życiu, spowodowane przez nieodpowiedzialną jazdę samochodem, natomiast nie powinna spiętrzać absurdalnych przepisów i doprowadzać do psychozy, w której Polacy z lękiem, złością albo pouczającym tonem reagują na samą myśl o tym, że mieliby wsiąść do samochodu po wypiciu rozsądnej ilości alkoholu.

Pozytywizm prawny a papolatria i klerykalizm

Ale co stanie na czerwonym świetle czy słynne polskie „dzięki, prowadzę” ma wspólnego z sytuacją w Kościele? Otóż, więcej niż może się wydawać! Te same mechanizmy i nieuświadomione nieraz przekonania, które sprawiają, że działamy nieracjonalnie w sprawach przyziemnych, odpowiadają także za myślenie i wybory w dziedzinie najważniejszej – w życiu duchowym i religijnym. Słowem, papolatria, czy też klerykalizm, są takim samym objawem braku umysłowej niezależności, jak uleganie pozytywizmowi prawnemu w życiu społecznym.

Uchwycenie w sobie tego momentu utraty niezależności myślenia może być skuteczną bronią przeciwko nadużywaniu władzy papieskiej, biskupiej czy kapłańskiej dla celów sprzecznych z dobrem i prawdą religijną. Jak dla prawodawstwa państwowego zasadniczym źródłem jest prawo naturalne, tak w wierze punktem odniesienia są źródła objawienia, a więc Tradycja i Pismo Święte. W tej kolejności.

Jak we wszystkim, trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem. Jeżeli widzimy, że Kościół jest w kryzysie, a ze strony hierarchii i duchowieństwa docierają niejednoznaczne i niepokojące przekazy, to znaczy, że sytuacja wymaga od nas więcej inicjatywy i samodzielnego zgłębiania Magisterium Kościoła, byśmy mogli ocenić, czy to, co głosi papież, biskup albo ksiądz ma jakikolwiek związek z nauką Pana Jezusa.

Sfery społeczną i religijną łączy podobny mechanizm psychologiczny. Przekroczenie nakazów władzy – świeckiej czy duchownej – budzi w nas lęk, niepokój, wytrąca ze strefy komfortu. Ale tego wymagają nieraz dobro i prawda! Refleksję na temat papolatrii podjął jakiś czas temu prof. Roberto de Mattei (którego artykuł znajdą Państwo na naszych łamach). Wyraźnie zaznaczył on, że papolatria (jako bezrozumne przypisywanie papieżowi „nieomylności” we wszystkim, co mówi) narodziła się po Soborze Watykańskim II.

Ale dużo ciekawszego przykładu dostarcza nam historia niejakiego Magdiego Cristiano Alama, włoskojęzycznego dziennikarza, który porzucił islam i przyjął chrzest z rąk Benedykta XVI. Alam nawrócił się, ponieważ poznał naukę Pana Jezusa i uznał ją za prawdziwą. Natomiast po wejściu do wspólnoty Kościoła, spostrzegł, że jego oficjalne struktury niekoniecznie są zainteresowane głoszeniem prawdy, która odmieniła jego serce. W pewnym momencie z goryczą skonstatował, że nie po to przyjmował religię objawioną, aby dowiedzieć się od jej hierarchów, że „uważają szatański islam za prawdziwą religię”. Szukając przyczyn tego zjawiska, Alam podejmuje temat papolatrii.

Czy papolatria jest dogmatem czy dewiacją? Czy wolno nam krytykować papieża czy też obowiązuje nas absolutne posłuszeństwo? – pyta w swoim liście otwartym. I kontynuuje: Czy wolno mi na przykład potępić janopawłowe pocałowanie Koranu, twierdząc, że jest to zdrada wiary chrześcijańskiej, gdyż Koran jest tekstem szatańskim, w którym zły Allah nakazuje mordować, nienawidzić i czynić sobie poddanych z tych, którzy nie chcą zostać mahometanami? 

Refleksja ta pojawia się, gdy Benedykt XVI porzuca obowiązki Namiestnika Chrystusa, a rządy obejmuje „populistyczny” Franciszek. Islamski konwertyta znów zadaje pytanie, czy jako katolik ma prawo podważać kurs ku „postępowi”, który zradykalizował się wraz z nowym pontyfikatem.

Czy wolno mi czynić to wszystko? A może bluźnię, gdyż w żadnym razie nie wolno mi skrytykować papieża? Czy papolatria jest częścią wiary katolickiej czy może jest dewiacją fanatycznych papistów, których celem jest rezygnacja z używania rozumu i narzucenie wyłącznej hegemonii wierzeń? – podsumowuje.

Zwróćmy uwagę na końcowy akcent: rezygnacji z używania rozumu towarzyszy oparcie się na wierzeniach. Z całą pewnością autor celowo użył słowa wierzenia, aby przeciwstawić je wierze rozumianej po katolicku: jako zgoda rozumu na to, co Pan Bóg objawił, a Kościół podał do wierzenia. Świadectwo nawróconego muzułmanina jest tym bardziej cenne, że nie miał on wcześniej związku z „posoborowym” środowiskiem katolickim, a więc nie miał okazji zarazić się panującymi tam przesądami – jego umysł pozostał względnie czysty. Czasem wydaje się, że nie mamy wpływu na zamęt w Kościele, gdyż zatacza on zbyt duże kręgi. Jednak podjęcie tematu z pozycji, jaką wskazują prof. de Mattei czy Magdi Cristiano Alam, uspokaja nas świadomością, że zaciemnienie rozumu przez popalatrię czy klerykalizm może dotknąć jedynie tych, którzy uchylą się od samodzielnego poznania prawdy bądź lękliwie ulegną tyranii duchowej narzuconej Kościołowi przez propagatorów modernizmu.

Na koniec warto zauważyć, że sprzeciw wobec pozytywizmu prawnego i papolatrii ma wspólny mianownik. Jest nim zdrowo pojęta wolność. Nie tylko wolność w znaczeniu negatywnym, czyli wolność od tych zjawisk (ona jest niejako wskaźnikiem, ile wolności jest w naszym stylu życia), ale przede wszystkim wolność w ujęciu proaktywnym – prawda was wyzwoli.

Człowiek wolny w swojej mentalności i duchowości nie będzie musiał ostentacyjnie przejeżdżać z butelką piwa obok radiowozu ani palić na rynku miejskim podobizny papieża Franciszka. Będzie swobodnie poruszał się po świecie, nie zajmując się zbytnio złem, lecz w duchu uśmiechając się do Tego, który jest dawcą wolności, Pierwszym Poruszycielem wszelkiego rozumu oraz miarą tego, co dobre, a co złe.

Filip Obara

Nadciąga totalny zamordyzm. „Bodnar pozbawia Polaków wolności słowa na pełnej…petardzie”

Nadciąga totalny zamordyzm. „Bodnar pozbawia Polaków wolności słowa na pełnej…petardzie”

totalny-zamordyzm-bodnar4.04.2024

Bartosz Lewandowski, adwokat z Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris, ostro krytykuje nowe przepisy dot. mowy nienawiści, które forsuje minister sprawiedliwości Adam Bodnar.

„Minister Bodnar pozbawia Polaków wolności słowa na pełnej… petardzie!” – pisze na X Lewandowski. Adwokat w swoich mediach społecznościowych analizuje ministerialny projekt ustawy o zmianie KK.

„Zmiany polegają na:

Rozszerzeniu katalogu okoliczności obciążających, które sąd bierze pod uwagę przy wymierzaniu oskarżonemu kary (art. 53 § 2a KK);

Rozszerzeniu odpowiedzialności karnej za tzw. dyskryminację (art. 119 KK), nawoływanie do nienawiści (art. 256 § 1 KK), znieważenie grupy ludności lub osoby (art. 257 KK)” – opisuje Lewandowski.

Adwokat wyjaśnia „na czym polegają zmiany”. „Otóż Ministerstwo Sprawiedliwości realizuje lewicową ideę, zgodnie z którą Prokuratura z urzędu ma obowiązek ścigania za wszelkie przejawy słownego ataku, które przyczyną ma być:

niepełnosprawność (fobia wobec niepełnosprawnych)
wiek (tzw. ageizm),
płeć (np. wobec mężczyzn – mizoandria; wobec kobiet – mizoginia)
orientacja seksualna (tzw. homofobia)
tożsamość płciową (tzw. transfobia)” –
opisuje ekspert.

„W przypadku ustalenia powyższej motywacji sprawcy, Sąd ma dodatkowo obowiązek wziąć ją pod uwagę jako okoliczność obciążającą przy wyrokowaniu” – czytamy dalej. Lewandowski zauważa jednak, że „same przepisy są w istocie transfobiczne”.

„Projektodawca bowiem z jednej strony chce karać za transfobię, z drugiej jednak strony w projekcie zalicza płeć do katalogu przyczyn owej słownej dyskryminacji, za którą można trafić nawet do 5 lat za kratki” – czytamy.

„Skoro zatem mówimy o płci, to wydaje się, że chodzi tutaj wyłącznie tzw. płeć biologiczną, a zatem o męskość i żeńskość.

Tym samym trochę niezrozumiałe jest wskazanie w projekcie kompletnie nieokreślonego znamienia „tożsamość płciowa”. Jeśli zaś jest inaczej i katalog ten dotyczy tzw. płci społecznej (genderyzm), to mamy przepis jawnie niekonstytucyjny, bowiem nie spełnia wymogów z art. 2 Konstytucji RP, tj. nie jest należycie dookreślony. Płeć bowiem jest płynna…” – pisze adwokat.

Ekspert Ordo Iuris stwierdza, że „dalej robi się jeszcze ciekawiej”. „Otóż zgodnie z art. 119 § 1 KK, odpowiedzialności karnej ma podlegać również ten, kto stosuję groźbę bezprawną„.

Lewandowski przytacza, czym jest owa groźba: Groźbą bezprawną jest zarówno groźba, o której mowa w art. 190 [czyli groźba np. spowodowania krzywdy – przyp. B.L]”, ale również: „groźba spowodowania postępowania karnego lub innego postępowania, w którym może zostać nałożona administracyjna kara pieniężna, jak również rozgłoszenia wiadomości uwłaczającej czci zagrożonego lub jego osoby najbliższej (art. 115 § 12 KK).

„Czyli karane jest również grożenie zainicjowaniem postępowania względem pokrzywdzonego” zauważa ekspert.

Żeby wytłumaczyć, czym jest „nawoływanie do nienawiści”, ekspert przytacza wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 24.09.2013 r., sygn. akt II AKa 301/13:

Pojęcie nawoływania do nienawiści (…) traktować należy jako publiczne wzywanie (nawoływanie) innych osób do odczuwania i utrwalenia negatywnych emocji, niechęci oraz wrogości (…), przy czym dla realizacji występku określonego w przepisie art. 256 § 1 k.k. nie jest konieczny skutek w postaci przekonania przez sprawcę innych odbiorców do prezentowanych przez siebie poglądów, chociaż tym motywowane winno być jego zachowanie w inkryminowanym miejscu i czasie.

„No dobrze, to teraz na przykładach pokażę Państwu za jakie konkretnie słowa wypowiedziane (np. w Internecie, w mediach, w trakcie imprezy, w kościele czy na uczelni) może zainteresować się Państwem prokurator, jeśli projektowane zmiany wejdą w życie” – pisze Lewandowski i podaje następujące przykłady:

„Facet to świnia!” – art. 257 KK;

„Tworzącymi w Polsce przedszkole „Queer”, jak w Berlinie, powinny natychmiast zainteresować się organy ścigania” – art. 119 KK;

„Możesz być tylko mężczyzną i kobietą. Kto twierdzi, że są inne płcie zwyczajnie gada głupoty” – art. 256 § 1 KK. [Podobnie wszelkie używanie zaimków niezgodnych z życzeniem rozmówcy, czyli tzw. mis-genderowanie]

„Starzy ludzie nie powinni mieć prawa jazdy” – art. 256 § 1 KK

„Transseksualizm jest zaburzeniem psychicznym” – art. 256 § 1 KK

„Biblia mówi: ” – art. 256 § 1 KK art. 257 KK.

„Iście liberalne podejście ma nasza władza ” – stwierdza sarkastycznie na koniec adwokat.

Mariusz Dzierżawski skazany za kampanie prawdy o aktywistach i ideologach LGBT i ich pedofilii.

Skazany za kampanię społeczną! „Zaprzeczanie faktom, które są niewygodne dla aktywistów i ideologów LGBT”

18.01.2024 nczas/skazany-za-kampanie-prawdy-o-pedofilii

Mariusz Dzierżawski
Mariusz Dzierżawski. / Foto: screen YouTube/Telewizja Republika

Szef Fundacji Pro – Prawo do Życia, Mariusz Dzierżawski, usłyszał prawomocny wyrok roku ograniczenia wolności oraz zapłatę 15 tys. zł kary za organizację kampanii społecznej dot. związków między homoseksualizmem i pedofilią.

Wyrok gdańskiego sądu zapadł 17 stycznia. Dzierżawski został skazany za zorganizowanie kampanii społecznej, w ramach której Fundacja Pro – Prawo do Życia przekazywała informacje m.in. o wynikach badań naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Sądy dwóch instancji uznały, że głoszenie takich treści publicznie stanowi zniesławienie tęczowych aktywistów.

Przeciwko Dzierżawskiemu wystąpiło Stowarzyszenie Tolerado z Gdańska. Zarzucało Fundacji zniesławienie. Jednym z zawartych w oskarżeniu zarzutów było to, że Pro – Prawo do Życia podaje do wiadomości publicznej wyniki badań naukowych, które sugerują, że pedofilia jest zjawiskiem częstszym w środowisku homoseksualnym.

Do zarzutów wysuwanych przez aktywistów LGBT oraz wyroku sądu I instancji przychylił się sąd II instancji. Orzekł, że takie stwierdzenia zniesławiają i pomawiają osoby o „orientacji homoseksualnej”. Stwierdził też, że to naraża je na poniżenie w oczach opinii publicznej, co zaś może utrudniać im… m.in. „działalność edukacyjną” wśród dzieci!

Skazany został Mariusz Dzierżawski, jako odpowiedzialny za działania Fundacji. Wyrok jest prawomocny.

W ocenie szefa Fundacji wyrok ten „przypomina najgorsze czasy totalitarne” i stanowi „nic innego jak zaprzeczanie faktom, które są niewygodne dla aktywistów i ideologów LGBT”.

Istnieje szereg badań naukowych wskazujących na nieproporcjonalnie duży odsetek pedofilów wśród homoseksualistów. Lider aktywistów LGBT ze Szczecina trafił jakiś czas temu do więzienia za pedofilię. Same środowiska LGBT wielokrotnie otwarcie wyrażały swój pozytywny stosunek do seksu z dziećmi. Część aktywistów LGBT działała na rzecz legalizacji pedofilii. Organizatorzy największej w Polsce warszawskiej „parady równości” LGBT publicznie chwalili się tym, że uczestnikiem i promotorem „parady” był w przeszłości niemiecki polityk, który domagał się legalizacji pedofilii. Były rzecznik tej „parady równości” mówił sam o sobie, że jest pedofilem i że nie zgadza się na zakaz mówienia o tzw. „pozytywnej pedofilii” – wskazał.

– Aktywiści LGBT z Poznania wydali broszurę, w której opisują orgie seksualne z udziałem młodych chłopców. Do mediów społecznościowych bez przerwy trafiają nowe nagrania obrazujące, jak aktywiści LGBT obnażają się przed dziećmi i wykonują przed najmłodszymi tańce erotyczne. Media donoszą o kolejnych zatrzymaniach aktywistów LGBT, którzy stali na czele dużych grup pedofilskich, które wykorzystywały dzieci seksualnie i produkowały dziecięcą pornografię. Słyszeliśmy wstrząsające doniesienia o wyrokach wobec homoseksualnych pedofilów, którzy kupowali dzieci od matek-surogatek tylko po to, aby je gwałcić. To wszystko fakty, które można łatwo i szybko zweryfikować – dodał.

– Tego typu przykłady można długo mnożyć, jednak tęczowi rewolucjoniści oraz sprzyjające im sądy nie tylko udają, że takie sytuacje nie mają miejsca, ale również grożą każdemu, kto przypomni o tym w przestrzeni publicznej – skwitował.

W ocenie Dzierżawskiego „ograniczanie wolności i surowe kary finansowe” maja na celu „uniemożliwić dotarcie do Polaków z informacjami opartymi o fakty, badania naukowe i dane statystyczne”. – Nie zamierzamy się ugiąć przed tymi prześladowaniami – oświadczył.

Dzierżawski zapowiedział już kolejne ogólnopolskie kampanie społeczne w ramach akcji „Stop pedofilii”.

Zakneblowali nas. Ale cicho-sza!! Jesteśmy szpiegami. Czyimi? Wszystko jedno.

Zakneblowani

02.10.2023 |wolnemedia

Od wczoraj można aresztować każdego. Dosłownie.

Krytyka doktryny państwowej wiąże się z surowymi sankcjami. Dotyczy to szczególnie tych, którzy nie są niechętnie nastawieni do Rosji lub Białorusi i sprzeciwiają się wojennej narracji, i mają dość ciągłego straszenia Polaków zagrożeniem ze Wschodu.

A jeśli jeszcze ktoś utrzymuje kontakty ze znajomymi, którzy akurat tam mieszkają, do końca życia nie wyjdzie z kryminału. Czarny scenariusz? Nie, nowelizacja ustawy.

Zadziwiające jest to, że media nie protestują, nie podnoszą wrzasku w obliczu tej kuriozalnej cenzury, dają sobie założyć knebel, mimo że za chwilę może dotknąć to każdego. Przepisy są tak sformułowane, że dowolność interpretacji jest nieograniczona, o czym jeszcze wspomnę na końcu.

Nie wolno już fotografować tzw. obiektów strategicznych, portów, lotnisk, zapór wodnych, węzłów, ważnych dworców kolejowych i całej listy miejsc, których nikt z nas nie pozna, bo ich wykaz został utajniony. A jeśli jest utajniony, to lepiej nie robić sobie selfie, bo może okazać się, że w tle są jakieś kominy, albo strategiczne słupy.

Znowu pojawią się tabliczki „zakaz fotografowania” i jeśli wyjmiemy w takim miejscu telefon, możemy spędzić nawet pięć lat w więzieniu. W najlepszym wypadku grzywna. Masz kamerę w samochodzie – uważaj, którędy jedziesz, bo zamiast do domu możesz trafić do więzienia. Ustawodawca nie wziął pod uwagę Google i jego Street View, przewodników turystycznych, albumów czy zwykłych pocztówek. Tutaj będzie śmiesznie, ale to jedyna zabawna rzecz w całej tej nowelizacji.

Karana będzie nie tylko działalność szpiegowska na rzecz obcego państwa, ale również inne formy ją maskujące. Jakie to są formy? Nie wiadomo, czy pisanie wpisów na „Facebooku”, udział w konferencjach i programach organizacji zagranicznych niezwiązanych z UE i NATO? Rozmowy ze znajomymi z innych państw też będą podlegały tym niejasnym zapisom?

Ponownie posłużę się cytatem, bo to jest już kuriozum: „Nowelizacja przewiduje między innymi rozszerzenie znamion przestępstwa szpiegostwa przeciwko państwu polskiemu. Karana będzie nie tylko działalność szpiegowska na rzecz obcego państwa, ale również inne formy ją maskujące. Ponadto wzrosną kary dla osób, którym to przestępstwo zostanie udowodnione”.

Czyli jeśli nie zostanie to udowodnione, to posiedzą trochę krócej? Sam nie mogę uwierzyć w to, co teraz czytam, gdy to piszę.

Pewnie nadal bym nie wierzył, gdyby nie prowokacje, jakie spotkały mnie i moich znajomych. Akurat tych, którzy nie boją się głośno mówić o tym, że nie pałają nienawiścią do wschodnich sąsiadów. Niezależnie, czy są to relacje prywatne, czy zawodowe.

Wszyscy w podobnym czasie odebraliśmy telefony od rzekomych przedstawicieli białoruskich władz lub mediów, wiadomości wysyłane komunikatorem „Whatsapp”. Informacje były identyczne i osoba dzwoniąca również przedstawiła się takim samym imieniem i nazwiskiem. Po weryfikacji okazywało się, że to bzdura, mimo że telefon, z którego dzwoniono, miał białoruski numer kierunkowy.

Zanim jeszcze zaostrzono przepisy, aresztowano kilkanaście osób, nigdy nie znałem powodu ich zatrzymania, ale niektóre przypadki wydawały się bardzo dziwne, niejasne i nikt nigdy nie wiedział, za co tak naprawdę kogoś aresztowano. Czy areszt wydobywczy w Polsce jest legalny?

„W (polskich) przepisach procedury karnej nie znajdziemy legalnej definicji aresztu wydobywczego, to jednak w praktyce często mamy do czynienia nie tylko z nadużywaniem stosowania tymczasowego aresztowania, ale także właśnie z przypadkami aresztu trwającego nawet kilka lat” – napisała na swoim blogu dr nauk prawnych Joanna Koczur.

W czerwcu zatrzymano hokeistę, który według prokuratury prowadził rozpoznanie infrastruktury krytycznej, w tym szlaków kolejowych przy granicy z Ukrainą.

Trudno w to uwierzyć, więc zacytuję fragment z doniesień prasowych zawierających wypowiedzi prokuratury: „Został zwerbowany już w Polsce, miał szpiegować dla pieniędzy i dostawać zapłatę w kryptowalutach. Hokeistę zwerbowano przez rosyjskie służby stosunkowo niedawno. Najpierw zlecono mu umieszczanie napisów na murach o treściach mających wywoływać m.in. antyukraińskie nastroje. Chodziło o szerzenie dezinformacji i rosyjską propagandę wymierzoną także w NATO i politykę rządu”.

Naprawdę media łyknęły to, że obce służby zleciły agentowi, żeby pisał na ścianach, murach albo na drzwiach w publicznej toalecie jakieś hasła? Może jeszcze na gminnych przystankach autobusowych, obok wydrążonych scyzorykiem napisów „Zenek to ch*j”, „Kocham Zośkę” itp.? Teraz, w dobie internetu, satelitów, teleobiektywów i Google? To nawet już nie trochę, ale mocno naciągane. Teraz jeszcze to zaostrzono.

Kolejną zmianą jest karanie dezinformacji związanej z działalnością szpiegowską. W ustawie czytamy, że chodzi o rozpowszechnianie „nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji, mających na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, innego państwa lub organizacji międzynarodowej”.

Milczysz opozycjo? Czy zdajesz sobie sprawę, że wasz wczorajszy Marsz Miliona Serc mógł być ostatnim takim wydarzeniem? Przecież według wciąż aktualnych władz, wy rozpowszechniacie nieprawdziwe, wprowadzające w błąd informacje, zakłócając porządek gospodarczy stolicy, co można podciągnąć pod sabotaż instytucji państwowych lub międzynarodowych. Przykład — podaliście w mediach nierealną liczbę miliona protestujących na ulicach miasta zamieszkanego przez 1,75 mln mieszkańców. Wypełnia to znamiona przestępstwa opisanego w nowelizacji. A nawet jeśli ktoś tych znamion nie wypełnia, to i tak nie może być pewien następnego poranka.

Wszystkie opisane zaostrzenia wprowadzane są zazwyczaj, gdy kraj szykuje się do wojny. Wojny żadnej nie będzie, a dziennikarze zostaną już nie ręką, a z gębą w nocniku. Milczcie dalej, a będziecie mogli mówić jedynie o pogodzie. Jeśli jeszcze zdołacie coś powiedzieć z dna tego nocnika.

Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: WolneMedia.net

Uzupełnienie „Wolnych Mediów”

Art. 130.9 „Kodeksu karnego” byłoby niegroźny dla zwykłych obywateli, gdyby nie fragment „albo działając na jego rzecz”, który można rozciągnąć nawet na osoby, które z obcym wywiadem nie utrzymują żadnych relacji: „Kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, prowadzi dezinformację, polegającą na rozpowszechnianiu nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji, mając na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Rzeczpospolita Polska albo skłonienie organu władzy publicznej Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Rzeczpospolita Polska, do podjęcia lub zaniechania określonych czynności, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8”.

O dzielnej Marysi i siedmiu wrednych zarazach.

O dzielnej Marysi i siedmiu wrednych zarazach.

Paweł Kowalik

Przeczytałem Pana artykuł o tym, jak Marysia z Łubna sprzedawała na parkingu wiśnie zerwane w sadzie dziadka. https://www.dakowski.pl/gorzka-lekcja-przedsiebiorczosci-jak-wladza-uczy-mlodziez-biernosci-a-popiera-donosicieli/

Faktycznie jest to gorzka lekcja przedsiębiorczości, ale także i prawa, a raczej ustawowego bezprawia.

Marysia zobaczyła jak mają przedsiębiorcy którzy muszą spełnić szereg często absurdalnych czy niezwykle kosztownych i nieadekwatnych wymagań, bo takie jest tzw. „prawo”. Faktycznie zaś ma to mniej więcej tyle wspólnego z prawem co krzesło elektryczne z krzesłem. Poniżej wyjaśniam dlaczego. 

Pierwsza sprawa – słowo klucz, czyli osoba. Jeżeli weźmiemy jakąkolwiek ustawę, to mowa jest w niej o osobach i że dotyczy ona osób, organy władzy mają takie a takie uprawnienia wobec osób, osoby mają takie obowiązki itp. Wyjątkiem jest bodajże ustawa o policji gdzie jest mowa, że ma ona obowiązek chronić ludzi (nie osoby). Osoba nie jest człowiekiem, przynajmniej tak to jest traktowane w tzw. prawie stanowionym (zwanym też prawem morskim czy prawem admiralicji morskiej).
Słowo osoba oznacza maskę, którą zakładał aktor w teatrze starożytnym aby grać rolę kobiety. Takie jest też łacińskie znaczenie słowa persona, czyli osoba. W amerykańskim słowniku prawa Blacka (VII edycja) mamy podane, że osoba to podmiot, taki jak korporacja, rozpoznawany przez prawo, mający prawa i obowiązki człowieka. Czyli osoba to korporacja. Potwierdza to też art. 43 kodeksu cywilnego. W pkt 1 wymienia on że m.in. osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą lub zawodową we własnym imieniu jest przedsiębiorcą, w pkt 2 jest napisane, że przedsiębiorca działa pod firmą, a w pkt 4 jest napisane, że firmą osoby fizycznej jest jej imię i nazwisko.

Zatem każdy z nas jest traktowany jako firma JAN KOWALSKI, a nie jako żyjący człowiek Jan Kowalski. Sposób zapisu nie jest przypadkowy, bo JAN KOWALSKI to właśnie jest firma, czyli coś co jest martwe (tak samo zapisuje się imiona i nazwiska zmarłych na grobach, tak też pisano imiona i nazwiska niewolników w starożytnym Rzymie – mieli status Capitus Deminutio Maxima -największe pozbawienie praw). Ludzie o tym powszechnie nie wiedzą, choć nie jest to żadna tajemnica skoro kodeks cywilny w art. 43 wprost o tym stanowi. 
Ta firma JAN KOWALSKI powstała w momencie gdy matka Jana podpisała w USC akt urodzenia. W ten sposób matka nieświadomie zrzekła się w naszym imieniu praw do bycia traktowanym jako człowiek. W tym momencie suweren Jan Kowalski, posiadający 1/38 000 000 całej Polski stał się niewolnikiem tzw. państwa (“zasobem ludzkim”) i zaczął podlegać pod jego “prawo”, a nie pod prawo naturalne czyli najwyższe prawo Stwórcy. W akcie urodzenia imię i nazwisko też jest zapisane w całości wielkimi literami jak firma.

Czy mamy państwo? Nie! Od 2002 r. Polska jest zarejestrowana w USA w rejestrze Securities and Exchange Commision pod nr 0000079312 jako firma POLAND REPUBLIC OF. Rzekomo chodzi o sprzedaż obligacji. Tylko dlaczego nikt nas,obywateli nie poinformował o tym? Gdzie jest zgoda narodu na to? A skąd wiemy, że chodzi tylko o obligacje? A może faktycznie o obligacje tyle, że zrobione z naszych aktów urodzenia, jak twierdzą różni jak to się ich określa teoretycy spiskowi? Nic tak naprawdę nie wiemy poza tym, że Polska jest zarejestrowana jako firma. Stało się to w 2002 r. Czy wcześniej nasz kraj nie sprzedawał obligacji? Na pewno. I nie była potrzebna żadna firma POLAND REPUBLIC OF. Ja tego tłumaczenia rządu nie kupuję. 

Czy istnieją urzędy państwowe? Nie!

Wszystkie ważne tzw. urzędy i tzw. organy państwowe są także zarejestrowane jako firmy w rejestrze UPIK i mają nr DUNS – międzynarodowy numer handlowy. Można to dość łatwo sprawdzić jak ktoś chce. Policja jest firmą, ma nr DUNS, Sanepid, Urzędy Skarbowe, ZUS, Kancelaria Sejmu i Senatu, Sąd Najwyższy, sądy rejonowe, okręgowe itd. Żaden z urzędników nie posiada legitymacji urzędnika państwowego. Nawet sędziowie ich nie mają, a jedynie legitymacje służbowe, korporacyjne. Legitymacji takich jak w II RP nie mają. Sprawdziło to już wielu świadomych ludzi. 

Zatem to co Bartłomiej Sienkiewicz powiedział na taśmie u Sowy, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”, a praktycznie nie istnieje jest prawdą. Również Mateusz Morawiecki to oficjalnie potwierdził mówiąc, że cyt. “Polska jest krajem posiadanym przez kogoś zza granicy” (rozmowa z Bronisławem Wildsteinem w TVP Info w 2017 r.) Istnieje tylko fasada, symulująca państwo, a praktycznie to wszystko są geszefty handlowe zarejestrowane w USA czy Niemczech bez naszej wiedzy i zgody. Od 2002 r. nie ma urzędów i urzędników państwowych. Są jedynie pracownicy korporacji o nazwie urząd, sąd, sanepid itp.

Podstawą prawa handlowego i w ogóle wszelkiego od tysięcy lat jest maksyma Consensus facit legem – zgoda/umowa tworzy prawo. Jeżeli człowiek Jan Kowalski (nie osoba) sprzedaje swoje wiśnie, z własnego ogrodu np. na parkingu i przychodzę tam ja człowiek Paweł Kowalik (nie osoba) i obejrzę te wiśnie, spróbuję może jedną czy dwie i chcę kupić np. 2 kg tych wiśni to zawieram Janem Kowalskim umowę – on mi daje 2 kg wiśni, ja mu płacę tyle ile on chce (inaczej bym nie kupił) i je zabieram.

I nikomu nic do tego czy Jan Kowalski ma książeczkę sanepidu, czy spełnia wymagania HACCP czy innych dyrektyw eurokołchozowych. Żadna firma policja czy firma sanepid nie ma prawa się wtrącać. Jeżeli Kowalski sprzeda mi wiśnie które mi zaszkodzą tak, że poważnie zachoruję następnego dnia po ich zjedzeniu, to wtedy Kowalski za to odpowiada, bo mnie oszukał. Gdybym wiedział że po zjedzeniu zachoruję to przecież bym tych wiśni nie kupił. Zatem w interesie Jana Kowalskiego jest to, aby te wiśnie sprzedać w takich warunkach, aby nikogo nimi nie zatruć. Jest to oczywiste dla Kowalskiego jako człowieka o ile jest przynajmniej przeciętnie inteligentny. Nie musi mu tego nakazywać żaden paragraf żadnej ustawy, rozporządzenia, zarządzenia, kodeksu czy dyrektywy.   
Jeżeli mimo to firma policja z firmą sanepid wkraczają w tę transakcję ze swoimi paragrafami to jest to rażące bezprawie, bo ani Jan Kowalski ani ja umowy z tymi firmami o żadne pośrednictwo nie zawieraliśmy! 

Art. 4 konstytucji stanowi, że my jesteśmy suwerenami czyli zwierzchnikami władzy. My płacimy podatki i władza ma chronić nasze prawa i godność (art. 30 konstytucji), bo nasza godność jest źródłem naszych praw

 jako ludzi i obywateli. Tymczasem nasi pracownicy, nasi słudzy dyktują nam jak mamy żyć, narzucają nam swoje ustaw(k)owe bezprawie i nas terroryzują. Żyjemy w systemie całkowitego bezprawia. I tego właśnie bezprawia doświadczyła Marysia. 

Te dwie “urzędniczki” z firmy sanepid nie ponoszą dużej winy. One są tylko pionkami w tym systemie, nie wiedząc jak on działa i myśląc, że egzekwują prawo. Faktycznie zaś egzekwują bezprawie. 

Drogą do tego, aby to zmienić jest uświadamianie innych jak jest, jakie są nasze prawa i domaganie się swoich praw naturalnych potwierdzonych (a nie ustanowionych) w Konstytucji czy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Tylko tak możemy coś zmienić na lepsze. Kto bowiem nie dochodzi swoich praw, ten nie ma ich wcale.

Paweł Kowalik

===============

 trzy linki potwierdzające to co piszę.

Komenda Główna Policji – firma o nr DUNS: 52-289-5457: https://www.dnb.com/de-de/upik-profile-en/522895457/komenda_glowna_policji

Główny Inspektorat Sanitarny – firma o nr DUNS: 42-409-9648

firma Poland Republic Of nr 0000079312, w rejestrze SEC: https://www.sec.gov/cgi-bin/browse-edgar?CIK=0000079312

Odzyskajmy młodych dla Polski

Ordo Iuris
Szanowny Panie,
raz po raz daje się w Polsce słyszeć lament z powodu zawłaszczania młodego pokolenia przez ideologię gender, subkulturę LGBT i radykalną lewicę. We współczesnym świecie zmiany społeczne postępują błyskawicznie. Kilka lat temu amerykańska firma badawcza Pew Research Center uznała Polskę za światowego lidera w tempie laicyzacji młodego pokolenia.
 Jak to zwykle bywa, wielu stawia ponure diagnozy, a tylko niewielu proponuje rozwiązania.Dlatego Ordo Iuris, ze wsparciem ponad 100 naukowców z całego świata oraz dzięki pomocy naszych Przyjaciół i Darczyńców, zainicjowało śmiały projekt odbudowy młodych elit w Polsce.Założona przez nas uczelnia Collegium Intermarium ma już ponad 70 absolwentów, a obecnie kształci się w niej ponad 200 kolejnych słuchaczy. To nie tylko młodzież, ale także nauczyciele szkół średnich i wykładowcy innych uczelni, korzystający z naszej oferty studiów podyplomowych. Wszyscy opuszczają mury Collegium Intermarium bogatsi o wnikliwe zrozumienie współczesnej wojny cywilizacji życia i cywilizacji śmierci – gotowi do dalszego zaangażowania po stronie prawdy. Jednak to wciąż zbyt wolne tempo!
Bo naszym konkretnym celem jest dotarcie z formacją intelektualną do całego pokolenia młodych Polaków. Jeśli pilnie nie odzyskamy młodego pokolenia – Polska, jaką znamy, stanie się jedynie mglistym wspomnieniem. Tym bardziej, że wyższej edukacji zagraża dobrze znana z Zachodu „kultura wykluczenia”. W Stanach Zjednoczonych młodzi ludzie boją się przecież otwarcie przyznać, że „istnieją dwie płcie”, a na wiodących uniwersytetach publicysta Matt Walsh – w głośnym filmie „What is a women?” – nie mógł od nikogo uzyskać jasnej odpowiedzi na pytanie „Kim jest kobieta?”
Aby polska młodzież mogła kształcić się w poważnej atmosferze umiłowania prawdy, musimy sami zbudować uczelnię, która to umożliwi. I musimy w tym dziele polegać na własnej determinacji i poczuciu odpowiedzialności narodowej rodaków. Już w następnych pokoleniach, Ojczyzna będzie nam za to wdzięczna, a my z dumą pokażemy kolejnym rocznikom absolwentów nazwiska naszych Darczyńców zdobiące mury akademickiej twierdzy wolności, prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna.Dlatego potrzebujemy Pana wsparcia. Właśnie teraz. Gdy Collegium Intermarium staje na nogach i dynamicznie rozwija swoje oddziaływanie na młode pokolenie.
Nic dziwnego, że rozwój naszej uczelni wzbudza wściekłość wśród radykałów. Gazeta Wyborcza nie raz już pisała, że mamy jedynie kilku studentów. Tymczasem w rzeczywistości, otworzyliśmy filie Collegium Intermarium w Poznaniu i Lublinie. Zorganizowaliśmy szereg konferencji i debat naukowych – także międzynarodowych. Zainicjowaliśmy współpracę z uczelniami z Francji, Hiszpanii, Węgier i Ukrainy. Na długich stypendiach gościliśmy wybitnych profesorów ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Grecji, Serbii. Naukowcy Collegium Intermarium publikują artykuły w renomowanych czasopismach naukowych.Na stacjonarnych studiach prawniczych studiują już dwa roczniki przyszłych prawników. Oprócz elitarnych studiów dziennych, uruchomiliśmy także cztery kierunku studiów podyplomowych – w tym międzynarodowe studia L.LM z zakresu praw człowieka.
W tym roku chcemy też otworzyć dwa nowe kierunki studiów licencjackich – w tym studia z dziennikarstwa, na których profesjonalnego i etycznego dziennikarstwa będą uczyć praktycy. Mowa o dziennikarzach i publicystach, którzy nie tylko odnieśli zawodowy sukces, ale pozostali też wierni prawdzie – tacy jak Wojciech Sumliński, Łukasz Warzecha, Cezary Krysztopa, Rafał Ziemkiewicz czy Paweł Lisicki. Wśród nowych kierunków znalazły się także interdyscyplinarne studia humanistyczne „artes liberales” oraz anglojęzyczne studia dotyczące biznesu, zarządzania i prawa międzynarodowego.
Rosnące grono naukowców entuzjastycznie wspierających Collegium Intermarium pracuje w centrach badawczych, takich jak Centrum Filozofii Klasycznej, Centrum Edukacji Klasycznej, Centrum Badań nad Zachodnią Cywilizacją, Centrum Wiara i Nauka, Centrum Badań nad Rodziną i Demografią, Centrum Badań nad Solidarnością Europejską, Centrum Badań nad Sztuczną Inteligencją i nowo otwarte Centrum Badań i Studiów nad Państwem i Prawem Ukrainy.
Wierzę, że obecny rozwój Collegium Intermarium, o którym napiszę Panu więcej poniżej – to dopiero początek. Choć ataki na naszą uczelnię nie ustają, nie zamierzamy się poddać. Nadal będziemy robić swoje. A wtedy konsekwencja i wytrwałość w budowaniu uczelni, przyniosą konkretne owoce.
Dlatego będę Panu bardzo wdzięczny za przekazanie dalej informacji o ofercie studiów na Collegium Intermarium Pana bliskim i znajomym – zwłaszcza tegorocznym maturzystom, których dzisiejsze wybory determinują naszą przyszłość.Bez finansowego wsparcia ludzi takich jak Pan, ten wyjątkowy projekt nie będzie mógł zostać zrealizowany. A jeżeli trudu budowy Collegium Intermarium nie podejmie nasze pokolenie, szansa na odbudowę patriotycznej – oddanej prawdzie, życiu, rodzinie i wierze – elity nigdy się nie ziści.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w przycisk [jerst w oryginale md]
Kłamstwa i manipulacje radykałów
Collegium Intermarium od samego początku jest obiektem ataków ze strony mediów wspierających agendę radykalnych ideologii. Powtarzające się ataki skupiają się przede wszystkim na umniejszaniu skali działalności uczelni.Autorzy kłamliwych artykułów powielają dezinformację na temat liczby osób, studiujących na Collegium, próbując porównywać liczbę osób, studiujących na naszej uczelni z liczbą studentów, kształcących się na istniejących od lat uniwersytetach i uczelniach wyższych.
Tymczasem Collegium Intermarium to nie tylko uczelnia młoda, która dopiero rozpoczyna swoją działalność, ale także uczelnia, która od samego początku miała być uczelnią elitarną, nastawioną nie na ilość studentów, ale na jakoś kształcenia.W przeciwieństwie do wielu polskich uniwersytetów i uczelni prywatnych, naszym celem nie jest masowa „produkcja” żywych narzędzi do różnych dziedzin przemysłu i biznesu oraz posiadaczy wyższego wykształcenia, dla których studia są tylko drogą do zdobycia niezbędnego do podjęcia pracy dyplomu.
Na Collegium Intermarium chcemy kształcić wszechstronnie wykształconych, świadomych obywateli, którzy dzięki kompleksowemu wykształceniu będą zdolni do wzięcia udziału w debacie publicznej i współtworzenia przyszłej elity narodu. Nasza uczelnia wyróżnią się wolnością debaty akademickiej i dążeniem do poszukiwania prawdy, a nie umiejętności trafiania w klucz poprawnych odpowiedzi na egzaminach.
Wierzymy, że dzięki temu przyczynimy się do podniesienia intelektualnego poziomu debaty publicznej oraz wzrostu wiedzy i samoświadomości społeczeństwa.

Prawo to nie tylko przepisyFlagowym kierunkiem Collegium Intermarium są dziś stacjonarne, magisterskie studia prawnicze, które wyróżniają się na tle studiów prawniczych na innych polskich uczelniach kompleksowym, wszechstronnym i interdyscyplinarnym kształceniem. Nasi studenci poznają podstawy filozofii, myśli społecznej, etyki, retoryki, erystyki i ekonomii. Zdobywają doskonałą znajomość prawa międzynarodowego i najważniejszych zagadnień gospodarczych. Dzięki temu nasi absolwenci będą nie tylko biegli w znajomości przepisów prawa, ale również będą doskonale przygotowani do pełnienia odpowiedzialnych ról społecznych i zajmowania najwyższych stanowisk w świecie prawa, biznesu, nauki, polityki, mediów, organizacji międzynarodowych i organów administracji publicznej.Poza tym, studia prawnicze na Collegium Intermarium to także koncentracja na praktycznych aspektach wykonywania zawodu prawnika. Nasi studenci pracują na zanonimizowanych aktach procesowych, uczestniczą w symulacjach rozpraw sądowych, kształcąc się pod okiem doświadczonych i uznanych adwokatów, radców prawnych, sędziów oraz parlamentarzystów, liderów politycznych i społecznych z kraju i zza granicy, którzy swoją działalnością realnie wpływają na otaczającą nas rzeczywistość prawną.
Collegium Intermarium jest odpowiedzią na jedną z głównych bolączek studiów prawniczych na większości polskich uczelni, jaką jest masowy model kształcenia, który utrudnia rozwijanie indywidualnych zdolności studentów, obniżając w efekcie jakość kształcenia. Dlatego – nawiązując do klasycznych wzorców akademickich – zapewniamy zindywidualizowane kształcenie oparte na relacji mistrz-uczeń. Wraz z rozpoczęciem nauki, każdemu studentowi przydzielany jest tutor, który przeprowadza go przez proces kształcenia. Dobór tutora jest dokonywany w oparciu o zainteresowania i intelektualne potrzeby studenta. Do podjęcia się obowiązków tutora zapraszane są także osoby formalnie niezwiązane z uczelnią – adwokaci, radcowie prawni, sędziowie, mediatorzy, menadżerowie, liderzy społeczni oraz naukowcy polscy i zagraniczni.
Studia prawnicze na Collegium Intermarium mają charakter elitarny, bo tylko w takim modelu można kształcić elity.
Otwieramy nowe kierunki studiów
Od nowego roku akademickiego planujemy otworzyć trzy nowe kierunki studiów licencjackich: Dziennikarstwo i nowoczesna komunikacja społeczna, Interdyscyplinarne studia humanistyczne „Artes liberales” oraz anglojęzyczne, zaoczne studia licencjackie na kierunku Business, Management and International Law.
W ramach studiów dziennikarskich chcemy wprowadzić wiele elementów, których nie ma na innych uczelniach, a które powinny stanowić fundament wiedzy każdego dziennikarza. Mowa tu między innymi o zajęciach z retoryki i erystyki. Absolwenci naszego kierunku będą wyposażeni w wiedzę z zakresu ekonomii, historii, filozofii czy etyki – szczególnie ważnej w czasach fake newsów, przekłamań, manipulacji i dziennikarstwa nastawionego przede wszystkich na wywoływanie emocji. Wśród wykładowców znajdą się przede wszystkim dziennikarze i publicyści, którzy będą dzielić się ze studentami wiedzą ściśle związaną z praktyką dziennikarską.
W ramach promocji nowego kierunku zorganizowaliśmy debatę na temat obecnych i przyszłych wyzwań, stojących przed dziennikarzami. W debacie udział wzięli cenieni publicyści – Rafał Ziemkiewicz, Paweł Lisicki i Cezary Krysztopa, którzy również współtworzą kadrę wykładowców na nowym kierunku.
Z kolei Interdyscyplinarne studia humanistyczne „Artes liberales” to unikatowy na polskim rynku edukacyjnym kierunek, nastawiony na interdyscyplinarne zgłębianie wiedzy z zakresu podstaw europejskiej kultury, sztuki, historii i filozofii. To studia łączące zajęcia z różnych dyscyplin naukowych, które pozwalają na całościowy wgląd w istotę Europy klasycznej. Studia „Artes liberales” mają być uzupełnieniem typowego wykształcenia, jakie otrzymują absolwenci polskich uczelni.
Natomiast Business, Management and International Law to kierunek, który łączą w sobie elementy typowej wiedzy ekonomicznej i nauki o zarządzaniu z podstawami prawa międzynarodowego. To unikatowy kierunek, praktycznie nie występującym w ofercie polskich uczelni wyższych. Jego absolwenci będą doskonale przygotowani do pełnienia odpowiedzialnych ról społecznych – menedżerów i szefów nowoczesnych przedsiębiorstw (również międzynarodowych).
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Unikalne kierunki studiów podyplomowych
Oferujemy także studia podyplomowe na kierunkach, które nie mają swoich odpowiedników na innych polskich uczelniach.Kształcimy nauczycieli etyki na kierunku „Etyka cnót i realnego dobra w dobie ponowoczesności”.
 Wobec rosnącego zapotrzebowania na nauczycieli etyki w polskich szkołach – to najpopularniejszy obecnie kierunek na Collegium Intermarium. 
W ramach piątej już edycji tego kursu, istnieje możliwość bezpłatnego studiowania – dla pierwszych 25 zgłoszonych.Po raz kolejny będziemy także organizować kurs „Europa klasyczna: polityka – kultura – sztuka debaty”, który w pierwszym roku naszego istnienia był jednym z najbardziej obleganych kierunków na uczelni. To kurs, który pozwala zdobyć kluczową wiedzę na temat politycznych, filozoficznych i kulturowych fundamentów cywilizacji europejskiej i jej kluczowych instytucji.
Kontynuujemy także organizację międzynarodowych studiów LL.M z zakresu praw człowieka. W tym unikalnym programie wzięli do tej pory udział słuchacze z Polski, Austrii, Włoch, Francji, czy Słowacji, którzy w trakcie dwuletniego kursu poznawali teoretyczne i filozoficzne podstawy i źródła międzynarodowego systemu praw człowieka oraz odbywali warsztaty advocacy, umożliwiające nabycie umiejętności aktywnego angażowania się w działalność na rzecz ochrony praw człowieka.Kolejny rok pełen cennych inicjatyw
Organizowaliśmy szereg konferencji i debat naukowych. W ubiegłym roku były to chociażby konferencje na temat nowoczesnych metod ścigania przestępczości internetowej, sytuacji geopolitycznej Europy w obliczu napaści Rosji na Ukrainę oraz – organizowana we współpracy z Akademią Zamojską – konferencja z cyklu „Odkrywać wiecznotrwałe” na temat „nieprzemijającej nowości chrześcijaństwa”.
Ten rok rozpoczęliśmy od styczniowej konferencji na temat obfitego dziedzictwa Papieża Benedykta XVI. W ramach cyklu Wykładów Otwartych im. Feliksa Konecznego, bp prof. dr hab. Michał Janocha wygłosił wykład pt. „Powrót do Sacrum. Jerzy Nowosielski”. Odbyły się także dwa wykłady otwarte z cyklu „św. Tomasz z Akwinu dziś”. Pierwszy pod tytułem „Nieprzemijająca nowość myśli Akwinaty”. Drugi pod tytułem „Czy dusza ludzka ma płeć? Głos Akwinaty w sprawie dyskusji wokół gender”. 
Po raz drugi włączyliśmy się w obchody Święta Chrztu Polski, organizując konferencję na temat chrześcijańskiego dziedzictwa naszego narodu.Zorganizowaliśmy także interdyscyplinarną konferencję naukową poruszającą skomplikowaną problematykę eutanazji z punktu widzenia prawa, medycyny, socjologii, filozofii czy antropologii oraz międzynarodową konferencję o kryzysie energetycznym w Europie Środkowo-Wschodniej.
W lutym odbywała się Zimowa Szkoła Intermarium, w ramach której młodzi ludzie z Bułgarii, Węgier i Polski spotkali się wspólnie, by rozmawiać o przyszłości naszego regionu i swoich państw oraz nawiązywać relacje, które zaowocują pogłębieniem współpracy międzynarodowej środowisk studenckich regionu Międzymorza. Pozytywne reakcje uczestników wydarzenia skłoniły nas do kontynuacji programu. Dlatego w sierpniu, w Krakowie odbędzie się Szkoła Letnia Intermarium.
Uczelnie odwiedzali także wybitni naukowcy, współpracujący z Collegium Intermarium – dr Grégor Puppinck, dr Stephen Baskerville, dr Dragan Dakić i prof. Jane Adolphe.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Wspólnie zbudujmy Collegium IntermariumWe wrześniu zorganizujemy kolejną ważną konferencję naukową w związku z 30. rocznicą ogłoszenia encykliki „Veritatis Splendor”.
 Referat wygłosi na niej Jego Eminencja kard. Gerhard Müller – były prefekt Kongregacji Doktryny Wiary. W październiku zorganizujemy Festiwal Nauki Klasycznej.Pracujemy także nad uruchomieniem studiów pedagogicznych oraz wydawnictwa Collegium Intermarium i międzynarodowego czasopisma naukowego, dotyczącego spraw istotnych dla regionu Międzymorza.
Collegium Intermarium to projekt rozpisany na lata, a plany są ambitne. Ich realizacja nie będzie jednak zależała tylko od nasze determinacji, ale także od skali wsparcia tej inicjatywy – także ze strony Przyjaciół i Darczyńców Instytutu Ordo Iuris, którzy są świadomi tego, jak ważna jest edukacja młodego pokolenia.Funkcjonowanie uczelni wyższej to gigantyczne koszty – rocznie ponad… 3,5 mln złotych!
Inaczej niż w przypadku Instytutu Ordo Iuris, który całą swoją działalność opiera na darowiznach od polskich rodzin – w przypadku Collegium możemy sfinansować część kosztów działalności z dostępnych dla wszystkich polskich placówek edukacyjnych środków publicznych na badania i programy kształcenia. Jednak pomagają one w sfinansowaniu tylko niektórych projektów.
Przed wiekami budowa uczelni finansowana była przez monarchów i możnych, którym na sercu leżał los Ojczyzny. Wierzę w to, że dzisiaj w pomoc w finansowaniu kuźni przyszłych elit narodu, włączą się także ludzie, którzy rozumieją jak kluczowa dla naszej przyszłości jest dobra edukacja młodego pokolenia.
Dlatego serdecznie zachęcam Pana do finansowego włączenia się w misję Collegium Intermarium i przekazania na rzecz uczelni darowizny w wysokości 60 zł, 90 zł, 150 zł lub dowolnej innej, dzięki czemu będziemy mogli kształcić nowe elity w duchu naszych wspólnych ideałów.
Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. Serdecznie proszę też Pana o przekazanie informacji o działalności Collegium Intermarium wszystkim, którzy mogą być zainteresowani naszą ofertą – zarówno kształceniem na studiach dziennych, jak i studiach podyplomowych, pozwalających na uzupełnienie swojej wiedzy i wykształcenia. Wszelkie informacje na temat oferty edukacyjnej Collegium Intermarium, znajdują się na stronie internetowej www.collegiumintermarium.org
.Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.
 Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iurisul. Zielna 39, 00-108 Warszawa+48 793 569 815 www.ordoiuris.pl

W sobotę tzw. parada równości w Warszawie. Prezes Ordo Iuris: Reagujemy na obsceniczne prowokacje i chronimy dzieci

W sobotę tzw. parada równości w Warszawie. Prezes Ordo Iuris: Reagujemy na obsceniczne prowokacje i chronimy dzieci

#LGBT #Ordo Iuris #parada równości #profanacja #Warszawa

Już w najbliższą sobotę ulicami Warszawy przejdzie Parada Równości – największa w Polsce demonstracja aktywistów i zwolenników ruchu LGBT. Doświadczenia z poprzednich lat pokazują, że musimy być gotowi na obsceniczne i wulgarne prowokacje, bluźnierstwa, profanacje a nawet fizyczne ataki bojowników ideologii LGBT, wymierzone w pokojowe kontrmanifestacje. Dlatego prawnicy Ordo Iuris będą monitorować przebieg manifestacji, reagując na wszelkie przypadki łamania przepisów prawa przez jej uczestników.

Walczymy o ukaranie prowokatorów

Niemal każdego roku odbywające się w całej Polsce marsze równości kończą się tym samym. Aktywistom LGBT nie wystarczy chodzenie półnago po ulicach, w wyzywających strojach lub na smyczy. W ramach demonstracji nie mogą powstrzymać się od wulgarnych prowokacji i bluźnierczych ataków na osoby wierzące.

W poprzednich latach musieliśmy reagować między innymi w Gdańsku, gdzie wyszydzono katolicką procesję Bożego Ciała, zastępując Najświętszy Sakrament imitacją damskiego organu płciowego, a jeden z aktywistów miał na sobie koszulkę znieważającą wizerunek Maryi. Podobną koszulkę założył także uczestnik parady w Częstochowie. Za sprawą podjętych przez nas kroków prawnych sprawcami zajęły się organy ścigania i sądy, a w dwóch przypadkach sprawy zostaną wkrótce rozpoznane przez Sąd Najwyższy.

Uczestnicy tegorocznego gdańskiego marszu równości oszpecili mury Kościoła św. Elżbiety Węgierskiej. Już wyraziliśmy gotowość, by – jak zawsze pro bono – wesprzeć proboszcza miejscowej parafii w sądowym postępowaniu przeciwko wandalom.

Każdy może interweniować

Aby nasze interwencje były skuteczne, chcemy pokazać świadkom gorszących zdarzeń, że nie są bezradni. To od ich właściwej reakcji zależy to, czy uda się zgromadzić materiał dowody, który przekona sąd do ukarania sprawców, co jest kluczowe także do zniechęcenia potencjalnych naśladowców.

Dlatego opublikowaliśmy specjalny poradnik, w którym przejrzyście tłumaczymy, jak i gdzie należy zgłaszać wszelkie takie incydenty. Do poradnika dołączamy także wzór zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez organizatorów manifestacji lub jej uczestników. Zachęcamy organizacje studenckie i młodzieżowe, by korzystając z poradnika włączyły się w akcję monitorowania parad równości.

Nasi prawnicy są oczywiście gotowi udzielić bezpłatnego wsparcia prawnego pokrzywdzonym i świadkom zdarzenia – na wszystkich etapach postępowania.

Nie pozwolimy na uciszanie modlitwy

Jednocześnie walczymy o wolność słowa dla tych, którzy sprzeciwiają się wulgarnej seksualizacji przestrzeni publicznej i bluźnierczym prowokacjom, do jakich dochodzi na marszach równości. Gdy sprawy wulgarnych prowokacji aktywistów LGBT trafiają na wokandę sądową, sprawcy często powołują się na konstytucyjną wolność słowa lub wolność artystyczną. Jednocześnie sami dążą do cenzurowania nie tylko krytyków genderowej agendy, ale także osób, które się za nich modlą.

Wolontariusze Fundacji Pro-Prawo do życia musieli odpowiadać przed sądem za zorganizowanie pokojowej kontrmanifestacji wobec częstochowskiego marszu równości – pomimo tego, że jej uczestnicy nie wznosili nawet żadnych okrzyków. Ograniczyli się jedynie do publicznej modlitwy za uczestników demonstracji LGBT.

Dzięki wsparciu prawników Instytutu Ordo Iuris, wszyscy oskarżeni o rzekome zakłócanie manifestacji zostali oczyszczeni z wszelkich zarzutów.

Czy można zaufać „telefonowi zaufania”?

Propaganda aktywistów LGBT nie ogranicza się jednak tylko do ulic naszych miast. Trafia także do szkół. Do Instytutu Ordo Iuris zgłosili się nauczyciele zaniepokojeni internetową stroną „telefonu zaufania” promowaną w podręczniku do przyrody dla 4. klasy szkoły podstawowej. Jeszcze do niedawna, na stronie znajdowało się przekierowanie między innymi do portalu Sexed, na którym do dziś można znaleźć treści promujące eksperymentowanie w dziedzinie seksualności, artykuły o tym jak przygotować się do seksu analnego, jak wybrać najlepszy wibrator, filmy o „pierwszym razie” czy tzw. „coming oucie” oraz wiele innych wulgarnych i obscenicznych treści erotycznych.

Po reakcji Rzecznika Praw Dziecka, adres strony zniknął z najbardziej widocznych części strony „telefonu zaufania”. Strona wciąż nie jest jednak wolna od podobnych treści.

Znajdziemy na niej między innymi zachętę do tego, by młodzi ludzie uczestniczyli w organizowaniu w swoich szkołach tzw. tęczowych piątków, pisali do szkolnych gazetek na tematy związane z LGBT+ i zgłaszali nauczycielom zapotrzebowanie na „lekcje poświęcone przeciwdziałaniu homofobii, transfobii i dyskryminacji”.

Dlatego zwróciliśmy się do nadzorującego fundację Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej. Wystąpimy także do Rzecznika Praw Dziecka, domagając się przeprowadzenia kontroli oraz do Ministerstwa Edukacji i Nauki o wszczęcie procedury zmian treści lub wycofania dopuszczenia do użytku szkolnego podręczników Nowej Ery, które promują stronę „telefonu zaufania”.

Zatrzymajmy indoktrynacje dzieci, nim będzie za późno

Ochrona dzieci przed indoktrynacją jest sprawą absolutnie kluczową – zwłaszcza wobec narastającej fali okaleczenia dzieci w ramach tzw. zmiany płci. W ostatnich latach mamy już do czynienia z prawdziwą „modą na bycie LGBT”. Brak właściwej reakcji rodziców na indoktrynację ich dzieci doprowadza do tego, że wielu młodych ludzi bezpowrotnie okalecza swoje ciało tylko dlatego, że ktoś im wmówił, że dzięki temu poczują się szczęśliwi.

W ramach walki z tym zjawiskiem przygotowujemy – idąc za przykładem licznych amerykańskich stanów – ustawę o zakazie tranzycji nieletnich oraz pomagamy zrozpaczonym rodzicom zmanipulowanych nastolatków i osobom, które dopiero po latach uświadomiły sobie jak wielkim błędem było okaleczanie własnego ciała.

Przygotowujemy także poradnik dla nauczycieli, przymuszanych do zwracania się do uczniów niezgodnie z ich płcią biologiczną oraz raport na temat prawdziwych korzeni wulgarnej edukacji seksualnej.

Musimy uprzedzić dramatyczne skutki ideologii gender, które w krajach zachodnich są już codziennością. W Polsce jesteśmy w absolutnie kluczowym momencie starcia z genderowym lobby. Wierzę, że uda nam się zwyciężyć w tej walce.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Reagujmy na czyny zabronione popełniane na paradach LGBT. Poradnik Ordo Iuris

Reagujmy na czyny zabronione popełniane na paradach LGBT. Poradnik Ordo Iuris

Data publikacji: 12.06.2023

Adobe Stock

· Obecnie w niektórych polskich miastach organizowane są manifestacje ruchu LGBT.

· W poprzednich latach dochodziło na nich do licznych naruszeń prawa, takich jak nieobyczajne wybryki, eksponowanie nieprzyzwoitych napisów, znieważanie osób oraz znaków państwowych czy obraza uczuć religijnych.

· W związku z tym, Instytut Ordo Iuris przypomina swój poradnik, w którym wyjaśnia, jak reagować na przypadki czynów zabronionych, do których dochodzi podczas tych demonstracji.

· Prawnicy tłumaczą w nim m.in., w jaki sposób dokumentować zdarzenia oraz jak zawiadamiać organy ścigania.

· Do publikacji dołączono też wzory zawiadomień o możliwości naruszenia prawa.

POBIERZ PORADNIK – LINK

W poradniku wyjaśniono, jak należy się zachować „krok po kroku” w przypadku zaobserwowania w trakcie parady czynu zabronionego. Autorzy zaznaczają, że należy wtedy udokumentować zdarzenie i zawiadomić Policję. Podkreślają również, że, w razie wątpliwości, można się zgłosić do Instytutu Ordo Iuris.

Prawnicy tłumaczą, jak utrwalać przebieg czynu zabronionego oraz co robić w sytuacji, gdy policjant odmówi podjęcia interwencji. Wyjaśniają ponadto, w jaki sposób składać zawiadomienie o możliwości naruszenia prawa. W poradniku opisano też, jaką rolę będzie pełniła osoba zawiadamiająca w razie wszczęcia postępowania karnego.

Publikacja zawiera także wykaz czynów zabronionych najczęściej popełnianych podczas zgromadzeń organizacji LGBT. Znajdują się w nim zarówno wykroczenia (zakłócanie porządku, nieobyczajne wybryki, eksponowanie nieprzyzwoitych napisów), jak również przestępstwa (znieważanie grupy lub osoby, znieważanie znaków państwowych, obraza uczuć religijnych). Przedstawiono też przykłady tego typu zachowań, do jakich dochodziło podczas parad.

Polacy przeciwni PiS-owskiej komisji do „badania rosyjskich wpływów”. [SONDAŻ].

Polacy przeciwni PiS-owskiej komisji do „badania rosyjskich wpływów”. [SONDAŻ].

polacy-przeciwni-kontrowersyjnej-pis-owskiej-komisji

Andrzej Duda błyskawicznie zdecydował o podpisaniu ustawy, dzięki której warszawski rząd będzie mógł stworzyć zależną od polityków komisję weryfikacyjną do spraw badania rosyjskich wpływów. Polakom nie podoba się jednak, że władza PiS-u zyska tak niebezpieczne narzędzie.

Sejm powołał komisję, odrzucając weto Senatu, pod koniec ubiegłego tygodnia. Z obozu prezydenckiego, płynęły wieści, że prezydent decyzję o podpisaniu bądź zawetowaniu ustawy podejmie w „mniej niż trzy tygodnie”.

Duda zrobił to już po kilku dniach. W poniedziałek 29 maja przed południem oświadczył, że zdecydował się „na podpisanie ustawy”. Jednocześnie Duda poinformował, że poza podpisaniem ustawy, skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. To raczej rzadki ruch – dotychczas, przy ewentualnych wątpliwościach, prezydent najpierw kierował ustawę do TK, a potem podpisywał.

Publicyści ostrzegają, że komisja może być niebezpiecznym narzędziem w rękach państwa. Warszawa będzie mogła jak nigdy wcześniej zastraszać dziennikarzy i osoby publiczne.

Polacy przeciwni PiS-owskiej komisji

Instytut Badań Pollster, w sondażu dla „Super Expressu”, zapytał Polaków jak oceniają pomysł powołania komisji. Ankietowanym zadano pytanie: „Czy to dobrze, że powstaje komisja do zbadania wpływów rosyjskich, tzw. »lex Tusk«?”.

Przeciwnych powstaniu PiS-owskiej komisji jest aż 58 proc. polskich obywateli. 44 proc. ankietowanych wybrało odpowiedź „Zdecydowanie nie”, a 14 proc. „Raczej nie”.

„Za” daniem warszawskiemu rządowi tak niebezpiecznej broni opowiedziało się 42 proc. uczestników badania. 24 proc. z nich wybrało odpowiedź „Zdecydowanie tak”, a 18 proc. „Raczej tak”.

USA: Dlaczego lewica nienawidzi i jest przerażona prawem naturalnym

USA: Dlaczego lewica nienawidzi i jest przerażona prawem naturalnym

by John Horvat II left-hates-and-is-terrified

Lewica doprowadza kraj do chaosu poprzez dziwaczne błędne interpretacje prawa. Nie opierając się już na precedensie, ani nawet na ścisłych definicjach Konstytucji, prawie wszystko może być prawnie uzasadnione – aborcja, wspomagane samobójstwo, całkowita swoboda seksualna, nowe “prawa transseksualistów”, tyrania zaimków [„on to nie ON, lecz ONA!!”] i inne praktyki. Prawo jest płynne i zmienne w zależności od tego, co odpowiada namiętnościom danej osoby.

Dlatego każdy, kto twierdzi, że istnieje wyższe niezmienne prawo, może spodziewać się sprzeciwu. Kiedy taka teoria prawna staje się powszechna, przeraża lewicę. Liberałowie dostrzegają, że ktoś nazywa ich „poglady” blefem. Boją się prawa, które ma solidne podstawy i definicje.

Ogromna popularność teorii prawa naturalnego

Rosnąca akceptacja teorii prawa naturalnego wśród sfrustrowanych Amerykanów wstrząsa dziedziną prawa. Lewicowe czasopismo Current Affairs wyraziło ostatnio swój niepokój w artykule zatytułowanym “The Resurgence of ‘Natural Law’ Theories Should Scare Us All”. Autor K. Wilson zauważa, że “prawo naturalne zyskuje ogromną popularność wśród konserwatywnych jurystów i prawników”.

Prawo naturalne to teoria prawna, na której opierał się chrześcijański Zachód. Utrzymuje ona, że kodeks moralny jest wypisany na sercach ludzi, ważny dla wszystkich narodów i miejsc, stanowiąc podstawę moralnej pewności kierującej ludzkim działaniem. To prawo moralne w ludzkiej naturze dostarcza ogólnych wytycznych, na których opiera się całe prawo. Na przykład Dziesięć Przykazań jest często opisywane jako zwięzłe streszczenie prawa naturalnego.

Wypaczenie prawa pozytywnego

Nowoczesne prawo zerwało jednak związek z teorią prawa naturalnego w XIX wieku za sprawą szkoły prawniczej zwanej “pozytywizmem prawniczym”. Pozbawiła ona prawo jego moralnych podstaw i przekształciła je w „zbiór stworzonych przez człowieka zasad” rządzących społeczeństwem, reprezentujących suwerenną wolę ludzi poprzez instytucje przedstawicielskie. Prawa reprezentują konstrukcje społeczne dostosowane do okoliczności bez konkretnego wymiaru moralnego.

Tym samym wszystko (z wyjątkiem systemów zbliżonych do prawa naturalnego) jest dopuszczalne. Prawo „pozytywne” nie musi odpowiadać obiektywnej rzeczywistości, a jedynie dyspozycjom (i kaprysom) jego prawodawców. Co więcej, w miarę rozpadu społeczeństwa, prawo nie może już polegać na moralnym włóknie, które kiedyś podtrzymywało porządek w społeczeństwie. Degeneracyjny kurs prawa pozytywnego pozwala na coraz bardziej absurdalne interpretacje.

Konserwatywni prawnicy i juryści odwołują się do prawa naturalnego jako kotwicy bezpieczeństwa i prawdy w klimacie prawnym, w którym wszystko jest możliwe, a nic nie jest pewne.

Niedoskonałości oryginału

Przez pewien czas konserwatyści opierali się na oryginalizmie [ pierwotny zamiar], odczytując Konstytucję w świetle pierwotnych intencji jej twórców i późniejszych prawodawców. Jednak ta konserwatywna lektura Konstytucji okazała się zawodna i niewystarczająca do zapewnienia moralnej interpretacji prawa. Liberalni sędziowie i prawnicy ukryli się w wyimaginowanej „przestrzeni Konstytucji”, by promować swoje programy i stanowić prawo z ławy.

Obecnie prawnicy przyjmują prawo naturalne, ponieważ pozwala ono na ogromną swobodę w określaniu prawa w solidnych ramach moralnych.

Liberalny establishment prawniczy jest zaniepokojony tym rozwojem, ponieważ nie wierzy w wyższe prawo, które stanowi podstawę dla wszystkich innych. Liberałowie nienawidzą prawa naturalnego, ponieważ przywraca ono moralną wizję prawa i społeczeństwa. Hamuje ono ruch w kierunku coraz bardziej rozwiązłego społeczeństwa.

Przeinaczanie prawa naturalnego

Z tego powodu lewicowcy celowo przeinaczają koncepcję prawa naturalnego. Przedstawiają je jako totalitarny, teokratyczny zbiór sztywnych zasad zbudowanych na niesprawdzonych przesłankach. Twierdzą, że “narzuca ono raczej prawa boskie niż konstytucję”. K. Wilson błędnie wnioskuje, że jest to “uzasadnienie użycia państwa do egzekwowania moralnych przekonań teoretyka prawa naturalnego”.

A przecież nie ma nic bardziej odległego od prawdy. Kiedy Bóg stworzył ludzkość, osadził w duszy porządek moralny. Tomasza z Akwinu, Summa Theologiae, I-II, q. 94, a. 2) Nie jest to bynajmniej arbitralna teokratyczna platforma dla tyranii.

Prawo naturalne wyjaśnione

Prawo naturalne opiera się na nieodłącznej naturze rzeczy, które funkcjonują zgodnie ze swoimi celami. Krzesło, które nie pozwala usiąść, nie spełnia swojej funkcji. Szklanka, która nie trzyma płynu jest w sprzeczności z wewnętrzną logiką jej istnienia.

Tak samo jest z człowieczeństwem i społeczeństwem. Dzięki naturalnemu rozumowi można dostrzec, co jest dobre, a co złe dla funkcjonowania społeczeństwa. Na przykład do natury mowy należy mówienie prawdy. Kłamstwo jest nadużyciem mowy, a zatem jest złe i sprzeczne z dobrym porządkiem społecznym. Kradzież jest zawsze zła, ponieważ pozbawia drugiego człowieka tego, co mu się należy. To nie są subiektywne oceny, ale część działającego porządku rzeczy.

Dalekie od sztywnych reguł, prawo naturalne jest zbiorem wytycznych, które zarówno upoważniają, jak i ograniczają rząd w jego dążeniu do wspólnego dobra wspólnoty politycznej. Prawo naturalne zapobiega tyranii i nadużyciom, nie pozwalając prawu dryfować w stronę kaprysu i fantazji. Wspiera porządek, czyli stan rzeczy, w którym wszystko funkcjonuje zgodnie ze swoją naturą i celem.

Długa historia

Mając za przewodnika prawo naturalne, ludzcy prawodawcy mogą tworzyć sprawiedliwe prawa. Prawo naturalne służy jako kryterium, na którym opiera się całe prawo, a nie jako kaftan bezpieczeństwa dla totalitarnego reżimu. Daje ustawodawcom ogromną swobodę w dostosowywaniu prawa do okoliczności i wagi spraw, które mają być rozwiązane. Ułatwia utrzymanie porządku społecznego.

W prawie naturalnym nie ma nic nowego. W starożytności występuje ono zarówno w Grecji (Antygona Sofoklesa, wiersze 440-70), jak i w Rzymie (O Republice Cycerona, bk 3, nr 33, ).

Kościół jednak rozwinął ją, wzbogacił i usystematyzował, a w rozwoju zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej została powszechnie przyjęta. Stanowi ono fundament wszelkiego prawa.

Amerykańska tradycja prawna ma korzenie w prawie naturalnym, o czym świadczą wypowiedzi znanego angielskiego jurysty Sir Williama Blackstone’a (1723-1780), który wywarł głęboki wpływ na kolonialne common law. Zakłada on istnienie “prawa natury”, które jest “wiążące na całej kuli ziemskiej, we wszystkich krajach i w każdym czasie: żadne ludzkie prawo nie ma żadnej ważności, jeśli jest z nim sprzeczne; a te z nich, które są ważne, czerpią całą swoją siłę i cały swój autorytet, pośrednio lub bezpośrednio, z prawa naturalnego”.

Oznacza to, że prawo naturalne nie jest nowym narzuceniem społeczeństwu, ale powrotem do źródła, z którego Ameryka może regenerować swoje prawo w klimacie pewności, porządku i logiki.

Nominalistyczne zaprzeczenie uniwersaliów i definicji

Istnieją głębsze powody, dla których liberałowie nienawidzą prawa naturalnego. Opozycja leży w definicjach dobra i zła, porządku i dobra wspólnego. Takie definicje wiążą rzeczy z rzeczywistością. Prawo naturalne uznaje niezmienną naturę rzeczy, którą można poznać i na którą można działać.

Zaprzeczając prawu naturalnemu, liberałowie mówią, że nie można poznać natury rzeczy, ludzi i społeczeństwa. Jest to rodzaj nominalizmu prawnego, który odrzuca uniwersalne pojęcia i opiera się jedynie na społecznych konstrukcjach czasu.

Tak więc prawni nominaliści nie mogą zaakceptować prawa naturalnego jako wypisanego na sercach ludzi, obowiązującego wszystkie ludy i miejsca. Postrzegają oni całe prawo jako produkt faktów, obserwacji i eksperymentów. Taka wizja sprawia, że prawo jest łatwo manipulowane przez namiętności i kaprysy, które mogą przerodzić się w tyranię i fantazję.

Odrzucenie definicji odzwierciedla odmowę powściągnięcia namiętności. Prof. Plinio Corrêa de Oliveira w swojej książce “Rewolucja i kontrrewolucja” definiuje istotę liberalizmu jako “prawo do myślenia, odczuwania i robienia wszystkiego, czego domagają się niepohamowane namiętności.”

Z tego powodu liberalny system polityczny jest coraz bardziej sprzeczny z prawem naturalnym. Odrzuca uniwersalne pojęcie prawa oparte na ludzkiej naturze i zastępuje je bardziej sztywną uniwersalną zasadą, która mówi, że nie wolno tłumić niepohamowanych namiętności.

Freudowska obsesja na punkcie wyzwolenia seksualnego

Wreszcie, liberałowie nienawidzą prawa naturalnego, ponieważ sprzeciwia się ono prymatowi indywidualistycznej przyjemności. Liberalna wrogość wobec ograniczeń jest szczególnie skierowana w stronę namiętności seksualnych. Zgodnie z prawem naturalnym, celem aktu seksualnego jest przede wszystkim prokreacja. Kiedy podejmowane są działania mające na celu udaremnienie tego aktu lub zniszczenie chroniącej go więzi małżeńskiej, jest to sprzeczne z prawem naturalnym.

Dlatego liberałowie byli przerażeni uchyleniem Roe v. Wade. Wyznają oni freudowski pogląd na naturę, który mówi, że nieokiełznane namiętności, zwłaszcza apetyty seksualne, muszą być zaspokojone i nie mogą być powstrzymane. Każde prawo lub działanie sprzeczne z tym niepohamowaniem jest “nienaturalne” i należy się mu przeciwstawić. Zaprzeczający prawu naturalnemu są przede wszystkim promotorami rewolucji seksualnej. Wolą cierpieć wszystkie katastrofalne konsekwencje niepohamowanych namiętności dla jednostek i społeczeństwa, niż zaakceptować fakt, że szczęście jest o wiele bardziej osiągalne poprzez dostosowanie się do natury, a nie uleganie jej ekscesom.

Tak więc otwarte drzwi do deprawacji i fantazji są wielkim powodem, dla którego prawo naturalne ma tak wielu przeciwników. To nie szlachetne pragnienie wspierania wspólnego dobra czy postępu wolności motywuje tych, którzy zaprzeczają prawu naturalnemu. Zamiast tego, jest to samolubna gratyfikacja, która nie akceptuje żadnych ograniczeń ani definicji i ostatecznie prowadzi do zniszczenia porządku w społeczeństwie i zniewolenia do nikczemności.

Jak prawo naturalne przeraża lewicę

prawo naturalne przyciąga uczonych prawników i jurystów, ponieważ dostrzegają oni destrukcyjną siłę moralnego rozkładu. Tylko uniwersalny pogląd na naturę ludzką może zapewnić wyjście z obecnego kryzysu. Wewnątrz ram prawnych naturalnego porządku społeczeństwo może spełniać swoją funkcję, a upadła ludzkość może uzyskać pewien stopień szczęścia.

Kiedy obecny system prawny opiera się na subiektywnych ocenach i kaprysach, jego prawo pozytywne staje się ekstrawagancją wszystkiego – poza prawem naturalnym. Jak na ironię, nie prowadzi to do większej różnorodności prawa, ale do jednego sztywnego i despotycznego systemu prawa, który wspiera coraz większe zniewolenie namiętnościami. Raz wprowadzony unieważnia wszystko i nie pozwala na powrót wolności do porządku.

Prawo naturalne przeraża lewicę, która założyła, że już dawno umarło. Lewicowcy nie mogą przyznać, że mogą istnieć tacy, którzy z zadowoleniem przyjmują uporządkowaną wolność i powściągliwość. Nie widzą, że po drugiej stronie wadliwego systemu prawnego pozytywistów czeka nihilizm, który doprowadzi do każdej formy pustki i rozpaczy.

Nie zadzieraj z oponami prokuratora !

Nie zadzieraj z oponami prokuratora!

Lexnostra nie-zadzieraj-z-oponami-prokuratora

Nie zadzieraj z oponami prokuratora, bo trafisz za kraty – tragifarsa o tzw. „wymiarze sprawiedliwości”.

Wstęp.

Zastanawialiście się kiedyś, czy za rzekomo „wypowiedziane słowa” można zostać skazanym na karę 10 miesięcy więzienia? Żadnego zawieszenia na okres próby, etc., po prostu dziesięć miesięcy „za kratami”, na koszt podatnika oczywiście!

Możliwe? Ależ tak, trzeba po prostu trafić na prokuratora Prokuratury Rejonowej w Siedlcach Tomasza P., który ponoć dowiedział się od pracownika sekretariatu, że ten z kolei usłyszał w słuchawce telefonicznej, że pokrzywdzony w prowadzonej przez niego sprawie Sławomir Gomułka, mówił coś o przebitych oponach w samochodzie prokuratora, który właśnie umorzył postępowanie z kolei o przebicie opon pana Sławomira przez ustalonego sprawcę…

No cóż trochę skomplikowane i pewnie byłoby prostsze, gdyby chociaż zachowało się nagranie z rozmowy pana Sławomira z panią z sekretariatu prokuratury, ale nagrania nie ma. Jest za to „notatka służbowa” sekretarki sporządzona na polecenie prokuratora, wyroki sądów dwóch instancji i wezwanie Sławomira Gomułki do stawienia się w zakładzie karnym celem odbycia kary 10 miesięcy pozbawienia wolności.

Rozwinięcie.

A teraz trochę faktów. Przeciwko Panu Sławomirowi zostało wszczęte dochodzenie w sprawie gróźb karalnych kierowanych pod adresem prokuratora Prokuratury Rejonowej w Siedlcach, który prowadził postępowanie przygotowawcze w sprawie, w której… pokrzywdzonym był Sławomir Gomułka, któremu ustalony mężczyzna poprzebijał opony w samochodzie.
Rzekome groźby karalne pana Sławomira miały polegać na grożeniu prokuratorowi przebiciem opon w jego samochodzie. Prokurator przeraził się o los swoich opon i zawiadomił swoich kolegów – prokuratorów Prokuratury Rejonowej w Garwolinie, podległą pod… Prokuraturę Okręgową w Siedlcach.

W trakcie skrupulatnego śledztwa przesłuchano sekretarkę pracująca w prokuraturze, do której miał zadzwonić Sławomir Gomułka. Kobieta zeznała, że pan Gomułka skontaktował się z prokuraturą w sprawie prowadzonych postępowań, w których brał udział. Co ciekawe sekretarka zeznała, że nie jest w stanie podać numeru telefonu z jakiego dzwoniono, ponieważ aparat telefoniczny z którego odebrała telefon nie wskazuje numeru dzwoniącego, ale jest ona przekonana, że był to Pan Sławomir Gomułka, mimo że dzwoniący się nie przedstawił, ponieważ „poznała go po głosie”.

Podczas tej rozmowy, jak zeznała, „Pan Gomułka po poinformowaniu go, kto prowadzi postępowanie w sprawie, w której jest pokrzywdzonym, zaczął grozić wielokrotnie, że przebije temu prokuratorowi opony w samochodzie”. Zeznająca kobieta nie była w stanie wskazać dalszych szczegółów rozmowy, ponieważ jak przyznała „nie pamięta”. I od tych zeznań, w których sekretarka miała rozpoznać pana Sławomira po głosie (!) rozpoczęła się prawna lawina.

Panu Sławomirowi zarzucono czyn z art. 190 § 1 k.k. zw. z art 64 § 1 kk. W akcie oskarżenia wskazano, że pokrzywdzony w sprawie prokurator nadzorował szereg postępowań karnych, w których Sławomir Gomółka był pokrzywdzonym. Przebito mu opony, a prokurator jednak, mimo wskazania sprawcy (Pan Sławomir przyłapał sprawcę na gorącym uczynku) umorzył postępowanie. Zawarto również informację, że Pan Sławomir Gomułka miał wykonać wyżej opisany telefon do prokuratury i stosować groźby karalne. Jedynym dowodem w sprawie były zeznania sekretarki pracującej w prokuraturze. Pan Sławomir Gomułka nie przyznał się do wypowiedzenia słów, które opisywał świadek. Nagrania rozmowy brak. No cóż, wybiórcza pamięć sekretarki wystarczyła do wniesienia kuriozalnego aktu oskarżenia.

Sąd podszedł nad wyraz poważnie, przecież – zdaniem oskarżyciela publicznego –zamachnięto się słownie na opony nie byle kogo, bo prokuratura prokuratury rejonowej, zapewne „będącego jak Tommy Lee Jones w Ściganym” i nie mającego czasu zajmować się pierdołami w postaci poprzebijanych opon pana Sławomira.

Przesłuchano oskarżonego Sławomira Gomułkę, który przyznał, że dzwonił do prokuratury, aby dowiedzieć się co się dzieje w jego sprawie i zapytał wtedy sekretarkę czy „jakby prokuratorowi albo policjantowi poprzebijano opony czy też by umorzono sprawę?” Wyjaśnił, że sekretarka nie odpowiedziała mu na zadane pytanie i na tym rozmowa się skończyła. Sąd oczywiście nie dał wiary oskarżonemu, bo oskarżony jest oskarżonym i z zasady kłamie, bo może przecież – będąc oskarżonym – bezkarnie kłamać. To tak oczywiste, jak refleksja, że: „każdy złodziej to pijak!”.

Za to „nasz polski Tommy Lee Jones”, wobec którego opon (samochodowych, nie mózgowych) pan Sławomir miał kierować groźby karalne zeznał z całą powagą, że: „biorąc pod uwagę charakter Pana Sławomira, mógł on poprzebijać mi opony.”

Takim sposobem, po jednej rozprawie w Sądzie Rejonowym w Siedlcach, na podstawie zeznań jednego świadka oraz zeznań pokrzywdzonego, pan Sławomir Gomułka został skazany. Wymierzono mu karę 10 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności oraz obciążono go wydatkami związanymi z ustanowieniem pełnomocnika przez prokuratora, który – a jakże! – znalazł czas na pełnienie roli oskarżyciela posiłkowego (ciekawe czy w godzinach pracy?).

W uzasadnieniu wyroku sędzia wskazał, że świadek „kategorycznie zeznała, że oskarżony kilkukrotnie sformułował groźby przebicia opon pokrzywdzonego”(!). Mimo, iż Sławomir Gomułka nie wiedział nawet jakim samochodem porusza się prokurator, sędzia doszedł do złowróżbnego dla wszystkich śledczych wniosku, że ustalenie danych samochodu prokuratora „nie nastręcza trudności”.

Mimo apelacji obrońcy z urzędu przyznanego Sławomirowi Gomułce w sprawie i podnoszeniu przez niego, że zeznania świadka są sprzeczne, sąd odwoławczy – Sąd Okręgowy w Siedlcach bezrefleksyjnie utrzymał wyrok 10 miesięcy więzienia.

W mediach co chwile słyszymy, że więzienia są ponoć przepełnione, a przestępcy hasają na wolności. Ale nie w przypadku, gdy zadrze się z oponami „polskich Tommy Lee Jones-ów”!
Sławomir Gomułka otrzymał wezwanie do odbycia kary w zakładzie karnym. Wezwanie zostało mu doręczone 12 stycznia 2023 r. z informacją, że do zakładu karnego miał wstawić się 16 stycznia 2023 r. Łaskawcy dali panu Sławomirowi całe 4 dni i noce na domknięcie swoich spraw i stawienie się do odbycia 10 miesięcy kary bezwzględnego pozbawienia wolności.

Sławomir Gomułka obecnie odbywa zasądzoną karę pozbawienia wolności w zakładzie karnym.

Zakończenie…?

A teraz drogi czytelniku, jako autor niniejszego tekstu, świadom swoich władz umysłowych składam uroczystą i publiczną deklarację, że wszystko to, o czym napisałem powyżej wydarzyło się naprawdę.

Opisana przeze mnie sprawa to niemal podręcznikowy przykład tragifarsy, tyle że tu chodzi o życie człowieka, a nie zabawę w sądowy teatrzyk.

Pan Sławomir ma niemalże 60 lat i cierpi na poważne schorzenia neurologiczne. Utrzymuje się z zasiłku. Za kilka słów, które rzekomo miał wypowiedzieć, a jedynym dowodem na to jest wybiórcza pamięć jednej osoby – sekretarki prokuratora, ma spędzić niemalże rok w więzieniu.

Fundacja LEX NOSTRA podjęła się pomocy panu Sławomirowi Gomułce.
Dlaczego? Bo chociażby zgodnie z podstawową zasadą domniemania niewinności, niedające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego…

Taki „drobiazg”, właściwie jeden z wielu „drobiazgów”, o których zarówno sędziowie wznoszący wniebogłosy o „wolnych sądach”, jak i prokuratorzy zabiegający o przychylne spojrzenie „Pierwszego Szeryfa RP”, najwyraźniej zapomnieli, bo przecież przedstawienie musi trwać…

A co z Temidą? – najlepiej za kraty!

Maciej Lisowski
Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA

Dlaczego poszukiwanym oraz pojmanym bestiom, mordercom – zasłaniają mordy i nie podają ich nazwisk? To szkodliwy zwyczaj.

Dlaczego poszukiwanym oraz pojmanym bestiom, mordercom – zasłaniają mordy i nie podają ich nazwisk?

Mirosław Dakowski 7 II 2023
Przecież jeśli po latach ukrywania się wreszcie zbrodniarza znaleźli i posadzili do więzienia [ściślej – do aresztu..] , to jest spore prawdopodobieństwo, że z tego więzienia się wyrwie i będzie dalej gwałcił i mordował.

Dlatego w praworządnym państwie, praworządnych państwach – powinny być podawane pełne dane zbrodniarzy i ich fotografie do wiadomości publicznej, a nie tylko w pokojach policji.

Damian T..

Był karany m.in. za zabójstwo oraz liczne zgwałcenia i przestępstwa na tle seksualnym. Do tego był poszukiwany w sprawie kolejnego gwałtu. Od wielu lat ukrywał się poza granicami Polski. Wpadł w Norwegii, gdzie został przyłapany, jak w jednym z fast foodów pokazywał dzieciom zdjęcia pornograficzne

Strasznie, że “nieznani sprawcy” z lóż – usunęli – na początku nielegalnie – karę śmierci.

Kryminogenne ustawy

Izabela Brodacka
Wiele razy pisałam o ustawach, które choć zapewne powstały w szlachetnych intencjach powodują lub mogą powodować negatywne skutki, czyli są po prostu kryminogenne.
Taką ustawą jest na przykład ustawa nakazująca opuszczenie mieszkania przez sprawcę domniemanej przemocy domowej niezależnie od tego kto jest właścicielem tego mieszkania. Ustawa ta chroniąca w intencji ustawodawcy ofiary przemocy daje możliwość przejęcia mieszkania przez fałszywe oskarżenie jego właściciela o przemoc.
Ustawa dająca pierwszeństwo tak zwanemu „nabywcy w dobrej wierze” przed faktycznym właścicielem nieruchomości sprawia, że kupujący mieszkanie od złodzieja (od kogoś kto podawał się niezgodnie z prawdą za właściciela tego mieszkania) może przejąć to mieszkanie eksmitując prawdziwego właściciela. Chroniąc kogoś kto wpakował swoje oszczędności w podejrzaną transakcję ( takie mieszkania są na ogół dziwnie tanie) ustawodawca krzywdzi prawdziwego właściciela, który może nawet nie wiedzieć, że oszust wykorzystując jego dane sprzedał jego nieruchomość. Nabywca kradzionego samochodu ( czyli przedmiotu ruchomego) nie może liczyć na taką łaskawość prawa. Traci przedmiot kradziony niezależnie od tego czy kupował w „dobrej wierze” czy wiedział, że uczestniczy w kradzieży. Złodzieje cudzych kamienic przejmujący je na podstawie sfałszowanych pełnomocnictw natychmiast sprzedawali je jakiemuś deweloperowi, a ten był chroniony przez prawo przed odebraniem mu przedmiotu kradzieży.
Od grudnia ma wejść w życie ustawa zwiększająca mandaty i grzywny za przestępstwa drogowe, a nawet za wykroczenia drogowe. Projekt przewiduje zmianę w Kodeksie wykroczeń, zakładającą w przypadku wykroczeń drogowych podwyższenie maksymalnej wysokości grzywny z 5 tys. zł do 30 tys. zł. Zwiększona ma zostać równie wysokość grzywny, którą nałożyć można w postępowaniu mandatowym – do 5 tys. zł, a w przypadku zbiegu wykroczeń – do 6 tys. zł. Jeśli kierowca opłaci mandat podczas kontroli, to wtedy jego wysokość zostanie pomniejszona o 10 procent.  Wielka łaska -zamiast 5000 zapłacisz 4500 lub zamiast 6000 -5400 .Kto zresztą wozi ze sobą średnią krajową pensję z przeznaczeniem na mandaty i drobne wydatki?
Przekraczanie dopuszczalnej prędkości o ponad 30 km/h ma skutkować minimalnym mandatem w wysokości 1,5 tys. zł, niezależnie od faktu, czy naruszenie zostało stwierdzone w obszarze zabudowanym czy też poza tym obszarem. Jeśli sprawca ponownie popełni takie wykroczenie w ciągu 2 lat, to zostanie ukarany grzywną nie niższą niż 3 tys. zł.
W swojej intencji ustawodawca czy projektant tej ustawy ma zamiar chronić potencjalne ofiary wypadku. Zastanówmy się jednak nad nieprzewidzianym efektem ubocznym zagrożenia przestępcy drogowego grzywną w wysokości 30 tysięcy. Otóż sprawcy wypadku drogowego zagrożeni tak wysoką karą będą częściej niż dotąd uciekać zostawiając bez pomocy ofiary. Opóźnienie pomocy bywa tragiczne w skutkach, ewentualny pościg policyjny też jest niebezpieczny zarówno dla przechodniów jak i dla policjantów. To powszechnie znany efekt zaostrzenia kar. W  tych stanach USA, w których kary za gwałt były wyjątkowo surowe odnotowywano większa liczbę gwałtów połączonych z morderstwem, gdyż sprawca gwałtu zagrożony wysokim wyrokiem decydował się częściej na „uciszenie” ofiary. 
Jak mówi znane przysłowie  dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane.  Zakaz zwalniania z pracy kobiet w ciąży powoduje, że pracodawcy niechętnie zatrudniają kobiety w wieku rozrodczym czyli ten zakaz obrócił się praktycznie przeciwko kobietom. Zakaz pokazywania zwierząt w cyrku spowodował masowe pozbywanie się przez właścicieli cyrków niepotrzebnych im zwierząt. Ogrody zoologiczne nie chcą przyjmować starych zwierząt, których utrzymanie jest bardzo kosztowne. Niektóre zwierzęta cyrkowe ratują więc na własną rękę prywatne osoby. Na przykład w schronisku w Korabiewicach pewna szlachetna starsza pani trzymała oprócz licznych psów kilka niedźwiedzi, które odebrano cyrkowcom. Był to między innymi niedźwiedź Borys, który 10 lat spędził w klatce w wozie cyrkowym i niedźwiedzica himalajska Balbina. Co ciekawe niedźwiedzie formalnie były własnością ZOO, które nie chcąc ich utrzymywać oddało je pod opiekę do Korabiewic. Starszą panią zamiast doceniania jej działalności spotkały tylko prześladowania ze strony samozwańczych obrońców zwierząt z różnych stowarzyszeń i fundacji, których nie satysfakcjonowały warunki panujące w schronisku. Ostatecznie schronisko trafiło w ręce fundacji Viva. 
Zakaz hodowli zwierząt futerkowych gdyby wszedł w życie spowodowałby natychmiastowe wymordowanie wszystkich przebywających w hodowlach zwierząt. Nikt przecież nie żywiłby setek  fretek czy szynszyli dla zabawy albo dla przyjemności obrońców zwierząt. 
Ludziom wydaje się że prostym dekretem można rozwiązać wszelkie trapiące świat problemy. Tragiczny w skutkach jest fakt, że różnej maści utopiści nie poprzestają na mrzonkach lecz próbują swoje wizje realizować natychmiast, tu i teraz. Co gorsza  niektóry z nich poszukują rozwiązań ostatecznych (Endlösung) i te rozwiązania osiągnęliby – tylko za jaką cenę? Na przykład  przeprowadzane przez Stalina wymordowywanie arystokracji i burżuazji raz na zawsze rozwiązałoby (przynajmniej zdaniem komunistów) problem nierówności społecznych, a wymordowanie Żydów projektowane przez Hitlera raz na zawsze zlikwidowałoby problem antysemityzmu na świecie. Wiem, że nie powinno się używać w dyskusji argumentów ad hitlerum  czy ad stalinum są one jednak wyjątkowo nośne. Podejmując jakieś działanie trzeba się zawsze zastanowić jakim kosztem osiąga się  pożądany efekt. Na przykład za zniechęcenie przez nieuchronność surowej wielu mężczyzn do gwałtu zapłaciły w USA życiem kobiety, które sprawcy zdecydowali się zamordować, aby uniknąć tej kary. Podobnie za zniechęcenie kierowców do wymuszania pierwszeństwa czy przekraczanie dozwolonej prędkości zapłacą ofiary wypadków pozostawione bez pomocy przy szosie. To właśnie spotkało ostatnio czteroletnie dziecko w Gorzowie Wielkopolskim.