„Nowoczesny” handel ludźmi w Paryżu. Odbyły się przerażające „targi dzieci”

pożądanie

„Nowoczesny” handel ludźmi w Paryżu. W stolicy Francji odbyły się przerażające „targi dzieci”

(Zdjęcie ilustracyjne. Fot. prtscr/ You Tube/BioTexCom)

Protesty i akcje prawne organizacji prorodzinnych spowodowały, że „Salon Désir d’enfant” (tzw. targi dzieci), który od 2020 roku rozgościł się w Paryżu, nie tylko musiał zmienić miejsce swojej „wystawy”, ale i ograniczyć propozycje, które łamały wciąż obowiązujące we Francji prawo. Zmieniono też nazwę i z „przyjemności, czy pożądania posiadania dziecka zrobiono „chęć” jego posiadania („Wish for a Baby Paris 2024”). Przeciw organizatorom toczą się też śledztwa o łamanie prawa.

Na tym nieetycznym „salonie” wystawcami są międzynarodowe firmy zajmujące się wspomaganą prokreacją, agencje, kliniki i pośrednicy. Podobne „targi” od 7 lat są organizowane już w Niemczech, a na celowniku tej nowej formy biznesu są Bruksela, Amsterdam, czy Mediolan. Celem jest kontaktowanie klientów chcących posiadać dzieci z firmami oferującymi m. in. in vitro np. z doborem cech genetycznych z katalogu, adopcje, dawstwo nasienia i komórek jajowych, ale też „rodzicielstwo zastępcze” (GPA), czyli wynajmowanie surogatek do rodzenia dzieci również osobom samotnym, czy tzw. parom jednopłciowym.

W tym roku w Paryżu na skutek sprzeciwu organizacji prorodzinnych, organizatorzy oficjalnie nie przedstawili ofert GPA, które są ciągle we Francji prawnie zakazane. Zmienili też nazwę, która kojarzyła się zbyt hedonistycznie, z „Désir d’enfant” na „Wish for a Baby” i reklamowali się hasłem „rodzicielstwa i płodności”. Salon odbył się w Espace Charenton w 12. dzielnicy Paryża 28 i 29 września 2024 roku. Wydarzeniu towarzyszyły przez dwa dni protesty obrońców życia i organizacji prorodzinnych.

Organizatorzy reklamowali się dość ogólnie prezentacją metod „leczenia”, „ofertą dawstwa komórek jajowych”, „spotkaniem ze światowymi ekspertami” i kojarzeniem z firmami zajmującymi się płodnością.

Wish for a Baby jest tutaj, aby pomagać i wspierać Cię na drodze do rodzicielstwa”, napisano w drukach reklamowych. Podkreślano, że jest to „pomoc i udzielenie porad etycznych i medycznych wszystkim, którzy chcą założyć lub powiększyć rodzinę”.

Organizacje prorodzinne od lat wskazują jednak, że tego typu „targi” to „utowarowienie” i „uhandlowienie” macierzyństwa. Chodzi tutaj o „handel gametami i embrionami, ale także praktyki eugeniczne” (wybór płci, selekcja na podstawie dziedzictwa genetycznego itp.), in vitro dla tzw. osób transpłciowych oraz wynajmowanie kobiet do rodzenia dzieci, m.in. tzw. parom homoseksualnym, łącznie z „ofertą” wskazania drogi prawnej do adopcji.

Stowarzyszenie Prawnicy na rzecz Dzieci złożyło wiosek do prefektury o zakaz organizowania targów „Wish for baby”, ale paryski sąd administracyjny skargę odrzucił. Stowarzyszenie „Manif pour Tous” i „Syndykat Rodzin” wskazywali na ciągle trwające powiązania targów i firm oferujących tzw. „macierzyństwo zastępcze” (GPA), co jest we Francji nielegalną praktyką. Rzeczywiście GPA nie jest to publicznie eksponowane, ale związek z firmami promującymi te praktyki jest realny, a nakręcony ukrytą kamerą film z edycji Salonu 2023 pokazuje, że wynajmowanie sobie kobiet do rodzenia dzieci jest praktyką oferowaną tam w dalszym ciągu, chociaż trochę „pod stołem”.

W tej sprawie członkowie Związku Rodzin przedstawili dokumenty dotyczące „marketingu GPA” prokuraturze i doprowadzili nawet  do wszczęcia oficjalnego śledztwa. Oficjalnie na salonie np. firmy z USA oferują kobietom zapłodnienie in vitro. Wiadomo jednak, że ich oferta dotyczy wynajmowania surogatek. Obłuda polega na tym, że Francuzka nie ma interesu wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, aby na własny koszt przeprowadzić zapłodnienie in vitro za kilkadziesiąt tysięcy euro, bo krajowe Ubezpieczenie Zdrowotne pokrywa całość zapłodnienia in vitro w jej kraju i dostęp do niego nie jest trudny. Może też tego dokonać w ramach unijnego ubezpieczenia w Hiszpanii, czy Belgii. W rzeczywistości chodzi więc o inne „usługi” i praktyki we Francji prawnie zakazane. Sąd administracyjny przymknął jednak oczy na hipokryzję organizatorów.

Działacze prorodzinni od początku tych „targów” organizują pikiety, które mają uświadomić zwiedzającym nieetyczność Salonu, łamanie prawa i godności ludzkiej oraz stosowanie komercyjnych metod wokół daru macierzyństwa. Wskazują, że GPA jest „formą handlu ludźmi”. Władze wykazują tu jedna relatywizm. W 2023 r. prokuratura prowadziła śledztwo, które trwało 12 miesięcy, zebrała nawet dowody nielegalnych praktyk „Salonu”, ale od tego czasu sądy nie wykonały żadnego ruchu. Prorodzinny Le Syndicat de la Famille nadal zbiera i dokumentuje obecność na Targach nielegalnych praktyk i zapowiada kolejne skargi.

Działania pod hasłem – „wypędźmy handlarzy ludźmi z Francji” spowodowały, że Salon „Désir d’enfant”, a obecnie „Wish for a Baby” nie nabrał dynamiki rozwoju i budzi kontrowersje nawet w oficjalnych mediach. Musiał także przenieść się z prestiżowego Espace Champerret do Espace Charenton. Celem organizacji prorodzinnych jest doprowadzenie do tego, by organizatorzy definitywnie zrezygnowali ze swojej działalności we Francji. Związek Rodzin zauważa, że jeśłi „opór ustanie, to wkrótce tego typu niemoralne oferty rozleją się po całej Francji”. Na razie „handlarze macierzyństwem” mają w Paryż „pod górkę”.

Bogdan Dobosz

Dzieci nie są towarem, a macica nie jest na wynajem❗ Powiedz “NIE” propozycji Komisji Prawnej UE

Zwracam się do Państwa z prośbą i apelem o natychmiastowe działanie. W Parlamencie Europejskim toczy się dyskusja nad inicjatywą, która może radykalnie zmienić obowiązujące w całej Unii Europejskiej prawodawstwo dotyczące rodzicielstwa!

Propozycja Komisji Prawnej UE (JURI) zakłada wprowadzenie tzw. europejskiego certyfikatu rodzicielstwa, który mógłby wymusić na wszystkich państwach członkowskich UE akceptację rodzicielstwa osób tej samej płci oraz rodzicielstwa ustanowionego poprzez surogację.

Propozycja ta będzie rozpatrywana w Parlamencie Europejskim już od dziś, 14 grudnia.

To moment, w którym nasze wspólne działanie może zadecydować o przyszłości naszego społeczeństwa.

Musimy się przeciwstawić pomysłom Komisji Prawnej UE, by chronić polskie dzieci! 

❗DZIECI NIE SĄ TOWAREM, A MACICA NIE JEST NA WYNAJEM❗

POLSKIE DZIECI NIE SĄ NA SPRZEDAŻ!

PROSZĘ PODPISAĆ naszą petycję w obronie praw dzieci i sprzeciwić się agendzie LGBT.

Musimy połączyć nasze siły i wspólnie stawić czoła silnemu lobby LGBT, by bronić praw niewinnych dzieci.

❗DZIECI NIE SĄ TOWAREM, A MACICA NIE JEST NA WYNAJEM❗

Razem sprzeciwmy się surogacji i agendzie LGBT w UE, stając w obronie praw dzieci!

Z wyrazami szacunku,

Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO

PS Jeśli już podpisali Państwo tę petycję, uprzejmie proszę o zachęcenie do podpisu swych znajomych.

Poniżej wiadomość, którą wysłałam Państwu wcześniej:


Parlament Europejski rozpatruje inicjatywę, która mogłaby zobowiązać
wszystkie państwa członkowskie UE do uznawania rodzicielstwa osób tej samej płci
oraz rodzicielstwa ustanowionego poprzez surogację.

Za pomocą propozycji certyfikatu rodzicielstwa UE, 
będącego rodzajem unijnego aktu urodzenia, 
Unia Europejska chce obejść prawo różnych państw członkowskich w kwestii rodzicielstwa.

Zamiast o ojcu i matce podawać mielibyśmy informacje o “Rodzicu 1” i “Rodzicu 2”.PROSZĘ PODPISAĆ PETYCJĘ

Sz. P. Profesor Miroslaw Dakowski Dakowski,

Piszę do Państwo w bardzo pilnej i kontrowersyjnej sprawie. Parlament Europejski rozpatruje inicjatywę, która mogłaby zobowiązać wszystkie państwa członkowskie UE do uznawania rodzicielstwa osób tej samej płci oraz rodzicielstwa ustanowionego poprzez surogację, nawet jeżeli stoi to w sprzeczności z prawem krajowym.

Ta propozycja dotycząca tak zwanego europejskiego certyfikatu rodzicielstwa podważa naszą suwerenność narodową i próbuje przemycić rzeczy zakazane w Polsce i w większości innych krajów UE, zwłaszcza komercyjne macierzyństwo zastępcze.

Bogate osoby i przedstawiciele środowisk LGBT z całej UE mogłyby w ten sposób wykorzystywać kobiety z biednych krajów jako maszyny do rodzenia…

Za pomocą propozycji certyfikatu rodzicielstwa UE, będącego rodzajem unijnego aktu urodzenia, Unia Europejska chce obejść prawo różnych państw członkowskich w kwestii rodzicielstwa. 

Zamiast o ojcu i matce podawać mielibyśmy informacje o “Rodzicu 1” i “Rodzicu 2”.

Musimy działać teraz! Głosowanie w Parlamencie Europejskim jest zaplanowane na czwartek, 14 grudnia! Proszę o pilne podpisanie petycji.

Przedmiotowy projekt sprawozdania Komisji Prawnej UE (JURI) nie tylko kwestionuje naszą suwerenność narodową, ale również usiłuje narzucić ideologiczne normy kulturowe, które są diametralnie odmienne od naszego chrześcijańskiego pojmowania rodziny. 

W Polsce Konstytucja chroni instytucję małżeństwa jako związek mężczyzny i kobiety. 

Nasze prawo narodowe definiuje rodzinę jako związek ojca, matki i dzieci. Koncepcja, że dziecko może mieć dwóch ojców lub dwie matki, jest ponadto sprzeczna z biologiczną rzeczywistością. 

Ten kto próbuje przekonać nas do akceptacji takich antynaukowych twierdzeń, kieruje się ideologią LGBT. 

Pomóżcie nam Państwo, proszę, zebrać jak najwięcej podpisów w jak najkrótszym czasie: Podpiszcie petycję i rozpowszechnijcie ją!

Muszę podkreślić, że obecna propozycja usprawiedliwia surogację, a jest ona metodą kontrowersyjną i budzącą wiele zastrzeżeń. Praktyka ta dehumanizuje dzieci, traktując je jak towary, które można nabyć od ubogich kobiet np. w krajach Trzeciego Świata. Wynajmowanie macicy innej kobiety, która rodzi dziecko, a następnie oddaje je, odpłatnie, zamożnym rodzicom na Zachodzie, jest praktyką, którą musimy stanowczo potępić.

Mimo że kraje takie jak Francja, Niemcy, Włochy i Szwecja zakazują praktyk surogacyjnych, Parlament Europejski nalega na wzajemne uznawanie rodzicielstwa ustanowionego również poprzez surogację. Dlaczego? Ponieważ bez surogacji pary homoseksualne nie mogłyby mieć „własnych” dzieci, co wskazywałoby na ich odmienność od par heteroseksualnych, które naturalnie mogą mieć dzieci, zgodnie z biologią. Nie chodzi więc o praktyczne rozwiązania. Ostatecznym motywem jest tu ideologia LGBT.

Musimy powstrzymać tę propozycję. Nie możemy tego zrobić sami. Potrzebujemy Państwa wsparcia. Głosowanie już w czwartek 14 grudnia. Nasz apel jest bardzo pilny! Podpiszcie Państwo petycję i powiedzmy wspólnie posłom do PE, aby głosowali przeciwko sprawozdaniu PE w tej kwestii.

Zachęcam do podpisania naszej petycji skierowanej do Przewodniczącej Komisji Europejskiej oraz Posłów do Parlamentu Europejskiego. Nie pozwólmy, aby praktyki, które są słusznie zakazane w naszym kraju, zostały legalizowane przez Unię Europejską!

Dziękuję bardzo za Państwa zaangażowanie,

Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO

Więcej informacji:

Zatrzymajmy handel dziećmi. Organizacje pro-life w PE przeciwko surogacji
https://www.tvp.info/71137863/organizacje-pro-life-w-pe-przeciwko-surogacji-i-adopcji-dzieci-przez-pary-jednoplciowe

Sejm przyjął ustawę, wedle której procedura in vitro będzie refundowana z naszych podatków, to zasilenie gigantycznego biznesu setkami milionów złotych. Raj dla pedofilów.

Fundacja Pro-Prawo do życia

Sejm przyjął przedwczoraj ustawę, wedle której procedura in vitro będzie refundowana z naszych podatków. Będzie to miało poważne konsekwencje moralne i społeczne, z których wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy. Ustawa o refundacji in vitro przeszła niemal bez żadnego oporu społecznego, gdyż zdecydowana większość Polaków akceptuje i popiera ten proceder. Jest tak dlatego, że w przepełnionej emocjami propagandzie medialnej in vitro nazywane jest metodą „leczenia niepłodności”, dzięki której bezdzietne pary mogą mieć szansę na upragnione dziecko.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak in vitro wygląda w praktyce i z czym wiąże się ta procedura. 
Dlatego przygotowaliśmy poniższy materiał, który zwięźle przedstawia problem.Dlaczego musimy przeciwstawić się in vitro? [foto]Procedura in vitro zaczyna się od tego, że mężczyzna jest zapraszany do specjalnego „intymnego pokoju” znajdującego się w „klinice” in vitro, w którym musi poddać się masturbacji w celu oddania nasienia. W „klinikach” udostępnia się pisma i filmy pornograficzne, aby przyspieszyć cały proceder. Nawet jeśli człowiek usprawiedliwia się, że masturbuje się w celu oddania nasienia „dla wyższych idei”, to jest to tylko oszukiwanie własnego sumienia. Nic bowiem nie zwalnia człowieka z przestrzegania przykazań.
 Aby uzyskać i pobrać więcej komórek jajowych, kobiecie podaje się preparaty hormonalne. Organizm bardzo ciężko znosi sztuczną, wywołaną za pomocą dużej dawki hormonów, hiperowulację, która prowadzi do uwalniania w jajnikach dużej ilości komórek jajowych. Procedura ta zagraża zdrowiu, a nawet życiu kobiety. W naturze, podczas owulacji, uwalniana jest tylko jedna komórka jajowa. Następnie w laboratorium dokonuje się sztucznego zapłodnienia. Za każdym razem powołuje się do życia kilka zarodków po to, aby wybrać spośród nich najlepiej rokujące.
Inne zamraża się na „wszelki wypadek” i przechowuje w specjalnych beczkach w temperaturze ciekłego azotu. Po jakimś czasie zawartość beczek wylewa się do kanalizacji. Opis tej metody wyjaśnia prof. Bogdan Chazan: 
„W metodzie in vitro selekcjonuje się dawców pod względem ich wyglądu, cech osobowych; selekcjonuje się zarodki na szkle i te najlepiej wyglądające przeznacza się do transferu do macicy. Od zarodka będącego w najwcześniejszej fazie rozwoju pobiera się jedną komórkę, blastomer, wyjmuje z zarodka i poddaje badaniu genetycznemu. Jeżeli cechy potomka odpowiadają życzeniu rodziców, wtedy zarodki przenosi się do macicy matki, a te, które nie odpowiadają rodzicom – wyrzuca się.” 
Innymi słowy – aby za pomocą sztucznego zapłodnienia in vitro mógł począć się i urodzić jeden człowiek, należy wyprodukować we wczesnej fazie rozwoju co najmniej kilka innych istnień ludzkich, które są zamrażane lub niszczone. Aby zwiększyć skuteczność metody, w macicy umieszcza się kilka zarodków, licząc się z tym, że część z nich obumrze. Jeśli do tego nie dochodzi dokonuje się „redukcji”, czyli zabicia nadliczbowych zarodków w łonie matki. „Redukuje” się w późnej ciąży również dzieci podejrzane o wadę genetyczną, bo przecież rodzice pragną dziecka zdrowego, a nie chorego. 
Do tego dochodzi do ogromnego obciążenia psychiki kobiety, która nawet kilka razy może tracić dziecko umieszczone w jej łonie po zapłodnieniu in vitro. Po umieszczeniu zarodka ludzkiego w łonie matki jest jedynie niewielka szansa na urodzenie dziecka. Dlatego za pierwszym razem często to się nie udaje, więc zgodnie z logiką in vitro należy próbować do skutku, co prowadzi do kolejnych poronień. Od strony moralnej procedura in vitro jest więc jeszcze gorsza od aborcji, gdyż pociąga za sobą śmierć wielu dzieci w najwcześniejszym stadium ich życia, wiąże się z uwikłaniem osób zaangażowanych w ten proceder, zwłaszcza mężczyzn, w nieczystość seksualną, oraz naraża zdrowie (zarówno fizyczne jak i psychiczne) matek. In vitro ma być refundowane z naszych podatków jako recepta na problemy demograficzne Polski.
Tymczasem procedura ta wiąże się z gigantycznymi nakładami finansowymi i jest niemożliwe, aby za jej pomocą naprawić katastrofę demograficzną, której przyczyny są przede wszystkim kulturowe i cywilizacyjne. Wedle projektu przegłosowanej przez Sejm ustawy, ma to być nawet 500 milionów złotych rocznie. Skuteczność zapłodnienia metodą In vitro waha się w przedziale od kilku do kilkudziesięciu procent szans (które maleją wraz z wiekiem kobiety), a jedno „podejście” do próby sztucznego zapłodnienia może kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych. To jednak nie wszystko.
 In vitro to część składowa ogromnego biznesu i procederu handlu ludźmi. W dzisiejszym świecie Zachodnim całkowicie legalnie i otwarcie prowadzi się zorganizowany handel ludźmi. Brzmi to niewiarygodnie, ale to prawda. W wielu miastach (np. w Brukseli) odbywają się regularne edycje targów, w trakcie których handluje się “żywym towarem” – dziećmi, które sprzedawane są bogatym homoseksualistom oraz innym zamożnym klientom. Dziecko można wybrać ze specjalnie przygotowanych katalogów. Płeć, rasa, kolor oczu i włosów – o tym wszystkim można zdecydować w trakcie zakupu człowieka. Po dokonaniu płatności, wynoszącej nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów, wynajmuje się macicę od matki-surogatki, która zostaje sztucznie zapłodniona metodą in vitro i następnie przez 9 miesięcy nosi w swoim łonie zamówione dziecko. Po porodzie jest ono oddawane m.in. homoseksualistom. 
Właśnie w ten sposób, dzięki in vitro i surogacji, dwóch homoseksualistów z Australii (Peter Truong i Mark Newton) kupiło maleńkiego chłopczyka o imieniu Adam. Homoseksualiści kupili chłopczyka tylko po to, aby regularnie wykorzystywać go seksualnie. Po raz pierwszy zgwałcili go, gdy miał dwa tygodnie. Molestowali go w sumie przez 6 lat. Stworzyli również zorganizowaną siatkę pedofilską i sprzedawali dziecko innym pedofilom, aby za pieniądze gwałcili je i nagrywali filmy pornograficzne z jego udziałem.
W trakcie śledztwa rozbito całą pedofilską szajkę, która dysponowała milionami zdjęć wykorzystywanych seksualnie chłopców. Należący do grupy pedofile wymieniali się również doświadczeniami i doradzali sobie w jaki sposób kupić dzieci od surogatek.
Zakup dziecka, najlepiej noworodka, jest z punktu widzenia pedofilów “bezpieczniejszy” od np. adopcji, gdyż małe dziecko nie poinformuje o niczym organów ścigania, a jego molestowanie może trwać latami, dopóki nikt się nie zorientuje. 
Warto nadmienić, że światowym centrum surogacji i in vitro jest Ukraina. Pomimo trwającej wojny, funkcjonują tam liczne „centra reprodukcji”, czyli po prostu fabryki dzieci poczynanych metodą in vitro, rodzonych przez wynajęte matki-surogatki, a następnie przekazywanych w ręce bogaczy z całego świata. 
In vitro jest deptaniem godności mężczyzn i kobiet pragnących potomstwa oraz  traktowaniem dzieci jako towaru z ceną na metce, który można sobie zamówić i kupić, kosztem życia ich rodzeństwa mrożonego w beczkach i mordowanego poprzez aborcje. In vitro ściśle połączone jest z surogacją i procederem handlu ludźmi. Na to wszystko nigdy nie może być zarówno moralnego jak i prawnego przyzwolenia. Istnieją naturalne i godziwe metody prawdziwego leczenia niepłodności, które należy rozwijać i wspierać. In vitro to sztuczna, nastawiona na wielki biznes i ogromne zyski produkcja człowieka, która obdziera go z godności sprowadzając do rangi przedmiotu i towaru. Zmarła niedawno śp. Wanda Półtawska mówiła, że in vitro to „grzech Lucyfera”, który chciał zastąpić Pana Boga. 
Diabelską „zabawą” jest tworzenie dzieci w laboratorium i przyznawanie sobie przez to bożych kompetencji. 
O niegodziwości in vitro publicznie mówi też nawrócony dr Tadeusz Wasilewski, jeden z pionierów procederu in vitro w Polsce, który założył pierwszą „klinikę” in vitro w naszym kraju, a teraz zajmuje się prawdziwym leczeniem niepłodności: 
„Każdy ludzki zarodek, który ma  1,2,3, 5 dni jest dla świata medycznego małym pacjentem. Wiedzą to również osoby, które chcą być rodzicami i biorą udział w programie in vitro. Ujawnia się to, kiedy przychodzą w trzecim dniu po połączeniu komórki jajowej z plemnikiem i pytają – „Czy nasze dzieci żyją?”, „Czy się rozwijają?”. I to jest pytanie nagminnie zadawane lekarzom pracującym w klinice in vitro. Słyszą od nich wówczas odpowiedź „Tak wasze dzieci żyją, tak rozwijają się”. A więc i lekarze z tych klinik wiedzą, że jest to ludzkie życie. Życie i jego wielka godność, w którą metoda in vitro uderza.” 
Dr Wasilewski przyznał również, że: „Program in vitro stał się hamulcem dla prawdziwej medycyny. Takiej, której celem jest pełna diagnostyka i przeciwdziałanie nieprawidłowościom, by umożliwić poczęcie w sposób naturalny. Myślę, że gdyby cała energia poświęcona realizacji programu in vitro poszła w szukanie przyczyn niepłodności, bylibyśmy sto lat do przodu w temacie leczenia.” 
W przyjętej przez Sejm ustawie o in vitro nie chodzi więc o czyjekolwiek dobro czy demografię, a o zasilenie gigantycznego biznesu setkami milionów złotych z kieszeni podatników. Refundacja programu in vitro to po prostu kolejny ukłon w stronę międzynarodowego lobby zrzeszającego korporacje i przedsiębiorstwa rozwijające cywilizację śmierci. „Kliniki” in vitro, koncerny dostarczające preparaty hormonalne i medyczne, laboratoria, uniwersytety, centra surogacji, organizatorzy targów ludźmi, pośrednicy w handlu „żywym towarem”, agencje reklamowe – to tylko niektóre z wielu podmiotów uwikłanych w biznes przynoszący milionowe dochody. In vitro nie jest metodą leczenia niepłodności. Co więcej, in vitro w ogóle niczego nie „leczy”, gdyż jest metodą sztucznie wspomaganego rozrodu. Mężczyzna i kobieta, którzy poddają się procedurze in vitro, dalej będą zmagać się z niepłodnością, gdyż in vitro niejako omija ten problem i nie proponuje pacjentom wyleczenia lub poprawy ich stanu zdrowia. Zastosowanie in vitro nie wpływa w żaden sposób na wzmożenie płodności, ponieważ zapłodnienie dokonuje się sztucznie poza organizmem matki. Po zastosowaniu in vitro, nawet jeśli w wyniku tej procedury urodzi się dziecko, rodzice dalej pozostają z problemem, który wywołuje niepłodność. Metody leczenia niepłodności są zupełnie inne, a jedną z nich jest np. naprotechnologia, która podejmuje się realnego leczenia przyczyn problemów z płodnością i pozwala w sposób naturalny zajść w ciążę. Niepłodność powinno się LECZYĆ. Pacjenci, u których nastąpi poprawa stanu ich zdrowia, powinni móc, dzięki zastosowanej terapii, w sposób naturalny począć i urodzić dziecko. Wyleczony pacjent nie potrzebuje już lekarza.
Tymczasem in vitro nie proponuje leczenia, ale kosztowną i niemoralną próbę obejścia problemu. Jeśli jakaś para urodzi dziecko z in vitro (po tym jak wiele innych dzieci zginie w trakcie procedury), to gdy będą chcieli mieć kolejne dziecko, to znów muszą skorzystać z in vitro, ponieważ dalej borykają się z niepłodnością, bo nikt nawet nie zaproponował im leczenia. Co więcej, w konsekwencji procedury in vitro zdrowie kobiety może być poważnie zagrożone (przyjmowanie preparatów hormonalnych i poronienia), co niesie ze sobą konieczność leczenia i dalszego wydawania pieniędzy na kolejnych specjalistów (lekarze, terapeuci itp). 
 Postępy rewolucji moralnej są w kwestii in vitro bardzo szybkie, gdyż większość Polaków nie rozumie na czym polega ta metoda, ponieważ jedyny przekaz, jaki w tej sprawie dociera do społeczeństwa, to propaganda przedstawiająca uśmiechnięte dzidziusie i zadowolonych rodziców, którzy doczekali się potomstwa. Obraz ten ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Brak oporu społecznego przekłada się na konsekwencje polityczne. Jednym z polityków, który zagłosował za finansowaniem in vitro z budżetu państwa, był premier Mateusz Morawiecki. „Ja akurat osobiście zawsze za tym optowałem” – powiedział po głosowaniu Morawiecki. Za in vitro głosowało także 22 innych posłów PiS, 49 wstrzymało się od głosu w tej sprawie, a 17 nie przyszło na głosowanie.Wesprzyj organizację akcji [foto]Nasza Fundacja od wielu lat walczy z mordowaniem najsłabszych, deprawacją i wykorzystywaniem seksualnym dzieci i młodzieży. Walczymy o godność każdego człowieka. Organizujemy niezależne kampanie społeczne, których celem jest kształtowanie świadomość i sumień naszych rodaków. Nasi wolontariusze każdego dnia organizują akcje w przestrzeni publicznej oraz w internecie. Wykorzystujemy billboardy, plakaty, furgonetki, megafony oraz niezależne kanały internetowe. 
Proszę, aby wsparł Pan tę działalność i umożliwił dalsze docieranie do Polaków z prawdą o zagrożeniach, jakie forsują w naszym kraju propagatorzy i ideolodzy cywilizacji śmierci.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Aborcja, eutanazja, in vitro, surogacja, handel ludźmi – to wszystko rozwija się na naszych oczach. To efekt rewolucji moralnej, której celem jest zniszczenie moralności i podstawowych zasad, na których zbudowane jest nasze społeczeństwo. Budowaniu wiedzy i świadomości służą nasze kampanie, o wsparcie których raz jeszcze Pana proszę.
Serdecznie Pana pozdrawiam,Mariusz DzierżawskiFundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl

Stany Zjednoczone jako centrum międzynarodowej surogacji komercyjnej. Chińskie zagrożenie dla amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego.

Grzegorz Górny usa-centrum-miedzynarodowej-surogacji-

Stany Zjednoczone jako centrum międzynarodowej surogacji komercyjnej. Chińskie zagrożenie dla amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego.

Ośrodki surogacji, zwłaszcza w Kalifornii, przeżywają dziś prawdziwe oblężenie przez chińskich klientów.

Zazwyczaj, kiedy słyszymy o międzynarodowym rynku surogacji oraz turystyce porodowej, myślimy o przedstawicielach bogatego Zachodu, którzy wynajmują kobiety do rodzenia dzieci w biednych krajach Trzeciego Świata. Niektórym staje wówczas przed oczami obraz dziecięcych łóżeczek z noworodkami w klinice prowadzonej przez agencję macierzyństwa zastępczego BioTexCom z Kijowa, do której zgłaszają się klienci z zagranicy.

Amerykański sen chińskiego Smoka

A jednak ten obraz nie do końca odpowiada prawdzie. Coraz częstszym zjawiskiem jest bowiem to, że pary z krajów biedniejszych zamawiają dzieci w państwach bogatszych. Dzisiaj, wbrew pozorom, centrum międzynarodowej surogacji komercyjnej nie stanowi wcale uboga Ukraina, lecz bogate Stany Zjednoczone, jak wynika z badań Emmy Waters, pracownik naukowej think tanku Heritage Foundation w Waszyngtonie. Decydującym czynnikiem nie jest stopień zamożności, lecz stan regulacji prawnych.

Dla porównania: w Chinach macierzyństwo zastępcze jest surowo zabronione, natomiast w niektórych stanach USA legalne (najbardziej liberalne prawo pod tym względem panuje w Kalifornii). Bezdzietne pary chińskie nie mogą korzystać z usług surogatek w swoim kraju, jednak mogą w Stanach Zjednoczonych. Ponieważ Państwo Środka staje się coraz bogatsze, coraz większa liczba bezpłodnych Chińczyków może sobie pozwolić na taki wydatek.

Dodatkowa korzyść polega na tym, że zamówione dziecko w momencie urodzenia zyskuje obywatelstwo amerykańskie, możliwość ubezpieczenia społecznego i dostęp do edukacji w USA, zaś ich biologicznym rodzicom (czyli dawcom nasienia, komórek jajowych lub zarodków) przysługuje zielona karta, gdy dziecko ukończy 21 lat. Nie trzeba dodawać, że owym chińskim rodzicom łatwiej będzie później uzyskać obywatelstwo Stanów Zjednoczonych.  

Amerykańskie kliniki leczenia niepłodności, reklamując swoje usługi Chińczykom, podkreślają, że kupno dziecka z surogacji jest znacznie tańsze niż uzyskanie wizy EB-5, będącej najszybszą i najpewniejszą drogą otrzymania zielonej karty, lecz kosztującą aż 900 tysięcy dolarów. [??? Tak: Wiza EB-5, czyli emigracja do USA dzięki inwestycji md]

Nic więc dziwnego, że wspomniane ośrodki surogacji, zwłaszcza w Kalifornii, przeżywają dziś prawdziwe oblężenie przez chińskich klientów. Nie ma oficjalnych danych na ten temat, ale szacunki mówią o skali rzędu dziesiątek tysięcy urodzin rocznie. Tyle właśnie chińskich par ma każdego roku pozyskiwać dzieci z USA. Korzyść dla nich jest podwójna: po pierwsze – posiadanie potomstwa, po drugie – obywatelstwo amerykańskie dla dziecka oraz związane z tym profity dla biologicznych rodziców.

Odejście od zasad moralnych a bezpieczeństwo kraju

Na dłuższą metę, wraz z zaostrzaniem się globalnej rywalizacji chińsko-amerykańskiej, powyższe zjawisko może stać się – jak alarmuje wspomniana Emma Waters – poważnym problemem dla bezpieczeństwa narodowego USA. Mamy bowiem do czynienia z całą rzeszą obywateli Stanów Zjednoczonych, liczoną w dziesiątkach tysięcy osób, które od dziecka wychowywane będą w komunistycznych Chinach, zachowując zarazem prawo do życia i pracy w USA. Mogą więc w przyszłości zostać zatrudnione w strategicznych sektorach administracji, gospodarki lub sił zbrojnych. Służby USA nie mają z kolei możliwości, by monitorować życie tych ludzi na terenie Chin, aby sprawdzić ich ewentualną lojalność wobec państwa amerykańskiego.

Znając naturę reżimu w Pekinie dziwne byłoby, gdyby nie wykorzystał on takiej okazji do penetracji struktur kluczowych dla bezpieczeństwa w kraju wroga.

Powyższa historia pokazuje jak w soczewce rezultat odchodzenia w życiu publicznym od moralności oraz kierowania się jedynie względami komercyjnymi. Zarówno prawodawcy (politycy), jak i przedsiębiorcy (właściciele klinik) akceptują haniebny proceder handlu ludźmi, hołdując logice zysku. Niszczący efekt będzie odłożony w czasie i nastąpi w zupełnie innym miejscu, ale może mieć tragiczne skutki dla całego kraju.

W klinice w Kijowie sprzedaż noworodków. 70 tys. dolarów za dziecko – do negocjacji.

Ukraina. W klinice w Kijowie sprzedawano noworodki. 70 tys. dolarów za dziecko – do negocjacji.

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-08-17/ukraina-w-klinice-w-kijowie-sprzedawano-noworodki-70-tys-dolarow-za-dziecko/

W jednej z kijowskich klinik pod pozorem macierzyństwa zastępczego sprzedawano noworodki za 70 tys. dolarów – poinformował we wtorek komendant główny ukraińskiej policji Ihor Kłymenko. Jak dodał, 13 dzieci trafiło do jednego z krajów Azji Wschodniej.

“70 tys. dolarów USA za dziecko. Niestety taka jest rzeczywistość. Rzeczywistość, jaka była obok nas, w jednej ze specjalistycznych klinik Kijowa” – napisał na Facebooku komendant.

“Nielegalny handel noworodkami, przedstawiany jako macierzyństwo zastępcze”, policja i śledczy dokumentowali przez ponad dwa lata – dodał. Organizatorem procederu – jak przekazał Kłymenko – był dyrektor kliniki, a klientów znajdowali cudzoziemcy wchodzący w skład tej grupy przestępczej.

“By otrzymać dziecko, »zamawiający« musiał zapłacić ok. 70 tys. USD i zawrzeć fikcyjny ślub z Ukrainką. Później takie pseudo-małżeństwo zamawiało usługę macierzyństwa zastępczego” – kontynuował szef policji ukraińskiej. Następnie małżonki podpisywały dokumenty, pozwalające ojcu wywieźć dziecko za granicę – do jednego z krajów Azji Wschodniej.

Reklamy w internecie

MSW podało na swojej stronie internetowej, że reklamy swoich usług grupa zamieszczała w internecie w różnych krajach. Działano według stałego schematu: poszukiwano kobiet w trudnej sytuacji materialnej, które godziły się za 300-1000 USD wziąć fikcyjny ślub z cudzoziemcami. Lekarz, który był członkiem grupy, wystawiał następnie zaświadczenie o przeciwwskazaniach dla ciąży. Jest to podstawa do oficjalnego zastosowania technik wspomaganego rozrodu. Dzieci rodziły surogatki za ok. 6-8 tys. USD.

Kłymenko przekazał, że policja odebrała troje noworodków i przekazała je służbom socjalnym. “Co najmniej 13 dzieci sprzedano i wywieziono z Ukrainy – napisał. Według MSW zarejestrowano 16 przypadków sprzedaży dzieci, a podczas przeszukania znaleziono informacje o kolejnych 160 “zamówieniach”.

Resort przekazał, że w skład grupy wchodziło pięć osób: organizator, współorganizator, dwóch wykonawców – obywateli jednego z krajów Azji Wschodniej, i lekarz urolog. Osoby te poinformowano o możliwości popełnienia przestępstwa.

“Bardzo cienka granica”

Komendant wyraził przekonanie, że to nie ostatnia taka grupa. “Między macierzyństwem zastępczym i handlem ludźmi jest bardzo cienka granica. (…) Bez wzmocnionej regulacji prawnej tej kwestii nie uda się nam w pełni zatrzymać sprzedaży ukraińskich dzieci za granicę” – zaznaczył.

 Pod koniec lipca Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała o wykryciu grupy przestępczej sprzedającej niemowlęta za granicę za 60 tys. dolarów. Członkowie grupy utworzyli schemat dostarczania cudzoziemcom niemowląt rzekomo w ramach programów macierzyństwa zastępczego – podało SBU. Nie wiadomo, czy obie sprawy są ze sobą powiązane.

Ukraina “fabryką dzieci na zamówienie”. Ukraińskie surogatki rodzą dzieci ludziom ze wszystkich stron świata

Ukraina “fabryką dzieci na zamówienie”. Ukraińskie surogatki rodzą dzieci ludziom ze wszystkich stron świata

https://parenting.pl/ukraina-fabryka-dzieci-na-zamowwienie-przyjezdzaja-tu-zdesperowane-pary-z-calego-swiata

Koronawirus niespodziewanie ujawnił, że Ukraina jest “fabryką dzieci” dla całego świata. W tamtejszych klinikach reprodukcji czeka ok. 100 niemowlaków urodzonych przez surogatki, których rodzice nie mogą odebrać przez zamknięte granice.

Nie wszystkie dzieci pochodzą z legalnych klinik, o czym opowiada Sergij Antonow z ukraińskiego Centrum Prawa Medycznego i Reprodukcyjnego.

1. Pokonali setki kilometrów, bo marzyli o dziecku. Gdyby nie epidemia, już byli by rodzicami

Pandemia koronawirusa zniszczyła marzenia wielu przyszłych rodziców z całego świata, którzy oczekiwali na narodziny swojego dziecka na Ukrainie. Jednocześnie to dzięki epidemii dowiedzieliśmy się, że w tym państwie kwitnie handel dziećmi.

Flavia Lavorino i Jose Perez są parą od 15 lat. Przeszli wiele bardzo bolesnych i skomplikowanych zabiegów. Próbowali wszystkiego, ale Flavia tylko raz zaszła w ciąże i wkrótce poroniła. Ostatnią szansą na stworzenie rodziny było znalezienie surogatki – kobiety, która donosi i urodzi ich dziecko.

Ktoś z rodziny polecił im sprawdzić taką możliwość na Ukrainie. I tak małżeństwo z Buenos Aires wylądowało na drugim końcu świata – w Kijowie. (arch.prywatne)

Wiele par z Azji, Ameryki i Europy przyjeżdża na Ukrainę w tym samym celu. Od kiedy w 2015 roku w całej Azji zaczęto zamykać kliniki oferujące “wspomagane macierzyństwo”, biznes przeniósł się właśnie tutaj. Ukraina jest jednym z niewielu krajów na świecie, gdzie komercyjne surogatowe macierzyństwo jest legalne, a w dodatku znacznie tańsze niż na przykład w USA. Średnia wartość takiej usługi to ok. 30-50 tys. USD.

Jak mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Sergij Antonow, dyrektor i założyciel organizacji Centrum Prawa Medycznego i Reprodukcyjnego, które od 10 lat monitoruje sytuację surogatek na Ukrainie, co roku w tym kraju rodzi się ok. 4 tys. dzieci “na zamówienie”.

(biotex)

– W tej chwili rynek można podzielić na trzy części. Pierwsza to kliniki, które trzymają się standardów wyznaczonych przez USA. Są to duże, legalnie pracujące firmy. Druga to pośrednicy, którzy oferują usługi przez internet. Głównie są to izraelskie firmy, które nawet nie mają biura na Ukrainie, działają przez pośredników, którzy szukają na miejscu kobiet chętnych do zostania surogatkami. Trzecia to kobiety, które w sieci na własną rękę szukają kontaktu z potencjalnymi rodzicami – opowiada Antonow.

2. Ciąża surogatki

Flavia Lavorino i Jose Perez skorzystali z usług jednej z oficjalnie działających klinik na Ukrainie. Jak przyznaje małżeństwo, żeby sfinansować wyjazd, musieli zapożyczyć się u całej rodziny i jeszcze dodatkowo zaciągnąć kredyt.

W ich przypadku zapłodnienie odbyło się metodą in-vitro. Najpierw komórkę jajową Flavii zapłodniono plemnikiem Jose’go, a następnie embrion umieszczono w macicy surogatki.

Przez cały ten czas nie mieli żadnego kontaktu z kobietą, która nosiła ich dziecko. Klinika tylko przesyłała wyniki kontrolnych badań.

(Biotex)

Przyszli rodzice wszystko starannie zaplanowali, mieli przylecieć do Kijowa na kilka tygodni przed spodziewanymi narodzinami dziecka. Chłopiec jednak przyszedł na świat wcześniej. Jak wspominają, 30 marca jechali samochodem, kiedy dostali wiadomość z Kijowa.

Małżeństwo cieszyło się chwilą krótko, bo szybko się okazało, że przez koronawirusa wszystko się skomplikowało. Granice zamknięto, loty odwołano.

Teraz ich synek Manuel ma 7 tygodni. Najdłużej wiedzieli go, kiedy skończył pierwszy miesiąc, wtedy pielęgniarki trzymały go przed kamerą tak długo, jak tego chcieli rodzice.

3. Dzieci utknęły na Ukrainie

Oprócz małego Manuela, w tej samej kijowskiej klinice utknęło jeszcze prawie 50 niemowlaków. Wiadomo, że są to mali obywatele Chin, Włoch, Hiszpanii, Szwecji, Wielkiej Brytanii i Argentyny.

(Biotex)

– Problemem jest to, że w świetle prawa te dzieci nie są ukraińskie. Rząd, mimo apeli klinik o pomoc, początkowo nie chciał nic z tym robić – opowiada Antonow.

Klinika, z której usług skorzystali Flavia i Jose, postanowiła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nagrali i upublicznili film, gdzie pokazują wszystkie 50 dzieci czekające na swoich rodziców i płaczące wniebogłosy.

– W ten sposób wywarli presję na rządzących, żeby umożliwili rodzicom przyjazd na Ukrainę po swoje dzieci. A klinika zareklamowała się na cały świat – mówi Antonow.

Zadziałało, bo po medialnej burzy, która się rozpętała, rząd Ukrainy zaczął prowadzić dyplomatyczne negocjacje z ambasadorami krajów, z których pochodzą rodzice. Części już udało się dotrzeć do Kijowa. Wiadomo o szwedzkiej parze, która przyleciała po swoje dziecko prywatnym samolotem.

4. Fikcyjne śluby z Ukrainkami

Sergij Antonow szacuje, że w całym kraju jest obecnie co najmniej 100 dzieci czekających, aż odbiorą je rodzice. Powoli zaczyna się tworzyć “korek”, bo nowych dzieci wciąż przybywa, a nie każda agencja jest w stanie zaopiekować się nimi odpowiednio. Kilka tygodni temu ukraińska policja opublikowała relację z kontroli w jednej z nielegalnych klinik. Mieściła się w malutkim mieszkaniu, w którym przebywało 5 niemowlaków, a do opieki nad nimi była tylko jedna kobieta.

(Mat. policyjne)

Rodzicami tych dzieci są Chińczycy. Według ukraińskiego prawa, z usługi surogatki mogą skorzystać tylko małżeństwa, u których klinicznie stwierdzono bezpłodność. Jak podała policja, część z tych rodziców była singlami, więc agencja pomagała im w zawarciu fikcyjnych ślubów z miejscowymi kobietami.

– Dlatego te dzieci najprawdopodobniej trafią do domu dziecka. Zwłaszcza że pieniądze, które rodzice przesłali agencji na utrzymanie dzieci, zostały skonfiskowane – opowiada Antonow.

5. Jakie są wymagania, by zostać surogatką?

Jak mówią właściciele klinik, z roku na rok popyt na usługi surogatek rośnie. Nie brakuje też chętnych kobiet. Za urodzenie dziecka można dostać nawet 15-20 tys. dolarów. Oprócz tego kobiety dostają dietę ok. 400-600 USD miesięcznie. To na ukraińskie realia spora kwota.

Zgodnie z prawem kandydatka na surogatkę nie może mieć więcej niż 36 lat i być matką co najmniej jednego dziecka. Uważa się, że posiadanie własnych dzieci ułatwi kobiecie odstawienie dziecka tuż po porodzie.

– Dobra agencja bierze pod uwagę również psychologiczne aspekty. Ważne jest, aby kobieta chciała pomóc parze, która sama nie może mieć dzieci – opowiada Antonow.

Anna, podobnie jak większość, zdecydowała się zostać surogatką, bo chciała zapewnić swojemu dziecku lepsze warunki życia. Pracując w Kamieńcu Podolskim i zarabiając ok. 200 USD miesięcznie, nie stać jej było na zbyt wiele.

Już dwukrotnie była surogatką, co też jest dosyć często spotykane. Ona akurat miała wsparcie rodziny i nie musiała chować się z brzuszkiem. Wiele kobiet musi jednak ukrywać ciążę, wymyślając różne historie, np. opowiadają, że wyjeżdżają do Kijowa lub za granicę. Wówczas agencje wynajmują surogatkom mieszkania, gdzie kobiety mieszkają aż do porodu. Często jeszcze tego samego dnia po rozwiązaniu wracają do domu.

Kobiety przyznają, że oddawanie dziecka jest bardzo trudne. Ale wielu rodziców podchodzi do tego ze zrozumieniem i starają się utrzymywać kontakt z surogatkami, przesyłają im filmy i zdjęcia.

– Kiedy rodzice płaczą i dziękują, odczuwasz, jak wiele dla nich zrobiłaś – opowiada Anna.

6. Dziecko od surogatki. Problemy prawne

Po medialnej burzy, jaka rozpętała się wokół dzieci surogatek, ukraińska Rada Najwyższa zajmie się nową ustawą, która bardziej doprecyzuje prawa kobiet i obowiązki agencji.

– Nie wiadomo, ile w tej chwili jest takich klinik, ponieważ nie ma żadnego rejestru. Dopiero teraz, kiedy pandemia spowodowała zawieszenie lotów, zaczęliśmy o tym rozmawiać. Ale pokazuje to również skalę problemu, dzieci są po prostu sprzedawane zagranicznym parom – powiedział ostatnio Mykola Kuleba, komisarz prezydenta ds. praw dziecka.

Antonow uważa, że nazywanie surogatowego macierzyństwa “handlem dziećmi” jest nie na miejscu, ale prawo musi zostać doprecyzowane.

Dowodzi tego historia Lee Wei’a i Dai Qisu, małżeństwa z Chin. W ich przypadku komórka jajowa pochodziła od ukraińskiej dawczyni, a plemniki od Lee. Surogatką została jeszcze inna kobieta. Cała operacja kosztowała ok. 200 tys. USD.

Ciąża rozwijała się prawidłowo, a Lee i Dai byli szczęśliwi. Kupili mieszkanie w Kijowie i postanowili, że dopóki córeczka nie pójdzie do szkoły, będą tu mieszkać i prowadzić biznes.

Dziecko przyszło na świat w czerwcu, ale nie było podobne do swoich rodziców. Jednak małżeństwo nie przyjmowało się tym, chcieli jak najszybciej pojechać do Chin, żeby pokazać noworodka rodzinie. Ale żeby Chiny uznały urodzone przez surogatkę dziecko, rodzice muszą udowodnić pokrewieństwo, wykonując test DNA.

“Zrobiliśmy test i okazało się, że to nie jest nasze dziecko” – opowiada Lee.

Po kolejnych testach DNA stwierdzono, że biologiczną matką dziewczynki jest surogatka, a z ojcem ma 0 proc. pokrewieństwa genetycznego. Jak się później okazało, kobieta naruszyła warunki umowy, które przewidują, że nie może odbywać stosunków płciowych aż do porodu.

Surogatka odmówiła odebrania dziecka. A małżeństwo Wei zostało z dziewczynką, która prawnie może być ich córką tylko na Ukrainie, ale już nie w Chinach, gdzie adopcja dzieci z zagranicy jest zabroniona.

Według Antonowa takie przypadki nie są odosobnione. Tylko w ubiegłym roku było nawet kilkanaście sytuacji, w których DNA dziecka i biologicznych rodziców nie pasowały do siebie.

Ta fabryka w Kijowie zrobi ci dziecko. Pakiet „Ekonomiczny”4 900 euro. „Gwarantowany sukces” 11 900 euro. “Doskonała szansa” 14 900 euro..

2 próby in vitro z dawstwem mitochondriów i 3 próby z komórkami jajowymi dawczyni

  1. Strona główna
  2. Cennik

Nasze pakiety odpowiadają każdej Twojej potrzebie!

Pobierz cennik w PDF

Pobierz info o programach w PDF

PAKIETY IN VITRO:

Pakiet „Ekonomiczny”

1 próba zapłodnienia in vitro, zarówno z komórkami jajowymi dawczyni, jak i z własnymi.

4 900 euro

Pakiet „Gwarantowany sukces”

5 prób in vitro z komórkami jajowymi dawczyni z możliwością zwrotu całej kwoty pakietu w przypadku niepowodzenia

11 900 euro

Pakiet „Podwójny”

2 próby zapłodnienia in vitro, zarówno z komórkami jajowymi dawczyni, jak i z własnymi.

7 500 euro

Pakiet „Potrójny”

3 próby zapłodnienia in vitro, zarówno z komórkami jajowymi dawczyni, jak i z własnymi

10 500 euro

PAKIETY DAWSTWA MITOCHONDRIÓW

Pakiet „Szansa”

1 próba in vitro z dawstwem mitochondriów

6 500 euro

Pakiet „Podwójna szansa”

2 próby in vitro z dawstwem mitochondriów

9 900 euro

Pakiet „Doskonała szansa”

2 próby in vitro z dawstwem mitochondriów i 3 próby z komórkami jajowymi dawczyni

14 900 euro

PAKIETY MACIERZYŃSTWA ZASTĘPCZEGO na 1 próbę

1 cykl in vitro (1 transfer zarodków), przy użyciu własnych komórek jajowych lub komórek jajowych dawczyni

Pakiet „Standardowy”

36 900 euro

Pakiet „Standardowy Plus”

44 900 euro

Pakiet „VIP”

56 900 euro

PAKIETY MACIERZYŃSTWA ZASTĘPCZEGO
nieograniczona liczba prób

nieograniczona liczba podejść (transferów zarodków), przy użyciu własnych komórek jajowych lub komórek jajowych dawczyni.

Staramy się tyle, aż urodzi się dziecko!

Pakiet „Standardowy”

39 900 euro

Pakiet „Standardowy Plus”

49 900 euro

Pakiet „VIP”

64 900 euro

Wyjątkowa opcja wszystkich naszych pakietów opiera się na systemie all inclusive: