Coraz częstszy „Zespół nagłej śmierci”. Ukrywane przyczyny. Dariusz Szczepaniak zasłabł podczas meczu. Nie udało się go uratować
29 stycznia zmarł nagle w wieku 46 lat Dariusz Szczepaniak – menadżer sportu, trener, nauczyciel, założyciel Akademii Piłkarskiej Ostrzeszów.
Zespół nagłej śmierci w Polsce, jak i na całym świecie od pewnego czasu jest popularną jednostką statystyczną w kartotekach zgonu.
Oczywiście służby medyczne z powodu utrzymywanej narracji nie wiążą tego z pewnym specyfikiem [stosowanie którego wymuszano w miliardach razy md], jednak świadomi ludzie, zdają sobie z tego sprawę.
===========================
Tragedia podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zmarł trener.
=============================
mail:
27 listopada w wieku 51 lat zmarła nagle na atak serca wicedyrektorka Muzeum Warszawy Anna Sienkiewicz-Rogowska. Wcześniej kierowała działem..[—]
Według analizy przeprowadzonej dla The Health 202 przez Cynthię Cox, wiceprezes Kaiser Family Foundation, pięćdziesiąt osiem procent zgonów z powodu koronawirusa w sierpniu to ludzie, którzy zostali zaszczepieni lub otrzymali dawki przypominające.
To kontynuacja niepokojącego trendu, który pojawił się w ciągu ostatniego roku. Wraz ze wzrostem wskaźników szczepień i pojawieniem się nowych wariantów odsetek zgonów osób zaszczepionych stale rośnie
W najnowszym filmie nagranym ukrytą kamerą, opublikowanym przez organizację Project Veritas, pracownik naukowy firmy Pfizer przyznał, iż firma pracuje nad mutowaniem wirusa SARS-CoV-2, wywołującego COVID-19, aby badać i rozwijać szczepionki pod przyszłe epidemie.
Jordon Trishton Walker, dyrektor ds. badań i rozwoju operacji strategicznych ds. mRNA w firmie Pfizer powiedział „Jedną z rzeczy, które badamy, jest to, dlaczego po prostu sami nie zmutujemy wirusa, abyśmy mogli tworzyć zapobiegawczo i rozwijać nowe szczepionki, prawda? Więc musimy to zrobić. Jeśli jednak mamy to zrobić, należy sobie wyobrazić zaistnienie ryzyka, że nikt nie będzie chciał [tolerować] firmy farmaceutycznej, która będzie mutowała pieprzone wirusy”.
Dalej Walker opisał, iż firma mutuje wirusa a sam COVID-19 powstał prawdopodobnie w laboratorium: „Nie mów nikomu. Obiecaj, że nikomu nie powiesz. Sposób, w jaki [eksperyment] by działał, polegałby na tym, że umieszczamy wirusa w małpach i sukcesywnie powodujemy, że zarażają się nawzajem, i pobieramy od nich seryjne próbki”. „To musi być bardzo kontrolowane, aby upewnić się, że ten wirus, który zmutujesz, nie stworzy czegoś, co po prostu wydostanie się wszędzie. Podejrzewam, że jest to sposób, w jaki wirus zaczął się w Wuhan, szczerze mówiąc. To nie ma sensu, że ten wirus pojawił się znikąd. To bzdura”.
W innym fragmencie nagrania Walker dodaje: „Z tego, co słyszałem, oni [naukowcy Pfizer] optymalizują [proces mutacji koronawirusa], ale posuwają się powoli, ponieważ wszyscy są bardzo ostrożni – oczywiście nie chcą go zbytnio przyspieszać. Myślę, że po prostu próbują to zrobić jako rzecz badawczą, ponieważ oczywiście nie chcesz głosić, że zastanawiasz się nad przyszłymi mutacjami”.
Walker powiedział również dziennikarzowi Projectu Veritas, że COVID-19 odegrał kluczową rolę w niedawnym sukcesie biznesowym firmy Pfizer: „Częścią tego, co oni [naukowcy Pfizera] chcą zrobić, jest do pewnego stopnia próba zrozumienia, jak powstają te wszystkie nowe szczepy i warianty. To tak, jakby próbować je złapać, zanim się pojawią, i możemy opracować szczepionkę profilaktycznie, na przykład dla nowych wariantów. Dlatego lubią robić to pod kontrolą w laboratorium, gdzie mówią, że to nowa determinanta antygenowa, więc jeśli się później pojawi w wiadomości publicznej, to będziemy już mieli działającą szczepionkę”.
W filmie Walker podkreśla, że taki model biznesowy i eksperymenty z nowymi wariantami dadzą firmie zyski jeszcze przez wiele, wiele lat.
Lekarz donosił ws. fałszywych szpryc-certyfikatów. Rozwścieczyła go decyzja prokuratury
Oburzenie z powodu umorzenia śledztwa ws. wystawiania fałszywych szpryc-certyfikatów wyraził dr n. med. i n. o zdrowiu Szymon Suwała. Endokrynolog przyznał, że sam donosił w ramach zapoczątkowanej przez siebie akcji „#StopAgentomPandemii”.
„Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie oferowania za pośrednictwem mediów społecznościowych (np. przez portal Facebook) odpłatnych fałszywych certyfikatów poświadczających zaszczepienie przeciwko COVID-19, tj. o czyn z art. 271 par. 3 KK (poświadczenie nieprawdy)” – napisał Suwała.
„Był to element akcji #StopAgentomPandemii zapoczątkowanej przeze mnie w zeszłym roku – jak widać, wysiłek mój oraz wielu z Was którzy informowali i dostarczali dowodów na ten nielegalny proceder poszedł jak krew w piach…” – grzmiał lekarz, przedstawiający się jako „edukator medyczny”.
Rząd Niemiec NIE spala dziesiątków milionów kowidowych maseczek !!! Teraz to „termiczne przetworzenie”.
Rząd federalny planuje pozbyć się 790 milionów maseczek, których minął „termin ważności”. A posiada jeszcze 3,7 miliarda maseczek.
Niemieckie rządy związkowe i federalny zmuszone zostały do spalenia maseczek kowidowych, które zalegają magazyny.
Nawet w zakresie tak prozaicznej czynności jak zwykłe spalenie maseczek, polityczna poprawność wytworzyła nowotwór językowy i pozbycie się tych bezużytecznych rekwizytów zwie sie teraz „termicznym przetworzeniem” (niem. „Thermische Verwertungen“, ang. „thermal reprocessing”).
Poszczególne landy spaliły dotychczas dziesiątki milionów maseczek (np. Badenia-Wirtembergia zniszczyła 6,1 mln masek, Saksonia 5,5 mln, Nadrenia Północna-Westfalia 5 mln) i chciałyby pozbyć się ich jeszcze więcej, lecz w praktyce wiele z tych zasobów jest własnością federalną.
Na początku tzw. pandemii przywódcy niemal wszystkich krajów – ogłupieni przez media i sterroryzowani przez światowe siły zła – zamówili ogromne ilości maseczek mających „chronić przed koronawirusem”, pomimo tego, że wszystkie dotychczasowe dane medyczno -techniczno-epidemiologiczne jednoznacznie pokazywały, że nie nadają się one do tego celu. Jednak dążąc do rozniecenia paniki, media i „eksperci medyczni” doprowadzili do rewolty nauki i to co dotychczas było oczywiste, stało się nagle „dezinformacją”, a to co uważano za bzdurę stało się „wiedzą naukową”.
Wspierając się radami „medycznych autorytetów”, politycy dokonali zakupów maseczek, „przyłbic”, żeli, fartuszków i innych komediowych rekwizytów, ku uciesze głównie chińskich producentów. Według danych niemieckiego Ministerstwa Zdrowia, rząd federalny posiada jeszcze 3,7 miliarda maseczek, a landy niemal 200 milionów.
Jak na razie, rząd federalny planuje pozbyć się 790 milionów maseczek, których minął „termin ważności”.
Tak więc niemieckie rządy pozbywają się nowych, nieużywanych maseczek, spalając je w kontrolowanych warunkach w specjalnych procesach termicznego przekształcania odpadów, co rodzi pytanie: a jak zaplanowano i przeprowadzono pozbywanie się używanych maseczek, tych, które wszak realnie były siedliskiem bakterii, grzybów i wszelkich patogeów? Odpowiedź jest jedna: nikt nie planował i w żadnym państwie nie było procedur utylizacji tych odpadów medycznych. (Według MITcodziennie wyrzucano około 7 tysięcy ton maseczek; pomnóżmy to przez 2 lata i otrzymamy 5 milionów ton! Ileż to niepotrzebnie zużyto materiału, wody, pracy ludzkiej, pieniędzy…) Wyrzucano maseczki gdzie popadnie i potem walały się one po trawnikach, na wysypiskach śmieci, w lasach, jeziorach, morzach i oceanach. Oczywiście nie wpłynęło to w żaden sposób na ekosystem, o którym kretyni w rządach tak hałaśliwie gardłują.
A czy ktoś jeszcze przypomina sobie śmieszną hucpę w Polsce, kiedy to zaangażowano do celów propagandowych największy samolot świata – radziecki kolos An-225 Mrija, używany przez ukraińską firmę – aby przywieźć z Chin 96 ton bezużytecznego towaru („76 ton kombinezonów medycznych, 11 ton osłon na twarz i 9 ton masek ochronnych”)? Ach, jak potrzebne było to pisowskim politykom, a potem tę panikę sprzedano rozgorączkowanej gawiedzi, która chętnie kupiła jedno kłamstwo („koronawirus”, „maseczki chronią”), a potem jeszcze większe, szczepiąc się eksperymentalnymi produktami („bezpieczne i skuteczne”).
Pora na rozliczenie tej szumowiny politycznej, która teraz angażuje się w Davos szuflując społeczeństwom kolejne kłamstwa.
Podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos szef Pfizera Albert usłyszał serię niewygodnych pytań od niezależnych dziennikarzy. Szef farmaceutycznego giganta i producenta szprycy wymownie uchylał się od odpowiedzi.
Dziennikarze na ulicach Davos spotkali Bourlę i zapytali go m.in. o to, kiedy dowiedział się, że szpryca nie zatrzymuje transmisji koronawirusa oraz jak długo ukrywał to przed opinią publiczną.
Na tak postawione pytania Bourla odparł: „Dziękuję bardzo”. Założyciel Rebel News Ezra Levant jednak nie dawał za wygraną i wciąż próbował uzyskać jakąkolwiek sensowną odpowiedź. Przypomniał szefowi Pfizera, że początkowo zachwalał swój produkt jako w 100 proc. skuteczny, później liczby te spadały do 90 proc., 80 proc., 70 proc., „ale teraz wiemy, że szczepionki nie zatrzymują transmisji”. – Czemu trzymał to pan w tajemnicy? – pytał redaktor.
– Miłego dnia – odparł tym razem szef Pfizera. – Nie będę miał dobrego dnia, dopóki nie poznam odpowiedzi – skwitował dziennikarz i ponowił pytanie.
Drugi z reporterów Avi Yemini zapytał zaś, czy to już czas, by przeprosić świat i oddać pieniądze państwom, które zainwestowały w preparaty, które nie działają. Dociekał również, czy Bourla nie wstydzi się za to, co robił przez ostatnie lata oraz czy jest dumny, że w ten sposób się dorobił. Odpowiedzi jednak nie było.
Levant pytał natomiast, o czym szef Pfizera myśli na swoim jachcie czy prywatnym odrzutowcu. Czy myśli o odpowiedzialności za szprycę, czy o zapaleniu mięśnia sercowego, którego doznają jego klienci.
Dziennikarze pytali także o nagłe zgony młodych ludzi, m.in. z powodu ataków serca.
– Jak pan myśli, ile boosterów potrzeba, żeby był pan wystarczająco zadowolony ze swoich zarobków? – zapytał Yemini.
rozmowa z prof. dr hab. Stefanem W. Hockertzem – immunologiem, farmakologiem i toksykologiem
Prof. dr hab. Stefan W. Hockertz, ur. w 1960 roku, jest immunologiem, farmakologiem i toksykologiem oraz partnerem zarządzającym TPI Consult AG w Szwajcarii (www.tpi-consult.ch). Jest uważany za jednego z czołowych konsultantów w dziedzinie toksykologii i technologii farmakologicznych w Europie. Pracował jako dyrektor i profesor Instytutu Toksykologii Eksperymentalnej i Klinicznej w Uniwersyteckim Centrum Medycznym Hamburg Eppendorf (od 1999 do końca 2004 roku). Wcześniej, w latach 1995 – 2002 był członkiem zarządu ds. toksykologii i medycyny środowiskowej w Instytutu Fraunhofera w Hamburgu, a w latach 1986 – 2001 pracował jako naukowiec w Towarzystwie Fraunhofera w Hanowerze. Profesor Stefan W. Hockertz jest członkiem EUROTOX – Europejskiej Federacji Toksykologicznej Europejskich Towarzystw Toksykologicznych. Posiada tytuł doktora habilitowanego z biologii na Uniwersytecie w Hanowerze, habilitację z medycyny w zakresie toksykologii i farmakologii, był profesorem immunotoksykologii molekularnej w Uniwersyteckim Centrum Medycznym Hamburg Eppendorf i jest profesorem Uniwersytetu w Hamburgu.
===========================================
Wiedza i Nauka: Jeszcze w 2020 roku nazwał pan odpowiedź polityczną na tzw. pandemię COVID-19 “nieproporcjonalną, autorytarną, opiniotwórczą i nieumiarkowaną”. Czy nadal podtrzymuje pan to stwierdzenie?
Prof. Stefan Hockertz: Bardzo wcześnie określiłem reakcje polityczne na choroby układu oddechowego jako opiniotwórcze, autorytarne i nieumiarkowane, wzywając jednocześnie rządzących do rozsądnego i wyważonego działania opartego na wiedzy naukowej.
To stwierdzenie i wezwanie jest bardziej aktualne, niż kiedykolwiek w przypadku wielu krajów, w tym Polski i Niemiec. Istniały i istnieją wyraźnie lepsze sposoby reagowania na tę chorobę, niż te zapewniane przez rządy, które nie wzięły pod uwagę wielu medycznie skuteczniejszych środków.
– Jakie to byłyby np. środki medyczne?
– COVID-19 jest zwykle bardzo uleczalny. Lubię powoływać się na książkę Roberta Kennedy’ego: “Prawdziwy doktor Antoni Fauci”. Przetłumaczyliśmy tę przełomową książkę na język niemiecki. Niestety, nie ma tłumaczenia na język polski. W książce szczegółowo pokazano, że istnieje szereg bardzo skutecznych terapii, takich jak iwermektyna czy hydroksychlorochina, które jednak są dyskredytowane na rzecz bardziej lukratywnej eksperymentalnej terapii genowej. Z drugiej strony tzw. szczepienie przeciwko koronawirusowi jest przedstawiane jako nie mające alternatywy, choć od dawna wiemy, że zdrowa dieta uzupełniona o witaminę D, cynk i w razie potrzeby echinacynę, może całkiem dobrze chronić własne mechanizmy obronne naszego organizmu przed chorobami układu oddechowego.
– Dlaczego tak mało jest naukowców i lekarzy krytycznie wypowiadających się na temat tej tzw. pandemii? W kryzysie ludzie często są zdominowani przez strach. Gdzie ludzie mogą w sposób możliwie obiektywny poinformować się o przyczynach i sposobach wyjścia z tej sytuacji oraz znaleźć rozwiązania?
– Zgodnie z art. 30 Konstytucji RP godność człowieka jest przyrodzona i niezbywalna. Jest ona źródłem wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej przestrzeganie i ochrona jest obowiązkiem władzy publicznej. Jednocześnie w myśl art. 39 Konstytucji RP nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody. Podobnie Konstytucja RP stanowi w art. 54 ust. 1, iż Każdemu zapewnia się wolność wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, zaś w myśl ust. 2, Cenzura prewencyjna w środkach komunikacji społecznej jest zabroniona. Od pewnego czasu widzimy jednak, że media głównego nurtu często tracą swoją dziennikarską niezależność. Kwestionowanie i podważanie działań koronawirusa było często zabronione, a czasem nawet karane. Widzimy, że sprawozdawczość oparta na nauce jest coraz bardziej cenzurowana, ponieważ to właśnie nauka – a nie dziennikarstwo – kwestionuje politykę i wymaga działań opartych na dowodach. Naukowiec musi mieć w sobie naprawdę dużo siły, determinacji i odporności, żeby znaleźć rzetelne wyjaśnienie i rozwiązanie danego problemu. Ta odporność to nie tylko odwaga mówienia prawdy ale także przestrzeganie etyki naukowej i niepodążanie za zyskiem finansowym.
– Co pan rozumie przez odwagę w mówieniu prawdy?
– Kiedy używam tego terminu, mam na myśli moją odpowiedzialność jako chrześcijanina, aby nie poddawać się fałszywemu świadectwu, ale stawać w obronie dobra i prawdy w chrześcijańskiej miłości i pojednaniu. Stanąć z ludźmi, którym rządy przyklejają etykietkę ludzi drugiej kategorii, bo nie są “zaszczepieni”, wskazać to palcem. Oczywiście, jestem gotów poddać moją opinię pod dyskusję i zająć publicznie stanowisko w tej sprawie. Ale właśnie ten dyskurs, którego tak pragnę, nie ma miejsca od 3 lat i jest aktywnie tłumiony. Odwaga dla prawdy to także zajrzenie do Słowa Bożego i przeczytanie w Biblii, jak powinniśmy postępować z ludźmi, którzy mają inne zdanie i którzy nie zachowują się jak ogół. Upominanie się o godność człowieka, odbieranie mu lęku i strachu, zgodnie z modelem chrześcijańskim (nie lękajcie się) w zasadzie jest nie tyle osiągnięciem odważnym, co powinno być w cywilizowanym społeczeństwie oczywistością.
– Dlaczego poddaje pan krytyce terapię genową przeciwko koronawirusowi ?
– Sprzeciwiłem się wprowadzeniu obowiązkowych szczepień w odniesieniu do terapii genowych. Środki terapii genowej, popularnie błędnie nazywane “szczepieniami”, zostały niedostatecznie przebadane, zarówno przedklinicznie, jak i klinicznie. Podam przykład, który dziś odpowiedzialni za zaistniałą sytuację niechętnie przywołują, bo prawda już dawno ich dopadła: W pierwszym badaniu klinicznym zgłoszonym przez Pfizer/BioNTech randomizowano 43 548 uczestników, z których 43 448 otrzymało preparaty. Szczepionkę eksperymentalną (BNT162b2) podano 21 720 osobom, a 21 728 otrzymało placebo (tę grupę zresztą rozwiązano). W obu grupach odnotowano łącznie 170 przypadków COVID-19, z czego 162 wystąpiły w grupie placebo, natomiast 8 przypadków zaobserwowano w grupie BNT162b2. W oparciu o te liczby – 8/162 = 5 proc. – Pfizer twierdził, że skuteczność wynosi 95 proc. Oczywiście skuteczność ta jest tylko wartością względną – w wartościach bezwzględnych wynosi ona 0,75 proc. grupy placebo zachorowało na COVID-19, podczas gdy 0,036 proc. chorych to grupa “zaszczepionych”. Dziś widzimy, że tzw. szczepionki przeciwko COVID-19 nie wywołują odporności jałowej ani nie chronią przed chorobami i ich ciężkim przechodzeniem, jak również nie przerywają łańcuchów zakażeń. Wręcz przeciwnie, te terapie genowe wykazują skutki dla zdrowia ludzi, które przyprawiają nas o dreszcze, by wymienić tylko kilka: zapalenie mięśnia sercowego, zakrzepy, gonty, szybko rosnące guzy. Rozpoznałem to bardzo wcześnie i opublikowałem. Należy całkowicie wykluczyć terapię genową u dzieci, ponieważ dzieci prawie nigdy lub w ogóle nie chorują na tę infekcję i dlatego nie ma dla nich żadnych korzyści, a jedynie płynące z tych tzw. szczepień zagrożenia. Tak więc wszelkie szczepienia przeciwko COVID-19 u dzieci nie wytrzymują żadnej oceny ryzyka w odniesieniu do oczekiwanych korzyści.
– Media twierdzą, że preparaty mRNA po dwóch, trzech lub czterech dawkach lepiej chroniłyby przed infekcją niż regeneracja immunologiczna. Czy opracowane w rekordowym czasie preparaty mRNA są naprawdę lepsze niż odporność zbudowana w organizmie poprzez jego własną skuteczną obronę?
– Naturalnie nabyta odporność, która notabene jest dożywotnia, jest z pewnością lepsza od jakiejkolwiek sztucznej odporności, zwłaszcza gdy – jak w przypadku SARS-CoV-2 – nie jest to choroba, którą można łatwo kontrolować i która jest śmiertelna tylko w nielicznych przypadkach, jak w przypadku dżumy, Eboli czy ospy. Preparaty mRNA nie chronią przed zakażeniem, co wykazały eksperymenty na ludziach w ostatnich latach. Zastrzyk mRNA, który koduje tylko jeden antygen, z naukowego punktu widzenia nigdy nie może być tak skuteczny jak naturalna odporność. Dziś wszyscy musimy sobie boleśnie uświadomić, że nieistniejąca korzyść (zaszczepieni ciężko chorują na COVID-19) jest równoważona bardzo wysokim ryzykiem ogromnych skutków ubocznych. Dlatego, aby spełnić obowiązek minimalizacji szkód preparaty te muszą być natychmiast wycofane z rynku.
– Czy pańscy koledzy tego nie wiedzą? Dlaczego w takim razie twarza się wrażenie, że nawet rekonwalescenci powinni się szczepić?
– Poziom kształcenia lekarzy w zakresie immunologii i immunotoksykologii był już wcześniej przeze mnie krytykowany w kontekście mojej uniwersyteckiej działalności dydaktycznej. Treść i głębokość szkolenia nie oddają jeszcze sprawiedliwości rosnącemu znaczeniu immunologii w klinice. Od dawna skarżą się na to odpowiednie towarzystwa zawodowe, także w Polsce. Ponadto PsychoneuroImmunologia (PNI) jest wciąż młodą nauką, która dzięki swojemu holistycznemu podejściu z trudem zdobyła trwałą pozycję wśród lekarzy. Nie dziwi więc fakt, że często brakuje pogłębionej wiedzy immunologicznej i że w związku z tym lekarze błędnie oceniają znaczenie “szczepień” z zastosoaniem terapii genowej i naturalnego powrotu do zdrowia.
– Co powinien zrobić ktoś, kto raz lub nawet kilka razy został potraktowany preparatem inżynierii genetycznej z mRNA? Czy istnieje jakieś lekarstwo? Jeśli tak, to co to jest i jak się to przyjmuje?
– Terapia genowa mRNA silnie atakuje trzy makrosystemy organizmu: psychikę, układ nerwowy i układ odpornościowy. Moim zdaniem nie da się usunąć z organizmu substancji czynnej, czyli białka kolcowego, co tak często jest pożądane przez osoby dotknięte chorobą. Dlatego naszym jedynym wyjściem jest wzmocnienie ciała, umysłu i duszy. W ubiegłym roku intensywnie zająłem się tym zagadnieniem i opracowałem w Szwajcarii produkt, który jest dostępny również w Polsce. Jest to suplement diety o nazwie Recovery Box PNI, gdzie PNI to skrót od PsychoNeuroImmunology (psychoneuroimmunologia). Dzięki tej doustnej aplikacji psychika, układ nerwowy i układ odpornościowy są jednocześnie wzmacniane i uzdatniane do przetrwania ataku implantowanego w komórkach mRNA i powstającego białka kolca. Recovery Box PNI dostępny jest również w wersji Kid dla dzieci.
– Na pańskim kanale w aplikacji Telegram https://t.me/ProfHockertz jest obecnie ponad 37 tys. subskrybentów. Skąd wziął się u pana pomysł, by pracować dodatkowo jako publicysta, dziennikarz?
– Postrzegam siebie jako naukowca, który ma obowiązek udostępniać wyniki swoich badań naukowych szerokiej publiczności, zarówno w recenzowanych czasopismach, jak i osobom, które te badania finansowały. Postanowiłem więc udostępnić wszystkim ludziom wyniki badań naukowych na temat SARS – CoV-2 i COVID-19, w ramach edukacji opartej na wiedzy. Mainstreamowe media są zamknięte na publikowanie moich publikacji mającej rozjaśnić Czytelnikowi omawiane przez nas tutaj zagadnienia, nie mówiąc już o uczciwym angażowaniu się w nie, dlatego korzystne jest to, że wolność słowa wynikająca z ustawy zasadniczej wciąż jest w niektórych alternatywnych mediach realizowana. Miejmy nadzieję, że taka możliwość utrzyma się jeszcze długo i że cenzura nie doprowadzi do ograniczeń sprzecznych z konstytucją. Dlatego miło mi powitać na moim kanale w Telegramie jako czytelników ponad 37,5 tys. osób.
W Europie w magazynach leży 430 mln dawek szczepionek. Pójdą do śmieci.
Gigantyczne ilości covidowej szczepionki pójdą do śmieci. Szokujące dane o Polsce
W całej Europie w magazynach leży aż 430 mln dawek szczepionek na koronawirusa. Większość z nich najpewniej pójdzie do utylizacji.
Zmarnowano gigantyczne publiczne pieniądze.
W trakcie ogłoszonej pandemii koronawirusa państwa europejskie – w tym Polska – na potęgę przepłacały za covidowe szczepionki. Nie udało się wytworzyć odpowiedniego „społecznego zapotrzebowania” na przyjęcie preparatu, więc teraz miliony dawek zalegają w magazynach.
Co więcej, kraje zamawiają kolejne dawki szczepionki. Te nowe są podobno skuteczniejsze na inne warianty covida.
Polska? Nawet 90 milionów dawek może nie zostać wykorzystanych
Jak wynika z analizy „Dziennika Gazety Prawnej”, w Polsce może zostać niewykorzystanych 90 mln dawek szczepionki przeciwko covidowi. Końcowa liczba zależy od negocjacji z koncernami. Kontrakty są dawno podpisane, teraz kwestia, czy ktoś będzie chciał z nich zrezygnować. Moderna podobno skłania się ku temu, ale Pfizer niekoniecznie.
„Udało się ustalić z Moderną, czyli z jednym z dostawców szczepionek, możliwość odstąpienia od umowy. Firma uwzględniła argumenty związane z zaangażowaniem, również finansowym, w pomoc uchodźcom ukraińskim. Nadal jednak trwają dyskusje z głównym dostawcą szczepionek, czyli Pfizer/BioNTech” – donosi „DGP”.
Według źródeł gazety, Polska chce „przede wszystkim umorzenia lub wieloletniego przesunięcia dostaw, lub zamiany na inne preparaty”. A na przykład Słowacja „zwiększenia elastyczności umów na dostawy szczepionek” oraz chce wprowadzić ograniczenia liczby zamawianych dawek.
Jak zauważa „DGP”, w słowackich magazynach jest ponad 5 mln dawek – z czego 2 mln dostosowanych do wariantu Omikron. Ale liczba szczepionek znacznie przekracza aktualne potrzeby i zainteresowanie szczepionkami.
W Polsce oficjalnie zutylizowano już 780 tys. dawek covidowej szczepionki. W magazynach aktualnie zalega 25 mln dawek (byłoby więcej, gdyby nie wstrzymane dostawy, za które być może i tak trzeba będzie zapłacić krocie) i zdecydowana większość z nich nie zostanie wykorzystana. Coś być może uda się odsprzedać (choć chętnych na horyzoncie nie widać), coś „rozdać”, ale reszta pójdzie do utylizacji [to znaczy – do zniszczenia, drogiego jednak md].
Sytuacja szczepionkowa w Europie
Dziennik powołując się na dane Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób podaje, że „więcej szczepionek, niż otrzymały w ramach wspólnych zakupów na poziomie UE, zużyły tylko trzy państwa: Belgia, Dania i Lichtenstein”.\
W Austrii wykorzystano 41 proc. dostarczonych dawek, Norwegom przypadło z kolei ok. 21,9 mln, ale do zaszczepienia wykorzystali niewiele ponad połowę, bo 12,2 mln preparatów. Podobnie jest w Szwecji i we Francji. Sztokholm otrzymał ich 43,6 mln, a zużył nieco ponad 23,1 mln. Do Paryża trafiło 237,3 mln, z których wykorzystano 156,8 mln. W nieco „lepszej” sytuacji są Niemcy: otrzymały niemal 239,4 mln dawek, a wykorzystały aż 193,2 mln.
Nic dziwnego, że rozpętanej przez Elona Muska aferze „akt Twittera” towarzyszy gremialna zmowa milczenia. Wszak demaskacja dokonana w tych dniach odsłania powieloną przez niemal wszystkie media głównego nurtu na świecie metodologię kampanii propagandowej COVID-19.
Już wiemy, dlaczego amerykański miliarder tuż po finalizacji kupna Twittera wtargnął jak huragan do siedziby firmy w San Francisco. Cała szopka ze zlewem (let that sink in!) i spektakularnym wyrzuceniem na bruk (dosłownie!) kadry kierowniczej, przysłoniła główny cel operacji, a mianowicie niedopuszczenie, by poprzednicy „spalili” kompromitujące dokumenty i materiały.
A dotychczasowi CEO mieli się czego obawiać. Jak wynika z upublicznianych dzisiaj maili, największa platforma komunikacyjna świata działała niczym podwykonawca FBI, CIA i innych amerykańskich służb. Z kolei kadra kierownicza na bieżąco przepisywała zasady użytkowania zgodnie ze swoimi politycznymi afiliacjami.
Ilość upublicznionej korespondencji jest naprawdę potężna. Nie czas i miejsce cytować wszystkiego. Chętnych do dalszego pogłębienia sprawy odsyłam do zapoznania się z „materiałem dowodowym” – jest to naprawdę fascynująca lektura. W tym miejscu warto skupić się jednak na samym mechanizmie niebywałej symbiozy rzekomo prywatnej spółki technologicznej z tą częścią deep state, która sprzyja Partii Demokratycznej.
We współpracę z Twitterem zaangażowane było tak wiele rządowych podmiotów, że podczas wymiany korespondencji funkcjonował termin OGA (Other Government Organizations). Zdarzały się sytuacje, że organizatorzy mieli często problem z pomieszczeniem wszystkich przedstawicieli w jednym panelu.
Rządowi „delegaci” regularnie uczestniczyli w wewnętrznych spotkaniach firmy, składali sprawozdania, doradzali i wyznaczali obszary kooperacji. Jednak z obserwatorów „federalni” dosyć szybko przekształcili się w tak naprawdę głównych zarządzających kwestiami politycznymi, zmuszając kadrę do udostępniania wrażliwych danych czy umożliwiania śledzenia aktywności sieciowej poszczególnych użytkowników. Wszystko z pogwałceniem polityki wewnętrznej platformy.
Daleko było im jednak do formalizowania współpracy; agenci zdobyli przewagę stopniując nacisk, odwołując się do poglądów politycznych samych dyrektorów czy ich poczucia odpowiedzialności. Kiedy sprawy zabrnęły za daleko, bezradni szefowie po prostu oddawali stery w ręce dużo poważniejszych graczy.
„Wpływ zagraniczny” (Foreign Influence) stanowił termin – wytrych, zapewniający możliwość bezgranicznej inwigilacji amerykańskich użytkowników, głównie osób o poglądach prawicowo-konserwatywnych, wyborców Partii Republikańskiej czy zwolenników Donalda Trumpa. Szefowie Twittera, zwłaszcza po wybuchu wojny na Ukrainie, pracowali pod ciągłą presją służb. Jeżeli nawet nie znajdywano żadnych dowodów na „związki z Rosją”, a nawet wybrzmiewał komunikat o „nikłej poszlakowej szansie” takiego wpływu, zezwalano na inwigilację użytkowników wyłącznie ze względu na „prorosyjski przekaz”.
Z informacji prowadzących śledztwo dziennikarzy wynika, że proceder dotyczył również innych potentatów z branży high-tech: Microsoftu, Facebooka, Google i wielu innych. Jednak zarówno media społecznościowe, jak i służby pracowały w oparciu o modele wypracowane podczas COVID-19. Tuż po odsunięciu od władzy Donalda Trumpa administracja Bidena zażądała od szefów platformy komunikacyjnej spotkania dotyczącego kontroli kryzysu pandemicznego.
Od tego momentu Twitter zaczął cenzurować debatę nie według obiektywnych faktów, ale rządowych wytycznych. Przykładowo, administracja wyraźnie naciskała na oznaczenie jako „dezinformację” doniesień o gwałtownym i masowym wykupywaniu sklepowego asortymentu, tzw. panic buying. Problem w tym, że… było to zjawisko jak najbardziej powszechne.
Platforma wzięła za cel nie tylko konta „antyszczepionkowców” (anti-vaxxer) – bardzo często osób sprzeciwiających się wyłącznie przymusowi szczepień, a nie preparatom jako takim – ale i ekspertów medycznych posiadających nie gorszy autorytet niż rządowi specjaliści. W ten sposób ocenzurowano wypowiedź prof. Martina Kulldorfa z wydziału medycznego Uniwersytetu Harvarda. W jednym z twittów naukowiec nie rekomendował przyjęcia szczepionki po przechorowaniu COVID-19. Preparaty zalecał wyłącznie osobom starszym, należącym do grup ryzyka, za to stanowczo odradzał podawania ich dzieciom.
Nawet wypowiedzi udokumentowane literaturą naukową, ze wskazaniem źródła – np. artykuł z „Nature” o wzroście ryzyka wystąpienia chorób serca po przyjęciu preparatów mRNA w młodszych grupach wiekowych – choć zawierały informacje prawdziwe, były oznaczane jako misleading (wprowadzające w błąd). Jedyny zarzut – nie zgadzały się z wytycznymi CDC (Centrów ds. Chorób Zakaźnych).
Ponadto Twitter zrzucił gros swoich nowych obowiązków na barki botów i podwykonawców – np. z Filipin – którzy działali w oparciu o uproszczone modele postępowania. W ten sposób do jednego worka wrzucano zarówno wypowiedzi zupełnych wariatów, jak i opinie specjalistów najlepszych uczelni medycznych w Stanach, patologizując jeden z filarów demo-liberalnego świata.
Cenzorskie zacietrzewienie prowadziło też do prawdziwych absurdów. W pewnym momencie najważniejsi dyrektorzy platformy zastanawiali się, czy jako „dezinformację medyczną” nie oznaczyć wpisu Donalda Trumpa, który po wyjściu ze szpitala napisał aby „nie bać się COVID”. Ostatecznie uznano, że „przesłanie optymistyczne”… nie jest dezinformacją.
Wraz z powrotem PRAWDZIWEJ normalności, do czego przyczynił się również – co by o tym człowieku nie mówić – Elon Musk, rozpada się powoli cała kowidowa bańka narracyjna. Faktem okazała się bezpośrednia ingerencja służb konkretnej administracji w największej platformie informacyjnej świata. Śledztwo dziennikarskie POLITICO i DieWelt dowiodło, że „walka z pandemią” została oddana w ręce prywatnych fundacji i organizacji międzynarodowych wiszących na ich pasku. Badania z poszczególnych krajów wskazują na drastyczny wzrost myocarditis wśród zaszczepionych, głównie młodych ludzi. Szefostwo Pfizera podczas przesłuchań przyznaje, że szczepionki nie były badane po kątem transmisyjności. Natomiast o utracie zbiorowej odporności na skutek lockdownów i maseczek mówi sam minister zdrowia, Adam Niedzielski.
Ale ludzi, którzy nie ugięli się pod presją medialno-środowiskową i od początku przestrzegali przed gorszymi niż sam wirus narzędziami walki z patogenem, dzisiaj – kiedy jest już po wszystkim – zabrania się leczyć. I dokonują tego ludzie, którym w rękach rozpada się budowane przez dwa lata imaginarium. Nie tylko z przejawu zwykłej mściwości, ale z prostego faktu, że uznanie niewinności dr. Martyki oznaczałoby po prostu, że się mylili.
Sposób, w jaki lewicowo-liberalne media „relacjonują” sprawę lekarza z Dąbrowy Tarnowskiej (propaganda rodem z filmów Leni Riefenstahl) dowodzi, że „akta Twittera” mówią bardzo dużo o polskojęzycznych mediach. Z tą różnicą, że ich nikt nie musiał naciskać. „Zaangażowani dziennikarze” robią swoją robotę z autentycznym przekonaniem, każącym do upadłego głosić mądrości poprzedniego etapu.
Natomiast sam Twitter wpadł w sidła zastawione przez dużo większych cwaniaków. Ze szlachetnych pobudek [???? MD] pomógł wygrać wybory Demokratom, a ci odwdzięczyli się zakładając łańcuch i zaganiając do roboty na własnych zasadach. Choć globalne korporacje technologiczne wydają się dzisiaj trząść światem, to jak pokazuje przykład Twittera, przeróżne służby nigdy nie pozwolą, by rzeczywistość kształtowali choćby i najlepsi programiści oraz komputerowe nerdy.
Dr Martyka. Krytykował panikę kowidową, wskazywał na nieskuteczność maseczek i lockdownów. Zakazano mu przez rok leczenia pacjentów. Wyrokiem Okręgowego Sądu Lekarskiego w Krakowie z dn. 19.12.2022 r odebrano dr. n. med. Zbigniewowi Martyce Prawo wykonywania zawodu za 1 rok. – to informacja podana przez dr Pawła Basiukiewicza. Martyka, według zarzutów sformułowanych na podstawie złożonych na niego donosów, miał „pomijać realne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów związane z zagrożeniem COVID-19, kwestionować zasadność stosowania środków ochrony indywidualnej i podejmowanych działań prewencyjnych”. Wyrok zapadł na niejawnej rozprawie. Przeczytać można na ten temat w Dorzeczy.pl.(link is external)– Jawność została wyłączona, możemy tylko powiedzieć, że zapadł wyrok negatywny dla pana doktora Zbigniewa Martyki. Zawieszenie w prawie wykonywania zawodu przez rok, czekamy na uzasadnienie i będziemy się odwoływać – przekazała prawnik lekarza.
============================== Interesujący jest fakt powołania w tej sprawie w charakterze biegłego dra Pawła Grzesiowskiego. Ów wybitny specjalista znany jest m.in. z chwalenia się chodzeniem po własnym domu w maseczce, a także – w związku z niedawną “aferą rtęciową” – z nawoływania do zamknięcia terenów nad Odrą i zakazu zbliżania się do rzeki.
Prof. Pyrć. – Szczuł przeciw “antyszczepionkowcom”, teraz zajmie się przeciwdziałaniem ociepleniu klimatu. Z kolei niejaki prof. Pyrć (znany, podobnie jak wspomniany Grzesiowski, z kompletnie nietrafionych prognoz na temat rozwoju pandemii koronawirusa, szczucia przeciw krytykom głównego nurtu pandemicznego i tropienia “antyszczepionkowców”) znalazł się parę tygodni temu w Zespole Doradczym ds. Kryzysu Klimatycznego przy prezesie PAN. A zatem zasłużony dla walki ze śmiercionośną pandemią prof. Pyrć teraz skutecznie oziębi nam klimat (w co zapewne nie wierzą “płaskoziemcy”).
Prof. Pinkas. – Rekomendował teleporady i inne rewelacje jako szef Sanepidu, teraz zasiada w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych. Wszechstronnym człowiekiem renesansu jest nie tylko prof. Pyrć, który z kowidowego eksperta stał się oziębiaczem klimatu. W ubiegłym miesiącu kolejny geniusz, Jarosław Pinkas, jako szef Sanepidu współodpowiedzialny za “zarządzanie pandemią” (z wiadomymi następstwami, choćby dla 200 tys. osób), znalazł się w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych. Więcej na te temat przeczytamy w “Dzienniku Zarazy” Jerzego Karwelisa(link is external).
Niedzielski. – Marzy o mandacie posła. Znany i lubiany minister, którego przedstawiać nie trzeba, będący kolejnym geniuszem, docenianym i obdarowywanym różnymi stanowiskami i za czasów SLD, i za czasów Platformy i za czasów PiS, rozmarzył się z kolei w wywiadzie (link is external)dla RMF na temat swojej dalszej kariery: “Są pewne rozmyślania, analizy. Puenta jest taka, że rzeczywiście jak się wejdzie w pewien świat polityki i zaczyna się w nim dobrze funkcjonować, to, żeby być w nim dobrze osadzonym, to mandat posła jest konieczny. Mam takie ambicje.”
Na konferencji prasowej, która odbyła się na krótko przed Bożym Narodzeniem, niemiecka konserwatywna Alternatywa dla Niemiec (partia AfD) opublikowała dane, które można uznać za najważniejsze jak do tej pory, i które wskazują na szkody, jakie zastrzyki mRNA przeciw covid wyrządzają populacjom na całym świecie.
___________***___________
Medialna cenzura: niemiecka partia ujawnia koronny dowód, czyli dane dotyczące „szczepionki”, wybuch „nagłych i nieoczekiwanych” zgonów (wideo)
Niemiecka konserwatywna partia AfD opublikowała dane, które można uznać za najbardziej krytyczne jak dotąd, i które wskazują na szkody, jakie zastrzyki mRNA przeciw covid wyrządzają populacjom na całym świecie.
Na konferencji prasowej, która odbyła się na krótko przed Bożym Narodzeniem, niemiecka konserwatywna Alternatywa dla Niemiec (partia AfD) opublikowała dane, które można uznać za najważniejsze jak do tej pory, i które wskazują na szkody, jakie zastrzyki mRNA przeciw covid wyrządzają populacjom na całym świecie.
Dzięki niemieckiemu systemowi statystycznemu śledzenia urazów poszczepiennych, naukowcy zajmujący się danymi byli w stanie przeprowadzić badania porównawcze dotyczące wielu rodzajów urazów poszczepiennych, porównując dane z 2016r. z pierwszym kwartałem 2022r. I chociaż liczba zgłoszeń dotyczących szczepionek na Covid prawdopodobnie zaniżona jest o około 90 procent, niemieckie dane zebrane przed wprowadzeniem szczepionek mRNA na Covid pozwalają na utworzenie użytecznej grupy porównawczej przed i po rozpoczęciu tej kampanii szczepień.
„W 2021 roku natknęliśmy się na różne wzrosty”, wyjaśnia Martin Sichert, rzecznik ds. polityki zdrowotnej AfD, jedynej niemieckiej partii politycznej, która sprzeciwia się nakazom szczepień. „W przypadku raka, w przypadku chorób jelit i tak dalej. Jednak znaleźliśmy również liczby, które są tak szokujące, że powiedzieliśmy, ja powiedziałem, że to musi być tematem naszej konferencji prasowej”.
Sickert i jego analityk danych, Tom Lausen, odkryli ogromny wzrost nagłych i nieoczekiwanych zgonów. Od prawie roku krążą niepotwierdzone historie z firm ubezpieczeniowych o oszałamiającym wzroście liczby przypadków nadmiernych zgonów. Mimo to publikacja tych danych wydaje się być pierwszą zawierającą skorelowane liczby potwierdzające to, o czym mówią nam krążące opowieści.
„W 2017 roku było 14 zgonów dziennie. W 2018 roku było 14 zgonów dziennie. W 2019 roku było 18 zgonów dziennie. Potem, w 2021 roku, nagle następuje skok do 97 zgonów dziennie. W rzeczywistości od pierwszego kwartału 2021r. mamy w każdym kolejnym kwartale więcej „nagłych i nieoczekiwanych” zgonów niż we wszystkich poprzednich latach razem wziętych. Więc to więcej niż czterokrotny wzrost „nagłych i nieoczekiwanych”, które tu widzimy” – powiedział Sickert. „To było absolutnie niespodziewane i naprawdę szokujące. A więc tak naprawdę, oznacza to, że każdego dnia dochodziło do 70 lub więcej „nagłych i nieoczekiwanych” zgonów”.
Brzmi to jak lista urazów poszczepiennych zgłoszonych do amerykańskiego systemu VAERS, gdzie już dawno temu liczba zgłoszonych urazów po szczepionkach na Covid przewyższyła liczby ze wszystkich raportów o urazach dla wszystkich innych szczepionek łącznie od początku zgłoszeń. Nie mówiąc już o zgonach.
Niemieckie dane zostały ujawnione dzięki prośbie AfD o dostęp do informacji skierowanej do KBV, stowarzyszenia reprezentującego wszystkich niemieckich lekarzy, którzy otrzymują ubezpieczenie. To również 72 miliony osób objętych ustawowym ubezpieczeniem zdrowotnym w Niemczech.
Jednak informacje te zostały zakwestionowane przez tradycyjne media oraz ZI, medyczny instytut badawczy w Niemczech, w zakresie interpretacji danych. Każdy, kto śledził historię Covid i późniejszą debatę na temat szczepionek, z pewnością wie, że dane mogą kłamać i były szeroko wykorzystywane w tym celu przez ostatnie trzy lata. Doskonałe opracowanie na temat publikacji tych danych można znaleźć tutaj: ważne jest, aby czytać komentarze tam, gdzie toczy się otwarta dyskusja.
Jak słusznie zauważa autor, A MidWestern Doctor, Big Pharma uzyskała szczególny rodzaj przywileju braku krytycznego myślenia, przez co wykazanie, że szczepionka może kiedykolwiek być winna czemukolwiek, stało się prawie niemożliwe. Ten punkt wyjścia i zmowa mediów głównego nurtu, połączona z cenzurą i zalewem propagandy, praktycznie gwarantuje, że nawet tak wstrząsające dane, jak ta publikacja AfD, nie doczekają się szerokiego, wyważonego nagłośnienia.
Ale poniższy wykres upraszcza wszystkie klucze dostarczone przez KBV i jest łatwy do odczytania dla laików zajmujących się danymi. A eksplozja zgonów od 2021 roku jest wyraźna.
Jednak chociaż korelacja nie dowodzi związku przyczynowego, jest bardzo podejrzana. „Nie możemy powiedzieć, że jest to na pewno spowodowane szczepieniem, ale jest to jeden z czynników, o których wiemy, że pojawił się w pierwszym kwartale 2021r.”, mówi Sickert. „Dopóki nie zostanie udowodnione coś przeciwnego, podejrzenie, że istnieje związek, jest tak silne, że podawanie tych szczepionek powinno zostać zawieszone, tak jak w przypadku wszystkich innych leków”.
Sickert i Lausen wskazywali palcem na Instytut Roberta Kocha i Instytut Paula Ehrlicha za to, że nie wykonały swojej pracy w zakresie oceny danych w celu zapewnienia bezpieczeństwa produktów medycznych. Twierdzą, że w rzeczywistości instytuty te zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby nie oceniać danych w celu ustalenia bezpieczeństwa tych eksperymentalnych szczepionek. Co więcej, Instytut Paula Ehrlicha przyznaje, że ponad 90 procent zgonów i zdarzeń niepożądanych nie jest zgłaszanych przez lekarzy, ale przez krewnych, co prawdopodobnie prowadzi do poważnego niedoszacowania.
Sickert wezwał do wznowienia sekcji zwłok jako jasnego i łatwego sposobu zrozumienia przyczyny śmierci i wykazania możliwych powiązań ze statusem szczepień.
Obejrzyj konferencję prasową Alternative für Deutschland, z tłumaczeniem od RAIR Foundation USA [ang]:
Zgony wśród 30 procent. W Niemczech wzywają do badań „Mówimy o znaczącej liczbie, która powoduje konieczność systematycznego podejścia do tego problemu” – powiedział Kubicki. Zdaniem polityka FDP władze sanitarne powinny „regularnie” przeprowadzać sekcje zwłok wszystkich osób, które zmarły w […]
______________
‘… nagle’ czyli najnowszy dokument Stew Peters’a Dokument traktujący o szczepieniach, konsekwencjach przedstawianych przez między innymi balsamistów i lekarzy, informatorów wojskowych i wielu innych ludzi pomagających ludzkości w toczącej się wojnie informacyjnej. […]
______________
Tsunami zgonów czyli trzy krótkie filmy o… Prokuratura Europejska (EPPO) wszczęła dochodzenie w sprawie zakupów szczepionek przeciwko koronawirusowi przez UE, co prawdopodobnie zwróci uwagę na rolę w tej sprawie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. […]
______________
„Bezpieczne i skuteczne” czyli instrukcje na czas apogeum Po tej serii wydarzeń pokazano reportera BBC, który publicznie stwierdził: „Dla wprowadzenia was w kwestie dziennikarskie. Po prostu nie dyskutujemy, w ramach polityki redakcyjnej, nie debatujemy z antyszczepionkowcami, bez względu […]
If you don’t know what freedom is, better figure it out now!
===========================================
pokutujący łotr: Ciekawe, czy znajdzie się odważny, który pokaże te dane takiemu prof. Simonowi, który bez wstydu popisuje się teraz na Pejsbuku poradami “pana doktora” dla “naszych seniorów” cierpiących na choroby wieńcowe i miażdżycę. Co jeść, czego unikać itd. i różne odmóżdżone starowinki stokrotnie dziękują na forum za te “bezcenne rady pana profesora”. Powiedzieć że mdli, gdy to się czyta, to mało. Oczywiście ani słowa o tym, ilu “naszych seniorów ” oddało ducha wskutek słuchania porad “drogiego pana profesora” sprzed dwóch lat, gdy nakazywał im miesiącami siedzieć w domach z dala od swych lekarzy, rodzin czy strawy duchowej w Kościele, strasząc ich i ogłuszając swym “autorytetem” nakazywał odcinać od płuc życiodajny tlen przez zakładanie na usta brudnej ścierki i nie chodzić do parków i lasów, o szczypawkach nie wspominając. Cała nadzieja, że jest kara Boża na takich.
Dr Zbigniew Martyka: Czy szczepienia na Covid-19 to „święta krowa”? I czemu??
– Warto przypomnieć, że w czasach kiedy były masowe zachorowania grypowe, lekarze przyjmowali po kilkudziesięciu pacjentów dziennie. Co ciekawe, nikt nie kazał im robić testów, nikt się nie izolował i nie wymagał od tych ludzi potwierdzenia, że byli zaszczepieni. Ci chorzy byli wtedy traktowani z godnością, jak ludzie. Oczywiście, że jakiś lekarz mógł się zakazić, ale dzięki kontaktom z wieloma chorymi nabierał naturalnej odporności – mówi w rozmowie z serwisem Fronda.pl ordynator oddziału zakaźnego Dąbrowie Tarnowskiej, internista, specjalista chorób zakaźnych dr Zbigniew Martyka.
======================
Mariusz Paszko, portal Fronda.pl:
Po zapoznaniu się ze stawianymi Panu doktorowi zarzutami i skonsultowaniu ich z kilkoma fachowcami, a także na bazie powszechnie już dostępnych badań naukowych, w tym wielu randomizowanych, wygląda na to, że wszystkie Pana wypowiedzi są zgodne z prawdą i oparte na rzetelnej wiedzy naukowej. Z czego więc może wynikać oskarżanie Pana i postawienie przed Sądem Lekarskim?
Dr Zbigniew Martyka, ordynator oddziału zakaźnego Dąbrowie Tarnowskiej, internista, specjalista chorób zakaźnych:
W moim odczuciu jest to związane z niepopularnością tego, o czym mówiłem. Z psychologicznego punktu widzenia, jeśli ktoś przedstawia informacje fałszywe albo sam dał się zmanipulować, to ciężko jest mu się do tego przyznać i jest bardzo niezadowolony, jeśli ktoś te manipulacje obnaża i wykazuje, że on mijał się z prawdą. I to samo dotyczy grupy ludzi. Wtedy opór jest nawet silniejszy. To, że mijano się z prawdą jest bardzo niewygodne dla tych, którzy kreują rozsiewanie nieprawdziwych informacji, jak też dla tych, który dali się zmanipulować.
Ja mówiłem o tych sprawach w sposób bezkompromisowy, obnażałem te kłamstwa i mówiłem jak to wszystko wygląda naprawdę. To właśnie było solą w oku tych osób. Ludzi mówiących prawdę natomiast stara się w takich sytuacjach w jakiś sposób uciszyć.
Prawdę mówiąc byłem zdziwiony, kiedy otrzymałem to wezwanie do sądu. Chodzi o to, że na początku tego całego zamieszania, każdy mógł mieć wątpliwości, czy ja mam rację czy nie i czy to się potwierdzi w badaniach. Teraz natomiast, kiedy to wszystko jest potwierdzone wieloma badaniami naukowymi, sprawą co najmniej dziwną jest, że ktoś takie oskarżenia podtrzymuje. To brzmi po prostu bardzo niepoważnie.
MP: Jeden z postawionych Panu zarzutów dotyczy kwestionowania przez Pana skuteczności noszenia maseczek. Jak już wiadomo, tylko jedno i do tego nie do końca rzetelne badanie przeprowadzone w Bangladeszu wykazało skuteczność maseczek. W 14 randomizowanych badaniach natomiast wykazano, że noszenie maseczek nie tylko jest nieskuteczne, ale w bardzo wielu przypadkach wręcz szkodliwe. Jak bardzo szkodliwe są zatem maseczki?
ZM: Podstawowym mankamentem jest ograniczenie dopływu tlenu do organizmu, w tym przede wszystkim do mózgu. Ma to też bardzo duży wpływ na psychikę człowieka, ponieważ ludzie, którzy zostali zmuszeni do noszenia maseczek czuli się trochę jak niewolnicy. Pomijam tych, którzy się do tego stopnia przestraszyli, że chodzili w nich nawet po domu. Osobiście miałem też okazję widzieć osobę kierującą samochodem – kierowca jechał bez pasażerów, a mimo to miał na sobie maseczkę i do tego jeszcze przyłbicę. Brzmi to trochę kuriozalnie, ale takie sytuacje miały miejsce.
Co szczególnie ważne, samo niedotlenienie organizmu jest bardzo szkodliwe przy tych schorzeniach, przy których wymagane jest bardzo dobre natlenienie organizmu – jak na przykład poważne choroby serca (w tym sinicze wady serca), astma, POChP (Przewlekła Obturacyjna Choroba Płuc), ale też w takich stanach fizjologicznych jak ciąża, gdzie dziecko powinno mieć w łonie matki jak najlepsze dotlenienie.
Na początku po wprowadzeniu restrykcji były uwzględnione wyjątki, a więc osoby, które chorowały na wymienione przeze mnie wyżej choroby, były zwolnione z ich noszenia. Następnie jednym rozporządzeniem został wprowadzony obowiązek noszenia maseczek przez wszystkich, z wyjątkiem osób cierpiących na schorzenia psychicznie.
Początkowo mówiono więc, że są choroby, które wymagają dobrego dotlenienia organizmu, na następnie temu zaprzeczono jednym dokumentem.
To mniej więcej tak, jakby ktoś wprowadził przepis, że od dzisiaj nie ma cukrzycy. Jest to więc całkowicie bezsensowne, ponieważ badania wykazały nawet, że noszenie maseczek materiałowych (a swego czasu były dopuszczone) zwiększa trzykrotnie możliwość zachorowania na infekcje dróg oddechowych. To zupełnie urąga mądrości klinicznej, jeśli jesteśmy zmuszani robić coś, co nie tylko nie pomaga, ale wręcz szkodzi.
Poza tym było wiele obserwacji i badań dotyczących różnych regionów na świecie. Brano w nich pod uwagę nie tylko maseczki, ale też lockdowny i inne obostrzenia. Wykazano, że tam gdzie były bardzo restrykcyjne obostrzenia wcale nie spadła ilość zakażeń. Co więcej, ich ilość była zupełnie podobna do tych regionów, gdzie restrykcje były całkowicie poluzowane. To też pokazuje, że maseczki nie miały żadnego wpływy na ochronę przed zachorowaniami. Tych badań jest obecnie bardzo dużo, więc każdy logicznie myślący widzi, że to nie miało sensu.
Niektóre badania podają, że wirusy są nawet 7-8 tys. razy mniejsze niż przestrzenie w maseczkach.
Obrazując to nieco humorystycznie, można powiedzieć, że ktoś zakłada nową siatkę na ogrodzenie, żeby komary nie wlatywały do jego ogródka.
MP.: Kolejnym elementem jest chyba też to, że wirusy na świeżym powietrzu czy w wodzie rozpuszczają się bardzo szybko, a więc przestają też być zagrożeniem dla życia i zdrowia ludzi. Jaki zatem był sens noszenia maseczek na zewnątrz?
ZM: Absolutnie żaden. Mnie się to kojarzy z obrazami pokazującymi, jak niewolnikom zakładano maski jako symbol zniewolenia. Z medycznego punktu widzenia – przywołam tu jeszcze raz badania, o których wyżej mówiłem – nie ma to absolutnie żadnego uzasadnienia.
MP.: Kolejnym postawionym Panu zarzutem jest to, że zwrócił Pan uwagę na marginalne zagrożenie Covidem u dzieci i młodzieży.
ZM: Już są dostępne oficjalnie dane statystyczne, które mówią, że niebezpieczeństwo poważnego zachorowania przez małe dziecko to 0.17 na 100 tys. dzieci, a więc jest to rzeczywiście marginalne zagrożenie. My nie mamy oddziału dziecięcego, ale znam przypadki, kiedy dzieci miały pozytywny wynik testu i żadne typowe objawy covidowe u nich nie występowały. Kiedy zapoznawałem się z tymi danymi jakiś czas temu, to w całej Polsce były to 1 czy 2 przypadki ciężkich zachorowań. Jeśli więc niebezpieczeństwo jest tak znikome, to pojawia się zasadne pytanie, po co te dzieci szczepić?
Ja osobiście zajmuję się szczepieniami przeciwko wściekliźnie. Kiedy człowiek zostanie ukąszony i nie wiemy, czy dane zwierzę było chore na wściekliznę czy nie, to na wszelki wypadek my tego człowieka szczepimy, ponieważ w razie czego to ratuje człowiekowi życie. Czy jednak należałoby szczepić wszystkich ludzi, nawet tych żyjących w aglomeracjach miejskich, którzy nawet nie mają kontaktu z dzikimi zwierzętami? To przecież byłby nonsens, ponieważ możliwość zakażenia jest znikoma.
MP.: Kolejny zarzut dotyczy Pana wypowiedzi, że szczepienie dzieci poniżej 12 roku życia stwarza dużo większe zagrożenie, niż samo zakażenie Sars-Cov-2. Z czego to wynika?
ZM: Jak już wspominałem, zakażenie u dzieci przebiega najczęściej bezobjawowo albo z bardzo łagodnymi objawami infekcyjnymi i praktycznie nie odnotowuje się żadnych poważnych następstw, w tym zgonów. Oczywiście mogą się zdarzyć pojedyncze przypadki, tak jak to się dzieje w przypadku każdej innej infekcji wirusowej, jak grypa lub coś innego. Wtedy powinniśmy wyważyć ryzyko w stosunku do potencjalnych korzyści.
Któryś z polityków powiedział tak: o szczepionkach można mówić albo dobrze albo wcale. To ja się pytam, dlaczego albo dobrze albo wcale? A jeśli oficjalnie się dowiemy, że jest coś negatywnego w jakimś danym preparacie, to – ponowię pytanie – dlaczego nie wolno powiedzieć o tym i udostępnić tej prawdy? Czy szczepionka to święta krowa? Ja osobiście nie znam żadnego medykamentu, który nie miałby potencjalnych skutków ubocznych. Jeśli weźmiemy ulotkę jakiegokolwiek leku, który stosujemy w dobrej wierze u pacjentów, to czasem mamy tam wymienionych kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt możliwych działań niepożądanych. Na tym właśnie polega specyfika leków chemicznych. Ponadto, nawet najbardziej bezpieczny zabieg operacyjny może się skończyć śmiercią pacjenta. Nawet przy stosunkowo prostym zabiegu, jakim jest usunięcie wyrostka może się to zdarzyć.
Trzeba jednak zwracać uwagę na to, jakie jest prawdopodobieństwo tych powikłań, a w tej chwili już wiadomo, że tych powikłań po szczepieniach na Covid-19 jest coraz więcej. Sami zresztą ich producenci tego nie ukrywają, że pod wieloma względami te preparaty nie zostały jeszcze przebadane. Nie było też długofalowych obserwacji, ponieważ nie mogło ich być przy tak szybkim procedowaniu. Na przykład widnieje zapis, że nie przebadano możliwości działań rakotwórczych, czy też wpływu na płodność.
MP.: Na oficjalnych stronach producentów, jak ma to miejsce na przykład w przypadku firmy Pfizer, ciągle widnieje informacja, że ich preparat na Covid-19 jest nadal w 3 fazie testów klinicznych i gromadzone są na ten temat dane.
ZM: No więc skoro są testy kliniczne, to znaczy, że jest to faza badań, a więc jest to eksperyment i spełnia kryteria eksperymentu. Jeśli zatem więc ktoś u nas mówi, że to już nie jest eksperyment, to po prostu mija się z prawdą. Albo nie wie, co to jest eksperyment medyczny albo chce ludzi świadomie wprowadzić w błąd. Ponadto lista działań ubocznych w tym przypadku rozszerza się coraz bardziej. Mówiło się już o zmianach zakrzepowych, zapaleniach mięśnia sercowego, czy polineuropatii. Ponadto, odnoszę się tu do ulotki, na której czytamy: „nie wykazano negatywnego wpływu na płodność”. Czyli producent nie wiedział. Po pewnym czasie okazało się jednak, że nigdy wcześniej nie było takiej liczby poronień u kobiet zaszczepionych. Okazuje się ponadto, że to białko kolca jest znajdowane w gonadach, w sercu, w mózgu. Nie jest więc prawdą, że ono przebywa w organizmie człowieka tylko krótkotrwale, a okazuje się, że może być bardzo długo produkowane i może znajdować się w różnych narządach. Jeśli zatem wykrywa się je w gonadach, to na jakiej podstawie można powiedzieć, że nie będzie to miało wpływu na płodność? Tego po prostu nie da się powiedzieć. Co więcej, jeśli producenci tego nie wiedzą, to na jakiej podstawie lekarze informują o całkowitym bezpieczeństwie?
MP.: Czyli z jednej strony mieliśmy to, że producenci mówią w zasadzie prawdę, czasem nie dopowiadają, ale nie kłamią. Natomiast przekłamania i podawanie nieprawdy były po stronie lekarzy i polityków?
ZM: W jednym przypadku producent przyznał się do przekłamania – Pfizer początkowo publikował zapewnienia dotyczące braku transmisji wirusa Sars-Cov-2. W Parlamencie Europejskim firma przyznała jednak, że nie zostało to przebadane. To się oczywiście potwierdziło, ponieważ widzimy, że osoby zaszczepione normalnie przenoszą wirusy.
MP.: Wygląda jednak na to, że koncerny farmaceutyczne zabezpieczyły się prawnie pod tym względem. Natomiast przekłamania, podawanie nieprawdy i wprowadzanie ludzi w błąd było już po stronie lekarzy i polityków. Czy tak?
ZM: Taki wniosek się nasuwa, ale oczywiście nie dotyczy to wszystkich lekarzy. Znam wielu, którzy zachowują ostrożność i rozwagę. Mnie z kolei zarzuca się, że postępuję wbrew kodeksowi etyki lekarskiej, ponieważ narażam pacjentów na niebezpieczeństwo, ale… poprzez otwieranie im oczu na prawdę.
Kodeks etyki lekarskiej mówi tak: lekarz jest zobowiązany przedstawić pacjentowi wszystkie za i przeciw proponowanej terapii. Tego właśnie ten kodeks wymaga. Jeśli więc ktoś ukrywa przed pacjentem możliwości innego leczenia czy niebezpieczeństwa związanego z proponowanym leczeniem, to odpowiada za to i wprowadza pacjenta w błąd.
My co prawda nie prowadzimy szczepień przeciwko Covid-19 na naszym oddziale, ale gdyby pacjent mnie zapytał, czy to jest w pełni bezpieczne, to nigdy w życiu nie odważyłbym się na to pytanie odpowiedzieć twierdząco. Bo na jakiej podstawie mógłbym udzielić takiej odpowiedzi, jeśli już są udokumentowane tak liczne dowody działań negatywnych ubocznych? W bazie danych VAERS w USA, gdzie zgłasza się różne choroby, to w ubiegłych latach na mniej więcej podobnym poziomie były zawały serca, a w roku 2021 roku, kiedy wprowadzono szczepienia liczba zawałów serca wzrosła aż o 8000 procent.
MP.: Jest jeszcze jedna kwestia. W ostatnim czasie uzyskałem materiały zebrane przez Pana dr Witczaka. Wykazują one, że liczba udokumentowanych zgonów w USA związanych ze szczepieniami p-SARS-CoV-2 jest czterokrotnie większa, niż liczba zgonów poszczepiennych w ciągu 10 poprzednich lat związanych z wszystkimi pozostałymi szczepionkami razem wziętymi.
Nie można więc powiedzieć, że to jest przypadek. Byłoby to zwyczajnie niepoważne i kompromitujące.
W mojej bliskiej rodzinie mam taki przypadek, że lekarz zapewnił pacjentkę, że szczepionka nie posiada żadnych działań ubocznych. Tymczasem ta osoba na drugi dzień straciła przytomność. Ponowię więc mojej pytanie: na jakiej podstawie lekarz zapewnił, że nie ma ona żadnych działań szkodliwych? On przecież bierze za to odpowiedzialność.
ZM: Każdy kto przed pacjentem ukrywa możliwe negatywne działania i wprowadza go w błąd mówiąc, że na pewno jest wszystko w porządku, powinien ponieść odpowiedzialność. To jest oszukiwanie ludzi i jest to sprzeczne z kodeksem etyki lekarskiej.
MP.: Zarzucono jeszcze Panu, że krytykował Pan skuteczność dystansu społecznego. Jakie negatywne skutki na wprowadzanie takiego dystansu?
ZM: Gdybyśmy chodzili w odległości 5 metrów od siebie, to ryzyko zakażenia na dowolną chorobę było by może rzeczywiście mniejsze, ale – nie dajmy się zwariować. My przecież cały czas żyjemy zanurzeni w morzu bakterii i wirusów. Jest to nasze normalne naturalne środowisko. Poprzez kontakt z ludźmi i innymi patogenami nabieramy odporności. Warto zwrócić uwagę, że jeśli jakieś dziecko jest wychowywane w sterylnych warunkach, bo rodzice są przewrażliwieni i wszystko dezynfekują, to kiedy to dziecko spotyka się ze swoimi rówieśnikami, to znacznie łatwiej i szybciej zapada na różne choroby. To dziecko bowiem nie miało szansy nabyć naturalnej odporności. Kontakt z innymi patogenami w nabywaniu tej odporności jest kluczowy. Często nawet dzieci wychowywane w gorszych warunkach są dużo bardziej odporne. Oczywiście nie mam na myśli skrajnych przypadków.
Z dorosłymi jest zupełnie podobnie. Jeśli do przesady są oni izolowani, to w efekcie narażamy ich na łatwiejsze zachorowania. Ponadto ten dystans społeczny jest zahamowaniem i niszczeniem relacji międzyludzkich, a to jest przecież podstawowa potrzeba człowieka. Ludzie powinni się ze sobą spotykać i rozmawiać – nie przez internet czy telefon, ale osobiście.
Doszło nawet w pewnym momencie do absolutnej skrajności, kiedy zakazano rodzinom odwiedzania bliskich w szpitalach, czy nawet rodzicom zabraniano odwiedzania ich dzieci, kiedy ta potrzeba psychiczna jest tak ogromnie ważna. Czy też wprowadzono zakaz odwiedzania ludzi umierających, którzy nie mogli się pożegnać ze swoimi bliskimi. Dla mnie to było po prostu koszmarne.
Rozumiem, że na początku wiele osób mogło być poważnie przestraszonych, ale później, kiedy już się okazało, że to nie jest aż tak straszne, że jest to choroba jak każda inna? Będziemy mieli kolejne wirusy, ponieważ taka jest naturalna kolej rzeczy. Ale dlaczego niektórzy lekarze w dalszym ciągu się obawiają, to jest to już dla mnie zupełnie zagadkowe. Albo dlaczego wyrzucają pacjentów bez maseczki, czy też niezaszczepionych? Dla mnie osobiście to jest już karygodne i nie umiem sobie wyobrazić, że taki człowiek posiada jakąkolwiek etykę lekarską.
Jeśli taki lekarz boi się pacjenta, który może być potencjalnie chory, to w jakim celu on został lekarzem? Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że strażak boi się pojechać do pożaru, bo może się poparzyć. I takie absurdy możemy mnożyć.
Warto przypomnieć, że w czasach kiedy były masowe zachorowania grypowe, lekarze przyjmowali po kilkudziesięciu pacjentów dziennie. Co ciekawe, nikt nie kazał im robić testów, nikt się nie izolował i nie wymagał od tych ludzi potwierdzenia, że byli zaszczepieni. Ci chorzy byli wtedy traktowani z godnością, jak ludzie. Oczywiście, że jakiś lekarz mógł się zakazić, ale dzięki kontaktom z wieloma chorymi nabierał naturalnej odporności.
Tak więc wprowadzenie tego dystansu społecznego, zamykanie ludzi w domach, pozbawienie aktywności społecznej, czy pozbawianie słońca, a więc i mniejszy poziom witaminy D, która jak się okazało wpływa bardzo pozytywnie na wzrost odporności, były bardzo niekorzystne. Następnie stres, którym karmiono ludzi, przez który układ odpornościowy człowieka też znacznie gorzej funkcjonuje. Wszystko, co było robione, prowadziło do tego, że ludzie stawali cię coraz bardziej podatni na choroby.
Jest przecież nauka psycho-neuro-immunologia, która wyraźnie wykazuje wpływ naszych myśli i samopoczucia na funkcjonowanie organizmu. Człowiek jest przecież istotą psych-fizyczną, stres osłabia odporność organizmu, a ostatnia faza stresu prowadzi wprost do śmierci.
Jest to całkowita prawda, że stres pogarsza odporność fizyczną organizmu. Jako przykład można podać taniec śmierci w kulturze indiańskiej, kiedy osoba starsza wie, że zbliża się jej koniec życia, wykonuje wtedy tzw. tanieć śmierci, po zakończeniu którego pada na ziemię martwa. Ta osoba wie i wierzy w to, że kiedy ten tanieć śmierci zakończy to umrze. Jej psychika jest tak właśnie nakierowana.
To samo działa też w drugą stronę. Jeśli pacjent ma silną wolę przeżycia, to nawet w bardzo skomplikowanych sytuacjach czy chorobach przeżywa. Inny natomiast, nawet przy wydawałoby się banalnym schorzeniu jest zdołowany i nie wierzy w możliwość wyleczenia, to umiera.
Tak więc nasza ludzka psychika jest naprawdę potężnym narzędziem w walce z chorobami.
W USA, ale też w wielu innych krajach w profesjonalnych szpitalach przed przeprowadzeniem operacji u pacjenta przeprowadzane jest rozeznanie psychologiczne – czy pacjent jest religijny, czy jest pogodzony z rodziną, czy na przykład był u spowiedzi. Okazuje się bowiem, że osoby stabilne emocjonalnie przez operacją, po jej wykonaniu szybciej wracają do zdrowia.
Jest to jak najbardziej logiczne i zasadne w kontekście togo, o czym już powiedziałem.
MP.: Ostatnim stawianym Panu zarzutem jest to, że mówił Pan o tym, że podjęcie programu szczepień przeciwko COVID-19 jest eksperymentem medycznym na niespotykaną dotąd skalę.
ZM: Producenci szczepień – o czym już rozmawialiśmy – podawali i nadal podają oficjalnie, że są prowadzone badania i wiele elementów jeszcze nie zostało przebadanych. Skoro więc badania nie zostały zakończone, to jest to prowadzone – nazwijmy to – w trybie awaryjnym. Nie mamy więc żadnej pewności, jeżeli chodzi o odległe następstwa, ale z drugiej strony widzimy coraz więcej tych wczesnych następstw, które początkowo nigdzie opisywane nie były. Warto tu podkreślić, o czym już wcześniej mówiłem, że lista tych działań niepożądanych się powiększa. Okazuje się więc, że jest to eksperyment, ponieważ wszystkiego nie wiemy, a dopuszczenie tych preparatów do użytku było przecież warunkowe.
MP.: W poniedziałek Sąd Lekarski w Krakowie wydał wyrok w Pana sprawie zawieszając prawo do wykonywania zawodu na okres jednego roku. Jak Pan to skomentuje?
ZM: Ponieważ sąd wyłączył jawność postępowania, więc nie wolno mi przekazywać informacji na temat przebiegu procesu sądowego.
Ale mogę powiedzieć o moich odczuciach: uczestnicząc w procesie jako obwiniony miałem wrażenie, że przyszedłem po gotowy wyrok.
Tymczasem mówiąc z punktu widzenia mojego doświadczenia jako przewodniczącego Okręgowego Sądu Lekarskiego, (którą to funkcje pełniłem uczciwie przez 8 lat) – gdyby proces był w pełni obiektywny, zgodny z prawem, sprawiedliwością i uczciwością – to wyrok mógłby być jedynie uniewinniający.
Tymczasem orzeczono zawieszenie prawa wykonywania zawodu lekarza na okres jednego roku.
Oczywiście nie godzę się z tym wyrokiem i będę korzystał z możliwości odwołania.
Dr Norman Pieniążek: „Jak zabić przeziębionego” – reżim covidowy przyniósł śmierć wielu pacjentów.
Skuteczność szczepionki na grypę dla osób młodych i zdrowych wynosi 2,8%. U osób ponad 60 lat – jest zerowa.
Władze Unii Europejskiej nie odpowiadają przed obywatelami, gdyż nie są wybierane w powszechnym głosowaniu, lecz mianowane. To system bardzo podatny na korupcję.
W Stanach przejrzystość postępowań wygląda zupełnie inaczej. Sądy potrafiły zablokować wiele covidowych absurdów – mówi doktor Norman Pieniążek, biolog, doktor nauk przyrodniczych ze specjalnością genetyka biochemiczna, autor ponad 140 prac publikowanych w prestiżowych czasopismach naukowych.
============================
Każdy Polak ma otrzymać elektroniczne skierowanie na szczepienie przeciwko grypie. Jak Pan ocenia ten przejaw troski władz publicznych o nasze zdrowie?
To nie jest żaden przejaw troski. W Stanach Zjednoczonych od lat prowadzona była wielka kampania żeby szczepić się na grypę. Dopiero niedawno ukazały się badania wskazujące na to, że te szczepienia tak naprawdę nic nie dają. Chodzi o Cochrane Reports z 2018 roku, czyli metaanalizę wszystkich publikacji, badań na ten temat. Według tego opracowania, skuteczność tej szczepionki dla osób młodych i zdrowych wynosi zaledwie około 2,8 procenta. Natomiast u osób, które mają więcej niż 60 lat – jest zerowa. Cała ta kampania polega więc na tym, że ludzi się szczepi a ktoś bierze pieniądze za naganianie ludzi na preparaty, których efekt jest zerowy.
W Polsce w ubiegłych latach szczepiło się przeciwko tej chorobie tylko około 3 procent populacji, natomiast w Niemczech i całej Skandynawii – grubo powyżej 70 procent. Jednak nie testuje się w ogóle osób chorujących na grypę, gdyż w trakcie sezonu naszej obniżonej odporności mamy do czynienia z od 200 do 1,5 tysiąca różnych wirusów. Skąd taki duży rozrzut tej kalkulacji? Otóż sama taksonomia wirusów jest w dalszym ciągu mocno dyskutowana. Trudno ustalić, ile jest gatunków wirusów powodujących przeziębienia.
Jeszcze niedawno było normą, że jeśli ktoś jest przeziębiony, to albo idzie do pracy, albo zostaje w domu. Powszechnie mówiło się o epidemii grypy. W tych okresach bardzo niewielu ludzi trafiało do szpitali na ostry dyżur czy w ogóle wzywało lekarza.
CDC, w której pracowałem przez 24 lata [Centers for Disease Control and Prevention – Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom], mając w każdym stanie USA wiele swych oddziałów, gromadziły statystyki przeziębień na podstawie liczby osób zgłaszających się do lekarza czy do szpitala. Tych przypadków przeziębień nie określano jako grypę, lecz jako infekcje grypopodobne. Nie chodziło o to, kto z powodu jakiego wirusa choruje, bo nie jest prostą sprawą opracowanie tysiąca pięciuset rodzajów testów na te wirusy. Można to zrobić w badaniach naukowych, ale nie w rutynowych testach, które obecnie nie wiadomo, po co się robi.
Istotne jest natomiast to, że jeżeli ktoś zapadł na chorobę grypopodobną, to należy koniecznie interweniować, kiedy ta osoba ma tzw. ostrą niewydolność oddechową. Takiego pacjenta na ogół osłuchuje lekarz. Jeżeli uznaje, że doszło do zapalenia oskrzeli czy płuc, to należy przepisać antybiotyk. Tak to z reguły przedstawiało się aż do covidu, wraz z początkiem którego wszystko zaczęło wyglądać inaczej. Przeziębione osoby „przyjmowano” jedynie na zasadzie teleporady, polecono im siedzieć w domu, a jeżeli ktoś miał ostrą niewydolność oddechową, był zabierany do szpitala z kwalifikacją covida, a nie zapalenia płuc. Na skutek wielu niewłaściwych procedur ta osoba bardzo szybko trafiała pod namiot z wbitym respiratorem i była szpikowana szkodliwymi lekami w rodzaju Remdesiwiru. [Dwóch moich bliskich zabito pod respiratorem – odmawiając im amantadyny, o którą błagali. Mirosław Dakowski]
Wracając do szczepienia przeciwko grypie – jest to kompletna mistyfikacja z tego powodu, że nie wiadomo, kto naprawdę ma grypę. Ta szczepionka pomaga bardzo niedużej grupie osób. Wiele osób mogłoby powiedzieć: zaszczepiłem się na grypę i tydzień później zachorowałem na grypę. Oczywiście, nie wiadomo, na co ta osoba zachorowała, wiadomo jedynie, że miała grypopodobną infekcję.
Nazwał Pan kiedyś protokół postępowania z pacjentami podczas tzw. pandemii covid-19 instrukcją „jak zabić przeziębionego”
W przeszłości zajmowałem się dłuższy czas diagnostyką molekularną. Brałem udział w jednym z takich programów jako wykonawca, w drugim zaś jako konsultant. Projekty miały na celu ustalenie etiologii (przyczyny) zapalenia płuc czy ciężkich infekcji układu oddechowego.
Praktyka w tej mierze do 2020 roku była taka: osoby, które już zgłosiły się do lekarza czy na ostry dyżur do szpitala z powodu złego samopoczucia, stanowiły dużo mniej niż 1 p% przechodzących ciężkie przeziębienia. Chodzi o kaszel, czyli stadium, w którym infekcja z zatok przeszła już niżej. Po dwóch dniach od wzięcia antybiotyku przepisanego przez lekarza, suchy kaszel z reguły zamienia się na mokry. Poprawia się też samopoczucie. Nasz układ odpornościowy musi pomóc antybiotykowi, który spowalnia namnażanie się bakterii. Jeśli jednak ten układ nie jest w odpowiednio dobrej kondycji, na przykład u osób starszych, można umrzeć na zapalenie płuc. Większość chorych na zapalenie płuc jednak potrafiono uratować, szczególnie rzadko zaś umierali ludzie młodzi.
Od 2020 roku jednak wszystko w postępowaniu z tego typu chorobami zmieniło się. Wymyślono masę niepotrzebnych rzeczy. Przeziębieni traktowani byli zgodnie z nowym protokołem, którego stosowanie doprowadziło w Polsce do śmierci kilkuset tysięcy osób. Wymyślono na przykład „chorych bezobjawowych”, co akurat w przypadku infekcji płucnych jest po prostu dowcipem czy też raczej zwykłym, nienaukowym kłamstwem. Jeżeli bowiem ktoś nie ma objawów infekcji układu oddechowego (katar, kaszel), to taka osoba nikogo nie zaraża, ponieważ nie produkuje wirusa. Dopiero kiedy pojawiają się u takiej osoby objawy takie jak drapanie w gardle, kaszel, kichanie, oznacza to, że komórki nabłonka wyścielającego układ oddechowy są zaatakowane i zaczynają umierać, dając naszemu układowi immunologicznemu wiadomość o infekcji. Dopiero taka osoba może zakażać. Ludzie, którzy powtarzają, że ktoś, kto nie ma objawów, zaraża innych, kłamią. Ludzi, którzy podpisują się pod takimi dokumentami, dzielę zaś na dwie grupy. Nie podam tu nazwisk, ale są tacy, którzy wiedzą, że stosowane masowo testy PCR nic nie dają, a osoby nie mające objawów po prostu są zdrowe. Kłamią jednak ze względu na łapówki za naganianie na testy lub z powodu oportunizmu.
Natomiast inni nie mają zielonego pojęcia. Zapewne od czasu skończenia studiów nie przeczytali ani jednej pracy naukowej na ten temat. Przykro, że wypowiadają się publicznie obnażając swoją głupotę.
To wszystko jest bardzo przykre, bo z powodu takiego postępowania jak w czasie covid, niepotrzebnie umarło bardzo wiele osób. Przestano przyjmować ludzi do lekarza, zaczęły się teleporady, podczas których nie istnieje możliwość osłuchania pacjenta. Przecież można było go obejrzeć, osłuchać czy wysłać na prześwietlenie płuc.
Ludzi przyjmowanych do szpitala trzymano przedtem bardzo długo w taksówkach czy ambulansach. Z jakiegoś powodu, zamiast uruchomić na przykład aplikację albo inny system informacji o wolnych miejscach w szpitalach, to wożono pacjentów od placówki do placówki. Podobno z powodu braku łóżek, co też nie było prawdą, bo tzw. oddziały covidowe w dużych miastach stały na ogół puste. Taki pacjent powoli umierał, jeżeli już trafił do szpitala, obsługiwali go „kosmici”, nie mogła się z nim widzieć rodzina, podawano mu trujące leki, wbijano w tchawicę respirator na ogół uszkadzając przy tym nerwy kontrolujące połykanie. Po takim uszkodzeniu nie można nawet pić dlatego, że taki płyn poszedłby do płuc. Jedynym wyjściem jest w takiej sytuacji kroplówka lub sonda jelitowa. Dobrze wiadomo, że stres powoduje obniżenie odporności a troskliwa opieka i kontakt z bliskimi jest ważny dla przeżycia osoby chorej. Na ogół osoba poddana praktykom „covidowym” już zbyt długo nie pożyje.
Takie sytuacje miały miejsce na całym świecie. Jeden kraj naśladował postępowanie drugiego, powtarzając, że inaczej nie można. Do tej pory prześladuje się lekarzy i naukowców niezgadzających się z takim postępowanie z pacjentami.
Nagle cała wiedza medyczna nagromadzona przez wiele dziesiątków lat, wyparowała.
W ostatnich dziesięcioleciach przeżyliśmy dwie pandemie grypy: w Stanach Zjednoczonych w 1976 roku i w Europie w 2009. W obydwu przypadkach wydawało się, że mamy do czynienia z grypą, która może zabić wiele osób, gdyż „podobno” była to znana sprzed stu lat „hiszpanka”.
W 2009 roku ktoś zapowiedział, że w Europie nastąpi pandemia grypy świńskiej. Właściwie bez dowodów na to zamówiono w brytyjskiej firmie GlaxoSmithKline szczepionkę nazwaną Pandemrix. Nie była ona przetestowana i najprawdopodobniej w Unii Europejskiej doszło do korupcji, aby ją polecać. W Unii Europejskiej wprowadzono wręcz nakaz kupowania szczepionki (znamy tę retorykę z roku 2020). Polska minister zdrowia, pani Ewa Kopacz zwróciła jednak uwagę, że producent nie gwarantuje, iż ten preparat nikomu nie zrobi krzywdy. Producent nie zapewniał również wypłaty odszkodowań w przypadku, gdy ktoś poniesie uszczerbek na zdrowiu w rezultacie przyjęcia tej szczepionki. Minister powiedziała: ja tej szczepionki nie kupię. Oczywiście, działała w określonej sytuacji. W Polsce bardzo mało osób szczepiło się na grypę i nie było dużego nacisku przerażonych osób, które demonstrowałyby przed Ministerstwem Zdrowia przeciwko pani Kopacz.
Bardzo prędko okazało się, że w krajach, gdzie zawsze ludzie pędzili na wyścigi by się szczepić, np. skandynawskich, podobnie jak w Stanach 30 lat wcześniej, preparat powoduje problemy neurologiczne w postaci narkolepsji. Wypłacono odszkodowania z tego tytułu co najmniej kilkudziesięciu tysiącom ludzi.
Nie należy się więc spieszyć z przyjmowaniem szczepionki przeciwko grypie.
Skąd w Pańskiej ocenie bierze się taka jednomyślność państw Unii Europejskiej w sprawie polityki sanitarnej?
Władze Unii Europejskiej nie odpowiadają przed obywatelami, gdyż nie są wybierane w powszechnym głosowaniu, lecz mianowane. To system bardzo podatny na korupcję. Na przykład, bardzo trudno wydobyć od przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen jej całej korespondencji z Pfizerem. W Stanach przejrzystość postępowań wygląda zupełnie inaczej. Dlatego między innymi główny prezydencki doradca medyczny Antoni Fauci był przesłuchiwany przez prokuratora przez 7 godzin z powodu wywierania wpływu na cenzurowanie mediów w sprawie „pandemii”. W USA także sądy potrafiły zablokować wiele covidowych absurdów.
To jest właśnie największa różnica. W Europie ogólnym „ukazem” UE jest w stanie wprowadzić paszporty covidowe, w USA jest to niemożliwe. Rząd federalny kontroluje granice, więc może wymagać tych certyfikatów dla osób je przekraczających. W innym razie żadne zielone paszporty nie mogą być wprowadzone.
Jeden ze stanowych sądów zobowiązał Pfizera do ujawnienia dokumentacji dotyczącej preparatów genetycznych przeciwko covid. Co istotnego już dzięki temu wiadomo?
To dosyć złożona sprawa. Pierwsza decyzja sądu zapadła rok temu. Producent, który otrzymuje prawo do wypuszczenia na rynek jakiegoś specyfiku w „warunkach nadzwyczajnych” – w tym przypadku szczepionki – zobowiązany jest do gromadzenia przez określony czas danych od każdej osoby, która ten preparat przyjmuje. Tutaj chodzi o okres około roku, gdyż ta szczepionka została wprowadzona na rynek w grudniu 2020 r. Jedna z organizacji społecznych zwróciła się do federalnej Agencji Żywności i Leków [FDA] o upublicznienie tych wszystkich materiałów. Problem polega na tym, że to nie są dokumenty zapisane na papierze czy choćby w formie zwykłych plików tekstowych, np. w programie Word. Jest to baza danych zapisywanych przez Pfizera w programie SAS. FDA oceniła, że tych danych jest tak wiele, że ich upublicznienie zajmie 70 lat. Jednak sprawa wróciła do tego samego sędziego, który nakazał ujawnienie. Sędzia nie widział problemu w szybszym ujawnianiu i zobowiązał FDA do regularnego publikowania porcji informacji, kończąc 1 sierpnia 2022 roku. Zajmuje to rzeczywiście wiele czasu, ale pierwszą opublikowaną dzięki temu kwestią był spis wszystkich niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP), które Pfizer zauważył. Ta lista obejmuje tysiące różnych skutków. Niektóre z nich to przypadki jednostkowe, ale samo wyliczenie wygląda przerażająco.
Rozmawiał Roman Motoła
Dr Norman Pieniążek to biolog, doktor nauk przyrodniczych ze specjalnością genetyka biochemiczna, były profesor biologii molekularnej na Wydziale Genetyki w Sewilli w Hiszpanii oraz profesor mikrobiologii na Wydziale Mikrobiologii, Immunologii i Parazytologii na Medycznym Uniwersytecie Stanowym w Luizjanie w USA. Od 1989 roku do przejścia na emeryturę w 2013 był twórcą i szefem pierwszego Laboratorium Molekularnej Diagnostyki Referencyjnej w Narodowym Centrum Chorób Zakaźnych (CDC) w Atlancie w USA. Dr Pieniążek opublikował ponad 140 prac w prestiżowych czasopismach, jak np. Nature. Jego prace były i nadal są cytowane już ponad 8 200 razy. Jest specjalistą w dziedzinie biologii molekularnej ze szczególnym uwzględnieniem testów diagnostycznych PCR wszelkiego rodzaju, wirusologii, epidemiologii, a także związanymi z tym aspektami zdrowia publicznego, jak maski, odkażanie powierzchni i inne. Posiada również wiedzę z zakresu immunologii i szczepionek. Jego indeks Hirscha to 54.
Śladowe zainteresowanie covidowym preparatem dla dzieci. Na 2 000 000 skierowań wykonano 157 szpryc.Brednie “eksperta“
Brednie eksperta: „To są szczepienia rodziców najbardziej światłych”. Pycha i ego na poziomie niebywałym.
Garstka rodziców – i to dosłownie – w skali kraju zainteresowana jest zaszczepieniem najmłodszych pociech przeciwko covidowi. Skierowań wystawiono prawie 2 miliony, ale zastrzyków wykonano dokładnie 157.
Covidowe szczepienia dzieci w wieku od sześciu miesięcy do czterech lat w Polsce rozpoczęły się 12 grudnia. Systemowo uprawnionych do przyjęcia preparatu jest 1,9 mln maluchów – i tyle skierowań wystawiło ministerstwo zdrowia.
Rodzice jednak nie kwapią się do zaszczepienia przeciwko covidowi najmłodszych dzieci. Jak podaje rmf24.pl, do piątku w całym kraju preparat przyjęło 157 dzieci.
Cóż, najwyraźniej rodzice doszli do wniosku, że covid nie taki straszny, jak go początkowo malowano, a szczepionki nie są tak wspaniałe i skuteczne, jak próbowano wmawiać na początku kampanii.
Tymczasem dość osobliwe wytłumaczenie dla nikłego zainteresowania szczepieniami dzieci znalazł sanitarysta prof. Ernest Kuchar.
– Te szczepienia nie będą powszechne, przynajmniej na początku, nie będą masowe. To są szczepienia rodziców najbardziej światłych – wypalił i najpewniej nie poczuł zażenowania. Pycha i ego na poziomie niebywałym.
Jeśli masz znacznie uszkodzony układ odpornościowy, to bardziej prawdopodobne jest, że będziesz cierpieć z powodu dziwnych lub kłopotliwych lub zbyt częstych infekcji. Ale w rzeczywistości to całe społeczeństwo jest dotknięte, gdy 80 do 85% populacji otrzymało już ten czynnik uszkadzający układ odpornościowy.
−∗−
Omówienie wywiadu z dr Chrisem Shoemakerem dla serwisu RAIR Foundation USA na temat możliwych skutków szczepień przeciwko c19 oraz wpływu na osoby niezaszczepione. /AlterCabrio – ekspedyt.org/
______________***______________
Dr Chris Shoemaker: „szczepionki” przeciw covid są prawdziwym powodem, dla którego ludzie tej zimy chorują i trafiają do szpitali (wywiad)
„Iwermektyna jest jedynym lekiem o pięciogwiazdkowym złotym standardzie skuteczności na świecie”.
Późną jesienią prawdomówni lekarze na całym świecie przewidywali, że ten sezon grypowy będzie prawdopodobnie trudny. Przyczyn jest wiele, między innymi układ odpornościowy miliardów ludzi na całym świecie, osłabiony dzięki eksperymentalnemu zastrzykowi na covid. Następnie są dzieci, których układ odpornościowy, dzięki lockdownom i maseczkom, a także „szczepionce”, nie jest w stanie poradzić sobie z powodu braku narażenia na powszechne patogeny dziecięce. To zniszczyło zbiorową odporność. Dr Chris Alan Shoemaker, klinicysta i lekarz z Toronto, był jednym z pierwszych głosicieli prawdy w całej historii Covid-19.
„Jeśli masz znacznie uszkodzony układ odpornościowy, to bardziej prawdopodobne jest, że będziesz cierpieć z powodu dziwnych lub kłopotliwych lub zbyt częstych infekcji. Ale w rzeczywistości to całe społeczeństwo jest dotknięte, gdy 80 do 85% populacji otrzymało już ten czynnik uszkadzający układ odpornościowy. Tak więc, bez względu na to, czy jesteś zaszczepiony czy nie, wszyscy ucierpią, ponieważ 80% z nas ma uszkodzoną odporność” – powiedział dr Shoemaker w ekskluzywnym wywiadzie dla RAIR Foundation USA. „I to właśnie doprowadziło do tego, że będzie to najgorsza zima pod względem problemów z grypą, problemów z syncytialnym wirusem oddechowym (RSV) i innych uogólnionych problemów immunologicznych, które szczególnie wywołują zachorowania wśród dzieci we wschodniej części Kanady. Szczepionka uszkodziła układ odpornościowy. To osłabia odporność każdego, kto wciąż żyje”.
Niszczące układ odpornościowy właściwości szczepionki na covid, wytworzyły w społeczeństwie przeciwieństwo odporności grupowej. Obecnie tylko około 15% kanadyjskiej populacji – tych, którzy oparli się rządowej propagandzie i skrajnej presji społecznej, by się zaszczepić – jest tą małą grupą, która korzysta z tego zjawiska. To samo dotyczy w większym lub mniejszym stopniu całego świata, w zależności od poziomu szczepień.
Iwermektyna
W czasie pandemii rosnąca liczba medyków zaufała Iwermektynie jako bezpiecznemu i skutecznemu lekowi na covid, zarówno w funkcji prewencyjnej, jak i na każdym etapie rozwoju choroby. „Badanie po badaniu – nawet rok temu – wykazywało, że iwermektyna była niezwykle skuteczna we wczesnym i średnim stadium przebiegu choroby. A badania, nawet nowsze, pokazują jego fantastyczną zdolność wspomagającą w późnej fazie covid” – mówi dr Shoemaker. „W rzeczywistości nowe badanie, które właśnie dzisiaj recenzowałem, wykazało 75% poprawę poziomu tlenu na OIOM-ach w ciągu czterech godzin od podania iwermektyny. Czyli to, co wiele osób opisywało rok temu, co było pewnym anegdotycznym dowodem na to, że niektórzy pacjenci wspaniale sobie radzili w szpitalu, jeśli ich rodziny przemycały iwermektynę. Teraz mamy oficjalnych naukowców, którzy faktycznie to robią i rejestrują”.
Iwermektyna, jak wyjaśnia dr Shoemaker, zatrzymuje tworzenie rulonów przez krwinki czerwone [rouleaux formation], co oznacza, że powstrzymuje czerwone krwinki przed zwijaniem się i przekształcaniem w rurki, które są faktycznie małymi blokadami dla serca i naczyń płucnych. Kiedy tworzenie rulonów zostanie rozbite przez iwermektynę, trudności z oddychaniem zmniejszają się. Pomaga również w przypadku poważniejszych zakrzepów krwi w większych naczyniach. „To jedyny na świecie lek o pięciogwiazdkowym złotym standardzie skuteczności” — mówi dr Shoemaker. „Hydroksychlorochina ma czteroipółgwiazdkową skuteczność. To też jest potwornie dobre. Nie jest już tak dobra w późnych stadiach covid. Jedyną rzeczą, która z pewnością zaszkodzi ci na OIOM-ie, jest Remdesivir. Jest to praktycznie śmiercionośny lek podawany pacjentom z covid-19.
Jednak iwermektyna jest nadal niezwykle trudna do zdobycia w wielu krajach – między innymi w Kanadzie – gdzie została w tajemniczy sposób usunięta z półek, gdy jej skuteczność stała się oczywista. „Nie ma wątpliwości, dlaczego jest to trudne [do zdobycia]. Jest to trudne, ponieważ College of Pharmacy oraz College of Physicians and Surgeons ugięły się przed tym, co nakazał im Health Canada i Agencja Zdrowia Publicznego Kanady” – mówi dr Shoemaker. „I tu jesteśmy w głębokim lesie. Przez 40 czy 45 lat udowodniono, że zarówno iwermektyna, jak i hydroksychlorochina są całkowicie bezpieczne dla ludzi. Oba są cudownymi lekami. To się nigdy nie zdarzyło przed 2019 rokiem. Nawet agencje zewnętrzne potrafiły powstrzymywać indywidualnego lekarza przed wyborem leku, który już się znajduje na medycznej liście zatwierdzonych bezpiecznych leków. Tu chodzi o coś innego. Na pewno.
Rozprzestrzenianie
Dla osób niezaszczepionych kwestia rozprzestrzeniania [shedding] jest coraz bardziej zagmatwana. Czy ci, którzy zdecydowali się nie przyjmować eksperymentalnego zastrzyku mRNA, są skażeni przez tych, którzy to zrobili? Odbyło się wiele dyskusji na ten temat.
Dr Shoemaker woli używać słowa wydzielanie [exuding]. Jest to termin używany wcześniej w odniesieniu do pacjentów z nowotworem i po chemioterapii, zgodnie z którym członkom rodziny zalecano zachowanie środków ostrożności w pobliżu pacjentów w ciągu pierwszych 48 godzin po leczeniu. „Trzeba nam wiedzieć, że chemikalia mogą być nieznacznie wydzielane z ciała, w oddechu, moczu itp. Czy więc z białkiem kolczastym może być tak samo? Tak, to możliwe”.
Białko kolczaste
Dr Shoemaker nie widzi jednak w tym wielkiego zagrożenia. „Myślę, że to najmniej niebezpieczny sposób narażenia się na białko kolczaste” — mówi. „Nieco poważniejszym sposobem narażenia na białko kolczaste jest uzyskanie prawdziwej, masowej infekcji koronawirusem.
Najpoważniejszym sposobem narażenia na działanie białka kolczastego jest wstrzyknięcie 40 000 miliardów [40,000 billion] tych kolców w ramię. I dlatego nasze przesłanie musi być skierowane do wszystkich. Teraz wyraźnie to widać – czas zatrzymać szczepienia”.
Ale co ze szkodami, jakie białko kolczaste wyrządza organizmowi? Kieruje się do najbardziej wrażliwych obszarów. „Trzy obszary, do których (białka kolczaste) docierają najłatwiej, to układ odpornościowy poprzez śledzionę i szpik kostny, układ jajników i układ mózgowy. Z pewnością może dostać się również do serca, powodując zapalenie mięśnia sercowego” – mówi dr Shoemaker. „Dziedziczymy więc płodność, wpływamy na naszą odporność i szansę na normalne życie, a także wpływamy na nasze funkcje poznawcze, sposób, w jaki możemy być normalnymi, etycznymi, myślącymi spójnie ludźmi”.
Dr Shoemaker sugeruje, że w najbliższej przyszłości infekcje wirusowe wrócą do bardziej normalnego poziomu w ciągu trzech do czterech miesięcy. A jeśli kanadyjskie agencje rządowe naprawdę zajmują się ratowaniem życia, chciałby również, aby iwermektyna była szeroko dostępna w aptekach jako lek bez recepty. „Ci z nas, którzy są po stronie nauki, ci z nas, którzy chcieli spojrzeć na wszystkie strony, my chcemy ratować życie Kanadyjczyków” – mówi.
Czwarta porcja czyli co obraca się w pył Były członek zespołu ds. reagowania na covid we wschodnim Ontario, dr Chris Alan Shoemaker, wygłosił przemówienie do setek osób na Wzgórzu Parlamentarnym w Ottawie na temat bezpieczeństwa związanego z preparatami […]
________________
Tsunami zgonów czyli trzy krótkie filmy o… Prokuratura Europejska (EPPO) wszczęła dochodzenie w sprawie zakupów szczepionek przeciwko koronawirusowi przez UE, co prawdopodobnie zwróci uwagę na rolę w tej sprawie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. […]
________________
Komórki nie kłamią: mRNA działa! „Białko kolczaste jest toksyną”, mówi patolog dr Ryan Cole, i prawie na pewno powoduje raka w wielu przypadkach. “Wiemy, że białko kolczaste może indukować szlaki nowotworowe. I to się dzieje. […]
________________
Dwadzieścia milionów i nie koniec na tym Harrison Smith z American Journal omawia wypowiedź doktora Rogera Hodkinsona, szanowanego kanadyjskiego patologa, który szacuje, że obecna globalna liczba zgonów bezpośrednio przypisywanych szczepionce wynosi około 20 milionów, z około 2 […]
Śladowe zainteresowanie covidową szczepionką dla dzieci. Rodzice zapisali 379 maluchów na prawie dwa miliony skierowań.
Niecałe 400 dzieci w wieku od 6 miesięcy do 4 lat zapisano na covidowe szczepienia. Systemowo uprawnionych do przyjęcia preparatu jest 1,9 mln maluchów.
Covidowe szczepienia dzieci od sześciu miesięcy do czterech lat w Polsce rozpoczęły się 12 grudnia.
Spośród blisko 1,9 mln dzieci w wieku od 6 miesięcy do 4 lat, którym wystawiono e-skierowanie, na szczepienie przeciw COVID-19 rodzice zapisali 379 maluchów. A szczepień wykonano 28.
Dzieciom wstrzykiwany jest preparat Pfizera. Szczepienie składa się z trzech dawek – dwóch podawanych w odstępie trzech tygodni i trzeciej, po ośmiu tygodniach od przyjęcia drugiej dawki.
Ministerstwo zdrowia podało też, że trzecią dawkę przyjęło tylko 14,7 tys. dzieci w wieku 5-11 lat.
Na podstawie najbardziej szczegółowych danych na świecie dotyczących tego, jak ludzie czują się po szczepionce Pfizer COVID, Izrael odkrył, że mniej niż 0,3 procent miało skutki uboczne, które uważali za wystarczająco poważne, aby zgłosić je lekarzom – odsetek ten jest zdumiewająco 100 razy niższy niż wskaźniki skutków ubocznych zgłaszane w USA.
Urzędnicy [izraelskiego] Ministerstwa Zdrowia, którzy opublikowali wyniki badań, wierzą, że zapewnią one spokój ducha wielu ludziom na całym świecie, którzy pragną uzyskać obraz wpływu szczepionki. Napisali, że działania niepożądane są „podobne pod względem częstotliwości i charakteru do objawów zgłaszanych po innych szczepionkach podawanych populacji”.
Po pierwszym zastrzyku 6 575 z 2 768 200 Izraelczyków szukało pomocy medycznej z powodu skutków ubocznych, co stanowi 0,24%. Liczba po drugim zastrzyku wyniosła 0,26% — 3 592 z 1 377 827 odbiorców.
Ta ostatnia liczba wskazuje, że chociaż wiadomo, że drugi zastrzyk sprawia, że niektórzy ludzie czują się gorzej pod wpływem pogody, rzadko dochodzi do eskalacji do formalnych skarg medycznych.
Lekarze entuzjastycznie zareagowali na te dane. „Ludzie na całym świecie powinni czuć się pewniej” – powiedział The Times of Israel Yoav Yehezkeli, lekarz i ekspert ds. zdrowia publicznego z Uniwersytetu w Tel Awiwie, który nie brał udziału w badaniu.
Niewiele skarg zakończyło się hospitalizacją – średnio 17 pacjentów na milion po pierwszym zastrzyku i trzech pacjentów na milion po drugim zastrzyku. Yehezkeli powiedział, że lekarze spodziewali się znaczących skutków ubocznych u kilku pacjentów i osobiście leczył pacjenta, który miał częściowy paraliż nerwu twarzowego po drugim zastrzyku, ale powiedział, że statystyki pokazują, że częstość występowania jest niska. Jego pacjent wyzdrowiał.
Była to pierwsza poważna analiza skutków ubocznych w świecie rzeczywistym, obejmująca o wiele razy więcej osób niż w badaniach klinicznych firmy Pfizer. Jego ustalenia, które są dokładne do 27 stycznia, odpowiadają oczekiwaniom organizacji zdrowotnych na całym świecie na podstawie danych z badań.
Amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom zauważyły, zanim szczepionka stała się dostępna, że może ona powodować działania niepożądane, które zwykle są „łagodne do umiarkowanych”, podczas gdy „niewielka liczba osób miała poważne skutki uboczne”.
CDC spodziewało się, że głównymi skutkami ubocznymi będą miejscowy ból lub szersze objawy, takie jak dreszcze i ból głowy, które „mogą przypominać objawy grypy”. Tak wynika z izraelskich danych.
Zdecydowana większość skarg dotyczyła miejscowego bólu ramienia lub ogólnego złego samopoczucia. Ból ramienia stanowił 50% skarg pierwszego zastrzyku i 22% skarg drugiego zastrzyku. Około 41% skarg po pierwszym zastrzyku i 73% skarg po drugim zastrzyku zgłosiło ogólne złe samopoczucie.
Były też bardziej niezwykłe skutki uboczne.
Objawy neurologiczne zgłosiło 287 osób zaszczepionych pierwszą dawką i 96 zaszczepionych drugą dawką. Było 165 zgłoszeń reakcji alergicznych, w tym anafilaksji, po pierwszym zastrzyku i 47 po drugim zastrzyku. Inne nietypowe działania niepożądane zgłosiło odpowiednio 60 i 19 osób po pierwszym i drugim zastrzyku.
Statystyki Izraela należy traktować jako wiarygodne, ponieważ system opieki zdrowotnej tego kraju obejmuje „aktywny nadzór” skutków ubocznych, powiedział Yehezkeli. „Są to ważne liczby, ponieważ wiele osób w Izraelu zostało już zaszczepionych, a system opieki zdrowotnej jest bardzo zorganizowany z metodami zgłaszania skutków ubocznych” – skomentował.
Pomimo twierdzeń zawartych w tym artykule, w żaden sposób te izraelskie statystyki dotyczące skutków ubocznych nie pasują do danych z badań klinicznych firmy Pfizer – gdzie poważne skutki uboczne zgłaszano u 10% do 15% uczestników – różnica rzędu 100 razy. Ale to nie jest tak, że ta rozbieżność jest bezprecedensowa – wskaźniki autyzmu w USA sięgają 1 na 50 chłopców – konserwatywnie 1 na 100 – podczas gdy w Izraelu jest to tylko 1 na 1000 chłopców. Dlaczego dziecko w Ameryce miałoby mieć dziesięć razy prawdopodobieństwo zachorowania na autyzm jak dziecko w Izraelu?
Aby wyjaśnić tę zdumiewającą rozbieżność, będą twierdzić, że początkowe raporty o skutkach ubocznych w badaniach Pfizer w USA były „niedokładne” w porównaniu z „znacznie bardziej rygorystycznymi” danymi izraelskimi.
W USA CDC zgłosiło już ponad 300 zgonów ludzi po otrzymaniu szczepionki – ale mamy wierzyć, że żadne takie zgony nie zostały oficjalnie zgłoszone – ani uznane – w Izraelu – pomimo znacznie wyższego wskaźnika szczepień.
Albo dane dotyczące skutków ubocznych zgłaszane przez firmę Pfizer i CDC w Ameryce są całkowicie błędne – albo dane izraelskie są błędne – jeśli nie, istnieje tylko jedna inna możliwość wyjaśnienia tych ogromnych rozbieżności….
Szczepionka „Pfizer” podawana Izraelczykom NIE jest tą samą szczepionką, którą podaje się Amerykanom i Europejczykom.
Miesiące temu przewidzieliśmy ten problem, z którym borykają się Izraelczycy – czy by się zgodzili gdyby poddali własną populację – w tym ich bardzo cenionych starszych ocalałych z Holokaustu – tym niebezpiecznym i nieprzetestowanym szczepionkom – czy pozwoliliby potencjalnie milionom Żydów w Izraelu zostać rannymi, okaleczonymi i zabitymi przez te nieprzetestowane „szczepionki”?
Wczesne doniesienia napływające z Izraela sugerowały znacznie wyższy odsetek osób, które odmówiłyby przyjęcia szczepionki niż donosiła większość głównych mediów – co sugeruje, że Izraelczycy byli świadomi niebezpieczeństwa związanego z tymi nieprzetestowanymi szczepionkami.
Tak więc, stosując brzytwę Ockhama w tej kwestii – najprostsze wyjaśnienie jest najprawdopodobniej prawdą – musimy poważnie rozważyć prawdopodobieństwo, że wyjątkowo niską częstość występowania poważnych skutków ubocznych wśród zaszczepionych Izraelczyków w porównaniu z Amerykanami można najlepiej wytłumaczyć faktem, że zupełnie inne szczepionki są stosowane na tych różnych populacjach – i że Izraelczycy są szczepieni czymś, co jest równoznaczne z placebo, które powoduje tylko najbardziej łagodne lokalne skutki uboczne.
A biorąc pod uwagę, jak opiekuńczy jest rząd izraelski w stosunku do ludności, wniosek ten ma największy sens.
Uwagi:
Co jeszcze jest godne uwagi, to fakt, że Żydzi są znacznie bardziej skłonni niż inne populacje do składania skarg medycznych. Jeśli coś się stanie, to oni jako pierwsi udają się do lekarza. Tak więc brak skutków ubocznych jest szczególnie widoczny.
To niemożliwe, aby były to te same szczepionki, ze 100-krotną różnicą w skutkach ubocznych. Statystyczna niemożliwość. Żadnego racjonalnego wyjaśnienia, dlaczego Izraelczycy nie mieliby doświadczyć takich samych skutków ubocznych jak Amerykanie. Och, chyba że Żydzi naprawdę są rasą panów odporną na skutki uboczne szczepionek….. wątpliwe….
Zostałem wezwany jako obwiniony przez Sąd Lekarski. Rozprawa odbędzie się 19 grudnia 2022 roku o godzinie 11.00 w siedzibie Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie przy ul. Krupniczej 11a w Krakowie. Postępowanie zostało wszczęte w związku z donosem złożonym na mnie przez Michała Biedziuka. Wg wniosku o ukaranie, przekazując Państwu w okresie między 8 września 2020 roku a 5 grudnia 2021 roku informacje na temat tzw. pandemii koronawirusa, publikowałem treści niezgodne z aktualną wiedzą medyczną. Co ciekawe, po roku od tych publikacji okazuje się, że rację miałem jednak ja, a nie mieli jej mainstreamowi „eksperci”, sponsorowani przez producentów szczepionek. Poniżej pokażę to Państwu na przykładach. Jak wielu z Państwa wie, jestem doktorem nauk medycznych. Mam dwie specjalizacje – jestem specjalistą chorób wewnętrznych oraz specjalistą chorób zakaźnych. Od ponad 30 lat pracuję na oddziale zakaźnym, od roku 2000 jestem jego szefem. Koronawirus jest zakaźnym patogenem układu oddechowego – będącym dokładnie w centrum zainteresowań moich specjalizacji. Aby ocenić moje wypowiedzi, Okręgowa Rada Lekarska powołała biegłego. Został nim ustanowiony dr Paweł Grzesiowski. Immunolog, pediatra. Przypomnę jedynie, że dr Paweł Grzesiowski, trzykrotnie zaszczepiony, gdy jego dziecko zachorowało, chodził po swoim własnym domu w maseczce – i takich rad udzielał innym (https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,171710,27837582,jeden-z-domownikow-z-koronawirusem-a-reszta-po-szczepieniu.html).
Jeszcze w styczniu 2022 roku straszył, że omikron będzie produkował ogromną liczbę hospitalizacji, a umrze 30 tysięcy chorych. Jak dobrze wiemy, okazało się to oczywiście nieprawdą.
25 marca 2022 roku dr Grzesiowski protestował przeciw zdjęciu obowiązku noszenia masek twierdząc, że nie powinniśmy rezygnować z narzędzi, które nas chronią (https://www.medonet.pl/koronawirus/koronawirus-w-polsce,dr-grzesiowski–rezygnujemy-z-tego–co-nas-chroni,film,30906312.html). Niecała 2 lata wcześniej, 10 kwietnia 2020 roku dr Grzesiowski opowiadał coś wręcz przeciwnego. Twierdził wówczas, że „maski noszone przez osoby bezobjawowe muszą być traktowane jako element psychologiczny, niż jako ochrona medyczna. Maski bawełniane praktycznie nie zatrzymują wirusa. Zakładane przez osoby w kontaktach międzyludzkich zmniejszają ilość wydychanego aerozolu, niemniej jednak nie są to maski filtrujące. Gdybyśmy przyjęli, że maski z filtrem HEPA dają 100 proc. ochrony, to maska z bawełny daje 1 proc. Maski mają swój czas użytkowania. Jeśli będziemy oddychać przez maskę przez godzinę, to stanie się wilgotna, nasiąknie parą wodną i śliną, którą wydychamy. Maska powinna być wyprana w temperaturze 60 stopni, inaczej będzie stanowiła źródło zakażeń i dodatkowe zagrożenie„. (https://www.medexpress.pl/zbyt-dlugo-noszona-maseczka-to-powazne-zagrozenie-dla-zdrowia/77248). 21 stycznia 2021 roku natomiast nawoływał, zgodnie zresztą z mainstreamową narracją, do szczepienia ozdrowieńców (https://pulsmedycyny.pl/dr-pawel-grzesiowski-ozdrowiency-takze-powinni-sie-szczepic-przeciw-covid-19-1106143).
Przypomnę jedynie, że od zawsze wiedzieliśmy, że odporność poinfekcyjna jest zdecydowanie większa, niż poszczepienna, a twierdzenia przeciwne są po prostu niczym nie popartymi pseudonaukowymi dywagacjami. 20 października 2021 roku dr Grzesiowski postulował objęcie obowiązkiem szczepień wszystkich tych osób, które pełnią funkcje publiczne, w rozumieniu kontaktu z wieloma osobami. Dzisiaj oficjalnie wiemy, że szczepienie nie zatrzymuje transmisji. Nawet Pfizer był uprzejmy przyznać, że nie było nigdy prowadzonych badań pod kątem zabezpieczenia przed transmisją wirusa (http://martyka.eu/nie_badalismy_transmisji.mp4)
W skrócie przybliżyłem Państwu rzeczoznawcę OIL, teraz skupię się na konkretnych zarzutach.
1. W dniu 8 września 2020 roku udostępniłem wywiad z dnia 15 czerwca 2020 roku, w którym kwestionowałem zasadność stosowania masek ochronnych w ramach przeciwdziałania pandemii Covid-19, oraz zasadność testowania w kierunku zakażenia wirusem Sars-Cov-2.
Dzisiaj wiemy, że skuteczność masek nie została potwierdzona nigdzie na świecie – poza Bangladeszem. Jednakże nawet tam (chodzi o badanie Abaluck 2021) nie jest to jednoznaczne – wg analizy dr Denica Rancourta (o wskaźniku Hirscha 39) jest to badanie wadliwe i nie powinno być brane pod uwagę w decyzjach dotyczących zdrowia publicznego. Na dzień dzisiejszy znanych mi jest 16 badań RCT, które oceniają skuteczność stosowania masek w zapobieganiu zakażeniom wirusami układu oddechowego – 14 z nich wykazuje, że maski nie działają.
Stosowane powszechnie testy PCR mogą jedynie wykryć obecność wirusa Sars-Cov-2, natomiast w żadnym razie nie określą, czy infekcja spowodowana jest tymże wirusem, czy też jakimkolwiek innym z pokaźnej grupy patogenów górnych dróg oddechowych. Poza tym osoby z ostrą infekcją górnych dróg oddechowych powinny mieć niezwłocznie udzieloną pomoc medyczną w celu przeciwdziałania nadkażeniu bakteryjnemu i gwałtownemu pogorszeniu stanu zdrowia – niezależnie od przyczyny infekcji (czy też wyniku testu) – i o to apelowałem od samego początku. Takie postępowanie pomogłoby nam uratować 200 000 osób! Tymczasem dzisiaj jestem oskarżany o kwestionowanie powszechnego testowania, natomiast nikt nie odpowiedział za nadmiarowe zgony spowodowane właśnie tą błędną polityką.
2. W dniu 28 lutego 2021 twierdzę, że „covid-19 stanowi marginalne zagrożenie dla młodszych i prawie żadne dla osób zdrowych„
Wg danych z USA oraz Izraela jedynie 5 do 10% dzieci choruje na Covid-19, natomiast dzieci stanowią niecałe 2% wszystkich diagnozowanych przypadków. Zaledwie niecałe 2% dzieci z dodatnim wynikiem testu na Sars-Cov-2 podlega hospitalizacji – przy czym większość z przyjętych do szpitala może mieć łagodny przebieg choroby czy też nawet zupełnie inny powód hospitalizacji, niż zakażenie Sars-Cov-2. Ryzyko zgonu związanego z Covid-19 wśród dzieci i młodzieży wynosi 0,17 na 100 tysięcy.
Tak, proszę Państwa, wg powyższych danych ryzyko dla młodszych jest marginalne. Podobnie dla osób zdrowych, z prawidłowo działającym układem odpornościowym. Co oczywiście nie oznacza, że wzmacnianie odporności można sobie odpuścić, a zagrożenie całkowicie zbagatelizować.
3. W dniu 29 marca 2021 roku opublikowałem stwierdzenie, że maseczki nie chronią przed zakażeniem, a mogą być wylęgarnią drobnoustrojów chorobotwórczych, powodują częste zmiany skórne. Porównałem również zachorowania na Covid-19 z zachorowaniami na grypę, nie uwzględniając statystyk śmiertelności.
Proszę Państwa, odnośnie masek – nie ma tutaj żadnych wątpliwości. Badania są jednoznaczne – nie ma dowodów na skuteczność, choćby zwolennicy zaklinali rzeczywistość.
Odnośnie braku uwzględnienia statystyk śmiertelności – rzeczywiście, nie było tego w mojej wypowiedzi – ponieważ dotyczyła ona zupełnie innego tematu – a mianowicie organizacji pracy ochrony zdrowia podczas epidemii. Ale oczywiście dzisiaj dysponujemy wiarygodnymi danymi odnośnie zestawienia śmiertelności obu chorób. W metaanalizie przeprowadzonej przez profesora Johna Ioannidisa, epidemiologa z Uniwersytetu Stanforda i jednego z najczęściej cytowanych naukowców na świecie czytamy, że wskaźnik IFR dla Covid-19 wynosi średnio 0,27% (https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2020.05.13.20101253v3.full-text). To są twarde dane, a nie opinie telewizyjnych „ekspertów”.
4. 13 maja 2021 roku napisałem, że jako społeczeństwo osiągnęliśmy odporność populacyjną, a szczepienie dzieci poniżej 12 roku życia stwarza większe zagrożenie, niż Covid-19.
Wtedy pisałem również, że szczepienie się na sezonową chorobę układu oddechowego po sezonie zachorowań jest pozbawione sensu, ze względu na szybką mutację wirusów. Dlatego właśnie szczepionka na grypę jest aktualizowana co roku. Okazało się po raz kolejny, że miałem rację, a nowe mutacje wirusów doskonale dają sobie radę z ominięciem odporności poszczepiennej. To nie jest żadna nowość – medycyna oparta na dowodach mówi o tym od dekad. Zgadza się – w maju mieliśmy odporność populacyną na wariant ubiegłosezonowy. Dlatego zachorowania wygasły. Dlatego też sezonowe infekcje corocznie wygasają na wiosnę. Po to, by w jesieni znowu nas zaatakować. Ale to jest już zupełnie inny wirus. I ten fakt również podkreślałem.
Natomiast odnośnie szczepienia dzieci poniżej 12 roku życia – w świetle faktu, że w tej grupie wiekowej Covid-19 jest znikomym zagrożeniem – szczepienie zupełnie niepotrzebnie naraża organizm na skutki uboczne – więc zdecydowanie JEST większym zagrożeniem. Analizując dostępne dane kliniczne widzimy, że dzięki zaszczepieniu miliona nastolatków unikniemy ok. 16 tysięcy przypadków objawowego zakażenia oraz kilkuset hospitalizacji, natomiast narazimy 900 tysięcy dzieci na co najmniej jeden niepożądany odczyn – przy czym 500 tysięcy będzie miało konieczność stosowania leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych, 200 tysięcy będzie się borykało z gorączką powyżej 38 stopni. Oprócz przejściowych działań niepożądanych dochodzi mniejsze, ale też ryzyko wystąpienia bardziej poważnych objawów, jak choćby głośna ostatnio zakrzepica czy zapalenie mięśnia sercowego. Tak więc w przypadku dzieci – ryzyko może przewyższyć korzyści i trzeba o tym głośno mówić. Tymczasem Wielka Brytania zrezygnowała z masowego szczepienia dzieci i młodzieży, Sąd w Urugwaju nakazał natychmiastowe wstrzymanie szczepień dzieci preparatami na COVID, Szwecja zaprzestała podawania Moderny osobom urodzonym wcześniej niż w 1991 roku, podobną decyzję podjęła Finlandia. Władze Izby lekarskiej (OM) Portugalii wyraziły dezaprobatę dla planowanego na drugą połowę grudnia rozpoczęcia szczepień dzieci w wieku 5-11 lat przeciwko koronawirusowi.
5. 16 maja 2021 roku opublikowałem tekst, w którym: a) kwestionowałem działania profilaktyczne związane z zapobieganiem zarażeniem Covid-19 w postaci noszenia maseczek i zachowaniu dystansu społecznego
Okazuje się, że ta oczywista prawda, wraz z konkretnymi dowodami naukowymi, nie dotarła jeszcze jedynie do osób stawiających mi te absurdalne zarzuty.
b) utrzymywałem, że podjęcie programu szczepień przeciw covid-19 to podjęcie eksperymentu medycznego na niespotykaną skalę
Zgodnie z art. 21 pkt. 2 Ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty „eksperymentem leczniczym jest wprowadzenie nowych albo tylko częściowo wypróbowanych metod diagnostycznych, leczniczych lub profilaktycznych w celu osiągnięcia bezpośredniej korzyści dla zdrowia osoby chorej„. Szczepionki m-RNA są jak najbardziej nową i częściowo wypróbowaną metodą profilaktyczną. Lista działań niepożądanych była kilkukrotnie rozszerzana w trakcie kampanii szczepień, ze względu na pojawiające się nowe informacje i nowe przypadłości (choćby zakrzepica, czy zapalenie mięśnia sercowego). Zatem akcja szczepień m-RNA jak najbardziej spełnia definicję „eksperymentu medycznego”, zgodnie z przywołaną wyżej ustawą. Co więcej, nigdy w historii nie spotkaliśmy się z podobnym działaniem na tak masową skalę.
c) twierdzę, że wprowadzone restrykcje skutkujące znacznym utrudnieniem i opóźnieniem w otrzymaniu właściwej pomocy medycznej spowodowały nadzwyczajny wzrost zgonów w wyniku innych chorób, których nie leczono właściwie i we właściwym czasie
Piszący to oskarżenie żyje chyba w innym świecie. Od 10 miesięcy lekarze debatują nad pomysłem wyjścia z długu zdrowotnego spowodowanego właśnie blokadą ochrony zdrowia. Już w kwietniu tego roku prof. Piotr Kuna przyznał, że „dług zdrowotny to jest coś gorszego niż COVID, bo pandemia, moim zdaniem, mija, a dług zdrowotny pozostanie z nami nie na rok, dwa, lecz na pokolenia /…/ Ten dług zdrowotny zaciągnęliśmy na dziesiątki lat. To nie tylko 100 czy 120 tysięcy zgonów nadmiarowych, poza COVID, to również jest wzrost liczby zachorowań na nowotwory, na choroby sercowo-naczyniowe, na cukrzycę, na choroby układu oddechowego i wynikające z tego ogromne koszty dla całego systemu. Nieuchronne jest też skrócenie średniej długości życia w Polsce. To prawdziwa tragedia, że w XXI wieku w nowoczesnym państwie, które ma całkiem niezły dostęp do różnych metod leczenia, organizacja ochrony zdrowia, zdrowie publiczne są w tak fatalnym stanie, że nie udało się zapobiec skróceniu ludzkiego życia. Bo tak naprawdę zawiodła organizacja i brak oparcia na wiedzy. Przeważyły emocje, które rządziły polityką zdrowotną w dobie pandemii„. (https://www.woia.pl/news/3675/rozmowa-farmacji-wielkopolskiej-quotdlug-zdrowotny-gorszy.html)
W tym miejscu nie tylko podtrzymuję wcześniejsze twierdzenia, ale ŻĄDAM postawienia przed sądem karnym tych, którzy swoimi, niepopartymi wiedzą medyczną decyzjami, ograniczyli dostęp do ochrony zdrowia, przyczynili się do śmierci dziesiątek tysięcy pacjentów oraz spowodowali zaciągnięcie długu zdrowotnego na całe pokolenia!
6. 5 grudnia 2021 roku w wywiadzie dla „Do Rzeczy” miałem pominąć realne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów związane z zarażeniem Covid-19 oraz kwestionowałem zasadność stosowania środków ochrony indywidualnej i podejmowania działań prewencyjnych
Tutaj już wznosimy się na wyższy poziom absurdu. Mam zarzut, że pomijam realne zagrożenie dla zdrowia i życia w udzielonym wywiadzie. Tylko, że… wywiad dotyczył zupełnie innego tematu! W swoich wypowiedziach od początku tzw. pandemii apelowałem, żeby w żadnym razie nie ulegać panice wywoływanej przez media, ale żeby też absolutnie nie lekceważyć zagrożenia. Każdy wirus może być niebezpieczny dla zdrowia i życia.
Natomiast najbardziej surrealistyczny jest zarzut „kwestionowania zasadności ochrony indywidualnej i podejmowania działań prewencyjnych”. W omawianym wpisie to „kwestionowanie” opierało się na odwołaniu się do wywiadu udzielonego przez Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego dla RMF, w którym stwierdził on, że „wprowadzenie tych restrykcji wtedy (w listopadzie 2020 roku) i tak spowodowało, że hospitalizacji było więcej niż jest teraz. Na pewno wiemy w tej chwili, że restrykcje są mało skutecznym środkiem ograniczenia wzrostu pandemii” (https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/poranna-rozmowa/news-niedzielski-restrykcje-sa-malo-skutecznym-srodkiem-ogranicze,nId,5665643#crp_state=1)
Tak więc doszło do tego, że oskarżyciele zarzucają mi już nie tylko publikację faktów mających potwierdzenie w medycynie opartej na dowodach, ale niezgodnych z jedyną słuszną retoryką, ale zarzutem jest publikacja oficjalnej wypowiedzi Ministra Zdrowia, w której przyznał on to, co ja mówiłem od wielu miesięcy!
W uzasadnieniu wniosku o ukaranie możemy znaleźć stwierdzenie, że m.in. moją działalność można zakwalifikować jako „publiczne propagowanie postaw antyszczepionkowych i antyzdrowotnych oraz głoszenie niepotwierdzonych naukowo poglądów i nieprawdziwych informacji„. To oczywista bzdura. Wszystkie moje wypowiedzi były poparte konkretnymi dowodami naukowymi, w tym tymi najwyższej jakości (RCT i metaanalizy). Nigdy również nie dyskredytowałem szczepień apelując, żeby każdy dobrowolnie i bez żadnego przymusu miał możliwość oceny korzyści i ryzyka oraz podjęcia indywidualnej decyzji. Takie zresztą było oficjalne stanowisko władz (oficjalne, gdyż nieoficjalnie były oczywiście podejmowane próby przymuszania do zaszczepienia się). Równocześnie jako zakaźnik znam wiele przypadków, kiedy korzyści wynikające ze szczepień jednoznacznie przewyższają ryzyko (np. wścieklizna) i w takich przypadkach sam kieruję na szczepienia. W przypadku szczepionek na Covid-19 nie mamy niestety jednoznacznych dowodów, dlatego też każdy bezwzględnie powinien mieć prawo do podjęcia indywidualnej decyzji.
Jak Państwo widzicie, oskarżenie oparte jest jedynie na populistycznych stwierdzeniach, bez żadnych dowodów naukowych. Zarzuca mi się, że moje wypowiedzi nie są tożsame z aktualnym stanem wiedzy, tymczasem WSZYSTKIE moje stwierdzenia mają odniesienia w literaturze naukowej oraz wynikach prac badawczych – co zresztą zawsze przywołuję. Widać tutaj wyraźnie, że w całej sprawie chodzi jedynie o zemstę za walkę ze skompromitowanym systemem. Niezależnie od wszystkiego jestem głęboko przekonany, że niedługo przed sądem – i to sądem karnym – odpowiedzą wszyscy ci, którzy wbrew nauce doprowadzili do zapaści systemu o ochrony zdrowia i tylu niepotrzebnych zgonów. Oby już nigdy nie było sytuacji, że lekarze odmawiają pomocy chorym dlatego, że są chorzy, albo pacjent musi uderzać kijem w okno przychodni, bo nie ma prawa wejść do środka.
Profesor Uniwersytetu w Kioto ostrzega, że życie miliardów zaszczepionych osób jest zagrożone.
[Do przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia: „Ty idioto! Dosyć tego! … Nie wolno dopuścić do powtórzenia tych błędów”. ]
Japoński profesor Masanori Fukushima, wybitny ekspert i autor wielu naukowych publikacji, emerytowany profesor Uniwersytetu w Kioto (Kyōto), specjalista badań biomedycznych i medycyny translacyjnej, dyrektor i przewodniczący Translational Research Center for Medical Innovation oraz Foundation for Biomedical Research and Innovation w Kobe, podczas gorącej debaty z urzędnikami publicznymi przedstawił swoją opinię na temat zagrożeń związanych z tzw. szczepionką przeciwko tzw. Covid-19.
Prof. Fukishima powiedział przede wszystkim, że głosy naukowców zostały stłumione i ocenzurowane i dał się słyszeć tylko jeden przekaz, który niestety był naukowo błędny.
Ten znakomity profesor, jak również ekspert w zakresie onkologii powiedział, że szkodliwość szczepionek jest obecnie problemem ogólnoświatowym.
Prof. Fukushima w ostrych słowach powiedział:
„Skończcie ze złą nauką i zajmijcie się prawdziwą nauką. Zaszczepiliście tak wiele osób, a jednak tylko 10% członków Ministerstwa Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej, którzy prowadzą kampanię szczepionkową, zostało zaszczepionych. Co to ku**a jest, jakiś żart sobie robicie?… Róbcie to co należy, prawidłowo, bo inaczej czekają was procesy sądowe. Dosyć tego! … Musicie przyglądać się danym klinicznym, danym medycznym, bo tu chodzi o życie ludzkie! I musicie to robić właściwie i uważnie, patrzeć indywidualnie na każdy przypadek. … Patrząc na tak wielką liczbę rodzajów skutków ubocznych szczepionek, miliardy ludzi są w niebezpieczeństwie. … Jeśli po zaszczepieniu się wzrosło komuś [trwale] ciśnienie, to u każdej z tych osób przyczyną są szczepionki. … Ale wy ignorujecie celowo badanie tych przypadków, za to wydajecie tryliony Yenów na import szczepionek. … I jeszcze jedno: połowa z nich po szczepieniu zmarła z powodu problemów z układem krążenia i sercem. Jestem pewien, że znacie to aż za dobrze. A wy dalej z jakimiś Alpha, Beta, Gamma…co za idiotyzm…banda niekompetentnych uczonych, których nie można nazwać uczonymi…całkowite lekceważenie nauki i medycyny!”
Na to odpowiedział przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia tłumacząc, że oni przecież „podejmują wszelkie działania…”
Prof. Fukushima nie wytrzymał i wykrzyknął do niego:
„Ty idioto! Dosyć tego! … Nie wolno dopuścić do powtórzenia [tych błędów]. Powinniście od samego początku postępować tak jak pokazuje to nauka. Zatem natychmiast rozwiążcie ten absurdalny Komitet Ewaluacji Ofiar Szczepionek i zamiast niego powołajcie komitet śledczy prawdziwie badający każdy przypadek. I aby on mógł działać, powołajcie odpowiednich statystyków i porządnych ekspertów. Czy rozumiesz mnie?! Potem, zróbcie testy i przeprowadźcie śledztwo. Tak jak powiedział wcześniej dr Sano, jeśli macie próbki tkanki, to badajcie je pod kątem białka kolca. Ludzie już robią takie badania na całym świecie i prestiż Japonii wisi tutaj na włosku. … Musicie zidentyfikować każdy zgon, również te, które nie zostały w śledztwie uwzględnione. Życie tysięcy, dziesiątek tysięcy ludzi jest zagrożone. I jeszcze jedno: Nie macie pojęcia jak przedstawiają się długofalowe skutki tych szczepionek. Nanocząstki przyjęte przez organizm w tak dużych ilościach bezustannie produkują białka kolca. Ludzie chorują, cały czas źle się czują, niektórzy z jakichś powodów nagle zaczynają chorować, dostawać egzemę… Musimy natychmiast zatrzymać wyszczepianie i zająć się chorymi. I to właśnie mówi ta publikacja naukowa. (prof. Fukushima pokazuje tutaj dokument).
A wy zatrudniacie ludzi, którzy nie mają pojęcia o prawdziwej nauce, i media pokazują ich w telewizji. Ci sami idioci ciągle promują szczepionki. Wszystko co robicie jest absurdalne, super idiotyczne. Ja nie przyszedłem tutaj wysłuchiwać jakichś bzdur, które próbujecie wyjaśniać, ja przyszedłem dzisiaj aby skorygować i pokazać prawidłowo te rzeczy.”
Jak widać, prawdziwi i odważni naukowcy na całym świecie zaczynają coraz dobitniej ostrzegać polityków o nadciągającym niebezpieczeństwie i zagrożeniu dla zdrowia zaszczepionych.
Tak jak mówił prof. Fukishima: dosyć z tymi idiotyzmami wyszczepiania, udawania że nie ma skutków ubocznych. Mówcie prawdę, zajmijcie się chorymy, wypłaćcie należne odszkodowania.
Trzeba zatem natychmiast odsunąć (i ukarać!) odpowiedzialnych za wyrządzone szkody polityków; ukarać lekarzy (koniecznie!), którzy nie tylko stracili resztki reputacji i autorytetu, ale stali się czołowymi przedstawicielami profesji zagrażającej życiu i zdrowiu; należy odseparować się od głównych mediów, wspierać media niezależne; tworzyć sieć niezależnej lokalnej pomocy.
Dosyć z idiotyzmem wyszczepiania preparatem „przeciwko Covid-19”, ale i koniec ze WSZYSTKIMI szczepionkami, które są zagrożeniem dla zdrowia i życia!
[Odnośniki do oryginalnych zapisów Video – w Bibule. MD]
[Ależ odwaga: Nawet na czas swego wystąpienia zsunął namordnik na szyję.. A co to za potworek– nowotworek: „medycyny translacyjnej” ?? Ale wypowiedź świetna. MD]