Brudnopisy nie płoną. Ciotka Irenka a Reżyser Znany.

24.03.2008.
 Ciotka Irenka a Reżyser Znany
Eh, ciężko się teraz żyje, westchnęła smutno dobra Ciotka.
Czemu to? pytam z troską.
– Część władz bardzo się interesuje takimi, którzy kochają młodziutkich… odpowiada.
– No, ale tylko mała część władz… pocieszam niepocieszoną.
 – A już mieliśmy nadzieje, że policja zdecyduje się ujawnić niezdrowe skłonności i czyny Reżysera i jego bliskich… mruczy Ciotka.
– ???? – nie rozumiem.
No, w powstałym huku medialnym możnaby sobie na boczku coś przygruchać..
– A czemu Go nie aresztują? pewnie nie mają dowodów? – pytam.
– Och, co to, to nie.. Filmików, zeznań, innych dowodów jest sporo. Mocne. I fajne – rozmarzyła się Ciotka.
– To może boją się, że te dowody znikną? przecież już nieraz się to zdarzało? – niepokoję się.
– Ależ nie, to fachowcy, na pendrajwach (to takie gwizdki z pamięcią komputrów) itp. wszystko jest zabezpieczone. W bezpiecznych miejscach. Ale chodzi o to, że to Postać, wyjątkowo Ważne Tematy poruszał, nie wolno Go więc sięgnąć. Trzeba jeszcze troszkę poczekać. Może wreszcie decyzje zapadną…
Na razie nawet tak pięknie i obficie udokumentowane śledztwo, jak wykrycie szajki pedofilskiej na Dworcu Centralnym, trzeba było ze względu na udział Autorytetu zamieść pod dywan.. 
                      Tak to smutno żyje się w Cieniu Ważnych Osób.
====================

Tak mi podesłano – znalezione…


mail:

Policjant mówi, że w “Siedlisku” w Laskach odbywały się długo spotkania z chłopczykami, dostojna Dyrektorka Szkoły o nich wiedziała, a starucha-żona – doglądała.

W Zamku Ujazdowskim wystawa: Zbrodnicza współpracę globalnych korporacji (Apple, Nike, Coca Cola, Google, Facebook, Twitter) z chińskimi komunistami.

Antykomunizm, antycovidianizm, krytyka Google i Facebooka na zakazanej przez chińskich komunistów wystawie Badiucao w CSW

Kultura

Dodano 4 lipca 2023 Antykomunizm-antycovidianizm-krytyka-Google-i-Facebooka-na-zakazanej-przez-chinskich-komunistow

Autor: Jan Bodakowski

Badiucao

Badiucao / Fot. Jan Bodakowski

Centrum Sztuki Współczesnej w warszawskim Zamku Ujazdowskim, po tym, jak instytucja ta została odzyskana dla Polski i Polaków przez nową przyjazną Polsce i Polakom dyrekcje, zorganizowało kolejną niezwykle wartościową wystawę. Do 15 października, w czwartki za darmo, można w salach CSW zapoznać się na wystawie „Badiucao — Chiny. Opowieść prawdziwa” z antykomunistyczną, krytyczną wobec covidowego faszyzmu, Facebooka czy Google, twórczością chińskiego artysty i działacza wolnościowego Badiucao.

Do wystawy w Warszawie i wystaw artysty w innych miastach na świecie, usiłowały nie dopuścić władze komunistycznych Chin. Badiucao na emigracji tworzy sztukę krytyczną i wyśmiewającą chińskich komunistów.

Zbrodnie komunistów chińskich

Artysta w swoich pracach ukazał, jak przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping wykorzystał covid (przez niego „wykarmiony” i z nim „ożeniony”) do realizacji swojej totalitarnej polityki kontroli nad społeczeństwem, jak chińscy komuniści wykorzystują covid jako pałkę i broń przeciwko Chińczykom walczącym o wolność, jak fałszywa pandemia staje się instrumentem zniewalania. Takie podejście do rzekomej pandemii zapewne nie podoba się nie tylko chińskim komunistom, ale i ich sojusznikom — globalistom, globalnym koncernom farmaceutycznym, WHO, i ich pachołkom z UE, USA czy polskim zwolennikom sanitaryzmu (takim jak Niedzielski i jego przełożeni).

Współpraca globalnych korporacji z komunistycznymi zbrodniarzami

Z sympatią zachodnich globalnych korporacji nie spotka się też to, że artysta krytykuje współpracę globalnych korporacji z zachodu (Apple, Nike, Coca Cola, Google, Facebook, Twitter) z chińskimi komunistami. Artysta w swych pracach wytyka zachodnim globalnym korporacjom, że razem z chińskimi komunistami korzystają z niewolniczej pracy Ujgurów (muzułmańskich rdzennych tubylców, którzy są etnicznie wyniszczani przez Chińczyków okupujących ich ziemie). Badiucao zwraca też uwagę, że globalne zachodnie korporacje wspierają cenzurę narzuconą przez chińskich komunistów Chińczykom.

Badiucao w swoich pracach naśmiewa się z patologicznego kultu jednostki, jakim na polecenie komunistów jest w Chinach darzony przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping. W ramach tego kultu zakazane są wizerunki Kubusia Puchatka, który ma być podobny do komunistycznego cesarza. Xi Jinping jest przez Badiucao wyśmiewany też za „wskrzeszanie” Mao.

Chińskie wsparcie dla rosyjskiego imperializmu

W pracach chińskiego artysty widać też krytykę wsparcia chińskich komunistów dla rosyjskiego imperializmu — Xi Jinping razem z Putinem ze smakiem pożerają ludzkie szczątki, a Putin eksponuje jak ekshibicjonista swoją broń jądrową.

Badiucao to pseudonim artysty, pod którym twórca publicznie występuje. Artysta pochodzi z chińskiej inteligencji prześladowanej przez komunistyczną dyktaturę. Z Chin wyemigrował w 2009 roku. Swoją sztuką walczy z komunistycznym zniewoleniem swoich rodaków.
 

Badiucao. Chiny. Opowieść prawdziwa. Antykomunistyczna, i antyglobalistyczna wystawa w CSW

https://www.facebook.com/plugins/video.php?height=314&href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvmedianarodowe%2Fvideos%2F1439201590170252%2F&show_text=true&width=560&t=0
Wystawa zakazana przez chińskich komunistów w CSW
https://www.youtube.com/embed/PJUytglN_1Y?start=77

80-latek rozprawił się z obrazem prezentującym pornografię z udziałem dziecka. Macron: „atak na sztukę oznacza atak na nasze wartości”. Oto „wartości” tego pedofila.

80-latek rozprawił się obrazem prezentującym pornografię z udziałem dziecka

Macron pisze, że „atak na sztukę oznacza atak na nasze wartości” Poniżej – „wartości” tego pedofila.

80-latek-rozprawil-sie-obrazem-preentujacym-pornografie-z-udzialem-dziecka

W Palais de Tokyo w Paryżu doszło do dewastacji pracy „Pieprzyć abstrakcję!” szwajcarskiej „artystki” Miriam Cahn, oskarżanej o uprawianie pornografii pedofilskiej.

„Le Monde” ujawnił, że autorem protestu był Pierre Chassin, były radny Frontu Narodowego w radzie miejskiej Mureaux (Yvelines). Dziś osiemdziesięcioletni człowiek oblał pracę farbą.

Lewicowe media przypisały natychmiast partii Marine Le Pen atak na „sztukę” i „swobodę ekspresji”. Sama szefowa klubu Zjednoczenia Narodowego w parlamencie uznała to za wynik „indywidualnego zachowania”, którego nie można przypisywać jej ugrupowaniu.

Marine Le Pen we wtorek 9 maja zaprzeczyła jakiejkolwiek odpowiedzialności swojej partii za degradację kontrowersyjnego obrazu w Palais de Tokyo i wyjaśniła, że partia „nie może odpowiadać za indywidualny czyn kogoś, kto osiem lat temu był radnym gminy”. Dodała, żę Chassin od dawna nie jest już członkiem jej partii.

Jednak minister kultury Rima Abdul-Malak, jeszcze w niedzielę mówiła o „instrumentalizacji” tej sprawy przez Zgromadzenie Narodowe i oskarżała partię o wspieranie takich ataków. Stwierdziła, że „były radny FN atakuje pracę Miriam Cahn po kampanii oszczerstw prowadzonej przez swoją partię”.

Praca Cahn wzbudzała od początku duże kontrowersje i była nawet przedmiotem debaty w parlamencie. Praca przedstawia dziecko związanymi rękami zmuszane do seksu oralnego przez potężnego mężczyznę bez twarzy i wywołała duże oburzenie.

Paryska prokuratura poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie degradacji dóbr kultury i zatrzymaniu osiemdziesięciolatka, który zamalował pracę „Fuck abstraction!”. Pierre Chassinowi grozi do 7 lat więzienia i grzywna w wysokości 100 tysięcy euro.

Głos w tej sprawie zabrał zresztą nawet prezydent Macron, pisząc, że „atak na sztukę oznacza atak na nasze wartości”.

Tylko, czy to rzeczywiście sztuka? [Ale kretyńskie „pytanie”.. MD]

Macron doczekał się w odpowiedzi m.in. dość perwersyjnej przeróbki owego obrazu:

https://twitter.com/BMazzatti/status/1655630417939030038?s=20

Emmanuel Macron

En ce 8 mai, où nous célébrons la victoire de la liberté, je condamne l’acte de vandalisme commis hier au Palais de Tokyo. S’en prendre à une œuvre, c’est attenter à nos valeurs. En France, l’art est toujours libre et le respect de la création culturelle, garanti.

Murdel Bęski – to u Witkacego. Burdel męski zaś teraz, w „teatrze” bydgoskim. Patron – min. “kultury” i v-premier Gliński. Płacimy MY.

Murdel Bęski – to u Witkacego. Burdel męski zaś teraz, w „teatrze” bydgoskim. Patron – min. i v-premier Gliński. Płacimy MY.

„Transparada” w bydgoskiej operze. Obscena w instytucji współprowadzonej przez MKiDN.

Mężczyźni symulujący stosunek sodomski. Ponadto scenografia i oświetlenie przypominają burdel. Nic nie wskazuje na to, by było to dzieło sztuki. Lepszym określeniem byłaby pornografia.

25 kwietnia 2023 w-bydgoskiej-operze-obscena

Spektakl Rijeka Ballet Company z Chorwacji wpisuje się w obchody 29. Bydgoskiego Festiwalu Operowego.

Czy rzeczywiście, jak podają organizatorzy, jest to „parada tańca współczesnego”, czy promocja pornografii i transgenderyzmu?

Spektakl prezentujący “twórczość  choreografów XXI wieku” przeznaczony jest dla widzów dorosłych. Wpisuje się w ogólnopolską akcję #tańczMY organizowaną przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.

Celem przedsięwzięcia jest zrzeszenie środowiska tanecznego wokół idei obchodów Międzynarodowego Dnia Tańca.

Spektakl tworzy sześć niepokojących, zabawnych i zaskakujących choreografii – czytamy na stronie Opery Nova w Bydgoszczy.

„Transparada” jest według organizatorów „jednym z przebojów” programu tegorocznego festiwalu operowego 

Na program baletowego wieczoru złożą się choreografie do znanych fragmentów muzyki Debussy’ego, Ravela, Rossiniego, Strawińskiego. 

Można jednak zapytać, co wspólnego z twórczością wybitnych kompozytorów ma dokonująca się na scenie symulacja stosunku homoseksualnego, promocja transgenderyzmu, występy półnagich tancerek, całujący się mężczyźni…? Całość przypomina raczej perwersyjny spektakl pornograficzny niż dzieło sztuki…

Takiego zdania są także autorzy chorwackiego portalu Vigilare.info:

W krótkim zwiastunie widać dwóch mężczyzn symulujących stosunek sodomski. Ponadto scenografia i oświetlenie przypominają burdel. Nic nie wskazuje na to, by było to dzieło sztuki. Lepszym określeniem byłaby pornografia.

Warto przypomnieć, że bydgoska opera jest instytucją kultury współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Zaś Bydgoski Festiwal Operowy, będący przeglądem dokonań teatrów muzycznych z kraju i zagranicy, odbywa się od 1994 r.

MZ/opera.bydgoszcz.pl, bydgoszcz.naszemiasto.pl, vigilare.info

Rewolucji dokonują zawsze dranie rękami durniów.

Rewolucji dokonują zawsze dranie rękami durniów.

Dranie i durnie

Małgorzata Todd      dranie i durnie


       Szanowni Państwo!
           Każdy rodzaj komunizmu, niezależnie od kolorów: czerwonego, zielonego, czy układu sześciobarwnego, wprowadzają dranie rękoma durniów. Taka jest zasada.

Drania kierującego się własnym interesem można by zawczasu przekupić, gdyby wiadomo było, co knuje. Drania multimilionera przekupić się nie da, bo kogo byłoby na to stać? Nie da się też wyperswadować złoczyńcy zaniechania czynienia zła, jeśli sobie to upodobał.
           Sukces draństwa polega na wmówieniu durniom, że biała jest czarne i odwrotnie. Najpierw ludziom o zdrowym rozsądku zdaje się, że coś jest tak oczywistym absurdem, że nikt normalny w to nie uwierzy. Do czasu. Nie ma takiej bzdury, której „autorytety” nie byłyby w stanie wmówić, zdawałoby się normalnym ludziom.
           Odkąd sztuka przestała zachwycać, a jej jedynym celem jest szokować, zaczęła nudzić i obojętnieć zarazem. Czy jakikolwiek film, wyprodukowany po roku 2020, może obyć się bez brzydoty i głupoty wszelkiej maści? To pytanie retoryczne, (z jednym znanym mi wyjątkiem, którym jest „Czarny sufit”).

Dla współczesnych twórców „artyzm” wyklucza piękno, a ktoś, kto nie jest oczywistym durniem, nie zasługuje na miano filmowego bohatera.
           Obrzydzenie do robactwa jest normalne. Ale czy na pewno? Wystarczy, że „autorytety” włączą się w propagandę, pokażą jak i z czym to się je i mamy je na talerzu, jak w banku. Do szczepionek antycovidowych przekonano nas bez trudu, chociaż wszyscy uczyliśmy się biologii i powinniśmy wiedzieć, że procesów życiowych nie da się przyspieszyć najszybszym nawet komputerem. Z żołędzia umieszczonego w sprzyjających warunkach, dąb wyrośnie, ale musi to trochę potrwać.
           Pamiętajmy, że rewolucji dokonują dranie rękami durniów. 

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Upside-Down Painting Reveals Inverted Worldview of Modern Art. Deciphering Hidden Codes.

Upside-Down Painting Reveals Inverted Worldview of Modern Art.

Deciphering Hidden Codes.

by Edwin Benson https://www.tfp.org/upside-down-painting-reveals-inverted-worldview-of-modern-art/

Upside-Down Painting Reveals Inverted Worldview of Modern Art
Modern art sends a subliminal message to viewers that ends up destroying art and glorifying ugliness.

Over coffee in the office, a young acquaintance recently related an experience that exposed the false values of the modern art world. He had gone to an art museum with an older sister. He stood looking at one piece of so-called abstract art. He told his sister, “That doesn’t make sense to me.” An older woman looking at the next painting loudly whispered to him, “Art doesn’t need to make sense.”

The Topsy-Turvy World of Modern Art

That anecdote came back to me when I saw an article in ADN-America about a German art gallery, the Kunstsammulung Nordrhein-Westfalen. Sometime during the eighties, the museum purchased a painting by Piet Mondrian (1872-1944). When the museum hung the painting—which consists of twenty-three straight lines in yellow, orange, blue and black —the workers inadvertently displayed it upside down. No one noticed the mistake until a photograph of the artist’s studio recently surfaced with the painting hanging correctly.

The painting is titled “New York City 1.” It is one of several New York-inspired paintings of similar straight lines done in 1941 and 1942. It bears no resemblance to the city at all. It does not make sense.

The embarrassed museum administration tried to deflect criticism by indulging in pseudo-intellectual art talk. The error was really “an experiment.”

“If we go along with the experiment and rotate New York City 1 by 180 degrees, we find that the picture still works. In fact, it functions extremely well: the composition gains in intensity and plasticity.”

Silliness Wrapped Up as Wisdom

“The density of the strips along the top edge lends the work a resemblance to its close relative ‘New York City,’ in which the zone of greatest density is also located at the top edge. The blue strips along the left, top, and lower edges are now positioned in exactly the same places.”

The description by the Encyclopedia Britannica expounds on Mr. Mondrian’s artistic sensibilities.

“In his mature paintings, Mondrian used the simplest combinations of straight lines, right angles, primary colors, and black, white, and gray. The resulting works possess an extreme formal purity that embodies the artist’s spiritual belief in a harmonious cosmos.”

Such sophisticated twaddle is not convincing. It only tries to endow the banal with beauty and inevitably fails.

Most of those who do not admire so-called modern art ignore it. It is easy to chortle at the “artist” and those who pride themselves on their ability to read deep meaning into it. That is a mistake. Modern art has a serious purpose aimed at destroying beauty.

Deciphering Hidden Codes

Art critic Father Anthony Brankin claims that modern art sends a subliminal message to viewers that ends up destroying art and glorifying ugliness.

“The subliminal message in every confused and misshapen piece of modern architecture, art, music, or drama is that there is no God. The subliminal message in every deliberate mutilation of natural forms, in every tribute to physical and personal perversion, is that there is no God. The subliminal message in every celebration of the weird and deathly is that there is no God. This subliminal message is as surely the ‘Illuminated Gospel of Death’ as any culture could have ever proclaimed, and by virtue of its omnipresence in every aspect of modern life, we are constantly encouraged to accept this gospel.”

TFP writer and scholar Michael Whitcraft expands upon Father Brankin’s conclusions by tying them to a common aspect of modern life.

“This attitude is prevalent throughout our society…. Ripped jeans are a good example of this. When someone wears ripped jeans, they take one of the least sublime fabrics in existence, denim, and then do the only thing that can be done to make it more vulgar: tear holes in it.”

The Absence of Beauty

For the contemporary practitioner of any creative process—be it painting, sculpture, architecture, writing and so on—the worst criticism is that the work is “derivative” or lacking originality. The goal is to “push the envelope” by creating something new and unique. According to this philosophy, one becomes an artist only after doing “groundbreaking” work, like pawning off paintings of straight lines.

This attitude is most unfortunate because it denies the sense of beauty. Consider the style of modern architecture known as “brutalism.” These structures, most often constructed of reinforced concrete, are typified by mass and structural angles. The mechanics of the building—beams, trusses, ducts and similar features—are on full display. Often the concrete wall surfaces are unpainted.

An excellent example is the Metropolitan Cathedral of Saint Sebastian in Rio de Janeiro, Brazil. It looks like a giant concrete cone. Mayan temples supposedly inspired its architect. It is a truly ugly confection whose interior appears dark and forbidding, despite an abundance of colored glass. It has all the charms of an elevator shaft with a skylight at the top.

What is the purpose of such a building? It does not elevate God. It reminds no one of mankind’s common goal—Heaven. If it inspires awe, that sensation is one of overwhelming oppression. It is, however, unique. No doubt, the architect won the admiration of his peers. He created a monument to modernism.

My heart fills with regret when I reflect on the magnificent structure they could have constructed by emulating the magnificent cathedral architecture of Europe. Who knows how many would have been inspired in much the same way Sainte-Chapelle does so well?

But that would be derivative.

„Dziady”, czyli wróg przekroczył granicę

Już od tygodni uwaga Polaków skupiona jest na zagrożeniu naszej wschodniej granicy i na jej obronie przez polskie służby mundurowe. Mówi się przy tej okazji również dużo o niejednoznacznej postawie tzw. totalnej opozycji, gdy chodzi o interes państwowy i narodowy.

Tymczasem, po stronie definiującej się jako patriotyczna, mało kto zauważa, że wróg jest już w granicach Ojczyzny i poczyna sobie tutaj coraz bezczelniej. Ot, na przykład w budynku przy Placu św. Ducha 1 w Krakowie. Ale to chyba w końcu się zmieni.

Pisanie o ostatniej produkcji Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie (premiera 19 listopada), można by przyrównać do babrania się w gnojówce. I niech nikogo nie zmyli, że szambu nadaje się nazwę – „Dziady”, a informując o tym, wykorzystuje się nazwisko polskiego wieszcza Adama Mickiewicza oraz pierwszego inscenizatora, Stanisława Wyspiańskiego. To tylko marketing.

Teatr Słowackiego to miejsce legendarne, arcypolskie u samego zarania, a dzisiaj, niestety, jak niemal cała polska oficjalna kultura, pozostające we władaniu zwycięzców marksistowskiego marszu na instytucje. Należy dodać, że teatr ten to również najsłynniejsza, sztandarowa instytucja kultury podlegająca pod Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego. Szefem tego Urzędu jest Witold Kozłowski, powołany na to stanowisko z ramienia partii rządzącej naszym krajem, czyli Prawa i Sprawiedliwości. A wśród Partnerów tego teatru, jednocześnie dofinansowujących jego działalność, jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To bardzo gorzka konstatacja wobec faktu, że działalność  krakowskiego teatru, firmującego się nazwiskiem drugiego z wieszczów, jest zaprzeczeniem miłości Ojczyzny.

Nie chcesz tego oglądać 

Spektakl Mai Kleczewskiej pt. „Dziady” w „Teatrze Słowackiego” spowodował ważną reakcję Małopolskiej Kurator Oświaty, Barbary Nowak. W jej upublicznionym 24 listopada „Stanowisku” czytamy m.in., że przedstawienie „(…) jest swobodną emanacją poglądów środowiska, które pragnie kształtować spojrzenie społeczne na współczesną Polskę nie z troską, miłością należną Ojczyźnie, lecz z nienawiścią do jej rodowodu historycznego, do tożsamości narodu ugruntowanego na fundamencie tradycji cywilizacji łacińskiej”.

Odradzam przy tej okazji używania argumentu: „nie byłeś, nie krytykuj”. Żeby mieć zdanie o lupanarze, nie trzeba tam bywać. A czym to cuchnie, możemy się dowiedzieć choćby z nabuzowanych reakcji funkcjonariuszy medialnych w pełni oddanych służbie rewolucji. Na przykład niejaki Przemek Gdula na portalu „wp.pl” pisze:

(…) Polska jest dziś już tylko plugawa – mówi w swoim najnowszym spektaklu Maja Kleczewska (… ) najważniejszy polski bohater romantyczny staje się kobietą (…) w „Wielkiej Improwizacji”, wygrażanie Bogu nie jest tu bezczelnością zbuntowanego młodzieńca, ale głosem protestu skrzywdzonej kobiety.

(…) w celi Konrada, gdzie w oryginale patriotyczni spiskowcy dyskutowali o Polsce i swoim losie. (…) uwięzione są kobiety. Widać, że niektóre trafiły za kraty prosto z ulicznego protestu, pobite przez policjantów, inne to „kryminalistyki”, które broniły się przed przemocowym partnerem i zrobiły mu krzywdę. (…)  śpiewają wściekłą pieśń, w której grożą władzy, że się na niej zemszczą „z Bogiem lub choćby mimo Boga”. 

(…) istotą nadziei zawartej w „Dziadach” jest wers o tym, że: „nasz naród jak lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa”, ale kryje się pod nią morze szlachetności, dobra i wewnętrznej siły. 

Kleczewska nie tylko odbiera tę nadzieję, ale umieszcza w spektaklu scenę w bardzo brutalny sposób pokazującą, jak dziś wygląda Polska. Na obrzęd dziadów w stodole gromadzi się cała społeczność, z jednej strony: szalikowcy, ONR-owscy bojówkarze, celebrytka z orłem na sukni, katoliccy fundamentaliści – Niewolnik Maryi i żołnierz Armii Boga, z drugiej: prostytutka, gej, Żydzi. Od początku czuje się narastające napięcie: ci pierwsi patrzą na drugich spode łba, nijak nie wychodzi im wspólne śpiewanie obrzędowych hymnów (…) A zaraz zamiast pieśni w ruch idą pięści: na scenie zaczyna się regularny pogrom.

(…) Zakłamanie, patologia, przemoc, brutalność – tak dziś wygląda Polska, tak wygląda polsko-polska wojna. Kleczewska nie zostawia cienia nadziei, że zwaśnione plemiona da się pogodzić, że da się coś tu jeszcze zmienić. W jej „Dziadach” Polska jest już tylko „zimna i twarda, sucha i plugawa. Pod spodem nie kryje się nic, czego można się złapać i z czym można wiązać jakiekolwiek nadzieje”.

Pani Anna Piątkowska z „Dziennika Polskiego” uzupełni:

(…) Kleczewska odwraca rolę. Dziś za księdzem Piotrem – purpuratem sprawującym misterium przed złotym ołtarzem stoi siła jego Kościoła. Ksiądz Piotr (…) jest jego namiestnikiem a nie pokornym braciszkiem. Jego instytucja nie stoi dziś po stronie wykluczonych”.

A Gdula dopowie, że ten „złoty ołtarz” to „kopia dzieła Wita Stwosza z Bazyliki Mariackiej”, a ksiądz Piotr, jako biskup „wygłasza płomienne patriotyczne słowa, obłapiając za sukienkę młodą dziewczynę”. 

I jakże słusznie, „biorąc pod uwagę powyższe, Małopolski Kurator Oświaty zdecydowanie odradza organizowanie przez szkoły wyjść dzieci i młodzieży na ten spektakl”.

Nie ma tego złego…

Obrażający i poniżający broniących naszej granicy, w czym celują szczególnie salonowi artyści, otrzymują należną im odprawę, z ewentualnymi konsekwencjami prawnymi włącznie. A jak to będzie z wrogiem wewnętrznym? Czy w końcu otrząśniemy się z tolerowania draństwa ubranego w „dzieło sztuki”?  Aktor Jan Peszek, kreujący jedną z ról w „dziele” Kleczewskiej, w wywiadzie dla tygodnika  „Newsweek”, nawiązując do treści spektaklu, tak charakteryzuje Polaków: „Wmawiamy sobie, że kochamy wolność. Nie kochamy (…) Heroiczni? Nie. Odważni? Wręcz przeciwnie: boimy się grupki przerażonych uchodźców na granicy, pozwalamy im umierać, odwracamy wzrok”.

Żołnierze na pewno wzroku nie odwracają – to groziłoby co najmniej rozbitą głową. Trudno też nie rzucać okiem do tyłu, kiedy ktoś mówiący twoim językiem próbuje strzelać ci w plecy. Brudna sprawa z Teatru Słowackiego wywołała w końcu potrzebną reakcję Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotra Glińskiego: „Niepokoją wszelkie takie działania, które są kontrowersyjne w sztuce i przekraczają granice tej akceptowalnej kontrowersji”. I dodał: „Natomiast bardzo mnie niepokoją zupełnie nieodpowiedzialne i infantylne porównania odbioru tych „Dziadów” ze słynnymi „Dziadami” z 1968 r. Ludzie, którzy porównania takie czynią, są ludźmi, którzy nie rozumieją polskiej historii, ani kultury”.

Niemniej istotną refleksją podzielił się Minister Edukacji, Przemysław Czarnek: „Czym jest edukacja klasyczna? Najkrócej rzecz ujmując, jest to edukacja, która stawia na wychowanie do dobra, do piękna i, co najważniejsze, do prawdy. I chyba nie musimy sobie wyjaśniać i dodatkowo jeszcze argumentować, że jest to niezwykle ważne dzisiaj, w czasach, kiedy piękno jest zdeformowane, jak choćby tam, w Krakowie, gdzie zamiast „Dziadów” powstaje dziadostwo”. I dodał: „Bardzo dziękuję pani kurator za reakcję. Nie wolno siedzieć cicho i milczeć w obliczu właśnie deformowania piękna i bezczeszczenia sztuki, kiedy prawda jest deformowana na skalę niespotykaną”.

Tegoroczny sezon dyrekcja Teatru Słowackiego oflagowała hasłem: „Wolał(a)bym nie”. Polacy również „wolą nie”, gdy chodzi o finansowanie i funkcjonowanie takich instytucji kultury. Może w końcu rządzący przestaną się bać bezzasadnego posądzania o cenzurę i brak tolerancji. Może przerobione leninowskie stwierdzenie, że „Polacy sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy”, a które doskonale pasuje do poczynań tzw. teatralnej spółdzielni, w końcu przestanie być aktualne. I w końcu artystyczni uzurpatorzy już nie będą mogli zawłaszczać poetów i zamykać im usta; zawłaszczać narodową historię i pisać ją na nowo. Amen.

Tomasz A. Żak https://pch24.pl/dziady-czyli-wrog-przekroczyl-granice/