POLSKA DLA POLAKÓW. Krzysztof Baliński.

Krzysztof Baliński 26 listopada 2022

4 czerwca 1990 to finał gorączkowych rewindykacji etnicznych. Po ideologicznym recyclingu i partyjnej metamorfozie (tj. wstąpieniu do UD/UW, najlepszej inwestycji Kominternu w Polsce), na rządowych stołkach zasiada drugie, a nawet trzecie pokolenie pewnej mniejszości. Zmiana warty udaje się znakomicie – kosmopolityczna szajka, której szef dogadał się w Magdalence z Kiszczakiem, znalazła się w pierwszym szeregu budowniczych III RP. W starych demokracjach jest czymś oczywistym, że opinia publiczna ma prawo znać przeszłość ludzi, którzy w jakikolwiek sposób decydują o jej losach. Prześwietlany jest każdy. W Polsce dla sitwy, która swymi mackami omotała całe państwo, wszelkie pytania i rozważania o rodzinnych korzeniach to „ohydne grzebanie w życiorysach” i „antysemityzm”.

Gdy Bronisław Geremek kompletował swój „zespół”, kierował się jedną regułą: niepolskie pochodzenie. Świadczą o tym rozliczne i namacalne dowody. Żeby można było zrobić karierę, zdobywać zaszczytne tytuły i stanowiska przydatna była też rekomendacja Michnika, Urbana lub Kiszczaka. Geremka (i przy okazji, siebie) zdemaskował Władysław Bartoszewski w Knesecie:  „Polska to ewenement. Pokażcie mi taki drugi kraj w Europie, w którym w ciągu ostatnich dwóch dekad  trzech szefów dyplomacji miało żydowskie pochodzenie, jeden był honorowym obywatelem Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. Wtórował mu ówczesny prezydent RP, który w wywiadzie dla ukraińskiej „Zierkało Niedieli” rzekł: „W naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy”. No i mieliśmy, co mieliśmy. Pierwszego szefa rządu wybrała sobie mazowiecka gmina żydowska, a ministrem spraw zagranicznych został syn warszawskiego rabina. Po nim premierem został wnuk żołdaka Wehrmachtu, a wicepremierem i ministrem obrony członek władz Związku Ukraińców w Polsce.

Bogdan Zdrojewski miał objąć MON, ale został przesunięty na Ministerstwo Kultury, a ministrem został lekarz psychiatra z Krakowa. Był on wprawdzie właścicielem Instytutu Studiów Strategicznych, ale ta pompatyczna nazwa myli, bo instytut zajmował się takimi strategicznymi kwestiami, jak wpływy kultury żydowskiej. Ministrem finansów miał być Zbigniew Chlebowskim, ale w Warszawie pojawił się poddany brytyjski i skarbnikiem naszej kasy został nie mający obywatelstwa polskiego „angielski ekonomista profesor Jan Vincent Rostowski”. Po jakimś czasie okazało się, że minister nie jest ani ekonomistą, ani angielskim, ani profesorem, tylko wykładowcą na Uniwersytecie Sorosa w Budapeszcie, a profesorami to byli pochodzący z Kresach jego dziadek Jakub Rofhfeld, syn Mojżesza i Lei z domu Broder oraz jego kuzyn Adam Daniel Rotfeld. Sprawę można by też ująć innym pytaniem: Gdzie jest na świecie taki drugi kraj, w którym głównym ekonomistą zostaje historyk, ministrem finansów absolwent technikum ogrodniczego, ministrem zdrowia księgowy, szefem BBN lekarz, ministrem obrony historyk, ministrem rozwoju i technologii filolog, ministrem przedsiębiorczości menedżer kultury, a szefem największej spółki państwowej były operator wózka widłowego?

Rostowski wydzielił gabinet dla pracującego społecznie „zewnętrznego eksperta” od podatków, pani Renaty Hayder, która okazała się być spokrewniona z Rotfeldami. Podatkami zajmował się przewodniczący sejmowej komisji „Przyjazne państwo”, Janusz Palikot, który w międzyczasie wrócił do judaizmu i został członkiem loży B’nai B’rith. Okazało się też, że wśród darczyńców na Muzeum Polin znalazł się Jan Kulczyk i jego połowica, którzy zrobili wielki majątek, prywatyzując masę upadłościową po PRL. Niektórzy mówią, że pieniędzmi dzielili się z WSI. Ale to niepoważne bredzenie, bo zdradził ich bratni oligarcha z bratniej Rosji, Borys Bieriezowski: „Czasy były takie, że każdy brał, ile mógł unieść”. Jeszcze lepiej zdiagnozował to Józef Oleksy: „Kosmopolityczne gangi rozkradły Polskę”. Przy okazji podważył „legalność majątku” innego żydowskiego oligarchy. I, co ciekawe, Aleksander Kwaśniewski nazwał go w rewanżu zdrajcą i idiotą, ale nie… „kłamcą”!

Za czasów „pierwszego niekomunistycznego rządu wolnej Polski”, ulica mówiła: „Sami Żydzi tylko jeden Syryjczyk” (chodziło o ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka). Dziś można by zawołać: „Sami Żydzi tylko jedna Ukrainka” (chodzi o wiceminister rozwoju Olgę Semeniuk). Przypomnijmy, że ministrami od pieniędzy byli: Marek Borowski, Jerzy Osiatyński, Mateusz Jakub Morawiecki, Tadeusz Kościński, Leszek Balcerowicz, Marcin Święcicki i Grzegorz Kołodko. Trzem ostatnim przydzielono za żony: dwie urokliwe córeczki Eugeniusza Szyra (KPP-owca, szefa frakcji żydowskiej w PPR, członka BP PZPR) i córkę Maksymiliana Pohorille (KPP-owca, promotora pracy doktorskiej, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR). Śledząc „sukcesy” pomyślnie ożenionych, można pytać, czy aby na pewno byli samodzielni, i czy ministrami nie zostali dzięki instytucji Esterki, która, w połączeniu z formułą, że Żydem jest każda osoba urodzona z matki Żydówki, mocno modeluje zasady polityki kadrowej. Można też zapytać: W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania i precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?

W dzień po aneksji Krymu kilkudziesięciu Polaków z Mariupola zwróciło się o tymczasowe schronienie w kraju przodków. Postawa rządu warszawskiego wprawiła w osłupienie. Wiceszef MSZ – a był nim Rafał Trzaskowski – sprzeciwił się temu, publicznie dywagując, że mogłoby to nie zostać dobrze odebrane przez… Kijów. „Sprowadzanie tych Polaków podważa status Ukrainy, jako państwa silnego i demokratycznego, stąd Polsce trudno sobie na to pozwolić, ponieważ chcemy wzmacniać państwowość ukraińską, a ściąganie Polaków byłoby przyznaniem, że Ukraina sobie nie radzi. Jeżeli powiemy, że wszyscy Polacy z terytorium suwerennej Ukrainy mogą przyjechać do Polski, to w pewnym sensie będziemy podważać to, czy Ukraina jest silnym, demokratycznym państwem – oświadczył. Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski?” – podwyższył poprzeczkę. Gdy w lutym wtargnęły do Polski miliony „uchodźców” z Dzikich Pól, w tym pół miliona weteranów obrony „silnego, demokratycznego państwa” przed Ruskimi, Trzaskowski stał się nagle zwolennikiem ich sprowadzania, i to w jak największej liczbie.

Czy powodem takiego wybryku Trzaskowskiego nie jest to, że jego matką jest Teresa z domu Arens, a ojczymem Marian Ferster, syn pułkownika UB Aleksandra i funkcjonariuszki UB Władysławy, której stryj Bolesław Drobner, był ministrem w PKWN, prezydentem Wrocławia i, do Marca ’68, I sekretarzem KW PZPR w Krakowie? Czy znaczenia nie ma to, że matka Trzaskowskiego, która w latach 50. prowadziła bar w „Piwnicy pod Baranami”, jako tajna współpracowniczka i donosicielka o pseudonimie Justyna, miała kontakty z dyplomatami z konsulatu USA w Krakowie, a dzisiaj jej synalek, który patriotyzm wyssał z mlekiem matki, ma doskonałe kontakty z dyplomatami z ambasady USA i też je wykorzystuje do antypolskich celów? Co Trzaskowskiego najbardziej przeraziło? Perspektywa: Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski. Co w tym wszystkim jeszcze przeraża? Opozycja, której przeszkadza zawieszenie sędziego Tuleyę, a nie przeszkadza, gdy rządząca partia rozbraja polską armię (a uzbraja po zęby armię sąsiada, który nas nienawidzi), gdy wyjmuje z kieszeni Polaków 100 miliardów i napycha kabzy oligarchów ukraińskich, gdy na zmywak wysłała miliony Polaków, a przyjmuje na garnuszek miliony Ukraińców, obdarzając ich nadzwyczajnymi przywilejami. I jeszcze jedno – jak wynika z najnowszego sondażu IBRiS, na czele rankingu polskich polityków jest prezydent Warszawy. Ufa mu 44 proc. badanych. No i mamy, co mamy – przyszłego Prezydenta Wszystkich Polaków.

Szewach Weiss na łamach „Rz” wygadał się: Kiedy Żyd chce, by rozpoznał go jego rodak, mówi „AMCHU”. Jest to tajemny kod żydowski. Niemożliwością jest rozpoznać każdego Żyda z wyglądu i, jakkolwiek by to brzmiało dziwnie, po kształcie jego nosa, ani po nazwisku. Wielu Żydów zmieniło bowiem swoje rodowe nazwiska, także ze względów bezpieczeństwa. Myli się i wprowadza w błąd innych ten, kto twierdzi, że żydostwo jest tylko wiarą. Nawet ci, którzy odeszli od wiary mojżeszowej, nawróceni na inne wyznanie, odczuwają przynależność do swego narodu (…) Solidarność żydowska istnieje również między tymi, którzy przeszli na chrześcijaństwo, i tymi, którzy zostali żydami. Ta solidarność jest częścią duszy żydowskiej. Ten, kto porzucał żydostwo, robił to na ogół ratując swoje życie, albo był zmuszony siłą. „Amchu” umożliwiła istnienie wspólnoty narodu żydowskiego w diasporze bez państwa, bez flagi, bez władzy, bez możliwości samoobrony. „Europa przeszła drogę od Auschwitz do „Nigdy więcej Auschwitz!”. Jest mniej nacjonalistyczna. Właśnie to oraz globalizacja, Internet umożliwiają życie Żydom w europejskim domu. Dla nich jest on teraz wielkim „sztetl”. Już nie ma potrzeby ukrywać pochodzenia żydowskiego. „Amchu” wychodzi z podziemia. Żydzi obejmują najwyższe stanowiska w krajach diaspory, nie ukrywając swojej tożsamości. Jest to historyczne zwycięstwo „Amchu”. Na koniec Szewach stwierdza: „Amchu” nie jest już tajnym kodem, ale nie wolno go zgubić: „Wieczne, wieczyste „Amchu”! W wielu miejscowościach na Warmii i Mazurach Ukraińcy wieszają sobie niebiesko-żółte wstążeczki, bo policjant Ukrainiec, jak zobaczy swojego rodaka mandatu nie da, a sędzia Ukrainiec nie wsadzi za kratki. I czy dwukolorowa wstążeczek na piersi redaktora Sakiewicza, to nie takie „Amchu”?

Politycy polscy nie wyciągają wniosków z przeszłości. Wciąż popełniają te same błędy. Dotyczy to wszystkich ekip rządzących krajem po 4 czerwca 1989 roku. Bez patrzenia na interes Polski poparli obalenie Wiktora Janukowycza, a Wiktor Juszczenko plując w twarz polskim sprzymierzeńcom, ogłosił Stepana Banderę narodowym bohaterem Ukrainy. Ale czy chodziło tylko o „błędy” i czy o błędy polityków „polskich”, a nie o świadomą działalność rządzącej w Polsce żydokomuny i rządzących na Ukrainie żydobanderowców?

Rewolucja to gruntowna wymiana elit politycznych, to zdobycie władzy przez nową klasę społeczną kosztem drugiej. Tymczasem nad Dnieprem wszystko pozostało po staremu. Władza jak spoczywała, tak spoczywa w rękach kilku oligarchów żydowskiego pochodzenia. Zwraca uwagę kompatybilność elit znad Wisły i znad Dniepru. Gdy warszawskie oskarżały przedmajdanowego prezydenta o bycie marionetką Putina, świadczyć o tym miała jego zgoda, aby teki ministrów przypadły trzem politykom ukraińskim, którzy zachowali obywatelstwo rosyjskie. Tymczasem pierwszy pomajdanowy rząd ukraiński okazał się armią pełną zagranicznych najemników, z nadanym pospiesznie ukraińskim obywatelstwem. Prezydent Petro Poroszenko uzasadnił to tak: To część wysiłków, aby znaleźć innowacyjne rozwiązania w rządzie, z uwagi na nadzwyczajne wyzwania stojące przed Ukrainą. Oprócz prezydenta, obcoplemieńcami okazali się: wiceprezydent, premier, sekretarz Rady ds. Bezpieczeństwa, minister obrony, minister kultury, minister finansów, minister administracji prezydenta i wicepremier (później premier) Wołodymyr Hrojsman (którego matka jest autorką terminu „żydobanderwoszczyzna”). Nie lepiej było wśród opozycji, żeby tylko wymienić Julię Tymoszenko. I jeszcze jedno – następca Poroszenki dwa miesiące temu rzekł: „Jak zakończymy wojnę, to cała Ukraina będzie wyglądała jak wielki Izrael”.

Znamienna była tu diagnoza Nadii Szewczenko. W 2015 oficer lotnictwa Ukrainy została zwolniona w ramach rosyjsko-ukraińskiej wymiany jeńców. O jej uwolnienie zabiegali prawie wszyscy politycy zachodniego świata. Prezydent Poroszenko nadał jej tytuł bohatera narodowego. Została deputowaną Rady Najwyższej. Miała prezydenckie ambicje, a sondaże wskazywały, że cieszy się największym zaufaniem wśród Ukraińców. Tymczasem w marcu 2018 roku ukraiński parlament, przytłaczającą większością głosów, uchylił jej nietykalność i zezwolił na areszt, z oskarżenia o planowanie zamachu stanu oraz próbę zamachu terrorystycznego. Co takiego wydarzyło się, że trafiła za kratki? Nic wielkiego. Powiedziała tylko (ku wielkiemu rozczarowaniu redaktorów naczelnych „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”): „Żydzi stanowią 2 proc. społeczeństwa, a zajmują około 80 proc. stanowisk w rządzie”. Wymieniła premiera Wołodymyra Hrojsmana. Stwierdziła, że Petro Poroszenko tak naprawdę ma na nazwisko „Walcman”. Zasugerowała żydowskie pochodzenie Julii Tymoszenko, a wcześniej w studio telewizyjnym zgodziła się z wypowiedzią jednego z widzów o „żydowskim jarzmie na Ukrainie”.

Czy „Żydobanderowcami” są też redaktorzy „Gazety Wyborczej”? Zastanawia bowiem osłona medialna, jaką Michnik od lat zapewnia mniejszości ukraińskiej. Czy tym samym tropem pójść można w przypadku Anne Applebaum, która na łamach gazety Michnika dowodziła: „Nacjonaliści na Ukrainie to jedyna nadzieja tego kraju na ucieczkę od apatii, drapieżnej korupcji i, w ostateczności, rozpadu. Żaden rozsądny bojownik o wolność nie wyobrażał sobie utworzenia nowoczesnego państwa, a co dopiero demokracji, bez ruchu o nacechowaniu nacjonalistycznym”. A co z redaktorami „Gazety Polskiej? Przecież ich też łączy z Applebaum pogląd, że każdy nacjonalista jest dobry, byle nie polski?

Kto w Polsce bierze czynny udział w promowaniu banderowskich postulatów historycznych i gloryfikuje zbrodniczą organizację? Od samego początku istnienia III RP środowisko dawnego KOR, skupione   wokół „Gazety Wyborczej”, za cel główny swoich działań postawiło sobie lansowanie idei tzw. pojednania polsko-ukraińskiego, przez co rozumiano przyjęcie wykładni historii najnowszej środowisk probanderowskich. Ośrodek skupiony wokół Adama Michnika i Jacka Kuronia, tropiący wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce,  przeszedł do porządku dziennego nad skrajnie szowinistyczną ideologią OUN-UPA. Michnikowi i Kuroniowi nie przeszkadzało nawet to, że organizacja, którą wzięli w obronę miała na sumieniu śmierć dziesiątków tysięcy Żydów.  Główną wykładnią stały się słowa Jacka Kuronia: „Jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość”. Przypomnieć też warto o złożonej w wywiadzie dla „Kuriera Galicyjskiego” propozycji Adama Michnika przyłączenia Polski do Ukrainy i nadanie nowemu tworowi nazwy UKR-POL. „Będziemy wówczas państwem, z którym się będzie musiał liczyć każdy i na wschodzie i na zachodzie” – prorokował, z akcentem na „MY”. Chociaż w tym przypadku nie trudno było odgadnąć, że w pomyśle „nie chodziło o jakiś „UKR-POL”, tylko o stary żydowski pomysł z Judeopolonią.

Dlaczego pochodzący z żydokomunistycznej rodziny kresowej Paweł Kowal, nawołując do wspierania neobanderowskiej Ukrainy, najchętniej w imię interesów i rojeń polityków ukraińskich wypowiedziałby wojnę Rosji? Jak wyjaśnić jego słowa, że „Ukraińcy muszą dojrzeć do samooceny tak, jak Polacy dojrzeli do samooceny w Jedwabnem”? Dlaczego Dawid Wildstein powiedział: „Nierozliczenie rzezi wołyńskiej nie powinno dziś być dla Polaków przeszkodą we wspieraniu Ukraińców” i czy nie ma znaczenia, że jego dziadek był ubekiem, a ojciec masonem? A może chodzi o coś innego? Aleksander Kwaśniewski, syn ukraińskiego Żyda i oficera NKWD w sprawach Ukrainy wypowiada się jak lobbysta ukraiński, bo bierze pieniądze od żydowskich oligarchów.

À propos – gdy w 1976 r. powstał KOR Michnik pisał: „Marek Edelman powiedział kiedyś, że KOR to było to samo, co Bund. Te same ideały, te same wartości. Dla mnie – mówił Marek – Bund i KOR to ciągłość”. Tymczasem Bund był przedwojenną żydowską partią, która reprezentowała komunistyczny ekstremizm, która manifestował swoją wrogość do państwa polskiego, domagała się pełnej autonomii dla żydów, laickiego szkolnictwa oraz zrównania języka jidysz z językiem polskim, którą minister spraw wewnętrznych II RP uznał za „partię kryptokomunistyczną, bo „zgłosiła swój akces do komunistycznej Międzynarodówki i stoi na stanowisku wrogim naszemu państwu”. Sprawdzianem lojalności KOR wobec Polski byli wyłonieni liderzy, którzy w sytuacji niedojrzałości chłopsko-robotniczych elit „S”, przejęli ruch protestu, wymanewrowali hierarchów kościelnych, zmonopolizowali poparcie z zagranicy, zablokowali odrodzenie się endecji, chadecji, a nawet PPS.

Dlaczego wszyscy mają poglądy dziwnie podobne do poglądów lobby ukraińskiego? Co, oprócz miłości do banderowców, ich łączy? Może nienawiść do Polaków? I czy tylko nienawiść? Anne Applebaum i żydowska gazeta dla Polaków szczególnie uwzięła się na Wiktora Janukowycza. I tu pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że „Nasz Dziennik” nieopatrznie ujawnił: „Korzenie rodziny Wiktora Janukowycza sięgają dzisiejszej Białorusi (…) w Janukach wszyscy byli gospodarzami i pszczelarzami (…) dziadek Wiktora został ochrzczony w miejscowym kościele katolickim. Ludność tych terenów Białorusi – to przeważnie katolicy. Toż była tu kiedyś Polska. Swoistymi świadkami tamtych czasów są pomniki na miejscowym cmentarzu. Na większości z nich napisy już się starły, a na tych, które się zachowały, widać napisane alfabetem łacińskim nazwisko „Janukowicz”. I drugie pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że tygodnik „Nasza Polska” napisał: „Nie mógł Polak zostać prezydentem w Warszawie to musiał w Kijowie. Na Warszawę jeszcze Polacy muszą poczekać!”. Na Janukowycza uwzięła się nie tylko gazeta żydowska. Słowa: „Popieram wszystkich Ukraińców protestujących w Kijowie przeciwko rządom postkomunistycznego bandyty”, pojawiły się w… „Warszawskiej Gazecie” Pomijano przy tym i przemilczano oczywisty fakt, że przedmajdanowa ekipa wła­dzy w Kijowie była po prostu propolska i że swoistej pikanterii dodawał postulat ministra edukacji w rządzie Janukowycza wprowadzenia języka polskiego jako drugiego języka urzędowego w zachodniej części Ukrainy.

Polityczne zadanie usunięcia Janukowycza, postawione przed polską klasą polityczną przez Sorosa, wymagało „marginalizacji konfliktów historycznych” i partnera po stronie ukraińskiej. Zostali nimi skrajni nacjonaliści, którym nie przeszkadzało, że Ukrainą rządzi rosyjsko-żydowska mafia i że finansowego wsparcia udziela im lider społeczności żydowskiej, rezydujący w Genewie posiadacz paszportu izraelskiego Ihor Kołomojski. „Naszych”, do tej antypolskiej machinacji nie zniechęcił nawet Günter Verheugen, który zdiagnozował: „Po raz pierwszy w tym stuleciu prawdziwi faszyści z krwi i kości zasiadają w rządzie”. W tym kontekście przypomnieć należy, że Janukowyczowi szyto buty marionetki Moskwy, mimo że dobrze mu szło układanie stosunków z Putinem na zasadzie „jak równy z równym”, mimo że nie zgodził się, by Ukraina wstąpiła do unii celnej z Rosją i mimo że z większym sukcesem niż „nasi”, oparł się szan­tażowi energetycznemu Putina, i to wówczas, gdy mentalnie zrusyfikowa­ny polski minister podpisywał niekorzystne kontrakty na dostawy gazu rosyjskiego.

Przy okazji – co się porobiło z PSL-owcami? Niegdyś byli pierwszą partią, która dbała o pamięć pomordowanych na Wołyniu. Dziś Kosiniak-Kamysz pierwszy rzuca hasło „UkraPolin”, a Marek Sawicki rzuca pomysł, aby Państwo Polskie wykupiło i wyremontowało 200 tysięcy opuszczonych chłopskich chałup i przekazało je ukraińskim przesiedleńcom. À propos – kiedy podczas kampanii wyborczej w 2015 r. kandydat PSL Adam Jarubas naruszył święte tabu, jakim jest bezkrytyczne popieranie Ukrainy, został solidarnie zaatakowany przez cały establishment i skutecznie wyciszony. To był klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS, kiedy spór między „zaprzańcami” a „szczerymi patriotami” nie toczy się o interes narodowy, ale o to, kto lepiej będzie rządził Polakami w interesie kosmopolitycznego układu.

Są też inne podobieństwa. Tak jak pierwszy pookrągłostołowy rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął próbę budowy JudeoPolonii, tak pierwszy pomajdanowy rząd Petro Poroszenki podjął próbę budowy JudeoUkrainy. Z tym że nad Dnieprem to się udało, a nad Wisłą projekt runął, dzięki… Stanowi Tymińskiemu. Przypomnijmy: w wyborach prezydenckich w 1990 roku, przedstawiany jako „kandydat znikąd”, po bardzo intensywnej kampanii, podczas której przedstawiał się jako jedyny „człowiek spoza układu”, zdecydowanie kontestujący balcerowiczowskie reformy gospodarcze, uzyskał w I turze prawie 4 miliony głosów, wyprzedzając Tadeusza Mazowieckiego (i Wołodię Cimoszewicza). Po tej poniżającej klęsce, Mazowiecki wraz ze swym zamysłem Judeopolonii już się nie podniósł.

W dzisiejszej Polsce toczy się jedna wielka wojna i mnóstwo potyczek. Fronty krzyżują się, krzyżują się obce wpływy. Na te potężne i wyrafinowane naciski wystawiona jest „nasza” elita polityczna, nielojalna, czołobitna wobec obcych, uwikłana w agenturalną działalność. Czy kraj, w którym ministrami zostają przypadkowe miernoty, ludzie gardzący polskimi interesami, kupczący pozycją Polski w świecie, których jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy, i którym rozkazy wydaje mały żydowski komik, jest zdolna do obrony polskich interesów?

Krzysztof Baliński

Czy reżimowi Tuska uda się wciągnąć III RP w wojnę z Rosją? Ktoś natychmiast musi zastąpić w boju konającą Ukrainę.

Czy reżimowi Tuska uda się wciągnąć III RP w wojnę z Rosją?

Czas nagli i ktoś natychmiast musi zastąpić w boju konającą Ukrainę .

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 25

Koniec konfliktu proxy NATO z RF na Ukrainie dobiega końca. Obecnie CIA i MI6 zajęte są projektem usuwania Zełenskego ze stanowiska „prezydenta”, ponieważ jego osoba uniemożliwia, temu co z Ukrainy pozostało, podpisanie aktu kapitulacji. Bowiem Kreml stoi na stanowisku, że nie jest on już od dawna legalnym prezydentem, a RF chce zawierać wszelkie porozumienia, jedynie z niekwestionowanymi prawnie reprezentantami Kijowa.

Dlatego też niespodziewanie Kijów stał się widownią demonstracji anty- Zełenskiemu, zgrabnie wyreżyserowanej przez wspomniane powyżej organizacje, a propaganda ZIK nagle zauważyła, że jest on skorumpowany i totalitarny; co za odkrycie!

Cała sprawa jest tym istotniejsza, że FR ma plan włączenia terytoriów ukraińskich do unii Rosyjsko-Białoruskiej, jako jej trzeciego komponentu. W tym scenariuszu legitymacja prawna działań Kremla jest niezwykle ważka.

Zachodniemu imperium kłamstw (ZIK) zależy na zachowaniu twarzy i udawaniu, że „nic się nie zdarzyło, przegranej NATO nie było”.

Aby jednak to osiągnąć i „zamieść pod dywan” byłą Ukrainę, trzeba zastąpić ją nowym graczem.

Z oczywistych powodów III RP najlepiej nadaje się do roli „ukraińskiego dublera”.

Co prawda globalistyczne Wojsko Polskie (GWP) jest niedozbrojone i posiada zapasy amunicji na dwa tygodnie konfliktu, ale wystarczy tego na „dobry początek” i wciągnięcie Polaków do „rosyjskiej maszynki do mielenia mięsa armatniego”, a to wystarczy na dozbrojenie IV rzeszy niemieckiej i jej ponowne zaangażowanie w Drang nach Osten, a przynajmniej tak uważa nowy berliński Hitler, kanclerz Merz.

Dlatego też, reżim Tuska stara się maksymalnie zaostrzyć i tak już napięte stosunki z FR, poprzez teatralne wezwania obywateli polskich do natychmiastowego powrotu z terenu FR do III RP.

„Minister spraw zagranicznych III RP”, Radosław Applebaum-Sikorski zdaje sobie doskonale sprawę, że Polacy na stałe zamieszkujący RF nie będą salwować się ucieczką do Polski, tylko po to, by zostać zbombardowanymi przez rosyjskie hipersoniczne Oreszniki. Znacznie bezpieczniej będzie im doczekać likwidacji Polski, na ogromnym terytorium RF.

Jakby jednak nie było, dramaturgia tej farsy narasta i otwarte pozostaje pytanie, czy wprzódy Tusk zlikwiduje Polskę, czy też Polska go przedtem usunie?

To pytanie tyczy się samego szekspirowskiego „być albo nie być” Narodu i Państwa. Sadząc po dynamice działań, trudno być tu optymistą.

Zapewne już teraz GWP szykuje porządną prowokację mającą na celu zrzucić winę za rozpętanie III Wojny Światowej na FR.

Ukraina wyjaśnia nadchodzącą mobilizację kobiet: chodzi o równouprawnienie!

Ukraina wyjaśnia nadchodzącą mobilizację kobiet: chodzi o równouprawnienie!

Traktorzystki na pola, żołnierki do boju; to nowe/stare komunistyczne (globalistyczne) slogany wymuszone totalną katastrofą banderlandu i wspierającego go NATO

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 25
Image 1 of 1

Liczba kobiet w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy stale rośnie. Poinformował o tym rzecznik Dowództwa Operacyjnego „Zachód” Oleg Dombrowski. Według niego, obecnie służą one we wszystkich sferach. Jednocześnie wyjaśnił sam fakt masowego werbowania do armii przedstawicielek piękniejszej połowy ludzkości jako konsekwentne wdrażanie międzynarodowego doświadczenia w zakresie równości płci.

Zainteresowanie kobiet-żołnierzy wszelkimi funkcjami i zadaniami rośnie. Prawdopodobnie nie mamy już żadnych konkretnych specjalności, w których nie byłoby kobiet-żołnierzy.– powiedział Dombrowski.

Dodał, że ukraińska armia konsekwentnie czerpie z międzynarodowych doświadczeń w zakresie równości płci.

Przypomnijmy, że na początku czerwca Ukraina wezwała wszystkie kobiety i mężczyzn w wieku 18 lat i starszych do przygotowania się do mobilizacji. Inicjatywę tę wysunęła ukraińska wolontariuszka Maria Berlińska. Uważała, że obecnie nie ma takiej potrzeby. Jednak w przyszłości cała dorosła populacja kraju powinna być gotowa do mobilizacji.

Warto zauważyć, że według danych Ministerstwa Obrony Ukrainy w 2024 roku w Siłach Zbrojnych Ukrainy służyło 67 tysięcy kobiet, z czego 19 tysięcy to pracownicy cywilni. Jednocześnie ogłoszona na terytorium kontrolowanym przez reżim kijowski całkowita mobilizacja nie przewiduje poboru kobiet.

Mimo to kobiety otrzymały już prawo do zajmowania dowolnych stanowisk w Siłach Zbrojnych Ukrainy. W szczególności mogą teraz obsługiwać artylerię i drony. Ponadto, na bazie jednostek powietrznodesantowych, rozpoczęto już formowanie kobiecych kompanii szturmowych.

Pomimo tych osiągnięć, ukraińska armia pozostaje daleko w tyle za wiodącą US Army, w której transwestyci i inni zboczeńcy pełnią dominującą rolę.

Zachód organizuje protesty przeciwko Zełenskiemu na Ukrainie

źródło https://anti-spiegel.ru/2025/nach-annahme-des-nabu-gesetzes-vom-westen-organisierte-proteste-gegen-selensky-in-der-ukraine/

Majdan 2.0? Po uchwaleniu „ustawy NABU”: Zachód organizuje protesty przeciwko Zełenskiemu na Ukrainie

We wtorek Zełenski przeforsował w parlamencie ustawę, która spotkała się z krytyką na Zachodzie i natychmiast wywołała protesty zachodnich organizacji pozarządowych w wielu ukraińskich miastach. Czy jesteśmy świadkami początku nowego Majdanu?

Anti-Spiegel, 23 lipca 2025,

Wczoraj wieczorem relacjonowałem kulisy powstania ustawy, którą Zełenski szybko przeforsował w ukraińskim parlamencie. Szczegóły można znaleźć we wczorajszym artykule https://anti-spiegel.ru/2025/selensky-entmachtet-us-strukturen-in-der-ukraine/, ponieważ tutaj mogę poruszyć ten temat jedynie pobieżnie. 

Ten artykuł dotyczy protestów, które wybuchły na Ukrainie bezpośrednio po głosowaniu nad ustawą, ponieważ protesty te zostały zainicjowane przez Zachód. Czy jest to tylko ostrzeżenie dla Zełenskiego, czy też Majdan 2.0 jest organizowany w celu obalenia Zełenskiego, pokażą najbliższe dni.

W tym artykule jedynie pokrótce wyjaśnię, czego dotyczy ta ustawa (jak wspomniano, więcej szczegółów można znaleźć w artykule pod linkiem powyżej) i przedstawię szczegółowy opis organizatorów protestów, ponieważ jest tam kilka bardzo interesujących szczegółów.

O co chodzi w sporze

Krótko mówiąc, chodzi o to: po Majdanie ówczesny wiceprezydent USA Joe Biden powołał Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) pod pretekstem walki z korupcją na Ukrainie. Od tego czasu sprawami korupcyjnymi na Ukrainie nie zajmowała się już prokuratura, lecz nowe biuro, kontrolowane przez ambasadę USA w Kijowie, które stało się prawdopodobnie najważniejszym narzędziem władzy rządu USA na Ukrainie, wszczynając śledztwa korupcyjne przeciwko każdemu, kto zakłócał politykę USA. Szczegółowo opisałem to w mojej książce „Kartel ukraiński”.

Na Ukrainie toczy się walka o władzę, w której centrum znajduje się prawdopodobnie najważniejszy współpracownik Zełenskiego, Andriej Jermak, który jest solą w oku zarówno starej, jak i nowej administracji USA, ale jest uważany na Ukrainie za szarą eminencję, tak wpływową, że niektórzy kwestionują, czy Zełenski, czy Jermak sprawują władzę na Ukrainie.

W następstwie walki o władzę NABU wszczęło śledztwa korupcyjne przeciwko osobom bliskim Zełenskiemu i Jermakowi, co zinterpretowano jako ostrzeżenie dla Zełenskiego i Jermaka. SBU, ukraińska agencja wywiadowcza bezpośrednio podporządkowana administracji prezydenckiej Zełenskiego, odpowiedziała wszczęciem śledztw przeciwko domniemanym działaczom antykorupcyjnym i przeszukaniem ich biur i domów bez nakazu sądowego.

Pisałem o tym w zeszłym tygodniu i przetłumaczyłem artykuł z „Financial Times”. Ta historia nie jest więc niczym niezwykłym; walka o władzę narastała od miesięcy i obecnie eskaluje.

Zełenski zareagował na działania NABU i wniósł do parlamentu projekt ustawy, która miałaby podporządkować NABU kontrolowanej przez Zełenskiego Prokuraturze Generalnej. W poniedziałek SBU podjęła działania przeciwko samemu NABU, przeprowadzając przeszukania i aresztując pracowników NABU pod różnymi pretekstami.

We wtorek ustawa Zełenskiego została uchwalona przez Radę, a według doniesień Zełenski natychmiast ją podpisał, wprowadzając tym samym w życie.

W tym samym czasie amerykańskie media opublikowały już artykuły krytykujące ustawę i ostrzegające przed podporządkowaniem „niezależnego” biura antykorupcyjnego Prokuraturze Generalnej Ukrainy. Ostrzeżono nawet, że dostawy broni z Zachodu mogą zostać wstrzymane, jeśli Ukraina nie będzie już miała „niezależnej” (tj. podporządkowanej Zachodowi) agencji antykorupcyjnej. We wtorek oświadczeń krytykujących ustawę udzieliły również kraje G7 i UE.

Zaraz po uchwaleniu ustawy w różnych miastach Ukrainy doszło do protestów przeciwko niej, podczas których demonstranci skandowali hasła takie jak „To nie jest ustawa, to kapitulacja przed korupcją” i „Możemy zorganizować Majdan 2.0! Jesteście na to gotowi?”.

Zachód nie rozumie żartów

Amerykańskie media natychmiast poparły protesty. Na przykład „Wall Street Journal” opublikował artykuł zatytułowany „Wybuch protestów po tym, jak Ukraina próbuje odebrać kontrolę wspieranej przez USA agencji antykorupcyjnej”. Sprawa ta musi być bardzo ważna dla niektórych sił w USA, skoro publikowały już artykuły o protestach na Ukrainie o godzinie 3:00 czasu lokalnego.

W artykule stwierdzono, że Zełenski może stracić poparcie Zachodu z powodu tej ustawy. Według gazety, po spotkaniu z przedstawicielami agencji antykorupcyjnych w Kijowie, ambasadorzy państw G7 oświadczyli, że mają „poważne obawy i zamierzają omówić bieżące wydarzenia ze swoimi przywódcami”.

Wall Street Journal zwraca uwagę w swoim artykule, że NABU zostało pierwotnie utworzone na prośbę zachodnich sojuszników Ukrainy w celu wsparcia rządu po Majdanie. NABU jest również kluczowym elementem reformy sądownictwa na Ukrainie, niezbędnej do ubiegania się Ukrainy o członkostwo w UE. Gazeta cytuje przedstawiciela Komisji Europejskiej, który powiedział:

„Te instytucje mają kluczowe znaczenie dla ukraińskiego programu reform i muszą działać niezależnie, aby zwalczać korupcję i utrzymać zaufanie publiczne”.

Jeśli chodzi o kontrolę struktur władzy na Ukrainie, Zachód wyraźnie nie lekceważy tego problemu. Świadczy o tym również fakt, że brytyjski „Spectator” doniósł wczoraj wieczorem pod tytułem „Wojna Zełenskiego z ukraińskimi agencjami antykorupcyjnymi to katastrofa”, że UE może nałożyć sankcje na Ukrainę z powodu tego prawa.

Niemieckie media jak zawsze powolne

Zawsze zabawne jest obserwowanie, jak powoli niemieckie media reagują na wydarzenia, których ich redakcje nie rozumieją. Prawie nikt w niemieckich redakcjach prawdopodobnie nie wie, czym jest NABU i jaka jest jego misja. Jak dotąd, wyraźną linią, którą niemieckie media sumiennie podążały, było pozytywne przedstawianie Zełenskiego i ignorowanie problemu korupcji na Ukrainie. W związku z tym, w świetle doniesień o masowych protestach na Ukrainie przeciwko Zełenskiemu, oskarżanych o korupcję, w niemieckich redakcjach panuje prawdopodobnie pewne zamieszanie, które polega na zastanawianiu się, jak relacjonować sytuację, na przykład śledząc doniesienia amerykańskich mediów (a może nawet czekając na telefon wyjaśniający sytuację).

W każdym razie, kiedy piszę ten artykuł około godziny 1:00 czasu niemieckiego, wciąż nie ma prawie żadnych doniesień o protestach w Niemczech.

Co ciekawe, n-tv stanowi tu znaczący wyjątek, ponieważ o godzinie 19:00 wyemitowała już artykuł zatytułowany „Ogólnokrajowe protesty – Ukraina ogranicza niezależność śledczych ds. korupcji”, który został sklecony z doniesień agencji i nie zawierał żadnej pracy redakcyjnej zespołu redakcyjnego n-tv.

Kto stoi za protestami?

Wszystkie zachodnie doniesienia medialne z ostatnich dni na temat wydarzeń na Ukrainie wspominają o ukraińskim Centrum Działań Antykorupcyjnych (AntAC). Financial Times wspomniał już o tej organizacji pozarządowej w swoim artykule z zeszłego tygodnia, obszernie cytując jej dyrektor wykonawczą, Darię Kalenjuk. AntAC jest również wspomniany w artykule n-tv.

AntAC jest przedstawiany jako organizacja walcząca z korupcją, a SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy) Zełenskiego również podjęła działania przeciwko tej organizacji, przeszukując mieszkanie Witalija Szabunina w Charkowie i konfiskując telefony komórkowe, laptopy i tablety. Szabunin, członek-założyciel organizacji pozarządowej AntAC, założonej w 2012 roku, został opisany przez Financial Times jako „wybitny aktywista antykorupcyjny”. Wszystkie zachodnie media w ostatnich dniach poruszały jego sprawę, czy to incydentalnie, czy jako główny temat – najwyraźniej celem jest wykreowanie Szabunina, Kalenjuk i AntAC jako nowych „bohaterów”.

AntAC powstało w 2012 roku, a zarówno ukraińska, jak i rosyjska Wikipedia podają, że AntAC, założony przez Szabunina i Kalenjuka, otrzymał początkowe wsparcie finansowe od Fundacji Sorosa, rządu USA, Ambasady Brytyjskiej w Kijowie, czeskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i holenderskiej organizacji.

Najwyraźniej niewiele się zmieniło, ponieważ AntAC dumnie informuje na swojej stronie internetowej, że jest finansowany przez rząd USA, UE, państwa członkowskie UE i fundacje prywatne.

Daria Kalenjuk, dyrektor wykonawcza AntAC, nie jest zwykłą osobą; uczestniczyła w programie Klausa Schaba „Młodzi Globalni Liderzy 2022” na Światowym Forum Ekonomicznym, co oznacza, że ma doskonałe kontakty na Zachodzie i dostęp do niezbędnych funduszy w razie potrzeby.

AntAC najwyraźniej został pozycjonowany jako oś potencjalnej walki z Zełenskim, ponieważ niemiecka agencja prasowa Tagesschau również relacjonowała sprawę Szabunina w raporcie o represjach Zełenskiego wobec domniemanych działaczy antykorupcyjnych i szczegółowo przesłuchała Kalenjuka. Tagesschau poinformował również o liście otwartym do Zełenskiego, w którym dziesiątki ukraińskich organizacji pozarządowych domagały się zaprzestania ataków na Szabunina i innych krytyków rządu.

To właśnie za pośrednictwem takich sieci, składających się z organizacji pozarządowych finansowanych i kontrolowanych przez Zachód, masy wyszły na ulice podczas poprzednich kolorowych rewolucji, aby obalić rząd. I dokładnie to samo wydarzyło się ponownie na Ukrainie zaledwie kilka godzin po uchwaleniu ustawy: natychmiast po jej uchwaleniu tysiące ludzi w różnych ukraińskich miastach odpowiedziało na apele organizacji pozarządowych i demonstrowało przeciwko ustawie, grożąc Zełenskiemu „Majdanem 2.0”.

Kolejne dni mogą być interesujące.

Teraz pozostaje czekać na rozwój wydarzeń. Z jednej strony, Europejczycy, w szczególności, nie mogą obecnie porzucić Zełenskiego, ponieważ potrzebują go w wojnie z Rosją. Z drugiej strony, Zachód nie przychylnie patrzy na próby demontażu przez swoje kolonie narzędzi władzy, którymi Zachód je dominuje.

Wciąż więc ekscytujące: czy Zełenski w końcu ustąpi? A jeśli nie, czy Zachód zaryzykuje obalenie Zełenskiego w czasie wojny z Rosją, co mogłoby stanowić nieobliczalne ryzyko na niestabilnej Ukrainie, gdzie dostępne są ogromne ilości broni, nad którymi praktycznie nie ma kontroli? A jeśli tak się stanie, kogo Zachód wyznaczy na następcę Zełenskiego?

Witalij Kliczko, mer Kijowa, zdaje się już zajmować pozycję, ponieważ dołączył do demonstrantów w Kijowie i udzielił im wsparcia. Kliczko był finansowany przez Fundację Konrada Adenauera CDU podczas Majdanu i z pewnością byłby preferowanym kandydatem niemieckiego rządu, podczas gdy obecna administracja USA prawdopodobnie nie przejmuje się tym, czy Kliczko zastąpi Zełenskiego. Najważniejsze jest to, że USA zarabiają na dostawach broni do Kijowa, za które płacą Europejczycy.

Czy Zachód jakoś dojdzie do porozumienia z Zełenskim, aby nie narażać się na wojnę z Rosją?

Następne dni mogą przynieść niespodzianki…

napisał  Thomas Röper

„Polska generalicja”, wraz z niemiecką i brytyjską stawiana za wzór głupoty, ignorancji i globalistycznego lizusostwa

„Polska generalicja”, wraz z niemiecką i brytyjską stawiana za wzór głupoty, ignorancji i globalistycznego lizusostwa

Problem nie tkwi nawet w fakcie jej całkowitego zidiocenia, ale w niebezpieczeństwie dolewania oliwy do ognia i drażnienia rosyjskiego Mocarstwa Nuklearnego.

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 22

Za czasów sowieckich durnie w mundurach generalskich LWP chlali samogon ze swymi odpowiednikami z Krasnej Armii, ale trzymali gęby na kłódkę, bo do politykierstwa dopuszczona była jedynie PZPR.

Dziś w apogeum komunizmu, zwanym dla niepoznaki „globalizmem”, każdy lizus ogólno-wojskowy, który dochrapał się szlif generalskich, czuje się w obowiązku szczekać na jedną modłę z Pentagonem, Brukselą, Berlinem i Londynem.

Całkowita niekompetencja i karierowiczostwo „natowskiej elity”, mrozi krew w żyłach nie tylko autentycznych fachowców wojskowości, ale każdego wykształconego i inteligentnego człowieka.

Zarówno polityczne , jak i militarne „elity” ZIK (zachodniego imperium kłamstwa), są całkowicie deliryczne i bezmyślne.

Wywołanie konfliktu zbrojnego z FR, to w najlepszym wypadku, katastrofa geopolityczna, militarna i gospodarcza UE, NATO i całego ZIK, a w najgorszym jądrowa anihilacja Ludzkości. O katastrofie cywilizacyjnej nie wspomnę, gdyż nie dotyczy ona „zachodnich nadludzi”. Są już tak zdegenerowani, że nic im w tym zakresie zaszkodzić nie może.

Jednakowoż, ta mniejszość obywateli III RP, która pojmuje grozę sytuacji, chciałaby zapewne przeżyć swe lata w spokoju i względnym dobrobycie, a zamienienie się (w najlepszej sytuacji) w drugą Ukrainę, do takich celów nie prowadzi!

Dlatego zamieszczam poniżej wypowiedzi ( w formie wideo i artykułu) dwu prominentnych członków establishmentu wojskowo-wywiadowczego US Army i CIA, traktujące o tym zagadnieniu.

Scott Ritter były inspektor uzbrojenia ONZ i negocjator traktatów rozbrojeniowych z ZSRR i FR, ze strony USA, przedstawia poniżej swą ocenę:

Wieloletni analityk militarny CIA, Larry Johnson, jest podobnie jak Scott w stanie spoczynku, co obu im umożliwia mówienie PRAWDY, oto jego najnowszy artykuł:

Zachód nadal działa w złudzeniu, że dysponuje siłą militarną i poparciem politycznym, by zmusić Rosję do zawieszenia broni. Najnowszy przykład pochodzi od generała Christophera Donahue, dowódcy Armii USA w Europie i Afryce, który wygłosił niezwykle niebezpieczne oświadczenie podczas przemówienia na inauguracyjnej konferencji LandEuro Stowarzyszenia Armii USA w Wiesbaden w Niemczech w zeszłym tygodniu. Donahue stwierdził, że siły lądowe NATO rozwinęły zdolność do ataku i zajęcia rosyjskiej eksklawy kaliningradzkiej „w niespotykanym dotąd czasie” – szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Chwalił postępy NATO w zakresie szybkich operacji lądowych i podkreślał, że Kaliningrad – silnie zmilitaryzowana enklawa rosyjska otoczona terytorium NATO – może zostać zneutralizowany z lądu znacznie szybciej niż było to możliwe wcześniej.

Powiedział:

Możemy to zdemontować w niesłychanym czasie – szybciej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Oświadczenie Donahue nie miało na celu sugerowania, że NATO planuje natychmiastowe przeprowadzenie pierwszego ataku; było raczej ostrzeżeniem dla Rosji o gotowości sojuszu na wypadek dalszej agresji, zwłaszcza wobec państw bałtyckich. Komentatorzy i urzędnicy interpretują te uwagi jako zapewnienie dla partnerów NATO i sygnał dla Moskwy, że każdy atak na NATO wywoła zdecydowaną i szybką reakcję. Niezależnie od intencji Donahue, jest to lekkomyślne i niebezpieczne oświadczenie, biorąc pod uwagę jego pozycję jako szefa Dowództwa Europejskiego USA. Choć mogło ono podnieść morale wśród liliputów nad Bałtykiem, Rosjanie uznali je za poważne zagrożenie i prowokację.

Władze rosyjskie odpowiedziały, że każdy atak militarny na Kaliningrad będzie jednoznacznie traktowany jako atak na samą Federację Rosyjską. Leonid Słucki, przewodniczący parlamentarnej Komisji Spraw Zagranicznych (wysoko postawiona postać, często odzwierciedlająca retorykę Ministerstwa Spraw Zagranicznych), stwierdził wprost:

Atak na Obwód Kaliningradzki będzie oznaczał atak na Rosję, z wszelkimi środkami odwetowymi przewidzianymi między innymi w jej doktrynie nuklearnej… Amerykański generał powinien to rozważyć, zanim złoży takie deklaracje.

Członek parlamentarnej komisji obrony nazwał te groźby „ w istocie wypowiedzeniem wojny ”.

Wypowiedzi Donahue, poza tym, że były niewiarygodnie głupie, pokazały arogancję i pogardę, jaką amerykańscy przywódcy polityczni i wojskowi żywią do Rosji. Co gorsza, NATO prowadzi lub wkrótce przeprowadzi ćwiczenia wojskowe symulujące inwazję na Kaliningrad. Rosjanie to zauważyli i nie bagatelizują tego jako bezpodstawnego zagrożenia. Pewien emerytowany oficer rosyjskiego wywiadu zareagował słowami:

A co stałoby się z Waszyngtonem lub Nowym Jorkiem, gdybyśmy na przykład rozmieścili nasze wojska na oceanie, w tym flotę okrętów podwodnych, i przeprowadzili próby ataków na Nowy Jork i Waszyngton? Jak zareagowałby Trump?

Myślę, że znamy odpowiedź na to retoryczne pytanie… Trump zaatakowałby. Teraz, gdy Rosja masowo produkuje hipersoniczny pocisk Oreshnik , Putin ma inną opcję niż sięganie po broń jądrową. Oreshnik może trafić w każdy cel w Europie – to znaczy jest hipersoniczną wersją pocisku balistycznego średniego zasięgu, z tą różnicą, że można nim manewrować w locie, a jeden pocisk może przenosić wiele głowic. Zachód nie ma żadnej obrony przed tym pociskiem. Ciekawe, czy Donahue to rozumie?

Dziś odbyłem długą rozmowę z Nimą, który miał na sobie zabójczą tropikalną koszulę, na temat Gazy, Iranu i wojny na Ukrainie:

Patentowana głupota, arogancja i ignorancja amerykańskich bubków przystrojonych w generalskie mundury, nie dziwi już nikogo w świecie. Ich sukcesy są również klarownie widoczne. Bezsilność US Army nawet w stosunku do plemienia Huti w Jemenie, którzy przegnali US Carrier Group z morza czerwonego i uszkodzili jego „niezniszczalny” myśliwiec F-35, są pierwszymi z brzegu dowodami, czym jest „amerykańska potęga militarna” i jej „debilni generałowie”.

Niestety „generalicja WP” jest równie głupia, a na dodatek wyszkolona tylko w jednym: „ jak najefektywniej lizać dupy amerykańskiej wierchuszce z NATO i dalej wspinać się po szczeblach globalistycznej kariery”!

Nawet gdyby Boska Opatrzność uchroniła Polskę i Polaków od wojny i zagłady, to kto w oswobodzonym z UE i NATO państwie nadawałby się do sprawowania władzy, obrony narodowej i wszystkich pozostałych nieuniknionych zadań?

Czyżby „import” z Węgier byłby niezbędny? No bo nasi „nowi kolorowi współmieszkańcy” do takich celów się nie nadają!

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Autor: AlterCabrio , 17 lipca 2025

Wszystkie media głównego nurtu powieliły informację, którą na mediach społecznościowych umieścił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Orzekł on arbitralnie, że to były rosyjskie drony, które nadleciały z trzech kierunków, a atak nieprzypadkowo wymierzony został w polską fabrykę. Minister wyjaśnił też, skąd ma tą wiedzę – od szefa zakładu. Następnie pan minister złowrogo orzekł: „zbrodnicza wojna Putina przybliża się do naszych granic”.

−∗−

Obraz tytułowy: Aleksander Sochaczewski Pożegnanie Europy, 1894. Zsyłka w głąb Imperium Rosyjskiego powstańców styczniowych. Czy chcemy tego znowu? LINK

===============================

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

W dniu 16 lipca 2025 roku media głównego nurtu obiegła pilna wiadomość: ROSJA ZAATAKOWAŁA POLSKĄ FABRYKĘ!

Od razu skoczyła adrenalina: a więc jednak? Czy wraże rakiety niszczą naszą infrastrukturę? Czy mamy już schodzić do schronów, których nie ma? Trzeba było chwile ochłonąć, aby zrozumieć, co naprawdę kryje się pod alarmującym paskiem. Otóż w trakcie działań wojennych na terenie państwa ukraińskiego, w mieście Winnica ucierpiała fabryka, należąca do Grupy Barlinek. Zabudowania zostały uderzone przez 3 drony. Są straty materialne i dwie osoby ranne.

Wszystkie media głównego nurtu powieliły informację, którą na mediach społecznościowych umieścił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Orzekł on arbitralnie, że to były rosyjskie drony, które nadleciały z trzech kierunków, a atak nieprzypadkowo wymierzony został w polską fabrykę. Minister wyjaśnił też, skąd ma tą wiedzę – od szefa zakładu. Następnie pan minister złowrogo orzekł: „zbrodnicza wojna Putina przybliża się do naszych granic”.

No więc wszystko jasne, dyrektor fabryki wyrobów drewnopochodnych jest najważniejszym źródłem wiedzy do prowadzenia geopolityki, a Winnica, ukraińskie miasto na wschodnim Podolu znad rzeki Boh w magiczny sposób przemieściło się nad rzekę Bug. Być może panu ministrowi pomyliła się III RP z I RP., kiedy rzeczywiście Winnica należała do Polski. No ale wtedy nie było jeszcze Putina, ani dronów.

Zobacz też:

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Zachód, jakiego nie znacie

Żarty żartami, ale sprawa staje się poważna, jeśli minister spraw zagranicznych mówi o przybliżającej się do Polski wojnie, prowadzonej przez mocarstwo nuklearne. To może oznaczać bardzo poważne zagrożenia dla Polaków. Pan minister świadom jest zagrożenia i bardzo pomaga w utrzymaniu bezpieczeństwa. Ostatnio zamknął dwa konsulaty Federacji Rosyjskiej w Polsce. To na pewno zwiększyło nasze bezpieczeństwo. A jeśli chodzi o zagrożenie rosyjskie – nie mamy co się bać, dopóki Ukraina walczy za nas. Prezydent (były, ale wciąż urzędujący) Zełenski na pewno zrobi wszystko, aby odeprzeć rosyjski atak od Polski. Przede wszystkim mamy jednak naszych wspaniałych sojuszników – USA, inne NATO i Unię Europejską. Oni wszyscy nas obronią. Możemy więc nadal prowadzić politykę prowokacyjną przeciw Rosji, włos nam z głowy nie spadnie. To znaczy, na pewno włos z głowy nie spadnie panu ministrowi spraw zagranicznych, on wszak ma dwa paszporty, i panu premierowi, w końcu godność byłego prezydenta Europy daje pewne profity. Pan minister wojny też raczej wyjdzie bez szwanku dzięki zawczasu przygotowanemu plecakowi ewakuacyjnemu. No a reszta mieszkańców Polski?

Reszta jest nieważna, nie ma takiego dobra, którego nie należałoby poświęcić dla zachowania całości terytoriów państwa ukraińskiego. Dwóch Polaków zabitych od uderzenia rakiety w Przewodowie, pamiętamy? Co wówczas usłyszeliśmy? Pan Zełenski od razu powiedział mniej więcej to samo, co pan minister: TO ROSJA! TRZEBA COŚ ZROBIĆ! Później zaś okazało się, że rakieta nie była rosyjska, lecz ukraińska.

Do tej pory nie ma przeprosin ani zadośćuczynienia. Jakiś czas potem pan Zełenski ostrzegał Polskę, że Rosja wystrzeliła rakietę, po czym okazało się, że jednak nie. Biorąc pod uwagę całokształt, skąd wiemy, że drony były rosyjskie, a nie ukraińskie? Czy to nie była prowokacja, operacja pod fałszywą flagą, próba wciągnięcia Polski i NATO do wojny z Ukrainy z Rosją, ale bezpośrednio? Komu zależy na takim rozszerzeniu konfliktu: Rosji czy Ukrainie?

Nie mam złudzeń, że głos rozsądku przedostanie się i przekona mainstream, tak medialny, jak polityczny. Oni wciąż będą gęgać swoje, jaka zła ta Rosja i szukać wszędzie agentów Putina. Patrzcie, jakie to wygodne! Kogoś nie lubisz, powiedz o nim, że zna rosyjski, więc agent. To nic, że kiedyś w szkole uczyli się go wszyscy, ogłupiony lud nie musi pamiętać. Ktoś czytał kiedyś Puszkina lub słuchał Czajkowskiego, to dopiero agent wpływu. No i gdy ktoś próbuje rzeczowej rozmowy o geopolityce, zaraz jest zgaszony: o Rosji tylko źle, i nie wolno mówić o potrzebie normalizacji stosunków. Ani przez myśl nie przyjdzie tym ludziom, że właśnie w ten sposób prowokują Putina do ataku, właśnie tak narażają terytorium polskie i życie Polaków na atak, choćby dronowy. Nie są w stanie zrozumieć tak prostej myśli, że jeśli nie chce się konfliktu zbrojnego z jakimś państwem, nie szuka się zadrażnienia, ale właśnie odprężenia. A wszystko, co robią władze III RP od 24 lutego 2022 roku, jest szukaniem zadrażnień. Czy to jest aż tak trudne emocjonalnie, żeby zrozumieć, że ze strachu przed Rosją prowokujemy Rosję? Zachód nas nie obroni, ani USA, ani Brytyjczycy, ani Niemcy, ani Francja, ani ktokolwiek inny. Jeśli zostaniemy zaatakowani, zostaniemy sami, jak w 1939 r.

W obecnej sytuacji geopolitycznej Polska powinna robić wszystko, aby uniknąć konfliktów z Federacją Rosyjską. Nie z powodu sympatii do Rosji i Putina, ale właśnie odwrotnie – ze strachu przed Rosją i z obawy przed Putinem. Wszyscy ci, którzy boją się Rosji, a obawiać powinni się wszyscy Polacy, niech zrozumieją wreszcie, że jeśli boisz się silniejszego, a nie możesz go pokonać, to go przynajmniej nie prowokuj, bo możesz nie przeżyć ciosu. Jeśli nie możesz go pokonać, kiedy cię zaatakuje, to przekonaj go, aby cię nie zaatakował, zanim to zrobi. Straszenie Zachodem na Rosję już nie działa. USA mają inne sprawy na Bliskim Wschodzie i Pacyfiku, i tam będą się angażować. Europa Zachodnia nie ma siły zbrojnej. Jedyne, co Zachód nam dziś oferuje, to wpychanie nas, Polaków, po raz kolejny zresztą, do bezsensownej, samobójczej walki z Imperium Rosyjskim, na wykrwawienie. Mało nam było niepotrzebnych powstań XIX wieku? Mało nam krwi i cierpień naszych przodków? Chcemy znowu? Chcemy więcej? I to w imię czego? Interesów City of London? Dla wsparcia banderowców? Przyjdźmy po rozum do głowy, zanim ktoś wciągnie nas w katastrofalny konflikt z Federacją Rosyjską.

Nie mam złudzeń co do tzw. elit, ale pokładam ufność w narodzie polskim, a szczególnie w jego szczególnej grupie, którą zwę Elitą Organiczną Narodu. Bracia, jednoczmy się i nie pozwólmy agentom na wciągnięcie Polski do obcej wojny.

Dowiedz się więcej o podbijaniu Polski i Polaków. „Poradnik świadomego narodu” dostępny tutaj: LINK

______________

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?, Bartosz Kopczyński, 17 lipca 2025

−∗−

Warto porównać:

Wojna, groźba, szansa – Bartosz Kopczyński
Świadomość ta wciąż nie doszła do umysłów Polaków, zajętych cyrkowymi igrzyskami polityków ze szkoły pinokiańskiej. Trudno się dziwić, skoro wciąż większość naszych rodaków nie dostrzega własnego statusu okupacyjno-likwidacyjnego. Rzecz to […]

______________

Kto chce zrównać Polskę z ziemią? – Bartosz Kopczyński
«Poprzez utrzymywanie tej atmosfery zagrożenia, wtedy kiedy tego zagrożenia nie ma, wtedy kiedy raczej sytuacja idzie do pokoju, podgrzewanie wojny może doprowadzić, że w końcu dojdzie do jakiejś ingerencji, dojdzie […]

______________

Jak bronić wolności
Nie docenia się tu jednak stanu psychiki współczesnych ludzi Zachodu, w tym Polski, będącego skutkiem celowej debilizacji. Zabawmy się w intelektualną zagadkę: jak wyglądałaby scena polityczna w Polsce, gdyby dziś […]

Na Ukrainie w warunkach bojowych sinus dochodzi do pięciu. Zawyżają wielokrotnie liczbę zużytej amunicji.

Ukraina zawyża liczbę zużytej amunicji? Wiceprezes PGZ wątpi w ukraińskie dane

16.07.2025 https://www.tysol.pl/a143722-ukraina-zawyza-liczbe-zuzytej-amunicji-wiceprezes-pgz-watpi-w-ukrainskie-dane

Wiceprezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Arkadiusz Bąk wywołał kontrowersje, kwestionując wiarygodność danych o zużyciu amunicji przez ukraińskie siły zbrojne. W rozmowie z portalem money.pl stwierdził, że informacje przekazywane przez stronę ukraińską są „znacznie zawyżone”.

Arkadiusz Bąk Ukraina zawyża liczbę zużytej amunicji? Wiceprezes PGZ wątpi w ukraińskie dane

Arkadiusz Bąk / PAP/Radek Pietruszka

  • Wiceprezes PGZ Arkadiusz Bąk zakwestionował ukraińskie dane o zużyciu amunicji, twierdząc, że są zawyżone i technicznie niewiarygodne.
  • Ukraiński portal Defense Express ostro skrytykował wypowiedź Bąka, zarzucając mu ignorancję i brak zrozumienia realiów frontu.
  • Spór ujawnia różnice między Polską a Ukrainą w ocenie sytuacji wojennej i stanu uzbrojenia.

Według wiceprezesa PGZ gdyby dane były prawdziwe, używane przez Ukrainę haubice wymagałyby serwisowania praktycznie co tydzień.

Te liczby są znacznie zawyżone, podobnie jak wszystkie dane z wojny – powiedział.

Ukraina zawyża liczbę zużytej amunicji? Wiceprezes PGZ wątpi w ukraińskie dane

Jak wskazał, wiele ukraińskich dział to przestarzałe systemy kalibru 152 mm, o krótkim zasięgu i ograniczonej trwałości. W jego opinii to właśnie przewaga technologiczna uzbrojenia NATO, w tym nowoczesnej amunicji o zasięgu do 40 km, robi różnicę na polu walki.

Gdyby policzyć, ile kto ma haubic i ile każda z nich ma tzw. resursu technicznego, czyli, ile strzałów może wykonać, to okazałoby się, że co tydzień wszystkie musiałyby iść do remontu. Te liczby są znacznie zawyżone, podobnie jak wszystkie dane z wojny. Dane, które otrzymujemy od naszego wojska, które są weryfikowalne poprzez dostęp do źródła informacji, trudno odnosić do ukraińskich informacji wojennych czy nawet publicystycznych. Po drugie, na froncie w Ukrainie pracuje głównie stara artyleria kalibru 152 mm, czyli o prostej konstrukcji pocisku o zasięgu 17–18 km. Nasze pociski mają prawie 40 km zdolności zasięgowych. Na tym polega różnica przewagi w walce technologicznej NATO versus stare systemy poradzieckie

– powiedział Bąk.

Reakcja ukraińskich mediów

Bąk zestawił informacje od ukraińskich źródeł z danymi zbieranymi przez polską armię, podkreślając, że te drugie są znacznie bardziej wiarygodne i oparte na sprawdzonych źródłach. Jego słowa wpisują się w coraz częściej pojawiające się w Polsce głosy sceptycyzmu wobec jednostronnych narracji płynących z Kijowa.

Według ukraińskich szacunków z sierpnia 2024 roku armia tego kraju zużywała średnio 14,6 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej dziennie. Dla porównania Rosjanie mieli dziennie odpalać aż 44,5 tys. pocisków.

Na słowa wiceszefa PGZ ostro zareagowały ukraińskie media. Portal Defense Express zarzucił Bąkowi „ignorancję” i brak zrozumienia sytuacji na froncie.

Ukraińscy żołnierze naprawdę strzelają ponad wszelkie normy. I nie robią tego dla wygodnego życia

– czytamy w odpowiedzi. Autorzy krytykują też sugestie, jakoby polska armia funkcjonowała na wyższym poziomie technologicznym, nazywając je „dość dziwnymi”.

„Ukraina zużywa tysiące pocisków”

Ukraińscy komentatorzy dodają, że powodem sceptycyzmu może być po prostu brak odpowiedniego uzbrojenia po stronie Wojska Polskiego. Ich zdaniem, niezależnie od typu sprzętu, Ukraina rzeczywiście zużywa tysiące pocisków dziennie – bo sytuacja tego wymaga.

Ostatecznie głównym pytaniem, ale dla Polaków, powinno być, czy te oceny są rzeczywiście sprawiedliwe. Czy też opierają się na fakcie, że polskie siły zbrojne dysponują obecnie jedynie około 140 działami samobieżnymi kal. 155 mm – koreańskimi K9A1 i własnymi Krabami – stwierdza dalej ukraiński portal Defense Express.

mail:

A kąt prosty wynosi 100 stopni, bo wtedy wrze woda [to autentyk ze studium wojskowego, płk. Tumanow.]

=====================================

mail:

No, muszą jakoś wytłumaczyć ogromną sprzedaż broni, w tym amunicji, do miłujących pokój krajów Afryki

Scott Ritter: O sytuacji globalnej oraz o idiotach.

Niemcy na drodze do wojny? Analiza Scotta Rittera

W programie „Judging Freedom” z 14 lipca 2025 roku sędzia Andrew Napolitano rozmawia z byłym żołnierzem piechoty morskiej USA i inspektorem uzbrojenia Scottem Ritterem o narastających napięciach w Europie, a w szczególności o tym, czy Niemcy pod rządami kanclerza Mattza zmierzają ku wojnie. Ritter ostro krytykuje obecną politykę USA pod rządami prezydenta Donalda Trumpa i ostrzega przed niebezpieczeństwami związanymi z rozbudową sił zbrojnych oraz geopolitycznymi błędami, które mogą doprowadzić świat na skraj poważnego konfliktu.

Dostawy broni przez Trumpa na Ukrainę: Bezsensowny ruch

Ritter ostro skomentował niedawne oświadczenie prezydenta Trumpa o drastycznym zwiększeniu dostaw broni na Ukrainę za pośrednictwem europejskich sojuszników: „To coś da. To głupota najwyższego rzędu”. Podkreślił, że operacją tą kieruje CIA, a nie Pentagon ani Departament Stanu, co wskazuje na niekonwencjonalne i nieprzejrzyste metody. „CIA dociera do krajów posiadających systemy uzbrojenia i organizuje ich przekierowywanie poza normalnymi kanałami zaopatrzenia” – wyjaśnia Ritter. Skrytykował fakt, że Stany Zjednoczone nie tykają własnych zapasów broni, ale wywierają presję na kraje takie jak Hiszpania i Niemcy, aby przekazały im baterie rakiet Patriot.

Ritter wątpi, czy Ukraina jest w stanie skutecznie wykorzystać te systemy: „Ukraina nie ma wyszkolonych żołnierzy do obsługi 17 baterii. Wiele z istniejących baterii zostało zniszczonych przez Rosję, podobnie jak ich załogi”. Zwraca uwagę, że starsze systemy Patriot mogą nie być zdolne do przechwytywania nowoczesnych rosyjskich pocisków balistycznych, co czyni ten środek nieskutecznym. „To tylko zastrzyk morfiny dla Zełenskiego, który ma mu poprawić humor na chwilę, ale nie zmienia to faktu, że Ukraina jest niszczona od wewnątrz” – mówi Ritter, opisując ukraińskie władze i ideologię banderowską jako „raka”, który toczy kraj.

Niemcy i niebezpieczeństwo „Czwartej Rzeszy”

Ritter przytacza historyczne paralele, aby zilustrować zagrożenia polityki niemieckiej pod rządami kanclerza Mattza. Przypomina konferencję w Quebecu z 1943 roku, na której Churchill i Roosevelt dyskutowali o demilitaryzacji Niemiec po II wojnie światowej. „Churchill powiedział: »Niemcy zawsze wracają«. Roosevelt poszedł dalej, mówiąc, że problemem nie jest tylko przemysł, ale sami Niemcy” – wyjaśnia Ritter. Dla Rittera plan Morgenthaua, który miał na celu deindustrializację i fragmentację Niemiec, odzwierciedla obecną sytuację: „Dziś mamy Czwartą Rzeszę. Mattz mówi o tym, żeby tym razem zrobić to dobrze – co to znaczy? Dominacja nad światem, jak wtedy?”

Ritter ostrzega, że Niemcy pod rządami Mattza dążą do niebezpiecznego połączenia nacjonalizmu, industrializmu i militaryzmu. Argumentuje jednak, że niemieckiemu społeczeństwu brakuje woli i potencjału ekonomicznego do takiego rozwoju: „Ludność niemiecka nie jest zmilitaryzowana, a gospodarka nie jest w stanie utrzymać zrównoważonej produkcji wojskowej”. Niemniej jednak uważa ambicje niemieckiego rządu za alarmujące. „Amerykanie powinni się obudzić. Wysłać pięć dywizji do Berlina już teraz i wyeliminować niemiecki rząd, zanim 20 lat później powstanie Czwarta Rzesza” – domaga się prowokacyjnie Ritter.

Pobór do wojska w Szwecji i absurdalność NATO

Ritter kpi również z zapowiedzi Szwecji o podniesieniu wieku poboru z 47 do 70 lat: „To głupota. Jeśli powołuje się 47-latków, to już przegrało się wojnę. Z 70-latkami to gra, set, mecz”. Wskazuje na historyczne doświadczenia II wojny światowej, kiedy niemieckie oddziały Volkssturmu, złożone ze starców i chłopców, w rzeczywistości utrudniały wysiłek wojenny. „Szwecja może powołać tylu 70-latków, ile zechce – to tylko przyspieszy klęskę” – mówi Ritter, sarkastycznie rekomendując całemu NATO podniesienie wieku poboru do 70 lat, obnażając tym samym własną absurdalność.

Rola neokonserwatystów i słabość Trumpa

Zapytany, czy neokonserwatyści w administracji Trumpa odnoszą sukcesy, Ritter stanowczo odpowiada: „Nie. Aby triumfować, muszą wygrać. Nie chodzi o ich sukces, ale o porażkę Ameryki”.

Opisuje Trumpa jako człowieka, którym łatwo manipulować, ponieważ jego ego jest najważniejsze: „Trump jest żywym dowodem na to, jak działa pętla OODA. Chiny, Indie, Rosja – wszystkie te kraje są w jego cyklu decyzyjnym. On tylko reaguje, nie definiuje sytuacji”. Ritter ostro krytykuje również senator Lindsey Graham: „Jeśli jest ktoś głupszy od Trumpa, to Graham. Chce nałożyć sankcje na Chiny? Chiny trzymają Stany Zjednoczone w swoich rękach ziem rzadkich. Amerykański przemysł samochodowy upadnie bez tych materiałów”.

Izrael i ambiwalencja nuklearna

Ritter chwali kongresmenkę Marjorie Taylor Greene za odwagę w nazwaniu Izraela „posiadającym broń jądrową” i zablokowaniu dodatkowego finansowania w wysokości 500 milionów dolarów: „Izrael nie jest bezradnym krajem. Mają broń jądrową, a my już przekazujemy im 3,4 miliarda dolarów rocznie”. Krytykuje długotrwałą politykę USA polegającą na „celowej dwuznaczności”, która ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza izraelskiemu programowi nuklearnemu. „Greene ma odwagę, by się tym zająć, ale nie ujdzie jej to na sucho” – mówi Ritter.

Wpływ Netanjahu na Trumpa

Ritter podejrzewa, że trzy spotkania Trumpa z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu w ciągu dwóch dni dotyczyły takich tematów, jak procesy korupcyjne Netanjahu, dalsze ataki na Iran oraz sytuacja w Strefie Gazy. „Trump publicznie oświadczył, że izraelskie sądy nie mogą ścigać Netanjahu. To bezprecedensowe” – mówi Ritter. Uważa, że Trump i Netanjahu omawiali nie tylko dodatkowe ataki na Iran, ale także możliwe opcje negocjacyjne, które jednak są podważane przez politykę Trumpa na Ukrainie.

Wniosek

Scott Ritter maluje ponury obraz obecnej sytuacji geopolitycznej. Uważa politykę Trumpa za egocentryczną i niekompetentną, ambicje Niemiec za niebezpieczny krok w kierunku nowego militaryzmu, a NATO za coraz bardziej absurdalne. Jego analiza to sygnał ostrzegawczy dla USA i Europy, by ponownie rozważyły konsekwencje swoich decyzji militarnych i gospodarczych, zanim będzie za późno. „Zmierzamy ku całkowitej porażce gospodarczej” – ostrzega Ritter, wzywając do powrotu do racjonalnej polityki, aby uniknąć poważniejszego konfliktu.

Zachodnia propaganda o stratach Rosji i Ukrainy. A oto liczby i wykresy.

W liczbach – zachodnia propaganda o stratach Rosji

Źródło: Larry Johnson; https://sonar21.com/by-the-numbers-western-propaganda-on-russian-losses/

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 14

W ciągu ostatniego tygodnia zachodnie media gorączkowo forsowały narrację o ogromnych stratach poniesionych przez Rosję. Wypowiedź Marco Rubio w Kuala Lumpur sprzed kilku dni jest tego typowym przykładem:

Sto tysięcy od stycznia? Ale to nie tylko Rubio…

============================================

The Economist podaje skromniejsze szacunki, ale kluczowe słowo to szacunek :

Według stanu na 9 lipca nasz licznik wskazuje, że od początku wojny zginęło od 900 000 do 1,3 mln Rosjan, w tym około 190 000–350 000 ostatnio. Aktualizuje to szacunki z innych źródeł, które pod koniec czerwca oszacowały całkowitą liczbę ofiar na ponad 1 mln . Nasze dane sugerują, że w letniej ofensywie, która rozpoczęła się na dobre 1 maja, mogło zginąć do tej pory około 31 000 Rosjan.

Zbyt mało danych, aby wygenerować porównywalne szacunki dotyczące Ukrainy. Jednak katalog znanych poległych i zaginionych, dostępny na stronie internetowej UAL oses, wskazuje, że od początku inwazji zginęło od 73 000 do 140 000 ukraińskich żołnierzy.

==========================================

Tyle propaganda.

Porozmawiajmy o leniwych reporterach. Dostępnych jest mnóstwo danych, wystarczy przeprowadzić podstawową analizę. Na przykład, zacznijmy od mediów społecznościowych. W dobie wszechobecnych smartfonów i platform społecznościowych nie da się ukryć nekrologów ani zdjęć pogrzebów i cmentarzy. Są setki zdjęć ukraińskich pogrzebów i cmentarzy z dosłownie morzem ukraińskich flag powiewających nad rozległą połacią świeżo wykopanych grobów. Inaczej jest w Rosji. Jest ich kilka, ale nic nie dorównuje liczbie pokazywanej na ukraińskich kanałach. 

Analitycy zachodnich wywiadów mają dostęp do zdjęć satelitarnych i możliwość analizy cmentarzy w Rosji i na Ukrainie oraz porównywania, gdzie wykopuje się najwięcej nowych grobów. Przysięgam, że napisałem artykuł na ten temat, korzystając z tych zdjęć, ale nie mogę go znaleźć. Podczas poszukiwań dokonałem jednak ciekawego odkrycia… Zachodnie satelity i firmy medialne nie robią nic, aby dokonać takiego porównania.

Poniższy wykres pomaga to wyjaśnić. [Uwaga: Tytuł jest błędny.] Wykres przedstawia liczbę rosyjskich ciał wymienionych za ciała ukraińskie od początku Specjalnej Operacji Wojskowej.

W poprzednim artykule omówiłem przyczynę dysproporcji w liczbie ofiar śmiertelnych w walce… Chodzi o to, że Rosja ma miażdżącą przewagę w sile ognia. Przyjrzyjmy się dwóm systemom uzbrojenia:

Pociski artyleryjskie : Rosja cieszy się jednostronną przewagą dzięki zwiększonej produkcji krajowej (3-4,5 miliona pocisków rocznie) i ogromnemu importowi (np. ponad 9 milionów z Korei Północnej od 2023 r.), podczas gdy Ukraina jest całkowicie zależna od pomocy Zachodu (1,3-2 miliony rocznie).

Sekretarz generalny NATO przyznał publicznie, że Rosja produkuje więcej pocisków artyleryjskich w ciągu trzech miesięcy niż USA i reszta NATO w ciągu roku. Liczby produkcji są istotne, ponieważ rosyjskie tempo strzelania (10 000-15 000 pocisków dziennie) przewyższa ukraińskie (2 000-7 000 dziennie), co prowadzi do dysproporcji 5-10:1 w niektórych sektorach w 2024 r. W 2025 r. ta dysproporcja wzrosła do 23:1 na niekorzyść Ukrainy. Innymi słowy, Ukraińcy trafieni pociskami artyleryjskimi będą mieli więcej ofiar niż Rosjanie po prostu dlatego, że Rosjanie wystrzeliwują więcej pocisków.

Drony : Rosja dysponuje kilkoma kluczowymi przewagami w zakresie wykorzystania dronów w walce w trwającym konflikcie z Ukrainą, wynikającymi przede wszystkim z większej bazy przemysłowej, partnerstw zagranicznych (np. z Iranem w przypadku dronów typu Shahed i z Chinami w przypadku podzespołów) oraz skupienia się na masowej produkcji i rozmieszczeniu.

Większa wielkość produkcji i zapasy: Rosja planuje wyprodukować 2-4 miliony dronów do 2025 roku (w tym 2 miliony modeli FPV i 30 000 dronów dalekiego zasięgu/wabików), przewyższając cele Ukrainy w niektórych kategoriach, pomimo ogólnego celu Ukrainy wynoszącego 4,5 miliona. Obejmuje to zwiększenie produkcji do 300-500 dronów dalekiego zasięgu dziennie, wspieranych przez chińskie komponenty, co daje Rosji 3:1 przewagę w dziennej produkcji w niektórych typach. Ukraina wyprodukowała 2,2 miliona dronów do 2024 roku (wzrost o 900%), ale skumulowane zapasy Rosji (szacowane na 1,5-2,5 miliona aktywnych) umożliwiają ciągłą działalność operacyjną.

Ogromne możliwości ostrzału: Rosja regularnie przeprowadza zakrojone na szeroką skalę ataki dronów (np. rekordowe 728 dronów w ciągu jednej nocy w lipcu 2025 r., w porównaniu z 2264 w pierwszej połowie 2024 r. i 22 495 w pierwszej połowie 2025 r.), przytłaczając ukraińską obronę powietrzną i niszcząc kluczowe obiekty.

Adaptacje technologiczne zwiększające odporność: Rosja zyskała przewagę dzięki dronom naprowadzanym światłowodowo (np. warianty Lancet), które są odporne na zakłócenia elektroniczne – kluczowy ukraiński środek zaradczy. Te „nisko-technologiczne” innowacje zostały nazwane przełomowymi, pozwalającymi Rosji ominąć systemy walki elektronicznej, w których Ukraina wcześniej dominowała. Dodatkowo, rosyjska integracja sztucznej inteligencji i wizji maszynowej w dronach usprawnia celowanie, choć Ukraina przoduje w autonomicznych rojach.

Zagraniczne łańcuchy dostaw i zrównoważony rozwój: Partnerstwa z Iranem (tysiące importów Shahedu rocznie) i Chinami (komponenty do 70% dronów) zapewniają Rosji stały dopływ kapitału, pozwalając uniknąć sankcji i utrzymać wysoki poziom wykorzystania. Kontrastuje to z uzależnieniem Ukrainy od pomocy Zachodu i firm krajowych (ponad 200), które borykają się z problemami finansowymi pomimo 22-krotnego wzrostu produkcji dronów dalekiego zasięgu w latach 2023-2024.

Integracja pola walki i przewaga w walce na wyczerpanie: Rosja wykorzystuje swoją przewagę w dronach do wspierania natarcia piechoty, zmuszając Ukrainę do adaptacji obronnych, takich jak uniki motocyklowe. Rosyjskie drony umożliwiają w niektórych sektorach współczynnik ataku 10:1, co pogłębia jej przewagę liczebną i zwiększa liczbę ofiar po stronie ukraińskiej.

Nie ma ani jednego systemu uzbrojenia, w którym Ukraina mogłaby twierdzić, że ma przewagę. Podczas gdy Rosja wykorzystuje dwa dodatkowe systemy uzbrojenia, których Ukraina nie posiada… pociski hipersoniczne i samoloty bojowe. Zanim krzykniesz: „Chwileczkę… Ukraina ma samoloty bojowe”, Rosja cieszy się przewagą w powietrzu, podczas gdy ukraińskie samoloty są regularnie zestrzeliwane. Aha, prawie zapomniałem… Rosyjska flota bombowców i okrętów podwodnych regularnie wystrzeliwuje pociski, których Ukraina nie jest w stanie zniszczyć.

Jakiekolwiek straty Ukraina zadaje siłom rosyjskim, bledną w porównaniu z tym, co Ukraina traci z powodu miażdżącej przewagi w ostrzale, jaką ma Rosja. Chyba Marco Rubio nie dostał tego komunikatu.

WYLEWNE przemówienie ukraińskiego ambasadora po apelu Prezydenta Karola Nawrockiego w sprawie Rzezi Wołyńskiej.

Aneczka @AneczkaKon69192

WYLEWNE przemówienie ukraińskiego ambasadora po apelu Prezydenta Karola Nawrockiego

54,6 tys. wyświetleń

Iran otrzymuje chińskie baterie rakiet ziemia-powietrze po porozumieniu o zawieszeniu broni z Izraelem

Iran otrzymuje chińskie baterie rakiet ziemia-powietrze

po porozumieniu o zawieszeniu broni z Izraelem

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 11
Pojazdy wojskowe przenoszące rakiety ziemia-powietrze HHQ-9B biorą udział w paradzie wojskowej na placu Tian’anmen w Pekinie, 1 października 2019 r., z okazji 70. rocznicy powstania Chińskiej Republiki Ludowej.

Iran przejął chińskie baterie rakiet ziemia-powietrze, a Teheran szybko odbudowuje linie obronne zniszczone przez Izrael podczas ostatniego 12-dniowego konfliktu – poinformowały źródła Middle East Eye.

Dostawy chińskich baterii rakiet ziemia-powietrze nastąpiły po zawarciu 24 czerwca faktycznego rozejmu między Iranem a Izraelem, powiedział MEE arabski urzędnik mający wiedzę na temat informacji wywiadowczych.

Inny arabski urzędnik, który chciał zachować anonimowość ze względu na konieczność omówienia poufnych informacji wywiadowczych, stwierdził, że arabscy ​​sojusznicy USA wiedzą o wysiłkach Teheranu mających na celu „wsparcie i wzmocnienie” obrony powietrznej i że Biały Dom został poinformowany o postępach Iranu.

Urzędnicy nie podali, ile pocisków ziemia-powietrze (SAM) Iran otrzymał od Chin od zakończenia walk. Jeden z arabskich urzędników stwierdził jednak, że Iran płaci za SAM-y dostawami ropy naftowej.

Chiny są największym importerem irańskiej ropy naftowej. Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) w raporcie z maja zasugerowała , że ​​prawie 90 procent irańskiego eksportu ropy naftowej i kondensatu trafia do Pekinu.

Od kilku lat Chiny importują rekordowe ilości irańskiej ropy naftowej, pomimo sankcji USA, wykorzystując takie kraje jak Malezja jako węzły przeładunkowe, aby ukryć pochodzenie surowca.

„Irańczycy stosują kreatywne metody handlu” – powiedział MEE drugi arabski urzędnik.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu i prezydent USA Donald Trump podczas spotkania w poniedziałek omówili kwestie Iranu i jego programu nuklearnego.

Pogłębianie relacji

Dostawy te oznaczają pogłębienie relacji Pekinu z Teheranem i następują w momencie, gdy niektórzy na Zachodzie zauważyli, że Chiny i Rosja zachowują dystans wobec Iranu w obliczu bezprecedensowych ataków Izraela.

Podczas konfliktu Izrael uzyskał przewagę powietrzną nad Iranem, niszcząc wyrzutnie rakiet balistycznych i mordując irańskich generałów i naukowców.

Mimo to rząd przetrwał ataki.

Udało mu się również kontynuować ostrzał rakietami balistycznymi Izraela, niszcząc multum newralgicznych miejsc w Tel Awiwie i Hajfie i innych miejscach, zanim Trump, w imieniu Izraela, poprosił Iran o zawieszenie broni.

Pod koniec lat 80. Iran otrzymał pociski manewrujące HY-2 Silkworm z Chin za pośrednictwem Korei Północnej, gdy ten prowadził wojnę z Irakiem.

Republika Islamska użyła tych pocisków do ataku na Kuwejt i tankowiec pływający pod banderą USA podczas tzw. wojen tankowców. W 2010 roku pojawiły się doniesienia, że ​​Iran otrzymał od Chin pociski przeciwlotnicze HQ9.

Uważa się, że Iran wykorzystuje rosyjski system S-300, który może zwalczać samoloty i bezzałogowe statki powietrzne, a także zapewniać pewną obronę przed pociskami manewrującymi i balistycznymi, a także starsze chińskie systemy i lokalnie produkowane baterie, takie jak seria Khordad i Bavar-373.

Kłamliwa zachodnia propaganda twierdzi, że systemy te mają ograniczoną zdolność zestrzelenia amerykańskiego samolotu bojowego F-35, którego operatorem jest Izrael, pomimo faktów zaprzeczających temu twierdzeniu i zademonstrowania pilota F-35 po wzięciu jego do niewoli w wyniku zestrzelenia tego “niezwyciężonego samolotu”.

Chiny sprzedają już Pakistanowi systemy obrony powietrznej HQ-9 i HQ-16. Według doniesień, chiński system HQ-9 ma również posiadać Egipt .

Nie Rosja, Iran otrzymuje ogromną nową dostawę rakiet od… | Objawienie pośród spotkania Netanjahu-Trump | Izrael

Hindustan Times – 9 lipca 2025 r.

Charków: Rosyjskie [mobilne przed startem] rakiety Iskander niszczą fabryki zbrojeniowe

[film propagandowy strony rosyjskiej]

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 10

9 lip 2025 Rosja po raz kolejny zintensyfikowała swoją kampanię rakietową, uwalniając potężny system Iskander-M w fali śmiercionośnych precyzyjnych uderzeń na Ukrainie. Ukraińska fabryka bezzałogowych statków powietrznych w Charkowie, stanowisko dowodzenia w Odessie i fabryka silników rakietowych w Dnieprze zostały zniszczone — wysyłając wiadomość nie słowami, ale zniszczeniem.

Wspierana przez ogromny wzrost produkcji rakiet — do 700 Iskanderów w samym 2024 roku — rosyjska fabryka w Wotkińsku szybko się rozwija, produkując zarówno konwencjonalne, jak i zdolne do przenoszenia broni jądrowej rakiety balistyczne. Mając ponad 600 rakiet już w rezerwie i rosnący łańcuch dostaw obejmujący ponad 10 wykonawców zamówień obronnych, Rosja wyraźnie przygotowuje się do przedłużającego się konfliktu.

Tymczasem Stany Zjednoczone starają się wysłać dodatkowe systemy Patriot na Ukrainę. Ale czy nie jest już za późno?

Oreshnik. Nowa rosyjska broń strategiczna. Nie muszą szachować jądrowymi.

Zapomnij o atomówkach. Oto nowa rosyjska broń odstraszająca.

===============================

Oreshnik to nie tylko pocisk. To prototyp przyszłej logiki wojennej: wystarczająco szybki, aby uderzyć przed wykryciem, wystarczająco wytrzymały, aby uniknąć przechwycenia i wystarczająco potężny, aby kształtować decyzje jeszcze przed rozpoczęciem wojny.

======================================

© RT / Dmitry Kornev / RT 7 lipca 2025

https://www.rt.com/russia/621105-forget-nukes-russias-deterrence

Dlaczego Rosja nie musi uciekać się do broni nuklearnej, aby osiągnąć swój cel – i jak Oresznik jasno to pokazuje.

Tuż przed świtem 21 listopada 2024 roku na niebie nad Dnieprem pojawiła się ognista kula. Nie był to meteor. To nie był dron.

Eksplozja, która nastąpiła później – precyzyjna, głęboka i niesamowicie cicha na powierzchni – rozerwała ogromny obiekt obronny Jużmasz w południowo-wschodniej Ukrainie. Materiał filmowy z tego ataku rozprzestrzenił się w ciągu kilku godzin, zebrany zarówno przez analityków open source, jak i służby wywiadowcze. Jednak dopiero po potwierdzeniu przez prezydenta Rosji Władimira Putina, świat otrzymał nazwę dla tego, czego był świadkiem:

Oresznik – nowy rodzaj rosyjskiego pocisku balistycznego.

Oreshnik, zdolny do osiągania prędkości powyżej 10 Mach, przetrwania temperatury do 4000C i dostarczania siły kinetycznej, która rywalizuje z taktyczną bronią jądrową, jest nie tylko szybki. Jest inny.

W ciągu niecałego roku przeszedł od tajnego prototypu do produkcji seryjnej, z potwierdzonymi planami rozmieszczenia na Białorusi do końca 2025 roku. Jego pojawienie się sugeruje, że Rosja zmienia zasady strategicznego odstraszania – nie poprzez eskalację łamiącą traktaty, ale poprzez coś cichszego, subtelniejszego i potencjalnie równie decydującego.

Czym więc dokładnie jest pocisk Oresznik? Skąd się wziął, jakie są jego możliwości i jak może zmienić pole bitwy?

RT wyjaśnia, co do tej pory wiadomo o najnowszym rosyjskim przełomie w dziedzinie niejądrowej broni strategicznej.

Jak działa Oresznik

Pocisk, który uderzył w zakład Jużmasz w Dniepropietrowsku (znanym na Ukrainie jako Dniepr), nie pozostawił po sobie spalonego krajobrazu ani spłaszczonego obwodu. Zamiast tego analitycy badający zdjęcia satelitarne zauważyli wąską strefę uderzenia, zawalenie się konstrukcji poniżej poziomu gruntu i niemal chirurgiczne uszkodzenie powierzchni. To nie skala zniszczeń się wyróżniała, ale ich kształt.

Ta sygnatura wskazywała na coś nowego. Zgodnie z dostępnymi danymi i obserwacjami ekspertów, Oreshnik przenosi głowicę penetrującą typu klastrowego, prawdopodobnie składającą się z wielu podpocisków o dużej gęstości. Detonacja następuje dopiero po tym, jak ładunek wbije się w cel – konstrukcja ta ma na celu maksymalizację wewnętrznych uszkodzeń utwardzonej infrastruktury wojskowej.

Putin stwierdził, że głowice Oresznika są w stanie wytrzymać temperatury do 4000C. Aby przetrwać takie ciepło i pozostać stabilnym przy prędkości końcowej, ładunek musiałby być zamknięty w zaawansowanych materiałach kompozytowych – prawdopodobnie w oparciu o ostatnie osiągnięcia w dziedzinie żaroodpornej ceramiki i struktur węglowo-węglowych stosowanych w hipersonicznych rakietach szybujących.

Jedną z charakterystycznych cech systemu jest jego zdolność do utrzymywania prędkości hipersonicznej podczas końcowej fazy lotu.

W przeciwieństwie do tradycyjnych głowic balistycznych, które zwalniają podczas opadania, Oreshnik podobno utrzymuje prędkość przekraczającą Mach 10, a być może Mach 11, nawet w gęstych warstwach atmosfery.

Umożliwia to uderzenie z ogromną energią kinetyczną, zwiększając penetrację i niszczycielską siłę bez konieczności stosowania dużego ładunku wybuchowego.

Przy takich prędkościach nawet nienuklearna głowica bojowa staje się bronią strategiczną. Skoncentrowane uderzenie o dużej prędkości wystarcza do zniszczenia bunkrów dowodzenia, stacji radarowych lub silosów rakietowych. Skuteczność tej broni nie zależy od promienia wybuchu, ale od precyzyjnego dostarczenia wysokiej energii. To sprawia, że jest ona zarówno trudniejsza do wykrycia, jak i do przechwycenia.

Pod względem doktrynalnym Oreshnik reprezentuje nową kategorię: Niejądrowy strategiczny pocisk balistyczny. Zajmuje on przestrzeń pomiędzy konwencjonalnymi systemami uderzeniowymi dalekiego zasięgu a nuklearnymi ICBM – z wystarczającym zasięgiem, prędkością i energią uderzenia, aby zmienić obliczenia pola bitwy, ale bez przekraczania progu nuklearnego.

Od topoli do leszczyny: początki systemu Oresznik

Chociaż system rakietowy Oresznik znalazł się w centrum uwagi opinii publicznej w 2024 roku, jego korzenie technologiczne sięgają dziesięcioleci wstecz. Architektura, filozofia projektowania, a nawet jego nazwa są zgodne z linią ukształtowaną przez jedną instytucję: Moskiewski Instytut Technologii Termicznej (MITT).

Założony podczas zimnej wojny w celu opracowania zaawansowanych systemów rakietowych na paliwo stałe, MITT od dawna odpowiada za niektóre z najbardziej wyrafinowanych rosyjskich mobilnych platform strategicznych. Należą do nich Temp-2S, Pionier, a później rodzina Topol – pierwsze rosyjskie mobilne międzykontynentalne pociski balistyczne.

Konwencja nazewnictwa pozostała zaskakująco spójna przez lata. Większość pocisków MITT nosi nazwy drzew: Topol (topola), Topol-M, Osina (osika), Yars (rodzaj jesionu), Kedr (cedr). Nowy system, Oreshnik (Leszczyna), wpisuje się w tę tradycję – zarówno symbolicznie, jak i organizacyjnie.

Analitycy uważają, że Oresznik może być częściowo oparty na RS-26 Rubież, mobilnym ICBM opracowanym przez MITT i testowanym w latach 2011-2015. RS-26 był zasadniczo skróconą wersją rakiety Yars ICBM, zaprojektowaną do przeprowadzania precyzyjnych uderzeń na średnich dystansach. Prace rozwojowe zostały po cichu wstrzymane w połowie 2010 roku – prawdopodobnie w odpowiedzi na ograniczenia traktatu INF, który zabraniał stosowania pocisków rakietowych o zasięgu 500 – 5 500 km.

Traktat ten już nie obowiązuje. Po formalnym wycofaniu się USA w 2019 roku Rosja mogła wznowić rozwój w dziedzinie, która była zamrożona przez dziesięciolecia. Pojawienie się Oresznika zaledwie pięć lat później sugeruje, że jego podstawowe komponenty – systemy napędowe, moduły celownicze i mobilne podwozie – były już bardzo zaawansowane.

[dla chętnych: w oryginale jest trochę czytelniejsza md]

Produkcja i wdrożenie: Od prototypu do Białorusi

To, co zaczęło się jako jednorazowe uderzenie operacyjne, przekształciło się w pełnowymiarowy program zbrojeniowy. W czerwcu 2025 roku, podczas spotkania z absolwentami najlepszych rosyjskich akademii wojskowych, Putin ogłosił, że system rakietowy Oresznik wszedł do produkcji seryjnej.

“Ta broń okazała się niezwykle skuteczna w warunkach bojowych i to w bardzo krótkim czasie” – stwierdził.

Szybkość tego przejścia – od debiutu na polu bitwy do masowej produkcji – jest godna uwagi. Sugeruje to, że zarówno system rakietowy, jak i wspierająca go infrastruktura dojrzewały po cichu w tle, prawdopodobnie w oparciu o wcześniejsze badania prowadzone w ramach programu RS-26.

Jeszcze bardziej znaczący niż sama produkcja jest plan rozmieszczenia pocisków. 2 lipca 2025 roku, podczas obchodów Dnia Niepodległości w Mińsku, białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka publicznie potwierdził, że do końca roku pierwsze jednostki Oresznika będą stacjonować na Białorusi.

“Uzgodniliśmy to z Putinem w Wołgogradzie” – powiedział Łukaszenko. “Pierwsze pozycje Oresznika będą na Białorusi. Widzieliście, jak działa ten system. Będzie tutaj przed końcem roku”.

Posunięcie to ma zarówno logistyczne, jak i strategiczne znaczenie. Białoruś od dawna dostarcza wytrzymałe mobilne podwozia dla rosyjskich systemów rakietowych – w tym tych używanych przez Oresznika.

Ta synergia przemysłowa sprawia, że Mińsk jest naturalnym centrum rozmieszczenia, ale to coś więcej niż tylko wygoda techniczna.

Z minimalnym zasięgiem 800 km i maksymalnym podobno prawie 5500, Oresznik stacjonujący na Białorusi miałby w zasięgu praktycznie całą Europę Środkową i Zachodnią. Dla Rosji stanowi on nienuklearny wysunięty środek odstraszania. Dla NATO, wprowadza on nową klasę zagrożeń – szybkich, precyzyjnych i trudnych do przechwycenia, a jednocześnie pozostających poniżej progu odwetu nuklearnego.

W praktyce, otwiera to również drzwi do ewentualnej wspólnej rosyjsko-białoruskiej struktury dowodzenia operacjami rakietowymi poza terytorium Rosji – co jeszcze bardziej sformalizowałoby integrację wojskową między tymi dwoma państwami.

Oresznik znajduje się na przecięciu szybkości, precyzji i strategicznej dwuznaczności. Oto jak wypada w porównaniu z najpotężniejszymi systemami rakietowymi na świecie. [tabela powyżej]

Nowa doktryna bez broni jądrowej

Przez dziesięciolecia termin “broń strategiczna” był synonimem broni nuklearnej – narzędzia ostateczności, wykorzystywanego nie do użycia, ale do odstraszania. Oreshnik zmienia to równanie.

Łącząc zasięg międzykontynentalny, prędkość hipersoniczną i zdolność precyzyjnej penetracji, system ten wprowadza nowy poziom siły: Taki, który znajduje się poniżej progu nuklearnego, ale znacznie powyżej konwencjonalnej artylerii dalekiego zasięgu lub pocisków manewrujących.

W przeciwieństwie do głowic nuklearnych, ładunki Oreshnika mogą być używane bez wywoływania globalnego potępienia lub ryzyka eskalacji poza kontrolą. Jednak ich niszczycielski potencjał – zwłaszcza w stosunku do wzmocnionych celów wojskowych lub infrastruktury krytycznej – czyni z nich wiarygodne narzędzie strategicznego odstraszania.

Jest to sedno tego, co możemy nazwać “doktryną odstraszania nienuklearnego”: Zdolność do osiągania celów na polu bitwy lub celów politycznych za pomocą zaawansowanych systemów konwencjonalnych, które naśladują strategiczny wpływ broni jądrowej – bez przekraczania granicy.

W tych wyłaniających się ramach Oreshnik to nie tylko pocisk. To prototyp przyszłej logiki wojennej: wystarczająco szybki, aby uderzyć przed wykryciem, wystarczająco wytrzymały, aby uniknąć przechwycenia i wystarczająco potężny, aby kształtować decyzje jeszcze przed rozpoczęciem wojny.

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu. Bartosz Kopczyński.

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Autor: AlterCabrio , 7 lipca 2025

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

−∗−

Obraz tytułowy: LINK

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

Wcześniejsze części:

Początek wojny, cz.1. Trump przeciwko światu

Początek wojny, cz. 2. Walka o dominację

Początek wojny, cz.3. W co wierzą podżegacze

Początek wojny, cz.4. Wady i zalety USA

Nasze miejsce w świecie

Na koncepcję zredefiniowania sojuszu z USA większość dzisiejszych znawców zakrzyknie, że to niemożliwe, musimy się poddać polityce USA, bo jak nie, to… No właśnie, bo jak nie, to co? Odpowiedzą wnet, że zaraz napadnie nas Rosja, dlatego musimy się bardzo zbroić i być najsilniejszą rubieżą na wschodniej flance. Otóż to jest wada myślenia nad Wisłą, której powinniśmy się jak najszybciej pozbyć. Nie powinniśmy być żadną flanką żadnego bloku, tylko budować swój własny blok.

Nasza pozycja geopolityczna wynika z geografii Eurazji i naturalnych szlaków handlowych. Zostały one zaburzone przez rozwój transportu morskiego i mocarstw morskich. Dzięki temu najpierw Wielka Brytania, a potem Ameryka mogły dowolnie kształtować swoje strefy wpływów, łupiąc i eksploatując cały świat wedle własnych potrzeb, jedne rządy wynosząc, inne obalając. W systemie, urządzanym przez mocarstwo morskie ziemie Polski zawsze znajdą się w strefie zgniotu. Z jednej bowiem strony mamy Europę Zachodnią, mającą dogodne wyjścia na ocean światowy, z drugiej zaś – wielki masyw eurazjatycki, dla którego najdogodniejszy dostęp do oceanu wiedzie do portów Europy, wprost przez nasze ziemie. Dla nas położenie na takim szlaku byłoby bardzo korzystne, ale dla mocarstw morskich jest to wręcz niebezpieczne, dlatego, że umożliwia komunikację eurazjatycką po liniach wewnętrznych, bez pośrednictwa szlaków morskich i poza kontrolą morskich mocarstw. Oznacza to nie tylko utratę zysków przez mocarstwo morskie, ale utratę przez nie kontroli tego, co dzieje się w Eurazji.

Zyskałyby na tym państwa, położone na wewnętrznych szlakach handlowych, szczególnie Polska. Wówczas nie bylibyśmy na obrzeżu, ale w centrum. Polska nie powinna być niczyją flanką, ale MOSTEM I STRAŻNICĄ EURAZJI. Mostem, bo łączy Wschód z Zachodem. Strażnicą, bo kontroluje most i może go zamknąć. Nie zrobi tego jednak z byle powodu, gdyż żywotny interes Polski polega na tym, aby szły przepływy, a nie żeby trwały blokady. Główna rola Strażnicy nie polega na zamykaniu mostu, ale na pilnowaniu na nim porządku i pobieraniu myta. Oznacza to więc, że w żywotnym interesie Polski leży włączenie się w chińską inicjatywę Nowego Jedwabnego Szlaku.

Pojawia się jednak szereg pytań. Po pierwsze, co na to Ameryka. Na dziś wiadomo, że nie ma o tym mowy, nasi sojusznicy trzymają nas w garści i nie pozwolą na to. Jednak sprawy świata układają się po nowemu. Globalny hegemon już nie może i nie chce być globalny, więc stara się być lokalny z zachowaniem wpływu na resztę świata. Jest duża szansa przekonania Ameryki do tego projektu, jeśli Polska będzie w stanie utrzymywać porządek na Moście Eurazji, co będzie oznaczało stabilność w naszym regionie. A stabilność naszego regionu jest jednym z gwarantów stabilności na świecie. Polska będzie w stanie utrzymywać tą stabilność, jeśli będzie miała stabilną władzę polityczną, cieszącą się stałym poparciem minimum 1/3 społeczeństwa. Stabilność władzy oznacza brak ataków z zewnątrz i rozłamów wewnątrz. Rozłamy wewnątrz Polski zwykle były i są powodowane przez zagraniczne ośrodki władzy, m.in. przez USA, Niemcy i gnostyckich Chazarów, w mniejszym obecnie stopniu przez Rosję. Stabilność sytuacji w regionie zdjęłaby z Ameryki troskę o kontrolę tej części Europy, gdyż interes Polski byłby jasno zdefiniowany, a Ameryka byłaby zainteresowana wymianą handlową, która przez Polskę i Europę Zachodnią szłaby dalej na Atlantyk.

Pozycja Polski jako Mostu i Strażnicy Eurazji może więc mieć dla Ameryki dwojakie znaczenie, w zależności, jaką pozycję światową przyjmie sama Ameryka. Dla USA jako hegemona światowego ta koncepcja jest nie do przyjęcia, gdyż utrudnia kontrolę Azji przez mocarstwo morskie. W tym wariancie USA potrzebują żelaznej kurtyny w okolicy Polski, aby odciąć Rosji i Chinom dostęp do oceanu światowego przez Europę Zachodnią. W ten bowiem sposób dzięki swej potędze morskiej, lotniczej i bazom USA mogą zachować kontrolę nad wymianą handlową Chin i Rosji z resztą świata. Na dłuższą metę jest to jednak nie do utrzymania, bo z jednej strony Ameryka ponosi zbyt wielkie koszty i wikła się w konflikty, a z drugiej państwa Azji w końcu przerwą kordon mocarstwa morskiego. Tej polityki Ameryka już niedługo nie będzie w stanie prowadzić.

Dlatego należy zaproponować Ameryce takie rozwiązanie, które pozwoli jej utrzymać kontrolę nad strefą atlantycką, przy jednoczesnym wycofaniu się z roli światowego hegemona. Taką możliwość daje przerzucenie części strumienia towarów z portów chińskich na porty europejskie, dzięki Nowemu Jedwabnemu Szlakowi, który będzie kończył się Mostem i Strażnicą Eurazji w Polsce. Sceptycy zaraz postawią trzy kwestie: czy możliwa jest samodzielna geopolityka Polski, czy nie podbije nas Rosja, i czy nie zdominują Chiny.

Samodzielna geopolityka Polski

Zachód, zdominowany przez chazarskich gnostyków nigdy nie uzna nas za podmiot i partnera, niezależnie, jak będą przymilali się polskojęzyczni politycy szkoły pinokiańskiej. Uznają nas dopiero wtedy, gdy będziemy stanowić siłę, której nie można lekceważyć. By zaś tak się nie stało, elity Zachodu robią wszystko, abyśmy tylko nie mogli się wzmocnić. Polska, aby rozmawiać z zachodnimi politykami i uzyskiwać dobre warunki dla Polaków musi być silna pod każdym względem, ale taką nie będzie tak długo, dokąd będzie podlegać decyzjom z Zachodu. Siłę właściwą do uprawiania polityki zagranicznej Polska mogłaby zbudować na drodze wewnętrznych reform, co oznaczałoby odrzucenie znacznej części europejskiej polityki gospodarczej i amerykańskiej polityki strategicznej. Proces ten jest teoretycznie możliwy, ale w praktyce każdy rząd, który wszedłby na tą drogę zostałby obalony. Użyte do tego zostałyby potężne aktywa polityczne, ekonomiczne, finansowe, jakimi Zachód podbił nas z zewnątrz, oraz agenturalne, tkwiące wewnątrz naszego kraju.

Poza tym proces takich reform własnymi siłami trwałby długie lata, a w tym czasie wyprzedziłaby nas ta część świata, która rozwija się gospodarczo. Nie mam tu na myśli Europy, ta się zwija, ale kraje BRICS i USA. Dla własnego rozwoju i bezpieczeństwa potrzebny jest nam wielki strategiczny sojusz ze Wschodem i Południem. Rosja ma tanie surowce, głębię strategiczną, wielki terytorialnie rynek zbytu i potencjał militarny, którego boi się Zachód. Białoruś leży u naszych granic i ma potencjał gospodarczy. Chiny mają produkcję, wielki ludnościowo rynek zbytu, potrzeby inwestycyjne i rosnący potencjał militarny. Iran ma tanie surowce, znaczący rynek zbytu i potencjał militarny. Turcja ma potencjał ludnościowy, gospodarczy i militarny.

To kilka najważniejszych państw, chętnych do podjęcia współpracy z Polską, uwolnioną spod tyranii Zachodu. Wszystkie te państwa prowadzą politykę niezależną od Zachodu i wychodzą na tym dobrze. Między nimi są nie tylko sojusze, ale również rywalizacja, co mądra polska polityka mogłaby wykorzystywać do naszych celów.

Chiny

Jest oczywistym, że jeśli Chińczycy dostrzegą okazję, będą dążyli do przejęcia kontroli nad terytorium, które ich interesuje, a Polska do takich należy. Nie jest to jednak wyłączna chińska przypadłość, lecz stały element myślenia geopolitycznego wszystkich graczy światowej partii szachów. Nad Wisłą nie uprawia się takiego myślenia, bo nie uprawia się geopolityki, ani nawet nie dąży się do suwerenności od zagranicy. Jest to poniekąd współczesna cecha europejska, i po części spowodowane jest tym, że osoby, pełniące funkcję polityków są w istocie podstawionymi sługami chazarskich gnostyków, Obcymi Udającymi Swoich.

Dlatego polska polityka od czasów Sanacji w ogóle nie zakłada myślenia narodowego, suwerennego, niepodległego i geopolitycznego, ale patrzy, komu tu się sprzedać. Taka polityczna prostytucja. Nie należy więc obrażać się na Chińczyków i jakiekolwiek inne państwo z USA włącznie, że chce mieć nas pod kontrolą, ale działać tak, aby tej kontroli uniknąć. Obecna podległość władzy warszawskiej wobec Zachodu stanowi wprost zaproszenie dla pozostałych graczy, aby przejęli Polskę jako tanią zdobycz, przy bierności samych Polaków. Jeśli zaś Polacy będą prowadzić konsekwentnie własną politykę zagraniczną i gospodarczą, staną się atrakcyjnym partnerem dla Chin z uwagi na położenie, a Chińczycy uszanują silną władzę w Polsce i będą woleli raczej się z nami dogadywać, niż nas uzależniać. Próba uzależnienia innego państwa jest bowiem świetnym rozwiązaniem wtedy, gdy państwo to jest słabe i się nie opiera. Gdy jednak państwo ma silną władzę, popieraną przez ludność, bardzo jest trudne do przejęcia, co pokazał przykład Iranu, gdzie nie udało się Chazarom zmienić władzy mimo potężnego ataku.

Rosja, Polska, Zachód

Nasz stosunek do Rosji dyktowany jest dwoma czynnikami: resentymentami o podłożu historycznym i chazarsko-gnostycką propagandą, uprawianą przez polskojęzyczne media, Obcych Udających Swoich i ignorantów. Resentymenty każą nam wierzyć, że Rosja niczego innego nie planuje, jak tylko zaatakować Polskę, bo taki jest jej wieczny determinizm. Rosja po prostu musi to zrobić i na pewno to zrobi. Zwolennicy tej koncepcji nie szukają potwierdzenie swoich tez we współczesnych interesach Rosji, lecz w wydarzeniach z historii ostatnich 300 lat. Dalej zwolennicy nieuchronności inwazji rosyjskiej przypominają represje rosyjskie na Polakach, szczególnie po powstaniach, podczas rewolucji, wojny bolszewickiej i II Wojny Światowej. Miary dopełnia zamach smoleński.

Rzeczywiście, wiele faktów potwierdza rosyjską penetrację i agresję na ziemie polskie. Trzeba opowiedzieć współczesnym Polakom prawdziwy obraz historii, a nie jej sfałszowaną wersję, podawaną w szkołach i mediach. Nie jest tu miejsce na to, ale kilka słów powiedzieć trzeba. Nie ulegają wątpliwości konflikty Polski z Rosją, jednak aby je ocenić rzetelnie, trzeba też dostrzec wpływy zewnętrzne zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Wpływy te można określić jako anglosasko–pruskie i chazarsko-gnostyckie. Ujawniły się w obydwu państwach w XVI wieku i prowadziły do zaognienia wzajemnych konfliktów. Polska już wtedy została przeznaczona do likwidacji, a Rosja do awansu, rozrostu i przejęcia, tak samo, jak USA. Z jednej więc strony mieliśmy oddziaływanie na władzę w Rosji w kierunku rozbiorów i represji, z drugiej działania na siły w Polsce, prowokujące nas do bezsensownych powstań i wystawiania się na represje autorytarnej władzy typu bizantyjskiego.

Tak więc trzeba będzie rzetelnie przeanalizować historię konfliktów Rosji z Polską, aby zobaczyć, ile tam było rzeczywistego parcia Moskwy na Zachód, a ile działania obcych sił, wrogich obydwu narodom i państwom. Co do zamachu smoleńskiego, sprawa jest wciąż niejasna i celowo zagmatwana. Żadna z komisji oficjalnie powołanych do wyjaśnienia sprawy nie spełniła oczekiwań Polaków. Raport Macierewicza sugerujący odpowiedzialność Rosji, choć sensacyjny, budzi poważne wątpliwości. Pytanie, dlaczego służby rosyjskie miałyby robić taką robotę u siebie i ściągnąć uwagę, a także, dlaczego po ogłoszeniu raportu ówczesny rząd PiS-u, mający parlament, rząd i prezydenta niczego nie uczynił z tą wiedzą, poza medialną pianą. Nie wiemy więc, kto wykonał ten zamach, i na liście podejrzanych są nie tylko służby rosyjskie, ale również niemieckie, brytyjskie, amerykańskie i chazarskie.

Co do represji, ich skala i okrucieństwo porażają, szczególnie w I połowie XX wieku, gdy Rosją rządzili komuniści. To jednak też trzeba poddać bliższej analizie. Okaże się wówczas, że rewolucję bolszewicką też wywołali chazarscy gnostycy, stanowiąc większość aparatu partyjnego oraz przymusu i terroru. Przerzut Lenina zorganizował niemiecki Sztab Generalny za pieniądze właściwych bankierów, późniejsze państwo bolszewickie także było finansowane z City of London i Wall Street, które w zamian korzystały z rosyjskich surowców. Cały rosyjski eksperyment z komunizmem był eksperymentem gnostyków, tak samo, jak całe państwo amerykańskie.

Jednak przez te zaszłości historyczne większość Polaków wyklucza samą myśl o podjęciu współpracy nawet gospodarczej, a co dopiero politycznej z Rosją. Nie zdają sobie oni sprawy z faktu, że polityka rosyjska ostatnich 300 lat była częściowo sterowana z zewnątrz, tak samo, jak polityka USA. Zwykle przeszkadzają Polakom zbrodnie, dokonane przez Rosjan, lub innych ludzi, za Rosjan uznawanych. Na jakikolwiek głos, wzywający do normalizacji stosunków wschodnich natychmiast reagują krzykiem o ruskich onucach. Jakoś jednak tym onucowcom nie przeszkadzają zbrodnie, dokonywane przez Niemców na Polakach. Niby werbalnie tak, ale faktycznie Niemcy robią w Polsce, co chcą.

Szwedzi też sobie u nas poczynali okrutnie w XVII i XVIII wieku, a nikt przecież nie myśli, by zrywać ze Szwecją stosunki handlowe. Czesi i Słowacy też nieraz pałali do nas wrogością. USA, Wielka Brytania i Francja również mają wobec Polski wiele na sumieniu. No i Ukraińscy. Teoretycznie pamiętamy powstanie Chmielnickiego, Koliszczyznę i Wołyń. Jednak onucowcom pamięć o tym nie przeszkadza, aby do Polski wpuszczać miliony Ukraińców bez kontroli, niszczyć polskie rolnictwo produktami z Ukrainy, oddawać państwu ukraińskiemu polskie uzbrojenie i majątek i pomagać mu w wojnie, narażając się na odwet Rosji. Tak więc z różnymi sąsiadami mamy poważne zadry, ale tylko z Rosją nie wolno nic razem robić. Wytłumaczyć to można bardzo prosto: taki jest interes gnostycko-chazarski, więc utrzymują Polaków w emocjonalnym wzmocnieniu, co bardzo utrudnia nam racjonalne myślenie. Pomagają w tym rzesze Obcych Udających Swoich, porozmieszczanych w różnych obszarach państwa.

Doświadczenia historyczne nie są żadną determinacją na przyszłość, a dzisiejsza Rosja nie jest Związkiem Radzieckim, tylko na powrót Rosją, głęboko wewnętrznie okaleczoną, najpierw przez bolszewicki komunizm, potem przez sowiecki socjalizm, a w końcu przez smutę chaosu oligarchów z czasów Jelcyna. Rosja dochodzi do siebie, powracając do własnej polityki imperialnej. Państwo tej wielkości jest imperium, bo musi nim być. Nie ma tam miejsca na chaos demokracji typu zachodniego. Obrażanie się na Rosję za to, że jest Rosją to jakby obrażać się na wilka, że jest drapieżnikiem. To nie znaczy jednak, że musi zagarnąć wszystko, co znajduje się w jego zasięgu. Każdy system, aby był funkcjonalny musi mieć wyznaczoną granicę wzrostu.

Każdy postęp terytorialny, polegający na podboju kolejnego państwa i narodu wiąże się z ogromnymi kosztami. Sama operacja wojskowa to wielki koszt logistyczny, związany z organizacją i przemieszczeniem armii i zapewnieniem jej zaopatrzenia. Koszty i straty, związane z walką z obrońcami to następna pozycja w buchalterii. To nie byłoby jednak najtrudniejsze, na obecną chwilę nie ma w Europie takich armii, które zdołałyby zatrzymać zwycięski pochód wojsk rosyjskich, gdyby to państwo zdecydowało się na prawdziwą pełnoskalową wojnę. Podbój Europy, a przynajmniej jej środkowej części nie byłby dla Rosji nadmiernym wysiłkiem. Prawdziwy wysiłek i koszty zaczęłyby się dopiero wtedy, gdyby Rosja zechciała okupować podbitą Polskę. To już było, i zawsze stanowiło problem dla tego państwa. W końcu Stalin zdecydował, że lepiej Polski nie okupować, lecz trzymać w wasalnej zależności. Tak przeżyliśmy PRL, a po 1989 r. zmieniło się tyle, że staliśmy się wasalem Zachodu, który dąży do naszej likwidacji.

Argumenty, że Rosja upada na skutek wojny ukraińskiej i sankcji Zachodu, używane przez zwolenników Ukrainy świadczą o ignorancji. Wyraźnie widać, że władze Rosji prowadzą wojnę na wyniszczenie, nie angażując swoich głównych zasobów. Zachód wysyła tam swoje zapasy i uzbrojenie, warte miliardy, pozbywając się rezerw i obciążając gospodarki długami. Rosja przede wszystkim pozbywa się starego sprzętu i rozwija swoją bazę produkcyjną.

Armia Federacji Rosyjskiej bez trudu mogłaby zahamować dostawy materiałów na Ukrainę, przerwać linie zaopatrzenia i porazić centra dowodzenia. Nie robi tego jednak, pozwalając na przepalenie sił Zachodu oraz zasobów materialnych i ludzkich Ukrainy. To generuje duże koszty dla Rosji, są one jednak wkalkulowane w odzyskanie przez Rosję pozycji niezależnego imperium. Ukraina jest dla Rosji perłą w imperialnej koronie, więc Moskwa nie zrezygnuje z Kijowa, tym bardziej, że Ukraina, należąca do wrogów Rosji zawsze jest strategicznym zagrożeniem dla tego państwa. Nie łudźmy się więc, wojna ukraińska nie jest wojną Ukrainy o swoją wolność, lecz walką Rosji o bezpieczeństwo strategiczne, a ostatecznym celem polityki Rosji wobec Ukrainy jest całkowite podporządkowanie Kijowa Moskwie. Polska nie ma żadnej mocy, aby powstrzymać ten proces, a nawet więcej, nie ma żadnego w tym interesu.

Problem ukraiński

Ukraina jako państwo niepodległe jest obecnie czymś niemożliwym. Albo będzie podlegać Rosji, albo Zachodowi, czyli w praktyce gnostyckim Chazarom, a oni będą używać tego państwa i jego zasobów do realizacji agresywnych celów, tak samo, jak używają małego państewka chazarskiego. Jednym ze stałych celów gnostyków jest eliminacja Polski i Polaków, do tego więc będzie używane państwo, rządzone przez reżim w Kijowie. Dla Chazarów nie jest ważne życie ich poddanych, tym bardziej więc nie będzie im żal naszego. Należy więc traktować państwo ukraińskie jakie poważne zagrożenie dla Polski, tym większe, im bardziej będzie formalnie niepodległe. Ukraińcy nie mają obecnie żadnej możliwości, aby skutecznie zarządzać swoim państwem, przede wszystkim z powodu braku silnej tożsamości narodowej i tradycji ustrojowych.

Jedyne silne uczucie, jaki jest w stanie połączyć część ludności tego państwa to banderyzm, uczucie nie tyle narodowe, ile antypolskie. Dotychczasowa historia kontaktów polsko-ukraińskich po 1991 r. wyraźnie pokazuje ich jednostronność. Z jednej strony wielka polska życzliwość i inwestycje w Ukrainę i Ukraińców, z drugiej wrogość, pogarda, arogancja i niekończące się roszczenia i groźby ze strony Ukrainy. Dla Polski Ukraina, zarządzana przez chazarskich gnostyków jest zarazem kufrem bez dna i bezdenną otchłanią. Państwo ukraińskie będzie wrogiem państwa polskiego, chyba, że Polska byłaby tak silna, że zdominowałaby Ukrainę politycznie i militarnie, co w tej chwili nie jest osiągalne.

Państwo ukraińskie po zakończonej wojnie nie zostanie pozostawione samo sobie, lecz znajdzie się pod protektoratem. Protektorat może być niemiecki, amerykański lub rosyjski. Wszystkie są dla nas ryzykowne, gdyż zawsze dają protektorom możliwość użycia Ukrainy przeciwko Polsce. Najgorszy byłby dla nas protektorat niemiecki (unijny znaczy to samo), wówczas to użycie byłoby pewne. Protektorat amerykański dałby takiego użycia prawdopodobieństwo, protektorat rosyjski również, ale jednocześnie byłby w stanie zlikwidować banderyzm. Każda więc ewentualność państwa ukraińskiego jest dla Polski albo bezpośrednim, albo potencjalnym zagrożeniem. Postępowanie roztropne polega na dobrych stosunkach ze wszystkimi sąsiadami. Dobre stosunki z Ukrainą oznaczają strzeżoną granicę, koniec darmowego wspierania tego państwa, powrót większości Ukraińców do ojczyzny, wyraźne i egzekwowane żądania Polaków opłacalności wzajemnych kontaktów, ciągły szantaż ze strony Polski zamknięcia granicy dla ludzi i towarów. Ukrainę trzeba bardzo rygorystycznie dyscyplinować, a fundamentalnym warunkiem jakichkolwiek dalszych kontaktów powinno być żądanie całkowitej debanderyzacji oraz pełna ekshumacja i pochówek pomordowanych Polaków. Dopiero po tym można z nimi rozmawiać o czymkolwiek na zasadzie partnerstwa.

Nowe sojusze

Dobre stosunki z Rosją są jak najbardziej możliwe, a ryzyko ataku ze strony tego państwa jest mniejsze, niż ryzyka ukraińskie. Rosja nie planuje inwazji na Europę Zachodnią, to propaganda gnostyków. Rosji się to nie opłaca, nie ma też pokrycia w żadnych strategicznych planach. Jednocześnie atak Rosji na Polskę jest dziś prawdopodobny, ale na skutek agresywnej polityki władzy w Warszawie, działającej na zlecenie Zachodu, będącego pod kontrolą gnostyków. Władze państwa polskiego zachowują się agresywnie i prowokacyjnie wobec mocarstwa nuklearnego i największego państwa świata, którego nie da się pokonać z zewnątrz. Zachowanie to jest skrajnie nieodpowiedzialne i naraża Polskę na rosyjski atak odwetowy. Jednocześnie propaganda chazarsko-gnostycka w Polsce twierdzi, że musimy zbroić się, aby obronić się przed agresywną Rosją. W tym celu narzuca się Polsce wielkie wydatki budżetowe, obciążenie gospodarki i żadnych realnych korzyści. Innymi słowy, prowokujemy Rosję, dozbrajamy Ukrainę, wydajemy mnóstwo pieniędzy i niczego za to nie mamy. Zakontraktowaną amerykańską i koreańską broń dostaniemy być może kiedyś, a i tak nie będziemy mogli jej użyć bez pozwolenia Amerykanów. Znajdujemy się więc obecnie w fikcyjnej rzeczywistości, żyjąc urojeniami, wmówionymi i narzuconymi nam przez naszych wrogów, postępujemy samobójczo, i nawet o tym nie wiemy. Oprócz tych, którzy czytają to opracowanie.

Stosunki dobrosąsiedzkie nie oznaczają podległości. W tym znaczeniu nasze obecne relacje z Niemcami nie są dobrosąsiedzkie, oparte są bowiem na podległości z naszej strony. Dobre stosunki z sąsiadem oznaczają również asertywność. Trzeba umieć odmówić, gdy sąsiad życzy sobie na noc naszą żonę lub córkę. Przez całą III RP państwo polskie nie mogło odmówić niczego niektórym sąsiadom, a przyczyną była antypolska polityka władz w Polsce. Zawieranie jakichkolwiek sojuszy przez państwo polskie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy w Polsce będzie stała władza suwerenna, reprezentująca naród, a nie zewnętrznych organizatorów; władza, prowadząca politykę propolską, a nie antypolską; władza dążąca do wolnej Polski, a nie do zależnego Ukropolin. To warunek wstępny.

Gdy uda się spełnić ten warunek, wówczas, bazując na wiedzy, zawartej w niniejszym opracowaniu należy zawrzeć nowe sojusze, lub odnowić stare. Zasada ogólna jakichkolwiek sojuszy jest bardzo prosta: muszą się opłacać Polsce i Polakom. Każdy sojusz musi być realistyczny, a nie idealistyczny, dający wymierne korzyści nie tylko doraźne, ale też długofalowe. Nasz obecny sojusz z Zachodem zakłada, że musimy bronić się przed napadem Rosji, i NATO i UE nam gwarantuje bezpieczeństwo w tych warunkach. Założenie to opiera się na dwóch błędach. Po pierwsze, zagrożenie rosyjskie jest wyolbrzymione, po drugie, Zachód nas nie ochroni. Trzeba jednak dołożyć nowe założenia, które nie były znane jeszcze na początku XXI wieku. Sojusz z Zachodem jest drogi, ryzykowny i przynosi nam więcej przykrości, niż korzyści. Uczestnictwo w UE to pewność bankructwa i zniewolenia, a USA wycofują swoje gwarancje bezpieczeństwa dla Europy. Jednocześnie Chiny są zainteresowane Nowym Jedwabnym Szlakiem, co daje Polsce wymierne korzyści, a Rosja okazała się państwem odpornym na destabilizację i kryzysy. Wszystkie główne państwa Zachodu, gwarantujące Polsce bezpieczeństwo w ramach NATO nie są suwerenne, ich polityka zewnętrzna jest zdalnie sterowana, a wewnętrzna to samobójstwo. Zachód ekonomicznie się zwija, a grupa BRICS się rozwija. Zarazem nadal potrzebujemy państw Zachodu, a szczególnie Ameryki, ale nie po to, aby się powiesić na ich klamce. Potrzebujemy ich, aby mieć przeciwwagę dla sojuszu ze Wschodem, a także jako potęga, zdolna poskromić przyszłe roszczenia polityczne i militarne imperium pruskiego, którym dziś są Niemcy. Dziś wydaje się to abstrakcją, ale Niemcy mogą się na powrót uzbroić, a po rozpadzie UE mogą wrócić do militarnego parcia na Wschód, którym będzie Polska. USA są więc nadal nam potrzebne jako okupant naszego wroga oraz jako możliwość wyboru strategicznych sojuszy geopolitycznych. Dopóki będziemy uzależnieni od jednej ze stron, która jest naszym monopolistą bezpieczeństwa, nie będziemy szanowani. Monopolista nie szanuje klienta, którego uzależnił od siebie, ale tego, o którego względy musi zabiegać. Gwarancją szanowania polskich interesów zarówno przez Wschód, jak i przez Zachód będzie tylko balansowanie pomiędzy i wygrywanie wzajemnych sprzeczności. W żadnym razie Polska nie może stać się całkowicie podległa jednemu z bloków.

czytaj też:

Polska mostem i strażnicą Eurazji

Zachód, jakiego nie znacie

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Polska ma komfort położenia na styku dwóch światów, i może pozwolić sobie na status specjalny: być jednocześnie elementem niezbędnym dla dwóch obszarów geopolitycznych. Może wykorzystywać walory jednego obszaru i drugiego, nie będąc jednocześnie w opozycji do żadnego. W razie zachwiań równowagi światowej nasze państwo może być czynnikiem, zapewniającym homeostazę. Na tym polega rola MOSTU I STRAŻNICY EURAZJI: zapewniać łączność, współpracę, niwelować napięcia, zarabiać na przepływie. Taka pozycja pozwoli na jednoczesny wielki sojusz ze Wschodem i serdeczne porozumienie z Zachodem. Sojusz ze Wschodem jest nam potrzebny, abyśmy mogli się wyzwolić z chazarsko-gnostyckiego więzienia Zachodu. Polska ma zadłużony skarb, rozbrojoną i zdezorganizowaną armię, nieczynne zasoby naturalne, zdemolowaną gospodarkę, zniszczone szkolnictwo, zdezorientowane społeczeństwo. Potrzebujemy stabilnych partnerów handlowych, dostaw tanich surowców i technologii, i spokoju na granicach, abyśmy mogli odbudować naszą gospodarkę, myśl techniczną, finanse i obronność. Dopóki będziemy nieodwołalnie zależeć od Zachodu, nigdy nam na to nie pozwolą, za to będą nas zadłużać jeszcze bardziej i niszczyć wszelkie przejawy polskości. My potrzebujemy Wschodu, aby się odbudować, Wschód potrzebuje nas, aby mieć pokój i wyjście na zachodnią półkulę. Ameryka potrzebuje stabilnej sytuacji w Europie i na styku ze Wschodem, a Europa Zachodnia potrzebuje wsparcia w wyzwoleniu się od skorumpowanych elit politycznych. W geograficznym środku tych wszystkich potrzeb leży zaś Polska, a to, czy Polacy zdobędą się na przejęcie swojego losu z rąk okupacyjnych pseudoelit, zależy tylko od nas. Czas pokaże, czy wojny, które teraz się toczą, są początkiem III Wojny Światowej, czy początkiem walki wyzwoleńczej narodu polskiego. Najpierw od własnych ograniczeń mentalnych, potem od zdrajców i Obcych Udających Swoich, a w końcu od opresji obcych potęg, zmuszających nas do narodowego samobójstwa.

Poradnik świadomego narodu, księga 1: Historia debilizacji

Do kupienia tutaj: LINK

______________

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu, Bartosz Kopczyński, 7 lipca 2025

Tucker Carlson: Wywiad z prezydentem Iranu Mosoudem Pezeshkianem

Tucker Carlson przeprowadza wywiad z prezydentem Iranu Mosoudem Pezeshkianem

Wideo po angielsku z transkrypcją w języku polskim

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 8

W sensacyjnym wywiadzie z Tuckerem Carlsonem prezydent Iranu Masoud Pezeshkian po raz pierwszy szeroko wypowiada się na temat obecnej sytuacji geopolitycznej, relacji ze Stanami Zjednoczonymi, ataków Izraela na irańskie obiekty nuklearne i swojego kursu politycznego. Rozmowa oferuje rzadkie spojrzenie na perspektywę Iranu w trwającym konflikcie na Bliskim Wschodzie, podkreśla jego gotowość do angażowania się w dyplomację, a jednocześnie podnosi poważne oskarżenia przeciwko Izraelowi i jego roli w eskalacji wojny.

——————————————————–

Tucker Carlson : Panie Prezydencie, dziękuję za wywiad. Jest lub wydaje się, że jest przerwa w wojnie między Stanami Zjednoczonymi a Iranem. Jak myślisz, jak się to skończy? Jak myślisz, jak to powinno się skończyć?

Prezydent Pezeshkian : Nie zaczęliśmy tej wojny i nie chcemy, aby ta wojna trwała w jakikolwiek sposób. Od samego początku dewizą mojej administracji, której zawsze przestrzegałem, było promowanie jedności narodowej w kraju, a także promowanie pokoju, harmonii i przyjaźni z krajami sąsiednimi i resztą świata.

Tucker Carlson : Amerykański prezydent Donald Trump powiedział, że Stany Zjednoczone zbombardowały wasze zakłady wzbogacania, ponieważ rząd Iranu odmówił porzucenia swojego programu nuklearnego i że nie będzie pokoju, dopóki Iran nie porzuci swojego programu nuklearnego. Czy byłbyś skłonny porzucić program nuklearny w zamian za pokój?

Prezydent Pezeshkian : Chcę ci powiedzieć, co się wydarzyło. To Netanjahu, od 1984 roku, stworzył fałszywą mentalność, że Iran dąży do posiadania bomby atomowej. I zasugerował, że Iran próbował opracować bombę atomową w przeszłości i wpoił to do umysłów każdego prezydenta USA od tego czasu i sprawił, że uwierzyli, że chcemy bomby atomowej. Ale prawda jest taka, że ​​nigdy nie staraliśmy się opracować bomby atomowej, ani w przeszłości, ani teraz, ani w przyszłości, ponieważ to jest fałsz. I to przeczy religijnemu dekretowi lub fatwie wydanej przez Najwyższego Przywódcę Islamskiej Republiki Iranu. Tak więc religijnie zabrania nam dążenia do posiadania bomby atomowej. I to zawsze było potwierdzane, dzięki naszej współpracy z MAEA, ponieważ zawsze byli tam, aby zweryfikować i udowodnić, że nigdy nie chcieliśmy mieć bomby atomowej. Ale niestety, ta współpraca została zakłócona przez nielegalne ataki na nasze obiekty jądrowe.

Tucker Carlson : Więc według doniesień prasowych zaprzestaliście współpracy z IAEA, Międzynarodową Agencją Energii Atomowej. Więc zakładam, że reszta świata nie ma możliwości, aby dowiedzieć się, ile uranu wzbogacacie, w jakim zakresie, w jakim procencie jest wzbogacany. Czy jest sposób, aby to zweryfikować, i czy pozwolilibyście innym narodom zweryfikować, że nie budujecie broni jądrowej?

Prezydent Pezeshkian : Panie Carlson, sir, chciałbym zwrócić pana uwagę na fakt, że byliśmy w trakcie rozmów ze Stanami Zjednoczonymi. Prezydent Stanów Zjednoczonych zaprosił nas na te rozmowy, aby spróbować zawrzeć pokój. Powiedziano nam w trakcie tych negocjacji i rozmów, że dopóki nie damy Izraelowi pozwolenia, nie zaatakują nas. I mieliśmy odbyć kolejną rundę rozmów, bardzo niedługo, ale w trakcie tych przygotowań Izrael storpedował stół negocjacyjny. Siedzieliśmy przy stole negocjacyjnym, kiedy to się stało. I robiąc to, całkowicie zrujnowali i zniszczyli dyplomację. Ale odpowiadając na pańskie pytanie dotyczące monitorowania lub nadzoru nad naszym programem nuklearnym, chcę powiedzieć, że jesteśmy gotowi negocjować w tej sprawie. Nigdy nie byliśmy stroną, która wycofała się z przeglądu. Zawsze jesteśmy gotowi na taki nadzór. Ale niestety, w wyniku bezprawnych ataków Stanów Zjednoczonych na nasze centra i obiekty nuklearne, znaczna część sprzętu i obiektów została poważnie uszkodzona. Dlatego nie mamy do nich dostępu. Niestety, nie mamy dostępu. Dopóki ten dostęp nie zostanie przywrócony, będziemy musieli poczekać i zobaczyć, co się stanie i jak bardzo zostały uszkodzone, zanim będziemy mogli przeprowadzić inspekcję.

Tucker Carlson : Doniesienia prasowe mówią, że wierzysz, że twój rząd uważa, że ​​IAEA szpieguje rząd Iranu i przekazuje informacje Izraelowi. Czy wierzysz w to? Jeśli tak, czy masz dowody, które świat mógłby zobaczyć?

Prezydent Pezeshkian : Chcę powiedzieć, że tak, byliśmy nieco pesymistyczni co do działań MAEA, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, że Izrael może uzyskać informacje z inspekcji przeprowadzanych przez MAEA. Jednak nigdy nie przeszkodziło to MAEA w prowadzeniu działań w Iranie. Mieli pełny dostęp do nadzorowania i monitorowania naszych obiektów jądrowych. Ale w wyniku ostatniego raportu MAEA pojawił się brak zaufania. Charakter raportu i sposób jego sporządzenia dały reżimowi izraelskiemu pretekst i przygotowały grunt pod ich bezprawny i nieautoryzowany atak na nasze obiekty jądrowe. A nawet później MAEA nie potępiła ani nie powstrzymała tych ataków. I to było sprzeczne z prawem międzynarodowym. I to doprowadziło do powszechnej utraty zaufania wśród Irańczyków, irańskich prawodawców i opinii publicznej tutaj.

Tucker Carlson : Wskazałeś, że jesteś zdeterminowany, aby rozwiązać konflikty ze Stanami Zjednoczonymi drogą dyplomatyczną, które wojna podważyła. Czy byłbyś skłonny wznowić dyplomację i czy mógłbyś nam powiedzieć, ogólnie, ale precyzyjnie, jaki rodzaj porozumienia byś zaakceptował?

Prezydent Pezeshkian : Wiesz, wierzę, że moglibyśmy bardzo łatwo rozwiązać nasze różnice i konflikty ze Stanami Zjednoczonymi poprzez dialog i rozmowy. I wiesz, prawo międzynarodowe posłużyłoby jako ramy lub podstawa porozumienia, w którym prawa wszystkich narodów, zwłaszcza narodu irańskiego, byłyby w pełni respektowane. Ale niestety, to Netanjahu swoimi agresywnymi działaniami zniszczył tę dyplomację i te wysiłki. Nigdy nie chcieliśmy niczego innego, jak tylko poszanowania naszych uzasadnionych praw zapisanych w prawie międzynarodowym. Ale jak powiedziałem, to Netanjahu chciał wywołać niepokoje w naszym regionie, wywołał niepokoje i wzniecił napięcia w regionie.

Jak zawsze mówiłem, zawsze dążyliśmy do pokojowego współistnienia. Pokoju. To było moje motto, to było moje przekonanie, to było moje najgłębsze zdanie, że musimy żyć w pokoju i harmonii w tym krótkim i ograniczonym czasie, który dał nam Wszechmogący Bóg, aby żyć w pokoju i harmonii ze wszystkimi. I każdy na świecie powinien żyć w ten sposób. Ale z drugiej strony chciałbym również powtórzyć, że nasi ludzie są wystarczająco zdolni, aby obronić się przed każdym rodzajem ataku. I wierzę, że prezydent Stanów Zjednoczonych może bardzo dobrze poprowadzić region i świat do pokoju i harmonii. Albo, z drugiej strony, poprowadzić ich do nieustannych wojen.

Tucker Carlson : Czy planujesz wznowić negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi, z wysłannikiem Stevem Witkoffem lub kimś innym? A jeśli nie, co Twoim zdaniem się stanie?

Prezydent Pezeshkian : Nie widzimy problemu w wznowieniu negocjacji. Ale zanim to nastąpi, muszę przypomnieć, że z powodu okrucieństw popełnionych przez reżim syjonistyczny, Izrael, nie tylko przeciwko mojemu krajowi, ale w całym regionie, stoimy teraz w obliczu kryzysu, który musimy zostawić za sobą. Nasi dowódcy byli wolni. Spędzili noc w domu ze swoimi rodzinami, bezpieczni. A jednak zostali zamordowani. I to jest uważane za zbrodnię wojenną na mocy prawa międzynarodowego, ponieważ, jak powiedziałem, nie byli na służbie. Nasi naukowcy również zostali zabici i zamordowani, wraz z ich rodzinami, żonami i dziećmi. Oni również zostali zabici. Kobiety w ciąży. Dzieci. Zginęli w okrucieństwach, w atakach reżimu izraelskiego. Tylko dlatego, że chcieli zabić jedną osobę, musieli zburzyć i zniszczyć cały budynek. I w rezultacie zginęło wielu niewinnych ludzi. Wiele osób zostało zabitych. I jak powiedziałem, jest ten kryzys, który musimy zostawić za sobą. Jest warunek, warunek wstępny wznowienia rozmów. Jak możemy ponownie zaufać Stanom Zjednoczonym? Jeśli wznowimy negocjacje, to jak możemy mieć pewność, że w trakcie rozmów reżim izraelski nas znów nie zaatakuje?

Tucker Carlson : Czy sądzisz, że rząd Izraela próbował cię zamordować?

Prezydent Pezeshkian : Tak, próbowali, to prawda. I działali odpowiednio. Ale im się nie udało. A jako prawdziwy wierzący wierzę, że to w rękach Wszechmogącego Boga leży decyzja, kiedy człowiek umrze, a kiedy nie. Jeśli Wszechmogący Bóg tego chce, człowiek może umrzeć, nawet jeśli swobodnie i bez przeszkód chodzi po ulicy. Ale chcę wam jasno powiedzieć, że wcale nie boję się poświęcić siebie dla tej sprawy, dla obrony mojego kraju i zachowania i obrony suwerenności, wolności i niepodległości mojego kraju. Jestem gotów oddać za to swoje życie, oddać swoją krew. I nikt tutaj — mam na myśli żadnego z urzędników rządowych — nie boi się stracić życia broniąc naszego kraju. Ale czy to przyniesie bezpieczeństwo regionowi? Mam na myśli rozlew krwi, morderstwa, zabijanie innych. Czy to przyniesie pokój, harmonię i stabilność regionowi?

Tucker Carlson : Z całym szacunkiem, czy możesz nam powiedzieć, skąd wiesz, że byłeś celem półtora tygodnia temu? Nie widziałem nigdzie potwierdzenia tego. Skąd wiesz na pewno, że próbowali cię zabić?

Prezydent Pezeshkian : Oczywiście, to na pewno nie Stany Zjednoczone stały za zamachem na moje życie. To nie był nikt inny, tylko Izrael. Byłem na spotkaniu. Omawialiśmy nasz plan działania. Ale dzięki informacjom szpiegowskim, które mieli, próbowali zbombardować obszar, na którym odbywało się to spotkanie. Ale jak powiedziałem, to Bóg chce, kiedy człowiek umrze i odda swoje życie. I raz jeszcze chcę podkreślić, że nie boimy się męczeństwa. Nie boimy się poświęcić naszego życia dla naszego ludu, dla naszej niepodległości. Chcę powiedzieć, że ta wojna narzucona przez reżim izraelski doprowadziła do większej solidarności i jedności wśród narodu irańskiego. Po raz kolejny udowodniła, że ​​naród irański, bez względu na to, gdzie się znajduje na świecie, dba o swój kraj, suwerenność i integralność terytorialną swojej ojczyzny. Jak powiedziałem, przyniosło to więcej solidarności i jeszcze bardziej nas zjednoczyło dzięki temu aktowi agresji ze strony reżimu izraelskiego. Moja sugestia jest taka, że ​​rząd Stanów Zjednoczonych powinien uważać, aby nie ingerować w wojnę, która nie jest jego wojną, która nie jest wojną Ameryki. To wojna Netanjahu, która ma swoje diaboliczne machinacje dla całego regionu. On ma swój własny plan, Netanjahu — mam na myśli nieludzki plan. To prowadzenie nieustannych wojen, wojen, które trwają i trwają. I to jest moja sugestia dla Stanów Zjednoczonych: nie dajcie się oszukać Netanjahu, nie dajcie się wciągnąć w tego rodzaju wojnę.

Tucker Carlson : Wielu Amerykanów boi się Iranu. Mówisz, że się nie boisz, ale Amerykanie boją się Iranu. Wierzą, że Iran chce zaatakować Stany Zjednoczone bronią jądrową. Widzą filmy, na których Irańczycy skandują „Śmierć Ameryce” i nazywają nas „Wielkim Szatanem”. Co o tym sądzisz? Czy powinniśmy bać się Iranu?

Prezydent Pezeshkian : Myślę, że to bardzo błędne wrażenie, jakie każdy może mieć na temat Iranu lub Irańczyków. Chcę ci przypomnieć, że Iran nigdy nie najechał innego kraju w ciągu ostatnich dwustu lat. Kiedy mówią „Śmierć Stanom Zjednoczonym”, nie mają na myśli śmierci obywateli Stanów Zjednoczonych ani nawet śmierci urzędników Stanów Zjednoczonych. Mają na myśli śmierć dla przestępczości, śmierć dla zabijania i rzezi, śmierć dla wspierania przemocy i ucisku, śmierć dla zabijania innych, śmierć dla niepewności i niestabilności. To znaczy, czy kiedykolwiek słyszałeś o Irańczyku zabijającym Amerykanina? Czy kiedykolwiek o tym słyszałeś? Albo o terroryście, który był Irańczykiem i przeprowadził atak terrorystyczny na Amerykanów? Nie. To twój prezydent przyznał, że Amerykanie stworzyli ISIS w naszym regionie i są odpowiedzialni za ten fałszywy obraz religii lub muzułmanów na świecie. I raz jeszcze chcę wam powiedzieć i przypomnieć, że nie oznacza to śmierci narodu amerykańskiego ani funkcjonariuszy, ale śmierć zbrodniom i okrucieństwom, zastraszaniu, stosowaniu przemocy i każdemu, kto chciałby stać się wspólnikiem zbrodni popełnianych przez innych.

Tucker Carlson : Dwóch irańskich ajatollahów wydało fatwy przeciwko Donaldowi Trumpowi. Co to dokładnie oznacza i jaka jest twoja ocena?

Prezydent Pezeshkian : O ile mi wiadomo, nie wydali żadnych dekretów ani fatw przeciwko żadnej osobie ani przeciwko Donaldowi Trumpowi osobiście, a przede wszystkim nie ma to nic wspólnego z rządem Iranu ani z Jego Eminencją Najwyższym Przywódcą Iranu. Tak naprawdę fatwa miała na myśli potępienie zniewagi religii lub osób religijnych. I tak naprawdę powiedzieli, że jest to godne ubolewania, jest to niedopuszczalne. Tak więc nie była skierowana przeciwko prezydentowi Stanów Zjednoczonych ani żadnej innej osobie. I mogą być ludzie z własnymi pomysłami i opiniami, ale zapewniam: znaczenie tej fatwy nie powinno być interpretowane jako groźba przeciwko jakiejkolwiek osobie.

Tucker Carlson : Czy Iran kiedykolwiek w przeszłości aktywnie wspierał próbę zamachu na Donalda Trumpa?

Prezydent Pezeshkian : To jest dokładnie to, co próbują ci powiedzieć, co Netanjahu próbuje zasugerować i w co chce, żeby uwierzyli twoi ludzie lub prezydent twojego kraju. Ale to nieprawda, ponieważ Netanjahu, jak powiedziałem, ma własny plan. Chce wciągnąć Stany Zjednoczone w nieustanne wojny, jak powiedziałem, i przynieść więcej niepewności, niestabilności i niepokojów do całego regionu.

Tucker Carlson : W Stanach Zjednoczonych mieszka wielu obywateli Iranu. Niektórzy mówią, że są to uśpione komórki, terroryści działający na rozkaz waszego rządu. Czy wydalibyście teraz oświadczenie dla obywateli Iranu mieszkających w Stanach Zjednoczonych, aby nie dopuszczali się aktów przemocy w Stanach Zjednoczonych?

Prezydent Pezeshkian : To, co mi teraz mówisz, to pierwsze, co o tym słyszę, od ciebie lub kogokolwiek. Wiesz, Irańczycy są znani ze swojej wiedzy, ze swojej erudycji, ze swojej uprzejmości, z bycia cywilizowanymi. Czy widziałeś coś innego u nich? Inny rodzaj zachowania lub agresywne zachowanie? Czy ktoś kiedykolwiek widział u nich coś, co budziłoby obawy? Jak powiedziałem, to właśnie próbuje wbić ci do głowy Izrael. Rozprzestrzeniają informacje, że Irańczycy mogą być zdolni do takich rzeczy. Ale to jest całkowicie nieprawdziwe, ponieważ Irańczycy z natury są za pokojem i spokojem i nadal próbują uczynić to faktem, w jakiś sposób wpłynąć na umysły decydentów i obywateli Stanów Zjednoczonych i nastraszyć ich, aby zaangażowali się w wojnę w moim regionie, która nie zapewni żadnych interesów Stanom Zjednoczonym. Stany Zjednoczone nie są zainteresowane angażowaniem się w jakąkolwiek wojnę w moim regionie.

Tucker Carlson : Nie tak dawno temu, podczas rewolucji irańskiej, kiedy Iran miał stosunki z Izraelem i stosunki handlowe z Izraelem i podobno kupował broń od Izraela. Co się stało? Jak to się zmieniło? Kto to zmienił i dlaczego?

Prezydent Pezeshkian : Wiecie, sam Izrael jest winny, bo spójrzcie, co zrobili w Palestynie, w Strefie Gazy, przez ostatnie kilka lat, co zrobił Netanjahu, zabijając kobiety i dzieci, bombardując szkoły i szpitale, a także obszary cywilne i mieszkalne. I to jest po prostu ludobójstwo. Zablokowali żywność, lekarstwa i pomoc humanitarną dla Strefy Gazy. To miało negatywny wpływ na sposób, w jaki mój kraj i cały region postrzegają Izrael, i mam na myśli, że ich własne zachowanie i ich własne działania są winne, ponieważ to jest niedopuszczalne, to, co zrobili w moim regionie. I o ile wiem, nigdy nie otrzymaliśmy żadnej broni od Izraela. I chcę wam powiedzieć, nawet w tamtym czasie nie chcieliśmy broni, nie chcieliśmy wojen, nie chcieliśmy walczyć z Irakijczykami. To była wojna, która została nam narzucona. I tak jak ta wojna została nam narzucona przez reżim izraelski, nie zaatakowaliśmy Izraela. Oni zaatakowali nas.

Tucker Carlson : Czy pod koniec wymiany dyplomatycznej ze Stanami Zjednoczonymi możesz sobie wyobrazić świat, w którym amerykańskie firmy znów inwestują w Iran, sankcje są zniesione, a w regionie panuje pokój? Czy to jest twój cel? Czy uważasz, że to możliwe?

Prezydent Pezeshkian : Wiecie, tak było od samego początku mojej kadencji. Przede wszystkim starałem się prowadzić politykę wewnętrzną, solidarność i jedność, jeszcze bardziej jednoczyć naród irański. Potem staraliśmy się nawiązać lepsze stosunki z naszymi sąsiadami, krajami sąsiadującymi z Iranem. A potem odbyłem tę rozmowę z Jego Eminencją Najwyższym Przywódcą Iranu i podczas niej Jego Eminencja podkreślił, że nie ma żadnych ograniczeń i nic nie stoi na przeszkodzie, aby inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych przyjechali do Iranu i dokonywali tam inwestycji na dużą skalę, nawet w tej chwili. I nigdy nie było żadnych ograniczeń, nic nie stało na przeszkodzie, aby przyjechali do Iranu. I takie jest przekonanie Najwyższego Przywódcy Iranu. Ale jeszcze raz, chcę powiedzieć, że to Izrael nie chce, aby takie rzeczy działy się w regionie. Izrael nie chce widzieć pokoju i spokoju w regionie. Ale chcę powtórzyć, że prezydent Stanów Zjednoczonych, pan Trump, jest wystarczająco zdolny, aby poprowadzić region ku pokojowi i lepszej przyszłości, i postawić Izrael na jego miejscu lub wpędzić w nieskończoną otchłań lub grzęzawisko. To wojna, w którą Netanjahu chce wciągnąć Stany Zjednoczone lub prezydenta Stanów Zjednoczonych. To prezydent Stanów Zjednoczonych musi wybrać, o której ścieżce ci mówiłem. I jak ci mówiłem, nic nie stoi na przeszkodzie działalności handlowej, przemysłowej lub gospodarczej amerykańskich biznesmenów i inwestorów. I oczywiście, jeśli istniało jakieś ograniczenie, to było ono spowodowane sankcjami USA, a nie przez nas.

Tucker Carlson : Panie Prezydencie, moje ostatnie pytanie: gdybyśmy wybuchli wielką wojną, czy Iran, czy mógłby pan oczekiwać pomocy ze strony Rosji i Chin, pomocy militarnej i gospodarczej od swoich sojuszników, Rosji i Chin?

Prezydent Pezeshkian : Przez wszystkie te lata polegaliśmy tylko na Bogu i nadal polegamy na Nim. Potrafimy się bronić, stać na własnych nogach i bronić naszego kraju, naszej integralności terytorialnej, aż do ostatniej kropli krwi. Jak już wielokrotnie mówiłem, nie chcemy wojen. Nie chcemy rozwijać broni jądrowej. A ten fałszywy obraz, ta fałszywa mentalność, która została stworzona w umysłach amerykańskich decydentów i urzędników, jest wynikiem diabolicznych machinacji podżeganych przez Netanjahu i reżim izraelski oraz ich polityki wojennej.

A prezydent Stanów Zjednoczonych powinien wiedzieć, że kolejna wojna tylko rozprzestrzeni więcej niestabilności na Bliskim Wschodzie. I nie będzie w interesie ani korzyści prezydenta USA ani administracji USA, aby podążać w tym kierunku lub w tamtym kierunku. Zamiast tego muszą wybrać pokój i spokój, co osobiście zdecydowanie popieram i do czego oczywiście dąży również moja administracja i mój kraj. Wierzę również, jak powiedziałem, że prezydent Stanów Zjednoczonych ma wystarczającą władzę, aby powstrzymać Izrael i Netanjahu, powstrzymać ich i zastąpić podżeganie do wojny, rozlew krwi i konflikt pokojem i spokojem.

Tucker Carlson : Panie Prezydencie, dziękuję za podzielenie się swoją perspektywą. Doceniam to.

Prezydent Pezeshkian : Dziękuję za danie mi okazji, aby opowiedzieć, co dzieje się w moim umyśle i sercu. I mam nadzieję, że pokój i spokój zapanują nie tylko dla narodu Stanów Zjednoczonych, dla urzędników Stanów Zjednoczonych, ale dla całego świata, a szczególnie dla narodu mojego regionu. Dziękuję jeszcze raz.

Wojna 4.0, czyli “pacyfistyczna” Dolina Krzemowa idzie do wojska

Wojna 4.0, czyli Dolina Krzemowa idzie do wojska

Grzegorz Górny


Dwie precyzyjne operacje wojskowe przeprowadzone w krótkim odstępie czasu – ukraińska „Spider Web” i izraelska „Rising Lion” – pokazują, że weszliśmy w nowy etap prowadzenia wojen, w którym decydujące znaczenie ma sztuczna inteligencja. Maleje znaczenie przewagi liczebnej, a rośnie pierwszeństwo AI. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie zaangażowanie branży Big Tech, która w przemyśle zbrojeniowym i transformacji technologicznej sił zbrojnych dostrzegła szanse na rozwój i duże pieniądze.

Do tej pory liderzy sektora IT obnosili się ze swoimi pacyfistycznymi poglądami. Często w używanej przez siebie retoryce i symbolice nawiązywali do kontrkultury lat sześćdziesiątych z jej sprzeciwem wobec „brudnej” wojny w Wietnamie. Ich hasłem było: „make love not war”. Teraz jednak się to zmienia, a przykładem może być zawarta pod koniec maja umowa o partnerstwie strategicznym między dwoma cyfrowymi gigantami z Kalifornii: Meta i Andruil. Celem współpracy między obu firmami jest opracowanie wojskowych systemów wirtualnej rzeczywistości. Koncerny mają rozwijać systemy sztucznej inteligencji, robotyki, rzeczywistości rozszerzonej i systemów autonomicznych dla celów zbrojeniowych.

Zuckerberg i Luckey – wielkie rozstanie

Symboliczne są losy właścicieli obu spółek. Palmer Luckey nazywany bywa „złotym dzieckiem” branży IT. Jeszcze jako nastolatek wynalazł i opatentował pierwszy na świecie zestaw do wirtualnej rzeczywistości. W 2012 roku, mając zaledwie 20 lat, założył firmę Oculus VR, którą dwa lata później sprzedał Facebookowi na 2,3 miliarda dolarów. Młody miliarder nie zamierzał iść na emeryturę, lecz nadal pracował dla koncernu jako jeden z dyrektorów. W marcu 2017 roku niespodziewanie opuścił jednak Facebooka i zakończył współpracę z Oculus VR.

Z materiałów ujawnionych później przez „The Wall Street Journal” wynika, że powodem rozstania była dotacja w wysokości 9 tysięcy dolarów udzielona podczas kampanii wyborczej przez Luckeya jednej z organizacji, które wspierały Donalda Trumpa i krytykowały Hillary Clinton. W tamtym czasie dla potentatów z Doliny Krzemowej nie było większej zbrodni niż popieranie kandydata republikanów. Zaczęto więc naciskać na Facebooka, by zakończył współpracę z niepoprawnym politycznie geniuszem. Według nowojorskiej gazety także Zuckerberg miał wywierać wówczas presję na Luckeya. W efekcie ten ostatni odszedł z koncernu. Zatrudnił jednak prawnika, który wywalczył dla niego 100 milionów dolarów odszkodowania za zwolnienie z powodów politycznych.

Trzy miesiące po odejściu z Facebooka Palmer Luckey założył firmę Anduril specjalizującą się w wykorzystaniu wysoko zaawansowanych technologii w branży wojskowej. Rozpoczął też współpracę z administracją Donalda Trumpa, produkując dla straży granicznej systemy nadzoru i kontroli granicy między USA a Meksykiem. Dziś Anduril to lider innowacji w sektorze zbrojeniowym, a jego wartość wyceniana jest na 30,5 miliarda dolarów.

Zuckerberg i Luckey – wielkie pojednanie

Jeszcze niedawno pojednanie dwóch skłóconych ze sobą panów wydawało się nierealne. Zuckerberg sympatyzował z demokratami, a Luckey wspierał republikanów, zaś temperatura sporów kulturowych w USA, a zwłaszcza w poprawnej politycznie Dolinie Krzemowej, uniemożliwiała porozumienie. W zeszłym roku wszystko się jednak zmieniło. Najwięksi potentaci branży IT przeszli na stronę Trumpa. Zuckerberg poleciał do Mar-a-Lago, by złożyć hołd nowemu prezydentowi.

Pierwszy wspólny projekt obu koncernów pod nazwą „EagleEye” ma na celu stworzenie wizjerów wojskowych najnowszej generacji, które pozwolą żołnierzom wykrywać z daleka drony, identyfikować ukryte cele i kontrolować autonomiczne systemy uzbrojenia. Meta wnosi w wianie swój system sztucznej inteligencji Llama, a Andruil własną platformę Lattice. To pierwsze ze wspólnych przedsięwzięć mających na celu zmianę technologicznego oblicza amerykańskiej armii.

Partnerstwo strategiczne Zuckerberga i Luckeya to najbardziej spektakularny przykład wejścia sektora IT do przemysłu zbrojeniowego. Innym jest podpisanie przez Microsoft (we współpracy z Andruil) opiewającego na 22 miliardy dolarów kontraktu IVAS na produkcję dla armii USA zaawansowanego systemu słuchawkowego opartego na rzeczywistości rozszerzonej. Wynalazek ma na celu poprawę świadomości sytuacyjnej żołnierzy poprzez nakładanie obrazów z czujników i innych informacji na ich pole widzenia. 

W tym samym kierunku podążają nie tylko Meta i Microsoft, lecz także Palantir i OpenAI, które już produkują dla amerykańskiej armii zaawansowane systemy nadzoru i analizy wywiadowczej. To nie przypadek, że w 2024 roku w startupy IT w sektorze obronnym w USA zainwestowano 3 miliardy dolarów. Dolina Krzemowa żegna się więc ze swoimi pacyfistycznymi hasłami, zasilając innowacjami kompleks przemysłowo-zbrojeniowy.

Nowy wyścig zbrojeń 4.0

Przebieg wojen między Ukrainą a Rosją oraz między Izraelem a Iranem wskazuje na nieuchronną konwergencję technologii cywilnych i wojskowych, co zwiększać będzie rolę produktów podwójnego zastosowania. Broń, która w najbliższej przyszłości rozstrzygać będzie o losach bitew, już dziś produkowana jest nie w ściśle tajnych laboratoriach wojskowych, lecz w tych samych centrach technologicznych, w których jeszcze niedawno milenialsi, siedząc przy biurkach ozdobionych tęczowymi flagami jedli w przerwie na lunch swe wegańskie potrawki, popijając kawę ze Starbucksa i zastanawiając się, jak przeciwdziałać globalnemu ociepleniu.

Kto się nie załapie na ten nowy wyścig zbrojeń, ten stoi na przegranej pozycji. W tym kontekście widać tylko dwie światowe potęgi, które łączą siłę militarną z technologiczną. To Stany Zjednoczone i Chiny. W tym obszarze Rosja zdecydowanie od nich odstaje, a jej dystans do liderów stale powiększa się. Z mniejszych państw z powodu swego zaawansowania technologiczno-wojskowego liczą się także Izrael, Korea Południowa i Tajwan.

Niestety, w tej konkurencji kraje Unii Europejskiej pozostają daleko w tyle nawet za Ukrainą, która stała się swoistym poligonem testowania nowych rodzajów broni. Musimy pamiętać, że w czasach sowieckich Ukraina była jednym z centrów przemysłu zbrojeniowego (w zakładach Jużmasz w Dniepropietrowsku, dziś Piwdenmasz w Dniprze, produkowano np. międzykontynentalne rakiety balistyczne zdolne przenosić głowice jądrowe). Dziś wojna wymusza na Ukraińcach wytwarzanie innowacyjnych technologii wojskowych, które od razu znajdują zastosowanie na polach bitew.

A jak wygląda w tej konkurencji Polska? Czy ktoś w polskim rządzie w ogóle myśli o tych sprawach?

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/734106-wojna-40-czyli-dolina-krzemowa-idzie-do-wojska

Izraelskie media: Odbudowa zniszczeń po irańskich atakach zajmie lata

Odbudowa zniszczeń po irańskich atakach zajmie lata: izraelskie media

Z nowego raportu izraelskich mediów wynika, że ​​irańskie działania odwetowe przeciwko Izraelowi podczas 12-dniowej agresji sponsorowanej przez USA.

https://www.presstv.ir/Detail/2025/07/03/750537/Iran-US-Israel-Tel-Aviv-Ma-ariv-Erez-Ben-Eliezer-

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 6

Zniszczone budynki po irańskim ataku rakietowym na Beit Yam na terenach okupowanych, 15 czerwca. (Zdjęcie: Reuters)

Hebrajskojęzyczna gazeta Ma’ariv, cytując źródła, poinformowała w czwartek, że w rejonie Tel Awiwu odnotowano najwięcej zniszczeń budowlanych na skutek irańskich ataków rakietowych.

W raporcie wskazano również, że co najmniej 200 dużych budynków zostało poważnie uszkodzonych, a dziesiątki z nich trzeba będzie całkowicie zburzyć.

Poważne zniszczenia dotknęły takie dzielnice jak Ramat Gan, Bnei Brak, Givatim, Holon, Beit Yam, Ramat Hasharon i Herzliya.

W wyniku trafienia rakiet w Tel Awiw, obszary Ramat Gan, Beit Yam, Holon i Bene Berak doznały znacznych zniszczeń” – czytamy w raporcie.

Erez Ben-Eliezer, planista obszaru Tel Awiwu, potwierdził również, że gęsto zaludniony obszar Tel Awiwu doznał największych zniszczeń podczas wojny narzuconej przez USA i Izrael przeciwko Iranowi. Stwierdził, że odbudowa co najmniej 200 poważnie uszkodzonych budynków zajmie lata.

Według izraelskich mediów i raportów ekonomicznych, Izrael poniósł szacunkowe 12 miliardów dolarów bezpośrednich strat w wyniku 12-dniowej wojny agresywnej z Iranem, a łączna suma strat może wzrosnąć do 20 miliardów dolarów.

Instytut Weizmanna: Jak irańskie rakiety uderzyły w serce izraelskiego centrum naukowo-wojskowego

Instytut Weizmanna: Irańskie rakiety uderzyły w serce izraelskiego centrum naukowo-wojskowego

Irańskie ataki rakietowe zniszczyły Instytut Weizmanna, ważny ośrodek badawczy powiązany z wojskiem, niszcząc dziesięciolecia pracy naukowej i ujawniając jego tajną rolę wojskową.

Straty obejmują wydatki na cele wojskowe, szkody spowodowane atakami rakietowymi, wypłaty dla poszkodowanych osób i przedsiębiorstw oraz naprawy infrastruktury.

Eksperci ostrzegają, że ostateczna suma może wynieść 20 miliardów dolarów, gdy tylko zostaną w pełni uwzględnione pośrednie skutki ekonomiczne i roszczenia cywilne dotyczące odszkodowań.

Jak wynika z danych opublikowanych przez prawicową gazetę „Israel Hayom”, jak dotąd do funduszu odszkodowawczego reżimu wpłynęło ponad 41 000 wniosków, a liczba ta jest znacznie większa.

Izraelska gazeta „Jedi’ot Achronoth” podała wcześniej, że skarb państwa poniósł już straty w wysokości 22 miliardów szekli (6,46 miliarda dolarów).

Wojsko izraelskie stara się teraz o dodatkowe 40 miliardów szekli (11,7 miliardów dolarów) na uzupełnienie zapasów broni, zakup dodatkowych myśliwców przechwytujących i broni ofensywnej oraz utrzymanie jednostek rezerwowych. Przed wojną wnioskowano o 10 miliardów, a później o 30 miliardów szekli.

Izrael zmaga się ze skutkami irańskich ataków rakietowych

Izrael zmaga się ze skutkami irańskich ataków rakietowych

Teraz wychodzi na jaw prawdziwa skala zniszczeń spowodowanych odwetowymi atakami rakietowymi Iranu.

Analitycy ekonomiczni ostrzegali, że przedłużanie wojny może doprowadzić gospodarkę Izraela na skraj załamania.[Nic to.. Wujek SAM każe wam dopłacić.. md]

13 czerwca Izrael rozpoczął niesprowokowaną agresję przeciwko Iranowi, atakując obiekty nuklearne i mordując wysokich rangą dowódców wojskowych i naukowców, a także zwykłych cywilów.

W odpowiedzi Iran wystrzelił setki rakiet balistycznych i dronów, które uderzyły w wiele newralgicznych i strategicznych lokalizacji w Izraelu, co potwierdziły izraelskie media.

Izrael został zmuszony do jednostronnego zaakceptowania zaproponowanego przez USA zawieszenia broni po poniesieniu ciężkich strat i nieudanej próbie zniszczenia irańskiej infrastruktury nuklearnej.

Źródło: https://www.presstv.ir/Detail/2025/07/03/750537/Iran-US-Israel-Tel-Aviv-Ma-ariv-Erez-Ben-Eliezer-

Rozpad struktur europejskich i jego konsekwencje

Ostateczny rozpad struktur europejskich

i jego konsekwencje w odniesieniu do

sytuacji politycznej III RP

w kontekście obecnej polityki Białego Domu

Czas na „współpracę wyszehradzką” już nadszedł! 

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 4

Wbrew narastającej krytyce Trumpa ze strony MAGA za „zdradę ideałów”, a syjonistów, za niedostateczne wsparcie Izraela, kontynuuje On swą misję!

Oskarżenia o nieświadome uleganie wpływom Netanyahu są mym zdaniem bezpodstawne. Trump doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że Jego „szefem” jest nie kto inny jak wspomniany premier Izraela i na podobieństwo żaglowca płynącego pod wiatr, stara się dochodzić do celu „zygzakami”.

Zadziwiająca jest zwłaszcza krytyka amerykańskich patriotów, którzy jak małe dzieci zdają się nie zauważać oczywistego faktu, że USA od stuleci jest niczym innym, jak żydowską kolonią, a od dekad kolonią państwa Izrael.

Cały waszyngtoński establishment i jego stanowe odpowiedniki są całkowicie pod kontrolą żydostwa. Nawet tak prominentna osoba jak Prezydent USA, ryzykuje wymieceniem z Białego Domu, przy każdej próbie przeciwstawienia się plemieniu żmijowemu.

Po kilkudziesięciu latach prowadzenia działalności przedsiębiorczej, Trump zdaje sobie z tego klarownie sprawę. Gdyby tego nie pojmował, nie zostałby ani milionerem, ani dwukrotnie prezydentem.

Będąc praktycznie bezsilnym wobec wszechpotężnego żydostwa, stara się on realizować swe cele takimi metodami, jakie są możliwe.

Nie wiem czy machina propagandowa III RP donosiła swym „owieczkom”, o fakcie, że Trump poinformował 2 godziny przed nalotem Teheran, o planowanym ataku i jego celu? Również Iran „zrewanżował” się Trumpowi, informując go z wyprzedzeniem, o planie ataku na bazę US Army w Bahrajnie, co umożliwiło amerykańskiej stronie uniknięcie ofiar. Taka “współpraca” pomiędzy “śmiertelnymi wrogami” daje dużo do myślenia!

W charakterze dygresji, należy tu podkreślić, że nawet „satrapa kremlowski” Włodzimierz Putin, stosuje podobną politykę w stosunku do „swego żydostwa”, które jak muchy świeże odchody, obsadza wszelkie możliwe i niemożliwe stanowiska w jego administracji. Aby nie zbaczać z głównego wątku, przytoczę tylko jeden przykład.

Rosyjska generalicja i obiektywni analitycy zachodni, od ponad 3 lat nie mogą dojść sedna przyczyny, dla której potężne siły powietrzne Rosji, nie zniszczyły ani jednego mostu przez ogromną przeszkodę wodną, jaką stanowi Dniepr. Odcięłoby to ukraińską armię od dróg odwrotu na zachód i umożliwiło metodyczne jej zniszczenie podczas próby pontonowej przeprawy, a także możliwości jej zaopatrzenia z zachodnich tyłów państwa, w trakcie 3,5 rocznych działań kinetycznych.

Przyczyna jest trywialnie prosta: zarówno oligarchowie rosyjscy, jak i ukraińscy (obie grupy z plemienia żmijowego), nie wyraziły zgody na utrudnienie przepływu towarów pomiędzy oboma wojującym państwami, czy to w ruchu docelowym, czy tranzytowym.

To, że wojna pomiędzy gojami przedłuża się z tego powodu, powodując coraz to większe straty ludzkie, nie obchodzi ich, a nawet wręcz przeciwnie, cieszy!

Wracając do głównego nurtu, niemaskowany niczym „slalom” Trumpa, w związku z Jego drugorzędną rolą w ZIK (zachodnim imperium kłamstwa), zupełnie już odkrywa zasłonę globalnej sceny politycznej, pokazując BRICS i całemu „Południu” prawdziwą sytuację globalną.

Jeśli „mocarstwo” USA jest bezsilne wobec swego żydowskiego zarządcy, to czemu my nie możemy się wyzwolić spod jego okupacji?- słusznie rozumują i proces „odłączania się Globu od dyktatury ZIK”, nabiera tempa.

Proces ten nie umknął też uwadze europejskich globalistycznych „elit”. Dotyczy to przynajmniej „świeżej” grupy oficjeli jak Prezydenta III RP Nawrockiego, który w przeciwieństwie do swego poprzednika Dudy i „szefa” Kaczyńskiego, zaczyna artykułować poglądy bardziej zbliżone do interesu narodowego i państwowego III RP.

Być może „poczuł miętę przez rumianek” i zaczął zdawać sobie sprawę, że dalsze wysługiwanie się globalistycznym zbrodniarzom, może okazać się dlań niebezpiecznym.

W odróżnieniu od Kaczyńskiego, Dudy i reszty ferajny, nie ma on krwi obywateli III RP na swych rękach, związanej z pełną kolaboracją w okresie „PLANdemii” covida, za którą to zarówno PiS , jak i pozostałe „rządy” państw unijnych , wcześniej czy później znajdą się na ławie oskarżonych.

Warto mu więc zacząć śpiewać z nowego śpiewnika.

Podobna sytuacja zaistniała, lub może zaistnieć, w najbliższym czasie, w innych państwach unijnych.

Do tej pory próby wyzwolenia się spod okupacji ZIK nie przyniosły rezultatu w Rumunii, gdzie dwukrotnie sfałszowano wybory prezydenckie, ale w III RP nie udało się doprowadzić do „poprawnego ich wyniku”, czego dowodem jest sam Nawrocki.

Innymi słowy „brutalna prawda” zaczyna docierać do „elit” ZIK i to pomimo ich permanentnego narkotycznego odurzenia. Grunt zaczyna się palić pod ich nogami, co zmusiło Macrona, do zrewidowania swej pozycji w stosunku do Kremla i zaśpiewania na nową nutę. Czas pokaże, czy ten trend się utrzyma. Jak na razie to z „żelaznej czwórki koalicji chętnych” pozostała już tylko trójka: merz, starmer i tusk. Ale tym dwu pierwszym „analitycy polityczni” nie wróżą przetrwania całej kadencji.

Wszystko wskazuje na to, że ZIK doszedł już do stanu krytycznego, w którym jedynym rozwiązanie, jest jego „rozwiązanie”, jak to miało miejsce w przypadku ZSRR. Oby tylko śladem tego ostatniego, odbyło się to pokojową drogą!