Oleksandr Mazur, młody ukraiński żołnierz, zwraca się z prośbą do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Chłopak twierdzi, że ogromna część pomocy gotówkowej i materialnej, które Polacy wysyłają na Ukrainę, jest rozkradana przez dowódców, którzy nigdy nie byli na linii frontu.
– Jak się wojna zaczęła, ja pojechałem dobrowolnie na Ukrainę z Polski. Chociaż mogłem siedzieć sobie w Polszy na d**ie – mówi gorzko na nagraniu Oleksandr Mazur.
– Kochani, kiedy zabieram z Dniepra człowieka rannego na wylot i sześć operacji i matka płaci za to pieniądze – coś nie tak. Coś 53 brygada źle to robi – mówi młody wojak.
– Kiedy ja ściągam humanitarkę i 7 milionów dzięki wam Polaki – dzięki wam, od was ja ściągałem – i tu 80 proc. nie doszło na zerówkę, na jedynkę, tylko to, co ja rozdałem, więcej nikt tego nie widział, to też coś jest nie to – kontynuuje Mazur.
Z kontekstu wynika, że „jedynką” i „zerówką” Mazur określa linie frontu, pierwszą linię bezpośrednio walczącą i jej bezpośrednie zaplecze.
– Drodzy kochani, kradną. Jeżdżą na jeepach – dowódcy 53 brygady. Nigdy nie byli na linii frontu – ani na jedynce, ani na zerówce. Nigdy nie walczyli i nigdy nie strzelali. Kradną, kradną, kradną. Jeżdżą na jeepach. Chcą zarobić – mówi Ukrainiec o dowódcach brugady.
Następnie żołnierz zwrócił się do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i poprosił o osobiste spotkanie, by pokazać „jak tu ludzie śpią”.
– Jak tu nic nie ma, chociaż tu wszystko jest, tylko tam nie dochodzi, bo 80 proc. tam ku*wa kradną – mówi żołnierz.
Na koniec Mazur stwierdza: – My tak wojny nie wygramy.
Czy Mazur mówi prawdę? Oczywiście nikt poza osobami, które mają bezpośredni kontakt z rzeczoną brygadą i ich dowódcami nie jest w stanie tego stwierdzić. Jednak zawsze warto przyjrzeć się i skontrolować czy pomoc, której tak szczodrze udzielają Polacy, trafia tam gdzie powinna.
Polskie służby powinny się zainteresować tematem, i sprawdzić co i gdzie znika.
Mazur już wcześniej zasłynął apelem do „pana Jareczka”, czyli do Jarosława Kaczyńskiego. Prosił w nim, by Ukraińców, którzy będą się źle zachowywać w Polsce, wysyłać na Ukrainę na front.
… Bo przecież można wykorzystać barki z Linii Hutniczo-Siarkowej [LHS] do transportu zboża z Ukrainy, co zauważa wielu komentatorów, którzy wpadli na taki sam pomysł jak ja, że najlepiej przeładować zboże na barki z LHS przecinającej San i Wisłę.
Od tego może zależeć życie albo śmierć z głodu w państwach afrykańskich. Przy okazji Polska może przecież zarobić, a przy okazji odbudować własny transport po największych polskich rzekach.
Powinniśmy już mieć koncepcję i zaawansowane prace przygotowawcze wraz z kosztorysem. UE powinna czym prędzej szukać na to pieniędzy, w przeciwnym bowiem razie południowców czeka inwazja głodnych Afrykańczyków.
Najlepszy moim zdaniem jest komentarz:
Skiper 2022-05-17
Do przewozu pszenicy z Ukrainy należy wykorzystać transport rzeczny. Przez port rzeczny, gdzieś na Sanie potem Wisłą do Gdańska. Barki-składaki, składane do przewozu jednym tirem po 20 sztuk barek, w górę szlaku spływu. Wystarczy zobaczyć jak to się robi na Dunajcu i trochę dopracować, panie ministrze.
…. do którego dodałam swój:
Jest jeszcze prostszy sposób, bez budowania specjalnego portu przy mostach na Sanie i Wiśle. Wystarczą dodatkowe bocznice. Wyładunek można by wykombinować z wagonów na moście bezpośredniona barki, jakimś sprytnym elastycznym lejkiem. To potrafi wymyślić zespół sprytnych mechaników w dzień, dwa, i jak to ustrojstwo zamontować na moście żeby szybko i BEZPIECZNIE zrzucić zboże.
Wystarczy dopasować wielkość i zanurzenie barek do stanu wody w Sanie (bo Wisła pewnie głębsza) oraz do ładowności wagonów (jako krotność). Barki mogą dopłynąć do Gdańska chyba już nawet przez przekop, bez ruszania mostów obrotowych.
Znane są dokładne dane dotyczące żołnierzy ukraińskich (w tym zbrodniarzy z pułku Azowa) przebywających 83 dni w kombinacie Azovstalu.
W Azovstalu trwa kapitulacja „garnizonu mariupolskiego”, jak ich nazywają w Kijowie.
Wychodzący z białą flagą z tuneli i hangarów zrównanego z ziemią kombinatu żołnierze są rozbrajani, a następnie wysyłani autobusami do Nowoazowska (tam trafiło do szpitala 55 rannych) lub Jeleniowki (areszt śledczy). Część z nich zostanie wysłana na terytorium Rosji (oficerowie). Ministerstwo Obrony Rosji zdecydowało o nie komentowaniu publicznie obecnej sytuacji z Azowstalu.
Na terenie kombinatu znajdowało się do niedzieli łącznie ponad 2,5 tys. żołnierzy ukraińskich sił zbrojnych, z których 404 było rannych. 55 ciężko i nie chodzących rannych, 200 zwłok zamrożonych w ciężarówkach-chłodniach. Było też trzech rosyjskich jeńców wojennych – 1 oficer i dwóch szeregowych. Z ogólnej liczby żołnierzy z nacjonalistyczego pułku „Azow „* (formacja ekstremistyczna zakazana w Rosji) 804 osoby, pozostali to przedstawiciele 53, 54 i 56 samodzielnej brygady AFU, 36 samodzielnej brygady morskiej, 501 i 503 samodzielnego batalionu morskiego oraz 12 brygady Gwardii Narodowej, w skład której wchodził „Azow”. Dziennikarze ukraińscy skarżą się, że nie mogą nawiązać żadnego kontaktu z przywództwem „garnizonu mariupolskiego”
Rosjanie planują wymienić z Ukrainą większość jeńców wojennych. Tymczasem rosyjska Duma, komentując poddanie się żołnierzy z Azowstalu, stwierdziła, że zbrodniarze wojenni z pułku Azow w żadnym wypadku nie powinni być wymieniani. Poinformował o tym przewodniczący niższej izby parlamentu Wiaczesław Wołodin, który polecił Dumie Państwowej przygotowanie specjalnego protokołu. Zbrodniarze nazistowscy nie powinni być wymieniani, są to zbrodniarze wojenni i musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby postawić ich przed sądem” – powiedział Wołodin.
W poniedziałek, 16 maja poddało się 265 żołnierzy, większość z nich z ekstremistycznej formacji Azow, a wczoraj (wtorek, 17 maja) dołączyło do nich ponad 200 kolejnych. Według doniesień z Mariupola, z terenu huty, gdzie poddaje się ukraiński garnizon, odjechało we wtorek siedem autobusów. Jeńcy są przewożeni do Jeleniowki, na teren aresztu śledczego, gdzie pracują z nimi donieccy i rosyjscy śledczy.
Transfer odbywa się w trybie konwojowania, a strażnicy znajdują się również wewnątrz autobusów. Na wideoclipach widać, że jeńcy mają przy sobie wiele rzeczy – plecaki i torby.
Wczoraj w ciągu dnia wojska ukraińskie szczególnie mocno uderzały artylerią w tę samą Jeleniwkę, gdzie od poniedziałku są trzymani jeńcy Azovstalu i z innych jednostek, które poddały się w hucie w Mariupolu.
Dowódca Brygady Wostok DNR Aleksander Chodakowski poinformował wczoraj, że w ciągu dnia z piwnic Azovstalu wyszły do poddania się kolejne grupy, liczące od 8 do 80 osób. Przed wyjściem przyszli jeńcy niszczą telefony, ponieważ w pamięci tych urządzeń mogą znajdować się dowody zbrodni wojennych. Czy to jednak pomoże uniknąć w przyszłości procesu?
Według Chodakowskiego, w ciągu następnego dnia może wyjść z białą flagą nawet tysiąc żołnierzy. Co ciekawe: brak jest informacji na temat zagranicznych oficerów i laborantów z laboratorium mikrobiologicznego. , którzy z całą pewnością znajdowali się w piwnicach Azowstalu. Wśród nich byli też Polacy.
=============================
mail:
Rosyjskie dowództwo – ciągle jeszcze – jakoś zupełnie się nie chwali, ilu oficerów i mikrobiologów z państw NATO oddało się do niewoli. Ciekawe, czy ich „obrabiają”, czy też pozostawienie tej sprawy w tajemnicy może dać lepszą cenę przy wymianie „swoich” z państwami NATO.
Подтверждается информация о продолжающейся сдаче в плен боевиков на мариупольском комбинате «Азовсталь». К капитулировавшим накануне 265 боевикам, среди которых большинство представляют запрещённое в России экстремистское формирование «Азов», сегодня прибавились ещё более 200.
В сводках из Мариуполя говорится о том, что ещё 7 автобусов выехали с территории металлургического предприятия, где осуществлялась капитуляция украинского гарнизона.
На неофициальном канале заместителя министра информации ДНР Даниила Безсонова представлены фотографии с пленными украинскими боевиками, которые находятся в автобусах. На некоторых автобусах – автомобильные номера Ростовского региона. При этом, как ранее сообщается, пленные вывозятся в Еленовку, на территорию СИЗО, где с ними работают донецкие и российские следователи.
Перевозка осуществляется в конвойном режиме, с охраной в том числе и внутри автобусов. Можно видеть, что у боевиков при себе немало вещей – рюкзаки, сумки.
=========== Сегодня в течение дня украинские войска особо усиленно били из артиллерии по той самой Еленовке, куда и свозят боевиков «Азова»* и других капитулировавших на металлургическом комбинате Мариуполя подразделений. Командир бригады «Восток» ДНР Александр Ходаковский сообщает, что в течение дня для сдачи в плен выходили из подвалов «Азовстали» разные по численности группы противника: от 8 до 80 человек. Отмечается, что свои телефоны боевики предварительно уничтожают, ведь в памяти гаджетов явно содержатся свидетельства многочисленных военных преступлений, совершённых боевиками. Но свидетельств для проведения суда (вполне возможно, и открытого) уже и без того достаточно. Потому капитулировавшим боевикам уничтожение смартфонов избежать суда в ДНР не поможет. По словам Александра Ходаковского, за сутки для сдачи в плен может выйти до тысячи боевиков.
=======================
украинские военнослужащие, блокированные на „Азовстали”, приняли решение сложить оружиесамостоятельно, без всяких условий с их стороны. Заявления Киева, что существуют некие договоренности, согласно которым сдавшихся в плен в последствии обменяют, является украинской пропагандой, призванной прикрыть полный провал политики Зеленского и его команды.
============================
Cреди сдавшихся националистов пока нет командиров самого высокого звена. Они по-прежнему остаются в подземных коммуникациях завода.
Ale skutecznie – bo sporo ludzików to-to ogląda – i wierzy. Goebbels się nisko kłania, obaj panowie Kurscy.. Oczywiście inne meRdia też, ale TV to broń masowego rażenia.
Oczywiste jest, że propagandę leją obie strony [a pewnie więcej?? ]. Ale to w POlsce wszystkie media oficjalne [ i duża część „niezależnych”] powtarzają i wzmacniają kłamstwa przywódców Ukrainy [nie podam ich oczywistych afiliacji, by nie zaognić sprawy] , a blokują – propagandę Kremla.
No i – blokują prawdę, przy okazji.
Przykłady:
„Kuzyn czeczeńskiego dyktatora Ramzana Kadyrowa, pełni funkcję dowódcy pola walki w Mariupolu” – pisze sobie 18 maja TVP [a w tytule piszą – „brat”…].
A tymczasem miasto Mariupol jest od ponad trzech tygodni w rękach Rosjan, i to wtedy Putin „nakazał” [cudzysłów – boć to nie on realnie decyduje…] przerwać ataki żołnierzy na Azowstal – tylko nękać te ukryte resztki pułku Azow – i ich dowódców z NATO – bombami i artylerią – by nie narażać swoich. I – by wziąć „w plen”, szczególnie tych dowódców z NATO. Oni są niezbędni żywi, bardzo ważni dla przyszłych negocjacji – i dla propagandy, rozumnej.
Dobrze więc, że ich ci z „Azow” tam, w bunkrach, nie wystrzelali. Można by było zwalić na ruskich..
======================
Dziennik: „Obrońcy Mariupola, uwięzieni w zakładach Azowstal, prawdopodobnie poddali się po wynegocjowaniu przez Kijów warunków ich ewakuacji.
Mimo to Kreml, w obliczu niezadowolenia części rosyjskich elit i społeczeństwa, …[—]
=============
A żadnych „negocjacji” nie mogło być, bo bunkry Azowstali były od paru tygodni odcięte od jakiejkolwiek pomocy, a Zełenski już pod koniec marca oświadczył oficjalnie, że pomocy nie będzie. Zamknięci w piwnicach azowcy od paru tygodni dostawali oferty wyjścia – w niewolę – z zapewnieniem zachowania życia, ale nie „do negocjacji”.
Zełenski nazwał kapitulację bojowników w fabryce Azowstalu „ewakuacją kierowaną przez ukraińskich oficerów wywiadu”
===============
…Nie, nie będę kontynuował, są takich bzdetów setki, ale różne Elig-i nie chcą ich krytyczne czytać…
Obudźcie się, poczciwcy! Bo szubrawców, w tym żurnalistów się nie dobudzimy.
Podam więc u siebie parę wiadomości po rosyjsku – ale to są informacje, nie bajeczki.
Россия провела демилитаризацию Яворовского полигона, нанеся серию ударов высокоточными ракетами
https://topwar.ru/196377-rossija-provela-demilitarizaciju-javorovskogo-poligona-nanesja-seriju-udarov-vysokotochnymi-raketami.html Яворовский военный полигон становится проклятым местом для иностранных наемников, по военному объекту опять отработали российские высокоточные ракеты. Об обстреле полигона сообщили Львовские новостные каналы. Россия проводит демилитаризацию Яворовского полигона, нанося по нему удары высокоточными ракетами. Объект используется киевским режимом в качестве места сбора и подготовки иностранных наемников, а также в качестве центра поставок поступающих с Запада вооружений. Этому способствует его расположение рядом с польской границей. По имеющейся информации, по полигону отработали не менее восьми ракет. По словам очевидцев, „прилетов” было не менее 12. Сообщается, что ракеты якобы были запущены с территории Белоруссии. В местных сетях говорят, что этот налет был самым массированным за все время. Удары были нанесены поздно вечером, вернее уже в начале ночи и, что важно, всего лишь через два дня после предыдущего. Напомним, что 15 мая по объекту прилетело не менее 4 высокоточных ракет. Как сообщают местные (и не только) Telegram-каналы, в стороне Яворовского полигона было целое световое шоу, а над самим Львовом пролетали российские ракеты. Работала украинская ПВО, имеется информация, что одна из запущенных зенитных ракет попала по своей же территории, но пока без подробностей. Сирены воздушной тревоги во Львове сработали в 0:24, также предупреждение о воздушной атаке прозвучали по всей области. Отбой объявили в 01:15. Глава Львовской областной военной администрации Максим Козицкий, говоря об ударе российских ракет, очень хвалил украинскую ПВО, но количества сбитых ракет не привел. Он подтвердил, что основной целью был полигон, по самому Львову ударов не наносилось.
Спасибо ПВО за работу! Вновь обстрелян объект военной инфраструктуры на территории Яворовского района, почти на границе с Польшей. Больше информации утром. Не игнорируйте сигналы о воздушной тревоге. Спокойной ночи – написал он в своем Telegram-канале.
Przez Matka Kurka – 16 maja 2022 https://www.kontrowersje.net/stac-nas-na-wszystko-to-i-ukraine-utrzymamy-z-naszych-portfeli/
Dziś podano do publicznej wiadomości radosną nowinę. Do urzędów wpłynęło ponad 700 000 wniosków na 500+, ale są to dość specyficzne wnioski, które jeszcze pół roku temu nikomu nie pomieściłby się w głowie. Wszystkie 700 000 podań dotyczy ukraińskich dzieci przebywających na terenie Polski. Łatwo sobie obliczyć, że wypłata przez jeden miesiąc daje kwotę 350 000 000 zł, natomiast roczne świadczenie, a tak się to prawdopodobnie skończy, to już 4,2 miliarda złotych. Przypominam też, że do ledwie zipiącego systemu zdrowotnego zostało wciągniętych blisko dwa miliony ukraińskich pacjentów i żaden z nich nie płaci składki zdrowotnej. Nie wiem, czy pomysł Niedzielskiego nadal jest aktualny, w każdym razie i o tym trzeba pamiętać, że miało być wydzielonych od 8 do 10 tysięcy łóżek dedykowanych wyłącznie dla Ukraińców.
Za to cały czas obowiązuje zryczałtowana opłata za pobyt uchodźcy i wynosi 40 zł dziennie, pod warunkiem, że uchodźca otrzyma darmowy wikt i opierunek od goszczącego go Polaka. W polskich domach od dwóch miesięcy przebywa około 600-800 tysięcy Ukraińców, ponad milion jest zakwaterowanych w hotelach i ośrodkach wypoczynkowych. Obie dane przekładają się na rynek nieruchomości, wynajęcie mieszkania, czy pokoju przez polskiego studenta graniczy z cudem. Za chwilę ruszy sezon urlopowy i wystarczy spojrzeć na ceny wynajmu pokoi w hotelach, aby wiedzieć, że nie da się jednocześnie gościć miliona uchodźców z Ukrainy i polskich turystów, nie wspominając o zagranicznych. O polskich kosztach związanych z utrzymaniem naszych ukraińskich gości można pisać jeszcze bardzo długo, choćby darmowa komunikacja, czy 12 000 zł jednorazowej wypłaty na drugie i każde następne dziecko są w pakiecie usług. Sądzę jednak, że i ta skrócona lista daje wystarczająco dużo informacji składających się na zawrotne kwoty wyciągnięte z naszych portfeli. Wszystko to razem wzięte dzieje się za przyzwoleniem i w dodatku wyraźnym poleceniem polskiego rządu. Sam Jarosław Kaczyński powiedział dobitnie, że Polska nie będzie domagać się relokacji uchodźców, ani „chodzić na żebry do Unii Europejskiej”.
Według naszej umiłowanej władzy Polska i Polacy są tak zamożni, że bez problemu sfinansują potrzeby ukraińskiego narodu. Stać nas na wszystko: tonę węgla i nawozu za 3000 zł, paliwo za 7,50 zł, gaz o 200% droższy i energię elektryczną z 50% podwyżką. Polak bez problemu to wszystko wytrzyma i będzie cały szczęśliwy, że pomógł naszym ukraińskim braciom. Wytrzyma też Polska i nieważne, czy z tymi mitycznymi miliardami z Unii, czy bez, gdzieś się zawsze pożyczy, a jak nie to dodrukuje. W normalnych warunkach ludzie dawno zaczęliby złorzeczyć i może na ulice by wyszli, ale przecież nie mamy normalnych warunków tylko wojnę, która puka do naszych drzwi lub raczej telewizorów. Plan rządu jest prosty, jak Polacy oddadzą ostatnią koszulę i pozbędą się ostatniej złotówki, to Putin nas nie zaatakuje, bo komu zależy na podbijaniu narodu i kraju bez grosza przy duszy. Będziemy nędzarzami, ale za to w pełni bezpiecznymi i żaden „ruski karabl” na wyspę Uznam nie dopłynie. Wierzyć się nie chce, ale póki co ta wyjątkowo toporna propaganda działa i to bardzo szeroko. Lewica, PO, PSL, PiS, razem ze swoimi wyborcami, idą ramię w ramię i budują „jeden naród”.
Cóż więcej da się powiedzieć? Człowiek znający życie i historię doskonale wie czym się to skończy i jak bardzo źle się skończy. Problem w tym, że każdy przejaw wiedzy i zdrowego rozsądku nazywa się dziś: „ruską narracją”, „ruską propagandą”, „ruską onucą”, „klakierami Putina”. Dopóki prawdziwy głód nie zajrzą w oczy, dopóki w brzuchu nie zacznie burczeć, dopóki jeszcze parę złotych pobłyskuje w portfelu, nie ma chętnych i odważnych, żeby mówić prawdę. Polski i Polaków zwyczajnie nie stać na utrzymanie dwóch milionów gości, których wizyta nie tylko się przedłuża, ale w ogóle końca nie widać. Łatwo wyjąć człowiekowi mózg i wypełnić puste miejsce emocjami, ale w drugą stronę operacja jest znacznie trudniejsza i czasochłonna. Zanim rozum Polakom wróci, może być za późno na życie we własnym kraju.
Polska, jako kraj sąsiadujący z napadniętą zbrojnie przez Rosję Ukrainą, zaoferowała już wielowymiarową pomoc. Strumień wsparcia płynie od rządu, samorządów, organizacji pozarządowych, przedsiębiorców czy zwykłych obywateli. Swoją cegiełkę postanowiło dodać także kilka klubów strzeleckich, które zapraszają Ukraińców na bezpłatne kursy z obsługi broni.
– Przeszkoliliśmy wszystkich z zakresu obsługi broni, strzelania, podstaw taktyki, rozkładania i czyszczenia oraz pierwszej pomocy na polu walki. Mamy nadzieje że dzięki temu kilka istnień zostanie uratowanych – poinformowała Strzelnica Hubertech z Jaworzna.
========================
[No słusznie: Nauczysz się bezbłędnie trafiać w głowę, tam, gdzie nie ma kamizelki – i już „życie uratowane”…
Nie jest dobrze. Nie jest dobrze, bo już-już wydawało się, że fołksfront pod przewodnictwem Naszego Pana z Waszyngtonu został szczęśliwie dopięty i odtąd „my wszyscy” będziemy za towarzyszem Stali… to znaczy, pardon. Jakim znowu „towarzyszem Stalinem”, kiedy Pan z Waszyngtonu właśnie dał nam przykazanie nowe, że mamy być za Wołodymirem Zełeńskim? Odtąd wszyscy nie tylko mamy być za prezydentem Zełeńskim, ale unanimitate uznać go za jasnego idola. Skoro do Kijowa odbywają pielgrzymki takie osobistości, jak sekretarz stanu USA Antoni Blinken, czy sekretarz obrony Lloyd Austin, nie mówiąc już o pani Nancy Pelosi, to czyż papież Franciszek nie powinien też pogalopować do Kijowa, niczym Pius VII, który w 1804 roku galopował na koronację Napoleona?
Wprawdzie niemiecki kanclerz po afroncie, jaki zrobił mu prezydent Zełeński, nie dopuszczając go do ucałowania ręki, podczas gdy inni prezydenci tego zaszczytu dostąpili, teraz demonstruje jakieś fochy i odmawia udziału w kolejnych kijowskich pielgrzymkach, jakie w towarzystwie prezydenta Dudy odbywają prezydenci drobniejszego płazu, ale jak Nasz Pan z Waszyngtonu go przyciśnie, to i on złoży w Kijowie hołd pruski. Wszystkie te ceremonie i akty będą składały się na nową historię, bo – jak nas poinformował pan prezydent Duda podczas tegorocznych obchodów rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja – dotychczasowa historia została właśnie unieważniona.
Ponieważ żaden naród bez historii istnieć nie może, to nie ma rady; trzeba będzie na poczekaniu sprokurować naszemu nieszczęśliwemu krajowi, a może nawet całej Europie historię nową, historię nowego typu, mniej więcej taką, jaką od lat przygotowuje naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”.
Wspominam o tym wszystkim, by pokazać, jakie gigantyczne zadania czekają nas na odcinku nadbudowy – bo baza, jak się wydaje, została już przesądzona. Gdyby było inaczej, to czyż pan prezydent Duda w okolicznościowym przemówieniu powoływałby się na proroctwa prezydenta Zełeńskiego, że tyko patrzeć, jak między Ukrainą i Polską zniknie granica? Najwyraźniej prezydent Zełeński wie już coś, czego my jeszcze nie wiemy, ale tego i owego możemy przecież się domyślić. Jeśli tedy Ukraina, zgodnie z oczekiwaniami sekretarza obrony Lloyda Austina, obezwładni Rosję, to czyż nie powinna dostać Polski w nagrodę? Jasne, że powinna, a skoro tak, to o żadnej granicy między Wielką Ukrainą a Polską, czyli Zakierzońskim Krajem nie może być mowy.
Jeśli natomiast Ukraina Rosji nie obezwładni, tylko Rosja dokona kolejnego jej rozbioru, przejmując całe Zadnieprze i wybrzeże Morza Czarnego, to czyż Ukraina nie powinna dostać Polski jako rekompensaty? Jasne, że powinna, tym bardziej, że wtedy można będzie, przynajmniej na części naszej umiłowanej Ojczyzny, w ramach regulacji roszczeń żydowskich, urządzić Judeopolonię, a wtedy zapanuje powszechna szczęśliwość. Już tam Nasz Złociutki Pan w Waszyngtonie wszystko galancie obmyślił, więc i pan prezydent Duda rozumie, że nie powinien wierzgać przeciwko ościeniowi, tylko wykonać zadanie, a wtedy może zostać wynagrodzony jakąś synekurą, kiedy już skończy mu się przygoda na stanowisku tubylczego prezydenta.
Z obfitości serca usta mówią i pewnie dlatego ambasador ukraiński w Warszawie JE Andrij Deszczyca, zachowuje się podobnie, jak ambasador Otto Magnus von Stackelberg, grożąc Polsce, że jak nie zadośćuczyni ukraińskim oczekiwaniom w zakresie transportu ciężarowego, to zaciągnie ją przed niezawisły sąd, a ten już powinność swej służby zrozumie.
Zatem kiedy baza już w szkicowej postaci została zatwierdzona i pozostaje już tylko realizacja zadań w zakresie nadbudowy, to znaczy – żeby wszystkich przekonać, że tak będzie dla nas najlepiej, a ABW przystąpiła do wykrywania, demaskowania i likwidacji ruskich agentów – papież Franciszek ni z tego, ni z owego, w wywiadzie dla „Corriere della Sera” wyraził przypuszczenie, że przyczyną wojny, jaka Rosja prowadzi z NATO na Ukrainie, było „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji”, przez co do ustanowionej już harmonii wprowadził potężny dysonans poznawczy. Toteż runęła na niego fala krytyki, zarówno ze strony katolika zawodowego, pana red. Tomasza Terlikowskiego, jak i pana Jarosława Mikołajewskiego z „Gazety Wyborczej”, który przy okazji ujawnił jeszcze jeden watykański skandal – że mianowicie papież Franciszek odmówił udzielenia wywiadu samemu panu red. Adamowi Michnikowi. Taka odmowa graniczy już ze świętokradztwem, toteż rozczarowania postawą papieża Franciszka nie kryje również pani Ewa Minge, która wprawdzie deklaruje się jako „osoba wierząca”, ale jednocześnie podkreśla, że „jej Bóg” jest inny, niż ten, którego delegatem jest papież Franciszek – a także światowej sławy reżyser, pan Andrzej Saramonowicz, który wprawdzie deklaruje się jako „ateista”, chociaż nie można powiedzieć, by nie miał żadnych związków z Kościołem, bo – jak się okazuje – w przeszłości molestował go przewielebny ksiądz Olgierd Nassalski. Nawiasem mówiąc, większość, jeśli w ogóle nie wszystkie osoby molestowane przez księży, później zrobiły, albo nadal robią błyskotliwe kariery. Myślę, że fenomen ten godzien jest rozbiorów tym bardziej, że molestowanie chyba nawet nie jest konieczne. Weźmy na przykład takiego Józefa Oleksego i Aleksandra Kwaśniewskiego. Józef Oleksy w młodości był w seminarium duchownym zaledwie rok. Rok w seminarium i proszę – jaka różnica klasy! Nic dziwnego, że jak ktoś nie był molestowany, najlepiej przez księdza, a ostatecznie – niechby i osobę świecką – nie ma co pokazywać się w mondzie na oczy.
Wracając tedy do papieża Franciszka widać, że prace nad nadbudową są już zaawansowane na tyle, że możemy śmiało wkroczyć w etap surowości, czego pierwszą jaskółką jest zablokowanie przez ABW portalu „W Realu 24” pod zarzutem szerzenia ruskiej propagandy. Kto wie, czy papież Franciszek nie powinien też zostać objęty sprawą operacyjnego rozpracowania, przy której można by chyba wykorzystać agentów zwerbowanych jeszcze za Jana Pawła II? Pan Marcin Makowski już zdemaskował go jako „papieża Putina” i ostrzega, że z tego powodu „Kościół zapłaci wysoką cenę”. Ale Kościół płacił wysoką cenę już wcześniej, nie tyle na skutek służenia Putinowi, tylko na skutek rozwoju przemysłu molestowania. Myślę tedy, że teraz przemysł molestowania zostanie wzbogacony o aspekty polityczne, co niewątpliwie wzbogaci nadbudowę i przyspieszy rewolucyjne przemiany, za którymi tak się już stęskniła Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska, ongiś redaktorka pisma „Jidełe”.
Продолжается «эпопея» с призывами неонацистов «Азова» (*запрещённая в РФ экстремистская организация) к различным политикам, бизнесменам, правительствам, религиозным структурам об эвакуации их с завода «Азовсталь». До этого момента боевики, находящиеся в подвалах и бомбоубежищах металлургического комбината в Мариуполе, обращались к президенту Турции, папе Римскому, Илону Маску, собственному «верховному главнокомандующему», к «мировому сообществу», к «лидерам свободного мира». Теперь – новое обращение.
Стало известно, что неонацисты «Азова»* обратились с призывом о так называемой процедуре «экстракции» к Израилю и еврейским общинам. Теперь основной упор делается на то, что «на металлургическом комбинате «Азовсталь» находятся люди разных национальностей, включая евреев». Якобы по этой причине государство Израиль и обязано озаботиться и вывести всех без исключения неонацистов с территории «Азовстали»… Логика более чем извращённая… Ещё более извращённая логика в том, что к государству, в памяти которого миллионы жертв Холокоста, обращаются те, кто все последние годы маршировал под знамёнами дивизий СС и на шевронах которого стилизованные символы эсэсовских подразделений нацистской Германии. Сюрреализм.
Власти Израиля на обращение «азовцев» пока никак не отреагировали.
Тем временем боевики продолжают оставаться заблокированными на «Азовстали», а авиация и артиллерия методично ведут работу по денацификации на этой территории. Накануне боевики попытались небольшой группой устроить подобие засады на одном из участков комбината, однако их перемещения были выявлены с воздуха, после чего несколькими ударами группа была ликвидирована. Одновременно с этим ударом с воздуха был завален вход в «нору», из которой эта группа выбиралась для своей «операции».
Сообщается и о том, что боевики на «Азовстали» потеряли свои основные позиции на отвалах шлака, которые возвышаются над южной частью комбината. Теперь оттуда наблюдение ведут бойцы ДНР.
==========================
Вице-премьер Украины: Нам нужно подписать документ о проведении эвакуации с завода «Азовсталь»
W Bochni na słupie wisiał taki oto plakat, z tymi dwoma banderowskimi ścierwami. Jedna z Polek zerwała go, bo nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
=========================
mail: Ten na czarno białym zdjęciu, to morderca Polaka
[mail: Na pch24.pl już tego nie podali, a na bankier.pl to i owszem…. Otóż wspólny mianownik to NWO czy Nowy Porządek Świata, to słowo powtarzane do znudzenia w tym artykule…ponadto sporo innych „ciekawostek”.
Przeczytałem. Przypomniały mi się referaty na masówkach z obrad VI Plenum Naszej Partii. Też nudne, puste – ale ten [—] uważa, że ma większe szanse realizacji swej – i Swoich – utopii. Mirosław Dakowski]
Potrzebujemy nowego sprawnego porządku światowego, by nie popaść w erę wojen, biedy i chorób; pokazują to Ukraińcy walczący o swój kraj i jego europejską integrację – powiedział izraelski historyk, autor książek Yuval Noah Harari, który wziął w odbywającym się w środę w Poznaniu kongresie Impact22.
Harari wyraził przekonane, że postępy pandemii COVID-19 mimo dokonań naukowców to skutek erozji globalnego porządku, która ośmieliła też prezydenta Władimira Putina do napaści na Ukrainę.
„Ostatnie lata były niefortunne dla ludzkości” – powiedział Harari, wskazując na dewastację środowiska i katastrofę klimatyczną, pandemię koronawirusa oraz wojnę Rosji przeciw Ukrainie. „Od zakończenia zimnej wojny świat nie był wolny od problemów, ale rozwijał się znacznie lepiej, cieszył się pokojem większym niż kiedykolwiek w historii” – ocenił.
Podkreślił, że pomyślny rozwój ostatnich dekad „nie wynikał z jakiejś zmiany praw natury, lecz stąd, że ludzkość podejmowała mądre decyzje i zbudowała działający porządek światowy, zwykle opisywany jako liberalny – łączący wiarę w uniwersalne wartości, funkcjonowanie instytucji globalnych; ideę, że wszyscy ludzie zasługują na te same podstawowe wolności.
„Ten porządek światowy nie był doskonały, niemniej udało mu się poprawić warunki życia ludzi na całym świecie; nie tylko w dawnych imperialnych centrach jak wielka Brytania czy Stany Zjednoczone, ale także Brazylii, Polsce Czy Chinach” – zaznaczył.
Lata pokoju – mówił Harari – znalazły odzwierciedlenie w budżetach zachodnich państw, które na siły zbrojne przeznaczały w ostatnich latach średnio po kilka procent budżetów przy znacznie większych nakładach na edukację i ochronę zdrowia, w przeciwieństwie do Rosji wydającej na zbrojenia według szacunków jedną piątą, czyli 20 proc. swojego budżetu.
„Wielu ludzi uważa to za coś absolutnie oczywistego, zagwarantowanego, nie szanuje tego. To wydarzyło się w Rosji, ale także kraje takie jak USA czy Wielka Brytania zdają się zaprzeczać tym ideom” – powiedział, wskazując na brexit i wybór Donalda Trumpa na prezydenta.
„Porządek światowy coraz bardziej przypomina dom, w którym wszyscy mieszkają, ale nikt go nie remontuje. Globalne instytucje i uniwersalne wartości są podważane, ale nie ma żadnej propozycji, czym je zastąpić” – powiedział.
Harari, generalnie zgadzając się z koncepcją państw narodowych, postawił pytanie, „jak narody mają współdziałać jeśli nie będzie wspólnych instytucji ani wartości”. „Narodowe fortece – które z definicji nie są przyjazne – zwykle nie potrafią ich wypracować” – zauważył.
Według niego „pandemia była w dużej mierze skutkiem podważenia porządku światowego”. „Wirusy ewoluują, stale pojawiają się nowe. Nie jesteśmy w stanie temu zapobiec, ale światowe korporacje zdołałyby powstrzymać rozprzestrzenienie się epidemii. Jednak gdy pojawił się COVID-19, ludzkości zabrakło mądrości politycznej. Historia tej pandemii to historia tryumfu nauki i porażki politycznej” – ocenił.
Zwrócił uwagę, że naukowcy wypracowali sposoby spowolnienia postępów wirusa i wynaleźli szczepionkę. „Jednak politycy zawiedli, nie byli w stanie skutecznie wykorzystać tych narzędzi. Zabrakło pomysłu, jak powstrzymać falę zalewająca świat. Były narzędzia, nie było woli. Stany Zjednoczone – tradycyjnie światowy lider – nie zrobiły praktycznie nic. Prezydent Trump nawet nie próbował skoordynować globalnej odpowiedzi na rosnące zagrożenie, długo zaprzeczał ustaleniom naukowym, podważał działania prozdrowotne” – mówił Harari. „Minęły ponad dwa lata, nadal nie mamy skoordynowanego światowego planu dotyczący także radzenia sobie z ekonomicznymi skutkami pandemii” – zauważył.
„Putin dostrzegł, że porządek światowy się rozpadł; że nikt go nie powstrzyma, jeśli spróbuje naruszyć największe tabu światowego porządku – dokonać inwazji i wymazania kraju z mapy. Gdyby Putinowi mu się udało, skutkiem byłby początek końca światowego porządku, okresu względnego dobrobytu i pokoju” – przestrzegł. Dodał, że autokraci na całym świecie przyglądają się wojnie Rosji przeciw Ukrainie i „jeżeli Putin odniesie sukces, podboje wrócą”.
Przestrzegł też przed radykalnym zwiększaniem wydatków na zbrojenia przez kraje liberalne. „To wydarzyło się w Niemczech, które z dnia na dzień ogromnie zwiększyły swój budżet obronny, zamiast wydać pieniądze na nauczycieli czy pielęgniarki. Jeśli pójdziemy w tym kierunku, cały świat będzie wyglądał jak Rosja. A to będzie oznaczało nową erę wojny, biedy i chorób. Ale wciąż jest szansa na odwrócenie tego trendu” – przekonywał.
Według niego Putin „totalnie pomylił się” w ocenie Ukraińców, wierząc, że „chcą zostać wchłonięci przez Rosję”. „Ukraińcy dali ludzkości szansę, aby zatrzymać Putina, ale także aby przedłużyć czas dobrobytu i zdrowia” – dodał.
Podkreślił, że historią nie rządzi determinizm, a przekonanie, że wojna jest nieunikniona lub że pokój będzie wieczny, to błąd. „Wojnę tworzą ludzie, nie natura” – dodał, zaznaczając, że utrzymanie pokoju nie jest kwestią jednorazowej decyzji, „wymaga długotrwałego wysiłku, ochrony uniwersalnych wartości i instytucji współpracy”. „Od 1991 r. Ukraińcy wciąż pracują nad budową instytucji współpracy, udało im się zbudować demokrację, była to kwestia decyzji, stale decydowali bronić demokracji przed dyktaturą” – powiedział. Zwrócił uwagę na znaczenie instytucji promujących współprace europejską.
„Wielka Brytania przeszła brexit, wielu europejskich przywódców atakowało Unię, tymczasem Ukraińcy chcieli wstąpić do UE. Europejczycy muszą się teraz odwdzięczyć Ukraińcom, pomóc im wygrać wojnę i – równie ważne – wygrać pokój” – mówił. „Europa powinna się zobowiązać do udzielenia pomocy Ukrainie. Chodzi nie tylko o powstrzymanie Putina, lecz o odbudowę zamożnej demokracji. Europa jest to winna Ukrainie i jest to najlepszy sposób, w jaki Europa może się bronić przed Rosją” – przekonywał. Dodał, może zainspirować Rosjan, którzy „być może zapragną demokracji w swoim kraju”.
„Musimy myśleć w kategoriach szerszych niż europejskie. Musimy wypracować funkcjonujący porządek światowy, aby zapobiec wojnom i pandemiom, przeciwdziałać zagrożeniom ekologicznym. Żaden kraj w pojedynkę nie jest w stanie powstrzymać katastrofy klimatycznej, zapewnić odpowiedniego rozwoju sztucznej inteligencji. Musimy zbudować nowy, inkluzywny porządek. To być może będzie najlepszy skutek tej strasznej wojny” – wzywał.
Za ważne uznał, aby rolę odegrały w tym także – jeśli zechcą – potęgi inne niż zachodnie, np. Brazylia, Chiny i Indie, a także Rosja.
Zaapelował o zakończenie „wojny kulturowej, która rozdarła Zachód na konserwatystów i liberałów”. „Wojna na Ukrainie może nas także nauczyć, że potrafimy się zjednoczyć wokół kluczowych wartości”. Argumentował, że nie ma sprzeczności między dbałością o interesy swojego kraju i narodu a liberalizmem, tolerancją i globalizmem.
„Ukraińcy walczą o wolność swojego kraju i narodu, a jednocześnie chcą wolnego i tolerancyjnego społeczeństwa” – powiedział. „Uosobieniem tej idei” nazwał prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, „na którego głosowało 70 procent Ukraińców, chociaż jest Żydem i mówi po rosyjsku”. „Jeśli chcesz chronić swoich współplemieńców przed wojną czy pandemią, najlepszym sposobem jest międzynarodowa współpraca. Globalizm nie oznacza rezygnacji z państw narodowych, zaniechania narodowych tradycji; polega na wypracowaniu globalnych wartości i reguł, które nie będą podważały unikalności każdego narodu, ale będą porządkowały relacje między narodami” – mówił Harari.
„Ukraińcy są wielkimi patriotami, a jednocześnie jednym z ich głównych celów jest wstąpienie do UE. Jest dla nich oczywiste, że współpraca z cudzoziemcami to jeden z najlepszych sposobów zadbania o swój naród” – mówił. Zaznaczył, że można skorzystać z tych wniosków. „Nie jesteśmy skazani na wojnę, biedę i choroby; mamy wybór. Mam nadzieję, że wybierzemy właściwie” – powiedział.(PAP)
============================
to jednak monolog tego Harariego, a nie ich rozmowa…
[Ludzie. To wszystko – to nie jest kolejny fragment z koszmarnego snu, ale rzeczywistość. Widocznie planista uznał, że już jesteśmy gotowi do przyjęcia tak potwornych rozwiązań, do przyjęcia tego, że jesteśmy do nich zniewoleni, do cichej zgody na ich plany. Widocznie, według nich, gwałt z przyzwoleniem daje większą satysfakcję niż gwałt brutalny.
A jednak mam pewności, że „oni” przegrają. Z kretesem.
Przeczytajcie i rozważcie to sami. Odnośniki do dokumentów – w oryginale, na Legionie. MD]
===============================
Zapiski z kalendarza (globalistów) czyli bezmiar nadchodzących atrakcji
Kiedy zdasz sobie sprawę, że wszystkie propozycje przyznania większej władzy małej klice biurokratów, którzy nie odpowiadają przed nikim, są wprowadzane w ten sposób, czyli „nigdy nie dopuść, aby poważny kryzys się zmarnował”, jak niesławnie zauważył Rahm Emmanuel – manipulacja staje się oczywista.
−∗−
W menu na dziś danie z harmonogramem. Artykuł z opisem czekających nas kolejnych wydarzeń, wyjętych wprost z kalendarza globalistów. Konferencje, szczyty i sympozja wraz z planami wprowadzenia zmian w umowach, traktatach i konkretnych przepisach. Pozostaje kwestią otwartą czy i w jakim stopniu te zamierzenia zostaną zrealizowane i kiedy społeczeństwa zorientują się, że utraciły jakąkolwiek demokratyczną kontrolę nad losem swoich państw. Opracowanie James Corbett.
Zapraszam do lektury.
____________***____________
Oto, co dalej w kalendarzu globalistów
Jak już pewnie wiesz, zagrożenie stojące przed wolną ludzkością nie jest tajnym spiskiem, ale czymś całkowicie jawnym. Ci, którzy chcą zmonopolizować zasoby planety i ustanowić system doskonałej kontroli technokratycznej, na ogół nie ukrywają swoich planów. Przeciwnie. Dowolna liczba publicznie dostępnych zapisów — od książek i białych ksiąg po posty na blogach, fora i wykłady — daje zainteresowanym społecznościom mnóstwo czasu na przygotowanie się do kolejnych kroków w rozwijającym się globalistycznym programie.
Tak więc, zgodnie z tradycją Listening to the Enemy [słuchając wroga] na stronach Corbett Report, zastosujmy jedną z najprostszych metod zrozumienia tego, co będzie dalej w planie globalistów: mianowicie sprawdźmy kalendarz tych rzekomych światowych kontrolerów.
CZERWIEC 2022: Stockholm+50
Jako studenci studiów podyplomowych niniejszego The University of Corbett wiecie już o Konferencji Narodów Zjednoczonych na temat Środowiska Człowieka, która odbyła się w Szwecji, w Sztokholmie w 1972 roku… ale jeśli potrzebujecie odświeżenia informacji, możecie zapoznać się z artykułem How & Why Big Oil Conquered the World [Jak i dlaczego Big Oil podbił świat], gdzie możecie dowiedzieć się wszystkiego o ówczesnym szczycie w Sztokholmie.
Konferencja była nie tylko wejściem Maurice’a Stronga w ekscytujący (i lukratywny) świat ekologizacji [environmentalism] w Big Oil, ale także położyła podwaliny pod przejęcie światowych zasobów przez korporacje pod przywództwem ONZ, a pod pretekstem „ratowania Matki Ziemi”. Dla globalistów pełnił potrójną funkcję: uruchomił Program Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska (UNEP), dostarczył schemat Szczytu Ziemi w Rio w 1992r. i był gospodarzem pierwszych warsztatów dyskusyjnych na temat tego, co później przeobraziło się w Agendę 21 i ostatecznie w Agendę 2030.
I wiecie co? To wróciło!
Tak, zgadza się. Nasi dobrzy, kochający planetę władcy z Organizacji Narodów Zjednoczonych powracają na miejsce zbrodni, aby uczcić 50. rocznicę konferencji sztokholmskiej nowym Szczytem w szwedzkiej stolicy, tym razem pod charakterystycznie banalną nazwą „Sztokholm+ 50: zdrowa planeta dla dobrobytu wszystkich – nasza odpowiedzialność, nasza szansa”.
W razie gdybyście sądzili, że „Sztokholm+50” będzie po prostu wymówką dla globalnej ‘śmietanki’, która pochwali się kilkoma niezapomnianymi przemówieniami politycznymi lub odsłonięciem nowej tablicy, powinniście wiedzieć, że mnóstwo prac poświęcono temu:
Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło nie jedną, ale dwie rezolucje w sprawie ustanowienia konferencji i jej porządku obrad; .
Uruchomiono „blog prawników dla dyplomatów” zatytułowany Droga do Deklaracji 2022, aby wpłynąć na dyskusję wokół „Deklaracji politycznej” (wielkimi literami i tak dalej), która „zostanie przyjęta” na konferencji (podkreślenie ich); . I uruchomiono kolejną stronę internetową, aby przedstawić „Deklarację dla Sztokholmu+50”, która może, ale nie musi, być „Deklaracją polityczną”, o której mowa powyżej i która została poparta przez grupę globalistycznych organizacji pozarządowych [NGOs].
Więc o co dokładnie chodzi w tym całym szumie? Och, to tylko zwykłe globalistyczne frazesy. Przez „zwykłe globalistyczne frazesy” rozumiem oczywiście przejęcie planety i jej zasobów przez klasę drapieżników. Ale nie musicie wierzyć mi na słowo. Z wyżej wymienionej Deklaracji dla Sztokholmu+50:
8 października 2021r. Rada Praw Człowieka ONZ (UNHRC) uznała „prawo do czystego, zdrowego i zrównoważonego środowiska”. Realizacja tego prawa wymaga zmian strukturalnych w sferze prawnej, gospodarczej, społecznej, politycznej i technologicznej, aby przywrócić stabilny i dobrze funkcjonujący System Ziemi. Wspólna świadomość naszej globalnej współzależności musi dać początek nowej wspólnej logice, aby zdefiniować i rozpoznać globalne dobra wspólne, które wspierają życie na Ziemi — system planetarny, który łączy nas wszystkich i od którego wszyscy jesteśmy zależni. Jest to fundamentalny krok w kierunku ustanowienia systemu zarządzania w celu skutecznego radzenia sobie z interakcjami między człowiekiem a systemem Ziemi.
Tak, dokładnie tak, jak można było się spodziewać, hasło „ratuj planetę” jest używane jako wołanie o…
(poczekaj chwilkę…)
… wzmocnienie rządu światowego!
Rety! Któż by pomyślał, że to się akurat pojawi?
W szczególności, po niejasnej i niewyraźnej retoryce o „wprowadzaniu w życie prawa do zdrowego środowiska” i „ustanowieniu gospodarki regeneracyjnej”, deklaracja kończy się błaganiem dobrych ludzi z ONZ, aby dali sobie więcej władzy! Hurra!
Długoterminowe zarządzanie globalnymi dobrami wspólnymi, dostarczanie globalnych dóbr publicznych i zarządzanie globalnym ryzykiem publicznym – wszystko to wymaga stałego systemu skutecznego zarządzania, aby niezawodnie zarządzać naszymi interakcjami z systemem Ziemi jako całością. Na przykład szeroko dyskutowana propozycja zmiany przeznaczenia nieaktywnej Rady Powierniczej ONZ [Trusteeship Council], w tym ostatnio raport Sekretarza Generalnego ONZ Our Common Agenda (OCA) [Nasz Wspólny Program].
Coś mi mówi, że w podręczniku historii pisanych przez zwycięzców w przyszłości, 5 czerwca 2022 zostanie okrzyknięty dniem, w którym odważni i życzliwi biurokraci z ONZ uratowali planetę, obdarzając nas swoim łaskawym światowym rządem. („… a ludzie na ziemi upamiętniają to doniosłe wydarzenie w modlitwie dziękczynnej za swoich przywódców ONZ przed spożyciem dziennej racji robaków i wody deszczowej”).
Ale czekajcie! Co jest napisane na stronie “About” deklaracji?
Konferencja ta powinna być wykorzystywana jako „laboratorium pomysłów” do opracowywania innowacyjnych rozwiązań dla dobra wspólnego, gospodarki i zarządzania, które staną się zalążkiem działań na szczycie 2023 Summit of the Future, jak przewidziano w raporcie Sekretarza Generalnego ONZ „Our Common Agenda”.
Szczyt Przyszłości [Summit of the Future] w 2023 roku? O, tak. A to prowadzi nas do następnej daty w naszym kalendarzu globalistów.
Wrzesień 2023: Summit of the Future
We wrześniu ubiegłego roku sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres opublikował 85-stronicowy raport zatytułowany „Our Common Agenda” [Nasz wspólny program]. Według informacji opublikowanych przez Democracy International, raport oferuje „plan działania dla modernizacji ONZ” i „wezwania do ożywienia multilateralizmu, odnowionej solidarności i większej troski o przyszłe pokolenia”.
Dokładnie tak, jak można się było spodziewać, podsumowanie raportu zaczyna się od przypomnienia nam o (wymyślonych przez globalistów) „kryzysach egzystencjalnych”, które (globaliści nieustannie nas ostrzegają) zagrażają istnieniu ludzkości, takie jak COVID-19, konflikt geopolityczny i (oczywiście) zmiany klimatu. Oczywiście natychmiast zamienia się to w żądanie, aby narody świata:
„przyjęły na nowo globalną solidarność”, co ewidentnie wiąże się z „globalnym planem szczepień w celu podania szczepionek przeciwko COVID-19 milionom ludzi, którym wciąż odmawia się tego podstawowego środka ratującego życie”; .
„odnowiły umowę społeczną między rządami i ich obywatelami oraz w obrębie społeczeństw”, co ewidentnie wiąże się z „zaktualizowanymi ustaleniami dotyczącymi zarządzania w celu zapewnienia lepszych dóbr publicznych i zapoczątkowania nowej ery powszechnej ochrony socjalnej, ubezpieczenia zdrowotnego, edukacji, umiejętności, godnej pracy i mieszkania, a także powszechny dostęp do Internetu do 2030r. jako podstawowych praw człowieka”; .
„zakończyły ‘infodemię’ nękającą nasz świat, broniąc wspólnego, empirycznie popartego konsensusu wokół faktów, nauki i wiedzy”, co ewidentnie wiąże się z przyjęciem „globalnego kodeksu postępowania, który promuje uczciwość w informacji publicznej”;
… oraz szereg innych globalistycznych imperatywów, od stworzenia nowej kierowanej przez ONZ „platformy kryzysowej”, która będzie „uruchamiana automatycznie w sytuacjach kryzysowych o wystarczającej skali i rozmiarze, niezależnie od rodzaju i charakteru kryzysu”, po przyjęcie nowego, kierowanego przez ONZ „Global Digital Compact” [Globalne Porozumienie Cyfrowe] mającego na celu „promowanie godnego zaufania Internetu poprzez wprowadzenie kryteriów odpowiedzialności za dyskryminację i treści wprowadzające w błąd”.
Innymi słowy, zwykły globalistyczny frazes.
Ale za tymi peanami o globalnym rządzie kryje się inny pomysł: zwołanie „Szczytu Przyszłości” [“Summit of the Future”] w połączeniu ze spotkaniem Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku we wrześniu 2023 roku. Używając [języka] globalistycznego, typowego dla kręgów Klausa Schwaba, a tak obecnie modnego wśród tej pseudoelity, Guterres pisze, że „ważne będzie zorganizowanie Szczytu Przyszłości na wysokim szczeblu, z udziałem wielu interesariuszy [stakeholders] w celu przedstawienia pomysłów dotyczących ustaleń w zakresie zarządzania w obszarach o znaczeniu międzynarodowym, o których mowa w niniejszym raporcie, i potencjalnie w innych, w których ustalenia dotyczące zarządzania dopiero powstają lub wymagają aktualizacji”.
Jeśli ostatnio śledziliście media głównego nurtu, być może zauważyliście, że pomysł „Szczytu Przyszłości” zyskał popularność wśród globalistycznych super-sługusów, w tym niedawno zmarłej byłej sekretarz stanu Madeline „Cena była tego warta” Albright, która napisała artykuł wstępny w październiku zeszłego roku, nazywając „Our Common Agenda” „nowym przełomowym raportem” i wzywając państwa członkowskie ONZ do „udzielenia poparcia dla ‘rezolucji dotyczącej procedur’ wspierając apel Guterresa o Szczyt Przyszłości we wrześniu 2023r”. Wgryzając się w ten globalistyczny bełkot, Albright przekonywała, że „komitety przygotowawcze (PrepComs) powinny być zwoływane przed szczytem na całym świecie” w celu rozważenia i rozwoju innowacji w globalnym zarządzaniu w zakresie pokoju, bezpieczeństwa i działań humanitarnych, zrównoważonego rozwoju i wychodzeniu z COVID-19, praw człowieka, globalnego zarządzania i rządów prawa oraz zarządzania klimatem”.
Ale nie tylko stara gwardia Pax Americana jest podekscytowana perspektywą przekształcenia porządku światowego. Jak weterani wśród czytelników Corbett Report wiedzą, chińscy władcy również są zaangażowani w ten program i są podekscytowani możliwością skonsolidowania ich kontroli nad własną populacją i przeniesienia się na ważniejsze miejsce przy globalistycznym technokratycznym stole. W związku z tym organ propagandowy ChiCom [KPCh], China Daily, opublikował w styczniu raport posłusznie powtarzający ocenę Guterresa dotyczącą ‘najwyższego stopnia alarmu’ [„five-alarm fire”], przed którym stoi świat z powodu COVID-19 oraz nierówności, kryzysu klimatycznego, nieufności wobec rządu i dezinformacji w Internecie. Następnie w zeszłym miesiącu pojawił się raport Xinhua, który chwali „ustanowienie rady doradczej wysokiego szczebla ds. efektywnego multilateralizmu” i zauważa, że Szczyt Przyszłości „przyniesie pomysły dotyczące ustaleń w zakresie zarządzania w niektórych obszarach, które można uznać za globalne dobra wspólne, w tym klimat i zrównoważony rozwój po 2030 roku, międzynarodowa architektura finansowa, pokój, przestrzeń kosmiczna, przestrzeń cyfrowa, główne zagrożenia i interesy przyszłych pokoleń”.
Wciąż napływają wyrazy uznania dla genialnego raportu Guterresa (napisanego całkowicie samodzielnie, ludzie, szczerze!) i jego genialnego pomysłu na szczyt (który sam organizuje w samotności). Ambasadorowie ONZ z Kataru i Szwecji napisali wspólnie artykuł w Al Jazeera, w którym wychwalali ten pomysł jako szansę „zbliżenia się do ONZ 2.0”, a Światowa Rada Przyszłości (World Future Council, tak, jest coś takiego) hojnie obiecała wsparcie ich „50ciu międzynarodowych twórców zmian” w przygotowaniu szczytu.
Jak zauważa Światowa Rada Przyszłości: „Szczyt na rzecz Przyszłości będzie miał zasadnicze znaczenie dla przyspieszenia realizacji celów zrównoważonego rozwoju i zapewnienia, że rozmowy i dyskusje ostatecznie przekształcą się w działania w terenie, które naprawdę nikogo nie pozostawią w tyle”.
Ale chwileczkę: jest coraz gorzej! To samo posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ, na którym odbędzie się Szczyt Przyszłości, będzie również gospodarzem „Forum Politycznego Wysokiego Szczebla ONZ ds. Zrównoważonego Rozwoju”, które, jak informuje Centrum Wiedzy SDG [Sustainable Development Goals], odbywa się co cztery lata i zapewnia naszym globalnym władcom kolejną okazję, by obmyślić, jak najlepiej przekształcić świat w neofeudalną plantację niewolników!
Potraktuj nadchodzącą konferencję jako zagrożenie, dodaj „Szczyt Przyszłości” do dowolnego czytnika rss lub systemu powiadamiania o nowościach, z którego korzystasz, i zakreśl datę w swoim kalendarzu. Cokolwiek wyjdzie z tej konferencji, będzie to zła wiadomość dla wolnej ludzkości.
MAJ 2024: Globalny Traktat Pandemiczny WHO
Mówiąc o złych wiadomościach dla wolnej ludzkości, prawdopodobnie słyszeliście już, jak mówiłem o zbliżającym się globalnym traktacie WHO przeciwko pandemii. Ale nie martwcie się, że nie słyszeliście, jak o tym mówię, bo z pewnością usłyszycie w przyszłości jak o tym opowiadam.
Ale na wypadek jeśli jeszcze o tym nie słyszeliście, następnym wielkim impulsem w globalnej biopolityce jest wezwanie do globalnego traktatu pandemicznego, aby dalej likwidować suwerenność narodową i przekazywać WHO więcej uprawnień do dyktowania globalnej polityki zdrowotnej w imię powstrzymania następnych plandemii [scamdemic]. Jak już kilkakrotnie podkreślałem, tak jak 11 września był jedynie publicznym ujawnieniem nowego paradygmatu zarządzania „wojną z terrorem”, tak oszustwo COVID było jedynie publicznym ujawnieniem nowego paradygmatu zarządzania „biobezpieczeństwem”. To właśnie ten proponowany globalny traktat pandemiczny zacznie wprowadzać na stałe nowy paradygmat zarządzania, podobnie jak ustawa PATRIOT Act zaczęła na stałe wpisywać paradygmat terroru w USA.
Kampania forsująca powstanie tego traktatu opiera się na oczywistej narracji Problem – Reakcja – Rozwiązanie, aby skłonić opinię publiczną do zaakceptowania kolejnych kroków w programie bezpieczeństwa biologicznego.
Problem: WHO „nie powiodło się” powstrzymanie „pandemii” COVID przed „zniszczeniem świata”. .
Reakcja:Potrzebujemy globalnej organizacji zdrowia z zębami! .
Rozwiązanie: Globalny traktat pandemiczny musi zostać podpisany, aby przekazać większą władzę WHO.
Kiedy zdasz sobie sprawę, że wszystkie propozycje przyznania większej władzy małej klice biurokratów, którzy nie odpowiadają przed nikim, są wprowadzane w ten sposób, czyli „nigdy nie dopuść, aby poważny kryzys się zmarnował”, jak niesławnie zauważył Rahm Emmanuel – manipulacja staje się oczywista. „Niezależny panel” powołany do „przeglądu” „problemu” „nieudanej” odpowiedzi WHO na plandemię przedstawił w styczniu raport, w którym – bez jakiegokolwiek zaskoczenia – stwierdzono, że „zdolność WHO do egzekwowania swoich zaleceń lub wjazdu do krajów w celu zbadania źródła epidemii choroby, jest poważnie ograniczona”, a zatem należy ustanowić nowe zasady na poziomie globalnym, aby dać WHO większe uprawnienia do nadzorowania świata pod kątem zagrożeń dla zdrowia. Nazwali to nawet „momentem czarnobylskim” WHO, sugerując, że powinna wykorzystać tę „katastrofę” jako szansę na wdrożenie fundamentalnych reform.
Ten rzekomo „niezależny” raport stanowi idealną przykrywkę dla globalistów do zawarcia nowego traktatu pandemicznego, który rozszerzy, zreformuje, zrewiduje lub unieważni istniejący International Health Regulations, traktat z 2005 r., który sam dał WHO bezprecedensową władzę do ogłaszania „stanu zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym” oraz interweniować w sprawach suwerennych narodów w imię zwalczania dostrzeganych zagrożeń dla zdrowia.
Szczegóły dotyczące tego, na czym dokładnie taki traktat miałby polegać – a nawet jaką przyjąć formę – są wciąż irytująco niejasne. Proponowany nowy traktat byłby w żargonie ONZ „instrumentem”, który występuje w trzech rodzajach: zalecenia, konwencji i przepisów. Przepisy (takie jak International Health Regulations z 2005r.) są automatycznie prawnie wiążące dla wszystkich 194 państw członkowskich WHO, chyba że wyraźnie się temu sprzeciwią. Środki, które mogłyby zostać zawarte w takim traktacie, mogą obejmować „udostępnianie danych i sekwencji genomu pojawiających się wirusów oraz zasady sprawiedliwej dystrybucji szczepionek” oraz „podejście Jedno Zdrowie”, które „łączy zdrowie ludzi, zwierząt i planety”.
Innymi słowy, zwykłe globalistyczne frazesy.
Nie trzeba być realistą spiskowym, aby zrozumieć, jak taka bzdurna paplanina i cukierkowe ględzenie WHO mogą zostać wykorzystane do wdrożenia bardzo mrocznego planu bezpieczeństwa biologicznego. Niezależnie od konkretów, możesz się założyć, że wszystkie najgorsze aspekty tyranii biomedycznej – od nowych przepisów po pośpieszne eksperymentalne interwencje medyczne, poprzez badania na ludziach w przypadku ogłoszonej sytuacji zagrożenia po standaryzację paszportów szczepień – będą tematami dyskusji kiedy negocjacje w sprawie traktatu zaczynają się na dobre.
Nie martw się jednak, nadal możesz sprawić, aby twój głos był słyszalny! WHO stworzyła nawet specjalną podstronę w swoim serwisie internetowym, aby umożliwić publiczne komentowanie potencjalnego traktatu!
… Oczywiście nie są zainteresowani tym, czy ludzie rzeczywiście chcą takiego traktatu, czy nie, tylko tym, co według pospólstwa [hoi polloi] powinno być zawarte w takim traktacie. W szczególności pytają:
„Jakie istotne elementy, twoim zdaniem, powinny zostać uwzględnione w nowym międzynarodowym instrumencie dotyczącym gotowości i reakcji na pandemię?”
I nawet wtedy nie chcą informacji od wszystkich. W rzeczywistości mają całą stronę, na której znajdują się warunki, na których można w pierwszej kolejności przesłać komentarz, w tym zastrzeżenie, że osoby chcące skomentować „powstrzymają się od jakichkolwiek oświadczeń niezwiązanych z danym tematem”, i które przedstawiają swoje komentarze „z szacunkiem, bez wulgaryzmów, ataków ad hominem, wulgaryzmów lub innego niewłaściwego języka” oraz że „oświadczają, iż podmiot [który] reprezentują oraz wszelkie inne powiązania, zaangażowanie lub role istotne dla przesłuchań publicznych lub do WHO, w świetle swojego mandatu”. Aha, i proszę pamiętać, że „WHO nie jest w stanie zapewnić, że wszystkie zainteresowane strony będą mogły uczestniczyć w przesłuchaniach publicznych, a zatem WHO nie podejmuje żadnych zobowiązań ani gwarancji, aby umożliwić państwu udział w przesłuchaniach publicznych”.
Ale poza tym absolutnie chcą poznać twoje zdanie.
… Zaczekaj. Skreśl to. Termin zgłaszania uwag przez społeczeństwo już minął. Chyba się spóźniliśmy. Hmmm, może powinniśmy wcześniej zajrzeć do kalendarza globalistów.
„Traktat Pandemiczny” czyli kto ma klucze do WHO „Traktat Pandemiczny”, który unieważnia lub uchyla decyzje rządów krajowych lub lokalnych, przekazałby ponadnarodowe uprawnienia niewybieralnemu biurokracie lub „ekspertowi”, który mógłby z nich korzystać całkowicie według własnego uznania i w oparciu […]
_______________
Great Reset czyli prawdziwym wrogiem jest sama ludzkość Globaliści od wielu lat próbują zmienić nazwę i przepakować swój program Nowego Porządku Świata, a Wielki Reset był tym, co wymyślili. Zamiast brzmieć nieszkodliwie, termin ten grozi systemowymi wstrząsami i […]
_______________
Great Reset czyli co szykują ludzkie paniska Nadzór na każdym kroku, powszechny dochód gwarantowany powiązany z oceną kredytu społecznego, likwidacja własności prywatnej, masowa cenzura, zamrożenie i zajęcie rachunków bankowych, technologie wdrożone w celu przeprogramowania ludzi — ten […]
_______________
Trzech tenorów czyli kto kołysał Klausa Kiedy Schwab został po raz pierwszy uznany przez Kissingera jako potencjalny przyszły przywódca globalistów, stosunkowo młody wtedy Niemiec miał wkrótce zostać przedstawiony Galbraithowi i Kahnowi. Zbiegło się to z pracą […]
_______________
Świat według Klausa Ty i ja nie będziemy jeść robaków. Ty i ja nie będziemy wiecznie nosić masek. Ty i ja nie będziemy odgrywać ról cyborgów. I ty i ja nie będziemy w […]
Finlandia przygotowuje się do wejścia do NATO, a Szwecja bez wątpienia wkrótce ogłosi taką samą decyzję. To nie tylko domykanie nowej zachodniej „żelaznej kurtyny” przed Rosją, ale szykowanie konfrontacji na północy, zwłaszcza na Oceanie Arktycznym.
Putin chciał sobie poprawić atakiem na Ukrainę sytuację geostrategiczną, a doprowadził do znacznego pogorszenia sytuacji swojego kraju. Arktyka byłą dotąd trochę jest omijanym i „uśpionym” terenem impasu pomiędzy Rosją a Zachodem.
Skutkiem ubocznym wojny na Ukrainie może być powstanie nowego obszaru konfrontacji. Także na poziomie wojskowym. Po obu stronach od dawna była tam bez rozgłosu wzmacniana obecność militarna.
Rosja utworzyła arktyczną marynarkę wojenną i planuje rozmieścić na tym obszarze pociski naddźwiękowe i broń jądrową. Od pięciu lat zwielokrotnia też ćwiczenia wojskowe w tym regionie. NATO robi podobnie. Sojusz Północnoatlantycki zorganizował m.in. pod koniec marca manewry pod kryptonimem „Cold Response”, czyli „zimna odpowiedź”.
Wejście Finlandii do NATO będzie oznaczać wzmocnienie obecności Sojuszu Atlantyckiego na dalekiej Północy. A zatem artykuł 5 NATO mógłby zostać uruchomiony w przypadku rosyjskiego ataku w arktycznej strefie Morza Barentsa. W przypadku agresji w północnej Finlandii w konflikcie włączyliby się wszyscy członkowie Sojuszu.[Oczywiście metodą energicznego kiwania palcem w lewym bucie. MD]
Jest i stawka ekonomiczna i to kolosalna. Szacuje się, że pod lodami Arktyki znajduje się około 25% światowych zasobów paliw kopalnych. Jest tam dużo gazu, ropy, a także minerałów: złota, uranu, niklu, metali rzadkich. Moskwa prowadzi już sto projektów w regionie.
Obecne napięcie może ograniczyć rosyjskie ambicje. Wiele z tych projektów zależy bowiem od zachodniego finansowania i technologii. Tak jest na przykład w przypadku arktycznej bazy LNG2, przeznaczonej do eksploatacji milionów ton skroplonego gazu.
W celu „bezproblemowego rozwiązywania problemów” w rejonie powołano Radę Arktyczną. Skupia kraje graniczące – Rosję, która jako jedyna posiada połowę wybrzeża Arktyki i siedem krajów zachodnich: Kanadę, Stany Zjednoczone, Finlandię, Danię, Islandię, Norwegię, Szwecję. W ostatnich latach Rada funkcjonowała dość dobrze, w imię założenia, że Arktyka jest strefą „nieokreśloną”.
Teraz jej prace zawieszono, przynajmniej do przyszłego roku. Jest to decyzja państw zachodnich „z powodu rażącego naruszenia suwerenności Ukrainy”. Arktykę czeka wyścig militarno-surowcowy?
Sprawozdanie: analiza dokumentów związanych z wojskową działalnością biologiczną Stanów Zjednoczonych na terytorium Ukrainy 11 maja 2022 r.
https://www.bibula.com/?p=133984
1. Podsumowanie z rosyjskiego kanału Mod na Telegramie
Ideologami wojskowo-biologicznych działań USA na Ukrainie są liderzy Partii Demokratycznej.
W ten sposób, za pośrednictwem amerykańskiej władzy wykonawczej, stworzono ramy prawne dla finansowania wojskowych badań biomedycznych bezpośrednio z budżetu federalnego. Fundusze zostały pozyskane w ramach gwarancji państwowych od organizacji pozarządowych kontrolowanych przez kierownictwo Partii Demokratycznej, w tym funduszy inwestycyjnych Clintonów, Rockefellerów, Sorosa i Bidena.
W projekt zaangażowane są największe firmy farmaceutyczne, w tym Pfizer, Moderna, Merck oraz powiązana z wojskiem amerykańskim firma Gilead. Amerykańscy eksperci pracują nad testowaniem nowych leków, omijając międzynarodowe normy bezpieczeństwa. W rezultacie zachodnie firmy znacznie obniżają koszty programów badawczych i zyskują znaczącą przewagę nad konkurencją.
Zaangażowanie kontrolowanych organizacji pozarządowych i biotechnologicznych oraz zwiększenie ich dochodów pozwala liderom Partii Demokratycznej na generowanie dodatkowych środków na kampanie wyborcze i ukrywanie dystrybucji tych środków.
Oprócz amerykańskich firm farmaceutycznych i kontrahentów Pentagonu w wojskowe działania związane z bronią biologiczną zaangażowane są także ukraińskie agencje państwowe, których głównym zadaniem jest ukrywanie nielegalnych działań, prowadzenie prób terenowych i klinicznych oraz dostarczanie niezbędnego biomateriału.
W ten sposób Departament Obrony USA, wykorzystując praktycznie niekontrolowany międzynarodowy poligon doświadczalny i zaawansowane technologicznie obiekty należące do międzynarodowych koncernów, znacznie zwiększył swoje możliwości badawcze, nie tylko w dziedzinie broni biologicznej, ale także w zdobywaniu wiedzy na temat odporności na antybiotyki i przeciwciała na określone choroby w populacjach zamieszkujących określone regiony.
Nie tylko USA, ale także wielu sojuszników z NATO realizuje swoje wojskowo-biologiczne projekty na Ukrainie.
Rząd Niemiec podjął decyzję o uruchomieniu od 2013 roku krajowego programu bezpieczeństwa biologicznego, niezależnego od Waszyngtonu. W programie bierze udział dwanaście krajów, w tym Ukraina.
Ze strony niemieckiej w programie uczestniczą: Instytut Mikrobiologii Sił Zbrojnych (Monachium), Instytut Roberta Kocha (Berlin), Instytut Loefflera (Greifswald) oraz Instytut Medycyny Tropikalnej im. Nochta.
Nowe dokumenty ujawniają, że tylko w latach 2016-2019 wojskowi epidemiolodzy z Instytutu Mikrobiologii Bundeswehry pobrali trzy i pół tysiąca próbek surowicy krwi obywateli mieszkających w 25 obwodach Ukrainy.
Zaangażowanie instytucji podległych Bundeswehrze potwierdza wojskowy charakter badań biologicznych prowadzonych w ukraińskich laboratoriach i rodzi pytania o cele, jakie przyświecały niemieckim siłom zbrojnym przy gromadzeniu biomateriałów obywateli Ukrainy.
Uzyskane dokumenty wskazują również na zaangażowanie Polski w ukraińskie bio-laboratoria. Potwierdzono udział Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w badaniach mających na celu ocenę zagrożeń epidemiologicznych i rozprzestrzeniania się wirusa wścieklizny na Ukrainie. Co charakterystyczne, badania te były prowadzone wspólnie z amerykańskim Instytutem Battelle, który jest kluczowym kontrahentem Pentagonu.
Ponadto udokumentowano finansowanie przez Polskę Lwowskiego Uniwersytetu Medycznego, w którego skład wchodzi uczestnik amerykańskich wojskowych projektów biologicznych – Instytut Epidemiologii i Higieny. Organizacja ta od 2002 r. prowadzi program przekwalifikowania dla specjalistów mających doświadczenie w pracy z materiałami i technologiami podwójnego zastosowania.
Dotarły do nas nowe informacje ujawniające szczegóły nieludzkich eksperymentów Pentagonu na obywatelach Ukrainy w Szpitalu Psychiatrycznym nr 1 (wieś Strzelce, obwód charkowski).
Główną kategorię badanych stanowiła grupa mężczyzn w wieku 40-60 lat z wysokim stopniem wyczerpania fizycznego.
Aby ukryć swoje amerykańskie powiązania, eksperci ds. badań biologicznych podróżowali przez kraje trzecie. Oto zdjęcie pochodzącej z Florydy Lindy Oporto, która była bezpośrednio zaangażowana w te prace. [zdjęcia dostępne na stronie źródłowej]
W styczniu 2022 roku obcokrajowcy prowadzący eksperymenty zostali ewakuowani w trybie nagłym, a sprzęt i leki, których używali, przewieziono na zachodnią Ukrainę. Uzyskano dowody awaryjnego niszczenia dokumentów potwierdzających współpracę z instytucjami wojskowymi USA.
Wstępna analiza istniejącej dokumentacji wskazuje na wykorzystanie Mariupola jako regionalnego centrum gromadzenia i certyfikacji patogenów cholery. Wyselekcjonowane szczepy zostały przesłane do Centrum Zdrowia Publicznego w Kijowie, które jest odpowiedzialne za dalszą wysyłkę biomateriałów do Stanów Zjednoczonych. Działania te prowadzone są od 2014 roku, o czym świadczy przekazywanie szczepów.
W laboratorium sanitarno-epidemiologicznym znaleziono protokoły zniszczenia kolekcji patogenów z dnia 25 lutego 2022 r., zgodnie z którym przetwarzano w niej patogeny cholery, tularemii i wąglika.
Część kolekcji laboratorium weterynaryjnego z powodu pośpiechu nie została zniszczona. W celu zapewnienia bezpieczeństwa przechowywania, 124 szczepy zostały wywiezione przez rosyjskich specjalistów i przeprowadzono ich badania.
Niepokój budzi obecność w kolekcji patogenów, które nie są charakterystyczne dla medycyny weterynaryjnej, takich jak dur brzuszny, dur rzekomy i zgorzel gazowa. Może to wskazywać na niewłaściwe wykorzystanie laboratorium i jego udział w wojskowym programie biologicznym. Będziemy nadal badać pełną ilość materiału otrzymanego z bio-laboratoriów w Mariupolu i poinformujemy o wynikach.
2. Pełne sprawozdanie
Ministerstwo Obrony Rosji kontynuuje badania materiałów dotyczących realizacji wojskowych programów biologicznych Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników z NATO na terytorium Ukrainy.
Wspomnieliśmy już o Robercie Pope’ie, dyrektorze Programu Redukcji Zagrożeń i autorze pomysłu utworzenia w Kijowie Centralnego Magazynu Wysoce Niebezpiecznych Mikroorganizmów.
W swoim oświadczeniu z 10 kwietnia 2022 r. Pope stwierdził, że „…nie ma podstaw, by twierdzić, że na Ukrainie prowadzone są badania związane z rozwojem broni biologicznej…”. Wcześniej twierdził, że „…Amerykanie nie znaleźli tam broni biologicznej, kiedy zaczęli współpracować z Ukrainą, i nadal nie dokonali takiego odkrycia. Co więcej, na Ukrainie nie ma infrastruktury, która umożliwiałaby rozwój i produkcję broni biologicznej…”.
Pragnę przypomnieć, że termin „broń biologiczna” obejmuje preparaty biologiczne zawierające mikroorganizmy chorobotwórcze i toksyny, a także środki przenoszenia i stosowania tych preparatów.
Podczas gdy dla ukraińskiej służby zdrowia priorytetem są choroby o znaczeniu społecznym, takie jak HIV, polio, odra i zapalenie wątroby, amerykańscy klienci są zainteresowani zupełnie innymi tematami: cholerą, tularemią, dżumą i hanta-wirusami.
W wyniku specjalnej operacji wojskowej na terytorium Ukrainy, ujawniono fakty pracy nad określonymi patogenami, które są potencjalnymi środkami broni biologicznej. Jednocześnie odnotowano, że Ukraina skierowała do firmy produkcyjnej zapytanie o możliwość wyposażenia dronów Bayraktar w urządzenia aerozolowe.
Ponadto 9 marca rosyjskie jednostki zwiadowcze wykryły w obwodzie chersońskim trzy bezzałogowe statki powietrzne wyposażone w 30-litrowe pojemniki i sprzęt do rozpylania preparatów. Pod koniec kwietnia w pobliżu Kachowki znaleziono 10 kolejnych.
Wszystkie te informacje poddają w wątpliwość wypowiedzi amerykańskich ekspertów.
Wcześniej przedstawiliśmy schemat koordynacji przez USA działań laboratoriów biologicznych i instytutów badawczych na Ukrainie. Jego wstępna analiza sugeruje, że Ukraina jest zasadniczo poligonem doświadczalnym, na którym opracowuje się komponenty broni biologicznej i testuje nowe próbki środków farmaceutycznych.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony jest w stanie opisać wspomniany schemat.
Na przykład zbadano materiały wskazujące na celowe użycie w 2020 r. wielo-leko-opornego patogenu gruźlicy w celu zarażenia ludności rejonu sławianoserbskiego LPR.
Ulotki, wykonane w formie fałszywych banknotów, zostały zainfekowane zarazkami gruźlicy i rozdane nieletnim we wsi Stepowe. Organizatorzy tego przestępstwa wzięli pod uwagę zachowanie dzieci, które mają zwyczaj „wkładania wszystkiego do ust” i przyjmowania pokarmu nieumytymi rękami.
Wyniki badań bakteriologicznych potwierdziły oporność wyizolowanych bakterii na leki przeciwgruźlicze pierwszego i drugiego rzutu, co oznacza, że wywołana przez nie choroba jest znacznie trudniejsza do leczenia, a koszty terapii są znacznie wyższe.
Zgodnie z wnioskiem Ługańskiej Republikańskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, „…skażenie banknotów najprawdopodobniej zostało przeprowadzone sztucznie, ponieważ materiał zawiera wyjątkowo niebezpieczne szczepy patogenu w stężeniach mogących zapewnić zakażenie i rozwój procesu gruźliczego…”.
We wnioskach końcowych lekarz naczelny Ługańskiego Republikańskiego Ambulatorium Gruźliczego, zauważa również, że „…istnieją wszelkie oznaki celowego, spowodowanego przez człowieka skażenia ulotek wysoce patogennym biomateriałem…”.
Wcześniej informowaliśmy o próbach stosowania potencjalnie niebezpiecznych leków biologicznych na jednej z najmniej chronionych kategorii osób – pacjentach Charkowskiego Obwodowego Klinicznego Szpitala Psychiatrycznego nr 3.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony dysponuje informacjami, że przygotowywane są prowokacje mające na celu oskarżenie Sił Zbrojnych FR o użycie broni masowego rażenia, a następnie przeprowadzenie śledztwa według „scenariusza syryjskiego” w celu sfabrykowania niezbędnych dowodów i przypisania winy.
Wysokie prawdopodobieństwo takich prowokacji potwierdzają prośby administracji kijowskiej o osobisty sprzęt ochrony skóry i dróg oddechowych, zapewniający ochronę przed toksycznymi substancjami chemicznymi i biologicznymi środkami skażającymi. Niepokój budzą dostawy na Ukrainę antidotum na zatrucia fosforo-organiczne. Tylko w 2022 r. na prośbę ukraińskiego Ministerstwa Zdrowia z USA dostarczono ponad 220 tys. ampułek atropiny oraz preparaty do specjalnego leczenia i dezynfekcji.
Tak więc uzyskane informacje potwierdzają, że Stany Zjednoczone realizują na Ukrainie ofensywny program wojskowo-biologiczny w celu zbadania możliwości tworzenia kontrolowanych epidemii na określonych terytoriach.
Specjalna operacja wojskowa Sił Zbrojnych Rosji przerwała ekspansję wojskowo-biologiczną USA na Ukrainie i powstrzymała zbrodnicze eksperymenty na ludności cywilnej.
Sukces projektu „Ognisko” ukazał nam prace nad dżumą w zupełnie nowym świetle. W ciągu następnych kilku miesięcy dzięki transformacji genetycznej naukowcy w Oboleńsku zdołali wzbogacić Yersinia pestis o gen toksyny mielinowej.
[z książki: Biohazard , Ken Alibek, wyd. Prószyński , str. 132 i nn.
Przypominam wyjątek z książki sprzed dekady. Ten Ken Alibek [-ow] pracował potem dla Amerykanów,w Fort Detrick, a w 2022. był inspektorem- „doradcą” w bio-laboratoriach na Ukrainie. Tu – jeszcze w Sowietach…MD]
[—-]
Aby przystąpić do pracy nad pewnym szczepem dżumy, musiał otrzymać pisemne upoważnienie od samego Jurija Andropowa, ówczesnego szefa KGB. Praca została uwieńczona sukcesem. Wówczas otrzymał rozkaz, żeby jej wyniki zaprezentować na Kremlu. W towarzystwie strażnika pod bronią Domaradzki udał się na Kreml z ampułką zawierającą kultury zmutowanej dżumy, wnosząc ją przez wrota pradawnej fortecy niczym drogocenny skarb. Uroczyście zaprezentował fiolkę wojskowym i partyjnym aparatczykom. Trudno dociec, czego właściwie się spodziewali.
Takie absurdy doprowadzały go do rozpaczy, jednak do największej potyczki doszło w 1982 roku, kiedy Kalinin mianował nowego dowódcę wojskowego Oboleńska.
Nikołaj Nikołajewicz Urakow, autokratyczny generał ż XV Zarządu, w przeszłości sprawował obowiązki zastępcy dyrektora obiektu kirowskiego. Znany był z wydawania rozkazów hermetycznym, wojskowym żargonem i nie miał cierpliwości dla cywili, zwłaszcza tych, których uważał za bumelantów.
Urakow sam był znakomitym naukowcem. Otrzymał nagrodę państwową za opracowanie broni opartej na gorączce Q i odkąd go pamiętam, zawsze nostalgicznie opowiadał „o swojej broni”.„Szkoda, że nie możemy wrócić do gorączki Q – mawiał. – Kiedyś była to prawdziwa broń, teraz nikt nie. traktuje jej już poważnie” .
[—-]
Tymczasem rywalizacja przeniosła się z Oboleńska do kwatery głównej Biopreparatu. Któregoś dnia byłem na Samokatnej podczas kłótni naukowca z generałem w gabinecie Kalinina. Ich krzyki słychać było na całym piętrze. Podsłuchiwałem pod drzwiami Kalinina; wyglądało na to, że za chwilę dojdzie do rękoczynów. Domaradzki oskarżał Urakowa o stosowanie „taktyki sierżanta”; generał odpowiedział w podobnym duchu. Doprowadzony do rozpaczy Kalinin zaczął prosić Domaradzkiego o pohamowanie emocji.
– Czy takie zachowanie godne jest naukowca? Było to pytanie, które równie dobrze można by skierować do nas wszystkich.
W końcu okazało się, że Kalinin przedkładał interes armii nad prerogatywy nauki. Domaradzkiego nie było już w Oboleńsku, kiedy w 1987 roku przeniesiono mnie do kwatery głównej. Został zdegradowany do stanowiska szefa laboratorium w jednym z moskiewskich instytutów. .
Ze wspomnień Domaradzkiego wynika głębokie przekonanie, że armia utrzymuje kontrolę nad badaniami biologicznymi do dzisiaj. Ich autor stwierdza, że zarówno Kalinin, jak i Urakow pozostali na kierowniczych stanowiskach najważniejszych instytutów naukowych, i skarży się jednocześnie, że jego nadzieje na kontynuowanie eksperymentów z plazmidami rozwiały się z powodu braku funduszy.
Podsumowując swoją zawodową karierę, Domaradzki oświadcza, że program genetyczny, nad którym pracował, „nie uzasadniał ani nadziei z nim związanych, ani ogromnych zainwestowanych środków”. „W zasadzie nie wyprodukowaliśmy nic istotnego” – konkluduje.
Niestety, Domaradzki się mylił. To, co on rozpoczął, Urakow dokończył. Zdołał wyhodować szczepy dżumy odporne na znacznie szersze spektrum leków, które w zasadzie mogły się oprzeć wszystkim znanym nam antybiotykom. Niespodziewany obrót spraw nastąpił także w związku z projektem „Ognisko„.
Kiedy młody naukowiec wszedł na mównicę, siedziałem na sali już od kilku godzin. Byłem zbyt zmęczony, aby uważnie słuchać; on tymczasem relacjonował ostatnie próby włączenia genów kodujących toksyczne białka do komórek różnych szczepów bakteryjnych.
Zacząłem słuchać uważniej, kiedy oświadczył, że znaleziono odpowiednią bakterię – gospodarza dla toksyny mielinowej. Chodziło o Yersinia pseudotuberculosis, blisko spokrewnioną z Yersinia pestis. Wyniki badań laboratoryjnych były obiecujące, podobnie jak potajemnie przeprowadzane eksperymenty na zwierzętach.
Wewnątrz laboratorium o szklanych ścianach do specjalnych desek przywiązano pół tuzina królików. Wszystkie musiały oddychać przez urządzenie przypominające maskę tlenową. Był to jeden ze standardowych sposobów sprawdzania skuteczności aerozoli na małych zwierzętach.
Ukryty za szybą technik naciskał guzik, dostarczając każdemu zwierzęciu niewielką dawkę patogenu zmienionego genetycznie. Po zakończeniu eksperymentu zwierzęta wracały do klatek i poddawano je obserwacji. U wszystkich królików wystąpiła wysoka gorączka i objawy zakażenia pseudotuberculosis. W jednej grupie doświadczalnej króliki wykazywały także symptomy innej choroby. Początkowo szarpały się, potem leżały bezwładnie. Ich tylne kończyny zostały sparaliżowane świadczyło to o działaniu toksyny mielinowej.
Próby przebiegły pomyślnie. Patogen poddany transformacji genetycznej wywołał dwie choroby, z których jednej nie można było zdiagnozować.
Na sali zapadła cisza. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z implikacji tego odkrycia.
Powstał nowy rodzaj broni. Po raz pierwszy mogliśmy produkować broń, posługując się związkami chemicznymi wytwarzanymi przez nasz organizm. Mogły one zniszczyć układ nerwowy, wpływać na nastroje, wywoływać zmiany psychiki, a nawet zabijać. Pracą naszego serca sterują peptydy. Jeśli jest ich zbyt dużo, prowadzi to do palpitacji serca, a w rzadkich przypadkach do śmierci.
Możliwość wpływania na nastroje była szczególnie interesująca dla KGB w połączeniu z faktem, że przyczyn nie mogliby wykryć patolodzy. Wyglądałoby na to, że ofiara zmarła śmiercią naturalną. Jakiż wywiad nie zainteresowałby się bronią, która zabija, nie pozostawiając żadnych śladów?
Tylko niewielki krok dzielił od włączenia genu mieliny toksycznej do komórek Yersinii pseudotuberculosis i wprowadzenia tego samego genu do Yersinii pestis, czyli dżumy. Tym sposobem mielibyśmy nową odmianę jednej z naj starszej znanych ludzkości broni biologicznych.
Yersinia pestis, zazwyczaj przenoszona przez pchły i gryzonie, była odpowiedzialna za największe pandemie w historii ludzkości. Nieustępliwe rozprzestrzenianie się dżumy na kolejne miasta i kraje od wieków wzbudzało przerażenie, któremu dorównywała jedynie obawa przed ospą i grypą. Epidemia dżumy, zwana czarną śmiercią, zgładziła jedną czwartą mieszkańców czternastowiecznej Europy. W szczytowej fazie epidemii dżumy w 1665 roku w Londynie tygodniowo umierało siedem tysięcy ludzi. Ostatnia poważna pandemia wybuchła w Chinach w 1894 roku i trwała ponad dziesięć lat, swym zasięgiem ogarniając Hongkong oraz porty na całym świecie. Spustoszyła Bombaj, San Francisco oraz inne amerykańskie miasta położone nad brzegiem Pacyfiku. Ofiarą padło ponad dwadzieścia sześć milionów ludzi. Dwanaście milionów zmarło.
Dżuma, najokrutniejsza i najbardziej zaraźliwa choroba znana człowiekowi, należy do trzech schorzeń, wobec których obowiązuje kwarantanna i szczegółowe międzynarodowe przepisy. Każdy przypadek należy zgłosić Światowej Organizacji Zdrowia. Jedno ukąszenie zarażonej pchły może pozostawić we krwi lub w układzie limfatycznym człowieka nawet dwadzieścia cztery tysiące zarazków dżumy. Po okresie inkubacji, trwającym od jednego do ośmiu dni, ofiary zaczynają odczuwać dreszcze, pojawia się także gorączka, ponieważ organizm usiłuje zwalczyć chorobę. Próby te przeważnie kończą się niepowodzeniem. Jeśli od razu nie podejmie się terapii – postawiwszy trafną diagnozę – bakterie dżumy wyniszczą organizm, chory zacznie majaczyć, dochodzi do uszkodzenia narządów wewnętrznych i śmierci.
W ciągu sześciu do ośmiu godzin po wystąpieniu pierwszych objawów pod powierzchnią skóry zaczynają powstawać bolesne, ciemniejące gruzełki, w miarę jak atakowane są kolejne obszary tkanki.. W pachwinie i pod pachami następuje obrzęk węzłów chłonnych, wywołujący tak silne bóle karku, że nawet pacjenci w śpiączce wiją się w agonii.
Najcięższa jest płucna odmiana dżumy. Do zarażenia wystarczy jedno kaszlnięcie lub kichnięcie chorego. Bakterie przedostają się do układu oddechowego i wywołują zapalenie płuc, a gromadzący się w nich płyn coraz bardziej utrudnia oddychanie. Okres inkubacji jest krótki – trwa nie dłużej niż kilka dni. Objawy pojawiają się niespodziewanie i często trudno je odróżnić od symptomów innych chorób zakaźnych. Niewłaściwa lub spóźniona diagnoza może doprowadzić do śmierci.
Kiedy układ odpornościowy usiłuje zwalczyć bakterie, wydzielają one silną toksynę, która wywołuje zapaść. Agonii zawsze towarzyszy ogromne cierpienie.
Ofiary płucnej odmiany dżumy choroba atakuje w ciągu osiemnastu godzin od pojawienia się toksyny; przed śmiercią przeważnie występują konwulsje, chory majaczy i popada w śpiączkę.
W XX wieku poprawa warunków sanitarnych w miastach oraz postęp medycyny sprawiły, że wybuchy epidemii dżumy stały się rzadkie – co roku notuje sięmniej niż dwa tysiące przypadków. Jednak choroba nadal występuje na terenach wiejskich w Stanach Zjednoczonych – w Teksasie, Kalifornii i w górach Sierra Nevada, gdzie jej nosicielami są psy stepowe i pręgowce amerykańskie. Ostatnio informowano o pojawieniu się dżumy wśród ludności Indii, Afryki, południowej Azji i południowo-wschodniej Europy. Choroba ta dotknęła także amerykańskich żołnierzy w Wietnamie.
Od 1948 roku najskuteczniejszym lekiem przeciwko dżumie jest streptomycyna, antybiotyk podawany doustnie lub dożylnie. Z powodzeniem stosowano także tetracyklinę, gentamycynę i doksycyklinę. Pierwszą szczepionkę przeciwko dżumie opracował rosyjski lekarz Waldemar M.W Haffkine w 1897 roku podczas pandemii wirusa Hongkong. Od tamtej pory powstało wiele szczepionek, są one jednak skuteczne tylko w przypadku dymienicy morowej i wymagają co pół roku zastrzyków podtrzymujących odporność. Ich skuteczność jest różna, a w miarę powtarzania szczepień wzrasta ryzyko skutków ubocznych.
Według starych kronik po raz pierwszy posłużono się dżumą jako bronią w XIV wieku, kiedy Tatarzy zdobyli Kaffę na Półwyspie Krymskim, katapultując do miasta zwłoki ofiar zarazy. W czasie drugiej wojny światowej Japończycy zainteresowali się wykorzystaniem dżumy jako broni biologicznej, ponieważ skutki ataku mogły być wzięte za naturalny wybuch epidemii. Istniały jednak pewne trudności: kiedy usiłowali zrzucać z samolotów bomby zawierające zarazki, eksplozja zabijała bakterie. Ostatecznie opracowano wydajniejszy sposób: nad celem zrzucano miliardy zarażonych dżumą pcheł.
Amerykanie także pracowali nad bronią opartą na dżumie, ale zniechęcił ich szybki spadek wirulencji. Bakterie przestawały być groźne już po trzydziestu minutach, co sprawiało, że aerozole stawały się bezużyteczne. Ostatecznie Amerykanie, w przeciwieństwie do nas, zarzucili ten projekt. Zarazki dżumy można hodować w szerokim spektrum temperatur i pożywek. W końcu udało nam się wyhodować szczep zdolny do przetrwania w postaci aerozolu i jednocześnie zachowujący zdolność zabijania. Pilnowaliśmy, aby zapasy w Kirowie nigdy nie spadały poniżej dwudziestu ton bakterii dżumy.
Sukces projektu „Ognisko” ukazał nam prace nad dżumą w zupełnie nowym świetle. W ciągu następnych kilku miesięcy dzięki transformacji genetycznej naukowcy w Oboleńsku zdołali wzbogacić Yersinia pestis o gen toksyny mielinowej.
„Toksynowo -dżumowa” broń nie zdążyła powstać przed upadkiem Związku Radzieckiego, jednak udany eksperyment otworzył przed badaczami nowe możliwości łączenia właściwości bakterii i toksyn. Wkrótce naukowcy podjęli próby dokonania transformacji genetycznej bakterii, wykorzystując botulinum (toksynę jadu kiełbasianego), najbardziej śmiercionośną truciznę występującą naturalnie.
W innych okolicznościach odkrycie rosyjskich uczonych, świadczące o tym, że peptydy regulatorowe można powielać w warunkach laboratoryjnych, zostałoby szeroko nagłośnione i postrzegane jako przyczynek do poszerzenia wiedzy z zakresu chorób neurologicznych. Tymczasem zostało ono zaklasyfikowane jako „ściśle tajne” i ukryte przed światem.
Ostatnim mówcą był Urakow. Podchodząc do mikrofonu, żeby wygłosić podsumowanie, z trudem ukrywał dumę.
– Jak zwykle także i tym razem osiągnęliśmy więcej, niż zamierzaliśmy – powiedział.
Nie można było temu zaprzeczyć. Oboleńsk rozrósł się już wówczas tak bardzo, że pracownicy, aby przedostać się z jednego oddziału do drugiego, musieli korzystać z autobusów. W konferencji uczestniczyło około czterech tysięcy naukowców i techników. Roczny budżet obiektu wynosił równowartość niemal dziesięciu milionów dolarów. Fundusze te wykorzystywano na zakup drogiej zagranicznej aparatury – mikroskopów elektronowych, chromatografów, wirówek wysokiej jakości, sprzętu do analizy laserowej.
Raport na temat toksyny mielinowej był tego dnia ostatnim z szeregu doniesień o sukcesach. Innemu zespołowi udało się wyhodować szczep wąglika odporny na działanie pięciu antybiotyków. Jeszcze inni naukowcy uzyskali odmianę nosacizny, niewrażliwą na leki.
Pomimo to Urakow najwyraźniej nie był jeszcze w pełni usatysfakcjonowany.
– Uważnie przyglądamy się, jakie lekarstwa produkowane są w Stanach
Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii i Niemczech – powiedział. – Pamiętajmy, że praca dla ojczyzny nigdy się nie kończy.
Prof. W. J. Korab-Karpowicz: Głos Realizmu. Jak rozwiązać konflikt? Prof. John Mearsheimer o Ukrainie
Maj 11, 2022 https://wprawo.pl/prof-w-j-korab-karpowicz-glos-realizmu-jak-rozwiazac-konflikt-prof-john-mearsheimer-o-ukrainie/
Profesor Mearsheimer: „Obecna wojna dotyczy wysiłków Zachodu, aby uczynić z Ukrainy zachodnią twierdzę na rosyjskich granicach. Stanowi to egzystencjalne zagrożenie dla Rosji i wywołało jej reakcję. Konsekwencje mogą być katastrofalne”.
Po 1989 roku myślenie o stosunkach międzynarodowych zdominowały teorie neoliberalne odwołujące się do roli instytucji, więzi gospodarczych i współpracy w utrzymaniu pokoju na świecie. Zaznaczył się też wpływ teorii krytycznych i postmodernistycznych. Profesor John Joseph Mearsheimer pozostał wierny realizmowi politycznemu. Jest twórcą tzw. realizmu ofensywnego – teorii opisującej interakcje między mocarstwami, kierującymi się przede wszystkim racjonalną chęcią osiągnięcia regionalnej hegemonii w anarchicznym systemie międzynarodowym. Jego książka „Tragizm polityki mocarstw” uważana jest, obok „Końca historii” Francisa Fukuyamy i „Zderzenia cywilizacji” Samuela P. Huntingtona, za jedną z najważniejszych prac o polityce międzynarodowej napisanych po zakończeniu zimnej wojny.
Realizm polityczny podkreśla znaczenie siły w polityce zagranicznej. Jak pisał klasyczny realista Hans Morgenthau, celem polityki zagranicznej państwa jest albo utrzymać swą siłę wobec innych państw, albo ją zwiększyć kosztem istniejącego rozkładu sił, albo ją zademonstrować w celu umocnienia swego wizerunku. Prowadzi to do polityki status quo, imperialistycznej lub prestiżu. Polityka status quo to polityka zachowawcza, która ma na celu własne bezpieczeństwo i utrzymanie aktualnego rozkładu sił, przez ewentualne jego skorygowanie; polityka imperialistyczna to polityka zaborcza, która ma na celu ekspansję i zmianę aktualnego rozkładu sił. Problem leży w tym, że w polityce zagranicznej mamy subiektywne percepcje i możemy zrobić błąd w odróżnieniu polityki status quo od polityki imperialistycznej, a to może być tragiczne w skutkach. Przykładem może być Układ Monachijski z 1938 roku kiedy roszczenia terytorialne Niemiec wobec Czechosłowacji zinterpretowane zostały jako polityka status quo. A jak zinterpretować obecną politykę Rosji?
Profesor Mearsheimer utrzymuje, że obecną wojnę między Rosją a Ukrainą należy odczytać jako skutek niewłaściwego odczytania dążenia Rosji do utrzymania aktualnego rozkładu sił w regionie. Mająca w perspektywie dalsze rozszerzenie się NATO o Ukrainę, co zmieniało by równowagę sił zdecydowanie na jej niekorzyść, Rosja, będąca mocarstwem regionalnym, zdecydowała się na zajęcie Krymu w 2014, a w 2022 na wojnę z Ukrainą. Realiści polityczni koncentrują się na siłach państw i opierają pokój na możliwości ustanowienia równowagi sił. Każde jej naruszenie, o ile nie może być skorygowane np. przez sojusze, potencjalnie grozi wojną. Dużo mniej uwagi poświęcają analizie wewnętrznej polityki państw, która jednak w przypadku Ukrainy ma znaczenie, aby w pełni zrozumieć obecny konflikt. Jego przyczyną jest też uchwalenie ustawy językowej narzucającej prawie trzydziestoprocentowej mniejszości rosyjskojęzycznej na Ukrainie język ukraiński jako urzędowy, odrzucenie wyniku referendum w Doniecku i Ługańsku uznającego autonomię tych republik w ramach Ukrainy, wojna w Donbasie oraz brak wdrożenia porozumień Mińsk I i Mińsk II.
Ponieważ w wizji realistów ofensywnych, takich jak Mearsheimer, w wielkich mocarstwach zaznacza się tendencja do zwiększenia swojej siły i wyścigu zbrojeń, pokój jest kruchy i dla jego zachowania należy dużo powściągliwości w działaniach i profesjonalnej dyplomacji. Tragedia dzisiejszej polityki polega na tym, że w świecie masowych mediów i reklam, emocje tłumu biorą górę nad rozsądkiem dyplomatów, a to wyraża się w wypowiedziach polityków, którzy zamiast ze sobą rozmawiać i wyjaśnić różnice stanowisk obrzucają się epitetami i doprowadzą do eskalacji wrogości. Wrogość rodzi wrogość, przemoc prowadzi do coraz większej przemocy. Sprawy, które powinny być rozstrzygnięte przy stole obrad, rozstrzygają się więc dziś na Ukrainie na polu bitwy i przynoszą ogromne ludzkie cierpienie. Paradoksalnie więc, pomimo tak wielkiego rozwoju technologii, nie posunęliśmy się dalej w sztuce zrozumienia innej strony i rzeczowej rozmowy. Raczej, im dłużej trwa konflikt między Rosją i Ukrainą, tym bardziej zaznaczają się wzajemne oskarżenia o przestępstwa wojenne i wzajemna retoryka wrogości, która pogłębia nienawiść i odczłowiecza drugą stronę oraz czyni zrozumienie między stronami i ich porozumienie wręcz niemożliwe.
Wojna musi się jednak skończyć, a Rosja, z uwagi na postrzegane przez siebie egzystencjalne zagrożenie jakim byłoby dla niej członkostwo Ukrainy w NATO i swój mocarstwowy wizerunek, nie może jej przegrać. Ukraina zaś, bez względu jak bardzo byłaby wspomagana przez sprzęt natowski, ma za małą siłę i nie będzie w stanie jej wygrać. Im więcej broni dostarczanej, tym więcej ofiar po obu stronach. Przedłużający się konflikt może więc jedynie doprowadzić do katastrofalnych zniszczeń i ogromnych strat ludzkich. Dlatego profesor Mearsheimer jest zagorzałym przeciwnikiem kontynuacji obecnej wojny Rosja–Ukraina oraz nawołuje do natychmiastowego zaprzestania tego konfliktu, który uważa za bardzo groźny dla pokoju światowego. Twierdzi, że największą ofiarą w tej wojnie będzie sama Ukraina, która w wyniku walk zostanie całkowicie zniszczona, a jeśli konflikt rozprzestrzeni się dalej, niewyobrażalne wręcz konsekwencje poniesiemy my wszyscy.
W analizie realisty politycznego wojna na Ukrainie nie wypływa z czynników nieracjonalnych, ale ma podłoże strategiczne. Tak jak Stany Zjednoczone nie mogły sobie pozwolić na to by w 1962 roku Kuba przyłączyła się do Układu Warszawskiego, a na jej terytorium umieszczone zostały rakiety mogące uderzyć w Waszyngton, tak dzisiaj na członkostwo Ukrainy w NATO nie może sobie pozwolić Rosja. Postrzega to jako zagrożenie dla swojej egzystencji jako niezależnego państwa. Strach, a w szczególności strach przed wzrostem obcej potęgi, to pierwotne ludzkie uczucie, które może doprowadzić do wojny. Doprowadził w starożytności, że Sparta uderzyła w Ateny i przez prawie trzydzieści lat toczyła się wojna peloponeska; dzisiaj do wojny skłonił Rosję, a strach przed nią spowodował z kolei reakcję Polski i innych państw. Profesor Mearsheimer zauważa jednak, że głównym źródłem strachu nie powinna być dla Zachodu upadająca już potęga, jaką jest Rosja, ale wzrastająca potęga jaką są Chiny. Wepchnięcie Rosji w konflikt przez rozszerzanie NATO i jej osłabienie na skutek wojny, pozbawia Stany Zjednoczone potencjalnego sojusznika, kiedy może dojść do konfliktu z Chinami. A czy taki konflikt jest realny? W opinii realistów politycznych nie wyzwolimy się od wojen. Chociaż przyznają, że są one często brudne i okrutne, toczyć się będą zawsze. Nie można ich zatrzymać literą prawa, a jedynie je ograniczyć za pomocą zastosowania reguł wojennych oraz szybciej je zakończyć dzięki chęci porozumienia i użyciu profesjonalnej dyplomacji. Tego realizmu powinni się nauczyć dzisiejsi liberalnie nastawieni politycy.
Zdaniem profesora Mearsheimera, Rosja nie dopuści do tego aby tak duży kraj jak Ukraina stał się członkiem potencjalnie wrogiego paktu jakim jest NATO. Oczekuje neutralizacji Ukrainy. Wynika to z chęci utrzymania aktualnego rozkładu sił, a więc jest to polityka status quo, a nie imperialistyczna. Nie należy się zatem spodziewać dalszej ekspansji Rosji i groźby dla Polski, czy krajów bałtyckich. Na to zresztą nie pozwala jej potencjał. Rosja nie dopuści też do tego, żeby prześladowana była rosyjska mniejszość językowa na Ukrainie. Na tych więc zasadach możne dojść do zawieszenia broni, negocjacji i do pokoju. W przypadku braku porozumienia, Ukrainie grozi rozdarcie, na część wschodnią, zajętą przez Rosję oraz część zachodnią będącą pod wpływami Zachodu. Istnieje jeszcze jeden scenariusz, że Rosja zostanie przyparta do muru i nie zrealizuje swoich planów, i że do wojny włączą się kraje członkowskie NATO. Ta sytuacja wydaje się jednak najbardziej niebezpieczna. Profesor Mearsheimer przestrzega i wtóruje mu Sir John Sawer, były szef brytyjskiego wywiadu M16: dajmy Rosji pole manewru, nie zapędzajmy jej w kozi róg. W końcu jest to potężne mocarstwo atomowe, a ranny niedźwiedź, który nie ma już wyjścia, decyduje się na wszystko.
Realizm polityczny wystrzega się moralizatorstwa. Zamiast prawić morały, jego teoretycy mówią raczej o wspólnych interesach państw lub o ich konflikcie oraz o ich sile i rozkładzie sił. To nie znaczy, że we współczesnym realizmie nie ma etyki. Tu nie chodzi jednak o to, aby w imię naszych zasad moralnych toczyć z kimś wojnę z uwagi na to, że w naszym mniemaniu je złamał, dopuszczając się, na przykład, naruszenia integracji terytorialnej innego państwa; a raczej, aby rozpoznać interesy obu stron i znaleźć punkt wspólny, tak aby najszybciej doprowadzić do zakończenia konfliktu, gdyż największą wartością jest życie ludzkie i ocalenie ludzi od cierpienia. Patrząc z tej etycznej perspektywy, szkoda tych żyć na Ukrainie, bez względu na to czy to życia ukraińskie czy rosyjskie, i dlatego trzeba jak najszybciej zakończyć wojnę, szczególnie, że w przypadku jej dalszej eskalacji jest ona śmiertelnie niebezpieczna dla nas wszystkich.
Do artykułu wykorzystałem materiał z książki profesora Mearsheimera „Tragizm polityki mocarstw” oraz jego liczne wypowiedzi publiczne utrwalone na filmach dostępnych na YouTube, min. „Why is Ukraine the West’s Fault?”, „Ukraine-Russia 2022 Analysis” i „On Who Gains The Most From The Ukraine-Russia War”.
Grupa Progres przeprowadziła kompleksowe badania nastrojów wśród ukraińskich uchodźców, przybyłych do naszego kraju po wybuchu wojny na Ukrainie. Z przeprowadzonego sondażu wynika, że dokładnie połowa z nich zamierza nie tylko osiedlić się w Polsce, ale dodatkowo uczynić to wraz ze swoją rodziną.
Do 9 maja bieżącego roku do Polski przybyć miało już blisko 3,26 mln osób. Jednocześnie od 24 lutego, według danych Straży Granicznej, na Ukrainę miało powrócić około 1,123 mln osób.
W systemie PESEL zarejestrowano z kolei ponad 1,1 mln ukraińskich obywateli, mających dzięki temu dostęp do rynku pracy i szeregu programów socjalnych.
W związku z masowym napływem Ukraińców badania ich nastrojów przeprowadziła Grupa Progres, znana powszechnie jako agencja zatrudnienia zajmująca się ich ściąganiem do naszego kraju.
Z jej sondażu wynika, że 77 proc. Ukraińców poszukujących pracy przybyło do Polski ze swoimi rodzinami (2-3 osobami lub nawet większą liczbą), natomiast pozostałe 23 proc. przyjechało samemu.
Dokładnie 50 proc. ukraińskich uchodźców uczestniczących w badaniu zadeklarowało chęć pozostania w naszym kraju na dłużej, albo nawet na stałe. Po uspokojeniu się sytuacji powrócić na Ukrainę zamierza 42 proc. respondentów.
Jednocześnie przybysze zza wschodniej granicy nie są skłonni do zmiany miejsca zamieszkania, gdy mieliby dzięki temu otrzymać pracę. Taką możliwość w badaniu Grupy Progres dopuściło zaledwie 5 proc. Ukraińców, nawet jeśli w zamian otrzymaliby dodatkowo mieszkanie.
Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” • 10 maja 2022
Nareszcie wiemy, o co tak naprawdę chodzi na Ukrainie. Wyjaśnił to podczas spotkania z prezydentem Zełeńskim w Kijowie sekretarz obrony USA Lloyd Austin, który towarzyszył tam sekretarzowi stanu Antoniemu Blinkenowi. Sekretarz stanu stwierdził, że Rosja już „przegrała”, z czego oczywiście bardzo się cieszymy, bo taki jest rozkaz, chociaż w takim razie ciekawe, kto tam na Ukrainie jeszcze wojuje? Najwyraźniej Rosja jeszcze nie wie, że już przegrała i wojuje, jakby nigdy nic – jak ten partyzant, co to wysadzał tory i wysadzał, nie wiedząc, że wojna już się skończyła.
Ale deklaracja sekretarza obrony była nieco inna – że mianowicie celem wojny jest obezwładnienie Rosji. Jeśli tak, to znaczy, że Rosja jeszcze nie przegrała, bo czy zostanie obezwładniona, czy nie, to się dopiero okaże. Na przykład pan Piotr Panasiuk, którego „Gazeta Wyborcza” z pewnością zdemaskuje jako ruskiego agenta – bo właśnie pan red. Wroński podał tam aż pięć sposobów na wykrywanie ruskich agentów. Aż pięć? Myślę, ze wystarczyłby jeden – bo ruskiego agenta, podobnie zresztą, jak człowieka przyzwoitego, można rozpoznać po zapachu. Różnica sprowadza się do tego, że człowiek przyzwoity pachnie inaczej, podczas gdy ruscy agenci – inaczej – ale żeby tę różnicę wyczuć, trzeba mieć specjalnego nosa, a tych w „GW” przecież nie brakuje.
Wracając tedy do pana Panasiuka, to twierdzi on, że straty sił rosyjskich na dzień 16 kwietnia br. to około 2-3 procent zasobów Federacji Rosyjskiej. Na przykład na 2100 samolotów bojowych Rosja straciła 163. Na 2050 śmigłowców Rosja straciła 144. Na 5 tys. zestawów przeciwlotniczych Rosja straciła 66. Na 24 tys. czołgów (z rezerwami), Rosja straciła 756. Na 40500 bojowych wozów piechoty (z rezerwami) Rosja straciła 1976. Na 3391 wyrzutni rakiet (bez strategicznych), Rosja straciła 122. Na 20 tys. luf artylerii polowej i moździerzy Rosja straciła 366. Na 605 okrętów Rosja straciła 2. I wreszcie, na 900 tys żołnierzy Rosja straciła 20 tysięcy. To są dane ze Sztabu Generalnego Ukrainy.
Natomiast straty ukraińskie według Ministerstwa Obrony Rosji na dzień 17 kwietnia kształtują się następująco: Na 159 samolotów bojowych Ukraina straciła 134. Na 147 helikopterów, Ukraina straciła 105. Na 300 zestawów przeciwlotniczych Ukraina straciła 246. Na 2596 czołgów plus 4000 bojowych wozów piechoty, Ukraina straciła 2269. Na 490 wyrzutni rakiet Ukraina straciła 252. Na 3107 luf artylerii polowej i moździerzy Ukraina straciła 987. Na 38 okrętów Ukraina straciła 38. I wreszcie na 209 tys. żołnierzy Ukraina straciła w zabitych 23 367, a w rannych – około 30 tysięcy.
Z tego zestawienia wynika, że bez stałych i obfitych dostaw uzbrojenia i amunicji z zagranicy, Ukraina nie byłaby w stanie kontynuować wojny. Na tym tle widać, że na Ukrainie Stany Zjednoczone i NATO prowadzą wojnę z Rosją do ostatniego Ukraińca. W świetle tego lepiej rozumiemy pragnienie prezydenta Zełeńskiego, by wojna ta rozlała się również na inne kraje, przynajmniej na kraje Europy Środkowej, jak również, dlaczego jest on coraz bardziej natarczywy w żądaniach zagranicznej pomocy dla Ukrainy.
Dotychczas NATO od samego początku zaangażowało się w wojnę z Rosją na Ukrainie, powstrzymując się jedynie od bezpośrednich działań militarnych, natomiast uczestnicząc w konflikcie pod każdym innych względem: finansowym, wywiadowczym, zbrojeniowym i propagandowym.
Jest to zgodne z doktryną elastycznego reagowania z lat 60-tych, według której mocarstwa nuklearne wojują ze sobą na przedpolach, taktownie oszczędzając wzajemnie własne terytoria. Z punktu widzenia USA Ukraina idealnie się na takie przedpole nadaje, podobnie jak Polska i inne państwa Europy Środkowej. USA zatem nie szczędzą tym krajom komplementów, ale – w odróżnieniu od Ukrainy, na wspieranie której wszystkie państwa NATO zostały opodatkowane – każą sobie za „wzmacnianie wschodniej flanki NATO” płacić. Czy byłyby skłonne np. partycypować w kosztach uzbrojenia dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których, zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny, ma być powiększona polska armia – tego nie wiemy, bo żaden z naszych Umiłowanych Przywódców nie ośmielił się takiej propozycji prezydentowi Bidenowi przedstawić, a trudno od niego oczekiwać, by występował z nimi sam.
W tym celu Amerykanie 26 kwietnia wezwali ministrów obrony 40 państw w jakimś stopniu od USA uzależnionych do amerykańskiej bazy lotniczej w Ramstein w Niemczech, by wyznaczyć im zadania w zakresie wspierania Ukrainy tak, aby mogła kontynuować wojnę z Rosją do ostatniego Ukraińca. Ukraińcy chyba coraz bardziej zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że zostali wepchnięci między ostrza potężnych szermierzy, bo nie czekając na ostateczne zwycięstwo, próbują ratować się ucieczką na własną rękę. Tylko do Polski uciekło z Ukrainy co najmniej 3 mln osób, a ONZ przewiduje, że w najbliższych miesiącach ucieknie stamtąd dalszych 8 milionów. Tymczasem, o ile w wysyłaniu na Ukrainę broni i amunicji państwa NATO, aczkolwiek nie wszystkie i niechętnie – uczestniczą, to w kosztach utrzymania tych milionów Ukraińców partycypować nie chcą. Nawet gorzej, niż „nie chcą”, bo w ramach szantażu finansowego, jaki Niemcy wcześniej zastosowały wobec Polski, właśnie rozszerzyły ten szantaż również na Węgry w ramach sławnego „mechanizmu warunkującego”. O ile zatem Stany Zjednoczone chciałyby „’obezwładnić” Rosję, by się już nie denerwować, czy dotrzymałaby ona obietnicy neutralności w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej, to Niemcy wzięły na celownik kontrolowanych przez siebie instytucji Unii Europejskiej Polskę i Węgry, by raz na zawsze wybić im z głowy wszelkie mrzonki o Trójmorzu, które w 2017 roku wprawiły Berlin w takie zdenerwowanie, że aż Niemcy zgłosiły do tego projektu akces, co z zagadkowych powodów tak ucieszyło pana prezydenta Dudę. Słowem – jak mówił w „Panu Tadeuszu” Klucznik Gerwazy – „gdy wielki wielkiego dusi, my duśmy mniejszych – każdy swego”.
Oczywiście Rosja zjazd w Ramstein zauważyła i tego samego dnia zakręciła Polsce kurek z gazem pod pretekstem, że w przewidzianym terminie Polska nie uiściła należności w rublach, co specjalnym ukazem zadekretował od 1 kwietnia Putin. Nasi Umiłowani Przywódcy, jak zwykle niczego się nie boją tym bardziej, że brytyjski minister sprawiedliwości natychmiast zapewnił, że Wielka Brytania stanie z nami „ramię w ramię”. Nie wiadomo, co to konkretnie oznacza – czy że premier Johnson udostępni nam nieco własnego gazu, czy coś innego – ale Anglicy zawsze mieli skłonność do udzielania niejasnych obietnic, o czym Polska przekonała się we wrześniu 1939 roku. Również pani Urszula von der Layen ofuknęła Putina, że zastosował wobec Polski szantaż gazowy, bo jużci – gazowy szantaż wobec Polski to zbrodnia, podczas gdy finansowy, to czyn szlachetny.
Jak u Orwella: „cztery nogi dobre, dwie nogi złe”. Na zamknięcie gazowego kurka złoty od razu stracił na wartości, a cena gazu w Europie skoczyła o 20 procent. Wygląda na to, że inflacja będzie coraz większa, ale na szczęście mamy wojnę na Ukrainie i Putina, na którego można wszystko zwalić, więc nic dziwnego, że w kołach rządowych panuje nastrój pogodny. Na razie walka z inflacją w Polsce sprowadza się do wprowadzenia nazwy „Putinflacja”, którą niezależne media głównego nurtu, zarówno te rządowe, jak i te nierządne, skwapliwie propagują. Tymczasem słychać, że już następnego dnia po zakręceniu Polsce kurka z gazem, kolejne 10 państw poważniejszych otworzyło sobie rachunki bankowe w ruskim Gazprombanku. Będą wpłacały należność za gaz w dolarach lub euro, a Gazprombank będzie regulował te należności Gazpromowi już w rublach. Decyzja w tej sprawie została w UE podjęta jeszcze przed świętami, ale na najwyraźniej nasi Umiłowani Przywódcy albo nie zostali o niej poinformowani, albo nawet mogli zostać, tylko, jako wzorowi ormowcy, nie przyjęli tego do wiadomości wskutek czego Polacy już wkrótce będą musieli przejść na własny gaz, bo na razie, żeby dokuczyć Putinowi, właśnie odmrażamy sobie uszy.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.