Armia Polska w Pigułce: „Burdel w wojsku” nabiera nowego znaczenia.

Armia Polska w Pigułce: „Burdel w wojsku” nabiera nowego znaczenia.

Mail:

Oficerowie Wojska Polskiego w zaufaniu piszą do posłów Konfederacji. Przesyłam dosłownie taką jedną korespondencję. 

——————-
Armia Polska w Pigułce.

W ubiegłym roku na skutek wymyślenia przez rząd PiS 300-tysięcznej armii naprzyjmowaliśmy do wojska mnóstwo ludzi niezasługujących ani na ten mundur, ani na wojskowe uposażenie bardzo dobre bo to okolice ok. 5 tys. miesięcznie plus dodatki.

Presja z góry była taka, że brano praktycznie wszystkich, nawet takich, którzy bardzo źle oceniali ich pierwsi instruktorzy jako ewidentnie nienadający się. Dowódcy jednostek byli bezsilni, odgórnie nakazywano brać jak leci, do wojska przyjmowano sieroty życiowe, świrów, bezdomnych, leni i im podobnych. Zamieniono wojsko po części w program socjalny, rozdawnictwo pod płaszczykiem munduru.

Teraz mamy te tysiące mistrzów w szeregach. W efekcie nie tylko mamy obniżenie poziomu wojskowo-moralnego, ale też plagę, której na imię permanentne L4. Gdyby ktoś to sprawdził to pewnie żadna grupa zawodowa nie spędza tyle czasu na L4 co żołnierze. L4 stało się sposobem na niechodzenie do roboty przez całe miesiące czy tygodnie lub ucieczkę przed jakimikolwiek zadaniami. Mamy tysiące ściemniaczy kobiet i mężczyzn, które sięgają po L4 jak po poranną herbatę albo po prostu się nie nadają.

Szeregu seks-afer związanych z kobietami nie wspomnę ale określenie, uwaga, burdel w wojsku nabiera nowego znaczenia. Dowódcom brakuje narzędzi do robienia porządku, czyli wyrzucania takich ludzi. 

Ja mam na przykład podległego żołnierza, którego przez rok widziałem tylko jeden raz.”

———————————–

Konfederacja domaga się debaty o bezpieczeństwie Polski.

Nasz wniosek już od wielu tygodni czeka w zamrażarce na rozpatrzenie.

Panie Marszałku Hołownia czas na decyzje.

Wielka Brytania wycofuje połowę kontyngentu z Estonii. British Army liczy 72 500 żołnierzy – najmniej od epoki napoleońskiej. W mediach o tym nie słyszałem.

Wielka Brytania wycofuje połowę kontyngentu z Estonii.

British Army liczy 72 500 żołnierzy – najmniej od epoki napoleońskiej.

1 października 2022 https://zbiam.pl/wielka-brytania-wycofuje-polowe-kontyngentu-z-estonii/

Pamiątkowe zdjęcie zrobione przy okazji rotacji brytyjskiego kontyngentu 23 września br. w ramach wielonarodowej wysuniętej grupy bojowej NATO, tzw. enhanced Forward Presence (eFP) Battlegroup, stacjonującej w Estonii. Na zdjęciu są też francuscy żołnierze z 7e bataillon de chasseurs alpins. Fot. British Army/© Crown Copyright.

28 września brytyjski dziennik „The Times” ujawnił, że Wielka Brytania do końca roku zmniejszy swój kontyngent w Estonii o połowę, mimo zupełnie odwrotnych planów i deklaracji z początku roku, jak również historycznie wysokiego poziomu napięć na linii NATO–Rosja.

Podstawową przyczyną jest pogłębiający się kryzys ekonomiczny w Wielkiej Brytanii.

The Times” pisze, że rząd Estonii oczekiwał, że Wielka Brytania pozostawi w Estonii 2000 żołnierzy, zachowując możliwość przysłania dodatkowych kilkuset w przypadku nagłej konieczności, aby sformować pełną brygadę. Jednak obecnie – wg dwóch różnych źródeł dziennika – Wielka Brytania wycofa 700-osobowy batalion, który przysłała do Estonii w lutym, i nie zamierza w to miejsce przysyłać żadnych sił zastępczych. Tym samym liczebność brytyjskiego kontyngentu w Estonii spadnie o połowę. „The Times” przypomina, że na początku lutego tego roku rząd, wówczas jeszcze Borisa Johnsona, zapowiedział zwiększenie o 1000 żołnierzy brytyjskiego kontyngentu w Estonii, co oznaczało jego podwojenie. Posiłki przysłano razem z czołgami i innymi pojazdami opancerzonymi. Żołnierzy miało być nawet więcej, gdyż Londyn słowami ministra obrony Bena Wallace’a, prócz wspomnionego dodatkowego tysiąca, obiecywał kolejny, tym razem oddany do dyspozycji regionalnego dowództwa NATO. Jednakże od stycznia 2023 r. Wielka Brytania pozostawi w Estonii tylko 900 żołnierzy, obecnie z pancernego pułku King’s Royal Hussars, tworząc jedyną grupę bojową – druga, 700-osobowa, wróci na Wyspy. Natomiast pozostały w Estonii kontyngent ma zachować możliwość przyjęcia ewentualnych posiłków, aby sformować pełną brygadę w ramach konieczności.

„The Times” tłumaczy brytyjski odwrót z Estonii szczupłością British Army, która teraz liczy 72 500 żołnierzy – najmniej od epoki napoleońskiej. Dziennik pociesza, że ten stan będzie przejściowy, bo obecna brytyjska premier Liz Truss obiecała systematycznie zwiększać wydatki na wojsko do poziomu 3% PKB rocznie w 2030 r. Zatem także w British Army przybędzie etatów. Niemniej te plany mogą nie wytrzymać próby czasu. Zaproponowany przez gabinet Truss program gospodarczy, który miał polegać na głębokich cięciach podatków z jednoczesnym zwiększeniem państwowych wydatków, wywołał panikę na zachodnich rynkach finansowych. Kurs funta brytyjskiego prawie zrównał się z kursem dolara amerykańskiego sięgając wartości 1,0373 USD, najniższej do 1971 r. Wielka Brytania nie ma pokaźnych rezerw walutowych, więc nie może ratować kursu funta skupując go. Interweniować musiał Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF), który zaapelował do rządu Truss o wycofanie się z wprowadzania zapowiedzianych „reform”. Bank Anglii (czyli bank centralny) zaczął skupować brytyjskie obligacje rządowe w ramach doraźnej akcji ratunkowej.

Wojna ekonomiczna kolektywnego Zachodu z Rosją do spółki z pandemią COVID-19 zdemolowały brytyjską gospodarkę.

Oficjalna inflacja liczona wg wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych wynosi 9,1% z perspektywą wzrostu do 11% w październiku. Średni roczny indywidualny rachunek za prąd wynosi 2800 GBP. Wzrost PKB od 2019 r. wynosi 0,9%. Do tego dochodzą wysokie ceny surowców, w tym energetycznych, których większość Wielka Brytania importuje. W połowie roku brytyjski oficjalny deficyt handlowy wyniósł 20,8 mld GBP (bez metali szlachetnych). Deficyt budżetowy wyniósł 15,8 mld GBP po pierwszym kwartale br., a cały dług publiczny Wielkiej Brytanii wyniósł w tym samym czasie oficjalnie 2365,4 mld GBP, czyli 99,6% PKB. Kryzys spowodował m.in. porzucenie planów wygaszenia w marcu 2024 r. gazowo-grafitowych (GCR) reaktorów jądrowych w elektrowniach Heysham 1 i Hartlepool, mimo wyczerpywania się ich resursów. Inaczej Wielkiej Brytanii grożą braki w zasilaniu. Wielka Brytania nie jest także samodzielna żywnościowo, importuje ponad połowę potrzebnej żywności.

B. urzędnik MON: Siły Zbrojne RP nie są zdolne do przeprowadzenia nawet niewielkiej operacji obronnej.

Raport o stanie polskich sił zbrojnych.

Jeden z byłych urzędników MON przygotował raport o stanie polskich sił zbrojnych, który opiera się na jawnych i tajnych wynikach kontroli NIK z lat 2012-2020.
https://nczas.com/2022/03/04/byly-urzednik-mon-przygotowal-raport-o-stanie-polskich-sil-zbrojnych-wnioski-sa-katastrofalne/

—————————–

Zdaniem autora, gotowość bojowa i mobilizacyjna Sił Zbrojnych RP nie istnieje, a Siły Zbrojne RP nie są zdolne do przeprowadzenia nawet niewielkiej operacji obronnej.

Z trzynastu brygad operacyjnych tylko jedna może skompletować powyżej 90% kadry, a kolejne dwie – niewiele ponad 70%.

W pozostałych brygadach odsetek ten wynosić ma średnio ok. 40%, co sprawia, że brygady te nie są gotowe do walki.

Średnia wieku rezerwisty wynosi dziś 45 lat, a podstawowym rodzajem sprzętu w polskiej armii jest sprzęt pochodzący z byłego ZSRS, czyli ponad 70% czołgów, ok. 70% wozów bojowych piechoty, ponad 80% artylerii, 90% broni przeciwlotniczej i 70% śmigłowców.

Średni czas użytkowania sprzętu w polskiej armii ma wynosić ok. 35 lat. Sprzęt jest już w znacznym stopniu zużyty i tylko sztucznie utrzymywany w ewidencji jednostek wojskowych.

Żołnierze rezerwy są źle wyszkoleni, armii brakuje specjalistów: mechaników, techników, łącznościowców, saperów, chemików, lekarzy, obsługi broni maszynowej czy granatników.

Krytyczny wobec zdolności obronnych polskiej armii raport miał trafić do prezesa PiS, p.Jarosława Kaczyńskiego, wojsko jednak go zablokowało.

MON nie odpowiedziało na pytania o treść raportu.

Amerykańscy żołnierze w Polsce. ,„Wall Street Journal” ’: Mają pomóc w ewakuacji obywateli USA…

„Wall Street Journal” donosi, że przysłani do Polski dodatkowi żołnierze ze Stanów Zjednoczonych mają pomóc w ewakuacji Amerykanów w przypadku inwazji na Ukrainę. Według doniesień dziennika w Polsce mają powstać tymczasowe obozy dla opuszczających Ukrainę obywateli USA.

https://www.fronda.pl/a/amerykanscy-zolnierze-w-polsce-wsj-maja-pomoc-w-ewakuacji-obywateli-usa,173443.html

——————————

Na początku miesiąca, w związku z napiętą sytuacją wokół Ukrainy, prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden zatwierdził wysłanie dodatkowych żołnierzy do Polski.

Jakie zadania przygotowano dla żołnierzy 82. Dywizji Powietrznodesantowej?

„Wall Street Journal” donosi, że w najbliższych dniach mają oni rozpocząć stawianie „punktów kontrolnych, obozów namiotowych i innych tymczasowych instalacji” przy granicy z Ukrainą. Obozy te mają służyć Amerykanom uciekającym z Ukrainy w przypadku ewentualnej inwazji. Później żołnierze USA mają koordynować ewakuację Amerykanów z Polski.

Gazeta wskazuje, że w przygotowania do misji ewakuacyjnej zaangażowani są dowódcy odpowiedzialni za ewakuację z Afganistanu. W niej również uczestniczyli żołnierze 82. Dywizji Powietrznodesantowej.

Obecnie na Ukrainie ma przebywać około 30 tys. obywateli USA. [Sami „nasi”? To nie wszyscy by odlecieli swymi prywatnymi odrzutowcami??MD] kak/PAP, Polsatnews.pl

Eskalacja

Jak wiadomo, za sprawą mściwego białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki, co to nie może Litwie i Polsce darować zabawy w mocarstwowość, w ramach której, na polecenie Naszego Najważniejszego Sojusznika, obydwa nasze nieszczęśliwe kraje lansowały panią Swietłanę Cichanouską na nowego białoruskiego prezydenta, na polsko-białoruskiej granicy mamy do czynienia z eskalacją naporu.

O ile pamiętam, termin: „eskalacja” pojawił się w czasie wojny w Wietnamie, gdzie Stany Zjednoczone systematycznie zwiększały swój kontyngent wojskowy. Poza – podobno – trzema milionami zabitych Wietnamczyków i kilkudziesięcioma tysiącami Amerykanów, wojna ta nie przyniosła nikomu żadnych korzyści. Amerykanie się wycofali, Wietnamczycy – oczywiście ci, którym nie udało się uciec – do dzisiaj liżą rany, przede wszystkim z powodu „czynnika pomarańczowego, o który mają do USA nieustające pretensje. W każdym razie – mieli je jeszcze w roku 2008, o czym mogłem przekonać się osobiście.

Co przyniesie eskalacja naporu egzotycznych turystów prezydenta Łukaszenki, których białoruskie wojsko pcha ku polskiej granicy? Trudno powiedzieć, bo póki co władze naszego nieszczęśliwego kraju nie zamierzają granicy poluzować, a z kolei Białorusy nie zamierzają wyrzec się mięsa armatniego, które sobie przygotowali. Ale żeby egzotyczne mięso armatnie spełniło swoje zadanie, musi być ku granicy popychane, a w tej sytuacji może nadejść moment, że dotychczasowe środki perswazyjne, których używają polscy żołnierze, mogą okazać się niewystarczające.

Co wtedy? Możliwości są dwie; albo wojsko przestanie granicy chronić, albo przeciwnie – przestanie się z egzotycznymi turystami ceregielić.

W pierwszym przypadku okazałoby się, że Łukaszenka bez jednego wystrzału zmusił do sromotnej kapitulacji jeden z ważnych, no – powiedzmy: mniej ważnych krajów NATO – co raczej nie przysporzyłoby prestiżu całemu Sojuszowi z jego politycznym kierownikiem na czele. W drugim przypadku użycie na granicy broni mogłoby wywołać klangor nie tylko ze strony naszych sojuszników, którzy skwapliwie wykorzystaliby okazję do pokazania całemu światu swego humanitaryzmu, jak i obywateli tubylczych, a zwłaszcza ze strony obywatelek o wrażliwym sercu, które już nie mogą wytrzymać, by nie przytulić egzotycznych turystów do swojej piersi.

Niesie to jednak za sobą pewne ryzyko, o czym możemy przekonać się choćby z nakręconego w 1961 roku filmu „Viridiana” Luisa Bunuela. Bohaterka po rozmaitych przejściach, których nie ma co tu przypominać, postanawia poświęcić się dla ubogich i w domu swego niedawno zmarłego wuja urządzić dla nich coś w rodzaju domu opieki. Wykorzystując jej nieobecność, ubodzy urządzają orgię, a kiedy wraca ona do domu, dwóch ucztujących żebraków, już w dobrym chmielu, rzuca się na nią w nadziei, że poświęci się dla nich do reszty.

Stąd dla żuka jest nauka”, żeby zbytnio nieszczęśliwych nie idealizować, bo prowadzi to do utraty kontaktu z rzeczywistością, a – jak pamiętamy z czasów pierwszej komuny – bywało to przyczyną politycznych przewrotów, z tym, że wtedy nazywało się to, iż partia utraciła więź z masami. Dlatego celebrytki, jeśli nawet egzotycznym współczują, to powinny pamiętać, że okazywanie im współczucia jest bezpieczne dopóty, dopóki egzotycznych oddziela od nich kordon ludzi mających karabiny. Gdyby tego kordonu nagle zabrakło, egzotyczni mogliby pokazać się celebrytkom od zupełnie nieoczekiwanej strony, ale wtedy byłoby już za późno na cokolwiek.

Ale, chociaż wojsko ma karabiny, to na razie powstrzymuje się od ich użycia. Nie wiadomo bowiem, co wtedy powiedziano by o nas w Paryżu, albo – co gorsza – w Berlinie, gdzie Polska i tak nie ma przecież najlepszej reputacji, między innymi za sprawą tubylczych folksdojczów, którzy wykorzystują każdą okazję, by nasz nieszczęśliwy kraj przez Naszą Złotą Panią obsmarować. Żeby tedy się zorientować, co Polsce wolno zrobić, a czego nie, pan premier Morawiecki odbył serię rekonesansowych podróży, buńczucznie w rządowej telewizji nazywanych „ofensywą dyplomatyczną”. Zwraca jednak uwagę okoliczność, że pan premier nie został przyjęty w Białym Domu przez prezydenta Józia Bidena, którego stanowisko w tej sprawie może być decydujące nie tylko dla Polski, ale i dla całego NATO.

Już to był niedobry sygnał, a tu jeszcze, na domiar złego, do Waszyngtonu pojedzie prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, żeby w Kongresie obsmarowywać Polskę z powodu niedostatku demokracji. Rzeczywiście; pan Trzaskowski przegrał wybory prezydenckie z panem Andrzejem Dudą, które – w odróżnieniu od posągowej Małgorzaty Kidawy Błońskiej, której Wielce Czcigodny poseł Pupka musiał scenicznym szeptem podpowiadać, co akurat myśli – miał podobno na pewniaka wygrać. W tej sytuacji od razu widać, że z demokracją w Polsce nie jest dobrze. Tak samo mówią Niemcy, więc kto wie, czy wizyta pana Trzaskowskiego w Kongresie Naszego Najważniejszego Sojusznika nie oznacza aby rozpoczęcia przygotowań do kolejnego przetasowania na tubylczej politycznej scenie.

Sytuacja byłaby podobna do tej z Casablanki, gdzie podczas konferencji każdy z aliantów prezentował „swojego” Francuza. Churchill – generała de Gaulle’a, a Roosevelt – generała Giraud. Wygląda na to, że faworyt Naszej Złotej Pani Donald Tusk, który z powodzeniem mógłby już uchodzić za niemieckiego owczarka, nie jest faworytem Antoniego Blinkena, którego sercu bliższy jest najwyraźniej pana Rafał Trzaskowski. Ale i pan Trzaskowski też przecież jeszcze nie wie, na co mu Nasz Najważniejszy Sojusznik pozwoli, bo w najgorszym razie może usłyszeć od niego: „wy Trzaskowski bardzo u nas uważajcie!

W tej sytuacji chyba jeszcze nie do końca wiemy, jak się zachowamy w sprawie granicy. Skoro tedy rządowi nie wolno niczego przedsięwziąć w sprawie Białorusi i jej egzotycznych gości, to kombinuje ofensywę przeciwko własnym obywatelom, za którymi przecież żadne potencje się nie ujmą, więc chyba jest bezpiecznie.

Na wszelki jednak wypadek Naczelnik Państwa, za pośrednictwem kierowniczki Sejmu pani Elżbiety Witek, chciałby przeprowadzić ofensywę przeciwko własnym obywatelom ponad politycznymi podziałami. Wróg już został wytypowany. To są obywatele niezaszczepieni, przeciwko którym zarówno rząd, jak i większość nieprzejednanej opozycji, mobilizuje tak zwane „zdrowe”, czyli zaszczepione siły. W tym celu obciążył nieprawomyślnych obywateli odpowiedzialnością za zgony „covidowe” i „nadmiarowe”, a uzasadnienia dostarczają członkowie Rady Medycznej, publikując mrożące krew w żyłach statystyki. Wskutek tego wśród „zdrowych sił” pojawia się coraz więcej ormowców, gotowych na wykonanie każdego rozkazu, z dołami z wapnem włącznie, bo przecież wiadomo, że zdrowie jest najważniejsze. Dlatego też PSL, które z wszystkiego potrafi szmal wydostać, uzależnia przyłączenie się do ofensywy od wypłacenia każdemu zaszczepionemu 600 złotych. Lewica próbuje je przelicytować, żądając bodajże 1000 złotych. Co PSL i Lewica będą z tego miały – tego na razie nie wiem – ale coś przecież będą musiały mieć, więc jeśli tylko pan minister Kościński poskromi węża w kieszeni, to tylko patrzeć, jak ofensywa ruszy, a kto wie – może też okaże się, że i z demokracją u nas nie jest aż tak źle, jak zamierza przedstawić Kongresowi pan Rafał Trzaskowski?

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  9 grudnia 2021

http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5083