W dniu 22 sierpnia 2025 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych oficjalnie ogłosiła, że na terenie Strefy Gazy panuje klęska głodu. Według raportu opublikowanego przez Zintegrowaną Klasyfikację Faz Bezpieczeństwa Żywnościowego (IPC), międzynarodową inicjatywę monitorującą bezpieczeństwo żywnościowe na świecie, głód dotknął najpierw północne regiony Gazy, obejmując około 20% terytorium, w tym miasto Gaza.
Jest to pierwszy oficjalnie potwierdzony przypadek klęski głodu na Bliskim Wschodzie w historii.
Raport IPC potwierdza, że ponad pół miliona Palestyńczyków, czyli około 514 000 osób, zmaga się z katastrofalnymi warunkami głodu, charakteryzującymi się skrajnym niedostatkiem żywności, wyniszczeniem i śmiercią. Liczba ta może wzrosnąć do 641 000 osób, czyli niemal jednej trzeciej populacji Strefy Gazy, do końca września 2025 roku, gdy klęska prawdopodobnie rozszerzy się na gubernatorstwa Deir el-Balah i Khan Yunis.
Jak podkreślają eksperci ONZ, kryzys humanitarny w Gazie został wywołany sztucznie i jest bezpośrednim skutkiem trwającego konfliktu, przesiedleń na masową skalę oraz niemal całkowitego załamania podstawowych usług i infrastruktury. Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Volker Tuerk określił głód w Strefie Gazy jako “bezpośredni skutek działań izraelskiego rządu” i ostrzegł, że może to być uznane za zbrodnię wojenną.
Szef pomocy humanitarnej ONZ, Tom Fletcher, oświadczył, że klęska głodu była “całkowicie możliwa do uniknięcia” i powstała “z powodu systematycznego blokowania przez Izrael” dostaw pomocy humanitarnej. “Żywność gromadzi się na granicach z powodu systematycznych przeszkód ze strony Izraela” – powiedział Fletcher podczas briefingu w Genewie.
Sytuacja w Strefie Gazy dramatycznie się pogorszyła od początku marca 2025 roku, gdy Izrael całkowicie wstrzymał dostawy pomocy, zanim pod koniec maja zezwolił na bardzo ograniczone ilości dostaw, co doprowadziło do poważnych niedoborów żywności, leków i paliwa. Według ONZ, aby zaspokoić podstawowe potrzeby ludności w Strefie Gazy, każdego miesiąca potrzeba ponad 62 tysięcy ton ratującej życie pomocy.
Raport IPC wskazuje również na załamanie się lokalnego systemu żywnościowego. Szacuje się, że 98% gruntów uprawnych w Strefie Gazy zostało zniszczonych lub jest niedostępnych, inwentarz żywy został zdziesiątkowany, a rybołówstwo zakazane. System opieki zdrowotnej uległ poważnemu pogorszeniu, podczas gdy dostęp do bezpiecznej wody pitnej i odpowiednich warunków higienicznych został drastycznie ograniczony.
Szczególnie niepokojąca jest sytuacja dzieci w Strefie Gazy. Ministerstwo Zdrowia w Gazie poinformowało, że do tej pory z powodu głodu zmarło 271 osób, w tym 112 dzieci. Według danych z lipca 2025 roku, ponad 320 tysięcy dzieci w Strefie Gazy, czyli cała populacja poniżej 5. roku życia, jest zagrożona ostrym niedożywieniem, a tysiące cierpią na najcięższą formę niedożywienia.
Sekretarz Generalny ONZ António Guterres wezwał do natychmiastowego i trwałego zawieszenia broni, bezwarunkowego uwolnienia wszystkich zakładników przetrzymywanych w Gazie oraz pełnego dostępu humanitarnego na całym terytorium. “To koszmar, który musi się skończyć” – powiedział Guterres. “To test naszego wspólnego człowieczeństwa, test, którego nie możemy sobie pozwolić nie zdać.”
Władze Izraela odrzuciły ustalenia raportu IPC, twierdząc, że “w Gazie nie ma głodu”. W oświadczeniu izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych stwierdzono, że wnioski IPC są “oparte na kłamstwach Hamasu przepuszczonych przez organizacje z własnymi interesami”. Izrael oskarżył również Hamas o systematyczne kradzieże pomocy humanitarnej, co miało przyczynić się do kryzysu.
Organizacje humanitarne, w tym Światowy Program Żywnościowy (WFP) i UNICEF, alarmują, że sytuacja będzie się pogarszać, jeśli nie zostaną podjęte natychmiastowe działania. Cindy McCain, dyrektor wykonawcza WFP, ostrzegła: “Straszliwe cierpienie mieszkańców Gazy jest już widoczne dla całego świata. Czekanie na oficjalne potwierdzenie klęski głodu, aby zapewnić ratującą życie pomoc żywnościową, której ludzie desperacko potrzebują, jest niedopuszczalne.”
Ponad 100 organizacji pozarządowych z całego świata zaapelowało o pilne działania społeczności międzynarodowej, wzywając rządy do podjęcia zdecydowanych kroków: otwarcia wszystkich przejść granicznych, przywrócenia pełnego przepływu żywności, czystej wody, środków medycznych, artykułów pierwszej potrzeby i paliwa, zakończenia blokady i natychmiastowego zawieszenia broni.
Klęska głodu w Strefie Gazy jest czwartym przypadkiem w historii, gdy IPC oficjalnie potwierdziła występowanie głodu, po Somalii w 2011 roku, Sudanie Południowym w latach 2017 i 2020 oraz Sudanie w 2024 roku.
Eksperci zgodnie podkreślają, że w przeciwieństwie do poprzednich przypadków, kryzys w Gazie jest całkowicie możliwy do uniknięcia, a kluczowym czynnikiem pozostaje polityczna wola zapewnienia swobodnego przepływu pomocy humanitarnej.
37 lat temu, 17 sierpnia 1988 roku, generał Muhammad Zia-ul-Haq zginął w tajemniczej katastrofie lotniczej, która jednym, niszczycielskim ciosem zabiła niemal wszystkich członków pakistańskiego dowództwa wojskowego.
W katastrofie Pak-1, specjalnie skonfigurowanego samolotu C-130 Hercules, w pobliżu Bahawalpur zginął nie tylko prezydent Pakistanu i dowódca armii, ale także przewodniczący Komitetu Połączonych Szefów Sztabów, generał Akhtar Abdur Rahman, kilku wysokich rangą pakistańskich oficerów wojskowych, ambasador USA Arnold Lewis Raphel oraz generał brygady Herbert M. Wassom, szef amerykańskiej misji pomocy wojskowej dla Pakistanu.
—————————————————————–
Strategiczne dziedzictwo Zii: Architekt ambicji i dokonań nuklearnych Pakistanu
Zanim przyjrzymy się tajemniczym okolicznościom jego śmierci, należy docenić osiągnięcia Zii w polityce zagranicznej. Podczas swoich rządów ( 1978–1988 ) Zia przekształcił Pakistan ze średniego gracza regionalnego w regionalną potęgę, zdolną do zmiany strategicznego krajobrazu. Jego najważniejszym osiągnięciem było doprowadzenie pakistańskiego programu zbrojeń jądrowych do niemal całkowitego ukończenia, przy jednoczesnym skutecznym zrównoważeniu presji zimnej wojny.
Po tym, jak Indie przeprowadziły swoją pierwszą próbę nuklearną – o kryptonimie „Uśmiechnięty Budda” – 18 maja 1974 roku, Pakistan szybko przystąpił do realizacji własnego programu zbrojeniowego. W odpowiedzi na ten krok, ówczesny premier Pakistanu Zulfikar Ali Bhutto obiecał, że jego kraj nie zostanie w tyle.
„Będziemy jeść trawę lub liście, nawet głodować, ale zdobędziemy coś dla siebie” – oświadczył. Wskazując na istniejące arsenały innych sił państw rządzonych przez religie, zauważył: „Jest bomba chrześcijańska, bomba żydowska, a teraz bomba hinduska. Dlaczego nie bomba islamska?”
Kiedy Zia objął władzę w 1978 roku, kontynuował plan pakistańskiej klasy rządzącej, mający na celu przekształcenie tego południowoazjatyckiego kraju w mocarstwo nuklearne. W 1987 roku Zia powiedział w Carnegie Endowment, że Pakistan dąży do posiadania wystarczającego potencjału nuklearnego, „aby stworzyć wrażenie odstraszania”. Jego śmiałe oświadczenie, że Pakistan jest „o krok od bomby”, wywołało szok w środowiskach wywiadowczych na całym świecie.
Sukces programu nuklearnego potwierdził słuszność wizji Zii. Pakistan przeprowadził pierwsze udane testy nuklearne 28 maja 1998 roku, stając się siódmą potęgą jądrową na świecie.
Nieprzewidywalna polityka zagraniczna Pakistanu pod rządami Zii
Polityka zagraniczna Zii wykazała się niezwykłą przenikliwością strategiczną. Jako główny architekt afgańskiego oporu przeciwko inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan w 1979 roku, z powodzeniem przekonał początkowo niechętnych Amerykanów do udzielenia im ogromnej pomocy wojskowej. Weteran CIA, Bruce Riedel, podkreślił, że „wojnę z Sowietami w Afganistanie prowadził Zia, a nie my”. Zia odrzucił początkową ofertę pomocy prezydenta Cartera w wysokości 400 milionów dolarów, uznając ją za „nieznaczną ” i ostatecznie uzyskał 3,2 miliarda dolarów pomocy wojskowej i gospodarczej od administracji Reagana.
Jednocześnie Zia dążył do zacieśnienia więzi z Chinami i utrzymywał złożone relacje z Iranem, pomimo nacisków ze strony wyznawców. Podczas wojny iracko-irańskiej Pakistan oficjalnie zachował neutralność, jednocześnie potajemnie wspierając Iran. W 1979 roku Zia nazwał ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego „symbolem islamskiej rebelii” i był jednym z pierwszych krajów, które dyplomatycznie uznały Islamską Republikę Iranu. Pakistan podobno prowadził tajne transakcje zbrojeniowe, w ramach których chińska i amerykańska broń była wysyłana do Iranu, w tym pociski Silkworm i Stinger, pierwotnie przeznaczone dla afgańskich mudżahedinów, które odegrały decydującą rolę dla Iranu w „wojnie tankowców” przeciwko Irakowi.
Fatalny lot: 17 sierpnia 1988 roku.
Wydarzenia tego pamiętnego dnia rozpoczęły się rutynowo. Zia udał się do Bahawalpur, aby obejrzeć pokaz czołgu M1 Abrams armii amerykańskiej na poligonie Thamewali. Po udanej demonstracji, zorganizowanej przez generała dywizji Mahmuda Alego Durraniego, Zia wraz z delegacją odleciał wojskowym helikopterem, a następnie przesiadł się na specjalnie skonfigurowany samolot C-130, którym odbył lot powrotny do Islamabadu.
O godzinie 15:40 czasu pakistańskiego samolot Pak-1 wystartował z lotniska Bahawalpur z trzydziestoma osobami na pokładzie, w tym 17 pasażerami i 13 członkami załogi. Samolot został wyposażony w klimatyzowaną kapsułę VIP, w której siedzieli Zia i jego amerykańscy goście, oddzieleni ścianą od części pasażerskiej i załogi. Przez dwie minuty i trzydzieści sekund samolot wzbijał się w czyste niebo. Start przebiegł płynnie i bez problemów.
O 15:51 wieża kontroli lotów w Bahawalpur straciła kontakt. Świadkowie, na których powołuje się oficjalne pakistańskie śledztwo, poinformowali, że C-130 zaczął kołysać się „w górę i w dół” podczas niskiego lotu, po czym wszedł w „niemal pionowe nurkowanie” i eksplodował w momencie uderzenia. Samolot rozbił się z tak dużą siłą, że został rozerwany na kawałki, a jego szczątki rozrzucone zostały na dużym obszarze. Wszystkie 30 osób na pokładzie zginęło na miejscu.
Generał brygady Naseem Khan, pilotujący w pobliżu francuski śmigłowiec Puma, był jednym z pierwszych, którzy przybyli na miejsce katastrofy. „Okrążyłem go dookoła” – wspominał później – „Samolot rozbił się niemal pod kątem prostym. Najpierw zauważyłem czapkę generała Wassoma, a potem czapkę z daszkiem generała Akhtara Rahmana. Potem mój wzrok padł na odciętą nogę, ubraną w czarną skarpetkę i czarny but. Podejrzewałem, że należała do generała Zii”.
Zaczyna się tuszowanie
Pakistańska komisja śledcza stwierdziła, że najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy był akt sabotażu w samolocie. Śledczy zasugerowali, że toksyczne gazy pozbawiły pasażerów i załogę przytomności, uniemożliwiając nadanie sygnału SOS. Co ciekawe, pomimo wyposażenia wcześniejszych modeli C-130 w rejestratory lotu, po katastrofie ich nie znaleziono.
Reakcja Amerykanów okazała się równie podejrzana. Według Barbary Crossette, byłej szefowej Biura Azji Południowej w „New York Times” i członkini Rady Stosunków Zagranicznych, ambasador Robert Oakley i generał George B. Crist z CENTCOM odrzucili propozycję, aby FBI zbadało katastrofę, w której zginęli ambasador USA i generał. Zamiast tego zorganizowali międzyresortowe dochodzenie w Pentagonie i Departamencie Stanu. Obaj urzędnicy przeprosili później Kongres za tę decyzję.
W ciągu dwóch miesięcy od katastrofy, rząd amerykański jako jedyny propagował teorię, że przyczyną katastrofy była awaria mechaniczna. Z drugiej strony, większość Pakistańczyków od początku zakładała, że doszło do zamachu.
Wstrząsające rewelacje ambasadora Johna Gunthera Deana
Najbardziej kontrowersyjne oskarżenia dotyczące śmierci Zii pochodziły z nieoczekiwanego źródła. John Gunther Dean [z pochodzenia Żyd z Wrocławia md] , który w 1988 roku pełnił funkcję ambasadora USA w Indiach, był wybitnym dyplomatą z czterdziestoletnim stażem, który piastował więcej stanowisk ambasadorskich niż większość wysłanników. Dean miał wyjątkową możliwość obserwowania skutków śmierci Zii i tego, co, jak podejrzewał, zakończy jego karierę dyplomatyczną.
Dean uważał, że spisek mający na celu eliminację generała Zii nosił znamiona Izraela, a konkretnie izraelskiej agencji wywiadowczej Mossad . Jego podejrzenia nie były absurdalne. Dean miał osobiste doświadczenie z operacjami izraelskimi. Osiem lat wcześniej, gdy pełnił funkcję ambasadora w Libanie, Izraelczycy zabiegali o jego wsparcie dla swoich lokalnych projektów, zakładając, że inny Żyd będzie skłonny z nimi współpracować. Kiedy Dean odrzucił te propozycje i oświadczył, że jego główna lojalność należy się Ameryce, podjęto próbę zamachu na jego życie.
28 sierpnia 1980 roku Dean, jego żona, córka i zięć cudem uniknęli poważnych obrażeń w ataku konwoju samochodowego na przedmieściach Bejrutu. Amunicja ostatecznie zostały zidentyfikowane jako pochodzące z Izraela. Dean później odkrył, że libańska grupa, która przyznała się do ataku, była utworzoną przez Izrael organizacją przykrywkową, wykorzystywaną do przeprowadzania ataków terrorystycznych Mossadu.
Śledztwo Barbary Crossette
W 2005 roku, po 17 latach milczenia, Dean w końcu ujawnił swoje podejrzenia Barbarze Crossette, w ramach przełomowego śledztwa. Artykuł Crossette, liczący 5000 słów, „Kto zabił Zię?”, ukazał się w prestiżowym czasopiśmie „World Policy Journal”, wydawanym przez nowojorską The New School pod kierunkiem Stephena Schlesingera.
Teoria Deana koncentrowała się na obawach Izraela dotyczących pakistańskiego programu nuklearnego.
Kilka lat przed śmiercią Zia podjął śmiałe kroki w celu rozwinięcia programu zbrojeń nuklearnych. Chociaż jego głównym celem było zrównoważenie indyjskiego arsenału nuklearnego, Zia obiecał udostępnić tę broń innym krajom muzułmańskim, w tym na Bliskim Wschodzie. Ta możliwość wzbudziła poważne obawy w izraelskiej „społeczności bezpieczeństwa narodowego”.
Według dziennikarza Erica Margolisa, Izrael wielokrotnie próbował wciągnąć Indie do wspólnego ataku na pakistańskie obiekty jądrowe. Po starannym namyśle Indie odmówiły. To postawiło Izrael w trudnej sytuacji. Zia był dumnym dyktatorem wojskowym, mającym bardzo bliskie powiązania z USA, co wzmacniało jego wpływy dyplomatyczne. Pakistan znajdował się 3200 km od Izraela i dysponował silną armią, co praktycznie uniemożliwiało przeprowadzenie jakiegokolwiek dalekosiężnego nalotu bombowego, podobnego do ataku na iracki reaktor Osirak w 1981 roku. W rezultacie jedyną opcją pozostawało zabójstwo.
Odwet wobec dyplomaty
Dean wybrał odpowiednie kanały dyplomatyczne zamiast ujawnienia się w mediach. Natychmiast udał się do Waszyngtonu, aby podzielić się swoimi poglądami z przełożonymi Departamentu Stanu i innymi czołowymi urzędnikami administracji.
Po dotarciu do Waszyngtonu Dean został szybko uznany za niepoczytalnego, odmówiono mu powrotu na placówkę w Indiach i wkrótce zmuszono go do rezygnacji. Jego czterdziestoletnia kariera w służbie rządowej gwałtownie się zakończyła.
Deana wysłano do Szwajcarii na „odpoczynek” na sześć tygodni, po czym pozwolono mu wrócić do New Delhi, aby spakował swoje rzeczy i złożył rezygnację. Stracił świadczenia lekarskie i poświadczenie bezpieczeństwa z powodu swoich poglądów na temat katastrofy. Oskarżenie o „zaburzenia psychiczne” skutecznie zakończyło wszelkie dochodzenie w sprawie jego zarzutów.
Można by się spodziewać, że tak głośne doniesienia z tak wiarygodnego źródła wzbudzą spore zainteresowanie prasy, ale zamiast tego historia została całkowicie zignorowana i zbojkotowana przez wszystkie północnoamerykańskie media. Stephen Schlesinger, który spędził dekadę na czele World Policy Journal, wkrótce po publikacji zniknął z nagłówka, a jego zatrudnienie w The New School dobiegło końca.
Ron Unz z pewnym zaskoczeniem zauważył, że artykuł nie jest już dostępny na stronie internetowej World Policy Journal, choć tekst nadal jest dostępny za pośrednictwem Archive.org. Nawet szczegółowy nekrolog Deana w „New York Timesie” przedstawiał jego znakomitą karierę w pochlebnych słowach, nie poświęcając ani jednego zdania dziwacznym okolicznościom, w jakich się zakończyła.
Dziedzictwo Zii trwa
Wzorce wypracowane za czasów Zii nadal wpływają na politykę zagraniczną Pakistanu, często powodując napięcia z tradycyjnymi sojusznikami. Integracja Pakistanu z chińską Inicjatywą Pasa i Szlaku poprzez chińsko-pakistański Korytarz Gospodarczy stanowi przykład niezależnego sojuszu, który charakteryzował podejście Zii do stosunków międzynarodowych.
Jednak niedawne ataki na obywateli Chin pracujących w Pakistanie mają niepokojące podobieństwa do tajnych planów potencjalnego ataku na pakistański program nuklearny z lat 80. XX wieku. To, co miało być bezpiecznym korytarzem handlowym i energetycznym łączącym Xinjiang z Gwadarem, stało się punktem zapalnym rebelii. Separatyści beludżystańscy, a zwłaszcza Armia Wyzwolenia Beludżystanu (BLA), wielokrotnie atakowali chiński personel i infrastrukturę, dążąc do zniweczenia partnerstwa Pakistanu z Chinami.
Działania te obejmowały zabójstwo dziewięciu chińskich inżynierów w projekcie elektrowni wodnej Dasu w 2021 roku, operację Dara-e-Bolan w styczniu 2024 roku i porwanie Jaffar Express w marcu 2025 roku, w którym zginęło 59 osób.
Każde nowe porozumienie CPEC, w tym sześć podpisanych w 2023 roku, wywoływało kolejne fale przemocy, podkreślając podatność projektu na zagrożenia. Daleko od odosobnionych incydentów, ta ciągła seria ataków uwypukla, jak grupy bojowników i ich mocarstwa-patroni postrzegają osłabianie CPEC jako kluczowy czynnik osłabiający sojusz chińsko-pakistański.
Spekulacje na temat wsparcia zachodnich wywiadów dla separatystów beludżyjskich zyskały na popularności w ostatnich latach. Instytut Badań Mediów Bliskiego Wschodu (MEMRI), z udokumentowanymi powiązaniami z izraelskim wywiadem, uruchomił w 2025 roku Projekt Studiów Beludżystanu. Inicjatywa ta podkreśliła strategiczne znaczenie Beludżystanu dla monitorowania programu nuklearnego Iranu i Pakistanu, sugerując, że Izrael nadal jest zainteresowany wykorzystaniem regionalnych napięć etnicznych do realizacji szerszych celów geopolitycznych.
Porównanie do Imrana Khana
Odsunięcie premiera Imrana Khana w 2022 roku jest uderzająco podobne do presji, z jaką Zia zmagał się, aby utrzymać niezależność w polityce zagranicznej. Naleganie Khana na neutralność w konflikcie rosyjsko-ukraińskim rozgniewało Waszyngton, podobnie jak poparcie Zii dla Iranu podczas wojny iracko-irańskiej wywołało tarcia z przedstawicielami administracji Reagana.
Wyciekły dokument dyplomatyczny opublikowany przez The Intercept ujawnił, że urzędnik Departamentu Stanu USA Donald Lu wyraźnie powiązał odwołanie Khana z jego polityką wobec Rosji. „Myślę, że jeśli głosowanie w sprawie wotum nieufności wobec premiera zakończy się sukcesem, wszystko zostanie wybaczone w Waszyngtonie, ponieważ wizyta w Rosji jest traktowana jako decyzja premiera” –stwierdził Lu. „W przeciwnym razie myślę, że będzie ciężko”.
Khan został odwołany w wyniku wotum nieufności 10 kwietnia 2022 roku, dokładnie miesiąc po groźnym spotkaniu z przedstawicielami USA.
Podobieństwo do losu Zii sprzed trzydziestu czterech lat jest niewątpliwe: pakistańscy przywódcy, którzy prowadzą niezależną politykę zagraniczną, będą musieli zmierzyć się z ogromną presją ze strony Waszyngtonu i mogą zostać bezceremonialnie odsunięci od władzy.
Relacje irańsko-pakistańskie: od konfliktu do współpracy
Wymiana pocisków między Iranem a Pakistanem w styczniu 2024 roku, oparta na zasadzie odwetu, początkowo wydawała się stanowić niebezpieczną eskalację. Iran zaatakował cele separatystów beludżyjskich w pakistańskim Beludżystanie 16 stycznia, zabijając dwoje dzieci. Pakistan odpowiedział atakiem dwa dni później, atakując bojowników beludżyjskich w irańskiej prowincji Sistan-Beludżystan, zabijając dziewięć osób, w tym czworo dzieci.
Jednak szybkie rozwiązanie dyplomatyczne odzwierciedlało podejście Zii do zarządzania relacjami regionalnymi. W ciągu kilku dni oba kraje zgodziły się na deeskalację konfliktu kanałami dyplomatycznymi. 29 stycznia 2024 roku nieżyjący już minister spraw zagranicznych Iranu Hossein Amir-Abdollahian odwiedził Pakistan, co doprowadziło do zawarcia porozumień o zacieśnieniu współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa i wymianie informacji wywiadowczych. Ten szybki powrót do współpracy odzwierciedlał pragmatyczną dyplomację, jaką Zia stosował podczas wojny iracko-irańskiej.
Ten krok odzwierciedla również nowe wyzwanie, jakim jest kwestionowanie judeoamerykańskiej perfidii w odniesieniu do aktywizacji bojowników beludżyjskich przeciwko interesom bezpieczeństwa zarówno Iranu, jak i Pakistanu.
Iran i Pakistan są coraz bardziej zaniepokojone rosnącymi powiązaniami między separatystami beludżyjskimi a Izraelem, które oba państwa postrzegają jako bezpośrednie zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa. Jak powiedział Mansur Khan Mahsud z pakistańskiego Centrum Badawczego FATA w wywiadzie dla The Cradle: „Podczas niedawnego 12-dniowego starcia między Iranem a Izraelem, Teheran zauważył ścisłe powiązania między separatystami beludżyjskimi a Izraelem. Wymiana informacji wywiadowczych z Tel Awiwem doprowadziła do znacznych strat ludzkich i infrastrukturalnych po stronie Iranu”.
Teheran posunął się dalej w swoich oskarżeniach, bezpośrednio obciążając Tel Awiw i oskarżając Izrael o rekrutację i rozmieszczanie najemników za pośrednictwem Zjednoczonego Frontu Wyzwolenia Beludżystanu (BLUF). Abdullah Khan z Pakistańskiego Instytutu Studiów nad Konfliktami i Bezpieczeństwem ostrzegł: „Iran zacieśnia więzi z Pakistanem w obliczu rosnącego poparcia bojowników dla Izraela. Ich relacje z Tel Awiwem jeszcze bardziej się zacieśnią, gdy Iran zmieni swoją politykę i podejmie działania przeciwko kryjówkom BLA i BLF na swoim terytorium. Indie nawiązały silne więzi z obiema grupami, co pozwala im pełnić rolę pomostu łączącego je z Izraelem”.
Rzeczywistość wielobiegunowa
Dzisiejsze środowisko geopolityczne coraz bardziej przypomina skomplikowaną równowagę, którą Zia utrzymywał w latach 80. XX wieku. Współpraca Pakistanu z Chinami i Iranem w różnych kontekstach – od CPEC po regionalną współpracę w zakresie bezpieczeństwa przeciwko izraelskiej polityce zagranicznej o charakterze żydowsko-akceleracjonistycznym – stanowi przykład strategii zabezpieczającej, której Zia był pionierem.
Pojawienie się wielobiegunowego porządku świata, w którym Chiny i Rosja kwestionują amerykańską hegemonię, stwarza Pakistanowi alternatywę dla całkowitego uzależnienia od Waszyngtonu. Odzwierciedla to strategiczną przestrzeń, którą Zia stworzył, równoważąc presję zimnej wojny z realizacją niezależnych interesów Pakistanu.
Pojawienie się Indii jako strategicznego partnera zarówno dla Izraela, jak i Stanów Zjednoczonych stwarza nowe punkty nacisku dla Pakistanu. Ta zbieżność interesów Izraela i Ameryki w odniesieniu do Pakistanu odzwierciedla strategiczne kalkulacje, które mogły być motywacją do podjęcia działań przeciwko Zii w 1988 roku. Ciągły sprzeciw Pakistanu wobec Indii, w połączeniu z rosnącym sojuszem z Chinami i Iranem, stawia go w opozycji do rodzącej się osi USA-Indie-Izrael.
Tak jak śmierć Zia-ul-Haqa zakończyła pewną epokę, tak nierozwiązane kwestie związane z jego śmiercią wciąż wpływają na decyzje dotyczące pakistańskiej polityki zagranicznej w świecie, w którym stare sojusze zanikają, a nowe linie podziału pojawiają się.
Donald Trump oraz Benjamin Netanjahu. / foto: domena publiczna
„Administracja Trumpa miała na wniosek rządu Benjamina Netanjahu odesłać na terytorium Izraela urzędnika ds. cyberwojny, oskarżonego o zwabienie dziecka do udziału w czynnościach seksualnych w Las Vegas” – poinformował serwis lifesitenews.com. Eksperci ostrzegają, że na terenie zbrodniczego państwa najpewniej nie usłyszy żadnych zarzutów.
W środę w Las Vegas aresztowano kilka osób oskarżonych o próbę zwabienia przez Internet nieletnich „do udziału w czynnościach seksualnych”. O sprawie poinformował „The Jerusalem Post”.
Wśród zatrzymanych był izraelski urzędnik Krajowego Dyrektoriatu ds. Cyberbezpieczeństwa Tom Artiomow Aleksandrowicz. Władze w Tel Awiwie nie podjęły żadnych kroków w celu postawienia mu jakichkolwiek zarzutów. Komentatorzy wątpią, by to nastąpiło po sprowadzeniu go do Izraela.
Aresztowanie nastąpiło w wyniku tajnego śledztwa FBI, Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i policji stanu Newada.
„North Star” ustaliło u amerykańskich urzędników zaangażowanych w operację, że administracja Donalda Trumpa interweniowała w celu deportacji seksualnego drapieżcy do Palestyny okupowanej przez Izrael. Stało się to na wniosek Aleksandrowicza.
Za urzędnika wpłacono kaucję 10 tys. dolarów.
„Pomimo autoryzacji operacji przez samą administrację Trumpa – własny zespół Trumpa wkroczył do akcji i zniweczył ich działania. Przyspieszyli jego uwolnienie i powrót. Drapieżnik został złapany. A następnie, aby chronić Netanjahu, został uwolniony” – podało „North Star”.
„To nie są spekulacje. To nie są plotki. To fakty. A jednak Izrael deportował go z powrotem do Tel Awiwu, jakby nic się nie stało” – podkreślono w raporcie NS.
Redakcja ustaliła, że Ośrodek Detencyjny Henderson potwierdził aresztowanie i oskarżenie. Zarzuty karne są w toku.
Tymczasem biuro premiera Izraela Benjamina Netanjahu zaprzeczyło aresztowaniu. Opublikowano oświadczenie, w którym podano, iż „pracownik państwowy, który udał się do USA w sprawach służbowych, został przesłuchany przez amerykańskie władze podczas pobytu” i „pracownik nie został aresztowany i wrócił zgodnie z planem”. Izraelski portal „Yney” także twierdził, że Aleksandrowicz nie został aresztowany, tylko „krótko przesłuchany” przed powrotem do hotelu, a potem do Palestyny.
Strona izraelska stwierdzi, że „do tej pory nie otrzymała dodatkowych informacji autoryzowanymi kanałami” w sprawie próby nakłonienia nieletniego do czynności seksualnych. W związku z tym może nigdy nie zostać oskarżony w Izraelu.
„W przypadku otrzymania takich informacji, dyrekcja podejmie odpowiednie działania. Na tym etapie, w drodze wspólnej decyzji, pracownik udał się na urlop, aby zająć się sprawą do czasu wyjaśnienia sytuacji” – dodała dyrekcja Krajowego Dyrektoriatu ds. Cyberbezpieczeństwa.
Departament Stanu USA zaprzeczył interwencji w celu uwolnienia Aleksandrowicza.
„Aleksandrowicz przebywał w Las Vegas na początku tego miesiąca, aby wziąć udział w Black Hat, międzynarodowej dorocznej konferencji poświęconej cyberbezpieczeństwu. Według „Mediaite”, opublikował na swoim profilu na LinkedIn wpis, który później został usunięty.
„Dwóch rzeczy nie da się uniknąć na Black Hat 2025: Nieustannego szumu generatywnej (sztucznej inteligencji) i brzmienia hebrajskiego w każdym korytarzu” – napisał Aleksandrowicz.
„Kluczowy wniosek? Przyszłość cyberbezpieczeństwa jest pisana w kodzie, a wydaje się, że znaczna jej część powstaje w #TelAwiwie i jest wspierana przez LLM (modele dużych języków). To ekscytujący czas dla tej dziedziny” – dodał.
Aleksandrowicz jest założycielem organizacji Cyber Dome. Ma wykorzystywać SI do wykrywania i neutralizowania „prawdziwych” cyberzagrożeń, „zanim dotrą one do systemów krytycznych”. Doradzał również różnym organizacjom rządowym w zakresie cyberbezpieczeństwa i otrzymał Nagrodę Obrony Izraela.
„Raport CBS z 2020 roku zwrócił uwagę na problem żydowskich pedofilów w USA, którzy uciekają do Izraela, aby uniknąć oskarżenia, korzystając z izraelskiego prawa powrotu, które pozwala Żydom na przeprowadzkę do Izraela w celu automatycznego uzyskania obywatelstwa. Problem pogłębia brak rejestru przestępców seksualnych w Izraelu” – wskazuje lifesitenews.com.
Stowarzyszenie Matzof szacuje, że każdego roku dziesiątki tysięcy przestępców seksualnych wobec dzieci w Izraelu dopuszcza się wykorzystywania seksualnego nieletnich.
Ziemia Święta, będąca miejscem najwyższego objawienia i manifestacji Boga, jest również miejscem najwyższego ujawnienia się mocy szatana – mówił łaciński patriarcha Jerozolimy kard. Pierbattista Pizzaballa podczas Mszy św., jaką odprawił w klasztorze benedyktynów w Abu Gosz w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Hierarcha odniósł się do trwających w Ziemi Świętej „miesięcy pełnych bólu” z powodu wojny. Podkreślił, że nie pozwalają one na „wygłaszanie przemówień o pokoju w sposób słodki i abstrakcyjny, a więc niewiarygodny, ani na ograniczanie się do kolejnych analiz lub skarg”. Trzeba raczej w tym dramacie, który szybko się nie zakończy, trwać jako ludzie wierzący.
Odwołując się do fragmentu Apokalipsy kard. Pizzaballa wskazał, że szatan „nigdy nie przestanie się rozpychać i wściekać na świecie, zwłaszcza przeciwko tym, którzy «strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa»”. I choć „chcielibyśmy, żeby zło zostało pokonane jak najszybciej, żeby zniknęło z naszego życia”, to tak się nie dzieje. „Musimy wciąż na nowo uczyć się żyć z bolesną świadomością, że moc zła będzie nadal obecna w życiu świata i w naszym. Nie będziemy w stanie pokonać ogromnej mocy tego smoka naszymi siłami ludzkimi. To tajemnica, jakkolwiek ciężka i trudna, która należy do naszej ziemskiej rzeczywistości” – podkreślił łaciński patriarcha Jerozolimy.
Zaznaczył jednocześnie, że – w świetle dzisiejszej uroczystości – szatan nie może zwyciężyć. W obecnym ciężkim i trudnym doświadczeniu „Bóg nadal się nami opiekuje, ostrzegając nas przede wszystkim przed siłą zła, przed światową siłą, która na tej Ziemi i w tym czasie wydaje się naprawdę dominować”. Nie powinniśmy żywić iluzji, gdyż nawet koniec wojny nie będzie oznaczał końca wrogości i cierpienia, które spowodowała.
„Z serc wielu nadal będzie wychodzić pragnienie zemsty i gniewu. Zło, które zdaje się rządzić sercami wielu, nie zaprzestanie swej aktywności, ale zawsze będzie działać, powiedziałbym nawet kreatywnie. Przez długi czas będziemy musieli zmagać się z konsekwencjami tej wojny w życiu ludzi. Wygląda na to, że ta nasza Ziemia Święta, będąca miejscem najwyższego objawienia i manifestacji Boga, jest również miejscem najwyższego ujawnienia się mocy szatana. I być może właśnie dlatego, że jest to miejsce będące sercem historii zbawienia, stało się także miejscem, w którym «starodawny przeciwnik» stara się narzucić bardziej niż gdziekolwiek indziej” – przypuszcza hierarcha.
Zachęcił chrześcijan Ziemi Świętej, aby w kontekście śmierci i zniszczenia byli siewcami dobra, tworzącymi przestrzeń uzdrowienia i życia, tak aby szatan nie miał ostatniego słowa. Kard. Pizzaballa wyraził przekonanie, że wcześniej czy później szatan ulegnie, ale na razie trzeba znosić to, że płynie krew niewinnych, nie tylko w Ziemi Świętej. Nie jest ona jednak zapomniana, lecz zmieszana z krwią Baranka, mając udział w dziele odkupienia.
Amazon, Alphabet, Airbnb, Axa, Allianz, BNP Paribas, Booking.com, BP, Caterpillar, Hyundai, IBM, Palantir, Lockheed Martin, Leonardo, Microsoft czy Volvo
Flaga Izraela oraz logo Alphabet, Amazon, IBM oraz Microsoft. / foto: domena publiczna (kolaż)
Koncerny chętnie deklarują, że prowadzą etyczny biznes. Jednak aż kilkadziesiąt globalnych firm wspiera nielegalne działania Izraela przeciwko Palestynie – wynika z raportu ekspert ONZ, o czym informuje w środowym wydaniu „Rzeczpospolita”.
„Rzeczpospolita” podaje, że Amazon, Alphabet, Airbnb, Axa, Allianz, BNP Paribas, Booking.com, BP, Caterpillar, Hyundai, IBM, Palantir, Lockheed Martin, Leonardo, Microsoft czy Volvo – to tylko przykłady międzynarodowych koncernów, wymienionych w raporcie zatytułowanym „Od ekonomii okupacji do ekonomii ludobójstwa”, przygotowanym przez specjalną sprawozdawczynię ONZ Francescę Albanese.
W artykule czytamy, że raport wzywa do nałożenia sankcji i pociągnięcia globalnych korporacji do odpowiedzialności.
„Rz” zapytała Ministerstwo Spraw Zagranicznych, jakie jest stanowisko naszego kraju wobec działalności wspomnianych w raporcie koncernów. „MSZ ocenia ten stan rzeczy jednoznacznie negatywnie” – brzmi odpowiedź. Jak czytamy, resort podkreśla, że ewentualne przyjęcie przez UE sankcji w reakcji na te działania wymagałoby jednomyślnej zgody wszystkich państw członkowskich.
Gazeta zapytała Komisję Europejską, czy rozważane jest objęcie przez UE sankcjami firm wymienionych w raporcie ONZ, ale do czasu publikacji artykułu nie otrzymała odpowiedzi.
„Rzeczpospolita” wysłała też do globalnych central korporacji pytania, prosząc o odniesienie się do raportu. Zapytała je również, czy w świetle coraz bardziej dramatycznej sytuacji w Strefie Gazy nie rozważają zmiany swojej polityki biznesowej i zakresu współpracy z Izraelem. Gazeta – jak czytamy – „otrzymała szerokie spektrum odpowiedzi”. „Niektóre firmy umyły ręce, zrzucając odpowiedzialność na innych i przekierowując nas np. do amerykańskiego rządu” – podała „Rz”.
Im bardziej nikczemne są działania Izraela, tym bardziej antysemickie jest wskazywanie prawdy. Bolesną rzeczywistością jest to, że dzięki Izraelowi Zachód może ubierać kolonializm w szaty „żydowskiego” projektu.
Istnieje niebezpieczny paradoks, który zniechęca ludzi, zwłaszcza osoby publiczne, do zabierania głosu, nawet gdy ludobójstwo Izraela w Strefie Gazy staje się z dnia na dzień coraz bardziej przerażające. Nazwijmy go paradoksem „oszczerstwa krwi”.
Działa to w następujący sposób. W średniowieczu Żydzi byli oskarżani o mordowanie nie-Żydów, zwłaszcza dzieci, aby wykorzystać ich krew do wykonywania rytuałów religijnych. Za każdym razem, gdy Żyd jest oskarżany o mordowanie nie-Żyda, zgodnie z tym tokiem myślenia, zagraża to Żydom, podsycając ten sam rodzaj antysemityzmu, który ostatecznie doprowadził do powstania komór gazowych w Auschwitz.
Odpowiedzialni ludzie, a przynajmniej ci, którzy mają reputację do ochrony, unikają zatem wszelkich wypowiedzi, które mogłyby przyczynić się do powstania wrażenia, że Żydzi – lub w tym przypadku żołnierze żydowskiego państwa Izrael – zabijają nie-Żydów.
Jeśli pojawiają się takie krytyczne głosy, zachodni politycy, media i osoby publiczne muszą je ostrożnie formułować, używając języka, który sprawia, że zabijanie nie-Żydów – w tym przypadku muzułmańskich i chrześcijańskich Palestyńczyków – wydaje się uzasadnione.
Izrael po prostu „broni się”, zabijając i okaleczając setki tysięcy cywilów w Strefie Gazy po jednodniowym ataku Hamasu 7 października 2023 roku.
Masowe ofiary śmiertelne wśród niewinnych mieszkańców enklawy to po prostu niefortunna cena, jaką trzeba zapłacić za „powrót izraelskich zakładników” przetrzymywanych przez Hamas.
Aktywne, trwające od miesięcy głodzenie dzieci w Strefie Gazy przez Izrael jest „kryzysem humanitarnym”, a nie zbrodnią przeciwko ludzkości.
Każdy, kto nie zgadza się z tą narracją, jest piętnowany jako antysemita, niezależnie od tego, czy są to miliony zwykłych ludzi, wszystkie szanowane organizacje praw człowieka na świecie, w tym izraelska grupa B’Tselem, Światowa Organizacja Zdrowia, Międzynarodowy Trybunał Karny, badacze ludobójstwa, tacy jak Omer Bartov, sam będący Izraelczykiem, i tak dalej.
Jest to idealna, samonapędzająca się pętla, całkowicie oderwana od rzeczywistości, którą codziennie oglądamy na żywo.
Pomoc jako pułapka śmierci
Skandaliczne konsekwencje paradoksu „oszczerstwa krwi” zostały podkreślone rok po rozpoczęciu ludobójstwa w Strefie Gazy przez izraelskiego pisarza Howarda Jacobsona.
W artykule opublikowanym w gazecie „Observer” oskarżył zachodnie media o „oszczerstwo krwi” za doniesienia o ogromnej liczbie umierających dzieci w Strefie Gazy – mimo że te same media starały się zminimalizować liczbę ofiar śmiertelnych, podważając jej prawdziwość poprzez przypisanie jej „ministerstwu zdrowia w Strefie Gazy kierowanemu przez Hamas” i nieustannie racjonalizując zabójstwa jako część izraelskich operacji wojskowych mających na celu „pokonanie Hamasu”.
Jacobson, podobnie jak inni zagorzali apologeci ludobójstwa, chciał więcej. Domagał się, aby media całkowicie odwróciły wzrok od rzezi.
Od tego czasu zbrodnie Izraela wobec mieszkańców Gazy stały się jeszcze bardziej szokujące, choć trudno było to sobie wyobrazić prawie rok temu.
Izrael uniemożliwił dostarczanie żywności do Gazy, z wyjątkiem dostaw realizowanych przez siły najemne utworzone wspólnie z USA, błędnie nazwane „Fundacją Humanitarną dla Gazy”.
Jej zadaniem, jak poinformowali nas izraelscy żołnierze, jest zwabienie najzdolniejszych spośród głodujących mas – głównie młodych Palestyńczyków – do śmiertelnych pułapek obietnicą żywności. Po przybyciu na miejsce Izrael przeprowadza to, co Lekarze bez Granic nazywają „zorganizowanym zabijaniem”, strzelając do nich.
Izrael uzbroił i zatrudnił jako swoich zbirów w Strefie Gazy gang przestępczy pod przywództwem zwolennika ISIS, Yassera Abu Shababa. Ich zadaniem jest plądrowanie ciężarówek z pomocą humanitarną, które próbują działać poza strukturą GHF, oraz kradzież pomocy dla zwykłych ludzi, siejąc dalszy terror i chaos oraz pozwalając Izraelowi obwiniać Hamas za głód w Strefie Gazy.
Skrajnie prawicowi Izraelczycy – czyli ludzie, którzy wybrali rząd Netanjahu – zostali sfilmowani, jak zatrzymują ciężarówki z pomocą humanitarną próbujące przetransportować z Jordanii żywność, która miała trafić do mieszkańców Gazy, mimo że dzieci regularnie umierają z powodu niedożywienia.
Wybitni zachodni lekarze, tacy jak Nick Maynard, wracają z Gazy z tymi samymi przerażającymi historiami: widzą, jak izraelscy żołnierze wykorzystują palestyńskie dzieci do ćwiczeń strzeleckich. Jednego dnia rany postrzałowe u dzieci przybywających do szpitala są skupione w okolicy głowy. Następnego dnia w klatce piersiowej. Kolejnego dnia w brzuchu. Kolejnego dnia w genitaliach.
Paradoks „oszczerstwa krwi” oznacza, że Izrael może działać z coraz większą bezczelną deprawacją – taką jak ta opisana powyżej – a zachodni przywódcy i media nadal ignorują, bagatelizują lub racjonalizują te okropności.
Jest to ostateczna karta „wyjścia z więzienia”.
Fałszywa „mgła wojny”
Istnieje kilka powodów, dla których jest to tak niebezpieczna reakcja na ludobójstwo w Strefie Gazy – ale jest to również reakcja niezwykle przydatna dla zachodnich stolic.
Po pierwsze, i co najbardziej oczywiste, Izrael nie jest „Żydami”. Jest państwem. Nie tylko tym, ale został założony jako bardzo specyficzny rodzaj państwa: ostatni przykład długiej i bardzo niegodnej tradycji kolonializmu osadniczego sponsorowanego przez Zachód.
Kolonializm osadniczy ma na celu zastąpienie rdzennej ludności imigrantami sprzymierzonymi z Zachodem poprzez ekstremalną przemoc na tle etnicznym. Pomyślmy o Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i RPA. Wszystkie te kraje popełniły potworne zbrodnie przeciwko rdzennej ludności.
Ludobójstwo Palestyńczyków przez Izrael nie jest niczym niezwykłym. Jest to zbyt dobrze znana, logiczna konsekwencja rasistowskiej ideologii kolonialnej wymiany ludności. Wielokrotnie mieliśmy już z tym do czynienia w historii współczesnej. Jeśli w tych wcześniejszych przypadkach nie było to oszczerstwo, a raczej ustalony fakt historyczny, dlaczego ludobójstwo Izraela miałoby być postrzegane inaczej?
Po drugie, to ludobójstwo nie jest dziełem Izraela. Jest dziełem Zachodu. Jest to całkowicie zachodnia koprodukcja. Izrael nie mógłby dokonać zniszczenia Gazy, masowej rzezi, głodzenia ludności bez pomocy Zachodu na każdym kroku.
To Stany Zjednoczone i Niemcy zrzuciły bomby na Gazę. To brytyjskie samoloty szpiegowskie z bazy RAF w Akrotiri na Cyprze dostarczały Izraelowi informacje wywiadowcze. To zachodnie stolice tłumiły protesty i uznały próbę powstrzymania ludobójstwa za przestępstwo terrorystyczne.
To Stany Zjednoczone i Wielka Brytania nałożyły sankcje i groziły Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, aby zmusić go do cofnięcia decyzji o aresztowaniu Netanjahu za głodzenie ludności Gazy. To zachodnie stolice milczą, gdy ich obywatele są nielegalnie przetrzymywani przez Izrael na wodach międzynarodowych za próbę dostarczenia pomocy do Gazy.
To zachodnie media najpierw bez sprzeciwu zaakceptowały wykluczenie ich z Gazy przez Izrael, potem ledwo informowały o bezprecedensowym masowym mordowaniu lokalnych dziennikarzy w Gazie, a teraz chętnie wykorzystują to wykluczenie jako pretekst do niepoddawania działań Izraela krytycznej analizie w obliczu rzekomej „mgły wojny”.
Jeśli zauważenie, że w Gazie ma miejsce ludobójstwo, oznacza „oszczerstwo krwi”, to każdy zachodni rząd jest w to oszczerstwo zamieszany. Czy wszyscy mają zostać zwolnieni z odpowiedzialności? Bardzo liczą na to, że tak właśnie pomyślisz.
Polisa ubezpieczeniowa
Po trzecie, byłoby zaskakujące, gdyby Izrael nie dopuszczał się ludobójstwa w Gazie, biorąc pod uwagę, że każda zbrodnia popełniona przez niego na Palestyńczykach była przez dziesięciolecia wspierana przez Zachód. Izrael stał się coraz bardziej zuchwały. Paradoks „oszczerstwa krwi” jest jego polisą ubezpieczeniową przed kontrolą i krytyką.
Zachód dał Izraelowi stałą licencję na brutalne traktowanie Palestyńczyków, czystki etniczne, kradzież ich ziemi i zabijanie ich. Im gorzej się zachowuje, tym bardziej „oszczerstwo krwi” zamyka usta krytykom. Im bardziej zdeprawowane są działania Izraela, tym bardziej antysemickie staje się wskazywanie prawdy.
Od ponad wieku kolejne pokolenia zachodnich przywódców wspierają Izrael bezgranicznie. Dlaczego Izrael miałby nie dojść do wniosku, że nie ma żadnych czerwonych linii, że może robić, co mu się podoba, a Zachód nadal będzie go zbroił i nadal będzie usprawiedliwiał jego zbrodnie jako „obronę” i „walkę z terroryzmem”?
„Oskarżenie o mord rytualny” nie chroni Żydów przed kolejnym ludobójstwem. Daje Izraelowi prawo do niszczenia narodu palestyńskiego i brutalnego bombardowania swoich sąsiadów, całkowicie bezkarnie, podczas gdy zachodni przywódcy milczą w sposób, w jaki nigdy by tego nie zrobili, gdyby Rosja, Chiny lub Iran popełniały znacznie mniej rażące zbrodnie.
Co oczywiście stanowi zachętę do antysemityzmu. Zupełnie zaskoczeni takim stanem rzeczy, niektórzy obserwatorzy dają się zwieść wyobrażeniu, że jedynym możliwym powodem jest to, że Izrael kontroluje Zachód, że ma specjalne, niewidoczne uprawnienia do zastraszania Stanów Zjednoczonych, najsilniejszego i najbardziej zmilitaryzowanego państwa w historii, oraz że za tym wszystkim stoją Żydzi i żydowskie pieniądze, które pociągają za sznurki w zachodnich stolicach.
To założenie jest ucieczką od znacznie trudniejszej i bolesnej rzeczywistości: Izrael jest nieślubnym dzieckiem Zachodu. Nie ma w tym nic wyjątkowego ani nadzwyczajnego. Jest to biały, zachodni, kolonialny, ludobójczy rasizm, przepakowany jako rzekomo „żydowski” projekt.
Izrael może popełniać swoje zbrodnie w ramach promowania zachodniej kontroli nad bogatym w ropę Bliskim Wschodem, a Zachód wie, że wszelką krytykę jego imperialnej kontroli i grabieży można odrzucić jako antysemityzm.
To sytuacja korzystna dla kolonializmu. To sytuacja niekorzystna dla naszego człowieczeństwa.
In Tunisia, soccer fans turned the stands into a canvas — a massive mosaic of a Palestinian child framed by Gaza’s destruction, memorializing children killed in Gaza
Palestyńskie kobiety i izraelskie wojsko w Strefie Gazy. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP/EPA
„Le Monde” opublikowało relacje medyków ze Szwajcarii i z Francji, którzy powrócili z misji humanitarnych w Strefie Gazy. W gorzkich słowach opisali skutki ludobójczej okupacji Izraela i stwierdzają, że „wrócili z bliznami na duszach”.
Szwajcarski i francuski lekarze, którzy od 2023 roku pracowali w Strefie Gazy stwierdzili, że „to, co tam zobaczyli, przerosło ich najgorsze wyobrażenia”. Mehdi El Melali powiedział, że po trzech tygodniach „zostawił tam część siebie”. Powrót do życia w Europie zaś był dla niego „wyzwaniem psychologicznym”.
François Jourdel, ortopeda miał doświadczenie w pracy w trudnych warunkach. Wcześniej był w Angoli.
Jednak w rozmowie z „Le Monde” stwierdził, że Gaza była „nieporównywalnie bardziej niebezpieczna”. Codziennością były bombardowania, zaś ludność cywilna nie miała gdzie uciec. – Byłem przerażony – przyznał.
Karin Huster, pielęgniarka z doświadczeniem około 20 misji humanitarnych od 2014 roku, kierowała w ubiegłym roku działem medycznym Lekarzy bez Granic w szpitalu Al-Aqsa w Deir Al-Balah w Gazie.
– Na Izbie przyjęć były tylko trzy łóżka, obiekt nie przypominał normalnego szpitala. Pacjenci leżeli na podłodze z otwartymi, zakażonymi ranami. Kiedy umierali, odkładaliśmy ich w kąt, bo nie mieliśmy czasu na przewiezienie do kostnicy — napływały kolejne ofiary – powiedziała Huster.
Inna pielęgniarka, 36-letnia Sonam Dreyer-Cornut ze Szwajcarii zauważyła, że wiele osób cierpiało na poważne oparzenia. Wymagały spożywania dziennie co najmniej 3 tys. kalorii, by rany mogły się zagoić.
Pod koniec jej misji w Gazie nie było natomiast mąki, owoców ani mięsa. Dostępnych było tylko „kilka konserw”.
– Ich rany nie goiły się, a proces leczenia trwał dwa razy dłużej. […] Niektórzy borykali się z zakażeniami, ponieważ nie mieli dostępu do wody, aby je oczyścić – podkreśliła.
„Ujawniony dokument ujawnił, że Armia Izraela (IDF) oraz systemy wywiadowcze posiadały szczegółową wiedzę o planie Hamasu, który miał na celu najazd na Izrael i porwanie 250 osób na kilka tygodni przed masakrą 7 października, również dzięki wdrożeniu przez IDF Dyrektywy Hannibala”.
Fakt, że artykuł ten ukazał się w głównej izraelskiej gazecie, pokazuje, że Żydzi zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich rząd zabijał ich własnych obywateli , aby usprawiedliwić ludobójstwo.
IDF knew of Hamas’s plan to kidnap 250 before October 7 attack – report
The IDF had precise information about Hamas’s intentions, but due to prevailing conceptions in the security establishment and possible negligence by officials, the warning signs were not acted on.
IDF soldiers are seen working as part of the Israeli military’s Gaza battlefield intelligence collection unit.(photo credit: IDF SPOKESPERSON’S UNIT)
A newly surfaced document has revealed that the Israeli Defense Forces (IDF) and intelligence systems had detailed knowledge of Hamas’s plan to raid Israel and kidnap 250 people weeks before the October 7 massacre.
The document, which was compiled in the Gaza Division, outlined Hamas’s intentions and was known to top intelligence officials, according to a report by Kan News.
The document, titled „Detailed End-to-End Raid Training,” was distributed on September 19, 2023, and described in detail the series of exercises conducted by Hamas’s elite units.
These exercises included raiding military posts and kibbutzim (collective communities in Israel), kidnapping soldiers and civilians, and maintaining the hostages once they were in the Gaza Strip.
The report by Kan News stated, „Security sources told Kan News that the document was known to the intelligence leadership, at the very least in the Gaza Division.”
”There is a fear of serving in office after what happened on October 7.” Observation in action (credit: IDF SPOKESMAN’S UNIT)
The document’s revelations came in the wake of widespread criticism over the failure to anticipate and prevent the October 7 attack, which resulted in significant casualties and hostages.
Warning signs were not acted upon
The IDF had precise information about Hamas’s intentions, but due to prevailing conceptions within the security establishment and possible negligence by senior officials, the warning signs were not acted upon.
The report further detailed that Israeli intelligence officials monitored the exercise and documented the steps Hamas planned to take after breaching Israeli territory and taking over military posts. The expected number of hostages, according to the document, was between 200 and 250 people.
„Israeli intelligence officials who monitored the exercise detailed in the document the next steps after breaching into Israel and taking over the posts, determining that the instruction is to hand over the captured soldiers to the company commanders. The expected number of hostages, it states, is between 200 and 250 people,” Kan News reported.
This information, combined with a new and sophisticated security barrier completed two years before the attack, was believed to have made such an assault improbable. However, the barrier failed during the Hamas attack, highlighting a significant intelligence and security oversight.
The general staff investigation team is expected to present initial findings from this failure to the Chief of Staff in the coming weeks, as the country seeks to understand how such a lapse in security could occur despite having detailed advance knowledge of the enemy’s plans.
The Israel-Hamas war began on October 7 when Hamas launched an attack, with thousands of terrorists infiltrating from the Gaza border and taking more than 240 hostages into the Gaza Strip.
During the massacre, more than 1,200 Israelis and foreign nationals were murdered, including over 350 in the Re’im music festival and hundreds of Israeli civilians across the Gaza border communities.
Krytyka ludobójstwa dokonywanego obecnie przez Izrael na Palestyńczykach wymaga wielkiej odwagi. Jeszcze większej odwagi wymaga umiejscowienie dokonującej się na oczach całego świata eksterminacji narodu na Bliskim Wschodzie w szerszym kontekście kulturowym – próba dotarcia do źródeł naszego przyzwolenia na masowe mordy, a nawet usprawiedliwiania ich.
Takiej ambitnej i – od razu zaznaczmy – udanej próby dokonuje prof. Paweł Mościcki, filozof z Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Nawiązując trochę do klasyków interpretujących ludzkie zachowania podczas dokonywania zbrodni nazistowskich tuż obok, autor stwierdza: „Jesteśmy częścią kultury, której płynne funkcjonowanie opera się na niezauważalności, można by powiedzieć – banalności, otaczającego nas zła” (s. 12).
Mościcki nie boi się analiz samej istoty państwowości izraelskiej. „Według oficjalnych zasad, jakimi rzekomo kieruje się nasza kultura, sama koncepcja państwa izraelskiego w jego obecnym kształcie powinna rozbić wszystkie skale systemów ostrzegania przed ‚ekstremizmem religijnym’, ‚faszystowskimi tendencjami’ i ‚przemocą na tle rasowym’” (s. 18) – pisze. Nie chodzi tu zatem o żaden błąd systemu, o wypadek przy pracy czy odchylenie, lecz o istotę projektu syjonistycznego. Jednoznacznie oceniają go zresztą sami Żydzi, a przynajmniej część żydowskich intelektualistów.
Cytowany przez Mościckiego przedstawiciel żydowskiej społeczności we Francji Maxime Benatouil stwierdza, że syjonizm to „kolonializm ufundowany na żydowskiej supremacji i obsesyjnie skupiony na kwestiach demograficznych” (s. 35). Polski uczony woli zresztą na określenie realnego syjonizmu, istniejącego w praktyce na Bliskim Wschodzie, termin „izraelizm”, opisywany przez niego jako „system warunków zaistnienia możliwości ludobójstwa, zbiór przekonań, argumentów i praktycznych środków do tego, żeby fizyczna eliminacja Palestyńczyków stała się możliwa, a nawet uprawniona czy pożądana” (s. 37). Syjonizm jest w tym kontekście doktryną na wskroś współczesną, przeniesioną z gruntu europejskiego na Bliski Wschód.
Uznanie, że państwo żydowskie budowane jest w Palestynie od zera, od swoich „nowoczesnych”, „postępowych” fundamentów, doprowadziło – o czym często się zapomina – do marginalizacji i wykluczenia z tego projektu tradycjonalistycznych wspólnot Żydów lewantyńskich zamieszkujących tam wcześniej. Powstanie XX-wiecznej państwowości izraelskiej uznawane jest za magiczną cezurę, od której wszystko się zaczęło. Nie ma więc mowy o respektowaniu samej nawet obecności innych rdzennych kultur i etnosów – podlegają one bezwzględnemu, fizycznemu wymazaniu.
Podstawowym elementem systemu izraelizmu jest odwoływanie się do rozumianego w sposób specyficzny, choć narzuconego całemu współczesnemu tzw. Zachodowi, ludobójstwa na Żydach w okresie II wojny światowej. Nie chodzi przy tym o jakiekolwiek umniejszanie tragedii narodu żydowskiego, lecz o nadanie jej właściwych proporcji i pozbawienie usprawiedliwiającego każde współczesne żydowskie bestialstwo nimbu wyjątkowości. Tymczasem dominuje „zabieg absolutyzacji Zagłady” (s. 42), do tego stopnia nas przenikający, że nawet sam autor omawianej książki pisze ją przez wielkie „Z”, choć twierdzi, że doszło do „przekształcenia wydarzenia historycznego, wynikającego z wielu ideologicznych, społecznych i politycznych czynników, w wydarzenie o charakterze metafizycznym” (s. 42).
Tymczasem ludobójstwo dokonane na Żydach trzeba – postuluje autor – osadzić w historii innych zbrodni tego rodzaju, których przecież nie brakuje również w czasach nam nieodległych. Zabieg wiktymizacji ofiar i ich potomków prowadzi do tego, że Żydzi uznawani są za absolutnie „dobrych”, a skoro tak – to zwolnionych z wszelkiej odpowiedzialności za popełniane przez siebie czyny, uprawnionych do dokonywania najbardziej krwawych działań eksterminacyjnych. Dostrzegał to we Francji choćby Alain Badiou, który pisał dwadzieścia lat temu, że bycie ofiarą nazistowskiego ludobójstwa „przekazano nie tylko potomkom i potomkom potomków, ale także każdemu, kto będzie się posługiwał tym imieniem, choćby był przywódcą kraju albo oficerem wojska prześladującego właśnie tych, którym skonfiskowało ziemię” (s. 233-234). Nie jest oczywiście tak, że strona palestyńska zawsze działa w sposób humanitarny i pokojowy. Mościcki to zauważa, ale jednocześnie uczciwie odnotowuje, że „Naród skazany na zagładę nie ma swobody decyzji, jest przyparty do muru” (s. 121).
„W kontekście wiktymizacji, czyli nadania Żydom jako grupie etnicznej, a następnie reprezentującemu ją rzekomo państwu, statusu stałej ofiary, ‚Nigdy więcej’ zaczyna oznaczać ‚Nigdy więcej Żydom’” (s. 51) – zauważa Mościcki.
W tym dogmacie funkcjonować zmuszony jest cały zachodni świat naukowy, który jak ognia unika zajmowania się naukową analizą fenomenu narzucanej obecnie interpretacji zagłady Żydów; „Okazuje się, że pozycję w systemie zapewnia powtarzanie argumentów budujących zbrodnicze mitologie, a nie pilnowanie akademickich standardów i krytycznego analizowania źródeł” (s. 58-59). Wszelka krytyka działań Izraela prezentowana jest zatem nieodmiennie jako przejaw antysemityzmu. „Gdy tylko Izrael dokonuje jakiejś zbrodni na Palestyńczykach, świat zachodni obiega informacja o nowej fali antysemityzmu, którego natura ulega nieustannej transformacji, mimo że uznaje się ją zarazem za zjawisko niemal transhistoryczne” (s. 105) – pisze Paweł Mościcki. Izrael impregnowany jest zatem na wszelką krytykę; może posunąć się do wszystkiego bez większego ryzyka odcięcia się od niego zachodnich partnerów kontrolowanych przezeń mentalnie. „Nie ma takiego poziomu faszyzacji, że izraelscy politycy nie będą traktowani przez swoich europejskich odpowiedników (i to ze wszystkich stronnictw, z nominalnie lewicowymi i antyfaszystowskimi włącznie) z pełnymi honorami” (s. 245-246) – czytamy.
Do ideologicznej nadbudowy dostosowana jest baza, czyli technologia eksterminacji prezentowanej jako działania obronne. Służą jej bezwzględne taktyki, takie jak choćby dyrektywa Hannibala zakładająca, że żołnierze izraelscy mają prawo do zabijania żydowskich cywilów, którzy dostać się mogą do niewoli palestyńskiej jako zakładnicy. Na poziomie psychologicznym eksterminacja staje się możliwa wyłącznie, jeśli poprzedzi ją dehumanizacja eksterminowanej grupy. Skuteczną metodą kształtowania umysłów okazuje się w tej sytuacji „propaganda okrucieństwa”, znana zresztą z frontów innych wojen (choćby ukraińska Bucza), mająca przekonać, że strona przeciwna dokonała czynów wyjmujących ją ze wspólnoty gatunkowej człowieczeństwa. Tym samym owych „terrorystów” czy „zbrodniarzy” poddawać można fizycznej eliminacji, niczym populację pasożytów bądź insektów. Na marginesie – w podobnej poetyce III Rzesza prezentowała w swoich materiałach propagandowych samych Żydów. Izrael „broni się” zresztą nie tylko na terytorium okupowanej przez niego Palestyny. Można sparafrazować dawne powiedzenie o tym, że „Zachód ingeruje w sprawy wewnętrzne Związku Radzieckiego na całym świecie” – dziś to Izrael „broni się”, atakując inne suwerenne państwa – Liban, Iran, Syrię czy Jemen.
Ilustracją zastosowania ideologii w zbrodniczej praktyce, użycia poszczególnych technik przez stronę izraelską jest przeprowadzona przez Mościckiego dość dokładna analiza wydarzeń 7 października 2023 roku. Przede wszystkim autor zwraca uwagę, że izraelskie służby prawdopodobnie doskonale wiedziały o planowanym ataku Hamasu w tym dniu. Wydaje się wręcz, że świadomie, z rozmysłem do niego doprowadziły.
Rozwój mediów społecznościowych i technologii sprawia, że eksterminacji Palestyńczyków nikt specjalnie nawet nie ukrywa. Dlatego Mościcki, w ślad za szeregiem innych autorów, odkrywa przerażającą istotę obecnego ludobójstwa na Bliskim Wschodzie: to według niego eksterminacja „slow motion” (s. 128), „ludobójstwo transmitowane na żywo” (s. 131). Paweł Mościcki korzysta i przytacza szereg źródeł izraelskich. Sprawcy eksterminacji w przeszłości nie mieli okazji szczycić się swymi „dokonaniami”; niektórzy z nich zacierali ślady, mając świadomość może nie tyle (i nie tylko) grożącej im odpowiedzialności, ale przede wszystkim odczuwając przeraźliwy dysonans etyczny. To już przeszłość. Armia Obrony Izraela chwali się publicznie mordami, zaś relacje o jej okrucieństwach mają wzbudzić poczucie współczucia wobec sprawców, którym przyszło działać tak brutalnie w imię wyższych, usankcjonowanych moralnie czynów, a nie ofiar padających pod ich ciosami, ale dawno już odczłowieczonych. Autor odnotowuje makabryczną prawidłowość: „fikcyjna dekapitacja izraelskich dzieci przez Hamas wywołała więcej oburzenia niż rozrywanie na strzępy ciał dzieci palestyńskich, które można oglądać niemal codziennie tam, gdzie cenzura mediów masowych i portali społecznościowych jeszcze nie sięga” (s. 167).
W imię realizacji celu nadrzędnego izraelizmu, jakim jest Wielki Izrael, odbywa się proces wyniszczenia fizycznego wszelkich przeszkód fizycznych i symbolicznych stojących na drodze Tel Awiwu. To m.in. wymieniane przez Mościckiego politykobójstwo (likwidacja liderów palestyńskich i Palestynę wspierających, często w zamachach terrorystycznych organizowanych przez służby specjalne), kulturobójstwo (eliminacja z przestrzeni wszelkich obiektów kultury nieżydowskiej), miastobójstwo (zrównanie z ziemią historycznej, żywej do niedawna palestyńskiej tkanki miejskiej), a nawet nekrobójstwo (autor podaje przykłady niszczenia nieżydowskich cmentarzy w ramach przejmowania przez Izrael pełnej kontroli nad przestrzenią, również symboliczną). Strona izraelska przedstawia to wszystko w całkowicie innym świetle, używając wyjątkowo karkołomnych interpretacji i manipulacji. Mimo wszystko, działają one całkiem nieźle.
Mościcki, w ślad za Stanley’em Cohenem, wymienia tu cztery najczęściej występujące rodzaje zaprzeczeń: 1) otwarte (Izrael jest humanitarny); 2) dyskredytacja (uznanie, że źródła wskazujące na zbrodnie związane są z Hamasem lub innymi przeciwnikami Izraela); 3) zmiana nazwy (ofiary cywilne może i się zdarzają, ale są czysto przypadkowe); 4) usprawiedliwienie (zabijamy wszystkich, bo może wśród nich są również terroryści).
Izraelski plan eksterminacji realizowany jest przy użyciu najnowszych zdobyczy technologicznych, a zatem przy współudziale zajmujących się nową technologią, korporacyjnych gigantów; to „ludobójstwo high-tech” (s. 156). Występuje przy tym zadziwiająca symbioza obu podmiotów: politycznego (Izraela) i korporacyjnego (sektor big tech). Jak wskazuje Paweł Mościcki, w zarządach największych firm amerykańskich zajmujących się technologiami Big Data czy sztuczną inteligencją zasiadają byli funkcjonariusze Mossadu, w tym elitarnej jednostki 8200 odpowiedzialnej za gromadzenie i analizowanie danych o Palestyńczykach.
Czy problem dotyczy wyłącznie Palestyny i można go zredukować do określonej społeczności, zamknąć w zdefiniowanych granicach geograficznych? Zdaniem Mościckiego, nie – i w tym właśnie być może tkwi jedna z najważniejszych refleksji omawianej książki. „Ludobójstwo w Gazie można uznać za sygnał tego, co szykuje nam epoka autorytarnego kapitalizmu, której pierwsze dekady właśnie przeżywamy” (s. 159) – pisze. Jak na razie całemu Zachodowi możemy zarzucić współudział w zbrodni ludobójstwa dokonywanej przez forpocztę jego cywilizacji na Bliskim Wschodzie – Izrael. Ten współudział przejawia się na wielu płaszczyznach. Mościcki wymienia tu sferę informacyjną, techniczną, polityczną i strukturalną, ale pewnie moglibyśmy dokonać jeszcze szerszego przeglądu różnych dziedzin życia. Książka Pawła Mościckiego jest lekturą obowiązkową nie tylko dla tych, którzy chcą zrozumieć, co dzieje się obecnie na Bliskim Wschodzie. To również interdyscyplinarna podróż po piekle, w kotłach którego nas również w każdej chwili mogą zacząć gotować. Nikt do tej pory w Polsce nie napisał tak mocno i przeszywająco celnie na ten temat. I pewnie nikt długo nie napisze, bo odwaga jest u nas coraz bardziej deficytowa.
Mateusz Piskorski
Paweł Mościcki, „Gaza. Rzecz o kulturze eksterminacji”, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2025, ss. 278.
Kibice Rakowa Częstochowa wywiesili transparent podczas meczu z Maccabi Hajfa. / foto: screen YouTube: TVP Sport
Kibice Rakowa Częstochowa, w przeciwieństwie do piłkarzy ich drużyny, nie zawiedli. Na trybunach w czasie meczu z Maccabi Hajfa na trybunach pojawił się transparent nawiązujący do sytuacji w Izraelu i Strefie Gazy.
W czwartek Raków, w ramach eliminacji Ligi Konferencji Europy, podejmował u siebie zespół z Izraela. Spotkanie zakończyło się skromnym zwycięstwem Maccabi Hajfa, po bramce zdobytej przez Ethane Azoulaya w 61. minucie spotkania.
– Wierzę, że odwrócimy kartę w drugim spotkaniu. Teraz jest mi smutno, ale każdy dzień, aż do czwartku, będzie pracować na naszą korzyść. To będzie niezwykle ważny mecz i musimy się do niego jak najlepiej przygotować – powiedział trener drużyny z Częstochowy, Marek Papszun.
W czasie spotkania, tuż po przerwie, kibice Rakowa wywiesili za jedną z bramek wymowny transparent, głoszący, że „Izrael morduje, a świat milczy”. Jak podaje portal Onet, napis po zaledwie kilku minutach zniknął z trybun.
„Taki transparent wywiesili dzisiaj kibice Rakowa. Spodziewałem się, że fani drużyny z Częstochowy mogli przygotować coś, co przypomni o sytuacji w Palestynie. Ciekawi mnie, jaka może się szykować w takim przypadku kara od UEFA” – napisał na portalu X Bartłomiej Banasiewicz z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej.
Wstrząsające słowa żydowskiego rabina, które padły pod koniec lipca, w ostatnich dniach obiegają media i portale społecznościowe. Wypowiedź trafiła nawet do tureckiej telewizji publicznej. Świat poznaje bezpośredni apel duchownego o wymordowanie wszystkich dzieci zamieszkujących strefę Gazy.
– Cała Gaza i każde dziecko w Gazie powinno umrzeć z głodu! – grzmiał z mównicy rabin Ronen Shaulov, jak podał turecki nadawca publiczny TRT world, w czasie wystąpienia przed dużą publicznością.
Wstrząsające wystąpienie uwieczniono nagraniem, które obecnie obiega media społecznościowe i prasę. Żydowski duchowny przekonywał w nim, że w Strefie Gazy nie ma nikogo niewinnego, a obecni tam Palestyńczycy wyrosną na terrorystów, więc ich życie należy zakończyć już teraz.
– To wstyd i hańba, że w naszym kraju ludzie w ogóle mówią o dzieciach głodujących w Gazie. Wstyd i hańba (…). Cała Gaza i każde dziecko w Gazie powinno umrzeć z głodu. Bo teraz Gazańczycy głodzą i dręczą zakładników. A nie zapominajcie, że ci, którzy teraz (…) duszą i głodzą zakładników byli niegdyś dziećmi – mówił zebranym rabin.
https://twitter.com/i/status/1952048523899269503
– W Gazie nie ma niewinnych. Wszystkie zdjęcia, które widziałem i wszystkie filmy, które nieszczęśliwie obejrzałem, mówią o niewinnych cywilach, nie członkach Hamasu, którzy z chałwą i baklawą przyjmowali ciała zakładników i żywych zakładników, i przetrzymywali ich w domach (…). Nie wyciągnęlibyśmy lekcji z Amalekitów, gdybyśmy zostawili choćby ślad po nich – przekonywał duchowny.
Stary Testament wspomina Amalekitów jako wrogi wobec Izraela lud. Księga Powtórzonego Prawa nakazuje Izraelitom zawsze pamiętać o tym, jak Amalekici doskwierali Żydom w drodze z Egiptu do Kannanu i „wygładzić imię Amaleka spod nieba” (PWT 25, 17-19). – Jeśli tym razem pozostanie po nich jakikolwiek ślad, 7 października powróci, tyle że w innym roku – ostrzegał rabin.
– Nie mam litości dla tych, którzy nie mieli litości dla naszych dzieci. Nie mam litości dla tych, którzy za parę lat dorosną i nie będą mieli litości dla nas. Nie mam krzty współczucia dla tych, którzy przelali krew Żydów, którzy nie uczynili im nic złego – oświadczył duchowny.
– Tylko głupia piąta kolumna ma litość dla przyszłych terrorystów, mimo że dziś są oni wciąż młodzi i głodni. Oby zmarli z głodu. A jeśli ktoś ma problem z tym, co powiedziałem, to jego problem. Jedna z najbardziej szokujących historii to, gdy usadzono razem 7 października dwójkę rodziców i zastrzelono dzieci i zamordowano je na ich oczach. Potem ich samych. To są Ci, których mi żal, nie dzieci, które jutro staną się terrorystami – kwitował.
Podczas przesłuchania w Knesecie, żołnierz armii izraelskiej – Shalom Sheetrit opowiedział, że on i jego koledzy, stacjonujący na placówce wojskowej w pobliżu Strefy Gazy, rankiem 7 października otrzymali niespodziewany rozkaz: “7 października otrzymaliśmy rozkaz od dowódców Brygady Golani, aby zawiesić wszystkie patrole wzdłuż granicy Strefy Gazy od 5.20 do 9 rano.”
Żołnierz poinformował, że w noc poprzedzającą atak znajdował się wraz z dwoma innymi żołnierzami w batalionowej stacji radiowej w placówce Pega, niedaleko kibucu Be’eri. To właśnie tam, o świcie, nadeszła wiadomość, która była dość niezwykła: „O 5:20 rano nagle nadeszła dziwna wiadomość od dowódcy mojego batalionu, a to, co powiedział w rozmowie, brzmi mniej więcej tak: ‘Nie wiem dlaczego, ale wydano rozkaz zabraniający patrolowania ogrodzenia do dziewiątej rano’”.
Według Sheetrita, patrole wzdłuż ogrodzenia były codzienną czynnością dla batalionu operacyjnego, którego był częścią. Ale właśnie tego dnia, w tym wyjątkowym oknie czasowym, Hamas zaatakował. Najpierw uderzył w placówkę Pega, a następnie w kibuc Be’eri. Zapytany przez członków Knesetu, dlaczego wielu żołnierzy wciąż spało, gdy rozpoczął się atak, Sheetrit przyznał: „Nie wiem, jak odpowiedzieć ma to pytanie”.
„Polska była, jest i będzie po stronie Izraela w jego konfrontacji z islamskim terroryzmem. Ale nigdy po stronie polityków, których działania prowadzą do głodu i śmierci matek i dzieci.”
Te zdania mogły napisać tylko dwa rodzaje ludzi. Albo mentalnie nieprzystający do średniej, za to odnajdujący się w najniższych czeluściach skali, albo noszący obłudę jak płaszcz na co dzień.
Niestety, nie mogę tego określić dosadniej, bo dałem słowo. A ja słowa dotrzymuję, w przeciwieństwie do osobnika, który doszedł do władzy obiecując sto konkretów w sto dni.
Polska była, jest i będzie po stronie Izraela, ale nie po stronie jego polityków, którzy nakazują zabijać kobiety i dzieci. Wynika z tego po pierwsze, że pan Tusk nie ma niczego przeciwko zabijaniu nastolatków, mężczyzn i starców. Najwidoczniej uważa on, że ci są terrorystami z urzędu. W przeciwieństwie do dzieci i kobiet, które nie są terrorystami jeszcze. Dzieci są terrorystami in spe, wszak rosną. Sumienie Tuska nie pozwala na ich zabijanie teraz, ale w przyszłości jak najbardziej. Co do kobiet to nie był on logiczny w swoim widzeniu świata. Kobiety przecież rodzą dzieci, które dorastają i w myśl wywodu premiera stają się terrorystami. Zasadne byłoby więc wyeliminować przyczynę, czyli matki, żeby nie doszło do skutku.
To jest jedna sprawa. Druga jest taka, że Tusk, podobno historyk z wykształcenia, uważa, że winne nie jest państwo Izrael, a politycy, którzy rządząc krajem kierują aparat państwa w postaci sił zbrojnych do fizycznej eliminacji Palestyńczyków.
To jest ten moment, żeby żyjący jeszcze nauczyciele Tuska albo zwrócili pensje, albo poprawili mu oceny na świadectwie. Z historii pała.
Nie, to nie jest wina tylko Bibiego Netanyahu, który przecież w polityce nie znalazł się dwa lata temu, a jak on odejdzie, to Izrael stanie się barankiem pokoju. Eliminacja narodu palestyńskiego to systemowe działanie Izraela, które zaczęło się dziesiątki lat temu. Zaś prawo do tego daje Żydom księga rzekomo podyktowana przez ich boga, który obiecał im Ziemię Obiecaną. Akurat leżącą w Palestynie. Nie przejmują się zapisami prawa międzynarodowego, mówiącego o traktowaniu ludności cywilnej na obszarach objętych działaniami wojennymi, ale zapiskami sprzed kilku tysięcy lat, stworzonymi przez ludzi dla których szczytem techniki była taczka.
Zresztą to nie jest wojna. Z uwagi na przewagę militarną, technologiczną, ekonomiczną to jest strzelanie do kaczek. Te kaczki mają się wynieść precz, gdzie to ich sprawa, albo zginąć.
W swojej wypowiedzi Tusk za „islamski terroryzm” ma zapewne odpowiedzieć Hamas. Ale Hamas nie jest organizacją terrorystyczną. To organizacja narodowo-wyzwoleńcza, która o swoje cele walczy przy użyciu takich środków jakie posiada. A celem jest odzyskanie Palestyny dla Palestyńczyków. To IDF stosuje terrorystyczne metody głodząc oblężonych, zakazując pomocy humanitarnej, wreszcie ostrzeliwując ludzi, którzy pojawiają się w punktach pomocy, gdzie chcą uzyskać żywność. Ludzie w Gazie umierają z głodu. Umierają niemowlęta, dzieci, kobiety, czyli osoby, które według Tuska nie są terrorystami. To nie obchodzi władz Izraela, bo one chcą Palestyny tylko dla siebie. Zresztą nie tylko Palestyny. Działania w Syrii, Iranie pokazują, że apetyt jest nienasycony.
Proces niszczenia palestyńskiego społeczeństwa to nie jest proces kilkuletni. Rozpoczął się on po I Wojnie Światowej, kiedy brytyjskie władze sprawujące wówczas nadzór nad Palestyną zezwoliły na masową migrację Żydów z Europy. Zeew Żabotyński – ojciec duchowy Begina, Szamira, Szarona, Olmerta i Netanjahu już w 1923 roku pisał, że „każda rdzenna populacja na świecie opiera się kolonistom dopóty, dopóki ma jakąkolwiek nadzieję, że uda się jej uniknąć zagrożenia kolonizacją. To właśnie robią Arabowie w Palestynie i przy tym będą się upierać tak długo, jak długo pozostanie choćby cień nadziei, że zdołają zapobiec przekształceniu „Palestyny” w „Ziemię Izraela””.
Jaśniej się chyba nie da. Kolonizować, łamać opór, aż pozostali przy życiu przyjmą swój los. Tych, którzy nie przyjmą – eliminować. I to właśnie dzieje się od lat. Do roku 1939 syjoniści zdominowali Palestyńczyków w Palestynie. W kolejnych latach tłamsili ich opór zbrojnie, zmuszając do emigracji, wsadzając do więzień. Rok 1948, rok 1967, inwazja na Liban w 1982 roku celem zniszczenia OWP. I tak do dzisiaj. To nie są dane utajnione, wręcz przeciwnie.
Wydawałoby się, że poważny polityk powinien najpierw zapoznać się z faktami zanim wypowie publicznie swoje zdanie. Donald Tusk nie jest poważnym politykiem. Ten człowiek uznał za wiarygodnego świadka pana Murańskiego.
Kończąc chciałbym wbić jeszcze jeden nóż prawdy w plecy premiera. Jeżeli Polska nie jest po stronie polityków, których działania prowadzą do głodu i śmierci matek i dzieci, to dlaczego po latach ustanowiliśmy ambasadora w Izraelu? I dlaczego zakupiliśmy od tego państwa systemy radarowe? To pierwsze świadczy, że Polska uznaje rządzących obecnie Izraelem za polityków, z którymi warto i należy utrzymywać kontakty. To drugie, że śmierć matek i dzieci mamy tam, gdzie mogą pana majstra pocałować w odbyt, bo finansujemy ludobójstwo mające miejsce w Palestynie.
Życzę panu premierowi, żeby co noc śniły mu się nie tylko kobiety i dzieci, ale wszyscy niewinni ludzie ginący w Strefie Gazy.
Jako dziennikarka spotykam wielu ludzi, lecz tylko nieliczni posiadają cechę, która szczególnie mnie porusza – pokorę, by przyznać się, także przed samym sobą, do błędnych przekonań, które kiedyś podzielali. Ich dawne opinie nierzadko były rezultatem ulegania propagandzie. Dopiero zderzenie z rzeczywistością i osobiste doświadczenia pozwoliły im otworzyć oczy i dostrzec prawdę.
Takie osoby stawiają prawdę ponad wygodę i przywileje, a w jej obronie potrafią znieść brutalną krytykę i ostracyzm ze strony własnego środowiska. Zauważyłam, że to właśnie ci nieliczni – zdolni do autorefleksji i odwagi – są najbardziej zdeterminowani, by zmieniać świat na lepsze. Z pewną ulgą odnotowałam, że postawy tego rodzaju obecne są także w niektórych środowiskach żydowskich.
Dowiedziałam się o nich z filmu „Israelism” (2023), amerykańskiego dokumentu autorstwa Erin Axelman i Sama Eilertsena. Produkcja ta koncentruje się na sposobie przedstawiania konfliktu izraelsko-palestyńskiego w amerykańskich instytucjach żydowskich oraz jego wpływie na tożsamość młodych żydów w Stanach Zjednoczonych.
Film śledzi dwójkę młodych amerykańskich żydów – Simone Zimmerman i Eitana – wychowanych w duchu bezwarunkowego poparcia dla Izraela. Eitan służył w armii izraelskiej, a Simone broniła Izraela na kampusach uniwersyteckich. Po osobistym zetknięciu się z losem Palestyńczyków oboje przechodzą głęboką przemianę i dołączają do ruchu młodych żydów z USA, stanowczo krytycznych wobec Izraela.
Od idealisty do żołnierza IDF
Eitan w filmie opowiada, że dorastał w przekonaniu, iż Izrael jest centralnym elementem żydowskiej tożsamości – „naszą bezpieczną przystanią”, „naszym domem”. Wychowywano go w duchu dumy z Izraela jako miejsca, w którym żydzi mogą się chronić i być silni, a izraelska armia – IDF – była przedstawiana jako „najbardziej moralna armia świata”.
Izrael jawił mu się jako coś świętego, czystego, ponad wszelką krytyką – coś, czego nie wolno kwestionować. Chciał służyć w izraelskiej armii, traktując to jako swój obowiązek wobec „narodu żydowskiego” – chciał być jego obrońcą. Czuł, że to „honor” i „moralny imperatyw”.
Pod wpływem edukacji i tradycji rodzinnej Eitan wierzył, że armia broni wartości bliskich jego sercu – dobra, sprawiedliwości, przetrwania, nie dostrzegając, że może być narzędziem opresji. Dopiero konfrontacja z rzeczywistością okupacji zmieniła jego perspektywę.
Przyznaje, że wcześniej nie wiedział, iż ziemia, na której powstał Izrael, należała do Palestyńczyków. W jego wychowaniu Palestyńczycy byli postrzegani jako wrogowie, a ich historia i prawa do ziemi były ignorowane.
Tymczasem podczas służby w armii Eitan był świadkiem brutalnych praktyk wobec Palestyńczyków – nocnych najść na domy, rewizji, zastraszania rodzin, często bez konkretnego powodu. Obserwował, jak izraelscy żołnierze budzą dzieci, rozbijają meble i przeszukują mieszkania, siejąc strach i poczucie upokorzenia.
Najbardziej szokującym doświadczeniem było dla niego odkrycie istnienia dwóch systemów prawnych na tym samym terytorium – jednego dla Izraelczyków, drugiego dla Palestyńczyków. Zrozumiał, że nie ma tu mowy o równości czy demokracji, lecz o systemie apartheidu. Jako żołnierz musiał wykonywać rozkazy, które przeczyły jego moralności – blokowanie ruchu ludzi, ochranianie agresywnych osadników żydowskich, traktowanie palestyńskich cywilów jak zagrożenie.
Skrucha, zadośćuczynienie i… odrzucenie
To zderzenie idealistycznego obrazu Izraela, jaki znał z dzieciństwa, z brutalną rzeczywistością okupacji, doprowadziło Eitana do wewnętrznego kryzysu. Uświadomił sobie, że nie jest „obrońcą swojego ludu”, lecz częścią systemu opresji. Ta refleksja zapoczątkowała jego radykalną przemianę.
Eitan postanowił działać – nie chciał milczeć o tym, czego doświadczył podczas służby w izraelskiej armii. Dołączył do organizacji Breaking the Silence, zrzeszającej byłych żołnierzy IDF, którzy publicznie dzielą się swoimi świadectwami o łamaniu praw człowieka na terytoriach okupowanych. Zaczął mówić otwarcie o przemocy wobec cywilów, systemowym rasizmie i codziennych upokorzeniach, które były częścią okupacji. Jego celem stało się uświadamianie izraelskiej i międzynarodowej opinii publicznej, że okupacja nie jest „obroną Izraela”, ale brutalnym systemem kontroli i dominacji nad Palestyńczykami.
Mężczyzna zaryzykował nie tylko społeczne odrzucenie, ale także zerwanie więzi z własną wspólnotą. Rodzina i znajomi – zwłaszcza ci z pro-izraelskiego środowiska – odebrali jego przemianę jako zdradę. Wielu nie potrafiło zrozumieć, jak ktoś wychowany w duchu syjonizmu mógł publicznie krytykować armię, której był częścią, i stanąć po stronie Palestyńczyków.
Eitan mówi w filmie „Israelism”, że niektórzy bliscy zerwali z nim kontakt, inni próbowali go „naprostować”, a jeszcze inni traktowali go z podejrzliwością i rozczarowaniem. Jego wybór często spotykał się z oskarżeniami o „wspieranie wrogów Izraela” czy „nienawiść do własnego ludu”.
Mimo bólu i społecznego wykluczenia Eitan uznał, że nie może dłużej milczeć. Zrozumiał, że lojalność wobec prawdy i ludzkiej godności musi przeważyć nad potrzebą akceptacji w zamkniętym kręgu. Jego świadectwo, choć przez wielu uznawane za kontrowersyjne, stało się ważnym głosem sumienia w żydowskiej debacie o Izraelu.
Olśniona buntowniczka
Simone Zimmerman została wychowana w pro-izraelskiej rodzinie, w której Izrael był uważany za centralny element żydowskiej tożsamości. Dorastała w przekonaniu, że Izrael jest narodem obrońców, a wojsko (IDF) chroni żydów przed zagrożeniami zewnętrznymi. Wychowanie to opierało się na silnym poczuciu dumy narodowej i wiary w słuszność izraelskiej misji, szczególnie w kontekście historii Holokaustu. Początkowo, podobnie jak wielu innych, postrzegała Palestyńczyków głównie jako wrogów i zagrożenie dla izraelskiego bezpieczeństwa.
Przemiana Simone zaczęła się po intensywniejszym zderzeniu z rzeczywistością okupacji i systematycznym łamaniem praw człowieka. To, co ją najbardziej wstrząsnęło, to brutalność, z jaką traktowani są Palestyńczycy, zwłaszcza widok cierpienia cywilów, bezbronnych ludzi poddanych represjom, a także niewidoczność ich perspektywy w mainstreamowej narracji. Przede wszystkim jednak, uświadomiła sobie, że Palestyńczycy są ofiarami systemu apartheidu, a nie tylko przeciwnikami Izraela. Zrozumiała, że ich walka nie jest walką z żydami, ale o prawa do swojej ziemi, godności i wolności.
Zmiana zdania Simone na temat Palestyńczyków była wynikiem poznania ich historii i realiów życia pod okupacją, a także świadectw ludzi, którzy doświadczyli tych trudności. Zamiast widzieć Palestyńczyków jako wrogów, zaczęła dostrzegać ich jako ludzi z własnymi aspiracjami i prawami, którzy żyją pod systematyczną opresją.
Po swojej przemianie Simone zaczęła angażować się w działalność na rzecz praw człowieka, w tym przez organizację Breaking the Silence, skupiającą się na ukazywaniu brutalnych praktyk izraelskiej armii na terytoriach okupowanych. Stała się głośnym krytykiem izraelskiej polityki, broniąc praw Palestyńczyków i promując rozwiązania pokojowe.
W odpowiedzi na swoje poglądy Simone również spotkała się z ostrą krytyką i napiętnowaniem, szczególnie ze strony swojej rodziny i pro-izraelskiego środowiska. Często była oskarżana o zdradę i wspieranie „wrogów Izraela”. Wiele osób odwróciło się od niej, a niektórzy wyrazili publicznie niezadowolenie z jej decyzji, zarzucając jej, że „nienawidzi własnego ludu”.
Oprócz tego, Simone doświadczyła także gróźb i obelg – zarówno online, jak i w życiu codziennym. Grożono jej przemocą, a także obrażano ją na różnych platformach społecznościowych, nazywając „zdrajczynią” i „antysemitką”.
Zderzenie narracji
Twórcy filmu „Israelism” oddali także głos różnym obrońcom polityki izraelskiej, którzy reprezentują powszechnie przyjmowaną narrację syjonistyczną. Jeden z nich argumentuje, że Izrael ma prawo do samoobrony wobec zagrożeń ze strony Palestyńczyków i państw sąsiednich, a potęga militarna IDF jest niezbędna dla zapewnienia bezpieczeństwa. Inny podkreśla, że Izrael to jedyne państwo demokratyczne na Bliskim Wschodzie i bezpieczna przystań dla Żydów, szczególnie po doświadczeniach Holokaustu. Jeszcze inny wskazuje na moralny obowiązek Izraela, by bronić swoich granic i chronić swoich obywateli. Chociaż przytoczone wypowiedzi podtrzymują retorykę o konieczności obrony, film „Israelism” zestawia te argumenty z głosem ofiar – narodu palestyńskiego, od dekad doświadczającego okupacji, przemocy i systemowej dyskryminacji.
Szczególnie istotny w tej narracji jest głos Baha Hilo z Betlejem, który dzieli się świadectwem codziennego życia pod okupacją. Jako Palestyńczyk, opowiada o brutalności, represjach i nierówności w traktowaniu, jakiej doświadcza jego społeczność. Jego głos to nie tylko relacja świadka – to apel o człowieczeństwo. Hilo podważa stereotypy i wskazuje, że Palestyńczycy nie są wrogami, lecz ludźmi pozbawionymi podstawowych praw i wolności.
Obecność Hilo w filmie nie jest przypadkowa – to jego perspektywa, zwykle marginalizowana w dominującym dyskursie, pozwala widzowi spojrzeć na konflikt oczami uciśnionych. To głos rozpaczliwego wołania o sprawiedliwość.
Dokument „Israelism” obejrzałam dzięki temu, że pojechałam do Katowic na wykład Baha Hilo. To właśnie podczas tego spotkania dowiedziałam się o tej amerykańskiej produkcji. Nazajutrz wspólnie uczestniczyliśmy w pokazie filmu, zorganizowanym dla zainteresowanych mieszkańców Śląska. Seans wywarł na mnie ogromne wrażenie – oprócz wzruszenia, pojawił się przebłysk nadziei.
Uświadomiłam sobie, że walka o wolność Palestyńczyków nie sprowadza się wyłącznie do działań ruchu oporu spod znaku Hamasu, lecz toczy się także – a może przede wszystkim – poprzez edukację i uświadamianie. Fakty i argumenty przedstawione w filmie nie pozostawiają wątpliwości, po której stronie leży racja. Budujące jest to, że niektóre osoby wywodzące się ze środowisk żydowskich zaczęły to dostrzegać.
Warto odnotować, że film „Israelism” wywołał liczne kontrowersje, szczególnie na amerykańskich kampusach, gdzie podejmowano próby blokowania jego pokazów. Organizatorzy spotykali się z zarzutami o antysemityzm oraz presją ze strony administracji, darczyńców i środowisk pro-izraelskich. Z filmem walczyły również zorganizowane grupy, takie jak „Mothers Against College Antisemitism”, które wysyłały masowe skargi do władz uczelni.
Pojawiały się także doniesienia o interwencjach ze strony izraelskich konsulatów, które miały naciskać na kina, by nie wyświetlały filmu. Twórcy „Israelism” podkreślają, że ich intencją było ukazanie złożonej relacji między amerykańskimi żydami a Izraelem, a nie szerzenie nienawiści, i że reakcje te tylko potwierdzają potrzebę otwartej debaty.
Wydarzenia na Bliskim Wschodzie z bezprecedensowym bombardowaniem domów, szkół, szpitali, domów modlitwy powoduje odwrócenie się sympatii świata od Izraela. Świat z zaskoczeniem ogląda świadectwa współczesnego barbarzyństwa dokonywanego przez naród, który dotąd obnosił się swoją krzywdą Holocaustu i wydaje się, że niczego nie zrozumiał. W USA, które dzięki chrześcijańskim syjonistom są największym i dotąd bezwarunkowym wsparciem Izraela, dorasta nowe pokolenie, bardziej ateistyczne, które coraz bardziej krytycznie odnosi się do brutalnych metod izraelskiego rządu.
Obserwując to co się wyprawia w Gazie i szerzej na Bliskim Wschodzie, Bogu dzięki za założenie państwa Izrael, w innym wypadku to Polacy byliby dziś w poważnych kłopotach.
Wystarczy przypomnieć międzynarodowe parcie Żydów po zakończeniu I wś. na stworzenie na ziemiach polskich państwa Polin z jidysz jako drugim językiem urzędowym. Ta zorganizowana akcja wspierana przez delegację amerykańskich Żydów przybyłych na konferencję w Wersalu bardzo zaszkodziła niesamowitym wysiłkom i osiągnięciom skutecznie forsującego tam interesy polskie Romana Dmowskiego. Powołanie państwa w Palestynie (obszar brytyjskiego mandatu) spowodowało też poważne odpłynięcie syjonistycznie zorientowanych polskich Żydów. Oczywiście były z tym exodusem trudności dlatego w różnych krajach uciekano się do stosowania rozmaitych bodźców, zagrożeń i prowokacji jak w Kielcach w 1946 r. W rezultacie w Polsce pozostał głównie odłam komunistów silnie powiązanych z sowiecką Rosją, których zatrudnił Stalin do zarządzania Polską.
Wydarzenia na Bliskim Wschodzie z bezprecedensowym bombardowaniem domów, szkół, szpitali, domów modlitwy powoduje odwrócenie się sympatii świata od Izraela. Świat z zaskoczeniem ogląda świadectwa współczesnego barbarzyństwa dokonywanego przez naród, który dotąd obnosił się swoją krzywdą Holocaustu i wydaje się, że niczego nie zrozumiał.
W USA, które dzięki chrześcijańskim syjonistom są największym i dotąd bezwarunkowym wsparciem Izraela, dorasta nowe pokolenie, bardziej ateistyczne, które coraz bardziej krytycznie odnosi się do brutalnych metod izraelskiego rządu. Co więcej, wśród udzielających dotąd bezgranicznego poparcia interesom Izraela amerykańskich ewangelików pojawiło się oburzenie i tarcia, które niżej przedstawię.
Nie trzeba nikogo przekonywać jak wielką siłę ma AIPAC, żydowskie lobby w Ameryce, praktycznie kontrolujące Kongres. Co więcej AIPAC nie jest zarejestrowany jako lobby na rzecz obcego państwa. Ostatnim prezydentem, który tego żądał o żydowskich lobbystów był prezydent JF Kennedy, który również sprzeciwiał się uzyskaniu broni atomowej przez Izrael. Z liczby 435 reprezentantów Izby Niższej Kongresu jedynie jeden kongresmen z Kentucky Thomas Massie przyznał, że nie zgodził się na “opiekę” lobbystów z AIPAC, którzy wywierają naciski na uchwalaniu polityki sprzyjającej interesom Izraela i oferują kongresmenom pomoc w następnych wyborach. System ten pracuje od dekad i zapewnia coroczną pomoc dla Izraela w wysokości co najmniej $3,8 mld z kieszeni amerykańskiego podatnika. Oczywiście kwoty te drastycznie wzrastają w sytuacji wybuchających tam wojen, czy bezpośrednich kosztownych wojen w imię bezpieczeństwa Izraela, co wiąże się z destabilizacją ościennych państw.
Ciągle głośna afera pedofilska powiązanego z CIA i Mosadem Epsteina organizującego zasadzki na łasych i żądnych wrażeń z nieletnimi polityków, influencerów i celebrytów prawdopodobnie zabezpieczała materiały do ich szantażowania w razie potrzeby.
Sprawy nie dało się zamieść pod dywan i będzie ona miała swój dalszy ciąg. Szczególnie interesujące jest 2 dniowe przesłuchanie przez z-cę Prokuratora Generalnego (AG) wspólniczki podobno zlikwidowanego(?) w więzieniu czekającego na rozprawę Epsteina, niesławnej super pimp “Madam” Giselle Maxwell, która odsiaduje swój 20 letni wyrok. Kobieta ma 63 lata i chce jakoś wydobyć się z więzienia więc odwołała się do Sądu Najwyższego, który może rozpatrzyć jej prośbę w końcu września. SN ma takich próśb rocznie ok 4,000, a przyjmuje do rozpatrzenia jedynie 70. Przy okazji wyszło na jaw, że to Trump zaraportował Epsteina policji jeszcze w 2004 r. i wyrzucił go ze swojego klubu. Miał też z nim zatargi odnośnie konkurencji w zakupach nieruchomości. Wydaje się, że będą odtajnione następne dokumenty i ta skandaliczna sprawa będzie miała nie tylko swój ogon, ale i wąsy.
W USA największymi sojusznikami Izraela są chrześcijańscy ewangelicy, na których Izrael od zawsze mógł liczyć nie tylko w sprawie ich gorącego poparcia, ale i przekazywania pokaźnych sum dla Izraela. Izrael może na nich bardziej liczyć niż na swoją diasporę żydowską w USA, której poglądy są bardziej na lewo. Ewangelicy są otwartymi syjonistami i stanowią ten odłam chrześcijaństwa, dla którego Izrael wydaje się ważniejszy od samego Jezusa. W pewnej historycznej interpretacji chrześcijańscy protestanci uciekający przed religijnymi prześladowaniami z Anglii i innych państw Europy zachodniej przebyli (jak Izraelici pod przywództwem Mojżesza Morze Czerwone) Atlantyk i potraktowali kontynent zamieszkany przez Indian jako swoją Ziemię Obiecaną. Cóż, można i tak…
Ci obeznani z Historią wiedzą, że na terenie Palestyny, Fenicji i Syrii wskutek wypraw krzyżowych od 1099 r. istniało z różnym szczęściem “europejskie” Królestwo Jerozolimskie w różnych formach aż do 1291 r., więc bez mała 200 lat! Niedawno zmarły dyplomata Henry Kissinger przepowiadał, że dzisiejszy Izrael przestanie istnieć. Miało to mieć miejsce kilka lat temu…
Prezydent Trump mianował ambasadorem w Jerozolimie, byłego gubernatora stanu Arkansas, utalentowanego muzycznie, ewangelickiego pastora i syjonistę Mike’a Huckabee. Wszyscy widzą co rząd Netanjahu wyrabia w Gazie, która przypomina dziś umęczoną i zniszczoną Warszawę w 1945 r. Prawie cały świat wyraża swoje oburzenie kiedy i teraz izraelscy żołnierze strzelają jak do “kaczek” do Palestyńczyków czekających w kolejce po wodę i żywność. W Gazie panuje nędza i głód, Izrael utrudnia dostęp konwojom z żywnością. Lekarz ochotnik skarżył się, że w końcu pozwolono mu na wejście do Gazy, ale beż żadnych instrumentów i środków medycznych…
75 letni Netanjahu, którego rodowe nazwisko brzmi Milejkowski, jest synem Bencyjona urodzonego w 1920 r. w Warszawie, żyjącego w Jerozolimie (dziennikarz, historyk), który przyjął nowe nazwisko od miejscowości Netanja. W Izraelu jest oskarżony w procesie o korupcję i grozi mu więzienie, ale proces jest odkładany z powodu kolejnej wojny. Posiada poparcie ultra prawicowych i religijnych partii w 120 osobowym Knesecie i jak dotąd dalej jest w stanie “zorganizować” wojny i stan zagrożenia co zapewnia mu bezkarność. Część komentatorów wysłuchując izraelskich propozycji aby zmienić rządy w sąsiadujących krajach zauważa, że najkorzystniejsza jednak byłaby zmiana reżimu w Izraelu…
Według oficjalnych danych w barbarzyńsko bombardowanej Gazie (starożytne miasto znane z podania o śmierci biblijnego Izraelity Samsona z rąk Filistynów) zostało zabitych już 57,575 Palestyńczyków, a 136,879 zostało rannych, w dużym stopniu ofiarami są dzieci i kobiety. Kilka dni temu wojska izraelskie zbombardowały i zniszczyły jedyny kościół katolicki w strefie Gazy. I to nie były bomby lotnicze, ale podjechał izraelski czołg i zniszczył kościół zabijając 3 katolików i raniąc resztę szukających tam schronienia , w tym katolickiego księdza. Przywódcy religijni Kościoła Katolickiego patriarcha Pierbattista Pizzaballa i Greckiego Kościoła Ortodoksyjnego Theophilos III z Jerozolimy odwiedzili ruiny zaatakowanego przez Izrael kościoła.
Netanjahu zachowuje się jak żądny krwi bezmyślny chuligan siejący wokół śmierć i zniszczenie. Trump niestety dostarcza mu broni i amunicji, co prawda zachęcając go do szybkiego zakończenia wojennych awantur (Iran, Gaza, Liban, Syria). 75 letni Netanjahu ma wiele problemów zdrowotnych, w grudniu wycięli mu prostatę. W kwietniu 2024 r. pod pełnym znieczuleniem przeszedł operację przepukliny, a w 2023 r. został mu wszczepiony pacemaker (stymulator serca)…
Izraelski minister obrony Israel Katz ogłosił plan czystki etnicznej w Gazie z przemieszczeniem 600,000 Palestyńczyków na południowy skraj przy mieście Rafah (przy granicy z Egiptem), zamieszkaliby tam za kordonem w swoistym obozie koncentracyjnym, ściśle kontrolowanym przez izraelską armię. Pozostała populacja z 2,1 mln Palestyńczyków byłaby tam stopniowo przemieszczana, a później wydalana do innych krajów. Izrael po napadzie na Iran, zatrzymanym przez Trumpa, dziś bezkarnie bombarduje pogrążoną w chaosie Syrię.
Wydaje się, że wysiłki Trumpa w celu zbudowania pokoju na bazie wcześniejszych “Abrahamowych Porozumień” między krajami arabskimi i Izraelem nie będzie już możliwe. Trump jednak dotąd nie zastopował barbarzyńskiego zachowania Netanjahu i najbliższy czas pokaże, kto jest kim w tym związku. Jak na ironię Bibi odwiedził Trumpa z projektem zgłoszenia go do Pokojowej Nagrody Nobla, pewnie to inicjatywa mędrca Wałęsy…
Według źródła Axios, dyrektor Mossadu David Barnea odwiedził Waszyngton aby uzyskać poparcie i pomoc dla negocjowanego przez Izrael planu przesiedlenia Palestyńczyków z Gazy (u jej nabrzeży odkryto bogate złoża gazu ziemnego i ropy) do innych krajów. Barnea poinformował Steve’a Witkoff, że Izrael negocjuje w tej sprawie z Libią (wojna domowa, rywalizują ze sobą dwa rządy), Etiopią i Indonezją.
Więc jedno z najbogatszych państw świata Izrael (dwie pozycje przed Japonią, 3 pozycje za W.B. w dochodzie na głowę mieszkańca) pobiera corocznie $3,8 mld, czyli $404 na głowę swojego mieszkańca z kieszeni amerykańskiego podatnika (2023 r.), w porównaniu do $15 dla mieszkańca biednej Etiopii. Dodajmy, że USA corocznie płaci Egiptowi (za pokój między Izraelem a Egiptem) $1,4 mld, a Jordanii$1,7 mld (2023 r.). Oczywiście wojna to wielki biznes więc zaraz po ataku Hamasu na Izrael, USA przekazała Izraelowi dodatkowo $14,1 mld w pomocy militarnej, czyli razem rocznie $17,9 mld. Wypada przypomnieć, że przy tym wszystkim Ameryka ma obecnie deficyt budżetowy sięgający $1 bln! Do pomocy dla Izraela trzeba by doliczyć koszty dodatkowe jak operacje US Navy w rejonie Bliskiego Wschodu w rocznej wysokości $4,86 mld, plus operacja przeciwko Houthis w Jemenie kosztująca ok $2 mld i wspomaganie Izraela w atakowaniu Iranu $2 mld…
Trzeba dodać, że licząc koszty wspierania dominacji Izraela na Bliskim Wschodzie w operacjach w Iraku i Syrii wliczając przeszłe i przyszłe koszty medyczne dla rannych weteranów otrzymujemy sumę ok. $2,9 bln (USD $2,9 tryl.)[2.9*10^12 ..md] . W rezultacie tych działań śmierć poniosło ok. 580,000 cywilów i żołnierzy, w tym 4,600 amerykańskich żołnierzy poległych w Iraku i 32,000 rannych. Po ataku 9/11 nastąpiła inwazja i 20 letnia okupacja Afganistanu, w jej rezultacie zginęło 176,000 ludzi w tym 2,459 amerykańskich żołnierzy, koszt $2.3 bln (USD $2.3 trillion)…
Wspomniany wyżej nowy amerykański amb. Mike Huckabee zaskoczył wszystkich ogłaszając, że Izrael robi wizowe trudności wycieczkom ewangelików do Ziemi Świętej. Huckabee wysłał list do min. spraw wewnętrznych Moshe Arbel w którym zagroził, że poleci własnemu konsulatowi podobne traktowanie Żydów ubiegających się o wizy, aby podróżować do Ameryki. Najbardziej szokujące jest to, że Huckabee był dotąd znanym sympatykiem Netanjahu i Izraela. Jednocześnie ambasador zwrócił się do amerykańskich ewangelików, że ich dotacje nie znajdują wdzięczności w Izraelu, wobec tego powinni również skasować swoje plany podróży do Jerozolimy. Ambasador też zażądał od rządu Izraela wyjaśnienia okoliczności skatowania na śmierć 20 letniego amerykańskiego Palestyńczyka (bili go 3 godz. i nie dopuszczali pogotowia ratunkowego) przez terrorystów, osadników izraelskich na Zachodnim Brzegu, który odwiedził swoją rodzinę we wsi Sinjil…
Powstaje pytanie dlaczego Izrael chce wyalienować sobie nie tylko większość światowej opinii, ale i najwierniejszych sojuszników amerykańskich ewangelików? Mówimy o ok. 200 mln Amerykanów. Czyżby woda sodowa? biblijnych rozmiarów buta? Przecież jeśli utrzyma ten “mocarstwowy” styl, to przestanie istnieć, szczególnie bez pomocy hojnych i wiernych amerykańskich ewangelików. Agresywne przejmowanie, kolonizowanie Palestyny (wystarczy spojrzeć na mapę od 1948 r.), głupie i brutalne opluwanie chrześcijan w Jerozolimie, którzy chcą tylko przejść drogami Jezusa. Jakie świadectwo dają swojej kulturze, religii i cywilizacji?
Były dowódca US Joint Chiefs of Staff Levant and Egypt płk Nathan McCormack nazwał Izrael najgorszym sojusznikiem Ameryki. Dodając, że z tego partnerstwa Ameryka nic nie ma poza uczuciem wrogości milionów ludzi z Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji. Według sondażu Pew Research większość Amerykanów ma negatywną opinię o Izraelu. Optymistycznie brzmi natomiast Ursula von der Leyen, która wyznała, że UE jest tworzona na wartościach Talmudu…
Zaskoczyła reakcja Francji, której prezydent Macron zapowiedział, że na wrześniowym zgromadzeniu ONZ Francja uzna istnienie państwa Palestyny, a Francja jest członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i posiada prawo weta. Dodajmy, że z innych członków RB Rosja i Chiny już uznały Palestynę, natomiast USA i WB nie. Oczywiście stanowisko Francji spotkało się z natychmiastowym potępieniem ze strony premiera Benjamin Netanyahu, który już wcześniej oskarżył Francję o “krucjatę przeciwko państwu Izrael”.
Rozpowszechnienie technologii szybkiego komunikowania się wybiło zęby mainstream mediów, które do niedawna ściśle kontrolowały obrazy i treści dostępne dla odbiorców. Właśnie obserwujemy tego konsekwencje dające nam szansę na zapoznanie się z prawdziwym obrazem świata. Można powiedzieć, że słynne powiedzenie ks. Tischnera: “Prawda jest jak dupa, każdy ma swoją” nabiera nowych kształtów i blasków…
(Zniszczenia w Strefie Gazy (fot. AgenciaAndes, CC BY-SA 2.0 , via Wikimedia Commons))
Na skutek izraelskich ataków na obszar Deir al-Balah został poważnie uszkodzony główny ośrodek pomocy humanitarnej Caritas w południowej części Strefy Gazy. „Według informacji naszych pracowników, izraelskie czołgi i buldożery zrównały z ziemią cały obszar, w tym drzewa, budynki i całą otaczającą infrastrukturę. Działania te spowodowały również szkody strukturalne centrum pomocy” – czytamy w oświadczeniu Caritas z 25 lipca.
W zeszłym tygodniu, na polecenie izraelskiej armii, zostało ewakuowane centrum medyczne w dzielnicy Al-Burka w Deir al-Balah, a ważne zaopatrzenie medyczne zostało przezornie przetransportowane do centrum medycznego w obozie Al-Nuseirat.
Współpracownicy organizacji pomocowej w Strefie Gazy, podobnie jak reszta ludności cywilnej, „nadal zmagają się z niewyobrażalnymi warunkami – cierpią głód, są w stanie traumy i muszą zmagać się z rozpadającym się systemem opieki zdrowotnej”. „Ci, którzy zginęli na początku wojny, są w pewnym sensie szczęściarzami. Przynajmniej uniknęli powolnej, upokarzającej śmierci głodowej, którą teraz musimy znosić” – zacytował Caritas jednego z pracowników.
Katolicka organizacja pomocowa zaapelowała do prezydenta USA Donalda Trumpa o interwencję i zakończenie wojny. Podkreślono, że potrzebne jest „natychmiastowe otwarcie korytarzy humanitarnych, abyśmy mogli dotrzeć do tysięcy niewinnych ludzi – w tym naszych kolegów w Gazie – zanim będzie za późno”.
– Izrael będzie od teraz przyznawał wizy pracownikom humanitarnym ONZ na miesiąc – ogłosił w środę izraelski ambasador przy ONZ Dani Danon. Stanowczo odrzucił oskarżenia o to, że Izrael ponosi odpowiedzialność za katastrofalną sytuację humanitarną w Strefie Gazy.
Oficjalnym powodem decyzji dotyczącej skrócenia ważności wiz pracowników ONZ ma być, według Izraela, „utrata neutralności” przez Biuro ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA).
– W Strefie Gazy nie ma dziś głodu spowodowanego przez Izrael – przekonywał Danon podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa poświęconego sytuacji na tym terytorium.
– To niedobór żywności wywołany przez Hamas – dodał rzecznik izraelskiego rządu Dawid Mencer.
Zarzucił też organizacji celowe sabotowanie dystrybucji żywności i rzekome przejmowanie pomocy dla bojowników.
Tymczasem nawet Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzega, że „duża część ludności Strefy Gazy głoduje”.
– Nie wiem, jak inaczej to nazwać, to masowy głód wywołany przez człowieka – powiedział dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus.
Organizacja odnotowała w tym roku co najmniej 21 zgonów dzieci poniżej piątego roku życia z powodu niedożywienia, zaznaczając, że rzeczywista liczba może być znacznie wyższa.
– Śmierć głodowa staje się kolejnym zabójcą obok bomb i kul – podkreślił.
Sytuacja humanitarna w Strefie Gazy pozostaje krytyczna mimo formalnego, lecz niedotrzymanego złagodzenia przez Izrael blokady pomocy humanitarnej pod koniec maja. Według danych ONZ ponad 2 mln mieszkańców Strefy cierpi z powodu skrajnych niedoborów żywności i podstawowych artykułów. Winne temu są państwo Izrael, jego rząd i ludzie, którzy taką władzę wybrali i na nią przyzwalają.
Od końca maja oficjalnie ponad tysiąc Palestyńczyków zginęło, próbując zdobyć jedzenie z ciężarówek z pomocą. Wielu zostało zastrzelonych przez izraelskich żołnierzy lub amerykańskich pracowników ochrony w pobliżu punktów dystrybucji.
Wojsko twierdzi, że oddawało „strzały ostrzegawcze”.
W ubiegłym tygodniu Izrael odmówił przedłużenia wizy Tomowi Fletcherowi, szefowi OCHA ds. pomocy humanitarnej w terytoriach okupowanych. Według rzecznik tej agencji Eri Kaneko decyzję przekazano bezpośrednio po tym, gdy Whittall podczas briefingu powiedział, że „ludzie w Strefie Gazy są zabijani, próbując dotrzeć do żywności”.
Jak poinformował gazetę „Washington Post” rzecznik sekretarza generalnego ONZ Farhan Haq, Izrael od miesięcy systematycznie skraca okres ważności wiz dla pracowników agend ONZ lub całkowicie ich odmawia – szczególnie tym, którzy zajmują się ochroną praw człowieka i dokumentowaniem sytuacji ludności cywilnej.
Od czerwca wizy nie otrzymał m.in. dyrektor UNRWA Philippe Lazzarini, a także lokalni szefowie UN Women i Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka.
Ich plan to kontynuowanie eskalacji, dopóki nie zostaną zmuszeni do jej zaprzestania – przez niszczycielską wojnę, paraliżujące sankcje, wewnętrzny upadek, albo wojnę domową (najlepiej: wszystko naraz).
Syjoniści mają notorycznie martwy mózg i martwą duszę, ponieważ są zwiedzeni przez szatana. Oni doskonale wiedzą, że nie mogą przejąć Bliskiego Wschodu i podporządkować całej ludzkości swoim rządom. Byłoby to jedynym sposobem, w jaki mogliby cenzurować „krytykę Izraela” i powstrzymać opór na zawsze. Wiedzą, że to niemożliwe (chyba że Bóg wkroczy i interweniuje w ich psychopatycznym imieniu, co jest wykluczone z racji Bożego planu stworzenia).
Ich planem nie jest konkretne osiągnięcie; planem jest śmierć lub aresztowanie podczas podejmowania niszczycielskiej próby. To nie jest plan, ale odwieczna tęsknota, której nie są w stanie kontrolować. Oni muszą ponieść klęskę w czymś wielkim, a następnie opłakiwać zniszczenie i porażkę, tak jak tak bardzo lubią robić Żydzi aszkenazyjscy.
Uczynili żałobę i skargi na ludzkość centrum swojej kultury i tożsamości, i to jest dokładnie przestrzeń mentalna, do której chcą wrócić. To jedyna przestrzeń, w której poczują się bezpiecznie i jak w domu: kiedy są znienawidzeni i wszystko, co zbudowali, zostanie zniszczone. Dla nich taki scenariusz jest ostatecznym dowodem na to, że naprawdę zostali w wybrani przez Boga.
To brzmi psychotycznie, ale tak jest. Niemniej jednak, to jest ich chora zbiorowa tęsknota: próbować wielkich porażek i powrotu do pocieszającego poczucia prześladowań i nienawiści.
Dlatego robią te wszystkie sprzeczne z ludzką intuicją rzeczy (z punktu widzenia instynktu samozachowawczego). Chcą być powstrzymani. Pragną być oczerniani i znienawidzeni. Oni rozkoszują się odwzajemnioną nienawiścią znienawidzonych przez siebie gojów. To ich pociesza i koi. Kiedy są znienawidzeni, w swoim umyśle stają się ponownie wiecznymi Żydami, wypełniając wiernie dekrety starożytnej żydowskiej egzystencji.
Nie mają nic przeciwko byciu znienawidzonymi. Oni to uwielbiają i tym się skrycie delektują. Gdyby zdać sobie z tego sprawę, wszystkie irracjonalne zachowania żydów zaczynają mieć sens. Tu nie ma żadnej racjonalności.
Już dawno temu zachodnie mocarstwa powinny były to sobie uświadomić. Gdyby zatrzymali Izrael rok lub dekadę temu, mogli uratować siebie i swój system. Ale teraz stali się zbyt zaangażowani i znienawidzili samych siebie wskutek tej karygodnej bezczynności.
W swojej głupocie, niemoralności i korupcji, zachodnie mocarstwa czekają, aż Izrael odzyska zdrowe zmysły (których nigdy nie posiadał), aby opanować rzeczywistość, aby przestać ulegać haniebnym ludobójczym fantazjom. Ale powinni wiedzieć, że Izrael nigdy się nie zatrzyma, ponieważ chce być zmuszony do zatrzymania, a następnie złamany. Nie chce niczego innego i będzie nadal eskalować i szaleć, coraz bardziej spektakularnie, aż dostanie to, czego naprawdę pragnie jego serce: zniszczenie i demontaż żydowskiego państwa i kolejna poważna, historyczna żydowska katastrofa.
Zachodnie mocarstwa powinny były interweniować dawno temu, aby powstrzymać to szaleństwo i być może pomóc syjonizmowi wydobyć się z tej nieuleczalnej choroby. Ale oni tego nie zrobili, popełniając niewybaczalny grzech zaniechania. Może dlatego, że potajemnie podzielają to głębokie, perwersyjne życzenie autodestrukcji.
«Zbombardowanie kościoła Świętej Rodziny – jedynej katolickiej parafii w Strefie Gazy – stanowi kolejny bezczelny zbrodniczy atak Izraela pogwałcający prawo międzynarodowe. Sam łaciński patriarcha, kard. Pizzaballa zakwestionował szczerość słów premiera Netanjahu, który przypisał atak pomyłce, ponieważ w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła nie ma żadnych celów.
Leon XIV ubolewa nad ofiarami ataku w Gazie, ale nie wspomina o jego autorach.
Netanjahu, odpowiedzialny za atak, dziękuje Leonowi i powtarza, że Izrael zapewnia bezpieczeństwo cywilom i miejscom świętym. Tymczasem, całkowicie bezkarnie, Izrael uderza zachodnią bronią w bezbronną ludność cywilną Gazy, atakuje Liban, Syrię, Iran.
Wielu członków izraelskiego rządu wspiera syjonistyczny projekt „Wielkiego Izraela”, ponieważ od końca XIX wieku, Mesjaszem oczekiwanym przez Żydów jest państwo żydowskie. Ideologia ta (prawdziwa „herezja” judaizmu) uważa Żydów za rasę wyższą na mocy boskiego dekretu, a na podstawie owej samozwańczej wyższości – i wynikającej z niej niższości gojów – Izrael uważa się za uprawnionego do łamania wszelkich zasad moralnych, roszcząc sobie prawo do absolutnej bezkarności.
Żaden z prezydentów czy premierów państw będących wasalami Tel Awiwu – przede wszystkim Stany Zjednoczone Ameryki Północnej – nigdy nie odważą się odezwać ani jednym słowem, ponieważ najprawdopodobniej są szantażowani przez Mossad i jego emisariuszy.
Gdyby fakt ten dotyczył Federacji Rosyjskiej, jaka byłaby reakcja społeczności międzynarodowej?
Jak wielu jeszcze zabitych, jak wielu jeszcze rannych trzeba będzie zobaczyć, zanim Stany Zjednoczone Ameryki i cały Zachód wybudzą się z posłuszeństwa wobec państwa, które z jeszcze większą zaciekłością (i po tym, jak padło jego ofiarą) kopiuje okropności totalitaryzmu narodowo-socjalistycznego?»
“Izraelski atak na kościół Świętej Rodziny w Strefie Gazy może mieć dramatyczne konsekwencje”. Tak wypowiedział się w rozmowie z TG2 (RAI),kardynał Pietro Parolin – watykański sekretarz stanu.
„Dajmy niezbędny czas, aby powiedzieli nam, co się stało” – dodał Parolin – “czy rzeczywiście był to błąd, w co można słusznie wątpić, czy też istniała wola bezpośredniego uderzenia w kościół chrześcijański, wiedząc, że chrześcijanie są elementem moderacji w kontekście Bliskiego Wschodu, a także w stosunkach między Palestyńczykami a Żydami. Mielibyśmy w ten sposób, kolejny raz z chęcią wyeliminowania jakiegokolwiek elementu, który mógłby pomóc w doprowadzeniu do rozejmu, a następnie do pokoju”.