Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?

Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?

Autor: AlterCabrio , 28 marca 2024 ekspedytczy-prokuratorzy-europejscy-beda-scigac

«Głównym celem konstruktorów integracji europejskiej była przemiana świadomości narodowej Europejczyków na świadomość paneuropejską i ukształtowanie tym samym nowego człowieka dla nadchodzącej ery globalizacji. Uświadamiał przy tym, że do realizacji utopii, a następnie do jej kontynuacji potrzebni są ludzie, z utopią łączy się konieczność wychowania nowego człowieka. Musi to być człowiek nowy, który zaaprobowałby negację pewnych praw naturalnych, stanowiącą sedno programu utopijnej doktryny.»

Właśnie dlatego Kościół wraz z katolickim państwem narodowym stoją na kursie kolizyjnym ze Stanami Zjednoczonymi Europy, a każdy człowiek, który wierzy w prawdziwe wartości Europy, mówiąc o nich będzie oskarżany o rzekomą „mowę nienawiści”.

−∗−

Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?

Włodarze Unii Europejskiej wcale nie potrzebują zmiany traktatów, żeby stworzyć Państwo Europa. Ono powstaje na naszych oczach poprzez powolne, ale sukcesywne przejmowanie kompetencji państw narodowych i wychowywanie nowego człowieka – unijczyka. Władze krajowe tracą na znaczeniu, rosną natomiast kompetencje organów unijnych.

Po wyborach w 2023 roku i zwycięstwie ugrupowań, których liderem jest Donald Tusk, nadszedł czas na kolejny krok, który wraz z obecnym premierem wykonał minister Adam Bodnar. Jest nim skierowanie do Komisji Europejskiej i Rady Unii Europejskiej notyfikacji o przystąpieniu do Prokuratury Europejskiej (EPPO). O jego możliwej sile i tragicznym oddziaływaniu na Polskę możemy przekonać się już niebawem, a to za sprawą pułapki w zapisach Traktatu z Lizbony, dzięki której wkrótce może się okazać, że Polacy będą stawiani przed sądami za tzw. „mowę nienawiści” przez unijnych prokuratorów.

Drugie dno przepisów ustanawiających Prokuraturę Europejską

Pozornie sprawa przystąpienia do Prokuratury Europejskiej jest banalna, a w odczuciu przeciętnego obywatela wręcz konieczna. Prokuratura wszak będzie miała za zadanie prowadzić postępowania przygotowawcze, wnosić i popierać oskarżenia oraz wytaczać powództwa w sprawie przestępstw na szkodę budżetu UE, takich jak nadużycia finansowe, korupcja, pranie pieniędzy i transgraniczne oszustwa VAT-owskie. Niech tylko wystawi głowę ten, kto by nie chciał, żeby pieniądze z naszych podatków nie trafiały do wyłudzaczy i przestępców – przeciętny Polak nie zrozumie, dlaczego ktoś mógłby przeciwstawić się tak ważnym zadaniom Prokuratury Europejskiej – temu zaraz łeb odetnie propaganda zagranicznej władzy medialnej w Polsce. Tymczasem wszyscy powinniśmy przeciwstawić się pomysłowi przystąpienia do EPPO, bo jak to zwykle bywa z prawem stanowionym przez lewicę, za wzniosłymi sprawami kryją się zapisy, które mają ujarzmić polski lud tubylczy, który przecież jeszcze nie dorósł do „unijnej wersji Europy”. Jeżeli jednak ktoś głowę podniesie, to musi przekonać Polaków, że walka będzie dotyczyć ustanowienia nowej prokuratorskiej władzy, którą Bruksela uczyni swą nową oligarchią w Polsce. Ta zaś stanie w jednym rzędzie z mediami i kapitałem zagranicznym działającymi w Polsce. Bronić będą interesów zewnętrznych i posłużą jako narzędzia terroru ścinające głowy tych, którzy z projektem Mittelleuropy się nie zgadzają.

Jak będzie wyglądać skazywanie za mowę nienawiści?

Wspomnijmy sprawę niezbyt odległą dotyczącą prezesa Fundacji Pro – Prawo do Życia, Mariusza Dzierżawskiego, który został skazany za zniesławienie aktywistów LGBT. Czym aktywiści zostali zniesławieni? Informowaniem Polaków między innymi o wynikach badań naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Na stronie fundacji możemy przeczytać: Sąd stwierdził, że to na nim [M. Dzierżawskim – przyp. aut.] spoczywa ciężar udowodnienia prezentowanych przez Fundację treści, po czym sędzia w ogóle nie odniósł się do przedstawianych na piśmie wniosków z poważnych artykułów naukowych, które potwierdzały tezy głoszone w trakcie akcji „Stop pedofilii”. Potem sąd odrzucił prawie wszystkie pytania, które obrońca próbował zadać świadkom oraz odmówił powołania kluczowego dla Fundacji świadka. Dowody na piśmie zostały przez sąd zignorowane, świadkom oskarżenia nie mogliśmy zadawać pytań, bo sąd je uchylał, a powołania istotnego świadka sąd odmówił¹. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe, skazał Mariusza Dzierżawskiego na rok ograniczenia wolności w wymiarze 20 godzin prac społecznych miesięcznie, nakazał przeproszenie pokrzywdzonych, a także zapłatę nawiązki na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej w wysokości 15 tys. zł oraz pokrycie kosztów sądowych. Skoro dzisiaj sąd skazuje obywatela za przedstawianie faktów naukowych na ulicach polskich miast, to co nas czeka po zmianach, które szykują nam uniokraci używając sformułowania „mowa nienawiści”? W zasadzie zablokuje to możliwość obrony prawdziwych wartości europejskich jakimi jest prawo do życia każdego człowieka czy opartej na katolickiej moralności. I o to właśnie chodzi!

Traktat lizboński z pułapką o wymiarze transgranicznym

Traktat z Lizbony powołał tzw. Prokuraturę Europejską w rozdziale 4 w artykule 69e. Autorzy traktatu, wiedząc jak ważna jest dla powołania Stanów Zjednoczonych Europy Prokuratura Europejska oraz znając realia związane z oporem rządów państw członkowskich, pozostawili zapis, w którym możemy przeczytać, że w przypadku braku porozumienia i w sytuacji gdy co najmniej dziewięć Państw Członkowskich pragnie ustanowić wzmocnioną współpracę na podstawie danego projektu rozporządzenia, informują one o tym Parlament Europejski, Radę i Komisję. W takim przypadku uznaje się, że upoważnienie do podjęcia wzmocnionej współpracy (…)². W ten sposób powołano Prokuraturę Europejską, do której nie weszła między innymi Polska, która pomimo tego miała większe sukcesy w walce z mafią VAT-owską niż większość krajów członkowskich wzmocnionych o prokuratorów europejskich. Moim jednak zdaniem nie brak efektywności Prokuratury Europejskiej był powodem rezygnacji z organu, który przecież mógł walczyć ze zorganizowaną przestępczością. Najbardziej prawdopodobną przyczyną była furtka, która pozwalała na poszerzenie zakresu działań Prokuratury Europejskiej. Ustęp 4 wspomnianego artykułu daje Radzie Europejskiej możliwość zmiany ustępu 1. Możemy tam przeczytać, że Rada Europejska może, jednocześnie lub później, przyjąć decyzję zmieniającą ustęp 1 w celu rozszerzenia uprawnień Prokuratury Europejskiej na zwalczanie poważnej przestępczości o wymiarze transgranicznym oraz odpowiednio zmieniającą w związku z tym ustęp 2 w odniesieniu do sprawców i współsprawców poważnych przestępstw dotykających więcej niż jedno Państwo Członkowskie. Rada Europejska stanowi jednomyślnie po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego i po konsultacji z Komisją³. Co to oznacza? Po pierwsze, że konstruktorzy tego traktatu dali sobie czas na przygotowanie zmian wśród opornych państw europejskich. Po drugie, wiedząc, że UE jest tak zaprojektowana (a w szczególności jej system wyborczy), że to i tak oni nadają jej kierunek oraz, że wcześniej czy później i tak do zmiany władzy w państwach zatrzymujących integrację dojdzie, zostawili sobie furtkę, która umożliwi rozszerzenie kompetencji Prokuratury Europejskiej w innych krajach, a następnie rozszerzenie jej kompetencji. Prawdopodobieństwo, że w każdym „demokratycznym” kraju członkowskim władza będzie przez następną dekadę wyłącznie uniosceptyczna jest równe zeru. Natomiast kiedy w uniolandzie, do władzy dojdzie już ta prounijna, świadomie lub nie, wprowadzi do swojego kraju Prokuraturę Europejską. Po trzecie, kiedy już takie państwo wejdzie do projektu EPPO, to uniosceptyków będzie można dyscyplinować już poprzez prokuratorskie struktury unijne. Prokuratorzy Europejscy w Polsce odnajdą jakieś wadliwe rozliczenie funduszy, które dzisiaj są powszechne i niszczą rynek europejski. Zaś specjalne polityczne komisje przyznające fundusze unijne wyszukają powody, żeby nie przyznawać pieniędzy firmom, które takich proeuropejskich, ale antyunijnych, ekstremistów wspierają.

Fundusze unijne tak zdominowały rynek, że bez nich nie sposób konkurować z innymi firmami, które z nich korzystają. Taki układ tworzy rynek zniewolony przez centralę, scentralizowaną gospodarkę, która powoli będzie niszczyła unijną utopię tak, jak komuna zniszczyła ZSRR.

Mamy zatem jeden pewnik, tylko odsunięty w czasie, niebawem Prokuratura Europejska będzie mogła śmiało ścigać w Unii ludzi za tzw. mowę nienawiści, a może jej to umożliwić zwrot „przestępczość w wymiarze transgranicznym”. Dlaczego?

Jak mowa nienawiści staje się transgraniczna

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen już w swoim programie zawarła informację o poszerzeniu kompetencji EPPO. Prokuratura Europejska powinna mieć większą siłę i uprawnienia, powinna mieć możliwość prowadzenia postępowań w sprawach dotyczących terroryzmu transgranicznego i jego ścigania – komunikowała do europosłów zasiadających w Parlamencie Europejskim. Był to jeszcze etap, kiedy prowadzona przez nią Komisja Europejska starała się rozszerzyć kompetencje Prokuratury Europejskiej poprzez wykazanie, że terroryzm jest przestępstwem o wymiarze transgranicznym. Należy tu dodać, że w ten sposób rozpoczęła dzielną walkę z błędami unijnej polityki multi-kulti, a konsekwencjami błędów wielokulturowej utopii polityków z Brukseli są obciążeni wszyscy. Zgwałcone kobiety, atakowani cywile, czy też ofiary zamachów. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy nie była to wyrafinowana gra, która od początku była nastawiona na poszerzenie kompetencji EPPO w krajach europejskich? Jedno rozszerzenie zakresu spraw, którymi mogą zajmować się Prokuratorzy Europejscy, ułatwi bowiem otwarcie się społeczeństwa na kolejne, a Traktat z Lizbony i jego zapis o rozszerzeniu kompetencji EPPO jest niebitym dowodem, że taki plan był od początku.

We wrześniu 2021 roku Komisja Europejska wystosowała do Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej komunikat o tytule: Bardziej inkluzywna i bezpieczna Europa: rozszerzenie wykazu przestępstw UE o nawoływanie do nienawiści i przestępstwa z nienawiści. Jego autorką jest nikt inny jak przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W jej komunikacie nie przeczytają państwo nic o Prokuraturze Europejskiej. Jest natomiast wiele o mowie nienawiści, która stała się problemem wagi najcięższej i, co najistotniejsze, odkryto tam wymiar transgraniczny mowy nienawiści. Transgraniczny wymiar przestępstw z nienawiści jest bezpośrednio związany z transgranicznym wymiarem nawoływania do nienawiści. Nienawiść przemieszcza się ponad granicami państw, prowadząc do spirali przemocy. Podobnie jak w przypadku nawoływania do nienawiści ideologie leżące u podłoża przestępstw z nienawiści mogą być rozwijane na arenie międzynarodowej i szybko rozpowszechniane w internecie – napisała Ursula von der Leyen⁴. W jej komunikacie wyszczególnione są zachowania związane z antysemityzmem, ale nie tylko. Możemy też przeczytać, że UE w ramach prawa karnego zapewni zdecydowaną reakcję w szczególności ze względu na płeć, orientację seksualną, wiek i niepełnosprawność⁴. Czytając te fragmenty miałem przed oczyma nienawistne hordy zwolenników aborcji na ulicach polskich miast w 2020 roku, które butelkami i kamieniami rzucały w ludzi broniących kościołów, ale niestety nie odnalazłem takich przykładów nienawiści w dokumencie Komisji Europejskiej. Pomimo, że chrześcijanie są na świecie najczęściej prześladowaną grupą społeczną (również w UE), to nie znalazłem w tym materiale choćby najmniejszej wzmianki na ich temat. Ujawniono natomiast brakujące ogniwo, które już niebawem poszerzy kompetencje Prokuratury Europejskiej. Oto terroryzm i mowa nienawiści stają się przestępstwami transgranicznymi. Przypomnę tylko, że Rada Europejska zgodnie z artykułem 69e ustęp 4 Traktatu z Lizbony może zmienić ustęp 1 w celu rozszerzenia uprawnień Prokuratury Europejskiej na zwalczanie poważnej przestępczości o wymiarze transgranicznym. Potrzeba już tylko jedności Rady Europejskiej. Widząc, że w wielu sprawach odpuszcza już osamotniony (między innymi przez poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości) w walce premier Węgier Wiktor Orban, obawiam się, że nastąpi to szybciej niż nam się wydaje.

Oczywiście nie dyskutuję tu ze stwierdzeniem, że mowa nienawiści i terroryzm mają charakter transgraniczny, staram się uzmysłowić, że było to sformułowanie kluczowe do dalszej realizacji planu Państwa Europa, kolejnym elementem układanki, który odbierze nam możliwości realnego przeciwdziałania próbie zniszczenia Polski.

Bomba z opóźnionym zapłonem

W Polsce wszystko odbywa się w sposób niezauważony. W grudniu 2023 roku rząd przyjął wniosek ministra sprawiedliwości o przystąpienie do Prokuratury Europejskiej, a w styczniu bieżącego roku skierował do Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej formalną notyfikację o przystąpieniu do niej. Tego samego miesiąca w Luksemburgu z przedstawicielami Prokuratury Europejskiej spotkali się pełniący obowiązki Prokuratora Krajowego Jacek Bilewicz oraz wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, a na koniec stycznia przyjechała do Polski prokurator europejska Laura Kövesi. W żadnym komunikacie nikt nie informował o planach Komisji Europejskiej o poszerzeniu kompetencji Prokuratury Europejskiej, nikt też nie mówił, czym są przestępstwa transgraniczne, o które mogą się poszerzyć kompetencje EPPO. W zasadzie nie dziwi tempo, w jakim minister Bodnar realizuje cel, jakim jest dołączenie do Prokuratury Europejskiej. Znając jego poglądy, dziwię się raczej wielu środowiskom politycznym, że nie robią z tego tematu ważnego tematu społecznego. Wszyscy znamy go ze ślepej wręcz obrony środowisk LGBT, które według niego były w Polsce prześladowane. Dziwne, bo do tej pory nie znam osobiście żadnego zwolnionego z pracy przez swoje skłonności homoseksualisty, znam natomiast kilka osób, które swą pracę straciły z powodu obrony wartości, które zbudowały silną Europę.

Inna droga dla rozszerzenia uprawnień Prokuratury Europejskiej

Zmiana Unii Europejskiej w coraz bardziej scentralizowany byt państwowy wiedzie dwiema drogami: oficjalną i nieeksponowaną. O tej drugiej metodzie napisałem powyżej, nazywa się ją w Unii drogą przenoszenia kompetencji. Jest ona niczym innym jak wykorzystywaniem prawa i organów unijnych do trwałych zmian zasad funkcjonowania UE poprzez jej wewnętrzne prawne regulacje. Pierwsza, oficjalna, dotyczy zmian tzw. Traktatów Unii Europejskiej, które są umowami międzynarodowymi dotyczącymi porządku organizacyjnego, prawnego Unii Europejskiej i wskazują jej tzw. wartości. Obecne zmiany przegłosowane w listopadzie 2023 roku przez Parlament Europejski, które wymagają między innymi akceptacji Rady Europejskiej, nazywane są przez swych autorów i zwolenników konstytucją Stanów Zjednoczonych Europy. Należy tu odrzucić jakiekolwiek podobieństwo ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. Ktokolwiek przeanalizuje te dwa byty, szybko zauważy jak odmienne są to pomysły na państwowość. Powinniśmy też zwrócić uwagę na różnice wyznaniowe, kulturowe i historyczne tych dwóch obszarów. Wiara, kultura i historia Europy sprawiają, że mówienie o Państwie Europa jest zwykłą utopią, która doprowadzi do tragedii. O tym jednak napiszę innym razem. Wrócę do drogi oficjalnej. Ma ona wiele wad, jedną z nich jest jej czasochłonność. Przekonali się o tym „ojcowie założyciele” Unii Europejskiej, którzy nie dożyli realizacji planów, które sobie postawili. Niemniej widać jak krok po kroku, traktat po traktacie, przynosi efekty i realizuje się ich sen, w którym wymarzyli sobie fałszywy pokój dla Europy. Kontynuatorzy ich planu działają i krok po kroku osiągają kolejne jego cele, nawet jeżeli miałoby to oznaczać zniewolenie dla milionów Europejczyków!

Warto tu się na chwilę zatrzymać i wskazać czym jest integracja oraz jak pokój jest postrzegany przez elity niemieckie. O pokoju wspominał już w kontekście projektu Mitteleuropy Paul Anton de Lagarde, który stwierdził, że: pokój w Europie zapanuje wówczas, gdy Niemcy będą sięgać od Ems do ujścia Dunaju, od Dźwiny do Triestu, od Metz do Bugu, gdy zjednoczone siły niemieckie pokonają Francję i Rosję. Ponieważ cały świat chce pokoju, musi zaakceptować Niemcy w takich granicach⁵. W 1951 roku dowiedzieliśmy się też, jak Niemcy rozumieją integrację. Wtedy to minister handlu w rządzie Konrada Adenauera dr Seebolm pytał Czy wolna Europa chce się przyłączyć do Niemiec. Mówił o Niemczech jako o sercu Europy i o tym, że to członki organizmu powinny się dostosować do serca, a nie na odwrót⁶. W tym samym roku Adenauer miał uznawać utworzenie Europy silnej ekonomicznie i politycznie za jedyną drogę prowadzącą do odzyskania przez Niemcy wschodnich terytoriów⁶.

Polacy muszą pojąć, że rozumienie znaczeń poszczególnych słów przez niemieckie elity różni się od naszego, i trzeba zawsze analizować je przez pryzmat interesu niemieckiego. Dziwi to, że w świetle trudnych i krwawych historycznych relacji polsko-niemieckich nadal trzeba o tym przypominać.

Spójrzmy teraz na proponowane zmiany w traktatach. Wspominałem już o obecnym artykule Traktatu z Lizbony, który do rozszerzenia kompetencji Prokuratury Europejskiej wymaga jednomyślności Rady Europejskiej. Zostanie on całkowicie zastąpiony poprawką, która daje Parlamentowi Europejskiemu i Radzie w drodze rozporządzeń, zgodnie ze zwykłą procedurą ustawodawczą, określać zasady funkcjonowania Prokuratury Europejskiej. Inny będzie zatem sposób zmiany funkcjonowania EPPO. Pozostawi się w tym zakresie dobrowolność Państwu Europa. Patrząc na pozostałe zmiany, które odbiorą państwom członkowskim zasadę jednomyślności, będzie to w praktyce oznaczać, że europosłowie z Francji, Włoch, Luksemburga, Belgii, Holandii i Niemiec, stanowiący od początku grupę kierującą w UE, będą mogli w komitywie narzucić zasady działania Prokuratury Europejskiej. To nie wszystko, bo w ten sam sposób będą mogli decydować o wielu innych sprawach związanych z neokolonią Polska.

Wraz z przegłosowaniem przez Parlament Europejski poprawek Traktatu o funkcjonowaniu UE zmieniono również wiele zapisów wzmacniających kierunek ekoszaleństwa europejskiego. Pomimo kiepskich, na tle świata, wyników gospodarczych UE, ekoideologia stanie się obowiązującą doktryną prawną. Inne poprawki czynią z Unii Europejskiej wspólnotę już nie gospodarczą a ideologiczną. Przykładem jest kolejna przegłosowana poprawka w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, gdzie w artykule 3 dodano punkt 2a o brzmieniu: Każdy ma prawo do autonomii cielesnej, do swobodnego, świadomego, pełnego i powszechnego dostępu do zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych oraz do wszystkich związanych z tym usług opieki zdrowotnej bez dyskryminacji, w tym do dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji⁷. Nowy wspaniały świat! Jeżeli te zmiany zostaną w dalszym procesie legislacyjnym zaaprobowane, to swoboda wypowiedzi stanie się ograniczona, a w zasadzie, w zależności od interpretacji przepisów przez prokuratury i sądy, nawet zakazana. Publicyści, politycy, działacze społeczni, jeżeli tylko urażą kogoś z jednej z faworyzowanych przez UE grup, zostaną publicznie oskarżeni i skazani, tak jak wspomniany w tym materiale prezes Mariusz Dzierżawski. Jeszcze raz powtórzę: to prawo szykowane jest dla wyznaczonej grupy ludzi, która utożsamia się z prawem naturalnym i prawdziwymi wartościami Europy. Tyrania ideologiczna będzie powszechnie obowiązującą doktryną w Europie, a system będzie oparty o zamkniętą kastę: sędziów i polityków, którzy – jak to pisał ojciec public relations Edward Bernays – w wielu przypadkach nawet sami nie będą świadomi istnienia grup nimi sterujących, bo istotną cechą społeczeństwa demokratycznego jest świadome i inteligentne sterowanie zachowaniami oraz opiniami tłumu. Ci, którzy manipulują tymi zachodzącymi w społeczeństwie procesami, tworzą niewidoczny rząd sprawujący rzeczywistą władzę nad krajem⁸. Czy sprawujący rzeczywistą władzę nad rządem dusz w Polsce są Polakami? A może Polakami wyłącznie posługują (między innymi przez poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości) tworząc oligarchiczny system władzy nad neokolonią? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom. Przypomnieć warto, kto w Polsce przyczynił się do dalszej drogi legislacyjnej tych skandalicznych poprawek. Została ona przegłosowana między innymi przez europosłów wybranych w Polsce takich jak: Łukasz Kohut, Róża Thun, Sylwia Spurek, Marek Balt, Marek Belka, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz, Bogusław Liberadzki i Leszek Miller. Zapamiętajmy te nazwiska – choć nie wiem, czy ktoś moich słów nie zinterpretuje jako mowy nienawiści.

Nowy wspaniały człowiek

Unia Europejska, która miała dbać o wymiar gospodarczy państw europejskich, stała się nagle organem nadzoru moralnego, który chce dyscyplinować wszystkich stosujących mowę nienawiści. Problem polega na tym, że twarde postawienie faktów może być też za taką mowę uznane. Wszyscy zaś, którzy w UE nie chcą być „fajni”, lecz pragną bronić prawdy, twardo pokazując fakty, w dodatku nie chcą zrozumieć, że wiara katolicka i jej zasady powinny znaleźć się na śmietnisku historii, będą musieli przyjąć do wiadomości, że Europa nie jest miejscem dla nich. No chyba że marzą o europejskim więzieniu! Twarde i zgodne z prawem naturalnym i prawdą obiektywną argumenty mogą ranić. Natomiast jak się zrani katolika, zbezcześci miejsca kultu, to nie są jeszcze akty nienawiści, bo przecież sądy uniewinniają ludzi dokonujących różnego rodzaju profanacji. O dziwo najczęściej sprawcami są ludzie związani ze środowiskiem LGBT. Zatem jak zrozumieć mowę nienawiści? Gdzie znaleźć jej definicję, która sprawi, że każda grupa społeczna będzie miała prawo poprzez dyskusję szukać prawdy? Niestety, nie o prawdę tu chodzi. Chodzi o władzę, którą można zdobyć, wykorzystując grupy mniejszościowe. Kosztem ma być cierpienie dzieci wykorzystywanych przez homoseksualnych pedofilów, a przyzwolenie na to jest osiągalne choćby rękami sądów skazujących za prezentowanie danych naukowych o przestępstwach pedofilii w tych środowiskach. Dzieci staną się „słusznymi” ofiarami, na ich cierpieniu zostanie zrealizowany utopijny projekt wizji integracji „ojców założycieli” – Państwo Europa. Niewielu wszak ludzi wie, że dla powstania Stanów Zjednoczonych Europy, jak ów projekt nazwał Martin Schultz, potrzeba nowego człowieka.

Prof. Jerzy Chodorowski pisał:

głównym celem konstruktorów integracji europejskiej była przemiana świadomości narodowej Europejczyków na świadomość paneuropejską i ukształtowanie tym samym nowego człowieka dla nadchodzącej ery globalizacji. Uświadamiał przy tym, że do realizacji utopii, a następnie do jej kontynuacji potrzebni są ludzie, z utopią łączy się konieczność wychowania nowego człowieka. Musi to być człowiek nowy, który zaaprobowałby negację pewnych praw naturalnych, stanowiącą sedno programu utopijnej doktryny⁹.

Właśnie dlatego Kościół wraz z katolickim państwem narodowym stoją na kursie kolizyjnym ze Stanami Zjednoczonymi Europy, a każdy człowiek, który wierzy w prawdziwe wartości Europy, mówiąc o nich będzie oskarżany o rzekomą „mowę nienawiści”. Czy potrafimy jeszcze walczyć o zmianę kierunku, w którym podąża zjednoczona wokół utopijnego projektu Europa?

Źródła:

¹ Fundacja Pro – Prawo do życia, Proces Mariusza Dzierżawskiego przed sądem w Gdańsku, 2024.01.18

² Baza aktów prawnych Unii Europejskiej, Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską podpisany w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r.

³ Baza aktów prawnych Unii Europejskiej, Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską podpisany w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r.

⁴ Ursula von der Leyen, Bardziej inkluzywna i bezpieczna Europa: rozszerzenie wykazu przestępstw UE o nawoływanie do nienawiści i przestępstwa z nienawiści, 2021.12.21

⁵ A. Wolff-Powęska, E. Schulz, Przestrzeń i polityka w niemieckiej myśli politycznej, s. 34–35.

⁶ Michael, Adenauer zawsze myślał o integracji Europy przez pryzmat interesu Niemiec

⁷ Parlament Europejski, Wnioski Parlamentu Europejskiego w sprawie zmiany Traktatów. Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 22 listopada 2023 r. w sprawie propozycji Parlamentu Europejskiego dotyczących zmiany Traktatów (2022/2051(INL)), 2023.11.22

⁸ Edward L. Bernays, Propaganda, Wydawnictwo Wektory, 2020 r, s. 19

⁹ Jerzy Chodorowski, Rodowód ideowy Unii Europejskiej, wydanie I,  Dom wydawniczy “Ostoja”, 2005 rok,   s. 12

____________

Czy Prokuratorzy Europejscy będą ścigać za mowę nienawiści w Polsce?, Mariusz Piotrowski, 27 marca 2024

−∗−

Warto porównać:

Czerwony ład unijny czyli pełen wachlarz zakazów
Miesiąc miodowy z Unią Europejską już dawno za nami, a teraz rozwija się szara codzienność związku. Okazuje się więc, że związek ten nie jest ani z miłości, ani z rozsądku. […]

____________

Od ekologizmu do klimatyzmu
Trwające aktualnie protesty rolników stanowią doskonałą okazję ku temu, by przyjrzeć się ideologii, która jest dziś jednym z podstawowych źródeł ich obaw i problemów. Ideologia ta nie jest bowiem tym, […]

Czy Twoja gleba ma już paszport?

Czy Twoja gleba ma już paszport?

Marcin Popławski 19 marzec 2024 e-sadownictwo/czy-twoja-gleba-ma-juz-paszport?

Biurokracja to jednak piękna rzecz, znaczy okropna, bezduszna i bezmiernie głupia, ale naprawdę fascynujące jest obserwować jak ta machina funkcjonuje, sama się napędza, karmi i steruje. Feliks Koneczny nie na darmo zaliczył kulturę niemiecką od kręgu bizantyńskiego, który właśnie cechuje się potwornym biurokratyzmem. Na modelu niemieckim budowana jest UE. Nie wiem czy Państwo wiecie, ale oprócz paszportu na auto (EURO7) oraz dom (kwestie energetyczne), to będziemy również mieli paszport na glebę!

Otóż w oficjalnej strategii ochrony gleb w UE czytamy, że już w niektórych państwach UE opracowano takie paszporty a zawierają one informację o stanie gleby, jej zasobności i zdrowiu. Według planów unijnej biurokracji będziemy mieli klasyfikację domów, aut a nawet gleb. Wyobrażacie sobie Państwo jaka to będzie skala pracy dla urzędników? Gigantyczny wysiłek, masa ludzi do zatrudnienia, ogromne pieniądze do wydania. Każdy kawałek gruntu będzie przebadany i sklasyfikowany, a bez paszportu zawierającego te informacje nie będzie można sprzedać ziemi. Przecież aż o to prosiła się logika, że takie badanie gruntów musi nastąpić. Po obowiązkowych paszportach dla domów i uniemożliwieniu transakcji kupna/sprzedaży bez paszportów musiały przyjść paszporty dla ziemi. No jak kupić gospodarstwo od kogoś i mieć paszporty dla budynków a nie mieć dla gruntów? Toż to niedorzeczność i grunty również muszą zostać przebadane i zaopatrzone w paszporty.

Informację o tym kretynizmie powziąłem od jednego z najlepszych specjalistów od rolnictwa – Pana Karola Olszanowskiego, który zamieścił ją na swoim Twitterze. W Polsce mamy klasyfikację gruntów wedle skali bonitacyjnej, już dość przestarzałą, nie oddającą aktualnego stanu gleby. Jednak dla UE to za mało i trzeba jeszcze sprawdzić zdrowotność gleby, cokolwiek miałoby to znaczyć. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – w interesie rolnika jest znać swoją glebę, badać ją regularnie, szanować i dbać. Jednak obowiązkowa paszportyzacja jest po prostu idiotyczna i będzie tylko generować kolosalne koszty, bo chyba nikt nie wątpi, że to my zapłacimy za te badania?

Tak jak właściciele domów zapłacą za termomodernizację i ich paszportyzację, tak my zapłacimy za paszporty dla gleby. Z dyrektywy budynkowej (EPBE) wynika, że brak dostosowania budynków do kolejnych norm emisyjności będzie skutkował karami finansowymi i ograniczeniami w możliwości dysponowania własnością. Jak na dłoni widać, że to samo planują nam dla gruntów rolnych. Najpierw wejdą paszporty do ziemi, potem minimalne standardy i jeśli ich nie będziemy spełniać to posypią się kary i braki w możliwości sprzedaży gruntu.

Powyższy artykuł dedykuję tym wszystkim, którzy sądzą, że Unia Europejska wycofuje się Zielonego Ładu, bo już norma GAEC 8 jest tylko ekoschematem, a nie obligatoryjnym działaniem.

Zielony Ład i klimatyzm to łabędzi śpiew Unii Europejskiej

Zielony Ład i klimatyzm to łabędzi śpiew Unii Europejskiej

Autor: wawel , 19 marca 2024

O tym, że Zielony Ład jest ostatecznym i niepodważalnym dowodem na to,

  1. Unia Europejska jest absurdalną instytucją
  2. Unia Europejska jest kukłą międzynarodowych lobbistów
  3. Unia Europejska forsując Zielony Ład i bezgotówkowość jest w stanie schyłkowym i na prostej drodze do tego, że wkrótce przestanie istnieć.

Warto w całości i dokładnie wysłuchać.

O autorze: wawel

Zagrożenia polskiej suwerenności. Część I: Unia Europejska

Zagrożenia polskiej suwerenności

Autor: AlterCabrio , 18 marca 2024 ekspedyt/zagrozenia-polskiej-suwerennosci

Słowem, które najlepiej obrazuje dzisiejszy stan społeczeństwa polskiego jest zobojętnienie. Podczas gdy ogromna część społeczeństwa zanurza się od prawie dwóch dekad w jałowym, kompletnie rujnującym polską wspólnotowość konflikcie politycznym między dwoma partiami konsekwentnie demontującymi Państwo Polskie, szerzy się całkowita obojętność i ignorancja w stosunku do realnych problemów i niebezpieczeństw zagrażających polskiej suwerenności. Co gorsza – media podtrzymują poziom świadomości społecznej na tak żałośnie niskim poziomie, że niemożliwa stała się już normalna i merytoryczna debata publiczna.

−∗−

Zagrożenia polskiej suwerenności. Część I: Unia Europejska

Społeczeństwo polskie słysząc o zagrożeniach dla polskiej suwerenności i niepodległości instynktownie spogląda na wschód. Mało kto tymczasem zdaje sobie sprawę z tego, że Państwo Polskie nieustannie i konsekwentnie ograbiane jest z kolejnych swoich prerogatyw przez organizacje międzynarodowe, których siedziby mieszczą się w wielkich zachodnich metropoliach.

Na początku krótko odniosę się do wspomnianej kwestii wschodu, czyli kwestii rosyjskiej. Tekst ten nie ma bowiem na celu odwracania uwagi od zagrożenia ze strony Rosji, którego autor nie neguje. Zagrożenie to jednakże ma charakter, który do wyobraźni przemawia bardzo łatwo – charakter militarny. W tym cyklu natomiast zamierzam skupić się na zagrożeniach o charakterze instytucjonalnym i ekonomicznym. Te bowiem, w odróżnieniu od chociażby militarnej agresji, są często przez szerokie masy całkowicie niedostrzegane. Nie mają też charakteru gwałtownego i nie skutkują nagłą i całkowitą utratą wolności, niepodległości i suwerenności. Nie charakteryzują się przemocą i gwałtem. Zagrożenia te postępują stopniowo i za kulisami. Mają one zresztą podłoże o wiele bardziej skomplikowane i wynikają nie z lufy karabinu przystawionej do głowy, lecz precyzyjnie formułowanych aktów prawnych, napisanych w sposób, którego przeciętny człowiek często nie jest nawet w stanie zrozumieć lub właściwie zinterpretować. W tekście tym nie chodzi więc o porównywanie zagrożeń, lecz naświetlenie tych, co do których świadomość społeczna jest zdecydowanie mniejsza niż powinna być. Świadomość ta jest niezbędna, jeżeli mamy się przed nimi bronić. Pamiętajmy, że rozbiory Polski nie nastąpiły ot tak, jednego dnia, lecz były konsekwencją wielu długotrwałych i współgrających ze sobą procesów.

Jak do tego doszło?

Słowem, które najlepiej obrazuje dzisiejszy stan społeczeństwa polskiego jest zobojętnienie. Podczas gdy ogromna część społeczeństwa zanurza się od prawie dwóch dekad w jałowym, kompletnie rujnującym polską wspólnotowość konflikcie politycznym między dwoma partiami konsekwentnie demontującymi Państwo Polskie, szerzy się całkowita obojętność i ignorancja w stosunku do realnych problemów i niebezpieczeństw zagrażających polskiej suwerenności. Co gorsza – media podtrzymują poziom świadomości społecznej na tak żałośnie niskim poziomie, że niemożliwa stała się już normalna i merytoryczna debata publiczna. Coraz częściej można też spotkać się z postawą, szczególnie ludzi młodych, którzy twierdzą, że kwestia polskiej niepodległości jest im w gruncie rzeczy obojętna. Nie powinno to nas dziwić, jeśli w sferze wartości postawę patriotyzmu wyparła postawa konsumpcjonizmu. Logicznym skutkiem tego procesu stała się zmiana społecznych priorytetów.

Po upadku komuny i „transformacji” ustrojowej kwestia polskiej niepodległości i suwerenności odeszła na dalszy plan. Nowe lewicowo-liberalne elity w sojuszu z post-komunistycznym elementem polskiej sceny politycznej przekonały społeczeństwo, że gwarantem przyszłej niepodległości i suwerenności Rzeczpospolitej powinny być czynniki zewnętrzne – mocarstwa i organizacje międzynarodowe. Tak oto zaprowadzono Polaków w ślepą uliczkę, wykorzystując w pełni kompleksy wychodzącego dopiero co spod sowieckiego buta społeczeństwa.

Postkolonialna mentalność Polaków ułatwiła wspomnianym elitom III RP konsekwentne osłabianie państwa i demontaż jego suwerenności. Już od lat 90. konsekwentnie i świadomie prowadzono do wyprzedaży narodowego majątku, likwidacji polskiego przemysłu, osłabienia polskiej armii, niepotrzebnej biurokratyzacji, obniżenia poziomu edukacji i szkolnictwa wyższego oraz stworzenia uprzywilejowanych warunków na rynku dla wielkich koncernów zachodnich przy jednoczesnym blokowaniu rozwoju polskiej przedsiębiorczości i powstawania klasy średniej.

Tych patologicznych zjawisk można by wymienić znacznie więcej, a wiele z nich, jak postępująca degeneracja cywilizacyjna poprzez promocję de facto antykultury w środkach masowego przekazu i instytucjach kulturalnych (tylko z nazwy) wynikało ze słabości państwa oraz słabości i braku organizacji społeczeństwa, skupionego na walce o przetrwanie w warunkach nowego, pseudokapitalistycznego ładu.

W międzyczasie kwestia niepodległości i suwerenności stała się dla Polaków czymś jak gdyby abstrakcyjnym, o czym debatować nie ma nawet potrzeby. Skuteczna propaganda mediów lewicowo-liberalnych na rzecz polskiej akcesji do struktur Wspólnot Europejskich utwierdziła tylko Polaków w przekonaniu, że „koniec historii” faktycznie nastąpił, a w strukturach unijnych czeka nas przyszłość mlekiem i miodem płynąca. Wszystko było jednak oparte na fałszywym paradygmacie – wmówiono społeczeństwu, że Państwo Polskie jest zbyt słabe, a naród zbyt zaściankowy by rządzić się samemu, ergo należy ster nad polską państwowością oddać „starszym i mądrzejszym”, czyli „dojrzałym demokracjom” Zachodu.

Niecałe 20 lat od czasu polskiej akcesji nadal ogromna część społeczeństwa żyje tymi neokolonialnymi przekonaniami, dzieląc tę samą, lub może i większą niewiarę w zdolność polskiego narodu do samostanowienia. Jednakże wielu ludzi zdążyło na szczęście otworzyć oczy, a z czasem będzie ich coraz więcej, gdyż do coraz większych rzesz zacznie docierać, że wszelkie absurdy rodzące się w Brukseli i Strasburgu, to nie przypadkowe działanie głupich ludzi, lecz metodyczna realizacja określonego planu, którym jest (docelowo) federalizacja Unii Europejskiej, tj. stworzenie superpaństwa europejskiego sterowanego przez global-socjalistyczne euroelity z niemiecko-francuskiego nadania.

Unia Europejska i federalizacja

Unia Europejska już dawno zatraciła charakter gospodarczo-politycznego związku suwerennych i niepodległych państw. Kolejne unijne traktaty takie jak traktat z Maastricht, traktat nicejski, aż po traktat lizboński konsekwentnie prowadzą Unię Europejską w stronę federalizacji, a ta wymaga jednocześnie ideologizacji (choćby po to by znacząco ujednolicić w państwach członkowskich systemy prawne). Dlaczego? Z jednej strony następuje bowiem poszerzenie kompetencji organów unijnych z Komisją Europejską na czele, z drugiej strony następuje stopniowe ograniczanie kompetencji państw członkowskich. Widać już wyraźnie, że z opisanych w 2017 roku przez Jean-Claude’a Junckera w Białej księdze w sprawie przyszłości Europy możliwych kierunków rozwoju Unii, postawiono na scenariusz zatytułowany „Robić wspólnie znacznie więcej”, a najlepszy dowód potwierdzający powyższą tezę stanowi treść umowy koalicyjnej rządu Republiki Federalnej Niemiec (SPD-FDP-Zieloni) z roku 2021, która mówi wprost, że celem integracji europejskiej powinno być „federalne, europejskie państwo związkowe, zorganizowane zgodnie z zasadą subsydiarności i proporcjonalności oraz kartą praw podstawowych” jako podstawami funkcjonowania.

Czym charakteryzowałaby się taka Unia według Junckera? M.in. wprowadzeniem w życie unii finansowej i fiskalnej, „współpracą” w zarządzaniu granicami, wspólną polityka zagraniczną zarządzaną przez centralę oraz stworzeniem Europejskiej Unii Obrony (czyt. zalążku Armii Europejskiej), budżetem „zmodernizowanym i podwyższonym, uzupełnionym o zasoby własne”, a także szybszym i skuteczniejszym podejmowaniem i egzekwowaniem decyzji.

Jak powinniśmy interpretować te mgliste założenia eurokratów? Z racji, że Biała księga opublikowana została już 6 lat temu, a docelowym terminem realizacji jej założeń miał być rok 2025, możemy z perspektywy czasu opisać to na przykładach:

  • Wprowadzenie unii finansowej i fiskalnej miałoby służyć poszerzeniu kompetencji Komisji Europejskiej, pozwalającemu jej na nakładanie i ściąganie określonych podatków, a ponadto umożliwiałoby Unii m.in. uwspólnotowienie długu (wobec czego zabiegi też już podejmowano), co oznacza, uproszczając, że wszystkie państwa musiałyby brać na siebie długi będących na skraju bankructwa państw Południa takich jak Hiszpania, Włochy i Grecja (czyli wszyscy obywatele Unii musieliby płacić za niegospodarność rządów tych krajów).
  • Aby lepiej zrozumieć utopijny charakter projektu wspólnej polityki zagranicznej i Europejskiej Unii Obrony powinniśmy przyjrzeć się jak w praktyce mogłyby one wyglądać, gdyby zostały wprowadzone w życie przed eskalacją konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Otóż inwazja rosyjska na Ukrainę jednoznacznie wykazała, że interesy poszczególnych państw UE bywają tak całkowicie ze sobą sprzeczne, że niemożliwe byłoby realizowanie spójnej, bezkonfliktowej i korzystnej dla wszystkich polityki zagranicznej. Jaką bowiem politykę zagraniczną prowadziłaby Komisja Europejska w kwestii wspomnianego konfliktu – niemiecką czy polską? Połączenie ich wobec fundamentalnych różnic byłoby przecież niemożliwe. Podobnie wygląda kwestia Europejskiej Unii Obrony – interesy czyjej obrony narodowej realizowałaby taka struktura?
  • Kwestia budżetu uzupełnionego o „zasoby własne” doskonale pokazuje na czym polega delegacja kompetencji z poziomu krajowego na poziom federalny. Unia Europejska nie jest przecież w stanie wygenerować jakichkolwiek „zasobów własnych” w sposób inny niż poprzez przejęcie części wpływów budżetowych poszczególnych państw członkowskich. Unia – choć wielu ciągle zdaje się tego nie pojmować – nie posiada żadnych zasobów własnych, gdyż nie jest przedsiębiorstwem, którego usługi ktokolwiek by kupował. Wszystkie pieniądze jakimi Unia dysponuje, to pieniądze pochodzące z podatków obywateli państw członkowskich. Jeżeli więc Komisja Europejska występuje uzurpacyjnie o poszerzenie zasobów własnych, to znaczy, że zwyczajnie chce zabierać państwom członkowskim kolejne miliardy z ich własnych budżetów. W jakim celu? Warto pamiętać, że z naszych pieniędzy struktury unijne opłacają już ponad 30 tysięcy darmozjadów z Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego.
  • Na czym miałoby polegać szybsze i skuteczniejsze podejmowanie decyzji? Cóż, jest to kwestia chyba najbardziej zawiła i mglista jednocześnie. Najbardziej logiczny scenariusz interpretacji tego sformułowania to przekształcenie Komisji Europejskiej w Rząd Europy – z przewodniczącym jako premierem. Jeżeli bowiem scenariusz federacyjny, pod którym podpisuje się dzisiaj Olaf Scholz, kanclerz najpotężniejszego członka Unii, miałby zostać zrealizowany faktycznie, Unia będzie potrzebowała ciała wykonawczego nadrzędnego względem rządów państw członkowskich.

Doświadczenie ostatnich lat wyraźnie pokazuje, że plany federalizacji UE wyprzedzają czasowo wszelkie założenia teoretyczne. Do przyspieszenia tego procesu bardzo zręcznie wykorzystano okres tzw. pandemii. Działania Komisji Europejskiej na przestrzeni ostatnich lat idą o wiele dalej niż zakładał nawet najbardziej „optymistyczny” scenariusz Junckera w roku 2017. Unia nie ma zresztą zamiaru zejść z raz obranego kierunku, o czym wielokrotnie wspominała p. von der Leyen i wszelkie mrzonki o reformie tej organizacji od środka mają na celu jedynie mydlić ludziom oczy, tworząc fałszywą nadzieję na to, że trendy federalizacyjne wewnątrz Unii da się odwrócić właściwymi wyborami politycznymi.

Na tym etapie należy odpowiedzieć na bardzo ważne pytanie – jak to możliwe, że podczas gdy o wizji federalizacji UE mówią od lat oficjalne dokumenty, ważni przedstawiciele Komisji Europejskiej, a w ostatnim czasie nawet przywódcy niektórych państw członkowskich, wizja ta cały czas w oczach polskich mas zdaje się czymś kompletnie niezrozumiałym i nierealistycznym, teorią spiskową ludzi z antyunijną obsesją?

W tym momencie cofnę się do tego o czym pisałem na początku tego tekstu – społeczeństwo polskie swoją wiedzę o rzeczywistości czerpie przede wszystkim z mediów, a dominującym medium w dalszym ciągu pozostaje telewizja. Sytuacja na polskim rynku medialnym jest natomiast taka, że niezliczone kanały telewizyjne, radiowe, gazety oraz portale internetowe znajdują się w rękach obcego kapitału – także niemieckiego i francuskiego. Media te tworzą więc w Polsce propagandę przychylną projektom federalizacji – realizują na terytorium polskim propagandę obcych mocarstw za pośrednictwem polskojęzycznych „dziennikarzy”. Stąd też społeczeństwo nie jest informowane o tym jak naprawdę funkcjonuje Unia Europejska, tkwiąc w mylnych przekonaniach wpojonych mu jeszcze w czasach okresu przedakcesyjnego.

Pozwolę sobie w tym miejscu rozprawić się z dominującymi w polskiej przestrzeni publicznej mitami na temat Unii Europejskiej.

Mit I: Parlament Europejski ma znaczenie

Parlament Europejski w przeciwieństwie do parlamentów krajowych nie posiada inicjatywy ustawodawczej. Jest to instytucja w gruncie rzeczy całkowicie zbędna, której istnienie ma spełniać dwa podstawowe cele: 1) z propagandowego punktu widzenia ma podtrzymywać fikcję demokracji panującej w UE; 2) stanowi niebotycznie dochodowe koryto dla polityków lokalnych, często zbliżających się już do politycznej emerytury lub też od dawna na niej będących.

Istnienie instytucji parlamentarnej z nazwy, która nie posiada inicjatywy ustawodawczej i może wpływać na organ wykonawczy (Komisja Europejska) jedynie poprzez niewiążące wezwania do działania jest swoistym absurdem do kwadratu. Parlament teoretycznie dysponuje uprawnieniami takimi jak zatwierdzanie KE i jej przewodniczącego czy prawo uchwalania wotum nieufności wobec Komisji większością 2/3 głosów, ale jak wiadomo z praktyki – linia ideowa PE i KE jest zazwyczaj tak zbieżna, że niemożliwością zdaje się sytuacja, w której Parlament korzysta z tych uprawnień.

Pozostałe uprawnienia PE typu „prawo zadawania pytań komisarzom” lub „możliwość zadawania pytań Radzie” mogą wzbudzać jedynie śmiech.

Rozwinę teraz dwa podstawowe cele istnienia Parlamentu Europejskiego, o których wspomniałem wcześniej.

Podtrzymywanie fikcji demokracji. Unia Europejska szczyci się, że jedną z jej fundamentalnych „wartości” jest demokracja. Tymczasem jedyne demokratyczne wybory do którejkolwiek ze struktur unijnych, to właśnie odbywające się co 5 lat wybory do PE. Europejczycy mają więc demokratyczne prawo wyboru europosłów, którzy na kierunek działania Unii Europejskiej nie mają żadnego realnego wpływu. Demokracja Unii jest więc kompletną fikcją, gdyż realna decyzyjność znajduje się w rękach państw w Unii dominujących, dla których wyniki wyborów do europarlamentu nie mają żadnego znaczenia.

Źródło dochodów dla polityków. Europarlament liczy sobie 705 posłów (dla porównania w 1962 roku było ich 162, lecz później nastąpił lawinowy wzrost). Pensja europosła to w przybliżeniu 10 tysięcy euro brutto (7,5 tysiąca euro na rękę). W przeliczeniu na złotówki przy obecnym kursie euro poseł taki otrzymuje więc pensję sięgającą ponad 33 tysięcy złotych miesięcznie na rękę. Przez całą kadencję (5 lat) europoseł zarabia w europarlamencie w przybliżeniu 2 miliony złotych netto.

Pokrycie pensji wszystkich europarlamentarzystów razem kosztuje europejskich podatników prawie 2 miliardy złotych brutto! Mowa tutaj o samych europarlamentarzystach określonej kadencji, a nie zapominajmy o wszystkich emerytowanych europarlamentarzystach czy pracownikach Europarlamentu, których jest znacznie więcej oraz przedstawicielach Komisji Europejskiej, którzy otrzymują jeszcze wyższe pensje. Unia Europejska jest więc maszynką do przemielania pieniędzy europejskich podatników na rzecz europejskich polityków, którzy mogą zostać milionerami jedynie przez sam fakt wybrania ich do PE.

Czy naprawdę opłaca się wydawać te wszystkie miliardy na instytucję, która cieszy się kompetencjami takimi jak „prawo do zadawania pytań”?

W ramach eksperymentu społecznego zachęcam czytelników do zadawania pytań na temat roli i funkcjonowania Europarlamentu w ramach struktur UE polskim zwolennikom Unii. Zakładam, że zdecydowana większość odpowiedzi jakie Państwo otrzymają nie będzie miała zupełnie nic wspólnego z rzeczywistością.

Mit II: Bez Unii bylibyśmy drugą Białorusią

Kolejny mit wykreowany przez europropagandę i wtłoczony w umysły Polaków sprawia, że nie są oni sobie w stanie wyobrazić sprawnego funkcjonowania Państwa Polskiego poza strukturami unijnymi. Istnieje tymczasem na terytorium Europy kilka państw, które jednoznacznie pokazują, że można nie należeć do Unii, a prosperować bardzo dobrze, czego przykładem są Szwajcaria, Islandia czy Norwegia. Co więcej, państwa te przynależą do strefy Schengen, co jednoznacznie obala kolejny mit, jakoby brak przynależności do UE uniemożliwiałby Polsce funkcjonowanie w ramach tego układu.

Ostatecznym dowodem na to, że wraz z Unią pojawił się w Polsce dobrobyt – zdaniem zwolenników UE – ma być dynamiczny rozwój polskiej gospodarki oraz infrastruktury w pierwszych latach po przystąpieniu Polski do UE. Fakty są jednak takie, że nie da się jednoznacznie stwierdzić czy rozwój ten wynikał tylko i wyłącznie z faktu, że Polska wstąpiła do Unii. Ewentualne pozytywne efekty ekonomiczne wynikające z przystąpienia Polski do UE (a obiektywnie stwierdzając, takie także były) pokryły się bowiem w czasie z dynamicznym rozwojem gospodarczym typowym dla państw, które od lat 90. przechodziły transformację ustrojową, której podstawą było odejście od kompletnie niewydolnej gospodarki centralnie planowanej. Kiedy spojrzymy na wskaźniki wzrostu gospodarczego to zobaczymy, że najbardziej stabilny długofalowo wzrost miał miejsce w latach 1993-2000, a załamanie przypadło dopiero na rok 2001 (spowolnienie trwało 2 lata). Nie jesteśmy więc w stanie jednoznacznie stwierdzić czy rozwój gospodarczy Polski bez wstąpienia do Unii Europejskiej nie wyglądałby mniej więcej tak samo jak wyglądał w rzeczywistości.

Dla porównania możemy przyjrzeć się tym państwom post-komunistycznym, które opóźniły swoje przystąpienie do UE względem Polski. Tak oto Chorwacja do czasu kryzys ekonomicznego, który bardzo mocno wpłynął na jej gospodarkę zaliczała w latach 2002-2007 konsekwentny wzrost gospodarczy wahający się między 4.1-5.7%. Tak jak wspomniałem gospodarka chorwacka wyhamowała w obliczu kryzysu finansowego, ale po odbiciu, które nastąpiło w roku 2015 nie osiągała już wzrostu gospodarczego zbliżonego do tego z lat 2002-2007 (aż do roku 2021, co miało związek z „odbiciem” po lockdownach roku 2020).

Nie chodzi mi w tym momencie o to by na siłę udowadniać, że gospodarczo wyglądalibyśmy lepiej gdybyśmy do Unii Europejskiej nie wstąpili – nigdy się tego tak naprawdę nie dowiemy. Chodzi jedynie o walkę z wykreowanym mitem, jakoby przystąpienie do Unii było historyczną koniecznością, bez której nie uniknęlibyśmy biedy i zastoju. Jak pokazuje powyższy przykład Chorwacja nie będąc członkiem Unii w latach 2005-2007 (przed kryzysem) nie rozwijała się gospodarczo jakoś dramatycznie gorzej niż Polska. Warto wspomnieć też, że Rumunia, która przystąpiła do UE w roku 2007, notowała wzrost na poziomie 10.3% w roku 2004 czy 8% w roku 2006. Do osiągnięcia takich wskaźników nie był jej potrzebny zastrzyk funduszy z UE.

Mit III: Unia jest gwarantem polskiego bezpieczeństwa

Wbrew powtarzanemu często frazesowi, Unia Europejska nie jest sojuszem militarnym i obecność w niej nie stanowi z tego względu jakiejkolwiek gwarancji udzielenia realnego wsparcia w przypadku agresji zbrojnej na nasz kraj. Politycy, którzy wygłaszają tego typu stwierdzenia zwyczajnie wykorzystują fakt, że przynależność wielu krajów do UE pokrywa się z przynależnością do NATO, które – teoretycznie – jest zobowiązane do udzielenia militarnego wsparcia każdemu zaatakowanemu członkowi. Z militarnego punktu widzenia Unia Europejska nie jest więc żadnym gwarantem bezpieczeństwa Polski i nie istnieje żaden realny dowód na to, że nasza obecność w jej strukturach zmieniałaby cokolwiek w zachowaniu pozostałych państw członkowskich w przypadku konfliktu.

Podsumowanie

Unia Europejska stanowi raczkujące zagrożenie dla niepodległości Państwa Polskiego, gdyż oficjalnym kierunkiem jej działania jest federalizacja, która wiąże się ze stopniowym ograbieniem z kompetencji państw narodowych, a w konsekwencji ich likwidacją (lub zamianą w eurolandy, co w gruncie rzeczy oznacza to samo), aby nie stały one na przeszkodzie realizacji interesów sił taką federacją zarządzających. Jednym z podstawowych celów federalizacji Unii ma być podporządkowanie państw Europy Środkowo-Wschodniej dyktatowi najważniejszego unijnego państwa, które dysponuje w Unii największymi wpływami, czyli Republice Federalnej Niemiec. W aktualnym stanie rzeczy, przy istniejącej ciągle procedurze weta (do którego zniesienia otwarcie się dąży, co zgodne jest z jednym z punktów Junckera – usprawnieniem i przyspieszeniem procesów decyzyjnych) mniejsze państwa mogą w dalszym ciągu, mniej lub bardziej skutecznie, spowalniać lub blokować niemieckie inicjatywy.

Oczywiście nie jest powiedziane, że projekt federalizacji Unii zostanie „domknięty”. Wiele zależy od politycznych wyborów Europejczyków w najbliższych latach, które z punktu widzenia tegoż projektu będą kluczowe. Nie jest też powiedziane, że superpaństwo europejskie miałoby objąć wszystkich jej aktualnych członków. Być może presja federalizacyjna ze strony Niemiec i Komisji Europejskiej spowoduje implozję Unii, gdyż niektóre państwa w obawie o własne interesy i własną suwerenność mogą wówczas podjąć próbę wyjścia z unijnych struktur, jak uczyniła to kilka lat temu Wielka Brytania.

W całym tekście nie poruszyłem nawet kwestii ideologicznych zagrożeń płynących z poszerzania prerogatyw europejskiej centrali, a jest to kolejna, bardzo obszerna kwestia, która stanowi zagrożenie już nie tylko dla integralności naszego państwa, lecz także integralności naszej narodowej kultury i tożsamości. Unia Europejska jest dziś bowiem zdominowana ideologicznie przez nurty skrajnie lewicowe i nic nie wskazuje na to by ten stan rzeczy miał się w najbliższych latach zmienić. Nic więc dziwnego, że projekt federalizacji Unii całkowicie zgrywa się z jej orientacją ideologiczną. Lewica od czasów Marksa nie zmieniła się bowiem pod względem jednoznacznej wrogości do państw narodowych, które w jej optyce należałoby jak najszybciej odstawić na śmietnik historii.

Na koniec warto zwrócić na uwagę, że federalizacja Unii Europejskiej doskonale wpisuje się w założenia współczesnego globalizmu, który stanowi kolejne ukryte zagrożenie dla państw narodowych. O globalizmie jednak więcej w części II.

___________

Zagrożenia polskiej suwerenności. Część I: Unia Europejska, Dominik Liszkowski, 9 sierpnia 2023

Z 500 mln euro, na zwiększenie produkcji amunicji artyleryjskiej do Polski popłynie 0,42% .Sukces Donka.

Polska porażka amunicyjna. Strumień europejskich pieniędzy nie zasili naszej zbrojeniówki

Maciej Miłosz dziennikarz DGP gazetaprawna

Z 500 mln euro, które KE przeznaczyła na zwiększenie zdolności europejskiego przemysłu zbrojeniowego do produkcji amunicji artyleryjskiej do Polski popłynie mniej niż pół procenta

Zwiększenie zdolności europejskiego przemysłu do produkcji amunicji artyleryjskiej – to główny cel unijnego programu Act in Support of Ammunition Production (ASAP). Komisja Europejska właśnie przyznała granty w wysokości ok. 500 mln euro (ponad 2 mld zł), które są podzielone na pięć obszarów, w ramach których ma się zwiększyć m.in. produkcja korpusów czy materiałów wybuchowych. Jest to dofinansowanie, co oznacza że jeszcze więcej w te przedsięwzięcia zainwestuję koncerny zbrojeniowe. „Oczekuje się, że dzięki wsparciu ASAP do końca 2025 r. Europa osiągnie roczne zdolności produkcyjne pocisków amunicji w wysokości 2 mln” piszą unijni urzędnicy. Obecnie ten potencjał szacuje się na niecały milion sztuk rocznie.

Ten program powstał w odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę, po tym gdy okazało się, że w Europie produkuje się zdecydowanie za mało pocisków artyleryjskich 155 mm, z których korzystają m.in. polskie armatohaubice Krab czy koreańskie K9.

Wczoraj ogłoszono listę 31 projektów, które zostaną dofinansowane. Zdecydowanie największą pulę zgarną różne spółki potentata Rheinmetall (węgierska, hiszpańska czy niemiecka), które otrzymają ponad 100 mln euro. Biorąc pod uwagę, że właśnie rozbudowują swoje zakłady na Węgrzech czy w Niemczech nie jest to żadnym zaskoczeniem. Prawie 70 mln euro dofinansowania otrzyma norweski Chemring Nobel SA, a różne podmioty związane z fińsko – norweską Nammo. To czołówka

—————-

[dalej, łobuzy, chcą za pieniądze. To pies z nimi tańcował. MD]

=======================================

Aha, o tym samym jest w Poilytyce:

Z 500 mln euro z unijnego programu mającego na celu zwiększenie produkcji amunicji 121 mln euro trafi do Niemiec, 22 mln do oddziału niemieckiego Rheinmetall na Węgrzech, jak również 25 mln do oddziału tej firmy w Hiszpanii. 87 mln euro otrzyma Norwegia, Polska natomiast… jedynie 2,1 mln euro. Szokującą sytuację opisał m.in. „Dziennik Gazeta Prawna”, a skomentowali m.in. politycy PiS. „Donald ‘Król Europy’ Tusk załatwił dla Polski całe 0,42% z unijnego programu produkcji amunicji” – napisał na platformie X były szef MON Mariusz Błaszczak.

Unia Europejska przeznaczy 500 mln euro na program Act in Support of Ammunition Production (ASAP). Jak sama nazwa wskazuje, jego głównym celem jest zwiększenie zdolności zbrojeniówki krajów UE do produkcji amunicji artyleryjskiej. Najciekawszy w całej sprawie jest sposób rozdysponowania 500 mln euro.

Wczoraj ogłoszono listę 31 projektów, które zostaną dofinansowane. Zdecydowanie największą pulę zgarną różne spółki potentata Rheinmetall (węgierska, hiszpańska czy niemiecka), które otrzymają ponad 100 mln euro.(…)Na tym tle bardzo słabo wypadają zakłady z Polski. Jedyny grant wywalczył wchodzący w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej Dezamet. Jego wartość to 2,1 mln euro. To oznacza, że do polskiego przemysłu zbrojeniowego popłynie mniej niż pół procenta z 500 mln rozdysponowanych przez KE

— pisze na łamach „DGP” Maciej Miłosz. Choć źródło dziennikarza w PGZ przekonuje, że negocjacje z KE wciąż trwają, to Miłosz zwraca uwagę, że środki z tego programu na lata 2023-2025 zostały już rozdysponowane, co oznacza, że jeżeli nie dojdzie do powiększenia budżetu, Polska nie dostanie już ani eurocenta więcej.

„Największym beneficjentem Niemcy i niemieckie firmy”

Donald „Król Europy” Tusk załatwił dla Polski całe 0,42% z unijnego programu produkcji amunicji. Inicjatywa Komisji Europejskiej jest słuszna i potrzebna. Tylko dlaczego z przekazanych 500 mln euro dla europejskich firm zbrojeniowych na zwiększenie produkcji amunicji artyleryjskiej, Polska otrzymuje zaledwie ok. 2,1 mln euro? Niemieckie firmy dostaną ok. 85 mln, a węgierskie 27 mln — skomentował na platformie X były szef MON, poseł PiS, Mariusz Błaszczak.

Dość polityki UE ! ! — 81% Polaków wspiera protesty rolników. Pomóż!

“Sylwia Mleczko, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>

Zwracam się do Państwa z ważnym komunikatem dotyczącym naszej wspólnej sprawy – obrony naszych rolników.

Najnowsze badania przeprowadzone przez Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) ujawniają, że aż 81% naszych współobywateli wspiera protesty rolników. 

To nie jest zwykła statystyka – to silny głos nas wszystkich, którzy mówimy: “Dość polityki UE!”

Dodatkowo 85% z respondentów jest przekonanych, że nadszedł czas na zdecydowane ograniczenie importu produktów rolnych z Ukrainy. Dlaczego? Ponieważ zdajemy sobie sprawę, że stawka to nie tylko ceny, ale przede wszystkim jakość i bezpieczeństwo tego, co spożywamy. Nasze zdrowie i dobrostan są zagrożone!

To nasza wspólna bitwa – bitwa o przyszłość polskiego rolnictwa, nasze bezpieczeństwo żywnościowe i ochronę naszego dziedzictwa.

Ta walka dotyczy również Zielonego Ładu i jego wpływu na nasze życie. Mimo podzielonych opinii większość z respondentów (53%) jasno wskazuje, że nie możemy poświęcić wydajności i jakości naszej produkcji na rzecz niespójnych regulacji UE.

Czy pomogą nam Państwo, proszę, by nasza petycja zdobyła jeszcze więcej podpisów? Swoje poparcie pokazało już ponad 50.000 osób!

Nasi rolnicy i hodowcy to nie tylko dostawcy żywności. Są obrońcami naszej ziemi, tradycji i przyszłości. Ich głosy, które teraz wybrzmiewają głośno w protestach, odzwierciedlają nasze własne obawy.

Zachęcam Państwa do przyłączenia się do tej walki – walki, która jest walką nas wszystkich, ponieważ wspierając naszych rolników, pomagamy siebie nawzajem. 

Pozdrawiam Państwa serdecznie,

Sylwia Mleczko i zespół CitizenGO

PS Jeśli już podpisali Państwo petycję, uprzejmie proszę udostępnić ją innym, by zwiększyć jej wpływ.

Bunt przeciwko UE. Kto reprezentuje interes ogółu obywateli.

Bunt przeciwko UE

Posted by Marucha w dniu 2024-03-11 marucha/bunt-przeciwko-ue

Masowy bunt rolników (i nie tylko) przeciwko władzy – tej unijnej i miejscowej – uzasadnia pytanie podstawowe: kto reprezentuje interes ogółu obywateli, czyli kto jest deponentem Rzeczy Publicznej (Rzeczypospolitej)?

Odpowiedź jest oczywista, nie muszę być dosłowny. Nastąpiła bowiem częściowa delegitymizacja (takie mądre słowo) nie tylko formalnych organów sprawujących formalną władzę, lecz pośrednio również klasy politycznej, bo nikt z jej grona nie stanął po stronie obywateli (czyli Rzeczypospolitej) – i u nas, a tym bardziej w Brukseli, bo nowa „nadzwyczajna kasta” polityczno-urzędniczo-lobbystyczna tworząca unijne nonsensy schowała się i chce przeczekać ten bunt.

Delegitymizacja dotyczy również istotnej części prawa unijnego, w tym zwłaszcza zezwalającego na swobodny napływ towarów rolnych z Ukrainy jak i owego „zielonego ładu”.

Nieudolna a przede wszystkim wroga wobec obywateli władza traci również zdolności stanowienia prawa. Co prawda może pisać jakieś przepisy, ale nie są już one „prawem”, bo ich zastosowanie było niezgodne z interesem publicznym.

Zjawisko to jest znane od wieków i nie muszę go długo opisywać. Przypomnę tylko (jaskrawy przykład) okres niemieckiej okupacji w latach 1939-1945: czas w sumie nieodległy i dla starszego pokolenia, które wychowywało się w okresie powojennym, w pełni czytelny. Czy niemieckie władze okupacyjne (tak, były wtedy „władze”) wydawały (jakoby) obowiązujące nas przepisy? Czy za ich nieprzestrzeganie karano „nieposłusznych”, w tym posługując się na co dzień najwyższym wymiarem kary? Odpowiedź jest równie oczywista. Czy Polacy i większość innych obywateli okupowanej Polski uznawało wywodzące się z tych przepisów nakazy i zakazy za „prawo” czy „bezprawie”?

Odpowiedź na to pytanie znamy od dawna, bo nie uznawaliśmy wówczas IUS GLADII (prawo miecza), czyli nie chcieliśmy się podporządkować przepisom zwycięzcy, którego nie uznawaliśmy za zwycięzcę.

Z prawem stanowionym przez władze polskie, które nastały po wyzwoleniu w latach 1944-1945 (tak, to było „wyzwolenie” spod niemieckiej okupacji – dla współczesnej niemieckiej partii w Polsce było „zniewoleniem” i „okupacją sowiecką”) jest już nieco inaczej. Do dziś obowiązują normy prawne ustanowione przez władze nie tylko PRL, ale również przez taki organ jak PKWN, czyli Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który m.in. wydał obowiązujący do dziś Dekret o reformie rolnej, na podstawie której miliony naszych obywateli mają tytuły prawne do własności nieruchomości.

Podobnie w przypadku wywodzących się z prawa Polski Ludowej tytułów własności do majątku na terenie Ziem Odzyskanych, czyli jednej trzeciej naszego terytorium. Przypomnę, że zgodnie z „prawem niemieckim” obowiązują tam (jakoby) przedwojenne, czyli niemieckie tytuły własności.

Przykłady są więc złożone i odwołują się nie tyle do stanów formalnych, ale również do świadomości prawnej obywateli bez której nie można mówić o „prawie” i jego obowiązywaniu.

Dziś rolnicy uznali za bezprawne niektóre działania „prawotwórcze” władz Unii Europejskiej, bo jest to w ich ocenie „antyprawo” lub „neoprawo” (prościej: bezprawie).

W rządzących kastach zaczął się popłoch i szybkie wycofanie się z niektórych absurdów ekologicznych. Twardo broniony jest natomiast przywilej przywozowy bezcłowego importu towarów ukraińskich, czyli „słudzy narodu ukraińskiego” (tak sami siebie nazywają niektórzy urzędnicy naszego kraju) są silniejszym lobby niż ekolodzy.

Tu nie ma stanów pośrednich: albo wygrają obywatele i obronią swoja ojcowiznę, albo zostanie obronione pseudo-zalegalizowane bezprawie. Tu żadne „odroczenia” tychże nakazów i zakazów nic nie zmienią, chyba że obywatele (czyli my) przegrają tę bitwę.

Ten spór jest spektakularnym podsumowaniem naszego dwudziestoletniego członkostwa w Unii Europejskiej. Jest to również klęska polityki proukraińskiej (czyli antyrosyjskiej) nie tylko ostatnich dwóch lat. Obywatele nie godzą się na rolę ekonomicznej ofiary zimnej wojny prowadzonej w interesie obecnych władz w Kijowie.

[Czyżby? A KTO tymi marionetkami steruje? MD]

Witold Modzelewski https://myslpolska.info

Ma “nie być” polskiego cukru. Zielony Ład „nie pozwoli na dalszą uprawę buraka cukrowego”.

Producenci cukru biją na ALARM. Zielony Ład „nie pozwoli na dalszą uprawę buraka cukrowego”

9.03.2024

Cukier

Producenci cukru liczą na weryfikację założeń Zielonego Ładu. Drastyczne ograniczanie środków ochrony roślin czy też nawozów nie pozwoli na dalszą uprawę buraka cukrowego – podkreśla Michał Gawryszczak, dyrektor biura Związku Producentów Cukru w Polsce. 

– Zielony Ład stawia przed producentami cukru wyzwania, takie jak dla innych branż rolniczych, czyli Europa musi się stać do 2050 roku neutralna klimatycznie. Przy czym w przypadku naszym, jak i innych rolników, innych branż spożywczych w grę wchodzi też strategia „Od pola do stołu”, która zakłada, że do 2050 roku będziemy musieli zredukować wszystkie środki ochrony roślin o 50 proc., nawozy o 20 proc., a co najmniej połowa upraw będzie musiała być ekologiczna – mówi reporterowi agencji Newseria Biznes Michał Gawryszczak.

Założenia Zielonego Ładu po raz pierwszy przedstawiono w komunikacie „Europejski Zielony Ład” pod koniec 2019 roku. KE opisała w nim 10 priorytetów. Przewidują one przegląd wszystkich przepisów, który uwzględni ich możliwy wpływ na klimat. W komunikacie znalazły się zapisy dotyczące m.in. rolnictwa, różnorodności biologicznej, rolnictwa czy stworzenia gospodarki o obiegu zamkniętym (circular economy).

Obecnie przez Unię Europejską, w tym Polskę, przetacza się fala protestów rolników zorganizowanych przeciwko Zielonemu Ładowi. – Nie wiem, czy działania rolników w Unii Europejskiej wpłyną jakkolwiek na Komisję Europejską. Mam nadzieję, że w jakikolwiek sposób środki dojścia do celu zostaną zweryfikowane, może to nie będzie 50 proc. redukcji środków ochrony roślin, ale może na przykład 25 proc. – mówi dyrektor biura Związku Producentów Cukru.

Michał Gawryszczak podkreśla, że każdy środek ochrony roślin przekłada się bezpośrednio na plony, czyli przy tych samych nakładach finansowych, przy tych samych nakładach pracy plony rolników są coraz mniejsze, więc w pewnym momencie ta uprawa roślin przestaje być opłacalna. Z tego powodu rolnik albo przechodzi na inne uprawy, albo rezygnuje w ogóle z uprawy jakichkolwiek roślin.

– Wszyscy producenci cukru, zarówno polscy, jak i europejscy, dążą cały czas do osiągnięcia neutralności klimatycznej, czyli nieemitowania gazów CO2 w taki sposób, aby to pochłanianie było równe emisji gazom CO2. W ciągu ostatnich 30 lat europejscy producenci cukru zredukowali już prawie 60 proc. emisji CO2, nietrudno sobie wyobrazić, że te ostatnie 40 proc. redukcji będzie bardzo trudne, ale nie niemożliwe – uważa ekspert.

Według deklaracji poszczególnych koncernów cukrowych w UE oraz w Polsce do końca tej dekady będą się starały ograniczyć emisję wymienionych gazów cieplarnianych o około 30 proc.

W ocenie Związku Producentów Cukru w Polsce branża potrzebuje głównie ułatwień administracyjnych lub odpowiedniej legislacji. Chodzi o to, by pozwoliła ona na łatwe i niezakłócone inwestowanie w rozwiązania, chociażby biogazowe.

[Może lepiej -obalić tę diabelską UE, a jej przywódców – na dożywocie. I w pierdlu karmić robalami. MD.]

W kampanii 2023/2024 w naszym kraju wyprodukowano 2 341 375 t cukru – podaje Związek Producentów Cukru w Polsce. To bardzo dobry wynik, ponieważ przewyższa o 30 proc. produkcję z rekordowego roku 2017/2018. Plony w ostatniej kampanii sięgnęły 63,86 t z hektara, co jest najlepszym wynikiem w ostatnim sześcioleciu. W tym przypadku producenci cukru podpisali umowy z ponad 26 tys. rolnikami na uprawę oraz dostawę buraków cukrowych. Łącznie zakupili od nich 16 966 213 t buraków, co jest niespotykanym wcześniej wynikiem.

Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. UE: – Totalitarny „zielony ład” albo…

Albo totalitarny „zielony ład” albo odetniemy was od kasy!

Autor: CzarnaLimuzyna 2 marca 2024 ekspedyt/totalitarny-zielony-lad-albo

Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej.

„Własność prywatna ma być zniesiona lub rozszerzona” głoszą dzisiejsze założenia ideologiczne UE sformułowane na podstawie komunistycznego manifestu z Ventotene…

Kolejną grupą idącą pod nóż są rolnicy, którzy mają potracić swoje majątki i zdolność produkowania żywności. Nie jest to teoria spiskowa, nie jest to również spiskowa, skrytobójcza praktyka, ale oficjalna polityka nazywana „zielonym ładem”. Zyskać mają gigantyczne folwarki produkujące niezdrową żywność. Zyska również syfpharma, która wypuści na rynek tysiące nowych „suplementów” i „leków” neutralizujących tragiczne skutki spożywania toksycznej żywności i likwidacji mięsa.

Nazewnictwo używane w propagandzie „zielonego ładu” nie jest niczym nowym. Hitlerowskie Niemcy budujące Mitteleuropę (ówczesną Unię) również chciały zjednoczyć Europę pod socjalistycznymi hasłami w ramach wspólnoty politycznej, finansowej i prawnej.

“Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej”.

To cytat z Rzeczpospolitej z roku 2016, a więc z czasów większej wolności słowa niż obecnie. Dziś właścicielem dziennika jest Soros, zwolennik społeczeństwa bezbronnego i ogłupionego nazywanego “otwartym” i “tolerancyjnym”.

„Jestem przekonany, że za pięćdziesiąt lat nie będzie się już myśleć tylko kategoriami krajów – wiele z dzisiejszych problemów będzie wówczas zupełnie wyblakłych i niewiele z nich pozostanie, będzie się również myśleć kategoriami kontynentów i zupełnie inne, zapewne dużo większe problemy będą wypełniać i poruszać myśl europejską”.

– pisał Joseph Goebbels, duchowy patron dzisiejszej unijnej propagandy.

„Trzecia Rzesza: Europa Zjednoczona pod swastyką” /link/

Dziś swastyka została zastąpiona symbolami lgbt, zielonego ładu z odpowiednią treścią ideologiczną: neomarksizmem, pseudoekologią, transhumanizmem, migracją itpg. Zasada ustrojowa pozostała ta sama i jest nią faszyzm: „wszystko w unii, nic poza unią, nic przeciwko unii” z możliwością okresowych koncesji na wolność dla grup uprzywilejowanych i „postępowych”.

Polski region ma być połączony z ukraińskim i „zeuropeizowany”, ale nie na modłę europejską, bo sama Europa będzie już tylko posteuropejską, akulturową mieszanką nienawidzących się wzajemnie niewolników.

Opracowany w 1943 r. niemiecki dokument propagandowy „Podstawowe elementy planu dla nowej Europy” robi wrażenie, jakby został napisany na jednej ze współczesnych sesji Komisji Europejskiej. Utworzenie wspólnoty celnej, zniesienie granic wewnętrznych, wprowadzenie zasad równości społecznej i ujednoliconych warunków pracy, wspólnej polityki ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych czy w końcu najważniejsze: utworzenie europejskiej unii walutowej zarządzanej przez centralny bank Rzeszy.

Co zrobią polscy rolnicy?

Jedynym skutecznym czyli nie prowizorycznym rozwiązaniem jest wypowiedzenie wszystkich paktów i regulacji klimatycznych – całkowita likwidacja „zielonego ładu”, a także odzyskanie państwa polskiego. Fanatyzm polegający na dogmacie redukcji CO2 z poziomu 0,04% w atmosferze do niższego jest postulatem paranoicznym!

Tymczasem agenda globalistów i przy okazji główny ośrodek proniemieckich separatystów- zwolenników traktu rozbiorowego Polski nazywanego nowym traktem UE- rozpoczęła politykę „dziel i rządź” w stosunku do rolników. Polega ona na wykluczeniu z rozmów części delegacji rolniczych oraz na szantażu. Oficjalny szantaż Tuska brzmi „bez zielonego ładu nie będzie dopłat”.

Czym w takim razie jest “zielony ład”?

Wbrew propagandzie nie jest programem dbającym o człowieka i przyrodę, lecz toksyczną mieszanką ideologii korzystającej z inspiracji nazistowskiej i komunistycznej

Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz

cdn…

Tagi:czerwony ład, ekoterror, faszystowska unia, protest rolników, zielony bezład

O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne

==================================

coolfonpl

@coolfonpl

Ursula von der Leyen mówi już wprost – trzeba zatrzymać rozwój gospodarczy.

0:03 / 0:35 87,9 tys. Wyświetlenia

BRAWO !! Są już pieniądze na likwidację polskiego rolnictwa!

Są już pieniądze na likwidację polskiego rolnictwa!

sa-juz-pieniadze-na-likwidacje-rolnictwa Autor: CzarnaLimuzyna, 24 lutego 2024

Popularny showman, Donald Tusk, doganiający ostatnio Jarosława Kaczyńskiego w liczbie strzelonych goli do pustej polskiej bramki, ogłosił na platformie X wielki sukces.

Mamy praworządność. Mamy 600 miliardów. Przed nami kolejny wielki cywilizacyjny skok!

Tłumacząc to z języka propagandy…

Mamy leworządność! Mamy nowe miliardy do spłacenia, ale i kasę na realizację zielonego bezładu i na prowadzenie polityki promującej lgbt. Przed nami kolejna cywilizacyjna zapaść! Spełniamy obietnice!

Tymczasem trzeba w trybie pilnym uspokoić rolników, tym bardziej że bracia banderowcy grożą odwetem. Donosi o tym wiarygodny w tych sprawach i gorliwie śledzący dialog z nowoczesnym narodem ukraińskim – żydowsko-niemiecki portal pisząc:

Premier Ukrainy stawia Polsce ultimatum. “Możemy zastosować środki odwetowe”

===============================

Co zrobi Tusk? Na pewno nie odwoła zielonego absurdu ani nie wypowie paktu klimatycznego, po prostu sypnie kasą na otarcie pierwszych łez.

Wszytko zgodnie z planem: Unia, unia über alles, über alles in der Welt, a likwidacja Polski nie jest możliwa bez likwidacji: górnictwa i rolnictwa, a likwidacja rolnictwa nie może się przecież odbyć bez zapewnienia rolnikom bezpieczeństwa finansowego, potem już z górki: przyjęcie euro i likwidacja gotówki, Unia z Ukrainą, być może wojna, a na pewno Traktat Rozbiorowy.

W sprawie pieniędzy wypowiedziała się już wybitna prezenterka TVN

Nie wszyscy zareagowali entuzjazmem…

Ale widać, widać wyraźnie, że pani Kasia ma bardziej światowe poglądy, mając w profilu flagi: ukraińską, unijną i amerykańską, a pan Bob ledwie polską. Co prawda zabrakło flagi żydowskiej, ale niewtajemniczonym w temat wyjaśniam, że TVN to bardzo odpowiednia stacja i z bardzo odpowiednim właścicielem.

Pewne sprawy należy jeszcze przekonsultować i przyklepać w rozmowach twarzą w twarz. W tak ważnych sprawach nie ma zupełnie znaczenia czy ktoś ma jeszcze twarz czy ją dawno stracił. Ciemny scenariusz wieszczy komercyjnie pesymistyczny Stanisław Michalkiewicz.

Dwa interesy?

– Prezydent Biden zaprosił i Tusku, i Dudu w jednym samolocie na spotkanie – powiedział Sommer.

– Zaprosił? Wezwał ich. Od kiedy to prezydent Józio Biden zaprasza? On wzywa wasali – skomentował Michalkiewicz

– Jak on ich wezwał, to on musi do nich mieć interes, prawda? Jakby nie miał do nich interes, to by ich nie wezwał, a jak wezwał znaczy on ma interes i to pilny, bo on ich wezwał na początek marca, prawda? 

– A co to za interes może być Pana zdaniem? – dopytywał redaktor naczelny „Najwyższego CZAS!”-u

O czym Polacy nie mogą się dowiedzieć?

Zamknięte posiedzenie Sejmu, oficjalnie w sprawie “obronności i bezpieczeństwa” odbędzie się 20-22 marca. Wedle przewidywań minister wojny, Kosiniak-Kamysz będzie referował punkt po punkcie wszystkie Tajemnice Poliszynela. Zdaniem Hołowni, po takim posiedzeniu, wszyscy od prawa ( kilkanaście osób- przypis mój) do lewa “złapią pion, poczucie wspólnoty i odpowiedzialności” Czy oznacza to, że wszyscy staną się członkami “koalicji chanukowej” i…, państwo wybaczą określenie, “sługami Ukrainy”?

Tagi:konflikt polsko- ukraiński, Pieniadze na likwidację polskiego rolnictwa, Unia_unia über alles, Unijny traktat rozbiorowy

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne

1 komentarz

kolejarz 24 lutego 2024

Wszystko jest możliwe, zależność Tuska od Brukseli, to niczym Bierutowa zależność ,od Stalina. Wprowadzenie na granice infrastruktury krytycznej to wstęp do likwidacji merytorycznej rolnictwa polskiego. Będą strzelać, czy tylko kości łamać ? Policja -może i ukraińska – wykształcona w Szczytnie, czy zamaskowani tajemniczy przybysze unijni? Grudzień 1970 to było tak dawno….

Nowy “Traktat UE” ma być traktatem rozbiorowym państw, w tym Polski.

Autor: Redakcja , 14 lutego 2024 Nowy Traktat UE ma być traktatem rozbiorowym Polski !

To nie będzie referendum pomiędzy Europą a stepami Azji. To będzie referendum, które będzie Traktatem Rozbiorowym po którym Polska może już na mapę świata nie wrócić.

Ja nie mam cienia wątpliwości, że rząd Donalda Tuska ma jasne zadanie: doprowadzić do tego, by Polacy podpisali się pod Traktatem Rozbiorowym.

– twierdzi Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris podczas rozmowy w PCh24TV

Władza Unii, w praktyce Niemców i ich sojuszników będzie oznaczać większą władzę i dominację niż ma aktualnie Berlin nad swoimi landami lub władza centralna USA nad poszczególnymi stanami.

“Polityka klimatyczna zgodnie z propozycjami traktatowymi ma się stać wyłączną kompetencją UE.

(…) Traktaty wprowadzają jako zasadę UE walkę ze zmianami klimatycznymi. To oczywiście jest zasada, która przyjmuje ideologiczną tezę za pewnik – o tym, że mamy do czynienia z antropogeniczną zmianą klimatu i można ją powstrzymać… ale jednocześnie jest to teza całkowicie sprzeczna z innym założeniem, które dotychczas obowiązywało – UE była po to, aby zapewnić wzrost. Teraz ważniejsze od wzrostu jest to, aby nie zmieniał się klimat…”

Manipulowanie emocjami Polaków

“W ciągu dwóch lat zostanie rozpisane referendum… i stopień rozchwiania Polski… bezprawie, którego teraz doświadczamy ma odebrać Polakom poczucie bezpieczeństwa. My jako naród mamy stanąć na krawędzi przepaści i oczekiwać zbawienia, zapewnienia bezpieczeństwo tylko od międzynarodowych struktur”.

Najbliższe dwa lata to czas chaosu, to czas ataku na wszystko co polskie…

Zacznijmy informować siebie nawzajem na spotkaniach rodzinnych, wśród przyjaciół, w pracy co się dzieje, co się święci – apeluje prezes Ordo Iuris.

To nie będzie referendum pomiędzy Europą a stepami Azji

To będzie referendum, które będzie Traktatem Rozbiorowym po którym Polska może już na mapę świata nie wrócić.

https://youtube.com/watch?v=D5EmKrNYWaE%3Fstart%3D713%26feature%3Doembed

Po co nam suwerenność? Raport Ordo Iuris na temat reformy traktatów unijnych

· Procedowane zmiany mogą doprowadzić do znacznego ograniczenia suwerenności Polski w kluczowych obszarach, takich jak polityka międzynarodowa, zdrowie, ochrona granic czy polityka walutowa.

· Skutkiem wdrożenia reformy może być m.in. przejęcie przez Unię dowodzenia nad siłami zbrojnymi Polski, zastąpienie polskich misji dyplomatycznych służbami unijnymi czy oddanie Brukseli kontroli nad przepływem imigrantów.

· Unia Europejska będzie mogła przejąć także nadzór nad kluczowymi gałęziami polskiego przemysłu oraz nabyć wyłączną kompetencję w zakresie zawierania porozumień dotyczących ochrony klimatu.

· Reforma może skutkować również narzuceniem państwom członkowskim akceptacji aborcji, surogacji, eutanazji czy permisywnej edukacji seksualnej.

· Raport został zaprezentowany podczas konferencji prasowej.

PRZECZYTAJ RAPORT – LINK

Pakt Migracyjny przyjęty. Europosłowie „uśmiechniętej Polski” zagłosowali za przymusowym rozdzielaniem migrantów po krajach.Polskę czeka katastrofa.

Pakt Migracyjny przyjęty. Europosłowie „uśmiechniętej Polski” zagłosowali za przymusowym rozdzielaniem migrantów po krajach.Polskę czeka katastrofa.

pch24.pl/pakt-migracyjny-przyjety

„Komisja w PE właśnie przyjęła pakt migracyjny. Dokładnie za dwa lata miliony migrantów będą rozdzielane do różnych państw, w tym do Polski” – poinformował na X europoseł Patryk Jaki. W ten sposób rozesłanych będzie nawet 4,5 mln migrantów rocznie! Z za takim rozwiązaniem zgodnie ręce podnieśli europosłowie „koalicji Donalda Tuska”.

Jak podał Patryk Jaki, według założeń Paktu będzie można się „wykupić” od obowiązku przyjmowania migrantów. Będzie to kosztowało 20 tys. euro za każdego migranta.

„Ale jeżeli KE stwierdzi, że jest sytuacja kryzysowa, to wtedy nie będzie można się wykupić. Ylva Johansson, komisarz europejska mówi, że chciałaby ok. 4,5 mln migrantów rocznie przyjmować i rozdzielać do rożnych państw” – podał europoseł Suwerennej Polski, komentując przyjęcie paktu w komisji PE.

Za takim rozwiązaniem zagłosowały wszystkie partie z „koalicji 13 grudnia”. „Polskę czeka katastrofa” – skomentował Jaki. „Nie zdajecie sobie sprawy z tego co to będzie oznaczało dla naszego kraju” – dodał.

Z postawy PE dumna jest komisarz Johansson, która wyraziła przekonanie, że rząd koalicji Tuska będzie realizował postanowienia paktu. Jak dodała, porozumienie w sprawie Paktu Migracyjnego zostało zawarte pod koniec grudnia 2023 roku, a rząd Mateusza Morawieckiego nie uczestniczył w negocjacjach. Z kolei ekipa Tuska dołączyła, gdy pakiet został już uzgodniony.

W ten oto sposób przedstawiciele Polski w PE zgodzili się na partycypację Polaków w kosztach i skutkach społecznych kryzysu migracyjnego, do którego Polska w żaden sposób nie przyłożyła ręki.

Patryk Jaki – MEP

@PatrykJaki

Komisja w PE właśnie przyjęła Pakt Migracyjny. Wszystkie partie z #Koalicji13Grudnia były “za”.

Polskę czeka katastrofa

0:01 / 0:48

·

140,6 tys. Wyświetlenia

Źródło: X.com, wpolityce.pl

„Dezinformacja na skalę przemysłową” czyli priorytety elit z Davos

„Dezinformacja na skalę przemysłową” czyli priorytety elit z Davos

Autor: AlterCabrio , 17 stycznia 2024

„Głównym zmartwieniem na najbliższe dwa lata nie są konflikty ani klimat, lecz dezinformacja” – oznajmiła von der Leyen(…) „Chociaż rządy dysponują wieloma środkami nacisku pozwalającymi stawić czoła wielkim wyzwaniom naszych czasów, ale to przedsiębiorstwa [sic] dysponują innowacjami, technologią i talentami, aby dostarczać rozwiązania, których potrzebujemy, aby walczyć z zagrożeniami, takimi jak zmiany klimatu czy dezinformacja na skalę przemysłową”

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Wideo: Przewodnicząca UE wzywa do globalistycznej kontroli nad wszystkimi informacjami

Mówi elicie Davos, że ich najwyższym priorytetem powinna być „dezinformacja na skalę przemysłową”

We wtorek przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zwróciła się do elit na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, wzywając do nadrzędnej globalistycznej kontroli nad przepływem wszystkich informacji w epoce cyfrowej.

„Głównym zmartwieniem na najbliższe dwa lata nie są konflikty ani klimat, lecz dezinformacja” – oznajmiła von der Leyen, dodając: „Granica między byciem «online» a «offline» staje się coraz cieńsza, a jest to jeszcze ważniejsze w erze generatywnej sztucznej inteligencji”.

Zwracając się do elity per „Ekscelencje” i we wstępie osobiście zwracając się per „drogi” do Klausa Schwaba, von der Leyen wezwała ponadto do opracowania „nowych globalnych ram dotyczących zagrożeń związanych ze sztuczną inteligencją” i obietnicy „przyspieszenia globalnej współpracy”, aby zapobiegać rozpowszechnianiu „dezinformacji” (informacji, o których nie chcą, abyś wiedział).

Kontynuowała: „Wiele rozwiązań leży nie tylko we współpracy krajów, ale, co najważniejsze, we współpracy przedsiębiorstw i rządów, przedsiębiorstw i demokracji”, dodając, że ​​„Chociaż rządy dysponują wieloma środkami nacisku pozwalającymi stawić czoła wielkim wyzwaniom naszych czasów, ale to przedsiębiorstwa [sic] dysponują innowacjami, technologią i talentami, aby dostarczać rozwiązania, których potrzebujemy, aby walczyć z zagrożeniami, takimi jak zmiany klimatu czy dezinformacja na skalę przemysłową”.

Ponadto von der Leyen stwierdziła, że ​​rok 2024 to „największy rok wyborczy w historii” i wyraziła obawę, że „wolność wiąże się z ryzykiem”.

„Zawsze znajdą się tacy, którzy będą próbowali wykorzystać naszą otwartość, zarówno od wewnątrz, jak i od zewnątrz. Zawsze będą próby wytrącenia nas z właściwej ścieżki. Na przykład dezinformacją” – dodała.

Zachwalała także unijną ustawę o usługach cyfrowych [EU Digital Services Act], która pod pozorem zapobiegania „mowie nienawiści” ustanawia kontrolę nad wszystkimi informacjami na platformach mediów społecznościowych.

„W naszej ustawie o usługach cyfrowych zdefiniowaliśmy odpowiedzialność dużych platform internetowych za treści, które promują i propagują” – przechwalała się von der Leyen.

Na koniec wnioskowała, że „nie ma wątpliwości, że stoimy przed największym w epoce powojennej ryzykiem dla porządku światowego. Jednak moim zdaniem nie ma także wątpliwości, że możemy iść naprzód z optymizmem i determinacją”.

Nie ma wątpliwości, że celem numer jeden tych niewybranych technokratów jest Elon Musk i X [TT], biorąc pod uwagę, że mają już w kieszeni wszystkie inne główne platformy.

https://modernity.news/2024/01/16/video-globalist-wef-speaker-complains-elon-musks-x-is-toxic-and-scary/embed/#?secret=0cZsCDiQQE

Podczas zeszłorocznej konferencji WEF Věra Jourová, posiadająca niesamowicie orwellowski tytuł wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej ds. Wartości i Przejrzystości, skomentowała, że ​​„absolutyzm wolności słowa” Muska nie współgra z nowymi przepisami UE dotyczącymi Internetu.

„Nasz przekaz był jasny: mamy zasady, których należy przestrzegać, w przeciwnym razie zostaną nałożone sankcje” – oświadczyła Jourová, dodając: „Czas Dzikiego Zachodu się skończył” i miała jeszcze czelność oznajmić, że my także <jesteśmy obrońcami> wolności słowa.

W tym roku w Davos Jourová spotykała się między innymi z szefami Meta i YouTube, aby upewnić się, że „przestrzegają zasad”:

_____________

https://x.com/VeraJourova/status/1747299518628913648?s=20

Video: EU President Calls For Globalist Control Over All Information, Steve Watson, 17th January 2024

Tolerowanie ”demokracji po stalinowsku” w Polsce – wg UE ma doprowadzić nas do unijnego rozbioru.

Tolerowanie demokracji po stalinowsku” w Polsce – wg UE ma doprowadzić do unijnego rozbioru.

Mec. Jerzy Kwaśniewski: Chaos w Polsce może zakończyć się „unijnym rozbiorem”

pch/chaos-w-polsce-moze-zakonczyc-sie-unijnym-rozbiorem

Tak długo, jak dopuszczalnym rozwiązaniem jest przemoc, nie ma żadnej konstytucyjnej drogi naprawienia prawnego chaosu w Polsce. Brukselskie elity patrzą na to, co robi Donald Tusk, z wielką sympatią, mając nadzieję, że Polacy stracą zaufanie do instytucji własnego państwa i zgodzą się na projekt centralizacji Unii Europejskiej, czyli de facto swoisty unijny rozbiór. Mówił o tym w rozmowie z red. Łukaszem Karpielem w PCh24 TV mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris. 

Mamy do czynienia z wydarzeniami, których nigdy nie doświadczaliśmy w wolnej Polsce. Ważnie wybrane władze państwowe nie tylko ignorują ważne werdykty sądu czy ważne decyzje prezydenta Rzeczpospolitej, ale naruszają też bardzo szczególny szacunek wobec Głowy Państwa, która jako symbol jedności narodowej jest w Polsce strażnikiem Konstytucji i łączy w sobie elementy wszystkich władz: sądowniczej, wykonawczej i ustawodawczej – powiedział gość programu „Prawy Prosty”.

Najazd policji na Pałac Prezydencki i porwanie stamtąd dwóch posłów objętych prezydenckim aktem łaski – to działania skandaliczne i bezprawne – powiedział. – To wyzwanie rzucone nie tylko Prezydentowi, ale również Sądowi Najwyższemu i Trybunałowi Konstytucyjnemu, bo wszystkie organy wyraźnie wskazywały na skutki aktu ułaskawienia sprzed ośmiu lat– wskazał.

Nie upatrywałbym źródeł tego kryzysu w Konstytucji. Źródła tego kryzysu są bardzo konkretne – to konkretna osoba. Jest nią Donald Tusk. To Donald Tusk doprowadził do pożaru, do sytuacji, w której polski ustrój i polska praworządność płoną. Nie ma żadnej symetrii pomiędzy naruszeniami, które miały miejsce przez ostatnich 10 lat a tym, co dzieje się od kilku tygodni, odkąd ukonstytuował się rząd Donalda Tuska. To są działania całkowicie bezprecedensowe. To jest całkowite ignorowanie prawa, całkowity brak poszanowania dla ładu prawnego. To jest budowanie swojego własnego ładu prawnego w oparciu o siłę. Dlaczego? Bo stoją za to siłą obce mocarstwa. Tusk jest absolutnie pewien, że żadna wewnętrzna siła nie będzie w stanie go rozliczyć za bezprawie, którego się dopuszcza – wskazał.

Mamy do czynienia z barbarzyńcą, który uderza w ład prawny – dodał.

Mam absolutną pewność, że członkowie tego rządu – przynajmniej ci, którzy mają nadzór nad resortami siłowymi – zdają sobie sprawę, że przekroczyli granicę, po której nie wolno już oddawać władzy, ponieważ dojdzie do rozliczenia. Władza i utrzymanie się przy władzy ma stać się gwarancją bezkarności tego, czego się dopuszczają – wskazał. Jak dodał, chodzi tu nie tylko o odpowiedzialność karną, ale również cywilną, bo na przykład działania ministra pułkownika Bartłomieja Sienkiewicza wiążą się z wyrządzaniem setek milionów złotych szkód w majątku publicznym – stwierdził.

Jak podkreślił, działania wobec TVP w ocenie wielu prawników, z obu stron sporu, były bezprawne, natomiast skutki tych działań są niezmiernie poważne: zajęcie budynków, likwidacja niektórych kanałów, mające dalekosiężne efekty finansowe dla budżetu. – To wszystko spowodowało gwałtowny spadek wartości tej spółki – powiedział, mówiąc o TVP Info. – Za te szkody odpowiada z jednej strony Skarb Państwa, ale z drugiej – również osoby, które dopuszczały się tych działań. Jeżeli zaczęto by je rozliczać, to nikt się nie wypłaci. Dlatego jedynym dla nich ratunkiem […] będzie utrzymywanie się przy władzy– wskazał.

Według mec. Jerzego Kwaśniewskiego Tusk działa tak ostro, bo wie, że w ten sposób zmusza obecną opozycję do wyboru pomiędzy dwiema drogami: albo potulność, albo wyjście na ulice i próba siłowego przejęcia władzy.

Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że wymusza wybór pomiędzy tymi dwiema ścieżkami. Jeżeli zaczyna pakować do więzień posłów PiS, wbrew prawu, jeżeli podważa legitymizację Sejmu, bo Sejm pozbawiony wbrew prawu dwóch posłów nie może przegłosować budżetu to doprowadza do tak daleko idącego kryzysu konstytucyjnego, że albo wszyscy przymkną oczy, albo […] doprowadzi do przesilenia siłowego, ale wówczas sytuacja będzie nieobliczalna – powiedział.

Jak wyjaśnił, rozwiązaniem tej sytuacji byłaby współpraca PO z PiS dająca większość konstytucyjną, ale żadna ze stron nie chce takiej współpracy nawiązywać. Pewną ewentualnością jest też skrócenie kadencji Sejmu i Senatu ze względu na nieuchwalenie budżetu, co mógłby zrobić Prezydent w związku z formalnym zarzutem dotyczącym braku dwóch posłów. Jednak według prezesa Ordo Iuris to doprowadziłoby wyłącznie do eskalacji. – Tutaj nie ma konstytucyjnie rozstrzygających kroków – powiedział.

Zdaniem mec. Jerzego Kwaśniewskiego na to, co dzieje się w Polsce, z dużą sympatią patrzą tacy ludzie jak Guy Verhofstadt, zainteresowani „złamaniem” państw narodowych i szybką centralizacją Unii Europejskiej. – Mogą myśleć z dużą nadzieją: im gorzej w Polsce, im większy chaos, im mniejsze zaufanie do instytucji państwa Polskiego, tym większa szansa, że Polacy w końcu podpiszą się w referendum pod traktatem rozbiorowym, stwierdzając: niechże mocarstwa ościenne zaprowadzą spokojność w ojczyźnie naszej.

Źródło: PCh24 TV Pach

Wielkie protesty rolników w Niemczech w walce z klimatyczną polityką rządu

Wielkie protesty rolników w Niemczech w walce z klimatyczną polityką niemieckiego rządu

autor: admin (2024-01-08

W ostatnich tygodniach Niemcy stały się areną ogromnych protestów rolników, które sparaliżowały ruch w głównych miastach kraju. Organizacje rolnicze, niezadowolone z polityki rządu, zdecydowały się na masowe demonstracje. Rolnicy, wykorzystując traktory i inne maszyny rolnicze, zablokowali ulice i autostrady, powodując poważne utrudnienia w ruchu.

Protesty, zainicjowane przez Niemiecki Związek Rolników oraz Federalny Związek Transportu Drogowego, Logistyki i Utylizacji, rozpoczęły się pod Bramą Brandenburską w Berlinie. Dziesiątki traktorów zebrały się tam już w niedzielę wieczorem, aby wziąć udział w wiecu zaplanowanym na poniedziałek​​. Policja i władze lokalne spodziewały się masowych zakłóceń w ruchu drogowym w całych Niemczech, a te oczekiwania szybko się spełniły. Pierwsze blokady miały miejsce już w niedzielę wieczorem, m.in. w Saksonii i Dolnej Saksonii​​​​.

Przewodniczący Niemieckiego Związku Rolników, Joachim Rukwied, zapewniał, że protest będzie „pokojowy i demokratyczny”, choć nieuchronnie będzie powodował zakłócenia w ruchu drogowym. Rolnicy wyrazili swoje niezadowolenie wobec planowanych przez rząd podwyżek podatków dla rolnictwa, stwierdzając, że nie ustąpią, dopóki nie zostaną one anulowane​​.

Protesty są odpowiedzią na planowane przez rząd cięcia dotacji dla sektora rolnego w następstwie kryzysu budżetowego. Rząd Olafa Scholza, pod presją protestujących, częściowo się ugiął pod ich żądaniami, wycofując się z części zmian podatkowych. Zapowiedziano stopniowe wycofywanie ulg podatkowych na olej napędowy dla rolników oraz rezygnację z planowanych podwyżek podatków od pojazdów rolniczych​​​​.

Jednakże, rząd Niemiec stoi przed poważnym wyzwaniem finansowym. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował wykorzystanie środków pierwotnie przeznaczonych na walkę ze skutkami pandemii na cele klimatyczne, co spowodowało ogromną dziurę budżetową. W odpowiedzi na tę sytuację, rząd próbował zwiększyć obciążenia podatkowe, w tym podatki dla rolników​​.

Protesty rolników w Niemczech odzwierciedlają rosnące napięcia między potrzebami sektora rolnego a polityką rządową. W obliczu kryzysu finansowego i wymagań ochrony środowiska, rząd Scholza stoi przed wyzwaniem znalezienia zrównoważonej ścieżki, która zadowoli zarówno rolników, jak i spełni szalone cele klimatyczne. 

Wygląda jednak na to, że łatwo nie da się osiągnąć kompromisu bo realizacja tych planów wiąże się z likwidacją rolnictwa, tak jak wcześniej zaordynowano i przeprowadza się skutecznie likwidację górnictwa. Pytanie brzmi czy rolnicy dadzą się przekupić jak górnicy czy też będą walczyć rozumiejąc, że gra toczy się nie tylko o ich biznesy ale też o bezpieczeństwo żywnościowe, które przez działania klimatystów może być zagrożone. 

Unijny rozbiór Europy

Marzenie niewolników i głupców – przyszła Unia zadecyduje o wszystkim

Autor: CzarnaLimuzyna , 3 stycznia 2024

Grafika: Armia Brukseli… PCh24.pl

Unijny rozbiór Europy

Przyszła Unia nie będzie państwem federacyjnym. Kompetencje Brukseli i Berlina mają być w praktyce nieograniczone, większe niż władza Waszyngtonu nad poszczególnymi stanami USA.

Nie od razu, lecz stopniowo, zgodnie z socjotechniką przekształcającą świadomość u opinii publicznej, znaną pod pojęciem Okno Overtona.

Po przyjęciu Ukrainy w skład UE oraz zalaniu Polski w ramach globalnej relokacji przez masową, migrację ze wschodu i południa destrukcja społecznej i narodowej struktury okaże się tak głęboka jak nigdy dotąd w historii. Umożliwi to całkowite przejęcie na własność „najlepszej działki na globusie”. Kwestia polska ma szansę zostać ostatecznie rozwiązaną. Stanie się to o czym marzyli nasi odwieczni wrogowie. Polski region zostanie „zeuropeizowany”, ale nie na modłę europejską, bo sama Europa będzie już tylko post-europejską, a-kulturową mieszanką nienawidzących się wzajemnie niewolników.

Rąbka tajemnicy, a chodzi o „tajemnicę Poliszynela”, uchylił odrobinę adw. Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris. Już sama nazwa Ordo Iuris potrafi wywołać falę mdłości u wtórnych analfabetów, ale uspokajamy. Jest to zaledwie mała część z tego co nas może czekać – również tych, którzy należą do grupy wynarodowionych, nienawidzących polskości, prounijnych separatystów.

Czy mamy szansę ocalić Polskę?

Jak widać redaktorzy EWTN Polska nazwali rozbiór Polski “europejskim”, co jest nazwą wielce mylącą. Rozbiór szykuje ponadnarodowa organizacja, która opiera swoje prawodawstwo na założeniach ideologii likwidującej europejską cywilizację w stopniu dogłębnym, na poziomie fundamentów. Taki właśnie ma być unijny rozbiór Polski i unijny rozbiór Europy.

===========================

A Europie przez wieki panowała Cywilizacja Łacińska, wg. definicji Feliksa Konecznego. Obecni “władcy much’ planują, budują – cywilizację synkretyczną, “planetarną”. A to MUSI się zawalić, bo nie ma syntez cywilizacji. Mogą powstać różne “stany a-cywilizacyjne” – latrimonium maqgnum.

Por.:

Czy cywilizacja globalistów jest naturalnym rozwojem, czy sztucznym piekielnym planem.

Mirosław Dakowski

Awantura o TVP, – a pakt migracyjny uzgodniony! Co z przymusową relokacją? “Obywatele w całej UE chcą” [sic !!]

Awantura o TVP, a pakt migracyjny uzgodniony! Co z przymusową relokacją?

21.12.2023 nczas/awantura-o-tvp-a-pakt-migracyjny-uzgodniony

Imigranci we Francji. Zdjęcie ilustracyjne.
Imigranci we Francji. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP/Abaca

W Polsce opinia publiczna skupiona jest na walce o media reżimowe, a tymczasem w Unii Europejskiej osiągnięto porozumienie ws. paktu migracyjnego. W jakim kształcie?

„UE spełnia swoją obietnicę poprawy systemu azylowego i migracyjnego. Obywatele w całej UE chcą” [sic !! md] , aby ich rządy zajęły się wyzwaniem migracyjnym, a dzisiejszy dzień jest dużym krokiem w tym kierunku. Ta reforma jest kluczowym elementem układanki. Ale UE pozostaje również zaangażowana w zwalczanie pierwotnych przyczyn migracji, współpracując z krajami pochodzenia i tranzytu oraz zajmując się plagą przemytu migrantów” – tak brzmi oficjalne oświadczenie hiszpańskiej prezydencji w Radzie UE.

A co w praktyce kryje się za tymi słowami? Z jednej strony mamy przymusową relokację w państwach unijnych lub wpłatę do budżetu UE za odmowę przyjęcia, z drugiej – na razie w teorii, bo czas pokaże jak sprawdzi się w praktyce – uproszczone procedury przyspieszające odsyłanie osób, którym odmówiono azylu.

Pięć unijnych aktów prawnych, których nowelizacja została wstępnie uzgodniona dotyczy kontroli nielegalnych migrantów po ich przybyciu do UE; pobierania danych biometrycznych; procedur składania i rozpatrywania wniosków o azyl; zasad określania, które państwo członkowskie jest odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku o azyl oraz współpracy i solidarności między państwami członkowskimi; a także sposobu radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi.

Jeśli zmiany wejdą w życie, co wydaje się formalnością, to kraje członkowskie będą miały wybór między przyjęciem uchodźców a wpłatą do budżetu UE.

Przewidywany system kontroli będzie miał na celu odróżnienie osób potrzebujących ochrony międzynarodowej od tych, które jej nie potrzebują. Osoby, których wnioski o azyl mają małe szanse powodzenia, takie jak osoby z Indii, Tunezji lub Turcji, mogą zostać powstrzymane przed wjazdem do UE i zatrzymane na granicy, podobnie jak osoby postrzegane jako stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa.

Bruksela przeciwko Polsce. Jesteśmy ofiarą bezwarunkowej pomocy Ukrainie.

Bruksela przeciwko Polsce. Jesteśmy ofiarą bezwarunkowej pomocy Ukrainie.

Bruksela przeciwko Polsce

Unijna komisarz do spraw transportu Adina Vălean zwoła wspólny komitet Unii Europejskiej i Ukrainy dotyczący problemów transportu, ale dopiero po zniesieniu blokad na polsko-ukraińskiej granicy – to jedno z ustaleń posiedzenia Rady UE ds. transportu – poinformowała korespondentka RMF FM w Brukseli. Dodała, że unijna komisarz wyraźnie powiedziała, że nie może być powrotu do zezwoleń dla przewoźników z Ukrainy.

 Obecne porozumienie o przewozach w transporcie drogowym z Ukrainą jest przecież częścią „szlaków solidarnościowych”. Nie możemy wrócić do zezwoleń. Mogę sobie wyobrazić, ile udzieliłaby ich Polska, Słowacja i Węgry, skoro te kraje już teraz nie godzą się na obecność Ukraińców na naszym rynku. (…) Nie możemy wznawiać dyskusji o wspólnych zobowiązaniach za każdym razem, gdy w naszych krajach pojawiają się protesty. Wzywam wszystkich do opamiętania i do jak najszybszego odblokowania granicy – nawoływała w Brukseli komisarz Valean.

UE odrzuca oczekiwania Polski, Słowacji i Węgier w kwestii przywrócenia systemu zezwoleń i uregulowania ekolejki. Wręcz ustami komisarz żąda od Polski przywrócenia możliwości wykonywania tej umowy. Eurokołchoznicy są głusi na nasze argumenty. Gdyby mieli u nas swoje siły porządkowe czy unijną straż graniczną już byśmy byli pacyfikowani. Unia wygenerowała problem którego by nie było gdyby nie odebrano Polsce tej kompetencji, a teraz wymaga od nas że w milczeniu oddamy kolejną po rolnictwie gałąź gospodarki – komentuje Rafał Mekler, jeden z liderów protestu przewoźników.

– To co jest Polsce proponowane to „rozwiązanie polityczne”, czyli że niszczonej przez ukraińską konkurencję branży możemy płacić odszkodowania z własnego budżetu.

Wczoraj na Radzie UE przeciw Polsce stanęły nawet wszystkie państwa bałtyckie – przedstawiane w kontekście Ukrainy jako bliscy sojusznicy Polski, także zagrożeni przez Rosję. Jest źle. W UE nie ma ani zrozumienia polskiej sytuacji w kontekście wpływu Ukrainy na rynek UE, ani nawet poważnego zainteresowania nią – pisze w mediach społecznościowych poseł Konfederacji, Krzysztof Bosak.

Ukraina bezwzględnie korzysta z nadanych przez Brukselę przywilejów

Przypomnijmy, iż  2021 r. udział polskich przedsiębiorców w przewozach drogowych wykonywanych w relacji: Polska-Ukraina wynosił około 38%, zaś przewoźników z Ukrainy – 62%. Według stanu na koniec października 2023 r. polscy przewoźnicy drogowi wykonywali zaledwie około 8% takich przewozów, zaś przewoźnicy z Ukrainy – 92%.

Dodajmy, że presja handlowa ze strony Kijowa trwa od dawna. Jak przypomina portal dorzeczy.pl w styczniu 2022 r. Ukraina zablokowała tranzyt kolejowy z Azji do Polski przez swoje terytorium. Oficjalnym powodem była konieczność przeprowadzenia prac remontowych na kolei.

Tajemnicą poliszynela było jednak, że Kijów w ten sposób chciał na Warszawie wymusić ustępstwa w kwestii transportu drogowego. Ekipa Zełenskiego zdecydowała się na ten krok dosłownie w przededniu wybuchu wojny. Warto w tym kontekście przypomnieć, że od kilku miesięcy Kijów publicznie oskarża Warszawę o blokadę eksportu do UE ukraińskiego zboża, choć rzeczona blokada dotyczy tylko kilku krajów, a tranzyt przez polskie terytorium odbywa się bez problemów przypomina redakcja Do Rzeczy, która podkreśla, że „Ukraina bezwzględnie korzysta z nadanych przez Brukselę przywilejów, żeby podbić europejskie rynki, w tym przede wszystkim polski”.

Mity, które próbują uzasadnić budowę europaństwa

Mity, które próbują uzasadnić budowę europaństwa

Tomasz Cukiernik pch24.pl/mity-ktore-probuja-uzasadnic-budowe-europanstwa

Pojawienie się propozycji zmian unijnych traktatów, które prowadzą do bardzo ścisłej integracji krajów członkowskich w ramach Unii Europejskiej, wymagało jakiegoś choćby i najmniej wiarygodnego, ale przynajmniej oficjalnego uzasadnienia. Tych uzasadnień – raczej mniej niż bardziej sensownych – pojawiło się całe mnóstwo.

Pozostające dotychczas kompetencje na poziomie krajowym zostaną przesunięte na poziom unijny, a na dodatek zostanie zlikwidowane prawo weta w kilkudziesięciu obszarach. Oznacza to, że wiele spraw kraje członkowskie będą musiały realizować nie tylko mimo braku na nie zgody, ale i wbrew ich woli i interesom. W ten sposób krajom członkowskim zostaną odebrane resztki suwerenności. Niektórym to pasuje. Na przykład Wojciech Orliński z „Dużego Formatu” stwierdził, że „dla kraju wielkości Belgii czy Polski, pełna suwerenność oznacza czekanie na kolejnego Stalina czy Hitlera”. Takich bredni dawno nie słyszałem. Ale czy to czasem Unia Europejska nie jest nową Trzecią Rzeszą? Skoro kraj członkowski zostanie przegłosowany, to znaczy, że nie będzie realizowana jego racja stanu, a racja stanu jakaś inna. Jaka? Powstanie centralistyczne państwo unijne, które będzie suwerenem – z niemiecko-francuskim centrum decyzyjnym. Interes tych krajów, a nie żadnych innych, będzie brany pod uwagę przy uchwalaniu dyrektyw i ustalaniu, co jest dla Unii dobre, a co złe.

Czyja racja stanu?

Lewicowy europoseł Leszek Miller napisał w mediach społecznościowych, że „celem weta jest dalsze osłabianie Unii”. Nie wiem, jakie „dalsze” osłabienie miał na myśli, bo jak na razie Unia Europejska ciągle się wzmacnia, ale jest dokładnie odwrotnie. Ja rozumiem, że ekskomunista myśli w tych samych kategoriach jak towarzysze w Polsce Ludowej, ale to centralizacja oznacza osłabienie, co uzasadnię poniżej. Tak naprawdę likwidacja prawa weta oznacza, że niektóre kraje członkowskie będą decydowały o losie wszystkich pozostałych. Te pozostałe będą mogły zostać zmuszone do działania wbrew własnemu interesowi. W istotnych dla nas sprawach będziemy mieli do powiedzenia tyle, ile miały republiki w byłym ZSRR. Nie będzie można się sprzeciwić Brukseli w kwestiach polityki zagranicznej (na przykład kwestia wojsk USA czy wojny na Ukrainie), klimatycznej, czy odnośnie polityki imigracyjnej. Wszystkie te sprawy inaczej wyglądają z polskiego punktu widzenia, a zupełnie inaczej z niemieckiego lub francuskiego. Przewodniczący grupy liberalnej w Parlamencie Europejskim arcyszkodnik Guy Verhofstadt powiedział wprost, o co w tym chodzi: „Jednomyślność blokuje rozwiązanie problemu migracji”. To właśnie jeden z przykładów, który pokazuje, że mamy do czynienia z różnymi punktami widzenia.

W tak jasnej sytuacji wskazującej na to, że korzyść z pogłębionej integracji, która całkowicie pozbawia suwerenności krajów członkowskich na rzecz Unii Europejskiej i od tej chwili realizowana będzie wyłącznie niemiecko-francuska racja stanu, próbuje się argumentować, że są ważniejsze kwestie niż przestarzała suwerenność państwowa czy anachroniczna racja stanu państwa narodowego. Na przykład skuteczna walka z tzw. kryzysem klimatycznym, ekonomicznym, pandemiami czy nielegalną imigracją. Zdaniem zwolenników głębokiej integracji zcentralizowane państwo o nazwie Unia Europejska łatwiej poradzi sobie z takimi globalnymi zagrożeniami. Tymczasem centralizacja zawsze jest gorszym rozwiązaniem niż decentralizacja. Już dzisiaj widzimy, jak bardzo eurokraci na wysokich szczeblach, eurpodeputowani, a nawet urzędnicy drobniejszego płazu z Brukseli są odklejeni od spraw zwykłych ludzi. Narzucają swoje urojone wizje, strategie i programy, które najbardziej uderzają w osoby najbiedniejsze, w szczególności żyjące w uboższych krajach członkowskich. Dla eurokratów nawet potrojenie cen energii elektrycznej nie będzie problemem, ale dla zwykłych ludzi może to oznaczać katastrofę. Tak naprawdę eurokraci chcą rozwiązywać swoje urojone problemy, które nie istnieją. To znaczy one istnieją na papierze i w chorych głowach tych społecznych szkodników, ale nie istnieją w realnym świecie.

Ręcznie sterowane mocarstwo europejskie

Argumentuje się, że bez integracji Unia Europejska zostanie zmarginalizowana. Dlatego trzeba uczestniczyć w grze i konieczne jest sumowanie potencjałów krajów członkowskich, aby wygrać światową rywalizację. Eurokratom roi się ręcznie sterowane mocarstwo europejskie. A doskonale wiemy z historii, jak kończy gospodarka zarządzana planowo. Tak naprawdę Unia Europejska sama się marginalizuje swoimi szkodliwymi strategiami i regulacjami. Co zostało ze strategii lizbońskiej, która miała spowodować, że Unia w ciągu dekady przegoni gospodarczo Stany Zjednoczone? Po 10 latach żaden eurokrata nie zająknął się, że w ogóle była jakaś strategia lizbońska z 2010 roku, bo zakończyła się ona totalną eurokatastrofą, a kraje Unii stały się jeszcze biedniejsze w porównaniu do USA.

Aby szybko się rozwijać, nie jest potrzebna głębsza integracja, a wręcz przeciwnie. Należy krajom członkowskim pozwolić dobrowolnie się rozwijać, w jakim kierunku tylko zechcą, a jedyne co powinna zrobić Unia, to dokończyć budowę Europejskiego Obszaru Gospodarczego, który coraz bardziej kuleje z powodu coraz to nowszych regulacji. W szczególności w zakresie swobody usług. Zamiast ułatwić korzystanie ze wspólnego rynku, Bruksela cały czas serwuje kolejne tony niepotrzebnych i szkodzących rozwojowi przepisów. W ten sposób unijne regulacje – takie jak Fit for 55, ESG czy BDO – są kulą u nogi działających w Unii przedsiębiorstw i obniżają ich konkurencyjność wobec firm z państw trzecich, całą Unię ciągnąc w dół. Unijnym firmom potrzebna jest deregulacja i decentralizacja, a nie centralizacja i integracja polityczna. Jak się ma dobry produkt, to można handlować z każdym na świecie. Trzeba tylko być konkurencyjnym, a to właśnie Bruksela udaremnia swoimi działaniami. Należy przypuszczać, że scentralizowana Unia będzie narzucać coraz więcej coraz gorszych przepisów, bo bez weta i po przejęciu kontroli nad kolejnymi obszarami gospodarki i życia publicznego stanie się to znacznie łatwiejsze. Jakoś Tajwan czy Korea Południowa potrafili bardzo szybko się rozwinąć, nie będąc w żadnej Unii, a tym bardziej Europejskiej. Niezależne państwo może prowadzić politykę wolnohandlową korzystną dla rozwoju gospodarczego. Będąc w Unii – musi robić to, co każe Bruksela.

Jednym z obszarów, nad jakim kontrolę chciałaby przejąć Unia Europejska są sprawy fiskalne. Już teraz znaczna część prawa podatkowego de facto pochodzi z Brukseli. Aktualnie dotyczy to jednak przede wszystkim podatków pośrednich – VAT i akcyzy oraz ceł. Teraz Unia chciałaby się dorwać do podatków bezpośrednich. Przede wszystkim eurokratom chodzi po głowie ich harmonizacja. Nie daje im spokojnie spać to, że niektóre kraje członkowskie (na przykład Polska) mają niższe stawki podatków dochodowych i przez to ich firmy są bardziej konkurencyjne. Chcieliby to wszystko zglajszachtować, aby firmy z całej Unii były jednakowo mało konkurencyjne, tak jak mniej konkurencyjne są firmy z Niemiec, Włoch, Francji czy Belgii, gdzie stawki podatków dochodowych od osób prawnych są wyższe. Pamiętajmy, że w unijnej nowomowie zharmonizowanie podatków oznacza ich podniesienie do najwyższego poziomu występującego w krajach członkowskich. Socjaliści rzadko zmniejszają obciążenia fiskalne. To zrujnuje konkurencyjność naszych firm. Dlatego nie należy dopuścić do tego, by to Bruksela decydowała o wszystkich podatkach. I nie należy wierzyć w brednie, że wspólne opodatkowanie ochroni firmy przed korporacjami. To tylko wygodny pretekst do tego, by nie sprzeciwiano się harmonizacji.

Europejska armia i waluta

Jednymi z kompetencji, będących obecnie wyłączną prerogatywą krajów członkowskich, są kwestie bezpieczeństwa i ochrony granic. Po zmianach traktatów mają one stać się kompetencjami dzielonymi, co oznacza, że w ich ramach kraje mogą stanowić własne prawo tylko wtedy, jeśli wcześniej nie zrobi tego Bruksela. Chodzi o to, by Unia miała własną armię. Tym samym Wojsko Polskie stałoby się prawdopodobnie częścią armii unijnej i już nie słuchałoby rozkazów ze Sztabu Generalnego w Warszawie, tylko z Brukseli. Taka wspólna armia miałaby zapewnić nam bezpieczeństwo. Pamiętajmy jednak, że aktualnie unijne armie są małe, źle uzbrojone i nie przedstawiają zbyt dużego potencjału militarnego ani wartości bojowej, może wyłączając broń atomową w posiadaniu Francji. Produkowana przez państwowe przedsiębiorstwa broń w Europie jest gorszej jakości niż broń wytwarzana przez amerykańskie firmy prywatne. W porównaniu z USA w krajach UE wydaje się znacznie mniej na obronę. Dlatego jak na razie to NATO skutecznie zapewnia nam bezpieczeństwo, a nie Unia. Niestety Niemcom i Francji docelowo chodzi o to, by armię amerykańską wyprzeć z Europy i by wszystkie kraje Unii Europejskiej kupowały europejską broń, taką jak przestarzałe francuskie helikoptery typu Caracal. A to przecież amerykańska armia i amerykańska broń zapewnia Polsce bezpieczeństwo. Czy chcemy, żeby Bruksela nam dyktowała, jaką i od kogo mamy kupować broń, jak liczne ma być nasze wojsko i żeby to Niemcy, które wywołały dwie wojny światowe, były odpowiedzialne za utrzymanie pokoju w Europie?

Kolejnym mitem zwolenników głębszej integracji jest teza, że jedna waluta ułatwia handel. Oczywiście, jest to jakieś ułatwienie, bo nie trzeba przeliczać kursów, ale nie ma co przesadzać. Przeliczanie kursów i wymiana walut nie jest jakimś znowu strasznym utrudnieniem w prowadzeniu handlu. A przed ryzykiem kursowym można się zabezpieczyć na różne sposoby. Jednak nadal większość światowego handlu bazuje na dolarze, nie euro. Natomiast wspólna waluta niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw: wzrost cen dla konsumentów i firm, co z kolei spowoduje pogorszenie konkurencyjności tych ostatnich. Strefa euro zawsze notuje słabsze wyniki ekonomiczne niż cała Unia Europejska. Ale najistotniejsze byłoby to, że Polska nie mogłaby już prowadzić suwerennej polityki monetarnej, która przeszłaby z Narodowego Banku Polskiego w Warszawie do Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem.

Jedno jest pewne: jeśli ma dojść do jeszcze głębszej integracji w ramach Unii Europejskiej, Polska powinna bez żadnych głębszych przemyśleń jak najszybciej opuścić ten twór. No chyba że jeszcze bardziej chcemy pracować na dobrobyt Francuzów i Niemców. Ci ostatni mają doświadczenie w rządzeniu niemal całą Europą i aż się palą, by to powtórzyć. Wzorem zbudowanej przez narodowych socjalistów Trzeciej Rzeszy aktualna – również lewicowa koalicja – marzy o rządzeniu Europą. Staniemy się czymś na kształt Generalnego Gubernatorstwa i nie będziemy mieli kompletnie nic do gadania. Jak stwierdził redaktor Stanisław Michalkiewicz, „w Generalnym Gubernatorstwie nie będzie miejsca na polskie safandulstwo, tylko wszystkie zbrodnicze zamachy na niemieckie dzieło odbudowy będą tępione – jakby to powiedział wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler – z fanatyczną konsekwencją”. A na tych, co się wychylą, będą czekały obozy reedukacyjne stręczące LGBT i nawracające na polityczną poprawność.

Tomasz Cukiernik