Strefy Czystego Transportu „Mieszkańcy mogą sądzić co chcą, a my i tak zrobimy co chcemy”

Strefy Czystego Transportu w dużych miastach: „demokracja” jak w PRL /pch24strefy-czystego-transportu

(Kadr z filmu “Nie lubię poniedziałku”, WFDiF /po Studiu Filmowym “Kadr”/)

Otwarte konsultacje społeczne „nie służą” władzom największych miast dążących za wszelką cenę do wprowadzenia obszarów wykluczenia komunikacyjnego, zwanych oficjalnie Strefami Czystego Transportu. „Mieszkańcy mogą sądzić co chcą, a my i tak zrobimy co chcemy” – zdają się mówić, i, jak dotychczas stawiają na swoim.

Paweł Skwierawski z inicjatywy „Stop Korkom” w audycji Rozmowa Niekontrolowana Łukasza Warzechy opowiadał, jak wyglądały w Warszawie konsultacje społeczne nad poszerzeniem SCT. Ostatecznie, jak wiemy, radni zetknąwszy się z bezpośrednim i zdecydowanym oporem mieszkańców przy okazji decydującej sesji, przyjęli pierwotną, skromniejszą wersję. Wygląda jednak na to, że bardziej radykalny projekt został podjęty celowo, aby było z czego ustępować wobec spodziewanych sprzeciwów.

Byłem [na jednym ze spotkań] dość długo, może 1,5 godziny. W tym czasie przewinęło się około 30 osób. Rozmawiałem z większością osób, które tam przybyły i tylko jedna była za [SCT]. A ogólnie w konsultacjach stacjonarnych wzięło udział 110 – 130 osób. Nie wydaje mi się, żeby większość uczestników była za poszerzeniem – ocenił warszawiak.

Ratusz informował, że sugestie rozszerzenia obszaru SCT pojawiły się głównie w spływającej do urzędu korespondencji e-mail. To trudna do obiektywnego zweryfikowania, za to prosta w zmanipulowaniu forma „konsultacji”. Jest zatem często wykorzystywaną przez tak zwanych aktywistów miejskich metodą wywierania presji.

We wrześniu 2023 roku pojawił się wykonany na zlecenie stołecznego urzędu miasta raport firmy Ricardo, opisujący przesłanki przemawiające za wprowadzeniem SCT. – Z badań i diagramów, które zostały tam przedstawione, wcale to nie wynikało. Jednak badana była ta rozszerzona strefa, a przecież firma musiała mieć czas na przygotowanie takiego badania, jakiś proces decyzyjny musiał w mieście zapaść, żeby to rozszerzyć. Prawdopodobnie więc latem była na stole już ta opcja rozszerzenia strefy, o czym się nie mówiło. I dlatego ludzie się zbulwersowali przed sesją 15 listopada – że nie o tym rozmawialiśmy na konsultacjach – ocenił Paweł Skwierawski.

Używając przenośni, owe „konsultacje” sprowadzały się do kwestii, czy mieszkańcy (kierowcy) chcą oberwać od władz kijem mniejszym, czy większym. Opcja powstrzymania się od użycia kija (czytaj: żadnej Strefy Czystego Transportu w Warszawie) w ogóle nie była przedmiotem „uzgodnień”.

Podczas decydującej, listopadowej sesji, w trakcie dyskusji nad wprowadzeniem strefy na sali obecna była może połowa miejskich radnych rządzącej Koalicji Obywatelskiej. Także niektórzy spośród tych, którzy jednak pofatygowali się na debatę, dawali do zrozumienia, że argumenty mieszkańców niespecjalnie ich interesują.

Paweł Skwierawski podkreśla, że zawarte w raporcie Ricardo wnioski niekoniecznie mają odzwierciedlenia w zawartych tam danych.

Samochody nie mają żadnego istotnego statystycznie wpływu na poziom zanieczyszczeń. Mało tego, w raporcie zleconym przez miasto też ewidentnie widać, że jeżeli mówimy tylko i wyłącznie o wpływie na poziom dwutlenku azotu (NO2) to jego podwyższone poziomy występują wyłącznie przy największych drogach – mówi przedstawiciel inicjatywy „Stop Korkom”.

Zaprezentowane w miejskim raporcie grafiki pokazujące, o ile spadnie szacowany poziom dwutlenku azotu w przypadku wprowadzenia rozszerzonej SCT pokazały różnice od 1 do około 4 procent.

Organizacja „Stop Korkom” wysłała stołecznym radnym wyniki symulacji spadku poziomu NO2 i CO2 po ewentualnym ustanowieniu strefy. Nie doczekała się jednak żadnej reakcji.

Samorząd czy lobbing?

Około miesiąca temu na stronie NieDlaSCT.pl ukazał się materiał dokumentujący podpisanie przez władze Warszawy umowy z Fundacją Promocji Pojazdów Elektrycznych. Dyrektor Olaf Osica z Biura Strategii i Analiz odpowiedział na zapytanie warszawskiego oddziału partii Nowa Nadzieja, załączając kopię wspomnianego porozumienia. Znajdują się tam zapisy, które świadczą o tym, że lobbystyczna organizacja była odpowiedzialna za przeprowadzenie dla Ratusza badań torujących drogę do ustanowienia na terenie stołecznego miasta Strefy Czystego Transportu. Chodzi jeszcze o pierwsze, wstępne opracowania dające grunt pod wrzucenie w sferę publiczną kwestii SCT w stolicy.

„Miasto Stołeczne Warszawa zawarło porozumienie na przeprowadzenia badania tylko z Fundacją Promocji Pojazdów Elektrycznych, dlatego nie jest w posiadaniu dokumentów dotyczących agencji Lata Dwudzieste, która z kolei przeprowadziła badanie na zlecenie Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych” – napisał Olaf Osica. „Miasto nie poniosło kosztów za przeprowadzenie badania” – dodał dyrektor.

Krótko mówiąc, organizacja powołana do promowania elektromobilności sprawdzała na prośbę samorządu, co mieszkańcy Warszawy myślą o eliminowaniu z ruchu ogromnej części aut spalinowych.

Tekst samej umowy z 28 października 2022 dostarcza równie ciekawych informacji. „Przedmiotem Porozumienia jest określenie zakresu współpracy pomiędzy Stronami dotyczącej działań na rzecz poprawy jakości powietrza w Warszawie, w tym przede wszystkim związanych z wprowadzeniem w mieście Strefy Czystego Transportu” – napisali sygnatariusze.

„Strony zobowiązują się do niepodejmowania żadnych czynności, które mogłyby zagrozić powodzeniu założeń programu SCT oraz zobowiązują się do zachowania lojalności względem siebie oraz do wzajemnego poszanowania swoich interesów (…) – podkreślili.

Zatem włodarzy naszej stolicy od początku tej inicjatywy nie interesuje, czy mieszkańcy oraz dojeżdżający do pracy czy na studia, w ogóle chcą wprowadzenia strefy. Warszawiacy mają co najwyżej wybrać sobie krótszą bądź dłuższą smycz.

Jestem zszokowany – mówił w wideokomentarzu na swym kanale You Tube Janusz Kunowski, który starał się nagłośnić sprawę. – Jak miasto Warszawa mogło podpisać taką umowę? Jak mogło postawić nas, mieszkańców przed faktem dokonanym? Jak mogło użyć sponsorowanego badania i oprzeć o to badanie tak znaczący projekt? – pytał.

– SCT ingeruje w życie dziesiątek tysięcy warszawiaków. Jak miasto stołeczne Warszawa tak lekkomyślnie mogło forsować tak nieprzemyślany projekt bez żadnych rzetelnych badań? Nie mogę w to uwierzyć… – dodał Janusz Kunowski.

Po opublikowaniu badania w mediach pojawiły się materiały nie pozostawiające wątpliwości co do tego, z jakim zachwytem mieszkańcy czekają na SCT.

„Powietrze w stolicy będzie czystsze, a warszawiacy zdrowsi. Ubędzie korków, poprawi się wygląd budynków i komfort jazdy rowerem oraz jakość życia w mieście – to efekty utworzenia strefy czystego transportu (SCT) spodziewane przez ponad 2/3 ankietowanych Warszawiaków. Nowe badanie pokazuje, że poparcie dla intensywniejszej walki ze smogiem w Warszawie jest duże i stale rośnie” – napisał Grzegorz Dzięgielewski na stronie SCT.prowly.com, powstałej w ramach projektu finansowanego przez Clean Air Fund.

Z adnotacji zamieszczonej pod tekstem dowiadujemy się, że badanie metodą CAWI przeprowadzone zostało w grudniu 2022 na reprezentatywnej grupie 512 mieszkańców Warszawy. „Uczestnicy nie znali przygotowywanego przez władze Warszawy projektu strefy czystego transportu, ani też żaden inny projekt SCT nie był im w trakcie badania przedstawiony” – dodał autor artykułu.

Tak spytać, by „zgadzała się” odpowiedź

Metodologię przyjętą przez ratusz skomentował nieco szyderczo na swym Autoblogu (portal Spidersweb.pl) publicysta Tymon Grabowski: „Każdy nowy pomysł na mocniejsze wzięcie społeczeństwa pod but trzeba poprzedzić jakimś badaniem. Oczywiście z badania musi wyjść, że zainteresowani gremialnie popierają nowy pomysł, a to przeważnie dlatego, że odpowiednio sformułowano pytanie” – zauważył.

„Na przykład można zapytać: czy chcesz, żeby powietrze w mieście, w którym żyjesz, było czystsze? Oczywiście 100 proc. respondentów odpowie, że tak. Wówczas z pytania należy wysnuć wniosek, że skoro jedynym sposobem na oczyszczenie powietrza jest SCT, to 100 proc. mieszkańców popiera jej wprowadzenie. Można byłoby zadać też pytanie: czy zgadzasz się, aby władze miasta decydowały, czy możesz po nim jeździć swoim samochodem? Tego jednak lepiej nie robić, to niedobre jest” – napisał.

„Była to Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych. Sprawdziłem, to dość ciekawy twór składający się z kilku osób zaangażowanych – chyba z prywatnego zamiłowania – w promocję elektromobilności. Nie śmiałbym bowiem przypuszczać, że jest to forma korporacyjnego lobbyingu, mającego na celu skłonienie ludzi do wydania swoich pieniędzy na samochody elektryczne zamiast spalinowych. Przecież tym ludziom zależy wyłącznie na dobru planety i czystym powietrzu, dlatego robią to z pasji, a nie dla pieniędzy. Ciekawe, czy prywatnie wszyscy członkowie FPPE jeżdżą samochodami elektrycznymi. Przy okazji: fundacja w 2021 r. uzyskała przychód wynoszący ponad 2 mln zł z grantów” – ironizował autor.

Skoro Warszawa nie zapłaciła za zlecone przez siebie analizy, to kto poniósł ich koszty? Otóż powstały one w ramach programu The road to clean air in Poland („Droga do czystego powietrza w Polsce”). Finansuje go wspomniany już ruch Clear Air Fund. Ta z kolei inicjatywa działa dzięki pieniądzom kilku funduszy, głównie brytyjskich, spośród których najwięcej powiedzą nam zapewne nazwy Bloomberg Philantropies oraz IKEA Foundation. Wszystkie te fundusze pracują na rzecz realizacji idei walki ze zmianami klimatycznymi, czystej mobilności, ekologizmu, zrównoważonego rozwoju i tym podobnych, dobrze znanych zaklęć.

Pytać i nie słuchać

Halszka Bielecka z Ośrodka Analiz Cegielskiego podczas prezentacji wydanego wraz z Ordo Iuris opracowania „Jak obronić swój biznes przed SCT” opowiadała, jak wyglądają prekonsultacje na temat strefy we Wrocławiu.

W pierwszej turze można było zgłaszać swoje wnioski pisemnie, wziąć udział w dyskusji on line oraz wziąć udział w spotkaniu osobiście. Podczas sesji internetowej wielu uczestników zgłaszało, że negatywne wobec projektu komentarze zamieszczane na chatcie są modyfikowane bądź w ogóle kasowane. Z kolei w trakcie spotkania stacjonarnego zdecydowana większość uczestników opowiadała się przeciwko rewolucji komunikacyjnej. Tutaj miejskim rewolucjonistom w sukurs przyszła sprawna moderacja spotkania. Przeprowadzono ją w taki sposób by rozkład głosów, które zostały dopuszczone, odzwierciedlał zupełnie inny „układ sił”. 

Jednak przebieg otwartego spotkania i tak nie spodobał się władzom miasta. W kolejnym etapie wzięło udział już tylko 20 osób wyselekcjonowanych przez urzędników. Wcześniej chętni odpowiadali w ankiecie m.in. na pytania o swój stosunek do SCT. Na podstawie odpowiedzi wybrano „reprezentację” 12 mieszkańców oraz 8 członków tak zwanych organizacji pozarządowych (czytaj w tym przypadku: lobbystycznych).

– Ta forma konsultacji bardzo ogranicza wpływ i sama możliwość wypowiedzenia się mieszkańców. Zdecydowanie niweluje też skalę. Nie widać w ten sposób, że większość mieszkańców jest przeciwko. I mniej więcej o to chodziło władzom – powiedziała Halszka Bielecka. Chcące zabrać głos osoby spoza wytypowanej grupy nie miały możliwości wyrażenia swoich opinii. Zgłoszona propozycja referendum w tak istotnej sprawie została natomiast zupełnie zignorowana.

Również władze Wrocławia dla uzasadnienia komunikacyjnego przewrotu w mieście sięgnęły po raport organizacji, którą trudno posądzać o obiektywizm – Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, czyli kolejnej grupy lobbującej za elektromobilnością. – Wyłącznie na podstawie tego raportu został opracowany plan STC – podkreśliła analityk z OAC.

Władza w taki sposób przygotowuje „konsultacje” by mimo wszystko wprowadzić strefy i nie wysłuchać mieszkańców – oceniła ekspert. – We Wrocławiu przekroczenie norm zanieczyszczeń występuje wyłącznie w jednym miejscu. Tworzenie strefy ograniczającej wjazd starszym samochodom na terenie całego centrum wydaje się działaniem absolutnie nieadekwatnym do problemu.

Mieszkańcy wielkich miast najwyraźniej, poza stosunkowo nielicznymi grupami świadomych osób, nie wiedzą jeszcze, co szykują im włodarze. Rezultaty wyborów samorządowych świadczą o tym, że dobrodziejstwa zielonej – a w istocie neokomunistycznej, bo wywłaszczeniowej – rewolucji poznać muszą dopiero na własnej skórze.

Roman Motoła

https://pch24.pl/glos-obywateli-uwzglednimy-o-ile-jest-zgodny-z-wytycznymi-ue/embed/#?secret=bVIapsnStA#?secret=bh9WrNA7I4

Wybory samorządowe – w kleszczech “zrównoważonego rozwoju”

Wybory samorządowe – w kleszczach zrównoważonego rozwoju

pch24.pl

Największe polskie miasta powoli zamieniają się w poligony doświadczalne zrównoważonego rozwoju, gdzie ideologia globalistyczna święci tryumfy bez względu na panującego włodarza.

„Czasy się zmieniają, a Pan zawsze jest w komisjach” – klasyczny cytat z „Psów” Pasikowskiego jak mało który pasuje do naszej samorządowej rzeczywistości. Przed II turą wyborów na prezydentów miast, wszędzie najpewniejszym kandydatem do zwycięstwa pozostaje…Agenda 2030. Mniejsza o to, czy przybierze barwy Koalicji Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, Trzeciej Drogi czy kandydata niezależnego; mało których punktów programu można być tak pewnym, jak czynienia zadość dogmatom zrównoważonego rozwoju.

Ideologia klimatyzmu zwyciężyła już w Warszawie (Rafał Trzaskowski), Gdańsku (Aleksandra Dulkiewicz) i Łodzi (Hanna Zdanowska). Zielony sztandar rewolucji wkrótce zawiśnie również w Poznaniu, Krakowie i Wrocławiu. Nie przesłonią tego teatralne przepychanki pomiędzy pozornie wrogimi stronnictwami.

Aby wykazać, że – cytując minister klimatu – „agenda musi być realizowana”, niech posłuży nam przykład sporu toczącego się w Grodzie Kraka. Pytania o głosowanie na Aleksandra Miszalskiego czy Łukasza Gibałę, przypominają rozważania kurczaka, który zastanawia się czy lepiej będzie smakował usmażony na grillu czy na patelni w panierce. Globalistyczna ekspozytura z Brukseli, już wkrótce przypuści zmasowany atak na nasze podstawowe prawa i swobody obywatelskie, zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu, uderzy we własność i portfele niezależnie od tego, czy dokona tego rękami protegowanego Donalda Tuska, czy doktora logiki od Janusza Palikota.

Wielka kasa

Zrównoważony rozwój idzie przez samorządy. Tylko w tym roku, Unia dedykuje Polsce 27 miliardów złotych z KPO przeznaczonych m.in. na cele związane z „zieloną transformacją” – o takim przeznaczeniu tych środków informowało wprost Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. W perspektywie finansowej na lata 2021–2027 samorządy otrzymały w zarządzanie prawie połowę (44 proc.) funduszy europejskich. To w sumie blisko ponad 35 mld EURO. Największa część (8,4 mld) zostanie przeznaczona na inwestycje środowiskowe „obniżające emisyjność gospodarki”.

Jak łasi na zastrzyk zielonych srebrników są kandydaci do ratusza, ukazują – niemal tożsame – ich programy wyborcze. Planom polityki energetycznej, w nie mniejszym stopniu od dostarczania ciepła, już otwarcie przyświeca cel „zmniejszenia zapotrzebowania na paliwa kopalne” i „ograniczania emisji CO2”. Budownictwo ma odpowiadać w pierwszej kolejności nie potrzebom mieszkańców, lecz „wyzwaniom zmian klimatu”. Lobbyści natomiast już zacierają ręce na myśl zamiany bloków mieszkalnych w fotowoltaiczne farmy.

Z kolei nowe osiedla – oczywiście z najmem jako preferowaną formą użytkowania – powstaną wyłącznie w postaci 15-minutowych gett, gdzie przez bezpieczeństwo kryzysowe rozumie się nie rozbudowę sieci schronów, lecz zabezpieczenie przed „falami upałów, suszami, powodziami i burzami”.

Strefa czystego absurdu

Totalny charakter klimatystycznej hagady każe snuć plany „modernizacji” miasta bez oglądania się na zdanie mieszkańców. Przykładowo, mimo, że Krakowianie i pracujący w mieście coraz częściej korzystają z własnych czterech kółek, nadrzędnym celem ratusza wciąż pozostaje „odwrócenie trendu samochodowego”.

Oczywiście, jak to w kampanii – kolorowym festiwalu populizmu, obaj kandydaci prześcigają się kto wybuduje więcej stacji P&R, w jakim stopniu rozszerzy sieć komunikacji miejskiej, gdzie zapełni „białe plamy komunikacyjne”; padły nawet zapewnienia o budowie metra. Wszystko po to, aby stworzyć jak najlepszą alternatywę dla samochodów.

Obietnice obietnicami, zwłaszcza, że słowa nic nie kosztują. Tymczasem, jak nie raz potwierdziła twarda rzeczywistość, najprościej uprzykrzyć życie zakazami. W tym miejscu kłania się wielki nieobecny tegorocznej kampanii: Strefa Czystego Transportu, uchylona w obecnym kształcie decyzją Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.

Kiedy mleko się rozlało, przedsiębiorcy i instytucje obywatelskie zaczęły głośno protestować przeciwko wykluczeniu komunikacyjnemu kierowców, zwracać uwagę na uderzenie we własność prywatną i swobodę przemieszczania się, krakowscy radni – tak chętnie głosujący za rozwiązaniem – nagle nabrali wody w usta, a niektórzy nawet otrzeźwieli przyznając, że nie byli świadomi za jaką Strefą i na jakich warunkach zagłosowali.

Okazało się, że do niedawna „ekologiczna inicjatywa” to „bubel prawny pisany na kolanie”, a na dodatek przeprowadzona bez wiedzy i zgody mieszkańców oraz nawet bez oferty „w zamian”. Dzisiaj Łukasz Gibała zapewnia o przeprowadzeniu w sprawie SCT referendum, choć swego czasu głosował za przyjęciem rozwiązania konsultowanego niemal wyłącznie z aktywistami.

Mimo, że obaj kandydaci schowali na czas kampanii kwestię SCT, cała sprawa wróci szybciej niż nam się wydaje. Zwłaszcza, że klamki w tej sprawie zapadły już w Warszawie i Wrocławiu, a Bruksela – główny sponsor całej zabawy – jeszcze dociska śrubę.

„Psiecku” na ratunek

Zrównoważony Rozwój to jednak nie tylko kwestie materialne. Jak się okazuje, w wielkim mieście dużo łatwiej uzyskać poparcie zwolennikowi „praw zwierząt”, niż prawa do życia wszystkich ludzi.

Wychodząc naprzeciwko potrzebom „psiamatek” i rodziców „psiecka”, kandydaci obiecują zbudować… „cmentarz” dla zwierząt, gdzie mieszkańcy mogliby „w sposób godny pochować swojego pupila”. Jednocześnie obaj deklarują powstanie Punktu Profilaktyki Intymnej, gdzie „pozbawieni barier” pracownicy medyczni „bez klauzuli sumienia” nie odmówią aborcji „ze względów religijnych czy moralnych”.

Do zestawu obietnic należy dodać również sfinansowanie na koszt mieszkańców nieetycznej procedury zapłodnienia pozaustrojowego; oczywiście bez pytania katolickich podatników o zdanie. W tej sprawie referendum nie przewidziano.

To wszystko powoduje, że w najbliższą niedzielę często będziemy zmuszeni wybierać „między dżumą a cholerą”. Stoimy w kolejce do kasyna, które zawsze wygrywa. Samorządowy podstęp brukselskich elit może zatrzymać chyba tylko otrzeźwienie suwerennych narodów na poziomie europejskim. Przed nami więc dużo ważniejszy bój – czerwcowe wybory do europarlamentu.

Piotr Relich

Niemcy potrafią grać w zielone

Niemcy potrafią grać w zielone

Andrzej Krajewski na-czym-swiat-stoi

Polski przemysł ma się słabo, za to niemiecki otrzyma kilkadziesiąt miliardów euro dotacji. Aplikowanych tak, żeby żadna z unijnych instytucji, stojących na straży uczciwej konkurencji, nie miała nic przeciwko temu.

Jeśli się zajrzy do Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), a konkretnie do działu „Tytuł VII”, to zapisano tam wielkimi literami, że Wspólnota zakazuje nieuczciwej konkurencji na swym obszarze. Co więcej, w artykule 107 uszczegółowiono nawet, iż zabroniona jest: „wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom, lub produkcji niektórych towarów”.

Wprawdzie w kolejnych artykułach wyliczono okoliczności, które pozwalają na czasowe odejście od tej reguły, lecz jednocześnie ustanowiono szereg instytucji zobowiązanych stać na straży uczciwej konkurencji w UE. Tak, aby najzamożniejsze z państw Wspólnoty, wspierając rodzime firmy, nie dokonały eksterminacji pośród przedsiębiorstw z państw biedniejszych. W zamian mali i słabsi zgodzili się na rezygnację z narzędzi służących do obrony własnej gospodarki, czyli ceł. Wzajemne gwarancje uczciwości i bezpieczeństwa umożliwiają bowiem prowadzenie wspólnej polityki celnej, której reguły ujęto w oddzielnych zapisach traktatowych. Tyle teorii.

W poniedziałek 11 marca Robert Habeck zademonstrował, jak się ma ona w UE do praktyki. Niemiecki minister gospodarki i ochrony klimatu przekazał mediom, iż od następnego dnia rusza „Klimaschutzverträge”, dzięki której: „Zapewniamy miejsca pracy i konkurencyjność oraz chronimy klimat” – stwierdził. Habeck zaprezentował konkretne założenia nowego instrumentu ekonomicznego, jaki stworzył rząd RFN. Nazywa się go: węglowymi kontraktami różnicowymi. Polegają one na tym, że firmy przemysłowe z branż emitujących dużo gazów cieplarnianych: huty, cementownie, zakłady chemiczne i papiernicze, etc. startują w specjalnych aukcjach. Przedsiębiorstwa prezentują plany takiej modernizacji technologicznej w procesie produkcji, która umożliwi im redukcję emisji gazów cieplarnianych. Po czym rząd federalny kontraktuje na to specjalną dotację.

„Kontrakt różnicowy ma obowiązywać przez 15 lat i obejmować dofinansowanie zarówno inwestycji w nowe instalacje wytwórcze (capex), jak i bieżących kosztów operacyjnych (opex) do określonej wartości referencyjnej. Wymagana redukcja emisji wynosi co najmniej 60 proc. po trzech latach i minimum 90 proc. po 15 (latach – przy. aut.)” – opisuje w opracowaniu Ośrodka Studiów Wschodnich pt. „Kontrakty różnicowe – nowy instrument dekarbonizacji przemysłu w Niemczech” Michał Kędzierski.

Podczas aukcji przeprowadzonej 12 marca wydzielono 4 miliardy euro dotacji. Na aukcję jesienną planuje się rozdysponowanie 19 mld euro. „Robert Habeck chce, aby niemiecki przemysł był neutralny dla klimatu” – donosił z entuzjazmem 11 marca „Handelsblatt”. Dodając, że planowany od miesięcy program wreszcie ruszył. Zaś w specjalnym komunikacie prasowym niemieckie Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu oznajmiło, iż: „Nowy, innowacyjny instrument finansowania przeszedł już wcześniej pomyślnie proces zatwierdzania pomocy publicznej przez Komisję Europejską”. Jaka kwota zostanie ostatecznie użyta w ramach „instrumentu”, jeszcze nie określono. Mowa jest o kilkudziesięciu miliardach euro. Może 60, a może 80 miliardach?

Nic tylko się cieszyć. Produkcja przemysłowa w Niemczech od kliku lat stacza się po równi pochyłej i jest już o 10 proc. niższa, niż była przed pandemią. Dzięki „Klimaschutzverträge” niczym po dawce sterydów, może złapać drugi oddech. Zwłaszcza że, jak zapowiedział Habeck, program kontraktów różnicowych zostanie rozszerzony na: „małe i średnie przedsiębiorstwa przemysłowe”. A wszystko to w imię ratowania klimatu.

Wprawdzie w ramach Europejskiego Zielnego Ładu cały niemiecki przemysł i tak musiałby się zdekarbonizować, no ale dzięki „Klimaschutzverträge” zrobi to szybciej. Zatem stojące na straży uczciwej konkurencji w Unii – Komisja Europejska, dwie komisje w Parlamencie Europejskim, Rada Unii Europejskiej, Rada Europejska, Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny są zadowolone. Każda z tych instytucji ma traktatowe uprawienia do dbania o zasady uczciwiej konkurencji w UE i żadna nawet nie pisnęła, że coś tu jest nie tak. Choćby dlatego, że w takiej Polsce (będącej było nie było także członkiem Unii) przemysł również nie miewa się najlepiej. Produkcja wedle danych GUS jest o 3,9 proc. niższa niż rok temu. Co gorsza, w niektórych branżach odnotowany spadek produkcji sprzedanej prezentuje się dramatycznie. Produkcja sprzedana chemikaliów i wyrobów chemicznych to 23,8 proc. na minusie, gumy i tworzyw sztucznych minus 13,3 proc.

Przemysł na terenie III RP będzie musiał zostać zdekarbonizowany tak jak niemiecki. Jednakże nie otrzyma 200 miliardów złotych od państwa na ten cel (to jedna trzecia całego budżetu Polski). Nie kupi sobie za te pieniądze nowoczesnych instalacji wytwórczych, nie zapewni bezemisyjnych źródeł energii elektrycznej, nie stworzy nowych technologii. Jednym słowem starci swą konkurencyjność na unijnym rynku wobec niemieckiego. Zaś Polska nie może chronić go cłami.

Niegdyś na pytanie – „A gdzie uczciwość i unijna solidarność?” kanclerz Angela Merkel szczerze się uśmiechała i po przybraniu takiego wyrazu twarzy oznajmiała pytającemu: „Nord Stream 2 jest projektem czysto ekonomicznym”. W sumie „Klimaschutzverträge” także.

Jak kłamią w sprawie “sfer czystego transportu”

niedlasct.pl/wyciekla-instrukcja-z-warszawskiego-ratusza

Wyciekła instrukcja z warszawskiego ratusza!

Wyciekła instrukcja z warszawskiego ratusza!

Piątek, Marzec 29, 2024

Czy zastanawialiście się dlaczego dyskusja o SCT z jej zwolennikami jest na tak niskim poziomie? Mamy odpowiedź!

https://www.youtube-nocookie.com/embed/EbjmO8540PY

Instrukcja do pobrania

Strona na FB

Zamieszczamy również infografiki opracowane przez StopKorkom:

Zielony obłęd. Francja zaczyna zakazywać najmu mieszkań. Polakom grozi to samo.

Francja zaczyna zakazywać najmu mieszkań. Polakom grozi to samo

dorzeczy.pl/unia-europejska

Francja zaczyna zakazywać najmu tzw. nieefektywnych energetycznie budynków. To samo grozi Polsce, jeśli zastosuje się do dyrektywy EPBD.

Do 2028 roku aż 5,2 miliona francuskich domów z najniższymi ocenami efektywności energetycznej nie będzie już kwalifikować się do wynajmu. Polskę czekają podobne zmiany” – pisze Piotr Maciążek, dziennikarz serwisu www.strefainwestorow.pl

EPBD. Francja zaczyna zakazywać najmu

Francuskie władze w swoich restrykcjach idą nawet dalej, niż wymaga obecnie Unia Europejska. Wskazują, że celem jest “zielona”, zeroemisyjna Europa i dlatego trzeba wykluczyć z najmu tzw. nieefektywne energetycznie mieszkania.

Właściciele nieruchomości zostali objęci nowymi, surowymi przepisami, przeforsowanymi przez rząd prezydenta Emmanuela Macrona, które nakładają wymogi w zakresie efektywności energetycznej na domy i mieszkania, co ma zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych oraz zużycie energii. Na tym etapie chodzi o budynki w klasie energetycznej F i G. Władze proponują tzw. zachęty, czyli dofinansowanie przymusowych remontów z budżetu.

Jednak, jak przypomina Maciążek, drakońskie przepisy w planach Brukseli mają objąć całą Unię Europejską, w tym Polskę. Państwa członkowskie mają bowiem wdrażać dyrektywę ws. charakterystyki budynków (EPBD). Rzecznik prasowy Ministra Klimatu i Środowiska Hubert Różyk zapowiedział już “środki administracyjne” za niewyremontowanie budynków zgodnie z unijną dyrektywą.

Nowe budynki tylko zeroemisyjne

“W Polsce jest około 6,3 mln domów. Z tego około 2 miliony z tych domów jest w złym stanie technicznym. Ponad 1,7 mln z nich nie ma żadnej izolacji cieplnej. Ponad 347 tys. domów ma natomiast niewystarczającą izolację biorąc pod uwagę parametry proponowane przez UE” – czytamy w tekście dziennikarza.

“Jednym z najbardziej radykalnych aspektów planowanej dyrektywy jest również nakładanie obowiązku budowy nowych budynków zeroemisyjnych od 2028 roku. To oznacza, że nowo powstające budynki mieszkalne będą musiały być w pełni zdekarbonizowane, co z kolei przyspieszy rozwój technologii przyjaznych środowisku, takich jak źródła energii odnawialnej i zaawansowane technologie izolacyjne” – pisze Maciążek w tekście “Francja zaczyna zakazywać najmu nieefektywnych energetycznie budynków. W Polsce czeka nas to samo“.

Obornik pod drzwiami europosła Brejzy. Żądania rolników.

Inowrocław: Skrzynka z obornikiem pod drzwiami europosła Brejzy. Żądania rolników.

oprac. Justyna Witczak wiadomosci.dziennik

Zielony Ład do kosza. Unormowanie i zakaz importu żywności z Ukrainy. Żadnych zakazów hodowli zwierzęcej w Polsce. Opróżnienie magazynów.

==================================

Pod biurem posła Brejzy rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem
Pod biurem posła Brejzy rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem / Agencja Gazeta / Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl

Pod biurem europosła Krzysztofa Brejzy z Koalicji Obywatelskiej rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem. Zapowiadali wcześniej, że ich protest zmieni w najbliższym czasie formę i będzie polegał na wizytach w biurach posłów i europosłów.

Skrzynka z obornikiem – jak mówili protestujący – jest pierwszym ostrzeżeniem. Dodali, że w razie braku reakcji europosła z Inowrocławia na ich postulaty wrócą w to miejsce z większą ilością obornika – z jego tonami.

Rolnicy stawiają żądania

Po pierwsze, Zielony Ład do kosza. Po drugie, unormowanie i zakaz importu żywności z Ukrainy. Po trzecie, żadnych zakazów hodowli zwierzęcej w Polsce. Do tego opróżnienie magazynów, aby było gdzie sypać zboże po kolejnych żniwach – mówił Marcin Wroński ze Związku Zawodowego Rolnictwa Samoobrona.

Zapowiedział, że teraz protesty przybiorą nieco inną formę. Będzie mniej blokad dróg, a więcej “odwiedzin” w biurach posłów i europosłów każdej partii.

“Transformacja żywieniowa” to wojna z żywnością, rolnikami – i ludzkością.

“Transformacja żywieniowa” to wojna z żywnością, rolnikami i społeczeństwem

Data: 21 marzo 2024 Author: Uczta Baltazara babylonian-empire

https://youtube.com/watch?v=Xq5qmyYNwHk%3Fversion%3D3%26rel%3D1%26showsearch%3D0%26showinfo%3D1%26iv_load_policy%3D1%26fs%3D1%26hl%3Dit%26autohide%3D2%26wmode%3Dtransparent

Artykuł rozpoczyna się od krótkiego wideo opartego na wywiadzie z badaczką Sandi Adams, która opisuje plany dotyczące rolnictwa w wiejskim hrabstwie Somerset w południowo-zachodniej Anglii i ogólnie w Wielkiej Brytanii. Jest to ważny klip, ponieważ to, co opisuje, wydaje się być częścią szerszej agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych przekazanej przez niezwykle bogatą, nieodpowiedzialną i niewybieralną elitę.

Elita ta uważa, że może wykonać lepszą pracę niż natura, zmieniając istotę żywności i genetyczny rdzeń dostaw żywności (poprzez biologię syntetyczną i inżynierię genetyczną). Plan obejmuje również usunięcie rolników z ziemi (farmy bezrolne napędzane sztuczną inteligencją) i wypełnienie dużej części terenów wiejskich farmami wiatrowymi i panelami słonecznymi. Chociaż system żywnościowy ma problemy, które wymagają rozwiązania, ten błędny program jest receptą na brak bezpieczeństwa żywnościowego, na który nikt nie głosował.

Na całym świecie, od Holandii po Indie, rolnicy protestują. Może się wydawać, że protesty te mają ze sobą niewiele wspólnego. Ale mają. Rolnicy mają coraz większe trudności z utrzymaniem się, czy to na przykład z powodu neoliberalnej polityki handlowej, która prowadzi do importu produktów, które osłabiają produkcję krajową i obniżają ceny, wycofania wsparcia państwa lub wdrożenia polityki zerowej emisji netto, która wyznacza nierealistyczne cele.

Wspólnym wątkiem jest to, że w ten czy inny sposób rolnictwo jest celowo uniemożliwiane lub finansowo nieopłacalne. Celem jest wyparcie większości rolników z ziemi i przeforsowanie programu, który z samej swojej natury wydaje się powodować niedobory i podważać bezpieczeństwo żywnościowe.

Globalny program “jednego światowego rolnictwa” jest promowany przez Fundację Gatesów i Światowe Forum Ekonomiczne. Obejmuje ona wizję żywności i rolnictwa, w której firmy takie jak Bayer, Corteva, Syngenta i Cargill współpracują z Microsoftem, Google i gigantami technologicznymi w celu ułatwienia prowadzenia gospodarstw bez rolnictwa opartego na sztucznej inteligencji, “żywności” modyfikowanej laboratoryjnie i sprzedaży detalicznej zdominowanej przez Amazon i Walmart. Kartel właścicieli danych, zastrzeżonych dostawców środków produkcji i platform handlu elektronicznego na szczytach gospodarki.

Program ten jest pomysłem kompleksu cyfrowo-korporacyjno-finansowego, który chce przekształcić i kontrolować wszystkie aspekty życia i ludzkich zachowań. Kompleks ten stanowi część autorytarnej globalnej elity, która jest w stanie koordynować swoją agendę na całym świecie za pośrednictwem Organizacji Narodów Zjednoczonych, Światowego Forum Ekonomicznego, Światowej Organizacji Handlu, Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i innych organizacji ponadnarodowych, w tym wpływowych think tanków i fundacji (Gates, Rockefeller itp.).

Jej program dotyczący żywności i rolnictwa jest eufemistycznie nazywany “transformacją żywnościową”. Wielki agrobiznes i fundacje “filantropijne” pozycjonują się jako zbawiciele ludzkości ze względu na ich szeroko promowane plany “wyżywienia świata” za pomocą zaawansowanego technologicznie “precyzyjnego” rolnictwa, rolnictwa “opartego na danych” i “zielonej” (zerowej netto) produkcji – z mantrą “zrównoważonego rozwoju”.

Integralną częścią tej “transformacji żywieniowej” jest narracja “zagrożenia klimatycznego”, komentarz, który został starannie skonstruowany i promowany (patrz praca dziennikarza śledczego Cory’ego Morningstara), a także ideologia zerowego netto związana z uprawamisprzyjającymipochłanianiu dwutlenku węglaprzez glebę i handlem uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla.

“Transformacja żywnościowa” polega na zamknięciu rolników (przynajmniej tych, którzy pozostaną w rolnictwie) w rolnictwie kontrolowanym przez korporacje, które wydobywa bogactwo i służy potrzebom rynkowym globalnych korporacji, schematom Ponzi handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla oraz inwestorom instytucjonalnym i spekulantom niezwiązanym z rolnictwem, którzy uważają rolnictwo, towary spożywcze i grunty rolne za zwykłe aktywa finansowe. Rolnicy ci zostaną zredukowani do korporacyjnych agentów czerpiących zyski, którzy ponoszą całe ryzyko.

Ta drapieżna komercjalizacja obszarów wiejskich wykorzystuje błędne założenia i alarmizm klimatyczny, aby legitymizować wdrażanie technologii, które rzekomo uchronią nas wszystkich przed załamaniem klimatu i katastrofą maltuzjańską.

W społeczeństwie w ogóle widzimy również, że kwestionowanie oficjalnych narracji jest zniechęcane, cenzurowane i marginalizowane. Widzieliśmy to w przypadku polityki i “nauki”, które zostały wykorzystane do legitymizacji działań państwa związanych z COVID. Bogata elita w coraz większym stopniu finansuje naukę, określa, co powinno być badane, jak powinno być badane oraz w jaki sposób wyniki są rozpowszechniane i jak należy wykorzystywać wytworzoną technologię.

Elita ta ma moc zamykania prawdziwej debaty oraz oczerniania i cenzurowania innych, którzy kwestionują dominującą narrację. Dominuje przekonanie, że problemy, z którymi boryka się ludzkość, powinny być rozwiązywane poprzez innowacje techniczne determinowane przez plutokratów i scentralizowaną władzę.

Ten wyniosły sposób myślenia (lub wręcz arogancja) prowadzi i jest symptomem autorytaryzmu, który dąży do narzucenia ludzkości szeregu technologii bez demokratycznego nadzoru. Obejmuje to samonośne szczepionki, inżynierię genetyczną roślin i ludzi, syntetyczną żywność, geoinżynierię i transhumanizm.

To, co widzimy, to błędny eko-modernistyczny paradygmat, który koncentruje władzę i uprzywilejowuje ekspertyzę techno-naukową (forma technokratycznej wyątkowości). Jednocześnie historyczne relacje władzy (często zakorzenione w rolnictwie i kolonializmie) oraz ich dziedzictwo w społeczeństwach i między nimi na całym świecie są wygodnie ignorowane i odpolityczniane. Technologia nie jest lekarstwem na destrukcyjny wpływ ubóstwa, nierówności, wywłaszczenia, imperializmu czy wyzysku klasowego.

Jeśli chodzi o technologie i polityki wdrażane w sektorze rolnym, zjawiska te zostaną wzmocnione i utrwalone – w tym choroby i zły stan zdrowia, które znacznie wzrosły w wyniku nowoczesnej żywności, którą spożywamy oraz agrochemikaliów i praktyk już stosowanych przez korporacje naciskające na “transformację żywnościową”. Otwiera to jednak inne możliwości zarabiania pieniędzy w sektorze nauk przyrodniczych dla inwestorów takich jak BlackRock, którzy inwestują zarówno w rolnictwo, jak i farmaceutyki.

Jednak w neoliberalnej sprywatyzowanej gospodarce, która często ułatwiała rozwój członkom kontrolującej bogatej elity, rozsądne jest założenie, że jej członkowie posiadają pewne założenia dotyczące tego, jak świat działa i powinien nadal działać: świat oparty na deregulacji z ograniczonym nadzorem i hegemonią prywatnego kapitału oraz świat kierowany przez osoby prywatne, takie jak Bill Gates, które uważają, że wiedzą najlepiej.

Niezależnie od tego, czy chodzi na przykład o patentowanie form życia, handel emisjami dwutlenku węgla, umacnianie zależności rynkowej (korporacyjnej) czy inwestycje w grunty, ich eko-nowoczesna polityka służy jako przykrywka do generowania i gromadzenia dalszego bogactwa oraz do cementowania ich kontroli.

Nie powinno więc dziwić, że potężni ludzie, którzy mają pogardę dla zasad demokracji (a co za tym idzie, dla zwykłych ludzi) uważają, że mają boskie prawo do podważania bezpieczeństwa żywnościowego, zamykania debaty, dalszego wzbogacania się dzięki swoim technologiom i polityce oraz ryzykowania przyszłością ludzkości.

INFO: https://off-guardian.org/2024/03/05/the-food-transition-is-a-war-on-food-farmers-and-the-public/ (przekład automatyczny)

Zielony Ład i klimatyzm to łabędzi śpiew Unii Europejskiej

Zielony Ład i klimatyzm to łabędzi śpiew Unii Europejskiej

Autor: wawel , 19 marca 2024

O tym, że Zielony Ład jest ostatecznym i niepodważalnym dowodem na to,

  1. Unia Europejska jest absurdalną instytucją
  2. Unia Europejska jest kukłą międzynarodowych lobbistów
  3. Unia Europejska forsując Zielony Ład i bezgotówkowość jest w stanie schyłkowym i na prostej drodze do tego, że wkrótce przestanie istnieć.

Warto w całości i dokładnie wysłuchać.

O autorze: wawel

Czy można poprawić totalitarny „zielony ład” na lepszą wersję?

Czy można poprawić totalitarny „zielony ład” na lepszą wersję?

Autor: CzarnaLimuzyna , 17 marca 2024 ekspedyt

Czerwono-brunatny ład nazywany dla zmylenia użytecznych idiotów “zielonym” jest kluczowym kamieniem milowym współczesnego totalitaryzmu. Poprzedni jego wariant, komunizm był nazywany “ustrojem szczęśliwości społecznej”, dzisiejszy globalizm “ratuje ziemię”.

Każdy totalitaryzm od czasów Rewolucji francuskiej maskuje się,  zdobywając zwolenników przy pomocy specyficznej nowomowy. Każdy „nowy rodzaj” totalitaryzmu, każda nowa mutacja ma nowy rodzaj postępowej idei, którą trzeba obowiązkowo wdrażać albo… albo… śmierć!

We Francji alternatywą była śmierć, w socjalistycznych, nazistowskich Niemczech również była to śmierć, w komunizmie sowieckim – śmierć, w komunizmie globalnym również szykują nam śmierć.

Liberté, Égalité, Fraternité ou la Mort

Wolność dla błędu, szaleństwa i herezji albo śmierć

Równość kosztem utraconej wolności i złupionej własności albo śmierć

Braterstwo z całym złem tego świata albo śmierć

Bądź nam bratem oraz swatem, oddaj swoje dzieci nam zboczeńcom albo…

” Bądź moim bratem albo cię zabiję” – powiedział złośliwie, trafiając w sedno pewien francuski literat i wolnomularz z okresu Ogłupienia, członek Akademii Francuskiej.

Doceniając jednak szczerość ww. zacytuję rzecz kolejną:

Biskup z Saint-Brieuc, w mowie pogrzebowej na śmierć Marii Teresy, wykręcił się w bardzo prosty sposób z rozbioru Polski: „Skoro Francja nic nie powiedziała na ten rozbiór, i ja zrobię tak jak Francja, też nic nie powiem“

A dziś?

Albo utrata wolności i własności albo śmierć

Bądź zeroemisyjny albo ci uprzykrzymy życie aż do śmierci, każdego dnia, po trochu

Ostatnio mogliśmy usłyszeć: buntujecie się? No, dobrze, „zielony ład” do poprawki, śmierć do poprawki, rozłożymy ją wam na raty. Waszą wolność i własność uszczuplać będziemy wolniej i łagodnie, dzień po dniu, a pot, krew i łzy wycierać sobie będziecie dopłatami.

Czerwono-brunatny ład

Czerwono-brunatny ład nazywany dla zmylenia użytecznych idiotów zielonym jest kluczowym kamieniem milowym współczesnego totalitaryzmu. Poprzednie jego warianty: komunizm i nazizm były nazywane

Komunizm „ustrojem sprawiedliwości społecznej”

A istniejące w nim pozornie

Demokracja „demokracją socjalistyczną”

Sprawiedliwość „sprawiedliwością społeczną”

Przewodnia Idea socjalistów niemieckich (nazizm) była określana „walką o przestrzeń życiową”

Dzisiejsza demokracja jest nazywana „demokracją liberalną” do której pasuje jak ulał nazwa zdegenerowana (bez wartości) w której prawa człowieka, kobiet i mniejszości są w praktyce przywilejem i prawem do bezkarnego czynienia zła, „prawem” przyznanym najbardziej pogrążonym, w rożnych patologiach, środowiskom.

Czy czerwono-brunatny ład jest nielegalny?

Tak. Jego głoszenie i realizacja są nielegalne z punktu widzenia artykułu 13 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, a także artykułu 256 Kodeksu Karnego. Szkopuł w tym, że od dłuższego czasu są one nieprzestrzegane pod płaszczykiem fałszowania związku pojęcia z desygnatem za pomocą nowomowy. Zasada prawna określająca rozdział państwa od lewicy jest martwa. Totalitarna lewica rządzi, a co gorsza jest to fakt, który przechodzi do porządku dziennego, nie pozostawiając żadnego echa w rozumach i sumieniach ogłupionej większości.

Każdy wymieniony przeze mnie totalitaryzm był przedstawiany przez propagandę jako ustrój szczęśliwości społecznej – teraźniejszej lub przyszłej. Podobnie jest z czerwono-brunatnym ładem nazywanym zielonym, wprowadzanym dla rzekomego dobra planety i rzekomego dobra ludzkości kosztem tej samej ludzkości pozbawianej wolności i własności – żelaznej zasady każdego totalitaryzmu.

Cytat z podstawy programowej Unii (implementacja z manifestu komunistycznego Spinellego):

Nowe państwo a z nim nowa prawdziwa demokracja powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej partii. Europejska rewolucja musi być socjalistyczna.

A co się stanie z własnością prywatną? „Zostanie zlikwidowana” albo… „rozszerzona”. Nietrudno sobie wyobrazić kto zyska a kto straci. „ Gospodarcza samowystarczalność” również zostanie zlikwidowana, a także zgodnie z zapowiedziami samowystarczalność finansowa obywateli – będzie bezpieczniej, a każda transakcja będzie odbywać się w unijnej posiadającej certyfikat bezpieczeństwa, chmurze. „Żyć i umierać” w zgodzie z przepisami, a tych na pewno nie zabraknie.

Co zrobią rolnicy?

Rolnicy są kolejną grupą, która poczuła czerwony nóż na gardle. Czy dadzą się przekupić? Czy dadzą się po raz kolejny ogłupić starym socjalistycznym żargonem, którego parafraza brzmi: totalitaryzm-tak, wypaczenia-nie czyli „Zielony ład do poprawki”?

Tymczasem, bezczelność eurokołchozu jest odwrotnie proporcjonalna do społecznego buntu.

Unia Europejska pod naporem rolników zmieni Zielony Ład. (…) Komisja Europejska ma się zobowiązać, że nie będzie w tym roku kar dla rolników, którzy nie spełnią norm środowiskowych czy klimatycznych. Oznacza to, że takim rolnikom nie będą zmniejszane dopłaty bezpośrednie./Rzeczpospolita/

Jak widać narracja propagandowa została utrzymana. Podstawowe dogmaty jawnego już totalitaryzmu pozostały nienaruszone. Temperatura gotowania żaby nadal wzrasta

Kończę cytatem, który będę przypominać aż do skutku czyli aż prawda dotrze pod strzechy.

Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz

===================================

O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne

CzarnaLimuzyna 17 marca 2024 godz. 19:42

Wychodząc poza bańkę informacyjną czyli wchodząc w obszar głównej narracji przypomnę kryteria, które wymienił Norman Davies wedle których diagnozowany jest totalitaryzm. Okazuje się, że są spełnione prawie wszystkie warunku porządku totalitarnego zbieżnego z dzisiejszym nowym porządkiem:pseudonauka:

twierdzenie, że ideologia opiera się na „fundamentalnych prawach nauki”;
utopijne cele;
rozbudowana biurokracja;
propaganda;
„wróg dialektyczny”;
psychologia nienawiści: kreowanie i podsycanie nienawiści;
monopol w dziedzinie sztuki, estetyzacja władzy;
cenzura prewencyjna;
fabrykowanie informacji (dezinformacja);
ludobójstwo i przymus;
kolektywizm (w życiu społecznym);
nihilizm moralny (dążenie do celu z pominięciem zasad etycznych
).

Nie zgadza się np. z naruszeniem “demokracji liberalnej”, którą Davies uznaje za coś pozytywnego i określa to: “pogarda dla liberalnej demokracji”Osoby bystre od razu skojarzą kim jest “wróg dialektyczny” i za co odpowiada antykultura, cancel culture, które próbują zawłaszczyć do końca m.in. sztukę. Nietrudnym jest również skojarzyć punkt: “psychologia nienawiści: kreowanie i podsycanie nienawiści” ze szkoleniami z nienawiści czyli tresowaniem odpowiednich służb w słusznych reakcjach i nazywaniu prawdy “mową nienawiści”.

Dość polityki UE ! ! — 81% Polaków wspiera protesty rolników. Pomóż!

“Sylwia Mleczko, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>

Zwracam się do Państwa z ważnym komunikatem dotyczącym naszej wspólnej sprawy – obrony naszych rolników.

Najnowsze badania przeprowadzone przez Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) ujawniają, że aż 81% naszych współobywateli wspiera protesty rolników. 

To nie jest zwykła statystyka – to silny głos nas wszystkich, którzy mówimy: “Dość polityki UE!”

Dodatkowo 85% z respondentów jest przekonanych, że nadszedł czas na zdecydowane ograniczenie importu produktów rolnych z Ukrainy. Dlaczego? Ponieważ zdajemy sobie sprawę, że stawka to nie tylko ceny, ale przede wszystkim jakość i bezpieczeństwo tego, co spożywamy. Nasze zdrowie i dobrostan są zagrożone!

To nasza wspólna bitwa – bitwa o przyszłość polskiego rolnictwa, nasze bezpieczeństwo żywnościowe i ochronę naszego dziedzictwa.

Ta walka dotyczy również Zielonego Ładu i jego wpływu na nasze życie. Mimo podzielonych opinii większość z respondentów (53%) jasno wskazuje, że nie możemy poświęcić wydajności i jakości naszej produkcji na rzecz niespójnych regulacji UE.

Czy pomogą nam Państwo, proszę, by nasza petycja zdobyła jeszcze więcej podpisów? Swoje poparcie pokazało już ponad 50.000 osób!

Nasi rolnicy i hodowcy to nie tylko dostawcy żywności. Są obrońcami naszej ziemi, tradycji i przyszłości. Ich głosy, które teraz wybrzmiewają głośno w protestach, odzwierciedlają nasze własne obawy.

Zachęcam Państwa do przyłączenia się do tej walki – walki, która jest walką nas wszystkich, ponieważ wspierając naszych rolników, pomagamy siebie nawzajem. 

Pozdrawiam Państwa serdecznie,

Sylwia Mleczko i zespół CitizenGO

PS Jeśli już podpisali Państwo petycję, uprzejmie proszę udostępnić ją innym, by zwiększyć jej wpływ.

Fotowoltaika – i śmierć? Eurokraci ze wszystkich sił walczą o wywołanie kryzysu energetycznego

Fotowoltaika albo śmierć? Eurokraci ze wszystkich sił walczą o wywołanie kryzysu energetycznego

pch24/fotowoltaika-i-smierc-eurokraci

(fot. Pixabay)

„Już od 2025 r. nie będą dozwolone dotacje na zakup kotłów gazowych. Z kolei od 2030 r. nie będzie można montować takich urządzeń w nowych nieruchomościach. Decyzja Unii Europejskiej to totalny zwrot akcji, gdyż w ostatnich latach kotły na gaz są w Polsce bardzo popularne, w dużej mierze dzięki dotacjom z programu Czyste Powietrze”, pisze na łamach serwisu GazetaPrawna.pl Jan Wojtal.

Publicysta przytacza dane, z których wynika, że tylko od 2018 r. zawarto ponad 660 tys. umów na wymianę źródeł ciepła. W zdecydowanej większości wymiana ta polegała na zamianie pieców węglowych na kotły gazowe. „Według danych Centralnej Emisyjności Budynków z marca 2023 r. ponad 3.2 mln gospodarstw domowych w Polsce ogrzewa swoje domy właśnie gazem”, zauważa.

Zgodnie z planem eurokratów do 2030 roku ma nastąpić „zmniejszenie średniego zużycia energii w budynkach mieszkalnych o 16 proc.”. Z kolei do roku 2035 ma ono wynosić 20-22 proc. mniej. „Nowa dyrektywa wprowadza też obowiązek instalacji fotowoltaicznych na dachach budynków. Przykładowo, po 31 grudnia 2029 r. instalacje fotowoltaiczne będą musiały być na wszystkich nowych budynkach mieszkalnych i zadaszonych parkingach, które do nich będą przylegać”, czytamy w serwisie.

Bruksela chce, aby do roku 2050 wszystkie budynki na terytorium Wspólnoty stały się zeroemisyjne. „W praktyce oznacza to zakaz instalowania pieców na paliwa kopalne w nowych budynkach i stopniowe usuwanie takich pieców z już istniejących obiektów. (…) Właściciele już istniejących budynków, które ogrzewane są węglem, eko-groszkiem, gazem lub olejem opałowym, będą musieli pozbyć się pieców do 2040 r. i zastąpić je zeroemisyjnymi instalacjami”, podkreśla Wojtal. Chodzi o instalacje fotowoltaiczne, pompy ciepła i przydomowe wiatraki.

Źródło: GazetaPrawna.pl

Skutek wprowadzania Zielonego Ładu w UE. Najbardziej korzystają Chiny.

Nieoczekiwany skutek wprowadzania Zielonego Ładu. Najbardziej korzystają Chiny

oprac. Agnieszka Maj

Teraz w rankingu 10 największych korporacji produkujących turbiny wiatrowe siedem miejsc zajmują koncerny z Chin.
Teraz w rankingu 10 największych korporacji produkujących turbiny wiatrowe siedem miejsc zajmują koncerny z Chin. / Shutterstock

Wprowadzanie zasad Zielonego Ładu w Europie przybrało “nieoczekiwany” obrót. Okazało się, że na ekologicznych technologiach najbardziej zarabiają chińskie firmy, doprowadzając unijny przemysł do bankructwa.

Jak informuje “Dziennik Gazeta Prawna”,Christian Bruch, prezes Siemens Energy AG zaprotestował przeciwko sprowadzaniu do Europy taniego chińskiego sprzętu do produkcji energii wiatrowej. Wezwał Komisję Europejską podjęcia kroków, które mogłyby ograniczyć podbój unijnego rynku przez Chiny i promować europejskie firmy. Według niego, przyniosłoby to skutek, gdyby UE wprowadziła wymogi dotyczące jakości.

Teraz w rankingu 10 największych korporacji produkujących turbiny wiatrowe siedem miejsc zajmują koncerny z Chin. W efekcie spółki takie jak Siemens Energy AG są na granicy bankructwa i przed całkowitym upadkiem ratują je tylko rządowe fundusze.

Zielony Ład. Plany były inne

Plany i oczekiwania co do Zielonego Ładu były inne. Jeszcze dekadę temu kraje Unii były liderami w technologiach oraz produkcji urządzeń niezbędnych do planowanej wielkiej transformacji energetycznej.

To europejskie firmy miały bogacić się na turbinach wiatrowych, panelach fotowoltaicznych, bateriach litowo-jonowych, a w następnym, kolejnym etapie – na samochodach elektrycznych w powszechnym użytku.

Do wykorzystania są olbrzymie fundusze: z raportu firmy McKinsey & Company wynika, że osiągnięcie neutralności klimatycznej do połowy stulecia wymaga zainwestowania w transformację aż 28 bln euro. Problem w tym, że największy kawałek tego tortu mogą dostać Chiny. J

uż teraz na rynku europejskich dominują panele fotowoltaiczne, turbiny wiatrowe i pompy ciepła, made in China. Czy azjatycki gigant zniszczy całkowicie tę część europejskiego rynku?

Więcej na temat Zielonego Ładu i dominacji Chin przeczytasz w artykule pod tytułem „Niezdolni do obrony” autorstwa Andrzeja Krajewskiego w Dzienniku Gazecie Prawnej >>>

Zielone oszustwo ekologistów. Zarządzanie strachem to jedna z najstarszych i najskuteczniejszych metod inżynierii społecznej.

Szaleństwo, religia czy zaplanowane działanie? Zielone oszustwo ekologistów

Tomasz D. Kolanek pch24.pl/szalenstwo 13 lutego 2024

(PCh24TV)

Zarządzanie strachem to jedna z najstarszych i najskuteczniejszych metod inżynierii społecznej. Jej zastosowanie obserwowaliśmy podczas tak zwanej pandemii koronawirusa. Dostrzegamy je również obecnie, w związku z histerią klimatyczną serwowaną nam przez władze samorządowe, krajowe, europejskie i światowe. Krótko mówiąc: jeśli nic nie zrobimy, to wszyscy zginiemy. O ile jednak zagłębimy się w prawdziwe cele eko-rewolucji, to przekonamy się, że nie o klimat tutaj chodzi, tylko o budowę ogólnoświatowego neo-komunizmu.

Diabeł tkwi w szczegółach

3 stycznia 2019 roku członkiem Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych została przedstawicielka Partii Demokratycznej Alexandria Ocasio-Cortez. Określa się ona mianem „socjalistycznej demokratki”, należy do Demokratycznych Socjalistów Ameryki (DSA).

Czym jest DSA? Jak wyjaśnia magazyn „Vox”, organizacja ta „pragnie obalenia kapitalizmu na rzecz gospodarki kierowanej przez robotników”.

„W praktyce oznacza to, że DSA pragnie skolektywizować wiele przedsiębiorstw, których produkty postrzegane jako artykuły pierwszej potrzeby. Według nich [DSA], nie powinny one pozostawać w rękach chcących na nich zarobić”, dodaje „Vox”. Ponadto ugrupowanie to chce „zmusić prywatnych przedsiębiorców by przekazali kontrolę nad nimi pracownikom w największym możliwym zakresie”, a także twierdzi, że „obalenie kapitalizmu musi łączyć się z likwidacją systemów hierarchicznych, znajdujących się poza sferą rynkową”.

W rezultacie DSA wspiera ruch Black Lives Matter, działania na rzecz LGBT oraz inicjatywy mające oficjalnie służyć ochronie środowiska. Wszystko to jest częścią dużo szerszego „programu antykapitalistycznego”, czyli de facto nową rewolucją komunistyczną.

Wywołana wyżej Ocasio-Cortez jest jedną z „twarzy” Nowego Zielonego Ładu w USA. Pod płaszczykiem transformacji energetycznej i walki o naszą przyszłość poprzez instalowanie „zielonych technologii” tak naprawdę ma on na celu zniszczenie kapitalizmu, własności, wolności, dobrobytu. Podobnie rzecz ma się w Europie, gdzie eurokraci próbują zainstalować klimatyczny pakiet Fit for 55.

W ocenie prof. Wojciecha Polaka, autora eseju „Ekologizm jako substytut religii”, prawdziwym celem Fit for 55 nie jest troska o klimat, tylko unicestwienie klasy średniej.

Lansowany przez Brukselę program „Fit for 55” poprzez ograniczanie i opodatkowanie wszelkich rodzajów działalności człowieka do 2055 roku po to, aby Europa stała się „zeroemisyjna”, może doprowadzić do kompletnego upadku gospodarczego kontynentu – podkreśla naukowiec w rozmowie z portalem PCh24.pl. – Chiny, które emitują więcej CO2, mają w nosie tego typu ograniczenia i robią co chcą. Podobnie sytuacja wygląda w państwach określanych jako światowe „tygrysy”, w krajach szybko rozwijających się jak Indie, Argentyna, Malezja etc. One też nic nie robią sobie z eko-ograniczeń – dodaje profesor Polak.

Według diagnozy naszego rozmówcy, „mędrcy z Brukseli” najwidoczniej doszli do wniosku, że niemożliwe jest utrzymanie poziomu zamożności społeczeństw, zwłaszcza tzw. starej Unii, gdzie dominuje klasa średnia, czyli Niemiec, Francji, Belgii, Holandii i kilku innych. – Biurokraci doszli do wniosku, że skoro oni płacą sobie gigantyczne pensje i rządzą, to będą w tej 1-procentowej mniejszości, która poprzez zarządzanie będzie miała rozmaite przywileje. To oni będą mogli jeździć samochodami, mieszkać w dużych domach, jeść mięso, latać samolotami, a 99 procent społeczeństwa poprzez podatki ekologiczne zostanie sprowadzone do stanu biedy, pauperyzacji i mocnego ograniczenia konsumpcji. Skoro nie może być klasy średniej, to trzeba stworzyć klasę ubogą, a wszystko okrasić hasłem równości i zrównoważonego rozwoju – wskazuje autor eseju.

W konsekwencji przeciętny mieszkaniec Europy – co dzisiaj wciąż trudno nam sobie wyobrazić, a co przewiduje m.in. autor wspomnianego tu tekstu – nie będzie mógł jeździć autem spalinowym. A ponieważ samochody elektryczne nie pozwalają na dalsze wyprawy, więc nakaz poruszania się nimi uniemożliwi ludziom podróżowanie na dalsze odległości właśnie samochodem. – Później zakaże się samochodów elektrycznych, ludzie w ogóle mają przestać jeździć samochodami i zostaną zmuszeni do podróżowania pociągami, a w mieście będą się poruszać komunikacją miejską, rowerami bądź na hulajnogach, oczywiście elektrycznych. W międzyczasie zostaną stworzone dzielnice 15-minutowe, z których nie za bardzo będzie można wychodzić poza pewnymi wyjątkami. Będziemy mieli więc powrót do czasów feudalizmu, kiedy człowiek był przywiązany do swojej ziemi… Taka dzielnica czy miasto 15-minutowe sprawią, że człowiek zrezygnuje z jeżdżenia pociągami, bo będzie musiał siedzieć na miejscu, nie mówiąc już o lataniu samolotem, które będzie całkowicie zabronione. Podatki od CO2 spowodują, że mieszkania będą miały średnio 30 metrów kwadratowych powierzchni, więc ludzie będą musieli siedzieć w ciasnocie. Zakaże się jedzenia mięsa i posiadania dzieci, żeby „ratować klimat” itd. Krótko mówiąc: społeczeństwo ulegnie pauperyzacji. Oczywiście, żeby ludzie się nadmiernie nie buntowali, to będzie się dzieciom od najmłodszych lat wmawiać puste slogany o ekologii, o ratowaniu „Matki-Ziemi”, o tym że ograniczenia są niezbędne, żeby uratować świat przed katastrofą klimatyczną – podsumowuje nasz rozmówca.

Zielona „sprawiedliwość”

Eurokraci, w przeciwieństwie do amerykańskich demokratycznych socjalistów, próbują jeszcze zachowywać jakieś ekologiczne pozory. Alexandria Ocasio-Cortez i jej partyjni towarzysze już tego nie robią, o czym przekonaliśmy się 7 lutego 2019 roku, podczas oficjalnej prezentacji „Zielonego Nowego Ładu” w USA.

Jak napisał Marc Morano w książce „Zielone oszustwo” – pozycji, która na polskim rynku ukazała się nakładem wydawnictwa Wektory, celami ogłoszonymi przez Ocasio-Cortez były: redukcja emisji gazów cieplarnianych o 40 do 60 procent poziomu z roku 2010 do roku 2030 i osiągnięcie zerowego poziomu netto emisji na świecie do roku 2050. „Te redukcje miały powstrzymać wzrost temperatur na świecie o półtora stopnia Celsjusza ponad poziom sprzed rewolucji przemysłowej”, podkreśla autor.

„109. Rezolucja kongresowa wymieniała odpowiednią opiekę zdrowotną, warunki mieszkaniowe, komunikację i edukację jako główne założenia Zielonego Nowego Ładu, który miał również zająć się kwestią stagnacji płac, mobilności społeczno-ekonomicznej, rozbieżności w wynagrodzeniu mężczyzn i kobiet, dochodu wystarczającego na utrzymanie rodziny, zwolnień lekarskich, płatnych urlopów i wielu innych spraw niezwiązanych z klimatem”, czytamy w „Zielonym oszustwie”.

To jednak nie wszystko. Rezolucja wzywa bowiem również do „zbudowania bardziej zrównoważonego systemu produkcji żywności, który zapewni powszechny dostęp do zdrowego jedzenia” i przeciwdziałania „systemowym niesprawiedliwościom natury rasowej, społecznej, ekologicznej i ekonomicznej”.

To nieuniknione, że skorzystamy z przejścia na całkowicie odnawialną energię jako środka do wprowadzenia ekonomicznej, społecznej i rasowej sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych Ameryki – tłumaczyła Ocasio-Cortez.

Głupota czy agentura?

Morano w swej publikacji zacytował fragmenty najczęściej zadawanych pytań i odpowiedzi [FAQ] dotyczących Zielonego Nowego Ładu. Jedna z kwestii dotyczyła emisji metanu przez bydło: „Jako cel na następne 10 lat postawiliśmy sobie osiągnięcie zerowego poziomu netto, a nie absolutny brak emisji gazów cieplarnianych, ponieważ nie jesteśmy pewni, czy uda nam się tak szybko wyeliminować pierdzące krowy i samoloty”, ironizował.

O „przełomowych pomysłach” związanych z walką z gazami produkowanymi przez zwierzęta hodowlane pisała na łamach tygodnika „SIECI” Aleksandra Rybińska. Jednym ze sposobów mają być przygotowane przez brytyjski start-up „maski dla krów”. Ich zadaniem będzie wyłapywanie krowich beknięć, co pozwolić ma zmniejszyć o 60 procent emisję poprzez pyski tych zwierząt.

Nasza technologia wykrywa, wychwytuje i utlenia metan wydychany przez zwierzęta – powiedział portalowi Wired Francisco Norris – jeden z twórców masek. Jak przekonywał „krowy dobrze je tolerują”.

Kolejną „innowację” zaproponował jeden kanadyjskich hodowców bydła. Wiosną przyszłego roku nie będzie on już posiadaczem zwyczajnych zwierząt, lecz „krów przyjaznych klimatowi”. Te będą podobno „mniej bekać”, a co za tym idzie – wydalać mniej metanu. Warto zwrócić uwagę, że „krowy przyjazne klimatowi” to efekt – bo chyba tak to trzeba nazwać – wielu lat przeprowadzania eksperymentów weterynaryjnych i genetycznych.

Kolejny pomysł na walkę z globalnym ociepleniem to tzw. inhibitory metanu, czyli dodatki do pasz, które podobno redukują częstotliwość bekania krów. Jeszcze inny to „zapłodnienie in vitro” bądź zmiana sposobu żywienia bydła. Jednym z najbardziej zaangażowanych w ostatnią „innowację” jest Bill Gates, który zainwestował w australijski start-up Rumin8 pracujący nad suplementem diety z czerwonych wodorostów aby zatrzymywać tworzenie się gazów w żołądkach mlekodajnych zwierząt.

Nie można zapomnieć również o ulubionej metodzie walki z globalnym ociepleniem, czyli… nakładaniu podatków.

Aleksandra Rybińska kpi, że skoro opodatkowano już prawie wszystko, to może najwyższy czas opodatkować krowi mocz? Zawiera on bowiem podtlenek azotu – substancję, według klimatystów, niszczącą klimat.

„Można więc zapytać: ciekawe, czy ktoś już wziął się za opracowanie metody redukcji dwutlenku azotu w krowim moczu? Ano, jak najbardziej. Krowy wydalają duże ilości moczu w ciągu dnia, często nawet 10 litrów. W 2021 roku niemiecki zespół badaczy przeszkolił grupę 16 cieląt w korzystaniu z wyściełanej darnią i ogrodzonej kabiny łazienkowej. To umożliwiło skupienie wszystkich produktów odpadowych w jednym miejscu, zapobiegając przedostawaniu się ich do systemów wodnych i minimalizując udział w emisji gazów cieplarnianych – chwalili się naukowcy. Oto jest przyszłość: nauczone czystości niskoemisyjne krowy z maskach. Wszystko po to, by zapobiec klimatycznej katastrofie, która może nie nadejdzie”, podsumowała Aleksandra Rybińska.

Podobne kpiny pojawiły się w USA. W odpowiedzi Ocasio-Cortez nie odpowiedziała żadnymi rzeczowymi argumentami, badaniami etc., tylko w emocjonalnym uniesieniu stwierdziła: – Musimy przyjrzeć się masowej hodowli zwierząt i kropka. To, co tam się dzieje, to szaleństwo. Następnie dodała: – Może nie powinniśmy jeść hamburgerów na śniadanie, lunch i obiad. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.

„Pierdzące krowy” to dopiero początek. Dalej jest tylko „lepiej”.

Na stronie FAQ czytamy: „Uważamy, że możemy zwiększyć produkcję urządzeń do generowania energii ze źródeł odnawialnych i ilość produkowanej energii, zmodernizować każdy budynek w Ameryce, zbudować integralną sieć energetyczną, zrestrukturyzować transport i rolnictwo, posadzić mnóstwo drzew i odbudować nasz ekosystem, by uzyskać poziom zerowy emisji gazów cieplarnianych”. Co ciekawe, autorzy zapewniają również „zabezpieczenie ekonomiczne dla wszystkich, którzy nie mogą, albo nie chcą pracować”.

Nowy totalitaryzm

Najlepszym podsumowaniem wyżej wymienionych pomysłów są słowa Jamiego Sprya, autora sceptycznego bloga Climatism:

„Głównym celem wartego 2 biliony dolarów biznesu kryzysu klimatycznego zawsze była scentralizowana kontrola ludzi i zlikwidowanie rynku, czyli kapitalistycznych ekscesów. (…) Reglamentacja energii i kontrola dwutlenku węgla (produktu ubocznego taniej i obficie występującej energii węglowodorowej) to podstawa maltuzjanistycznej i mizantropicznej polityki socjalistycznej lewicy mającej na celu odpowiednio deindustrializację i wyludnienie. Ideologia totalitarna egzekwowana przez dokuczliwe kontrole emisji pod płaszczykiem ratowania planety”.

Ciąg dalszy nastąpi…

Tomasz D. Kolanek

…A tatarzyn za łeb trzyma… Ładowarka elektryków… spalająca drewno

Ta ładowarka elektryków działa… ekologicznie spalając drewno. Volvo i Rolls-Royce mają nowy pomysł

Paweł Czajkowski| 14-01-2024, ladowarka_elektrykow_spala_drewno

Ta ładowarka elektryków działa... ekologicznie spalając drewno. Volvo i Rolls-Royce mają nowy pomysł

W niektórych branżach, gdzie prace są często wykonywane w odległych lokalizacjach poza siecią energetyczną, ładowanie elektrycznego sprzętu budowlanego staje się wyzwaniem. Nowe rozwiązanie BioCharger firmy Air Burners obiecuje znaczną ułatwienie tych prac.

Współpraca między firmami Volvo CE, Rolls-Royce i Air Burners zaowocowała stworzeniem pierwszego w swoim rodzaju BioChargera. To innowacyjne urządzenie wykorzystuje “technologię kurtyny powietrznej” do spalania drewna i odpadów w zamkniętym systemie. Ciepło wydzielane podczas tego procesu jest przekształcane w energię elektryczną, a następnie magazynowane w podłączonym module magazynowania baterii (BSM). Zgromadzoną energię można wykorzystać do ładowania pojazdów elektrycznych, sprzętu budowlanego i przenośnych elektronarzędzi na całym terenie budowy.

Volvo i Rolls-Royce mają rozwiązanie dla elektryków budowlanych pracujących z dala od sieci elektrycznych. To ładowarka, która produkuje energię z “ekologicznego i ekonomicznego” spalania… drewna. 

Dzięki BioCharger prace w branży budowlanej zyskują mobilność i elastyczność, eliminując konieczność podłączania sprzętu do tradycyjnych źródeł energii. To kolejny krok w kierunku zrównoważonych i efektywnych praktyk budowlanych w dzisiejszym środowisku, gdzie mobilność i dostęp do energii elektrycznej są kluczowe dla efektywnej realizacji projektów w trudno dostępnych miejscach.

„Chociaż maszyny elektryczne stają się coraz bardziej popularne w walce ze zmianami klimatycznymi, jeśli chodzi o gospodarkę leśną, musimy dysponować praktycznymi rozwiązaniami umożliwiającymi ładowanie maszyn elektrycznych z dala od tradycyjnych źródeł zasilania” – wyjaśnia Brian O’Connor, prezes Air Burners. „Air Burners BioCharger zapewnia takie rozwiązanie… w sposób ekonomiczny i przyjazny dla środowiska.”

Firma Air Burners przedstawia nową perspektywę w gospodarowaniu odpadami drzewnymi, zaznaczając, że rocznie w samych Stanach Zjednoczonych gromadzi się około siedemdziesięciu milionów ton takich odpadów. Niestety, ponad 50% tych materiałów podlega obecnie spalaniu lub rozkładowi, co skutkuje emisją szkodliwych cząstek stałych i gazów cieplarnianych do atmosfery.

[Idiota. Przecież CO2 ze spalania drewna daje zerową emisję NETTO, bo fotosynteza to CO2 zjada.. MD]

Firma Air Burners prezentuje swoje rozwiązanie w postaci BioCharger, który wykorzystuje “system obiegu zamkniętego”. Twierdzi, że ten system znacznie redukuje emisję szkodliwych cząstek stałych i gazów cieplarnianych w porównaniu z tradycyjnymi otwartymi spalarniami.

Energiewende, Europejski Zielony Ład i Fit for 55, to utopienie setek miliardów euro – w samych Niemczech.

Energiewende, Europejski Zielony Ład i Fit for 55, to utopienie setek miliardów euro w samych Niemczech. Europejski Zielony Ład (2.)

: Jacek Musiał europejski-zielony-lad-2

Energiewende, Europejski Zielony Ład i Fit for 55, zasygnalizowane w części 1. artykułu, to ciąg zdarzeń, którym tylko w samych Niemczech towarzyszyło bezpowrotne utopienie setek miliardów euro, i prawdopodobnie dodatkowe 3 razy tyle w pozostałych krajach UE

Dziś już, z perspektywy czasu, odnosi się wrażenie, jakby Energiewende pisane było pod dyktando Rosji, aby maksymalnie wyśrubować uzależnienie Niemiec od rosyjskiego gazu ziemnego, a już rękami niemieckimi – uzależnić w podobny sposób pozostałe kraje Unii Europejskiej. Nie można odebrać Rosji uznania za długofalową, systematyczną i skuteczną politykę imperialną. 

Pomijając wpływy Rosji, z punktu widzenia Europy program dekarbonizacyjny opiera się na dwóch punktach:

  1. Własne paliwa kopalne na terenie Unii Europejskiej ulegają wyczerpaniu. Nieliczni tylko członkowie UE, jak np. Polska, posiadają własne zasoby paliw, których jednak wydobycie na polskie potrzeby wydaje się być opłacalne tylko na najbliższe 25 lat. 
  2. Dekarbonizacja Europy, rozumiana jako zastępowanie tradycyjnej energetyki węglowej (w tym węglowodorowej) wydaje się koniecznością wynikającą z niedoboru własnych źródeł, lecz nie może się opierać na kłamstwie ekologicznym, że to dwutlenek węgla jest przyczyną globalnego ocieplenia (gdy znane są inne, faktyczne tego przyczyny).

Społeczeństwo europejskie przywykło do wysokiego standardu życia. Jak zostało to przedstawione w artykule „Energia a dobrobyt”, dobrobyt jest ściśle powiązany z wielkością utylizowanej energii. Mieszkańcy Europy już mocno przyzwyczaili się do dobrobytu, a wyczerpanie własnych lub brak zewnętrznych stabilnych źródeł energii to perspektywa jego spadku. Raport Klubu Rzymskiego „Granice Wzrostu” („ Limits to Growth”) z 1972 roku, pomimo odkrycia od tego czasu wielu nowych złóż paliw kopalnych, nie stracił na aktualności. Rosja posiada największe na świecie złoża gazu ziemnego, sięgające 50 bilionów m3. Możliwy był wzajemny wzrost dobrobytu i Europy, a jeszcze bardziej Rosji przez najbliższe 50 lat. 

Na świecie obserwuje się pewien wzrost średniej temperatury, zwany potocznie „globalnym ociepleniem”. Ten wzrost przyczynia się do tego, że dotychczasowe złoża gazu ziemnego przykryte wieczną zmarzliną zaczynają się ulatniać. Jeśli to nastąpi samoistnie – nikt z niego nie skorzysta, ani nikt na nim nie zarobi. 

Zatem gaz ziemny jako źródło energii powinien być wykorzystywany w pierwszej kolejności i to pomimo faktu, że jego spalanie wnosi wyraźnie większy wkład w globalne ocieplenie, aniżeli spalanie węgla. Przypomnijmy: globalne ocieplenie postępuje niezależnie od dwutlenku węgla, zaś zastąpienie węgla innymi sposobami pozyskiwania energii, np. tzw. OZE, może to ocieplenie tylko przyspieszyć, co zostało przedstawione w szeregu artykułów, a wkrótce będzie opublikowane w książce o przyczynach globalnego ocieplenia. 

Wspomniany Raport Klubu Rzymskiego dał asumpt do tendencji wzrostowej światowych cen paliw. Protokół z Kioto z 1997 roku, który narzucił najbardziej rozwiniętym krajom rezygnację z węgla, spowodował zaniżenie ceny węgla na rynkach światowych, z czego najbardziej skorzystały Indie (ojczyzna byłego przewodniczącego IPCC przy ONZ, który szczególnie przyczynił się do forsowania wątpliwej teorii globalnego ocieplenia od dwutlenku węgla), Chińska Republika Ludowa (mająca kiedyś doskonałe układy z Maurice Strongiem, byłym Sekretarzem Generalnym d.s. Środowiska przy ONZ, poprzedniczki IPCC i współzałożycielem giełdy spekulacyjnego handlu świadectwami emisyjnymi CO2) i Rosja

Te trzy potęgi nie realizowały postanowień z Kioto, a dzięki taniemu węglowi i przenoszeniu przemysłu z Europy, Ameryki i Australii, stały się superpotęgami gospodarczymi, dystansując Zachód w zaledwie ćwierć wieku. 

————————————

Czy teoria globalnego ocieplenia od dwutlenku węgla ma poważne podstawy naukowe? To twór tzw. konsensusu polityków, a nie naukowców. Od szeregu lat prawi naukowcy świata zachodniego próbują wołać, że „król jest nagi”. Ich wołanie jednak pozostaje zakrzyczane przez lobbystów i zindoktrynowany tłum. 

Ponad tysiąc naukowców na świecie oprotestowało teorię CO2-centryczną. Na terenie Unii Europejskiej, a szczególnie w nadgorliwej w poprawności politycznej Polsce, ten fakt był jednak praktycznie cenzurowany. W Polsce przez dwadzieścia lat w próżnię trafiały działania profesorów Zbigniewa Jaworowskiego, Bronisława Barchańskiego, Mariana Miłka, Władysława Mielczarskiego, Mirosława Dakowskiego, inżynierów Marka Zadrożniaka, Marka Adamczyka i wielu innych. 

Jacek Musiał

Zielony socjalizm w Kanadzie: Wrogie mleko.

Zielony socjalizm w Kanadzie: Wrogie mleko…

@bambkb

This Canadian Dairy Farmer reached his quota, so the government of Canada makes him dump out the rest of his milk, because of “regulations” “Canadian milk is 7$ per litre this year!!! And they still make me DUMP 30 000 litres of milk once the quota is reached – This time I’m going PUBLIC, because I want you guys to see what’s going on” What the fuck? #JustinTrudeau #Canada #Farmers

Obrona (tania a skuteczna) przed upałem

kopiuję z “archiwum”: https://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=25592&Itemid=44

[dla NOWYCH CZYTELNIKÓW i dla tych, co mają dobrą pamięć, ale krótką — POWTARZAM stary tekst:

Proste instrukcje, jak bez użycia “klimy” mieć o 8-12 stopni niższą temperaturę w mieszkaniu.

Zadziwia jednak, że mimo paru dziesiątków tysięcy otwarć tego artykuliku w poprzednich latach – są czytelnicy, którzy czytali, ale nie rozumieją, nie stosują…To nie sprawa IQ, lecz jakaś lekko-myślność… Powtarzam więc w 2019…. 2022… A TV takich rad nie daje. Woli bredzić o “Zielonym Ładzie”. ]

=========================

Obrona (tania) przed upałem

[ “Wieszam” dopiero teraz – bo u mnie tak wyrosło dzikie wino na ścianie południowej i wschodniej domu (warstwa liści 30-40 cm, trzeba dobrze podlewać, bo intensywnie paruje, a przez to schładza ścianę), że upałów  nie zauważyłem na sobie.

Dla tych, co mają płaski dach i “smykałkę”, jest nowość – pod koniec tekstu.]

W mieszkaniu czy domu:

a)      Okna, na które pada słońce (południowy wschód do połudn. -zachodu) zasłaniać na dzień białym materiałem (np. prześcieradło) na zewnątrz. Umocować (przycisnąć) przy zamykaniu okna. Nigdy wewnątrz, bo wtedy całe ciepło gromadzi się w mieszkaniu. W dzień wszystkie okna zamknięte (nie wchodzi upał).

b)       na noc (lub zawsze, gdy temperatura zewn. niższa od wewnętrznej) otwierać okna – wietrzyć. Chłodzić też strychy!

c)      pić dużo wody chłodnej – do trzech litrów dziennie, by się nie odwodnić (raczej nie z lodówki, bo powoduje ból gardła).

2. Siedzieć w domu (lub lesie, jeśli możliwe). Kto musi być na ulicy – unikać godzin południowych. Odzież najjaśniejsza – odbija ciepło. Koniecznie kapelusz słomkowy (czyli jasny i przewiewny).

2a. Kąpiele częste w wannie, w letniej wodzie (by czuć miły chłodek, nie zimno!!)

3. Na dalsza metę: Obsadzić południowe ściany domu pnączami (bluszcz, dzikie wino).  Przykład działania: Jeśli słońce ogrzewa goły mur do 40-60 st.C, to pod pnączami jest o 20 do 30 stopni C mniej!!

W moim domu utrzymuję temperaturę wnętrza (sposobami 1 ab, 3) o 10-12 st.C poniżej temperatury zewnętrznej.  A w szpitalu, którego dyrektor nie zdecydował się na tak proste rozwiązania, właśnie (znów, jak co roku!!) rośnie umieralność małych pacjentów: komplikacje po-operacyjne, zakażenia, serce… U innych, silniejszych znacznie rośnie czas zdrowienia, a więc też czas pobytu w szpitalu. [Temperatura w salach chorych – do 36o. Klimatyzację ma.. dyrektor techniczny. ]
Nie wstydźmy się rozwiązań prostych!

————————-

Poniżej „dla zaawansowanych”:

Zasłona termiczna – rolety konwekcyjne.

Cel: wielokrotne zmniejszenie mocy nagrzewania pomieszczeń w lecie, klimatyzacja z zerowym poborem energii elektrycznej.

Nagrzewanie następuje zwykle poprzez szyby wystawione na bezpośrednie działanie promieni słonecznych.

Sposób:

Zasłony okienne charakteryzujące się tym, że:

Cechy zasłony:

1)      Umieszczona na zewnątrz szyb lub murów w odległości 8-10 cm.

2)      Boczne umocowanie (prowadnice) ażurowe, szczególnie u góry urządzenia

3)      Po pełnym zasłonięciu szeroka szpara u góry, dla poprawienia konwekcji.

4)      Zasłona musi być biała, plastik trwały, sztywny, niepodatny na deszcz , wiatr i UV

5)      Zaciąganie z wewnątrz, w taniej wersji przez sznurek, identycznie, jak obecnie w roletach wewnętrznych.

6)      W czasie pracy zasłony, lufciki i okna powinny być zamknięte

Dodatkowo:

1.     Działa też ocieplająco w zimie, przeciw wiatrom. Wtedy ażur z boków oraz szparę z góry należy zasłonić. Np. przypinać na zatrzaski

2.     Podobne zasłony mogą też chronić te mury, które w lecie ulegają nadmiernemu nagrzaniu: Ściany południowe (S) do E oraz W.

 Koszt inwestycji ok. 100 razy niższy, niż klimatyzacji. Pozatem: Zero kosztów energii elektrycznej w czasie użytkowania.

Zastosowanie zasłon zapewnia obniżenie temperatury wewnętrznej o 5-12o C w porównaniu z nie-stosowaniem. Ta ostatnia wartość przy wietrzeniu w sytuacji, gdy temperatura zewn. niższa od wewnętrznej (tz<tw), czyli praktycznie w nocy.

Mirosław Dakowski, Anin, maj 2008

Przypadki szczególne:

a)      kto ma kotłownię swoją, a w niej np. 13 oC, a w mieszkaniu np. 24 oC, to powinien otworzyć wszystkie drzwiczki kotła i włączyć pompkę obiegową. Schłodzi mieszkanie o stopień lub lepiej.

b)      kto dusi się pod płaskim, nie-(lub źle-) izolowanym dachem, ma kupić folię zagrzejnikową ( w sklepach hydraulicznych). Ma ona 3 mm pianki, na niej folia Alu. Wyłożyć dach tą folią (Alu na wierzch!) , umocować cegłami czy deskami. Zdejmować przed burzą, bo to prowizorka… Zyski: 4 – 6 stopni niższa temp. w pokojach.

Można ew. wyłożyć białą folią – plandeką. Przycisnąć mocniej. To taniej, trwalej i gorzej termicznie. Pod folie – bardzo dobrze wpuszczać wodę np. ze zraszacza postaci rurki z dziurkami, stosowany w ogródkach. Mały strumień wody nie obciąży licznika, czyli kieszeni, a skutek – świetny!

A NAJLEPIEJ: Uszczelnić dach, na wierzchu posiać trawę, wśród niej inne, wyższe zioła. Podlewać, najprościej – z perforowanego węża – kropelkami.

To idealnie chłodzi.

============================

Wprowadzenie tych zasad dla koszmarnie projektowanych i „tanio” budowanych domów poza miastami w USA pozwoliłoby na szybkie wyłączenie jednej trzeciej reaktorów jądrowych – one pracują „na klimatyzacjęmilionów tych podmiejskich bud.

Elektromobilna katastrofa ekologiczna. 500 „zielonych bomb” ciągle dryfuje sobie po Morzu Północnym i dymi.

Elektromobilna katastrofa ekologiczna. 500 „zielonych bomb” dryfuje sobie po morzu i dymi.

Płonący u wybrzeży Holandii frachtowiec transportował 497 samochodów elektrycznych

28 lipca 2023 elektromobilna-katastrofa-ekologiczna-plonacy-u-wybrzezy-holandii-frachtowiec

#elektromobilność #Fremantle Highway #katastrofa ekologiczna #pożar #samochody elektryczne

„Nie 25, ale 497 samochodów elektrycznych było transportowanych przez statek, płonący od kilku dni u wybrzeży Holandii. “Fremantle Highway” przewoził w sumie blisko 4 tysiące pojazdów z Niemiec do Egiptu”, informuje serwis RMF24.

Początkowo informowano, że na statku transportowanych było 3 tysiące samochodów, w tym 25 tak zwanych elektryków. [Po co tak kłamać, jeśli PRAWDA nie da się ukryć? md]

W czwartek okazało się jednak, że pojazdów na pokładzie jest nie 3 tysiące, tylko 4 tysiące, a aut elektrycznych nie 24 tylko 497! To właśnie na skutek zapalenia się jednego z nich miał powstać ogromnych pożar na frachtowcu.

Niderlandzkim służbom udało się uratować 22 z 23 członków załogi. Jedna osoba zginęła.

Istnieje realne niebezpieczeństwo, że na pokładzie frachtowca może dojść do eksplozji pojazdów elektrycznych, co grozi katastrofą ekologiczną – ostrzegają eksperci.

====================

mail:

200-metrowy specjalny statek do przewozu samochodów płynął z niemieckiej Bremy do Egiptu i zapalił się w nocy z 25 na 26 lipca, gdy znajdował się na Morzu Północnym ok. 30 km na północ od holenderskiej wyspy Ameland.

 Płonący statek dryfuje w kierunku zachodnim; 28 lipca rano znajdował się on około 17 km na północ od wyspy Terschelling.

===================

31 lipca:

Wciąż nie udało się go ugasić. Statki gaśnicze musiały przerwać swoją akcję ze względu na przechył frachtowca – dalsze polewanie go wodą mogłoby skutkować zatopieniem.

Ogień uszkodził boczne ściany kadłuba, pęknięcia mogą się powiększać i spowodować rozerwanie konstrukcji.

Fremantle Highway ma swoich zbiornikach 1600 ton mazutu. Ich rozszczelnienie oznaczałoby dla nabrzeża Holandii i Niemiec katastrofę naturalną.