SPOTKANIA Z DUCHEM CZASU

Małgorzaty Todd
SPOTKANIA Z DUCHEM CZASU

  1. Wiara w duchy

– Myślisz, że „Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą”? – spytała Małgorzata.
– Oszczędnością, powiadasz? Oszczędność wyszła z mody. Wystarczy zobaczyć co ludzie wyrzucają, a co kupują – odparł Duch. – Wygląda jakby wyrzucano to, co cenne, by kupować śmiecie.
– Rzeczywiście. A może, w takim razie, zgodnie z duchem czasu, należało by mówić: „Korupcją i zdradą ludzie się bogacą”?
– Pewnie. To wypróbowana metoda. Tylko ona daje nadzieję przyszłym rozbiorcom Polski.
– Nawet tak nie mów.
– Dobrze, że wreszcie zdecydowałaś się na bezpośredni kontakt ze mną.
– Nie rozumiem.
– O tym porozmawiamy później.
– Jak chcesz – zgodziła się Małgorzata. – A wracając do tego zmodyfikowanego porzekadła, zobacz jakimi furami jeżdżą biedni, niezależni sędziowie.
– Nic dziwnego, że utajnili swoje lewe majątki. Na tym polega postęp wymiaru sprawiedliwości.
‒ A konkretnie na czym, na jawności bezprawia?
‒ Dobrze kumasz – pochwalił ją Duch – Nikt by wojen nie wywoływał, gdyby nie spodziewał się korzyści.
– Ale dawniej trzeba się było wysilać, żeby napaść jakoś uzasadnić.
‒ Dziś to zbyteczne, bo ludzie skłonni są uwierzyć w każdą bzdurę. Przestali wierzyć w Boga, ale nie w duchy, czy zabobony, a już nie wspomnę TVN i Gazety Wyborczej.
‒ Duchy, powiadasz…
‒ Nasze położenie geopolityczne w sferze zwarcia nie pozostawia nam wyboru. Stale jesteśmy narażeni na wojny.
‒ Na tym polega, między innymi, dozgonna miłość niemiecko-rosyjska z upragnioną granicą pokoju na Wiśle – przyznała Małgorzata.– Powiesz mi w końcu co miałeś na myśli mówiąc, że wreszcie zdecydowałam się na kontakt bezpośredni z tobą?
‒ Tak. Podejrzewałem, że boisz się duchów.
– Najpierw w duchy trzeba wierzyć, a później można się ich bać, albo nie.
– Rozumiem, że ty wierzysz, ale się nie boisz.

– Wierzę w ducha czasu, co do innych nie będę się wypowiadała – stwierdziła Małgorzata.

Kardynał Zen: Czy „Kościół” stał się jak anglikanie? Kościół Chrystusa nie popełni samobójstwa

=================================

MD: Muszę wyjaśnić: Te zdania, strachy, to pewnie w większości błędy kolejnych tłumaczeń. Kościół Chrystusa na pewno to-to przetrwa, bo tak Jezus – jednoznacznie – powiedział. Nie potrafię wymyślić sensowniejszego tytułu. Może ktoś podeśle? To zmienię.

=================================

https://gloria.tv/post/3g3XQYPoNTXA4MhHQKZ6AUh2r

Kardynał Zen: Czy Kościół stał się jak anglikanie? Czy Kościół popełnia samobójstwo?

19 listopada 93-letni kardynał Joseph Zen z Hongkongu napisał na swoim blogu OldYosef.HkCatholic.com o historii i zagrożeniach związanych z Synodem.

[ten blog znalazłem, ale u mnie – tylko po chińsku... md]

Przypomina, że Franciszek „niestety” zrestrukturyzował tę instytucję biskupów, aby włączyć do niej świeckich członków. W ten sposób stała się ona hybrydowym „zgromadzeniem konsultacyjnym ochrzczonych”, zwołanym pod nazwą Synodu.

Kardynał Zen jest jednak bardziej zaniepokojony faktem, że główni przywódcy Synodu wyraźnie starali się przeprowadzić znaczące reformy doktryny i dyscypliny Kościoła.

Oskarża on przywódców synodu o marnowanie czasu spotkania na dziecinne „rozmowy w Duchu” i unikanie formalnej dyskusji tak bardzo, jak to tylko możliwe. Tymczasem duża grupa moderatorów, ekspertów, sekretarzy i podsekretarzy kontroluje zgromadzenie.

Jeśli chodzi o dokument końcowy, kardynał Zen zauważa, że Franciszek zatwierdził go jako swoje „papieskie nauczanie”. Franciszek wezwał wszystkich do przeczytania, zrozumienia i wdrożenia go „na próbę”, a wyniki całego eksperymentu zostaną poddane przeglądowi na tak zwanym Zgromadzeniu Kościelnym w 2028 roku.

Kardynał Zen komentuje: „Wielkie nieba! Dokument otwarty na różne interpretacje, który ma być „wypróbowany” zgodnie ze zrozumieniem każdej grupy – czy po trzech latach eksperymentowania będziemy w stanie zawrócić?”.

Oraz: „Czy nasz Kościół nie stał się podobny do anglikanów? Czy to Kościół katolicki popełnia samobójstwo, asymilując się ze światem?”.

===========================

MD: Muszę wyjaśnić: Te zdania, strachy, to pewnie w większości błędy kolejnych tłumaczeń. Kościół Chrystusa na pewno to-to przetrwa, bo tak Jezus – jednoznacznie – powiedział.

O penisach prezydentów, zbrodniarzy i celebrytów. Wspomnienia q…


Ofiara Epsteina opisuje 'zdeformowany’ penis Jeffreya o długości dwóch cali w kształcie 'cytryny’
Wszyscy przestępcy i zboczeńcy, którzy nami rządzą, to fizyczne i psychiczne śmieci, znęcające się nad swymi bezbronnymi poddanymi!
Dr Ignacy Nowopolski Nov 21

„Artystka” Rina Oh, obecnie 46-letnia, podzieliła się wybuchowym twierdzeniem z doświadczoną postacią mediów Tiną Brown, twierdząc, że słynne drapieżne zachowanie Epsteina mogło być przynajmniej częściowo spowodowane jego fizyczną nieadekwatnością – żenująco małym penisem ukształtowanym jak “cytryna”.
“Miał bardzo zdeformowanego penisa,” powiedziała Oh. “Niektórzy opisują to jako kształt jajka. Myślę, że miał raczej kształt cytryny i był naprawdę mały, gdy był całkowicie wzwiedziony. To było chyba jakieś dwa cale.”
Oh poznała Epsteina w 2000 roku , gdy miała 21 lat i zaczynała karierę artystyczną w Nowym Jorku. Wspominała, że zaoferował jej stypendium do School of Visual Arts bez żadnych zobowiązań, ale później doświadczyła molestowania seksualnego.

Oh jest jedną z kilku ofiar Epsteina, które połączyły siły z dwupartyjnymi ustawodawcami, w tym republikanką z Georgii Marjorie Taylor Greene i demokratką z Kalifornii Ro Khanną, aby domagać się ujawnienia federalnych akt śledczych dotyczących skazanego przestępcy seksualnego.
Raport Daily Beast: Męskość Epsteina była przedmiotem spekulacji od czasu, gdy w 2009 roku opuścił przesłuchanie po tym, jak zapytano go o penisa.
“Czy to prawda, proszę pana, że ma pan coś, co określa się jako ‘penisa w kształcie jajka’?”
Spencer Kuvin, prawnik wielu ofiar, naciskał na Epsteina.Epstein natychmiast zwraca się do swojego prawnika, który mówi: “Najpierw ostrzegam, panie Kuvin, że tego typu pytania są nie tylko argumentacyjne, ale skierowane w sposób, by zawstydzić pana Epsteina. Jeśli będziesz kontynuować takie pytania, natychmiast przerwę przesłuchanie.”
Jednak Kuvin pozostał niewzruszony, dodając:
“Proszę pana, według oświadczenia policji o prawdopodobnej przyczynie, jeden ze świadków opisał pana penisa jako ‘owalny’ i twierdził: ‘W erekcji był gruby u dołu, ale cienki i mały w główce’ i nazwał go ‘jajkowatym’. To nie są moje słowa, przepraszam.”
To pytanie skłoniło Epsteina do zdjęcia mikrofonu i wstania od stołu.
Kuvin powiedział TMZ, że jego pytania miały na celu sprowokowanie i zawstydzenie Epsteina, by wywołać od niego wypalenie czegoś.
Oh opisała też relację Epsteina z jego byłą dziewczyną i długoletnią wspólniczką, Ghislaine Maxwell, jako “ okropne” i “bardzo dziwne”.
“Tak naprawdę nigdy nie podejrzewałam, że mają jakikolwiek romantyczny związek,” powiedziała Brownowi. “Myślałem, że to jego wspólniczka, zwłaszcza gdy widziałem ich kłótnie. Ghislaine chichotała z niego tym brytyjskim akcentem, a oni rzucali się obelgami.”
W jednym z przypadków, jak opowiedział Oh, Epstein zwrócił uwagę Maxwell i zaczął “ocierać się” o młodą artystkę przez ubrania.“Krzyczał i śmiał się, wyśmiewał Ghislaine,” powiedziała.
Środek wymuszający ujawnienie akt Epsteina trafia na biurko prezydenta Donalda Trumpa po tym, jak uzyskał szerokie, ponadpartyjne poparcie w obu izbach Kongresu.
Trump, wieloletni przyjaciel Epsteina, który stał się zaciekłym przeciwnikiem, wcześniej namawiał Republikanów w Izbie Reprezentantów do głosowania za ujawnieniem akt.
“Republikanie w Izbie powinni głosować za ujawnieniem akt Epsteina, bo nie mamy nic do ukrycia, a czas odejść od tego demokratycznego oszustwa popełnionego przez radykalnych lewicowych szaleńców, by odwrócić uwagę od Wielkiego Sukcesu Partii Republikańskiej” – napisał w niedzielnym wykładzie dla Truth Social.
Sam prezydent nie jest obcy dzikim spekulacjom na temat swojego członka. W 2018 roku gwiazda filmu dla dorosłych Stormy Daniels twierdziła w pikantnej książce , że Trump ma “niezwykłego penisa” z “ogromną grzybową głową jak muchomor”.
W 2016 roku była królowa piękności Sally Miller napisała w już usuniętym felietonie , że były prezydent Bill Clinton miał “chłopięcego penisa, który po prostu nigdy do końca nie dorósł.”
A zaledwie w zeszłym tygodniu naukowcy powiedzieli, że DNA Adolfa Hitlera wykazało rzadką chorobę genetyczną, która prawdopodobnie oznaczała mikropenisa i nieopadłe jądro.

Ale, q…., przełom!! Na granicy zatrzymano murzyna z Sierra Leone z lewą kartą pobytu w Polsce. Został zawrócony do Niemiec !!!

Na granicy zatrzymano murzyna ze Sierra Leone z lewą kartą pobytu w Polsce. Został zawrócony do Niemiec

20.11.2025 https://nczas.info/2025/11/20/na-granicy-zatrzymano-murzyna-ze-sierra-leone-z-lewa-karta-pobytu-w-polsce-zostal-zawrocony-do-niemiec/

murzyn imigrant karta pobytu sierra leone sg straz graniczna
NCZAS.INFO | Zatrzymany przez SG murzyn ze Sierra Leone i lewa karta pobytu / fot. Komenda Główna SG (kolaż)

Straż Graniczna zatrzymała przy granicy z Niemcami murzyna, którego zawrócono do Niemiec. Miał podrobioną kartę pobytu w Polsce.

W Jędrzychowicach funkcjonariusze z Placówki Straży Granicznej w Zgorzelcu i Żandarmeria Wojskowa zatrzymały 18 listopada pasażerów autokaru. Jechał on z Paryża do Warszawy.

Podczas kontroli zatrzymano 26-letniego murzyna. Był obywatelem Sierra Leone. Pokazał funkcjonariuszom polską kartę pobytu, która okazała się być fałszywa.

„Dokument wzbudził podejrzenia funkcjonariuszy, a szczegółowe sprawdzenie wykazało, że karta pobytu nie posiadała właściwych zabezpieczeń. W trakcie rozpytania cudzoziemiec przyznał, że kupił kartę za pośrednictwem internetu” – czytamy na stronie Komendy Głównej SG [pisownia oryg. – red. nczas].

Ponadto murzyn nie miał żadnego innego dokumentu, który uprawniałby go do wjazdu do Polski ani pobytu w kraju.

„26-latek usłyszał zarzut posłużenia się sfałszowanym dokumentem jako autentycznym, przyznał się do winy, potwierdzając zamiar wykorzystania zakupionej w internecie karty pobytu w celu przedostania się na teren Polski. Cudzoziemca przekazano w ramach readmisji stronie niemieckiej” – czytamy w komunikacie SG.

Prawda nie jest już ukryta. MEM-y IV.

—————————–

————————-

————————-

—————————–

————————–

————–

——————————

———————–

Dziewczynka z zapałkami

————————

——————————

——————————

——————————–

——————

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Ukropolin – pomoc. MEM-y III.

—————————————–

———————————-

—————————-

————————-

———————————-

——————————-

—————————-

——————————–

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Ciężkie życie dywersanta. MEM-y II.

————————

———————————

————————————

——————————

———————–

——————————–

————————-

———————————-

——————————-

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Marszałkiem się bywa, a komuchem się jest. MEM-y I.

—————————–

———————–

————————————-

——————————-

——————————–

———————————–

———————————

{„remix_data”:[],”remix_entry_point”:”challenges”,”source_tags”:[„local”],”origin”:”unknown”,”total_draw_time”:0,”total_draw_actions”:0,”layers_used”:0,”brushes_used”:0,”photos_added”:0,”total_editor_actions”:{},”tools_used”:{„selection”:2,”transform”:7},”is_sticker”:false,”edited_since_last_sticker_save”:true,”containsFTESticker”:false}
Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Deo gratias NIE znaczy „Bóg zapłać!” Znaczy „Bogu (niech będą) dzięki”.

Sacerdos Hyacinthus 21 listopada 2025 deo-gratias-nie-znaczy-bog-zaplac

Jako że błędne tłumaczenie bardzo się rozpowszechniło, raz jeszcze przypomnijmy.

Pisze się: Deo gratias.
Wymawia się: Deo gracjas.

Deo gratias NIE znaczy: Bóg zapłać.
Deo gratias
 znaczy: Bogu (niech będą) dzięki.

Diabeł nie chciał, a się zdradził. Anna Maria Żukowska uwielbia swe korzenie w rewolucji francuskiej i październikowej.

Diabeł nie chciał, a się zdradził. Anna Maria Żukowska wyznała prawdę na temat Rewolucji

Burzę w mediach społecznościowych wywołał wpis poseł Anny Marii Żukowskiej, która pochwaliła swego partyjnego kolegę, który na jednym z wieców wzywał do odśpiewania międzynarodówki komunistycznej.

Wszystko zaczęło się, gdy poseł PiS Olga Semeniuk udostępniła na X nagranie, na którym widać jak Krzysztof Gawkowski (pełniący funkcję wicepremiera w rządzie Tuska) wezwał zebranych na sali towarzyszy, by zdjęli marynarki i krawaty, podwinęli rękawy i zaśpiewali pieśń zaadaptowaną przez bolszewików na hymn ruchu komunistycznego.

Razem dla przyszłości lewicy w Polsce, koleżanki, koledzy, wstańmy i odśpiewajmy hymn światowej lewicy – wykrzykiwał Gawkowski, po czym wezwał: Do międzynarodówki!. „Taki obraz władzy w Polsce” – skomentowała Semeniuk.

Post Semeniuk udostępniła poseł Anna Maria Żukowska, która napisała: „Lewica to lewica. Ma swoje korzenie w rewolucji francuskiej i październikowej. Nie odstąpimy od naszych ideałów: równości, wolności i braterstwa! A prawica, czyli PiS, Konfederacja i partia Razem do budy”.

Lewicowa polityk ujawniła tym samym rzecz oczywistą, ale skrzętnie skrywaną przez wielu działaczy tej strony życia politycznego. Jako pierwszy zwrócił na to uwagę Filip Memches, który pod jej postem napisał: „Październikowej? Dobrze wiedzieć, że nie wypieracie się swoich komunistycznych korzeni”. Na co odpowiedziała Żukowska: „No nie. A to jakieś jest odkrycie, bo nie wiem?” Memches wskazał następnie: „Po prostu pamiętam to wypieranie się komunistycznych korzeni przez Pani starszych towarzyszy w latach 90. Wtedy były one powodem do wstydu czy wręcz obciachu. I słusznie. Ale Pani jest z innego pokolenia. Amnezja historyczna wygrała”. Na to już poseł Żukowska odpisać nie zechciała.

Z kolei Adrian Zandberg odniósł się do przytyku, którym Żukowska zrównała jego partię z PiS-em i Konfederacją. „Szefowa klubu Nowej Lewicy uznaje swoją partię za dziedziczkę rewolucji październikowej, a Razem za prawicę. Noc jest jeszcze młoda, do rana zgodnie z uchwałą Kominternu będziemy socjalfaszystami xD” – napisał. „Cóż, każdemu jego korzenie” – dodał.

Na przypływ szczerości Anny Marii Żukowskiej odpowiedziała także wspomniana już Olga Semeniuk. „Jeśli dziedzictwo rewolucji październikowej jest dla kogokolwiek powodem do dumy, to w zasadzie samo się komentuje. Ideały: równość, wolność, braterstwo, terror, prześladowania, ograniczenie swobód obywatelskich, dyktatura” – wskazała.

Źródło: X

Rząd warszawski idzie na wojnę z Polakami – G. Braun

Rząd warszawski idzie na wojnę z Polakami – G. Braun

Autor: AlterCabrio, 20 listopada 2025

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat. Duis aute irure dolor in reprehenderit in voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur. Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui officia deserunt mollit anim id est laborum.

−∗−

Rząd warszawski idzie na wojnę z Polakami – G. Braun

Grzegorz Braun komentuje sprawę przerwanych torów, przypomina historię rakiety w Przewodowie, krytykuje wojenną propagandę i tłumaczy, po co władzy potrzebna jest psychoza strachu.

Czy ktoś właśnie próbuje wciągnąć Polskę w konflikt, który nie jest naszą wojną?

Polska za pokojem – nie za wojną.

Kolejna 100 milionów dolarów dla skorumpowanych władz Ukrainy. Zajączkowska wzywa tut. władze do opamiętania.

100 milionów dolarów. Zajączkowska wzywa władze do opamiętania

Europoseł Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik
Europoseł Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik Źródło: PAP / Radek Pietruszka

dorzeczy100-milionow-dolarow-zajaczkowska-wzywa-wladze-do-opamietania.html

================================

Przekazaliśmy im już pomoc o wartości kilku procent PKB, grubo ponad 100 miliardów złotych, gigantyczną pomoc wojskową, humanitarną, logistyczną, każdą.

===================================

100 milionów dolarów jeszcze przed końcem roku minister Sikorski wypłaci Ukrainie. Ewa Zajączkowska-Hernik wzywa do opamiętania.

Decyzją ministra spraw zagranicznych [dyć to marionetka.. md] kolejne miliony popłyną na Ukrainę. – Z budżetu, który mam w MSZ, zamierzam jeszcze przed końcem roku przelać 100 milionów dolarów na pomoc wojskową dla Ukrainy w ramach programu PURL, z którego kupujemy amerykańskie uzbrojenie – powiedział Sikorski w czwartek w Brukseli, przed posiedzeniem unijnej Rady ds. Zagranicznych.

Program PURL (Priority Ukraine Requirements List) ma na celu zakup amerykańskiej broni i amunicji dla Ukrainy przez rządzących w Europie na wojnę z Rosją. Za kadencji Trumpa Waszyngton zmienił sposób wspierania Kijowa poprzez zaprzestanie bezpośredniego finansowania części uzbrojenia i sprzętu militarnego.

Zajączkowska-Hernik: Rekordowy deficyt budżetowy Polski. Trzeba zawiesić pomoc finansową dla Ukrainy

Politycy Konfederacji wzywają Sikorskiego do zmiany tej decyzji. Głos zabrała m.in. eurodeputowana tej formacji Ewa Zajączkowska-Hernik.

„Kilkanaście dni temu wybuchła jedna z największych afer korupcyjnych na Ukrainie. Zamieszani są w nią najbliżsi współpracownicy i przyjaciele prezydenta Zełenskiego, a jeden z nich nawet uciekł przez Polskę do Izraela. Afera sięga najwyższych szczebli władzy, która potrafi defraudować wiele środków z udzielanej im pomocy, a sam Zełenski kilka miesięcy temu podpisywał (cofniętą potem) ustawę likwidującą niezależność służb antykorupcyjnych. Jedno wielkie szambo” – napisała.

„Dlatego apelowałam, by z tego powodu oraz rekordowego deficytu budżetowego Polski zawiesić pomoc finansową dla Ukrainy z pieniędzy polskich podatników, w tym skończyć z tym absurdalnym spłaceniem odsetek od ukraińskiej pożyczki trwającej do 2068 roku! Cała Konfederacja zgłaszała taki projekt uchwały Sejmu RP. A co zrobili rządzący? Pompują kolejne miliony dla Ukrainy, beż żadnych gwarancji, żadnych warunków, niczego!” – zwróciła uwagę Zajączkowska-Hernik.

„Czy my się kiedyś opamiętamy?”

„Radosław Sikorski: „Z budżetu, który mam w MSZ zamierzam jeszcze przed końcem roku przelać 100 milionów dolarów na pomoc wojskową dla Ukrainy w ramach programu PURL, z którego kupujemy amerykańskie uzbrojenie „– pisze europoseł Konfederacji, cytując szefa resortu dyplomacji.

„Czy my się kiedyś opamiętamy w tej pełnej i niepohamowanej uległości dawania wszystkiego, nie otrzymując w zamian nic? Przekazaliśmy im pomoc o wartości kilku procent PKB, grubo ponad 100 miliardów złotych, gigantyczną pomoc wojskową, humanitarną, logistyczną, każdą. Może najwyższy czas zacząć prowadzić asertywną politykę transakcyjną opartą na polskim interesie narodowym? Przestańmy być frajerami! Albo zaczniemy się szanować, albo nikt nas nie będzie szanował” – podsumowuje swój wpis.

Skąd się biorą politycy?

Skąd się biorą politycy?

Izabela BRODACKA

Skąd mamy polityków? Może urodziły ich mamusie, przy ograniczonej pomocy tatusiów, jak powiedziała pewna pięciolatka zapytana o to, skąd się biorą dzieci? Nie, taka odpowiedź jest zbyt banalna i mocno nieprecyzyjna. Pewien satyryk twierdził, że polityków lepi z gliny i plasteliny Baba Jaga nocą, w ciemnej piwnicy. Ta hipoteza jest znacznie bliższa prawdy.

Czy ktoś z Państwa Czytelników zna polityka, którego znał zanim nim został? Prawda, że wcześniej oni byli, w zasadzie, zwykłymi ludźmi. Odpowiadali na „dzień dobry”, odbierali telefony, reagowali na maile, rozpoznawali znajomych przypadkiem spotkanych na ulicy.

Wszystko zmienia się radykalnie gdy stają się politykami, dajmy na to dostają się do Sejmu, zostają posłami. Tuż po złożeniu przysięgi poselskiej, przedstawieniu numeru swojego konta bankowego w administracji sejmowej, otrzymaniu stałej, poselskiej przepustki do Parlamentu, hotelu sejmowego i restauracji Hawełka, spływa na nich tajemnicza moc, nadprzyrodzone kompetencje, nadzwyczajne rozeznanie spraw arcyważnych i przekonanie o permanentnej racji. Wcześniej organizowali swoje kampanie wyborcze. Spotykali się z ludźmi. Byli mili i uprzejmi. Obiecywali pracę, służbę, otwartość, troskę, zrozumienie, zaangażowanie, empatię, szlachetność własnych motywacji i dozgonną gorliwość w reprezentowaniu obywateli. Mówili, że wystarczy tylko na nich oddać głos, a nasze życie zmieni się na lepsze, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tej byłej pani minister od zdrowia. Prosili znajomych o pieniądze na kampanię, użyczanie płotów pod banery i takie tam inne bajery. A po wygranych wyborach, znalezieniu lokalu na biuro poselskie, zatrudnieniu w nich rodziny i młodziaków z młodzieżówki swojej partii, wstępują na Olimp, dokąd wyborcy nie mają wstępu.

Kiedy oglądamy debaty polityczne w telewizjach, czy choćby zwykłe dyskusje z udziałem przedstawicieli różnych opcji politycznych, mamy wrażenie, że ci ludzie się szczerze nienawidzą. Kłócą się, obrażają nawzajem, przekrzykują i zioną niechęcią eksponując swoje poglądy skrajnie odmienne od zdania adwersarza. Najczęściej poda wówczas, z obu stron, zdanie: ”Ja panu nie przerywałem”.

Tak się zachowują w przekonaniu, że tego od nich oczekują osoby najważniejsze, liderzy ich partii. A to oni układają listy wyborcze, mogą dać im na nich miejsce, albo nie dać. Ale ze studia wychodzą już pogodzeni. Często udając się razem na obiad do drogiej i eleganckiej restauracji. Stać ich.

Swego czasu telewizyjne kamery pokazały słodką scenę wychodzenia z obrad Parlamentu Europejskiego dwóch kobiet, eurodeputowanych z wrogich sobie partii. Jedna miła pani była kiedyś ministrem edukacji. Ta druga, także miła, zasłynęła wtargnięciem do kościoła i brutalnym zakłóceniem Mszy Świętej. Panie czule się wyściskały i wycałowały. „No to kochana widzimy się na kolacyjce, tylko nie spóźniaj się skarbie”. Powiedziała ta reprezentująca „Hutu”, do tej z plemienia „Tutsi”. Panie dostały się do Europarlamentu na lukratywne posady, za świetne pieniądze w euro dolarach, mając zagwarantowane rozmaite luksusowe apanaże i europejską emeryturę już po jednej kadencji. Wobec powyższego nie mają już ochoty odgrywania udawanych ról rzekomej nienawiści. Życie europosła w Brukseli i Strasburgu jest piękne. W kąt niech idą polityczne podziały! Łączy nas pieniądz! Nasz system głosowania jest, nie bez racji, nazywany partiokracją. O wszystkim decyduje miejsce na liście wyborczej. Są pierwsze miejsca, tak zwane miejsca „biorące” i miejsca wypełniacze.

Jerzy Przystawa przez lata walczył o tak zwane JOWy, Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Jego zadanie podjął Paweł Kukiz. Takie jak w Wielkiej Brytanii. Ale ten system ma jedną wadę. Wygrywają najlepsi, najbardziej popularni kandydaci, ci, którzy mają największe uznanie wśród elektoratu. A to byłaby zbyt wielka ekstrawagancja. Najlepsi, a nie najbardziej posłuszni? No, bez przesady. W tym systemie tracą niepodzielną władzę liderzy partii, ci, którzy układają listy wyborcze. Ergo, ta metoda nie mogła być przyjęta i nie mogła obowiązywać. Przecież liderom chodzi o to, żeby wszystko się zmieniło po to, żeby nic się nie zmieniło. Taka jest logika naszych wyborów.

Poglądy polityczne dzielą rodziny, znajomych, ba przyjaciół, przebiegają w poprzek stołu wigilijnego. Niesłusznie. Tego oczekują od nas politycy sami, na ogół, nie zachowując takiej żarliwej pryncypialności. Są w obecnym rządzie, podobnie jak byli w poprzednim także ci, którzy bez trudu i problemu, dla kariery i apanaży zmienili partyjne barwy.

Opowiadał mi kiedyś znajomy dyplomata o zdarzeniu kiedy do polskiej ambasady przyjechała delegacja parlamentarzystów, w ramach współpracy bilateralnej z parlamentarzystami kraju, w którym on pracował. Kierownik placówki był przerażony wizją awantur i konfliktów wewnątrz tej grupy. Reprezentowali oni bowiem kilka mocno zantagonizowanych partii i ugrupowań politycznych. Planował nawet wynajęcie kilku samochodów, zamiast jednego busa, którym transportowano gości na spotkania, aby uniknąć konfrontacji . Jego obawy okazały płonne. Delegacja była zgrana. Jej uczestnicy byli dla siebie mili, wręcz serdeczni. Po raz kolejny okazało się, że luksus wystawnych przyjęć zbliża, jednoczy i integruje.

Na początku każdej kadencji posłowie zawsze podwyższają sobie diety i uposażenia poselskie, stawki kilometrówek, ryczałty na mieszkania i biura poselskie. Czynią to bez zbędnych dyskusji, po cichu i wszyscy, zgodnie głosują za, tylko w tej sprawie. Zawsze są to podwyżki poważne, kilkudziesięcio-procentowe. Do końca kadencji już innego tak błyskawicznego rozstrzygnięcia nie ma. Za to długo, emocjonalnie i spektakularnie wypowiadają się, z trybuny sejmowej, o konieczności podwyższenia pensji nauczycielom i po wielomiesięcznej debacie podwyższają je o 3%, poniżej wskaźnika inflacji.

Jeśli ktoś kto przeczyta ten tekst zakrzyknie: To nie jest śmieszne proszę pani! Będzie miał rację.

Odnowa moralna warunkiem niepodległości

Fundacja Pro-Prawo do Życia
Wczoraj był 11 listopada – świętowaliśmy kolejną rocznicę odzyskania niepodległości. W jakiej atmosferze odbyły się uroczystości? Uwaga naszego społeczeństwa koncentruje się przede wszystkim na doraźnej walce politycznej, sondażach wyborczych oraz propagandowych sloganach powtarzanych nieustannie przez media, które rozgrzewają i podtrzymują emocje Polaków czerpiąc z tego zyski finansowe. Równolegle panuje niemal całkowita zmowa milczenia na temat kwestii najważniejszych i najbardziej fundamentalnych. Jakie to kwestie i co należy robić? Proszę przeczytać naszą analizę i wesprzeć walkę o przebudzenie moralne Polski.Odnowa moralna warunkiem niepodległości [foto]Z okazji 11 listopada warto zadać sobie pytanie – czym w ogóle jest niepodległość? Niepodległa może być tylko wspólnota, która jest świadoma swojej tożsamości. Tłum przypadkowych ludzi na ulicy nie jest niepodległy. Niepodległość zasadniczo odnosi się do narodów, których spoiwem jest kultura. Naród może przetrwać przez wieki mimo braku własnego państwa, a nawet wrogości państwa, które nim włada.

Polska miała długie tradycje niezależnej, a nawet mocarstwowej, państwowości. Wspaniała historia nie uchroniła nas jednak od utraty własnego państwa pod koniec XVIII wieku. Naród polski przetrwał jednak czasy upadku, a nawet wyszedł z nich wzmocniony. Jak do tego doszło? W 1877 roku miały miejsce objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie.

Ksiądz prof. Krzysztof Bielawny w swojej książce „Niepodległość wyszła z Gietrzwałdu” trafnie zauważył, że objawienia gietrzwałdzkie wywołały odrodzenie religijne, moralne, a w konsekwencji demograficzne narodu polskiego. Klasy wyższe utraciły swoją pozycję, a często również wiarę, ale nośnikiem patriotyzmu stał się lud polski, który odpowiedział na wezwanie Matki Bożej do osobistego nawrócenia. W ciągu kolejnych czterech dziesięcioleci liczba Polaków we wszystkich zaborach podwoiła się – wzrosła z 10 do 20 milionów. Ta ekspansja demograficzna stała się fundamentem do odzyskania niepodległości. Źródłem odrodzenia narodowego było odrodzenie moralne.

Spójrzmy z perspektywy objawień gietrzwałdzkich na to, co dzisiaj dzieje się w Polsce. 

Kolejne rządy po 1989 roku oddają atrybuty suwerenności instytucjom międzynarodowym, przede wszystkim Unii Europejskiej, która w swoich dokumentach ideowych i statutowych wprost zakłada likwidację państw narodowych, w tym likwidację niepodległego państwa Polskiego, na rzecz super-państwa europejskiego. Jeśli ta wizja do końca się zrealizuje, to być może będą jeszcze istnieć atrybuty takie jak biało-czerwona flaga czy godło z orłem, tak jak dzisiaj własne herby mają np. województwa czy powiaty, ale będą to barwy oznaczające w praktyce „euroregion nadwiślański” podporządkowany decyzjom wydawanym w Brukseli i Berlinie.

Czołowi przedstawiciele polskiej klasy politycznej od samego początku (traktat akcesyjny Polski do UE, Traktat Lizboński itp.) albo wprost popierają rezygnację z suwerenności Polski na rzecz UE (KO, Lewica), albo tolerują i akceptują ten stan rzeczy twierdząc przy tym, że w ramach Unii Europejskiej powinniśmy „twardo negocjować” oddawanie kolejnych atrybutów suwerenności (PiS, duża część Konfederacji).

Jednak jak już wspomnieliśmy, naród może przetrwać długo nawet bez własnego państwa lub pod okupacją, o ile będzie silny i spójny moralnie. Jaki jest dzisiejszy, w 2025 roku, naród polski?

Rzuca się w oczy przede wszystkim zapaść demograficzna. Rodzi się najmniej dzieci w historii pomiarów. Polska stała się celem ataku ideologicznego ze strony Unii Europejskiej i innych instytucji międzynarodowych, które żądają od polskich władz upowszechnienia aborcji, antykoncepcji i systemowej deprawacji całego społeczeństwa, a w szczególności dzieci i młodzieży. Kolejne polskie rządy naciskom tym ulegają.

Aborcja zbiera śmiertelne żniwo. Każdego roku morduje się w Polsce ok. 40 000 dzieci za pomocą nielegalnych pigułek aborcyjnych. To tyle ofiar, jakby w rok z mapy Polski znikało miasto takie jak Malbork, Ciechanów, Otwock czy Świnoujście. Z kolei w szpitalach można zamordować dziecko w łonie matki de facto na żądanie do końca ciąży. Tak zamordowano m.in. Felka w 9-tym miesiącu ciąży, któremu wykonano zastrzyk z trucizny w serce w szpitalu w Oleśnicy.

Kobiety w Polsce masowo faszerowane są tzw. „antykoncepcją hormonalną” i „pigułkami po”, czyli preparatami chemicznymi, które rujnują ich zdrowie oraz mogą mieć działanie wczesnoporonne. Tylko w 2022 roku w całej Polsce wystawiono blisko 900 000 recept (!) na „pigułki po”.

Dzieci i młodzież na ogromną skalę deprawowane są poprzez media (w szczególności ekrany smartfonów) oraz od niedawna lekcje tzw. „edukacji zdrowotnej” w szkołach. Proces deprawacji służy oswajaniu z rozwiązłością seksualną, pornografią, homoseksualnym stylem życia, rozwodami i bezdzietnością oraz oderwaniu seksualności od miłości, małżeństwa, rodziny i odpowiedzialności. Skutkuje to pogłębianiem zapaści moralnej i demograficznej. 

Bez czystości młodzieży nie będzie stabilnych rodzin i kochających się małżeństw. Bez rodzin nie będzie dzieci. A bez dzieci nie będzie narodu, nie będzie Polski i nie będzie niepodległości.

Wobec tych fundamentalnych kwestii elity polityczne zajmują najczęściej dwa stanowiska. Część polityków (KO, Lewica) dąży otwarcie do likwidacji państwa polskiego i demograficznej zagłady naszego narodu. Z kolei prawica głównego nurtu, centro-prawica i liczni „patrioci” (PiS, duża część Konfederacji) to środowiska w praktyce obojętne wobec najważniejszych moralnie tematów takich jak aborcja, rozwiązłość, deprawacja młodzieży, LGBT itp. 

W programach wyborczych PiS i Konfederacji nie znajdziemy ani słowa na temat przywrócenia prawa do życia dla dzieci w łonach matek oraz obrony dzieci przed deprawacją seksualną. Zamiast tego jest w nich niemal wyłącznie koncentracja na obietnicach budowy materialnego dobrobytu. 
Wielu polityków „prawicy” deklaruje werbalny sprzeciw wobec takich zjawisk jak aborcja, ale jednocześnie mówią oni otwarcie, że nic w sprawie aborcji nie robią i nie zamierzają zrobić. Podobną postawę przyjmują redakcje licznych mediów o charakterze prawicowym, a nawet niektóre media katolickie.

Uwaga polityków wszystkich ugrupowań skupia się natomiast na tym, aby atakować swoich przeciwników politycznych, obrzucać ich inwektywami lub „ciętymi ripostami”, które zdobywają kolejne polubienia i wyświetlenia w mediach społecznościowych. Najważniejsze kto wygra kolejne wybory, kto wejdzie do Sejmu, kto zostanie prezydentem i kto co powie w telewizji zyskując tym poparcie sondażowe. Na tym właśnie AD 2025 koncentrują się uwaga i emocje zarówno polityków jak i dużej części polskiego społeczeństwa, zarówno na prawicy jak i lewicy.

Tymczasem Polsce i Polakom konieczna jest przede wszystkim pilna odnowa moralna.

Takiej odnowy nie przeprowadzą politycy żadnego ugrupowania, chociaż mogą w niej pomóc ustanawiając dobre i godziwe prawo. Aby odnowa nastąpiła, konieczne jest przebudzenie sumień Polaków, które poskutkuje osobistym nawróceniem i przemianą życia.

Po czym będziemy mogli poznać, że taka odnowa się dokonała? 

Wyraźnymi wskaźnikami będą skłonność do zawierania małżeństw i dzietność. Gdy odzyskiwaliśmy niepodległość w 1918 roku Polska miała najwyższą dzietność w Europie i przy populacji 27 milionów Polaków rodziło się prawie milion dzieci rocznie. Dzisiaj mamy najgorszą dzietność w Europie, a przy 38 milionach Polaków rodzi się 250 000 dzieci rocznie. Istotnym wyznacznikiem będzie też kwestia czystości i stosunek do wierności małżeńskiej. Czy można np. ufać obietnicom wyborczym polityka, który nie dotrzymał obietnicy złożonej własnej żonie?

Szacunek do życia, otwartość na życie, czystość w życiu osobistym i publicznym, dużo dzieci i wiele małżeństw, które przejmą na siebie osobistą odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci – oto zwiastuny dokonującej się odnowy moralnej.

To wszystko stało się po 1877 roku, kiedy naród polski masowo odpowiedział na wezwanie Matki Bożej i podjął trud odnowy.
To samo może stać się również dzisiaj, jeśli znów odpowiemy na liczne apele, jakie Królowa Polski wielokrotnie kierowała do Polaków historii.
Dlatego nasza Fundacja organizuje w całym kraju publiczne modlitwy różańcowe oraz kampanie informacyjne, których celem jest przebudzenie sumień i świadomości naszego społeczeństwa. Jeszcze w tym tygodniu będziemy m.in. w Tarnowie, Warszawie, Gdyni, Łodzi, Dębicy, Katowicach, Krakowie, Dynowie i Włocławku. Aktualizowany na bieżąco harmonogram akcji można znaleźć na naszej stronie.

Pomagamy także rodzinom, które się do nas zgłaszają w tematach takich jak wybór szkoły, edukacja domowa, wychowanie oraz wpływ smartfonów na dzieci (prosimy o kontakt e-mailowy lub przyjście na którąś z naszych akcji). W ramach naszej kampanii Ocalone.org niesiemy także pomoc kobietom przymuszanym do aborcji – mamy pod opieką kilkanaście kobiet i ich rodzin, które regularnie wspieramy materialnie oraz pomagamy im w kontakcie z lekarzami, szpitalami, specjalistami itp. Służymy także rozmową i pomocą zaprzyjaźnionych kapłanów. Wszystkie te działania wymagają dużego zaangażowania logistycznego i organizacyjnego, a także stałej i regularnej pomocy naszych darczyńców. Aby je kontynuować w najbliższym czasie potrzebujemy co najmniej 19 000 zł.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł lub dowolnej innej kwoty, jaka jest obecnie dla Pana możliwa, aby wesprzeć organizację kolejnych kampanii społecznych służących przebudzeniu moralnemu Polaków oraz pomocy potrzebującym.Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku, 
Mariusz Dzierżawski | Fundacja Pro-Prawo do Życia
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

„Operacja Midas” prowadzi do obalenia [przestraszenia??] klasy rządzącej na Ukrainie.

Operacja Midas prowadzi do obalenia klasy rządzącej na Ukrainie.

Źródło: https://www.voltairenet.org/article223162.html

DR IGNACY NOWOPOLSKI NOV 13

Operacja Midas, przeprowadzona przez ukraińskie Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU), skupiła się na państwowej spółce energetyki jądrowej Energoatom, której roczne obroty wynoszą około 4 miliardów dolarów. 11 listopada aresztowano pięciu podejrzanych, a dwóch pozostałych (Tymur Mindicz i Ołeksandr Cukerman) uciekło. [przez Polskę do Izraela md]

• Przeszukano 70 domów, w tym dom Hermana Hałuszenko, ministra sprawiedliwości i członka Rady Obrony Narodowej i Bezpieczeństwa. Został on zawieszony w pełnieniu obowiązków przez premier Julię Swyrydenko.

• W sprawę zamieszany jest również Rustem Umierow, obecny sekretarz Rady Obrony Narodowej i Bezpieczeństwa (gromadzący niezgłoszone tereny na Florydzie [ 1 ] ) . Obecnie przebywa on w Stambule.

• To samo dotyczy Ołeksija Czernyszowa (pseudonim „Cze Guevara”), byłego wicepremiera, którego miejsce pobytu nie jest znane [ 2 ] .

Szacuje się, że skradziona kwota przekroczyła 100 milionów dolarów. Każda firma, która nawiązała współpracę z Energoatomem, była zobowiązana do zapłaty łapówek w wysokości od 10 do 15%. Pieniądze rzekomo zostały wyprane za pośrednictwem biura byłego dyrektora Energoatomu (2006-2007), Andrija Derkacza (który w 2019 roku próbował wplątać Huntera Bidena w zbrodnie na Ukrainie, powołując Rudy’ego Giulianiego). Na miejscu zdarzenia znaleziono komplet czarnych ksiąg.

• Śledztwo, które rozpoczęło się na początku roku, przyspieszyło w czerwcu, gdy Departament Stanu USA wysłał osiemdziesięciu śledczych, aby przeprowadzili przegląd sytuacji na Ukrainie (patrz VAI 3630 [ 3 ] ). Sekretarz stanu Marco Rubio ostrzegł wówczas, że „każda nieprawidłowość będzie miała konsekwencje”. Dopilnował, aby Rusłan Krawczenko został mianowany prokuratorem generalnym Ukrainy. To on nadzorował „Operację Midas”.

Śledczy dysponują kilkoma setkami godzin rozmów telefonicznych, które nie pozostawiają wątpliwości co do tego, kto jest odpowiedzialny. Na miejsce zdarzenia wysłano FBI.

Tymur Mindicz (pseudonim „Karlson”) został aresztowany w czerwcu, a następnie zwolniony i udał się do Izraela. Wrócił na Ukrainę w październiku, skąd uciekł 11 listopada. [Uciekał przez Polskę, a władze w Warszawie mu to ułatwiły. md]

Jest właścicielem stacji telewizyjnej Kwartał 95, którą założył wraz ze swoim przyjacielem Wołodymyrem Zełenskim. Na tym etapie śledztwa Zełenski nie jest zaangażowany. W styczniu 2021 roku obaj partnerzy wraz z licznymi przyjaciółmi świętowali urodziny prezydenta w domu Mindicza, pomimo obostrzeń związanych z kwarantanną związaną z COVID-19 . [ 4 ] Śledczy badają obecnie rolę Tymura Mindicza w dostarczaniu dronów.

W przemówieniu wygłoszonym wieczorem 11 listopada ustępujący prezydent kraju Wołodymyr Zełenski powiedział: „Pilnie konieczne jest podjęcie skutecznych działań przeciwko korupcji. Sankcje są niezbędne. Uczciwość w firmie [Energoatomie] jest priorytetem. W sektorze energetycznym każda branża i każda osoba zaangażowana w procedery korupcyjne musi ponieść jednoznaczne konsekwencje prawne i zostać skazana. Urzędnicy państwowi muszą współpracować z NABU i w razie potrzeby działać razem, aby osiągnąć rezultaty”. [ 5 ]

• Bez względu na wynik śledztwa, pozostałe władze Ukrainy będą stale zagrożone rewelacjami administracji Trumpa i będą musiały spełniać jej żądania polityczne.

Ten artykuł jest fragmentem numeru 151 „Voltaire, International News”. Świat zmienia się dynamicznie.

Baner. Prawda o „psiecku” budzi wściekłość. Bardzo dobrze!

Aleksandra Gajek: Prawda o „psiecku” budzi wściekłość. Bardzo dobrze! – PCH24.pl

https://pch24.pl/aleksandra-gajek-prawda-o-psiecku-budzi-wscieklosc-bardzo-dobrze


Dym z zakazanych rac opadł, nieprawomyślne okrzyki ucichły, ale baner nawołujący do zakładania (bądź powiększania) rodzin nadal irytuje. „Kotki i psiecka nie zastąpią ci dziecka” – hasło, które zawisło nad trasą tegorocznego Marszu Niepodległości wzbudziło gorącą dyskusję, którą – nieco upraszczając – można by podzielić na spór tych, którzy widzą potrzebę poważnej debaty o katastrofie demograficznej, z tymi, którzy bardzo starają się nie zrozumieć prostego przekazu. Tymczasem ten, choć nieco ironiczny, jest niezwykle prawdziwy – i wbrew pozorom wskazuje na kluczowe przyczyny pikującej dzietności.

Przyciągający uwagę baner idealnie wpisał się w nasiloną od pewnego czasu dyskusję o tym, że mamy w Polsce poważny problem z demografią. Zbiegł się także z publikacją nowych danych GUS, podsumowujących dzietność w pierwszych trzech kwartałach 2025 roku. W tej kwestii nie ma niestety zaskoczenia.

W okresie od stycznia do września tego roku GUS odnotował ok. 181 tys. urodzeń́ żywych, czyli o ok. 11 tys. mniej niż w tym samym okresie 2024 roku. Jeżeli ta tendencja się utrzyma, to w 2025 roku liczba urodzeń w Polsce spadnie poniżej 245 tys.; dla porównania: w ubiegłym roku urodziło się blisko 282 tys. dzieci. To znaczący ubytek, a trend spadkowy trwa, z niewielkimi odstępstwami, już od ponad 30 lat.

I wydawałoby się, że to, w jak katastrofalnym położeniu się znaleźliśmy, jest już jasne dla każdego, a na pewno powinno być jasne dla osób, które mają tak ogromny wpływ na opinię publiczną jak politycy czy dziennikarze. Tymczasem po tym, jak słynny już baner o psieckach stał się głośny w mediach, okazało się, że niewiedza (choć czy na pewno to tylko niewiedza?) w tej kwestii jest całkiem powszechna.

„Psiecko” oburza

Pozytywnie o pro-dzietnościowym haśle wyraził się w mediach społecznościowych Krzysztof Bosak.

Na Marszu Niepodległości nie brakuje trafnego przekazu. Bez młodego pokolenia nie ma przyszłości, a rodzina to fundament silnego narodu – napisał marszałek na portalu X, załączając zdjęcie banneru.

I choć to jeden z niewielu popierających ten przekaz komentarzy, to dyskusja po stornie przeciwnej trwa do tej pory.

Już pod wpisem marszałka swoje zdanie zamieściły posłanki Katarzyna Kotula czy Anna Maria Żukowska. Do hasła odniosła się także lewicowa aktywistka Maja Staśko, zaznaczając, że baner „obśmiewał kobiety”, a jego autorzy traktują je jedynie jako narzędzie polityczne. Działacz Lewicy Łukasz Litewka na swoich mediach społecznościowych przerobił nawet transparent, zmieniając hasło na „Kotki i psiecka nic nie mają do dziecka”. Jego zdaniem baner „drwił z ludzi posiadających zwierzęta, a same czworonogi uznał, za jedną z przyczyn tego, że Polki nie chcą mieć dzieci” [pisownia oryginalna].

Tematem zajęła się także dziennikarka Polsatu Agnieszka Gozdyra, a Tomasz Terlikowski baner potraktował jako punkt wyjścia w rozmowie z Kazimierą Szczuką.

Wnioski? Wszędzie podobne.

Hasło o psieckach to drwiny z kobiet, w ten sposób nie poprawimy dzietności, a badania wskazują, że w gospodarstwach domowych z dziećmi jest więcej zwierząt, niż w tych bez dzieci. Do poprawy dzietności zaś potrzebne są nam przede wszystkim prawa kobiet – oczywiście na czele z aborcją.

Tymczasem banner w nieco humorystycznej formie, słusznie jednak zwraca uwagę na kluczowe w procesie spadającej dzietności zjawiska: indywidualizm, wdrukowany nam przez współczesną kulturę pęd do rozwoju osobistego, ucieczkę przed odpowiedzialnością i niechęć do zobowiązań.

I choć psy ani koty nie są w żaden sposób winne spadającej dzietności, to ich posiadanie i traktowanie jako swoich dzieci bywa sposobem na kompensację instynktu rodzicielskiego dla osób, które – często z przyczyn ideologicznych – unikają potomstwa.

W Polsce trend „psich mamuś” nie jest jeszcze tak rozpowszechniony (choć jest już zauważalny), ale dane choćby z USA pokazują, że nie należy go bagatelizować. W Stanach decyzję o zastąpieniu dziecka zwierzęciem podejmuje aż 7 na 10 dorosłych z pokolenia Z (czyli urodzonych po 1995 roku). Niewiele lepiej jest też w pokoleniu wcześniejszym, bo wśród tzw. milenialsów (to urodzeni między 1980 a 1995 rokiem) pupila zamiast dziecka wybiera 58% badanych.

Pies czy kot stają się wygodniejszym substytutem prawdziwej relacji rodzicielskiej dla osób, które wciąż odczuwają instynkt rodzicielski, ale chcą uniknąć obciążenia związanego z posiadaniem dzieci. W świecie, gdzie kultura ukazuje dzieci jako trud, uciążliwość i nadmierną odpowiedzialność, do tego zamykającą nam możliwości samorealizacji, dobrym wyjściem z sytuacji staje się „adopcja” psa czy kota. Zwierzęta wywołują bowiem podobną reakcję na poziomie biologicznym, opieka nad nimi może więc przynosić podobną satysfakcję, co opieka nad dzieckiem. Jednocześnie są po prostu mniej wymagające. Nie ograniczają swobody życiowej właścicieli w takim stopniu, w jakim robi to dziecko. Do tego ukochany kotek ani piesek nigdy nie wejdą w okres buntu dwulatka czy nastolatka i nie pokłócą się z rodzeństwem o spadek.

Baner z Marszu Niepodległości pokazał więc prawdę – jednak najwyraźniej taką, która bardzo kole w oczy część polskiej klasy politycznej i komentariatu.

„Nie stać nas na dzieci”?

W debacie o demografii niestety zbyt często nadmierną wagę przywiązuje się do kwestii gospodarczych, jako przyczyny niskiej dzietności wskazując niedostępność mieszkań, niskie płace, popularność tzw. umów śmieciowych itp. Takie postrzeganie problemu jest w pewien sposób wygodne. Wygodne dla nas samych – bo przyczyny materialne są rozsądnym i właściwie trudnym do podważenia uzasadnieniem, czemu nie decydujemy się na dzieci. Wygodnym także dla polityków – bo sprowadzenie problemu do tego poziomu pozwala na proponowanie co prawda mało skutecznych, ale chwytliwych rozwiązań, które mogą spodobać się wyborcom.

Tymczasem finanse i logistyka związana z posiadaniem dzieci mogą stanowić ważne aspekty – ale dla ludzi, którzy już myślą o założeniu rodziny.

Współcześnie problem dzietności sięga znacznie głębiej. Zanim bowiem przychodzi czas na decyzję o dziecku, istotne są dwa inne czynniki: możliwość wejścia w związek i podstawy kulturowe zachęcające lub zniechęcające do zakładania rodzin. To czynniki o tyle kluczowe, że bez nich nigdy nie dojdziemy nawet do etapu, na którym młodzi ludzie mogliby rozważać, czy urodzenie dziecka byłoby w ich aktualnym położeniu życiowym dobrą decyzją.

W raporcie CBOS z 2010 roku badacze wskazują, że zależność między sytuacją finansową a postawami prokreacyjnymi jest złożona. Sytuacja materialna nie stanowi bynajmniej decydującego czynnika, jeśli chodzi o przyczyny bezdzietności. Decyzja o zostaniu rodzicem w znacznie większej mierze ma swoje źródło w „fundamentalnych wartościach” respondentów, a co więcej – sytuacja ekonomiczna właściwie nie wpływa na postawy osób bezdzietnych, a jedynie może oddziaływać na decyzję o posiadaniu większej liczby potomstwa.

Czynniki kulturowe i społeczne mają natomiast szczególnie duże znaczenie w przypadku osób deklarujących bezdzietność z wyboru. Za taką decyzją stoją często nasze wyobrażenia ciąży, macierzyństwie i wychowaniu dziecka, obawy kobiet o utratę atrakcyjności czy zdrowia, ale także o utratę niezależności i możliwości dalszego prowadzenia dotychczasowego stylu życia czy rozwijania kariery.

Psiecko jest tu oczywiście pewnym symbolem (który nota bene nie wziął się znikąd, bo to określenie wprowadziła do powszechnej świadomości m.in. sama Gazeta Wyborcza dzięki poruszaniu tematu „rodzin międzygatunkowych”). Teraz jednak, gdy określenie „psiecko” spopularyzowało się na tyle, że staje się pewną figurą reprezentującą właśnie dobrowolną bezdzietność i wszelkie związane z nią motywacje, wybucha oburzenie, że to „wyśmiewanie kobiet” i traktowanie ich jedynie w kategorii politycznego narzędzia.

Wręcz przeciwnie! To dostrzeżenie ważnej dla samych kobiet grupy motywacji, których politycy często nie dostrzegają, bo łatwiej jest im skupić się na budowie żłobków i przedszkoli albo przyznawaniu kolejnych zachęt ekonomicznych.

Psiecko to symbol współczesnej kultury odciągania kobiet od macierzyństwa. Bo na rzeczonym banerze, oprócz widocznego na pierwszy rzut oka psa w dziecięcym wózku, są i inne ważne znaki. 

Symbolu pioruna na policzku pchającej wózek kobiety nie trzeba nikomu tłumaczyć – wystarczy przywołać w pamięci Strajk kobiet sprzed 5 lat. To znak ideologii feminizmu, ruchów proaborcyjnych i wynoszenia na piedestał praw kobiet. I tak, promowanie wizerunku kobiety silnej, niezależnej, decydującej o własnym życiu wyłącznie samodzielnie wpływa na upowszechnianie postawy bezdzietności z wyboru. Podobnie jak straszenie kobiet niebezpieczeństwami i uciążliwościami ciąży, porodu i macierzyństwa, w czym celują aktualnie mainstreamowe media.

Czy więc można zrozumieć kontrowersyjny baner jako wyraz czego innego niż seksizmu, wyśmiewania kobiet i maczystowskiego podejścia do problemu demografii? Owszem, a właściwie próba umieszczania go na siłę właśnie w takich kategoriach świadczy chyba tylko o jednym: twórcy baneru poruszyli pewną istotną prawdę, której wielu komentatorów (nie bez przyczyny głównie tych z umownej lewej strony) bardzo się boi, próbuje więc zakrzyczeć ją tymi samymi co zwykle argumentami.

Dzietność a prawa kobiet

Sugestia, że za niską dzietność odpowiedzialność mogą w jakimś stopniu ponosić kobiety, które decydują się na bezdzietność z wyboru, poruszyła chyba najwięcej czułych strun u komentatorów.

Czy wszyscy mężczyźni biorący dziś udział w marszu, spełnili swój prodemograficzny obowiązek? Dlaczego oni nie są rozliczani z ilości posiadanych dzieci? – pyta na X minister Katarzyna Kotula.

Cóż, Pani minister, być może to dlatego, że od lat przekonujecie, że decyzja o urodzeniu dziecka to wyłączny wybór kobiety, a mężczyźni nie mają w tej kwestii prawa głosu…?

Podobne zarzuty wobec baneru z psieckiem stawia zresztą redaktor Tomasz Terlikowski.

Akurat ten, z bardzo wielu powodów, tweet mi się nie podoba. (…) Po pierwsze dlatego, że (…) to jest tweet, który całą odpowiedzialność za posiadanie dzieci lub nie składa na kobiety. Na tym obrazku nie ma mężczyzny. Tak się składa, że w naszym gatunku, tak jak u wszystkich ssaków, żeby było dziecko, potrzebny jest mężczyzna i kobieta. (…) Tutaj jest zestygmatyzowana tylko kobieta – tłumaczy Terlikowski we wspomnianej rozmowie z Kazimierą Szczuką, krytyczką literacką i działaczką feministyczną.

Co ciekawe, badania prowadzone w Polsce wykazują, że w przypadku naszego kraju to rzeczywiście kobiety mają decydujący wpływ na strategie reprodukcyjne w związkach, niekiedy nawet przekonując do bezdzietności mężczyzn, którzy początkowo skłaniali się raczej ku posiadaniu potomstwa.

W dyskusji wznieconej przez kontrowersyjny baner dominują jednak takie właśnie reakcje komentatorów oburzonych, że o brak dzieci obwiniamy kobiety, a nie mężczyzn – zwłaszcza tych maszerujących w Marszu Niepodległości.

Jak na dłoni widać, że wzburzonej dziś liberalnej stronie komentariatu bardzo zależałoby, aby zamknąć dyskusję o przyczynach dzietności w racjonalnych ramach, oferujących uzasadnienia z zakresu ekonomii, mieszkalnictwa, a także praw kobiet, zwłaszcza zaś praw reprodukcyjnych. Wyjście poza tę strefę ujawnia bowiem prawdziwe przyczyny i jest aktem oskarżenia wobec tychże środowisk i mediów, manipulacyjnie formatujących kobiety na postępową, antynatalistyczną modłę.

Czy więc aby na pewno reakcja polityków, działaczy i dziennikarzy to rzeczywiście troska o katastrofalną sytuację demograficzną Polski, czy może raczej próba realizacji interesu swoich ideologiczno-politycznych środowisk? Czy nawet tak kluczową dla przetrwania Polski kwestią muszą rządzić bieżące podziały i wojenki plemienne?

W tej wojnie przegranymi będziemy wszyscy, niezależnie od politycznych afiliacji. Sądząc jednak po wściekłej reakcji na „psiecka” i obrazoburczy baner wydaje się, że w imię ideologii lewica jest gotowa nawet ostatnia zgasić światło.

Aleksandra Gajek

Humorek i pomarszowe MEM-y.

—————————

————————————-

———————————————–

——————————————-

——————–

—————————-

—————————-

———————————-

———————————

——————————————

——————————————

———————————

——————————————————————————————————–

—————————————-

——————————————————–

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Mała, zwycięska wojna

Stanisław Michalkiewicz https://prawy.pl/135765-Michalkiewicz-Mala-zwycieska-wojna

No i – jak powiadają gitowcy – wszystko gra i koliduje. Zgodnie z odpowiedzią, jakiej jeszcze za głębokiej komuny udzieliło Radio Erewań zaniepokojonemu słuchaczowi, pytającemu, czy będzie wojna – wojny oczywiście nie będzie, natomiast rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu.

Cóż dopiero, gdy politykom zaczyna się wydawać, że do szczęścia brakuje im jeszcze “małej, zwycięskiej wojny”? Tak właśnie sądził rosyjski minister spraw wewnętrznych, szef tajnej policji Wieńczysław Plehwe, którego Pobiedonoscew nazywał nie tylko łajdakiem, ale i bałwanem. Ten Pobiedonoscew to też był niezły numer. Był on Oberprokuratorem Najświętszego Synodu – bo takie dziwaczne urzędy wprowadził w Rosji Piotr Wielki Krążyła o nim w związku z tym anonimowa fraszka: “Pobiedonoscew dla Synoda, Obiedonoscew dla siebia, Biedonoscew dla naroda i Donoscew dla caria”. Czy donosił on carowi, tego nie jestem pewien, natomiast formułował na jego użytek opinie, które znalazły szerokie zastosowanie dopiero potem, to znaczy – za komuny. Na przykład Pobiedonoscew twierdził, że “wszyscy ludzie rosyjscy” są przeciwni temu, by teatry grały w Wielkim Poście. Skoro “wszyscy” – to również i ci, którzy kupili bilety na przedstawienia. Podobnie twierdzili bolszewicy – że “wszyscy ludzie sowieccy…” – i tak dalej. Władimir Bukowski w książce “I powraca wiatr” wspomina, jak taką gadkę zasadził mu przesłuchujący go oficer KGB: “wy, człowiek sowiecki…” – na co Bukowski odpowiedział, że on żadnym “człowiekiem sowieckim” nie jest, a tylko – obywatelem ZSRR – a to nie to samo.

Tego Pobiedonoscewa rewolucjoniści z jakiejś frakcji postanowili zlikwidować. Podczas jakiegoś pogrzebu uzbrojony w rewolwer rewolucjonista zaczaił się na Pobiedonoscewa i już-już miał do niego strzelić, kiedy ten starowina rozkaszlał się, rozcharkał, a na domiar złego, z nosa zwisała mu kapka – co rewolucjonistę niemal zemdliło z obrzydzenia i odstąpił od wykonania wyroku. Wracając do Wieńczysława Plehwego, to stało się zgodnie z jego wolą. W 1905 roku Japonia zaatakowała Rosję – ale dla Rosji nie była to wojna ani “mała”, ani “:zwycięska”, to zakończyła się pokojem w Portsmouth. Jak szydzono w Warszawie – był to “pokój z japońskim obiciem”. Ale już Platon przestrzegał: “nieszczęsny – będziesz miał to, czegoś chciał” – zaś wtóruje mu Pan Jezus – a w każdym razie tak to przedstawia św. Faustyna Kowalska w swoim “Dzienniczku”. Wśród różnych rzeczy, które Pan Jezus jej objawił, był również sposób, w jaki postępuje z zatwardziałymi grzesznikami. – Upominam ich – powiada – głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą człowieka doprowadzić do opamiętania – a jak już nic nie pomaga, to spełniam wszystkie ich pragnienia.

   Więc jeśli jakiemuś politykowi z tego czy innego powodu przydałaby się jakaś “mała, zwycięska wojna”, to właśnie nastręcza się ku temu okazja. Jak wiemy, zbawienny plan prezydenta Trumpa co do Strefy Gazy udał się nawet nie połowicznie – bo wprawdzie pomoc humanitarna ma tam docierać w stopniu większym, niż przedtem – ale Izrael po staremu kontynuuje operację ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej i to nie tylko tam, ale rozszerza ją na Zachodni Brzeg Jordanu. Co tu mówić; dobrze to nie wygląda, ale to jeszcze nic w porównaniu z aferą korupcyjną na Ukrainie. Okazało się, że najbliżsi współpracownicy prezydenta Zełeńskiego sprywatyzowali sobie co najmniej 100 mln dolarów – a to może być tylko wierzchołek góry lodowej. Jeden z podejrzanych, Timur Mindycz – oczywiście z pierwszorzędnymi korzeniami – właśnie czmychnął z forsą do Izraela – podobno nawet przez Polskę, co skłania nie tylko do pytań, ile z tego schował w Izraelu prezydent Zełeński, ale również – ile wzięli nasi bezpieczniacy za przymknięcie oczu na obecność pana Mindycza w Polsce i z kim się tą forsą podzielili.

Oczywiście dopóki niezależną prokuraturą kierują kwasiurkowie, a nad bezpieką czuwa obywatel Siemoniak Tomasz, to niczego się nie dowiemy – ale co się odwlecze, to nie uciecze. Wreszcie wygląda na to, że prezydent Putin wykorzystuje do maksimum czas dany mu przez prezydenta Trumpa, który odwołał spotkanie w Budapeszcie, by pokazał, czy może wygrywać w polu – bo chyba już zajął Pokrowsk, skoro strona ukraińska melancholijnie twierdzi, że nie ma co bronić “kupy gruzów”. Sęk w tym, że ta “kupa gruzów”, podobnie jak pozostałe kupy, stanowiła najważniejszy element ukraińskiego “pasa twierdz”, a teraz między wojskiem rosyjskim, a Dnieprem, żadnych gotowych umocnień tak dobrze, jak nie ma.

Wreszcie burmistrzem Nowego Jorku został nawet nie socjaldemokrata, tylko muzułmański komunista, co pokazuje, że nawet na odcinku hamowania postępów komunistycznej rewolucji w USA pojawiły się zgrzyty, a w dodatku coraz to nowe śmierdzące dmuchy wydobywają się z zezwłoku izraelskiego agenta Epsteina, co to podstawiał twardzielom i ważniakom panienki – a wszystko starannie zapisywał, a może nawet kopie wysyłał do centrali Mosadu. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że i w głowie prezydenta Trumpa mogło pojawić się marzenie o “małej, zwycięskiej wojnie”?

   Tym łatwiej mogłoby się pojawić, że “mała zwycięska wojna” to właściwie nie byłaby żadna “wojna”, tylko walka o pokój, a konkretnie – o demokrację. Chodzi o to, że obfitującą w ropę i inne bogactwa Wenezuelą włada straszliwy tyran Mikołaj Maduro. Wprawdzie prezydent Trump próbował mu wyperswadować, by nie buntował się przeciwko przeznaczeniu, ani nie wierzgał przeciwko ościeniowi, zatapiając łodzie – podobno z narkotykami – ale zatwardziały Maduro tylko jeszcze bardziej się zatwardził, więc nie ma rady – również i wszystkie jego marzenia mogą zostać spełnione. A tak się szczęśliwie złożyło, że tegoroczną Pokojową Nagrodę Nobla dostała pani Maria Machado, która ze wszystkich sił opiera się tyranowi Maduro. W tej sytuacji nie było rady – CIA musiała zaplanować jakąś operację w wenezuelskiej Zatoce Świń, tylko bez improwizacji. Toteż w rejon Karaibów Ministerstwo Wojny USA skierowało podobno 15 tysięcy żołnierzy, a ponadto samoloty F35 i inny sprzęt – zaś wisienką na tym torcie jest największy lotniskowiec świata “Gerald Ford”, który sam jeden mógłby tę całą Wenezuelę obrócić w perzynę.

Wszystko zatem wydaje się zapięte na ostatni guzik i nie wiadomo, czy jeszcze czekamy na jakąś prowokację gliwicką, czy na sygnał niebieskim obznajmiony cudem – bo wprawdzie wojna jest “mała” – ale “na tym świecie pełnym złości, nigdy nie dość jest przezorności” – a poza tym – jak mówił Józef Stalin – “nasze dieło prawoje” – bo czyż może być jakaś słuszniejsza sprawa od walki o demokrację, w następstwie której na stanowisku prezydenta Wenezueli zostanie osadzona laureatka tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla, pani Maria Machado?

Stanisław Michalkiewicz