Twierdza Kulturowa (program pozytywny, struktury). Gdy zbudzi się naród cz. 2

Gdy zbudzi się naród cz. 2

Autor: AlterCabrio , 1 maja 2024 ekspedyt/gdy-zbudzi-sie-narod-cz-2

Parokrotnie w naszych publikacjach i wypowiedziach pojawił się koncept Twierdzy Kulturowej. Czas wyjaśnić, czym to jest i czemu służy. Twierdza Kulturowa jest wizualizacją tego, co niegdyś było i co powinno być, a czego dziś nie ma, i z tego powodu należy to odbudować. Jest to skutek dochodzenia do przyczyn pierwszych, co odkrywa, jakie wartości życia osobistego i społecznego są fundamentalne i wspólne dla wszystkich ludzi dobrej woli. Można i należy traktować Twierdzę jako bazę i punkt wyjścia do dalszych rozważań i rozwiązań szczegółowych. W kontekście działań praktycznych stanowi wezwanie do działania dla wielu, a zarazem wyzwanie dla każdego.

−∗−

Obraz: twierdza bastionowa w Tournai, źródło

Poprzednia część opracowania: Podział Polski na naród, nienaród i antynaród. – Gdy zbudzi się naród, cz. I

______________

Gdy zbudzi się naród cz.2. Twierdza Kulturowa. (program pozytywny – struktury)

Wielokrotnie podczas wystąpień i rozmów pojawia się zdanie, że dość już analizy rzeczywistości, dość opisu ponurego świata, jaki gotują nam globaliści, czas przedstawić jakąś propozycję kontra. Z tą opinią zgadzamy się co do drugiej części, co do pierwszej nie. Należy pracować dwutorowo.

Po pierwsze trzeba zrozumieć procesy, zachodzące w świecie, państwie, narodzie i umysłach, bowiem wszystkie są ściśle powiązane. Należy odkryć naturę procesów, ich przyczyny, przebieg i planowany kierunek. Należy też rozpoznać, kto nimi steruje, w jakim celu, w jaki sposób, jakich narzędzi używa. Ta analiza pomoże nam zacząć podejście do celu drugiego, jakim jest wysunięcie kontrpropozycji, która będzie adekwatna do okoliczności, zdatna do realizacji i możliwa do przyjęcia przez na tyle liczną grupę ludzi, aby podjąć próbę jej uskutecznienia. Nasza praca ma więc charakter dwojaki. Są teksty analityczne, służące zrozumieniu tego, co się dzieje, i te będziemy odtąd określali gryfem „analiza”, i teksty projekcyjne, przedstawiające projekty na przyszłość, opatrzone dopiskiem „program pozytywny”. Ten właśnie do tej drugiej kategorii należy.

Praca ta jest świadomą próbą pobudzenia refleksji nad dalszymi losami narodu i państwa polskiego, a w szerszym zakresie Europy i świata białego człowieka. Nie liczymy przy tym na poklask ni doraźne zyski, przeciwnie, spodziewamy się oporu, szyderstw, wrogości i zawiści. Jeśli będzie to jednak rzeczowa krytyka, przyjmiemy ją i wzbogacimy swoje recepty. Jeśli natomiast spotkamy negację z niskich pobudek, wiedzieć będziemy, kto będzie dla przyszłej odbudowy niezdatny. Nie mamy bowiem wątpliwości, że po wielopokoleniowym procesie mentalnego zniszczenia świata białego człowieka, po unijnej smucie, po globalistycznym pandemonium, po synodalnym lucyferyzmie będzie niezbędna praca odtworzeniowa we wszystkich przejawach życia, na wszystkich poziomach organizacji – jednostki, rodziny, narodu, państwa, Kościoła, kultury.

Nie oddajemy się więc biadoleniom lubo rozpaczy nad upadłym porządkiem. Przeciwnie – patrzymy w przyszłość z nadzieją, wierząc, że po czasach marazmu nastąpi moment rozpadu, po którym musi pojawić się powszechny pęd do odbudowy, i na tym posterunku chcemy być pierwsi. To, co innych przeraża, my traktujemy jako szansę. Od ponad osiemdziesięciu lat bowiem naród polski nie miał możności sam decydować o swym życiu i swych sprawach, a teraz, gdy rozpad dotyczy wszystkich wokoło, my, zaprawieni w przetrwaniu i odbudowie możemy wyjść na czoło peletonu narodów, dążących do odzyskania swojego bytu.

My to nie znaczy wszyscy, bo wbrew sentymentalnym westchnieniom dobroludzistów nie mamy złudzeń, aby kiedykolwiek ogół mógł i powinien decydować o wszystkim. Zarządzenie sprawami narodu i państwa nie jest ani dla wszystkich, ani dla każdego. To praca dla tych, którzy chcą i którzy umieją, i ci właśnie powinni ją podjąć. To kolejny moment, w którym jesteśmy wbrew obiegowym opiniom. Nie uważamy bowiem, że nastąpił już finis Poloniae. Naród polski wciąż istnieje, i pomimo strat, które poniósł może się podnieść i sięgnąć należnych mu wyżyn, póki my żyjemy. Państwo polskie jest bytem obiektywnym, ma wyznaczone granice i zorganizowane struktury, a to, że służą one obcym siłom nie stoi na przeszkodzie, by można było odebrać, co nam obca przemoc wzięła, choćby i szablą. Nie warto też wołać, że finis Europae, ta bowiem nie zapadła się dotąd w morskie odmęty, a o jej losach będą decydować nie ci, którzy dziś próbują narzucić swe prawa, ale ci, co w niej żyją.

Nie nadszedł także finis Ecclesiae, skoro króluje w niej Ten, który nie przeminie nigdy, a tu na ziemi istnieć będzie, dopokąd wyznawcy walczyć będą o dusz zbawienie, choćby pozostała ich garstka. Opinie, wieszczące definitywny koniec tych bytów pochodzą spoza nich samych, głoszone są przez ich odwiecznych wrogów, a chętnie podejmowane przez wszelkiej maści malkontentów, którzy wolą, aby im się portki trzęsły jako pętakom. Przed prawdą zamknęli swój czerep rubaszny, liczni jak szkieletów ludy, co sami sobie sterem, żeglarzem, okrętem, takie widząc świata koło, jakie tępemi zakreślą oczy. Ci boją się skrzydeł u ramion, aby przypadkiem nie sięgnąć gnuśnym rozumem, gdzie wzrok ich nie sięga, nie wzlecą więc nigdy nad swój własny poziom, by żarłocznemu wydrzeć piekłu ofiarę, do nieba podążyć po laury.

Jest więc naszą intencją, aby to, co głosimy światu, trafiło do umysłów naszego wzoru, natchnęło, zmieniło, wzbogaciło, uszlachetniło, do działań uzdolniło. Dziś trzeba odzyskać to, co nam zabrano, a czego sami chętnie się pozbywamy za garść świecidełek – myśl swobodną w umysłach chłonnych ludzi ochoczych. Ni mniej, ni więcej, jest to definicja prawdziwej elity, instruktaż arystokracji ducha, zaczyn nowej szlachty polskiego narodu. Nie ma w tym za grosz pychy ni arogancji, jest za to zuchwałość ludzi, którzy pozbyli się kagańców umysłu.

Wszelkie rozważania o świecie energomaterii tyczyć się muszą trzech sfer, w których odbywa się ludzka działalność. Jedne rozważania obejmą struktury systemów, czyli ich konstrukcje. Drugie opiszą procesy, a więc relacje, zachodzące między nimi i wewnątrz nich. Trzecie przedstawią program, czyli to, co tyczy się sfery umysłów, ich przekonań, idei, wierzeń, wzorów i dysfunkcji myślenia. We wszystkich rozważaniach, szczególnie dotyczących relacji narodów i państw przyjmujemy założenia, fundamentalne dla naszej kultury, a jednym z nich jest zasada stosunku do obcych: cudzego nie chcę, swojego nie dam ruszyć.

Parokrotnie w naszych publikacjach i wypowiedziach pojawił się koncept Twierdzy Kulturowej. Czas wyjaśnić, czym to jest i czemu służy. Twierdza Kulturowa jest wizualizacją tego, co niegdyś było i co powinno być, a czego dziś nie ma, i z tego powodu należy to odbudować. Jest to skutek dochodzenia do przyczyn pierwszych, co odkrywa, jakie wartości życia osobistego i społecznego są fundamentalne i wspólne dla wszystkich ludzi dobrej woli. Można i należy traktować Twierdzę jako bazę i punkt wyjścia do dalszych rozważań i rozwiązań szczegółowych. W kontekście działań praktycznych stanowi wezwanie do działania dla wielu, a zarazem wyzwanie dla każdego.

Twierdza Kulturowa ma strukturę twierdzy bastionowej, składającej się z cytadeli i koncentrycznych pierścieni obrony. Każdy element twierdzy jest bastionem, bastiony połączone są wałami kurtynowymi. Bastion z założenia nie jest przeznaczony do obrony okrężnej, jeśli więc wróg przerwie wał kurtynowy i dostanie się do wnętrza pierścienia obrony, zajdzie bastiony od tyłu. Mogą się one bronić przez pewien czas, w końcu jednak, atakowane od zaplecza, pozbawione wsparcia pozostałych bastionów, odcięte od sił głównych i zaopatrzenia muszą upaść jeden po drugim. Dlatego tak ważne jest zachowanie spoistości struktury twierdzy. Zarówno więc bastiony muszą być dobrze opatrzone i obsadzone załogą, jak i wały kurtynowe, łączące bastiony muszą być utrzymane w całości, stałej gotowości bojowej i patrolowane.

Cytadelą Twierdzy Kulturowej, jej samym centrum, wewnętrznym kręgiem, pierwszym i ostatnim punktem obrony jest każdy człowiek. Ten jest bytem złożonym z ciała i duszy, a ta posiada władze. Są tu więc władze niższe – gniewliwe i pożądawcze, czyli odruchy, popędy, instynkty, emocje, uczucia. Są też władze wyższe – rozum i wola. Rozum poznaje rzeczywistość, rozpoznaje, co jest dobro, co zło, co prawda, co fałsz, kto przyjaciel, kto wróg, i podpowiada woli, co ta ma czynić. Wola kieruje tymi wszystkimi władzami duszy, które ze swej natury dadzą się kierować. Człowiek więc potrzebuje ciała, bo dzięki niemu i osadzonym w nim zmysłom poznaje rzeczywistość, a za pomocą należących do ciała członków wywiera wpływ na otoczenie. Potrzebuje też duszy, bo dzięki zawartemu w niej rozumowi potrafi zrozumieć i wyciągnąć wnioski, a za pomocą woli rozkazuje członkom określone działania i zaniechania. Każdy człowiek jest osobnym bastionem, a zarazem częścią kolejnych kręgów Twierdzy.

Drugi krąg od środka to rodzina – bliższa i dalsza. Nie jest to jeno tzw. rodzina nuklearna, obejmująca ojca, matkę i dzieci. To także wstępni i krewni boczni. Rodzina, tworząca Twierdzę Kulturową to ród – ludzie, których łączą więzy krwi i zażyłości, i którzy mogą na siebie wzajemnie liczyć. Wewnątrz rodu nie może być kłótni i niesnasek, bo te prowadzą do waśni, wrogości i rozpadu, a wtedy rozpaść się może cała twierdza. Zasady wewnątrz rodu powinny panować jasne, proste i przejrzyste. Nikt nikomu w garnki nie powinien zaglądać, ale o sobie wzajem powinni ogólnie wiedzieć. Członkowie rodu powinni być w planach uwzględniani w pierwszej kolejności, a w razie problemów ród powinien stanąć za swoim człowiekiem murem. Ród poza więzami krwi powinien łączyć swoich członków bezpośrednim interesem, prowadzącym ich do starań, utrzymujących spójność rodu.

Trzeci krąg to naród, czyli rodzina rodzin. Są to ludzie, których nie łączy pokrewieństwo. Mają zatem inne łączniki – wspólna tożsamość, język, interes polityczny i ekonomiczny. Ludzie ci zwykle zamieszkują terytorium państwa w zwartej grupie, choć mogą też być w narodzie, żyjąc w diasporze rozsiani po świecie. Do narodu należy ten, kto chce, więc poza więzami krwi liczy się też tożsamość. Mogą być bowiem ludzie, którzy wywodząc się z narodu przez urodzenie świadomie decydują się na wybór innej tożsamości. Mogą też być tacy, co pochodząc z innych narodów, przybywszy tu, zechcą swój los, życie i tożsamość przywiązać do tego narodu, który wybiorą. Można więc być z pochodzenia Polakiem, ale wyrzec się polskiej tożsamości i być obcym, a nawet wrogiem. Można też być z obcych krain, innej rasy nawet, lecz umiłować Polskę, jej ludzi i kulturę, i z własnego wyboru szczerze do polskości przylgnąć, i przekazać ją dzieciom.

Naród nigdy nie jest monolitem, są więc ludzie bardziej świadomi i czynni, i ci dążą do tego, aby przekształcać świat, według tego co uznają za słuszne. Są też ludzie nieświadomi i bierni, którzy przyjmują świat taki, jakim jest, i nie próbują go zmienić, a raczej sami mu ulegają. Można więc podzielić ogólnie każdy naród na trzy grupy: Naród Polityczny, Naród Bierny (inaczej Nienaród) i Naród Negatywny (inaczej Antynaród).

Naród Polityczny stanowią ludzie mający wykształconą tożsamość narodową, świadomość wspólnego dobra, którzy nie będą wchodzili w konflikt między interesem osobistym a narodowym. Naród polityczny, bo wzorem I Rzeczypospolitej, gdzie szlachta takim narodem była, dopóki się nie zdegenerowała, powinien w przyszłości decydować o kierunkach polityki państwa, z uwagi na dobrą wolę i wiedzę, którą posiada. Muszą to więc być ludzie, którzy wiedzą dużo o świecie i państwie, i którzy z tej wiedzy potrafią zrobić użytek.

Spośród Narodu Politycznego winna wydzielić się grupa Narodu Czynnego, jeszcze bardziej świadoma i skora do działania. Ci to najlepsi z najlepszych, prawdziwa elita i arystokracja narodu. Nie po to jednak, aby domagać się więcej przywilejów, ale by wziąć na siebie więcej obowiązków. Oni to powinni kierować narodem i państwem, wspierani przez Naród Polityczny, aby prowadzić pozostałe, bierne grupy społeczne. Ludzie Narodu Czynnego winni mieć ogólną wiedzę o świecie, kontynencie, swoim państwie, o sprawach globalnych, o szansach i zagrożeniach. Ludzie ci nie powinni się zawahać, aby innych upominać i ostrzegać, a także by jako pierwsi stanąć w obronie swego narodu i państwa. Wiedzieć bowiem powinni, że bronią w ten sposób swych rodzin i siebie samych, a za swym przykładem pociągnąć pozostałych do tego samego. Naród z kolei winien im okazać posłuch, jako mądrzejszym i więcej wiedzącym. Układ sił ekonomicznych w państwie powinien być tak ułożony, aby grupa Narodu Czynnego miała podstawy bytu materialnego tak podniesione, aby stać ich było na działalność dla dobra wspólnego. Naród Czynny nie powinien jednak żądać rozdawnictwa dóbr publicznych, symonii i nepotyzmu, ani też państwo nie powinno im tego dawać, lecz uczciwie wynagradzać za pracę porządnie wykonaną. Tak samo we wszystkich relacjach gospodarczych nikt nie powinien liczyć, że inni mu darmo dadzą, czego potrzebuje, ale każdy winien mieć możność swoją pracą uczciwie na byt swój i rodziny zarobić. Kto bowiem na koszt innych żyje, chociaż mógłby starania podjąć, ten jest pasożyt, darmozjad i złodziej. Nie powinno więc być ani socjalizmu, który do takiego złodziejstwa prowadzi i nakłania, ani wyzysku, który nadmierne ciężary nakłada, owoce pracy zabiera, wolnego człeka niewolnikiem czyni. Narodu Czynnego, niezależnie od najlepszych chęci i wychowania, należy spodziewać się, że nigdy nie więcej będzie, niż 10 % populacji. Jeśli udałoby się tą miarę przekroczyć, byłby to epokowy powód do chluby. Zawsze bowiem jest tak, że to, co najlepsze, zarazem najtrudniejsze i najdroższe, przeto więc nieliczni jedynie zasłużą swą pracą, by po ten owoc sięgnąć.

Poniżej Narodu Politycznego rozciąga się wielki obszar Narodu Biernego, zwanego też Nienarodem. Są to ludzie, którzy specjalnie do niczego nie czują przywiązania, poza własnym interesem. O ten więc zabiegają, państwem wiele się nie przejmując, o naród zbytnio nie dbając. Ci to myślą, że naród to zawsze ktoś, ale nie oni. Państwem tak samo zarządza ktoś, kogo oni nie znają ni poznać nie chcą, aby im dobrze było. Zarazem prawa szanują, bo jako ludzie praktyczni, łamać ich nie będą. Porządku też znosić nie pomyślą, bo i po co im to. Jako, że do buntu nieskorzy, można ich wieść, gdzie Naród Polityczny uzna, byle im osobistej fortuny zbytnio nie szwankować. Właściwie prowadzeni, pójdą więc i zrobią, co trzeba. Mimo swej bierności zawsze tkwi w nich pierwiastek narodu i dobra wspólnego, poprzez więc pracę nad ich wychowaniem można ich narodem uczynić, a przynajmniej znaczną ich liczbę. Wychowanie rozumieć należy działania na ich dzieci, bo dorosłych zmienić dużo trudniej.

Jest i najniższa grupa narodu, czyli Naród Negatywny, zwany też Antynarodem, zwykle licząca tyle, co Naród Czynny, będąca więc jego lustrzanym odbiciem. To są ludzie, którzy wyrzekli się narodowej tożsamości, a państwo interesuje ich tyle tylko, ile prawo, któremu podlegają. Ci narodu swego nie lubią, nic dlań nie poświęcą, wspierać nie chcą. Często nienawiścią pałają do wszystkich kręgów Twierdzy, i zwykle nie ma tam racjonalnych przesłanek, lecz jakiś grzech osobisty i nieuporządkowane przywiązania. Nie chcą się jednak przyznać do tego przed samymi sobą, dlatego tkwią w pogłębiających się frustracjach i gotowi są poprzeć okupanta, byle tylko nie własny naród i państwo, a zwykle też i rodzinę do tego dołączają. Ludzie ci powinni być politycznie ubezwłasnowolnieni na rzecz Narodu Czynnego, nie powinni bowiem o sprawach powszechnych decydować ignoranci, głupcy i łajdacy. I tych jednak Naród Polityczny powinien choć próbować wciągnąć do sprawy narodowej i tożsamość im zaproponować. Używając wpływu edukacji, wychowania i kultury, można w znaczny sposób zmniejszyć liczebność Narodu Negatywnego, by przesunąć ludzi wyrwanych z piekła ludzkiego do kohort wyższych i bardziej użytecznych. Należy wyuczyć dobrego fachu, wpoić etos pracy i stworzyć warunki gospodarcze, aby uczciwie zarabiali za uczciwą pracę.

Każdy naród powinien być bastionem Twierdzy Kulturowej, łączącej narody.

Czwarty krąg Twierdzy Kulturowej to państwo, czyli organizacja narodu. Winno być tak, że to naród buduje państwo, określa jego struktury, wyznacza kierunki procesów, ustala fundamentalne prawa. Naród powinien być właścicielem państwa, zupełnie inaczej, niż dziś, kiedy to państwo chce być właścicielem narodu, ale nie samo dla siebie, lecz dla globalnej władzy, której zaprzedali się ci, co dziś zarządzają państwami. Skoro naród jest właścicielem państwa, to z założenia nie może zrzec się panowania nad swoim państwem w ręce innych państw lub organizacji, jak to jest dziś. Byłoby to bowiem sprzecznością samą w sobie, gdyby naród oddał obcym władzę nad sobą, rzeczą niemożliwą mentalnie, moralnie i prawnie. Jakiekolwiek więc układy z obcą władzą o scedowaniu władzy nad państwem są nieważne ipso facto, a wszelkie rozporządzenia, wydane na mocy zgodny niemożliwej – nieważne z samej natury. Państwo powinno przede wszystkim zabezpieczać interesy narodu wobec sił zewnętrznych i zapewniać porządek wewnętrzny. Ten powinien odpowiadać moralnym przekonaniom narodu i jego potrzebom. Powinien tworzyć porządek prawny, ale niezbyt szczegółowy, ponieważ zasadniczym programem działania narodu i ludzi nie powinno być prawo ani wola władzy, lecz etyka. Regulacje gospodarcze powinny być negatywne, a nie pozytywne, czyli wskazywać raczej to, czego nie wolno robić, niż regulować drobiazgowo, co się robić dozwala. Zadaniem państwa na zbiegu spraw zewnętrznych i wewnętrznych powinna być ochrona własnego rynku przed taką konkurencją gospodarczo – ekonomiczną, która mogłaby szkodzić interesom narodu. Używanie siły przez państwo powinno być zrównoważone przez możliwość użycia siły przez naród, wówczas, gdy państwo mu poważnie szkodzi, lub gdy nie chroni go przed zagrożeniem.

Każde państwo narodowe powinno się łączyć z innymi podobnymi państwami w Twierdzę.

Piąty, zewnętrzny krąg Twierdzy Kulturowej stanowi kultura, łącząca ludzi, rodziny, narody i państwa. Jest to kultura, wzniesiona na trzech głównych żywiołach: grecka filozofia, rzymskie prawo i religia chrześcijańska. Z tych żywiołów biorą się fundamentalne założenia kultury przez wielkie K, stanowiącej zewnętrzny krąg Twierdzy Kulturowej, Kultury Powszechnej. Pierwsze założenie to etyka, opierająca się na Dekalogu, przykazaniu miłości Jezusa i zasadzie pawłowej, dzięki której każdy człowiek powinien chcieć być przydatny. Drugie założenie to arystotelesowska definicja prawdy, że ludzkie wyobrażenia powinny być zgodne z tym, co jest. Trzecie założenie to etyka wychowawcza, opierająca się kształtowaniu cnót, aby osiągnąć cel wychowawczy, jakim jest dojrzałość. Piąte założenie to stosunek do wiedzy, która jest cenna dla siebie samej, a jej celem jest dążenie do mądrości. Szóste założenie, wypływające z pierwszego to niezmienność fundamentalnych założeń kultury i ich niezależność od woli ludzkiej, także od władzy, stanowiącej prawa. Siódme założenie, także wypływające z pierwszego jest przyjęciem Natury wraz z Objawieniem, co oznacza, że materia, w tym ciało ludzkie jest śmiertelna i ulega rozpadowi, duch ludzki natomiast jest nieśmiertelny i powinien wrócić do swojego źródła, którym jest Stworzyciel. Część tych założeń ma charakter filozoficzny, część teologiczny. Wszystkie jednak dadzą się obronić na płaszczyźnie filozofii realistycznej. Przyjęcie tych wszystkich założeń i ułożenie życia społecznego według nich pozwala na budowę dużych społeczności i ich sprawne funkcjonowanie bez konieczności stosowania przymusu i przemocy. Dzięki tej kulturze narody mogą tworzyć swoje państwa i nie muszą ze sobą walczyć ani migrować. Są więc stworzone warunki do pokoju w ludzkich duszach, w rodzinach, narodach, państwach i między narodami. Są one do przyjęcia przez wszystkich ludzi dobrej woli bez konieczności narzucania im konfesji.

Pierwotnie koncepcja Twierdzy Kulturowej w miejscu Kultury Powszechnej przewidywała Kościół, oczywiście Katolicki. Zdecydowałem jednak, że to wzbudzi powszechny opór i odrzucenie, nawet wśród katolików. Są ku temu dwa powody. Po pierwsze, ziemskie struktury Kościoła zostały przejęte przez wrogów Kościoła, Chrystusa, ludzkości i prawdy, czyli przez lucyferystów. Proces ten rozpoczął się już podczas Soboru Watykańskiego II, a w pontyfikacie Franciszka stał się już bezczelnie jawny. Posoborowe Magisterium Kościoła nie głosi więc tego, co Kościół głosił zawsze. W obecnych warunkach koncepcja Twierdzy Kulturowej jest więc sprzeczna z obecnym Magisterium, chociaż jest zgodna z nauczaniem prawdziwym, przedsoborowym.

Po drugie, wielu katolików jest dziś nastawionych negatywnie zarówno do Kościoła jako organizacji, jego nauczania, jak i do niezmiennej doktryny, a nawet do samego Boga. Bierze się to stąd, że sami nie mają wiedzy o tym, czego nienawidzą, lecz ponieważ zostali poddani warunkowaniu behawioralnemu sprawczemu wiedzą, że mają nienawidzić, i nie mają świadomości, że padli ofiarą oszustwa i manipulacji. Kultura Powszechna zawiera w sobie zasady etyczne, które są starsze od Kościoła, bo wywodzą się jeszcze z antycznej Grecji i Rzymu. Kościół natomiast jest częścią Kultury, lecz nie musi być przedmiotem uwagi tych ludzi, których chcemy przekonać do Twierdzy Kulturowej. Na tym etapie, na jakim znajdujemy się teraz, wystarczy, że nie będą oni kwestionować fundamentalnych zasad etycznych Kultury Powszechnej.

W obecnym czasie Twierdza stoi spustoszona, częściowo opuszczona, częściowo zniszczona. Wróg przerwał wały kurtynowe wszystkich pierścieni obrony, część bastionów padła, inne są otaczane, a wróg szykuje się do szturmu. Ci ludzie, którzy chcą przetrwać jako wolni, którzy chcą żyć w pokoju i dobrobycie, którzy chcą dobierać się w pary, kochać, rodzić dzieci, wychowywać je, którzy chcą pozostać w swych siedzibach na ziemi przodków swoich, którzy chcą oddawać cześć Panu, a nie chcą bluźnierstwa, świętokradztwa, nędzy, strachu, niewoli, wojny, hańby – ci powinni ruszyć do intensywnej pracy, aby odtworzyć Twierdzę Kulturową. Należy odbudować przerwane wały kurtynowe, bastiony należycie opatrzyć i obsadzić załogami. Potrzebna jest armia Twierdzy Kulturowej, która oprze się unijno – globalno – lewacko – lucyferycznej nawale, którą chcą nam urządzić panowie globaliści wraz z unijczykami i ich kupionymi pachołkami, działającymi wewnątrz pierścieni Twierdzy Kulturowej.

Poszczególne kręgi Twierdzy Kulturowej są elementami struktury. W niniejszym artykule zostały nakreślone główne elementy i wątki. W kolejnych artykułach będziemy przybliżać szczegóły konstrukcyjne struktur, opisywać rodzaje procesów i charakteryzować program dla poszczególnych kręgów Twierdzy.

Prosimy więc tych, którzy nas czytają, aby nie zostawiali tej wiedzy dla siebie, lecz przekazywali ją dalej. Potrzebna jest bowiem armia Twierdzy Kulturowej, a ta armia potrzebuje wodzów. I o nich głównie myślimy, publikując nasze słowa.

_____________

Gdy zbudzi się naród cz.2. Twierdza Kulturowa (program pozytywny – struktury), Bartosz Kopczyński, 1 maja 2024

−∗−

Warto porównać:

Zmierzch i odrodzenie. Czy upadek Zachodu jest nieunikniony?
Pamiętajmy, że cywilizacja rzymska była w stanie wydać Marka Aureliusza sto lat po takich zwyrodnialcach jak Kaligula czy Neron. Czy narodu polskiego nie będzie stać na to, by wykrzesać z […]

_____________

Czerwony ład unijny czyli pełen wachlarz zakazów
Miesiąc miodowy z Unią Europejską już dawno za nami, a teraz rozwija się szara codzienność związku. Okazuje się więc, że związek ten nie jest ani z miłości, ani z rozsądku. […]

_____________

„Kiedy ludzie się obudzą?” – NIGDY
Z czasem media zaczęły wkraczać w życie społeczne niczym śmierć do zadżumionej wioski, niosąc po cichu spustoszenie, które przestało być przez społeczeństwo odczuwalne. Okres bezpośrednio przedwojenny przyniósł ze sobą dynamiczny […]

_____________

Ucieczka z… albo kto nami rządzi
Nie czytają dokumentów, nie chcą wiedzieć, co się dzieje w Polsce, w Europie i na świecie, dopóki micha pełna, ciepła woda w kranie, grzejnik grzeje, a na ekranie ulubiona rozrywa. […]

−∗−

Tagi:Bartosz Kopczyński, globaliści, Kościół, naród, państwo, Polska, twierdza kulturowa, UE, Unia Europejska, w towarzystwie

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Podział Polski na naród, nienaród i antynaród. – Gdy zbudzi się naród, cz. I

Gdy zbudzi się naród, cz. I

Autor: AlterCabrio , 17 kwietnia 2024 ekspedyt/gdy-zbudzi-sie-narod-cz-i

[Odpowiedź na artykuł: Inwazja mendiotów MD]

===============================================================

Nienaród to ludzie, którzy nie identyfikują się z narodem i państwem, jego tradycją i celami. Żyją swoim życiem i interesuje ich wyłącznie przeżycie. Wydaje się im, że zaakceptują każdą władzę, byle mieli zaspokojone potrzeby socjalno – bytowe. Nie są również agresywni i nie atakują czynnie narodu i państwa, natomiast wsparcie zaoferują wtedy, jak się ich zmusi prawem lub kupi korzyścią. Wynarodowienie tej grupy jest jednak dość powierzchowne i nadają się do odzyskania dla narodowej sprawy. Stanowią obecnie większość ludności.

−∗−


Rozbrajanie Niemców przed Główną Komendą na Placu Saskim w Warszawie, listopad 1918. Malował Stanisław Bagieński
——————–

Gdy zbudzi się naród cz.I (program pozytywny)

Nawiązać chcę do próby odpowiedzi na pytanie, zadawane przez wielu, zaniepokojonych bądź przerażonych tym co jest i tym, co być może. Pytanie to i odpowiedź na nie pojawiły się w naszym artykule sprzed tygodnia, a brzmiało ono: „kiedy ludzie się obudzą?”, natomiast udzielona odpowiedź: „nigdy”.

Zgadzając się z ogólną linią wywodu i konkluzją, iż nigdy, pragnę jednak uzupełnić wysnute wnioski. Otóż rzecz tyczyła się części mieszkańców naszego pięknego kraju, określonych jako mediotów. Ludzie ci, dotknięci zaczadzeniem umysłu w postaci mediotyzmu rzeczywiście nie widzą, nie słyszą, i wiedzieć nie chcą niczego innego, niż to, co oznajmia im wyrocznia, zwykle przyjmująca postać ekranu. Jest to również tożsame z opisaną przez nas wcześniej postawą religijną wyznawcy religii lustra oraz ogólnym stosunkiem do życia, polegającym na lewakowaniu, czyli lewackim leżakowaniu połączonym z lewitacją bez kontaktu z rzeczywistością. Trudno powiedzieć, jak wielki to odsetek, sądzę, że dla bezpieczeństwa lepiej przyjąć, że około połowy ludności Polski dotknięta jest różnym stopniem mediotyzmu. Pozostali też ulegają tym wpływom, ale przejawiają samodzielne myślenie i zdrowy rozsądek, lub chociaż zachowali zdolność do nich.

Rozkład tych grup koresponduje z zaproponowanym wcześniej podziałem społecznym Polski, na naród, nienaród i antynaród.

Muszę to uściślić, aby nie popełnić kardynalnego błędu. Naród to ci ludzie, którzy czują związek z narodem i państwem polskim, z jego przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Pamiętają, z czego się wywodzą, orientują się, co dzieje się teraz, przejmują się tym, co tu będzie się działo. Łączy ich wspólna tożsamość, język, interes polityczno – ekonomiczny. To istota narodu, jego elita, naród polityczny, jak niegdyś zwała się szlachta. Nazwa ta dobrze oddaje specyfikę tej grupy. Gdy uda jej się odzyskać panowanie nad państwem, wówczas właśnie ona powinna decydować o jego polityce. Liczebność na chwilę obecną można szacować na maksymalnie 30% populacji, jednak na dziś czynna jest niewielka część tej grupy, zapewne poniżej 1%. Resztę należy traktować jak potencjał narodowy, który dopiero należy uaktywnić. Nie należy jednak spodziewać się, że uda się kiedykolwiek pobudzić do konstruktywnego działania więcej niż 10% populacji. Tę część narodu politycznego nazwę narodem czynnym. Aktywność narodu została uśpiona przez pozorną prawicę, zarządzającą Polską w latach 2015–2023. Uśpiła ona czujność patriotów, zaanektowała liczne organizacje społeczne, rozbiła konsolidujące się środowisko narodowców. Dlatego właśnie naród polityczny jest uśpiony i rozbity.

Nienaród to ludzie, którzy nie identyfikują się z narodem i państwem, jego tradycją i celami. Żyją swoim życiem i interesuje ich wyłącznie przeżycie. Wydaje się im, że zaakceptują każdą władzę, byle mieli zaspokojone potrzeby socjalno – bytowe. Nie są również agresywni i nie atakują czynnie narodu i państwa, natomiast wsparcie zaoferują wtedy, jak się ich zmusi prawem lub kupi korzyścią. Wynarodowienie tej grupy jest jednak dość powierzchowne i nadają się do odzyskania dla narodowej sprawy. Stanowią obecnie większość ludności. Nazwa „nienaród” określa ich stosunek wobec narodu, jednak nie powinna ich wyrzucać poza jego nawias. Nie wolno rezygnować z tych ludzi, odmawiając im przynależności do narodu. Mimo, że sami do swej tożsamości przyznać się nie chcą, naród polityczny winien dążyć do pozyskania ich umysłów. Lepiej więc nazwać ich narodem biernym, natomiast naród polityczny ma wobec tych ludzi obowiązki roztoczenia swej opieki nad nimi, przewodzenia im, zamiany ich w naród polityczny.

Antynaród to ludzie zaślepieni nienawiścią do narodu i państwa polskiego, zwykle lewackiej proweniencji, choć zdarzają się też skrajni liberałowie. Zwykle powodem ich afektu są jakieś perturbacje osobiste i nie ma żadnej racjonalnej przyczyny, leżącej po stronie narodu. Prędzej już może zdarzyć się jakieś działanie państwa, choć znakomita większość antynarodowców ma na sumieniu na tyle poważne grzechy, że boi się nawrócenia. Antynaród jest także prawie w całości antykatolicki. Z powodu zaślepienia, upadku moralnego i degrengolady intelektualnej ludzie ci gotowi są posunąć się do zdrady i grzechu, by dać upust swej złości i zaspokoić próżność. Mimo ich żałosnego stanu naród polityczny także i ich winien wziąć pod swą opiekę i skłaniać do powrotu na swe łono. Ponieważ jednak mogą stanowić zagrożenie dla narodu, więc innych ludzi, a także dla siebie samych, należy ich uznać za ubezwłasnowolnionych w kwestiach politycznych. Ten bowiem, kto jest wrogiem własnego narodu i państwa nie powinien mieć praw do decydowania o ich losie, chyba, że się w sposób pewny nawróci. Aby ich również nie skreślać z tej szansy, należy ich odtąd zwać narodem negatywnym.

Medioci z kolei znajdują się po trosze w każdej z grup, tyle, że najwięcej ich w narodzie negatywnym, trochę mniej w narodzie biernym, niewiele ich w narodzie politycznym, w narodzie czynnym nie ma ich prawie wcale. W tej grupie znajduje się jeszcze podgrupa, póki co jeszcze nie tak liczna, ale rosnąca dzięki postępowi technologii. Są to ludzie, którzy popadli w kompletne otępienie, na co złożyło się kilka przyczyn. Błędy wychowawczo – edukacyjne, które nazywam chowem egotycznym; religia lustra; wejście w świat Króla Olch (inaczej świat wirtualny, vide Słownik globalizmu). Na skutek tych czynników poddali się potrójnemu oddziaływaniu – 3xO: oszukanie, ogłupienie, opętanie. Ich stan można porównać z zombifikacją.

Korzystają z pracy ludności Polski, z dobrobytu i bezpieczeństwa, zapewnianego przez naród i państwo, nie wiedzą jednak o tym, ponieważ są funkcjonalnymi zombie. Z uwagi na rolę, jaką w ich zombifikacji odegrały media, tę grupę mediotów można śmiało określić mianem mediozombie. Jak więc ich teraz obudzić. Otóż, jak wyżej wspomniałem, i jak to opisał mój szanowny kolega, części tych ludzi obudzić się nie da. Nie obudzą się z własnej woli, nie wpłyniemy na nich, używając ludzkiej mowy. Żyjąc w świecie Króla Olch jako mediozombie, upiory magicznego, wirtualnego świata masońskiego, zatracili poczucie czasu. Dla nich to, co jest teraz rozciąga się na całe kontinuum czasowe, myślą więc, że każdoczesna chwila bieżąca jest wiecznością, trwała zawsze i trwać będzie po kres dziejów, który nie nastąpi nigdy. Nie wiedzą nic o przeszłości, o przyszłość nie dbają wcale. Zatracili także związki przyczynowo skutkowe, nie mają więc poczucia rzeczywistości i nie odróżniają wirtualu od realu. Ponieważ oddziaływuje na nich ekran masofonu (smartfon według Słownika globalizmu), działając na układ nagrody i uzależniając od ich własnych hormonów, treści masofoniczne traktują jako te właściwe i prawdziwe. Jednocześnie są uzależnieni od dobrostanu, czyli dostaw towarów i usług, dostarczanych przez osoby trzecie.

Mediozombie nie są w stanie psychicznie podjąć żadnej długotrwałej i racjonalnej działalności, motywowanej etycznie i poznawczo. Mogą natomiast zmobilizować się do krótkotrwałego, spontanicznego działania, powodowanego emocjami. Można je wywołać na dwa sposoby.

Jednym jest bodziec, dostarczony przez masofon. Można to robić na skalę masową dzięki algorytmom, i globaliści mają te narzędzia. W Polsce użyto ich dwukrotnie – na jesieni 2020 r. aktywując tzw. strajk kobiet oraz podczas wyborów 2023 r., gdzie wysłano do urn ludzi dotąd biernych politycznie i kompletnie nie rozumiejących, na kogo głosują i po co.

Drugi sposób aktywacji mediozombie to deprywacja, czyli pozbawienie ich jakiegoś cennego dobra, niezbędnego wszystkim. Dla przeciętnej ludności jest to woda, prąd, żywność, zagrożenie. Dla mediozombie dodatkowo dochodzi odcięcie od ulubionych mediów. Są wówczas zdolni do zachowań irracjonalnych i destrukcyjnych, także przeciw sobie samym, utracili bowiem instynkt samozachowawczy. Pod wpływem manipulacji, perswazji i socjotechniki mogliby na przykład zaatakować fizycznie naród polityczny, posuwając się nawet do zbrodni. Cele można wskazać precyzyjnie lub zbiorowo – osoby lub obiekty. Takie przykłady już miały miejsce, co nie powinno dziwić, zważywszy, że ludzie z tego pokolenia byli w stanie zabić się, goniąc pokemona lub uczestnicząc w tiktokowym wyzwaniu.

Nie powinno nas to jednak szczególnie martwić. Medioci, w tym mediozombie są to głównie ludzie o niskim potencjale intelektualnym, i tacy byli zawsze. Nigdy nie brakowało głupców, głąbów i pospolitych kretynów. Ich odsetek się zasadniczo nie zmienia, dostali natomiast narzędzia do okazywania światu swojej głupoty i szaleństwa, a z drugiej strony masoński świat Króla Olch dostał szeroką bramę do ich umysłów. Wiedząc o tym, jakie są plany globalistów, jakie narzędzia ich władzy, na kogo mają wpływ, znając też wzorce reakcji można przewidzieć dość dokładnie, co może się wydarzyć. Medioci, a szczególnie mediozombie zachowają bierność w razie ataku wroga. Gdy ogarnie on ich siedziby, będą woleli oddać się w niewolę lub pozwolić się zabić, byle tylko nie musieli być czynni, byle nie musieli podjąć żadnych wysiłków ani podejmować decyzji. Oznacza to jednak również, że tak samo zareagują na przymus, wywierany przez naród czynny. Będzie więc można używać ich do różnych prac i posług, oczywiście pod ścisłym nadzorem.

Należy spodziewać się, że globaliści znowu zechcą sięgnąć po broń społeczną, jaką są masy mediotów i mediozombie. W razie próby masy te zostaną aktywowane w bardzo krótkim czasie, wyprowadzone na ulice i użyte przeciw wskazanym celom.

Podobnie, jak podczas marszu na Bastylię, gdy w tłumie kręcił się książę Filip Orleański, rozdając złote monety by przekupić tłum do szturmu, tak samo zadziałają masofony. Można to jednak wykorzystać dla swoich celów.

Należałoby wpierw przejąć kontrolę nad mediami poprzez opanowanie redakcji, centrów nadawczych i stacji przekaźnikowych. To, czego nie dałoby się przejąć na poziomie krajowym należałoby wyłączyć lub poważnie zagłuszyć, jednocześnie z dostępnych mediów emitując wyraźny przekaz emocjonalny, wskazując jako sprawcę całej sytuacji cel, przeznaczony do przejęcia lub zakłócenia. Wówczas należałoby tylko skanalizować narastającą energię tłumu poprzez podstawionych ludzi. Mediozombie mogliby na krótki czas osiągnąć stan gwałtownego wzmocnienia reakcji emocjonalnych, nie dłużej jednak, jak przez kilka godzin. W tym czasie energię można by wykorzystać do osiągnięcia celów, które mogłyby być kosztowne. Dla substancji narodowej jednak ubytek pewnej liczby mediozombie nie byłby dotkliwy, a nawet korzystny. Państwo utraciłoby w ten sposób część pasożytów, a reszta pod wpływem szoku poznawczego dużo łatwiej dałaby się pozyskać jako naród polityczny, włączając się do działań wspólnych dla dobra państwa.

Jest to jeden z wielu aspektów obecnej sytuacji, z której można wyciągnąć korzyści na przyszłość. Potrzebne są do tego trzy elementy na poziomie psychiki jednostki: 3xW: wiara, wiedza, wola.

Wiara w Boga oraz że się uda. Wiedza o przeciwniku, o nas i o sytuacji ogólnej. Ta musi prowadzić do wyciągnięcia logicznych wniosków – co należy zrobić, w jaki sposób i jakich zasobów użyć. Wola, aby zamiary przekuć w czyn. Konfiguracja ta wymaga określenia celu, a ten da się wyprowadzić na poziomie teoretycznym. Jego określenie będzie wymagało zasobów intelektualnych i pracy koncepcyjnej. Tym właśnie zajmuje się Towarzystwo Wiedzy Społecznej, które już niedługo będzie musiało poszerzyć krąg współpracowników o kolejne specjalności.

Realizacja celu natomiast będzie wymagała udziału narodu czynnego i współudziału narodu politycznego. Te siły muszą poprowadzić naród bierny i wykorzystać krótkotrwałą energię narodu negatywnego. Realizacja będzie rozciągnięta w czasie, być może na kilkadziesiąt lat, a może na wiek cały. Być może jednak będzie to trwało znacznie krócej. Każda bowiem realizacja każdego celu, wyznaczonego dla narodu i państwa polskiego wymagać będzie spełnienia kilku okoliczności naraz. Jedną z nich będzie rozpad lub poważny kryzys naszego obecnego zaborcy. A jest nim Inkluzja – trójgłowa bestia globalizmu, której jedna głowa to UE, druga to ONZ, a trzecia, ginąca w mroku trujących wyziewów to globalna finansjera. Musi więc pojawić się taka sytuacja jak w listopadzie 1918 r., i wszystko wskazuje, że taki moment dziejów znów nadciąga.

Procesy, rozpętanie przez globalistów dla osiągnięcia przez nich celu, jakim jest panowanie nad ludźmi i zasobami wymykają się bowiem spod jakiejkolwiek kontroli i stają się nieprzewidywalne nawet dla swoich twórców. Nie sposób przewidzieć konkretnych wydarzeń, można jednak założyć z całą pewnością, że nastąpi rozpad unijno – globalnego porządku. Co dalej – tego nie wie nikt z ludzi ani sam diabeł, który to zaplanował. Z pewnością jednak będzie to szansa dla nas, i o tym będziemy jeszcze pisać.

___________

Gdy zbudzi się naród cz. I, Bartosz Kopczyński, 17 kwietnia 2024

−∗−

Warto porównać:

„Kiedy ludzie się obudzą?” – NIGDY
Z czasem media zaczęły wkraczać w życie społeczne niczym śmierć do zadżumionej wioski, niosąc po cichu spustoszenie, które przestało być przez społeczeństwo odczuwalne. Okres bezpośrednio przedwojenny przyniósł ze sobą dynamiczny […]

___________

Jak odzyskać niepodległość. Aspekty formalne, materialne i… nasze cechy
Naród jednak nie chce odzyskiwać niepodległości z powodu dwojakiej niewiedzy: nie wie, że ją utracił, i nie wie, że nie jest narodem. Jak to rozumieć? Wydaje się sprzeczne, jednak pozornie. […]

___________

Postaw czerwonego sukna czyli o farsie politycznej
Społeczeństwo III RP jest społeczeństwem, które z punktu widzenia politycznego, z punktu widzenia zdolności do realistycznej oceny politycznej sytuacji, jest społeczeństwem skrajnie infantylnym. Po pierwsze nie potrafi ono zidentyfikować, jakie […]

___________

Zagrożenia polskiej suwerenności
Słowem, które najlepiej obrazuje dzisiejszy stan społeczeństwa polskiego jest zobojętnienie. Podczas gdy ogromna część społeczeństwa zanurza się od prawie dwóch dekad w jałowym, kompletnie rujnującym polską wspólnotowość konflikcie politycznym między […]

−∗−

Tagi:Bartosz Kopczyński, narodowy zryw, niepodległość, Polska, przebudzenie społeczeństwa, suwerenność, w towarzystwie

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Piekło, które szykuje nam Unia Europejska

Piekło, które szykuje nam Unia Europejska

1.05.2024 Autor: Redakcja NCzas Pieklo-ktore-szykuje-nam-unia-europejska

Unia Europejska piekło
Obrazek ilustracyjny. / foto: Pixabay (kolaż)

20 lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej to nie tylko „świetlana przyszłość”, czy „wejście do Europy”. Coraz więcej bowiem aspektów uderza w naszą wolność i portfele. Poniżej przedstawiamy zestawienie wybranych „minusów” tylko z ostatnich miesięcy.

Zmiany traktatowe

W ostatnich miesiącach toczyła się debata nad zmianami traktatowymi Unii Europejskiej. Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego (AFEC) przyjęła w październiku 2023 roku, w drodze głosowania, sprawozdanie zalecające zmianę traktatów unijnych.

Główne proponowane zmiany to:

  • eliminacja zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach i transfer kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE m.in. poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE – w zakresie ochrony środowiska i bioróżnorodności (art.3 TFUE)
  • znaczne rozszerzenie kompetencji współdzielonych (art.4), które obejmowałyby osiem nowych obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, leśnictwo, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację.

https://nczas.info/2023/10/26/zmiany-w-unii-europejskiej-konfederacja-alarmuje-wyposazanie-tych-ludzi-w-nowe-kompetencje-to-czyste-szalenstwo-video/embed/#?secret=PVfYBfs1W0#?secret=hEGWlvfLoG

Gotówka

Gotówka to wolność. Parlament Europejski właśnie ją ogranicza, przyjmując niedawno przepisy ograniczające płatność gotówką wyłącznie do kwoty 10 tys. euro. Wszystko pod pretekstem „przeciwdziałaniu brudnych pieniędzy”.

Limit ten ma dotyczyć wszystkich krajów Unii Europejskiej. Jednocześnie państwa członkowskie mogą ustanowić niższy limit.

Wprowadzony ogólnounijny limit płatności gotówkowych w wysokości 10 tys. euro obowiązuje „za wyjątkiem płatności między osobami prywatnymi w kontekście nieprofesjonalnym, oraz środki mające na celu zapewnienie zgodności z ukierunkowanymi sankcjami finansowymi i uniknięcie obchodzenia sankcji” – czytamy w komunikacie opublikowanym przez PE.

https://nczas.info/2024/04/25/gotowka-to-wolnosc-parlament-europejski-wlasnie-ja-ogranicza-juz-niebawem-w-polsce/embed/#?secret=CGtG2MjHme#?secret=Y91mRDMpUL

Klimat

Jedną z głównych bolączek, wynikających z członkostwa Polski w UE i poddawania się woli Brukseli przez kolejne rządy warszawskie, jest Zielony Ład.

– Zielony Ład jest największym zagrożeniem dla naszego dobrobytu od czasów upadku gospodarki nakazowo-rozdzielczej i jej spektakularnego i intelektualnego bankructwa. To nie są moje słowa, bo to jest duża i mocna teza, to są słowa Davida Friedmana, syna tego Miltona Friedmana, które regularnie wypowiada podczas spotkań otwartych, w swoich publikacjach i tak dalej – ocenił prezes Instytutu Misesa Mikołaj Pisarski.

https://nczas.info/2024/04/21/zielony-lad-jest-najwiekszym-zagrozeniem-dla-naszego-dobrobytu-od-czasow-upadku-gospodarki-nakazowo-rozdzielczej-video/embed/#?secret=8jFaDUqROO#?secret=uNffixMC9L

Zielona rewolucja uderzy głównie w portfele Polaków. W imię walki z klimatem będziemy bowiem płacić m.in. astronomiczne rachunki za ogrzewanie.

W myśl nowej dyrektywy Unii Europejskiej już w 2027 roku mają zacząć obowiązywać opłaty za emisje z budynków. Obecnie takie podatki nałożone są na przemysł. UE chce jednak rozszerzyć system handlu uprawnieniami do emisji m.in. do całego sektora budowlanego. Taką dyrektywę w zeszłym roku wprowadził Parlament Europejski (Dyrektywa ETS2). Zgodnie z jej zapisami już za kilka lat zaczną obowiązywać nowe opłaty.

Dyrektywa będzie miała bezpośrednie przełożenie na portfele Polaków. Wzrosną bowiem koszty ogrzewania budynków mieszkalnych węglem i gazem. Do 2030 roku nowe podatki mają objąć wszystkie budynki – w tym budownictwo mieszkalne oraz domy jedno- i wielorodzinne. Właściciele nieruchomości odczują wzrost kosztów.

https://nczas.info/2024/02/17/zielona-rewolucja-uderzy-polakow-po-kieszeniach-domy-i-mieszkania-na-celowniku-ue-video/embed/#?secret=56mqD36Nsn#?secret=faFZ7S9NVO

https://nczas.info/2023/12/08/w-oparach-klimatyzmu-kolejna-unijna-dyrektywa-zakaz-dotknie-polakow-poznalismy-daty/embed/#?secret=dtIn8iL8Ds#?secret=nfDsF6WxfQ

Nie są to jedyne negatywne konsekwencje, jakie mogą spotkać Polaków. Absurdów jest więcej. Francja, dążąc do osiągnięcia celów związanych z redukcją emisji gazów cieplarnianych, wprowadza surowe przepisy dotyczące efektywności energetycznej budynków. Właściciele nieruchomości muszą uzyskać odpowiedni papierek, a jeśli wpisana na nich będzie niedostateczna wydajność energetyczna, nie wynajmą mieszkania. Polskę niebawem może czekać to samo.

https://nczas.info/2024/04/20/zaczynaja-zakazywac-najmu-mieszkan-polakow-moze-czekac-to-samo/embed/#?secret=jLTVJBoFHJ#?secret=jn5vLMWTC0

A jeśli już o absurdach mowa, to UE marzy się także stworzenie „ekologicznej” armii. Brukselscy urzędnicy nie precyzują jednak czy chodzi o elektryczne czołgi, o strzelanie z procy czy może o lniane mundury.

https://nczas.info/2024/02/12/calkiem-powariowali-chca-utworzenia-ekologicznej-armii/embed/#?secret=ZGZr41ZwRc#?secret=bgVLLMp5tz

Na tym jednak nasze problemy się nie kończą. Pod koniec kwietnia rząd warszawski przedstawił Brukseli Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu. Unijna komisja przyklasnęła i „plan” przyjęła, o czym z dumą poinformowała Paulina Hennig-Kloska.

Wysłany do KE projekt KPEiK do 2030 r. zakłada redukcję emisji gazów cieplarnianych o 35 proc. w stosunku do 1990 r. Polska deklaruje osiągnięcie do 29,8 proc. udziału OZE w końcowym zużyciu energii brutto. Dla produkcji energii elektrycznej założono, że udział OZE może sięgnąć 50,1 proc. Dla sektora ciepłownictwa i chłodnictwa dokument przewiduje 32,1 proc. udziału OZE, a udział energii odnawialnej w transporcie – 17,7 proc.

Jak informował resort klimatu i środowiska obowiązujący dotychczas Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu na lata 2021-2030 został przyjęty w 2019 r. Wyznaczał następujące cele klimatyczno-energetyczne na 2030 r.: 7-proc. redukcję emisji gazów cieplarnianych w sektorach nieobjętych systemem ETS w porównaniu do poziomu w roku 2005, 21-23 proc. udział OZE w finalnym zużyciu energii brutto, uwzględniając 14-proc. udział OZE w transporcie, roczny wzrost udziału OZE w ciepłownictwie i chłodnictwie o 1,1 pkt. proc. średniorocznie, wzrost efektywności energetycznej o 23 proc. w porównaniu z prognozami, redukcję do 56-60 proc. udziału węgla w produkcji energii elektrycznej.

https://nczas.info/2024/04/26/kolejny-krok-klimatyczny-polski-takie-zobowiazania-przedstawilismy-unii-europejskiej/embed/#?secret=H9KKyDpivP#?secret=95kSGIiA0T

KPO

Kolejną udręką dla Polaków staną się brukselskie srebrniki w formie pożyczki. Unijna pożyczka obwarowana jest licznymi zobowiązaniami, które znane są pod nazewnictwem „kamienie milowe”.

Do podstawowych celów Krajowego Planu Odbudowy należy zmniejszenie emisji CO2 i negatywnego wpływu transportu na środowisko – z tego względu wprowadzony ma zostać szereg dodatkowych opłat i podatków, aby „zachęcić” lub w wielu przypadkach wręcz zmusić kierowców do korzystania z paliw alternatywnych.

Walka z kierowcami

Do pierwszej połowy 2026 r. w życie ma wejść nowy podatek od własności pojazdów emitujących spaliny. Nie jest znana jeszcze jego wysokość, wiadomo jednak, że nadrzędne założenie nowej opłaty to przede wszystkim promocja pojazdów elektrycznych przy jednoczesnym zniechęceniu polskiego kierowcy do tańszego samochodu spalinowego.

Rząd przyznał, że pracuje już nad odpowiednimi podatkami i opłatami dla posiadaczy samochodów spalinowych.

https://nczas.info/2024/02/22/kierowcy-zlapia-sie-za-portfele-ministerstwo-juz-pracuje-nad-nowymi-podatkami/embed/#?secret=Kt7sYWFS9q#?secret=7XIDI28wXc

W planach jest także wyznaczenie nowych płatnych dróg ekspresowych oraz autostrad – na razie mówi się, że ma dotyczyć wyłącznie samochodów o masie całkowitej powyżej 3,5 tony oraz autobusów.

Pieniądze z KPO mają być przeznaczone „poprawę” i „rozwój” transportu publicznego, przede wszystkim w postaci zakupu „niskoemisyjnych” pojazdów, czyli po prostu drogich i nieefektywnych (przynajmniej na razie) elektryków.

https://nczas.info/2024/02/23/tusk-oglasza-kpo-dla-polski-co-musimy-spelnic-w-zamian-za-unijne-srebrniki/embed/#?secret=vlqvMhgiHz#?secret=FV3f2i26JR

Jednym z wyznaczonych przez UE dla budowania „świetlanej przyszłości” celów jest redukcja emisji spalin. Pod tym pretekstem próbuje się ograniczyć obywatelom państw członkowskich możliwość przemieszczania się. Najwyraźniej większość ma być zdana tylko na „zbiorkom”. Bruksela czyni w tym kierunku kolejne kroki.

Projekt KE wprowadza pojęcie „pojazdu resztkowego”, co według „Fit for 55” oznacza samochody, w których wystąpiły awarie głównych podzespołów – jak silniki, skrzynie biegów, hamulce, czy układ kierowniczy – oraz takie, które zostały uznane za stare – czyli około 15-letnie. Takie pojazdy, w myśl unijnych przepisów, nie będą już mogły być poddawane znaczącym naprawom. Najprawdopodobniej więc jedyną opcją będzie ich zezłomowanie.

https://nczas.info/2024/03/15/unia-europejska-na-wojnie-z-kierowcami-na-celowniku-kolejna-grupa-pojazdow/embed/#?secret=0nDAFu3Zcc#?secret=gYVnaRW759

Kierowcy oberwą nie tylko na froncie klimatycznym, lecz także biurokratycznym. Wszyscy kierowcy będą musieli wymienić prawa jazdy. Nawet, jeśli mają prawo jazdy przyznane przed 2013 rokiem i bezterminowe. A to wiąże się oczywiście z dodatkowymi kosztami i lataniem po urzędach.

https://nczas.info/2024/04/21/nowe-unijne-zasady-dotkna-wszystkich-kierowcow-chodzi-o-prawo-jazdy/embed/#?secret=HARKTeHyK1#?secret=TUS4NPjTVr

Źródło:NCzas

Zalew Europy – trwa mać !! Pakt migracyjny.

Zalew Europy ma trwać

2.05.2024 Tomasz Myslek zalew-europy-ma-trwac

Imigranci w Niemczech.
Imigranci w Niemczech. / foto: PAP/DPA

Euro-federaści z różnych partii i urzędów, w tym liczni eurokomuniści, bardzo cieszą się ze wstępnego zatwierdzenia tzw. paktu migracyjnego.

Bo ten pakt ma zapewnić na kolejne długie lata dalszy napływ do krajów UE setek tysięcy uciekinierów z Afryki, Azji i innych stron – każdego roku.

10 kwietnia Parlament Unii Europejskiej zatwierdził tzw. pakt migracyjny. To rozporządzenie komisarzy i polityków UE, wprowadzające między innymi tzw. mechanizm solidarności, przyjęto głosami 301 deputowanych – głównie większości członków frakcji lewicowych i większości posłów Europejskiej Partii Ludowej, w tym chadeków niemieckich. Za nowymi przepisami głosowała także część posłów niby „prawicowych” („Bracia Włosi”) i „liberalnych”. 272 głosowało przeciw, w tym frakcja „Zielonych”, bo w ich opinii procedowany pakt rzekomo „narusza prawa migrantów i azylantów”, a 46 wstrzymało się.

Łącznie głosowano nad dziesięcioma tekstami legislacyjnymi wchodzącymi w skład ww. paktu. Wszystkie zostały przyjęte. Zakładają one dwa tzw. mechanizmy wspierania tych krajów UE, do których już napłynęło i nadal napływa szczególnie dużo uciekinierów z Azji, Afryki, z krajów bałkańskich i innych stron (wspierania takich krajów, jak Włochy, Grecja, Hiszpania, Francja, Holandia, Austria i Niemcy, co jednak oficjalnie nie zostało zapisane).

Pierwszy z nich to obowiązek tzw. europejskiej solidarności, czyli obowiązek rozlokowania każdego roku co najmniej 30 tys. ww. uciekinierów do tych krajów UE, do których dotychczas przybyło ich niewielu.

A więc w praktyce zapewne przede wszystkim do krajów Europy Środkowej i południowo-wschodniej, jak np. Polska, Węgry, Chorwacja czy Rumunia, a także m.in. Portugalia, Irlandia, Dania czy Finlandia. Choć przy tej „relokacji” tysięcy chętnych do azylu w Europie ma być ponoć brany pod uwagę także PKB każdego kraju, a więc jego potencjał gospodarczy i budżetowy. Konkretne „kwoty” Murzynów, Arabów, uciekinierów z Afganistanu czy Bangladeszu i innych przybyszów, które każdego roku będą musiały przyjąć te i inne kraje, mają ustalać komisarze UE i ich urzędnicy – zapewne podobnie, jak dawniej komisarze i urzędnicy sowieccy. Choć w teorii mają to ustalać w porozumieniu z rządami poszczególnych państw. Alternatywnie, poszczególne kraje UE będą mogły wpłacić do unijnej kasy w Brukseli po 20 tys. euro za każdą wyznaczoną im (do przyjęcia i wieloletniego utrzymania), a nieprzyjętą osobę lub ewentualnie „wziąć udział w operacjach na granicach zewnętrznych Unii” [?]. O jakie operacje i koszty z nimi związane tu chodzi, na razie bliżej nie wiadomo. Te nowe reguły mają zacząć obowiązywać od stycznia 2026 r.

Z kolei drugi „mechanizm” – tzw. europejskiej wzmocnionej solidarności – ma być „uruchamiany w sytuacjach nagłych”, w których liczba nielegalnych „migrantów” przekraczających granice krajów UE będzie już tak duża (tj. może np. ponad milionowa w skali roku?), że już będzie „zagrażać wydolności systemu”. To rozporządzenie w sprawie „reagowania na sytuacje kryzysowe” zostało przyjęte głosami 322 posłów, a 266 było przeciw. Cały ten euro-komunistyczny „pakt migracyjny” będzie jeszcze musiała zatwierdzić Rada UE, czyli rada rządów krajów członkowskich – prawdopodobnie na swoim posiedzeniu zaplanowanym na 29 kwietnia. Jednak w opinii szeregu komentatorów niemieckich i innych, ma to być już tylko formalność – pomimo zdecydowanego i oficjalnego sprzeciwu rządów Słowacji i Węgier oraz mniej zdecydowanego sprzeciwu i wątpliwości części władz Chorwacji i Rumunii. Bo traktatowe prawo weta – przysługujące każdemu państwu członkowskiemu na podstawie traktatu o UE – w tym przypadku ma nie być respektowane. Już w grudniu zrezygnowano bowiem z wymogu jednomyślności. Niemal wszystkie rządy państw – poza Budapesztem – zgodziły się wówczas na to. Rządowa Warszawa też.

Wunderbar!

Ww. pakt UE zawiera też zapisy o szybszym rozpatrywaniu wniosków o azyl, też na granicach UE, a także sporo innych. Mają one „kompleksowo uregulować” politykę imigracyjną i azylową we wszystkich krajach UE – też poprzez totalne ujednolicenie przepisów i procedur we wszystkich 27 krajach euro-kołchozu. Wszystko to łącznie okaże się zapewne bardzo szkodliwe dla Polski i większości innych krajów Europy. Powyższe i inne postanowienia władz UE, które wcale nie zmierzają do jakiegoś zdecydowanego powstrzymania niekontrolowanej i nielegalnej imigracji do krajów UE setek tysięcy egzotycznych cudzoziemców rocznie, jak to się dzieje już od roku 2015, to bowiem wielkie niebezpieczeństwo dla tych krajów. Bo po ich ostatecznym przyjęciu przez rządy i władze UE, liczba tych niezaproszonych przez narody Europy przybyszów zapewne jeszcze wzrośnie. Ponieważ ten pakt jest w swej istocie swoistym zaproszeniem dla kolejnych milionów nielegalnych „migrantów”. A jeszcze bardziej dla ich przemytników, którzy od władz UE właśnie otrzymują kolejne sygnały, że mogą wysyłać i przewozić do Europy jeszcze więcej ludzi z Afryki itd., bo nikt ich od brzegów i granic Europy siłą nie odpędzi. Wprawdzie minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó zapowiedział, że jego rząd nadal „nie pozwoli na żaden wjazd nielegalnym imigrantom ani z południa, ani z zachodu”, a Węgry nadal będą chronić – pomimo presji Brukseli – granice swoje i unijne, ale to dla Polski i narodów Europy niewielkie pocieszenie. Bo jak słusznie dodał węgierski minister: ten „pakt ma na celu rozszerzenie na Europę Środkową problemu Europy Zachodniej, który rozpoczął się, gdy zrezygnowała ona z obrony własnej tożsamości, kultury i społeczeństwa, pozwalając nielegalnym imigrantom na ich wjazdy, tworząc podwójne społeczeństwa i zwiększając zagrożenie terroryzmem”. Natomiast rzecznik węgierskiego rządu Zoltán Kovács powiedział dziennikarzom, że uchwały parlamentu UE z 10 kwietnia, zatwierdzające ww. plany polityki imigracyjnej i azylowej UE, to rozwiązanie, które stanowi poważne naruszenie suwerenności narodowych państw.

Richtig!

Radość rządzących euro-komunistów

Zdaje się jednak, że kierownicy euro-komuny wcale nie przejmują się dość mocną krytyką ww. paktu i całej ich wieloletniej i niezwykle szkodliwej polityki imigracyjno-azylowej przez szefów rządów i ministrów Słowacji i Węgier czy też przez niektórych polityków z Chorwacji, Czech, Polski czy Rumunii. Np. szefowa euro-komunistycznych komisarzy Ursula von der Leyen uznała ww. głosowanie w parlamencie UE w sprawie paktu za „historyczne” i za „wielkie osiągnięcie dla Europy”. Oczywiście dla ich (komunistycznej) Europy, bo nie dla naszej. A kanclerz rządu RFN Olaf Scholz określił tę „reformę azylową” UE jako „krok historyczny i niezbędny”. Bo rzekomo „ograniczy on nielegalną migrację i wreszcie odciąży kraje, które są nią szczególnie dotknięte” – stwierdził Scholz. Z kolei szefowa MSW Niemiec Nancy Faeser z SPD oświadczyła, że powyższa „reforma” rzekomo „skutecznie ograniczy nielegalną migrację i odciąży lokalne władze”, bo „w przyszłości odpowiedzialność za uchodźców zostanie rozłożona na więcej krajów”.

Och ja, natürlich!

Tymczasem „postępowa” komisarz UE do spraw wewnętrznych, która przez kilka lat nadzorowała prace urzędników UE nad fatalnym (dla narodów Europy) paktem o imigracji i azylu – komunistka ze Szwecji Ylva Johansson – postraszyła krytyków i wątpiących jakimiś „krokami prawnymi wobec państw, które nie będą respektować paktu o imigracji”. Bo „wszystkie państwa członkowskie muszą to szybko wdrożyć i zastosować” – surowo zapowiedziała Johansson.

Jawohl!

Tu należy przypomnieć, że tylko w ubiegłym roku, wskutek idiotycznej i lewacko-destrukcyjnej polityki rządzących euro-kołchozem, w krajach UE złożono w sumie aż 1,14 miliona azylowych wniosków – najwięcej od siedmiu lat, tj. od pamiętnego roku 2016. Zarejestrowano też aż ponad 380 tysięcy nielegalnych przekroczeń granic, z czego około połowę na tzw. szlaku środkowo-śródziemnomorskim, tj. w Italii i jej okolicach.

Super!

W tej całej skandalicznej aferze, związanej z przyjmowaniem i utrzymywaniem od lat milionów uciekinierów z krajów muzułmańskich, murzyńskich i innych (na koszt europejskich, w tym też polskich podatników), ciekawe jest m.in. to, że w przeddzień ww. decydującego głosowania w parlamencie UE niemiecka prasa nareszcie podała („Bild” i inne gazety) rzecz bardzo ważną i oczywistą, choć do tej pory starannie przez wielkie media i przez polityków przemilczaną. Podała, że (zgodnie z twierdzeniami niektórych socjologów i publicystów – przedstawianymi już od lat) stale rośnie udział imigrantów i azylantów w całej przestępczości w Niemczech i w poszczególnych krajach Niemiec. Okazało się, że np. w Bawarii imigranci i azylanci różnych kategorii, którzy w końcu ub. roku stanowili już w sumie aż ponad 17,1 proc. całej ludności tego 13,5 milionowego kraju (!), byli w ubiegłym roku sprawcami aż 39,6 proc. wszystkich wykrytych tam przestępstw. A np. w landzie Hamburg imigranci z Afryki, Azji i innych stron, którzy stanowią tam już ponad 16,9 proc. ludności, popełnili aż 49,6 proc. wszystkich wykrytych tam przestępstw (wg jungefreiheit.de).

Sehr schön und europäisch!

jak i z czego zbudować ELEKTRYK

Albo and Bowen, too dumb to understand.

So is much of Australia.

 This is a “CAT 994H” loader

“It burns 7560 litres of diesel fuel for 2x 24 hour shifts.

“A machine like this is required to move 500 tons of earth/ore which will be refined into one lithium car battery. Lithium is refined from ore using sulfuric acid. The proposed lithium mine at Thacker Pass, Nevada is estimated to require up to 75 semi-loads of sulfuric acid a day.!
The acid does not turn into unicorn food as AOC believes.

 Refining lithium has created several EPA SUPERFUND SITES, AND IT IS VERY TOXIC TO THE ENVIRONMENT.!

 A battery in an electric car, let’s say an average Tesla, is made of:25 pounds of lithium, 60 pounds of nickel, 44 pounds of manganese, 30 pounds of cobalt, 200 pounds of copper, and 400 pounds of aluminum, steel, and plastic, etc…. averaging 750-1,000 pounds of minerals, that had to be mined and processed into a battery that merely stores electricity…. Electricity which is generated by oil, gas, coal, or water ( and a tiny fraction of wind and solar )….

That is the truth, about the lie, of “green” energy.
There’s nothing green about the “Green New Deal”.

 People had better learn how to vote or this nonsense will continue to flow down on top of you from the throne of government upon of which you put these people.

 Stop drinking the Green New Deal’s sulfuric acid

Dr. Phillip A. Fields

University of South Alabama

Mobile, Alabama

Nie da się pogodzić niepodległości Polski z ideą wspólnego państwa europejskiego pod kierownictwem Niemiec

Witold Gadowski: nie da się pogodzić niepodległości Polski z ideą wspólnego państwo europejskiego pod kierownictwem Niemiec

nie-da-sie-pogodzic

„Przywykliśmy traktować wybory do Parlamentu Europejskiego jako swoistą ciekawostkę, która wybranym otwiera drzwi do obłowienia się i życiowego ustawienia. Podobnie wybory te traktują władze największych partii politycznych, które wysyłają tam swoich zaufanych funkcjonariuszy na sowite emeryturki”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.

Publicysta zwraca uwagę, że tegoroczne wybory do PE powinny jednak zbudzić większe emocje i zainteresowanie, ponieważ odbywają się w momencie, kiedy w decydująca fazę wkracza projekt superpaństwa o nazwie Unia Europejska.

Czym jest to superpaństwo? Jest to, jak wyjaśnia Gadowski, „jedno wielkie i biurokratycznie owładnięte przez neokomunistyczne idee państwo zmierzające do odebrania państwom narodowym – w tym Polsce – większości atrybutów suwerenności narodowej”. Tworzona jest więc struktura, którą można nazwać Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich.

„Nie da się pogodzić niepodległości Polski z ideą wspólnego państwa europejskiego pod kierownictwem unijnej biurokracji, w praktyce zdominowanej przez Niemcy, z pewnym udziałem Francji. (…) Na szali jest polska niepodległość, za którą wiele pokoleń naszych przodków przelewało swoją krew. Czy teraz, w obliczu ich poświęceń, mamy prawo zrzec się suwerenności na rzecz skomunizowanego superpaństwa, które już zaczyna nie radzić sobie samo ze sobą?!”, pyta ekspert programu „Prawy Prosty PLUS” na antenie PCh24 TV.

„Jeśli oddamy niepodległość i przyświecające jej wartości: Bóg, Honor, Ojczyzna, staniemy się jedynie uczestnikami katastrofy, nawet w tej sytuacji jednak będziemy tylko uczestnikami drugiej kategorii”, podsumowuje Witold Gadowski.

Źródło: tygodnik „Niedziela” TG

Franciszek po prostu głupi. Ale i wyjątkowo bezczelny.

25 kwietnia 2024 pch/franciszek-po-prostu-glupi

Papież Franciszek obraża ludzi, którzy nie wierzą w zmianę klimatu. „Są po prostu głupi”


[To nie sprawa “wiary”, ciemniaku. To wiedza, geofizyka przedstawia dowody, a klimatyści podkłamują. M. Dakowski]

Papież Franciszek jest przekonany, że zmiana klimatu to fakt, a ci, którzy ją krytyką, są po prostu głupi. Ojciec Święty mówił na ten temat w rozmowie z CBS Evening News.

W wywiadzie wyemitowanym przez stację CBS News 24 kwietnia, papież odniósł się do kwestii tzw. zmian klimatycznych. Dla papieża Franciszka to nie pierwszyzna; pisał o tym w encyklice ekologicznej Laudato si z maja 2015 roku, a ostatnio w adhortacji apostolskiej Laudate Deum, gdzie stawiał bardzo ostre i jednoznaczne tezy dotyczące antropogenicznej natury tzw. zmiany klimatu.

W rozmowie z CBS News papież został zapytany o swój osąd tzw. negacjonistów klimatycznych, czyli osób, które nie zgadzają się z rzekomym faktem zmian klimatu, zwłaszcza w aspekcie ich antropogenicznego pochodzenia.

To są ludzie, którzy są głupi; są głupi nawet kiedy pokaże im się badania. Oni w to nie wierzą. Dlaczego? Bo nie rozumieją sytuacji albo mają w tym interes. Ale zmiana klimatu istnieje – powiedział papież Franciszek.

Kilka dni temu Państwowy Instytut Geologiczny opublikował analizę, zgodnie z którą globalne ocieplenie jest faktem, ale nie ma bynajmniej genezy ludzkiej, a co więcej – średnia temperatura na ziemi jest dziś w wielu miejscach i tak niższa, niż przy poprzednich analogicznych okresach w historii klimatu; co więcej do 2100 roku ma dojść do zasadniczego ochłodzenia. Analiza została ostro skrytykowana przez szeregi klimatystów, co doprowadziło Instytut do publikacji solennych przeprosin i złożenia obietnicy, że publikacja tak «niezweryfikowanych» treści więcej się nie powtórzy.

=================================

M. Dakowski: To nie Państwowy Instytut Geologiczny, lecz prof. Leszek Marks.

Por.:

Prof. Leszek Marks, geolog, jasno: Wpływ człowieka na klimat – niewielki!

A oto, jak różne łachudry – propagandyści KŁAMIĄ i zastaraszają naukowców i zwykłych ludzi nt. “klimatu”. Niejaki Rożek i klimatolożka są w rozpaczy.

——————————————————-

Źródła: lifesitenews.com, pch24.pl Pach

https://pch24.pl/grozna-adhortacja-laudate-deum-to-skrajnie-zideologizowany-dokument/embed/#?secret=WIw1mVpir8#?secret=iGnKKJ6MuZ

“Głupi negacjoniści klimatyczni nie wierzą w badania”. Nowy dogmat Franciszka w CBS

Głupi negacjoniści klimatyczni nie wierzą w badania. Nowy dogmat Franciszka w CBS

Papież Franciszek
Papież Franciszek Źródło:PAP/EPA / Alessandro Di Meo

Kiedy dwoje dzieci się kłóci i jedno z nich nie znajduje dobrego argumentu, najczęściej nazywa to drugie „głupim”. Może też wyciągnąć język, pluć, zacząć przedrzeźniać, obrazić się i uciec.

Przykro to powiedzieć, ale dokładnie taką samą argumentację postanowił zastosować ostatnio papież Franciszek w dyskusji z krytykami opowieści o globalnym ociepleniu. W wywiadzie wyemitowanym przez stację CBS News 24 kwietnia, Franciszek kolejny raz, który to już z rzędu, zajął się sprawą klimatu i pytaniem czy ulega on zmianie czy też nie. Dziennikarze stacji CBS zapytali go co sądzi o tzw. negacjonistach klimatycznych. Franciszek udzielił następującej odpowiedzi: „To są ludzie, którzy są głupi; są głupi nawet kiedy pokaże im się badania. Oni w to nie wierzą. Dlaczego? Bo nie rozumieją sytuacji albo mają w tym interes. Ale zmiana klimatu istnieje”.

Naprawdę, nikt nie niszczy tak szybko i tak skutecznie autorytetu papieskiego jak właśnie Franciszek.

Po pierwsze, powinien powiedzieć, że nie zgadza się z określeniem „negacjonista” w odniesieniu do klimatu. Słowo to bowiem ma wyłącznie charakter propagandowy i ma na celu zamknąć usta krytykom. Zostało ono przejęte z języka ideologii holocaustianizmu, gdzie pierwotnie odnosiło się do tych, którzy negowali masowe mordowanie Żydów przez Niemców podczas II wojny światowej, a następnie zaczęło oznaczać po prostu każdego, kto nie zgadzał się z oficjalna narracją żydowską. W ten sposób naturalną ludzką niechęć do tych, którzy zaprzeczali oczywistym faktom – a takim był wprowadzany w życie plan ludobójstwa Żydów – można było przenieść na tych, którzy podważali oficjalne dane o liczbie ofiar lub podawali inny kontekst w jakim doszło do zbrodni, na przykład zwracając uwagę na to, że była ona jedną z wielu popełnionych podczas ostatniej wojny.

[—]

=========================

Pozostało 76% tekstu

[Ależ oczywiście nigdy nie dam paru złotych tym [pismakom? łobuzum? No nie, piszą słusznie. Ale to zachęcanie do płacenia – żałosne. M. Dakowski]

Krążenie elit. Życie na linie 15.

Życie na linie 15

Krążenie elit

PG

Chłopcy ze spółdzielni „ Okienko”, gdy już doszli do rozumu i przestali uważać swoją spółdzielnię za pępek świata, zastanawiali się często kto właściwie, za czasów komuny, był ich oficerem prowadzącym. Niektórzy podejrzewali o to prezesa. Raczej niesłusznie. Po pierwsze został w polityce szybko odsunięty na boczny tor podczas gdy Chyży nieustannie konsumował korzyści uzyskane nie wiadomo właściwie – szczególnie początkowo – za co. Po drugie było widać, że posiadana wiedza prezesowi ciąży. Prezes musiał wiedzieć dużo, zapewne zbyt dużo. Ktoś kto wie zbyt wiele, ale nie daje się kupić, nadaje się zarówno w gangu jak i w polityce tylko do odstrzału. I faktycznie prezes ginie potem tragicznie w powszechnie znanej katastrofie.

Chłopcy byli wręcz rozczulający w swojej naiwności. Twierdzili, że, o ile spełnione są odpowiednie warunki, to w życiu, w sztucę i w polityce wygrywa zawsze najlepszy. Te warunki to oczywiście liberalna demokracja. Powoływali się przy tym na rozumianą opacznie teorię krążenia elit niejakiego Vilfreda Pareta. W ich przekonaniu lepsza elita zastępowała zawsze tę gorszą. Nie zadawali sobie pytania „ Dla kogo lepsza?”. Nie rozumieli że ta „ lepsza” w sensie Pareta elita, to elita bardziej drapieżna, bardziej zdeterminowana, przez to bardziej skuteczna w przejmowaniu władzy i najczęściej bardziej szkodliwa dla społeczeństwa.

Z właściwą sobie naiwnością twierdzili również, że prawdziwa sztuka to ta, która przeszła próbę czasu. Nie rozumieli roli umowy społecznej, która nadaje wartość zarówna dziełu sztuki jak i walucie. Nie rozumieli skomplikowanych mechanizmów tej umowy. Z przyczyny swej naiwności nie bardzo rozumieli również dlaczego do polityki wszedł z przytupem Chyży, którego uważali za głupka, a wypadł z niej na długo przed swoją śmiercią, odstawiony całkowicie na boczny tor, inteligentny prezes „ Okienka”.

Ciekawe kiedy ujawnione zostaną tak zwane kompromaty dotyczące Chyżego, które niewątpliwie gdzieś są przechowywane. Ciekawe czy faktycznie to on był oficerem prowadzącym za czasów prosperity „ Okienka”.

Ale najtrudniejsze do odgadnięcia jest jakie fakty z życia i działalności Chyżego zdołałyby poruszyć dotknięte powszechną lemingozą polskie społeczeństwo.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

AGONIA LOGOSU, czyli widmo braku sensu krąży nad Europą

Agonia Logosu

Autor: wawel , 30 kwietnia 2024 ekspedyt

AGONIA LOGOSU, czyli widmo braku sensu krąży nad Europą

Wizja Tondala autorstwa Hieronymus Bosch

„Był dzień wiosenny. Ptaki napełniały powietrze świergotem swych pieśni, a ludzie, pochłonięci różnymi obowiązkami, namaszczeni byli świętością męczącego wysiłku. Wszystko pracowało według przeznaczenia: drzewa, planety, rekiny. Jeden tylko był wyjątek – Rozum, Logos-Stwórca! Leżał na drodze w podartym odzieniu. (…) Otępienie z ryjem wieprza roztaczało nad nim swe opiekuńcze skrzydła i rzucało mu tkliwe spojrzenia. Był pijany! Straszliwie pijany! (…) Echo rozbrzmiewało jego słowami bez związku (…).”

[Lautreamont, Pieśni Maldorora, Pieśn trzecia – parafraza autora]

I. SYMPTOM ATROFII SENSU: ELOKWENTNI DROBNI CWANIACY NA SZNURKACH

Logos umiera w Europie. To nie Bóg umarł. Można napisać, że Logos został uszkodzony, zraniony, ale tak oględna diagnoza nie oddawałaby ogromu zgorszenia tym, co się dzieje. Dotarł do moich uszu, bo powiedzieć „słuchałem” to zbyt wiele, zbiór zdań, zwany przemówieniem, wystąpieniem czy też może lepiej byłoby powiedzieć: „pieniem”, wypowiedziany przez Premiera dużego, europejskiego kraju, p.Donalda Tuska. Był to bełkot absolutny, jak zawsze i jak zwykle u tego człowieka. Nie on pierwszy jednak i nie on – summa summarum – jest winny. Nie jest winny też tłum, który go tam wyniósł i posadził. Tłum wszak ma to, co mu się zaaplikuje, czyli poglądy wyprodukowane przez mocodawców tego, czy innego figuranta. Winna jest struktura i atmosfera, które umożliwiają utratę logicznego spojrzenia i tworzą okazję dla nieprzepuszczających żadnej okazji. Bełkot Kwaśniewskiego i Wałęsy niczym się nie różnił od tuskowego, oprócz kolorytu subkulturowego. Wcześniej uczył nas tego bełkotu Urban swoimi felietonami. A jeszcze wcześniej bełkotali dziesiątkami lat urzędnicy, funkcjonariusze i poplecznicy przestępczo zorganizowanego tworu o nazwie PRL. Bełkotała cała Wschodnia Europa, ale była to panowanie bełkotu li tylko umowne. Bełkot oficjalny spełniał rolę tylko hasła i odzewu, niezbędnych akcesoriów grup przestępczych, kryptoreligijnych lub grup spiskujacych (w tym przypadku byłby to spisek przeciw prawdzie i ludzkiej naturze).

Duża część zniewolonych narodów zachowała jednak zdrowy zmysł widzenia bezsensu i nieprawości. Oficjalnie wypełniała wymogi ceremonialnego języka, prywatnie natomiast chroniła kryteria sensu. Po kryteria sensu można było sięgnąć też do świata Zachodu. Dziś w Europie trwanie przy sensie jest prawie niemożliwe dla przeciętnego obywatela, gdyż nowomowa, manipulacje światem wartości oraz regulacja celna ruchu informacyjnego pomiędzy państwami europejskimi zostały przejęte przez obowiązujacy model unifikacji europejskiej wprost z praktyk dyktatur demokracji ludowej.

Bełkoczą zawsze ludzie, którzu chcą ukryć swoją niekompetencję albo swoje zamiary, odmienne od deklarowanych. Jest jeszcze trzeci rodzaj bełkotu: bełkot nieświadomych i naiwnych na dole, zmanipulowanych przez tych na górze, czyli bełkot okłamanych, którzy dla swojego spokoju psychicznego racjonalizują swoje wybory, żądze oraz defekty i w efekcie, niepostrzeżenie dla siebie samych, zaczynają posługiwać się alogicznym slangiem sączonym dla nich z góry. Jako dobrze rozpoznana grupa docelowa nieświadomie asymilują skonstruowany dla uwikłania ich – uniwersalny rozpuszczalnik sensu. Trochę bardziej uczenie możemy to nazwać polityczną destrukcją języka i sensu (LTI, nowomowa etc.), lub nowożytną alchemią władzy.

Gdy Urban zamienił pióro na mikrofon rzecznika rządu, przeciętny Polak nie ukrywał obrzydzenia, jednak zarazem nie był w stanie ukryć podziwu dla inteligencji Urbana. I tu zbliżamy się do sedna demokracji. Hodowany przez demokrację typ obywatela, to właśnie elektorat, target Urbanów, Kwaśniewskich, Baumanów. W czasie gdy Urban popierał oprawców – gros społeczeństwa – potępiając treść, wyrażała podziw dla jego intelektu. Oderwanie formy od treści, hypertrofia formy i kamuflujących ozdobników – oto obraz języka prokurentów grup biznesowych, lub cwanych megalomanów marzących o zapisaniu się na kartach dziejów, czyli polityków. Błędne widzenie istoty rozumności – to clou chaosu.

Dla kogoś, kto stoi niżej, ci co są powyżej, są lokalizowalni jako „wielość”, ale już nierozróżnialni. Człowiek z niedowładem funkcji racjonalnych dzieli świat na głupich, inteligentnych, sprytnych, naiwnych oraz  tych, o których trudno mu coś powiedzieć. W głowie Kowalskiego, Johnsona czy Schmidta Urban jest pośród tych, co rezydują w nieosiągalnym dla Everymana, nieróżnicowalnym zbiorze inteligentnych, niegłupich, mądrych. W głowie człowieka przeciętnego, człowieka demokratycznego Urban jest obok św.Augustyna, Kołakowskiego, Nietzschego, Geremka etc. Wszystkich on jakoś tam podziwia, za to, co mają, a czego on sam nie posiada, za eksponowaną pozycję społeczną, za ów rzucający się w oczy  witz, za sprawność budowania rozległych konstrukcji zdaniowych i za coś, co wydaje się mu logiką, a jest tylko tejże izotopem i złudzeniem. Dokonanie porównania i rozróżnienia odmiennych racji, które stoją za każdą z tych postaci z podsuniętego panteonu, niedosiężnych dla Kowalskiego – przekracza jego możliwości.

Dlatego potrzebuje on podpowiedzi takich jak: błysk obcobrzmiących słówek, jakość krawatu, szyk żony, bądź kochanki oraz liczba celebrytów popierajacych danego pretendenta. Bezczelność Chaosu jako przeciwnika Logosu posunęła się aż do tego, że arkana bezładu wykładane są na uczelniach jako P.R. (public relations). I tak się toczy demokracji światek. I na to zezwalamy, pomstując potem na skutki, na konkretne osoby lub partie, zamiast widzenia przyczyn. I dlatego trzeba osłabiać szkolnictwo, byśmy łatwiej zezwalali na wszystko, czyli na destrukcję logiki i sensu…

II. TYRANIA PRZECIĘTNOŚCI

Dlatego też nie rozdzieram szat nad niewiarygodnym bełkotem Tuska w każdej jego wypowiedzi. Identyczny był „a-sens” każdego ze zdań Kwaśniewskiego. Naród zaś był w zachwycie nad „inteligencją” Olka, co pokazywały skwapliwie sondaże, ankiety uliczne i researche prywatne, które wielu spośród nas robiło wśród rodziny i znajomych.

Dlaczego śmierć Logosu, nie zaś śmierć filozofii? Z wielu powodów. Gdy wakuje zdolność rozpoznawania prawdy na terenie filozofii, bywa, że Logos chroni się w poezji, eseistyce, teatrze, prozie, naukach ścisłych, filmie. Czy znajdziemy go dziś w dziełach Pilcha, Kozyry, Opałki, Pasikowskiego, Wajdy, Baumana? Niestety, dominujący front polskiej sztuki, literatury i humanistyki jest tylko echem prestidigitatorskich i sofistycznych sztuczek rozsiewanych na Zachodzie od dziesiątek lat przez korporacyjne, bezzałogowe aeroplany odgórnych planów i projektów utopijnego, tolerancyjnego i bezproblemowego super-mrowiska. Nie ma ten okazjonalny, lokalny panteon nic wspólnego z poszukiwaniem, odbudową i odzyskiwaniem sensu utraconego na rzecz walki o imperium surowców i o władzę jednej globalnej bez-myśli. Słowackiego papuga i paw narodów okazują się stworzeniami nieśmiertelnymi… I ciągną nas – mniejsza o to, czy świadomie, czy nie – w boschowski kloaczny dół świata kuglarzy.

Przeciętny inteligent bądź intelektualista, dzisiaj jest w stanie udowodnić dowolną tezę. Nikt nie mówi tego jawnie, ale typ i poziom edukacji w cywilizacji powojennej (tak nazywam czas od 1945r.) rodzi formację umysłową człowieka, który dostaje do ręki kilkoro narzędzi (kiepskich firm) i zostaje rzucony w przestrzeń twórcy, klienta lub ofiary darwinowskiego wolnego rynku. Jest to sytuacja rodem z programów popularyzujących umiejętności survivalu. Masz różne narzędzia i przedmioty, słowa, pojęcia i wybrane procedury myślenia i masz je tak zastosować – często wbrew ich przeznaczeniu – by dzięki temu przetrwać. To oducza rzetelności i namysłu. W takiej sytuacji postawiono Logos, mowę, język, rozum i sens. Jego skrawki, jak okruchy andersenowskiego zwierciadła królowej śniegu, walają się po głowach ludzi, którzy próbują do czegóż to lepiej się one nadają: do wbijania gwoździ, obierania ziemniaków, napisania prawa dopuszczającego wybrane formy pedofilii i eutanazji, czy zaszokowania publiczności jakimś dziełkiem o naturze nicości.

Tusk buduje zdania i myśli podobnie jak…Lacan, Derrida, Badiou, Habermas, Kristeva etc., czyli jak gwiazdy europejskich uczelni, koryfeusze współczesnej „zatrutej” (że posłużę się adekwatnym terminem Bohdana Cywińskiego) humanistyki. Tusk jest jak Lacan, Derrida i Badiou, ale na innym poziomie oczywiście. Metoda jednak i cel są tożsame. Przyczyny inwazji takich osobników zainfekowanych złośliwym wirusem sofistyki są także te same.  Słaby system odpornościowy rozumu i pewne ściśle określone predyspozycje charakterologiczne predystynowały osobniki takie jak Lacan, Tusk do tego, by wejść w rolę nosicieli non-sensu. W przypadku polityków bycie reprezentantem bez-sensu przekłada się oczywiście na destrukcję niezależności i potęgi organizmów państwowych na czoło których się wpychają oraz na degradacje materialną ich obywateli, ale o nie o tym aspekcie, jako wtórnym, jest ten tekst. Leczenie, jeśli ma się zacząć, musi być przyczynowe a nie objawowe. Czy owe wejścia w rolę rozsadników sensu w przypadku takich postaci jak Tusk, Lacan dokonywały się świadomie, czy też nieświadomie, to temat na habilitacje dla uczonych popleczników każdego status quo a dla linii obecnego wywodu całkowicie obojętny.

III. MOWA SPRYTU I KUPCÓW czyli OKUPACJA BASTYLII SENSU PRZEZ TRZECI STAN

Początek owego nurtu irracjonalizmu – bo tak, koniec końców, trzeba go nazwać – nie narodził się ani po drugiej wojnie, ani wraz z pierwszymi pracami językoznawczymi Stalina, ani nawet wraz z pełnymi sprzeczności i niedomyślanymi w żadnym aspekcie do końca – aforyzmami Nietzschego. Zdaniem nielicznych już niezależnych i racjonalnych badaczy i myślicieli, inicjacja destrukcji sensu w Europie zaczęła swój postęp wraz z naruszeniem integralności i podważeniem podstaw europejskiego Universum Christianum. Czy ulokujemy czasowo owe „zarodki zła na wyżynach” w okolicach Sigera z Brabancji (XIII w.), czy też raczej w czasach takich „intelektualistów” jak Wolter czy Condorcet – to już szczegóły. Był to rozpad, wtedy nieunkniony, tak jak dziś nieunikniona i powszechnie oczekiwana jest rekonstrukcja tego, co „się” rozbiło wówczas, a co musi zjednoczyć się, lecz już na wyższym poziomie niż ten, na którym egzystowała utracona wtedy jedność sacrum z profanum.

Mowa s p r y t u  to mowa ze sparaliżowanym Logosem.

Ciągi gramatyczne operujące kilkoma rzeczownikami abstrakcyjnymi, najczęściej wbrew ich zwykłemu zastosowaniu oraz mnóstwem synonimów mających stworzyć słowną zasłonę dymną, efektownie brzmiącą i nadać „mowom” wymaganą objętość. Nastrzyk objętości i wypełniacze sojowe. Oczywiście wszystkie konferencje prasowe, oświadczenia, odpowiedzi na interpelacje poselskie, artykuły redakcyjne itp. są też tylko ubraniem kilku słów w kreacje maskujące pustkę, ignorację oraz ukryte intencje i faktyczne centra decyzyjne słownictwem ze słownika wyrazów obcych. Do fabrykowania, „pisania”, „tworzenia”, „improwizowania” tego typu poprawnych gramatycznie konstrukcji znaczących, mogących wywierać duże wrażenie w świecie polityki bądź nauki – wystarcza prosty program komputerowy, który jest w stanie generować ich nieskończone ilości. Takie programy już powstały.

IV. UMIERANIE LOGOSU

Kto ma zacząć naprawiać zdewastowany sens? Kto ma to zrobić? Pani Beata? Beata habilitująca się pracą “Ewolucja myślowa Baumana”? Pani Beata będąca ulubionym wykładowcą wielu studentów i studentek filozofii i tym samym duplikująca, reprodukująca swoją półumysłowość? Czy też pan Andrzej nauczający propedeutyki filozofii w jednym z najbardziej renomowanych liceów w Polsce? Pan Andrzej przeżywający zachwyt nad technikami piarowskimi starożytnych sofistów i starajacy się o unijny grant na ich badanie?  Pan Andrzej pełen nieufności do filozoficznej pewności Platona i uwielbiający wielkoświatową atmosferę sympozjów i konferencji poświęconych postpolityce? Przeciwko komu więc protestujemy, zapytać się można w duchu Gogola? Może być tak, że protestujemy przeciwko temu, co w innym swym aspekcie nas…fascynuje. Swoją krytyczna postawę wobec rzeczywistości musimy uzupełnić o pierwiastek samooglądu…

Procesy ewolucji i inwolucji w przestrzeni cywilizacji zachodzą bardzo powoli, acz nieubłaganie. Kwestia jest inna: dlaczego cywilizacja wypracowała niewystarczające mechanizmy obronne, czyli kto, jakie warstwy, środowiska (filozofowie, wspólnota universitas, duchowni, literaci, politycy) miały tę funkcję pełnić i dlaczego od kilkudziesięciu lat przestały praktycznie w ogóle ją sprawować.

Dopóki refleksja europejska nie odpowie sobie na to, wciąż jeszcze niezadane, pytanie, albo przynajmniej nie zacznie odpowiedzi poszukiwać, dopóty siekiera będzie coraz mocniej przykładana do drzewa sensu. Czy oznakami rodzenia się owej nowej, wielkiej, refleksji rewizjonistycznej wobec doktryn panujących siłą inercji i łatwości na uniwersytetach, w prasie, parlamentach i w głowach mediokratycznie zarządzanych politycznych kibiców, doktryn będących niczym innym jak sofistycznymi zlepkami naiwnie humanizujących ideologii, czy tym zwiastunem są myśli Colliego, Voegelina, Negriego, Agambena – to już temat całkiem inny.

Póki co, żyjemy w świecie cyborgów umysłowych bądź żonglerów. Mechanicyzacja procesów myślenia ewokuje sztukmistrzostwo.  Króluje w polityce i naukach humanistycznych tekst mechaniczny, sztuczny, pozorowanie sensu, tekst dekoracyjny, użytkowy, którego jedynym celem jest linia obrony, racjonalizacja status quo autora w otoczce fajerwerków werbalnych. Metodą zaś owych peregrynacji umysłowych jest dekonstrukcja wszelkich tradycyjnie przyjętych związków frazeologicznych oraz trick łączenia, kojarzenia wszystkiego ze wszystkim. Linia obrony, pojęcie trafnie ustanawiające punkt odniesienia w świecie chwytów retorycznych i sądowych mów obrończych – jest tym, co reprezentantom władzy zastępuje klopotliwość i wysiłek podjęcia dialogu ze społeczeństwem i opozycją. W okaleczonym świecie dyskursu na miejscu rozmowy, dialogu i synergii poszczególnych, indywidualnych Logosów – mamy najczęściej butny monolog kpiarza i kuglarza.

Powiedzieć, że nie mamy tu do czynienia z badaniem, myśleniem, dyskusją, refleksją i dlatego nie ma tam Logosu – jest to powiedzieć za mało i nieprecyzyjnie. Teksty polityczne i manifesty nie muszą dyskutować problemu, a mimo to widać w nich brak Logosu.

Chorobą w tego typu tekstach nie jest brak dyskusji wewnętrznej lub otwarcia na dyskusję zewnętrzną, lecz niespełnienie warunków wstępnych do jej w ogóle rozpoczęcia: nieprzestrzeganie praw logiki. Logos tknięty jest chorobą bardziej źródłowo, u korzeni. Arystoteles nieprzypadkowo w pierwszym traktacie filozofii spekulatywnej, czyli w „Metafizyce”, poświęcił tyle miejsca refutacji poglądów destruktorów logicznych zasad sprzeczności i wyłączonego środka. Poglądów wygłaszanych przez Protagorasa, patrona współczesnej humanistyczno-tolerancyjnej nowomowy, który wraz z programami nauczania trafił pod strzechy gminnych szkół. Żeby wyłuszczyć jednak owe defekty logiki i epistemologii skryte w fundamentach takich dzieł, mów, stwierdzeń, haseł potrzeba rozumu klarownego. „Modne bzdury” Sokala i Bricmonta, „Myśl Nowej Lewicy” Scrutona, „Rozum i rzeczy” Gellnera – to dzieła bardzo ważne, swego rodzaju szczepionki na inwazję hochsztaplerów intelektualnych, ale wciąż jeszcze osamotnione i nie do końca zrozumiane w swych alarmistycznych konkluzjach. Dziś potrzeba rozumu, że się tak wyrażę, „antypostmodernistycznego” radykalnie i dogłębnie. Przemawiającego za pomocą najprzeróżniejszych form i środków wyrazu i przekazu. W przeciwnym wypadku Logos, w podartym odzieniu, wyrzucający z siebie potoki słów bez związku, powiązanych tylko prawidlowością gramatyczną, dokona żywota utaplany w błocie na jednej z dróg. Na naszej drodze…

V. ROZANIELONY GOLEM ZRZEKA SIĘ ŻYCIA

Drugim symptomem i zarazem przyczyną atrofii sensu jest konstrukcja natury ludzkiej na wzór człowieka przeciętnego. Konstrukcja natury ludzkiej, jej składowe, ich hierarchia i definicja gra zasadniczą rolę w utrzymaniu bądź utracie zdrowia cywilizacji i kultury, gdyż warunkuje konstrukcje takich, a nie innych, sposobów realizacji marzeń, aspiracji i celów ustalanych, preferowanych, umożliwianych bądź poddawanych ostracyzmowi przez czynniki rządowe w poszczególnych państwach. Chcesz zniszczyć lub zdobyć dane miasto lub państwo, podmień jego idee przewodnie, a samo podda się tobie – jak to mądrze rzekł kiedyś Hegel.

Gdy jesteś u władzy – skonstruuj taki model duszy i natury ludzkiej, który zagwarantuje ci wieczne panowanie. Następnie przeforsuj ów model jako dominujący, przy pomocy kilku uczelni i talii grantów naukowo go uzasadnij, poczym wciel w struktury społeczne, w kształt instytucji i w sposób egzekwowania prawa, w model szkolnictwa, uprawianej nauki i tworzonej sztuki – a władzy twojej nikt nie zagrozi.

Oto, jak kabalista, stworzyłeś Golema, sztucznego człowieka z gliny. Śrubkę w maszynie. Głos w urnie. Pył w urnie. I on rusza się, wygląda jakby żył, kupuje co chcesz i tam, gdzie go skierujesz, a co jakiś czas głosuje na ciebie i plotkuje o twojej rodzinie lub ją oklaskuje prezentującą się na scenie wielkich weekendowych tv-show. Chcąc nie chcąc i niezauważalnie dla samych siebie staliśmy się wyznawcami i gwarantami panowania sprytnych kabalistów, na rzecz których zrzeklismy się życia i dostępu do prawdy.

VI. NIEWOLNICTWO NAJNOWSZEJ GENERACJI – DOBROWOLNE

Postawa sofisty (bądź sceptyka) jest zwykłym samookreśleniem człowieka średnio inteligentnego. Dlatego sofista jest królem agor i mediów jako swój wśród swoich. Postawa sofisty i sceptyka jest samookreśleniem rozumu praktycznego, rozumu subiektywnego, rozumu skutecznego czy wreszcie „rozumu sprytnego” lub „asymilatywnego”. 

Idee przewodnie nie mogą być wytworem ludzi przeciętnie inteligentnych. Kierunek i model biegu i rozwoju cywilizacji to sprawy zbyt poważne, by złożyć je w ręce tych, którym się pali do takich funkcji lub którzy są na nie wpychani rękoma skrytych w cieniu „Kruppów”. Przeciętność i spryt – to dwa bóstwa współczesnej chorej, umierającej logosfery. Póki ich uzurpacje nie zostaną obnażone i…zdekonstruowane, póty coraz więcej będzie chorych państw, rodzin i jednostek. Albowiem nie wydadzą zdrowych owoców chore i nieodpowiedzialne struktury i dogmaty posługujące się gabinetowo-wiecową kabalistyką. Życie i Prawda są za mocne, by przegrać walkę z uzurpacją mechanizmu i sprytu. Życie i Prawda stworzyły ten świat i zawartą w nim możliwość odstąpienia od sensu. Teraz tylko muszą przyjść po swoje. Wbrew zadziwieniu głupców, którzy zbyt zadomowili się w przestrzeni umierania Logosu. I przyjdą po swoje.

To  nie  Bóg  umarł,  tylko  obumierający  w  człowieku  Logos  utracił  zdolność Jego odczuwania  a  tym  samym  umiejętność  wcielania  harmonii  w  świat  materii,  oddając  pole  tym, którzy  najbardzej  rwali  się  do  „sprawowania”  władzy. I  te  oto  marionetki bez-sensu i dysproporcji zgotowały  nam  tak absurdalny  świat,  jaki mamy.  Harmonia  nie  wróci  a  widmo  chaosu nie przestanie krążyć,  jeśli  w  pierwszym  rzędzie  nie  ujrzymy,  że  Logos jest  uwięziony  i   umiera. Zobaczenie  tego,  to  pierwszy  krok.  Pozaparlamentarny…

W Pacanowie […nyy.. a może w Izreael ?], oferują pokój i zgodne sąsiedztwo ?! Na własnych warunkach…

W Pacanowie, oferują pokój i zgodne sąsiedztwo?! Na własnych warunkach…

… na podstawach wolności, sprawiedliwości i pokoju


Deklaracja niepodległości Izraela (hebr. הכרזת העצמאות, Ha-Chrazat Ha-Acma’ut lub מגילת העצמאות, Megilat Ha-Acma’ut) – akt prawny ogłoszony w dniu 14 maja 1948 (5 ijar 5708) w Tel Awiwie, głoszący powstanie na części terytorium byłego brytyjskiego Mandatu Palestyny nowego niepodległego państwa Izrael. Deklaracja została ogłoszona i odczytana przez Dawida Ben-Guriona podczas proklamacji niepodległości Izraela.
Deklaracja niepodległości Izraela

Tekst Deklaracji

Naród żydowski powstawał w Ziemi Izraela. Tutaj ukształtowała się jego duchowa, religijna i państwowa tożsamość. Tutaj po raz pierwszy stworzył on państwo. Tutaj stworzył skarby kultury ogólnoludzkiej i przekazał całemu światu wieczną Księgę nad księgami.

Kierowani tym historycznym i tradycyjnym przywiązaniem, Żydzi w każdym pokoleniu dążyli do tego, by powrócić do swojej dawnej ojczyzny. W ostatnich dekadach zaczęli powracać masowo. Pionierzy [mapilim] i obrońcy, spowodowali, że zakwitła pustynia, przywrócili do życia język hebrajski, zbudowali wsie i miasta, stworzyli kwitnącą społeczność, która kontroluje swoją ekonomię i kulturę. Zbudowali społeczność, która kocha pokój, ale wie, jak się bronić. Która przynosi innym błogosławieństwo postępu i pragnie niezależnego bytu narodowego.



Ogłaszamy, że z chwilą wygaśnięcia mandatu w dniu dzisiejszym, wieczorem 6 ijar 5708 (15 maja 1948), do ustanowienia wybranych w zgodzie z konstytucją przyjętą do dnia 1 października 1948 władz państwa, Rada Narodowa pełnić będzie funkcję Tymczasowej Rady Państwa, a jej organ wykonawczy, Rząd Narodowy, będzie Tymczasowym Rządem Państwa Żydowskiego, zwanego Izraelem.

Państwo Izrael otwarte będzie dla żydowskiej imigracji z Diaspory i będzie wspierać rozwój kraju dla pożytku wszystkich jego mieszkańców. Zbudowane będzie na podstawach wolności, sprawiedliwości i pokoju – tak jak je widzieli prorocy Izraela. Państwo żydowskie zapewni wszystkim swoim mieszkańcom równość społeczną i polityczne prawa niezależnie od wyznania, rasy i płci. Gwarantować będzie wolność wyznania, sumienia, słowa, edukacji i kultury. Chronić będzie miejsca święte wszystkich religii i będzie postępować zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych.

Wzywamy – w samym centrum wymierzonej w nas napaści – arabskich mieszkańców Państwa Izrael do zachowania pokoju i współpracy w tworzeniu państwa na podstawie pełnego i równego obywatelstwa i należnej reprezentacji w jego tymczasowych i trwałych instytucjach.

Wyciągamy przyjazną dłoń do wszystkich sąsiadujących z nami państw i ich narodów oferując pokój i zgodne sąsiedztwo. Zwracamy się z wezwaniem do ustanowienia więzów współpracy z niezależnym narodem żydowskim zamieszkałym na swojej ziemi. Państwo Izrael gotowe jest wziąć udział we wspólnym wysiłku rozwoju całego Bliskiego Wschodu.

Dokument podpisali…


No i wzięło, oferując pokój i zgodne sąsiedztwo.



“Zrujnowane miasta i wsie, poranieni ludzie, ciała zabitych i strach ocalałych: strumień takich obrazów płynących z Gazy nie ma końca. Ale w internecie są też inne nagrania: te, które izraelscy żołnierze sami tam wrzucają, na TikToku albo platformie X (dawnym Twitterze)”.
„Wysadziliśmy całą wieś. Niezłe szaleństwo!”



O „zniszczeniu” mówił też np. niedawno w wywiadzie radiowym jeden z oficerów 188. Brygady Pancernej: „Musimy dopilnować, żeby wszędzie tam, gdzie siły zbrojne wkraczają w Gazie, następowało zniszczenie. Ni mniej, ni więcej. Tam, gdzie był 74. batalion, działo się właśnie to. Gdziekolwiek byliśmy, zostawał piasek”.  


A wszytsko to “w imię miłości na własnych warunkach”, pojmowanej jak bądź.



Your browser does not support the video tag.
Your browser does not support the video tag.

Muhammad Shehada: Cywile i struktury cywilne NIGDY nie powinni być celem

Your browser does not support the video tag.


@dżon

Mentis Hospitium – pars duo.

Mentis Hospitium – pars duo. Jasiek 🙂 jasiek/mentis-hospitium-pars-duo

Jeszcze Polska nie zginęła. Isten, áldd meg a magyart. يا رب احفظ الفلسطينيين.

Oj nie tak miało być, nie tak!

Mija 20 lat od anszlusu naszej Ojczyzny do czwartego rajchu
*
Przez ten okres udało nam się rozwiązać wszysktie problemy: spłacić długi, zażegnać kryzys demograficzny, odzyskać suwerenność monetarną, odbudować przemysł ciężki, lekki, farmaceutyczny, uzyskać nadwyżki w ZUS, a po ulicach jeździ już milion ałtów (pisownia celowa) elektrycznych, które same ładują się bezprzewodowo podczas jazdy (to polski wynalazek). Każdy ma już willę z basenem albo przynajmniej dwa mieszkania i bungalowa, a banki pękają w szwach i dyskach od oszczędności zgromadzonych tam przez Polaków. W OFE też ;-( 
Dobrobyt do polskich domów i mieszkań wlewa się już natomiast nie tylko przez okna i drzwi, ale przebija się z niespotykaną wręcz nachalnością przez każdą szczelinę/czerpnię/klimatyzację/ pompę ciepła i dobrobytu.
Oto dowód:
https://gospodarka.dziennik.pl/artykuly/9499836,ludnosc-polski-gus-podal-najnowsze-dane.html

****

Chiny wbijają klin między “przodującą demokrację” a UE
*
5 maja rozpocznie się podróż przywódcy Chin Xi Jinping’a do Europy. Odwiedzi on Francję, Serbię i Węgry – państwa zabiegające o chińskie inwestycje. 
Jednak niektórzy martwią się, że przwodniczący Xi będzie przekonywał, że Chiny mają Europie do zaoferowania więcej niż “przodująca demokracja”,a sama wizyta to próba wbicia klina między nie. Co więcej okazuje się, że unijni dyplomaci zastanawiają się nad wprowadzeniem kolejnych ograniczeń dla chińskich firm w odwecie za wspieranie Rosji. 
*
Oto link do artykułu:
https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/9499584,bloomberg-przywodca-chin-sprobuje-wbic-klin-miedzy-ue-i-usa.html
*
Panie Xi, życzę żeby ten klin się Panu wbić udało i żeby Europa i Chiny zostały dzięki niemu odcięte od nienażartych pośredników zza oceanu, ich marż i  kolorowych rewolucji.
*
Panie Blómberkovitz, zapraszam do… Mentis Hospitium. Serdecznie 🙂

*****
Również w Suomi jest coraz… “dobrzej”

Dzięki anszlusowi do czwartego rajchu, pozbyciu się własnej waluty, wejsciu do strefy Euro, nałożeniu sankcji na Federację Rosyjską oraz po widowiskowym byciu zrobioną w członka NATO także w Suomi odnotowuje się “postępy”:

 – wzrośnie podstawowa stawka VAT z 24 do 25,5 % 
– książki i leki zostaną przeniesione z grupy 10% VAT do grupy 14%
– wydłuży się maksymalny ustawowy czas oczekiwania na leczenie z robiących wrażenie dwóch tygodni (można?) na… trzy miesiące.

Czyli pięknie wszystko rośnie! 
No dobra – jest też jeden spadek: podatku na piwo.
I od razu wiadomo o co chodzi.

https://www.alv13.fi/uusi-arvonlisavero/
https://www.hs.fi/politiikka/art-2000010386376.html

****

Tymczasem w Palestynie
*
Na granicy izraelsko – palestyńskiej pojawiła się grupa osób chcących dostarczyć żywność dla głodujących w Strefie Gazy.
W grupie tej było siedmioro rabinów i amerykańska pisarka.
Jak skończyła się sprawa?
Wszystkich aresztowano.
Oto fragment wypowiedzi jednej z aresztowanych – rabin Alissy Wise dla “Democracy Now!” na temat tego jak traktowani są Palestyńczycy:

“Wartości żydowskie uczą, że wszyscy ludzie zostali stworzeni b’tselem elohim, na obraz boskości. I nie tak traktuje się boskość.” 
*
https://www.democracynow.org/2024/4/29/rabbis_for_ceasefire_erez_crossing
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ayelet_Waldman


****

Wracamy do Skandynawii
*
I co my tu mamy? Wzrost zachorowań na… małpią ospę.
Na razie 10 osób.
Lokalne władze badają sprawę. Przyczyna wzrostu ilości zachorowań nie jest znana, ale infekcja dotknęła mężczyzn głównie o orientacji homoseksualnej.
Oczywiście pojawił się także apel o szczepienia, bo nie widzę inaczej.
*
https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/9499845,w-sztokholmie-wybuchlo-ognisko-rzadkiej-choroby-niezwykle-duza-liczb.html
*
Ja NATOmiast podejrzewam, że i Szwecja zaznaje już “korzyści” z tego, że zrobiono ją w członka SPA, bo jeśli “przodująca demokracja” w ramach “badań” nie żałowała sobie stosowania rozamitych paskudztw na ludziach na całym świecie (w tym także i na własnych obywatelach), to dlaczego nagle Szwedów mieliby potraktować inaczej jeśli ci sami (?) się tak nadstawili. Ciekawe co im dolegało, że tak postąpili? Coś na umyśle?
*
Tym nawiązujacym do nazwy cyklu “Mentis Hospitium” pytaniem kończę wpis stanowiący jego drugą część.
A Szanownym Czytelnikom życzę dużo zdrowia w tym… zwariowanym świecie.

Do czego prowadzi mentalność niewolnika

Do czego prowadzi mentalność niewolnika

Konsekwencje bycia na smyczy pryncypała

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 1
 
READ IN APP
 

Upadek Amerykańskiego Imperium, którego jesteśmy obecnie świadkami, w naturalny sposób, skłania do porównań z nie tak odległym czasem rozpadu Związku Radzieckiego.

Jak bardzo krytycznie by się nie odnosić do okresu komunistycznej okupacji Polski (PRL), nie można nie zauważyć faktu powściągliwego postępowania sowieckich bonzów w okresie upadku ZSRR.  Zebrali się oni w Białowieży, gdzie uzgodnili podział łupów z rozpadającego się imperium, po czym spokojnie rozjechali się do domów w celu jak najszybszej „konsumpcji” przeznaczonych dlań „dóbr”.

Nie wygrażali światu, nie rozpętywali nowych konfliktów, nie grozili wojną nuklearną, choć mogliby wielokrotnie zniszczyć Ziemię posiadanym arsenałem jądrowym.  Wycofali swe wojska z okupowanej części Europy, bez ekscesów, gwałtów  i przemocy.

Niestety nie można tego samego powiedzieć o konkurencyjnym odłamie bolszewickim, trockistach, którzy dzierżą władzę w Waszyngtonie, Brukseli i innych zachodnich metropoliach.

W patologiczny sposób trzymają się swej iluzji globalnej władzy, grożąc wszystkim, stawiając żądania i rozpętując coraz to nowe konflikty zbrojne. 

Podczas niedawnej wizyty w Chinach, o czym pisałem w niedawnym artykule zatytułowanym „Marsz obłąkańców ku zagładzie”, amerykański sekretarz stanu Blinken zażądał od Chińczyków, zaprzestania współpracy z Rosją, uznania Tajwanu, który jest de iure częścią ChRL, za suwerenne państwo i zmniejszenia chińskiej produkcji przemysłowej w celu wsparcia amerykańskiej gospodarki.   Gospodarze z lodowatą grzecznością poradzili jedynie Amerykanom by zaprzestali wtrącać się w wewnętrzne sprawy innych państw. A cała wizyta , przedstawiona w szczegółach na tym video: 

przebiegała w napiętej i wrogiej atmosferze.

Amerykanie nie cofają się nawet przed groźbą użycia broni nuklearnej i ze swą zwykłą szatańską przewrotnością oskarżając o to Rosje.

W czasie maksymalnego napięcia pomiędzy ZSRR i USA, kiedy zbrojenia nuklearne sięgały szczytu, nie wyzbyci jeszcze poczytalności Amerykanie zastosowali wspólnie z ZSRR doktrynę tzw.  „Mutual Assured Destruction” (https://www.britannica.com/topic/mutual-assured-destruction), w skrócie MAD, co po angielsku znaczy „szalony”.  W ten sposób obopólnie zaakceptowali oczywisty fakt niemożności wygrania wojny jądrowej przez NIKOGO.  Akceptacja tego, uratowała świat przed zagładą i zapoczątkowała proces kontroli zbrojeń. 

Niestety niepoczytalni trockiści, który dzierżą obecnie  władzę absolutną w Waszyngtonie, nie są w stanie, lub nie chcą, pojąć tej oczywistości.  Dlatego też polecili swoim namiestnikom administrującym obecnie III RP, zainstalowanie broni jądrowej na naszym terytorium. 

Przy czym procedura wdrażania wszelkich poleceń hegemona w stosunku do wasala jest jedna standardowa:

1.   Namiestnik wasalnego terytorium zostaje poinformowany w cztery oczy o co ma uniżenie prosić Waszyngton.

2.   Po jakimś czasie wasal uniżenie zwraca się z powyższą oficjalną prośbą do hegemona.

3.   W odpowiedzi na tą prośbę, przedstawiciel hegemona ( w tym konkretnym przypadku sekretarz NATO Stoltenberg), krygując się jak brzydka panna na wydaniu po oświadczynach, stwierdza że „nie ma takich planów”.   Hegemon musi bowiem publicznie zademonstrować społeczności wasala, jak wielką mu łaskę wyrządzi. 

4.   Po niedługim czasie projekt zostaje wdrożony zgodnie z zaplanowanym harmonogramem. 

O potencjalnych konsekwencjach realizacji tego projektu, również pisałem w niedawnym artykule: „Globalistyczne plany użycia broni jądrowej”, więc nie będę się powtarzał.

Pfizer zataił przed FDA i Health Canada obecność DNA związanego z rakiem w szczepionkach przeciwko COVID.

[Usunąłem z tytułu słowo “podobno“, bo z treści wynika, że jest ono zbędne. MD]

za: https://www.lifesitenews.com/pl/news/pfizer-podobno-zatail-obecnosc-dna-zwiazanego-z-rakiem-w-szczepionkach-covid-przed-fda-health-canada/?utm_source=editions_menu&utm_campaign=usa

Life Site News, 26.04.2024

Jan Rybski – Komentarz: 
Jeśli ktokolwiek po lekturze poniższego artykułu nadal będzie naiwnie myślał, że koncerny farmaceutyczne pracują usilnie nad ratowaniem ludzkiego zdrowia i życia, temu już nikt i nic pomóc nie może. Big-Pharma to największy zbrodniczy kartel w historii ludzkości, powstały dla organizacji i przeprowadzenia zbrodni ludobójstwa na skalę globalną, który korzeniami sięga Niemiec hitlerowskich i ich głównego sponsora, powstałego w 1925 roku żydowsko-niemieckiego koncernu IG Farben (w strukturach którego produkowano m. in. Cyklon B), zlikwidowanego ostatecznie w 2012 roku (!!!).  Perfidny i podstępny paradoks ich działania polega na tym, że zbrodni tej dokonują za nasze pieniądze, jako podatników i konsumentów, którzy raz, jako podatnicy, pozwalają swoim rządom na refundację zbrodniczych w zamiarze i działaniu wyprodukowanych przez siebie specyfików, preparatów i terapii, i dwa, sprzedają je nam, jako konsumentom, za nasze ciężko zapracowane pieniądze, tworząc

==========================================

Pfizer podobno zataił przed FDA i Health Canada obecność DNA związanego z rakiem w szczepionkach przeciwko COVID-19

Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez Epoch Times, Pfizer celowo nie poinformował organów regulujących leki, w tym Health Canada, amerykańskiej FDA i Europejskiej Agencji Leków, że w ich eksperymentalnym zastrzyku COVID znajdował się związany z rakiem wzmacniacz DNA – SV40.

(LifeSiteNews) – Gigant farmaceutyczny Pfizer podobno “zdecydował się nie informować” Health Canada, U.S. Food and Drug Administration i innych agencji regulacyjnych, że sekwencja DNA wirusa polio Simian Virus 40 (SV40) związana z rakiem znajdowała się w ich szeroko rozpowszechnionej szczepionce COVID-19.  

Według informacji uzyskanej 23. kwietnia przez Epoch Times, Pfizer celowo nie poinformował organów regulacyjnych ds. leków, w tym Health Canada, U.S. Food and Drugs Administration i European Medicines Agency, że SV40 był obecny w ich eksperymentalnym zastrzyku COVID.   

“Rozumiem, że w CBER [Center for Biologics Evaluation and Research] odbyły się wewnętrzne dyskusje dotyczące obecności sekwencji wzmacniacza/promotora SV40, zauważając, że jego obecność nie jest związana z celem plazmidu firmy Pfizer jako szablonu transkrypcji dla ich szczepionki mRNA COVID-19” – napisał dr Dean Smith, starszy ewaluator naukowy w Health Canada’s Vaccine Quality Division, w e-mailu do kolegi z FDA na temat SV40. 

Sierpniowy e-mail został uzyskany na podstawie wniosku o dostęp do informacji złożonego przez Epoch Times.  

“Pfizer przekazał nam ostatnio, że najwyraźniej zdecydował się nie wspominać  EMA, FDA lub HC o tych informacjach w czasie ich początkowych lub późniejszych zgłoszeń” – dodał. 

Smith zauważył, że Kevin McKernan, mikrobiolog i były badacz oraz lider zespołu w projekcie MIT Human Genome, a także dr Phillip J. Buckhaults, który jest profesorem genomiki nowotworów, a także dyrektorem Cancer Genetics Lab na Uniwersytecie Południowej Karoliny, publicznie podnieśli kwestie obecności SV40 w szczepionkach. 

Podczas gdy Health Canada początkowo powiedziała Kanadyjczykom, że nie była świadoma obecności wzmacniacza SV40, agencja od tego czasu potwierdza obecność sekwencji DNA powiązanej z małpą, o której wiadomo, że powoduje raka, gdy była stosowana w starych szczepionkach przeciwko polio. 

Wirus SV40 jest wykorzystywany do wzmocnienia transkrypcji genów podczas wykonywania zastrzyków. Został on powiązany z rozprzestrzenianiem się nowotworów turbo u osób, które były narażone na działanie wirusa poprzez skażone zastrzyki.   

Według badania z 2002 roku opublikowanego w Lancet istnieją dowody łączące starsze szczepionki przeciwko polio, które zawierały zanieczyszczenia SV40, z niektórymi formami raka.

Szczepionki przeciwko polio z późnych lat 50-tych i wczesnych 60-tych były skażone wirusem SV40, po tym, jak odkryto, że wirus ten był obecny w komórkach nerek małp, których twórcy szczepionek używali do tworzenia zastrzyków.  

Autorzy badania z 2002 roku twierdzą, że skażona SV40 szczepionka przeciwko polio mogła spowodować nawet połowę z 55 000 przypadków chłoniaka nieziarniczego diagnozowanych każdego roku.  

SV40, według nieżyjącego już twórcy szczepionek dr Maurice’a Hillemana, został umieszczony w szczepionce przeciwko polio, a następnie w szczepionce przeciwko HIV przez firmę Big Pharma Merck rzekomo nieumyślnie. 

Niestety, nie jest to pierwszy dowód na to, że Pfizer ukrywał obecność SV40 przed organami regulacyjnymi ds. leków.  

Według dr Janci Lindsay, która pracuje jako dyrektor ds. toksykologii i biologii molekularnej w Toxicology Support Services, Pfizer nie ujawnił obecności “promotorów” SV40 zarówno Health Canada, jak i amerykańskiej Agencji Żywności i Leków, a także Europejskiej Agencji Leków.  

Powiedziała, jak donosi The Epoch Times, że firma farmaceutyczna je “ukryła”. 

“Nie chodzi więc tylko o fakt, że tam są, ale o to, że zostały celowo ukryte przed organami regulacyjnymi” – zauważyła. 

Wiadomość o celowym zatajaniu informacji przez firmę Pfizer pojawia się w momencie, gdy niekorzystne skutki pierwszej rundy szczepień przeciwko COVID spowodowały, że coraz więcej Kanadyjczyków złożyło wnioski o odszkodowanie finansowe za rzekome obrażenia spowodowane szczepionkami za pośrednictwem Kanadyjskiego Programu Szczepień (VISP). 

Do tej pory VISP wypłaciło ponad $6 mln euro na rzecz osób poszkodowanych w wyniku zastrzyków COVID, przy czym do uregulowania pozostało około 2 000 roszczeń. 

Dodatkowo ostatnie badania korelacji przeprowadzone przez badaczy z Kanady w interesie publicznym wykazały, że 17 krajów znalazło “zdecydowany związek przyczynowy” między szczytami śmiertelności z jakiejkolwiek przyczyny a szybkim wprowadzeniem szczepionek przeciwko COVID-19 oraz ich “boosterów”.

-- 
Jan Rybski
Inicjator-Założyciel
Inicjatywa na Rzecz Nowej Polski "BASTA!"

Unia Sowiecka czy Związek Europejski?

Unia Sowiecka czy Związek Europejski?

Autor: Redakcja , 30 kwietnia 2024

Od wypowiedzenia tych słów upłynęło ponad 20 lat.

W międzyczasie sytuacja stała się jeszcze gorsza. Unia, dziś już jawnie antyeuropejska i jawnie antypolska otwarcie nazywana przez niektórych eurokołchozem stała się agendą globalistów budujących kolejny i zgodnie z zapowiedzią najbardziej satanistyczny, a tym samym najbardziej niszczący ludzki świattotalitaryzm.

Władimir Bukowski (ur. 1942; zm. 2019).Pisarz, publicysta, więzień polityczny. Urodził się w rodzinie o polskich korzeniach, był prawnukiem polskiego oficera wziętego przez Rosjan do niewoli w bitwie pod Ostrołęką (1831) i zesłanego na Syberię – od 18 roku życia aktywny działacz antykomunistycznej opozycji.

fot. Rob C. Croes (ANEFO) – GaHetNa (Nationaal Archief NL) /pfafere/

„W 1963 roku po raz pierwszy aresztowany i skazany za “antysowiecką propagandę”. Po ekspertyzie uznany za niepoczytalnego, skierowany do leningradzkiego szpitala psychiatrycznego, gdzie spędził 15 miesięcy. Ponownie aresztowany w 1965 roku za organizowanie manifestacji w obronie uwięzionych opozycjonistów. W 1967 roku znów aresztowany i skazany na trzy lata więzienia za działalność opozycyjną. Zwolniony w 1970 roku. W 1971 roku wysłał na zachód pierwszy raport o nadużywaniu psychiatrii w Związku Sowieckim do celów politycznych. Za tę akcję kolejny raz trafił do więzienia, tym razem z siedmioletnim wyrokiem. W 1976 roku znalazł się na Zachodzie na skutek umowy między Augusto Pinochetem a Leonidem Breżniewem. Wymieniono go na sekretarza Chilijskiej Partii Komunistycznej…” /lubimyczytac.pl/

Bukowski: Unia Europejska jak Związek Sowiecki

Przypomina mi to stary dowcip, jeszcze z czasów sowieckich, o dwóch statkach, z których jeden, pełen emigrantów ze Związku Radzieckiego płynie w stronę Zachodu, drugi, pełen emigrantów z Zachodu płynie w stronę Związku Radzieckiego… Oba statki spotykają się na środku morza, a ludzie na nich są bardzo zdziwieni, patrzą na siebie jak na idiotów. I rzeczywiście, trudno jest teraz, w krajach Europy Środkowej i Wschodniej wytłumaczyć dlaczego Unia Europejska jest zła, ale ja mam pewną praktykę, bo przez ostatnie dwadzieścia lat tłumaczyłem z kolei na Zachodzie, dlaczego Związek Sowiecki jest zły, co też nie było przyjmowane z dużym aplauzem. Wynikało to przecież z tego, że ludzie na Zachodzie po prostu nie byli w stanie zrozumieć, czym komunizm radziecki jest.

Ale mówienie o tym, dlaczego Unia Europejska jest zła jest teraz zajęciem jeszcze bardziej frustrującym, ponieważ mieszkańcy Europy Środkowej i Wschodniej nie podchodzą do sprawy racjonalnie. Europa jest dla nich przede wszystkim marzeniem. Przez lata wszystko, co było złe płynęło ze Wschodu, natomiast wszystko, co było dobre płynęło z Zachodu. Ludzie w Europie Środkowej i Wschodniej tak się do tego przyzwyczaili, że zbawienia zaczęli szukać tylko na Zachodzie. I zresztą tego typu marzenie było prawdziwe dwadzieścia lat temu. Wtedy nie mieliśmy Unii Europejskiej, tylko mieliśmy europejski wspólny rynek. I oczywiście wspólny wolny rynek był rzeczą dobrą. Gwarantował zlikwidowanie wszystkich barier w przepływie towarów, osób i dewiz, był po prostu unią ekonomiczną. Jeśli byście więc spróbowali wstąpić do Unii dwadzieścia lat temu, przyklasnął bym temu.

Sytuacja zaczęła się zmieniać od połowy lat osiemdziesiątych.

(…) Żeby zobaczyć odpowiedniość obecnych struktur europejskich w stosunku do struktur sowieckich spróbujmy porównać oba systemy…

W jaki sposób Związek Radziecki był rządzony? Był rządzony przez piętnastu, przez nikogo nie wybranych ludzi, którzy przed nikim nie odpowiadali i przez nikogo nie mogli zostać zwolnieni.

W jaki sposób rządzona jest Unia Europejska? Przez 25 ludzi, których nikt nie wybrał, którzy przed nikim nie odpowiadają i którzy przez nikogo nie mogą zostać zwolnieni.

Czym był Związek Sowiecki? Związek Sowiecki był związkiem socjalistycznych republik.

A czym jest Unia Europejska (na początku była to ”Wspólnota Europejska”- przypis red.) od momentu swojego powstania w 1992 roku? Unią socjalistycznych republik.

W jaki sposób Związek Radziecki został stworzony? Przez naciski, przez szantaże, przez siłę, a czasem nawet przez okupację.

Oczywiście Unia Europejska jak dotychczas nie posunęła się do militarnej okupacji, natomiast wszystkie inne stosowane u zarania Związku Sowieckiego metody już były stosowane. Wywierano ekonomiczne naciski na kraje, które nie chciały przystąpić do Unii Europejskiej. Stosuje się niesamowicie silną propagandę, która przypomina mi propagandę sowiecką. Całkiem niedawno, gdy w Irlandii powtarzano referendum w sprawie traktatu nicejskiego, cały kraj został zalepiony lansowanymi przez Unię Europejską plakatami, na którym było napisane, że jeśli nie wybierzecie Unii Europejskiej będziecie mieli głód i nędzę.

W większości krajów przed wstąpieniem do Unii Europejskiej przeprowadza się referendum, tak jak będzie to miało miejsce w Polsce. I oczywiście nie ma niczego złego w pomyśle referendum. To jest stwierdzenie jaka jest wola ludu. Ale Unia Europejska stosuje taką metodę, że przeprowadza te referenda tak często, aż w końcu uzyska taki wynik jakiego zapragnie. To się zdarzyło w Irlandii, to się zdarzyło w Danii. Jeśli tylko wynik tego referendum jest niepomyślny dla Unii Europejskiej, referendum jest powtarzane dotąd, aż wynik będzie prawidłowy. W Szwajcarii było już pięć referendów w sprawie wstąpienia do UE. Pięć razy Szwajcarzy powiedzieli nie Unii Europejskiej. Ale wszyscy dobrze wiemy, że to nie jest koniec. Jednak gdy tylko ten kraj zagłosuje za Unią fala referendów skończy się. Ale jeśli oczywiście ktoś zamarzy, aby przeprowadzić referendum sprawdzające, czy ludzie nadal chcą być w Unii, to na to nie zostanie wyrażona zgoda. I to jest kolejne podobieństwo pomiędzy Związkiem Sowieckim a Unią Europejską.

W ZSRS, w stalinowskiej konstytucji istniał zapis, że każdy kraj ma prawo do wystąpienia ze związku sowieckiego. Oczywiście ten zapis istniał wyłącznie w celach propagandowych i nikt nawet nie mówił o możliwości wystąpienia ich kraju ze Związku Sowieckiego. Dlatego też nie było oczywiście żadnej drogi prawnej do takiego procesu. Ale przynajmniej twórcy stalinowskiej konstytucji czuli się zobligowani, by wstawić paragraf umożliwiający wystąpienie danego kraju ze Związku Sowieckiego. Tymczasem w pierwszym projekcie konstytucji europejskiej, która nadal jest tworzona, takiego zapisu brakuje. W tej chwili toczy się w tej sprawie dyskusja, ale na dzień dzisiejszy niema takiego projektu, który umożliwiałby wystąpienie jakiemuś krajowi z Unii Europejskiej.

Sowiecki system, jak wiecie, był wysoko zbiurokratyzowany, przepisy regulowały niemal każdą dziedzinę życia. Europejski system, system unijny niczym się w tym obszarze nie różni. Także jest bardzo wysoko zbiurokratyzowany. Każdego roku Unia Europejska wydaje setki tysięcy stron różnego rodzaju praw, dekretów, dyrektyw. I te regulacje, podobnie jak to było w Związku Sowieckim, dotyczą niemal każdej dziedziny życia. Mówi się na przykład, że jeśli ogórek ma zły kształt to nie możemy go nazwać ogórkiem. Jeśli kiełbasa ma zbyt wiele tłuszczu, zgodnie z wytycznymi Brukseli, nie może się nazywać kiełbasą. A jeśli jajka są nieco mniejsze od przewidzianych przez Brukselę rozmiarów, nie możecie ich nazywać jajkami. Dochodzi do sytuacji rzeczywiście karykaturalnych. Całkiem niedawno z Unii Europejskiej wypłynęły przepisy, które zobowiązują każdego właściciela chlewów, aby zapewnił świniom piłki, którymi zwierzęta te będą mogły się bawić.

Nawet korupcja, która panuje w Unii Europejskiej jest w sowieckim stylu. W normalnym kraju korupcja płynie od dołu do góry. W krajach bloku sowieckiego korupcja płynęła od góry do dołu. I dokładnie tak samo dzieje się w Unii Europejskiej. Nie jest to zresztą niczym dziwnym, gdyż tysiące czołowych urzędników unijnych ma zapewniony immunitet.

Ale podobieństwo pomiędzy systemem sowieckim a unijnym idzie dużo głębiej. Występuje ono także w zakresie ideologii…

…Jaki był cel powstania Związku Sowieckiego? Uczono nas w szkołach, że celem powstania ZSRS było stworzenie nowej rzeczywistości historycznej, człowieka radzieckiego?

Jaki jest cel istnienia Unii Europejskiej? Tym celem jest stworzenie nowej rzeczywistości historycznej, Europejczyka.

Oba systemy zgodnie z tradycją socjalistyczną dążą do tego, by jak najbardziej osłabić państwa narodowe. W Związku Sowieckim panowała tzw. doktryna Breżniewa, doktryna ograniczonej suwerenności. Jeśli tylko któryś z krajów bloku sowieckiego nieco zmieniał swoją politykę, na którą nie zgadzała się Moskwa, natychmiast był powstrzymywany. I tak na przykład w 1968 roku, gdy Czesi zaczęli eksperymentować ze swoim systemem, najechały ich sowieckie czołgi.

Socjaliści na zachodzie bali się, że ewentualne załamanie się systemu sowieckiego może doprowadzić także do ich własnej klęski. Tak więc pomiędzy stroną radziecką a socjalistami zachodnimi doszło do współpracy, do stworzenia wspólnego planu i w ten sposób obie strony mogły przetrwać. Plan ten był kolejnym wcieleniem znanego pomysłu tzw. konwergencji. Teoria konwergencji zakładała, że z jednej strony Związek Radziecki powinien nieco złagodnieć, z drugiej strony kraje zachodnie powinny stać się bardziej socjalistyczne. W końcu te dwa światy powinny spotkać się gdzieś po środku. To było takie marzenie europejskiej lewicy, że dzięki takiemu dwustronnemu procesowi dojdzie do tej konwergencji i powstanie świat pokoju, raj na ziemi.

Tak więc pod koniec lat osiemdziesiątych przywódcy sowieccy oraz przywódcy socjalistyczni na Zachodzie postanowili wprowadzić taki plan w życie. Ze strony zachodniej polegało to na tym, aby kraje socjalistyczne przejęły projekt jedności europejskiej. I według tych planów, w momencie kiedy udałoby im się tego dokonać miały wywrócić do góry nogami unię ekonomiczną Europy Zachodniej. Zamiast wolnego rynku, zamiast wolnego przepływu towarów i usług Europa miała się stać jednolitym państwem federalnym. W dodatku to państwo federalne musiało mieć strukturę jak najbardziej zbliżoną do struktury państwa sowieckiego żeby mogło dojść do planowanej konwergencji. Ze strony radzieckiej podobne działania określono mianem budowy wspólnego europejskiego domu. I budowa tych struktur ze strony zachodniej postępowała, ale do 1992 roku Związek Radziecki przestał istnieć. I nagle lewica została jakby tylko z zachodnią częścią tego wspólnego europejskiego domu i w poczuciu niepewności. Zamiast jednak zatrzymać dalszy postęp tego projektu i zapobiec wprowadzeniu go w życie, postanowiła go kontynuować. Oczywiście dlatego, że zorientowała się, że dzięki temu będzie mogła zostać u władzy. Jakiekolwiek byłyby wyniki wyborów w poszczególnych krajach struktury europejskie pozostaną na dawnym miejscu. I oczywiście cała ideologia lewicowa będzie cały czas włączona w europejskie prawodawstwo.

Moglibyśmy mnożyć te porównania. Zapewniam, że oba systemy są bardzo zbliżone. Oczywiście Unia Europejska jest dużo łagodniejszą formą niż Związek Sowiecki, ciągle nie ma tam represji przeciwko dysydentom. ( już są – przypis red.) Ale to się powoli zaczyna, pojawiają się pierwsze mechanizmy. Zgodnie z Traktatem Nicejskim ma powstać policja europejska. Ta policja, europol, będzie miała wyjątkowe możliwości działania, w tym immunitet dyplomatyczny. Będzie mogła ścigać obywateli krajów członkowskich za 42 rodzaje przestępstw. Dwa z tych przestępstw są szczególnie interesujące, ponieważ jak dotąd nie są przestępstwami w żadnym z krajów członkowskich. Jedno z nich nazywa się rasizmem, drugie ksenofobią. Ponieważ w kodeksach karnych krajów członkowskich nie ma definicji tego typu przestępstw Unia Europejska pewnie zdefiniuje je sobie sama i będzie wcielała te interpretacje w życie.

Ale jest jedna pozytywna strona podobieństwa między tymi systemami. Wiemy jak doszło do upadku Związku Sowieckiego, możemy się więc domyślać, jak dojdzie do upadku Unii Europejskiej. My już żyliśmy w tej przyszłości i wiemy jaka ona będzie. Po pierwsze wiemy więc, że efekty istnienia Unii Europejskiej będą dokładnie przeciwne tym obietnicom, które tam są teraz składane. W systemie sowieckim obiecywano nam, że jest on szczęśliwą rodziną narodów, a skończyliśmy nienawiściami między narodami, które niemal doprowadziły do wybuchu. I to samo będziemy mieli w Unii Europejskiej. Obecnie nie ma wrogości pomiędzy narodami europejskimi, ale na koniec eksperymentu europejskiego ta nienawiść będzie.

Dzisiaj obiecuje się nam, że przyszłość ekonomiczna krajów europejskich będzie świetlana i będziemy mogli konkurować ze Stanami Zjednoczonymi. Dokładnie to samo obiecywali swym obywatelom przywódcy sowieccy. Ale efekty tych obietnic były łatwe do przewidzenia. Biurokracja, przeregulowanie oraz zmniejszanie możliwości współzawodnictwa doprowadzą do stagnacji i w końcu do recesji. I oczywiście możemy przewidzieć, że Unia Europejska skończy tak jak Związek Sowiecki, czyli po prostu się rozpadnie. I podobnie, jak to miało miejsce w przypadku ZSRS, bałagan po rozpadzie będzie tak potężny, że potrzeba będzie wielu generacji, by doprowadzić sprawy do porządku. Wiedząc to wszystko nie mogę zrozumieć, dlaczego tyle krajów chce teraz wstąpić do Unii Europejskiej i wziąć udział w tym eksperymencie.

Szczególnie dziwi mnie to w przypadku Polski, kraju, który tak bardzo cierpiał walcząc o swoją wolność i uzyskał niepodległość po tak długim okresie niewoli. Dlaczego Polska chce oddać tę swoją tak ciężko wywalczoną niepodległość za nic? Tylko po to, by stać się częścią kolejnego fałszywego, socjalistycznego eksperymentu.

Mimo wszystko mam nadzieję, że większość Polaków, podczas zbliżającego się referendum będzie głosowała przeciwko.

_________________________________________________________________

Wystąpienie Władimira Bukowskiego wygłoszone podczas Konferencji Uniosceptycznej w dniu 11 kwietnia 2003 roku w auli Akademii Świętokrzyskiej w Piotrkowie Trybunalskim/źródło/pfafere.org/

Wizja Unii Europejskiej pod dominacją niemiecką zaczęła się kształtować po 1915 roku i obejmowała swym zasięgiem tereny dawnej Rzeczpospolitej wraz z terenami dzisiejszej Ukrainy i terenami spornymi pomiędzy Rosją a Ukrainą

Od wypowiedzenia tych słów upłynęło ponad 20 lat. W międzyczasie sytuacja stała się jeszcze gorsza. Unia jawnie antyeuropejska i jawnie antypolska otwarcie nazywana przez niektórych eurokołchozem  stała się agendą globalistów budujących kolejny i zgodnie z zapowiedzią najbardziej satanistyczny, a tym samym najbardziej niszczący ludzki świat totalitaryzm.

Przypomnienie przeznaczone jest do „podania dalej” głupcom ku przestrodze. Redakcja poczyniła nieznaczne skróty.

O autorze: Redakcja

1 komentarz

  1. kolejarz 1 maja 2024
  2. Zamiast sowieckiego obozu pod dyrygenturą Moskwy do 1989 r., mamy niemiecki pod dyrygenturą Reichu od 1989 r. Anszlus z Unią od 2004 r. tylko przyklepał zależność od Niemiec. Tylko Polexit w polskim interesie.

Historia nauczycielką życia, czyli o stanie Polski przed zbliżającą się wojną

Dwadzieścia lat Polski w Unii Europejskiej. I wystarczy.

Dwadzieścia lat Polski w Unii Europejskiej i wystarczy

autor: admin (2024-05-01 zmianynaziemi.pl/w-unii-europejskiej-i-wystarczy

Dwadzieścia lat temu Polska dołączyła do Unii Europejskiej, otwierając nowy rozdział w swojej historii. Choć decyzja ta budziła wówczas mieszane uczucia, dziś, po dwóch dekadach, możemy z perspektywy czasu dokonać realnej oceny tego okresu.

Na samym początku członkostwa Polska doświadczyła masowej emigracji obywateli na Zachód. Miliony Polaków poszukiwało lepszych perspektyw zawodowych i życiowych poza granicami kraju. Jednak ten niekorzystny trend szybko się odwrócił. Jednak wielu z nich, zdobywszy doświadczenie i zarobione na Zachodzie środki, powracało do Polski, wnosząc ze sobą nowe umiejętności i etos pracy.

Okazało się, że Polacy są narodem przedsiębiorczym i pracowitym. Zamiast czerpać korzyści z unijnych dotacji, zaczęliśmy dynamicznie rozwijać własną gospodarkę. Ten proces wzbudzał jednak niechęć Brukseli a zwłąszcza Berlina, który próbuje na różne sposoby hamować polskie dążenia do dobrobytu. Najpierw uderzono w polskich przewoźników, tworząc przepisy wymierzone w tę branżę, a później podjęto jeszcze bardziej radykalne działania.

Unia Europejska, ogarniętą ideologią ekologiczną, zaczęła promować szaloną wizję “Zielonego Ładu”. Okazało się, że ta polityka jest wymierzona przede wszystkim w Polskę, kraj o wysokim udziale węgla w miksie energetycznym. Narzucane nam obowiązkowe remonty budynków oraz restrykcje dotyczące emisji CO2 stanowią poważne zagrożenie dla naszej gospodarki i finansów publicznych. Może to spowodować katastrofę w naszym kraju!

Polska wchodziła do UE, gdy była ona jeszcze Wspólnotą Węgla i Stali, a teraz ta sama wspólnota zapalczywie zwalcza te surowce, na których opiera się nasza przemysłowa potęga. Wydaje się, że Unia Europejska, którą znamy dzisiaj, to zupełnie inna organizacja niż ta, do której wstępowaliśmy dwie dekady temu. Coraz bardziej przypomina ona Związek Radziecki, tylko zamiast czerwonego, ten komunizm ma barwę zieloną.

Pomimo tych trudności, Polska zdołała się znacząco wzbogacić, nie dzięki, a wbrew polityce Unii Europejskiej. Nasz kraj stał się jednym z najszybciej rozwijających się gospodarek w Europie, a Polacy udowodnili, że potrafią radzić sobie nawet w niesprzyjających warunkach. Jednak nadchodzące lata mogą okazać się jeszcze trudniejsze.

Forsowana przez Brukselę ideologia “Zielonego Ładu” może doprowadzić do katastrofalnych skutków dla polskiej gospodarki. Astronomiczne ceny prądu, gazu i węgla, a także ruinujące domowników remonty budynków, to tylko początek problemów, z którymi będziemy musieli się zmierzyć. Wszystko to sugeruje, że Unia Europejska, do której wstępowaliśmy, odeszła od swoich pierwotnych założeń i coraz bardziej przybiera totalitarny charakter.

Po dwudziestu latach członkostwa w Unii Europejskiej Polska może z dumą patrzeć na swoje osiągnięcia, ale również z troską spoglądać w przyszłość. Stoimy przed kolejnymi wyzwaniami, które będą wymagały od nas determinacji i mądrości. Musimy bronić naszej suwerenności, naszej gospodarki i naszego stylu życia przed coraz bardziej agresywną polityką Brukseli. Tylko w ten sposób będziemy mogli zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo kolejnym pokoleniom Polaków.

Ile straciliśmy na Unii?

Ile straciliśmy na Unii?

30.04.2024 Autor:Tomasz Sommer nczas/ile-stracilismy-na-unii

Pieniądze Unia Europejska

Jak możemy podsumować dwie dekady członkostwa Polski w Unii Europejskiej? O tym redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer rozmawia z ekonomistą Tomaszem Cukiernikiem, autorem książki „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”, która została właśnie wydana m.in. pod patronatem naszego dwutygodnika.

Tomasz Sommer: Skąd pomysł na taką książkę?

Tomasz Cukiernik: W 2021 roku w Łodzi wraz z redaktorem Stanisławem Michalkiewiczem uczestniczyłem w spotkaniu autorskim promującym moją nowo wydaną książkę „Michalkiewicz. Biografia. Na ostatniej prostej”. Po naszych wystąpieniach jeden z uczestników spotkania zapytał mnie, czy po napisaniu mojej książki „Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa” – podsumowania cieszącego się dużym zainteresowaniem czytelników, którego nakład wraz z dodrukiem się wyczerpał – planuję napisać pracę podsumowującą dwie dekady członkostwa Polski w bloku. Wówczas jeszcze o tym nie myślałem, ale dzięki temu człowiekowi uznałem, że może warto to zrobić. I tak doszło do napisania tej książki.

– To jak wychodzi ten dwudziestoletni bilans członkostwa Polski w Unii Europejskiej?

– Przede wszystkim – wbrew temu, co mówią niedouczeni dziennikarze i politycy – bilansem członkostwa Polski w Unii Europejskiej nie jest dodatnie saldo przepływów finansowych pomiędzy budżetem unijnym a polskim. To saldo w ciągu dwudziestu minionych lat wychodzi ok. 2 proc. PKB na korzyść Polski. W gruncie rzeczy nie ma ono większego znaczenia gospodarczego, a jeśli już – to negatywne, tym bardziej że są to pieniądze publiczne zasilające głównie wydatki urzędnicze. Najważniejsze są kwestie gospodarcze. Na przykład przez niemal całe dwie dekady Polska miała ujemne saldo zagranicznych obrotów towarowych, a z drugiej strony przez cały ten okres notowała dodatnie saldo zagranicznych obrotów usługami. Ale ktoś powie: przecież import towarów i usług nie jest naszą stratą. No, właśnie. To wszystko nie jest takie jednoznaczne. Co jednak pewne, Polska zyskiwała na uczestnictwie we wspólnym rynku, a traciła na konieczności wdrażania unijnych regulacji. Można przyjąć, że były to podobne wartości w relacji do PKB.

Z kolei liczby podane przez Ministerstwo Finansów mówią jednoznacznie, że w latach 2005-2022 do krajów Unii wytransferowano z Polski łącznie ok. 1,15 bln złotych i prawdopodobnie są to kwoty zaniżone. Z drugiej strony polskie firmy też uzyskiwały dochody z tytułu zagranicznych inwestycji. Jednak mamy w tym olbrzymią nierównowagę. O ile jeszcze w 2004 roku dochody z tytułu zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Polsce były aż ponad tysiąc razy wyższe od dochodów polskich firm z tytułu ich inwestycji zagranicznych, to w 2022 roku – już tylko nieco ponad cztery razy. Łącznie w okresie 2004-2022 dochody z tytułu zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Polsce były ponad 13 razy wyższe niż łączne dochody z tytułu polskich inwestycji bezpośrednich za granicą. Do tego dochodzi bardzo niekorzystne dla Polski zjawisko emigracji Polaków, którzy zamiast budować bogactwo swojego kraju, budują dobrobyt Niemców, Holendrów i Irlandczyków. Ta strata to co najmniej 6 proc. PKB. Ale są jeszcze straty niepoliczalne, takie jak na przykład kwestia utraty suwerenności, której Polska stopniowo wyzbywa się na rzecz centrali w Brukseli. A przecież trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Unia Europejska nie działała, nie działa i nigdy nie będzie działała na rzecz polskiej racji stanu. Co najwyżej na rzecz niemieckiej czy francuskiej racji stanu, a w najlepszym z naszego punktu widzenia wypadku – na rzecz ogólnoeuropejskiej racji stanu.

Jednak to wszystko to już historia i będzie tylko gorzej. Zaproponowane w 2023 roku zmiany traktatów Unii Europejskiej, których celem jest budowa scentralizowanego państwa europejskiego, doprowadzą do całkowitej utraty niezależności krajów członkowskich. Zostaniemy też w końcu zmuszeni do przyjęcia waluty euro, co będzie miało również negatywny wpływ na gospodarkę. Z kolei Europejski Zielony Ład zdemoluje gospodarkę szczególnie w przypadku Polski. Według wyliczeń francuskiego Instytutu Rousseau co roku do 2050 roku tzw. dekarbonizacja i osiągnięcie tzw. neutralności klimatycznej mają nas kosztować 2,4 biliona euro. To znacznie więcej niż korzyści wynikające z uczestnictwa we wspólnym rynku. To niemal dziesięć razy więcej niż wszystkie dotacje unijne, jakie Polska dostała przez dwadzieścia lat!

– Warto zadać pytanie, jaka jest alternatywa. Do czego mógłby doprowadzić Polexit?

– Po pierwsze, nie oznacza to, że nagle wszystkie kraje Unii się na nas obrażą, tym bardziej że szczególnie Niemcy i Holandia sporo by straciły na zerwaniu więzi gospodarczych z Polską. Nie wierzę w taki scenariusz. Może nastąpiłoby rozluźnienie, ale na pewno nie zerwanie powiązań gospodarczych. Po drugie, będąc poza Unią Europejską, Polska nie byłaby związana unijnymi traktatami i mogłaby podpisywać dowolne umowy z krajami trzecimi czy blokami państw jak BRICS, który rozwija się zdecydowanie szybciej niż Unia Europejska. Można budować Trójmorze, współpracować w ramach Nowego Jedwabnego Szlaku czy przyłączyć się do bloku państw Regional Comprehensive Economic Partnership (państwa ze Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej oraz Chiny, Japonia, Korea Południowa, Australia i Nowa Zelandia). To największa strefa handlowa na świecie. W państwach bloku mieszka 2,2 mld ludzi, którzy wytwarzają 30 proc. światowego PKB. Pod względem PKB to dwa razy większy rynek niż Unia Europejska.

Pamiętajmy, że gospodarka światowa nie kończy się na Unii. Unia Europejska to zaledwie ok. 15 proc. światowego PKB, a ok. 85 proc. generują państwa pozaunijne. Po trzecie, ktoś skomentował w mediach społecznościowych hasło Polexit słowami, że Putin czeka z otwartymi ramionami. Czyli co – że musimy być niewolnikami albo jednych, albo drugich i wykonywać ich szkodliwe dla nas rozkazy? Że do końca świata mamy pracować na Ruska albo na Niemca? To mentalność niewolnika, który nie myśli o tym, żeby stać się wolnym, tylko o tym, żeby służyć lepszemu panu. I to nie obiektywnie lepszemu, tylko lepszemu według mądrości etapu.

– Eurostat podał, że PKB per capita według standardu siły nabywczej w Polsce w 2023 roku wyniósł 80 proc. unijnej średniej. W 2003 roku było to 50 proc. Czyli jednak dzięki Unii się szybko rozwijamy…

– To nie Unia buduje nam dobrobyt. Budujemy go sami ciężką pracą i oszczędnościami. Rozwijaliśmy się szybciej, zanim weszliśmy do Unii Europejskiej. W latach 1995-2024 średnioroczny wzrost PKB Polski wyniósł 4,6 proc., a w latach 2004-2023 – już tylko 3,9 proc. Poza tym ta unijna średnia z 2003 roku i z 2023 roku to całkiem inne średnie. Pamiętajmy o stagnacji panującej w krajach tzw. starej Unii. Wzrost jest tam bardzo powolny w związku z kryzysami finansowymi, lockdownem covidowym, a także z powodu tego, że inne państwa są członkami Unii. Z bloku wypadła bogata Wielka Brytania, a przystąpiły biedne Bułgaria, Rumunia i Chorwacja, co tę średnią obniżyło. W okresie referendalnym euroentuzjaści głosili, że Unia przyniesie nam niespotykany wzrost dobrobytu, że za 10-15 lat będziemy tak bogaci, jak mieszkańcy Europy Zachodniej, a może nawet jak Niemcy. Tymczasem w dogonieniu poziomu życia Niemców niewiele się zmieniło: w 2021 roku eksperci Warsaw Enterprise Institute przewidywali, że Polska może dogonić ten kraj już za… 34 lata.

Dlaczego zadedykowałeś książkę właśnie śp. Michałowi Marusikowi i śp. Markowi Bernaciakowi?

– Działacz opozycji antykomunistycznej, a potem europoseł nieżyjący już niestety Michał Marusik miał bardzo trzeźwe i odważne podejście do Unii Europejskiej. Nie obawiał się mówić prawdy. Także w Parlamencie Europejskim wygłaszał śmiałe przemówienia. Miałem to szczęście, że kilka razy się z nim spotkałem i mogłem z nim rozmawiać, a jego poglądy na temat Unii umieściłem w książce. Wykorzystałem w niej również wypowiedzi nieżyjącego Marka Bernaciaka. Szkoda, że spotkałem się z nim tylko raz. Planowałem przeprowadzić jeszcze z nim wywiad, ale nie zdążyłem. To przedsiębiorca z Koła, który nie bał się publicznie piętnować brania przez firmy unijnych dotacji. Wbrew powszechnemu trendowi otwarcie argumentował, w jaki sposób szkodzą one zarówno firmom, jak i całemu państwu. Zwracał przede wszystkim uwagę, że dotacje odciągają biznes od podstawowego zadania, czyli działań gospodarczych, na rzecz myślenia o subwencjach i bezproduktywnego wypełniania wniosków. Teraz trudno nawet znaleźć menadżera, który by publicznie skrytykował skrajnie szkodliwą dla firm unijną regulację ESG (sprawozdawczość przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju) – ona również powoduje koszty i odciąga firmy od ich zasadniczych zadań.

Skąd na okładce informacja, że wydanie książki nie zostało sfinansowane z funduszy Unii Europejskiej?

– Właściwie powinienem napisać, że wydanie mojej książki nie było WSPÓŁFINANSOWANE z funduszy unijnych podatników. Bo po pierwsze Unia nie finansuje projektów w stu procentach, tylko wszystkie współfinansuje. Po drugie Unia nie ma swoich pieniędzy, a dysponuje pieniędzmi zabranymi pod przymusem unijnym podatnikom. Po prostu irytują mnie unijne tablice propagandowe rozmieszczone na każdym rogu ulicy. Przez to ludziom się wydaje, że wszystko, co w Polsce jest realizowane, powstaje z unijnych srebrników. Tymczasem nic bardziej mylnego. W mojej książce udowadniam, że wszystkie „unijne” projekty w Polsce przez dwie dekady Unia Europejska sfinansowała w mniej niż jednej trzeciej (30,5 proc.), a w ponad dwóch trzecich (69,5 proc.) to były pieniądze polskie! Co więcej, w przypadku samych inwestycji te proporcje są jeszcze bardziej druzgocące. Otóż w inwestycjach z lat 2004–2018 pieniądze pochodzące z Brukseli stanowią zaledwie 3 proc., czyli 97 proc. wartości inwestycji w Polsce w tym okresie zostało zrealizowanych za pieniądze POLSKIE!

Gdzie można książkę kupić?

– Zarówno na stronie mojej księgarni internetowej tomaszcukiernik.pl, jak i w innych księgarniach prawicowych, jak na przykład sklep-niezalezna.pl. Zapraszam.

Dziękuję za rozmowę.

ZBAWIANIE ŚWIATA KOSZTEM WŁASNEJ OJCZYZNY

ZBAWIANIE ŚWIATA KOSZTEM WŁASNEJ OJCZYZNY

Krzysztof Baliński

Na początek cytat, i to nie byle kogo, bo samego Stefana kardynała Wyszyńskiego: Każdy naród pracujeprzede wszystkim dla siebie, a nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej ojczyzny”.

Polska to panna stara, brzydka i bez posagu” – to z kolei słowa Władysława Bartoszewskiego, czyli doktryna Polskiego Interesu Narodowego obowiązująca do dziś. Nic dziwnego, że bilans jest przygnębiający. Polskie interesy nie są zabezpieczone, stosunki z sąsiadami złe, od Rosji nieprzerwanie dostajemy cięgi, Ukraińcy dyktują treść uchwał Sejmu i pobierają coroczny haracz, maleńka Litwa rozmawia z nami jak mocarstwo, Łukaszenko ogrywa nas jak małe dzieci w piaskownicy. Czy nie dlatego, że otoczeni jesteśmy przez krzykaczy, którzy nie stawiają na pierwszym miejscu słów „polski interes narodowy”? Czy nie dlatego, że gdy pierwszy lepszy Żyd zmarszczy czoło, chowamy się po kątach, a polityką zajmują się notorycznie przegrywające miernoty? Czy nie dlatego, że Polska to jedyny kraj na świecie, który świadomie nie definiuje swojej racji stanu?

Przykłady z ostatnich dni. Nowe kierownictwo PAP wydało wewnętrzną instrukcję: Dziennikarz PAP nie może używać w depeszach sformułowania „racja stanu”, bo Szefostwo uznało je za „archaiczne” i „opisujące spolaryzowany świat z minionych stuleci”. „Wyzwaniem na kolejne lata dla Polski jest zdefiniowanie własnych interesów. Musimy wiedzieć, czego chcemy” – te porażające i szokujące słowa wygłosiła z dumą ministra w rządzie Donalda Tuska. W jednym, zwięzłym zdaniu zawarła brutalną prawdę – przyznała, że rząd nie zdefiniował jeszcze interesów własnego państwa. Grozę budzi to także dlatego, że sytuacja geopolityczna wymaga klarownej i silnej koncepcji suwerennego państwa oraz spójnej wizji rozwoju, szczególnie gdy Niemcy coraz sprawniej montują w UE swoje superpaństwo. Przykłady z ostatnich dni: Przeforsowanie w PE paktu migracyjnego, który zobowiązuje Polskę do przyjmowania tysięcy imigrantów z  Afryki oraz tzw. dyrektywy budynkowej, która doprowadzi większość polskich rodzin do ruiny.

Czy teza, że rząd nie realizuje polskich interesów nie jest za mocna? Odpowiedzią niech będzie dorobek jego pięciomiesięcznych rządów: Afera wiatrakowa, która uderzyła w Orlen i wspomogła niemieckiego Siemensa; Wycofanie się ze starań o reparacje od Niemiec; Sabotowania wszelkich inwestycji, które mogą być konkurencyjne dla niemieckiej gospodarki, w tym budowy CPK, portu kontenerowego w Świnoujściu i udrożnienia Odry.

Ile razy w ciągu tych 5 miesięcy rząd stanął po stronie polskiej racji stanu i  przeciwstawił się Berlinowi? Próżno szukać. I, czyniąc niemrawo przymiarki do zdefiniowania polskich interesów, rozważając, czego chce Polska, realizuje interesy innych.

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z przytupem ogłosiła też, że „do Polski wpłynął właśnie największy przelew z UE w historii naszego członkostwa”. Nie powiedziała jednak, że pieniądze są niczym innym, jak pożyczką, i to nie taką zwyczajną, którą należy spłacić, ale zobowiązującą Polskę do wydania uzyskanego kredytu na konkretne cele, w tym na Zielony Ład, który dobije polska gospodarkę. „Interesów Polski” nie zdołali jeszcze ustalić, trudno zatem oczekiwać, że postawią niemieckim apetytom, jakiekolwiek granice. A te są niespożyte, i nie dotyczą jedynie gospodarki. Ministra napisała (ilustrując zdjęciem przelewu): „Bycie w Unii się opłaca, ale Unia to nie tylko pieniądze o czym zapomnieli nasi poprzednicy. Łączą nas wartości: demokracja, równe szanse, rządy prawa, wolności obywatelskie”. Czyli wpisanie do Konstytucji aborcji na żądanie, legalizacji związków homoseksualnych i adopcji dzieci przez homoseksualistów.

Ale to nie wszystko – obroną polskich interesów zajmują się notorycznie przegrywające patałachy. Nadzwyczaj „skutecznie” wtrynia do tego nos, słynący z rozlicznych talentów dyplomatycznych, Andrzej Duda. Na polecenie prezydenta USA udaje się do Trumpa, żeby odblokował w Kongresie pomoc dla Ukrainy. Podczas wizyty w Egipcie, już na płycie kairskiego lotniska złożył deklarację „Przyjechałem tu z misję zleconą mi przez Zełenskiego”. Pomińmy przy tym dyplomatyczne faux pas takie jak to, że zlecający Dudzie misję Zełenski, to postsowiecki, skrajnie proizraelski Żyd, i że do Kairu prezydent RP wybrał się w towarzystwie żydowskiej żony oraz żydowskich doradców.

Gdy Duda odbył telefoniczną rozmowę z prezydentem Iranu, wkrótce okazało się, że to Zełenski nakazał Dudzie przekonać Persa, aby Teheran nie sprzedawał broni Rosjanom. Pomijając już to, że rozmowa stworzyła okazję do antyirańskich tyrad i dała asumpt do napuszczania Polaków na Irańczyków, zapytać należy: Jakim trzeba być dyplomatycznym matołem i politycznym Kałmukiem myśląc, że Irańczycy posłuchają prezydenta kraju, który nie ma żadnej pozycji na Bliskim Wschodzie (bo uprzednio zniszczył stosunki ze wszystkimi krajami regionu), jest skrajnie proizraelski i gościł konferencję antyirańską? A tak w ogóle – czy prezydent RP musi spełniać polecenia prezydenta jakiegoś upadłego kraju.

20 czerwca 2022, na spotkaniu z ambasadorami RP, Duda wymienił priorytety polskiej dyplomacji. Poza udzieleniem schronienia przesiedleńcom (których „nazwał gośćmi z Ukrainy”), zaliczył do nich sankcje wobec Rosji (które „powinny być utrzymane dotąd, aż Ukraina nie powie, że można je zdjąć, a dopóki nie powie, to te sankcje trzeba zwiększać”). Wszystkie bzdury przebił mówiąc o dostawach broni. Odchodząc od napisanego tekstu, z głowy (czyli z niczego!) wygłosił następującą „myśl”: „To się może w głowie nie mieści, że Polska wysłała taką pomoc – ale faktycznie wysłaliśmy (…) wysłaliśmy prawie że bez zastanowienia. Innymi słowy – idiota szkodzi Polsce i jeszcze się publicznie swą głupotą chwali.

Pierwszy Dyplomata RP (i Pierwszy Dyplomatoł RP), po spotkaniu z Emmanuelem Macronem oświadczył: „Najlepiej by było, gdyby Rosji nie było”. Ale przykład idzie z góry „Polska powinna wesprzeć Izrael w konflikcie z Iranem”, bo „atak Iranu na Izrael był atakiem podobnie terrorystycznym jak atak Rosji na Ukrainę”, bo „zamiarem Iranu było zniszczenie Izraela”, a „jedynym, który zacierał ręce z powodu ataku Iranu na Izrael, był Władimir Putin” – palnął wiceminister Andrzej Szejna. Głupota czy prowokacja? To był nie tylko pokaz dyplomatycznego matołectwa. To była kwintesencja polskiej myśli strategicznej.

Inne objawy tej „myśli”: Szef kancelarii prezydenta: „Ukraina dostaje od Polski to, o co prosi”.  Szef kancelarii premiera: „Gdy otrzymamy środki z KPO powinniśmy pewną częścią wspomóc Ukrainę”. Europoseł: „Należy zwiększyć składki członkowskiej w UE, by stworzyć specjalny fundusz pomocowy dla Ukrainy”. Wiceminister w MSZ: „My jesteśmy gotowi do tego, żeby w tej sprawie działać w każdy możliwy sposób, który będzie przede wszystkim uzgodniony z Ukrainą. Jeżeli Kijów będzie chciał, my będziemy gotowi. Najważniejsze będą oczekiwania samej Ukrainy”. Także Jarosław Kaczyński ma w niej swój wkład: „W ten sposób realizuje się marzenie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego”.

Polityką zagraniczną Polski, czyli definiowaniem polskich interesów zajmuje się ambasador Ukrainy, który arogancko poucza, wydaje polskim politykom rozkazy, a nawet traktuje, jak chłopców na posyłki. No i mamy: „Polski rząd powinien być ambasadorem interesów Ukrainy na świecie”; „Doceniamy przywództwo polski w rezygnowaniu z rosyjskich nośników energii i zablokowania handlu między Rosją, a innymi państwami, który przechodzi przez terytorium Polski”. Tymczasem Ukraińcy sami pozwalają na tranzyt rosyjskiej ropy i gazu i pobierają za to 5 mld dolarów”, i stosują z powodzeniem schemat: „Ukraina broni całego świata” (a Polski w szczególności). Krótko mówiąc: Wszyscy kierują się w stosunkach międzynarodowych własnym interesem, definiują go i bronią, a „nasi” przyjęli za doktrynę: „Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”.

„Jestem przekonany, że po zakończeniu negocjacji rząd tę umowę zawrze” – oświadczył niedawno w Wilnie Andrzej Duda. Mówił o umowie, która zobliguje nasz kraj do przekazywania określonego odsetka PKB na wsparcie wojskowe dla Kijowa. Dodał przy tym: „Nasza polityka tutaj jest stabilna, jednoznaczna i tutaj nie ma w Polsce wokół pomocy dla Ukrainy żadnego sporu […] Premier Tusk uzgodnił ze mną kwestie przystąpienia do porozumienia o wspieraniu Ukrainy, które podpisał nie tak dawno w Kijowie. Do tego porozumienia ma być zawarta umowa. Tego typu umowę podpisała już Łotwa i będzie co roku przekazywać Ukrainie pomoc wojskową o łącznej wysokości 0,25 proc. PKB. Ponieważ w przypadku Polski wartość PKB znacznie przekracza 3 biliony złotych, to 0,25% oznacza 10 miliardów złotych. I tak, dla przypodobania się „najważniejszemu sojusznikowi”, wmanewrują nas w rolę państwa służebnego, łożącego na potęgę Drugiego Izraela w Europie coroczną kontrybucję.

Rządy chwalą się zwiększaniem wydatków na zbrojenia. Ten Tuska z dumą ogłasza, że wyniosą ponad 4% PKB, czyli 150 miliardów. Równocześnie minister finansów oznajmił, że rząd wycofuje się z obietnicy wprowadzenia kwoty wolnej od podatku, uzasadniając to: „Jesteśmy w sytuacji prawie wojennej”. W tym samy czasie wydatki na ochronę zdrowia pozostaną na tym samym poziomie, a każdy, kto styka się z publiczną służbą zdrowia, doskonale wie, że nawet w przypadku poważnych chorób usłyszeć może: najbliższy możliwy termin wizyty za 2-3 lata. Komunikat jest zatem jasny: jeśli upierasz się przy korzystaniu z publicznej służby zdrowia, to umieraj pod przysłowiowym płotem. A to wszystko dlatego, że rządzący zadecydowali, iż najważniejszym jest wypchanie portfeli amerykańskich i izraelskich koncernów zbrojeniowych. Dlaczego zbroimy się po zęby, rezygnujemy z podstawowych potrzeb i skazujemy nasze wnuki na spłatę pożyczki zaciągniętej na zakup żelastwa? Dlaczego kupujemy F-35, gdy na wschodniej flance zaczyna zanikać wojna i zagrożenie? Gdzie więc wyślemy te najdroższe na świecie samoloty? Do obrony nieba nad Izraelem? A może z bombami nad Teheran?

Donald Tusk wypowiedział się w kwestii tzw. europejskiej tarczy antyrakietowej (nie wiedzieć dlaczego, nazywanej przez „Wyborczą” żelazną kopułą, chociaż ta izraelska nosi nazwę „żelazna mycka”): „Dla mnie jest nieistotne, kto ma jaki biznes w kwestiach zbrojeniowych czy obronnych. Dla mnie jest istotne to, kiedy Polska będzie bezpieczniejsza. I nie przeszkadza mi zupełnie, żeby nie było wątpliwości, że głównymi inicjatorami tej inicjatywy były Niemcy”. Tymczasem to jest niemiecki projekt biznesowy i tarcza finansowa chroniąca niemiecki przemysł zbrojeniowy oraz śmiertelny ciosem dla polskiego przemysłu zbrojeniowego.

Gdy na mównicy sejmowej kiwa się, jakby w takt muzyki klezmerskiej, wiceminister (a wkrótce ambasador wszystkich Polaków w Izraelu) Władysław Teofil Bartoszewski, to przypominają się słowa jego ojca, jakoby inspirowane polską mądrością ludową: „Bierz, kiedy dają, tańcz, kiedy grają, uciekaj, kiedy gonią, klękaj, kiedy dzwonią”? Teofil też uraczył nas takim cymesem. Gdy Izrael mordował Palestyńczyków w Gazie, stwierdził: „Żydzi są naszymi braćmi. Musimy się z państwem Izrael identyfikować”. Mówiąc o interesach Polski i ich obronie, warto wspomnieć o „zasługach” ojca Teofila na tym polu. W izraelskim Knesecie bił się w piersi za „antysemityzm Polaków”, mówiąc: „ta ciemnota, gdzieś tam na zapadłej prowincji, która opowiada jakieś głupstwa, a która dobrze czytać i pisać nie umie”.

Ojciec Teofila w Knesecie obwieścił też: Polska to ewenement. Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-leciu trzech szefów dyplomacji było żydowskiego pochodzenia, jeden ma honorowe obywatelstwo Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. Wkrótce jego syn będzie mógł ogłosić w Knesecie: Polska to ewenement. Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym premierem jest wnuk żołnierza Wehrmachtu, ministrem-koordynatorem służb specjalnych i ministrem sprawiedliwości Ukraińcy wychowani w nienawiści do Polaków. I pytanie, czy Teofil będzie godnym reprezentantem polskich interesów w Tel Awiwie jest tylko pytaniem retorycznym.

Sprawy jeszcze bardziej gmatwa to, że w MSZ nie tylko Bartoszewski, ale żaden inny zastępca ministra nie ma doświadczenia w dyplomacji. No i jest, jak jest. Sytuacja geopolityczna Polski jest niezwykle trudna. Ważą się losy naszego kraju. Potrzebna jest finezyjna dyplomacja. Potrzebni są profesjonalni dyplomaci. A mamy notorycznie przegrywające miernoty i przykłady dyplomatycznych posunięć, wręcz absurdalnie sprzecznych z fundamentalnymi interesami Polski. Sankcje wobec Rosji, które najbardziej uderzają w Polskę. Oddanie wszystkich zasobów Państwa do dyspozycji Ukrainy. Kłótnie ze wszystkimi sąsiadami (w tym narażanie wielowiekowych tradycji przyjaźni i współpracy z Węgrami). Retoryka obelg i inwektyw oraz obrażanie głów obcych państw, z których najłagodniejsze to knajacka odzywka prezydenta RP pod adresem Putina („Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz”) i słowa marszałka Sejmu o „wdeptaniu Putina w ziemię”. W tych kwestiach mamy, co prawda, konkurencję w państwach bałtyckich, ale to małe pocieszenie.

Zamiast trzymać się z daleka od konfliktów, które nas nie dotyczą, wsadzają palce między drzwi i futrynę. Przedkładają obce interesy narodowe nad interesami Polski, wdając się w gry, których zasad nie znają. Dając się wciągać w geopolityczne machlojki podsuwane przez trockistów zza Oceanu, stawiają aparat państwa w roli wykonawcy cudzych strategii. Odwracają nasz kraj na Wschód, wciągając go w tamtejsze konflikty. Nakręcają się wizją nowego wschodniego mocarstwa Trojga Narodów, nie pomni, że podobny wybryk Józefa Piłsudzkiego o mało nie zniszczył nowo powstałej II RP.

Na koniec cytat, też Stefanakardynała Wyszyńskiego: „Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie ‘zbawiania świata’ kosztem własnej ojczyzny”.

Zawsze zadajmy sobie pytania: Gdzie tu Polska i gdzie Polski Interes Narodowy? Uczmy się od innych, nawet od wrogów. Gdy na świecie coś się wydarzy, w Mosadzie pytają: Jaki ma w tym interes Izrael? Nawet pospolity żydowski handełes zapytuje: Kto mi popilnuje interesu? Nie zajmujemy się zatem dobrostanem Ukraińców, Żydów, Palestyńczyków, ale Polaków, i tylko Polaków. Miejmy odwagę powiedzieć: Tonie nasza wojna, bo prowadzi do militarnej i politycznej klęski Polski, do katastrofy finansów publicznych, do zniszczenia jednolitości etnicznej naszego państwa, do koszmaru wielonarodowego tygla.

Krzysztof Baliński