Korzenie współczesnej Francji. Zbezczeszczenie królewskich grobów Saint-Denis, w 1793 roku

Bunt Szatana objawia się w odwróceniu porządku stworzonego przez Stwórcę, piękno zastępuje brzydotą, zmienia znaczenie znaczeń, wartości – wszystko na przeciwieństwo Bożego porządku. Sprowadza człowieka do aktu nie posłuszeństwa – wypowiedzenia przyjaźni z Bogiem. Ponieważ Stwórca szanuje wybór człowieka, akt wypowiedzenia posłuszeństwa musi być świadomy. Widać że Francja jako kraj upadła – jednym z z punktów zwrotnych w historii tego kraju, prowadzących do tego czym się stała, jest przejmująco opisane w powieści Sire przez Jean Raspail’a, zbezczeszczenie grobowców w Saint-Denis.

Książkę można nabyć tu: Jean Raspail,  Sire; też jest ten opis w jego KRÓL ZZA MORZA, Klub Książki Katolickiej , ul. Dąbrówki 7, 62-006 Dębogóra, e-mail: klub@kkk.com.pl  MD]

—————————————

Oto zatem odczytujemy znamienną kartę naszej rewolucji – zbezczeszczenie grobów Saint-Denis, dokonane z rozkazu Konwentu, w dniach 12-25 października 1793 roku. Trzynaście dni hańby. W śród zachęcających okrzyków podnieconego tłumu rozpoczęto w pobliżu bazyliki kopanie dwóch kwadrato­wych dołów. Pierwszy był przeznaczony na kości Bur­bonów, drugi zaś na szczątki Walezjuszy i Kapetyngów oraz innych królów spokrewnionych z tymi dwoma roda­mi, o ile by takowych znaleziono. Potem taranem wywa­żono drzwi krypty, w której na kilku różnych poziomach rzędami leżały trumny królów.

Pierwszym “tyranem” wyrwanym z wiecznego odpoczynku był dobry król Henryk IV. Kiedy odbito wieko trumny, jego ciało zdało się niemal nietknięte. W rozrzedzonym powietrzu krypty rozszedł się silny, aromatyczny zapach. Pięknie pachniał ten król. Czego nie można powiedzieć o pozostałych. Jego twarz zachowała się w niemal idealnym stanie ­broda śnieżnobiała, rysy niezmienione. Trupa wywle­czono z trumny i postawiono – niczym manekina ­opierając go o kolumnę. Otaczający go tłum z wrażenia wstrzymał oddech. Czy upadnie na kolana na znak na­leżnego władcy szacunku? Ale prawo tłumu nie zna wyjątków – ton nadaje zawsze najpodlejszy z podłych. Przepchnąwszy się do pierwszego rzędu, jakiś zuchwały żołdak “)’ciągnął z pochwy szablę i odciął pukiel kró­lewskiej brody, po czym – przy wtórze śmiechów i oklasków – uczynił z niej sobie sztuczne wąsy. Po nim do króla zbliżyła się jakaś megiera, która z całej siły spo­liczkowała władcę i ciało upadło na ziemię. Po kilku go­dzinach obelg i poniewierki, doprowadzone do niewy­obrażalnego stanu zwłoki króla bez ceremonii wrzucono – jako pierwsze – do przeznaczonego dla Burbonów dołu.

Ludwik XIII trafił doń nie poczęstowany nawet obelgą – za bardzo cuchnął. Za to z Ludwikiem XIV lud miał swoje porachunki. Jego ciało zostało rozprute nożem ­z brzucha wydostały się pakuły, którymi zastąpiono wnętrzności. Potem oprawca, tym samym nożem, siłą otworzył królowi usta, rozwierając zaciśnięte od siedem­dziesięciu lat szczęki. Wyrwawszy stamtąd spróchniały pieniek zęba, ukazał go tłumowi niczym trofeum. Tym ra­zem, obojętny na wydostający się z królewskich ust smród, lud zawył z rozkoszy. Do dołu wrzucono też kró­lową Marię Teresę – małżonkę Ludwika XIV i córkę Filipa IV Hiszpańskiego. Wpadła tam z głową wykrę­coną do tyłu i rozrzuconymi, uniesionymi ku górze no­gami – ona, tak cnotliwa za życia – co tłum powitał wulgarnym rechotem.

Nie lepiej potraktowano Marię Medycejską. Ciśnięto ją do dołu bardzo szybko, ponie­waż jej ciało miało konsystencję starego, lejącego się sera. Patrioci wydzierali sobie z rąk kilka włosów, które unosiły się na powierzchni tej smrodliwej mazi. Anna Austriaczka, dumna Anna, królowa płaszcza i szpady, została wrzucona do dołu w wielkim pośpiechu. Jej członki nie trzymały się już ciała, a zgromadzony wokół cuchnących jam motłoch zatykał sobie nosy.

Do dołu zwalono Burbonów, delfinów, następców tronu – doj­rzałych i małoletnich, dorosłe i niepełnoletnie królewny, kilku Orleańczyków, paru książąt Burgundii, Andega­wenii, Akwitanii, Bretanii i Montpensier, kilkoro zmar­łych przy narodzinach, których oklaskiwały zgromadzo­ne megiery, bowiem “ci przynajmniej długo nie pożyli”, jedną zabłąkaną tutaj księżniczkę z rodu Stuartów, księż­ne Parmy, Artois, Berry, Palatynatu i Turenne, Wielkie­go Kondeusza, a także wiele cór Francji, noszących imiona Maria, Maria Zefiryna, Maria Adelajda, Ludwika Maria, Maria Elżbieta, Maria Anna, których ciała wy­pływały z ołowianych trumien niczym zdroje śmierci. W bazylice trudno już było oddychać. Motłoch dyszał wściekle.Wtedy odkryto ciało Ludwika XV.

Bóg jeden wie, jak bardzo na niego czekano, by poka­zać, jak ów “umiłowany” król straszliwie był znienawi­dzony! Czyż nie mówiono, że umarł na syfilis, że zgnił za życia, a po śmierci nie został nawet zabalsamowany, gdyż balsamiści padali jak muchy, ledwie-się go dotknę­li? Wszystkich rozczarował. Jego trumna nawet nie cuchnęła. Ciało było dobrze zakonserwowane, skóra biała i świeża – zupełnie jakby dopiero go pochowano. Można by rzec, że król bierze kąpiel, gdyż ciało jego unosiło się na powierzchni obficie wypełniającego trum­nę roztworu morskiej soli. Gdy jednak wodę wylano, stała się rzecz straszna. Ciało “Umiłowanego” zaczęło się błyskawicznie rozkładać, aż został z niego jakby cień na dnie trumny, z której unosił się obłok potwornego smrodu. Podpalono mnóstwo prochu, wystrzelono nawet kilka salw w nadziei na oczyszczenie powietrza – jak podczas epidemii dżumy. Tak oddano hołd królowi Lu­dwikowi XV. Było to dnia 16 października 1793 roku, dokładnie w godzinie, w której na rozklekotanym wózku wieziono na szafot królową Marię Antoninę, stojącą tyłem do konia, z rękoma związanymi za plecami i wło­sami luźno opadającymi na kark. . .

Czy mam mówić dalej, Miłościwy Panie? Przyznaję, że to bardzo nieprzyjemny sposób wspominania dziejów Twego rodu w tamtych dniach 1793 roku, gdy Francja i Francuzi przestali kochać swoich królów. A może ta nienawiść ludu była tak naprawdę rodzajem hołdu zło­żonego sponiewieranemu Majestatowi? Znienawidzono  was tak bardzo, bo tak długo byliście wszystkim. Wasza kaźń była ceną za dobro, które kraj był wam winien, i wielkość, którą mu zapewniliście. Gdy dnia 21 stycznia 1793 roku, o dziesiątej dwadzieścia dwie, głowa Ludwi­ka XVI spadła do wiklinowego kosza, nad Paryżem, aż po ogrody Tuileries, zawisła wielka cisza i spoczęła na nieprzebranym tłumie. Nienawiść na chwilę zwolniła biegu i dokonała się ostateczna komunia Francji i jej kró­lów. Tej komunii już nie ma, Miłościwy Panie. Jej miej­sce zajęły obojętność i ignorancja, a w najlepszym razie – u tych Francuzów, którzy wiedzą o Twoim istnieniu (powinienem napisać: o tym, że przeżyłeś) – ta odrobi­na współczucia i wzruszenia, które wywołują sprawy z góry spisane na niepowodzenie. Sprawy przegrane. Czy to Ci wystarczy na całe życie? 

Ale wróćmy do bezczeszczenia grobów Saint-Denis. Może właśnie stamtąd mógłbyś czerpać siły i wolę bycia czymś więcej niż tylko wspomnieniem… Kiedy dół Burbonów się zapełnił, zajęto się tym prze­znaczonym dla Walezjuszy. W tej samej upiornej atmo­sferze przez dwa dni wrzucano doń ciała, których stos rósł tak szybko, że jeden z robotników zauważył, iż “zabrak­nie miejsca dla wszystkich”. Potem sprawy się skompli­kowały. By znaleźć wejście do grobowca Franciszka l, potrzeba było wielu próbnych wykopów i kreciego pełzania. Twórca College de France spoczywał tam wraz ze swą rodziną – matką, królową Ludwiką, żoną Klau­dią i trójką spośród ich dzieci. W zetknięciu z powie­trzem ich ciała zmieniły się w kleistą i cuchnącą maź, którą wiadrami – niczym ekskrementy – przeniesiono do dołu. To był ostatni władca, który śmierdział i wielu bardzo tego żałowało, gdyż smród podżegał do niena­wiści.

Ale od XVI wieku nie robiono już ołowianych trumien, zastępując je kamiennymi sarkofagami. Ciała zmarłych obracały się w nich w proch. Niektóre zostały wygotowywane, by w ten sposób oddzielić kości od mię­sa i pochować tylko szkielety obciągnięte skórą. Teraz kości i czaszki zagęszczały tę zupę w nieokreślonym ko­lorze, zmieszaną z gaszonym wapnem, niemal przele­wającą się przez brzegi dołu i będącą swego rodzaju kon­centratem, kwintesencją naszych królów. Przedstawiciele ludu pluli do niej, gdyż łup w postaci drogocennych przedmiotów nie spełnił ich oczekiwań. Nasi książęta często chowani byli w samej koszuli, bez biżuterii ani in­sygniów władzy królewskiej – na znak chrześcijańskiej pokory. Wraz z nimi do dołu wrzucono cały tłum dygni­tarzy, opatów, ministrów, konetabli, szambelanów, se­neszala de Beaucaire, kawalera de Barbazan, wielkiego Sugera, opata Saint-Denis, Bernarda Duguesclin i Leona de Lusignan, ostatniego frankońskiego króla Armenii i pierwszego z długiej listy chrześcijańskich uchodźców we Francji.. .Nigdy nie odnaleziono grobu Ludwika Świętego, także pochowanego w Saint-Denis. Łatwo sobie wyobrazić, jak gorliwie szukano tego króla – znienawidzonego podwój­nie: jako władca i jako święty – drążąc tunele z jednej krypty do drugiej. Na próżno. Jego wielki, opiekuńczy cień wciąż pochylał się nad starą, plądrowaną bazyliką. A najeźdźcy nie przestawali kopać. Było coś przerażająco świętego – jakaś świętość ludu, która przeciwstawia się świętości Boga i każe w Niego wątpić – w tym zapamię­taniu rabusiów cmentarnych, ryjących niczym termity w fundamentach pierwszych wieków, jakby nad prze­szłością panowało teraz nowe prawo życia i śmierci­, prawo wynikające w sposób naturalny z Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela.

Wyczerpani, plujący i dławiący się padlinożercy zaczęli przekopywać tunel ku najstar­szym poziomom nekropolii. Szło im ciężko. Dnia 21 paź­dziernika 1793 roku, załatwiwszy się z grobowcem zmar­łego w 1223 roku Filipa Augusta, natrafili na teren zupełnie nieznany, po którym poruszali się bez planu i punktów orientacyjnych, kopiąc tunele, które trzeba było stemplo­wać i napowietrzać. Być może, prócz ciężaru wieków, za­częli czuć na swych barkach ciężar wstydu. Trudno im od­mówić zadziwiającej odwagi. Na światło dnia wywleczono i ciśnięto do dołu króla Ludwika VII Młodego i jego ojca, Ludwika IV Grubego, z którego została jedynie garstka jasnego prochu, potem Henryka I i jego małżonkę Annę, córkę króla wikingów z Kijowa, i jeszcze wielu innych, aż po Roberta II Pobożnego, drugiego z Kapetyngów, urodzo­nego w roku 970. Wraz z nim łupieżcy grobów przekroczy­li próg tysiąclecia, zmieniając jednocześnie dynastię, i za­puścili się w labirynt wąskich i pochyłych korytarzy nekropolii, leżących pod płytami chóru bazyliki.

Tutaj na wielu poziomach tłoczyli się Karolingowie i Merowingowie. Napisy na grobach były zatarte. W ka­miennych korytkach odnaleziono stosy kości, których anonimowość nie uchroniła przed wylądowaniem w dole Walezjuszy. Zidentyfikowano natomiast szczątki Karo­la Łysego, odnalezione wewnątrz małego, drewnianego i świetnie zachowanego kuferka, na którym widniał wy­raźny monogram. Wszystko to spoczywało wewnątrz kamiennego sarkofagu. Karol II Łysy, król Francji, sy­gnatariusz słynnego traktatu z Verdun podpisanego w 843 roku, być może prawdziwy twórca Twojego kró­lestwa po podziale cesarstwa Karola Wielkiego… Jego kuferek pływał przez kilka chwil na powierzchni wypełniającej dół mazi, wśród wielkich i smrodliwych bąbli, po czym zakołysał się niczym tonący okręt i znik­nął w odmętach królewskiej magmy.

Jednak ostatecznym tryumfem podłości stało się odna­lezienie szczątków Dagoberta I. Nareszcie! Zniszczono opactwo, zdewastowano bazylikę, unicestwiono nekropo­lię – wszystko po to, by teraz móc radośnie rozprawić sięz despotą, który dał ternu wszystkiemu początek, twórcą opactwa podniesionego do rangi królewskiego grobow­ca, Dagobertem, Salomonem Franków! Gdy po długiej, podziemnej harówce synowie ludu dotarli wreszcie do jego sarkofagu, ze zdurnieniem stwierdzili, że nie spo­czywał tam samotnie. Jego małżonka, królowa Nantylda, którą w tak romantycznych okolicznościach porwał z kla­sztoru, leżała obok niego w dwudzielnej skrzyni, teraz już będąc tylko małą kupką kości zawiniętych w kawałek jedwabnej tkaniny. Na skrzyni dało się jeszcze odczytać dwie wyryte inskrypcje: Hic jacet corpus Dagoberti oraz Hic jacet corpus Nantildis. Tryumf szybko przerodził się we frustrację, gdyż ten lubujący się w zbytku władca Me­rowingów kazał się pochować jak ostatni żebrak. Kości obojga rozłożono na kamiennych płytach posadzki. Ani jednego klejnotu, ani jednego złotego pierścienia! Ło­patą i miotłą połączono Dagoberta z Nantyldą i bez cere­monii wrzucono do dołu.

Dół Burbonów został zasypany dnia 16 października 1793 roku. Dół Walezjuszy i innych władców – dnia 25 tego samego miesiąca. W ten oto sposób dokonała się druga śmierć naszych królów, druga śmierć, Miłościwy Panie, wszystkich władców, których jesteś potomkiem. Oba doły wypełniono po brzegi. Oba zasypano ziemią. Oba starannie udeptano. Po obu przejechały ciągnięte przez konie walce. Przy obu postawiono straże, by unik­nąć ewentualnych manifestacji niewczesnej ludowej żar­liwości. Niepotrzebnie. Lud utracił pamięć. I do tej pory jej nie odzyskał. Na skutek licznych i przemyślanych za­machów na ciągłość historii Francji, po przeszło stu la­tach walczącego laicyzmu republikańskiego i gorliwego niszczenia wszystkiego, co święte, pamięć ludu zapadła w ciemną otchłań, skąd wydobyć ją może jedynie cud. Czy wierzysz w cuda, Miłościwy Panie? 

Nowi Światoburcy. Tuman krwawej mgły (5). Andrzej Juliusz Sarwa

Andrzej Juliusz Sarwa

Tuman krwawej mgły (5)
(fragment powieści)

Książkę można nabyć tutaj: https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

Nowi Światoburcy [1]

Zdawać by się mogło, że czas grasowania po Francji awanturników i okultystów, którzy podobnie jak arystokratyczni obłąkani dewianci wręcz prowokowali zesłanie kary Bożej na kraj, który zanieczyszczali, znieprawiali i plugawili, minął wraz z wyjazdem za granicę dwóch najsłynniejszych spośród nich – hrabiego de Saint-Germaina i Giacomo Girolamo Casanovy kawalera de Seingalt. Ale tych zastąpił nie mniej godny sukcesor owych jegomościów, niejaki Giuseppe Balsamo, przypisujący sobie arystokratyczny tytuł hrabiego di Cagliostro, ale znany też jako hrabia Harat, kawaler Fenice, hrabia Phoenix, markiz del Anna, markiz Pellegrini, kawaler Belmonte, Melissa, Zichis…
Czyż to nie dziwne, a może śmieszne i żałosne zarazem, że w czasach kiedy filozofowie poczynali wmawiać narodom, iż najlepsze będą dla nich: Wolność, Równość, Braterstwo lub… Śmierć – choć o tej ostatniej nader oszczędnie wspominali – ci, którzy pragnęli rozbłysnąć na firmamencie oświeconej Europy, starali się dowodzić, iż należą do grona ludzi szlachetnie urodzonych, do lepszej, do świetniejszej rasy. Giuseppe Balsamo nie chciał być nawet zwykłym szlachcicem, on musiał być hrabią! Koniecznie!
A kim był w rzeczywistości? Tak naprawdę nigdy się tego do końca nie udało ustalić. Co do pochodzenia owego osobnika istnieje co najmniej kilka wersji. Otóż on sam twierdził, że ani rodzice, ani miejsce, ani data urodzenia nie są mu znane. Niektórzy dowodzą, że wywodził się z włoskiej, hiszpańskiej, bądź portugalskiej rodziny żydowskiej, co pośrednio zdawał się potwierdzać on sam, twierdząc, że jest uczniem – i pewnie też w pewnym sensie kontynuatorem misji hrabiego de Saint-Germaina czasami również podejrzewanego o żydowskie pochodzenie, ale też uczniem tajemniczego Altotasa, którego niektórzy
utożsamili z Haimem Samuelem Jakubem Falkiem, rabinem, kabalistą i alchemikiem.[2] Człowiek ten miał zdecydowanie piekielną reputację. Chrześcijańskie władze ścigały go za uprawianie czarnej magii, zaś żydowscy rabini za ujawnienie tajemnic kabały każdemu, kto tego zapragnął, nawet jeśli był chrześcijaninem, byleby za to dobrze zapłacił.
Ale funkcjonowała też wersja inna, taka mianowicie, że Cagliostro urodził się w ubogiej rodzinie w Palermo na Sycylii 8 czerwca 1743 roku, z rodziców Piotra Balsamo i Felicji Braconieri i na chrzcie nadano mu imię Giuseppe. Utożsamienie Cagliostra z Giuseppem Balsamo nie jest jednakowoż tak do końca pewne, opiera się bowiem w znacznej mierze na niewiarygodnych opowieściach nader śliskiego indywiduum, jakim był niejaki Theveneau de Morande.
[3]

Cagliostro po zawarciu znajomości z tajemniczym Altotasem, który chyba raczej nie był wcześniej wspomnianym kabalistycznym rabinem, a kimś jeszcze innym, i rozpoczęciu u niego edukacji, nabywał wiedzy tajemnej.
Obydwaj magowie udali się w długą podróż na Wschód uchodzący za kolebkę Tajemnicy. Ponoć dokładnie zwiedzili Grecję, a potem Egipt, na poły legendarną krainę, z której rzekomo pochodzić ma cała wiedza hermetyczna wszech ludów i wszech czasów.
Po powrocie do Europy zboczyli po drodze na Maltę, gdzie zostali serdecznie przyjęci przez Wielkiego Mistrza Zakonu Kawalerów Maltańskich, Pinto [4] , który również żywo zajmował się magią i hermetyzmem.
Cagliostro, Altotas i Pinto nawet przez jakiś czas pracowali razem. Tutaj też Cagliostro – podobno – przeszedł wymaganą inicjację i został przyjęty do Zakonu Różokrzyżowców.
Na Malcie ogłosił się Wielkim Koptą i jął przymierzać się do zorganizowania czegoś na kształt zakonu, którego struktura przypominać miała strukturę lóż wolnomularskich. W rzeczywistości jednak, chociaż Cagliostro za wszelką cenę usiłował udowodnić, że z bogobójczą masonerią nie ma nic wspólnego, głosił też same, co i ona, hasła. Aby jednak nie było żadnych niedomówień: Balsamo był również i zwyczajnym masonem, a ponoć też i członkiem tajnego Zakonu Templariuszy…
Jak któregoś dnia los postanowił zetknąć ze sobą Cagliostra i Altotasa, tak też innego rozdzielił ich ostatecznie i nieodwołalnie. A jak do tego doszło – nie wiadomo. Oto bowiem ni mniej, ni więcej, tylko pewnego razu Altotas prowadzący podówczas jakieś nader poważne badania alchemiczne… po prostu zniknął!
Na próżno próbowano rozwikłać zagadkę owego zniknięcia. Wierzący w nadprzyrodzone moce, im właśnie przypisywali porwanie starego czarownika. [5] Sceptycy na odmianę rozgłaszali, że wytłumaczenie owego faktu jest zgoła prozaiczne, że to bez wątpienia któryś z możnych tego świata, zostawszy nazbyt jawnie i bezczelnie oszukany i oskubany z pieniędzy, kazał cichaczem, a po kryjomu, skręcić Altotasowi kark. A jeszcze inni, uważali, że ów Altotas, to niemiecki, wywodzący się z Jutlandii, kabalista i alchemik Kölmer [6] , który pewnego dnia z Malty wyjechał do krajów rzeszy niemieckiej, gdzie jął przygotowywać
grunt pod założenie w Bawarii Zakonu Iluminatów – najtajniejszego z tajnych, który miał być czymś na kształt masonerii w masonerii i który rzeczywiście został powołany do życia w dniu 1 maja 1776 roku przez Adama Weishaupta [7] i tam energicznie zajął się budowaniem fundamentów pod unicestwienie starego światowego ładu, aby zastąpić go nowym, ale osobiście na powierzchnię nigdy już nie wypłynął i rzeczywiście ślad po nim zaginął.
Zniknięcie Altotasa bez wątpienia nie było na rękę hrabiemu, który z owego starca miał nieoceniony wprost pożytek, lecz ostatecznie dał sobie radę i bez niego.
Po przybyciu z Malty do Italii na jakiś czas zamieszkał w Rzymie. Wówczas to właśnie poznał prześliczną młodziutką Lorenzę Feliciani nazwaną później Serafiną, swoją wielką miłość i swoją ostateczną zgubę…
Cagliostro w 1776 roku pojawił się w stolicy Anglii, zaś 12 kwietnia 1777 roku został przyjęty do londyńskiej loży masońskiej Nadzieja, przynależnej do Ścisłej Obserwy.
Zostawszy masonem, wytyczył sobie nader szczytny i ambitny cel: postanowił zreformować
wolnomularstwo i zjednoczyć wszystkie loże, wszystkich obrządków i obediencji, narzucając im swój obrządek egipski powołując do życia Starożytny i Pierwotny Ryt Memphis-Misraim
[8] , a z siebie czyniąc kogoś na kształt wolnomularskiego papieża.
W tym celu zjeździł Europę wzdłuż i wszerz, spotykał się ze znaczącymi masonami, spotykał ze swedenborgianami, martynistami, filaletami (philalèthes), Rycerzami Phoenixa (Chevaliers du Phénix), spotykał się i z Weishauptem i jego uczniami – Iluminatami. Od nich to bez wątpienia przyswoił dla swego
obrządku idee oświeceniowe, unicestwienie religii katolickiej, tronu i ołtarza i zjednoczenia Europy w jedno, wielkie, laickie i demokratyczne państwo.
Owe magiczne obrzędy mistyczno-ezoterycznego rytu masońskiego Memphis-Misraim, ponoć pochodziły z Egiptu, a pierwotnie czerpały z hermetyzmu, gnostycyzmu, kabały, a po opracowaniu i ich przez Cagliostra także z okultyzmu, czarnej magi i wręcz – satanizmu.
W samej Francji Cagliostro nie działał długo i niezbyt szczęśliwie, zamieszany w aferę naszyjnikową, po kilkumiesięcznym pobycie w Bastylii został co prawda uniewinniony, ale i w 1786 roku wypędzony z kraju.
Odwdzięczył się za to przepowiednią, że we Francji wybuchnie rewolucja, Bastylia będzie zburzona, zaś król i królowa zostaną straceni… i sprawdziło się to… co do joty…
Cagliostro twierdził, iż jego niezwykły ryt egipski, do którego na równych prawach mogli przynależeć tak mężczyźni, jak i kobiety, może odrodzić jego członków zarówno fizycznie, jak i moralnie i przyprowadzić ich do absolutnej doskonałości.
Niestety jego marzenia o połączeniu wszystkich lóż nie ziściły się, a on sam nie tylko nie stanął na czele całego ruchu, ale w końcu po wygłoszeniu w Rzymie słynnej przepowiedni, w której oznajmił, że we Francji nasilą się rozruchy, zbuntowany lud pójdzie na Wersal, rozgorzeje krwawa rewolucja, która zmiecie z tronu Ludwika XVI, że ów straci życie razem z małżonką Marią Antoniną, św. Inkwizycja poważnie się zaniepokoiła, odczytując – i chyba niebezpodstawnie – że nie było owo żadnym przewidywaniem mających
dopiero nadejść zdarzeń, lecz zapowiedzią walki przygotowywanej przez tajną organizację i prewencyjnie
aresztowała Cagliostra. Stało się to 26 września 1789 roku. A w jego aresztowaniu ponoć pomogła ukochana żona Serafina…
7 kwietnia 1791 roku, po drobiazgowym procesie, ogłoszono wyrok Inkwizycji, podpisany przez papieża Piusa VI, skazujący hrabiego na karę śmierci, z zamianą na dożywotnie więzienie, bez prawa łaski. Oznaczało to, że Wielki Kopta nigdy już nie odzyska wolności.
Zmarł w twierdzy San Leo leżącej nad rzeczką Maracechia 26 sierpnia 1795 roku, o godzinie dwudziestej drugiej czterdzieści pięć. Pochowano go w niepoświęconej ziemi.
Jak głosi tradycja, gdy polscy żołnierze pod wodzą generała Jana Henryka Dąbrowskiego zdobyli zamek San Leo, rozkopali grób Wielkiego Kopty, wydobyli jego czaszkę i pili z niej wino…
Dokumenty z procesu Cagliostra do dziś pozostają tajne.


Iluminaci Bawarscy mający ogromny wpływ na nadchodzące w Europie przemiany, po zakazie działalności pod karą śmierci w roku 1787, bynajmniej nie zniknęli nagle ze sceny i chociaż rozbici i skłóceni działali nadal, ale prócz nich działali także inni mistrzowie tajemnicy, również przybierający nazwę i pozę nadzwyczajnie oświeconych. Byli nimi choćby Iluminaci Awiniońscy.
[9]
Loża owa założona w 1784 roku przez Dom Pernétiego [10] propagowała doktryny Swedenborga, Guillaume’a Postela [11] , Michaela Maiera [12] i Joachima Martinèsa de Pasqually [13] . Awiniończycy oczekiwali porażających i burzliwych wstrząsów wiodących ku przewrotom politycznym, oczekiwali wydarzeń potwornych i niesłychanych, oczekiwali, iż ziemia się rozewrze i połknie umarłych, oczekiwali wreszcie, iż oblicze świata ostatecznie się przemieni, bo objawi się Mesjasz…
Pernéty nie działał sam, miał bowiem za współtowarzysza znakomitego okultystę, hrabiego Tadeusza Grabiankę herbu Leszczyc [14] – starostę liwskiego, mistyka, kabalistę i alchemika, po części swedenborgianina i oczywiście także martynistę [15] , który z czasem ogłosił się nawet królem Nowego Izraela… ale nie zasiadł na Syjonie, jak mu się zapewne roiło, lecz zmarł w petersburskim więzieniu, być może z własnej ręki, być może otruty…
Nie oni to jednak odegrali kluczową rolę w dziejach świata, choć bez wątpienia przecierali diabłu ścieżki tam, gdzie ich do tej pory jeszcze nie było…

=-====================

Książkę w wersji papierowej można, klikając w poniższy link, kupić tu:
https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

[1]Niszczyciele świata.
[2]Hayyim Samuel Jacob Falk, czyli Baal Shem z Londonu lub Doktor Falckon (1708-1782).
[3]Żyjący w latach 1741-1805 francuski szpieg i szantażysta.
[4]Manuel Pinto da Fonseca (1681-1773).
[5] Jak widać w XVIII-wiecznej oświeconej Europie sporo było takich tajemniczych zniknięć.
[6]Kölmer pozostaje najbardziej tajemniczym spośród wszystkich tajemniczych ludzi swoich czasów; w pierwszej chwili można się zastanawiać, czy nie był on kolejnym z kabalistycznych Żydów, działających jako tajni inspiratorzy magów, którzy pojawili się w centrum uwagi. Nazwisko Kölmer mogło być wariantem znanego żydowskiego nazwiska Calmer. (Nesta Helen Webster, The Dark Underground: Secret Societies and Subversive Movements, Amazon Edition, Seattle 2018, p. 191-192). [7]1748-1830.
[8]Memphis – Memfis, miasto w Egipcie; Misraim – po hebrajsku Egipt.
[9] Iluminaci Awiniońscy – Les Illuminés d’Avignon (ponieważ działali w Awinionie) byli również zwani Iluminatami z Góry Tabor – Illuminés du Mont-Thabor (od nazwy zamku Mont-Thabor w Bédarrides, w pobliżu Awinionu, gdzie się spotykali). (fr.).
[10]Dom Pernéty, czyli Antoine-Joseph Pernéty (1716-1796).
[11]Guillaume Postel (1510-1581) francuski językoznawca, astronom, kabalista i okultysta.
[12]Michael Maier (1568-1622) niemiecki lekarz i alchemik, doradca cesarza Rudolfa II Habsburga, okultysty.
[13]Ok. 1727-1774.
[14]Nauki hrabiego Grabianki (1740-1807) mogły wywrzeć wpływ na Towiańskiego, Mickiewicza, Słowackiego, a pośrednio być może na Piłsudskiego i… Jana Pawła II.
[15]Martynizm – doktryna Martinèsa de Pasqually jest częścią ezoterycznego chrześcijańskiego odłamu masonerii, m.in. oczekująca na nadchodzące zniszczenie materialnego Kościoła, by mogła zostać przywrócona doskonałość utracona w
wyniku grzechu Adama.

Proroctwo o siedemdziesięciu tygodniach. Część IV. ks. Paweł Murziński

Przygotowania propagandowe pod nową falę szczepień.

Media tak zwanego “głównego nurtu” rozpoczęły propagandowy “ostrzał” mający za cel zapędzenie ludzi do nowej fali tak zwanych szczepień, na jesieni tego roku.

Kanibalizm szczepionkowy – czy tak zwane Szczepany wiedzą, że w szprycach wpuszczono im do ciał ludzkie komórki, z reguły rakowe? W jednym z poprzednich artykułów streściłem pobieżnie wykład doktora Stefano Montanari, wygłoszony w polskim Sejmie w roku 2019, na temat chemicznego gnoju zawartego w tak zwanych szczepionkach.

(artykuł tutaj: http://pospoliteruszenie.org/gnoj%20.html )

Dr Montanari skupił się na chemicznych związkach dodawanych do szczepionek, w zdecydowanej większości silnych truciznach! To jednak nie wyczerpuje horroru “zaklętego” w każdej szczepionce! Decydujący w każdej szprycy jest “wkład” właściwy, to jest osłabiony wirus. Ponieważ wiemy, że nikt na świecie nie udowodnił, że wirusy istnieją, więc rodzi się pytanie: co oni dodają do szczepionek jako “wirusy”?

I tutaj wkraczamy w świat fikcji i zbrodni. Ponieważ oficjalnie wirusy istnieją (na tej wierze opiera się cały biznes szczepionkarski), więc trzeba je namnażać w ogromnej ilości, aby każda szpryca została w nie zaopatrzona. Do tego potrzeba “gospodarza”, na którym będą się te wirusy namnażać. To wiąże się z zapotrzebowaniem na ogromne ilość martwych resztek – ludzkich i zwierzęcych. Producenci szczepionek i ludzie pracujący w tym przemyśle beztrosko określają je mianem kultur i linii komórkowych lub substratu (podłoża). Nadają im zakodowane numery, aby ukryć fakt, że owe linie komórkowe to de facto kawałki ludzkich i zwierzęcych ciał.

Oto najczęściej używane “linie komórkowe”: Komórki diploidalne [zawierające podwójną liczbę chromosomów]. Pobrane z usuniętego płodu. Wykorzystane do produkcji szczepionki przeciwko ospie wietrznej. Komórki MRC-5. Komórki diploidalne pobrane w 1966 roku z tkanki płucnej chłopca rasy białej, którego matkę poddano aborcji w 14 tygodniu ciąży z powodu „zaburzeń psychiatrycznych”. Wykorzystane do produkcji szczepionki przeciwko żółtaczce typu A, wściekliźnie, ospie wietrzne i MMR (odra, świnka, różyczka). Komórki Hi-5. Komórki jajowe gąsienicy błyszczki. Wykorzystane do produkcji szczepionki HPV (wirus brodawczaka ludzkiego).

Komórki Vero. Pobrane w 1962 roku z aneuploidalnych [zawierających anormalną liczbę chromosomów] komórek nerkowych afrykańskiej zielonej małpy. Wykorzystane do produkcji szczepionki przeciwko japońskiemu zapaleniu mózgu, DTP (błonica, tężec, krztusiec), żółtaczce typu B, ospie wietrznej, rotawirusom oraz współczesnemu polio. Na marginesie warto wspomnieć, że szczepionka przeciwko polio wg Salka (IPV, tzw. inaktywowana) była zanieczyszczona wirusem Simian 40, obecnym w komórkach nerkowych rezusów, który prawdopodobnie jest jedną z przyczyn wysokiego wskaźnika zachorowań na raka.

Komórki MDCK (psie komórki nerkowe Madin-Darby’iego). Pobrane w 1958 roku z nerki dorosłej suki cocker spaniela. Wykorzystane do produkcji szczepionki przeciwko grypie sezonowej Flucelvax.Komórki WI-38. Pobrane w 1960 roku z tkanki płucnej 3-miesięcznego żeńskiego płodu rasy białej. Wykorzystane do produkcji szczepionki przeciwko adenowirusom oraz MMR. Komórki RA 27/3. Pobrane z poronionego płodu kobiety chorującej na różyczkę. Namnożone na komórkach WI-38, a następnie wykorzystane do produkcji szczepionki przeciwko różyczce.

Komórki CEM. Pobrane od 4-letniej białej dziewczynki chorującej na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Komórki HeLa. Najszerzej wykorzystywane komórki liniowe świata. Pobrano je od czarnej kobiety Henrietty Lacks (bez jej zgody), która zmarła w 1951 roku na raka szyjki macicy. Naukowcy uwielbiają komórki nowotworowe szyjki macicy tej kobiety, gdyż jako pierwsze przetrwały i namnożyły się w hodowli. Dlaczego szaleńczy wyznawcy szczepionkowego kultu tak bardzo lubią substraty z komórek rakowych? Ano dlatego, bo CEM, HeLa i A549 są nieśmiertelne. Nieustająco multiplikują się, w nieskończoność; tak jak mają to w zwyczaju wszystkie inne komórki rakowe. Wystarczy zapewnić im tylko odpowiednią temperaturę i karmić dostateczną ilością cielęcej surowicy.

To wszystko. To oczywiście istne dobrodziejstwo dla wszystkich szczepionkowych czarowników, gdyż nie muszą już wydawać aż tyle pieniędzy co w przeszłości na zakup normalnych komórek linowych, które ostatecznie starzeją się i umierają. Więcej tutaj: https://anthony.neon24.org/post/170435,o-szczepieniach-po-raz-kolejny

Na koniec postawmy pytanie: jakie to wirusy namnażają czarownicy szczepionkowi na opisanych liniach komórkowych, jeśli nikt na świecie nigdy nie wyizolował żadnego wirusa, oraz nie ma żadnego dowodu, że wirusy istnieją? Cała ta zabawa z namnażaniem wirusów na liniach komórkowych ma tylko jeden cel: stworzyć “naukowy” pretekst do dodawania do szczepionek martwych tkanek ludzkich i zwierzęcych. To gwarantuje, że “szczepionka” wywoła chorobę (najczęściej raka), a jeśli organizm sobie z tym trupim “wkładem” poradzi, to wykończyć go mają tradycyjne trucizny opisane przez doktora Montanari!!

Oficjalne dane statystyczna pokazują, że im bardziej “wyszczepione” jest dane społeczeństwo, tym większa w nim zachorowalność i ilość zgonów z powodu nowotworów. Absolutnym liderem światowym w “wyszczepialności” dzieci, młodzieży i dorosłych są Węgry, w państwie tym zaszprycowanych jest prawie 100% populacji! Jednocześnie Węgry są nie kwestionowanym liderem światowym w zachorowalności i zgonach z powodu chorób nowotworowych. Najmniej zaszprycowana jest w Europie Malta (70% populacji), w państwie tym choroby i zgony nowotworowe nie stanowią problemu społecznego i w statystykach światowych Malta “wlecze się w ogonie” zgonów i zachorowań nowotworowych i ma najdłuższą na świecie przewidywalną długość życia(więcej na ten temat tutaj: http://pospoliteruszenie.org/Rak%20a%20szczepienia.html

W taki to naukowy sposób szczepionki kaleczą i zabijają dzieci i dorosłych i nie ma sposobu aby tych ostatnich wybudzić z telewizyjnego zauroczenia szczepionkarstwem! Dodawanie do szczepionek tkanek ludzkich oprócz zbrodniczego celu zatruwania ludzi, ma również znamiona jakiegoś kultu satanistycznego upodlenia ludzi, uprawiających kanibalizm nie wiedząc o tym!!

Anthony Ivanowitz

11.08.2024r.

Państwo demoliberalne jako struktura antynarodowa

Państwo demoliberalne jako struktura antynarodowa

Demoliberalne państwa zachodnie zatraciły charakter państw narodowych, gdyż nie służą już swoim narodom i nie reprezentują ich interesów. Po ostatnich wydarzeniach w Anglii coraz dobitniej widać, że tradycyjne role uległy odwróceniu – naród stał się dla demoliberalnego państwa największym wrogiem. Nadeszła era państw antynarodowych.

Radykalny wzrost znaczenia instytucji ponadnarodowych oraz innych czynników międzynarodowych (globalna finansjera, wielkie korporacje, rozmaite fundacje) w okresie po II wojnie światowej doprowadził do dezorganizacji dotychczasowej architektury politycznej świata. Czynniki ponadnarodowe uzyskały nad państwami narodowymi przewagę na tyle dużą, że zaczęły wykorzystywać państwa do realizacji swoich własnych interesów. Idealną ilustracją tego stanu rzeczy jest, chociażby realizacja przez państwa Agendy na rzecz zrównoważonego rozwoju ONZ, pakietu Fit for 55 oraz szeregu innych, radykalnych ekologicznych programów, stojących w sprzeczności z interesami narodowymi, a jednocześnie napędzających ogromne zyski ekonomiczne wielkich korporacji i globalnej finansjery, jak i zyski polityczne dla forsujących je organizacji jak ONZ czy Unia Europejska.

Procesy te, które na naszym portalu wielokrotnie dokumentowaliśmy innego rodzaju przykładami, charakteryzują się tym, że zachodzą na przestrzeni dekad, co czyni je niedostrzegalnymi dla przeciętnych Europejczyków – zarówno tych zainteresowanych sprawami życia publicznego, jak i tych obojętnych, wytresowanych przez aparat propagandowo-rozrywkowy do poświęcania swojego czasu na rzeczy nieistotne i autodestrukcyjne. Stąd też sytuacje, w których okazuje się, że zachodnie rządy podejmują działania ewidentnie sprzeczne z interesami swoich obywateli, u większości z nich wywołują albo niedowierzanie, albo niezrozumienie. Tymczasem taki stan rzeczy nie powinien dziwić nikogo.

Współczesne państwa demoliberalne podtrzymują jedynie iluzję kontynuacji tradycji państw narodowych, ponieważ pozwala im to zapewnić sobie lojalność społeczeństw je zamieszkujących. Zachowane zostają więc tradycyjne formy ustrojowe, a kluczową rolę odgrywa fasada demokracji, stwarzająca wśród demosu wrażenie, że to on decyduje o tym, kto sprawuje rządy. W licznych tekstach krytycznie opisujących demokrację liberalną wykazywaliśmy już, dlaczego takie myślenie rozmija się z prawdą, stąd też zainteresowanych tym, dlaczego wybory demokratyczne w dzisiejszym świecie zachodnim są jedynie iluzją, pozwalającą na łatwiejsze sterowanie masami, odsyłam do tych właśnie tekstów:

Tymczasem prawda jest taka, że współczesne państwa demoliberalne w świecie zachodnim są w zaawansowanej fazie procesu, za sprawą którego przyjmują coraz bardziej widoczne cechy państw antynarodowych. Poniżej postaram się ten czteroetapowy proces przybliżyć.

Proces transformacji państwa narodowego w państwo antynarodowe

Etap 1. Zdrada elit

Warunkiem wstępnym przekształcenia państwa narodowego w aparat antynarodowy jest zdrada elit, przede wszystkim polityków wysokiego szczebla. W dzisiejszych warunkach proces ten ma charakter korupcji moralnej – przypomina on bowiem klasyczną korupcję, lecz dokonywany jest w sposób, który nie jest jednoznacznie sprzeczny z prawem. Proces ten w dużym skrócie polega na tym, że politycy oddają swoje usługi czynnikom zewnętrznym, dbając o realizację ich interesów. Wyróżniamy pięć takich czynników:

a) organizacje ponadnarodowe – posiadające możliwość oferowania politykom intratnych posad w rozmaitych instytucjach o charakterze międzynarodowym, co wiąże się zazwyczaj z nieporównywalnie większymi zarobkami i możliwościami dalszej kariery w porównaniu do tych, stwarzanych przez państwo narodowe;

b) fundacje, instytuty oraz inne organizacje formalnie apolityczne o globalnym zasięgu działania – oferujące wyselekcjonowanym przez siebie jednostkom wielkie stypendia i radykalne ułatwienia na ścieżce kariery (m.in. Fundacja Open Society George’a Sorosa, Fundacja Rockefellera, Fundacja Rotschildów, Fundacja Klausa Schwaba). To, co cechuje polityków, zawdzięczających w dużej mierze swoje kariery protekcji takich instytucji to podwójna lojalność – fundacje te nie dotują bowiem młodych ludzi tylko po to, by tym żyło się lepiej, lecz oczekują w przyszłości zwrotu długu wdzięczności w postaci promowania oczekiwanych rozwiązań, postaw, ideologii;

c) globalna finansjera i wielkie korporacje – ze względu na nieograniczone zasoby finansowe i kontrolę nad mediami będące w stanie wykorzystywać opłacanych lobbystów i innych rzeczników swoich interesów poprzez kreowanie ich na „ekspertów”, forsujących określone – pożądane przez mocodawców – rozwiązania;

d) obce państwa – wpływające na politykę wewnętrzną i zewnętrzną państwa docelowego za pośrednictwem ukrytej w systemie agentury.

Etap 2. Zdrada instytucji zaufania publicznego

W dzisiejszym świecie kluczową rolę na tym etapie odgrywa przejęcie mediów, pozostających w zdecydowanej większości pod kontrolą następujących czynników:

a) wspomnianych wyżej skorumpowanych elit pod postacią tzw. telewizji publicznych;

b) wielkich korporacji, które kreują linię propagandową zbieżną z linią propagandową instytucji ponadnarodowych (wspólnota interesów);

c) w przypadku Polski kapitału zagranicznego, który wykorzystuje aparat propagandy do dezinformacji i dezorientacji społeczeństwa docelowego, przy jednoczesnej promocji rozwiązań prawnych oraz ideologii korzystnych z własnego punktu widzenia.

Ponadto istotną rolę na tym etapie odgrywa przejęcie innych obszarów mających znaczący wpływ na kształtowanie świadomości społecznej. Są to system szkolnictwa wyższego i edukacji oraz szeroko rozumiana sfera kultury (włącznie z przemysłem rozrywkowym). Antynarodowy aparat państwowy jest bowiem w stanie wykorzystywać wszystkie te narzędzia do wpajania społeczeństwu świadomości fałszywej oraz kształtowania postaw pożądanych z punktu widzenia systemu.

Etap 3. Zdrada służb mundurowych

Kolejnym warunkiem ustanowienia państwa antynarodowego jest wykorzystanie służb mundurowych przeciwko społeczeństwu, co niszczy naturalne i niezbędne dla właściwego funkcjonowania państwa poczucie wspólnych interesów i celów między służbami a narodem. Tradycyjnie zarówno siły zbrojne, jak i organy ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego powinny stać na straży bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa. Może być jednakże tak – i dzieje się to dzisiaj w świecie zachodnim – że służby stoją na straży bezpieczeństwa samego państwa, ale nie społeczeństwa, które z punktu widzenia systemu zaczyna być postrzegane jako wróg i zagrożenie tego bezpieczeństwa (wracamy do casusu angielskiego).

Kluczową rolę odgrywa w tym aspekcie armia oraz policja, ale równie istotna jest postawa służb specjalnych, których działalność na co dzień jest przez społeczeństwo niedostrzegalna. W przypadku służb tajnych istnieje dodatkowe niebezpieczeństwo – możliwości ich działania na rzecz obcego wywiadu.

Etap 4. Zdrada wymiaru sprawiedliwości

Etap 4 zostaje zrealizowany, kiedy to wymiar sprawiedliwości przestaje egzekwować prawo takim, jakie ono jest, a zaczyna egzekwować je tak, jak oczekuje tego władza. Wówczas, ze względu na zapanowanie bezprawia, obywatel zostaje pozbawiony ochrony prawnej, którą zdrowy wymiar sprawiedliwości może zapewnić np. w przypadku nadużyć ze strony aparatu politycznego lub aparatu siłowego.

Po ostatecznym dopełnieniu się etapu 3. państwo antynarodowe wchodzi w stan demoliberalnego autorytaryzmu. Natomiast po domknięciu etapu 4. państwo antynarodowe wchodzi w stan demoliberalnego totalitaryzmu (choć na pozór brzmi to jak oksymoron, w obu przypadkach chodzi o demoliberalną fasadę dla autorytarnej/totalitarnej formy rządów).

Gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy?

III Rzeczpospolita znajduje się aktualnie na 3. etapie powyżej opisanego procesu, jako że doszło w naszym przypadku do definitywnej zdrady interesu narodowego przez elity oraz zdrady dużej części instytucji publicznego zaufania – z kluczową rolą mediów.

Jeśli chodzi o elity, zdrada dotyczy całej sceny politycznej. Dwa główne obozy od 19 lat dokonują ogromnych szkód na poziomie zarówno politycznym (realizując w pierwszej kolejności interesy państw obcych, instytucji ponadnarodowych oraz swoich własnych partii), jak i społecznym (celowo napędzając w społeczeństwie prymitywną, plemienną nienawiść dla własnych, partykularnych korzyści politycznych). W procesie destrukcji państwa polskiego jak najbardziej czynną i haniebną rolę odegrały wszelkiego rodzaju media mainstreamowe, służące jako prostytutki konkretnych obozów politycznych, czy też – w przypadku mediów z obcym kapitałem – do promocji i realizacji interesów państw obcych, co doprowadziło do tego, że – jak ująłem to niegdyś w innym tekście – ogromna część Polaków myśli dzisiaj kategoriami niemieckiego (lub amerykańskiego) interesu narodowego, zwalczając przy okazji wszelkie inicjatywy, które mogłyby pozytywnie przyczynić się do wzmocnienia pozycji państwa polskiego.

Pełne domknięcie etapu 3. i 4. na szczęście zdaje się na dzień dzisiejszy niewykonalne. Choć w ostatnich latach nie brakowało sytuacji, w których policja zachowywała się względem społeczeństwa w sposób haniebny (zwłaszcza w czasach tzw. lockdownów, lecz także m.in. w trakcie Marszu Niepodległości 2020, raniąc gumowymi kulami przypadkowych ludzi, czy tłukąc pałami rolników w trakcie niedawnych protestów), to mimo wszystko nie mamy dzisiaj powodów, by wierzyć, że przeciwko nam samym mogłaby obrócić się nasza armia.

Wręcz przeciwnie – to właśnie na przykładzie naszej armii możemy zobaczyć, jak wyglądają powyżej opisane przeze mnie procesy w praktyce. Zaprzedane elity, zaprzedane media i zaprzedane instytucje publiczne w ostatnich latach niejednokrotnie urządzały seanse nienawiści względem Wojska Polskiego i naszych żołnierzy. Pokazuje to, że z punktu widzenia zaprzańców, armia broniąca polskich granic i polskich interesów stanowi fundamentalny problem. Dlatego tym bardziej jako społeczeństwo musimy stać po stronie naszej armii i naszych żołnierzy, a każdą kanalię plującą na polski mundur, traktować jak kogoś, kto pluje w twarz nam samym.

Przeczytaj koniecznie: Poniżanie żołnierzy

Z niepokojem należy obserwować wszelkie próby dalszego upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości, zarówno przez jeden, jak i drugi obóz polityczny, których nazw przez obrzydzenie, wymieniać nie będę. Widzimy, że nowa, autorytarna wykładnia mówiąca o stosowaniu „prawa tak, jak my je rozumiemy” jest dziś obecna w mentalności najwyższych kręgów władzy. Możemy więc zakładać, że polityczna presja na wymiar sprawiedliwości będzie z czasem wzrastać. Klucz to nie dopuścić do skrajnej ideologizacji prawa, do czego prą dzisiaj lewackie części składowe rządu, gdyż na przykładzie państw zachodnich możemy zaobserwować, jak kończy się wprowadzanie do systemu prawnego pojęć takich jak „mowa nienawiści” (w Szkocji liczba zgłoszeń tego „przestępstwa” doprowadziła do paraliżu pracę policji). Ideologizacja prawa prowadzić może jedynie do terroru poprawności politycznej i kneblowania ust ludzi, którzy nie zginają karku przed fałszywym, demoliberalnym bożkiem.

Co z Zachodem? Demoliberalizm autorytarny to dzisiaj na zachód od Wisły norma, a niektóre z państw zaczynają balansować na granicy demoliberalizmu totalitarnego. Wolność słowa w krajach takich jak Wielka Brytania, Francja, Niemcy czy Hiszpania istnieje już tylko w formie skrajnie ograniczonej, a więc wolnością słowa nie jest. Jest to iluzja wolności słowa, którą można dostrzec za każdym razem, gdy deszcz medialnej siarki spada na kogoś, kto przypadkowo powiedział o jedno słowo za dużo. Terror poprawności politycznej paraliżuje ludzi Zachodu do tego stopnia, że cenzura zaczyna okazywać się zbędna – ludzie sami nakładają na siebie autocenzurę. Czyż to samo nie dzieje się w naszym kraju, gdzie coraz więcej ludzi stosuje logikę – nie zgadzam się, ale…?

Teoretycznie jesteśmy w sytuacji o tyle komfortowej, że to, co dzieje się w naszym kraju – praktycznie na każdym poziomie – to procesy, które wcześniej miały już miejsce na Zachodzie. Możemy analizować to, co działo się w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii czy w Niemczech 10, 20, 30 lat temu i wyciągając wnioski nie dopuszczać do powielania błędów, które tam popełniono. Tymczasem w praktyce postępujemy całkowicie wbrew tej logice – robimy dokładnie te same błędy, po czym dziwimy się, że świat wokół nas zaczyna przypominać jeden wielki psychiatryk, w którym człowieka ogarnia paranoiczny strach przed powiedzeniem tego, co naprawdę myśli.

_________________

Państwo demoliberalne jako struktura antynarodowa, Dominik Liszkowski, 9 sierpnia 2024

UK – upadłe społeczeństwo – Nowości

A tu – sędzie odmówi zwolnienia za kaucją, nawet jeśli TYLKO przyglądałeś się demonstracjom

https://www.telegraph.co.uk/news/2024/08/09/judge-refuses-bail-riot-bystanders-belfast

69 latek skazany na (w sumie to może i dożywocie?) na 32 miesiące więzienia za udział w protestach https://www.theguardian.com/uk-news/article/2024/aug/08/pensioner-69-given-prison-sentence-for-violent-disorder-in-english-riots

Tuman krwawej mgły (3) – Francuskie drogi i dróżki . Andrzej Juliusz Sarwa.

Andrzej Juliusz Sarwa

Tuman krwawej mgły (3)
(fragment powieści)

Książkę można nabyć tutaj: https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

Korespondencja

Najdrożsi Rodzice moi! Z panem markizem de

La Fayette, amerykańskim generałem i bohaterem, na dobre wróciłem do Europy dosłużywszy się w

Nowym Świecie pułkownikowskich epoletów.
– Popatrz ty duszko! – zawołał przepełnionym dumą głosem hrabia Białecki. – Nasz Staś dosłużył się pułkownikowskiej rangi, a takie było z niego ladaco!
– Czytajże dalej, czytaj! – hrabina, usłyszawszy pierwsze zdanie, z wrażenia aż dostała wypieków na twarzy.
– Dobrze już, dobrze – pan Białecki odchrząknął i kontynuował lekturę:
Wróciwszy tedy, zamieszkałem za namową pana markiza, w Paryżu, gdzie nas fetowano niebywale. Trochę chwały pana markizowej spłynęło i na mnie, bo wszystkim
opowiadał, jaki to byłem dzielny i jakem się zasłużył dla amerykańskiej wojny wyzwoleńczej, którą to złośliwcy zowią rewolucją, albo li też i buntem przeciw od Boga
danemu monarsze. Ale mniejsza o to.
Cały dwór podziwiał markiza, a i mnie, jakom już rzekł wcześniej, niejako przy okazji. Nawet sama królowa Maria Austriaczka[1] zaszczyciła mnie łaskawym słowem!
Tak więc – jakem wyżej nadmienił – mieszkam w Paryżu i zgodnie z zapewnieniami mojego protektora pana de La Fayette, zrobię wojskową karierę. Oczywiście,
jeśli się sprawdzą jego słowa, odniosę zapewne i sukces towarzyszki, a dzięki zasobności sakiewki nie będę się musiał przed nikim zginać, ani też nikogo o jakieś
szczególne względy prosić. Ergo – rysuje mi się raczej dobra przyszłość.
Byłbym szczęśliwy mieć Was, Najdrożsi Rodzice moi tutaj, przy sobie, abyście Wy się mogli cieszyć mną, a ja Wami. Czy zechcecie? Wasza wola. Na wszelki,
jednakowoż wypadek, zleciłem gruntowny remont twojego Ojcze starego domu przy rue de la Tannerie. Potrwa to około trzech-czterech miesięcy, bo po tylu latach,
gdy stał opustoszały, popadł w lekką ruinę, ale jak zapewniają renowatorzy nie jest jednak najgorzej i odzyska on dawny blask jak też i świetność.
Będą więc czekać na was wygodne apartamenta i kochający syn, który wdzięcznym Wam będzie za rychłą odpowiedź.
Pozostawajcie w zdrowiu!

Wasz zawsze
Staś.

W Paryżu dnia 9 Decembra, A.D. 1786
Hrabia skończył i spojrzał pytająco na żonę.
– Serce mi się rwie, do tego światła moich oczu, ale i obawiam się cokolwiek…
– I czegóż to, moja duszko? Wszak twój prześladowca, Ludwik XV już dawno zamknął oczy. Zresztą, gdyby nawet i nie, to gdzieżby cię tam pamiętał. Na tyle
panien, które się przez jego łoże przewinęło!
– Ale przecie nie brak innych, którzy mogą mnie pamiętać, mieć o mnie tę niedobrą wiedzę, a przecie za nic w świecie nie chciałabym zaszkodzić naszemu
Stasiowi!
– Napiszmy zatem do twego wuja, kawaleraVincenta de Bonald, aby zasięgnął języka w sprawie owych osób, na które byśmy nie chcieli się natknąć. – Kogo konkretnie masz na myśli? Wymieńże te nazwiska panie mężu. Ciekawam, czy to te same, które i mnie na myśl przychodzą.
– Hrabia de Saint-Germain, pan Casanova, pani Angélique de Grollée, markiz de Thibouville, markiza d’Urfé, markiza de Valbelle, hrabina d’Adhémar no wreszcie i pokojowa Adrienn. To chyba wszyscy? Czy tak?
Pani Białecka skinęła głową.
– Tak, to chyba rzeczywiście wszyscy.
– Zatem nie ma na co czekać! Zabieram się za pisanie listów! – zadzwonił na lokaja. – A dawaj tu papier, pióro, inkaust!
Gdy skończył pisać, poskładał listy, nakapał laku i odcisnął w nim sygnet ze swoim herbem.


Panie Hrabio!
Z największą skrupulatnością spełniłem prośbę, którą skierował Pan wraz z moją siostrzenicą, a Pańską Małżonką, ażeby się wywiedzieć jak najwięcej o osobach, które Pan Hrabia raczył wymienić w swoim do mnie liście. Zatem śpieszę donieść, iż hrabia de Saint-Germain po wyjeździe z Paryża, zagrożony aresztowaniem w roku 1760, gdzieś przepadł, później zaś pojawiły się pogłoski, iż zmarło mu się w lutym 1784 roku w którymś z
niemieckich krajów, chociaż nie brak takich, którzy gotowi są przysiąc, iż widzieli go po tym terminie i że hrabia żyje – tego jednak nie nie udało mi się zgłębić. Pan Casanova znowuż przez wiele lat mieszkał w Polsce, jako i Pan, Panie Hrabio mieszkasz (lecz z zapytania o niego wynika, żeście się nie spotkali), teraz natomiast podobno przebywa w Czechach. Markiz de Thibouville także w roku 1784, wyniszczony rozpustą, również oddał ducha, bodajże w miesiącu czerwcu, w Rouen. Pani Angélique de Grollée jakiś czas temu (jeśli mnie dobrze poinformowano), minionego lata zmarła na syfilis w domu dla obłąkanych w l’Hôtel-Dieu w Lyonie. Markiza d’Urfé zasię opuściła ten padół nader dawno temu, bo w roku 1775. Markiza de Valbelle, hrabina d’Adhémar jako jedyna żyje i to w dobrym zdrowiu i jest damą dworu królowej. Wreszcie pokojowa Adrienn – o niej niczego pewnego się nie dowiedziałem. Ktoś mi tylko napomknął, że najprawdopodobniej wyjechała do Nowego Świata, wyszedłszy wprzódy za mąż za jakiegoś kastylijskiego szlachetkę, ale za tę wiadomość głowy nie dam.
To już by było wszystko w kwestii zleconej mi przez Pana Hrabiego. Miło by mi było ujrzeć Państwa w Paryżu, lecz to przecie ani ode mnie nie zależy, ani też od nikogo innego, jeno od woli Państwa samych.
Pozostaję z wyrazami głębokiego szacunku i należnego poważania ―

Vincent de Bonald

W Paryżu dnia 5 Iuniusa, A.D. 1787
Hrabia skończył i spojrzał pytająco na żonę.
Przez jakiś czas milczała, ale wreszcie rzekła:
– Skoro tak, to nie należy spodziewać się jakowegoś niebezpieczeństwa, chociaż… może być rozmaicie.
– Zatem?
– Zatem… może pojedźmy do Paryża… Ja tak strasznie tęsknię za naszym synkiem…
– I ja także, ja także.


Wicehrabio! Synu!
Rozważyliśmy z Twoją Matką, coś nam zaproponował i chociaż serce nie ciągnie nas do Paryża, to przecie ciągnie do ciebie. Przeto gdy nas tylko uwiadomisz, iż dom przy rue de la Tannerie nadaje się znów do zamieszkania, przybędziemy tam.
Pamiętaj, żeś naszym jedynym szczęściem na tym smutnym świecie, zatem dbaj o siebie i bezmyślnie nie narażaj się na niebezpieczeństwa czy to utraty życia, czy to utraty duszy.
Bywaj zatem i do zobaczenia wrychle!

Ojciec

W Sendomirzu dnia 5 Augustusa, A.D. 1787
Hrabia, odczytawszy małżonce to, co napisał, złożył kartę i zapieczętował.
Hrabina westchnęła głęboko, bo chociaż często nocami jawił się jej Paryż w sennych marzeniach, to przecie przez te wszystkie długie lata głęboko wrosła w sandomierską ziemię i smutno się jej zrobiło na myśl, że trzeba ją będzie opuścić. Czy na zawsze? Czy na jakiś czas? Któż to mógł zawczasu odgadnąć?
Ruszyli w drogę…

=-====================

Książkę w wersji papierowej można, klikając w poniższy link, kupić tu:
https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

[1]Marie-Antoinette de Habsbourg-Lorraine, czyli Maria Antonia Josepha Johanna de Lorraine (1755-1793), żona Ludwika XVI,
królowa Francji.

Prześladowanie Antiocha Epifanesa – pierwowzór Antychrysta cz III ks. Paweł Murziński

Grzegorz XVII: Papież, którego nie było…

Odtajnione dokumenty USA: Waszyngtoński i masoński zamach stanu, który doprowadził do wyboru Jana XXIII

Nad konklawe odbywającym się w 1958 roku zbierały się bardzo ciemne chmury.  Był to niezwykle burzliwy czas w Kościele, czas, w którym od pewnego czasu szykowały się zmiany, które miały później zachwiać tysiącletnią tradycją tej instytucji. Odszedł właśnie Pius XII, jeden z największych papieży w historii, mimo że w kolejnych latach po jego śmierci niektórzy liberalni historycy wraz z prasą tej samej orientacji prowadzili przeciwko niemu niesławną kampanię oszczerstw. Starali się przedstawić papieża Pacelliego jako kolaboranta nazistowskich Niemiec, podczas gdy istnieją dokumenty obalające to kłamstwo.

Jeśli był ktoś, kto od razu dostrzegł w Hitlerze poważne zagrożenie dla Europy, to był to właśnie sam Pius XII, który już we wczesnych latach swojego pontyfikatu pisał do różnych europejskich kancelarii, opowiadając się za potrzebą zamachu stanu w Niemczech w celu obalenia kanclerza wciągającego swój kraj, a następnie cały świat, w kolejną wojnę światową, dokładnie tak, jak chciały tego siły międzynarodowego syjonizmu https://insidethevatican.com/magazine/culture/proof-eugenio-pacelli-not-hitlers-pope/.

Pacelli został oskarżony o powiązania z nazizmem, podczas gdy papież natychmiast wyraził zdecydowane potępienie dla ruchu, który w rzeczywistości był wspierany od samego początku przez Światowy Kongres Syjonistyczny i jego sekcję w Niemczech, która podpisała nawet porozumienie z Fuhrerem, niesławną Haavarę, o której mówiliśmy przy poprzedniej okazji.

…………………………………

Porozumienie Haavara (hebr. הֶסְכֵּם הַעֲבָרָה Tłumaczenie: heskem haavara: “umowa transferowa”) była umową między nazistowskimi Niemcami a syjonistycznymi niemieckimi Żydami podpisaną 25 sierpnia 1933 roku. Umowa została sfinalizowana po trzech miesiącach rozmów prowadzonych przez Federację Syjonistyczną Niemiec, Anglo-Palestine Bank (pod kierownictwem Agencji Żydowskiej) i władze gospodarcze nazistowskich Niemiec. Było ono głównym czynnikiem umożliwiającym migrację około 60 000 niemieckich Żydów do Palestyny w latach 1933-1939[1]. https://en.wikipedia.org/wiki/Haavara_Agreement

………………………………..

Hitler nie narodził się z niczego. Hitler narodził się, ponieważ bardzo potężne kręgi w Nowym Jorku zapewniły mu ogromne finansowanie już w roku 1929, kiedy partia nazistowska była mało znacząca i daleka od zawrotnego wzrostu potęgi, jaki udało jej się osiągnąć w kolejnych latach.

Dowody na finansowanie partii nazistowskiej przez Wall Street zostały dostarczone już na początku lat ’30 XX wieku przez Sidneya Warburga, który w 1933 roku napisał książkę zatytułowaną „Finansowe początki narodowego socjalizmu”, w której szczegółowo opisał, w jaki sposób banki aszkenazyjskich finansistów w Nowym Jorku, w szczególności rodzina Rockefellerów, miały wszelki interes we wspieraniu politycznego wzrostu mesjasza nazizmu, aby następnie wciągnąć Europę w kolejny konflikt, który był niezbędny do osiągnięcia wcześniej ustalonych celów, takich jak narodziny ONZ, archetypu rządu światowego oraz państwa żydowskiego, prawdziwej obsesji rodziny Rothschildów.

Jesteśmy zatem świadkami zjawiska, które można nazwać projekcjonizmem. Kręgi, które stworzyły polityczną fortunę Hitlera, oskarżyły Watykan o to, że nie zrobił wystarczająco dużo, aby powstrzymać Hitlera, pomimo faktu, że Pius XII był pierwszym wielkim autorytatywnym głosem ostrzegającym przed niebezpieczeństwem stwarzanym przez nazistowskie Niemcy i pomimo faktu, że to właśnie głosiciele owego fałszywego oskarżenia pozwolili niemieckiemu kanclerzowi dojść do władzy.

Jakby tego było mało, do tegoż haniebnego oskarżenia należy dodać kolejne, mówiące, że nie zrobił wystarczająco dużo, aby pomóc Żydom, pomimo faktu, że źródło będące ponad wszelkimi podejrzeniami, tj. rabin Jerozolimy, Isaac Herzog, osobiście podziękował Jego Świątobliwości za jego wysiłki na rzecz ratowania Żydów prześladowanych przez nazistów, podczas gdy Światowy Kongres Syjonistyczny cieszył się z owych prześladowań, bez których narodziny państwa Izrael nigdy nie zostałyby osiągnięte https://www.jta.org/2010/03/11/ny/defends-pope-pius-xii.

Pontyfikat Piusa XII był kamieniem węgielnym tradycji katolickiej, więc potężne siły masońskie oraz typowe kręgi anglo-amerykańskie za wszelką cenę chciały zdecydowanego przerwania ciągłości duszpasterskiej Watykanu w celu osadzenia na tronie papieskim człowieka, który mógłby wprowadzić Kościół do świątyni nowoczesności oraz tzw. praw człowieka zrodzonych z nieszczęsnej rewolucji francuskiej.

Amerykański dziennikarz, Stephen Kokx, udostępnił na platformie X odtajniony dokument amerykańskiego Departamentu Stanu (z dnia 11 października 1958 r.) z czasów administracji Eisenhowera, człowieka bardzo blisko związanego z Izraelem, który ujawnia, że Waszyngton miał swojego własnego kreta wewnątrz konklawe, który informował Stany Zjednoczone o wszystkim, co działo się w pomieszczeniach Watykanu oraz w Kaplicy Sykstyńskiej. https://x.com/StephenKokx/status/1818127452301820114

Toczyła się zacięta walka o Kościół. Mocarstwa anglo-amerykańskie oraz różne amerykańskie instytucje globalistyczne, takie jak Bohemian Grove i Council on Foreign Relations, miały bardzo precyzyjną wizję przyszłości, która czekała ludzkość.

Instytucje te, jak powszechnie wiadomo, miały nadzieję na utworzenie światowego rządu, swego rodzaju autorytarnego molocha, który narzuciłby się całemu światu i przejął suwerenność poszczególnych narodów.

Inspiracją dla „marzenia” o zbudowaniu imperium globalnego jest “religia” wyznawana przez globalizm, która (co jest dziś oczywiste dla każdego uczciwego intelektualnie obserwatora), nie jest wyłącznie sekularyzacją i państwowym ateizmem jako ostatecznym i definitywnym celem. Sekularyzacja jest jedynie maską noszoną przez liberalizm, który po opadnięciu wszystkich zasłon, postanawia ustanowić globalny kult lucyferiański, a horrendalny pokaz na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu jest jedynie najświeższym przykładem ujawnienia prawdziwej tożsamości współczesnego “postępowego” i liberalnego świata.

Gdybyśmy chcieli cofnąć się jeszcze dalej w czasie, aby zrozumieć taką “filozofię”, moglibyśmy pochylić się nad listami, które założyciel Iluminatów z Bawarii, Adam Weishaupt, pisał do swoich wiernych współpracowników, którym wyjaśniał, że różnym wtajemniczonym nie należało mówić, iż sekta ta chce wyrugować chrześcijaństwo – co było tajemnicą zazdrośnie strzeżoną i ujawnianą wyłącznie adeptom wykazującym idealne cechy, aby służyć celom Iluminatom.

Owe kręgi nie mogły osiągnąć swojego celu bez uprzedniego wejścia do trzewi Kościoła Katolickiego, ponieważ istnienie tej instytucji oraz jej wierność katolickiej doktrynie wszechczasów już samo w sobie uniemożliwia powstanie rządu światowego i związanej z nim tajemnej religii. W tym miejscu, po raz kolejny doskonale pojmujemy to, co św. Paweł mówił o funkcji katechonu, koncepcji wyrażającej funkcję Kościoła polegającą na powstrzymywaniu naporu świata modernistycznego. Modernizm można uznać za rzekę, która chce zalać świat, a Kościół Katolicki za tamę, która powinna ją powstrzymać. Pomaga nam to zrozumieć, dlaczego w opinii jego wrogów, Kościół musiał zostać zinfiltrowany i podporządkowany.

Podczas konklawe w 1958 roku mieliśmy pełną manifestację owej infiltracji. Waszyngton uważnie śledził etapy wyboru nowego papieża, a źródło, które informowało Departament Stanu USA, miało nadzieję, że ludzie tacy jak kardynałowie Siri i Ottaviani, którzy byli uważani pod pewnymi względami za „przestarzałych” i mieli „nierealistyczny” pogląd na współczesne sprawy, nie zostaną wybrani na papieża, a to po prostu oznaczało, że ci dwaj kardynałowie byli uczciwi i nie byli gotowi dogadać się z tymi, którzy chcieli przekształcić Kościół w rodzaj nowoczesnej „katolickiej” świątyni praw człowieka.

Grzegorz XVII: Papież, którego nie było

To, o czym do dziś nie mówi się opinii publicznej, to coś, co można uznać za prawdziwy watykański zamach stanu.

Słyszymy wiele od samozwańczych „ekspertów watykańskich » o tzw. sede impedita oraz pontyfikacie Ratzingera, który nigdy nie został przerwany, ale nigdy nie słyszymy, aby owi «eksperci” wspomnieli o wydarzeniu, które zmieniło historię Kościoła i całego świata w latach następujących po konklawe z roku 1958.

O tym, co wydarzyło się pod sklepieniem Kaplicy Sykstyńskiej, opowiedział były agent FBI, Paul L. Williams, który zacytował odtajnione dokumenty Departamentu Stanu USA, w których przedstawiona jest prawdziwa historia tamtego, dramatycznego konklawe https://novusordowatch.org/fbi-consultant-cardinal-siri-elected-pope-1958/.

Po rozpoczęciu głosowania, większość wyraźnie opowiedziała się za kardynałem Sirim, legendarnym arcybiskupem Genui w latach 1946-1987 https://en.wikipedia.org/wiki/Giuseppe_Siri.

Siri, jak wspomniano wcześniej, miał reputację nieprzejednanego tradycjonalisty i był uważany przez samego papieża Piusa XII za jego najbardziej godnego następcę.

26 października 1958 r. wszystko wydawało się być zakończone, gdy ze słynnego watykańskiego komina wydobył się biały dym, a radio Stolicy Apostolskiej entuzjastycznie ogłosiło wybór papieża, który jednak nie pojawił się zgodnie z oczekiwaniami na balkonie Świętego Piotra, jak to się dzieje za każdym razem, gdy nowy papież jest wybierany przez konklawe.

W następnym głosowaniu Siri został ponownie potwierdzony, który wybrał również imię Grzegorz XVII, w ciągłości z papieżami, którzy potępiali zagrożenia modernistyczne, ale w owym momencie, kardynałowie francuscy sprzeciwili się wyborowi w otwarcie wywrotowym geście, prezentując wręcz fantomatyczną możliwość wybuchu zamieszek po komunistycznej stronie Żelaznej Kurtyny, gdyby genueński kardynał został papieżem.

Francuski manewr, niestety, odniósł pożądany skutek i Siri został zmuszony do złożenia rezygnacji w obliczu poważnego zagrożenia nie tylko dla jego osoby, ale i dla całego Kościoła. Czytając to, co powiedział ojciec Paolo Perrotta, istniała groźba, że Watykan może ucierpieć w wyniku ataku nuklearnego – o czym dowiadujemy się ze stron książki „Tajemnica pustego grobu Ojca Pio”  https://www.chiesaviva.com/tomba%20vuota.pdf napisanej przez Franco Adessę, współpracownika ojca Villi, bardzo bliskiego Ojcu Pio. Groźba ta została wypowiedziana już wcześniej przez Avro Manhattana, pisarza żydowskiego pochodzenia, który napisał, że jeśli Kościół nie przestanie „wtrącać się” w międzynarodowe sprawy polityczne, może go spotkać kara podobna do tej, jaka spotkała Japonię, ofiarę zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki https://en.wikipedia.org/wiki/Avro_Manhattan.

Okultystyczne siły wywrotowe pracowały pełną parą, aby dokonać zamachu stanu w Watykanie, który, niestety, powiódł się, ponieważ Siri, pod tak poważnymi groźbami, zrezygnował. W roku 1985, podczas rozmowy z francuskim dziennikarzem Louisem Hubertem Remy, kardynał z Genui powiedział, że to, co wydarzyło się w tamtych dniach, było czymś naprawdę strasznym, co najwyraźniej po 27 latach nadal głęboko go szokowało. Siriego zastąpił człowiek wskazany przez Waszyngton i masonów. Pojawił się Angelo Roncalli, znany z komunistycznych sympatii i bycia inicjowanym członkiem masonerii francuskiej.

Według ojca Malachi Martina, wszystkie dowody na masońskie członkostwo Roncallego są przechowywane w Watykanie, a amerykański ksiądz ujawnił, że to francuski prezydent Vincent Auriol wprowadził Jana XXIII do masonerii https://en.wikipedia.org/wiki/Vincent_Auriol.

Auriol był również doskonale świadomy tego, że Roncalli miał skłonności pedofilskie, a ta straszna i niewymawialna tajemnica była strzeżona przez wysokie kręgi masońskie, które obiecały kardynałowi o komunistycznych sympatiach zostać papieżem pod warunkiem, że zainauguruje on sobór https://www.chiesaviva.com/tomba%20vuota.pdf.

Gorzki uśmiech wywołuje określenie, jakim liberalna prasa obdarzyła tegoż papieża, mówiąc o nim „dobry papież”, co pozwala zrozumieć, jakimi standardami „dobroci” kierują się ci ludzie.

Roncalli dotrzymał jednak obietnicy danej swoim mistrzom we francuskiej masonerii. Otworzył drzwi Kościoła na modernizm. Roncalli zapoczątkował ścieżkę Kościoła Liberalnego, która niestety nigdy nie została przerwana i na której każdy z papieży zasiadających na Tronie Piotrowym od roku 1958 nie jest już więcej nosicielem Prawd Wiary, których Kościół strzegł przez 2000 lat, ale wyrazicielem innego kościoła – fałszywego kościoła “praw człowieka” oraz kościoła tak zwanych „starszych braci”.

INFO: https://www.lacrunadellago.net/i-documenti-declassificati-usa-il-golpe-di-washington-e-della-massoneria-che-fece-eleggere-giovanni-xxiii/

Tuman krwawej mgły (2) – Francuskie drogi i dróżki . Andrzej Juliusz Sarwa.

Andrzej Juliusz Sarwa

Tuman krwawej mgły (2)

(fragment powieści)

Książkę można nabyć tutaj: https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

Francuskie drogi i dróżki

Diana, niegdyś

Joana Estefania,

była bardzo zmęczona. Tak zmęczona, że chwilami nie umiała się opanować i przymykając oczy przysypiała. Ale nie
mogła sobie pozwolić, żeby już się udać na spoczynek. Czekała bowiem na ważnego klienta, na kogoś od kogo można się było spodziewać przyzwoitszych
pieniędzy za wróżbę, niż te parę sou od biedaków z miast, miasteczek i wsi, w których się zatrzymywali ze swoją trupą, wędrując francuskimi drogami i dróżkami.
W końcu jednak przegrała walkę z samą sobą i usnęła na dobre.
Drgnęła gwałtownie i obudziła się. Jak długo spała? Nie mogła się zorientować, ale chyba wystarczająco, by odrobinę odzyskać siły i jasność umysłu.
Otwarła oczy i uniosła głowę. Stał przed nią młody i dość szczupły mężczyzna o twarzy raczej pospolitej, szerokim czole, zaróżowionych policzkach, oczach
zielonych, regularnych brwiach, nosie prostym o rozdętych skrzydełkach, ustach dość pełnych i zaokrąglonym podbródku. Uszu nie można było ocenić, dlatego że
prawie poza połowę skrywała je jasna peruka. Szyi także nie mogła zobaczyć, bowiem osłaniał ją biały halsztuk. Przybysz ubrany był na czarno jak typowy
prowincjonalny adwokat.
Nim się odezwał zdążyła bacznie zlustrować jego na poły niewinną i naiwną, a na poły nad wiek poważną twarz. I nie wiedzieć dlaczego poczuła jak ogarnia ją
paniczny lęk.
– Mademoiselle – powiedział przybysz, kłaniając się sztywno. – Mademoiselle, co prawda ja w takie rzeczy nie wierzę, bo przecie to zabobon, ale z czystej ciekawości
chciałem spotkać się twarzą w twarz z kimś, kto cieszy się sławą osoby celnej w swych osądach i rzekomo trafnie przewidującą mające nastąpić zdarzenia. Uważam, że
nie ma w tym żadnej magii, a nadzwyczajna spostrzegawczość i trafność wyciąganych z tego wniosków. Chociaż… kto tego do końca może być pewny?…
– Pan mi pochlebia, monsieur.
– Ależ!… powtarzam tylko to, com zasłyszał u innych.
– Dziękuję.
Diana wyciągnęła ku przybyszowi ręce:
– Proszę podać mi prawą dłoń.
Spełnił to polecenie nieco się ociągając, jakby się bał, że to, co zaraz usłyszy w jakiś sposób zdeterminuje jego dalsze życie, los…
Diana dotknęła miękkiej, jakby zbyt miękkiej, zbyt delikatnej jak na mężczyznę dłoni przybysza i odruchowo ją ze wstrętem wypuściła, ale po ułamku sekundy
znów ją ujęła i przy blasku łojówki bacznie się wpatrywała w gmatwaninę linii rysujących się na jej powierzchni.
Trwało to zaledwie parę chwil, nie dłużej niż minutę, półtorej. Następny i następny zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Milczała.
– Nic nie mówisz, mademoiselle?
– Wybacz panie. Nie wiem co mam ci rzec…
– Wszystko, co ci się tam uroiło w twojej pięknej główce.
– Monsieur… monsieur… widzę nimb nad twoją głową, ale jakiś dziwny to nimb – więcej w nim mroku niż blasku. Paryż… tak… tam zamieszkasz… Francja na
twojej łasce i niełasce… przed tobą kroczy groza, a za tobą strach… krew… twoje ręce całe we krwi – odepchnęła jego dłoń z obrzydzeniem i trwogą… Twoje życie
będzie plagą dla Francji… śmierć cię dosięgnie w kwiecie wieku, a uraduje ona wielu… bardzo, bardzo wielu…
Mężczyzna nie mógł pojąć co znaczą te słowa, to zachowanie. Jeśli dziewczyna nie była szalona, jeśli jednak umiejętność zaglądnięcia poza zasłonę i zerknięcie w
przyszłość to jednak nie zabobon?
– Kończmy. Ile za te brednie?
Potrząsnęła gwałtownie głową, a na jej twarzy znów odmalowało się przerażenie.
– Nic, nic. Nie wezmę od was, panie, ani sou. Nie, nie! Bywajcie! Zostawcie mnie! Idźcie już, panie, idźcie!
– Nie pojmuję. Zapłacę tyle ile zwykle bierzesz.
– Od pana, monsieur – nic. Proszę, niech pan już idzie…
– Jak sobie życzysz, mademoiselle – wzruszył ramionami. – Gdybyś jednak kiedykolwiek potrzebowała pomocy, a ja mógłbym ci jej udzielić, to nie zawahaj się o
nią poprosić. Nazywam się Maximilien de Robespierre [1]. Jestem adwokatem. Zapamiętasz?
– Zapiszę sobie.
– O! Ty umiesz pisać?
– A jakże.
– Osobliwe.
– Więcej jest rzeczy osobliwych na tym podłym świecie, niż się panu może wydawać. Proszę już mnie zostawić samą.
Robespierre skinął głową na pożegnanie i wyszedł.


Diana wślizgnęła się do wozu.
– Mateo – potrząsnęła mężczyznę za ramię. Ale ten ani drgnął, a jedynie przestał chrapać. – Mateo! –
szarpała go dotąd, aż wreszcie otworzył oczy i usiadł na posłaniu.
– Co się stało.
– Zaprzęgaj, natychmiast zaprzęgaj i ruszajmy jak najdalej od tego miejsca.
– Teraz? W nocy? Co się stało?
– Był tu straszny człowiek. Boje się…
– Jaki człowiek, kto? Groził ci? Nam groził?
– Adwokat. Tak o sobie mówił. Przyszedł po wróżbę. Przeraził mnie.
– Czym?
– Nie wiem, nie wiem.
– ¡Lárgate de aquí![2] – zawołał rozzłoszczony mężczyzna.

Ale dziewczyna nie odpuszczała. Dopóty szarpała Matea, aż w końcu wstał, obudził resztę trupy, zaprzęgli
konie i ruszyli w dalszą drogę.
O świcie Arras zostało daleko w tyle.
Mateo gwałtownie rozbudzony trzymając lejce usiłował się zdrzemnąć, ale mu się to nie udawało – był
całkiem wybity ze snu. Jął tedy rozmyślać nad niełatwym życiem, nad biedą, która szarpiąc lud, szarpała
także ich. Komu bowiem były w głowie figle, występy czy błazeństwa, jeśli z niepomiernym trudem
zdobywali codzienną skąpą porcję chleba? Jedynie Diana jeszcze jako tako zarabiała i po prawdzie to ona
utrzymywała rozsypującą się trupę. Po wróżbę przychodziło bowiem jeszcze sporo osób, z których każda

spodziewała się usłyszeć obietnicę poprawy losu już, za chwilę… ale choć wszyscy mieli nadzieję, iż rok
1787 będzie wreszcie rokiem sytości, to jednak nie okazywał się takim.
Mateo przez jakiś czas zastanawiał się nad tym, czy dobrze zrobił, że się skierował ku Paryżowi, że może
lepiej byłoby ruszyć do Lille, a potem może do Gandawy?
Ostatecznie machnął ręką, skręcił w leśny dukt, zatrzymał konie, a sam wyciągnąwszy się na trawie obok
wozu przymknął oczy i odpoczywał czekając, kiedy reszta pasażerów bryki się ocknie.

[1]1758-1794.
[2]Zjeżdżaj stąd! (hiszp.).

Książkę można nabyć tutaj: https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

Anglia zdradzona potrójnie

Oto rozpoczął się kolejny już etap cywilizacyjnego upadku Zachodu – etap buntu kontrolowanego. To tylko kwestia czasu aż płonąca Anglia przekaże „olimpijską” pochodnię postępu kolejnym zachodnioeuropejskim narodom.Przypomnijmy, że 29 lipca siedemnastolatek pochodzenia rwandyjskiego brutalnie zamordował trójkę niewinnych dzieci i ranił 9 innych osób, w większości także dzieci. Zdarzenie to sprowokowało falę społecznych protestów dobitnie pokazujących, że państwo brytyjskie stoi dzisiaj w opozycji do własnych obywateli. Wielka Brytania pod wodzą nowego laburzystowskiego premiera Keira Starmera wkroczyła w zaawansowaną fazę samounicestwienia, której symbolem powinna stać się podświetlona na różowo w solidarności z ofiarami rezydencja premiera przy 10 Downing Street – podświetlenie to było najbardziej „doniosłym” działaniem rządu w obliczu tej ogromnej tragedii.Jaka jest prawdziwa natura protestów, które rozlały się na terytorium całej Anglii? Otóż trzeba na nie patrzeć przede wszystkim jako na społeczną reakcję na gwałtowną, zbiorową utratę poczucia bezpieczeństwa. Po pierwsze doszło do brutalnego mordu w przestrzeni publicznej – w lokalnym domu kultury. Po drugie dopuszczono się mordu na najbardziej niewinnych istotach – małych dzieciach. Ciężko wyobrazić sobie okoliczności, które mogłyby jeszcze bardziej spotęgować wrażenie, że społeczny ład uległ totalnej destabilizacji. Ciężko wyobrazić sobie okoliczności, które jeszcze bardziej mogłyby rozbudzić emocje zszokowanego społeczeństwa.Zwyczajni Anglicy, mający dość politpoprawnego terroru, który szerzy się w Anglii od czasów premierostwa Tony’ego Blaira oraz odczuwający coraz większe poczucie zagrożenia i anarchii spowodowane kompletną cywilizacyjną dezintegracją państwa, wyszli na ulicę, by bardzo szybko dowiedzieć się, że to właśnie państwo jest ich największym wrogiem, a oni największym wrogiem państwa.Potrójna zdradaSpołeczeństwo brytyjskie zostało zdradzone potrójnie. Po pierwsze zdradził je rząd, który wykorzystując pełną moc aparatu propagandowo-mundurowego opowiedział się przeciwko swoim własnym obywatelom. I należy w tym miejscu wspomnieć, że przedstawiciele laburzystowskiego establishmentu, ze Starmerem włącznie, zupełnie inaczej wypowiadali się, kiedy 4 lata temu angielskie ulice płonęły przy okazji barbarzyńskich wybryków pod hasłem Black Lives Matter. Wówczas to laburzyści stali za protestującymi murem, potępiając wszelkie interwencje służb i stosując niewiarygodną słowną ekwilibrystykę, by usprawiedliwiać łamanie prawa.Po drugie zdradziły je media, tworzące fałszywy obraz rzeczywistości i nastawiające bierną część społeczeństwa przeciwko części czynnie protestujących. Aby uzyskać ten efekt, media zastosowały ulubioną (bolszewicką) strategię współczesnych zachodnich aparatów propagandowych – obłożenia wszystkich pałą „faszyzmu”. Oto epitety, jakimi antybrytyjskie media określają protestujących: faszyści, neonaziści, rasiści, islamofobi, skrajnie prawicowi ekstremiści oraz biali suprematyści. Media mainstreamowe całkowicie milczą na temat przyczyn protestów, jak gdyby wzięły się one z powietrza. Milczą też na temat wszelkich zajść, które mogłyby w negatywnym świetle ukazać postawę mniejszości muzułmańskiej, choć – na nieszczęście mainstreamu – od nagrań takich roi się w internecie, dzięki czemu demaskowana jest hipokryzja i obłuda głównego nurtu.Czy wśród protestujących Anglików nie dochodzi do aktów bezmyślnej i niepotrzebnej agresji? Bez wątpienia dochodzi. Każdy, kto był kiedyś na proteście lub masowym spędzie wie, że pojawiają się tam także ludzie, którzy dążą jedynie do bezmyślnej destrukcji. Nie jest to jednakże powód, dla którego wszystkich wzburzonych Anglików można nazywać faszystami i rasistami. To niebotyczny absurd, który wynika z całkowitego braku obiektywności i złej woli – cech charakterystycznych mediów XXI wieku. Podobnie jak w przypadku polityków należałoby cofnąć się pamięcią do burd ulicznych pod szyldem BLM, kiedy to reżimowi dziennikarze gimnastykowali się usprawiedliwiając bezmyślną demolkę przestrzeni publicznej i dziedzictwa kultury.Po trzecie społeczeństwo brytyjskie zostało zdradzone przez własne służby mundurowe. Niegdyś, kiedy Anglia przypominała jeszcze tolkienowski Hobbiton, policjanci cieszyli się tam ogromnym szacunkiem i społecznym zaufaniem. Policjanci angielscy byli integralną częścią lokalnej społeczności – swój obowiązek postrzegali nie tylko w kategoriach pilnowania porządku, lecz także czynnego wspierania społeczności w jej potrzebach. Tymczasem dzisiaj służby mundurowe w Anglii występują w takiej samej roli jak dobrze pamiętane przez Polaków ZOMO – występują przeciwko swoim współobywatelom, rodakom, z którymi łączą ich wspólne narodowe interesy.Ta potrójna zdrada brytyjskiego społeczeństwa nie pozostanie bez konsekwencji. Ten frontalny atak antybrytyjskich mediów na zwykłych Anglików stworzy potężną wyrwę pomiędzy systemem a społeczeństwem. System bowiem aktualnie przemienia się w narzędzie prześladowcze dla tego społeczeństwa – państwo, które już od wielu lat przypomina pod wieloma względami swoimi standardami państwo faszystowskie, odwraca kota ogonem i faszystami nazywa obywateli, którzy mają dość faszyzmu reprezentowanego przez system.Wbrew pozorom społeczeństwo angielskie nie jest wcale tak ogłupione propagandą, jak mogłoby się wydawać, patrząc na stan, w jakim znajduje się aktualnie Zjednoczone Królestwo. Skala protestów jest ogromna i gdyby uznać, że wszyscy protestujący są faktycznie faszystami, okazałoby się, że lada moment jakaś „faszystowska” partia przejmie w Anglii władzę w demokratycznych wyborach. Tymczasem w angielskim społeczeństwie odezwał się zwyczajny instynkt samozachowawczy. Nagle okazuje się, że jest tam ciągle wielu niewykastrowanych przez system mężczyzn, którzy rozumieją swój moralny obowiązek obrony kobiet i dzieci. To oni dzisiaj stają się dla tego systemu największym zagrożeniem, dlatego reakcja Starmera jest tak stanowcza i zarazem paniczna.Rząd Starmera ma bowiem wbrew pozorom żałośnie niski mandat społeczny do sprawowania władzy. W niedawnych wyborach parlamentarnych Partia Pracy otrzymała 9,7 mln głosów, co przełożyło się na wynik 33,7%. Jednakże ze względu na to, że w Wielkiej Brytanii obowiązują słynne, kukizowskie JOWy przełożyło się to na aż 411 mandatów, czyli 63,2% ogółu (Platforma Obywatelska z wynikiem ponad 35% ma w polskim Sejmie 42% mandatów). Brytyjskim wyborom warto przyjrzeć się jeszcze bliżej z innych względów. To właśnie te osławione JOWy stanowią ostatnią deskę ratunku dla konserwatywno-laburzystowskiego duopolu i pozwalają mu zachować hegemoniczny status w brytyjskiej polityce, podtrzymując fikcję systemu dwupartyjnego. Partia Pracy i Partia Konserwatywna otrzymały bowiem zaledwie 57,4% głosów. Dla porównania Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych otrzymały łącznie 66,08%! Czyż to nie swoisty paradoks?Paradoksów jest jednakże więcej. Prawicowo-eurosceptyczna partia Reform UK Nigela Farage’a pomimo ograniczonego dostępu do mediów uzyskała aż 4,1 mln głosów (14,3%), co dało jej… 5 mandatów, czyli tyle samo ile uzyskała Demokratyczna Partia Unionistyczna z wynikiem… 0,6%. Z kolei Liberalni Demokraci, którzy dostali 3,5 mln głosów (12,2%) zdobyli 72 mandaty. To już nawet nie paradoksy, lecz niedorzeczności!Ku przestrodzePomimo powszechnie panującego w polskim społeczeństwie kompleksu niższości względem Zachodu, Polacy bardzo często lubią chełpić się tym, że nie dopuściliśmy i nie dopuścimy, by z naszym krajem stało się to samo co z krajami Europy Zachodniej. W swojej ślepocie nie zauważamy, że w naszym kraju proces implementowania multikulturalizmu, identyczny jak ten, który na Zachodzie rozpoczął się kilkadziesiąt lat temu, został już de facto zainicjowany za rządów Prawa i Sprawiedliwości, które w tajemnicy przed swoimi obywatelami zaczęło do Polski sprowadzać setki tysięcy migrantów z państw o całkowicie odmiennym kodzie kulturowym.Jesteśmy więc na tym samym etapie, na którym kilkadziesiąt lat temu znajdowali się Anglicy, nomen omen być może najbardziej nacjonalistyczny naród w Europie. Nacjonalizm Anglików charakteryzuje się ich przeświadczeniem o własnej kulturowej wyższości i – co za tym idzie – moralnym prawem do pouczania wszystkich wokół w kwestiach tego co słuszne, a co nie. Stosunek społeczeństwa angielskiego do imigrantów – także tych z Europy Środkowo-Wschodniej – nigdy nie był szczególnie entuzjastyczny.Jak więc doszło do tego, że szowinistyczni Anglicy dopuścili, by ich państwo na przestrzeni kilku dekad zamieniło się w multikulturowy, wrzący kocioł? Otóż można to wyjaśnić bardzo łatwo. Wszystkie procesy implementacji multikulti na terytoriach państw zachodnich przed rokiem 2015 były zaplanowanymi, rozłożonymi na dekady procesami. Konsekwencją było to, że demograficzne i kulturowe przemiany w społeczeństwach zachodnich były początkowo przez te społeczeństwa całkowicie bagatelizowane, a nawet gołym okiem niedostrzegalne, zwłaszcza na prowincji. Jakkolwiek mijały lata i Anglicy, Francuzi, Holendrzy czy Szwedzi, na co dzień zajęci swoimi własnymi sprawami, pracą i rozrywką, zaczęli dostrzegać, że kiedy wychodzą na ulicę, nie jest to już ta sama ulica, po której chodzili 10 czy 20 lat wcześniej. Społeczeństwa Zachodu postawiono przed faktem dokonanym.Partie antyimigranckie na Zachodzie powstały dopiero wtedy, gdy multikulturalizm był już stałym, nieodzownym elementem nowej rzeczywistości. Natomiast w momencie, w którym nowa, długofalowa polityka migracyjna była w tych państwach wdrażana, społeczeństwo w swojej masie nie posiadało nawet cienia świadomości tego, jakie będą jej skutki za 20 czy 30 lat. Nie powinniśmy więc być tak pewni, że nigdy nie doszlusujemy do „zachodnich standardów”, bo może to nastąpić o wiele szybciej, niż się spodziewamy. Już dzisiaj można zaobserwować, że ta ogromna część społeczeństwa żyjąca na wsi oraz w małej i średniej wielkości miejscowościach, bardzo często nie ma zielonego pojęcia o tym, jak gruntownie zmieniła się struktura demograficzna dużych polskich miast.Płomień olimpijskiTak jak zasugerowałem na wstępie, na wydarzenia z Southport i ich konsekwencje należy patrzeć znacznie szerzej niż na zjawisko jednostkowe. Sytuacje tego typu mają na Starym Kontynencie miejsce od kilkunastu lat, ale rzadko kiedy spotykały się z aż tak żywotną reakcją ludności tubylczej, by władza musiała wykorzystywać pełną moc aparatu propagandowo-mundurowego do zdławienia i skompromitowania protestujących. Stąd też możemy zakładać, że nadszedł moment, w którym każde kolejne tego typu zdarzenie, będzie potęgować stan społecznego wzburzenia. Jest to kolejny etap społeczno-kulturowej rewolucji, która obejmuje cały świat Zachodu. To etap otwartego społecznego buntu.Reakcja na tego typu zajścia nie jest (jak wmawiają niemyślącym samodzielnie pelikanom media) pochodną rasizmu, faszyzmu czy innego rodzaju –izmu, nawet jeżeli wśród protestujących faktycznie znaleźli się jacyś rasiści lub faszyści, co jest oczywiście możliwe. Tego typu reakcje mają tło przede wszystkim czysto psychologiczne. Społeczeństwa zachodnie coraz bardziej odczuwają utratę poczucia bezpieczeństwa, jednej z absolutnie podstawowych potrzeb ludzkich na poziomie zarówno indywidualnym, jak i zbiorowym. Ludzie żyjący w strachu nie mogą funkcjonować normalnie, a im wyższe natężenie strach przybiera, tym bardziej nieprzewidywalne stają się ludzkie reakcje.Zachód nie ucieknie od konsekwencji takiego stanu rzeczy, gdyż zmiany demograficzne zaszły już za daleko i eskalacja jest jedynie kwestią czasu. Ten swoisty „płomień olimpijski”, którym płonie dzisiaj Anglia, może więc w każdym momencie rozlać się na resztę Europy, do czego wystarczy zaledwie iskra uwalniająca wrażenie utraconego bezpieczeństwa. Wówczas i inne europejskie narody zobaczą – tak jak i dziś widzą to Anglicy – że dla państw, które teoretycznie są ich państwami, to oni są wrogiem, a cały aparat propagandowy, który stanowią rzekomo „wolne i niezależne” media jest skierowany przeciwko nim.

Anglia zdradzona potrójnie, Dominik Liszkowski, 7 sierpnia 2024

źródło https://wtowarzystwie.pl/anglia-zdradzona-potrojnie/

5 najgłupszych wypowiedzi prof. Magdaleny Środy

Bułgarski parlament przeciwny promocji LGBT w szkołach

łach, która zakazuje wszelkiej popularyzacji “idei i poglądów związanych z nietradycyjną orientacją seksualną”. Za przyjęciem ustawy głosowało 135 deputowanych z 240-miejscowego parlamentu, podczas gdy 57 było przeciw, a 8 wstrzymało się od głosu.Impulsem do pilnego wniesienia noweli stała się ankieta przeprowadzona w szkołach na temat stosunku uczniów w wieku od 14 do 18 lat do osób LGBT. Inicjatywa, zorganizowana przez pozarządową fundację, spotkała się z dużym poruszeniem i negatywnymi reakcjami społecznymi. Kilka dni po upublicznieniu ankiety, nowelizacja została wniesiona do parlamentu i szybko procedowana. Dwa czytania odbyły się w środę.Kategoryczny zakaz promocji LGBT i podziały w parlamencieNowelizacja wprowadza całkowity zakaz popularyzowania “idei i poglądów związanych z nietradycyjną seksualną orientacją lub określaniem odmiennej od biologicznej płciowej tożsamości” w bułgarskich szkołach i przedszkolach. Za nowelizacją głosowali posłowie prawicowej partii Wazrażdane, lewicowej BSP, tureckiego Ruchu na Rzecz Praw i Swobód, partii Jest Taki Naród oraz część centroprawicowego GERB.Przeciw nowelizacji opowiedział się cały klub centrowej koalicji Kontynuujemy Zmiany-Demokratyczna Bułgaria. Zdecydowane stanowisko przeciwne przyjęciu ustawy podkreśla głębokie podziały polityczne w bułgarskim parlamencie dotyczące kwestii LGBT.Wieczorem, po przegłosowaniu nowelizacji, przed budynkiem parlamentu odbył się protest zorganizowany przez zwolenników koalicji Kontynuujemy Zmiany-Demokratyczna Bułgaria. Demonstranci wyrazili swój sprzeciw wobec ustawy, podkreślając “konieczność ochrony praw człowieka i równości”.

Źródło https://afirmacja.info/2024/08/08/bulgarski-parlament-przeciwny-promocji-lgbt-w-szkolach/?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTEAAR0BJw3OmFzxfJt9OjIRxvEVaetStfxkAa_vxx3vmfoUHaZSqfPKD1n0-dQ_aem_QC6Z-80tGH9xjavJNilzlw

Sting sprzedał Zelenskiemu swoją toskańską posiadłość obejmującą winnicę

Były frontman zespołu “The Police” – Gordon Sumner, znany również jako Sting, sprzedał niedawno swoją toskańską posiadłość o nazwie “Il Palagio” Wołodymyrowi Zełenskiemu, prezydentowi Ukrainy. Sądzi się, że cena sprzedaży wyniosła około 75 000 000 euro. https://www.itstuscany.com/it/tenuta-Il-palagio/

Posiadłość  “Il Palagio”, wraz z owcześnie zrujnowaną willą z XVI wieku, została kupiona przez słynnego brytyjskiego piosenkarza i jego żonę, producentkę filmową i reżyserkę Trudie Styler, w roku 1997. W kolejnych latach udało im się zrekonstruować nie tylko willę, ale także całą posiadłość i zrewitalizować podupadłe winnice. Zgodnie z oficjalnymi dokumentami z włoskiego katasteru, Gordon Sumner sprzedał swoją posiadłość winiarską w Toskanii w czerwcu 2024 roku. Nowym właścicielem posiadłości jest włoska firma San Tommaso S.R.L. Dokładna cena sprzedaży nie została ujawniona, ale uważa się, że wyniosła ona około 75 000 000 euro.

ARVE Error: need id and provider

Chociaż San Tommaso S.R.L. jest spółką zarejestrowaną we Włoszech, jej właścicielami są obywatel Ukrainy Volodymyr Zelensky i jego żona Olena Zelenska. Faktycznie, San Tommaso S.R.L. jest wymieniona wśród aktywów Wołodymyra Zełenskiego https://public.nazk.gov.ua/documents/dbfd6951-3d06-4720-bc4a-fd9cf94042d0.

Firma trafiła na pierwsze strony gazet w 2019 roku, kiedy to Zełenski, wówczas kandydat na prezydenta Ukrainy, nie zadeklarował posiadania willi w włoskim kurorcie morskim Forte dei Marmi https://www.slidstvo.info/articles/ze-villa-italijskyj-majetok-zelenskoho-v-otochenni-rosijskyh-oliharhiv/.

Według włoskiego katasteru, “Il Palagio” stała się własnością firmy Zełenskiego 28 czerwca, czyli dwa tygodnie po wizycie Zelenskiego z okazji szczytu G7 we Włoszech, gdzie europejscy przywódcy zgodzili się pożyczyć Ukrainie 50 miliardów dolarów gwarantowanych przez zyski z rosyjskich zamrożonych aktywów – w celu ułatwienia działań wojennych w tym kraju.

Nie jest jasne, jakie są plany nowego właściciela wobec winnicy. Według ukraińskich mediów nie jest tajemnicą, że Wołodymyr Zełenskij uwielbia czerwone wino https://www.rbc.ua/rus/styler/nazvan-lyubimyy-alkogol-zelenskogo-upotreblyaet-1569522192.html. Oczywiście wiadomo też, że były ukraiński komik, a obecnie prezydent, przepada także za innymi używkami, zdecydowanie mniej legalnymi niż wino.

https://databaseitalia.it/index.php/2024/08/05/la-rock-star-sting-vende-la-sua-tenuta-vinicola-a-zelenskyj

Wizja czterech Bestii cześć II ks. Paweł Murziński

Zwolennik mordowania dzieci aż do narodzin wiceprezydentem u boku Kamali Harris?

“We have to stay woke. Like everybody needs to be woke.”Kamala HarrisTim Walz Gubernator Minnesoty, kandydat de…ratów Demokratów zostanie wiceprezydentem USA, jeżeli Kamala Harris wygra listopadowe wybory prezydenckie.Walz mający opinię osoby opętanej należy do Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego.Gubernator Minnesoty Tim Walz podpisał ustawę, która legalizuje aborcję przez cały okres ciąży. Ustawa pozwala na aborcję na żądanie nawet w późnym okresie ciąży, kiedy nienarodzone dziecko jest zdolne do życia i w pełni odczuwa ból.

więcej tutaj

https://opoka.org.pl/News/Swiat/2023/gubernator-minnesoty-podpisal-ustawe-legalizujaca-aborcje-przez

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. VI (ostatnia): Paryż wart jest mszy

Proszę przeczytać część I: https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

a następnie część II https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

i część III https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iii-narzeczone-gilotyny

Część IV https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iv-odlot-czarownikow

Część V https://dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-v-wielki-koziol/

OTO WIĘC CZĘŚĆ SZÓSTA, OSTATNIA Z CYKLU

APOTEOZA SODOMY

Realizacja idei gnostyckiego świata, do której dąży Bestia i współpracujące grupy wymaga likwidacji podstawowych instytucji życia społecznego i prywatnego. Zaczęto od religii i władzy, teraz Rewolucja sięga po najbardziej intymne sprawy ludzkie – umysł i seksualność. Dlaczego umysł – to oczywiste, kto panuje nad myślami ludzi, ten panuje nad ich decyzjami, a w konsekwencji nad ich życiem. Seksualność jest już mniej rozpoznanym aspektem, ponieważ w ludziach wciąż jeszcze tkwią katolickie przyzwyczajenia, że są to sprawy prywatne i nie powinny być przedmiotem zainteresowania rządu. Rewolucja chce inaczej, nie ma być prywatności, a seksualność jest jednym z głównych przedmiotów zainteresowania władz i sprawą publiczną. Dzieje się tak z dwóch powodów – popędu i płodności. Popęd seksualny zasadniczo ma każdy, i jest on bardzo silną motywacją ludzkich działań. Płodność decyduje o tym, czy będą rodzili się ludzie, czy będą nadal rodziny, narody i czy będzie miał kto wytwarzać dobra, niezbędne wszystkim.

Optymalnym sposobem realizacji zadań, wynikających z popędu i płodności jest rodzina, której podstawą jest więź kobiety i mężczyzny. Sprawdzonym sposobem regulacji kwestii, związanych z seksualnością jest system etyczny, czyli moralność, dopasowana do ludzkiej natury, rzeczywistych potrzeb, wynikająca z doświadczeń długiego trwania i mająca umocowanie w trwałej religii, niezależnej od wszelkiej władzy ziemskiej. Gnostycy natomiast chcą stworzyć świat, w którym będą zarządzać każdym człowiekiem, między innymi manipulując popędami i warunkami ich zaspokajania. Zarządzanie seksualnością jest obok pieniądza ich najsilniejszym narzędziem panowania.

Realizacja celów gnostyków od zawsze napotyka na kilka fundamentalnych przeszkód, wymienionych w Imagine Lennona. Najpoważniejszymi są: chrześcijaństwo i Kościół katolicki oraz normalna rodzina. Obydwie struktury zostały zaatakowane podczas rytuału paryskiego. Chrześcijaństwo i Kościół poprzez antymszę, a rodzina za pomocą nachalnej promocji rozwiązłości seksualnej, perwersji i zboczeń. Sfera seksualna została zaburzona, zabrudzona i zohydzona. Naturalny popęd seksualny wykoślawiono w sposób skrajny. Można powiedzieć, że był to typowy dla Rewolucji brutalny, zbiorowy gwałt na ludzkiej seksualności. Nawet spontaniczne gesty sportowców, nie mające znaczenia seksualnego przedstawili jako homoseksualne awanse. W ten sposób gnostycy budują odczucia skrajne wobec sfery seksualnej: z jednej strony ochota, by rzucić się w wir bachanaliów, z drugiej – obrzydzenie. Znika gdzieś normalność, bezpieczna strefa, w której ludzie najlepiej się czują, gdzie mogą się kochać i mieć dzieci.

Natomiast płodność została zasadniczo usunięta, co wynika z projektu Paneuropy, zakładającego wymianę rdzennej ludności Europy na napływową, sprowadzoną specjalnie w tym celu. Realizacja tego planu wymaga, aby biali Europejczycy napotykali na rozmaite trudności w reprodukcji, takie, jak antykoncepcja, bezpłodność i aborcja. Antykoncepcja związana jest ściśle z rozwiązłością, będącą od lat 70-tych podstawą wychowania na Zachodzie, szczególnie dziewcząt, oraz podstawą propagandy, kierowanej do młodych kobiet. Życie, oparte na rozwiązłości zachęca do antykoncepcji hormonalnej, a ta zachęca do rozwiązłości. Splot tych okoliczności powoduje taki skutek, że młodzi ludzie nie chcą zakładać rodzin i mieć dzieci, natomiast chętnie oddają się coraz bardziej wyuzdanej i perwersyjnej rozpuście. Przy tak niezdrowym życiu kobiety, regularnie używające antykoncepcji hormonalnej od początku dojrzałości płciowej sterylizują się na własne życzenie, co jest jednym z głównych powodów bezpłodności. Istnieją też podejrzenia co do dodatków do wody, żywności i szczepionek, powodujących takie zmiany hormonalne u chłopców, że jako mężczyźni mało są męscy. Aborcja także została zaznaczona podczas rytuału. Kilka ozłoconych, pomnikowych bohaterek to zasłużone bojowniczki aborcji i antykoncepcji. Również pomnik byczej głowy z brązu, widoczny za masztem flagowym może wskazywać na taką konotację. W komentarzach dostrzeżono ten obiekt i porównano do złotego cielca. To porównanie jak najbardziej pasuje, nie tylko zresztą do gnostyków, jest bowiem cechą ogólnoludzką. Ważniejsze wydaje się inne skojarzenie. Kształt głowy byka i poroża bardzo przypomina Molocha, bóstwo fenickie i kananejskie. Składano mu ofiary z niemowląt, paląc je żywcem na specjalnym palenisku, co nazywano przejściem przez ogień. Od marca 2024 roku w konstytucji Republiki Francuskiej istnieje zapis, że aborcja jest konstytucyjnym prawem kobiety. Projekt przeszedł stosunkiem głosów 780 za i 72 przeciw, głosowanie urządzono w Wersalu – dawnej siedzibie królów Francji, a ludność tego kraju przywitała nowe prawo z entuzjazmem. Rewolucja tak zmieniła ludzkie umysły, że teraz Anty-Francja składa swoje dzieci w ofierze Molochowi, cieszy się z tego, czuje dumę i będzie walczyć zbrojnie w obronie tego kultu. Należy wszelako pamiętać, że rzeźba byka znajduje się w tym miejscu od 1937 roku, a jej koincydencja z ceremonią może być dziełem przypadku.

FALLICZNA ILUMINACJA

Rok 2024 jest dla Francji momentem symbolicznym, bardziej, niż wydaje się mieszkańcom tej krainy i postronnym obserwatorom. Nastąpiło bowiem oficjalne domknięcie procesu, rozpoczętego 14 lipca 1789 roku. Rewolucji zajęło 235 lat dokonanie zaplanowanych zmian w ludzkich umysłach. Od szturmu na Bastylię do wpisania do konstytucji prawa do dobrowolnego przerywania ciąży jako obywatelskiego prawa kobiet oraz mężczyzn transseksualnych, co obecnie zapewnia art.34 Konstytucji Republiki. Inicjatywa pojawiła się w parlamencie francuskim w reakcji na uchylenie w 2021 r. przez Sąd Najwyższy USA wyroku Roe v. Wade, znosząc na poziomie federalnym legalność aborcji, a także na orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. Projekt ustawy zgłoszony został przez skrajną lewicę oraz poparty przez wszystkie liczące się siły polityczne, łączne ze Zjednoczeniem Narodowym Marine le Pen. Podczas debaty powoływano się na Rewolucję i prawa kobiet, które przyniosła. Zmianę uchwalono przytłaczającą większością głosów, co powitano owacją na stojąco i iluminacją Wieży Eiffla. Ponad 80% obywateli tego państwa popiera aborcję, a co trzecia kobieta jej dokonuje. Nowe brzmienie Konstytucji uznaje za normę konstytucyjną nie tylko aborcję, ale także transseksualizm. Zanim zmieniono Konstytucję, aborcja była powszechnym zwyczajem, zalegalizowanym w 1975 r. dzięki staraniom ówczesnej minister zdrowia Simone Veil, jednej pomnikowych bohaterek, ozłoconych podczas rytuału. Od tego czasu dzieciobójstwo stało się legalną i powszechnie uznaną praktyką społeczną, w ramach której brzemienne francuskie kobiety przeprowadzały swoje dzieci przez ogień na ołtarzu Molocha, a Republika stan ten tolerowała. Od marca 2024 r. Republika uznała zapewnienie dzieciobójstwa za swój obowiązek. Ustanowiła więc ius Molochum – przyznała Molochowi prawo do publicznego kultu państwowego. Zarazem rozciągnęła tą możliwość na osoby transseksualne, uznała więc swoje prawo do decydowania, kto jest kobietą, co jest działaniem typowo lucyferycznym i grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu. Republika Francuska oficjalnie jest państwem laickim, co jest nieprawdą. W rzeczywistości jest państwem głęboko wyznaniowym, czego objawem jest nabożeństwo do Molocha. Religia państwa francuskiego ma jednak głębsze umocowanie, co zostało wyraźnie okazane podczas rytuału. Zanim przejdę do wyjaśnienia tego wątku, podkreślam bardzo istotną okoliczność. Dzisiejsza Francja nie jest tą samą Francją historyczną, która istniała do Wielkiej Rewolucji, lecz Anty-Francją. Symboliczne daty początku i końca transformacji to 14 lipca 1789 r. i 4 marca 2024 r. Przed datą początkową była Francja, pomiędzy datami trwał okres przejściowy, po dacie końcowej oficjalnie nastała Anty-Francja. Obywateli tego państwa można podzielić na trzy grupy: większość jeszcze stanowią Antyfrancuzi, sekundują im rosnący w liczbę i siłę Neofrancuzi, jest też nieliczna mniejszość Francuzów. Po zakończeniu transformacji Francji w Anty-Francję Rewolucja przystąpiła do kolejnego etapu, czyli zastąpienia Antyfrancuzów Neofrancuzami, a rytuał paryski jest tego deklaracją polityczną.

Odtąd Anty-Francja, wyznająca publiczny kult Molocha przejęła opiekę nad łonami kobiet, a skoro opiekę, to także kontrolę. Teraz więc państwo będzie decydować, czy dziecko będzie można urodzić, czy poświęcić Molochowi. Od tego następny krok prowadzi do państwowej regulacji, która kobieta i kiedy otrzyma od władzy prawo reprodukcyjne i w jakiej ilości. To tak, jak u nas za komuny były talony na pralki, telewizory i samochody. Teoretycznie nabyć mógł każdy, kogo było stać, w praktyce kupował ten, komu państwo dało przywilej. Skoro jednak państwo ma decydować o urodzeniu bądź złożeniu w ofierze, musi też objąć kontrolą warunki zapłodnienia, inaczej nie będzie mogło sprawować kontroli reprodukcyjnej. Temu właśnie służy antykoncepcja, podkreślana jako prawo kobiety, gwarantowane przez Rewolucję. Antykoncepcja, szczególnie hormonalna jest chemiczną sterylizacją – ubezpłodnieniem. Niemcy w obozach koncentracyjnych używali w tym celu promieni Roentgena, co było zabiegiem pewnym, jednorazowym i nieodwracalnym, aplikowanym kobietom przeznaczonym do likwidacji. Jednak nieodwracalność była jego wadą, bowiem wyłączała dalsze zarządzanie płodnością. Republika dokonała na tym polu znacznych ulepszeń, i teraz możliwa staje się kontrola płodności, a więc liczebności populacji bez stosowania drastycznych środków przymusu, które zawsze budzą naturalny opór, i tym właśnie jest antykoncepcja, zapewniana przez państwo, połączona ze stosowną „edukacją” seksualną od najmłodszych lat – w szkole, mediach i kulturze masowej. Kobiety więc ubezpładniają się same, a rewolucyjna Republika wita to z radością. Dodatkowo tymi procesami można sterować właśnie przez system edukacji, media i kulturę masową. Po co zabijać ludzi, wystarczy tak pokierować zachowaniami kobiet, żeby nie miały dzieci. Z tych, które z jakichś powodów zaszły w ciąże co trzecia złoży swoje dziecko w ofierze Molochowi, a te dzieci, które się urodzą nie dadzą zastępowalności pokoleń. Tak właśnie żyją Antyfrancuzi. W tym samym czasie rewolucyjna Republika sprowadziła miliony Neofrancuzów, których kobiety mają inne wyobrażenie na temat swojej roli i macierzyństwa. Mechanizm wymiany ludności, wprawiony w ruch w latach 60-tych kręci się już sam, wystarczy go tylko oliwić i zapobiegać jego zatrzymaniu. Mając możliwości sterowania procesami społecznymi można też obroty mechanizmu przyspieszać lub spowalniać. Od plandemii obroty podniesiono, a rytuał jest zapowiedzią dalszego przyspieszenia.

Najlepszą metodą na utrzymanie mechanizmu wymarcia lub wymiany ludności dowolnego państwa jest sterowanie zachowaniami seksualnymi kobiet. Mężczyznom poświęca się znacznie mniej uwagi, bo działanie męskiego popędu seksualnego jest łatwe do przewidzenia i sterowania. Wiadome jest, że normalny mężczyzna dąży do zbliżenia, i jeśli da się całej populacji męskiej okazje w postaci otwartych na seks kobiet, w swojej masie będzie z tego korzystać. Dzięki tej prawidłowości można łatwo sterować procesami społecznymi poprzez kontrolę zachowań. Jeśli Bestia chce mieć kontrolę nad populacją, musi rozbić rodziny, które realizują seksualność poza kontrolą władzy. W tym celu podnieca mężczyzn pornografią, a kobietom daje iluzję wyzwolenia poprzez swobodę seksualną ze zmiennymi partnerami. Efekt – rodziny się rozpadają lub nie powstają. Problemy społeczne, naturalnie mnożące się w tych warunkach obsługiwane są przez służby socjalne. W życiu społecznym jednostki stopniowo popadają w zależność od państwa.

Swoboda kontaktów seksualnych z punktu widzenia gnostyków ma dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, ze swej natury prowadzi do zapłodnień i urodzeń. Po drugie, relacja seksualna może przekształcić się w uczuciową, skutkującą poczuciem odpowiedzialności za drugą osobę, co szczególnie w sytuacji ciąży w naturalny sposób prowadzi do powstania rodzin, a te w skali masowej z czasem przekształcają się w naród, i lennonowskie marzenie znów się oddala. Metodami rozwiązania tych procesów są antykoncepcja i aborcja, nie mają jednak pełnej skuteczności. Wzajemne przyciąganie obu płci jest bowiem determinantą gatunku, naturalnym procesem podtrzymania życia. Gnostycy próbują ten proces ograniczyć, nie są jednak w stanie go powstrzymać, wolą więc przejąć nad nim kontrolę. Taka polityka znana była już w starożytności, gdzie w systemach wierzeń, opartych na gnozie seksualność była ważnym środkiem sterowania społecznego. Stosowano tam szeroko prostytucję sakralną, a częstym elementem świąt, także państwowych było zagospodarowanie i ukierunkowanie energii seksualnej. Bachanalia są jednym z licznych przykładów wciągnięcia seksualności do religii i polityki. W systemach gnostyckich poza kastami rządzącymi lud nie miał wolności osobistej, a nawet kasty zależały od nieubłaganego fatum. W pogańskiej starożytności seks był sprawą publiczną. Dopiero chrześcijaństwo przyniosło zasadniczy przełom, bo uznając duszę nieśmiertelna, przyznało każdemu człowiekowi wolność osobistą i indywidualną odpowiedzialność za swoje czyny przed Bogiem. Seks stał się sprawą prywatną, szczególnie w katolickim małżeństwie, chociaż w praktyce życia społecznego pogańskie zwyczaje utrzymywały się bardzo długo, a obecnie wróciły i wybuchły z nową siłą.

Dzieje się tak, ponieważ Rewolucja chce przejąć kontrolę nad seksualnością, aby mieć sprawne narzędzie sterowania społecznego. Na przeszkodzie stoi moralność katolicka, małżeństwo i rodzina, dlatego trwa tak potężny atak na Kościół i chronione przezeń instytucje. Bestia wykorzystuje w tej wojnie jako mięso armatnie samych ludzi – beneficjentów tego, co likwidują. Zostali oni oszukani, ogłupieni i opętani przez zwodnicze idee fałszywej wolności, która niszczy moralność, małżeństwo i rodzinę. Człowiek staje się od nich wolny, ale za to popada w rosnącą zależność od władzy. Im mniej moralności, małżeństwa i rodziny, tym więcej państwa i jego funkcjonariuszy w życiu prywatnym zwykłych ludzi. Jeśli jest to państwo rewolucyjne, wówczas pozwala sobie ono od czasu do czasu na Wielki Terror i Wandeę, na przemoc, kradzież, niewolę, gwałt i mord. Obywatele rewolucyjnej republiki nie znając historii nie wiedzą o tym, sami niszczą to, co ich chroni, chcą to robić i gotowi są walczyć w obronie prawa do niszczenia własnego świata.

Naturalna seksualność homo sapiens, gdyby pozostawić ją samą sobie, spontanicznie doprowadziłaby do sytuacji, w której mamy rodziny z dziećmi. Mężczyźni pragną kobiet i się w nich zakochują, kobiety pragną bliskości mężczyzn i się w nich zakochują, dochodzi do heteroseksualnej bliskości, kobiety zachodzą w ciąże i rodzą się dzieci. Wychowanie potomstwa to długi proces, wymagający wysiłku. Kobieta, mająca potomstwo będzie wymagała od swojego mężczyzny, aby się starał dla niej i dzieci. Kobieta młoda i płodna jest zarazem atrakcyjna seksualnie, jednak w naturalny sposób z wiekiem atrakcyjność ta spada, coraz trudniej więc przyciągać do siebie nowych partnerów seksualnych. Jeśli jednak u boku kobiety jest stały mężczyzna, z którym ma dzieci będzie on naturalnie zainteresowany przebywaniem i bliskością z nią, a ponieważ patrzy na nią codziennie i sam starzeje się w tym samym tempie, spadek jej atrakcyjności fizycznej nie będzie mu przeszkodą, będzie mu ona bliska jako towarzyszka życia i przyjaciółka. Najlepiej więc sprawdza się trwałe małżeństwo, Nie ma nic bardziej groźnego dla Bestii, dlatego na różne sposoby dąży do rozbicia istniejących rodzin i blokuje założenie nowych.

Walczyć z rodziną można na różne sposoby: prawnie (np. Ustawy Norymberskie, Konwencja Stambulska), ekonomicznie (np. polityka transformacji w Polsce po 1989 r, emigracja zarobkowa), i informacyjnie. Informacyjna walka z rodzina polega na zmianie wyobrażeń, przekonań, pragnień i celów. Zazwyczaj towarzyszą temu zmiany w strukturze państwa. Wyciąga się młode kobiety w wieku rozrodczym z rodzin i wciąga do świata korporacji, oferując im „karierę”, zawierającą wyzysk, samotność, zależność społeczną i ekonomiczną, czyli nowoczesne niewolnictwo. Wstępem do tego jest degradacja szkolnictwa, szczególnie wyższego. Oferuje ono pozorne wykształcenie, które w połączeniu z korpokarierą daje młodej kobiecie iluzję niezależności. Spędza ona swoje najlepsze lata spalając się dla korporacji i nie budując własnej rodziny. Informacyjnie walczy się z rodziną za pomocą propagandy feminizmu, strasząc piękną płeć mężczyznami, patriarchatem i piekłem kobiet, antagonizując płcie, oszukując kobiety, że lepiej im będzie bez mężczyzn i zachęcając do rozwodów. Zapobieganie powstawania rodzin na poziomie informacyjnym, poza propagandą feministyczną realizuje się przez promocje stylów życia, wykluczających rodzinę. Służy temu kultura masowa i jej nośniki – filmy, seriale, gry, celebryci, telewizji, reklama, prasa, poradnictwo, Internet. Poza tradycyjnym już zachęcaniem do antykoncepcji i aborcji wprawia się dziewczęta i młode kobiety do częstej zmiany partnerów, poliamorii i homoseksualizmu. Najnowszym nasilającym się trendem stało się wzbudzanie dysforii płciowej, co jest podstawą do tranzycji, nazwanej korektą błędnego przypisania płci, czyli de facto kastracji mężczyzn i sterylizacji kobiet. Dynamiczny rozwój tego zaburzenia jest skutkiem wojny informacyjnej, prowadzonej przeciw białym narodom, wykorzystującej antykulturę. Na dysforię płciową szczególnie podatne są białe dziewczęta, co z jednej strony wskazuje na intencje gnostyków, a z drugiej uwidacznia skutki ich działań.

Rytuał paryski zachęca do intensywnych zachowań seksualnych, jednakże wykluczających rodzinę i macierzyństwo. Trójkącik w Bibliotheque Nationale i antymsza na moście Debilly są najbardziej dosłowne. Dopełnieniem gnostyckiej koncepcji seksualności był laserowy pokaz świateł z Wieżą Eiffla w centrum. Podczas ceremonii wieża pojawiła się dwojako – jako sama wieża oraz jako podest, prowadzący do masztu flagowego i ołtarza Molocha. Mało kto dziś pamięta, że wieża została wybudowana w 1889 roku z okazji Wystawy Światowej oraz dla upamiętnienia 100 – lecia Wielkiej Rewolucji i po 20 latach miała zostać rozebrana. Podczas budowy budziła wiele kontrowersji i sprzeciwów, w prasie nazwano ją nawet „ohydnym słupem z nitowanego żelaza”. Jej kształt wynika obliczeń statycznych, i taki musiał być, aby zapewnić stabilność tak wielkiej konstrukcji, niezależnie od tego, że jej główny budownik należał do wolnych mularzy.

Trójkątna symbolika masońska, zawarta w wieży narzucona została więc nie przez spisek, ale przez prawa fizyki. Skoro już jednak taka symbolika musiała się pojawić, nie ma przeszkód, aby jej nie wykorzystać. Od biedy wieżę można przyrównać do piramidy, nieco bliżej jej do cyrkla, jeszcze bardziej przypomina „kompas”, trójkąt ostrokątny bez podstawy, skierowany wierzchołkiem ku górze, w symbolice masońskiej oznaczający fallusa. Poza znaczeniami stricte masońskimi Wieża Eiffla spełnia jeszcze postulaty wcześniejszej symboliki ezoterycznej, i tak prosty pionowy kształt jest symbolem fallicznym – lingani, co ma konotacje nie tylko seksualne. Od hinduskiego słowa pala, oznaczającego męski organ płciowy (stąd słowiański pal) wzięło się łacińskie określenie palladium, co dziś pojmujemy jako pałac – znaczenie konkretne – siedzibę władcy, pierwotnie jednak miało znaczenie abstrakcyjne, oznaczało władzę królewską i było uniwersalną alegorią króla – władcy. W kształcie wieży mieści się więc zarówno symbol seksualny jak i symbol władzy. Te konotacje pochodzą z czasów przedhistorycznych, ale wyrażają obserwacje uniwersalne – dotyczące niezmiennych zachowań, zależności i procesów gatunku homo sapiens.

Po zawieszeniu odwróconej flagi, ogłoszeniu przez augura Macrona dies fasti, złożeniu inkluzywnej przysięgi, ponownym pojawieniu się pochodni i wyruszeniu sztafety do znicza rozpoczął się pokaz świateł laserowych z Wieżą Eiffla w centrum. Oszałamiająca feeria promieni ciekawsza była od oklepanych już fajerwerków, poza tym mniej emisyjna. Pośród promieni, rozchodzących się od dołu ku wierzchołkowi kilka razy pojawiło się mocne światło na samym szczycie, wysyłające promienie w dół, ogarniając zgromadzony lud. Wyglądało to jak oko Saurona, omiatające Mordor ze szczytu Barad-Dur. Poza tym włączono stałą instalację, zamontowaną na szczycie wieży w 2000 r., obrotowo wysyłającą smugi światła w dwa przeciwległe kierunki, jak w latarni morskiej. Natomiast wśród krzyżujących się promieni widać było przenikające się cyrkiel i węgielnicę. Można ten pokaz interpretować następująco: pokazano apoteozę władzy Lucyfera nad Ziemią, który wskazuje kierunek jak latarnia morska. Tym, którzy odrzucili wiarę w Boga w Trójcy Jedynego, którzy nie mają Jego pieczęci zastąpił Gwiazdę Morza, odwieczny kompas żeglarzy – Maryję, pośredniczkę z Chrystusem, osłaniającą swym ochronnym płaszczem wszystkie stany Kościoła. Ci jednak, którzy od Kościoła odpadli nie mają tej ochrony i tej busoli. Zamiast tego przyjmują inny kompas – masoński, prowadzący do Lucyfera jako pana, za pośrednictwem braci spod znaku cyrkla i węgielnicy.

Symbolika władzy łączy się z symboliką seksualną, lucyferyczno – masoński kompas jest zarazem symbolem fallicznym. Gdy odbywał się pokaz świateł, wykonano utwór Marc Ceronne’a „Supernature” – nadprzyrodzone, ponad naturą. Od czasów Oświecenia kolejne pokolenia globalistów próbują postawić się ponad naturą, co ma trzy źródła – gnostycki dualizm, traktujący świat materialny jako zły, a duchowy jako dobry, kabalistyczny żal do Stwórcy, że ośmielił się przekazać wybraństwo ludu komu innemu, i przede wszystkim lucyferyczny bunt przeciwko Bogu, wyrażający się okrzykiem: „non serviam”. I tu na ekranach pokazano niezwykłą scenę o wielkiej doniosłości, powszechnie nie zauważoną, przykryta oburzeniem wobec bluźnierstwa na moście Debilly. Kamera pokazała zbliżenie jednej osoby z tłumu zgromadzonych na Trocadero, tak, że wyglądało to jak przypadkowe uchwycenie spontanicznego zachowania. Był to jednak wyjątek w całej transmisji. Kamera nie przyglądała się osobom w tłumie, a każda osoba, na którą została zwrócona uwaga była częścią scenariusza i miała jakąś rolę do odegrania.

Ukazała się młoda kobieta, dziewczę nieledwie, atrakcyjna, dobrze zbudowana brunetka z długim warkoczem i wydatnym biustem w obcisłej, czarnej bluzeczce, dziewczyna jak marzenie. Rozbawiona kobieta poruszała się zmysłowo w takt muzyki, wykonując rękami gesty języka migowego. Dwukrotnie ułożyła dłonie w charakterystyczne „diabełki” – mano cornuta – rogatą dłoń z wystawionym kciukiem i małym palcem – popularny w środowiskach heavymetalowych symbol satanistyczny. Ten znak w języku migowym ma swoje znaczenie – „kocham cię” – jednak jest wykonywany wewnętrzną stroną dłoni do rozmówcy. Tymczasem podczas rytuału paryskiego młoda, rozbawiona kobieta odwróciła dłonie, wyraźnie prezentując satanistyczny gest dwukrotnie, wzmacniając przekaz wystawionym językiem.

Stanowi to domknięcie programu społeczno – polityczno – religijnego, zaprezentowanego podczas ceremonii. Oznacza rozbicie rodzin i zepsucie moralne społeczeństwa poprzez odrzucenie chrześcijaństwa jako religii i etyki, seksualizację życia społecznego, promocję dewiacji, antykoncepcji i aborcji. W tym celu każda dziewczyna powinna poświęcić się Lucyferowi i oddać hołd jego ziemskiej władzy. Zrobi to prowadząc życie rozpustne i bezpłodne, do czego namawiają celebrytki, media i psycholożki. Nie zostanie żoną i nie urodzi potomstwa, a jeśli zajdzie w ciążę, złoży swoje nienarodzone dziecko na ołtarzu Molocha w ramach państwowego kultu. Takie ofiary szczególnie miłe są diabłu. Oddając się poliamorycznej rozpuście okaże swoje przywiązanie i miłość do Lucyfera, a on będzie wobec niej wykonywał prawo feudalnego pana – ius primae noctis – prawo pierwszej nocy. Z kimkolwiek kobieta się nie zwiąże, Lucyfer zawsze będzie tym pierwszym. W ten sposób w Anty-Francji zostały ustanowione prawa Sodomy i Lucyfera, a Republika będzie ich strzec, ponieważ są to prawa człowieka i prawa kobiet. Ludność Republiki będzie tych praw bronić, gdyż korzysta z nich na co dzień i nie zamierza rezygnować z osiągnięć Rewolucji, będących podstawą nowych wartości europejskich. Dla Republiki jest ważne, aby kobiety mogły się oddawać sankiulotom, i żeby żaden mąż, ojciec czy ksiądz nie odwodził ich od tego. Rozbawione dziewczę zaś jest nową figurą Marianne – symbolu Francji, na obrazie Delacroix z obnażonymi piersiami – symbolem wyzwolenia. Współczesna Marianne Anty-Francji jest wyzwolona ze stereotypów seksualnych, zakochana w Lucyferze, otwarta i zawsze dostępna, czyli inkluzywna. Rozbawione dziewczyny z pewnością nie wiedzą, do czego są wciągane one same i wszyscy, których za sobą pociągają. Dla nich to impreza życia – beztroska zabawa, przywilej młodości. Odsłonięte piersi Marianne symbolizują rewolucyjne wyzwolenie od opresji, którymi dla gnostyków od zawsze są: trwała miłość, małżeństwo, macierzyństwo, rodziny, narody, chrześcijaństwo, a nawet płeć. Odwieczny symbol kobiecości został ukradziony, odarty z tajemnicy i wystawiony na publiczny widok jako własne zaprzeczenie. Nowoczesne dziewczyny, publicznie obnażone deklarują walkę z tym, co jest tajemnicą kobiecości i jej społeczną rolą. Będą więc używać swej płci i seksualności do rozpusty za pomocą poliamorii, antykoncepcji i aborcji, a w ten sposób same będą używane przez Rewolucję do walki z rodzinami, narodami i Kościołem. Republika zapewni im prawo i dostęp do tego, a w zamian zażąda, aby oddawały się wszystkim akolitom gnostyckiej władzy, tak samo, jak sankiulotom w rewolucyjnej Francji, komsomolcom w rewolucyjnej Rosji, nazistom w rewolucyjnych Niemczech. Nowoczesna, obnażona Marianne jest menadą – bachantką Rewolucji, bojowniczką Molocha, narzeczoną Lucyfera, wyznającą mu swe uczucia i emocje. Poprowadzi tłum na barykady do rewolucyjnej walki o władzę Bestii nad nim samym, poprzez ołtarze Molocha, aż do feudalnego hołdu, składanego Lucyferowi przed jego lingani – fallicznym idolem – słupem z nitowanego żelaza.

W ten sposób liczebność rdzennej ludności Anty-Francji będzie się ustawicznie zmniejszać, a liczebność ludności napływowej – zwiększać. Jeśli zajdzie potrzeba, a organizatorzy zapewnili, że zajdzie, Neofrancuzi staną się dla Antyfrancuzów tym, czym w czasach Wielkiej Rewolucji byli sankiuloci dla arystokracji i kolumny piekielne dla Wandei. Jeśli jednak będą posłusznie spełniać oczekiwania Republiki, dostąpią zaszczytu pracy dla masońskich elit, zarządzających Anty-Francją, dzięki czemu będą mogli przeżyć, przynajmniej do czasu. Upojone dziewczęta i beztroscy soyboye, bawiący się radośnie na paradach i w klubach Rewolucji nie wiedzą jeszcze, że ich zabawa ma wyznaczony kres. Dopóki są przydatni dla gnostyków, Rewolucja im schlebia. Gdy jednak opadną z sił witalnych, a atrakcyjność seksualna przeminie staną się obciążeniem dla rewolucyjnej Republiki, która pracuje właśnie nad najważniejszym i ostatecznym prawem człowieka – eutanazją. Dla niepoznaki użyto pojęcia „pomoc w umieraniu”. Projekt stosownej ustawy, popierany przez augura Macrona trafił w marcu 2024 r. pod obrady parlamentu, jako kontynuacja wpisania prawa do aborcji do konstytucji Republiki.

SZTUKA ILUZJI

Przy tym wszystkim, cała ceremonia okazała się w zasadzie jedną wielką iluzją. To, co działo się w Paryżu, i co wiedzieli widzowie na ekranach całego świata były to dwie różne rzeczywistości, przy czym prawdziwszy okazał się ten, który został wykreowany na potrzeby transmisji. Przede wszystkim jednak iluzja całego przedsięwzięcia dotyczy olimpijskiego ognia. Od samego wskrzeszenia Olimpiady cała ceremonia była tylko oprawą dla przeniesienia ognia z Olimpii i rozpalenia znicza w miejscu igrzysk. W Paryżu stało się odwrotnie – olimpijski ogień i ceremonia otwarcia stały się kontekstem do przeprowadzenia rytuału i realizacji celów politycznych gnostyków. Czy im się to udało – to już inna sprawa, ale o tym za chwilę. Skupmy się na ogniu. Mamy podstawy przypuszczać, że to, co uważaliśmy za ogień olimpijski jest zwykłym płomieniem, ponieważ jego nosiciele wciąż znikali z widoku. Jednak sam znicz przebił wszystko. Następnego dnia po ceremonii otwarcia opinia publiczna dowiedziała się, że to, co uważała za najbardziej oryginalny w historii znicz olimpijski … wcale nie jest zniczem. W trosce o planetę, dążąc do zeroemisyjności, skonstruowano ogień bez ognia. Płomień jest imitowany przez mgłę wodną, wytwarzaną przez zraszacze, która jest podświetlana ledowymi reflektorami. I cały postępowy świat się cieszy – co za nowoczesny, ekologiczny znicz olimpijski, płonie bez ognia. Gdzie w takim razie znajduje się prawdziwy ogień olimpijski, ten przyniesiony z Olimpii, zapalony od promieni słonecznych? Jeśli wierzyć organizatorom, został zamknięty w małej, górniczej lampce, schowany do szklanej gabloty i wystawiony jak muzealny eksponat w Tuileriach, nieopodal fałszywego znicza. Symboliczne usunięcie jednej idei, zesłanie jej do muzeum i zastąpienie inną. Jest to kolejna kpina z olimpijczyków, widzów, kibiców i idei olimpijskiej. Począwszy od ręki w kieszeni, poprzez wątpliwe pochodnie, przygotowywane w ukryciu rytuały, odwrócenie flagi aż po iluzję ognia – całość nie przypomina ceremonii święta sportu, lecz cyrkowe sztuczki iluzjonistów, wyciągających królika z kapelusza, aby okpić zdezorientowanych gapiów.

MOC WIĄŻĄCA RYTUAŁU – CO SIĘ UDAŁO, CO NIE

Nie należy przy tym demonizować całego wydarzenia. Nie było tam żadnej manifestacji demonicznej siły, wszystko było dziełem umysłów i rąk ludzkich. Nawet opętańcze konwulsje tancerzy były tylko dokładnie zaplanowaną dramaturgią. Należy odróżnić intencje reżyserów od ich rzeczywistego wpływu na rzeczywistość. To, co pokazali, a co zostało opisane w sześciu ogniwach niniejszego cyklu jest wyrazem INTENCJI, ZAMIARÓW i MARZEŃ, a nie opisem czegoś, co się stało lub stać się musi.

Ceremonia w Paryżu miała kilku adresatów i różne cele wobec nich.

WOBEC ŚWIATA

Zaangażowano ogrom sił i środków i wydano wiele pieniędzy, aby pokazać coś, co europejscy gnostycy chcieliby, aby było. Oni sami traktują takie rytuały jako wyraz swojego triumfalizmu i panowania nad rzeczywistością, dopóki jednak ludzie, którzy zostali w to wciągnięci nie zaczną postępować zgodnie z ich intencjami, zamiary te pozostaną tylko antyboskimi marzeniami. Nie można więc sądzić, że skoro wszystkie narody (poza białoruskim i rosyjskim) przepłynęły pod ceremonią antymszy na moście Debilly, automatycznie stały się satanistami. Tak samo nie można uważać, że wszystkie państwa (poza Białorusią i Rosją), które poszły w uroczystej procesji za Nazgulem / Śmiercią / Abbadonem do hołdu lennego, złożonego Bestii uznały formalnie jej władzę. Organizatorom rytuału z pewnością wydaje się, że skoro mogli przyciągnąć do siebie tak wielu ludzi i reprezentantów narodów całego świata, mają już wszystkich pod swoją władzą. Tymczasem oni tylko ukradli – nie swoją ideę nie swojej imprezy. Oszukali i wprowadzili w błąd wszystkich uczestników ceremonii, ale ci uczestniczyli w niej z zupełnie innych przyczyn, więc zamiary organizatorów nie wywarły skutków wobec świata. Czynności religijne i quasi – prawne, które podjęli organizatorzy rytuału są więc nieważne ex nunc (od samego początku), ex lege (z mocy samego prawa – nie wymaga specjalnego potwierdzenia), erga omnes (nieważność skuteczna wobec wszystkich). Reakcjami świata był szok, niesmak i oburzenie.

WOBEC UKRYTEJ WŁADZY

Ceremonię należy również traktować jako próbę odzyskania wpływów przez kontynentalnych masonów. Już w XIX wieku tracili swoje wpływy na rzecz Anglosasów, a po II Wojnie Światowej proces ten stał się globalnym status quo. Oni też widzą pogłębiający się kryzys świata atlantyckiego, próbują więc powrócić do pozycji, gdy ich państwa były mocarstwami. Nie jest to już jednak możliwe, ponieważ na skutek ich własnych działań Zachód znalazł się w stanie pogłębiającego się upadku. Nawet, gdyby Wielkiemu Wschodowi z przyległościami udało się zastąpić Szkotów z przyległościami, nie uratuje to Zachodu. Oni wszyscy, niezależnie od obediencji walczą o miejsce za sterami samolotu, który wpadł w korkociąg.

WOBEC EUROPY

Reżyserzy wyraźnie wyeksponowali logo Unii Europejskiej dwukrotnie. Ma to służyć wzmocnieniu pozycji Anty-Francji w Unii Europejskiej, która właśnie zamienia się w federalną satrapię europejską. To też im nic nie da z dwóch powodów. Po pierwsze, włączając się do pociągu o nazwie „integracja europejska” zgodzili się na rolę konduktora w ekspresie, którego maszynistą jest każdorazowy żelazny kanclerz. Koncepcje ustrojowe Anty-Francji i Niemiec są różne i nie do pogodzenia (celowo nie piszę „Anty-Niemcy”, ponieważ państwo to z zasady od swego początku jest „anty”). Dopóki więc będzie trwała integracja europejska, augur Anty-Francji zawsze będzie konduktorem, a żelazny kanclerz zawsze będzie maszynistą. Po drugie, ekspres „Unia Europejska” wjechał już na ślepy tor i zaczął przyspieszać. Polecam świetną nowelę grozy „Ślepy tor” z 1967 r. z cyklu „Opowieści niezwykłe” w reżyserii Ryszarda Bera. Europejskie elity są w sytuacji pasażerów pociągu ślepego toru i taki też zapewne będzie ich koniec.

WOBEC ANTY-FRANCJI

Antyfrancuzi są najbardziej zadowoleni z szaleństwa, jakie odbyło się w dawnej stolicy świata. Augur Macron i jego świta wiedzą, co się podoba ich obywatelom. Cała ta impreza musiała mieć poparcie rządu Republiki i establishmentu rządzącego. Przepych i triumfalizm imprezy świadczy o samouwielbieniu tych ludzi, którzy w ten sposób jeszcze bardziej wbijają się w pychę. Pozycja augura i jego kliki mocno osłabła po wyborach do Europarlamentu i Zgromadzenia Narodowego, taka zaś impreza, ściągająca tłumy jest dobrym sposobem na podreperowanie wizerunku. O tym, czy się to udało zdecydują nastroje społeczne po zakończeniu olimpiady.

WOBEC SIŁ DUCHOWYCH

Umocowanie duchowe władz Anty-Francji i całego Zachodu jest coraz wyraźniej widoczne, bo coraz mniej ukrywane. Jako ludzie wierzący, organizatorzy imprezy skorzystali, aby odnieść się do bytów duchowych. Jest więc tam dziękczynienie za otrzymane dary, przede wszystkim dar władzy. Już wcześniej, w marcu 2024 r. zmieniając konstytucję Republika wprowadziła jako swoje prawo kardynalne ius Molochum. Rytuał paryski jest więc swoistym wotum dziękczynnym za to wielkie wydarzenie. Jednak megalomania kierowników Republiki nie zna granic, postanowili więc ustanowić ius Luciferis – poświęcić Anty-Francję księciu ciemności, a jednocześnie powierzyć mu pod opiekę wszystkie narody (poza białoruskim i rosyjskim). Z przyczyn, wyżej już wyjaśnionych nie mogło to być skuteczne, a intencja organizatorów ograniczyła się co najwyżej do samej Anty-Francji.

KRÓL JEST NAGI

Cały ten triumfalizm, całe usilne starania, by wypaść jak najlepiej wobec wszystkich bierze w łeb. Ilość i rozmiar ideowych nadużyć jest tak wielka, że nawet lewacy czują się zniesmaczeni. Ludzie Bestii się ujawnili, pokazali swoje intencje i plany. To tak, jakby zdradzili swoim wrogom, gdzie i jak chcą zaatakować. Rytuał paryski 26 lipca 2024 roku jest jednym z momentów przełomowych. Ludzie Bestii, wcześniej miarkując i ukrywając swoje działania, poczuli się wszechpotężni i niepokonani. Jednocześnie jednak rzeczywistość nie nagina się do ich woli tak, jakby chcieli. Dlatego upychają oporną rzeczywistość na siłę. Plandemia, Biden, wojna na Rusi, Zielony Ład, Eurowizja, teraz to – coraz mniej ślepych, coraz więcej zwykłych ludzi zaczyna budzić się z letargu. Nie znaczy to, że będą czynnie walczyć z Bestią, ale że będą reagować inaczej, niż Bestia zaplanowała, a to jest wielką porażką gnostyków. Istnieje również nadzieja dla wiary przeciętnych Europejczyków, formalnie chrześcijan, ale żyjących jak poganie. Do rytuału mogli spokojnie przyłączać się do niszczycieli chrześcijaństwa, ponieważ używane były metody fabiańskie – powolnego gotowania żaby. Teraz jednak każdy antykatolik powinien poczuć się posadzony pośród kolorowego towarzystwa na moście Debilly, wraz z ciałopozytywną kapłanką.

Triumfalizm i dobre samopoczucie organizatorów rytuału nie udzielą się dalej, gdy do szerokiej opinii publicznej będą dochodzić kolejne afery, związane z organizacją Igrzysk. Złe zarządzanie, bałagan, kiepskie warunki zakwaterowania i wyżywienia, brak klimatyzacji, problemy z zeroemisyjnym transportem, transpłciowi sportowcy, oburzenie po ceremonii otwarcia – niesmak pozostanie, a w miejsce podziwu pojawi się lekceważenie, nie tylko Anty-Francji, ale całego zachodniego establishmentu, służącego Bestii.

ZNACZENIE DLA POLAKÓW

Powinniśmy jak najszybciej wyciągnąć wnioski co do kondycji i przyszłości Zachodu i Unii Europejskiej. Zachód to samolot w korkociągu, a dodatkowo Unia Europejska to rozpędzający się ekspres ślepego toru. Polska nie powinna patrzeć na Zachód i Unię jako na rakiety, które wydźwigną ją w górę, tylko jako na balast, ciągnący na dno. Ludność Unii Europejskiej najwyraźniej zaakceptowała swój własny upadek i w swojej masie nie robi świadomie niczego, aby go uniknąć. Działania społeczne, sprzeczne z wolą gnostyków są naturalnymi, spontanicznymi reakcjami, nie ma natomiast w tej chwili żadnego ośrodka politycznego, który byłby ratunkiem dla Europy. Ośrodkiem takim może być Polska, ponieważ istnieją u nas jeszcze pewne zasoby myśli i woli, zdolne do zaproponowania, co robić dalej. Samego upadku praktycznie nie da się już powstrzymać. Refleksja powinna przede wszystkim objąć sytuację w Polsce, która tym się różni od Anty-Francji, że my wciąż jesteśmy ofiarą Bestii, a Antyfracuzi – w znacznej części wspólnikami. Nadzieja, z jaką patrzę na Polskę uwzględnia również fakt, że niemal cały układ rządzący III RP pochodzi z nadania Bestii i w przyszłości nie odegra dla Polski żadnej roli pozytywnej. Wszystko, co w Polsce zdarzy się dobrego wyjdzie spoza obecnego establishmentu.

NADZIEJA DLA FRANCJI

Jedyna nadzieja dla Francji polega na tym, że musiałaby przestać być Anty-Francją, a z powrotem stać się Francją. Na razie sami mieszkańcy tego państwa nie chcą nic zmienić w swoim życiu, i jeśli pozostaną w tym dalej, czeka ich dalsza wymiana ludności, a potem kryzys ekonomiczny i krwawe konflikty. Antyfrancuzów czeka nieuchronne przebudzenie, ale najpewniej nastąpi ono dopiero wtedy, gdy zaczną umierać od eutanazji i ginąć od maczet. Nie jest natomiast pewne, co ci ludzie zrobią z tym przebudzeniem. Jest bardzo wątpliwe, aby większość Antyfrancuzów był w stanie znowu być Francuzami. Musieliby odrzucić Rewolucję, a tego nie chcą, o czym świadczy poparcie dla prawa Molocha. Wydaje się raczej, że powstanie tam jakiś nowy naród, będący wypadkową Neofrancuzów, Francuzów i tych Antyfrancuzów, którzy przetrwają.

Najlepsza rada, jaką można dać Antyfrancuzom, to cytat z Henryka IV Nawarskiego. Gdy całej Francji zbrzydły już przeciągające się, krwawe wojny religijne XVI wieku, zaproponowano Henrykowi, przywódcy hugenotów objęcie tronu Francji pod warunkiem konwersji na katolicyzm. Henryk przyjął warunki, wypowiadając słynne słowa: „Paryż wart jest mszy”. Jeśli ma przetrwać i odrodzić się Francja, warunkiem jest katolicka msza – nie tylko w Paryżu, ale w każdym mieście i wsi na francuskiej ziemi. Nie dlatego, że to ma jakieś właściwości magiczne, ale dlatego, że ludzie, będący w stanie łaski uświęcającej lub do niego dążący dbają o swoje rodziny, naród i państwo, tak, że Bestia nie ma czego tam szukać. Jeśli natomiast lud, zamieszkujący ziemie Francji sam z siebie nie przyjmie chrystusowej wiary, będzie można go nawrócić. I to jest też rada i wyzwanie dla nas, Polaków.

Koniec cyklu.

Proroctwa Daniela w świetle wypełniających się znaków czasu część I ks. Paweł Murziński

Zachęcam do zainteresowania się interpretacją proroctw Starego i Nowego Testamentu dotyczących końca czasów. Wydaje się że są one już w trakcie wypełniania.

Część pierwsza – Interpretacja snu Nabuchodonozora