Zdobyła medal i wyznała wiarę w Chrystusa. Teraz organizatorzy Olimpiady chcą ją ukarać

Https://afirmacja.info

Brazylijskie media szeroko komentują we wtorek informację o groźbie kary dla brązowej medalistki igrzysk olimpijskich w Paryżu w skateboardingu Rayssy Leal. 16-letnia sportsmenka w trakcie zawodów w stolicy Francji pokazała w języku migowym gest o przesłaniu: „Jezus jest drogą, prawdą i życiem”, co część osób z Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) oraz komentatorów miała uznać za „niedopuszczalne i godne kary”.Portal UOL zauważa, że ostatecznie w sprawie młodej Brazylijki, najmłodszej medalistki olimpijskiej, MKOl wydał jedynie lakoniczny komunikat, w którym wezwał sportowców „do większego skoncentrowania się na sporcie”.16-latka wyznała wiarę w języku migowym. Organizatorzy mówią o karze dla sportsmenkiBrazylijska gazeta online przypomina, że deklaracja Rayssy Leal nie jest jedyną w historii brazylijskiego uczestnictwa w olimpiadach odnoszących się do Boga. Przypomina, że w przeszłości wielokrotnie brazylijscy piłkarze demonstrowali gesty świadczące o swojej chrześcijańskiej wierze.W 2016 r. podczas olimpiady w Rio de Janeiro piłkarz Neymar już na podium ustawił się po odbiór złotego medalu z opaską, na której było napisane: „Jezus 100 procent”, przypomniał brazylijski portal, podkreślając, że były gwiazdor FC Barcelony nie został wówczas ukarany.Większość brazylijskich mediów wyraziło zdziwienie, że MKOl za gesty religijne grozi sankcjami sportowcom, podczas gdy władze tejże organizacji zezwoliły na spariodiowanie podczas piątkowej ceremonii otwarcia igrzysk w Paryżu scenę z „Ostatniej Wieczerzy” Leonardo da Vinciego. W postać Jezusa wcieliła się deklarująca jako lesbijka DJ Barbara Butch, zaś apostołów naśladowała grupa mężczyzn przebranych za kobiety.

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. V: Wielki kozioł

Proszę przeczytać część I:

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

a następnie część II

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski

i część III

https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iii-narzeczone-gilotyny

Część IV

https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iv-odlot-czarownikow

OTO WIĘC CZĘŚĆ PIĄTA

SOLIDARITE – SOLIDARNI Z BESTIĄ

Mroczna postać w czarno – srebrnej zbroi, z flagą olimpijską jako peleryną, przemierzająca ciemne odmęty wód na srebrnym, mechanicznym szkielecie konia łączy w sobie kilka znaczeń. Należy zacząć od tego, czego jakoś nikt nie dostrzegł, w jakim celu ta kreatura została wpleciona w rytuał. Z początku wydawało się, ze rolą jeźdźca jest dostarczenie flagi – peleryny przed trybunę honorową, gdzie umieszczono maszt flagowy. Jednak wciągnięto inną flagę, nie tą z peleryny, lecz tą, która czekała na miejscu, a którą jeździec otrzymał i przeniósł zaledwie kilkadziesiąt metrów. Po co więc był jego rajd po Sekwanie? Widzom wydawało się, że ceremonia czeka na flagę, tymczasem rozkład znaczeń jest odwrotny – to nie jeździec był dla flagi, tylko flaga dla jeźdźca.

Różne interpretacje tej postaci nie muszą się wykluczać, lecz mogą uzupełniać. Z wyglądu przypomina Nazgula, upiora Pierścienia z tolkienowskiej sagi „Władca pierścieni”. Nazgule byli niegdyś dumnymi władcami ludzi, których opanowała żądza władzy i moc Jedynego Pierścienia. Tolkienowska opowieść pełna jest symboli, Władca Pierścieni jest więc figurą szatana, a Nazgule najpotężniejszymi i najwierniejszymi spośród ziemskich sług, coś jakby najwyższe kręgi Bestii.

Najczęściej wskazywaną interpretacją był czwarty jeździec Apokalipsy, na bladym koniu, któremu towarzyszy Otchłań, a którego imię Śmierć. To, że czwarty interpretuje się z tego, że w ostatnich czasach mieliśmy już trzech – wojnę, zarazę i głód, skoro więc pojawia się samotny jeździec, to musi być ten czwarty. Wszyscy zgromadzeni czekali na mroczną postać, która przybyła wodą. Na ląd wjechał jednak inny jeździec na innym koniu. Należy przyjąć, że powody były czysto praktyczne – gdyby technicy byli w stanie skonstruować sprawnego konia mechanicznego, który wskoczyłby z łodzi na brzeg, zapewne by go użyli. Musieli jednak użyć żywego zwierzęcia jako bardziej niezawodnego. Gdy Nazgul / Śmierć pojawił się na nabrzeżu, eskortowany przez republikańską armię francuską przedefilował przez szpaler narodów, symbolizowanych przez chorążych, niosących flagi państwowe. Następnie cała czereda flag ruszyła za jeźdźcem tam, dokąd ich poprowadził. Jeździec otrzymał skrzydła z neonów umieszczonych na Wieży Eiffla, co technicznie było majstersztykiem, szacunek dla realizatorów. Tą sztuczką gnostycy sami siebie i swoje twory uznają za nadprzyrodzone, i pragną, aby cała ludzkość traktowała ich jako boskie istoty, wznoszące się ponad ludzkimi ograniczeniami.

Za Nazgulem / Śmiercią podążyła cała ludzkość symbolizowana przez chorążych (poza Rosją i Białorusią, wykluczonymi przez organizatorów). Jest to dopełnienie obrzędu inicjacyjnego, odprawionego na moście Debilly. Tam symbolicznie wprowadzono ludy Ziemi do nowej, lucyferycznej religii. Nowej dla ludów, bo gnostyckie elity praktykują ją od wieków. Natomiast na Trocadero dokonano obrzędu politycznego, składając hołd Bestii z nieświadomym udziałem ludów Ziemi. Nazgul / Śmierć, jadąc wśród honorów wojskowych rewolucyjnej armii Republiki, dokładnie za sobą miał Wieżę Eiffla z neonami w kształcie skrzydeł. Jeździec znalazł się między nimi, tak, że wyglądał na postać uskrzydloną. Czwartemu jeźdźcowi Apokalipsy towarzyszyła otchłań, czeluść. W Objawieniu św. Jana aniołem przepaści, władcą otchłani jest Abbadon, po grecku Apollyon, niosący cierpienia tym ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach. Poddawani będą cierpieniom i sami będą chcieli umrzeć, ale śmierć od nich ucieknie. Oznacza to, że do antykościoła Lucyfera zostanie przyjęta ta część ludzkości, która dobrowolnie wyrzeknie się Boga w Trójcy Jedynego. Sam rytuał więc nie wystarczy, musi być także wola ludzi, wyrażona przez zachowania. Na moście odbyła się więc część religijna zasadniczego rytuału, tycząca się władzy duchowej, natomiast na Trocadero przeprowadzono część polityczną, dotyczącą władzy ziemskiej. Widzieliśmy chorążych z flagami, podążających za Nazgulem / Śmiercią / Abbadonem, w kierunku władzy politycznej Bestii – struktury ludzkiej, tworzącej porządek polityczny, oparty na absolutnej i ukrytej władzy. Celem tej struktury w aspekcie doczesnym jest absolutna władza i absolutny wyzysk, natomiast w aspekcie duchowym – umożliwienie Lucyferowi realizacji jego celu, czyli potępienia ludzkości. Symbolem tej władzy stało się odwrócenie flagi olimpijskiej oraz to, co później działo się wokół Wieży Eiffla, o czym będzie dalej.

Symboliczna ludzkość, prowadzona przez jeźdźca (z wyjątkiem Rosji i Białorusi) została doprowadzona przed augura, którego funkcje podczas rytuału sprawował prezydent Macron. Jego pozycja jest porównywalna z pozycją kapłanki na moście Debilly – pełnili oni role mistrzów ceremonii, inicjujących pewne działania w obrębie rytuału, natomiast wobec świata rzeczywistego ich zabiegi mają znaczenie magiczno – symboliczne. O mocy wiążącej rytuału będzie dalej. Augur Macron wyrzekł uroczystą formułę, otwierającą Igrzyska. W ten sposób oznajmił urbi et orbi, że rytuał jest prawidłowy i godny – zabieg mający to samo znaczenie, co w Rzymie orzeczenie augurów o tym, czy są dies fasti, w których czynności oficjalne podobają się bogom, czy dies nefasti, w których czynności takie są bezbożne. Augur Macron orzekł, że nastały dies fasti, więc rytuał może zostać dokonany.

Gdy jeździec otrzymał flagę olimpijską, wstąpił z nią na podium – rampę w kształcie Wieży Eiffla, która też ma swoją symbolikę, o czym będzie dalej. Po drodze mijał wiwatujący tłum machający do niego flagami. On jednak, niewzruszony, z twarzą ze srebra, ledwo widoczną pod kapturem kroczył dalej bez wahania, aż dotarł do masztu i pocztu sztandarowego, po czym wręczył złożoną w kostkę flagę ciemnoskóremu oficerowi i zniknął ze sceny. Dalej nastąpiła rzecz pozornie przedziwna. Poczet, złożony z czterech oficerów francuskich sił zbrojnych rozwinął flagę według protokołu, przypiął do linki i wciągnął na maszt. I wtedy okazało się, że flaga wisi odwrotnie – dołem do góry. W komentarzach pisano, że była to wpadka. Jest to oczywiście możliwe, zdarzają się wpadki, sądzę jednak, że nie tu. Cały rytuał został dopracowany szczegółowo i zrealizowany dokładnie. Oficerowie pocztu sztandarowego nie przyglądali się fladze z dwóch powodów. Po pierwsze, musieliby wpierw rozwinąć cały złożony materiał, aby się zorientować, gdzie góra, gdzie dół. Po drugie – w tak ważnych uroczystościach flagę daje się tak ułożoną, aby została powieszona prawidłowo, i żaby poczet nie musiał się martwić jej ułożeniem. Pilnuje się tego ściśle, właśnie po to, aby uniknąć wpadek. Flagę mógł przekręcić Nazgul, ale tego nie zrobił. Tak, jak ją dostał, tak oddał. Człowiek, który wręczał flagę Nazgulowi też nie mógł jej przekręcić bez zwracania na siebie uwagi. Pomyłka musiała nastąpić na etapie składania flagi, na zapleczu. Jedynie tam było to możliwe. Biorąc jednak pod uwagę całość rytuału, wydaje się, że odwrócenie flagi było jego częścią. Komentatorzy uważają to za wpadkę, bo nie mieści im się w głowie, że organizatorzy mogliby to wykonać celowo. Jest to jednak logiczne. Tak dopracowana impreza, i nagle ktoś się myli przy czynności, która zawsze jest pod szczególnym nadzorem. Organizatorzy od samego początku pokazali, że mają swój własny scenariusz, realizujący ich własne cele. Jednym z nich jest odwrócenie idei olimpijskiej, ponieważ jest częścią tradycyjnej kultury europejskiej, a oni chcą stworzyć antykulturę dla Anty-Europy, muszą więc pozbyć się wszystkiego, co tradycyjne. Odwrócenie flagi jest więc kolejnym elementem antyolimpiady, nie ostatnim.

SOLENNITE – INAUGURACJA ZŁUDZENIA

Przemówienia oficjeli jak zwykle, dwa większe i jedno króciutkie. Tony Estanguet mówił o sporcie i zaangażowaniu, rywalizacji i dumie. Thomas Bach pozwolił sobie już na lennonowsko – masońskie wtręty o równości płci, ludzkości zjednoczonej w różnorodności i o wspólnym jej życiu jako jednego, żywego organizmu. Potem przemówił augur – prezydent rewolucyjnej Republiki Francuskiej Emmanuel Macron, wypowiadając ceremonialną kwestię – że Igrzyska XXXIII Olimpiady są otwarte.

Rota przysięgi olimpijskiej zawierała już nowe treści, dostosowane do wyznania wiary z mostu Debilly, czyli równość, inkluzywność i antydyskryminację. Jest to sprzeczne z ideą sportu wyczynowego – citius, altus, fortius – szybciej, wyżej, silniej. Sport wyczynowy jest nierówny – bo wygrywa najlepszy; ekskluzywny – bo nie każdy może być wyczynowym sportowcem; dyskryminacyjny – bo eliminuje tych, którzy przegrywają. Czego się jednak spodziewać po ludziach, którzy stawiają Olimpiadę na głowie – trucizna Bestii już się rozprzestrzenia w organizmie.

Pozostała jeszcze jedna czynność zwyczajowa, i jedna ceremonialna – fajerwerki po ogłoszeniu otwarcia Igrzysk, i zapalenie znicza olimpijskiego. Na podeście w kształcie Wieży Eiffla pojawił się znów Zinedine Zidane, powróciła też pochodnia, niesiona przez asasyna. Wyłonił się nagle z otworu w podeście, jakby spod ziemi. Pochodnia z ogniem (nie mamy pewności, czy olimpijskim – musimy na słowo wierzyć satanistom) ruszyła sztafetą olimpijczyków. Rozpoczął się oszałamiający pokaz świateł na Wieży Eiffla, o czym będzie dalej.

ETERNITE – PRAGNIENIE ZIEMSKIEJ WIECZNOŚCI

Grupa olimpijczyków powiększała się o kolejne osoby, niosące pochodnie. Przez ulice Paryża, z przystankiem przy piramidzie w Luwrze, aż do ogrodów Tuillerie, w których bracia Montgolfier po raz pierwszy wypuścili balon. Tam, pośrodku fontanny widzowie zobaczyli zakotwiczony balon z podczepioną gondolą, która okazała się zniczem olimpijskim. Stuletni biały olimpijczyk przekazał ogień dwójce młodych, silnych czarnoskórych sportowców, którzy podeszli uroczyście do balonu i podpalili jego gondolę, po czym cała konstrukcja uniosła się w przestworza, do wysokości ok. 60 metrów.

Reżyserzy i ich zleceniodawcy mają apetyty absolutne – pragną wszystkiego, czyli całego świata. Ich nowy, wspaniały świat, symbolizowany przez idealnie okrągłą kulę dźwiga jednak pokaźny bagaż obciążeń – stary świat, pełen dawnych idei, zwyczajów, pragnień, stereotypów. Czas najwyższy pozbyć się tego balastu, i wreszcie pojawiły się możliwości ku temu. Dotąd bowiem główne działania Rewolucji, chociaż wywodzące się z lucyferyczno – demonicznej duchowości, miały ograniczone możliwości przejęcia rządu dusz. Zawsze musiała ona używać przemocy – wojny, terroru, głodu, prześladowań, mordów, tortur, gwałtów, aby zmusić ludzi do posłuszeństwa. Ludzie świadomie lub instynktownie opierali się złemu. Teraz zaś Rewolucja opracowała metody, prowadzące do społecznej epidemii NDSP – nabytego debilizmu schizofreniczno – paranoicznego. To, co wcześniej Rewolucja musiała robić rękami wynajętych i opłacanych siepaczy, dziś ludzie robią sami, radują się tym, dumni są z tego, uznali to za swoje prawa. Nie chcą już walczyć w obronie swojego świata, ale walczą o to, żeby mogli ten świat niszczyć. W tym stanie dusz białych ludzi wystarczy tylko pod stary świat podłożyć pochodnię, aby zgorzał do szczętu, a wówczas nowy, wspaniały świat, lekki i wolny od krepujących go ciężarów wzniesie się do wiecznej chwały swoich twórców i ich pana. Jest więc ogień i są nowi Europejczycy, proletariat, nowy stan trzeci, który trzeba po marksistowsku uświadomić, wzmocnić i zradykalizować, a wówczas sami podłożą pochodnię pod świat białego człowieka – takie są marzenia gnostyckich reżyserów.

PRAKTYKA ZASTĄPIENIA

Tym nowym proletariatem są ci wszyscy, którym kultura białej Europy jest obca lub wroga. Do niedawna biali Europejczycy byli gotowi walczyć za swój świat, ale to było wtedy, gdy wierzyli w Boga. Gdy dali się lewicy namówić na apostazję, sami stali się lewakami. Zanurzyli się z życiu bezbożnym, rozpustnym, bezpłodnym, bezsensownym. Celem życia stał się dobrostan. Przestało im się chcieć czegokolwiek, jak myszkom w eksperymencie Calhouna, ogarnęła ich gnuśność, bezsens i beznadzieja. Pozwolili na to, aby elity władzy ich krajów stały się sługami Bestii, i obojętnie przyglądają się, jak ci zdrajcy sprowadzają miliony ludzi obcych pod każdym względem, z przewagą wyznawców islamu, tradycyjnie dążącemu do opanowania Europy. Frankowie obronili Francję pod Poitiers w 732 roku, Antyfrancuzom nie przeszkadza nawet, że nie ma już Francji, tylko Anty-Francja, i bardziej, niż islamskich rezunów obawiają się nacjonalizmu i chrześcijaństwa.

Neofrancuzi wyraźnie są promowani przez reżyserów rytuału paryskiego. Oni mają zastąpić białych, i jest to zgodne z założeniami planów unijnej integracji europejskiej. Realizuje ona projekt Paneuropy Richarda Koudenhove – Kalergi, który był zbieżny z zamiarami masonów i Bestii, dlatego dostał zielone światło i wsparcie z Ameryki. Antyfrancuzi, dumni ze swojej rewolucji i z tego, że ich przodkowie – sankiuloci obcinali głowy arystokratom i masakrowali katolików, śpiewając Ca ira, nie zdają sobie jeszcze sprawy z tego, że na kolejnym etapie Rewolucji to oni zajmą miejsce mordowanych arystokratów i katolików, to oni usłyszą Ca ira, rapowane przez Neofrancuzów, i to ich głowy potoczą się po paryskim bruku, obcięte maczetami. Wystarczy spojrzeć, kto w ramach rytuału paryskiego został ozłocony, kogo wyróżniono i kto kogo zastępuje. Neofrancuskie towarzystwo, buszujące po bibliotece; złote raperki, dyrygujące żołnierzami; złote bohaterki Rewolucji, egzotycznego pochodzenia; nowa Marianne; rapujący artyści; na końcu – komu ogień przekazuje biały starzec, kto podpala znicz. Nawet osiągnięcia nauki i techniki, z których wciąż dumni są Antyfrancuzi zostały przedstawione jako przeszłość – aby je zobaczyć, asasyn musiał wsiąść do wehikułu czasu.

SYNCHRONOCITE – REGULACJA MASOŃSKIEGO ZEGARA

To hasło pojawiła się na początku widowiska, ale jego wymowa widoczna jest dopiero po objawieniu dalszych części rytuału. Pokazano bowiem, jaka jest dopuszczalna forma funkcjonowania białych w nowym, wspaniałym, lucyferycznym świecie, zarządzanym przez Bestię. Na rusztowaniach odbudowywanej katedry Notre Dame pracowali ludzie w kaskach i kombinezonach roboczych. Odgłosy ich pracy ułożyły się w jeden rytm. Każda postać, symbolizująca świat pracy miała plamy złotej farby na stroju w tych samych miejscach – na rękawach, nogawkach i na ramionach. To miejsca na ciele ludzkim, szczególnie angażowane przy wykonywaniu pracy fizycznej. Chwilę później na nabrzeżu pokazano liczną grupę w codziennych strojach, używanych do prac domowych, umieszczoną na złotym tle. Ludzi ci imitowali czynności prac fizycznych i walki na pięści. Ich ruchy były skoordynowane z tańcem czarnoskórego tancerza na przeciwnym brzegu Sekwany. Swój występ wykonywał na złotym podium, ustawionym na dachu kamienicy, nadając rytm jak demiurg. Na końcu swojego występu cała grupa zastygła jak automaty, którym wyłączono prąd, w charakterystycznym geście – serduszkach – emotkach.

Wygląda więc na to, że biali ludzie będą mogli uniknąć eliminacji, pod warunkiem, że posłusznie będą wykonywać polecenia władz i wydajnie pracować na swoich panów. Oczywiście mowa tu o panach, należących do gnostyków i władzach, wykonujących ich polecenia. Wtedy zostaną docenieni i pozwoli im się żyć. Docenienie w rytuale paryskim symbolizuje kolor złoty. Osoby lub obiekty, przedstawione na złoto zostały wyróżnione jako narzędzia gnostyków. Próżno jednak łudzą się ci, którzy myślą, że jeśli będą użyteczni dla Bestii, zachowają pozycję lub ją wzmocnią. Wszyscy, których gnostycy dziś złocą, jutro będą chcieli wykorzystać jako sankiulotów w Paryżu i kolumny piekielne w Wandei, do zniszczenia tego, co przeszkadza Bestii. Po wykonaniu swojego zadania sami pójdą na szafot, a Bestia wyznaczy innych do ozłocenia. Rewolucja robi tak zawsze, i gdyby białym ludziom chciało uczyć się historii, wiedzieliby, co im grozi i jak to zwalczać.

TAJEMNICZE POSTACI

W trakcie rytuału pojawiły się dwie ważne dla dramaturgii postaci. Jedna – jeździec, czyli Nazgul / Śmierć / Abbadon została już omówiona. Druga to tajemniczy asasyn – skrytobójca, nosiciel pochodni z ogniem (podobno) olimpijskim. Zachodzi jakościowa różnica między tymi postaciami, widoczna dopiero w szczegółach. Jeździec ma twarz – zakrytą kapturem srebrną maskę. Natomiast asasyn jest postacią bez twarzy, przemykającą po dachach, ulicach i budynkach Paryża i momentach historii, na przemian pojawiającą się i znikającą. Tajemniczy świadek, a może raczej inspirator, który chce dla siebie zachować swoją tożsamość, a może już jej nie ma, bo realizując różne misje dla czarnego pana utracił ją, jak Nazgul.

Asasynowi powierzono przenoszenie ognia olimpijskiego, nie wiadomo jednak, jak wszedł w jego posiadanie. Ostatnimi nosicielami ognia, którym można przypisać sukcesję, była trójka dzieci z arabskim chłopcem na czele. Potem jednak one znikają, a pojawia się asasyn. Wygląda na to, że odebrał dzieciom pochodnię, być może zabił chłopca lub całą trójkę, w końcu to zabójca. Zanim przekazał pochodnię Zidanowi, pojawiał się i znikał, nie możemy więc powiedzieć, co się wtedy działo z ogniem. Jego pojawienie się na Trocadero było barokowym zabiegiem teatralnym, gdzie praktykowanym zwrotem akcji było pojawienie się „deus ex machina” – postaci jakiegoś boga z mitologii grecko – rzymskiej. W rytuale paryskim zastosowano zabieg „diabolus ex machina” – asasyn wyłania się spod ziemi z ogniem. Widzowie byli przekonani, że jest to wciąż ogień olimpijski, chociaż równie dobrze mógł to być ogień piekielny lub zwyczajny – odpalony od zapalniczki. Raczej to drugie, ponieważ, jak dowiedzieliśmy się dwa dni po ceremonii – rolę asasyna grało kilkanaście postaci, inaczej nie dałoby się umieścić go w tak różnych miejscach Paryża. Czy zadbano o to, aby w każdej pochodni, a szczególnie w ostatniej palił się prawdziwy ogień olimpijski – pozostaje tajemnicą organizatorów.

Pochodnię powierzono asasynowi nie po to, aby doniósł ją do znicza, ale by był przewodnikiem przez oficjalną i tajną historię Rewolucji. Ludzie Bestii ujawnili ludzkości, że zawsze, gdy dzieją się wydarzenia rewolucyjne, towarzyszą im jacyś asasyni bez twarzy. Masoneria zdradziła ludzkości szczegóły swojego modus operandi

GRYWALIZACJA MASOŃSKA

Skoro mowa już o tym jakże sympatycznym, ezoterycznym towarzystwie, wątki masońskie, użyte w rytuale nie powinny budzić wątpliwości. Podstawą dramaturgii rytuału była Rewolucja, szczególnie jej najważniejszy dla Anty-Francji i zachodniego świata moment – Wielka Rewolucja Antyfrancuska, z której wywodzą się republikańskie wartości Anty-Francji, Unii Europejskiej i oficjalnej części globalizmu. Moment ten został ściśle zaplanowany i rozpracowany, tak, że trudno było znaleźć wśród aktorów rewolucyjnej sceny kogoś, kto nie był masonem. Rewolucja posługiwała się ideologią, która nie zmieniła się od wieków. Od starożytnych gnostyków, poprzez herezje antykatolickie, różokrzyż, iluminatów bawarskich, masonów, jakobinów i inne ugrupowania Anty-Francji, karbonariuszy, socjalistów, komunistów, anarchistów, aż po globalistów, wciąż jest to ta sama ideologia – likwidacja religii i moralności chrześcijańskiej, Kościoła katolickiego, państw, narodów, rodzin, małżeństwa, własności prywatnej – marzenie Lennona w Imagine i zmysłowy śpiew Juliette Armanet przy płonącym fortepianie podczas rytuału paryskiego. Jego organizatorzy orzekli arbitralnie, że to Imagine jest hymnem olimpijskim, na razie jeszcze nieoficjalnym, pomimo, że od 1896 r. istnieje oficjalny. Jednak Rewolucja zmienia wszystko, hymny też. Tak sobie powiedzieli, a Przemysław Babiarz publicznie ich zdemaskował, co wywołało paniczną reakcję minionków (sługusów) Bestii.

Rozmach i jawność rytuału paryskiego można bardzo łatwo wytłumaczyć – jest to grywalizacja (wykorzystanie elementów gier w kontekście niezwiązanym z grami) między dwiema głównymi obediencjami masońskimi – masonerią regularną i nieregularną. Główną siłą masonerii regularnej jest Masoneria Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego, która od samego początku określała założenia ustrojowe i polityczne Stanów Zjednoczonych. Dąży ona do osiągnięcia swoich celów drogą ewolucyjną. Jej najważniejszą emanacją polityczną jest Towarzystwo Fabiańskie, z którego wyprowadzono szereg organizacji różnego typu, tworzących do teraz politykę Anglosasów. Działania takie zakładają dyskrecję i umiarkowane afiszowanie się ze swoimi osiągnięciami. Tradycyjnie najważniejszym ugrupowaniem masonerii nieregularnej jest Wielki Wschód Francji, od samego początku skupiający zadziorów i radykałów, dążących do realizacji celów szybko, nie bacząc na przeszkody i koszty. Dla nich właściwym sposobem działania jest Rewolucja, i to oni najprawdopodobniej zaplanowali rytuał paryski.

Między różnymi frakcjami tajnych organizacji wcale nie panuje pokój, do jakiego oficjalnie wzywają, lecz ukryta wojna, jaką faktycznie przynoszą. Od czasu I Wojny Światowej pałeczka polityki światowej przeszła do USA, a Europa została zmarginalizowana. Trudno to znieść francuskim megalomanom, którzy i bez masonerii uważają się za pępki świata. Nie powinno więc dziwić, że gdy dorwali się do globalnej imprezy, postanowili ją wykorzystać, aby odzyskać wpływy. Animozje między Wielkim Wschodem a Szkotami były widoczne w dwóch momentach: gdy asasyn leciał balonem w kosmosie, mijał pustynną planetę, porosłą z rzadka kaktusami, z której wyrastała Statua Wolności, symbol Nowego Yorku, (prezent od Francji nota bene). Statua miała wyraźnie oznaki korozji i opuszczenia. Drugi moment nastał wtedy, gdy rozpoczynała się antymsza na moście Debilly, ważny element religijny całego rytuału. Usłyszeliśmy wtedy piosenkę „Ca balance pas mal a Paris”, w której tekście wyraźnie zawarty jest bunt przeciw amerykańskiej hegemonii kulturowej i przeciwstawienie jej Paryża, który jest lepszy niż wszystko, co oferuje Ameryka. Być może znaczenie ma też numeracja – 33 olimpiada, 33 stopnie wtajemniczenia u Szkotów.

Nie jest to jedyny powód tak wielkiej jawności. Poza rywalizacją między sobą, ludzie spod znaku symbolicznej kielni czują się już tak pewni swego panowania nad rzeczywistością, ludźmi i naturą, że sami uwierzyli w to, że Boga nie ma, a oni mogą wszystko. Zbiega się to z widocznym coraz bardziej uwiądem intelektualnym ludzi, tworzących struktury Bestii. Między tymi dwiema grupami zachodzi ścisła korelacja i zależność, z tym, że Bestia stoi wyżej, niż masoneria, którą wykorzystuje jako jedno ze swoich licznych narzędzi. Teraz jednak obydwie grupy coraz bardziej przestają odróżniać, co jest rzeczywistością, a co ich wyobrażeniem. Zapewne właśnie dlatego od kilku lat tak jawnie głoszą światu swoje orędzie. Wystarczy spojrzeć na pozostałe głośne ceremonie – 2016 – hołd Spinelliemu na wyspie Ventotene – premier Włoch, prezydent Francji, kanclerz Niemiec; ten sam rok, otwarcie tunelu św. Gotarda – ta sama ekipa, plis kilku pomniejszych; 2021 – pożegnanie kanclerz Merkel; 2022 – Igrzyska Wspólnoty Narodów w Birmingham; 2024 – Eurowizja; ten sam rok – otwarcie Igrzysk Olimpijskich; 2020 – 2024 – prezydentura Joe Bidena. To tylko niektóre z cyrkowych przedstawień, urządzonych przez gnostyków.

Przedstawienia takowe mają zawsze kilka celów i kilka kręgów adresatów:

  • szeroka opinia publiczna – narody. Przekaz dla nich dzieli się na trzy rodzaje: triumfalizm gnostyków i poniżenie narodów – „jesteśmy potężni, i wszechmocni, a wy nic nie możecie”; dążenie do samosprawdzającej się prognozy – „musicie robić wszystko, co wam powiemy, inaczej nastąpi koniec świata”; fałszywa troska – „kochamy was i chcemy waszego dobra”.
    .
  • Gnostycy – zacięta rywalizacja między grupami interesów, zarazem zwalczającymi się i współpracującymi. Ich działania mają zbudować przeświadczenie, że są najlepsi, najpotężniejsi, bezbłędni, najlepiej służący czarnemu panu. Każda licząca się grupa gnostyków chce o tym przekonać pozostałe grupy, swoich własnych podwładnych i samych siebie. Wynika z tego rosnąca tendencja do samooszukiwania i oderwania od rzeczywistości.
    .
  • Czarny pan i jego demony. Różne koterie gnostyków próbują przekonać byty duchowe, z którymi mają kontakt, lub z którymi chcieliby nawiązać kontakt, lub co do których wydaje im się, że mają kontakt, że to właśnie ta, a nie inna grupa lepiej służyła, służy i będzie służyć swojemu panu.

Ciąg dalszy nastąpi.

Euro narzędziem niemieckiego podboju. Prof. Krysiak

Przez dwadzieścia lat funkcjonowania euro Francja, Hiszpania i Włochy straciły ok. 2 do 3 rocznych PKB. Ta waluta zaburza funkcjonowanie gospodarki – mówił w programie „Strefa Złotego” Zbigniew Krysiak, prof. SGH, prezes Instytutu Myśli Schumana.

“W poszczególnych krajach strefy euro inflacja jest różna. Oprocentowanie obligacji rządowych też jest odmienne, co wynika z tego, że inne jest ryzyko danego obszaru geograficznego, w związku z tym emitowanie obligacji podmiotu o danym ryzyku musi mieć odpowiednie oprocentowanie. Jest to jednak sprzeczne z zasadą, że jeśli jest jedna waluta, to koszt pieniądza powinien być ten sam. […] Być może Niemcy liczyli na to, że przez ten mechanizm, będą przejmowali kapitałowo rożne obszary.”

więcej tu:

https://obserwatorgospodarczy.pl/2024/08/03/prof-krysiak-euro-jest-destrukcyjne

Estonia niedługo będzie 5. najdroższym państwem w Europie. Euro też tworzy problemy

Estonia obecnie przeżywa jeden ze swoich trudniejszych okresów gospodarczych. Jej PKB kurczy się już kilkanaście kwartałów z rzędu. Obecnie jak w całym regionie inflacja w Estonii ponownie rośnie.

  • Ceny żywności i odzieży w Estonii są wyraźnie powyżej średniej unijnej. Prawdopodobnie wciąż będą rosły.
  • Estonia mierzy się ze spadkami konkurencyjności międzynarodowej. Skuteczną walkę z tym procesem uniemożliwia posiadanie euro.
  • Według Peetera Raudseppa, dyrektora Estońskiego Instytutu Badań Ekonomicznych Estonia w niedługiej perspektywie może stać się 5. najdroższym państwem w Europie.
  • Estonia zmaga się z niskim popytem oraz problemami z przyciąganiem bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
  • PKB Estonii spada już 10 miesięcy z rzędu. W II lub III kwartale PKB tego państwa może skurczyć się do mniejszego poziomu niż przed pandemią COVID-19 dołączając do Finlandii oraz Czech.

Więcej tu:

https://obserwatorgospodarczy.pl/2024/08/02/estonia-niedlugo-bedzie-5-najdrozszym-panstwem-w-europie

Cóż – proste daleko od portów w Rotterdamie i Anwerpii więc koszt towarów droższy + drogie ceny energii + przyjęcie waluty Euro co równa się z rezygnacją z możliwości sterowania walutą celem zapewnienia gospodarce konkurencyjności + realizacja socjalizmu Europoejskiego .

Ciapate świętuje nielegalne wejście do Polski

Jest muza, wódka, piwo , mnóstwo osób – pozostaje pytanie gdzie milicja (policja to była przed wojną)? Pewnie walczą z piratami drogowymi co to jadą 60 tam gdzie wolno 50!

Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. IV: Odlot czarowników

Proszę przeczytać część I:

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

a następnie część II

https://www.dakowski.pl/rytual-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-i-ca-ira-bartosz-kopczynski/

i część III

https://www.dakowski.pl/ceremonia-otwarcia-igrzysk-analiza-cz-iii-narzeczone-gilotyny/

OTO WIĘC CZĘŚĆ CZWARTA

FRATERNITE – BRATERSTWO ŚCIĘTYCH GŁÓW

Luwr opustoszał. Postaci z obrazów wyszły z ram, by podziwiać widowisko gnostyków. Wcześniej zapowiadano, że przejazd drużyn olimpijskich Sekwaną będzie główną częścią ceremonii. Okazało się coś odwrotnego – to parada sportowców pod narodowymi flagami była dodatkiem. Płynące łodzie mijały przedziwną galerię – rząd głów postaci, przeniesionych z obrazów, eksponowanych w Muzeum Luwru. Odwzorowano je na płytach, przyciętych do kształtów głów, i umieszczono na wodzie na pływakach. Całość wyważono tak, aby usta postaci znajdowały się tuż pod wodą, a widoczne były przede wszystkim oczy.

Tak Rewolucja traktuje sztukę – sama tworzyć nie umie, musi więc zniszczyć to, czego nienawidzi, a nienawidzi wszystkiego, co wypływa z naturalnego porządku i tworzy harmonię. Rewolucja nie znosi Piękna, jest to bowiem czynnik, wywierający tak wielki wpływ na ludzkie dusze, że może odciągnąć je od Rewolucji i przyciągnąć z powrotem do tego, co wcześniej odrzuciły – do Prawdy i Dobra. Dzieła wielkiej sztuki stworzone zostały przez ludzki talent, a ten zawiera w sobie Bożą iskrę, a ta działa na ludzi, podziwiających piękno. Dzieła sztuki przemawiają, i nie potrzebują do tego słów. Bestia wie o tym, i zawsze starała się niszczyć wybitne dzieła ludzkiego geniuszu, co widoczne było w każdej odsłonie Rewolucji. Także i dziś rewolucjoniści w służbie Bestii atakują dzieła sztuki w obronie klimatu. W Paryżu reżyserowie przestali się już patyczkować. Obcięli obrazom głowy, tak, jak wcześniej królowej Francji i tysiącom ofiar Terroru, wsadzili je do Sekwany, usta symbolicznie zasłonili, aby nie przemawiały i przeprowadzili orszak przed tym makabrycznym szpalerem. Rewolucja nie dość, że niszczy, to jeszcze się tym chlubi, i każe bliskim swoich ofiar podziwiać krwawe, rewolucyjne dzieło. Tak, jak obcięte głowy królowych w oknach Conciergerie, tak obcięte głowy obrazów w Sekwanie są symbolem tego samego zniszczenia europejskiej kultury i porządku. A Mona Lisa, najbardziej znany i najcenniejszy obraz, ukradziony przez Minionków – sługi sług czarnego pana, porzucona przez debilnych burzycieli na pastwę wód, dopełnia scenerię upadku Europy i świata białych ludzi. Ci jednak beztrosko bawią się i niczego nie widzą.

SORORITE – PRZYMUSOWE SIOSTRZEŃSTWO

Rewolucji nie wystarczy powszechne braterstwo, nie pomija nikogo, tym bardziej piękniejszej połowy ludzkości, stworzyła więc kolejną kategorię swojej ukrytej władzy – siostrzeństwo. W ten sposób semantycznie oddzieliła kobiety od mężczyzn. Nie wystarczy teraz powiedzieć: Polacy, trzeba zawsze: Polki i Polacy; polityczki i politycy; naukowczynie i naukowcy, itd. Podczas rytuału paryskiego reżyserzy postanowili wynieść kobiety na piedestał i ozłocić, w sensie symbolicznym i dosłownym. Współczesna Marianne, symbol Rewolucji i Republiki zaintonowała Marsyliankę z dachu Pałacu Odkryć, po czym z cokołów zaczęły wysuwać się złocone pomniki kobiece. Tylko jedna z nich miała związek ze sportem, wybór pozostałych wydaje się dość przypadkowy – cztery współczesne feministki, jedna pionierka kina, jedna XIX-wieczna rewolucjonistka, jedna XVIII-wieczna badaczka przyrody, jedna oświeceniowa sufrażystka, ścięta przez jakobinów, jedna średniowieczna pisarka. Jakież to mogły być kryteria wyboru? Gdzie podziała się św. Genowefa, patronka Paryża? Gdzie Heloiza, patronka miłości, łamiącej stereotypy społeczne? Gdzie Eleanora Akwitańska, królowa Anglii i Francji, muza truwerów? Gdzie Joanna d’Arc, patronka Francji? Gdzie Katarzyna Medycejska, królowa i regentka Francji, grająca władcami jak figurami szachów? Gdzie Madame Pompadour, protektorka filozofów Oświecenia? Gdzie Maria Skłodowska-Curie, patronka współczesnej nauki? Wydaje się jednak, że kryterium nie polegało na ocenie zasług dla Francji jako takiej, ludzkości jako takiej i kobiet jako takich. Wydaje się, że o wyborze postaci na pomniki zdecydowały zasługi dla Rewolucji, a ta chce wszystkie kobiety uszczęśliwić antykoncepcją, czyli sterylizacją i aborcją, czyli dzieciobójstwem. Wzięli więc kilka współczesnych rewolucjonistek, bo te znali, a pozostałe wzięli takie, którym kiedyś przypisano określenie: „feministka”, bez sprawdzania dokładnej historii. Dzięki temu pomnikowymi postaciami stały się dwie kobiety, które rzeczywiście na to zasługują: Olympe de Gouges i Christine de Pizan.

Olympe de Gouges zasłynęła ze swojej działalności prokobiecej w czasie Wielkiej Rewolucji, przez co jakobini wysłali ją na gilotynę. Jej pomnik będzie więc symbolizował kobiety, zgładzone przez Rewolucję. Natomiast Christina de Pizan jest pięknym przykładem dojrzałości Średniowiecza, które nie czyniło dyskryminacji dla płci, jeśli towarzyszyły jej zdolności. Reżyserzy Rewolucji zapewne nie wiedzą, że de Pizan uważała sakramentalne małżeństwo katolickie za obronę kobiet przed nieuczciwością mężczyzn. I takiej kobiecie masoni wystawili pomnik. Zaiste, jakże często Mefistofeles, pragnąc zła, wbrew swej woli doprowadza do skutku, z którego Bóg wyprowadza dobro.

Kobiety powinny bardzo uważać na Rewolucję. Szatan nienawidzi kobiet, i jeśli składa im hołdy i daje przywileje, to tylko po to, aby skusić, zwabić, zniewolić, użyć do swoich celów i zniszczyć życie tych kobiet, ich rodzin i narodów. Każda Rewolucja wykorzystywała naiwność zwabionych kobiet, ich emocje i powab, aby poruszyć tłumy i popchnąć do orgii rewolucyjnej żądzy. Zawsze to jednak kobiety płaciły najwyższą cenę. Znakomita większość bachantek Wielkiej Rewolucji została przez nią zabita lub prześladowana. W Wandei żołnierze Republiki, przybyli w dwunastu Kolumnach Piekielnych, po gwałtach rozpruwali kobietom brzuchy, obcinali im piersi, nabijali je ładunkami prochowymi. W Nantes wymyślono „małżeństwa republikańskie” – obnażone młode kobiety wiązano z nagimi mężczyznami plecami do siebie, wystawiano tak przez godzinę na publiczny widok dla większej hańby ofiar i uciechy morderców, po czym oboje przebijano mieczem lub wrzucano do Loary. Rewolucja awansuje kobiety – morduje demokratycznie i równościowo, nie czyniąc żadnej dyskryminacji ze względu na płeć. Przedtem jednak docenia kobiecość brutalnym, zbiorowym gwałtem. Takie jest dziedzictwo Rewolucji i Republiki.

FESTIVITE – WESOŁE ZABAWY SODOMY

Z pewnością nikt z drużyn olimpijskich ani zgromadzonych widzów nie wiedział, co przygotowane jest na Passerelle Debilly. Zobaczyć to mogli jedynie widzowie na ekranach. Ich oczom ukazał się jeden z kilku niezapomnianych widoków tego wieczoru. Na rzęsiście iluminowanym moście przy stole, będącym jednocześnie podium i wybiegiem superwymiarowa queerowa lesbijka francusko – marokańsko – żydowska didżejka zajęła centralne miejsce pośród grupy różnorodnych postaci. Skojarzenie z Ostatnią Wieczerzą Leonardo da Vinci było natychmiastowe i powszechne, i z pewnością takie właśnie miało być, chociaż reżyserowie temu zaprzeczają.

Gest, wykonywany przez didżejkę, modny bardzo wśród lewaczątek wszelkiej maści, czyli palce obu dłoni ułożone w serduszko pojawił się wielokrotnie podczas rytuału paryskiego. Jako że jest to szydercza parodia Chrystusa i apostołów, należy uznać ów gest za antybłogosławieństwo. Teoretycznie osoba, wykonująca serduszko, które stało się już emotką wysyła przekaz, że jest uczynna, szczera i serdeczna. Nie można wątpić w szczerość intencji tej pani z mostu, można jedynie snuć domysły, do kogo ten przekaz był kierowany, skoro pochodził ze środka czegoś, co obraża wszelkie ludzkie uczucia i każdą przyzwoitość. Jakie to proste – całą ohydę, zepsucie, złą wolę i złość można pokryć jednym gestem, udawać, że się kocha, usprawiedliwić się z każdej niegodziwości i dać sobie przywilej robienia wszystkiego, co się chce, byle pod pozorem „miłości”. Ową „miłość” celowo biorę w cudzysłów, z prawdziwą miłością nie ma to bowiem nic wspólnego, oznacza bowiem żądzę usprawiedliwioną przez pozór miłości. Widzimy więc samousprawiedliwienie, samouświęcenie i samozbawienie, wyrażane tym niewinnym na pozór gestem. Skoro nawet premier Tusk go używa, musi coś być na rzeczy. Kto by pomyślał – stare gnostyckie herezje w nowoczesnej odsłonie internetowej emotki. Oto pozdrowienie szatańskie.

Osoba z emotką miała przed sobą konsolę DJ. Na spędach, gdzie młodzi głównie ludzie poddają się psychodelicznym wpływom dźwięków i bitów osoba disc-jockey’a pełni rolę wiodącą. To on decyduje, co wyemitują głośniki, i co przejmie kontrolę nad umysłami i ciałami wijącego się tłumu. Oto widzimy więc postindustrialny ołtarz kultu, starego jak grzech Kaina, a nad nim kapłana, lub coraz częściej kapłankę, udzielającą antybłogosławieństwa, dzięki któremu wyznawcy mogą udawać sami przed sobą, że są szczęśliwi, co dla nich oznacza samozbawienie.

Korona didżejki też nie zdaje się być przypadkiem. Tak właśnie przedstawia się Hostię, która po przemienieniu stała się boskim Ciałem. Dokonuje się to na ołtarzu, podczas mszy, za pośrednictwem kapłana. Przyjmując Ciało, człowiek uzyskuje drogę do zbawienia. Wszystkie elementy się zgadzają – tu też mamy kapłana (kapłankę vel osobę kapłańską), ołtarz, gest zbawienia, a wszystko w trakcie bardzo uroczystej ceremonii. Oznacza to, że cały ten rytuał ma takie znaczenie, jak katolicka msza, tylko odwrotnie. Do tego wątku jeszcze powrócę.

Sekwencja na Passerelle Debilly jest bardzo ważna, wiele się tam dzieje i zmienia. Po antymszy rozpoczyna się pochód queerowych postaci, stylizowany na pokaz mody. Nie jest to jednak prezentacja strojów, lecz postaci i tego, co mają do przekazania. A przekaz jest prosty – wszystko ma być na odwrót. Antynormalność, która po antymszy jest już normalnością. Triumfalnemu pochodowi antynormalności towarzyszy muzyka, opowiadająca o clubbingu, romansach, uwodzeniu i uwolnionym seksie. To kolejna rzecz, jakiej w swoim życiu nie dostrzegają już postchrześcijanie. Te wszystkie elementy były obecne w życiu ludzkości niemal od zawsze. Były one jednak dozowane, aby nie zaburzyć homeostazy społecznej. Sytuacje i zachowania, opiewane w piosenkach i zachowaniach postaci na moście, gdyby nie były wyjątkiem od reguły, skutecznie uniemożliwiłyby powstanie cywilizacji wysokich technologii. Regułą była praca i życie poukładane według obyczajów normalności. Innymi słowy, gdyby ludzie w dawnych wiekach zachowywali się zgodnie z tym, co zobaczyliśmy na moście, nie mielibyśmy ani mostów, ani elektryczności, ani miast. Zwierzątka czegoś takiego nie potrafią zbudować. Teraz zaś taki sposób życia stał się zalecaną regułą.

Ruchy queerowych postaci na moście stają się coraz bardziej szaleńczo – opętańcze i jednocześnie wyuzdane seksualnie. W tym czasie pod mostem przepływają statki z drużynami olimpijskimi. Pasażerowie radują się, skaczą, machają flagami, nieświadomi tego, co odbywa się tuż nad ich głowami. Kapłanka przez cały czas ceremonii na moście nie opuściła swojego miejsca, w odróżnieniu od queerowych uczestników, którzy na przemian wychodzą na wybieg i siadają na miejsca. Gdy przepłynęły już wszystkie statki, nadpłynęła łódź – platforma taneczna, z grupą tancerzy. Przepłynęła pod mostem i zatrzymała się. Wtedy doszło do kulminacji na moście, z którą współgrała rosnąca dynamika na łodzi. Wszyscy queerowi uczestnicy ceremonii (poza kapłanką) weszli na wybieg, tworząc jedną, drgającą masę ciał ludzkich, łącznie z dziećmi. Jednemu z uczestników niesforne jaja wysunęły się z poluzowanej bielizny. Ten przynajmniej chłop, chyba, że to falloplastyka.

Aby zrozumieć, jaki był charakter tej części rytuału należy unieść się w powietrze i spojrzeć z lotu ptaka. Passerelle Debilly był najbardziej oświetlonym mostem, i wszystkie statki musiały pod nim przepłynąć, jak przez wrota, prowadzące do nowego świata nowej normalności. Przejście pod mostem, na którym odbywała się ceremonia miało więc charakter inicjacyjny. Tymi wrotami, symbolicznie oddzielającymi stary, chrześcijański świat od nowego, lucyferycznego był most o nazwie Passarelle Debilly, co przy pewnej dawce złośliwości można tłumaczyć jako „przejście debili”. Tak też zostali potraktowani uczestnicy tej całej parady, nieświadomi, w czym biorą udział. Oto bowiem przepłynęli przez wrota, którymi była ceremonia antymszy, należąca do bardzo starego kultu. Inicjacja polega na tym, że aż dotąd był on ekskluzywny, wyznawany przez niewielką grupę, uznającą siebie za absolutną elitę. Podczas rytuału paryskiego pod „przejściem debili” – mostem, pełniącym funkcję lucyferycznej świątyni przepłynęły niemal wszystkie narody, poza rosyjskim i białoruskim, które szczęśliwie dla nich wykluczono z inicjacji. Odtąd więc lucyferyzm stał się kultem inkluzywnym, łączącym cały świat w jeden organizm. Teraz jasne staje się, dlaczego reżyserzy wybrali rzekę – bo nad nią są mosty. Kapłan to po łacinie pontifex – budowniczy mostów, a Francuzi mają praktykę w tworzeniu fałszywych kultów, na przykład w czczeniu Najwyższej Istoty w katedrze Notre Dame. Gdyby nie rzeka, mosty i statki, nie dałoby się zagnać reprezentantów całego świata, aby potraktowani jak debile przepłynęli przez wrota do piekła. Cała konstrukcja wyraża też, jak bardzo swoimi wyznawcami gardzi czarny pan. „Przejście debili” może bowiem odnosić się nie tylko tych, którzy przechodzili pod mostem, ale też tych, którzy chodzili po moście.

OBSCURITE – NIEJASNOŚĆ ZNACZEŃ I MROK DUSZY

Na zakończenie ceremonii na moście pojawił się prawie nagi mężczyzna z brzuszkiem w samych majtkach, ucharakteryzowany na pogańskie bóstwo. Można się spierać, czy odtwarzał Dionizosa, czy Bachusa, moim zdaniem to drugie, gdyż Bachanalia były znacznie bardziej orgiastyczne niż Dionizje, a to co się działo na moście przypominało orgię bachantek. Bóg wina, płodności i dzikiej natury został oczywiście zaadoptowany do nowych czasów, wyeliminowano więc płodność, nie rezygnując z orgii. Zastanawiająca jest charakteryzacja paryskiego Bachusa na bóstwo lunarne. Mogę tu jedynie spekulować. Bóstwa te odpowiedzialne były za cykliczność, a także za zmienność, co zapewne jest najważniejsze dla reżyserów. Fazy księżyca wiązano z cyklem miesięcznym kobiet, lunarność więc była kobieca, a solarność męska. Cały rytuał paryski jest mocno feminizacyjny, podobnie, jak cała współczesna kultura Zachodu. Prowadzi to oczywiście do zniewieścienia mężczyzn i wszelkich wynaturzeń, co jest jedną z przyczyn upadku tej kultury. Kobiety wówczas, pozbawione męskiej ochrony i wsparcia zależą już tylko od władzy, która może robić z nimi, czego chce. A lucyferyczna władza pragnie zapanować nad seksualnością i płodnością kobiet, gdyż dzięki temu może sterować mężczyznami i decydować o życiu lub umieraniu narodów. Dzietność narodów Zachodu (także polskiego) dowodzi skuteczności tych praktyk.

Bachus opiewał nagość, jednak nie miał na myśli naturalnego piękna lub konotacji erotycznych, lecz równość w nędzy i bezbronność. Człowiek ma zachowywać się jak zwierzę, czyli nie budować i nie tworzyć, wówczas będzie równościowy i bezbronny, bo bez środków do życia nie będzie też miał środków walki, nie będzie wtedy wojen, nie będzie nierówności majątkowych i społecznych, i zapanuje pokój. Z taką koncepcją życia korespondują teksty emitowanych piosenek – wolni od pragnień materialnych, od własności, pieniędzy, władzy i sławy. Powolny upadek z wysoka, wszystkie marzenia są złudzeniem, które się rozwiewa, wszystko jest chaosem, ideały i słowa zostają zniszczone. Taką propozycje mają dla ludzkości najbogatsi ludzie tego świata – „nie będziecie mieli niczego i będziecie szczęśliwi”.

Grupa taneczna na łodzi dochodzi do swojej kulminacji. Ich drogę wyznacza podświetlana podłoga łodzi, na której tańczą. Zaczyna się od Unii Europejskiej, przechodzi przez stroboskopową regularność, potem rozbicie kształtów, chaos elementów, nieokreśloność barwnych plam, aż do czerwonego pola. Układ taneczny przechodzi przez kilka dynamicznych faz. Zaczyna się od plemiennego tańca, przechodzi przez dzikie okrzyki, szaleństwo, zombifikację aż do opętańczego spełnienia, po którym wszyscy wpadają jak martwi w morze krwi, i nastaje ciemność. Każdy rozumny człowiek po obejrzeniu tego pokazu powinien raz na zawsze wyleczyć się z unijnych złudzeń, skoro sami animatorzy Unii pokazują wprost, co chcą zrobić z mieszkańcami Europy – zamienić w debili, doprowadzić do szaleństwa, opętania, a na końcu utopić w morzu krwi.

Jak na zamówienie nadpływa ruchoma wyspa z płonącym fortepianem i pani miękkim i zmysłowym głosem śpiewa „Imagine” Lennona, kontynuując wątek, wprowadzony podczas antymszy i podjęty przez Bachusa. Bez religii, państw, narodów, własności, dopiero gdy to wszystko zniknie, ludzkość wreszcie będzie jedną całością i wszyscy będą żyli jednym życiem w pokoju. Na ekranach telewizorów pojawiają się napisy: „stoimy i wołamy o pokój, zjednoczeni razem dla pokoju”. Należy bardzo uważać na używane często przez gnostyków słowo „pokój”. Jest to dla nich słowo – klucz, podobnie, jak „miłość”. Nigdy nie definiują oni tych pojęć, wiedząc, że nieświadomym odbiorcom kojarzą się one dobrze i będą je popierali. Tymczasem słowa te mają swoje ezoteryczne, ukryte znaczenia. „Miłość” u współczesnych gnostyków przyjmuje znaczenie dwojakie. Po pierwsze jest to antymiłość – pożądanie, zmierzające do egoistycznego zaspokojenia miłości własnej. Po drugie, oznacza całkowitą bezbronność wobec działań, podejmowanych pod hasłem miłości. Złoczyńcy przychodzą, wykonując gest emotki serduszka, tak, jak zrobiła to kapłanka na moście debili, i nikt nie może im się przeciwstawić. Walka ze złoczyńcami z serduszkiem zostałaby bowiem okrzyknięta walką z miłością, którą wcześniej wszyscy oszukani biali ludzie przyjęli za dogmat, nie interesując się, co on naprawdę oznacza. Drugi dogmat to „pokój”, traktowany przez gnostyków właśnie tak, jak ujął to Lennon. Nie wolno sprzeciwiać się tym, którzy przychodzą w imię pokoju, chociaż ich celem jest pozbawienie swoich ofiar wszystkiego – religii, państwa, własności, rodziny, wolności, a w końcu życia. Są też kolejne dogmaty gnostyków, narzucane przez globalistyczną propagandę i obecne również w rytuale paryskim. „Tolerancja” to bezbronność wobec zła, „solidarność” oznacza wywłaszczenie pod hasłem wspierania uciśnionych, „inkluzja” tłumaczy się jako przymusowe wcielenie do łagru. Gdy nasz komentator Przemysław Babiarz zauważył, że ten wszechogarniający pokój to wizja komunizmu, dodając słowo „niestety”, i opowiadając się za suwerennym państwem, minionki (sługusy) Bestii natychmiast go zawiesiły za sprzeciwianie się „wzajemnemu zrozumieniu, tolerancji, pojednaniu”. Kiedyś używano wytrycha „odchyleń prawicowo – nacjonalistycznych”. To nie tylko komunizm, to czysty lucyferyzm.

Ciąg dalszy nastąpi.

Nieznane historie z Powstania Warszawskiego

Walczyli w całkowitej ciszy. Ich serca biły jednak głośniej od bomb…
W Powstaniu Warszawskim brał udział oddział, który był fenomenem na skalę światową. Był to oddział złożony z niesłyszących żołnierzy. Znacie historię Plutonu Głuchoniemych Armii Krajowej?                        

W warszawskim Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych nauczyciel WF-u, ppor. Wiesław Jabłoński “Łuszczyc” (zdjęcie) organizuje konspiracyjną komórkę Związku Walki Zbrojnej.
Wstępuje do niej 20 wychowanków Instytutu.

“W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak męki i zbawienia. Przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej…”
Wstępując do ZWZ-AK tekst przysięgi konspiratorzy z Instytutu wypowiadali w języku migowym.

Ich głównym zadaniem było roznoszenie podziemnej prasy. Opaski z napisem “Taubstumm” (głuchoniemy) chroniły ich przed podejrzeniami Niemców.
Inny nauczyciel Instytutu, ppor. Edmund Malinowski “Mundek” , weteran 1920 i powstaniec śląski, ćwiczył ich z obsługi broni.
Wybucha Powstanie. Plutonem dowodzi wpierw ppor.”Łuszczyc”, a jego zastępcą jest niesłyszący żołnierz kpr. Kazimierz Włostowski “Igo”

 Wkrótce dowództwo przejmie ppor. Edmund Malinowski “Mundek”.

Pluton liczy 50 żołnierzy, z czego 33 niesłyszących, w tym 3 kobiety.
Początkowo żołnierze Plutonu pełnią funkcję pomocnicze. Wykazują się jednak wyjątkową odwagą – jak wspominali inni powstańcy, zgłaszali się oni np. do prac w budynkach, do których, z obawy przed ich zawaleniem, nie chcieli wchodzić inni.
W końcu zaczynają brać także udział w walce. Biją się blisko Placu Trzech Krzyży.

Zdobywają “Soldatenheim” w dawnym gimnazjum św. Jadwigi (zdjęcie). 

Uczestniczą w brawurowym zdobyciu budynku YMCA 2.09.1944. W akcji tej poległa sanitariuszka Plutonu Celina Kiluk “Poprad”.
Sanitariuszka “Poprad” była jedynym poległym żołnierzem Plutonu Głuchoniemych. Nikt więcej nie zginął.

Po upadku Powstania większość z nich opuściła Warszawę z ludnością cywilną. 

Dziesięciu, w tym dowódca, ppor. Edmund Malinowski “Mundek”, trafiło do obozów jenieckich.

O Plutonie Głuchoniemych długo nikt nie słyszał. Dowódca Plutonu, mieszkając w PRL, do końca życia ukrywał swoją przeszłość w AK. 

Ppor. Edmund Malinowski “Mundek” spoczywa na cmentarzu w Gdyni. 

Dziś jego grobem opiekują się dzieci z miejscowej szkoły dla niedosłyszących.

“Nie musisz słyszeć, by walczyć o swój dom,
nie musisz słyszeć, by za innych skoczyć w ogień,
gdy serce bije głośniej od bomb”

historię opisał:

Józef Kasprowicz

Prawnik, ekonomista. Wnuk oficera Brygady Świętokrzyskiej NSZ i żołnierza BCh. Piszę On też historii Polski Podziemnej, czasem też o Kresach i podróżach po świecie.

źródło: https://obywatel-ro.neon24.net/post/177112,nieznane-historie-z-powstania-warszawskiego

Dla czytelników planujących zakup komputera – Uwaga na procesory Intel

[Krzysztof]: Wiadomość nie z typu widywanych na Dakowski.pl, ale zamieszczam – dużo ludzi pyta mnie jaki laptop, komputer kupić.

Ogólnie Intel ma problemy z procesorami Intel Core 13 i Intel Core 14 – obecnie zatem lepszą opcją są procesory AMD .

Dla zainteresowanych