Jako świeccy katolicy zatroskani o stan wiary wśród młodych Polaków, apelujemy o wykorzystanie obecnej dyskusji na temat nauczania religii w szkołach do podjęcia wspólnej refleksji dotyczącej sposobu i poziomu nauczania religii.
Nie przyłączamy się rzecz jasna do antykatolickiej nagonki obecnego rządu i nie popieramy ograniczania lekcji religii przez Ministra Edukacji Narodowej. Sądzimy jednak, że tak jak przykład każdego męczeństwa może skutkować nawróceniem grzeszników, tak z każdego antychrześcijańskiego wydarzenia może wypłynąć jakieś dobro – w tym przypadku owym dobrem mogłaby stać się wspólna refleksja katolików na temat tego, jak w rzeczywistości przygotowywane są do dojrzałości chrześcijańskiej nasze dzieci. Potrzebna jest bowiem niezwłoczna i gruntowna reforma katechezy dzieci i młodzieży.
Katechizacja młodego pokolenia Polaków to niezwykle ważne zadanie. Jako rodzice staraliśmy się i staramy się nadal przekazać dzieciom najważniejsze zasady wiary, ale oczywistym pozostaje dla nas, że nie da się wychować nowych pokoleń katolików bez udziału przedstawicieli Kościoła hierarchicznego. Cele katechezy dzieci, a więc poznanie Boga i nauki Kościoła Chrystusowego, formacja moralna, przygotowanie do sakramentów, wprowadzenie do życia liturgicznego, ale także kształtowanie wspólnoty i rozwijanie życia modlitewnego, nie zostaną zrealizowane należycie bez bożych kapłanów i profesjonalnych, pobożnych katechetów.
Dlatego gorąco apelujemy do Księży Biskupów o podjęcie, wraz z nami – świeckimi – wspólnej, pogłębionej i ustrukturalizowanej refleksji nad systemem katechizowania dzieci i młodzieży. O dokonanie wspólnego przeglądu sposobów nauczania, rewizji programów nauczania, przemyślenia rzeczywistych celów katechezy i kierunków koniecznej reformy. Świat bowiem zmienia się w niespotykanym w dziejach tempie, a Chrystus i Jego Nauka pozostają takie same – należy jednak przedstawiać Go uczniom w sposób przystępny, atrakcyjny, kompetentny ani joty nie tracąc z tego, czego od pokoleń uczyli się katolicy. Służymy swoją radą jako doświadczeni rodzice, ale także jako obserwatorzy życia kościelnego, społecznego, kulturalnego i politycznego.
Czcigodni Księża Biskupi!
We wrześniu skierowaliście do nas list pasterski w związku z kolejnym Tygodniem Wychowania. Słusznie podkreślaliście w nim prawo rodziców chrześcijańskich do wychowania dzieci w oparciu o wartości ewangeliczne. Jak mamy to jednak robić, jeżeli nierzadko lekcje religii przypominają raczej religioznawstwo i sugerują dzieciom, że mają swobodny wybór „swojej drogi do Boga”? A Chrystus przedstawiany jest bardziej jako hippis niż Pan Wszechrzeczy?
W tym samym liście zwróciliście się do nas z przypomnieniem, że „lekcje religii, choć nigdy nie zastąpią roli, jaką rodzicie mają do odegrania w życiu dziecka, są jednak dla rodziców wielkim wsparciem i ułatwieniem w wychowaniu do wiary. Katecheta – ksiądz, siostra zakonna czy osoba świecka – zasieje w sercu dziecka ziarno, które być może nie od razu wyda plon. Może się zdarzyć, że dojrzały już człowiek, po różnych doświadczeniach życiowych przypomni sobie słowa usłyszane na lekcjach religii w szkole i powie: Mam jeszcze szansę. Tak jak w przypowieści o synu marnotrawnym, nawet jeśli zdarzy się komuś pobłądzić, będzie miał gdzie wrócić”. To rzeczywiście piękne słowa i jedna z wielkich wartości katechezy dzieci i młodzieży! Aby jednak mieć do Kogo powrócić, każdy z młodych ludzi musi poznać prawdziwego Chrystusa, a nie jego przesłodzonego, nieprawdziwego sobowtóra, którego w wielu przypadkach zdaje się chcieć im przedstawić katecheta, nawet jeśli wynika to z dobrej woli.
Czcigodni Księża Biskupi!
Podkreślacie, że „towarzysząc wychowankom, a także formując samego siebie, trzeba uwzględnić wszystkie sfery wychowawcze. Pominięcie jakiejkolwiek z nich prowadzi do zaburzenia harmonijnego rozwoju człowieka. Należy pamiętać, że oprócz sfery psychicznej, intelektualnej i fizycznej proces wychowania powinien objąć także sferę duchową”. To budujące, że pamiętamy o tej niezwykle ważnej sferze, która – wraz z pozostałymi wymienionymi – składa się na całokształt istoty, jaką jest człowiek. To przypomnienie wydaje się tym bardziej istotne, że wszystkie owe sfery składają się również na to, jakich wyborów moralnych młody człowiek będzie dokonywał w swoim życiu, zarówno na etapie nauki i katechezy, jak i w dorosłości.
Dzisiejszy świat pozostaje wrogi Kościołowi i chrześcijańskiej moralności w niezliczonej liczbie kwestii. Młodzi ludzie lubią jasny i klarowny język, rozumieją, gdy tłumaczy im się dlaczego coś jest dobre a dlaczego coś innego jest złe. Warto, by katecheci wyposażeni byli w pogłębioną wiedzę na temat przerażających współczesnych zagrożeń i aby potrafili przestrzegać przed nimi posiadając kompetencje komunikacyjne umożliwiające dotarcie do młodych serc i dusz. Niestety, z doświadczenia wiemy, że jest to niezwykle rzadka umiejętność. Wiemy też, że młody człowiek, ze swej natury skłonny do buntu i uległy wobec pokus oferowanych przez świat, potrafi brutalnie wykorzystać słabość katechety w tej dziedzinie. Skutkuje to pozbawieniem nauczyciela autorytetu oraz, nierzadko, uniemożliwia skuteczną katechezę pozostałych uczestników.
Dlatego też gorąco apelujemy do Księży Biskupów o pilną refleksję na temat sposobu nauczania religii oraz o wzięcie pod uwagę głosu licznych środowisk świeckich, zarówno tych skupiających rodziców jak i bliskich Kościołowi profesjonalnych analityków życia społecznego i zachodzących w nim zmian.
Wierzymy, że w ramach promowanej przez papieża Franciszka kultury spotkania, oraz w duchu synodalności i towarzyszenia, zechcecie wysłuchać naszego głosu i zwołać szerokie, poważne spotkanie, być może w formie kongresu lub konferencji, umożliwiające refleksję nad dotychczasowymi standardami oraz rozpoczynające prace nad reformą zasad katechizowania dzieci i młodzieży. Pragniemy pomóc w organizacji takiego wydarzenia.
Każdego dnia dzieci wypisują się z lekcji religii. Nastolatki dokonują oficjalnych aktów apostazji. Młodzież lawinowo odchodzi od nauczania moralnego Kościoła, zwyczajnie go nie rozumiejąc. Statystki są w tej kwestii porażające i wiemy, że Księża Biskupi zdają sobie z tego sprawę.
Nie ma więc czasu do stracenia. Wykorzystajmy ogólnokrajową dyskusję na temat liczby lekcji religii w szkołach do rozpoczęcia znacznie poważniejszej debaty wśród katolików. W cytowanym już liście na Tydzień Wychowania zaprosiliście „wszystkich Rodziców, Nauczycieli i Wychowawców, Katechetów i Duszpasterzy do współpracy w wychowaniu dzieci i młodzieży” i wyraziliście nadzieję, że ów Tydzień Wychowania „przeżywany w tym roku pod hasłem Wychowujmy razem będzie stanowił inspirację do połączenia wysiłków w tym dziele”.
Czcigodni Księża Biskupi!
Wychowujmy więc razem! Połączmy wysiłki! Przejdźmy od słów do czynów.
Szkoda każdej duszy, którą utracimy jeśli będziemy zwlekać.
=============================================
Sławomir Olejniczak, Prezes Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi Sławomir Skiba, Prezes Stowarzyszenia Polonia Christiana Arkadiusz Stelmach, Dyrektor Instytutu Studiów Doktrynalnych Piotr Doerre, członek zarządu Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi Przemysław Kołtun, członek zarządu Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Bogusław Bajor, redaktor naczelny „Przymierza z Maryją” Adam Kowalik, redaktor naczelny „Przymierza z Maryją dla przyjaciół” Łukasz Karpiel, zastępca redaktora naczelnego PCh24.pl Krystian Kratiuk, redaktor naczelny PCh24.pl Paweł Chmielewski, publicysta Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy” Grzegorz Górny, publicysta Jan Pospieszalski, publicysta Paweł Milcarek, redaktor naczelny „Christianitas” Tomasz Rowiński, publicysta Piotr Semka, publicysta Cezary Krysztopa, publicysta Łukasz Warzecha, publicysta Witold Gadowski, publicysta Bartosz Kopczyński, Prezes Towarzystwa Wiedzy Społecznej Hanna Dobrowolska, Koordynator Ruchu Ochrony Szkoły Jerzy Kwaśniewski, Prezes Instytutu Ordo Iuris Agata Rabsztyn, Wiceprezes Podkarpackiego Stowarzyszenia Wolni Jasło Józef Orzeł, Prezes Fundacji Klubu Ronina Marcin Perłowski, Dyrektor Centrum Życia i Rodziny Dr Dorota Jarczewska – Prezes, Grażyna Bakunowicz – Członek Zarządu Instytutu Myśli Pro Life Beata Popławska Walusiak, Kobiecy Różaniec Katarzyna Marek, Grupa Wolni Orzesze Natalia Tarczyńska, Prezes Fundacji Cegiełka dla Wolności Słowa Dr Maria Szonert-Binienda, Lidia Sokołowska-Cybart – Światowe Stowarzyszenie „Republika Polonia” Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi Stowarzyszenie „Polonia Christiana” Instytut Studiów Doktrynalnych Społeczny Komitet Polska Szkoła Fundacja „Życiu Tak” im. Niepokalanego Poczęcia NMP, Rzeszów Fundacja Pomocy Młodzieży im. Jana Pawła II „Wzrastanie”, Przeworsk Stowarzyszenie Rodzin Katolickich Diecezji Rzeszowskiej Stowarzyszenie Dolina Strugu Stowarzyszenie Miłość i Odpowiedzialność, Rzeszów Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych, Rzeszów Stowarzyszenie Przyjaciół Kultury Klasycznej im. Jacka Woronieckiego, Sonina Rzeszowskie Porozumienie na rzecz Trzeźwości, Rzeszów Stowarzyszenie Contra in Vitro, Rzeszów.
Afrykańscy biskupi: Zachodnie reżimy “wysyłają nam misjonarzy zła”
Arcybiskup Renatus Leonard Nkwande z Mwanza w Tanzanii powiedział portalowi NCRegister.com (28 sierpnia), że obecnie trwa “wypaczona forma prozelityzmu”.
W całej Afryce zachodni urzędnicy i turyści promują niewłaściwy pogląd na seksualność i osobę ludzką.
Organizacje pozarządowe i rekrutacja młodych ludzi na imprezy seksualne to jedne ze sposobów, w jakie zachodnie reżimy narzucają Afryce homoseksualną propagandę.
“To tak, jak misjonarze, którzy udawali się wszędzie, aby ewangelizować” – powiedział arcybiskup Renatus Leonard Nkwande z Mwanza w Tanzanii. Tylko teraz, powiedział, “Zachód wysyła do nas misjonarzy zła”.
Arcybiskup Charles Palmer-Buckle z Cape Coast w Ghanie powiedział, że biali turyści przyjeżdżają do Ghany i “zabawiają się z naszymi małymi chłopcami na plaży i wykorzystują ich seksualnie za niewielkie pieniądze”.
Monsignor Palmer-Buckle dodał, że często miał do czynienia z “zagranicznymi pracownikami pomocy”, którzy promowali grzech homoseksualny w szkołach.
Arcybiskup Renatus Leonard Nkwande z Mwanza w Tanzanii mówi, że obawy przed ludźmi z Zachodu promującymi grzechy seksualne są tak powszechne, że “za pierwszym razem, gdy spotykasz kogoś z Europy”, czy to turystę, czy pracownika organizacji pozarządowej, “po prostu się boisz, próbujesz uciec”.
Monsignor Nkwande potępia zachodnie organizacje pozarządowe, które rozprowadzają w jego archidiecezji lubrykanty używane w grzechach homoseksualnych.
W Kenii organizacje pozarządowe promują grzech w klasach i płacą młodym ludziom za angażowanie się w grzech homoseksualny.
W Ugandzie rząd zarządził w 2023 r. dochodzenie w sprawie szkół prowadzonych przez organizacje pozarządowe, które były “ośrodkami rekrutacyjnymi” dla propagandy homoseksualnej.
W 2017 r. działacze południowoafrykańskiej inicjatywy finansowanej przez zachodnie organizacje, takie jak Fundacja Forda, która promuje grzechy homoseksualne poprzez “strategiczne spory sądowe”, zostali aresztowani i deportowani w stolicy Tanzanii, Dar es Salam.
Propaganda seksualna jest również importowana do Afryki za pośrednictwem mediów społecznościowych, szczególnie w Kenii, gdzie ponad 60% populacji ma smartfona, co jest znacznie wyższym wskaźnikiem niż średnia dla krajów subsaharyjskich.
W Obala, w Kamerunie, biskup Sosthène Léopold Bayemi Matjei powiedział, że treści w mediach społecznościowych z Francji, byłego kolonizatora, wpływają na kameruńską młodzież.
Doprowadziło to do zmian w języku i ubiorze, a młodzi chłopcy organizują grupy seksualne po tym, jak zetknęli się z pornografią za pośrednictwem filmów online.
Aborcja jest nielegalna w Kamerunie, ale biskup Bayemi powiedział, że francuska ambasada aktywnie promowała ją w marcu po tym, jak Francja zapisała aborcję jako “gwarantowaną wolność” w swojej konstytucji.
Zachodnie organizacje pozarządowe podobno przyznają dotacje placówkom w Kamerunie na przeprowadzanie bezpłatnych aborcji, które są tolerowane przez lokalny rząd.
Reżim USA nałożył sankcje na Ugandę za zdelegalizowanie grzechów homoseksualnych.
Istnieją spekulacje, że ustawodawstwo Ghany ograniczające rozprzestrzenianie się aktywizmu homoseksualnego może kosztować ten afrykański kraj 3,8 miliarda dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Afrykańscy biskupi potępili Franciszka za twierdzenie, że ich walka z grzechem homoseksualnym ma na celu “jedynie ochronę wartości kulturowych”.
Arcybiskup Andrew Nkea Fuanya z archidiecezji Bamenda w Kamerunie powiedział, że kiedy został wyświęcony, złożył przysięgę, że będzie bronił wiary katolickiej, a nie afrykańskiej kultury.
“Afrykańscy biskupi nie bronią afrykańskiej kultury. Bronimy wiary katolickiej”.
W Tanzanii arcybiskup Nkwande wskazuje na świadectwo św. Karola Lwangi, który poniósł śmierć męczeńską w 1886 r. po tym, jak sprzeciwił się homoseksualnym zalotom króla.
Tak jak w spirali – pniemy się do góry stopniowo, krok po kroku. Nie można sięgać zbyt wysoko, idąc powoli – osiągnie się w końcu twarde rezultaty. Tak o swojej taktyce mówią dziś rewolucjoniści, reagując na kryzys wywołany przez Fiducia supplicans o błogosławieniu par LGBT. Rewolucja cały czas chce iść naprzód – ale potrzebuje chwilowego spowolnienia. Po to, by uśpić czujność…
Za pontyfikatu Franciszka Rewolucja osiągnęła bardzo wiele. Antychrześcijańska ideologia, która politycznie podbiła niemal cały świat Zachodu już lata temu, została z sukcesem przeszczepiona na grunt Kościoła. Toczą się jeszcze peryferyjne bitwy, ujarzmia się jakiejś lokalne bunty; zasadniczo jednak w świecie Zachodu umacnia się pax antichristiana. Do ostatecznego triumfu Rewolucji jednak wciąż daleko. Potrzebuje podbić cały świat, rozciągając kontrolę nad wszystkimi ludami, tak, aby skutecznie strawestować psalm: niechby wszystkie ludy zamiast wyśpiewywać chwałę Panu oddały pokłon diabłu.
Granice wpływów Rewolucji pokazała deklaracja Fiducia supplicans z 18 grudnia 2023 roku. Podczas gdy elity kościelne i polityczne świata Zachodu przyjęły ten dokument z entuzjazmem albo przynajmniej z milczącą akceptacją, w pozostałych częściach świata reakcja była zupełnie inna: krytyczna, niechętna, niekiedy po prostu wroga. W tej sytuacji dalsze umacnianie nienaturalnego i karykaturalnego porządku byłoby dla Rewolucji samobójcze. Nadeszła pora na szybką zmianę taktyki.
Mówił o tym niedawno zupełnie wprost jeden z czołowych rewolucjonistów kościelnych, kardynał Jean-Claude Hollerich, metropolita Luksemburga, relator generalny Synodu o Synodalności, jezuita i zaufany człowiek papieża. Hollerich udzielił wywiadu szwajcarskiej feministce, która walczy o wprowadzenie w Kościele kapłaństwa kobiet. Jeszcze w 2020 roku Luksemburczyk deklarował wprost, że jest „otwarty” na wprowadzenie w Kościele katolickim kapłaństwa kobiet. W kolejnych latach wypowiadał się coraz ostrożniej, by teraz, we wspomnianym wywiadzie, całkowicie odmówić wyrażenia swojego zdania na ten temat. Z dobrych powodów.
– Potrzeba czasu – powiedział. Gdyby się spieszyć powstałoby wrażenie, że kapłaństwo kobiet zostało „przepchnięte przez liberalnych katolików”. – Potrzeba taktu i cierpliwości, jeżeli chce się osiągnąć prawdziwe rezultaty. Kiedy sięga się zbyt wysoko, niewiele można osiągnąć. Trzeba być ostrożnym, iść do przodu krok po kroku i w ten sposób można zajść daleko. Musimy bardzo uważać, żeby nie wywołać wielkiej reakcji przeciwnej. Sądzę, że na innych kontynentach wybuchłaby burza, gdyby jutro wprowadzić kapłaństwo kobiet. Watykan musiałby się wycofać – mówił dalej.
Jako przykład wskazał właśnie Fiducia supplicans. – Przy Fiducia supplicans doszło do wielkiego wybuchu. A to niewielka sprawa – podkreślił.
Hollerich rozmawiał ze szwajcarską dziennikarką dość długo. Kobieta dociskała go, nieustannie zadawała to samo pytanie. Jest naprawdę zaangażowaną feministką i jak można sądzić, autentycznie chciała wyciągnąć z kardynała konkretną deklarację. Hollerich wiedział, że rozmawia z kimś, kto jest mu ideowo bliski, ale zarazem zbyt zapalczywy. Zdobył się na szczerość, jak gdyby mówiąc: Zrobimy wszystko, o czym marzysz. Daj nam tylko czas. W przeciwnym razie Afrykanie narobią dymu i jak będziemy z tym wszystkim wyglądać?…
Na początku pontyfikatu Franciszka rewolucjoniści nie mieli takich oporów. Dał temu wyraz jeden z głównych elektorów Jorge Mario Bergoglia, kardynał Walter Kasper. W 2014 roku, podczas pierwszego z synodów Franciszka, został nagrany bez swojej wiedzy. Mówił o planowanych reformach i Afryce. – Nie powinni mówić zbyt wiele na temat tego, co mamy robić – stwierdził o biskupach z Afryki. Nieco później kardynał Reinhard Marx deklarował, że Kościół w Niemczech „nie jest filią Rzymu”, więc nikt nie będzie mu rozkazywać. Cóż, tak to rzeczywiście działało: w 2016 roku mimo oporu Afrykanów czy Europejczyków ze wschodu przepchnięto komunię dla rozwodników, w 2018 roku w samych Niemczech komunię dla protestantów, ostatnio znowu błogosławienie par LGBT… Rewolucja doszła jednak do granicy; że się do niej zbliża wyczuwano już po Synodzie Amazońskim, który, wbrew pierwotnym założeniom, nie przesądził o zniesieniu celibatu.
Na konieczność ostrożnego postępowania naprzód zwracał wówczas uwagę bp Franz-Josef Bode, do 2023 roku biskup diecezji Osnabrück. To jeden z najodważniejszych wykonawców planu liberalnej podmiany katolicyzmu. Tuż przed swoim odejściem wprowadził w swojej diecezji oficjalną interkomunię z protestantami, zmieniając w ten sposób naukę na temat realnej obecności Pana Jezusa pod postaciami eucharystycznymi. Nie wywołało to żadnej reakcji, bo i Bode wiedział, jak działać: wprowadził stosowne rozwiązania najpierw tylko w katedrze, zalecając, by w pozostałych kościołach były implementowane stopniowo, krok po kroku, już po jego odejściu z urzędu…
Działał w ten sposób zgodnie z taktyką, o której powiedział publicznie w 2021 roku. Rozmawiał z protestanckimi dziennikarzami z Niemiec, chcącymi wiedzieć, kiedy wreszcie Kościół katolicki porzuci swoją naukę. Bode zdobył się na chwilę szczerości. Powiedział, że nie należy oczekiwać od Kościoła zbyt szybkich zmian, bo to wywołałoby negatywną reakcję. Trzeba działać z wyrachowaniem. – Tak jak w spirali – idziemy do celu powoli, ale cały czas coraz bliżej – tłumaczył zaniepokojonym protestantom. Przywołał na swoją obronę historię ostatnich 50 lat: jak wiele osiągnięto po II Soborze Watykańskim metodą małych kroków?…
Ktoś powie: redaktorze, nie odkrywasz Ameryki, przecież znamy tę metodę od lat. Sowiecka taktyka salami, syndrom gotowanej żaby… Cóż, tak, to prawda: znamy to wszystko. Problem w tym, że chociaż znamy – cały czas dajemy się nabierać. Gdy w kotle rośnie temperatura może chwile pokrzyczymy, ale zaraz się przyzwyczajamy. No tak, tak to już jest, udzielają tej komunii rozwodnikom i protestantom, błogosławią pary LGBT, przyjaźnią się z aborcjonistami… Co zrobić.
Właśnie po to, by nikt niczego nie robił – nadszedł czas spowolnienia. 2 kwietnia Dykasteria Nauki Wiary ogłosiła deklarację Dignitas infinita, która, choć jak każdy dokument za Franciszka wywołała pewne kontrowersje, została przyjęta na świecie zasadniczo dobrze. 17 maja ta sama Dykasteria ogłosiła nowe normy dotyczące domniemanych objawień i wydarzeń cudownych, bardzo wyważone. Kilka dni temu papież ogłosił, że we wrześniu ogłosi dokument poświęcony upowszechnianiu kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa. Czyżby zatem rok 2024 miał nieoczekiwanie zapisać się w historii Kościoła katolickiego jako rok zasadniczo… katolicki? Niewykluczone, że tak właśnie będzie; niech nas jednak ten spokój nie zmyli. To tylko cisza przed burzą: u władzy w Kościele są wciąż te same siły, które doprowadziły do wcześniejszych zmian. Nie porzuciły swoich celów. Chwilowo zmieniły tylko taktykę.
Trzeba iść powoli – żeby zajść daleko, powiada Jean-Claude Hollerich.
PRO ECCLESIA UNIVERSALI – czyli kim naprawdę jest biskup? Co powinien robić dla Kościoła powszechnego?
Wierni świeccy od kilku albo nawet kilkunastu lat nieustannie pytają: co robić w sytuacji gigantycznego kryzysu Kościoła? Inicjatywa katolików świeckich zrzeszonych w grupie Pro Ecclesia Universali udziela na to konkretnej odpowiedzi: wezwać wszystkich biskupów na świecie do wypełnienia swojego obowiązku, to jest do wzięcia odpowiedzialności za jedność doktryny i moralności Kościoła.
Pytania o to, jak uchronić Kościół przed popadaniem w coraz głębszy kryzys, są szczególnie palące dziś, w czasie po publikacji deklaracji doktrynalnej Fiducia supplicans 18 grudnia 2023 roku.
Tamtego dnia Kościół podzielił się na trzy części: tych, którzy z entuzjazmem przyjęli możliwość błogosławienia par jednopłciowych, tych, którzy zdecydowanie odrzucają takie rozwiązanie jako sprzeczne z Tradycją – i tych, którzy nie wiedzą, co mają robić, w konsekwencji milcząc i pozwalając, by to inni decydowali za nich.
Ta ostatnia grupa jest najliczniejsza; obejmuje świeckich, księży, biskupów, kardynałów… Wielu ludziom wydaje się, że nawet jeżeli Belgowie, Szwajcarzy, Niemcy albo niektórzy Amerykanie wprowadzają w swoich diecezjach dwuznaczne albo zgoła niezgodne z Ewangelią rozwiązania – to nie jest to nasz problem, bo u nas panuje spokój i porządek…
Nic bardziej mylnego. Kościół katolicki jest Mistycznym Ciałem Chrystusa; rana zadana temu Ciału w jakiejkolwiek diecezji, nawet odległej i małej, jest raną całego Kościoła. Co więcej, takie rany nigdy nie są wyłącznie miejscowe, ograniczone do danego terytorium. Błędy przenikają do Kościoła raczej jako trucizna infekująca cały organizm. Błogosławienie par jednopłciowych w diecezji Antwerpii albo udzielanie Komunii świętej protestantom w diecezji Osnabrück ma wpływ na wszystkich: inni katolicy patrząc na to, co się dzieje i widząc, że nie ma żadnej reakcji, że nie reagują ani inni biskupi, ani Stolica Apostolska, dochodzą do wniosku, że tak po prostu można; że na tym polega katolicyzm – na różnorodności moralnej i doktrynalnej. W efekcie stajemy się jednak bliżsi luźnej Wspólnocie Anglikańskiej niż jednemu, świętemu, powszechnemu i apostolskiemu Kościołowi. Protestanci jednak rzeczywiście mogą fundamentalnie się ze sobą nie zgadzać, bo nie mają żadnej wspólnej podstawy oparcia.
My, przeciwnie, przecieżmamy: daną nam przez samego Chrystusa skałę Piotrową, Tradycję Kościoła, niezmienny wkład wiary objawionej przez Boga w Jezusie Chrystusie. „Aby byli jedno”, mówi Pan (J 17, 11; 21-23). Jedność w Kościele nigdy nie oznaczała i nie może oznaczać formalnej podległości administracyjnej papieżowi. Musi zasadzać się na jednej wierze. Dziś tej jedności w praktyce bardzo często brakuje, co ujawnił z mocą kryzys Fiducia supplicans, ale co ukazywało się również wcześniej po Synodzie Amazońskim (2019), Amoris laetitia (2016) czy nawet dekady wcześniej, w chaotycznej epoce po 1965 roku.
Właśnie po to, żeby to zmienić – żeby rozpocząć przywracanie naruszonej jedności – zawiązała się inicjatywa katolików świeckich Pro Ecclesia Universali (czyli: „Dla Kościoła powszechnego”). Inicjatywa narodziła się w Polsce, jest jednak skierowana – zgodnie z nazwą – do całego świata. Obok takich organizacji jak Stowarzyszenie ks. Piotra Skargi, Instytut Ordo Iuris czy Centrum Życia i Rodziny do Pro Ecclesia Universali przyłączyli się świeccy katolicy z wielu krajów, między innymi ze Słowacji, Estonii, Chorwacji czy Kolumbii. Pierwszą kampanią, jaką podjęli wierni zrzeszeni w Pro Ecclesia Universali, jest broszura poświęcona zadaniom biskupów całego świata. Jej tytuł brzmi: „Odpowiedzialność biskupów za Kościół powszechny w czasach zamętu”. Tekst został przygotowany w sumie aż w siedmiu językach (polskim, angielskim, włoskim, hiszpańskim, francuskim, niemieckim i portugalskim). Inicjatorzy Pro Ecclesia Universali planują wysłać tę broszurę do wszystkich biskupów świata (sic!).
Przesłanie tekstu jest proste: ukazuje odpowiedzialność, jaką każdy pojedynczy biskup ponosi nie tylko za swoją własną diecezję, ale również za cały Kościół powszechny. Broszura została przygotowana bardzo skrupulatnie od strony teologicznej i prawnej. Analizę i wnioski oparto na Piśmie Świętym, Tradycji Kościoła katolickiego, Magisterium Soborów i Papieży, Kodeksie Prawa Kanonicznego. Twórcy przypomnieli, że biskup nie tyle może interweniować w przypadkach szerzenia herezji i zamętu poza własną diecezją, ile jest do tego po prostu zobowiązany na gruncie mandatu, jakiego udzielił mu sam Jezus Chrystus. Każdy biskup, będąc następcą Apostołów, ponosi wielką odpowiedzialność za jedność i czystość wiary katolickiej. Z tego zostanie rozliczony – przez ludzi i przez Boga.
W tekście czytamy:
„Biskup, nawet jeżeli sam nie wprowadzi w powierzonej mu diecezji żadnych reformistycznych rozwiązań, nie może zadowalać się biernym patrzeniem na to, jak wiara i moralność wiernych podlegają kształtowaniu z zewnątrz, przez przykład innych. Z perspektywy czasu łatwo można wykazać, że problemy, które pojawiają się dziś w różnych miejscach Kościoła, mają swoje źródło w zaniedbaniach czy błędnych decyzjach z przeszłości”.
I dalej:
„Każdego biskupa czeka osąd historii, ukazujący lepiej od osądu współczesnych świętość albo tej świętości przeciwieństwo. Pasterz będzie musiał jednak zdać sprawę ze swoich rządów przed jeszcze innym sądem – przed sądem samego Chrystusa, jako Tego, który powierzył mu za pośrednictwem Kościoła władzę w diecezji. O ile przed ludźmi, niekiedy nawet skutecznie, można skryć własne czyny lub ich brak za zasadą kolegialności, przed tamtym Sędzią nie będzie to możliwe. Jego osąd będzie dotyczyć osobistej odpowiedzialności każdego pasterza za to, jak i czy w ogóle troszczył się o dusze wiernych powierzonych jego władzy”.
Czytelnik broszury stworzonej przez inicjatywę Pro Ecclesia Universali dowie się, z czego dokładnie wynika ta odpowiedzialność: jakie słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa i jakie elementy niezmiennego nauczania Kościoła stanowią żywe i palące zobowiązanie dla każdego z pasterzy do działania w sytuacji, w której ktoś – w jego diecezji czy w innej – rozpowszechnia błędy. Konieczność stanięcia w obronie jedności wiary jest szczególnie nagląca, gdy niejasna nauka płynie z samej Stolicy Apostolskiej. To sytuacja nadzwyczaj bolesna, ale przecież faktyczna. Biskup, tłumaczą autorzy broszury, nie może po prostu milczeć i czekać, aż sprawy same się ułożą – sytuacja utrzymującej się niejasności prowadzi do zamętu duchowego, który może fatalnie wpłynąć na wiernych, doprowadzając ich do odejścia od autentycznej wykładni wiary katolickiej. Podstawy do takiego działania prezentuje rozdział „Tajemnica Kościoła” opisujący istotę misji, jaką Jezus Chrystus powierzył Apostołom.
Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać… W dobie promowania synodalności może się wydawać, że tak naprawdę nikt już nie ponosi za nic odpowiedzialności; że wszystko trzeba tolerować i znosić, w imię quasi-demokratycznej wolności słowa.
Kościół katolicki nie przewiduje jednak wolności czynienia zła ani głoszenia kłamstw. Każdy biskup musi o tym pamiętać; promowana teraz niezdefiniowana idea synodalności niczego tu nie zmienia. Nie można zasłaniać się również zasadą kolegialności. Owszem, biskupi są zobowiązani do tego, by działać w poszanowaniu dla innych następców Apostołów, a przede wszystkim w posłuszeństwie Ojcu Świętemu. Te zasady nie mogą jednak być wykorzystywane jako wymówka do braku działania. Jeżeli inni biskupi nie reagują albo sami popadają w błędy, jeżeli papież zachowuje się podobnie: każdy biskup musi wziąć sprawy w swoje ręce i z wielką odpowiedzialnością za Kościół, dbając o jego jedność, stanąć odważnie w obronie niezmiennych prawd Ewangelii. Szczegółowo opisuje to rozdział „Rola i kompetencje Magisterium Kościoła”. Kiedy dokładnie działać – o tym mówi rozdział kolejny, „Sytuacje wymagające interwencji”. Na przykładach historycznych i aktualnych broszura pokazuje, w jakich momentach i mierząc się z jakimi zagrożeniami biskup ma obowiązek zabrać głos i bronić wiary przed zepsuciem lub choćby możliwością zepsucia. Szczególnie dociekliwy czytelnik – a można wierzyć, że taka właśnie będzie większość odbiorców broszury – znajdzie w tekście również „Suplement” prezentujący dobrze udokumentowany rys teologiczno-historyczny oraz rys prawno-kanoniczny określające ramy funkcjonowania biskupa w Kościele.
Można mieć, sądzę, uzasadnioną nadzieję, że broszura „Odpowiedzialność biskupa za Kościół powszechny w czasach zamętu” inicjatywy Pro Ecclesia Universali okaże się być dokładnie tym, czego od lat szukają wierni świeccy. Przecież to nie w ich rękach leży właściwa odpowiedzialność za Kościół. Ostatecznie spoczywa ona na biskupach. Wierni nie mogą jednak po prostu czekać, aż pasterze zaczną działać. Muszą o to zabiegać, prosić, przekonywać i namawiać. Właśnie do tego służyć może broszura. Organizatorzy kampanii zachęcają wszystkich do jej rozpowszechniania – przesyłania znajomym katolikom świeckim, duchownym, rozmaitym organizacjom. Byłoby doskonale, gdyby wierni w całej Polsce i na całym świecie, wychodząc od tekstu broszury, organizowali spotkania i konferencje poświęcone obudzeniu poczucia obowiązku i odpowiedzialności za Kościół. Ja sam jako redaktor PCh24.pl wielokrotnie gościłem w różnych miastach naszego kraju, gdzie wierni prowadzą żywotne kluby dyskusyjne; te miejsca mogą zostać wykorzystane do promowania omawianego tekstu i całej inicjatywy Pro Ecclesia Universali. Kluczowym elementem pozostaje modlitwa: za papieża i za biskupa miejsca, o dar mądrości i odwagi obrony jedności wiary katolickiej.
Kryzys w Kościele katolickim jest dojmujący, ale przecież nie jest nieprzezwyciężalny. Można go pokonać i wyprostować naszą drogę wiary. W przeszłości – bywało – katolicyzm przez długie dziesięciolecia a nawet wieki zmagał się z niezwykle silnymi herezjami. Czasy kryzysu ariańskiego i Chrystologicznych, a później pneumatycznych i Maryjnych herezji postariańskich trwały w sumie około trzystu lat. Obecny kryzys, jeżeli datować go od czasów modernizmu, trwa dwukrotnie krócej. Musimy nastawić się na długą batalię o czystość wiary i jako świeccy być gotowi do dużego wysiłku w jej obronie. Apel o wzięcie odpowiedzialności za jedność doktryny i moralności Kościoła skierowany do biskupów całego świata przez inicjatywę Pro Ecclesia Universali może być jednym z ważnym elementów tej walki. Proszę Państwa, by – każdy według własnych możliwości – o włączenie się w tę kampanię.
Nie przepraszajmy że jesteśmy katolikami. Trzeba się modlić, ale… Ora et labora! Skoro /niektórzy/ Pasterze i Pełniący Obowiązki Papieża nie pełnią woli Boga do czego zobowiązali się podejmując kanonicznie obowiązki to naszym obowiązkiem jest im pomóc. A dokładniej Matka Boża i Matka nasza.
+++ Trzeba Krucjaty o wygnanie Szatana z Watykana i jego legatów z episkopatów.
Bo zagrożenia są jak w czasach Lepanto i Wiednia!
—
Jeszcze jest, ale jak przyjdzie do redakcji Paweł Chmielewski, to skasuje (denerwuje go wołanie o Krucjatę “o wygnanie SZATANA z Watykana”)
Nie raz pisałem, aby nie mówił “ojciec święty”, a “pełniący obowiązki papieża“
W kluczową fazę wchodzi prowadzona przez Watykan swoista czystka wobec biskupów, którzy głoszą niezmienne zasady wiary katolickiej, wbrew głoszonemu ustami wpływowych hierarchów relatywizmowi i wbrew zwodniczym rojeniom o „płynnej doktrynie”. Odwołanie z urzędu biskupa Josepha Stricklanda to czarny dzień dla Kościoła katolickiego. Pisze o tym dobitnie w swoim oświadczeniu biskup Athanasius Schneider z Astany. Portal PCh24.pl publikuje oficjalne polskie tłumaczenie dokumentu.
***
„Zadaniem, które bez wątpienia pociągnie dziś za sobą ciężkie prześladowania, jest uważne strzeżenie tradycji Ojców”.
To właśnie te słowa św. Bazylego (List 243) mogą najlepiej zobrazować usunięcie z urzędu biskupa diecezji Tyler w Teksasie w USA, Jego Ekscelencji Józefa E. Stricklanda. Zdjęcie z urzędu biskupa Józefa E. Stricklanda stanowi czarny dzień dla Kościoła katolickiego naszych czasów. Jesteśmy świadkami rażącej niesprawiedliwości wobec biskupa, który wypełniał swój obowiązek, głosząc i otwarcie broniąc niezmienną katolicką wiarę i moralność oraz promując świętość liturgii, zwłaszcza za sprawą odwiecznego rytu Mszy. Nawet zadeklarowani przeciwnicy tego biskupa-wyznawcy rozumieją, że wniesione przeciwko niemu oskarżenia są tak naprawdę bezpodstawne i nieproporcjonalne; że zostały użyte jako dobry pretekst do uciszenia niewygodnego, profetycznego głosu wewnątrz Kościoła.
Biskupi padają dziś ofiarą tego samego losu, co w czasach kryzysu ariańskiego w IV wieku, kiedy usuwano ich z urzędów i skazywano na wygnanie tylko dlatego, że nieustraszenie głosili katolicką wiarę.
Jednocześnie Stolica Apostolska w żaden sposób nie karze ani nie utrudnia działalności tym biskupom, którzy otwarcie wspierają herezje, nadużycia liturgiczne, ideologię gender i zachęcają swoich księży do błogosławienia par homoseksualnych.
Biskup Strickland przejdzie do historii prawdopodobnie jako „Atanazy Kościoła w Stanach Zjednoczonych”, choć – inaczej niż św. Atanazy – nie jest prześladowany przez władzę świecką, ale przez samego papieża, jakkolwiek byłoby to niewiarygodne. Wydaje się, że w kluczową fazę weszła właśnie – trwająca już od pewnego czasu – swoista czystka biskupów, którzy są wierni wobec niezmiennej katolickiej wiary i dyscypliny apostolskiej.
Niech ofiara, o jaką nasz Pan poprosił biskupa Stricklanda, przyniesie wiele duchowych owoców, zarówno doczesnych jak i wiecznych. Wraz z innymi wiernymi biskupami, którzy są proszeni o rezygnację, którzy są spychani na margines albo będą następni w kolejce, biskup Strickland powinien z pełną szczerością powiedzieć papieżowi Franciszkowi: „Ojcze Święty, dlaczego nas prześladujesz i w nas uderzasz? Staraliśmy się czynić to, o co prosili nas wszyscy święci papieże. Z braterską miłością ofiarujemy to prześladowanie i wygnanie za zbawienie Twojej duszy i dla dobra świętego Kościoła rzymskiego. Zaprawdę, Ojcze Święty, jesteśmy Twoimi najlepszymi przyjaciółmi!”.
+ Athanasius Schneider, biskup pomocniczy w Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie
================================
mail:
Mam taką prośbę [do red. Pawła Chmielewskiego] :
Prawdzic 15 listopad 2023
Bardzo dziękuję panu Pawłowi Chmielewskiemu za wielki wkład w obronę odwiecznego dziedzictwa Kościoła katolickiego i… I dlatego proszę o nie używanie tytułu „Ojciec święty” wobec człowieka pełniącego obowiązki Papieża, a który działa na rzecz rozmycia doktryny i praktyki Kościoła Chrystusowego. *** Tytułowanie Papież lub Franciszek jest wystarczające, Panie Pawle!
Do wygrania z rewolucją trzeba mieć stosowną strategię/e, taktykę/i i narzędzia (w tym słownictwo)!
Należy rozważyć… Należałoby pojechać do Watykanu w 10.000 (z każdego kraju, rotacyjnie) i stać tak wołając: wypie**alać (albo jakoś grzeczniej), aż ta masońska klika wyniesie się.
Przed laty w naszym piśmie stałe miejsce zajmowała kolumna śledząca postępy progresywnych teologów w naszej Ojczyźnie i na świecie. Dziś nie jest już jednak możliwe, aby kontynuować śledzenie wszystkich błędów „Kościoła posoborowego” – wydarzeń skandalicznych. I to nie tylko w sferze obyczajowej, ale przede wszystkim dogmatycznej. Biskupi i kapłani zawiedli. Nie widać żadnych jaskółek, które zwiastowałyby odwrócenie tego szalonego, wręcz samobójczego pędu Kościoła ku przepaści. Natłok zalewających nas złych informacji może wzbudzić u katolików chęć pogrążenia się rozpaczy, ale poddanie się jej, byłoby tryumfem Lucyfera.
Hierarchiczny model Kościoła – wbrew temu, co otwarcie głosi Jean-Claude kard. Hollerich1 – wcale się nie wysłużył! Co więcej, hierarchiczne rządy w Kościele pochodzą z ustanowienia Bożego2! Kiedy zawodzą autorytety, hierarchia, muszą działać katolicy świeccy. Oczywiście nie mogą zastąpić hierarchii, która – zgodnie z insynuacjami Mario kard. Grecha musi zostać zastąpiona „Kościołem synodalnym”3 – nie może być przez nic ani nikogo zastąpiona. Nie chodzi o to, aby uzurpować sobie kompetencje, których się nie posiada; władza rządzenia, nauczania i uświęcania została przekazana przez Chrystusa jedynie apostołom i ich następcom: „Idąc na cały świat, opowiadajcie ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 28,5); „Ty jesteś Opoka […]. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; a cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebiosach, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebiosach” (Mt 16,19); nie wspominając już o różnych pouczeniach dla biskupów, które przekazuje w swoich listach do Tymoteusza czy Tytusa św. Paweł… Synod o synodalności jest próbą wdrożenia stanu permanentnej anarchii i pomieszania porządku między Kościołem nauczanym a nauczającym.
Zechciejmy zatem zobaczyć, jak działanie katolików, ich akcję (także tę ubraną w ramy instytucjonalne Akcji Katolickiej) rozumieli papieże początku XX w., a następnie zadajmy sobie trud odpowiedzi na pytanie: co katolicy świeccy mogą uczynić, aby przywrócić panowanie Chrystusa najpierw w naszych rodzinach, a następnie w całym społeczeństwie?
Bp Joseph Strickland z diecezji Tyler w Teksasie zareagował na film ukazujący skalę arogancji samozwańczych „bogów” ze Światowego Forum Ekonomicznego. Słynący z odważnych wypowiedzi hierarcha wezwał wszystkich chrześcijan do oporu przeciwko zorganizowanemu złu tzw. „Wielkiego Resetu”.
Brytyjski kanał The People’s Voice opublikował na YouTubie materiał na temat „boskich” aspiracji Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum – WEF). „Bóg umarł”, a WEF zyskuje „boskie moce” – tak prowadzący streścił aktualny przekaz Klausa Schwaba i jego satelitów, na czele z „prorokiem globalistów”, sodomitą Yuvalem Noahem Hararim.
Wśród kompilacji wypowiedzi widzimy przewodniczącego WEF, Klausa Schwaba, jak bez ogródek relacjonuje w jednym z wywiadów, jak udało mu się zinfiltrować połowę rządów na świecie, które wykonują agendę jego forum. – Ci tyrani stają się teraz aroganccy i przekonani o własnym sukcesie. Nie ukrywają się już więcej w cieniu, pociągając za sznurki zza kurtyny – komentuje narrator filmu.
Pojawiły się w nim również fragmenty wypowiedzi Harariego, m. in. jak komentował swoją książkę, w której stwierdził, że „Bóg umarł, tylko trudno mu się pozbyć ciała”. O cokolwiek temu szaleńcowi chodziło, to istotne słowa padły później, gdy stwierdził, że to Światowe Forum Ekonomiczne „zyskuje teraz boskie moce” i będzie ono „awansowało ludzi na bogów”.
Materiał brytyjskiego medium udostępnił na swoim Twitterze bp Joseph Strickland. Każdy wierzący chrześcijanin powinien energicznie to potępiać. Głosy Światowego Forum Ekonomicznego wypowiadają bluźnierstwa przeciwko Bogu Wszechmogącemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, i muszą być potępione. Musimy na każdym kroku stawiać opór im oraz złu „wielkiego resetu” – napisał hierarcha.
Metropolita szczecińsko-kamieński podziękował w Boże Narodzenie kapłanom swojej archidiecezji za nieuleganie propagandzie strachu i niepoddawanie się naciskom wymuszającym segregację wiernych, tak by „wszyscy ludzie dobrej woli zawsze byli sobie równi” w obecności Nowonarodzonego Zbawiciela.
„Obecny Czas jest dość szczególny. Wielu mówi, że jest to wyjątkowo trudny Czas z racji na kontekst pandemii, z którą związany jest obowiązek osobistego weryfikowania wielu dodatkowych okoliczności i rozumnego ich oceniania, również w wymiarze pastoralnym, aby dokonywane przez nas wybory i podejmowane decyzje pozostawały w pełni rozumne i wolne, a jednocześnie by było to świadome pełnienie woli Pana” – napisał abp Dzięga w specjalnym liście do kapłanów.
„Szczególnie chcę Wam dziękować za to, że – w pokoju serca – nie ulegacie pewnym naciskom tzw. segregacyjnym, bo przy Żłobku Narodzonego wszyscy ludzie dobrej woli zawsze byli sobie równi. Było to w niejednym już pokoleniu bardzo istotne świadectwo, o czym śpiewamy też w kolędach, np.: Anieli grają, króle witają, pasterze śpiewają, bydlęta klękają …” – podkreślił.
Słowa metropolity nie spodobały się lokalnej „Wyborczej”, która poinformowała o całej sprawie. Medium na co dzień nieprzychylne katolikom i Kościołowi, lamentuje, że hierarcha nie przypomniał o przestrzeganiu przepisów sanitarnych oraz nie położył nacisku na zachęcanie do szczepień. Zdaniem gazety, hierarcha apelując o pozostawienie wody święconej w kościołach „lekceważy pandemię”, a nazywając patogen „małym wirusem w koronie”, „kpi” z zagrożenia.
Samo odbieranie podstawowych praw obywatelskich w oparciu o rozwiązania wykazujące znikomą skuteczność w zatrzymywaniu łańcucha zakażeń, zdaniem gazety nie zasługuje na określenie „segregacji sanitarnej”. Stosując ten termin, abp. Dzięga wymieniony został w gronie „antyszczepionkowców, ludzi, którzy nie wieżą [pisownia oryginalna – red.] w pandemię koronawirusa, tzw. foliarzy, czyli wierzących w teorie spiskowe (np., że pandemię wymyślili Żydzi, aby się na niej wzbogacić)”.
W obliczu kryzysu musimy wykorzystać Adwent dla przygotowania się na próby, które nas czekają – Abp Viganò
„Szukaj, mówi, sługi Twego, bo nie zapomniałem Twoich przykazań [Ps 118:176]. Przyjdź więc, Panie Jezu, szukać Twego sługi, szukać Twych zmęczonych owiec; przyjdź, Pasterzu, szukać, jak Józef szukał owiec [Rdz 37,14]. Twoje owce błądziły, gdy Ty się zatrzymywałeś, gdy Ty byłeś w górach. Zostaw dziewięćdziesiąt dziewięć owiec Twoich, a przyjdź szukać tej, która się zabłąkała [Mt 18,12 i nast.] Przyjdźcie bez psów, przyjdźcie bez złoczyńców, przyjdźcie bez najemnika, który nie wie, jak przejść przez drzwi [J 10,1-7]. Przyjdź bez pomocnika, bez posłańca. Od dawna czekam na Twoje przyjście. Wiem bowiem, że przyjdziesz, bo nie zapomniałem Twoich przykazań [Ps 118″176]. Przyjdź nie z rózgą, lecz z miłością i w duchu łagodności [1 Kor 4,21].” Święty Ambroży, Expositio Psalmi CXVIII, 22, 28.[1]
Święty czas Adwentu jest instytucją starożytną, a wzmianki o nim znajdujemy już od około V wieku, jako o momencie Roku Liturgicznego przeznaczonym na przygotowanie uroczystości Narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa secundum carnem. Istotnie, Adwent wyznacza początek Roku Liturgicznego, pozwalając nam wykorzystać tę okazję, by ze świętymi postanowieniami podążać za głosem Kościoła.
Dyscyplina pokuty i postu w czasie Wielkiego Postu, przygotowująca do Wielkanocy, jest z pewnością pochodzenia apostolskiego, podczas gdy ta w expectatione Domini pochodzi od tej pierwszej i jest przez nią inspirowana, stając się z biegiem wieków mniej sztywna, aż do wstrzemięźliwości tylko w niektóre dni tygodnia. „To prawda, że święty Piotr Damian, w jedenastym wieku, nadal przypuszczał, że post adwentowy trwa czterdzieści dni, i że święty Ludwik, dwa wieki później, nadal przestrzegał go w tej mierze, ale być może ten święty król praktykował go w ten sposób z powodu szczególnej pobożności.”[2] Słabość współczesnych pokoleń skłoniła matczyną mądrość Kościoła do złagodzenia rygorystycznych dyscyplin dawnych czasów, nie przeszkadzając w ich dobrowolnym praktykowaniu, ale być może obecna sytuacja skłania nas do uznania za stosowne – właśnie dlatego, że nie są narzucone – praktykowania zwyczajów naszych przodków w posłuszeństwie kościelnemu nakazowi.
Liturgia okresu Adwentu zawdzięcza Św. Grzegorzowi Wielkiemu nie tylko teksty oficjum i Mszy, ale także same kompozycje monodii liturgicznej (cantus planus). Starożytna tropa Sanctissimus namque, która wprowadza Introit Ad te levavi z pierwszej niedzieli Adwentu, przypomina o natchnieniu Świętego Papieża przez Ducha Świętego, który ukazał się w postaci gołębicy.[3] Początkowe sześć tygodni, a następnie pięć, skrócono do czterech między końcem IX w. a początkiem X w., co oznacza, że obecny sposób praktykowania ma co najmniej tysiąc lat. Kościół ambrozjański nadal utrzymuje sześć tygodni, w sumie czterdzieści dwa dni, wzorując się na Wielkim Poście.
Wśród pierwszych autorów homilii na temat Adwentu znajduje się Św. Ambroży, Doktor i Ojciec Kościoła. Właśnie modlitwą, którą znajdujemy w Komentarzu do Psalmu 118, chciałbym rozpocząć to rozważanie. Incipit tej modlitwy brzmi: Quaere, inquit, servum tuum. Jak sami widzicie [przyp. 1, poniżej], cały tekst jest poprzetykany cytatami z Pisma Świętego: nie po to, aby popisać się znajomością Biblii, którą Święty Biskup Mediolanu z pewnością posiadał, ale z powodu tego zrozumienia Słowa Bożego, które jest owocem intymnej i żywotnej dla duszy wytrwałości, tak jak powietrze jest niezbędne do oddychania. Ambroży mówił i pisał używając słów świętego Autora nie po to, by plagiatować mądrość Bożą, ale dlatego, że uczynił je tak bardzo własnymi i powtarzał je po kolei niemal bezwiednie.
Kiedy sięgamy do pism Świętych, możemy czuć się, jako ludzie świeccy, w pewien sposób zdezorientowani lub zagubieni; ale jeśli mamy łaskę zjednoczenia się z modlitwą liturgiczną poprzez uczestnictwo we Mszy Świętej i odmawianie Boskiego Oficjum w tradycyjnej formie, zauważamy, że to głos samego Kościoła towarzyszy nam w tej medytacji nad Pismem Świętym, już od Zaproszenia na Jutrznię. Dotyczy to również liturgii adwentowej: Regem venturum Dominum, venite adoremus, śpiew pierwszej modlitwy, intonowanej w środku nocy w oczekiwaniu na wschód prawdziwego, niezwyciężonego Słońca. Po tym uroczystym wezwaniu do adoracji Boskiego Króla następuje początek księgi proroka Izajasza, brzmiący jak surowe upomnienie dla Jego ludu:
2 Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu, bo Pan przemawia: «Wykarmiłem i wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie.
3 Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie».
4 Biada ci, narodzie grzeszny, ludu obciążony nieprawością, plemię zbójeckie, dzieci wyrodne! Opuścili Pana, wzgardzili Świętym Izraela, odwrócili się wstecz.
5 Gdzie was jeszcze uderzyć, skoro mnożycie przestępstwa? Cała głowa chora, całe serce osłabłe;
6 od stopy nogi do szczytu głowy nie ma w nim części nietkniętej: rany i sińce i opuchnięte pręgi, nie opatrzone ani przewiązane, ni złagodzone oliwą[2].
Objawienie proroka ukazuje oburzenie Pana na niewierność Jego ludu, uporczywie buntującego się przeciwko Jego świętemu Prawu. Jednak dosłownemu, czyli historycznemu[4] sensowi fragmentu Izajasza dotyczącego Żydów towarzyszy sens moralny, czyli dotyczący tego, co my mamy czynić. To do nas zatem zwraca się Majestat Boga: „Bo Pan przemówił” (tamże, 2), aby nas jeszcze raz upomnieć, ukazać nam nasze zdrady, pobudzić do nawrócenia.
Tak więc, gdy prosimy Pana, aby nas wybawił de ore leonis et de profundo lacu, uświadamiamy sobie, jak mało zasługujemy na Boże Miłosierdzie, jak niegodni jesteśmy Jego litości i jak bardzo zasługujemy na Jego kary. Deus, qui culpa offenderis, pœnitentia placaris... Do prostytucji – jak je nazywa Pismo Święte – w które popadli Żydzi, dołączyły się teraz nowe i o wiele gorsze prostytucje, nie ze strony ludu, któremu obiecano Mesjasza, ale ludu, który narodził się z Jego boku, Mistycznego Ciała samego Odkupiciela; a dokładnie z tego rodzaju, który nazywa się katolikami, ale który przez swoją niewierność hańbi Oblubienicę Baranka, jako członkowie zarówno uczącego się, jak i nauczającego Kościoła.
Nowy Izrael okazał się nie mniej buntowniczy niż stary, a nowy rzymski Sanhedryn jest nie mniej winny niż ci, którzy uczynili złotego cielca i ofiarowali go dla adoracji Żydów. Jeśli więc prorok grozi straszliwymi plagami tym, którzy byli nieposłuszni Panu, nie widząc nadchodzącego Mesjasza, to o ileż większe muszą być słowa proroka „czasów ostatecznych” w świetle buntu ludzkości odkupionej krwią tego Boskiego Mesjasza, ludzkości, która mogła zobaczyć wypełnienie się proroctw i Wcielenie Drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej?
W dramatycznym kryzysie, który od sześćdziesięciu lat dotyka Kościół Chrystusowy, a który dziś objawia się w całej swej powadze, pusillus grex [mała trzódka] prosi swego Pana o ratunek dla zbłąkanej ludzkości, gdy zepsucie i apostazja przeniknęły nawet do świętego przybytku i aż do najwyższego Tronu. A jest to pusillus [małe], ponieważ większość tych, którzy zostali odrodzeni w chrzcie i w ten sposób zasłużyli na miano „synów Bożych”, codziennie zaprzecza obietnicom tego chrztu, pod przewodnictwem najemników i fałszywych pasterzy.
Pomyślmy, jak wielu wiernych zostało wychowanych w całkowitej ignorancji podstaw wiary, mimo że uczęszczali na katechezę, jest przesiąkniętych heretyckimi doktrynami filozoficznymi i teologicznymi, przekonanych, że wszystkie religie są równoważne; że człowiek nie jest zraniony grzechem pierworodnym, lecz z natury dobry. Że państwo musi ignorować prawdziwą religię i tolerować błąd; że misją Kościoła nie jest wieczne zbawienie dusz i ich nawrócenie do Chrystusa, lecz ochrona środowiska i bezkrytyczne przyjmowanie imigrantów. Pomyślcie o tych, którzy, choć spełniają swój niedzielny obowiązek, nie wiedzą, że Ciało, Krew, Dusza i Bóstwo naszego Pana są zawarte w Hostii świętej, i myślą, że jest ona tylko symbolem. Pomyślcie o tych, którzy są przekonani, że skrucha wobec samych siebie wystarcza, by przystąpić do Komunii, nie pamiętając o mękach, jakie wiszą nad tymi, którzy niegodnie przyjmują Ciało i Krew Pańską. Pomyślcie o kapłanach, zakonnikach, wszystkich siostrach i mnichach, którzy wierzą, że Sobór przyniósł powiew odnowy w Kościele, lub sprzyjał znajomości Pisma Świętego, lub umożliwił świeckim zrozumienie liturgii, do tej pory ignorowanej przez masy i zazdrośnie strzeżonej przez kastę sztywnych i nietolerancyjnych eklezjastów. Pomyślmy o tych, którzy widzieli w nim niezniszczalną latarnię morską przeciw ciemnościom świata, solidną i nie do zdobycia twierdzę w obliczu napaści „nowoczesnej” mentalności, szerzącej się niemoralności, twierdzę obrony życia od jego poczęcia do naturalnego końca.
Wreszcie, pomyślcie o nieposkromionej satysfakcji wrogów Chrystusa, gdy widzą, jak Jego Kościół pada przed światem, przed ideologiami śmierci, bałwochwalstwem państwa, władzy, pieniędzy, mitami fałszywej nauki; Kościół skłonny zaprzeczyć swemu chwalebnemu dziedzictwu, zafałszować wiarę i moralność, których nauczył go nasz Pan, zepsuć liturgię, by zadowolić heretyków i sekciarzy. Nawet najdziksze fantazje najgorszego masona nie mogły mieć nadziei na spełnienie się okrzyku Voltaire’a: Écrasez l’infame! [Zmiażdżyć ohydę!]
W Adwencie znajdujemy się symbolicznie u bram świątyni, podobnie jak w Środę Popielcową w okresie Wielkiego Postu, i z daleka obserwujemy to, co dzieje się na ołtarzu. Tutaj narodziny Króla Izraela, a tam Jego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie. Zrozummy jako poszczególni wierni i jako część Kościoła, że musimy dokonać rewizji naszych sumień, zanim zostaniemy dopuszczeni do świętego miejsca. Możemy zbliżyć się do oddania czci Królowi królów, Panu panów tylko wtedy, gdy zrozumiemy, z jednej strony, nieskończone Dobro, które zostało nam ofiarowane w żłóbku, a z drugiej strony, naszą absolutną niegodność, której koniecznie musi towarzyszyć przerażenie naszymi grzechami, ból z powodu nieskończonego obrażenia Boga i pragnienie naprawienia wyrządzonego zła poprzez pokutę i dobre uczynki.
Musimy ponadto zrozumieć, że jako żyjący członkowie Kościoła ponosimy również zbiorową odpowiedzialność za winy innych wiernych i naszych Pasterzy; a jako obywatele ponosimy odpowiedzialność za publiczne winy rządzących. Jeśli bowiem Świętych obcowanie pozwala na wspólnotę z oczyszczającymi się duszami i zasługami błogosławionych dusz w niebie, tym bardziej powinniśmy równoważyć „obcowanie złych”, które sprawia, że skutki ich złych czynów spadają na bliźnich, a zwłaszcza na ludzi, którzy są nieprzyjaciółmi Boga.
„Przyjdźcie do mnie, ci, których dręczy atak groźnych wilków” – woła św. Ambroży. „Przyjdźcie do mnie, ci, którzy zostali wygnani z raju i których rany już dawno przeniknęły trucizny węża, ci, którzy w górach błądzili z dala od Twoich stad”.
Zaczynamy sobie uświadamiać, że jesteśmy oblegani przez wilki drapieżne: przez tych, którzy sieją błąd, przez tych, którzy psują moralność, przez tych, którzy szerzą śmierć i rozpacz, przez tych, którzy chcą nas zabić w duszy, zanim jeszcze zabiją nas w ciele. Zrozumieliśmy, jak płytcy, niemądrzy i dumni byliśmy, pozwalając się zwieść fałszywym obietnicom świata, ciała i diabła. Jak nieprawdziwe były słowa tych, którzy od czasu wygnania naszych Pierwszych Rodziców wciąż powtarzają te same pokusy, wykorzystują nasze słabości, naszą dumę i nasze wady, aby nas upodlić i pociągnąć za sobą do piekła. Zapomnieliśmy, że zostaliśmy wyrzuceni z ziemskiego raju, że nosimy ślady jadowitego żądła węża, że zgrzeszyliśmy porzucając bezpieczne pastwisko prawdziwej Wiary, aby dać się uwieść światu, ciału, diabłu.
Gdybyśmy bowiem żyli świadomi naszego grzechu pierworodnego – który jest także winą zbiorową i dziedziczną – oraz wszelkiego zła, które popełniamy i na które pozwalamy; gdybyśmy rozważali naszą niezdolność do zbawienia się, z wyjątkiem nadprzyrodzonej pomocy, której Bóg udziela nam przez łaskę; gdybyśmy przekonywali samych siebie, że wiele z naszych czynów jest poważnymi wykroczeniami przeciwko Majestatowi Boga i że zasługujemy na to, by zostać zmieceni z powierzchni ziemi w sposób o wiele gorszy niż to, co spotkało mieszkańców Sodomy i Gomory, wtedy nie potrzebowalibyśmy nawet Dobrego Pasterza, by przyszedł nas szukać, porzucając dziewięćdziesiąt dziewięć owiec bezpiecznie w górach, gdzie „nie mogą ich zaatakować wygłodniałe wilki”.
Święty biskup dodaje: „Przyjdźcie bez psów, przyjdźcie bez złoczyńców, przyjdźcie bez najemnika, który nie wie, jak przejść przez drzwi. Przyjdźcie bez pomocnika, bez posłańca”, ponieważ psy, złoczyńcy i najemnicy przemijają, przeznaczeni są na zgubę, do rozproszenia się pod wpływem tchnienia, które wychodzi z ust Boga, nawet jeśli w tej chwili wydaje się, że świat należy do nich. „Przyjdź więc i szukaj owiec swoich, nie przez sługi, nie przez najemników, ale przez Ciebie osobiście”.
Niewierni słudzy zachęcają nas, byśmy byli „odporni” i „inkluzywni”, byśmy słuchali „krzyku Matki Ziemi”[5], byśmy poddali się szczepieniu surowicą sporządzoną z abortowanych płodów; najemnicy, „cujus non sunt oves propriæ” (…) rozpraszają nas, porzucają, nie odpędzają wściekłych wilków i nie karzą złych, lecz raczej ich zachęcają.
Dlaczego więc Pan powinien przyjść? Dlaczego możemy Go prosić: „Przyjdź osobiście”? Św. Ambroży odpowiada w modlitwie, cytując psalmistę: „Nie zapomniałem bowiem Twoich przykazań” (Ps 118:176). Nasze posłuszeństwo woli Bożej znajduje doskonały odpowiednik – i boski przykład – w posłuszeństwie odwiecznego Syna Ojca z całej wieczności, który zgodził się wcielić, cierpieć i umrzeć dla naszego zbawienia: „Potem rzekłem: Oto przychodzę: w księdze napisano o mnie: abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10,7). Pan przychodzi w posłuszeństwie Ojcu, a my musimy oczekiwać na Jego przyjście, będąc posłuszni woli Trójcy Świętej, „bo nie zapomniałem przykazań Twoich.”
Powodem, dla którego możemy być pewni, że Pan przyjdzie po nas, wybawiając nas od napaści wilków i podstępnego wpływu złoczyńców i płatnych zabójców, jest to, że nie możemy zapomnieć o tym, co nam nakazał; nie możemy zająć Jego miejsca, decydując, co jest dobre, a co złe; nie wolno nam iść za tłumem w przepaść dla ludzkiego szacunku, z powodu tchórzostwa lub współudziału, ale pozostać jak dziewięćdziesiąt dziewięć owiec na bezpiecznych pastwiskach Kościoła świętego, „bo wilki drapieżne nie mogą ich zaatakować, dopóki są w górach”, bliżej Boga, będąc oderwanymi od rzeczy ziemskich.
Ponadto musimy zachować świętą pokorę, uznając się za grzeszników: „chodźcie i szukajcie jednej owcy, która zbłądziła”, bo „Ty sam jesteś w stanie zawrócić zbłąkaną owcę i nie zasmucisz tych, od których się odłączyła”, to znaczy katolików wszystkich czasów, którzy pozostali wierni, bezpieczni od wilków na wysokich pastwiskach. „I oni też będą się radować z powrotu grzesznika”.
Św. Ambroży kontynuuje swoją modlitwę bardzo głębokim i wymownym wyrażeniem: „Przyjmij mnie w ciele, które upadło w Adamie. Przyjmij mnie nie od Sary, ale od Maryi, abym był nie tylko dziewicą nietkniętą, ale dziewicą odporną, dzięki działaniu łaski, na wszelką zmazę grzechu.” W Świętej Maryi, Sancta Virgo virginum, znajdujemy Pośredniczkę wszystkich łask; w Niej, najczystszym stworzeniu, wcieliło się Odwieczne Słowo Boże, z Niej narodził się dla świata Zbawiciel; przez Nią zostaliśmy przedstawieni Jej Boskiemu Synowi, a dzięki Jego zasługom możemy być przyjęci „w ciele, które upadło w Adamie”, na mocy Łaski, która przywraca nas do przyjaźni z Bogiem. Bardzo to trafna inspiracja do medytacji, gdy przygotowujemy się do świętego Narodzenia Pańskiego.
Ale jest jeszcze jedno bardzo ważne rozważanie, które św. Ambroży pozostawia na koniec swojej oracji: „Prowadźcie mnie przez Krzyż, który daje zbawienie wędrowcom, w którym jedynie jest odpoczynek dla strudzonych, w którym jedynie wszyscy, którzy umarli, będą żyć”. Wszystko obraca się wokół Krzyża Chrystusa, wznosi się on w czasie i wieczności jako znak sprzeciwu, przez który pamiętamy, że jest on narzędziem Odkupienia, zbawienia dla błądzących, odpoczynku dla zmęczonych, życia dla umierających.
XIV-wieczna miniatura Pacino di Buonaguida [6] przedstawia bardzo rzadki i wysoce symboliczny obraz: Pana wspinającego się na krzyż po drabinie – scala virtutum – dla podkreślenia gotowości Jego ofiary i „paradoksu” Jego dwoistej natury. W XVII-wiecznej ikonografii znajdujemy powtarzający się obraz Dzieciątka Jezus śpiącego na krzyżu[7], co stanowi wyraźną aluzję do Bożej miłości i ofiary Chrystusa. Boże Narodzenie i Wielkanoc są ze sobą nierozerwalnie związane; dlatego też, przygotowując się do Narodzin Zbawiciela, musimy zawsze kontemplować centralne miejsce i prawdziwy punkt oparcia, jakim jest Krzyż, na którym spoczywa Dzieciątko Jezus i na który wstępuje, po mistycznej drabinie, Niepokalany Baranek. To właśnie tam musimy dotrzeć, ponieważ tylko na Krzyżu, w pogoni za Panem, odnajdujemy zbawienie: „I rzekł do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23).
„Veni, ut facias salutem in terris, in coelo gaudium„: „Przyjdź i dokonaj zbawienia na ziemi, radości w Niebie”. Niech to będzie nasze wezwanie w świętym czasie Adwentu, aby przygotować się duchowo na próby, które nas czekają.
+Carlo Maria Viganó, Arcybiskup
I Niedziela Adwentu
tłum. Sławomir Soja
Przypisy
[1] “Quaere, inquit, servum tuum, quoniam mandata tua non sum oblitus. Veni ergo, Domine Jesu, quaere servum tuum, quaere lassam ovem tuam; veni, pastor, quaere sicut oves Joseph. Erravit ovis tua, dum tu moraris, dum tu versaris in montibus. Dimitte nonaginta novem oves tuas, et veni unam ovem quaerere quae erravit. Veni sine canibus, veni sine malis operariis, veni sine mercenario, qui per januam introire non noverit. Veni sine adjutore, sine nuntio, jam dudum te expecto venturum; scio enim venturum, quoniam mandata tua non sum oblitus. Veni non cum virga, sed cum caritate spirituque mansuetudinis.” – Święty Ambroży, Expositio Psalmi CXVIII, 22, 28.
[2] Dom Prosper Guéranger, L’Anno liturgico, I. Avvento – Natale – Quaresima – Passione, trad. it. P. Graziani, Alba, 1959, s. 21-26.
[3] „Sanctissimus namque Gregorius cum preces effunderet ad Dominum ut musicum donum ei desuper in carminibus dedisset, tunc descendit Spiritus Sanctus super eum, in specie columbæ, et illustravit cor ejus, et sic demum exortus est canere, ita dicendo: Ad te levavi...”. Tropa do Introitu I Niedzieli Adwentu – por. https://gregobase.selapa.net/chant.php?id=4654.
[4] Littera gesta docet, quid credas allegoria, moralis quid agas, quo tendas anagogia (List uczy tego, co się stało, alegoria tego, w co trzeba wierzyć, morał tego, co trzeba czynić, anagogia celu, do którego trzeba dążyć) – Nicola di Lyra, Postilla in Gal., 4, 3.
Górny, Lisicki, Kratiuk: Czy Kościół w Polsce zgodzi się na nowe limity wiernych w kościołach?
Gospodarz programu „Ja, Katolik. Extra” Krystian Kratiuk, redaktor naczelny PCh24.pl, jak co tydzień zaproponował rozmówcom kilka gorących tematów dotyczących Kościoła polskiego i powszechnego. Wraz z Grzegorzem Górnym i Pawłem Lisickim sporo czasu w ramach najnowszej audycji poświęcił zaostrzonemu ostatnio reżimowi sanitarnemu wobec katolików.
Pierwsza kwestia podjęta przez uczestników programu dotyczyła ewentualnych skutków wprowadzonego przez rząd formalnego ograniczenia dopuszczalnego limitu wiernych w kościołach do 50 procent oraz spodziewanych reakcji naszego duchowieństwa na tę restrykcję.
– Trudno wypowiadać mi się za biskupów i za księdza arcybiskupa Gądeckiego, ale jeżeli miałby być konsekwentny i potwierdzić to, o czym ostatnio mówił, to jednak powinien zaprotestować przeciwko temu obostrzeniu – zauważył pisarz i publicysta Grzegorz Górny. Zwrócił on też uwagę, że decyzja polskich władz nie zapadła w próżni. Podobne obostrzenia obserwujemy bowiem także w kolejnych krajach Europy. Co ciekawe, zarówno w tych, w których rządzi prawica, jak i tych, w których stery władzy trzyma lewica.
Gość audycji „Ja, katolik. Extra” zwrócił uwagę, że jednym z państw obłożonych najbardziej surowymi rygorami sanitarnymi są Węgry Viktora Orbana, gdzie pracodawcy zobowiązani zostali do zmuszania zatrudnionych przez siebie osób do szczepień pod groźbami wysłania na bezpłatny urlop bądź nawet zwolnienia. W Austrii nałożono powszechny obowiązek przyjęcia zastrzyków a niechętni pozbawieni są elementarnych swobód. Na Łotwie niezaszczepieni wierni nie mogą wejść do kościołów zaś duchowni – pełnić funkcji kapłańskich.
– Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądać w Polsce. Do tej pory władze wydają się trwać w rozkroku. Nie ma tak radykalnego reżimu sanitarnego jak w innych krajach i tak dużego nacisku na władze Kościoła. Tym niemniej obostrzenia obowiązujące od 1 grudnia będą wymagały jakiegoś zdania polskich biskupów – ocenił Grzegorz Górny.
Z kolei Paweł Lisicki, pisarz i redaktor uważa, iż nowe rozporządzenie dotyczące limitu 50 procent wiernych w kościołach jest praktycznie niemożliwe do spełnienia, podobnie jak inne tego rodzaju ograniczenia.
– Bardzo chwalę ministra zdrowia i pana Mateusza Morawieckiego, że wydają kolejne rozporządzenia, które na szczęście są niewykonalne. To „doskonały” sposób uprawiania polskiej polityki: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek– ironizował szef redakcji tygodnika „Do Rzeczy”. Uczestnik internetowej debaty docenił postawę naszego społeczeństwa, bardzo opornie traktującego wszelkie totalitarystyczne zapędy władz administracyjnych.
– Na tle kompletnego szaleństwa, które ogarnęło sporą część Europy, w tym również tę naszą, to jest wielki polski sukces. No, może w mniejszym stopniu obydwu panów, o których wspomniałem, a przede wszystkim sukcesem polskiego społeczeństwa konserwatywnego, katolickiego – stwierdził.
–Gdyby nie nastroje panujące w tych grupach, zdecydowanie niechętne przymusowi i które mogłyby pociągać za sobą straty polityczne dla pana premiera i pana ministra zdrowia, to oni działaliby całkiem inaczej. Nie byłoby mowy o 50 procentach w kościele, tylko kilka osób bądź kilkanaście. Albo też znaleźlibyśmy się na tej samej drodze co takie państwa jak Austria. To przypadek skrajny, bo nie tylko nie można tam normalnie funkcjonować, ale od lutego przygotowany jest pełen nakaz szczepień, co skutkowałoby karami grzywien w stosunku do osób, które szczepić by się nie chciały, i karą więzienia, co jest absolutnym horrorem. W środku Europy powstaje reżim sanitarny na pełną skalę a ludzie, którzy się do niego nie zastosują, będą karani więzieniem – podkreślił Paweł Lisicki.
Redaktor naczelny „Do Rzeczy” wyraził nadzieję, że Polska nie podda się presji, jakiej poddane zostały poszczególne kraje. Wszystko bowiem wskazuje na to, że nasza katolicka, konserwatywna tożsamość chroni nas jak dotychczas przed obraniem modnego dzisiaj kursu na zamordyzm.
Redaktor Krystian Kratiuk zachęcił także swych gości do podzielenia się refleksjami na takie tematy jak rzekomy antysemityzm świętej siostry Faustyny oraz świętego Maksymiliana Kolbe, a także uczelniane postępowanie wszczęte przez KUL z powodu prowokacyjnych wypowiedzi księdza profesora Alfreda Wierzbickiego.