Andrzej Duda złożył deklarację w Dubaju. „Atom jest przyszłością”. DUREŃ, marionetka. Ale gada, bo go nakręcili.

[ DUREŃ, marionetka.. To już ode mnie, fizyka rozszczepienia. MD]

Andrzej Duda złożył deklarację. „Atom jest przyszłością”

pch24.pl/andrzej-duda-atom-jest-przyszloscia

(PAP/Radek Pietruszka)

Atom jest przyszłością. W centrum polityki klimatycznej musi stać człowiek – jego bezpieczeństwo, zdrowie, jakość życia. Temu ma służyć racjonalny proces przechodzenia na wydajne i niskoemisyjne źródła energii. Dokładnie takie jak atom – powiedział prezydent Andrzej Duda w Dubaju. Polityk przyjął deklarację o potrojeniu mocy wytwórczej energii jądrowej w skali globalnej do 2050 r.

Polski prezydent, który bierze udział w konferencji klimatycznej COP28 w Dubaju, podkreślił, że atom jest przyszłością czystej, bezpiecznej i stabilnej energii i przyszłością sprawiedliwej transformacji energetycznej.

„Bez energii jądrowej nie uda się zrealizować ambitnych planów klimatycznych, które wszyscy sobie stawiamy. Ochronić naszej planety” – powiedział Andrzej Duda.

Dlatego – jak zaznaczył – tak ważna jest przyjęta w sobotę deklaracja. „Potrojenie mocy wytwórczej energii jądrowej do 2050 roku, zwiększenie i ułatwienie finansowania budowy elektrowni jądrowej, promowanie energii nuklearnej jako czystej energii – to ważne zobowiązania, pod którymi jako prezydent Polski z pełnym przekonaniem się podpisuję” – oświadczył.

Deklarację przyjęło ponad 20 państw; oprócz Polski są to m.in. Francja, Stany Zjednoczone, Rumunia, Finlandia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kanada, Szwecja, Bułgaria.

Sygnatariusze zobowiązali się do współpracy na rzecz realizacji globalnego celu potrojenia mocy energii jądrowej do 2050 r., podejmowania działań wewnętrznych w celu zapewnienia, że elektrownie jądrowe są eksploatowane w sposób odpowiedzialny, zgodnie z najwyższymi standardami bezpieczeństwa, zrównoważonego rozwoju, zabezpieczeń i nieproliferacji oraz do odpowiedzialnego, długoterminowego gospodarowania zużytym paliwem, a także do mobilizowania inwestycji w energię jądrową, w tym również innowacyjnych mechanizmów finansowych.

Duda zaznaczył, że Polska, choć nie posiada jeszcze swoich elektrowni jądrowych, intensyfikuje od kilku lat Program polskiej energetyki jądrowej. Wskazał, że trwają już zaawansowane prace nad budową naszej pierwszej elektrowni, która ma powstać do 2033 roku, a którą wybuduje należąca do państwa firma Polskie Elektrownie Jądrowe we współpracy z amerykańskimi koncernami Westinghouse i Bechtel.

„Polska prowadzi proces wyboru lokalizacji i technologii pod budowę drugiej elektrowni jądrowej w naszym kraju. Pragnę podkreślić naszą otwartość na rozmowy o współpracy ze wszystkimi państwami reprezentującymi podobne podejście do kwestii rozwoju energetyki jądrowej” – dodał.

„Ruszyły także prace nad rozpoczęciem budowy kolejnej elektrowni jądrowej w oparciu o silną, sformalizowaną współpracę polskich podmiotów: pozostającej w rękach skarbu państwa PGE S.A. oraz prywatnej ZE PAK, a także koreańskiego koncernu KHNP. W ostatnich dniach polskie ministerstwo klimatu wydało decyzję zasadniczą, która pozwala przejść do kolejnego etapu uzyskiwania decyzji i pozwoleń. Będziemy te ważne inwestycje wspierać” – mówił polski prezydent.

Podkreślił, że uzupełnieniem pełnoskalowych elektrowni jądrowych mogą być reaktory mniejsze i przyznał, że nasz kraj ma ambicje być europejskim liderem w budowie małych reaktorów jądrowych – SMR.

[To wyjątkowo głupie oświadczenie. Chce, byśmy byli królikami doświadczalnymi nie sprawdzonej prze4z projektantów, ale na pewno droższej technologii. . MD

„W COP28 uczestniczy polska firma ORLEN Synthos Green Energy, która zamierza zbudować reaktory w technologii SMR. Współpracuje przy tym projekcie z firmami ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Jestem zadowolony, że rozpoczyna współpracę także z firmą ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Emirates Nuclear Energy Corporation. ZEA, czyli gospodarze naszego szczytu klimatycznego, właśnie ukończyły budowę swojej pierwszej, wielkiej elektrowni jądrowej. To pokazuje najlepiej, że energetyka jądrowa ma przyszłość na całym świecie” – ocenił prezydent. Docenił też działania Stanów Zjednoczonych na rzecz rozwoju wielko- i małoskalowej technologii jądrowej.

„Atom jest przyszłością. Pokazaliśmy to także na forum Unii Europejskiej, skutecznie zabiegając o włączenie energii jądrowej do Net-Zero Industry Act. Zaledwie dwa tygodnie temu Parlament Europejski uwzględnił w niej także atom. Zabiegaliśmy o to jako Polska bardzo mocno. To sukces wielu państw członkowskich z panem prezydentem (Francji) Emmanuelem Macronem na czele” – oświadczył.

[“Atom” ma też przeszłość, dyletancie. MD]

W ocenie prezydenta Dudy potrzebne są kolejne zdecydowane kroki w kwestii wsparcia energetyki jądrowej w ramach Unii Europejskiej. Zapowiedział, że jednym z priorytetów polskiej prezydencji w UE w pierwszym półroczu 2025 roku będzie sprawiedliwa transformacja energetyczna ze szczególnym uwzględnieniem energii jądrowej.

„Sprawiedliwa transformacja [a cóż to za nowotwór językowy, marionetko?? Mirosław Dakowski] jest niezwykle istotna. Zgodziliśmy się co do tego podczas COP24, który miał miejsce w Polsce, w Katowicach. W centrum polityki klimatycznej musi stać człowiek – jego bezpieczeństwo, zdrowie, jakość życia. Temu ma służyć racjonalny proces przechodzenia na wydajne i niskoemisyjne źródła energii. Dokładnie takie jak atom” – powiedział Duda.

„Jeśli chcemy zrealizować ambitne cele klimatyczne, to musimy działać w kwestii rozwoju energii atomowej jeszcze odważniej, szybciej i skuteczniej! Pamiętajmy, że nie robimy tego dla siebie! Robimy to dla przyszłych pokoleń, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków. Nie mamy czasu, musimy działać teraz” – podkreślił prezydent.

Źródło: PAP/Aleksandra Rebelińska 

====================

Mail:

Jak pan może, panie profesorze, tak niesprawiedliwie pisać o naszym kochanym Panu Prezydencie!

Wyjaśniam i informuję:

Jeśli ktoś zdobył wykształcenie co najmniej na poziomie szkoły podstawowej, ale dla osób z nieuszkodzonym mózgiem [w odróżnieniu od tych, którzy zdobywali wiedzę w szkołach specjalnych], to rozumie argumenty przedstawiane przez specjalistów danej dziedziny i uczciwych popularyzatorów. A Duda, jak się wydaje, ich nie rozumie, może nie czyta? Określenie DUREŃ jest więc chyba właściwe?

Jeśli jednak odczytuje napisane dla niego dużymi literami zdania nieprawdziwe czy kłamliwe, to jest marionetką. Uprzejmie nie sugeruję, czyją. MD

Prezydent Ukrainy odznaczony Orderem Orła Białego

Prezydent Ukrainy odznaczony Orderem Orła Białego

  1. Strona główna
  2. Aktualności
  3. Ordery i odznaczenia
22__Andrzej_Agata_Duda_Wolodymyr_Zelenski_OOB_20230405_GJB_3845.jpg

05 kwietnia 2023

Postanowieniem Prezydenta RP Andrzeja Dudy, 

w uznaniu znamienitych zasług w pogłębianiu przyjaznych i wszechstronnych stosunków między Polską a Ukrainą, za rozwijanie współpracy na rzecz demokracji, pokoju i bezpieczeństwa w Europie oraz niezłomność w obronie niezbywalnych praw człowieka

odznaczony został

Orderem Orła Białego

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. 

https://www.facebook.com/plugins/video.php?t=0&show_text=false&href=https://fb.watch/jI-MV5FFrr/

Andrzej Duda zaznaczył podczas uroczystości, że Order Orła Białego jest najstarszym i najcenniejszym polskim odznaczeniem i jest wręczany wyjątkowym osobom, które swoim życiem, służbą publiczną, pracą dokonały wyjątkowych zasług dla Rzeczypospolitej, w szerokim znaczeniu, także w znaczeniu sąsiedztwa i tego, co ją otacza.

– Nie ma wątpliwości, że jest Pan, Panie Prezydencie, jesteś Wołodymirze, człowiekiem absolutnie wyjątkowym – podkreślił Prezydent RP. – Obserwując Twoją służbę dla Ojczyzny trudno ukryć łzy wzruszenia – dodał.

– Nie porzuciłeś ani Ukrainy, ani swoich Rodaków, obrońców ojczyzny w najtrudniejszej sytuacji, w jakiej się znaleźliście w historii Ukrainy, wobec agresji, która miała zniszczyć Wasze państwo, Wasz naród – mówił Andrzej Duda.

Prezydent zaznaczył, że postawa Wołodymyra Zełenskiego, w połączeniu z bohaterstwem ukraińskich żołnierzy uratowała Ukrainę. – Jesteś dzisiaj wzorem przywódcy państwa i narodu, ale także człowiekiem, który niezłomnie stoi na straży praw człowieka, praw obywatelskich, prawa do suwerenności, niepodległości, samostanowienia narodu – akcentował Andrzej Duda.

21__Andrzej_Agata_Duda_Wolodymyr_Zelenski_OOB_20230405_GJA_4255_1.jpg
22__Andrzej_Agata_Duda_Wolodymyr_Zelenski_OOB_20230405_GJB_3845.jpg
24__Andrzej_Agata_Duda_Wolodymyr_Zelenski_OOB_20230405_JS__9694.jpg

Dudy smalone, czyli siostra mnie zabije..

Wersja audio

Jerzy Karwelis

Wciąż trwa promocja mojej książki “Dziennik zarazy”. Wciąż można zamówić egzemplarze z dedykacją od autora. Link do zamówienia: https://siedmiorog.pl/dziennik-zarazy.html

Zaproszenie na wieczorek autorski w Warszawie, w dniu 12 lipca, o godz. 19.00 z, tyłu budynku teatru Komedia znajduje się tutaj. 

Siostra mnie zabije, bo go bezwarunkowo uwielbia. Chodzi o prezydenta Dudę. Nigdy z nią o powodach tego zachwytu nie rozmawiałem, bo trzeba dbać o utrzymanie minimum relacji. A siostra jest w tym temacie zadziorna i ma charakter po naszej marce – jest uparta w poglądach, do których sama (?) dochodzi. Ja prezydenta Dudę uważam za prezydenta nijakiego, który źle kończy swoją posługę. To, że był propisowski, to nie dziwota. To raczej oczywistość wynikająca z realnego kształtu III RP. Mamy – oczywiście przy zastrzeżeniu stałej plemienności polityki polskiej – dwa wyjścia: albo prezydent jest z obozu aktualnie rządzącego, i wtedy mamy układ, w którym ustrojowa rola prezydenta jest pomijalna, albo w przypadku gdyby prezydent pochodził z obozu przeciwnego rządowi, to mamy tu do czynienia z realną pokusą rozsadzania wszelkich inicjatyw, bo przy słabości pozycji prezydenta, ma on jednak jedną prerogatywę – destrukcyjną.

Oczywiście w tej sytuacji najlepszy byłby prezydent spoza tej wojenki polsko-polskiej, ale co zrobisz, jak się suwenir uparł i masz do wyboru zawsze któryś z powyższych wariantów. A taki pozaukładowiec, ba – bezpartyjny, byłby zbawieniem dla tego układu, bo tonowałby krawędzie plemiennych sporów o nieważne totemy i inaczej spriorytetyzował by politykę polską. Ale gdzie nam tam marzyć o tem.

I mieliśmy przez osiem lat układ wspólnej grupy krwi, słaby, szczególnie w drugiej kadencji. W pierwszej to się jakoś Duda pilnował, bo miał w perspektywie drugą kadencję i uważał, by nie podpaść swemu elektoratowi, nie tylko władzy Kaczyńskiego. Dlatego parę razy zawetował, w dodatku ewidentnie niekonstytucyjne ustawy. Co prawda większość takich baboli puścił, ale i tak więcej się stawiał niż Komorowski swojemu obozowi.

Końcówka tej kadencji to amok i dęcie w dudy. Widać, że świadomość niemożności kandydowania na trzecią kadencję wskazała prezydentowi inne priorytety. W dodatku przyszła wojna i poziom klepania Polski po plecach nabrał większej rangi, do której trzeba by się było załapać. A moim zdaniem takie są plany prezydenta Dudy – wygodna synekurka międzynarodowa. A – jak uczy przykład podobnych, zawiedzionych, ambicji innego prezydenta – Kwaśniewskiego – żeby takiego kopa międzynarodowego w górę otrzymać, trzeba się układać w głównym nurcie międzynarodowej polityki. A tę, w polskim paradygmacie, wyznaczają dziś Amerykanie. I im trzeba iść nie tylko na rękę, ale i antycypować i wręcz podkręcać ich oczekiwania. A w tym względzie Amerykanie wyznaczyli Polsce rolę wspomnianej przez niesławnie znikniętego rzecznika MSZ, „sługi narodu ukraińskiego”. I stąd już wywodzi się zrozumienie wszelkich działań prezydenta Dudy, który powoli zdaje się zapominać czyjego państwa jest głową.

Ostatni wywiad udzielony radiu Zet to już kompletna katastrofa. Pomijając całe to pitolenie o stanie wojennym, co to ma przestawić wybory, to główną kwestią stała się sprawa Rzezi Wołyńskiej i zbliżających się obchodów. Po odpowiedziach prezydenta widać o jaki elektorat się obecnie stara i nie zdaje się on być miedzy Odrą a Bugiem, ale jest znacznie mniej nieliczny, sprowadzony do kilkudziesięciu decydentów nad Potomakiem. Prezydent położył się w wywiadzie w tej kwestii ze trzy razy i to na amen, ujawniając odsłonięty brzuch swej własnej, bo nie narodowej, racji stanu. Pojedziemy po kolei.

Hmmm… mówienie księdzu Isakowiczowi, żeby się zajął tym, czym kapłan powinien się zajmować, to już jest walnięcie w dno. Do tej pory PiS bronił Kościóła i księży przed zarzutami „mieszania się do polityki”, uważając – i słusznie -, że Kościół swą wiekową obroną polskości zagwarantował sobie głos w politycznych sprawach. A tu nagle, że nie? To znaczy, że księża do kościołów, politycy do Sejmu, a… pasta do butów? Czyżbyśmy zatoczyli koło i wrócili do czasów komuny? Ksiądz Isakowicz jest akurat kapelanem rodzin wołyńskich i nawet jako kapłan, a nie obywatel, znajduje się ze swoją krytyką na miejscu. Okazało się jednak, że nie o czasie.

I nie trzeba było długo czekać, by wygrzebano z interentu, że podobne słowa o księżach wyraził piekłoszczyk Urban wspominając o śp. księdzu Jerzym Popiełuszce. Wszyscy (a może Duda nie) wiemy jak to się dla księdza skończyło. Ale – słowo, panie prezydencie, wylatuje ptakiem a wraca krową. Po czymś takim w pierwszej kadencji nie miałby Pan w ogóle lotu do startu w drugiej. Ale tu – jak dowiodłem – nie znajdują się już pańskie priorytety.

Drugi paw to… cytat z Kwaśniewskiego. Tak, to przecież Kwachu startował z hasłem: „Wybierzmy przyszłość!” I pan prezydent obecny powtarza je w kontekście wołyńskim. To może przypomnę, że prezydenta obóz bardzo się oburzył na takie stawianie sprawy. Że to kolejne, po Mazowieckim, postawienie grubej kreski, tym razem pod rachunkami sprywatyzowanej nomenklatury III RP. A teraz jakie rachunki, jakich krzywd będziemy przekreślać, tym razem nie obcą, ale własną dłonią? Gdzie ta symetria pomiędzy stronami? Gdzie ta wyższa racja, gumkująca już nawet nie krzywdy, ale pamięć o nich?  

Podzielam tu pogląd redaktora Łukasza Warzechy. Takie słowa to realny onucyzm. Zamilczanie tej sprawy, po to, by nie drażnić narodu w wojnie, przy krzewieniu banderyzmu na Ukrainie, jako wzorca walk niepodległościowych i aspiracji tożsamościowych roznieca tylko animozje pomiędzy naszymi narodami i JEST NA RĘKĘ Putinowi. Stanowczo nie na rękę byłoby spełnienie minimum postulatów Polaków i rodzin wołyńskich w szczególności. Za to to utrzymywanie tej hipokryzji fałszywej racji stanu utrzymuje niesnaski pomiędzy nami. W dodatku Polacy, jak zwykle, domagają się tylko gestów i nawet na to nie stać strony ukraińskiej, by je wykonać. Po wywiadzie Dudy, na Kremlu wystrzeliły korki od szampanów – kurs będzie kontynuowany, z wynikami jakie ostatnio przyszły w badaniu akceptacji obecności Ukraińców – dramatyczny spadek. I na to pracuje mocno państwo polskie, bo Polacy dali już swoją odpowiedź: solidarność dla uchodźców i niechęć do wykorzystywania rządowo uprzywilejowanej pozycji, przewyższającej nawet prawa obywatelskie Polaków.

Mieliśmy już dwie wypowiedzi odniesione do innych, źródłowych cytatów: Urbana i Kwaśniewskiego. Teraz pora na własną licencję poeticę prezydenta. Prezydent stwierdził, że nie jest zwolennikiem „latania z widłami” w tej sprawie. Chciałbym przypomnieć, że w tej sprawie, u jej zarania, kto inny z widłami latał. I nie była to żadna metafora, panie prezydencie. Jak można coś takiego pomyśleć, a co dopiero – powiedzieć?

Teraz, na zakończenie cytacik„W głównym holu Sejmu stoi wystawa przeciw homofobii, w przyziemiu ustawiono wystawę upamiętniającą Ofiary Wołynia.” Kto jest autorem tego wpisu? Ksiądz Isakowicz? Oszalały od smrodu ruskich onuc poseł Braun? Jakaś inna agentura? Nie, to pan – jeszcze wtedy nie prezydent – Andrzej Duda, data wpisu to 10 lipca 2013 roku. Tak, dzień przed rocznicą Rzezi Wołyńskiej, którą okrąglicę prezydent spędzi w Wilnie, na szczycie NATO. Wtedy, gdy ze swym obozem walczył o głosy, to była ważna sprawa, dziś jest sprawą kłopotliwą, zaś priorytety głowy państwa są gdzie indziej – na forum międzynarodowym. I to nie dlatego, że po 10 latach i 8 latach rządu PiS-u wszystko się w tej sprawie już załatwiło. Przeciwnie – wszystko chce się zamieść pod dywan. Bo my prowadzimy politykę wdzięczności wobec Ukrainy, która wobec nas prowadzi wyłącznie pragmatyczną politykę transakcyjną. Dziecko widzi, kto na tym lepiej wyjdzie.

Dziecko tak, ale prezydent – nie. Pewnie dlatego, że on osobiście wyjdzie na tym wcale nieźle.

PS. Siostra mnie zabije, na bank. Ale już nie mogłem: ósmy rok i wszystko jak krew w piach…

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Obrona Andrzeja Dudy. Mowa końcowa. Tak. Andrzej Duda jest transem.

Obrona Andrzeja Dudy. Mowa końcowa. Tak. Andrzej Duda jest transem.

CzarnaLimuzyna https://ekspedyt.org/2023/06/09/obrona-andrzeja-dudy-mowa-koncowa/

Czy Andrzej Duda jest politycznym transem? Pytanie może niektórych zaskoczyć, ale uważam, że należy skończyć z niedomówieniami, stawiając kropkę nad „i”. Tak. Andrzej Duda jest transem. Czy chodzi tylko o transatlantyckie wartości, które w sobie poczuł i od pewnego czasu identyfikuje się z nimi jako ktoś zupełnie inny niż przed pierwszą kampanią prezydencką? I tak i nie. Orientacja transatlantycka to tylko jeden z komponentów politycznej osobowości Andrzeja Dudy. Do tego dochodzi trans intelektualność, która emanuje z prawie każdego wystąpienia publicznego e-PAD-a.

Słowo trans intelektualność napisałem łącznie, ale słownik rozdzielił mi je na dwie części. Nie będę kopał się ze słownikiem, widocznie tak trzeba.

W psychologii słowo trans oznacza jeden z odmiennych stanów świadomości.

W filozofii transcendencja pochodzi od łacińskiego transcendens – przekraczający. W transcendencji może na przykład istnieć coś, co pozostaje poza zasięgiem poznawczym ludzkiego umysłu.

A co istnieje w transcendencji politycznej?

Na to pytanie można odpowiedzieć słuchając licznych wystąpień Andrzeja Dudy. Polecam wystąpienia związane z transgranicznością. Jak Szanowni Państwo widzą, znów pojawia się słowo „trans”. W tym przypadku chodzi o zniesienie granic, i bynajmniej nie o granicę przyzwoitości, bo ta została już dawno przekroczona jeszcze przed Bronisławem „Golemem” Komorowskim. Duda właściwie przyszedł na gotowe stąd przekraczanie granic w jego wykonaniu oraz w wykonaniu innych polityków PiS stało się płynne. Na przykład polska własność płynnie przechodzi na własność Ukrainy, podobnie jak kiedyś polski przemysł, który się rozpłynął. Osoby, które nie pamiętają aż tak zamierzchłych czasów odsyłam do annałów “Ministerstwa Przekształceń Własnościowych”. To autentyczna nazwa ówczesnego ministerstwa ściśle związana ze słusznym kierunkiem zrównoważonego niedorozwoju Polski. Dziś “mądrość etapu” nazywa to “rozwojem zrównoważonym”. Czy aktualne zjawiska mają coś wspólnego ze słynną płynnością żydowskiego filozofa Baumana? To pokaże historia. A tymczasem Łukasz Warzecha pisze:

Uwarunkowania psychologiczne? Publicysta Warzecha bezpardonowo sięga do psychologii. Ja w pewnym sensie też, lecz nazywam to inaczej.

Myślę, że Duda jest po prostu transintelektualnym politykiem, produktem silnie zrównoważonego rozwoju, pasującym jak ulał do standardów epoki w której przyszło mu żyć. Złośliwi mówią, że „gada jak potłuczony”. A ja się pytam: potłuczony? Gdzie? Na narciarskim stoku? Zakrawa o nonsens, chyba że…

Chyba że rozbił się o dno. Akurat to jest już bardziej prawdopodobne. Oczywiście nie zapominajmy o Lecu, który będąc w podobnej sytuacji, usłyszał stukanie od spodu.

Osiadły na dnie dożywotni członek “Unii Wolności” nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, ale już powinniśmy dojrzeć pierwsze kształty wyłaniającej się Przyszłości. Na razie w postaci trzech przylądków Zbawienia – pogłębienie, rozszerzenie, wzmocnienie. Tak wybrzmiało w ostatnim “Orędziu”.

W tej samej rzece […ciągle nas topią… ]

Powiadają, że nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki, ale tak się tylko mówi, bo rzeki płyną niczym czas („bo czas, jak rzeka, jak rzeka płynie, unosząc w przeszłość tamte dni…” – śpiewał Czesław Niemen), a ich przeznaczeniem jest morze („I rzek gwałtownych nurt zmącony pianą zawinie kiedyś w głąb wieczystą mórz” – pisał Swinburne w „Ogrodzie Persefony”). Toteż żadna rzeka nie płynie w górę, tylko – jeśli nawet wije się w skrętach – płynie ku swemu przeznaczeniu. Widać to przede wszystkim w polityce, a zwłaszcza – geopolityce, która ma swoje determinizmy. Kiedy byłem naczelnym redaktorem „Najwyższego Czasu!”, grupa kolegów usilnie namawiała mnie, bym nadał pismu charakter prorosyjski. Koronnym argumentem miał być „lej kontynentalny”. Już prawie mnie przekonali, ale Polska właśnie zaczęła się obwąchiwać z Niemcami – i ci sami koledzy zaczęli mnie namawiać, bym nadał pismu charakter proniemiecki. Ja na to: Jakże to? Przecież lej kontynentalny cały czas jest w tym samym miejscu?!

Jak pamiętamy, po spotkaniu izraelskiego prezydenta Szymona Peresa z rosyjskim prezydentem Dymitrem Miedwiediewem w sierpniu 2009 roku, podczas którego prezydent Peres obiecał swemu rozmówcy, że Izrael nie uderzy na Iran i że on namówi prezydenta Obamę do wycofania elementów tarczy antyrakietowej ze Środkowej Europy, „namówiony” prezydent Obama nie tylko wycofał tarczę, ale w ogóle dokonał „resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. W rezultacie doprowadziło to do proklamowania na dwudniowym szczycie NATO w Lizbonie 19 i 20 listopada 2010 roku strategicznego partnerstwa NATO-Rosja. Najtwardszym jądrem tego partnerstwa było oczywiście strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym – podział Europy na strefę niemiecką i rosyjską. Wprawdzie prezydent Obama wkrótce wysadził to strategiczne partnerstwo z Rosją w powietrze, ale słuszna myśl raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swojego amatora. Toteż prezydent Biden, przygotowujący się do ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej, postanowił [jak to? przez sen?? MD] wygasić konflikty na innych kierunkach, co może w efekcie doprowadzić do reaktywacji strategicznego partnerstwa NATO-Rosja. Zimny ruski czekista Putin już podał do publicznej wiadomości, że Rosja chciałaby widzieć Ukrainę i Gruzję w swojej strefie wpływów, a nawet – co wydaje się licytacją na wyrost – żeby Europę Środkową przekształcić w rosyjską „bliską zagranicę”.

Po tym uderzeniu w stół natychmiast odezwały się nożyce i Francja oraz Niemcy zaczęły nalegać, by kwestię ukraińską ostatecznie rozwiązać w „formacie normandzkim” – co polegałoby na tym, że Francja, Niemcy i Rosja wspólnie by Ukrainę zmłotowały, a rezultat tych pokojowych zabiegów zaprezentowały prezydentowi Józiowi Bidenowi do aprobującej wiadomości. Nie może być bowiem tak, żeby o sprawach Europy Stany Zjednoczone rozmawiały z Rosją, a Niemcy i Francja dowiadywały się o wszystkim z gazet.

I podczas gdy na poziomie wielkiej polityki sytuacja zaczyna powoli zmierzać do jakiegoś consensusu, to w polityce mniejszej, żeby nie powiedzieć – prowincjonalnej, mamy sensację, chociaż niezbyt wielką. Oto pan prezydent Duda zawetował nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, potocznie zwaną „lex TVN”. Szczerze mówiąc sądziłem, że pan prezydent skorzysta z możliwości zrobienia uniku, to znaczy – skierowania tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Nie tylko zdjąłby z siebie w ten sposób odpowiedzialność, ale też uniknął wszelkiego ryzyka. Ustawa ta bowiem została uchwalona z poprawkami Konfederacji, wśród których jedna modyfikowała sposób powoływania KRRiTV wbrew art. 214 konstytucji. Stanowi on, że członków Rady powołuje Sejm, Senat i Prezydent, tymczasem poprawka eliminowała z tej procedury właśnie prezydenta. W tej sytuacji Trybunał Konstytucyjny, lekceważąco nazywany „trybunałem Julii Przyłębskiej”, nie miałby innego wyjścia, jak uznać ustawę za sprzeczną z konstytucją, więc tak czy owak, w życie by ona nie weszła. Widocznie jednak pan prezydent Duda nie chciał dzielić się zasługami w służbie demokracji i wolności słowa z żadnymi trybunałami i skwapliwie skorzystał z okazji, by przez zagranicą zaprezentować się w charakterze płomiennego szermierza. Powody mogą być co najmniej dwa; po pierwsze – pan prezydent mógł poczuć się dotknięty próbą wymiksowania go z procedury wyboru Krajowej Rady. Wszystko to oczywiście być może, ale ja większy nacisk położyłbym na powód drugi, który z zadziwiającą szczerością wyłożył wcześniej Leszek Miller. Rzecz w tym, że pan prezydent Duda odbywa właśnie swoją drugą kadencję i, zgodnie z konstytucją, na trzecią kandydować już nie może. W tej sytuacji – na co zwracałem uwagę zaraz po wyborach prezydenckich w roku 2020 – aparat wyborczy PiS nie jest mu już do niczego potrzebny. Przeciwnie – jeśli chce ubiegać się o jakąś prestiżową fuchę po zakończeniu kadencji tubylczego prezydenta, to Jarosław Kaczyński nie tylko mu w tym nie pomoże, ale nawet może stać się przeszkodą. Jak trzeźwo zauważył Leszek Miller – bez Amerykanów nie może o niczym takim nawet pomarzyć. A co w tej sprawie uważali Amerykanie? Ano – nieubłaganie stanęli na nieprzejednanym gruncie wspierania żydowskich biznesów i potraktowali „Lex TVN” nie tylko jako zamach na demokrację i wolność słowa, ale też – jako coś w rodzaju aktu wrogiego wobec Najważniejszego Sojusznika Polski. Tymczasem – co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. Na akty w rodzaju ustawy 447, czy wywieranie presji, by uchylić nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, może pozwolić sobie tylko Nasz Najważniejszy Sojusznik i o żadnej symetrii nie może być tu mowy.

Ten wypadek pokazuje, że proces dekompozycji w obozie „dobrej zmiany” cały czas postępuje. To ciekawe, bo podobny i nawet tak samo nazwany proces nękał przedwojenną sanację, która – jak wiadomo – jest niedoścignionym ideałem Naczelnika Państwa. Jak widzimy, historia się powtarza również i pod tym względem, że w tej sytuacji relatywnie coraz większą siłą obozu „dobrej zmiany” jest słabość i bezradność jego politycznej konkurencji. Program Koalicji Obywatelskiej można bowiem streścić w dwóch krótkich, żołnierskich słowach: Jarosław Kaczyński. Żeby zirytować Jarosława Kaczyńskiego nieprzejednana opozycja gotowa sobie nawet odmrozić uszy. No i pięknie – ale co Polska będzie miała z tego, że Wielce Czcigodny poseł Pupka, albo niechby i sam Donald Tusk odmroził sobie uszy? Ani Polska, ani nawet oni sami żadnej korzyści z tego mieć nie mogą – ale sęk w tym, że sprawiają wrażenie, jakby nie zdawali sobie z tego sprawy. Toteż w najbliższej, a pewnie i dalszej przyszłości czeka nas kontynuacja walk kogutów na politycznej scenie naszego bantustanu i kontynuacja wojny hybrydowej, jaką Niemcy prowadzą przeciwko Polsce od początku 2016 roku.

Stanisław Michalkiewicz Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    2 stycznia 2022

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada). http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5096

W Polsce za władzę robią konkurujące ze sobą grupy kelnerów – Kariera Dudy

Logika, racjonalizm, fakty, to najwięksi wrogowie celnej analizy politycznej. Chciałbym ironizować, bawić się słowem, żonglować formą i treścią, ale ta teza niestety zbyt wiele razy się potwierdziła, aby ją podważyć. Ostanie wydarzenia polityczne dostarczają też kolejnych dowodów, że polska polityka z logiką, racjonalizmem, czy jakimkolwiek faktem odnoszącym się do interesu narodowego nie ma nic wspólnego.

Po przegłosowaniu ustawy medialnej, analityk życia politycznego mógł zebrać wszystkie dane i z dość dużym komfortem celować w przyszłość. Wszystkie logiczne i racjonalne znaki wskazywały, że prezydent Polski, choćby z uwagi na powagę państwa, nie ulegnie połajankom trzecioligowych polityków USA i krzykom Marty Lempart. Na podpisanie ustawy nie liczyli najwięksi optymiści, ale skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego było tak oczywistym krokiem, że praktycznie mówili o nim wszyscy.

Jak się stało w rzeczywistości wiemy od wczoraj i po fakcie warto się zastanowić, co w takim razie zagrało, jeśli nie logika, racjonalizm i interes państwa? Zagadka nie jest taka trudna, jakby się wydawało. Kto uważał w szkole na lekcjach języka polskiego, ten wie, że prywata była największą przywarą szlachty, która prowadziła Ojczyznę do zguby. Andrzej Duda kierował się wyłącznie prywatą, a ponieważ jest politykiem, to troskę o własny kręgosłup i okolice, ubrał w patetyczne słówka z wolnością i troskę o Polskę na czele. Jakie konkretne biznesy załatwił sobie Duda? Konkretnie to co najmniej dwa. Jego decyzja o zawetowaniu ustawy to odpowiedź dla obozu politycznego, z którego się wywodzi.

Nie pierwszy raz Dudę zabolało ego i postanowił pokazać swoją „samodzielność”. Zadanie miał bardzo łatwe, bo potężne grupy wpływu oczekiwały od niego dokładnie takiej decyzji i jeśli się komukolwiek narażał, to wyłącznie byłej partii i wyborcom, którzy do niczego Dudzie nie są już potrzebni. Wystarczyło posłuchać tych żałosnych opowieści o wielkości Dudy, jakie wypowiadał Duda, aby wiedzieć jak duże znaczenie miała dla niego terapia obolałego ego. Mnie się szczególnie rzuciło na oczy i uszy kilkukrotnie podkreślenie, że Polacy mieli odwagę podejść do prezydenta. Dalej było jeszcze żałośniej, ponieważ decyzja miała zapaść po rozmowie z jedną panią i byłym wojskowym.

Równorzędna okoliczność mająca wpływ na zawetowanie ustawy to międzynarodowa kariera, która się Andrzejowi Dudzie marzy. Ponoć te plotki są rozsiewane przez centralę PiS i mają być zemstą za nieposłuszeństwo, ale nie dam się nabrać.

Żadnej logiki, żadnego racjonalizmu, trzymajmy się emocji i prywaty polityków, w przeciwnym razie znów damy się ponieść chybionym analizom. Duda będzie miał 54 lata, gdy skończy się jego druga kadencja i w Polsce będzie mógł zostać członkiem rady nadzorczej „Caritasu” albo wykładowcą w prywatnej uczelni, na wydziale „Turystyka katolicka”. Nie ma żadnych szans, żeby przejąć władzę w PiS, zresztą były prezydent w roli partyjnego wodzireja, to byłoby kolejne ukłucie ego. Dudzie nie pozostaje nic innego tylko szukanie na siłę miejsca w jakiejś międzynarodowej instytucji, O europejskich może zapomnieć, z oczywistych powodów, a jedynym realnym kierunkiem jest jakieś NATO, czy ONZ. Oczywiście nikt z Dudy nie uczyni szefa tych instytucji, jeśli już to dostanie smoking i będzie robił za jakiegoś sekretarza-kelnera, ale i na to potrzebna jest zgoda amerykanów i „przyjaciół Ameryki”, którzy osiedlili się na „Ziemi Świętej”.

Zawetowanie ustawy było powodowane wyłącznie prywatą Dudy, niczym więcej i cała reszta kadencji będzie temu podporządkowana. Każda zapalona świeca chanukowa, każda wyżebrana wizyta u Bidena albo chociaż jakiegoś kongresmana, to wydeptana ścieżka do stołka sekretarza w NATO ONZ labo czymś podobnym. Cała tajemnica i doszukiwanie się jakichkolwiek innych powodów decyzji Dudy jest całkowicie bezsensowne.

Jego od Tuska różni tylko to, komu podaje do stołu i od kogo dostaje napiwki, pozostałe cechy obu „mężów stanu” są tożsame. Kto nie chce głupio cierpieć, niech porzuci nadzieję. Nie ma żadnego prezydenta Dudy, podobnie jak nie ma „obozu patriotycznego”. W Polsce za władzę na przemian robią konkurujące ze sobą grupy kelnerów.

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/w-polsce-za-wladze-robia-konkurujace-ze-soba-grupy-kelnerow-kariera-dudy/