Arcybiskup Carlo Maria Vigano wyjaśnia, czym jest, a czym nie jest schizma:
„Schizma jest grzechem przeciwko jedności Kościoła. Dochodzi do niej wtedy, gdy ochrzczony odmawia podporządkowania się autorytetowi Papieża Rzymskiego i pozostania we wspólnocie wiary i miłości Kościoła katolickiego.
Ale co się stanie, jeśli na tronie Piotrowym zasiądzie – zamiast papieża, który broni i rządzi Kościołem – uzurpator, który systematycznie go niszczy i który został oszukańczo wybrany i mianowany przez mafię z Sankt Gallen właśnie w tym celu? Kościół katolicki jest obecnie okupowany przez obce ciało, które się na niego nakłada i zaciemnia go niczym zaćmienie: tym obcym ciałem nie jest Kościół, ale antykościół fałszywego proroka i jako takie nie jest możliwe pozostawanie z nim w komunii”.
Arcybiskup wskazuje na stanowisko współczesnych katolików, którzy stali się zakładnikami apostaty Bergoglio. Po wydaniu deklaracji „Fiducia supplicans” znaleźli się w synodalnym fałszerstwie Kościoła katolickiego, głoszącego sodomską antyewangelię:
„Katolicy należą do Kościoła katolickiego, a nie do jego soborowego i synodalnego fałszerstwa, którego głową jest Bergoglio. I to Bergoglio jest w stanie schizmy z Kościołem, którego podaje się za papieża, a jako heretyk i schizmatyk nie ma i nie może sprawować żadnej władzy ani żądać posłuszeństwa”.
Arcybiskup Vigano mówi o nadużyciach sądów kościelnych:
„Jeszcze raz podkreślam, odnosząc się do nadużywania sądownictwa do celów politycznych, którego jesteśmy świadkami w sferze cywilnej, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych Ameryki, że te same mechanizmy działają w sferze kościelnej poprzez celowe i rzekomo kanoniczne sankcje”.
Arcybiskup wskazuje na precedensową, a jednocześnie nieważną karę, jaką Bergoglio zastrasza innych biskupów i księży, zmuszając ich do milczenia:
„Moja ekskomunika, choć oczywiście nieważna i nieskuteczna, jest formą tłumienia sprzeciwu i ma działać odstraszająco na innych. Jestem przekonany, że gdybym nadal milczał, poważnie zaniedbałbym swoje obowiązki biskupa i następcy apostołów, jak niestety czynią [prawie] wszyscy moi współbracia w posłudze biskupiej”.
Arcybiskup pokazuje, że wpływ szatana jest najskuteczniejszy, gdy może nadużyć oficjalne struktury:
„Chciałbym zwrócić uwagę na jeden zasadniczy i bardzo ważny element. Musimy zrozumieć, że do „mistrzowskiego udaru szatana”, zaprzysięgłego wroga Kościoła, doszło przez uzurpowanie sobie władzy i nadużycie autorytetu z nią związanego, aby jego zgubne działanie nosiło wszelkie znamiona przynajmniej formalnej legalności”.
Arcybiskup Vigano porównuje Sobór Watykański II do tykającej bomby zegarowej:
„Sobór Watykański II miał stać się instrumentem prawnym, za pomocą którego będzie można podłożyć dynamit w same fundamenty Kościoła, a następnie go zdetonować. Miał on wyglądać jak prawdziwy Sobór, miał sprawiać wrażenie posiadania takiego samego autorytetu jak Sobór Nicejski czy Trydencki, a jednocześnie nie mógł definiować jako prawdy wiary herezji, które zostali już potępione przez Magisterium Kościoła”.
Arcybiskup Vigano podkreśla metodę Soboru polegającą na ukrytym promowaniu herezji, a mianowicie dwuznaczność terminów:
„Złudzenia zatem narzucano za pomocą dwuznaczności – świadomie nieprecyzyjnych sformułowań, które w swoim czasie miały posłużyć za podstawę do realizacji rewolucji. Wciąż mówimy o „Soborze”, ale powinniśmy uczciwie przyznać, że dla „kościoła soborowego”, który narodził się wraz z Soborem Watykańskim II, istnieje tylko jeden „Sobór”, który swym autorytetem i znaczeniem przewyższa wszystkie dwadzieścia innych Soborów Powszechnych Kościoła katolickiego. To właśnie ten Sobór stanowi anomalię, gdyż został wykorzystany do celów wywrotowych pod formalnym pozorem uroczystego aktu kościelnego i z autorytatywnością (a także autorytetem) papieża i ojców Soboru”.
Arcybiskup Vigano ujawnia, że Sobór Watykański II stworzył warunki dla obecnej rewolucji bergogliańskiej w Kościele i dla przekształcenia Kościoła w antykościół New Age. To jest projekt masoński.
„Celem Soboru Watykańskiego II było stworzenie doktrynalnych przesłanek – niekoniecznie jednoznacznych i często ukrytych w dwuznacznych sformułowaniach – dla dokonania rewolucji w Kościele, dla jego protestantyzacji i sekularyzacji, aby doprowadzić go do synkretycznego zjednoczenia wszystkich religii. I to jest projekt masoński – ekumeniczna i inkluzywna religia ludzkości”.
Arcybiskup Vigano wskazuje na program ustanowiony przez Sobór, który polega na zrujnowaniu boskiego celu i istoty Kościoła:
„Sobór Watykański II rozprzestrzenił się w Kościele jak rak. Zmusił całe ciało kościelne – na każdym poziomie, we wszystkich instytucjach i strukturach, – do podważenia jego boskiego ustanowienia. Nowy katechizm, nowy kodeks prawa kanonicznego, nowa msza, nowe sakramenty, nauczanie w seminariach i na uniwersytetach, głoszenie kazań w parafiach, działalność stowarzyszeń katolickich, życie zakonne w klasztorach i wspólnotach zakonnych – wszystko zostało zmienione i przerobione zgodnie z soborowym paradygmat. Każdy może zobaczyć rezultaty”.
Arcybiskup podkreśla, że naruszając podstawową zasadę, czyli ostateczny cel istnienia Kościoła, Sobór zdyskwalifikował się.
„Tak jak władza papieża nie może zostać użyta do zniszczenia papiestwa, tak władza nauczycielska Soboru nie może być złośliwie wykorzystana do zniszczenia Kościoła. Sobór traci wówczas ipso facto swój autorytet, gdyż unieważnia swoje uzasadnienie, czyli swój ostateczny cel”.
Odrzucenie heretyckiego Soboru – zwłaszcza teraz, gdy już widzimy jego szkodliwe owoce – jest obowiązkiem każdego biskupa i każdego kapłana:
„Moje odrzucenie Soboru motywowane jest faktem, że Sobór ten zaprzecza nieomylnemu nauczaniu Kościoła i wszystkim dwudziestu poprzednim Soborom Powszechnym”.
Już 20 lat po Soborze ówczesny kardynał Ratzinger w rozmowie z Messori wskazywał na jego tragiczne owoce: zanikły powołania zakonne, a szczególnie kardynał przytoczył katastrofalne statystyki z Quebecu. Powodem było to, że w klasztorach modlitwę zastąpiono orientalnymi medytacjami, a życie duchowe – psychologią. Wszyscy odnosili się do Soboru Watykańskiego II. Szczególnie zakonnice popadły w kryzys egzystencjalny i masowo opuściły klasztory. Nowych powołań de facto nie było. Ale mówienie prawdy w taki sposób, w jaki można ją powiedzieć teraz, nie było jeszcze wówczas możliwe.
Dziś widzimy zgubny owoc, jakim jest przede wszystkim niszczycielska działalność Bergoglia, która nie spotyka się prawie z żadnym oporem ze strony biskupów. Jej kulminacją było ogłoszenie nowej antyewangelii i oddzielenie się poprzez „Fiducia supplicans” od nauczania prawowiernego, czyli od Kościoła Chrystusowego. Bergoglio w dalszym ciągu nadużywa najwyższej władzy Kościoła, doprowadzając go do samozagłady.
Takie są fakty i trzeba się nad nimi poważnie zastanowić i zidentyfikować zatruty korzeń, czyli Sobór Watykański II. Arcybiskup Carlo Maria Vigano publicznie i odważnie nazwał Sobór tym, czym był i czym jest, czyli heretyckim i nieważnym. Uczynił to z całą odpowiedzialnością i miłością do Kościoła katolickiego, z pragnienia jego wewnętrznej i zewnętrznej odnowy.
Sobór Watykański II:
1) otworzył drzwi panherezji modernizmu;
2) deklaracją „Nostra aetate” ustanowił zgubny synkretyzm z pogaństwem i wprowadził do Kościoła antymisję pogaństwa, związaną z grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu;
3) stosował w dokumentach metodę terminów dwuznacznych, dając w ten sposób możliwość kwestionowania wszelkich prawd, na których stoi Kościół;
4) otworzył drzwi duchowi świata przez tak zwane aggiornamento i wypędził z wnętrza Kościoła Ducha prawdy, związanego z prawdziwą pokutą,
5) zakazał prawdziwej apologetyki Kościoła i w ten sposób dał miejsce masowemu szerzeniu herezji.
Bergoglio deklaruje, że on jedynie konsekwentnie realizuje program Soboru Watykańskiego II. Dlatego też zgodnie z duchem Soboru Watykańskiego II przekształcił Kościół katolicki w pseudo-kościół antychrysta poprzez tzw. deklarację dogmatyczną „Fiducia supplicans”. Nadszedł czas, aby okazać prawdziwą pokutę, powrócić do zdrowych źródeł nauki katolickiej, która zapewnia nam wieczne zbawienie, a zatem wyrzec się Bergoglio i jego sekty.
Co abp Vigano mówi wiernym?
„Pismo Święte ostrzega nas przed panowaniem antychrysta, który w czasach ostatecznych zapanuje na całym świecie, oraz przed fałszywym prorokiem, który będzie manipulował masami. Trudno nie dostrzec przygotowania do tego wszystkiego w ideologii globalistycznej, ucieleśniającej synarchiczny projekt masonerii, i w całkowitym poddaniu się temu projektowi kierownictwa kościoła bergogliańskiego”.
Arcybiskup podkreśla prawdziwą misję Kościoła, jaką jest zbawienie dusz i przywrócenie królestwa Chrystusowego.
„Nie mówimy tu o skomplikowanych kwestiach, ale o samych fundamentach wiary katolickiej: o wyjątkowości Kościoła jako narzędzia zbawienia, o jego misji zwracania dusz do Boga i o konieczności przywrócenia panowania społecznego Chrystusa Króla jako jedyną ochronę przed wszelką tyranią, zarówno świecką, jak i duchową”.
Na zakończenie arcybiskup przypomina o prześladowaniach, przewidzianych w Księdze Apokalipsy, i przestrzega przed fałszywymi prorokami, którzy prowadzą do jedności z duchem świata.
„Przed powtórnym przyjściem naszego Pana Kościół, będący Jego mistycznym ciałem, musi przejść przez cierpienia i ciężkie prześladowania. Wyraźnie nam to mówi Pismo Święte, zwłaszcza Apokalipsa Św. Jana. Powinno nam to pomóc zrozumieć wagę dawania świadectwa o Chrystusie i potępiania fałszywych proroków, którzy próbują nas przekonać, abyśmy dostosowali się do świata”.
Za portalem Rorate Caeli tłumaczył Tomasz Maszczyk1.
Jak powinni zareagować wierni katolicy na skandaliczne słowa rzekomo wypowiedziane w Wielki Czwartek [2018 r.] przez papieża Franciszka w rozmowie z włoskim dziennikarzem Eugeniem Scalfarim: „Dusze osób, które nie żałują [za swe grzechy], a więc nie mogą otrzymać przebaczenia, po prostu znikną. Nie ma piekła, jest unicestwienie grzesznych dusz”? (Jak podkreślało wielu komentatorów, Scalfari donosił już wcześniej, że papież wysuwał tego rodzaju twierdzenia, a do tej pory Ojciec święty ani razu nie zdementował tych informacji.)
Pierwszą reakcją wiernych na owe przygnębiające doniesienia powinno być potwierdzenie swej wiary w katolicką doktrynę o piekle, do którego trafiają dusze potępionych.
Jak wyjaśnia tomista Edward Feser, doktryna o wiecznej karze piekła wynika logicznie i w sposób konieczny z doktryny o wiecznej nagrodzie w niebie. Pisze on:
Gdyby wola potępionych mogła zmieniać się po śmierci, wówczas mogłaby się zmieniać również wola zbawionych. Z tego wynika, że nie byliby oni zbawieni prawdziwie, podobnie jak ci pierwsi nie byliby prawdziwie potępieni. Zawsze groziłoby im niebezpieczeństwo ponownego upadku w grzech i poniesienia za to kary. Trudy i niepewność tego życia nie miałyby nigdy końca. Tak więc jeśli nie ma piekła, nie ma również nieba.
W innym eseju Feser wykazuje również, dlaczego teza o „unicestwieniu” [dusz grzeszników], którą Scalfari przypisuje papieżowi, jest pod względem logicznym nie do obrony.
Jednak wiara Kościoła w piekło opiera się przede wszystkim na wyraźnym i jednoznacznym świadectwie Pisma św. oraz na dwutysiącletnim świadectwie Magisterium, oraz jednomyślnej zgodzie ojców Kościoła. Poniżej przedstawiamy streszczenie objawionej i autorytatywnej doktryny Kościoła o piekle potępionych. […]
Świadectwo nieomylnych ksiąg Pisma św.:
I wyjdą, a ujrzą trupy mężów, którzy wystąpili przeciwko mnie; robak ich nie umrze, a ogień ich nie zagaśnie, i będą aż do sytości widzenia wszelkiemu ciału. (Iz 66, 24)
Biada narodowi, powstającemu na naród mój! Bo Pan wszechmogący będzie się mścił na nich, w dzień sądu nawiedzi ich. Bo da ogień i robaki na ciała ich, aby byli paleni i czuli aż na wieki! (Jud 16, 20–21)
Jeśli zaś ręka twoja albo noga twoja gorszy cię, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej ci jest ułomnym albo chromym wejść do życia, aniżeli mając dwie ręce albo dwie nogi, być wrzuconym w ogień wieczny. A jeśli oko twoje gorszy cię, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej ci jest z jednym okiem wejść do życia, aniżeli mając dwoje oczu, być wrzuconym do piekła ognistego. (Mt 18, 8–9)
Wtedy rzecze i tym, którzy po lewicy będą: Idźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego. Albowiem łaknąłem, a nie daliście mi jeść; pragnąłem, a nie daliście mi pić; byłem gościem, a nie przyjęliście mnie; nagim, a nie przyodzialiście mnie; niemocnym i w więzieniu, a nie nawiedziliście mnie. Wtedy mu odpowiedzą i oni, mówiąc: Panie! Kiedyż widzieliśmy cię łaknącym albo pragnącym, albo gościem, albo nagim, albo niemocnym, albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy tobie? Wtedy im odpowie, mówiąc: Zaprawdę powiadam wam, czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi do życia wiecznego. (Mt 25, 41–46)
A jeśliby ręka twoja gorszyła cię, odetnij ją; lepiej ci jest wejść do życia ułomnym, niż mając obie ręce, iść do piekła w ogień nieugaszony, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. I jeśli noga twoja gorszy cię, utnij ją; lepiej ci jest wejść chromym do życia wiecznego, niż mając obie nogi, być wrzuconym do piekła ognia nieugaszonego, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. A jeśli oko twoje gorszy cię, wyłup je; lepiej ci jest wejść jednookim do królestwa Bożego, niż mając dwoje oczu, być wrzuconym do piekła ognistego, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. (Mr 9, 42–47)
Umarł też i bogacz, i pogrzebany jest w piekle. A podniósłszy oczy swoje, gdy był w mękach, ujrzał Abrahama z daleka i Łazarza na łonie jego. A wołając, rzekł: Ojcze Abrahamie! Zmiłuj się nade mną, a poślij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego we wodzie, i ochłodził język mój, bo cierpię męki w tym płomieniu. I rzekł mu Abraham: Synu, wspomnij, że za życia swego otrzymałeś dobra, a Łazarz przeciwnie – złe: a teraz on ma pociechę, a ty męki cierpisz. A nad to wszystko, między nami a wami wielka przepaść jest utwierdzona; aby ci, którzy chcą przejść stąd do was, nie mogli, ani stamtąd tutaj się przeprawić. I rzekł: Proszę cię więc, ojcze, abyś go posłał do domu ojca mego, bo mam pięciu braci, aby ich przestrzegł, żeby też i oni nie przyszli na to miejsce mąk. (Łk 16, 22–28)
Jeśli jednak sprawiedliwą jest rzeczą u Boga, żeby odpłacił uciskiem tym, co was uciskają, a wam, którzy uciśnieni jesteście, odpoczynkiem z nami, gdy się Pan Jezus objawi z nieba z aniołami swej potęgi, w płomieniu ognistym, wymierzając pomstę tym, co Boga nie znają i co nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa. Oni ponosić będą kary wieczne w zatraceniu – od oblicza Pana i od chwały mocy jego, gdy przyjdzie, aby być uwielbionym w świętych swoich i okazać się podziwienia godnym w ów dzień we wszystkich, co uwierzyli – ponieważ wierzyliście świadectwu naszemu do was. (2 Tes 1, 6–10)
I zstąpił ogień z nieba od Boga i pożarł ich, a diabeł, który ich zwodził, wrzucony został w jezioro ognia i siarki, gdzie i bestia, i fałszywy prorok będą męczeni we dnie i w nocy na wieki wieków. (Obj 20, 9–10)
Świadectwo nieomylnego Kościoła
Boże, od Ciebie Judasz otrzymał karę za swą zbrodnię, a łotr nagrodę za wyznanie winy; daj nam doznać skutków miłosierdzia Twego, a jak w czasie swojej męki Pan nasz Jezus Chrystus obydwom oddał różną zapłatę według ich uczynków, tak niech zgładzi w nas zastarzały błąd i udzieli nam łaski zmartwychwstania. (Kolekta na Wielki Czwartek)
A którzy dobrze czynili, pójdą na żywot wieczny, którzy zaś źle – na ogień wieczny. Ta jest wiara katolicka, której jeżeli kto wiernie i mocno nie wyznaje, zbawiony być nie może. (Zakończenie Wyznania wiary św. Atanazego, ok. 500 r.)
Jeśli ktoś twierdzi lub sądzi, że kara szatanów i złych ludzi jest tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli że nastąpi „apokatastaza” dla diabłów i bezbożnych ludzi – niech będzie wyklęty. (I Synod Konstantynopolitański, 543 r.; formalnie ponownie potwierdzone przez papieża Wigiliusza i II Sobór Konstantynopolitański, 553 r.)2
Karą grzechu pierworodnego jest pozbawienie oglądania Boga, karą zaś grzechu uczynkowego jest męka wiecznego ognia. (Św. Innocenty III, list do Imberta, abp. Arles, 1201 r.)3
Na końcu wieków [Jezus Chrystus] przyjdzie sądzić żywych i umarłych, każdemu odda według jego uczynków, zarówno odrzuconemu, jak i wybranemu. Wszyscy oni powstaną w swoich własnych ciałach, które teraz mają, aby otrzymać stosownie do swoich czynów, dobrych czy złych, jedni karę wieczną z diabłem, inni zaś wiekuistą chwałę z Chrystusem. (IV Sobór Laterański, 1215 r.)4
Jeśli zaś ktoś bez pokuty umiera w grzechu śmiertelnym, to bez wątpienia cierpi na zawsze męki ognia wieczystego piekła. (Innocenty IV, list do biskupa Tusculum, 1254 r.)5
Dusze zaś tych, którzy umierają w uczynkowym grzechu śmiertelnym lub w samym grzechu pierworodnym, natychmiast zstępują do piekła, gdzie jednak nierównym podlegają karom. (Sobór Florencki, Dekret dla Greków, 1439 r.)6
Tym zaś, którzy na lewicy staną, sprawiedliwości znaki okaże tymi słowy: „Idźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego”. W tych słowach „Idźcie ode mnie” znaczy się wielka męka, którą bezbożni ludzie karani będą, gdy od oblicza Boskiego daleko bardzo odrzuceni będą, ani żadną nadzieją cieszyć się nie mogą, żeby kiedy takowego dobra użyć mieli. Tę mękę doktorowie Pisma św. zowią męką szkody albo winy, dlatego że ludziom złośliwym światłość widzenia Boskiego w piekle wiekuiście odjęta będzie. Że zaś przydano: „przeklęci”, więc to dziwnie ich nędzę i uciśnienie pomnaża; bo gdy od Boskiego oblicza oddaleni być mają, jeżeliby kiedy jakim błogosławieństwem uraczeni byli, wielką by to im pociechę przynieść mogło, ale że się im nic takowego spodziewać nie trzeba, co by nędzę ich ulżyć mogło, więc słusznie sprawiedliwość Boska odłączając ich, wszystko przekleństwo na nich włoży. „W ogień wieczny”. I ten jest drugi sposób męki, który Nauczyciele święci męką czujną zowią dlatego, iż cielesnym czuciem poznawana bywa: jako w biciu, biczowaniu albo w którym innym ciężkim sposobie karania bywa, między którymi bez wątpienia męka ognia boleść największą czyni, do której gdy jeszcze to przystąpi, że trwać ma na wieki, więc się stąd okazuje, iż męka potępionych zamyka w sobie wszystkie utrapienia. Co też jaśniej pokazują one słowa, które na końcu wyroku są położone: „który zgotowany jest diabłu i aniołom jego”. Bo gdy to tak ludziom jest przyzwoita, iż wszystkie ciężkości łatwiej cierpimy, jeżeli w nich towarzysza i uczestnika mamy, za którego mądrością albo ludzkością moglibyśmy jakożkolwiek ratowani być: jakaż tedy będzie nędza potępionych ludzi, którzy w tak wielkim utrapieniu od przeklętych szatanów towarzystwa nigdy nie będą mogli być oddzieleni? Ten wyrok przeciwko bezbożnym od Pana naszego Zbawiciela sprawiedliwie wydany będzie; ponieważ wszystkich prawego miłosierdzia uczynków zaniedbali, a łaknącemu i pragnącemu ani pokarmu, ani napoju nie dawali, gościa nie przyjmowali, nagiego nie przyodziewali, ani więźnia, ani chorego nie nawiedzili. (Katechizm Rzymski według uchwały Soboru Trydenckiego, czcionkami drukarni L.D. Stoegera, Jasło 1866, s. 82–83.)
A po tym doczesnym życiu nie ma już miejsca na pokutę dla osiągnięcia usprawiedliwienia. Tak więc wszyscy, którzy umierają w uczynkowym grzechu śmiertelnym, wykluczeni są z Królestwa Bożego i będą cierpieli wieczne męki piekła, gdzie nie ma odkupienia. Również ci, którzy umierają z samym tylko grzechem pierworodnym, nie dostąpią nigdy oglądania Boga. (Schemat konstytucji dogmatycznej I Soboru Watykańskiego O głównych tajemnicach wiary [1870 r.])
Przed przyjęciem tego schematu Sobór zmuszony został zawiesić swe obrady, dokument ów wyraża jednak poprawnie wiarę i nauczanie Kościoła w tych kwestiach).
Doktryna ta nie została zmieniona nawet po II Soborze Watykańskim, co pokazują poniższe artykuły Katechizmu Kościoła Katolickiego z 1992 r.7:
1033. Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym: „Kto nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego” (1 J 3, 14–15). Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi. Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samo-wykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem „piekło”.
1034. Jezus często mówi o „gehennie ognia nieugaszonego”, przeznaczonej dla tych, którzy do końca swego życia odrzucają wiarę i nawrócenie; mogą oni zatracić w niej zarazem ciało i duszę. Jezus zapowiada z surowością, że „pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony” (Mt 13, 41–42). On sam wypowie słowa potępienia: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny!” (Mt 25, 41).
1035. Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, „ogień wieczny”. Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie.
1036. Stwierdzenia Pisma Świętego i nauczanie Kościoła na temat piekła są wezwaniem do odpowiedzialności, z jaką człowiek powinien wykorzystywać swoją wolność ze względu na swoje wieczne przeznaczenie. Stanowią one równocześnie naglące wezwanie do nawrócenia: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13–14):
Ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy w myśl upomnienia Pańskiego czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota, zasłużyli wejść razem z Panem na gody weselne i być zaliczeni do błogosławionych i aby nie kazano nam, jak sługom złym i leniwym, pójść w ogień wieczny, w ciemności zewnętrzne, gdzie „będzie płacz i zgrzytanie zębów”.
1037. Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia. W liturgii eucharystycznej i w codziennych modlitwach swoich wiernych Kościół błaga o miłosierdzie Boga, który nie chce „niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia” (2 P 3, 9):
„Prosimy Cię przeto, Panie, abyś tę ofiarę sług swoich i całej rodziny swojej miłościwie przyjął, dni życia naszego w pokoju swym ustalił i zechciał od wiecznego potępienia nas wybawić, i zaliczyć w poczet wybranych swoich. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen”. (Kanon rzymski)
↑Tekst polski za: Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, oprac. S. Głowa SI, I. Bieda SI, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1988, s. 592.
↑Tekst polski za: Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 3, tłum. ks. A. Baron et al., WAM, Kraków 2003, s. 475. ↑tinyurl.com/KKK1992 [dostęp: 17.07.2024].
Arcybiskup Chaput: Singapurska uwaga Franciszka “nadzwyczaj błędna” rownosc/religii
Emerytowany arcybiskup Filadelfii Charles Chaput wypowiada się na temat kontrowersji związanych z Singapurem (FirstThings.com, 16 września).
Kluczowe punkty.
– Franciszek ma w zwyczaju mówić rzeczy, które wprawiają słuchaczy w zakłopotanie.
– W Singapurze zasugerował, że wszystkie religie są ścieżkami do Boga.
– To, że wszystkie religie mają taką samą wagę, jest wyjątkowo błędną ideą, którą zdaje się popierać Następca Piotra.
– Religie nie są równe pod względem treści czy konsekwencji. Mają bardzo różne koncepcje tego, kim jest Bóg i co to oznacza dla natury człowieka i społeczeństwa.
– Paweł potępia fałszywe religie i głosi Jezusa Chrystusa jako rzeczywistość i spełnienie nieznanego Boga czczonego przez Greków (Dz 17:22-31).
– Nie wszystkie religie szukają tego samego Boga, a niektóre religie są zarówno błędne, jak i potencjalnie niebezpieczne, materialnie i duchowo.
– Nazywamy się chrześcijanami, ponieważ wierzymy, że Jezus Chrystus jest Bogiem.
– Zapożyczając myśl od C.S. Lewisa, gdyby Jezus był tylko jednym z wielu, byłby również kłamcą, ponieważ stanowczo twierdził: “Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (J 14:6).
– Kochający Bóg może przyjąć uwielbienie każdego szczerego i miłosiernego serca – ale zbawienie przychodzi tylko przez Jego jedynego Syna, Jezusa Chrystusa.
– Sugerowanie, że katolicy podążają ścieżką do Boga mniej lub bardziej podobną do ścieżek innych religii, jest pozbawieniem męczeństwa jego znaczenia. Po co oddawać życie za Chrystusa, skoro inne ścieżki mogą prowadzić do tego samego Boga?
13 września papież Franciszek wygłosił w Singapurze przemówienie skierowane do młodzieży reprezentującej różne religie. Zawarł w nim kilka stwierdzeń, które są jawnie sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego.
Papież Franciszek oficjalnie, jednoznacznie jest heretykiem. Podczas wizyty w Azji Południowo-Wschodniej, głowa Kościoła zachwalała dialog międzyreligijny w duchu soborowej deklaracji „Nostra aetate”. Dokument stwierdza, że w różnych religiach można znaleźć odbicie Prawdy. Podkreśla przy tym, że to Jezus Chrystus jest „drogą, prawdą i życiem” i Kościół jest „zobowiązany głosić bez przerwy” Zbawiciela. Papież Franciszek zmienił to nauczanie, wchodzą w buty herezji indyferentyzmu religijnego.
W pewnym momencie swojej wypowiedzi w Singapurze stwierdził, że wszystkie religie są „drogą do Boga”, a różnice między nimi to tylko „jakby różnice języka, żeby dotrzeć do Niego”. Dodał, że żadna religia nie jest „lepsza od drugiej”.
– Jeżeli zaczniecie się kłócić: „Moja religia jest ważniejsza od twojej! Moja jest prawdziwa, a twoja nie jest prawdziwa!” Dokąd to doprowadzi? – zapytał. – Wszystkie religie są drogą do Boga.Zrobię porównanie. Są jak różne języki, różne idiomy, żeby do Niego dotrzeć. Ale Bóg to Bóg dla wszystkich. A skoro Bóg to Bóg dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.„Ale mój Bóg jest ważniejszy od Twojego!” Czy to prawda? – zapytał.
Następnie dodał, że sikhizm, islam, hinduizm i chrześcijaństwo to są różne drogi do tego samego Boga.
W oryginale papież mówił po włosku. Kluczowe zdania brzmią: „Tutte le religione sono un camino per arrivare a Dio; Sono come diverse lingue, diverse idiomi per arrivare Lui. Ma Dio e Dio per tutti. E come Dio e Dio per tutti, noi siamo tutti figli di Dio; „Ma il mio Dio e piu importante del tuo. E vero quello?”
Z cytowanych zdań płynie nauka, że wszystkie religie są równe, żadna nie jest lepsza od drugiej, a w konsekwencji, że nie ma potrzeby nawracania. Wypowiedzi Franciszka stanowią zarazem jawne zaprzeczenie wezwaniu Jezusa Chrystusa do nawracania wszystkich narodów. Zwykły zmysł katolicki (sensus catholicus) sugeruje, że mamy do czynienia z bardzo poważną herezją.
Papież już w przeszłości wypowiadał podobne stwierdzenia, ale nigdy nie czynił tego tak jawnie. W 2019 roku w dokumencie z Abu Zabi podpisanym z wielkim imamem z Al-Azhar w Kairze stwierdził, że Bóg „życzy sobie” różnorodności religijnej. Potem tłumaczył, że chodziło mu o to, iż Bóg „przyzwala” na taką różnorodność.
Ostatnio w przemówieniu w Dżakarcie stwierdził jednak, że różnice między religiami są „powierzchowne”, bo liczy się to, co jest ukryte „w głębi”.
W 1864 roku papież Pius IX w „Syllabus errorum” wskazał, że zdanie: „Ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i osiągnąć to wieczne zbawienie przez praktykowanie jakiejkolwiek religii” jest heretyckie.
Papież Pius XI w Moralium animos pisał: „Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one polegają na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania
Jego panowania.Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i wpadając krok po kroku w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii przez Boga nam objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera.”
W deklaracji „Dominus Iesus” z 2000 roku Stolica Apostolska ogłosiła, że „byłoby sprzeczne z wiarą katolicką postrzeganie Kościoła jako jednej z dróg zbawienia, istniejącej obok innych”.
Jak widzimy, Franciszek jest od wczoraj oficjalnym heretykiem, wrogiem Kościoła Jezusa Chrystusa. Bez wątpienia hasła, które głosi są natomiast zgodne z ideałami globalizmu, internacjonalizmu i komunizmu.
Papież Franciszek niestety po raz kolejny wypowiedział się na tematy polityczne. Głowa Kościoła Katolickiego zestawiła na równi popieranie zabijania dzieci nienarodzonych oraz postulaty odsyłania imigrantów. – Oboje są przeciwko życiu – mówił o kandydatach na prezydenta USA.
W czasie spotkania z dziennikarzami na zakończenie podróży do Azji i Oceanii papież został zapytany o to, co powinien zrobić katolicki wyborca w USA, który musi wybrać między kandydatką zwolenniczką aborcji i kandydatem, który chce odsyłać imigrantów.
– Oboje są przeciwko życiu. Ten, kto wyrzuca migrantów, i ten, kto zabija dzieci – odparł papież Franciszek. Jego zdaniem odsyłanie migrantów, to „grzech przeciwko życiu tych ludzi”, sama migracja jest prawem. Papież przypomniał, że Stary Testament mówi, iż trzeba chronić sierotę, wdowę i cudzoziemca; „czyli migranta”- zaznaczył.
Każdy ma prawo do migracji, przemieszczania się i poszukiwania lepszego losu. Każdy ma jednak także obowiązek dbać o bezpieczeństwo swoje, swojej rodziny i lokalnej społeczności. Jeżeli przybysze temu zagrażają, to obowiązkiem państwa jest dbać o własnych obywateli.
W odniesieniu do aborcji papież oświadczył: „Według nauki miesiąc po zapłodnieniu wszystkie organy człowieka już są, wszystkie. Dokonanie aborcji to zabicie istoty ludzkiej. Podoba wam się to słowo czy nie, ale to jest zabijanie „.
Jak stwierdził, „Kościół nie pozwala na aborcję, bo to jest zabijanie, to jest zabójstwo”.
Papież powiedział też, że „odsyłanie migrantów to coś strasznego, to zło”, a „wyrzucenie dziecka z łona matki to zabójstwo, bo tam jest życie”. – Musimy mówić to jasno , bez żadnego „ale”. Obie rzeczy są jasne – ocenił.
Następnie papież Franciszek wygłosił kolejną głupotę oznajmiając, że „źle jest nie głosować”. Udział w demokratycznym cyrku jakim są wybory nie jest niczyim obowiązkiem, a głosowanie na oszustów, złodziei albo nikczemnych ludzi czyni z głosujących ich wspólników.
– Trzeba głosować i wybrać mniejsze zło – uważa jednak papież. Jak przyznał, nie wie, kto jest mniejszym złem, „ta kobieta, czy ten mężczyzna”. Wyraził opinię, że każdy „w swoim sumieniu musi to rozważyć”.
Droga Franciszka do „równości” religii. Od filmu z 2016 roku aż do Singapuru 2024
Papież Franciszek konsekwentnie głosi indyferentyzm religijny. Po raz pierwszy dał temu wyraz w roku 2016, a ostatnio – 13 września 2024 roku, w najskrajniejszej jak dotąd wersji. Oto, jaką drogę przeszedł w tej sprawie Jorge Mario Bergoglio.
13 września 2024 papież Franciszek przemawiając w Singapurze do młodych przedstawicieli różnych religii wygłosił swoiste credo indyferentyzmu religijnego.
Indyferentyzm religijny jest herezją potępianą przez papieży szczególnie silnie od końca XVIII wieku, kiedy zaczęły głosić go najpierw środowiska masońskie, a później również modernistyczne.
Przekonanie to zakłada, że nie ma znaczenia, jaką wyznaje się religię, bo wszystkie są prawdziwe (lub nieprawdziwe) w tym samym stopniu. Według indyferentysty człowiek ma pewne naturalne i wrodzone przeczucie boskości, ale nie jest w stanie powiedzieć na ten temat nic pewnego; może korzystać wyłącznie z doświadczeń własnych oraz tych, które zgromadzono w różnych tradycjach religijnych, z natury rzeczy względnych.
Kościół konsekwentnie odrzucał ten błąd, czyniąc to ze szczególną mocą w encyklikach „Mirari vos” Grzegorza XVI z 1832 roku, „Pascendi Dominici gregis” św. Piusa X z 1907 roku, „Mortalium animos” Piusa XI z 1928 roku, a także w „Syllabus errorum” wydanym za bł. Piusa IX w 1964 roku, encyklice „Redemptoris missio” św. Jana Pawła II z 1990 roku czy deklaracji „Dominus Iesus” kard. Józefa Ratzingera z 2000 roku.
W Singapurze Franciszek stwierdził jednak, że „wszystkie religie są drogami do Boga”, a różnice między nimi są jak „różne języki, różne idiomy, żeby do Niego dotrzeć”; wyraźnie powiedział też, że „nasze religie są językami, ścieżkami do Boga” i mogą to być języki i ścieżki „sikhów, muzułmanów, hindusów, chrześcijan”. Wypowiedzi są w oczywisty sposób manifestacją indyferentyzmu religijnego.
W ciągu całego swojego pontyfikatu Franciszek nigdy jeszcze nie dał tak jasno i wprost wyrazu temu błędowi; ale nie znaczy to, by nie głosił go już wcześniej.
Chciałbym przypomnieć tu kilka najważniejszych przypadków, które pokazują, jak konsekwentnie papież kroczy ścieżką indyferentyzmu.
Nagranie z 2016 roku. „Równość” czterech religii
W 2016 roku Stolica Apostolska opublikowała nagarnie promujące dialog międzyreligijny[1]. Pokazano na nim buddystkę, żyda, księdza katolickiego oraz imama – w tej kolejności. „Wierzę w Buddę”; „Wierzę w Boga”; „Wierzę w Jezusa Chrystusa”; „Wierzę w Boga, Allaha” – deklarowali kolejno.
Wówczas ukazano siedzącego za swoim biurkiem papieża. – Wielu myśli różnorodnie, czuje różnorodnie, szukając Boga albo spotykając Boga na różne sposoby. W tym tłumie, wśród tak wielu religii, jest tylko jedna pewność, którą mamy wszyscy: wszyscy jesteśmy dziećmi Boga – powiedział Franciszek. Następnie wszyscy pokazani wcześniej „wierzący” deklarowali: „Wierzę w miłość”. Na koniec każdy z nich zaprezentował na wyciągniętych dłoniach swój… „symbol religijny”. Były to: figurka buddy, menora, figurka Dzieciątka Jezus, islamski sznur modlitewny. Ręce zostały przysunięte, tworząc swoiste koło, gdzie każdy z „symboli” zdawał się mieć tę samą wartość; miało to najpewniej obrazować owo Franciszkowe „różnorodne szukanie albo spotykanie Boga”.
Co ciekawe… wideo zostało przemontowane. Stolica Apostolska usunęła pierwotny film, by w 2017 roku na swoim kanale opublikować nagranie w wersji skróconej – bez sceny, na której na wyciągniętych dłoniach prezentowane są „symbole religijne”. Rzecz można jednak nadal zobaczyć w całości poza papieskim kanałem.
Bóg chciał różnorodności religijnej?
W dniach 3 – 5 lutego 2019 roku Ojciec Święty gościł w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. 4 lutego w stolicy tego kraju, Abu Zabi, spotkał się z Ahmadem Al-Tayyebem, Wielkim Imamem Uniwerystetu Al-Azhar w Kairze. Obaj „przywódcy religijni” podpisali wówczas „Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia”[2]. W dokumencie zapisano stwierdzenie: „Pluralizm i różnorodność religii, koloru skóry, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej woli Bożej, z jaką Bóg stworzył istoty ludzkie. Ta boska Mądrość jest źródłem, z którego wywodzi się prawo do wolności wiary i wolności do bycia różnymi”. Polskie tłumaczenie jest zgodne z innymi wersjami językowymi, w tym z arabską. W porządku logicznym zacytowane stwierdzenie oznacza, że Bóg chciał różnorodności religijnej tak samo, jak chciał różnorodności koloru skóry, płci, rasy i języka. Oznacza to, że – według „Dokumentu” – Bóg chciał, aby niektórzy ludzie wyznawali religię katolicką, a inni – religie fałszywe, na przykład islam. W konsekwencji byłoby to jawną herezję indyferentyzmu religijnego. Pius IX w Syllabus errorum zamieścił następujące błędne stwierdzenie: „Ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i osiągnąć to wieczne zbawienie przez praktykowanie jakiejkolwiek religii” (pkt. 16).
Interwencja bp. Athanasiusa Schneidera
Na publikację dokumentu z Abu Zabi zareagował biskup pomocniczy Nur-Sułtan w Kazachstanie, Athanasius Schneider. Podczas wizyty ad limina Apostolorum kazachskich biskupów Schneider powiedział papieżowi: „Ojcze Święty, w obecności Boga wzywam Waszą Świątobliwość w imię Jezusa Chrystusa, który wszystkich nas osądzi, o usunięcie tego stwierdzenia z międzyreligijnego dokumentu z Abu Zabi, które relatywizuje wyjątkowość wiary w Jezusa Chrystusa. W innym wypadku Kościół naszych dni nie będzie głosić całej prawdy Ewangelii, jak Apostoł Paweł powiedział Piotrowi w Antiochii (zob. Ga 2, 14)”[3]. Papież wdał się w dyskusję z biskupem; wkrótce nastąpiła jeszcze wymiana listów. Franciszek zgodził się z oceną bp. Schneidera, według której w dokumencie z Abu Zabi da się odczytać herezję; przekonywał jednak, że możliwe jest jednak również inne odczytanie, zgodne z nauką Kościoła – i to właśnie takie odczytanie miał na myśli. Bóg miałby pozytywnie chcieć różnorodności płci, kolorów skóry etc., ale różnorodność religii miałby jedynie dopuszczać (voluntas permissiva).
Na prośbę bp. Schneidera, Franciszek powiedział o tym publicznie. Uczynił to podczas audiencji generalnej 3 kwietnia 2019 roku. Stwierdził: „Dlaczego Bóg dopuszcza wiele religii? Bóg chciał to dopuścić: teologowie scholastyczni mówili zwykle o Bożej woli dopuszczającej. Chciał dopuścić tę rzeczywistość: jest wiele religii. Niektóre rodzą się z kultury, ale zawsze patrzą ku niebu, patrzą ku Bogu”[4]. Franciszek nie wspomniał jednak ani słowem o „Dokumencie” z Abu Zabi. Nie można więc potraktować jego wystąpienia jako formalnej korekty treści tego tekstu. Co więcej, „Dokument” nawet na stronach watykańskich pozostaje w wersji niezmienionej, bez żadnej noty wyjaśniającej. Jest ponadto od 2019 roku promowany przez Watykan jako jeden z podstawowych tekstów dotyczących dialogu międzyreligijnego; to niejako dokument założycielski Wysokiego Komitetu na rzecz Ludzkiego Braterstwa, organizacji powołanej do życia z inicjatywy papieża, a skupiającej oprócz reprezentantów Watykanu również muzułmanów, żydów czy ateistów[5].
Wysoki Komitet i Dom Rodziny Abrahama
Wysoki Komitet na rzecz Ludzkiego Braterstwa ogłosił jeszcze w 2019 roku, że w stolicy ZEA, Abu Zabi, stanie Dom Rodziny Abrahamowej. Miał to być kompleks trzech świątyń, złożony z katolickiego kościoła pw. św. Franciszka, meczetu im. imama Ahmada Al-Tayyeba oraz synagogi im. Majmonidesa. Budowa kompleksu została ukończona w 2023 roku; inauguracja nastąpiła 16 lutego, a otwarty dla zwiedzających stał się od marca tego roku[6]. Wszystkie trzy świątynie są do siebie zewnętrznie bardzo podobne. Choć nie zostało to powiedziane wprost, w oczywisty sposób sugerują one równorzędność trzech religii, chrześcijaństwa (katolicyzmu), islamu oraz judaizmu. Można powiedzieć, że Dom Rodziny Abrahamowej stanowi architektoniczną ilustrację relatywistycznego dramatu „Nathan der Weise” masona Gottholda Lessinga; żyd Natan w obrazowej przypowieści dowodzi swojemu islamskiemu rozmówcy Saladynowi, że nie da się dowieść, która z trzech religii jest prawdziwa, bo jest to poza mocą ludzkiego rozumu. Podobnie w Domu Rodziny Abrahamowej nie ma żadnego rozróżnienia: roszczenie do prawdy chrześcijaństwa, islamu oraz judaizmu zostało potraktowane jako równorzędne, to znaczy – można rzec – równie jałowe. Możemy się tylko domyślać, że gromadzący się na międzyreligijnych nabożeństwach w Abu Zabi będą odmawiać „Modlitwę do Stwórcy”, którą zaproponował całemu światu papież w encyklice Fratelli tutti z października 2020 roku. Modlitwa brzmi[7]:
Panie i Ojcze rodzaju ludzkiego, który stworzyłeś wszystkie istoty ludzkie z równą godnością, zaszczep w nasze serca ducha braterstwa. Natchnij nas marzeniem nowego spotkania, dialogu, sprawiedliwości i pokoju. Pobudź nas do tworzenia zdrowszych społeczeństw i bardziej godnego świata, bez głodu, bez ubóstwa, bez przemocy, bez wojen. Niech nasze serce otworzy się na wszystkie ludy i narody ziemi, by rozpoznać dobro i piękno, które zasiałeś w każdym z nich, aby zacieśnić więzi jedności, wspólnych projektów, wspólnych nadziei. Amen.
„Modlitwa do Stwórcy” mówi wprawdzie o stworzeniu wszystkich ludzi przez Boga i w tym sensie wyraża pewną obiektywną prawdę. Nie wspomina jednak ani słowem o celu życia ludzkiego ani o właściwym kulcie, jaki winni jesteśmy Bogu. W ten sposób staje się doskonale indyferentna: buddysta czy szamanista, muzułmanin czy żyd, protestant… Może odmówić ją każdy w przekonaniu, że w swojej „tradycji religijnej” ma wszystko, czego mu potrzeba. Trudno jednak o poważniejszy błąd…
Papież na Kongresie różnych religii
We wrześniu 2022 roku odbywał się w Nur-Sułtan w Kazachstanie VII Kongres Przywódców Religii Światowych i Tradycyjnych. W ramach kongresu zgromadzeni „przywódcy religijni” mieli przyjąć wspólną „Deklarację”. Jej treść odczytała anglikanka Jo Bailey Wells. W punkcie 10. przeczytała, co następuje: „Stwierdzamy, że pluralizm i różnice religii, koloru skóry, płci, rasy i języka są wyrazami mądrości woli Boga w stworzeniu. Stąd nieakceptowalne są wszelkie przypadki przymuszania do określonej religii i doktryny religijnej”[8]. Byłoby to powtórzenie herezji z „Dokumentu” z Abu Zabi. Papież słuchał odczytu Wells, przyjął go brawami, tak, jak wszyscy inni zgromadzeni. W oficjalnej wersji „Deklaracji” opublikowanej na zakończenie Kongresu punkt 10 brzmiał jednak inaczej, a mianowicie: „Stwierdzamy, że pluralizm odnośnie różnic w kolorze skóry, płci, rasie, języku i kulturze jest wyrazem mądrości Boga w stworzeniu. Różnorodność religijna jest dopuszczana przez Boga i stąd wszelki przymus do konkretnej religii i doktryny religijnej jest nieakceptowalny”. Wydaje się prawdopodobne, że do takiej przeformułowania doszło na wniosek Stolicy Apostolskiej. Oznaczałoby to chęć uniemożliwienia heretyckiej interpretacji „Deklaracji”. To znaczący krok naprzód względem „Dokumentu” z Abu Zabi; szkoda, że sam „Dokument” pozostał do dzisiaj niezmieniony.
Dziwny wywiad
3 lipca portal rządowego dziennika „Al Ittihad” ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich opublikował wywiad z papieżem Franciszkiem. Ojciec Święty został zapytany o Dom Rodziny Abrahamowej. Według tekstu wywiadu powiedział: „Jeśli chodzi o Dom Abrahama, uważam go za miejsce szacunku dla różnorodności, której Bóg chciał”[9]. W arabskim oryginale, który analizowałem, rzeczywiście padają słowa „różnorodność, której chciał Bóg”. „Al Ittihad” nie zamieścił nagrania wywiadu przeprowadzonego przez emirackiego dziennikarza. Jeżeli przyjąć, że zapisana treść odpowiada temu, co powiedział Franciszek, mielibyśmy do czynienia z powtórzeniem przez papieża błędu z „Dokumentu” z Abu Zabi.
Mongolskie bezdroża indyferentyzmu
W dniach 31 sierpnia – 4 września 2023 roku papież Franciszek gościł w Mongolii. W niedzielę 3 września w stolicy Mongolii Ułan Bator odbyło się spotkanie międzyreligijne, w którym obok Franciszka udział wzięli przedstawiciele różnych wyznań, takich jak szamanizm, buddyzm, islam czy protestantyzm. Papież powiedział między innymi: „Już sam fakt, że jesteśmy razem w tym samym miejscu, jest przesłaniem: tradycje religijne, w swojej oryginalności i różnorodności, stanowią ogromny potencjał dobra w służbie społeczeństwu”[10]. Następnie stwierdził: „Religie są powołane do zaoferowania światu tej harmonii, której nie może dać sam postęp techniczny”.
Jeżeli fałszywe religie mają potencjał działania na rzecz dobra; jeżeli fałszywe religie mają jakieś własne wewnętrzne „powołanie” do budowania harmonii czy pokoju – to znowu może sugerować, że są przez Boga chciana, bo pełnią pożyteczną i wewnętrznie dobrą rolę w Jego planach. Innymi słowy, byłaby to myśl identyczna z tą, którą wyraził „Dokument” z Abu Zabi. Jest interesujące, że w zeświecczonym kluczu wizytę Franciszka w Mongolii odebrał jedyny mongolski kardynał, Giorgio Marengo. W wywiadzie stwierdził: „Obecność Ojca Świętego niewątpliwie zaoferowała ziarna harmonii, jako rodzaj przypomnienia dla nas wszystkich jako reprezentantów różnych tradycji religijnych, wielkiej wagi współpracy, budowy społeczeństwa, w których wartości duchowe są wysoko cenione, a w którym pęd do szybkiego zyskiwania bogactwa zostanie zbalansowany przez wagę ludzkich, moralnych i duchowych wartości. […] Papież przyniósł przesłanie pokoju, radości, przyjaźni, co tak często podkreślał w swoich wystąpieniach”[11]. Nie wspomniał ani słowem o Ewangelii, Chrystusie czy zbawieniu. „Tradycje religijne”, papież jako głosiciel doczesnego dobrobytu.
Podsumowanie
W związku z tym nie można mówić o jakimś błędzie, wyskoku czy przejęzyczeniu. Papież Franciszek od roku 2016 konsekwentnie przekonuje, że nie ma znaczenia, jaką kto wyznaje religię. Chociaż w 2019 roku próbował się z tego wytłumaczyć, dociśnięty przez bp. Athanasiusa Schneidera, później wracał do swojego błędnego przekonania, by w dniu 13 września 2024 roku wygłosić je już całkowicie wprost. Kodeks Prawa Kanonicznego (par. 751) mówi, że „herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką”. Głoszenie indyferentyzmu religijnego w przypadku Franciszka jest w sposób ewidentny uporczywe. W związku z tym pojawiają się poważne pytania o kanoniczną odpowiedzialność papieża za jego słowa. Pozostaje modlić się i mieć nadzieję, że papież Franciszek zawróci z tej drogi i zacznie głosić wyjątkowość Kościoła katolickiego i jedyność zbawczą Jezusa Chrystusa, w czym mogą dopomóc mu odważni kardynałowie i biskupi, wskazując na głoszone dziś błędy wraz z ich konsekwencjami.
Paweł Chmielewski
[1] Nagarnie można obejrzeć na stronie „Pope Video” w serwisie YouTube; jest datowane na 2017 rok, ale pierwotna publikacja nastąpiła rok wcześniej. To właśnie ocenzurowana wersja. Link: https://www.youtube.com/watch?v=FKuQqHMhJdY. Wersja pierwotna jest nadal dostępna na przykład tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=-6FfTxwTX34&t=81s. Kluczowy obraz wyglądał następująco:
[6] Dom ma swoją stronę internetową, na której można rezerwować wizyty; wejście w celach kultowych do któregokolwiek z – jak głosi strona – „domów modlitwy” jest dostępne bez rezerwacji. Link: https://www.abrahamicfamilyhouse.ae/.
„Wszystkie religie prowadzą do Boga”. Franciszek wygłosił herezję?
UWAGA! JAKO ŻE NA STRONIE WATYKANU W WERSJI ANGIELSKIEJ ZMIENIONO TŁUMACZENIE, ŻEBY USUNĄĆ KONTROWERSYJNE SŁOWA, ZAMIESZCZAMY POD ARTYKUŁEM ZRZUT EKRANU ORYGINALNEJ WŁOSKIEJ WERSJI – SŁOWA PAPIEŻA PADŁY PO WŁOSKU, TAK, JAK ZOSTAŁY ODDANE W TYM KOMUNIKACIE, CO MOŻNA SPRAWDZIĆ NA NAGRANIU
Papież Franciszek wygłosił w Indonezji przemówienie skierowane do młodzieży reprezentującej różne religie. Zawarł w nim kilka stwierdzeń, które wydają się być jawnie niezgodne z nauką Kościoła katolickiego. [SA jednoznacznie HEREZJĄ md]
Spotkanie odbyło się 13 września.
Franciszek zachwalał dialog międzyreligijny w duchu soborowej deklaracji „Nostra aetate”. Dokument II Soboru Watykańskiego stwierdza, że w różnych religiach można znaleźć odbicie Prawdy; podkreślał przy tym, że to Jezus Chrystus jest „drogą, prawdą i życiem” i Kościół jest „zobowiązany głosić bez przerwy” Zbawiciela.
Papież Franciszek zdaje się jednak zmieniać to nauczanie. Młodzieży z różnych religii powiedział, że wszystkie religie są „drogą do Boga”, a różnice między nimi to tylko „jakby różnice języka, żeby dotrzeć do Niego”. Dodał, że żadna religia nie jest „lepsza od drugiej”.
– Jeżeli zaczniecie się kłócić: „Moja religia jest ważniejsza od twojej! Moja jest prawdziwa, a twoja nie jest prawdziwa!” Dokąd to doprowadzi? – zapytał.
– Wszystkie religie są drogą do Boga – dodał. – Zrobię porównanie. Są jak różne języki, różne idiomy, żeby do Niego dotrzeć. Ale Bóg to Bóg dla wszystkich. A skoro Bóg to Bóg dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Boga – powiedział.
– „Ale mój Bóg jest ważniejszy od Twojego!” Czy to prawda? – zapytał retorycznie.
Następnie dodał, że sikhizm, islam, hinduizm i chrześcijaństwo to są różne drogi do Boga.
W oryginale papież mówił po włosku. Kluczowe zdania brzmią: „Tutte le religione sono un camino per arrivare a Dio; Sono come diverse lingue, diverse idiomi per arrivare Lui. Ma Dio e Dio per tutti. E come Dio e Dio per tutti, noi siamo tutti figli di Dio; „Ma il mio Dio e piu importante del tuo. E vero quello?”
Czy powyższe wypowiedzi stanowią wyraźne odejście od nauki Kościoła katolickiego? Z cytowanych zdań płynie nauka, że wszystkie religie są równe, żadna nie jest lepsza od drugiej, a w konsekwencji, że nie ma potrzeby nawracania. Wypowiedzi Franciszka stanowią zarazem jawne zaprzeczenie wezwaniu Jezusa Chrystusa do nawracania wszystkich narodów. Zwykły zmysł katolicki (sensus catholicus) sugeruje, że mamy do czynienia z bardzo poważną herezją.
Papież już w przeszłości wypowiadał podobne stwierdzenia, ale nigdy nie czynił tego tak jawnie. W 2019 roku w dokumencie z Abu Zabi podpisanym z wielkim imamem z Al-Azhar w Kairze stwierdził, że Bóg „życzy sobie” różnorodności religijnej. Potem tłumaczył, że chodziło mu o to, iż Bóg „przyzwala” na taką różnorodność.
Ostatnio w przemówieniu w Dżakarcie stwierdził jednak, że różnice między religiami są „powierzchowne”, bo liczy się to, co jest ukryte „w głębi”.
W 1864 roku papież Pius IX w „Syllabus errorum” wskazał, że zdanie: „Ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i osiągnąć to wieczne zbawienie przez praktykowanie jakiejkolwiek religii” jest heretyckie.
Papież Pius XI w Moralium animos pisał: „Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one polegają na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania. Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i wpadając krok po kroku w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii przez Boga nam objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera.”
W 1990 roku w encyklice „Redemptoris missio” św. Jan Paweł II pisał z kolei o „postawie obojętności… nacechowanej relatywizmem religijnym, który prowadzi do przekonania, że <jedna religia ma taką samą wartość jak druga>”.
W deklaracji „Dominus Iesus” z 2000 roku Stolica Apostolska ogłosiła, że „byłoby sprzeczne z wiarą katolicką postrzeganie Kościoła jako jednej z dróg zbawienia, istniejącej obok innych”.
Nagranie z wypowiedziami Franciszka można posłuchać na oficjalnym profilu Watykanu na Youtube. Proszę włączyć od minuty 42:00; papież mówi po włosku, a tłumacz przekłada na angielski.
Słowa papieża zostały też zacytowane na oficjalnej stronie Watykanu:
„Jedną z rzeczy, która najbardziej zaimponowała mi w was, młodych ludziach, jest zdolność do dialogu międzyreligijnego. I to jest bardzo ważne, ponieważ jeśli zaczynasz się kłócić: „Moja religia jest ważniejsza od twojej…”, „Moja jest prawdziwa, twoja nie jest prawdziwa…”. To dokąd to prowadzi? Dokąd? Niech ktoś odpowie, dokąd? [Ktoś odpowiada: „Do zniszczenia”]. Tak to jest. Wszystkie religie są drogami dojścia do Boga. Są – dokonuję porównania – jak różne języki, różne wyrażenia, aby tam dotrzeć. Ale Bóg jest Bogiem dla wszystkich. A ponieważ Bóg jest Bogiem dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. „Ale mój Bóg jest ważniejszy niż twój!”. Czy to prawda? Jest tylko jeden Bóg, a my, nasze religie, są językami, ścieżkami prowadzącymi do Boga. Ktoś jest sikhem, ktoś muzułmaninem, ktoś hinduistą, ktoś chrześcijaninem, ale są to różne ścieżki. Understood? [Zrozumieliście?] Jednak dialog międzyreligijny pomiędzy młodymi ludźmi wymaga odwagi. Bowiem wiek młodzieńczy jest wiekiem odwagi, choć możesz mieć tę odwagę, by robić rzeczy, które ci nie pomogą. Ale można też mieć odwagę, by iść naprzód i prowadzić dialog.”
„Una delle cose che più mi ha colpito di voi giovani, di voi qui, è la capacità del dialogo interreligioso. E questo è molto importante, perché se voi incominciate a litigare: “La mia religione è più importante della tua…”, “La mia è quella vera, la tua non è vera…”. Dove porta tutto questo? Dove? Qualcuno risponda, dove? [qualcuno risponde: “La distruzione”]. È così. Tutte le religioni sono un cammino per arrivare a Dio. Sono – faccio un paragone – come diverse lingue, diversi idiomi, per arrivare lì. Ma Dio è Dio per tutti. E poiché Dio è Dio per tutti, noi siamo tutti figli di Dio. “Ma il mio Dio è più importante del tuo!”. È vero questo? C’è un solo Dio, e noi, le nostre religioni sono lingue, cammini per arrivare a Dio. Qualcuno sikh, qualcuno musulmano, qualcuno indù, qualcuno cristiano, ma sono diversi cammini. Understood? Ma per il dialogo interreligioso fra i giovani ci vuole coraggio. Perché l’età giovanile è l’età del coraggio, ma tu puoi avere questo coraggio per fare cose che non ti aiuteranno. Invece puoi avere coraggio per andare avanti e per il dialogo.”
Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył. Tymi słowami, a ściślej po łacinie Venimus, vidimus, Deus vicit Jan III Sobieski poinformował papieża Innocentego XI o zwycięstwie nad muzułmanami pod Wiedniem. Król Polski powtórzył słowa Karola V wypowiedziane po zwycięstwie nad protestantami w bitwie pod Mühlbergiem w 1547 r.: Veni, vidi, Deus vicit – Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężył Bóg.
Sytuacja dzisiejsza jest gorsza pomimo że wróg wcale nie mocniejszy – ani ziemski ani ten piekielny, lecz Watykan złożony niemocą, a w całej Europie, wśród władców, na próżno szukać katolickiego wodza. Jedynie nieliczni stają przeciw Anty-Europejskiej Unii utytłanej w łajnie Bestii.
A Bergoglio… Co zrobił tym razem Namiestnik okupowanego Watykanu?
Postanowiłem nie komentować tego co zrobił heretyk Franciszek. Uważam, że nie ma to już sensu. Nie ma sensu pisać o tym co zrobił lub czego nie zrobił „ziemski awatar antykościoła”.
Kościół katolicki wraz z depozytem wiary jest największym skarbem ludzkości. Niestety, diabelska koteria opanowała Watykan i trzeba ją stamtąd orężem danym od Boga wypędzić.
Odpowiedź na tytułowe pytanie jest prosta. Mogą to zrobić tylko ludzie oddani Bogu. Wierzący w zwycięstwo Boga oznajmione tradycyjnym Deus vicit.
Tymczasem nie dajmy się już zwodzić kolejnymi dziełami prof. Diabelskiego w Kościele katolickim – coraz częstszymi dniami bez Jezusa i Maryi, dniami judaizmu i innymi bezeceństwami rozpoczętymi za sprawą sączonej trucizny Nostra aetate.
Powstałe ze strachu: bezczynność, bezmyślność i milczenie są objawami duchowego niewolnictwa.
Chrystus powiada o Sobie, iż jest światłością świata. Papież w Indonezji naucza, że światłością są chrześcijanie i muzułmanie. Zmierzają wspólnie ku ostatecznemu celowi na drodze braterstwa; a różnice w rytach i doktrynie są tylko powierzchnią, bo to, co naprawdę istotne, jest ukryte pod spodem.
Papież Franciszek udał się w podróż do Azji Południowo-Wschodniej: Indonezji, Papui Nowej Gwinei, Timoru Wschodniego i Singapuru. W krótkiej notce opublikowanej na PCh24.pl sugerowałem niedawno, że podróż ta może stać się okazją do zakomunikowania wielu stwierdzeń, które będą graniczyć z błędami indyferentyzmu religijnego. Niestety, to przewidywanie okazało się nazbyt optymistyczne: podczas spotkań z muzułmanami w Indonezji Franciszek konsekwentnie traktował ich tak, jakby nie potrzebowali żadnego nawrócenia, a islam był w pełni uprawnioną drogą, która prowadzi ich ku Bogu. W płaszczyźnie zarówno słów jak i symboli podróż stała się narzędziem utożsamiania Boga Trójjedynego z Allahem. Chrystus to wielki nieobecny papieskich wystąpień, a ostatecznym celem Kościoła i człowieka stało się prowadzenie drogą braterstwa „ku światłu” – bynajmniej nie w Chrystusie Panu.
Skupię się tu wyłącznie na tych działaniach i słowach Franciszka, które były adresowane do muzułmanów. Wyznawcy islamu stanowią lwią część populacji Indonezji i byłoby rzeczą naturalną, gdyby następca św. Piotra, spotykając się z nimi, starał się choćby w najdelikatniejszy możliwy sposób zachęcić ich do zainteresowania Osobą Zbawiciela. Nie chodzi bynajmniej o nachalne wzywanie do dołączenia do Kościoła katolickiego, ale o próbę takiego naświetlenia Pana Jezusa, żeby wywołać wśród islamskich słuchaczy pragnienie bliższego poznania Syna Bożego. Niestety: bazując na oficjalnych materiałach publikowanych przez Stolicę Apostolską można stwierdzić, że nic takiego nie miało miejsca. Papież Franciszek przez całą podróż konsekwentnie zachowywał się tak, jakby islam był absolutnie równoprawną religią. Mówiąc krótko: Ojciec Święty działał w pełnej zgodzie z literą deklaracji z Abu Zabi, którą w 2019 roku podpisał wraz z Wielkim Imamem z Al-Azhar w Kairze, Ahmadem al-Tayyebem, według której Bóg życzy sobie istnienia różnych religii.
4 września papież wygłosił w pałacu prezydenckim w Dżakarcie przemówienie adresowane do władz Indonezji. Zawarł w nim wiele pozytywnych elementów, na przykład potępienie aborcji oraz wezwanie do wielodzietności, co zasługuje na pochwałę. Niestety, gdy idzie o świadectwo religijne, było skrajnie niekatolickie. W całym wystąpieniu ani razu nie padło imię Pana Jezusa. Papież mówił wprawdzie o Kościele katolickim, ale jego misję przedstawił wyłącznie w kategoriach doczesnych. Stwierdził:
„Kościół katolicki służy dobru wspólnemu i pragnie wzmocnić współpracę z instytucjami publicznymi i innymi podmiotami społeczeństwa obywatelskiego, ale nigdy nie prozelityzuje i zawsze szanuje wiarę każdego człowieka. Kościół pragnie zachęcać do tworzenia bardziej zrównoważonej tkanki społecznej i zapewnić bardziej skuteczną i sprawiedliwą dystrybucję pomocy społecznej”.
Innymi słowy, Kościół w papieskim świadectwie skierowanym do wyznawców fałszywej religii został sprowadzony do roli organizacji dobroczynnej o celach wyłącznie materialistycznych.
5 sierpnia papież wygłosił przemówienie w największym meczecie Indonezji, Istiqlal w Dżakarcie, uczestnicząc w spotkaniu międzyreligijnym, gdzie obecni byli z natury rzeczy głównie muzułmanie (choć nie tylko oni). Rozpoczął od określenia meczetu mianem „wielkiego domu ludzkości”, do którego „każdy może wejść, robiąc miejsce dla tęsknoty za nieskończonością, którą każdy z nas nosi w sercach”.
Następnie papież zaczął mówić obrazowo o jedności islamu i chrześcijaństwa. Odwołał się do bardzo specyficznego rozwiązania architektonicznego związanego z meczetem Istiqlal. Otóż meczet ów znajduje się naprzeciwko katolickiej katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Obie świątynie są połączone tunelem, który nazywa się „Tunelem Przyjaźni”.
Franciszek wykorzystał ten obraz, by przedstawić chrześcijaństwo oraz islam jako dwa porządki kulturowo-obrzędowe, które opierają się na tej samej głębokiej zasadzie, jaką jest dążenie do poszukiwania nieskończoności. Proszę uważnie przeczytać słowa papieża:
„Na powierzchni zarówno w meczecie jak i katedrze są przestrzenie, które są definiowane i odwiedzane przez swoich wiernych, ale pod ziemią w tunelu ci sami ludzie mogą spotkać się ze sobą i z perspektywą religijną drugiego. Ten obraz przypomina nam o ważnym fakcie, że widzialne aspekty religii – ryty, praktyki i tak dalej – są dziedzictwem, które należy strzec i szanować. Możemy jednak powiedzieć, że to, co leży “pod spodem”, co biegnie w podziemiach, jak “Tunel Przyjaźni”, jest jednym wspólnym korzeniem dla wszystkich wrażliwości religijnych: to poszukiwanie spotkania z boskością, pragnienie nieskończoności, które Wszechmocny umieścił w naszych sercach, poszukiwanie większej radości i życia silniejszego niż jakikolwiek rodzaj śmierci, które ożywia podróż anszego życia i nakłania nas do przekroczenia naszych granic, by spotkać Boga. Pamiętajmy tutaj, że patrząc głębiej, ujmując to, co płynie w głębinie naszego życia, to znaczy pragnienie pełni mieszkające na dnie naszego serca, odkrywamy, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, wszyscy jesteśmy pielgrzymami na naszej drodze do Boga, ponadto, co nas od siebie różni”.
Jak Państwo widzą, papież Franciszek bardzo wyraźnie sprowadza tutaj różnice religijne do tego, co powierzchowne, wskazując, że to, co naprawdę istotne – jest ukryte gdzieś pod spodem. Mamy do czynienia z klasycznym przykładem herezji modernistycznej, która wszystkie religie wywodzi od wewnętrznego i wrodzonemu każdemu człowiekowi poczucia boskości. Zarazem rzecz jest typowa dla środowisk wolnomularstwa deistycznego. Znamienne, że niepodległa Indonezja powstała przy dużym udziale masonerii, zaimplementowanej w tym kraju przez Holendrów; loże holenderskie są związane z masonerią anglosaską, która – w przeciwieństwie do masonerii dominującej dziś we Francji – nie jest ateistyczna, ale zasadniczo „deistyczna”. Papieska interpretacja „Tunelu Przyjaźni” wpisuje się w idee krzewione przez te grupy: nie chodzi tu wyłącznie o czysto praktyczną przyjaźń, ale o przejawiającą się na najgłębszym poziomie faktyczną (rzekomą) jedność islamu i chrześcijaństwa.
Być może jeszcze wyraźniej wybrzmiało to w krótkim przemówieniu, które Franciszek wygłosił w samym „Tunelu Przyjaźni”. Powiedział tam między innymi:
„Kiedy myślimy o tunelu, łatwo pojawia się nam obraz ciemnego przejścia. Może to być przerażające, zwłaszcza gdy jesteśmy sami. Tutaj jest jednak inaczej, bo wszystko jest oświecone. Chciałbym wam powiedzieć, że to wy jesteście światłem, które to oświeca; czynicie tak poprzez swoją przyjaźń, poprzez harmonię, którą krzewicie, wsparcie, którego sobie udzielacie, przez wspólne podróżowanie, które ostatecznie prowadzi was do pełni światła. My, którzy należymy do różnych tradycyji religijnych, mamy rolę do odegrania w niesieniu każdemu pomocy w przekraczaniu tuneli życia z oczami utkwionymi w świetle. Wtedy, na końcu podróży, będziemy w stanie rozpoznać w tych, którzy szli obok nas, brata i siostrę, z którym możemy dzielić życie i nawzajem sobie pomagać”.
W nauce Kościoła to Jezus Chrystus jest Światłem, które przychodzi ze Wschodu. W powyższej wypowiedzi papieskiej symbolika światła została jednak wykorzystana zupełnie inaczej. Ku światłu zmierzają nie tylko chrześcijanie, ale również muzułmanie – innymi drogami, niemniej jednak do dokładnie tego samego celu. Więcej nawet: podczas gdy nasz Pan Jezus Chrystus mówi o Sobie: „Ja jestem światłością świata4. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12), papież Franciszek dokonuje jakby trawestacji tych słów, nazywając „światłem” chrześcijan i muzułmanów. Mamy do czynienia nie tylko z rozciągnięciem wymiaru światłości z chrześcijaństwa również na islam, ale także z przeniesieniem tego wymiaru z Boga-Człowieka na ludzi jako takich, co, znowu, zgodne jest z gnostycko-masońską koncepcją samooświecenia, która zakłada, iż przedzierając się poprzez różnorodne ryty i praktyki religijne człowiek odkrywa, iż jest tożsamy z bóstwem, w ten sposób osiągając pełnię swojego istnienia – w samym sobie.
W dalszej części Franciszek powiedział też:
„Przyjmując innych i szanując ich tożsamość, braterstwo wzywa ich na wspólnej drodze, którą kroczymy w przyjaźni, prowadząc ku światłu”.
Podczas gdy Chrystus Pan naucza, iż podążanie za Nim prowadzi do światła, papież Franciszek uczy, że do światła prowadzi chrześcijan i muzułmanów co innego, a mianowicie podążanie drogą braterstwa.
Innymi słowy, zbawienie zdaje się nie leżeć w Chrystusie, ale w braterstwie, co – czy nam się to podoba, czy nie – znowu odnosi nas do masońskich ideałów, wyrażonych lapidarnie w okrwawionym haśle francuskiej rewolucji.
Wszystkie papieskie cytaty pochodzą z oficjalnej strony Watykanu, każdy może je sprawdzić.
[W kilku miejscach zamieniłem słowo Papież na Franciszek. Bo wstyd. md]
Podczas wizyty w Dżakarcie Franciszek m.in. pocałował w dłoń Wielkiego Imama Meczetu Niepodległości i cytował wiersz polskiej noblistki.
Organizacja wizyty papieża Franciszka w tak gigantycznej metropolii, jaką jest stolica Indonezji Dżakarta, gdzie codziennością są olbrzymie korki i chaos na ulicach, to nadzwyczaj trudne wyzwanie logistyczne. Miliony mieszkańców miasta, w którym przebywa papież, żyją swoim życiem; w tłoku i pośpiechu.
Wokół miejsc, do których przyjeżdża Franciszek, gromadzą się setki osób. Tak jest w rejonie nuncjatury apostolskiej, gdzie papież nocuje. W środę wieczorem Franciszka wracającego po całym dniu intensywnych spotkań witały tam tłumy. Papież pozdrawiał i błogosławił zebranych. Jeszcze większe tłumy zebrały się wcześniej przed stołeczną katedrą, gdzie papież spotkał się z indonezyjskim duchowieństwem.
W czwartek rano setki ludzi stały przed Meczetem Niepodległości- miejscu spotkania międzyreligijnego z udziałem papieża. Także tam zastosowano nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. W dziesięciomilionowej stolicy o wizycie papieża przypominają watykańskie flagi na trasie jego przejazdu oraz jego zdjęcia wyświetlane na wielkich telebimach na placach między kolejnymi reklamami.
Papież całuje w dłoń imama
Papież Franciszek, składający wizytę w Indonezji, odwiedził w czwartek Meczet Niepodległości w Dżakarcie, największy w Azji. Podczas spotkania międzyreligijnego apelował: „Niech nikt nie ulega fascynacji fundamentalizmem i przemocą, niech wszyscy będą zafascynowani marzeniem o wolnym, braterskim i pokojowym społeczeństwie i ludzkości”.
W przemówieniu wygłoszonym w meczecie Istiqlal przy placu Merdeka Franciszek zwrócił uwagę na to, że konkurs na projekt świątyni, mieszczącej 120 tysięcy osób, wygrał chrześcijanin Friedricha Silaban. Jak dodał, świadczy to o tym, że w historii narodu Indonezji i jego kulturze meczet, podobnie jak inne miejsca kultu, „jest przestrzenią dialogu, wzajemnego szacunku, zgodnego współistnienia religii i różnych wrażliwości duchowych”.
Franciszek, zachowując się w charakterystycznym dla siebie stylu, ucałował dłoń Wielkiego Imama. Wydarzeniem o mocnej symbolicznej wymowie była wizyta papieża i wielkiego imama w podziemnym, zbudowanym niedawno Tunelu Przyjaźni, łączącym Meczet Niepodległości ze stojącą naprzeciwko katedrą Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej.
Franciszek cytuje Szymborską
Franciszek w Dżakarcie zacytował słowa wiersza Wisławy Szymborskiej: „różnimy się od siebie jak dwie krople czystej wody”.
Franciszek powiedział, że „głoszenie Ewangelii nie oznacza narzucania lub przeciwstawiania swej wiary wierze innych, ale dawanie i dzielenie się radością spotkania z Chrystusem, zawsze z wielkim szacunkiem i miłością braterską do wszystkich”.
Franciszek przytoczył także słowa św. Jana Pawła II wypowiedziane w Dżakarcie 35 lat temu, w których zachęcał on indonezyjskie duchowieństwo, aby „nawet najbardziej odległe wyspy mogły «radować się» słysząc Ewangelię, której jesteście prawdziwymi głosicielami, nauczycielami i świadkami”. – Ja również ponawiam to wezwanie i zachęcam was do kontynuowania waszej misji mocni w wierze, otwarci na wszystkich w braterstwie i bliscy każdemu we współczuciu – powiedział Franciszek.
==================
mail:
Kościół, który kleci Franciszek, nie jest Kościołem katolickim. Te “krople” nie są czyste !
VATICAN CITY, Aug 28 (Reuters) – Pope Francis on Wednesday strongly decried the treatment of migrants crossing the Mediterranean Sea to enter Europe, saying it was a “grave sin” not to offer aid to migrant vessels.
“There are those who work systematically and with every means to reject migrants,” the pontiff said during his weekly general audience in St. Peter’s Square. “And this, when done with conscience and responsibility, is a grave sin,” he said.
The pope has spoken frequently about the treatment of migrants over his 11-year papacy. But his words on Wednesday, invoking Catholic terminology for one of the worst kinds of sin, were especially strong.
Migrants crossing the Mediterranean Sea in simple crafts or home-made dinghies from northern Africa and the Middle East have been the subject of intense debate across Europe over the past decade.
The International Organization for Migration estimates that more than 30,000 migrants crossing the Mediterranean have gone missing since 2014.
In Italy, a rescue ship operated by the Doctors Without Borders charity was issued a 60-day detention order on Monday. Authorities said the vessel, which had conducted several rescue operations on Aug. 23, failed to properly communicate its movements.
Doctors Without Borders refuted those claims. “We have been sanctioned for simply fulfilling our legal duty to save lives,” it said in a statement.
Francis on Wednesday called for expanding access routes for migrants and a “global governance of migration based on justice, brotherhood and solidarity.” The pope said the issue would not be resolved through the “militarization of borders”.
In recent weeks, the pope had been offering a series of reflections about Catholic spiritual matters in his weekly audiences.
At the beginning of Wednesday’s remarks, the pope said he was postponing that series this week, to consider “people who are crossing seas and deserts to find a place where they can live in peace and security”.
Wednesday’s audience was the last before Francis, aged 87, embarks next week for an ambitious four-country visit across Southeast Asia from Sept. 2-13. It is the longest trip yet by the pontiff, who now regularly uses a wheelchair due to knee and back pain.
Publikujemy omówienie słynnej deklaracji Fiducia Supplicans. Poruszamy w niej wszystkie znaczenia i skutki, jakie zdołaliśmy dostrzec. Następstwa stosowania tego dokumentu mogą być bardzo poważne, nie tylko dla Kościoła, ale w ogóle dla życia społecznego. To jednak będziemy mogli obserwować w dłuższym okresie czasu. Już teraz próbujemy Państwu dowieść, czego tak naprawdę dokonał Papież Franciszek wraz z arcybiskupem Fernandezem.
−∗−
Obraz tytułowy: reformator postmodernistyczny zapatrzony w reformatora renesansowego LINK, LINK
Reformacja papieża Franciszka, cz. I
Publikujemy omówienie słynnej deklaracji Fiducia Supplicans. Poruszamy w niej wszystkie znaczenia i skutki, jakie zdołaliśmy dostrzec. Następstwa stosowania tego dokumentu mogą być bardzo poważne, nie tylko dla Kościoła, ale w ogóle dla życia społecznego. To jednak będziemy mogli obserwować w dłuższym okresie czasu. Już teraz próbujemy Państwu dowieść, czego tak naprawdę dokonał Papież Franciszek wraz z arcybiskupem Fernandezem.
Tekst niniejszy jest fragmentem dłuższej pracy, opisującej proces synodalny, dociekającej, czym ma stać się Kościół katolicki po Synodzie o synodalności.
Autorzy Deklaracji dogmatycznej Fiducia supplicans twierdzą, że „Deklaracja ta pozostaje niezachwiana w tradycyjnej doktrynie Kościoła dotyczącej małżeństwa, nie dopuszczając żadnego rodzaju obrzędu liturgicznego lub błogosławieństw podobnych do obrzędu liturgicznego, które mogłyby powodować zamieszanie.”
Jednocześnie ustanawia nowy rodzaj duszpasterskich błogosławieństw, mających znaczenie liturgiczne. Dokument ten ma postać „deklaracji”, a nie jakiejś wiążącej formuły. Jednak nowe podejście oparte jest na duszpasterskiej wizji Papieża Franciszka, która twierdzi, że jest rzeczywistym rozwojem koncepcji błogosławieństw, zawartej w Magisterium i oficjalnych tekstach Kościoła.
Oznacza to, że Franciszek używa dokumentów, regulujących kwestie duszpasterskie w celu zmiany Magisterium. Możliwość błogosławienia par w sytuacjach nieregularnych i par tej samej płci, wedle tekstu Deklaracji co prawda nie jest ich oficjalnym potwierdzeniem ani zmianą odwiecznego nauczania w kwestii małżeństwa, jednakże tą możliwość należy rozumieć w kontekście nieoficjalnej zmiany Magisterium, dokonywanej przez Franciszka.
Deklaracja została wydana, aby rozwiać wątpliwości tych, którzy je dotąd mieli, czy należy błogosławić pary tej samej płci. Zaproponowano wizję, która łączy aspekty doktrynalne z duszpasterskimi. Stwierdzono, iż „Niedopuszczalne są zatem obrzędy i modlitwy, które mogłyby powodować zamieszanie między tym, co jest konstytutywne dla małżeństwa jako ‘wyłącznego, trwałego i nierozerwalnego związku między mężczyzną i kobietą, naturalnie otwartego na rodzenie dzieci’, a tym, co temu zaprzecza”, więc „Kościół nie ma uprawnień do udzielania błogosławieństw związkom osób tej samej płci”. Potwierdzono też, że błogosławieństwo małżeństwa jest zastrzeżone dla wyświęconego szafarza, więc błogosławieństwo udzielane jakiemuś innemu związkowi, niż małżeństwo mogłoby powoduje ryzyko mylenia tych innych związków z małżeństwem.
Jednakże Franciszek zachęca do poszerzania i wzbogacenia znaczenia błogosławieństw. Związki nieregularne nie mogą być błogosławione błogosławieństwem liturgicznym, gdyż, jak słusznie przyznaje Deklaracja byłoby to niezgodne z wolą Bożą wyrażoną w nauczaniu Kościoła. Tak więc Kościół może udzielać błogosławieństwa liturgicznego jedynie małżeństwom.
Jednakże te ograniczenia nie dotyczą błogosławieństw duszpasterskich. „Błogosławieństwo, udzielone przez Boga ludziom i przekazane przez nich bliźnim, przekształca się w inkluzywność, solidarność i budowanie pokoju. Jest to pozytywne przesłanie pocieszenia, troski i zachęty”.
Deklaracja twierdzi dalej, że poza liturgią znajdujemy się w obszarze większej spontaniczności i wolności nabożeństw ludowych. Pobożność ludowa jest wielka, a błogosławieństwa stają się bogactwem duszpasterskim do wykorzystania. Nabożeństwa pobożności ludowej nie mają charakteru celebracji liturgicznej. Kościół nie może opierać swojej praktyki duszpasterskiej na pewnej doktrynie i sztywnej dyscyplinie, bo to prowadzi do „narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu”.
„Ludzie, którzy spontanicznie przychodzą prosić o błogosławieństwo, okazują przez tę prośbę swoją szczerą otwartość na transcendencję, ufność ich serca, które nie polega wyłącznie na własnych siłach, ich potrzebę Boga i pragnienie wyjścia z ciasnych ram tego świata zamkniętego w swych ograniczeniach”. Gdy więc zwracają się o błogosławieństwo, kapłan nie powinien wyczerpująco analizować ich sytuacji moralnej, lecz wydać wstępną zgodę. Nie należy traktować „jako «grzeszników» innych ludzi, których wina lub odpowiedzialność może być złagodzona przez różne czynniki, które wpływają na subiektywną obciążalność”.
Papież Franciszek zaproponował więc takie błogosławieństwa, których można udzielać wszystkim, nie pytając o nic. „Nikogo nie można pozbawić tego dziękczynienia, a każdy, nawet jeśli żyje w sytuacjach niezgodnych z planem Stwórcy, posiada dobre cechy, za które można chwalić Pana”.
Tak więc kapłan może przyłączyć się do „modlitwy tych osób, które, chociaż są w związku, którego w żaden sposób nie można porównać do małżeństwa, pragną powierzyć się Panu i Jego miłosierdziu, wzywać Jego pomocy, być prowadzonym do lepszego zrozumienia Jego planu miłości i prawdy”.
Taki jest więc horyzont możliwości błogosławienia par tej samej płci i w sytuacjach nieregularnych. Dotyczy to takich związków, których uczestnicy „uznając się za niegodnych i potrzebujących Jego pomocy, nie domagają się uprawomocnienia własnego statusu, ale błagają, aby wszystko, co jest prawdziwe, dobre i po ludzku ważne w ich życiu i relacjach, zostało przeniknięte, uzdrowione i wzmocnione obecnością Ducha Świętego”. Udzielone przez kapłana błogosławieństwo nie powinno mieć żadnej formy liturgicznej czy obrzędowej, ale ma służyć temu, „aby ludzkie relacje mogły dojrzewać i wzrastać w wierności przesłaniu Ewangelii, uwalniać się od swoich niedoskonałości i słabości oraz wyrażać się w coraz większym wymiarze Bożej miłości”. Bóg nigdy nie oddala nikogo, kto się pokornie zbliża do niego z prośbą o błogosławieństwo. Taka prośba wyraża otwartość na transcendencję, pobożność i bliskość Boga.
Kapłani mają więc udzielać spontanicznych błogosławieństw, których nie ma w Księdze Błogosławieństw, każdemu, kto przyjdzie, bez sprawdzania, kto zacz i do czego mu to potrzebne. Mają to być proste gesty pobożności ludowej. Kapłan ma tylko zadbać, aby te spontaniczne błogosławieństwa nie stały się aktem liturgicznym lub paraliturgicznym, podobnym do sakramentu. Papież Franciszek zachęca do tworzenia nowych formuł, nieznanych prawu kanonicznemu i nieautoryzowanych przez żadne struktury kościelne. Formuły te mają być efektem rozeznania praktycznego, a ponieważ nie będą normami, pozostaną więc poza jakąkolwiek kontrolą. Jednocześnie wszelkie struktury kościelne powinny powstrzymać się od kontroli swobodnej działalności błogosławczej kapłanów, gdyż byłaby to „nieznośna kazuistyka”.
W Deklaracji stoi wyraźnie, że nie przewiduje się rytuału błogosławieństwa par w sytuacji nieregularnej. Jednocześnie Deklaracja taki rytuał określa: przed udzieleniem „spontanicznego” błogosławieństwa kapłan ma odmówić krótką modlitwę, w której poprosi o „pokój, zdrowie, ducha cierpliwości, dialog i wzajemną pomoc, a także o Boże światło i siłę, aby mogli w pełni wypełniać Jego wolę”.
Jest zastrzeżenie – „spontaniczne” błogosławieństwo nie może być udzielane związkom nieregularnym oraz jednopłciowym w kontekście cywilnych obrzędów zawarcia związku, ani w okolicznościach słów, gestów i strojów, właściwych dla małżeństwa. Jednocześnie Deklaracja wylicza sytuacje, w których jest możliwe błogosławieństwo związków nieregularnych i jednopłciowych: nawiedzenie sanktuarium, spotkanie z kapłanem, modlitwa odmawiana w grupie lub podczas pielgrzymki. Nie będzie to jednak legitymizacją tego związku.
Deklaracja Fiducia supplicans jest dokumentem bardzo zwodniczym i bałamutnym. Wielokrotnie zaprzecza sama sobie. Koniec kłóci się z początkiem. Dzięki takim zabiegom autorzy dokumentu mogą zwodzić czytelników i udawać, że nie twierdzą tego, co twierdzą, i nie robią tego, co robią. Tak, jak wszystkie wypowiedzi Franciszka i jego grupy jest to tekst gnostycki. Zawiera bowiem ukryte treści, maskowane różnymi technikami. Żeby zrozumieć teksty gnostyckie, trzeba znać klucze do ich odczytania. Są one następujące: autorzy mają złe intencje w stosunku do Kościoła; efekt finalny jest zsynchronizowany z globalnym wielkim resetem, którego celem jest powstanie nowego globalnego porządku; Deklaracja jest częścią rewolucji komunistycznej w Kościele, znanej jako Droga Synodalna.
Franciszek nie wydaje konkretnych dokumentów doktrynalnych, ale szereg wypowiedzi i dokumentów niższej rangi, a także wspiera i toleruje liczne naruszenia doktryny katolickiej, dokonywane przez samych członków Kościoła, i w ten sposób zmienia doktrynę katolicką. W ten sposób może powoływać się na swoje własne dokumenty, przedstawiając to jako Magisterium Kościoła.
W tekście Fiducia supplicans zostało zawartych kilka doniosłych zmian doktrynalnych i prawnych:
Został unieważniony grzech jako taki, w rozumieniu Dekalogu.
Zrezygnowano z oceniania sytuacji moralnych.
Przyjęto luterańskie rozumienie usprawiedliwienia przez wiarę.
Przyjęto anarchiczną definicję wolności.
Uznano, że Kościół jest sakramentem nieskończonej miłości Boga.
Zmianie uległa katolicka moralność seksualna. Dotychczasowe grzechy – sodomia i cudzołóstwo otrzymały przywileje i stały się nowymi cnotami.
Złamana została jedność doktrynalna Kościoła.
Ustanowiony został antysakrament – antymałżeństwo sodomickie / cudzołożne.
Zalegalizowano lokalny zwyczaj jako prawo precedensowe, konkurencyjne wobec prawa kanonicznego.
Rytuał:
Według Deklaracji kapłan może i powinien błogosławić związki sodomickie i cudzołożne pod kilkoma warunkami. Błogosławieństwo sodomicko – cudzołożne ma posiadać następujące cechy:
nie będzie częścią obecnie znanej liturgii. Oficjalnie nie będzie błogosławieństwem liturgicznym, tylko duszpasterskim, traktowanym jako akt pobożności ludowej.
Błogosławieństwo ma być spontaniczne, nieprzewidziane przez istniejące przepisy i zasady, tworzone ad hoc do konkretnej sytuacji, pozostające poza kontrolą struktur Kościoła.
Nie ma mieć oficjalnego rytuału, ale ma określoną formułę. Najpierw prośba o błogosławieństwo od zainteresowanych, rytualnie motywowana pragnieniem pobożności i bycia bliżej Boga. Warunkami udzielenia błogosławieństwa jest obecność zainteresowanej pary i subiektywny brak przekonania o własnym stanie grzechu.
Stająca przed kapłanem para ma prawo do jednoczesnych: życia w stanie grzechu ciężkiego, braku zamiaru przerwania tego stanu, subiektywnego przekonania o braku własnego grzechu. Nosi to znamiona herezji: luterańskiego samousprawiedliwienia przez wiarę oraz semipelagianizmu.
Następnie kapłan odmawia krótką modlitwę, w której prosi o o pokój, zdrowie, ducha cierpliwości, dialog i wzajemną pomoc, a także o Boże światło i siłę, aby ludzie, których ma błogosławić mogli w pełni wypełniać Jego wolę. Następnie udziela błogosławieństwa, zawierającego niezbędną treść.
Treść powinien zawierać wezwanie: „aby wszystko, co jest prawdziwe, dobre i po ludzku ważne w ich życiu i relacjach, zostało przeniknięte, uzdrowione i wzmocnione obecnością Ducha Świętego. Te formy błogosławieństwa wyrażają błaganie do Boga, aby udzielał tych pomocy, które pochodzą z impulsów Jego Ducha – które klasyczna teologia nazywa „łaskami aktualnymi” – aby ludzkie relacje mogły dojrzewać i wzrastać w wierności przesłaniu Ewangelii, uwalniać się od swoich niedoskonałości i słabości oraz wyrażać się w coraz większym wymiarze Bożej miłości”.
Ma być udzielane w następujących okolicznościach: nawiedzenie sanktuarium, spotkanie z kapłanem, modlitwa odmawiana w grupie lub podczas pielgrzymki. Dzięki temu będzie możliwe urządzanie grupowych pielgrzymek sodomitów i cudzołożników do takich sanktuariów, w których postępowi kapłani będą błogosławić nieregularne związki,
Antymałżeństwo:
Związek jednopłciowy lub cudzołożny nie ma być traktowany jak małżeństwo ani stać się małżeństwem. Powstaje zupełnie nowa kategoria związku ludzi, nie występująca dotąd w praktyce Kościoła. Nowe błogosławieństwo wykracza nawet poza konkubinat, obejmując dowolny związek dowolnej pary ludzi z dowolna intencją dotyczącą trwałości tego związku. Nie musi im przyświecać nawet zamiar wspólnego życia, wystarczy fakt bytowania razem, przy czym możliwe są nawet sytuacje krótkotrwałe, spontaniczne, wielokrotne i zmienne co do osób partnerów. Na mocy Fiducia Supplicans błogosławiona przez Kościół staje się sytuacja, będąca zaprzeczeniem małżeństwa, a jednocześnie na tyle do niego podobna, że można ją traktować jako antymałżeństwo sodomalne / cudzołożne. Jest to forma konkurencyjna wobec małżeństwa i zasadniczo mu wroga, szczególne w wersji sodomalnej. Ma wiele cech małżeństwa: związek dwojga ludzi, połączonych współżyciem, błogosławiony przez kapłana, z zastosowaniem formuły rytualnej. Zawiera ona cele antymałżeństwa: pokój, zdrowie, duch cierpliwości, dialog i wzajemna pomoc. Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. (kan. 1013 § 1) wymienia następujące cele małżeństwa: cel pierwszorzędny: zrodzenie i wychowanie potomstwa, cel drugorzędny: wzajemną pomoc małżonków i uśmierzenie pożądliwości. Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. (kan. 1055 § 1) odwraca porządek celów, ale zasadniczo nadal je zachowuje. Celami są: dobro małżonków oraz zrodzenie i wychowanie potomstwa.
Cele antymałżeństwa są spójne z drugim celem KPK z 1917 r. i z pierwszym celem KPK z 1983 r. Jednak antymałżeństwo nie zawiera pozostałego celu: zrodzenia i wychowania potomstwa. Nie ma również cechy trwałości. Jako, że nie jest małżeństwem, nie jest też sakramentem. Skoro nie jest formalne i nie będzie legitymizowane, nie jest nierozerwalne, nie wyłącza też dalszych związków tych samych osób. Jednak antymałżeństwo zostało uznane i pobłogosławione przez Kościół. Główną cechą odróżniającą go od małżeństwa jest całkowity brak zobowiązań. Antymałżonkowie nie mają żadnych obowiązków zarówno wobec Kościoła, jak i wobec siebie nawzajem. Dopóki trwa związek, trwa błogosławieństwo.
Określanie błogosławieństw sodomalno – cudzołożnych pobożnością ludową musi budzić wesołość. Trudno bowiem wyobrazić sobie jakąkolwiek ludową obyczajowość, która akceptuje zarówno homoseksualizm, jak i błogosławienie tego rodzaju ansambli. Zrobiono jednak rzecz znacznie gorszą. Podparto antymałżeństwo autorytetem Boga, twierdząc wprost, że jest ono wypełnieniem woli Bożej. To już zakrawa na bluźnierstwo.
Omawiana deklaracja jest częścią większego programu Kościoła synodalnego, który z kolei jest częścią jeszcze większego projektu państwa globalnego. Cele synodalistów i globalistów są zbieżne, a działania skoordynowane. Na drugiej Sesji Synodu o synodalności mają zapaść kwestie stanowcze. Trwają pracę nad zniesieniem wszystkich obecnych sakramentów i zastąpienia ich jednym – Kościołem synodalnym, który będzie celem samym dla siebie, W rzeczywistości Kościół synodalny będzie strukturą władzy i kontroli w ręku globalistów. A dla nich najgroźniejszym wrogiem jest funkcjonalna, sakramentalna rodzina. Dlatego Sprawozdanie Podsumowujące włącza do wspólnot kościelnych wszystkich, także mniejszości seksualne. Ten sam dokument przyznaje „potrzebującym” bardzo szerokie uprawnienia, a na wiernych nakłada liczne obowiązki. Wspólnoty kościelne mają monitorować rodziny sakramentalne, zachowujące tradycyjną etykę seksualną. A teraz Fiducia supplicans, która awansuje związki sodomalne i cudzołożne, stawia je ponad prawem i obyczajem. Mało tego, wyróżnia te grupy i zwalnia z wszelkich obowiązków.
Tekst Deklaracji i okoliczności towarzyszące wskazują, że w przyszłości tradycyjna rodzina będzie atakowana nie tylko przez świat i globalistów, ale również ze środka Kościoła. Będzie się to odbywać pod hasłami: wsparcie rodzin, wsparcie dzieci i młodzieży w kryzysie psychicznym, wsparcie uchodźców, walka z przemocą. Związki sodomalne i cudzołożne charakteryzują się większą płynnością i podatnością na dysfunkcje psychiczne i społeczne. Im więcej dysfunkcji, tym silniejsza jest presja globalistów, aby wprowadzić system wsparcia, czyli kontroli i nadzoru. Do tego celu ma służyć Edukacja Włączająca, taki też będzie cel Kościoła synodalnego. – globalne, kolektywne państwo komunistyczne.
Tak mocne twierdzenia wymagają uzasadnień. Należy sobie więc uświadomić, o jakim charakterze związku tu mowa. Zarówno małżeństwa, jak i związki nieregularne i homoseksualne mają cechę wspólną, a jest nią współżycie. Zawiera ono przynajmniej tymczasowy stan wspólnego funkcjonowania oraz relację seksualną. Te pary, o których mowa w Deklaracji przychodzą do Kościoła po błogosławieństwo, znajdując się w takich właśnie relacjach.
Obrońcy Fiducia supplicans przedstawiają określone w dokumencie stany faktyczne następująco: są osoby, żyjące w nieregularnych związkach, o których wiedzą, że są grzeszne. Te osoby pragną jednak transcendencji, być blisko z Bogiem i Kościołem. Proszą więc o błogosławieństwo dla siebie, aby Kościół życzył im natchnienia Ducha Świętego w celu doprowadzenia ich do tej bliskości. Według obrońców tej tezy błogosławieństwo takiej pary nie jest błogosławieństwem ich związku i ich grzesznej relacji, tylko ich osób. Kapłan natomiast nie powinien odmawiać im możliwości nawrócenia, duchowego rozwoju i zbliżenia z Bogiem i Kościołem. Tłumaczenie to jest jednak fałszywe.
Każdy człowiek o przeciętnej inteligencji zdaje sobie sprawę, że kto żyje w związku niesakramentalnym, a tym bardziej homoseksualnym znajduje się w stanie grzechu ciężkiego. Sam siebie odłącza od Kościoła, Boga i Jego łaski. Jedyną drogą zbliżenia się do nich jest nawrócenie, czyli zaprzestanie grzesznej praktyki życiowej, spowiedź i pokuta, i służy temu stosowny sakrament. Obrońcy Deklaracji twierdzą, że pary, o których mowa przychodzą właśnie po to, aby być bliżej Boga i Kościoła, co może wyprostować ich ścieżki życiowe i doprowadzić ich do nawrócenia. Kapłan powinien więc im błogosławieństwa udzielić. To atrakcyjne wytłumaczenie, jednak pozostające w sferze marzeń i fantazji. Ludzie, żyjący w takich związkach chcą, aby się im dobrze w nich żyło, i dopóki się im razem układa, nie będą życzyć sobie zakończenia tej relacji. Błogosławieństwo nie ma co prawda ścisłej formuły, ale ma wyraźnie określoną treść. Kapłan ma im życzyć m.in. aby wszystko, co jest po ludzku ważne w ich relacjach, zostało wzmocnione obecnością Ducha Świętego. Mają też otrzymać łaskę aktualną, aby ich ludzka relacja mogła dojrzewać i wzrastać w wierności przesłaniu Ewangelii. Dla Franciszka to przesłanie znaczy, by ludzie zobaczyli Chrystusa, który przychodzi do każdego, i każdego bezwarunkowo słucha. To wszystko, co po ludzku jest ważne w ich relacji jest tym, co ich łączy, więc emocje, uczucia i pożycie seksualne, i to ma się dzięki nowemu błogosławieństwu wzmocnić. Łaski aktualne są udzielane w danej sytuacji, w celu nawrócenia lub uświęcenia. Jeśli dzięki tej łasce ma się wzmocnić ich ludzka relacja seksualna, a nie dążenie do jej przerwania, oznacza to, że łaska, wypływająca z błogosławieństwa ma tą parę uświęcić. Nie można więc mówić, że Fiducia supplicans oferuje środki, służące naprawie życia i nawróceniu, jest bowiem odwrotnie. Błogosławieństwo ma wzmocnić ich aktualne życie, utwierdzić grzeszne praktyki seksualne i uświęcić ludzi, żyjących w grzechu ciężkim. I tego ma dokonać Duch Święty. Jest to więc bluźnierstwo i antysakrament.
Warto przypomnieć sobie, z jakiego powodu relacje seksualne, o jakich mowa są grzeszne. Nauka Kościoła Katolickiego głosi, że właściwe są stosunki seksualne w sakramentalnym związku małżeńskim pomiędzy kobietą i mężczyzną. Przyczyną jest rola, jaką Bóg wyznaczył ludziom, aby rozmnażali się i czynili Ziemię sobie poddaną. Dlatego Bóg stworzył ludzi obdarzonych dwupłciowością, płodnością i seksualnością. Zrodzenie i wychowanie potomstwa jest wysiłkiem długotrwałym i potrzebuje zgodnego współdziałania obojga rodziców. Potrzebni są swoim dzieciom i sobie nawzajem. Jest bardzo niedobrze zarówno dla samych małżonków, jak i ich dzieci, jeśli małżeństwo się rozpada, zawsze bowiem dzieje się szkoda nie tylko dla życia społecznego i materialnego, ale także dla życia duchowego. Kościół nie może popierać rozpadu małżeństw, dlatego domaga się, aby małżeństwo było wierne i wyłączne, czyli trwało jedno aż do śmierci jednego z małżonków. Błogosławienie ponownych związków osób, które już znajdują się w innych małżeństwach sakramentalnych, albo osób, które pomimo możliwości nie chcą małżeństwa, poprzestając tylko na współżyciu seksualnym byłoby popieraniem cudzołóstwa i grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu. Z kolei związek homoseksualny poza cudzołóstwem posiada jeszcze jedną wadę. Stosunki tego typu są przeciwne naturze, stworzonej przez Boga. Po to ludzie otrzymali płciowość i seksualność, aby wypełniać zamysł Boży, którym jest prokreacja. Przyjemność zmysłowa jest nagrodą i zachętą, mającą prowadzić ludzi do aktów seksualnych, które ze swej natury mogą doprowadzić do prokreacji. Akty homoseksualne to wykluczają, są więc Bogu obmierzłe. Ludzie, którzy wybierają tą drogę uzyskania przyjemności zmysłowej sprzeciwiają się więc prawu naturalnemu, nadanemu przez Boga, i stwarzają swoje własne prawo naturalne, czysto ludzkie. Ich relacja seksualna jest więc wykroczenie przeciw pierwszemu przykazaniu, i do wzmocnienia tej właśnie relacji wzywa Ducha Świętego błogosławieństwo, będące treścią Fiducia supplicans. Jest więc ono nie tylko namawianiem do grzechu, popieraniem grzechu i zezwalaniem na grzech, ale jest grzechem samym w sobie, bluźni bowiem Trójcy Świętej, stawiając Ducha Świętego przeciwko Bogu Ojcu.
Poważnych zarzutów jest jednak więcej. Nauka katolicka wyraźnie rozróżnia dobro i zło. Dobrem jest to, co Bóg ustanowił jako dobre, a złem jest to, co Bóg ustanowił jako złe. Dlatego to, co jest dobre służy człowiekowi i cieszy Boga, a to, co złe szkodzi człowiekowi i obraża Boga. Najwyższym dobrem człowieka jest zbawienie jego duszy, i wszelkie inne dobra, także materialne, zmysłowe i cielesne powinny być temu dobru podporządkowane. Trzeba teraz sposobu, aby rozeznać dobro i zło, postępować dobrze, a unikać zła. Temu służą wyższe władze duszy – rozum i wola. Rozum rozeznaje, wola nakazuje człowiekowi działać lub zaniechać. Tym wyższym władzom powinny być podporządkowane niższe – afekty, popędy, instynkty. Niższe władze są jednak człowiekowi potrzebne jako organizmowi żywemu do zaspokajania swoich żywotnych potrzeb. Jedną z nich jest rozmnażanie. Potrzebie tej towarzyszą bardzo silne uczucia i doznania zmysłowe. To wszystko jest naturalnym wyposażeniem człowieka, nadanym przez Boga. Człowiek powinien więc czynić ze swojej natury właściwy użytek. Musi jednak wiedzieć, co jest użytkiem właściwym, co niewłaściwym. Sama natura częściowo podpowiada, wzbudzając w człowieku pożądanie tych rzeczy, które przynoszą mu korzyść. Ponieważ jednak człowiek jest bytem złożonym z ciała i duszy nieśmiertelnej, musi więc wciąż podejmować wybory. Musi więc mieć zdolność i umiejętność odróżniania dobra od zła. Tam, gdzie natura sama nie wystarczy w tym rozeznaniu, tam musi działać rozum, a ten potrzebuje norm i reguł. Służy temu prawo moralne, nadane przez Boga i przekazane w Objawieniu. Prawo to zostało ujęte w przystępnej formie w katolickiej nauce moralnej. Została ona dana ludziom nie po to, aby utrudnić im życie, lecz odwrotnie – by ułatwiać wybory, dzięki czemu mogą pewniej dążyć do realizacji prawdziwego i słusznego dobra. Wybory to podejmowanie decyzji, a te wymagają oceny. Każdy człowiek musi więc wciąż oceniać – zjawiska, sytuacje, zachowania – zarówno swoje własne, jak również innych ludzi.
Tymczasem Fiducia supplicans nakazuje, aby nie dokonywać ocen moralnych. Kapłan nie powinien analizować sytuacji osób, których zachowanie ma błogosławić pod kątem moralnym. Nikt w ogóle nie powinien nikogo oceniać, ale doceniać to, co jest w innym dobre. Tak samo kapłana, który błogosławi grzech nie powinny oceniać żadne instancje kościelne. Dzięki Fiducia supplicans mamy więc pełną wolność seksualną w Kościele. To istna rewolucja seksualna, od teraz wolno robić wszystko, Kościół ani nikt inny nie powinien tego oceniać, ale doceniać i błogosławić. Ludzie, przychodzący do Kościoła po błogosławieństwo mogą sami wyłączyć swoją odpowiedzialność za grzech, uznając, że jakieś czynniki wpływają na ich subiektywną obciążalność, co prowadzi do luterańskiego samousprawiedliwienia przez wiarę. Skoro się nie wierzy w swoją winę, to winy nie ma. Nie są już więc potrzebne takie artefakty przeszłości, jak wyznanie win, pokuta, przebaczenie, pojednanie. Można więc już nie trudzić się rozumowym rozeznaniem dobra i zła, nie trzeba już uzdalniać woli, aby przeciwstawiała się pokusom. Dzięki Franciszkowi i abp. Fernandezowi można teraz podążać za pragnieniem, puścić wodze fantazji i w pełni oddać się instynktom i popędom. Synodalny Kościół prowadzony przez takich sterników nie będzie tego oceniał, tylko inkluzywnie pobłogosławi i przyjmie do komunii.
Niestety, ofiar tego procederu nie informuje się, jakie będą konsekwencje. Jeśli Kościół nie ocenia moralności, wówczas człowiek, mający nieuporządkowane przywiązania nie ma skali porównawczej i może nie wiedzieć, że żyje w grzechu ciężkim. Nie będzie więc dążył do nawrócenia i stanu łaski uświęcającej. Jeśli tak umrze, zagrożone są jego szanse na zbawienie duszy. Stanie bowiem przed sądem swoich czynów. Co prawda współcześni modni księża głoszą, że nie będzie sądu, wszyscy ludzie zostali już zbawieni raz na zawsze, można więc grzeszyć bezkarnie. Oni jednak są w błędzie lub kłamią. Zwiedziony człowiek nie będzie mógł zasłaniać się okolicznością, że nie wiedział o grzechu, ponieważ miał możliwość się o nim dowiedzieć, natomiast z niej nie skorzystał. Argument, że Kościół Franciszka nie mówił mu o grzechu, będzie okolicznością zaledwie łagodzącą, ale nie wyłączającą odpowiedzialność. Na gruncie Deklaracji mamy jednak sytuacje dalej idącą. Kościół nie tylko nie naucza o grzechu, nie tylko nie ocenia grzechu, ale wręcz namawia do grzechu, błogosławiąc sodomię i cudzołóstwo, wmawiając jeszcze, że będzie za to łaska, wspierająca uświęcenie. Dla błogosławiących kapłanów i wszystkich, którzy są w to zamieszani czynnie lub biernie rodzi to odpowiedzialność za grzechy cudze. Dla samych grzeszników to zachęta, by siedli na zjeżdżalni wprost do samego piekła.
To jednak nie koniec. Mamy oto ustanowiony antysakrament antymałżeństwa sodomalno – cudzołożnego. Nadal jednak pozostaje w mocy katolickie małżeństwo sakramentalne. Przed narzeczonymi, udzielającymi sobie nawzajem sakramentu małżeństwa będzie stał kapłan, który udzieli im błogosławieństwa. Może być tak, że ten sam kapłan chwilę wcześniej udzielał błogosławieństwa parze gejów, lesbijek, rozwodników, konkubentów, wiarołomnych małżonków w trakcie adulterium lub nawet przygodnych kochanków, którzy rozstaną się po upojnej nocy. Wszystkie ustawienia pseudomałżeńskie będą możliwe i dopuszczone do błogosławieństwa. Sakramentalne małżeństwo stanie się więc jedną z wielu form współżycia, błogosławionych przez Kościół. Za pewien czas zwolennicy drogi synodalnej będą zapewne z dumą wykazywać owoce tych błogosławieństw. Będą chwalić się bogactwem różnorodności pożycia w Kościele synodalnym, gdzie każdy może pobłogosławić i uświęcić swój związek. Przecież miłość jest najważniejsza, a gdzie jest miłość, tam jest Chrystus. Takie jest życie Ludu Bożego, a ponieważ Lud Boży ma sensus fidei, w ten sposób odczytuje, czego Duch Święty chce od Kościoła. Tak zapewne będą mówić synodaliści. Po cóż tedy komu będzie sakramentalne małżeństwo, które jest jedno na całe życie. Ludzie żyjący w małżeństwie nie mogą uprawiać poliamorii, nie mogą wiązać się z różnymi nowymi partnerami, nie mogą uprawiać swobodnego seksu. To są daleko idące ograniczenia.
Współczesny człowiek, kuszony różnorodnym światem pornografii, portali randkowych, mediów społecznościowych, celebryckich historyjek miłosnych ma silną pokusę, aby zamiast wymagającego ślubu rzymskokatolickiego zawrzeć lada jaki związek, byle zmienny, byle nie na zawsze, ale w kościele i z księdzem. Ci, którzy z jakiegoś powodu jednak zdecydują się na klasyczne małżeństwo, będą mieli pokusę zerwania związku, skoro z nowym wybrankiem czy wybranką znów będą mogli pójść do tego samego kościoła i tego samego księdza i dostać prawie to samo. Watykan pozwolił. Z pewnością nie wzrośnie dzięki temu ilość ślubów, trwałych małżeństw i dzieci.
Zmieniła się również koncepcja wolności człowieka, co ma znaczenie dla antropologii, a w konsekwencji dla całej doktryny katolickiej. Wolność katolicka polega na tym, aby móc wybierać dobro, czyli to, co Bóg określił jako dobre, oraz móc unikać zła, czyli tego, co Bóg określił jako złe. Człowiek nie może więc czynić wszystkiego, na co ma tylko ochotę, bo to jest swawolą, prowadzącą do anarchii i grzechu. Od teraz jednak panuje tu pełna wolność, nie tylko w sferze seksualnej. Kapłan ma udzielać błogosławieństwa, nie badając sytuacji moralnej pary, oczekującej na błogosławieństwo. Mogą więc być to oszuści, wprowadzający siebie nawzajem w błąd, mogą być socjopaci, planujący coś złego dla drugiej osoby, mogą być przestępcy, obciążeni grzechami. Nie ma to jednak znaczenia, bo z jednej strony wystarczy, aby oni w swoim uznaniu nie obciążali się swoimi grzechami, a kapłan i tak nie ma tego badać. Jest to wykroczenie nawet poza wolność liberalną, ta ma bowiem przynajmniej ograniczenie, aby nie czynić innemu tego, czego nie chciało by doznać od innych. W nowym błogosławieństwie nie ma żadnego limitu, błogosławiona jest wolność absolutna, czyli anarchia.
Fiducia supplicans – to nie jest bluźnierstwo, to już apostazja Został unieważniony grzech jako taki w rozumieniu Dekalogu. Co to znaczy? Nie ma już grzechu? Nie. Są ludzkie zachowania. Ale nie można już ich nazywać grzesznymi, ponieważ zrezygnowano z oceniania […]
Arcybiskup Carlo Maria Vigano w dalszym ciągu wyjaśnia poważny problem istnienia Głębokiego Kościoła Bergoglio.
Arcybiskup C. M. Vigano: „Jednak Głęboki kościół oficjalnie nie objawia się jako taki, ponieważ natychmiast utraciłby swoją władzę nad wiernymi. Jego celem jest to, aby ludzie zaakceptowali nie tyle i nie tylko tę czy inną zmianę doktryny, moralności, liturgii, ale samą zmianę, czyli ideę permanentnej rewolucji, zgodnie z którą musi zmienić się nauczanie Kościoła, a nawet zaprzeczać sobie w zależności od różnych epok i kontekstów kulturowych. Gdy Głębokiemu kościołowi uda się utwierdzić tę zasadę, będzie mógł działać na wszystkich frontach i zaprzeczać temu, czego Kościół nauczał aż do Soboru Watykańskiego II”.
Komentarz BKP: Arcybiskup Vigano wskazuje, że katolicy muszą zmienić swoje myślenie, aby zaakceptować fakt, że Kościół musi podlegać ciągłym zmianom. Nie należy zadawać pytania: „Skąd taka zmiana?” ani zarzutu, że dogmaty są niezmienne, że bez nich Kościół nie jest Kościołem i że zbawienia nie można pomylić z zagładą. Taki dialog nie jest dozwolony. Podstawowe filary istnienia zmieniają się autorytatywnie. Przyjęcie zasady zmiany, czyli idei permanentnej rewolucji, jest podstawą, aby samolikwidacja Kościoła katolickiego przez masonów zakończyła się sukcesem. Przez zmianę paradygmatów ma zostać osiągnięta całkowita jedność z duchem świata, czyli z diabelskim architektem, który czyni z Kościoła katolickiego swoje narzędzie buntu przeciwko Bogu. Oszukani katolicy, którzy nadal będą trzymać się Bergoglio, otrzymają wieczną nagrodę w piekle i sprowadzą przekleństwo na narody.
Kardynał Besungu jest tego przykładem. Kiedy poprzez zdradę Kościoła próbował pośredniczyć w przyjęciu ideologii LGBTQ w Afryce, zaczął od strategicznej manipulacji na Synodzie Październikowym. Rzekomo Pan jeszcze pokaże nam, jak powinniśmy się teraz odnosić do LGBTQ. Besungu w jedności z Bergoglio służy innemu panu, ale nadal maskuje się przed mieszkańcami Afryki, jakby sam Bóg żądał zmiany postawy wobec rażącego grzechu. Widząc, że atmosfera w Afryce może doprowadzić do oddzielenia się od arcyheretyka Bergoglio i do zbawienia Kościoła, strategicznie jako głowa wszystkich afrykańskich biskupów na tym etapie nie wydaje się akceptować błogosławieństwa sodomii. W rzeczywistości stopniowo przygotowuje grunt do wprowadzenia czegoś zupełnie odwrotnego.
W istocie jedyną stałą zmianą, jaka musi odbywać się w Kościele, jest trwała pokuta. Człowiek ze względu na swoją grzeszność jest skłonny do kłamstwa i musi stale zmieniać swoje myślenie zgodnie z normami Ewangelii (Mk 1, 15), a tym samym stale powracać do Boga. Ale tej koniecznej i trwałej zmiany zwolennicy pseudokościoła nie chcą. Wręcz przeciwnie, zmieniają dogmaty i prawa Boże. Za taką zmianą nie stoi Duch Święty, ale duch antychrysta. Jest to samobójcza zmiana, która prowadzi zarówno do doczesnej, jak i wiecznej śmierci. Pseudokościół okupuje Kościół katolicki i maszeruje pod jego sztandarem, aby wprowadzać w błąd i niszczyć całe narody i cały świat. Tę tragiczną rzeczywistość odważnie ujawnił właśnie arcybiskup Vigano.
Arcybiskup C. M. Vigano: „Wierni i duchowni, którzy nie są świadomi tego oszustwa, oczywiście nadal należą do Kościoła katolickiego, tak samo jak należeliby do Kościoła sto lat temu”.
Komentarz BKP: Arcybiskup Vigano opiera się na rzeczywistości, że istnieją wierzący i duchowni, którzy nie są świadomi oszustwa w Kościele i zachowali wiarę odziedziczoną po rodzicach i przodkach, w której żyją i umierają. Następnie arcybiskup wyjaśnia sytuację tych, którzy świadomie uważają się za członków tzw. kościoła soborowego.
Arcybiskup C. M. Vigano: „Ci, którzy uważają się za członków «kościoła soborowego», zostaliby sto lat temu potępieni jako heretycy i dlatego nawet dzisiaj nie mogą być uważani za pozostających w komunii z Kościołem katolickim”.
Komentarz BKP: Arcybiskup stwierdza dalej, jaki paradoks powstaje, gdy nakładają się na siebie dwa przeciwstawne byty – Kościół i antykościół.
Arcybiskup C. M. Vigano: „Paradoks polega na tym, że głowa «kościoła soborowego», chociaż jest heretykiem i apostatą, może jednocześnie być uważany za papieża Świętego Kościoła rzymskokatolickiego i uzurpować sobie od naszego Pana głos Jego Oblubienicy, aby zniesławić ją i samego Jezusa Chrystusa.
Tutaj także mamy do czynienia z nałożeniem się dwóch bytów – Kościoła i antykościoła – w ramach jednej hierarchii i to właśnie stanowi «mistrzowski plan szatana», które abp Lefebvre od początku potępiał”.
Komentarz BKP: Ta sytuacja nałożenia się dwóch bytów Kościoła i antykościoła jest rzeczywiście bardzo poważna. Dzieje się tak dlatego, że ci, którzy dzisiaj nie wiedzą o oszustwie, jutro zostaną po mistrzowsku zwabieni do przyjęcia nowych paradygmatów. Potem dowiadują się, że mamy z poganami tzw. jednego boga, albo zaczną naiwnie myśleć, że już można błogosławić sodomitów. Stopniowo ten duch kłamstw i śmierci, który panuje za pośrednictwem Bergoglio, zmienia sposób myślenia katolików. Dlatego tak konieczne jest znalezienie księży i świeckich, którzy w zgodzie ze znaną prawdą będą mieli odwagę oddzielić się. Czyniąc to, ustanowią zbawienny precedens, nawet jeśli zostaną napiętnowani przez sektę Bergoglio jako schizmatycy i apostaci.
Jeśli jednak tacy bohaterowie nie zostaną odnalezieni, wówczas nawet szczerzy ludzie stopniowo stracą swą zbawczą wiarę pod wpływem świętego posłuszeństwa fałszywej władzy. Dzisiaj biskupi i księża są bardziej winni niż zwykli ludzie, ponieważ mają już możliwość przyłączenia się do prawowiernego arcybiskupa, którym jest Carlo Maria Vigano. Jeśli do tego czasu nie zostali odpowiednio zorientowani, to dzięki niemu otrzymali teraz dokładną analizę stanu Kościoła, którą może zrozumieć nawet osoba niewierząca.
Pytanie dziennikarza: „W swoim nowym oświadczeniu Wasza Ekscelencja mówi, że «hierarchia soborowa… należy do innego bytu i dlatego nie reprezentuje prawdziwego Kościoła Chrystusowego», podczas gdy w przeszłości Pan mówił o «współistnieniu dwóch bytów w Rzymie: Kościół Chrystusowy został zajęty i przyćmiony przez modernistyczną strukturę soborową, która ustanowiła się w tej samej hierarchii i wykorzystuje władzę swoich sług, aby zwyciężyć nad Oblubienicą Chrystusa i naszą Matką». Czy teraz Ekscelencja sądzi, że «hierarchia soborowa» jest całkowicie oddzielona od Kościoła katolickiego? Kogo Ekscelencja uważa za część «hierarchii soborowej»? ”
Odpowiedź arcybiskupa C. M. Vigano: „Kościół soborowy jest doktrynalnie, moralnie i liturgicznie oddzielony od Kościoła katolickiego, ale jednocześnie jego hierarchia nazywa się katolicką i jako taka wymaga od wiernych prawdziwego Kościoła posłuszeństwa. Hierarchia ta nie reprezentuje prawdziwego Kościoła Chrystusowego, ale twierdzi, że go reprezentuje, ponieważ gdyby się od niego oficjalnie oddzieliła, nie mogłaby już posługiwać się władzami i autorytatywnością prawdziwego Kościoła i musiałaby postępować jak każda inna heretycka sekta. Modernizm, kierując się typową strategią sekt masońskich, nauczył swoich wysłanników ukrywać się, aby mogli bez przeszkód dotrzeć na stanowiska przywódcze”.
Komentarz BKP: Arcybiskup wyjaśnia, że doszło do nadużyć władz kościelnych przez hierarchię, która nie należy do Kościoła Chrystusowego, ponieważ wyznaje modernistyczne nauczanie, z którego korzystają masoni. Święty papież Pius X nazwał modernizm szambem wszystkich herezji.
Arcybiskup C. M. Vigano: „Św. Piusowi X, przy pomocy żelaznej organizacji i wiernych współpracowników, udało się wykorzenić to «szambo wszelkich herezji», lecz odzyskało ono swą siłę, gdy system obronny wymagany przez Świętego Papieża został najpierw naiwnie osłabiony, a następnie celowo anulowany przez tych, których wówczas potępiano jako «proroków zagłady», tak jak dzisiaj piętnuje się «teoretyków spiskowych». Cel jest ten sam, co tych, którzy inspirowali i finansowali pacyfizm: rozbrojenie wroga, aby go było można pokonać bez oporu. Wróg zdołał zająć wszystkie fortece, które hierarchia z własnej winy pozostawiła bez ochrony”.
Komentarz BKP: Arcybiskup Vigano pokazuje, że struktura Kościoła, która w przeszłości służyła Bogu i zbawieniu dusz, została po Soborze Watykańskim II włączona w system działający na rzecz samozagłady Kościoła. Wielu biskupów, na przykład w Afryce, wciąż nie jest tego świadoma. Trzeba zatem zacząć widzieć trudną rzeczywistość. Na Soborze Watykańskim II nastąpił punkt zwrotny! A dzisiaj poprzez „Fiducia supplicans” Kościół katolicki został już bezpośrednio przekształcony w antykościół New Age. Hierarchia, która dziś podlega publicznemu heretykowi i jego programowi, czyli sodomskiej antyewangelii, prowadzi wierzących nie do zbawienia, lecz poprzez nadużycie posłuszeństwa do zagłady.
Arcybiskup C. M. Vigano: „Ostatni bastion, jaki pozostał po okresie posoborowym – bastion świętości życia – jest dziś poważnie zagrożony przez obecność znanych neomaltuzjańskich aborcjonistów wśród członków Papieskiej Akademii Życia (którzy posiadali lub nadal posiadają ważne stanowiska w organizacjach otwarcie wrogich Kościołowi katolickiemu) i poprzez dopuszczanie proaborcyjnych przywódców politycznych do Komunii Świętej – jak na przykład Joe Biden i Nancy Pelosi.Przeraża nas haniebne milczenie amerykańskich biskupów i samej Stolicy Apostolskiej w sprawie wpisania ruchu pro-life przez administrację Bidena na listę organizacji terrorystycznych”.
Komentarz BKP: Arcybiskup wskazuje na destrukcyjne skutki w Stanach Zjednoczonych na przykładzie otwartych prześladowań ruchu pro-life, który paradoksalnie został nazwany organizacją terrorystyczną. Przypomniał haniebne milczenie amerykańskich biskupów i obecnej tzw. Stolicy Apostolskiej w sprawie tej zbrodni.
Arcybiskup C. M. Vigano: „Problemem nie jest więc to, czy jesteśmy w Kościele, ale raczej to, czy są jego częścią ci, którzy uzurpują sobie jego władzę, aby zniszczyć Kościół. To oni powinni zostać wykluczeni – nie my! Nie są częścią Kościoła, którego władzę uzurpowali, dlatego nie mają prawa robić tego, co robią i nie mogą w żaden sposób żądać posłuszeństwa od wiernych”.
Komentarz BKP: Na zakończenie arcybiskup podkreśla, że ci, którzy dzisiaj pełnią rolę władzy kościelnej, to wręcz przeciwnie ci, którzy nie należą do Kościoła i należy ich wyrzucić. Nie są częścią Kościoła Chrystusowego. W obliczu tragicznej rzeczywistości, w której uzurpowana władza wręcz przeciwnie, wyklucza tych, którzy reprezentują prawdziwą władzę Boga i Kościół Chrystusowy, arcybiskup podkreśla, że ci apostaci nie mają prawa żądać posłuszeństwa od wiernych.
W ciągu ostatniego miesiąca arcybiskup Carlo Maria Vigano w swoim oświadczeniu i późniejszym wywiadzie jasno wyraził prawdę o Głębokim Kościele i Głębokim Państwie. Moralnie skorumpowani prałaci świadomie zdradzają Chrystusa niczym Judasz. Wraz z uzurpowaną władzą, w jedności z arcyheretykiem, okupującym tron Piotra, wciągają dusze na drogę wiecznej zagłady. Nadszedł czas! Po przemówieniu arcybiskupa Vigano żaden biskup ani ksiądz nie ma wymówki, że nie wiedział o zorganizowanej zdradzie wewnątrz Kościoła. Wszystko zaczęło się od Soboru Watykańskiego II. Nadszedł czas oddzielić się od Bergoglio, który dzierży tęczowy sztandar antychrysta. Stańcie pod sztandarem Chrystusa, mocno trzymanym przez wiernego arcypasterza Carla Marię Vigano!
Porażające słowa Franciszka: jestem komunistą i był nim też Jezus
(fot. EPA/MAURIZIO
„Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus” – powiedział papież Franciszek w wywiadzie dla America Magazine, czasopisma wydawanego przez jezuitów w Stanach Zjednoczonych.
Franciszek w nawiązaniu do tego, że niektórzy uważają go za socjalistę bądź nawet komunistę odparł: „Staram się podążać za Ewangelią. Osiem Błogosławieństw to fragment, który bardzo mnie oświeca, ale przede wszystkim wyznacza normę, według której będziemy sądzeni: Mt 25. Byłem spragniony, a daliście mi pić. Byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu a przyszliście do mnie. Czy zatem Jezus jest komunistą?”.
Zdaniem papieża, problem polega na redukowaniu przesłania Ewangelii wyłącznie do wymiaru społeczno-politycznego. – Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus – przyznał.
„Komuniści ukradli nam trochę chrześcijańskich wartości. Inni uczynili z nich katastrofę” – stwierdził.
Proces pokazowy w Watykanie z arcybiskupem Viganem zmusił go do wyjaśnienia najpoważniejszych problemów dotyczących Kościoła, ale także współczesnego świata.
Cytat z arcybiskupa C. M. Vigano: „Jestem przekonany, że wśród biskupów i księży jest wielu, którzy przeżyli i nadal przeżywają rozdzierający konflikt wewnętrzny, czując się rozdartymi między tym, czego żąda od nich Chrystus Najwyższy Kapłan (a oni o tym wiedzą), a tym, co narzuca siłą, szantażem i groźbami ten, który przedstawia się jako Biskup Rzymu.
Do czego tzw. biskup Rzymu, apostata Bergoglio, siłą, szantażem i groźbamizmusza biskupów i księży? Aby błogosławili grzech homoseksualizmu i zaakceptowali zmianę paradygmatów! Nie prowadzi to jednak powierzonych dusz do zbawienia, lecz do zagłady. Dlatego wielu biskupów i księży, jak mówi abp Vigano, doświadcza dziś rozdzierającego konfliktu wewnętrznego. Wiedzą doskonale, czego żąda od nich Jezus Chrystus i że jest to sprzeczne z tym, czego żąda od nich pod groźbą ekskomuniki Bergoglio. Ten jawny heretyk przemienia ich w tych samych sługów szatana, jakim jest on sam. Jako precedens poświęcił się jemu w Kanadzie. Ostatecznym celem Bergoglio jest osiągnięcie samozniszczenia Kościoła.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Dziś bardziej niż kiedykolwiek konieczne jest, abyśmy my, pasterze, obudzili się z naszego odrętwienia: Hora est iam nos de somno surgere (Rz 13, 11). Nasza odpowiedzialność przed Bogiem, Kościołem i duszami zobowiązuje nas do jednoznacznego potępienia wszystkich błędów i odstępstw, które zbyt długo tolerowaliśmy, ponieważ nie będziemy sądzeni ani przez Bergoglio, ani przez świat, lecz przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa”.
Arcybiskup podkreśla, co jest największym obowiązkiem biskupów i księży, a to jest jednoznaczne potępienie wszelkich błędów i odstępstw, jakie do tej pory tolerowali. Przypomina, że wszyscy zostaną osądzeni nie przez Bergoglia, ale przez Jezusa Chrystusa na sądzie Bożym. Dziś za pośrednictwem arcybiskupa Bóg nawołuje: „Już pora wam powstać ze snu” (Rz 13,11).
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Jemu zdamy sprawę z każdej duszy straconej z powodu naszego zaniedbania, z każdego grzechu przez nią popełnionego z naszej winy, z każdego zgorszenia, wobec którego milczeliśmy z fałszywej roztropności, dla świętego spokoju czy też współdziałając”.
Arcybiskup Vigano podkreśla odpowiedzialność przed Bogiem. Nadejdzie czas sądu, kiedy biskup i kapłan odpowiedzą przed Bogiem za każdą duszę, zgubioną przez jego zaniedbanie lub milczenie na temat grzechu z fałszywej roztropności lub z pragnienia spokojnego życia.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Moja obrona nie jest zatem osobista, lecz dotyczy Świętego Kościoła Chrystusowego, w którym zostałem ustanowiony Biskupem i Następcą Apostołów, z wyraźnym mandatem strzeżenia Depozytu Wiary i głoszenia Słowa, nalegania w porę i nie w porę, wykazywania błędu, upominania, zachęcania ze wszelką cierpliwością i nauką (2 Tm 4, 2)”.
Arcybiskup stwierdza, że jego publiczna obrona nie jest obroną jego własną, ale przede wszystkim obroną Kościoła. Jako następca apostołów ma mandat i podstawowy obowiązek strzec skarbu wiary i głosić słowo Boże w porę i nie w porę.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Stanowczo odrzucam oskarżenie o rozdarcie jednorodnej tuniki Zbawiciela i uchylenie się od najwyższej Władzy Wikariusza Chrystusa. By odłączyć się od komunii kościelnej z Jorge Mario Bergoglio, musiałbym wcześniej być z nim w komunii, co nie jest możliwe, ponieważ sam Bergoglio nie może być uważany za członka Kościoła z powodu jego licznych herezji oraz jawnej obcości i niezgodności z rolą, którą nieważnie i bezprawnie pełni”.
Arcybiskup stanowczo odrzuca niesłuszne oskarżenie, że rzekomo spowodował schizmę poprzez oddzielenie się od jawnego heretyka, który uzurpował sobie stolicę Piotrową. Arcybiskup logicznie wyjaśnia, że gdyby miał odłączyć się od komunii kościelnej z Bergoglio, musiałby w niej być, dodając, że nie jest to możliwe, ponieważ ze względu na swoje jawne herezje Bergoglio, w przeciwieństwie do arcybiskupa Vigano, nie należy do Kościoła Chrystusowego.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Wobec moich współbraci w Episkopacie i całego ciała Kościoła, oskarżam Jorge Mario Bergoglio o herezję i schizmę, i jako heretyka i schizmatyka żądam, aby został osądzony i usunięty ze Stolicy, którą niegodnie zajmuje od ponad jedenastu lat. Nie stoi to w żadnej sprzeczności z zasadą „Prima Sedes a nemine judicatur” (Pierwsza Stolica nie jest przez nikogo sądzona), ponieważ jest oczywiste, że heretyk, jako niezdolny do objęcia papiestwa, nie stoi ponad hierarchami, którzy go osądzają”.
Działając z upoważnienia apostolskiego, arcybiskup publicznie oskarża uzurpatora Stolicy Piotrowej Jorge Bergoglio przed całym Kościołem katolickim i przed Bogiem, który będzie sądził żywych i umarłych. Wyjaśnia, że nie narusza to zasady „prima sedes a nemine judicatur”, gdyż jawny heretyk nie jest ważnym papieżem i dlatego nie stoi ponad prałatami, którzy go osądzają.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Oskarżam również Jorge Mario Bergoglio o spowodowanie, z wykorzystaniem prestiżu i autorytetu Stolicy Apostolskiej, poważnych skutków ubocznych, bezpłodności i śmierci milionów wiernych, którzy posłuchali jego uporczywego wzywania do przyjmowania eksperymentalnych szczepionek genetycznych, wyprodukowanych z abortowanych płodów, posuwając się nawet do opublikowania noty wskazującej jej użycie jako moralnie dopuszczalne. Za tę zbrodnię przeciwko ludzkości będzie musiał odpowiedzieć przed Bożym Trybunałem”.
Arcybiskup oskarża Bergoglia, oprócz herezji także o zbrodnie przeciwko ludzkości. Jego skargę potwierdzają wypowiedzi czołowych, nieprzekupnych ekspertów, a także widoczne śmiercionośne owoce zbrodniczych, eksperymentalnych szczepień. Co więcej, surowicę genową pobrano od drastycznie zabitych nienarodzonych dzieci, których tkanki zostały wyrwane jeszcze za życia, zanim zostały sadystycznie zabite.
Eksperci udowodnili, że oprócz niemoralnego charakteru szczepionka mRNA ma jeszcze inne, bardzo negatywne konsekwencje. Zmienia genom człowieka i ze względu na swoją zawartość stanowi już pewien wstępny etap chipowania. Ze swoimi nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla organizmu ludzkiego wpisuje się w program zredukowania ludzkości do jednego miliarda. Bergoglio wiedział, że kampanie kowidowe opierają się na kłamstwach i masowej hipnozie, a mimo to stał się największym propagatorem tej zbrodni.
Bezczelna promocja eksperymentalnych szczepień przez Bergoglio posunęła się tak daleko, że nawet opublikował dokument, w którym fałszywie stwierdził, że szczepienia są moralnie dopuszczalne. Po raz kolejny w rażący sposób nadużył władzy papieskiej. W swoich przemówieniach sugestywnie promował hasła typu „szczepionki dla wszystkich!”, „trzeba to zrobić!” i manipulująco twierdził, że kto odrzuca szczepionkę mRNA, grzeszy przeciwko miłości do bliźniego. Wszystko to jest rażącym kłamstwem i oszustwem! W ten sposób Bergoglio udowodnił, że stoi na czele Głębokiego Kościoła, który realizuje projekty Głębokiego Państwa.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Uważam za powód do dumy bycie „oskarżonym” o odrzucenie błędów i odstępstw tzw. Soboru Watykańskiego II, który uważam za całkowicie pozbawiony autorytetu nauczycielskiego ze względu na jego niezgodność ze wszystkimi prawdziwymi soborami Kościoła, które to w pełni uznaję i przyjmuję, podobnie jak wszystkie akty nauczycielskie papieży rzymskich”.
Ze strony dogmatycznej II Sobór Watykański ogłosił herezję synkretyzmu z pogaństwem. Zamiast misji, wewnątrz Kościoła miała miejsce anty-misja. Najbardziej przyczyniła się do tego heretycka deklaracja „Nostra aetate”. Sobór użył dwuznacznego słownictwa, w jakim kodowano programy samobójcze. Jego aggiornamento zamieniło Ducha Chrystusa na ducha świata. Sobór otworzył także drzwi herezji modernizmu, który jest ściekeiem wszelkich herezji. W istocie kwestionuje boskie natchnienie Pisma Świętego, odkupieńczą śmierć Chrystusa na krzyżu, Jego prawdziwe i historyczne zmartwychwstanie oraz zaprzecza temu, co nadprzyrodzone w Biblii.
Moderatorami Soboru zostali mianowani przez Jana XXIII nosiciele ducha modernizmu. Duch posoborowy, nawet z herezją modernizmu, ucieleśniał się we wszystkich szkołach teologicznych. Poprzez zmianę Liturgii naruszono także sakralność przestrzeni liturgicznej i sakralność samej Najświętszej Ofiary. Ta desakralizacja nastąpiła zwłaszcza poprzez zwrócenie kapłana twarzą do ludu. Wywyższając to, co ludzkie, nad boskie, chrystocentryzm został zastąpiony antropocentryzmem.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Potępiam, odrzucam i nie uznaję heterodoksyjnych doktryn wyrażonych w tak zwanym „magisterium posoborowym”, wywodzącym się z Soboru Watykańskiego II, jak również niedawnych herezji dotyczących „kościoła synodalnego”, przeformułowania papiestwa w duchu ekumenicznym, dopuszczenia osób, żyjących w konkubinacie, do sakramentów oraz promowania homoseksualizmu i ideologii gender. Potępiam również poparcie Bergoglio dla oszustwa klimatycznego – szalonego neomalthuzjańskiego zabobonu zrodzonego przez tych, którzy nienawidząc Stwórcy, nie mogą nie nienawidzić także Jego Stworzenia, a wraz z nim człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże”.
Urząd ustanowiony przez samego Chrystusa w celu obrony Jego Ewangelii zbawienia, związanej z miłością do Boga i bliźniego, został przez Bergoglio absurdalnie nadużyty, aż do bezpośredniej nienawiści do Stwórcy i ludzkości; i przeciwnie, do miłowania i błogosławienia grzechu, który prowadzi człowieka do doczesnej i wiecznej nędzy. To naprawdę bezpośredni przejaw satanizmu, który Bergoglio potrafi tuszować pompatycznymi frazesami i ukrywać w pseudo-dokumentach, jak np. o tzw. ekologii w swoim „Laudato si”. Nawet tutaj mu chodzi o szacunek do tzw. matki ziemi, czyli o promowanie pogaństwa i kultu demonów, czego dowodem była intronizacja Paczamamy.
Arcybiskup Vigano zwraca uwagę, że destrukcyjne projekty masonów, których ostatecznym celem jest redukcja ludzkości, czyli autodestrukcja duchowa i fizyczna, są promowane przez uzurpowany urząd papieski. Bergoglio aktywnie propaguje spiski na temat kryzysu klimatycznego, ideologię gender, która służy okaleczeniu osoby za pomocą tzw. operacji zmiany płci – co ostatecznie potwierdził gestem całowania stopy transseksualisty – a także wszelkie inne projekty masonów, które są skierowane przeciwko chrześcijaństwu i ludzkości.
Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Wiernych katolików, zgorszonych i zdezorientowanych wiatrami nowości i fałszywymi doktrynami promowanymi i narzucanymi przez hierarchię zbuntowaną przeciwko boskiemu Mistrzowi, proszę o modlitwę i ofiarowanie swoich wyrzeczeń i postów pro libertate et exaltatione Sanctæ Matris Ecclesiæ (dla wolności i wywyższenia Świętej Matki Kościoła), aby Święta Matka Kościół po tym czasie męki odzyskała swoją wolność i mogła zatriumfować z Chrystusem. Niech ci, którzy otrzymali łaskę włączenia do niej przez chrzest, nie porzucają swojej Matki, dziś cierpiącej i upokorzonej: tempora bona veniant, pax Christi veniat, regnum Christi veniat (niech nadejdą dobre czasy, niech nadejdzie pokój Chrystusa, niech nadejdzie królestwo Chrystusa).
Pod koniec swojego „Oświadczenia”, które skierował przede wszystkim do biskupów i księży, arcybiskup Vigano nie zapomniał o was, drodzy wierni. Ma dla was wielkie współczucie. Boli go, że jesteście zdezorientowani i zgorszeni tym, co robi hierarchia, która przeciwstawiła się Bogu. Dziś, przyjmując „Fiducia supplicans”, hierarchia ta legalizuje wzywający do nieba grzech sodomii i w jedności z Bergoglio błogosławi grzeszny związek sodomitów.
Arcybiskup Vigano usilnie wzywa was do modlitwy, składania ofiar i postów w intencji oczyszczenia Kościoła i duchowego odrodzenia.
Dlatego zjednoczmy się przede wszystkim w modlitwie różańca w Godzinie Świętej od 20:00 do 21:00 we wspólnej intencji, aby Bóg dał nam w arcybiskupie Vigano prawowiernego papieża. On reprezentuje dzisiejszy Kościół Chrystusowy, w przeciwieństwie do Bergoglio, który pod tęczowym sztandarem maszeruje bez skruchy na wieczną zagładę.
Papież Franciszek OSZALAŁ?! Ojciec Święty uczcił pamięć o komunistycznym dyktatorze
26.07.2024
Sekretarz Generalny Wietnamskiej Partii Komunistycznej, Nguyễn Phú Trọng, nie żyje. Z niezrozumiałych powodów papież Franciszek postanowił uczcić jego pamięć.
Nguyễn Phú Trọng, zagorzały leninista i przywódca komunistycznego reżimu w Wietnamie, umarł. W Polsce nie trzeba raczej nikomu wyjaśniać, że komunizm jest ideologią ściśle antyreligijną.
Dlatego zdumienie budzi fakt, że Ojciec Święty Franciszek z sobie tylko wiadomych powodów postanowił uczcić pamięć o dyktatorze.
Kard. Pietro Parolin w imieniu papieża złożył kondolencje na ręce gen. Tô Lâma. „Jego Świątobliwość papież Franciszek przesyła swoje kondolencję wszystkim, którzy opłakują (…) stratę, szczególnie rodzinie, wraz z zapewnieniem o jego modlitwie o pocieszenie i pokój” – czytamy w nocie, którą Stolica Apostolska wysłała komunistom z Wietnamu.
Przywódca katolików wyraził „szczególne uznanie” dla zaangażowania zmarłego leninisty „we wspieranie i promowanie pozytywnego rozwoju stosunków między Wietnamem a Stolicą Apostolską”.
Papież Franciszek zapewnia także obecnego prezydenta Wietnamu i wszystkich zasmuconych w tej chwili „cierpienia narodu”, że jest z nimi blisko.
Cała ta informacja brzmi straszliwie niewiarygodnie, ale nie jest to fejk nius. Przywódca Kościoła Katolickiego naprawdę brata się z reżimem komunistycznym. Jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia.
==============================
mail:
Czyżby?
Jan Paweł II po śmierci komunisty Czernienki napisał: „Otrzymawszy wiadomość o śmierci Przewodniczącego Najwyższego Sowietu, pana Konstantyna Czernienki, który wykonywał najwyższe obowiązki w Związku Soc. Republik Radzieckich proszę Waszą Ekscelencje. i Jego współziomków o przyjęcie wyrazów współczucia wraz z zapewnieniem pamięci o tym wybitnym zmarłym.” Jan Paweł II, 11.03.1985 r.
Wezwany przez Rzym do stawienia się przed sądem Neo-Kościoła w dniu 28 czerwca, aby odpowiedzieć na oskarżenia o „schizmę”, bohaterski obrońca wiary, Arcybiskup Vigano, zdecydował się zareagować publicznie i wyjaśnić, dlaczego odrzucił wezwanie Neo-Kościoła. Streszczenie tego wyjaśnienia, składające się z jednego zdania na akapit, nie może oddać wiernie oryginału, ale daje Czytelnikom ogólny obraz sytuacji:
1 Cytat z Listu do Galatów rozdział 1, wersety 8-9; Niech każda nowinkarska Ewangelia będzie przeklęta, tj. bezwzględnie odrzucona.
2 W 1975 roku arcybiskup Lefebvre powiedział swoim rzymskim oskarżycielom, że to on powinien ich osądzać, a nie odwrotnie.
3 Nie uznaję autorytetu rzymskiego sądu, który mnie oskarża, ponieważ nie ma on Prawdy.
4 Ani przez chwilę w moim życiu nie byłem poza jedyną Arką Zbawienia – Kościołem katolickim.
5 Wrogowie Kościoła, kierowani przez masonerię, nienawidzą mocy katolickiej Tradycji.
6 Jest oczywiste, że za rewolucją Vaticanum II w Kościele stoi masoneria.
7 Masoni potwierdzili, że w wyniku tego “1789 roku (Rewolucja Francuska) w Kościele” przejęli nad nim kontrolę.
8 Ilu z wodzirejów ” odnowy” Vaticanum II zostało potępionych przed Soborem!
9 Obecny przywódca włoskiego episkopatu odprawia Mszę w intencji notorycznego modernisty z przeszłości.
10 Właśnie ten profesor stwierdził, że „konieczna odnowa” jest blokowana z obawy przed protestantyzmem.
11 Przepaść oddziela prawdziwy Kościół dogmatów od Neo-Kościoła (nie jest to określenie Vigano) apostazji.
12 Prawda została zrelatywizowana. Jeśli modernistyczny Sanhedryn oskarża mnie, to oskarża wszystkich katolickich papieży.
13 Kościół i Neo-Kościół są ze sobą sprzeczne. To Neo-Kościół oskarża mnie o „schizmę”.
14 „Konieczna odnowa” Neo-Kościoła oznacza dla prawdziwego Kościoła heretycką ewolucję dogmatów.
15 Zupełnie nowa „wiara” Neo-Kościoła jest zerwaniem z wiarą prawdziwego Kościoła istniejącego od 2000 lat.
16 Ale Arcybiskup Lefebvre nigdy nie kwestionował prawowitości soborowych papieży? To było 40 lat temu!
Włoska para homoseksualna zawrze związek cywilny, a następnie zostanie pobłogosławiona przez księdza. Mężczyźni mają nadzieję, że uda im się adoptować dziecko.
Filippo Sanchi i Hector Pautasso to dwóch włoskich homoseksualistów. Mieszkają razem od 2015 roku; 14 września chcą zawrzeć w urzędzie cywilny związek partnerski.
Według informacji przekazanych przez lokalny portal Il Resto del Carlino, w ceremonii weźmie udział… ksiądz katolicki. Ma pobłogosławić homoseksualną parę – za zgodą biskupa miejsca.
Sanchi i Pautasso zamierzają później starać się o adopcję dziecka.
Błogosławieństwa parze gejowskiej ma udzielić ks. Giuseppe Cavoli, który został do tego oddelegowany przez biskupa Andreę Anreozziego. Całość odbędzie się w mieście Cartoceto w regionie Marche, gdzie mieszkają homoseksualiści.
Obaj mężczyźni aktywnie działają w lokalnej społeczności LGBT; biorą udziały w gejowskich marszach. Niedawno brali udział w spotkaniu homoseksualistów w Fano, gdzie rozmawiano o homofobii. W spotkaniu uczestniczył również ks. Giuseppe Cavoli, który jest diecezjalnym delegatem ds. LGBT.
Mężczyźni deklarują, że chcieliby adoptować dziecko, żeby mu pomóc, bo jeden z nich również został w dzieciństwie adoptowany (przez normalne małżeństwo).
Ks. Giuseppe Cavoli ma udzielić błogosławieństwa w restauracji, w której będzie odbywać się przyjęcie po zawarciu związku cywilnego.
Deklaracja Fiducia supplicans ogłoszona 18 grudnia 2023 roku pozwala “katolickim” kapłanom na udzielanie błogosławieństw parom homoseksualnym. Zapisy deklaracji mówią jednak kilkukrotnie o tym, że błogosławieństwo ma być krótkie i spontaniczne; nie wolno udzielać go też w kontekście zawarcia cywilnego związku.
Jeżeli ks. Giuseppe Cavoli udzieli błogosławieństwa, w oczywisty sposób pogwałci te normy; jednak kardynał Fernández ogłosił niedawno, że Dykasteria Nauki Wiary, którą kieruje, nie będzie urządzać „polowania” na księży.
Wielu komentatorów uważa, że prawdziwym celem Fernándeza było właśnie to, by wprowadzić do Kościoła karykaturalne homo-małżeństwa, tak, jak w przypadku związku dwóch Włochów.
Arcybiskup Carlo Maria Viganò, który niedawno został ekskomunikowany przez Watykan za ujawnienie powiązań z globalistami, wydał w zeszłym tygodniu poważne ostrzeżenie, że Kościół jest atakowany przez siły globalistyczne.
„Czwarta rewolucja, o której teoretyzował Klaus Schwab i rodzina międzynarodowych finansów, nie ma w [papieżu Franciszku] Bergoglio neutralnego widza, co samo w sobie byłoby czymś niespotykanym, lecz w rzeczywistości jest on gorliwym współpracownikiem, który nadużywa własnego autorytetu moralnego, aby wspierać ab extra , poza Kościołem, projekt rozpadu tradycyjnego społeczeństwa” – powiedział Viganò w oświadczeniu wideo.
„Podczas gdy ab intra , w Kościele, realizuje projekt zburzenia Kościoła, aby zastąpić go organizacją filantropijną o inspiracji masońskiej”.
„I to jest skandaliczne. Dotyczy to obu, świata świeckiego i kościelnego, potwierdzając przestępczy spisek między Deep State i Deep Church” – powiedział.
„Wydaje mi się, że w tym spisku decydująca była rola jezuity, nie jest przypadkiem, że po raz pierwszy w historii zakonnik Towarzystwa Jezusowego zasiada na tronie Piotrowym” – dodał.
Abp. Viganò otwarcie krytykuje papieża Franciszka, m.in. jego podejście do oskarżeń o wykorzystywanie seksualne, poparcie dla szczepionek przeciwko COVID-19 , Wielki Reset Światowego Forum Ekonomicznego i promowanie „inkluzywnego, imigracyjnego, ekologicznego i przyjaznego gejom” Kościoła.
Były ambasador papieski w USA również podważył prawowitość Franciszka jako papieża.
Za swoją krytykę Viganò został ekskomunikowany za schizmę , czyli wycofanie się z podporządkowania się papieżowi lub ze wspólnoty z członkami Kościoła podległymi jemu.
„Jego publiczne oświadczenia, w których wyrażał odmowę uznania i podporządkowania się Najwyższemu Pasterzowi, odrzucenie komunii z członkami Kościoła podległymi mu oraz prawowitości i autorytetu nauczycielskiego Soboru Watykańskiego II, są powszechnie znane” – stwierdził Watykan w oświadczeniu wydanym po orzeczeniu Dykasterii Nauki Wiary.