Aleksander Twardowski zrezygnował z członkostwa w Polsce 2050 Szymona Hołowni. Pisze o sporym bałaganie w partii, o decyzjach podejmowanych wbrew woli kierownictwu, o zarządzających z prawomocnymi wyrokami i prokuratorskimi zarzutami. Jest rozczarowany przebiegiem sytuacji i stawia tezę, że partia nie należy już do Hołowni.
W oficjalnym oświadczeniu Twardowski pisze, że Polska 2050 jest partią, w której „zdanie lidera, Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej, nic nie znaczy.
„Jest demonstracyjne lekceważone przez lokalnych działaczy, którzy nie ponoszą za to konsekwencji. Koalicji z Bezpartyjnymi w sejmiku miało nie być, tak zapowiadał publicznie Szymon Hołownia, ale radna i posłanka zdecydowały inaczej, przy bierności pełnomocniczki zarządu regionu” – czytamy.
Efekt tego jest taki, że PiS i Bezpartyjni Samorządowcy wciąż rządzą na Dolnym Śląsku, choć w teorii większość powinna mieć tzw. „uśmiechnięta koalicja”.
„Radnej Gołąb nie ukarano za zachowanie w sejmiku, gdyż górę wzięła polityczna kalkulacja i obawa o wynik – członek zarządu PL2050 przekazał mi, że wyrzucenie Gołąb zaszkodziłoby partii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Po wyborach nikt już nie wrócił do tematu” – pisze dalej Twardowski.
W jego ocenie najwięcej zamieszania wprowadza poseł Izabela Bodnar. Stawia tezę, że „Polska 2050 Szymona Hołowni stała się dziś Polską 2050 Izabeli Bodnar”, a do takiej partii nie wstępował i trwać w niej nie zamierza.
===================
Tam jeszcze coś piszą i analizują – nie chce mi się czytać. MD
Redakcja nto dotarła do nagrania, w którym poseł Polski 2050 Adam Gomoła nakłania jednego z polityków do wpłaty 20 tysięcy złotych na konto prywatnej firmy szefowej swojego sztabu wyborczego.
Polityk zabiegał o pierwsze miejsce na liście wyborczej. Koalicjanci Trzeciej Drogi mówią o niedopuszczalnym „handlu”. I przekonują, że po ujawnieniu takiego skandalu parlamentarzysta powinien zniknąć z życia publicznego.
Pieniądze na konto firmy 22-latki
Rozmowa miała miejsce w połowie lutego, jeszcze przed zamknięciem list do wyborów samorządowych. Na nagraniu słychać głos posła Adama Gomoły, najmłodszego polskiego parlamentarzysty, lidera opolskich struktur Polski 2050. Gomoła tłumaczy kandydatowi jak ominąć limit finansowania kampanii wyborczej i zaleca wpłatę pieniędzy na konto prywatnej firmy.
Chodziło o kwotę 20 tysięcy złotych. Suma ta miała być przekazana bezpośrednio na konto firmy „Carrington Media&Event” prowadzonej przez 22-letnią Barbarę Łabędzką, szefową sztabu partii Szymona Hołowni na Opolszczyźnie, bliskiej współpracownicy posła.
Aby uzasadnić wpłatę, przygotowano umowę, która zakładała świadczenie usług konsultingowych w zakresie wizerunku, w tym „przygotowanie raportów na temat efektów przeprowadzonych działań”.
Taki dokument, obejmujący okres świadczeń usług konsultingowych od lutego do maja, otrzymał do podpisania mężczyzna, którego Gomoła rozważał jako lidera listy do samorządu. W rzeczywistości wpłacone 20 tys. zł miały iść nie tyle na same usługi konsultingowe co na promocję komitetu w regionie.
Co istotne, w treści umowy nie wspomniano ani słowem o kampanii wyborczej ani wyborach samorządowych. Mimo że na nagraniu słychać, jak poseł Adam Gomoła sugeruje kandydatowi, by to właśnie w taki sposób rozwiązać kwestię finansowania działań kampanijnych.
Poseł Polski 2050: „To u nas powszechne”
Na wątpliwości kandydata, czy to odpowiedni sposób na wsparcie kampanii, Gomoła odpowiada krótko: „W wyborach parlamentarnych też takie umowy podpisywaliśmy”.
W dalszej części rozmowy kandydat coraz wyraźniej zaznacza swoje opory przed uczestnictwem w proponowanej przez posła Gomołę konstrukcji finansowej. Wyznaje, że po głębszym zastanowieniu boi się w tym uczestniczyć z uwagi na odpowiedzialność prawną.
– Mam rodzinę do stracenia – mówi do Gomoły.
Młody poseł próbuje jednak uspokoić kandydata, argumentując, że podpisywanie umów konsultingowych jest powszechną praktyką w jego otoczeniu politycznych.
– Na kluczowych miejscach często się tak dzieje – twierdzi poseł Polski 2050.
Jak wynika z treści nagrań, 20 tysięcy złotych wpłacone na konto szefowej sztabu miało posłużyć do sfinansowania kampanii partii. Jak chciano tego dokonać? Dlaczego ominięto przy tym obowiązujące procedury?
Wiemy jedynie, że kandydat, któremu to zaproponowano, ostatecznie nie wpłacił żadnych pieniędzy na konto Barbary Łabędzkiej. I ostatecznie „jedynki” na liście Polski 2050 nie otrzymał.
Poniżej stenogram nagrania z udziałem posła Adama Gomoły:
Kandydat: Wiesz co, ja to tak przemyślałem trochę szerzej niż wczoraj. Bo wczoraj tak jakby, wiesz, nie zareagowałem szybko. Jakby nie zdążyłem tego przemyśleć, ale ja mam od wczoraj taki niepokój. Ta umowa jest nie do obrony, to jest 20.000 zł w okresie kampanii na jakieś usługi wizerunkowe. No, ale jakie usługi? To jest nie do obrony, w razie czego to są totalne kłopoty.
Adam Gomoła: Wiesz co, bo ten konsulting, no to zawsze masz, wiesz, możliwość dodzwonienia i tak dalej. To, to nie jest nic dziwnego. Myśmy jako kandydaci w wyborach parlamentarnych też takich dużo umów podpisywali. Jak sobie porównujesz z wyborami parlamentarnymi, to w tych kluczowych miejscach no to, to często takie rzeczy się dzieją obok kampanii jeszcze, czy przed kampanią, czy w trakcie, jakieś dłuższe okresy.
Kandydat: Ja bym wolał normalnie to, wiesz, no, normalnym trybem działać. No, bo firmy nie znam. Barbara Łabędzka, ja nie wiem, kto to jest, więc, no, jakby to wszystko jest poukładane w czasie, są zatwierdzone listy, jest konto komitetu, wpłaca się na komitet.
Adam Gomoła: Tak, tylko masz limity, wiesz o tym.
Kandydat: No, ale to to chyba większe są, nie? Gdzieś z 60.000 tys. zł, tak mi się coś obiło o uszy.
Adam Gomoła: No nie, właśnie, na kandydatów do sejmiku są trochę mniejsze. Wiesz, ja myślę, że mamy to do przeliczenia, yy, ale ten, yy, ale no, jakby ja się boję, że wiesz, że tu z tym limitem będzie, będzie problem. Po prostu.
Kandydat: No, wiesz, ja bym wolał płacić jakby za siebie. Nie chcę sponsorować kogoś czy czegoś. Nie wiem tak w zasadzie na co takie pieniądze idą, Adam.
Adam Gomoła: To jest osoba, która szefuje naszemu sztabowi, więc i tak te pieniądze są koniec końców wydawane na promocję komitetu w regionie, no.
Kandydat: Ja bym chciał, Adam, żeby to było wszystko, jakby zgodnie z prawem, tak, jak to w kampanii się, wiesz, odbywa. Ja mam rodzinę. Ja nigdy takich rzeczy nie robiłem, nie wpadałem na taki pomysł. Chcę żeby to było wszystko po prostu, no, przejrzyste i czyste, nie. Inaczej jakby nie wezmę w tym udziału. Mam za dużo do stracenia, ja nie będę ryzykował jakichś działań takich, powiedzmy, kontrowersyjnych.
Adam Gomoła: Yyyyy…
Kandydat: Jak będzie zatwierdzona lista, chcesz, żebym był na jedynce, będzie zatwierdzona lista, będę na tej liście, wpłacę na komitet, no i robimy kampanię.
Adam Gomoła:Dobra, zobaczę, jak z tymi limitami. Dobra, jeżeli limity będą okej, to możemy tak to zrobić. No, tylko mnie tutaj trzymają limity, limity finansowania.
Szefowa sztabu wyborczego wstydzi się funkcji?
Kluczową rolę w tym procederze miała odegrać 22-letnia Barbara Łabędzka, która jest szefową sztabu wyborczego Polski 2050 na Opolszczyźnie. Wcześniej była przewodniczącą samorządu uczniowskiego III LO w Opolu – czyli tego samego liceum, do którego uczęszczał Gomoła.
Po raz pierwszy rozmawialiśmy z nią podczas zbierania informacji do poprzedniego artykułu o kryzysie w lokalnych strukturach Polski 2050. Łabędzka kategorycznie zaprzeczyła, żeby szefowała kampanii. Nerwowo pytała dziennikarza, skąd posiada takie informacje.
W dalszej części rozmowy Łabędzka sama przyznała jednak, że zajmuje się „sprawami kadrowymi” i polityką informacyjną kampanii wyborczej. Gdy próbowaliśmy się dowiedzieć szczegółów tej współpracy, usłyszeliśmy od niej, że jest to „zamówienie zewnętrzne”, a „pytania mamy sformułować na piśmie”. Gdy to zrobiliśmy, żadnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Po wcześniejszych publikacjach dotyczących zarządzania partią przez Gomołę, skontaktowali się z naszą redakcją działacze partyjni, którzy potwierdzili nam, że Łabędzka rzeczywiście jest szefową sztabu.
– Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wstydziła się o tym powiedzieć. Przecież to żadna tajemnica. Może chodziło o to, że Adam (Gomoła – przyp. red.) nie wiedział, że Basia wcześniej angażowała się w młodzieżówkę PiS-u? Lub wiedział i czuł, że obciąży to całą partię – wyjaśnia jeden z działaczy.
Polityk potwierdził nam, że Łabędzka przedstawia się w e-mailach słanych kandydatom na radnych jako szefowa sztabu, tak też na nagraniu tytułuje ją sam Gomoła. Nie wiemy jednak na jakiej zasadzie jest zatrudniona w partii, czy pobiera za to wynagrodzenie (a jeśli tak, to jakiej wysokości) ani czy nadal jest członkiem Forum Młodych PiS?
Tajemniczy inwestor miał sfinansować działania sztabu
Łabędzka pojawiła się w partii krótko przed wyborami parlamentarnymi. Po zdobyciu przez Gomołę mandatu posła, została przez niego namaszczona na „architekta” tego politycznego sukcesu. Ku zdziwieniu osób, które w kampanii pracowały od początku.
– O pani Łabędzkiej dowiedzieliśmy się po wyborach. Adam Gomoła poinformował jedynie zarząd partii, że ta pani teraz z nim współpracuje, a dla nas korzystnie będzie, jak ją zatrudnimy do koordynacji wyborów samorządowych – mówi Piotr Sitnik, były szef wojewódzkich struktur partii Szymona Hołowni na Opolszczyźnie.
Naciski na zatrudnienie Łabędzkiej – jak się okazało – były jednym z powodów, dla których trzech z pięciu członków zarządu wojewódzkiego zdecydowało się w lutym br. opuścić szeregi partii. Oprócz Sitnika odeszła także sekretarz Aleksandra Pawlik oraz skarbnik Karolina Sabok.
– Nasze pierwsze pytanie do posła Gomoły dotyczyło tego, w jaki sposób sfinansujemy pracę pani Łabędzkiej. Usłyszeliśmy od niego, że będzie jakiś sponsor, który wpłaci na kampanię. Wiedziałem już wówczas, że nie chcę w tym projekcie dłużej uczestniczyć, bo robi się nieprzyjemnie. Jakieś umowy, tajemniczy sponsorzy, brak kontroli nad tym, co dzieje się w partii. Zostając, ryzykowalibyśmy, że ta sprawa nas pogrąży. Gdyby finansowanie szefowej sztabu było w pełni przejrzyste, byłoby wszystko w porządku. Gdyby jednak wyszły jakieś nieprawidłowości, jako zarząd partii ponieślibyśmy za to odpowiedzialność – wyjaśnia Piotr Sitnik.
Były szef struktur podkreśla, że w takiej sytuacji rezygnacja z partii była jedynym rozwiązaniem.
W rozmowie z nto Sitnik wraz byłą sekretarz Aleksandrą Pawlik oraz skarbnik Karoliną Sabok potwierdzają, że dotychczasowy zarząd dokładnie wyartykułował posłowi Gomole swoje zastrzeżenia. A uwagi dotyczące umowy z firmą Łabędzkiej przechyliły szalę oraz zdecydowały o odejściu części zarządu z partii. Jak przyznają zgodnie byli członkowie – nie akceptowali tego typu postępowania.
– Ostatecznie nie wiem, czy udało się znaleźć tego tajnego sponsora, ani czy coś wpłacił. Nie mam pojęcia, jak się ta sprawa zakończyła, ponieważ nie należałem już wtedy do Polski 2050 – przyznaje Sitnik.
Na co miało być wydane 20 tysięcy złotych?
Kwestie finansowania kampanii wyborczej oraz limitów wpłat i wydatkowania przewijają się w nagraniu kilkukrotnie.
Dlaczego poseł Gomoła sugerował, aby pieniądze na kampanię wpłacić z pominięciem komitetu wyborczego? W rozmowie z kandydatem argumentował to rzekomymi limitami. Nie dał się nawet przekonać, gdy usłyszał, że limit wpłat wynosi 60 tys., przy czym kandydat miał przekazać zaledwie 20 tys.
W rzeczywistości limit wpłat na rzecz komitetu wyborczego wynosi 63 tys. 630 zł. I nie ma znaczenia, czy wpłatę dokonuje osoba wchodząca w skład komitetu wyborczego, sympatyk partii czy kandydat w wyborach.
Drugim zagadnieniem, o które mogło chodzić Gomole, jest limit wydatkowania. Komitety wyborcze mogą bowiem wydawać na kampanię wyborczą wyłącznie kwoty ograniczone limitem wydatków. Te limity ustala się oddzielnie dla każdego komitetu wyborczego. W przypadku listy Trzeciej Drogi, która zarejestrowała listy w całym województwie, limit ten – jak słyszymy od osób zajmujących się wydatkowaniem kampanii – byłby praktycznie nie do przekroczenia.
Gomoła nie przyznaje się do składania niemoralnych propozycji
Nasze ustalenia postawiliśmy skonfrontować z posłem Gomołą. Poinformowaliśmy go, że posiadamy informacje o składaniu przez niego propozycji kandydatowi, którego namawiał do wpłacenia pieniędzy na kampanię poza oficjalnym komitetem.
Poseł Gomoła stwierdził, że „nic takiego nigdy nie miało miejsca”. A kwestie dotyczące zawierania umów z kandydatami są mu obce. Kategorycznie zaprzeczył, aby posiadał wiedzę w tym zakresie.
Gdy zadaliśmy pytanie, czy Łabędzka jest faktycznym szefem sztabu, usłyszeliśmy od Gomoły, że… nie wie. Później doprecyzował jednak, że… nie wie na jakich zasadach.
Wobec tego przedstawiliśmy posłowi fragmenty nagrania. W rozmowie stwierdził jednak, że „nie przypomina sobie żadnej takiej rozmowy”.
Co dalej z koalicją Trzeciej Drogi na Opolszczyźnie?
Dalszej współpracy z Adamem Gomołą nie wyobrażają sobie jego koalicjanci z PSL, z którymi tworzą koalicję Trzeciej Drogi. Marcin Oszańca, prezes PSL na Opolszczyźnie nie pozostawia w tej kwestii złudzeń.
– Ciężko mi uwierzyć, jeśli to wszystko okaże się prawdą, że dyskusja o starcie w wyborach może być przedmiotem handlu. Takiej sytuacji, od kiedy jestem w polityce, ani nie widziałem, ani o niej nie słyszałem, ani do głowy by mi nie przyszło, żeby posunąć się do takich rozwiązań. To jest skandal, po którym każdy polityk powinien zniknąć z życia publicznego – mówi prezes Oszańca.
Szef ludowców w regionie nie zamyka jednak drzwi przed współpracą z “Polską 2050” jako całością.
– Nie wyobrażam sobie możliwości współpracy z kimś, kto dopuszcza się takich czynów. Natomiast w Polsce 2050 jest wielu wartościowych ludzi. Cała idea projektu koalicji i współpracy z nimi jest słuszna, co pokazały wybory 15 października, jak i dotychczasowa współpraca w tej kampanii – przyznaje.
Oszańca podkreśla, że pomimo kontrowersji wokół posła Adama Gomoły, nie można zapominać o wartościach i celach, które przyświecają całemu projektowi Trzeciej Drogi.
– W każdej rodzinie znajdzie się jakaś czarna owca, ale nie można oceniać całej rodziny przez perspektywę tej jednej osoby – dodaje prezes PSL na Opolszczyźnie.
Hołownia: „Wgnieciemy Putina w ziemię”. Marszałek Sejmu zapomniał, że to już nie talent show
(Fot. PAP/Piotr Polak)
Szymon Hołownia, najwyraźniej zapomniał, że jako marszałek Sejmu reprezentuje drugą co do ważności osobę w Polsce i pozwolił sobie na powrót do występów rodem z programów typu „talent show”. „Putina wgnieciemy w ziemię. Prędzej czy później trafi tam, gdzie powinien trafić – za kraty, albo na cmentarz. On jest wrogiem ludzkości” – rzucił Hołownia podczas konwencji wyborczej Trzeciej Drogi w Kielcach.
Wypowiedź, którą dodatkowo Polska 2050 promowała konwencję na X, musiała wywołać lawinę komentarzy. Głównym zarzutem stawianym Hołowni dotyczył wejścia w wojenną narrację, wobec przywódcy kraju, z którym formalnie Polska wojny nie prowadzi. Padły podejrzenia, że lider Polski 2050 myśli, że jest marszałkiem Piłsudskim. Wielu komentatorów uznało też, że wystąpienia marszałka nie można traktować inaczej niż w kategoriach niezbyt śmiesznego kabaretu.
„Hołownia hetmanem. Co może pójść źle”? – pytał na X mec. Jerzy Kwaśniewski, szef Instytutu Ordo Iuris. „No to Putin skończony – jak Szymuś mówi, że go wgniecie, to…” – dworował Rafał Ziemkiewicz. „To się nie dzieje. W tragedii komedia. Ale w Polsce tragikomedie nie mają takiej wagi jak na całym pozostałym świecie. U nas to potworki” – wskazał z kolei Robert Tekieli. Nie brakowało opinii, że marszałkowi rotacyjnemu zakręciło się w głowie, a polityk jest nieodpowiedzialny.
„Czy moglibyście choć raz stanąć na wysokości zadania i brać odpowiedzialność za wypowiadane słowa? Nie jesteśmy stroną tego konfliktu i nie potrzebujemy go tutaj w żadnej mierze i za żadną cenę. Nie jest pan prywatną osobą Panie Marszałku, aby w imieniu narodu podżegać do wojny i przybliżać coś, czego nikt kto ma rozum nie chce – napisał na X Marek Miśko.
„Jeszcze raz, żeby zrozumieć powagę sytuacji: pan Szymon, były prowadzący telewizyjny szoł, nie załapał, że to już nie „Mam talent” i że teraz odpowiada za państwo i jego obywateli. Nie, my nie „wgnieciemy Putina w ziemię”. W interesie Polski jest, aby nigdy nie dotknęły nas działania zbrojne, nawet jeśli ceną jest np. integralność terytorialna Ukrainy. Chcesz Pan wgniatać Putina w ziemię, Panie Hołownia – droga wolna. Złóż Pan mandat i zasuwaj jako prywatna osoba na Ukrainę. Tam na froncie potrzebują gierojów” – skomentował Łukasz Warzecha.
Marszałek Szymon Hołownia stanął na czele obrońców LGBT w Sejmie. Lider Polski 2050 nie pozwala wspominać o krzywdzie dzieci, jeśli sprawcami byli geje lub lesbijki.
Na piątkowym posiedzeniu Sejmu dosłownie SZALAŁ. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by Marszałek Sejmu zachowywał się w podobny sposób.
Tak upominał Krzysztofa Kasprzaka:
Sz.H.: Bardzo proszę, żeby nie przekroczył pan granicy obrażania osób z LGBT!
K.K.: Nie będą ukrywał cierpienia dzieci i zamierzam kontynuować to wystąpienie, informując o tym, jak osoby ze środowiska LGBT krzywdziły dzieci. Wielokrotnie składaliśmy projekty ustaw. Wielokrotnie mieliśmy swobodę referowania – pierwszy raz mamy do czynienia z tak zamordystycznym rządem.
Sz.H.: Zawsze musi być ten pierwszy raz!
K.K.: Nie będę ukrywał przypadków gwałcenia i zabijania dzieci przez lobby LGBT i będę o tym mówił.
Sz.H.: Odbieram Panu głos!
Nie pozwoliliśmy uciszyć prawdy. Mimo ataków Marszałka w parlamencie wybrzmiało gromkie NIE dla homopropagandy. Przesyłam Panu wystąpienie, którego tak bardzo bał się Hołownia – nasz przedstawiciel i tak je do końca wygłosił – gdy Hołownia wyszedł z sali i zostawił mównicę w spokoju.
Poniżej krótkie podsumowanie debaty, które wygłosiłam na zakończenie obrad nad ustawą #StopLGBT.
Głosowanie w sprawie #StopLGBT najprawdopodobniej w dniach 21-23 lutego br. Zachęcam, aby uważnie patrzeć, którzy posłowie staną w obronie dzieci, a którzy w obronie homolobby.
Przez najbliższe dwa tygodnie będziemy intensyfikować kampanię edukacyjną i uważnie obserwować polityków. Kto ujmie się za dziećmi? Kto opowie się za sprawcami najbardziej odrażających czynów i ułatwi im dostęp do kolejnych ofiar?
Szanowny Panie!
Ustawa, którą zaprezentowaliśmy w Sejmie, jest częścią większej kampanii #StopLGBT, którą Fundacja Życie i Rodzina prowadzi od początku swojego istnienia. Udało się nam już przekonać wiele osób, że środowisko zawodowych homoseksualistów to skrajnie niebezpieczne lobby, a jego wpływ na życie społeczne i polityczne powinien być hamowany, a najlepiej zredukowany do zera. W ramach projektu informujemy o tym, z jakimi patologiami łączy się homoseksualizm i homoaktywizm, jak bardzo szkodzi dzieciom kontakt z drag queen-ami i innymi przebierańcami, którzy mają inklinacje pedofilskie.
Jest to prawda zaciekle zwalczana.
Za nasze działania spotykają nas szykany, wiele osób z Fundacji ma zakładane procesy. Jesteśmy niezwykle skuteczni, zawsze wygrywamy w sądach, nie dajemy się wyrzucić z przestrzeni publicznej . Walczymy z lewicową cenzurą, bo treści, które rozpowszechniamy, muszą dotrzeć do ludzi – w Internecie, na ulicy, w parlamencie.
Tak jak nie poddaliśmy się w Sejmie, tak nie poddajemy się nigdy.
Muszę się jednak z Panem podzielić moim zmartwieniem. Od końca ubiegłego roku mamy problem z kontynuowaniem naszej misji, gdyż Fundacja ponosi coraz większe koszty funkcjonowania. Inflacja, wrogie otoczenie, w którym przyszło nam obecnie funkcjonować, ataki Prokuratury Bodnara na naszych działaczy, konieczność zainwestowania w sprzęt dla oddziałów terenowych i w środki ochrony dla wolontariuszy, rosnące koszty druku banerów i przeprowadzania edukacji pro-life – to wszystko powoduje, że nie przespałam już kliku nocy, bo zastanawiam się, jak zdobyć fundusze na rosnące wydatki.
Wiele osób widzi, co robimy, jest zadowolone, że ktoś działa w ich imieniu, ale nie myśli o tym, jak bardzo kosztowna jest ta działalność.
Tylko przez nadchodzące dwa tygodnie koszty działania Fundacji kształtują się w okolicy 14 tysięcy złotych. Mam też zaległe faktury z kampanii w styczniu, które muszę zapłacić najpóźniej do końca lutego.
Dlatego spytam wprost: czy to, co robimy, uważa Pan za dobre i potrzebne?
I czy może Pan pomóc Fundacji finansowo, abyśmy mogli kontynuować naszą misję?
Czy może Pan wpłacić kwotę, o której wysokości sam Pan zdecyduje, aby pomóc nam działać?
Numer konta: Fundacja Życie i Rodzina 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230. Jeśli potrzebny jest kod SWIFT: BIGBPLPW.
Można też skorzystać z systemów przelewowych, kart kredytowych i BLIKa pod linkiem www.RatujZycie.pl/wesprzyj.
Przez chwilę (ale tylko przez chwilę) zastanawiałem się nad tym, czy w tytule użyć sformułowania się samozaorał, ale doszedłem do wniosku, że orka (nawet w wersji samo) to zajęcie wymagające trudu, a nawet mozołu (jest takie słowo), szczególnie, gdy mamy do czynienia z „Orką na ugorze” (guglować młodzi, guglować!), jakim jest niewątpliwie nadwiślańska polityka, pełna chaszczów, perzu, a nawet zwykłych kołków, pozostawionych jeszcze przez Stalina.
A każdy, kto choć raz widział transmisję z konkursu skoków narciarskich wie, że ruszenie z belki startowej jest bardzo łatwe, ba! – zdarza się, że czasem ktoś się ze wspomnianej belki po prostu ześlizgnie i wtedy też jest co oglądać.
Szczerze mówiąc, wspomniany Szymek, chyba nawet nie zauważył, że w rzeczywistości się ześlizgnął, i zamiast skupić się na ratowaniu czego się jeszcze da, ufny w swą samozajebistość, w trakcie ześlizgu rozgląda się, rozsyła Publiczności uśmiechy, podziwia swe odbicie w lodowej rynnie, a tu za chwilę – próg!
Próg, jak próg – „Rumun Balcerowicza” (guglować młodzi, guglować! [zdobiłem to : „Rumuńska” Nowoczesna.PO „Rumuna” Balcerowicza – Petru skarbowcy ]) też bujał w przestworzach (Madera) a potem…
No właśnie: potem można sobie zrobić kuku, bo w polityce upadki są nie mniej bolesne, niż w skokach narciarskich.
***
Warszawa to małe miasto, toteż wśród wielu ploteczek o nadwiślańskim życiu politycznym była i taka, że kiedy śp. Andrzej Lepper (ten, który na swe nieszczęście, ujawnił istnienie amerykańskiego ośrodka leczenia amnezji, ulokowanego na Mazurach) wchodził do toalety, to jego ponoć opiekun, nazwiskiem ponoć Maksymiuk, ponoć stał pod tej toalety drzwiami. Dziś krąży kolejna ploteczka, że ponoć opiekunem Szymka jest osoba ponoć nazwiskiem Kobosko. Jak tam z korzystaniem z toalety jest, ploteczka nie donosi, ale że sytuacja jest rozwojowa, to przez kolejne niemal 2 lata, może i tego się dowiemy.
Dziwię się tylko, że wspominany ponoć opiekun, który (cytuję z pamięci), nie poszedł w ministry i został w sejmie, by wspierać Szymka nie ustrzegł swego ponoć podopiecznego, przed wpakowaniem się w nie swoją wojenkę, na której może tylko zyskać Komtur Sopocki [?? nie znam.. md] (OK – oraz dwaj panowie, którzy moim zdaniem powinni beknąć za inwigilowanie Polaków izraelskim Pegasusem i to beknąć głośno).
Wprawdzie dzisiaj wicemarszałek Zgorzelski powiedział wyraźnie, że w tzw. aferze gruntowej chodziło o rozwalenie Samoobrony (ach, pamiętam to nagranie dilowania wiceprezesa PiS Lipińskiego z Renatą Beger) i afera gruntowa została wykreowana na potrzeby tego rozwalenia, ale nie wspomniał, że w ciągu najbliższych 20 miesięcy, głównym zadaniem wspomnianego Komtura jest skompromitowanie Szymka, bo w czym jak w czym, ale w zjadaniu przystawek, to Komtur Sopocki i Kniaź Nowogrodzki są jak dwie strony tej samej (fałszywej) monety .
Ale jak ktoś jest Samozajebisty, to nie myśli i nie postępuje w horyzoncie 20 miesięcznym, a nawet tygodniowym, ale lajkowym:
… we własnym najgłębszym przekonaniu, nie budzącym żadnych wątpliwości, ocenia właściwie marszałka…
Wierci się ten “nasz” marszałek, jakby na mrowisku siedział.
Przypomnijmy marszałkowe słowa: “- Postanowienie marszałka Sejmu w sprawie wygaszenia mandatu posła, w mojej najgłębszej ocenie niebudzące żadnych wątpliwości od strony prawnej. Chodzi o osoby skazane prawomocnym wyrokiem sądu, które jego zdaniem było niewątpliwe – powiedział marszałek Sejmu Szymon Hołownia podczas konferencji prasowej w Sejmie przed Salą Kolumnową.”
Te słowa wypowiedział marszałek, w jego najgłębszej ocenie, bez żadnych wątpliwości prawnych, postanowienie niejakiego marszałka, w tym wypadku jego własne, było słuszne. Można?
W kraju, w którym można się bez cienia wątpliwości samemu ocenić, zdaje się, że my możemy spać spokojnie. Oczywiście, pewien niepokój może wywołać fakt, że skoro marszałek sam siebie, bez żadnego przymusu i bez najmniejszych wątpliwości pozytywnie ocenił, to może się zdarzyć i tak, że któregoś dnia oceni się w mniej łaskawie. Co wtedy? Jak zmieni się nasz spokojny sen?
Idąc za dedukcję marszałka, powiem tak, w mojej ocenie to @dżon jest najpiękniejszy, oczywiście jest najmądrzejszy, najzgrabniejszy, jakby @dżon w mam talent wystąpił, to tak poprzednich, jak i przyszłych zwycięzców, właśnie @dżon by pokonał.
Tyle na temat talentu marszałka.
—– Teraz o naszych talentach, naszych, nie @dżona, te już łaskawie objaśniłem.
Śpiąc spokojnie, nie każdy jest w stanie dostrzec, że marszałek osobiście swe własne walory dostrzega, a na dodatek ma jeszcze za to płacone. Czy warto się budzić? No bez jaj, a w jakim celu? By mniej łaskawie spojrzeć, tak na własnego marszałka, co oczywiście przełoży się na niezbyt łaskawe spojrzenie na siebie? A jaki miałby być cel tych nerwów? Choć po prawdzie, skoro marszałek własne walory umie dostrzec, to może i nam (jak wyżej wspomniałem, za wyjątkiem @dżona) się owo dostrzeganie własnych udzieli.
Niebezpieczna to perspektywa, może z dwojga złego, zwłaszcza że za oknem pora właściwa, pospać nieco dłużej należy.
—– Co dalej w sprawach niebudzących żadnych wątpliwości od strony prawnej?
Cóż, teraz będą się konsultowali ci z tamtymi, tamci z innymi, sami wygaszeni, właściwie ocenioną decyzją, uznaną za słuszną, są posłami? nie są? Co z ich ewentualnymi następcami? Są, nie są posłami?
Ciekawe co tam się za plecami tego jarmarku “talentów” dzieje, o czym nie wiemy, śpiąc uspokojeni zapewnieniami marszałka, że marszałek właściwie postąpił, snem sprawiedliwego? Można by wprawdzie marszałka spytać, czy przez ostatnie kilkadziesiąt lat, kiedykolwiek, gdziekolwiek, jakikolwiek urzędnik był pociągnięty do odpowiedzialności?
Bo jeśli nie, to co nam tu marszałek kit wciska, dlaczego gitarę cyrkiem nam marszałek zawraca? Dlaczego marszałek nie zajmuje się marszałkowaniem, tylko o własnych talentach obywateli przekonuje? Bo skoro marszałek spodziewa się, że orzeczeń SN może być cztery, to dlaczego przekonanie o własnej mądrości, nie podpowiedziało marszałkowi, by nie podskakiwał?
Chyba, że faktycznie za plecami się dzieje, a marszałek podskakuje, bo… cóż ma robić, facet, którego talentów nikt nie rozumie.
— @dżon … wierci się marszałek, jakby w programie mam talent, usiłował przekonać tak żiri, jak i innych uczestników, że akurat on ma ten talent…
Ta wpadka może dużo kosztować Hołownię! Marszałek Sejmu zasugerował, że zna treść… orzeczeń SN. “Coraz bardziej się pogrąża”
To nie jest dobry czas dla Szymona Hołowni. Marszałek Sejmu nie może się odnaleźć w kryzysowej sytuacji politycznej, a w dodatku zdradził informację, która może go pogrążyć. Lider Polski 2050 przyznał w rozmowie z portalem Gazeta.pl, że zna treść orzeczeń, które mają zapaść dopiero w… środę.
Jeśli marszałek Sejmu idzie z prostą, urzędniczą sprawą do Sądu Najwyższego i uzyskuje w tej sprawie cztery sprzeczne orzeczenia, to znaczy, że każdy Kowalski, który pójdzie do sądu rejonowego po stwierdzenie spadku po babci, może wyjść z niego z jednym orzeczeniem, że dostał spadek po babci, z drugim, że babcia dostała spadek po nim, trzecim, że to on jest babcią, i czwartym, że nią nie jest — powiedział Hołownia w rozmowie z „Gazetą”.
Coraz bardziej się pogrąża marszałek @szymon_holownia — skwitował poseł PiS Pawełl Jabłoński.
Właśnie zasugerował, że zna już treść orzeczeń które mają zapaść… dopiero w środę. Bo dziś nie ma żadnych „czterech sprzecznych orzeczeń”. Są dwa, niesprzeczne: Sąd Najwyższy uchylił postanowienia marszałka wobec obu posłów — przypomniał były wiceszef MSZ.
Chyba, że Hołownia umówił się z kimś w Sądzie Najwyższym na konkretne orzeczenia – i już zna ich treść. Do czego się właśnie przyznał— dodał.
Czy sprawa będzie miała konkretne reperkusje wobec marszałka Sejmu, jak i konkretnych sędziów Sądu Najwyższego? Warto przyglądać się jej dalszym losom. Mówi bardzo dużo o kondycji państwa w czasach rządów koalicji Tuska.
Bożonarodzeniowe tradycje, podobnie jak lekcje religii powoli opuszczają mury szkoły. A do wyjścia odprowadza je nie Marta Lempart i jej zwulgaryzowana świta, lecz niedoszły dominikanin i były rekolekcjonista.
Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu, o rezygnacji ze zwyczajów bożonarodzeniowych w szkole można było przeczytać wyłącznie na łamach antyklerykalnej prasy. Dzisiaj natomiast, sytuacje w których wigilię klasową zastępują kiermasze, warsztaty a nawet… dni piernika, nie należą do rzadkości. Zamiast łamać się opłatkiem, uczniowie składają „neutralne światopoglądowo” życzenia zdrowia i pomyślności, a zamiast śpiewać kolędy – słuchają świąteczne evergreeny w postaci „All I Want For Christmas”.
Z podobnymi propozycjami wychodzą już sami uczniowie, dla których wspólne spotkanie i obdarowywanie prezentami nadal jest czymś ważnym, ale cały religijny sztafaż – już niekoniecznie. Zdarza się także, że poszczególne klasy w ogóle rezygnują z celebracji Bożego Narodzenia, ponieważ rodzice otwarcie sprzeciwiają się wprowadzaniu elementów związanych z wiarą katolicką.
Odejście od wigilii klasowych, nie mówiąc już o organizacji świątecznej akademii, zbiega się w czasie z dramatycznym odpływem uczniów z lekcji religii. Jeżeli wierzyć CBOS, w 2010 roku udział w lekcjach religii deklarowało 93 proc. uczniów w wieku 17-19 lat. W 2022 r. było ich tylko 54 proc. W Warszawie na lekcje religii uczęszcza już zaledwie 42 proc. wszystkich uczniów. Według KEP są w Polsce miejsca, gdzie na lekcje religii uczęszcza zaledwie 31 proc. licealistów.
Ciężko o lepszy wyraz postępującej laicyzacji polskiego społeczeństwa, które nie tylko nie życzy sobie obecności Boga w swoim życiu, ale alergicznie reaguje na każdy przejaw chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej. O dziwo, tym nastrojom wychodzi naprzeciw nie polityczna reprezentacja antyklerykałów spod znaku czerwonej błyskawicy, ale Szymon Hołownia; niegdysiejszy rekolekcjonista i autor kilku książek o tematyce religijnej. „Katolik otwarty”, który miejsce lekcji religii widzi głównie w zamkniętej na klucz salce katechetycznej.
Lider Polski 2050 chce „odbierać prawo biskupom” do ustalania liczby godzin religii w szkołach, a samą decyzję o uczęszczaniu na zajęcia pozostawić piętnastolatkom. Ideałem niegdysiejszego prowadzącego Religia.tv jest szkoła, w której „zanim będzie katecheta, pojawi się psycholog”, a wszystkie wyrazy ekspresji religijnej uzależnione będą od dyktatu rodziców i pedagogów. To on najgłośniej krzyczy o „rozdziale Kościoła od państwa”, a swoją agitację kieruje nawet do licealistów. Zbija z nimi „piony”, czaruje erudycją i „fajnością”, utrwala w przekonaniu o własnej wyjątkowości. Jako jedyny zstępuje z wysokości marszałkowskiego fotela, jawiąc się jako swój – spoko gość.
On także, modnym zwyczajem dokonuje podmiany wyraźnie chrześcijańskich zwyczajów. Obok tradycyjnego spotkania opłatkowego, marszałek Sejmu, w tym roku po raz pierwszy w historii zorganizuje wigilię. Będzie to spotkanie dla osób „w kryzysie bezdomności, samotności, migracyjnym”, które wybiorą organizacje pozarządowe. Czy będą kolędy, Słowo Boże, opłatek? Nie wiadomo. Marszałek zapewniał jedynie o zewnętrznym cateringu.
Zadziwiające, że to właśnie katolicki publicysta, a nie były PZPR-owiec lub aborcyjna „antyklerykałka” “twarzują” tej rewolucji. Być może metoda siekiery i piły wzbudza jeszcze zbyt duży sprzeciw opinii publicznej. Choć czerwone błyskawice i ruch ośmiu gwiazdek odegrały w całym procesie dość istotną rolę, na długim dystansie dużo lepiej sprawdzi się wilk w owczej skórze, tudzież koń trojański rozsiewający laicyzacyjny defetyzm. Co ciekawe, Hołownia pragnie uzależnić liczbę lekcji religii od woli lokalnej społeczności. Sprytny demokrata doskonale zdaje sobie sprawę, że dzisiaj większość uczniów nie chce religii w szkole. A ci, którzy chcą, najczęściej milczą w obliczu przytłaczającej większości. Pozwala mu to ustawiać się bardziej w centrum od radykalnej minister Barbary Nowackiej, jednocześnie realizując dokładnie ten sam plan.
Niektórzy uważają, że za rządów Koalicji Obywatelskiej nie uda się wypchnąć katechezy ze szkolnych sal. Być może nie będzie takiej potrzeby; kiedy na lekcję religii nie zgłosi się żaden uczeń z trzydziestoosobowej klasy, cel i tak zostanie osiągnięty. Ale nie łudźmy się. Odzieranie przestrzeni edukacyjnej z religijnych elementów nie skończy się wraz z odejściem katechezy. W końcu trzeba będzie usunąć ostatni, już nic niemówiący symbol dogasającej wiary.
Ekspozycja krzyża w przestrzeni publicznej jest chroniona przez polskie prawo, ale szkoła nie ma obowiązku jego wywieszania. Kiedy zabraknie nauczycieli przywiązanych do symbolu Odkupienia, krzyże poznikają z sal lekcyjnych, jak kilka lat wcześniej kolędy i opłatek. – Nie chcemy krzyży w salach, rekolekcji zamiast lekcji i religii w środku zajęć. Do wiary nikt nie powinien zmuszać – mówi „Wyborczej” jedna z licealistek. I po doświadczeniu czarnych marszów, trudno nie uznać jej słów za głos pokolenia.
Ale wraz z krzyżem odejdzie również reprezentowany przezeń, uniwersalny, skierowany również do niewierzących sens. Jak opisywał J.R.R. Tolkien, sens „śmierci, która, dzięki boskiemu paradoksowi, kończy życie i żąda oddania wszystkiego; a jednak dzięki jej smakowi (lub przedsmakowi) można otrzymać (…) charakter tej rzeczywistości, wiecznej trwałości, której każdy człowiek pragnie z głębi duszy”. Oto istota wiary chrześcijańskiej; bez Krzyża nie ma Zbawienia. A przekładając na język edukacji: umartwienie i wyrzeczenia mają potencjał uszlachetniający; bez nich nigdy nie dorośniemy do swojego potencjału.
Dlatego dzisiaj świat, który brzydzi się krzyżem, zmierza w znieczulającym, hedonistycznym karawanie prosto w ramiona samotnej śmierci. A szkoła bez krzyża, zamiast wychowywać do wartości, coraz częściej zajmuje się systemową produkcją narzędzi do wstukiwania danych w Excelu.
Zostało wygłoszone. – Jedynie tyle można powiedzieć o „orędziu Hołowni”. Po raz kolejny okazało się, że bycie telewizyjnym celebrytą to coś zupełnie innego od – choćby odgrywania – roli poważnego polityka.
„Sejm ma przede wszystkim służyć tym Polakom, którzy na co dzień w nim nie bywają. Będzie bliżej zwykłych, codziennych spraw”.
„Dzięki państwa głosom i rekordowej frekwencji w wyborach 15 października Sejm X Kadencji ma najsilniejszy mandat w historii”.
„W tym tygodniu posłowie i posłanki zdecydowali się powierzyć mi zaszczytną rolę marszałka Sejmu. Dziękuję za okazane zaufanie w głosowaniu, które jest jednocześnie dowodem na stabilność nowej większości”.
„Zniknęły bariery, które od siedmiu lat niepotrzebnie odgradzały parlament od Polaków. Otwieramy znów Sejm na media. Zdecydowaliśmy też o poszerzeniu prezydium Sejmu, tak by mogli w nim zasiąść przedstawiciele wszystkich Klubów Parlamentarnych od Lewicy po Konfederację. Tego wymaga szacunek do Państwa głosów. Bo demokracja to rządy większości, z poszanowaniem praw mniejszości”.
„Jutro pojadę do prezydenta Andrzeja Dudy, by zapewnić go o potrzebie szybkiego stworzenia rządu, który zaraz zajmie się rozwiązywaniem realnych spraw Polaków: obniżeniem kosztów życia, zapewnieniem bezpieczeństwa”.
„Podziękuję też przewodniczącemu Państwowej Komisji Wyborczej za sprawne przeprowadzenie wyborów i omówię z nim niezbędne zmiany w Kodeksie Wyborczym. Zwrócę szczególną uwagę na konieczność usprawnienia głosowania Polek i Polaków mieszkających za granicą”.
Itd., itp., etc. Oto przesłanie, które dostarczył publiczności Szymon Hołownia. Banały, pustosłowie, zero konkretnej treści. To przykre, że odchodzące „elity” zastępują właśnie nowe – znów nijakie, napełnione dodatkowo polityczną poprawnością.
„Hołownia powiedział, że nie ma nic do powiedzenia. Gdyby się przynajmniej popłakał. A on nic, śladu łez” – celnie skomentował przemowę nowego marszałka Sejmu Tomasz Sommer, redaktor naczelny nczas.info i „Najwyższego czasu!”.
“To jest bydle, nie człowiek, pies, a nie polityk”.
Taką bezlitosną ocenę wystawił swego czasu pewien, aktualny poseł KO [Michał Kołodziejczak.. md] . Komu? Hołowni.
Właśnie jesteśmy świadkami pierwszego politycznego targu Konfederacji, która zawierając niepisany pakt z „trzecią drogą do przepaści” zagłosowała na Hołownię współmianując go „Marszałkiem Sejmu”. Co zyskała Konfederacja?
Podczas głosowania tylko jeden poseł zachował się zgodnie z moimi oczekiwaniami i był nim Berkowicz, który zagłosował przeciw Witek i przeciw Hołowni.
Bosak za Hołownię
Bosak za Hołownię? Czy można to jakoś obronić? Czy traktowanie Sejmu jako zbiorowiska gorszego sortu błaznów, idiotów i cynicznych hochsztaplerów złagodzi ocenę? Niewykluczone, że taka właśnie będzie wykładnia w kuluarach Konfederacji. “Taka jest polityka”. Targ przy stoliku, który miał zostać wywrócony.
Nowo mianowany Hołownia jakiś czas temu zasłynął swoją osobistą wizją Sądu Ostatecznego podczas którego ludzie mają być sądzeni przez… świnie. Uściślając – będą to zmartwychwstałe świnie, które zostały zjedzone przez ludzi. Nowa Eschatologia przypadła do gustu wegetarianom na całym świecie, a nawet i dalej. Mam na myśli również wegetarianów niepraktykujących, próbujących od pewnego czasu wprowadzić do swojego jadłospisu robaki. Nie jest łatwo. Te zbierane z podłoża lub ze śmietnika nie mają atestu, lecz hodowane i mielone na mączkę mają mieć systematycznie polepszaną jakość.
Nowo mianowany zapowiedział już „śniadania z marszałkiem”, ciekawe z jakim menu? “Dołownia”, tak go nazywam, dał się poznać jako wyznawca i praktyk logiki wielowartościowej, optując za koniecznością likwidacji gotówki, stwierdzając za jakiś czas, że jest temu przeciwny, co nie oznacza, że tego nie popiera, rekomendując jej ostateczną likwidację.
Jak widać, na terenie Polin działa skutecznie fabryka produktów politycznych o mechanizmie klocków lego dostosowanym do percepcji tubylców. Klasyk nazwałby takie zjawisko “struganiem z banana” lub uruchomieniem kolejnej marionetki. Ku chwale Ojczyzny bez granic.
Як ви збираєтеся підтримувати національні та етнічні меншини у Польщі?
Як я написав у програмі «Новий президент. Бачення та конкретні кроки президентства», основою своєї політики я хочу зробити діалог та суспільну солідарність. Це стосується також діалогу з представниками національних меншин. Я переконаний, що Польща – це велика країна, у якій ми всі помістимося. Ми не мусимо в усьому погоджуватися, але повинні говорити одне з одним, вислуховувати аргументи усіх сторін. Можливо, залишаться питання, які нам не вдасться вирішити одразу, але це не має знеохотити нас до спільної зустрічі. Єдність не означає однорідність – це об’єднане різноманіття. І таке об’єднане різноманіття я хотів би зробити основою мого президентства.
2. Чи, на вашу думку, варто створювати меншинні культурні інституції? Чи ви би підтримали організації, які багато років намагаються створити осередки, що дали би можливість стабільного розвитку культури та ідентичності, наприклад, завдяки гарантованому бюджету і умовам, у яких уже не буде необхідності будувати діяльність лише на ґрантовій системі?
Спосіб розподілу бюджетних коштів наразі залишає бажати кращого. Незрозумілим є величезне фінансування одних інституцій за рахунок інших, які фактично приреченні на небуття. Президент повинен взяти слово у цьому питанні, хоч і відомо, що це слово не є вирішальним щодо бюджету. Проте треба мати на увазі, що культурна спадщина національних меншин збагачує культурну спадщину всієї країни та робить її значно цікавішою – що корисно і для тих людей, які не належать до меншинних середовищ.
3. Чи національні меншини повинні мати своїх представників у польському парламенті?
Нинішній спосіб участі в роботі парламенту у випадку меншин я вважаю правильним. Я відкритий до того, аби вислухати позиції представників цих середовищ та пропозиції рішень у цій справі.
3. Чи ви підтримали або ініціювали би зміни у польському виборчому законодавстві, які би створили таку можливість (наприклад, куріальну систему)?
Насамперед варто зосередитися на створенні форми постійної комунікації між національними меншинами та владою на всіх рівнях, наприклад, за зразком Спільної комісії уряди та місцевого самоврядування. Також варто подбати про те, аби парламентська комісія національних та етнічних меншин давала членам цих громад більше можливостей представляти свої проблеми для обговорення у парламенті.
4. Чи Сейм РП повинен засудити депортацію українців у рамках акції «Вісла» та визнати її комуністичним злочином? Чи ви підтримали або ініціювали би законодавчі рішення, які би дозволили повернути виселеним українцями їхні землі або, якщо це неможливо, – виплатити компенсації?
Акцію «Вісла» неодноразово засуджували представники польської влади: Сенат, президенти Александр Квасневський та Лех Качинський. Дуже погано, що нинішня влада не засудила акцію також у 2017 році на її 70-ту річницю. Для мене немає проблеми в тому, аби зло назвати злом, а застосування колективної відповідальності та насильства за ознакою національності – це завжди зло. Співпраця польського та українського народів мусить спиратися на правду, яка стосується також негативних моментів у наших відносинах. У 2018 році Верховний суд присудив відшкодування людині, виселеній у рамках акції «Вісла». Я вважаю, що вирішення таких справ через суд – це найкращий спосіб.
5. В останні роки в Польщі було знищено багато українських місць пам’яті. Як, на вашу думку, можна уникнути таких ситуацій у майбутньому?
Я вважаю, що польська влада повинна рішуче засуджувати будь-які акти вандалізму, особливо щодо поховань. Незалежно від того, чиї це поховання. Нам необхідна емпатична співпраця влади (на державному та місцевому рівнях) і представників національної меншини, а також – освітні заходи. У моїй освітній програмі є пункт, що стосується антидискримінаційного навчання. Я наголошую також на важливій ролі багатокультурності та поваги у суспільному житті. Двері моєї адміністрації завжди будуть відчинені для представників меншин.
6. Як слід вирішити питання українських нелегальних місць пам’яті в Польщі та польських – в Україні?
За допомогою тісної співпраці експертних комісій, до яких входили би юристи, історики та представники місцевого самоврядування.
7. Що було би пріоритетом вашої закордонної політики щодо України?
Гарні відносини з Україною є ключовими для нашої безпеки, вони мають також надзвичайно важливий людський вимір. На мою думку, необхідно створити польсько-український Інститут суспільного та історичного діалогу – спеціальний осередок, який займатиметься зв’язками між нашими суспільствами та вирішенням польсько-українських історичних суперечок. Роз’яснення історії важливе, але воно не може домінувати у наших відносинах. Роль президента в контактах з Україною традиційно є дуже важливою, а здатність влади обох держав до співпраці має підтримувати гарні відносини між народами.
8. У Польщі працює та навчається дедалі більше українських громадян. Як ви оцінюєте цей процес та польську політику інтеграції цієї спільноти?
Варто згадати, що останнім часом ця кількість зменшилася приблизно на 150-200 тисяч унаслідок пандемії коронавірусу – дуже б
гато людей через відсутність роботи та доходів були змушені повернутися в Україну. Ми невдовзі відчуємо це, коли у сільському господарстві чи у сфері громадського харчування почне бракувати робочих рук. На жаль, нам, полякам, як господарям, що повинні заохочувати іноземних працівників до інтеграції, ще далеко до ідеалу. У нашій країні немає цілісної міграційної політики. Існують ініціативи місцевої влади, але центральний уряд не робить нічого для підтримки процесу інтеграції іноземців у Польщі. У цьому питанні не допомагають також деякі заяви політиків ПіС на тему міграції.
9. Чи повинні, на вашу думку, іноземці з-поза ЄС, зокрема громадяни України, отримати в Польщі виборчі права на місцевому рівні?
Цю концепцію варто розглянути в контексті всіх людей, які виконують законодавчо визначену вимогу реальної приналежності до певної спільноти місцевого самоврядування (ґміни чи повіту), тобто ця ґміна чи повіт є для них реальним центром активної життєвої діяльності.
10.Чи вважаєте ви, що злочини, скоєні на ґрунті ненависті, зокрема з огляду на національність, останніми роками у Польщі почастішали та вимагають більшої уваги з боку держави? Чи як президент ви би засуджували публічно такі злочини та використання мови ненависті?
На жаль, у нас немає доступу до точних статистик на цю тему. З даних ОБСЄ випливає, що у 2016-2017 роках майже кожен п’ятий український громадянин, що проживав у Польщі, стикався з насильством на ґрунті ненависті. Про переважну більшість цих інцидентів не повідомляють відповідним службам. А якщо іноземець вирішує заявити про такий випадок, трапляється, що справу відкривають не за фактом злочину на ґрунті ненависті, а за фактом звичайного хуліганства, і, буває, потім швидко закривають.
З огляду на наявні у Польщі випадки насильства, скоєного на ґрунті ненависті, я вважаю, що необхідно якнайшвидше запровадити нову міграційну політику. Нам потрібен документ, який базуватиметься на ґрунтовних джерелах інформації про міграційні тенденції у Польщі, а не на емоціях та ненависті до окремих національних та релігійних груп. Важливо забезпечити основні права мігрантів і мігранток у нашій країні; також треба, аби держава, базуючись на міжнародних конвенціях прав людини, поважала права не лише тих іноземців, що шукають роботу, а й тих, які втікають від воєн та переслідувань. Окрім цього, влада повинна реагувати на випадки торгівлі людьми чи використання іноземних працівників.
Як президент я збираюся відкрито протистояти будь-яким формам дискримінації у нашій країні. Я хочу долучити до дискусії щодо реального втілення солідарності людей, що самі стикалися зі стигматизацією та виключенням. Уповноважений у справах стигматизованих осіб, якого я призначу, буде в режимі реального часу відстежувати регуляції та зустрічатися з людьми, маргіналізованими з огляду на їхній майновий статус, відсутність даху над головою, вік, наявність інвалідності, віру, якої вони притримуються, та етнічне походження. Сила спільноти вимірюється ситуацією її найслабших членів і членкинь.
…Żadna z tych „formacji” nie powstała bowiem jedynie pod wpływem oddolnych procesów społecznych. Przebieg tych karier jest zwykle wpisany w schemat: nagłe pojawienie się nowej postaci, która jednak znana jest już na innej niwie i nie trzeba jej zbyt intensywnie kreować, potem szybki – błyskawicznie syntetyczny – przyrost „poparcia” w postaci rosnących słupków w kolejnych mniej lub bardziej dziwacznych sondażach, następnie relatywny sukces wyborczy (tu musi nastąpić czas na przeprowadzenie zakulisowych rokowań) i dołączenie do antypatriotycznego obozu władzy. Końcowym etapem funkcjonowania takiej efemerydy jest szybkie gaśnięcie i rozpływanie się w substancji, z której stronnictwo zostało ad hoc ulepione.
Posługując się doświadczeniem moich wieloletnich obserwacji polskiego życia politycznego, krótko to opiszę.
Realnie przebiega to mniej więcej tak: do drużyny czynnych ciągle „ubeków Okrągłego Stołu”, strażników gnijącej bajki, przychodzi kilku znanych im „biznesmenów”, którym fortuny wykreowali ojcowie dzisiejszych ubeków. „Ubeckie, pookrągłostołowe fortuny” mają to do siebie, że ciągle muszą być podlewane nieformalnymi wpływami w machinie państwa i służb specjalnych, gdyż w przeciwnym wypadku sczezną jak interesy pewnego krakowskiego „przedsiębiorcy”, ongiś szpanującego paleniem cygar i zatrudnianiem znanego księdza w radzie nadzorczej jednej ze spółek, który naraz został odcięty od cyca zakulisowych wpływów i pozostało mu jedynie widowiskowo splajtować. Tak więc przychodzą te biznesowe, czerwone niedojdy i proszą wpływowych oficerków o spreparowanie partyjki, która mogłaby przeprać trochę „nieistniejących” oficjalnie pieniędzy, ale nade wszystko zadbać w przyszłym parlamencie o interesy pokomunistycznych klanów, których pociechy niezbyt garną się do uczciwej pracy. Taka partyjka ma narobić sporo szumu, ale istnieć powinna jedynie w celu pozałatwiania biznesowych spraw, potem mogą ją diabli porwać. To abstrakcyjna opowieść – często jednak pasująca do realiów.
I takie urządzenia jednorazowego użytku, swoiste prezerwatywy ancien regime, powoływane są do istnienia w momentach, gdy nadchodzi wyborczy sezon.
Od dłuższego czasu przypatruję się karierze niezbyt ekscytującego człowieka, jakim jest Szymon Hołownia. Właściwie to taki ni pies, ni wydra życia publicznego. Miernie elektryzujący konferansjer, który ogromnym nakładem walterowsko-weychertowskiej kliki – skupionej w TVN – wykreowany został na publiczną postać. Mówca motywacyjny bez ikry, któremu cały pokomunistyczny układ na rynku książki windował notowania do nieprzyzwoicie nieprzystających do postaci poziomów. Wreszcie dziwaczny publicysta „ponoć katolicki”, który robił wszystko, aby polski katolicyzm rozwodnić i rozpłynąć na wszelkie możliwe strony. Kiedy już cały ten podwatowany zakulisowymi wpływami kapitał został pieczołowicie zgromadzony, pan Hołownia dowiedział się, że odtąd ma już przestać pocić się przed kamerami TVN, a zostać… liczącym się na scenie politykiem! Nikłe potencje własne pana Hołowni nie były w stanie oponować. Skoro trzeba było założyć partię, no to trzeba to zrobić – nawet z postaciami, które zostały mu przedstawione w ostatniej chwili. I tak na polskim gnilnym firmamencie polityki wytrysła „gwiazda” Szymona Hołowni i natychmiast posłusznie poszybowały za nią słupki społecznego poparcia. Inna sprawa, że znajdujemy się właśnie w sytuacji, gdy każde pojawienie się nowej, w miarę dobrze skonstruowanej politycznej propozycji może budzić niekłamaną ekscytację. Pan Hołownia zatem dostał dwa prądy wznoszące pod swoje skrzydełka: poparcie sił ancien regime i rozczarowanie dotychczasowym obliczem polskiej polityki. Gdyby produkt „Hołownia” dał się swobodnie nieść siłom, które go wykreowały, miałby o wiele mniej kłopotów, niż ma dziś, i o… wiele większe poparcie. To właściwie powtórzenie syndromu Ryszarda Petru: dopóki się nie odzywał, był i ekspercki, i „zagramaniczny”. Jednak z każdym publicznym „występieniem” rzeczonego czar pryskał niepowrotnie. Podobnie rzecz ma się z Szymonem Hołownią – każda jego łza nie wraca kryształem, lecz jedynie odchlapuje mu pomyją. Przy okazji wyszły kwestie, które zupełnie nie powinny dziwić: partia Hołowni ma kłopoty z rozliczeniem swojego budżetu – no bo skąd ma dysponować przejrzystymi pieniędzmi, skoro powita została w nader nieprzejrzystych okolicznościach, a pierwsze popchnęły tę tratwę wiatry wydmuchiwane z zatęchłych piwnic Okrągłego Stołu. Nie dziwią mnie więc także kłopoty z rozliczeniem przed Państwową Komisją Wyborczą. Od dawna nie jest też tajemnicą kolejna oczywistość – pan Hołownia (przypadkiem naturalnie) powiązał finansowo swoją fundację z fortuną Kulczykowstwa (w tym wypadku z żeńską odroślą tej familii – Dominiką). Kompletny zbieg okoliczności, przecież postkomunistyczny kapitał przechodził jedynie przypadkiem koło siedziby Hołowni i zostawił coś na wycieraczce.
Analizując zatem przypadek „Hołownia”, ziewam ze znużenia – od trzydziestu ponad lat wykładam przypadki Republiki Okrągłego Stołu i nic się nie zmienia. Ciągle te same tępe pomysły pokomunistycznych zupaków działają nie najgorzej – mam jednak nadzieje, że… do czasu.
==============
mail: Warto pamiętać, że parę lat przed pandemią pan H. prowadził rekolekcje w parafiach warszawskich i podwarszawskich, w tym rekolekcje adwentowe w parafii św. Antoniego, przy Senatorskiej.
Szymon Hołownia krąży po kraju. Podczas spotkania z wyborcami zadeklarował: „to zupełnie nowy ruch, pragnę zrobić porządek w Polsce”. Krąży nie tylko Hołownia, krąży również Tusk i podobno wyciągnięto z mieszka nawet Janusza Palikota wyspecjalizowanego w ruchach. W październiku 2010 roku Palikot zarejestrował stowarzyszenie „ Ruch Poparcia Palikota” które po czterech dniach ewoluowało w partię ‘Ruch Palikota” a w 2013 w „ Twój Ruch”.
Żaden z tych ruchliwych i wybitnych we własnych oczach polityków nie został jednak- to chyba oczywiste -zaproszony przez prezydenta Dudę na ostatnie, bardzo ważne spotkanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Dziwne, że nie zrozumieli oni dotąd swojej roli i swego prawdziwego znaczenia. Są po prostu kukiełkami odgrywającymi wyznaczony im spektakl, które wyciąga się z worka i uruchamia pociągając za odpowiednie sznurki. Parafrazując Jana Kochanowskiego można powiedzieć „ Naśmiawszy się im i ich porządkom wetkną ich w mieszek jak to czynią łątkom”.
Tusk nigdy nie był politykiem wiarygodnym, nie bez przyczyny przedstawiany był w internetowych żartach jako kłamczuszek, Pinokio z długim nosem. Teraz stał się politykiem zupełnie niepoważnym, rodzajem internetowego trolla. Tusk zażądał na przykład żeby premier Morawiecki zrezygnował ze spotkania europejskich partii prawicowych w Madrycie bo są one rzekomo antyrosyjskie. Nie bez przyczyny jak widać rosyjska prasa nazywała kiedyś Tuska „ naszym człowiekiem w Polsce”. Premier Morawiecki zaproponował w retorsji żeby Tusk zrezygnował z członkostwa w Europejskiej Partii Ludowej albo żeby członkowie tej partii wystąpili przeciwko rurociągowi zagrażającemu bezpieczeństwu energetycznemu Europy. To raczej tyko żart, nie ma przecież wątpliwości, że to nie Tusk nadaje Europie ton, a wręcz przeciwnie jak każda kukiełka tańczy na swoim sznurku tak jak mu zagrają.
O wiarygodności Hołowni Płaczliwego szkoda nawet gadać. Programy ich wszystkich sprowadzają się do sypania piasku w tryby obecnej władzy, a ruchliwość ogranicza do zaśmiecania Internetu obelżywymi wpisami na poziomie intelektualnym nadąsanej nastolatki. Nie ma się co dziwić – burak wydziela sok z buraka. Każdy z nich twierdzi, że był podsłuchiwany, inwigilowany i nagrywany i że jak pisze Norwid: „ogromne wojska, bitne generały, policje – tajne, widne i dwu-płciowe” pojednały się przeciwko nim. Cała afera z Pegazusem służy podtrzymywaniu ich dobrego samopoczucia. To znane zjawisko, aktorka która kończy karierę często wymyśla afery mające podtrzymać zainteresowanie jej osobą. Pewien mój znajomy o wysokim stopniu samoświadomości twierdził, że tak upokorzył go fakt, że nie został internowany po wprowadzeniu przez Jaruzelskiego stanu wojennego, że wdał się w ostrą działalność konspiracyjną i wreszcie osiągnął sukces, posadzili go do więzienia. Jak sam żartobliwie twierdził nie mógł się pogodzić z faktem, że jest mierzwą historii. Był dobrym naukowcem i tak naprawdę szkoda było dziesięciu lat, które wpakował w drukowanie ulotek. Nigdy potem nie wrócił do czynnej nauki.
Festiwal Solidarności dopuścił do głosu wiele miernot intelektualnych, o przerośniętych ambicjach. Jeżeli elektryk, kierowca ciężarówki albo chłop małorolny staje się postacią znaczącą, guru opozycji to po stabilizacji stosunków trudno mu pogodzić się ze swoim niewielkim praktycznie znaczeniem w społeczeństwie. Każdy z nich roi, że poderwie społeczeństwo do masowych protestów, do obalenia demokratycznie wybranej przecież władzy. Ich jedynym programem jest rewolucja permanentna, niszczenie istniejących struktur, uliczne zamieszki. Nie mają do zaoferowania żadnego programu, nie rozumieją współczesnego świata, są gotowi współpracować z wrogami kraju, a jedyna rzecz na którą mogą liczyć to zmęczenie społeczeństwa pandemią, albo po prostu zużycie się obecnej władzy. No i na poparcie wrogów Polski.
Czyż nie były skandaliczne miłosne apele Radka Sikorskiego, Donalda Tuska, oraz Adama Bodnara do Niemców wygłaszane w dodatku po niemiecku. Czy słowa byłego Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara, w których (posiłkując się cytatem z „Małego Księcia”) porównał Polskę do dzikiego zwierzęcia, a Niemcy – do mentora, który musi być odpowiedzialny za to, co oswoił, zostały zmanipulowane lub wyjęte z kontekstu? Chciałoby się wierzyć, że tak właśnie było, jednak pełna treść wystąpienia, niestety, nie pozostawia żadnych wątpliwości. Adam Bodnar uważa rodaków za dzikusów ucywilizowanych przez Niemców i prosi aby Niemcy nie opuścili go w potrzebie. Podobnie o bratnią pomoc Związku Radzieckiego prosili kiedyś komunistyczni przywódcy. Bez opieki i interwencji bratnich partii komunistycznych nie utrzymaliby władzy w kraju. Byli zbyt głupi i zadufani w sobie. Doprowadzili kraj do klęski ekonomicznej. PO w czasie swej długiej władzy też szkodziło krajowi. Ogromne zadłużenie, sprzedanie za grosze kolejki Na Kasprowy Wierch, likwidacja polskich stoczni. Tę listę można ciągnąc w nieskończoność.
I ci zgrani politycy naprawdę wierzą, że porwą społeczeństwo swoimi kompromitującymi wystąpieniami? Że zaszczyt przynosi im wsparcie ulicznych wulgarnych awanturnic? faktem jest, że scena polityczna w Polsce jest zabetonowana. Ci sami ludzie pojawiają się w kolejnych konfiguracjach. Nie ma żadnego nowego charyzmatycznego przywódcy. Ci starzy zmieniają ugrupowania i poglądy jak rękawiczki. „Antysystemowy” Kukiz usiłuje ugrać swoje przyklejając się do kolejnych partii systemowych. Całkowicie zarzucił koncepcję JOW. która wprowadziła go do polityki.
Oczywiście każdy ma prawo zmienić poglądy ale te poglądy trzeba przedtem posiadać. Totalna opozycja zachowuje się jak mały Jaś, który protestuje przeciwko szkolnej opresji psując powietrze w klasie, bo tylko na to intelektualnie i mentalnie go stać. Skompromitowani politycy jak stara kurtyzana sądzą, że kogoś jeszcze przyciągną ich zużyte wdzięki. Krążą po kraju jak Lokis -tajemniczy niedźwiedź z horroru Janusza Majewskiego przed którym przestrzegano lud Żmudzi.