Homoseksualizm? To się leczy!

Homoseksualizm? To się leczy! Nie stygmatyzacja, ale historia nadziei i wyzwolenia

https://pch24.pl/homoseksualizm-to-sie-leczy-nie-stygmatyzacja-ale-historia-nadziei-i-wyzwolenia

Katolicki ksiądz pogrążony w homoseksualnej pornografii. Studentka, która porzuciła wiarę i popadła w dewiacyjny związek. Mroczna przeszłość wspólna jest dla „Ojca Boba” i dr Amy Hamilton. Ale łączy ich również teraźniejszość: dla tej kobiety to macierzyństwo i szczęśliwy związek małżeński, a dla kapłana – wierność zasadom celibatu. To zaledwie dwie spośród setek historii osób, które porzuciły homoseksualizm. Wszystkie uczą jednego: narracja o „nieheteroseksualności” jako niezmiennej podstawie osobowej „tożsamości”, jest para-naukową propagandą. Niestety, zarówno kolejne społeczeństwa, jak i Kościół ulegają tej wizji w coraz większym stopniu.

Politycy robią dziś co mogą, by osób pozbywających się niechcianych tendencji homoseksualnych było jak najmniej. Wśród państw zakazujących dziś wszelkich form terapii zakładających zmianę niechcianego pociągu do osób tej samej płci, są już Malta i Niemcy. Przez lata podobne obostrzenia obowiązywały również w Brazylii, a wciąż pozostają w mocy m.in. w części Hiszpanii

Podobne ograniczenia to zabezpieczanie dewiacyjnego credo lobby LGBT. Jego sednem jest przekonanie, że tak zwana orientacja seksualna nie tylko nie podlega zmianom, ale również krytycznej ocenie. Erotyczne skłonności mają budować „tożsamość” człowieka i z konieczności określać jego wybory i styl życia.

Terapia osób zmagających się z niechcianymi skłonnościami do osób tej samej płci to śmiertelny cios dla podobnej narracji. Wątpliwości pod adresem tęczowej propagandy dostarcza również coraz więcej badań naukowych. Dziś nie brak prac udowadniających, że tego rodzaju pożądanie może się pojawiać i wygasać. Jednym słowem – nie jest niczym niezmiennym i zero-jedynkowym, ale raczej daje się opisać jako „płynne kontinuum”. Takie wnioski potwierdzono m.in. w wielkoskalowym badaniu dr. Roberta Epsteina, Paula McKinneya, Shannon Fox i Carlosa Garcii, opublikowanym w 2012 roku na łamach periodyku „Journal of Homosexuality”…

W świetle podobnych publikacji trudno ufać w szczerość sprzeciwu środowisk LGBT wobec „terapii konwersyjnych”. Skoro homoerotyczne pragnienia fluktuują, to ci którzy chcą żyć zgodnie z zasadami wiary i prawem natury, mogą przecież poznawać powody takich zmian i zmierzać ku uzdrowieniu dręczących ich skłonności.

Podobna praktyka budzi jednak ostry sprzeciw i krytykę. Zewsząd dobiegają głosy aktywistów tęczowego środowiska i poddanego presji ich lobby świata psychologii. Wspólnie domagają się odrzucenia wszelkich form terapii homoseksualizmu. To chyba jednak nie metody budzą sprzeciw – ale cel. Aktywiści LGBT nie chcą przyjąć do wiadomości, że z homoerotyzmem można się nie utożsamiać i da się go przezwyciężyć. Być może rzecz w tym, że taki styl życia budzi niepokój i konflikt wewnętrzny u szerokiej rzeszy tych, którzy w nim trwają. Nie wolno więc dopuścić, by ci biedni ludzie dowiedzieli się, że nadzieja na zmianę istnieje. Oznaczałoby to przecież wyślizgnięcie się z rąk agitatorów…

Ich interes miałoby zabezpieczyć związanie rąk również i polskim terapeutom. ONZ już kilka razy naciskał na Polskę, by zakazała leczenia homoseksualnych skłonności. O podobnym projekcie lewicowi politycy myśleli już nie raz. Ku przestrodze warto zatem przypomnieć, że wbrew politycznej propagandzie, homoerotyczne skłonności to dla wielu osób bolesna przeszłość, którą udało się im porzucić.

Wśród dowodów na to stoją nie tylko indywidualne historie, ale i praktyka terapeutyczna – zdaniem specjalistów, w dużej mierze skuteczna. Jednym z psychologów, od lat pomagającym osobom o niechcianych skłonnościach homoseksualnych, jest dr Joseph Nicolosi Junior. To twórca metody Terapii Reintegratywnej i zarazem syn oraz spadkobierca szczególnie popularnego badacza i terapeuty homoseksualizmu – Josepha Nicolosiego Seniora. Redakcja PCh24.pl poprosiła uczonego o odpowiedź na kilka pytań dotyczących szansy na zmianę nieuporządkowanych skłonności seksualnych. Zapytaliśmy również, jakie motywacje stoją, zdaniem tego naukowca, za próbą zakazania wysiłków zmierzających w tym kierunku. Oto zapis tej rozmowy:

Jako jeden z praktyków tzw. terapii reparatywnej od wielu lat pomaga Pan przezwyciężyć klientom ich niechciane pragnienia homoseksualne. Obecnie ten rodzaj aktywności terapeutycznej jest obiektem ostrej krytyki. Zaangażowanych psychologów oskarża się nawet o wyrządzanie pacjentom krzywdy. Jak Pan uważa, dlaczego naukowy establishment nie chce przyjąć do wiadomości faktu, że pociąg do osób tej samej płci można zmienić, a jego źródła odnaleźć w traumach z dzieciństwa? Jakie motywacje stoją za próbami zakazania terapii reparatywnej w niektórych krajach i narzucenia homoseksulanej „ortodoksji” naukowcom, podczas gdy przecież wolność badania naukowego jest jego kluczowym elementem?

JN: Nasi krytycy często nie podążają za nauką – być może ulegają życzeniom potężnego lobby LGBT. Proszę zwrócić uwagę na tę niespójność nauki: aktywiści polityczni stojący się w piórka obiektywnych naukowców, wspierają terapię dla każdego, kto chce w jej ramach rozwijać homo-, bi- czy transseksualną tożsamość. W gruncie rzeczy ktoś, kto podąża za transseksualizmem, jest czasem chwalony i zachęcany, by przyjmował środki hormonalne i poddał się operacji chirurgicznej. Ale jeśli inny klient – który zmaga się z niechcianym pociągiem do osób tej samej płci – decyduje się odkrywać swój heteroseksualny potencjał, ci sami aktywiści uważają, że takie poszukiwania w ramach terapii są nie do zaakceptowania. Proszę zwrócić uwagę na absurd takiego podejścia.

Terapia Reintegratywna, którą rozwinąłem, zaczyna nabierać światowego zasięgu. Wcześniej dzisiejszego dnia spotkałem się z terapeutami z wielu krajów, którzy wszyscy ćwiczą się w metodzie Terapii Reintegratywnej. Stowarzyszenie Terapii Reintegratywnej z radością zapewnia doskonałej jakości edukację dla profesjonalnych terapeutów na całym świecie. Proponujemy opartą na dowodach naukowych terapię, której skuteczność w obniżaniu psychologicznego cierpienia, wspieraniu umysłowego dobrostanu przy jednoczesnym wygaszaniu niechcianych uczuć seksualnych, potwierdzono w wielkoskalowych, niezależnych, zweryfikowanych (…) badaniach, np. Pela, C., & Sutton, P. M. (2021). Sexual attraction fluidity and well-being in men: A therapeutic outcome study. Journal of Human Sexuality, 12, 61-86).

Popularnym jest sądzić, że w przeciągu ostatnich dekad polityczny ruch LGBT+ zdominował debatę akademicką na temat seksualności, prowadząc do ideologicznej marginalizacji, a nawet agresji wobec uczonych nie zgadzających się ulec programowi emancypacji tzw. gejów czy transseksualistów. Czy Pańskim zdaniem rzeczywiście istnieje tego rodzaju presja? Doświadczył Pan jej konsekwencji?

Tak, zdarza się okazjonalna agresja, z którą muszą się liczyć uczeni i terapeuci spoza tak zwanego głównego nurtu. Na przykład wcześniej dzisiejszego dnia otrzymałem od anonimowego aktywisty „maile nienawiści”, życzące mi śmierci. Ale wzruszam ramionami i z radością dalej wykonuję moją pracę. Uwielbiam robić badania i pracę kliniczną i nigdy nie zmieniłbym tego, czym się zajmuję!

Jakie można wyróżnić źródła pragnień homoseksualnych? Czy to uzasadnione, by sądzić, że pociąg do osób tej samej płci jest konieczną częścią osobistej tożsamości i nie można mu się sprzeciwiać ani go ograniczać?

Wyjaśnię, co mówią mi w tej sprawie moi klienci.

Wielu z nich wspomina głęboką, niezaspokojoną tęsknotę w dzieciństwie za męską uwagą, miłością i docenieniem, które w czasie dojrzewania nabierają erotycznego wymiaru. Jedna trzecia z moich męskich klientów wspomina, że w młodości została wykorzystana seksualnie przez innych mężczyzn, co spowodowało konflikt, niepewność i niechciane pożądanie seksualne, którego chcą się pozbyć jako dorośli. Wierzymy, że tacy ludzie powinni mieć prawo do stawiania sobie celów terapeutycznych i życiowych na własną rękę, zgodnie z ich systemem wartości.

Rozumiemy, że orientacja seksualna może się zmieniać u wielu osób. Dowodzi tego więcej badań naukowych.

Mając za sobą lata doświadczenia w pomaganiu ludziom z niechcianymi pragnieniami homoseksualnymi, widział Pan, jak wiele osób zmienia swoje życie i z pomocą Pańskiej metody odzyskuje wewnętrzny spokój. Co, Pańskim zdaniem, jest najważniejszą zmianą, do jakiej dochodzi w psychice osoby, która przezwycięży niechciane pragnienia homoseksualne?

Potężna zmiana w psychice ma miejsce, kiedy osoba zdobywa wyzwalającą prawdę, że może stawać się tym, kim pragnie być. Tak jest w wypadku każdego, niezależnie od pociągu seksualnego czy celu terapeutycznego. Nie jesteśmy bezbronnymi ofiarami niechcianych pragnień naszych starych, traumatycznych wspomnień. To wyzwalająca wiadomość.

*****

Nie tylko działalność doktora Nicolosiego stanowi wyłom w mainstreamowej narracji o niezmienności homoseksualizmu. W dekadach szczególnie nasilonej propagandy lobby LGBT, w obronie zdrowego rozsądku i prawa natury stanął jego ojciec – doktor Joseph Nicolosi senior. To właśnie on opracował słynny model „terapii reparatywnej” i w swoim gabinecie, nazwanym imieniem świętego Tomasza z Akwinu, służył profesjonalną pomocą setkom pacjentów. Część z nich przeszła zupełną przemianę i odzyskała heteroseksualność dzięki uzdrowieniu ran z młodości. Inni nauczyli się panować nad swoimi skłonnościami i nawiązywać z innymi mężczyznami zdrowe, nieerotyczne relacje.

Zmarły w 2017 roku uczony powtarzał, że już sama konstrukcja ludzkiego ciała nie wskazuje na to, by zostało one zaprojektowane dla aktywności homoseksualnej. Jak dodawał, nie bez powodu taki styl życia wiąże się statystycznie częściej z ryzykiem zdrowotnym i problemami psychicznymi. Nie odpowiada ludzkiej naturze i zaburza rozwój psychoseksualny, twierdził.

W atmosferze „gejowskiej” propagandy – prowadzonej od lat 60. wśród środowiska psychologicznego – dr Nicolosi zamiast płynąć z nurtem, poświęcił się próbom zrozumienia genezy homoerotycznych pragnień. Na podstawie badań i olbrzymiego doświadczenia klinicznego doszedł do przekonania, że są one swego rodzaju odpowiedzią na traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa…

Podobną optykę uzasadniają liczne historie klientów, jakim metoda „terapii reparatywnej” pomogła pożegnać nieuporządkowane przywiązanie. Przyjrzymy się przypadkowi zgoła nietuzinkowemu – katolickiego kapłana, który zjawił się w klinice Św. Tomasza z Akwinu, w wieku 40 lat – po tym, jak zanurzył się w homoseksualnej pornografii. Fakt ten słusznie dręczył jego sumienie…

Jak wspominał „ksiądz Bob” – jego historia życia to „żywy dowód” na skuteczność i zasadność obserwacji dr. Nicolosiego seniora. Źródła nawracających homoerotycznych skłonności duchowny odnalazł w braku więzi z ojcem w czasach dzieciństwa. Pozostawał on wycofanym i niedostępnym rodzicem. Nie nawiązywał z synem nigdy żadnego bliższego kontaktu.

Zdrowy rozwój księdza Boba dodatkowo utrudniły relacje z męską grupą rówieśniczą. Wyglądały one jak najgorzej. Jako chłopiec późniejszy kapłan był bity przez grupę prześladowców, przed którymi nie potrafił się obronić. Jak opisywał, z czasem zaczął się poddawać ich przemocy, przekonany o tym, że walka nie ma sensu… I wpędza go tylko w większe tarapaty.

To dwa elementy doświadczenia katolickiego kapłana, które dr Nicolosi uznawał za szczególnie istotne w rozwoju pragnień homoseksualnych. Takie doświadczenia sugerują, że młody człowiek nie spełnia standardów obowiązujących jego płeć. Męskość – wyrażana przez niedostępnego ojca i agresywnych, silniejszych rówieśników – zaczyna zdawać się mu czymś nieosiągalnym. Podobne przekonanie wywołuje w człowieku głęboki wstyd i poczucie niższości. Jak wspominał duchowny, to właśnie takie wrażenie towarzyszyło mu zanim podjął terapię, gdy widział silniejszego lub bardziej kompetentnego mężczyznę. Uderzało go potworne poczucie własnej niewystarczalności…

Dr Nicolosi pojmował homoseksualizm jako nieszczęsną odpowiedź na to doświadczenie. Wpisanie elementu erotycznego w cierpienie i poczucie własnej nieadekwatności nadaje mu bardziej znośnego charakteru. Z drugiej strony to rozpaczliwa próba ominięcia poczucia dystansu, jaki dzieli skrzywdzoną osobę od ideału męskości lub kobiecości. Sednem homoseksualnych skłonności jest w tej optyce przekonanie, że skoro samemu nie można przejść próby męskości, to upragnione uznanie i uwagę innych mężczyzn można zdobyć przez przyjęcie roli obiektu seksualnych pragnień…

Metodę terapii reparatywnej Joseph Nicolosi senior oparł więc na pracy ze wstydem, stojącym jego zdaniem u podstaw homoerotyzmu. Według terapeuty, nawet u aktywnych homoseksualistów nieuporządkowane pragnienia rzadko są obecne, gdy czują się oni wartościowi, cenieni i bliscy normom, jakie powinni spełniać ze względu na swoją płeć. To konfrontacja z wydarzeniem podkopującym takie przekonanie wprowadza w stan cierpienia, na który homoseksualne dążenia stanowią nietrafioną odpowiedź, sądził uczony.

Odkrycie schematu tej reakcji i pozbycie się nieuzasadnionego poczucia niższości to – wedle starszego dr. Nicolosiego – klucz do uzdrowienia. Homoseksualne pragnienia miały ulegać złagodzeniu dzięki budowaniu poczucia pewności siebie i bezpiecznej przynależności do własnej grupy płciowej.

Zbudowana wokół takich założeń terapia rzeczywiście pomogła wielu osobom, w tym księdzu Bobowi. Jak wspominał kapłan, dzięki pracy z doktorem Nicolosim udało mu się odkryć źródło pociągu do osób tej samej płci i bolesne poczucie niższości wobec innych mężczyzn. Nauczył się jednak nad nimi panować, a ich intensywność uległa znacznemu osłabieniu. Kapłan wyznawał, że nauczył się nawiązywać i poprawnie przeżywać relacje z innymi mężczyznami, z czym wcześniej radził sobie znacznie gorzej. „Jestem żywym dowodem na to, że ten program działa”, uważa duchowny.

Praca doktora Nicolosiego w dużej mierze wspierała znaczący swego czasu ruch „ex-gejów” w Stanach Zjednoczonych. Środowiska takie straciły jednak ostatnio poważanie, po tym jak część ich działaczy powróciła do homoseksualnego stylu życia. Towarzyszyła temu naturalnie krytyka niedawnych przekonań i zapewnianie, że homoseksualne skłonności nie podlegają zmianom…

Pod wpływem podobnych wypadków nad głową słynnego psychologa zgromadziły się ciemne chmury. Twórca Kliniki Św. Tomasza z Akwinu w wielu mediach oskarżany był o prowadzenie niesprawdzonej i nieskutecznej praktyki. Zdaniem wrogów terapii reparatywnej, nie likwiduje ona erotycznego zainteresowania osobami tej samej płci, a jedynie pozwala panować nad homoseksualnym pożądaniem…To zdanie jak mantra powtarzane przez establishment

Jednak wśród klientów dr. Nicolosiego nie brakuje takich, w których proces terapeutyczny ostudził homoerotyczne skłonności, ożywiając pragnienie płci przeciwnej. Szanse na zupełne pozbycie się niechcianego homoseksualizmu dzięki własnej metodzie psycholog potwierdzał w dwóch badaniach naukowych z 2000 i 2008 roku. Sam twierdził zresztą, że w wyniku działania terapii około 1/3 jej uczestników uzyskuje pełnię heteroseksualnej przemiany, a kolejne 30 proc., choć nie buduje związków z płcią przeciwną, odzyskuje kontrolę nad własnymi skłonnościami i pozbywa się natarczywych homoerotycznych zachowań oraz myśli.

Dyskusja o stopniu skuteczności metody dr. Nicolosiego to zresztą kwestia mniejszej wagi. Poza jego podejściem leczenia skłonności homoseksualnych podejmowali się również specjaliści tacy jak dr Cohen, czy dr Aardweg – tworząc inne, względnie skuteczne metody.

„Pod górkę” także w Kościele…

Ostatecznie ciekawe, co orędownicy narracji o niezmienności homoerotyzmu powiedzieliby dr Amy Hamilton, zatrudnionej na uniwersytecie w teksańskim Austin. Kobieta, która dziś w brawurowych artykułach przestrzega hierarchów Kościoła i zborów protestanckich, by nie przyjmowali agitacji lobby LGBT, spędziła wiele lat jako zdeklarowana lesbijka…

Ta uczona, zajmująca się m.in. badaniem języka, jakim opisują swoją przemianę uzdrowieni homoseksualiści, opisała swoją historię na łamach periodyku „The Natural Family”. W przyszłym roku w sposób bardziej obszerny ma podzielić się nią w przygotowywanej książce.

W życiu dr Hamilton lesbijskie skłonności pojawiły się wskutek krzywdy, jaka spotkała ją w wieku dziecięcym. Została wówczas pozbawiona kontaktu z naturalną rodziną, a później doświadczyła wykorzystywania seksualnego przez wuja. W wieku nastoletnim zaczęła czuć pożądanie seksualne skierowane ku kobietom, a także częściowo transwestytyczne skłonności, które wcielała w życie. W wieku około 16 lat przeżyła jednak nawrócenie pod wpływem głębokich doświadczeń religijnych. Od tamtej chwili nieuporządkowane skłonności dręczyły jej sumienie… Ale nie umiała się ich pozbyć.

W latach studiów, nie widząc nadziei na pozbycie się pociągu do kobiet, odeszła od wiary, angażując się w homoseksualny związek. Po długim okresie otrząsnęła się jednak z tego przywiązania po spotkaniu z rodzoną matką. Rozmowa, choć nieudana, poruszyła Amy Hamilton do głębi…

Niedługo potem zagubiona kobieta natrafiła na historie homoseksualistów, którzy ze względu na wiarę postanowili trwać w czystości. Zainspirowana tym przykładem zdecydowała pójść tym tropem i z uporem i konsekwencją przez ponad dekadę stawiała tamę grzesznym pragnieniom. Spotkała na swojej drodze protestancki kler, który wspierał ją w tym przedsięwzięciu i pokazywał, że pociąg do kobiet nie określa jej tożsamości. Amy nie „była” lesbijką”, lecz kobietą mierzącą się ze skutkami krzywd, jakie wyrządzili jej najbliżsi.

Ku wielkiemu zaskoczeniu uczonej, a nawet wbrew jej oczekiwaniom, po latach trwania w czystości zaczęła odczuwać heteroseksualne pragnienia. Wkrótce uzyskały one pełen głos… Dziś Amy Hamilton jest matką dwójki dzieci i mężatką.

Doświadczona przez życie kobieta uważa, że narracja o niezmienności homoseksualizmu budowana jest na zamówienie lewicowych bojowników w wojnie cywilizacyjnej. Agitatorzy lobby LGBT chcą zaprząc osoby zmagające się z homoseksualizmem do kulturowej dekonstrukcji. Kluczowym elementem rewolucyjnego programu jest anihilacja więzi rodzinnych i atomizacja społeczeństwa. Promowanie alternatywnych modeli seksualności jest w tym wypadku warunkiem sine qua non powodzenia tej agendy.

Co gorsza – w obliczu takich historii i faktów zdaje się, że agresywny atak na terapię homoseksualizmu to pokłosie osobistego upadku tych, którzy sami z nieuporządkowanymi skłonnościami mierzyć się nie chcą… Usilnie pragną oni narzucić wszystkim przekonanie, że taka walka jest nie tyle trudna, co po prostu niemożliwa.

Tymczasem w świecie naukowym podobne przekonanie zakwestionował nawet najsłynniejszy psycholog świata – dr Jordan Peterson. Trzeba przyznać, że stanowisko kanadyjskiego badacza w tej kwestii zdaje się znacznie mniej śmiałe niż wymienionych wcześniej terapeutów. A jednak… autor bestsellerowych prac kilka razy stwierdzał, że terapia konwersyjna powinna być legalna. W jednym z wywiadów nazwał również zakazy tej praktyki katastrofą.

Pozostaje zapytać, dlaczego mając pod ręką podobne argumenty obrony moralności chrześcijańskiej, Kościół porzuca obecnie to zadanie – a zaczyna kłaniać się homoseksualnej agitacji. Jeszcze dwadzieścia lat temu – podczas pontyfikatu Jana Pawła II, Kongregacja Nauki wiary podkreśliła, że nie tylko akty homoseksualne są złe – ale same skłonności mają nieuporządkowany charakter. Nie można ich zatem postrzegać jako równorzędnych z pociągiem do płci przeciwnej, nakierowaną przecież na zrodzenie potomstwa.

Atmosfera ta zmieniła się dogłębnie, jeżeli teraz kardynał Radcliffe mówi o wybitnym potencjale i darze, jakim miałyby być homoseksualne pragnienia. Jeszcze smutniejszy zdaje się fakt, że dziś pseudo-duszpasterstwa LGBT, żądające zmiany nauczania, cieszą się rosnącymi wpływami. Uosabia je chociażby „New Ways Ministry” na czele z niesławnym Jamesem Martinem. Dlaczego grupy wsparcia katolików w starciu z nieuporządkowanymi skłonnościami nie są promowane w Kościele zamiast nich?

Jak gdyby nieodpowiedzialnych słów hierarchów i oddawania pola wrogom moralności nie było dosyć, wedle hiszpańskich źródeł Watykan wprost potępił próby leczenia homoseksualizmu… Paskudna sprawa nabrała kolorytu niedawno, wobec prokuratorskiego śledztwa, jakim objęto prominentnego katolickiego działacza. Federico M.V, nauczyciel i przewodniczący Duszpasterstwa Rodzin archidiecezji Walencji, został oskarżony o próby „terapii konwersyjnych”. Według bp. Jose Ignacio Munilli chodzi tak naprawdę o zachęty do leczenia skłonności homoseksualnych; zachęty, jakie kierował niekiedy pod adresem swoich uczniów i podopiecznych.

Niestety głos ordynariusza diecezji Orihuela – Alicante był jedynym, jaki podniósł się w obronie zaangażowanego katolika w krajowym episkopacie. Rzecznik biskupiej konferencji, bp Garcia Magan powiedział za to, że jeśli Federico M.V przekroczył prawo zakazujące terapii konwersyjnych, to należy za to przeprosić…

Jednocześnie przedstawiciel Episkopatu odciął się od wszelkich prób leczenia homoseksualizmu, twierdząc, że Stolica Apostolska potępiła je w korespondencji z biskupami Hiszpanii. Pismo zakazujące klerowi wszelkiej formy udziału i wsparcia dla takiej pracy Kongregacja ds. duchowieństwa miała przekazać episkopatowi w 2021 roku. Była to odpowiedź Watykanu na działalność grupy Verdad y Libertad – duszpasterstwa dla osób o skłonnościach homoseksualnych. Zapewniało ono podopiecznym z jednej strony wsparcie moralne i duchowe, ale z drugiej kontakt z terapeutami… Widać aktywność agitatorów porzucenia moralności chrześcijańskiej – takich jak James Martin – bardziej przypada do gustu najwyższym hierarchom… Pozostaje ubolewać i przepraszać Boga za ten fakt, zachowując dla siebie sugestywne i zgryźliwe komentarze.

Podobna dezercja trwa nie tylko wśród kleru… Jej owoce widzimy też wśród deklaratywnie konserwatywnych polityków. Dziś środowiska niby zachowawcze cieszą się ze sporu, jaki grupy homoseksualne toczą z orędownikami zmiany płci. Triumfują, kiedy często w akompaniamencie narracji ochrony pozostałej części lobby tęczowego, agitatorzy transseksualności spotykają się z krytyką… Rewolucja obyczajowa zapuściła korzenie już tak głęboko, że wielu zdążyło pogodzić się z jej obecnością. Z niesmakiem stronią tylko od części jej najmłodszych owoców. Tymczasem to tylko odcienie jednego buntu – wobec Boga Stwórcy i przyrody – Jego dzieła.

Filip Adamus

Bergoglio – homoseksualistą?

Bergoglio – homoseksualistą?

Data: 30 Maggio 2024 Author: Uczta Baltazara 3 Commenti babylonianempire/bergoglio-homoseksualista

Arcybiskup Carlo Maria Viganò: Kiedy 23 czerwca 2013 roku spotkałem się z Bergogliem w Domus Sanctæ Marthæ – jak już obszernie opisałem w moim Memoriale z 22 sierpnia 2018 roku – zapytał mnie ex abrupto: „Kim jest kardynał McCarrick?

Odpowiedziałem mu: „ Ojcze Święty, nie wiem, czy znasz kardynała McCarricka, ale jeśli zapytasz Kongregację ds. Biskupów, to jest tam bardzo obszerne dossier na temat jego osoby. Zdeprawował całe pokolenia seminarzystów…”

Bergoglio pozostał niewzruszony, po czym całkowicie zmienił temat.

Jego reakcja nie jest zaskakująca: Bergoglio sam dopuścił się takich samych nadużyć, gdy był mistrzem Nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Argentynie, o czym osobiście poinformował mnie jeden z jego byłych nowicjuszy.

Bergoglio nie chce usunąć homoseksualnych seminarzystów i księży: chce raczej dokończyć dzieło infiltracji i korupcji kleru poprzez homoseksualizm i pedofilię, tak aby poprzez zdeklasyfikowanie ciężkiej grzeszności sodomii i korupcji nieletnich otworzyły się drzwi na froncie cywilnym do dekryminalizacji wspomnianych przestępstw.

Z drugiej strony, sama wulgarna terminologia typowa dla środowisk, nad którymi argentyński jezuita ubolewa w słowach, zdradza jego znajomość z ludźmi zdeprawowanymi, przyzwyczajonymi do rozmawiania z nim w ten sposób.

Opieka i promocja udzielane niezliczonej ilości zboczonych kardynałów, biskupów i księży; autokary wypełnione transami zapraszanymi wielokrotnie do Watykanu; prywatne audiencje udzielane współżyjącym parom transseksualnym i homoseksualnym; skandaliczne lansowanie mediów LGBTQ+ Jamesa Martina SJ; haniebny awans Tucho Fernandeza na prefekta Dykasterii Nauki Wiary; niedawne nominacje dwóch kanoników Santa Maria Maggiore, którzy są znani w całym Rzymie jako homoseksualiści, wszystko to potwierdza przynależność Bergoglia do lobby, któremu zawdzięcza swoją nominację (i celowo nie nazywam tego jego „wyborem”).

Wpis

Arcivescovo Carlo Maria Viganò @CarloMVigano

On 23 June 2013 when I met Bergoglio at the Domus Sanctæ Marthæ – as already extensively reported in my Memorial of August 22, 2018 – he asked me ex abrupto: «What is Cardinal McCarrick like?» I replied to him: « Holy Father, I don’t know if you know Cardinal McCarrick, but if you ask the Congregation for Bishops, there is a dossier this big. He corrupted generations of seminarians…» Bergoglio remained impassive and completely changed the subject. His reaction is not surprising: Bergoglio himself committed the same abuses when he was Master of Novices of the Society of Jesus in Argentina, as personally confided to me by one of his former novices.

𝗕𝗲𝗿𝗴𝗼𝗴𝗹𝗶𝗼 𝗱𝗼𝗲𝘀 𝗻𝗼𝘁 𝘄𝗮𝗻𝘁 𝘁𝗼 𝗼𝘂𝘀𝘁 𝗵𝗼𝗺𝗼𝘀𝗲𝘅𝘂𝗮𝗹 𝘀𝗲𝗺𝗶𝗻𝗮𝗿𝗶𝗮𝗻𝘀 𝗮𝗻𝗱 𝗽𝗿𝗶𝗲𝘀𝘁𝘀: 𝗵𝗲 𝗿𝗮𝘁𝗵𝗲𝗿 𝘄𝗮𝗻𝘁𝘀 𝘁𝗼 𝗰𝗼𝗺𝗽𝗹𝗲𝘁𝗲 𝘁𝗵𝗲 𝘄𝗼𝗿𝗸 𝗼𝗳 𝗶𝗻𝗳𝗶𝗹𝘁𝗿𝗮𝘁𝗶𝗼𝗻 𝗮𝗻𝗱 𝗰𝗼𝗿𝗿𝘂𝗽𝘁𝗶𝗼𝗻 𝗼𝗳 𝘁𝗵𝗲 𝗖𝗹𝗲𝗿𝗴𝘆 𝘁𝗵𝗿𝗼𝘂𝗴𝗵 𝗵𝗼𝗺𝗼𝘀𝗲𝘅𝘂𝗮𝗹𝗶𝘁𝘆 𝗮𝗻𝗱 𝗽𝗲𝗱𝗼𝗽𝗵𝗶𝗹𝗶𝗮, 𝘀𝗼 𝘁𝗵𝗮𝘁 𝗯𝘆 𝗱𝗲𝗰𝗹𝗮𝘀𝘀𝗶𝗳𝘆𝗶𝗻𝗴 𝘁𝗵𝗲 𝘀𝗲𝗿𝗶𝗼𝘂𝘀 𝘀𝗶𝗻𝗳𝘂𝗹𝗻𝗲𝘀𝘀 𝗼𝗳 𝘀𝗼𝗱𝗼𝗺𝘆 𝗮𝗻𝗱 𝗰𝗼𝗿𝗿𝘂𝗽𝘁𝗶𝗼𝗻 𝗼𝗳 𝗺𝗶𝗻𝗼𝗿𝘀 𝘁𝗵𝗲 𝗱𝗼𝗼𝗿 𝗼𝗽𝗲𝗻𝘀 𝗼𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗰𝗶𝘃𝗶𝗹 𝗳𝗿𝗼𝗻𝘁 𝘁𝗼 𝗱𝗲𝗰𝗿𝗶𝗺𝗶𝗻𝗮𝗹𝗶𝘇𝗮𝘁𝗶𝗼𝗻 𝗼𝗳 𝘁𝗵𝗲𝘀𝗲 𝗰𝗿𝗶𝗺𝗲𝘀.

On the other hand, the same scurrilous terminology typical of the environments that the Argentine Jesuit deplores in words, betrays his familiarity with corrupt people accustomed to speaking to him in this way. The protection and promotions granted to countless corrupt and perverted cardinals, bishops and priests; the buses of transvestites invited on several occasions to the Vatican; private hearings for transsexual and homosexual couples in concubinage; the scandalous LGBTQ+ media spotlight granted to James Martin, s.j.; the shameful promotion of Tucho Fernandez to Prefect of the Dicastery for the Doctrine of the Faith; the recent appointments of two Canons of Santa Maria Maggiore who are known throughout the city of Rome as homosexuals, all confirm Bergoglio’s membership of the lobby to which he owes his nomination (and I am deliberately not calling it his “election”). https://renovatio21.com/papa-bergoglio-contro-la-frociaggine-ci-crediamo-subito/

Zdjęcie

433,1 tys. Wyświetlenia

Fotografia wygenerowana przez AI. Źródło: TheGayForest.

Pedofilia a sodomici. O tych badaniach nie chciały słyszeć sądy.

O tych badaniach nie chciały słyszeć sądy

Sąd Rejonowy i Sąd Okręgowy w Gdańsku uznały, że twierdzenie o większej częstości występowania pedofilii wśród homoseksualistów płci męskiej jest zniesławieniem. Podczas procesów przedstawiliśmy liczne dowody potwierdzające tezę, która została uznana za zniesławiającą. Sądy zignorowały je całkowicie. Najistotniejsze z nich przedstawiam poniżej. 

Po pierwsze przywołaliśmy artykuł opublikowany w 2007 r., w Mayo Clinic Proceedings, według Wikipedii jednym z najbardziej rozpowszechnianych, poczytnych i cytowanych czasopism medycznych. Nosi on tytuł: „Profil pedofilii: Definicja, charakterystyka przestępców, recydywa, wyniki leczenia i kwestie kryminalistyczne„, autorstwa Ryan C. W. Hall, MD, and Richard C. Hall, MD, PA.

W artykule wskazano: „Odsetek pedofilów homoseksualnych waha się od 9% do 40%, co stanowi około 4 do 20 razy więcej niż wskaźnik dorosłych mężczyzn odczuwających pociąg do innych dorosłych mężczyzn (przyjmując wskaźnik rozpowszechnienia homoseksualizmu wśród dorosłych na poziomie 2%-4%) (…)

Pedofile heteroseksualni, w badaniach autoreferencyjnych, wykorzystywali średnio 5,2 dzieci i popełniali średnio 34 akty seksualne, w porównaniu z pedofilami homoseksualnymi, którzy wykorzystywali średnio 10,7 dzieci i popełniali średnio 52 akty.15 Przestępcy biseksualni wykorzystywali średnio 27,3 dzieci i popełniali ponad 120 aktów seksualnych.15

W badaniu przeprowadzonym przez Abela i wsp.32 wśród 377 pedofilów nieprzebywających w więzieniu, niezwiązanych z przestępczością, których sytuacja prawna została uregulowana i którzy zostali przebadani przy użyciu anonimowego kwestionariusza samoopisowego, stwierdzono, że pedofile heteroseksualni średnio zgłaszali wykorzystanie 19,8 dzieci i popełnienie 23,2 czynów, podczas gdy pedofile homoseksualni wykorzystali 150,2 dzieci i popełnili 281,7 czynów.”

Po drugie powołaliśmy się na książkę pt. „Podstawy psychopatologii i jej leczenie” autorstwa Mark D. Kilgus, Jerrold S. Maxmen, Nicholas G. Ward (W.W. Norton and Company, 4 wydanie, rok 2015). Publikacja polecana jest przez APA (American Psychological Association). Wydawca pisze o niej: Kompleksowa rewizja podręcznika nowoczesnej diagnostyki i leczenia psychiatrycznego, dostosowana do DSM-5 i ICD-10. Od dawna uważany za wiodący tekst dotyczący oceny, diagnozy i leczenia zaburzeń psychicznych, ta najnowsza wersja zawiera najnowocześniejsze aktualizacje w neurobiologii, psychofarmakologii i genetyce. Skierowany do studentów psychiatrii i dyscyplin pokrewnych, ma praktyczny, czytelny sens tej dziedziny.

Na stronie 453 tego podręcznika czytamy: „Pedofilia heteroseksualna jest dwa razy bardziej powszechna niż pedofilia homoseksualna, mimo że liczba mężczyzn heteroseksualnych w populacji ogólnej wynosi około 35:1. Tak więc, w ujęciu procentowym, nieproporcjonalnie wyższe wskaźniki zachowań pedofilnych występują u mężczyzn homoseksualnych w porównaniu z mężczyznami heteroseksualnymi.”  

Charles Silverstein, znany działacz LGT, który w 1973 miał istotny udział w wykreśleniu homoseksualizmu z DSM (listy zaburzeń seksualnych), wypowiedział się w 2009 roku w następujący sposób:”Poza homoseksualizmem DSM (9) wymienia także sadyzm, masochizm, ekshibicjonizm, voyeuryzm, pedofilię i fetyszyzm jako zaburzenia psychiczne. Jeśli nie ma obiektywnego, niezależnego dowodu, że orientacja homoseksualna jest sama w sobie nienormalna, jakie istnieje usprawiedliwienie umieszczania jakiegokolwiek z innych zachowań seksualnych w DSM?” (10) 

W lipcu 1995 r. w homoseksualnym magazynie „Guide” ukazało się stwierdzenie pokazujące stosunek tego środowiska do pedofili: Jesteśmy dumni, że ruch gejowski jako jeden z nielicznych zdobył się na odwagę powiedzenia głośno, że dzieci są naturalnie seksualne i zasługują na prawo seksualnej ekspresji z kimkolwiek, kogo wybiorą. […] Zamiast bać się przyklejenia etykiety pedofila, powinniśmy dumnie przyznawać, że seks jest dobry, włączając w to dziecięcą seksualność. […] Musimy to robić dla dobra samych dzieci. 

Jak widać publikacje naukowe potwierdzają tezę o nadreprezentacji pedofilii w środowisku LGBTQ+. Również wypowiedzi prominentnych przedstawicieli tego środowiska świadczą o akceptacji pedofilii. 

Sąd jednak całkowicie zignorował te oczywiste fakty. 

Sejm na smyczy LGBT. Po głosowaniu #StopLGBT w Sejmie – rośnie opór przeciw homopropagandzie.


Po głosowaniu #StopLGBT w Sejmie – rośnie opór przeciw homopropagandzie
RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Posłowie uznali, że nie warto chronić polskich dzieci i całego społeczeństwa przed lobby LGBT. Odrzucili projekt #StopLGBT i myślą, że to koniec. Tymczasem właśnie teraz potrzebna będzie najbardziej zmasowana kampania uświadamiająca ludziom, jak wiele zagrożeń niesie z sobą homoideologia. Skoro nie ma projektu w Sejmie, prawda będzie na ulicy.

Z pewnością jest Pan ciekawy, jak głosowali posłowie. Załączam link. Uwaga: głos ZA oznacza „za odrzuceniem projektu”, a PRZECIW – „przeciw odrzuceniu”:

https://www.sejm.gov.pl/Sejm10.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=10&NrPosiedzenia=6&NrGlosowania=16

Szanowny Panie!

W ostatnich dniach agresywny transseksualista „Rafalala” zaatakował grupę chłopców idących po ulicy w Lublinie. Chłopcy – Ukraińcy – zeznali już na komendzie Policji, że miał ich bić po twarzy i zmuszać do czynności seksualnych.

W przeszłości „Rafalala” zastraszał i oblał kawą dziewczynkę, która roześmiała się na jego widok w rejonie Domów Towarowych Centrum w warszawskim Śródmieściu. W 2014 roku w studiu Polsat News na wizji wylał wodę na swojego współrozmówcę, gdyż ten krytykował próby przebierania się przez mężczyznę za kobietę.

Rafalala

Agresja LGBT wobec dzieci ma miejsce w Polsce. Już teraz.

Przez najbliższe 4 lata rozzuchwalą się jeszcze bardziej, bo mają na swoim sznurku większość posłów. Sprzyja im także minister ds. równości Katarzyna Kotula, która w trakcie sejmowej debaty nad #StopLGBT otwarcie przyznała się do popierania homoadopcji.

Poza tym mają jeszcze coś: nieskazitelny wizerunek. Są postrzegani jako dobrzy ludzie, przyjaciele młodzieży, kolorowi i roześmiani. To propaganda czystej wody.

Polskie dzieci są w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

Na sześciokolorową propagandę trzeba odpowiedzieć prawdą i pokazać, co rzeczywiście dzieje się w homośrodowisku.

Dlatego w najbliższych tygodniach kampania społeczna #StopLGBT będzie przez nas intensywnie kontynuowana. Skoro nie można liczyć na posłów, będziemy przestrzegali ludzi bezpośrednio.

Już teraz planujemy edukację, pikiety uliczne oraz wydanie informatora o największych zagrożeniach, jakie niesie z sobą ideologia LGBT. To duże plany, a więc i koszty – szacuję je na około 26 tysięcy złotych. Składają się na nie: druk 50 banerów #StopLGBT, przygotowanie i skład informatora #StopLGBT, koszty organizacyjne.

Dzięki zaangażowaniu Darczyńców Fundacji pozyskałam już kwotę 6800 złotych, brakuje 19 200 złotych.

Szukam więc 192 osób, które wesprą Fundację Życie i Rodzina wpłatą o wysokości 100 złotych lub 96 osób, które wpłacą 200 złotych

Czy może Pan być jedną z nich?

Czy może Pan przekazać wpłatę na konto Fundacji Życie i Rodzina: 

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230

lub Blikiem/kartą kredytową pod linkiem www.RatujZycie.pl/wesprzyj?

Bardzo zależy mi na jak najszybszym rozpoczęciu akcji, szczególnie druku banerów, bo drukarnia ma cykl produkcyjny dla materiałów wielkoformatowych liczony w dobach. Chcę jak najszybciej powysyłać nowe materiały oddziałom terenowym Fundacji.

Niech prawda dotrze do Polaków jak najszerzej. Na polityków nie mamy co liczyć…

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Akcją #StopLGBT ratujemy polskie dzieci przed niebezpieczeństwem– ubranym w miły uśmiech i hasła o tolerancji. Nie dajmy się nabrać na kłamstwa homolobby, ostrzeżmy także innych.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Homoseksualny półnagi tancerz “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca). Światowe Forum Ekonomiczne: Jest “Młodym Globalnym Liderem”. Pustki na Placu św Piotra.

Homoseksualny półnagi tancerz “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca). Pustki na Placu św Piotra. Światowe Forum Ekonomiczne: Jest “Młodym Globalnym Liderem”.

…dwóch papieży… Homoseksualny półnagi tancerz

Półnagim tancerzem baletowym z La Scala, który to zaszczycił wszystkich swoim występem w trakcie “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca), okazał się nijaki Roberto Bolle, lat 48, żyjący w homo-konkubinacie z angielskim projektantem mody, Robertem Lee, lat 37.

W kwietniu 2004 Bolle tańczył na portyku Placu Św. Piotra dla Jana Pawła II. Z kolei w marcu 2009 Światowe Forum Ekonomiczne w Davos okrzyknęło go “Młodym Globalnym Liderem”.

Wydarzenie “Ludzkie Braterstwo” okazało się totalną klapą, mimo iż VaticanNews.va utrzymuje, że zgromadziły się “tysiące wiernych” (jedzie mi tu czołg?). W każdym razie zdjęcia z “miejsca zajścia” mówią same za siebie:

Pustawo…

PUSTO:





Kluczem do analizy modernizmu jest sodomia. Homoseksualista jako wywrotowiec.

Homoseksualista jako wywrotowiec. Podwójne życie sir Anthony’ego Blunta.

Z książki „Zdeprawowani ModerniściE. Michael Jones

https://www.wydawnictwowektory.pl/pl/p/Zdeprawowani-Modernisci/40

W czwartek 15 listopada 1979 roku premier Margaret Thatcher powiadomiła Izbę Gmin, że sir Anthony Blunt, kurator królewskich zbiorów malarstwa, były dyrektor Courtauld Art Institute, komandor Orderu Wiktorii, uznany znawca twórczości Poussina, a w czasie drugiej wojny światowej pracownik brytyjskiego wywiadu MIS, jest sowieckim szpiegiem.

Według oświadczenia odczytanego przez Thatcher, Blunt „przed wojną, kiedy wykładał na uniwersytecie Cambridge, był werbownikiem rosyjskiego wywiadu, a w latach 1940-1945, będąc pracownikiem Security Service systematycznie przekazywał Rosjanom tajne informacje”.

W roku 1964, kiedy przedstawiono mu niezbite dowody jego działalności, Blunt poszedł na współpracę z agentami brytyjskiego wywiadu w zamian za odstąpienie od złożenia przeciwko niemu oskarżenia. Według pani premier, sekretarz królowej został poinformowany o sprawie Blunta w kwietniu 1964 roku. Mimo to nie zażądano od Blunta złożenia rezygnacji ze stanowiska w królewskiej administracji, ponieważ sprawowanie go nie stwarzało żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, a prócz tego władze były zainteresowane dalszą współpracą z Bluntem. W czasie II wojny światowej Blunt przekazywał Rosjanom cenne informacje, lecz nie określono dokładnie jakie, a oprócz tego, wykorzystując swoje kontakty z Sowietami w roku 1951 zorganizował ucieczkę dwóch innych szpiegów, Donalda MacLeana i Guya Burgessa. Thatcher nie powiedziała, czy Blunt miał również udział w ewakuacji z Bejrutu Kima Philby’ego, zwanego „trzecim człowiekiem”, którego agenci KGB wywieźli do Rosji w 1963 roku. Powiadomiła jednak Izbę, że „konsekwencje zdemaskowania i ucieczki Philby’ego w styczniu 1963 roku w żaden sposób nie łączą się z Bluntem.

Oświadczenie to, rzecz jasna, wywołało sensację. Blunta niemal natychmiast pozbawiono szlachectwa. Prasa nagłośniła jeszcze jeden aspekt skandalu, którego konsekwencje rozszerzały się coraz bardziej i dotykały kolejnych angielskich instytucji.

Nazajutrz, nagłówek na pierwszej stronie Daily Mail alarmował: ZDRAJCA W NAJBLIŻSZYM OTOCZENIU KRÓLOWEJ”. Oburzenie prasy i opinii publicznej wiązało się także z faktem, że Blunt cieszył się poparciem wielu wysoko postawionych osób, w tym także królowej, która w 1978 roku, kiedy odchodził na emeryturę, wyrażała się o nim w samych superlatywach. Po części jednak wynikało ono też i stąd, że innych, równie wysoko postawionych szpiegów, którzy wyrządzili krajowi podobne szkody, skazano w procesach i osadzono w więzieniach. Oburzenie wywołało również i to, że działalność szpiegowska Blunta trwała tak długo. Wyjaśnienia Thatcher zamiast zamknąć sprawę, prowokowały do zadawania pytań. [—-]

Opisana wyżej reakcja społeczna na sprawę Blunta wiązała się także z otaczającą go tajemnicą oraz niekompetencja establishmentu, który był w tę aferę zamieszany Malcolm Muggeridge, który znal środowisko pracowników wywiadu, ponieważ podczas wojny służył w MI6, uznał sprawę Blunta za wyjątkowo bulwersującą: Chociaż „od końca wojny upłynęło już tyle lat, nadal nie potrafię uwierzyć, że ów esteta i po trosze snob rzeczywiście chciał działać na rzecz Związku Radzieckiego. Najbardziej zajmowała go sztuka, a przecież sztuka sowiecka należy, delikatnie mówiąc, do najbardziej odpychających ze wszystkich. Wciąż nie pojmuję, o co tam chodziło? W dalszym fragmencie tekstu, Muggeridge, jakby po chwili zastanowienia, przedstawia jednak jedyne wyjaśnienie, które jego zdaniem ma sens; „Moim zdaniem, rzeczywistym motywem było to, że [Blunt] do szaleństwa kochal się w [Guyu] Burgessie”.

W tym, że Blunt był homoseksualistą, Muggeridge upatruje wyjaśnienia absurdalności tego, że snobistyczny urzędnik królewskiego dworu poświęca się sprawie proletariackich mas, a będąc estetą, służy komunizmowi.

[—-]

Kluczem do analizy modernizmu (przynajmniej w Anglii) jest sodomia. Gertruda Himmelfarb przywołuje maksymę Forstera: „Kochaj umiłowaną Republikę” i pisze dalej: motto to jest okrutna parodią Bloomsbury. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się, jak dużą rolę wśród członków grupy odgrywała miłość i jakie postaci przybierała… Wiemy dziś, że tym, co zatajano, nie był sam fakt uprawiania homoseksualizmu był on nazbyt powszechnym zjawiskiem, aby widzieć w nim jakaś rewelację, a tym bardziej starać się go zatajać. Prawdziwym odkryciem, które pierwszy raz podane zostało do wiadomości przez Michaela Holroyda w jego dwutomowej biografii Lyttona Stracheya z lat 1967 – 1968, a później znalazło potwierdzenie w bezliku wspomnień i biografii. . . jest kompulsywny i rozwiązły charakter owego homoseksualizmu.

Himmelfarb opisuje następnie ze szczegółami kto, co i komu robił. Analiza ta zajmuje dużą część tekstu: „W roku 1907, na przykład, Strachey odkrył, że jego kochanek (i kuzyn) Duncan Grant ma także romans z Arthurem Hobhousem, który z kolei romansował z Keynesem. Następnego roku Stracheya dotknął jeszcze boleśniejszy dla niego cios; dowiedział się bowiem, że Grant ma właśnie romans z Keynesem”. Później układy te pokomplikowały się jeszcze bardziej.

W przypadku grupy Bloomsbury, a także w przypadku Blunta, homoseksualizm i modernizm łączyły się z sobą nierozerwalnie. Modernizm wypływał z utraty wiary i zawiódł go na manowce zdrady, prowadziła zaś do tego szczególna idealizacja sodomii, obecna w angielskich prywatnych szkołach średnich i na uczelniach wyższych w pierwszych trzech dekadach XX stulecia. Patrząc wstecz, można powiedzieć, że zdrada, której dopuścił się Blunt, była naturalną konsekwencja przebiegu jego edukacji.

Jeśli łatwo przyszło mu zostać zdrajcą, stało się tak dlatego, że moderniści angielscy, czyli członkowie grupy Bloomsbury, przyzwyczajeni byli do prowadzenia podwójnego lub wielokrotnie podwójnego życia. Życie to wiódł jako homoseksualista, członek tajnych stowarzyszeń, podobnych do Apostołów, których „język, podobnie jak wcześniej w szkole, był zaprawiony bluźnierstwem i seksualnymi podtekstami”, oraz jako sowiecki agent. Światy te kryją się jeden w drugim, niczym rosyjska matrioszka.

Z perspektywy czasu i dzięki wiedzy, której dostarczają nam wydawane obecnie biografie, modernizm okazuje się być dokładnie taki właśnie jakim cały czas określali go (ale tylko prywatnie) członkowie grupy Bloomsbury. Był to „wyższy stopień sodomii”. Lytton Strachey w przypływie szczerości, która cechuje jego listy, ale nie oficjalne publikacje, napisał do Maynarda Keynesa: „Szaleństwem jest z naszej strony marzyć, że przekonamy starsze damy, iż uczucia są rzeczą dobrą, skoro zaraz potem mówimy im, że najlepsze z nich są uczuciami] sodomickimi”. Modernizm był egzoterycznym odzwierciedleniem biografii członków grupy Bloomsbury. To radykalnie homoseksualna wizja świata i dlatego też z samej swojej natury wywrotowa; zdrada jest jego logiczna konsekwencja. Zależność, o której mówimy, ujawnił sam Blunt. W swoich wspomnieniach zatytułowanych A Chapter of Accidents, które ukazały się w roku 1972, Goronwy Rees opisuje spotkanie z Bluntem do którego doszło W 1951 roku, krótko po zniknięciu z Anglii Macleana i Guya Burgessa (po pięciu latach oficjalnie zakomunikowano że przebywają w Moskwie).

Zdaniem Reesa, Blunt uosabiał „ideał liberała po Cambridge; był rozsadny, żywił sensowne i silne przekonanie, że relacje między ludźmi to najwyższa wartość”. Wypominając Reesowi, że powiadomił władze o związkach Burgessa z Sowietami, Blunt przywołał znany aforyzm E.M. Forstera: „Gdybym musiał wybierać między zdrada ojczyzny, a zdradą przyjaciela, mam nadzieję, że miałbym odwagę zdradzić ojczyznę”. Blunt nauczył się tego w Cambridge. Wypowiedź ta ujawnia jego sposób myślenia, który był mu właściwy przez resztę życia. W oświadczeniu dla „Timesa” z 20 listopada l979 roku Blunt powiedział, że jego działalność na rzecz Rosjan była sprawą konfliktu „politycznego sumienia z wiernością wobec kraju”. „Wybrałem sumienie” oznajmił świętoszkowato. „Kiedy później poznałem prawdę o Rosji, lojalność nie pozwoliła mi na podjęcie jakichkolwiek działań: nie mogłem zadenuncjować przyjaciół”.

Stało się oczywiste, że Anglia przebyła daleka drogę…