Jak wam się żyje? – zażartował towarzysz Chruszczow. – Bardzo dobrze! – zażartowali kołchoźnicy. Tak właśnie wygladała, według anegdoty, gospodarska wizyta Nikity Chruszczowa w jakimś kołchozie. Wynika z tego, że i towarzysz Chruszczow i kołchoźnicy, trzymali się pewnej – tym razem żartobliwej – konwencji.
Inaczej bywało z Józefem Stalinem. Któregoś razu podczas jego przemówenia ktoś kichnął. Stalin przerwał przemówienie i zapytał: kto czichnuł? Sala zamarła i oczywiście nikt się nie odezwał. Na to Stalin: pierwyj riad – rasstrielat`. NKWD wpadło na salę, wywlokło siedzących w pierwszym rzędzie, za chwilę padła salwa. A Stalin znowu: kto czichnuł? Wszystkich ogarnęła zgroza i znowu nikt się nie odezwał. Wtedy Stalin: wtaroj riad – rassstrielat`. Wywleczono następnych, znowu salwa – a Stalin po raz trzeci pyta: kto czichnuł? Siedzący w ostatnim rzędzie starzec pomyślał sobie: tylu młodych ludojad już zamordował, ja już się nażyłem i dosyć. – Eto ja, tawariszcz Stalin – powiedział. Na to Stalin: na zdarowie wam, dieduszka, na zdarowie!
W przypadku Kukuńka było jeszcze inaczej: “oni udawali władzę, a my – opozycję” – powiedział w niepojętym przypływie szczerości w jakimś wywiadzie. Akurat gdy to piszę, trwa kolejny ogólnopolski protest rolników przeciwko masowemu eksportowi ukraińskich produktów rolniczych na obszar Unii Europejskiej i przeciwko tak zwanemu “Zielonemu Ładowi”, to znaczy – pakietowi rozmaitych przedsięwzięć, niby zorientowanych na “ratowanie planety” przez szkodliwym gatunkiem ludzkim, co to zasmradza ją rozmaitymi miazmatami.
Tak w każdym razie twierdzi ponura sekta, nazywająca się “pracownią na rzecz wszystkich istot”, a za nią – mnóstwo utytułowanych ekspertów, gotowych za pieniądze poświadczyć cokolwiek. Wykombinowali oni sobie, że zmiany klimatu mają przyczyny antropogeniczne, to znaczy – spowodowane szkodliwą dla “planety” działalnością człowieka.
Żeby podważyć ten idiotyzm wystarczy być trochę spostrzegawczym. Oto po mroźnej zimie następuje upalne lato. A dlaczego? A dlatego, że stosunkowo nieznacznie zmienia się kąt padania promieni słonecznych na powierzchnię Ziemi.
Ludzkość nie ma na to żadnego wpływu, podobnie jak na precesję, czyli zataczanie przez oś ziemską na biegunie niebieskim ogromnych kół co 26 tysięcy lat, co nazywa się “rokiem platońskim” – ani na obieg Ziemi, wraz z całym Układem Słonecznym wokół centrum galaktyki Drogi Mlecznej, co trwa 250 mln lat i nazywa się “rokiem galaktycznym”. W ciągu 20 “lat galaktycznych” jakie przeżył Układ Słoneczny, na Ziemi zdarzyło się mnóstwo radykalnych zmian klimatycznych, chociaż wtedy, gdy one następowały, nie było ani przemysłu, ani nawet ludzi.
Jednak to wcale nie konfunduje przekupnych ekspertów, ani nie budzi wątpliwości szerokich mas wykształconych w wyższych szkołach gotowania na gazie. A dlaczego? A dlatego, że ci pierwsi są skorumpowani, a ci drudzy – głupi. A kto ekspertów korumpuje I dlaczego. Korumpują ich banksterzy, którzy pod pretekstem walki z klimatem chcą doprowadzić – oczywiście tam, gdzie to możliwe – do likwidacji własności prywatnej, zgodnie z manifestem starego grandziarza Klausa Schwaba, który w Davos instruuje mężyków stanu, jak mają ludowi nawijać i jakie prawa uchwalać.
Śledząc rozwój wypadków w związku ze wspomnianym protestem, natrafiłem na informację, że protestujący rolnicy, a ściślej – ich przedstawiciele – podpisali z ministrem rolnictwa w vaginecie Donalda Tuska, panem Czesławem Siekierskim porozumienie. Jaka jest treść tego porozumienia? Zgodnie z uzgodnieniami, pan Siekierski obiecał rolnikom, że złoży do Donalda Tuska wniosek nie tylko o podtrzymanie embarga na ukraiński eksport rolny na teren UE, ale również – o wstrzymanie tranzytu tych towarów przez Polskę.
Jestem pewien, że pan minister Siekierski takie podanie do Donalda Tuska napisze. W ogóle ministrowie rolnictwa już od dawna wprawiają się w pisaniu podań. Przypominam sobie, jak pan minister Marek Sawicki odgrażał się, że napisze podanie do samej Unii Europejskiej, żeby wstrzymała zakaz upraw tytoniu w Polsce. Jestem pewien, że dotrzymał słowa – ale co z tym podaniem zrobili brukselscy komisarze?
Co z podaniem pana ministra Siekierskiego zrobi Donald Tusk? Miejmy nadzieję, że się nim nie podetrze, tylko przeczyta, a kto wie – może nawet udzieli odpowiedzi – oczywiście odmownej?
A dlaczego odmownej? Bo tego samego dnia, kiedy pan minister Siekierski zobowiązał się wobec rolników do napisania do Donalda Tuska wspomnianego podania, Unia Europejska, to znaczy – Komisja Europejska, na czele której stoi Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen, właśnie podjęła decyzję, by przedłużyć bezcłowy import produktów rolniczych z Ukrainy na obszar UE do czerwca 2025 roku. Podobno ta decyzja ma być jeszcze zatwierdzona przez Radę Europejską a nawet – przez Parlament Europejski.
Czy będzie? Tego nie wiemy, bo podobno państwa członkowskie są temu przeciwne. Ale nie tylko my tego nie wiemy, bo prawdopodobnie nie wie tego również pan minister Siekierski, a kto wie – może nawet sam premier, czyli Generalny Gubernator Donald Tusk?
On mówi, że będzie przeciwny i nawet gotów jest porozumieć się w tym celu z węgierskim premierem Wiktorem Orbanem – ale co będzie, jak Reichsfuhrerin Urszula von der Layen wezwie go przed swoje oblicze i odezwie się do niego w te słowa: wiecie, rozumiecie, Tusk, wy tu mi nie wierzgajcie przeciwko ościeniowi, bo w przeciwny razie zdmuchnę ten cały wasz vaginet jak gromnicę i będzie z wami brzydka sprawa? Co wtedy postanowi Donald Tusk?
Czy będzie nadal trwał w swojej zatwardziałości, czy też się zreflektuje i zamelduje się u Reichsfuhrerin przepisowo po niemiecku: rad staratsia, wasze impieratorskoje wieliczestwo?
Ta druga możliwość wcale nie jest wykluczona, bo własnie hrabinia Róża Thun und Handehoch przypomniała Donaldu Tusku, że Parlament Europejski, olewając ciepłym moczem protesty rolników, przyjął dyrektywę o dobudowie zasobów przyrodniczych w ramach Zielonego Ładu.
Głosowało za tym 329 europosłów, ale 275 było przeciw, a wstrzymały się 24 osoby. Jak widzimy, w Parlamencie Europejskim przewagę mają wariaci i zwolennicy likwidacji własności prywatnej. I tak będzie aż do czerwcowych wyborów – o ile oczywiście uda się przepędzić stamtąd wariatów i socjalistów, co z definicji są przeciwnikami własności prywatnej. Bo jeśli się nie uda, to po staremu ministrowie rolnictwa będą rolnikom i wszystkim pozostałym obywatelom mydlić oczy obietnicami, że napiszą podanie i wszystko będzie w porządku.
Biurokracja to jednak piękna rzecz, znaczy okropna, bezduszna i bezmiernie głupia, ale naprawdę fascynujące jest obserwować jak ta machina funkcjonuje, sama się napędza, karmi i steruje. Feliks Koneczny nie na darmo zaliczył kulturę niemiecką od kręgu bizantyńskiego, który właśnie cechuje się potwornym biurokratyzmem. Na modelu niemieckim budowana jest UE. Nie wiem czy Państwo wiecie, ale oprócz paszportu na auto (EURO7) oraz dom (kwestie energetyczne), to będziemy również mieli paszport na glebę!
Otóż w oficjalnej strategii ochrony gleb w UE czytamy, że już w niektórych państwach UE opracowano takie paszporty a zawierają one informację o stanie gleby, jej zasobności i zdrowiu. Według planów unijnej biurokracji będziemy mieli klasyfikację domów, aut a nawet gleb. Wyobrażacie sobie Państwo jaka to będzie skala pracy dla urzędników? Gigantyczny wysiłek, masa ludzi do zatrudnienia, ogromne pieniądze do wydania. Każdy kawałek gruntu będzie przebadany i sklasyfikowany, a bez paszportu zawierającego te informacje nie będzie można sprzedać ziemi. Przecież aż o to prosiła się logika, że takie badanie gruntów musi nastąpić. Po obowiązkowych paszportach dla domów i uniemożliwieniu transakcji kupna/sprzedaży bez paszportów musiały przyjść paszporty dla ziemi. No jak kupić gospodarstwo od kogoś i mieć paszporty dla budynków a nie mieć dla gruntów? Toż to niedorzeczność i grunty również muszą zostać przebadane i zaopatrzone w paszporty.
Informację o tym kretynizmie powziąłem od jednego z najlepszych specjalistów od rolnictwa – Pana Karola Olszanowskiego, który zamieścił ją na swoim Twitterze. W Polsce mamy klasyfikację gruntów wedle skali bonitacyjnej, już dość przestarzałą, nie oddającą aktualnego stanu gleby. Jednak dla UE to za mało i trzeba jeszcze sprawdzić zdrowotność gleby, cokolwiek miałoby to znaczyć. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – w interesie rolnika jest znać swoją glebę, badać ją regularnie, szanować i dbać. Jednak obowiązkowa paszportyzacja jest po prostu idiotyczna i będzie tylko generować kolosalne koszty, bo chyba nikt nie wątpi, że to my zapłacimy za te badania?
Tak jak właściciele domów zapłacą za termomodernizację i ich paszportyzację, tak my zapłacimy za paszporty dla gleby. Z dyrektywy budynkowej (EPBE) wynika, że brak dostosowania budynków do kolejnych norm emisyjności będzie skutkował karami finansowymi i ograniczeniami w możliwości dysponowania własnością. Jak na dłoni widać, że to samo planują nam dla gruntów rolnych. Najpierw wejdą paszporty do ziemi, potem minimalne standardy i jeśli ich nie będziemy spełniać to posypią się kary i braki w możliwości sprzedaży gruntu.
Powyższy artykuł dedykuję tym wszystkim, którzy sądzą, że Unia Europejska wycofuje się Zielonego Ładu, bo już norma GAEC 8 jest tylko ekoschematem, a nie obligatoryjnym działaniem.
Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej.
„Własność prywatna ma być zniesiona lub rozszerzona” głoszą dzisiejsze założenia ideologiczne UE sformułowane na podstawie komunistycznego manifestu z Ventotene…
Kolejną grupą idącą pod nóż są rolnicy, którzy mają potracić swoje majątki i zdolność produkowania żywności. Nie jest to teoria spiskowa, nie jest to również spiskowa, skrytobójcza praktyka, ale oficjalna polityka nazywana „zielonym ładem”. Zyskać mają gigantyczne folwarki produkujące niezdrową żywność. Zyska również syfpharma, która wypuści na rynek tysiące nowych „suplementów” i „leków” neutralizujących tragiczne skutki spożywania toksycznej żywności i likwidacji mięsa.
Nazewnictwo używane w propagandzie „zielonego ładu” nie jest niczym nowym. Hitlerowskie Niemcy budujące Mitteleuropę (ówczesną Unię) również chciały zjednoczyć Europę pod socjalistycznymi hasłami w ramach wspólnoty politycznej, finansowej i prawnej.
“Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej”.
To cytat z Rzeczpospolitej z roku 2016, a więc z czasów większej wolności słowa niż obecnie. Dziś właścicielem dziennika jest Soros, zwolennik społeczeństwa bezbronnego i ogłupionego nazywanego “otwartym” i “tolerancyjnym”.
„Jestem przekonany, że za pięćdziesiąt lat nie będzie się już myśleć tylko kategoriami krajów – wiele z dzisiejszych problemów będzie wówczas zupełnie wyblakłych i niewiele z nich pozostanie, będzie się również myśleć kategoriami kontynentów i zupełnie inne, zapewne dużo większe problemy będą wypełniać i poruszać myśl europejską”.
– pisał Joseph Goebbels, duchowy patron dzisiejszej unijnej propagandy.
„Trzecia Rzesza: Europa Zjednoczona pod swastyką” /link/
Dziś swastyka została zastąpiona symbolami lgbt, zielonego ładu z odpowiednią treścią ideologiczną: neomarksizmem, pseudoekologią, transhumanizmem, migracją itpg. Zasada ustrojowa pozostała ta sama i jest nią faszyzm: „wszystko w unii, nic poza unią, nic przeciwko unii” z możliwością okresowych koncesji na wolność dla grup uprzywilejowanych i „postępowych”.
Polski region ma być połączony z ukraińskim i „zeuropeizowany”, ale nie na modłę europejską, bo sama Europa będzie już tylko posteuropejską, akulturową mieszanką nienawidzących się wzajemnie niewolników.
Opracowany w 1943 r. niemiecki dokument propagandowy „Podstawowe elementy planu dla nowej Europy” robi wrażenie, jakby został napisany na jednej ze współczesnych sesji Komisji Europejskiej. Utworzenie wspólnoty celnej, zniesienie granic wewnętrznych, wprowadzenie zasad równości społecznej i ujednoliconych warunków pracy, wspólnej polityki ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych czy w końcu najważniejsze: utworzenie europejskiej unii walutowej zarządzanej przez centralny bank Rzeszy.
Co zrobią polscy rolnicy?
Jedynym skutecznym czyli nie prowizorycznym rozwiązaniem jest wypowiedzenie wszystkich paktów i regulacji klimatycznych – całkowita likwidacja „zielonego ładu”, a także odzyskanie państwa polskiego. Fanatyzm polegający na dogmacie redukcji CO2 z poziomu 0,04% w atmosferze do niższego jest postulatem paranoicznym!
Tymczasem agenda globalistów i przy okazji główny ośrodek proniemieckich separatystów- zwolenników traktu rozbiorowego Polski nazywanego nowym traktem UE- rozpoczęła politykę „dziel i rządź” w stosunku do rolników. Polega ona na wykluczeniu z rozmów części delegacji rolniczych oraz na szantażu. Oficjalny szantaż Tuska brzmi „bez zielonego ładu nie będzie dopłat”.
Czym w takim razie jest “zielony ład”?
Wbrew propagandzie nie jest programem dbającym o człowieka i przyrodę, lecz toksyczną mieszanką ideologii korzystającej z inspiracji nazistowskiej i komunistycznej
“Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz
Protesty rolników jakie przetaczają się od Dorohuska aż po przedmieścia Porto są pierwszym symptomem tego, iż zwrot “zielona rewolucja” może nabrać zupełnie innego znaczenia, niż chciałaby Komisja Europejska.
Widmo krąży po Europie – widmo zielonej rewolucji. Wszystkie potęgi starej Europy połączyły się dla świętej nagonki przeciw temu widmu – można by napisać, bawiąc się sławnym cytatem z Karola Marksa.
Niestety rozbawienie znika po tym, gdy do cytatu doda się kontekst. Pisząc pod koniec 1847 r. “Manifest Partii Komunistycznej” Karol Marks i jego mniej uzdolniony kolega Engels wykazali się dobrym wyczucie. Dostrzegli, że wiatr historii na Starym Kontynencie nabiera mocy i coś ważnego nadciąga. Minęło wówczas ponad trzydzieści lat od Kongresu Wiedeńskiego, który ustalił nowy, pokojowy ład. Na jego straży stały wszystkie mocarstwa oraz rządzące nimi arystokratyczne elity. To nie był przyjazny świat dla biednych ludzi, ani tych skorych do buntowania się, lub pragnących radykalnych zmian.
Pierwszą zapowiedzią, iż te mogą nadejść, okazał się nagły skok cen żywności. Zaraza ziemniaczana, niszcząca uprawy podstawowego dania biedaków, przyniosła Irlandii klęskę głodu, zaś mieszkańcom Starego Kontynentu drożyznę. Spotęgował ją nieurodzaj oraz kryzys gospodarczy. Wielką Brytanię, Francję i kraje niemieckie dotknęła ekonomiczna zapaść. Z upadających fabryk tysiące robotników trafiało na bruk. Co drugi, dorosły mieszkaniec Paryża bezskutecznie szukał pracy.
Oprócz zapowiedzi kłopotów widocznych jak na dłoni, były jeszcze te trudniej dostrzegalne, choć nie mniej ważne. Stolice europejskich krajów zaczęły splatać ze sobą druty telegraficzne, a w miastach rozkwitała prasa. Z powszechnie dostępnych, umykających kontroli cenzorów gazet, wydawanych rano oraz popołudniami, ludzie dowiadywali się co słychać w świecie. Trwały rewolucje informacyjna i komunikacyjna, których wagi rządzący wciąż nie doceniali. Gdy w roku 1801 został zamordowany cara Pawła I w Londynie rząd oraz jego mieszkańcy dowiedzieli się o tym po trzech tygodniach.
Natomiast kiedy 22 lutego 1848 r. Paryżanie zaczęli stawiać na ulicach barykady, cała Europa śledziła już te zdarzenia prawie w czasie rzeczywistym. Kolejne zamieszki zaczęły wybuchać najpierw tam, gdzie docierały linie telegraficzne i kolejowe. Ich fala po przez miasta francuskie, przekroczyła granice niemiecką, dochodząc do Karlsruhe. Po czym popłynęła w stronę Berlina i Wiednia. Zamieniając Europę we wrzący kocioł, gotowy do eksplozji.
Wprawdzie szukanie analogi z zamierzchłymi czasami, to stąpanie po kruchym lodzie, jednak spójrzmy na kilka rzeczy, próbując być mądrzejsi o doświadczenia z przeszłości.
Zielony Ład – rewolucja, która dzieli Europę
Bunt rolników na skalę ogólnoeuropejską wybuchł, bo zadziałał zapalnik w postaci gwałtownego spadku cen żywności, a zwłaszcza zbóż na światowych rynkach. Przed wojną zarówno Rosja, jak i Ukraina zajmowały czołowe miejsca w rankingach eksporterów produktów rolnych. Teraz oba państwa dramatycznie potrzebują funduszy, a tanie produkty rolne są czymś, co zawsze znajdzie nabywców. W Polsce rolników do blokowania miast i dróg pchnął napływ żywności z Ukrainy. We Francji, czy Hiszpanii fakt, że zboże z Rosji, skutecznie ciągnie w dół ceny na całym świecie. Ale to tylko zapalnik, bo wystarczy spojrzeć do „Food Price Index” FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa), by zobaczy, iż owszem jest najtaniej od 2019 r., lecz w przeszłości bywało jeszcze taniej.
Zapalnik jedynie zmotywował do próby stawienia oporu czemuś, co przynosi powszechny wśród rolników (nie tylko w Polsce ale w całej Unii) lęk przed wielkim i nieodwracalnym zubożeniem. Strach, że to co się osiągnęło i dorobiło pójdzie stopniowo w diabły. Aż niegdyś zamożnemu farmerowi pozostanie zaciskanie wraz z całą rodziną pasa mocniej i mocniej. Tak do końca życia. Pierwsze, odczuwalne symptomy ubożenia, pchnęły więc od razu w całej Unii jedną grupę zawodową do buntu. Mimo iż do prawdziwej nędzy jej jeszcze bardzo daleko. Acz tu trzeba od razu nadmienić, że częściej bunty wszczynają nie nędznicy przyzwyczajeni do nędzy, lecz ci, którzy coś już posiadali i to tracą.
Skąd ów lęk się bierze, nietrudno zauważyć. Wedle założeń przyjętych jeszcze w 2019 r. w Europejskim Zielonym Ładzie, rolnictwo w Unii już do roku 2030 czeka gruntowna transformacja. W ogólnikowych hasłach sprowadza się ona do obniżenia emisji gazów cieplarnianych (głównie metanu i podtlenku azotu), promowania ekologicznych form produkcji oraz przywracania kolejnych obszarów Unii do stanu pierwotnego – czyli zamieniania pól uprawnych w lasy.
Przekładając hasał na codzienność unijnych dyrektyw “Fit for 55” oznaczają on jak na dziś: redukcję użycia środków ochrony roślin o 50 proc., nawozów sztucznych o 20 proc., obowiązek ugorowania 4 proc. ziemi., a także stopniowe wybijanie stad bydła. Dopłaty bezpośrednie dla rolników będą bowiem uzależnione od ich działań proekologicznych, obniżających emisję gazów cieplarnianych i odchodzenia od hodowli zwierzęcej.
Wprawdzie, pod wpływem protestów rolników, do rekomendacji Komisji Europejskiej, ogłoszonej na początku lutego, wpisano wycofanie się z najbardziej drastycznych ograniczeń w odniesieniu do nawozów i pestycydów, lecz jest to nadal jedynie propozycja.
I znów przewidzenie skutków Europejskiego Zielonego Ładu dla rolnictwa w Unii nie jest czymś trudnym. Jeśli nastąpi powrót do technologii uprawiania ziemi, jakie stosowano na początku XX w (to de facto niosą za sobą wspominane zakazy), adekwatnie do tego spadnie wysokość plonów. Wówczas bez wielkich dopłat cenny wszystkiego co jadalne pognają w sklepach ostro w górę. No chyba, że unijny rynek otworzy się szeroko na produkty rolne z: Ukrainy, Rosji, USA, Kanady, Australii, Brazylii, Argentyny. Wszystkich tych miejsce, gdzie Europejski Zielony Ład w rolnictwie obserwuje się jako, ciekawy dziw natury, dający sporą nadzieję na zasobną przyszłość.
Zielona transformacja – koszty, które zapłacimy wszyscy
Oczywiście Komisja Europejska i szefowie rządów na posiedzeniu Rady Europejskiej mogą za jakiś czas zdecydować, że żadnego otwierania rynku nie będzie. Droga żywność i bardzo drogie mięso, to niższa konsumpcja. Zatem otrzymamy mniej otyłe społeczeństwo, skuteczniej przyczyniające się do obniżania emisji dwutlenku węgla, metanu oraz innych gazów cieplarnianych.
Jednakże jest mały szkopuł, zapisany w założeniach Europejskiego Zielonego Ładu i wytyczających ku niemu drogę dyrektywach “Fit for 55”” Mianowicie wielka transformacja nie obejmie tylko rolników, ale każdego z mieszkańców Unii. I nie zapowiada się na fajne doświadczenia dla biedniejszych ludzi. Choć może nie będzie aż tak źle.
W ciągu najbliższych czterech lat, obwiązującym już w energetyce i przemyśle, systemem handlu pozwoleniami na emisję CO2 (EU ETS) objęty zostanie transport drogowy i morski. W przypadku lotniczego skończą się darmowe pozwolenia.
Czyli wszystko co jest przewożone do magazynów, hurtowni i sklepów, przez co zawiera w swej cenie koszty transportu, zacznie drożeć. Firmy transportowe aby nie paść muszą przerzucić nowy podatek na konsumenta. Ale to tylko jedna ze składowych ceny, wiec może nie będzie aż tak źle.
Pojawi się też podatek od posiadania samochodu z silnikiem spalinowym (jak zapisano w polskim KPO: “ma na celu zmniejszenie ilości najbardziej emisyjnych pojazdów i promocje niskoemisyjnych środków transportu”). Zatem im starszy samochód, gorzej plasujący się w normach emisji spalin EURO, tym coroczna opłata zrobi się wyższa. Ale może nie będzie aż tak źle i kwota okaże się niezbyt wysoka. Poza tym auto można opchnąć złomiarzom za osiem stów, co w zupełności wystarczy na zakup roweru.
Podobnie rzecz się ma z domami i mieszkaniami ogrzewanymi paliwami kopalnymi, które obejmie system handlu emisjami ETS 2.
Ściślej mówiąc uprawnienia do emisji CO2 będą musiały kupować firmy dostarczające gaz, lub ciepło indywidualnym odbiorcom. Zgadnij Drogi Czytelniku, komu doliczą koszt ETS 2 do rachunku. Ale może nie będzie aż tak źle, bo polskim europosłom Jerzemu Buskowi i Adamowi Jarubasowi udało się wynegocjować zapis, że jeśli cena uprawnienia do emisji tony CO2 przekroczy 45 euro, wówczas na rynek zostaną rzucone dodatkowe pozwolenia, by zapobiec dalszemu jej wzrostowi.
Tymczasem w kolejce czeka jeszcze obowiązek termomodernizacji wszystkich budynków w Unii, tak aby do 2050 r. stały się zeroemisyjne. Ale może nie będzie aż tak źle ….
Ucinając to rozdrabnianie się na szczegóły, wieźmy po porostu raport firmy konsultingowej McKinsey, wyceniający koszty transformacji założonej w Europejskim Zielonym Ładzie. Otóż transformacja wymaga wydania do 2030 roku na przekształcenie Starego Kontynentu w emitujący o 55 proc. mniej gazów cieplarnianych niż czterdzieści lat wcześniej, okrągłego 1,7 biliona euro. Ktoś tą sumę musi wyłożyć, ewentualnie wziąć na siebie spłacanie kredytów zaciągniętych na cele transformacyjne. I tym kimś tak czy inaczej będzie przeciętny, unijny obywatel, za sprawą opisanych powyżej, nowych podatków. Bo choć te opłaty mają bardzo skomplikowaną formułę, są de facto podatkami, przenoszącymi przy udziale wielu pośredników pieniądz z kieszeni zwykłego człowieka do budżetu państwa. Gdy obejmuje nas jeden, mały podatek, to go prawie nie zauważamy. Kiedy doda się jeszcze dwa, robi się mniej miło. Ale gdy tak w cztery lata spada na nas z cirka dziesięć nowych …
Cóż wówczas, nawet jeśli państwo stale zwiększa oferowane osłony socjalne dla najuboższych (takie działania wpisano w Zielony Ład), to one jedynie łagodzą proces ubożenia. Jak szybko może on przebiegać, gdy w grę wchodzą koszty powiązane z energią, świetnie obrazują ciekawe statystyki wzięta z raportów Institut der deutsche Wirtschaft.
Ubóstwo energetyczne – coraz większy problem Europy
Otóż w RFN przyjęto, że jeśli obywatel wydaje ponad 10 proc. swoich dochodów na ogrzewanie, ciepłą wodę i prąd, to jest osobą dotkniętą “ubóstwem energetycznym”. Od najazdu Rosji na Ukrainę, gdy ceny energii poszły w górę, do połowy 2022 r. liczba Niemców ubogich energetycznie skoczyła z 14,4 proc do ponad 25 proc. Minął kolejny rok i statystycznie dziś już ok. 40 proc. mieszkańców RFN cierpi z powodu “ubóstwa energetycznego”. Choć wzrost kosztów nie był dramatycznie wysoki, w zaledwie trzy lat liczba ludzi dotkniętych ubożeniem zwiększyła się ponad 3,5 krotnie w jednym z najbogatszych krajów UE. Stało się tak, choć mogli liczyć na mrożenie przez rząd cen energii oraz dopłaty socjalne.
A to tylko mały przedsmak tego, co oferują cztery najbliższe lata Europejskiego Zielonego Ładu. Dla dziesiątek milionów osób w UE, u których suma zarobków i koniecznych wydatków wychodzi miesięcznie na zero, będzie to czas coraz częstszego mierzenie się z pytaniem – ogrzewamy mieszkanie, czy jemy obiad. Po czym pod koniec dekady mogą nałożyć się na to nowe ceny żywności, będące efektem “zielonej transformacji” rolnictwa. No chyba, że Unia otworzy swój rynek na import dużo tańszych produktów rolnych z całego świata. Acz wówczas oznaczałoby to koniec rolnictwa w Europie aż po Bug. Potem pozostałaby jedynie konieczność modlitwy o to, żeby nigdy szlaki komunikacyjne, wiodące ze Starego Kontynentu do głównych dostawców żywności, nie zostały przecięte. Ale może nie będzie aż tak źle, w końcu milicje Huti grasują jedynie na Morzu Czerwonym.
Takie wybieganie myślami w odleglejszą przyszłość ma jednak niewielki sens. Zapowiada się bowiem, iż bardzo istotne rzeczy zadzieją się o wiele wcześniej. Nawet bez bezpośredniego zderzenia Unii z agresywnymi poczynaniami putinowskiej Rosji.
Liczący tysiące ludzi unijnych aparat urzędniczo-ekspercki zdaje się zupełnie nie przejmować tym, iż trwa właśnie wzorcowe narastanie w społeczeństwach krajów unijnych masy krytycznej. Nie ma możliwości, aby nagły wzrost podatków i kosztów życia, ubożenie, brak poczucia sprawczości i utrata zaufania do elit, nie owocowały narastaniem frustracji. Zwłaszcza gdy towarzyszy temu strach przed nadciągającą, nieodwracalną biedą.
Bunt rolników jest tego pierwszym symptomem.
Jednak suma odczuwalnych strat oraz lęków często kumuluje się całymi latami, nim osiągnie masę krytyczną. Po czym społeczną eksplozję może zainicjować zupełny drobiazg.
Przed lutym 1848 r. Francuzów do szewskiej pasji doprowadzały: kryzys ekonomiczny, ceny żywności, bezrobocie, przysługiwanie prawa głosu w wyborach jedynie właścicielom ziemskim, zakaz demonstracji ulicznych, głupota króla Ludwika Filipa i bezwzględność jego wiernego premiera Françoisa Guizota. Ale dopiero kiedy ten ostatni zakazała urządzania w paryskich restauracjach bankietów, podczas których opozycja toczyła debaty polityczne, miarka się przebrała. Skoro nie będzie bankietów będą barykady stwierdzili mieszkańcy Paryża. Nieco wcześniej genialny obserwator ówczesnego świata Alexis de Tocqueville zanotował, myśl, która nie dawała mu spokoju. “Śpimy razem na wulkanie” – zapisał.
Bądźmy po proletariacku szczerzy: Karol Marks, ojciec komunizmu, w młodości był satanistą. Znamy przecież jego studencki dramat “Oulanem“, czy wiersz “Gracz“, w których aż duszno od atmosfery piekielnej grozy albo inicjacji satanistycznych z mieczem w tle. Należałoby zatem postawić pytanie: czy była to szczeniacka, przemijająca fascynacja, czy też satanizmem możemy tłumaczyć późniejszy komunizm brodatego teoretyka? Stawiam następującą hipotezę. Marks -raczej odrażający typ zakochany nie tyle w sobie, co we własnych poglądach -został komunistą dlatego, że wcześniej był satanistą.
Albo powiedzmy inaczej. Marks przez całe świadome życie (z wyjątkiem okresu szkolnego, gdy deklarował przywiązanie do chrześcijaństwa) był satanistą deklarującym w pewnym momencie komunizm jako cel polityczny. Przyznajmy, że komunizm zaprzeczający istnieniu Boga, zastępujący moralność jej brakiem, każący niszczyć i jeszcze raz niszczyć idealnie pasuje do roli dziecięcia satanizmu.
Poza tym jego głupota jest tak bezdenna, że zapewne przez Księcia Ciemności zamierzona. Nie przesądzając sprawy (w końcu nie jesteśmy marksistami i nie wiemy czy młodzi komuniści smalą cholewy do dziewczyn, czy też w zapadłym grobowcu, w blasku świec, toczą krew z ropuchy) przypomnijmy tylko, iż spokój ducha Karola zakłócają na cmentarzu Highgate w Londynie wielbiciele…Szatana. Przynajmniej ci pamiętają. Dariusz Ratajczak
Nie milknie dyskusja [PROTESTY, panie !! md] dotycząca wprowadzenia w polskich miastach Stref Czystego Transportu. Ich utworzenie wymusza na Polsce, przyjęty przez poprzedni rząd, Krajowy Plan Odbudowy. Najczęściej podnoszonym argumentem za koniecznością wprowadzenia SCT jest przekroczenie norm emisji tlenków azotu. Okazuje się jednak, że na nieporównywalnie wyższe stężenia NOx niż w zatłoczonych centrach miast narażeni jesteśmy we własnej kuchni.
W tych polskich miastach strefy czystego transportu są “pewne”
Przypomnę – w Krajowym Planie Odbudowy i Zwiększenia Odporności, bo tak brzmi pełna nazwa liczącego 519 stron dokumentu, ujęte jest “wyzwanie nr 7 – “Stan infrastruktury, struktura i bezpieczeństwo transportu służącego konkurencyjnej, zielonej gospodarce i inteligentnej mobilności”. Ten punkt wprost wspomina o “nowych rozwiązaniach ustawowych w zakresie obowiązkowych Stref Czystego Transportu”. W Krajowym Planie Odbudowy czytamy, że:
Wprowadzone zostanie obowiązkowe tworzenie Stref Czystego Transportu w miastach o liczbie mieszkańców powyżej 100 tys., gdzie występuje przekroczenie szkodliwych substancji w stosunku do progów UE zanieczyszczenia powietrza, oraz rozszerzona zostanie możliwość ich wprowadzenia na wszystkie obszary miejskie niezależnie od liczby mieszkańców w terminie do 30 czerwca 2024 roku.
Zgodnie z zapisami KPO miasta, na terenie których stwierdzono przekroczenie średniorocznych norm emisji NO2, będą miały 9 miesięcy od dnia otrzymania informacji o przekroczeniu poziomu stężenia NO2, na utworzenie na swoim terenie miasta Strefy Czystego Transportu. Z najnowszych zweryfikowanych danych wynika, że w 2022 roku przekroczenia takie zanotowano w czterech polskich miastach:
Czy lockdown oczyścił powietrze w miastach?
Jak dowiadujemy się w Generalnym Inspektoracie Ochrony Środowiska, zgodnie z polskimi normami dopuszczalny poziom dwutlenku azotu określony jest dla dwóch czasów uśredniania wyników pomiarów: dla jednej godziny, gdzie poziom dopuszczalny dwutlenku azotu wynosi 200 µg/m3, przy czym dopuszczalne jest 18-krotne przekroczenie tej wartości w ciągu roku kalendarzowego, dla jednego roku kalendarzowego, gdzie poziom dopuszczalny wynosi 40 µg/m3 (na tym pomiarze bazują zapisy KPO). Czy poziom natężenia ruchu kołowego rzeczywiście przekłada się na zawartość NO2 w powietrzu?
Dowody na taką tezę znajdziemy np. w promującym powstanie stref czystego transportu serwisie “sct.powly.pl”. Czytamy w nim np. – w punkcie pomiarowym w pobliżu skrzyżowania al. Wiśniowej i ul. Powstańców Śląskich we Wrocławiu – średnie stężenie NO2 przez lata wynosiło między 45-55 µg/m³. Jedynie w 2020 roku, gdy w wyniku lockdownu ruch na niektórych odcinkach zmalał aż o 80 proc, poziom NO2 spadł do poziomu poniżej – dopuszczalnego przepisami – stężenia 40 µg/m³. Koniec ograniczeń w ruchu sprawił jednak, że już w 2021 roku, poziom zanieczyszczenia powietrza tlenkami azotu ponownie wzrósł, tym razem do około 47,2 µg/m³.
W oparciu i takie dane można przyjąć, że zmniejszenie ruchu samochodowego w centrum rzeczywiście wpłynęło na jakość powietrza w okolicy punktu pomiarowego. Serwis “sct.powly.pl” przekonuje też, że w Śródmieściu – na Al. Niepodległości we Wrocławiu – poziom zanieczyszczenia NO2 w latach 2013-19 wahał się między 50 a 60 µg/m³, aby w roku lockdownu (2020) spaść do 38 µg/m³. W kolejnych latach – 2021-2022 – poziom zanieczyszczenia tlenkami azotu ponownie wzrósł tam powyżej 40 µg/m³. Dowodzi to, że ograniczenie ruchu kołowego rzeczywiście przynieść może pewną poprawę jakości powietrza, chociaż – nawet w ujęciu procentowym – nie jest ona duża.
Kuchenki gazowe gorsze niż stare diesle. Wyznacz strefę w swojej kuchni!
Dane cytowane przez serwis promujący strefy czystego transportu robią wrażenie, przynajmniej do momentu, gdy nie zapoznamy się z wynikami badań dotyczących… poziomu zanieczyszczenia NO2 w naszych kuchniach. Przykładowo – w 2012 roku amerykański instytut Lawrence Berkeley National Laboratory przeprowadził ciekawe badanie, którego wynikami podzielił się w naukowym periodyku Environmental Health Perspectives. We wnioskach przeczytać można było np., że:
60 proc. domów w Kalifornii, w których gotuje się na gazie, co najmniej raz w tygodniu, osiąga poziomy zanieczyszczeń w pomieszczeniach, które naruszają federalne normy jakości powietrza na zewnątrz.
Na jakie stężenia tlenków azotu narażamy się we własnej kuchni podgrzewając posiłki na gazie?
Powietrze w korku czystsze niż w twojej kuchni?
Ciekawe światło na zagadnienie rzuca – przygotowana przez holenderską organizację pozarządową TNO – analiza dotychczasowych badań w tym zakresie. O holenderskich badaniach przypominają autorzy facebookowego profilu Zrównoważona Mobilność, którzy domagają się “urealnienia” założeń krakowskiej strefy czystego transportu. Przypomnijmy – w Krakowie powstać ma wkrótce jedyna na świecie strefa, czystego transportu, która obejmować ma cały obszar administracyjny miasta, a – w odróżnieniu np. od Londyńskiego ULEZ – polskie przepisy nie przewidują jakiejkolwiek możliwości wjazdu do SCT pojazdów, które nie spełniają norm (w ULEZ wymagana jest opłata dzienna w wysokości kilkunastu funtów).
Obszerny dokument – na który zwracają uwagę przeciwnicy krakowskiej SCT w jej planowanej formie – opublikowany został w końcu 2022 roku. Licząca ponad pięćdziesiąt stron analiza stara się odpowiedzieć na pytania dotyczące poziomu zanieczyszczeń, na jakie narażeni są mieszkańcy Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii wykorzystujący w swoich domach kuchenki gazowe
W kuchni łatwiej o astmę niż na ulicy. UE zakaże kuchenek gazowych?
Uściślijmy – chodzi o publikację naukową, której autorzy analizują liczne dotychczasowe badania w tym zakresie i stawiają bardzo konkretne wnioski. Autorzy dokumentu przypominają np., że już w 2010 roku Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła, że posiadanie kuchenki gazowej wiąże się z 20 proc. większym ryzykiem chorób dolnych dróg oddechowych u dzieci. W dokumencie czytamy też, że w celu ilościowego określenia wpływu zażywania na zdrowie dzieci wykorzystano metabadanie z 2013 roku podsumowujące wyniki 41 badań, z których duża część została przeprowadzona w Europie.
Autorzy przypominają również, że według danych z 2022 roku, aż 32,6 proc. gospodarstw domowych korzysta z kuchenek gazowych. Jakie wnioski płyną z tego dokumentu? Czytamy w nich np., że:
W eksperymentach laboratoryjnych stwierdzono, że średnie stężenia godzinne NO2 w czasie gotowania na gazie mogą wynosić od 214 do 478 µg/m³, przekraczając tym samym zarówno unijne, jak i środowiskowe standardy WHO dla NO2 (200 µg/m³ dla średniej godzinnej).
Oznacza to, że osoba gotująca we własnym mieszkaniu obiad na kuchence gazowej wystawiona jest nawet na 10-ktornie wyższe stężenie NOx, niż w zakorkowanych obszarach centrów miast, w których – w trosce o zdrowie mieszkańców – mają zostać wyznaczone strefy czystego transportu. Autorzy dokumentu wskazują, ponadto że w badaniu terenowym w Birmingham odnotowano szczytowe stężenia NO2 na poziomie – uwaga – 1500 µg/m³.
W świetle takich danych nie ulega wątpliwości, że zdecydowanie lepszy efekt zdrowotny niż strefy czystego transportu, przyniósłby dla obywateli UE zakaz stosowania kuchenek gazowych w domach. Póki co – jak uspokajał w październiku serwis TVN24 powołując się na rzecznika Komisji Europejskiej ds. Energii – Giulię Bedini – EU nie planuje się takiego scenariusza. Faktem jest natomiast, że niektóre państwa sięgnęły już po podobne rozwiązania. Przykładem może tu być Holandia, gdzie od 2018 roku żadne nowo wybudowane budynki nie są już przyłączane do sieci gazowej. Oczywiście trzeba też pamiętać, że zwolennicy utworzenia stref czystego transportu wskazują też na inne zanieczyszczenia, jak np. poziom pyłów zawieszonych.
Trudno jednak zaprzeczyć, że w kontekście badań dotyczących poziomu toksycznych substancji w naszych kuchniach, prozdrowotna argumentacja orędowników SCT zdaje się blednąć. Tym bardziej, że w obliczu upowszechniania się – cięższych od swoich benzynowych odpowiedników – samochodów elektrycznych, których kierowcy mogą przecież wjeżdżać na teren SCT, emisja pyłów zawieszonych z hamulców i opon będzie jeszcze wzrastać.
Przyszła Unia nie będzie państwem federacyjnym. Kompetencje Brukseli i Berlina mają być w praktyce nieograniczone, większe niż władza Waszyngtonu nad poszczególnymi stanami USA.
Nie od razu, lecz stopniowo, zgodnie z socjotechniką przekształcającą świadomość u opinii publicznej, znaną pod pojęciem Okno Overtona.
Po przyjęciu Ukrainy w skład UE oraz zalaniu Polski w ramach globalnej relokacji przez masową, migrację ze wschodu i południa destrukcja społecznej i narodowej struktury okaże się tak głęboka jak nigdy dotąd w historii. Umożliwi to całkowite przejęcie na własność „najlepszej działki na globusie”. Kwestia polska ma szansę zostać ostatecznie rozwiązaną. Stanie się to o czym marzyli nasi odwieczni wrogowie. Polski region zostanie „zeuropeizowany”, ale nie na modłę europejską, bo sama Europa będzie już tylko post-europejską, a-kulturową mieszanką nienawidzących się wzajemnie niewolników.
Rąbka tajemnicy, a chodzi o „tajemnicę Poliszynela”, uchylił odrobinę adw. Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris. Już sama nazwa Ordo Iuris potrafi wywołać falę mdłości u wtórnych analfabetów, ale uspokajamy. Jest to zaledwie mała część z tego co nas może czekać – również tych, którzy należą do grupy wynarodowionych, nienawidzących polskości, prounijnych separatystów.
Czy mamy szansę ocalić Polskę?
Jak widać redaktorzy EWTN Polska nazwali rozbiór Polski “europejskim”, co jest nazwą wielce mylącą. Rozbiór szykuje ponadnarodowa organizacja, która opiera swoje prawodawstwo na założeniach ideologii likwidującej europejską cywilizację w stopniu dogłębnym, na poziomie fundamentów. Taki właśnie ma być unijny rozbiór Polski i unijny rozbiór Europy.
===========================
A Europie przez wieki panowała Cywilizacja Łacińska, wg. definicji Feliksa Konecznego. Obecni “władcy much’ planują, budują – cywilizację synkretyczną, “planetarną”. A to MUSI się zawalić, bo nie ma syntez cywilizacji. Mogą powstać różne “stany a-cywilizacyjne” – latrimonium maqgnum.
Karę za prawdę wymyślono z nienawiści do niej samej /ryc. Judson Huss
W połowie XX wieku lewica wymyśliła schizofrenię bezobjawową. Stało się to w tzw. Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. ZSRR był państwem realnego socjalizmu. Szukając analogii geopolitycznej można je określić mianem Unii Wschodnioeuropejskiej z azjatycko-turańskim farszem. Ideologią panującą był komunizm z biegiem czasu coraz bardziej zacofany w stosunku do ideologii „nowej lewicy” bazującej na założeniach Szkoły Frankfurckiej, dziś dominującej w tzw. Unii Europejskiej.
“Schizofrenia Bezobjawowa”
Określenie “schizofrenia bezobjawowa” lub „pełzająca” było stosowane w stosunku do osób sprzeciwiających się dziejowej konieczności podążania drogą postępu i rozwoju. Jedną z prześladowanych osób był pisarz Władimir Bukowski – “rosyjski obrońca praw człowieka, pisarz, publicysta, więzień polityczny oraz polityk polskiego pochodzenia. Jeden z najaktywniejszych i najbardziej znanych na świecie uczestników ruchu dysydenckiego w ZSRR”.
” W książce ‘I powraca wiatr…’ opisał swoje dwunastoletnie doświadczenia: “Dla »leczenia wzburzonych«, a mówiąc dokładnie, karania, stosowano w zasadzie trzy środki. Pierwszy – aminozyna. Pod jej działaniem człowiek zazwyczaj zapadał w śpiączkę, w jakieś takie otępienie, że przestawał pojmować, co się z nim dzieje. Drugi – sulfazyna albo siarka. Ten środek powodował zazwyczaj silne bóle i dreszcze. Temperatura podskakiwała do 40-41°C i utrzymywała się przez dwa, trzy dni. Trzeci – ukrutka. To uważane było za najcięższe. Więźnia mocno owijano od nóg aż po pachy mokrym, skręconym prześcieradłem albo pasami z płótna żaglowego. Schnąc materiał kurczył się, powodując straszliwy ból i pieczenie całego ciała. Zazwyczaj powodowało to szybko utratę przytomności i do obowiązków siostry należało tego doglądać. Wówczas ukrutkę chwilowo rozluźniano, pozwalając delikwentowi odetchnąć i dojść do siebie, po czym ponownie go zawijano. To mogło powtarzać się kilkakrotnie”.
Bukowski został w 1976 roku wymieniony na sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chile Luisa Corvalana i zamieszkał w Londynie.
Powszechnie ordynowano “piąchopirynę” – kułazinę (od rosyjskiego słowa kułak – pięść), duszono i gwałcono. “Chorzy” spędzali w ośrodkach wiele lat i nigdy nie wiedzieli, jak długo będą tam siedzieć – w przeciwieństwie do skazanych na więzienie. Jeżeli takie było życzenie GRU, lekarze mogli zawsze uznać ich za “niedostatecznie wyleczonych”. / ANNA ZECHENTER: Nieprzedawnione/IPN/
Początkowo hołubiony na zachodzie i przyjmowany z honorami, Władimir Bukowski przestał być z biegiem czasu autorytetem dla zachodniego mainstreamu, m.in. z powodu licznych porównań Unii Europejskiej do Związku Radzieckiego.
Kara za bezobjawową nienawiść
Postulat karania za bezobjawową nienawiść oraz represje za rozpowszechnianie prawdziwych informacji, ale mogących szkodzić/nowa kategoria/ jest naturalną konsekwencją ścieżki ideologicznej, którą podąża świat transatlantycki wraz z Unią dziś już jawnie antyeuropejską, a nazywaną wciąż europejską. W Polsce właśnie rozpoczął się kolejny etap klasycznego приготовления /podgotowki propagandowej/.
Lewica, która posługuje się na każdym kroku gadzią mową wymierzoną w prawdę, dobro i piękno, a często nawet w zwykłą codzienną normalność, chce karać więzieniem za… mowę nienawiści. Wszystko w obronie dobrego samopoczucia siły przewodniej. O jaką siłę przewodnią chodzi? Gdybym napisał siłę przewodnią rewolucji komunistycznej, to część młodszych czytelników nie zrozumiałaby, dlatego aktualizując: chodzi o aktywistów. O aktywistów zaangażowanych w walkę o realizację ideałów globalistycznych i neomarkistowskich. Aktywistów genderowych, klimatycznych, sanitarnych zajmujących się często zwykłym donosicielstwem, szczuciem, a w niektórych przypadkach “współczesnym szmalcownictwem”, współpracujących z organizacjami monitorującymi zachowania normalne i patriotyczne.
„Granice naszego języka są granicami naszego świata”
Nie chodzi tylko o wolność słowa, którą chcą nam odebrać, lecz również o względność słowa używanego czyli o gadzi język, którym posługują się współcześni lewicowi faszyści tworzący absurdalne neologizmy.
A teraz podam najnowszy postulat w tłumaczeniu na ludzki język:
Kto obraża „mową nienawiści” złodzieja, zboczeńca, a także niemieckiego hitlerowca, rosyjskiego lub żydowskiego bolszewika, syjonistę, ukraińskiego banderowca, terrorystę uprzywilejowanej narodowości, murzyńskiego rasistę, obraża go ze względu na dezorientacje moralną, seksualną lub na narodowość, wyznawaną ideologię komunistyczną, satanistyczną lub bezwyznaniowość (!) ten podlega karze więzienia.
Chodzi również o pedofilię i qrwofilię (umiłowanie wszystkich form prostytucji i przemysłu pornograficznego) do których coraz częściej przyznają się degeneraci podciągając to pod flagę lgbtq+p-f. Grzechem byłoby nie wspomnieć o postulacie karania za wyrażoną dezaprobatę moralną połączoną z odczuciem estetycznego niesmaku nazywaną homofobią lub qrwofobią. Tu znów mamy do czynienia z brakiem zarzucanego „objawu chorobowego”. Moralna ocena występku jest sprowadzona do rzekomej fobii, którą na dodatek traktuje się jak… przestępstwo nienawiści. Nienawiści bezobjawowej.
Obecnie zdarzają się napady w biały dzień. Mieszkańcy są opluwani i molestowani. Pracownicy supermarketów, często nastolatkowie lub dwudziestolatkowie, spotykają się z gestami podrzynania gardła ze strony osób ubiegających się o azyl, jeśli już mówimy o motłochu opróżniającym sklepy. Arabscy mężczyźni pokazują młodym dziewczętom swoje genitalia na ulicy. Osoby ubiegające się o azyl oddają mocz i wypróżniają się na środku ulicy. To zbyt idiotyczne, żeby wyrazić to słowami.
Geert Wilders o Niderlandach „Nieograniczone tsunami obcokrajowców: który idiota wpadł na pomysł, aby sprowadzić tu wszystkich i ich matkę” (wideo)
„Wielokulturowość jest postrzegana w Hadze jako ubogacenie społeczeństwa, ale obywatele w kraju wiedzą od dziesięcioleci, że jest to prymitywne kłamstwo”.
W mocnym i płomiennym przemówieniu wygłoszonym w holenderskim parlamencie Geert Wilders, przywódca Partii Wolności (Partij voor de Vrijheid, PVV), wyraził poważne obawy co do wpływu holenderskiej lewicowej polityki otwartych granic i masowego napływu imigrantów do kraju. Przemówienie Wildersa zwróciło uwagę na wyzwania, jakie stwarza ta polityka, nazywając je zagrożeniem dla samej struktury holenderskiego społeczeństwa.
Wilders rozpoczął swoje przemówienie od określenia polityki migracyjnej i azylowej jako „najważniejszej kwestii”, przed którą stoją Niderlandy. Wyraził niedowierzanie, że kraj o jednej z najwyższych gęstości zaludnienia w Europie przyjął politykę otwartych granic, pozwalającą przytłaczającej liczbie cudzoziemców, w tym osób ubiegających się o azyl, pracowników migrujących i zagranicznych studentów, na wjazd do kraju bez ograniczeń.
Zwracając się do parlamentu, Wilders wykrzyknął: „Wpuszczane tu są ogromne ilości ludzi. I pytam, co za głupiec to wymyślił? Jesteśmy przez to całkowicie niszczeni.” Następnie skrytykował lewicowy rząd za rozdawanie przybyszom zasobów narodowych, w tym pieniędzy, bezpieczeństwa, domów i opieki zdrowotnej, kosztem obywateli Niderlandów.
Wilders ostrzegł, że konsekwencje polityki otwartych granic szybko pogarszają warunki życia w Niderlandach. Mając ograniczoną przestrzeń i liczbę mieszkań, kraj stara się dostosować do napływu przybyszów, co prowadzi do przeludnienia i utraty naturalnego piękna kraju. Podkreślił, że taka polityka jest niezrównoważona dla kraju tak zwartego geograficznie jak Niderlandy.
Ponadto Wilders wyraził obawy dotyczące wpływu na bezpieczeństwo, powołując się na przypadki przestępstw i przemocy w społecznościach, w których znajdują się ośrodki dla azylantów. Opowiadał historie o rabunkach, napadach i szokujących zachowaniach osób ubiegających się o azyl, a także niepokojące zdarzenia z udziałem wielokulturowych rodaków, które jego zdaniem wskazywały na problemy, przed którymi stoi kraj.
Wilders stwierdził: „Dzięki wszystkim tym, którzy odwracają wzrok, mamy do czynienia z niezwykle brutalną mocro-maffią. Siedzimy z kilkoma milionami obcokrajowców spoza Zachodu, z których szczególnie młodzi ludzie sprawiają, że całe dzielnice i miasta stają się niebezpieczne”.
Lider PVV podkreślił, że wielokulturowość, polityka promowana przez lewicowe partie polityczne w Niderlandach, nie zapewniła takiego ubogacenia społeczeństwa, jak obiecywano. „Zamiast tego, argumentował, doprowadziło to do wzrostu przemocy i przestępczości w holenderskich miastach i przedmieściach:
Obecnie zdarzają się napady w biały dzień. Mieszkańcy są opluwani i molestowani. Pracownicy supermarketów, często nastolatkowie lub dwudziestolatkowie, spotykają się z gestami podrzynania gardła ze strony osób ubiegających się o azyl, jeśli już mówimy o motłochu opróżniającym sklepy. Arabscy mężczyźni pokazują młodym dziewczętom swoje genitalia na ulicy. Osoby ubiegające się o azyl oddają mocz i wypróżniają się na środku ulicy. To zbyt idiotyczne, żeby wyrazić to słowami.
Dziękuję VVD, dzięki CDA, dzięki D66, dzięki ChristenUnie i wszystkim innym partiom lewicowym, dzięki którym było to możliwe. Dzięki wam Ter Apel zostało poważnie zalane. To już praktycznie wioska z trzeciego świata.
„Wielokulturowość jest postrzegana w Hadze jako ubogacenie społeczeństwa, ale obywatele w kraju od dziesięcioleci wiedzą, że jest to prymitywne kłamstwo” – oświadczył Wilders.https://rumble.com/embed/v3jpfcz/?pub=4
Pełne pasji przemówienie lidera PVV wprowadziło kwestie otwartych granic, imigracji i wielokulturowości na pierwszy plan holenderskiej polityki. Chociaż jego poglądy wywołały debatę i oburzenie lewicy, uwydatniają poważne obawy dotyczące negatywnego wpływu tej polityki na społeczeństwo, warunki życia i bezpieczeństwo Niderlandów. Ponieważ kraj stoi w obliczu toczących się dyskusji na ten temat, przemówienie Wildersa stanowi dobitne przypomnienie o potrzebie uczciwego dialogu na temat imigracji i jej tragicznych konsekwencji.
Wymiana etniczna czyli erozja i unicestwienie kultur i narodów „Nie możemy ulegać idei wymiany etnicznej. Wymiana etniczna oznacza: Włosi mają mniej dzieci, więc zastępujemy je kimś innym. To nie jest rozwiązanie. W regionach z mniejszą liczbą programów socjalnych odnotowuje się bardziej znaczące załamanie demograficzne niż w innych obszarach”. […]
_____________
Great Replacement czyli kto jest przyszłością Coraz trudniej zaprzeczyć, że masowa migracja ma na celu zniszczenie kultur lokalnych i narodowych poprzez ich rozcieńczenie. Mamy wystarczająco dużo danych historycznych z ostatnich kilkudziesięciu lat, aby wiedzieć, że europejskie i północnoamerykańskie systemy prawne, normy kulturowe i równe prawa są zacierane. […]
_____________
Afrykanizacja EU czyli jadą goście Ursula von der Leyen promuje „afrykanizację” Europy, ostrzega niemiecki eurodeputowany Gunnar Beck. W szokującym raporcie ujawnia plany KE dotyczące zastąpienia ludności Europy afrykańskimi azylantami. […]
_____________
„Musimy przyspieszyć tempo” czyli jadą goście 2 W poniedziałek Komisja Europejska przedstawiła 20-punktowy plan działania, aby poradzić sobie ze wzrostem napływu migrantów przez Morze Śródziemne. Ponad 90 000 migrantów przybyło w tym roku do Unii Europejskiej, pokonując morze z wybrzeży krajów Afryki Północnej do Włoch lub Malty, co stanowi wzrost o 50% w porównaniu z 2021r. […]
Globalizacja podważyła istnienie państw jako suwerennych podmiotów, które zabiegając o realizację własnych interesów narodowych, stają się groźne dla innych krajów. Lekarstwem na to jest wielopoziomowa federalizacja świata – prognozują europejscy federaliści. Właśnie podjęli oni kolejną próbę realizacji wizji komunisty Altiero Spinellego i jego słynnego Manifestu z Ventotene – tym razem w formie odmienionej i rozszerzonej w 2022 roku.
========================
25 października 2023 r. Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego (AFEC) przyjęła sprawozdanie zalecające zmianę unijnych traktatów. Okazją do tego stały się kryzysy spowodowane „pandemią” i agresją Rosji na Ukrainę, a także kryzys energetyczny, żywnościowy, inflacyjny, klimatyczny itd. Znalazł się pretekst, by dopełnić proces integracji i utworzyć Stany Zjednoczone Europy.
Deklaracja Rzymska (2017)
Wcześniej, po spotkaniu z papieżem Franciszkiem, który ostrzegł, że blok pogrążony w kryzysie rozpadnie się bez nowej wizji, 25 marca 2017 r. przedstawiciele najwyższych władz UE i rządów wchodzących w skład Wspólnoty zatwierdzili – w 60. rocznicę podpisania Traktatów Rzymskich – „Deklarację Rzymską”.
Treść dokumentu dyplomaci unijni negocjowali w głębokiej tajemnicy. Mówiła o „bezprecedensowych wyzwaniach” takich, jak: regionalne konflikty, terroryzm, rosnąca presja migracyjna, protekcjonizm oraz nierówności społeczne i ekonomiczne.
Deklaracja określiła cztery obszary, w których liderzy zobowiązali się do działania na rzecz „bezpiecznej”, „zamożnej i zrównoważonej oraz socjalnej Europy”, promującej „postęp ekonomiczny i społeczny”, a także „różnorodność kulturową”. UE miała być silniejsza globalnie, aktywniejsza w ramach ONZ i jeszcze bardziej koncentrować się na „globalnej polityce przeciwdziałania zmianom klimatycznym”.
Na konferencji prasowej ówczesny szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker powiedział, że deklaracja jest początkiem „zmiany”, „powrotem do tego, czym miała być UE”.
Wielopoziomowy system zarządzania globalnego
Od marca 2017 roku sporo się wydarzyło, a działania podjęte przez eurokratów sprzyjały zacieśnieniu władzy. Propozycja zmian traktatowych zatwierdzona w październiku tego roku przez AFEC, odzwierciedla inicjatywy europejskich federalistów.
W najnowszym wydaniu „The Federalist Debate” z lipca 2023 r. zwolennicy ścisłej integracji wskazują nie tylko na trwającą reorganizację europejskiego systemu partyjnego przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, zaplanowanymi na czerwiec 2024 rok. Piszą też o dalekosiężnych planach przekształcenia Europy i utworzenia światowej federacji oraz wielopoziomowego systemu globalnego zarządzania.
Zwraca się uwagę, że jesteśmy świadkami kryzysu porządku światowego porównywalnego z Wielkim Kryzysem z 1929 r., będącego preludium do II wojny światowej. Państwa odeszły od modelu federalizacji, jaki zainicjował Michaił Gorbaczow w sowieckiej Rosji i późniejszej transformacji po upadku Związku Sowieckiego. Obecnie odradza się nacjonalizm, Rosja staje się społeczeństwem zamkniętym, ponownie narzuca reżimy autorytarne w swoich domenach, a tendencje autorytarne stanowią realne zagrożenie dla systemów konstytucyjnych. Przykładem tego miały być domniemane zamachy stanu Donalda Trumpa z 6 stycznia 2021 r. w USA i Jaira Bolsonaro w Brazylii z 8 stycznia 2023 r.
Jednak, ich klęska oraz zdecydowane zaangażowanie państw zachodnich po stronie Ukrainy w następstwie agresji Rosji, ma znamionować odporność demokracji w walce z autokracjami.
Mimo to doszło do naruszenia europejskiego porządku bezpieczeństwa i obecnie nadszedł czas, by zmienić oblicze UE. Jej instytucje mają być więc wzmocnione, ponieważ po raz pierwszy od wyborów powszechnych do Parlamentu Europejskiego w 1979 roku – od kiedy de facto przez 40 lat rządziły dwie partie w zgromadzeniu w Strasburgu: Europejska Partia Ludowa (EPP) wraz z Socjalistami i Demokratami (S&D) – w 2024 r. mogą nie uzyskać wystarczającej liczby głosów do zdobycia większości.
Tworzony jest między innymi sojusz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) z EPP. Ma powstać nowa centroprawica, do której miałyby należeć jedynie takie ugrupowania, które są za integracją europejską, praworządnością i wspierają Ukrainę. Jej liderzy dystansują się od partii skrajnie prawicowych, za jakie uchodzą np. francuskie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen czy niemiecka Alternatywa dla Niemiec i Liga Włoska.
EPP konkuruje z Partią Socjalistów i Demokratów, z Grupą Renew Europe, będącą pod silnym wpływem Emmanuela Macrona, która chce zniszczyć plan utworzenie centroprawicy. Można śmiało powiedzieć, że europejski system partyjny obecnie opiera się na koalicjach centroprawicy i centrolewicy.
Federaliści podkreślają, że w Europie, ale i na świecie toczy się walka pomiędzy demokracją a reżimami autokratycznymi. Konieczne jest zatem wznowienie multilateralizmu w celu realizacji globalnej transformacji środowiskowej i programu zrównoważonego rozwoju.
Pomocne są zmiany zachodzące w Ameryce Łacińskiej, w tym powrót do władzy Luli w Brazylii oraz Obradora w Meksyku. Dzięki temu – jak uważa były wiceprezydent Boliwii Álvaro García Linera – Ameryka Łacińska „przeżywa drugą falę postępową”, chociaż w przeciwieństwie do pierwszej fali, która rozpoczęła się od prezydentury Cháveza w Wenezueli w 1999 r i trwała do 2014 roku, charakteryzuje się ona „umiarkowanym progresywizmem”. Dzięki tym zmianom jest szansa – a taka trafia się raz na pokolenie – aby proces federalizacji świata pchnąć na wyższy poziom.
Postulowane jest najpierw tworzenie federacji regionalnych, po to by ostatecznie powstał jeden związek światowy. Sprawowanie władzy odbywałoby się za pośrednictwem zreformowanej ONZ. Rządziłby Światowy Komitet Wykonawczy, egzekwując prawa światowe. Nie byłoby prawa weta państw w takim Komitecie w stosunku do egzekwowania prawa światowego, przywódców zamieszanych w zbrodnie przeciw ludzkości, w „ekobójstwo” (prace nad nowym typem zbrodni już trwają) i międzynarodowy terroryzm. Działałyby sądy światowe oraz krajowe. Korporacje transnarodowe podlegałyby regulacji. Firmy i osoby prywatne, które przyczyniają się do „globalnego ocieplenia” byłyby ścigane, a lasy deszczowe można byłoby kupić i zarządzać nimi jak parkami światowymi.
Promowanoby obywatelstwo światowe i „lojalność wobec ludzkości”. Obywatele nie byliby suwerenami. Początkowo należy dążyć do stworzenia regionalnych federacji narodów, by rozwiązywać problemy różnych części świata. Jeśli te regionalne federacje będą skuteczne, to wtedy mogłyby w końcu połączyć siły, by utworzyć światową federację. Czynnikiem spajającym wszystkie kraje byłby jeden konkretny problem światowy, np. „zmiany klimatyczne” lub broń nuklearna. Powołanoby do życia globalną agencję zajmującą się rozwiązaniem problemu. Światową federację utrzymywać mają państwa oraz wpływy z podatków od podróży międzynarodowych i eksploracji czy też korzystania ze wspólnych zasobów planety. Ogromną rolę do odegrania ma światowa religia oparta na wierzeniach wschodnich, rdzennych afrykańskich i latynoskich. Zaznaczono, że dopóki wiele osób będzie się trzymać swoich głębokich przekonań, te zmiany nie będą możliwe. Powstałyby światowe siły policyjne, światowe więzienia, konstytucja światowa, jedna waluta itp.
Europejscy federaliści podkreślają, że do ponadnarodowej federacji muszą należeć kwestie polityki klimatycznej, zagranicznej i bezpieczeństwa, jak również polityka energetyczna. Powinno być jedno centrum zakupów energii i jedno wojsko, zamiast dwudziestu siedmiu armii.
Entuzjaści superpaństwa zawyrokowali, iż model konfederacji nawiązujący do „Europy ojczyzn” De Gaulle’a, nie sprawdza się. Jako przykład podają Stany Zjednoczone Ameryki, które początkowo były konfederacją. Po kilku latach zdano sobie jednak sprawę, iż taki model nie pozwalał na skuteczne podejmowanie decyzji i w 1789 roku wybór padł na federację oraz wspólny rząd.
Dziś tłumaczy się, że Europa musi uzyskać „strategiczną autonomię”, by skutecznie rywalizować o wpływy z wielkimi mocarstwami. Europa ma zredukować biurokratyzację i dlatego państwa suwerenne skazane są na przekazanie uprawnień wąskiej grupie decydentów zdolnych szybko podejmować decyzje, gdy zajdzie taka potrzeba. Krótko mówiąc, UE ma stać się graczem globalnym i potrzebuje do tego narzędzi.
Nowy Manifest z Ventotene (2022)
Na początku października zeszłego roku europejscy federaliści przedstawili nowy, obszerny i dalekosiężny Manifest z Ventotene – nawiązując do programu przekształcania Europy zarysowanego przez włoskich komunistów w 1941 roku. Wezwali do utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy. Jednak ostatecznym celem jest stworzenie „globalnej federacji”. Te postulaty zostały odzwierciedlone w propozycjach zatwierdzonych w październiku 2023 r. przez Komisję Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego.
Zatem przyjrzyjmy się temu, co zostało zapisane w nowym Manifeście z Ventotene z 2022 r. Uznano tam, że pretekstem do pchnięcia naprzód planu federalizacji stała się tak zwana pandemia koronawirusa i rosyjska agresja na Ukrainę, a także kryzysy „wpółistniejące”.
Tylko poprzez przyznanie większej władzy strukturom federacyjnym możliwe będzie zapobieganie i przeciwdziałanie agresji nacjonalistycznej i autokratycznej.
Manifest zatwierdziła licząca ponad 100 europosłów Grupa Spinellego, do której należy kilku polskich polityków.
Senat RP 16 września 2010 r. informował o powstaniu Grupy im. Altiero Spinellego na rzecz Europy Federalnej i Postnarodowej. Grupę tworzyło początkowo 33 posłów, a głównymi inicjatorami jej powstania byli były premier Belgii Guy Verhofstadt, „legendarny przywódca” ruchu studenckiego we Francji z 1968 roku Daniel Cohn-Bendit i eurodeputowani: Isabelle Durant (Belgia) oraz Sylvie Goulard (Francja). Zaznaczono, że „brukselska grupa refleksyjna” ma podejmować działania na rzecz Europy federalnej i postnarodowej. Dodano, że włoski polityk Altiero Spinelli – który tak naprawdę był komunistą – „podobnie jak Jean Monnet i Robert Schuman, zaliczany jest do grona ojców Europy. W 1970 roku został komisarzem unijnym odpowiedzialnym za przemysł, a w 1979 roku – posłem do Parlamentu Europejskiego. Był federalistą, orędownikiem powołania unii politycznej, wizjonerem i wielkim Europejczykiem”.
Grupa Spinellego zaznaczyła w 2010 roku, że „jest odpowiedzią na rosnące w UE tendencje rozluźniania integracji europejskiej i opowiada się za jej przyspieszeniem”.
„Historia Unii Europejskiej udowodniła, że to więcej Europy, a nie mniej, jest odpowiedzią na problemy, przed którymi stoimy. (…) Nacjonalizm jest ideologią przeszłości. Naszym celem jest federalna i postnarodowa Europa, Europa obywateli” – głosiło oświadczenie z 2010 r.
Najnowsza deklaracja Grupy Spinellego, zatytułowana „Propozycja Manifestu dla Europy Federalnej: suwerennej, społecznej i ekologicznej”, została sporządzona w związku z przypadającą w 2021 roku 80. rocznicą Manifestu z Ventotene. Spinelli napisał go wraz z innymi komunistami więzionymi na wyspie o wspomnianej nazwie.
Dokument rozesłano do wszystkich posłów w Parlamencie Europejskim. Autorzy opowiadają się za „demokracją bez granic, aby zapewnić pokój i wspólny dobrobyt”. Na razie nie wspominają o likwidacji państw narodowych, a jedynie o tym, że mają one wejść w skład federacji regionalnych, a ostatecznie federacji globalnej.
W preambule przypomniano, że wyspa Ventotene została uznana 6 kwietnia 2022 roku przez Parlament Europejski za „historyczną, moralną i intelektualną stolicę Europy”. Od 1982 r. odbywają się tam „seminaria ludowe” poświęcone federalizacji Europy i świata – zgodnie z propozycją Altiero Spinellego, który w 1941 roku wraz m. in. Ernesto Rossim, wzywali do utworzenia Europy federalnej. Zainspirowali w ten sposób powstanie Unii Europejskich Federalistów (założona w 1946 r.) i Międzynarodówki Ruchu Europejskiego (1948, Haga).
Zdaniem obecnych federalistów, wizja zawarta w Manifeście z Ventotene i projekcie Traktatu z 1984 r. ustanawiającego Unię Europejską („plan Spinellego” zaaprobowany przez Parlament Europejski) jeszcze nie została zrealizowana z powodu istnienia „dogmatu o absolutnej suwerenności państw narodowych”, co „w epoce współzależności” jest nie do utrzymania. Należy więc stworzyć system federacyjnego, wielopoziomowego zarządzania w celu przezwyciężenia „anarchicznego charakteru systemu międzynarodowego opartego na stosunkach władzy”, by zagwarantować powszechną demokrację, prawa człowieka i praworządność, bez względu na miejsce urodzenia, narodowość, płeć, religię i inne czynniki.
W manifeście, poddanym dyskusji w grupach roboczych uczestników Konferencji w sprawie przyszłości Europy, zawarte jest odwołanie do paradygmatu ekocentrycznego i potrzeby „ustanowienia nowych relacji z innymi żywymi istotami i przyrodą jako całością”, a także zachowania „różnorodności biologicznej”, odwrócenia trendu „globalnego ocieplenia” i rozprzestrzeniania się broni jądrowej. Paradygmat ekocentryczny ma głęboko przemodelować system prawa europejskiego i globalnego, uderzając w podstawowe uprawnienia ludzi, w tym w prawo do życia, własności itp.
W manifeście jest mowa o potrzebie ponadnarodowego zarządzania z udziałem obywateli, stowarzyszeń, społeczności lokalnych, regionów, państw, władz kontynentu europejskiego i całego świata.
Ma być zachowana równowaga między korporacjami, organizacjami non-profit, stowarzyszeniami i państwami. Wspomina się o zasadzie pomocniczości oraz większej współpracy władzy na szczeblu lokalnym, krajowym czy regionalnym, ze szczeblem władzy federalnej.
Europa federalna ma pogodzić interesy i tożsamość europejską, narodową i regionalną, opierając się na dziedzictwie grecko-rzymskim, judeo-chrześcijańskim, oświecenia i islamu.
Manifest przywołuje – poza wkładem Spinellego, także dokonania Ursuli Hirschmann, Józefa Retingera, Salvadora de Madariagi, Alcide de Gasperi, Konrada Adenauera, Françoisa Mitterranda, Paul-Henri Spaaka, Winstona Churchilla, Alberta Camus i Etienne’a Hirscha (żydowskiego bojownika ruchu oporu, który później przyczynił się do napisania projektu Deklaracji Schumana przez Jeana Monneta i został prezydentem Unii Federalistów Europejskich w 1964 r.).
Wskazano, że UE brakuje jednolitej polityki zagranicznej i sił zbrojnych pozostających pod jej wyłącznym dowództwem, jak zalecano w 1941 roku. Ponadto – pomimo postępu na rynku pracy – Europa socjalna pozostaje słabo rozwinięta od czasu uchwalenia Europejskiego filaru praw socjalnych, czyli regulacji, która nie jest wiążąca. UE nie ma także własnego systemu fiskalnego, a władza podatkowa pozostaje wyłącznie w rękach państw członkowskich. Parlament Europejski zaś nie ma możliwości inicjowania działań legislacyjnych.
„Unia pozostaje podmiotem hybrydowym”, łączącym w sobie cechy międzyrządowe i federalistyczne, ale stwarza to zasadnicze problemy co do legitymizacji demokratycznej władz UE i rzutuje na jej zdolność do działania.
Projekt Spinellego z 1984 r. miał to zmienić, przypisując coraz więcej uprawnień Parlamentowi Europejskiemu. Jednak, z biegiem czasu ograniczenia i wewnętrzne sprzeczności tego modelu stały się bardziej widoczne. Doszło do „ogromnej koncentracji władzy w Radzie Europejskiej” od czasu kryzysu euro, która stała się de facto prawodawcą, przekraczając postanowienia traktatu.
Nawiązując do idei końca historii Francisa Fukuyamy, czyli końca ewolucji ideologicznej wraz z triumfem kapitalistycznej liberalnej demokracji, stwierdzono, że dla tego właśnie modelu nie ma realnej alternatywy.
Niemniej nie nastąpiła powszechna demokratyzacja świata, co pokazuje „autorytarny kapitalizm państwowy w Chinach” i „dyktatura kapitalizmu oligarchicznego w Rosji” ponad trzydzieści lat po upadku żelaznej kurtyny.
System międzynarodowy jest niestabilny i potrzeba „demokratycznego, regionalnego i globalnego zarządzania dobrem wspólnym”. Potrzebne są nowe regulacje społeczne i środowiskowe gospodarki rynkowej z powodu rzekomo wywołanego przez człowieka „globalnego ocieplenia” i radykalnej transformacji miejsc pracy spowodowanych globalizmem oraz postępem technologicznym, informatyzacją tudzież rozwojem technik telekomunikacji.
Z powodu autorytarnego regresu w Rosji, wojna powróciła do Europy. Zagrożeniu egzystencjalnemu dla UE ma przeciwdziałać silna federacja – na razie – państw narodowych, które są najważniejszymi elementami składowymi federacji regionalnych i ostatecznie federacji globalnej.
Jak zaznaczono, w odróżnieniu od imperializmu „federacja opiera się na dobrowolnym podziale suwerenności”. Ma uchronić kraje dobrowolnie wchodzące w skład federacji przed agresją zewnętrzną dzięki klauzulom o wzajemnej pomocy.
Dlatego UE powinna mieć wspólną politykę zagraniczną, obronną i bezpieczeństwa, by zapewnić suwerenność strategiczną, samowystarczalność energetyczną i lepiej konkurować na świecie pod względem technologicznym.
Zjednoczona Europa ma mówić „językiem władzy” i wykorzystywać konieczne środki oraz możliwości, by odgrywać silniejszą rolę w świecie. Nie chodzi jedynie o Rosję, Chiny, Indie, Stany Zjednoczone i inne potęgi kontynentalne, ale także „wielkie przestrzenie”, które będą kształtować świat stosunków, jeśli Europa nie będzie bardziej zjednoczona. Silny, politycznie zintegrowany Stary Kontynent ma być zdolny do „projekcji władzy za granicą” – czytamy.
Ma powstać coś więcej – „nowy, wspólny system bezpieczeństwa i utrzymywania pokoju w świecie wielobiegunowym”, „planetarny pakt współistnienia”, do którego zawarcia wzywa także papież Franciszek.
Federalna Europa musi rozwiązać problem rosnących nierówności na świecie. Nie wystarczy zapewnienie czterech podstawowych swobód rynkowych: przepływu towarów i usług, pracy, kapitału oraz przestrzeganie reguł konkurencji.
Nie może być odrębnych systemów fiskalnych, walutowych, ponieważ zakłócają konkurencję na rynku. Należy ustalić inny wskaźnik pomiaru postępu gospodarczego i społecznego w miejsce Produktu Krajowego Brutto.
Ma się pojawić nowy europejski mechanizm oparty na zachowaniu równowagi pomiędzy społeczeństwem, rynkiem, państwem i środowiskiem. Innymi słowy, autorzy manifestu – nawiązując do raportów Klubu Rzymskiego („Granice wzrostu”) i Raportu Bruntland, które zapoczątkowały kluczową ideę zrównoważonego rozwoju – wskazali, iż świat musi realizować tylko tę wizję.
Wymiar ekologiczny musi być zinternalizowany w systemie gospodarczym. Dlatego tak ważną rolę pełni Porozumienie klimatyczne z Paryża z 2015 roku.
Celem jest podjęcie „drastycznych działań”, by walczyć z hiperprodukcją, dużym spożyciem mięsa, „śladem węglowym”. Należy upowszechnić coroczne kampanie szczepień, promować równość, zdrowie, dobrobyt, solidarność i ochronę przyrody „w bardziej zjednoczonym, demokratycznym i opartym na współpracy systemie globalnym”.
Ważną rolę pełnią przepływy migracyjne ze względu na „nierównowagę demograficzną w Europie”. Dlatego należy podkreślać korzyści społeczne, kulturowe i nawet genetyczne mieszania się ras, „niezbędną rewitalizację demograficzną coraz starszej i kurczącej się populacji Europy”.
Wskazano, że w 2019 roku osoby potrzebujące ochrony międzynarodowej stanowiły zaledwie 0,6 procenta całkowitej liczby osób w UE, a nielegalnie na teren Unii wjechało „zaledwie 100 tys. osób”. Dlatego jest to „całkowicie akceptowalny napływ wraz z polityką relokacji osób przybywających do naszych granic w różnych krajach Unii. Ponadto w 2019 r. całkowita imigracja netto do UE wyniosła 1,5 miliona ludzi”. Zaznaczono, że bez importu ludności populacja Europy skurczyłaby się o połowę z powodu mniejszej liczby urodzeń i większej liczby zgonów.
W obawie o problemy strukturalne na rynku pracy, uznano, że konieczne jest ułatwienie legalnej migracji. Wiąże się to „ze znaczną europejską wartością dodaną”. Dlatego należy tworzyć coraz więcej legalnych kanałów migracji zarobkowej, zwiększać atrakcyjność Europy dla migrantów. Europa „musi odwrócić zimę demograficzną poprzez planowanie bezpiecznej, regularnej i legalnej migracji, jak stwierdzono w inicjatywie ONZ Global Compact oraz poprzez promowanie aktywnej polityki urodzeń. W przeciwnym razie pojawi się strach przed niebezpiecznymi obcymi, rzekomymi nieprzezwyciężalnymi różnicami między kulturami i rasami”, co tylko „zuboży Europę i Afrykę oraz zwiększy radykalizację, zarówno w krajach muzułmańskich (z tragicznymi skutkami dla gospodarki i turystyki) oraz w świecie zachodnim”.
W manifeście jest mowa o „sprawiedliwym, inkluzywnym i demokratycznym ponadnarodowym zarządzaniu sferą cyfrową”, prawach mniejszości, ponadnarodowym porządku politycznym ze sprawnym systemem egzekwowania orzeczeń sądowych, bez sprzeciwu ze strony rządów krajowych.
Mają być wzmacniane ramy prawne i ramy zarządzania, które podkopały Węgry czy Polska. Trzeba na nowo określić, czym jest demokracja liberalna i jak jej bronić w obliczu narastających nierówności, nierównomiernego rozłożenia środków pieniężnych, korzyści wynikających z niezrównoważonej globalizacji, powtarzających się kryzysów kapitalizmu rynkowego. Należy walczyć z eurosceptycyzmem i eurofobią, z retoryką populistyczną.
Ludzkość znajduje się dziś w stanie permanentnego kryzysu. Dlatego potrzebna jest ponadnarodowa integracja demokratyczna i federalizm w dwóch uzupełniających się wymiarach.
Kwestie polityczne, które z natury mają charakter transgraniczny i ponadnarodowy, takie jak: pokój międzynarodowy i społeczny, klimat, pandemie, cyfryzacja czy gwarancja podstawowych praw, muszą zostać powierzone ponadnarodowemu szczeblowi sprawowania władzy. Z drugiej strony, zarządzanie to musi być skuteczne, przejrzyste, demokratyczne i reprezentatywne. Stąd należy wykluczyć ustalenia czysto międzyrządowe, oparte na jednomyślności.
Należy wzmocnić zarządzanie ponadnarodowe. W Europie oznacza to przyznanie Parlamentowi Europejskiemu inicjatywy ustawodawczej i kompetencji w zakresie ustalania podatków, tworzenia zasobów własnych i zaciągania długu. Należy znieść jednomyślność w Radzie Europejskiej.
Należy stworzyć silny system bezpieczeństwa europejskiego i dopilnować, by rosyjska agresja się nie powiodła (niezbędne jest utrzymywanie pomocy wojskowej dla Ukrainy, aby mogła odzyskać integralność terytorialną). Konieczne jest również sparaliżowanie finansowania machiny wojennej Putina poprzez całkowity zakaz importu energii z Rosji.
Należy skonsolidować Europejski Plan Odbudowy jako narzędzie stałe, by móc emitować wspólny dług UE w celu zapewnienia długoterminowego finansowania transformacji ekologicznej, zakupu alternatywnych dostaw energii, utworzenia rezerw strategicznych i budowy nowych połączeń międzysystemowych gazu ziemnego i skroplonego oraz ekologicznego wodoru w Europie.
Należy utrzymać transfery wyrównawcze dla niektórych gospodarstw domowych oraz małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP) w obliczu wzrostu cen energii i żywności.
W perspektywie średnioterminowej konieczne jest wdrożenie Kompasu Strategicznego zaproponowanego przez Josepa Borrella, w tym utworzenie liczących 5 tysięcy żołnierzy Sił Szybkiego Reagowania.
Ma powstać unia obronna. UE ma zaktualizować globalną strategię, by zapewnić podstawowe dobra publiczne, jakimi są „bezpieczeństwo ludzkie i zrównoważony rozwój”, ze szczególnym uwzględnieniem państw sąsiadujących (Morze Śródziemne, Bliski Wschód i Europa Wschodnia); kraje zachodnich Bałkanów mają zostać zintegrowane.
Ponadto Strategiczny Kompas ma umożliwić Europie opracowanie polityki wobec Afryki i Bliskiego Wschodu (kwestie ułatwienia migracji, rozwój energetyki słonecznej np. projekt Desertec).
UE ma mieć wspólną politykę zagraniczną. W Radzie ma obowiązywać głosowanie większością kwalifikowaną. Konieczne jest także wznowienie batalii o przyznanie UE miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
UE ma mieć własną Akademię Dyplomatyczną, własny system gromadzenia danych wywiadowczych. Europol docelowo ma stać się „europejskim FBI”.
Konieczna jest stopniowa ewolucja w kierunku unii państw demokratycznych. UE ma ambicje, by propagować i bronić demokracji na całym świecie.
Manifest przewiduje gruntowną reformę systemu ONZ (demokratyzacja i parlamentaryzacja, które mają być kluczowym celem polityki zagranicznej UE wraz ze wsparciem integracji regionalnej na całym świecie).
Jest mowa o unii klimatycznej, ekologicznej i energetycznej oraz nowej globalnej umowie społeczno-ekologicznej, skupiającej się na rozwoju odnawialnych źródeł energii, ochronie różnorodności biologicznej i walce ze „zmianami klimatycznymi”.
Rok 2025 ma być punktem zwrotnym i dlatego postuluje się ustanowienie podatku Tobina od transakcji finansowych w celu pozyskania niezbędnych środków na finansowanie działalności ekologicznej. Kwestia „neutralności węglowej” i cele Porozumienia paryskiego mają być włączone do ram konstytucyjnych poprzez pakiet legislacyjny „Fit for 55”, za pomocą którego chce się wdrożyć radykalną politykę ekologiczną.
Twórcy manifestu wskazują, że również na poziomie powszechnym ONZ powinna przyjąć Globalny Zielony Ład oparty na zrównoważonym rozwoju, polegający na ustanowieniu światowego systemu handlu emisjami dwutlenkiem węgla, aby uniknąć rozbieżności w handlu np. pojazdami spalinowymi. W międzyczasie UE powinna przyjąć podatek węglowy na granicy od emisji dwutlenku węgla, nakładając cła na towary, które w swojej produkcji nie przestrzegają międzynarodowych zobowiązań klimatycznych.
Zaznacza się, że transformacja europejskiego systemu energetycznego będzie możliwa, jeśli uda się importować „zieloną energię” – słoneczną, wodną i wiatrową – z Afryki. W tym kontekście konieczne będzie uwzględnienie granicznego podatku od emisji dwutlenku węgla jako środka euro-afrykańskiego.
UE i świat przygotowują się do corocznych kampanii szczepień przeciwko Covid-19 dla całości populacji. Europa powinna mieć system Narodowych Instytutów Zdrowia jak w USA, by wzmocnić Europejski Mechanizm Ochrony Ludności w związku z przyszłymi pandemiami i zakłóceniami na rynku na poziomie międzynarodowym.
Ma być jedna, zharmonizowana polityka antypandemiczna. Kwestia zdrowia stałaby się kompetencją wspólną państw członkowskich i instytucji UE. Na arenie międzynarodowej kluczowe jest przyjęcie Globalnego Paktu Zdrowia obejmującego negocjowany obecnie traktat antypandemiczny.
Europa będzie organizować przepływy migrantów i zyska uprawnienia do egzekwowania mechanizmów relokacji migrantów w oparciu o solidarność między państwami członkowskimi. Miałyby być stworzone regulacje zabraniające wydalania migrantów i system monitoringu we wszystkich państwach członkowskich.
Proponuje się ustalenie prawa do przemieszczania się jako prawa człowieka, by zakazać globalnie budowania murów i zapór na granicach.
Ponadto proponuje się bardziej sprawiedliwą redystrybucję dochodów poprzez stworzenie globalnego systemu podatkowego, który byłby w stanie śledzić transnarodowe ruchy aktywów finansowych i wykrywać ukryte bogactwo (m.in. porozumienie OECD ws. minimalnej stawki podatku od osób prawnych wynoszące 15% od zysków korporacji to pierwszy krok w tym kierunku). Inne rozwiązania to podatek od transakcji finansowych, karanie spekulacji finansowych, podatek od emisji dwutlenku węgla, by karać zanieczyszczających. Podatki w związku z realizacją „sprawiedliwości społecznej i klimatycznej”. Należy zlikwidować wszystkie raje podatkowe, nielegalne przepływy finansowe i inwestycje ze strony reżimów kleptokratycznych i karteli przestępczości zorganizowanej. Miałby być powołany Międzynarodowy Trybunał Antykorupcyjny i miałby być ustanowiony obowiązkowy minimalny poziom ochrony płac we wszystkich państwach członkowskich.
Docelowo UE ma zmierzać w kierunku paktu na rzecz zrównoważonego rozwoju, by w inny sposób traktować niedochodowe inwestycje publiczne i narastający dług. Każdy kraj miałby odmienną ścieżkę redukcji długu spowodowanego polityką klimatyczną i ochroną środowiska oraz polityką społeczną.
Europejski Bank Centralny (EBC) miałby mieć możliwość zapewnienia finansowania w sytuacjach nadzwyczajnych Unii i wykluczania z dostępu do środków przedsiębiorstw charakteryzujących się największą emisją dwutlenku węgla.
To organy unijne decydowałyby o polityce cyfrowej, o nowych prawach człowieka, o charakterze i zakresie danych użytkowników, które można byłoby gromadzić i wykorzystywać, o ograniczeniu konsumpcji, sposobie funkcjonowania internetu, o ściganiu przestępców i egzekwowaniu prawa w przypadku przestępstw przeciwko środowisku itp.
Miałaby powstać konstytucja europejska zgodna z Manifestem i Projektem Spinellego, która lepiej chroniłaby praworządność i „wartości europejskie”, wartości demokratyczne zapisane w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej.
Kluczowe jest zapisanie pierwszeństwa prawa UE nad konstytucjami narodowymi. Rozwijano by kosmopolityczną wizję obywatelstwa europejskiego i światowego poprzez projekty kulturalne i edukację w zakresie obywatelstwa europejskiego.
Silniejszy mechanizm warunkowości, umożliwiający wstrzymywanie funduszy UE dla projektów krajowych, które nie są zgodne z prawem UE miałby stopniowo ewoluować i w pełni objąć wartości zapisane w Karcie praw podstawowych.
Głosowanie kwalifikowaną większością głosów w Radzie dotyczyłoby ustalania nowych podatków, polityki rozszerzania, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa, obrony, zdrowia.
Rada powinna zatwierdzić wprowadzenie list ponadnarodowych w okręgu wyborczym obejmującym całą Unię itp. Należy także dążyć do zrównania demokracji uczestniczącej z demokracją przedstawicielską (inicjatywy ludowe) i demokracją deliberatywną. Powinna powstać Stała Europejska Agora Obywatelska zainspirowana doświadczeniami Konferencji w sprawie przyszłości Europy (parodia demokracji z udziałem nielicznej grupy 400 obywateli odpowiednio dobranych pod względem genderowym, rasowym itp., którzy popierali integrację europejską; ich dyskusje moderowali „eksperci” unijni).
W dłuższej perspektywie przewiduje się wyłączenie spod kompetencji państw kwestii edukacji, przynajmniej w odniesieniu do obywatelstwa europejskiego i globalnego. Państwa powinny również rozpocząć wzmacnianie edukacji na rzecz globalnego obywatelstwa, która jest częścią celów zrównoważonego rozwoju ONZ.
Federacja światowa
W manifeście wskazano, że „Globalne kryzysy wymagają rozwiązań globalnych. Dlatego budowanie demokratycznego i federalnego zarządzania globalnego jest kluczowe dla interesów UE”.
Nawiązując do Manifestu z Ventotene z 1941 r., który zaproponował utworzenie globalnej federacji jako cel drugorzędny, a uznając za główny priorytet utworzenie federacji europejskiej, nowy manifest z 2022 r. uzupełnia ten z 1941 r. o zasady wielopoziomowego federalnego systemu globalnego zarządzania, który skupia się na polityce klimatycznej, zapobieganiu wojnom między rywalizującymi ze sobą superpotęgami, unikaniu dominacji korporacji nad resztą ludzkości, gwarantowaniu pełnych i równych praw obywatelstwa globalnego wszystkim na nadającej się do zamieszkania planecie, w tym dziewczętom, kobietom, mniejszościom i przyszłym pokoleniom.
Mowa jest więc o nowym prawie globalnym, o prawie do demokratycznej federacji świata i konieczności walki z autokracjami i kleptokracjami, wzmacnianiu demokracji, praw człowieka, praworządności i zrównoważonego rozwoju.
Federację Światową można utworzyć stopniowo. Najpierw powinny powstać kontynentalne, demokratyczne, regionalne protofederacje inspirowane UE. Z czasem powinny one być uznane i reprezentowane w ONZ, by równoważyć system światowych supermocarstw kontynentalnych takich, jak USA, Rosja i Chiny. Mercosur, Unia Afrykańska, Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) i Liga Arabska to na razie kandydaci do takiego statusu regionalnego.
Z drugiej strony należy zreformować system ONZ, aby uczynić go bardziej skutecznym i demokratycznym. W szczególności reforma Rady Bezpieczeństwa miałaby ograniczyć możliwość stosowania weta, przynajmniej w sprawach dotyczących wspólnie uzgodnionych zagrożeń egzystencjalnych takich, jak: „zmiany klimatu” i walka z bezkarnością. Ponadto reforma powinna przewidywać przedefiniowanie składu członkowskiego Rady, aby lepiej odzwierciedlała rzeczywistość geopolityczną poprzez m.in. przyznanie miejsca UE itd. Rada Bezpieczeństwa powinna stać się Radą wielkich regionów świata wraz ze stopniowym znoszeniem prawa weta.
Zgromadzenia Parlamentarne ONZ powinno ewoluować w kierunku Parlamentu Światowego wybieranego bezpośrednio przez obywateli. Należałoby zreformować Kartę Narodów Zjednoczonych, by powstała konstytucja światowa. Mógłby powstać parlament globalny (dwuizbowy z reprezentacją obywateli i państw) z prawem inicjatywy ustawodawczej w sprawach krytycznych na szczeblu globalnym np. klimat, zdrowie, migracja. Nadzorowałby władzę wykonawczą oraz podlegał światowemu sądownictwu.
W szczególności miałyby być wzmocnione Program Środowiskowy ONZ, Światowa Organizacja Zdrowia, Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji i Międzynarodowa Organizacja Pracy.
Miałaby powstać niezależna Wysoka Władza, która w skoordynowany sposób reagowałaby na sytuacje kryzysowe związane ze środowiskiem, zdrowiem i migracją. Byłaby wyposażona we własne zasoby finansowe poprzez ustanowienie globalnego podatku od emisji dwutlenku węgla, ogólnoświatowego podatku od transakcji finansowych i podatku cyfrowego od sieci.
Powstałoby szereg mechanizmów i inicjatyw jak Sojusz Cywilizacji, wspierany przez 119 krajów i międzynarodowych organizacji, który ma na celu wspieranie dialogu międzykulturowego oraz zapobieganie radykalizacji i konfliktom między Zachodem a światem arabsko-muzułmańskim.
Federalizacja miałaby położyć kres podziałom partyjnym. Chociaż w manifeście podkreślono, że proces federalizacji nie będzie łatwy, to jednak Europejska konstytucja i rząd federalny są „niezbędnymi narzędziami do realizacji polityki zjednoczenia Europy metodami demokratycznymi”.
Wizja federalizacji zarysowana w manifeście z 2022 r. opiera się na perspektywie kosmopolitycznej i ekocentrycznej, która służy modernizacji prawa. Wszystkie obecne problemy chce się rozwiązać dzięki wielopoziomowemu systemowi globalnego zarządzania. Rezonuje ona z programem reform ONZ zaproponowanym przez Sekretarza Generalnego Antonio Guterresa w Our Common Agenda i negocjowanym Paktem przyszłości. Nadto ze strategiami walki z kleptokracją i autokracją USA oraz UE przedstawionymi jesienią tego roku.
To kontynuacja działań wspominanych w Białej Księdze na temat przyszłości Europy, przedstawionej przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera, który wprost odwołał się do idei tworzenia państwa ponadnarodowego, zarysowanego w Manifeście z Ventotene Altiero Spinellego.
Propozycje AFEC
Plan stworzenia jednego ponadnarodowego państwa z silnym aparatem przymusu (rozbudowaną policją, służbami, realizującą w szybkim tempie program „zrównoważonego rozwoju” itp.) jak widać nie jest czymś nowym. Nie pojawił się w ostatnich miesiącach, a mimo to politycy prawicowi nie dość informowali i przeciwstawiali się temu planowi w ostatnich latach.
Dopiero teraz, gdy Zjednoczona Prawica nie jest zdolna do samodzielnego rządzenia, podniosła alarm, iż AFEC przyjęła w głosowaniu w dniu 25 października 2023 r. sprawozdanie zalecające zmianę unijnych traktatów.
Treść dokumentu została uzgodniona przez liderów pięciu frakcji – Europejskiej Partii Ludowej (EPL), socjaldemokratów (S&D), liberałów (Renew), Zielonych i Lewicę. Obejmuje 267 zmian w obu Traktatach – o Unii Europejskiej oraz o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
Zmiany te dotyczą dokładnie tego, co od dawna proponują federaliści europejscy, w tym w szczególności zniesienia zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w odniesieniu do 65 obszarów oraz transfer kompetencji z państw do instytucji unijnych poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE – w zakresie ochrony środowiska oraz bioróżnorodności (art.3 TFUE), a także rozszerzenie kompetencji współdzielonych (art.4) dotyczących ośmiu nowych obszarów: polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ochrony granic, leśnictwa, zdrowia, obrony cywilnej, przemysłu i edukacji.
Odnoszą się dokładnie do tych sfer, które są potrzebne do centralizacji władzy w celu budowania federacji już nie tylko europejskiej, ale światowej oraz eko-transformacji.
Dwie nowe kompetencje dotyczą bowiem wzmocnienia roli Unii w kwestiach polityki klimatycznej. Współdzielenie kompetencje dotyczą dziedzin, które obecnie są wyłączną prerogatywą państw członkowskich. Władze unijne zyskałby większy wpływ na edukację, system opieki zdrowotnej z możliwością narzucania tzw. prawa do aborcji i edukacji seksualnej. Łatwiej można byłoby dyscyplinować niepokorne kraje, które naruszą „wartości unijne”.
Propozycje dot. wzmocnienie pozycji Komisji Europejskiej, demokracji partycypacyjnej pozwolą na zatwierdzanie radykalnych projektów przez garstkę obywateli europejskich.
Słynne już konsultacje o przyszłości Europy zainicjowane w maju 2021 r. dopuściły do wyrażania opinii około 400 obywateli o odpowiednim profilu genderowym, rasowym, etnicznym.
Początkowo mówiono, że eksperyment z tzw. demokracją uczestniczącą poniósł klęskę, chociaż Bruksela odtrąbiła sukces i niezrażona „pchała” reformę prawa wyborczego oraz transformację eko-cyfrową i rewizję traktatów europejskich, by pozbawić państwa prawa weta.
Sama Konferencja w sprawie przyszłości Europy była pierwszym eksperymentem UE z zakresu „demokracji deliberatywnej”, czyli polegającej na kontaktowaniu się z obywatelami w celu osiągnięcia kompromisu w pewnych sprawach.
Szefowa KE Ursula von der Leyen – mimo stosunkowo niewielkiego udziału Europejczyków w konsultacjach – uznała, iż wszyscy mieszkańcy państw UE chcą głębokich zmian traktatowych i ściślejszej integracji.
Tymczasem nawet ci wybrani uczestnicy wyrażali wielokrotnie frustrację, wskazując, że czuli się bardziej ignorowani, instrumentalizowani i marginalizowani, ponieważ często prezentowali swoje wnioski przy niemal pustej sali Parlamentu Europejskiego. Niemal nikt nie był zainteresowany ich pomysłami. Chodziło bardziej o sprawienie wrażenia, że odbyły się konsultacje, które rzekomo potwierdziły, iż obywatele europejscy chcą zmian od lat forsowanych przez zwolenników federalizacji.
Ostatecznie unijni politycy wybrali 49 spośród 178 rekomendacji Panelu do dalszego rozpatrzenia. Dotyczyły zdrowia, energii, migracji, zwalczania nierówności i obrony. Eurodeputowany Guy Verhofstadt pod koniec kwietnia 2022 r. tweetował, że „[CoFoE] aprobuje radykalną przebudowę UE: koniec jednomyślności, zniesienie weta, uruchomienie Wspólnych Sił Zbrojnych Unii, ponadnarodowe listy i wiele innych reform (…)”. Będą one wymagały gruntownej zmiany traktatów.
Posłowie czterech największych frakcji w Parlamencie Europejskim, którzy od dawna zabiegali o reformę unijnego prawa wyborczego, przyjęli rezolucję popierającą propozycje Konferencji w sprawie przyszłości Europy , dotyczące zmiany traktatów unijnych i prawa wyborczego.
Potem szefowa KE, Ursula von der Leyen, powołując się na konkluzje Konferencji oraz nadzwyczajne okoliczności wojny na Ukrainie wskazała, iż trzeba realizować projekt zainicjowany przed kilkudziesięcioma laty. Wspomniała Ursulę Hirschmann, pionierkę tak zwanych praw kobiet w Europie, która „kształtowała przyszłość Europy na wyspie Ventotene”.
Szefowa KE wskazała, że „Europa to marzenie”, które „nie może stać w miejscu”. Bo kto stoi, ten się cofa.
I tak doszliśmy do akceptacji propozycji komisji konstytucyjnej UE z października 2023 r. Federaliści zabiegają o to, by umożliwić głosowanie – jeszcze przed wyborami w 2024 r. – 16-latkom. Próby wprowadzenia zmian w tej kwestii podejmowano w latach 1998, 2011 i 2018 r.
28 marca 2023 r. Unia Europejskich Federalistów wraz z Ambasadorami Panelu Obywatelskiego Konferencji na temat Przyszłości Europy (CoFoE) i Grupą Spinelli wszczęła petycję do Rady, wzywając do przyspieszenia prac nad reformą traktatów, by wdrożyć wnioski CoFoE w oparciu o eksperyment z demokracją deliberatywną Jürgena Habermasa, przedstawiciela szkoły frankfurckiej.
Jeśli wierzyć przeprowadzonej ponoć w kilku krajach sondzie brytyjskiej gazety „The Guardian”, permanentne, niby-ekologiczne „pranie mózgów” odnosi wybitne efekty. Wielu młodych Europejczyków jest ponoć skłonnych do rezygnacji z potomstwa i samochodów w imię mitycznego ratowania planety przed klimatyczną katastrofą.
„Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w siedmiu krajach Europy, młodzi ludzie są bardziej skłonni niż starsze pokolenia do wprowadzenia dużych zmian w stylu życia, które pomogłyby w walce z kryzysem klimatycznym, ale są mniej przekonani do mniejszych gestów” – informuje portal dziennika „Rzeczpospolita”, omawiając wyniki sondy „Guardiana”.
Sondaż wykonał instytut YouGov. Twierdzi on, że już połowa młodych ludzi żywi obawy co do możliwości nabycia domu w przeciągu następnych 10 lat.
Mieszkańcy Wielkiej Brytanii, Danii, Francji, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii i Szwecji w wieku 18 – 24 lata raczej w mniejszości sądzą, że sytuacja ekonomiczna może powstrzymać ich od założenia rodziny w najbliższej dekadzie.
„Uczestników badania zapytano, jakie formy poświęcenia byliby w stanie zaakceptować, aby walczyć z globalnym ociepleniem. 28 proc. osób w wieku od 18 do 24 lat i 30 proc. osób w wieku od 25 do 34 lat stwierdziło, że byliby skłonni – lub już planują – mieć mniej dzieci niż by chcieli. Młodzi Europejczycy są również skłonni do rezygnacji z posiadania samochodu. 54 proc. respondentów w wieku od 18 do 24 lat odpowiedziało, że będzie – lub już to wprowadziło w swoim życiu – chodzić pieszo, jeździć na rowerze lub korzystać z transportu publicznego” .
Aż co piąty ankietowany we wspomnianym przedziale wiekowym nie widzi problemu w całkowitej rezygnacji z mięsa i nabiału. Nieco mniej niż co trzeci chętnie zapłaci więcej za podróże samolotem. Aż 35 procent porzuci zwyczaj kupowania nowych ubrań.
„Wprowadzenie zakazu produkcji i sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi i diesla popiera 46 proc. osób w wieku od 18 do 24 lat i 42 proc. osób w wieku od 25 do 34 lat” – czytamy w opisie wyników sondażu.
Zamienić nazwę Boże Narodzenie na przykład na „święto zimy” w imię „równości etnicznej i rasowej” i by „wyeliminować chrześcijańskie odniesienie” w materiałach i planach organizacyjnych – taka propozycja pojawiła się na prestiżowym Europejskim Instytucie Uniwersyteckim w Fiesole koło Florencji. Pomysł, o którym poinformowały włoskie media, powołując się na wewnętrzną korespondencję, wywołał, oburzenie, zdumienie i falę krytyki.
Uczelnia wyjaśniła, że sekularyzacyjna propozycja ten jest na razie „przedmiotem rozważań”.
Placówka, znana też jako Uniwersytet Unii Europejskiej, została założona w 1972 roku przez kraje członkowskie ówczesnej Wspólnoty Europejskiej. Jej celem jest kształcenie na poziomie doktoranckim i podoktoranckim, a także badania naukowe w dziedzinie humanistyki i nauk społecznych.
Agencja informacyjna włoskiego Episkopatu – SIR, podała, że władze uczelni postanowiły dostosować się do wymogów „planu równości etnicznej i rasowej” i dlatego – jak zaproponował prezes uczelni – „dawne święto Boże Narodzenie zostanie przemianowane, by wyeliminować chrześcijańskie odniesienie” oraz stać na straży „różnorodności” i „inkluzywności”.
Szef włoskiego MSZ, wicepremier Antonio Tajani podkreślił w tweecie, że jest zaskoczony stanowiskiem zarządu uniwersytetu.
„Jesteśmy dumni z poszanowania naszych chrześcijańskich korzeni; Europa jest na nich zbudowana” – dodał.
Jak zauważył Tajani, nie jest przypadkiem to, że Włochy wybrały na siedzibę Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego dawny klasztor Badia Fiesolana.
Inni politycy koalicji rządowej, a także opozycji, mówią, że propozycja władz uczelni jest kompletnie nie na miejscu.
„Nie tworzy się szacunku eliminując naszą historię” – to stanowisko opozycyjnego centrolewicowego ugrupowania Italia Viva.
Władze uniwersytetu w związku z polemiką wyjaśniły, że pomysł jest przedmiotem analiz. Zapewniły: „Nie przekreślamy obchodów świąt religijnych”. „ Przyjmujemy rosnącą liczbę studentów z całego świata. To środowisko autentycznie międzynarodowe potrzebuje polityki włączającej różne kultury”, dodawali zarządcy.
„Prawdziwa demokracja powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej”. 7 postulatów komunistycznego manifestu z Ventotene, na który powołuje się projekt Rezolucji PE
„7 głównych postulatów komunistycznego manifestu z Ventotene, na który powołuje się projekt Rezolucji PE na temat zmiany Traktatów UE. Tę Rezolucję i Raport PE popiera opozycja” – pisze w mediach społecznościowych europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski.
Polityk PiS opublikował projekt sprawozdania w sprawie wniosków Parlamentu Europejskiego dotyczących zmiany traktatów, którego jednym ze sprawozdawców był Guy Verhofstadt, przewodniczący frakcji Porozumienia Liberałów i Demokratów, który niejednokrotnie w ostry sposób komentował działania polskiego rządu.
W projekcie czytamy, że Parlament Europejski w rezolucji powinien uwzględnić manifest z Ventotene. Saryusz-Wolski przypomniał niektóre z punktów dokumentu stworzonego przez m.in. Altiero Spinelliego, włoskiego komunisty uważanego za jednego z „ojców założycieli” UE.
W punktach dokumentu przypomnianych przez europarlamentarzystę PiS czytamy, że:
– Europa powinna m.in.:
zlikwidować granice dzielące ją na suwerenność państwa,
skończyć z gospodarczą samowystarczalnością,
zlikwidować armie narodowe na rzecz wspólnej europejskiej.
W manifeście podkreślono również, że „europejska rewolucja musi być socjalistyczna, a prawdziwa demokracja powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej partii”.
Manifest z Ventotene
Manifest „Europa Wolna i Zjednoczona” powstał podczas II wojny światowej na włoskiej wyspie Ventotene. Jego autorzy, komunista Altiero Spinelli i lewicowy radykał Ernesto Rossi, upatrywali źródeł totalitaryzmu, militaryzmu i wojen w samym fakcie istnienia państw narodowych. Ich zdaniem federalizacja kontynentu powinna rozwiązać te problemy – niezależnie od woli Europejczyków wyrażonej w plebiscytach. Dokument zawiera wiele stwierdzeń, które mogą budzić u współczesnego czytelnika konsternację. Wprost mówi o „dyktaturze partii rewolucyjnej” jako narzędziu do wprowadzenia „nowej, prawdziwej demokracji”. We wstępie do pierwszego wydania Manifestu z 1944 r. autorzy zawarli konkretne postulaty polityczne, w tym utworzenie europejskich sił zbrojnych.
Odwołanie się do Manifestu w „Białej Księdze w sprawie przyszłości Europy. Refleksje i scenariusze dotyczące przyszłości EU-27 do 2025 r.” to niejedyny przykład jego upamiętnienia. Imieniem autora aktu – Altiero Spinellego, nazwano główny budynek Parlamentu Europejskiego. W oficjalnych dokumentach dostępnych na stronie PE nazywa się go „Ojcem Europy”. W 2016 r., po referendum w sprawie brexitu, właśnie na Ventotene spotkali się liderzy największych państw Unii Europejskiej – kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Francois Hollande i premier Włoch Matteo Renzi. Zakładany przez Spinellego Ruch Federalistów Europejskich funkcjonuje do dziś.
W świecie zachodnim trwa rewolucja neomarksistowska, która coraz bardziej pragnie objąć także umysły i serca ludzi w Polsce. Jest też zamach na prawdę o samym człowieku w postaci ideologii gender. Mamy do czynienia z zamachem na wolność religijną – mówił we wtorek w Ludźmierzu metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.
„Od 1968 roku trwa w świecie zachodnim rewolucja neomarksistowska, która coraz bardziej pragnie objąć także umysły i serca ludzi żyjących na polskiej ziemi. Mamy do czynienia najpierw z zamachem na samą prawdę, ponieważ mówi się, że każdy ma własną prawdę. Stąd narracje, które nijak mają się do obiektywnych faktów” – mówił w homilii podczas uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w ludźmierskim sanktuarium abp Jędraszewski.
Według metropolity krakowskiego, mamy obecnie do czynienia z „zamachem na prawdę o samym człowieku w postaci ideologii gender.
„Kwestionuje się to, czy ktoś jest od chwili poczęcia kobietą lub mężczyzną. Neguje się najbardziej podstawowe i oczywiste prawa nauki, zwłaszcza biologii i genetyki, a tych, którzy ośmielają się sprzeciwić tej pozbawionej jakiejkolwiek racjonalności ideologii, prześladuje się” – powiedział.
Abp Jędraszewski stwierdził, że mamy do czynienia z zamachem na wolność religijną.
„Przecież pojawiają się takie głosy w dzisiejszej Polsce, żeby usunąć religię ze szkół. Inni domagają się +opiłowania katolików+. Byliśmy świadkami budzącej przerażenie kampanii uderzającej w samą świętość kardynała Karola Wojtyły i świętego Jana Pawła II Wielkiego. Świat nie mógł tego pojąć, jak Polska mogła na raz odwrócić się od najwspanialszego wśród rodu Polaków – i to na podstawie SB-ckich dokumentów” – powiedział.
Metropolita krakowski przypominał także słowa kard. Stefana Wyszyńskiego wypowiedziane 60 lat temu, także w Ludźmierzu: „Módlcie się o wolność Kościoła w ojczyźnie naszej, o wolności waszą, o prawo do prawdy, abyście mogli bez przeszkód uczyć swoje dzieci świętej wiary, módlcie się o sprawiedliwość i szacunek w Polsce, abyście nareszcie poczuli, że rządzą nami sercem a nie policją, abyście odczuli, że nie jesteśmy obcy w ojczyźnie naszej, że nie jesteśmy obywatelami gorszymi, drugiego rzędu dlatego tylko, że wierzymy i miłujemy Boga”.
„Po 60-ciu latach wracamy do słów kardynała Wyszyńskiego i rozumiemy ich aktualność w nowych zupełnie odsłonach. Potrzeba naprawdę wolności, sprawiedliwości i szacunku. Potrzeba miłości” – mówił abp Jędraszewski.
Metropolita krakowski mówił także , że „można by się spodziewać, że raport ONZ, który miał dotyczyć prześladowań religijnych będzie dotyczył przede wszystkim prześladowań chrześcijan, bo statystycznie codziennie kilkanaście osób traci życie tylko przez to, że wierzy w Boga”.
„Tymczasem raport ONZ o prześladowaniu religijnym na świecie dotyczy tego, że niektóre religie, zwłaszcza chrześcijaństwo, mówią, że istnieje grzech, a mówiąc, że jest grzech wprowadzają podziały między ludźmi i przez to piętnują tych, którzy są grzesznikami. Więc według ONZ, trzeba by zabronić Kościołom głoszenie prawdy o tym, że jest grzech i ograniczyć ich wolność. To kolejne trudne do wyobrażenia przejaw totalitaryzmu ideologicznego. W imię wolności walczyć z prawdą Ewangelii. W imię wolności podważać to wszystko, czym żyjemy, co przeżywamy także dzisiaj” – powiedział abp Jędraszewski.
We wtorek przypada jubileuszu 60-lecia koronacji figury Matki Bożej Ludźmierskiej. Uroczystość ta miała miejsce 15 sierpnia 1963 r., a dokonali jej Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński wraz z ówczesnym biskupem krakowskim Karolem Wojtyłą. Podczas błogosławieństwa wiernych, z rąk ukoronowanej figury Gaździny Podhala wypadło berło, które w locie pochwycił biskup Wojtyła. Ten epizod skomentował prymas: „No Karol, Matka Boża przekazuje Ci władzę”. Słowa te nabrały nowej wymowy, gdy wkrótce biskup Wojtyła został arcybiskupem metropolitą, następnie kardynałem i wreszcie papieżem.
==========================
mail:
Co z tym ma wspólnego Marks. To są pomysły amerykańskich propagandzistów likwidacji 90% ludzkości.
Eurokomuniści wpadli na kolejny wspaniały pomysł. Zaniepokojeni mizernymi efektami w walce z “globalnym ociepleniem”, chcą wesprzeć pomysł blokowania Słońca.
Unia Europejska zadeklarowana przyłączenie się do międzynarodowego projektu badawczego, dotyczącego odbijania promieni słonecznych i zmiany wzorców pogodowych na Ziemi. W ten sposób chce realnie zwalczać zmiany klimatyczne. „UE będzie wspierać międzynarodowe wysiłki na rzecz kompleksowej oceny ryzyka i niepewności związanych z interwencjami klimatycznymi, w tym modyfikacją promieniowania słonecznego” – czytamy w wydanym 28 czerwca 2023 roku dokumencie. Tego typu pomysły interwencji w klimat pojawiły się wraz z rosnącymi obawami zielonych komunistów, że państwa nie zrealizują celu, oczywiscie ograniczenia globalnego ocieplenia o 1,5 st. w ramach polityki klimatycznej UE.
Według krytykującego ten pomysł portalu straitstimes.com, rozpoczęcie badań skłania do debaty, czy tak zwana “geoinżynieria klimatyczna” jest pożyteczną nauką, czy tylko science-fiction z potencjalnie niebezpiecznymi implikacjami dla planety i jej atmosfery. Krytycy twierdzą, że te pomysły w najlepszym razie odwracają uwagę od głównego czynnika wywołującego globalne ocieplenie: rosnących emisji gazów cieplarnianych. Ostrzegają, że ingerencje w klimat mogą mieć nieprzewidziane skutki uboczne, takie jak zmiana wzorców deszczowych.
======================================
mail:
W 1883 roku nastąpiła erupcja wulkanu Krakatau. Gazy uwolnione do atmosfery spowodowały, że przez około 3 lata słońce miało zabarwienie zielone, a księżyc niebieskie.
Temperatura lata w roku następnym po wybuchu spadła średnio o 0.4 °C
Ceny jajek w ostatnim czasie szaleją, ale kolejne podwyżki jeszcze przed nami. Wszystko dzięki unijnemu zakazowi klatkowego systemu produkcji jaj.
Wprowadzenie zakazu klatkowego systemu produkcji jaj w UE spowoduje wzrost kosztów chowu kur i może doprowadzić do utraty konkurencyjności produkcji w stosunku do krajów, gdzie takie wymogi nie obowiązują – uważa ministerstwo rolnictwa.
Jednocześnie przyznaje, że na unijny zakaz się zgodzi, bo „wydaje się on nieunikniony”. „Wprowadzenie w przyszłości zmian w unijnym prawodawstwie dotyczącym dobrostanu zwierząt w gospodarstwach wydaje się być nieuniknione” – stwierdza MRiRW.
W październiku ub.r. KE zakończyła ocenę obecnych przepisów, tzw. „fitness check”, w celu ustalenia, czy obecna legislacja dot. chowu zwierząt spełnia swoją funkcję i założenia oraz czy działa spójnie z celami UE. W wyniku tej oceny stwierdzono, że przepisy dobrostanowe obowiązujące w UE poprawiły jakość życia zwierząt, ale jednocześnie przegląd legislacji wyraźnie wskazał, że należy w tej kwestii zrobić więcej. Wśród państw UE istnieje konsensus co do konieczności zaktualizowania przepisów. Zgodnie z harmonogramem ogłoszenie przez Komisję propozycji legislacyjnych jest zaplanowane na trzeci kwartał 2023 r.
Ponadto KE zobowiązana jest przeprowadzić „ocenę wpływu” planowanych zmian w przepisach dot. dobrostanu zwierząt na aspekty ekonomiczne, społeczne i środowiskowe. Zmiana unijnych przepisów będzie uzależniona od wyników ww. oceny wpływu oraz od opinii naukowych Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA).
„Polska z uwagą obserwuje aktualne tendencje w zakresie utrzymywania zwierząt gospodarskich w warunkach podwyższonego dobrostanu w krajach UE i analizuje możliwości wdrożenia tych metod w warunkach polskich” – zapewnił PAP resort rolnictwa.
Ministerstwo zwraca uwagę, że zachęcenie rolników do stosowania podwyższonych ponad [rozsądek?? md] warunków dobrostanu zwierząt gospodarskich jest celem eko-schematu „dobrostan zwierząt”, który jest jednym z działań przewidzianych w Planie Strategicznym dla Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-2027. W ramach tego ekoschematu rolnicy będą otrzymywali wsparcie na poprawę warunków chowu zwierząt. Taka pomoc ma na celu m.in. zrekompensowanie dodatkowych kosztów chowu w warunkach podwyższonego dobrostanu zwierząt. „Możliwe jest przystąpienie do wariantów dotyczących dobrostanu kur niosek, kurcząt brojlerów oraz indyków utrzymywanych z przeznaczeniem na produkcję mięsa” – poinformowało ministerstwo.
Wszyscy za to zapłacimy
Według MRiRW, „w celu dostosowania się do nowych przepisów konieczne będą inwestycje w infrastrukturę gospodarstw; spodziewany jest również wzrost kosztów bezpośrednich prowadzenia produkcji zwierzęcej. Z tego powodu kluczowe jest zapewnienie konkurencyjności gospodarczej przedsiębiorstw rolnych w UE”.
Ministerstwo rolnictwa zaznaczyło, że na posiedzeniach Rady UE ds. Rolnictwa i Rybołówstwa Polska prezentowała stanowisko, że w obliczu obecnej sytuacji ekonomicznej zmiany legislacyjne w zakresie dobrostanu zwierząt „należy wprowadzać stopniowo i rozważnie, a za priorytet należy uznać uwzględnienie w przyszłym prawodawstwie (…) odpowiednio długich okresów przejściowych pozwalających na dostosowanie produkcji zwierzęcej w poszczególnych państwach członkowskich UE do nowych wymagań”.
Resort rolnictwa wskazał, iż Polska prezentuje stanowisko, że wyższe wymagania w zakresie dobrostanu zwierząt będzie prowadzić do wyższych kosztów produkcji zwierzęcej w UE, więc jeżeli te wymogi nie będą wiązały się z ochroną rynku UE przed napływem produktów pochodzenia zwierzęcego z krajów, gdzie nie ma takich wymogów, to może doprowadzić do utraty konkurencyjności przez rolnictwo w Polsce i w UE, i rezygnacji z tej produkcji oraz utraty bezpieczeństwa żywnościowego.
Z tego względu Polska domaga się objęcia towarów importowanych takimi wymaganiami w zakresie dobrostanu, jakimi obarczona jest produkcja zwierzęca w UE – zaznaczyło MRiRW.
Poinformowano, że zlecone zostały ekspertyzy dot. oceny potencjalnych skutków podwyższenia minimalnych warunków utrzymania m.in. kur niosek dla sektora produkcji jaj w Polsce.
Według jednej z nich, koszt modernizacji na system wolno-wybiegowy kurnika dla kur niosek w obsadzie powyżej 3000 sztuk, o długości 20 m i szerokości 12 m z klatkowym systemem chowu został oszacowany na kwotę ponad 765 tys. zł netto.
Jeżeli chodzi o opłacalność produkcji jaj spożywczych, to z analizy wynika, że przejście z systemu klatkowego na chów ściółkowy prawdopodobnie spowoduje wzrost kosztów bezpośrednich o 11 proc.; przejście na system wolnowybiegowy spowoduje, iż koszty te wzrosną o 23 proc. „Zgodnie z ekspertyzą okres przejściowy na dostosowanie produkcji jaj do zakazu utrzymywania kur niosek w klatkach powinien wynosić minimum 15 lat” – poinformowało ministerstwo rolnictwa.
Według analityków Credit Agricole, unijny zakaz produkcji jaj w systemie klatkowym miałby wejść w życie od 2027 r. Koszt tej transformacji szacowany jest na ok. 1,7 mld zł, czyli ok. 550 mln zł rocznie w latach 2024-2026.
Zgodnie z danymi Eurostatu Polska jest szóstym największym producentem jaj oraz ich drugim największym eksporterem w UE. Jednocześnie ponad 70 proc. kur niosek w Polsce utrzymywanych jest w systemie klatkowym, co jest jednym z najwyższych wyników w całej UE.
W przeddzień II wojny światowej, 19 marca 1937 roku, w uroczystość św. Józefa, patrona Kościoła Powszechnego, papież Pius XI ogłosił swój osąd dotyczący komunizmu (nawiązujący do wcześniejszego potępienia przez niego narodowego socjalizmu) w encyklice Divini Redemptoris.
Jego poprzednik Pius IX, którego słowa papież cytuje w swym dokumencie, potępił już komunizm jako „doktrynę szkaradną i najbardziej prawu nawet naturalnemu przeciwną, która raz dopuszczona do gruntu wywróci prawa, stosunki i własność każdego, a wręcz także samą społeczność ludzką” (Qui pluribus, 9 listopada 1846, par. 16). Doktryna komunistyczna, propagująca własność wspólną oraz postulująca zniesienie własności prywatnej, uznana została za sprzeczną z prawem naturalnym.
Czy wspólne posiadanie dóbr stanowi nadużycie?
Powinno się zauważyć, że własność prywatna nie jest wymagana w sposób bezwzględny (simpliciter, jak powiedzieliby scholastycy) przez samą naturę ludzką, ale jedynie konieczna dla sprawniejszego funkcjonowania społeczeństwa (ad melius esse). Własność prywatna ułatwia życie wszystkich jednostek, zaś dobra doczesne są wówczas łatwiej i efektywniej zarządzane niż w przypadku własności wspólnotowej, ponieważ człowiek bardziej troszczy się o swą osobistą własność niż o własność wspólną. Wynika to z ograniczeń jego natury – będących konsekwencją grzechu pierworodnego.
Niemniej jednak, jako że nie wszyscy chrześcijanie są świętymi, własność prywatna konieczna jest ze względu na prawo naturalne nawet w społeczeństwie chrześcijańskim. Jedynie z pomocą szczególnej łaski „święci” z Jerozolimy I wieku, a obecnie członkowie zgromadzeń zakonnych, są w stanie żyć, wyrzekając się własności prywatnej. Komunizm, który usiłuje narzucić ten wyjątkowy stan wszystkim bez wyjątku, jest rodzajem angelizmu, naturalistyczną karykaturą łaski. Ów bezwzględny angelizm musi doprowadzić do ruiny społeczeństwo, które nie może zostać w pełni „zangelizowane” nawet przez łaskę, w ustroju chrześcijańskim.
Znane z historii przypadki funkcjonowania własności wspólnej w społeczeństwie chrześcijańskim, takie jak np. „redukcje” jezuickie w Paragwaju czy też misje francuskie w Teksasie, miały charakter jedynie tymczasowy, celem ich było nauczenie ludności tubylczej uprawy ziemi oraz rzemiosła i doprowadzenie jej stopniowo do zarządzania własnością prywatną, pobudzającą inicjatywę oraz kreatywność. Owe bardzo szczególne eksperymenty, ograniczone w czasie i przestrzeni, były raczej „szkołą pracy i własności” niż modelem dla stabilnego, rozwiniętego społeczeństwa.
Wcześniejsze potępienia komunizmu
Pius IX kilkakrotnie nawiązywał do owego błędu, potępiając go w swej encyklice Noscitis et nobiscum z 8 grudnia 1849, w alokucji Singulari quadam z 9 grudnia 1854 oraz w encyklice Quanto conficiamur moerore z 10 sierpnia 1863. Papież piętnował go jako „zbrodnicze systemy nowego socjalizmu oraz komunizmu” (1849), ubolewając równocześnie, iż „nienasycona żądza władzy i posiadania, łamiąca wszelkie zasady sprawiedliwości oraz uczciwości, popycha ludzi nieustannie do gromadzenia wszelkimi możliwymi sposobami bogactw” (1863), przez co rozumiał bez wątpienia pozbawiony wrażliwości na cierpienia ludzkie liberalizm ekonomiczny.
Pius XI cytuje również potępienie ogłoszone przez swego poprzednika, Leona XIII, piszącym o:
(…) sekcie ludzi, którzy są określani różnymi i prawie barbarzyńskimi nazwami – socjaliści, komuniści a nawet nihiliści, a którzy rozproszeni po całym świecie i związani między sobą najściślej nieprawym przymierzem już nie kryją się pod osłoną ciemności tajemnych zebrań, lecz otwarcie i pewni siebie wychodzą na światło dzienne z zamiarem przyjętym już wcześniej, rozbicia fundamentów społeczeństwa cywilizowanego. (…) Nie pozostawiają [oni] nienaruszonym czy nietkniętym niczego, co zostało mądrze postanowione boskimi i ludzkimi prawami dla bezpieczeństwa i przyzwoitości życia (Quod apostolici, 18 grudnia 1878).
Później, w encyklice Rerum novarum z 15 maja 1891, Leon XIII ponowił potępienie „socjalistów”, którzy głoszą, iż „znieść trzeba prywatną własność, a zastąpić ją wspólnym wszystkim posiadaniem dóbr materialnych i to w ten sposób, żeby nimi zarządzali bądź naczelnicy gmin, bądź kierownicy państw”. Opierając swe rozumowanie na „zasadzie własności prywatnej”, mającej swe źródło w naturze ludzkiej, osobistej naturze pracy oraz „powszechnej opinii rodzaju ludzkiego” jak również prawach rodzin, papież potwierdził „nienaruszalność własności prywatnej”.
Osąd ten rozumiany być jednak powinien z uwzględnieniem zastrzeżeń wymienianych przez ogół teologów katolickich. Nauczają oni, że w zwyczajnych okolicznościach normą jest własność prywatna, podkreślając równocześnie, iż Ziemia stworzona została przez Boga dla dobra wszystkich ludzi, co oznacza, że prywatne korzystanie z dóbr musi być ukierunkowane na dobro wspólne.
Encyklika Divini Redemptoris
W czasach tych komunizm był jedynie wywrotową teorią. Wraz z wybuchem rewolucji bolszewickiej z roku 1917 stał się praktyką, której „zasady i taktykę” Pius XI miał uroczyście potępić, napiętnowawszy już uprzednio samą doktrynę w licznych ogłoszonych przez siebie dokumentach: Miserentissimus Redemptor (8 maja 1928), Quadragesimo anno (15 maja 1931) etc. Niedawne prześladowania Kościoła w Meksyku oraz Hiszpanii skłoniły papieża do przedstawiania analizy metod „najzawziętszych wrogów Kościoła, którzy ze swego ośrodka w Moskwie kierują walką przeciw cywilizacji chrześcijańskiej” (par. 5).
Jednakże (co zdziwić może tych Czytelników, którzy obecnie dopiero odkryli encyklikę Divini Redemptoris), Pius XI potępia komunizm w głównej mierze nie dlatego, że jest on ateistyczny czy wrogi własności prywatnej, ale, jak słusznie zauważył Jean Madiran (La vieillesse du monde, 1976), ponieważ stanowi on praktyczny wyraz materializmu dialektycznego, a także metodę służącą zniewoleniu mas przez rządy oparte na nienawiści oraz strachu.
Przewidywane przez komunistów społeczeństwo bezklasowe, stwierdza papież, stanowi w istocie wyraz błędnej idei wyzwolenia. „Fałszywy ideał sprawiedliwości, równości i braterstwa w pracy przepaja bowiem całą jego (tj. komunizmu – przyp. tłum.) doktrynę i wszystkie działania pewnym błędnym mistycyzmem, który daje tłumom pozyskanym złudnymi obietnicami zapał i sugestywnie szerzący się entuzjazm” (par. 8).
Teoria „dialektycznego i historycznego materializmu”, stworzona przez Karola Marksa i uzupełniona przez Lenina, ukierunkowana jest na przyspieszenie konfliktów, które prowadzą społeczeństwo ku ziemskiemu rajowi, budowanego ludzkimi rękoma. „Dlatego dążą do zaostrzenia przeciwieństw między poszczególnymi klasami społeczeństwa i do stworzenia pozoru, że walka klasowa, z całą jej nienawiścią i szałem niszczenia, jest krucjatą w służbie rzekomego postępu ludzkości” (par. 9).
I na koniec komunizm „pozbawia człowieka wolności, a więc duchowej podstawy wszelkich norm życiowych” (par. 10). Kobietę „zaprzęga się do pracy w produkcji kolektywnej, a troskę o gospodarstwo domowe i potomstwo przerzuca na społeczność” (par. 11). Poza opisywanymi przez papieża negatywnymi skutkami komunizmu w życiu gospodarczym, ustrój ten oparty jest na terrorze, „narzucając przemocą niewolnictwo milionom ludzi” (par. 23). Trzydzieści pięć lat przed Sołżenicynem Pius XI potępił rządy oparte na inwigilacji, donosicielstwie, oraz sowieckie obozy pracy – Gułag.
Propaganda oparta na kłamstwie
Przed ogłoszeniem swego potępienia, papież piętnuje taktykę stosowaną przez propagandę komunizmu, który „ukrywając swe prawdziwe zamiary, próbował pozyskać dla siebie tłumy za pomocą wszelkiego rodzaju podstępów oraz haseł, które same w sobie były dobre i pociągające”, jak np. „pokój”, pomimo że równocześnie komunizm „ucieka się do nieograniczonych zbrojeń”. Jak zauważa Pius XI, komuniści „zapraszają katolików do wspólnego działania na polu humanitarnym czy – jak mówią – charytatywnym”, a nawet łagodzą okresowo antyreligijną legislację (par. 57).
I na koniec papież ogłasza swój surowy i zarazem zwięzły werdykt: „Starajcie się, Czcigodni Bracia, najusilniej o to, aby wierni nie dali się zwieść. Komunizm jest zły w samej swej istocie i w żadnej dziedzinie nie może z nim współpracować ten, kto pragnie ocalić cywilizację chrześcijańską” (par. 58).
Lekarstwa proponowane przez Kościół
Będąc, ze względu na swe cele duchowe, strażnikiem prawa naturalnego, Kościół powinien nie tylko potępić zwodnicze praktyki komunizmu, ale też przedstawiać stosowne środki zaradcze. Czynili to wszyscy cytowani wyżej papieże. Wedle Piusa XI chodzi po prostu o konsekwentne „wprowadzenie w życie nauki Kościoła” w obliczu zagrożenia ze strony ideologii komunistycznej (par. 39).
Zarówno ubodzy jak i bogaci muszą praktykować oderwanie od dóbr materialnych, jednakże bogaci winni praktykować również miłosierdzie oraz „realizować wymogi sprawiedliwości społecznej” (par. 51), co obejmuje tworzenie różnego rodzaju publicznych i prywatnych instytucji ubezpieczeniowych, zaś właściciele zakładów pracy powinni „stworzyć organizację skupiającą pracodawców w celu uniknięcia walki konkurencyjnej” (par. 53). Cel ten może zostać osiągnięty, wobec zaniku tradycyjnych organizacji cechowych, jedynie dzięki „zrzeszeniu związków zawodowych opartych na podstawach prawdziwie chrześcijańskich, powiązanych ze sobą i przybierających różne formy w zależności od okoliczności, czyli to, co zwie się korporacją” (par. 54).
Ostatnim remedium zaproponowanym przez Piusa XI było demaskowanie oszustw komunizmu (par. 57). Pod tym względem rada jego nie została wysłuchana, przeciwnie, w okresie powojennym duchowieństwo mówiło jedynie o współpracy z komunistami! Kościół zainfekowany został ideą ochrzczenia komunizmu, co doprowadziło do skandalicznego wyrzeczenia się jego potępienia podczas II Soboru Watykańskiego (…)
Współpraca soborowego Rzymu z Moskwą
Odnośnie współpracy soborowego Rzymu z Moskwą, abp Lefebvre zwykł był mówić: „Sobór, który podjął się odczytania «znaków czasu», zobowiązany został przez Moskwę do przemilczenia najbardziej oczywistego i najpotworniejszego z owych znaków”. Już Jan XXIII, w swej encyklice Pacem in terris (11 kwietnia 1963), rozgrzeszył komunizm ze wszelkich stawianych mu zarzutów, stwierdzając:
Któż zresztą będzie twierdził, że w tych poczynaniach, zwłaszcza jeśli są one zgodne z założeniami zdrowego rozumu i stanowią wyraz słusznych dążeń ludzkich, nie może tkwić nic dobrego i godnego uznania? (par. 159).
W świetle tego łatwo zrozumieć, że inicjatywa bp. Geralda de Proença Sigauda i abp. Marcela Lefebvre’a, mająca na celu doprowadzenie do potępienia komunizmu przez Vaticanum II, skazana była na niepowodzenie. Petycja podpisana przez 332 ojców soborowych (ostatecznie przez 454), którą dwaj wspomniani wyżej biskupi przedłożyli sekretariatowi soboru 9 listopada 1964 roku, niby przypadkiem „zawieruszyła się w szufladzie” (abp Lefebvre, Against the Heresies, s. 329).
Watykańska Ostpolitik
Dzięki owemu skandalicznemu milczeniu soboru Stolica Apostolska kontynuowała w latach 70. XX wieku swą kontrowersyjną Ostpolitik, politykę kompromisu z rządami komunistycznymi Europy Wschodniej – obsadzając stolice biskupie współpracownikami komunistów i byłymi „księżmi pokoju” (…)
Kard. Casaroli, spiritus movens Ostpolitik, w następujący sposób wyjaśniał swą strategię:
Nawet jeśli druga strona jest mniej szczera, do rozwiązania problemu niezbędna jest wnikliwa i uczciwa analiza sytuacji. Przede wszystkim zaś konieczna jest wielka cierpliwość, a podnoszenie głosu, czy też formułowanie gróźb, może jedynie zaszkodzić. [Stanowisko nasze opieramy] na fundamentalnych prawach człowieka, nie odrzucając z góry wzięcia pod uwagę szerszego kontekstu problemu religijnego, aby móc osiągnąć pewne rozwiązania praktyczne, nawet jeśli tylko tymczasowe, w sytuacji gdy – póki co – niemożliwe jest uzyskanie niczego więcej (konferencja wygłoszona we Vienne we Francji, „Fideliter”, nr 67, listopad 1978, s. 52).
Ostpolitik wciąż jeszcze czeka na kompleksową ocenę. Odpowiedzieć należy na pytania: czy upadek „żelaznej kurtyny” w roku 1989 był faktycznie jej owocem oraz czy przyniosła ona istotnie wolność Kościołowi? W naszej opinii odpowiedzi na powyższe pytania muszą być raczej negatywne.
Za „The Angelus” grudzień 2008 tłumaczył Tomasz Maszczyk
Po co importujecie imigrantów? Oni nie chcą pracować. Chcą bogactwa za darmo – tłumaczył zachodnim mediom Mohammad Tawhidi. Media przypominają tę wypowiedź, ponieważ powrócił temat przymusowej relokacji.
Ministrowie spraw wewnętrznych krajów członkowskich Unii Europejskiej zgodzili się na tzw. pakt migracyjny. Unia Europejska ponownie chce wymusić na Polsce, żeby wpuściła na swoje terytorium nielegalnych migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Rząd zapewnił, że nie ulegnie presji i nie zgodzi się na przymusową relokację.
Tawhidi: Migranci chcą bogactwa za darmo
W związku z powrotem sprawy na agendę część polskich mediów i polityków przypomina w poniedziałek ubiegłoroczną wypowiedź imama z Australii Mohammada Tawhidiego, dotyczącą problemu, jaki powodują na zachodzie Europy nielegalni cudzoziemcy.
– To wy macie problem. To wy poszliście do muzułmańskich krajów i zaimportowaliście najgorsze śmieci, które te kraje chciały umieścić w więzieniach lub odizolować od reszty społeczeństwa. Wy przyszliście i wzięliście ich do siebie. Po co ich importujecie? Dla taniej siły roboczej. Ale ci islamscy ekstremiści nie chcą pracować. Oni chcą bogactwa za darmo. Chcą żenić się z francuskimi. Z kobietami z blond włosami i niebieskimi oczami. Oni nie mają czasu, by pracować – powiedział w wywiadzie telewizyjnym imam Mohammad Tawhidi.
Imam: Mądra polityka Polski
Muzułmański duchowny zwrócił uwagę, że Polska prowadzi mądrą politykę w zakresie migracji. – Spójrzcie na Polskę, oni nie narzekają na islamski ekstremizm. Nie było ani jednego ataku terrorystycznego w Polsce. Od razu jak wyczuli, że będzie problem, zasłonili się przed nim polską polityką. Pięknie! Francuzi – nie. Chodźcie, zapraszamy – powiedział.
Papier toaletowy znów podrożeje. Zmieniają się unijne przepisy 2023-05-25 Na podst.: bankier-toaletowy-podrozeje
[Oczywiście papier do pisania itp też , kolejny raz, podrożeje. MD]
——————-
– Prawo [UE] będzie wymagało od producentów podawania informacji nt. współrzędnych geograficznych gospodarstw, z których pochodziły użyte przez nich surowce…
Komisja Europejska zapowiada, że powstanie specjalny system oceny, pozwalający producentom stwierdzić, czy surowce pochodzące z danego kraju bądź obszaru wiążą się z wysokim, ze średnim czy z niskim ryzykiem dla środowiska.
===========================
Obecnie papier toaletowy to jeden z najszybciej drożejących produktów codziennego użytku. W kwietniu tego roku Polacy płacili za niego o ponad 63% więcej niż jeszcze rok temu. Jednak ma być jeszcze drożej. To wszystko z powodu zatwierdzonych właśnie przez Unię Europejską przepisów zapobiegających tzw. „wylesianiu”
Wysokie ceny papieru eksperci tłumaczą m.in. wysokimi kosztami produkcji, które są przerzucane na konsumentów. Jednak złe prognozy dopiero nadchodzą. Kolejny impuls do podwyżek dadzą nowe przepisy unijne. Rada UE zatwierdziła rozporządzenie zapobiegające tzw. wylesianiu. Branża wskazuje, że niektórzy wytwórcy nie są przygotowani do zmian, bo brakuje im odpowiednich certyfikatów. Najtańsze rolki mogą więc zniknąć z rynku. To spowoduje, że także w sklepach będzie drożej.
Coraz droższa produkcja papieru
Według ostatniej analizy „Indeks cen w sklepach detalicznych”, papier toaletowy w kwietniu br. podrożał aż o 63,2% w stosunku do ubiegłego roku.
– Podstawowy produkt higieniczny, jakim jest papier toaletowy, tak mocno drożeje głównie z powodu coraz większych kosztów energii. Do tego dochodzą rosnące ceny celulozy, spowodowane jej brakami na rynku – uważa Grochowska, ekspertka rynku retailowego – W mojej opinii, jeszcze przez dłuższy czas będą widoczne dalsze wzrosty cen.
Na wzrost cen produktów higienicznych wpłynęła również droższa produkcja masy papierniczej. W Niemczech niektórzy producenci, przez wysokie ceny gazu, musieli nawet zamknąć swoje biznesy. Drożyzna w sklepach jest również skutkiem zerwanych w czasie pandemii łańcuchów dostaw i mniejszym importem taniej celulozy z Azji.
– Obecnie podstawowym problemem przedsiębiorstw są wysokie koszty produkcji przemysłowej, w tym energii, chemikaliów, transportu czy pracy. To powoduje, że część producentów jest zmuszona przenieść je na konsumentów.
Czy zabraknie papieru toaletowego?
Według autorów „Indeksu cen w sklepach detalicznych” konsumenci coraz głośniej narzekają na niedostateczne ilości papieru toaletowego w sklepach.
– Niedługo wejdą w życie nowe unijne przepisy, które mają zapobiegać deforestacji. Producenci i importerzy produktów, wytwarzanych m.in. z drewna, przygotowują się właśnie do wprowadzenia odpowiednich zmian w zakresie pozyskiwania surowców „tylko ze zrównoważonych źródeł”. Dlatego już teraz podejmują działania, by móc sprawnie funkcjonować. Na rynku faktycznie może więc brakować papieru toaletowego.
16 maja 2023 r. Rada Unii Europejskiej dała ostateczną zgodę na rozporządzenie, którego celem jest zapewnienie, że konsumpcja i handel produktami w UE nie przyczynią się do wylesiania i dalszej degradacji ekosystemów leśnych.
Od tego momentu kryzys na rynku papieru toaletowego może jeszcze bardziej się pogłębić, gdyż UE chce właściwie zabronić sprzedaży na jej terenie wyrobów, których produkcja w jakiś sposób wiąże się z nielegalną wycinką lasów.
– Producenci i handlowcy będą musieli udowodnić, że ich produkty zostały wyprodukowane na gruntach, które nie podlegały wylesianiu po 31 grudnia 2020 r. – Będą też musieli wskazać dowody na to, że powstały one zgodnie ze wszystkimi przepisami obowiązującymi w kraju produkcji. [—]
Tani papier zniknie z rynku?
Obecnie wielu producentów papieru toaletowego korzysta z materiałów pochodzących ze „zrównoważonych i sprawdzonych źródeł”. Są jednak też tacy, którzy mieszają surowce, np. część mają z recyklingu, a resztę z legalnie pozyskanego drewna, ale też często dokładają do tego jeszcze kolejne materiały. Dlatego UE chce „uderzyć” swoimi regulacjami właśnie w tych wytwórców. Wielu z nich zniknie z rynku, a pozostali będą zmuszeni zmienić swoje strategie, co przełoży się na podwyżki cen i ograniczenie ilości produktów w sklepach.
Komisja Europejska zapowiada także, że powstanie specjalny system oceny, pozwalający producentom stwierdzić, czy surowce pochodzące z danego kraju bądź obszaru wiążą się z wysokim, ze średnim czy z niskim ryzykiem dla środowiska. Wobec tego niektórzy konsumenci obawiają się, że będą musieli kupować głównie zagraniczny papier toaletowy, wyprodukowany z droższego surowca.
– Prawo będzie wymagało od producentów podawania informacji nt. współrzędnych geograficznych gospodarstw, z których pochodziły użyte przez nich surowce. Papier toaletowy, skądkolwiek będzie sprowadzany, będzie musiał posiadać odpowiednie certyfikaty – twierdzi dr Anna Semmerling. – Polscy wytwórcy będą mieli pod tym względem takie same szanse na rynku, jak zagraniczni.
=====================================
Co zabawne PRL mierzył się z dokładnie takimi samymi problemami, jeszcze brakuje tylko pomysłu nagradzania uczniów za noszenie “pakietów” do punktów skupu i mamy komunę pełną gębą.
Lutobor:
Ciemny Ludzie, Ty nadal twierdzisz że Unią nie rządzą na ziole i ko muszki?