O mediach głównego nurtu i reakcji na pandemię. “Redaktorzy naczelni głównych mediów mają krew na rękach”.

Dr Gunter Frank o mediach głównego nurtu i reakcji na pandemię

Autor: AlterCabrio , 16 stycznia 2024

Niestety w Niemczech mamy taką sytuację, że nie mamy niezależnej prokuratury. Dlatego nie można zakładać, że prokuratorzy podejmą działania w tej chwili, ponieważ musieliby zbadać tych, którzy mogliby następnie zadzwonić do Ministra Sprawiedliwości i powiedzieć: “Ty, powstrzymaj go!”. Tak to już jest… W tych obszarach w Niemczech jesteśmy na poziomie państwa bananowego, mówiąc wprost. A jeśli ktoś teraz powie: “Ale on przesadza”, to pozwolę sobie przypomnieć, że ETS, Europejski Trybunał Sprawiedliwości, zabrania Niemcom wydawania międzynarodowych nakazów aresztowania, ponieważ twierdzą, że prokuratura jest kontrolowana politycznie, a wtedy istnieje ryzyko, że są to polityczne nakazy aresztowania – mówi Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

Proszę więc nie wskazywać na Polskę i nie mówić, że praworządność nie jest tam w porządku – my w Niemczech mamy ogromny problem!

−∗−

Dr Gunter Frank o reakcji na Coronę: “Redaktorzy naczelni głównych mediów mają krew na rękach”

https://www.kla.tv/index.php?a=showembed&vidid=27907&lang=pl

[Tekst transkrypcji zachowany w tłumaczeniu automatycznym zgodnie ze stroną źródłową -AC]

AUF1 rozmawiał z dr Gunterem Frankiem, lekarzem i autorem bestsellerów, o osobach odpowiedzialnych za przestępstwa związane z Coroną i wzywa do ich zbadania. Dr Frank opowiada o tym, jak rządy prawa i główne media całkowicie zawiodły w tym czasie. Posłuchajcie bardzo pouczającego wywiadu teraz.

Prezenter: Niemiecki lekarz dr Gunter Frank jest lekarzem ogólnym w Heidelbergu i wykładowcą w Business School St. Gallen. Jest autorem licznych książek, takich jak bestseller Corona “Das Staatsverbrechen” i “Der Staatsvirus”. Publikuje również na blogu “Die Achse des Guten”.
Jestem teraz połączony z dr Frankiem, aby porozmawiać z nim o obecnej medycynie i zastrzykach genowych. Doktorze Frank, proszę przyjąć moje najserdeczniejsze pozdrowienia. Zanim zajmiemy się szczegółowo przestępstwem państwowym, ustalmy najpierw nagłówki.
Ponieważ mówimy o przestępstwie, które zdecydowanie powinno zostać rozwiązane, dla uproszczenia mówmy żargonem sądowym. Jakie dokładnie są zarzuty?

Dr Gunter Frank: Oskarżenie jest takie, że państwo dokonało zbrodni, która zaszkodziła milionom ludzi; prawdopodobnie 100 000 lub 200 000 osób w Niemczech doznało poważnego uszczerbku na zdrowiu i prawdopodobnie około 20-30 lub może 40 000 osób zostało zabitych w wyniku środków, których podstawa była od samego początku niekonstytucyjna, których krytycy zostali celowo wykluczeni i których należało unikać za wszelką cenę.

Prezenter: Kim są oskarżeni, doktorze Frank?

Dr Gunter Frank: Dla mnie oskarżonymi są przede wszystkim ci, którzy stoją na czele instytucji, które mają nas chronić przed takimi przestępstwami, takimi przestępstwami farmaceutycznymi. Złamali oni zasady w stopniu, który jest niedopuszczalny i za który muszą zostać pociągnięci do osobistej odpowiedzialności, tj. należy podnieść kwestię osobistej winy. Mam tu na myśli przede wszystkim osoby odpowiedzialne w Instytucie Paula Ehrlicha, Instytucie Roberta Kocha i ich pracodawców w Ministerstwie Zdrowia.

Prezenter: Proszę postawić się w roli prokuratora? Jak wygląda oświadczenie wstępne?

Dr Gunter Frank: Oświadczenie wstępne – Hach, właśnie widzę siebie na sali sądowej! – Dobrze. Oczywiście prawnicy powiedzieliby mi teraz: “Ach, to tak nie działa”. Ale ujmę to tak: łamanie zasad w medycynie, w nauce, stało się dziś standardową praktyką. Badania są fałszowane, faworyzowani są ludzie, którzy nie mają profesjonalnych kwalifikacji. Politycy zajmujący się zdrowiem zasiadają w komisjach legislacyjnych i ukrywają swoje członkostwo w lobby, członkostwo lub własność farmaceutyczną. Tak więc ten standard – istnieje wiele książek na ten temat – stał się dziś normalnym stanem rzeczy. A ja porównuję to do osoby, która jedzie wieczorem do domu i, ponieważ jest krócej, wybiera drogę jednokierunkową. I to zawsze idzie dobrze, może raz na jakiś czas zostaje zatrzymany i dostaje mandat za parkowanie. Przyzwyczaja się do tego, do łamania przepisów, jeździ coraz szybciej. W pewnym momencie doprowadza kogoś do śmierci. I wtedy to już nie jest wykroczenie czy coś podobnego, tylko zabójstwo z zaniedbania.
To samo widzę w przypadku panów i pań z Instytutu Paula Ehrlicha i RKI. Złamali oni jedną zasadę za drugą, nawet w przeszłości, w przypadku innych zezwoleń i kwestii związanych z lekami. Ale teraz miliony zostały skrzywdzone, a dziesiątki tysięcy zabitych w wyniku ich działań. I nie można powiedzieć: “Cóż, to był błąd, następnym razem postaramy się lepiej”. Nie, nie zrobią tego lepiej następnym razem, ponieważ kolejne ataki tego rodzaju są już w przygotowaniu – być może porozmawiamy o tym krótko później – i dlatego państwo prawa musi również karać te przestępstwa. Musi postawić ich przed sądem. Jeśli tak się nie stanie, nie będziemy mieli państwa konstytucyjnego. Jeśli tak się nie stanie, państwo może zabijać obywateli z powodu czystej oficjalnej porażki, z powodu umyślnej oficjalnej porażki. Taka jest sytuacja i uważam, że jest ona nie do przyjęcia.

Prezenter: Znany Peter Hahne powiedział, że chciałby usłyszeć kliknięcie kajdanek. Jakiej kary domaga się Pan dla tych, którzy są za to odpowiedzialni?

Dr Gunter Frank: Niestety w Niemczech mamy taką sytuację, że nie mamy niezależnej prokuratury. Dlatego nie można zakładać, że prokuratorzy podejmą działania w tej chwili, ponieważ musieliby zbadać tych, którzy mogliby następnie zadzwonić do Ministra Sprawiedliwości i powiedzieć: “Ty, zatrzymaj go!”. Tak to już jest… W tych obszarach w Niemczech jesteśmy na poziomie państwa bananowego, mówiąc wprost. A jeśli ktoś teraz powie: “Ale on przesadza”, to pozwolę sobie przypomnieć, że ETS, Europejski Trybunał Sprawiedliwości, zabrania Niemcom wydawania międzynarodowych nakazów aresztowania, ponieważ twierdzą, że prokuratura jest kontrolowana politycznie, a wtedy istnieje ryzyko, że są to polityczne nakazy aresztowania – mówi Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Proszę więc nie wskazywać na Polskę i nie mówić, że praworządność nie jest tam w porządku – my w Niemczech mamy ogromny problem! Ale to, co oczywiście chciałbym zobaczyć: jest tak wiele oczywistych faktów, że państwo celowo wywołało tę panikę – panikę corony – że państwo zaakceptowało autoryzację prawdziwie przestępczej szczepionki. Nie udowodniono też jej przydatności, nawet przy ogromnym potencjale szkód. Wszystko było wiadome, a państwo celowo umożliwiło tę autoryzację. A szkody są tak ogromne, a blokada jest kolejnym przestępstwem samym w sobie, że nie można powiedzieć, że państwu wolno to wszystko robić. Nie, nie może, musi przestrzegać zasad! A jeśli te zasady są łamane, to ma to również znaczenie prawne, ponieważ w przeciwnym razie nie jesteśmy w państwie konstytucyjnym, w przeciwnym razie jesteśmy na łasce państwa. I dlatego ludzie, którzy złamali te zasady – świadomie lub nieświadomie, lub dlatego, że byli przytłoczeni, lub dlatego, że po prostu przyzwyczaili się do łamania zasad – muszą zostać oskarżeni o te przestępstwa. Moim zdaniem jest to co najmniej nieumyślne spowodowanie śmierci, jeśli nie znacznie więcej.

Prezenter: Wspomniał Pan o faktach, doktorze Frank. Zacznijmy więc od zbierania dowodów. Jakie fakty udało się Panu zebrać w książce “Przestępstwo państwa”?

Dr Gunter Frank: Zaczyna się od ogłoszenia pandemii na skalę krajową i zapewnienia, że szpitale i system opieki zdrowotnej zostaną przeciążone, jeśli pandemia nie zostanie zwalczona za pomocą najsurowszych środków.
Federalny Trybunał Konstytucyjny przeforsował te środki, ale przeoczył fakt, że w ustawie zasadniczej istnieje zasada proporcjonalności. I rozumiem, dlaczego ludzie mówią: “Okej, wszyscy mówią, że nadchodzi coś złego. Jako sędzia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego nie jestem lekarzem, więc pozwolę rządowi się tym zająć. Ale wyznaczam mu termin, w którym musi udowodnić, że ten krajowy zakres faktycznie istnieje”. I w żadnym momencie nie istniał i w żadnym momencie nie był nieuchronny. Mieliśmy stałe niewykorzystanie szpitali na poziomie 16%, historycznie niskie obłożenie szpitali – w tym na oddziale intensywnej terapii – a udział Covida w tym oficjalnie wynosił 2%. Nikt nie może nawet zacząć twierdzić, że choroba ta doprowadziła system opieki zdrowotnej na skraj przeciążenia.
Dlaczego ta panika trwała? Ponieważ szpitale były zachęcane do zarabiania pieniędzy na tych wakatach. To dlatego szpitale dezinformowały opinię publiczną na temat obłożenia oddziałów. Wykorzystały złą politykę kadrową z ostatnich 20 lat, w której personel pielęgniarski jest przepracowany, aby przekonać nas, że przeciążenie jest spowodowane infekcją Covida. To nieprawda, to zawsze było wcześniej. Zostało to zaostrzone przez bezsensowne środki higieny. Zdrowi koledzy zostali przebadani. Jest to więc kompletna porażka w informowaniu ludności o tym, w jakim stopniu system opieki zdrowotnej został faktycznie obciążony przez tego wirusa.
Inną rzeczą jest porównanie krajów. Wyraźnie widać, że kraje – a teraz pojawia się pan Wieler i mówi w brandenburskiej komisji śledczej: “Tak, to blokada zapobiegła przepełnieniu szpitali”. Nie wolno mu kłamać przed komisją śledczą. To przestępstwo. A ponieważ jest szefem największego organu epidemiologicznego, musiał wiedzieć, że było inaczej. Kraje, które nie stosowały żadnych środków lub stosowały jedynie łagodne środki, nie miały żadnej innej trajektorii infekcji w jakiejkolwiek formie. I jeśli wszyscy pamiętamy ten wykres, 2020, “spłaszcz krzywą”, gdzie pomysł polegał na spłaszczeniu szczytu fali infekcji, aby zaoszczędzić miejsca w szpitalach. Ale to oznacza, że powinna nastąpić jakaś fala pacjentów z Covidem-19. Ale nigdy nie było, była zwykła zimowa infekcja, a liczby są po prostu całkowicie normalne. Nie było nic niezwykłego, a śmiertelność nie była wyjątkowa. Śmiertelność wzrosła w Niemczech dopiero wraz z rozpoczęciem kampanii szczepień przeciwko Covidzie-19. To wszystko są twarde liczby, nie można ich obalić, to są dane dotyczące rozliczeń szpitalnych, to są dane dotyczące zgonów.
W ciągu ostatnich trzech lat rząd federalny nie orientował się w żaden sposób na tę rzeczywistość, ale wykorzystywał całkowicie wyimaginowane rzeczy, aby wywołać panikę wśród ludności i zmusić ją do podporządkowania się tym środkom, a przede wszystkim do zaakceptowania szczepień. I o to tak naprawdę chodziło, z całą tą presją, by cierpieć, z tymi wszystkimi środkami, całym tym narzucaniem ludności, tym podżeganiem ludności, chodziło tylko o to, że w końcu sklepikarz przemysłu farmaceutycznego, zwłaszcza badań nad bronią biologiczną, mógł zostać zatwierdzony, co w normalnych okolicznościach nigdy nie miałoby najmniejszej szansy na zatwierdzenie.

Prezenter: Teraz, gdy Pana książka została opublikowana, wyciekły umowy, które Pfizer zawarł z rządami i krajami. Powinno to korzystnie wpłynąć na dowody. Co ogólnie sądzi Pan o tych publikacjach i treści tych umów?

Dr Gunter Frank: Cóż, to absolutny skandal. Albo jesteśmy społeczeństwem otwartym, albo nie. I oczywiście te kontrakty – muszą zostać upublicznione, a to pokazuje, że ludzie najwyraźniej boją się, że kontrakty staną się publiczne i słusznie. Stwierdza, że producent twierdzi, że nie zna długoterminowych skutków tej szczepionki, ani nie wie, czy jest ona skuteczna, ani nie wie, jakie skutki uboczne zostaną dodane. To rosyjska ruletka, gdy rząd zawiera taką umowę.
Nie wiadomo nawet, od czego zacząć. Staram się ograniczać do głównej ścieżki. Jeśli wiem, że jako rząd i jeśli wiem również, że ta szczepionka została dopuszczona tylko warunkowo, to istnieje bardzo, bardzo duży obowiązek prowadzenia starannego nadzoru.A Instytut Paula Ehrlicha w Niemczech dokonał absolutnej – ledwo mogę się powstrzymać, prawdopodobnie musiałbym powściągnąć swój język w sądzie – dokonał absolutnej totalnej katastrofy. Instytut Paula Ehrlicha to całkowicie zawiódł, jeśli chodzi o monitorowanie skutków ubocznych szczepień. Był całkowicie poza zasięgiem swoich możliwości. Czy było to zamierzone, czy po prostu niekompetencja, to jest coś, co należy zbadać. Ale w żaden sposób nie naruszył minimalnego standardu wypełniania swojego obowiązku rejestrowania tych skutków ubocznych szczepień, a następnie odpowiedniego podnoszenia alarmu. Znaki ostrzegawcze nie były czerwone, były ciemnoczerwone, były ciemno, ciemno, ciemnoczerwone! Niewiarygodne były wszystkie sygnały alarmowe, które tam były, tj. nadmierna śmiertelność w 2021 r., wiele, wiele raportów, które już istniały i były 20-50 razy wyższe niż normalne raporty dotyczące grypy, nie wspominając o liczbie niezgłoszonych przypadków. Szef kasy chorych Schöfbeck, który powiedział: “Nasze diagnozy idą w górę”, został następnie zwolniony. Jest tak wiele przykładów, w których państwo nie zdołało ochronić swoich obywateli przed tym niebezpiecznym lekiem. I nie mogę zaakceptować tego jako normalnego, tak, błędu, ale naprawdę jest w tym naiwność, którą mogę wyjaśnić prawie tylko intencją. Jest to więc ogromne wykroczenie. Problem polega również na tym, że niemiecki wymiar sprawiedliwości był zaangażowany w to przestępstwo, przynajmniej w taki sposób, że nie zapobiegł mu, co byłoby jego obowiązkiem, ponieważ nie dopuścił wszystkich wniosków dowodowych, ponieważ nie pozwolił na to wszystko. Więc to jest bardzo gruba deska do przewiercenia, bo w końcu trzeba by też oskarżyć struktury, które decydują o tym, czy akt oskarżenia ma miejsce i ostatecznie wydają wyrok.

Prezenter: Dr Frank, w Bundestagu opisał Pan zastrzyki z mRNA jako dziesięciokrotnie większy skandal z talidomidem. W przyszłości mają one być również wstrzykiwane przeciwko wielu innym chorobom. Co Pan o tym sądzi?

Dr Gunter Frank: Oczywiście, to był podstawowy cel całej tej kampanii Corony. Cała historia miała na celu dopuszczenie do obrotu tych nowych leków. Być może można to również wyjaśnić w kategoriach ogólnych: Jestem lekarzem rodzinnym i kiedy patrzę na leki, których używam, są one w zasadzie takie same jak 40 lat temu. Tak więc prawdziwe innowacje we współczesnej medycynie stały się rzadkością: Trochę w dziedzinie reumatyzmu, trochę w dziedzinie chemioterapii, ale niewiele więcej. I to jest złe dla przemysłu farmaceutycznego. Potrzebuje on nowych leków grupowych z nowymi patentami, które można następnie spieniężyć. Inwestorzy domagają się ich. I tak właśnie stało się w tym przypadku. Nowa grupa leków została przepchnięta, bezpieczeństwo leków zostało celowo zniszczone w ten sposób, a teraz jest po prostu przepychane. Teraz wszystkie te leki są przepychane, aby zamienić je w pieniądze. To kolejny powód, dla którego musimy postawić osoby odpowiedzialne przed sądem, ponieważ będą one kontynuować swoje działania. I to jest bezczelność, nie można tego nazwać bezczelnością, to jest potworne. Kiedy na przykład Jeremy Farrar, Christian Drosten lub największy szarlatan w historii medycyny w Niemczech, Karl Lauterbach, organizują konferencje w Berlinie i ogłaszają kolejne pandemie, a mianowicie z wirusami H5N1 i MERS. Są to dokładnie te wirusy, co do których mamy wiele dowodów na to, że również zostały sztucznie stworzone w laboratorium. Tak, H5N1 to wirus ptasiej grypy, który Ron Fouchier zmodyfikował w 2011 roku tak, aby był przenoszony na ludzi. W tamtym czasie wybuchło ogromne oburzenie, które doprowadziło nawet do moratorium w USA pod rządami Obamy, który następnie zaprzestał finansowania tych badań.
Ale te wirusy istnieją, a MERS był częścią propozycji badawczej Petera Daszaka w 2018 r. Chciał on stworzyć wirusa z szefową laboratorium wirusowego w Wuhan, panią Zhengli, który dokładnie odpowiada SARS-CoV2. Innymi słowy, wirusa SARS ze sztucznym miejscem rozszczepienia furiny (patent Moderna z 2016 r.). W tej propozycji badawczej to samo planowano również z wirusami MERS. Ta propozycja badawcza została odrzucona przez Pentagon. Niemniej jednak, istnieje SARS-CoV2, a zatem z pewnością istnieje również MERS z miejscem rozszczepienia furiny w zamrażarkach w Wuhan. I to właśnie te dwa wirusy Farrar i Drosten ogłaszają teraz, że będą przyszłymi pandemiami. Czy jesteśmy szaleni? To przestępczość zorganizowana. Tworzą śmiało manipulowane wirusy i prawdopodobnie opracowali już szczepionki, aby stworzyć z nich model biznesowy. W trakcie tego procesu systemy bezpieczeństwa są niszczone, a ludzie umierają. Mamy więc do czynienia z ogromnym przestępstwem i musimy je rozwiązać, w przeciwnym razie będą to kontynuować.

Prezenter: Wprowadził Pan do dyskusji międzynarodowe nazwiska po tym, jak te środki corony zostały nałożone na całym świecie. Czy nie powinniśmy poszerzyć kręgu oskarżonych w tej sprawie? Czy to nie jest nawet przestępstwo międzynarodowe?

Dr Gunter Frank: Jest to przestępstwo międzynarodowe, ale każde państwo narodowe musi najpierw pociągnąć winnych do odpowiedzialności, ponieważ jest to pierwsza rzecz, która musi zadziałać.
Widzę jednak zupełnie inną jakość tego przestępstwa, ponieważ po raz pierwszy tak zwany moralizm grupowy został włączony do ogromnej kampanii przemysłu farmaceutycznego. Niemal celowo wprowadzono do kampanii, że krytycy tej kampanii są nieludzcy i że należy ich zniszczyć. Zostało to naukowo usankcjonowane badaniem przeprowadzonym na Uniwersytecie Yale w 2020 r. Rozpoczęto je w 2020 r., kiedy poważna szczepionka była jeszcze bardzo odległa, a badani otrzymywali komunikaty mające na celu ocenę, w jakim stopniu byliby zmotywowani do zaszczepienia się przeciwko Covidzie-19. Najbardziej skutecznymi komunikatami były: Odmawiający szczepień są aspołeczni, krytycy szczepień zabijają naszych dziadków itp. Innymi słowy, krytycy zostali celowo odczłowieczeni, a ta siła, która zawsze prowadziła do pogromów, polowań na czarownice i ludobójstwa w historii ludzkości, została włączona do tej kampanii. I możemy być szczęśliwi, tak, naprawdę szczęśliwi, że krytycy szczepień nie zostali ukamienowani lub gorzej. Celowo włączyli te siły do tej kampanii i dlatego mówię o systemowym, systematycznym ataku na ludność cywilną. I to jest zgodne z prawem międzynarodowym, paragrafem siódmym, jak sądzę. Jest to atak – zbrodnia przeciwko ludzkości, a zatem jest to sprawa dla Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.
Sięgam teraz bardzo daleko i nie mam wyobraźni, że pani Merkel lub pan Scholz pewnego dnia będą tam oskarżonymi, ale moim zdaniem prawnym kampania szczepień Covida ma właśnie taki wymiar. Był to systematyczny atak na ludność cywilną, przeprowadzony przez państwo, a to oznacza zbrodnię przeciwko ludzkości.

Prezenter: Jaką rolę odgrywają samozwańczy filantropi, tacy jak Bill Gates lub organizacje pozarządowe, takie jak Światowe Forum Ekonomiczne?

Dr Gunter Frank: Oczywiście odgrywają oni bardzo dużą rolę, ale nie są pierwszymi osobami, które chciałbym zobaczyć w sądzie. Ponieważ zawsze znajdą się bogaci wariaci, jeśli mogę tak powiedzieć, którzy wierzą, że muszą zbawić świat, a w rzeczywistości chcą osiągnąć coś dokładnie przeciwnego. Nie, jesteśmy demokracją konstytucyjną, mamy instytucje, które mają nas, powiedzmy, uchronić przed takimi ekscesami filantropii.
I one zawiodły. Tak więc Bill Gates, postrzegany w oderwaniu, nie jest dla mnie żadnym problemem. Mój problem jest wtedy, gdy państwo realizuje fantazje takich ludzi. Jak to możliwe, że pan Bill Gates – chyba w programie Tagesschau lub Tagesthemen – dostał kilka minut czasu na promowanie szczepionki, która w tamtym czasie nawet oficjalnie nie istniała. Ze swoimi zagmatwanymi argumentami jest teraz ekspertem ds. zdrowia w Republice Federalnej Niemiec. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłbym uwagę, jest: “Kim jest osoba odpowiedzialna za program?”. Dla mnie są to ludzie, którzy muszą zostać zbadani, aby sprawdzić, w jakim stopniu popełnili przestępstwa. Na tym świecie zawsze będą Billowie Gatesowie.

Prezenter: Tak, to byłoby moje następne pytanie, doktorze Frank. Czy prasa głównego nurtu, lub jak to określają Ws, media systemowe, również nie popełniły przestępstwa, tuszując zbrodnie?

Dr Gunter Frank: Ponownie, można to wytłumaczyć jedynie przyzwyczajeniem do łamania zasad. Od ponad – powiedziałbym – dwudziestu czy trzydziestu lat mamy do czynienia z gruntowną moralizacją społeczeństwa. Ważne kwestie dotyczące przyszłości są obecnie omawiane wyłącznie z punktu widzenia hipermoralności, a nie w oparciu o faktyczną wiedzę. Jeśli znasz Maxa Webera, który pisał wiele o polityce 100 lat temu – dobra polityka to zawsze etyka odpowiedzialności, a nie etyka przekonań. A w naszym kraju zwyciężyła etyka przekonań, tzn: Można dziś zrobić karierę, jako redaktor naczelny czy nawet na uniwersytetach, jeśli argumentuje się moralnie, ale nie obiektywnie. A problem polega po prostu na tym, że rzeczowe argumenty często przeczą tej z góry przyjętej moralności. Prowadzi to do tego, że wszystko, co jest kompetentne, staje się dla ciebie zagrożeniem. Trzeba to odgryźć. W ten sposób stworzyliśmy sieci niekompetencji w całym naszym społeczeństwie, niezależnie od tego, czy przyjrzymy się redakcjom, czy uniwersytetom lub innym obszarom, które przyzwyczaiły się do negowania faktów i jednostronnego raportowania w celu oddania hołdu tej moralności. I tym razem poszło naprawdę źle, tym razem ich dezinformacja doprowadziła ludzi do zażywania niebezpiecznych narkotyków, których nigdy by nie zażyli, gdyby zostali odpowiednio poinformowani. Dlatego media są oczywiście również winne, ponieważ pozwoliły się zaangażować w ten systematyczny atak na ludność cywilną. I trzeba je za to zganić! Cóż, mówiąc wprost, strasznie zawiodły! Tak, redaktorzy naczelni głównych gazet i stacji telewizyjnych mają – przepraszam – krew na rękach.

Prezenter: Teraz wszystkie decyzje dotyczące polityki zdrowotnej mają zostać przekazane WHO. Co sądzi Pan o tym planie?

Dr Gunter Frank: Tak, więc te moralistyczne sieci nie mogą się zatrzymać. Trwają i trwają. Problem polega na tym, że – i to wykracza poza moją wiedzę, musisz zapytać ludzi, którzy są dobrze zorientowani w kwestiach ekonomicznych, mogę wspomnieć Norberta Häringa i jego książkę “Koniec kapitalizmu” – fatalną rzeczą jest to, że ta niekompetencja jest oczywiście w interesie wielkich pieniędzy. To trochę skomplikowane do zrozumienia, nie będę nawet próbował tego teraz wyjaśniać, ale wydaje się, że tak właśnie jest, a więc oczywiście siły połączyły się tutaj w międzyczasie, aby zarabiać na sztucznych katastrofach, tak, jak w przypadku zawyżonych, spowodowanych przez człowieka zmian klimatycznych, że klimat się zmienia, jest normalny, ale musi to być wina człowieka, lub na przykład z tych sztucznych pandemii. A do tego potrzebna jest niekompetentna elita funkcjonalna. A oni są teraz “rozpieszczani” do tego stopnia, że ci, którzy mają mózgi i są kompetentni, nie mają już szans na zdobycie stanowiska kierowniczego. Tak więc cała ta sprawa, w tym WHO, jest teraz do tego stopnia rozdmuchana. To znaczy, oczywiście, że imploduje z własnej woli, ponieważ ci ludzie naturalnie nie pozostawiają po sobie nic poza zniszczeniem. Ale może nie będzie musiało być tak źle i obudzimy się wcześniej i zagłosujemy na tych ludzi.

Prezenter: Kiedy Pana zdaniem rozpocznie się wielkie sprzątanie, w tym wielkie rozliczenie?

Dr Gunter Frank: Powiem to bardzo, bardzo krótko. Wczoraj – jestem trochę na wakacjach, więc nie mam żadnych pacjentów – poszedłem wczoraj na zakupy i poświęciłem czas, którego tak naprawdę nie mam, aby iść na zakupy pieszo w centrum Neuenheim. I tam spotkałem przechodnia. Najpierw rozmawialiśmy na inny temat, a potem o coronie. I to była absolutnie inteligentna kobieta, która uczy, jest przeszkolona w psychoterapii i dużo myśli, a podczas rozmowy powiedziała, że nie wyobraża sobie, aby rząd tak celowo narażał swoich obywateli. Albo inny przykład: Byłem w BILD TV z posłem SPD, chyba nazywał się Alt. Odniosłem absolutnie autentyczne wrażenie na temat tej osoby. Był to człowiek, który wcześniej był oficerem w niemieckiej armii. Następnie zajął się polityką. Zrobił na mnie wrażenie uczciwego i autentycznego, a także głosował przeciwko obowiązkowym szczepieniom w instytucjach. Wszystko przemawia więc na jego korzyść. Po programie podszedł do mnie i powiedział: “Panie Frank, czy naprawdę wierzy pan, że przemysł farmaceutyczny naraża ludzkie życie z otwartymi oczami?”. – To jest nasz problem! Ludzie nie są w stanie wyobrazić sobie skali tego przestępstwa. I dlatego głosują na siły, które to akceptują, a nawet wykonują. A my musimy wyjaśniać, wyjaśniać, wyjaśniać! – dopóki przechodzień, z którym rozmawiałem, będzie mogła sobie to wyobrazić. I wtedy coś się zmieni, nie wcześniej.

Prezenter: Doktorze Frank, lubię kończyć moje wywiady pozytywnym akcentem. Chciałbym zrobić to samo w tej rozmowie. Z doświadczeniem życiowym, które ma Pan dzisiaj, z tym, czego nauczyło Pana życie – co dziś oznacza dla Pana szczęście?

Dr Gunter Frank: Szczęście! Podstawą szczęścia jest również zdrowie, ludzie, którzy chcą dla ciebie dobrze i z którymi możesz się socjalizować. Szczęście wiąże się z bezpieczeństwem, z wysokim stopniem samostanowienia i mogę tylko powiedzieć, że pod tym względem jestem szczęśliwą osobą.

Prezenter: Wspomniał Pan wcześniej o swojej emocjonalności i nic dziwnego, biorąc pod uwagę temat, z którym musi Pan się zmierzyć. Jakiej metody używa Pan, aby odzyskać dobry nastrój, gdy jest Pan w złym nastroju?

Dr Gunter Frank: To naprawdę dobre pytanie, ponieważ siedzę tutaj w pokoju, w którym napisałem swoje książki, a te ściany wiele o mnie słyszały. Więc również na nie krzyczałem. I czasami mam fantazje, które naprawdę nie są miłe, biorąc pod uwagę nonsens i brutalność, na które jesteśmy narażeni. Dlatego ważne jest – i rozmawiam o tym z wieloma pacjentami – abyśmy, gdy zdamy sobie sprawę, że to zbyt mocno wkrada się w nas, zatrzymali się, zrobili sobie przerwę, wyłączyli internet, robili miłe rzeczy, gotowali smaczne posiłki. Jeśli ktoś tworzy muzykę, ma grać muzykę, iść do teatru, ma zrobić sobie przerwę! A kiedy się zatankuje i odzyska równowagę, ponownie trzeba wystawić się na to szaleństwo, aby z nim walczyć. Więc nikt nie powinien zostać męczennikiem, nie potrzebujemy męczenników. Po prostu potrzebujemy ludzi, którzy są w dobrym nastroju i pełni energii, aby stawić czoła szaleństwu. I zwyciężymy. Wiesz dlaczego? Ponieważ inni muszą zużywać coraz więcej energii, aby odeprzeć rzeczywistość. A to jest brama do nerwicy, do zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, a dobry nastrój jest tak naprawdę tylko tam, gdzie żyjesz w rzeczywistości. I to też widzę, koledzy z kampanii, których miałem przyjemność poznać w ciągu ostatnich trzech lat, kiedy się spotykamy, kiedy mamy konferencje Zoomu, nasz nastrój jest doskonały, ponieważ wiemy, że staramy się żyć w rzeczywistości i dlatego robimy wszystko z odpowiednią dawką – o czym wiedział już Paracelsus. I nie chcemy być męczennikami. Nie chcemy być zgorzkniali, nawet jeśli coś się zawali, ale chcemy być w dobrym nastroju i poświęcić się odbudowie.

Prezenter: Ostatnie krótkie pytanie na zakończenie tego wywiadu. Gdyby Pan mógł życzyć ludziom tylko jednej rzeczy, czy to zdolności, czy umiejętności, co by to było?

Dr Gunter Frank: Wow, teraz muszę pomyśleć! – Myślę, że podstawą bycia człowiekiem jest poczucie samostanowienia, wolność kształtowania swojego życia tak, jak je sobie wyobrażamy – oczywiście z uwzględnieniem innych – i myślę, że bez tej wolności samostanowienia nie bylibyśmy w stanie prowadzić godnego życia.

Prezenter: Dokładnie, to właśnie postanowiliśmy zrobić, , Pan dr Frank i my z AUF1. Dziękuję bardzo za ten bardzo pouczający, wnikliwy wywiad. I wszystkiego najlepszego!”

Dr Gunter Frank: Dziękuję, Panie Eglinski. Cała przyjemność po mojej stronie.

______________

Tekst za: kla.tv

Strona źródłowa: Dr. Gunter Frank: „Chefredakteure der großen Medien haben Blut an ihren Händen“, AUF1, 2.11.2023

−∗−

Tagi:AUF1, Dr Gunter Frank, koronawirus, lockdown, mainstream, media głównego nurtu, Niemcy, reakcja na pandemię, szczepienia, wolna prokuratura

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Telewizja zdobyta bez ofiar. Czy Polska wkrótce zamieni się we wspólny dom Polaków – oczywiście publiczny.

Telewizja zdobyta bez ofiar, przy kolejnych szturmach tak miło nie będzie.

TW Oskar: „Kraj musi wejść na drogę prowadzącą ku lepszemu losowi”.

Czy Polska wkrótce zamieni się we wspólny dom Polaków – oczywiście publiczny.

Andrzej Krajewski

dziennik/telewizja-zdobyta-bez-ofiar-przy-kolejnych-szturmach-tak-milo-nie-bedzie

Jeśli rząd Donalda Tuska nadal zechce przywracać praworządność takimi metodami, jakimi uczynił TVP znów publiczną, to Polska wkrótce zamieni się we wspólny dom Polaków – oczywiście publiczny.

W naszej ojczyźnie mogliśmy, w tym tygodniu, obejrzeć sobie ni to rekonstrukcję ni to parodię tego, co było naturalnym elementem życia mieszkańców Ameryki Łacińskiej kilkadziesiąt lat temu.

Na tamtym kontynencie nie tylko w republikach zwanych bananowymi, ale też tych większych stanowiło tradycję, iż co jakiś czas starego caudillo („latynoamerykański przywódca wojskowy lub polityczny, mający nieograniczoną władzę” – encyklopedia PWN) wygryzał nowy. Od momentu, gdy zaistniała telewizja, zaczynał od zdobycia jej gmachu. Pałac prezydencki i budynek parlamentu zostawiając sobie na później.

Pełna rekonstrukcja historyczna w III RP miałaby miejsce, gdyby w czwartek o 19.30 na ekranach telewizorów pojawił się, w otoczeniu mundurowych, z cygarem w zębach Donald Tusk. Po czym ogłosiłby przywrócenie demokracji oraz praworządności. Dodając, na koniec np.: „Kraj musi wejść na drogę prowadzącą ku lepszemu losowi”.

Szturm na TVP

To akurat wzięty pierwszy z brzegu cytat na taką okazję. W oryginale wygłosił go do Wenezuelczyków 4 lutego 1992 r. płk Hugo Chavez, po opanowaniu studia telewizyjnego w Caracas. Bardzo zresztą ciekawy polityk. Kiedy został już legalnym prezydentem w pierwszym z udzielonych wywiadów opisał siebie następującymi słowami: „Dla mnie prawicowy i lewicowy to pojęcia względne. Jestem inkluzyjny, czyli zawieram w sobie wszystko, a moje myślenie obejmuje co nieco tego, garstkę owego i jeszcze trochę tamtego”.

Ale dość latynoskich dygresji – choć dla patrzących z oddali, zagranicznych obserwatorów, Polska może się dziś wydać coraz bardziej takim krajem. Lepiej przejdźmy do sedna,

Udany szturm na TVP unaocznił klęskę PiS. Nie z powodu tego, że partia straciła swoją telewizję, którą przekształciła w tubę propagandową. Na dokładkę finansowaną przez budżet państwa, czyli wszystkich podatników, także tych, co budynek TVP z jego zawartością aktualną do obecnego tygodnia, najchętniej puściliby z dymem.

Klęską było to, iż bronić partyjnej zawartości budynku przy ul. Woronicza przybyli, z polecenia Jarosława Kaczyńskiego, jedynie wysoko postawieni członkowie partyjnego aparatu. Natomiast ośmiomilionowy elektorat się nie ruszył.

„Tusk Vision Network”

Specyficznym osiągnięciem rządów Prawa i Sprawiedliwości okazało się bowiem uczynienie z programów informacyjnych telewizji zwanej, znów publiczną (acz raczej nie na długo), czegoś tak pokracznego, że nawet twardy elektorat partii owszem, oglądał, jednak potem przełączał na Polsat, robiąc to aby sprawdzić, co faktycznie wydarzyło się w kraju. Acz ów elektorat taką propagandową narracje lubił, bo przynosiła miłe uczucie satysfakcji. No i wkurzała TVN. A niewiele rzeczy jest na tym świecie, jakie elektorat PiS nienawidzi bardziej od telewizji, którą niegdyś nazywał „Tusk Vision Network”. Choć dziś już się tak nie mówi, bo w tej nazwie są jedynie cenzuralne słowa. Nie oddają zatem odpowiednio emocji pisowskiego elektoratu. Mimo to partyjnej TVP nie bronił. Nawet chyba jej pracownicy nie wierzyli w bajkowe opowieści o wolności słowa, jaką gwarantowała.

Natomiast samo otoczenie przez policję i błyskawiczne przejęcie wpisało się znakomicie w pisowską narrację o tym, że dyktaturę w Polsce tak naprawdę chce zaprowadzić Donald Tusk (oczywiście na zlecenie Berlina). Obecna strona rządowa zrobiła zaś wszystko, co mogła, aby ją uprawdopodobnić. Włącznie z odrzuceniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 r., obradującego wówczas jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzej Rzeplińskiego.

Fakt – PiS ów wyrok zignorował i TVP zawłaszczył. Ale teraz strona, która od ośmiu lat niosła słowo „Konstytucja” na sztandarach i koszulkach, uczyniła to samo.

Zignorowane orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego

Przy czym konstytucji nie złamano w momencie odwołania zarządu TVP, lecz powołując nowy. Jak słusznie wskazał publicysta Wirtualnej Polski, Patryk Słowik, w wyroku Trybunału jasno zapisano, że:

„Powoływanie składu organów spółek przez ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa naruszyło zasadę niezależności i pluralizmu w sferze zarządzania i struktury mediów publicznych. Władze mediów publicznych – wbrew zasadzie wolności mediów – stały się przez to zależne od organu władzy wykonawczej. Zniesienie zasady kadencyjności zarządów spółek publicznej radiofonii i telewizji, powiązane z zasadą ich powoływania i odwoływania przez ministra, doprowadziło do bezpośredniego podporządkowania zarządów mediów publicznych rządowi. Naruszyło przez to zasadę wolności mediów (art. 14 Konstytucji) oraz istotę konstytucyjnej wolności słowa (art. 54 ust. 1 Konstytucji)” – tyle Trybunał.

To orzeczenie, wydane pod przewodnictwem prof. Rzeplińskiego (do niedawna wielkiego autorytetu dla obrońców konstytucji), dotyczyło działań rządu Beaty Szydło (a kto wydawał jej polecenia, każdy wie), ale brzmi ono niezwykle aktualnie w stosunku do działań Bartłomieja Sienkiewicza (a kto wydawał mu polecenia, każdy wie).

Acz to minister kultury wziął na siebie odpowiedzialność za potraktowanie konstytucji, tak jak Andrzej Kmicic potraktował kolubrynę w powieści jego [ministra ..”i kamieni kupa” md] pradziadka. Chcąc trzymać się prawa, należało bowiem działalność mediów publicznych zawiesić, przynajmniej w sferze informacyjnej, aż do momentu przywrócenia stanu zgodnego z konstytucją, bez jej łamania. Oczywiście wszyscy, którym te media są potrzebne, czyli w pierwszej kolejności politycy, uznają taki postulat za absurd. Prawo bowiem nie może być ważniejsze od ich potrzeb.

Jakie one są wskazuje już kilka niuansów. O pierwszym wspomniała m.in. Magdalena Rigamonti w podcaście Onetu pt. „Zmiany w mediach publicznych”. Jak opowiedziała, bez podawania nazwisk – przed przejęciem TVP ekipę mającą obsadzić programy informacyjne kompletowali politycy z rządzącej koalicji, wydzwaniając do znajomych dziennikarzy. Za przejście do telewizji publicznej oferowali im pensje dużo wyższe niż rynkowe.

3 mld dotacji dla TVP?

Gdy wybrańcy już siądą przed kamerami, to oczywiście zapomną o saldach na swoich kontach i będą wzorcowo obiektywni.

Ale na wszelki wypadek pojawił się też drugi niuans, dodany do ustawy okołobudżetowej w środę przez sejmową Komisję Finansów Publicznych. Oddała ona do dyspozycji ministra kultury środki o łącznej wartości prawie 3 mld zł, z możliwością przeznaczenia ich na dofinansowanie mediów publicznych. Wprawdzie, gdy zostało to zauważone, minister finansów Andrzej Domański, zadeklarował podczas debaty sejmowej, iż „pieniądze na TVP są wstrzymane”. Jednakże jakoś tak słowo „wstrzymane” brzmi nieco inaczej niż np. słowa: „zabrane”, „zakazane”, a już zwłaszcza: „inaczej wydane”.

Załóżmy więc sobie hipotetycznie, że minister kultury trzyma w ręku 3 mld zł, co stanowi ponad 60 proc. obecnego budżetu TVP, i bez nich telewizja publiczna wejdzie w agonalne drgawki. To jak mogłaby wyglądać jego prywatna rozmowa z nowym prezesem, rezydującym w gmachu przy Woronicza.

„Kolego wiecie, rozumiecie czasy mamy ciężkie a rząd najjaśniejszej III RP potrzebuje wsparcia medialnego. To już od was zależy, czy dostaniecie ćwierć miliarda, czy trzy miliardy na wypłaty i premie”. To oczywiście bardzo hipotetyczna rozmowa, wzięta całkowicie z wyobraźni. Podobnie jak założenie, iż taki minister kultury musi wiele. Wystarczy, że będzie telewizję oglądał, oceniał, wyceniał i wypłacał.

Nota bene, ciekawe – jak zmieni się oglądalność „odzyskanych” programów informacyjnych, jako że oglądał je głównie elektorat PiS.

Jak zmiany wpłyną na oglądalność TVP?

Może jeszcze parę osób przypomina sobie, że za poprzednich rządów „czyszczono” Program Trzeci Polskiego Radia ze wszystkich, którym się władza nie podobała lub się z niej nabijali na antenie. Po ostatniej z czystek reszta starego składu też pożegnała się z Trójką. Wówczas słuchacze podążyli za swymi, ulubionymi postaciami. Od tego momentu ów kanał radiowym słuchali już tylko posłanki i posłowie PiS-u oraz dziennikarze z prorządowych mediów. Po czym opisywali w mediach społecznościowych, jakiż stał się on znakomity. Ponoć z czasem nawet w to uwierzyli. Natomiast nowych słuchaczy nie przyciągnęli. Czemu miałoby stać się inaczej z kanałami informacyjnymi TVP – nie wiadomo.

Zresztą o wiele ważniejsza jest inna kwestia. Mianowicie czy koalicyjny rząd Donalda Tuska zamierza nadal przywracać praworządność w podobny stylu do tego, w jakim odbił z rąk PiS media zwane publicznymi. Czyli tak, jak to opisał tydzień temu w rozmowie z Jackiem Pałasińskim prof. Wojciech Sadurski, „odchodząc od litery prawa” w imię „przywracania zasad demokracji”. Wprawdzie prawnik ów zaznaczył, że w jego ocenie prawo na czele z konstytucją należy mieć w głębokim poważaniu, w odniesieniu do: „Trybunału Konstytucyjnego, KRS, Rady Mediów Narodowych, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji”.

Jednakże skoro tak, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby inny, medialny autorytet prawny (a może i ten sam) za tydzień nie rozszerzył definicji łączącej przywracanie demokracji z anulowaniem zapisów konstytucji.

Choćby o artykuł 31, pkt 1mówiący, iż: „Wolność człowieka podlega ochronie prawnej”. Albo artykuł 32: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne”, itd., itp..

Jeśli robi się dwa wyjątki czemu nie od razu dziesięć?

Walenie elektoratu pałą po łbie

Ta myśl z każdym kolejnym popisem nowego rządu w stylu odbijania TVP stanie się coraz powszechniejsza. A nawet stary, tłusty pies, jeśli zagnać go w kąt i zacząć tłuc po łbie kijem, w końcu zacznie gryźć. Bo zrozumie, iż inaczej nie przetrwa. Tym razem ośmiomilionowy elektorat PiS nie poszedł za Kaczyńskim, bo nie poczuł się wystarczająco zagrożony. Poza tym TVP tak mocno się skompromitowała, że dawało to moralny glejt na łamanie konstytucji. Jednak jazda po bandzie okazała się tak ewidentna, iż kolejnego walenie pałą po łbie pokaźna liczba prawicowych wyborców może już nie zdzierżyć.

Wystarczy, iż poczują, że jeśli nie zaczną gryźć, to reprezentujący ich interesy stronnictwo nie przetrwa.

I teraz wyobraźmy sobie kraj w takim chaosie, w momencie gdy za wschodnią granicą Ukraina przegrywa wojnę, w USA wybory wygrywa Trump, w Unii Europejskiej trwają prace nad nowymi traktatami, a w świecie tu i tam wybuchają nowe konflikty zbrojne. To tylko mały, bardzo skrócony wykaz wydarzeń, do zaoferowania nam w nachodzącym roku.

Ciekawe, jak sobie planuje radzić z chaosem wewnętrznym w kraju koalicja rządząca Polską, gdy go wygeneruje. Skora sama złożona jest z tylu partyjek, zaś wkrótce co najmniej cztery z nich będą musiały zacząć promować własnego kandydata na prezydenta. A przypomnijmy, że wygrywa wybory ten, kto pozyska minimum 50,1 proc. elektoratu. Zatem bez prawicowego, żaden nie wygra. Musi więc odciąć się od rządu, pogłębiając chaos.

Argumentów za tym, że dalsze pójście drogą, którą wybrał w tym tygodniu rząd Tuska, zakończy się katastrofą dla Polski i to w przeciągu roku, można przytoczyć sporo. Tymczasem w rozchwianym świecie, państwo zamienione w dom, potocznie zwany publicznym, staje się śmiertelnym zagrożeniem dla swoich mieszkańców. Wystarczy spojrzeć jak się cudownie żyło i żyje ludziom na wschód od Bugu. Acz ostatnio też szybko umiera. Jedyne, co do tego można tu dodać, to oczywiście – Wesołych Świąt.

Nadchodzi medialny Kulturkampf? Na razie propagandowa woda zamiast propagandowej zupy.

Nadchodzi medialny kulturkampf? #media #media publiczne #po #TVP #wiadomości

(Fot: Jacek Szydlowski / Forum)

Czy udzielałem właśnie wywiadu dla nowego TVP? Nie zaprzeczę. Czy TVP może być zainteresowane tematem osób LGBT+ i nie chodzi o szczucie? Nie zaprzeczę. Czy już idzie nowa jakość? Mam nadzieję. Taką informację w mediach społecznościowych dosłownie dzień po siłowym przejęciu Telewizji Polskiej przez nową koalicję rządzącą zamieścił Łukasz Kachnowicz – były ksiądz, znany jako pierwszy polski duchowny, który dokonał homoseksualnego coming outu, a dziś – gorliwy aktywista LGBT. Trudno o bardziej symboliczną ilustrację „czystej wody zamiast propagandowej zupy”, którą 20 grudnia obiecał widzom w najkrótszych „Wiadomościach” w historii polskiej telewizji dziennikarz Marek Czyż.

Funkcjonowanie Telewizji Polskiej za kadencji Prawa i Sprawiedliwości często spotykało się z krytyką, niekiedy nawet samych wyborców partii Jarosława Kaczyńskiego. Mimo to tryb i sposób „wymiany” pracujących w niej dziennikarzy wzbudził wątpliwości, nie tylko wśród autokrytycznych zwolenników PiS-u, ale również po stronie części obozu demokratyczno-liberalnego. Oto siły epatujące przez osiem ostatnich lat hasłem praworządności w zaledwie kilka godzin dokonały aktu widowiskowej autodemaskacji: „praworządność” okazała się zasłoną dla wyznawanego przez nią kultu prawa pięści, zaś deklaracja „dbałości o prawa mniejszości” pokazała, że chodzi wyłącznie o te mniejszości, z którymi akurat im politycznie po drodze. Najbardziej interesującym jest jednak fakt, że Donald Tusk uznawany za polityka przebiegłego i skutecznego, nie zadbał nawet o pozory respektowania wartości z jakich skrupulatnie wyszydełkował swój medialny wizerunek. Trudno znaleźć dla takiego postępowania inne wytłumaczenie aniżeli podporządkowanie sprawnej technologii władzy krótkowzrocznej logice zemsty. „Zrobimy to, bo już możemy” – zdaje się myśleć Tusk z Sienkiewiczem – „nie ma praworządności dla wrogów praworządności!”.

Irracjonalizm nowej władzy

Tusk, niepomny faktu, że funduje Prawu i Sprawiedliwości nowy opozycyjny mit założycielski, a sobie samemu odbiera wiarygodność postanowił zadziałać metodą, nie tyle już zapowiadanej „twardej ręki” co „żelaznej miotły”. Niewątpliwie jego atutem w tej sytuacji będzie propagandowe wsparcie Brukseli, które część wyborców może uznać za swego rodzaju glejt prawomyślności. Z drugiej jednak strony – osobom nawet pobieżnie obserwującym życie polityczne rzuci się w oczy, że wyobrażenie organów Unii Europejskiej jako arbitra wartości demokratycznych okazało się niezwykle złudne. Brutalną akcją przejęcia mediów publicznych zarówno one, jak i ich lokalna ekspozytura dobrowolnie pozbywają się iluzji moralnej wyższości nad „panoszącym się” w instytucjach publicznych PiS-em. Logika zemsty może jednak przemawiać tylko do najzacieklejszej części opinii publicznej; ta, która oczekiwała nowych standardów po raz kolejny zostanie w swym poczuciu partyjnie osierocona. Będą to oczywiste następstwa działań Tuska i Sienkiewicza – zignorowanie potrzeby zachowania nawet pozorów praworządności może świadczyć o tym, że nowa władza kieruje się głównie afektem, co nie rokuje podejmowania trafionych z punktu widzenia dobra państwa decyzji.

Skoro nową władzę cechuje irracjonalność (nawet z punktu widzenia jej własnego interesu) niebezpodstawnym staje się podejrzenie, że równie nieostrożnie będą realizować swoją wizję medialnej „misji publicznej”. Jak już pisaliśmy na łamach PCh24.pl, brak autorskiej wizji przyszłych rządów Tuska wypełniony został ideologią niemal jeden do jednego przekopiowaną z oficjalnej agendy unijnej – agendy, mającej na celu utrzymanie ludności państw członkowskich w stanie bezwzględnej subordynacji względem organów międzynarodowych. Czysta pragmatyka podpowiadałaby, że niekompatybilność tej agendy względem sposobu myślenia i wrażliwości moralnej dużej części społeczeństwa polskiego wymusza działanie powolne, zakamuflowane i cierpliwe. Jeżeli jednak, jak okazuje się – afekt wygrywa z pragmatyką, nie można wykluczyć, że czas antenowy państwowej telewizji będą wypełniać gadające głowy w rodzaju wspomnianego we wstępie tęczowego aktywisty. Nawet nie rezygnując z tezy o politycznej sprawności Tuska, warto pamiętać, że nie pokieruje on telewizją własnoręcznie – będzie musiał oddelegować do tego zadania wyspecjalizowanych wykonawców, a jeżeli znajdą się wśród nich upokorzeni ośmioletnią degradacją i żądni krwi dziennikarze, nie można wykluczyć, że czeka nas telewizja „pisowska” au rebours – propagująca wszelkie treści, będące prostym zaprzeczeniem poprzedniej linii programowej: genderyzm, homopolityka, aksamitny lub twardy antyklerykalizm etc.; na złość znienawidzonemu prof. Przemysławowi Czarnkowi telewizyjne Wiadomości będą zachęcać uczniów, pedagogów i rodziców do obchodzenia „tęczowych piątków”, na złość „trybunałowi Przyłębskiej” emitowane będą treści proaborcyjne. Po wydarzeniach dnia 20 grudnia scenariusz ten uległ znacznemu uprawdopodobnieniu.

Przygotowania do medialnego kulturkampfu

Z punktu widzenia wpływu telewizji na ludzkie postrzeganie świata, od nowego TVP spodziewać się możemy próby normalizacji patologicznych zjawisk (anty)kulturowych
w świadomości społecznej. Wynikłe z psychologicznych kompleksów „elity” zachłyśnięcie się progresywnymi ideami dominującymi na współczesnym Zachodzie (oraz jej naiwności względem tzw. „obywatelskich” ruchów wywrotowych) może paradoksalnie skutkować przekazem dla dotychczasowego wiernego widza TVP odtrącającym; używając popularnej metafory: żaba wyskoczy z wrzątku zamiast dać się rozgotować w wodzie o zdradliwie rosnącej temperaturze. Dlatego też internetowe i papierowe media dysydenckie powinny na taki (stosunkowo prawdopodobny) rozwój wypadków się przygotować. Przekaz nowej tęczowej Telewizji „Polskiej” powinien zostać wprost nazwany przekazem siły politycznej, aspirującej do roli kulturowego okupanta. By tak mogło się stać, niezbędny stanie się monitoring treści emitowanych przez publiczne media – monitoring czyniony nie tylko z pozycji narracji poprzedniej władzy, ale szerszych – uniewersalnych, historycznych i cywilizacyjnych.

Skromniejsze zasoby finansowe skoncentrowanych mediów pro-niepodległościowych i pro-katolickich mogą zostać zastąpione jedynie poprzez wzmożoną determinację i oryginalność przekazu. W tym celu zasadnym wydaje się podniesienie postulatu syntezy opowieści tzw. „prawicy senioralnej” (górującej doświadczeniem) i „prawicy junioralnej” (dysponującej lepszym zrozumieniem nieustannie zmieniających się kodów kulturowych). Odniesienia do stanu wojennego, działalności antykomunistycznej etc. nie wystarczą, gdyż dla młodszej części społeczeństwa stanowią one raczej suche hasła podręcznikowe. Równorzędną walkę nawiązać można jedynie kompleksowym zrozumieniem procesu zmian społecznych, wolą, polotem, atrakcyjną i kreatywną formułą. Paradoksalnie – sytuacja zepchnięcia do narożnika może się takiej dysydenckiej kreatywności pozytywnie przysłużyć, co niejednokrotnie w historii nasz naród już udowadniał, budząc swoją fantazję w sytacjach najbardziej doskwierającej opresji.

Kolejną wartą podniesienia kwestią są środki finansowe. W sytuacji, w której ok. 90 proc. mediów przejętych jest już przez siły: bądź to otwarcie antyniepodległościowe bądź posiadające do niepodległości stosunek problematyczny, warto zastanowić się nad hasłem „abonamentu niepodległościowego” – formy regularnego wsparcia jako wyrazu spełnienia swego rodzaju patriotycznego i katolickiego podszeptu sumienia, nie zaś konsumenckiego kaprysu. Z drugiej strony – obowiązkiem dostarczycieli finansowanych treści powinno być poczucie rzeczywistej misji i odpowiedzialności za wysoką jakość informacyjną, transparentność w spożytkowaniu tych środków, a także zaspakajanie potrzeby pozostawania w pewnej bliższej relacji z widzem, wychodzącej poza stosunki: nadawca -> odbiorca.           

Ostatnie palące i być może najtrudniejsze z zagadnień to niebezpieczeństwo wewnętrznego skłócenia obozu niepodległościowego, będącego efektem promieniowania różnic partyjnych
i frakcyjnych oraz pamięci o przykrych zaszłościach. W tym kontekście wspólnota interesu mediów dysydenckich w postaci obrony polskiej niepodległości i kultury przed brutalnym podporządkowaniem zagranicy i rewolucją obyczajową powinna być argumentem przesądzającym i regularnie przypominanym. Tworzenie sieci sojuszniczych mediów o tych wspólnych mianownikach i niepogłębianie aktualnie istniejących podziałów (lub przynajmniej chwilowe zawieszenie broni) z pewnością pozwoliłoby na lepszą koordynację oporu społecznego wobec agendy centralistyczno-rewolucyjnej. Współpraca lub przynajmniej czasowy nieformalny „pakt o nieagresji” z pewnością pozwoliłby w razie potrzeby jednoczyć na ulicach większe grupy protestacyjne, by władza o zapędach rewolucyjnych mogła odczuć na własnych plecach gorący oddech społecznego niezadowolenia przed postawieniem każdego kolejnego kroku w stronę zniszczenia naszego dziedzictwa. Zważając na fakt, że już teraz zapowiadane są próby unieważnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego zakazu aborcji eugenicznej solidarność, choćby w tak kluczowych sprawach jest oczywistym napomnieniem rozsądku. W obecnej sytuacji potrzebujemy zatem (parafrazując nomenklaturę Vaclava Bendy) „równoległego polis medialnego” mobilizującej i potęgującej społeczny opór.

Największa słabość hegemona

Wydarzenia 20 grudnia jednoznacznie pokazały nam, że nową władzę cechuje nieprzejednana pycha i pewność siebie. Warto zaznaczyć, że prócz brukania sumienia, grzech ten posiada jeszcze jeden, bardziej już psychologiczny aspekt – zakrzywia postrzeganie rzeczywistości i uniemożliwia racjonalne planowanie. Tutaj pojawia się jeszcze jedno „okienko szansy” – równoległe polis medialne obozu niepodległościowo-katolickiego (jeżeli tylko samo zgubnej pychy się ustrzeże!) zyska trzeźwiejszy obraz sytuacji społecznej, co pozwoli jej na sprawniejsze monitorowanie, sieciowanie, koordynację, mobilizację i tworzenie adekwatnego do wymogów chwili przekazu. Nowy i skrajnie lewicowo-liberalny hegemon informacyjny zaślepiony atawistyczną zemstą i pławiący się w nowych zdobyczach medialnych popełni zapewne mnóstwo błędów i głupstw. Jeżeli media niepodległościowo-kontrrewolucyjne zachowają trzeźwy osąd, zdolność do prawidłowej ewaluacji własnych sukcesów i porażek oraz otwartość na trafną autokorektę własnych działań, przewaga sił rewolucyjnych na polu informacyjnych wyraźnie stopnieje. 

Ludwik Pęzioł

Soros i Ringier Axel Springer właśnie dokonały podziału polskich mediów

Co z pluralizmem? Soros kupił udziały w Wirtualnej Polsce

5–6 minut


Francuski portal internetowy „Observatoire du journalisme” podał, że fundusz inwestycyjny znanego węgierskiego [?? md] miliardera Geogre’a Sorosa Media Development Investment Fund oraz niemiecki koncern Ringier Axel Springer dokonały podziału polskich mediów między siebie.

Według materiału zamieszczonego w „Observatoire du journalisme” w dniu 8 listopada radę nadzorczą holdingu Wirtualnej Polski zasilił przedstawiciel funduszu George’a Sorosa. Portal dodał, że rodzina Sorosa opanowała w 2016 roku przyczółek w polskiej prasie codziennej, a później rozwinęła swoje wpływy na radio, co miało miejsce w 2019 roku. Z początkiem października bieżącego roku familia wpływowego węgierskiego finansisty zakupiła udziały w Wirtualnej Polsce.

Francuski portal podał informację, że szacunkowa kwota, za jaką Soros nabył 0,2 proc. udziałów w Wirtualnej Polsce wynosi sześć milionów złotych. Autorzy publikacji określili wkład inwestycyjny Sorosa jako „szlachetny cel”, który przede wszystkim ma wesprzeć niezależność mediów w Polsce. Według ich informacji włodarze Wirtualnej Polski postanowili sprzedać udziały funduszowi Media Development Investment poniżej rzeczywistej ceny rynkowej.

Polityczne intencje

Wsparcie finansowe Sorosa dla Wirtualnej Polski utożsamiane jest przez samego jej prezesa w kategoriach politycznych.

W tym przypadku znacznie ważniejsze dla nas jako właścicieli jest jednak znalezienie partnera, który wesprze nas w obronie wolności mediów w Polsce. Pakiet kontrolny pozostaje w polskich rękach — powiedział Jacek Świderski, zacytowany przez „Observatoire du journalisme”.

Intencji wykupienia 0,2 proc. akcji przez fundusz George’a Sorosa nie kryje również inny prominent z MDIF.

MDIF wspiera wolne media na całym świecie, ponieważ są one podstawą demokracji i kręgosłupem społeczeństwa obywatelskiego. (…) Ta inwestycja pokazuje stałe zaangażowanie MDIF w ochronę niezależnych mediów na polskim rynku — zaznaczył Harlan Mandel z CEO MDIF.

Co ciekawe, francuscy dziennikarze zwrócili uwagę w swoim artykule na rywalizację Wirtualnej Polski i portalu Onet.pl o miano najchętniej odwiedzanego polskiego portalu informacyjnego.

Podział rynku medialnego

W publikacji zaznaczono również, że rynek medialny w Polsce został zdominowany przez media, które nie kryją swoich sympatii do Koalicji Obywatelskiej. Francuski portal nie ukrywa, że Onet jest własnością medialnej grupy Ringier Axel Springer, do której nalezy również dziennik „Fakt” i tygodnik „Newsweek Polska”.

W dalszej części artykuły można przeczytać o tym, że Holding Wirtualna Polska jest w posiadaniu o2.pl, a portal Gazeta.pl to własność „Gazety Wyborczej” z grupy medialnej Agora, gdzie George Soros także ma swoje udziały.

Na trzecim miejscu listy polskich portali znalazła się interia.pl, ktora należy do grupy Polsat. W tym przypadku wskazano, że grupa ta jest mniej wrogo nastawiona do konserwatystów [sic!! md] z Prawa i Sprawiedliwości.

Interesujące, że portal „Observatoire du journalisme” dość trzeźwo w swej analizie podchodzi do sprawy ewentualnego przejęcia polskich mediów publicznych przez formującą się koalicję KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. W tym kontekście można przeczytać, że jeśli TVP znów dostanie się w ręce stronnictwa Donalda Tuska, to polskie media staną się monotonne jak przed dojściem PiS do władzy.

Media współzależne

Analiza dotyczy także grupy Gremi Media, do której należą dzienniki „Rzeczpospolita” i „Parkiet”. Tutaj w posiadaniu największej ilości udziałów jest Pluralis B.V., spółka z Holandii. Ona również należy do funduszy George’a Sorosa.

Francuski portal pokusił się o stwierdzenie, że w Polsce zamiast mediów niezależnych istnieją „media współzależne w ramach tej samej sieci”.

Podsumowanie publikacji nie jest pokrzepiające, gdyż mimo przewidywań, że w nieodległym czasie we Francji nie będzie się już dłużej słyszeć o problemach wolności mediów i  pluralizmu w Polsce, to dopiero teraz zaczną się one naprawdę. Autorzy podkreślają, że najpotężniejsze i najbogatsze medialne ośrodki nad Wisłą stoją już po stronie Donalda Tuska i jego akolitów.

pn/tvp.info

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/671164-co-z-pluralizmem-soros-kupil-udzialy-w-wirtualnej-polsce

Zamoyski #6486

Dlaczego jasno nie okreslicie, ze sa to skoordynowane dzialania? Strefa informacyjna i medialna jest tak wazna stratagicznie, jak energia, obronnosc i sadownictwo. Powinna byc objeta szczegolna piecza i uwaga. Powazne panstwa maja to restrykcyjnie uporzadkowane, ale trudno nazwac PL powaznym panstwem. Republika bananowa kolesi Tuska. Dramat.

mello #15031

Wielkie zaniedbanie. Mało się o tym mówi, do dziś nie mam wiedzy, dlaczego nie uchwalono ustawy, zabraniającym obcym podmiotom posiadanie wiecej niż 30% akcji danego medium. Czy są, były jakies przeszkody? Może ktoś wie? Może o tym należałoby wiecej pisać?

 Brr #34382

Syn Sorosa powiedzial publicznie ze jest jeszcze bardziej radykalny jak ojciec . Wlasnie przejal po nim schede.

wgm #2595

SP.pl Sorosowa Polska Gazeta Sorosa Radio Zet Soros Radio TokSoros * Der Onet Der Newsweek Der Fakt ** Trzeba będzie jak za komuny – czytać między wierszami.

Miles #19224

Czy rodzina Sorosa poprzez prezydenta Warszawy Trzaskowskiego, który korzystał ze stypendium Sorosa, a niedawno nawet fotografował się z Sorosem jr., nie uzyskała nienależnych wpływów w Warszawie? Czy nie wspierała, poprzez Trzaskowskiego, marszów zwolenników Tuska?

Jajec #20970

Taka to była „repolonizacja mediów”. No takiej repolonizacji to świat nie widział jeszcze. Prezes Obajtek zrobił co mógł i kupił kilka małych gazetek. I to wszystko. Taka repolonizacja! I wybory chcieliście wygrać? Repolonizatorzy w krótkich spodenkach!

Mop #36600

Nic dziwnego, że tylu ludzi ma wyprane mózgi skoro z wielu strony atakuje ich lewactwo, które opanowało media. Na każdym już kroku widać tę ofensywę w portalach internetowych, filmach i prasie. Nawet programów czy treści historycznych nie można spokojnie obejrzeć (np. Discovery) czy poczytać nie natykając się na każdym kroku na natarczywą indoktrynację, a to o Hilterze atakującym Polskę, a wojska niemieckie tylko maszerują, bo mordują przecież tylko naziści, a to o np. miastach na śląsku w ramach programu Polska z góry, gdzie lektor natarczywie przypomina, że są one pod polską administracją (jakby miały zaraz wrócić do Reichu). Niestety te medialne działania Sorosa odnoszą skutek, co widać po wyborach, jak i obserwuję to zjawisko w rozmowach z ludźmi z otoczenia (wszyscy po studiach) powtarzającymi bezkrytycznie różne głupoty z Wyborczej czy TVN. Gdy ich pytam czemu tak nienawidzą PIS, a przecież biorą 500+, wyprawki i inne benefity, to plotą coś o zagrożeniu demokracji, ale szczegółowo to nie wiedzą dlaczego. Typowy wyprany mózg.

karowd #17859

Okazuje się, że w świetle kamer i z przychylnością różnych „wolnościowych” gremiów, powstaje w Polsce państwo totalitarne. Pierwsze oznaki już widać: brak reprezentacji najsilniejszego klubu w Prezydium Sejmu, przejmowanie TVP. groźby rozliczeń poprzedniej władzy (w sposób bezprawny); promowanie ludzi mających zarzuty prokuratorskie o przestępstwa kryminalne. Jakby tego było mało zwycięstwo opozycji w ostatnich wyborach osiągnięte zostało w sposób co najmniej wątpliwy. Wyborcy głosujący na PSL nie głosowali na Donalda Tuska, na Hołownie nie głosowali na Czarzastego. Pytanie ilu z tych wyborców popiera zmianę w prawie aborcyjnym. Na dodatek spory udział w tym wątpliwym zwycięstwie mają zagraniczne grupy medialne, które mają swoje interesy i nie pokrywają się one z pomyślnością Polski. Także wyborcy centrolewu nie unikniecie odpowiedzialności za poparcie nieograniczonej aborcji. Jeżeli jest uniwersalna sprawiedliwość, to kiedyś spotkacie się z jej wyrokiem. Na koniec pani Holland. My nie najechaliśmy na Białoruś. To ten kraj napadł na Polskę za pomocą migrantów. Przecież mogli zostać u Łukaszenki. Pamięta pani „Obronę Głogowa”, pewnie nie, bo to nie pasuje do kontekstu pani twórczości.

„Media społecznościowe” zdegradowały zdolności intelektualne całego pokolenia. Uzależnianie od ciągłego strumienia informacji, które łącznie nie układają się w żadną sensowną wiedzę.

„Media społecznościowe” zdegradowały zdolności intelektualne całego pokolenia. Prof. Zybertowicz: Potrzebne radykalne działania.

Uzależnianie od ciągłego strumienia informacji, które łącznie nie układają się w żadną sensowną wiedzę o świecie.

media-spolecznosciowe-zdegradowaly-zdolnosci

Coraz więcej naukowców zgadza się, że media społecznościowe zdegradowały zdolności intelektualne całego pokolenia. Bez podjęcia radykalnych działań, w systemie edukacyjnym, na poziomie kulturotwórczym oraz – zwłaszcza – regulacyjnym, nie sposób będzie tego procesu powstrzymać – uważa profesor Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta RP.

Media społecznościowe destrukcyjnie wpływają na potencjał kognitywny ludzkości, ponieważ są zarządzane przez algorytmy sztucznej inteligencji, które preferują sprymitywizowane narracje, ciągłe informacyjne przeciążanie ludzi, przebodźcowywanie ich – w sumie uzależnianie od ciągłego strumienia informacji, które łącznie nie układają się w żadną sensowną wiedzę o świecie – podkreśla w rozmowie z PAP prof. Zybertowicz.

W jego opinii powoduje to tracenie zdolności do tzw. pracy głębokiej, będącej „kluczową dla całego dorobku intelektualnego i moralnego ludzkości”. Jedną z jej cech jest umiejętność trwałego skupienia się na jakimś zagadnieniu, mimo że przez dłuższy czas nie otrzymuje się z tego powodu gratyfikacji.

Praca głęboka polega na przejściu przez fazę mozołu, czasami długiego, czasami metodą prób i błędów, zanim odniesie się sukces. A media społecznościowe, poprzez lajki, dźwięki, światełka, filmiki, tik-toki, oferują bodźce, dają poczucie sukcesu mózgowi, radość, ekscytację, by podtrzymać zaciekawienie z sekundy na sekundę” – powiedział profesor.

Jak dodał, w wyniku rewolucji cyfrowej, a następnie gwałtownego rozwoju AI „bardzo niebezpiecznie zbliżyły się do siebie dwie krzywe: jedna to wzrost możliwości intelektualnych i zdolności do rozwiązywania zadań przez AI, a druga to spadek zdolności rozwiązywania bardziej złożonych zadań przez człowieka”.

Profesor Zybertowicz przytoczył wyniki badań opublikowanych na łamach prestiżowego czasopisma naukowego „Nature”, które pokazują, że w ciągu ostatnich 50 lat, tj. w okresie rewolucji cyfrowej, z dekady na dekadę spada liczba ważnych, przełomowych odkryć naukowych.

„Wydaje się, że to właśnie rewolucja cyfrowa, już nie tylko w odniesieniu do umysłów nastolatków, ale na poziomie potencjału badawczego najwybitniejszych uczonych (…) spowolniła proces dokonywania kluczowych odkryć” – stwierdził rozmówca PAP.

„Ufundowana na tradycji oświeceniowej rewolucja naukowo-techniczna, prowadzona pod hasłami coraz głębszego rozumienia świata, doprowadziła obecnie ludzkość na skraj krawędzi, w okolicach której przestajemy mieć zdolność do rozumienia świata. Co więcej, tworzymy byty, które są dla nas coraz bardziej niezrozumiałe” – dodał.

Profesor wyjaśnił, że niektóre systemy sztucznej inteligencji już teraz rozwiązują zadania i osiągają cele w sposób niezrozumiały dla człowieka. „Przez tysiąclecia ludzkość eksplorowała nieznane (…), przesuwała granice wiedzy i niewiedzy, (…), ale od momentu zbudowania AI, która ma charakter czarnoskrzynkowy, tzn. działa według zasad, których nie rozumiemy, uczeni i inżynierowie zaczęli mnożyć nieznane, zapraszać do ludzkiej kultury byt, który, jak mówią eksperci, czym sprawniejszy, tym trudniejszy do kontroli” – powiedział profesor.

„Jesteśmy o krok od tego, żeby stworzyć siłę o piorunującym potencjale, której działania zupełnie nie pojmiemy. A obecnie procesu idącego w tę stronę nic i nikt chyba nie kontroluje” – podkreślił.

Zapytany o to, czy istnieją rozwiązania, które mogłyby powstrzymać degradację intelektualną ludzkości, np. wprowadzone na poziomie edukacji, prof. Zybertowicz stwierdził, że prawdopodobnie nadal jest możliwe ich wypracowanie. Wpierw jednak potrzeba do tego analizy tradycyjnych metod nauczania, aby stwierdzić, które z nich skutecznie wzmacniają u dzieci zdolność do pogłębionego myślenia. Jednak na poziomie osobistym – stwierdził profesor – każdy z nas musi stosować higienę cyfrową i co dzień walczyć w „nierównym starciu ze smartfonami”.

Jednocześnie jednak Big Techy potrafią poprzez lobbing i propagandę powstrzymywać działania regulacyjne w zakresie nowych technologii, jakie stara się wprowadzać choćby Unia Europejska – podkreślił.

„O co naprawdę się pytamy, gdy pytamy o AI, o jej potencjał, o zagrożenia i korzyści? Tak naprawdę zadajemy to samo pytanie od tysięcy już lat: kim jesteśmy, na czym polega dobre życie i co powinniśmy robić, żeby czas, z którego się to życie składa, był mądrze wykorzystany?” – uważa prof. Zybertowicz. „Gdy udzielimy sobie gruntownej odpowiedzi na to pytanie, to będziemy wiedzieli, jak postępować z AI”.

Dziennikarzy uczy się kłamać, zdradzać i nigdy nie mówić prawdy.

A w mediach bez zmian…

AlterCabrio https://www.ekspedyt.org/2022/03/13/a-w-mediach-bez-zmian/

Szokujące wypowiedzi sygnalistów [whistleblowers], ujawnione materiały wideo i tajne nagrania ukazują przestępstwa popełniane przez media.

Project Veritas, Charlie Chester z CNN, Udo Ulfkotte, Julian Assange z WikiLeaks i nie tylko…

−∗−

W menu  na dziś danie medialne. Przypomniany przez serwis DailyExpose materiał wideo z maja 2021 roku, będący kompilacją wypowiedzi kilku znanych osób, w tym dziennikarzy i polityków, świadczące o praktykowanych w mediach kłamstwach i manipulacjach. Film bez polskiego tłumaczenia, ale każdej wypowiedzi towarzyszy transkrypcja na dole ekranu. Czas ok. 20min.

Zapraszam do oglądania (i lektury).

____________***____________

Dziennikarze są uczeni, by kłamać, zdradzać i nigdy nie mówić prawdy

Poniższa kompilacja wideo pokazuje prawdziwą naturę mediów korporacyjnych.

Dziennikarzy uczy się kłamać, zdradzać i nigdy nie mówić prawdy.

Dziennikarze są opłacani za parcie do wojny.

Wojny są wynikiem kłamstw medialnych.

Politycy uczą się manipulowania ludźmi za pośrednictwem mediów.

Wskaźniki zgonów są używane do wywoływania strachu i kontrolowania twojego zachowania.

Rządy zwiększają liczbę przypadków Covid, aby przedłużać lockdowny.

Media forsują pozycjonowanie wybranych przez siebie przywódców politycznych.

Ich kolejnym ważnym celem są zmiany klimatyczne.

Wszyscy reporterzy wiadomości stosują ten sam scenariusz.

[Bezpośredni odnośnik do filmu w serwisie Rumble]

[film – w oryginale]

Chociaż powyższy film nie zawiera ani fragmentów programów BBC, ani konkretnych odniesień do nich, tam również są winni. BBC współpracuje z różnymi organizacjami medialnymi na całym świecie, a także z Big Tech. To największa machina propagandowa, jaką kiedykolwiek świat widział. Nie powinniśmy wierzyć w nic, co mówi BBC bez sprawdzenia tego w innym źródle.

=================

Film pokazuje wypowiedzi osób, w kolejności pojawiania się:

  • Dr Udo Ulfkotte, były redaktor głównego niemieckiego dziennika, Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ), autor Dziennikarze do wynajęcia: Jak CIA kupuje wiadomości
    .
  • Julian Assange, założyciel Wikileaks
    .
  • Marc van Ranst, wirusolog europejski. Fragment. Konferencja interesariuszy Jak połączyć siły w gotowości na pandemię grypy, podstawy planowania pandemii, dr Marc van Ranst, 22 stycznia 2019 (23 min), LINK.
    .
  • Charlie Chester, dyrektor techniczny CNN. Fragment z exposé w ramach Projektu Veritas.
    .
  • Upubliczniony materiał ze spotkania z udziałem przywódców afrykańskich, Cyril Ramaphosa, prezydent RPA
    .
  • Hans Nijenhuis, redaktor naczelny Algemeen Dagblad

_____________

Journalists Are Educated to Lie, Betray and Never Tell the Truth, Rhoda Wilson, March 13, 2022

Uzupełnienia:

Kłamliwy, ale przewidywalny
Rząd może manipulować statystykami i przedstawiać je tak, aby „udowodnić” swoją aktualną narrację. A statystyki te często promują „wariant”, na którym to się opiera. I wszystko ma sprawiać wrażenie autentycznych […]

_____________

Lockdowny? To jeszcze nie koniec…
Wygląda na to, że w zamian zostaną przemianowane na „lockdowny klimatyczne” i albo wymuszane, albo po prostu groźnie trzymane nad głową społeczeństwa. W ramach „lockdownu klimatycznego” rządy […]

_____________

Idiokracja – Wyuczona głupota
Wyuczona głupota wyjaśnia, jak i dlaczego wysoce inteligentni ludzie, stojąc przed wyborem, raz po raz wybierają głupią, jeśli nie najgłupszą opcję. […]

_____________

Świadomy kult ignorancji
A jeśli okaże się, że tworzenie ignorancji jest tak samo podstawową i stałą częścią życia, jak wytwarzanie wiedzy, a ponadto procesy, które ją generują, mają łatwe do zidentyfikowania struktury i […]

_____________

Propaganda czyli jak do nas mówią
Wkrótce perswazja zamieni się w przymus, a z przymusu w jawną siłę. Jest już jasne, że podróżowanie samolotem będzie wymagało paszportów szczepionkowych, a transport publiczny, koncerty, biblioteki, restauracje i być […]

Czy będzie paragraf na ten trójkąt?Kłamców statystycznych, „ekspertów” oraz media.

Rozkręca się ostatnio ruch pragnący pociągnąć do odpowiedzialności zarządzających pandemią. Wiadomo – w tamie kowidowej pojawiła się rysa i nagromadzone kłamstwem wody wywierają znaczne ciśnienie na osłabione miejsca. Tak mają działać prawa fizyki dziejowej sprawiedliwości, jeśli taka w ogóle istnieje.

Trzy aspekty: kłamców statystycznych, którzy kręcili przy danych, „ekspertów”, którzy to uwiarygadniali oraz media, które to wszystko nagłaśniały. To trójkąt straszny.

Jerzy Karwelis https://dziennikzarazy.pl/18-02-czy-jest-paragraf-na-ten-trojkat/

———————-

Ja mam do tego  stosunek ambiwalentny. No, bo z jednej strony wydaje się to zbyt proste. Nie po to tak wielkie siły i interesy globalizmu ujawnione w co najmniej korzystaniu z okazji, jaką dał kowid (a niekiedy podejrzewane o rozkręcenie całego interesu), siliły się praktycznie po całym globie, żeby teraz z podkulonym ogonem zwinąć cały interes, bo parę rządów zniosło obostrzenia a paru foliarzy otworzyło szampana z okrzykiem „a nie mówiliśmy?!”. Wielcy świata (np. ostatnio Gates) zatrąbili może nie do odwrotu, ale co najmniej do przegrupowania kierunków.

Wszyscy spekulują co teraz „wejdzie”. Jaki temat? Obstawiają a to jakieś HIVy, a to nowe wirusy, może też wirusa zastąpić panika klimatyczna. Za dobrze poszło. Ludzkość pokazała, że jak się ją dobrze postraszy, to łyknie każdy absurd, jest bezwolna i godzi się na wszystko, byleby ocalić swoją (coraz bardziej sprowadzoną do materialności) egzystencję. A więc jest koncepcja, żeby nie triumfować, bo to jeszcze nie koniec zabawy, ale taka „pieredyszka”. A więc żadnych publicznych sądów nie będzie, rządzący są poza zasięgiem woli ludu, jeśli ten ma w ogóle takową. Jest też inna koncepcja. „Trzeba dać świadectwo”, nawet jak to ma się skończyć na geście bez praktycznego efektu.

Pamiętam kiedyś w stanie wojennym kolportowałem kasety z nagraniami Stefana Bratkowskiego. Miał on ciekawe wtedy prelekcje, które dawały szerszy kontekst bieżącej szarości. W jednej ze swoich audycji miał taki fragment, w którym mówił, że za wprowadzenie stanu wojennego należy się trybunał, bo komuniści przekroczyli nawet własne prawo, gdyż stan wojenny mógł być ogłoszony tylko przez sejm, jeśli się odbywa jego sesja. A wtedy była sesja sejmu, a więc Rada Państwa, która ogłosiła stan wojenny, dopuściła się czynu nielegalnego. I Bratkowski powiedział, że w wolnej Polsce trzeba będzie o tym pamiętać i pociągnąć winnych do odpowiedzialności. Nawet gdyby to się wydawało niedorzeczne, a właściwie właśnie dlatego.

Wtedy, w czarnej nocy stanu wojennego takie inwokacje do praworządności wydawały się jakąś fantasmagorią. Tu, panie, czołgi na ulicach, władze wszystko mogą, a tu jakiś inteligencik mówi o Trybunale Stanu. Gdzież tam. Kto ich tam pociągnie? Trzeba żyć swoim życiem i się nie wychylać, a nie trwać w jakiejś malignie. Teraz mamy to samo. Władcy sanitaryzmu wydają się bezkarni, przekroczono już wszystkie granice, łącznie z limitami logiki, ale w ramach – chwilowej? – odwilży warto wrócić się do prawnego kontekstu pandemii.

Mamy taką inicjatywę doktora Fuellmicha, który skupił grupę tysięcy prawników, sędziów, ekspertów i lekarzy, by stworzyć zbiorowy pozew w imieniu… ludzkości, za zbrodnie poczynione przeciwko niej w trakcie pandemii. Akt oskarżenia jest wciąż formułowany, bo skala śledztwa ma wymiar światowy i tropione są zbrodnie i przestępstwa z całego świata. Ja się temu przyglądam, skala jest porażająca, ale i wymiar globalny. Właśnie oddałem do druku swój materiał okładkowy do „Do Rzeczy” o tym kto kiedy podjął w polskim wydaniu pandemii jakie decyzje i jakie przyniosło to skutki. Ale skupiłem się w tym wypadku na rządzących, bo wydawało mi się, że jeden obszar muszę odpuścić: kłamców pandemii, bo nie ma na nich paragrafów, o których przekroczenie można by ich było oskarżyć.

A aspekt kłamstwa jest jednym, obok strachu, z filarów pandemii. A więc trzeba wrócić do narzędzi dystrybucji kłamstwa, które miało wywołać strach. I tu mamy właściwie trzy aspekty: kłamców statystycznych, którzy kręcili przy danych, „ekspertów”, którzy to uwiarygadniali oraz media, które to wszystko nagłaśniały. To trójkąt straszny.

Pierwszy jego wierzchołek – statystyka – to źródło kłamstwa. Od samego początku pisałem, że skończymy z takim oszustwem na tym, że nawet po latach nie będziemy wiedzieli – jak było. Istnieje takie pojęcie jak „roboty zanikające”. To są w budownictwie takie etapy prac, które jak przykryje się je następnymi, to nie wiadomo co jest w środku i czy jest dobrze zrobione. Tak jest ze statystyką kowidową. Paru grzebaluchów kasandrzy, że jest tu źle, ale kto by ich słuchał? Co z tego, że się od prawie dwóch lat bije na alarm, że „zgony” kowidowe zawierają w sobie gros ludzi z chorobami, na które tak naprawdę umarli? Nic. Tłucze się i tłucze, te same podrasowane dane, otwiera się każdą gazetę i rozpoczyna poranne wieści od ilości trupów kowidowych ewidentnie dętych, ale cóż – przyzwyczailiśmy się do tego i już. W normalnym świecie byłoby odwrotnie – władze by malowały trupa, zaniżałyby rzeczywiste dane, bo te świadczyłyby o ich nieudolności.

U nas nie – pompujemy gdzie się da, co oznacza, że władze mają inne priorytety niż polepszanie własnego wizerunku. Jest to bardzo dziwne i – w zaskakującej różnorodności międzynarodowych standardów raportowania kowidowego – stanowi dość niezwykły wyjątek wśród innych krajów, które (niektóre dopiero teraz ale jednak) biorą się za to kto i jak wcześniej ściemniał ze statystykami, stanowiącymi glebę do wzrostu medialnej paniki. Gdzieś tam pewnie siedzą jacyś mistrzowie excela, pochowani po jakichś ministerstwach cisi siewcy statystycznych rewelacji, podkręcacze fal oraz spadków i ciężko ich będzie znaleźć. Ale w nie bądźmy małostkowi – na końcu odpowiada za nich ten, co tym wypiekom dawał okrągłą pieczątkę z orłem w koronie.

Łatwiej będzie z ekspertami. To proste, by takich zidentyfikować, a naród polski pamiętliwy jest. Rola ekspertów była (była, bo już nie jest z powodu erozji ich autorytetu w trakcie pandemii) znacząca. Zwłaszcza na początku, kiedy większość z nas w ogóle nie wiedziała o co chodzi, to oddała się w zawierzenie tym wszystkich epidemiologom, zakaźnikom, których istnienie, dorobek i praca były dla nas niezauważalne. Ich coraz bardziej zaostrzające się stanowisko sanitarystyczne wykorzystywało pośrednio wcześniejsze zawierzenie społeczeństwa. Stąd też płynęły strumyczki strachu, które zlane w jedno przez media stawały się rzeką społecznej paniki. W dodatku kompletna bezkarność tego towarzystwa, plus ewidentny „ciąg na szkło” powodowały eskalację przekazu. Media z ochotą czekały na coraz bardziej sensacyjne wieści, zaś obrażanie foliarzy dodawało temu wszystkiemu smaczku emocjonalnego zaangażowania, w ulubionym medialnym sosie podziału na naszych i wrogów.

No i trzeci element – media. Ktoś temu wszystkiemu przystawiał medialne mikrofony do ust. A tu poszło wszędzie i po równo. Nawet ponad podziałami wojny polsko-polskiej. Ten cud według mnie to ostateczny dowód manipulacyjnego charakteru całego zjawiska. To jak to jest? Takie TVP i TVN to by się pozabijały, a o kowidzie śpiewają jedną piosenkę, a właściwie tańczą razem jak im ktoś zagra. To zjawisko niepojęte, bo przecież takie telewizje to nawet sobie robią chyba prognozę pogody na przekór, a tu taka jednomyślność. Dużo o tym pisałem, że to znak czasu upadku (ja je jeszcze pamiętam) wolnych mediów, degrengolady dziennikarstwa jako profesji społecznego zaufania i takie tam. Tak czy siak – to będzie piekło dla nich i chyba… żadnej kary w doczesności.   

Nie wiem czy przedstawiciele tych trzech obszarów poniosą kiedyś za to odpowiedzialność. Ja wiem, wydaje się bezsilnie, że są bezkarni. Ale zająłem się w tym kontekście kwestią prawną. No, powiedzmy, że zbiera się taki trybunał pokowidowy, na ławie siedzą te wszystkie cwaniaki od statystyki, eksperci, wreszcie te medialne hieny sanitaryzmu, które codziennie od ponad siedmiuset dni straszyły naród podrasowanymi kadrami ze szpitali, wykresami z alarmistycznymi wzrostami krzywych. Te które tak straszyły ludzi, że ci się bali zadzwonić na pogotowie, a potem nabijały się z głupich chorych, że za późno dzwonią po kosmitów. Myślicie, że jesteśmy bezsilni? Nie. Proszę bardzo: art. 165 Kodeksu Karnego:

§ 1. Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wiel­kich rozmiarach:

….

  • działając w inny sposób w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

§ 2. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

§ 4. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 2 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

A więc kiedyś można (trzeba?) będzie tak zrobić. Wracając do Bratkowskiego: nawet jak to się dziś wydaje niedorzeczne, a właściwie właśnie dlatego, że się to dziś takie wydaje.