Globalny wzorzec eurodebila. Atak na kulturę. Drogi wyjścia.

Globalny wzorzec eurodebila

Bartosz Kopczyński 13 marca 2024 wtowarzystwie.pl/globalny-wzorzec-eurodebila

Zainicjowane przez uśmiechniętą koalicję zmiany w polskiej edukacji spowodowały duży oddźwięk i skłoniły liczne organizacje i inicjatywy społeczne do zainteresowania się tym, co dzieje się w szkole. Rychło wczas, jest to bowiem logiczna konsekwencja całego szeregu procesów, toczących się od lat, którymi próbowaliśmy zainteresować szeroką opinię społeczną, jak dotąd bezskutecznie. Trzeba było dopiero wycięcia z podstawy programowej treści, drogich sercu wielu patriotów i konserwatystów, aby zechcieli zainteresować się tym, co w tych procesach najważniejsze – celową, systemową debilizacją prowadzoną pod dyrekcją Unii Europejskiej i ONZ.

Śledzenie źródeł, historii i przebiegu tych procesów jest wielce intrygujące, chociażby po to, aby zrozumieć, jak globaliści kradną narodom rozum, tożsamość i szanse życiowe przy współdziałaniu elit politycznych i naukowych, przy całkowitym braku wiedzy i zrozumienia przez społeczeństwo tego, co się dzieje i do czego prowadzi. Na taka analizę zabrakłoby jednak tu miejsca, skupię się więc jedynie na lapidarnym przedstawieniu esencji.

Czytaj także:

Zakaz wiedzy domowej

Po co nam szkolnictwo wyższe

Wszelkie zmiany w edukacji państw europejskich odkąd powstała Wspólnota Europejska były przeprowadzane według ram, przez nią narzuconych, zbieżnych z równorzędnymi ramami ONZ. Aby nie popadać w szczegóły, przedstawię je razem. Polska doświadczyła dobrodziejstw tego etapu postępu od samych początków transformacji ustrojowej po 1989 r. Szczegółowa analiza procesów lokalnych i globalnych pozwala stwierdzić, że obecne zmiany w polskiej edukacji zostały zainicjowane od razu po II Wojnie Światowej, a głównym promotorem tamtego etapu był towarzysz Jakub Berman, pełniący różne wysokie stanowiska w aparacie partyjno – rządowym. To wówczas wycięto z podstaw programowych logikę i filozofię i zmieniono historię. Po okresie utrwalenia władzy ludowej pozwolono polskiej szkole na kilkadziesiąt lat zabetonowania systemu. Pośród licznych negatywów tamtej rewolucji należy wskazać przede wszystkim usunięcie niekomunistycznej kadry naukowej z uczelni wyższych i zastąpienie jej nowym narybkiem towarzyszy i współplemieńców towarzysza Bermana. Ci inwaderzy ulokowali się mocno na polskich uczelniach, a ich potomstwo, biologiczne lub duchowe do tej pory okupuje polską naukę, co tłumaczy otwartość środowisk naukowych na antykulturę i brak przeciwdziałania obecnej destrukcji.

Jednak szkolnictwo średnie i podstawowe zdołało się ochronić. Indoktrynacja komunistyczna okazała się tam powierzchowna, a co najważniejsze, utrzymano fundamenty kulturowej edukacji: kanon klasycznych lektur, podstawę programową obejmującą wiedzę obiektywną, związki przyczynowo – skutkowe, tożsamość narodową, paradygmat uczeń – mistrz, wymogi edukacyjne i oceny. Władzy ludowej zależało bowiem na odtworzeniu bazy przemysłowej, a do tego byli potrzebni ludzie, potrafiący pracować. Ominęła nas więc rewolucja kontrkulturowa lat 60-tych i 70-tych, która zaczęła zmieniać zachodnią edukację już wówczas. Nie należy jednak się łudzić, że komuna, rządząca sowietami i Polską była całkowicie inną komuną, niż ta rządząca już wtedy Zachodem. Na metapoziomie była to ta sama formacja religijno – ideologiczna, bazująca na kabale i posługująca się talmudycznym sposobem myślenia i postrzegania świata. W Polsce procesy zniszczenia postanowiono jedynie odroczyć, przygotowując jednocześnie grunt pod rewolucję obecnego czasu. Dzięki obsadzeniu katedr swoimi ludźmi stopniowo formatowano kolejne pokolenie neomarksistów – postmodernistów, wychowujących kolejne pokolenia nauczycieli, przygotowując ich do tego, aby oni sformatowali naród polski do wstąpienia w struktury Unii Europejskiej, a w szerszej perspektywie – do globalnej komuny. Poprzez zaniżanie płac zepsuto więc etos zawodu nauczyciela, obniżając jednocześnie wymogi przyjęcia i ukończenia studiów. Połączono to z polityką feminizacji szkolnictwa i obsadzeniem aparatczykami struktur zawodowych związków nauczycielskich. Było to przygotowanie pod pauperyzację i upodlenie tej profesji, realizowane systemowo i konsekwentnie przez całą historię III RP aż do tej pory. Kabalistyczni globaliści chcieli mieć pewność, że nie znajdzie się żadna siła z wewnątrz systemu edukacji, która będzie w stanie przeciwstawić się ich planom.

Gdy runął mur i odzyskaliśmy wolność, zaczęliśmy wybierać swoją drogę rozwoju. Dziś już wiadomo dokładnie, że droga ta nie była naszą, lecz została dokładnie wytyczona przez globalnych kabalistów, rządzących organizacjami ponadnarodowymi, światowymi finansami i wielkimi korporacjami. Obecne posunięcia lewackiego rządu w Polsce są ściśle wpisane w scenariusz budowy federalnego państwa europejskiego, które zarazem zostało pomyślane jako prototyp i oddział państwa globalnego. To, co kojarzy większość opinii publicznej, to likwidacja prac domowych, ograniczenie oceniania i redukcja podstaw programowych. Mniej ludzi wie, że równocześnie planowany jest nowy przedmiot – „wiedza o zdrowiu”, zawierający seksualizację wg standardów WHO i wychowanie genderowe. Również mało kojarzone są wprowadzane równocześnie: Edukacja Włączająca, cyfryzacja, tzw. opieka psychologiczno – pedagogiczna i przechodzenie do Europejskiego Obszaru Edukacji.

Edukacja Włączająca, o której wiele pisaliśmy jest główną lokomotywą przemian. Jest również zwana „szkołą dostępną dla wszystkich”, „edukacją wysokiej jakości”, „edukacją rozwijającą w pełni potencjał każdego dziecka”, „szkołą zaspokajającą wszystkie potrzeby każdej osoby uczącej się”. Pod tymi określeniami następują piękne hasła: demokracja, równość, sprawiedliwość, otwartość, elastyczność, różnorodność, włączenie, inkluzja. W skrócie chodzi o to, aby do normalnych szkół i normalnego trybu nauczania dla normalnych dzieci włączyć wszystkich tych, którzy z różnych powodów powinni być z niego wyłączeni. Wskazuje się różne grupy „defaworyzowane”, z których główne to: niepełnosprawni, w tym intelektualnie, niedostosowani społecznie, zaburzeni psychicznie i emocjonalnie, migranci. Wszystkich należy włączyć, czyli inkludować, a więc złączyć wszystkich ze wszystkimi. Propaganda inkluzyjna twierdzi, że w ten sposób stworzy się nowe, inkluzyjne społeczeństwo, które będzie się dynamicznie rozwijać, w którym nikt nie będzie dyskryminowany, każdy zostanie doceniony, każdy otrzyma pełnię szans, każdy będzie zaopiekowany, każdego potencjał zostanie dostrzeżony i rozwinięty, a potrzeby każdego dziecka zostaną zaspokojone. Włączenie, czyli bycie razem w środowisku lokalnym z rówieśnikami i całą społecznością jest przedstawione jako warunek niezbędny do budowy szczęśliwego społeczeństwa globalnego i największe pragnienie ludzkości. Wrogiem włączenia jest edukacja, przekazująca wiedzę, sama wiedza, wymogi edukacyjne i ocenianie osiągnięć. Dlatego stopniowo usuwa się te cechy ze szkół, zamieniając instytucje wiedzy na instytucje integracji społecznej, lokalne centra zbiorowej socjoterapii. Program nauczania w takich szkołach musi być dostępny dla wszystkich, również dla upośledzonych, zaburzonych i obcokulturowych migrantów, dlatego redukuje się wymaganą wiedzę do podstaw, niezbędnych dla państwa globalnego.

Szkoła włączająca ma przygotować wszystkich do życia w globalnym społeczeństwie, płynnego dostosowywania się do wymogów rynku pracy i rozwiązywania globalnych problemów ludzkości. Dlatego szkoła inkluzyjna jest jednocześnie szkołą zrównoważonego rozwoju. Wszystkie budynki, procesy, zachowania ludzi, programy nauczania muszą być zrównoważone, co oznacza formatowanie wszystkich do posłuszeństwa celom Agendy 2030. Nie będzie w niej miejsca na wiedzę, związaną z tożsamością narodową, chrześcijaństwem, kulturą grecko – łacińską, wiedzę ogólną i przedmiotową. Niepotrzebna będzie teoria, nauczana będzie tylko praktyka, niezbędną do wykonywania konkretnego zajęcia u konkretnego pracodawcy. Za to szkoła włączająca będzie obficie szafować klimatyzmem i ekologizmem.

O klimacie globalnych macherów pisaliśmy:

Od ekologizmu do klimatyzmu

Mędrcy z Davos II

Szkoła przyszłości nie może pozostawać w tyle za technologią, musi włączyć samą siebie, nauczycieli, personel, uczniów i rodziców w transformację cyfrową. Cyfryzacja obejmie treści nauczania, procesy uczenia się, materiały edukacyjne i przede wszystkim dobrostan cyfrowy uczniów. Oznacza to oczywiście rezygnację z tego, co nie może być kontrolowane przez centralne serwery. Za to nauka będzie spersonalizowana cyfrowo i dostosowana do każdego ucznia. Zarazem każdy uczeń będzie dostosowany do centralnego systemu.

Nie może zabraknąć wątku wielokulturowości. Różnorodność kulturowa dzięki zabiegom globalistów jest już codziennością szkół Europy Zachodniej i jest przez nich przedstawiana jako wyzwanie i szansa na kulturowe ubogacenie. Należy więc wszystkie szkoły dostosować do wielokulturowej imigracji, a ponieważ wszystkie szkoły wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej zostaną połączone w jeden obszar edukacyjny i jeden wzorzec nauczania, więc polskie szkoły też zostaną przystosowane do wielokulturowości, która dzięki temu będzie także mogła stać się normą również w przyszłym województwie nadwiślańskim.

Z wielokulturowością ściśle łączy się porządek mobilności edukacyjnej. Został on przedstawiony w europejskim dokumencie strategicznym „Europa 2030” z 2010 r., a uściślony w zaleceniach Rady Europejskiej „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich” z 2023 r. Otóż klika europejska planuje przenosić ludzi w tę i nazad, jak się jej będzie chciało, a ściślej – jak będą tego potrzebowały korporacje, dla potrzeb swojej konkurencyjności. Ludność Europy dzięki mobilności ma się do tych potrzeb płynnie i elastycznie dostosowywać. Unia chce, aby państwa członkowskie tak się zorganizowały, aby 15% do 25% wszystkich osób uczących się (już się nie mówi o uczniach, tylko o osobach) na wszystkich poziomach kształcenia uczyło się poza krajem pochodzenia. Obejmuje to również dzieci i młodzież. Niemieckie wywózki i stalinowskie przesiedlenia powracają pod szyldem szansy życiowej w ten sposób, aby ludzie sami chcieli (lub musieli) przemieszczać się po całej Europie. Do tych wesołych podróży mają dołączyć migranci spoza Unii, nazywani teraz „uczniami i studentami”. Zrównane zostanie wykształcenie formalne z pozaformalnym, a te – z jakąkolwiek praktyką zawodową. Te nowe wędrówki ludów mają być z planowe i celowe. Znaczy, ordnung muss sein, konkretni ludzie potrzebni będą w konkretnym celu, w konkretnym miejscu, na konkretny czas i do konkretnych zajęć. Mobilność edukacyjna będzie elastycznie łączyć się z mobilnością pracowniczą. Do takich to wesołych celów służą te wszystkie atrakcje z Erasmusem i e-twinningiem na czele.

Taka elastyczność bardzo jest pożądana przez globalno – unijne elity, które chcą pomóc każdemu się odnaleźć. Szkoła przyszłości zapewni każdej osobie możliwość uczenia się przez całe życie. Pamiętajmy, że każdy odnoszący sukcesy obywatel świata, a jednocześnie samorealizujący się europejczyk będzie elastycznie dostosowywał się do płynnie i nieustannie zmieniającej się rzeczywistości, podążając za pracą, wyznaczoną przez inkluzyjny system zatrudnienia. Planiści zakładają, że każdy będzie potrzebował wciąż uczyć się jakichś nowych kwalifikacji, co dotyczy zarówno dzieci, młodzieży i dorosłych. Jednocześnie każdy uczący się obywatel świata i Unii będzie kreatywny, innowacyjny i krytycznie myślący, ucząc się więc nowych rzeczy, powinien jednocześnie zapominać tego, czego nauczył się wcześniej, pod tytułem odrzucania stereotypów i schematów myślenia. Każdy człowiek, znajdujący się pod władzą kabalistów będzie więc mógł dysponować jedynie taką wiedzą, jaka w danym momencie będzie użyteczna dla systemu. Uczenie się przez całe życie dotyczy także osób starszych i młodych matek. Osoby starsze nie powinny być zmuszane do przechodzenia na emeryturę. Kabaliści wiedzą przecież, że każdy chce pracować całe życie, a przymusowa emerytura jest odbieraniem tym osobom szans życiowych i możliwości rozwoju. Dlatego zbawcy ludzkości uwalniają starców od konieczności bezproduktywnego marnowania się na znienawidzonych emeryturach. Zapewniają powrót do szkoły, zdobycie nowych kwalifikacji i mobilność, aby mogli się nadal samorealizować. Nawiasem mówiąc, dzięki temu nie będą już potrzebne emerytury – każdy będzie mógł nadal czynnie zarabiać, zupełnie jak Kuntz Wunderli w „Miłosierdziu gminy” Marii Konopnickiej. Kobietom, mającym małe dzieci również należy umożliwić szybki powrót na rynek pracy, o niczym innym przecież nie marzą. Dziecku należy zapewnić opiekę w zrównoważonym, inkluzyjnym, wielokulturowym żłobku, a mobilna młoda mama będzie mogła radośnie wytchnąć w korporacji, wreszcie uwolniona od tortur patriarchalnej rodziny. O dzietność martwić się nie trzeba – problem załatwi mobilność migracji edukacyjno – pracowniczej.

Każda różnorodna potrzeba każdego dziecka będzie zaspokojona w szkole włączającej. Różnorodność jest, jak pewnie już wiemy, cennym zasobem społeczeństwa i systemu edukacji. Należy więc doceniać każdą różnorodną tożsamość. Każda cecha może być cechą dystynktywną różnorodności, np. nieneurotypowość, różnorodność niepełnosprawności, zachowań, zaburzeń, kultur, zdolności. Wszystko wrzucone do jednego kotła i wymieszane. Z tego wychodzi inkluzyjna zupa, w której każdy jest traktowany indywidualnie, ale systemowo. Wszystko, co się dzieje w szkole ma być projektowane uniwersalnie, czyli dostosowane do każdej osoby uczącej się i jej indywidualnych potrzeb, bez potrzeby indywidualnego dostosowania. Oznacza to indywidualne nauczanie i szkołę specjalną dla wszystkich. System będzie każdego diagnozował i dostosowywał do niego usługi. System będzie określał, ustalał i zaspokajał potrzeby każdego dziecka, a celem będzie jego dobrostan, który będzie musiał być zgodny z potrzebami systemu. Wzorzec dobrostanu określa WHO, i jest on taki sam dla wszystkich, ale metody jego osiągania mogą być różne, oczywiście według tych samych schematów. Upośledzony, zaburzony, normalny i geniusz będą więc traktowani wedle tego samego wzorca. Różnić będą się jedynie bodźce, adresowane indywidualnie. W celu zaspokajania różnorodnych potrzeb budowany jest system Oceny Funkcjonalnej. Oznacza ona rozbudowaną analizę wszystkich cech i zachowań dziecka i jego rodziny. Używając obserwacji, testów psychologicznych i wywiadów badać się będzie jego zdolności, możliwości, ograniczenia, zaburzenia, zainteresowania, preferencje, zachowania, sytuację osobistą, światopogląd rodziców, metody wychowawcze, stosunki w rodzinie. Używając aplikacji i algorytmów wiedza ta będzie wprowadzana do systemu, kategoryzowana i zapisywana na centralnym serwerze. Następnie system wygeneruje raport i zalecenia rozwojowe. Będą one obowiązkowym dla szkoły programem rozwoju dziecka i zaleceniem dla rodziców. Celem będzie dobrostan dziecka określony przez WHO i potrzeby systemu, który później będzie zatrudniał te dzieci jako dorosłych. Zostanie określona ścieżka rozwoju dziecka aż do dorosłości i do określonego przez system stanowiska pracy. Program rozwoju obejmie wszystkie aspekty życia dziecka i wpłynie na życie jego rodziny. Wszelkie czynniki, mogące zaburzyć wyznaczony przez system program rozwoju zostaną zdiagnozowane jako zaburzenia i będą usuwane. Na straży rozwoju dziecka będą stali specjaliści szkolni i pozaszkolni, spięci w jeden system ze służbą ochrony zdrowia, w tym psychicznego oraz aparatem wymiaru sprawiedliwości, oczywiście unijnej.

Szkoła włączająca, rzecz jasna, będzie stosować innowacyjną dydaktykę, znaną jako Ocenianie Kształtujące. Nie jest ono ocenianiem wiedzy, ale ciągłym, interaktywnym ocenianiem postępów ucznia na drodze rozwoju, wyznaczonego przez system. Praca z uczniami jest sprowadzona do rozbudowanej standardowej procedury, dzięki której wiedza merytoryczna jest ograniczana do nieistotnego minimum, za to uczniowie są warunkowani do działania na zasadzie impuls – reakcja. Całości dopełnia zestaw zabaw, udających techniki edukacyjne. Na lekcjach ma się dużo dziać, być kolorowo, radośnie i hałaśliwie. Propaganda głosi, że wtedy dzieci będą się chętnie uczyć same i nabędą odpowiedzialność za swoją naukę. W magiczny sposób uzyskają cechy osób dojrzałych. Atrakcyjne nazewnictwo – kreatywność, innowacyjność, rozwój potencjału, nauczanie dostosowane do potrzeb rozwojowych dziecka – ma na celu ukrycie pochodzenia tej metody. Została ona stworzona i wypracowana w szkolnictwie specjalnym, dla potrzeb dzieci niedorozwiniętych. Następnie postępowi pedagodzy na amerykańskich uczelniach, pracujący za granty globalistycznych fundacji dostosowali te metody do szkolnictwa ogólnodostępnego. Ocenianie Kształtujące sprawdza się dobrze w szkołach specjalnych i dla małych dzieci. Na wyższych etapach edukacyjnych powoduje wyraźnie zmniejszenie wiedzy, spowolnienie rozwoju i uzależnienie uczniów od systemu, sterującego zachowaniami.

Ocenianie Kształtujące stanowi rozwinięcie systemu zarządzania społecznego Skinnera. Jest tu trzech uczestników: system, który określa, jakie zachowania ludzkie są pożądane i dobiera bodźce; nauczyciel, który jest przekaźnikiem impulsów systemowych, ale uważa, że kreatywnie pomaga dzieciom rozwijać swój potencjał; uczeń, przekonany przez nauczyciela, że jest wolny. Wpierw nauczyciel bada przedwiedzę uczniów, czyli to, co już wiedzą i co budzi u nich pozytywne skojarzenia (u Skinnera – badanie wcześniejszej historii warunkowania). Dzięki temu nauczyciel dobiera z zasobów systemowych bodźce, dostosowane do układu nagrody uczniów. Dopiero wtedy może rozpocząć się właściwa praca z uczniami. W etapie pierwszym lekcji nauczyciel wysyła bodziec do wszystkich uczniów (u Skinnera – emisja bodźca pozytywnego). Następnie modeluje reakcje uczniów poprzez podpowiedzi, sugestie i pytania naprowadzające. Robi to w taki sposób, aby reakcje uczniów odpowiadały potrzebom systemu. W etapie drugim uczniowie wykazują reakcje (u Skinnera – reakcja na bodziec). W trzecim etapie nauczyciel bada reakcję każdego ucznia i emituje informację zwrotną, w której wskazuje mu, co zrobił dobrze, na czym powinien jeszcze popracować (unika się stwierdzenia, że uczeń wykonał coś źle lub nieprawidłowo), i jak ma dalej postępować (u Skinnera konsekwencja). W rezultacie uczeń nie ma nabyć wiedzy o rzeczach, ale wiedzy o własnym zachowaniu. Uczeń wie, jak ma się zachowywać, aby otrzymać pozytywną reakcję otoczenia na swoje zachowania. Dodatkowym wzmocnieniem pożądanych reakcji uczniów są podawane przez nauczyciela na początku lekcji kryteria sukcesu. Jest to lista kontrolna warunków, które musi spełnić uczeń, aby uzyskać sukces. Sukcesem dla ucznia jest więc wypełnienie minimalnych wymogów wiedzy, podanych z góry przez nauczyciela. Na końcu lekcji następuje tzw. refleksja, czyli przeprowadzana przez nauczyciela ankieta zadowolenia i odczuć uczniów, dotycząca lekcji. Dzięki temu nauczyciel zdobywa wiedzę o zachowaniach uczniów, co pomaga mu dobrać właściwe bodźce na kolejną lekcję. Taki schemat jest stosowany podczas każdej lekcji. W stosunku do klasycznego nauczania – uczenia się jest to całkowicie odmienne. W modelu klasycznym uczeń poznaje wiedzę o rzeczywistości obiektywnej i sam kształtuje swój sposób myślenia, w modelu kształtującym uczeń poznaje procedury systemowe. Uczniowie, będący w fazie intensywnego rozwoju intelektualnego są więc warunkowani do określonych przez system zachowań, które wchodzą im w nawyk. Consuetudo altera natura hominum.

Jeden z dogmatów Edukacji Włączającej głosi, że to, co jest dobre dla uczniów niepełnosprawnych, jest dobre także dla wszystkich innych. Jeśli więc coś nadaje się dla niepełnosprawnych intelektualnie, nadaje się też dla pełnosprawnych. W ten sposób realizuje się dostępność szkoły włączającej dla wszystkich. Obniżyć poziom nauczania i wymogi tak bardzo, żeby w takiej szkole mógł się uczyć człowiek niepełnosprawny intelektualnie w stopniu głębokim, który nigdy nie wzniesie się na poziom intelektualny wyższy, niż trzyletnie dziecko. Poddani takiej edukacji uczniowie w normie intelektualnej, przebywający w środowisku, w którym na porządku dziennym jest upośledzenie psychiczne i niedorozwój, będą bezwiednie naśladować najbardziej ekspansywne zachowania. W połączeniu z radykalnym obniżeniem poziomu i wymogów oraz powszechną smartfonizacją da to efekt, w którym coraz większa część dorosłej populacji zatrzyma się na poziomie rozwojowym, właściwym dla dwunastolatka, co jest równoznaczne z debilizmem. Taki dorosły człowiek może wykonywać większość prac, ale nie potrafi wyznaczyć i zrozumieć celów działania. Musi więc stale być kierowany. Globaliści mają na to sposób, opracowany przez behawiorystę Burrhusa Frederica Skinnera, który nazwał technologią zachowania. Model ten oparty jest na warunkowaniu behawioralnym sprawczym, a powstał na bazie doświadczeń na zwierzętach. Nadaje się do zarządzania społeczeństwem homo debilis, czyli ludzi, uwarunkowanych do funkcjonowania pod stałą kontrolą i według procedur, a Ocenianie Kształtujące w połączeniu z Oceną Funkcjonalną są głównymi elementami tego systemu. Europejski wzorzec debila jest jednocześnie wzorcem globalnym, tyle, że wyposażonym w tożsamość unijną. Eurodebil jest więc debilem 3XE: european / ecological / electronical.

Edukacja Inkluzyjna bardzo dba o bezpieczeństwo uczennic, uczniów i pozostałych osób uczących się. Szkoła włączająca jest bezpieczna. Rodzice oddychają z ulgą – moje dziecko wreszcie będzie bezpieczne. System zadba o bezpieczeństwo zdrowotne dzieci, łącznie ze szczepieniami pod nadzorem WHO. Najbardziej jednak będzie dbać o bezpieczeństwo psychiczne. Według badań to właśnie przemoc, presja i dyskryminacja, jakich doświadczają młodzi ludzie są głównymi odpowiedzialnymi za problemy psychiczne, depresje i próby samobójcze dzieci i młodzieży. Oczywiście badania są prowadzone dla takiego celu i w ten sposób, aby udowodnić tezy, wmówione społeczeństwu przez globalistów, za pomocą tzw. psychologów i środowisk lewackich, oraz za pośrednictwem globalistycznych mediów.

Tzw. specjaliści – psychologowie nie są klasycznymi psychologami, ponieważ nie używają klasycznej psychologii, ale konglomeratu, powstałego z połączenia psychoanalizy Freuda, okultyzmu Junga, antropozofii Steinera, psychologii humanistycznej Perlsa / Rogersa / Maslowa i behawioryzmu. Wszystko to bierze swój początek z kabalistycznej gnozy. Nie służy do zrozumienia człowieka, ale do zapanowania nad jego rozumem i wolą. Wiedza ta zasługuje na miano psychomagii. Psychomagowie tworzą gildię, która zdominowała terapie, poradnictwo psychologiczne i pedagogikę. Gildia ta zwie się psychopedą i jest armią, rzuconą przez globalistów przeciw narodom, a jednocześnie przemysłem, napędzanym przez globalistów i wyciągającym krocie od ludzi, nad którymi panuje. Psychomagowie posługują się neomarksizmem, który traktują jako opis rzeczywistości społecznej. A tam stoi, że sprawcami zła wobec dzieci są nauczyciele i ojcowie. Ci „tendencyjni faszyści” wywierają ciągłą presję na dzieci i zmuszają je do zachowań wbrew ich woli. Zmuszają do nauki i przestrzegania zasad kultury. W ten sposób niszczą doskonałą naturę dziecka i wykrzywiają jego losy w sposób nieodwracalny. Dla neomarksistów i psychopedy jest to więc najgorszy rodzaj faszyzmu – przemoc symboliczna, psychiczna i emocjonalna. Nie jest oddziaływaniem fizycznym, nie da się więc jej obiektywnie stwierdzić, dlatego wystarczą same odczucia dziecka / ucznia. Ponieważ jednak dzieci / uczniowie mogą znajdować się w zależności emocjonalnej od rodziców / nauczycieli, dlatego psychopeda szkolona jest, jak rozpoznawać przemoc nawet tam, gdzie nie da się jej obiektywnie stwierdzić. Jeśli dziecko jest zbyt spokojne, nie integruje się ze wszystkimi, nie uczestniczy w wesołych zabawach klasowych, słowem, jeśli nie zachowuje się tak, jak wszyscy – jest podejrzenie o przemoc domową lub szkolną. Jeśli uczy się dobrze i nie sprawia problemów – to na pewno na skutek presji przemocowych rodziców. Jeśli ubiera się, wygląda i zachowuje na sposób tradycyjny, nie jest wulgarne, a jeśli to dziewczynka, nie jest przesycona seksualizacją – oznacza to przemoc rodzicielską. Jest ona wzmacniana przez kulturowe wzorce społeczeństwa, opartego na katolickim patriarchacie. Dziecko takie trzeba więc czym prędzej wyzwolić i uratować przed zagrożeniem ze strony członków rodziny. Drugi powód cierpień młodzieży to ocenny charakter szkoły. Narzucanie wiedzy, wymogi edukacyjne i oceny stanowią straszną traumę. Winni są ci nauczyciele, którzy wymagają i oceniają.

W Polsce katalizatorem walki z rodzicami i szkołą stała się sprawa Kamilka. Dzięki medialnej histerii, rozpętanej wokół tragedii dziecka, skatowanego przez zwyrodnialca uchwalono tzw. „ustawę Kamilka”, czyli nowelizację Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Nałożyło to na wszystkie placówki, pracujące z dziećmi obowiązek wprowadzenia standardów ochrony małoletnich. Owe standardy dokładnie wpisują się w politykę unijno – globalnych elit. Od 15 lutego wszyscy nauczyciele i pracownicy mają obowiązek zgłaszać wszelkie podejrzenia przemocy domowej. Brak donosu może sprowadzić na tego, kto ośmielił się nie donieść odpowiedzialność dyscyplinarną lub nawet karną. Nauczyciele mają obowiązek zgłaszać wychowawcy, ten – szkolnemu pedagogowi (najczęściej należącemu do gildii psychomagów. W większości są to kobiety). Ten specjalista ma niezwłocznie donieść do władz, które powinny wysłać służby siłowe do podejrzanej rodziny. Policja już dostała instrukcje, aby każdego młodego człowieka pytać o jego dobrostan – jak się czuje w domu i szkole. Bezpieczna szkoła dba także o bezpieczeństwo dzieci na terenie szkoły. W porozumieniu z UNICEF w Polsce szkoli się już doradców ds. dostępności uczenia – DDU, którzy będą dbali o pełną dostępność i zdrowie psychiczno – emocjonalne dzieci. Jeśli w szkole będą jakieś elementy, zakłócające dobrostan uczniów – DDU będzie zmieniał klimat szkoły, a także klimat rodziny. Wystarczy więc jedno słowo niezadowolonego ucznia, a tym bardziej uczennicy, aby rzucić podejrzenie na każdego nauczyciela (w większości są to kobiety). Przy dzisiejszym stanie prawnym każdy nauczyciel w każdej chwili może zostać oskarżony o przemoc. Zwykle takie oskarżenie powoduje publiczny lincz i zwolnienie z pracy. Koleżanki, koledzy, dyrekcja, kuratorium zwykle się odwracają, a media główne i społecznościowe, w powiązaniu z działalnością lewackich fundacji robią resztę. Dziś wystarczy jedno zdanie, aby zniszczyć nauczyciela. Globalno – unijny wzorzec szkoły już przenika do Polski. Nauczyciele mają bać się uczniów i rodziców, bo ci mogą donieść i oskarżyć o przemoc psychiczną, znęcanie się i nękanie. Na przykład negatywna ocena lub odpytywanie na lekcji może zostać tak zinterpretowane. Powinni też obawiać się szkolnych psychomagów, którzy dostali instrukcje pilnego monitorowania szkoły w poszukiwaniu objawów przemocy. Rodzice mają bać się nauczycieli i szkolnych specjalistów, którzy mają obowiązek donosić, a także własnych dzieci, które nieświadomie mogą powiedzieć nieostrożne słowo. Wszyscy mają bać się wszystkich, jak u sowietów. Już trwają szkolenia dla szkolnych psychomagów, jak indoktrynować nauczycielki, aby chciały donosić na rodziców. Używane są przy tym techniki psychomanipulacji, na które szczególnie podatne są kobiety. Przedstawia się maltretowane dziecko i jego oprawcę. Odtąd nauczycielki mają domniemywać przemoc domową u każdego ucznia, a w szczególności uczennicy. Każde zachowanie, zadrapanie, siniak ma być powodem do interwencji służb w rodzinie. Tworzone są już statystyki, pokazujące skalę zła, dziejącego się w rodzinach – przemoc, nękanie, maltretowanie, bicie, molestowanie, gwałty. Armia psychomagów, skierowana do szkół w ciągu ostatnich lat służy między innymi do tworzenia takich statystyk. Są one celową manipulacją, aby stworzyć fałszywy obraz rzeczywistości i rzucić potężne oskarżenie na rodzinę, a szczególnie ojców. Nie należy wierzyć w te statystyki, one zostały napisane już dawno przez marksistowskich psychologów. Pod wpływem tej kłamliwej propagandy nauczyciele mają być szczuci na rodziców, rodzice na nauczycieli, uczniowie na rodziców i nauczycieli, wszyscy na mężczyzn. Na straży powszechnej inwigilacji i kontroli mają stać szkolni psychomagowie, zwykle nieświadomi swojej roli, z umysłami wypranymi na uczelniach i szkoleniach przez uczniów towarzysza Bermana. Tak tworzy się współczesny Urząd Bezpieczeństwa, wdzierający się do narodu przez szkołę. Tak tworzy się nowych Pawlików Morozowów. Wszyscy mają się bać, jedni mają nienawidzić drugich. Machina donosów na nauczycieli i rodziców dopiero zaczyna się rozkręcać.

Szkoła włączająca jest także równościowa, znosi więc wszelkie nierówności we wszystkich kategoriach – wiedzy, płci, religii, kultury, narodowości. Jednocześnie jest różnorodna, więc akceptuje każdą tożsamość. W szczególny sposób dotyczy to tożsamości seksualnej i płciowej. ONZ i UE bardzo szanują i afirmują różnorodność seksualno – płciową, i bardzo wspierają prawa seksualne i reprodukcyjne. Dziecko w wieku 12 lat dowie się już wszystkiego, co powinno wiedzieć o seksie wg WHO. Dowie się, że ma prawo do nieskrępowanej ekspresji seksualnej, do przyjemności samemu lub społecznie, do antykoncepcji, że aborcja jest prawem człowieka, o pigułce wczesnoporonnej, gdzie może uzyskać wsparcie. Dowie się też, że dwie płci to przeżytek i stereotyp, że może sobie to rozwiązać inaczej, że istnieje wiele rodzajów depresji i dysforii płciowej, że ma prawo domagać się swojej własnej drogi do szczęścia, że normy religii chrześcijańskiej są szkodliwe, że prawdziwą wolność osiągnie, jeśli odrzuci wszelkie stereotypy, wpojone przez rodziców i twórczo stworzy swoja nową tożsamość. Jeśli Polska wejdzie do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, to zapewne w krótkim czasie w szkole dzieci będą mogły uzyskać wsparcie w tranzycji płciowej. Globalno – unijna szkoła tworzy bowiem edukację zmieniającą płeć.

Dużo szczegółów jeszcze można opowiedzieć, ale to i tak już wiele. Na tyle dużo, aby to całe unijno – globalne piekło jednoznacznie odrzucić. Dlaczego jednak tak się nie dzieje? Polska nie musi przyjmować żadnych uregulowań spośród powyższych. Jednak przyjmuje wszystkie. Główne przyczyny są dwie – zewnętrzna, czyli skoordynowane dążenia ONZ i UE do zniszczenia normalnej szkoły i wprowadzenia pralni mózgowej, kontrolującej życie uczniów i rodzin. Druga przyczyna jest wewnętrzna, po stronie państwa polskiego, że nie potrafi się temu oprzeć. To, że nie potrafi też dzieli się na dwie przyczyny. Pierwsza przyczyna – brak świadomości narodu oraz czynników decyzyjnych, ponieważ globalno – unijny plan został sprytnie ukryty za szczytnymi hasłami. Druga przyczyna – brak woli. Ten brak woli też dzieli się na dwie przyczyny. Pierwsza to chciwość, bowiem plan ten został wzmocniony nieograniczonymi środkami finansowymi. Druga przyczyna to spadek po towarzyszu Bermanie. Zarówno na uczelniach, w systemie oświaty, w strukturach rządowych i w środowiskach politycznych jest aż nadto pobratymców towarzysza Bermana. Stroją niewinne miny i wygłaszają piękne słowa, są to jednak wciąż ci sami ludzie, przekazujący swoją tożsamość, układy oraz nienawiść do Polski, Polaków i chrześcijaństwa. Dobrali sobie liczne grono szubrawców, którzy za pieniądze zrobią wszystko, i oto mamy główną przyczynę naszych nieszczęść. Coś, co uważamy za elitę, w rzeczywistości jest ośmiornicą sprzedajnych zdrajców, ściśle współpracujących z siłami unijno – globalnymi. Barwy partyjne nie grają tu większej roli.

Na koniec coś optymistycznego. Świadomość niewoli jest pierwszym krokiem do zrzucenia kajdan. Jesteśmy w niewoli, a nasi ciemiężyciele dążą do tego, aby zaostrzyć jej warunki. Dzięki temu jednak ujawniają się oni sami, ich słudzy, narzędzia i cele.

Teraz świadomi Polacy muszą wykonać następującą pracę:

  • zadbać o stabilne i trwałe małżeństwo;
  • mieć jak najwięcej dzieci;
  • nie dopuścić do ich deprawacji;
  • zapewnić porządne, narodowo – katolickie wychowanie;
  • budować swoje nieformalne grupy wsparcia, lokalne, regionalne, krajowe;
  • mieć świadomość celu – niepodległe państwo polskie, niezależne od UE i ONZ;
  • zdobywać jak najwięcej wiedzy o polityce, ekonomii, rządzeniu państwem, zarządzaniu społeczeństwem, gospodarką i armią;
  • przekazać tą wiedzę dzieciom;
  • starać się uświadamiać innych, szczególnie tych, co mają lub mogą mieć dzieci;
  • nie tracić wiary, nadziei i miłości – pojmowanej na sposób chrześcijański.

Opisane powyżej mechanizmy, mimo, że straszliwe, są tylko procedurami, a działania wykonują ludzie. Każdy system da się obejść i oszukać, a ten będzie szczególnie niewydolny. Jeśli będziecie trzymali się razem w rodzinie i grupie, przetrwacie. Aż do dnia, kiedy nasza ciemiężycielka potrzaska się w posadach, a wówczas będzie pilna potrzeba wykonać najpierwsze zadanie – wymienić bermanowców na uczciwych Polaków, którzy będą wiedzieli, co trzeba zrobić.

Czytaj o tym:

Czas nowego antysystemu

Jak odzyskać niepodległość

Uwaga! MEN planuje podstęp aby oszukać rodziców i młodzież

Fundacja Pro-Prawo do życia



Już prawie rok temu padła propozycja, aby obowiązkową deprawację seksualną wprowadzić do polskich szkół pod mylącą nazwą nowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”. Zaproponowała to publicznie w październiku 2023 r. “edukatorka seksualna”, która weszła potem w skład rządowego zespołu tworzącego podstawę programową do przymusowej “edukacji zdrowotnej”.
Nawet lewicowe media zaczęły mówić otwarcie, że “edukacja zdrowotna” to podstęp mający na celu uśpienie czujności Polaków i wprowadzenie do szkół obowiązkowej deprawacji pod hasłami rzekomej chęci poprawy zdrowia uczniów. Sytuacja jest więc jasna – od 1 września 2025 r. wszyscy uczniowie mają zostać objęci przymusową deprawacją seksualną. To, czy plan rządu Tuska i “edukatorów seksualnych” się powiedzie, zależy przede wszystkim od reakcji, postawy i oporu rodziców. Jednak większość Polaków w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Dlatego nasza Fundacja działa, aby obudzić społeczeństwo do walki o własne dzieci i przyszłość naszej ojczyzny.Kilka miesięcy temu rząd Tuska powołał specjalny zespół, którego celem jest opracowanie podstawy programowej do nowego, obowiązkowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”, który już 1 września 2025 r. ma wejść do szkół.
Jednak propozycja dotycząca nazwy nowego przedmiotu oraz strategii jego wdrażania do polskiego systemu edukacji padła publicznie już w październiku 2023, krótko po wyborach parlamentarnych i zmianie władzy. 

23 października 2023 wpis na ten temat opublikowała “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt. Jak napisała Kopyt w mediach społecznościowych tuż po wyborach:

“Przyszły nowy rządzie! Powiem Wam, jak powinna wyglądać edukacja seksualna w szkole!”

W ramach opublikowanych propozycji Kopyt sugeruje rządowi Tuska, aby wprowadzić “edukację seksualną” do szkół pod nazwą nowego, obowiązkowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”:

“Pod jaką nazwą? [wprowadzić “edukację seksualną” do szkół] Skoro jestem za osobnym przedmiotem, to chętnie bym go rozszerzyła i nazwała np. edukacją zdrowotną. Nie chodzi wcale tylko o to, żeby uniknąć kontrowersji z powodu nazwy, ale o to, żeby uczyć także o ogólnej profilaktyce zdrowotnej i zdrowiu psychicznym.” 

Pół roku później, w kwietniu 2024 r. “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt została członkiem rządowego zespołu, którego celem jest wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu pod nazwą “edukacja zdrowotna”. Chyba nikt już nie powinien mieć w tym momencie wątpliwości, że chodzi o przymusową “edukację seksualną”, ukrytą, jak sugeruje Antonina Kopyt, pod nazwą “edukacja zdrowotna” dla uniknięcia kontrowersji. Tym bardziej, że na czele zespołu, w skład którego weszła Kopyt, stoi Zbigniew Izdebski – seksuolog odznaczony niemieckim medalem za wkład w rozwój “edukacji seksualnej”

Panie MirosĹ‚awie, w ostatnim czasie niezwykle nasiliła się w mediach propaganda rządu Tuska, promująca wejście “edukacji zdrowotnej” do szkół. Politycy aborcyjnej koalicji Tuska i powiązani z nią “eksperci” wmawiają Polakom, że w “edukacji zdrowotnej” będzie chodziło o promocję sportowego stylu życia wśród dzieci, aktywności fizycznej i zdrowego odżywiania. Proszę nie dać się oszukać tym manipulacjom – to wszystko element podstępu mającego uśpić czujność rodziców. 

O sprawie otwarcie mówią już nawet lewicowe media głównego nurtu. Jakiś czas temu pojawił się na ten temat artykuł na portalu Onet zatytułowany: “Jaki piękny podstęp!”Dziennikarka Onetu pisze w nim o strategii działania szefowej MEN Barbary Nowackiej”:

“„Nowacka sprytnie połączyła edukację seksualną z tematami, o których trudno powiedzieć, że mogą podlegać jakiejś ideologii (…) Łatwiej będzie Nowackiej odpierać ataki, ze strony kościoła i konserwatywnej części społeczeństwa, gdy na swojej tarczy wypisała przede wszystkim walkę o poprawę zdrowia psychicznego oraz kondycję fizyczną dzieci i młodzieży.”

Nowacka postępuje więc dokładnie tak, jak proponowała w październiku 2023 r. “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt – wprowadzić do szkół obowiązkową “edukację seksualną” pod nazwą “edukacja zdrowotna” i zmieszać deprawację z tematami, które nie budzą kontrowersji. 

Właśnie w ten sposób wprowadzana jest do polskich szkół przymusowa “edukacja seksualna” wedle niemieckich standardów. Jest to śmiertelne zagrożenie dla całego naszego społeczeństwa – dla wszystkich dzieci i wszystkich rodzin w Polsce. Większość rodziców w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Z kolei duża grupa rodziców jest świadoma tego, czym jest “edukacja seksualna”, ale nie podejmuje w związku z tym żadnych osobistych działań licząc na to, że problem w jakiś cudowny sposób ominie ich dzieci i ich rodzinę.
Dla takich osób warto przypomnieć świadectwo Teodora – ofiary obowiązkowej “edukacji seksualnej” w Niemczech. 

Teodor pochodzi z tradycyjnej, katolickiej rodziny, w której uczono wartości, zasad i moralności. Rodzice przygotowywali Teodora na to, co będzie się działo, gdy pójdzie on do szkoły i zetknie się z otoczeniem. Jak wspomina dorosły już dzisiaj Teodor:

„U mnie w domu rodzice przekazywali nam takie wartości jak wierność, prawdziwa miłość i tradycyjna rodzina i w ten sposób również chciałem żyć. Jednocześnie zarówno moi koledzy z klasy, jak i nauczyciele na lekcjach mówili, że to jest zupełnie w porządku, żeby uprawiać seks dla przyjemności i że wszyscy to robią, ponieważ potrzebują zaspokojenia. Skończyło się to u mnie wielogodzinnym oglądaniem pornografii przed snem i uzależnieniem od masturbacji. Nie chciałem tego robić, ale kiedy zacząłem, nie mogłem przestać. Doszło do tego, że w końcu nie mogłem zasnąć bez oglądania pornografii przez kilka godzin.” 

Niemieckie dzieci od dziesięcioleci poddawane są intensywnej seksualizacji od najmłodszych lat życia, prowadzonej w ramach deprawacyjnych Standardów Edukacji Seksualnej w Europie. Promocja rozwiązłości i wulgarność jest tam obecna na wszystkich etapach edukacji, a sama „edukacja seksualna” jest obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Dzieci są także zalewane „edukacją seksualną” poprzez media i internet.
Wedle relacji Teodora: 

„Zachęcano nas do masturbacji i współżycia seksualnego za pomocą tekstów i filmów w klasie. W rezultacie koledzy zaczęli opowiadać i chwalić się swoimi doświadczeniami z koleżankami podczas przerw (…) Najbardziej obrzydliwe były dla mnie scenki, które musieliśmy odgrywać w klasie. Były to m.in. takie tematy jak: „rodzice chcą ci zabronić pojechać z chłopakiem/dziewczyną na wakacje” i „zostajesz przyłapany przy oglądaniu pornografii”. Ta druga scenka wyglądała tak, że uczeń siedział przed tablicą z narysowanym aktem seksualnym, a jego „tata” mówił: „Ach, porno jest dobre, my je też oglądaliśmy. Oglądaj spokojnie dalej”. Wtedy klasa biła brawo. Moja grupa musiała też odgrywać zakup prezerwatyw w aptece.” 

Teodorowi udało się uwolnić od uzależnienia dopiero po kilku latach ciężkiej pracy nad sobą. Niektóre konsekwencje zranień, których doznał, zapewne będą mu towarzyszyły do końca życia. Udało mu się jednak wydostać się z ciemności, do której został wepchnięty przed „edukatorów seksualnych”.

Jeżeli nic z tym nie zrobimy, to do takiej samej walki będą zmuszone również nasze dzieci.

Rodzice Teodora to normalni, kochający się ludzie, a w dodatku przejęci troską o wychowanie swoich dzieci. Przekazywali mu odpowiednie wartości, uczyli odpowiedzialności, miłości i szacunku. Ich syn wpadł jednak w koszmarne nałogi i przeżywał ogromne problemy. Pomimo starań rodziców, presja mediów, środowiska, rówieśników, całego systemu nauczania oraz „edukatorów seksualnych” była tak wielka, że przerosła dobre chęci młodego chłopaka. 

Dlatego trzeba walczyć, aby nie dopuścić do wprowadzenia w Polsce „edukacji seksualnej”! Do zwycięstwa zła potrzeba tylko tego, aby ludzie dobrzy nic nie robili. 
Powodzenie deprawacyjnych planów rządu Tuska zależy przede wszystkim od postawy rodziców. 
Nasza Fundacja kształtuje świadomość Polaków i budzi rodziców do oporu. W całym kraju organizujemy niezależne kampanie społeczne, za pomocą których uświadamiamy społeczeństwo na temat “edukacji seksualnej”. Wydaliśmy także specjalną broszurę informacyjną dla rodziców, która otwiera oczy na zagrożenie i wzywa do oporu. Każdy może pobrać tę broszurę za darmo w wersji elektronicznej. Wkrótce rozpocznie się także kolportaż tej publikacji w drukowanej wersji papierowej, którą można zamawiać za pomocą formularza na naszej stronie. Oprócz tego wspieramy rodziców w podejmowaniu decyzji np. o zmianie szkoły na inną lub przejściu na edukację domową swoich dzieci w celu ochrony ich przed deprawacją (prosimy o kontakt e-mailowy w tej sprawie).
Opór wynikający z mobilizacji rodziców może być skuteczny. Warto w tym momencie przypomnieć, że deprawację seksualną usiłowano wprowadzić w Polsce już w 2013 roku, kiedy to na konferencji współorganizowanej przez Polską Akademię Nauk, Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo zdrowia oficjalnie zaprezentowano w języku polskim opracowane w Niemczech Standardy Edukacji Seksualnej.
Postanowiliśmy działać i zaalarmować Polaków. W 2014 uruchomiliśmy ogólnopolską kampanię “Stop pedofilii”. Wydaliśmy i rozdaliśmy ponad 125 000 egzemplarzy pierwszego w Polsce poradnika dla rodziców “Jak powstrzymać pedofila?”, który ostrzegał przed “edukacją seksualną”. Uruchomiliśmy ogólnopolską inicjatywę ustawodawczą “Stop pedofilii”, pod którą zebraliśmy ponad 250 000 podpisów. Zmobilizowało to wiele osób, grup i organizacji do działania. Z inicjatywy rodziców w Warszawie odbyła się manifestacja licząca kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Zagrożeniem związanym z “edukacją seksualną” zainteresowały się media. W konsekwencji udało się zablokować odgórne i systemowe wdrażanie deprawacji w Polsce, a także powstrzymać wiele prób deprawacji seksualnej dzieci w szkołach na poziomie lokalnym.
Podobnie może być teraz, ale musimy obudzić świadomość Polaków i zmobilizować społeczeństwo do działania. Przede wszystkim rodziców. Wiemy jak robić to skutecznie, gdyż od ponad 10 lat konsekwentnie prowadzimy i rozwijamy kampanię “Stop pedofilii”, która dociera do milionów osób.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam dalszą dystrybucję naszej broszury wśród rodziców oraz zorganizowanie kolejnych niezależnych kampanii informacyjnych budzących Polaków do walki z deprawacją dzieci.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Z wyrazami szacunkuMariusz DzierżawskiFundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków

stronazycia.pl

Rząd powinien zmusić dzieci do udziału w lekcjach “edukacji seksualnej” wbrew woli rodziców – sugeruje odpowiedzialna “edukatorka seksualna”

Fundacja Pro-Prawo do życia
Rząd powinien zmusić dzieci do udziału w lekcjach “edukacji seksualnej” wbrew woli rodziców – sugeruje “edukatorka seksualna” odpowiedzialna za przygotowanie podstawy programowej do nowego, obowiązkowego przedmiotu, który już w przyszłym roku wejdzie do polskich szkół.

Aktywistka z rządowego zespołu ds. wdrożenia w Polsce obowiązkowej “edukacji seksualnej” daje przy tym do zrozumienia, że prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami powinno podlegać ograniczeniom ze strony państwa oraz instytucji międzynarodowych i powołuje się na orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, wedle którego rodzice powinni mieć swobodę wychowywania swoich dzieci co najwyżej “po zajęciach w szkole i podczas weekendów”!
Nasza Fundacja bije na alarm i mobilizuje Polaków do oporu wobec totalitaryzmu, który od 1 września 2025 zapanuje w szkołach.Jak już informowaliśmy kilka dni temu, wedle zapowiedzi Minister Edukacji Narodowej “edukacja seksualna” będzie przedmiotem obowiązkowym w polskich szkołach od 1 września 2025 roku. Dla zmylenia rodziców i uśpienia czujności będzie się ona ukrywać pod nazwą nowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”. 

Ostrzegaliśmy już również, że rząd Tuska wyznaczył na koordynatora zespołu wdrażania “edukacji zdrowotnej” do polskich szkół seksuologa Zbigniewa Izdebskiego – odznaczonego niemieckim medalem za rozwój “edukacji seksualnej”. Izdebski to również współpracownik instytutu, którego twórca przeprowadzał pedofilskie eksperymenty na dzieciach oraz uczeń seksuologa, który popierał legalizację seksu dorosłych z dziećmi. 

Zadaniem zespołu koordynowanego przez Izdebskiego jest wdrożenie do polskiego systemu edukacji niemieckich standardów “edukacji seksualnej”, wedle których należy zachęcać uczniów do rozwiązłości seksualnej, masturbacji, oglądania pornografii, oddawania się praktykom homoseksualnym oraz aborcji. Jednym z członków tego zespołu jest “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt. Jak napisała w mediach społecznościowych: 

“Edukacja seksualna musi być obowiązkowa. Jeśli chcemy, żeby poziom świadomości i wiedzy wzrósł, to to musi być obowiązkowy przedmiot. Dopóki nie będzie, ludzie będą się z niego zwalniać, a te zajęcia będą na samym dole szkolnej hierarchii.”

Antonina Kopyt, współodpowiedzialna za powstanie podstawy programowej do obowiązkowej od 1 września 2025 r. “edukacji seksualnej” w polskich szkołach, używa przy tym pojęcia “systemowa edukacja seksualna”. Taka “systemowa edukacja” to innymi słowy “edukacja” narzucona uczniom i ich rodzinom siłą przez rząd i Ministerstwo Edukacji Narodowej. Antonina Kopyt sugeruje w swoich wypowiedziach medialnych, że organy państwa powinny zmuszać dzieci do udziału w “edukacji seksualnej” wbrew woli rodziców. 

Jak twierdzi Antonina Kopyt, prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami nie jest nieograniczone, gdyż dzieci mają swoje “prawa”, takie jak np. “prawo do nauki”. Kopyt uważa, że rodzic, który nie lubi osobiście twórczości np. Adama Mickiewicza, nie może z tego powodu zwolnić swojego dziecka z lekcji języka polskiego. Analogicznie – rodzic nie może zwolnić dziecka z “edukacji seksualnej”, gdyż na tego typu lekcjach będzie omawiana rzekomo “neutralna światopoglądowo” wiedza, do której każde dziecko ma “prawo”. W związku z tym, “edukacja seksualna” musi być obowiązkowa, tak samo jak obowiązkowe są lekcje polskiego, matematyki czy geografii. 

Antonina Kopyt przywołuje przy tym sytuację, o której my wielokrotnie już pisaliśmy. Chodzi o sprawę chrześcijańskiej rodziny z Niemiec, która nie wyraziła zgody na udział swoich dzieci w deprawacyjnych zajęciach z “edukacji seksualnej”, które w Niemczech są przymusowe dla wszystkich uczniów. Niemiecki sąd skazał za to rodziców na grzywnę i więzienie, argumentując, iż:

“…prawo rodziców do edukacji swoich dzieci i ich prawo do wolności religii podlegają ograniczeniom wynikającym z obowiązku zapewnienia przez państwo dzieciom edukacji”.

Kopyt opublikowała tę argumentację sądu w swoich mediach społecznościowych i przypomniała przy tym, że wyrok niemieckiego sądu został potwierdzony przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, który orzekł, że “nikt nie może być pozbawiony prawa do nauki”. Odmowa udziału dziecka w “edukacji seksualnej” jest więc pozbawianiem go “prawa do nauki”. Antonina Kopyt cytuje także inny fragment orzeczenia, w którym Europejski Trybunał Praw Człowieka twierdzi, iż rodzice, którzy odmówili udziału swoich dzieci w “edukacji seksualnej”: 

“mieli swobodę nauczania swoich dzieci po zajęciach w szkole i podczas weekendów i w rezultacie ich prawo w tym zakresie nie było nieproporcjonalnie ograniczone.“

Osoba odpowiedzialna za stworzenie podstawy programowej do “edukacji seksualnej” w Polskich szkołach sugeruje wprost – państwo zmusi nasze dzieci do udziału w lekcjach deprawacji wbrew woli rodziców. 

Nasza Fundacja ostrzega i alarmuje przed tym od 11 lat, gdyż to co dzieje się obecnie w Polsce zostało już zrealizowane na Zachodzie, szczególnie w Niemczech, gdzie opracowano i stworzono totalitarne “Standardy Edukacji Seksualnej”. Jak pisze Antonina Kopyt, przywołując kolejne cytaty z orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przeciwko chrześcijańskiej rodzinie z Niemiec:

“Rodzice mogą wychowywać dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, wtedy gdy oni mają swój czas z dzieckiem. Tego prawa nikt im nie ogranicza.”

Właśnie takie “prawo” chcą zagwarantować polskim rodzicom “edukatorzy seksualni” – prawo do wychowywania swoich dzieci w weekendy i po zajęciach w szkole. W szkole, w której obowiązkowa i przymusowa będzie deprawacja seksualna. “Edukatorka seksualna” Antonina Kopyt argumentuje totalitaryzm w jeszcze jeden sposób:

“Rodzice nie mogą unikać tematów, które po prostu są obecne w świecie, bo dzieci muszą być na nie przygotowane.”

Na jakie to “tematy obecne w świecie” musi przygotować dzieci przymusowa, państwowa “edukacja seksualna”? Spójrzmy na profil Antoniny Kopyt na Facebooku i na to, o czym “edukuje” ona swoich odbiorców w mediach społecznościowych (kilka fragmentów):

“- Swingowanie polega na tym, że dwie osoby, będące ze sobą w związku, decydują się na aktywność seksualną z innymi osobami – z udziałem lub w obecności partnera_ki. Swing może polegać na wymianie osób partnerskich pomiędzy dwiema parami, zaproszeniu osoby trzeciej do trójkąta czy też grupowych spotkań, w których biorą udział pary i single.”

“- Terminy [zespół uchwytu śmierci i zespół martwej pochwy] dotyczą możliwych efektów regularnej, intensywnej masturbacji, często wykonywanej w jeden dominujący sposób (…) W przypadku death grip syndrome chodzi przeważnie o bardzo mocny chwyt podczas stymulacji penisa (…) Przy death vagina syndrome najczęściej wspomina się o długotrwałym używaniu mocnych ustawień wibratorów (…) Co robić, jeśli zauważysz u siebie coś podobnego? Najpierw poczekaj i nie panikuj. Warto na jakiś czas zmienić rodzaj i siłę stymulacji (…) szukaj przyjemności w różnych aktywnościach i różnych miejscach w ciele.” 

Antonina Kopyt, która w ramach zespołu powołanego przez rząd Tuska pracuje nad podstawą programową do nowego, obowiązkowego przedmiotu, tłumaczy także swoim odbiorcom:

“Mamy wiele wyznań, religii i porządków moralnych. O ile tego jednak nie dookreślamy, to w Polsce jako pierwsza będzie się nam zapewne kojarzyła doktryna Kościoła Rzymsko-Katolickiego. I jest przynajmniej kilka spraw, które według jego nauki są grzechem, a według medycyny i psychologii są zdrowym, rozwojowym zachowaniem. [takim zachowaniem według “edukatorów seksualnych” oraz współczesnej medycyny i psychologii jest np. regularna masturbacja lub oddawanie się aktom homoseksualnym] Ale nie mów, że one nie są grzechem. Są. Nie musi Cię to obchodzić. Nie musisz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Masz prawo mieć swój system i według niego oceniać, co jest według Ciebie złe, a co nie.” 

Na tym właśnie będzie polegać totalitarna “edukacja seksualna”, która już od 1 września 2025 będzie obowiązkowym przedmiotem w polskich szkołach. Jej celem jest dokonanie w umysłach i sumieniach uczniów rewolucji moralnej oraz zanegowanie prawa rodziców do wychowania własnych dzieci.
Prawda o tym zagrożeniu musi jak najszybciej dotrzeć do Polaków, w szczególności do rodziców, który w zdecydowanej większości są obecnie całkowicie nieświadomi sytuacji.
Dlatego nasza Fundacja opublikowała właśnie krótką broszurę, której celem jest uświadomienie polskim rodzicom jak wielkie zagrożenie czeka na ich dzieci poprzez przymusowe lekcje deprawacji, mające już od 1 września 2025 r. ukrywać się pod mylącą nazwą “edukacji zdrowotnej”. Broszura wyjaśnia czym jest “edukacja seksualna” oraz na czym polegają jej pedofilskie standardy stworzone dla polskich dzieci w Niemczech.
 Broszurę można za darmo pobrać z naszej strony w wersji elektronicznej w formie pliku PDF. Już teraz można również zamówić broszurę w tradycyjnej formie papierowej. 
Możemy wysłać Panu pocztą tyle egzemplarzy, ile zdoła Pan skutecznie rozprowadzić w swoim środowisku (np. w swojej parafii, w duszpasterstwie, w pracy, w szkole, wśród rodziny, znajomych i przyjaciół). Prosimy o wypełnienie formularza na naszej stronie.  Od środy mamy już wiele zbiorowych zamówień i wciąż dochodzą kolejne. 

 Chcemy, aby ta publikacja szybko trafiła do jak największej liczby rodziców w Polsce i zmobilizowała jak najwięcej osób do działania.
 Proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam dotarcie z broszurą do rodziców i ostrzeżenie Polaków przed ogromnym zagrożeniem, jakim jest przymusowa deprawacja ich dzieci, którą rząd Tuska chce wprowadzić już od 1 września przyszłego roku.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Tego MEN się boi. Mocna konferencja pod siedzibą resortu Nowackiej

2 września 2024 https://pch24.pl/jak-przetrwac-w-szkole-barbary-nowackiej-poradnik-dla-rodzicow-i-odpowiedzialnych-nauczycieli/embed/#?secret=uxrMU1GySr#?secret=zylXh3s7Yu

Tego MEN się boi. Mocna konferencja pod siedzibą resortu Nowackiej

Czy polska szkoła przetrwa minister Nowacką? Na wielkie problemy związane z moralnością, patriotyzmem i merytoryką nauki w szkołach zwracali uwagę uczestnicy pikiety przez siedzibą MEN. 

W poniedziałek przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie odbyła się konferencja prasowa Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Przedstawiciele szeregu organizacji wygłosili oświadczenia, w których wskazywali na fundamentalne bolączki resortu pod kierunkiem minister Barbary Nowackiej. Złożyli też petycję do MEN.

Żaden z urzędników resortu nie wyszedł do uczestników pikiety, pomimo skierowania zapytania o możliwość rozmowy.

W konferencji zabrali głos Marcin Perłowski z Centrum Życia i Rodziny; Marek Grabowski z Fundacji Mamy i Taty, Marek Puzio z Ordo Iuris, Lucjan Sokołowski ze Światowego Związku Żołnierzy AK, Grażyna Lubszczyk ze Stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności, Bartosz Kopczyński z Towarzystwa Wiedzy Społecznej i Hanna Dobrowolska z Ruchu Ochrony Szkoły.

Marek Grabowski przedstawił treść petycji złożonej w MEN na temat zachowania w podstawie programowej dobrowolnego przedmiotu z elementami edukacji seksualnej przedstawianej w kontekście rodziny, czyli Wychowania do życia w rodzinie. Stanowczy sprzeciw budzi plan likwidacji tego przedmiotu i zastąpienia go obowiązkową tzw. edukacją zdrowotną z permisywną edukacją seksualną wg standardów WHO.

Z kolei Marek Puzio z Ordo Iuris zaprezentował aspekty prawnej ochrony uczniów przed zewnętrznymi podmiotami działającymi na terenie szkół. Ważną nowością opracowaną przez Instytut jest poradnik „zaimkowy”, który stanowi znakomitą pomoc prawną dla nauczycieli, na których wywierana jest presja w kwestii stosowania zaimków i imion dzieci niezgodnie z ich płcią biologiczną. Poradnik zawiera strategie postępowania, które wskazują, jak chronić dobro oraz zdrowie dziecka i zarazem prawa nauczyciela.

Ekspert Instytutu Ordo Iuris zwrócił też uwagę na plany wprowadzenia edukacji seksualnej, która ma być de facto obowiązkowa.

Przypomnijmy, że przedmiot wychowanie do życia w rodzinie jest przedmiotem dobrowolnym, natomiast edukacja zdrowotna, a w jej ramach edukacja seksualna według zapowiedzi ministerstwa ma być przedmiotem obowiązkowym. Tymczasem konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w dwóch artykułach przypomina zasadę, zgodnie z którą rodzice mają prawo do wychowania i nauczania moralnego i religijnego swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami – powiedział.

Dlatego z tego miejsca zwracamy się do minister edukacji Barbary Nowackiej, aby za pośrednictwem podległych sobie kuratorów oświaty miała na uwadze przestrzeganie przez dyrektorów szkół praw rodziców, które są wyrażone wspomnianymi przepisami prawa oświatowego. Niemniej nie tak dawno wspomniana minister pani Nowacka jeszcze jako poseł poprzedniej kadencji sejmu wyrażała niezadowolenie i ubolewanie, że oto niektórzy kuratorzy oświaty prowadzili w szkołach kontrolę, w tych szkołach, które zorganizowały u siebie akcję Tęczowy Piątek. Tymczasem w ramach takich akcji jak Tęczowy Piątek do szkół mogą chodzić wolontariusze, aktywiści pozarządowych organizacji promujących i rozpowszechniających hasła i postulaty środowisk LGBT – dodał Marek Puzio.

Lucjan Sokołowski podsumował niekorzystne – z perspektywy kształtowania tożsamości narodowej – zmiany podstaw programowych z zakresu j. polskiego i historii, czemu sprzeciwia się stanowczo Federacja.

Na narastające trudności w pracy nauczycieli zwróciła uwagę Grażyna Lubszczyk. Zwiększona ostatnio znacznie liczebność klas, zróżnicowanie poziomu nauczania spowodowane inkluzją i napływem emigrantów, ograniczenia w zadawaniu prac domowych i brak możliwości stawiania za nie uczniom ocen, cyberuzależnienia i brak ograniczeń używania smartfonów w szkołach, obniżają radykalnie poziom nauczania.

Bartosz Kopczyński wskazał, iż wypłukanie podstaw z treści narodowych i katolickich zrealizowane zostało pod dyktat spoza Polski i ma na celu uformować z uczniów przyszłych słabo wykształconych „unijczyków”, zamiast rzetelnie wykształcić i wychować polskich patriotów. Grożący utratą suwerenności oświatowej Europejski Obszar Edukacji przygotowywany jest stopniowo właśnie poprzez te destrukcyjne z polskiej perspektywy zmiany.

Hanna Dobrowolska podsumowała prowadzoną od tygodnia akcję pikiet i briefingów prasowych pod kuratoriami oświaty, które gromadziły rodziców i lokalnych działaczy społecznych w proteście wobec zmian forsowanych przez MEN i chaosu w szkołach. Do kuratoriów, w ramach działań Koalicji, złożono podczas lipca i sierpnia kilkadziesiąt petycji, wniosków i pism ze wskazaniami niezbędnych działań naprawczych oraz 2 petycje do MEN, w kwestii tzw. edukacji zdrowotnej oraz w dniu dzisiejszym – z listą koniecznych korekt polityki oświatowej państwa.

Konferencję zakończyło wezwanie rodziców do aktywności w ramach szkolnych struktur – Trójek Klasowych i Rad Rodziców po to, by zapobiegać obniżeniu poziomu wykształcenia, naruszaniu praw rodzicielskich do wychowania dzieci, deprawacji ukrytej w programie tzw. edukacji zdrowotnej, ograniczaniu swobód religijnych i dyskryminacji poprzez zmiany w nauczaniu religii oraz by sprzeciwić się presji w kwestii szczepień przeciw HPV na terenie szkół.

Źródło: PCh24.pl Pach

Ideologiczny potwór, twór Szatana, wkracza do polskich szkół. Uważajcie na edukację seksualną !

Ideologiczny potwór wkracza do polskich szkół. Uważajcie na edukację seksualną!

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Katolicyzm, jak i monarchie, nie boją się najostrzejszego nawet sztyletu; ale te obydwie podstawy porządku społecznego mogą się zawalić pod ciosami zepsucia. Nigdy więc nie przestawajmy psuć… Zostawcie na boku starość i wiek dojrzały; zwróćcie się do młodzieży, a jeżeli możebna, nawet do dzieci. Do tego zaś celu mają przede wszystkim służyć szkoły bezreligijne – głosili masoni już w XIX wieku. (Masoneria, ks. prof. dr hab. Józef Sebastian Pelczar).

Pani Minister Barbara Nowacka nie przestaje psuć młodzieży i w roku szkolnym 2024/2025 zastępuje (zgodnie z wytycznymi UE czyli WHO i ONZ) w wychowaniu publicznym religię Wiedzą o zdrowiu i Wiedzą obywatelską, czyli modelem edukacji seksualnej zwanym „permisywnym”, który przedstawia m.in. poczęcie dziecka jako zagrożenie i służy do podważenia dotychczasowego porządku w dziedzinie wychowania czy moralności i systemu prawnego, a nawet do zakwestionowania pojęć takich jak „kobieta”, „mężczyzna”, „małżeństwo”, „rodzina” czy „płeć”.

Tzw. permisywna edukacja seksualna jest niebezpiecznym, pretendującym do miana naukowego, tworem ideologicznym, gdyż prowadzi do zmiany hierarchii wartości, sposobu myślenia, a także postrzegania świata zarówno przez współczesne społeczeństwo, jak i przez kolejne pokolenia – podkreśla mec. Marek Puzio.

Celem są m.in. afirmacja hedonistycznego stylu życia w sferze seksualności przedstawianego w kategoriach praw człowieka; narzucanie dzieciom i ich rodzicom konieczności akceptacji założeń ideologii gender (ukazującej płeć w kategoriach konstruktu społeczno-kulturowego) oraz uznawanie owej ideologii jako jedynie słusznej i obowiązującej wizji ludzkiej płciowości i natury oraz jako koniecznego elementu przeciwdziałania rzekomej dyskryminacji motywowanej „homofobią”, a także istotnego komponentu walki o równouprawnienie kobiet; promowanie „różnych modeli” rodziny i małżeństwa, które mogłyby być oparte na związkach homoseksualnych; przekonywanie dzieci, że ich płeć nie jest zdeterminowana przez biologię, a więc mogą indywidualnie odkrywać swoją własną „tożsamość płciową. Zobacz e-book „Prawda o edukacji seksualnej”.

„Zepsucie umysłów przez odbieranie im religii, a wpajanie zasad ateistycznych i rewolucyjnych, – zepsucie serc, przez podburzanie niskich namiętności, a szczególnie nienawiści do Boga, duchowieństwa, władzy, obowiązku i ładu społecznego – zepsucie obyczajów, przez szerzenie demoralizacji za pomocą rozwiązłych romansów, śliskich przedstawień teatralnych, pornograficznych pism (takie pisma wtykają młodzieży w Paryżu, ale z napisem na obwódce: Pour Bieu albo Pour la Patrie, aby ją tym snadniej oszukać), wciskanych wykładów i obrazów lub posągów, wreszcie coraz liczniejszych a opieką władz otoczonych domów nierządu itp.”- to zalecenia francuskich masonów w XIX wieku – poprzedników WHO i Agendy ONZ 2030, których projekty wdraża w UE Ursula von der Leyen.

Niestety, rodzice i dziadkowie tkwią w niewiedzy i wtykają młodzieży (a nawet niemowlętom) w Polsce nie pisma, ale smartfony i dostęp do nowoczesnych technologii (w nich pornografię i kult ciała a nie intelektu) przygotowanych przez masonów XXI wieku do zniewolenia człowieka.

Pilnujmy młodzieży, pilnujmy szkoły – tak przemawiano na kongresie internacjonalnym masońskim z r. 1902. Ideałem masonerii jest szkoła bezreligijna i całkowicie władzy państwowej podległa, jaką już rewolucja francuska utworzyła, idąc za jednym ze swoich koryfeuszów -Dantonem. „Dzieci – oto jego słowa – należą do republiki, nim należały do rodziców. Nie może posuwać się tak daleko, iżby wychowywali swe dzieci inaczej, aniżeli my chcemy”. Prezydent republiki Fallieres mógł w sierpniu r. 1906 pochwalić profesorów akademii wyższej w Lyonie za to, że potrafili „uwolnić młodzież od jarzma dogmatów i kultu religijnego, a wychowywać ich w duchu rewolucji”. Konsekwentnie odsunięto tam zakonników i zakonnice od szkół, wyrzucono ze sal szkolnych krzyże, czy obrazy święte, wymazano nawet słowo Bóg z książek szkolnych, iżby dzieci nie wiedziały nic o Bogu i dopiero w wieku dojrzałym wybrały sobie jakąś religię, albo pozostały w ateizmie. Jest też tam dążność, aby zamknąć wszystkie szkoły katolickie, a nauczycieli szkół państwowych pociągnąć do lóż, co po części już się udało, skoro w r. 1913 aż 4.400 osób z grona nauczycielskiego należało do sekty. (Masoneria 1914 r, ks. prof. Józef Sebastian Pelczar).

Przejrzyjmy, tocząca się na naszych oczach walka z krzyżem to żaden postęp cywilizacyjny, to te same co przed wiekami siły zła, które chcą nas zniewolić!

Główną jest rzeczą – pisze członek wys. Wenty rzymskiej, kryjący się pod nazwiskiem „Piccolo Tire” (żyd) do kolegi swego „Vindice” – oderwać męża od rodziny i przywieść go do porzucenia obyczajów domowych. Aż nazbyt jest on skłonnym z natury do unikania trosk gospodarczych, a szukania łatwych zabaw i zakazanych rozkoszy.

Ponieważ na straży ogniska rodzinnego stoi kobieta, przeto według teorii masońskich trzeba ją zepsuć aż do szpiku i oderwać od Kościoła; do tego zaś jako środek ma służyć fałszywa emancypacja kobiet, niezdrowy prąd feminizmu i zakładanie lóż adopcyjnych, do których wchodzą kobiety. Trzeba zniszczyć samą religię, zniszczyć wiarę w zabobony i w rzeczy nadprzyrodzone, zniszczyć dogmat. Aby dojść do tego, trzeba przede wszystkiem przejąć kobiety ideami masońskimi. (Masoneria 1914 r, ks. prof. Józef Sebastian Pelczar).

Przejrzyjmy, postawa niektórych współczesnych Polek to nie efekt ich walki o wolność, to efekt działania sił zła, które chcą je zniewolić!

Profesor dr hab. Marian Zdziechowski, rektor Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie przywołał w swoim wykładzie uczonego Izaaka Lewina, biografa Lenina, który z troską myślał o młodzieży polskiej i o przyszłej Polsce. I w tym miał słuszność – pisał profesor. Młodzież, szukająca ideału, absolutu, a nie umiejąca czy nie chcąca poszukiwań swoich zwrócić w stronę chrześcijaństwa, poszłaby wówczas, w razie urzeczywistnienia przepisywanej Leninowi myśli, na lep bolszewictwa w kradziony idealizm przystrojonego, i wyobrażając, że wielkiej idei służy, stałaby się narzędziem siły, która z duszy człowieka wykorzenienie wszystkich idealnych jej pierwiastków, czyli krócej mówiąc, bestjalizację człowieka za cel sobie obrała. (Prof. Marian Zdziechowski, wykład Renesans a Rewolucja z 1924 roku)

To dzieje się na naszych oczach, komunizm realizuje ten cel – bestializację człowieka.

Bestializacji człowieka, którą proklamują w Moskwie, treść w wyrazie tym zawartą innym i ładniej brzmiącym i przysłaniając, jedno przeciwstawić można –jego deifikację, czyli wrócić do wielkiego średniowiecznego ideału społeczności Bożej (Civitas Dei), który św. Augustyn w przededniu końca starego świata kreślił. Ale wzbogaceni doświadczeniem wieków, ideał ten chronić będziemy od zboczeń, którym ulegał w ręku wyznawców, słuchających podszeptów

Irydjonowego Masynissy, nie dopuścimy do tego, ażeby się znów rozległ tryumfujący jego głos: „W imieniu Twojem będą zabijać i palić, w imieniu Twojem gnić i milczeć. W imieniu Twojem uciskać, w imieniu Twojem powstawać i burzyć”. (Prof. Marian Zdziechowski, wykład Renesans a Rewolucja z 1924 roku)

Bożena Ratter

Poradnik świadomych rodziców, cz. III, ostatnia

Poradnik świadomych rodziców, cz. III

Autor: AlterCabrio , 16 sierpnia 2024

Prezentujemy nasz autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

−∗−

Poradnik świadomych rodziców, cz. III

Prezentujemy nasz autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

Linki do poprzednich części:

Poradnik świadomych rodziców, cz. I z IV

Poradnik świadomych rodziców, cz. II z IV

Nasz poradnik prezentujemy w postaci trzech artykułów, zawierających treść w odcinkach. Czwarty artykuł cyklu będzie zawierał odnośnik, za pomocą którego będzie można pobrać całość w postaci dokumentu pdf. W imieniu całej Redakcji portalu oraz osób, zaangażowanych w powstanie tego poradnika, prosimy o rozpowszechnianie i udostępnianie. Im więcej ludzi przyjmie tą treść, tym szybciej wyjdziemy z dna otchłani.

OTO CZĘŚĆ TRZECIA, OSTATNIA Z CYKLU:

III. JAK POWINNO BYĆ – DOM

To, co stoi na głowie należy postawić na nogi, należy więc odkłamać rzeczywistość i przypomnieć pojęcia podstawowe.

Człowiek

Nie jest zwierzęciem ani maszyną, lecz bytem złożonym z materialnego ciała i niematerialnej duszy. Ciało wzrasta, zmienia się, starzeje i umiera. Dusza jest ta sama, ale się udoskonala wraz ze wzrostem ciała. Człowiek biologiczny należy do królestwa zwierząt, i jeśli nie zostanie poddany wychowaniu przez autorytet, w tym miejscu pozostanie. Człowiek i każdy organizm żywy kroczy po linii najmniejszego oporu, i jeśli może zaspokoić swoje potrzeby bez wysiłku, robi to. Na przykład człowiek niewychowany jeśli otrzyma wybór – zapracować czy dostać za darmo za cenę niewolnictwa, wybierze to drugie.

Ośrodki wpływu

Rozwój człowieka polega na interakcji między nim samym i otoczeniem. Są następujące ośrodki wpływu na kształt osobowości człowieka: jego wewnętrzne cechy, z którymi się rodzi; rodzina; inni ludzie, z którymi się styka, np. sąsiedzi; grupa rówieśnicza; szkoła; związek religijny, do którego należy; państwowe programy społeczne; kultura masowa; kultura wysoka.

Sposób wpływu

1. Wpływ osobisty bezpośredni, kierunkowy, np. polecenia i rady rodziców, członków rodziny i nauczycieli. Im większe znaczenie dla młodego człowieka ma dana osoba lub ośrodek wpływu, tym silniej wpływa na jego wychowanie. W początkowym okresie rozwoju, zanim młody człowiek dojrzeje, autorytet musi kierować poczynaniami wychowanka, zgodnie ze swoimi przekonaniami, używając przymusu psychicznego wtedy, gdy to jest niezbędne.

2. Wpływ osobisty pośredni, poprzez obserwację i naśladowanie ludzi, z którymi się styka – rodzice, rodzina, nauczyciele, sąsiedzi, grupa rówieśnicza, klasa w szkole, współpracownicy. Bardzo ważne jest, aby młody człowiek w swoim otoczeniu spotykał się z ludźmi, którzy postępują właściwie.

3. Wpływ zdalny bezpośredni, czyli perswazja za pomocą mediów i innych źródeł informacji, np. poradniki o właściwym zachowaniu lub też treści promujące niewłaściwe zachowania, np. pornografia.

4. Wpływ zdalny pośredni, poprzez przekaz ukryty świadomie lub nieświadomie. Działa na podświadomość i jest obecnie powszechny w większości treści, spotykanych w mediach. Obecnie gros przekazu w Internecie, telewizji, kinie i innych mass-mediach zawiera przekaz antykulturowy.

5. Osobiste doświadczenie, czyli bodźce z otoczenia oraz konsekwencje własnych działań i zaniechań.

Cel życia

Cele życia wyznaczają zwykle systemy religijne, co wynika ze złożonej, materialno – duchowej konstrukcji bytowej człowieka. W naszej chrześcijańskiej kulturze celem tym jest zbawienie wieczne, czyli takie życie, aby zasłużyć swym postępowaniem na wieczne przebywanie w bliskości Boga. Życie prowadzone w ten sposób porządkuje wszystkie sprawy – materialne, socjalne, społeczne, rodzinne, poznawcze, psychiczne, emocjonalne. Wówczas nie potrzeba psychopedy i terapii. Jednakże pod wpływem różnych wpływów chrześcijanie odrzucili chrześcijaństwo, a nawet ci, którzy nie odrzucili boją się do niego jawnie przyznać. Ludzie szukają więc celu materialnego, na tym świecie, ale nawet ten jest dziś powszechnie rozumiany błędnie, trzeba więc go wyjaśnić.

Celem życia ziemskiego człowieka powinien być dobrobyt, czyli sytuacja, w której jego naturalne potrzeby zostają zapewnione, i może on realizować swoje cele, czyli utrzymanie rodziny, standardu życia, realizację zainteresowań. Do tego potrzebny jest etos pracy, który nabywa się w procesie wychowania i edukacji, oraz cnoty kardynalne – roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie. Żeby człowiek mógł to zrozumieć i stosować w praktyce, musi umieć korzystać z rozumu, aby pojąć sytuację swoją i otoczenia, a także używać woli, aby panować nad emocjami, popędami i instynktami. Żeby korzystać z rozumu, musi być dojrzały, a dojrzałość oznacza odpowiedzialność.

Twierdza Kulturowa

Żaden człowiek nie żyje sam na świecie i potrzebuje innych ludzi, a także struktur, które tych ludzi łączą. Są co prawda tacy, którzy uważają, że mogą być obywatelami świata i wszędzie czują się dobrze, oni jednak ulegają iluzji. Zawsze bliższa koszula ciału, i jak się nie ma swoich ludzi, zostaje się samemu, a to straszny los, być samemu wśród tłumu samotnych. Do tego dążą globalne elity, aby każdy się samorealizował, czyli był samotny – bez rodziny, narodu i państwa. Dlatego usunęli te byty ze świadomości ludzkiej, a w zamian podstawili złudę wspólnej Europy albo jednego, globalnego społeczeństwa. Należy odrzucić te kłamstwa i przypomnieć, w jakim porządku człowiek może być szczęśliwy. Nazywam to Twierdzą Kulturową. Składa się ona z pięciu koncentrycznych pierścieni obrony:

  1. Centrum, cytadela, pierwszy i ostatni punkt obrony – ludzka dusza, a z niej – wyższe władze – rozum i wola.
  2. Rodzina, czyli ojciec, matka i dzieci, a także krewni bliżsi i dalsi oraz bliscy przyjaciele. Jest to w istocie struktura rodowa. Ród dba o swoich, wspiera i broni, a każdy, kto doń należy dba o ród i jego interesy. W rodzinach rodzą się i wychowywani są ludzie. Rodzina powinna być trwała, a najtrwalszą formułą jest sakramentalne małżeństwo. Gdy rodzina trzyma się razem, rodzi się więcej dzieci i są wychowywane na porządnych ludzi. Gdy rodzina się rozpada, rodzi się mało dzieci i są źle wychowane. Każdy rozpad rodziny powoduje poważne rany w psychice dzieci, co prowadzi do zaburzeń i problemów psychicznych. Dzieci takie rosną i wchodzą w życie dorosłe, mając złe wzorce dla swojego życia, złe pojęcie rodziny, niższe kwalifikacje do życia i pracy, słabą odporność psychiczną na stresy i trudności. Ci rodzice, którzy decydują się na rozpad swojego związku nie tylko rujnują swoje życie, ale przede wszystkim demolują życie swoich dzieci.
  3. Naród, czyli rodzina rodzin. Grupa ludzi, połączona wspólną tożsamością, pamięcią i interesem ekonomicznym i politycznym. Grupa ta używa tego samego języka, ma te same tradycje i zbliżoną mentalność. Większość zamieszkuje terytorium, które ma granice, chociaż część narodu może mieszkać w innych krajach jako diaspora. Dla Polaków przynależność do narodu nie zależy od uznania władzy, ale wewnętrznego wyboru. Każdy, kto rodzi się Polakiem może wyrzec się polskiej tożsamości i działać wbrew polskim interesom, i takich mamy dziś wielu, tak, jak i w innych epokach. Ale też obcy z innych narodów mogą nas poznać i zechcieć być jednymi z nas. Tacy wówczas stają się Polakami z wyboru, i w innych epokach też było ich wielu, a ich potomkowie żyją wśród nas jako porządni Polacy. Naród jest potrzebny, aby bronił swoich członków przed zagrożeniami zbiorowymi, zwykle od jakiejś obcej władzy, a gdy trzeba – także od własnej, gdy zagraża interesom narodu i państwa. Członkowie narodu pamiętają o jego historii, interesują się rzeczywistością i przejmują przyszłością. Łącznikiem tych ludzi jest etyka przyjęta z wyboru.
  4. Państwo, czyli organizacja narodu. Jest aparatem wykonawczym do ochrony i realizacji interesów narodowych. Państwo powinno być własnością narodu, a nie odwrotnie, jak jest obecnie. Dziś państwo słucha poleceń potęg zagranicznych, zniewala naród i postępuje wbrew jego interesom. Dzieje się tak, ponieważ państwo ma struktury, które tworzą ludzie, którzy popełniają błędy, ulegają korupcji, dopuszczają się zdrady. Struktury państwa powinny być rozbudowane tylko do tego stopnia, aby realizować interesy narodu i nie obciążać go nadmiernymi wydatkami.
  5. Ostatni, zewnętrzny pierścień Twierdzy Kulturowej to kultura łacińska, czyli zespół norm etycznych i poznawczych, regulujących zachowania ludzi.. Normy kultury łacińskiej są takie, że umożliwiają życie dużych społeczności w pokoju, bezpieczeństwie i dobrobycie, a współdziałanie ludzi nie jest wymuszane przymusem, lecz dobrowolnym wyborem. Kultura łacińska ma dwanaście zasad: dziesięć przykazań mojżeszowych, przykazanie miłości Chrystusa (nakaz miłości Boga i człowieka, dbałość o własne interesy, dbałość o interesy innych ludzi – we właściwych proporcjach), zasada św. Pawła (kto nie chce pracować, niechaj też nie je – nakaz użyteczności, każdy człowiek powinien mieć wykształcony etos pracy, zarabiać na swoje utrzymanie swoją pracą, współpracować dla dobra wspólnego, nie być pasożytem). Ludzie, kierujący się tymi zasadami tworzą rodziny, te tworzą narody. Całość łączy wiara chrześcijańska, która umacnia każdego człowieka do przestrzegania norm etycznych i poznawczych. Dzięki takim połączeniom narody mogą ze sobą współpracować, nie muszą walczyć ani się przemieszczać. Każdy naród może mieszkać na swojej ziemi, pracować na swój dobrobyt, rodzić i wychowywać dzieci, wymieniać się dobrami z innymi narodami.

Twierdza Kulturowa ma strukturę bastionową. Każdy pierścień obrony składa się z bastionów. Bastionem jest człowiek, rodzina, naród, państwo, a kultura łączy je wszystkie. Dzięki swojej strukturze obronnej Twierdza Kulturowa chroni ludzi przed zagrożeniami ze świata. Konieczne jest, aby bastiony połączone były wałami kurtynowymi, które zabezpieczają je przed atakiem z tyłu. Ludzie muszą być zjednoczeni, rodziny spójne, narody zwarte, państwa współpracujące ze sobą bez struktur ponadpaństwowych. Gdy te wały zostaną przerwane, wróg zachodzi bastiony od tyłu i zdobywa jeden po drugim. Pada kultura, padają państwa i narody. Dzieci są deprawowane, a rodzice tracą możliwość walki z tą deprawacją. To się dzieje obecnie. Stało się tak dlatego, że pośród narodów rodziny przestały wychowywać swoje dzieci. Rodzice zajęli się romansami, rozwodami, swoimi sprawami, pracą, a wychowanie powierzyli specjalistom z psychopedy i smartfonom. Skutek widzimy – technokraci chcą nam zawłaszczyć szkoły, aby przerabiać nasze dzieci na swoich niewolników, i nie ma komu z tym walczyć.

Cel wychowania

Celem tym powinna być właśnie dojrzałość, czyli odpowiedzialność, obejmująca zdolność używania rozumu i woli. Używanie rozumu to dążenie do mądrości, a mądrość to zrozumienie przyczyn pierwszych, czyli pojmowanie istoty rzeczy. Dzięki temu człowiek rozumie, co jest dobrem, co złem, co prawdą, co fałszem, kto przyjacielem, kto wrogiem. Umie wyznaczać swoje cele i opracować środki ich osiągnięcia. Potrafi zrozumieć też cudze cele, odczytać psycho – i socjomanipulację. Dojrzałość to także zdolność do zrozumienia własnych błędów i słabości, wyciągnięcia wniosków i zmiany błędnego postępowania. Używanie woli to zdolność narzucenia sobie dyscypliny, pokonania własnych lęków i słabości, uzupełnienie braków, wydoskonalenie tego, co mocne, zapanowanie nad emocjami, popędami i pożądaniami. Nie są one złe, przeciwnie, są dla nas korzystne, ale jeśli nie są poddane władzy rozumu i woli, zwykle prowadzą do życiowych błędów i kłopotów. Odpowiedzialność oznacza zdolność do ponoszenia konsekwencji swoich działań i zaniechań. Dziecko nie jest w pełni odpowiedzialne ani moralnie, ani prawnie. Jednak dziecko staje się dorosłym, który odpowiedzialny być powinien. Pełna dojrzałość osobista i społeczna polega na tym, że człowiek jest świadom swoich interesów osobistych i wspólnych i potrafi je prowadzić, jako obrońca Twierdzy Kulturowej.

Odpowiedzialność

Odpowiedzialność jest niezbędna, aby budować życie rodziny, narodu i państwa, a nade wszystko, aby być wolnym. Ten bowiem, kto nie ponosi odpowiedzialności nie może również korzystać z wolności. Dziś wielu ludzi nie chce dojrzeć, głównie z tego powodu, że nie chcą przyjąć żadnej odpowiedzialności. Dlatego rodziny albo się rozpadają, albo nie powstają wcale, naród jest w rozsypce, a państwem rządzą obce siły przez podstawione sługi. Kto jest dorosły, a nie przyjmuje odpowiedzialności, ten jest dobrowolnym niewolnikiem.

Wolność

Wolność nie oznacza tego, co komu się podoba robić, ale to, co kto robić powinien. Każdy człowiek ma potrzeby, częściowo inne, częściowo te same, co inni. Najlepszymi warunkami do zaspokajania ludzkich potrzeb jest Twierdza Kulturowa, więc każdy człowiek powinien korzystać ze swej wolności w takim zakresie, aby jej nie niszczyć.

Osiąganie dojrzałości

Dziecko nie jest dojrzałe, bo być nie może. Ciało nie osiągnęło pełni rozwoju, układ rozrodczy, gospodarka hormonalna – to wszystko musi dopiero się wykształcić. Tak samo mózg. Niemowlę i małe dziecko ma duże zdolności poznawcze, bo musi wykształcić sobie wiedzę o świecie, co umożliwia dziecku bujny rozwój jego struktury neuronalnej. Dziecko interesuje się wszystkim, bo ma naturalny instynkt poznawczy. Praca mózgu pochłania nawet 40 – 66% energii całego organizmu. Z czasem ta bujna ciekawość poznawcza zmniejsza się, co jest związane ze wzrostem ciała. Organizm musi wybrać, co ma zasilać, bo na wszystko nie starczy energii, wybiera więc ciało, które od 7 – go roku życia przez 10 lat osiąga dojrzałą postać. W tym czasie następuje redukcja połączeń neuronalnych nawet o połowę. Nie oznacza to jednak, że dorastający człowiek przestaje rozwijać się intelektualnie. Ten rozwój zachodzi nadal i jest bardzo intensywny, ale ma inny charakter, niż wcześniej. Małe dziecko chłonie wszystko, duże dziecko przyjmuje bodźce wybrane, nastolatek wybiera kierunki rozwoju.

Mózg człowieka kształtuje się stopniowo, ostatecznie do 25 r.ż. Jako ostatni kształtuje się płat czołowy, odpowiedzialny za dojrzałe zachowania. Jednak ze względu na płynność i stopniowość rozwoju należy młodego człowieka wprowadzać do dojrzałości ustawicznie i krok po kroku. Ponieważ na początku tej drogi nie jest on w stanie sam decydować o swoim rozwoju poznawczym i moralnym, rolę tą musi wziąć na siebie autorytet. Na początku są to rodzice, później pojawiają się też inne autorytety – pozostali członkowie rodziny, nauczyciele, przewodnicy duchowi, liderzy społeczni. Dla dobra rozwoju człowieka, poddawanego wychowaniu autorytety wychowawcze powinny stosować oddziaływanie zgodne z jego interesami. Głównym autorytetem wychowawczym są rodzice, i oni ponoszą odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci.

Istnieją dwa główne mechanizmy poznawcze – układ nagrody i układ neuronów lustrzanych. Układ nagrody nakazuje powtarzać to, co sprawiło organizmowi przyjemność, a unikać tego, co przyniosło przykrość. Układ neuronów lustrzanych nakazuje człowiekowi powtarzać to, co dostrzega w otoczeniu ze strony innych ludzi, szczególnie tych, którzy są dla niego ważni i z którymi ma związek emocjonalny. Jest to więc mechanizm odpowiedzialny za transmisję kulturową.

Wychowanie w domu

Dla prawidłowego wychowania potrzebni są: ojciec i matka. Rodzice powinni dostosować swoje oddziaływanie do wieku dziecka. Częstym błędem jest infantylizowanie dzieci, do czego szczególną skłonność mają kobiety. Mężczyźni nie powinni infantylizować, ale wprowadzać element męskiej twardości w wychowanie, co dzisiaj też zostało zaburzone. Rodzice powinni traktować swoje dzieci poważnie, a także mieć świadomość, jakie są ośrodki wpływu wychowawczego na ich dziecko: rodzina; inni ludzie, z którymi się styka, np. sąsiedzi; grupa rówieśnicza; szkoła; związek religijny, do którego należy; państwowe programy społeczne; kultura masowa; kultura wysoka. Powinni filtrować to, co trafia do ich domu i ich dziecka. Każdy wpływ, który może wpłynąć na dziecko powinni ocenić z pozycji zasad Twierdzy Kulturowej (Dekalog, Chrystusowe przykazanie miłości, pawłowa zasada użyteczności). Jeśli jest niezgodny, należy go nie dopuścić do dziecka.

Współcześnie tzw. psychologia głosi stary antypedagogiczny pogląd, że rodzice nie powinni swoim dzieciom narzucać swoich norm kulturowych, bo mają tak szanować autonomię swojego dziecka, aby pozwolić mu na swobodny rozwój i ekspresję. Poza tym, jak twierdzą antypedagodzy, każdy nastoletni człowiek odrzuca wszystko, co otrzymał od rodziców i wychowawców i od podstaw buduje swoją nową tożsamość. Wychowanie ma polegać na tym, że „mądrze kochający” rodzice powinni dziecku zapewnić dostęp do różnorodnych wzorców postępowania, żeby dziecko samo wybrało, które mu najbardziej odpowiadają, i afirmować każdy jego wybór. Dodają przy tym, że udowodniła to współczesna nauka. Są to poglądy częściowo błędne, częściowo fałszywe, a ich uzasadnieniem nie jest nauka, tylko filozofia nihilizmu i postmodernizmu oraz ideologia neomarksizmu. Te twierdzenia są przez współczesnych antypedagogów traktowane jak religijny dogmat. W ten sposób hoduje się człowieka bez tożsamości, płynnego, zmiennego, rozkapryszonego, który nie wie, kim jest, więc może być każdym, a naprawdę jest nikim. Jest to doskonały sposób na wywołanie zaburzeń psychicznych, i taki zwykle jest skutek.

Rodzice mają obowiązek przekazać swoim dzieciom kulturę i tradycje swoich przodków i swojego narodu. Powinni dokładnie określać, co jest dobre, co złe, co jest prawdą, co fałszem, kto przyjacielem, kto wrogiem. Sami rodzice muszą znać normy etyczne i poznawcze swojej kultury i stosować je w swoim życiu, aby być prawdziwym autorytetem i wzorem do naśladowania. Jeśli chcą wychować porządnego człowieka, sami muszą być porządni, tak działają neurony lustrzane. Jeśli pozwolą, aby ich dziecko wybierało samo, to wybierze ono to, co jest łatwe i co przynosi natychmiastową przyjemność, bo tak działa układ nagrody. W praktyce dziecko wpatrzone w smartfon uznaje to, co tam widzi za swoje własne pragnienia, bowiem technika i podawane treści są bardzo sugestywne, skonstruowane przez najlepszych specjalistów od ludzkiej psychiki. Zmanipulowane dziecko nie wie, że padło ofiarą psychomanipulacji lub socjotechniki i swoje odczucia traktuje jako prawdę absolutną, która powinna być prawem dla całego świata. Rodzice powinni znać te mechanizmy, niestety, oni też często nie wiedzą, co wciągnęło w świat kłamstwa ich dziecko, między innymi dlatego, że wierzą psychopedzie. Często prowadzi to do rozmaitych terapii, które w teorii mają pomóc, a w praktyce przynoszą więcej szkody, niż pożytku. Należy więc traktować z dużą rezerwą psychoterapie, w szczególności te, które mogą doprowadzić do nieodwracalnych zmian. Takich pułapek na dzieci ze strony algorytmów Internetu oraz „fachowców” jest multum, można jednak ich uniknąć poprzez głębokie osadzenie dziecka w kulturze jego przodków. W odniesieniu do konkretnych sytuacji rodzice powinni zachęcać, a czasami nieco przymuszać dziecko do zachowań korzystnych dla jego rozwoju, oraz nie zachęcać, a czasami zabronić działań niekorzystnych.

Innym dogmatem antypedagogiki jest „dziecko w centrum”, czyli pajdocentryzm. Dziecko staje się dla rodziców bożkiem, do którego usiłują dostosować cały świat, i od maleńkości uczą je, że zawsze tak będzie. Wiąże się to z budową sztucznego świata wokół dziecka przez nadmiernie troskliwych rodziców, którzy wierzą, że uda się dla ich oczka w głowie zbudować świat idealny. Uczą więc swoje dziecko życia nie w świecie rzeczywistym, ale sztucznie stworzonym. Starają się odciąć je od stresów i zagrożeń, konstruując i planując wszelkie sytuacje. Jest to wiodący dziś trend wychowawczy, szczególnie promowany przez programy unijne. W ten sposób tworzy się człowieka nieporadnego życiowo, który będzie bał się każdej sytuacji, której nie zna. Człowiek taki raczej ucieknie przed światem, niż się z nim zmierzy. Nadmiar wcześniejszych ułatwień sprawi, że zamiast aktywnie starać się, aby zdobyć potrzebne mu dobra i usługi, będzie biernie oczekiwał na ich dostawę. Dobrostan jest bowiem stanem psychofizycznego zadowolenia w danym momencie. Człowiek przyzwyczajony do dobrostanu będzie biernie czekał, aż mu zostanie dostarczone wszystko gotowe, i nie podejmie niczego, co mogłoby go narazić na jakikolwiek dyskomfort. Jest to częsty obecnie problem w szkołach. Tacy młodzi ludzie nie chcą pracować, uczyć się, a nawet szukać sobie pary. Biernie czekają jak konsument w restauracji, aż kelner ich obsłuży, i tak dzisiaj szkołę traktuje coraz więcej uczniów i ich rodziców.

Świadomi rodzice odrzucą ideologię dobrostanu i wychowają swoje dzieci, aby starały się o swój dobrobyt, czyli zaspokojenie potrzeb swoim wysiłkiem, samemu lub we współpracy z innymi, zależy, czy dobro jest ściśle osobiste, czy wspólne. Muszą więc nauczyć swoje dziecko etosu pracy, która ma być wykonana rzetelnie, tak, aby nie trzeba było go pilnować. Muszą dbać, aby dziecko było słowne, czyli dotrzymywało danego słowa, i aby dbało o zachowanie swojego honoru. Młody człowiek sam powinien wiedzieć, że nie może opuszczać zajęć, a obowiązek uczenia się przyjąć jako własny nakaz moralny. Rodzice muszą zadbać, aby dziecko sumiennie wykonywało obowiązki szkolne, jest to bowiem dobrą nauką praktyczną etosu pracy i realnym przygotowaniem do dorosłego życia. Rodzice muszą też zadbać, aby dziecko wiedziało jak najwięcej, i to zarówno rzeczy praktycznych, jak i ogólnych. Szczególnie, aby dziecko miało świadomość procesów, zachodzących w świecie, odkąd tylko jest w stanie to pojąć. Nade wszystko jednak rodzice muszą dać dziecku fundament moralny i szkielet zasad, które będą niezmienne przez całe jego życie.

Ponieważ dziecko im starsze, tym głębiej wchodzi w świat i tym dalej odchodzi od domu i rodziców, należy orientować się, z kim wchodzi w relacje i co to za ludzie. Szczególnie należy wystrzegać się pułapek seksualizacji, o czym będzie mowa dalej. Nie da się jednak dziecka powstrzymać od życia i trzymać pod kloszem. Mniej więcej od 10-go r. ż dobrze wychowywane dziecko staje się na tyle świadome, że jest w stanie rozpoznać zagrożenia. Należy więc pokazywać mu przykłady antykultury i delikatnie wprowadzać w świat, pokazując z jednej strony zagrożenia, a z drugiej – piękno świata i bogactwo naszej kultury. W ten sposób można dziecko uodpornić na zagrożenia poprzez podanie szczepionki kulturowej.

Zagrożeniem samym w sobie jest świat wirtualny. Poza tym, że upośledza rozwój mózgu, dostarcza antywzorców, zabiera cenny czas, który mógłby być przeznaczony na rozwój, robi coś jeszcze. Wciąga dziecko w świat wirtualny i oddziela od realnego. Młody człowiek jest coraz bardziej przekonany, że to, co widzi na ekranie jest prawdziwe, a to, co poza nim – sztuczne. Gdy więc będzie musiał zmierzyć się z realnymi problemami, nie będzie umiał, będzie się bał, ucieknie w ułudę, nie nauczy się żyć i pracować, nie założy rodziny, a na końcu wyląduje jako klient opieki społecznej. Technologie cyfrowe są bardzo wciągające, pracują nad nimi najlepsi specjaliści, którzy wykorzystali wiedzę przemysłu hazardowego o technikach uzależnień. Świadomi rodzice powinni izolować swoje dziecko od technologii cyfrowych, jak długo się da. Smartfon nie powinien znaleźć się w ręku dziecka wcześniej, niż po 12 r.ż. Należy też unikać kanałów z kreskówkami, zanim nie nauczy się poprawnie mówić, a jeśli dopuścić, to do spokojnych bajek starego typu. Ponadto rodzice powinni organizować swoim dzieciom zadania typowo analogowe – robić razem z dziećmi coś konkretnego, a potem wymagać, aby same robiły coś, co daje realny efekt w świecie materialnym. Mogą ty być zarówno procesy nauczania, jak i działania manipulacyjne. Korzystne jest też, jeśli dziecko wychodzi na dwór, oczywiście po wykonaniu swoich obowiązków szkolnych i domowych. Szczególnie dla chłopców, latanie z kolegami po dworze jest nieocenioną szkołą życia.

Samorealizacja

Jest to kolejny dogmat antypedagogiki, tak często powtarzany, że ludzie używają go machinalnie, nie rozumiejąc znaczenia. Samorealizacja to robienie czegoś samemu, a żaden człowiek nie żyje sam. Jeśli dziecko zostanie wychowane do samorealizacji, będzie egoistą niezdolnym do współpracy z innymi i do wytworzenia swojego dobrobytu. Taki człowiek będzie przyzwyczajony, że robi to, co chce, kiedy chce, w taki sposób, jaki wybierze. Każda natomiast czynność wymaga zgodnego współdziałania, np. produkcja i sprzedaż towarów, małżeństwo, wychowanie. Nawet, jeśli człowiek robi coś sam, to zwykle chce się później tym pochwalić. Samorealizacja prowadzi do samozniszczenia, bo nawet popęd seksualny ten człowiek będzie chciał zaspokoić sam – poprzez masturbację. Prawidłową formułą wychowania wobec świata to współrealizacja, czyli zgodne współdziałanie z innymi dla realizacji celów. Jedynie w ten sposób można odbudować i utrzymać Twierdzę Kulturową. Należy przy tym pamiętać, że należy zawsze mieć na względzie innych, ale nie zapomnieć o sobie. Relację tą dobitnie wyjaśnia krótkie zdanie: cudzego nie chcę, swojego nie dam ruszyć.

Realizacja rodziców

Bywa czasem tak, że bożkiem stają się sami rodzice. Kierowani motywacją, aby zapewnić dziecku najlepszy start narzucają mu drakoński program dodatkowych szkoleń, starając się, aby umiało wszystko. O ile w rozsądnym umiarze jest to dobre, to w nadmiarze szkodliwe. Rodzice nie mogą na dziecko przelać swoich własnych ambicji. Owszem, powinni starać się, aby ich dzieci były lepsze od nich, muszą jednak pamiętać, że nie są właścicielem dziecka. Jest tu stosunek powiernictwa – Bóg powierza rodzicom ich dziecko na wychowanie, ale ono jest osobnym człowiekiem, ma własne DNA i własną duszę. Ma też jakieś typowo swoje skłonności. Rodzice powinni w pierwszej kolejności zadbać o jego rozwój moralny i emocjonalny, potem poznawczy. Należy patrzeć, czym dziecko się interesuje i pomóc rozwijać w nim te pasje, które są dla niego dobre. Czasami też rodzice muszą odpuścić ze swoich ambicji, jeśli są zbyt wygórowane.

Kultura masowa

Wiele już pisałem o tym. Współczesna kultura masowa została tak zmontowana, aby wciągać ludzi, szczególnie młodych, kraść ich czas, ogłupiać, deprawować, dezorientować, osłabiać, zaburzać, niszczyć. Antykultura masowa jest jednym z narzędzi walki w wojnie informacyjnej, prowadzonej przeciwko narodom. Należy jak najmniej z niej korzystać, i starać się, aby dziecko w nią nie wpadło. Antykultura masowa to współcześnie ściek najgorszego plugastwa, potężne narzędzie niszczenia psychiki. Są dwa sposoby jego uniknięcia. Pierwszy, to pokazać piękno własnej kultury, tradycji, literatury i sztuk pięknych. W tym celu należy samemu je znać. Drugi sposób, to zająć czas czymś innym. Zadania domowe i szkolny program nauczania (dopóki istnieją) są bardzo dobrym rozwiązaniem. Należy pilnować, aby dziecko je robiło, a jeśli szkoła nie zadaje, zadawać samemu i robić wspólnie. Jest to świetny sposób, aby się lepiej poznać i nawiązać więź. Warto też zainteresować dziecko jakąś pasją, która da mu satysfakcje i będzie silniejsza od świata wirtualnego.

Kultura wysoka

Rodzice mają wielką pomoc ze strony naszej kultury – literatura, poezja, teatr, muzyka, filozofia, architektura, malarstwo, rzeźba i inne przejawy – wyrażają prawdę, dobro i piękno. Należy od najmłodszych lat wprowadzać dzieci w ten świat, najpierw pomału, stopniowo, z czasem, około 14 r.ż. może pojawić się u nich własna fascynacja tym, co im pokazujemy. W zakresie kultury wysokiej mieszczą się nie tylko wartości estetyczne (piękno), ale też etyczne (dobro) i poznawcze (prawda). Obcowanie ze sztuką bardzo wspomaga dobre wychowanie. Należy jednak jak ognia wystrzegać się tego, co dziś nazywa się kulturą wysoką. Generalnie to, co stworzono po II Wojnie Światowej jest niebezpieczne i lepiej tego dzieciom nie pokazywać, chyba jako przejaw zepsucia i dekadencji.

IV. JAK POWINNO BYĆ – SZKOŁA

Mówimy o przeważającym modelu, czyli szkole państwowej takiej, jaka jest dziś, zanim zostanie pochłonięta przez EOE. Przy okazji obalimy kilka powszechnych mitów.

Czym szkoła jest, czym nie jest

Prawdziwa szkoła powinna być instytucją wiedzy. Wychowaniem ma się zajmować pomocniczo i głównie w sferze wartości patriotycznych. Opiekę ma pełnić tylko w tym zakresie, jaki jest niezbędny, aby zapewnić małym dzieciom dostęp do przekazywania wiedzy. Współczesne opinie, jakoby szkoła miała nauczyć życia, zajmować się całym wychowaniem, dbać o dobrostan, samopoczucie, rozwiązywać problemy psychiczne i życiowe uczniów, rozwijać potencjał, uczyć tylko praktycznych rzeczy – są zakodowanym oszustwem, które po zdemaskowaniu brzmi: „jestem totalitarną machiną inwigilacji i kontroli, która pochłonie wasze dzieci i was. Wasze dzieci przerobimy na nasze bioroboty, a wy macie nie przeszkadzać, tylko finansować”.

Czego szkoła ma uczyć

Często spotyka się pogląd, że szkoła ma nauczyć realnego życia. Brzmi atrakcyjnie, ale jest groźne. Każdy uczeń szkoły będzie miał swoje realne życie, i każdy inne. Jeśli szkoła miałaby nauczyć każdego jego życia, to każdy musiałby mieć takie samo życie, a to jest możliwe tylko w więzieniu, i do tego właśnie zmierza EOE. Często też powtarza się postulat, że szkoła ma nauczyć tylko tego, co praktycznie się przyda i pozwoli zarabiać. Teraz natomiast szkoła naucza wielu rzeczy zbędnych, które nigdy nikomu się nie przydadzą. Odpowiadając na to, trzeba przypomnieć poprzedni postulat o szkole więziennej. Ponadto trzeba mieć świadomość, że są różne przedmioty nauczania. W szkole podstawowej jest wiedza powszechna taka sama dla wszystkich. Służy ona temu, by wszyscy członkowie narodu mieli te same kody kulturowe i poznawcze, co umożliwia i usprawnia porozumienie i współpracę – cechy niezbędne do przetrwania narodu. Natomiast w szkołach ponadpodstawowych są przedmioty ogólnokształcące i zawodowe. Ogólnokształcące spełniają funkcję jak powyżej, a zawodowe są właśnie praktyczną nauką zawodu. Każdy wybiera swoją specjalność, i każdy uczy się częściowo tego samego na przedmiotach ogólnokształcących, częściowo czego innego na zawodowych.

Wiedza szkolna

Analizując inny aspekt, wiedzę szkolną można podzielić na trzy rodzaje. Rodzaj pierwszy to taka, która przydaje się każdemu – czytanie, pisanie, rachowanie, ogólne wiadomości o świecie. Wiedza ta jest używana codziennie i tak ludziom spowszedniała, że raczą jej nie dostrzegać. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile zawdzięczają wiedzy szkolnej, do której zostali kiedyś zmuszeni. Bez niej nie potrafiliby działać w świecie wysokich technologii i żyliby w nędzy. Różnicę poczuliby dopiero wtedy, gdyby tą wiedzę utracili, a to właśnie ma nastąpić w EOE. Rodzaj drugi to wiedza o niepewnej przydatności, o której z góry nie wiadomo, czy się przyda, czy nie, to bowiem zależy od nieprzewidzianych okoliczności w danym momencie. Może on jednak nadejść nawet po długim czasie, i posiadacz wiedzy niepewnej zawsze na tym korzysta. Trzeci rodzaj to taka wiedza, która na pewno się nie przyda. I ta jednak jest pożyteczna, ponieważ służy za przykład dydaktyczny. Ma on trzy funkcje. Po pierwsze, trenuje sprawność umysłu i pamięć. Po drugie, uczy obowiązkowości, systematyczności i etosu pracy. Po trzecie, uczy struktury bytu i logicznych związków przyczynowo – skutkowych. Cała rzeczywistość jest bowiem logiczna i zbudowana wedle podobnych prawideł, i czy analizujemy układ pokarmowy dżdżownicy, czy algorytm sterujący sztuczną inteligencją odnajdujemy te same prawidła.

Rola przymusu

Wiedza szkolna jest wymuszana, i to jest kolejny zarzut wobec normalnej edukacji. Tak, to prawda, i jest to dobrodziejstwo wobec tych, którzy zostali zmuszeni. Bez przymusu pokaźna część ludności pozostałaby w analfabetyzmie. Szczególnie dzisiaj, gdy jest powszechny dobrobyt i bezpieczeństwo ludzie nie mają motywacji do nauki, bo z natury są leniwi, poza tym mają za dużo czasu, za mało wyzwań i destrukcyjny, ogłupiający, odciągający od rozwoju wpływ antykultury. Skoro mama i tata utrzymują, a państwo daje socjal, współczesny młody człowiek nie będzie się uczył, jeśli nie będzie musiał. Inaczej było sto pięćdziesiąt lat temu, gdy przodkowie dzisiejszych użytkowników smartfonów pasali świnie u pana lub harowali dwanaście godzin w fabryce wczesnego kapitalizmu. Tamci ludzie, gdyby im zaoferować takie możliwości kształcenia, jakie mają dzisiaj młodzi ludzie ozłociliby darczyńcę jako wielkiego dobrodzieja. Dzisiejsi młodzi ludzie nie wyobrażają sobie, że mogliby znaleźć się w sytuacji bezrolnych chłopów lub proletariatu wielkofabrycznego, ale wszystko przed nami, bo dzięki EOE i innym politykom unijnym ma powrócić tamten porządek.

Podstawy programowe

Inny zarzut wobec szkoły dotyczy podstaw programowych, że są wybiórcze, a przedmioty sztucznie podzielone, zamiast być nauczane interdyscyplinarnie. Szkoła ma podstawy programowe, czyli obiektywny standard wiedzy, określone wymogi, czyli ile trzeba umieć, aby zaliczyć, określony system ocen. Podstawy programowe ujmują wiedzę ludzkości w skrót, vademecum, spis treści. W szkole podstawowej to będzie ten sam spis dla wszystkich, w szkołach ponadpodstawowych coraz bardziej wyspecjalizowany. Nie da się w żadnej szkole nauczyć wszystkiego, co wie ludzkość. Szkoła więc daje narzędzia teoretyczne i praktyczne, aby człowiek po opuszczeniu jej murów potrafił sam orientować się w ogromie wiedzy i samemu ją uzupełniać. Bez podstaw programowych ludzie, którzy chcieliby uczyć się sami mieliby problem, od czego zacząć i jak rozwinąć proces uczenia się. Podstawy są więc wielkim ułatwieniem. Materia, ujęta w podstawie musi być podzielona wedle logicznej systematyki, bo inaczej w głowach uczniów zapanowałby chaos. Do szkoły przychodzą bowiem ludzie, którzy nie umieją prawie nic z tego, co tam jest nauczane. Dla erudyty z głęboką wiedzą taki podział jest sztuczny i niepotrzebny, dla ignoranta jest niezbędny. I wreszcie, po co jest teoria, wytłumaczył już dawno temu Arystoteles. Nie wszystko da się doświadczyć praktycznie, teoria daje wgląd w całość zjawiska, które można pojąć intelektualnie. W ten sposób można poznawać znacznie więcej i dojść do zrozumienia przyczyn pierwszych zjawisk, a to pozwala zrozumieć nie tylko, jak coś działa, ale też – w jakim celu. Uświadomienie sobie celów działań i umiejętność ich wyznaczania – to największe osiągnięcia teorii.

Uczyć wiedzy czy uczenia się

Antypedagodzy każą porzucić tradycyjną wiedzę szkolna, bo ta jest już przestarzała. Według nich uczeń nie powinien obciążać sobie umysłu wiedzą, powinien znać tylko wzorce uczenia się i wiedzieć, jak szukać wiedzy, aby w ten sposób zawsze móc szybko nauczyć się tego, co będzie potrzebne. Według postępowców szkoła nie ma uczyć wiedzy, tylko uczyć, jak się uczyć. Często spotyka się krytykę, że szkoła kogoś-tam mało nauczyła, a większości on się nauczył poza szkołą. I dobrze, znaczy to, że szkoła wykonała swoje zadanie. Nauczyła go na tyle, że potem potrafił sam się nauczyć. Szkoła najlepiej uczy uczenia się wtedy, kiedy uczniowie nabywają wiedzę i umiejętności, a nie wtedy, gdy trenują metodykę. Nauka metodyki to nauka schematów, nauka wiedzy połączona z zapamiętywaniem i dokonywaniem operacji myślowych jest praktycznym zastosowaniem metodyki. I znów tradycyjna edukacja górą.

Lektury

Co jakiś czas powraca temat lektur szkolnych, szczególnie ostatnio, kiedy ograniczono je pod pozorem unowocześnienia. Tworzy się narrację, że w szkole powinna być uczona literatura najnowsza, bo uczniowie muszą być na bieżąco. Otóż nie,. Lektury są po coś innego. Mają dwa cele. Po pierwsze, wprowadzić w kulturę polską i europejską, a do tego potrzeba tekstów klasyczno – kanonicznych. Po drugie, poza walorami literackimi młody czytelnik poznaje zawarte tam wartości, co pozytywnie kształtuje jego postawy życiowe i zachowania i pomaga w wychowaniu. Współczesne teksty w większości zostały napisane pod wpływem antykultury i mogą jedynie spowodować chaos w głowach młodych ludzi.

Oceny

Wielki hałas podnosi się przeciw ocenom, twierdząc, że stresują i są niesprawiedliwe. Lepiej jest dawać oceny opisowe albo wcale nie oceniać. Jest to oczywisty fałsz, w szkole masowej najlepiej sprawdzają się klasyczne oceny. Motywują i dają konkretna informację zrozumiałą dla wszystkich. Największą wadą ocen ostatnich lat jest to, że pod wpływem antypedagogów i instytucji unijnych zaczęto oceniać niesprawiedliwie, czyli ocenę pozytywna dla wszystkich za nic, aby się nie stresowali. Stres przy ocenianiu owszem, jest, i powinien być, bo dzięki temu uczeń ma motywację do uczenia się i poprawiania ocen. Oceny opisowe są zwykle niezrozumiałe i przyznawane metodą kopiuj – wklej. Brak oceniania bierze się z ideologii neomarksistowskiej i prowadzi do ruiny systemu oświaty.

Wypowiedzi własne

Od pewnego czasu szkoła ograniczyła odpytywanie przy tablicy, pisanie wypracowań, deklamację wierszy, śpiewanie piosenek, kaligrafię i pismo techniczne. Powód stale ten sam – dzieci się stresują i są przeciążone. Czego ich pozbawiono: wypowiedź własna przy tablicy uczy śmiałości, odwagi i wyrażania myśli; deklamacja wierszy trenuje pamięć i wyobraźnię; pisanie wypracowań to budowa złożonych wypowiedzi własnych, rozwijając planowanie, systematyczność i logikę. Kaligrafia i pismo techniczne – ćwiczy motorykę małą, precyzję, wytrwałość, rozwija myślenie matematyczne. Ograniczono też zajęcia praktyczno – techniczne, bo niemodne, a pracownie ZPT zamieniono na komputerowe. Cyfrowi ludzie, niepotrafiący gwoździa wbić.

Prace domowe

Głośna ostatnio stała się sprawa formalnego zakazu prac domowych. Pretekst jak zwykle ten sam – dzieci są przeciążone i nie mają czasu wolnego. W rzeczywistości celem jest pozbawienie młodych Polaków obowiązków szkolnych, bo w ten sposób obniży się ich poziom intelektualny i inteligencja całej populacji. Mówiąc wprost, jest to narzędzie ogłupienia. Żadnej materii nie da się nauczyć podczas lekcji, za mało czasu, a coraz więcej uczniów ma orzeczenia. Zadania domowe pomagają ćwiczyć intelekt, pamięć i etos pracy. Dają też możliwość wglądu rodziców w pracę szkoły i nawiązania bliskiej relacji dziecka i rodziców. Likwidacja prac domowych uwolni dużą ilość czasu, który milusińscy przeznaczą na smartfony i konsole.

V. PRAKTYCZNE RADY

Wiele praktycznych porad zostało już zawartych, wprost lub pośrednio powyżej. Tu pragnę udzielić kilku wskazówek, które jeszcze nie padły, lub podkreślić szczególnie istotne. Część wskazań jest reakcją na obecną sytuację, i zapewne będą wymagały aktualizacji, gdy sytuacja się zmieni. A zmieni się na pewno, bowiem jesteśmy w trakcie dynamicznych zmian, a przed nami zmiany jeszcze donioślejsze.

Ogół procesów, które dziś kształtują świadomość społeczeństw Zachodu, które zbudowały antykulturę masową, przeniknęły do wychowania i edukacji, zdominowały politykę ma swój określony cel. Jest nim debilizacja, czyli zamiana suwerennych narodów, złożonych z homo sapiens w zniewolone, cyfrowo zarządzane masy, zasoby homo debilis – ludzi debilnych. Debilizm jest tradycyjnym pojęciem medycznym i oznacza człowieka dorosłego, który funkcjonuje na poziomie intelektualnym dwunastolatka. We współczesnej terminologii medycznej odpowiednikiem jest niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim. Homo debilis jest niedojrzały, dziecinny i uzależniony od państwowej opieki, nie podejmuje więc suwerennej aktywności. Ma natomiast dorosłe ciało, nadaje się więc do wszelkich prac fizycznych. Rozumie niekomplikowane polecenia, ale sam nie wytyczy sobie celu, nie będzie więc skłonny do buntu. Będzie posłusznie pracował pod zarządem, żył pod opieką i cierpliwie czekał na swój dochód gwarantowany. Oto poniżej podajemy garść rad, co należy robić, aby uniknąć debilizacji.

  • Jesteśmy w okresie przejściowym pomiędzy szkołą polską a unijną. Nadal większość działań jest dobra, ale pojawiają się już działania niebezpieczne. Należy zachować czujność, kontrolować, co dzieje się w szkole i klasie, czego nauczane są dzieci, czego nie nauczane.
  • Nawiązać kontakt z innymi rodzicami w klasie. Uświadomić, przekazując wiedzę, zawartą w niniejszym poradniku. Zawrzeć sojusz w obronie dzieci, aby działać na poziomie klasy. Nawiązać też kontakt z rodzicami z innych klas, aby działać na poziomie szkoły. Presja rodziców, wywierana na nauczycielki i dyrekcje zwykle jest skuteczna.
  • Szukać kontaktów z organizacjami społecznymi o profilu niepodległościowym, narodowym i katolickim.
  • W szkołach panuje niepewność i dezorientacja. Po wprowadzeniu zakazu obowiązkowych prac domowych część nauczycieli wyznacza je nadal jako nieobowiązkowe, część nie zadaje wcale. Należy to kontrolować. Jeśli nauczyciel zadaje, zobowiązać swoje dziecko, aby je wykonywało. Jeśli nie zadaje, zażądać ich zadawania. Jeśli nauczyciel nie zechce, zadawać samemu, korzystając z podręcznika, ćwiczeń i materiałów dostępnych w Internecie.
  • Musicie mieć świadomość, że nie wszyscy rodzice chcą dobra dla swoich dzieci. Część już uległa debilizacji, i ci będą się cieszyć, że jest mniej nauki. Deprawacja i ogłupianie ich własnych dzieci nie będą im przeszkadzały, a raczej będą zwalczać wszelkie inicjatywy, które rozwijają i wymagają. Będziecie ich mieć przeciwko sobie.
  • Zwrócić uwagę, co zostało wykreślone z podstaw programowych. Zazwyczaj podręczniki, dostępne od września 2024 r. zawierają jeszcze treści starej podstawy, z zaznaczeniem, że zostały wykreślone. Należy te partie materiału przerobić z dzieckiem samemu.
  • Zobowiązać dziecko do czytania lektur, które zostały wykreślone. Z pewnością te są najbardziej wartościowe.
  • Nie zapisywać dziecka na program tzw. wiedzy o zdrowiu. Jeśli będzie on obowiązkowy, użyć koalicji rodziców i wywrzeć presję na dyrekcji i nauczycielach, aby szkoła nie narzucała seksualizacji. Pouczyć dziecko, że mogą pojawić się szkodliwe treści. Poznać te treści zawczasu, aby uodpornić dziecko.
  • Uważać na tzw. specjalistów, szczególnie tych, którzy chcą „wspierać” psychicznie i dbać o dobrostan. Nie wypełniać nieobowiązkowych ankiet, mogą zostać niewłaściwie użyte. Nie godzić się na ingerencje specjalistów w życie rodzinne. Nie posyłać do poradni bez wyraźnej potrzeby. Nie poddawać się łatwo sugestiom, że Wasze dziecko ma specjalne potrzeby edukacyjne i wymaga opinii lub orzeczenia.
  • Uczulić dziecko, aby nie opowiadało w szkole, co dzieje się w domu. W szczególności uczulić na kontakty z tzw. specjalistami. Może się zdarzyć, że będą chcieli zbuntować dziecko przeciw rodzicom, szczególnie dotyczy to nastolatków, a tym bardziej dziewcząt.
  • Nie dawać dzieciom smartfona przed ukończeniem 12- go r.ż. Jeśli już używa, nie dopuścić do uzależnienia dziecka. Najlepiej podsunąć mu inne aktywności.
  • Mieć wiedzę o tym, jakie treści zwykle ogląda dziecko w Internecie. Jest to pewne, że każde dziecko trafi na antykulturę i algorytmy, które mają za cel szkodzić mu. Wyjaśniać dziecku kłamstwa antykultury i podsuwać prawdziwą kulturę. Skorzystać z wiedzy z niniejszego poradnika.
  • Poznajcie znajomych Waszego dziecka. To, co wpływa na nich, wpływa też na Wasze dziecko. To, co oni oglądają, zobaczy też Wasze dziecko.
  • Zadbajcie, aby Wasze dziecko miało właściwe towarzystwo rówieśników. Wiedzcie, że mniej więcej od 12 roku życia dziecko, które wcześniej było bierną ofiarą antykultury, samo zaczyna ją propagować, staje się więc jej nieświadomym wspólnikiem. Jest pożądane, aby Wasze dzieci należały do jakiejś większej inicjatywy, zajmującej się dziećmi, ich czasem, aktywnością i pomagającej w wychowaniu. Na skalę krajową takich obecnie nie ma wcale lub są przejęte przez antykulturę. Nawet organizacje typu harcerskiego nie są już pewne. Uważajcie też na ośrodki kultury, coraz częściej można tam spotkać treści tęczowe, klimatyczne i inną antykulturę. W miarę możliwości szukajcie kontaktu z innymi rodzicami, podobnymi do Was i twórzcie własne inicjatywy dla dzieci i młodzieży.
  • Wyjaśnijcie Waszemu dziecku kwestie, związane z płcią, seksualnością, rodziną i ich rolą w kulturze. Jeśli Wy tego nie zrobicie, zrobi to za Was antykultura i oszuka Wasze dziecko, co będzie później trudno wyprostować.
  • Jeśli Wasze dziecko wykazuje znaczącą zmianę zachowania, oznacza to, że właśnie ktoś lub coś wywiera na nie wpływ. Powinniście poznać ten wpływ, żeby ocenić, czy jest korzystny czy szkodliwy. Jeśli wpływ jest szkodliwy, reagujcie natychmiast i stanowczo, zanim dziecko zostanie wciągnięte w otchłań.
  • Jeśli Wasze dziecko zaczyna mieć problemy z tożsamością, oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze, jest pod jakimś wpływem z zewnątrz, który może być groźny. Po drugie, Wasze relacje wymagają poprawy. Zanim więc zostaną zaangażowani specjaliści, starajcie się naprawić Wasze relacje wewnątrz rodziny.
  • Uważajcie na tzw. specjalistów. Często ich wpływ jest groźniejszy, niż problemy z którymi do nich poszliście. Na rynku można znaleźć również prawdziwych specjalistów, którzy mogą rzeczywiście pomóc. Zanim powierzycie im Swoje dziecko, poddajcie ich prostemu testowi na psychologa. Składa się on z sześciu pytań: 1.Czy sądzisz, że istnieje prawda obiektywna? 2.Czy sądzisz, że istnieje dobro obiektywne? 3.Czy uznajesz, że człowiek może poznać rzeczywistość obiektywną? 4.Czy uznajesz, że człowiek może rozpoznać dobro obiektywne? 5.Czy uważasz, że człowiek powinien swoim rozumem i swoją wolą panować nad swoimi instynktami, popędami i emocjami? 6.Czy uważasz, że powinno się wymagać od każdego człowieka następujących cech psychicznych: roztropności, sprawiedliwości, męstwa, umiarkowania? Jeśli wszystkie odpowiedzi będą twierdzące, jest to psycholog i wówczas możecie liczyć na rzetelną pomoc. Jeśli nawet jedna będzie negatywna, jest to psychomag i powinniście zakończyć współpracę z takim specjalistą/ką. Zawsze jednak, powierzając dziecko specjalistom powinniście wiedzieć, co się dzieje w tej relacji. Obecnie psychomagowie, udający psychologów kolonizują rynek usług, a częścią ich szkolenia jest buntowanie dzieci przeciw rodzicom i wciąganie ich w otchłań antykultury.
  • Wasze dzieci są atakowane non stop, 24h, najmocniej przez smartfon, ale i przez inne wpływy ze strony mediów i antykultury masowej. Szczególnie groźne są popularne aplikacje i portale społecznościowe. Tam, gdzie ekran emituje krótkie filmiki i dużo kolorowych, hałaśliwych treści, tam jest niebezpiecznie dla umysłów Waszych dzieci. Większość treści z tych ekranów ma charakter wojny informacyjnej. Nie zostawiajcie Waszych dzieci samych wobec tych ataków. Lepiej odebrać im smartfon i komputer, niż pozwolić, aby wróg przejął umysły Waszych dzieci i zmienił ich świadomość. Tą drogą wróg jest w stanie zaburzyć ich seksualność i tożsamość płciową. Zadbajcie o Waszą bliskość, przekażcie im piękno i siłę naszej kultury, wskażcie im cele życia wyższe, niż dobrostan i samorealizacja. Wiedza z niniejszego poradnika będzie Wam przydatna.
  • Należy się przygotować na ewentualne przejęcie polskiego systemu oświaty przez Europejski Obszar Edukacyjny. Wówczas nasze podstawy programowe zostaną całkowicie zmienione i zastąpione przez wzorce unijne. Już teraz nie pozbywajcie się podręczników i przygotujcie się, że przydatnej wiedzy będziecie musieli nauczyć Wasze dzieci poza oficjalnym systemem edukacji. Inaczej zostaną one pozbawione większości szans życiowych.
  • Uważajcie na wszelkiego typu wymiany dzieci i młodzieży, szczególnie międzynarodowe. Coraz częściej jest tam obecna wroga indoktrynacja, docelowo wszystkie wymiany młodzieżowe mają służyć do zmiany sposobu myślenia i zachowania młodych ludzi. Na razie delikatnie jest wprowadzana wielokulturowość i Zrównoważony Rozwój, czyli klimatyzm. W najbliższym czasie dołączy gender i tęczowość pod pozorem rozwoju własnej osobowości i samopoznania. W nadchodzącej przyszłości wymiany tego rodzaju będą służyły praniu mózgów dzieci i młodzieży, aby uformować z nich armię unijnych janczarów.
  • Zanim Wasze dziecko pójdzie do szkoły, musicie mu narzucić poczucie obowiązku – na początku w drobnych sprawach – sprzątanie, pomoc rodzicom, obowiązki domowe. W trakcie szkoły podstawowej dziecko powinno przyjąć obowiązek, narzucany z zewnątrz jako swój własny imperatyw moralny. Dotyczy to oczywiście obowiązków słusznych. Gdy dziecko wejdzie w szkołę ponadpodstawową, zmieni się Wasza relacja. Nie będziecie już mieli wpływu stanowiącego, a doradczy. Wasze dziecko wejdzie w świat, i on będzie je kształtował. Jeśli wcześniej nie wychowaliście dziecka, to potem macie już niewielkie szanse.
  • Unikajcie rozwodów, bo wtedy dzieci przeżywają dramat, są bardziej podatne na niszczący wpływ antykultury i zostają wystawione na działania „specjalistów”. Większość problemów psychicznych dzieci zaczyna się od niezgody rodziców.
  • Unikajcie konfliktów małżeńskich, rozwiązujcie je sami ze sobą, nie angażujcie systemów. Nie bądźcie egoistami, Waszym najważniejszym zadaniem jest zadbać o dobre wychowanie Waszych dzieci. Nawet, jeśli będziecie dawali im wszystko, zapewniali dodatkowe zajęcia, wyjazdy, atrakcje, gadżety, ale nie będzie między Wami – mężem i żoną miłości – zniszczycie własne dzieci.
  • Wrogowie narodów chcą wkroczyć między Was – męża i żonę, skłócić i nastawić przeciwko sobie. Tak samo chcą wejść między Wasze dzieci i Was. Chcą przejąć wpływ na umysły dzieci, zbuntować je i nastawić przeciwko Wam. Wrogowie chcą sprawić, aby żona bardziej ufała „specjalistom”, niż mężowi, aby dzieci bardziej ufały mediom, niż rodzicom. Każda niezgoda między wami zostanie wykorzystana, aby Wasz dom – twierdza Waszego progu upadła, aby wdarł się tam duch niezgody i skłócił obrońców.
  • Budujcie swoje własne lokalne struktury społeczne, niezależne od władzy i oficjalnych systemów. Współpracujcie z lokalnymi przedsiębiorcami, handlowcami, rzemieślnikami, rolnikami, lekarzami itp. Budujcie równoległe społeczeństwo, aby w razie kolejnej pandemii lub czegoś gorszego mieć lepsze możliwości przetrwania.
  • Kwestia wiary jest bardzo ważna. Dziś większość ludzi na Zachodzie w nic nie wierzy. W Polsce proces apostazji także przyspiesza. Ma to dwie główne przyczyny – ze strony ludzi i ze strony Kościoła. Przyczyna po stronie ludzi na tym polega, że oni świadomie odrzucają wiarę przodków i tradycje narodu. Myślą, że będą lepsi, nowocześniejsi, fajniejsi, a nade wszystko – że będą mogli grzeszyć bezkarnie i nie nazywać tego grzechem, lecz zaspokajaniem potrzeb. Przekonania te wzmacniane są potężnym atakiem ze strony mediów, antykultury masowej, celebrytów i polityków, wymierzonym bezpośrednio w Kościół i wiarę, a pośrednio w narody. Ze strony Kościoła przyczyna apostazji na tym polega, że od Soboru Watykańskiego II w jego struktury na wszystkich szczeblach przeniknęli agenci wroga. Większość z Was zostało wychowana na posoborowej nauce Kościoła, która została zmieniona i sfałszowana. Kościół dziś nie walczy z prawdziwym złem, tylko przymila się do globalistów. Wy jednak nie powinniście tracić wiary ani pozbawiać jej Wasze dzieci. Nie popełniajcie częstego dziś błędu i nie pozbawiajcie ich sakramentów, niezależnie od tego, co na ten temat mówią wszystkie media. Waszym jako rodziców obowiązkiem jest Wasze dzieci wychować w jedynej prawdziwej wierze, a jest nią wiara katolicka. Nic nie zwolni Was z tego obowiązku, nawet, jeśli ksiądz czy biskup Wam się nie podoba. To, co robi dziś hierarchia nie może się podobać żadnemu uczciwemu człowiekowi. Jednak Kościołem jesteście Wy i Wasze ochrzczone dzieci, a waszym obowiązkiem jest samemu w nim wytrwać, rozwijać swoją wiarę i wzmacniać wiarę Waszych dzieci. Wiara ta wymaga używania rozumu i rozwijania cnót moralnych, a to są najlepsze kompetencje do życia, jakie istnieją. Szukajcie dobrych katolickich poradników i podręczników wychowania, najlepiej tych przedwojennych. Szukajcie kapłanów, wiernych katolickiej tradycji, nie takich, którzy są fajni, ale głoszących prawdę o Chrystusie i człowieku. Jeśli zadbacie o wiarę Waszych dzieci i dobrą naukę katolicką dla nich, wrogowie narodów nie dadzą rady ich zdebilizować.
  • Pilnujcie dzieci, żeby ich nie ukradziono. Współczesna kradzież dzieci wygląda inaczej, jest innowacyjna i wykorzystuje najnowsze technologie informatyczne, które dajecie dzieciom do rąk. Rodzice zwykle nie zauważają, gdy ich dzieci są pomału wykradane. Ciałem wciąż są tam, gdzie były, ale umysłem wciągane są w inny wrogi świat, barwny i atrakcyjny jako uśmiechnięty truciciel. Złodziejom umysłów chodzi o zniszczenie narodów, a rodziny są celem pośrednim. Głównym celem kradzieży jest zatrzymanie reprodukcji narodów. Dlatego złodzieje umysłów poprzez antykulturę masową i rady psychomagów działają tak, aby Wasi synowie stali się mentalnymi eunuchami, a Wasze córki – mentalnymi prostytutkami. Widzialnym skutkiem tych działań są zaburzenia tożsamości – w obszarze płci i seksualności. Spójrzcie na nastoletnie dzieci Waszych znajomych i krewnych. Chrońcie dzieci przed atakiem wroga.
  • Instytucje, na które możecie liczyć: Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, Ruch Ochrony Szkoły, Nauczyciele dla Wolności, Instytut Ordo Iuris.

Powyższe rady i wskazówki są jedynie doraźnym sposobem na uniknięcie zagrożeń i przetrwanie. To nie rozwiązuje głównego problemu, jakim są przyczyny tego stanu. Przyczyną jest niesuwerenność państwa polskiego i jego zależność od instytucji ponadnarodowych: Unii Europejskiej, ONZ i globalnej finansjery. Jest to również główną przyczyną zepsucia umysłów Polaków, ogłupienia, degeneracji moralnej, odejścia od wiary i skłócenia narodu. Niszczenie polskiej szkoły i umysłów Polaków jest dziełem ponadnarodowych sił, wrogich wszystkim narodom. Polska nie musi temu ulegać, polskie władze mogłyby być suwerenne, gdyby zechciały. Jednak od 1989 r. wolą oddawać decyzyjność, dotyczącą polskich spraw w ręce obcych potęg. Ta gotowość wzmacniana jest wielkimi funduszami, jakimi dysponują te organizacje. Potomkowie Lecha nie mogą dziś liczyć na to, że skorumpowane władze, złożone z nikczemników zrobią coś dobrego dla narodu i państwa. Przeciwnie – ludzie ze świeczników zrobią wszystko, czego oczekują ich sponsorzy – nasi wrogowie, nawet, jeśli będzie to depopulacja.

Wyjście z tej sytuacji będzie zależało od tego, jak wychowacie i nauczycie Wasze dzieci, drodzy polscy rodzice. Postępujcie z nimi tak, aby wasze córki i synowie nie byli sługami obcych potęg, lecz by odbudowali i utrzymali naszą Twierdzę Kulturową, aby byli dojrzali, założyli silne i trwałe rodziny, odtworzyli dumny naród, odbudowali silne państwo, przekazali naszą kulturę swoim dzieciom. Nawet, jeśli będzie to oznaczało walkę i bój śmiertelny. To bowiem życie, które nam proponują nasi wrogowie, dziś jest przyjemne i beztroskie, zasilane socjalem i debilizacją w mediach. Już niebawem jednak będzie ono się zmieniać, tak, że stanie się gorsze od śmierci. Euroglobalna władza chce się dobrać do Waszych rodzin, rozbić Wasze małżeństwa, odebrać Wam dzieci, i obciążyć Was kosztami tego systemu. Przynajmniej do czasu, bo następnie przyjdzie kolej na odebranie majątku, własności, dochodów, nieruchomości. Na Wasze miejsce już zostali przeznaczeni różnokulturowi przybysze, ponieważ docelowo białej Europy nie ma być wcale. Chyba, że postawicie się Wy, polscy rodzice, i Wasze dzieci, których wychowacie na świadomych, twardych, dzielnych, pracowitych Polaków.

Pisaliśmy o walce:

Czas nowego antysystemu

Jak odzyskać niepodległość

Gdy zbudzi się naród cz.IV. Podbój Europy przez narody

Przed Wami i Waszymi dziećmi stoi zadanie wielkie i rozciągają się możliwości dotąd nieznane. Na Waszych oczach upada nie tylko Europa Zachodnia, ale w ogóle świat atlantycki, od stu lat zarządzany niepodzielnie przez Anglosasów. Nasza Ojczyzna będzie miała szansę odzyskać suwerenność, a nasz naród wreszcie po 400 latach może odbudować swoje znaczenie. Możemy sięgnąć jeszcze wyżej – po potęgę, władzę i bogactwo. A to zależy głównie od tego, czy będzie się chciało Wam i Waszym dzieciom.

Koniec cyklu.

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej

Lipiec 2024 r.

W następnym artykule – cały Poradnik będzie dostępny do pobrania w formacie pdf.

[na Legionie. md]

________________

Poradnik świadomych rodziców, cz. III, Bartosz Kopczyński, 16 sierpnia 2024

Poradnik świadomych rodziców, cz. II

Źródło: https://ekspedyt.org/2024/08/14/poradnik-swiadomych-rodzicow-cz-ii

Bartosz Kopczyński

cześć pierwsza tutaj: https://dakowski.pl/poradnik-swiadomych-rodzicow-cz-i/

Prezentujemy nasz autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

−∗−

Poradnik świadomych rodziców, cz. II z IV

Prezentujemy nasz autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

Nasz poradnik prezentujemy w postaci trzech artykułów, zawierających treść w odcinkach. Czwarty artykuł cyklu będzie zawierał odnośnik, za pomocą którego będzie można pobrać całość w postaci dokumentu pdf. W imieniu całej Redakcji portalu oraz osób, zaangażowanych w powstanie tego poradnika, prosimy o rozpowszechnianie i udostępnianie. Im więcej ludzi przyjmie tą treść, tym szybciej wyjdziemy z dna otchłani.

Pisaliśmy o edukacji, wychowaniu i wiedzy:

Debilizacja-kabalistyczna zemsta na chrześcijaństwie-cz. VI

OTO CZĘŚĆ DRUGA:

II. CO JEST TERAZ

(lato 2024 r.)

Trwa okres przejściowy pomiędzy naszym, polskim systemem a docelowym systemem unijnym. Żeby uzasadnić wejście do EOE (Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, inicjatywy Unii Europejskiej, patrz część I cyklu), doprowadzono polskie szkolnictwo do dysfunkcji. Od połowy lat 90-tych zaczęto wprowadzać elementy Edukacji Włączającej, które poważnie uszkodziły nasz system edukacji, który do tamtej pory, chociaż niepozbawiony wad, działał całkiem sprawnie. Zaczęto od rozrostu praw uczniów i ograniczania obowiązków. Następnie pod pozorem ochrony praw dzieci odebrano nauczycielom większość możliwości wychowawczych. Jednocześnie trwało psucie młodzieży poprzez antykulturę masową, wyrażające się w haśle „róbta, co chceta”. Wśród młodzieży rośnie zarówno agresja, jak i problemy psychiczne, natomiast maleje motywacja do nauki i pracy nad sobą. Jest to spowodowane trzema głównymi przyczynami: wpływem antykultury masowej, wadliwymi modelami wychowania, bałaganem w rodzinach. Na zjawisko należy spojrzeć w dwóch aspektach: wychowawczym i szkolnym.

Aspekt wychowawczy

Od ponad 30-tu lat na Polaków wywierany jest wpływ informacyjny, polegający na demoralizacji przez antykulturę masową. Telewizja, kino, prasa, reklama, Internet, media społecznościowe pełne są antywzorców i patologii pokazywanej jako wzór, szczególnie ze strony licznej rzeszy patocelebrytów. Kierunki tych oddziaływań zostały precyzyjnie skonstruowane w laboratoriach wojny psychologicznej, a ich celem jest osłabienie struktur społecznych i państwowych. W połączeniu z działaniami politycznymi i ekonomicznymi, jakie są wobec Polski i Polaków prowadzone od 1989 r. (plan Balcerowicza – Sachsa, wyprzedaż majątku narodowego, likwidacja przemysłu) dało to skutek niskiej dzietności i przyszłej zapaści demograficznej. Ma to również fatalny wpływ na relacje w rodzinach i proces wychowawczy.

Wpływ ekranów.

Spośród różnych destrukcyjnych wpływów obecnie na plan pierwszy wysuwa się smartfonizacja. Skutki masowego zastosowania tej technologii okazały się zabójcze już po kilkunastu latach. Osobisty ekran, wyświetlający kolorowe obrazki i emitujący dźwięki, w każdym miejscu i czasie. Szczególnie jest to szkodliwe dla dzieci i młodzieży, gdyż u nich dopiero wykształcają się struktury mózgowe, normy poznawcze i wzorce zachowań. Destrukcja odbywa się na czterech poziomach: biologicznym, psychicznym, poznawczym i etycznym.

Poziom biologiczny to deformacja kształtowania się dojrzałych struktur mózgowych, szczególnie płata czołowego. Ta struktura wykształca się najpóźniej, zwykle w wieku 21-25 lat. Jest ona m.in. odpowiedzialna za samokontrolę, związki przyczynowo – skutkowe, myślenie logiczne, planowanie strategiczne, empatię, współczucie. Wystawienie młodego człowieka na działanie ekranu w wieku dziecięcym powoduje zaburzenie uwagi, koncentracji i gospodarki hormonalnej. Pewne struktury wykształcają się nadmiernie, inne niezupełnie. Skutkiem jest zjawisko tzw. „cyfrowego mózgu”, co daje skutek zbliżony do autyzmu. Człowiek taki ma trudności z koncentracją, pamięcią, planowaniem, myśleniem logicznym, relacjami międzyludzkimi. Wtedy, gdy powinien być spokojny, jest nadpobudliwy, a gdy powinien wykazać aktywność, zachowuje bierność. Młodzież smartfonowa kiepsko nadaje się do nauki i do pracy. Uzależnienie od dopaminy powoduje, że musi sobie dostarczać coraz silniejszych bodźców wirtualnych, a jednocześnie jest coraz bardziej obojętna na świat realny.

Poziom psychiczny wyraża się w rosnącym rozdrażnieniu i niepokoju. Uzależnienie od silnych i częstych bodźców powoduje, że człowiek taki źle się czuje w realnej rzeczywistości i coraz częściej ucieka w świat wirtualnych złudzeń. Nie uczy się więc realnych sytuacji i właściwych zachowań, i poczytuje za zagrożenie wszystko, co nie jest jego osobistym wirtualem. W takim świecie człowiek nie napotyka na opór realnej materii, dlatego wydaje mu się, że możliwe są zachowania wszelkiego rodzaju. Młody człowiek jest przez to rozdrażniony i rozregulowany, przenosi zachowania, znane z wirtualu do świata realnego, nie zdając sobie sprawy z różnicy. Nastolatki smartfonowe to istoty bardzo emocjonalne, skłonne do gwałtownych reakcji. Jest to częściowo uzasadnione racją wieku, gdzie struktury mózgowe nie są do końca wykształcone. Jednak nastolatek powinien już umieć panować nad emocjami, tymczasem współczesna młodzież jest na emocjonalnym poziomie pięcioletnich dzieci, co im samym utrudnia jakiekolwiek pozytywne działania, rodzicom zaburza wychowanie, a nauczycielom – nauczanie.

Poziom poznawczy oznacza mniejszą wiedzę i umiejętności, niż mogłyby być. Pomimo wzrostu wiedzy ludzkości i powszechnego dostępu do niej młodzi ludzie wiedzą coraz mniej. Z powodów biologicznych i psychicznych są mniej skłonni do nabywania wiedzy, niż poprzednie pokolenia. Ogrom czasu, który spędzają wpatrzeni w smartfony uniemożliwia im uczenie się i rozwój intelektualny. Większość treści oglądanych przez młodych ludzi nie rozwija, tylko ogłupia. Jednocześnie oni sami utrzymywani są w złudnym przeświadczeniu, że skoro mają przy sobie dostęp do wiedzy ludzkości, to wiedzą wszystko, co skłania ich do aroganckiej przemądrzałości. W rzeczywistości jednak coraz więcej ludzi wie coraz mniej.

Poziom etyczny polega na dostarczaniu wprost do umysłów wadliwych wzorców zachowań. Są one transmitowane poprzez sugestywne obrazy, dlatego młodzi ludzie, nie znający realnego życia traktują to jak rzeczywistość. Pod względem etycznym większość tego, co trafia do młodych ludzi jest rynsztokiem ohydnego plugastwa i powinna być zakazana. Tak jednak nie jest, więc nasze dzieci wystawione są na wrogie oddziaływania. Poza bowiem spontaniczną głupotą, agresją, brzydotą i zepsuciem są obecne narzędzia socjotechniki, sprytnie umieszczone w treściach, na pozór niewinnych. To, co widzi każdy człowiek nie jest obojętne, lecz sterowane przez algorytmy, które ustawiają właściciele mediów internetowych. Algorytmy są szczególnie wyczulone na młodych ludzi, którzy dopiero kształtują swoją moralność i wiedzę. Treści demoralizujące aplikuje się celowo, w celu destabilizacji osobowości. Fala zaburzeń tożsamości płciowej i seksualnej pochodzi w większości z tego źródła.

Nowoczesne wychowanie.

Wadliwy model wychowawczy został w Polsce rozpowszechniony w latach 90-tych i trwa do dziś. Polega na odejściu od wychowania dziecka do dojrzałości i odwróceniu procesu – utrzymania człowieka dorosłego w dziecinnej niedojrzałości. Do niedawna obowiązywał wykształcony przez tysiąclecia wzór wychowania do cnót, na czele których stały: roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie. Obecnie zostało to całkowicie odrzucone i w centrum wychowania postawiono dziecko jako bożka. Spontaniczność dziecka stała się wzorem do naśladowania dla dorosłych, a wraz z nią – niedojrzałość. Ludzie tacy są zwykle egoistami zapatrzonymi w siebie i swój osobisty interes. Nie obchodzą ich żadne inne sprawy poza osobistym dobrostanem. To antywychowanie w pełni zasługuje na nazwę chowu egotycznego, a jego produkty to Piotruś Pan i Królewna Świata. Ponieważ pozbawiono ich cnót, utracili też siłę duchową, stali się słabi i całkowicie nieodporni na stresy i trudy życia. Zwyczajna trudność od razu urasta do rangi tragedii całego życia. W połączeniu z wirtualem i wpływem antykultury łatwo popadają w depresje i myśli samobójcze. Stają się niezdolni do nauki, pracy i samodzielnego życia. Nie są w stanie założyć i utrzymać rodzin ani psychicznie, ani fizycznie. Ponieważ złe wychowanie jest powszechne, będzie rosła ilość ludzi dysfunkcyjnych i wymagających wsparcia finansowego, czyli pasożytów społecznych.

Bałagan w rodzinach wyraża się głównie rozwodami i innymi formami rozpadu więzi między rodzicami. Coraz częściej więź ta nie powstaje wcale. Nowocześni ludzie nie traktują małżeństwa jako wartości, zamiast tego najwyżej cenią osobistą samorealizację, co jest ślepym zaułkiem. Współcześni ludzie, pozbawieni wiedzy, źle wychowani, egoistyczni, coraz częściej bezmyślni, zanurzeni w wirtualu nie chcą i nie potrafią założyć funkcjonalnej rodziny. Nawet, jeśli próbują, ich związek rozpada się po krótkim czasie, ponieważ nie są zainteresowani jego trwaniem. Wydaje im się, że zmienność jest ważniejsza, niż stałość, a dobrobyt i bezpieczeństwo będzie zawsze. Na to psychiczne podłoże nakłada się wpływ antykultury masowej, który celowo wymierzony jest w rodziny. Piotruś Pan i Królewna Świata łatwo ulegają wrogiej propagandzie i żyją tak, jak widzą na ekranach – w serialach, reality show, u patocelebrytów. Sami źle wychowani, nie potrafią wychować swoich dzieci i oddają je w ręce specjalistów, zwanych psychologami. Ponieważ jednak są skupionymi na osobistym dobrostanie egoistami, adresują niekończące się roszczenia do całego świata. Od państwa domagają się socjalu, od szkoły – że nauczy i wychowa, sami jednak nie chcą lub nie potrafią w tym pomóc.

Szczególna rolę w tym całym procesie pełni rolę tzw. psychologia i jej specjaliści. Psychologia jako dziedzina wiedzy o człowieku została przejęta już 100 lat temu przez służby jako technika psychomanipulacji w wojnie informacyjnej. Większość współczesnych podejść psychologicznych została stworzona w laboratoriach. Z nich wywodzi się gros nowoczesnych podejść wychowawczych, edukacyjnych i terapii. Powstał cały przemysł psychologiczno – pedagogiczny, który wykorzystuje te techniki. Zwiemy go psychopedą. Jego specjaliści zawsze deklarują, że chcą wspierać – dzieci, rodziców, młodzież, nauczycieli. Bardzo często jednak pod pseudonaukowym żargonem kryje się chęć zarobku i kontroli.

Kobieta i mężczyzna

Unijni i globalni decydenci chcą skonstruować i zrealizować świat lepszy, niż Pan Bóg go stworzył. Uważają, że naturalne cechy kobiet i mężczyzn są niesprawiedliwe i powodują nierówności. Wszystkie polityki unijne, w ślad za globalnymi wprowadzają równość płci i likwidują zachowania, które uznano za stereotypy dotyczące płci. Oznacza to sztuczne zrównanie kobiet i mężczyzn. W przedszkolach wprowadza się wychowanie równościowe neutralne płciowo, w szkołach dziewczynki odciąga się od tego, co zwykle wybierają w sposób naturalny i kieruje się do zadań, zwykle wykonywanych przez chłopców, i tak przez całą unijną edukację. W każdym zawodzie ma być po równo kobiet i mężczyzn. W Unii według oficjalnej propagandy każdy może być tym, kim chce, co w praktyce oznacza, ze każdy będzie tym, kogo chce Komisja Europejska. Rzeczywiste predyspozycje osobiste nie mają znaczenia, tak samo, jak jakość wykształcenia nie ma znaczenia, grunt, żeby było po równo. Polityka wykształcenia i zatrudnienia nie odpowiada temu, co ludzie chcą naprawdę, ale odgórnemu planowi. Komuna miała centralne planowanie dotyczące produkcji i handlu, Unia centralnie planuje ludzi. Należy spodziewać się, że efekt centralnego planowania dla społeczeństwa będzie porównywalny ze skutkami centralnego planowania w komunistycznej gospodarce.

Seksualizacja

Kwestie, dotyczące płci ściśle wiążą się z seksem. Ta intymna sfera jest tak ważna dla życia ludzi, że musiała zostać uwzględniona w globalnym i unijnym centralnym planowaniu. Zachowania seksualne również mają zostać przejęte pod zarząd Komisji. Realizuje ona ściśle cele globalnej Agendy 2030 i wytyczne WHO, również w sferze seksu. Fachowcy tych gremiów bardzo się starają, żeby dzieci od najmłodszych lat wprowadzić w ten obszar i utorować im drogę do pełnego, równościowego dostępu do całego spektrum czynności seksualnych. Dzieci mają więc wiedzieć, jak czerpać przyjemność z seksu i masturbacji, jak uprawiać seks, aby był bezpieczny od infekcji i zapłodnienia, jak się sterylizować, jak nawiązywać bezpieczne relacje z różnorodnymi partnerami seksualnymi. Dorastająca młodzież ma mieć pełną wiedzę o antykoncepcji i aborcji i pełen dostęp do tych usług, a jest to sprytnie ukryte za parawanem profilaktyki. Dlatego właśnie w Polsce planowana jest zmiana – dotychczasowy przedmiot WDŻ (wychowanie do życia w rodzinie) został uznany za wsteczny i niepostępowy. Unia i obecny rząd bardzo troszczą się o zdrowie i dobrostan polskich dzieci, dlatego od 1 września 2025 r. WDŻ zostanie zastąpiony przez Wiedzę o zdrowiu. Na dzień pisania poradnika nie wiadomo jeszcze, czy przedmiot będzie obowiązkowy, należy się jednak spodziewać, że docelowo każde dziecko zostanie zmuszone do takiego kursu.

Warto dodać parę słów o skutkach seksualizacji. Jest to postrzeganie życia przez aspekt seksu i seksualności. Każda sytuacja i zachowanie jest rozpatrywana i oceniana przez seksualny pryzmat. W normalnym świecie takie cechy przejawiają maniacy seksualni, ale w rzeczywistości unijno – globalnej maniakiem ma być każdy. Jak dotąd, seksualizacja docierała do dzieci i młodzieży przez antykulturę masową, media, w tym Internet i reklamę. W spektrum tych oddziaływań mieści się powszechnie dostępna pornografia. Smartfon jest szeroką bramą do seksualizacji, a algorytmy precyzyjnie wyszukują młodych, którzy jeszcze nie mają stabilnej psychiki i poglądów życiowych, ulegają emocjom i z racji wieku są pod silnym wpływem Erosa. Seksualizacja przejmuje ich uwagę, odciąga od rozwoju intelektualnego i wypacza pojmowanie sfery seksualnej, a w ślad za tym zaburza zdolność do założenia i utrzymania stabilnych rodzin. Młodzi ludzie wciągani są w niezdrowe i przedwczesne zainteresowanie seksem. Zamiast uczyć się przydatnych rzeczy, czas marnotrawią na pornografię i głupoty. Pobudza to w nich silne emocje i zaburza koncentrację uwagi na nauce. Prowadzi do podejmowania przedwczesnych i ryzykownych zachowań seksualnych, szczególnie wśród dziewcząt. Dochodzi do coraz liczniejszych sytuacji, gdy młode kobiety, wchodzące dopiero w dorosłe życie mają już doświadczenia seksualne na miarę niegdysiejszych ulicznic. Technologie cyfrowe dają wielkie możliwości takich działań, od wrzucania do sieci roznegliżowanych zdjęć, poprzez nawiązywanie przelotnych kontaktów seksualnych, czynne uprawianie pornografii w charakterze aktora / aktorki, aż do prostytucji włącznie. Wiele młodych osób w ten sposób zarobkuje lub uzyskuje inne korzyści. Ich rówieśnicy patrzą na to i widzą, że jest to powszechnie akceptowane, a dorosły świat daje szansę niemal każdej dziewczynie, by została seksualną celebrytką i sexworkerką. Młodzi ludzie, wchodzący w wiek, w którym natura wymaga nawiązywania zdrowych relacji damsko – męskich, powinni mieć uporządkowaną sferę seksualną, aby potrafili zakładać rodziny, zrodzić i wychować potomstwo, budować funkcjonalne społeczeństwo. Tymczasem angażują się w sytuacje niebezpieczne dla zdrowia fizycznego, psychicznego i relacji społecznych. Bez uporządkowania sfery seksualnej nie będzie rodzin i dzieci, a bez nich – narodów, wydajnej gospodarki i systemu emerytalnego. Do polskich szkół od kilkunastu lat dobijają się organizacje pozarządowe, zajmujące się seksualizacją dzieci i młodzieży, finansowane przez zagraniczne fundacje. Polskie społeczeństwo walczy z tym, i jak dotąd udało się powstrzymać tą wrogą inwazję., Teraz zaś, gdy Polska wejdzie do EOE seksualizacja stanie się jedną z głównych składowych obowiązkowego programu nauczania, po znacznym ograniczeniu tradycyjnych przedmiotów. Jedno z istotnych działań tzw. „wiedzy o zdrowiu” opiera się na tzw. „wsparciu” psychicznym dzieci i młodzieży, które ma zadbać o ich dobrostan psychiczny. Zważywszy, że tzw. „zdrowie seksualne i reprodukcyjne” jest jednym z mocniej podkreślanych działań zarówno przez ONZ i jej agendy (WHO, UNICEF, UNESCO), jak i przez UE, należy się obawiać, że seksualizacja będzie dostarczana do młodych umysłów także poprzez działania specjalistów, rzekomo wspierających w kryzysach i problemach psychicznych.

Orientacje seksualne i gender

Seksualizacja początkowo realizowała się w ramach naturalnego porządku hetero, a jako wymóg systemowy pojawiła się w efekcie rewolucji obyczajowej na Zachodzie, której symbolem była rewolta 1968 r. Pierwszy etap seksualizacji miał na celu obalenie chrześcijańskiego porządku moralnego, trzymającego na wodzy popędy i instynkty, i poprzez działania na emocjach młodzieży zaburzyć jej kompas moralny. Do Polski ta fala dotarła w latach 90-tych. W efekcie to, co wcześniej było moralne stało się lekceważone i pogardzane, a to, co wcześniej niedopuszczalne awansowano do rangi powszechnej normy. Skutek w postaci ogólnej demoralizacji był łatwy do przewidzenia. Nie była jednak celem ostatecznym, lecz środkiem do celu, którym nieodmiennie jest trwała dysfunkcja społeczeństw i rozpad narodów. Rodziny albo nie powstają wcale, albo rozpadają się dotąd istniejące. Na skutek antykoncepcji, rozwiązłości i aborcji dzieci rodzi się mało, a te, które miały szczęście przyjść na świat pozbawione są wsparcia silnych rodzin i dobrego wychowania. W takim środowisku globalna gospodarka, będąca na usługach wielkich korporacji i instytucji finansowych poczyna sobie w państwach, jak chce. Taka jest właśnie ogólna przyczyna, dzięki której UE mogła sformułować cele barcelońskie, a państwa przyjęły je do realizacji.

Pierwsza fala rewolucji seksualnej odniosła swój zamierzony skutek, jednak uwolniona seksualność tradycyjna nadal stanowi potencjalne zagrożenie dla globalnych i unijnych planistów. Zawsze bowiem, gdy kobieta i mężczyzna wchodzą w relację intymną, może pojawić się między nimi naturalna głębsza więź uczuciowa i poczucie odpowiedzialności za drugą osobę. Nietrwały związek seksualno – emocjonalny może zmienić swój charakter i stać się tradycyjną rodziną, nastawioną na prokreację. To pragnienie miłości, stałego związku, zrodzenia i wychowania potomstwa jest bowiem wpisane w samą naturę człowieka i na dłuższą metę nie da się go fałszować nawet za pomocą wyrafinowanej socjotechniki. Konieczny stał się więc drugi, genderowy etap rewolucji seksualnej.

Zamiar ten realizowany jest dwoma łączącymi się torami. Tor pierwszy to aberracje seksualne, każące tradycyjnym dwóm płciom łączyć się nie między sobą, ale pośród siebie. Zjawisko to istniało zawsze na marginesie kultury jako odstępstwo i wyraz dekadencji. Jednak dzięki potężnym środkom, zainwestowanym w organizacje walczące o „prawa” mniejszości oraz we wszechobecną propagandę, wypełniającą obecną antykulturę masową zmieniono powszechną świadomość, i ludzie traktują dziś te zjawiska jako coś normalnego. Następnie potężne organizacje globalne i europejskie uznały równorzędność tej formy zaspokajania pożądań. Wprowadzono do polityki tych organizacji stały element, głoszący że orientacje mniejszościowe były zawsze dyskryminowane przez zacofaną większość. Uczyniono więc z tej formy aktywności seksualnej prawo człowieka, a z jej uczestników ofiary prześladowań. Nakazano najpierw ogólną akceptację, a potem afirmację takich zachowań, a organizacje, mające w swej agendzie walkę o domniemane prawa tych ludzi stały się wszechpotężne. Państwa zostały zmuszone do zmiany swojej polityki, a narody zostały wydane na pastwę aberracji. Zrównano osoby o niekonwencjonalnych praktykach seksualnych w prawach z małżeństwami i rodzinami. Same zmiany w prawie nie mają co prawda takiej siły, aby wpłynąć na naturalne ludzkie zachowania. Jednak dzięki temu zrównaniu antykultura masowa dociera na masową skalę do młodych ludzi. Ponieważ panuje ogólna deprawacja, rozpad rodzin, brak dobrego wychowania, zaburzenie normalnych ról płciowych, młodzi ludzie są słabi psychicznie, zdezorientowani, podatni na wpływy i nieodporni na psychomanipulację. Smartfonizacja dała bezpośredni dostęp do umysłów młodych ludzi tym, którzy potrafią używać algorytmów i mają zamiar zaburzyć reprodukcję narodów. Każda młoda osoba przez swój smartfon znajduje się na celowniku tęczowych algorytmów, a każdy kryzys psychiczny jest skrzętnie wyzyskany do zmiany jej myślenia i zachowań – z normalnych na zaburzone.

W ten sposób młodzi ludzie wprowadzani są do magicznego świata różnorodności zachowań seksualnych. Są przekonywani, że normalne relacje seksualne i społeczne są konstruktem społecznym i wyrazem przemocy ze strony patriarchalnego, heteronormatywnego, opresyjnego społeczeństwa. Młodzi ludzie zostali wstępnie rozbici psychicznie i przekonani, że wszystko, czego chcą, powinno być akceptowane przez ich rodzinę, otoczenie i cały świat. Każde zawahanie nastroju odbierają jako zewnętrzną przemoc tradycyjnego społeczeństwa, które ich nie rozumie. Młodzi ludzie, wcześniej pozbawieni sensu życia rozpaczliwie próbują go sobie nadać. Łączy się to z obsesyjnym dążeniem do bycia w centrum uwagi, co jest konsekwencją chowu egotycznego – przyjętego modelu wychowania, stawiającego dziecko w centrum. Jako jedyny ratunek podsuwa się młodym wejście do świata wolności, różnorodności, powszechnej miłości i akceptacji, i jest to świat tęczowy.

O ile zmiana zachowań seksualnych jest odwracalna, o tyle zmiana tożsamości płciowej często pociąga za sobą interwencje medyczne, czego już odwrócić się nie da. Młode osoby, które nie mają jeszcze w pełni wykształconego płata czołowego, a są w stanie emocjonalnego amoku nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich decyzji. Mogą natomiast liczyć na „wsparcie” ze strony przemysłu, jednoczącego specjalistów z zakresu psychologii, psychiatrii i medycyny. Gdy wejdą na tą drogę, stają się ich najlepszymi, bo dozgonnymi klientami.

Najnowszy trend seksualizacji wykorzystuje technologie cyfrowe, umożliwiając spersonalizowaną pornografię. Dziś młody człowiek, używając technologii do pornografii może skorzystać z narzędzi tzw. sztucznej inteligencji i dzięki aplikacjom i algorytmom wykreować sobie awatara – wirtualną postać, idealnie dopasowaną do jego upodobań, która na jego ekranie będzie spełniać jego najskrytsze fantazje. Wszystko to dostępne 24h, w zaciszu własnych czterech kątów, bez wychodzenia z domu, bez wysiłku i tanio. Taki młody klient globalnych korporacji informatycznych nie musi nawet opuszczać miejsca zamieszkania, aby poszukać drugiej osoby do zaspokojenia popędu, wystarczy mu cyberseks, czyli zaawansowana masturbacja.

Drugi etap rewolucji seksualnej jest więc genderowo – cyfrowy. Skutkuje tym, że młodzi ludzie angażują się w relacje seksualne, które z natury rzeczy nie doprowadzą ani do powstania normalnej rodziny, ani do prokreacji. Po konsekwentnej „korekcie” płci powrót do pierwotnych funkcji płciowych i społecznych nie jest już możliwy, co oznacza utratę możliwości spłodzenia i zrodzenia potomstwa. Z kolei uzależnienie od cybermasturbacji zamknie jej użytkowników w domach, tak, że nawet nie będą chcieli wyjść na świat i poszukać sobie kogoś do pary. Jest to konglomerat zachowań, których skala destrukcji społecznej dopiero ujawni się w ciągu najbliższych dekad.

Aspekt szkolny

Podłoże wychowawcze ma wielki wpływ na to, co dzieje się w szkołach. Rodzice, dzieci i młodzież przynoszą do szkół swoje sytuacje osobiste i problemy, i każdy oczekuje, że szkoła sobie z tym poradzi. Tymczasem szkoła i cały system organizacji oświaty są celowo uszkadzane od trzydziestu lat.

Zmiany w szkolnictwie

Na początku lat 90-tych, po zakończeniu epoki PRL-u Polska zaczęła starania o przyjęcie do struktur Europy Zachodniej. Wówczas otworzyliśmy się na całe spektrum wpływów, płynących od organizacji ponadnarodowych. W powszechnej świadomości większości Polaków istniał imperatyw – gonić Zachód! Ale Zachód nie był już tym, co nam się wydawało, rak zepsucia, pochodzący z organizacji ponadnarodowych toczył już jego ducha. Dążenie do zmian ogarnęło gorączką wszystkie kolejne ekipy rządzące, i każda chciała dokonać gruntownej reformy oświaty, za każdym razem powodując chaos, co nadal trwa w najlepsze. Większość tych „reform” była inspirowana i finansowana z zagranicy, a cele były dwa – zdestabilizować istniejący system po to, aby wprowadzić system nowy. Wielkim krokiem na tej drodze była reforma Buzka z lat 1998-1999, gdzie wprowadzono dwuwładzę ministerstwa i samorządu, zmieniono strukturę szkół, wprowadzając gimnazja, zmieniono maturę na testową, i generalnie sposób nauczania i sprawdzania wiedzy przystosowano do systematyki testów PISA. Wszystko miało trzymać się schematów, odpowiadających organizacjom ponadnarodowym.

Równocześnie zachodziły też inne procesy. Pod wpływem zachodnich trendów pracodawcy zaczęli wymagać co najmniej matury, przez co młodzi ludzie ruszyli hurmem na studia. Wraz z utratą części bazy przemysłowej redukowano kształcenie w zawodach technicznych, rozwijając humanistykę niskich lotów. Uwolniono tzw. „rynek edukacyjny”, dzięki czemu powstała znaczna liczba nowych uczelni, zwykle oferujących niski lub zgoła fikcyjny poziom nauczania. Pojawiły się zagraniczne fundacje, powiązane z globalnym kapitałem, organizacjami ponadnarodowymi i rządami państw zachodnich, które wspierały przemiany społeczne w krajach dawnego bloku sowieckiego, szczególnie w Polsce. Dzięki ich wsparciu i finansom powstały organizacje pozarządowe, które podjęły ścisłą współpracę z ministerstwem edukacji. Dostarczały i nadal dostarczają wytycznych i wzorów do zmian w oświacie, przejęły też kluczowy wpływ na kształcenie i szkolenie nauczycieli. Uczelnie zostały opanowane przez stypendystów zagranicznych fundacji, którzy przyjęli poglądy marksistowskie i w tym duchu zaczęli zamieniać pedagogikę na antypedagogikę. Jednocześnie media, kształtujące opinię publiczną zostały niemal w całości przejęte przez te same siły, które inspirowały kierunek zmian w Polsce.

Suma tych wpływów złożyła się na obecną sytuację w oświacie. Zaczęło się od zmian w świadomości. Przyjęto fałszywą wizję młodego człowieka, który jest już w pełni ukształtowany i świadomy, który potrafi sam sobie wyznaczyć cele życiowe i edukacyjne, któremu nie wolno narzucać, czego ma się uczyć i jak zachowywać, bo sam z siebie będzie się uczył i dobrze zachowywał. Rozbudowano katalog praw ucznia, a zredukowano obowiązki. Nauczycielom zakazano pod groźbą kary kryminalnej utrzymywać dyscyplinę w klasie. Oceny, odpowiedzi ustne, pisanie wypracowań, zadania domowe, klasówki – to wszystko zostało określone jako stresujące, obciążające i zbędne. Uznano, że skoro uczeń nie musi niczego, to jego zadania powinien przejąć system. Zaczęto domagać się od szkoły, aby uczniowie umieli, chociaż szkole odebrano większość środków dyscyplinujących i motywujących uczniów. W efekcie tych i wyżej opisanych procesów poziom umiejętności uczniów zaczął spadać. Równocześnie trwał wielki atak propagandowy na szkołę.

Wroga propaganda

Stworzono mit „pruskiej szkoły”, która wedle propagandy i „postępowych” pedagogów jest źródłem wielkiego zła. Wedle nich, uczniowie nie uczą się dlatego, że szkoła jest przestarzała, stresuje, zmusza i ogranicza. Przestarzałość szkoły polega jakoby na nieprzystawaniu do nowoczesnych technologii i sposobów życia, bo wciąż są ławki, nauczyciel stoi frontem do klasy, są podstawy programowe, obowiązki i oceny. To wszystko młodych ludzi wielce stresuje, ogranicza i zniechęca do nauki na resztę życia. Gdyby uczniowie mogli uczyć się tego, czego chcą, kiedy chcą i w jaki sposób chcą, wtedy każdy byłby na miarę Einsteina i Skłodowskiej, i wówczas Polska wzniosłaby się na wyżyny. Tak mówią „postępowcy”, na łamach polskojęzycznych mediów, w organizacjach pozarządowych finansowanych z zewnątrz, na szkoleniach finansowanych przez UE i ONZ. Wszystkie te opowieści są mitami i bajkami. W rzeczywistości „pruska szkoła” dopiera ma nastać wraz z Europejskim Obszarem Edukacyjnym, a o pruskości szkoły nie decydują wcale ławki, sprawdziany, podstawy, obowiązki i oceny. Decyduje koncepcja prawdy. W naszej obecnej szkole prawda jest obiektywna, istnieje niezależnie od dyrektora, nauczyciela i ucznia, i jest przekazywana uczniom w procesie nauczania. W EOE o tym, co jest prawdą będzie decydowała Komisja Europejska, i wtedy dopiero szkoła stanie się w pełni pruska.

Wdrażanie Edukacji Włączającej

Od połowy lat 90 – tych trwał inny jeszcze proces – wprowadzania Edukacji Włączającej. Do zwykłych szkół zaczęto przyjmować dzieci niepełnosprawne intelektualnie, które wcześniej uczęszczały do szkół specjalnych. Płacono duże pieniądze za każdego niepełnosprawnego ucznia w zwykłej szkole, a ponieważ dzięki kolejnym reformom placówki były notorycznie niedofinansowane, przyjmowały wszystkie sposoby zyskania dodatkowych funduszy. Początkowo niepełnosprawnych uczniów umieszczano w klasach integracyjnych, ale od 2017 r. każdy uczeń z każdym rodzajem niepełnosprawności, zaburzenia i upośledzenia musi zostać przyjęty do każdej szkoły, którą wybiorą rodzice. Pogłębia to chaos, utrudnia nauczanie i sprawia, że jego poziom trzeba obniżać. Innym powiązanym zjawiskiem jest plaga tzw. orzeczeń, czyli dokumentów, wystawianych przez poradnie, stwierdzających jakąś dysfunkcję. Nakłada to na szkołę i nauczyciela dodatkowe obowiązki dostosowania nauczania i wymogów do każdego ucznia z osobna. Założenie pierwotnie jest słuszne – pochylić się nad trudnościami osób, które z powodów obiektywnych mniej mogą. Jednak w praktyce większość orzeczeń spowodowana jest lenistwem uczniów i rodziców, stanowiąc powszechne nadużycie. W statystykach natomiast wychodzi, że mamy rosnącą ilość uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi (dalej: SPE). Dodajmy do tego ciągłe zmiany przepisów, w większości zbędne i chaotyczne, liczne obowiązkowe dla nauczycieli szkolenia o niskiej wartości merytorycznej, za to zakłamujące rzeczywistość w duchu marksistowskim. Nauczyciele są systemowo odciągani do nauki, zalewani papierami i zmuszani do działań pozanaukowych.

Uznano z czasem, że w szkole najważniejsze wcale nie jest nauczania, lecz dobrostan psychospołeczny uczniów, czyli ich dobre samopoczucie w różnorodnej grupie. Szkole i nauczycielom zaczęto dokładać ciągle nowych obowiązków, a nauczanie przesuwano na szary koniec. Szkoła powoli staje się miejscem unijnego wychowania i opieki. Skoro uczniowie nie chcą się uczyć, to zawsze jest wina szkoły, dlatego musi ona zachęcić uczniów i przyciągnąć ich uwagę. Dyrekcja i nauczyciele w desperacji zaczęli stosować tzw. innowacyjne i kreatywne metody nauczania, do czego byli zachęcani przez siły, powiązane z organizacjami ponadnarodowymi. Główne inicjatywy to Ocenianie Kształtujące i neurodydaktyka. Generalnie znakomitą większość „postępowych” spełnia postulat: nauka pretekstem do zabawy, ta pretekstem do tresury.

W ramach założenia, że szkoła ma być atrakcyjna, ma się dużo dziać, nie może być nudno i stresująco wprowadzane są fantazyjne ewenty – dzień kropki, misia, liczby pi, spódniczki, języków obcych, strajk klimatyczny i wiele innych. Zawsze wtedy następuje zakłócenie toku nauczania. Wszyscy się przebierają, nikt się nie uczy. Uczniowie pospołu z rodzicami traktują obowiązek szkolny bardzo lekko, nagminna jest plaga nieobecności. Młodzież wybiera sobie, na jakie lekcje chodzi, a rodzice im to usprawiedliwiają.

Specjalne potrzeby edukacyjne

Odkąd na początku lat 90-tych pojawiła się dysleksja, szkołę nawiedził przybierający na sile strumień różnych SPE (specjalnych potrzeb edukacyjnych). Pierwotnie diagnozowanie tych dysfunkcji miało na celu wykrycie tych uczniów, którzy mają jakiś problem, który nie zależy od ich woli oraz pomoc w uczeniu się. Jednak rzeczywistość bardzo oddaliła się od szlachetnych założeń. Dysfunkcje zaczęły się mnożyć, ulegając modom. Poczciwa dysleksja rozwinęła się do kilku odmian, pojawiła się dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia, ADHD, zespół Aspergera, afazja, obniżona sprawność intelektualna, spektrum autyzmu, nawet zaburzenia koncentracji stały się specjalną potrzebą. Każdy posiadacz takiej dysfunkcji może obecnie liczyć na przychylne nastawienie specjalistów i wystawienie orzeczenia – specjalnego przywileju, na mocy którego szkoła i nauczyciele muszą dostosować proces nauczania do jego indywidualnych potrzeb. Obecnie każdy rodzic, którego dziecko wymaga poświęcenia większej uwagi może pójść tą drogą, i jest to wstydliwie przemilczana tajemnica poliszynela. Zwykle z tych możliwości korzystają ludzie, kierujący się naturalnym mechanizmem lenistwa. Teoretycznie orzeczenie zawiera wskazówki, jak uczeń powinien pracować nad sobą, aby wyrównać swoje braki, to jednak zwykle jest pomijane i pozostaje tylko obowiązek szkoły do indywidualnego dostosowania. Ostatnio w modzie jest mutyzm, czyli zaburzenie mowy. Mutyzm może być wybiórczy, co oznacza, że jego beneficjent nie mówi tylko w określonych sytuacjach, np. w szkole, lub wobec określonych osób, np. nauczyciela. Cały obowiązek dostosowań spada na nauczycieli, którzy teoretycznie muszą dla każdego ucznia z orzeczeniem sporządzić specjalny program, a później go realizować i ewaluować. Zwykle w każdej klasie jest takich osób kilka, czasem nawet kilkanaście. W praktyce zadania te są niewykonalne, więc cała działalność indywidualnych dostosowań jest formalną fikcją. Oficjalny cel tych procedur, czyli optymalny rozwój każdego ucznia nie jest osiągany, natomiast realizuje się cel nieoficjalny – zaburzenie procesu nauczania, ponieważ obowiązki administracyjne, nałożone na nauczycieli skutecznie zagarniają ich czas i odbierają energię.

Kreatywność i innowacyjność

Pojęcia te są zaklęciami współczesności i w swojej wersji pseudonaukowej wdarły się też do szkoły. Proces nauczania, wykoślawiony z powodu dysfunkcji wychowania oraz celowo zaburzany z wnętrza systemu powoduje liczne frustracje nauczycieli i rodziców. W sukurs idą heroldowie postępu – nowocześni antypedagodzy, którzy chcą naprawić świat. Zwykle tacy ludzie, zanim wejdą do szkół z projektami odbywają szereg szkoleń, promowanych i finansowanych przez organizacje i instytucje ponadnarodowe, za pośrednictwem organizacji pozarządowych. Jest ich multum pod różnymi hasłami, ale pewne cechy przewijają się prawie zawsze. Kreatywność, innowacyjność, interaktywność, postęp, rozwój potencjału, najnowsze osiągnięcia nauki, przedrostek „neuro” – są ich desygnatami. Walczą one zawsze z tradycyjną edukacją, używając zestawu dyżurnych zaklęć: pruska szkoła, skostniały system, model XIX-wieczny, metoda podawczo – receptywna, nauczanie frontalne. Programy te mają dwie drogi wejścia do systemu: odgórny – przez ministerstwo, i zwykle jest to wykonaniem jakiejś umowy, zawartej przez rząd z UE, UNESCO lub UNICEF. Wówczas w skali kraju odbywa się cykl szkoleń i kursów dla nauczycieli, w których biorą udział uczelnie, a potem przydział grantów dla placówek na realizację celów wrogich Polsce sił. Druga droga jest oddolna – prywatne organizacje wchodzą indywidualnie do szkół, oczywiście za zgodą ministerstwa. Zdarzają się między nimi wartościowe inicjatywy, jednak większość zawiera indoktrynację i stara się odciągnąć nauczycieli i uczniów od normalnego toku nauczania. O wiele lepsze rezultaty przyniosłoby zaprzestanie szalonych innowacji i skupienie się na konsekwentnej realizacji programu nauczania, to jednak jest nudne, mało postępowe i ma złą prasę. Dużą rolę w upowszechnianiu tych działań ma wadliwy system awansu zawodowego nauczycieli, który mało docenia rzetelną pracę z uczniami, natomiast zmusza pedagogów do innowacji, nawet, gdy są kompletnie pozbawione sensu.

Problemy psychiczne

Wszyscy już wiedzą, że dzieci i młodzież zmagają się z rosnącymi problemami psychicznymi, depresjami, myślami samobójczymi, mało kto jednak zadaje sobie trud, aby znaleźć ich źródło. Zamiast tego mamy szereg opracowań i badań pseudonaukowych, które mają nagłośnić problem i zmusić system do działania. Jeśli przyjrzymy się modnym badaniom, dotyczącym stanu psychicznego młodzieży, dowiemy się, że główne ich przyczyny są trzy – szkoła, społeczeństwo i rodzina. Po stronie szkoły wskazywana jest presja, związana z realizacją programu nauczania i ocenny charakter systemu. Po stronie społeczeństwa są to patriarchalne wzorce kulturowe, które narzucają toksyczny wzorzec męskości i nie mają tolerancji dla indywidualności i odmienności. Po stronie rodziny specjaliści wykazują przemoc, przejawiającą się przez presję wychowawczą, zmuszanie do osiągnięć szkolnych oraz narzucanie własnych norm kulturowych. Wymienia się również wpływ technologii cyfrowych, ale ogranicza się go do zmęczenia ekranowego i presji grupy. Z takich przyczyn jednak wyciąga się wnioski, i są one jednoznaczne – należy stworzyć system wsparcia psychicznego i wbudować go w szkołę, a właściwie przebudować szkołę tak, aby cała stała się takim systemem, co jest zgodne z charakterem EOE. W tym systemie, obok tradycyjnych nauczycieli musi znaleźć się armia specjalistów psychologicznych, którzy będą zabiegać o dobrostan uczniów. Mają oni dwa główne obszary działań: szkołę i rodzinę. W szkole mają zmieniać jej klimat, czyli usuwać wszystkie elementy, zaburzające dobrostan, głównie nauczanie, wymogi i oceny. Co do rodziny, specjaliści mają rozpoznawać objawy przemocy, a w razie ich wykrycia podejmować interwencje, zarówno wewnątrz szkoły, jak i angażując instytucje zewnętrzne – opiekę społeczną, policję, sądy. Na początku 2024 r. w szkołach zaczęto przyjmować strategie ochrony małoletnich przed przemocą, co jest pokłosiem nowelizacji ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Wykrywaniem przemocy mają zajmować się nie tylko specjaliści, ale też zwykli nauczyciele. O swoich podejrzeniach muszą informować specjalistów szkolnych, którzy obowiązani są zawiadamiać służby. Według specjalistów, prowadzących modne badania stanu psychicznego przemoc zyskała nowy wymiar. Poza tradycyjną przemocą fizyczną, która zostawia łatwe do identyfikacji ślady promuje się teraz przemoc psychiczną, która nie ma co prawda widocznych objawów, ale specjaliści są w stanie ją zdiagnozować, np. gdy uczennica uczy się dobrze i nie jest wyzywająco ubrana. Tak więc normalne cechy szkoły (nauczanie, wymaganie, ocenianie) i rodziny (dobre wychowanie) według specjalistów są przemocą wobec dzieci, którą należy ścigać. Jest to spójne z Oceną Funkcjonalną, która w ramach EOE ma wejść do wszystkich szkół i dla wszystkich uczniów. Dla porządku dodam, że większość opinii tzw. ekspertów, dotyczących przyczyn problemów psychicznych młodzieży jest błędna, a część nawet fałszywa.

Chaos zarządzany

W szkołach zapanował organizacyjny chaos, narzucany odgórnie w sposób, opisany powyżej. Razem z nim szkoły musiały przyjąć chaos, płynący z dołu – ze strony źle wychowanej młodzieży i ich rodziców. Nie chcą się przyłożyć własną pracą, ale mają roszczenia. Szkoła jednak została pozbawiona większości narzędzi, i to powoduje nieład i frustracje. W połączeniu z niskimi zarobkami w zawodzie skutkuje to brakami nauczycieli, szczególnie przedmiotów ścisłych i zawodowych. Kolejne ekipy rządowe nie zrobiły w tym kierunki niczego, natomiast obficie finansują przeróżne szkolenia i studia podyplomowe Edukacji Włączającej i innych unijno – globalnych projektów.

Pisaliśmy o zagrożeniach suwerenności narodowej:

Zagrożenia polskiej suwerenności-część II-globalizm

Poważnymi atakami na polską szkołę były trzy wielkie wydarzenia – strajk nauczycieli, pandemiczne zamknięcie szkół i przyjęcie Ukraińców. Strajk wybuchł z powodów politycznych, a wymierne skutki łatwo wskazać: środowisko zostało podzielone i skłócone; podkopane zostało zaufanie społeczeństwa do instytucji szkoły i nauczycieli; sami nauczyciele poczuli się wykorzystani (bo tak było w istocie) i popadli w bierność. Dlatego teraz, gdy trzeba bronić szkoły przed Edukacją Włączającą i wrogim przejęciem przez Unię środowisko nauczycielskie w dużej mierze milczy. Drugim wydarzeniem było zamknięcie szkół podczas pandemii, co było decyzją całkowicie odgórną, podjętą na najwyższym, globalnym szczeblu. Spowodowało rozluźnienie dyscypliny, obniżenie gotowości szkolnej, problemy psychiczne młodych ludzi, wystawionych na oddziaływanie ekranów i oddzielonych od kontaktu fizycznego ze szkołą i rówieśnikami. Trzecim wydarzeniem było wprowadzenie do polskich szkół masy uczniów z Ukrainy i próba pod tym pretekstem zmiany naszej narodowej edukacji na wielokulturową. W dokumentach unijnych ta ludność z Ukrainy nie jest określana jako „refugees” – uchodźcy, tylko „displaced” – ludność przesiedlona, co wskazuje, iż proces ten mógł być w jakimś stopniu sterowany. Próba zmiany charakteru szkoły w ten sposób się nie powiodła, ale chaos się powiększył.

Krytyka obecnej szkoły płynie i z prawa, i z lewa, i od zwykłych ludzi. Tyle, że zazwyczaj nikt z krytyków nie wie, co krytykuje. Nie jest prawdą, że w szkole jest źle, bo są podstawy programowe, wymogi, obowiązki i oceny, bo właśnie to jest istotą szkoły. Problem polega na tym, że jest za mało realizacji podstawy programowej, za mało wymogów, a ocen albo nie ma, albo są opisowe, czyli niezrozumiałe, albo niesprawiedliwe, bo zawyżone. Problemem naszej oświaty nie jest to, że jest za mało nowoczesna, a za bardzo tradycyjna, tylko odwrotnie – na siłę stara się być nowoczesna i jest za mało tradycyjna, a dzieje się tak dlatego, że obcy mieszają się do naszych spraw i przekupują naszych decydentów.

Ciąg dalszy nastąpi.

Poradnik świadomych rodziców, cz. I

Poradnik świadomych rodziców, cz. I

Autor: AlterCabrio , 12 sierpnia 2024 [z Legionu św. Ekspedyta]

Prezentujemy nasz, autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

−∗−

Poradnik świadomych rodziców, cz. I z IV

Prezentujemy nasz, autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

Nasz poradnik prezentujemy w postaci trzech artykułów, zawierających treść w odcinkach. Czwarty artykuł cyklu będzie zawierał odnośnik, za pomocą którego będzie można pobrać całość w postaci dokumentu pdf. W imieniu całej Redakcji portalu oraz osób, zaangażowanych w powstanie tego poradnika, prosimy o rozpowszechnianie i udostępnianie. Im więcej ludzi przyjmie tą treść, tym szybciej wyjdziemy z dna otchłani.

Pisaliśmy już o szkole:

Likwidacja polskiej szkoły już za 2 lata

Globalny wzorzec eurodebila

Zakaz wiedzy domowej

OTO CZĘŚĆ PIERWSZA:

Polscy rodzice, młodzież i dzieci są oszukiwane od niemal 80 – ciu lat. Od czasu wdrożenia w Polsce stalinowskich „reform” podstawia się nam błędne wzorce wychowania, edukacji, polityki i celów życiowych. Wiele sprzecznych opinii rozrywa rozum na strzępy, a ludzi odrywa od siebie i konfliktuje. W czasach, w których żyć nam przyszło szczególnie ważna jest zgodność poglądów pośród narodu, a tej być nie może, jeśli każdy będzie mówił co innego i rozumiał błędnie. Podejmujemy więc próbę zaprowadzenia ładu w chaosie informacyjnym, dotyczącym podstawowych kwestii – wychowania i edukacji.

I. CO MA NASTĄPIĆ: KOMUNISTYCZNA EDUKACJA ZMIENIAJĄCA PŁEĆ

Wymuszanie zmian.

Najnowsze zmiany w oświacie: zakaz prac domowych, zmniejszenie podstawy programowej, nowy przedmiot „edukacja o zdrowiu”, wprowadzane przez rząd warszawski są tylko wstępem. Tak samo wstępem do tego, co dzisiaj, i do tego, co ma nadejść była większość tzw. reform edukacyjnych, podejmowanych od 1995 r. Tym, co ma nadejść jest Europejski Obszar Edukacyjny – inicjatywa Unii Europejskiej, uchwalona w 2017 r., określona w 2020 r., realizowana obecnie. Komisja Europejska twierdzi, że Europejski Obszar Edukacyjny (dalej: EOE) powstanie w 2025 r., a rząd warszawski zapowiada, że Polska do niego wejdzie. Będzie to oznaczać całkowitą utratę kontroli narodu nad tym, czego są uczone polskie dzieci, a rodziców – nad tym, jak są wychowywane. EOE ma być zarządzany przez Komisję Europejską, a ona chce opiekować się wszystkimi ludźmi w Europie od urodzenia aż do śmierci i kontrolować całe ich życie. Dlatego już w 1992 r. przyjęła cele barcelońskie: ludzie w wieku emerytalnym nie powinni przechodzić na emeryturę, tylko nadal pracować, dlatego należy przesunąć średni wiek przechodzenia na emeryturę o 5 lat. Natomiast każda kobieta krótko po urodzeniu dziecka powinna trafiać na unijny rynek pracy, a każde dziecko krótko po urodzeniu ma wejść do systemu, w którym pozostanie przez całe życie. Docelowo każdy mieszkaniec Unii ma przejść przez następujące etapy: żłobek, przedszkole, szkoła podstawowa, szkoła ponadpodstawowa, dla części – studia, dla reszty – praca w gospodarce unijnej, tzw. nauka przez całe życie, mobilność, zarządzanie cyfrowe, eutanazja.

Nowy system

Cały system na wszystkich etapach kształcenia ma zmieniać naturalne postawy i zachowania. Zmiana ma sięgać głęboko i przerobić tożsamość i cele życiowe ludzi tak, aby były zgodne z interesami Unii, które z kolei zgodne są z interesami ONZ. Te interesy mają swoje kryptonimy: Zrównoważony Rozwój, transformacja ekologiczno – cyfrowa, gender. Każdy człowiek w UE ma więc odrzucić wszystko, czego dowiedział się od rodziców lub źródeł pozaunijnych, i całkowicie przyjąć unijne: tożsamość, wiedzę i cele. Dlatego likwiduje się zadania domowe dla dzieci i redukuje podstawę programową. Następnym krokiem będzie wprowadzenie nowego obowiązkowego przedmiotu: „wiedza o zdrowiu”. Ma on zawierać tzw. „edukację seksualną”, czyli seksualizację wg standardów WHO. Standardy te są określane jako prawa seksualne i reprodukcyjne. Obejmują m.in. instruktaż masturbacji, antykoncepcji, aborcji, otwartych zachowań seksualnych, afirmację seksualności LGBT, otwartość na zmianę tożsamości płciowej i seksualnej. Rząd zapowiedział, że od 2025 r. ten program trafi do polskich szkół.

Szkoła taka, jaką znamy ma zostać zlikwidowana i podmieniona. Mają pozostać budynki szkolne i pracownicy nazywani nauczycielami, natomiast w środku będzie się działo coś zupełnie innego. Komisja Europejska ma decydować o tym, jak będą wykształceni nauczyciele i czego będą naucza, a także, jak będą zarządzane szkoły. Wiedza ma zostać ograniczona do „poziomu podstawowego umiejętności podstawowych”, a resztę czasu wypełni narzucanie przez szkołę postaw prounijnych i zachowań, wpisanych w Agendę 2030, czyli Zrównoważonego Rozwoju. Najtrafniej tę politykę wyraża hasło: „nie będziecie mieli niczego i będziecie szczęśliwi”. Brak własności zaczyna się od braku wiedzy, i o to właśnie mają zadbać unijne szkoły. Nowy system edukacji, który zostanie wprowadzony w EOE to Edukacja Włączająca. Oznacza to włączenie do jednej klasy wszystkich dzieci z rejonu. Obejmie niepełnosprawnych intelektualnie, zaburzonych psychicznie, niedostosowanych społecznie, młodocianych przestępców, imigrantów. Szkoły specjalne mają zostać zmienione tak, aby nie zajmować się uczniami. Ci mają trafić do zwykłych szkół rejonowych, a szkoły specjalne będą odtąd szkolić nauczycieli i rodziców, jak sami mają sobie radzić z problemowymi dziećmi. Obecne szkoły specjalne to wysokiej klasy fachowa opieka, nauczanie i terapia. Mamy to jednak utracić, ale zyskać szkolenie – jak mamy sobie z tym radzić sami.

Skoro w jednej klasie znajdą się tak bardzo zróżnicowani uczniowie, trzeba będzie zmienić nauczanie. Unijna szkoła będzie równościowa, oficjalnie każdemu zapewni wysokie osiągnięcia. Jednak obok dzieci w normie będą tam takie, które nie widzą, nie słyszą, nie mówią, nie rozumieją języka, upośledzone, a każdemu system musi zapewnić sukces. Zrobi to na dwa sposoby: po pierwsze, samo uczęszczanie do szkoły będzie traktowane jako sukces; po drugie, wprowadzone zostanie Projektowanie Uniwersalne. Oznacza to, że wszystkie treści nauczania będą takie, aby mógł je zrozumieć każdy, będą więc dostosowane do możliwości uczniów upośledzonych. Oznacza to jakościowy zjazd do poziomu przedszkola. To właśnie dlatego EOE chce poprzestać na podstawowym poziomie umiejętności podstawowych.

Nowy system jednak zapewni każdego rodzica, że w pełni rozwinie potencjał jego dziecka i zadba o jego rozwój. Do tego posłuży Ocena Funkcjonalna. Do szkół trafią specjaliści – diagności w randze psychologów i pedagogów specjalnych. Będą oni mieli narzędzia cyfrowe – specjalne aplikacje do testów i pomiarów. Każde dziecko ma zostać poddane Ocenie Funkcjonalnej. Najpierw będzie Analiza Funkcjonowania, podczas której dziecko będzie badane pod kątem możliwości i ograniczeń intelektualnych, emocjonalnych, społecznych i zdrowotnych. Badana będzie również rodzina i sąsiedztwo dziecka. Sprawdzane będą warunki, w jakich mieszka i jak wychowywane jest dziecko oraz jakie procesy zachodzą w rodzinie. Światopogląd i religijność rodziców i rodziny również będą badane. Do badań diagnostycznych zostaną wykorzystane psychotesty, obserwacja, wywiady, ankiety. Po dokonaniu diagnozy system wygeneruje raport wynikowy, a algorytmy dopasują Program Wsparcia, skomponowany z elementów, dostępnych w systemie. Będzie to instrukcja postępowania z dzieckiem przez cały okres nauki szkolnej. Program Wsparcia będzie wiązał nauczycieli i rodziców – wszyscy oni będą musieli go realizować, a zespół specjalistów będzie to na bieżąco monitorował i poddawał ewaluacji. Ocena będzie więc ciągła, aby każdej chwili umożliwić interwencje specjalistów w proces nauczania i wychowania dziecka. Celem Programu Wsparcia ma być dobrostan, określony przez WHO. W jego skład, oprócz poczucia zadowolenia fizycznego i psychospołecznego wchodzą też prawa seksualne i reprodukcyjne. System będzie więc usuwał wszelkie przeszkody na drodze dziecka do dobrostanu. Jeśli wychowanie dziecka przez rodziców będzie taką przeszkodą, system zidentyfikuje to jako „przemoc w rodzinie” i wyśle tam specjalistów w celu „wsparcia” dziecka – psychologów, pracowników socjalnych, policję, kuratora.

System będzie więc zaspokajał wszystkie potrzeby dziecka – poznawcze, psychiczne, emocjonalne, społeczne, zdrowotne. Zrobi to w ten sposób, że najpierw określi, jakie w ogóle potrzeby mają ludzie, a potem – jakie konkretne potrzeby ma konkretne dziecko. Ten zakres zainteresowań obejmuje to, czym zajmuje się szkoła, rodzina, znajomi, przyjaciele, związki wyznaniowe, pomoc społeczna, ochrona zdrowia. Wszystko to będzie w szkole, a szkoła wypełni całe życie dziecka i jego rodziny – staną się oni częścią szkoły, a ta – częścią unijnego systemu. Dzieci staną się własnością publiczną, a ich wychowanie przestanie być wyłączną sprawą rodziców, zgodnie z hasłem że „wszystkie dzieci są nasze”. Zaspokajanie potrzeb zdrowotnych zapewne obejmie też różnorodne szczepienia, wedle decyzji WHO.

Wykształcenie zawodowe też bardzo interesuje Komisję. W ramach Programu Wsparcia każde dziecko ok. 12-go roku życia zostanie zdiagnozowane pod kątem przydatności zawodowej, a następnie system skieruje go do określonego przez siebie trybu szkolenia. Będzie to czysta wiedza praktyczna, bez teorii i wiedzy ogólnej. Następnie po osiągnięciu wieku zatrudnienia młody człowiek zostanie skierowany do wybranego przez system zakładu pracy, gdzie będzie wykonywał wyuczoną czynność. Technokraci wprost formułują założenie, że większość absolwentów będzie miała niskie kwalifikacje zawodowe. Każdy jednak będzie mógł, a raczej musiał uczyć się przez całe życie, do 64 – go roku życia. Przynajmniej raz w roku każdy weźmie udział kursie lub szkoleniu, połączonym z unijną indoktrynacją.

Jednym z kluczowych założeń unijnego systemu jest cyfryzacja. Wszystko będzie widziane, rejestrowane i przetwarzane przez system. Dane z Oceny Funkcjonalnej, czyli zapis życia dziecka i jego rodziny będzie udostępniany unijnym i globalnym interesariuszom. Każdy otrzyma indywidualne cyfrowe konto edukacyjne, na którym zapisywany będzie cały przebieg edukacji, wychowania i szkolenia. System będzie wyznaczał, komu przyznać uprawnienia do szkoleń. Cyfryzacja umożliwi kontrolowanie i sterowanie przebiegiem edukacji i wychowania każdego człowieka, a następnie umożliwi zdalne zarządzanie ludźmi w skali unijnej. Drugim bowiem kluczowym założeniem systemu jest mobilność – edukacyjna i pracownicza. Mobilność edukacyjna oznacza możliwość przemieszczania uczniów, studentów i nauczycieli między szkołami i uczelniami w różnych krajach Unii, a mobilność pracownicza – możliwość przemieszczania pracowników między różnymi miejscami pracy. W dokumentach unijnych ludzie są bowiem nazywani „siłą roboczą”. Kształcenie zawodowe ma zostać ograniczone do specjalności, związanych z podwójną transformacją: ekologiczno – cyfrową. Oznacza to, że polskie dzieci będą uczone tylko tego, co będzie przydatne wielkim globalnym korporacjom.

Mamy też stracić kontrolę nad uczelniami wyższymi, które zostaną zrzeszone w sieć, zarządzaną przez Komisję. Będą one wychwytywać zdolniejszych ludzi i wchłaniać do systemów Unii, w celu utrwalania jej władzy. Mają zostać ograniczone pełne studia magisterskie, a zamiast tego uczelnie skupią się na prowadzeniu krótkich kursów dla dorosłych, zakończonych mikro-poświadczeniem – certyfikatem cyfrowym. Do szkolenia nauczycieli zostaną powołane specjalne uczelnie. Unijny program Erasmus zostanie rozbudowany i przeznaczony do obsługi mobilności edukacyjnej. Zostaną do niej włączeni ludzie spoza UE, głównie z Afryki. Nowy system umożliwi wprowadzenie do państw członkowskich takiej liczby imigrantów, jaką ustali Komisja.

Edukacja zmieniająca pojęcie płci

We wrześniu 2022 roku w Nowym Jorku odbył się Transforming Educational Summit – globalny szczyt edukacyjny, zmieniający dotychczasową rzeczywistość. Zasady, sformułowane w ramach Szczytu zostaną wplecione w liczne globalne projekty, na które globalne korporacje wyasygnowały ogromne środki. Jest to największa w historii inwestycja w edukację. Nowe zasady będą wprowadzane do państw poprzez działania oficjalnych instytucji (ONZ, UNESCO, UNICEF, WHO, UE), a także prywatnych fundacji i korporacji. Główną zasadą przewodnią nowego globalnego porządku będzie Gender Transforming Education – „edukacja, zmieniająca pojęcie płci”. Zmianie mają ulec tradycyjne poglądy na temat płci i ról społecznych. Zniesione ma zostać wszystko to, co tworzy normalne życie narodów, a co globalna elita uznaje za stereotyp. W tym celu już od przedszkola dzieci poddawane będą równościowo – genderowej indoktrynacji. Na dalszych etapach edukacji zapanować mają parytety – zarówno na stanowiskach administracyjnych, jak i w przedmiotach naukowych. Te kierunki kształcenia, gdzie jest za mało kobiet, szczególnie techniczne zostaną administracyjnie nasycone piękną płcią. Systemy edukacji państw narodowych zostaną otwarte na nieograniczony napływ imigrantów oraz wszelkich dysfunkcji. Następnie zostaną ujednolicone i połączone w jeden nadsystem, zarządzany na dwóch poziomach: europejskim i globalnym. Rządy i narody nie będą wtedy miały już wpływu na to, co system robi z ich dziećmi. Celem nowej edukacji będzie przejęcie kontroli nad całym życiem dzieci i ich rodzin. Będzie ona zajmować się nie tylko nauczaniem, ale przede wszystkim wychowaniem i zarządzaniem. Wychowanie będzie tresurą posłusznego obywatela Unii Europejskiej i państwa światowego, a zarządzanie stanie się hodowlą niewolników.

Szkolna służba bezpieczeństwa

Na początku 2024 r. w szkołach rozpoczęło się zamieszanie, związane z nowymi standardami ochrony małoletnich. Oficjalnie chodzi tu o ochronę dzieci i młodzieży przed przemocą, molestowaniem, wykorzystywaniem i innymi formami krzywdzenia małoletnich. Jako głównego krzywdziciela wskazuje się rodzinę, szczególnie ojców, którzy wychowują. Jako drugorzędny opresor wskazywana jest szkoła w osobie nauczyciela, który wymaga i ocenia. W rzeczywistości pod hasłem ochrony małoletnich powstaje nowy system inwigilacji i kontroli rodzin. Już wcześniej nauczycielom przyznano status funkcjonariuszy państwowych. Teraz okazało się, dlaczego. Jako przedstawiciele władzy mają wkraczać do rodzin, a nowe standardy małoletnich wskazują wskazać, kiedy powinni to zrobić, i jakie służby angażować. Nauczyciel ma dokładnie obserwować uczniów i zwracać uwagę na każdy objaw przemocy wobec dziecka. Szczególną uwagę ma zwracać na przemoc psychiczną i zaniedbania. Jeśli dziecko jest smutne, czyli nie uczestniczy we wspólnych zabawach i nie robi tego, co wszyscy, jest podejrzenie o przemoc psychiczną. Jeśli pojawia się w zabrudzonym ubraniu lub nie ma dostępu do technologii cyfrowych – jest to zaniedbanie. Nauczyciel ma wówczas obowiązek pod karą kryminalną interweniować i zawiadamiać specjalistów i służby. Nauczyciele mają więc stać się nowoczesnymi czekistami unijno – globalnej władzy, taranem rewolucji, wdzierającym się do rodzin.

Pisaliśmy o nowym porządku Europy:

Paneuropa. Część III

Czerwony ład unijny

Nauczyciel nie pozostanie z tym zadaniem sam. Będzie miał wsparcie różnorodnych specjalistów szkolnych i pozaszkolnych, systemu ochrony zdrowia – fizycznego i psychicznego, opieki socjalnej oraz wymiaru sprawiedliwości. Policja, prokurator, kurator, sędzia, psycholog, psychiatra staną się stałymi partnerami wychowawczymi rodzin. W szkołach zostały już utworzone stanowiska sygnalistów. Będzie nim mógł być każdy pracownik szkoły, nie tylko nauczyciel, który będzie informował swoich przełożonych i władze wyższego szczebla o wszelkich sytuacjach łamania prawa i standardów etycznych. Sygnalista będzie miał immunitet, podobny, do trybuna ludowego w Rzymie – będzie całkowicie nietykalny i nieusuwalny. Taka osoba, mimo, że formalnie będzie jednym z pracowników, podlegających dyrekcji w rzeczywistości będzie od władz placówki całkowicie niezależna. W stosunku do dyrekcji i rodziców będzie niejako poza prawem, a wobec swoich kolegów i koleżanek – ponad stanem. Coś w rodzaju szkolnego rezydenta służby bezpieczeństwa. Ponieważ jednak szkoły są wszędzie, a wszystkie dzieci podlegają obowiązkowi szkolnemu, nowa bezpieka obejmie całe terytorium kraju i wszystkie rodziny. To jest właściwy cel inkluzji, czyli Edukacji Włączającej. To właśnie dlatego system chce, aby wszystkie dzieci były razem, żeby nie było szkół specjalnych ani edukacji domowej. Włączenie w edukacji jest potrzebne systemowi, aby wprowadzić powszechną bezpiekę, i żeby każda rodzina była włączona w jeden system. Szkoły już teraz zostały zmuszone do opracowania wewnętrznych procedur zarządzana donosami. Dzięki temu system tworzy warunki dyscyplinowania nauczycieli, aby wkraczali do rodzin jako funkcjonariusze publiczni. Daje to szerokie możliwości wzajemnego konfliktowania ze sobą nauczycieli, rodziców i uczniów. Jest to unowocześniony model systemowego donosicielstwa, znany z państw sowieckich.

Ciąg dalszy nastąpi.

_____________

Poradnik świadomych rodziców, cz. I z IV, Bartosz Kopczyński, 12 sierpnia 2024

Normalizacja aborcji, pornografii i masturbacji w polskich szkołach. Nowe plany MEN

Normalizacja aborcji, pornografii i masturbacji w polskich szkołach. Nowe plany MEN

pch24.pl/normalizacja-aborcji-pornografii-i-masturbacji-w-polskich-szkolach

(Źródło: YouTube/ Ministerstwo Edukacji i Nauki)

Permisywna seks-edukacja wkracza do polskich szkół. Od września 2025 roku wejdzie obowiązkowa edukacja zdrowotna z elementami edukacji seksualnej – wynika z planów ministerstwa edukacji.

Jednocześnie likwidacji ulegnie nieobowiązkowy przedmiot “wychowanie do życia w rodzinie”. Zamiast WDŻ, według zapowiedzi ministrów edukacji, zdrowia i sportu, od września 2025 roku do szkół ma wejść nowy przedmiot – edukacja zdrowotna. 

Jak zauważa Fundacja Grupa Proelio, nowy przedmiot ma zawierać również treści dot. edukacji seksualnej. Przygotowanie podstawy programowej i podręczników do przedmiotu powierzono seksuologowi prof. Zbigniewowi Izdebskiemu. Specjalista współpracuje m.in. z aborcjonistyczną organizacją International Planned Parenthood.

O potencjalnym kierunku nauczanych treści dużo mówią wypowiedzi specjalisty. „Moim cichym wyzwaniem jest przyczynienie się do tego, by jak najwięcej kobiet w Polsce umiało wybrać fizyczną przyjemność, a nie czekanie latami na »głębokie uczucie«, jeśli tylko tego chcą (…) Kobieta także, jak mężczyzna, ma prawo nie umawiać się na związek, tylko na sam seks” – oświadczył w jednym z wywiadów.

Prof. Izdebski przekonywał ponadto, że „pornografia jest dla kobiet, masturbacja jest dla kobiet, seks bez miłości też jest dla kobiet”, a kobiety powinny mieć zagwarantowane „prawo” do „bezpiecznej aborcji”.

Źródło: dorzeczy.pl PR

==========================

mail:

Prof. Izdebski przekonywał ponadto, że „pornografia jest dla kobiet, masturbacja jest dla kobiet, seks bez miłości też jest dla kobiet”, a kobiety powinny mieć zagwarantowane „prawo” do „bezpiecznej aborcji”.

Jak żyję nie słyszałem, żeby ktoś (kobieta czy mężczyzna) zaszła/zaszedł w ciążę w następstwie masturbacji! Chyba,że UE wydała nową dyrektywę 😉

MEN zakaże zwalniania dzieci z lekcji, np. masturbacji czy pedalstwa, jak w Niemczech?

Fundacja Pro-Prawo do życia
 Kolejne niepokojące głosy słychać z Ministerstwa Edukacji. MEN chce, aby rodzicom trudniej było zwalniać dzieci ze szkolnych lekcji. Wiceminister edukacji będzie się przyglądać rozwiązaniom z innych krajów, gdzie jeśli rodzice chcą np. wyjechać z dzieckiem w ciągu roku szkolnego, to służby mogą ich zatrzymać na lotnisku!

Zapowiedzi te zbiegają się z wprowadzeniem do polskich szkół “edukacji seksualnej” według niemieckich standardów od 1 września 2025r. W Niemczech takie zajęcia są przymusowe dla wszystkich uczniów, a rodzice, którzy odmawiają wysłania swoich dzieci na lekcje przemocy seksualnej, są wtrącani do więzień.
Sprawa jednej chrześcijańskiej rodziny z Niemiec znalazła nawet swój finał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który orzekł, że rodzice nie mogą z powodu swoich przekonań zwalniać dzieci z lekcji. Wedle tych samych niemiecko-europejskich wytycznych “edukacja” ma być w Polsce. Równolegle, prowadzone są prace nad zakazem tzw. “mowy nienawiści”, czyli mówienia prawdy o deprawacji dzieci. Trzeba mobilizować społeczeństwo do reakcji!Totalitarne plany MEN [foto]Ministerstwo Edukacji Narodowej zajmie się kwestią zwolnień z lekcji, które są wypisywane przez rodziców. Jak powiedziała szefowa MEN Barbara Nowacka:

“Zwolnienia odbywają się na zasadzie, że rodzic napisze, że zwalnia dziecko na tydzień i dziecko nie chodzi do szkoły.”

Nowacka zwróciła uwagę na to, że w wielu krajach w ogóle nie ma takiej możliwości zwalniania dzieci z lekcji. W związku z tym, MEN będzie się przyglądać tym zagranicznym rozwiązaniom, aby podobne wdrożyć w Polsce. W podobnym tonie wypowiedziała się wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer mówiąc, że dzieci nie powinny wyjeżdżać na urlop z rodzicami w trakcie trwania roku szkolnego. Dodała również, że jej resort będzie przyglądał się na rozwiązania stosowane w innych krajach, gdzie:  

„mamy taką sytuację, że jeśli rodzic chciałby wyjechać z dzieckiem na wakacje w ciągu roku szkolnego, to mogą go nawet zatrzymać na lotnisku”. 

W ten sposób, krok po kroku, wprowadzane jest w Polsce przymusowe szkolnictwo totalne, które z edukacją i wychowaniem nie będzie miało nic wspólnego. 

Zakaz prac domowych, ograniczanie ilości godzin kolejnych przedmiotów, ciągłe “odchudzanie” listy lektur, zapowiedzi odejścia od systemu ocen liczbowych, nieustanne obniżanie wymagań, wdrażanie “inkluzywności” w edukacji (aby każdy uczeń rzekomo czuł się dobrze, bezstresowo i komfortowo) – to wszystko nie służy przecież podniesieniu jakości kształcenia i wychowania. Celem tych działań jest przekształcenie szkół w obowiązkowe świetlice, w których dzieci i młodzież będą spędzać wiele godzin dziennie przyswajając rozmaite ideologie i oswajając się z rozwiązłością seksualną. 

To wszystko zbiega się w czasie z wprowadzeniem do wszystkich polskich szkół tzw. “edukacji seksualnej” według niemieckich standardów. Ma to nastąpić 1 września 2025 roku.
Trwają właśnie prace nad podstawą programową do nowego przedmiotu, nazwanego dla niepoznaki i uśpienia czujności rodziców “edukacją zdrowotną”. Jak już ostrzegaliśmy, z ramienia rządu Tuska za ten nowy przedmiot odpowiada seksuolog Zbigniew Izdebski, powiązany z niemieckimi instytucjami uwikłanymi niegdyś w przerażające afery pedofilskie. 

Spójrzmy na powyższe wypowiedzi przedstawicieli MEN oraz plany rządu Tuska z perspektywy niemieckiej, gdyż to właśnie według opracowanych i wdrożonych w Niemczech wytycznych ma być prowadzona edukacja w Polsce.

Jak już wielokrotnie informowaliśmy, tzw. “edukacja seksualna” jest od kilku dekad przymusowa i obowiązkowa dla wszystkich uczniów w Niemczech. W trakcie zajęć zachęca się dzieci do masturbacji, oglądania pornografii, homoseksualnego stylu życia i oddawania się rozwiązłości seksualnej. Częścią “edukacji seksualnej” jest również nauka dzieci wyrażania zgody na seks. Według opracowanych w Niemczech Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, umiejętność tę mają opanować dzieci już w wieku 6-9 lat. 

Niemieckie prawo nie przewiduje możliwości zwolnienia dzieci z obowiązkowych lekcji “edukacji seksualnej”. Wielu rodziców w Niemczech podejmowało takie próby, ale spotkali się z represjami – grzywnami finansowymi, a nawet karami więzienia. Głośnym echem odbiła się sprawa chrześcijańskiej rodziny z Nadrenii Północnej-Westfalii. Odmówili oni udziału swoich dzieci w zajęciach “edukacji seksualnej”, gdyż uznali je za „pornograficzne” i „niechrześcijańskie”. Rodzice stanęli przed sądem, który zarządził grzywnę. Rodzina odmówiła jej zapłaty, w związku z tym rodzice trafili na 43 dni do więzienia. Sprawa znalazła swój finał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka (ETPCz), który orzekł, że rodzice nie mają prawa do tego, aby z powodu swoich przekonań zwalniać dzieci z lekcji “edukacji seksualnej”. 

Taka wykładnia ETPCz będzie obowiązywała również w Polsce. Na poziomie europejskim sprawa jest już przesądzona – “edukacja seksualna” ma być obowiązkowa według opracowanych w Niemczech Standardów Edukacji Seksualnej w Europie. To właśnie w tym kontekście należy odczytywać wypowiedzi przedstawicieli Ministerstwa Edukacji, którzy chcą ograniczyć możliwość zwalniania dzieci z lekcji. To jednak nie wszystko. 

Równolegle, w rządzie Tuska trwają intensywne prace nad wprowadzeniem do kodeksu karnego przestępstwa “mowy nienawiści”. W praktyce chodzi o to, aby zakazać ostrzegania przed konsekwencjami praktyk homoseksualnych i wpływu ideologii LGBTQ na rozregulowanie psychiki dzieci i młodzieży. 
Co więcej, jako mowa nienawiści może zostać zakwalifikowana także krytyka rozwiązłości seksualnej, która jest fundamentem “tęczowego” stylu życia lansowanego wśród młodych Polaków. “Mowa nienawiści” to oczywiście także mówienie prawdy o aborcji. Zakaz “mowy nienawiści” ma służyć temu, aby umożliwić swobodę stosowania prawdziwej nienawiści wobec dzieci – deprawowanych seksualnie i mordowanych poprzez aborcję.  

Trzeba ratować Polskę. Konieczne jest do tego kształtowanie świadomości społecznej i mobilizowanie naszego narodu do oporu.

Los polskich dzieci zależy przede wszystkim od stopnia świadomości ich rodziców oraz od decyzji podejmowanych w rodzinach. Politycy, aktywiści i urzędnicy w Warszawie, Berlinie i Brukseli próbują siłowo narzucić nam systemową deprawację i zgorszenie. Pomimo niesprzyjających warunków, można się przed tym skutecznie bronić. Aby było to możliwe, Polacy muszą być świadomi zagrożenia oraz wspierać się nawzajem podejmując konkretne, osobiste działania.Uliczna akcja informacyjna [foto]Nasza Fundacja w całej Polsce organizuje niezależne kampanie informacyjne, za pomocą których docieramy do społeczeństwa z ostrzeżeniem. Akcje uliczne, akcje billboardowe, przejazdy furgonetek, wystawy, aktywność w internecie – każdego dnia trafiamy do tysięcy osób. Wspieramy także rodziców w decyzjach dotyczących wychowania i edukacji – problemach ze smartfonami i elektroniką, wyborze właściwej szkoły lub przejściu na edukację domową swoich dzieci (prosimy w tych sprawach o kontakt e-mailowy).
Wszystkie te działania są możliwe dzięki zaangażowaniu naszych wolontariuszy oraz stałemu i regularnemu wsparciu Darczyńców. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 16 000 zł, aby prowadzić dalsze działania. Bez przerwy spotykamy się z represjami i prześladowaniami. Rząd Tuska jeszcze nie wprowadził zakazu “mowy nienawiści”, a ja już zostałem za “mowę nienawiści” skazany – kilka miesięcy temu usłyszałem wyrok roku ograniczenia wolności poprzez prace społeczne i 15 000 zł kary.
Podobny los spotkał kierowcę naszej furgonetki Jana, który został zmuszony przez sąd do zapłaty 30 000 zł kary za “mowę nienawiści”.
W obu przypadkach chodzi oczywiście o organizację naszych akcji informacyjnych, za pomocą których uświadamiamy Polaków o zagrożeniach związanych z “edukacją seksualną” i ideologią LGBT. Prześladowania będą się nasilać. 
potrzebujemy Pana pomocy.

Proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam dalsze działania i organizację kolejnych niezależnych kampanii społecznych ostrzegających przed przemocą seksualną wobec dzieci, którą systemowo próbują nam narzucić politycy i aktywiści. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Przymusowa deprawacja seksualna i indoktrynacja – to cel rewolucyjnych zmian podejmowanych w oświacie. 
Edukacja w Polsce ma naśladować model niemiecki, gdzie opór wobec przemocy seksualnej wymierzonej w dzieci oznacza dla rodziców więzienie. Polska może wciąż pójść inną drogą. Aby tak się stało, konieczne jest zaangażowanie i działanie wszystkich ludzi świadomych zagrożenia. Proszę Pana o wsparcie akcji, które tę świadomość kształtują.
 Z wyrazami szacunku
Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Dzieci pierdoły. Hodujemy zombie, które nie wiedzą kim są i dokąd zmierzają

Dzieci pierdoły. Hodujemy zombie, które nie wiedzą kim są i dokąd zmierzają

Rafał Drzewiecki 11 maja 2021, forsal/dzieci-pierdoly-hodujemy-zombie

Dzieci pierdoły. Hodujemy zombie, które nie wiedzą kim są i dokąd zmierzają. Żyją w tyranii optymizmu, przekonane, że mogą wszystko, że mają równe szanse, że wystarczy chcieć, by mieć. A nie potrafią poradzić sobie nawet z komarem, a co dopiero z krytyką czy wzięciem odpowiedzialności za innych.

Dzieci pierdoły. Hodujemy zombie, które nie wiedzą kim są i dokąd zmierzają
ShutterStock

“Witam, czy wasze dzieci były na obozie harcerskim? Wszystko OK, tylko przerażają mnie te namioty w środku lasu. A co w sytuacji, jak jest burza?” – pyta Beata na internetowym forum pod hasłem „Obóz harcerski”. „Namioty namiotami. Moje dziecko zraziło się w zeszłym roku brakiem higieny. Syf, brud, kąpiele sporadyczne, wróciła totalnie brudna” – odpowiada jej Zofia. Tę bezradność rodziców i dzieci potęgują obecne przepisy. Rok temu sanepid chciał zamknąć obóz harcerski koło Ustki, bo nie było tam elektryczności. Dwa lata temu w Bieszczadach kazano organizatorom obozu survivalowego pociągnąć rurami wodę z ujęcia oddalonego o trzy kilometry. W sumie trudno się więc dziwić, że w styczniu tego roku wychowawca zimowiska koło Karpacza zorganizował zamiast ogniska „świecznisko” w świetlicy, bo na zewnątrz było minus 10 stopni i dzieciaki poskarżyły się rodzicom, że nie chcą marznąć, a ci zagrozili opiekunowi interwencją w kuratorium, jeśli nie odwoła „niebezpiecznej zabawy”.

– Jak zaczynałem przygodę z harcerstwem, wiele lat temu, obozy przygotowywaliśmy od zera. W las pierwsi jechali najbardziej sprawni i silni harcerze, cięli siekierkami drzewa, kopali latryny, myli się w górskim lodowatym strumieniu. Cały obóz budowaliśmy własnymi rękoma. Nikt się nie zastanawiał, czy jajka na jajecznicę zostały wyparzone w „wydzielonym, oznakowanym stanowisku wyparzania jaj”. Dzisiaj nie wolno dać młodemu siekiery, bo jest narzędziem niebezpiecznym, witki nie można uciąć, bo drewno się kupuje w nadleśnictwie. Zamiast dziury w ziemi są wypożyczane toi toie, a każdy garnek czy półka w magazynie muszą być sprawdzone przez armie kontrolerów z sanepidu, gmin i przeróżnych straży. Obozy stawiają profesjonalne firmy, a dzieciaki przyjeżdżają na gotowe, zamiast plecaków mają walizki na kółkach, repelenty i kremy do opalania – opowiada były już harcmistrz z podwarszawskiej miejscowości. Woli pozostać anonimowy, bo dorabia, choć tylko okazjonalnie i nieharcersko, na letnich obozach dla młodzieży.

– Przyjeżdżają takie potworki przekonane o swojej wyjątkowości, mądrości i zaradności, a wrzeszczą w panice, jak zobaczą osę czy komara. Na byle uwagę wychowawcy od razu dzwonią do mam i tatusiów ze skargą, a ci z pretensjami do nas. Cholera mnie bierze, ale cóż poradzić, klient nasz pan. No to robię im ognisko w pokoju na ekranach ich tabletów, bo dym z płonących szczap gryzłby ich w oczy – tłumaczy.

Z łezką w oku czyta dziś w necie wspomnienia ludzi z jego pokolenia, jak w latach 80. wcinali jagody bez strachu, że chory lis je obsikał. Teraz jest psychoza, więc na wszelki wypadek dzieci do lasu nie wysyła się w ogóle, dlatego przerażają je pająki, komary czy osy, a z grzybów znają tylko pieczarki. Z rozrzewnieniem przypomina sobie, jak ganiał w krótkim rękawku w deszcz, przeziębił się i babcia dała mu miód ze spirytusem, cytryną i czosnkiem, i nikt nie oskarżył babci o rozpijanie młodzieży, a on wstał następnego dnia zdrów jak ryba. Dziś na lekki ból gardła dzieciaki dostają antybiotyki, a po złamaniu palca zwolnienie na cały rok z WF. Nikt mu nie pomagał odrabiać lekcji, bo musiał się uczyć sam, a za błędy ortograficzne ojciec go po kilku ostrzeżeniach w końcu sprał, bo tłumaczenie nieuctwa dysgrafią nie było wtedy tak postępowe jak dziś. Gdy z kumplami poszli nad jezioro, nie było ratowników, społecznych kampanii ostrzegających przez skakaniem na główkę i jakoś ani on, ani żaden z jego znajomych karku nie skręcił. A skakali do wody z wysokiego brzegu aż miło. Gdy rozbił nos na rowerze, ciężkim, stalowym składaku bez przerzutek i profilowanych opon, w szkole sińce pod oczyma nie zaalarmowały wychowawców i do rodziców nie przyjechała z interwencją opieka społeczna w obstawie policji. Teraz miałby rozmowę z psychologiem, która uświadomiłaby mu, że jest wrażliwym człowiekiem, z pełnymi prawami i nie wolno nikomu przekraczać jego prywatnej strefy, więc jeśli rodzice go biją, powinien to zgłosić.

– Gdy dostałem manto od silniejszego zabijaki z podwórka i wróciłem zapłakany do domu, ojciec powiedział, żebym się nie mazgaił, bo mężczyzna musi stawiać czoła przemocy. Siłą. Czasami przegram, czasami wygram, ale takie jest życie. A następnego dnia pojechaliśmy do klubu sportowego, gdzie zapisał mnie na boks – opowiada.

„Kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak nas należy »dobrze« wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu” – takie wspomnienia w internecie młodzi czytają dziś jak bajkę o żelaznym wilku.

Ale dwie lewe ręce mają nie tylko najmłodsi. W domach gniją całe pokolenia niedorajdów, włącznie z trzydziestolatkami, przekonanymi, że guzika w koszuli nie da się przyszyć bez certyfikatu krojczego. I nie jest to pusta konstatacja autora tego tekstu w myśl przekonania każdego dorosłego, że „za moich czasów młodzież była bardziej zaradna”, tylko wyniki naukowych analiz. Gdziekolwiek spojrzeć, jest gorzej, niż było.

Jaka jest kondycja dzieci i młodzieży w Polsce?

Naukowcy Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie od wielu lat badają kondycję fizyczną polskiej młodzieży. Ich wnioski są zatrważające: 30 lat temu dzieciaki były znacznie bardziej sprawne niż ich rówieśnicy obecnie. Uczniowie szkół podstawowych z miejsca skakali w dal 129 cm, dzisiaj skoczą najwyżej metr. 600 m przebiegali dawniej średnio w 3 minuty i 5 sekund, teraz wloką się 40 sekund wolniej. Ale prawdziwy dramat widać w sile – kiedy nie było jeszcze internetu, uczeń potrafił w zwisie wytrzymać 17 sekund, teraz zaledwie 7. O załamaniu sportowych wyników mówią też trenerzy – mimo specjalistycznych planów wysiłkowych, nowoczesnego sprzętu i odzieży, ogólnodostępnych siłowni czy placów do ćwiczeń osiągnięcia sportowe są – delikatnie mówiąc – mizerne. I to mimo że sport uprawia dziś dwa razy więcej osób niż 20–30 lat temu. Tyle że to ćwiczenia tylko do pierwszego potu. Psycholodzy mówią o syndromie nadmiaru możliwości i wynikającego z tego braku wytrwałości. Młodzi rezygnują z doskonalenia się w danej dziedzinie, jeśli tylko napotkają pierwszą trudność. Od razu próbują nowych rzeczy. W konsekwencji mamy mnóstwo nowych dyscyplin, hobby czy możliwości spędzania wolnego czasu. Wszystko to jednak robią po łebkach, żeby tylko zaliczyć, żeby się pokazać na słitfoci w portalu społecznościowym. To powierzchowne próbowanie wszystkiego oznacza, że tak naprawdę nie potrafią niczego.

– Dziś żyjemy w świecie panoptykonu, o którym mówił Michel Foucault, więzienia, w którym wszyscy wszystkich obserwują. Dążymy więc do tego, by się pokazać z jak najlepszej strony. Cokolwiek zaczynamy robić, robimy już nie tyle dla siebie, co dla poklasku, dla pokazania innym. Nie biegamy już dla zdrowia, dla kondycji, tylko żeby pokonywać kolejne dystanse, bić kolejne rekordy, które od razu wrzucamy do internetu. Podobnie jak jazda na rowerze czy ćwiczenia w siłowni. Jednak ten imperatyw ciągłego zdobywania sukcesu powoduje, że zawsze jesteśmy przegrani. Bo jeśli tylko na tym budujemy system własnej wartości, wystarczy drobne potknięcie, żeby ta cała psychologiczna konstrukcja się zawaliła. I wtedy stajemy się bezradni – tłumaczy psycholog Małgorzata Osowiecka z SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego w Sopocie.

Podczas zeszłorocznych wykładów w The Royal Institution w Londynie prof. Danielle George z Uniwersytetu w Manchesterze przedstawiła badania, z których wynika, że młodzi, ale już dorośli ludzie stali się uzależnieni od gotowych rozwiązań technologicznych oferowanych przez rynek. W przypadku domowej awarii nawet nie próbują sami naprawić zepsutego kontaktu czy przerwanego kabla odkurzacza. Ba, większość z nich uważa, że urządzenia „po prostu działają”, i nie ma pojęcia, co robić, jak się coś z nimi stanie. Najczęstszymi rozwiązaniami są wezwanie na pomoc specjalistycznej firmy albo wymiana niedziałającego urządzenia na nowe. Kto bogatemu zabroni, ale problem polega na tym, że pytani przez badaczy, czy pomyśleli o naprawie, przylutowaniu zerwanego kabelka, nie zdawali sobie nawet sprawy, że tak można. Pochłonął ich świat jednorazówek.

Czy warto być supermanem?

Dla tego jednak, kto sądzi, że taka życiowa postawa pierdoły to domena osób niezbyt lotnych, kubłem zimnej wody niech będą słowa prof. Jonathana Droriego, który podczas konferencji naukowej TED (Technology, Entertainment and Design) w Kalifornii, organizowanej przez amerykańską organizację non profit Sapling Foundation, opowiedział o eksperymencie przeprowadzonym kilka lat temu w Instytucie Technologicznym w Massachusetts (MIT), uważanym za jedną z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie. Naukowcy odwiedzili świeżo upieczonych inżynierów z MIT i zapytali, czy można zapalić żarówkę za pomocą baterii i drutu. – Zapytaliśmy: umiecie to zrobić? Powiedzieli, że to niemożliwe. I nie wyśmiewam tu Amerykanów. Tak samo jest w Imperial College w Londynie – opowiadał rozbawionym słuchaczom prof. Drori.

Lecz to śmiech przez łzy, bo to przecież ci młodzi ludzie niebawem przejmą, a nawet już przejmują stery rządów, gospodarek, bo to oni zaczynają decydować o kierunkach rozwoju świata. Tymczasem dochowaliśmy się, i nadal tak wychowujemy, rzeszy wydmuszek nasączonych wiedzą, z której nie potrafią skorzystać, o skorupkach tak słabych, że pękają od pierwszego niepowodzenia, ba – od niepochlebnej opinii czy krytyki. Inżynierowie z MIT z pewnością doskonale poradzą sobie z odczytaniem schematów silników rakietowych, ale mają problemy z wyzwaniami codziennego życia.

Już ponad 10 lat temu historyk literatury, eseista, profesor Uniwersytetu Gdańskiego Stefan Chwin alarmował, że błędem współczesnego modelu wychowawczego jest tyrania optymizmu, tyrania udawania, że wszystko będzie OK – tylko się starajcie i uczcie pilnie. Że wystarczy wiara, iż wszyscy mogą wszystko, że wystarczy chcieć, by móc. Jednak takie głosy rozsądku przegrały z przekonaniem, iż wszyscy są równi i mają takie same szanse, a szczęśliwy człowiek to człowiek sukcesu. – Zastąpiliśmy zasady i wartości hiperliberalizmem, który zaprowadził nas na manowce – wskazuje prof. Joanna Moczydłowska z Politechniki Białostockiej.

Przede wszystkim równość to fikcja. Są ludzie bardziej i mniej zdolni, inteligentni i gamonie. – Ludzie są po prostu różni. Jedni mają temperament flegmatyczny, inni choleryczny. To są cechy wrodzone, niezależne od oddziaływania rodziny, szkoły czy pracodawcy. To właśnie geny decydują, dlaczego tak rozbieżne potrafią być ścieżki kariery rodzeństwa, które wychowywane było w jednym domu, w tych samych warunkach, które miało taki sam start i potencjalne możliwości środowiskowe – tłumaczy prof. Moczydłowska.

Zdolnej, inteligentnej młodzieży nie przybędzie dlatego, że udało się wmówić młodym ludziom, że mogą sięgnąć po nieosiągalne. 20 lat temu do szkół z maturą szło najwyżej 30 proc. uczniów po podstawówce. Dziś wskaźnik ten sięgnął prawie 90 proc. Na rynku pojawiła się więc armia z dyplomami, niestety zbyt często bez zdolności, umiejętności i pasji. – Wielu ludziom robimy tym krzywdę. Tej nadprodukcji magistrów rynek nie przyjmuje, rodzi się za to frustracja z niespełnienia oczekiwań, którymi ładuje się ich od najmłodszych lat. Jeśli kibol, który się spełnia, ćwicząc z ciężarkami, pozostanie w dorosłym życiu na swoim poziomie i w swoim otoczeniu, będzie żył w zgodzie z samym sobą, to z punktu widzenia psychologii jest dla wszystkich korzystne. Jeśli ulegnie ułudzie i pójdzie na studia, którym intelektualnie nie jest w stanie sprostać, będzie to groźne dla jego psychiki i otoczenia, na którym może wyładować swoją późniejszą frustrację – zauważa ekspertka.

Społeczeństwo zachłysnęło się – jak to nazywają specjaliści – amerykanizacją oczekiwań, że każdy może wszystko, i napakowaniem energią do nieustannego odkrywania w sobie supermena. Sęk w tym, że imperatyw wzlatywania ponad poziomy nie ma poduszki bezpieczeństwa. W dzisiejszym świecie jest tylko jeden cel: osiągnięcie sukcesu, ale nie ma porażki. Jest tylko pochwała, ale nie ma krytyki. Jest tylko rozwiązywanie problemów, ale nie ma problemów.

Dzieciom zakłada się kaski, gdy jadą rowerem czy na nartach. Dodatkowo nakolanniki, nałokietniki i ochraniacze na dłonie – gdy zakładają rolki. Przy jeździe konnej modne stały się żółwiki, czyli ochraniacze na kręgosłup. Wszystko dla ich bezpieczeństwa. Zapomina się jednak przy tym o najważniejszym – o zrozumieniu przez dziecko konsekwencji swojego zachowania. Jeśli postąpi nierozważnie, powinno zaboleć, bo ból ostrzega i uczy. Jeśli postąpi głupio, powinno zaboleć mocno i boleć długo, bo ból to najlepszy nauczyciel. Ale nie zaboli w ogóle, bo są środki ochronne. A jeśli Jaś się nie nauczy, że prędkość na rowerze plus nieuwaga są groźne i mogą wywołać ból, Jan nie zrozumie, że szybkość auta plus nieuwaga oznacza już śmierć.

– Mnożenie zakazów i nakazów sprawia, że młodzi ludzie nie potrafią sami sobie wyznaczać granic. Nie rozumieją konsekwencji swoich czynów, nie mają kontroli nad swoim zachowaniem i postępują bezrefleksyjnie. Dlatego nawet najbardziej agresywne reklamy społeczne przedstawiające skutki zażywania dopalaczy nie będą skuteczne, bo zadziała tu mechanizm obronny – nie damy sobie rady z taką hardkorową informacją, więc musimy ją odrzucić. I młodzi niemający własnych fatalnych doświadczeń taki przekaz odrzucają – zaznacza psycholog Małgorzata Osowiecka.

– I do tego ta nieustająca nadopiekuńczość. Ostatnie badania wskazują, że już 43 proc. Polaków mieszka razem z rodzicami, a w wielu przypadkach powodem nie są wcale problemy finansowe. Tak czują się bezpieczniej, wolą pozostać pod rodzicielskim parasolem. Gdy byli mali, rodzice mówili: nie biegaj, bo się wywrócisz i stłuczesz kolano, do szkoły nosili za nich ciężkie tornistry, a teraz mówią: nie pracuj, masz jeszcze czas, my ci pomożemy. Takie ograniczanie samodzielności u dorosłego człowieka to dramat, bo on nie potrafi wziąć odpowiedzialności za siebie i innych. Rezygnuje z podejmowania wyzwań w imię trwania w sferze komfortu – przestrzega prof. Joanna Moczydłowska.

>>> Czytaj też: Życie na kreskę. Kiedyś było piętnem, dziś przepustką do prestiżu

Być to być widzianym

Szklany klosz, pod którym chowamy nasze dzieci, nie wystawiając ich na trudy życia i ryzyko porażki, powoduje, że zatracają umiejętności krytycznego postrzegania rzeczywistości. W USA według sondażu przeprowadzonego przez Columbia University aż 85 proc. rodziców wierzy, że trzeba wmawiać dzieciom, iż są inteligentne, i chwalić je na każdym kroku. Tymczasem – jak przekonuje psycholog Carol Dweck – to błąd wychowawczy. Przez 10 lat badała osiągnięcia uczniów kilkunastu szkół w Nowym Jorku. Z jej eksperymentów i analiz wynika, że dzieci, które po udanym rozwiązaniu testu były chwalone za mądrość i zdolności, szybciej osiadały na laurach i unikały kolejnych wyzwań, niż te, u których doceniano wysiłek i ciężką pracę w osiągnięcia sukcesu. Te „mądre z natury” bały się porażki przy trudniejszych zadaniach, bo podważałaby one ich wysoką samoocenę. Nie chciały się przekonać, że jednak nie są tak inteligentne, jak uważa otoczenie. A jak już podejmowały ryzyko i skończyło się to niepowodzeniem, rezygnowały z dalszych prób, by nie pogłębiać poczucia przegranej. Te zaś, których sukces był skomentowany jako efekt ciężkiej pracy, dużo chętniej sięgały po bardziej skomplikowane zadania, a niepowodzenie tylko motywowało je do dalszej pracy.

Amerykański psycholog społeczny, prof. Roy F. Baumeister z Uniwersytetu Stanowego Florydy, mówi wprost, że bezstresowe wychowanie prowadzi do spadku motywacji. Porównując zachowanie uczniów USA z rówieśnikami z Japonii i Chin, gdzie rodzice i nauczyciele stosują kary cielesne za złą naukę, doszedł do wniosku, że to właśnie stres i strach zwiększają szansę na osiągnięcie celów. Zaś sztuczne wzmacnianie u dzieci poczucia własnej wartości i puste pochwały powodują, że gdy dorastają, nie radzą sobie nawet z niewielkimi porażkami. Utożsamiają je z własnymi słabościami – przecież wszyscy są ponoć równi i każdego stać na wszystko – czują się oszukani i odreagowują niepowodzenia agresją.

Przez ostatnie lata – kontynuuje prof. Baumeister – tysiące naukowych prac rozwodziły się w samych superlatywach nad pozytywnymi skutkami wychowywania bez stresu, budowania w młodych poczucia własnej wartości i wysokiej samooceny, traktowanych jako lekarstwo na całe zło dojrzewania. Ograniczono, wręcz zlikwidowano krytykę, stawiając na piedestale pochwałę. Agresję dorastającej młodzieży odczytywano zaś jako próbę gwałtownego uzupełniania niskiej samooceny. Tymczasem dzisiaj okazuje się, że jest odwrotnie. Przez te lata wyhodowaliśmy „praise junkie”, uzależnionych od pochwał, którzy w zderzeniu z rzeczywistością nie umieją sobie z tym poradzić i reagują agresją z powodu zbyt wysokiego mniemania o sobie. – Ta konkluzja to największe rozczarowanie nauki w mojej karierze – przyznaje profesor Baumeister.

Przeżywamy kryzys wartości – zaznacza prof. Joanna Moczydłowska. – Kiedyś oddzielało się „być” od „mieć”, jakość życia od jego poziomu. 20 lat rozpasania konsumpcjonizmu sprawiło, że dzisiaj zrównaliśmy te pojęcia. Nie tylko „być” utożsamia się z „mieć”, ale „być” oznacza być widzianym. Stąd tak gwałtowny wzrost popularności wszelkich talent show, stąd powiedzenie, że jak cię nie ma na Facebooku, to nie istniejesz. Stąd miarą wartości człowieka stały się internetowe lajki, a wzorem sukcesu życiowego kariera celebryty – wylicza psycholog.

Młodzi napompowani fantazjami, że są mądrzy, zdolni, wyjątkowi, karmią swoje ego pochwałami – ze strony rodziny, nauczycieli i głównie świata wirtualnego – oraz zarozumialstwem, uznając to za siłę, a skromność za słabość. Potem lądują na kasie w supermarkecie i trudno im to zaakceptować. Ale nawet ci, którzy mają szczęście i trafiają do lepszych z pozoru prac, zderzają się z trudnymi do pokonania różnicami pokoleniowymi. – Różnice między pokoleniami zawsze istniały, ale teraz to jest przepaść. To są już wrogie plemiona. Gdy młody człowiek trafia do firmy, jej szef ma co najmniej 40 lat. A z reguły więcej. I pojawia się trudność nawet na poziomie podstawowej komunikacji. Oni używają innego języka, te same słowa mają dla nich inne znaczenie. A co dopiero mówić o różnicach w aspiracjach, mentalności, postawach życiowych, kulturze – wskazuje psycholog z Politechniki Białostockiej.

Jak pokonać bezradność?

Niespełnione nadzieje i wzajemne nierozumienie w tak powszechnym rozmiarze czynią społeczeństwo słabym. Zamiast leczyć przyczyny, ludzie wybierają antydepresanty, zakładając kolejne kaski ochronne mające uchronić przed skutkami. Efekt? 40 proc. wrocławskich studentów przyznaje się do lęków i zaburzeń nastroju, co 20. cierpi na głęboką depresję, która wymaga leczenia – alarmują naukowcy z Katedry Psychiatrii Akademii Medycznej we Wrocławiu. Z raportu „Epidemiologia zaburzeń psychiatrycznych i dostępność psychiatrycznej opieki zdrowotnej” z 2012 r. wynika, że 2,5 mln Polaków ma zaburzenia lękowe, milion – depresje i manie, kolejny bierze narkotyki, a ponad 3 mln to alkoholicy. Nastąpił lawinowy wzrost przypadków lekomanii i uzależnień od psychotropów. Wśród ofiar największy odsetek to właśnie młodzi.

– Wzrost postaw roszczeniowych idzie w parze z wyuczoną bezradnością. Jedni biorą pastylki, inni ukrywają ją za drogim ciuchem, autem czy gadżetem. Lęk i bezsilność przykrywają tysiącami znajomych na portalach społecznościowych i kolekcjonowaniem lajków dla każdego swojego działania. Jeszcze inni korzystają z usług coachingu, gdzie płacą za odkrywanie ich własnego ja. To patologia – podsumowuje prof. Moczydłowska.

Obok kryzysu wartości psycholog wskazuje również na kryzys tożsamości. Poprawność polityczna obowiązująca w przestrzeni publicznej przeniknęła w sfery prywatne. Rozmyły się tradycyjne role społeczne obu płci, obowiązuje uniseksualność. – Jak dziś wygląda wychowanie mężczyzny? Bardzo często chłopca wychowuje samotna matka wspierana przez babcię lub nianię, a wychowawca w szkole to też najczęściej kobieta. Chłopak rozwija się w kobiecej sferze, gdzie dba się o paznokcie i ciało. On przejmuje te wzorce. Pomyliliśmy rozwój z absurdem, odeszliśmy od praw natury, gdzie każda płeć ma swoje uwarunkowane biologicznie i kulturowo miejsce. Doszło do tego, że w Szwecji na chłopcach wymusza się zabawę lalkami, by ich rozwój nie był zdefiniowany płcią. To sztuczne, a walka z naturą zawsze kończy się źle. Efekty już zresztą widać. Chłopcy zaczynają się gubić, nie rozumieją swoich predyspozycji, nie znają potencjału. To niestety promieniuje wyżej – na uczelniach pojawił się przedmiot: alternatywna rodzina. Skoro nie umiemy zdefiniować tak podstawowego bytu jak rodzina, nie dziwmy się, że młodzi nie wiedzą, kim są i dokąd zmierzają – zauważa prof. Joanna Moczydłowska.

Dodaje, że gdy swoich studentów poprosiła o podanie trzech cech, które są mocnymi i słabymi stronami ich osobowości, w większości nie potrafili tego zrobić. – A jak nie wiesz, dokąd idziesz, to nie wiesz, gdzie dojdziesz – konkluduje.

Komisarz Nowacka i oświatowa rewolucja bolszewicka

Komisarz Nowacka i oświatowa rewolucja

pch24.pl/komisarz-nowacka-i-oswiatowa-rewolucja

Chociaż dawni i obecni bolszewicy mają pełne usta zapewnień o demokracji, to nie przejmowali się i nie przejmują tym, czego chcą ludzie. Pośród wywołanego przez siebie chaosu chcą jak najdalej posunąć rewolucyjny walec. Im większy chaos, tym łatwiej wprowadzać nieakceptowalne w zwyczajnych warunkach rewolucyjne zmiany. Zwłaszcza jeżeli forsowane są one równocześnie na wielu polach, co znacznie zmniejsza potencjalny opór.

Na początek „nasz news wraz z symboliczną datą 7 listopada rząd Donalda Tuska oficjalnie zmieni nazwę na Radę Komisarzy Ludowych. Funkcje pełnione dzisiaj przez ministrów i ministry – które to określenia kojarzą się z burżuazyjnymi przesądami – obejmą komisarze oraz komisarki.

News pochodzi wprost od renomowanego Radia Erywań, ale jest w nim ziarno prawdy. W analogii z rządami bolszewików – nawet więcej niż ziarno.

Ekipa sprawująca dziś władzę w Polsce, w ślad za dyrektywami globalistów ogromnie przyspieszyła dążenia do celów, które w poprzednich dwóch kadencjach realizowane były z większą ostrożnością. Rzucony w obieg przez Światowe Forum Ekonomiczne WEF i potężne fundacje paradygmat rozłożonej na dekady likwidacji państw narodowych oraz utworzenia światowego gułagu, narzucił diabelsko sprytną metodę.

W drodze do imperium pozbawionego wolności i własności prywatnej generowane są kolejne kryzysy. Efektem tych kryzysów, z początku oderwanych od siebie, lecz z czasem występujących równocześnie, będzie narastający z coraz większą siłą chaos. Równolegle postępować ma bowiem lawinowy wzrost cen energii, likwidacja rolnictwa, stopniowe wywłaszczanie – dyrektywa budynkowa UE, walka z prywatnymi samochodami, kolejne podatki i obciążenia „ekologiczne”, tłamszenie rolnictwa czy przemysłu mięsnego…

W tym samym czasie kraje Europy zalewane są tłumami roszczeniowych i często agresywnych imigrantów z kultur zupełnie niepodatnych na asymilację w nowym miejscu zamieszkania. Media i politycy prowokują strach przed wojną, zza rogu wychyla się kolejna śmiertelna „pandemia”… W naszym kraju dokonuje się dodatkowo gorączkowe nadrabianie zaległości w sferze edukacji i prawa rodzinnego – w myśl doktryny genderowej.

Bojowniczka wielu frontów

Wracając do analogii wziętej z czasów komunistycznego, październikowego przewrotu, to na polskim gruncie ważną rolę w nowej radzie komisarzy pełniłaby z pewnością Barbara Nowacka. Gorliwość, z jaką stara się ona wcielać w czyn najbardziej skrajne lewicowe idee, odpowiada dzisiejszym potrzebom rewolucyjnego ducha czasu.

Obecność tak radykalnej działaczki nowej komuny w fotelu „ministry” istotnego resortu powinna zapalić czerwone światło w głowach wszystkich zainteresowanych kształcącą, a nie degenerującą szkołą.

Widząc zagrożenie związane z próbami stopniowej eliminacji katechezy ze szkół, nasi biskupi napisali w swym czerwcowym stanowisku: „Zachęcamy wszystkich wiernych, aby podejmować działania ukazujące wartość lekcji religii w szkole. Szczególnie prosimy katolickich rodziców, aby odważnie zabierali głos w tej sprawie. Apelujemy także do mediów katolickich, ruchów i wspólnot religijnych, aby podejmowali podobne działania”.

[A sami co zrobili?? Gdzie ich NON POSSUMUS?? MD]

To wybitnie aktualny apel. Jednak podobny alarm należałoby ogłosić w odniesieniu do próby wielopoziomowego zniszczenia polskiej szkoły m.in. przez redukcję programów, eliminację wartościowych lektur, usunięcie przedmiotu Historia i Teraźniejszość, zapowiadane wprowadzenie genderowej seksedukacji pod przykrywką „wiedzy o zdrowiu” wraz z początkiem roku szkolnego 2025/2026. W trakcie zaledwie kilku miesięcy komisarz Nowacka zdążyła już poczynić wiele niszczycielskich ruchów.

Społeczny sprzeciw wobec wypychania ze szkół publicznych katechezy szefowa MEN skwitowała słowami: – Rozumiem, że protestują, dlatego że w tej chwili Kościół zyskuje na tym, że państwo zatrudnia katechetów, księży przede wszystkim, i Kościół nie czuje się zobowiązany świadczyć im takich świadczeń, jakie powinien realnie. Mam świadomość, że uderzamy w interes pewnej grupy – sprowadzając katolików do kategorii jedynie wpływowego lobby.

„Ministra” zapowiedziała też wprowadzenie do nauczania w placówkach publicznych tak zwanego języka śląskiego. Jak zaznaczyła, „w niedługiej perspektywie będzie wchodził do szkół, gdzie będzie uczony, tak jak jest uczony język mniejszości narodowej czy język regionalny”.

Ostatnio poparła legalizację związków jednopłciowych (tak zwanych partnerskich) wraz z możliwością przysposabiania dzieci, tłumacząc to… realizacją praw tych ostatnich.

Również w tych dniach „zasłynęła” szokującymi wypowiedziami odnoszącymi się do planów zmiany listy szkolnych lektur. Barbara Nowacka zadeklarowała, że zatwierdzony już wykaz zostanie ogłoszony do 29 czerwca. – Z mojej strony ten temat jest absolutnie zamknięty – stwierdziła.

Jak łaskawie zapewniła, uczniowie nadal będą zapoznawać się z treścią „Pana Tadeusza”, „Chłopów” czy „Potopu”, ale jedynie fragmentarycznie.

Inna bulwersująca część tyrady komisarz oświaty dotyczyła twórców współczesnych.

Lista lektur była gigantyczna i – niestety – nieczytana – oceniła minister. – Były pewne pomysły indoktrynacyjne, na przykład w ostatnich latach powkładano poezję niejakiego Rymkiewicza. Eksperci bardzo rekomendowali usunięcie. Podpisałam dokument, gdzie pan Rymkiewicz czy pan Dukaj się nie pojawiają – oznajmiła.

Tego było za wiele już nie tylko dla przedstawicieli konserwatywnie nastawionej opinii społecznej. Na lewicową szefową MEN posypała się krytyka także ze strony znanych publicznie osób, które nie sposób posądzać o szczególne sentymenty wobec prawicy: Wojciecha Szackiego, Michała Szułdrzyńskiego, Jakuba Żulczyka.

Z kolei zawsze starannie ważący słowa profesor Andrzej Nowak komentując poczynania Nowackiej nie zawahał się przypomnieć słów Stefana Kisielewskiego o „dyktaturze ciemniaków”. W swym felietonie dla portalu wPolityce.pl krakowski historyk napisał również: „Wypowiadałem się już nieco wcześniej na temat obrazu radykalnie wykastrowanej z polskości nowej podstawy programowej nauczania historii, jaką przygotował resort Nowej Europejskiej Przestrzeni Edukacyjnej (bo to chyba jest już właściwa nazwa?). Zmiany zapowiedziane przez panią ministrę na liście lektur z języka polskiego idą odważnie w tym samym kierunku”.

Lekcyjne godziny zwolnione przez Sienkiewicza, Dukaja i Rymkiewicza zajmą między innymi omówienia utworów Olgi Tokarczuk. To idealna autorka na czasy trwającej rewolucji kulturalnej. Domaga się na przykład wpisania do Konstytucji „praw zwierząt”, oskarża o najgorsze zbrodnie Kościół katolicki, wspiera za to polityczny ruch LGBT+ dążący do obalenia rodziny.

Odchudzanie programów nie ograniczy się oczywiście do języka polskiego. Uczniowie poznają w ograniczonym zakresie również geografię, chemię, fizykę, biologię i historię.

Przez walkę o aborcję do międzynarodowych zaszczytów

Barbara Nowacka ma w swoim życiorysie wiele organizacji i ugrupowań politycznych, Najbardziej znana jest jednak z wieloletniej walki o swobodę zabijania dzieci nienarodzonych. Tej aktywności zawdzięcza nominację do grona listy „100 najważniejszych globalnych myślicieli” magazynu „Foreign Policy” w 2016 roku. Uzasadnieniem tych honorów było współorganizowanie czarnych protestów przeciwko społecznemu projektowi „Stop Aborcji”, utrąconemu ostatecznie przy decydującym udziale Zjednoczonej Prawicy.

Wspomniany tu amerykański dwumiesięcznik wykazał się dużą “intuicją” w typowaniu Polsce przyszłych „elit” politycznych. Nowacka została bowiem uhonorowana wraz z Agnieszką Dziemianowicz-Bąk obecną minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Dodajmy, że cztery lata wcześniej ten sam zaszczyt przypadł w udziale Radosława Sikorskiego, zaś w 2019 roku – samego  Donalda Tuska. Cała trójka ma obecnie wybitny udział w dokonujących się obecnie w Polsce przemianach.

Roman Motoła

Globalny wzorzec eurodebila. Oświata postępowa.

Globalny wzorzec eurodebila

Autor: AlterCabrio , 14 marca 2024 ekspedyt

Gdy runął mur i odzyskaliśmy wolność, zaczęliśmy wybierać swoją drogę rozwoju. Dziś już wiadomo dokładnie, że droga ta nie była naszą, lecz została dokładnie wytyczona przez globalnych kabalistów, rządzących organizacjami ponadnarodowymi, światowymi finansami i wielkimi korporacjami. Obecne posunięcia lewackiego rządu w Polsce są ściśle wpisane w scenariusz budowy federalnego państwa europejskiego, które zarazem zostało pomyślane jako prototyp i oddział państwa globalnego. To, co kojarzy większość opinii publicznej, to likwidacja prac domowych, ograniczenie oceniania i redukcja podstaw programowych. Mniej ludzi wie, że równocześnie planowany jest nowy przedmiot – „wiedza o zdrowiu”, zawierający seksualizację wg standardów WHO i wychowanie genderowe. Również mało kojarzone są wprowadzane równocześnie: Edukacja Włączająca, cyfryzacja, tzw. opieka psychologiczno – pedagogiczna i przechodzenie do Europejskiego Obszaru Edukacji.

−∗−

Globalny wzorzec eurodebila

Zainicjowane przez uśmiechniętą koalicję zmiany w polskiej edukacji spowodowały duży oddźwięk i skłoniły liczne organizacje i inicjatywy społeczne do zainteresowania się tym, co dzieje się w szkole. Rychło wczas, jest to bowiem logiczna konsekwencja całego szeregu procesów, toczących się od lat, którymi próbowaliśmy zainteresować szeroką opinię społeczną, jak dotąd bezskutecznie. Trzeba było dopiero wycięcia z podstawy programowej treści, drogich sercu wielu patriotów i konserwatystów, aby zechcieli zainteresować się tym, co w tych procesach najważniejsze – celową, systemową debilizacją prowadzoną pod dyrekcją Unii Europejskiej i ONZ.

Śledzenie źródeł, historii i przebiegu tych procesów jest wielce intrygujące, chociażby po to, aby zrozumieć, jak globaliści kradną narodom rozum, tożsamość i szanse życiowe przy współdziałaniu elit politycznych i naukowych, przy całkowitym braku wiedzy i zrozumienia przez społeczeństwo tego, co się dzieje i do czego prowadzi. Na taka analizę zabrakłoby jednak tu miejsca, skupię się więc jedynie na lapidarnym przedstawieniu esencji.

Wszelkie zmiany w edukacji państw europejskich odkąd powstała Wspólnota Europejska były przeprowadzane według ram, przez nią narzuconych, zbieżnych z równorzędnymi ramami ONZ. Aby nie popadać w szczegóły, przedstawię je razem. Polska doświadczyła dobrodziejstw tego etapu postępu od samych początków transformacji ustrojowej po 1989 r. Szczegółowa analiza procesów lokalnych i globalnych pozwala stwierdzić, że obecne zmiany w polskiej edukacji zostały zainicjowane od razu po II Wojnie Światowej, a głównym promotorem tamtego etapu był towarzysz Jakub Berman, pełniący różne wysokie stanowiska w aparacie partyjno – rządowym. To wówczas wycięto z podstaw programowych logikę i filozofię i zmieniono historię. Po okresie utrwalenia władzy ludowej pozwolono polskiej szkole na kilkadziesiąt lat zabetonowania systemu. Pośród licznych negatywów tamtej rewolucji należy wskazać przede wszystkim usunięcie niekomunistycznej kadry naukowej z uczelni wyższych i zastąpienie jej nowym narybkiem towarzyszy i współplemieńców towarzysza Bermana. Ci inwaderzy ulokowali się mocno na polskich uczelniach, a ich potomstwo, biologiczne lub duchowe do tej pory okupuje polską naukę, co tłumaczy otwartość środowisk naukowych na antykulturę i brak przeciwdziałania obecnej destrukcji.

Jednak szkolnictwo średnie i podstawowe zdołało się ochronić. Indoktrynacja komunistyczna okazała się tam powierzchowna, a co najważniejsze, utrzymano fundamenty kulturowej edukacji: kanon klasycznych lektur, podstawę programową obejmującą wiedzę obiektywną, związki przyczynowo – skutkowe, tożsamość narodową, paradygmat uczeń – mistrz, wymogi edukacyjne i oceny. Władzy ludowej zależało bowiem na odtworzeniu bazy przemysłowej, a do tego byli potrzebni ludzie, potrafiący pracować. Ominęła nas więc rewolucja kontrkulturowa lat 60-tych i 70-tych, która zaczęła zmieniać zachodnią edukację już wówczas. Nie należy jednak się łudzić, że komuna, rządząca sowietami i Polską była całkowicie inną komuną, niż ta rządząca już wtedy Zachodem. Na metapoziomie była to ta sama formacja religijno – ideologiczna, bazująca na kabale i posługująca się talmudycznym sposobem myślenia i postrzegania świata. W Polsce procesy zniszczenia postanowiono jedynie odroczyć, przygotowując jednocześnie grunt pod rewolucję obecnego czasu. Dzięki obsadzeniu katedr swoimi ludźmi stopniowo formatowano kolejne pokolenie neomarksistów – postmodernistów, wychowujących kolejne pokolenia nauczycieli, przygotowując ich do tego, aby oni sformatowali naród polski do wstąpienia w struktury Unii Europejskiej, a w szerszej perspektywie – do globalnej komuny. Poprzez zaniżanie płac zepsuto więc etos zawodu nauczyciela, obniżając jednocześnie wymogi przyjęcia i ukończenia studiów. Połączono to z polityką feminizacji szkolnictwa i obsadzeniem aparatczykami struktur zawodowych związków nauczycielskich. Było to przygotowanie pod pauperyzację i upodlenie tej profesji, realizowane systemowo i konsekwentnie przez całą historię III RP aż do tej pory. Kabalistyczni globaliści chcieli mieć pewność, że nie znajdzie się żadna siła z wewnątrz systemu edukacji, która będzie w stanie przeciwstawić się ich planom.

Gdy runął mur i odzyskaliśmy wolność, zaczęliśmy wybierać swoją drogę rozwoju. Dziś już wiadomo dokładnie, że droga ta nie była naszą, lecz została dokładnie wytyczona przez globalnych kabalistów, rządzących organizacjami ponadnarodowymi, światowymi finansami i wielkimi korporacjami. Obecne posunięcia lewackiego rządu w Polsce są ściśle wpisane w scenariusz budowy federalnego państwa europejskiego, które zarazem zostało pomyślane jako prototyp i oddział państwa globalnego. To, co kojarzy większość opinii publicznej, to likwidacja prac domowych, ograniczenie oceniania i redukcja podstaw programowych. Mniej ludzi wie, że równocześnie planowany jest nowy przedmiot – „wiedza o zdrowiu”, zawierający seksualizację wg standardów WHO i wychowanie genderowe. Również mało kojarzone są wprowadzane równocześnie: Edukacja Włączająca, cyfryzacja, tzw. opieka psychologiczno – pedagogiczna i przechodzenie do Europejskiego Obszaru Edukacji.

Edukacja Włączająca, o której wiele pisaliśmy jest główną lokomotywą przemian. Jest również zwana „szkołą dostępną dla wszystkich”, „edukacją wysokiej jakości”, „edukacją rozwijającą w pełni potencjał każdego dziecka”, „szkołą zaspokajającą wszystkie potrzeby każdej osoby uczącej się”. Pod tymi określeniami następują piękne hasła: demokracja, równość, sprawiedliwość, otwartość, elastyczność, różnorodność, włączenie, inkluzja. W skrócie chodzi o to, aby do normalnych szkół i normalnego trybu nauczania dla normalnych dzieci włączyć wszystkich tych, którzy z różnych powodów powinni być z niego wyłączeni. Wskazuje się różne grupy „defaworyzowane”, z których główne to: niepełnosprawni, w tym intelektualnie, niedostosowani społecznie, zaburzeni psychicznie i emocjonalnie, migranci. Wszystkich należy włączyć, czyli inkludować, a więc złączyć wszystkich ze wszystkimi. Propaganda inkluzyjna twierdzi, że w ten sposób stworzy się nowe, inkluzyjne społeczeństwo, które będzie się dynamicznie rozwijać, w którym nikt nie będzie dyskryminowany, każdy zostanie doceniony, każdy otrzyma pełnię szans, każdy będzie zaopiekowany, każdego potencjał zostanie dostrzeżony i rozwinięty, a potrzeby każdego dziecka zostaną zaspokojone. Włączenie, czyli bycie razem w środowisku lokalnym z rówieśnikami i całą społecznością jest przedstawione jako warunek niezbędny do budowy szczęśliwego społeczeństwa globalnego i największe pragnienie ludzkości. Wrogiem włączenia jest edukacja, przekazująca wiedzę, sama wiedza, wymogi edukacyjne i ocenianie osiągnięć. Dlatego stopniowo usuwa się te cechy ze szkół, zamieniając instytucje wiedzy na instytucje integracji społecznej, lokalne centra zbiorowej socjoterapii. Program nauczania w takich szkołach musi być dostępny dla wszystkich, również dla upośledzonych, zaburzonych i obcokulturowych migrantów, dlatego redukuje się wymaganą wiedzę do podstaw, niezbędnych dla państwa globalnego.

Szkoła włączająca ma przygotować wszystkich do życia w globalnym społeczeństwie, płynnego dostosowywania się do wymogów rynku pracy i rozwiązywania globalnych problemów ludzkości. Dlatego szkoła inkluzyjna jest jednocześnie szkołą zrównoważonego rozwoju. Wszystkie budynki, procesy, zachowania ludzi, programy nauczania muszą być zrównoważone, co oznacza formatowanie wszystkich do posłuszeństwa celom Agendy 2030. Nie będzie w niej miejsca na wiedzę, związaną z tożsamością narodową, chrześcijaństwem, kulturą grecko – łacińską, wiedzę ogólną i przedmiotową. Niepotrzebna będzie teoria, nauczana będzie tylko praktyka, niezbędną do wykonywania konkretnego zajęcia u konkretnego pracodawcy. Za to szkoła włączająca będzie obficie szafować klimatyzmem i ekologizmem.

Szkoła przyszłości nie może pozostawać w tyle za technologią, musi włączyć samą siebie, nauczycieli, personel, uczniów i rodziców w transformację cyfrową. Cyfryzacja obejmie treści nauczania, procesy uczenia się, materiały edukacyjne i przede wszystkim dobrostan cyfrowy uczniów. Oznacza to oczywiście rezygnację z tego, co nie może być kontrolowane przez centralne serwery. Za to nauka będzie spersonalizowana cyfrowo i dostosowana do każdego ucznia. Zarazem każdy uczeń będzie dostosowany do centralnego systemu.

Nie może zabraknąć wątku wielokulturowości. Różnorodność kulturowa dzięki zabiegom globalistów jest już codziennością szkół Europy Zachodniej i jest przez nich przedstawiana jako wyzwanie i szansa na kulturowe ubogacenie. Należy więc wszystkie szkoły dostosować do wielokulturowej imigracji, a ponieważ wszystkie szkoły wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej zostaną połączone w jeden obszar edukacyjny i jeden wzorzec nauczania, więc polskie szkoły też zostaną przystosowane do wielokulturowości, która dzięki temu będzie także mogła stać się normą również w przyszłym województwie nadwiślańskim.

Z wielokulturowością ściśle łączy się porządek mobilności edukacyjnej. Został on przedstawiony w europejskim dokumencie strategicznym „Europa 2030” z 2010 r., a uściślony w zaleceniach Rady Europejskiej „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich” z 2023 r. Otóż klika europejska planuje przenosić ludzi w tę i nazad, jak się jej będzie chciało, a ściślej – jak będą tego potrzebowały korporacje, dla potrzeb swojej konkurencyjności. Ludność Europy dzięki mobilności ma się do tych potrzeb płynnie i elastycznie dostosowywać. Unia chce, aby państwa członkowskie tak się zorganizowały, aby 15% do 25% wszystkich osób uczących się (już się nie mówi o uczniach, tylko o osobach) na wszystkich poziomach kształcenia uczyło się poza krajem pochodzenia. Obejmuje to również dzieci i młodzież. Niemieckie wywózki i stalinowskie przesiedlenia powracają pod szyldem szansy życiowej w ten sposób, aby ludzie sami chcieli (lub musieli) przemieszczać się po całej Europie. Do tych wesołych podróży mają dołączyć migranci spoza Unii, nazywani teraz „uczniami i studentami”. Zrównane zostanie wykształcenie formalne z pozaformalnym, a te – z jakąkolwiek praktyką zawodową. Te nowe wędrówki ludów mają być z planowe i celowe. Znaczy, ordnung muss sein, konkretni ludzie potrzebni będą w konkretnym celu, w konkretnym miejscu, na konkretny czas i do konkretnych zajęć. Mobilność edukacyjna będzie elastycznie łączyć się z mobilnością pracowniczą. Do takich to wesołych celów służą te wszystkie atrakcje z Erasmusem i e-twinningiem na czele.

Taka elastyczność bardzo jest pożądana przez globalno – unijne elity, które chcą pomóc każdemu się odnaleźć. Szkoła przyszłości zapewni każdej osobie możliwość uczenia się przez całe życie. Pamiętajmy, że każdy odnoszący sukcesy obywatel świata, a jednocześnie samorealizujący się europejczyk będzie elastycznie dostosowywał się do płynnie i nieustannie zmieniającej się rzeczywistości, podążając za pracą, wyznaczoną przez inkluzyjny system zatrudnienia. Planiści zakładają, że każdy będzie potrzebował wciąż uczyć się jakichś nowych kwalifikacji, co dotyczy zarówno dzieci, młodzieży i dorosłych. Jednocześnie każdy uczący się obywatel świata i Unii będzie kreatywny, innowacyjny i krytycznie myślący, ucząc się więc nowych rzeczy, powinien jednocześnie zapominać tego, czego nauczył się wcześniej, pod tytułem odrzucania stereotypów i schematów myślenia. Każdy człowiek, znajdujący się pod władzą kabalistów będzie więc mógł dysponować jedynie taką wiedzą, jaka w danym momencie będzie użyteczna dla systemu. Uczenie się przez całe życie dotyczy także osób starszych i młodych matek. Osoby starsze nie powinny być zmuszane do przechodzenia na emeryturę. Kabaliści wiedzą przecież, że każdy chce pracować całe życie, a przymusowa emerytura jest odbieraniem tym osobom szans życiowych i możliwości rozwoju. Dlatego zbawcy ludzkości uwalniają starców od konieczności bezproduktywnego marnowania się na znienawidzonych emeryturach. Zapewniają powrót do szkoły, zdobycie nowych kwalifikacji i mobilność, aby mogli się nadal samorealizować. Nawiasem mówiąc, dzięki temu nie będą już potrzebne emerytury – każdy będzie mógł nadal czynnie zarabiać, zupełnie jak Kuntz Wunderli w „Miłosierdziu gminy” Marii Konopnickiej. Kobietom, mającym małe dzieci również należy umożliwić szybki powrót na rynek pracy, o niczym innym przecież nie marzą. Dziecku należy zapewnić opiekę w zrównoważonym, inkluzyjnym, wielokulturowym żłobku, a mobilna młoda mama będzie mogła radośnie wytchnąć w korporacji, wreszcie uwolniona od tortur patriarchalnej rodziny. O dzietność martwić się nie trzeba – problem załatwi mobilność migracji edukacyjno – pracowniczej.

Każda różnorodna potrzeba każdego dziecka będzie zaspokojona w szkole włączającej. Różnorodność jest, jak pewnie już wiemy, cennym zasobem społeczeństwa i systemu edukacji. Należy więc doceniać każdą różnorodną tożsamość. Każda cecha może być cechą dystynktywną różnorodności, np. nieneurotypowość, różnorodność niepełnosprawności, zachowań, zaburzeń, kultur, zdolności. Wszystko wrzucone do jednego kotła i wymieszane. Z tego wychodzi inkluzyjna zupa, w której każdy jest traktowany indywidualnie, ale systemowo. Wszystko, co się dzieje w szkole ma być projektowane uniwersalnie, czyli dostosowane do każdej osoby uczącej się i jej indywidualnych potrzeb, bez potrzeby indywidualnego dostosowania. Oznacza to indywidualne nauczanie i szkołę specjalną dla wszystkich. System będzie każdego diagnozował i dostosowywał do niego usługi. System będzie określał, ustalał i zaspokajał potrzeby każdego dziecka, a celem będzie jego dobrostan, który będzie musiał być zgodny z potrzebami systemu. Wzorzec dobrostanu określa WHO, i jest on taki sam dla wszystkich, ale metody jego osiągania mogą być różne, oczywiście według tych samych schematów. Upośledzony, zaburzony, normalny i geniusz będą więc traktowani wedle tego samego wzorca. Różnić będą się jedynie bodźce, adresowane indywidualnie. W celu zaspokajania różnorodnych potrzeb budowany jest system Oceny Funkcjonalnej. Oznacza ona rozbudowaną analizę wszystkich cech i zachowań dziecka i jego rodziny. Używając obserwacji, testów psychologicznych i wywiadów badać się będzie jego zdolności, możliwości, ograniczenia, zaburzenia, zainteresowania, preferencje, zachowania, sytuację osobistą, światopogląd rodziców, metody wychowawcze, stosunki w rodzinie. Używając aplikacji i algorytmów wiedza ta będzie wprowadzana do systemu, kategoryzowana i zapisywana na centralnym serwerze. Następnie system wygeneruje raport i zalecenia rozwojowe. Będą one obowiązkowym dla szkoły programem rozwoju dziecka i zaleceniem dla rodziców. Celem będzie dobrostan dziecka określony przez WHO i potrzeby systemu, który później będzie zatrudniał te dzieci jako dorosłych. Zostanie określona ścieżka rozwoju dziecka aż do dorosłości i do określonego przez system stanowiska pracy. Program rozwoju obejmie wszystkie aspekty życia dziecka i wpłynie na życie jego rodziny. Wszelkie czynniki, mogące zaburzyć wyznaczony przez system program rozwoju zostaną zdiagnozowane jako zaburzenia i będą usuwane. Na straży rozwoju dziecka będą stali specjaliści szkolni i pozaszkolni, spięci w jeden system ze służbą ochrony zdrowia, w tym psychicznego oraz aparatem wymiaru sprawiedliwości, oczywiście unijnej.

Szkoła włączająca, rzecz jasna, będzie stosować innowacyjną dydaktykę, znaną jako Ocenianie Kształtujące. Nie jest ono ocenianiem wiedzy, ale ciągłym, interaktywnym ocenianiem postępów ucznia na drodze rozwoju, wyznaczonego przez system. Praca z uczniami jest sprowadzona do rozbudowanej standardowej procedury, dzięki której wiedza merytoryczna jest ograniczana do nieistotnego minimum, za to uczniowie są warunkowani do działania na zasadzie impuls – reakcja. Całości dopełnia zestaw zabaw, udających techniki edukacyjne. Na lekcjach ma się dużo dziać, być kolorowo, radośnie i hałaśliwie. Propaganda głosi, że wtedy dzieci będą się chętnie uczyć same i nabędą odpowiedzialność za swoją naukę. W magiczny sposób uzyskają cechy osób dojrzałych. Atrakcyjne nazewnictwo – kreatywność, innowacyjność, rozwój potencjału, nauczanie dostosowane do potrzeb rozwojowych dziecka – ma na celu ukrycie pochodzenia tej metody. Została ona stworzona i wypracowana w szkolnictwie specjalnym, dla potrzeb dzieci niedorozwiniętych. Następnie postępowi pedagodzy na amerykańskich uczelniach, pracujący za granty globalistycznych fundacji dostosowali te metody do szkolnictwa ogólnodostępnego. Ocenianie Kształtujące sprawdza się dobrze w szkołach specjalnych i dla małych dzieci. Na wyższych etapach edukacyjnych powoduje wyraźnie zmniejszenie wiedzy, spowolnienie rozwoju i uzależnienie uczniów od systemu, sterującego zachowaniami.

Ocenianie Kształtujące stanowi rozwinięcie systemu zarządzania społecznego Skinnera. Jest tu trzech uczestników: system, który określa, jakie zachowania ludzkie są pożądane i dobiera bodźce; nauczyciel, który jest przekaźnikiem impulsów systemowych, ale uważa, że kreatywnie pomaga dzieciom rozwijać swój potencjał; uczeń, przekonany przez nauczyciela, że jest wolny. Wpierw nauczyciel bada przedwiedzę uczniów, czyli to, co już wiedzą i co budzi u nich pozytywne skojarzenia (u Skinnera – badanie wcześniejszej historii warunkowania). Dzięki temu nauczyciel dobiera z zasobów systemowych bodźce, dostosowane do układu nagrody uczniów. Dopiero wtedy może rozpocząć się właściwa praca z uczniami. W etapie pierwszym lekcji nauczyciel wysyła bodziec do wszystkich uczniów (u Skinnera – emisja bodźca pozytywnego). Następnie modeluje reakcje uczniów poprzez podpowiedzi, sugestie i pytania naprowadzające. Robi to w taki sposób, aby reakcje uczniów odpowiadały potrzebom systemu. W etapie drugim uczniowie wykazują reakcje (u Skinnera – reakcja na bodziec). W trzecim etapie nauczyciel bada reakcję każdego ucznia i emituje informację zwrotną, w której wskazuje mu, co zrobił dobrze, na czym powinien jeszcze popracować (unika się stwierdzenia, że uczeń wykonał coś źle lub nieprawidłowo), i jak ma dalej postępować (u Skinnera konsekwencja). W rezultacie uczeń nie ma nabyć wiedzy o rzeczach, ale wiedzy o własnym zachowaniu. Uczeń wie, jak ma się zachowywać, aby otrzymać pozytywną reakcję otoczenia na swoje zachowania. Dodatkowym wzmocnieniem pożądanych reakcji uczniów są podawane przez nauczyciela na początku lekcji kryteria sukcesu. Jest to lista kontrolna warunków, które musi spełnić uczeń, aby uzyskać sukces. Sukcesem dla ucznia jest więc wypełnienie minimalnych wymogów wiedzy, podanych z góry przez nauczyciela. Na końcu lekcji następuje tzw. refleksja, czyli przeprowadzana przez nauczyciela ankieta zadowolenia i odczuć uczniów, dotycząca lekcji. Dzięki temu nauczyciel zdobywa wiedzę o zachowaniach uczniów, co pomaga mu dobrać właściwe bodźce na kolejną lekcję. Taki schemat jest stosowany podczas każdej lekcji. W stosunku do klasycznego nauczania – uczenia się jest to całkowicie odmienne. W modelu klasycznym uczeń poznaje wiedzę o rzeczywistości obiektywnej i sam kształtuje swój sposób myślenia, w modelu kształtującym uczeń poznaje procedury systemowe. Uczniowie, będący w fazie intensywnego rozwoju intelektualnego są więc warunkowani do określonych przez system zachowań, które wchodzą im w nawyk. Consuetudo altera natura hominum.

Jeden z dogmatów Edukacji Włączającej głosi, że to, co jest dobre dla uczniów niepełnosprawnych, jest dobre także dla wszystkich innych. Jeśli więc coś nadaje się dla niepełnosprawnych intelektualnie, nadaje się też dla pełnosprawnych. W ten sposób realizuje się dostępność szkoły włączającej dla wszystkich. Obniżyć poziom nauczania i wymogi tak bardzo, żeby w takiej szkole mógł się uczyć człowiek niepełnosprawny intelektualnie w stopniu głębokim, który nigdy nie wzniesie się na poziom intelektualny wyższy, niż trzyletnie dziecko. Poddani takiej edukacji uczniowie w normie intelektualnej, przebywający w środowisku, w którym na porządku dziennym jest upośledzenie psychiczne i niedorozwój, będą bezwiednie naśladować najbardziej ekspansywne zachowania. W połączeniu z radykalnym obniżeniem poziomu i wymogów oraz powszechną smartfonizacją da to efekt, w którym coraz większa część dorosłej populacji zatrzyma się na poziomie rozwojowym, właściwym dla dwunastolatka, co jest równoznaczne z debilizmem. Taki dorosły człowiek może wykonywać większość prac, ale nie potrafi wyznaczyć i zrozumieć celów działania. Musi więc stale być kierowany. Globaliści mają na to sposób, opracowany przez behawiorystę Burrhusa Frederica Skinnera, który nazwał technologią zachowania. Model ten oparty jest na warunkowaniu behawioralnym sprawczym, a powstał na bazie doświadczeń na zwierzętach. Nadaje się do zarządzania społeczeństwem homo debilis, czyli ludzi, uwarunkowanych do funkcjonowania pod stałą kontrolą i według procedur, a Ocenianie Kształtujące w połączeniu z Oceną Funkcjonalną są głównymi elementami tego systemu. Europejski wzorzec debila jest jednocześnie wzorcem globalnym, tyle, że wyposażonym w tożsamość unijną. Eurodebil jest więc debilem 3xE: european / ecological / electronical.

Edukacja Inkluzyjna bardzo dba o bezpieczeństwo uczennic, uczniów i pozostałych osób uczących się. Szkoła włączająca jest bezpieczna. Rodzice oddychają z ulgą – moje dziecko wreszcie będzie bezpieczne. System zadba o bezpieczeństwo zdrowotne dzieci, łącznie ze szczepieniami pod nadzorem WHO. Najbardziej jednak będzie dbać o bezpieczeństwo psychiczne. Według badań to właśnie przemoc, presja i dyskryminacja, jakich doświadczają młodzi ludzie są głównymi odpowiedzialnymi za problemy psychiczne, depresje i próby samobójcze dzieci i młodzieży. Oczywiście badania są prowadzone dla takiego celu i w ten sposób, aby udowodnić tezy, wmówione społeczeństwu przez globalistów, za pomocą tzw. psychologów i środowisk lewackich, oraz za pośrednictwem globalistycznych mediów. Tzw. specjaliści – psychologowie nie są klasycznymi psychologami, ponieważ nie używają klasycznej psychologii, ale konglomeratu, powstałego z połączenia psychoanalizy Freuda, okultyzmu Junga, antropozofii Steinera, psychologii humanistycznej Perlsa / Rogersa / Maslowa i behawioryzmu. Wszystko to bierze swój początek z kabalistycznej gnozy. Nie służy do zrozumienia człowieka, ale do zapanowania nad jego rozumem i wolą. Wiedza ta zasługuje na miano psychomagii. Psychomagowie tworzą gildię, która zdominowała terapie, poradnictwo psychologiczne i pedagogikę. Gildia ta zwie się psychopedą i jest armią, rzuconą przez globalistów przeciw narodom, a jednocześnie przemysłem, napędzanym przez globalistów i wyciągającym krocie od ludzi, nad którymi panuje. Psychomagowie posługują się neomarksizmem, który traktują jako opis rzeczywistości społecznej. A tam stoi, że sprawcami zła wobec dzieci są nauczyciele i ojcowie. Ci „tendencyjni faszyści” wywierają ciągłą presję na dzieci i zmuszają je do zachowań wbrew ich woli. Zmuszają do nauki i przestrzegania zasad kultury. W ten sposób niszczą doskonałą naturę dziecka i wykrzywiają jego losy w sposób nieodwracalny. Dla neomarksistów i psychopedy jest to więc najgorszy rodzaj faszyzmu – przemoc symboliczna, psychiczna i emocjonalna. Nie jest oddziaływaniem fizycznym, nie da się więc jej obiektywnie stwierdzić, dlatego wystarczą same odczucia dziecka / ucznia. Ponieważ jednak dzieci / uczniowie mogą znajdować się w zależności emocjonalnej od rodziców / nauczycieli, dlatego psychopeda szkolona jest, jak rozpoznawać przemoc nawet tam, gdzie nie da się jej obiektywnie stwierdzić. Jeśli dziecko jest zbyt spokojne, nie integruje się ze wszystkimi, nie uczestniczy w wesołych zabawach klasowych, słowem, jeśli nie zachowuje się tak, jak wszyscy – jest podejrzenie o przemoc domową lub szkolną. Jeśli uczy się dobrze i nie sprawia problemów – to na pewno na skutek presji przemocowych rodziców. Jeśli ubiera się, wygląda i zachowuje na sposób tradycyjny, nie jest wulgarne, a jeśli to dziewczynka, nie jest przesycona seksualizacją – oznacza to przemoc rodzicielską. Jest ona wzmacniana przez kulturowe wzorce społeczeństwa, opartego na katolickim patriarchacie. Dziecko takie trzeba więc czym prędzej wyzwolić i uratować przed zagrożeniem ze strony członków rodziny. Drugi powód cierpień młodzieży to ocenny charakter szkoły. Narzucanie wiedzy, wymogi edukacyjne i oceny stanowią straszną traumę. Winni są ci nauczyciele, którzy wymagają i oceniają.

W Polsce katalizatorem walki z rodzicami i szkołą stała się sprawa Kamilka. Dzięki medialnej histerii, rozpętanej wokół tragedii dziecka, skatowanego przez zwyrodnialca uchwalono tzw. „ustawę Kamilka”, czyli nowelizację Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Nałożyło to na wszystkie placówki, pracujące z dziećmi obowiązek wprowadzenia standardów ochrony małoletnich. Owe standardy dokładnie wpisują się w politykę unijno – globalnych elit. Od 15 lutego wszyscy nauczyciele i pracownicy mają obowiązek zgłaszać wszelkie podejrzenia przemocy domowej. Brak donosu może sprowadzić na tego, kto ośmielił się nie donieść odpowiedzialność dyscyplinarną lub nawet karną. Nauczyciele mają obowiązek zgłaszać wychowawcy, ten – szkolnemu pedagogowi (najczęściej należącemu do gildii psychomagów. W większości są to kobiety). Ten specjalista ma niezwłocznie donieść do władz, które powinny wysłać służby siłowe do podejrzanej rodziny. Policja już dostała instrukcje, aby każdego młodego człowieka pytać o jego dobrostan – jak się czuje w domu i szkole. Bezpieczna szkoła dba także o bezpieczeństwo dzieci na terenie szkoły. W porozumieniu z UNICEF w Polsce szkoli się już doradców ds. dostępności uczenia – DDU, którzy będą dbali o pełną dostępność i zdrowie psychiczno – emocjonalne dzieci. Jeśli w szkole będą jakieś elementy, zakłócające dobrostan uczniów – DDU będzie zmieniał klimat szkoły, a także klimat rodziny. Wystarczy więc jedno słowo niezadowolonego ucznia, a tym bardziej uczennicy, aby rzucić podejrzenie na każdego nauczyciela (w większości są to kobiety). Przy dzisiejszym stanie prawnym każdy nauczyciel w każdej chwili może zostać oskarżony o przemoc. Zwykle takie oskarżenie powoduje publiczny lincz i zwolnienie z pracy. Koleżanki, koledzy, dyrekcja, kuratorium zwykle się odwracają, a media główne i społecznościowe, w powiązaniu z działalnością lewackich fundacji robią resztę. Dziś wystarczy jedno zdanie, aby zniszczyć nauczyciela. Globalno – unijny wzorzec szkoły już przenika do Polski. Nauczyciele mają bać się uczniów i rodziców, bo ci mogą donieść i oskarżyć o przemoc psychiczną, znęcanie się i nękanie. Na przykład negatywna ocena lub odpytywanie na lekcji może zostać tak zinterpretowane. Powinni też obawiać się szkolnych psychomagów, którzy dostali instrukcje pilnego monitorowania szkoły w poszukiwaniu objawów przemocy. Rodzice mają bać się nauczycieli i szkolnych specjalistów, którzy mają obowiązek donosić, a także własnych dzieci, które nieświadomie mogą powiedzieć nieostrożne słowo. Wszyscy mają bać się wszystkich, jak u sowietów. Już trwają szkolenia dla szkolnych psychomagów, jak indoktrynować nauczycielki, aby chciały donosić na rodziców. Używane są przy tym techniki psychomanipulacji, na które szczególnie podatne są kobiety. Przedstawia się maltretowane dziecko i jego oprawcę. Odtąd nauczycielki mają domniemywać przemoc domową u każdego ucznia, a w szczególności uczennicy. Każde zachowanie, zadrapanie, siniak ma być powodem do interwencji służb w rodzinie. Tworzone są już statystyki, pokazujące skalę zła, dziejącego się w rodzinach – przemoc, nękanie, maltretowanie, bicie, molestowanie, gwałty. Armia psychomagów, skierowana do szkół w ciągu ostatnich lat służy między innymi do tworzenia takich statystyk. Są one celową manipulacją, aby stworzyć fałszywy obraz rzeczywistości i rzucić potężne oskarżenie na rodzinę, a szczególnie ojców. Nie należy wierzyć w te statystyki, one zostały napisane już dawno przez marksistowskich psychologów. Pod wpływem tej kłamliwej propagandy nauczyciele mają być szczuci na rodziców, rodzice na nauczycieli, uczniowie na rodziców i nauczycieli, wszyscy na mężczyzn. Na straży powszechnej inwigilacji i kontroli mają stać szkolni psychomagowie, zwykle nieświadomi swojej roli, z umysłami wypranymi na uczelniach i szkoleniach przez uczniów towarzysza Bermana. Tak tworzy się współczesny Urząd Bezpieczeństwa, wdzierający się do narodu przez szkołę. Tak tworzy się nowych Pawlików Morozowów. Wszyscy mają się bać, jedni mają nienawidzić drugich. Machina donosów na nauczycieli i rodziców dopiero zaczyna się rozkręcać.

Szkoła włączająca jest także równościowa, znosi więc wszelkie nierówności we wszystkich kategoriach – wiedzy, płci, religii, kultury, narodowości. Jednocześnie jest różnorodna, więc akceptuje każdą tożsamość. W szczególny sposób dotyczy to tożsamości seksualnej i płciowej. ONZ i UE bardzo szanują i afirmują różnorodność seksualno – płciową, i bardzo wspierają prawa seksualne i reprodukcyjne. Dziecko w wieku 12 lat dowie się już wszystkiego, co powinno wiedzieć o seksie wg WHO. Dowie się, że ma prawo do nieskrępowanej ekspresji seksualnej, do przyjemności samemu lub społecznie, do antykoncepcji, że aborcja jest prawem człowieka, o pigułce wczesnoporonnej, gdzie może uzyskać wsparcie. Dowie się też, że dwie płci to przeżytek i stereotyp, że może sobie to rozwiązać inaczej, że istnieje wiele rodzajów depresji i dysforii płciowej, że ma prawo domagać się swojej własnej drogi do szczęścia, że normy religii chrześcijańskiej są szkodliwe, że prawdziwą wolność osiągnie, jeśli odrzuci wszelkie stereotypy, wpojone przez rodziców i twórczo stworzy swoja nową tożsamość. Jeśli Polska wejdzie do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, to zapewne w krótkim czasie w szkole dzieci będą mogły uzyskać wsparcie w tranzycji płciowej. Globalno – unijna szkoła tworzy bowiem edukację zmieniającą płeć.

Dużo szczegółów jeszcze można opowiedzieć, ale to i tak już wiele. Na tyle dużo, aby to całe unijno – globalne piekło jednoznacznie odrzucić. Dlaczego jednak tak się nie dzieje? Polska nie musi przyjmować żadnych uregulowań spośród powyższych. Jednak przyjmuje wszystkie. Główne przyczyny są dwie – zewnętrzna, czyli skoordynowane dążenia ONZ i UE do zniszczenia normalnej szkoły i wprowadzenia pralni mózgowej, kontrolującej życie uczniów i rodzin. Druga przyczyna jest wewnętrzna, po stronie państwa polskiego, że nie potrafi się temu oprzeć. To, że nie potrafi też dzieli się na dwie przyczyny. Pierwsza przyczyna – brak świadomości narodu oraz czynników decyzyjnych, ponieważ globalno – unijny plan został sprytnie ukryty za szczytnymi hasłami. Druga przyczyna – brak woli. Ten brak woli też dzieli się na dwie przyczyny. Pierwsza to chciwość, bowiem plan ten został wzmocniony nieograniczonymi środkami finansowymi. Druga przyczyna to spadek po towarzyszu Bermanie. Zarówno na uczelniach, w systemie oświaty, w strukturach rządowych i w środowiskach politycznych jest aż nadto pobratymców towarzysza Bermana. Stroją niewinne miny i wygłaszają piękne słowa, są to jednak wciąż ci sami ludzie, przekazujący swoją tożsamość, układy oraz nienawiść do Polski, Polaków i chrześcijaństwa. Dobrali sobie liczne grono szubrawców, którzy za pieniądze zrobią wszystko, i oto mamy główną przyczynę naszych nieszczęść. Coś, co uważamy za elitę, w rzeczywistości jest ośmiornicą sprzedajnych zdrajców, ściśle współpracujących z siłami unijno – globalnymi. Barwy partyjne nie grają tu większej roli.

Na koniec coś optymistycznego. Świadomość niewoli jest pierwszym krokiem do zrzucenia kajdan. Jesteśmy w niewoli, a nasi ciemiężyciele dążą do tego, aby zaostrzyć jej warunki. Dzięki temu jednak ujawniają się oni sami, ich słudzy, narzędzia i cele. Teraz świadomi Polacy muszą wykonać następującą pracę:

  • zadbać o stabilne i trwałe małżeństwo;
  • mieć jak najwięcej dzieci;
  • nie dopuścić do ich deprawacji;
  • zapewnić porządne, narodowo – katolickie wychowanie;
  • budować swoje nieformalne grupy wsparcia, lokalne, regionalne, krajowe;
  • mieć świadomość celu – niepodległe państwo polskie, niezależne od UE i ONZ;
  • zdobywać jak najwięcej wiedzy o polityce, ekonomii, rządzeniu państwem, zarządzaniu społeczeństwem, gospodarką i armią;
  • przekazać tą wiedzę dzieciom;
  • starać się uświadamiać innych, szczególnie tych, co mają lub mogą mieć dzieci;
  • nie tracić wiary, nadziei i miłości – pojmowanej na sposób chrześcijański.

Opisane powyżej mechanizmy, mimo, że straszliwe, są tylko procedurami, a działania wykonują ludzie. Każdy system da się obejść i oszukać, a ten będzie szczególnie niewydolny. Jeśli będziecie trzymali się razem w rodzinie i grupie, przetrwacie. Aż do dnia, kiedy nasza ciemiężycielka potrzaska się w posadach, a wówczas będzie pilna potrzeba wykonać najpierwsze zadanie – wymienić bermanowców na uczciwych Polaków, którzy będą wiedzieli, co trzeba zrobić.

_____________

Globalny wzorzec eurodebila, Bartosz Kopczyński, 13 marca 2024

−∗−

Warto porównać:

Rozpad Europy w dobie przemian kulturowo-politycznych
Cywilizacja powstała w wyniku ograniczenia ludzkiej seksualności. Społeczności, które najbardziej ograniczyły wolność seksualną, osiągnęły najwyższy stopień rozwoju kultury. Wyzwolenie seksualne stało się formą politycznej kontroli, którą stosuje władza, wykorzystując ludzkie […]

_____________

Czas nowego antysystemu
Pojęcie antysystemu należy całkowicie zredefiniować. Nowy antysystem nie może odnosić się już tylko do kontestacji systemu politycznego państwa – musi on brać pod uwagę system globalny, którego dynamiczna ewolucja zmienia […]

_____________

Jak odzyskać niepodległość. Aspekty formalne, materialne i… nasze cechy
Naród jednak nie chce odzyskiwać niepodległości z powodu dwojakiej niewiedzy: nie wie, że ją utracił, i nie wie, że nie jest narodem. Jak to rozumieć? Wydaje się sprzeczne, jednak pozornie. […]

_____________

„Prace domowe to dopiero początek!” – dwugłos ws. zmian w edukacji
W obszarze edukacji najpierw pojawiła się wroga nauczaniu propaganda, potem zwiększono prawa ucznia, jednocześnie likwidując obowiązki, potem uszkodzono procesy, zachodzące w systemie, a w końcu zaproponowano lek na wszystkie bolączki […]

_____________

Chcą całkowicie przebudować myślenie naszych dzieci – Hanna Dobrowolska
Nowy rząd wprowadza rewolucyjną, ukrytą reformę, która ma na celu nie tylko zniszczenie polskiej edukacji, ale przede wszystkim przebudowanie całkowite myślenia naszych dzieci. — Postępująca destrukcja. Całkowicie systemowa, przeprowadzana z […]

−∗−

Tagi:Bartosz Kopczyński, edukacja, Europejski Obszar Edukacyjny, globalizm, Nowacka, ONZ, podstawy programowe, psychologia, UE, Unia Europejska, w towarzystwie

Szkoła „po nowemu”: Cel numer jeden – „odpolszczyć” i zateizować młodych

Szkoła „po nowemu”: Cel numer jeden – „odpolszczyć” i zateizować młodych

Zofia Michałowicz https://pch24.pl/szkola-po-nowemu-cel-numer-jeden-odpolszczyc-i-zateizowac-mlodych


Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie” – tę sentencję przypisywaną Janowi Zamojskiemu zna niemal każdy. Dla wielu to wyświechtany banał, co nie zmienia faktu, że stwierdzenie to jest po prostu prawdziwe. Psychologia w ujęciu przyrodniczym, pozwalającym zmierzyć obserwowalne zachowania prowadzi do wniosków, że zachowania społeczne i poznawcze człowieka należą do grupy zachowań behawioralnych, czyli takich, które mogą być zewnętrznie sterowane za pomocą bodźców wzmacniających lub eliminujących określone zachowania. Ukształtowanie zachowań zależy więc od otoczenia, które te bodźce generuje, co tłumaczy olbrzymi wpływ środowiska, w którym spędza się czas, na postawy życiowe. Mądrość ludowa niesie podobne przesłanie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. W kontekście planowanych zmian w edukacji nie wróży to dobrze przyszłej Polsce. Można jeszcze mieć nadzieję na właściwe młodemu pokoleniu działanie na przekór narzucanemu status quo – wszak „świadomość rodzi się wraz z buntem”, jednak w tej koncepcji Alberta Camusa jest pewien haczyk: aby warto było się zbuntować, trzeba byłoby znaleźć coś, czego warto bronić. Tymczasem głębokie zmiany światopoglądowe już nastąpiły, młodzież ma lewicujący system wartości i prawdopodobnie nie dostrzega żadnego zagrożenia w zapowiadanych inicjatywach pani Nowackiej. W ostatnich latach młodzi ludzie wylegali na ulicę w obronie wolności słowa w internecie (sprawa ACTA) i prawa do mordu nienarodzonych (czarne protesty), co świadczy o przyjętym przez nich systemie wartości. Buntowali się w sytuacjach, gdy gwałtownie odczuwali zagrożenie pogorszenia warunków życia, jakie im odpowiadały. Dopóki więc młodzież nie odczuje takiego zagrożenia, nie będzie się buntować – żaba będzie się nadal gotować.

Nie mam zatem złudzeń – czeka nas postępująca laicyzacja, wywracanie do góry nogami znaczeń pojęć, lewicowe inklinacje niektórych nauczycieli i wykładowców, marksistowskie tło ideologiczne, demoralizacja. Jakie będą przyszłe pokolenia poddane lewackiemu „chowaniu”? Odpowiedź może być tylko jedna – lewackie.

Chyba, że rodzice i otoczenie dziecka, zanim jeszcze trafi ono w „szpony systemu edukacji” podejmą odpowiednie środki zaradcze – wzmocnią jego kręgosłup moralny, zdolność do samodzielnego osądu i wierność Bogu, zbudują odporność na niszczący wpływ współczesnej lewicowej ideologii.

Stanisław Staszic, XVIII-wieczny działacz edukacyjny i publicysta, pisał: „Edukacja narodowa składa się z dwóch części: z oświecenia i wychowania. Oświecenie przy dobrem ustopniowaniu szkół i uporządkowaniu nauk, może nadać sam jeden stan nauczycielski. Do dobrego wychowania trzech stanów potrzeba: stanu familijnego, czyli ojców, stanu duchowieństwa i stanu nauczycieli. Tych trzech wspólnego starania i wspólnej pracy wymaga koniecznie dobre wychowanie. Owszem dwa pierwsze stany mają więcej na wychowanie wpływu, więcej w tej części skutku czynią.” We współczesnym systemie edukacyjnym wpływu „stanu duchowieństwa” praktycznie nie ma, zaś rola „stanu familijnego” jest stopniowo ograniczana.

Po co nam szkoła?

Oświata jako narzędzie kształtujące przyszłe pokolenia jest niewątpliwie elementem polityki państwa, od zamierzeń władających zależały więc cele przed nią stawiane. W średniowieczu, okresie wszechstronnego rozwoju naukowego i kulturalnego, ważna była kondycja moralna, zatem w edukacji kładziono nacisk na formację duchową i etykę, a w kształceniu akademickim celem było przygotowanie kadr do dyplomacji, administracji i kancelarii królewskiej, ale także rozwijanie wszelkich cnót i wiedzy. Szkolnictwo opierało się wówczas na pochodzącym z antycznej tradycji naukowej systemie siedmiu sztuk wyzwolonych obejmujących wiedzę literacką – trivium (gramatyka, retoryka, dialektyka) i matematyczną – quadrivium (arytmetyka, geometria, astronomia i muzyka).

Niższy stopień – trivium zapewniał naukę pisania i czytania oraz posługiwania się łaciną, odpowiedniego wysławiania się i logicznego rozumowania. Wyższy stopień – quadrivium, był dyscypliną związaną z liczbami i stanowił wstęp do dalszej nauki, np. filozofii lub teologii.

W związku z proponowanym przez MEN wykreślaniem z podstaw programowych tematów związanych z rolą Kościoła w rozwoju państwa polskiego, trzeba zaznaczyć, że szkolnictwo stopnia niższego niż akademickie było rozwijane w średniowieczu dzięki działalności Kościoła Katolickiego, który prowadził szkoły parafialne, przyklasztorne, kolegiackie katedralne. Na mocy postanowień soborów laterańskich, ustanawiano także beneficjum dla utrzymania nauczyciela, który miał bezpłatnie uczyć ubogą młodzież.

Kamil Wons w artykule „Szkolnictwo narodziło się w klasztorze” (klubjagiellonski.pl) pisze: „To wtedy szkolnictwo przestaje być elitarne w rozumieniu dochodowym czy stanowym (choć nadal nie powszechne), nie było problemów w tym aby np. pochodzący z rodziny plebejskiej Stanisław ze Skarbimierza (1365–1431 r.) ukończył szkołę przy Kolegiacie w Skarbimierzu, studia w Pradze i został pierwszym rektorem odnowionej Akademii Krakowskiej. Od mniej więcej XII w. dopuszczeni do nauki w szkolnictwie katedralnym i kolegiackim zostali świeccy, wiek XIII natomiast to początek rozwoju szkół parafialnych. Pod koniec pełnego średniowiecza w Królestwie Polskim, w zależności od diecezji, 90–100% parafii miało swoje szkoły. W wieku XV w Polsce istniały 253 szkoły (30 kolegiackich, 16 katedralnych, 37 przyklasztornych oraz 170 parafialnych). Edukacja szkolna w średniowieczu dotyczyła mężczyzn, wyjątkiem były szkoły przy klasztorach żeńskich, kształcące przyszłe zakonnice.”

Wróćmy jednak do celów i zadań stawianych szkolnictwu. W renesansie i oświeceniu czerpano z wzorów starożytnych, klasycznych, zaś celem edukacji było wykształcenie dobrego obywatela oraz przygotowanie praktyczne (np. Akademia Zamojska finansowana przez wielkiego kanclerza, postawiła sobie za cel przygotowanie młodzieży do pracy na rzecz państwa, zaś ukierunkowanie na kształcenie kadr dla pracy publicznej było główną cechą tej uczelni i ambicją jej założyciela). Przełomem dla szkolnictwa były oświeceniowe reformy Stanisława Konarskiego, pijara, który założył w 1740 r. Collegium Nobilium – szkołę dla młodzieży szlacheckiej, z nowoczesnym programem nauczania. W niej również celem było wykształcenie dobrego obywatela i patrioty. Podobnie państwowa Szkoła Rycerska powstała w 1765 r. miała być ośrodkiem kształcenia oficerów i osób cywilnych do służby publicznej. W 1773 r., po rozwiązaniu przez papieża zakonu jezuitów, powstała Komisja Edukacji Narodowej, która miała przejąć prowadzone przez zakon szkolnictwo i opracować nowy system nauczania. Celem także było wykształcenie obywateli gotowych do podjęcia głębokich reform państwa, dlatego skupiono się na przedmiotach „użytecznych” – wprowadzono język polski jako wykładowy, matematykę, nauki przyrodniczo‐fizyczne, oraz elementy prawa, ale także opartą na prawie naturalnym naukę moralną. Określono obowiązki „stanu nauczycielskiego” i powołano Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych, które zajęło się m.in. przygotowaniem podręczników.

Okres zaborów miał swoje edukacyjne sukcesy, np. w Królestwie Polskim rozwój szkolnictwa zawodowego za sprawą Stanisława Staszica, jednak z punktu widzenia Rosji i Prus celem kształcenia szkolnego było wynarodowienie Polaków –  rusyfikacja i germanizacja (w zaborze pruskim ze względów germanizacyjnych szczególnie dbano o powszechność kształcenia). W Królestwie Polskim ustawiczna rusyfikacja, pogłębiająca się wraz z kolejnymi powstaniami wywołała ostatecznie redukcję kształcenia elementarnego i całkowite zlikwidowanie autonomii w edukacji. Szkolnictwo polskie w zaborze rosyjskim działało więc w konspiracji, wzmogły się też akcje samokształcenia. Po rewolucji 1905 r. Polska Macierz Szkolna powróciła do rozwijania nauczania elementarnego. Celem edukacji, obok zwalczania analfabetyzmu, stało się siłą rzeczy także kultywowanie szeroko rozumianej polskości.

Edukacja w zaborze pruskim wiązała się z falami silnej presji germanizacyjnej, co wywoływało nawet strajki młodzieży szkolnej. Powstające wówczas pozaszkolne inicjatywy edukacyjne i postawa młodzieży wobec zniemczających praktyk w szkołach stały się przejawem oporu wobec polityki zaborcy.

Po odzyskaniu niepodległości Polacy starali się ujednolicić system szkolny. Szkoły powszechne miały być bezpłatne i obowiązkowe. Dostrzegano konieczność walki z analfabetyzmem i znaczenie edukacji dla budowania tożsamości narodowej. Szkoła, wg słów premiera Jędrzeja Moraczewskiego, znów miała wychowywać świadomych, odpowiedzialnych obywateli i wydobywać talenty. Religia, w ramach której nauczano także historii Kościoła, była przedmiotem obowiązkowym.

Po wybuchu II wojny światowej na terenach włączonych do Rzeszy polskie szkolnictwo zostało zlikwidowane. W Generalnej Guberni pozostawiono jedynie szkoły powszechne ze zredukowanym programem nauczania oraz szkoły zawodowe. Celem szkolnictwa prowadzonego przez Niemców była więc użyteczność.

Heinrich Himmler wyjaśnił to dokładnie: „Nieniemiecka ludność Wschodu nie może mieć żadnej wyższej szkoły ponad czteroklasową szkołę ludową. Celem takiej szkoły ma być wyłącznie: proste liczenie, najwyżej do pięciuset, napisanie nazwiska, nauka, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, uczciwość, pilność i grzeczność. Czytania nie uważam za konieczne. Poza tą szkołą nie może być na Wschodzie żadnej innej szkoły.” Wszystkie szczeble szkolnictwa, łącznie z wyższym zostały przez Polaków odtworzone w formie konspiracyjnej, powstała też Tajna Organizacja Nauczycielska.

Prof. Wiesław Wysocki w artykule „Tajne nauczanie” opublikowanym w „Biuletynie IPN” wskazał cele jakie jej przyświecały:  „Określono główne kierunki pracy konspiracyjnej w sferze oświaty: odbudowa polskich struktur w ograniczonym zakresie, inspirowanie nauczycieli do umacniania polskości w szkolnictwie powszechnym (dopuszczonym i kontrolowanym przez okupanta) oraz organizowanie tajnego nauczania na poziomie szkół średnich i wyższych. (…) zorganizowanie tajnego nauczania przedmiotów zakazanych (historia i geografia Polski, literatura polska), udzielanie pomocy rodzinom nauczycielskim wysiedlonym przymusowo z zachodnich i północnych terenów wcielonych do III Rzeszy. Ustalono także podstawowe formy i metody tajnej pracy oświatowej.”

Prof. Wysocki opisuje też jakie „nowe” cele miało szkolnictwo pod okupacją radziecką: „Na obszarach wschodnich państwa polskiego, okupowanych przez stalinowski Związek Sowiecki i bezprawnie anektowanych do białoruskiej i ukraińskiej republiki sowieckiej, w latach 1939–1941 pozwalano na funkcjonowanie szkół elementarnych i średnich z językiem polskim. Podlegały one jednakże zasadniczej reorganizacji w duchu ideologii sowieckiej (wprowadzono nowe przedmioty ideologiczne, usunięto religię, dokonano radykalnych zmian w programach nauczania historii, geografii i innych), zlikwidowano szkoły prywatne. W szkolnictwie wyższym dokonano głębokiej ukrainizacji lub rusyfikacji.”

Po II wojnie światowej szkolnictwo w Polsce stało się narzędziem propagandy sowieckiego okupanta. Korzyścią była likwidacja analfabetyzmu, jednak cena tego sukcesu była wysoka: komunizm w oświacie, eliminacja religii, likwidacja szkół prywatnych i obowiązkowa nauka języka rosyjskiego. W ustawie z 1961 r. o rozwoju systemu oświaty i wychowania napisano: „Oświata i wychowanie stanowią jedną z podstawowych dźwigni socjalistycznego rozwoju Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. System kształcenia ma na celu przygotowanie kwalifikowanych pracowników gospodarki i kultury narodowej, świadomych budowniczych socjalizmu”. Cel edukacji był zatem jasny: indoktrynacja w duchu marksistowsko-leninowskiej propagandy w celu wychowania pokolenia o mentalności Homo sovieticusa.

W III RP obowiązek szkolny wydłużono do 18. roku życia, wprowadzono dobrowolność nauki religii, przeprowadzano różnorodne reformy (np. wprowadzenie gimnazjów, później ich likwidacja). Organizacja zajęć była podobna do obecnej. Powrócono do kształcenia obywateli w duchu poszanowania polskiego dziedzictwa kulturowego. 

Z perspektywy historycznej można dostrzec jakie były cele polskiego szkolnictwa w różnych okresach dziejowych. Dla Polaków edukacja oznaczała narzędzie umacniania więzi narodowych oraz kształtowania pokoleń patriotów i świadomych reformatorów. Gdy Polska chciała się rozwijać stawiano przed szkolnictwem światłe cele i dbano o harmonijny rozwój różnych szczebli i form edukacji.

Gdy do władzy dochodziły siły wrogie Polsce, wtedy pojawiały się redukcje programów, indoktrynacja ideologiczna, zakłamywanie prawdy, „przedmioty zakazane”. Gdy rządzącym nie był potrzebny obywatel, lecz tylko „pracownik”, ograniczano możliwość zdobywania wiedzy i poszerzania horyzontów. Na szczęście zaborcom i okupantom nie powiodły się ich zamierzenia – polskość przetrwała, ponieważ znaleźli się ludzie, którzy o to zadbali, czasem ryzykując życie. Duża w tym zasługa także Kościoła Katolickiego.

Współczesne cele

Jakie cele ma dzisiejsze szkolnictwo w Polsce? Czemu ma służyć finansowany z kieszeni obywateli system kształcenia? W teorii kosztowne nauczanie kolejnych pokoleń powinno być inwestycją, a więc działaniem korzystnym dla kraju i obywateli – młody człowiek powinien nabyć umiejętności pozwalające mu na godne życie, założenie i utrzymanie rodziny, wspieranie innych i wspomaganie własnego kraju. Ustawa z dnia 14 grudnia 2016 r „Prawo oświatowe” w preambule zawiera następujące stwierdzenie: „Oświata w Rzeczypospolitej Polskiej stanowi wspólne dobro całego społeczeństwa; (…) Nauczanie i wychowanie – respektując chrześcijański system wartości – za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata.

Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności.” Koresponduje to z wizją Stanisława Staszica, który za cel edukacji narodowej stawiał „prawdziwą szczęśliwość człowieka” oraz „wyrobienie dobrych Polaków”.

W praktyce szkoła powinna więc nie tylko uczyć, ale także wspierać wychowawczą rolę rodziny. Z jednej strony to podejście szlachetne i ugruntowane historycznie, z drugiej jednak ten punkt stanowi furtkę do kształtowania sumień, wrażliwości i poglądów nowych pokoleń. Niektóre treści przekazywane w szkole są neutralne światopoglądowo i niewątpliwie przydatne wychowawczo (np. wyrabianie nawyku obowiązkowości, punktualności, wspieranie samodzielności, pomagania innym, motywowanie do pracy, nauka szlachetnej rywalizacji, wpajanie zasad kultury osobistej itp.). Inne jednak, zwłaszcza w przypadku przedmiotów decydujących o tożsamości religijnej i narodowej (historia, język polski, religia) są polem do ekspresji określonych przekonań osoby wykładającej dany przedmiot. Podobnie zajęcia pozaszkolne, dodatkowe wykłady, czy dobór akcji społecznych mogą wpływać na światopogląd młodzieży. Masowe wyjścia klas na film o Grecie Thunberg i „dyskusje po filmie” są tego przykładem.

Obecnie stery obu ministerstw odpowiedzialnych za kształcenie Polaków znajdują się rękach osób o wyraźnie lewicowych poglądach. Dla osób o takich korzeniach polskość, a przede wszystkim wiara w Boga mają znaczenie wyłącznie jako element do zwalczania lub obiekt drwin. Nie mam wątpliwości, że celem edukacji nie będzie już wychowanie Polaka patrioty – nowym celem będzie ukształtowanie przyszłego wyborcy.

Rozdzielenie ministerstw

Pierwszym krokiem postawionym przez nowy rząd Donalda Tuska na ścieżce ku „lepszej” edukacji było rozdzielenie ministerstw – Ministerstwo Edukacji i Nauki ponownie podzielono na Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Trudno mi oceniać, czy jest to krok ku lepszemu i czy był konieczny. W jego wyniku na razie mamy zmultiplikowaną kadrę urzędniczą zarządzającą ministerstwami, co z pewnością jest sporym wydatkiem, a więc trudno nazwać to korzyścią dla obywateli. Z drugiej strony taką zmianę postulowali m.in. prezes Polskiej Akademii Nauk, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a także Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich.

Zdaniem środowisk naukowych i akademickich poprzednie połączenie resortów „doprowadziło do spadku znaczenia badań naukowych i obniżenia realnych nakładów przeznaczanych na ten cel. Pokazało również całkowitą odmienność mechanizmów finansowania i zarządzania edukacją szkolną względem edukacji akademickiej i nierozerwalnie z nią związanych badań naukowych” (…) Rozumiem zatem, że w podziale ministerstw chodziło o dostępność funduszy. Za taką strukturą resortów opowiadają się również nauczyciele – w ankiecie przeprowadzonej w listopadzie i grudniu 2023 r. przez Głos Nauczycielski aż 75 % głosujących poparło utworzenie odrębnego ministerstwa edukacji. Czy to względy merytoryczne, czy też wpływ trudnych relacji prof. Czarnek – ZNP? Nie wiadomo.

Na czele MNiSW stanął Dariusz Wieczorek – inżynier elektryk, działacz turystyczny i samorządowiec z Nowej Lewicy, bez stopnia naukowego. Środowisko akademickie przyjęło jego kandydaturę z zaskoczeniem, ale i … zrozumieniem. Co ciekawe, gdy to Wojciech Murdzek z ramienia PiS obejmował ten urząd w 2020 r., na portalu wyborcza.pl pisano: „Kim jest pierwszy w historii minister nauki bez stopnia naukowego”, zaś komentujący nie zostawiali na nim suchej nitki rozpisując się o „miernotach z PiSu” i rymując: „Nie tytuły lecz chęć szczera zrobi z ciebie ministera…”. Teraz, w sprawie pana Wieczorka wyborcza.pl stawia pytanie „Kim jest minister nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie Tuska?” i opisuje go jako osobę „spoza środowiska”, na co forumowicze gazeta.pl reagują tak: „Jestem ze środowiska akademickiego. Wyrażam zdziwienie. Ale poczekajmy, żeby być dobrym ministrem nie trzeba wywodzić się z naszego środowiska. Ważni będą ludzie, którymi nowy minister się otoczy, oni mu będą tłumaczyć mechanizmy tego, co się dzieje, i to jak ich będzie umiał słuchać. Gość z klasą sobie poradzi.” „I co z tego, że spoza środowiska. Poprzedni minister był ze środowiska. I co z tego wyszło?” Ot, ciekawostka dla badaczy zjawiska lewicowej hipokryzji.

Nowa ekipa w MEN

Ster Ministerstwa Edukacji Narodowej przejęła Barbara Nowacka inżynier informatyk oraz magister zarządzania. Minister Nowacka wydaje się twierdzić, że szkoła ma być przede wszystkim miejscem przyjaznym, szczególnie przyjaznym dla różnorodności i równości. Pani minister jest działaczką feministyczną, była także wraz z Januszem Palikotem współprzewodniczącą lewicowej i antyklerykalnej partii „Twój Ruch”, znanej m.in. z prób usunięcia krzyża z Sejmu, a ostatnio jest przewodniczącą Inicjatywy Polskiej propagującej „wspólny gniew” w ramach akcji „ratujmy kobiety”.

Te informacje oczywiście rzucają światło na jej światopogląd i prawdopodobny kształt nadzorowanych przez nią zmian w edukacji. Pierwsze decyzje już podjęła  – są one na razie głównie chwytami propagandowymi, które właściwie nic nie kosztują, a można się wykazać, że „coś się już zrobiło” – zakaz oceniania prac domowych w niektórych klasach, głośne medialnie zwolnienie prawicowej kurator Barbary Nowak, wstrzymanie programu „Laptop dla ucznia”, objęcie patronatem MEN „Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+” i zapowiedzenie niewątpliwie szokujących zmian w podstawach programowych. Do tego coś miłego dla lewicowych wyborców: nazwanie książki wybitnego historyka prof. Wojciecha Roszkowskiego „gniotem”, nieustające krytykowanie prof. Przemysława Czarnka, propozycja niewliczania do średniej oceny z religii, pomysł zajęć sportowych „bez rywalizacji” oraz spotkanie z Anją Rubik założycielką promującej „edukację seksualną” fundacji Sexed.pl.

Wiceminister w randze sekretarza stanu Katarzyna Lubnauer, doktor nauk matematycznych, swoje polityczne szlify zdobywała w Unii Demokratycznej, a następnie w Unii Wolności. Do Sejmu dostała się z list Nowoczesnej. Jej kondycję moralną obrazuje obrona w styczniu 2017 r.  sylwestrowego wyjazdu Ryszarda Petru z partyjną koleżanką na Maderę. Pani Lubnauer nazwała tę eskapadę, zorganizowaną podczas protestu ówczesnej opozycji w Sejmie, „wyjazdem w sprawach partyjnych”. Przekonania pani wiceminister obrazuje też taka wypowiedź: „To jest nienormalne, że nauczyciel – często przymuszony – prowadzi dzieci, niekoniecznie chcące, na mszę na początek nowego roku szkolnego. To nienormalne, że msza jest częścią oficjalnych uroczystości.”

Z kolei wiceminister w randze sekretarza stanu Joanna Mucha, doktor nauk ekonomicznych, znana jest z popisów wokalnych w czasie „puczu” opozycji w Sejmie  w 2016 r. Podczas pełnienia funkcji Ministra Sportu i Turystyki wykazała się, jak twierdziła NIK, niegospodarnością, przeznaczając miliony złotych na koncert Madonny (zorganizowany w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego). Ostatnio, w wypowiedzi dla gazeta.pl stwierdziła, że lekcje religii „formują dzieci ideologicznie”: „bardzo nie chciałabym, żeby otrzymywały jakąś próbę formowania ich w sposób ideologiczny, a niestety cały czas na religii tego typu tematy, nie wiem, czy dominują, ale są bardzo wyraźnie obecne. (…) W moim przekonaniu ministerstwo powinno przynajmniej mieć taki wpływ, żeby rzeczy, które są niezgodne z wiedzą naukową, nie były przekazywane na lekcjach religii. (…) Tego typu treści sprawiają, że dzieci mają mętlik w głowie i później nie wiedzą, co mają myśleć” – powiedziała „wiceministerka” edukacji.

Czekają nas zatem głębokie zmiany w „filozofii kształcenia”, bowiem nowa władza zupełnie inaczej postrzega rolę szkoły niż jej poprzednicy. Zapowiedzi sugerują dwa główne cele zmian: skrajną ateizację i „odpolszczanie”. Obawiam się, że rząd powierzając władztwo nad edukacją (ale też szkolnictwem wyższym) osobom wywodzącym się z lewicowych kręgów światopoglądowych, ośmieli lewicujące zasoby nauczycielskie do aktywności w zakresie działań typu strajki klimatyczne, tęczowe piątki, promowanie za wszelką cenę współcześnie rozumianej różnorodności.  Jest to swego rodzaju akcja przygotowująca podglebie pod nowy typ obywatela i wyborcy.

Co ciekawe, żadna z wymienionych pań nie reprezentuje partyjnej „lewicy” wprost, ich ugrupowania określają się same jako centrowe lub centrolewicowe, jednak ich inklinacje lewicujące, wyłaniające się z zapowiedzi i podejmowanych działań są niezwykle silne. Gdy czytam wypowiedzi rządzących w MEN pań Nowackiej, Lubnauer czy Muchy (np. takie „będziemy potrzebowali coraz mniej ludzi, którzy będą mieli umiejętności akademickie, czyli wiedzę”) mam nieodparte wrażenie, że szkoła wkrótce będzie wyglądać jak w krótkometrażowym filmie australijskiego komika i filmowca Neela Kolhatkara „Modern Educayshun” (film jest dostępny na platformie YT, trwa ok. 7 minut – serdecznie polecam). Ten film sprzed niemal dekady wydaje się być proroczy…

Megalomania czy kompleksy?

W dwudziestoleciu międzywojennym bezpłatne szkolnictwo obejmowało tylko poziom podstawowy. Szkoły średnie (płatne) ukończyło 4% społeczeństwa, zaś wyższe wykształcenie (płatne) uzyskały osoby stanowiące nie więcej niż 1%  społeczeństwa. Mimo to mieliśmy sukcesy gospodarcze, konstruowaliśmy samoloty, a polska szkoła matematyczna wydała „tęgie głowy” zdolne do rozwikłania kodu Enigmy. Przede wszystkim jednak wówczas wychowało się pokolenie kochające Polskę, gotowe za nią walczyć. Teraz również radzimy sobie gospodarczo, jesteśmy Narodem niezwykle zaradnym, ale nie mamy nawet własnej marki samochodu.

Mieliśmy i mamy nadal genialnych wynalazców, badaczy i naukowców, nasi uczniowie zajmują medalowe miejsca w międzynarodowych olimpiadach naukowych, mimo to ogromny potencjał tkwiący w obywatelach wydaje się być marnotrawiony, zaprzepaszczany, nakierowywany na drobniejsze cele. W dodatku „elity” wstydzą się polskości i promują kosmopolityzm.

Warto się zastanowić, czy to właśnie na etapie lat szkolnych nie rodzą się kompleksy wobec „wspaniałego Zachodu”, które pozostały z lat PRL-u, gdy szczytem marzeń był zakup coca-coli w Pewexie? Może to właśnie w szkole zachodzi opisany przez Staszica proces „bałamucenia dusz” i „znudzenia sobie kraju własnego”?

Kompleksy, z psychologicznego punktu widzenia, wpływają na to jak postrzegamy świat i jakie wyznajemy wartości, decydują o uczuciach i zachowaniu. Sprawiają, że rezygnujemy z pewnych działań, bo odczuwamy w związku z nimi niepokój lub wstyd. W skali narodowej jest podobnie: ostatnio nareszcie pojawiły się wielkie idee takie jak przekop Mierzei Wiślanej, CPK, elektrownia atomowa – niektóre udało się zrealizować, ale inne być może przepadną, bo Naród lekkomyślnie powierzył stery rządu osobom o mentalności zakompleksionej, zapatrzonej w obce wzorce, nazywającej pomysły naturalnego rozwoju gospodarczego „megalomanią”.

Premier rządu nie jest jednak władcą feudalnym, nie jest naszym właścicielem – on ma w naszym imieniu zarządzać, administrować i usprawniać. To jest jego odpowiedzialność przed Bogiem, Narodem i historią. Zadaniem rządu nie jest wpędzanie własnego kraju w opresyjne zobowiązania ani wynaradawianie i ateizowanie obywateli. Wbrew pozorom uczniowie i rodzice maja jeszcze szansę na ograniczenie niekorzystnych zmian czekających edukację – szkoły podstawowe prowadzone są przez gminy, zaś średnie przez powiaty. Oznacza to, że od obsady personalnej władz samorządowych bardzo dużo zależy. Rodzice mogą wpływać na losy systemu edukacji monitorując życie szkolne przez Rady Rodziców, podpisując petycje, aktywnie protestując przeciwko demoralizującym lub antypolskim zmianom.

Myślę też, że decydujące znaczenie dla każdej dziedziny, także edukacji, ma wiara w Boga. Tu pojawia się zadanie dla Kościoła – wyrugowane z systemu edukacji i przeniesione na niezależny od państwa grunt lekcje religii mogą stać się kuźnią nowego pokolenia, wierzącego i patriotycznego, znającego naukę Kościoła i historię Polski. Jeśli dojdzie do usunięcia religii ze szkół, Kościół, jeśli podejmie wyzwanie, ma szansę wrócić na pozycję ostoi Prawdy i polskości. [To pogląd , lagodnie piząc, dziwaczny.

Zofia Michałowicz

=========================

[MD: To pogląd , łagodnie pisząc, dziwaczny. Może naiwny. Usunięcie religii ze szkół jest celem ateistów, wrogów Pana Boga. Pozatem – nie bierzy Autorka pod uwagę niskiego poziomu moralnego i intelektualnego obecnych władców Koścoła, raczej urzędników…]

Hodowanie debili z udziałem feministry Edukacji Barbary Nowackiej.

Nieobowiązkowe prace domowe w szkołach podstawowych. Konferencja prasowa z udziałem feministry Edukacji Barbary Nowackiej

3.04.2024 www.gov.pl/edukacja/konferencja-prasowa-w-sprawie

[feministra – to moje wyjaśnienie. MD]

Odejście od obowiązkowych prac domowych to więcej czasu dla uczniów i uczennic na przygotowanie się do lekcji, rozwijanie zainteresowań, aktywność fizyczną i odpoczynek. Od kwietnia obowiązują nowe przepisy dotyczące prac domowych w szkołach podstawowych.

Na tle białej ścianki z napisami Ministerstwo Edukacji Narodowej stoi trzy kobiety i mężczyzna. Przed nimi ustawione na statywach dwa mikrofony, przed jednym z nich stoi minister Nowacka i mówi.

W pierwszym dniu szkoły po Świętach Wielkanocnych w praktyce zaczęło obowiązywać rozporządzenie Ministra Edukacji dotyczące prac domowych w szkołach podstawowych. W klasach I-III prace domowe pisemne i praktyczno-techniczne nie są zadawane – z wyjątkiem ćwiczeń pisemnych usprawniających motorykę małą – a w klasach IV-VIII prace domowe są nieobowiązkowe i nieoceniane. Zamiast oceny, uczeń uzyskuje od nauczyciela informację zwrotną na temat poprawności i jakości wykonanej pracy.

Minister edukacji Barbara Nowacka wskazała konkretne korzyści wynikające z nowych przepisów.

Uczniowie i uczennice w końcu zyskują czas na przygotowywanie się do lekcji, czytanie książek, a także, co bardzo ważne, rozwijanie swoich zainteresowań, aktywność fizyczną i odpoczynek – powiedziała feministra Nowacka.

Jak podkreśliła, to szkoła jest miejscem, w którym dzieci się uczą, szkoła musi też wyrównywać szanse i uczyć uczciwości.

Nieobowiązkowe prace domowe to ważny krok w kierunku nowoczesnej szkoły, a także szkoły bez fikcji. Nie może być tak, że nauczyciel stawia ocenę za pracę, którą tak naprawdę wykonała sztuczna inteligencja. Postęp technologiczny jest bardzo szybki, a szkoła musi za nim nadążać – podkreśliła feministra edukacji.

Zastępca dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych Tomasz Gajderowicz wskazał, że podstawą przyjętych rozwiązań prawnych są m.in. badania naukowe.

Efekt edukacyjny prac domowych w przypadku szkoły podstawowej jest bardzo mały

Szkoła prywatna jest lepsza od publicznej. I znacznie tańsza.

Powszechne przekonanie, że szkoła prywatna jest lepsza od publicznej

7.04.2024 szkola-prywatna-jest-lepsza

Według 75 proc. Francuzów szkoła prywatna jest lepsza od szkoły publicznej. Nic dziwnego, że uczniów w prywatnych placówkach (głównie zresztą katolickich), wzrosła we Francji z 16,5 proc. w 2011 r. do 17,6 proc. w 2022 r.

Według sondażu instytutu Odoxa dla BFM Business, 75 proc. Francuzów twierdzi, że edukacja prywatna jest lepsza od publicznej. Ankietowani uważają, że taki system szkolny pozwala uczniom osiągać lepsze sukcesy. Większość chce umieszczać swoje dzieci w szkołach prywatnych (54 proc. w porównaniu do 45 proc. preferujących szkoły publiczne), pomimo pewnych dodatkowych kosztów

52 proc. Francuzów zgadza się także z tym, że szkoły prywatne powinny być finansowane z ich podatków. Państwo wspomaga szkoły prywatne, z którymi podpisało kontrakty, sumą 10 miliardów euro.

W szkołach prywatnych uczy się 2,2 miliona dzieci (dane Trybunału Obrachunkowego z 2023 r.). Takich placówek, w większości katolickich, jest 7,5 tysiąca. W ostatnich latach odsetek ich uczniów wzrasta, z 16,5 proc. w 2011 r. do 17,6 proc. w 2022 r.

Lewicowym krytykom takich szkół brakuje nich „różnorodności społecznej”. Lewica wielokrotnie stawiała też postulaty odebrania pomocy finansowej państwa placówkom religijnym. Takie prywatne szkoły zwalniają jednak najbiedniejszych z czesnego, nie ma też kryteriów np. religijnych, a nawet obowiązkowej katechezy w szkołach katolickich. Bywa, że szkoły katolickie chętnie wybiera muzułmańska klasa średnia…

Według Sekretariatu Generalnego ds. Edukacji Katolickiej (Sgec), edukacja prywatna pozwala państwu na znaczne oszczędności. „Gdyby państwo miało kształcić wszystkich uczniów szkół prywatnych, musiałoby wydawać o 9 miliardów euro rocznie więcej” – podliczył Philippe Delorme, sekretarz generalny Sgec.

Źródło: Valeurs/ BFM

Na Ukrainie banderyzm w pełnym rozkwicie. w POlsce – w dużym pąku.

Na Ukrainie nazizm jest w pełnym rozkwicie

.magnapolonia

W polskiej opinii publicznej panuje cicha zasada, że bardzo dobrze „sprzedaje się” wrzucanie do swoich wypowiedzi cytatów Jana Pawła II, gdyż Polacy to lubią, a w rzeczywistości nikt nie zwraca uwagi na treść słów. Zasada ta sprawdza się w słowach, jakie Jan Paweł II powiedział o znaczeniu historii:„Naród, który nie zna swojej przeszłości umiera i nie buduje swojej przyszłości”.

Na Ukrainie nazizm jest w pełnym rozkwicie. Rozkwit ten nie jest tylko chwilowym wybuchem uczuć, jakie towarzyszyły Ukraińcom, którzy współpracowali z nazistowskimi Niemcami w okresie II wojny światowej, lecz jest z góry zaplanowaną akcją, mającą na celu zakorzenienie tych poglądów wśród młodego pokolenia Ukraińców.

W 2019 roku na portalu Wprawo.pl ukazał się artykuł informujący, że młode pokolenie Ukraińców mieszkających w Polsce uczone jest zafałszowanej historii relacji polsko-ukraińskich, ukazując mordercę Banderę jako bohatera, a naszych wymordowanych rodaków na terenie południowo-wschodniej II Rzeczpospolitej jako komunistów[1].

Obecnie, po znaczącym wzroście liczby Ukraińców na terenie naszego kraju, nowo wybrany rząd warszawski poprzez minister edukacji narodowej poinformował, że rozpoczęto prekonsultacje zmiany podstawy programowej kształcenia ogólnego. Zmiany dotyczą także historii. Jedna z tych propozycji dotyczy wykreślenia zwrotu ludobójstwa ludności polskiej na na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej[2].

W  myśl dosłownych zapisów kwestia ludobójstwa na narodzie polskim, jakiego dopuścili się sadyści spod znaku OUN-UPA postrzegana ma być  już jako konflikt polsko-ukraiński, a nie ludobójstwo ludności polskiej[3]. Propozycja ta idealnie wpisuje się w zakłamaną ukraińską narrację historyczną, co potwierdza, że niezależnie od wyników wyborów w Polsce obecny rząd warszawski, tak samo jak ich oponenci z PiS-u, czuje się (…) sługami narodu ukraińskiego[4].

Jak zapowiada wiceminister edukacji Joanna Mucha, MEN chce włączyć do polskiego systemu edukacji dzieci z Ukrainy. W szkołach będą dla nich prowadzone specjalne lekcje ukraińskiego. Zatrudnieni będą także nauczyciele z Ukrainy[5]. W tym miejscu nasuwa się bezpośrednie pytanie: czego będą uczone w polskich szkołach ukraińskie dzieci przez nauczycieli z Ukrainy?

Biorąc pod uwagę rozkwit kultu nazistowskiego na Ukrainie[6] jak również groźby zamachów terrorystycznych pod adresem Polski, jakie nie tak dawno kierował Dmitrij Korczyński przywódca ukraińskich nacjonalistów wściekły za blokowanie granicy przez polskich rolników[7], możemy przyjmować, że pod szyldem nauczania będzie rozwijana piąta kolumna w Polsce, uczona kultu do zbrodniarzy spod znaku OUN-UPA i nienawiści do Polaków.

Historia to nie zamknięta księga, którą obecnie można poczytać przy kominku. Dopóki dla narodów i plemion istotne będzie kultywowanie pamięci przodków i istotnych wydarzeń z historii ich życia, podejmowane próby ograniczania nauki tego przedmiotu lub ukazywanie ich zgodnie z widzimisie się kultywatorów wrogów naszych przodków jest świadomym skazywaniem obecnego i przyszłego pokolenia Polaków na powtórzenie historii Polaków z Wołynia.

Póki polska racja stanu i polski interes narodowy nie będzie priorytetowym dla osób zajmujących istotne miejsca w polskiej polityce, biorących za tą „pracę” ogromne pieniądze z polskich podatków, dopóty egzystencja i bezpieczeństwo całego polskiego społeczeństwa będą zagrożone.

Źródła:

[1]https://wprawo.pl/tylko-u-nas-podrecznik-bandera-i-ja-w-jezyku-polskim-czego-ucza-sie-ukrainskie-dzieci/

[2]https://historia.org.pl/2024/02/13/z-podstawy-programowej-znika-ludobojstwa-ludnosci-polskiej-na-na-wolyniu/

[3]https://historia.org.pl/2024/02/13/z-podstawy-programowej-znika-ludobojstwa-ludnosci-polskiej-na-na-wolyniu/

[4]https://pch24.pl/jestesmy-slugami-narodu-ukrainskiego-kompromitujace-stwierdzenie-rzecznika-msz/

[5]https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-lekcje-ukrainskiego-w-polskich-szkolach-wiceminister-o-plana,nId,7359147

[6]https://www.magnapolonia.org/tarnopol-uhonorowal-weterana-ss/

[7]https://twitter.com/JacekWilkPL/status/1757547186211139966

W związku z decyzją Prezydenta m.st. Warszawy o zakupie do bibliotek szkół podstawowych książki „Mamo, Tato, a co to jest to in vitro?”. [Ściśle TAJNE].

Szanowni Państwo, 

w związku z decyzją Prezydenta m.st. Warszawy o zakupie do bibliotek szkół podstawowych książki „Mamo, Tato, a co to jest to in vitro?”, autorstwa Narine Szostak, zwracam się z prośbą o odbiór 2 książek do Państwa biblioteki.

To historia dziewczynki i tysięcy dzieci, które przyszły na świat z miłości i dzięki pomocy medycyny. Książka ma na celu ułatwienie rozmowy na ten temat. Wyjaśnia proces in vitro w sposób zrozumiały i odpowiada na najczęściej pojawiające się pytania.

Przesyłam także list Pana Prezydenta dla dyrektorów szkół i placówek oświatowych, który będzie załączony do publikacji oraz moja prośba o wsparcie organizacyjne. 


Książki sa do odebrania w Wydziale Oświaty, pokój 142.


[—-]
Główny specjalista
URZĄD M.ST. WARSZAWY
Dzielnica [—-]
Wydział Oświaty i Wychowania dla Dzielnicy
ul. [—] Warszawa

=========================
tel. [—]

[tyż tajemnica !! Bo się wda, co ludzie Szambelana robią naszym dzieciom Mirosław Dakowski]

================

Dalej pańcia pisze:

Wiadomość ta jest przeznaczona tylko dla określonych adresatów i może zawierać informacje prawnie chronione.
Zakazane jest rozpowszechnianie i przesyłanie informacji do osób nieuprawnionych do ich otrzymania.
Zabronione jest także wykorzystywanie tych informacji w celu innym niż zostały przesłane.

O trwającym „opiłowywaniu” polskich katolików. Zapowiadał przed wyborami obecny minister sportu Nitras. Wtórował mu obecny premier Tusk.

Ordo Iuris
Szanowny Panie,
dzisiaj chciałbym opowiedzieć Panu o trwającym już „opiłowywaniu” polskich katolików, które zapowiadał jeszcze przed wyborami minister sportu Sławomir Nitras. Wtórował mu wtedy zresztą sam premier Donald Tusk, zapowiadając „natychmiast po wygranych przez PO wyborach, przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami”. W radykalizmie ścigał się z nimi Szymon Hołownia, obiecujący osłabienie ochrony prawnej uczuć religijnych oraz likwidację funkcji oficjalnych kapelanów.
W toku kampanii wyborczej ostrzegaliśmy, że te antykatolickie wystąpienia oznaczać będą szybki atak na nauczanie religii w szkole i na prawo do klauzuli sumienia, a także ideologizację edukacji, wypowiedzenie konkordatu i finansowy szantaż wobec Kościoła. Ostatnie miesiące dowiodły, że nasze przewidywania były trafne. Co więcej, takie wypowiedzi polityków ośmieliły aktywistów nienawidzących chrześcijan do ataków na nasze konstytucyjne prawa i wolności.Na początku marca po pomoc do naszych prawników zwrócili się rodzice dzieci z jednej ze szkół podstawowych na Mazowszu, gdzie dyrekcja odmówiła udostępnienia sali szkolnej na potrzeby rekolekcji wielkopostnych, które do tej pory odbywały się co roku w szkole. Przed podjęciem tej decyzji nie tylko nie pytano rodziców o opinię, ale nawet nie przekazano im informacji, że taka decyzja została podjęta.
Z informacji uzyskanych od rodziców wynika, że zmiana dotycząca rekolekcji była wynikiem zastraszenia szkoły przez fundację „Wolność od religii”. Antychrześcijańscy aktywiści wysyłają do placówek oświatowych pogróżki wyciągnięcia konsekwencji prawnych za… organizowanie w szkołach wydarzeń, apeli lub uroczystości o chrześcijańskim charakterze. Ta sama fundacja zwalcza nawet szkolne „bale wszystkich świętych” i podburza w mediach społecznościowych uczniów do zgłaszania i protestowania przeciwko wszelkim tego typu wydarzeniom.
O ile przez lata podobni radykałowie pozostawali marginesem, teraz mogą cieszyć się pełnym poparciem urzędników ministerstwa oraz kuratorów. Nasze wsparcie dla rodziców i szkół staje się więc pilną koniecznością.Dlatego opublikowaliśmy na naszej stronie internetowej i w naszym portalu „Vademecum katolika” szereg opracowań dotyczących praw dzieci i ich rodziców w szkole – między innymi poradniki prawne dla rodziców i dla nauczycieli, a nawet specjalne, odrębne poradniki na temat modlitwy i organizacji jasełek w szkole. Wyposażenie chrześcijan w wiedzę na temat ich praw jest bardzo istotne, gdy wrogowie wiary mogą liczyć na poklask i wsparcie nowego rządu.
Jednocześnie reagujemy na zapowiedzi i działania rządu uderzające w prawa ludzi wierzących. Sam premier Donald Tusk straszył ostatnio prokuraturą lekarzy odmawiających zabijania dzieci nienarodzonych. W specjalnej opinii prawnej wskazaliśmy na przepisy prawa polskiego i międzynarodowego oraz wyroki sądów, które zapewniają każdemu Polakowi prawo do sprzeciwu sumienia.Klauzuli sumienia bronimy też przed sądami. Złożyliśmy kasację do Sądu Najwyższego w sprawie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży pigułki „Dzień po”. Zostaliśmy także poproszeni o trwałą współpracę, wsparcie i pomoc prawną dla członków ogólnopolskiego stowarzyszenia ginekologów, którzy obawiają się prześladowań za wierność wyznawanym wartościom i powoływanie się na gwarantowaną konstytucyjnie wolność sumienia.Wielkimi krokami zbliża się także ostateczna rozprawa z religią w szkołach, którą poprzedzono atakiem na rangę tego przedmiotu. Na początek, nowy rząd chce ograniczyć liczbę lekcji religii z 2 do 1 godziny w tygodniu, która ma być obligatoryjnie pierwszą lub ostatnią lekcją w ciągu dnia, usunąć ocenę z religii ze świadectwa szkolnego i wpływu na średnią ocen oraz usunąć katechetów z rad pedagogicznych. Sprzeciwiając się temu, sporządziliśmy już 3 analizy prawne. 
Wbrew kłamstwom radykałów, publiczne finansowanie lekcji religii w szkołach jest standardem w większości krajów UE. Niezbędne jest też wyjaśnianie, że pieniądze przeznaczone na ten cel są po prostu normalną pensją nauczycieli przedmiotu szkolnego, a obecność oceny z religii na szkolnym świadectwie wynika z samego faktu jej uznania jako przedmiotu szkolnego, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny.Szkół dotyczą także, ogłoszone przez Ministerstwo Edukacji, potężne zmiany w programie nauczania, które nasi eksperci określili mianem „dechrystianizacji szkoły”. Budując koalicję organizacji nauczycielskich i ekspertów przedmiotowych, szykujemy się do walki z nadciągającą próbą zmiany rozporządzenia regulującego program kształcenia naszych dzieci.
Odpowiedzieliśmy także na szeroko rozpowszechniane kłamstwa i manipulacje na temat źródeł finansowania Kościoła. Podczas konferencji zorganizowanej w Sekretariacie Episkopatu Polski, Łukasz Bernaciński z zarządu Ordo Iuris przypomniał, że Fundusz Kościelny powstał po to, by przekazywać poszkodowanym kościołom zyski z zagrabionych przez władze komunistyczne nieruchomości kościelnych. Przy okazji pokazaliśmy najlepsze sposoby na rozwiązanie stale nawracającego problemu. Przykładem państwa, które mogłoby być cenną inspiracją są między innymi Czechy, które zdecydowały się na częściową restytucję majątku odebranego w okresie komunistycznym Kościołowi w połączeniu z rozłożoną na roczne raty rekompensatą. Alternatywnym rozwiązaniem jest zastąpienie Funduszu dobrowolnym odpisem podatkowym działającym na podobnych zasadach co odpis na organizacje pożytku publicznego. Konferencja cieszyła się dużym zainteresowaniem mediów. Relacjonowały ją między innymi branżowe serwisy kościelne czy finansowe, a także najważniejsze portale ogólnopolskie jak Interia czy Onet.
Jeśli chrześcijanie pozostaną bierni, gdy lewicowy rząd odpala piły mechaniczne by zrealizować politykę „opiłowywania” katolików z rzekomych przywilejów, to wkrótce wszyscy obudzimy się w państwie wojującego ateizmu, gdzie nie będzie można mówić o swojej wierze ani nosić publicznie symboli religijnych takich jak różaniec, krzyżyk czy medalik.Nie łudźmy się – radykałowie nie poprzestaną na likwidacji klauzuli sumienia i usunięciu religii ze szkół. Oni chcą wejść ze swą ateistyczną ideologią do naszych domów, rodzin, a nawet kościołów.
Zobowiązanie ze strony prawników i ekspertów Ordo Iuris jest jednoznaczne – nie porzucimy żadnego Polaka prześladowanego i gnębionego ze względu na wiarę. Polska tradycja i polska konstytucja stoją po stronie państwa, które “współdziała” z Kościołem „dla dobra człowieka i dobra wspólnego” (art. 25 Konstytucji). Polska tradycja ustrojowa odrzuca wojujące modele „państwa świeckiego”. Będziemy tej pięknej tradycji bronić.Procesy w obronie katolickiego wychowania, prawa do odmowy aborcji, analizy chroniące prawo Kościoła do udziału w życiu społecznym – wymagają Pana wsparcia. Dlatego proszę dzisiaj o akt hojności, bez której nasza skuteczna pomoc – na niezbędną dziś w Polsce skalę – nie będzie możliwa.
W kierunku dechrystianizacji polskiej szkoły
Polska tożsamość od ponad 1000 lat jest oparta na fundamencie chrześcijańskim, co jest solą w oku radykałów chcących „opiłowywać” katolików. 
Aby rozerwać związek pomiędzy młodym pokoleniem Polaków a chrześcijańskim dziedzictwem naszego Narodu, rząd Donalda Tuska zamierza radykalnie przebudować podstawę programową, usuwając z niej treści i postaci świadczące o silnym związku polskości i chrześcijaństwa. Taki wniosek płynie z dokładnej analizy zaproponowanych przez zespół ekspertów Ministerstwa Edukacji Narodowej propozycji „odchudzenia” podstawy programowej.Minister Nowacka chce między innymi usunąć z podstawy programowej postać o. Augustyna Kordeckiego – obrońcy jasnogórskiego klasztoru w czasie potopu szwedzkiego, którego bohaterska postawa natchnęła Polaków do pokonania szwedzkiego najeźdźcy, 
św. o. Maksymiliana Kolbego, którego życiorys jak żaden inny stanowi przykład tragizmu i heroizmu losu Polaków w czasie II wojny światowej, a także treści dotyczące prześladowania Kościoła w okresie stalinowskim i Jasnogórskich Ślubów Narodu. Z kolei z listy lektur mają zniknąć nieliczne dzieła duchowych ojców naszego Narodu – św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. 
Odnosząc się do zmian na liście lektur, prof. Andrzej Waśko z UJ stwierdził, że zmiany „mają charakter ideologicznej cenzury: usuwa się utwory patriotyczne (…), radykalnie redukuje wątki chrześcijańskie, wykreśla pisarzy emigracyjnych i związanych z ruchem Solidarności”.Chcąc, aby polskie dzieci nadal mogły uczyć się w szkołach o chrześcijańskiej tożsamości naszego Narodu – we współpracy z zewnętrznymi ekspertami oraz organizacjami zajmującymi się edukacją – przygotowaliśmy szczegółową analizę ministerialnych propozycji zmian w podstawie programowej. Wskazaliśmy w niej między innymi, że usunięcie z listy lektur – w dodatku uzupełniających – dzieł św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego nie znajduje racjonalnego uzasadnienia. Pozbawienie młodych ludzi możliwości zapoznania się w szkole z dziełami postaci, które są wielkim autorytetami dla większość Polaków, jest policzkiem wymierzonym rodzicom chcącym wychować swoje dzieci w duchu chrześcijańskiego dziedzictwa naszego Narodu. Przygotowany dokument przekazaliśmy Ministerstwu Edukacji Narodowej. Teraz czekamy na projekt rozporządzenia MEN w tej sprawie, który poddamy analizie natychmiast po publikacji.
Polacy mają prawo do lekcji religii w szkoleW prawa chrześcijan uderza także radykalny postulat usunięcia lekcji religii ze szkół.Jednak licząc się z silnym sprzeciwem Polaków wobec tego pomysłu, rząd Donalda Tuska na razie skupia się na obniżaniu znaczeniu religii jako przedmiotu szkolnego, czemu służyć ma rezygnacja z wliczania oceny z religii do średniej ocen szkolnych, obowiązkowe przesunięcie religii na pierwszą lub ostatnią godzinę lekcyjną w ciągu dnia, redukcja tygodniowego wymiaru religii z dwóch do jednej godziny oraz propozycje usuwania katechetów z rad pedagogicznych.
Sprzeciwiając się realizacji podobnych postulatów, przygotowaliśmy trzy analizy prawne. W pierwszej z nich wskazaliśmy, że obecnie funkcjonujący w Polsce model nauczania religii w szkołach jest wyrazem poszanowania wolności religijnej. Natomiast postulat usunięcia lekcji religii z placówek oświatowych będzie nie tylko ograniczeniem tej wolności, ale również uderzy w konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami. Wskazaliśmy, że – wbrew kłamliwej narracji lewicy – finansowanie lekcji religii ze środków publicznych nie jest formą dotowania kościołów i innych związków wyznaniowych, ale dochodem konkretnego nauczyciela, który jest zatrudniony odpowiednio do potrzeb związanych z liczbą osób wyrażających chęć uczęszczania na lekcje religii. 
Podkreśliliśmy przy tym, że nauczyciele religii mają taki sam status prawny, jak nauczyciele innych przedmiotów.W drugiej analizie zwróciliśmy uwagę na fakt, iż pomimo różnic wynikających z odmiennego przebiegu historycznych relacji pomiędzy państwem i związkami wyznaniowymi większość krajów Unii Europejskiej uznaje lekcje religii za niezbędny element swojego systemu edukacji i finansuje nauczanie tego przedmiotu z budżetu państwa. Zajęcia te różnią się zakresem tematycznym, ale w większości państw europejskich – podobnie jak w Polsce – mają one charakter dobrowolny i odbywają się w szkole.
Trzecia analiza stanowi naszą odpowiedź na projekt rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej, którego efektem będzie rezygnacja z wliczania oceny z religii do średniej ocen na koniec roku. W naszej analizie wskazaliśmy, że umieszczanie oceny z religii na świadectwie szkolnym podlega takim samym zasadom, jak umieszczanie na nim ocen z innych przedmiotów. Ocenie podlega wiedza ucznia, a nie jego udział w praktykach religijnych. Podkreślamy, że wliczanie ocen z religii do średniej wbrew zarzutom radykałów nie stanowi przejawu dyskryminacji. Przywołujemy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokiem z 20 kwietnia 1993 roku, stwierdził, że obecność oceny z religii na świadectwie szkolnym wprost wynika z faktu organizacji tych lekcji w publicznych szkołach. Niestety wczoraj minister Nowacka podpisała rozporządzenie ws. niewliczania ocen z religii do średniej od nowego roku szkolnego.
Klauzula sumienia pod ostrzałem
Prawem każdej osoby, które chce zlikwidować rząd Donalda Tuska, jest możliwość odmowy wykonania określonej czynności z powodu sprzeciwu sumienia. Tak zwana klauzula sumienia wykorzystywana jest między innymi przez katolików pracujących w sektorze opieki medycznej do odmowy uczestnictwa w zabijaniu dzieci nienarodzonych. Radykałowie chcą zmusić lekarzy i pielęgniarki do dokonywania aborcji, a farmaceutów do sprzedaży śmiercionośnych pigułek poronnych. Sprzeciwiając się temu, przygotowaliśmy komentarz prawny, w którym przypomnieliśmy, że Konstytucja RP gwarantuje każdemu Polakowi prawo do sprzeciwu sumienia.Przywołaliśmy przy tym wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 7 października 2015 roku, który – jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego i bez udziału kwestionowanych przez rząd Donalda Tuska sędziów – stwierdził, że „w demokratycznym państwie prawnym wyrazem prawa do postępowania zgodnie z własnym sumieniem, a w konsekwencji także wyrazem wolności od przymusu postępowania wbrew własnemu sumieniu, jest klauzula sumienia (…). Wolność sumienia musi bowiem przejawiać się także w możliwości odmowy wykonania obowiązku nałożonego zgodnie z prawem z powołaniem się na przekonania naukowe, religijne lub moralne”.
Podkreśliliśmy, że prawo do sprzeciwu sumienia jest standardem nie tylko polskiego, ale również europejskiego prawa. Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej „uznaje prawo do odmowy działania sprzecznego z własnym sumieniem, zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tego prawa”. Odkłamujemy przy tym fałszywą narrację lewicy, która twierdzi, że klauzula sumienia ma rzekomo zagrażać życiu kobiet. Przypominamy, że sprzeciw sumienia nie może być uzasadnieniem dla odstąpienia od czynności ratujących życie matki – nawet jeśli przyniesie to negatywne konsekwencje dla jej poczętego dziecka.
Jednocześnie cały czas na salach sądowych bronimy pracowników sektora medycznego, którzy są represjonowani za korzystanie z prawa do sprzeciwu sumienia. W ubiegłym miesiącu złożyliśmy kasację do Sądu Najwyższego w sprawie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży pigułki poronnej. Aptekarka powołała się na klauzulę sumienia wskazując, że tabletka stanowi zagrożenie dla życia nienarodzonego dziecka. Początkowo Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie odmówił kobiecie prawa do obrony, karząc ją naganą pod jej nieobecność.Dopiero włączenie się w sprawę naszych prawników odwróciło losy procesu. W postępowaniu odwoławczym domagaliśmy się uchylenia orzeczenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji w celu rzetelnego przeprowadzenia postępowania dowodowego, podnosząc, że obwiniona nie mogła skorzystać z prawa do obrony. Nasz wniosek poparł Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. 
Naczelny Sąd Aptekarski uznał słuszność naszego stanowiska i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. W ponownym postępowaniu Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie umorzył sprawę. Ponieważ w postanowieniu farmaceutka została uznana za winną, a o umorzeniu zdecydował „znikomy stopień społecznej szkodliwości” czynu, złożyliśmy odwołanie. Sąd drugiej instancji podtrzymał decyzję. Dlatego, chcąc, aby Sąd Najwyższy jasno potwierdził prawo do sprzeciwu sumienia farmaceutów, złożyliśmy kasację. Szczegółowo argumentujemy w niej, że w świetle prawa krajowego i międzynarodowego oraz orzecznictwa TK, farmaceuci mają prawo do sprzeciwu sumienia.
Fundusz Kościelny pretekstem do ataków na Kościół
Aby przekonać Polaków do poparcia ograniczania praw chrześcijan, radykałowie uderzają w Kościół katolicki zarzucając mu przyjmowanie publicznych środków z Funduszu Kościelnego. Lewica konsekwentnie pomija milczeniem genezę powołania Funduszu, który miały tworzyć zyski uzyskiwane z kościelnych nieruchomości ziemskich przejętych na własności Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wychodząc naprzeciw formułowanym zapowiedziom likwidacji Funduszu Kościelnego oraz chcąc, aby ta sprawa została rozwiązana w sposób sprawiedliwy i niekrzywdzący osób wierzących, poddaliśmy ten problem pogłębionej analizie.
W naszych komentarzach prawnych zwracamy uwagę na to, że likwidacja Funduszu nie musi mieć wcale charakteru destrukcyjnego. Można tego uniknąć, korzystając z rozwiązań wypracowanych przez Czechów, którzy zadośćuczynili historycznym zobowiązaniom związanym z zagrabieniem przez komunistów mienia kościelnego, uchwalając zwrot części znacjonalizowanych majątków w połączeniu z rekompensatą finansową rozłożoną na 30 lat. Rozważamy także inne – demokratyczne i zgodne z konstytucją – warianty finansowania związków wyznaniowych, które są już stosowane w innych państwach UE. Przykładem takiego demokratycznego i prowolnościowego rozwiązania jest – przyjęta w Hiszpanii, na Węgrzech i we Włoszech – asygnata podatkowa. Wierni sami decydują tam, któremu związkowi wyznaniowemu chcą przekazać środki w postaci dobrowolnego odpisu podatkowego, którego funkcjonowanie nie powiększa zobowiązań podatkowych obywateli.
Wyniki naszych analiz w tym temacie przedstawiliśmy podczas konferencji „Co dalej z Funduszem Kościelnym? Funkcjonowanie systemu opartego na dobrowolnym odpisie podatkowym na Kościoły i inne związki wyznaniowe w wybranych krajach”, zorganizowanej 13 lutego w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski. 
W wydarzeniu – obok Członka Zarządu Ordo Iuris Łukasza Bernacińskiego – głos zabierali także Członek Rady Naukowej naszego Instytutu ks. prof. Piotr Stanisz, Sekretarz Episkopatu bp Artur Miziński, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski oraz dr Marcin Burzec z Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL.

Czym są „sekty biznesowe”?

W ramach obrony praw chrześcijan, zwracamy uwagę Polaków na proceder tworzenia tzw. „sekt biznesowych”, czyli nowych związków wyznaniowych powoływanych nie w celu zaspokojenia potrzeb religijnych jej członków, ale dla uzyskania przywilejów ekonomicznych, w które polski ustawodawca wyposaża nawet najmniejsze związki wyznaniowe – od pierwszego dnia ich zarejestrowanego funkcjonowania. Przygotowaliśmy na ten temat dwie analizy prawne.W analizach dowiedliśmy między innymi, że obowiązujące w Polsce przepisy w zakresie rejestracji nowych związków wyznaniowych są zbyt liberalne, umożliwiając uzyskanie statusu zarejestrowanego związku wyznaniowego przez organizacje, których celem jest przede wszystkim zysk finansowy, a nie organizacja życia religijnego wyznawców nowej religii. Aby to zmienić postulujemy korektę prawa wyznaniowego, zakładającą dodatkowe warunki przyznawania przywilejów finansowych nowopowstającym związkom wyznaniowym. W tym celu przyjrzeliśmy się rozwiązaniom prawnym, które w tym zakresie obowiązują w wybranych krajach UE. Wskazaliśmy, że polskie przepisy są na tym tle wyjątkowo liberalne. Przykładowo w Niemczech szczególny status prawny uzyskują tylko te wspólnoty religijne, których struktura i liczebność gwarantują trwałość istnienia. W Czechach nowe związki wyznaniowe uzyskują przywileje prawne po 10 latach zgodnego z prawem funkcjonowania, a w Austrii po 20 latach.
Aktualnie przygotowujemy kolejną analizę, która ujawni kontrowersyjne przypadki rejestracji związków wyznaniowych w Polsce.

Razem obronimy prawa chrześcijan
Rząd Donalda Tuska zaczyna „opiłowywanie” praw chrześcijan od usuwania katechezy ze szkół, „dechrystianizacji” programu nauczania i ataku na wolność sumienia. Jeżeli chrześcijanie pozostaną obojętni, już wkrótce radykałowie przedstawią kolejne postulaty uderzające w nasze prawa.
Prawnicy Ordo Iuris włączają się w obronę chrześcijan wszędzie tam, gdzie potrzebna jest pomoc prawna i rzetelna argumentacja. Każda z naszych interwencji wiąże się z konkretnymi kosztami finansowymi, które możemy ponosić tylko i wyłącznie dzięki hojności Darczyńców naszego Instytutu.
Aby bronić wierzących oraz ocalić naszą wolność wyznawania i przekazywania wiary, musimy połączyć siły i sprostać wielkiemu wyzwaniu – zapewnienia wsparcia wszędzie tam, gdzie trwa atak na chrześcijan.
Monitoring prac sejmu, senatu oraz rządu to miesięczny koszt nie mniejszy niż 6 000 zł.Pozwala nam to jednak na podjęcie natychmiastowych działań za każdym razem, gdy władza szykuje zamach na nasze prawa.
Z kolei opracowanie pojedynczej analizy na temat projektu zmian w prawie to – w zależności od jego przedmiotu, zakresu i objętości – wydatek od 10 000 do nawet 15 000 zł. Niejednokrotnie nasze merytoryczne argumenty wpływały na decyzje głosujących nad zmianami w prawie polityków.
Podjęcie każdej interwencji w obronie położnej, farmaceuty, lekarza, któremu odmawia się prawa do korzystania z konstytucyjnie gwarantowanego sprzeciwu sumienia, wymaga każdorazowo zabezpieczenia 12 000 zł. Kontynuowanie postępowania w obronie farmaceutki, która odmówiła pacjentce sprzedaży śmiercionośnej pigułki, to koszt 8 000 zł. 
W związku z kolejnymi zapowiedziami likwidacji klauzuli w Polsce w najbliższych tygodniach spodziewamy się kolejnych zgłoszeń w podobnych sprawach.
Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu prawnicy Ordo Iuris będą mogli skutecznie stawać w obronie praw chrześcijan w naszym kraju.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w powyższy przycisk

Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. W Wielkim Tygodniu pamiętajmy, że owacyjnie witany Chrystus już kilka dni później był pojmany, przesłuchiwany niezgodnie z obowiązującym prawem, a wreszcie skazany pomimo braku winy – jedynie dla zaspokojenia oczekiwań społecznych. Prawa chrześcijan także padną ofiarą radykalnych polityków, jeśli zabraknie zdecydowanej reakcji i wyrażenia silnego sprzeciwu względem ograniczania wolności religijnej w Polsce. Nie pozwólmy by wyznawcy Chrystusa zostali wypchnięci poza margines debaty publicznej, tracąc prawo głosu i realny wpływ na rzeczywistość. 
Nadal możemy zatrzymać proces dechrystianizacji naszej Ojczyzny. Liczę, że pomoc ludzi takich jak Pan pomoże nam zatrzymać rewolucję prawną rządu Donalda Tuska.

“Europejski Obszar Edukacyjny”. UE przejmuje kontrolę nad polskimi szkołami.

Fundacja Pro-Prawo do życia
Likwidacja prac domowych, ograniczanie lekcji religii, usuwanie klasycznych lektur, obniżanie wymagań, forsowanie “edukacji seksualnej” – to tylko niektóre z postulatów rządu i aktywistów radykalnej lewicy wobec polskich szkół i całego systemu oświaty.
Wielu uczniów, rodziców i nauczycieli z niepokojem obserwuje te zmiany. Większość Polaków nie wie jednak co się za tym kryje. Tymczasem ponad naszymi głowami postanowiono, że do 2025 roku ma zostać wprowadzony tzw. “Europejski Obszar Edukacji”. Oznacza to, że już za rok kontrolę nad polskim szkolnictwem ma objąć Unia Europejska. Celem jest przeobrażenie placówek edukacyjnych w ośrodki ideologizacji dzieci, co ma doprowadzić do wynarodowienia młodych Polaków. Co robić w tej sytuacji?Proszę przeczytać nasz komentarz.Unia przejmie nadzór nad polskimi szkołami [foto]Nasza Fundacja od 10 lat prowadzi w całej Polsce kampanię “Stop pedofilii”, której celem jest ostrzeganie rodziców, nauczycieli i wychowawców przed przemocą seksualną wobec dzieci ukrywającą się pod nazwą “edukacji seksualnej”. Objęcia wszystkich polskich uczniów taką “edukacją”, w ramach której uczy się dzieci m.in. masturbacji i wyrażania zgody na seks, domagają się aktywiści LGBT.

Wzorce i standardy dla tej deprawacji polskich dzieci płyną z zagranicy, a konkretnie z ponadnarodowych instytucji takich jak Unia Europejska czy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Polscy politycy i aktywiści są jedynie podwykonawcami planu, którego szczegóły ustalono na Zachodzie. Planu, którego obowiązkowa “edukacja seksualna” jest tylko małym fragmentem.

Niewielu Polaków wie, że do 2025 roku ponad naszymi głowami zobowiązano się urzeczywistnić tzw. “Europejski Obszar Edukacyjny”. Jest on ściśle związany z planami zawartymi w zmianach traktatów europejskich. Ich założenie jest takie: polityka w zakresie edukacji i oświaty, która do tej pory pozostawała w gestii rządów państw członkowskich UE, ma stać się częścią polityki unijnej i ma być zarządzana bezpośrednio z poziomu Brukseli. Innymi słowy – kontrolę nad polskimi szkołami ma objąć Unia Europejska.  

Cele edukacyjne i oświatowe zawsze wynikają z aksjomatów religijnych i moralnych. Unia Europejska zwalcza chrześcijaństwo i moralność opartą na Dekalogu. Ten, kto kontroluje szkoły, określa, jak mają one funkcjonować, czego mają uczyć i jakie treści mają przekazywać. Wiele szkół i uczelni przedstawia efekty swojej edukacji w postaci opisu sylwetki absolwenta szkoły, który ma posiadać określone cechy, mieć konkretną wiedzę i reprezentować sobą postawę wynikającą z opanowania i przyjęcia zasad panujących w szkole. 

Jaka będzie zatem sylwetka absolwenta szkoły, kontrolowanej przez ponadnarodowych urzędników Unii Europejskiej? Aby ją przedstawić należy najpierw przywołać tzw. “wartości europejskie”, które leżą u fundamentów ideologicznych Unii Europejskiej. Są nimi m.in.:

– aborcja na żądanie jako “prawo kobiet”,
– związki homoseksualne jako “małżeństwo”,
– tolerancja jako przyzwolenie i akceptacja dla wszelkich dewiacji,
– deprawacja seksualna jako uświadamianie dzieciom ich rzekomych “praw seksualnych”,
– okaleczanie dzieci i faszerowanie ich hormonami jako “zmiana płci”,
– niezliczona ilość “płci kulturowych” jako coś, w czym można sobie dowolnie wybierać

Jeśli ktoś powyższych celów nie akceptuje, to w ramach “tolerancji” wynikającej z “wartości europejskich” powinien zostać publicznie potępiony, odsunięty od pełnionych funkcji i stanowisk oraz skazany. Równolegle, w ramach “wartości europejskich” prowadzona jest intensywna walka z tzw. “mową nienawiści”, której szczególnym przykładem jest chrześcijańska Ewangelia, mająca zostać całkowicie ocenzurowana i wyrugowana z przestrzeni publicznej. 

Właśnie na powyższych filarach opiera się współczesna “tożsamość europejska”. Forsowane zmiany w szkolnictwie mają doprowadzić do tego, że polskie dzieci zamiast Polakami i chrześcijanami, mają czuć się “Europejczykami”.

Aby osiągnąć ten cel, trzeba zreformować (czyli w praktyce zniszczyć) szkoły. Zamiast edukować, uczyć, inspirować, przekazywać wiedzę i wychowywać, szkoły mają indoktrynować, ideologizować, deprawować, oduczać samodzielnego myślenia i zniechęcać do poszukiwania prawdy. Jak trafnie podsumowała kierunek tych zmian Hanna Dobrowolska z Ruchu Ochrony Szkoły:

“nastąpi przeobrażenie się szkół z placówek edukacyjnych w świetlice socjoterapeutyczne obsadzone przez sztab pedagogów i psychologów od dobrostanu. W niedługim czasie być może ze specjalnymi salkami do dokonywania samogwałtu, wzorem szczególnie postępowych państw Europy.”

Co powinniśmy robić w tej sytuacji? Musimy walczyć. Kluczową kwestią jest budowa świadomości Polaków oraz mobilizowanie kolejnych osób do działania.

Niszczenie edukacji jest nam siłą narzucane z góry i każdy, w mniejszym lub większym stopniu, doświadczy tego skutków. Nie możemy się przed tym schować lub uciec. Ale możemy znacząco ograniczyć wpływ tej rewolucji na nasze rodziny. Trzeba w tym celu podjąć konkretne, osobiste decyzje. Jest takie powiedzenie: “szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. Jeśli ludzie świadomi sytuacji i zagrożeń będą robić to samo co wszyscy, jeśli będą płynąć z prądem i oddadzą inicjatywę, to nie możemy oczekiwać rezultatów w postaci właściwego wychowania przyszłych pokoleń Polaków. 

Dlatego rodzice muszą przejąć odpowiedzialność za wychowanie własnych dzieci. Dotyczy to w szczególności mężów i ojców. To przede wszystkim od rodziców, a nie od polityków w Brukseli czy Warszawie zależy, jakie warunki do rozwoju, edukacji i wychowania będą miały dzieci. Kluczowa jest przy tym budowa właściwego środowiska.

Już teraz rośnie liczba polskich rodzin, które znalazły się w sytuacji, gdzie w całej klasie ich dziecka nie ma praktycznie ani jednej rodziny, która starałaby się wychowywać dzieci w podobny sposób. Wiele rodzin jest z tego powodu osamotnionych i niezrozumiałych, a ich dzieci znajdują się pod ogromną presją rówieśniczą. Jak powiedział nam ojciec nastoletniej dziewczynki:

W klasie mojej córki tylko ona jedna chodzi jeszcze do kościoła. Wśród jej koleżanek z klasy jest już zauważalna liczba dziewcząt, które twierdzą, że są LGBT, biseksualne itp. Większość jej rówieśników wyznaje zasady całkowicie odmienne od tych panujących w naszym domu. Podobnie jest wśród nauczycieli.” 

Takich świadectw mamy mnóstwo z całej Polski. W obliczu aktualnej sytuacji i planów europejskiego lobby w celu całkowitego zniszczenia szkolnictwa w naszym kraju, sugerujemy wszystkim rodzicom przepisanie dzieci do szkół, w których wśród dyrekcji, nauczycieli i innych rodzin panują zasady zgodne z Ewangelią, chrześcijańską tradycją Polski i miłością Ojczyzny. Najczęściej są to małe placówki, a nie wielkie molochy, w których wszyscy się znają i w których rodzice mają realny wpływ na podejmowane decyzje. Dzięki temu można wspólnie budować i tworzyć w dużym stopniu niezależny i oddolny ośrodek edukacyjny, w którym rodziny nawzajem się wspierają. 

Rozwiązaniem dla wszystkich rodzin, a szczególnie dla tych, w których miejscu zamieszkania nie ma godnych zaufania szkół, jest edukacja domowa.  W tym roku szkolnym już ok. 50 000 polskich dzieci uczy się w ramach edukacji domowej.
Uwaga! Nie należy mylić edukacji domowej z tzw. zdalnym nauczaniem. W edukacji domowej dziecko formalnie zapisane jest do szkoły i raz w roku przystępuje do egzaminów, a przez resztę czasu uczy się, wychowuje i kształci w swojej rodzinie. Edukacja domowa to sposób na ochronę dzieci przed licznymi zagrożeniami, takimi jak napór ideologii na placówki edukacyjne czy rosnące w alarmującym tempie uzależnienia od smartfonów, pornografii i używek.
Edukacja domowa to także możliwość obrony dzieci przed wulgarnością, seksualizacją i rozwiązłością. Dzieci i nastolatki pod wpływem środowiska szkolnego błyskawicznie odchodzą od zasad moralnych. Przejście do edukacji domowej umożliwia nie tylko ochronę dzieci, ale również zacieśnianie więzi w rodzinie.
To szczególnie ważne, gdyż w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z silną polaryzacją społeczeństwa oraz rozbijaniem relacji rodzinnych i więzi międzypokoleniowych.  Obecnie istnieje w Polsce wiele szkół i instytucji, które wspierają edukację domową, a sam ruch edukacji domowej dynamicznie się rozwija. Edukację domową prowadzą w swoich rodzinach m.in. wolontariusze naszej Fundacji, którzy służą poradami w tym zakresie (prosimy o kontakt jeśli jest Pan zainteresowany).Czas podjąć osobiste decyzje [foto]
Aby Polacy w jakikolwiek sposób mogli się bronić, muszą mieć świadomość zagrożeń czyhających na ich rodziny i ich dzieci. Nasza Fundacja organizuje niezależne, ogólnopolskie kampanie społeczne, których celem jest kształtowanie tej świadomości, ostrzeganie przed zagrożeniami i mobilizacja do działania. Wiele osób dziękuje nam za nasze akcje informując, że dzięki nim udało się podjąć działania, które uchroniły dzieci przed zgorszeniem, deprawacją i ideologizacją. Chcemy, aby takich osób było znacznie więcej. Chcemy, aby polskie rodziny były czujne i wiedziały jak się bronić.
Dlatego proszę Pana o wsparcie organizacji naszych akcji, które mogą się odbywać tylko dzięki zaangażowaniu wolontariuszy oraz stałemu i regularnemu wsparciu Darczyńców naszej Fundacji:
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Tzw. “Europejski Obszar Edukacyjny” to nic innego jak obszar wynaradawiania Polaków oraz innych narodów Europy i pozbawiania dziedzictwa wynikającego z lokalnej tożsamości i dorobku cywilizacji chrześcijańskiej. Politycy rządzący w Polsce są podwykonawcami tego planu.
Musimy się przed tym bronić poprzez kształtowanie świadomości i mobilizację Polaków do działania. Temu służą nasze kampanie społeczne, o wsparcie których Pana proszę. 
Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl