Czy reżimowi Tuska uda się wciągnąć III RP w wojnę z Rosją? Ktoś natychmiast musi zastąpić w boju konającą Ukrainę.

Czy reżimowi Tuska uda się wciągnąć III RP w wojnę z Rosją?

Czas nagli i ktoś natychmiast musi zastąpić w boju konającą Ukrainę .

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 25

Koniec konfliktu proxy NATO z RF na Ukrainie dobiega końca. Obecnie CIA i MI6 zajęte są projektem usuwania Zełenskego ze stanowiska „prezydenta”, ponieważ jego osoba uniemożliwia, temu co z Ukrainy pozostało, podpisanie aktu kapitulacji. Bowiem Kreml stoi na stanowisku, że nie jest on już od dawna legalnym prezydentem, a RF chce zawierać wszelkie porozumienia, jedynie z niekwestionowanymi prawnie reprezentantami Kijowa.

Dlatego też niespodziewanie Kijów stał się widownią demonstracji anty- Zełenskiemu, zgrabnie wyreżyserowanej przez wspomniane powyżej organizacje, a propaganda ZIK nagle zauważyła, że jest on skorumpowany i totalitarny; co za odkrycie!

Cała sprawa jest tym istotniejsza, że FR ma plan włączenia terytoriów ukraińskich do unii Rosyjsko-Białoruskiej, jako jej trzeciego komponentu. W tym scenariuszu legitymacja prawna działań Kremla jest niezwykle ważka.

Zachodniemu imperium kłamstw (ZIK) zależy na zachowaniu twarzy i udawaniu, że „nic się nie zdarzyło, przegranej NATO nie było”.

Aby jednak to osiągnąć i „zamieść pod dywan” byłą Ukrainę, trzeba zastąpić ją nowym graczem.

Z oczywistych powodów III RP najlepiej nadaje się do roli „ukraińskiego dublera”.

Co prawda globalistyczne Wojsko Polskie (GWP) jest niedozbrojone i posiada zapasy amunicji na dwa tygodnie konfliktu, ale wystarczy tego na „dobry początek” i wciągnięcie Polaków do „rosyjskiej maszynki do mielenia mięsa armatniego”, a to wystarczy na dozbrojenie IV rzeszy niemieckiej i jej ponowne zaangażowanie w Drang nach Osten, a przynajmniej tak uważa nowy berliński Hitler, kanclerz Merz.

Dlatego też, reżim Tuska stara się maksymalnie zaostrzyć i tak już napięte stosunki z FR, poprzez teatralne wezwania obywateli polskich do natychmiastowego powrotu z terenu FR do III RP.

„Minister spraw zagranicznych III RP”, Radosław Applebaum-Sikorski zdaje sobie doskonale sprawę, że Polacy na stałe zamieszkujący RF nie będą salwować się ucieczką do Polski, tylko po to, by zostać zbombardowanymi przez rosyjskie hipersoniczne Oreszniki. Znacznie bezpieczniej będzie im doczekać likwidacji Polski, na ogromnym terytorium RF.

Jakby jednak nie było, dramaturgia tej farsy narasta i otwarte pozostaje pytanie, czy wprzódy Tusk zlikwiduje Polskę, czy też Polska go przedtem usunie?

To pytanie tyczy się samego szekspirowskiego „być albo nie być” Narodu i Państwa. Sadząc po dynamice działań, trudno być tu optymistą.

Zapewne już teraz GWP szykuje porządną prowokację mającą na celu zrzucić winę za rozpętanie III Wojny Światowej na FR.

Elity rządzące zwariowały czy zeszły na psy? – Marek T. Chodorowski

Elity rządzące zwariowały czy zeszły na psy?

– Marek T. Chodorowski

Autor: AlterCabrio , 25 lipca 2025

Postanowiliśmy dzisiaj porozmawiać o tym co stało się z “elitami” rządzącymi (cudzysłów celowy), dlaczego zachowują się jakby postradali zmysły a resztki zwykłej przyzwoitości wyparowały wraz z globalnym ociepleniem…

==========================

Zmierzamy do wolnej, bezpiecznej Polski.

−∗−

Elity rządzące zwariowały czy zeszły na psy? – Marek T. Chodorowski

https://youtube.com/watch?v=sgjdGm6nJJc%3Fsi%3Ds2aD-brAKuP7pqLO

−∗−

Warto porównać:

Kto przejmuje Polskę?! Dlaczego POPiS aż tak się boi – Marek T. Chodorowski
Nam próbują pisać historię na nowo w zasadzie od 500 lat, czyli ciągle mamy przekłamania historyczne. One szczególnie się nasiliły w wieku XX. I to wówczas było niezrozumiałe dlaczego w […]

____________

Pożegnanie z III RP FERMA LISÓW
Pan Marek Tomasz Chodorowski, autor książki “Bestia, cywilizacja nad przepaścią ” wziął tym razem udział w Ogólnopolskiej Konferencji Niekoncesjonowanych, Niepodległościowych Działaczy Antykomunistycznych Zlustrowanych Przez IPN. Doszło do niej 04.07.2025 w […]

Tusk ma tylko dwa ruchy: zły i gorszy.

Tusku, odejdź! Nawet zwolennicy Koalicji Obywatelskiej przyznają

25.07.2025 Adam Wielomski https://nczas.info/2025/07/25/tusku-odejdz-nawet-zwolennicy-koalicji-obywatelskiej-przyznaja/

Prof. Adam Wielomski oraz Donald Tusk.
Prof. Adam Wielomski oraz Donald Tusk. / foto: screen (kolaż)

Nawet zwolennicy Koalicji Obywatelskiej przyznają, że od powrotu do władzy półtora roku temu „Tuskowi nie idzie” i „nic nie wychodzi”. Coraz głośniej mówi się o wypaleniu premiera, braku pomysłów na cokolwiek, a jednocześnie o jego kurczowej woli trzymania się władzy, której celem jest sama… władza. Gdy w końcu z szeregów własnego zaplecza ktoś wreszcie odważy się rzucić cicho: „Tusku, odejdź!”, to jest rzeczą prawdopodobną, że zostanie to podchwycone i władza Donalda Tuska zakończy się rewolucją.

Katalizatorem procesów rozkładowych rządu Tuska była druga tura wyborów prezydenckich, gdy popierany przezeń światopoglądowy radykał Rafał Trzaskowski niespodziewanie przegrał z nikomu nieznanym jeszcze pół roku temu Karolem Nawrockim. Tusk, popierająca go część elitki politycznej, media i jego sfanatyzowani wyborcy postawili na te wybory dosłownie wszystko. Przez półtora roku Tusk tłumaczył, że rząd nic nie może zrobić, gdyż Andrzej Duda rzekomo wszystko wetuje, więc rząd jest bezradny.

Stąd impet, że gdy tylko Trzaskowski zostanie prezydentem, to nastąpi tąpnięcie. Oczywiście był to mit, gdyż dopytywani Tusk czy Trzaskowski nie bardzo potrafili powiedzieć, co to miały być za mistyczne ustawy, które miały wszystko zmienić. Naciskani, mówili, że chodzi o wykluczenie „neosędziów” – tak jakby dla przeciętnego Kowalskiego miało jakiekolwiek znaczenie, wedle jakiej procedury i ustawy został mianowany sędzia w Warszawie lub Poznaniu.

Po wyborach dowiedzieliśmy się, że mogło chodzić też o ustawę abolicyjną dla „bodnarowców” za łamanie przez nich prawa w celu odbudowy „praworządności”. Innymi słowy, żadnego projektu istotnych dla Polaków reform nie było, nie ma i prawdopodobnie nigdy od tego rządu nie będzie.

Nieważne, że ustaw nie było i nie ma – chodziło o budowanie mitu ekipy Tuska gromiącej „kaczyzm” i idącej od zwycięskich wyborów do zwycięskich wyborów. I nagle nastąpiło zderzenie ze ścianą i przysłowiowe zbieranie zębów z podłogi, w sytuacji gdy nikt nie dopuszczał ewentualności przegranej, choć sondaże i analizy wskazywały, że zwycięstwo Trzaskowskiego wcale nie jest pewne. Proszę zwrócić uwagę na osobliwość tej sytuacji: przed wyborami prezydenckimi rządził Tusk i miał pisowskiego prezydenta i po wyborach rządzi Tusk i ma pisowskiego prezydenta. Nic, ale to kompletnie nic się nie zmieniało w istniejącym układzie sił. Mimo to nastąpił przełom o charakterze psychologicznym.

Tusk przestał iść od zwycięstwa do zwycięstwa. Już przed wyborami prezydenckimi czuć było jego zadyszkę, lecz teraz zobaczyliśmy psychiczne zmiażdżenie. Zmiażdżenie żałosne, zakończone podważaniem wyników wyborów, mecenasem Giertychem opowiadającym o spiskach w lokalach wyborczych zorganizowanych przez „Jaszczura” i „Ludwiczka”. Giertych stał się dla Koalicji Obywatelskiej takim odpowiednikiem Antoniego Macierewicza dla PiS, opowiadającym o wielkim magnesie, który miał siłą ściągnąć Tupolewa na brzozę pod Smoleńskiem.

Zaklinanie rzeczywistości hasłem „Trzaskowski musi wygrać”, postawienie wszystkiego na jedną kartę bez przygotowania się na wypadek możliwej wyborczej porażki, kompromitacja w wieczór wyborczy i „dwugodzinna” kadencja Prezydenta Rafała – wszystko to razem spowodowało potężny psychologiczny nokaut. Używając kategorii bokserskich, można rzec, że Tusk jest w tej chwili cały czas liczony i nie może ustać po ciężkim ciosie. Jednak nie to jest najgorsze. Prysł mit niezwyciężonego Tuska, prysł mit, czego to Tusk nie zrobi, gdy opanuje Pałac Prezydencki. Nic nie zrobi, niczego nie opanuje. Co gorsza, zarówno wyniki wyborów prezydenckich, jak i kolejne sondaże przynoszą kolejne zapowiedzi przyszłej porażki. Tym razem w wyborach sejmowych za 2,5 roku. Trzecia Droga przestała istnieć, a sondaże nie dają jej szans wejścia do Sejmu ani razem (próg 8 proc.), ani po podziale na PSL i Polskę 2050, efektem czego są dramatyczne próby Szymona Hołowni, a to rozmów z Kaczyńskim, a to walki o utrzymanie się w fotelu marszałka sejmu, a to czegokolwiek, aby zupełnie nie zniknąć i nie zejść ze sceny politycznej. Podzielona na „zandbergistów” i „czarzaczystów” lewica także ma szansę zniknąć, co jest skutkiem słabości ogólnej oraz podziału na bolszewików i mieńszewików.

W międzyczasie Tusk zrobił sobie jeszcze problem na granicy z Niemcami, najpierw wykonując polecenia z Berlina odnośnie „inżynierów” i „doktorów” ciągnących przez Odrę z Niemiec, a potem wysyłając bodnarowców i policję na Ruch Obrony Granic. Jakieś idiotyczne zakazy latania dronów nad granicą i jej fotografowania dopełniają tylko ogólnego obrazu nędzy, rozpaczy i bezradności Donalda Tuska.

Jakie Tusk ma w tej chwili ruchy? O ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to widzę w tej chwili tylko dwa. Możliwość pierwsza to trwać i rządzić przez 2,5 roku do końca kadencji. Ale to nie będzie rządzenie. To będzie dryf bez pomysłu, bez inicjatywy politycznej, będąc tarczą strzelniczą do której będą strzelać dosłownie wszyscy, od Zandberga po Bąkiewicza. To będzie 2,5 roku cieszenia się władzą i pieniędzmi w atmosferze powszechnego znęcania się nad upadającym i chylącym się ku otchłani reżimem. Po wyborach nadejdzie czas wielkich rozliczeń, znaczonych wizytami o 6-ej rano i wyprowadzaniem kolejnych oskarżonych. Nikt z tej ekipy tego nie uniknie i nawet mdlenie na zawołanie nie pomoże znanemu Mecenasowi. Najbardziej winni będą musieli emigrować przed uchylaniem kolejnych immunitetów.

Formacja Tuska zostanie rozbita i zmiażdżona. Najpierw przez wyborców, potem przez prokuratorów-ziobrystów. Druga opcja to nie czekać, nie patrzeć jak w każdym kolejnym sondażu partie rządzące będą tracić co miesiąc 1 proc. elektoratu, aby „ustabilizować” poparcie na końcowych 15 proc. Iść na wybory przyśpieszone, przegrać je, oddać władzę, ale nie dać opozycji zdobyć większości konstytucyjnej – dopóki jest to jeszcze możliwe. Ale do uchylania immunitetów i wyprowadzania o 6.00 rano nie trzeba większości konstytucyjnej… Tusk ma tylko dwa ruchy: zły i gorszy.

GDZIE RZYM, GDZIE KRYM czyli – Gdzie Teheran, gdzie Warszawa. Krzysztof Baliński

GDZIE RZYM, GDZIE KRYM czyli Gdzie Teheran, gdzie Warszawa

Krzysztof Baliński

Wojna zaczęła się 13 czerwca. Trwała 12 dni. O co w niej chodziło? Izrael głosi, że „najbardziej humanistyczna” armia na świecie (copyright© by rabin Stambler) odniosła sukces unicestwiając irański program atomowy. Jeśli tak, to dlaczego nie doprowadzili wojny do końca i nie obalili reżimu ajatollahów? A może to Iran wygrał wojnę? A może amerykańskie bomby zrzucone na Iran to tylko fajerwerk i mistyfikacja, której celem było „wybawienie” Netanjahu z opresji?

Czas nazwać rzeczy po imieniu: To nie była wojna Trumpa z Iranem, ale potyczka Trumpa z Netanjahu, z której Trump wyszedł obronną ręką, bo nie dał się do wojny wciągnąć. Netanjahu nie chce dopuścić do normalizacji stosunków amerykańsko-irańskich, bo niczego bardziej się nie obawia, jak pokoju na Bliskim Wschodzie. Deklarowany przez niego cel – obalenie reżimu ajatollahów to propaganda, gdyż ajatollahowie z bombą są mu potrzebni do mówienia o „wiecznym zagrożeniu irańskim”. Netanjahu próbuje desperacko obalić zamysł Trumpa ze zmniejszeniem zaangażowania na Bliskim Wschodzie i skupieniu na innych regionach świata, a Trump uratował główny filar swej geopolityki – doktrynę MAGA.

Netanjahu poniżył prezydenta USA, ale znając Trumpa możemy być pewni, że raczej prędzej niż później weźmie na Netanjahu rewanż. W jaki sposób? Kolorową rewolucją czyli „regime change”, ale nie w Teheranie tylko w Tel Awiwie, i pomoże mu w tym to, że Izrael jest na progu wojny domowej. Tym samym zapisze się w dyplomatycznych annałach, jako jedyny amerykański prezydent, który nie pozwolił Netanjahu wodzić się za nos.

Nastąpił niespotykany wzrost nastrojów antyizraelskich i tym samym antyżydowskich. I to nie tylko w USA, ale na całym świecie. Amerykanie, zmęczenie ciągle rosnącymi izraelskimi żądaniami, coraz częściej zadają pytanie: Czy w interesie Ameryki są niekończące się wojny Izraela, które niemal doprowadziły kraj do bankructwa?

To nie koniec wojny Izraela z Iranem (i tym samym starcia Netanjahu z Trumpem). To tylko zawieszenie ognia, którego Netanjahu nie będzie przestrzegał (tak, jak nie przestrzegał poprzednich) i które będzie systematycznie naruszał, poprzez prowokowanie Iranu i prowokowanie Trumpa.

Wojna pokazała nie tylko siłę lobby izraelskiego, ale i siłę propagandy żydowskiej, której głównym wektorem jest: Każdy, kto mówi o stawianiu na pierwszym miejscu interesów Ameryki, każdy, kto mówi o „neutralnym podejściu do konfliktu irańsko-izraelskiego” i każdy, kto nie popiera z entuzjazmem zbrodni Izraela jest antysemitąi sojusznikiem terrorystów.

Netanjahu głosi, że broni całego cywilizowanego świata przed barbarzyńcami. Gdy prowadził naloty na Iran, jak mantrę powtarzał: „To wojna cywilizacji z barbarzyństwem”. Gdy pół roku temu bombardował Liban, w ONZ przemawiał: „Podczas gdy Izrael walczy z siłami barbarzyństwa pod wodzą Iranu, wszystkie cywilizowane kraje powinny stać za nim murem”. Gdy prowadził dywanowe naloty na szpitale w Gazie, w Kongresie ogłosił: „Irańska oś terroru staje naprzeciw Ameryki, Izraela i naszych arabskich przyjaciół. To zderzenie barbarzyństwa i cywilizacji”. Wcześniej to samo głosił w sprawie Iraku i też go posłuchali – wzięli udział w inwazja na Bagdad, a ta pochłonęła setki tysięcy ludzkich istnień, doprowadziła do powstania państwa islamskiego, potwornej wojny w Syrii, kryzysu z imigrantami oraz ludobójstwa w Gazie. A tak na marginesie: Czy nie przypomina to sytuacji, gdy nam zdołali skutecznie wmówili, że mały chazarski czyli azjatycki Żydek z Krzywego Rogu broni cywilizacji europejskiej przed Azjatą Putinem?

Hasło „America first” Trump rzucił po raz pierwszy w 2016 roku, przypominając, że awantura iracka przyniosła śmierć 4 tysiącom amerykańskich żołnierzy, że „wydaliśmy 4 biliony dolarów, aby obalić jednego człowieka”. Nie pozostawił też suchej nitki na elicie z obu partii (zaludnionej – nawiasem mówiąc – potomkami żydokomuny z Europy Wschodniej): „Pozbądźmy się ich i Ameryka znowu będzie wielka”. Przypomnijmy, że kiedy oświadczył: „Żaden kraj dobrze się nie rozwijał, jeśli swoich interesów nie stawiał na pierwszym miejscu”,lobby żydowskie wszczęło rwetes, bo każdy, kto mówi o neutralnym podejściu do konfliktów na Bliskim Wschodzie jest antysemitą.

Przypomnijmy też, że pod pretekstem obalenia Saddama, który miał produkować broń masowego rażenia, dokonali inwazji na Bagdad. Do wojny wciągnęli Polskę, a w imieniu Polaków wojnę Arabom wydał syn rabina. Na wojnie Polska nie zyskała nic. Koszty snów o potędze (bo za udział w agresji nasz sojusznik obiecał nam zostanie mocarstwem regionalnymi że będzie umierał za Gdańsk) wyniosły 3 miliardy zł i 720 milionów dolarów z umorzenia irackiego długu. W zamian, na otarcie łez, dostaliśmy od Amerykanów zardzewiałą fregatę, 40-letnie samoloty transportowe, rachunek na 12 miliardów za F-16, logo „okupanta Iraku” i roszczenia hien cmentarnych spod znaku Przemysł Holokaustu. Zarobili jedynie towarzysze z SLD. Za organizację ośrodka tortur w Starych Kiejkutach dostali od CIA 15 mln dolarów, a na intratną fuchę we władzach okupacyjnych Iraku załapał się Marek Belka. A Kwaśniewskiemu obiecali tylko stanowisko sekretarza generalnego ONZ.

Do wojny z Irakiem (tak, jak dziś do wojny z Iranem) zagrzewała Anne Applebaum. I wkrótce potem została dyrektorem politycznym w instytucie z siedzibą w Dubaju (którego właściciele są w 100 procentach Żydami), gdzie sowicie opłacana zajęła się głoszeniem demokracji w Iranie. Także Radek Applebaum, gdy był w Parlamencie Europejskim, dorabiał w Dubaju. W lutym 2023 stał się bohaterem dziennikarskiego śledztwa, które wykazało, że każdego roku otrzymuje z Dubaju przelew na 93 tysiące euro, i że na forum Parlamentu Europejskiego regularnie atakuje Iran. Nasze „dociekliwe inaczej” media pisały o pieniądzach z Emiratów, a chodziło o pieniądze od tych samych Żydów, którzy finansują jego żonę.

W tym miejscu refleksja: To nie nasza wojna (tak, jak nie naszą jest ta Ukrainy z Rosją) i trzymajmy się od niej z daleka. Weźmy sobie za credo słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Każdy naród pracuje przede wszystkim dla siebie, a nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej ojczyzny”. I zawsze zadajmy pytanie: Jaki w tym interes ma Polska? Nie oznacza to, że nasza sympatia powinna być po stronie Iranu, bo w interesie Polski jest maksymalne osłabienie Izraela, państwa Polsce wrogiego i do Polski zgłaszającego roszczenia. No i także dlatego, bo Izrael zbombardował Isfahan, po części polskie miasto, do którego w czasie wojny trafiły polskie sieroty ewakuowane wraz z armią gen. Andersa z Sowietów, i gdzie znajduje się polski cmentarz. Nawiasem mówiąc:Dlaczego ogłosili wrogami Rosję i Iran, dwa państwa, które żadnych roszczeń wobec Polski nie mają, a za najbliższych przyjaciół uznali Izrael i Ukrainę, dwa państwa, które roszczenia mają a nawet publicznie je głoszą?

Co jeszcze wspólnego mają Iran i Polska? To części większej układanki, obejmującej także Ukrainę i Rosję. I pytanie: „Gdzie Krym, gdzie Rzym”, czyli „Gdzie Warszawa, gdzie Teheran” nie może dziwić. Potwierdzają to redaktorzy dwóch rzekomo wrogich sobie gazet – Adam Michnik i Tomasz Sakiewicz oraz szefowie dwóch rzekomo wrogich sobie telewizji – TVN i TV Republika, zgodnie wzywający do rozprawienia się z „krwawym satrapą” na Kremlu i „krwawym ajatollahem” w Teheranie.

Uderza wyjątkowa jednomyślność „polskiej” klasy politycznej w podejście do „Wojny Perskiej” (copyright© by Grzegorz Braun). Drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proizraelski i kto dla Żydów zrobi więcej. Tusk wobec wojny zachowuje się tak, jak każe mu kanclerz Niemiec. Mateusz Morawiecki, jak nakazuje mu zew krwi. AKaczyński? Jak mu podpowiada kolega z ławy szkolnej Lejb Fogelman, który oprócz zajmowania się prywatyzacją, fuzjami i przejęciami polskich przedsiębiorstw, nie przepuszcza żadnej okazji, żeby udzielać zbawiennych wskazówek krajowi, na którym pasożytuje: „Atak Izraela na Iran jest ‘polską racją stanu’ a interesy Polski tożsame z interesami Izraela”. Sekunduje mu Teofil Bartoszewski: „Żydzi są naszymi braćmi. Musimy się z państwem Izrael identyfikować”, a dla „Gazety Wyborczej”: „Poparcie dla Izraela jest dziś przejawem po prostu człowieczeństwa”. No i przypomnijmy, że przy okazji beatyfikacji rodziny Ulmów skutecznie wpojono Polakom przekonanie, że prawdziwym bohaterstwem jest poświęcenie swojej rodziny w imię ratowania Żydów.

Wielkim złudzeniem okazała się solidarność świata islamskiego, arabskich sąsiadów i „arabskiej ulicy” z Iranem. Urojeniem okazała się solidarność Palestyńczyków z Gazy, którym wcześniej Iran pomagał. Więcej solidarności niż „państwo palestyńskie” okazała odległa RPA. A jeśli ktoś pomógł, to opinia publiczna w Ameryce i w Europie. W tym miejscu informacja: Palestyńczycy, których gościmy w Polsce, odmówili udziału w konferencji żydoznawczej, a w tym samym czasie wzięli udział w paradzie pederastów i lesbijek w Warszawie.

Mitem okazało się też, że za Iranem stoi Rosja, a wielkim uproszczeniem mówienie, że to odwieczny przyjaciel Arabów i Irańczyków. Rosja jest w doskonałych relacjach z Izraelem. Można nawet pokusić się o nazwanie tego politycznym i militarnym sojuszem. Na Bliskim Wschodzie nastąpiło przypieczętowanie wspólnych interesów obu państw. Za rosyjskie koncesje na Bliskim Wschodzie Izrael uznał aneksję Krymu. Avi Dichter, były szef izraelskiej bezpieki zdradził: „Rosja nie jest naszym wrogiem i nie mamy problemu z jej stałą obecnością wojskową w Syrii […] to supermocarstwo i sojusznik chcący zająć strategiczną pozycję w regionie, co Izrael przyjmuje z zadowoleniem”. Uzupełnił go ówczesny minister obrony Izraela: „Rosjanie rozumieją nasze interesy, a my rozumiemy ich interesy”.

Gdy Putin składał swą pierwszą wizytę w Jerozolimie, prezydent Izraela wychwalał go jako „największego przyjaciela Izraela”, a premier witał słowami „Jesteś wśród braci”. Sam Netanjahu był w Moskwie kilkanaście razy. W kordialnych relacjach z Putinem jest nie tylko on. Duża część mieszkańców Izraela ma do Rosji sentyment, mówi po rosyjsku, zachowuje rosyjskie obywatelstwo, głosuje na Putina, a skupiająca imigrantów z ZSRR i Rosji partia Avigdora Libermana zwana jest izraelskim oddziałem partii Единая Россия. Elementem rosyjsko-izraelskich gierek jest nie tylko półtora miliona sowieckich Żydów, ale też kilkadziesiąt tysięcy imigrantów zatrudnionych w izraelskich resortach siłowych i w dyplomacji. Tamtejszy noblista Amos Oz, w wywiadzie dla jednej z polskich gazet, przyznał, że jego kraj stał się schronieniem dla co najmniej 20 tysięcy byłych oficerów KGB. I tu pytania: Czy FSB i Mosad współpracują tylko na Bliskim Wschodzie? Czy nie współdziałają w Polsce?

To, że Putin to najbardziej filosemickim przywódcą jest w Rosji delikatnym tematem i publicznie nie wolno go poruszać. Ale „Jerusalem Post” mógł napisać: „Przyjazny stosunek Putina do Żydów może wynikać z tego, że w dzieciństwie opiekowali się nim oraz karmili żydowscy sąsiedzi, zaś jego ulubionym nauczycielem był Żyd, i wielu jego przyjaciół to Żydzi. Putin słusznie zdaje sobie sprawę, że czystki Stalina i dyskryminacja Żydów, która trwała aż do upadku Związku Radzieckiego, zaszkodziła Rosji. Tak samo jak masowy eksodus sowieckich Żydów”. To samo zdradził nowojorski „Tablet”, w tekście pod tytułem „Putin i Żydzi”: „Putin ma reputację filosemity, a relacje z Izraelem oraz społecznością żydowską są dla niego bardzo ważne. Szacunek dla Żydów i jego osobiste zaangażowanie w sprawy tyczące rosyjskiego żydostwa na pewno są szczere. Jedną oligarchię mocno żydowską zastąpił swoją oligarchią. Ta nowa, której roszczenia do bogactwa polegają na niezachwianej lojalności wobec Putina, ma również licznych przedstawicieli żydowskich, takich jak jego przyjaciele z dzieciństwa, bracia Rottenbergowie”.

A co to ma wspólnego z Polską? Otóż, doskonałe relacje Izraela i Rosji są dla Polski zagrożeniem między innymi dlatego, że oba kraje koordynują swoje polityki historyczne, które mają antypolskie ostrze. Izrael przyjął stalinowską narrację w odniesieniu do II Wojny Światowej: Zaczęła się w 1941 r. w momencie agresji Nazistów na radziecki Lwów. Wcześniej wojny nie było, był tylko „pokojowy marsz” Armii Czerwonej na Wilno, Białystok i Lwów dla „ochrony mienia i życia Ukraińców i Białorusinów”. Polska odpowiada za wybuch wojny, bo sprowokowała Hitlera i nie wpuściła Armii Czerwonej, która spieszyła jej z pomocą. AK, w przerwach pozorowanych walk z Niemcami, zabawiała się strzelaniem do Żydów podczas antyradzieckiej manifestacji politycznej, jaką było Powstanie Warszawskie. No i pamiętajmy, że to Putin o przedwojennym ambasadorze RP w Berlinie powiedział: „Drań i antysemicka świnia”. Co prawda jest też autorem kilka korzystnych dla polskiej narracji wypowiedzi o rzezi wołyńskiej i o kulcie Bandery, ale zawsze składał je w kontekście rzezi na Żydach.

I jeszcze jedno – cytowana izraelska gazeta stwierdza: „Ukryte wsparcie Rosji dla skrajnie prawicowych antysemickich partii politycznych w różnych krajach należy rozumieć jako strategię destabilizującą te kraje, a nie wyraz wspierania ideologii antysemityzmu”. A dlaczego akurat to jest ważne? Bo w Polsce jest całkiem spora grupa takich, którzy liczą na wsparcie Putina w starciu z żydowskimi roszczeniowcami, którym marzy się rosyjski garnizon w Przemyślu, dla obrony przed pogrobowcami Bandery. Tymczasem w zamyśle Putin, na pozostawionej Zełenskiemu części Ukrainy ma powstać państewko w stylu Kosowa, które będzie destabilizowało Polskę.

Jaka jeszcze inna nauczka płynie z Wojny Perskiej?

– Izrael mógł bezkarnie bombardować Iran, który nie ma broni atomowej, a nie bombardował Pakistanu, który taką broń ma. Kadafi nie miał bomby atomowej i nie żyje, a Kim Dzong Un ma bombę i żyje, a nawet rozmawiał z Trumpem jak równy z równym.

– Liczmy tylko na siebie i zbrójmy się po zęby, a nie pozbywajmy się broni na rzecz Zełenskiego i żydowskich oligarchów.

– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – broni się pozbyliśmy, przyszedł czas na pozbycie się generałów i wszystkich zaprzańców z obu partii, i za Trumpem, który o odpowiedzialnych za wojnę z Irakiem powiedział „Pozbądźmy się ich i Ameryka znowu będzie wielka”, róbmy to samo.

Krzysztof Baliński

Ukarać prawdę! Na czym będzie polegać rekonstrukcja nierządu?

Ukarać prawdę!

Autor: CzarnaLimuzyna , 22 lipca 2025

Na czym będzie polegać rekonstrukcja nierządu?

To ważne przedsięwzięcie PR- owe. Ma też wymiar praktyczny. Jednym pozwoli nachapać się jeszcze bardziej, inni dostaną wreszcie swoje wymarzone miejsce przy korycie. Ogólny powód? Aby żyło się jeszcze lepiej: Ukraińcom, Niemcom, Żydom i oczywiście nachodźcom, a wszystko zgodnie z krzywdzącym Polskę  antycywilizacyjnym, antykulturowym standardem.

Pytania z jakiej racji tak ma być albo czyim kosztem? –  są pytaniami stawianymi z nienawiści przez polskich faszystów.

Prawda to rzeczywistość pełna nienawiści

Ukarać prawdę!

Tagi:banderowskie bojówki, okradanie Polaków, rekonstrukcja nierządu, represje Bodnara, Ukarać prawdę!

Polacy wymierają w dramatycznym tempie. „To nie kryzys, to zapaść!”

Polacy wymierają w dramatycznym tempie. „To nie kryzys, to zapaść!”

22.07.2025 polacy-wymieraja-to-nie-kryzys-to-zapasc

dziecko rodzice rodzina
Dziecko z rodzicami. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Według prognozy Birth Gauge, współczynnik dzietności w Polsce może w tym roku spaść do 1,03. Według GUS, w ubiegłym roku wynosił 1,1.

———————————————

Naród, który nie wymiera, ale który też nie rośnie, musi mieć współczynnik dzietności 2,1. Zachód już dawno spadł poniżej tego poziomu, co próbuje rekompensować na poziomie społecznym i gospodarczym ściąganiem imigrantów.

Tymczasem Polacy właściwie przestają istnieć. Według GUS w 2024 roku współczynnik dzietności wyniósł 1,1. Z kolei według prognozy Birth Gauge, w tym roku współczynnik może spaść jeszcze niżej, do 1,03.

Z perspektywy istniejącego systemu, dodatkowym problemem jest wydłużająca się średnia życia. W 2022 roku wynosiła ona 73,4 lat. W ubiegłym roku wzrosła do 74,7 lat.

Coraz większa część społeczeństwa w Polsce jest w wieku poprodukcyjnym.

„Udział osób w wieku poprodukcyjnym (65+) względem populacji w wieku produkcyjnym (20-64 lata) ma wzrosnąć z 31 proc. w 2023 r. do 52 proc. w 2060 r. W Polsce odsetek osób w wieku poprodukcyjnym ma przekroczyć 75 proc. do 2060 r., co uczyni ją jednym z krajów najbardziej dotkniętych kryzysem demograficznym” – napisano w raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).

Społeczeństwo w Polsce więc kurczy się i starzeje zarazem. W ciągu ostatnich 14 lat liczba Polaków w kraju zmniejszyła się o milion. Eurostat uważa, że do 2050 roku liczba ta zmaleje o kolejne 3 miliony.

Raport PIE wskazuje, że możliwy jest wzrost gospodarczy kraju – który obecnie nie istnieje – ale pod warunkiem zaangażowania seniorów do pracy oraz ściągnięcia rzesz imigrantów.

„W scenariuszu bazowym (zakładającym starzenie się społeczeństwa) średnioroczny wzrost PKB per capita w latach 2023-2060 wyniósłby 0,6 proc. w krajach OECD, a w przypadku wykorzystania niewykorzystanych zasobów wzrost byłby o 0,3 pkt. proc. wyższy. Na tle państw OECD wyróżnia się Polska, której wzrost prognozuje się na 2,5 proc. w scenariuszu bazowym oraz 3 proc. po wykorzystaniu zasobów. Jest to trzeci najwyższy wynik, po Irlandii i Litwie. Szacuje się, że Polska jest jednym z państw, które zyskałoby najwięcej w kontekście PKB per capita po wdrożeniu reform” – przekonują autorzy raportu.

„Starsze społeczeństwo może przełożyć się na mniejszą skłonność do podejmowania ryzyka inwestycyjnego oraz zakładania nowych firm, co będzie skutkować spadkiem dynamiki przedsiębiorczości oraz absorpcji nowych technologii” – zaznaczono.

Kwestię dzietności w Polsce wielokrotnie komentował m.in. Krzysztof Szczawiński.

„Już w zeszłym roku mieliśmy rekordowo niską dzietność – w tym roku spada ona o następne 10 proc.. Jesteśmy już poniżej połowy poziomu, który daje zastępowalność pokoleń – WYMIERAMY! Polaków będzie dwa razy mniej z każdym pokoleniem – jesteśmy za słabi żeby mieć dzieci i wymieramy” – napisał w maju Szczawiński, komentując inną, dość niestety podobną prognozę demograficzną dla Polski.

„Dzietność na poziomie 1,02 dziecka na kobietę. Czyli następne pokolenie ponad 2 razy mniejsze od obecnego. Spadek liczby urodzeń – 12 proc. w ciągu roku. To nie kryzys, to ZAPAŚĆ. WYMIERAMY!! I to przez to obrzydliwe, złodziejskie, mafijne państwo. I te demoralizujące, obce media” – napisał w innym wpisie.

Krzysztof Szczawinski @Kristof_Poland

Już w zeszłym roku mieliśmy rekordowo niską dzietność – w tym roku spada ona o następne 10%. Jesteśmy już poniżej połowy poziomu, który daje zastępowalność pokoleń – WYMIERAMY! Polaków będzie dwa razy mniej z każdym pokoleniem – jesteśmy za słabi żeby mieć dzieci i wymieramy…·

3 maj

New monthly birth update. There isn’t much else to say but there being a lot of red (even more than in 2024 at this point). Many countries will record the lowest TFR ever recorded this year (again).

1,2 mln wyświetleń

Młody Ukrainiec kopał starszego mężczyznę w głowę [VIDEO]. Wypuszczono draba na wolność.

Szokujące sceny w Kępnie! Młody Ukrainiec kopał starszego mężczyznę w głowę [VIDEO]

22.07.2025 nczas/mlody-ukrainiec-kopal-starszego-mezczyzne-w-glowe

Mieszkańcy spokojnego na co dzień wielkopolskiego Kępna są zszokowani sytuacją, do której doszło w centrum tej miejscowości. Na prowizorycznej kładce rozłożonej w związku z trwającymi pracami remontowymi doszło do brutalnego ataku. 19-letni Ukrainiec skopał 53-letniego Polaka.

Każdą sekundę tego bestialskiego zachowania uwiecznił miejski monitoring. Na nagraniu widać, jak młody mężczyzna podbiega od tyłu do stojącego na kładce starszego pana i potężnym kopnięciem powala go na ziemię. Na tym nie poprzestał.

Sprawca kopał bezbronnego, leżącego na ziemi 53-latka m.in. w głowę. Poszkodowany z poważnymi obrażeniami ciała został natychmiast przewieziony do szpitala. Szczęśliwie jego stan nie zagraża życiu, ale przez kilka tygodni będzie odczuwał skutki pobicia.

Policjanci z Kępna szybko namierzyli napastnika. 19-letni Ukrainiec został zatrzymany jeszcze tego samego dnia i usłyszał zarzuty uszkodzenia ciała. Młodemu przybyszowi ze wschodu grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

Choć zdarzenia wyglądało bardzo groźnie i mogło skończyć się tragicznie, organy ścigania zadecydowały o wypuszczeniu 19-letniego Ukraińca na wolność. Za swój czyn odpowiadać będzie z wolnej stopy.

Wg ustaleń funkcjonariuszy, 53-letni mężczyzna był nietrzeźwy i miał wcześniej zachowywać się wulgarnie, co, zdaniem śledczych, stanowi pewną okoliczność łagodzącą dla Ukraińca.

Imigracyjna hipokryzja [kłamstwa jawne] POPiS-u. Ponad sześć milionów wiz !!

Imigracyjna hipokryzja POPiS-u

22.07.2025 Tomasz Cukiernik

straż graniczna imigranci
Straż Graniczna i imigranci / fot. ilustracyjne / fot. Straż Graniczna

========================================

Proceder handlu wizami do państw Unii Europejskiej jest mocno sprofesjonalizowany i przynosi miliardowe dochody ludziom, którzy opanowali procedury prawne i zawodowo zajmują się opracowywaniem wniosków wizowych do konsulatów takich państw jak Polska. Pośrednicy załatwiający wizy działają pod przykrywką firm rekrutujących pracowników dla firm z UE, ale to fikcja. Bo oni tak naprawdę zajmują się organizacją legalnej i bezpiecznej migracji do Europy, a za skuteczne załatwienie wizy do państw takich jak Polska pobierają od Afrykańczyków około 3 tys. USD.

==================================

Zarówno za rządów tzw. Zjednoczonej Prawicy, jak i rządów zbieraniny z 15 października oficjalne stanowisko mówi, że chronione są polskie granice przed nielegalnymi imigrantami, a jednocześnie działania wskazują na coś całkowicie przeciwnego.

Z raportu Najwyższej Izby Kontroli z października 2024 roku pt. „Nadzór Ministra Spraw Zagranicznych nad działalnością konsularną” wynika, że o rządach tzw. Zjednoczonej Prawicy nie można mówić, że były antyimigracyjne.

6 milionów imigrantów

W latach 2018–2023 polscy konsulowie wydali 6 166 080 wiz dla obcokrajowców, z tego 55,5 proc. uzyskali obywatele Ukrainy, 26,6 proc. – obywatele Białorusi, a 5,8 proc. – obywatele Rosji.

Z kolei obywatelom 76 państw muzułmańskich i Afryki wydano 366 551 wiz (5,9 proc.).

Kontrolerzy NIK ustalili, że Polska wśród krajów Unii Europejskiej udzieliła najwięcej wiz na pierwszy pobyt zarówno w 2021 roku – 967 345 z 2 952 336 (blisko 33 proc. wszystkich wiz w UE), jak i w 2022 roku – 700 264 z 3 454 684 (20 proc.). Szczególnie widoczny był dominujący udział naszego kraju w liczbie udzielonych wiz pracowniczych w latach 2018–2022. Było to od 36 proc. w 2022 roku do aż prawie 60 proc. w 2021 roku. W 2018 roku było to ponad dziewięciokrotnie więcej wiz niż wydała druga w kolejności Hiszpania!

Co więcej, z kontroli NIK wynika, że konsulowie pracujący w polskich placówkach dyplomatycznych za granicą byli naciskani przez centralę w kierunku wydawania większej liczby wiz: „Ministerstwo wyznaczyło poszczególnym placówkom zagranicznym minimalne liczby rozpatrywanych wniosków wizowych oraz oczekiwało od konsulów RP stałego zwiększania liczby rozpatrywanych wniosków wizowych”, a nadto MSZ naruszało „prawo konsula do swobodnej oceny wniosków wizowych oraz przesłanek do ewentualnej odmowy wydania wiz krajowych”. Jakby tego było mało, „konsulowie informowali o negatywnej roli pośredników wizowych i o swoich wątpliwościach co do wiarygodności potencjalnych pracodawców w Polsce”.

Ten ostatni problem opisuje Marcin Janowski, redaktor internetowego kanału „Na Argumenty”. Ma on informacje z pierwszej ręki od Afrykańczyków, którzy się z nim zetknęli: „Proceder handlu wizami do państw Unii Europejskiej jest mocno sprofesjonalizowany i przynosi miliardowe dochody ludziom, którzy opanowali procedury prawne i zawodowo zajmują się opracowywaniem wniosków wizowych do konsulatów takich państw jak Polska. Pośrednicy załatwiający wizy działają pod przykrywką firm rekrutujących pracowników dla firm z UE, ale to fikcja. Bo oni tak naprawdę zajmują się organizacją legalnej i bezpiecznej migracji do Europy, a za skuteczne załatwienie wizy do państw takich jak Polska pobierają od Afrykańczyków około 3 tys. USD.

Nietrudno wyliczyć, że sprawny pośrednik, który załatwi kilkaset legalnych wiz, staje się milionerem. Dochodzi wręcz do tego, że pośrednicy składający tysiące wniosków wizowych paraliżują działalność jednostek konsularnych, bo na rozpatrzenie spraw trzeba czekać wiele miesięcy. Państwa Afryki Subsaharyjskiej notują ciągle duży przyrost demograficzny. Tamtejsze rodziny mają przeciętnie po troje lub czworo dzieci. Niestety w ogromnej części państw afrykańskich panuje korupcja i nepotyzm, a ekonomiczny poziom życia stoi dość nisko. Dlatego wielu młodych mieszkańców Afryki rozważa migrację do państw bardziej rozwiniętych, które dają perspektywę lepszego życia”.

Podobno za rządów PiS dochodziło nawet do takich sytuacji, że politycy z „zaprzyjaźnionych” krajów Zachodu lobbowali za imigracją, żeby inwestorzy od nich mieli tanią siłę roboczą w Polsce. Politycy PiS ogłaszają Polakom, że są przeciwko przyjazdom imigrantów do Polski, a w rzeczywistości wpuścili miliony obcokrajowców. W świetle powyższych liczb hipokryzją są też wpisy byłego premiera Mateusza Morawieckiego, który teraz ostrzega przed nielegalną imigracją.

Zawrócenia imigrantów

Po zmianie władzy w Polsce niemieckie służby zintensyfikowały przerzucanie imigrantów na polską stronę granicy przy milczącej akceptacji rządu Donalda Tuska. Według Konkret24 na podstawie danych MSWiA oraz niemieckiej policji przekazania migrantów przez Niemców w ramach procedury readmisji i procedury dublińskiej oraz tzw. zawrócenia od 2021 roku to łącznie prawie 17 tys. osób (wykres 1 ? nima.. md] ). Polskie władze nic z tym nie robiły, więc granicy zaczęli bronić zwykli Polacy, tworząc obywatelskie patrole i Ruch Obrony Granic. Ostatnio dołączyli do nich rolnicy. Robili to, czym powinno się zajmować państwo polskie, a się nie zajmuje. Europoseł AfD Tomasz Froelich określił to mianem polityki ping-ponga, bo imigranci wracają do Niemiec. Jego zdaniem takie patrole powinny być umieszczone na granicach w roku 2015, kiedy pojawiła się pierwsza wielka fala uchodźców, jednoznacznie opowiadając się za deportacją poza UE.

W reakcji na pojawienie się patroli premier Tusk zapowiedział, że zrobi porządek… z Polakami strzegącymi granicy. Zresztą policja już rozganiała obywatelskie patrole. Dopiero kiedy okazało się, że uśmiechniętej koalicji ostro w dół poleciały słupki sondażowe, wprowadzono wyrywkowe kontrole na granicy niemieckiej i litewskiej. Jednocześnie jednak na konferencji prasowej premier Tusk ogłosił, że wszystkie przejścia graniczne z Niemcami stały się obiektami infrastruktury krytycznej (na granicy, której do tej pory nikt kompletnie nie pilnował!). Oznacza to zakaz robienia zdjęć, filmowania i zbierania się obywatelskich patroli. W ten sposób Niemcy w spokoju będą mogli przerzucać do Polski nielegalnych imigrantów w większych ilościach. Premier Tusk zapowiedział też, że będą twarde reakcje policji i Straży Granicznej, ale nie wobec imigrantów, a wobec tych, którzy pokazaliby, co się dzieje na granicy. Zakaz filmowania oznacza, że nie będzie można dokumentować ani nielegalnych działań niemieckich funkcjonariuszy, ani pacyfikacyjnych działań polskich służb wobec patroli obywatelskich, jeśli by się tam pojawiły.

„Decyzje ws. zakazu lotów dronami przy granicy, ustanowienia zakazu fotografowania przejeść granicznych i agresywna retoryka wobec Polaków monitorujących sytuację na granicy układają się niestety w spójną całość: rząd chce walczyć nie z nadużyciami Niemców, ale z zaniepokojonymi sytuacją Polakami. (…) Egzekucja tych decyzji podniesie poziom konfliktu społecznego i wzmocni podejrzenia, że rząd po cichu kapituluje przed niemieckimi naciskami i nadużyciami” – napisał na X wicemarszałek Krzysztof Bosak. „Zadziwiające, że dziś władzy przeszkadzają Polacy strzegący polsko-niemieckiej granicy, podczas gdy zaledwie rok temu MSWiA nie kiwnęło nawet palcem, by sprawdzić potencjalne powiązania osób i organizacji działających w strefie buforowej przy granicy polsko-białoruskiej z lewicowymi środowiskami proimigracyjnymi oraz nielegalnymi agencjami pracy organizującymi zatrudnienie dla nielegalnych migrantów” – zauważa poseł Grzegorz Płaczek.

A my mamy wierzyć aktualnej władzy, że ma dobre intencje i nas uchroni przed imigrantami. Tej samej władzy, której politycy, będąc w opozycji, w czasie kryzysu na granicy z Białorusią wywołanego przez prezydenta Łukaszenkę w 2021 roku utrudniali pracę strażnikom granicznym i zapraszali nielegalnych imigrantów do Polski (posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba pizzą witali imigrantów, a Franek Sterczewski biegiem próbował sforsować granicę).

Mało tego, tej samej władzy, która jako opozycja zachęcała, by nie pobierać karty do głosowania w referendum dotyczącym problemu imigracji po to, by plebiscyt stał się nieważny z powodu zbyt niskiej frekwencji. I to im się udało! Najlepsze jest to, że będące w rękach uśmiechniętej koalicji MSWiA chwali się uszczelnianiem granicy polsko-białoruskiej (wprowadzenie strefy buforowej; wielomilionowe inwestycje w modernizację bariery fizycznej i elektronicznej; budowa nowych barier elektronicznych na rzekach granicznych), a kiedy ci sami ludzie byli w opozycji, to zwalczali budowę tej bariery przez rząd Zjednoczonej Prawicy.

Czyli – kiedy utworzyli rząd, nagle zmienili poglądy o 180 proc.?! Wolne żarty! Ten rząd realizuje unijne plany masowej relokacji imigrantów do Polski tak samo, jak wykonuje unijne plany destrukcji polskiej gospodarki poprzez wprowadzenie Zielonego Ładu. I przed tym zadaniem się nie cofnie. – Jeśli chodzi o radykalnych aktywistów po polskiej stronie, to jest działanie nielegalne, z czym mierzy się także strona polska. Rozmawialiśmy o tym (…). Strona polska również zapewniła, że nie aprobuje takich praktyk, ale jest to zadanie polskiej strony, by się tym zająć. Nie ma potrzeby korzystania z porad Niemiec – powiedział przedstawiciel strony niemieckiej, tym samym nie kryjąc, że Niemcy żądają likwidacji patroli obywatelskich, aby dalej mogli wysyłać do Polski nielegalnych imigrantów.

„Rząd stanowczo wspiera masową migrację do Polski. Blokując jeden strumień migracyjny (przez Białoruś), utrzymuje otwartą „zieloną granicę” z Ukrainą oraz godzi się na masowe, nieujęte w żadnej procedurze wywózki migrantów z Niemiec do Polski. Co więcej, rząd twórczo rozwija koncepcję Centrów Integracji Cudzoziemców zapoczątkowaną przez rząd Mateusza Morawieckiego. Dzisiaj te budowane w każdym województwie ogromne ośrodki mają otrzymać bardzo niebezpieczne zadanie – ich oficjalnym celem jest „legalizacja” migrantów. Rząd zakłada zatem masową i nielegalną migrację, ale odpowiedzią nie będą deportacje i polityka szczelnych granic, lecz „legalizacja”. Dokładnie tą ścieżką szły rządy Francji, Belgii czy Holandii” – tłumaczy prof. Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris.

Poseł Konrad Berkowicz zaznacza, że „Tusk już dawno obiecał brukselskim elitom i Urszuli von der Leyen, że po wyborach wprowadzi pakt migracyjny. Teraz musi tylko uciszyć tych, którzy mogą mu w tym przeszkodzić – Polaków, którzy nie godzą się na zalewanie Polski cudzymi problemami. Dlatego zamiast stawić czoła migrantom, szykuje pokaz siły przeciwko własnym obywatelom”.

Wzrost przestępczości

Tymczasem mamy kolejne ofiary imigrantów. W Nowem (woj. kujawsko-pomorskie) 41-letni Polak został ugodzony nożem przez 29-letniego Kolumbijczyka, w wyniku czego zmarł. Wcześniej w Toruniu przez imigranta z Wenezueli została bestialsko zamordowana ostrym narzędziem 24-letnia Klaudia.

Wicemarszałek Bosak napisał na FB, że Wenezuelczyk „przebywał w Polsce nielegalnie, jego pozwolenie na pobyt wygasło, ale nikt go nie szukał ani nikt nie sprawdzał, co się z nim dzieje, ponieważ w Polsce nie istnieje służba czy administracja odpowiedzialna za imigrantów oraz nie istnieją żadne skuteczne systemy czy procedury kontroli i usuwania z kraju tych, którzy są tu nielegalnie. Nielegalni imigranci swobodnie przemieszczają się po naszym kraju, oczekując w teorii na różne administracyjne czynności. Zdaniem rządu wszystko jest w porządku, gdyż wszystko dzieje się w zgodzie z literą prawa, które sami tak napisali”. Państwo z kartonu.

Zamiast przestrzegać Polaków przed obcokrajowcami, na sprawę rząd założył… blokadę informacyjną. W związku z tragiczną śmiercią Klaudii pod Kancelarią Premiera odbył się protest kobiet, a w Marszu Milczenia w Toruniu uczestniczyło 10 tys. osób z całego kraju. Kilka dni wcześniej także w Zgorzelcu zorganizowano manifestację przeciwko masowej imigracji, a w Bydgoszczy – Marsz dla bezpieczeństwa. Z kolei na 19 lipca Konfederacja szykuje protesty „Stop imigrantom” w 56 miastach w całej Polsce, m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Rybniku, Gdańsku, Bydgoszczy, Szczecinie, Toruniu, Lublinie, Warszawie, Kielcach czy Sosnowcu. „Pikieta będzie wyrazem sprzeciwu wobec polityki migracyjnej Unii Europejskiej oraz działań, które zagrażają bezpieczeństwu obywateli i przyszłości Polski. Sprzeciwiamy się narzucaniu Polsce polityki migracyjnej z zewnątrz – chcemy mieć wpływ na to, kto przekracza nasze granice i mieszka w naszym kraju. Chcemy żyć bezpiecznie – dla siebie, dla naszych dzieci, dla polskich kobiet. Nie godzimy się na to, by Polska podzieliła los wielu krajów Europy Zachodniej, gdzie niekontrolowana imigracja doprowadziła do poważnych problemów społecznych i zagrożeń dla bezpieczeństwa” – podkreślają organizatorzy.

I tak na razie w Polsce niewiele jest przestępstw w porównaniu z postępową Europą. Kolejne kraje Unii Europejskiej odnotowują rekordowe statystyki przestępczości.

Według Eurostatu w Polsce jest ponad 30-krotnie mniej napaści niż w Belgii i 7-krotnie mniej kradzieży niż w Belgii czy Luksemburgu. Z kolei na każde 100 tys. mieszkańców w Polsce odnotowuje się niecałe dwa przestępstwa gwałtu, podczas gdy we Francji i Belgii – niemal 30, w Austrii – prawie 15, a w Holandii i Niemczech – 11.

I wygląda na to, że uśmiechnięci chcą, by w tych statystykach Polska doszlusowała do zachodniej Europy.

Miejmy nadzieję, że masowa imigracja będzie gwoździem do trumny rządu uśmiechniętej koalicji, a do władzy dojdą patriotyczne, propolskie siły, które się jej sprzeciwiają. A pamiętajmy, że w 2026 roku ma wejść w życie unijny Pakt Migracyjny, który doprowadzi do corocznej relokacji do Polski około 100 tys. niechcianych gdzie indziej nielegalnych migrantów. Jednocześnie przewiduje on wysokie kary finansowe (nawet do 20 tys. euro za osobę) dla krajów, które odmówią przyjęcia imigrantów.

Pasterze Kościoła – gdzie wasze sumienie?!

Pasterze Kościoła – gdzie w was sumienie?!

Autor: AlterCabrio , 21 lipca 2025

«Następny jubileusz, który nam dała do obchodzenia Boża Opatrzność, to 100 lat odzyskania przez Polskę niepodległości. Minął ten wspaniały jubileusz w kościele polskim bez większego echa, nie licząc miernego kazania ówczesnego przewodniczącego Episkopatu, w którym utyskiwał na rodaków, zamiast ich napełnić dumą i wezwać obecne pokolenia do czynów w obronie zagrożonej na nowo niepodległości. Podobnie dwa lata później, stulecie Cudu nad Wisłą, stało się zmarnowaną okazją do pokazania światu, że wobec zalewu barbarzyńskiego bezbożnictwa komunistycznego pokazaliśmy triumfujący opór i że nadal możemy to czynić wobec dzisiejszych jego jeszcze groźniejszych mutacji. Zamiast tego, woleli nasi pasterze bawić się w obostrzenia pandemiczne, wymiatające dosłownie wiernych z przybytków pańskich. Gdy to szaleństwo minęło, żaden z ludzi Kościoła nie tylko, że nie przeprosił, ale całą swą frustrację z powodu pustych kościołów z faryzejskim sumieniem wyładował na kapłanach, którzy im przypomnieli o czymś takim, jak choćby należne przeproszenie Polaków za zdradę Chrystusa w czasie pandemii.»

* * *

«Kolejne zadanie spoczywające na barkach pasterskich to, zgodnie z nauką Augustyna, świadomość, że biskupstwo to praca, a nie sam zaszczyt. Brzmiały w uszach św. Stanisława słowa Doktora Łaski, że nie jest biskupem, kto chce zajmować pierwsze miejsce, a nie przynosi pożytku. Przeciwstawienie się krzywdzie, niesprawiedliwości i złu to biskupi obowiązek. Jeśli biskup pozwoli na występki, nie sprzeciwi się błędowi i nie będzie bronił prawdy, to stanie się jej prześladowcą. Takich pasterzy surowo ganił prorok Ezechiel, nazywając ich stróżami ślepymi i psami wylegującymi się, co nie są zdolne szczekać…»

−∗−

Pasterze Kościoła – gdzie w was sumienie ?! – ks. prof. Stanisław Koczwara

−∗−

Warto porównać:

O grozę budząca tajemnico kapłaństwa! – ks. prof. Stanisław Koczwara
I raz jeszcze wbrew tezie, że wszystkie religie są drogami do Boga, z natchnionym Doktorem Świętym Efremem głoszę, że tylko wiara katolicka jest prawdziwa i jedyna. Każdy widzi dobrze, iż […]

_______________

Jako pasterze nie jesteśmy na miarę Św. Stanisława – ks. prof. Stanisław Koczwara
Niestety, musimy ze skruchą przyznać, że jako pasterze nie jesteśmy na miarę Świętego Męczennika ze Skałki. Jeśli idzie o napiętnowanie przez nich zgubnych dla narodu ustaw, wydajemy się niezdolni przeciwstawić […]

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

2 komentarze

  1. AlterCabrio 21 lipca 2025
  2. Warto dziękować za takiego Pasterza. Gdyby ktoś z nas wygłosił taką mowę lub popełnił podobny tekst, to natychmiast pojawiłby się szantaż o ‘nagonce na kapłanów’. Tak, jak przez arogancję i brak troski traci życie dziecko lub kobieta w ciąży, to od razu słyszymy o ‘kolejnej nagonce na lekarzy’.
  3. AlterCabrio 21 lipca 2025
  4. W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu słyszeliśmy na Mszy Świętej Ewangelię o kuszeniu Pana Jezusa. Szatan ofiarowywał naszemu Panu władzę nad całym światem i wszelkie dostatki, jeżeli On złoży mu pokłon. W marcu przypada rocznica „pandemii koronawirusa” – o tyle smutna, że władze Kościoła złożyły pokłon władzy świeckiej. Sprzeniewierzyły się świętemu i niepodważalnemu obowiązkowi szafowania sakramentów ludowi Bożemu. W zamian nie otrzymały nic.Kościół i „pandemia”. Rocznica bezprecedensowej zdrady

Zamordowano, zakłuto kapłana i … cisza

arturb

Zamordowano kapłana i … cisza

18.07.2025 https://www.salon24.pl/u/arturb/1454246,zamordowano-kaplana-i-cisza

Świeć Panie nad jego duszą. Cześć jego pamięci.  Ks. Karol Jakubiak 11 lipca br. został znaleziony martwy w samochodzie z raną kłutą.  Próżno szukać tej informacji w mediach, nawet uważanych za katolickie.

Cytuję za Deonem:

“Duchowny posługiwał jako wikariusz w kilku parafiach diecezji siedleckiej, m.in. w Ulanie, Siedlcach i Łukowie, a od 2020 r. w parafii Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie, gdzie pełnił również funkcję dekanalnego duszpasterza rodzin. Był kapelanem szpitala miejskiego w Siedlcach, a także zaangażowany w duszpasterstwo osób niewidomych. Ukończył studia doktoranckie z teologii moralnej na UKSW, broniąc pracę o biskupie Ignacym Świrskim. Interesował się szachami i zdobył m.in. II miejsce w Szachowych Mistrzostwach Polski Duchowieństwa. Zmarł nagle 11 lipca 2025 r.”

Brał udział w Szachowych Mistrzostwach Polski Duchowieństwa odbywających się w Toruniu w dniach 8-11 lipca. Tu strona zawierająca obszerne materiały z tych mistrzostw i potwierdzenie udziału Ks. Karola z jego zdjęciem https://www.chessarbiter.com/turnieje/2025/ti_2028/results.html?l=pl&pr=5_

Syn męczeńskiego i upadlanego w ostatnich latach Podlasia. Data i sposób zabójstwa na pewno nie przypadkowo zbieżna z Krwawą Niedzielą 1943, ale wyciągnie pochopnych wniosków nie musi być słuszne.  Nasi wrogowie lubią występować pod fałszywą flagą. 

Ks.  Karol był z jednej strony umysłem ścisłym – szachistą, a z drugiej strony inspirował wystawianie sztuk teatralnych. Jednym słowem inteligencja przez duże I. Do tego gorliwy katolik, kapłan. Tacy zawsze byli likwidowani w pierwszej kolejności przez większość wrogów naszego narodu, czy to zewnętrznych czy wewnętrznych.

Nie daj Boże by w Polsce został zadźgany ksiądz prawosławny, ewangelicki czy rabin. Jaka to by była jazda w mediach po katolikach na cały świat  Owsiakowi co to na płocie letniej chałupy przy drodze do kościoła ktoś (kto?) na płocie napisał “uwaga sepsa” i już byli winni katolicy, co to w drodze do kościoła noszą farbę.  A tu cisza.   Ludzie są mordowani,  a media milczą,. Ilu takich księży, zwykłych ludzi poniosło śmierć, a sprawa została uciszona? Hierarchowie i duchowieństwo czyżby zastraszone,  może szantażowane. Jeśli będą milczeć, los tych prawdziwych będzie tym bardziej przesądzony, jak Ks. Karola. Nawet kard. Ryś zdeterminowany ostatnio wypominać grzechy popełniane w Polsce o przykazaniu nie zabijaj najwyraźniej zapomniał.  

Jedno jest pewne. Trwa niewypowiedziana wojna z narodem polskim,  z katolikami,  z Wiarą Chrystusową. Przeciw nam stoi cała koalicja chętnych do rozszarpania tego wspaniałego miejsca na ziemi i tego co po nas zostanie. Wrogowie są wewnątrz i na zewnątrz. Wojna totalna, w sferze ekonomicznej , kulturowej, religijnej, ideologicznej, cywilizacyjnej, demograficznej i degradacji struktur państwa..

Wojna pełzająca,  z przebiegu której większość rodaków nie zdaje sobie sprawy.  Ta wojna nie musi być przez nas przegrana, ale musimy działać bardzo rozważnie,  powściągając emocje. Uświadamiajmy rodziny,  sąsiadów. w jak dramatycznym położeniu jest nasz kraj, jak wielkie zło się dzieje.  Spieszmy się. Organizujmy się w grupy, wspólnoty i blokujmy szkodliwe działania samorządów i wszelakich aktywistów.  Zjednujmy sobie policjantów, by w chwili próby nie stanęli przeciw nam. Nie słuchajmy podszeptów  podżegaczy wojennych czy wzywających do wieszania.

Modlitwa jest naszą największą bronią, odmawiajmy różaniec, codziennie.  Boże miej nas w swej opiece.

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

Autor: AlterCabrio , 17 lipca 2025

Wszystkie media głównego nurtu powieliły informację, którą na mediach społecznościowych umieścił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Orzekł on arbitralnie, że to były rosyjskie drony, które nadleciały z trzech kierunków, a atak nieprzypadkowo wymierzony został w polską fabrykę. Minister wyjaśnił też, skąd ma tą wiedzę – od szefa zakładu. Następnie pan minister złowrogo orzekł: „zbrodnicza wojna Putina przybliża się do naszych granic”.

−∗−

Obraz tytułowy: Aleksander Sochaczewski Pożegnanie Europy, 1894. Zsyłka w głąb Imperium Rosyjskiego powstańców styczniowych. Czy chcemy tego znowu? LINK

===============================

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?

W dniu 16 lipca 2025 roku media głównego nurtu obiegła pilna wiadomość: ROSJA ZAATAKOWAŁA POLSKĄ FABRYKĘ!

Od razu skoczyła adrenalina: a więc jednak? Czy wraże rakiety niszczą naszą infrastrukturę? Czy mamy już schodzić do schronów, których nie ma? Trzeba było chwile ochłonąć, aby zrozumieć, co naprawdę kryje się pod alarmującym paskiem. Otóż w trakcie działań wojennych na terenie państwa ukraińskiego, w mieście Winnica ucierpiała fabryka, należąca do Grupy Barlinek. Zabudowania zostały uderzone przez 3 drony. Są straty materialne i dwie osoby ranne.

Wszystkie media głównego nurtu powieliły informację, którą na mediach społecznościowych umieścił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Orzekł on arbitralnie, że to były rosyjskie drony, które nadleciały z trzech kierunków, a atak nieprzypadkowo wymierzony został w polską fabrykę. Minister wyjaśnił też, skąd ma tą wiedzę – od szefa zakładu. Następnie pan minister złowrogo orzekł: „zbrodnicza wojna Putina przybliża się do naszych granic”.

No więc wszystko jasne, dyrektor fabryki wyrobów drewnopochodnych jest najważniejszym źródłem wiedzy do prowadzenia geopolityki, a Winnica, ukraińskie miasto na wschodnim Podolu znad rzeki Boh w magiczny sposób przemieściło się nad rzekę Bug. Być może panu ministrowi pomyliła się III RP z I RP., kiedy rzeczywiście Winnica należała do Polski. No ale wtedy nie było jeszcze Putina, ani dronów.

Zobacz też:

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Zachód, jakiego nie znacie

Żarty żartami, ale sprawa staje się poważna, jeśli minister spraw zagranicznych mówi o przybliżającej się do Polski wojnie, prowadzonej przez mocarstwo nuklearne. To może oznaczać bardzo poważne zagrożenia dla Polaków. Pan minister świadom jest zagrożenia i bardzo pomaga w utrzymaniu bezpieczeństwa. Ostatnio zamknął dwa konsulaty Federacji Rosyjskiej w Polsce. To na pewno zwiększyło nasze bezpieczeństwo. A jeśli chodzi o zagrożenie rosyjskie – nie mamy co się bać, dopóki Ukraina walczy za nas. Prezydent (były, ale wciąż urzędujący) Zełenski na pewno zrobi wszystko, aby odeprzeć rosyjski atak od Polski. Przede wszystkim mamy jednak naszych wspaniałych sojuszników – USA, inne NATO i Unię Europejską. Oni wszyscy nas obronią. Możemy więc nadal prowadzić politykę prowokacyjną przeciw Rosji, włos nam z głowy nie spadnie. To znaczy, na pewno włos z głowy nie spadnie panu ministrowi spraw zagranicznych, on wszak ma dwa paszporty, i panu premierowi, w końcu godność byłego prezydenta Europy daje pewne profity. Pan minister wojny też raczej wyjdzie bez szwanku dzięki zawczasu przygotowanemu plecakowi ewakuacyjnemu. No a reszta mieszkańców Polski?

Reszta jest nieważna, nie ma takiego dobra, którego nie należałoby poświęcić dla zachowania całości terytoriów państwa ukraińskiego. Dwóch Polaków zabitych od uderzenia rakiety w Przewodowie, pamiętamy? Co wówczas usłyszeliśmy? Pan Zełenski od razu powiedział mniej więcej to samo, co pan minister: TO ROSJA! TRZEBA COŚ ZROBIĆ! Później zaś okazało się, że rakieta nie była rosyjska, lecz ukraińska.

Do tej pory nie ma przeprosin ani zadośćuczynienia. Jakiś czas potem pan Zełenski ostrzegał Polskę, że Rosja wystrzeliła rakietę, po czym okazało się, że jednak nie. Biorąc pod uwagę całokształt, skąd wiemy, że drony były rosyjskie, a nie ukraińskie? Czy to nie była prowokacja, operacja pod fałszywą flagą, próba wciągnięcia Polski i NATO do wojny z Ukrainy z Rosją, ale bezpośrednio? Komu zależy na takim rozszerzeniu konfliktu: Rosji czy Ukrainie?

Nie mam złudzeń, że głos rozsądku przedostanie się i przekona mainstream, tak medialny, jak polityczny. Oni wciąż będą gęgać swoje, jaka zła ta Rosja i szukać wszędzie agentów Putina. Patrzcie, jakie to wygodne! Kogoś nie lubisz, powiedz o nim, że zna rosyjski, więc agent. To nic, że kiedyś w szkole uczyli się go wszyscy, ogłupiony lud nie musi pamiętać. Ktoś czytał kiedyś Puszkina lub słuchał Czajkowskiego, to dopiero agent wpływu. No i gdy ktoś próbuje rzeczowej rozmowy o geopolityce, zaraz jest zgaszony: o Rosji tylko źle, i nie wolno mówić o potrzebie normalizacji stosunków. Ani przez myśl nie przyjdzie tym ludziom, że właśnie w ten sposób prowokują Putina do ataku, właśnie tak narażają terytorium polskie i życie Polaków na atak, choćby dronowy. Nie są w stanie zrozumieć tak prostej myśli, że jeśli nie chce się konfliktu zbrojnego z jakimś państwem, nie szuka się zadrażnienia, ale właśnie odprężenia. A wszystko, co robią władze III RP od 24 lutego 2022 roku, jest szukaniem zadrażnień. Czy to jest aż tak trudne emocjonalnie, żeby zrozumieć, że ze strachu przed Rosją prowokujemy Rosję? Zachód nas nie obroni, ani USA, ani Brytyjczycy, ani Niemcy, ani Francja, ani ktokolwiek inny. Jeśli zostaniemy zaatakowani, zostaniemy sami, jak w 1939 r.

W obecnej sytuacji geopolitycznej Polska powinna robić wszystko, aby uniknąć konfliktów z Federacją Rosyjską. Nie z powodu sympatii do Rosji i Putina, ale właśnie odwrotnie – ze strachu przed Rosją i z obawy przed Putinem. Wszyscy ci, którzy boją się Rosji, a obawiać powinni się wszyscy Polacy, niech zrozumieją wreszcie, że jeśli boisz się silniejszego, a nie możesz go pokonać, to go przynajmniej nie prowokuj, bo możesz nie przeżyć ciosu. Jeśli nie możesz go pokonać, kiedy cię zaatakuje, to przekonaj go, aby cię nie zaatakował, zanim to zrobi. Straszenie Zachodem na Rosję już nie działa. USA mają inne sprawy na Bliskim Wschodzie i Pacyfiku, i tam będą się angażować. Europa Zachodnia nie ma siły zbrojnej. Jedyne, co Zachód nam dziś oferuje, to wpychanie nas, Polaków, po raz kolejny zresztą, do bezsensownej, samobójczej walki z Imperium Rosyjskim, na wykrwawienie. Mało nam było niepotrzebnych powstań XIX wieku? Mało nam krwi i cierpień naszych przodków? Chcemy znowu? Chcemy więcej? I to w imię czego? Interesów City of London? Dla wsparcia banderowców? Przyjdźmy po rozum do głowy, zanim ktoś wciągnie nas w katastrofalny konflikt z Federacją Rosyjską.

Nie mam złudzeń co do tzw. elit, ale pokładam ufność w narodzie polskim, a szczególnie w jego szczególnej grupie, którą zwę Elitą Organiczną Narodu. Bracia, jednoczmy się i nie pozwólmy agentom na wciągnięcie Polski do obcej wojny.

Dowiedz się więcej o podbijaniu Polski i Polaków. „Poradnik świadomego narodu” dostępny tutaj: LINK

______________

Kolejna próba wciągnięcia Polski do wojny?, Bartosz Kopczyński, 17 lipca 2025

−∗−

Warto porównać:

Wojna, groźba, szansa – Bartosz Kopczyński
Świadomość ta wciąż nie doszła do umysłów Polaków, zajętych cyrkowymi igrzyskami polityków ze szkoły pinokiańskiej. Trudno się dziwić, skoro wciąż większość naszych rodaków nie dostrzega własnego statusu okupacyjno-likwidacyjnego. Rzecz to […]

______________

Kto chce zrównać Polskę z ziemią? – Bartosz Kopczyński
«Poprzez utrzymywanie tej atmosfery zagrożenia, wtedy kiedy tego zagrożenia nie ma, wtedy kiedy raczej sytuacja idzie do pokoju, podgrzewanie wojny może doprowadzić, że w końcu dojdzie do jakiejś ingerencji, dojdzie […]

______________

Jak bronić wolności
Nie docenia się tu jednak stanu psychiki współczesnych ludzi Zachodu, w tym Polski, będącego skutkiem celowej debilizacji. Zabawmy się w intelektualną zagadkę: jak wyglądałaby scena polityczna w Polsce, gdyby dziś […]

Salon uderza. Niemcy i Żydowie mobilizują

Salon uderza. Niemcy i Żydowie mobilizują

17.07.2025 Stanisław Michalkiewicz https://nczas.info/2025/07/17/salon-uderza-niemcy-i-zydowie-mobilizuja/

Stanisław Michalkiewicz. / Foto: PAP
Stanisław Michalkiewicz. / Foto: PAP

Obywatel Tusk Donald najwyraźniej wystraszony spadającym poparciem dla Volksdeutsche Partei oświadczył, że od 7 lipca przywraca kontrolę na granicy polsko-niemieckiej i polsko-litewskiej, a nawet – że wypowie konwencję ottawską, zakazującą produkcji, magazynowania i stosowania min przeciwpiechotnych, bo zamierza zaminować granicę polsko-białoruską. W odróżnieniu od kampanii prezydenckiej w Polsce, kiedy to Reichsführerin Urszula Wodęleje i niemiecki rząd udzieliły obywatelu Tusku Donaldu dyspensy na rozmaite myślozbrodnie, żeby tylko wybory wygrał obywatel Trzaskowski Rafał z korzeniami, tym razem nie było słychać o żadnych dyspensach.

Przeciwnie – z niemieckich czeluści zaczęły dobiegać pomruki, że co do tego całego Tuska tośmy się chyba pomylili, bo nie tylko przerżnął wybory prezydenckie, ale w dodatku nie potrafi spacyfikować Ruchu Obrony Granic, którego uczestnicy, biorąc sprawę ochrony granicy polsko-niemieckiej w swoje ręce, zaczęli utrudniać niemieckiej policji przerzucanie do Polski migrantów, których Niemcy chcieli się pozbyć.

Procedura – o ile można tu mówić o jakiejś procedurze – polegała na tym, że patrol niemieckiej policji wjeżdżał na terytorium Polski z migrantami, po czym zostawiał ich tak, jak stali, bez dokumentów i w ogóle – bez niczego. Polska Straż Graniczna, o ile ośmieliła się taki incydent zauważyć, to musiała tych migrantów zawieźć potem do jakiegoś ośrodka integracji cudzoziemców, gdzie delikwenci byli zakwaterowani, otrzymywali wikt i opierunek, a podobno nawet – kieszonkowe. W tej sytuacji nietrudno było zmobilizować mieszkańców przygranicznych okolic, by nie tylko wsparli Straż Graniczną, ale też przysporzyli poparcia opozycji, to znaczy – PiS-owi i Konfederacji – bo nie ma takiej rzeczy, z której nie można by wycisnąć korzyści politycznych. Toteż twarzą Ruchu Obrony Granic został pan Robert Bąkiewicz, co stało się przyczyną odkurzenia przez obywatela Tuska Donalda tak zwanej „linii porozumienia i walki”, którą generał Wojciech Jaruzelski proklamował był w latach 80.

Rys historyczny

Linia porozumienia i walki polegała na tym, że bezpieka cywilna i wojskowa, która do połowy lat 80. zgodnie i w harmonii administrowała stanem wojennym i w ogóle – całym naszym bantustanem – aż do 1984 roku, kiedy to w ramach wojny bezpieki cywilnej z wojskową zamordowany został ks. Jerzy Popiełuszko, a w rezultacie – w maju 1985 roku zdymisjonowany został ze wszystkich stanowisk partyjnych i państwowych, to znaczy – z członka Biura Politycznego KC i ministra spraw wewnętrznych – generał Mirosław Milewski. W rezultacie SB została rozgromiona, a zadanie przeprowadzenia transformacji ustrojowej w naszym bantustanie zostało przejęte przez wywiad wojskowy.

Wykonując ustalenia poczynione przez Amerykanów i Sowieciarzy – konkretnie przez Daniela Frieda z Departamentu Stanu USA i Władimira Kriuczkowa, szefa sowieckiej KGB, tubylczy wywiad wojskowy nawiązywał kontakty z przebywającą w „opozycji demokratycznej” tak zwaną „lewicą laicką”, czyli dawnymi stalinowcami w rodzaju Jacka Kuronia, żeby wokół nich zbudować „reprezentację społeczeństwa”, złożoną albo z konfidentów – jak np. Kukuniek – albo z pożytecznych idiotów – jak np. znany z „postawy służebnej” Tadeusz Mazowiecki. Z tymi środowiskami miało być „porozumienie”, natomiast „ekstremie” wywiad wojskowy wydał nieubłaganą walkę.

W rezultacie tej operacji wyłoniona została reprezentacja „społeczeństwa”, złożona z konfidentów oraz pożytecznych idiotów, z którą wywiad wojskowy, nazwany na tę okoliczność „stroną rządową”, zaaranżował widowisko telewizyjne pod tytułem „obrady okrągłego stołu” i podzielił się władzą nad mniej wartościowym narodem tubylczym, któremu powiedziano, że właśnie wyzwolił się od komunizmu. Jak pamiętamy, symbolem „upadku komunizmu” było powierzenie przywódcy tych „upadłych” komunistów – generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu – stanowiska prezydenta „wolnej Polski”.

Taktyka Tuska

Toteż spanikowany spadającymi słupkami sondaży, a zwłaszcza pomrukami dochodzącymi z niemieckich czeluści, obywatel Tusk Donald najwyraźniej przypomniał sobie „linię porozumienia i walki”, modyfikując ją stosownie do sytuacji. „Porozumienie” przeznaczone jest dla Niemiec – bo nikt przytomny w Polsce chyba nie uważa, że obywatel Tusk Donald, z którego Niemcy zrobili człowieka, kiedykolwiek ośmieli się kąsać rękę, która przywiodła go na stanowisko szefa tubylczego vaginetu. Takiego człowieka szczęśliwie w Polsce nie ma, co oznacza, że nasz mniej wartościowy naród tubylczy jeszcze nie utracił do końca poczucia rzeczywistości. No dobrze – więc wprawdzie obywatel Tusk Donald próbuje zamarkować „walkę” z Niemcami, ale tak naprawdę – liczy na to, iż Niemcy nie będą zachowywać się aż tak bezczelnie – i tego dotyczy ewentualne „porozumienie” – natomiast w stosunku do obywateli, którzy bez inspiracji starych kiejkutów czy ABW przyłączyli się do Ruchu Obrony Granic, wydał nieubłaganą „walkę”.

Gdyby na fasadzie Ruchu Obrony Granic znalazł się jakiś jegomość z Komitetu Obrony Demokracji czy pani Marta Lempart ze Strajku Kobiet, co to kazałaby migrantom „wypierdalać”, a w ostateczności – nawet Babcia Kasia – to obywatel Tusk Donald żadnej wojny by temu ruchowi nie wypowiadał, pamiętając o „aferze hazardowej”, która o mały włos nie wysadziła go w powietrze. Skoro jednak tak się złożyło, że twarzą tego Ruchu stał się pan Robert Bąkiewicz, to obywatel Tusk Donald wie, że wydanie mu wojny jest całkowicie bezpieczne, bo będzie miał za sobą nie tylko Niemców, ale i tubylcze stare kiejkuty oraz abewiaków. Niemcy bowiem nie życzą sobie, by w bantustanie, właśnie szykowanym do przekształcenia w Generalną Gubernię, pojawiały się jakieś „ruchy obywatelskie”, a na podobnie nieubłaganym stanowisku stoją tubylcze bezpieczniackie watahy, dla których wszelkie niekontrolowane przez bezpiekę inicjatywy są traktowane jako zagrożenie dla „demokracji”, czyli kapitalizmu kompradorskiego, z którego bezpieka ciągnie grubą rentę.

Mobilizacja

Ale nie tylko obywatel Tusk Donald i jego faktotum, czyli pan minister Tomasz Siemoniak, sprawiający na pierwszy rzut oka wrażenie typowego człowieka niezdolnego – ale być może taki właśnie jest i obywatelu Tusku i niemieckiej BND u nas potrzebny – włączył się do wojny z Ruchem Obrony Granic. O głębokości i skali mobilizacji świadczy wystąpienie obywatela Terlikowskiego Tomasza. Jak wiadomo, obywatel Terlikowski Tomasz jest tak zwanym „katolikiem zawodowym”, a przy tym „filozofem” – chociaż nie takim tęgim jak Wasilij Wasilijewicz Dokuczajew, „filozof gleboznawca, społecznik i demokrata”, o którym rozpisywał się „Mały Słownik Filozoficzny Akademii Nauk ZSRR” z 1953 roku – który dorabia sobie na bułeczkę i masełko w rozmaitych postępowych rozgłośniach, gdzie przynajmniej od czasu do czasu musi zapalać ogarek diabłu. Otóż obywatel Terlikowski Tomasz w przystępie fali miłości bliźniego oświadczył, że policja powinna wszystkich tych uczestników Ruchu Obrony Granic „skuć”, a następnie – „wywieźć”. Obywatel Terlikowski Tomasz wprawdzie taktownie powstrzymał się od wskazania kierunku, w którym trzeba by tych wszystkich delikwentów „wywieźć”, ale i bez tego możemy się domyślić, że do chwilowo nieczynnych obozów koncentracyjnych, które – tylko patrzeć – jak będą musiały zostać ponownie wyremontowane i uruchomione – żeby w Generalnej Guberni osoby dokonujące tchórzliwych zamachów na niemieckie dzieło odbudowy, mogły zostać potraktowane zgodnie z przeznaczeniem.

Okazało się jednak, że obywatel Terlikowski Tomasz był tylko zwiastunem głównego uderzenia, którego właśnie dokonała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Wyraziła ona właśnie „kategoryczny sprzeciw” wobec działań podejmowanych przez „samozwańcze” grupy „obrońców granic”. Zaapelowała do premiera i ministra sprawiedliwości z czarnym podniebieniem obywatela Bodnara Adama o „natychmiastową reakcję” i „ukrócenie” takich inicjatyw. Trzeba nam wiedzieć, że Helsińska Fundacja Praw Człowieka dostaje regularny jurgielt od starego żydowskiego grandziarza finansowego Jerzego Sorosa, który od lat pozostaje w awangardzie promotorów rewolucji komunistycznej w Europie i Ameryce Północnej.

Jednym z narzędzi tej rewolucji jest zalanie Europy i Ameryki masą ludności murzyńskiej i azjatyckiej, żeby w ten sposób doprowadzić do całkowitego rozwodnienia, a w konsekwencji – likwidacji historycznych narodów europejskich – żeby przekształcić je w tak zwany „nawóz historii”. Pisał o tym jeszcze w 1923 roku Ryszard de Coudenhove-Kalergi w książce „Europa – mocarstwo światowe”, a w roku 1947, również świątek brukselski Altiero Spinelli, według którego historyczne narody europejskie trzeba „zlikwidować”, jako że świat miał z nich powodu tylko same zgryzoty.

Nie chodzi oczywiście o fizyczną eksterminację, tylko o przerobienie na „nawóz historii”, nad którym Żydowie nie tylko roztoczą swoją kuratelę, ale będą mieli komu pożyczać pieniądze na procent. Skoro grandziarz daje forsę, skoro płaci – to i wymaga – więc nic dziwnego, że Helsińska Fundacja Praw Człowieka, posłusznie zareagowała na dźwięk znajomej trąbki – bo na obecnym etapie Żydowie ściśle koordynują nie tylko historyczną, ale i każdą inną politykę z Niemcami, więc nic dziwnego, że Helsińska Fundacja pryncypialnie zwalcza każdą inicjatywę skierowaną przeciwko interesom niemieckim. Żeby było śmieszniej, „na co dzień” Helsińska Fundacja Praw Człowieka wychwala pod niebiosa „społeczeństwo obywatelskie”, oparte o samoorganizację. Najwyraźniej jednak nie każda samoorganizacja jest godna pochwały.

Która zatem jest godna, a która nie? To proste, jak budowa cepa; ta, która na obecnym etapie odpowiada Żydom albo Niemcom jest godna pochwały, a tę, która ani jednym, ani drugim na obecnym etapie nie odpowiada – pryncypialnie potępiamy.

W tej sytuacji, żeby cnota nie pozostała bez nagrody, trzeba by opublikować nazwiska luminarzy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka – żebyśmy wiedzieli, komu objawić naszą wdzięczność.

Oto zarząd: Maciej Nowicki – prezes, Piotr Kładoczny – wiceprezes, Małgorzata Szuleka – sekretarz, Aleksandra Iwanowska – członek i Marcin Wolny – skarbnik. A oto Rada: Danuta Przywara – przewodnicząca, Henryka Bochniarz, Ireneusz Cezary Kamiński, Andrzej Rzepliński, Wojciech Sadurski, Witolda Ewa Woydyłło-Osiatyńska i Mirosław Wyrzykowski – w swoim czasie wykładowca w szkole milicji i SB im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie, potem wypromował na uczonego doktora p. Adama Bodnara i Wielce Czcigodnego Krzysztofa Śmieszka – członkowie.

Jeśli chodzi o panów Andrzeja Rzeplińskiego czy Wojciecha Sadurskiego, to to i owo wiadomo. Pan Rzepliński zasłynął z opinii, że tortury są dobrą metodą na poznanie prawdy – za co złośliwcy obdarzyli go przydomkiem „Starszego Torturanta”. Pan prof. Wojciech Sadurski jest chlubą światowej jurysprudencji, a ostatnio wykombinował, jakby tu jednak zapobiec objęciu urzędu prezydenta przez znienawidzonego obywatela Nawrockiego Karola. Inni – jak np. prezes fundacji, pan Nowicki – nie są aż tak znani, ale też są zdolni – podobno nawet do wszystkiego. No i właśnie możemy się o tym przekonać.

Nieściągalne 800+ od Ukraińców . “na dzieci”.

Nieściągalne 800+ od cudzoziemców

ZUS próbuje odzyskać ponad 52 tys. nienależnych świadczeń na cudzoziemskie dzieci. Jak ustaliliśmy, udało się to zaledwie w odniesieniu do 11,6 proc. rozpoczętych postępowań. Co gorsza, większość spraw w tym roku się przedawni.

16.07.2025 Izabela Kacprzak https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art42706081-niesciagalne-800-od-cudzoziemcow

W czerwcu premier Donald Tusk podał w Sejmie, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych prowadzi 52 tys. postępowań o zwrot nielegalnie pobranych świadczeń 800+ przez cudzoziemców.

Nie ujawnił jednak szczegółów – w tym z jakich powodów są one nienależne i jaki jest wskaźnik ściągalności tego zasiłku. „Rzeczpospolita” sprawdziła to w ZUS. Okazuje się, że zwrot świadczeń nienależnych od cudzoziemców wynosi zaledwie 11,6 proc. Co gorsza, po trzech latach taka sprawa jest z powodu przedawnienia umarzana. I w tym roku może tak się stać – jak ustaliła „Rz” – nawet z 36 tys. nienależnymi świadczeniami. 

Nie tylko Ukraińcy, ale także Białorusini, Wietnamczycy i Rosjanie pobierają zasiłek na dzieci.

Kogo ściga ZUS za nienależne świadczenia na dzieci? Nie tylko 800+. Przoduje jedna grupa narodowościowa

Chodzi o niebagatelne kwoty – co najmniej 30 mln zł. To szacunki „Rz” (ZUS ich nie posiada), bo w tysiącach postępowań o zwrot od cudzoziemców chodzi nie tylko o świadczenie wychowawcze 800+, ale także świadczenia „Dobry Start” (300 zł na każde dziecko rozpoczynające naukę w szkole) oraz rodzinny kapitał opiekuńczy (to aż 12 tys. zł na drugie i kolejne dziecko, które również przysługuje bez względu na dochód rodziny).

ok. 30 mln zł

tyle może wynosić szacunkowa wartość wyłudzonych świadczeń na dzieci cudzoziemskie

Jak podaje nam ZUS, podana przez premiera liczba 52,3 tys. postępowań o zwrot dotyczy okresu od stycznia 2022 r. do maja 2025 r., i – jak pokazują statystyki – maleje: 35,9 tys. spraw dotyczy 2022 r., kolejne 12,5 tys. spraw – 2023 r., a 3,7 tys. spraw – 2024 r. Zaledwie 200 wszczęto w tym roku.

– Wymieniona liczba spraw dotyczy zarówno obywateli Ukrainy, jak i obywateli innych państw, w tym obywateli państw członkowskich UE/EFTA. Wśród 52,3 tys. postępowań o zwrot nienależnie pobranych świadczeń 51,5 tys. postępowań dotyczy obywateli Ukrainy ze statusem UKR. ZUS nie prowadzi statystyk w zakresie postępowań o zwrot nienależnie pobranych świadczeń w podziale na obywatelstwo osoby, która pobrała nienależnie świadczenie – informuje nas Grzegorz Dyjak z biura prasowego ZUS.

Status UKR otrzymują uchodźcy wojenni z Ukrainy, którzy przyjechali do Polski po 24 lutego 2022 r. (obecnie jest ich około miliona w naszym kraju, a od tego roku aby pobierać 800+, dziecko musi uczęszczać do polskiej szkoły. I to jeden z powodów spadku liczby wyłudzeń świadczenia.

Wojenna emigracja do Polski od 2022 r. Miliardy złotych na pomoc ukraińskim dzieciom. Ale tylko w Polsce

Zasiłek 500+, a od 2024 r. już 800+, wypłacany jest od początku jego wprowadzenia w 2016 r. także na cudzoziemskie dzieci, ale z zastrzeżeniem, że muszą mieszkać legalnie w Polsce. Sprawa socjalnych benefitów rozpala opinię publiczną zwłaszcza po fali wojennej emigracji Ukraińców do Polski, a więc po 24 lutego 2022 r., kiedy to gigantycznie wzrosła liczba wypłat tego świadczenia. Do naszego kraju w szczytowym momencie przyjechało blisko 2 mln Ukraińców, głównie kobiet z dziećmi oraz osoby starsze. [No, zapominasz o młodych uciekających przed poborem.. md]

Pokażmy rządowe dane Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej. W 2022 r. świadczenie 500+ tylko dla uchodźców z Ukrainy kosztowało budżet państwa 1,7 mld zł (pobierano je na blisko 300 tys. dzieci), w 2023 r. – 1,5 mld zł –skala wyłudzeń nie jest więc zbyt duża. Jeśli chodzi o świadczenia z Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego w roku 2022 wyniosły 97,1 mln zł, natomiast w roku 2023 już 57,2 mln zł. „Dobry Start” dla uchodźców z Ukrainy wyniósł 44,6 mln zł, rok później – 37,4 mln zł.

W ubiegłym roku program 800+ kosztował budżet państwa 62 mld zł, z czego ponad 2,8 mld zł wypłacono 292 tys. dzieciom z obywatelstwem ukraińskim.

Na ukończeniu jest długo oczekiwane sprawozdanie z ustawy o pomocy Ukraińcom uciekających przed wojną…

Niska ściągalność ZUS – powodem brak kontaktu z beneficjentem. Państwa spoza UE poza możliwościami egzekucyjnymi

Skąd tak niska ściągalność należności od cudzoziemców? Bo beneficjenci (głównie z Ukrainy) znikają i nie sposób nawet doręczyć im decyzji. Podobnie jest z mandatami karnymi.

– W przypadku cudzoziemców nieprzebywających pod wskazanym adresem (również w przypadku, gdy adresu nie da się ustalić) lub niezatrudnionych w Polsce pojawiają się ograniczenia lub niemożność podjęcia działań windykacyjnych (w tym przeszkody natury formalno-prawnej, np. brak możliwości doręczenia decyzji) – wyjaśnia „Rz” Grzegorz Dyjak z biura prasowego ZUS.

Czynności ponownie mogą być podjęte, jeśli cudzoziemiec powróci do Polski, a sprawa się nie przedawni. To następuje dopiero po 10 latach. Dyjak: – Dlatego do czasu ustawowego terminu przedawnienia wskazanych w decyzji należności, tego typu sprawy są monitorowane pod kątem zmiany okoliczności umożliwiających podjęcie działań. 

Co najmniej 80 tys. mandatów dla kierowców spoza UE ląduje w koszu. Polska traci na tym ok. 20 ml…

ZUS ma łatwiejszą drogę do odzyskania należności, jeśli cudzoziemiec przebywa na terenie któregoś z państw UE. Dzięki porozumieniom o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego „ZUS [w ramach wzajemnej pomocy administracyjnej – przyp. aut.] jako wierzyciel może skorzystać z pomocy przy odzyskiwaniu tego typu należności”. Powiadamia wtedy dłużnika o decyzji zobowiązującej go do zwrotu lub dochodzenie to wszczyna instytucja danego kraju na wniosek polskiego ZUS. – W przypadku, gdy samodzielnie nie możemy ustalić adresu zamieszkania na terenie państw objętych ww. regulacjami unijnymi, możemy zwrócić się do instytucji tych państw o pomoc w ustaleniu adresu – wskazuje Dyjak.

Jak pisała „Rzeczpospolita”, projekt nowelizujący ustawę o 800+ dla cudzoziemców autorstwa MSWiA jest gotowy i znajduje się w konsultacjach międzyresortowych. Ma nie tylko uzależnić wypłatę świadczenia od tego, czy obcokrajowiec pracuje, ale też w założeniu ma uszczelnić system i ograniczyć możliwość wyłudzeń. ZUS m.in. otrzyma bezpośredni dostęp do bazy Straży Granicznej.

Uzupełniona lista potępiających – wyjących i ryczących – zawodzących w chórze lub osobno

Uzupełniona lista potępiających – wyjących i ryczących – zawodzących w chórze lub osobno

Autor: CzarnaLimuzyna , 14 lipca 2025

AIX

Potępianie nie wyszło z mody. W czasach pierwszej komuny trzeba było być widocznym. Na pochodzie pierwszomajowym oraz na listach poparcia i listach potępiających czyn godzący. Nie inaczej jest dziś, w czasach hagady i galopującej inflacji tracącego na wartości kłamstwa.

Nie dziwi więc stan liczebny zawodzącego chóru. Próbki swojego talentu ujawnili już Sikorski i Kaczyński, dołączają też inni soliści.

Jest zupełnie oczywiste, że potępiam Brauna za jego ostatni wywiad. – Sławomir Mentzen.

„Słowa, które podważają historyczną prawdę o Holokauście i negują cierpienie milionów ofiar niemieckich obozów śmierci” – napisał Duda.

„To wszystko, co dzieje się wokół Brauna, jest po to, żeby nie mówić o sfałszowaniu wyborów i o tym, że nie znamy wciąż prawdziwego wyniku wyborów i o tym, że nie wiemy kto wygrał wybory prezydenckie (…) I po to jest ten Braun i po to jest powiedzenie, że obozy koncentracyjne to fejk niusy, po to jest to wszystko” – twierdzi Eliza Michalik, której języki nienawiści doprawiły gębę „ameby”.

Polska dla niepolaków!

Ulicami Łodzi idzie marsz w imię “patriotyzmu”. Krzyki nienawiści, rasowe obelgi, zastraszanie– alarmuje jedna z posłanek.

To prawda. Wdziałem film z Łodzi na którym jednym z głównych haseł było „Polska dla Polaków”. Haseł typu: Polska dla Żydów!, Polska dla Ukraińców! lub Polska dla Niemców! w ogóle nie było słychać.

Być może już czas, abyśmy jako portal wyszli z jakimś apelem i napisali coś podobnego?

Będąc głęboko poruszeni i zeszmaceni oraz zaangażowani w powielanie hagady – obiecujemy bronić każdego antypolskiego kłamstwa przed jego wypaczaniem. Popieramy działania, które zniekształcają historię, profanują pamięć lub szerzą antypolonizm. Popieramy słuszne roszczenia potomków ósmego pasażera Nostromo i ogólne sflaczenie sumienia. Polska dla Żydów! Polska dla Niemców!

Coś w tym stylu.

Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych narodów, są zbrodnicze ideologie i organizacje”-

Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych narodów, są zbrodnicze ideologie i organizacje”-

11 marca 2018 https://politykapolska.eu/2018/03/11/wiktor-poliszczuk-nie-ma-zbrodniczych-narodow-sa-zbrodnicze-ideologie-i-organizacje/

Tytułowy  cytat pochodzi z książki autora „Gorzka prawda. Cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa”, Toronto 2004

Wiktor Poliszczuk urodził się 10 października 1925 roku w Dubnie na Wołyniu. Jego ojcem był prawosławny Ukrainiec, matka Polką. Mieszane małżeństwa były w tym czasie czymś oczywistym, co przekładało się na wzajemne dobrosąsiedzkie stosunki między Ukraińcami i Polakami. Młody Wiktor wyrastał w takiej właśnie atmosferze. Po agresji ZSRR na Polskę, jego ojciec, wójt gminy Dubno, został aresztowany przez NKWD, a w kwietniu 1940 rozstrzelany bez sądu. 13 kwietnia 1940 wraz z matką i siostrami został wywieziony do Kazachstanu, gdzie przebywał do listopada 1944. Potem rodzinę przesiedlono na wschodnią Ukrainę. W 1946 Poliszczukowie przybyli do Polski. Wiktor ukończył Liceum Pedagogiczne a potem studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Do czasu wyjazdu z Polski w 1981 roku pracował jako nauczyciel i prawnik.

Na emigracji rozpoczął pracę jako korektor techniczny w wydawanym w Toronto tygodniku diaspory ukraińskiej „Nowa Droga”. Według jego słów, wówczas zainteresował się i rozpoczął badania nad nacjonalizmem ukraińskim, którego ofiarą padła siostra jego matki (zamordowana za publiczne używanie języka polskiego). Tak relacjonował swoje pierwsze przeżycia po wyemigrowaniu do Kanady:

W Kanadzie już po pierwszych miesiącach mego tutaj pobytu zetknąłem się z wręcz zoologicznym nacjonalizmem ukraińskim, z nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi, dlatego też, jak i w związku ze świadomością tego, czego dopuścili się banderowcy na Wołyniu wobec ludności polskiej, podjąłem decyzję o poszukiwaniu materiałów stanowiących bazę moich badań nad nacjonalizmem ukraińskim. Temat ten pochłonął mnie całkowicie, pracowałem nad nim bezustannie”.

Poliszczuk jest autorem ponad dwustu opracowań, książek naukowych i publicystycznych, artykułów naukowych, polemik, recenzji, publikacji prasowych w języku angielskim, ukraińskim i polskim, w tym pięciu obszernych tomów z wyborem dokumentów opatrzonych wspólnym tytułem „Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu”. Pracę doktorską („Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa”) obronił w 1994 na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, pracę habilitacyjną („Dowody zbrodni OUN i UPA”) w roku 2002 na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Jego ostatnią pracą było tłumaczenie na język polski książki Dmytro Doncowa „Nacjonalizm”.

Ideą przewodnią działań Poliszczuka było zdjęcie odium zbrodni z narodu ukraińskiego i wskazanie jednego i wyłącznego odpowiedzialnego – Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), która kierowała się zbrodniczą ideologią autorstwa Dmytro Doncowa. Wskazywał na przyczyny tego, co się wydarzyło – na neopogańską, darwinistyczną i rasistowską ideologię Doncowa.

To ta ideologia zatruła umysły wielu Ukraińców, stając się zaczynem wielkiej zbrodni, zwyrodnienia jednostek i grup. I to właśnie ta teza Poliszczuka była przyczyną wyjątkowej irytacji środowisk banderowskich, które od lat starają się „usprawiedliwić” zbrodnię, a to wskazując na uwarunkowania historyczne („polska okupacja”), a to na winę Moskwy czy Berlina, wreszcie na Polaków, którzy rzekomo „uderzyli pierwsi”. Wszyscy, tylko nie OUN. A Poliszczuk mówił – to wy, wyznawcy obłąkańczej ideologii Doncowa, jesteście odpowiedzialni za zbrodnie dokonane na Polakach, Żydach, Rosjanach, Czechach, wreszcie na samych Ukraińcach. Mówił głośno, że ofiarą szaleństwa OUN padali masowo uczciwi Ukraińcy i dlatego OUN była także organizacją antyukraińską. Oskarżając OUN, Poliszczuk bronił jednocześnie honoru narodu ukraińskiego. Niestety, jego szlachetne wysiłki nie znajdowały odzewu na Ukrainie zachodniej, ale także w Polsce. Dzisiaj można już powiedzieć, że to właśnie najbardziej bolało Wiktora Poliszczuka.

Nie był w stanie zrozumieć stanowiska polskich władz wobec problemu banderowskiego ludobójstwa. Gorące uczucia jakim darzyły go środowiska kresowe kontrastowały z chłodem ze strony czynników oficjalnych.

Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych narodów, są zbrodnicze ideologie i organizacje" Potępić UPA W. Poliszczuk

„Potępić UPA – prawosławnego Ukraińca posłanie do Braci Polaków w 55. rocznicę mordów wołyńskich” to książka wyjątkowa. Jest to osobisty przekaz Ukraińca Wiktora Poliszczuka. Książka powstała w związku z 55. rocznicą zbrodni UPA na Wołyniu, w roku 1998. Jak pisał autor, jego posłanie kierowane było „do wszystkich tych, którzy ucierpieli z powodu zbrodniczej działalności OUN-UPA – na Wołyniu, na Polesiu, we Lwowskiem, Tarnopolskiem, Stanisławowskiem”. Książka ta jest kwintesencją poglądów Poliszczuka, swego rodzaju syntezą, podaną w bardzo przystępnej formie. Autor odpowiada na pięć kluczowych pytań: Co się wydarzyło przed 55-ciu laty na Wołyniu? Dlaczego to się wydarzyło? Jaki jest obecny stan stosunków polsko-ukraińskich? Dlaczego tak jest? Co trzeba zrobić, aby doprowadzić do rzetelnego pojednania polsko-ukraińskiego?

W książce autor oskarża także władze państw zachodnich, w tym zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, o umożliwienie środowiskom postbanderowskim swobodnego działania i lansowania kłamliwej historii tej organizacji. Nie szczędzi też władz polskich po 1989 roku, uznając, że w imię fałszywie pojętego „sojuszu polsko-ukraińskiego” przymykała oczy na szerzenie się banderowskiej propagandy. Praktyka taka okazuje się drogą do nikąd, bo miast przybliżać Polaków do Ukraińców – wykopuje między nimi nowe rowy podziału. Jego diagnoza jest prosta – tylko potępienie UPA i jej zbrodni, odcięcie się Ukraińców od tej tradycji historycznej umożliwi prawdziwe pojednanie obu narodów.

16 kwietnia 2009 r. Wiktor Poliszczuk otrzymał pośmiertnie laur „Polonia Mater Nostra Est”. Przyznał mu go Kresowy Ruch Patriotyczny, a odznaczenie odebrała jego żona.

Prace Wiktora Poliszczuka:

  • Trzy niepublikowane rozprawy:
    • Prawa człowieka w teorii i praktyce ZSRR,
    • Prawa narodów w teorii i praktyce ZSRR
    • Zarys anatomii bolszewizmu
  • „Gorzka prawda – zbrodniczość OUN-UPA” – rozprawa doktorska, Toronto, 1994, Wydawnictwo: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, ISBN 83-901947-8-3
  • „Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa”, Wydawnictwo: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Wołyń, Warszawa 1995
  • „Apokalipsa według Wiktora Ukraińca”, Toronto, 1996
  • „Fałszowanie historii najnowszej Ukrainy”, Toronto, 1996,
  • „Ocena polityczna i prawna OUN i UPA, (także w wesji angielskiej: Legal and political assessment of the OUN and UPA)”, Toronto, 1997, ISBN 0-9699444-4-6
  • „Akcja Wisła – próba oceny”, Toronto, 1997,
  • „Zginęli z rąk ukraińskich”, Toronto, 1998,
  • „Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego”, Toronto, 1997,
  • „Posłanie do braci Polaków. Prawosławnego Ukraińca w 55-tą rocznicę mordów wołyńskich”, Toronto – Warszawa 1998, ISBN 0-9699444-7-0
  • „Manowce polskich historyków”, Toronto, 1998,
  • „Ukraińskie ofiary OUN-UPA”, Toronto, 1998,
  • „Rok 1943: OUN Bandery na Wołyniu”, Warszawa 2002
  • „Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu t. I”, Wyd. Wiktora Poliszczuka, Toronto, 2003,
  • „Dowody zbrodni OUN i UPA – Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu, t. II”, Toronto, 2000 – rozprawa habilitacyjna. Wydanie polskie – Wydawnictwo NORTOM, ISBN 0-9685668-1-2
  • „Nacjonalizm ukraiński w dokumentach – integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu cz.1, t. III”, Toronto 2002,
  • „Nacjonalizm ukraiński w dokumentach – integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu cz.2, t. IV”, Toronto 2002,
  • „Nacjonalizm ukraiński w dokumentach – integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu cz.3, t. V”, Toronto 2003,
  • „Ludobójstwo nagrodzone”, 2003
  • „Gwałt na prawdzie. O zbrodniach OUN Bandery”, Toronto, 2003,
  • „Gorzka prawda: cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa”, Toronto, Warszawa (wydawnictwo Antyk), 2005,
  • „Doktryna D.Doncowa – tekst i analiza”, Toronto, 2006
  • Ponadto ponad 250 artykułów, recenzji i innych publikacji

Listy

List 1.

list do prezydenta RP z 9.12.1996, na który nie było odpowiedzi. /W.Poliszczuk -„Zginęli z rąk ukraińskich ?” – Toronto 1997. str. 111-112/

Jak Tusk stał się liderem “Wielkiej Podmiany” w Polsce

Jak Tusk stał się liderem “Wielkiej Podmiany” w Polsce

13.07.2025 Autor:Tomasz Sommer https://nczas.info/2025/07/13/jak-tusk-stal-sie-liderem-wielkiej-podmiany-w-polsce/

Donald Tusk
Donald Tusk. / foto: PAP

Teoria “Wielkiej Podmiany”, która jest już właściwie Praktyką Wielkiej Podmiany, głosi, że w efekcie działań lewackich, ponadnarodowych elit, prawnie umożliwiających nieustanny dopływ do Europy i USA (w przypadku Wielkiej Brytanii dosłownie) imigrantów oraz prawnie gwarantujących tym nachodźcom utrzymanie na koszt podatnika oraz łagodne traktowanie w sprawach kryminalnych, biała ludność tubylcza w krajach chrześcijańskich o niskim przyroście naturalnym ma zostać szybko zastąpiona przez tę obcą kulturowo i cywilizacyjnie imigrację. Podaje się różne szacunki, kiedy taka podmiana fizycznie się dokona. Jedni przekonują, że to kwestia dosłownie kilkunastu lat, inni są przekonani, że zajmie to nieco więcej czasu.

===================================

Lewackie elity oczywiście basują, że Teoria-Praktyka Wielkiej Podmiany to teoria spiskowa i nic takiego nie nastąpi mimo oczywistych dowodów, że pewne rejony Szwecji, Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec już de facto zostały przejęte, a rozpoczęło się także przejmowanie polityczne – poprzez demokratyczne głosowania, czego najbardziej jaskrawymi przykładami są pozycje burmistrzów dużych miast, w tym Londynu, jakie imigranci albo ich potomkowie już uzyskali w Wielkiej Brytanii.

Te same lewackie elity są jednak przestraszone, że w jednych krajach do takiego przejęcia cywilizacyjnego dojdzie szybciej, a w innych wolniej. Jest to niebezpieczne z ich punktu widzenia, bo może jaskrawo unaocznić skrajnie negatywną różnicę, jaką powoduje obecność dużej ilości nachodźców, co obrazowo widać w mediach społecznościowych, których użytkownicy pokazują, jak bardzo różni się obecnie poziom bezpieczeństwa i czystości miast zachodnich od polskich, węgierskich czy nawet rumuńskich i w efekcie zaszkodzi to ich szansom wyborczym.

Lewackie elity wynalazły więc antidotum na takie kontrasty – postanowiły dolać imigrantów tam, gdzie ich jeszcze nie ma. Zgoda na takie „dolewanie” została kupiona lub wymuszona na polskich politykach i rzeczywiście taki proces uruchomił rząd Mateusza Morawieckiego, a rząd Donalda Tuska go obecnie kontynuuje.

Obaj oczywiście kłamią jak jeden mąż, że, broń Boże, wcale tego nie robili i nie robią, ale wystarczy wyjść na ulice polskich miast, by przekonać się, jaka jest prawda.

Trzeba powiedzieć to jasno i bez ogródek, celem zachodniej lewicy jest spowodowanie, by nachodźców w Polsce było dokładnie tak samo dużo jak na Zachodzie – to przecież dokładnie temu celowi służy wymuszenie na Polsce, by socjal dla imigrantów był u nas na zachodnim poziomie.

Donald Tusk, choć zapewne sam imigrantów sprowadzać by nie chciał, niemniej jednak zgodził się na ten dyktat i obecnie jest głównym odpowiedzialnym za wpuszczanie tysięcy ludzi, którzy są dla Polski poważnym obciążeniem na każdym poziomie, a których bardzo trudno będzie się w przyszłości pozbyć. Słowem, Tusk stał się liderem Wielkiej Podmiany w Polsce nie z powodów ideologicznych, ale z powodu wykazywanego już tyle razy oportunizmu i usłużności wobec niemieckiej lewicy.

Unia Europejska miała być gwarancją wolności. Stała się gwarancją zacofania gospodarczego i Wielkiej Podmiany. Dziś, gdy UE swoją „polityką imigracyjną” doprowadziła nie tylko do astronomicznego zwiększenia podatków, ale także do faktycznego zlikwidowania Strefy Schengen, czyli możliwości poruszania się bez kontroli, trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie ma już żadnego sensownego argumentu za uczestnictwem w tej organizacji. Trzeba jak najszybciej uciec z niej, a wcześniej zwrócić jej wszystkich imigrantów.

Często padają zarzuty, że opisany wyżej stosunek do zalewania krajów Cywilizacji Zachodu imigrantami nie jest wolnościowy. Oczywiście, że jest wolnościowy, dopóki imigranci są pretekstem do zmian cywilizacyjnych oraz obciążeniem dla podatnika.

Bo w Polsce powinniśmy przyjmować tylko tych, którzy nas nic nie kosztują i szanują naszą cywilizację i chcą być jej częścią.

Dla tych zaś, którzy chcą nie tylko naszą cywilizację zniszczyć, ale jeszcze się nią pożywić, granice powinny być jak najszczelniej zamknięte.

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu. Bartosz Kopczyński.

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Autor: AlterCabrio , 7 lipca 2025

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

−∗−

Obraz tytułowy: LINK

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

Wcześniejsze części:

Początek wojny, cz.1. Trump przeciwko światu

Początek wojny, cz. 2. Walka o dominację

Początek wojny, cz.3. W co wierzą podżegacze

Początek wojny, cz.4. Wady i zalety USA

Nasze miejsce w świecie

Na koncepcję zredefiniowania sojuszu z USA większość dzisiejszych znawców zakrzyknie, że to niemożliwe, musimy się poddać polityce USA, bo jak nie, to… No właśnie, bo jak nie, to co? Odpowiedzą wnet, że zaraz napadnie nas Rosja, dlatego musimy się bardzo zbroić i być najsilniejszą rubieżą na wschodniej flance. Otóż to jest wada myślenia nad Wisłą, której powinniśmy się jak najszybciej pozbyć. Nie powinniśmy być żadną flanką żadnego bloku, tylko budować swój własny blok.

Nasza pozycja geopolityczna wynika z geografii Eurazji i naturalnych szlaków handlowych. Zostały one zaburzone przez rozwój transportu morskiego i mocarstw morskich. Dzięki temu najpierw Wielka Brytania, a potem Ameryka mogły dowolnie kształtować swoje strefy wpływów, łupiąc i eksploatując cały świat wedle własnych potrzeb, jedne rządy wynosząc, inne obalając. W systemie, urządzanym przez mocarstwo morskie ziemie Polski zawsze znajdą się w strefie zgniotu. Z jednej bowiem strony mamy Europę Zachodnią, mającą dogodne wyjścia na ocean światowy, z drugiej zaś – wielki masyw eurazjatycki, dla którego najdogodniejszy dostęp do oceanu wiedzie do portów Europy, wprost przez nasze ziemie. Dla nas położenie na takim szlaku byłoby bardzo korzystne, ale dla mocarstw morskich jest to wręcz niebezpieczne, dlatego, że umożliwia komunikację eurazjatycką po liniach wewnętrznych, bez pośrednictwa szlaków morskich i poza kontrolą morskich mocarstw. Oznacza to nie tylko utratę zysków przez mocarstwo morskie, ale utratę przez nie kontroli tego, co dzieje się w Eurazji.

Zyskałyby na tym państwa, położone na wewnętrznych szlakach handlowych, szczególnie Polska. Wówczas nie bylibyśmy na obrzeżu, ale w centrum. Polska nie powinna być niczyją flanką, ale MOSTEM I STRAŻNICĄ EURAZJI. Mostem, bo łączy Wschód z Zachodem. Strażnicą, bo kontroluje most i może go zamknąć. Nie zrobi tego jednak z byle powodu, gdyż żywotny interes Polski polega na tym, aby szły przepływy, a nie żeby trwały blokady. Główna rola Strażnicy nie polega na zamykaniu mostu, ale na pilnowaniu na nim porządku i pobieraniu myta. Oznacza to więc, że w żywotnym interesie Polski leży włączenie się w chińską inicjatywę Nowego Jedwabnego Szlaku.

Pojawia się jednak szereg pytań. Po pierwsze, co na to Ameryka. Na dziś wiadomo, że nie ma o tym mowy, nasi sojusznicy trzymają nas w garści i nie pozwolą na to. Jednak sprawy świata układają się po nowemu. Globalny hegemon już nie może i nie chce być globalny, więc stara się być lokalny z zachowaniem wpływu na resztę świata. Jest duża szansa przekonania Ameryki do tego projektu, jeśli Polska będzie w stanie utrzymywać porządek na Moście Eurazji, co będzie oznaczało stabilność w naszym regionie. A stabilność naszego regionu jest jednym z gwarantów stabilności na świecie. Polska będzie w stanie utrzymywać tą stabilność, jeśli będzie miała stabilną władzę polityczną, cieszącą się stałym poparciem minimum 1/3 społeczeństwa. Stabilność władzy oznacza brak ataków z zewnątrz i rozłamów wewnątrz. Rozłamy wewnątrz Polski zwykle były i są powodowane przez zagraniczne ośrodki władzy, m.in. przez USA, Niemcy i gnostyckich Chazarów, w mniejszym obecnie stopniu przez Rosję. Stabilność sytuacji w regionie zdjęłaby z Ameryki troskę o kontrolę tej części Europy, gdyż interes Polski byłby jasno zdefiniowany, a Ameryka byłaby zainteresowana wymianą handlową, która przez Polskę i Europę Zachodnią szłaby dalej na Atlantyk.

Pozycja Polski jako Mostu i Strażnicy Eurazji może więc mieć dla Ameryki dwojakie znaczenie, w zależności, jaką pozycję światową przyjmie sama Ameryka. Dla USA jako hegemona światowego ta koncepcja jest nie do przyjęcia, gdyż utrudnia kontrolę Azji przez mocarstwo morskie. W tym wariancie USA potrzebują żelaznej kurtyny w okolicy Polski, aby odciąć Rosji i Chinom dostęp do oceanu światowego przez Europę Zachodnią. W ten bowiem sposób dzięki swej potędze morskiej, lotniczej i bazom USA mogą zachować kontrolę nad wymianą handlową Chin i Rosji z resztą świata. Na dłuższą metę jest to jednak nie do utrzymania, bo z jednej strony Ameryka ponosi zbyt wielkie koszty i wikła się w konflikty, a z drugiej państwa Azji w końcu przerwą kordon mocarstwa morskiego. Tej polityki Ameryka już niedługo nie będzie w stanie prowadzić.

Dlatego należy zaproponować Ameryce takie rozwiązanie, które pozwoli jej utrzymać kontrolę nad strefą atlantycką, przy jednoczesnym wycofaniu się z roli światowego hegemona. Taką możliwość daje przerzucenie części strumienia towarów z portów chińskich na porty europejskie, dzięki Nowemu Jedwabnemu Szlakowi, który będzie kończył się Mostem i Strażnicą Eurazji w Polsce. Sceptycy zaraz postawią trzy kwestie: czy możliwa jest samodzielna geopolityka Polski, czy nie podbije nas Rosja, i czy nie zdominują Chiny.

Samodzielna geopolityka Polski

Zachód, zdominowany przez chazarskich gnostyków nigdy nie uzna nas za podmiot i partnera, niezależnie, jak będą przymilali się polskojęzyczni politycy szkoły pinokiańskiej. Uznają nas dopiero wtedy, gdy będziemy stanowić siłę, której nie można lekceważyć. By zaś tak się nie stało, elity Zachodu robią wszystko, abyśmy tylko nie mogli się wzmocnić. Polska, aby rozmawiać z zachodnimi politykami i uzyskiwać dobre warunki dla Polaków musi być silna pod każdym względem, ale taką nie będzie tak długo, dokąd będzie podlegać decyzjom z Zachodu. Siłę właściwą do uprawiania polityki zagranicznej Polska mogłaby zbudować na drodze wewnętrznych reform, co oznaczałoby odrzucenie znacznej części europejskiej polityki gospodarczej i amerykańskiej polityki strategicznej. Proces ten jest teoretycznie możliwy, ale w praktyce każdy rząd, który wszedłby na tą drogę zostałby obalony. Użyte do tego zostałyby potężne aktywa polityczne, ekonomiczne, finansowe, jakimi Zachód podbił nas z zewnątrz, oraz agenturalne, tkwiące wewnątrz naszego kraju.

Poza tym proces takich reform własnymi siłami trwałby długie lata, a w tym czasie wyprzedziłaby nas ta część świata, która rozwija się gospodarczo. Nie mam tu na myśli Europy, ta się zwija, ale kraje BRICS i USA. Dla własnego rozwoju i bezpieczeństwa potrzebny jest nam wielki strategiczny sojusz ze Wschodem i Południem. Rosja ma tanie surowce, głębię strategiczną, wielki terytorialnie rynek zbytu i potencjał militarny, którego boi się Zachód. Białoruś leży u naszych granic i ma potencjał gospodarczy. Chiny mają produkcję, wielki ludnościowo rynek zbytu, potrzeby inwestycyjne i rosnący potencjał militarny. Iran ma tanie surowce, znaczący rynek zbytu i potencjał militarny. Turcja ma potencjał ludnościowy, gospodarczy i militarny.

To kilka najważniejszych państw, chętnych do podjęcia współpracy z Polską, uwolnioną spod tyranii Zachodu. Wszystkie te państwa prowadzą politykę niezależną od Zachodu i wychodzą na tym dobrze. Między nimi są nie tylko sojusze, ale również rywalizacja, co mądra polska polityka mogłaby wykorzystywać do naszych celów.

Chiny

Jest oczywistym, że jeśli Chińczycy dostrzegą okazję, będą dążyli do przejęcia kontroli nad terytorium, które ich interesuje, a Polska do takich należy. Nie jest to jednak wyłączna chińska przypadłość, lecz stały element myślenia geopolitycznego wszystkich graczy światowej partii szachów. Nad Wisłą nie uprawia się takiego myślenia, bo nie uprawia się geopolityki, ani nawet nie dąży się do suwerenności od zagranicy. Jest to poniekąd współczesna cecha europejska, i po części spowodowane jest tym, że osoby, pełniące funkcję polityków są w istocie podstawionymi sługami chazarskich gnostyków, Obcymi Udającymi Swoich.

Dlatego polska polityka od czasów Sanacji w ogóle nie zakłada myślenia narodowego, suwerennego, niepodległego i geopolitycznego, ale patrzy, komu tu się sprzedać. Taka polityczna prostytucja. Nie należy więc obrażać się na Chińczyków i jakiekolwiek inne państwo z USA włącznie, że chce mieć nas pod kontrolą, ale działać tak, aby tej kontroli uniknąć. Obecna podległość władzy warszawskiej wobec Zachodu stanowi wprost zaproszenie dla pozostałych graczy, aby przejęli Polskę jako tanią zdobycz, przy bierności samych Polaków. Jeśli zaś Polacy będą prowadzić konsekwentnie własną politykę zagraniczną i gospodarczą, staną się atrakcyjnym partnerem dla Chin z uwagi na położenie, a Chińczycy uszanują silną władzę w Polsce i będą woleli raczej się z nami dogadywać, niż nas uzależniać. Próba uzależnienia innego państwa jest bowiem świetnym rozwiązaniem wtedy, gdy państwo to jest słabe i się nie opiera. Gdy jednak państwo ma silną władzę, popieraną przez ludność, bardzo jest trudne do przejęcia, co pokazał przykład Iranu, gdzie nie udało się Chazarom zmienić władzy mimo potężnego ataku.

Rosja, Polska, Zachód

Nasz stosunek do Rosji dyktowany jest dwoma czynnikami: resentymentami o podłożu historycznym i chazarsko-gnostycką propagandą, uprawianą przez polskojęzyczne media, Obcych Udających Swoich i ignorantów. Resentymenty każą nam wierzyć, że Rosja niczego innego nie planuje, jak tylko zaatakować Polskę, bo taki jest jej wieczny determinizm. Rosja po prostu musi to zrobić i na pewno to zrobi. Zwolennicy tej koncepcji nie szukają potwierdzenie swoich tez we współczesnych interesach Rosji, lecz w wydarzeniach z historii ostatnich 300 lat. Dalej zwolennicy nieuchronności inwazji rosyjskiej przypominają represje rosyjskie na Polakach, szczególnie po powstaniach, podczas rewolucji, wojny bolszewickiej i II Wojny Światowej. Miary dopełnia zamach smoleński.

Rzeczywiście, wiele faktów potwierdza rosyjską penetrację i agresję na ziemie polskie. Trzeba opowiedzieć współczesnym Polakom prawdziwy obraz historii, a nie jej sfałszowaną wersję, podawaną w szkołach i mediach. Nie jest tu miejsce na to, ale kilka słów powiedzieć trzeba. Nie ulegają wątpliwości konflikty Polski z Rosją, jednak aby je ocenić rzetelnie, trzeba też dostrzec wpływy zewnętrzne zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Wpływy te można określić jako anglosasko–pruskie i chazarsko-gnostyckie. Ujawniły się w obydwu państwach w XVI wieku i prowadziły do zaognienia wzajemnych konfliktów. Polska już wtedy została przeznaczona do likwidacji, a Rosja do awansu, rozrostu i przejęcia, tak samo, jak USA. Z jednej więc strony mieliśmy oddziaływanie na władzę w Rosji w kierunku rozbiorów i represji, z drugiej działania na siły w Polsce, prowokujące nas do bezsensownych powstań i wystawiania się na represje autorytarnej władzy typu bizantyjskiego.

Tak więc trzeba będzie rzetelnie przeanalizować historię konfliktów Rosji z Polską, aby zobaczyć, ile tam było rzeczywistego parcia Moskwy na Zachód, a ile działania obcych sił, wrogich obydwu narodom i państwom. Co do zamachu smoleńskiego, sprawa jest wciąż niejasna i celowo zagmatwana. Żadna z komisji oficjalnie powołanych do wyjaśnienia sprawy nie spełniła oczekiwań Polaków. Raport Macierewicza sugerujący odpowiedzialność Rosji, choć sensacyjny, budzi poważne wątpliwości. Pytanie, dlaczego służby rosyjskie miałyby robić taką robotę u siebie i ściągnąć uwagę, a także, dlaczego po ogłoszeniu raportu ówczesny rząd PiS-u, mający parlament, rząd i prezydenta niczego nie uczynił z tą wiedzą, poza medialną pianą. Nie wiemy więc, kto wykonał ten zamach, i na liście podejrzanych są nie tylko służby rosyjskie, ale również niemieckie, brytyjskie, amerykańskie i chazarskie.

Co do represji, ich skala i okrucieństwo porażają, szczególnie w I połowie XX wieku, gdy Rosją rządzili komuniści. To jednak też trzeba poddać bliższej analizie. Okaże się wówczas, że rewolucję bolszewicką też wywołali chazarscy gnostycy, stanowiąc większość aparatu partyjnego oraz przymusu i terroru. Przerzut Lenina zorganizował niemiecki Sztab Generalny za pieniądze właściwych bankierów, późniejsze państwo bolszewickie także było finansowane z City of London i Wall Street, które w zamian korzystały z rosyjskich surowców. Cały rosyjski eksperyment z komunizmem był eksperymentem gnostyków, tak samo, jak całe państwo amerykańskie.

Jednak przez te zaszłości historyczne większość Polaków wyklucza samą myśl o podjęciu współpracy nawet gospodarczej, a co dopiero politycznej z Rosją. Nie zdają sobie oni sprawy z faktu, że polityka rosyjska ostatnich 300 lat była częściowo sterowana z zewnątrz, tak samo, jak polityka USA. Zwykle przeszkadzają Polakom zbrodnie, dokonane przez Rosjan, lub innych ludzi, za Rosjan uznawanych. Na jakikolwiek głos, wzywający do normalizacji stosunków wschodnich natychmiast reagują krzykiem o ruskich onucach. Jakoś jednak tym onucowcom nie przeszkadzają zbrodnie, dokonywane przez Niemców na Polakach. Niby werbalnie tak, ale faktycznie Niemcy robią w Polsce, co chcą.

Szwedzi też sobie u nas poczynali okrutnie w XVII i XVIII wieku, a nikt przecież nie myśli, by zrywać ze Szwecją stosunki handlowe. Czesi i Słowacy też nieraz pałali do nas wrogością. USA, Wielka Brytania i Francja również mają wobec Polski wiele na sumieniu. No i Ukraińscy. Teoretycznie pamiętamy powstanie Chmielnickiego, Koliszczyznę i Wołyń. Jednak onucowcom pamięć o tym nie przeszkadza, aby do Polski wpuszczać miliony Ukraińców bez kontroli, niszczyć polskie rolnictwo produktami z Ukrainy, oddawać państwu ukraińskiemu polskie uzbrojenie i majątek i pomagać mu w wojnie, narażając się na odwet Rosji. Tak więc z różnymi sąsiadami mamy poważne zadry, ale tylko z Rosją nie wolno nic razem robić. Wytłumaczyć to można bardzo prosto: taki jest interes gnostycko-chazarski, więc utrzymują Polaków w emocjonalnym wzmocnieniu, co bardzo utrudnia nam racjonalne myślenie. Pomagają w tym rzesze Obcych Udających Swoich, porozmieszczanych w różnych obszarach państwa.

Doświadczenia historyczne nie są żadną determinacją na przyszłość, a dzisiejsza Rosja nie jest Związkiem Radzieckim, tylko na powrót Rosją, głęboko wewnętrznie okaleczoną, najpierw przez bolszewicki komunizm, potem przez sowiecki socjalizm, a w końcu przez smutę chaosu oligarchów z czasów Jelcyna. Rosja dochodzi do siebie, powracając do własnej polityki imperialnej. Państwo tej wielkości jest imperium, bo musi nim być. Nie ma tam miejsca na chaos demokracji typu zachodniego. Obrażanie się na Rosję za to, że jest Rosją to jakby obrażać się na wilka, że jest drapieżnikiem. To nie znaczy jednak, że musi zagarnąć wszystko, co znajduje się w jego zasięgu. Każdy system, aby był funkcjonalny musi mieć wyznaczoną granicę wzrostu.

Każdy postęp terytorialny, polegający na podboju kolejnego państwa i narodu wiąże się z ogromnymi kosztami. Sama operacja wojskowa to wielki koszt logistyczny, związany z organizacją i przemieszczeniem armii i zapewnieniem jej zaopatrzenia. Koszty i straty, związane z walką z obrońcami to następna pozycja w buchalterii. To nie byłoby jednak najtrudniejsze, na obecną chwilę nie ma w Europie takich armii, które zdołałyby zatrzymać zwycięski pochód wojsk rosyjskich, gdyby to państwo zdecydowało się na prawdziwą pełnoskalową wojnę. Podbój Europy, a przynajmniej jej środkowej części nie byłby dla Rosji nadmiernym wysiłkiem. Prawdziwy wysiłek i koszty zaczęłyby się dopiero wtedy, gdyby Rosja zechciała okupować podbitą Polskę. To już było, i zawsze stanowiło problem dla tego państwa. W końcu Stalin zdecydował, że lepiej Polski nie okupować, lecz trzymać w wasalnej zależności. Tak przeżyliśmy PRL, a po 1989 r. zmieniło się tyle, że staliśmy się wasalem Zachodu, który dąży do naszej likwidacji.

Argumenty, że Rosja upada na skutek wojny ukraińskiej i sankcji Zachodu, używane przez zwolenników Ukrainy świadczą o ignorancji. Wyraźnie widać, że władze Rosji prowadzą wojnę na wyniszczenie, nie angażując swoich głównych zasobów. Zachód wysyła tam swoje zapasy i uzbrojenie, warte miliardy, pozbywając się rezerw i obciążając gospodarki długami. Rosja przede wszystkim pozbywa się starego sprzętu i rozwija swoją bazę produkcyjną.

Armia Federacji Rosyjskiej bez trudu mogłaby zahamować dostawy materiałów na Ukrainę, przerwać linie zaopatrzenia i porazić centra dowodzenia. Nie robi tego jednak, pozwalając na przepalenie sił Zachodu oraz zasobów materialnych i ludzkich Ukrainy. To generuje duże koszty dla Rosji, są one jednak wkalkulowane w odzyskanie przez Rosję pozycji niezależnego imperium. Ukraina jest dla Rosji perłą w imperialnej koronie, więc Moskwa nie zrezygnuje z Kijowa, tym bardziej, że Ukraina, należąca do wrogów Rosji zawsze jest strategicznym zagrożeniem dla tego państwa. Nie łudźmy się więc, wojna ukraińska nie jest wojną Ukrainy o swoją wolność, lecz walką Rosji o bezpieczeństwo strategiczne, a ostatecznym celem polityki Rosji wobec Ukrainy jest całkowite podporządkowanie Kijowa Moskwie. Polska nie ma żadnej mocy, aby powstrzymać ten proces, a nawet więcej, nie ma żadnego w tym interesu.

Problem ukraiński

Ukraina jako państwo niepodległe jest obecnie czymś niemożliwym. Albo będzie podlegać Rosji, albo Zachodowi, czyli w praktyce gnostyckim Chazarom, a oni będą używać tego państwa i jego zasobów do realizacji agresywnych celów, tak samo, jak używają małego państewka chazarskiego. Jednym ze stałych celów gnostyków jest eliminacja Polski i Polaków, do tego więc będzie używane państwo, rządzone przez reżim w Kijowie. Dla Chazarów nie jest ważne życie ich poddanych, tym bardziej więc nie będzie im żal naszego. Należy więc traktować państwo ukraińskie jakie poważne zagrożenie dla Polski, tym większe, im bardziej będzie formalnie niepodległe. Ukraińcy nie mają obecnie żadnej możliwości, aby skutecznie zarządzać swoim państwem, przede wszystkim z powodu braku silnej tożsamości narodowej i tradycji ustrojowych.

Jedyne silne uczucie, jaki jest w stanie połączyć część ludności tego państwa to banderyzm, uczucie nie tyle narodowe, ile antypolskie. Dotychczasowa historia kontaktów polsko-ukraińskich po 1991 r. wyraźnie pokazuje ich jednostronność. Z jednej strony wielka polska życzliwość i inwestycje w Ukrainę i Ukraińców, z drugiej wrogość, pogarda, arogancja i niekończące się roszczenia i groźby ze strony Ukrainy. Dla Polski Ukraina, zarządzana przez chazarskich gnostyków jest zarazem kufrem bez dna i bezdenną otchłanią. Państwo ukraińskie będzie wrogiem państwa polskiego, chyba, że Polska byłaby tak silna, że zdominowałaby Ukrainę politycznie i militarnie, co w tej chwili nie jest osiągalne.

Państwo ukraińskie po zakończonej wojnie nie zostanie pozostawione samo sobie, lecz znajdzie się pod protektoratem. Protektorat może być niemiecki, amerykański lub rosyjski. Wszystkie są dla nas ryzykowne, gdyż zawsze dają protektorom możliwość użycia Ukrainy przeciwko Polsce. Najgorszy byłby dla nas protektorat niemiecki (unijny znaczy to samo), wówczas to użycie byłoby pewne. Protektorat amerykański dałby takiego użycia prawdopodobieństwo, protektorat rosyjski również, ale jednocześnie byłby w stanie zlikwidować banderyzm. Każda więc ewentualność państwa ukraińskiego jest dla Polski albo bezpośrednim, albo potencjalnym zagrożeniem. Postępowanie roztropne polega na dobrych stosunkach ze wszystkimi sąsiadami. Dobre stosunki z Ukrainą oznaczają strzeżoną granicę, koniec darmowego wspierania tego państwa, powrót większości Ukraińców do ojczyzny, wyraźne i egzekwowane żądania Polaków opłacalności wzajemnych kontaktów, ciągły szantaż ze strony Polski zamknięcia granicy dla ludzi i towarów. Ukrainę trzeba bardzo rygorystycznie dyscyplinować, a fundamentalnym warunkiem jakichkolwiek dalszych kontaktów powinno być żądanie całkowitej debanderyzacji oraz pełna ekshumacja i pochówek pomordowanych Polaków. Dopiero po tym można z nimi rozmawiać o czymkolwiek na zasadzie partnerstwa.

Nowe sojusze

Dobre stosunki z Rosją są jak najbardziej możliwe, a ryzyko ataku ze strony tego państwa jest mniejsze, niż ryzyka ukraińskie. Rosja nie planuje inwazji na Europę Zachodnią, to propaganda gnostyków. Rosji się to nie opłaca, nie ma też pokrycia w żadnych strategicznych planach. Jednocześnie atak Rosji na Polskę jest dziś prawdopodobny, ale na skutek agresywnej polityki władzy w Warszawie, działającej na zlecenie Zachodu, będącego pod kontrolą gnostyków. Władze państwa polskiego zachowują się agresywnie i prowokacyjnie wobec mocarstwa nuklearnego i największego państwa świata, którego nie da się pokonać z zewnątrz. Zachowanie to jest skrajnie nieodpowiedzialne i naraża Polskę na rosyjski atak odwetowy. Jednocześnie propaganda chazarsko-gnostycka w Polsce twierdzi, że musimy zbroić się, aby obronić się przed agresywną Rosją. W tym celu narzuca się Polsce wielkie wydatki budżetowe, obciążenie gospodarki i żadnych realnych korzyści. Innymi słowy, prowokujemy Rosję, dozbrajamy Ukrainę, wydajemy mnóstwo pieniędzy i niczego za to nie mamy. Zakontraktowaną amerykańską i koreańską broń dostaniemy być może kiedyś, a i tak nie będziemy mogli jej użyć bez pozwolenia Amerykanów. Znajdujemy się więc obecnie w fikcyjnej rzeczywistości, żyjąc urojeniami, wmówionymi i narzuconymi nam przez naszych wrogów, postępujemy samobójczo, i nawet o tym nie wiemy. Oprócz tych, którzy czytają to opracowanie.

Stosunki dobrosąsiedzkie nie oznaczają podległości. W tym znaczeniu nasze obecne relacje z Niemcami nie są dobrosąsiedzkie, oparte są bowiem na podległości z naszej strony. Dobre stosunki z sąsiadem oznaczają również asertywność. Trzeba umieć odmówić, gdy sąsiad życzy sobie na noc naszą żonę lub córkę. Przez całą III RP państwo polskie nie mogło odmówić niczego niektórym sąsiadom, a przyczyną była antypolska polityka władz w Polsce. Zawieranie jakichkolwiek sojuszy przez państwo polskie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy w Polsce będzie stała władza suwerenna, reprezentująca naród, a nie zewnętrznych organizatorów; władza, prowadząca politykę propolską, a nie antypolską; władza dążąca do wolnej Polski, a nie do zależnego Ukropolin. To warunek wstępny.

Gdy uda się spełnić ten warunek, wówczas, bazując na wiedzy, zawartej w niniejszym opracowaniu należy zawrzeć nowe sojusze, lub odnowić stare. Zasada ogólna jakichkolwiek sojuszy jest bardzo prosta: muszą się opłacać Polsce i Polakom. Każdy sojusz musi być realistyczny, a nie idealistyczny, dający wymierne korzyści nie tylko doraźne, ale też długofalowe. Nasz obecny sojusz z Zachodem zakłada, że musimy bronić się przed napadem Rosji, i NATO i UE nam gwarantuje bezpieczeństwo w tych warunkach. Założenie to opiera się na dwóch błędach. Po pierwsze, zagrożenie rosyjskie jest wyolbrzymione, po drugie, Zachód nas nie ochroni. Trzeba jednak dołożyć nowe założenia, które nie były znane jeszcze na początku XXI wieku. Sojusz z Zachodem jest drogi, ryzykowny i przynosi nam więcej przykrości, niż korzyści. Uczestnictwo w UE to pewność bankructwa i zniewolenia, a USA wycofują swoje gwarancje bezpieczeństwa dla Europy. Jednocześnie Chiny są zainteresowane Nowym Jedwabnym Szlakiem, co daje Polsce wymierne korzyści, a Rosja okazała się państwem odpornym na destabilizację i kryzysy. Wszystkie główne państwa Zachodu, gwarantujące Polsce bezpieczeństwo w ramach NATO nie są suwerenne, ich polityka zewnętrzna jest zdalnie sterowana, a wewnętrzna to samobójstwo. Zachód ekonomicznie się zwija, a grupa BRICS się rozwija. Zarazem nadal potrzebujemy państw Zachodu, a szczególnie Ameryki, ale nie po to, aby się powiesić na ich klamce. Potrzebujemy ich, aby mieć przeciwwagę dla sojuszu ze Wschodem, a także jako potęga, zdolna poskromić przyszłe roszczenia polityczne i militarne imperium pruskiego, którym dziś są Niemcy. Dziś wydaje się to abstrakcją, ale Niemcy mogą się na powrót uzbroić, a po rozpadzie UE mogą wrócić do militarnego parcia na Wschód, którym będzie Polska. USA są więc nadal nam potrzebne jako okupant naszego wroga oraz jako możliwość wyboru strategicznych sojuszy geopolitycznych. Dopóki będziemy uzależnieni od jednej ze stron, która jest naszym monopolistą bezpieczeństwa, nie będziemy szanowani. Monopolista nie szanuje klienta, którego uzależnił od siebie, ale tego, o którego względy musi zabiegać. Gwarancją szanowania polskich interesów zarówno przez Wschód, jak i przez Zachód będzie tylko balansowanie pomiędzy i wygrywanie wzajemnych sprzeczności. W żadnym razie Polska nie może stać się całkowicie podległa jednemu z bloków.

czytaj też:

Polska mostem i strażnicą Eurazji

Zachód, jakiego nie znacie

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Polska ma komfort położenia na styku dwóch światów, i może pozwolić sobie na status specjalny: być jednocześnie elementem niezbędnym dla dwóch obszarów geopolitycznych. Może wykorzystywać walory jednego obszaru i drugiego, nie będąc jednocześnie w opozycji do żadnego. W razie zachwiań równowagi światowej nasze państwo może być czynnikiem, zapewniającym homeostazę. Na tym polega rola MOSTU I STRAŻNICY EURAZJI: zapewniać łączność, współpracę, niwelować napięcia, zarabiać na przepływie. Taka pozycja pozwoli na jednoczesny wielki sojusz ze Wschodem i serdeczne porozumienie z Zachodem. Sojusz ze Wschodem jest nam potrzebny, abyśmy mogli się wyzwolić z chazarsko-gnostyckiego więzienia Zachodu. Polska ma zadłużony skarb, rozbrojoną i zdezorganizowaną armię, nieczynne zasoby naturalne, zdemolowaną gospodarkę, zniszczone szkolnictwo, zdezorientowane społeczeństwo. Potrzebujemy stabilnych partnerów handlowych, dostaw tanich surowców i technologii, i spokoju na granicach, abyśmy mogli odbudować naszą gospodarkę, myśl techniczną, finanse i obronność. Dopóki będziemy nieodwołalnie zależeć od Zachodu, nigdy nam na to nie pozwolą, za to będą nas zadłużać jeszcze bardziej i niszczyć wszelkie przejawy polskości. My potrzebujemy Wschodu, aby się odbudować, Wschód potrzebuje nas, aby mieć pokój i wyjście na zachodnią półkulę. Ameryka potrzebuje stabilnej sytuacji w Europie i na styku ze Wschodem, a Europa Zachodnia potrzebuje wsparcia w wyzwoleniu się od skorumpowanych elit politycznych. W geograficznym środku tych wszystkich potrzeb leży zaś Polska, a to, czy Polacy zdobędą się na przejęcie swojego losu z rąk okupacyjnych pseudoelit, zależy tylko od nas. Czas pokaże, czy wojny, które teraz się toczą, są początkiem III Wojny Światowej, czy początkiem walki wyzwoleńczej narodu polskiego. Najpierw od własnych ograniczeń mentalnych, potem od zdrajców i Obcych Udających Swoich, a w końcu od opresji obcych potęg, zmuszających nas do narodowego samobójstwa.

Poradnik świadomego narodu, księga 1: Historia debilizacji

Do kupienia tutaj: LINK

______________

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu, Bartosz Kopczyński, 7 lipca 2025

Tusku, to nie prawica – twój rząd obali granica

Tusku, to nie prawica – twój rząd obali granica

Jerzy Karwelis

murz

5 lipca, wpis nr 1364

Się porobiło z tą granicą, wszyscy biegają jak kot z pieprzem, ale sprawę trzeba uporządkować, bo idą rzeczy ważkie. Temat graniczny nagle wybuchł i jedzie jak ogień po słomie i wydaje się, że jest to ostateczny gwóźdź do trumny projektu Tuska. Ten, po nieudanych wyborach na prezydenta, zdaje się misją straceńczą, gdyż im dłużej trwa, tym większy kroi się wycisk za dwa lata w wyborach parlamentarnych. Sondaże Tuskowi spadają, a więc lud chwiejny, tym bardziej podzielony Giertychowską hucpą oszustw wyborczych, i tak ma inklinacje do odwrotu: jedni do ekstremy coraz bardziej zaprzeczającej rzeczywistości, drudzy, pragmatyczni, widzą, że Tusk już chyba władzy w dłuższym horyzoncie nie dowiezie, a więc rozglądają się za jakąś szalupą ratunkową. Pierwsza grupa, zapaleńców Giertychowych, jest konkretna, ale jej narracja potwierdza tylko powody niedawnej przegranej – pogarda do zwycięzców, co nie wróży wzrostu potencjalnych popleczników. Pragmatycy jeszcze się nie objawili całkowicie, ale i oni będą mieli podobne „tuskowe” ukąszenie, a więc odniosą się krytycznie, ale nie za bardzo. Ale tą drogą przeszedł niedawno Hołownia, na co drugi raz naród zdaje się nie dać nabrać.

I tu jeszcze przyszła ta afera z granicą – wydaje się, że nie wiadomo skąd. Ale tak naprawdę ma ona swoje łatwe do znalezienia źródła, a przede wszystkie konsekwencje dla Tuska. Śmiertelne.

Co jest grane?

Zacznijmy od tego skąd to się wzięło. Ano, już od dawna się mówiło, że Niemcy chowają przykre dla Polaków niespodzianki na po-1 czerwca, tak, żeby nie zaszkodzić romansującemu z prawicową narracją lewackiemu kandydatowi – Trzaskowskiemu. Specjalnie na Polaków czekano w Unii z paroma sprawami, które teraz, ekspresowo są włączane. Niemcom przebranym za Unię chodziło tylko o timinig, bo sprawa jest przesądzona, trzymana tylko pod korcem, by wygrali w Polsce, ci, co to mają wygrać. A skoro przegrali, to wcale nie wyłącza tej wstrzymanej kolejki: Mercosur – proszę bardzo, umowa handlowa UE-Ukraina, bez udziału Polski – klepnięta, nowe (nowe?!) cele klimatyczne na pełnej petardzie, no i migracja.

Z migracją jest najciekawiej, bo Tusk pakt migracyjny klepnął w miesiąc po wygranych wyborach parlamentarnych, z tym jeszcze wcześniej trzeba było też poczekać, aż się w Polsce sprawa wyborczo wyjaśni. Unii tak bardzo się spieszyło, że pierwsza zagraniczna wizyta nowego premiera nie miała zwyczajowego charakteru celebry, ale była konkretna – po poklepaniu za wykonanie zadania, ruszył długopis w sprawie migrantów.

Niemcom na tym zależy jak na niczym innym, gdyż to na migracji stoi ich wątpliwa koalicja. Ten temat dało się jakoś obejść faszyzując AfD, ale to był jej – AfD – temat. Niemiecki mainstream przejął ten migracyjny wątek tylko na użytek wyborów, ale wyraźnie nie dowozi, bo nie po to w tej sprawie kłamał. Łgali coś tak jak Trzaskowski na ten temat – nasi wyborcy nie dali nabrać, ale Niemcy (chyba po raz ostatni) – tak. I Merz, kanclerz niemiecki, musi coś z tym zrobić, gdyż rywalizacja partyjna odbywa się teraz na ulicach niemieckich miast, gdzie za mainstream robi pozytywno-pigmentowy tłum. Przy takiej mętnej narracji i skrzeczącej rzeczywistości, oczywiście Pakt Migracyjny został klepnięty, ale wejdzie w życie 1 lipca 2026 roku. Mają więc Niemcy rok czasu, by posprzątać po swojej samobójczej polityce „willkommen”. I sprzątają.

Odpady swej idiotycznej ideologii przerzucają na sąsiadów, którzy się bronią… lepiej od Polski, a w szczególności Dania. Niemcom chodzi o to, żeby – wywołując sztuczną kwestię solidarności innych państw w obliczu efektów niemieckich chorych postępków – móc „równomiernie” rozprowadzić po Europie swoje ludzkie efekty pomyłek, zanim jeszcze wejdzie w życie Pakt Migracyjny. A właściwie uruchomić go podskórnie już teraz, gdyż napięcie polityczne wokół migrantów pęka w Berlinie w szwach. Zwłaszcza, że kombinowana koalicja „wszyscy przeciwko AfD” doprowadziła do koalicyjnego podlizywania się lewicowej Linke, która hołubi przecież nachodźców. A więc, by wilk był syty przed wejściem w życie Traktatu Migracyjnego załatwia się sprawę po cichu z ulubionymi, tuskowymi przyjaciółmi.

Po prostu uprzedza się przyszły mechanizm alokacji do nas nadmiarowych migrantów w sposób pozatraktatowy, mało formalny. Wyłapuje się takich nieazylowych (co ważne) i ciupasem odstawia, choćby i kilkaset kilometrów, do Polski, jako tych, co to domniemywa się (na rympał rzecz jasna), że z Polskich do Niemiec przyszli. Nie ma to nic wspólnego z prawdą, którą nagina się na potrzeby wytłumaczenia choćby i niemieckim lewakom, że migranci wracają do miejsca nadania, zaś na użytek Polaków ta narracja zwraca winę na piastowskich – samiście nie upilnowali, wleźli do Was, to teraz macie coście naważyli.

Konsekwencje

Niemiecki kanclerz ratuje swoją głowę i nie będzie się oglądał na działań tych efekty niekorzystne dla Tuska. Zwłaszcza, że ponoć go nie lubi. A dla Tuska, szczególnie po wyborczej wpadce z Trzaskowskim – sprawa to trudna. Jego dotychczasowy spadek popularności o średnio 7% to reakcja widowni na miotanie się zaraz po wyborach i szarżę Giertycha z fałszowaniem wyborów. No, jak do tego dojdzie jeszcze kwestia granicy, która w tych badaniach nie była jeszcze mierzona, zaś sama sprawa granicy jest rozwojowa – to może być z Donaldem źle.

A jest tu parę aspektów groźnych.

Po pierwsze pokazała się oddolna samoobrona, która ujawniła kilka rzeczy na raz. Główna sprawa to zjednoczenie się wokół sprawy wcale nie kibolskich bojówek, ale całej społeczności, zwłaszcza przygranicznej, której nie jest wszystko jedno. Jej samoobronne zderzenie z dowożącą uchodźców Strażą Graniczną to jawny dowód na niedowład państwa. W dodatku, po przesłuchach, że ma tam SG wesprzeć Żandarmeria Wojskowa okazało się dość groźnie, bo nie wiadomo jak się zachowają mundurowi w tej sprawie, która również dla nich jest ewidentnie po stronie Ruchu Obrony Granic. W końcu widok policjantów gazujących zdesperowanych obywateli może obniżyć morales nie tylko wśród cywili.

Druga sprawa to kwestia Klaudii, zakłutej w Toruniu. To już jest sprawa wręcz ikoniczna i tylko jakiejś nieudolności PiS-u, mówiąc cynicznie, można przypisać komunikacyjne odpuszczenie sprawy. Strona lewacka z samych tylko podpuch robiła awantury na cały kraj, zaludniała ulice i błyskawice, a tu tylko milczący pochód z białymi kwiatami pod siedzibę premiera. A mord był okrutny: wracająca z pracy, dorabiająca doktorantka została najpierw zaatakowana poprzez wykłucie jej oczu śrubokrętem, by nie mogła rozpoznać sprawcy. Sprawa ataku była trzymana przez prawie dwa tygodnie pod medialnym kloszem, nawet po śmierci ofiary – taki to by (i jest) ładunek szkodliwy dla władz.

Trzecia kwestia jest równie ikoniczna jak sprawa śp. Klaudii z Torunia. Oto donoszą ludzie (bo nie media), że z braku miejsc nachodźcy są lokowani po domach dziecka. Ale, ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że są to domy dziecka… działające. To znaczy, że pod jednym dachem, na tych samych korytarzach i stołówkach spotykają się straumatyzowane i tak życiem dzieci z uchodźcami. I na efekty nie trzeba było długo czekać. Oto w jednym z takich „domów dziecka” wzmożeni muzułmanie zaczęli wprowadzać szariat. Na razie zaczęli od sekowania dzieci za ich zdaniem zbyt swobodny ubiór, ale sytuacja – jak to z szariatem – jest rozwojowa.  

Ostatnia ze spraw to sama reakcja Tuska, który widać, że kombinuje jak koń pod górę. W jeden dzień oświadcza, że pogoni… cywilnych obrońców granic, nawet wtóruje mu w tym ekstremalny komentariat, który przerzucił się w jeden dzień z fałszerstw wyborczych na ganianie prawaków na granicy. Czego tu nie było – od nie zdejmowania nogi z gazu w razie zatrzymania, do analiz upadku turystki spowodowanego obawami turystów przed samowolą patroli obywatelskich. Jak już się rozpędziła jednodniowa maszynka – na drugi dzień Tusk, ciach i wprowadził postulowaną kontrolę granic od strony polskiej, która jeszcze dzień wcześniej była równie przez niego jak i jego akolitów – wyśmiewana.

Co się stało? Ja tam trochę podśmiechuję się z tych wszystkich analiz lewą ręką przez prawe ucho, jak to obroty ciał niebieskich, geopolityka i subtelności polityczne wpłynęły na tak nagłą zmianę. Donald zrobił po prostu to, co zwykle – wypuścił bąka i w tym samym dniu zrobił badania kto „twierdzi, że śmierdzi, a kto przeciwnie – że pachnie przedziwnie”. I wyszło mu, że jak tak dalej tak pociągnie, jak dalej będzie walczył z obywatelami, po to by nachodźcy mogli tu wjechać, a właściwie, by ich mieli wwozić nasi pogranicznicy robiący za Ubera, to jego dni są policzone. Po takim numerze kolejne badanie dodałoby następne spadki i okazałoby się, że PO spada poniżej Konfederacji. I byłby koniec. Tusk więc pomierzył i zjadł własną żabę, ale nie do końca.

Manewr

Najpierw myślałem, że jak zwykle zejdzie na PiS… i mało się nie pomyliłem. Nowy, niezdarny rzecznik rządu (tak długo oczekiwany i nie wiadomo po co) zapodał na konferencji, że wszystkiemu winien PiS, a więc po raz kolejny dołożył minusy w poparciu Platformy, bo albo lud nie kupuje takiej bzdury, albo jest już tym znudzony.

Wybory pokazały tak naprawdę, że granie w tego dupaka nikogo nie interesuje. Ludzie chcą lepiej żyć, pogarsza im się, i ciągłe spory, że to winien poprzednik niczego tu nie rozwiązują. A tu Szłapka jedzie po PiS-ie, jakby to on szmuglował z Niemiec pigmento-pozytywnych, z czym miałby walczyć PiS-u pupil – Bąkiewicz. No, nie trzyma się kupy.

Ale potem trafiłem na speach Jana Rokity w kanale ZERO i wszystko mi się wyjaśniło. Wyjaśniło mi się, bo Rokita się w tej wypowiedzi strasznie pomylił. Jego teza była taka: nie ma dużego ruchu z Niemiec do Polski, tylko jest przeciwnie. To Polacy mają o wiele więcej nachodźców u siebie, poprzez nieszczelność wschodniej granicy, z litewskim kanałem włącznie. A więc Merz miałby mieć rację, gdy chce kontrolować kto z Polski do niego wjeżdża. Zaś wzmożeni cywile z ROG mają sprawdzać ruch odwrotny, a więc – według Rokity – pomijalnie mały. Czyli to wszystko jest aktem politycznym wymierzonym w Tuska, którego to ma osłabić, zaś żadnych podstaw faktycznych tu nie ma. W związku z tym nie ma się co martwić, Merz ma rację, zaś Tusk jest ofiarą olania tematu przez Niemców, zbiegu okoliczności oraz knowań politycznych przeciwników.

Niestety te ciekawe wnioski wynikają z fałszywych przesłanek. Ruch wciskanych nam uchodźców znacząco wzrósł z w miesiącach maj-czerwiec czterokrotnie w stosunku do średniej z roku 2025. Czyli wcale nie istnieją statystyczne podstawy do dywagacji Rokity. I trzeba od razu zaznaczyć, że nie ma co wierzyć w te statystyki, bo niby skąd? Jest gorzej: Niemcy, skoro robią nielegalny proceder, to przecież nie liczą tego na kartce. Jak złapią u siebie jakiegoś ciemnoskórego wałęsę bez papierów, to piszą mu swój papier, wpisują datę urodzin 1 stycznia roku zawsze przed 2007, by toto było pełnoletnie, wpisują na onepagerze podane przez niego nazwisko i narodowość i piszą mu, że zeznał, że przylazł z Polski i dlatego go tam odstawiają.

I Niemcy mieliby takie coś ewidencjonować? Czynić zapiski swych przestępstw? A z naszej strony jest jeszcze gorzej. Dostajemy jakichś gości na moście, albo i nie. Do niedawna (nie wiadomo czy proceder się ten skończył) niemieckie radiowozy wwoziły takich do Polski, zostawiali na przystankach i hulaj dusza po statystyce. A nawet jak dowiozą nam na nasz posterunek, nawet jak się w tym względzie obsłużymy sami, to i tak spisujemy „zeznania” niemieckie, odstawiamy do naszych ośrodków dla uchodźców (w tym do domów dziecka), po czym wypuszczamy takowych na ulice.

I wystarczyło tylko już po oświadczeniu Tuska sprawdzić reakcję Niemców. Otóż kanclerz stwierdził, że… jest zadowolony. Przysiągł, że żaden azylant z Niemiec nie będzie do nas deportowany. Azylant, a więc taki, co się o azyl ubiega. Ale oni do nas przywożą właśnie takich co się ubiegnąć nie zdążyli, a więc element najgorszy, bo nieprzesiany. A ponieważ my zawiesiliśmy prawo do azylu, to taki bez-azylant ląduje w ośrodku i albo czeka na deportację, albo – częściej – wywalany jest na ulicę. Z papierami spisanymi z niemieckich zmyśleń, bez miejsca pobytu, pracy i (na razie) bez socjalu. Po ulicach więc wędrują tykające bomby. A więc będą nam Niemcy przysyłali, tyle, że bez-azylowców. Merz więc nie skłamał.

Drugi, ciekawy powód zadowolenia kanclerza z ruchu Tuska jest jeszcze bardziej wstrząsający. Otóż Merz powiedział, że to dobry ruch, bo – uwaga! – Polacy wesprą Niemców w przesiewaniu ruchu… Z Polski, nie DO Polski. I Tusk to formalnie potwierdził (17:00). A więc cały pogrzeb na nic. Granice zostaną zamknięte nie po to, by zluzować ROG, nie po to by wyłapywać wątpliwy eksport ludzi z Niemiec, ale po to, by dokładniej patrzeć kto wyjeżdża od nas.

Tak jak przeszliśmy z podwożenia do nas uchodźców ze strony niemieckiej na uberyzację, czyli sami wjeżdżamy do Niemca i zabieramy ładunek do siebie, tak teraz to Niemcy będą nam wciskać kogo chcą, zaś my będziemy wyłapywać towarzyszy w drodze do Berlina. Czyli u nas zostaną ci co mają zostać i to bez traktatu, dojdzie do nich w dodatku porcja przysyłanych z Niemiec.

Smuteczek

Taka to jest prawdziwa reakcja Tuska, czyli jak zwykle. Jest problem, mówimy, że go załatwimy, załatwiamy zaś całkiem odwrotnie. Ale ten numer nie może wychodzić bez końca, zwłaszcza, że i wybory, i pełzający zamach stanu z fałszowaniem wyborów, nie mówiąc już o kompletnie apolitycznej granicy to są rzeczy, których może się nie uda obejść. Nie można bez końca obchodzić wszystko sztuczkami PR-owskim. Jak żongler, który podrzuca coraz więcej przedmiotów o różnej wadze – kiedy ma ich za dużo, to wcale już nie ściąga uwagi publiki, ale może dostać w łeb największym kawałkiem. A ostatnie wybory pokazały odejście ludu od rozemocjonowanej polityki w kierunku pragmatyzmu, który – tak jak bezpieczeństwo – jest bezpartyjny.         

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Czy Polska jest krajem okupowanym?

Czy Polska jest krajem okupowanym?

Autor: CzarnaLimuzyna , 8 lipca 2025

AIX

W okresie ostatnich kilkunastu lat pojawiło się kilka nazw określających prawdziwy, nie urojony, lecz prawdziwy status Polski jako kraju i państwa obdarzonego oficjalną nazwą III RP. Ich autorami są nie tylko publicyści, ale także politycy.

  • – PRL bis
  • – Polin
  • – Ukropolin
  • – Kraj należący do kogoś za granicy
  • – Eurokołchozowy land
  • – Państwo z tektury

Jesteśmy w sytuacji w pewnym sensie nie do odwrócenia, ponieważ jesteśmy „krajem posiadanym przez kogoś z zagranicy”

–  słowa te wypowiedział w roku 2017 Mateusz Morawiecki zweryfikowany do roli premiera III RP przez znanego żydowskiego „porno-rabina”. W rozmowie z Bronisławem Wildsteinem Morawiecki poruszał się tylko w sferze zależności gospodarczych. Nie poruszył równie ważnych aspektów braku suwerenności politycznej i monetarnej Polski.

Niewykluczone, że byliśmy pierwszym portalem, który zwrócił uwagę na słowa Morawieckiego.

„Tu jest Polin” – oznajmił swego czasu Andrzej Duda. Te i inne określenia są używane coraz częściej jako opisujące realne znaczenie państwa polskiego.

Sterowność

„Jeżeli suwerenne państwo będziemy rozpatrywać jako system autonomiczny, zaś jego rozwój jako proces autonomiczny, wówczas stosunki międzynarodowe możemy opisać jako wzajemne oddziaływania sterownicze państw jako systemów lub procesów autonomicznych, którego celem jest uzyskanie jak największego udziału w procesach sterowania międzynarodowego” (J. Kossecki, „Naukowe podstawy nacjokratyzmu”, Warszawa 2015, str. 190).

Udział ten mierzy się stosunkiem mocy swobodnej państwa do całkowitej mocy swobodnej wszystkich państw na świecie.

Udziały w sterowaniu międzynarodowym liczone według metody polskich cybernetyków (tamże, str. 190 i następne) w czerwcu 2024 roku wyniosły: Chińska Republika Ludowa – 25,8%, Stany Zjednoczone Ameryki – 13,5%, Japonia – 9%, Federacja Rosyjska – 8%, Niemcy i Austria – 6%, Indie – 3,4%, Wielka Brytania – 3%, Republika Korei – 2,9%, Ukraina – 2,7%, Francja – 2,4%.  Na resztę świata przypada pozostające 23,3% sterowania /za “Myśl Polska”/

Polska nie działa w swoim interesie. “Koszerność” zamiast sterowności

Jedynym polskim politykiem  spośród czołówki kandydatów ubiegających się o urząd prezydenta, jedynym, który powiedział wprost, że Polska nie jest krajem niepodległym był Grzegorz Braun. Karol Nawrocki, Rafał Trzaskowski wraz z pozostałymi kandydatami lewicy, Sławomir Mentzen we wszystkich swoich wypowiedziach aż do dziś podtrzymują szkodliwe złudzenie sprawczości i autonomii organizmu państwowego i klasy politycznej w Polsce. W praktyce wszystko decyduje się bez Polski i najczęściej przeciw Polsce, a jeżeli już gdzieś pojawia się przedstawiciel III RP, to pełni on rolę klakiera i użytecznego idioty.

Na czym polega okupacja?

Główną cechą władzy okupacyjnej w Polsce jest gorliwa, sprawiająca wrażenie obłąkanej, realizacja obcych – szkodliwych, określanych mianem globalistycznych, unijnych, niemieckich i innych – dyrektyw. Decyzje te nie są dyskutowane, a towarzysząca temu propaganda jest skrojona na miarę przysłowiowego debila, który jest gotowy skoczyć (przedterminowo) w przepaść absurdu, w ramach poparcia dla ogłoszonego planu zagłady.

Doskonałym przykładem jest sprawa tzw. migracji czyli zalewania Polski przestępcami, a także co stanowi normę na zachodzie, osobami na granicy upośledzenia intelektualnego i moralnego – legalnymi czy nielegalnymi, nie ma to żadnego znaczenia. W tragicznym kontekście zamordowania kolejnego Polaka okazało się, że odpowiedzialna za tragiczne wydarzenia grupa Kolumbijczyków pracuje na terenie niemieckiej firmy otrzymującej coroczne dotacje od polskiego podatnika i niepłacącej podatku CIT.

Konfrontacja, pacyfikacja, kontynuacja – plan Tuska

Plan depopulacji i systematycznego zastępowania rdzennej ludności „Ukropolin” ma być kontynuowany. Zamiast blokady migrantów na granicy niemieckiej oraz deportacji Tusk ogłosił blokadę informacyjną (ułatwiającą cenzurowanie wydarzeń w mediach) i zagroził represjami w formie: „mandatów, środków przymusu bezpośredniego i zatrzymania”. Został wydany zakaz lotów prywatnych dronów i wedle wielu interpretacji zakaz fotografowania.

* * *

Współczesna władza okupacyjna to tymczasowe sprawowanie władzy na danym terytorium bezpośrednio lub pośrednio przez ośrodki decyzyjne innego państwa lub organizacji międzynarodowych. Podejmowane decyzje zazwyczaj stoją w rażącej sprzeczności z interesem okupowanego narodu, a zakres ich szkodliwości jest odwrotnie proporcjonalny do siły narodowego oporu.