Abp Aguer: Celem Kościoła nie jest walka z globalnym ociepleniem, ale zbawienie dusz

Abp Aguer: Głównym celem Kościoła nie jest walka z globalnym ociepleniem, ale zbawienie dusz

https://pch24.pl/abp-aguer-glownym-celem-kosciola-nie-jest-walka-z-globalnym-ociepleniem-ale-zbawienie-dusz

(Abp Hector Aguer, fot. youtube)

W ostatniej części swojego listu na temat kryzysu powołań w Kościele, arcybiskup Héctor Aguer omawia widoczne w dzisiejszych czasach złe zrozumienie liturgii, kapłaństwa i Kościoła w ogóle. Wskazuje on problemy w trzech aspektach formacji seminaryjnej: złą formację liturgiczną, pastoralną i duchową.

Na początku hierarcha omawia dostrzegalne w dzisiejszych czasach błędne rozumienie Kościoła w ogóle. Wielu księży bowiem przesadnie troszczy się o zaspokajanie ziemskich potrzeb ludzi, co samo w sobie jest rzeczą dobrą, jednak nie na tym winna skupiać się działalność Kościoła.

„Kościół nie jest organizacją pozarządową, której celem jest zapewnienie ludziom ziemi, mieszkań czy pracy, ani też walka z globalnym ociepleniem bądź wylesianiem Amazonii (…). Jego zasadniczym celem jest staranie się, by ludzie uwierzyli w Chrystusa, żyli w łasce Bożej i dotarli do nieba­” – pisze abp Aguer.

Arcybiskup przypomniał, że źródło i cel wszystkich działań Kościoła stanowi liturgia, a w szczególności Msza święta. Liturgia jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i zarazem jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc” – mówi Konstytucja o Świętej Liturgii Sacrosanctum Concilium. To właśnie z eucharystycznej Ofiary Chrystusa Kościół czerpie siłę do swoich działań apostolskich. Dlatego piękno i podniosłość obrzędów winny wskazywać, iż są one działaniem Chrystusa, a nie czysto ludzkim wytworem – dziełem spontanicznej twórczości celebransa bądź wspólnoty.

Dużym problemem w dzisiejszym Kościele jest zeświecczenie liturgii, wprowadzenie do niej elementów, które są jej obce – w skrócie: pomieszanie sfer sacrum i profanum. A przecież Msza św. powinna jak najbardziej skupiać się na sacrum, bo sam Chrystus w niej jest obecny. Jednak ze współczesnej liturgii co raz częściej usuwa się piękną muzykę organową, polifoniczną i chorał gregoriański. Wreszcie, nie znajduje się miejsca na ciszę – tak potrzebną w dobrym przeżyciu Mszy świętej.

Problem ze złym rozumieniem liturgii zaczynia się już w seminariach, gdzie klerycy nie otrzymują odpowiedniej formacji. Nie stają się więc – jak to być powinno – ekspertami od liturgii, a to skutkuje niewystarczającą wiedzą o tym, jak powinna ona wyglądać i przebiegać. Kapłan staje się dziś „przewodniczącym” postawionym pośrodku, podczas gdy centralną Osobą Mszy świętej jest faktycznie Chrystus, a celebrans to wyłącznie Jego pokorny sługa.

Kolejną sferę problemów, na które wskazuje emerytowany biskup La Platy, stanowi zła formacja pastoralna przyszłych księży. Jakkolwiek widać zdecydowane przeakcentowanie tej sfery kosztem innych aspektów formacji do kapłaństwa, to jest ona jednak prowadzona w nieodpowiedni sposób. W wielu seminariach kleryków wysyła się nawet na cały rok na parafie, by tam pomagali księżom i „zdobywali doświadczenie”. W rzeczywistości jednak jest to przerzucenie odpowiedzialności za ich formację pastoralną na proboszczów, podczas gdy to na wykwalifikowanej kadrze seminaryjnej powinno spoczywać zadanie odpowiedniego przygotowania przyszłych kapłanów. Poza tym, poprzez zastąpienie jakiegoś czasu formacji pracą na parafii, klerycy mają być „użyteczni” i wyręczać duszpasterzy w części ich obowiązków. Jednak na tym etapie seminarzyści winni się skupić na formacji i nauce, a na pracę duszpasterską przyjdzie jeszcze czas. Podobnym aspektem problemu ze zbyt użytkowym patrzeniem na kapłaństwo jest fakt, iż biskupi niechętnie wysyłają księży na dalsze studia, tłumacząc to potrzebą wykorzystania ich na parafiach. To powoduje, że diecezje nie mają wystarczającej liczby ekspertów, tak potrzebnych w wielu dziedzinach.

Wreszcie ostatnim omawianym przez abp. Aguera problemem jest zła formacja duchowa kleryków. Powinni oni żyć w bliskości i przyjaźni z Chrystusem, a nie traktować kapłaństwa jako sposobu na łatwe i wygodne życie. To rozwijanie swojego życia duchowego musi nastąpić poprzez modlitwę, adorację, bliskość z Chrystusem i miłość bliźniego.

„To jest to, co seminarium musi zaszczepić młodym mężczyznom, którzy aspirują do kapłaństwa. Wszystkie jego wysiłki powinny być skierowane na towarzyszenie im na tej wznoszącej się drodze, od Galilei do Jerozolimy, gdzie ma miejsce Krzyż i Zmartwychwstanie, tak aby wizja Boga – na ile możemy się do niej zbliżyć na tej ziemi – oświecała ich i ich pracę duszpasterską” – pisze abp Aguer.

Źródło: lifesitenews.com AF

Franciszek zdrowieje. Ale papiestwo jest chore. Choroba groźniejsza niż papolatria.

Franciszek zdrowieje. Ale papiestwo jest chore

pch/papiestwo-jest-chore

Choroba Franciszka podsycała spekulacje o przyszłym konklawe i najbardziej prawdopodobnych kandydatach na następców Ojca świętego. Dziś niewiele zostało z tych rozważań, a papież wraca do zdrowia. Kondycja urzędu Piotrowego pozostaje jednak tragiczna. Nikt w klinice Gemelli nie jest w stanie uzdrowić jego głębokiej choroby. Remedium na nią nie przyniosą też same przyszłe zmiany personalne na tronie Piotrowym. Nadziei na poprawę można upatrywać jedynie w przywróceniu zatraconej świadomości: papieska władza ma strzec niezmienności depozytu Wiary. Jeśli próbuje go podważyć, atakuje rację swojego istnienia. Rzymska katedra jest zatem chora obłożnie – z powodu silnej reakcji autoimmunologicznej. 

Podobna obserwacja, zdaniem wielu, paść może tylko z ust wroga ojca świętego. „Tradycjonalisty” i niemal niekatolika. Regułą stały się już zaciekłe ataki na wszystkich, którzy wobec przejawów doktrynalnego zamętu, od lat trwającego w Kościele, mają czelność niepokoić się o czystość wiary. „Papieska” pałka na „konserwatywnych” katolików to jedno z ulubionych narzędzi w arsenale postępowców. I tak ilekroć Franciszek wzniecał burzę swoimi decyzjami i wypowiedziami, dowiadywaliśmy się, że sprzeciw wobec Komunii rozwodników w ponownych związkach, czy błogosławienia grzesznych związków homoseksualnych, jest niedozwolony. Krytyka takich rozstrzygnięć w oparciu o odwieczne zasady moralności i wiary ma tracić rację bytu, gdy papież przemówił. Rzym rozstrzygnął sprawę, jak chciał i oto nowa reguła wiary. Czy zgodna z Tradycją – to ponoć wszystko jedno.

Na wiernych upominających się o doktrynę  i zaniepokojonych „synodem o synodalności”, „Amoris Laetitia”, czy „Fidducia Supplicans” regularnie padały więc gromy upomnień. Zdarzyli się i tacy, którzy sądzili, że Franciszek może pozwolić sobie na promocję pluralizmu religijnego. Powodów do sprzeciwu w ich opinii nie daje nawet fakt, że ojciec święty w czasie podróży do Azji Wschodniej stwierdził, że wszystkie religie prowadzą do Boga, a spory o prawdziwość jednej z nich należy zakończyć. Najwyższy nauczyciel mógłby w tym oglądzie głosić, co mu fantazja podpowie. 

Klakierzy Franciszka zdradzają papiestwo

Zwolennicy tak wypaczonego postrzegania władzy nauczycielskiej papieża uważają się za przyjaciół następcy Piotra. Wszyscy, którzy odważą się powiedzieć jego opiniom „nie” to zaś wrogowie i dysydenci. W rzeczywistości trudno o większe zakłamanie. Role są odwrotne. Ktokolwiek wgłębi się w nauczanie Kościoła o roli Ojca świętego będzie miał tego jasną świadomość. Opór na przykład przeciwko zrównywaniu religii  przez ojca świętego, to wyraz wierności jego urzędowi. Wierni i duchowni, którzy mają w tym wypadku odwagę powiedzieć „nie” bronią samej racji, dla której ustanowiono papiestwo. Reakcja środowisk „konserwatywnych” na podobne słowa ojca świętego to autentyczna troska o rzymską katedrę wobec najgroźniejszego ataku, jaki jej zagraża: „autoimmunologicznej” reakcji, w której sam papież podkopuje misję, leżącą u źródła danej mu władzy. 

Kręgi, które w imię pozornego szacunku dla autorytetu Rzymu chcą zabronić uczciwej polemiki z opiniami Franciszka opartej o prawdy wiary, są awangardą tej choroby. Kto uczy, że papież może głosić dowolne przekonania szkodzi i popisuje się ignorancją. Wypowiedzi katolickiego Magisterium podkreślające powagę i olbrzymie znaczenie Ojca świętego, traktują jego posługę jako nierozłączną z zachowywaniem niezmiennej doktryny Kościoła. Racją kompetencji „sługi sług bożych” jest zachowywanie jedności i czystości wiary.

Konstytucja Soboru Watykańskiego I, orzekająca dogmat o nieomylności papieskich orzeczeń ex cathedra, nie pozostawia na ten temat wątpliwości. Gdy w „Pastor Aeternus” czytamy o wolności od błędu autorytatywnych wypowiedzi Chrystusowego wikariusza dowiadujemy się, że źródłem tej władzy jest zadanie strzeżenia niezmiennego Magisterium i gwarancja, że Piotr nigdy prawdom wiary nie zaprzeczy. Prawda o papieskim autorytecie i niezmienności katolickiego depozytu wiary wyrażone są absolutnie łącznie. Ten pierwszy służy drugiemu za gwarant i ochronę. Oddajmy głos samym ojcom soborowym:

„Ponieważ bramy piekielne, chcąc zniszczyć Kościół, jak gdyby to było możliwe, zewsząd z coraz większą nienawiścią powstają przeciw jego fundamentom położonym przez Boga, za zgodą świętego Soboru uważamy, że dla ochrony, bezpieczeństwa i rozwoju owczarni katolickiej konieczne jest, aby wszystkim wiernym przedstawić naukę o ustanowieniu, ciągłości i naturze świętego prymatu apostolskiego, na którym opiera się siła i moc całego Kościoła, naukę, którą należy wyznawać i utrzymywać według starożytnej i niezmiennej wiary Kościoła powszechnego, oraz aby napiętnować i potępić błędy przeciwne tej nauce, które są szczególnie niebezpieczne dla owczarni Pańskiej. (…)

W prymacie apostolskim, posiadanym w całym Kościele przez biskupa Rzymu, jako następcy św. Piotra, księcia apostołów, zawiera się także najwyższa władza nauczania. Utrzymywała to zawsze święta Stolica, potwierdza to stała praktyka Kościoła, stwierdziły to sobory ekumeniczne, przede wszystkim te, na których Wschód i Zachód spotykał się w jedności wiary i miłości. Ojcowie bowiem Czwartego Soboru Konstantynopolitańskiego, idąc śladem swoich poprzedników, ogłosili następujące uroczyste wyznanie:

Pierwszym warunkiem zbawienia jest zachowanie reguły wiary. Skoro nie można pominąć decyzji naszego Pana Jezusa Chrystusa, mówiącego: << Ty jesteś Piotr, i na tej skale zbuduję mój Kościół >> , słowa te są potwierdzone swymi skutkami, ponieważ w Stolicy Apostolskiej zawsze była wiernie zachowywana religia katolicka i publicznie podawana święta nauka. Nie chcąc więc odłączyć się od tej wiary i nauki, mamy nadzieję, że osiągniemy trwanie w jednej wspólnocie, którą głosi Stolica Apostolska, i na której opiera się trwałość integralnej i prawdziwej religii chrześcijańskiej”.

Zwróćmy uwagę, że tekst jednym tchem mówi o konieczności zachowania wiary do zbawienia i podkreśla papieską władzę. W kolejnych ustępach tej samej Konstytucji łączność między ortodoksją a autorytetem następcy św. Piotra zostaje uwypuklona jeszcze bardziej radykalnie:

„Aby wypełnić ten pasterski obowiązek, nasi poprzednicy zawsze oddawali się przepowiadaniu zbawiennej nauki Chrystusa wobec wszystkich ludów ziemi i z jednakową troską czuwali nad tym, aby tam, gdzie została przyjęta, była zachowywana czysta i bez skazy. Duch Święty został bowiem obiecany następcom św. Piotra nie dlatego, aby z pomocą Jego objawienia ogłaszali nową naukę, ale by z Jego pomocą święcie strzegli i wiernie wyjaśniali Objawienie przekazane przez apostołów, czyli depozyt wiary”.  

„My zatem, wiernie zachowując tradycję otrzymaną od początku wiary chrześcijańskiej, na chwałę Boga, naszego Zbawiciela, dla wywyższenia religii katolickiej i dla zbawienia narodów chrześcijańskich, za zgodą świętego soboru, nauczamy i definiujemy jako dogmat objawiony przez Boga, że gdy biskup Rzymu przemawia ex cathedra, to znaczy, gdy wykonując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan, na mocy swego najwyższego apostolskiego autorytetu określa naukę dotyczącą wiary lub moralności obowiązującą cały Kościół, dzięki opiece Bożej obiecanej mu w [osobie] św. Piotra, wyróżnia się tą nieomylnością, w jaką boski Zbawiciel zechciał wyposażyć swój Kościół dla definiowania nauki wiary lub moralności. Dlatego takie definicje biskupa Rzymu – same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła – są niezmienialne. Gdyby zaś ktoś, nie daj Boże, odważył się sprzeciwiać tej naszej definicji – niech będzie wyklęty”.

W powyższych fragmentach soborowej konstytucji widać wyraźnie, że przechowywanie nieskażonej katolickiej doktryny jest racją ustanowienia papieskiego urzędu i obdarzenia go tak szerokimi prerogatywami. Co więcej – papież korzystając ze swoich nieomylnych orzeczeń cieszy się tym samym autorytetem, jaki ma depozyt wiary Kościoła. Gdyby ojciec święty mógł sam podważyć odwieczne nauczanie Kościoła, to zanegowałby jednocześnie i własne kompetencje rozstrzygania spraw wiary i moralności.

Kontrowersje wokół decyzji i słów papieża Franciszka – Bogu dzięki – nie dotyczą jego wypowiedzi z pozycji autorytetu, podanym wszystkim powszechnie do wierzenia. Nie zmienia to w najmniejszej mierze faktu, że powaga nauczycielska papieża ma swoje źródło w strzeżeniu jedności wiary chrześcijan wszystkich czasów i krajów. Promowana współcześnie przez wielu papolatria, zakładająca, że papież może głosić dowolne poglądy, to zagrożenie dla poprawnego sprawowania Urzędu Piotrowego.

Chwiejący się filar   

Pomylenie zwolenników takiego postrzegania władzy Ojca świętego ukazuje również wybitna encyklika o jedności Kościoła Leona XIII „Satis Cognitum”. Na łamach tego dokumentu papież podkreślał, że trwanie przy niezmiennych prawdach wiary i w podległości jednej hierarchii na czele z Piotrem są dwoma filarami jedności, którą Chrystus dał swojej owczarni i nakazał utrzymać.

Jak wyjaśniał Leon XIII, władza nauczycielska w Kościele istnieje, by bronić doktryny przed jakąkolwiek herezją i przeinaczeniem, zapobiegając różnicy zdań i wielości poglądów na sprawy kluczowe wśród wiernych. Ojciec święty nad wyraz celnie i prosto tłumaczył, dlaczego obdarzeni autorytetem uczenia hierarchowie nie mogą zmienić podanej wcześniej do wierzenia prawdy. Ponieważ sam Bóg nakazał posłuszeństwo orzeczeniom Magisterium, to ich rewizja oznaczałaby, że On sam kazał trzymać się fałszywej opinii. Gdyby jakikolwiek autorytet sądził, że skutecznie „zmienia” naukę np. o homoseksualizmie, czy pluralizmie religijnym, musiałby też przyjąć, że Ten, który jest samą Prawdą, stał się na jakiś czas przyczyną błędu człowieka. Mówiąc poetycko… ojcem kłamstwa.

Resztki trzeźwego myślenia i wiary pokazują, że Leon XIII skutecznie sprowadził wiarę w możliwość głoszenia dowolnej nauki przez przedstawicieli władzy nauczycielskiej, a szczególnie papieża, do absurdu. Gdyby ojciec święty sam nie przyjął Objawienia za pewne, wymierzyłby swojemu autorytetowi bolesny cios. 

Papolatryczna masakra wiary

A jednak to wciąż nie wszystkie fatalne konsekwencje przekonania, że papież może sprzeciwiać się zasadom wiary, a wobec jego poglądów nie wolno trzymać się ortodoksji. Następca świętego Piotra jest znakiem jedności Kościoła w wierze, która ma szczególne znaczenie jako dowód autentyczności katolickiej wiary. Brak sprzeczności doktryny religijnej to jeden z „wewnętrznych znaków” jej prawdziwości. Opierając się na nich oraz na zewnętrznych znakach prawdziwości (cudach, proroctwach itd.) człowiek może rozpoznać rozumem, gdzie rzeczywiście Bóg objawił siebie samego.

Wyobraźmy sobie teraz, że jeden papież zaprzecza swobodnie poważnym orzeczeniom wszystkich innych posiadaczy tego samego autorytetu i nie czuje się nimi związany. Doktryna katolicka staje się w ten sposób niejasna, zmienna w czasie i pozbawiona racji, by w nią wierzyć. Z całą pewnością klakierzy, którzy z taką pewnością domagają się przyjęcia za prawdę każdego postępowego sformułowania z ust papieża, nie zdają sobie sprawy, że po prostu radykalnie utrudniają w ten sposób akt wiary. Chrystus ustanowił tymczasem papiestwo, by przeciwnie – jak najbardziej go uprawdopodobnić i ułatwić.

Czy może być zatem jakiś bardziej wstrząsający obraz kryzysu Kościoła, niż ten, gdy następca św. Piotra otwarcie mówi, że nie należy w ogóle upierać się przy katolickich dogmatach lub za swój główny cel przyjmuje reformowanie praktyk i tradycji Kościoła, a nie ich obronę? Papiestwo powróci do pełni zdrowia dopiero, gdy przypomni sobie, że jest dla ortodoksji. Skuteczne terapie i medyczna sprawność rzymskiego szpitala bez tego zdadzą się na nic. 

Filip Adamus

COVID odszedł, „Komunia na rękę” została… Bugninim się… przypomina

COVID odszedł, „Komunia na rękę” została. To znak egalitarnej rewolucji w Kościele  

pch/covid-odszedl-komunia-na-reke-zostala

Czasy „pandemii” wszystkim nam utkwiły głęboko w pamięci. Wizyty w kościele w tym okresie należały do szczególnie „symptomatycznych”. Z jednej strony świątynie świeciły pustkami – ale z drugiej sama liturgia naznaczona była „sanitarną” specyfiką. Dotknęła ona i tego, co dla nas najświętsze – Ciała Chrystusa. W czasach obostrzeń zalecono w końcu rozdawanie Komunii na rękę. Obłęd „lockdownu” przeminął, ale ta praktyka została z polskimi katolikami na dobre. Była, widać, czymś więcej, niż „mądrością etapu”. Wszak do obrońców Komunii na rękę należał sam współtwórca „reformy liturgicznej” – abp Annibale Bugnini. Duchowny ten dostrzegał specyficzne „zapotrzebowanie” na zmieniony sposób komunikowania, w którym to sam wierny kładzie Ciało pańskie w swoje usta.

Komunia na rękę: odporna na uwagi wiernych, biskupów… i papieża   

Już na początku „pandemii” koronawirusa polski episkopat wpadł na pomysł, aby w tych okolicznościach zachęcić do częstszego udzielania Komunii w postawie stojącej na rękę. W ramach przeciwdziałania zarażeniom abp Stanisław Gądecki apelował, by instruować wiernych o możliwości przystępowania w ten sposób do Eucharystii. Ówczesny przewodniczący KEP wydał komunikat w tej sprawie jeszcze nim nad Wisłą wykryto pierwszy przypadek zarażenia.

Zostawmy na marginesie pytanie, czy zakażenie koronawirusem było groźbą na tyle poważną, by silić się na te wyjątkową ostrożność. COVID, który zapamiętamy z „bezobjawowych” infekcji i wątpliwej skuteczności testów, odszedł. Komunia na rękę została zaś z nami. Obecnie już 5 lat minęło odkąd zawitała na tak szeroką skalę do polskich świątyń…

Ale to nie jedyna rocznica. Niemal dokładnie przed dwudziestoma laty– w marcu 2005 roku – polski episkopat jednogłośną decyzją dopuścił przyjmowanie Komunii świętej w ten zmieniony sposób w naszym kraju. Pandemiczna rzeczywistość miała zatem jedynie rolę popularyzującą tę praktykę. To, co stanowiło dawniej sporadycznie widywaną rzadkość, sanitarna gorliwość uczyniła normą.

To nie jedyne okoliczności, które przetrwała Komunia na rękę. W najnowszej historii Kościoła wykazała się ona niebywałą wręcz żywotnością. Ostała się mimo niechęci sporej części wiernych i niejednego duchownego. Nie doprowadziły do jej ograniczenia obawy o utratę partykuł Hostii i zmartwienie wiernych o brak należnej czci dla Eucharystii, wyrażane prywatnie, jak i w zorganizowanych akcjach polskich katolików w ostatnich latach.

Sumień nie poruszyły i zastrzeżenia części hierarchów wobec podawania najświętszego Sakramentu do rąk komunikujących. Wyraził je na przykład bp Krzysztof Białasik, polski ordynariusz diecezji Oruro. W dekrecie z 2015 roku hierarcha zakazał przyjmowania Komunii na rękę. Jak przypominał, praktyka ta nie została przez Kościół dopuszczona na równych zasadach, co przyjmowanie Ciała Pańskiego do ust. W „Memoriale Domini” Paweł VI zastrzegał, że przyjmowanie Komunii świętej do ust właściwie wyraża cześć dla realnej obecności Chrystusa w Eucharystii i stanowi uniwersalne prawo Kościoła – podkreślał polski biskup boliwijskiej diecezji.  

Wspominany papieski dokument ma kluczowe znaczenie w dyskusji o Komunii na rękę. To bowiem interwencja Pawła VI w sprawie Komunii na rękę, której praktyka również zdołała się oprzeć. Nie jest tajemnicą, że taki sposób przyjmowania Ciała Pańskiego pojawił się w Kościele w skutek samowoli niektórych zachodnioeuropejskich duchownych. Ci m.in. w Holandii i Niemczech zaczęli w okresie soborowym udzielać Najświętszego Sakramentu wbrew przepisom liturgicznym i tradycji do rąk komunikujących.W wydanym w 1969 roku „Memoriale Domini” Paweł VI odpowiadał na popularyzację tej praktyki. Instrukcja Ojca świętego przypomniała wprost, że powszechnym prawem Kościoła, które należy utrzymać, jest komunikowanie wprost do ust.

„Z punktu widzenia całego współczesnego Kościoła, należy zachować ten sposób rozdawania Komunii świętej, nie tylko dlatego, iż opiera się on na tradycji wielu wieków, ale szczególnie dlatego, iż jest on oznaką czci wiernych dla Eucharystii. Praktyka ta w żaden sposób nie umniejsza godności tych, którzy przystępują do tego wielkiego sakramentu, ale jest częścią przygotowania, niezbędnego dla jak najbardziej owocnego przejęcia Ciała Pańskiego”, czytamy w dokumencie z końca lat 60-tych.

„Na dodatek, ten sposób komunikowania, który należy teraz rozważać jako zwyczajowo nakazany, daje lepsze zapewnienie, iż Komunia święta będzie rozdawana z odpowiednią czcią, oprawą i godnością; że uniknie się jakiegokolwiek niebezpieczeństwa sprofanowania Eucharystii, w której: cały i pełen Chrystus, Bóg i człowiek, jest substancjalnie zawarty i niezmiennie obecny w szczególny sposób. A wreszcie, że szczególna ostrożność, jaką Kościół zawsze nakazywał wobec najmniejszych nawet kawałków konsekrowanego chleba, będzie zachowana: Skoro pozwoliłeś, iż cokolwiek się straciło, pomyśl o tym, jakbyś stracił swoje własne członki”, dodawał papież.

Rozstrzygnięcie Pawła VI w sprawie Komunii na rękę było więc jasnym opowiedzeniem się przeciwko jej szerokiemu zastosowaniu. W dokumencie Ojciec Święty zgodził się na jej zastosowanie przez niektóre episkopaty, ale wyjątek ten miał dotyczyć jedynie tych miejsc, gdzie praktyka Komunii na rękę była już głęboko zakorzeniona.   

„Jeżeli przeciwny temu sposób, a konkretnie, rozdawanie Komunii świętej na rękę, rozwinął się już w jakimś miejscu, to, aby pomóc konferencjom episkopatów wypełnić ich pasterski obowiązek w jakże często trudnej obecnie sytuacji, Stolica Apostolska powierza konferencjom obowiązek i funkcję osądu konkretnych uwarunkowań, jeżeli takie zachodzą. Mogą one dokonać tego osądu, pod warunkiem, iż wnikliwie zadba się o usunięcie wszelkiego niebezpieczeństwa braku czci albo złego mniemania o Eucharystii świętej, które mogłoby pojawić się w umysłach wiernych, jak również wszelkich innych niestosowność”.

W tych słowach w „Memoriale Domini” Paweł VI zagwarantował niektórym diecezjom specjalny indult, pozwalający na praktykę, której rozszerzenia nie chciał i któremu sprzeciwiła się również większość katolickich biskupów. W papieskim dokumencie poznać można również odpowiedzi hierarchów na pytania Stolicy Apostolskiej o ich aprobatę dla zmienionego sposobu przyjmowania Komunii. Była ona wyraźnie mniejszościowa.

A jednak – podczas, gdy również sprawowana na zasadach indultu Msza w tradycyjnym rycie rzymskim dziś traktowana jest coraz mniej chętnie, Komunia na rękę awansowała do rangi obowiązującej reguły i w wielu kościołach stanowi dominantę. Krytyka tej formy – nieakceptowanej dawniej przez większość biskupów i ocenionej z rezerwą przez samego Pawła VI jest już „nie na miejscu”. W komunikacie polskiego episkopatu na temat Komunii na rękę z 3 października 2020 roku dowiedzieć się można w zasadzie, że sięganie po podobne zastrzeżenia to rodzaj siania niepotrzebnego zamętu.

„Prawo oceniania i zmieniania praktyki liturgicznej należy do Stolicy Apostolskiej i dopóki ona uznaje Komunię na rękę za godziwy sposób udzielania wiernym Ciała Pańskiego, nikt nie powinien tego sposobu potępiać. Kto zaś to czyni, wprowadza nieład i podział w rodzinie Kościoła”, czytamy w sygnowanym przez bp. Adama Bałabucha. Niestety, pełny stosunek stolicy apostolskiej nie został przy tym nawet wspomniany w episkopalnym orzeczeniu. Jego świadomość wyparowała. Jakimś cudem Komunia na rękę stała się już równoprawną i tak samo wartościową formą przyjmowania Ciała Pańskiego.

Obawy o brak czci dla Eucharystii według dokumentu Konferencji Episkopatu Polski z jesieni 2020 roku można rozwiązać wskazaniem, by „szafarze udzielający Komunii na rękę poczuwali się do szczególnie wielkiej dbałości o cześć wobec Najśw. Sakramentu, zwracając uwagę na to, aby przy Komunii nie dopuścić do gubienia okruszyn Hostii. W tym celu powinni dbać o jakość stosowanych do Mszy hostii, z wielką uwagą dbając o to, aby się nie kruszyły i nie pozostawiały na dłoniach wiernych okruszyn (…)”.

Nawet gdyby to – zdaje się – nie mające przełożenia na praktykę zalecenie wypełniano, widać doskonale, że problemu Komunii na rękę nie sposób sprowadzić jedynie do tej kwestii. Paweł VI zaznaczał, że komunikowanie wprost do ust gwarantuje „odpowiednią cześć, oprawę i godność” kultu eucharystycznego. Nie chciał ekspansji innego sposobu przyjmowania Ciała Pańskiego, ze względu na jego symboliczny wymiar…

Hannibal ante portas

A to właśnie rewolucyjna tendencja, jaką wyraża ten ostatni zdaje się stać za żywotnością i rozszerzeniem zmienionego sposobu przyjmowania Ciała Pańskiego. „Ducha”, o którym mowa, uwidacznia słynny artykuł o Komunii na rękę abp. Annibale Bugniniego z 1973 roku. Jest on o tyle wart uwagi, że hierarcha ten uznawany jest za jednego z głównych autorów posoborowych zmian liturgicznych. W swoim tekście duchowny Komunię na rękę wiązał ścisłą logiką z rewolucją w rycie rzymskim. 

W opublikowanym na łamach L’Osservatore Romano tekście duchowny przekonywał, że podawanie Eucharystii na rękę było powszechne w starożytności. To zdaje się dobrze poświadczone przez historię twierdzenie. Trzeba jednak zastrzec, że dawna komunia na rękę nie miała wiele wspólnego z obecnym jej wydaniem.

Tak, czy inaczej za przyczynę odejścia od tego zwyczaju abp Bugnigni uważał swojego rodzaju „klerykalizację” kultu bożego. Zdaniem hierarchy podawanie Komunii świętej wprost do ust od VIII lub IX wieku miało źródło w „stopniowym usunięciu laikatu z liturgii i w ogóle z całej przestrzeni sakralnej, zastrzeżonej wyłącznie dla konsekrowanych, a w niektórych wypadkach jedynie wyświęconych kapłanów”.

„Liturgia w gruncie rzeczy z bycia czynnością całej wspólnoty kościelnej, jak była na początku przez cały okres wczesnego chrześcijaństwa, stała się stopniowo res clerici (łac. sprawą kleryków). Na przełomie VIII i IX weku świeccy zostali niemal całkowicie wykluczeni z celebracji”, przekonywał w swojej popularnej publikacji abp Bugnini. Według niego odwrócenie kapłana twarzą ku ołtarzowi, czy odmawianie kanonu w ciszy, dawniej obecne w rycie rzymskim, miły taki sam rodowód.  

Ten wektor liturgicznych zmian w „Memoriale Domini” Paweł VI ukazał jako sam w sobie dodatni. Papież zaznaczył w dokumencie, że stopniowe otoczenie Najświętszego Sakramentu coraz większą czcią było źródłem dobrej normy, jaką jest udzielanie Komunii świętej wprost do ust. W ujęciu Bugnieniego historyczny rozwój katolickiej liturgii to wyraz wykluczenia świeckich z celebracji. „Obawa, by uniknąć lub zapobiec brakowi czci była silniejsza, niż ta o udział wiernych przy stole eucharystycznym. Nowy sposób przyjmowania, zabraniający świeckim dotykania Eucharystii, wydawał się bardziej zgodny ze świętością Tajemnicy Eucharystycznej: tylko poświęcone ręce mogły ważyć się dotknąć Ciała Pańskiego”, tłumaczył wpływowy arcybiskup.

W opisie tym wydaje się tkwić nieco fałszywej mitologii. O ile bowiem świeccy zostali rzeczywiście postawieni w roli mniej aktywnej, to przecież uwagi o ich wykluczeniu z uczestnictwa w najświętszych obrzędach są zgoła bezpodstawne. Wszak uczestnictwo w liturgii nie polega na aktywizmie, ale uzyskaniu dostępu do nadprzyrodzonych łask dzięki sakramentowi. Dychotomii – powaga kultu i cześć dla Eucharystii i wykluczenie wiernych nie ma. Udoskonalenie liturgii w kierunku bardziej skupienia na kulcie i uczczenia świętości nie odrzuca świeckich, a po prostu stawia ich w roli przyjmujących… adekwatnej do faktu, że żadnego udziału w łaskach wysłużonych nam przez Chrystusową Mękę dzięki własnej aktywności nie mamy…

Jak zaznaczał w artykule „Historia obrzędu udzielania Komunii świętej” ks. Martin Lugmayr FSSP opublikowanym na łamach „Christianitas” odejście od Komunii na rękę dokonało się zarówno w zachodnim, jak i wschodnim chrześcijaństwie. Była to więc szeroka zmiana praktyki, wynikająca z podniosłości kultu. Przeznaczenie Komunii świętej wyświęconym jedynie szafarzom nie było sprzeczne z zasadami pierwszego chrześcijaństwa – a stanowiło raczej powszechnie wyciągnięcie konsekwencji z czci dla Ciała Pańskiego. Przecież święto Bożego Ciała i procesje z Najświętszym Sakramentem też nie są starożytną, a dopiero wypracowaną w średniowieczu praktyką. Podobnie nie wiadomo, by pierwsi chrześcijanie umieszczali Najświętszy Sakrament w monstrancjach i adorowali go, tak jak czynimy to my – ich następcy w wierze. A jednak – to cenne praktyki wyrażające wspólną dla wszystkich pokoleń Kościoła wiarę – w realną obecność Chrystusa w konsekrowanej Hostii… a nawet w jej najmniejszej partykule.

Można więc powiedzieć, że udzielanie Komunii świętej wprost do ust jest wyrazem myślenia o liturgii, w której zasadniczą troską jest uczczenie boskiego majestatu. Tymczasem współcześnie – jak sygnalizowały to przekonania Bugniniego – kult ma stać się planszą egalitarnego wysiłku, zmierzającego do zmniejszenia dystansu pomiędzy kapłanem a wiernym. Tym właśnie przewodniczący soborowej komisji liturgicznej kierował się pochwalając Komunię na rękę i taki duch przenika żyrowaną przez niego reformę liturgiczną. Zmiany, za których twarz uchodzi właśnie abp Bugnini, dotknęły przede wszystkim tych elementów celebracji Najświętszej Ofiary, których kapłan nie sprawował wspólnie z wiernymi, lub w sposób dla nich niezrozumiały.

Wiele w tym kontekście mówi inny charakterystyczny obraz stosunku do Najświętszego Sakramentu w ostatnich dekadach. Rozszerzenie dostępu „nadzwyczajnych szafarzy” do Komunii świętej urosło tak znacznie, że sama nazwa tej posługi stała się pozbawioną treści etykietą. Trwa przy tym emancypacyjna walka, by w imię wyzwolenia do szafarstwa zachęcić kobiety. W niektórych kościołach lokalnych liturgiczne „akcje” przybierają rolę otwartego manifestu na rzecz zmian… Tak właśnie było z głośnym w 2022 roku dopuszczeniem do współprowadzenia za ołtarzem Modlitwy eucharystycznej świeckich kobiet w jednej ze szwajcarskich parafii…

Podobne działania zdaje się inspirować duch egalitarnej rewolucji, który z liturgii czyni przestrzeń rywalizacji o władzę. Kluczowe jest zapewnienie każdemu aktywnego i czynnego uczestnictwa – a dbałość o kult i uczczenie tego, co najświętsze, schodzą na dalszy plan. „Deklerykalizacja” jest tu najlepszą przyjaciółką braku rewerencji. Przekształcenie liturgii tak, by nie zachowywała jasnego podziału na wyświęconych szafarzy sakramentu i jego świeckich odbiorców, niesie w sobie jasny symbol demokratyzacji, a chwila, w której wierny własną ręką prowadza Chrystusa do swoich ust jest jej uderzająco czytelnym znakiem.

Nic dziwnego, że próby upominania się o cześć dla najświętszych postaci nie są w stanie ograniczyć nadużyć „Komunii na rękę”. Ten już nie nowy trend w kulcie eucharystycznym wywodzi się wszak z myśli, która skupienie na uwielbieniu Boga w liturgii wiąże z przesadną „klerykalizacją”. Cześć pada ofiarą programu emancypacji świeckich. Gdy polski episkopat raz zdecydował się dopuścić taki sposób przyjmowania sakramentu, a przy okazji „pandemii” rozszerzyć go, brak dzisiaj kapłanów gotowych zgłosić zastrzeżenia. Kto śmiałby bowiem „narzucić” wiernym, jak mają podchodzić do Komunii świętej? Kościół nie chce dziś przecież rządzić, a rewolucja nie znosi kroków wstecz.

Filip Adamus 

„Bezwstydne psy” Mistrza Gracjana.

[Wolałbym, by soboru nie nazywał Autor “sabatem”. Ale treść jest na tyle ważka, że publikuję. md]

„Bezwstydne psy” Mistrza Gracjana.

czyli hierarchiczna eliminacja kapłaństwa w Kościele katolickim.

Wprowadzając fałszerstwa doktrynalne na Soborze Watykańskim II twórcy zmian powoływali się na rzekome nowe odkrycia, na starożytność, pierwsze wieki chrześcijaństwa. Jednak studiując ten temat, czyniąc kolejny odwiert w głębię prawa kanonicznego i Świętej Tradycji odkrywamy kolejne pokłady współczesnych  fałszerstw. Jesteśmy pewni, że to fałszerstwa celowe, przeprowadzone cynicznie. Zastanawiamy się wciąż, co skrępowało urzędy kościelne, co zawiązało pyski psom, które miały szczekać by odstraszyć wilki. Co spowodowało, że zamiast na wrogów Kościoła, odwrócili się oni do wewnątrz Kościoła, i niszcząc wraz z fałszerzami, szczekają i szczerzą kły na kapłanów i wiernych, usiłujących zatrzymać kolejne fałszerstwa i demoralizacje, kolejne patologie i perwersje, wprowadzane do Kościoła co chwilę, wciąż coraz bardziej perwersyjnie i wciąż autoryzowane pierwszymi wiekami chrześcijaństwa.

Tym jest wyświęcanie diakonów świeckich, żonatych, i kobiety: zakonnice i nie tylko, na szafarki Najświętszego Sakramentu.

Tym samym arcybiskupi i biskupi sami eliminują kapłaństwo sakramentalne, lekceważąc świętość posługi kapłańskiej, poniżając święte tajemnice Kościoła, poniżając realną i świętą na ołtarzach Kościoła obecności żywego Ciała i Krwi Chrystusa. Sami w ten sposób uczą wiernych, że na ołtarzu nie ma niczego, co by nie mogło być dane wszystkim na bazie społecznego wyznaczenia funkcji. Nie ma tu mowy o powołaniu do sprawowania świętych tajemnic przez Boga, ale o wyznaczeniu do posługi przez lud albo kaprys biskupa, którego nie obowiązują starożytne kanony. Bowiem przy całej obłudnej i fałszywej narracji o „pierwszych wiekach chrześcijaństwa” niszczy się cały depozyt tych wieków, zarządzeń, praw pozostawionych przez Apostołów, Świętych Piotra i Pawła a tym samym przez samego Chrystusa.

Jeszcze nie tak dawno, tuż przed  niesławnym sabatem watykańskim II, który pozwolił na autoryzację rozbiórki Kościoła i zasłonił to pozorem praw kościelnych, w 1952 roku papież Pius XII wystosował na Międzynarodowe Sympozjum z okazji 800-lecia wydania Dekretu Gracjana  alokucję,w której stwierdził:

„(…) wydanie [Dekretu Gracjana] sporządzone przez Korektorów Rzymskich, włączone do obszernego zbioru stanowiącego Korpus Prawa Kanonicznego (Corpus Iuris Canonici), musi zostać zachowane.”

Dekret Gracjana został zaś usunięty i wycięty z ksiąg prawa kanonicznego, bowiem pierwsze tysiąclecie prawa kościelnego, ustaw kościelnych będące treścią Dekretu Gracjana, były nie do pogodzenia z tym, co postulował sabat watykański II. Na tenże sabat zwany soborem wprawdzie zaproszono katolickich uczonych i duchowieństwo, ale nie miało ono za wiele do powiedzenia. Zostali użyci do podstępnego przeprowadzenia rewolucji, którą ich obecność miała tylko przykryć, tylko nadać pozory prawowierności, aby heretycy zebrani w stowarzyszenia tajne i koterie, mający decydujący głos, działali w pozorach kościelnego przyzwolenia i prawa. I od tamtej pory każdą patologię kultu i doktryny wprowadza się pod pozorami pozwolenia Kościoła, bowiem niegodziwcy działają w szatach katolickiego duchowieństwa. I w taki bezprawny sposób ordynariusz lubelski wbrew całej Tradycji Kościoła, wbrew wszelkim prawowiernym przepisom kościelnym wprowadził do szafowania sakramentów kolejne zastępy uzurpatorów: świeckich żonatych mężczyzn i kobiet także zakonnych, za co powinien być strącony z urzędu.  

Kardynałowie, arcybiskupi i biskupi w Polsce działają dla karier tak, jakby Kościół miał się skończyć tylko na nich, byleby ich kariera szła do przodu, byle oni przypochlebili się tym, którzy w Kościele władzę przejęli i mają moc ich awansować. Że w ten sposób podważa się w ogóle sakramentalne kapłaństwo, jego istnienie nie interesuje ich w ogóle. Niszczą to, co sami mają, eliminują autorytet tego, z czego korzystają, uprawiają bezprawie, niszcząc własne urzędy i sakramentalny charakter i urząd kapłaństwa. To zadziwia najbardziej, że niszczą sami ten święty stan, który im w Kościele dał władzę i autorytet, wpływ na wiernych a także utrzymanie.

Lekiem gojącym ale i wyżerającym ogniem to bezprawie są słowa Dekretu Gracjana, znienawidzonego i wykreślonego z użycia, aby można było stworzyć hagadę o pierwszych wiekach chrześcijaństwa dla plebsu. Dziwi, że uczeni w Kościele nagle połknęli własny język. Dziw bierze, że się nie podusili, że ich nie zatchnęło śmiertelnie. Dziw, że się prze-specjalizowali, i z naukowców katolickich stali się karierowiczami postępującej zgnilizny, zabawy sakramentami, zabawy w Kościół, uprawiania hagady zamiast doktryny. Bóg ich rozliczy.

Dekret Gracjana mówi o nich:

„Item Augustinus.
Nemo quippe in ecclesia amplius nocet, quam qui peruerse agens nomen uel ordinem sanctitatis et sacerdotis habet. Delinquentem namque hunc nullus redarguere presumit, et in exemplum culpa uehementer extenditur, quoniam pro reuerentia ordinis peccator honoratur. Episcopus itaque, qui talium crimina non corrigit, magis dicendus est canis inpudicus quam episcopus.”

W naszym nieumiejętnym tłumaczeniu Mistrz Gracjan stwierdza za Św. Augustynem, że nikt nie czyni w Kościele więcej zła, niż ten, kto posiadając święcenia i godność kapłańską postępuje przewrotnie. Nikt bowiem nie ośmiela się karcić przestępcy a jego wina gwałtownie jest wyniesiona jako przykład, grzesznik zostaje uhonorowany za swoje grzechy. Biskupa więc, który nie poprawia tych zbrodni, należy nazwać raczej bezwstydnym psem, niż biskupem”. C II. Maxime ecclesiam ledit sub nomine sanctitatis delinquens, czyli: najbardziej szkodzi Kościołowi ten, kto popełnia grzechy pod pozorem świętości. (Distinctio LXXXIII, c. II. ).

Wyżej, w Distinctio LXXXIII c. I czytamy, że biskup, który wyrazi zgodę na cudzołóstwo kapłanów lub diakonów, albo na zbrodnię kazirodztwa na terenie swojej parafii, albo nie potępi jej w autorytecie swego urzędu, ma zostać zawieszony w pełnieniu obowiązków biskupa.

W Distinctio LXXXIV c. II Mistrz Gracjan obala fałszerstwo, którym posługuje się sabat watykański II, mówiąc o diakonach, że są oni powołani do służby Kościołowi, nie dla kapłaństwa. Owszem, są powołani do służby Ołtarzowi, sakramentom, a nie do służby komukolwiek i gdziekolwiek w Kościele. Sabat watykański przepoczwarzył diakonat jako służbę w Kościele oderwaną od ołtarza, a starożytne prawo kościelne mówi o diakonacie, jako świętej służbie sakramentów, ołtarza, która związana była charakterem sakramentalnym, dlatego tradycyjnie diakonat należał do wyższych święceń. Ta prawda została przez sabat watykański (SVII) zaciemniona i zakłamana, bowiem o diakonacie pisze się w dokumentach sabatowych, jako posłudze także świeckich (nie ma rozróżnienia czy kobiet czy mężczyzn), i postuluje, że godnością diakonatu można obdarzyć świeckich katechistów jako nagrodą  i wyróżnieniem za służbę Kościołowi. W związku z tym trzeba powierzać im „odprawianie nabożeństw” jak to formułuje sabat, o sakramentalnych kapłanach pisząc jednocześnie, że oni Mszy Świętej „przewodniczą”. Świeccy katechiści nabożeństwa odprawiają, a kapłani konsekrowani liturgii „przewodniczą” (sic!). A kapłańskie obowiązki w oparciu o decyzje bezwstydnych psów na urzędach arcybiskupich, biskupich i kardynalskich, mówiąc językiem Mistrza Gracjana, powierza się kobietom i żonatym mężczyznom, uzasadniając to „pierwszymi wiekami chrześcijaństwa”.

Kolejna w Polsce diecezja, lubelska,  masowo „wyświęciła” świeckich na rozdawaczy Komunii Świętej, wśród nich zakonnice, bowiem arcybiskup, czyli mówiąc Mistrzem Gracjanem, bezwstydny pies na urzędzie arcybiskupa lubelskiego, zabawia się po żydowsku świętą liturgią Kościoła i prawami kościelnymi. Oczywiście w glorii oszustwa i fałszerstwa hagady o „pierwszych wiekach chrześcijaństwa”.

Dlatego dokumenty świadczące o doktrynie i dyscyplinie pierwszych wieków chrześcijaństwa, by nie przeszkadzać w tym chanukowym zaćmieniu nauki kościelnej, miały zniknąć. Bowiem Gracjan mówi o tym prawdziwym kościelnym prawie  (Distinctio XXXIV causa III: Qui sacramentis diuinis deseruiunt continentiam in omnibus seruent):  że Kościół nakazuje wszystkim świętym biskupom, kapłanom Bożym i lewitom czyli diakonom, czyli wszystkim, którzy służą sakramentom we wszystkim zachować czystość, aby zachowali wszystko to, czego nauczali Apostołowie, i zachowała starożytność (sic!).

A że jest to cytat ze starożytnych synodów, soborów, przytacza Gracjan zgodę i potwierdzenie tego ustanowienia przez wszystkich obecnych na synodzie Kościoła biskupów, którzy stwierdzają: że dobre i miłe jest, aby wszyscy, którzy służą przy ołtarzu, zachowywali czystość.

W następnym causa Mistrz Gracjan przytacza prawo kościelne kolejne, potwierdzające nałożony także na diakonów kościelny zakaz współżycia z żonami, kanon mówiący, że mają zachować wstrzemięźliwość od żon jeśli pełnią jakiekolwiek funkcje kościelne, a jeśli tego nie uczynią, mają być pozbawieni urzędu. (D XXXIV c. IV)

W Distinctio LXXXI causa XIX Mistrz Gracjan przytacza kanony papieskie, mówiąc, że do sprawowania posługi przy ołtarzu w czasie nabożeństw niedzielnych wybierani są kapłani i diakoni, którzy zachowują wstrzemięźliwość. Jeśli jednak po przyjęciu święceń duchowny wtargnie do łoża własnej żony, nie wolno mu wchodzić na próg świątyni czyli do prezbiterium, ani dotykać naczyń, ani dotykać ołtarza, ani przyjmować ofiary od składających całopalenie, ani zbliżać się do części Ciała Pańskiego, ani go ofiarować, ani wykonywać pomniejszych obowiązków. Nie wolno mu nawet podawać wina i wody przy świętym ołtarzu. Wykonywać drobniejsze posługi może za przyzwoleniem starszego, czyli kapłana.

Co na to hagada modernistów o żonkosiach w posłudze diakonów? Nie ma to nic wspólnego z prawami pierwotnego Kościoła. Dzisiejsze sprzed tygodnia i wcześniejsze „błogosławieństwa” niekanoniczne świeckich mężczyzn i kobiet na roznosicielki Najświętszego Sakramentu mogą ściągnąć nieszczęścia na tych, którzy za namową bezwstydnego psa, mówiąc językiem Mistrza Gracjana, w szatach lubelskiego arcybiskupa, urągają świętości kapłaństwa. Mogą ściągnąć przekleństwo kościelne na świeckich, którzy za podpuszczeniem hierarchii uzurpują godności, które do nich nie należą. Pierwsze wieki chrześcijaństwa i jeszcze nawet dzisiejsze prawo kanoniczne za próbę wyświęcania kobiety do kapłaństwa przewiduje ekskomunikę. Diakonat to wyższe święcenia kapłańskie, do służby sakramentów, nie Kościołowi w ogólności. Nie jest to posługa zmieniania pampersów w domu księży kardynałów i biskupów, ani wykładów Ewangelii na charyzmatycznych wspólnotach, ani katechistów, tylko służba rzeczom ściśle najświętszym. Dlatego były to i są z Boskiego ustanowienia święcenia niezacieralne i niezastępowalne w Kościele.
Każdy kto je fałszuje a nosi piuskę, i purpurę, jest łajdakiem w szatach urzędnika kościelnego, mówiąc słowami Mistrza Gracjana, bezwstydnym psem na urzędzie kościelnym.

Wiemy za co moderniści i fałszerze kościelnych ustaw znienawidzili Mistrza Gracjana, chlubę Uniwersytetu Bolońskiego, o którym pisze Pius XII: „Dostojnemu Uniwersytetowi Bolońskiemu, który słusznie szczyci się zaliczaniem Gracjana do grona swych wybitnych uczonych i za honor poczytuje sobie celebrowanie – razem z wieloma znakomitymi znawcami prawa i prawa kanonicznego z całego świata – osiemsetlecia jego nieśmiertelnego Dekretu, składamy dziś nasze gratulacje i życzenia.”

Mamy dość bezwstydnych psów na urzędach! Wyrażamy stanowczy sprzeciw temu niszczeniu Kościoła, wystawianiu świętości prezbiteriów do zabawy lewakom, sodomitom, postępowcom, judaizantom, dupiastym i biuściastym uzurpatorkom, żonkosiom, którym się po ożenku zachciało być księżmi, którzy Kościoła nie kochają, ale im się śnią godności kościelne i korzyści materialne z rabowania datków katolików, których się upokarza i zmusza do znoszenia kolejnych patologii i perwersji, autoryzowanych przez pozory kościelnych ustaw.

Mamy tego dość. Precz z bezwstydnymi psami, chcemy katolickich biskupów rządzących Kościołem w autorytecie i urzędzie Świętych Piotra i Pawła czyli Tradycji Świętej. Chcemy w Kościele tradycyjnego spokoju, powszechności, powagi i świętości! Precz z fałszerstwami ustaw kościelnych! Precz z bezwstydnymi psami na urzędach! Chcemy katolickich biskupów! Nie zamieniajcie nam Kościoła w miejsce zabawy dla każdego lewaka, sodomity i feministki, bowiem ściągacie na Kościół przekleństwo samego Boga, który ustanawiał jako swoją własność fałszowane dziś sakramenty. Okłamujecie świeckich grając na ich pysze, demoralizujecie kobiety, zakonnice i ściągacie na siebie i na nas przekleństwo Świętych Apostołów Piotra i Pawła.

Dekret Gracjana MUSI WRÓCIĆ. Wówczas można będzie powiedzieć cokolwiek uczciwie o dyscyplinie i prawach pierwszych wieków Kościoła. 
Przed tym drżą kłamcy i fałszerze, szerzący kłamstwo „pierwszych wieków chrześcijaństwa” na potrzeby owoczesnej kościelnej patologii i perwersji, zabawy liturgią i religią, i przed tym drżą bezwstydne psy na kościelnych urzędach, trzymane na krótkiej smyczy światowej rewolucji i sług diabła.

A ponieważ wobec wrogów Kościoła milczą psy niewierne, warczą psy bezwstydne na wiernych katolików, kamienie wołają.

Abp Hector Aguer surowo o pontyfikacie Franciszka: Humanistyczny globalizm zamiast Chrystusa

Abp Hector Aguer surowo o pontyfikacie Franciszka: Humanistyczny globalizm zamiast Chrystusa

pch24/o-pontyfikacie-franciszka-humanistyczny-globalizm-zamiast-chrystusa

(Abp Hector Aguer / fot. Archidiecezja La Plata)

Papież Franciszek jest wrogiem Tradycji i prześladowcą tych, którzy za nią idą. To pontyfikat pełen sprzeczności, nacechowany głoszeniem horyzontalnego humanizmu, właściwego dla agendy globalistycznej. Taką surową ocenę przedstawił argentyński arcybiskup Hector Aguer.

Z krytyką dotychczasowego przebiegu pontyfikatu papieża Franciszka wystąpił argentyński hierarcha, abp Hector Aguer, były metropolita La Platy. Jego artykuł został napisany jeszcze przed hospitalizacją Ojca Świętego; portal „Rorate Coeli” opublikował go 11 marca, kiedy Stolica Apostolska poinformowała o polepszeniu kondycji papieża.

Obecny pontyfikat wyróżnia się prawdziwą sprzecznością: papież jest wrogiem Tradycji, prześladowcą tych, którzy za nią podążają i się z nią identyfikują. Prześladowanie to odbywa się na wiele sposobów: marginalizuje dobrych biskupów, dokooptowując im koadiutorów; wynosi do episkopatu postępowców; nagradza kardynalatem tych, którzy popierają jego projekty reformy Kościoła; promuje postępowe instytuty zakonne; podkopuje lub eliminuje te przywiązane do Tradycji. Znamienne jest, że wybrał niezwykłe imię Franciszka – obce w historii papiestwa – prawdopodobnie myśląc o świętym z Asyżu, uważając go za kościelnego reformatora” – napisał hierarcha.

„Wszystko to wywołuje u wielu ludzi potrzebę udawania: chcą uniknąć stania się obiektem zainteresowania papieża. Wzbudzają w sobie przywiązanie do Franciszka, stając się formalistami. W dużej mierze obecną sytuację wyjaśnia jezuicka tożsamość papieża, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę wzloty i upadki Towarzystwa Jezusowego na przestrzeni dziejów” – dodał.

„Wszystkie te postawy wywołują w wielu ludziach potrzebę udawania, aby uniknąć bycia obiektem zainteresowania papieża, albo też wzbudzają przywiązanie do niego, stając się oficjalistami. Jezuicka kondycja Franciszka w dużej mierze wyjaśnia tę sytuację, jeśli weźmiemy pod uwagę historyczne wzloty i upadki Towarzystwa” – zaznaczył argentyński arcybiskup.

„Nowość obecnego pontyfikatu jest szczególnie zauważalna w sferze teologicznej i doktrynalnej. Jeśli jest coś, co charakteryzowało [zawsze] Stolicę Rzymską, to była to dbałość o zachowanie granic Tradycji. Wielcy papieże zawsze wyróżniali się tą cechą. Bliski jest nam zbiór encyklik Leona XIII i dzieło św. Piusa X przeciwko modernizmowi (encyklika „Pascendi Dominici gregis”). Jego następca Benedykt XV kontynuował dzieło swojego poprzednika („Ad beattisimi apostolorum”). Pius XI promował kult Najświętszego Serca Pana Jezusa i ustanowił jego święto liturgiczne oraz święto Chrystusa Króla. Jego nauka o komunizmie (encyklika „Divini Redemptoris”) naznaczyła postawę Kościoła w XX wieku. Następnie musimy wskazać na pracę Piusa XII, ostrzegającego przed niebezpieczeństwami nouvelle théologie (encyklika „Humani generis”, 1950). Paweł VI boleśnie doświadczył reakcji w odpowiedzi na zdefiniowanie niemoralności sztucznej antykoncepcji (encyklika „Humanae vitae”, 1968). Jan Paweł II i Benedykt XVI byli prawdziwymi nauczycielami wiary” – stwierdził.

Inaczej z papieżem Franciszkiem, zauważył.

„Z drugiej strony u Franciszka mnożą się błędy i niejasności. Wiele do myślenia dały wywiadu papieża dla Eugenia Scalfariego, założyciela „La Repubblica”. [Papież miał powiedzieć], że pokutujące dusze otrzymują przebaczenie, a te, które uparcie trwają w grzechu, znikają. Nie ma zatem piekła, tylko zniknięcie potępionych… Nauczał też, że piekło jest powiedzeniem Bogu: „nie potrzebuję Cię, poradzę sobie sam”. Podobnie jest w przypadku diabła, jedynego, co do którego mamy mieć pewność, iż jest w piekle. Mariologia [Franciszka] ma deficyty: papież odrzuca tytuł Współodkupicielki, ponieważ, jak twierdzi, [Maryja] „nie jest boska”. Nie przepowiada wiedzy i miłości Jezusa Chrystusa, ale promuje humanizm horyzontalny, zgodny z agendą globalistyczną. Chętnie nawołuje do pokoju, krytykując proliferację broni atomowej. To roztropna postawa, jednak trzeba pamiętać, iż wojna nie jest złem absolutnym: istnieją także wojny sprawiedliwe. Także w tej kwestii Franciszek odbiega od Tradycji Kościoła” – czytamy w artykule.

Jak podsumował, przedstawiona synteza wydaje się „dość wymowna”.

Źródło: rorate-caeli.blogspot.com Pach

„Skorumpowani hierarchowie muszą odejść”. Abp Vigano o zbrodniczych powiązaniach Książąt Kościoła.

„Skorumpowani hierarchowie muszą odejść”. Abp Vigano o powiązaniu Kościoła z funduszami USAID

https/skorumpowani-hierarchowie-musza-odejsc-abp-vigano-o-powiazaniu-kosciola

(fot. prtscr/ youtube/ Trudno być katolikiem )

„Konieczne jest zerwanie więzi ideologicznej i finansowej zależności głębokiego Kościoła od globalistycznej elity poprzez usunięcie skorumpowanych i szantażowanych kardynałów, biskupów i księży” – uważa “ekskomunikowany” przez papieża Franciszka były nuncjusz w USA, abp Carlo Maria Vigano. Wypowiedź stanowi nieopublikowany fragment wywiadu dla „New York Timesa”.

Arcybiskup Vigano został zapytany o wpływ swoich listów z 2018 roku, ujawniających wiedzę o skandalach przestępcy seksualnego, kard. Theodore’a McCarricka. Perwersyjna przeszłość kardynała była [md] powszechnie znana, podobnie jak sieć zależności, jaką McCarrick roztoczył nad najwyższymi dostojnikami amerykańskiego episkopatu.

Odważny hierarcha podkreślił, że kluczem do zrozumienia kryzysu, w jakim znajduje się Kościół, jest uświadomienie stopnia infiltracji wpływowych środowisk lewicowych na samych szczytach watykańskiej hierarchii.

W tym kontekście przypomniał, że wśród beneficjentów Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID), rządowej instytucji finansującej postęp lewicowej rewolucji na całym świecie, znajdował się również amerykański episkopat. Biskupi otrzymywali pieniądze m.in. na opiekę nad nielegalnymi imigrantami.

„Konieczne jest zerwanie więzi ideologicznej i finansowej zależności głębokiego Kościoła od globalistycznej elity poprzez usunięcie skorumpowanych i szantażowanych kardynałów, biskupów i księży” – podkreślał w wywiadzie Vigano. Jak dodał, równocześnie, należy „promować tych, których życie jest zgodne z Ewangelią”, i którzy „pozostają w wierności z odwieczną Tradycją Kościoła katolickiego”.

Abp Vigano ocenił, że Kościół w Ameryce znajduje się w „katastrofalnej sytuacji” na skutek „celowo zaplanowanej w ostatnich dziesięcioleciach systematycznej infiltracji”.

Były nuncjusz w USA sugeruje, że można prześledzić ten proces zwracając uwagę na biografie takich kardynałów jak Francis J. Spellman (Nowy Jork), John F. Dearden (Detroit), Joseph Bernardin (Chicago), Raymond G. Hunthausen (Seattle), Roger Mahony (Los Angeles), William J. Levada (San Francisco).

„Od tych hierarchów biorą początek łańcuchy powiązań skorumpowanych księży i biskupów, w tym Theodore’a McCarricka i jego siostrzeńców: Kevina Farrella, Blase J. Cupicha, Josepha W. Tobina, Donalda W. Wuerla, Wilsona Gregory’ego, Roberta W. McElroya…” – dodał.

Abp Vigano studzi nastroje sugerujące, że wystarczy zmiana na Tronie Piotrowym, by Kościół zszedł z obecnego kursu. Na skutek głębokiej infiltracji Kościoła katolickiego, w połączeniu z dziedzictwem papieża Franciszka, który swoimi nominacjami kardynalskimi „zabezpieczył rewolucję synodalną”, zadanie wydaje się niemożliwe (oryg. mission impossible).

„Ci, którzy wchodzą na Konklawe, myśląc, że wystarczy załatać kilka dziur, a jednocześnie kontynuować kurs, który okazał się katastrofą – mam na myśli rewolucję soborową – nie uzyskają żadnych trwałych rezultatów.

Teraz jest sześćdziesiąt lat błędów i horrorów, które należy całkowicie zresetować: tytaniczne zadanie, które może umożliwić jedynie Boska interwencja” – podkreślił hierarcha.

„Gość Niedzielny” i Żydzi, czyli psucie poważnej debaty. Ryś w akcji.

„Gość Niedzielny” i Żydzi, czyli psucie poważnej debaty

Paweł Chmielewski https://pch24.pl/gosc-niedzielny-i-zydzi-czyli-psucie-powaznej-debaty

(Oprac. PCh24.pl)

„Gość Niedzielny” ustami kardynała Grzegorza Rysia nakazuje akceptację nauczania II Soboru Watykańskiego. Kilka stron dalej to nauczanie jednak lekceważy, czyniąc tak chyba w imię jakiejś dziwacznej ideologii. Wszystko w najnowszym dodatku historycznym tego tygodnika.

„Gość Niedzielny” wypuścił nowy numer swojego czasopisma historycznego „Historia Kościoła”. Nadano mu tytuł: „Żydzi i chrześcijanie. Rodzina z problemami”.

W środku – wiele cennych treści i dobrych artykułów. Niestety, przemieszanych z wypowiedziami dziwnymi lub zgoła absurdalnymi.

Na przykład ks. prof. Mariusz Rosik zamieścił w „Gościu” obszerny i ciekawy tekst pt. „Czym współczesny judaizm różni się od biblijnego?” Na tytułowe pytanie autor odpowiada z erudycją i dobrze wyjaśnia różnicę, nad którą zastanawia się dziś wielu katolików.

W tekście padają jednak, dość zaskakująco, ważne słowa: „Na szczęście dziś prosta teologia substytucji, według której Izrael został zastąpiony przez Kościół, jest już nieaktualna”.

Teologia substytucji jest nieaktualna? Co to dokładnie znaczy? Czy Kościół katolicki nie jest Nowym Izraelem, tak, jak zawsze tego nauczano? Tego dotyczy jeden z najważniejszych aspektów debaty toczonej dziś w Kościele.

Profesor tego nie wyjaśnia; użycie przez niego określenia „prosta teologia substytucji” wskazuje na pewne rozróżnianie i dystans. Szkoda, że tej kwestii Autor nie pogłębia.

Tym większa to szkoda, że, „szczegółów” można się dowiedzieć dopiero od innego profesora, Jana Grosfelda. W rozmowie z Jackiem Dziedziną ogłasza on:

„Tzw. teoria substytucji, czyli zastąpienia jednego ludu wybranego drugim, jest czymś horrendalnym. Dlaczego? Bo mówi, że Bóg nie jest wierny, skoro zmienia swoje zdanie w sprawie najbardziej zasadniczej”.

Nauka Kościoła o zastąpieniu Izraela przez nowy lud Boży jest zatem „horrendalna”, czytamy w „Gościu”. Cóż…

II Sobór Watykański, deklaracja „Nostra aetate”: „Chociaż Kościół jest nowym Ludem Bożym, nie należy przedstawiać Żydów jako odrzuconych ani jako przeklętych przez Boga, rzekomo na podstawie Pisma świętego”.

„Kościół jest nowym Ludem Bożym”, mówi sobór. „Teoria… zastąpienia jednego ludu wybranego drugim jest czymś horrendalnym”, mówi Grosfeld. Jak to połączyć?

W tym samym wywiadzie Grosfeld ogłasza po prostu, że deklaracja soborowa to wynik… „zgniłego kompromisu”.

Skoro tak, to – jak można się domyślić – nie należy w ogóle przejmować się jej literą. Trzeba raczej przypisać jej „ducha zmian” – i głosić, co się akurat podoba, bo jakoby z tego „ducha” wynika.

Autor twierdzi, że z pomocą przychodzi posoborowe nauczanie papieży, zwłaszcza św. Jana Pawła II; nauczanie, które miałoby potwierdzać odejście od „teorii substytucji”.

Czy aby na pewno?…

Encyklika „Redemptoris Mater” św. Jana Pawła II: „[…] nowy Izrael… nazywa się Kościołem Chrystusowym, jako że Chrystus nabył go za cenę krwi swojej”. To cytat z „Lumen gentium” II Soboru Watykańskiego.

Katecheza Benedykta XVI z marca 2006 roku: [Ustanawiając dwunastu Apostołów] „Jezus chciał powiedzieć, iż nadszedł ostateczny czas, w którym ustanawia się nowy lud Boży, lud dwunastu plemion, który staje się teraz ludem powszechnym, Jego Kościołem”.

Skąd Grosfeld czerpie swoje mądrości, ostatecznie zatem nie wiadomo. Może chodzi o różne wypowiedzi Jana Pawła II rzucane przy okazji jakichś konferencji czy spotkań. Rzecz jednak w tym, że takie wypowiedzi nie konstytuują nauczania Kościoła w ten sam sposób jak dokumenty soborów czy encykliki. Jest jasne, że dziś Kościół nie głosi „prostej teorii substytucji”, to znaczy stara się oddzielić twierdzenie, że Kościół jest Nowym Izraelem, od twierdzenia, które wyprowadza z tego tezę o „przeklęciu” Żydów, jak to zresztą pokazała „Nostra aetate”. Do tego sprowadza się wiele wypowiedzi św. Jana Pawła II. Tę kwestię trzeba byłoby jednak obszernie i osobno omówić, ale – tego nie ma. Mamy proste i kategoryczne stwierdzenia, które w istocie fałszują rzeczywistość.

Na tym nie koniec poważnych problemów z tezami Grosfelda. Wywiad zawiera też sugestię, jakoby katolicka liturgia współ-przyczyniła się do Holokaustu. Grosfeld i Dziedzina wspominają Julesa Isaaca, który prosił Jana XXIII, by ten zmienił wielkopiątkową modlitwę o nawrócenie „perfidnych Żydów”. Grosfeld komentuje to słowami: „[M]iał świadomość, że słowa kreują i ugruntowują teologię zastępstwa, zaś posiłkując się tym fałszem ludzie zdolni są robić tak straszne rzeczy, jakich doświadczyli Żydzi podczas katastrofy”. Poprzez „katastrofę” Grosfeld rozumie Holokaust. Potem dodaje: „Myślenie o Żydach jako narodzie przeklętym, odrzuconym, niewiernym, otwierało drogę do unicestwienia ich”. Autor zauważa wprawdzie, że niemiecki nazizm był nie tylko antyżydowski, ale również antychrześcijański, ale, jak widać, nie wyciąga z tego wniosków. Mamy zatem w „Gościu” prostą narrację na temat, można powiedzieć, mimowolnej kolaboracji intelektualnej Kościoła katolickiego ze zbrodniami III Rzeszy. 

„Gwiazdą” numeru „Gościa” jest kardynał Grzegorz Ryś. Wypada, niestety, bardzo dziwnie. Czytelnikowi proponuje się najpierw artykuł, który został utkany z fragmentów książki kardynała na temat judaizmu. To przykra lektura: przytacza się nauczanie różnych autorów chrześcijańskich i synodów, które – z dzisiejszej perspektywy – mają „antysemicki wydźwięk”. Ambroży, Augustyn, Grzegorz Wielki, Leon VII… Fragmenty pokazują na przykład zalecenie tego papieża, zgodnie z którym Żydów należy albo przekonać do wiary chrześcijańskiej, albo też wypędzić z miast, w których mieszkają chrześcijanie. Brutalne, rzekłbyś nawet językiem wokeismu – „przemocowe”, prawda?

Problem w tym, że Leon VII pisał o tym… w X wieku. Przykładanie naszych norm obyczajowych i wzajemnej koegzystencji do sytuacji społecznej, materialnej oraz obyczajowej sprzed ponad 1 000 lat stanowi, mówiąc delikatnie, ciężkie nadużycie. W artykule jest kilka wyjaśnień kardynała, na przykład odnośnie stwierdzeń Grzegorza Wielkiego. Jednak z uwagi na charakter tekstu, zbudowanego z fragmentów, ogólna wymowa jest dość prosta: spójrzmy, jak Kościół przez wieki „ranił Żydów”.

Dalej przychodzi wywiad, który przeprowadził z kardynałem Jacek Dziedzina. Nie ma tu w zasadzie nic kontrowersyjnego. Hierarcha wygłasza dość oczywiste tezy, mówi o nauczaniu II Soboru Watykańskiego czy autorytecie Ojców Kościoła. Wskazuje, że wiele wypowiedzi autorów chrześcijańskich sprzed 1 000 czy 1 500 lat, które, kiedy czytamy je dziś, wydają się zajadle antysemickie, w momencie swojego powstawania bynajmniej takie nie były. Znakomicie, ale skoro tak – to po co był wcześniejszy tekst, którego jedynym owocem jest przekonywanie czytelnika do „antysemickiej natury” kościelnego nauczania?

Dalej jest najgorzej.

„Gość” opublikował tekst pt. „Źródła antyjudaizmu”, podpisany nazwiskiem kardynała Rysia. To nie artykuł, ale zestaw cytatów z autorów chrześcijańskich – zdań wyłącznie bardzo mocnych, nieledwie antyżydowskich. Na przykład: „Czy jest jakiś rodzaj zbrodni, którego [Żydzi] by nie popełnili?”. Inne mówią o „poniewieraniu religii chrześcijańskiej” przez Żydów czy nazywają ich „wrogami” lub też odmawiają wszystkim Żydom wiary w Boga. We wcześniejszym wywiadzie kardynał częściowo wyjaśnia kontekst niektórych z cytatów. Niestety, kto przeczyta sam „artykuł” pt. „Źródła antyjudaizmu”, ten zostanie z przekonaniem prowadzącym raczej do tezy sugerowanej przez Grosfelda.

Relacje chrześcijańsko-żydowskie są trudnym tematem, to jasne. Wpływa dziś na to nie tyle historia i teologia, co przede wszystkim polityka. Pytanie: po co podejmować to skomplikowane zagadnienie w taki sposób, jak zrobił to „Gość Niedzielny”?

Jeżeli ma chodzić o ukazywanie prawdy – to konieczne jest unikanie publikacji, które tworzą zupełnie mylny obraz tych relacji. Takimi są właśnie pozbawione kontekstu „zestawienia”, które podaje „Gość” czytelnikom. Nie można też ignorować nauczania II Soboru Watykańskiego, jak manifestacyjnie robi to jeden z autorów magazynu.

Zamieszczanie podobnych tekstów obok cennych artykułów, na przykład pióra ks. prof. Stanisława Adamiaka, ks. prof. Mariusza Rosika czy prof. Rafała Łatki, jest wyrządzaniem szkody zarówno tym autorom, jak i samej debacie. Szkoda.

Paweł Chmielewski

Co jest świętego u satanistów?

Co jest świętego u satanistów?

Autor: CzarnaLimuzyna , 5 lutego 2025

Tytuł powinien brzmieć „co nowego u satanistów?” Bynajmniej nie z chęci zainteresowania diabelskimi nowinkami, lecz z powodu błędnego utożsamiania nowości ze świętością, a z tym właśnie mamy do czynienia w nowo utworzonym, pachnącym nowością, Kościele zmieszanym.

Konsultacje w Ogrodach Watykańskich AI/X

Jednym z fundamentów tworzonego aktualnie Antykościoła jest popełniona przez Sobór Watykański II, deklaracja Nostra aetate.

Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte” – czytamy.

Od razu nasuwa się jedno, podstawowe pytanie: czy religie, które powstały bez Ducha Świętego mają w sobie coś świętego? Trudno bowiem przypuszczać aby Duch Święty działał przeciw Jezusowi Chrystusowi, uczestnicząc w tworzeniu innych antychrześcijańskich religii.

Wolą Jezusa nie było: Idźcie więc i zakładajcie nowe religie, lecz „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”.

Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata./Mt 28,18-20/

Misją Kościoła katolickiego jest więc Ewangelizacja (gr. euaggelizein – głosić dobrą nowinę). Ewangelizacja wszystkich (bez wyjątku) narodów.

Tak ma być „aż do skończenia świata”, aż do powtórnego przyjścia naszego Zbawiciela. Nie wszystkim się to podoba. O status bezgrzesznych awanturują się współcześni mieszkańcy Sodomy, a lobby żydowskie, które współredagowało Nostra aetate usiłuje od wielu dziesięcioleci zmienić tradycyjne nauczanie Kościoła katolickiego. Nie próżnuje prof. Diabelski, którego uczniowie na czele z aktualnym antypapieżem próbują wprowadzić coś, co pozwoli unieważnić słowa Chrystusa – „zinterpretować je na nowo”.

Tym czymś co ma ułatwić operację unieważnienia jest… teologia kontekstualna.

Teologia kontekstualna

W artykule „Franciszek: Potrzebujemy teologii fundamentalnie kontekstualnej” czytamy:

Refleksja teologiczna jest zatem wezwana do wykonania zwrotu, do zmiany paradygmatu, do „odważnej rewolucji kulturowej” (encyklika „Laudato si’”, 114). Chodzi przede wszystkim o to, by teologia stała się teologią fundamentalnie kontekstualną, zdolną do odczytywania i interpretowania Ewangelii w warunkach, w których mężczyźni i kobiety żyją na co dzień, w różnych środowiskach geograficznych, społecznych i kulturowych, i jednocześnie teologią mającą jako swój podstawowy punkt odniesienia Wcielenie odwiecznego Logosu, jego wejście w kulturę, w sposoby rozumienia świata i w tradycje religijne ludu.

“Refleksja teologiczna jest zatem wezwana…” Przez kogo? Czytając dalej, widzimy jak ten progresywny bełkot został uwznioślony dodanym sformułowaniem „Wcielenie odwiecznego Logosu”, co nie dodaje mu sensu, lecz czyni jeszcze bardziej fałszywym. Nowa teologia zwana kontekstualną będzie dokonywać nowego odczytania, nowej interpretacji Ewangelii w zależności od kontekstów – w zależności od: warunków życia i środowiska geograficznego, społecznego i kulturowego.

Czy interpretacja Ewangelii rzeczywiście będzie zmieniać się w zależności od środowiska? Taką nadzieję wyrażają moderniści – teologowie kontekstualni.

Co i ile ma wspólnego nowy rodzaj teologii z  kontekstualizmem epistemologicznym mogącym prowadzić do deflacyjnej teorii wiary, jest oddzielnym tematem.

Prócz wezwania do „uprawiania teologii w formie synodalnej” Franciszek stwierdza:

Dlatego też teologia nie ma innej drogi jak pielęgnowanie oraz rozwijanie kultury dialogu i spotkania między różnymi tradycjami i różnymi rodzajami wiedzy, między różnymi wyznaniami chrześcijańskimi i religiami. Powinna podejmować dialog, otwarcie dyskutując ze wszystkimi, zarówno z wierzącymi, jak i z niewierzącymi.

I znów pojawiają się „różne religie” oraz „niewierzący”. Po co teologom katolickim inne religie oraz niewierzący? Popularne powiedzenie brzmi „diabeł też jest wierzący”. Jest to bardzo nieścisłe. Sytuacja jest o wiele gorsza. Diabeł jest osobą wiedzącą, a pomimo tego angażuje się po przeciwnej stronie. Z prof. Diabelskim, zwolennikiem synodalności… tfu… diabelskości, rozmawiać nie należy.

Również współcześni Apostołowie nie mają obowiązku prowadzenia nieustannych „dialogów”, z tymi, którzy nie słuchają czyli z tymi o których Chrystus powiedział:

«Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!» Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia.

Można natomiast nawiązywać kontakty z bliźnimi pamiętając o porządku miłości, we wskazanych formach:

Od φιλέω (phileó) – opisuje on miłość przyjaciół, osób sobie bliskich, a nawet fascynację słowami, ideami, mądrością (stąd mamy „filo-logię” czy „filo-zofię”).

W grece można też znaleźć słowo στοργή (storgḗ) – jest to miłość do wartości. Żołnierz kocha w ten sposób ojczyznę.

Poza tym istnieje też słynny Ἔρως (Érōs), czyli ludzka miłość w wymiarze psychofizycznym, która zachodzi w intymnym związku kobiety i mężczyzny.

Przede wszystkim należy jednak zwrócić uwagę na wyraz ἀγάπη (agápē) – jest to miłość, jaką potrafi kochać, miłować tylko Bóg, a w następstwie człowiek, który do końca przyjął miłość Bożą w swoim życiu. Agápē jest najwyższą formą miłości, bezwarunkową. / Etapy miłości według Pana/

A co z teologią kontekstualną?

“Mój ojciec zwykł określać siebie mianem redaktora „pracującego w pocie czoła” (ang. pick-and-shovel – dosł. ‘pracującego kilofem i łopatą’ – przyp. tłum.). Nie wymyślał koła na nowo. Po prostu przykuł się do tradycyjnej wiary katolickiej i nigdy od niej nie odstępował. Był dziennikarzem, którego każdy tekst dowodził, iż był on katolikiem żyjącym w świecie, ale niebędącym ze świata. Nie obchodziło go, co świat o nim myśli, ale jedynie, co myśli o nim Bóg. Był człowiekiem nazywającym rzeczy po imieniu (ang. who called a spade a spade – dosł. ‘nazywającym łopatę łopatą’ – przyp. tłum.), niezależnie od tego, kto używał jej do grzebania Boga”./Michael Matt/

___________________________________________________________

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne

Koszmarki architektury: “duch Soboru” – oko Mordoru.

Odp: Koszmarki architektury “ducha Soboru” «
Odpowiedz #1605 dnia: Stycznia 04, 2025, » Cytat: Angelus Silesius w Grudnia 31, 2024,
https://krzyz.nazwa.pl/forum/index.php/topic,137.1605.html

[—-] Zastąpił ją karykaturalną figurą Jezusa z koroną cierniową i rękami zakutymi kajdanami oraz grubym łańcuchem. Nietypowe „dzieło” wygląda jak pastisz – przedstawiona postać wytrzeszcza oczy i otwiera usta, co nadaje jej wręcz komiksowej stylistyki. Mieszkańcy są oburzeni.
Przypomniała mi się Droga Krzyżowa na Matysce w Radziechowach – Beskidzka Golgota.
CZ.1 MASONERIA W KOŚCIELE KATOLICKIM. GOLGOTA BESKIDÓW, CZYLI MASOŃSKA DROGA KRZYŻOWA https://youtu.be/lZJZlsKlEkQ?si=inP7I0twAHY8-fLZ

Jest przysłowie, które tak brzmi: “Tylko ten, kto stale płynie pod prąd, ma świeżą, czystą wodę”. A dziś wielu kapłanów płynie z prądem …
A dziś wielu kapłanów płynie z prądem …

BKP: Owoce Soboru Watykańskiego II po 60 latach – Składają ofiary już dwóm złotym cielcom, jak Izraelici w Betel i Dan.

BKP: Owoce Soboru Watykańskiego II po 60 latach – 

Transformacja Kościoła katolickiego w pseudo-kościół New Age (сzęść 5)

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=23145  https://youtu.be/Hy4kXKNZ4mc

https://bcp-video.org/pl/owoce-sob-wat-ii-5/  https://rumble.com/v6c8lea-owoce-sob.-wat.-ii-5.html

https://cos.tv/videos/play/58467631519272960  bitchute.com/video/LprvkJZF8JcN/

Król Jeroboam ustanowił w Izraelu bałwochwalczy system w Betel i Dan. Izraelici na pustyni składali ofiary złotemu cielcowi, a w Betel i Dan już dwóm cielcom. Za to bałwochwalstwo Bóg karał króla i naród cierpieniami i wojnami, a ostatecznie niewolą babilońską. Wielu królów zostało potępionych przez Boga za zbrodniczą bierność – za to, że nie usunęli bałwochwalczą drogę Jeroboama. O królu Omrim i innych napisano: „Chodzili wszystkimi drogami Jeroboama w jego grzechu, przez który doprowadził Izraela do grzechu” (1 Król. 16,26).

Sobór Watykański II również określił program kłaniania się dwom cielcom. Pierwszym cielcem jest szacunek dla pogaństwa i jego demonów, wprowadzony deklaracją „Nostra aetate”. Drugim cielcem są herezje modernizmu, które jako owoc Soboru Watykańskiego II zostały wcielone we wszystkich szkołach teologicznych przez metodę historyczno-krytyczną. O pierwszym cielcu -idolu rozmawialiśmy w poprzednich czterech częściach. Teraz porozmawiamy o drugim cielcu – o modernizmie. Obydwa te idole Soboru Watykańskiego II podważają nie tylko pierwsze, ale także wszystkie pozostałe przykazania Dekalogu i w ogóle całą istotę Credo.

Za drogę Jeroboama, którą Jan XXIII określił na Soborze Watykańskim II, on został pośmiertnie ekskomunikowany. Jednak Franciszek Bergoglio paradoksalnie go kanonizował.

Paweł VI zatwierdził heretyckie dokumenty i ducha Soboru Watykańskiego II i za to również został ekskomunikowany latae sententiae [mocą samego prawa md] i pośmiertnie wykluczony z Kościoła. Ale pseudo-papież Franciszek także w absurdalny sposób go kanonizował.

Jan Paweł II zamiast powstrzymać rozwój bałwochwalstwa – kłanianie się dwom cielcom neopogaństwa i modernizmu – proces apostazji jeszcze przyspieszył. Następnie on objął wszystkie szkoły teologiczne. Modernizm wiąże się z metodą historyczno-krytyczną, która kwestionuje boskość Chrystusa, Jego rzeczywiste i historyczne zmartwychwstanie oraz natchnienie Pisma Świętego. Jan Paweł II w 1986 r. wezwał do Asyżu pogan i modlił się z nimi w jedności. Ale poganie nie modlą się do Boga, ale do diabła i demonów. Papież w tym zjednoczył się z nimi i wywołał wielkie zgorszenie wszystkim chrześcijanom. Przyspieszył w ten sposób przejście na drogę apostazji do pogaństwa. Bergoglio również w absurdalny sposób go kanonizował. Co więcej, według bulli dogmatycznej „Cum ex apostolatus officio” wszystko, co czyni apostata, jest nieważne i nieskuteczne. Z tego też powodu wynika nieważność kanonizacji papieży soborowych i posoborowych. Jeden planował, drugi zatwierdził, a trzeci promował ukryty zamach stanu – permanentną rewolucję prowadzącą do samozagłady Kościoła.

Benedykt XVI był zobowiązany skorzystać z powierzonej mu władzy papieskiej, aby dokonać kroku zbawczego, bez którego odbudowa Kościoła nie jest możliwa. Tym krokiem miało być nazwanie Soboru Watykańskiego II tym, czym był i jest, czyli heretyckim i nieważnym. Nie zrobił tego, wręcz przeciwnie, w 2011 roku beatyfikował Jana Pawła II, potwierdzając tym samym jego apostatyczny gest w Asyżu. Tym samym rzucił na siebie Bożą anatemę.

Franciszek Bergoglio dopuścił się szeregu rażących herezji, takich jak intronizacja demona Pachamamy i poświęcenie się szatanowi w Kanadzie. Poprzez dogmatyczną deklarację  „Fiducia supplicans” doprowadził do schizmy, ustanawiając nowe nauczanie – antyewangelię sodomską. W duchu Soboru Bergoglio przyspieszył proces samozagłady Kościoła także wprowadzając zasadę zmiany paradygmatów. W ten sposób pseudo-papież unieważnia podstawowe prawdy wiary niezbędne do zbawienia.

Korzenie modernizmu sięgają XVIII wieku. To właśnie wtedy pod wpływem masonów powstał ruch zwany oświecenie. Miało to wpływ nie tylko na wydarzenia świeckie, ale także na Kościół. W XIX wieku po oświeceniu nastąpił modernizm. Dążył do dostosowania prawd wiary do świata – tzw. aggiornamento. W rzeczywistości chodziło o likwidację istotnych prawd chrześcijaństwa, czyli o stopniową duchową eutanazję. Moderniści byli i są nienawróconymi duchownymi, którzy nie walczą z własną dumą i pożądliwością i nie podążają za Chrystusem. Nie wierzą w Boga i dlatego wstydzą się prawd wiary! Niewiara jest dla nich motywacją do dostosowania nauczania Kościoła do ducha tego świata. Zaprzeczają nadprzyrodzonemu charakterowi Kościoła, notorycznie ignorują jego podstawowe zadanie, jakim jest zbawienie dusz nieśmiertelnych, i w ten sposób czynią z Kościoła rodzaj organizacji pseudohumanistycznej.

Współcześnie modernizm reprezentowany jest w teologii przede wszystkim przez metodę historyczno-krytyczną (HKT). Bez prawdziwego nawrócenia i konkretnej decyzji naśladowania Chrystusa i pełnego otwarcia na Jego Ducha, nikt nie tylko nie będzie w stanie walczyć z modernizmem, czyli duchową trucizną HKT, ale także będzie go szerzyć. W istocie jest to ukryta duchowa walka z mocami ciemności (por. Ef 6,11-19).

Co Pismo Święte mówi o saduceuszach? Nie wierzyli w aniołów, ani dobrych, ani złych, nie wierzyli w zmartwychwstanie, nie wierzyli w żaden cud. Duch ten jest identyczny z duchem reprezentowanym w dzisiejszym Kościele przez teologów historyczno-krytycznych, którzy praktycznie zaprzeczają boskości Chrystusa. Mają inną ewangelię i innego ducha niż apostoł Paweł i inni apostołowie! W tym innym duchu, duchu ateizmu, tzw. wyjaśniają Pismo Święte.

Apostoł Jan pisze, że wielu heretyków przyszło na świat, którzy wypierają się Chrystusa. Przestrzega przed tymi antychrystami, aby wierzący nie przyjmowali ich do swoich domów, ani nie pozdrawiali, aby w ten sposób nie uczestniczyli w ich błędach (por. 2J 1,10n).

Dzisiaj heretycy twierdzą, że tylko oni potrafią wyjaśnić Pismo Święte i całą naukę katolicką, i rzekomo w tzw. sposób naukowy. Jednocześnie nie szanują autorytetu i tradycji Kościoła, ani filarów wiary i dogmatów. Modernizm zaprzecza temu, czego Kościół nauczał przez 2000 lat. Opiera się na filozofii ateistycznej, zaprzecza temu, co nadprzyrodzone w Biblii, skrycie zaprzecza zmartwychwstaniu Chrystusa, nie wierzy, że Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, jedynym Zbawicielem. Modernizm ma nową naukę, w której Chrystus dzieli się na Chrystusa historycznego i Chrystusa wiary, rzekomo wymyślonego przez pierwszą wspólnotę wierzących. Jak można było te absurdy, potępione już przez Piusa X, wciskać do wszystkich szkół teologicznych? Odpowiedzią jest Sobór Watykański II i duch posoborowy.

Działanie tego heretyckiego ducha można porównać do zatrucia cyjankiem potasu. Cyjanek wiąże się chemicznie z receptorami tlenu we krwi. Połączenie z trucizną, która przynosi śmierć, jest znacznie szybsze i łatwiejsze niż połączenie z tlenem, który przynosi życie. Śmierć następuje z powodu braku tlenu. Duch modernizmu HKT działa w podobny sposób. Schlebia myśleniu „starego człowieka”, a jego połączenie z duchem kłamstwa następuje szybciej i łatwiej niż połączenie ze słowem Bożym i Duchem Prawdy. Naturalny, cielesny człowiek, ze swoim czysto racjonalnym podejściem do Pisma Świętego, zawsze wytwarzał i będzie wytwarzał błędy oraz rozpowszechniał je z łatwością i wielką szybkością.

Cyjanek potasu ma przyjemny migdałowy aromat. Podobnie wszystkie złudzenia, łącznie z HKT, przyjemnie schlebiają cielesnemu człowieku. Po ich użyciu człowiek po prostu bezlitośnie i szybko się dusi, bo nie może już otrzymać życiodajnego tlenu z powietrza, nawet jeśli oddycha pełną piersią. Jego organizm nie jest już w stanie wbudować go w swoją strukturę – ucieleśnić. To samo dzieje się ze studentem teologii lub czytelnikiem literatury HKT. Każdy, kto otworzył się i przyjął w swoją duszę truciznę modernizmu, nie jest już w stanie przyjąć żywego słowa Bożego i dlatego następuje śmierć duchowa przez niewiarę. Odurzony przyjemnym zapachem duchowej trucizny (herezji), za którą kryje się duch kłamstwa i śmierci (por. J 8,44), dusi się wewnętrznie.

Św. Bazyli wyraźnie pokazuje, że Pismo Święte jest dla życia i każdy odpowie, czy żył według słowa Bożego, czy nie. Teolodzy heretyccy w ogóle nie rozumieją znaczenia Pisma Świętego, a prawowierne stanowisko świętych ojców jest im całkowicie obce.

Metoda modernistyczna zajmuje się absolutnie nieistotnymi, całkowicie błędnymi i sztucznie wymyślonymi rozwiązaniami skonstruowanych problemów. Działalność liberalnych teologów jest dla Kościoła tym, czym byłoby dla rolnictwa kształcenie agronomów, którzy uprawialiby różne rodzaje szkodników, w tym wzajemnie konkurując, dopóki nie zainfekowaliby wszystkich plonów do tego stopnia, że w końcu spowodowaliby światowy głód.

W czasie, gdy Kościół był niszczony od wewnątrz przez herezję arianizmu, św. Bazyli wołał: „Wszystkich tych ludzi ogarnia nieuleczalna epidemia szalonej miłości do chwały, tak że każdy pragnie być wyższy od drugiego, ale w rzeczywistości w tym samym czasie ich statek tonie w straszliwych głębinach. … Każdy znak graniczny (dogmat), ustanowiony przez ojców Kościoła, jest wstrząśnięty, każdy fundament, każda twierdza zdrowego poglądu na prawdziwą wiarę została zachwiana…. Jeśli nie zostaniemy zaatakowani przez wroga, zostaniemy zranieni przez towarzysza obok nas”. Taki stan istnieje do dziś, ale wielu już go nie widzi – stali się duchowo ślepi!

Profesorka Eta Linnemann zaświadczyła, dlaczego powiedziała „nie” teologii historyczno-krytycznej. Jako uczennica profesorów Bultmanna, Fuchsa, Gogartena i Ebelinga miała w tym kierunku najbardziej ugruntowanych nauczycieli, którzy mogli zaoferować jej teologię historyczną. Jej pierwsza książka stała się bestsellerem. Sama pracowała jako profesor uniwersytecki teologii i metodologii. Potem jednak publicznie i radykalnie wyznała, że taka praca szkodzi głoszeniu Ewangelii. Po szczerym nawróceniu wyjechała na misje.

Cytat profesorki E.Linnemann: 

„Ateistyczna nauka historyczna operuje słowem Bożym, nie zajmując się nim samym. I to wciąż nazywa się teologią – mówią o Bogu! Ta perwersja jest ogromna. Dzieci Boże, jedno pokolenie po drugim, które były chętne i gorliwi do służenia Bogu, „przeprowadzali przez ogień” i ofiarowali temu Molochowi ateistycznej teologii. Rezultatem są pokolenia uwiedzionych uwodzicieli. Kiedy w końcu się nawrócimy i porzucimy te bałwochwalstwo?!

Ktokolwiek podąża tą drogą bezbożności, nie ma już wolności w swojej decyzji; coś lub ktoś go do tego zmusza. Nacisk ten nie jest wywierany wyłącznie za pomocą wyćwiczonych metod. Są to siły demoniczne, pod których naciskiem znajduje się każdy, kto wkracza na tę drogę. Od tego momentu on nie jest już wolny, ale podlega nieodpartej sile.

Wszystko, czego nauczałam i pisałam, zanim otworzyłam swoje życie Jezusowi, nieodwołalnie uważam za śmieci… Własnymi rękami wyrzuciłam to na śmietnik w 1978 roku i szczerze was proszę: jeśli macie jeszcze coś z tego w swojej bibliotece, zróbcie to samo”.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metody OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

17.01.2025

Zatrucie chrześcijaństwa przez posoborowego ducha Soboru Watykańskiego II

vkpatriarhat.org/en/?p=25580  /english/

Zapisz się do naszego newsletter  lb.benchmarkemail.com//listbuilder/signupnew?5hjt8JVutE5bZ8guod7%252Fpf5pwVnAjsSIi5iGuoPZdjDtO5iNRn8gS049TyW7spdJ

BKP: Owoce Soboru Watykańskiego II po 60 latach – transformacja Kościoła katolickiego w pseudokościół New Age

BKP: Owoce Soboru Watykańskiego II po 60 latach – transformacja Kościoła katolickiego w pseudokościół New Age

(część 4)

Patrz wideohttps://vkpatriarhat.org/pl/?p=23140    https://youtu.be/87brA1CFSwk

https://bcp-video.org/pl/owoce-sob-wat-ii-4/    https://rumble.com/v6c4667-owoce-sob.-wat.-ii-4.html

https://cos.tv/videos/play/58460219566494720    bitchute.com/video/SLpCNCUm4w8J/

Sobór Watykański II de facto wyeliminował prawdziwą apologetykę i prawdziwą misję i otworzył drzwi niemal wszystkim herezjom. Konieczne jest przywrócenie misji katolickiej i prawdziwej apologii wiary! Trzeba przez prawdziwą pokutę powrócić do zdrowych fundamentów wiary zbudowanej na skale Ewangelii, nauce apostolskiej, tradycji świętych i nauczycieli Kościoła. Proces odnowy katolika i Kościoła musi rozpocząć się od osobistej pokuty, która zakłada oddzielenie od pseudo-papieża Bergoglio, od zbrodniczej „Fiducia supplicans” i od heretyckiego Soboru Watykańskiego II. „Zbliżcie się do Boga, a On zbliży się do was” (Jak 4,8).

Duch Soboru Watykańskiego II globalizacyjnym terminem „religia” zaprogramował transformację Kościoła katolickiego w antykościół New Age. Na konferencji prasowej 6 lutego 2019 r. pseudopapież Bergoglio oświadczył w samolocie, że nie odstąpił od Soboru Watykańskiego II nawet o milimetr. Synod o Amazonii (2019) był tego dowodem.

Przedstawiamy porównanie dokumentów Soboru Watykańskiego II „Nostra aetate” (NA) i „Dignitatis humanae” (DH) z „Instrumentum laboris” (IL) Synodu o Amazonii.

Cytat DH: „…aby wspólnotom religijnym nie przeszkadzano w swobodnym okazywaniu szczególnej siły ich (pogańskiej) nauki”.

Cytat z IL 94: „Należy wziąć pod uwagę mity, tradycje, obrzędy i miejscowe ceremonie, które mają wymiar transcendentalny, plemienny i ekologiczny”.

„Instrumentum laboris” wyraża już bardziej konkretnie żądanie transformacji Kościoła i przyjęcia ducha pogaństwa do jego wnętrza. Twierdzi, że należy wziąć pod uwagę mity, tradycje, obrzędy miejscowe i ceremonie, które mają wymiar transcendentny. Jest to akceptacja duchowości pogańskiej, a to oznacza odstępstwo od Chrystusa na rzecz pogaństwa i jego praktyk, za którymi stoją siły demoniczne. Św. Tomasz z Akwinu mówi: „Uczenie się od diabła jest zbrodnią”.

Cytat z NA: „Ze szczerym szacunkiem (Sobór) patrzy na ich maniery, życie, zasady i doktrynę”.

Cytat z IL 50: „…komunikacja międzypokoleniowa polega na przekazywaniu doświadczeń przodków, duchowości i teologii rdzennych mieszkańców przy jednoczesnym zapewnieniu troski o wspólny dom”.

Chodzi tu o przekazywanie doświadczeń z czarną magią i przywoływaniem duchów – demonów – oraz związanych z nimi duchowości demonicznych i pseudo-teologii. Pismo Święte mówi: „Wszyscy bogowie pogan to demony” (Ps 95,5). Rdzenni przodkowie składali demonom ofiary z ludzi, a niektóre pogańskie duchowości obejmowały ludożerstwo – byli kanibalami.

Patrzeć na kanibalizm, składania ofiar z ludzi i na inne pogańskie maniery ze szczerym szacunkiem, jak uczy dokument Soboru Watykańskiego II, to absurd! Sobór Watykański II swoim programem zaprzecza słowu Bożemu i umożliwia wprowadzenie w Kościele katolickim zgubnej drogi modelu „Amazonii”.

Cytat z NA„Podobnie też inne religie… wskazują drogi… jak również sakralne obrzędy”.

Cytat z IL: „Potwierdza się potrzebę… przyjęcia (rdzennych kultur) w obrzędach liturgicznych i sakramentalnych”.

Przyjmowanie rdzennych kultur i obrzędów związanych z duchowością demoniczną do obrzędów liturgicznych i sakramentalnych jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu i szczytem bluźnierstwa! W sakramentach działa Duch Święty. Podczas pogańskich obrzędów działa diabeł i demony. „Jaka jest wspólnota Chrystusa z Beliarem?” (por. 2 Kor 6,15)

Bergoglio z żądaniem wyświęcania kobiet na diakonisy i kapłanki, zniesienia celibatu i wprowadzenia ducha pogańskiego do Liturgii wystąpił już w związku z synodem o Amazonii. Tzw. majski ryt liturgiczny, obejmujący praktyki pogańskie włączone do Liturgii, Bergoglio już zatwierdził.

Cytat z NA: „Kościół wzywa swoich synów, aby przez dialog i współpracę z wyznawcami innych religii, uznawali, chronili i wspierali owe dobra duchowe i moralne, a także wartości, które u tamtych się znajdują”.

Cytat z IL 29: „Rdzenne narody Amazonii mogą nas wiele nauczyć. Należy tworzyć nowe drogi ewangelizacji w dialogu z tą mądrością przodków, w której objawiają się nasiona Słowa”.

Rdzenne plemiona Azteków co roku składały demonom 20 000 ofiar z ludzi! Szaman żywcem rozcinał człowiekowi klatkę piersiową i poświęcał wciąż bijące ludzkie serce jego bóstwu – szatanowi i demonom!

Czy to jest mądrość przodków, której mamy się uczyć? W tej tzw. mądrości pogańskiej nie ma żadnych nasion Słowa, czyli prawdy Chrystusowej. Są tam nasiona ducha kłamstwa i śmierci – diabła.

Pan Jezus nie posyła nas, abyśmy prowadzili dialog z poganami, ale posyła nas, aby się odwrócili od mocy szatana do prawdziwego Boga! (por. Dz 26,17-18). Bóg nas uwolnił (gr. errizato) spod władzy ciemności I przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna (Kol 1,13).

Pod pozorem dialogu chodzi o zdradę Ewangelii i zbawiennej wiary, jest to zbrodnia, apostazja i droga do zagłady! Przyjmując do Kościoła praktyki pogańskie, które ucieleśniają ducha pogaństwa, nastąpił proces antyewangelizacji. Dlatego droga życia Bożego błędnie zastępuje się drogą śmierci.

Cytat z NA: „Kościół wzywa swoich synów, aby przez rozmowy i współpracę z wyznawcami innych religii, … wspierali wartości, które u tamtych się znajdują”.

Cytat z IL 41: „Kościołem prorockim w Amazonii jest ten, który prowadzi dialog… na rzecz ekologii integralnej”.

To nie jest proroczy, ale pseudo-proroczy antykościół. Ekologia integralna, zgodnie z dokumentem Synodu, obejmuje tzw. „kosmowizję” plemion indiańskich. Oznacza to, że wszystkie demoniczne duchy i bóstwa tzw. działają na tym terytorium. Wynika z tego, że tzw. konwersja ekologiczna, którą promuje Synod, jest w rzeczywistości zwróceniem się do duchów, które narody indian czczą i które rzekomo działają na tym terytorium. Z punktu widzenia chrześcijaństwa nie jest to nawrócenie, ale odstępstwo od Chrystusa! To nie tylko apostazja, ale także głupota.

Jakim prawem Sobór Watykański II bojkotuje obowiązek głoszenia Ewangelii i zastępuje go samobójczym  dialogiem?

Cytat z IL 30: „Potwierdza to drogę, która rozpoczęła się dla całego Kościoła przez Sobór Watykański II”

Heretycki dokument o Amazonii otwarcie przyznaje, że swoimi herezjami potwierdza jedynie drogę rozpoczętą przez Sobór Watykański II! Duch Soboru Watykańskiego II i duch Synodu o Amazonii są identyczni. Jest to synkretyzm z pogaństwem.

———————-

Przedstawiamy fragmenty biografii dwóch męczenników biskupów, św. Emiliana i św. Ignacego.

Za cesarza Dioklecjana (286-305) miały miejsce okrutne prześladowania. Namiestnikiem we Włoszech był Maksymian. W mieście Spoleto biskupem był Emilian. Maksymian przyprowadził go przed swój sąd i powiedział do niego: „Co o tobie słyszę, Emilianie, dlaczego chcesz dobrowolnie oddać się na śmierć za swoje szaleństwo? Będziesz okrutnie torturowany i skazany na gorzką śmierć, jeśli nie oddasz pokłonu naszym bogom”. Święty biskup odważnie odpowiedział: „Nie będę kłaniał się demonom, a ci, którzy się im kłaniają, będą wiecznie męczeni w piekle”.

Maksymian rozgniewał się i kazał bezlitośnie bić świętego… Potem krzyknął ze złością: „Już nie wzywaj przede mną imienia Chrystusa, ale zlituj się nad sobą, bo czekają cię wielkie męki!”. Święty śmiało wyznał: „Jestem sługą Chrystusa! Wyznaję i wysławiam imię Jezusa Chrystusa. Dla Niego jestem gotowy znieść wszelkie męki i śmierć.” Maksymian kazał świętego okrutnie torturować i ostatecznie ściąć mieczem.

Inny biskup, św. Ignacy, również poniósł śmierć męczeńską za odrzucenie bałwochwalstwa. Kiedy cesarz Trajan (98-117) przebywał w Antiochii, kazał wezwać biskupa Ignacego i powiedział mu: „Jeśli złożysz ofiarę naszym bogom, staniesz się moim przyjacielem, a ja cię uczynię arcykapłanem boga Zeusa”. Święty odpowiedział: „Dlaczego miałbym być arcykapłanem Zeusa, skoro jestem kapłanem mojego Chrystusa? Nie boję się śmierci i nie szukam dóbr doczesnych, ale czynię wszystko, aby przyjść do Chrystusa, który za mnie umarł. Nawet jeśli rzucisz mnie na pożarcie zwierzętom, ukrzyżujesz na krzyżu, zabijesz mieczem lub spalisz ogniem, nigdy nie złożę ofiary demonom”. Wtedy Trajan skazał Ignacego na rzucenie na pożarcie zwierzętom, gdyż uważał to za najokrutniejszy sposób śmierci. Nakazał jednak zabrać świętego do Rzymu. Po drodze Ignacy przestrzegł Efezjan: „Jeśli ktoś przez złą naukę niszczy Kościół Boży, za który Jezus Chrystus został ukrzyżowany, ten człowiek, ponieważ się skalał, wejdzie w ogień nieugaszony. To samo stanie się z tym, kto go słucha”.

Te słowa św. Ignacego o złym nauczaniu, które niszczy Kościół Boży, w pełni odnoszą się do dokumentów i ducha Soboru Watykańskiego II oraz pseudopapieża Bergoglio, a także tych, którzy go słuchają i mu się podporządkowują.

Święty Ignacy został rzucony bestiom w Rzymie 20 grudnia 107 roku.

Jaki duch bije z biografii dwóch świętych biskupów, męczenników? To jest Duch Chrystusowy. A jaki duch stoi za dokumentami Soboru Watykańskiego II? Za nimi stoi duch antychrysta! Dlatego Sobór Watykański II musi zostać potępiony jako heretycki.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metody OSBMr               + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

13.01.2025

Konieczność odnowy katolickiej misji i apologetyki

vkpatriarhat.org/en/?p=25574  /english/

vkpatriarhat.org/fr/?p=18514  /français/

—————————————- 

Zapisz się do naszego newsletter  lb.benchmarkemail.com//listbuilder/signupnew?5hjt8JVutE5bZ8guod7%252Fpf5pwVnAjsSIi5iGuoPZdjDtO5iNRn8gS049TyW7spdJ

BKP: Owoce Soboru Watykańskiego II po 60 latach – transformacja Kościoła katolickiego w pseudo-kościół New Age

BKP: Owoce Soboru Watykańskiego II po 60 latach – transformacja Kościoła katolickiego w pseudo-kościół New Age 

(сzęść 3) 

[Obok publikuję tekst oficjalny „Nostra aetate” , bo nie byłem świadomy jego znaczenia. „Dignitatis humanae” też jest dostępne, ale nie przytaczam całości, by się nie zgorszyć. Mirosław Dakowski]

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=23124  https://rumble.com/v6ae7py-owoce-sob.-wat.-ii-3.html

https://bcp-video.org/pl/owoce-sob-wat-ii-3/  https://cos.tv/videos/play/58353878221754368

https://www.bitchute.com/video/f9RwlOPbbnzY

W ostatnim liście zajmowaliśmy się deklaracją „Nostra aetate” Soboru Watykańskiego II. Zawiera nie tylko treści heretyckie, ale kryje w sobie ducha pogaństwa. Następnie będziemy kontynuować jej analizę, a także przeanalizujemy kilka cytatów z heretyckiej deklaracji „Dignitatis humanae”.

Cytat z „Nostra aetate”: Tak więc w hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę … i uciekają do Boga z miłością i ufnością”.

Teolodzy na Soborze prawdopodobnie nie wiedzieli, że Hindusi nie uznają jednego Boga Stwórcy, lecz z miłością i ufnością uciekają jak do swojego boga do krów, wężów i innego robactwa. To prawda: „Bogowie pogańscy są bożkami” (Ps 96,5).

Cytat z NA: „Buddyzm naucza sposobów, którymi ludzie w duchu pobożności i ufności mogliby albo osiągnąć stan doskonałego wyzwolenia, albo dojść, czy to o własnych siłach, czy z wyższą pomocą, do najwyższego oświecenia”.

Każdy człowiek jest w niewoli grzechu pierworodnego i może osiągnąć przebaczenie grzechów, doskonałe wyzwolenie i najwyższe oświecenie tylko w Jezusie Chrystusie, przez nawrócenie, pokutę i naśladowanie Chrystusa. Własnym wysiłkiem i z wyższą pomocą, co w pogaństwie oznacza przy pomocy demonów lub anioła światłości – diabła – może osiągnąć jedynie w najwyższym stopniu fałszywe oświecenie i fałszywe wyzwolenie.

Reinkarnacja zaprzecza osobowemu i prawdziwemu Bogu, nieśmiertelnej duszy ludzkiej, grzechowi, sądowi Bożemu, zbawiającej śmierci Chrystusa za nasze grzechy, niebu i piekłu! Koan nie jest oświeceniem, ale utratą sumienia i rozumu. Nirwana i tzw. oświecenie prowadzą do opętania przez demony. Ta obsesja nie objawia się krzykiem czy pianą z ust, ale uporem, nienawiścią i okrucieństwem wobec Chrystusa i prawd Ewangelii. Chrześcijańscy męczennicy stanęli twarzą w twarz z tym demonicznym opętaniem pogan, którzy torturowali ich w nieludzki sposób i zmuszali do zaparcia się Chrystusa.

Cytat z NA: „Podobnie też inne religie… wskazują drogi, to znaczy doktryny oraz nakazy praktyczne, jak również sakralne obrzędy”.

Pogańskie pseudo-religie podczas tak zwanych sakralnych obrzędów składają ofiary nie Bogu, ale demonom (1 Kor 10,20). Męczennicy woleli oddać swoje życie niż uczestniczyć w tzw. sakralnym obrzędzie i w ten sposób wyrzec się Chrystusa! Poganie wskazują drogidoktryny oraz nakazy praktyczne, które jednak prowadzą do zagłady. Drogi te są przeciwieństwem prawdziwej drogi do zbawienia, która jest w Jezusie Chrystusie, Zbawicielu ludzkości.

Cytat z NA: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych jest prawdziwe i święte”.

Dlaczego dokument nie określa konkretnie, co w pogańskich pseudo-religiach jest prawdziwe, a co  święte? Czcić demony w zwierzętach – krowach, wężach czy szczurach?

Św. Tomasz z Akwinu mówi: „Uczenie się od diabła jest zbrodnią”.

Cytat z NA: „Ze szczerym szacunkiem patrzy na ich maniery, życie, zasady i doktrynę”.

Jeśli ze szczerym szacunkiem, ale bez prawdziwej krytyki, patrzy na ich maniery, musi podziwiać smarowanie krowim łajnem i picie jej moczu, gdyż krowę uważa się za boginię. To nie tylko oznaka utraty rozsądku i rozumu, ale przede wszystkim utraty zbawczej wiary! Różnica między pogaństwem a chrześcijaństwem jest wyrażona w Piśmie Świętym: „Nie ma jedności między światłem a ciemnością, ani między Chrystusem a Beliarem” (2 Kor 6,14-15).

Cytat z NA: „Bo one (kulty pogańskie) nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi”.

Pogańskie pseudo-religie – kulty – nie są promieniem Prawdy, lecz jej notorycznym zaprzeczaniem. Za pogaństwem nie stoi Duch prawdy, Duch Boży, ale duch kłamstwa i śmierci, diabeł. Duch ten nie oświeca, ale zwodzi wszystkich ludzi, którzy nie miłują prawdy!

Sformułowania stosowane przez autorów „Nostra aetatae” są heretyckie, manipulacyjne i sprzeczne z duchem Pisma Świętego i Tradycji.

Rzeczywistość jest taka, że „Nostra aetatae” zawiera wyraźne herezje przeciwko pierwszemu przykazaniu Bożemu (Pwt 5,6-9), a jednocześnie przeciwko całej Tradycji chrześcijańskiej. Dowodem są zgubne owoce powstałe 60 lat po Soborze.

Poniższe cytaty pochodzą z innego dokumentu Soboru Watykańskiego II „Dignitatis humanae”. Cały dokument jest oszustwem. Terminologia jest celowo dwuznaczna, tak aby kłamstwo było zamaskowane i pojawiało się w pozytywnych kategoriach. Jest to manewr uniemożliwiający zrozumienie, co promuje dokument, mimo że jego autorzy o tym wiedzą. Dopiero za wiele lat zbieramy zabójcze owoce tych dokumentów Soboru Watykańskiego II.

W dokumencie celowo używa się terminów takich jak „religia” i „ludzie” zamiast „Kościół katolicki” i „katolicy”. Jednak katolicy zakładają, że termin religia jest synonimem Kościoła katolickiego. W rzeczywistości pod pojęciem religii chodziło o stworzenie warunków dla inwazji wszelkich kultów pogańskich na terytoria chrześcijańskie.

Cytat z „Dignitatis humanae”: „Dlatego prawo do owej wolności (religijnej) przysługuje trwale również tym, którzy nie wypełniają obowiązku szukania prawdy”.

Dokument Soboru Watykańskiego II przyznaje prawo do wolności kultom i sektom pogańskim, które nie wypełniają obowiązku szukania prawdy. Wolność po co? Do bezprawia i do bezkarnego szerzenia przestępczości. Jaki jest skutek tej pseudo-wolności? Chrześcijanom na swoim terytorium nie wolno już publicznie demonstrować swojej wiary i tradycji chrześcijańskiej, aby rzekomo nie urazić uczucia religijne niechrześcijan i nie ograniczać ich wolności. Chrześcijanom oskarża się o ekstremizm, fanatyzm i fundamentalizm oraz dziś przeciwko nim już używają tzw. prawa antydyskryminacyjne. Głoszenie prawd Ewangelii jest karane jako mowa nienawiści. To jest owoc ducha i dokumentów Soboru Watykańskiego II.

Cytat z DH: „Dialog… przez co jedni drugim wykładają prawdę, jaką znaleźli albo sądzą, że znaleźli”.

To tragedia, że Sobór nie chciał odróżnić prawdy od kłamstwa! Całkowicie zdegradował prawdę Ewangelii, mieszając ją z pogańskimi mitami! Wiadomo, że dialog między prawdą a kłamstwem nie jest możliwy, dlatego dokument ukazuje nonsens, że jedni drugim wykładają prawdę, jaką znaleźli albo sądzą, że znaleźli. Prawda Ewangelii, która zapewnia nam zbawienie, jest diametralnie przeciwna kłamliwym mitom pogańskim, które prowadzą dusze do zatracenia. Jeśli ktoś trwa w kłamstwie i uparcie sądzi, że znalazł prawdę, trudno z nim prowadzić dialog. Niestety, ten pseudo-dialog zastąpił prawdziwą misję, a ponadto otworzył drzwi anty-misji pogaństwa do Kościoła.

Cytat z DH: „W rozpowszechnianiu zaś wiary religijnej i wprowadzaniu praktyk trzeba zawsze wystrzegać się wszelkiej działalności, która miałaby posmak nieuczciwego nakłaniania”.

Pod manipulacyjnym określeniem „nieuczciwe nakłanianie” zadanie Kościoła, którym jest misją, prowadzącą do zbawienia dusz nieśmiertelnych, jest w rzeczywistości zakazana! Nadano temu obraźliwą nazwę „przeciąganie” lub „prozelityzm”. Prawdziwą misją jest wybawienie dusz z mocy ciemności i panowania szatana (por. Dz 26). Cóż za bzdury z wymogiem, aby nie sprawiać nawet wrażenia nieuczciwego nakłaniania. Paradoksem jest to, że wprowadzanie chrześcijańskich praktyk, które ucieleśniają wiarę, jest de facto zakazane, natomiast z drugiej strony pogańskie przesądy i mity nazywane są kulturą, która jest nienaruszalna.

Misjonarze często byli i męczennikami za prawdę Ewangelii. Jeśliby św. Paweł i apostołowie rządzili się dyrektywami i duchem Soboru Watykańskiego II, chrześcijaństwo zostałoby zduszone w zarodku. Ale to jest właściwie ukryty cel Soboru Watykańskiego II – upadek chrześcijaństwa i transformacja Kościoła w antykościół New Age. Dziś pseudopapież Franciszek już go uzupełnia w duchu Soboru Watykańskiego II.

Cytat z DH: „…aby wspólnotom religijnym nie przeszkadzano w swobodnym okazywaniu szczególnej siły ich nauki”.

Cóż za manipulacja! Z jednej strony Sobór zabrania chrześcijanom wprowadzaniu praktyk chrześcijańskich przy rozpowszechnianiu wiary, aby nie wywołać choćby wrażenia nieuczciwego nakłaniania, ale nie można przeszkadzać poganom swobodnego okazywania nawet szczególnej siły ich nauki. Czym jest ta szczególna siła, której nie powinno przeszkadzać? To demoniczna siła. To siła kłamstw i związanych z nimi praktyk okultystycznych, którymi są przesądy, różne formy wróżenia, biała i czarna magia, ofiary składane demonom, a nawet ofiary z ludzi. Aztekowie co roku rozcinali klatki piersiowe około 20 000 żywych jeńców i ofiarowali ich serca demonom. Oto pogańskie tradycje stojące za szczególną demoniczną siłą śmierci. Kulty pogańskie kojarzą się z muzyką satanistyczną, narkotykami, transem i przestępczością. Chrześcijanie nie powinni przeszkadzać tej mocy, ale muszą dać jej swobodę, zgodnie z poleceniem Soboru Watykańskiego II.

To kolejny dowód, że Sobór Watykański II ma samobójczego ducha. Stoi na przeszkodzie Prawdzie, Duchu Świętemu i zbawieniu dusz, a promuje demoniczną pseudoduchowość, która utrzymuje dusze w ciemności i prowadzi je do wiecznej zagłady. Pan Jezus powiedział apostołowi Pawłowi: Obronię cię przed poganami, do których cię posyłam, abyś otworzył im oczy i odwrócił od ciemności do światła, od władzy szatana do Boga. Aby przez wiarę we Mnie otrzymali odpuszczenie grzechów (Dz 26, 17-18). Za Pismem Świętym stoi Duch Boży, Duch Prawdy, w przeciwieństwie do Soboru Watykańskiego II, za którym stoi duch kłamstw i śmierci. Sobór Watykański II zamiast misji chrześcijańskiej promuje antymisję pogaństwa w Kościele, mając na celu przekształcenie go w antykościół New Age z duchem antychrysta. Pseudo-papież Bergoglio, który wykluczył się z Kościoła Chrystusowego, został głową tego antykościoła.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metody OSBMr            + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

12.01.2025

„Nostra aetate” – heretycka deklaracją Soboru Watykańskiego

bcp-video.org/of-vatican-ii-3/  /english/

bcp-video.org/fr/de-vatican-ii-3/  /français/

Analiza wypowiedzi arcybiskupa Vigano na temat sytuacji w Kościele. Część 2: Kościół Chrystusowy przeciwko antykościołowi Bergoglio

BKP: Analiza wypowiedzi arcybiskupa C. M. Vigano na temat sytuacji w Kościele

Część 2: Kościół Chrystusowy przeciwko antykościołowi Bergoglio

wideohttps://vkpatriarhat.org/pl/?p=22230  https://bcp-video.org/pl/analiza-wypowiedzi-2/

https://bandila-ni-kristo.wistia.com/medias/mdjq4j6xk3  https://youtu.be/HzgJLOjz2lM

https://rumble.com/v58tybp-analiza-wypowiedzi-2.html  cos.tv/videos/play/54437258651799552

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Znajdujemy się w surrealistycznej sytuacji, w której hierarchia, określając się jako katolicka i domagając posłuszeństwa od ciała kościelnego, jednocześnie wyznaje doktryny, które przed Soborem Kościół potępiał. Potępia natomiast jako herezje te doktryny, które wcześniej nauczał każdy z papieży”.

Tym stwierdzeniem arcybiskup Vigano de facto pokazuje, że obecna hierarchia, nazywana katolicką, nie jest już katolicka. Oskarża ją, że herezje, które ma obowiązek potępiać, wręcz przeciwnie, wyznaje, a naukę katolicką, którą ma obowiązek wyznawać, potępia. Zmieniając paradygmaty i przyjmując „Fiducia supplicans”, zaprzecza samej swojej istocie. Arcybiskup zwraca zatem uwagę, że ta hierarchia, nieposłuszna Bogu, nie ma prawa żądać posłuszeństwa.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Sytuacja ta jest skutkiem odbierania Prawdzie absolutu, relatywizowania jej i dostosowywania do ducha świata. 

Hierarchia zwana katolicką ma obowiązek reprezentować władzę Bożą. Kiedy jednak poprzez herezje oddzieliła się od Prawdy i dostosowała do ducha świata, nauczanie prawd Bożych przedstawia w sposób zrelatywizowany. W wyniku tego ta hierarchia traci prawo do działania w autorytecie Boga i żądania posłuszeństwa. Jednak katolicy automatycznie uważają widzialną władzę kościelną za władzę Bożą. Bergoglio nadużywa tego, głosząc herezje, zaprzeczające najbardziej podstawowym prawdom wiary, i żądając jednocześnie posłuszeństwa. Tutaj jedynym rozwiązaniem jest oddzielenie się od tego zabójcy Kościoła Chrystusowego.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Jak zachowaliby się dzisiaj papieże minionych stuleci? Czy uznaliby mnie za winnego schizmy, czy raczej potępiliby tego, kto podaje się za ich następcę?”

Arcybiskup Vigano zadaje pytanie: Kogo potępiliby przedsoborowi papieże – jego czy odstępczego Bergoglio, który twierdzi, że jest ich następcą? Odpowiedź na to jest jednoznaczna: potępiliby Bergoglia  jako arcy-heretyka. Z drugiej strony uznaliby arcybiskupa Vigano za wiernego pasterza Kościoła Chrystusowego.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Razem ze mną – modernistyczne synedrium sądzi i potępia wszystkich papieży katolickich, ponieważ wiara, której oni bronili, jest moją wiarą; a błędy, których broni Bergoglio, to te, które oni, bez wyjątku, potępili”.

Tym stwierdzeniem arcybiskup pokazuje, że reprezentuje prawowierną naukę i tradycję całego Kościoła i wszystkich papieży aż do Soboru Watykańskiego II.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: Zastanawiam się więc, jaką ciągłość można zachować między dwiema rzeczywistościami, które są wzajemnie się przeciwstawne i sprzeczne? Między Kościołem Soborowym i Synodalnym Bergoglia a tym «zablokowanym przez kontrreformacyjny strach», od którego tenże ostentacyjnie się odcina? I od jakiego «Kościoła» miałbym być w schizmie, skoro ten, który uważa się za katolicki, różni się od prawdziwego Kościoła właśnie w głoszeniu tego, co tamten potępiał, i potępianiu tego, co tamten głosił?”

Arcybiskup po raz kolejny zwraca uwagę na absurdalność bycia oskarżanym o tzw. przestępstwo schizmy przez osobę, reprezentującą posoborowy kościół synodalny. Ten kościół synodalny jest nie tylko pogrążony w schizmie, ale bezpośrednio w odstępstwie. Oddzielenie się od niej arcybiskupa Vigano jest jego świętym obowiązkiem. Tego wymaga od niego wierność Bogu i Kościołowi. W żadnym wypadku  nie jest to przestępstwo schizmy!

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: Wyznawcy «Kościoła Soborowego» odpowiedzą, że jest to wynik ewolucji ciała kościelnego w kierunku «koniecznej odnowy». Magisterium Kościoła Katolickiego naucza jednak, że prawda jest niezmienna, a doktryna o ewolucji dogmatów jest herezją”.

Arcybiskup po raz kolejny wskazuje na błędy tzw. kościoła soborowego, który wprowadził swego rodzaju ewolucję ciała kościelnego, aby usprawiedliwić głoszenie herezji. Arcybiskup ponownie podkreśla, że sama Prawda jest niezmienna, a doktryna o ewolucji dogmatów jest herezją.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: Są to więc niewątpliwie dwa różne Kościoły: każdy z własną doktryną, liturgią i świętymi. Jednak dla katolika Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Dla Bergoglia natomiast Kościół jest soborowy, ekumeniczny, synodalny, otwarty, pro-imigracyjny, zrównoważony ekologicznie i przyjazny gejom”.

Bergoglio utożsamia strukturę kościelną, na której czele stoi, z Kościołem Chrystusowym. Arcybiskup podkreśla jednak, że dziś są tu dwa kościoły, każdy z własnym nauczaniem. Kościół Bergoglio jest soborowy, synodalny, sodomiczny… Ale w żadnym wypadku nie jest to Kościół Chrystusowy!

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: Czyżby Kościół zaczął więc nauczać błędu? Czy mamy wierzyć, że jedyna Arka Ocalenia jest jednocześnie narzędziem zguby dla dusz, a Ciało Mistyczne oddziela się od swojej Boskiej Głowy, Jezusa Chrystusa, podważając obietnicę Zbawiciela? Takie stanowisko nie jest oczywiście możliwe do przyjęcia, a zajmujący je, pogrążają się w herezji i schizmie. Kościół nie może nauczać błędu, ani jego głowa – papież – nie może być jednocześnie heretykiem i ortodoksem, Piotrem i Judaszem, w komunii ze swoimi poprzednikami i jednocześnie w schizmie z nimi. Jedyne możliwe teologicznie wyjaśnienie jest takie, że hierarchia soborowa, która deklaruje się jako katolicka, ale wyznaje inną wiarę niż ta, której przez dwa tysiące lat nauczał Kościół, należy faktycznie do innego bytu i dlatego nie reprezentuje prawdziwego Kościoła Chrystusa”.

Arcybiskup logicznie wnioskuje z faktów, że Kościół Chrystusowy i Kościół Bergoglio są przeciwieństwami. Każdy biskup i ksiądz, ale także każdy katolik powinien zdać sobie z tego sprawę i wyciągnąć z tego jasny wniosek, a mianowicie: oddzielić się od Bergoglio i jego sekty!

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Skąd mamy pewność, że «Kościół Synodalny» i jego przywódca Bergoglio nie wyznają wiary katolickiej? Potwierdza to całkowite i bezwarunkowe poparcie jego członków dla licznych błędów i herezji potępionych wcześniej przez nieomylne Magisterium Kościoła Katolickiego oraz jawne odrzucenie doktryn, nakazów moralnych, aktów kultu i praktyk religijnych, które nie są zatwierdzone przez «ich» Sobór”. 

Arcybiskup Vigano podaje dwa dowody na to, że kościół synodalny, na którego czele stoi Bergoglio, nie wyznaje wiary katolickiej. Pierwszym dowodem jest to, że całkowicie i bez zastrzeżeń trzyma się błędów i herezji religijnych, które Magisterium Kościoła już potępiło. Drugim dowodem jest to, że jawnie odrzuca katolickie nauczanie i zasady moralne, które nie są zatwierdzone przez „ich” Sobór. 

Jezus Chrystus nakazuje głosić Ewangelię całemu stworzeniu, natomiast Sobór nawiązał dialog. Oznacza to, że misjonarz powinien z szacunkiem słuchać pogańskich złudzeń i nie głosić poganom Ewangelii, aby ich tzw. nie urazić. Prawdziwa misja, której fundamentem, centrum i szczytem jest Jezus Chrystus, uważana jest za „haniebny prozelityzm” i wciąganie tzw. wierzących. Owocem tego jest to, że do Europy dotarła anty-misja hinduizmu poprzez jogę, podobnie jak anty-misja buddyzmu poprzez orientalną medytację i sztuki walki.

A Kościół? On to reklamuje! To jest duch Soboru Watykańskiego II, który jest sprzeczny z Duchem Chrystusa.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: Żaden z nich nie może z czystym sumieniem podpisać się pod Trydenckim Wyznaniem Wiary czy też Przysięgą Antymodernistyczną, ponieważ wyrażają one dokładne przeciwieństwo tego, co sugeruje i naucza Sobór Watykański II oraz tak zwane «magisterium soborowe»”.

Arcybiskup stwierdza, dlaczego wiara kościoła synodalnego, na którego czele stoi Bergoglio, nie jest katolicka. Żaden z nich nie może z czystym sumieniem podpisać Trydenckiego Wyznania Wiary, które jasno wyraża niezmienne prawdy o naszym zbawieniu. Zgodnie z Trydenckim Wyznaniem Wiary, także papież Pius X zareagował na ówczesny modernizm, który zaraził Kościół na przełomie XIX i XX wieku. Napisał antymodernistyczną przysięgę przeciwko tej herezji, którą musiał złożyć każdy ksiądz i każdy biskup. Należy jednak wiedzieć, że sobór wręcz przeciwnie otworzył drzwi potępionej już herezji modernizmu i duch Soboru Watykańskiego II wszczepił je we wszystkich seminariach katolickich.

Te modernistyczne herezje zaprzeczają istocie Pisma Świętego i Tradycji, czyli katolickim dogmatom dotyczącym wiary i moralności. Modernizm kwestionował także zjawiska nadprzyrodzone w Piśmie Świętym. Arcybiskup dodaje, że Trydenckie Wyznanie Wiary i Przysięga Antymodernistyczna są dokładnym przeciwieństwem tego, czego naucza Sobór Watykański II i tzw. „soborowe magisterium”, oraz tego, co z nich wynika. Zatem Sobór jest heretycki, duch Soboru także jest heretycki i owoce są heretyckie, a Bergoglio swoją drogą synodalną jedynie dopełnia program Soboru, który nie ma nic wspólnego z katolikcką czyli zbawczą wiarą.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Ponieważ, z teologicznego punktu widzenia, niemożliwe jest, aby Kościół i papież byli narzędziami zguby, a nie zbawienia, musimy dojść do wniosku, że heterodoksyjne nauki głoszone przez tak zwany «Kościół Soborowy» i «papieży soborowych» od Pawła VI włącznie stanowią anomalię, która poważnie podważa ich legitymację w zakresie nauczania i rządzenia”.

Zwróćmy uwagę na gesty np. Jana Pawła II, które naruszają pierwsze przykazanie Dekalogu, a jednocześnie stanowią zgubny precedens dla wierzących. W Indiach wziął na czoło od sakralnej kapłanki znak boga Śiwy i przyjął magiczny wieniec. Ucałował Koran, który nie uznaje Jezusa Chrystusa za Syna Bożego i nakazuje zabijanie chrześcijan jako niewiernych. Kilkakrotnie uczcił grób ojca New Age, Gandhiego, wygłaszając pod jego adresem pochwały.

W Asyżu Jan Paweł II dopuścił się odstępczego gestu. Spowodowało to duchowy punkt zwrotny i heretycką zmianę opinii publicznej w całym Kościele katolickim. Zaprosił wyznawców pogańskich kultów oddających cześć demonom i udostępnił im świątynie Asyżu, aby mogli tutaj odprawiać magiczne rytuały i bezcześcić świątynie. Następnie modlił się z nimi do tzw. “wspólnego Ojca”. Ale poganie nawet nie uznają Boga Stwórcy, modlą się do demonów! Nie głosił im Chrystusa. Nie dał im ani słowa świadectwa o naszym Panu i Zbawicielu! Ale potem modlił się Modlitwą Pańską z tymi, którzy świadomie zwracają się do demonów i diabła. Do kogo właściwie się z nimi modlił? Do Boga czy do diabła?

Jan Paweł II zbudował z Asyżu nową tradycję tzw. spotkań międzyreligijnych w duchu Soboru Watykańskiego II. Swoim gestem oznajmił, że drogi pogańskie są drogami alternatywnymi wobec drogi zbawienia, związanej z odkupieńczą śmiercią Syna Bożego na krzyżu. Czyniąc to, znacząco zmienił sposób myślenia katolików, tak jakby Jezus Chrystus nie był już jedynym Zbawicielem.

Przez cały swój pontyfikat propagował i aprobował herezje modernizmu i zastąpienie misji dialogiem międzyreligijnym.

Taki Kościół i takie papiestwo są w rzeczywistości narzędziami zatracenia, a nie zbawienia, jak stwierdza arcybiskup Vigano. Ale Jan Paweł II i Franciszek Bergoglio ucieleśniają jedynie ducha Soboru Watykańskiego II.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Musimy zrozumieć, że przewrotne wykorzystanie autorytetu w Kościele w celu jego zniszczenia (lub przekształcenia w kościół inny niż ten zamierzony i założony przez Chrystusa), samo w sobie stanowi już wystarczający powód, aby uznać autorytet tego nowego podmiotu, który celowo nałożył się na Kościół Chrystusa, uzurpując sobie władzę, za nieważny. Dlatego nie uznaję legalności Dykasterii, która mnie sądzi”.

Arcybiskup podkreśla, że wszyscy katolicy muszą zrozumieć, jak wielkim złem jest przewrotne wykorzystanie autorytetu w Kościele w celu jego zniszczenia lub przekształcenia w coś, czego Chrystus nie chciał i co nie założył. W pierwszych latach po Soborze nie było to jeszcze widoczne, dlatego katolicy dobrej woli starali się wszystko wyjaśnić pozytywnie. Trwająca aż 11 lat działalność Bergoglio zdemaskowała ukryty cel architektów Soboru Watykańskiego II. Arcybiskup Vigano konkluduje, że fakt nadużycia władzy w celu zniszczenia Kościoła jest wystarczającą podstawą do zdemaskowania nowego podmiotu, który nałożył się na Kościół Chrystusa. Tą nową jednostką jest Głęboki Kościół, czyli Bergogliański antykościół New Age.

Praktyczny wniosek, jaki z tego płynie dla biskupów i księży, polega na oddzieleniu się od nieważnego papieża, który sam został ekskomunikowany z Kościoła Chrystusowego i dlatego nie może być jego głową.

Obecnie wszelkie sankcje lub ekskomuniki wydane przez Watykan są nieważne i nieskuteczne. Dotyczy to fałszywej ekskomuniki nie tylko na arcybiskupa Vigano, ale także na każdego innego biskupa, opowiadającego się za wiernością Chrystusowi i Jego Kościołowi.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „Metody, jakimi przeprowadzono działania wrogie wobec Kościoła Katolickiego, wskazują, że musiały być one zaplanowane i celowe. W przeciwnym razie ci, którzy ich potępializostaliby przesłuchani, a współpracownicy by ich natychmiast zaniechali”. 

Arcybiskup Vigano, jako wieloletni pracownik Watykanu, ujawnia, że był to zaplanowany i zamierzony spisek przeciwko Kościołowi, mający na celu zniszczenie go od wewnątrz. Jako dowód podaje, że gdyby ta akcja likwidacyjna nie była planowana, to ci, którzy ją potępiali, zostaliby wysłuchani przez kierownictwo Kościoła i zostałyby podjęte odpowiednie środki, aby powstrzymać wewnętrzny pucz. Rzeczywistość była jednak taka, że ci, którzy wytykali przestępstwa w Kościele i bronili prawowiernego nauczania, zostali przez hierarchię usunięci. Wręcz przeciwnie, tych, którzy opowiadali się za samozniszczeniem Kościoła, awansowano na najwyższe urzędy.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: Z pewnością, biorąc pod uwagę ówczesne czasy i tradycyjną formację większości kardynałów, biskupów i duchowieństwa, «skandal» hierarchii, która sobie zaprzeczała, wydawał się tak okropny, że wielu prałatów i duchownych nie byli w stanie uwierzyć, że Kościół mógłby faktycznie przyjąć idee rewolucyjne i masońskie”. 

Tradycyjna formacja i myślenie w Kościele katolickim, jak wyraża arcybiskup, stworzyły taką atmosferę, że niewiarygodne było, aby zasady masońskie, dążące do zniszczenia Kościoła, dotarły do jego wnętrza. Dlatego nie można było ich nawet zdemaskować. Już samą myśl, że hierarchia katolicka walczy z Kościołem, katolik widziałby jak swój grzech ciężki. A tym, którzy ponoszą odpowiedzialność, takim jak biskupi i kardynałowie, szacunek dla władzy nie pozwalał wskazywać na zbrodnię, która zaczęła być popełniana w Kościele przeciwko Bogu i samym fundamentom, na których stoi Kościół.

Cytat arcybiskupa C. M. Vigano: „To właśnie był mistrzowski plan szatana – jak określił go Arcybiskup Lefebvre. Plan ten wykorzystał naturalny szacunek i synowską miłość katolików do świętej władzy pasterzy, zmuszając ich do przedkładania posłuszeństwa nad prawdę”. 

Arcybiskup Vigano zwraca uwagę na arcybiskupa Lefebvre’a, który kilkadziesiąt lat temu wskazał na główną przyczynę otwierania drzwi Kościoła na herezję. Utożsamiał tę przyczynę z mistrzowskim planem szatana, który nakłonił katolików do przedłożenia posłuszeństwa władzy kościelnej nad Prawdę, czyli niezmiennymi prawdami wiary wynikającymi z objawienia Bożego. To nadanie priorytetu posłuszeństwu władzy kościelnej spowodowało, że nie było już możliwe przekonanie hierarchii, że nadużywa ona swojej władzy przeciwko samej istocie Kościoła. Jeśli ktoś na to zwracał uwagę, jak abp Lefebvre, musiał się liczyć nie z karą Bożą, ale z karą kościelną, czyli tzw. ekskomuniką za rzekome przestępstwo nieposłuszeństwa i schizmy. Zatem obrona prawd wiary, czyli apologia, po Soborze była praktycznie niemożliwa! W euforii Soboru Watykańskiego II, przed którym wszyscy musieli kapitulować, herezjom otworzyły się drzwi do wszystkich szkół teologicznych.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metody OSBMr                  + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

15.07.2024

Wszelkie sankcje lub ekskomuniki wydane przez Watykan są dziś nieważne

bcp-video.org/analysis-of-the-statement-2/  /english/

bcp-video.org/it/analisi-della-dichiarazione-2/  /italiano/

========================

Analiza wypowiedzi arcybiskupa C. M. Vigano na temat sytuacji w Kościele. Część 1: Sobór Watykański II

Analiza wypowiedzi arcybiskupa C. M. Vigano na temat sytuacji w Kościele. Część 1: Sobór Watykański II

BKP: Analiza wypowiedzi arcybiskupa C. M. Vigano na temat sytuacji w Kościele

Część 1: Sobór Watykański II

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=22223  https://vlag-van-christus.wistia.com/medias/70utl76aof

https://bcp-video.org/pl/analiza-wypowiedzi-1/  https://youtu.be/P4GnEm2eAWk

https://rumble.com/v58ipnt-analiza-wypowiedzi-1.html  cos.tv/videos/play/54380394572976128  

Cytat z wypowiedzi arcybiskupa Carlo Marii Vigano: „Nikczemna i zbrodnicza kapitulacja rozpoczęła się wraz ze zwołaniem Soboru Watykańskiego II oraz utajoną i zorganizowaną działalnością duchownych i świeckich związanych z lożami masońskimi, zmierzającą do powolnego, ale nieubłaganego obalenia struktury zarządu i nauczania Kościoła, prowadząc do zniszczenia go od środka”.

O tej bolesnej prawdzie o ukrytym planie zniszczenia Kościoła od wewnątrz nie można było wcześniej mówić, ponieważ Sobór Watykański II stał się dosłownie idolem. Na wydziałach teologicznych, w niemal każdej dyscyplinie teologicznej i niemal na każdym wykładzie mantrą było: „Secundum Vaticanum”, „Nostra aetate”. Zgodnie z duchem Soboru Watykańskiego II zostało na nowo zinterpretowane Pismo Święte i cała tradycja. Odważyć się zgodnie z prawdą demaskować herezje Soboru Watykańskiego II oznaczałoby całkowitą dyskwalifikację. W przeszłości abp Vigano również nie potrafił jasno wyrazić tej prawdy. Dopiero teraz nadszedł czas, aby zdemaskował to publicznie, jasno i odpowiedzialnie jako długoletni pracownik Watykanu wysokiej rangi.

Niemniej jednak nawet dzisiaj, kiedy są już wyraźnie widoczne katastrofalne owoce tego Soboru, nadal uważa się za zbrodnię wskazywanie na zgubne herezje i program samobójczy oraz ducha Soboru Watykańskiego II. Za to odkrycie Bergoglio i jego sekta tzw. wykluczają arcybiskupa Vigano z Kościoła przez fałszywą ekskomunikę. Jednocześnie zarzucają mu, że zgodnie z nauką Kościoła nie uznaje jawnego heretyka za papieża. Niezaprzeczalną rzeczywistością pozostaje to, że Bergoglio podlega wielokrotnej ekskomunice i anatemie latae sententiae za fałszywą ewangelię zgodnie z Ga 1,8-9 i że znajduje się poza Kościołem Chrystusowym. Z drugiej strony, jeśli chodzi o arcybiskupa Vigano, pseudo-ekskomunika tylko potwierdza, że on nie ma nic wspólnego z sektą Bergoglio i że był i jest w Kościele Chrystusowym.

Były nuncjusz amerykański ujawnia, że Sobór Watykański II był powiązany z utajoną i zorganizowaną działalnością liberalnych i heretyckich prałatów, księży i świeckich związanych z sektami masońskimi. Więc Sobór Watykański II miał dwie strony, a mianowicie oficjalną, czyli spotkanie prałatów kościelnych, i nieoficjalną, czyli działanie heretyków i liberałów, którzy realizowali plan zmiany ducha i nauczania Kościoła zgodnie z planami masońskimi. Do dziś wielu nie jest w stanie zaakceptować tej surowej prawdy i pozostają w sztucznie stworzonej odurzającej aurze Soboru Watykańskiego II.

Cytat arcybiskupa Carla Marii Vigano: „…dokumenty tajnych sekt dowodzą istnienia planu infiltracji, opracowanego w XIX wieku i zrealizowanego sto lat później, dokładnie wykonując jego założenia”.

Arcybiskup pokazuje, że plany rozbicia Kościoła wewnętrznie są wpisane także w dokumenty tajnych sekt z XIX wieku. Nie traktuje jednak tego faktu jako główny argument. Głównym argumentem są herezje Soboru Watykańskiego II i jego heretycki duch, a dziś i widzialne owoce tego zatrutego korzenia. Dlatego w tej atmosferze pseudo-papież może sobie pozwolić na publiczne poświęcenie się szatanowi i publiczne błogosławienie grzechu sodomii, za który Bóg grozi ogniem z nieba. Kolejnym owocem Soboru Watykańskiego II jest to, że wierni, upici duchem aggiornamento, tych zbrodni najwyższego kalibru już nie postrzegają. Ta duchowa ślepota jest oznaką przekleństwa, które spadło na Kościół według Ga 1,8-9. Dzisiejsi katolicy mają oczy i nie widzą, uszy i nie słyszą. Jedynym rozwiązaniem dla każdego katolika, świeckiego, księdza i biskupa jest pokuta w tym obszarze i nazwanie herezji herezją, zarówno herezji Bergoglio, jak i Soboru Watykańskiego II. Bez tego odrodzenie Kościoła nie może nastąpić.

Cytat arcybiskupa Carla Marii Vigano: „Analogiczne procesy dezintegracyjne miały wcześniej miejsce w sferze społecznej. Nie bez powodu papieże dostrzegali w powstaniach i wojnach, które wykrwawiały narody Europy, niszczycielską działalność międzynarodowej masonerii”.

Masoni i heretycki modernizm, który potępił św. Pius X, są winni demoralizacji narodów chrześcijańskich w sferze świeckiej. Przedsoborowi papieże kierowali się zasadami myślenia i moralności opartymi na Piśmie Świętym i tradycji Kościoła. Byli zatem w stanie rozpoznać niszczycielski wpływ masonów stojących za powstaniami i wojnami w Europie.

Zasada masońska: umieszczania w ukryty sposób na stanowiskach kierowniczych w państwie własnych ludzi, który wówczas nie służy narodowi, lecz masońskim celom, została po Soborze Watykańskim II z sukcesem przeszczepiona do Kościoła. Tak jak świeckie rządy sami niszczą swoje własne narody, tak hierarchowie kościelni dokonują samozniszczenia Kościoła.

Celowo stworzono atmosferę, w której nie można było nawet powiedzieć na głos, że masoni w ogóle istnieją, bo taki człowiek od razu zostałby napiętnowani jako spiskowiec. Podobnie nie wolno było wskazać na herezji Soboru, gdyż ktokolwiek by to zrobił, zostałby uznany za wroga Kościoła. Zaplecze masońskie powoduje, że własny rząd toczy wojnę przeciwko własnemu narodowi i taka jest zasada Głębokiego Państwa.

Wojnę z Kościołem, mającą na celu jego samozagładę, prowadzi hierarchia kościelna i to jest zasada Głębokiego Kościoła.

Cytat arcybiskupa Carlo Marii Vigano: „Od czasu Soboru Watykańskiego II, Kościół stał się nosicielem idei Rewolucji Francuskiej z 1789 roku. Potwierdzają to nie tylko zwolennicy Soboru, ale i pozytywny odbiór papieży z okresu Soboru i po nim ze strony lóż masońskich. To właśnie te zmiany masoni od dawna postulowali”.

Wielka Rewolucja Francuska (1789) jest nierozerwalnie powiązana z masonami, którzy ją rozpoczęli i kierowali nią. Dziś już chyba nikt w to nie wątpi. Arcybiskup Vigano otwarcie mówi, że nawet zwolennicy Soboru Watykańskiego II nie wahali się przyznać, że Kościół stał się nosicielem masońskich zasad rewolucyjnych. Twierdzenie to potwierdza także „pozytywny odbiór papieży z okresu Soboru i po nim ze strony lóż masońskich. To właśnie te zmiany masoni od dawna postulowali”.

Cytat arcybiskupa Carlo Marii Vigano: „Zmiana, a raczej udzisiejszenie (aggiornamento), było na tyle istotnym elementem narracji Soboru, że stało się jego symbolem, kreując Sobór na punkt zwrotny, który wyznacza koniec dawnego porządku – „starej religii”, „Starej Mszy”, „przedsoborowego okresu” – i początek „Kościoła Posoborowego” z jego „Nową Mszą” i znaczną relatywizacją dogmatów”.

Arcybiskup podkreśla, że mottem Soboru była zmiana, czyli aggiornamento, która dotknęła korzeni wiary i moralności, w tym Pisma Świętego i Tradycji. Pod sztandarem tej zmiany wszystko, co przedsoborowe, nagle stało się przestarzałe. Kościół przedsoborowy nie dostosowywał się do świata, ale był filarem prawdy, zaczynem i solą świata. Kościół posoborowy ze swoim aggiornamento złączył się z duchem tego świata. Zmiana ta była tak radykalna, że pogardzano nawet wszystkim, co było przedsoborowe. Ogłosiła i zatwierdziła koniec „ancien régime” – tak zwanej starej religii przedsoborowej. A co przyniósł nowy „soborowy kościół”? Relatywizacją wszystkich dogmatów!

Cytat arcybiskupa Carlo Marii Vigano: Rewolucję tą wsparli ci, którzy aż do pontyfikatu Jana XXIII byli potępiani i odsuwani od nauczania ze względu na swoją heterodoksję. Lista nazwisk jest długa, lecz jest na niej również Ernest Buonaiuti, ekskomunikowany vitandus (tj. osoba, której należy unikać), przyjaciel Roncallego, który zmarł zatwardziały w herezji”.

Warto wiedzieć, że Angelo Roncalli, czyli Jan XXIII, był także w czasach św. Piusa X na liście modernistów. Z tego powodu Pius XI ukarał go wysłaniem jako legata do Bułgarii, a następnie do Turcji, gdzie Kościół katolicki praktycznie nie istnieje. Ale potem, pod wpływem masonów, został mianowany nuncjuszem we Francji. W tym czasie burmistrzem Lyonu był mason Édouard Herriot, który był także przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego. Nie szczędził entuzjastycznych pochwał dla nuncjusza Roncallego. Wkrótce potem, ponownie dzięki masonom, Roncalli został patriarchą Wenecji i także w ich zamierzeniach udało mu się objąć urząd papieski. Jego dzieło „Pacem in terris” jest w pełni zgodne z projektem masońskim.

Cytat arcybiskupa Carlo Marii Vigano: „Uważam za powód do dumy bycie „oskarżonym” o odrzucenie błędów i odstępstw tzw. Soboru Watykańskiego II, który uważam za całkowicie pozbawiony autorytetu nauczycielskiego ze względu na jego niezgodność ze wszystkimi prawdziwymi soborami Kościoła, które w pełni uznaję i przyjmuję, podobnie jak wszystkie akty nauczycielskie papieży rzymskich”.

Arcybiskup uważa za powód do dumy bycie „oskarżonym” o odrzucenie błędów i odstępstw tzw. Soboru Watykańskiego II. Otwarcie oświadcza, że Sobór jest całkowicie pozbawiony autorytetu Magisterium ze względu na jego niezgodność ze wszystkimi prawdziwymi Soborami Kościoła. Z drugiej strony arcybiskup publicznie wyznaje, że w pełni akceptuje i uznaje wszystkie prawdziwe Sobory Kościoła i wszystkie akty nauczycielskie papieży rzymskich. Natomiast Bergoglio w swoim motu proprio „Ad theologiam promovendam” z 1 listopada 2023 r. oświadczył, że ustanawia zasadę zmiany paradygmatów i stwierdził, że wszystko, co jest sprzeczne z jego postanowieniem, jest nieważne.

Bergoglio jest największym aktorem we wdrażaniu zmian Soboru Watykańskiego II i tak konsekwentnie, że grzechu nie można już nazywać grzechem, a wręcz przeciwnie, grzech jest publicznie błogosławiony, jak ustanowił w „Fiducia supplicans”. Zamienił Ewangelię Chrystusową w sodomską, klimatyczną i kowidową anty-ewangelię, moralność zmienił w anty-moralność, a nawet udało mu się tak zmylić uczestników Synodu o synodalności, że nabrali przekonania, że dopiero teraz dowiedzą się, w jakim kierunku pójdzie Kościół w XXI wieku.

Cytat arcybiskupa Carla Marii Vigano: „Zdecydowanie odrzucam heterodoksyjne doktryny zawarte w dokumentach Soboru Watykańskiego II, które zostały potępione przez papieży aż do Piusa XII, lub które w jakikolwiek sposób sprzeciwiają się Magisterium Katolickiemu”.

Arcybiskup Vigano wyznaje, że pozostaje w pełnej jedności ze wszystkimi papieżami aż do Piusa XII i dlatego odrzuca wszelkie heterodoksyjne doktryny potępione przez tych papieży, ale zawarte w dokumentach Soboru Watykańskiego II. O co dokładnie chodziło? Pod pozytywnie brzmiącym określeniem „szacunek dla innych religii”, czyli kultów pogańskich, propagowano herezję synkretyzmu z pogaństwem. W sposób dorozumiany obejmuje to także kult demonów czczonych przez pogan i wszelkie formy okultyzmu. Biada każdemu, kto zgodnie z prawdą oświadczy, że jest to grzech przeciw pierwszemu przykazaniu!

Deklaracja „Nostra aetate” stała się więc jednocześnie narzędziem likwidacji prawdziwej misji i konieczne było przejście na tzw. dialog, który przeciwnie, oznaczał anty-misję wewnątrz Kościoła. Tę herezję Jan Paweł II wcielił w Asyżu w 1986 r., a Franciszek realizował poprzez intronizację demona Pachamamy w Watykanie, a także poprzez heretyckie dokumenty dotyczące Amazonii, które według kardynała Brandmüllera są nie tylko apostazją, ale także głupotą. Szczyt wszystkiego jest to, że sam Bergoglio publicznie poświęcił się szatanowi pod przewodnictwem czarownika w Kanadzie. Czyniąc to, wprowadził radykalne zmiany, które wyrastają z korzenia Soboru Watykańskiego II.

Sobór milcząco zatwierdził herezję modernizmu potępioną przez św. Piusa X i tym samym zaraz po Soborze otworzył jej drzwi do wszystkich szkół teologicznych. Stała się oficjalną doktryną, choć kwestionuje nie tylko boskie natchnienie Pisma Świętego, ale także samą boskość Chrystusa, Jego odkupieńczą śmierć za nasze grzechy na krzyżu, rzeczywiste i historyczne zmartwychwstanie oraz wszystkie cuda zawarte w Biblii, w tym w Ewangelii. Wszystko należy rozumieć jedynie symbolicznie, eschatologicznie lub ponadhistorycznie. O prawdach Bożych mówi się jedynie poprzez kwestionowanie ich i zaprzeczanie im.

Jeśli chodzi o dwuznaczne słownictwo Soboru, dziś jest ono używane energicznie przez Bergoglio i używane przez mainstream; do niego się odnosi, że kłamie, kłamie i kłamie.

Cytat arcybiskupa Carlo Marii Vigano: „Uważam za co najmniej szokujące, że osądzają mnie za schizmę ci, którzy przyjmują heterodoksyjną doktrynę, według której istnieje więź jedności „z tymi, którzy będąc ochrzczeni, noszą zaszczytne imię chrześcijan, ale nie wyznają pełnej wiary lub nie zachowują jedności wspólnoty pod zwierzchnictwem następcy Piotra” (Lumen Gentium,15).

Arcybiskup zwraca uwagę, że ci, którzy osądzają go za tzw. zbrodnię schizmy, jednocześnie doktrynalnie wyznają jedność wspólnoty z tymi, którzy nie uznają żadnego papieża. Arcybiskup Vigano uznaje wszystkich prawowiernych papieży, ale jawnego heretyka, który uzurpował urząd papieski, nie uznaje za papieża, zgodnie z nauczaniem Kościoła. Obowiązkiem każdego biskupa, kapłana i wierzącego jest oddzielenie się od jawnego heretyka. Stanowisko to zajmowali ojcowie i nauczyciele Kościoła, a krótko wyraził to św. Bellarmin: „Papież, który jest jawnym heretykiem, automatycznie przestaje być papieżem i głową, tak jak automatycznie przestaje być chrześcijaninem i członkiem Kościoła”. 

To tragikomedia, że ten, który tzw. ekskomunikuje arcybiskupa z Kościoła, sam jest ekskomunikowany za swoje herezje. Natomiast abp Vigano jest wierny nauce katolickiej i nie zaprzecza instytucji papiestwa, którą Bergoglio rażąco nadużywa i de facto likwiduje. Nie ulega wątpliwości, że takie „wykluczenie” arcybiskupa jest farsą.

Cytat arcybiskupa Carlo Marii Vigano: Uważam za wielką bezczelność zarzucanie biskupowi braku komunii, a jednocześnie potwierdzanie jej istnienia z heretykami i schizmatykami”.

Ten proces pokazowy jest absurdalny i śmieszny. Arcybiskupowi – jak sam pisze – zarzuca się brak komunii z papieżem, natomiast oskarżający go wyznają herezję, że tę komunię mają heretycy i schizmatycy, którzy w ogóle nie uznają papiestwa. Ci, którzy go osądzali, w rzeczywistości sami ekskomunikowali się, przyjmując herezje nieważnego papieża. Spoczywa na nich anatema – przekleństwo. W przypadku nagłej śmierci, jeśli nie oddzielą się od tego przekleństwa poprzez pokutę, będą potępieni na wieki. Są już na zewnątrz Kościoła. Arcybiskup natomiast był i jest w Kościele Chrystusowym. Publicznie oddzielił się od sekty Bergoglio, która okupuje Kościół. Bergoglio, aby przekształcić Kościół katolicki w antykościół New Age, zbrodniczo i podstępnie nadużył najwyższego urzędu kościelnego.

Cytat arcybiskupa Carlo Marii Vigano: Potępiam, odrzucam i nie uznaję heterodoksyjnych doktryn wyrażonych w tak zwanym „magisterium posoborowym”, wywodzącym się z Soboru Watykańskiego II, jak również niedawnych herezji dotyczących „kościoła synodalnego”, przeformułowania papiestwa w duchu ekumenicznym, dopuszczenia osób żyjących w konkubinacie do sakramentów oraz promowania homoseksualizmu i ideologii gender”. 

Arcybiskup Vigano, po podaniu konkretnych powodów, dla których publiczne potępienie Soboru Watykańskiego II było absolutnie konieczne, potępia także jego owoce. Obecny katastrofalny stan Kościoła ma swoje korzenie w Soborze Watykańskim II. Bez niego ta sytuacja nie mogłaby mieć miejsca. Arcybiskup jako owoc heretyckiego Soboru szczególnie wymienia: 1) heterodoksyjne doktryny, wyrażone w tak zwanym „magisterium posoborowym”,  2) herezje dotyczące „kościoła synodalnego”, których skutkiem jest błogosławieństwo grzechu sodomii, 3)przeformułowanie papiestwa w duchu ekumenicznym, 4) dopuszczenie osób żyjących w konkubinacie do sakramentów oraz promowania homoseksualizmu i ideologii gender. 

Wszyscy szczerzy katolicy wyrażają swoją wdzięczność arcybiskupowi Carlo Marii Vigano. Dziękujemy mu za odważny przykład wierności Chrystusowi, Jego ewangelii i Duchowi Prawdy. Po 60 latach świat katolicki mógł usłyszeć prawdę o Soborze Watykańskim II. Sobór ten był heretycki i jest przyczyną obecnego katastrofalnego kryzysu. Wewnętrzna odnowa Kościoła bez wyznania tej prawdy nigdy nie nastąpi! Dlatego każdy katolik musi pokutować – nazwać herezję herezją, apostazję apostazją, fałszywego papieża fałszywym papieżem, a sodomię – grzechem wołającym o pomstę do nieba!

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metody OSBMr                  + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

15.07.2024

Analiza wypowiedzi arcybiskupa C. M. Vigano na temat sytuacji w Kościele

bcp-video.org/analysis-of-the-statement/  /english/

bcp-video.org/it/analisi-della-dichiarazione-1/  /italiano/

Zapisz się do naszego newsletter’a:

lb.benchmarkemail.com//listbuilder/signupnew?5hjt8JVutE5bZ8guod7%252Fpf5pwVnAjsSIi5iGuoPZdjDtO5iNRn8gS049TyW7spdJ

Watykan. Intronizacja  Archanioła Lucyfera w Capella Paolina 29 czerwca 1963. To już 61 lat – skutki widać gołym okiem.

Intronizacja  Archanioła Lucyfera w Capella Paolina na Watykanie 29 czerwca 1963

[Przypominam jak co roku. To już 61 lat – skutki widać gołym okiem.

Módlmy się by nastał Papież, który będzie miał siłę, by to ODWRÓCIĆ, egzorcyzmować. MD]

=====================

Anno Domini 2017.

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.

A 29-go – świętych Piotra i Pawła. Zmasowany atak satanistów w te dni jest atakiem rytualistycznym.

Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Sancte Michael Archangele, defende nos in prǽlio.

Przypominam FAKT, który miał miejsce przed 60 laty. Jest prawie pewne, że kolejni Papieże jak dotąd nie unicestwili tego bluźnierczego aktu, a potrzebną do tego MOC BOŻĄ – mają.

Stąd zapewne ciągle taka słabość obrońców. MD]

—————————

[Jest w ANTYKU najważniejsza książka Malachi Martina o Papieżach i obecnym Katolicyzmie.

Oto wyjątek.

Dom smagany wiatrem

Malachi Martin  

Powieść watykańska. Dedykowane papieżowi Piusowi V na cześć Maryi Królowej Różańca Świętego


1963,  Capella Paolina, Watykan

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli  i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Intronizacja upadłego Archanioła Lucyfera dokonała się w Cytadeli Kościoła katolickiego 29 czerwca 1963 roku. Był to “właściwy czas” dla spełnienia się historycznej przepowiedni. Główni aktorzy tej ceremonii doskonale wiedzieli, że tradycja satanistyczna już dawno przepowiedziała, że Czas Księcia nadejdzie wówczas, gdy papież przybierze imię Apostoła Pawła. Warunek ten – Znak, że nadszedł właściwy czas – został spełniony dokładnie osiem dni temu przez wybór najnowszego następcy św. Piotra.

W tym krótkim czasie, jaki upłynął od elekcji papieża, nie dało się ukończyć skomplikowanych przygotowań; Najwyższy Trybunał zdecydował jednak, że trudno o lepszy czas na Intronizację Księcia niż ten uroczysty dzień bliźniaczych książąt Cytadeli, świętych Piotra i Pawła. I nie było stosowniejszego miejsca niż Kaplica św. Pawła w Watykanie, usytuowana tak blisko Pałacu Apostolskiego.

Skomplikowane przygotowania podyktowane były głównie naturą mającego się odbyć Wydarzenia Ceremonialnego. Ochrona budynków watykańskich, pośród których leżał klejnot w postaci Kaplicy św. Pawła, była tak staranna, że z pewnością nie uda się ukryć uroczystego ceremoniału. Jeśli przedsięwzięcie miało zostać uwieńczone sukcesem – jeśli Wejście Księcia miało się dokonać we Właściwym Czasie – każdy element celebracji ofiary kalwaryjskiej musi zostać postawiony na głowie w przebiegu tej drugiej, przeciwstawnej celebracji. Sacrum musi zostać sprofanowane. Bluźnierstwo adorowane. Bezkrwawa reprezentacja ofiary Bezimiennego Słabego musi być zastąpiona przez najwyższą i krwawą deprawację godności Bezimiennego. Wina musi stać się niewinnością. Cierpienie musi dawać radość. Łaska, skrucha, przebaczenie muszą być utopione w orgii przeciwieństw. A wszystko to musi być wykonane bezbłędnie. Sekwencja wydarzeń, znaczenie słów, waga czynności – wszystko to musi być opatrzone perfekcyjnie wykonanym świętokradztwem, ostatecznym rytuałem zdrady.

Cała ta delikatna operacja została złożona w doświadczone ręce zaufanego STRAŻNIKA Księcia w Rzymie. Mistrz skomplikowanego ceremoniału Kościoła rzymskiego, dostojnik o granitowej twarzy i cierpkim języku, był jeszcze większym mistrzem książęcego ceremoniału ciemności i ognia. Wiedział, że bezpośrednim celem każdego ceremoniału jest oddanie czci “obeldze rozpaczy”. Lecz obecnie istniał jeszcze dalszy cel polegający na przeciwstawieniu się Bezimiennemu Słabemu w jego bastionie, opanowania Cytadeli Słabego we właściwym czasie, zapewnienie wejścia Księcia do Cytadeli jako nieodpartej siły, wyparcie Strażnika Cytadeli, przejęcie pełnej władzy nad kluczami wręczonymi strażnikowi przez Słabego.

STRAŻNIK próbował zmierzyć się z problemem bezpieczeństwa. Takie niewinne elementy, jak pentagram, czarne świecie i odpowiednie draperie ujdą jako rzymski ceremoniał. Lecz pozostałe rubryki – Misa z Piszczelami i Rytuał Din na przykład, zwierzęta ofiarne i sama Ofiara – tego byłoby już za wiele. Musi się więc odbyć dwie równoczesne celebracje. Koncelebracja mogłaby być dokonana z równym skutkiem przez braci w Autoryzowanej Kaplicy Celującej.

Gdyby wszyscy uczestnicy  w obu miejscach “wzięli na cel” każdy element wydarzenia w Kaplicy Rzymskiej, wówczas wydarzenie w całej swej pełni dokonałoby się w sposób szczególny w obszarze docelowym. Byłoby to tylko sprawą jedności serc, tożsamości intencji i perfekcyjnej synchronizacji słów i czynności pomiędzy kaplicą celującą a kaplicą docelową. Żywa wole i myślące umysły uczestników skoncentrowałyby się na Przybytku Księcia, odległość przestałaby mieć znaczenie.

Dla człowieka tak doświadczonego jak STRAŻNIK wybór kaplicy celującej nie nastręczał najmniejszych trudności. Wystarczyło zadzwonić do Stanów Zjednoczonych. W ciągu tych wszystkich lat wyznawcy Księcia w Rzymie osiągnęli doskonałą jedność serc i i taką samą jedność intencji z przyjacielem STRAŻNIKA Leonem, biskupem Kaplicy w Południowej Karolinie.

Imię Leon nie było prawdziwym imieniem tego człowieka, lecz raczej opisem jego wyglądu. Srebrna grzywa na wielkiej głowie każdemu, kto na niego patrzył, kojarzyła się z rozwianą grzywą lwa. Od kiedy jego ekscelencja, gdzieś w latach czterdziestych, ustanowił tę kaplicę, okazał się niezrównanym mistrzem operacji – dzięki liczbie i znaczeniu Uczestników, jakich potrafił przyciągnąć, dzięki częstej i szybkiej współpracy z tymi, którzy uznawali jego przekonania i ostateczne cele. Obecnie jego kaplica cieszyła się powszechnym szacunkiem inicjatów jako kaplica matka Stanów Zjednoczonych.

Wiadomość, że jego Kaplica została autoryzowana jako Kaplica Celująca w tak wielkim wydarzeniu, jakim miała być Intronizacja Księcia w samym sercu rzymskiej Cytadeli, przyjęta została przez Leona z najwyższą satysfakcją. A co do spraw praktycznych, to jego ogromna wiedza i doświadczenie w przeprowadzaniu ceremoniału oszczędzi im obu wiele czasu. Nie było na przykład potrzeby przypominania mu o wadze zasady sprzeczności, na której opiera się cała struktura kultu Archanioła. Nie mogło też być najmniejszych wątpliwości co do jego pragnienia włączenia się w ostateczną strategię tej bitwy, której celem był koniec Kościoła rzymskokatolickiego jako instytucji papieskiej, jaką była od chwili założenia jej przez Bezimiennego Słabego.

STRAŻNIK nie musiał mu nawet wyjaśniać, że ostatecznym celem operacji nie była w sensie dosłownym likwidacja rzymskiej organizacji katolickiej. Leon doskonale rozumiał, że byłoby to posunięcie znamionujące brak inteligencji i najzupełniej nieekonomiczne. O wiele lepiej było zamienić tę organizację w coś naprawdę użytecznego, zhomogenizowanie jej i przystosowanie do wielkiego światowego porządku ludzkości. Postawienie przed nią uniwersalnych humanistycznych – i tylko humanistycznych – celów.

Dwaj identycznie myślący eksperci – STRAŻNIK i amerykański Biskup – ograniczyli więc konieczne ustalenia dotyczące bliźniaczych wydarzeń ceremonialnych do listy nazwisk i inwentarza rubryk.

Lista STRAŻNIKA – uczestników w kaplicy rzymskiej – zawierała imiona ludzi najwyższego kalibru, wysokich rangą dostojników kościelnych i liczących się prawników. Byli to oddani słudzy Księcia w Cytadeli. Niektórzy zostali wybrani, dokooptowani, przeszkoleni i wypromowani w ciągu dziesięcioleci w ramach falangi rzymskiej, pozostali reprezentowali nowe pokolenie gotowe rozwijać program Księcia przez kolejne dziesięciolecia. Wszyscy doskonale rozumieli potrzebę pozostania w ukryciu. Reguła mówiła bowiem jasno: “Gwarancją naszego jutra jest przekonanie ludzi dzisiejszych, że my nie istniejemy”.

Grafik Leona obejmujący mężczyzn i kobiety, którzy zdobyli sobie znaczącą pozycję w biznesie, rządzie i życiu społecznym, był imponujący, ku pełnemu zadowoleniu STRAŻNIKA. A Ofiara – dziecko – jak powiedział jego ekscelencja, będzie prawdziwym majstersztykiem złamania niewinności.

Lista rubryk potrzebnych do wykonania równoległej ceremonii sprowadzała się głównie do elementów, które będą zrealizowane w Rzymie. Co się zaś tyczyło Kaplicy Celującej Leona, to musi ona mieć kilka naczyń zawierających Ziemię, Powietrze, Ogień i Wodę. Załatwione. Musi mieć Misę z Piszczelami. Załatwione. Czerwone i czarne Filary. Załatwione. Tarczę. Załatwione. IW ten sposób przeszli do końca listę niezbędnych rekwizytów. Załatwione. Załatwione.

Sposób synchronizacji ceremonii w obu kaplicach nie był Leonowi obcy. Jak zwykle zostaną przygotowane wydruki, przez niewierzących nazywane mszałami, do użytku uczestników ceremonii w obu kaplicach. Jak zwykle będą to teksty w nieskazitelnej łacinie. Po obu stronach Gońcy Ceremonialni będą pilnować połączenia telefonicznego, tak by uczestnicy mogli wykonywać swoje części w doskonałej harmonii z braćmi współ-celebrującymi.

W trakcie trwania wydarzenia serce każdego uczestnika musi być doskonale wypełnione nienawiścią zamiast miłości. Zadośćuczynienie bólu i konsumacja muszą się wypełnić w sposób doskonały w kaplicy celującej pod przewodnictwem Leona. Autoryzacja, instrukcje i dowody – końcowe i kulminacyjne momenty właściwe na tę okazję – będzie miał honor osobiście zaaranżować w Watykanie STRAŻNIK.

A jeśli każdy wypełni dokładnie to, czego wymaga reguła, Książę nareszcie skonsumuje prastary odwet nad Słabym, Bezlitosnym Wrogiem, który przez wieki paradował w przebraniu Najwyższego Miłosiernego, który widział wszystko nawet w najciemniejszych mrokach.

 Leon mógł sobie wyobrazić resztę. W wydarzeniu Intronizacji w sposób niewidoczny i bezkolizyjny dokona się doskonałe nałożenie ceremonii, w wyniku którego Książę stanie się oficjalnie utajonym członkiem Kościoła w rzymskiej Cytadeli. Intronizowany w ciemności, Książę będzie mógł pogłębiać tę ciemność, jak nigdy dotąd. Będzie to dotyczyło w jednakim stopniu przyjaciół i wrogów. Wola pogrąży się w tak głębokiej ciemności, że omroczy nawet oficjalny cel istnienia Cytadeli: wieczną adorację Bezimiennego. W samą porę – i nareszcie – Kozioł wyprze Baranka i wejdzie w posiadanie Cytadeli. Książę zawładnie Domem – Domem pisanym dużą literą – który do niego nie należy.

– Pamiętaj o tym, przyjacielu – biskup Leon drżał z niecierpliwości. –  Dokona się niedokonane. Będzie to przypieczętowanie mojej kariery. Wydarzenie przypieczętowujące los dwudziestego wieku.

Leon nie bardzo się pomylił.

Była noc. Strażnik wraz kilkoma akolitami pracował w ciszy nad przygotowaniem wszystkiego w Kaplicy Docelowej – św. Pawła w Watykanie. Na wprost ołtarza ustawiono półkolem klęczniki. W pięciu świecznikach stojących na ołtarzu pyszniły się eleganckie czarne ogarki. Na tabernakulum umieszczono srebrny pentagram i przykryto go krwawoczerwoną zasłoną. Po lewej stronie ołtarza umieszczony był tron – symbol Księcia Panującego. Ściany pokryte ślicznymi freskami wyobrażającymi sceny z życia Chrystusa i Apostołów zostały zasłonięte czarnymi draperiami bramowanymi złotem w kształcie figur symbolizujących historię Księcia.

Kiedy zbliżyła się wyznaczona godzina, oddani słudzy Księcia poczęli wypełniać Cytadelę. Byli to członkowie Rzymskiej Falangi. Pośród nich znajdowało się kilku najwybitniejszych członków kolegium kardynalskiego, hierarchii i biurokracji Kościoła rzymskokatolickiego. Byli też pośród nich świeccy reprezentanci Falangi, równie znakomici, jak członkowie Hierarchii.

Weźmy choćby tego Prusaka, który właśnie ukazał się w drzwiach. Pokazowy egzemplarz nowego narybku prawniczego. Nie miał nawet czterdziestu lat, gdy zaczął odgrywać znaczącą rolę w pewnych krytycznych wydarzeniach transnarodowych. Nawet światła czarnych świec odbijały się w jego okularach w stalowej oprawie i łysinie, jakby go chciały wyróżnić. Wybrany jako Delegat Międzynarodowy i Nadzwyczajny Pełnomocnik na ten Akt Intronizacji, Prusak zaniósł na Ołtarz skórzany mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję, a następnie zajął miejsce na jednym z klęczników.

Jakieś pół godziny przed północą wszystkie klęczniki były już zajęte przez aktualne pokłosie tradycji Księcia, która została zasiana, zaszczepiona i była kultywowana w starożytnej Cytadeli w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat. Jakkolwiek na razie ograniczona liczebnie, grupa ta pozostawała w ochronnym mroku jako ciało obce i duch pozaziemski w swym Gospodarzu i zarazem Ofierze. Przenikali do urzędów i działań podejmowanych przez rzymską Cytadelę, rozsiewając swoje symptomy w krwiobiegu Kościoła Powszechnego niby podskórna infekcja. Symptomy te to cynizm i indyferentyzm, przestępstwa i partactwo na wysokich posadach, lekceważenie prawdziwej doktryny, odrzucenie osądu moralnego, utrata czujności w sprawach świętych, zamazywanie podstawowych zasad tradycji oraz wyrazów i gestów, które ją przywołują.

Tacy to ludzie zgromadzili się w Watykanie na uroczystość Intronizacji. I taka była ich tradycja, którą utwierdzali w kwaterze głównej światowej administracji – w rzymskiej Cytadeli. Trzymając w ręku kartki z wydrukowanym Ceremoniałem, z oczami utkwionymi w ołtarz i tron, skupiając umysł i wolę, czekali w ciszy, aż wybije północ, wprowadzając ich w uroczystość świętych Piotra i Pawła, tego najważniejszego świętego dnia Rzymu.

 Kaplica Celująca – przestronny hol na parterze szkółki parafialnej – została urządzona ściśle zgodnie z regułą. Biskup Leon wszystkiego doglądał osobiście. W tej chwili wybrani specjalnie na tę okazję Akolici spokojnie poprawiali ostatnie szczegóły, podczas gdy on sprawdzał wszystko po kolei.

A więc najpierw Ołtarz umieszczony w północnej części kaplicy. Na ołtarzu okazały krucyfiks, szczytem zwrócony na północ. O włos dalej Pentagram osłonięty czerwoną zasłoną, umieszczony pomiędzy dwiema czarnymi świecami. U góry czerwona wieczna lampka żarząca się Rytualnym Płomieniem. Po wschodniej stronie Ołtarza – klatka; a w klatce sześciotygodniowe szczenię, pod wpływem środków uspokajających czekające cierpliwie na ten krótki moment, gdy będzie użyteczne dla Księcia. Za ołtarzem – hebanowe świecie czekające, by rytualny płomień dotknął ich knotów.

Szybkie spojrzenie na ścianę południową. Na małym kredensie – kadzielnica oraz puszka zawierająca kawałki węgla drzewnego i kadzidło. Przed kredensem ustawiono czerwone i czarne Kolumny, z których zwisa Tarcza Węża i Dzwon Nieskończoności. Rzut oka w kierunku wschodnim: pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą otaczające drugą klatkę. W klatce – gołąb, nieświadomy swego losu jako parodii nie tylko Bezimiennego Słabego, lecz całej Trójcy Świętej. Pod ścianą zachodnią pulpit i Księga w gotowości. Półkole klęczników obrócone na północ, w kierunku ołtarza. Po obu stronach rzędu klęczników emblematy Wejścia: Misa z Piszczelami po stronie zachodniej, najbliżej drzwi; po stronie wschodniej – wschodzący Księżyc i pięcioramienna gwiazda, skierowana ku górze rogami Kozła. Na każdym klęczniku kopia mszału dla każdego z uczestników.

Wreszcie Leon kieruje wzrok na wejście do kaplicy. Specjalne ornaty intronizacyjne, identyczne z tymi, jakie on i jego Akolici mają już na sobie, wiszą na stojaku tuż za drzwiami wejściowymi. Sprawdził godzinę na dużym zegarze ściennym w chwili nadejścia pierwszych uczestników. Zadowolony z przygotowań, skierował się do obszernej przylegającej szatni służącej za zakrystię. Arcykapłan i ojciec Medico zapewne zdążyli już przygotować Ofiarę. Jeszcze tylko niecałe pół godziny i jego Goniec Ceremonialny zainauguruje połączenie telefoniczne z Kaplicą Docelową w Watykanie. Wtedy nadejdzie godzina.

Określone wymogi co do fizycznego przygotowania obu kaplic dotyczyły także przygotowania uczestników. Ci w Kaplicy św. Pawła – sami mężczyźni – mieli na sobie szaty i paliusze, stosownie do kościelnej rangi, lub nienagannie skrojone czarne garnitury w przypadku osób świeckich. Skoncentrowani na jednym celu, z oczami utkwionymi w ołtarz i pusty Tron, wydawali się pobożnymi duchownymi rzymskimi lub świeckimi uczestnikami nabożeństwa, za których byli powszechnie uważani.

Rangą dorównując Rzymskiej Falandze, uczestnicy amerykańscy w kaplicy celującej stanowili jednak ostry kontrast do swoich kolegów w Watykanie. Tutaj zjawiali się mężczyźni i kobiety. Nie zasiadali oni w klęcznikach w eleganckich ubraniach, lecz zaraz po wejściu rozbierali się do naga, a następnie zakładali pojedynczą szatę bez szwów, przepisaną na okazję intronizacji; szata była krwistoczerwona na znak ofiary, długa do kolan, bez rękawów, z wycięciem pod szyją w kształcie litery V, otwarta z przodu. Rozbieranie i ubieranie odbywało się w milczeniu, bez pośpiechu i podniecenia. Całkowita koncentracja, rytualny spokój.

Po przebraniu się uczestnicy przechodzili obok Misy z Piszczelami i zanurzali w niej rękę, wyciągali garstkę Kości i zajmowali miejsca na klęcznikach ustawionych w półkolu na wprost ołtarza. Misa stopniowo opróżniała się, uczestnicy wypełniali klęczniki, ciszę wypełnił rytualny hałas. Nieustannie potrząsając kośćmi, każdy z Uczestników zaczął mówić – do siebie, do innych, do Księcia, po prostu w pustą przestrzeń. Na początku nie były to głosy ochrypłe, lecz rozbrzmiewające chaotycznie w rytualnej kadencji.

Wciąż przybywali nowi uczestnicy. Brali kości, wypełniali pozostałe klęczniki. Bezładna kadencja poczęła przybierać na sile w delikatnym, kakofonicznym sussurro. Wzbierająca fala niezrozumiałych modłów i błagań, potrząsania kośćmi przerodziła się w rodzaj kontrolowanej ekstazy. Dźwięki stawały się gniewne, nabrzmiałe przemocą. Stawały się kontrolowanym koncertem chaosu. Rozdzierającym duszę wyciem nienawiści i buntu. Ześrodkowanym preludium mającej nastąpić Intronizacji Księcia tego świata do Cytadeli Słabego.

W powiewającej wdzięcznie krwistoczerwonej szacie Leon wstąpił do zakrystii. W pierwszej chwili wydawało mu się, że wszystko jest w idealnym porządku. Jego koncelebrans, łysy arcykapłan w okularach, zapalił pojedynczą świecę w przygotowaniu do procesji. Napełnił ogromny złoty kielich czerwonym winem i przykrył go srebrną pateną. Na patenie ułożył ogromny biały opłatek przaśnego chleba.

Trzeci mężczyzna, ojciec Medico, siedział na ławce. Ubrany tak samo jak pozostali dwaj, trzymał na kolanach dziecko. Własną córkę Agnieszkę. Leon z zadowoleniem odnotował, że Agnieszka była spokojna i pogodzona z czekającą ją przemianą. Rzeczywiście, tym razem wydawała się gotowa. Ubrano ją w luźną białą szatę do kostek. I podobnie jak jej pieskowi zaaplikowano jej środki uspokajające mające działać do czasu, gdy zacznie się jej rola w misterium.

Agnisiu – szepnął Medico do ucha dziecka. – Za chwilę nadejdzie pora, by pójść z tatusiem.

– To nie mój tatuś…

Mimo zażytych leków udało jej się podnieść oczy na ojca. Jej głosik był słaby, lecz słyszalny.

– Bozia jest moim tatusiem…

– BLUŹNIERSTWO!

Słowa Agnieszki błyskawicznie zgasiły zadowolenie Leona, jego oczy ciskały błyskawice.

– Bluźnierstwo! – wyrzucił z siebie ponownie to słowo niczym pocisk.

Jego usta zamieniły się w wylot armaty, zasypując Medica gradem wyrzutów. Ten człowiek, chociaż lekarz, był po prostu partaczem! Dziecko trzeba było odpowiednio przygotować! Było na to dość czasu!

Słysząc wyrzuty biskupa Leona, Medico zrobił się szary na twarzy. Lecz na jego córce gniew biskupa nie zrobił żadnego wrażenia. Próbowała skierować spojrzenie swych niezwykłych oczu na kipiącego gniewem Leona; z trudem pokonując omdlenie, powtórzyła swój sprzeciw:

– Bozia jest moim tatusiem…!

Drżąc z podniecenia, ojciec Medico ujął główkę córki, próbując odwrócić jej twarz ku sobie.

Kochanie – perswadował. – Ja jestem twoim tatusiem. Zawsze byłem twoim tatusiem. I twoją mamusią, od kiedy odeszła.

– Nie moim tatusiem… Pozwoliłeś zabrać Flinnie… Nie róbcie krzywdy Flinniemu… To… tylko mały szczeniak… Bozia stworzyła małe pieski…

– Posłuchaj mnie, Agnisiu. Ja jestem twoim tatusiem. Już czas…

– Nie moim tatusiem… Bozia jest moim tatusiem… Bozia jest moją mamusią… Tatusiowie nie robią rzeczy, które nie podobają się Bozi… Nie moim…

Świadom, że kaplica w Watykanie czeka na uruchomienie ceremonialnego połączenia, Leon gwałtownym skinieniem głowy dał znak arcykapłanowi. Jak tyle razy w przeszłości, jedynym wyjściem była procedura awaryjna. A jeśli Ofiara – zgodnie z regułą – ma być świadoma podczas pierwszej rytualnej konsumacji, musieli to zrobić teraz.

Spełniając kapłańską powinność, Arcykapłan usiadł obok ojca Medico i przeniósł omdlałe od narkotyków ciało Agnieszki na własne kolana.

– Agnisiu, posłuchaj. Ja też jestem twoim tatusiem. Pamiętasz, jak bardzo się kochaliśmy? Pamiętasz?

  Lecz Agnieszka walczyła uparcie.

– Nie mój tatuś… tatusiowie nie robią mi złych rzeczy… nie krzywdźcie mnie… nie krzywdźcie Pana Jezusa…”

W późniejszych latach pamięć Agnieszki o tej nocy – bo jednak ją pamiętała – nie zachowa dotykania jej ciała, całej pornograficznej otoczki. Pamięć o tej nocy, kiedy już ją sobie przypomni, zleje się z pamięcią całego dzieciństwa. Z pamięcią nieustannego ataku zła. Z pamięcią – nigdy nie zawodzącym ją poczuciem – zalanej światłem głębi tabernakulum w jej dziecinnej duszy, gdzie światłość przemieniała jej męczarnie w odwagę, dzięki której mogła walczyć.

W jakiś sposób wiedziała, choć jeszcze tego nie rozumiała, że to wewnętrzne tabernakulum było miejscem, w którym naprawdę żyła. To centrum jej istoty było nietykalnym azylem zamieszkującej w niej siły, miłości i ufności; miejscem, gdzie cierpiąca Ofiara – prawdziwy cel ataków złego na Agnieszkę – na zawsze uświęciła jej cierpienie Swym własnym cierpieniem.

To właśnie z wnętrza tego azylu Agnieszka słyszała każde słowo wypowiadane w zakrystii w Noc Intronizacji. To z głębi tego azylu widziała przebijające ją twarde oczy biskupa Leona i nieruchomy wzrok arcykapłana. Znała cenę oporu. Czuła, że zabrano jej ciało z kolan ojca. Widziała światło odbijające się w okularach arcykapłana. Widziała, jak ojciec przysuwa się do niej. Widziała igłę w jego dłoni. Poczuła ukłucie. Znów poczuła działanie leku. Czuła, że ktoś ją podnosi. Lecz nadal walczyła. Walczyła, by widzieć. Walczyła z bluźnierstwem; ze skutkami gwałtu; ze śpiewami; z horrorem, który miał dopiero nadejść.

Sparaliżowana lekiem, nie mogła się nawet poruszyć; wezwała na pomoc całą swoją wolę jako jedyną broń i ponownie wyszeptała słowa oporu i udręki:

– Nie mój tatuś… Nie czyńcie krzywdy Panu Jezusowi… Nie czyńcie mi krzywdy…

Wreszcie nadeszła godzina. Początek właściwego czasu wejścia Księcia do Cytadeli. Na dźwięk dzwonu nieskończoności wszyscy uczestnicy w kaplicy Leona wstali jak jeden mąż. Trzymając w rękach kartki mszalne, przy niemilknącym, przerażającym akompaniamencie klekocących kości, zaintonowali na całe gardło procesjonał, triumfalną profanację hymnu świętego Pawła Apostoła:

Maran Atha! Przybądź, Panie! Przybądź, Książę. Przybądź! O przybądź!…

Wprawni akolici – mężczyźni i kobiety – poprowadzili procesję z zakrystii do ołtarza. Z tyłu za nimi, przygnębiony, lecz godnie wyglądający nawet w swym krwistoczerwonym stroju, postępował ojciec Medico niosący na rękach ofiarę, którą ułożył na ołtarzu obok krucyfiksu. W migotliwym cieniu zasłoniętego pentagramu jej włosy prawie dotykały klatki z małym pieskiem. Teraz – stosownie do swej godności, z oczami błyszczącymi za okularami – arcykapłan wziął do ręki jedyną czarną świecę  i zajął miejsce po lewej stronie ołtarza. Na końcu szedł biskup Leon, niosący kielich i hostię; przyłączył się do śpiewu zebranych, intonujących hymn na Wejście.

Niech się tak stanie! – wionęły ponad ołtarzem końcowe słowa hymnu w kaplicy celującej.

“Niech się tak stanie!” Starożytna pieśń musnęła bezwładne ciało Agnieszki, spowijając mgłą jej duszę głębiej niż leki, potęgując uczucie chłodu, który, jak wiedziała z doświadczenia, miał ją całkowicie ogarnąć.

– Niech się tak stanie! Amen! Amen! – wionęły starożytne słowa ponad ołtarzem Kaplicy św. Pawła. Łącząc w jedno swe serca i wolę z sercami i wolą celujących uczestników w Ameryce, Falanga Rzymska zaintonowała wybrany, zmieniony fragment z mszału rzymskiego, zaczynający się od Hymnu do Dziewicy Zgwałconej, a kończący się Inwokacją Korony Cierniowej.

W Kaplicy Celującej biskup Leon zdjął z szyi mieszek ofiarny i ułożył go ze czcią pomiędzy szczytem krucyfiksu a podstawą pentagramu. Następnie przy akompaniamencie podjętego na nowo chóralnego mruczando i klekotania kości, akolici umieścili trzy kawałki kadziła na rozżarzonych węglach w kadzielnicy. Prawie natychmiast niebieski dym rozszedł się po holu, a ostra woń kadzidła spowiła ofiarę, celebransów i uczestników.

W omdlałej duszy Agnieszki dym, zapach kadzidła, działanie leków oraz chłód i rytualny hałas – wszystko zmieszało się w jedną ohydną kadencję.

Choć nikt nie dał sygnału, doskonale wyszkolony Posłaniec Ceremonialny poinformował swego watykańskiego odpowiednika, że inwokacje właśnie się zaczynają. Nagła cisza spowiła amerykańską kaplicę. Biskup Leon uroczyście uniósł krucyfiks leżący obok ciała Agnieszki, oparł go szczytem w dół o ołtarz i zwracając się twarzą do zgromadzenia, podniósł lewą rękę do odwróconego znaku błogosławieństwa: grzbiet dłoni zwrócony ku zgromadzeniu, kciuk i dwa palce środkowe przyciśnięte do wewnętrznej strony dłoni, mały i wskazujący palec uniesione jako symbol rogów Kozła.

– Módlmy się!

W atmosferze mroku i ognia główny celebrans w każdej z kaplic zaintonował serię inwokacji do Księcia. Uczestnicy w każdej z kaplic odpowiadali na wezwania celebransów. Następnie – ale tylko w amerykańskiej Kaplicy Celującej – każdemu responsowi towarzyszyło odpowiednie działanie – rytualne wykonanie ducha i znaczenia słów. Nad osiągnięciem kadencji doskonałej słów i woli między obiema kaplicami czuwali Gońcy Ceremonialni.  Od tej właśnie kadencji doskonałej zależało odpowiednie uformowanie intencji ludzi, w które miał być przybrany dramat intronizacji Księcia.

Wierzę w jedną Moc – wyrzekł z przekonaniem biskup Leon.

A imię jej Kosmos – zaintonowali uczestnicy w obu kaplicach, odwracając odpowiedź mszału rzymskiego. Towarzyszyło jej odpowiednie działanie w kaplicy celującej. Dwaj akolici okadzili ołtarz, dwaj inni ustawili na ołtarzu pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą, skłonili się przed biskupem i powrócili na swoje miejsca.

I w Jednorodzonego Syna Kosmicznego Brzasku – zaintonował Leon.

– A imię jego Lucyfer – brzmiał drugi respons.

Akolici Leona zapalili świece i okadzili Pentagram.

Trzecia inwokacja:

– Wierzę w Tajemniczego.

I trzecia odpowiedź:

– Którym jest Wąż Jadowity na Drzewie Życia.

Przy akompaniamencie klekocących kości pomocnicy podeszli do czerwonego Filara i odwrócili Tarczę Węża, ukazując odwrotną jej stronę wyobrażającą Drzewo Znajomości Dobra i Zła.

Wtedy Stróż w Rzymie i biskup w Ameryce zgodnie zaintonowali czwartą inwokację:

– Wierzę w Pradawnego Lewiatana.

I unisono poprzez ocean i kontynent popłynęła czwarta odpowiedź:

– A imię jego Nienawiść.

Nastąpiło okadzenie czerwonego filaru z Drzewem Wiadomości Dobrego i Złego.

Piąta inwokacja brzmiała:

– Wierzę w Pradawnego Lisa.

I piąty donośny respons:

– A imię jego Kłamstwo.

Tu okadzono czarną kolumnę jako symbol rozpaczy i wszelkiej obrzydliwości.

W migotliwym świetle ogarków, spowity kłębami niebieskiego dymu, Leon skierował wzrok na klatkę z Flinnim stojącą tuż obok ciała Agnieszki rozciągniętego na ołtarzu. Szczeniak przebudził się z letargu, podniósł się na cztery łapy, podniecony hałasem śpiewów, klekotania kości.

– Wierzę w Pradawnego Kraba – zaintonował Leon szóstą inwokację.

– A imię jego jest Żywy Ból – zagrzmiała szósta odpowiedź, a kości klekotały miarowo.

Teraz oczy wszystkich zwróciły się na akolitę, który podszedł do ołtarza i sięgnął ręką do klatki. Piesek zamachał ogonkiem, spodziewając się pieszczoty. Tymczasem akolita wprawnym ruchem wyszarpnął zwierzę z klatki, drugą ręką dokonując błyskawicznej wiwisekcji, poczynając od usunięcia genitaliów wyjącego szczeniaka. Ekspert w swoim fachu, umiejętnie przedłużał cierpienie psa i frenetyczną radość uczestników rytuału zadawania bólu.

Lecz nie wszystkie odgłosy zagłuszał piekielny hałas przerażającej celebracji. Był jeszcze słabiutki głosik śmiertelnej walki Agnieszki. Bezgłośnego jej krzyku w odpowiedzi na agonię pieska. Dźwięk niesłyszalnych słów. Dźwięk błagania i cierpienia.

– Bozia jest moim tatusiem!… Święta Bozia!… Mój pieseczek!… Nie róbcie krzywdy Flinniemu!… Bozia jest moim tatusiem!…Nie róbcie krzywdy Panu Jezusowi… Święta Bozia…

Czujny na każdy szczegół, biskup Leon rzucił okiem na Ofiarę. Będąc w stanie bliskim nieświadomości, Ofiara wciąż walczyła. Wciąż protestowała. Wciąż jeszcze czuła ból. Wciąż jeszcze się modliła z tym swoim nieustępliwym oporem. Leon był zachwycony. Co za doskonała Ofiara. Jak przyjemna musi być Księciu. Bezlitośnie i bez najmniejszej przerwy Leon i Strażnik  przeprowadzili swoje zgromadzenia przez resztę czternastu w sumie inwokacji, a odpowiednie działania towarzyszące każdej odpowiedzi stawały się zgiełkliwym teatrem perwersji. Wreszcie biskup Leon zakończył pierwszą część ceremonii wielką inwokacją:

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli  i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Teraz nadeszła pora, by Leon podniósł z ołtarza Agnieszkę. Pora, by arcykapłan uniósł prawą ręką kielich, a lewą ogromną hostię. Pora, by Leon przewodniczył modlitwie Ofiarowania, po każdym rytualnym pytaniu czekając na odpowiedzi zawarte w mszałach trzymanych przez uczestników.

– Jakie było imię tej ofiary przy pierwszych narodzinach?

– Agnieszka!

– Jakie było imię tej ofiary przy drugim narodzeniu?

– Agnieszka Zuzanna!

– Jakie było imię tej ofiary przy trzecich narodzinach?

– Rahab Jerycho!

Teraz Leon ponownie ułożył Agnieszkę na ołtarzu, a następnie nakłuł wskazujący palec jej lewej ręki, a z małej ranki wypłynęła krew.

Chłód przeszywał jej ciało, miała mdłości, czuła, jak podnoszą ją z ołtarza, lecz już nie była w stanie poruszać oczami. Czuła ostre ukłucie w lewej ręce. Docierały do niej słowa zawierające zagrożenie, którego nie potrafiła wysłowić: “Ofiara… Agnieszka… narodzona po raz trzeci… Rehab Jerycho…”

Leon umoczył wskazujący palec lewej ręki we krwi Agnieszki i unosząc go tak, by mogli to zobaczyć uczestnicy, rozpoczął modlitwę ofiarowania.

– Krew naszej Ofiary została przelana * aby nasza służba Księciu była doskonała. * Aby sprawował najwyższą władzę w Domu Jakuba * W Ziemi Obiecanej Wybrańca.

Teraz przyszła kolej na arcykapłana. Trzymając wysoko kielich i hostię, wygłosił rytualną odpowiedź ofiarowania:

– Zabieram cię ze sobą, przeczysta ofiaro * Zabieram cię do nieświętej północy – Zabieram cię na wzgórze Księcia.

Arcykapłan ułożył hostię na piersiach Agnieszki, trzymając kielich z winem nad jej piersią.

Mając po prawicy i po lewicy arcykapłana i akolitę Medica, biskup Leon spojrzał na Gońca Ceremonialnego. Upewniwszy się, że Stróż o granitowej twarzy i jego rzymska falanga tworzą wraz z nim doskonały tandem, znów zaintonował wraz ze współ-celebransami modlitwę ofiarowania:

– Prosimy cię, Panie, Lucyferze, Książę Ciemności * Który gromadzisz wszystkie nasze ofiary * Wejrzyj łaskawie na naszą ofiarę * Złożoną na popełnienie wielu grzechów.

A potem bezbłędnym unisono, jakiego nabiera się po latach praktyk, biskup i arcykapłan wygłosili najświętsze słowa łacińskiej mszy. Przy podniesieniu hostii:

– HOC EST ENIM CORPUS MEUM.

Przy podniesieniu kielicha:

HIC EST ENIM CALIX SANGUINIS MEI, NOVI ET AETERNI TESTAMENTI, MYSTERIUM FIDEI QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM. HAEC QUOTIESCUMQUE FECERITIS IN MEI MEMORIAM FACIETIS.

Zebrani natychmiast odpowiedzieli wznowieniem rytualnego hałasu, kakofonią dźwięków, mieszaniną wyrazów i klekotu kości, i towarzyszących temu lubieżnych gestów wszelkiego rodzaju. Tymczasem biskup spożył odrobinę hostii i upił łyczek wina z kielicha.

Na sygnał Leona – ponownie odwrócone błogosławieństwo znakiem – rytualny hałas przybrał formę nieco bardziej uporządkowanego chaosu, kiedy uczestnicy posłusznie ustawili się w kolejce. Przechodząc obok ołtarza, gdzie otrzymywali komunię – odrobinę hostii, łyczek z kielicha – mieli też okazję podziwiać Agnieszkę. Lecz nie chcąc uronić nic z pierwszego rytualnego gwałtu na ofierze, szybko wracali do swoich klęczników, patrząc w napięciu, jak biskup skupia całą uwagę na dziecku.

Uczuwszy na sobie ciężar ciała biskupa, Agnieszka z całej siły próbowała uwolnić się od niego. Nawet teraz usiłowała wykręcić głowę, jakby szukała pomocy w tym bezlitosnym miejscu. Lecz pomoc nie znikąd nie nadchodziła. Był tylko arcykapłan czekający na swoją kolej w tym niewyobrażalnym świętokradztwie. Czekał także jej ojciec. I był ogień palących się czarnych świec, odbijający się czerwienią w ich oczach. Ogień zapalał się w ich oczach. Wewnątrz tych wszystkich oczu. Ogień, który będzie jeszcze palił długo, gdy pogasną świece. Palił już zawsze…

Cierpienie, które owładnęło Agnieszką tamtej nocy, jej ciałem i duszą, było tak głębokie, że chyba ogarniało cały świat. Lecz ani na chwilę nie było to tylko jej konanie. Tego była przez cały czas pewna. Kiedy słudzy Lucyfera gwałcili ją na zbezczeszczonym, nieświętym ołtarzu, gwałcili równocześnie tego Pana, który był jej tatusiem i mamusią. Tak jak On przemienił jej słabość Swoją odwagą, tak też uświęcił jej profanację swymi niewypowiedzianymi udrękami i jej długotrwałe cierpienie Swoją Męką. To do Niego – tego Pana, który był jej jedynym ojcem i jedyną matką, i jedynym obrońcą – słała bezgłośne krzyki męki, przerażenia i bólu. I to do Niego, tracąc przytomność, modliła się o ratunek.

Leon znów stał obok ołtarza, na jego zlanej potem twarzy malowało się podniecenie, była to najwyższa chwila jego triumfu. Skinienie głowy w kierunku gońca ceremonialnego czuwającego przy telefonie. Chwila oczekiwania. Skinięcie głowy tamtego w odpowiedzi. Rzym był gotów

.

– Mocą przekazaną mi jako równoczesnemu celebransowi ofiary i równoczesnemu wykonawcy intronizacji, przewodniczę wszystkim tu i w Rzymie, wzywając ciebie, Książę Wszelkiego Stworzenia! W imieniu wszystkich zebranych w tej kaplicy i wszystkich braci zgromadzonych w Kaplicy Rzymskiej, wzywam Cię, o Książę, przybądź!

Drugiej modlitwie intronizacyjnej miał przewodniczyć arcykapłan. W tej niezwykłej chwili, gdy spełniało się najwyższe, na co kiedykolwiek czekał, recytowane przez niego łacińskie zdania były wzorem kontrolowanej emocji:

– Przybądź, obejmij w posiadanie Dom Wroga. * Wejdź do miejsca, które było dla Ciebie przygotowane. * Zstąp pomiędzy Swoje wierne Sługi * Którzy przygotowali dla Ciebie łoże, * Którzy wznieśli Twój Ołtarz i pobłogosławili go infamią.

Było godne i sprawiedliwe, by to właśnie biskup Leon zaintonował ostatnią modlitwę wprowadzenia w kaplicy celującej:

– Zgodnie ze świętymi instrukcjami z Wierzchołka Góry, * W imieniu wszystkich Braci * ja Ciebie pragnę uwielbić, Książę Ciemności. * Stułę wszystkiego, co Nieświęte * Wkładam oto w Twoje ręce * Potrójną Koronę Piotra * Zgodnie z nieugiętą wolą Lucyfera * Byś tu rządził. * Aby był Jeden Kościół, * Jeden Kościół od Morza do Morza, * Jedno Wielkie i Potężne Zgromadzenie * Mężczyzn i Kobiety, * zwierząt i roślin. * Aby nasz Kosmos znów * Był jeden, niezwiązany i wolny.

Przy ostatnim słowie, na znak dany przez Leona, wszyscy w jego kaplicy usiedli. Rytuał został przekazany do Kaplicy Docelowej w Rzymie.

W ten sposób Intronizacja Księcia do Cytadeli Słabego prawie już dobiegła końca. Pozostała jeszcze tylko Autoryzacja, Ustawa Instrukcyjna i Dowód. Strażnik podniósł oczy znad ołtarza i skierował ponure wejrzenie na Międzynarodowego Delegata, który przyniósł mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję. Wszyscy odprowadzali go wzrokiem, gdy wstał i skierował się do ołtarza, wziął do ręki mieszek, wyjął papiery i twardym pruskim akcentem przeczytał Ustawę Autoryzacyjną:

– “Z mandatu Zgromadzenia i Świętych Starszych wyznaczam, autoryzuję i uznaję tę kaplicę, która odtąd będzie się nazywała Kaplicą Wewnętrzną, za zajętą, posiadaną i będącą całkowitą własnością Tego, którego intronizowaliśmy jako Pana i Mistrza naszego ludzkiego losu.

Ktokolwiek środkami tej kaplicy będzie desygnowany i wybrany na ostatniego sukcesora Urzędu Piotrowego, mocą swej urzędowej przysięgi poświęci siebie i wszystkich, którym rozkazuje, aby byli gorliwymi instrumentami i współpracownikami Budowniczych Domu Człowieczego na Ziemi i w całym Kosmosie Człowieka.Przemieni on prastarą Wrogość w Przyjaźń, Tolerancję i Asymilację, i będzie to zastosowane do narodzin, edukacji, pracy, finansów, handlu, przemysłu, nauki, kultury, życia i dawania życia, umierania i udzielania śmierci. Niechaj tedy zostanie uformowana Nowa Era Człowieka”.

Niech się tak stanie! – zaintonował Stróż odpowiedź rzymskiej falangi.

– Niech się tak stanie! – zaintonował biskup Leon – na znak dany przez gońca ceremonialnego – wyrażając zgodę uczestników.

Następny rytualny nakaz, Ustawa Instrukcyjna, była to w rzeczywistości uroczysta przysięga zdrady, mocą której każdy duchowny obecny na ceremonii w Kaplicy św. Pawła w Watykanie  – czy to kardynał, biskup czy prałat – celowo i rozmyślnie sprofanuje sakrament święceń, mocą którego niegdyś otrzymał łaskę i władzę uświęcania innych.

Delegat Międzynarodowy uniósł lewą rękę, czyniąc znak.

– Czy wszyscy tu obecni i każdy z osobna – odczytywał tekst przysięgi – usłyszawszy tę Autoryzację, teraz uroczyście przysięgają przyjąć ją chętnie, jednogłośnie, natychmiast, bez żadnych zastrzeżeń lub wybiegów?

– Przysięgamy!

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna przysięgacie uroczyście, że będziecie wykonywać swoje obowiązki z myślą o wypełnieniu celów Powszechnego Kościoła Człowieka?

– Przysięgamy uroczyście.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna jesteście gotowi podpisać to jednogłośne postanowienie własną krwią, oby Lucyfer cię uderzył, jeślibyś się sprzeniewierzył tej Przysiędze Zgody?

– Jesteśmy gotowi.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna zgadzacie się mocą tej Przysięgi przenieść Panowanie i Posiadanie waszych dusz z Prastarego Wroga, Najwyższego Słabego, we Wszechpotężne ręce naszego Pana, Lucyfera?

– Zgadzamy się.

Teraz nadeszła pora na Rytuał Końcowy. Na Dowód.

Umieściwszy oba dokumenty na ołtarzu, delegat wyciągnął rękę do Strażnika. Wówczas rzymianin o granitowej twarzy złotą pincetą nakłuł opuszkę kciuka lewej ręki delegata i złożył krwawą pieczęć przy jego nazwisku na Ustawie Autoryzacyjnej.

Uczestnicy watykańskiej uroczystości szybko poszli w ślady Delegata. A kiedy już każdy członek Rzymskiej Falangi zadośćuczynił ostatniemu rytualnemu wymogowi, w Capella Paolina rozbrzmiała srebrna sygnaturka.

W Kaplicy amerykańskiej trzykrotnie zawtórował jej delikatny, melodyjny głos dzwonu nieskończoności. Ding! Dong! Ding! Wyjątkowo gustowny dźwięk – pomyślał Leon – gdy oba zgromadzenia zaintonowały pieśń na wyjście:

– Bim! Bom! Bam!* Nic nie Przemoże Prastarych Bram! * Upadnie Skała i Krzyż sam * Na zawsze * Bim! Bom! Bam!

Procesja wyjściowa uformowała się odpowiednio do rang. Na początku szli akolici. Potem ojciec Medico z bezwładnym i trupiobladym ciałem Agnieszki w ramionach. Na końcu Arcykapłan i biskup Leon, którzy podjęli śpiew, znikając w zakrystii.

Członkowie Falangi Rzymskiej wyszli na dziedziniec św. Damazego we wczesnych godzinach rannych w święto Piotra i Pawła. Wsiadając do czekających limuzyn niektórzy kardynałowie i biskupi odpowiedzieli na pełne czci saluty gwardzistów, czyniąc machinalny gest błogosławieństwa. \

Dziedziniec opustoszał i tylko mury Kaplicy św. Pawła jak zawsze jaśniały wspaniałymi freskami przedstawiającymi Chrystusa i św. Pawła Apostoła, którego imię przybrał ostatni sukcesor na Stolicy Piotrowej.

BKP: Różnica między kościelną ekskomuniką a Bożą anatemą


Biskupi-sekretarze Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu  byzcathpatriarchate@gmail.com

——————————————-

BKP: Różnica między kościelną ekskomuniką a Bożą anatemą

Najsurowszą karą kościelną za naruszenie dyscypliny kościelnej jest kościelna ekskomunika, czyli wykluczenie z organizacji kościelnej. Ale to jeszcze nie znaczy, że osoba ukarana jest wykluczona z Mistycznego Ciała Chrystusa. Przykładami są św. Joanna d’Arc, męczennik Jan Hus czy arcybiskup Lefebvre. Na nich była wygłoszona kościelna ekskomunika, ale Boża anatema na nich nie spadła. Nie zostali przez Boga wykluczeni z Mistycznego Ciała Chrystusa. Udowodniono, że Jan Hus nie głosił żadnych herezji. W rzeczywistości został spalony za pragnienie prawdziwej reformy kapłaństwa. Fałszywie oskarżona została również Joanna d’Arc i była spalona. Podobnie abp Lefebvre był przez Jana Pawła II absurdalnie wykluczony z organizacji kościelnej za wierność nauce Chrystusa. Tak jak Joanna d’Arc została później zrehabilitowana, tak i ekskomunikowani Jan Hus i arcybiskup Lefebvre powinni zostać zrehabilitowani i kanonizowani przez Watykan.

W przeciwieństwie do kościelnej anatemy, tutaj jest Boża anatema – wykluczenie z Mistycznego Ciała Chrystusa. Ona ipso facto spada za głoszenie innej ewangelii, jak wskazano w liście do Gałacjan 1:8-9. Bożą anatemę za inną ewangelię ściągnął na siebie i obecny pseudo-papież Franciszek. Stał się martwym członkiem Ciała Chrystusa. Mimo to nadal okupuje urząd papieski. Tragedią jest, że niema tutaj żywego kościoła, który zrealizowałby jego wykluczenie przed Bogiem. Poza tym dosłownie tragikomedią jest to, że osoby, które ściągnęły na siebie Bożą anatemę, zostały przez Bergoglio ogłoszone świętymi, czyli wzorem do naśladowania.

Obecnie dyskutowana jest kwestia, czy pseudo-papież Franciszek jest prawomocnym czy nieprawomocnym papieżem. Przepisy kościelne przewyższają Boże Prawo, które brzmi: „Ale nawet gdyby… anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty!” (Ga 1:8-9).

Bergoglio przyjął antyewangelię i tym samym wykluczył się z Ciała Chrystusa – Kościoła. Ponadto sam głosi antyewangelię nie tylko prywatnie, ale także publicznie i nadużywa w tym celu najwyższego, czyli Chrystusowego autorytetu! Tutaj już nie trzeba, aby jakiekolwiek świadkowie ani władza kościelna udowodniła jemu to, co sam publicznie udowodnił. Poprzez słowa i gesty ipso facto wielokrotnie wykluczył się z Ciała Chrystusa – Kościoła.

Czym jest Ewangelia Chrystusa? Jest na to jasna odpowiedź – jest to nauka Chrystusa o zbawieniu, która jest nierozerwalnie związana z Jezusem Chrystusem. Dlatego każdy, kto uwierzy w Ewangelię, przyjmuje jednocześnie Jezusa i zbawienie. Ewangelii Chrystusa nie można łączyć z herezjami, które zaprzeczają jej istocie.

Jezus powiedział: „Pokutujcie i wierzcie (gr. en) w Ewangelię” (Mk 1:15). A także: „… głoście ewangelię… kto uwierzy (w ewangelię)… będzie zbawiony, kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16:15 i nast.)

Jaka jest „inna ewangelia”, o której mówi list do Galacjan 1:8-9? Inną ewangelią jest heretycka nauka antychrysta, która zaprzecza podstawowym prawdom koniecznym do zbawienia. Kto przyjmuje inną ewangelię, czyli antyewangelię, odrzuca Jezusa Chrystusa, a tym samym i zbawienie. Taka osoba ipso facto ściąga na siebie Bożą anatemę  – wykluczenie – oddzielenie od Chrystusa, niezależnie od tego, czy anatema jest wygłoszona, czy nie. Jeśli nie będzie pokutować, to znaczy, jeśli nie wyrzeknie się herezji i ducha fałszywej ewangelii, zostanie na wieki potępiona.

Z Pismem Świętym, ogłaszającym Bożą anatemę (Ga 1:8-9) jest zgodna i bulla dogmatyczna Pawła IV „Cum ex apostolatus officio”. Mówi o tym, że wszystko, co robi papież-heretyk, jest nieważne. On jest wykluczony z Kościoła i nikt nie może go już słuchać. Potwierdza to również wypowiedź św. Roberta Bellarmina: „Jawny heretyk jest ‘ipso facto’ zdetronizowany… Dlatego Papież ,który jest jawnym heretykiem, automatycznie przestaje być papieżem i głową, tak jak automatycznie przestaje być chrześcijaninem i członkiem Kościoła”.

Heretycki modernizm został potępiony przez papieży Piusa IX i Piusa X. II Sobór Watykański wyznaczył kierunek, który kościelnie ekskomunikuje prawowiernych. W rzeczywistości sam Sobór znalazł się bezpośrednio pod Bożą anatemą. Jest nieważny, ponieważ potajemnie promował drogę antyewangelii, drogę odstępstwa, prowadzącą do wiecznej zagłady.

Pokutować oznacza nazwać prawdę prawdą, heretyka heretykiem, a również heretycki Sobór heretyckim. Również powinni być prawdziwie nazwani heretykami i jego inicjatorzy i promotorzy, w tym soborowi i posoborowi papieże. Na nich ciąży ipso facto Boża anatema. Na razie ta prawda jest bojkotowana, ale trzeba ją zaakceptować. Jeśli ten krok pokuty nie zostanie podjęty, nie może się rozpocząć prawdziwa odnowa Kościoła! Tylko prawowierne nauczanie zapewnia katolikom zbawienie. Przywrócenie go jest wolą Bożą.

Heretycki Sobór Watykański II należy nazwać heretyckim. Obecny arcyheretyk Bergoglio uzupełnia jego program i ducha. Wdraża i aktualizuje aggiornamento II Watykana z homoseksualistami, transseksualistami, bałwochwalcami i czarownicami, czczącymi demona Pachamamę.

Tragedią jest, że obecni biskupi i księża milczą o tym, bo boją się kościelnej ekskomuniki. Ale Bożej anatemy i wiecznego piekła nie boją się. Jest to znak wewnętrznego odstępstwa, tchórzostwa i wyrzeczenia się Chrystusa i Jego Ewangelii.

Dlatego w tym krytycznym czasie, drodzy biskupi i kapłani, wzywamy was: Wstawiajcie się za Jezusem Chrystusem i Jego Ewangelią! Nie bójcie się, że Bogiem anatemizowany arcyheretyk Bergoglio lub jego homo-sieć, będzie was tzw. ekskomunikować. Jezus jasno powiedział: „Wyłączą was ze swoich synagog… będą was prześladować”, ale pamiętajcie – czeka was za to wieczna nagroda w niebie!

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

Patrz wideo w języku czeskim: https://vkpatriarhat.org/cz/?p=48488

https://rozdil.wistia.com/medias/i2w1f3lu58  //rumble.com/v1c9ccl-rozdl.html

Różnica między kościelną ekskomuniką a Bożą anatemą

vkpatriarhat.org/en/?p=22027  /english/

Obecna „operacja nieprawości” (2 Tes 2) jest tak skuteczna i dobrze zorganizowana, że wyraźnie wskazuje na działanie lucyferiańskiej inteligencji.

Komentarze Eleison


biskup williamson

Komentarze Eleison Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona


Komentarz Eleison nr DCCCLX (860) 6 stycznia 2024 komentarze-eleison

1 Dziewiątego dnia ostatniego miesiąca minionego roku arcybiskup Vigano wygłosił kolejną ze swoich znakomitych konferencji, zadając pytanie, czy papież Bergoglio jest prawdziwym papieżem. Problem jest dobrze znany katolikom: W ciągu ostatnich 10 lat katolicki Autorytet został zastąpiony aroganckim autorytaryzmem, kapłaństwo Boga – klerykalizmem człowieka, a objawiona Prawda – permanentną rewolucją i chaosem.

2 Jeśli chodzi o kościelnych hierarchów, którzy mają obowiązek pomagać w obronie Prawdy, to albo są oni wspólnikami Bergoglia, albo tak bardzo się go boją, że nieliczne osoby wyrażające sprzeciw nie mają odwagi wyciągnąć koniecznych wniosków, głównie dlatego, że ubóstwiają Vaticanum II. Można krytykować Bergoglio i nie zgadzać się z nim, “ale nie z Vaticanum II”. Ci dobrzy ludzie nie chcą przyznać, że rewolucyjny proces, który pozwolił osobie takiej jak Bergoglio zostać biskupem i kardynałem, a w końcu wejść na konklawe i zostać „papieżem”, był zasługą Soboru, który w ich mniemaniu jest nietykalny. Można dojść do wniosku, że niektórym ludziom bardziej zależy na soborowej doktrynie niż na zbawieniu dusz. Wolą być rządzeni przez papieża heretyka i apostatę, niż uznać, że heretyk czy apostata nie może być głową Kościoła, do którego jako taki nie należy.

3 Żaden Doktor Kościoła nigdy nie rozważał przypadku papieża apostaty takiego jak Bergoglio. Tak wielki dramat mógłby się wydarzyć tylko w wyjątkowych i nadzwyczajnych okolicznościach, takich jak ostateczne prześladowanie przepowiedziane przez proroka Daniela i opisane przez św. Pawła. Ta „operacja nieprawości” (2 Tes 2) jest tak skuteczna i dobrze zorganizowana, że wyraźnie wskazuje na działanie lucyferiańskiej inteligencji. To dlatego „problem Bergoglio” nie może być rozwiązany w żaden zwykły sposób: żadne społeczeństwo nie może bowiem przetrwać całkowitego zepsucia władzy, która rządzi, i nie inaczej jest z Kościołem.

4 Ta „operacja nieprawości” nie jest też jedynie kwestią papieża trwającego przy konkretnej herezji (co zresztą Bergoglio czynił wielokrotnie). Mamy do czynienia z osobistością wysłaną na konklawe z rozkazem zrewolucjonizowania Kościoła ze szczytu Katedry Piotrowej. To właśnie ta perfidna intencja nadużycia autorytetu i uprawnień papiestwa, uzyskanych w wyniku zwiedzenia, czyni Bergoglio uzurpatorem Tronu Piotrowego. Nie możemy też zachowywać się tak, jakbyśmy li tylko rozwiązywali jakąś kwestię na gruncie prawa kanonicznego: Bóg jest obrażany, Kościół upokarzany, a dusze giną, ponieważ ten, kto zasiada na Tronie Piotrowym, jest uzurpatorem. Niezmienne zachowanie Bergoglio – przed, w trakcie i po wyborze – jest wystarczającym dowodem jego wewnętrznej niegodziwości. Czy możemy być moralnie pewni, że jest on fałszywym prorokiem? Tak. Czy jesteśmy zatem upoważnieni w sumieniu do odwołania naszego posłuszeństwa wobec tego, który podając się za papieża, zachowuje się jak biblijny dzik w Winnicy Pańskiej? Tak.

5 Jednakże nie możemy wydać oficjalnej deklaracji, że Bergoglio nie jest papieżem, ponieważ nie mamy do tego autorytetu. Ten straszny impas, w którym się znaleźliśmy, uniemożliwia jakiekolwiek czysto ludzkie rozwiązanie. Naszym zadaniem dziś nie powinno być wdawanie się w abstrakcyjne kanonistyczne spekulacje, ale przeciwstawienie się ze wszystkich sił – i z pomocą łaski Bożej – jawnie destrukcyjnym działaniom argentyńskiego jezuity, odrzucając z odwagą i determinacją jakąkolwiek, nawet pośrednią, współpracę z nim lub jego wspólnikami.

6 Nie łudźmy się: ci, którzy upierają się przy postrzeganiu aktualnej sytuacji przez pryzmat czysto ludzki, narażają nie tylko siebie, ale całą ludzkość na utrzymywanie się i pogarszanie obecnego stanu rzeczy: albowiem bój nasz nie jest przeciw ciału i krwi, ale przeciwko książętom i władzom, przeciwko rządzcom świata tych ciemności, przeciwko duchownym złościom w okręgach nadziemskich (Ef 6, 12).

Kyrie eleison.

Wolność, równość, braterstwo – ideały okupowanego Watykanu.

Wolność, równość, braterstwo – ideały okupowanego Watykanu. Spór o naturę ludzką

Autor: Redakcja , 12 grudnia 2023 ekspedyt/wolnosc-rownosc-braterstwo-idealy-okupowanego-watykanu

Wolność dla błędu i kłamstwa zrównanych w prawach z prawdą, a potem nad nią wywyższonych.

Równość czyli zakwestionowanie autorytetu Boga i hierarchii. Zrównanie do dołu, gdzie rządzi gust barbarzyńców i percepcja głupców.

Braterstwo to poufałość i zbratanie z wyznawcami ideologii zła i fałszywych religii – „ekumenizm” i „dialog”.

* * *

Polecamy wykład o drodze jaką przebyli maszerujący przez instytucje moderniści i heretycy odnosząc doczesny triumf w walce z Kościołem katolickim.

Czy i w jaki sposób idee rewolucji francuskiej, w tym negacja społecznego panowania Jezusa Chrystusa, Króla przeniknęły do wnętrza Kościoła?

=========================================

Sobór Watykański II jako rok 1789 w Kościele katolickim

_________________________________________________________________________

Grafika:Heinrich Aldegrever, właśc. Heinrich Trippenmecker niemiecki malarz, grafik, rysownik i złotnik epoki renesansu zaliczany do tzw. małych mistrzów. /Wiki/

Tagi:Rewolucja Francuska, Sobór Watykański II

Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

Jerzy Wolak: Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

pch24.pl-sobor-watykanski-ii-kontra-sw-mikolaj

(Fot. Leonardo Corona (1561–1605),

Proces rugowania świętego Mikołaja z katolickiej kultury zapoczątkował… Sobór Watykański II. W nieposkromionym pragnieniu jednania Kościoła ze światem zakwestionował odwieczną pamięć Kościoła – jeden z filarów jego Tradycji – na rzecz świeckiej metodologii badania dziejów (notabene gwałtownie się marksizującej). I oto nagle okazało się, że wielu świętych, czczonych od stuleci przez Chrystusową Owczarnię, istniało wyłącznie w pobożnej legendzie. Fakt, iż nie przeszkadzało im to wypraszać mnóstwa łask u Boga dla licznej rzeszy ich czcicieli, bynajmniej nie powstrzymał watykańskiej komisji studyjnej przed wycięciem ich z Calendarium Romanum albo przynajmniej poważnym ograniczeniem ich kultu.

To ostatnie właśnie spotkało świętego Mikołaja – liturgiczna degradacja do wspomnienia dowolnego. Był to prawdziwy cios w plecy – od wieków bowiem Mikołaj z Miry toczył zacięte zmagania z protestanckimi pastorami usilnie dążącymi do odarcia ze świętości sympatycznej i jakże pożytecznej dla światowej kultury postaci superbohatera rozdającego prezenty. A cieszył się on megapopularnością i powszechną miłością w całym świecie chrześcijańskim, nie tylko katolickim i prawosławnym (tu zwłaszcza), lecz nawet luterańskim. Dlatego liturgiczna korekta (skoro wspomnienie jest dowolne, to można nie wspominać…) wydatnie pomogła jego wrogom.

I tak pamięć o prawdziwym świętymi Mikołaju zaczęła w Kościele gasnąć, a że natura próżni nie znosi, przeto wkrótce jego imię niepostrzeżenie przywłaszczył sobie coca-colowy Dziadek Mróz.

A dzieci ucieszone prezentami, zamiast dowiedzieć się, że przynosi je katolicki biskup, heros chrześcijańskiej wiary, bezkompromisowy tępiciel pogańskiego zabobonu, a przy tym człowiek anielskiej dobroci, nasiąkają bredniami o przerośniętym krasnoludku, Laponii, elfach, saniach i czerwononosym Rudolfie.

W tym stanie mijają dekady, a hierarchia Kościoła dziwi się, skąd taki spadek liczby powołań, dlaczego tak mało ministrantów…

Jerzy Wolak

Świętokradztwo arcybiskupa w Brazylii : Dał Komunię – muzułmaninowi. Chcą “religii synkretycznej”…

Komunia dla muzułmanów: Kto mianował go arcybiskupem?

28 sierpnia podczas Eucharystii w Katedrze w Londrina (Brazylia) miejscowy arcybiskup, Geremias Steinmetz, lat 58, udzielił sakramentu Komunii Świętej niejakiemu Sheikhowi Ahmadowi Saleh Mahairi, założycielowi meczetu Londrina’s Rei Faiçal.

Media podają, że Mahairi nie skonsumował Hostii. [A co zrobił z Ciałem Chrystusa?? MD]

W nocie prasowej z 30 sierpnia Steinmetz usprawiedliwia (porąbane!) decyzję Mahairiego, odnosząc się do wypowiedzi Franciszka, w których stwierdza on, że Ostatnia Wieczerza była niezasłużona.

Nawet dzieci idące do pierwszej komunii wiedzą, że osoba nieochrzczona nie może przystępować do sakramentów. W głowie się nie mieści, jak Benedykt XVI mógł mianować Steinmetza biskupem w 2011, Steinmetza, nie mającego zielonego pojęcia o wierze, którą ma reprezentować i chronić. [Oczywiście ma pojęcie, pełne: To celowe świętokradztwo wroga Pana Jezusa. MD]