Zatrzymano handlarzy ukraińskimi dziećmi. Sprzedawali je „na organy”. Aresztowania pracowników “organizacji humanitarnej”.

Zatrzymano handlarza ukraińskimi dziećmi. Sprzedawał je „na organy”. Aresztowania pracowników “organizacji humanitarnej“.

4.07.2023

W obwodzie zakarpackim na Ukrainie zatrzymano handlarza 1- i 2-letnich dzieci na narządy. Mężczyzna sprzedawał je do Europy. Wiadomo, że przeprowadził już co najmniej trzy takie transakcje. [Jego narodowości nie podano. MD]

Film z aresztowania pracowników organizacji humanitarnej – chyba ukryli…

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z zatrzymania. O bulwersującym procederze poinformował ukraiński dziennikarz Witalij Głagoła na Telegramie.

Z ustaleń dziennikarza wynika, że mężczyzna, który wpadł w ręce ukraińskich służb dopuścił się tego procederu kilkukrotnie. Za każdym razem działał według tego samego schematu. Najpierw szukał rodziców, którzy byli gotowi sprzedać własne dzieci, a następnie on sprzedawał je „na organy”.

Mężczyzna został zatrzymany przez ukraińskie służby. Stało się to na przejściu granicznym ze Słowacją – Mali Semienci. Mężczyzna dokonywał wówczas już co najmniej czwartej próby sprzedaży dziecka na organy. Co najmniej trzy razy doszło już bowiem do takich transakcji.

Zatrzymanie mężczyzny ułatwiła służbom matka 11-miesięcznego dziecka. To ona zwróciła się do służb po otrzymaniu propozycji odkupienia dziecka.

„Opublikowano film z aresztowania pracowników organizacji humanitarnej na granicy UA-słowackiej. Pracownicy przemycali 11 miesięczne dziecko w celu pokrojenia go na organy dla zamożnych klientów. Na Ukrainie zapłacili za dziecko $4000, a na zachodzie mieli dostać $25,000” – podało na Twitterze Ministerstwo Prawdy.

Ministerstwo Prawdy

@Minister_Prawdy

·

Obserwuj

Opublikowano film z aresztowania pracowników organizacji humanitarnej na granicy UA-słowackiej. Pracownicy przemycali 11 miesięczne dziecko w celu pokrojenia go na organy dla zamożnych klientów. Na ukrainie zapłacili za dziecko $4000, a na zachodzie mieli dostać $25,000.

63 tys. wyświetleń

0:44 / 1:33

Według danych UNICEF, po 24 lutego 2022 roku z Ukrainy wyjechały miliony dzieci w związku z eskalacją konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Związane z tym zamieszanie wykorzystują handlarze dziećmi.

UNICEF i Międzynarodowa Grupa Koordynacyjna ds. przeciwdziałania Handlowi Ludźmi (ICAT) przeprowadziła analizę, z której wynika, że 28 proc. zidentyfikowanych ofiar handlu ludźmi na całym świecie to właśnie dzieci.

Закарпатська обласна прокуратура

około tydzień temu

Намагався переправити дитину у країну ЄС та продати за 25 тисяч доларів США – затримано закарпатця
🔷

За процесуального керівництва Закарпатської обласної прокуратури при продажі малолітньої дитини на територію Європейського Союзу викрито мешканця Закарпаття. Йому повідомлено про підозру у вчиненні закінченого замаху на торгівлю людьми з метою експлуатації за попередньою змовою групою осіб (ч. 2 ст. 15 ч. 3 ст. 149 КК України)…. Zobacz więcej

Może być zdjęciem przedstawiającym 6 osób, ludzie stoją, mundur wojskowy i tekst
Może być zdjęciem przedstawiającym 4 osoby, mundur wojskowy, artyleria i tekst
Może być zdjęciem przedstawiającym 5 osób, ludzie stoją i tekst
Może być zdjęciem przedstawiającym 6 osób, mundur wojskowy i tekst
Może być zdjęciem przedstawiającym 3 osoby, mundur wojskowy i tekst
32

TVP zamierza ukrywać prawdę o ludobójstwie na Wołyniu. Polsat i TVN nie są lepsze od rządowej propagandówki. Temat Wołynia staje się nowym “Katyniem”.

TVP zamierza ukrywać prawdę o ludobójstwie na Wołyniu. Polsat i TVN nie są lepsze od rządowej propagandówki. Temat Wołynia staje się nowym “Katyniem”.

tvp-zamierza-ukrywac-prawde-o-ludobojstwie-na-wolyniu

Jak dowiadujemy się z programu telewizyjnego, rządowe stacje TVP1 i TVP2 nie zamierzają wspominać rocznicy ukraińskiego ludobójstwa na Polakach na Wołyniu, w dniu 11 lipca br.

Program TVP nie przewiduje obchodów rocznicy ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców. Zamiast tego w obu stacjach będą tradycyjnie wałkowane tureckie seriale. Prawdopodobnie w Wiadomościach czy Panoramie pojawią się jakieś politycznie poprawne hasła o „pojednaniu z Ukraińcami”, jednak nie będzie żadnej transmisji z obchodów rocznicowych, czy choćby emisji filmu “Wołyń”.

Jedyne na co odważyła się TVP1 to wypuszczenie polit-poprawnego filmu dokumentalnego “Sad dziadka”, który opowiada o bohaterskich Ukraińcach, ratujących Polaków przed innymi Ukraińcami. Jak wiemy, takie przypadku były statystycznie pomijalne. Co więcej, emisja tego materiału będzie miała miejsce dopiero o godzinie 23.25, gdy większość Polaków już śpi.

========================

NASZ KOMENTARZ: Jak widzimy na powyższej grafice, Polsat i TVN nie są wcale lepsze od rządowej propagandówki. Temat Wołynia staje się powoli -zgodnie ze słowami ks. Isakowicza-Zaleskiego- nowym “Katyniem”.

W czasie PRL nie wolno było mówić prawdy o sowieckiej zbrodni w Katyniu, w obawie przed łatką „amerykańskiego agenta”. Dziś nie wolno mówić prawdy o zbrodni wołyńskiej, w obawie przed łatką „rosyjskiego agenta”. Dobrze, że jeszcze za to nie aresztują, ale kto wie, może i do tego wkrótce dojść.

O episkopacie i „pojednaniu”: „„Ostentacyjne kłamstwo, podłe w dodatku, budzi obrzydzenie”.

Michalkiewicz o episkopacie i „pojednaniu” : „„Ostentacyjne kłamstwo, podłe w dodatku, budzi obrzydzenie”.

[VIDEO] w oryginale md

budzi-tylko-obrzydzenie

Tomasz Sommer i Stanisław Michalkiewicz na nowym kanale Sommer 14 na YouTube rozmawiali m.in. o przygotowywanym przez episkopat „pojednaniu” polsko-ukraińskim po „tragicznych wydarzeniach na Wołyniu”. Publicysta przyznał, że to „budzi obrzydzenie”.

– Wszystko jest niewykluczone, bo na przykład teraz się objawił pan Duda jako antyklerykał i powiedział pryncypialnie księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu, żeby on był – wara od polityki, żeby się kościelnymi sprawami zajmował – powiedział Sommer.

– Ks. Isakowicz-Zaleski powiedział verba veritatis, nic tak nie gorszy jak prawda i pan prezydent się zdenerwował – odparł Michalkiewicz.

Przypomniał też, że „episkopat Polski przygotowuje razem z tym greko-katolickim kościołem na Ukrainie (…) i katolickim kościołem na Ukrainie taką imprezę pt. «przebaczamy i prosimy o przebaczenie»”.

– Przyjął episkopat ukraińską tezę polityczną (…) z podkulonym ogonem (…), że w 1943 roku na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej „miała miejsce wojna domowa”. Otóż jest to teza fałszywa od początku do końca i to oczywiście fałszywa, dlatego że by można w ogóle mówić o jakiejś wojnie (…), to muszą być strony wojujące, przynajmniej dwie – dodał.

Tymczasem tam nie było ani jednej strony wojującej, bo była strona mordująca i strona mordowana, a to nie jest definicja wojny domowej. W ogóle to nie jest definicja wojny. To jest definicja właśnie ludobójstwa skwitował.

– Widać, że Episkopat Polski bardziej niż Pana na niebiosach słucha się pana z Waszyngtonu – ocenił Michalkiewicz.

„Ostentacyjne kłamstwo, podłe w dodatku, budzi obrzydzenie”

Sommer przytoczył komunikat episkopatu, w którym „nic tam nie ma o »Rzezi na Wołyniu«, tylko są »tragiczne wydarzenia na Wołyniu« i nie ma »Ukraińców«, tylko są »szowiniści«”.

– Okazuje się, że za pieniądze episkopat wszystko zrobi – odparł Michalkiewicz.

– W dodatku będzie podpisane wspólne oświadczenie o przebaczeniu i pojednaniu – dodał Sommer

– Episkopat się jedna z każdym. W 2012 roku Cyryl przyjechał to pojednaliśmy się z narodem rosyjskim, to tak samo z ukraińskim się pojednamy. Z całym światem się pojednamy hurtowo, żeby poszczególnych narodów nie wymieniać. Kościół katolicki w Polsce goni w piętkę – ocenił Michalkiewicz.

– Budzi to moje już nie oburzenie, tylko obrzydzenie. Takie ostentacyjne kłamstwo, podłe w dodatku, budzi obrzydzenie. Mówię to jako katolik rzymski – skwitował.

==================

mail:

Socjotechnika w służbie obłudy. Hucpa z udziałem Episkopatu

Socjotechnika w służbie obłudy. Hucpa z udziałem Episkopatu

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, Ważne

Autor: Redakcja , 3 lipca 2023 Socjotechnika w służbie obłudy. Hucpa z udziałem Episkopatu

80-ta rocznica ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu, blokada ekshumacji przez banderowców, a także 8 letni okres bezczynności formacji politycznych od lewa do… lewa (PiS) stworzyły atmosferę rozgoryczenia i słusznego gniewu. Takich nastrojów wśród Polaków boją się, szczególnie w okresie kampanii wyborczej, wszyscy noszący maski polskich polityków.

Najprawdopodobniej z tego właśnie powodu rocznicowe obchody przebiegną w atmosferze socjotechnicznych manipulacji, hipokryzji i tradycyjnego skandalu. W charakterze specyficznego suportu wystąpił już Andrzej Duda porównując upominanie się o pamięć ofiar ludobójstwa do „biegania z widłami” (!)

Nie pierwszy raz po złej stronie mocy stanął Episkopat mający już wcześniej na sumieniu celebrację zakładania ośrodków dywersji ideologicznej w Polsce, a także pomoc w organizowaniu zamordyzmu w polskich kościołach podczas fałszywej pandemii.

Szykowaną manipulację w TVP zauważył również redaktor Łukasz Warzecha, pisząc:

___________________________________________________________________________________________

Zdjęcie: plakat z wystawy „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”

Tagi:Hucpa z udziałem Episkopatu, Ks. Isakowicz -Zaleski, Socjotechnika w służbie obłudy

O autorze: Redakcja

4 komentarze

  1. Odpowiedz limba 3 lipca 2023 godz. 15:24Wczoraj trafiłam na te informację i sprawdziłam w ogłoszeniach:
    https://katedra.mkw.pl/ogloszenia-parafialne/
    W piątek 7 lipca w 80 rocznicę Rzezi Wołyńskiej w naszej archikatedrze odbędzie się Nabożeństwo Przebaczenia i Pojednania polsko- ukraińskiego z udziałem zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego arcybiskupa większego kijowsko-halickiego Światosława Szewczuka oraz arcybiskupa metropolity poznańskiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. W czasie liturgii zostanie podpisane wspólne orędzie Kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce i Kościoła greckokatolickiego. Serdecznie zapraszamy do udziału w uroczystości.Pojednania?Znów będzie przebaczamy i prosimy o przebaczenie.Biedny nasz naród i tak ogłupiają nas bez końca w każdej dziedzinie.
  2. Odpowiedz limba 3 lipca 2023 godz. 15:27Słusznie postępuje ks.Isakowicz-Zaleski.
  3. Odpowiedz pokutujący łotr 3 lipca 2023 godz. 15:58   – w odpowiedzi do: limba 15:24
  4. Kochają swe puste gesty i słowa przedrzeźniając język aniołów, lecz są “jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący” (1 Kor 13,1-7). Bo miłości w nich nie ma, gdyż “miłość współweseli się z prawdą”. Więc to “pojednanie” jest kpiną, pustym gestem, bo prawda o winie została zakłamana, wyszydzona i tamta strona drwi z naszego bólu i cierpienia. Miejsce niezłomnego obrońcy prawdy ks. Isakowicza-Zaleskiego jest więc z dala od nich. “Lepszy jest bowiem jeden dzień w Twoich przedsionkach, niż tysiąc gdzie indziej; wolę raczej stać w progu domu mego Boga, niż mieszkać w namiotach niegodziwców” (Psal 84:10)

Krwawa niedziela: Ukraina pisze: To “Epizody” i “incydenty”, walki “Armii Krajowej”…

Co o rzezi wołyńskiej mówi ukraińskojęzyczna Wikipedia? Żebrowski o karmieniu odbiorców zakłamaną wersją wydarzeń

30 czerwca 2023 Marta Oleksy Co-o-rzezi-wolynskiej-mowi-ukraina

Odbiorcy ukraińscy karmieni są zakłamaną wersją wydarzeń – napisał historyk Leszek Żebrowski. Podał też, co ukraińskojęzyczna Wikipedia pisze o rzezi wołyńskiej.

11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Żebrowski napisał, że “przed 80-tą rocznicą ukraińskiego ludobójstwa na terenach podbitej i okupowanej Polski, narasta ideologiczna, polityczna i pseudohistoryczna histeria”. Historyk: Poszukiwań i ekshumacji oraz upamiętnień na pełną skalę nie będzie. Dlaczego? Bo ofiary tego ludobójstwa to przede wszystkim polskie dzieci i kobiety.

11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Tego dnia przypada rocznica tzw. krwawej niedzieli, gdy w ok. 100 miejscowościach na Wołyniu doszło do największej fali mordów na Polakach.

Historyk i publicysta Leszek Żebrowski w mediach społecznościowych napisał, że “przed 80-tą rocznicą ukraińskiego ludobójstwa na terenach podbitej i okupowanej Polski, narasta ideologiczna, polityczna i pseudohistoryczna histeria”. 

Od negacji wszystkiego, po ordynarne kłamstwa, jakoby zbrodni dokonywali… wyłącznie NKWD-yści poprzebierani w mundury UPA! – zaznaczył.

Żebrowski: Odbiorcy ukraińscy karmieni są zakłamaną wersją wydarzeń

Historyk zaznaczył, że odbiorcom ukraińskim podaje się zakłamaną wersję wydarzeń. Przytoczył to, co o tym okropnym ludobójstwie mówi ukraińskojęzyczna Wikipedia. 

Twierdzi, że “wołyńska tragedia” (jeden z licznych prymitywnych eufemizmów, aby nie nazwać ludobójstwa po imieniu; są jeszcze takie określenia, jak “epizody” i “incydenty”), to były po prostu walki. Z jednej strony dzielnie bronili się Ukraińcy (UPA i ukraińskie bataliony Schutzmannschaft w służbie niemieckiej), z drugiej zaś… Armia Krajowa, “polskie oddziały komunistyczne” (!) i “polskie bataliony Schutzmannschaft” (choć takich nie było) – napisał Żebrowski.

Historyk podał, że ze strony ukraińskiej dowódcami byli: Dmitro Kłacziwskij, Roman Szuchewycz i Mykoła Lebiedź. Jeśli chodzi o stronę polską, to według ukraińskojęzycznej Wikipedii dowódcami byli Stefan Rowecki, który – jak zauważył Żebrowski – już został aresztowany przez Gestapo i siedział w Berlinie oraz Leopold Okulicki, który “został zrzucony do kraju dopiero 22 maja 1944 r.”. Ukraińscy autorzy Wikipedii upierają się, że bezbronne kobiety, dzieci i starcy, w brutalny sposób mordowani przez UPA, to były oddziały Armii Krajowej. “Wolna Encyklopedia”.

Ofiarami ludobójstwa były osoby bezbronne

Czy jest tu jakiekolwiek pole do dyskusji, wyjaśnień, badań? Poszukiwań i ekshumacji oraz upamiętnień na pełną skalę nie będzie. Dlaczego? Bo ofiary tego ludobójstwa to przede wszystkim polskie dzieci i kobiety. To nie one walczyły z Ukraińcami, to oni je mordowali, bo były na ogół całkiem bezbronne. Skoro nie potrafiliśmy tego wywalczyć przez trzy dekady i nic się nie zmienia, to na co tak naprawdę liczymy? – napisał Leszek Żebrowski.

Leszek Żebrowski_NSZ #BabiesLivesMatter

@Zebrowski_NSZ

·

Obserwuj

Przed 80-tą rocznicą ukraińskiego ludobójstwa na terenach podbitej i okupowanej Polski, narasta ideologiczna, polityczna i pseudohistoryczna histeria. Od negacji wszystkiego, po ordynarne kłamstwa, jakoby zbrodni dokonywali… wyłącznie NKWD-yści poprzebierani w mundury UPA!… Pokaż więcej

Obraz

Ostatnia zmiana:

Duda o rozmowach ws. Wołynia: Będzie szereg działań

Andrzej Duda w czwartkowym wywiadzie dla portalu interia.pl stwierdził, że “80. rocznica rzezi wołyńskiej przyniesie nam szereg wspólnych działań polskich i ukraińskich”. 

Proszę pamiętać, że działania poszukiwawcze są cały czas prowadzone, nie są już blokowane. To jest realizowane w spokoju, w ciszy – i cała sprawa nie potrzebuje rozgłosu politycznego wokół niej, to wszystko powinno być realizowane w spokoju i rozwadze. To pokazuje zmianę jakościową: dzisiejsze władze ukraińskie mają więcej zrozumienia dla całej sprawy niż ich poprzednicy kilka lat temu – stwierdził prezydent.

Duda zaznaczył również, że odbył w czwartek rozmowy, by “sprawy popchnąć dalej” z ukraińskim rządem. Dodał, że “mamy tutaj różne działania, które są na etapie przygotowawczym: umawialiśmy się ze stroną ukraińską, że szczegółów na razie nie ujawniamy medialnie”.

Skandaliczne zaniedbanie polskich i warszawskich władz. Pomnik Ofiar Rzezi Wołyńskiej woła o pomoc i pamięć. “To miejsce uwłacza pamięci sadystycznie pomordowanych Polaków”

Skandaliczne zaniedbanie polskich i warszawskich władz. Pomnik Ofiar Rzezi Wołyńskiej woła o pomoc i pamięć. “To miejsce uwłacza pamięci sadystycznie pomordowanych Polaków”

3 lipca 2023 Krystian Rusiniak Skandaliczne

Do 80. rocznicy ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu pozostało kilka dni. Jak się okazuje, nie wszystkie miejsca upamiętnienia ofiar tego makabrycznego zdarzenia są odpowiednio zadbane. O pomoc i upamiętnienie domaga się pomnik Ofiar Rzezi Wołyńskiej przy warszawskiej obwodnicy.

[Na Marymoncie, ul. Gdańska, przy Alei Armii Krajowej md]

Na blisko tydzień przez 11 lipca, czyli 80. rocznicą Rzezi Wołyńskiej – ukraińskiego ludobójstwa dokonanego przez szowinistyczną Ukraińską Powstańczą Armię – pomnik Ofiar Rzezi Wołyńskiej w Warszawie znajduje się w skandalicznym stanie. Zarówno warszawski ratusz prezydenta Rafała Trzaskowskiego, ani polskie władze premiera Mateusza Morawieckiego nie podjęli odpowiednich środków pielęgnacyjnych. 

Prawnik Aleksander Jakubowski podzielił się kilkoma zdjęciami, na których widać jak wygląda pomnik na kilka dni przed jednym z ważnych uroczystości. Ofiary Rzezi Wołyńskiej, wręcz domagają się odpowiedniej pamięci o ich męczeństwie.

Aleksander Jakubowski

@AleksanderJak12

·

Obserwuj

Do rocznicy Zbrodni Wołyńskiej pozostał tydzień. Tak wygląda otoczenie Pomnika Rzezi Wołyńskiej i Skweru Wołyńskiego w Warszawie. Smutek i wstyd. Zabiegając – i słusznie – o upamiętnienie ofiar tej zbrodni przez Ukrainę, warto może zadbać o godne upamiętnienie ich w Polsce.

Obraz

Obraz

Obraz

Do rocznicy Zbrodni Wołyńskiej pozostał tydzień. Tak wygląda otoczenie Pomnika Rzezi Wołyńskiej i Skweru Wołyńskiego w Warszawie. Smutek i wstyd. Zabiegając – i słusznie – o upamiętnienie ofiar tej zbrodni przez Ukrainę, warto może zadbać o godne upamiętnienie ich w Polsce – poinformował Aleksander Jakubowski.

Tak wyglądał kiedyś:

Internauci oburzeni zaniedbanym pomnikiem ofiar Rzezi Wołyńskiej

Pod tym wpisem pojawiło się wiele głosów słusznego oburzenia społecznego. Jeden z użytkowników przypomniał, że pomnik Ofiar Rzezi Wołyńskiej leży w bliskiej odległości od autostrady o dużym natężeniu ruchu drogowego.

W ogóle na polu za trasą szybkiego ruchu… Skoro ulica przed ambasadą w Rosji może się nazywać ulicą ofiar rosyjskiej agresji to byłoby właściwe zobaczyć ulicę ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu przed ambasadą Ukrainy. Może nauczą się przepraszać zamiast tylko żebrać – zauważył użytkownik Twittera @Luciferomone.

Inny zaś z internautów podkreślił, że to miejsce uwłacza pamięci pomordowanym ofiarom.

Przykro strasznie jak ten skwer wygląda. To miejsce w takiej formie raczej uwłacza pamięci sadystycznie pomordowanych rodaków niż ich upamiętnia – podkreślił Adam Lustotański.

Redaktor Łukasz Warzecha, słynący z ostrego języka nie jest w stanie odpowiednio opisać zastanej sytuacji.

Kompromitujące i wstrząsające. Nawet nie wiem, jak to skomentować – stwierdził dziennikarz Łukasz Warzecha.

Ks. Isakowicz-Zaleski: Pan prezydent przede wszystkim osiem lat temu dogadał się z Polakami, że będzie prezydentem…

Narracja z czasów komuny i ustawiczne lobbowanie na rzecz obcego państwa. Ks. Isakowicz-Zaleski odpowiada Dudzie.

Pan prezydent przede wszystkim osiem lat temu dogadał się z Polakami, że będzie prezydentem…

ustawiczne-lobbowanie-na-rzecz-obcego-panstwa

Gościem Jacka Nizinkiewicza w programie „Rzecz o polityce” był ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Padły pytania m.in. o niedawne, skandaliczne słowa prezydenta Andrzeja Dudy oraz zbliżającą się 80. rocznicę apogeum Rzezi Wołyńskiej.

Dziennikarz „Rzeczpospolitej” pytał, czy ukraińskie ludobójstwo na Polakach to wciąż temat tabu. – W dużym stopniu tak, ale tak jest od 30 lat. Pomimo tego, że Polska i Ukraina stały się krajami niepodległymi i były różne próby rozwiązania tego problemu, to niestety nie doszło do wyjaśnienia tych spraw – wskazał ks. Isakowicz-Zaleski.

– To, co jest najboleśniejszą raną, to to, że na Ukrainie wciąż obowiązuje oficjalny zakaz pochówku ofiar ludobójstwa dokonanego na Polakach, ale także żołnierzy polskich, którzy zginęli w czasie I i II Wojny Światowej – zaznaczył.

Padło także pytanie o oczekiwania ze strony kapelana Rodzin Wołyńskich wobec władz RP. Ks. Isakowicz-Zaleski podkreślał bowiem, że mimo iż Duda pojechał do Kijowa, o pomordowanych na Kresach Polakach nawet nie wspomniał, ani też nie upamiętnił ich w żaden sposób.

– Należę do tych osób, które głosowały na pana prezydenta Andrzeja Dudę, oczywiście w II turze, bo w I głosowałem na kogoś innego, w 2015 i w 2020 roku. Słyszałem wtedy bardzo obfite obietnice ówczesnego kandydata, także szefowej jego komitetu wyborczego, pani Beaty Szydło – przypomniał.

– Oczekiwałem, jak myślę i wielu innych, że przez osiem lat pan prezydent w końcu zajmie jednoznaczne stanowisko. Niestety lawiruje. Jesteśmy na tydzień przed 80. rocznicą apogeum ludobójstwa i na dobrą sprawę nic nie wiadomo – wskazał.

– Co więcej, pan prezydent podkreśla, że to są sprawy tajne, że on jest dogadany ze stroną ukraińską, ale nie może nic powiedzieć. No więc myślę, że pan prezydent przede wszystkim osiem lat temu dogadał się z Polakami, że będzie prezydentem, a nie z Ukraińcami. Mamy jeden wielki chaos i tak na dobrą sprawę nie wiadomo, co będzie 11 lipca – dodał.

Kto się czym zajmuje?

Ks. Isakowicz-Zaleski odniósł się też do słów Dudy, który stwierdził, że „wolałby, gdyby ks. Isakowicz-Zaleski zajmował się tym, czym powinien zajmować się ksiądz” – nie zaś „polityką”.

Zajmuję się tym, czym powinien się zajmować ksiądz, czyli pochówkiem ofiar, dlatego że jednym z uczynków miłosierdzia chrześcijańskiego jest pogrzebać zmarłych odparł ks. Isakowicz-Zaleski.

– Do tej pory tego nie zrobiły władze państwowe. Gdyby pan prezydent Polski zajmował się właśnie tym, czym powinien się zajmować prezydent a nie ustawicznym lobbowaniem na rzecz obcego państwa, to myślę nie musiałbym się wypowiadać na temat pochówku ofiar – wskazał.

– Niemniej jednak taką wypowiedź, to ja przypominam sobie z czasów komunistycznych, kiedy członkowie PZPR, partii komunistycznej, mówili, że wszystko jest polityką: nie wolno mówić o Katyniu, nie wolno mówić o pakcie Ribbentrop-Mołotow, no a lud niech tylko pokornie spuści głowę i milczy, a wielcy politycy będą za niego rozwiązywali sprawy – stwierdził.

W jakiś sposób pan prezydent przejął tę narrację z czasów komunistycznych, wytykając rodzinom ofiar, że nie powinny się tym zajmować dodał.

„Bieganie z widłami”

Padło także pytanie o komentarz do słów prezydenta, który insynuował zabiegającym o godne pochówki ofiar Rzezi Wołyńskiej „bieganie z widłami”.

– To jest właśnie bardzo charakterystyczne dla pana Andrzeja Dudy. Z jednej strony składa obietnice, których nie dotrzymuje. I myślę, że każdy obywatel Rzeczypospolitej, zwłaszcza ten, który na niego głosował, ma prawo mu powiedzieć: panie prezydencie, czemu nie dotrzymałeś słowa w tej sprawie? – odparł duchowny.

Natomiast określenie „bieganie z widłami” jest prostackie. Ja tu widzę jeden jeszcze element. To jest też takie podejście do środowisk wiejskich ze strony tych, co mieszkają w wielkich miastach, że panu prezydentowi chłopi polscy – a 95 proc. ofiar ludobójstwa to byli chłopi, jak moi dziadkowie – to są właśnie od wideł. Wielka elita jest od wielkich spraw, a chłopi są od wideł – skwitował.

– Niestety myślę, że te słowa będą jednak głównym przesłaniem środowiska obozu władzy dla rodzin ofiar ludobójstwa: że wy jesteście z widłami. Myślę, że to ocenią też wyborcy w październiku, czy im takie określenia z widłami odpowiadają, czy nie – dodał.

Pytany, czy żałuje głosu oddanego na Dudę, ks. Isakowicz-Zaleski stwierdził, że „nie miał specjalnie żadnego wyboru”.– W pierwszej turze w czasie jednych i drugich wyborów na niego nie głosowałem, w drugiej turze był wybór, moim zdaniem, żaden. To pan prezydent mnie zawiódł, a nie ja jego –skwitował.

Odniósł się także do apelu rodzin ofiar Rzezi Wołyńskiej wystosowanego do Episkopatu Polski i Ukrainy. – Apel jasno formułuje trzy sprawy: po pierwsze, prawda, a więc przestać nazywać ludobójstwo ‘jakimiś tam konfliktami polsko-ukraińskimi”, czy „czystkami etnicznymi”. Po drugie, pochowanie ofiar. I to jest sprawa, która jest największą raną w tych relacjach polsko-ukraińskich, bo ani strona ukraińska ani polska nic nie robi de facto, żeby te ofiary pochować.

I trzecia sprawa: zaprzestanie gloryfikacji zbrodniarzy –wskazał.

– Niestety, te trzy warunki są niespełnione, dlatego ten apel na razie jest bez odpowiedzi, ale już wiadomo, że ta formuła, którą przyjmuje Kościół: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, jest nieprawdziwa – ocenił.

– Relacje polsko-niemieckie, jednak bardzo trudne, są oparte o to, że Niemcy odcięli się od narodowego socjalizmu, nie zabraniają pochówku ofiar i nie stawiają pomników zbrodniarzom. Więc wtedy powiedzenie „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” miało sens. W relacjach polsko-ukraińskich tego sensu nie ma – podkreślił.

Pytany o ewentualne plany kontaktu w tej sprawie z władzami RP, ks. Isakowicz-Zaleski stwierdził, że „pisanie do pana prezydenta to jest tyle samo, co pisz na Berdyczów, bo tych listów, petycji było bardzo wiele”.

– Pan prezydent nie ma zwyczaju odpowiadać na te pisma, tzn. akurat jak piszą inne środowiska, odpowiada na drugi dzień, ale w wypadku rodzin kresowych – tych rodzin chłopskich – nie ma zwyczaju – dodał.

– Myślę, że rozmowy z panem prezydentem nie mają najmniejszego sensu. Ale gdyby nagle coś oświeciło pana Andrzeja Dudę, że chce się spotkać jednak z rodzinami, to myślę, że rodziny są gotowe. Takie zaproszenie wysłał abp Stanisław Gądecki, w ciągu dwóch dni zebrała się odpowiednia delegacja, która pojechała do Poznania i spotkała się – podsumował.

Ukraina: Dowódca jednostki i jego podwładni wyłudzili miliony za fikcyjną służbę na froncie. Plaga ukraińskiej armii.

Ukraina: Dowódca jednostki i jego podwładni wyłudzili miliony za fikcyjną służbę na froncie. Plaga ukraińskiej armii.

tvp.info 3 lipca

Blisko 5 mln hrywien (ok. 550 tys. zł) wyłudziło pięcioro oficerów ukraińskiej armii fałszując dokumenty o wypłacaniu dodatku bojowego. Za przekrętem stał dowódca jednej z jednostek wojskowych w obwodzie donieckim i czworo jego podwładnych. Przekręt odkryli funkcjonariusze Państwowego Biura Śledczego (DBR).

Wyłudzanie dodatków bojowych staje się plagą ukraińskiej armii. W ostatnim czasie odkryto kilka takich przypadków. Stoją za tym wysocy rangą oficerowie Sił Zbrojnych Ukrainy.

Kolejnych oszustów zatrzymano przed kilkoma dniami. „Ustalono, że podejrzani umieścili dziewięciu żołnierzy jednostki, którzy znajdowali się poza obwodem donieckim na listach do zapłaty. W rzeczywistości nie byli bezpośrednio zaangażowani w działania wojenne, ale otrzymywali wszystkie płatności przewidziane przez prawo. W okresie od marca do września 2022 r. żołnierze formalnie otrzymywali po ok. 100 tys. hrywien.

Pieniądze trafiały do kieszeni oszustów. Podczas przeszukań domów i mieszkań podejrzanych funkcjonariusze zabezpieczyli dokumentację, na podstawie której dokonano nielegalnych rozliczeń dopłat „bojowych”.

Dowódca jednostki wojskowej jest podejrzany o „defraudację i zajęcie cudzego mienia, popełnione przez zorganizowaną grupę poprzez nadużycie urzędu na szczególnie dużą skalę i wystawienie przez urzędnika świadomie fałszywych dokumentów urzędowych”. Czworgu jego podwładnych odpowie za „defraudacje i konfiskaty cudzego mienia, popełnione przez zorganizowaną grupę poprzez nadużycie urzędu na szczególnie dużą skalę”. Całej piątce grozi do 12 lat więzienia.

Kto wysadził Nord Stream? Polska wiedziała o jachcie Andromeda. “Feeria Lwowa” i ukraiński komandos.

Polska wiedziała
o Andromedzie

Wojciech Cieśla, Anna Gielewska, Anastasiia Morozova
Zdjęcie: Norddeutscher Rundfunk

22 czerwca 2023

  • Nowe fakty ze śledztwa w sprawie wybuchu Nord Stream
  • Jacht Andromeda, który według niemieckich śledczych mógł brać udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream, w trakcie rejsu we wrześniu 2022 r. zatrzymał się w Kołobrzegu 
  • Załoga łodzi była sprawdzana przez polską Straż Graniczną

Kto wysadził Nord Stream 1 i Nord Stream 2? Spekulacje w sprawie eksplozji rurociągu na Bałtyku trwają od 26 września 2022 r. To tego dnia kilkadziesiąt metrów pod wodą doszło do wybuchów, które zniszczyły trzy rury gazociągu.

Polska do tej pory stała z boku śledztwa. Ale, jak ustaliliśmy w ramach międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa, w maju prokuratorzy z Gdańska spotkali się ze prokuratorami  z Niemiec. Okazało się, że od wielu miesięcy Polacy mają jeden z kluczy do rozwiązania zagadki. Dlaczego o nim milczeli?

Sprawę wybuchu badają niezależnie od siebie prokuratury w Niemczech, Danii, Szwecji i Polsce. Najintensywniej w Niemczech – tam we wrześniu 2022 r. sześcioosobowa załoga wynajęła 15-metrowy, żaglowy jacht Andromeda. To właśnie z tego jachtu, według najpoważniejszej dzisiaj hipotezy badanej przez niemieckich śledczych, być może dokonano sabotażu (na jachcie znaleziono ślady materiałów wybuchowych).

Jak ujawniliśmy w maju, za wynajem Andromedy zapłaciła tajemnicza spółka Feeria Lwowa, zarejestrowana na warszawskim Powiślu. W teorii działa w branży turystycznej – ale nigdzie się nie reklamuje, nie sposób znaleźć jej klientów, niemożliwe jest zdobycie telefonu do jej właścicieli. Jak wynika z dokumentów rejestrowych, oficjalnym udziałowcem spółki jest kobieta z miasta Kercz na okupowanym Półwyspie Krymskim, prezeską Natalia A.  z Kijowa. Obie nie chcą rozmawiać z dziennikarzami.  

Tekst jest efektem międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego z udziałem „Süddeutsche Zeitung”, „Die Zeit” i nadawcy publicznego ARD (Niemcy), „Expressen” (Szwecja),  „Berlingske” (Dania) i FRONTSTORY.PL (Polska).

Jak ujawniliśmy, jednym z wątków, który badają niemieccy śledczy, jest też udział w rejsie Andromedy dwóch obywateli Ukrainy – jeden z nich to prawdopodobnie ukraiński komandos (jego rodzina potwierdziła nam, że w maju był na froncie), który używał fałszywego, rumuńskiego paszportu. Kilkanaście dni temu służby w Niemczach pobrały DNA jego dziecka, aby potwierdzić lub wykluczyć obecność komandosa na pokładzie Andromedy. Drugi Ukrainiec to osoba związana z pracą na morzu. 

Jak zaczęła się historia Andromedy?

Kilka miesięcy przed eksplozjami na Bałtyku holenderski wywiad wojskowy MIVD ostrzegł sojuszników: Ukraińcy, zgodnie z informacjami z czerwca 2022 r., planują wynająć łódź, aby przeprowadzić atak na gazociągi na Bałtyku. Informacja dotarła najpierw do amerykańskiej CIA, a stamtąd do niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) – chociaż ta ostatnia miała uznać taki plan za mało wiarygodny.

Po atakach we wrześniu holenderski wywiad wojskowy dostał ponownie informacje, że sabotaż przeprowadzili Ukraińcy, prawdopodobnie za pomocą łodzi wynajętej w Niemczech. W trakcie sprawdzania tego wątku niemieccy śledczy z Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) i Policji Federalnej natknęli się na Andromedę.

Jednym z problemów, jaki z Andromedą od miesięcy mają śledczy we wszystkich krajach, to brak zapisu jej podróży po Bałtyku. Większość dużych jachtów używa systemu AIS, który zapisuje ślad łodzi na wodzie, na przykład odwiedzane porty.

Andromeda nie miała takiego systemu. Do niedawna wiadomo było jedynie, że 6 września 2022 r. wyczarterowana łódź wypłynęła spod Rostocku, zatrzymała się w niemieckim Wiek na Rugii, a potem na duńskiej wyspie Christiansø, niedaleko rurociągów Nord Stream.     

Jacht Andromeda obecnie jest zacumowany w marinie Hohe Düne,  Rostock, Niemcy. 21.06.2023 r. Zdjęcie: Norddeutscher Rundfunk

Formalnie polska prokuratura (dokładnie: Pomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku) jesienią 2022 r. wszczęła śledztwo w sprawie „oddziaływania skutków uszkodzenia gazociągów na środowisko naturalne oraz zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi”. Ale – poza skierowaniem wniosków o pomoc prawną do kilku prokuratur za granicą – niewiele robiła.

Naciskana przez Niemców, którzy w połowie maja zwrócili się z europejskim nakazem dochodzeniowym o udzielenie informacji w śledztwie, zgodziła się wreszcie na spotkanie śledczych z obu krajów. 

Nasza publikacja o polskich tropach w aferze ukazuje się 21 maja. Prawdopodobnie dopiero kilka dni później dochodzi do „roboczego” spotkania śledczych z Niemiec i Polski (strona niemiecka mówi o 25 maja, polska prokuratura pisze nam oględnie o „połowie miesiąca”).

Dopiero wtedy okazuje się, że Polacy mają informację na wagę złota: Andromeda we wrześniu 2022 r. przypłynęła do Polski – z ich ustaleń wynika, że z Wiek na Rugii. Na pokładzie znajdowało się sześć osób. Po 12-godzinnym pobycie w jednym z polskich portów jacht opuścił Polskę.

Ustalamy, że chodzi o port w Kołobrzegu. Dzwonimy do miejscowej mariny. Potwierdzamy, że Andromeda zatrzymała się tam 19 września. Pytanie o Andromedę nikogo nie dziwi: – Wiele służb ostatnio pyta o tę łódź – mówi pracownik mariny, z którym rozmawiamy.

Marina w Kołobrzegu, gdzie zatrzymał się jacht Andromeda
Marina w Kołobrzegu, gdzie zatrzymał się jacht Andromeda. Zdjęcie: Kamilbarwinek/Wikimedia Commons, CC 4.0

Prokuratura Krajowa w odpowiedzi na nasze pytania podkreśla: „Z ustaleń śledztwa wynika, że podczas postoju jachtu w polskim porcie nie dokonywano na jego pokład załadunku żadnych przedmiotów”.

Okazuje się jednak, że 19 lub 20 września załogę Andromedy – rzecz rzadko spotykana w polskich portach jachtowych – skontrolowała polska Straż Graniczna. Dopytujemy o szczegóły rzeczniczkę SG por. Annę Michalską. Kim były kontrolowane osoby i czym zakończyła się kontrola? Tego SG ujawnić nie chce: nie ma możliwości prawnych udostępnienia wnioskowanych danych – twierdzi w lakonicznej odpowiedzi. 

To oznacza, że Polacy od wielu miesięcy mieli precyzyjne, znaczące dla śledztwa informacje. Dlaczego podzielili się nimi dopiero po ośmiu miesiącach i publikacjach dziennikarzy o sprawie?

Pośrednio wyjaśnia to sama prokuratura – nie wierzy w wersję, w której gazociągi wysadzono używając turystycznego jachtu: „W toku śledztwa brak jest bezpośrednich dowodów wskazujących na udział osób znajdujących się na jachcie Andromeda w dokonaniu uszkodzenia rurociągu Nord Stream”. 

Do innych wniosków doszli właśnie niemieccy śledczy. Ekspertyza, którą kilka dni temu ujawnili dziennikarze Der Spiegel, ma potwierdzać wersję udziału Andromedy w wysadzeniu Nord Stream. Szczegóły ekspertyzy omawiała niedawno komisja spraw wewnętrznych Bundestagu.

Z kolei duński nadawca publiczny opublikował nowe wideo z podwodnego drona – zdaniem ekspertów, którzy je analizowali, uszkodzenia gazociągu wskazują na użycie niewielkiego ukierunkowanego ładunku wybuchowego, który mógł zostać przymocowany do rurociągu za pomocą małego nurkującego robota.

Czy Andromeda zatrzymała się w Kołobrzegu w drodze na akcję na Bałtyku czy już po? Czy tylko raz? Tego wciąż nie wiadomo. Prokuratura w mejlu do nas pisze: „Z ustaleń śledztwa wynika, iż jacht ten przypłynął do Polski z Wiek z Rugii, a na jego pokładzie znajdowało się 6 osób”.

To kłóci się z ustaleniami duńskich śledczych – według nich Andromeda zawinęła do duńskiego Christiansø między 16 a 18 września (duńska policja zaapelowała o zdjęcia portu robione w tych dniach). Jeśli to prawda, to do Kołobrzegu jacht przypłynął 19 września właśnie od strony Christiansø, a nie Wiek w Niemczech. 

Siedziba firmy Feeria Lwowa, która wynajęła jacht Andromeda
Siedziba firmy Feeria Lwowa, która wynajęła jacht Andromeda

W czerwcu – jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji – polskie służby miały przeszukać lokal, w którym mieści się wirtualne biuro spółki Feeria Lwowa (zapłaciła za rejs Andromedy) w Warszawie. Pracownica biura odmówiła nam komentarza na ten temat.

Prezeska firmy Natalia A., gdy do niej zadzwoniliśmy, nie chciała nam udzielić żadnych informacji w tej sprawie i poprosiła o wysłanie pytań na adres mejlowy firmy. Tak zrobiliśmy, ale nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. 

Polskie służby do czasu opublikowania tego tekstu nie odniosły się do tej informacji.

Lewy profesor prawa. Bryluje w Polsce. Członek honoris causa, ale fikcyjny.. Andrijiw

Lewy profesor prawa. Bryluje w Polsce.

Anastasiia Morozova / FRONTSTORY.PL
=

28 czerwca 2023

  • Podczas gdy w Ukrainie czeka na niego akt oskarżenia w sprawie fałszywych stopni naukowych, Wasyl Andrijiw wykłada na państwowym uniwersytecie w Polsce
  • Sfałszowane dokumenty rzekomego profesora nie wzbudziły wątpliwości ani na uczelni, ani w Ministerstwie Edukacji, które je weryfikowało
  • Andrijiw zrezygnował z pracy na polskim uniwersytecie dopiero po nagłośnieniu sprawy przez ukraińskich dziennikarzy

Wasyl Andrijiw często przekracza ukraińsko-polską granicę. Siwy mężczyzna w średnim wieku podróżuje z Ukrainy do Kielc i z powrotem. Strażnicy graniczni nie muszą wiedzieć, że w maju do sądu w Ukrainie trafił akt oskarżenia w jego sprawie. Oprócz posługiwania się fałszywymi dyplomami mężczyzna jest oskarżony o oszustwo – w sumie wykorzystując (zmyślone) stopnie naukowe do pracy na uczelniach wyższych dostał ok. 700 tys. hrywien dopłat (ok. 77 tys. zł).

Śledztwo w Ukrainie nie przeszkadza mu krążyć między Ukrainą i Polską – i budować oficjalną, legalną karierę. Co drugi tydzień Wasyl Andrijiw prowadzi konsultacje ze studentami Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Od 2015 r. wykłada tam prawo, równocześnie pracuje jako wykładowca na uniwersytecie we Lwowie.

Artykuł powstał we współpracy z redakcją serwisu Naszi Groszi.Lviv, w wersji ukraińskiej ukazał się na NGL.media

Dzień po przesłaniu aktu oskarżenia, gdy mężczyzna jest już w Polsce, sprawę Andrijiwa ujawniają ukraińskie media. Dziennikarze NGL.media opisują jego działalność w Ukrainie – oraz to, że przez 13 lat wykładał na ukraińskich uniwersytetach i w Polsce posługując się sfałszowanymi dokumentami.

Prawnik z nagrodą prezydenta

Wasyl Andrijiw urodził się w 1963 r. w małej wiosce w obwodzie iwanofrankowskim. Według ukraińskich mediów pracował jako robotnik w fabryce i służył w armii ZSRR, jednocześnie studiował prawo.

Dyplom z prawa zdobył zaocznie na Kijowskim Uniwersytecie Narodowym w 1991 r. W tym czasie nie palił się jeszcze do kariery prawniczej, angażował się za to w różne biznesy – również w Polsce.

Dyplom doktora prawa z Ukrainy
Zdjęcie z komunikatu na temat śledztwa wobec Adrijiwa ze strony lwowskiej policji

W 2009 r. Andrijiw wraca do zawodu i zostaje wykładowcą prawa na Lwowskim Narodowym Uniwersytecie Zarządzania Środowiskiem. Uczelni pokazuje nie tylko dyplom ze studiów zaocznych sprzed 13 lat, ale także doktorat, który rzekomo uzyskał na Kijowskim Uniwersytecie Narodowym im. Tarasa Szewczenki. Trzy lata później, w 2012 r., legitymuje się już tytułem doktora habilitowanego. Kijowski uniwersytet twierdzi, że Andrijiw nie zdobywał tam stopni naukowych.

– Był mistrzem w swoim zawodzie, interesującym wykładowcą i kolegą – mówi nam Iryna Fediw, pierwsza prorektor Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu Zarządzania Środowiskiem (Andrijiw pracował tam sześć lat). 

Doktor Andrijw jest rzutki: oprócz nauczania prawa bierze udział w konferencjach naukowych w Ukrainie i w Polsce. W maju 2021 r. prezydent Zełeński przyznaje mu honorowy tytuł Zasłużonego Pracownika Nauki i Techniki Ukrainy. 

Dyplom poprawny językowo

W 2015 r. Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach uruchamia nowy kierunek studiów – prawo. Nowy instytut potrzebuje nauczycieli różnych dyscyplin: prawa europejskiego, konstytucyjnego i międzynarodowego. Ze swoim CV Wasyl Andrijiw jest idealnym kandydatem. Ma na koncie siedmioletnie doświadczenie w nauczaniu, doktorat z prawa i co najmniej 10 ważnych konferencji. Przechodzi procedury naboru i zostaje profesorem na polskim uniwersytecie.

Aby potwierdzić autentyczność dyplomów, Andrijiw przekazuje je polskiemu Ministerstwu Edukacji i Nauki. W jaki sposób je weryfikowano? Ustaliliśmy, że polskie ministerstwo nie skontaktowało się ani z uczelnią, która rzekomo wydała dyplomy, ani z Ministerstwem Edukacji i Nauki Ukrainy. 

Polskie ministerstwo tłumaczy, że przy weryfikacji dyplomów „zwraca się szczególną uwagę na podpisy, pieczęcie, daty, funkcje, dodatkowe elementy dyplomu, załączniki do dokumentu, dokument uprawniający do podjęcia danego kształcenia albo ubiegania się o daną kwalifikację”, a także na „poprawność językową, wielkość czcionek lub sposób ręcznego wprowadzenia danych na wzorze”. 

Potwierdzenie MEiN trafia do uniwersytetu w Kielcach i 1 października 2015 r. profesor zaczyna wykłady z prawa międzynarodowego.

Rektorat Uniwersytety Jana Kochanowskiego w Kielcach
Rektorat Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Zdjęcie: Błażej H / Wikimedia Commons, CC 3.0

Studenci Andrijiwa, z którymi udało nam się skontaktować, chwalą jego profesjonalizm. Według nich wykłady odbywały się w języku polskim i nie różniły się poziomem od zajęć z innymi pracownikami uczelni. Gdy pytamy, czy znają prace naukowe Andrijewa, rozkładają ręce: – Wydaje mi się, że kilka razy przyniósł swoje publikacje, ale po ukraińsku. Nie znaliśmy tego języka – wspomina Krzysztof, jeden ze studentów. 

W licznych biografiach Andrijiwa, które można znaleźć w sieci, przypisuje mu się autorstwo ponad 100 prac naukowych. Udało nam się potwierdzić istnienie jedynie pięciu.

Profesorowi mnożą się konferencje

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy zaczyna uczyć w Polsce, Andrijiw zostaje zatrudniony na Lwowskim Narodowym Uniwersytecie Medycyny Weterynaryjnej i Biotechnologii. Z czasem zostanie tam kierownikiem katedry prawa. Rada akademicka uniwersytetu przyznaje mu tytuł profesora, a Ministerstwo Edukacji Ukrainy zatwierdza jej decyzję. 

– Zajmował się organizacją seminariów, był dość aktywny. Pracował ze studentami, był opiekunem studentów studiów magisterskich – pamięta Ihor Turko, pierwszy prorektor uniwersytetu.

Na polskiej uczelni Wasyl Andrijiw nie budzi podejrzeń. Ale podczas pracy na lwowskim uniwersytecie jego zachowanie kilka razy wywołuje zdziwienie. Jeden z byłych pracowników Lwowskiego Uniwersytetu Medycyny Weterynaryjnej opowiada, że profesor kilkakrotnie przychodził na uroczystości w mundurze i tłumaczył, że pracuje dla Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Odnaleźliśmy jego zdjęcie w mundurze z orderami i naszywką Międzynarodowego Komitetu Ochrony Praw Człowieka, organizacji pozarządowej, której Andrijiw był członkiem.

Według ukraińskiego portalu YouControl organizacja powstała w 2001 r. i twierdziła, że jest powiązana z ONZ – zbliżonym logo i rzekomymi działaniami. W rzeczywistości Międzynarodowy Komitet Praw Człowieka nie ma nic wspólnego z ONZ – rozdaje ordery i nagrody, przyznaje tytuły książęce. Prawdopodbnie Andrijiw, jako honorowy członek organizacji, również otrzymywał ordery –  te, które widać na jego mundurze na zdjęciu, nie mają nic wspólnego z SBU, organami ścigania czy odznaczeniami za zasługi w dziedzinie praw człowieka.

Wasyl Andrijiw w mundurze i z orderam
Andrijiw w mundurze i z orderami. Zdjęcie usunięte ze strony Lwowskiego Narodowego Uniwersytetetu Medycyny Weterynaryjnej i Biotechnologii

W kwietniu 2019 r. w Sejmie Uniwersytet Kochanowskiego organizuje konferencję na temat praw człowieka. Zaproszonych jest ponad 250 naukowców z Polski, Słowacji, Kazachstanu i Rosji. Wśród nich – Wasyl Andrijiw, lecz nie jako przedstawiciel Uniwersytetu w Kielcach, ale jako gość zagraniczny z uniwersytetu we Lwowie. 

Kilka miesięcy później, w grudniu, bardzo podobna z nazwy i treści konferencja  odbędzie się we Lwowie. Współorganizatorami są uczelnie Andrijiwa – Lwowski Narodowy Uniwersytet Medycyny Weterynaryjnej i Biotechnologii oraz Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach. 

Arogancko sprawdzić kolegę? Po co!

Kolejną instytucją, którą Andrijiw zdołał przekonać o autentyczności swoich dyplomów, jest Okręgowa Rada Adwokacka w Kielcach. Złożony przez niego wniosek o wpisanie na listę adwokatów był oceniany pod kątem „należytego wykonywania zawodu adwokata i nieskazitelnego charakteru” kandydata. Pomogło zaświadczenie z polskiego Ministerstwa Edukacji. Następnie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zatwierdził decyzję rady.

W Ukrainie sprawa fałszywych dyplomów jest głośna. Czy Wasyl Andrijiw zostanie teraz wykreślony z polskiego rejestru adwokatów? Okręgowa Rada Adwokacka w Kielcach, której pokazujemy informacje z mediów w Ukrainie o tej sprawie, nie widzi powodu. Według niej informacje dziennikarzy „wymagają co najmniej weryfikacji i przeprowadzenia stosownego postępowania wyjaśniającego. W tych okolicznościach nie wskazane jest przyjmowanie pozy aroganckich sędziów, dla których doniesienia medialne są wystarczającym dowodem winy. Podkreślenia wymaga okoliczność że do Okręgowej Rady Adwokackiej w Kielcach nie wpłynęło żadne oficjalne zawiadomienie, bądź uwiarygodniona informacja  o zarzutach przypisywanych panu Wasylowi Andrijiwowi”.

Formalnie Wasyl Andrijiw jest adwokatem niewykonującym zawodu. Okręgowa Rada Adwokacka w Kielcach wyjaśnia, że status ten nie pozwala mu na reprezentowanie klientów w sądzie. Aby w pełni pracować nad sprawami sądowymi, musiałby złożyć wniosek o rozpoczęcie działalności zawodowej i określić miejsce pracy. 

Udało nam się skontaktować z Wasylem Andrijiwem. Zapytaliśmy go, czy świadczył usługi prawne w Polsce?  – Nigdy nie byłem prawnikiem w Polsce, byłem tylko na liście, ale nie praktykowałem prawa, ponieważ jest to drogie i trzeba mieć jakieś biuro – mówi Andrijew.

Wasyl Andrijiw pracuje dziś w krakowskiej kancelarii prawnej Paweł Weber i współpracownicy. Według serwisu WebArchive, profil Andrijiwa pojawił się na stronie internetowej kancelarii w 2021 r. W jego biogramie podano, że jest on doktorem honoris causa prywatnego Uniwersytetu Danyla Halickiego w Iwano-Frankowsku. Administracja tego uniwersytetu zaprzecza związkom Andrijiwa z działalnością uczelni. Strona kancelarii wspomina również o członkostwie Andrijiwa w fikcyjnej organizacji, o nazwie Międzynarodowy Komitet Obrony Praw Człowieka na Ukrainie. 

Paweł Weber potwierdził nam fakt współpracy z Andrijiwym, ale odmówił komentarza na temat jego dyplomów. 

Strona ukraińska również nie znalazła podstaw do zawieszenia działalności pseudoprawnika. Otwarta sprawa karna w związku z podejrzeniem oszustwa nie uniemożliwia mu pracy – jego licencja, wydana w 2012 r., jest nadal ważna. Według internetowego rejestru prowadzonego przez ukraińskie sądy, broni on klientów w różnych sprawach: wypadki drogowe, unikanie służby i roszczenia o odszkodowania.

Wasyl Andrijiw w rozmowie z nami nie chciał komentować informacji na swój temat. Przekazał nam jedynie, że nie pracuje już na Uniwersytecie w Kielcach i nie przebywa w Polsce. Jak twierdzi, z pracy w Kielcach zrezygnował w maju z własnej woli.

Uniwersytet w Kielcach po naszych pytaniach o Andrijiwa usunął ze swojej strony internetowej część wzmianek o byłym pracowniku.

Anastasiia Morozova

Dziennikarka, researcherka i autorka wizualizacji danych FRONTSTORY.PL. Wcześniej współpracowała z radiem Free Europe w Kijowie.

Wilno, 11 lipca: Nagroda pocieszenia od sojuszników ?

Nagroda pocieszenia od sojuszników ?

Stanisław Michalkiewicz pociesznie

Jak wiadomo, pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Każdej – a cóż dopiero takiej, w której rzeczywiste działania wojenne toczą się – o ile się toczą – według możliwości, bo wiadomo, że sukcesy są możliwe na tyle, na ile nieprzyjaciel pozwala – ale równolegle do rzeczywistych działań wojennych prowadzone są działania na odcinku propagandowym.

Tutaj o ostateczne zwycięstwo jest znacznie łatwiej, bo nie trzeba krępować się żadnym nieprzyjacielem, ponieważ jedynym ograniczeniem jest własny tupet i wyobraźnia. Im więcej taki propagandzista ma tupetu i wyobraźni, tym większe sukcesy odnosi, zwłaszcza gdy zmonopolizuje przekaz.

Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w Polsce, gdzie „niezależne media głównego nurtu”, podobnie jak inne zasoby naszego państwa, zostały oddane do dyspozycji ukraińskiego Sztabu Generalnego, który w telewizji rządowej i nierządnej codziennie brnie od zwycięstwa do zwycięstwa.

Kiedy jednak skonfrontujemy te entuzjastyczne komunikaty z sytuacją w terenie, to przekonujemy się z konfuzją, że tam od miesięcy nic się nie zmieniło, że żadnych sukcesów nie ma, strony wojujące pozostają na swoich miejscach, a wojna przechodzi w stan przewlekły.

Ponieważ nic tak nie gorszy, jak prawda, to rząd „dobrej zmiany”, w dodatku przynaglany kampanią wyborczą, energicznie przystąpił do walki z „ruskimi agentami”, a nawet – „onucami”, to jest – z obywatelami, którzy próbują samodzielnie wyciągać wnioski z rozmaitych informacji i w rezultacie coraz bardziej powątpiewają w propagandę rządową i nierządną. Pierwsze uderzenie skupiło się na Donaldu Tusku i Księciu-Małżonku jako na ruskich agentach, co to sprzedali Polskę Putinowi za miskę soczewicy.

Tak w każdym razie przedstawili sprawę panowie Cenckiewicz i Rachoń – chociaż pan generał Nosek z uporem maniaka twierdzi, że „przesiąknięte” ruskimi wpływami jest akurat Prawo i Sprawiedliwość. Wprawdzie pan generał Nosek został – jak to się złośliwie mówiło w kołach wojskowych – zdjęty ze stanowiska szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego „chwytem za nosek” jeszcze w roku 2013, ale jako szef tej służby coś tam przecież mógł wiedzieć, więc bardzo możliwe, że i oskarżenia panów Cenckiewicza i Rachonia oraz twierdzenia pana generała Noska mogą być prawdziwe, bo przecież jedno drugiego nie wyklucza, przeciwnie – znakomicie uzupełnia, pokazując agenturalną ciągłość naszego państwa.

Myślę, że te wzajemne oskarżenia – bo jestem pewien, że lada dzień pojawią się one w telewizji nierządnej – zdominują nadchodzące miesiące kampanii wyborczej, dzięki czemu obydwa antagonistyczne obozy nie będą już musiały nic mówić na temat sytuacji w państwie, oczywiście poza tradycyjnymi przesłaniami; według TVN w Polsce jest źle, podczas gdy według telewizji rządowej – jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.

W ten sposób na odcinku wewnętrznym sprawę na odcinku propagandy mamy załatwioną, co pozwala nam rzucić okiem na odcinek zewnętrzny, a w szczególności – na wojnę na Ukrainie. Jak wiadomo, w tej chwili na sytuację tam panującą coraz większy wpływ wywiera zbliżający się termin 11 lipca, kiedy to w Wilnie rozpocznie się „szczyt” NATO.

Jak przypuszcza pan Anders Rasmussen, były sekretarz Generalny Paktu i były premier Danii, a obecnie – doradca doskonały prezydenta Zełeńskiego – na tym szczycie może nie dojść do ustalenia wspólnej strategii wobec Ukrainy, więc zaproponował rozwiązanie alternatywne – żeby mianowicie Polska, ewentualnie – jakieś państwa bałtyckie – wprowadziły na Ukrainę swoje niezwyciężone armie i w ten sposób dopomogły temu państwu w osiągnięciu ostatecznego zwycięstwa.

Wydawać by się mogło, że i z punktu widzenia samej Ukrainy, a przede wszystkim – z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych i poważnych europejskich członków NATO – jest to prawdziwy dar Niebios, bo umożliwia wciągnięcie w maszynkę do mięsa przynajmniej niektórych państw Europy Środkowej bez ryzyka uruchomienia sojuszniczych procedur z art. 5 traktatu waszyngtońskiego, które mogą być uruchamiane wyłącznie w przypadku „zbrojnej napaści” na państwo członkowskie. Ale minister spraw zagranicznych Ukrainy pan Kułeba kategorycznie sprzeciwił się wprowadzaniu na terytorium Ukrainy jakichkolwiek obcych wojsk. „Dajcie broń!” – zażądał.

Ale właśnie ta sprawa wygląda coraz bardziej problematycznie. O ile administracja prezydenta Bidena i on sam, który najwyraźniej uparł się przewodzić Stanom Zjednoczonym do upadłego, coraz bardziej uzależnia swój sukces wyborczy od ostatecznego zwycięstwa na Ukrainie, to jego konkurenci z Partii Republikańskiej swojego sukcesu od żadnego ostatecznego ukraińskiego zwycięstwa nie uzależniają.

Przeciwnie – sprawiają wrażenie, że swój sukces uzależniają od jak najszybszego zakończenia tej wojny, nawet w postaci „zamrożenia konfliktu” – o czym wspominała już dawno amerykańska ambasadoressa przy NATO. Skoro tedy w USA zdania są podzielone, to cóż dopiero mówić o sojusznikach europejskich – oczywiście tych poważnych, do których Polska niestety się nie zalicza?

Jakieś decyzje zostaną prawdopodobnie podjęte na szczycie NATO w Wilnie, ale już teraz można dedukować, co się może stać. Oto podczas ostatniego spotkania pana prezydenta Dudy z prezydentem Macronem i kanclerzem Scholzem w ramach tzw. „trójkąta weimarskiego” mówiono o stworzeniu dla Ukrainy „gwarancji bezpieczeństwa” w postaci obietnicy przyjęcia jej do NATO. Odnoszę wrażenie, że może to być próba obmyślenia dla Ukrainy rodzaju „nagrody pocieszenia” w sytuacji, gdy Zachód traci entuzjazm dla dalszego eksploatowania własnych zasobów gwoli iluzji „ostatecznego zwycięstwa”.

Wprawdzie w obliczu zbliżającego się wileńskiego szczytu Ukraina usiłuje stworzyć wrażenie, jakby jej wielka kontrofensywa „ruszyła” – ale jak dotąd nie udało się armii ukraińskiej na żadnym odcinku przełamać głęboko urzutowanej rosyjskiej obrony, dla której dodatkowym uzasadnieniem jest włączenie zajętych obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego do terytorium Federacji Rosyjskiej.

W tej sytuacji skłonienie ukraińskich władz do pogodzenia się z sytuacją nie powinno być specjalnie trudne, zwłaszcza gdyby do kija w postaci odmowy pomocy w dotychczasowej skali, dodać marchewkę w postaci „obietnicy przyjęcia do NATO”. Taka obietnica być może pozwoliłaby obecnej ekipie ukraińskiej zachować twarz w obliczu konieczności pogodzenia się z faktycznym okrojeniem terytorium państwowego.

Z punktu widzenia Zachodu zaś taka obietnica nie kosztuje wiele, bo jej wypełnienie zależy od bardzo wielu warunków, których Ukraina na razie nie będzie w stanie spełnić, a poza tym jej spełnienie wymaga jednomyślności, o którą tak trudno nawet w przypadku Szwecji, a cóż dopiero – w przypadku Ukrainy?

Wolałbym, żeby p. Duda działał po stronie Polski, nie zaś pieprzył jak tchórz…

Wolałbym, żeby p. Duda działał po stronie Polski, nie zaś pieprzył jak tchórz…. [md]

Andrzej Duda kolejny raz upomina ks. Isakowicza-Zaleskiego

duda-ko-ko-ko

Wolałbym, żebyks. Isakowicz-Zaleski nie zajmował się polityką, tylko tym, czym powinien zajmować się ksiądz – stwierdził prezydent Andrzej Duda w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim z Radia Zet, odnosząc się do dyskusji na temat uczczenia ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach.

W środę Andrzej Duda przebywał w Kijowie, gdzie spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim. W trakcie wizyty prezydent nie zabrał głosu ws. zbliżającej się 80. rocznicy Krwawej Niedzieli, apogeum ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, za co został skrytykowany przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Ja bym mimo wszystko wolał, żeby ksiądz Isakowicz-Zaleski zajmował się tym, czym powinien zajmować się ksiądz – skomentował krytykę ze strony duchownego prezydent. – Wolałbym, żeby nie zajmował się polityką tylko tym, czym powinien zajmować się ksiądz – dodał Duda.

To nie pierwszy raz kiedy Andrzej Duda upomina ks. Isakowicza-Zaleskiego. 11 lipca 2022 roku, w trakcie uroczystości państwowych upamiętniających ofiary ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, Andrzej Duda powiedział duchownemu:
Proszę, by ksiądz się miarkował w słowach. Bo naprawdę każde słowo za dużo wypowiedziane, nie mówię że w ogóle; za dużo wypowiedziane, za mocno wypowiedziane, nie służy ani nam, ani nie służy drugiej stronie – do ks. Isakowicza-Zaleskiego mówił Duda.

Co robią w Polsce sprawni fizycznie Ukraińcy w wieku poborowym?

Co robią w Polsce sprawni fizycznie Ukraińcy w wieku poborowym?

Ukrainiec pobił Polaka. Ofiara nadal jest w stanie ciężkim.

Karą dla tego delikwenta powinna być m. inn. odesłanie go do karnej kompanii pod Bahmut.

pobil-polaka-ofiara-w-stanie-ciezkim

Do szpitala trafił w ciężkim stanie 40-letni mężczyzna, który został zaatakowany w wielkopolskim Słocinie przez 18-latniego Ukraińca. Sprawcy grozi nawet 5 lat więzienia.

Ukrainiec zaatakował Polaka w nocy z soboty na niedzielę 24-25 czerwca w Słocinie w powiecie grodziskim. Jak podaje “Głos Wielkopolski”, z ustaleń policji wynika, że w sali wiejskiej trwała prywatna impreza weselna. Pomiędzy godziną 4.00 a 4.30, część jej uczestników wyszła na zewnątrz. W tym samym czasie obok budynku przechodziła grupa młodych Ukraińców w wieku poborowym. Pomiędzy uczestnikami imprezy, a przechodniami doszło do utarczki słownej, która przerodziła się w szarpaninę.

Na miejscu konieczna okazała się interwencja zespołu ratownictwa medycznego, gdyż w trakcie szarpaniny 40-letni mieszkaniec powiatu grodziskiego, został zaatakowany przez 18-letniego obywatela Ukrainy. Poszkodowany upadł na twardą powierzchnię i doznał licznych złamań kości twarzy. Został przewieziony do szpitala. Jego stan jest ciężki.

Gdy zaalarmowani policjanci dotarli na miejsce zdarzenia, sprawcy nie było już w okolicy. Próbował zbiec, ale szybko ustalono jednak jego dane. Został zatrzymany jeszcze w niedzielę.

-18-latek usłyszał już zarzut naruszenia czynności narządu ciała, za który grozi mu kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Na wniosek prokuratury wobec podejrzanego zastosowano środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego, zakazu zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzonym – twierdzi sierżant Kawala z lokalnego komisariatu.

NASZ KOMENTARZ: Po raz kolejny pytamy, co robią w Polsce sprawni fizycznie Ukraińcy w wieku poborowym. Naszym zdaniem karą dla tego delikwenta powinna być konfiskata mienia, z jakim przybył do Polski i odesłanie go do karnej kompanii pod Bahmut.

“Bandera to bandyta”. Wraca sprawa ataku na polską rodzinę za potępienie ukraińskiego zbrodniarza

“Bandera to bandyta”. Wraca sprawa ataku na polską rodzinę za potępienie ukraińskiego zbrodniarza

 cze 30, 2023

Stanisław Krajczewski, organizator Toruńskiego Marszu Wołyńskiego ujawnił, że to jego rodzina była bohaterem afery z 2019 roku. Służby chciały ograniczyć władzę rodzicielską jemu i jego małżonce za to, że 10-letni syn podczas kłótni z innym uczniem stwierdził, że „Bandera to bandyta”. Sprawę opisywaliśmy TUTAJ.

Chodzi o głośną sprawę z 2019 roku. 10-letni chłopiec podczas kłótni z rówieśnikiem w szkole powiedział, że „Bandera to bandyta”. W efekcie szkoła podstawowa nr 10 w Toruniu zgłosiła sprawę do sądu opiekuńczego.

– Uczeń na przerwie, zwrócił uwagę koledze narodowości ukraińskiej, który wychwalał S. Banderę, że w Polsce uważany jest on za bandytę. Szkoła zgłosiła sprawę do sądu opiekuńczego w Toruniu, stawiając polskiemu uczniowi zarzut nacjonalizmu – na Twitterze pisała adw. Magdalena Majkowska z Ordo Iuris.

Jak podkreśliła, „sama by nie uwierzyła”, że sytuacja jest prawdziwa, „gdyby nie to, że byłam dzisiaj na I rozprawie przed SR w Toruniu reprezentując rodziców polskiego chłopca”.
– Toczy się wobec nich postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej nad synem na skutek zawiadomienia szkoły – podkreśliła Majowska.

Ostatecznie, sprawa zakończyła się pomyślnie. Teraz, Stanisław Krajczewski, który drugi rok z rzędu organizuje Toruński Marsz Wołyński, wraz z żoną postanowił ujawnić, że sprawa dotyczyła jego rodziny.
– Ta sytuacja zatrzęsła naszą rodziną. Skutkiem jest udar mojej żony. Jest w bardzo złym stanie, bo doprowadziło to w pierwszej kolejności do załamania nerwowego. A teraz żona jest po udarze i po paraliżu lewej strony. Ma niedowład i lewej i prawej ręki – w programie Piotra Szlachtowicza we wRealu24 powiedział Stanisław Krajczewski. – Od września 2018-2019 nasz 10-letni syn Maciek został nazwany „Maćkiem” w mediach ze względów bezpieczeństwa. (…) Nasz syn miał potyczki słowne z chłopcem, który przyjechał z Ukrainy. Uczył się tam od września 2018. I dochodziło między nimi do kłótni, w których syn i symbolika, którą nosił, była szykanowana. Poniżana. Bluzy i koszulki patriotyczne z Polską Walczącą, symboliką narodową. Były opluwane przez młodego chłopca z Ukrainy – dodał. – Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę wychowawcy syna, by poruszyć tę sprawę, spotkać się z rodzicami. By ktoś porozmawiał. By wychowawca tego chłopca z Ukrainy porozmawiał i wytłumaczył mu, kto to jest Bandera i kim jest w Polsce. I jak odbieramy tę postać. Chłopiec z Ukrainy bardzo obelżywie zwracał się w sprawie symboliki patriotycznej, polskiej. Że syn „nosi szmatę”, pluł – relacjonował Stanisław Krajczewski i zaznaczył, że w tej sprawie walczyli ze szkołą przez około rok. – Szkoła nie zrobiła nic – stwierdził. – Mało tego, szkoła wypierała się zaistniałej sytuacji. Że niby nie było z nami kontaktu. Wypierała się każdej podstawy, jaką wysuwaliśmy, na co posiadamy dowody w postaci dokumentacji, kserokopii, e-dzienniczka służącego do kontaktu z nauczycielami i dyrekcją szkoły – mówił Krajczewski.

Gość Piotra Szlachtowicza wskazał też na brata ukraińskiego ucznia, który przynosił do szkoły „sprej, zapalniczkę i nóż”.

– Słucham tego i mi lekko opada szczęka. To jeszcze Polska? – dopytał prowadzący rozmowę Piotr Szlachtowicz.
– No właśnie zastanawiamy się. Już dawno Polska nie jest Polską – gorzko stwierdził Stanisław Krajczewski.

Poniżej zamieszczamy całe nagranie, w którym Krajczewski opowiada o skandalicznej sytuacji z 2019 roku oraz o planowanej manifestacji upamiętniającej polskie ofiary ukraińskiego ludobójstwa z lat 1943-1947.

[w oryg. md]

Psy wojny – „Polski Korpus Ochotniczy”…

Psy wojny – „Polski Korpus Ochotniczy”…

Posted by Marucha w dniu 2023-06-28 (Środa)

psy-wojny-raz-jeszcze

https://pl.wikipedia.org/wiki/Polski_Korpus_Ochotniczy stan na 29 czerwca 2023

Niedawno na portalu Myśl Polska ukazał się artykuł pt. „Niewypowiedziana wojna”, w którym autor opisał udział polskich najemników w ataku na terytorium Federacji Rosyjskiej i próbował ustalić czy polskie „psy wojny” działają pod patronatem RP czy nie.

Logo Polskiego Korpusu Ochotniczego

Zostało postawione pytanie czy członkowie „Polskiego Korpusu Ochotniczego” uzyskali formalną zgodę od warszawskiego rządu, co według autora ma być kluczową przesłanką, by uznać lub odrzucić odpowiedzialność III RP. Jest to tylko część prawdy.

Majestat bezprawia

Są przesłanki, żeby stwierdzić, iż RP nie wydawała nikomu zgody na udział w siłach zbrojnych Ukrainy. Jednocześnie nie ma najmniejszej wątpliwości, że III RP w majestacie prawa, a właściwie bezprawia, o czym poniżej, popiera i identyfikuje się ze wszystkimi Polakami nielegalnie walczącymi po stronie Ukrainy. Podkreślam, że pisząc III RP mam na myśli całą sejmową klasę polityczną od Lewicy po Konfederację – może z małymi wyjątkami. Na tym właśnie polega perfidia tej sytuacji, że prawo jest łamane zarówno przez koalicję rządzącą, jak też przez tych, którzy mają na sztandarach „Konstytucja” i samozwańczo mianowali się obrońcami praworządności.

Gdyby jacyś polscy obywatele wstąpili do Grupy Wagnera, nie uzyskując przed tym stosownych zezwoleń z Ministerstwa Obrony Narodowej, to oczywiście Rzeczpospolita Polska z całą swoją mocą ukarałaby przestępców. Celowo użyłem określenia „wstąpili”, a nie np. walczyli w Grupie Wagnera, bo przestępstwo określone w art. 141 k.k. ma charakter formalny i nie jest ono uzależnione od wystąpienia jakiegokolwiek skutku. Jest ono spełnione już z chwilą przyjęcia przez sprawcę (obywatela polskiego) obowiązków wojskowych w obcym wojsku lub w obcej organizacji wojskowej bez zgody właściwego polskiego organu (§ 1) lub obowiązków w wojskowej służbie najemnej zakazanej przez prawo międzynarodowe. Oczywiście jest to przestępstwo ścigane z urzędu, co znaczy, że zaniechanie ścigania jest przestępstwem niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego.

Nie prawo, lecz sejmowa wola polityczna

W przypadku polskich „psów wojny” walczących po stronie ukraińskiej mamy bez wątpienia do czynienia z zaniechaniem ścigania tych przestępców. Prokuratorzy nie mogą się tłumaczyć, że nie wiedzą o tym procederze i jego skali, albowiem jest to wiedza powszechna. Proceder trwa od roku 2014, a w 2022 roku przybrał na sile. Z najemnikami przeprowadzane są długie wywiady na różnych kanałach TV, opisuje ich wiele tytułów prasowych nazywając „polskimi żołnierzami” i „bohaterami” – co jest aberracją. W przypadku śmierci takiego człowieka często jest on żegnany przez władze RP.

Oczywiście ci prokuratorzy, którzy nie dopełnili swoich obowiązków (231 kk) mają swoich przełożonych, którzy także kogoś nad sobą mają. Jest wielce prawdopodobne, że ci prokuratorzy nie dopełnili swoich obowiązków, bo ich szefowie udaremniają im wszczęcie postępowania karnego, czyli zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa poplecznictwa (239 kk). Ci szefowie też nie działają w próżni, tylko w realiach politycznych III RP, która jak widać na tym przykładzie, nie jest już państwem prawnym określonym w art. 2 Konstytucji RP.

W naszych realiach państwowych nie prawo, a wola polityczna ma pozycję nadrzędną. Przecież cała sejmowa klasa polityczna ma gdzieś, że nikt nie ściga nielegalnie walczących po stronie ukraińskiej polskich najemników. Zarówno przez „kaczystów”, jak też „obrońców konstytucji”, prawo jest traktowane przedmiotowo i jest narzędziem do osiągania celów politycznych. To nie prawo wyznacza im zakres i zasady działania, co nakazuje Konstytucja, a wprost przeciwnie. To oni wyznaczają kiedy i w jakim zakresie prawo ma działać, a kiedy jest „wyłączone”.

Takich praktyk nie było nawet w najmroczniejszym okresie PRL. Po ośmiu latach, gdy liczba walczących Polaków po stronie Ukrainy gwałtownie wzrosła, posłowie wszystkich partii zaczęli histerycznie szukać rozwiązania tego problemu. W grudniu 2022 roku do Sejmu trafił poselski projekt abolicji dla osób walczących po stronie ukraińskiej, pod którym podpisali się przedstawiciele wszystkich klubów oraz kół Polska 2050 i PPS (poza Konfederacją). Nie jest to niestety projekt abolicji tylko nieudolna próba zmiany treści części art. 141 kk z naruszeniem zasady lex retro non agit (prawo nie działa wstecz), ale po kolei.

Co to jest abolicja

Abolicja to akt prawny, ustawa, w oparciu o którą odstępuje się od ścigania określonych, popełnionych przestępstw, jak też umarza się postępowanie przygotowawcze i sądowe, nawet po ogłoszeniu wyroku, ale przed jego uprawomocnieniem. Abolicja może dotyczyć tylko i wyłącznie już popełnionych przestępstw. Abolicja nie powoduje zalegalizowania przestępstwa, a także nie zmienia jego kwalifikacji prawnej. Jest to jednorazowe anulowanie kary osobom, które popełniły czyn karalny w pewnym ściśle określonym czasie.

Projekt poselski określił tylko datę początkową – 20 lutego 2014 roku, po której odstępuje się od ścigania, ale nie określił daty końcowej. Według takiego zapisu nie powinno się ścigać także sprawców czynów, które dopiero zostaną popełnione w dowolnej przyszłości. Zatem nie jest to żaden projekt abolicji tylko prymitywna próba zalegalizowania przestępstw już popełnionych i tych, które zostaną popełnione.

Czy ci posłowie którzy złożyli ten projekt są tak merytorycznie słabi, że podpisali się pod takim potworkiem prawnym, czy tak leniwi, że nie zbadali co podpisują – pozostaje nierozstrzygnięte. A może ani jedno ani drugie, tylko są po chamsku cwani, bo wiedzą, że wytresowany lud zaakceptuje każdą ich głupotę, pod warunkiem, że będzie ona szkodziła Rosji. W takim brzmieniu z mocy prawa ten projekt musi być odrzucony w pierwszym czytaniu. Nie będzie on jednak póki co procedowany bo został wrzucony do „zamrażarki”, nie z przyczyn merytorycznych tylko z powodu animozji wewnątrz PiS.

Opozycja udaje przywiązanie do Konstytucji

Jedyna zaletą tego projektu jest to, że nasi „mężowie stanu” publicznie ujawnili, iż wojna trwa od 2014 roku, a polscy obywatele uczestniczą w niej od początku. Ujawnili też, że władze o tym wiedziały od dziewięciu lat i łamały prawo, nie ścigając tych przestępców.

Że do lutego 2022 taki stan rzeczy był dla polskich władz do zaakceptowania, bo skala procederu nie była zbyt wielka i można było to potem „zamieść pod dywan”. Ponad rok temu „mleko się rozlało” i ujawniło się tylu ukraińskich patriotów z polskim obywatelstwem gotowych ginąć na stepach Ukrainy, że ukraińscy patrioci z Wiejskiej mają teraz nie lada problem.

Elektorat to widzi i póki co akceptuje. Ale czy będzie akceptował w nieskończoność? Czy dojdzie wreszcie do „Janów Kowalskich”, że cała klasa polityczna ma ich za idiotów? Bo jak inaczej opisać zachowanie posłów Lewicy czy PO którzy jednego dnia drą mordę „Konstytucja!”, a na co dzień razem z PiS łamią tą Konstytucję, akceptując, że nie ściga się wybranych sprawców przestępstw bo taka jest decyzja polityczna. Posłowie opozycyjni takim zachowaniem demoralizują obywateli jeszcze bardziej niż PiS. PiS nikogo nie gra, on taki jest. Natomiast posłowie opozycji grają szlachetnych i praworządnych, lepszych niż ogół obywateli.

Widać wyraźnie, że polscy najemnicy są chronieni przez polityków, którzy pozwalają im łamać prawo. Dlatego też cała polska klasa polityczna, co najmniej politycznie, odpowiada za poczynania naszych „zuchów” na Ukrainie i prędzej czy później zostanie im wystawiony za to rachunek. Ale póki co Agnieszka Romaszewska jest z nich dumna, chwaląc na Twitterze: „Chyba nikt nie jest w stanie zjednoczyć Polaków – już tylko Moskale…”.

Na razie ludzie patrzą na ten teatrzyk i biją brawo. Pytanie jak długo jeszcze?

Cezary Michał Biernacki
https://myslpolska.info/

Ukraińcy chcą wysadzić EA Zaporoże i oskarżyć Rosjan

Ukraińcy chcą wysadzić EA Zaporoże i oskarżyć Rosjan

Joanna M.Wiórkiewicz ukraincy-chca-wysadzic-ea-zaporoze

Scott Ritter zasugerował 3 dni temu, że Ukraińcy planują wysadzenie elektrowni atomowej Zaporoże by oskarżyć Rosjan o spowodowanie kolejnej (po Kachowce) katastrofy humanitarnej.

Zełenski będzie próbował zaaranżować katastrofę nuklearną w elektrowni jądrowej w Zaporożu. Ukraińskie siły zbrojne mogą to zrobić na jego rozkaz.
Taką opinię wyraził były oficer wywiadu Korpusu Piechoty Morskiej USA Scott Ritter w wywiadzie dla kanału U.S. Tour of Duty na YouTube.
Ukraińcy będą próbowali zaatakować elektrownię jądrową w Zaporożu i zrzucić winę na Rosjan – uważa.Ritter.
Ritter przypomniał, że reżim w Kijowie udowodnił już swoją zdolność do popełniania poważnych aktów terrorystycznych o charakterze środowiskowym,  np. ostatnio było to  wysadzenie elektrowni wodnej w Kachowce.


To zagrożenie jest jak najbardziej realne  – twierdzi emerytowany żołnierz piechoty morskiej.
Ritter uważa, że dla ukraińskich władz zorganizowanie katastrofy nuklearnej w elektrowni Zaporoże może być realną opcją, zdolną do zmiany sytuacji w strefie wojny na ich korzyść. Są oni w stanie odważyć się na coś takiego, zwłaszcza w kontekście ostatnich niepowodzeń wojskowych.
Dziś, w ramach przygotowania medialnego dziennik “Rzeczpospolita” czyli największa tuba medialna Kijowa  zadaje dramatyczne pytanie: “Co, jeżeli elektrownia w Zaporożu eksploduje?”
Sprawa wydaje sę być dla medialnych  kundelków  przesądzona. Piszą dalej: “Ukraińskie władze są przekonane, że rosyjski agresor przygotował atak terrorystyczny na Zaporoską Elektrownię Jądrową (ZEJ). Dlatego ukraińscy specjaliści śledzą sytuację, przygotowując możliwe scenariusze rosyjskiego ataku i jego skutków nie tylko dla Ukrainy. Olena Pareniuk z Akademii Nauk Ukrainy podkreśla, że ani Czarnobyl, ani Fukushima na Ukrainie się nie powtórzą – informuje agencja Unian.
Były oficer wywiadu  Scott Rittewr powiedział wcześniej, że ukraiński prezydent będzie zmuszony przyznać się do całkowitej porażki kontrofensywy i upadku swoich planów. Zełenski nie będzie miał z czym przyjechać na szczyt NATO w Wilnie 11 lipca. Jego “aktywa” będą obejmować tylko martwych ukraińskich żołnierzy i zniszczony sprzęt. Wtedy pozostanie mu tylko przyznać się do porażki.

Ukraińskie zboże wjeżdża do Polski tysiącami ton. BEZKARNIE. „Rząd bardziej dba o Ukrainę niż o polskiego rolnika”

Ukraińskie zboże wjeżdża do kraju tysiącami ton. „Rząd bardziej dba o Ukrainę niż o polskiego rolnika”

Ukraińskie zboże nadal wjeżdża do kraju. Rolnicy podejmują ostateczne kroki, a rząd nic nie robi, prócz obietnic bez pokrycia.

Protest rolników w Nidzicy – „PiS nas oszukał”

21 czerwca w Nidzicy (woj. Warmińsko-Mazurskim) odbył się protest rolników. Protest nie był zorganizowany przez żadną organizację rolniczą, strajk został zorganizowany spontanicznie. Głównym powodem do wyjścia na ulicę rolników było zlokalizowanie pociągu z ukraińskim zbożem.

Minister Rolnictwa Robert Telus obiecał, że ukraińskie zboże przestanie wjeżdżać do Polski, jednakże gospodarze z okolic Nidzicy zlokalizowali pociągi załadowane kukurydzą i pszenicą pochodzącą z Ukrainy.

Piotr Miecznikowski rolnik i współorganizator protestu mówił, że tydzień temu z Zamościa pod elewator firmy Cefetra przyjechały wagony z 2000 tonami pszenicy. Rolnicy od razu powiadomili odpowiednie służby, sanepid oraz inspekcję jakości handlowej.

„Funkcjonariusze przyjechali, przeprowadzili kontrolę, ale tylko dokumentów. Ponieważ się zgadzały, nie pobrano żadnych prób. Jedynie olsztyński IJHARS wystąpił do lubelskiego o sprawdzenie historii pochodzenia tego zboża.”- mówi Piotr Miecznikowski. W minioną niedzielę przyjechał jednak kolejny transport zboża, tym razem 2500 ton pszenicy.

„Bardzo nas to poruszyło, bo mimo zakazu nadal zalewa nas ukraińskie ziarno. Stąd dzisiejsza manifestacja”- wyjaśnia Miecznikowski.

Po godzinie w miejscu protestu zjawiło się 70 osób, które zablokowały drogę i pociąg.

Tweet

Zobacz nowe Tweety

Rozmowa

Łukasz

@LukaszP85

Z informacji jakie uzyskałem od rolników, jest to ok 5000ton pszenicy, zboże rolników jeszcze zalega w magazynach a Cefetra ściąga dalej

Cytuj Tweeta

Łukasz 🚜🌾

@LukaszP85

·

21 cze

Rolnicy z Nidzicy i okolic protestują, blokują pociąg ze zbożem z Ukrainy który przyjechał na bocznicę w Nidzicy pod jeden z zakładów. @topagrar_PL @GospodarzWlkp @gospodarz @Instytut_Rolny @PRolny @PrzeworskaNika @jacekzarzecki @TyszkaMa @PolsatNewsPL @tvp_info @FaktyTVN

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

@piotr_borys

Protest rolników przed Urzędem Wojewódzkim #Wrocław Na Dolnym Śląsk po alarmie rolników wjechały transporty kukurydzy z Ukrainy! Miesiąc przed żniwami magazyny ciągle są pełne, sytuacja jest dramatyczna!Zapowiadamy kontrolę poselską. To jak jest

@RobertTelus

? #TuJestPrzyszłość

0:01 / 0:52

Jerzy Borowczak

Protestujący udali się do firmy Cefetry z zapytaniem, kto kupi ich zboże. Zarząd firmy odpowiedział, że nie i nie wiedzą w ogóle, czy będą przyjmować zboże ze żniw.

Rolnicy są zaniepokojeni. Gospodarze nie mają gdzie sprzedać swojego zboża, czują się zbędni, bo największy lokalny odbiorca – firma Cefetra – sprowadza ukraińskie ziarno po korzystniej dla niej cenie.

Do protestu odniosła się Cefetra. Według nich: „Firma do elewatora dostarczyła dwoma pociągami około 4500 ton pszenicy pochodzenia polskiego, zakupionej od polskiego dostawcy i załadowanej w magazynie tego dostawcy w Zamościu”. Innego zdania są rolnicy.

Protest rolników z Dolnego Śląska. „Rząd bardziej dba o Ukrainę niż o polskiego rolnika”
20 czerwca na Dolnym Śląsku został zorganizowany protest po tym, jak rolnicy odkryli 40 wagonów kukurydzy i 180 wagonów pszenicy z Ukrainy na Dolnym Śląsku. Rolnicy z Dolnego Śląska są w takiej samej sytuacji jak rolnicy z Nidzicy- magazyny są pełne i nie ma gdzie sprzedawać zboża.

„Zostaliśmy zalani zbożem z Ukrainy niekontrolowanej jakości, za to odpowiada rząd, służby podległe rządowi” – przekonywał Paweł Mazur, przewodniczący Rady Powiatowej Dolnośląskiej Izby Rolniczej w Wałbrzychu.

Co na to NATO? Nagroda pocieszenia od sojuszników?

Nagroda pocieszenia od sojuszników?

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  27 czerwca 2023 tekst

Jak wiadomo, pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Każdej – a cóż dopiero takiej, w której rzeczywiste działania wojenne toczą się – o ile się toczą – według możliwości, bo wiadomo, że sukcesy są możliwe na tyle, na ile nieprzyjaciel pozwala – ale równolegle do rzeczywistych działań wojennych prowadzone są działania na odcinku propagandowym. Tutaj o ostateczne zwycięstwo jest znacznie łatwiej, bo nie trzeba krępować się żadnym nieprzyjacielem, ponieważ jedynym ograniczeniem jest własny tupet i wyobraźnia. Im więcej taki propagandzista ma tupetu i wyobraźni, tym większe sukcesy odnosi zwłaszcza, gdy zmonopolizuje przekaz.

Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w Polsce, gdzie niezależne media głównego nurtu, podobnie jak inne zasoby naszego państwa, zostały oddane do dyspozycji ukraińskiego Sztabu Generalnego, który w telewizji rządowej i nierządnej codziennie brnie od zwycięstwa do zwycięstwa. Kiedy jednak skonfrontujemy te entuzjastyczne komunikaty z sytuacją w terenie, to przekonujemy się z konfuzją, że tam od miesięcy nic się nie zmieniło, że żadnych sukcesów nie ma, strony wojujące pozostają na swoich miejscach, a wojna przechodzi w stan przewlekły.

Ponieważ nic tak nie gorszy, jak prawda, to rząd „dobrej zmiany”, w dodatku przynaglany kampanią wyborczą, energicznie przystąpił do walki z „ruskimi agentami”, a nawet – „onucami”, to jest – z obywatelami, którzy próbują samodzielnie wyciągać wnioski z rozmaitych informacji i w rezultacie coraz bardziej powątpiewają w propagandę rządową i nierządną. Pierwsze uderzenie skupiło się na Donaldu Tusku i Księciu-Małżonku, jako na ruskich agentach, co to sprzedali Polskę Putinowi za miskę soczewicy.

Tak w każdym razie przedstawili sprawę panowie Cenckiewicz i Rachoń – chociaż pan generał Nosek z uporem maniaka twierdzi, że „przesiąknięte” ruskimi wpływami jest akurat Prawo i Sprawiedliwość. Wprawdzie pan generał Nosek został – jak to się złośliwie mówiło w kołach wojskowych – zdjęty ze stanowiska szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego „chwytem za nosek” jeszcze w roku 2013, ale jako szef tej służby, coś tam przecież mógł wiedzieć, więc bardzo możliwe, że i oskarżenia panów Cenckiewicza i Rachonia oraz twierdzenia pana generała Noska mogą być prawdziwe, bo przecież jedno drugiego nie wyklucza, przeciwnie – znakomicie uzupełnia, pokazując agenturalną ciągłość naszego państwa.

Myślę, że te wzajemne oskarżenia – bo jestem pewien, że lada dzień pojawią się one w telewizji nierządnej – zdominują nadchodzące miesiące kampanii wyborczej, dzięki czemu obydwa antagonistyczne obozy nie będą już musiały nic mówić na temat sytuacji w państwie, oczywiście poza tradycyjnymi przesłaniami; według TVN w Polsce jest źle, podczas gdy według telewizji rządowej – jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.

W ten sposób na odcinku wewnętrznym sprawę na odcinku propagandy mamy załatwioną, co pozwala nam rzucić okiem na odcinek zewnętrzny, a w szczególności – na wojnę na Ukrainie. Jak wiadomo, w tej chwili na sytuację tam panującą coraz większy wpływ wywiera zbliżający się termin 11 lipca, kiedy to w Wilnie rozpocznie się „szczyt” NATO. Jak przypuszcza pan Anders Rasmussen, były sekretarz Generalny Paktu i były premier Danii, a obecnie – doradca doskonały prezydenta Zełeńskiego – na tym szczycie może nie dojść do ustalenia wspólnej strategii wobec Ukrainy, więc zaproponował rozwiązanie alternatywne – żeby mianowicie Polska, ewentualnie – jakieś państwa bałtyckie – wprowadziły na Ukrainę swoje niezwyciężone armie i w ten sposób dopomogły temu państwu w osiągnięciu ostatecznego zwycięstwa. Wydawać by się mogło, że i z punktu widzenia samej Ukrainy, a przede wszystkim – z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych i poważnych europejskich członków NATO – jest to prawdziwy dar Niebios, bo umożliwia wciągnięcie w maszynkę do mięsa przynajmniej niektórych państw Europy Środkowej bez ryzyka uruchomienia sojuszniczych procedur z art. 5 traktatu waszyngtońskiego, które mogą być uruchamiane wyłącznie w przypadku „zbrojnej napaści” na państwo członkowskie. Ale minister spraw zagranicznych Ukrainy, pan Kułeba, kategorycznie sprzeciwił się wprowadzaniu na terytorium Ukrainy jakichkolwiek obcych wojsk. „Dajcie broń!” – zażądał.

Ale właśnie ta sprawa wygląda coraz bardziej problematycznie. O ile administracja prezydenta Bidena i on sam, który najwyraźniej uparł się przewodzić Stanom Zjednoczonym do upadłego, coraz bardziej uzależnia swój sukces wyborczy od ostatecznego zwycięstwa na Ukrainie, to jego konkurenci z Partii Republikańskiej swojego sukcesu od żadnego ostatecznego ukraińskiego zwycięstwa nie uzależniają. Przeciwnie – sprawiają wrażenie, że swój sukces uzależniają od jak najszybszego zakończeni tej wojny, nawet w postaci „zamrożenia konfliktu” – o czym wspominała już dawno amerykańska ambasadoressa przy NATO. Skoro tedy w USA zdania są podzielone, to cóż dopiero mówić o sojusznikach europejskich – oczywiście tych poważnych, do których Polska niestety się nie zalicza?

Jakieś decyzje zostaną prawdopodobnie podjęte na szczycie NATO w Wilnie, ale już teraz można dedukować, co się może stać. Oto podczas ostatniego spotkania pana prezydenta Dudy z prezydentem Macronem i kanclerzem Scholzem w ramach tzw. „trójkąta weimarskiego”, mówiono o stworzeniu dla Ukrainy „gwarancji bezpieczeństwa” w postaci obietnicy przyjęcia jej do NATO. Odnoszę wrażenie, że może to być próba obmyślenia dla Ukrainy rodzaju „nagrody pocieszenia” w sytuacji, gdy Zachód traci entuzjazm dla dalszego eksploatowania własnych zasobów gwoli iluzji „ostatecznego zwycięstwa”. Wprawdzie w obliczu zbliżającego się wileńskiego szczytu Ukraina usiłuje stworzyć wrażenie, jakby jej wielka kontrofensywa „ruszyła” – ale jak dotąd nie udało się armii ukraińskiej na żadnym odcinku przełamać głęboko urzutowanej rosyjskiej obrony, dla której dodatkowym uzasadnieniem jest włączenie zajętych obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego do terytorium Federacji Rosyjskiej.

W tej sytuacji skłonienie ukraińskich władz do pogodzenia się z sytuacją nie powinno być specjalnie trudne, zwłaszcza gdyby do kija w postaci odmowy pomocy w dotychczasowej skali, dodać marchewkę w postaci „obietnicy przyjęcia do NATO”. Taka obietnica być może pozwoliłaby obecnej ekipie ukraińskiej zachować twarz w obliczu konieczności pogodzenia się z faktycznym okrojeniem terytorium państwowego. Z punktu widzenia Zachodu zaś taka obietnica nie kosztuje wiele, bo jej wypełnienie zależy od bardzo wielu warunków, których Ukraina na razie nie będzie w stanie spełnić, a poza tym jej spełnienie wymaga jednomyślności, o którą tak trudno nawet w przypadku Szwecji, a cóż dopiero – w przypadku Ukrainy?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Panowie urządzają sługom igrzyska

Panowie urządzają sługom igrzyska

 Stanisław Michalkiewicz panowie-urzadzaja-slugom-igrzyska

Wprawdzie rząd ukraiński ani pomyślał, by zgodzić się na misję Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, żeby zbadała morderstwa w Buczy, jakie zdarzyły się wkrótce po tym, jak do mediów społecznościowych trafił film pokazujący, jak żołnierze pułku „Azow”, co to dostarczyli tylu przeżyć pani wicemarszałek Sejmu Małgorzacie Gosiewskiej, znęcają się nad rosyjskimi jeńcami. Hałasy podniosły się nawet w amerykańskim Kongresie, więc  morderstwa w Buczy miały znamiona prawdziwego daru Niebios, bo hałasy ucichły, jakby je kto uriezał i od tej pory jest rozkaz, by każdy, kto miłuje Ukrainę, wierzył niezłomnie, że zbrodni dokonali Rosjanie. Właśnie z tego powodu ofuknął mnie pan Radosław Kowalski, o którym już myślałem,  że został przydzielony do kogoś innego, ale może nie, a może tylko czyni mi gorzkie wyrzuty z przyzwyczajenia, które – jak wiadomo – stają się drugą naturą. Tak właśnie bywa z tak zwanymi „sygnalistami”.

Jeden z nich, niejaki pan Gancarz, który wprawdzie wypierał się, jakoby doniósł na mnie do australijskich służb, że jestem antysemitą i w ogóle – a tymczasem okazało się, że jeszcze przed emigracją do Australii, za pierwszej komuny, był zarejestrowany w Krakowie jako tajny współpracownik tamtejszej Służby Bezpieczeństwa. 

Pan Mateusz Morawiecki w porównaniu z nim może uważać się za prawdziwego arystokratę, bo w 1989 roku był zarejestrowany i to nawet pod dwoma pseudonimami, jako tajny współpracownik, ale nie tubylczej, przaśnej SB, tylko demonicznej, NRD-owskiej STASI, której aktywa, z konfidentami włącznie, po zjednoczeniu Niemiec, przejęła BND. Czy przypadkiem nie tutaj kryje się rozwiązanie tajemnicy pana premiera, który ze stanowiska doradcy doskonałego przywódcy Volksdeutsche Partei Donalda Tuska jednym susem przeskoczył najpierw na stanowisko  wicepremiera w rządzie pani Beaty Szydło, a po „głębokiej rekonstrukcji rządu” w roku 2017 – nawet na stanowisko premiera, przy którym, niczym Sancho Pansa przy Don Kichocie, na stolcu wicepremiera zasiadł ostatnio sam Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, po zdegradowaniu wszystkich wicepremierów na prostych ministrów? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy, bo ani wyznawcy rządu „dobrej zmiany” nie puszczają farby, ani też nie puszcza farby Volksdeutsche Partei. Niechby tylko który puścił do – „dałaby świekra ruletkę mu!” – znaczy się – BND zaraz by mu przypomniała, skąd wyrastają mu nogi.

   Wracając do naszych ukraińskich panów – bo skoro „Polska jest sługą narodu ukraińskiego” – o czym poinformował nas w swoim czasie pan Łukasz Jasina, to każdy Ukrainiec jest naszym panem, to chyba jasne? – to widać, że z jakichś zagadkowych powodów mają awersję do międzynarodowych komisji.

Na przykład po katastrofie tamy na Dnieprze w Nowej Kachowce, turecki prezydent Erdogan zaproponował, by tę sprawę zbadała międzynarodowa komisja z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych – ale nic z tego nie wyszło, bo jakiś ukraiński dygnitarz propozycję tę odrzucił „z oburzeniem”. Co tu badać, jak już Sztab Generalny Ukrainy podał do wierzenia, że tamę wysadził Putin? Miłośnicy Ukrainy dzięki temu mogą zachować cnotę i równowagę ducha i spać spokojnie, a gdyby jakaś międzynarodowa Schwein zaczęła przy tym gmerać, to mogłoby się okazać, że było całkiem inaczej – i co wtedy mógłby sobie pomyśleć choćby pan Radosław Kowalski, o którym już myślałem… – i tak dalej? To tak samo, jak z katastrofą smoleńską; jest rozkaz, że prezydenta Lecha Kaczyńskiego zamordował Putin, chociaż Amerykanie, Nasi Najważniejsi Sojusznicy, podobno mają dokładne zdjęcia, ale mimo upływu 13 lat dlaczegoś nie chcą ich pokazać? Czyżby to nie żaden Putin, tylko zwyczajna katastrofa, która nie usprawiedliwiałaby kultu prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Ciekawe, że podobną powściągliwość Nasi Najważniejsi Sojusznicy zachowują w przypadku tamy w Nowej Kachowce. Wiedzą, ale nie powiedzą – niczym Anglicy w sprawie katastrofy w Gibraltarze, której nadają klauzulę tajności już od 80 lat.

   Toteż kiedy Niemcy i Duńczycy, którym w ramach śledztwa w sprawie wysadzenia w powietrze gazociągów NordStream1 i Nordstream2  udało się skłonić do „współpracy” jakąś osobę, właśnie za pośrednictwem prasy ogłosili, że według wszelkiego prawdopodobieństwa gazociągi wysadziła  ukraińska ekipa, która uzyskała od rządu polskiego daleko idącą pomoc – jaką sługa musi wyświadczyć swemu panu.

Jakie będą  konsekwencje tego odkrycia – tego jeszcze nie wiemy – ale wydaje się, że Niemcy nie puszczą tego płazem tym bardziej, że w te gazociągi wpakowały mnóstwo własnych pieniędzy, a myślę, że nigdy nie przyszłoby im do głowy, że są „sługami narodu ukraińskiego”, skoro jeszcze 80 lat temu uważali ten naród za „podludzi”, a Erich Koch osobiście wybijał w z głowy ministrowi Rosenbergowi pomysły, by mogło być inaczej. Nasi Umiłowani Przywódcy, to co innego; tak, jak w 1943 roku Delegatura Rządu, ze strachu przez Churchillem, wyrzekła się polskich obywateli mordowanych przez Ukraińców na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej i pozostawiła ich własnemu losowi, nie tylko wyrzekają się ich jeszcze raz, kucając przed ukraińskim ambasadorem, panem Zwaryczem i szefem ukraińskiego IPN, panem Drobowyczem, ale w dodatku – o ile tylko Nasz Najważniejszy Sojusznik, gwoli osłodzenia Ukraińcom prawdopodobnego „zamrożenia konfliktu”, wyda taki rozkaz – to pewnie postawią przed odbudowanym Pałacem Saskim w Warszawie pomnik Stefana Bandery, a kiedy już się do tego przyzwyczaimy – to „zleją się” z Ukrainą, czyli zlikwidują Rzeczpospolitą Polską w ramach „post-jagiellońskich mrzonek”.

Skoro tedy widać, że Niemcy Ukraińcom nie odpuszczą, to  zaraz wywiad ukraiński ogłosił, że Rosjanie „myślą” o wysadzeniu w powietrze atomowej elektrowni w Zaporożu. Skąd ukraiński wywiad wie, co „myślą”? To proste, jak budowa cepa. Putin mówił przez sen i się wygadał – oczywiście ukraińskiemu agentowi, który jest przy nim przez 24 godziny na dobę – nawet w toalecie. Taki cymes to prawdziwy dar Niebios przed szczytem NATO w Wilnie, na którym Ukraina nie będzie mogła pochwalić się ostatecznym zwycięstwem w sytuacji, gdy reklamowana od miesięcy kontrofensywa, na poczet której prezydent Zełeński wycyganił od 50 krajów świata miliardy dolarów, właśnie spala na panewce. Teraz brakuje tylko tego, żeby ta elektrownia rzeczywiście wyleciała w powietrze, bo w przeciwny razie pan Radosław Kowalski i inni wyznawcy Jarosława Kaczyńskiego, mogliby popaść w potężny dysonans poznawczy. W takiej sytuacji nie ma rady, gdyby Putin się ociągał, to będą musieli ją wysadzić sami Ukraińcy.

Ukraina zbiera organy torturowanych dzieci w laboratoriach Adrenochrome. Mamy służyć diabolicznej elitarnej agendzie, którą prawdopodobnie kierują Nie-Ludzie.

Mamy służyć diabolicznej elitarnej agendzie, agendzie, którą prawdopodobnie kierują Nie-Ludzie. Ukraina pobiera organy dzieci w laboratoriach adrenochromu

ukraine-harvesting-children-organs-adrenochrome-labs

[o adrenochromie. Jest on otrzymywany z nadnerczy żyjących dawców (usunięcie ich powoduje śmierć dawcy; nie mogą być transplantowane ze zwłok). viki]

============================

Informator z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), która sama w sobie ma wątpliwą reputację, głównie ze względu na stronnicze raportowanie, zawsze na korzyść zachodniego imperium i jego wasali, ujawnił odkrycie ukraińskich nazistowskich grup pobierających organy dzieci w podziemnych laboratoriach. Laboratoria te zostały ujawnione po zniszczeniu budynków podczas wojny.

Już w następstwie zamachu stanu z lutego 2014 r. (sponsorowanego przez USA), według Huffington Post (raport z 2015 r.):

“… Biedne i niepełnosprawne dzieci, zamknięte i niewidoczne dla rodzin i społeczności, są łatwym celem dla handlarzy i pedofilów. A nikczemni pracownicy są często beneficjentami przewrotnych transakcji, w których towarem są uwięzione dzieci.

Organizacja Disability Rights International (DRI) opublikowała niedawno raport “No Way Home: The Exploitation and Abuse of Children in Ukraine’s Orphanages” (“Bez drogi do domu: wykorzystywanie i znęcanie się nad dziećmi w ukraińskich domach dziecka”) po trzyletnim badaniu trudnej sytuacji dzieci mieszkających w placówkach opiekuńczych.

DRI stwierdziła, że dzieci są narażone na ryzyko handlu seksem, pracą, pornografią i organami w kraju [na Ukrainie], który jest znanym ośrodkiem handlu ludźmi.

Mówi się, że w placówkach tych przebywa około 82 000 dzieci, choć nikt nie ma co do tego pewności. Niektórzy ukraińscy aktywiści podają liczbę bliższą 200 000.

Wewnątrz sierocińców DRI stwierdziła, że przemoc seksualna, wykorzystywanie i gwałty są powszechne. Według ukraińskich organizacji zajmujących się zwalczaniem handlu ludźmi, dzieci są często rekrutowane bezpośrednio z sierocińców do uprawiania seksu i pracy”.

Było to przed wybuchem wojny na Ukrainie.

Ukraińskie okrucieństwa, które opisuje, są na granicy tego, co normalny człowiek może znieść – i nadal wierzyć w ludzkość. W przeciwnym razie zaczyna się oddzielać ludzi od nie-ludzi. Myśli i koncepcje w tym kierunku nie są nowe, zwłaszcza od początku nowej ery, jak można nazwać to, co zaczęło się od samookaleczenia 9/11 masowym morderstwem – i związanymi z tym kłamstwami, trwającymi nadal.

Myśl o nie-ludziach rządzących światem została drastycznie wzmocniona, gdy Muammar Kaddafi, ówczesny przywódca Libii, został zlinczowany 20 października 2011 r. w najbardziej okrutny sposób przez siły NATO dowodzone przez Francję i Stany Zjednoczone, a ówczesna sekretarz stanu prezydenta Obamy, Hillary Clinton, świętowała z kolegami i dziennikarzami, śmiejąc się diabolicznie: “Przybyliśmy, zobaczyliśmy, zginął”. Wiele osób i dziennikarzy zadawało uzasadnione pytanie: “Czy ta kobieta jest człowiekiem?”.

Potem nastąpił początek Agendy 2030 / Wielkiego Resetu ONZ – podsycanie strachu i kłamstwa za kłamstwami na temat wirusa, który, słusznie można zapytać, czy kiedykolwiek istniał? – Zamykanie ludzi, uniemożliwianie im widywania się z bliskimi, starszymi rodzicami, umierającymi krewnymi.

Blokada, której jednym z kluczowych celów było rozpoczęcie budowy z prędkością warp niezliczonych, dosłownie milionów anten 5G na całym świecie, w celu ostatecznego zabicia ludzi i przekształcenia ocalałych w zdalnie sterowanych trans-ludzi, realizujących program chorej elity. Zobacz to.

Po fałszywej plandemii nastąpiły dwa intensywne lata przymusowych i wymuszonych “szczepień”, dyskryminacji szczepionych przeciwko nieszczepionym na całym świecie, bez ucieczki, z miksturą mRNA, która była próbnym zastrzykiem – próbą nie po to, aby dowiedzieć się, co działa najlepiej na grypopodobną wymyśloną chorobę Covid, ale dowiedzieć się, która z nich zabija najlepiej i na jakie sposoby.

Celem było i jest do dziś – nie leczenie, ale zabijanie – ruch masowej depopulacji świata. W tym miejscu znajdujemy się dzisiaj, po ujawnieniu tysięcy dokumentów Pfizera. Zobacz to.

Ludność jest zalewana kłamstwami medialnymi, kłamstwami rządowymi, kłamstwami naukowymi – wszystkie kupione i skorumpowane, aby służyć diabolicznej elitarnej agendzie, agendzie, którą prawdopodobnie kierują Nie-Ludzie.

Jeśli chodzi o wywołaną przez Zachód / NATO wojnę na Ukrainie, w której ukraiński nazistowski rząd zabija własnych ludzi i niszczy własną infrastrukturę tylko po to, by móc obwiniać za to Rosję – patrz zwłaszcza wysadzenie tamy w Nowej Kachowce – na pierwszy plan wysuwa się korupcja i handel dziećmi dla elitarnych pedofilów, a także pobieranie organów i adrenochromów przez dziesiątki tysięcy osób.

Aby dodać jeszcze jedno barbarzyństwo, celowo zdewastowana tama w Nowej Kachowce zalewa około 80 000 ludzi, niszcząc ich źródła utrzymania – wszystkie dowody wskazują, że zrobiła to Ukraina, ale Zachód obwinia Rosję – wszystkie zachodnie media głównego nurtu powielają te same kłamstwa. Zobacz to.

Wideo People’s Voice opisuje w żywym stylu, jak rosyjskie wojska odkryły poćwiartowane ciała dzieci w wieku od 2 do 6 i 7 lat. Zabijano je żywcem dla ich organów. Ich zestresowana bólem krew była zbierana dla Adrenochromu – “przedłużającego życie” lekarstwa dla elity – sprzedawanego za miliony każdego roku.

Handel dziećmi do celów seksualnych i pobierania narządów jest najszybciej rozwijającym się biznesem na świecie, obecnie mówi się o dziesiątkach miliardów. Dokładne liczby nie są dostępne, a kontrolujące wszystko skorumpowane media upewniają się, że żadne takie liczby nie wyjdą na światło dzienne, ponieważ jest to najciemniejszy ze wszystkich ciemnych interesów.

Jest to biznes ogólnoświatowy, ale jego centrum jest prawdopodobnie Ukraina.

Zachód o tym wie, jednocześnie wspierając ten najbardziej nieetyczny kraj na świecie. Prezydent Biden musi wiedzieć o korupcji na Ukrainie, ponieważ jego syn zarobił miliony w tej bezprawnej atmosferze. Presstytutki medialne wyciszają takie wiadomości.

Europa jest w pełni świadoma.

Ale priorytetem Komisji Europejskiej jest zniszczenie Rosji. Czy ludzie stojący na czele KE są jeszcze ludźmi? Zachód oczywiście nigdy nie odniesie sukcesu w wojnie na Ukrainie, bez względu na to, ile setek miliardów sztuk broni dostarczy rządowi Zełenskiego. Wiedzą również, że 70% tej broni trafia prosto na czarny rynek. Zobacz to.

Jednak Europa podąża za szalonym i nieludzkim mandatem swoich waszyngtońskich mistrzów.

Zarówno Europa, jak i Waszyngton doskonale zdają sobie sprawę z handlu dziećmi i pozyskiwania organów, co jest kolejnym biznesem wartym miliardy dolarów. Jednak wsparcie dla Ukrainy i odrażające okłamywanie ludzi na całym świecie trwa nadal.

Zasadne pytanie: czy ci, którzy rządzą światem, ci, którzy kierują instytucjami takimi jak WEF, WHO, GAVI, Klub Rzymski i inne, to ludzie czy nieludzie? Spójrz na ich wyraz twarzy, mroczne wibracje, którymi emanują – i wciąż się zastanawiasz.

Następnie obejrzyj poniższy film. To samo wideo co powyżej

Rzeczywiście, potęga okrucieństwa jest trudna do zniesienia.