Interwencja NATO na Ukrainie może wywołać wojnę nuklearną: Oto, jak może do tego dojść
Przerażająco realistyczna symulacja z roku 2019, przewiduje to, co obecnie częściowo dzieje się w rzeczywistości, a co w przypadku eskalacji może doprowadzić do katastrofy na skalę światową. Jednym z uczestników owej “gry wojennej” był Harry J. Kazianis – dyrektor senior agencji o nazwie Center for the National Interest, tj. waszyngtońskiego think tanku zajmującego się amerykańskim bezpieczeństwem narodowym, założonego przez prezydenta Richarda Nixona https://cftni.org/https://en.wikipedia.org/wiki/Center_for_the_National_Interest. Harry J. Kazianis jest również autorem zamieszczonego poniżej artykułu, napisanego 4 marca 2022.https://cftni.org/expert/harry-kazianis/
W symulacji, którą przygotowaliśmy, nie tylko NATO zostaje mimowolnie wciągnięte, ale także Rosja w swojej desperacji używa broni jądrowej.
«Jak to się stało, że zabiliśmy właśnie miliard ludzi?»
Pod koniec roku 2019, w ciągu zaledwie trzech dni – tak jak miało to miejsce niezliczoną ilość razy w ciągu ostatnich kilku lat – grupa byłych i obecnych wyższych urzędników rządowych USA z obu stron sceny politycznej zebrała się, aby przeprowadzić symulację wojny NATO-Rosja. Szacujemy, że w trakcie tego, co nazwaliśmy wojną NATO-Rosja z roku 2019, zginęło miliard ludzi. A jeśli nie będziemy ostrożni, to, to co się stało podczas symulacji, może wydarzyć się w przypadku wybuchu wojny NATO-Rosja o Ukrainę.
Faktycznie, we wspomnianej przeze mnie symulacji z roku 2019, podczas której Rosja najeżdża na Ukrainę w podobny sposób, jak miało to miejsce mniej więcej w ciągu ostatniego tygodnia, nie tylko NATO zostaje wciągnięte w konflikt w sposób niezamierzony, ale także Rosja ze swojej desperacji w końcu używa broni jądrowej. Wynikiem tego jest eskalacja działań z użyciem potężniejszej i bardziej niebezpiecznej broni jądrowej, w wyniku czego ginie ponad miliard ludzi.
Zanim jednak zaczniemy spoglądać w otchłań, pozwólcie, że wyjaśnię cel tego rodzaju symulacji. NATO miałoby oczywiście ogromną przewagę konwencjonalną w każdej wojnie z Moskwą, co gwarantuje, że w bezpośredniej walce Putin przegrałby. Jednak Rosja wielokrotnie powtarzała, że użyje broni jądrowej w obronie swojego terytorium i systemu, jeśli poczuje się śmiertelnie zagrożona. Nasza symulacja zawsze sprowadza się do pytania: czy możemy pokonać prezydenta Rosji Władymira Putina w konflikcie zbrojnym o Ukrainę lub kraje bałtyckie i nie wywołać przy tym wojny jądrowej?
Jak dotąd – na przestrzeni co najmniej kilku lat i przy udziale co najmniej 100 różnych uczestników, z których każdy miał inne wyobrażenie o wojnie i inne sympatie polityczne – odpowiedź jest jednoznaczna: nie.
=======================
Budowa scenariusza wojny
Scenariusz, który grupa postanowiła przetestować pod koniec roku 2019, był podobny do dzisiejszego: Rosja zdecydowała się na inwazję na Ukrainę pod pretekstem, że musi bronić rosyjskojęzycznych narodów, które są “uciskane” przez faszystowski rząd Ukrainy.
W naszym wariancie założyliśmy, że Rosja zachowuje się o wiele godniej niż obecnie, ale ma bardziej ograniczone cele – tj., że Moskwa chce połączyć Krym z separatystycznymi regionami we wschodniej Ukrainie, które są pod jej realną kontrolą. Założyliśmy, że Rosja zrobi to szybko, osiągając większość swoich celów wojskowych w ciągu mniej więcej czterech dni.
Ale Ukraina nie poddaje się łatwo, podobnie jak ma to miejsce w dzisiejszych realiach. Siły ukraińskie, po poniesieniu ciężkich strat, przeprowadzają imponujący kontratak, w wyniku którego Rosja traci ponad 100 czołgów i ponad 2500 żołnierzy. Zdjęcia w mediach społecznościowych pokazują, jak płoną rosyjskie czołgi, elitarne myśliwce Su-35 zostają strącone z nieba, a z Zachodu masowo napływa broń.
Putin jest wściekły. Sądził, że Ukraina po prostu się podda, przy czym w jego kalkulacji nie uwzględnił trwającego prawie dekadę szkolenia, jakie Kijów otrzymał od USA i NATO, ani też rozbudowy ukraińskiej armii w ciągu ostatnich kilku lat, która skupiła się na tym właśnie scenariuszu.
Następnie Rosja decyduje, że jej ograniczone cele wojskowe były błędem i że cała Ukraina powinna zostać “zdemilitaryzowana”. Moskwa rozpoczyna masowe uderzenie rakietami balistycznymi i manewrującymi, a następnie rosyjskie siły powietrzne rozpoczynają własną kampanię “wstrząsu i trwogi”, podczas której niszczą zdecydowaną większość ukraińskich struktur dowodzenia i kontroli, sił powietrznych, obrony przeciwlotniczej i jednostek pancernych. W tym samym czasie Rosja rozpoczyna przerzucanie wojsk do granic Ukrainy, co zdaje się świadczyć o zbliżającej się inwazji i okupacji całego kraju.
Iskra
W owym momencie sytuacja przybiera najgorszy obrót. System naprowadzania rosyjskiej rakiety balistycznej zawodzi, która spada na terytorium Polski należącej do NATO, zabijając 34 cywilów w wyniku tragicznego uderzenia w zaludnioną wioskę przy granicy polsko-ukraińskiej. Choć rakieta nie była skierowana celowo w Polskę, na zdjęciach w mediach społecznościowych widać dzieci płaczące po swoich matkach, ciała niemożliwe do rozpoznania, i pojawiają się także żądania sprawiedliwości i zemsty.
Polska, która ma za sobą trudną historię ze Związkiem Radzieckim i Rosją, okazuje powściągliwość. Nie odpowiada własnym wojskiem, ale stara się, by Moskwa zapłaciła wysoką cenę za swoją agresję na Ukrainie i działania, także niezamierzone, w Polsce. Warszawa prowadzi dyplomatyczny i ekonomiczny bojkot Moskwy, który skutkuje wykluczeniem Rosji z systemu SWIFT, a także bezpośrednimi sankcjami wobec rosyjskich banków, podobnymi do tych, które obserwujemy obecnie.
W naszym scenariuszu, reakcja Rosji jest równie szybka. Moskwa decyduje się przeprowadzić zmasowany cyberatak na Polskę, rozstawiając cyberwojowników na całym terytorium NATO, wykorzystując ich położenie geograficzne i serwery proxy do zamaskowania pochodzenia ataku. W ciągu zaledwie dwóch godzin, Rosja wyłącza z sieci całą polską sieć elektryczną, sektor bankowy, elektrownie oraz wiele innych obiektów – cofając tym samym Polskę do epoki kamienia łupanego.
I tu zaczyna się koszmar. Mimo że kwestia przypisania winy jest trudna do rozstrzygnięcia, Polska zwraca się do NATO i zaczyna prywatnie wyrażać chęć powołania się na artykuł 5 Karty NATO, zgodnie z którym atak na jedno państwo jest atakiem na cały Sojusz.
NATO jest zaniepokojone, ponieważ trwa debata, w jakim stopniu ukarać Rosję, a jednocześnie odnosi się wrażenie, że państwa członkowskie nie mają jasno określonego celu wojskowego, ponieważ niektóre chcą zareagować na to, co stało się w Polsce, podczas gdy inne uważają, że konieczna jest interwencja militarna na Ukrainie.
Odpowiedź
W tym miejscu NATO zaskakuje wszystkich. Sojusz decyduje się utworzyć ograniczoną strefę zakazu lotów wokół ukraińskiego Lwowa, aby chronić cywilów i uchodźców, którzy znaleźli się w pułapce i nie mają dokąd pójść. Rosja zostaje ostrzeżona: NATO nie będzie interweniować w konflikcie, ale zapewni ochronę swoim samolotom i przestrzeni powietrznej wokół Lwowa. NATO wyraźnie zaznacza, że jego odrzutowce znajdą się w przestworzach nad Ukrainą, ale nie będą prowadzić operacji z terytorium Ukrainy.
W Moskwie, Putin odnosi teraz wrażenie, że NATO gotowe jest do interwencji po stronie Ukrainy. Rosja obawia się, że NATO wykorzysta ów chroniony korytarz jako bazę operacyjną do wysyłania na Ukrainę coraz to bardziej zaawansowanej broni. A ponieważ gospodarka Rosji przeżywa załamanie z powodu sankcji, Putin czuje, że mury wokół niego zamykają się. Zanim NATO zdąży wprowadzić strefę zakazu lotów, Putin rozkazuje uderzyć na wszystkie pozostałe lotniska i zasoby wojskowe wokół Lwowa.
Ale w tym miejscu Putin popełnia błąd w kalkulacjach i przygotowuje scenę dla wojny NATO-Rosja. Putin zarządza kolejny zmasowany atak cybernetyczny na infrastrukturę wojskową krajów bałtyckich, uważając, że NATO wykorzysta kraje bałtyckie do przeprowadzenia inwazji na Rosję.
W tym przypadku, NATO dochodzi do wniosku, iż miarka przebrała się i decyduje się na bezpośrednią interwencję na Ukrainie, aby odeprzeć agresję rosyjską. Jeszcze przed ogłoszeniem komunikatu w tej sprawie, rosyjski wywiad dostrzega ruchy rakiet i wojsk, które wskazują na zbliżający się atak NATO, i Rosja decyduje się uderzyć jako pierwsza – używając taktycznej broni jądrowej. NATO decyduje się odpowiedzieć w ten sam sposób.
Rosja atakuje europejskie miasta bronią jądrową, a NATO i Ameryka odpowiadają tym samym.
To, co następuje, to nic innego jak apokalipsa, w wyniku której – jak szacujemy – ginie miliard ludzi.
Żadna wojna nie przebiega zgodnie z planem
W każdym scenariuszu, w którym brałem udział, obecny jest ten sam wspólny wątek: Kiedy Władimir Putin czuje się osaczony oraz odnosi wrażenie, że Rosja jest bezpośrednio zagrożona – zazwyczaj z powodu błędu popełnionego na polu bitwy – decyduje się na dowolny krok eskalacyjny, aby spróbować to naprawić.
Choć niewykluczone, że Ukraina i Rosja wkrótce znajdą dyplomatyczną drogę wyjścia z tejże okrutnej wojny, obie strony wydają się być bardzo zdeterminowane. Oznacza to, że szanse na eskalację, jak opisana powyżej, są wysokie.
A jeśli Rosja i NATO zaangażują się w bezpośredni konflikt, Putin wie, że w starciu konwencjonalnym jego reżim zostałby pokonany. Oznacza to, że Rosja wybierze wojnę jądrową.
Podstawowe pytanie w przypadku wojny NATO-Rosja wydaje się oczywiste: ile milionów lub miliardów ludzi straci życie w jej wyniku?
——————————-
Harry J. Kazianis jest dyrektorem ds. badań nad obronnością w Center for the National Interest w Waszyngtonie i redaktorem naczelnym wydawnictwa The National Interest. Poglądy wyrażone w tym artykule są jego własnymi poglądami. Można go znaleźć na Twitterze pod adresem @grecianformula.
Lider CDU Friedrich Merz twierdzi, że już wiosną ostrzegał rząd o narastającym problemie, ale jego ostrzeżenia zostały zignorowane.
Friedrich Merz twierdzi, że niektórzy Ukraińcy wykorzystują politykę socjalną Niemiec.
Przekraczają granicę, by uzyskać “świadczenia socjalne”, a następnie wracają na Ukrainę.
Wielu ukraińskich imigrantów wykorzystuje niemieckie “państwo opiekuńcze”, aby uzyskać świadczenia przed podróżą powrotną do ojczyzny. Tak twierdzi przewodniczący CDU Friedrich Merz.
Przemawiając dla telewizji Bild, niemiecki polityk podkreślił problem, który, jak sądzi, “tylko się powiększa”. Oskarżył rząd o to, że zdecydował się zignorować ostrzeżenia ze strony partii opozycyjnej, jakie wygłaszała jeszcze wiosną.
Doświadczamy teraz turystyki socjalnej ze strony tych uchodźców – do Niemiec, z powrotem na Ukrainę, do Niemiec, z powrotem na Ukrainę. Mamy problem, który się powiększa. Już wiosną wskazywaliśmy, że może się pojawić.
Ponad milion ukraińskich imigrantów
Według danych przekazanych przez wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców, w Niemczech przeprawiono już ponad milion ukraińskich imigrantów, z których wielu trafiło do tego kraju po przekroczeniu granicy z Polską i Czechami.
Jak podaje gazeta Junge Freiheit, po przybyciu do Niemiec imigranci z Ukrainy mają natychmiastowe prawo do miesięcznego “zasiłku podstawowego”. Liderzy partii w niemieckiej koalicji federalnej, w tym Ricarda Lang z niemieckich Zielonych, oskarżyli Merza o brak solidarności z Ukrainą. W Polsce nazwany byłby zapewne “ruską onucą”.
Czy to Ukraina jest odbiorcą masowych nakładów z amerykańskiej pomocy??
Zełenski ujawnia, ile amerykańscy podatnicy dają Ukrainie miesięcznie pieniędzy. Jest to tłumaczenie tekstu, którego autorem jest TYLER DURDEN a oryginał jest w:
https://www.zerohedge.com/political/zelensky-reveals-how-much-us-taxpayers-give-ukraine-monthly Prezydent Ukrainy Władimir Zełenski chwalił się w wywiadzie dla telewizji CBS „Face the Nation”, który nadano w niedzielę, że Waszyngton dostarcza mu aż 1,5 miliarda dolarów miesięcznie na państwową kasę, ponieważ kraj gromadzi duży deficyt w czasie wojny. „Stany Zjednoczone co miesiąc dają nam 1,5 miliarda dolarów na wsparcie naszego budżetu w walce z Rosją” – wyjaśnił ukraiński przywódca, ale wskazał, że w budżecie pozostaje deficyt w wysokości 5 miliardów dolarów. Natychmiast wrócił do powtarzania dawnego narzekania Kijowa, że to nie wystarcza – bo to nigdy nie wystarcza. Ogólnie rzecz biorąc, przeciętny amerykański podatnik wydaje się być nieświadomy tego, a nieustanne nagłówki wojenne wydają się być mu obojętne. Zełenski powiedział, po ujawnieniu zdumiewającej miesięcznej kwoty pomocy w wysokości 1,5 miliarda dolarów: „Ale wierz mi, to nie wystarczy nawet na pokrycie infrastruktury cywilnej, szkół, szpitali, uniwersytetów, domów Ukraińców. Dlaczego tego potrzebujemy? Potrzebujemy bezpieczeństwa, aby skłonić naszych Ukraińców do powrotu do domu”. – Jeśli będzie bezpiecznie, przyjadą, osiedlą się, będą tu pracować i będą płacić podatki, a wtedy nie będziemy mieli w naszym budżecie deficytu w wysokości 5 miliardów dolarów. Będzie to więc pozytywne dla wszystkich – kontynuował ukraiński przywódca. „Ponieważ na dzień dzisiejszy Stany Zjednoczone co miesiąc dają nam 1,5 miliarda dolarów na wsparcie naszego budżetu na walkę w tej wojnie. Jednakże, jeśli nasi ludzie wrócą – i bardzo chcą wrócić, mają dużo motywacji – tutaj będą pracować.” „A wtedy Stany Zjednoczone nie będą musiały kontynuować, udzielać nam tego wsparcia” – podsumował, chociaż sytuacja może upłynąć wiele lat, zanim USA „nie będą musiały kontynuować” nieprzerwanej pomocy. Wydawało się, że Zełenski próbował przedstawiać Amerykanom dziwną sytuację, w której wszyscy wygrywają. Chociaż znowu, jeśli przeciętni podatnicy amerykańscy w pełni zrozumieją sytuację i jej ogrom, z pewnością mogą zakwestionować tę narrację. Jak na ironię, alo już nużąco, zaledwie dzień po tym, jak Zełenski poskarżył się: „Ale uwierz mi, to nawet nie wystarczy”… Według Reutersa, Kongres jest gotów przeforsować kolejne 12 miliardów dolarów. Tucker Carlson z Foxa mówi: “To szaleństwo!…” „Negocjatorzy w Kongresie USA w sprawie tymczasowej ustawy o wydatkach zgodzili się na włączenie około 12 miliardów dolarów nowej pomocy dla Ukrainy w odpowiedzi na prośbę administracji Bidena, wg. źródła zaznajomionego z rozmowami ogłoszonymi w poniedziałek” – wyjaśnił Reuters. „Na początku tego miesiąca prezydent USA Joe Biden zwrócił się do Kongresu o zapewnienie Ukrainie nowej nadzwyczajnej pomocy wojskowej i gospodarczej w wysokości 11,7 miliarda dolarów”. Należy przypomnieć, że dopiero w lipcu Associated Press i NPR zwróciły uwagę na niezwykle niewygodny fakt i problem, który nigdy nie zniknął: “Kontynuując dostarczanie dziesiątek miliardów dolarów w postaci militarnej, gospodarczej i bezpośredniej pomocy finansowej dla Ukrainy i zachęcając do tego samego swoich sojuszników, administracja Bidena po raz kolejny zmaga się z długotrwałymi obawami o to, czy to Ukraina jest odbiorcą masowych nakładów z amerykańskiej pomocy.” Te kwestie, które sięgają dziesięcioleci i nie stanowiły nieistotnej części pierwszego impeachmentu byłego prezydenta Donalda Trumpa, zostały w dużej mierze zepchnięte na dalszy plan w bezpośrednim okresie poprzedzającym inwazję na Rosję oraz w pierwszych miesiącach konfliktu, gdy USA i Stany Zjednoczone jej partnerzy zjednoczyli się w obronie Ukrainy. Ale weekendowe zwolnienia ukraińskiego najwyższego prokuratora, szefa wywiadu i innych wysokich rangą urzędników przez Zełenskiego, ponownie ujawniły te obawy. Mogły one nieumyślnie zwrócić nową uwagę na zarzuty korupcji na wysokim szczeblu w Kijowie, postawione przez jednego z wypowiadających się amerykańskich prawników.
=============================
mail:
A tymczasem w TVP: “USA przygotowują kolejny pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy”
„Dlaczego nasze prawodawstwo nie zauważyło problemu drenowania polskiego systemu pomocy socjalnej?”
Prze wrz 26, 2022 obywatele Ukrainy przyjeżdżający do Przemyśla po świadczenia socjalne/ fot. Facebook/Wojciech Bakun
– Nie da się nie zauważyć procederu, który dzieje się od pewnego czasu, a który okresowo przybiera na sile. Nie da się nie zauważyć zorganizowanych transportów kobiet z dziećmi, które na kartkach mają zapisane procedury jakim muszą się poddać żeby otrzymać pomoc materialną i finansową. Osoby te codziennie formują kolejkę przed Urzędem Miejskim, następnie udają się do MOPSu i ZUSu celem złożenia wniosków o świadczenia. Następnie zorganizowanym transportem wracają na Ukrainę. Organizacje udzielające pomocy humanitarnej zdążyły już się zorientować i wstrzymały udzielanie pomocy takim osobom. Pytanie dlaczego jeszcze nasze prawodawstwo nie zauważyło problemu drenowania polskiego systemu pomocy socjalnej? – alarmuje prezydent Przemyśla.
Bakun podkreśla, że jest za niesieniem pomocy, ale powinna być to pomoc dla faktycznych uchodźców, którzy uciekają przed wojną. – Chyba nie chodzi o to, żeby całe społeczności przerzuciły się na nasz system opieki społecznej? Nie tędy droga! Od początku udzielając pomocy staraliśmy się to robić jak najmądrzej, stąd apel do posłów, senatorów, ministrów, aby pochylili się nad tym procederem, bo jako samorząd nie mamy żadnych instrumentów żeby jemu zapobiegać. Możemy jedynie zgodnie z prawem rejestrować te osoby w systemie PESEL, co otwiera drogę do korzystania z całego wachlarza instrumentów wsparcia – pisze.
Prezydent Przemyśla zapowiada, że wystosuje pismo do posłów, senatorów i ministrów z apelem o uszczelnienie systemu pomocy i zapobieganie procederowi drenowania systemu.
W broszurze „Stop Ukrainizacji Polski”, wydanej przez partię Grzegorza Brauna, czyli Konfederację Korony Polskiej, znajduje się postulat, aby udzielać pomocy faktycznym uchodźcom wojennym, a nie włączać Ukraińców do polskiego systemu opieki społecznej.
Ten zdroworozsądkowy postulat jest atakowany jako wytwór „ruskich onuc”. Tymczasem rzeczywistość pokazuje, że to autorzy broszury mają rację, a system stworzony przez rząd Prawa i Sprawiedliwości otworzył Ukraińcom furtkę do wyłudzeń i życia na koszt Polaków.
Z jakiej racji Polacy mają wypłacać świadczenia socjalne Ukraińcom mieszkającym na Ukrainie? Czy twórcy tego systemu są tak nieudolni, że nie przewidzieli do czego on doprowadzi? A może jako „słudzy narodu ukraińskiego” mamy utrzymywać Ukraińców na Ukrainie? A kto przeciw, ten ruska onuca, tak?
Źródło informacji: Facebook/Wojciech Bakun
=========================
mail:
To samo widzą u siebie Niemcy:
Merz wirft Ukrainern „Sozialtourismus“ vor
Zapewne większość w Przemyślu to ukraińscy Cyganie i podobna hołota, ale ci zamożniejsi wolą wyłudzać eurosy, niż złotówki
1 066 453 osoby – dokładnie tylu Ukraińców otrzymało z budżetu Polski świadczenie jednorazowe w wysokości 300 złotych “na start”, daje to łączną kwotę 320 milionow złotych.
Warto przypomnieć, że wspomniane świadczenia wypłacane były w związku z nadawaniem obywatelom Ukrainy numerów PESEL. Według oficjalnych danych na taki krok zdecydowało się 1 milion 264 tysiące osób,. 558 tysięcy z nich to osoby pełnoletnie.
To jednak nie koniec “hojności” Prawa i Sprawiedliwości finansowanej z kieszeni polskich podatników.
Do końca lipca br. Zakład Ubezpieczeń Społecznych przyznał prawo do świadczenia wychowawczego (500+) na 420 tys. dzieci – uchodźców z Ukrainy na okres świadczeniowy 2021/2022 (trwający do końca maja 2022 roku) oraz na 403,82 tys. dzieci – uchodźców z Ukrainy na okres świadczeniowy 2022/2023 (rozpoczęty w czerwcu br.). Łącznie do końca lipca br. wypłacono świadczenia wychowawcze na kwotę 866,65 mln złotych – podkreślił wiceminister rodziny i polityki społecznej Stanisław Szwed.
Jakby tego było mało Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłacał środki w ramach tzw. rodzinnego kapitału opiekuńczego. W tym przypadku mowa o 15,44 tysiącach dzieci uchodźców z Ukrainy. Na ten cel wydano 32,31 miliona złotych.
„Jeżeli by państwo Izrael było zainteresowane jakimś udziałem w tym przedsięwzięciu, udziałem oczywiście z odpowiednimi skutkami finansowymi w dalszym etapie, to my jesteśmy na tego rodzaju działania, tego rodzaju rozmowy – bo najpierw trzeba o tym rozmawiać – otwarci” – zadeklarował Jarosław Kaczyński.
Wygłoszone podczas prezentacji raportu o stratach poniesionych przez Polskę podczas wojny słowa przerażały. Kaczyński wrócił do swego wcześniejszego pomysłu – Żydzi pomogą nam w zmaganiach z Niemcami, a my podzielimy się z nimi łupem. Poroniony pomysł ma już swoją historię – gdy kongres USA uchwalił Ustawę 447, prezes PiS nie reagował, negował płynące z tego zagrożenia i mamił opinię publiczną tym, że spłata roszczeń Żydom nie naruszy interesów Polaków, bo zostanie zrekompensowana odszkodowaniami wojennymi od Niemiec. Innymi słowy rzucił pomysł – dać obskubać się Żydom przez obskubanie Niemców. I to w tym wszystkim było najbardziej niebezpieczne. Bo o ile prawdopodobieństwo uzyskania reparacji jest niewielkie, o tyle dla Żydów jest to ostateczne uznanie przez Polskę ich roszczeń.
Istotą żydowskiej machinacji jest bowiem: Samo przystąpienie do rozmów jest uznaniem zasadności roszczeń, a do uzgodnienia pozostaje tylko ich wielkość.
Judah Ari Gross
Kilka dni po wystąpieniu Kaczyńskiego, „Times of Israel”, w tekście Judah Ari Grossa „W roszczeniach wobec Niemiec Polska domaga się odszkodowań za Żydów zabitych przez Polaków” napisał: W raporcie opublikowanym przez polski rząd przytoczono śmierć Żydów zabitych przez polskich cywilów, w oczywistej próbie wybielenia polskich zbrodni. W wykazie 9293 wsi, w których miały miejsce „nazistowskie okrucieństwa niemieckie” znalazły się wsie, w których miały miejsce polskie pogromy na Żydach, w tym wieś Jedwabne, gdzie ponad 300 Żydów zostało żywcem spalonych przez etnicznych Polaków. Gazeta przytacza wypowiedź prof. Jana Grabowskiego: „Umieszczenie na liście okrucieństw dokonanych na Żydach przez polskich cywilów i polskie władze było absolutnie przerażające […] bulwersujące jest przede wszystkim „zapisanie” na konto niemieckie zbrodni dokonanych przez Polaków na Żydach. Polska zwraca się do Niemiec, aby wypłaciły Polakom odszkodowanie za Żydów, których Polacy sami wymordowali.
Przypadek? Przypomnijmy, że kilka tygodni temu Polskę zaatakowała dziennikarka CNN, pytając prezydenta RP, czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych? Przypomnijmy, że żądania zwrotu majątków pożydowskich zawsze wyprzedzają alarmujące raporty o wzroście antysemityzmu w Polsce. Przypomnijmy też, że na niwie grillowania w ten sposób polskich polityków organizacje roszczeniowe mają wielkie osiągnięcia, a dowodów, i to spektakularnych, dostarcza historia kontaktów polsko-żydowskich ostatnich lat.
Od Niemców nie dostaniemy nic. Wypłacimy za to Żydom odszkodowania za zbrodnie Niemców – czy tak skończy się intryga Kaczyńskiego?
Podobny, poroniony schemat postępowania przećwiczyliśmy – od 2014 roku wypłacamy Żydom odszkodowania za zbrodnie na Żydach, których dopuścili się Niemcy i za zbrodnie na Polakach, których dopuścili się Żydzi. Odpowiedzialny w MSZ za kontakty z diasporą żydowską uzasadniał to tak: „Do miesięcznych świadczeń kwalifikuje się każdy mieszkający w Izraelu, kto urodził się, jako obywatel polski, ucierpiał podczas wojny pod okupacją niemiecką bądź też ukrywał się lub był zmuszony opuścić Polskę lub też urodził się po wojnie w rodzinie, która została zmuszona do opuszczenia Polski, a więc jako dziecko miał udział w ich losach i prześladowaniach. To samo dotyczy małżonka. To samo dotyczy kolejnej okupacji, sowieckiej, do roku 1956”.
Tylko w pierwszym roku obowiązywania ustawy o takich rentach ZUS wypłacił 240 mln złotych. Dodajmy, że Polska wypłaca równocześnie obywatelom Izraela wysokie emerytury resortowe (de facto za zbrodnie popełnione w okresie stalinizmu na narodzie polskim), a gdy 1 października 2017 r. weszła w życie tzw. ustawa deubekizacyjna i na jej mocy emerytury i renty byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa zostały radykalnie obniżone, nie objęła pobierających takie świadczenia żyjących w Izraelu.
Coś nieprawdopodobne! To nie Niemcy, a Polska wypłaca świadczenia tym, którzy przeżyli holokaust.
Polska otwarła tym samym kanał wypłat odszkodowań za mienie pożydowskie, podjęła kolejny krok w procesie restytucji mienia żydowskiego. Utworzyła nową kategorię beneficjentów odszkodowań – tych, którzy „doznali szkody na terenach należących do Polski”, czyli każdego przybyłego do Izraela bandytę z UB lub KBW („poszkodowanego” przez żołnierza wyklętego) lub każdego emigranta z Marca ’68, który uciekł przed polskim wymiarem sprawiedliwości.
Doszło do absurdalnej sytuacji – Żyd, który przeżył niemiecką okupację, zatrudnił się w zbrodniczym MBP, a później uciekł z Polski, dostaje comiesięczne wsparcie finansowe od swoich ofiar, a jeśli zmarł to pieniądze inkasuje jego dzieci i żona (też często funkcjonariusz bezpieki). Natomiast Polak, który przeżył niemieckie łapanki lub, narażając życie, ukrywał w czasie okupacji Żyda, z własnych podatków płaci co miesiąc odszkodowanie temu Żydowi.
I jeszcze jedno – takiej pomocy finansowej nie otrzymują Polacy deportowani w głąb ZSRR przez żydowską milicję wspomagającą sowietów na Kresach po 17 września 1939 r. Kwoty są ogromne. Wypłata 100 euro dla tysięcy obywateli Izraela to wydatek 20 milionów złotych. A nie chodzi o jednorazową wypłatę, tylko comiesięczną – co oznacza ćwierć miliarda rocznie!Wg władz Izraela, beneficjentów jest 50 tysięcy, ale znając życie, można być pewnym, że znalazło się ich znacznie więcej. Tym bardziej, że holokaustowa mafia uelastyczniła definicję „ofiar holokaustu”, rozciągając ją na wszystkich Żydów, którzy przeżyli wojnę i wypracowała inną oryginalną formułę – zaliczania do ofiar „tych, którzy się z tego powodu nie urodzili” (copyright Szewach Weiss). I jest oczywiste, że przy takim podejściu, liczba beneficjentów rent (i kwota wypłat), z roku na rok rośnie w postępie geometrycznym.
Doroczny raport Departamentu Stanu, będący załącznikiem do Ustawy 447, krytykując Polskę za brak „kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia lub odszkodowań za konfiskaty związane z Holokaustem”, wymienia także „pozytywne” działania naszego kraju. Wśród nich to, że Polska przeznacza fundusze publiczne na rzecz ocalałych z Holokaustu. „Ustawa z 1991 roku o kombatantach i ofiarach represji wojennych i okresu powojennego umożliwia wypłatę świadczeń uprawnionym kombatantom II wojny światowej oraz ofiarom represji. Na podstawie tej ustawy osoby ocalałe, które były więzione w gettach, obozach koncentracyjnych, obozach pracy i obozach śmierci uzyskały prawo do świadczeń finansowych, w szczególności świadczeń emerytalnych i rent inwalidzkich. Według danych otrzymanych w połowie 2019 r. z MSZ RP, od momentu wejścia w życie ustawy rząd wypłacił 28,4 miliarda złotych (7,5 miliarda USD) w formie rent i emerytur. Świadczenia te przysługują również uprawnionym ocalałym, którzy byli polskimi obywatelami w czasie Holokaustu, a później wyemigrowali. […] W 2014 r. Polska przyjęła ustawę, na mocy której osoby ocalałe z Holokaustu pochodzące z Polski, bez względu na obecne miejsce zamieszkania, otrzymują comiesięczne świadczenie w wysokości równej świadczeniom otrzymywanym przez emerytów w Polsce” – tyle raport.
Nie tylko nie dostaniemy od Niemców, ale odszkodowania wypłacimy Niemcom za mienie za Ziem Odzyskanych – czy tak skończy się machinacja Kaczyńskiego? Tu przypomnijmy – 6 sierpnia 2004 roku, na łamach nowojorskiego „Forward”,Nathaniel Popper nawoływał do tego, by Żydzi i Niemcy wspólnymi siłami zaspokajali swoje roszczenia majątkowe wobec Polski. Wg Poppera wysuwanie roszczeń ma dziś jednoczyć Żydów i Niemców. Tekst nosi znamienny tytuł: „Bitwa roszczeniowa rozszerza się na polski front. Wspólna walka Żydów i etnicznych Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy przeżyli Holokaust. Nowe światło pada na odmowę Polski zaspokojenia roszczeń majątkowych”. W artykule znalazł się uderzający zwrot „Holocaust survivors” (ci,którzy przeżyli holokaust), jako nowa kategoria obejmująca wspólnie Żydów i Niemców. Do niedawna za tych, którzy przeżyli holokaust Żydzi uznawali wyłącznie Żydów. Teraz w kategorii tej umieszczają także Niemców, połączonych z Żydami w ruchu roszczeniowym przeciw Polsce.
Skoro jesteśmy przy trójkącie Polska-Niemcy-Izrael, to nie od rzeczy będzie przypomnieć, że Żydzi uzyskali od Niemców odszkodowania w ramach tzw. porozumień luksemburskich, zawartych przez Adenauera i Ben Guriona. Ale czy tylko od Niemców? Z umowami tymi związany jest problem utraty odszkodowań, które za śmierć trzech milionów obywateli polskich pochodzenia żydowskiego przechwycił (i nadal przechwytuje) Izrael. Bo zgodnie z europejską doktryną prawną, niemieckie odszkodowania wypłacone Izraelowi powinny były trafić głównie do Polski, tj. kraju, którego obywatelami była większość pomordowanych, a nie do Izraela, który w czasie holokaustu jeszcze nie istniał. Zdominowany przez żydokomunę rząd Bieruta, Bermana i Minca nie protestował. Równie haniebnebyło zrzeczenie się przez tą szajkę odszkodowań wojennych od Niemiec (aby ulżyć Niemcom w spłacie odszkodowań dla Izraela?) orazuwzględnienie w umowach indemnizacyjnych odszkodowań dla Żydów niemieckich za mienie z terenów polskich Ziem Odzyskanych, w tym Gdańska.
Dawid Wildstein powiedział, że Izrael może stać się głównym sojusznikiem Polski w walce z polityką historyczną Niemiec. Tę piramidalną bzdurę wzbogacił stwierdzeniem o Izraelu – ważnym wektorze polskiej polityki historycznej. Tymczasem polityki historyczne Niemiec i Izraela są zbieżne i polegają na wmanipulowaniu Polski i Polaków we współodpowiedzialność za holokaust i tym samym za grabież mienia ofiar. Interes Niemiec jest tu jasny – pozbycie się historycznego garbu poprzez przerzucenie go na Polaków. Interes środowisk żydowskich – to kasa. W tym kontekście wypłacanie przez Polskę, a nie Niemcy, rent obywatelom Izraela, którzy przeżyli holokaust jest rzeczą skandaliczną. Także dlatego, że oznacza włączenie się rządu RP do antypolskiej polityki historycznej Żydów i Niemców utrzymującej kłamliwie, że Polacy są współodpowiedzialni za holokaust. Z takiej polityki bierze się również to, że “odkrycia naukowe” żydowskich profesorów: Aliny Całej, Jacka Leociaka i Barbary Engelking, które powtarzają, że Żydom było łatwiej przeżyć w niemieckich obozach koncentracyjnych, niż wśród Polaków, są finansowane przez Fundację Adenauera i Claims Conference, tj. organizację będącą stroną porozumień luksemburskich i założycielem Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego. I tu pytanie: Dlaczego owych „naukowców” tłustymi naukowymi grantami futrują także instytucje Państwa Polskiego?
Czy, zamiast wzywać Żydów na pomoc, nie lepiej kopiować żydowskie metody w wymuszaniu odszkodowań? W „przemyśle holokaustu”, jako taktyka i środek nacisku w negocjacjach biznesowych, ważną rolę odgrywa polowanie na antysemitów. Taką nalepkę Żydzi przyklejają każdemu, kto nie płaci, mało płaci lub zagraża ich finansowym interesom. Żydzi nieprzerwanie narzucają światu dogmat o „wyjątkowości żydowskiego cierpienia” i nie dopuszczają na tym polu do żadnej konkurencji, bowiem status największej (jeśli nie jedynej) ofiary w dziejach ludzkości wiąże się z bardzo konkretnymi i namacalnymi korzyściami materialnymi.
Dlaczego, zatem my nie przedstawiamy się jako największe ofiary, nie przypominamy że straty Polski w ludziach i majątku były nie mniejsze od żydowskich, a materialne nieporównanie większe oraz że Niemcy wypłacili odszkodowania wszystkim, tylko nie nam?
Roszczeniowcy żydowscy nie wdają się w dyskusję o podstawach prawnych. Używają za to argumentów: „Ponieważ cierpienia Żydów były największe i unikalne, oddzielne prawo odnoszące się do Żydów powinno być rozważone”. Mówią o „specjalnej ścieżce prawnej”, o „oddzielnym prawie”, o „specyficznej i odrębnej legislacji”, o „roszczeniach, które nie są prawnie wiążące, ale są wiążące moralnie”. Dlaczego, zatem my, zamiast wdawać się w spory prawne z Niemcami, nie stosujemy argumentów podobnych do żydowskich? Można by też odwrócić słowa Barbary Engelking z Żydowskiego Instytutu Historycznego, i mówić: „Dla Niemców śmierć to była kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć. Dla Polaków to była tragedia, dramatyczne doświadczenie, metafizyka”. Przy temacie „uczyć się od Żydów” pamiętajmy też, że Żydzi swój modus operandi z powodzeniem stosują, dzięki wsparciu międzynarodowemu i temu, że ich macki sięgają wszędzie. Układajmy więc stosunki ze wszystkimi sąsiadami, w tym z Rosją. Zdobywajmy nowych sojuszników. Budujmy koalicję światową wokół pamięci o zbrodniach Niemców na Polakach.
My robimy dokładnie odwrotnie – pozwalamy innym na propagandowe wykorzystywanie naszych tragedii, a nawet sami podsuwamy pomysły. Przykładem przyrównanie zniszczeń Warszawy do zniszczenia kilka chałup w Mariupolu. Inny przykład, też z ostatnich dni: wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński, komentując doniesienia o odkryciu miejsca pochówku 440 ciał w ukraińskimIzjum, wygłupił się na Twitterze: „Przerażające. I nie da się nie porównać tego do Katynia”. I żeby było jeszcze straszniej, propagandowy portal rządowy „wPolityce” opatrzył durny wpis entuzjastyczną oceną: „Mocny wpis Jabłońskiego”. I jeszcze jedno – wśród polskich polityków nie ma Panów, są kmioty zalęknione, którzy, zamiast odważnej, twardej i zdecydowanej ofensywy, są potulni, tchórzliwi merdają ogonkiem, zabiegają o’certyfikat koszerności’ i… dogadują się z agresorem ponad głowami Polaków.
Na pytanie, czy ekipa przy władzy chce zaspokoić żydowskie roszczenia, odpowiedź brzmi – tak, zdecydowanie tak. Sytuacja jest jasna, przeraźliwie jasna. Wszystko wskazuje na to, że decyzja już zapadła i utrzymywana jest w tajemnicy, zanim pojawi się dogodna okazja.Lekką ręką wypłacili Żydom miliardy z umów indemnizacyjnych, w tym za majątki z Ziem Odzyskanych. Lekką ręką zwrócili mienie bezspadkowe gminom żydowskim i pozwolili na transfer wyszabrowanych pieniędzy na konta nowojorskich organizacji żydowskich. Lekką ręką dają miliardy żydowskim oligarchom, przeznaczając20 procent budżetu państwa na pomoc dla Ukrainy. Dlaczego nie mieliby lekką ręką wypłacić odszkodowań Żydom i powiedzieć: „Polacy, nic się nie stało”?
Co do Ukrainy, to przypomnijmy: 16 maja szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk ogłosił w Kijowie, że Polacy (nie Rosjanie!) sfinansują dwa nowe programy pomocowedla Ukrainy: dobroczynny dla kobiet-żołnierzy uwolnionych z niewoli rosyjskiej i stałą pomoc dla sierot, które straciły ojców zabitych przez Rosjan. Szczegóły zdradził wicepremier Ukrainy: „program ma objąć pomoc materialną, w tym mieszkaniową, ponieważ wiele osób straciło domy”. Kilka dni wcześniej inkryminowany Dworczyk zapowiedział:„Gdy otrzymamy środki z KPO powinniśmy pewną częścią wspomóc Ukrainę”. A mówił o wielkich pieniądzach, bo w ramach KPO Polska ma mieć do dyspozycji 76 miliardów euro. Ale na tym nie koniec – niedawno oświadczył: „Sami zadeklarowaliśmy chęć odbudowy obwodu charkowskiego. Charków to drugie co do wielkości miasto na Ukrainie”. Czyli odbudujemy Charków w ramach polskich reparacji dla Ukraińców tak, jak wcześniej odbudowaliśmy Warszawę bez reparacji niemieckich.
Że nie są to fantasmagorie publicysty, niech świadczy propozycja Szymona Hołowni. W rozmowie z PAP, wypowiadając się na temat reparacji od Niemiec, rzekł: „Ja dzisiaj w ramach domagania się reparacji dla Polski domagałbym się uzbrojenia Ukrainy. Strategicznym interesem Polski byłoby oczekiwanie, że jeżeli Niemcy mają rzeczywiście pójść do przodu i jakoś rozliczyć się moralnie, ale też i finansowo […], to powinni zbroić Ukrainę”. I jeszcze jedno – czy pomysły Hołowni i Dworczyka to nie idealna, napisana w Berlinie wrzutka dla rozbrojenia tematu niemieckich reparacji dla Polski? Hołowni sekundował Arkadiusz Mularczyk: „Cywilizacja zachodnia opiera się na odpowiedzialności agresora za wyrządzone szkody ofiarom ataku. […] Dlatego Rosja musi zapłacić reparacje wojenne Ukrainie, a Niemcy muszą zapłacić Polsce”. W takiej sytuacji nie można wykluczyć, że już wkrótce wystąpią z kolejnym pomysłem – odebrać Niemcom i dać Ukraińcom. Jak też nie można wykluczyć, że Morawiecki mianuje Dworczyka pełnomocnikiem ds. narodowego programu zwrotu mienia Ukraińcom i wyśle go do Charkowa.
Czy to nie Polska, wykorzystując sprzyjającą koniunkturę, powinna wystąpić o odszkodowanie za mienie wysiedlonych Kresowiaków? Zwłaszcza, że Ukraina jest w przededniu wielkiej prywatyzacji, mienie to wpadnie niechybnie w żydowskie łapy, i wszystko skończy się jak zawsze – Żydzi wyrwą od Ukraińców, co trzeba, a my będziemy się tylko przyglądać. Nie można też nie zauważyć mamienia opinii publicznej tym, że wielomiliardowa „pomoc” dla Ukrainy nie narusza interesów Polaków, bo zostanie zrekompensowana wypłatami od… Rosjan! Chodzi o postulat Morawieckiego pozyskania kosztów „pomocy” przekazanej oligarchom ukraińskim i kosztów odbudowy ich majątków ze skonfiskowanych rosyjskich rezerw walutowych.
Na niwie grillowania polskich polityków diaspora żydowska osiągnęła fantastyczne rezultaty Dowodów i to spektakularnych jest wiele. Kiedy – używając terminologii St. Michalkiewicza – zarówno obóz zdrady i zaprzaństwa, jak i obóz płomiennych patriotów, zaangażował wszystkie zasoby państwa w obronę Zełenskiego, od tyłu zaszli nas Judejczykowie.
No, bo czymże jest wredny tekst żydowskiej gazety dla Polaków zatytułowany: 75 lat od akcji ‘Wisła’. Co stało się z majątkiem przesiedlonych Ukraińców? Tu małe przypomnienie – środowiska ukraińskie w Polsce konsekwentnie drążą temat prześladowań Ukraińców podczas tej akcji. Z uporem temat jej potępienia stawiają w Sejmie. W jakim celu, skoro akcja była już potępiona przez Senat, a wyrazy ubolewania wyrazili w przeszłości i Kwaśniewski i Kaczyński? Otóż kilka lat temu Światowy Kongres Ukraińców wystąpił do Polski z żądaniem restytucji mienia ukraińskiego. Stąd zabiegi „Gazety Wyborczej” należy uznać za perfidną grę, otwierającą furtkę ku roszczeniom wobec Państwa Polskiego. I jeszcze jedno – z roszczeniami występują, bo zobaczyli, jak bezsilni jesteśmy wobec roszczeń żydowskich.
Czy transfery finansowe za wschodnią granicę, i czy polityka historyczna polegająca na puszczaniu w niepamięć holokaustu Polaków na Kresach mają ze sobą coś wspólnego?Czy rządząca ekipa konspiruje przed własnym narodem? Odpowiedź brzmi: tak. Decyzja o udobruchaniu potomków rezunów i wypłaceniu im rekompensat zapadła. Polska zwróci im lasy w Bieszczadach, a oni, w zamian, gdy Żydzi będą odbierać majątki, popilnują Polaków, jak ci strażnicy obozowi w Sobiborze i Auschwitz. Sprawę można drążyć innym pytaniem: Czy w całej miłości PiS do Ukrainy nie chodzi o żydowskich oligarchów, którzy obrabowali i rozkradli Ukrainę, doprowadzając do obecnej sytuacji? Czy „ukrainizacja”Polski nie jest dziełem środowisk lobbujących na rzecz żydowskich oligarchów na Ukrainie, gdzie interesy robią wszyscy, a Polska… daje bezzwrotne kredyty, i to nie Ukraińcom, lecz żydowskim oligarchom, i aby ratować Zełenskiego z opresji, oddaje do jego dyspozycji wszystkie swe zasoby, dzieli się PKB, montuje UkraPolin.
I jeszcze jedno: Czy to przypadek, że wszyscy lobbujący na rzecz Ukrainy w Polsce, USA i Izraelu pochodzą z jednej i tej samej nacji, wszyscy mają korzenie na polskich niegdyś Kresach, a ich miłość do Ukraińców bierze się z nienawiści do Polaków?
Co zarzucający Polsce domaganie się odszkodowań za Żydów zabitych przez Polaków paszkwil „Times of Israel” ma na celu? Czy nie chodzi o montowanie wspólnego żydowsko-niemieckiego frontu wobec Polski? Czy nie chodzi o ofertę pomocy dla Niemców w uzyskaniu odszkodowań za mienie pozostawione na Ziemiach Odzyskanych i podzielenia się zdobytym łupem? A może to Żydzi podpuścili Kaczyńskiego, aby właśnie teraz, bez wystarczającego przemyślenia, bez przygotowania odpowiednich narzędzi, przy wyjątkowo niesprzyjającej koniunkturze, wystąpił o reparacje i odszkodowania? A może kryje się za tym Waszyngton, i jest to większy plan mający na celu wypłatę przez Polskę realnych odszkodowań za przedwojenne majątki żydowskie, również te, które nazywa bezdziedzicznymi?
Sytuacja geopolityczna Polski jest niezwykle trudna i zagmatwana. Polska znalazła się na krawędzi katastrofy gospodarczej. Wszystkie jej zasoby ekonomiczne, wojskowe, dyplomatyczne i polityczne zostały przejęte przez sojusznika zza Oceanu i oddane do dyspozycji sojusznika zza wschodniej miedzy. Polska jest w ostrym konflikcie z KE, który przegrywa. Podejście Bidena do ekipy rządzącej dwuznaczne, a sielanka w stosunkach, za popieranie Ukrainy w wojnie z Rosją, kończy się w formule „Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść”. W Izraelu przy władzy znalazł się najbardziej antypolski premier, a „nasz” premier otrzymuje instrukcje z wielu kierunków – ostatnie słowo należy do Żydów, ale od niedawna także do Ukraińców, sodomitów i Klausa Schwaba.
Polityka konfliktowania się z sąsiadami jest coraz bardziej niebezpieczna, a pozostawiając Węgry sam na sam z Komisją Europejską Polska traci ostatniego sojusznika. Polska jest na przegranej pozycji, bo w takiej geopolitycznej układance Berlin łatwo rozbije zamysł z uzyskaniem reparacji, a okazją ku temu będą najbliższe wybory, które wygrają folksdojcze.
Można też postawić pytanie: czy występując w mediach właśnie teraz z żądaniami odszkodowań wojennych, PiS nie popełnia błędu wobec sąsiada, od którego Polska jest zależna w wielu kwestiach, którego życzliwe podejście jest Polsce niezbędne? To także błąd dlatego, że w kwestii roszczeń żydowskich sojusznikiem mogłyby być Niemcy. Przypomnijmy – gdy 27 stycznia 2018 roku Izrael zaatakował Polskę przy nowelizacji ustawy o IPN, Angela Merkel oświadczyła: „Niemcy ponoszą wyłączną odpowiedzialność za Holokaust” (a Rosja poparła nowelizację ustawy w części tyczącej negowania zbrodni nacjonalizmu ukraińskiego). To był jasny sygnał ze strony Berlina, że jest gotowy poprzeć Polskę w konflikcie z Żydami. Wyciągniętej ręki Warszawa nie podjęła. Po raz kolejny okazało się, że dobre stosunki z sąsiadami nie są polską racją stanu, że Kaczyński woli ponad wszystko egzotyczny sojusz z Izraelem i lobby żydowskim w USA. Dodajmy przy tym, że rząd woli inny egzotyczny sojusz – z post banderowską Ukrainą, od której nic nie zależy, a którą śmie jedynie potulnie prosić o zdjęcie dykty z rzeźb na polskim cmentarzu. Dodajmy też, że najlepsza atmosfera do wystąpienia z żądaniami reparacji była w 1989 roku, ale Mazowiecki wolał ściskać się z Kohlem, a Kaczyński zakładać Porozumienie Centrum za pieniądze Fundacji Adenauera.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Korzyści przynosi postawienie problemu przed światową opinią publiczną i uświadomienie, że Polska była państwem, które w wyniku wojny poniosło największe straty. Inny plus – czym więcej mówimy o odszkodowaniach od Niemiec za zbrodnie niemieckie na Polakach, tym mnie Niemcy i Żydzi mówią o „polskich obozach”. Przypomnieniem, że prawdziwe odszkodowania dostali tylko Żydzi i to kosztem Polski, raport utrudnia także kolaborację niemiecko-żydowską w wymuszaniu odszkodowań od Polaków.
Jeszcze inny plus – raport sporządził swoistą listę folksdojczów: Bo wymusił na wynarodowionej hołocie zabranie głosu. Bo pokazał, kto jest kim w Polsce, kto Polakiem, kto Niemcem (kto Żydem), kto jest za Polską suwerenną, a kto za Generalną Gubernią (i przypomniał, że na folksdojczów głosuje 30 procent Polaków). Unaocznił też, która partia nie oddała ani jednego głosu za Polską i kto gardłował, że reparacje to hańba, głupota, dyrdymały i że najlepsze reparacje to KPO. Powiedzenie „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” okazało się trafne i na czasie jeszcze z innego powodu – uświadomiło, że dla Kaczyńskiego liczy się na pierwszym miejscu interes żydowski i odszkodowania dla Żydów a nie dla Polaków. Raport zmusił też do zadania pytania: Gdzie tu Polska?
Czy zapraszając Izrael do geszeftu, naszła go refleksja o Ustawie 447? Czy przeczytał paszkwil „Times of Israel”? Zapłacą Polacy, nie Niemcy. I to nie dlatego, że władzę przejmie ferajna Tusk, ale dlatego, że Żydzi, podbechtani nieszczęsną ofertą Kaczyńskiego, dogadają się z Niemcami. Dlaczego nastąpi to teraz? Dlatego, że III RP zdominowało środowisko piewcy „ziemi Polin”. Dlatego, że wcześniej nie było czym Polski straszyć: Bo nie było żołnierzy amerykańskich w Polsce, bo nie było „śmiertelnego” zagrożenia rosyjskiego, bo nie kupowaliśmy amerykańskiego gazu (który uniezależnia nas od „splamionego krwią” gazu ruskiego), bo nie było straszaka – „wycofamy wojska i nie sprzedamy czołgów Abrams”. No i nie było przygwożdżającego argumentu: Tragedią byłoby, gdyby znakomite relacje USA-Polska stały się zakładnikiem nierozwiązanej kwestii odszkodowań dla Żydów.
Krótko mówiąc – w im większym kryzysie pogrąża się Polska, tym jest podatniejsza na naciski, i im więcej Polska broni żydowskich interesów na Ukrainie, tym więcej Żydom zapłaci. No i czy może być bardziej dogodny moment od tego, gdy skutecznie wmówili Polakom beznadziejne położenie oraz uwikłali Polskę w katastrofalną sytuację, którą tylko ONI są w stanie rozwikłać?
Każdy, komu udało się zachować spokój, zadał sobie fundamentalne pytanie: „Jaki jest powód, dla którego Ukraina w ciągu zaledwie kilku miesięcy stała się centrum świata?”
I pytania pokrewne:
Dlaczego wojnie na Ukrainie poświęca się więcej uwagi niż wszystkim innym konfliktom na świecie razem wzięte?
Dlaczego Zachód nie zadaje sobie nawet trudu sfingowania wysiłków dyplomatycznych zmierzających do zakończenia konfliktu, zamiast tego dolewając oliwy do ognia?
Dlaczego los Ukrainy i Ukraińców stał się ważniejszy niż los wszystkich krajów i narodów Zachodu?
Dlaczego prawdy historyczne, takie jak ta wyrażona przez Andrieja Margę, uświadamiają, że Bukowina jest ziemią rumuńską i musi zostać zwrócona przez Ukrainę?
Dlaczego cała zachodnia cywilizacja ulega samozniszczeniu z fałszywego, szalonego i absurdalnego „ducha solidarności” niczym wielki samobójczy kult?
Odpowiedź była pod naszym nosem. Ale nie widzieliśmy tego.
**
W lipcu w Lugano (Szwajcaria) odbyła się Konferencja na rzecz Odbudowy Ukrainy, wydarzenie zasługujące na większą uwagę.
Specjalnym wysłannikiem reżimu kijowskiego był wicepremier Michaił Fiodorow, stary przyjaciel Zełenskiego.
Wyjaśnił publiczności, że jego rząd chce doprowadzić do rewolucji cyfrowej na Ukrainie. Że chce bardzo blisko współpracować z Big Tech, wiodącymi światowymi firmami technologicznymi, aby jego kraj był „cyfrowo niezniszczalny”.
Fiodorow, były przedsiębiorca IT, który jest również ministrem transformacji cyfrowej, przedstawił w Szwajcarii inicjatywę o nazwie „ Digital4Freedom ”.
Zgodnie z tym, Ukraina powinna stać się „najbardziej zdigitalizowanym państwem świata” w ciągu trzech lat.
Publiczność obecną w Lugano, składającą się głównie z przedstawicieli dużych instytucji technologicznych i finansowych, poproszono o przekazanie środków i współpracę przy „cyfrowym planie krosowania” dla Ukrainy.
W przyszłości ukraiński rząd i Big Tech mają działać w „bliskim związku” i uczynić z ojczyzny Chruszczowa „Izrael Europy”.
Fiodorow powiedział podczas wydarzenia w Szwajcarii, że chce, aby w najbliższej przyszłości Ukraina została „w 100% zdigitalizowana”, ze wszystkimi danymi przechowywanymi na serwerach Amazona i Microsoftu, których „nie można zniszczyć pociskami”.
Wszystkie usługi administracyjne są zdigitalizowane, od rejestracji samochodów i nieruchomości po płacenie podatków.
Pieniądze powinny całkowicie zniknąć, także z obszarów, które mają duży wpływ na życie ludzi, takich jak zdrowie, edukacja i sądownictwo.
Jeśli chodzi o przedstawienie transformacji wymiaru sprawiedliwości w sztucznej inteligencji (SI), Fiodorow nazwał to „Projektem sędziego Dredda”.
Sędzia Dredd to imię superbohatera z dystopijnego świata komiksu, opartego na filmie z 1995 roku z Sylvesterem Stallone. Strażnik, który utrzymuje porządek, tropiąc i niszcząc niegodziwych i skorumpowanych.
Podczas gdy oglądanie hollywoodzkich historii na ekranie może być zabawne, może nie być tak zabawne, jak twój kraj pogrąża się w dystopijnym imperium, a twoje życie jako dodatek.
Kilka głosów, w tym publikacja Fair Trial, ostrzegało, że stosowanie sztucznej inteligencji w sądownictwie jest obrzydliwością, ponieważ „podważa podstawowe prawo do domniemania niewinności”.
A serwis informacyjny Times Now , wysoce renomowana publikacja w Indiach należąca do londyńskiej grupy Times, pisze, że Ukraina już pilotuje projekt wykorzystujący sztuczną inteligencję do „kompilowania raportów przedprocesowych i kryminalnych w celu oceny ryzyka podejrzany o ponowne popełnienie przestępstwa”.
Człowiek na stanowisku testowym robotów! Pójdziesz do więzienia, ponieważ oprogramowanie wymiaru sprawiedliwości, które analizowało twoje życie i nie jest w stanie zrozumieć ludzkich uczuć, zostało oznaczone ułamkami dziesiętnymi!
Całkowita cyfryzacja i zniknięcie gotówki! Wszystkie transakcje są kontrolowane przez państwo! Mam na myśli całe życie każdego.
Jeśli twoje życie nie spełnia standardów rządowych – masz zbyt duży ślad węglowy, jesz za dużo mięsa lub czytasz wywrotowe książki i odwiedzasz strony takie jak uncut-news – ryzykujesz, że zostaniesz odłączony od sieci. Zagłodzisz się jak bezużyteczny, obrzydliwy włóczęga, którym jesteś.
Chiński kredyt społeczny do dziesiątej potęgi. Niech żyje Wielki Brat!
Teraz mamy tajemnicę, dlaczego Ukraina stała się zakątkiem świata w ciągu zaledwie kilku krótkich miesięcy. A Ukraińcy nowy „naród wybrany”.
Ukraina to poligon doświadczalny dla Wielkiego Resetu.
Dlatego wojny nie wolno przerywać, lecz przeciwnie, należy ją podsycać i przedłużać jak najdłużej, aby zniszczenia były jak największe. I zbudować projekt pilotażowy nowego porządku świata na pustkowiu pozostawionym przez pożogę. Model NWO.
Odbuduj lepiej.
Nowa ziemia obiecana zostanie zamieszkana przez nowego człowieka. Przez osoby trans sterowane przez sztuczną inteligencję.
AI (podobnie jak rewolucyjny Jahwe) jest „zazdrosnym bogiem”, który poza nim nie akceptuje „innych bogów”. I niszczy wszystkich, którzy jej nie słuchają.
Z tego nowego Kanaanu, pokropionego żywą wodą progresywizmu, silne pędy NOM wyrosną i rozprzestrzenią się na cały świat. I przytulą cię jak ośmiornica.
Byliśmy dziś w Gdańsku. To już nie jest polskie miasto. I w ogóle nie ma już w nim nic Polskiego.
Wszędzie, niemal na każdym kroku, widać barwy narodowe wrogiego nam państwa. Sino żółte flagi na większości pojazdów komunikacji miejskiej, a te na których ich nie ma, są całe w barwach wolnego miasta Gdańska z czasów III Rzeszy.
Autobus komunikacji miejskiej w Gdańsku z flagami Ukrainy i Polski
Tramwaj w barwach Wolnego Miasta Gdańska
Co kilkaset metrów wiszą bilbordy w sino żółtych barwach z napisem po ukraińsku, odnoszącym się do całkowicie fikcyjnego bohaterstwa obrońców tzw. Wyspy Węży… Ruski korabl idi na chuj, którzy po wykrzyczeniu tego hasełka, grzecznie złożyli broń i poddali się rosyjskiej marynarce wojennej, której rzekomo stawili zdecydowany opór. Ale kłamstwo to jak widać funkcjonuje ciągle w najlepsze i nadal ogłupia mieszkańców tego miasta i absolutnie nikt przeciwko temu wszystkiemu tam nie protestuje.
Z kolei w innej części miasta jest Rondo Wolnego Miasta Gdańska 1920 – 1939, na część najbardziej polakożerczych Niemiec okresu dwudziestolecia międzywojennego i czasów nazistowskiej III Rzeszy Adolfa Hitlera. O budynku poczty polskiej, na które zamiast polskiej nazwy tej placówki, widnieje przedwojenna nazwa POSTAMPT już nawet nie wspominam.
Depolonizacja i Ukrainizacja Gdańska postępuje w tempie nie tyle nawet geometrycznym, co błyskawicznym.
Prezydent Gdańska wykreowany przez PiS Aleksandra Dulkiewicz i konsul
Pociąg kolejki podmiejskiej Gdańska w barwach Ukrainy
Myślę, a właściwie jestem tego pewien, że obecny etap ukrainizacji tego polskiego miasta, jest zaledwie prologiem do odłączenia go od Rzeczpospolitej i ponownego przyłączenia go do teutońskich Niemiec, pod płaszczykiem zapewnienia ukraińskim nachodźcom dobrego samopoczucia i pod pretekstem tzw. europejskości miasta, gdzie jego polskość, nie miała dla poprzednich, i jak widać nie ma dla obecnych włodarzy grodu nad Motławą żadnego znaczenia. Tym bardziej, że wedle porozumień Poczdamskich tzw. Wielkiej Trójki z 1945 roku, o czym mało kto wie, Gdańsk miał pozostać pod polską jurysdykcją jedynie przez 50 lat, a potem jego dalszą przynależność państwową miały uregulować osobne postanowienia największych mocarstw. Dlatego chyba właśnie, ostatnią polską jednostkę wojskową, wyprowadzono z Gdańska w 1995 roku, bo operetkowej brygady weekendowego wojska obrony terytorialnej, nikt poważny, nie traktuje na serio, no i biura WKU, które obsługuje wprawdzie jednostki Wojska Polskiego, ale wszystkie one znajdują się poza Gdańskiem, czyli w Gdyni, Pruszczu Gdańskim, Lęborku i Słupsku. To również nie jest dzieło pana przypadka.
A obecny, lewicowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz, już otwarcie mówi o ewentualnej rewizji granic z Polską, jeśli ta nadal będzie żądać od Niemiec reparacji wojennych.
A Polacy nadal śpią, żyjąc w jakiejś zupełnie odrealnionej rzeczywistości, że nas nic złego spotkać nie może. Czyżby?
Jacek Boki – 19 Wrzesień 2022 r.
Źródła:
W Gdańsku powstają liczne murale dla Ukrainy. To piękny gest solidarności
Prowadzenie tego bloga to moja pasja ale także wielogodzinna praca. Jeśli uważasz, że to co robię ma sens to możesz wesprzeć mnie w tym co robię, za co serca już teraz dziękuję.
PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431
Posted by Marucha w dniu 2022-09-15 (Czwartek) https://marucha.wordpress.com/2022/09/15/opieka-zdrowotna-dla-ukraincow-kosztuje-miesiecznie-300-milionow/
Przebywający w naszym kraju uchodźcy z Ukrainy mogą liczyć na pełen pakiet świadczeń socjalnych, w tym także na ubezpieczenie zdrowotne. Minister do spraw integracji społecznej Agnieszka Ścigaj przyznała, że miesięcznie kosztuje to polskich podatników co najmniej 300 milionów złotych, a nie są to pełne dane.
Przedstawicielka rządu Mateusza Morawieckiego była gościem Roberta Mazurka w radiu RMF FM. Prowadzący wywiad przypomniał w jego trakcie, że według szacunków Narodowego Funduszu Zdrowia na świadczenia zdrowotne dla ukraińskich uchodźców potrzebnych jest blisko 200 mln zł miesięcznie.
Według Ścigaj kwota ta jest jednak jeszcze większa. Tak naprawdę zaspokojenie potrzeb Ukraińców w zakresie opieki medycznej wymaga każdego miesiąca wydatków rzędu 300 mln zł. Minister dodała przy tym, że nie są to wciąż pełne wyliczenia.
Ze słów minister ds. integracji społecznej wynika, iż rządzący nie posiadają dokładnych danych, bo „Polska tak bardzo szybko przyjęła Ukraińców i włączyła ich w swoje systemy, bo my nie stworzyliśmy jak inne kraje takiego funduszu, oprócz funduszu pomocowego, który by był stricte dedykowany na tą pomoc socjalną, ale włączyliśmy w system edukacji, system ochrony zdrowia”.
W kwietniu do kwestii wydatków na opiekę zdrowotną dla uchodźców odnosił się minister zdrowia Adam Niedzielski. Twierdził wówczas, że na ten cel konieczne jest przeznaczenie wspomnianych blisko 300 mln zł.
Rozmowa Ścigaj z Mazurkiem dotyczyła nie tylko wydatków na służbę zdrowia. Była posłanka ruchu Kukiz’15 nie potrafiła więc odpowiedzieć czym dokładnie zajmuje się w rządzie, natomiast zapowiedziała, że już niedługo „pokaże konkretne mieszkania” w ramach zapowiadanego programu mieszkaniowego dla Ukraińców.
W Polsce nie ma węgla, Polska sprowadza błoto z węglem z różnych kierunków świata. Jednocześnie wciąż eksportujemy węgiel Polski. Ten z Bogdanki trafia np. do Ukrainy. Przy okazji wielkiego wsparcia dla naszego wschodniego sąsiada, w postaci miliardów Euro, przekazujemy także np. 200 tys. ton węgla w ramach pomocy. [tylko w I półroczu 2022 poszło na Ukrainę 431 tys. ton a nie 220 tys. zob na końcu md]
W sobotę Ukraina przekazała, że sprzeda nam 100 tys. ton węgla.
Ukraina jest gotowa, by rozpatrzeć możliwość wprowadzenia kwot eksportowych węgla do Polski – oświadczył w sobotę ukraiński premier Denys Szmyhal. Chodzi o 100 tys. ton we wrześniu, które teraz są krytycznie potrzebne naszym polskim partnerom – mówił premier Ukrainy.
Mamy wystarczające zapasy węgla, więc możemy pomóc naszym polskim braciom przygotować się do tej zimy – oświadczył w sobotę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
W następstwie wczorajszych uzgodnień z premierem Mateuszem Morawieckim przeprowadziłem naradę na temat wsparcia naszych polskich braci tej jesieni i zimy w kwestii współpracy energetycznej – powiedział Zełenski na opublikowanym w sobotę wieczorem nagraniu.
W pierwszym półroczu 2022 r. z polskich kopalń wyeksportowano i wywieziono do innych krajów Unii Europejskiej 981 tys. ton węgla – wynika z odpowiedzi wiceministra aktywów państwowych Piotra Pyzika na interpelację poselską Joanny Muchy z Polski 2050, do której dotarł „Fakt”.
Z tego 560 tys. ton trafiło do Czech, 220 tys. – na Ukrainę (w ramach pomocy), a 10 tys. ton do Niemiec. Dla porównania, w 2020 r. Polska eksportowała ponad 1,03 mln ton węgla, w zeszłym roku – 2,08 mln ton.
Obecnie nie ma przepisów, które zabraniałyby eksportu i wywozu węgla z Polski. Eksport tego surowca regulują stosowne umowy handlowe, które zostały zawarte przez spółki przed wybuchem wojny na Ukrainie. Należy podkreślić, że zerwanie tych umów naraziłoby poszczególne spółki na kary – mówi wiceminister Pyzik
Rząd załatwi „niedrogie mieszkania komunalne” przesiedleńcom z Ukrainy. A czynsze zostaną zapłacone z budżetów samorządów.
Zakrzyczeć krytykę
Pierwszą próbą obdarowania Ukraińców polskimi mieszkaniami była marcowa deklaracja Polskiego Funduszy Rozwoju o „bezpłatnym udostępnieniu uchodźcom z Ukrainy 650 mieszkań, zbudowanych przez PFR Nieruchomości w ramach rządowego programu mieszkaniowego (…) w 3 lokalizacjach: Krakowie, Dębicy oraz Mińsku Mazowieckim”, wraz z umeblowaniem i wyposażeniem.
Nawet w panującym wówczas powszechnym pobudzeniu pro-kijowskim informacja ta wzbudziła na tyle negatywne reakcje, że… nie, no oczywiście nie wycofano się z osadzania Ukraińców, tylko zwymyślano wszystkich krytyków od „siewców fake newsów w służbie kremlowskiej propagandy”. Tymczasem dziś okazuje się, że analogiczna strategia ma zostać wdrożona w całym kraju, na milionową skalę i oczywiście za pieniądze podatników.
Zamieszkają na koszt samorządów
Nowy pomysł właśnie zaanonsowała minister ds. integracji społecznej Agnieszka Ścigaj z dietetycznej formacji Polskie Sprawy, należącej do PiS-owskiej Zjednoczonej Prawicy. Zdaniem przedstawicielki władz III RP chodzi o to, by „osoby uciekające przed wojnązaczęły się w miarę usamodzielniać” dzięki uzyskanej od polskiego rządu pracy i właśnie samodzielnemu lokum.
Mieszkania dla Ukraińców mają zostać pozyskane od developerów oraz prywatnych właścicieli dysponujących pustostanami i zaadaptowane na koszt państwa, przy współudziale samorządów, które wyszukiwałyby odpowiednie nieruchomości i pomagały szczęśliwym ukraińskim lokatorom ponosić obciążenia związane z ich zarządem i utrzymaniem. Od strony formalno-prawnej miałaby to być forma dzierżawy realizowanej w imieniu gmin przez TBS-y. Co warto podkreślić, po zawarciu takiej trójstronnej umowy „w tym momencie gmina przejmuje obowiązek płacenia czynszu, a następnie reguluje sobie odpłatność w zależności od dochodów i możliwości tego, komu to mieszkanie przydzieli” – oświadczyła minister Ścigaj. No, to kamień z serca, bo już można by się obawiać, że to sami biedni ukraińscy przybysze będą musieli płacić. Ale nie, spokojnie, to jednak pójdzie z naszych podatków, przez budżety samorządów.
Mają pracować w administracji
Żeby jednak przesiedleńcy dostawali coś poza finansowanymi przez nasz mieszkaniami i zasiłkami – rząd chce też wymóc na samorządach, by to obywatele Ukrainy w pierwszej kolejności znajdowali zatrudnienie np. w podmiotach publicznych realizujących zadania polityki społecznej. Jak niedwuznacznie wynika z wypowiedzi min. Ścigaj – podobnie jak w kwestii pomocy lokalowej byłaby to forma rządowej propozycji nie do odrzucenia, zwłaszcza wobec mniejszych samorządów. Rząd chce ewidentnie rozprowadzić wielomilionową rzeszę Ukraińców po kraju, obarczając zadaniem ich utrzymywania społeczności lokalne. Skądinąd wyraźnie koliduje to z centralistyczną polityki Prawa i Sprawiedliwości, pozbawiającą samorządy znacznej części dochodów. Teraz dodatkowym elementem nacisku w interesie rządu – mieliby być w terenie Ukraińcy. I co równie ważne – rząd przestaje już opowiadać bajki o „powrocie imigrantów na Ukrainę”. Przeciwnie, programem ma być objęte na początek co najmniej 1,2-1,5 mln przesiedleńców, jego czas trwania został wstępnie zakreślony na „5-6 lat”.
Apartamenty dla Ukraińców zamiast przychodni
Trwałość przesiedlenia Ukraińców do Polski potwierdza polityka samorządów bezpośrednio sterowanych przez PiS, które jak np. województwo lubelskie. Oto jak zapowiedział marszałek Jarosław Stawiarski, z dostępnej dla regionu puli tzw. środków europejskich zostało przeznaczone „5 mln zł na gruntowny remont i stworzenie 10 mieszkań w dobrym standardzie i specjalistycznych punktów, które pozwolą uchodźcom z Ukrainy spokojnie przebyć czas pożogi wojennej”. Przebudowywany gmach mieścił poprzednio placówkę ochrony zdrowia, filię Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy, teraz jednak na pewno lepiej posłuży naszym drogim ukraińskim gościom…
Na biednych nie trafiło
Ci z pewnością będą zobowiązani, dotąd bowiem musieli kupować mieszkania za gotówkę. W 2021 r. to właśnie Ukraińcy stanowili najliczniejszą grupę cudzoziemców nabywających nieruchomości w Polsce „Nie dziwi więc, że od 7 lat to właśnie oni są największą grupą kupujących z obcym paszportem. W 2021 r. sfinalizowali transakcje dotyczące co najmniej 4,5 tys. mieszkań. Pod względem metrażu obywatele Ukrainy kupili ich więcej niż łącznie obywatele kolejnych 16 krajów, w tym m.in. Niemiec, Białorusi, Rosji, Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii” podali eksperci GetHome.pl. Trend ten jest powszechnie znany, a wśród przybyłych już po wybuchu wojny również zauważalni byli klienci dysponujący dużą ilością gotówki, co wskazuje na ich zainteresowanie stałym pobytem i działalnością w Polsce. Co ważne, ostatnie przepisy ograniczające cudzoziemcom zakup nieruchomości w strefie przygranicznej, są już od dawna martwą literą, raz ze względu na znane nastawienie MSWiA, a dwa nie dotycząc nieograniczonego prawa do nabywania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu. No, a teraz dostaną lokale na koszt gmin…
Polaku won pod most?
Ceny mieszkań na rynku wtórnym (ok. 14 proc. wyższe niż w zeszłym roku), podobnie jak i stawki najmu (wzrost nawet do 50 proc. w stosunku do 2021 r.) są i tak aż nadto napędzane przez inflację. Obietnica min. Ścigaj podatkowego finansowania rządowo-samorządowego eldorado mieszkaniowego dla cudzoziemców tylko ten trend wzrostowy umocni.
Jednocześnie zaś wbrew ponawianym obietnicom rząd PiS nie zrobił niczego dla wyjścia z kryzysu polskiego mieszkalnictwa.
Jak jeszcze w marcu 2022 r. ogłosiła Najwyższa Izba Kontroli „Realizacja rządowego programu Mieszkanie Plus nie przyniosła oczekiwanych efektów, tym samym nie wpłynęła znacząco na poprawę warunków i rozwiązanie problemów mieszkaniowych lokalnych społeczności. Rząd deklarował, że do końca 2019 roku wybuduje 100 tysięcy mieszkań – jednak do użytku oddano nieco ponad 15 tys. mieszkań, a 20,5 tys. znajdowało się w budowie (stan na koniec października 2021 r.). Głównymi przyczynami zmniejszającymi efektywność programu Mieszkanie Plus były: brak skutecznych i spójnych ze sobą rozwiązań prawnych, a także opieszałość we wdrażaniu aktów wykonawczych”. Tymczasem „Brak stabilności mieszkaniowej jest jednym z najistotniejszych problemów w Polsce, determinującym w znacznym stopniu wybory rodzinne, zawodowe, a także w sferze jakości i komfortu życia Polaków”.
Cóż, widocznie dzieje się tak dlatego, że dla rządu III RP ważniejsze są jakość i komfort życia ukraińskich przesiedleńców w Polsce.
Aż 74 procent Ukraińców ma pozytywne podejście do postaci Stepana Bandery – wynika z sondażu przeprowadzonego przez grupę Reiting. To znaczny wzrost w porównaniu z poprzednimi latami.
Jak wynika z badania przeprowadzonego 27 kwietnia br., aż 81 procent ankietowanych uznaje zbrodniczą organizację OUN-UPA za uczestników walki o niepodległość Ukrainy. Przeciwny kultowi tych ugrupowań jest zaledwie 10 procent badanych.
Socjologowie podkreślają, że od 2010 roku odnotowano blisko czterokrotny wzrost poparcia, zaś od 2015 roku dwukrotny.
Podobna sytuacja występuje w przypadku postaci Stepana Bandery, czyli przywódcy ruchu. Obecnie pozytywne nastawienie do niego ma 74 procent obywateli, a zaledwie 14 procent jest przeciwnych uznawaniu go za bohatera. Dla porównania w roku 2012 lidera Ukraińskiej Powstańczej Armii dobrze wspominało zaledwie 22 procent ankietowanych.
Warto podkreślić, że tak ogromny wzrost to przede wszystkim “zasługa” Federacji Rosyjskiej. Dla większości obywateli Ukrainy Bandera oraz jego organizacja odpowiedzialna jest za walkę o niepodległość przeciwko Sowietom.
Rząd premiera Morawieckiego wzorowo wypełnia lockdown energetyczny polegający na zamknięciu dostępu do tradycyjnych źródeł energii. To karkołomne zadanie wymaga dużych wydatków. Chodzi o miliardowe dopłaty w celu redukcji wydobycia węgla do zera w polskich kopalniach, które mają być ostatecznie zlikwidowane. Takie są zobowiązania. Jak powiedział ostatnio Andrzej Duda- rzeczą, która zadecydowała ostatecznie o likwidacji polskiego górnictwa był krzyk. Krzyk z Brukseli i muchy w nosie pana Klausa. Pod takim naciskiem ukorzyliby się nawet najwięksi. Król Jan III Sobieski, obrońcy Termopil nie wytrzymaliby aż takiej presji.
Polacy są niezadowoleni, lecz w swojej błyskotliwej kalkulacji wiedzą, że albo Unia albo Putin, a jeżeli nie Putin to Marsjanie, a w takiej sytuacji zagrożona byłaby demokracja. Demokracja czy węgiel? Wybór jest oczywisty. Sytuację rozumieją też Ukraińcy, którzy zapowiedzieli swoją pomoc ogarniętej wojną Polsce. Gwoli precyzji nie tyle wojną co lockdownem, a to – jak już tłumaczyli wielokrotnie przedstawiciele drugiego najstarszego zawodu na świecie – jest zobowiązaniem najwyższej wagi.
Wspieramy naszych polskich przyjaciół. W imieniu Prezydenta Ukrainy jesteśmy gotowi do otwarcia kontyngentów eksportu węgla do Polski.
100 tys. ton. Dużo czy mało? Optymiści myśleli o przynajmniej kilku milionach. To stare myślenie z czasów, gdy w Polsce rządziły ruskie onuce. 100 tys. ton to przecież aż jedna czwarta z tego co wyjechało z Polski na Ukrainę w pierwszej połowie tego roku.
“Mamy wystarczające zapasy i możemy pomóc naszym braciom przygotować się do tej zimy” – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i wspomniał również o możliwości dostarczenia potrzebnej ilość energii.
Uff… jak dobrze jest mieć przyjaciół. Dzięki temu rząd PiS będzie mógł kontynuować likwidację tej szkodliwej dla klimatu gałęzi przemysłu wydobywczego. Malkontentom zwrócę na koniec uwagę, że bez tego czyli bez Wielkiego Resetu nie uda się przejść z aktualnej epoki mózgu łupanego do nowej, ale bardzo krótkiej, o roboczej nazwie “lodowcowa”. Nie chodzi tylko o temperaturę, lecz o konieczne zamrożenie wielu rzeczy, ale to już inna historia.
Nadchodzi druga fala? – Konrad Rękas https://www.bibula.com/?p=136136
Od 24. lutego wjechało do Polski i pozostało ok. 5,9 miliona obywateli Ukrainy. Z tej grupy tylko 770 tysięcy, tj. 13 proc. podjęło legalną pracę. Reszta żyje z zasiłków, na które wydano już 15,9 miliarda złotych. Z prywatnych kieszeni poszło z kolei co najmniej 10 miliardów zł – i nie uwzględnia to bezpośredniej pomocy dla Ukrainy, finansowej, w sprzęcie wojskowym, paliwach ani energii, jak również zysków nie uzyskanych przez polskie przedsiębiorstwa i gospodarstwa w związku z bezcłowym wpuszczaniem na nasz i europejski rynek produkcji ukraińskiej.
Dalej, co ciekawe, liczba dzieci wśród przybyszów to zaledwie 800 tysięcy (choć wg danych ze szkół i przedszkoli – uczęszcza do nich jedynie 200 tysięcy). Tylko więc co szóstka imigrantka byłaby samotną matką, zakładając, że faktycznie przyjechały same kobiety w modelu 1+1. Jeśli z dwójką dzieci – to ledwo co dwunasta. A jeśli nawet rodziny 2+2 (bo może tatuś zwolniony od służby wojskowej) – to skąd się wzięła i co robi u nas pozostałe 4,3 miliona, czyli 73 proc. przesiedleńców?
Ukraińskie 40 procent Polski
I tak, podobnie jak w przypadku COVID-a w tym momencie prostej dyskusji na nieskomplikowanych liczbach – zaczyna się krzyk. Wtedy było to „Czy chcecie mieć tyle trumien, co w Bergamo?!”, a dziś „Czy chcielibyście, żeby to wam zbombardowali domy?!”. Cóż, jak wiemy po raporcie Amnesty International można by to zbyć odesłaniem pytającego do władz Ukrainy lokujących w tychże domach mieszkalnych z cywilami własne oddziały zbrojne, aby celowo ściągnąć ostrzał. Jeszcze dokładniejsza odpowiedź brzmi jednak: A CO TO MA DO RZECZY?
Wjechała do nas masa ludzi odpowiadająca mniej więcej 1/6 liczby mieszkańców naszego kraju. W okolicach Warszawy, Wrocławia, Gdańska i Szczecina oraz na Podkarpaciu Ukraińcy stanowią obecnie do 40 proc. populacji. Nie pracując, nie płacąc podatków, pobierając zasiłki, korzystając z ochrony zdrowia i w przeważającej większości nie będąc legendarnymi samotnymi matkami z dziećmi. To są fakty, o czym tu dyskutować?
W Polsce ogrzejemy ich za nasze
Najciekawsze, że podstawowe dane na temat zasiedlania Polski przez Ukraińców nie są wcale tajne. Nie zdobywa ich konspiracyjna międzynarodówka agentów Putina, a przeciwnie – liczbami tymi chwalą się władze, podają je oficjalne publikatory. A mimo to, znów trochę podobnie jak w przypadku COVID-19, nawet zupełnie oczywiste statystyki nie budzą niczyjego zrozumienia, osłonięte odpowiednią interpretacją i komentarzami. Te skutecznie pokrywają m.in. fakt, że jesienią i zimą również na Ukrainie będzie drożej, ciemniej i zimniej. A skoro, jak zatrwożył świat Jurij Witrenko, szef NAFTOHAZU, trzeba będzie w nadchodzącym sezonie grzewczym obniżyć temperaturę w ukraińskich mieszkaniach do 17-18 stopni, to czemu by nie przenieść się do ciepłej i gościnnej Polski, gdzie za media płacą przesiedleńcom państwo i samorządy?
Będzie ich co najmniej 10 milionów
Dane z Ukrainy nie pozostawiają złudzeń. Do Polski wybiera się z kolejną falą przesiedleńczą co najmniej 3 miliony ludzi, a liczba ta może spokojnie sięgnąć kolejnych 5 milionów. I będą to przybysze w zasadniczo odmiennej od poprzedników sytuacji materialnej. Wbrew bowiem bajkom serwowanym rozczulającym się Polakom – najpierw przyjechali ci lepiej sytuowani, po prostu przygotowani do emigracji i w ogóle nie zagrożeni, bo pochodzący przeważnie z centralnej Ukrainy, do tej pory zresztą nie objętej walkami.
Tymczasem teraz wali do nas ukraińska bieda. A ta po dekadach reform i prozachodniego kursu faktycznie jest jeszcze głębsza od polskiej. Oczywiście, można by w związku z tym pocieszać, że nowo-przyjeżdżający będą nieco chętniejsi do pracy od poprzedników. Sęk w tym, że po pierwsze pracy w takich ilościach w Polsce nie ma. Po drugie – w efekcie spadłyby też płace dla polskich pracowników. A po trzecie – pracować? Naprawdę w to wierzycie? A po co, skoro z waszych podatków zapłacą im zasiłki, dadzą wszystko za darmo i jeszcze nie pozwolą zmarznąć? Najwyżej Polakom będzie troszkę chłodniej, nic to!
Zachód nie chce przybyszów
Inne narody uczą się szybciej, niestety. Zjednoczone Królestwo, główna obecnie siła Zachodu podtrzymująca reżim w Kijowie własnym zasobem imigracyjnym gospodaruje bardziej niż wstrzemięźliwie, najpierw nie udzielając w ogóle wiz Ukraińcom, a następnie kanalizując ich w swojej najbardziej nielubianej części – Szkocji.
Szkoci, równie czuli jak Polacy na opowieści o „obronie niepodległości”, początkowo dali się na to złapać, jednak gdy głośne stały się problemy z roszczeniowością przybyszów, nieskorych do pracy, za to chętnych do przedłużania swych darmowych pobytów u miejscowych rodzin, zaś pomoc państwowa nie nadchodziła – aż 10.000 początkowych ochotników wycofała się z programu Homes for Ukraine. To aż połowa chętnych. W efekcie mówi się już wprost o przeniesieniu 18.000 Ukraińców do obozów dla uchodźców. I nie ma zmiłuj się – wojna trwa i nikt nie ma zamiaru tworzyć przybyszom warunków lepszych niż własnym obywatelom. A u nas jest ich 328 razy więcej!
(Od)ruch oporu
Tak jak i z COVIDem, przesiedleńczą żabę wgotowano Polakom powoli. Nikt jakoś nie zastanawiał się ile ta wojna potrwa, jak długo trzeba (?) będzie pomagać, do kiedy przybysze u nas zostaną. Jakoś tak samo się rozumiało, że będzie to góra kilka tygodni. No i wyszło jak poprzednio. Tamta pandemia została z nami na dłużej, zapewne na stałe, bez szczepionek i poluzowań. I jak wtedy, z czasem ludzie zaczynają się budzić i ośmielać. Co bardziej durnowate (czyli w sumie wszystkie) medialne wrzutki na temat wiekopomności polskiej pomocy Ukrainie są szeroko wyśmiewane w internecie, a i w realu nerwy Polakom zaczynają puszczać. I trudno się dziwić. Ale jednostkowa agresja i narastająca frustracja niczego przecież nie załatwią. Nawała idzie na Polskę. Prawdziwa, nie wymyślona. Nikt przeciw niej nie postawi Polakom płotu. Musimy się obudzić.
Specustawa ukraińska ważniejsza od praw i swobód konstytucyjnych, gwarantowanych dotąd choćby teoretycznie obywatelom RP!
Władze III RP od dawną prowadzą politykę, w której jedynym akceptowalnym kryterium jest zgodność z celami wyznaczonymi Ukrainie przez Anglosasów. Do niedawna jednak prymat interesu kijowskiego nad polskim bywał przynajmniej maskowany, a częściej jeszcze zakrzykiwany. Obecnie już jawnie i bez dalszego krygowania się na „polskich patriotów” organa rządowe z nadania PiS wprost powołują się na ustawowy już nakaz „solidarności z Ukrainą oraz pomocy na każdym możliwym poziomie”. Dzięki tej odpowiednio szerokiej, a nieprawdopodobnie bezczelnej formule można dziś zdezawuować każdą inicjatywę polską. I to właśnie spotkało nowosądeckich narodowców i Kresowian dążących do upamiętnienia ofiar Rzezi Wołyńskiej i wszystkich zbrodni dokonanych przez szowinistów ukraińskich.
Nowy Sącz pamięta o Kresach
Z inicjatywą wzniesiono pomnika wystąpiono kilka lat temu, proponując nawet odpowiednią lokalizację, w pobliżu istniejącego monumentu Narcyza Wiatra„Zawoi”. Na skwerze ustawiono nawet stosowną drewnianą tablicę z prostym, ale wyrazistym „WOŁYŃ PAMIĘTAMY”. Po początkowym wsparciu ze strony miejscowych samorządowców – pomysł napotkał jednak typowe w takich przypadkach „przeszkody obiektywne”. Cóż, nie wolno się dziwić, wszak „zmieniła się sytuacja geopolityczna”, a pamięć kresowa już nie tylko uwiera, ale została wprost ogłoszona ideą wrogą euroatlantyckiej orientacji III Rzeczypospolitej. Nowosądeczanie jednak nie zapomnieli, spotykając się co roku w lipcu na marszach pamięci o wołyńskiej Krwawej Niedzieli, organizowanych m.in. przez Aktywistów Nowy Sącz, we współpracy z miejscowym Ruchem Narodowym oraz Stowarzyszeniem Zjednoczenie Wszechpolskie. Co do pomnika zaś, wobec braku szans na pomoc publiczną, do której Instytut Pamięci Narodowej jest wszak systemowo zobowiązany – pojawiła się koncepcja zbiórki publicznej, na którą jednak trzeba uzyskać zgodę ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji. I tu już przestano choćby udawać obiektywizm, wyciągając już jawnie i bez skrępowania bat „solidarności z Ukrainą”.
„Słudzy narodu ukraińskiego”…
„Interes publiczny państwa polskiego w warunkach napaści zbrojnej Rosji na Ukrainę został określony (m.in. w w/w ustawie) jednoznacznie od pierwszego dnia konfliktu zbrojnego w postaci deklaracji przez Rzeczpospolitą Polską solidarności z Ukrainą oraz pomocy na każdym możliwym poziomie” – zaczyna się pozornie nie na temat nawet nie decyzja, ale „informacja” o… nienadaniu wnioskowi biegu administracyjnego, podpisana w imieniu resortu przez Grzegorza Ziomka, dyrektora departamentu administracji publicznej MSWiA.
Sprowadzenie interesu Polski do bezwarunkowego pomagania Ukrainie trafiło jednak do tego skandalicznego pisma nieprzypadkowo. Dalej następuje litania samopochwał, a to za „doskonałe sobie radzenie z kryzysem imigracyjnym”, a to za spokojny i niezakłócony przebieg obchodów rocznicy Rzezi Wołyńskiej (jakbyśmy ich godny przebieg zawdzięczali politykom i biurokratom, a nie tysiącom polskich rodzin spontanicznie uczestniczących w marszach wołyńskich). Mamy też oczywiście rytualne potępienie „podejmowania przez Rosję prób dezinformacji i dezawuowania przyjaznego traktowania w Polsce uchodźców wojennych z Ukrainy”. No i wreszcie pan dyrektor Ziomek przechodzi do sedna:
„Rejestracja przez MSWiA zadeklarowanej przez Stowarzyszenie Zjednoczenie Wszechpolskie zbiórki publicznej w warunkach wojny rosyjsko-ukraińskiej i jednocześnie świadczonej uchodźcom wojennym z Ukrainy szerokiej pomocy humanitarnej przez Polskę (koordynowanej przez rząd) mogłaby być potraktowana jako działanie sprzeczne z zadaniami Ministerstwa i nadzorowanych służb państwowych i tym samym podstawy w/w ustawy”.
Specustawa ukraińska ważniejsza od konstytucji RP?
Pojmujecie to Państwo?! Zdaniem polskiego ministerstwa sprawa wewnętrznych budowa pomnika polskich ofiar ukraińskiego szowinizmu jest sprzeczna z ustawą o pomocy obywatelom Ukrainy, a wobec powyższego nie może zostać zrealizowana ni finansowana z legalnej zbiórki publicznej! Specustawa ukraińska okazuje się ważniejsza od praw i swobód konstytucyjnych, gwarantowanych dotąd choćby teoretycznie obywatelom RP!
MSWiA zresztą bezczelnie przy tym kłamie powołując się na rzekome niewystępowanie wcześniej z projektami związanymi z upamiętnieniem zbrodni wołyńskiej, choć przecież i władze Nowego Sącza, i IPN znają całą sprawę od wspomnianych dwóch lat. Co więcej, samo ministerstwo DWUKROTNIE otrzymywało stosowne wnioski w sprawie zbiórki, a zareagowało dopiero na formalną skargę organizatorów. A, no i zdaniem p. dyr. Ziomka kwestia jest bezprzedmiotowa, bo przecież „termin 11 lipca już upłynął” [pisownia oryginalna – KR]. Czyli co, w przyszłym roku lipiec nie będzie miał 11. dnia, czy może resort już wie, że obchody wołyńskie zostaną w ogóle zakazane?
Jak zapowiedział Krystian Lachner, lider sądeckiego RN – na działanie (a raczej jego brak) MSWiA złożona już została skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a wnioskodawcy domagają się także ukarania urzędników odpowiedzialnych za pozaprawne ich zdaniem zignorowanie procedur określonych ustawą z 14. marca 2014 r. o zasadach prowadzenia zbiórek publicznych. Akcje na rzecz budowy pomnika mają być kontynuowane co najmniej do końca stycznia 2023 r., a organizatorzy nie tracą nadziei, że przyszłoroczne obchody wołyńskie odbędą się już pod nowym monumentem. Projekt i determinacja sądeckich narodowców z pewnością zasługują na wsparcie, jednak problem wydaje się głębszy i poważniejszy.
Narodziny UkroPolinu
W tym przypadku, jak i w wielu podobnych w Polsce nie zadziała przecież (wyłącznie) samowola urzędnicza, biurokratyczna niechęć do inicjatyw oddolnych czy czyjeś prywatne sympatie i antypatie ideologiczna. Doktryna nierozwiązywalności interesów Polski i Ukrainy (reprezentowanych przez obecne władze tych państw) staje się już oficjalną linią postępowania administracyjnego, pod ochroną zapisów ustawy przemyconej przez Sejm pod pretekstem „pomocy biednym uciekinierom wojennym”. Nie łudźmy się, takich przypadków będzie więcej, nie tylko zresztą w zakresie polityki historycznej, ale także w sprawach gospodarczych i socjalnych (jak np. widzimy w stosunku władz do protestu polskich przewoźników poniewieranych, szykanowanych i bitych po ukraińskiej stronie przejść granicznych). Ale dopóki takie sprawy będziemy traktować oddzielnie, jednostkowo, jak długo będziemy protestować tylko przeciw przejawom dyskryminacji, ignorując jej prawdziwe przyczyny i motywy – dopóty żadna skuteczna obrona interesów polskich nie będzie możliwa.
Bez zjednoczenia wszystkich dotkniętych już nawet w codziennym życiu przez skutki uprzywilejowania Ukrainy i Ukraińców – odbiorą nam pamięć, historię, majątki, pieniądze, pracę, wreszcie bezpieczeństwo i dach nad głową. Już się nawet z tym nie kryją. „Solidarność z Ukrainą oraz pomoc na każdym możliwym poziomie” – oto obecne źródło wszelkiego prawa w III RP. Oto jedynie słuszna ideologia i wiara zarządzających naszym krajem.
I nie wstydzą się pisać o tym oficjalnie.
======================
mail:
“mogłaby być potraktowana” – przez kogo, upowców?
Bo przecież niewątpliwie współcześni Ukraińcy kochają Polaków i potępiają upowskie zbrodnie.
Stalker Carnivore to rower bojowy idealny dla żołnierzy zwiadu czy sił specjalnych. Potrafi w ciszy rozpędzić się do niemal 80 km/h, przejechać ponad 120 km, ma zdolności off-roadowe i mimo elektrycznego napędu waży tylko 37 kg. Pojazd debiutuje w Kielcach podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego.
Rower bojowy Stalker Carnivore (z fr. mięsożerny)łączy szybkości i lekkości szosówki z wytrzymałością motocykla crossowego. Taką właśnie hybrydę dla żołnierzy zwiadu stworzyła francuska firma Stalker Tactical & Defense i chwali się nią podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach.
– Pomysł stworzenia roweru elektrycznego z zastosowaniem militarnym jest szczególny. Zazwyczaj podobny sprzęt jednak nie kojarzy się z walką – powiedział Andrei G. Mochkovitch ze Stalker Tactical & Defense. – Chcieliśmy usprawnić sposób poruszania się żołnierzy po lądzie, szczególnie podczas ostatnich kilometrów w drodze do celu. Cała idea polegała na stworzeniu lekkiego sprzętu, którym żołnierz mógłby się poruszać korzystając z siły własnych mięśni, a w razie awarii – by mógł go łatwo i szybko naprawić – wyjaśnił.
Rower bojowy Stalker Carnivore dla żołnierzy zwiadu
Rower bojowy Stalker Carnivore może poruszać się zarówno po pustyni, śniegu czy skałach. Jest cichy (generuje tylko 43 dB), co sprawia, że w warunkach pola walki może być nieoceniony…
Rower bojowy Stalker to aż 120 km zasięgu
Na płaskim terenie militarny Stalker Carnivore w trybie elektrycznym potrafi pędzić 78 km/h. Wysoki moment obrotowy sprawia, że także po zjechaniu z ubitej drogi jego możliwości w warunkach off-roadowych robią wrażenie. Akumulator litowo-jonowy jest wymienny, więc zapasowy naładowany prądem zawsze można spakować ze sobą na misję (pakiet może zapewnić do 1440 Wh).
Producent deklaruje ponad 120 km zasięgu. Ładowanie pojedynczego akumulatora ze zwykłego gniazdka trwa ok. 4,5 godziny. Korzystając ze specjalnego zestawu paneli słonecznych uzupełnienie elektronów potrwa 3 godziny.
Rower bojowy zabierze nawet 250 kg sprzętu
Rower z pełnym obciążeniem (żołnierz i jego ekwipunek – ok. 155 kg) i przyczepą, na której można przewieźć 250 kg sprzętu bojowego powinien bez trudu osiągać prędkość od 35 do 45 km/h. Silniki sią dwa – przedni i tylny. Inżynierowie przewidzieli aż pięć trybów pracy.
– Nasz sprzęt to prostota roweru i moc motocykla, doskonałe połączenie – stwierdził Mochkovitch. Żołnierz poruszający się rowerem bojowym nie potrzebuje specjalnego kombinezonu czy dodatkowego wyposażenia – wystarczy standardowe umundurowanie.
Ile kosztuje militarny Stalker Carnivore? Elektryczny rower występuje także w cywilnej wersji Scout (od 2900 do 4 tys. euro) i Sport (4,5-8,4 tys. euro; do 40 tys. zł po przeliczeniu). Cena odmiany wojskowej jest ustalana indywidualnie.
Elektryczne rowery pomagają ukraińskim żołnierzom
Podobny sprzęt ukraińska armia wykorzystuje do nękania żołdaków Putina. Lekkie pojazdy elektryczne z pedałami pozwalają żołnierzom broniącym ojczyzny niemal bezszelestnie dotrzeć na linię frontu. Ich produkcją w Tarnopolu zajmuje się firma Eleek.
Dziś, 5 IX 2022 r. w Warszawie, na ulicy Krakowskie Przedmieście 11, zauważyłem ekspozycję Instytutu Pileckiego. Od pracowników obsługujących ją dowiedziałem się, że poświęcona jest ratowaniu Żydów w czasie II wojny światowej. Uwagę moją zwrócił kontrast pomiędzy logiem instytutu w barwach narodowych, postacią patrona oraz tematyką wystawy z jednej strony a eksponowaną na równi z barwami narodowymi Polski, dobrze widoczną od strony ulicy flagą Ukrainy.
Na niestosowność umieszczenia barw narodowych Ukrainy na wystawie poświeconej żydowskim ofiarom w instytucie pod patronatem polskiego patrioty zwróciłem uwagę pracownikom, pytając jednocześnie o motywy umieszczenia obcej flagi, czy o znajomość przez nich konstytucji RP w odniesieniu do barw narodowych (art. 28). Ponieważ rozmowa z nimi oraz wezwanie do usunięcia obcych barw nie przyniosła skutku, niniejszym zwracam się do Państwa poniżej jako Polak, obywatel oraz jako podatnik z którego danin finansowana jest działalność instytutu o niezwłoczne usunięcie obcych barw narodowych z tego oraz innych miejsc podlegających zarządowi instytutu.
Witold Pilecki – którego obraliście sobie za patrona – był Polskim patriotą. To czy akceptowałby dziś takie czy inne koniunkturalne sojusze lub polityczne układy jest sprawą spekulacji. Natomiast kontekst jego życia pokazuje zarówno to o co walczył jak i przeciw komu.
Warto widać przypomnieć (choć władzom Instytutu Pileckiego fakty te powinny być znane), że:
W czasie gdy rotmistrz Pilecki walczył o niepodległość Polski w okresie II wojny światowej i zaraz po jej zakończeniu, to pod ukraińskimi symbolami organizowano i prowadzono w Małopolsce wschodniej czy na Wołyniu masowe ludobójstwo naszych rodaków, mordowanych w wyszukanie okrutny sposób tylko za to, że byli Polakami. A przecież i dziś postaci organizatorów ludobójstwa (Szuchewych, Bandera) otaczane są na Ukrainie oficjalnym kultem.
Pilecki był żołnierzem podziemia. O stosunku Ukraińców do polskich formacji patriotycznych najlepiej świadczy los bestialsko zamordowanego wysłannika AK do rozmów z Ukraińcami Zygmunta Rumla. Równie dobrze na jego miejscu, mordowany z podobnym okrucieństwem mógłby znaleźć się Pilecki.
Na koniec Pilecki był także uczestnikiem Powstania Warszawskiego w trakcie którego Ukraińcy odznaczyli się bezprzykładnym okrucieństwem i podobnie jak SS-mani ze względu na swoje zbrodnie byli przez powstańców likwidowani. Nie mamy powodów wątpić, że podobną odrazę do zbrodniarzy jak reszta powstańców odczuwał także Pilecki.
Dlatego, biorąc pod uwagę kontekst życia i działalności Witolda Pileckiego oraz wartości którym pozostał wierny, ozdabianie ekspozycji instytutu nazwanego jego imieniem, czynione z pobudek czysto koniunkturalnych, doraźnych i politycznych barwami ukraińskimi, barwami jego antagonistów w walce o Polskę i polskość; a pod którymi i dziś kultywuje się pamięć morderców Polaków, jest nie tylko niestosowne. Jest to po prostu plucie na grób i pamięć Witolda Pileckiego.
Należałoby chyba dodać, iż niestosowność tę pogłębia eksponowanie barw ukraińskich na wystawie poświeconej ratowaniu Żydów. Udział kolaboracyjnych formacji ukraińskich w zagładzie Żydów w okresie II wojny światowej jest dobrze udokumentowany. Co więcej kult symboliki związanej z III Rzeszą, SS Galizien i innych formacji kolaboracyjnych jest do dziś żywy i oficjalnie przez władze ukraińskie podtrzymywany. Tragiczne losy zarówno Polaków jak i Żydów na Ukrainie wyznaczyły już prawie dwa wieki temu strofy „największego ukraińskiego poety” Tarasa Szewczenko (poemat genocydalny Hajdamacy) :
„Ni Lacha, ni Żyda!” — głos zagrzmi kozaczy —
(…)
Jak szalony, wiesza, pali, Sieka trupie ciało: Dajcie Lacha, dajcie Żyda! Mało mi ich, mało!
Oczekując na niezwłoczne Państwa działanie w tej bulwersującej sprawie.
Od 24 lutego do ubiegłego piątku granicę z Polską Ukraińcy przekroczyli 5,96 mln razy. Część już wróciła do siebie.
========================
Uchodźcy z Ukrainy, którzy przekroczyli granicę z Polską 24 lutego i od tego czasu pracują tu zdalnie dla swoich ukraińskich pracodawców, powinni do 20 września złożyć zeznanie podatkowe w Polsce i zapłacić podatek dochodowy. Jednak rząd polski odstępuje od poboru tych podatków. Pozwala tym osobom wybrać, gdzie chcą się rozliczać.
—————–
Gąszcz przepisów, można się zgubić
W myśl polskich przepisów: Olga, Iryna i Swieta pracują dla ukraińskich pracodawców nielegalnie. Ustawa z 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa – zwana specustawą – nic o statusie takich osób nie mówi. Obowiązuje je więc ustawa o promocji zatrudnienia. A ta nakłada na takie osoby – o ile wykonują one pracę w Polsce dłużej niż przez 30 dni – obowiązek posiadania zezwolenia na pracę typu E.
Tymczasem żadna z opisanych wyżej kobiet takiego pozwolenia nie ma. Żadna też nie jest w delegacji służbowej, bo to nie pracodawca je tu przysłał, ale rosyjska armia.
Na tym nie koniec. Zgodnie z przepisami krajowymi i międzynarodowymi, uchodźczynie, które przekroczyły 24 lutego polsko-ukraińską granicę i od tamtego czasu nie wyjeżdżały z Polski, a pracowały cały czas zdalnie dla swojego ukraińskiego pracodawcy, od 25 sierpnia (czyli po 183 dniach pobytu w Polsce) stają się polskimi rezydentkami podatkowymi i tutaj podlegają obowiązkowi podatkowemu.
Z tym faktem wiąże się obowiązek rozliczenia się z podatku dochodowego i to uwzględniając wszystkie dochody z okresu całego pobytu w Polsce wstecz. Osoby, które wjechały do Polski 24 lutego powinny rozliczyć się najpóźniej do 20 września.
Naczelną dewizą imperiów i państw poważnych jest prowadzenie polityki zgodnej z obranym kierunkiem interesów państwowych. Nie inaczej zachowywała się w swej historii Wielka Brytania, która wszelkimi sposobami – włącznie z manipulacją, kłamstwem, propagandą czy szantażem, czyli dostępnymi narzędziami polityki – dążyła do realizacji swych celów.
Klasycznym już niemal przykładem dla każdego kto kojarzy podstawowe wydarzenia prowadzące do wybuchu II wojny światowej, są „gwarancje” udzielone II RP przez Wielką Brytanię, które odsunęly widmo hitlerowskiego ataku na Wyspy i skierowały najostrzejsze pierwsze fazy wojny przeciwko Polsce. Te pozbawione jakichkolwiek podstaw gwarancje i papierowe zapewnienia bez pokrycia, zostały naiwnie i romantycznie kupione przez władze polskie.
Trudno jest winić Wielką Brytanię, jej polityków i sprawny aparat administracyjny, za to że nie kierowała się i nie kieruje moralnymi pryncypiami i że konsekwentnie realizuje egoistyczne założenia. W polityce dominuje siła pozbawiona moralności, i tylko strony słabe, niewyrobione, łatwo ulegające iluzji, a może po prostu kierowane przez głupie jednostki, nie są w stanie tego zrozumieć i ulegają złudzeniom „trwałych sojuszy”.
Niemiecki plakat propagandowy z czasów II wojny światowej. Jakże celny, gdy spojrzy się na tamte czasy jako globalną rozgrywkę mocarstw, z Polską w roli całopalnej ofiary. I jakże symboliczny w czasach dzisiejszych…
===========================
Tak jak sytuacja sprzed II wojny światowej oddaliła od Wielkiej Brytanii pierwszą konfrontację wojenną, dając czas na dozbrojenie, na sterowanie innymi, na ocenę sytuacji jako obserwator, tak i w czasach dzisiejszych Wielka Brytania podobnie dba o swoje interesy. Interesy, które są definiowane w salonach i publicznie realizowane przez quasi-wybieralnych polityków, niekoniecznie od razu jednak rozpoznajemy, czy w pełni rozumiemy.
Taka też sytuacja ma miejsce w obecnie prowadzonej wojnie amerykańsko-rosyjskiej na Ukrainie.
Toczący się od wielu lat marsz rozszerzający granice NATO i okrążający Rosję, zastopowany został poprzez rozpoczęcie operacji specjalnej, która nabrała charakteru wojny lokalnej.
W tym starciu, wojska ukraińskie poniosły klęskę, która w magiczny sposób przemieniana jest przez zachodnie media w zwycięstwo ukraińskich herojów. Jednak obiektywnie oceniając sytuację, Zełensky gotowy był zawrzeć z Rosją rozejm i przyjąć warunki pokojowe.
Miało to miejsce w kwietniu 2022 r., kiedy negocjatorzy obydwu stron wstępnie zgodzili się na przyjęcie następujących warunków:
Rosja wycofuje swe wojska na pozycje sprzed 23 lutego, czyli opuszcza terytorium Ukrainy (poza kontrolowanym Donbasem i Krymem);
Ukraina wycofuje się z dążenia do członkostwa w NATO.
Jak widać, pokój był w zasięgu ręki i obydwie strony kierowały się w stronę pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu.
Warto również dodać, że dokładnie w tym właśnie czasie (25 marca br), watykański Franciszek wraz z wieloma biskupami na świecie, dokonał tzw. konsekracji Rosji i Ukrainy, i jakkolwiek w żaden sposób nie wypełnia to próśb Matki Bożej Fatimskiej, to przecież trudno jest zaprzeczyć, aby publiczna modlitwa tego rodzaju nie mogła nie wpłynąć pozytywnie na duchową sferę ludzkości.
Niestety, właśnie w tym momencie kiedy istniała możliwość zawarcia pokoju, interweniowała Wielka Brytania.
Dowiadujemy się o tym nieco przypadkowo i pokątnie, choć z najlepszych źródeł.
Oto nijaka Fiona Hill (l. 57) – urodzona w Wielkiej Brytanii, lecz naturalizowana w USA; b. dyrektor amerykańskiej rządowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, czyli odpowiedzialna za bezpieczeństwo USA; specjalistka od spraw europejskich i rosyjskich – napisała na łamach wpływowego pisma Foreign Affairs (wrzesień/październik 2022), artykuł pt „Świat, którego pragnie Putin”, w którym to tekście przekazuje tę kluczową informację.
Jak pisze Hill (artykuł napisany wspólnie z Angelą Stent (l.75), profesor Georgetown University, która jest również specjalistką od spraw rosyjskich, członkinią Narodowej Rady ds Wywiadu – National Intelligence Council):
„Według wielu byłych wysokich urzędników amerykańskich, z którymi rozmawiałyśmy, w kwietniu 2022 roku rosyjscy i ukraińscy negocjatorzy wydawali się wstępnie uzgodnić zarys wynegocjowanej tymczasowej ugody: Rosja wycofałaby się do swojej pozycji z 23 lutego, kiedy to kontrolowała część regionu Donbasu i cały Krym, a w zamian Ukraina obiecałaby nie starać się o członkostwo w NATO i zamiast tego otrzymać gwarancje bezpieczeństwa od szeregu krajów.”
„According to multiple former senior U.S. officials we spoke with, in April 2022, Russian and Ukrainian negotiators appeared to have tentatively agreed on the outlines of a negotiated interim settlement: Russia would withdraw to its position on February 23, when it controlled part of the Donbas region and all of Crimea, and in exchange, Ukraine would promise not to seek NATO membership and instead receive security guarantees from a number of countries.”
Co prawda artykuł napisany jest w typowym antyputinowskim i antyrosyjskim stylu, a Autorki celowo niedopowiadają wiele faktów i zaciemniają obraz, ale nie ulega wątpliwości, że mają wystarczające koneksje i wiedzę o zakulisowych wydarzeniach.
Zatem, gdy pokój był w zasięgu ręki i kompromisowego podpisu, na scenę wkroczył nie kto inny jak Boris Johnson (wpychany w wiele pułapek przez swoją kolejną żonę Carrie Symonds – złego duch Jonhsona i Wielkiej Brytanii), który 9 kwietnia oznajmił, że obiecuje Ukrainie pomoc militarną o wartości 100 milionów funtów oraz ekonomiczną pomoc w wysokości pół miliarda funtów, plus gwarancje na kolejne miliard funtów pożyczki. Gwarancje te zostały kupione przez Zełenskiego, jego otoczenie i poparte amerykańską militarną filantropią.
Bowiem celem skonsolidowanych działań amerykańsko-brytyjskich, wraz z serwilistycznymi „państwami sojuszniczymi” – na czele z Polską – nie jest zawarcie pokoju, nie jest międzynarodowa zgoda, nie jest stabilność i rozwój gospodarczy społeczeństw. Celem jest rozognianie sytuacji, kreowanie konfliktów i dalsze rozszerzanie strefy militarnych wpływów. Rosja stoi temu na przeszkodzie, Rosja nie ulega (przynajmniej nie w pełni) globalistycznym, masońskim siłom, Rosja jest duchową kością niezgody dla rewolucjonistów amerykańskich pragnących podpalić świat.