Odtajnione: Tajny plan CIA dotyczący inwazji na Ukrainę

Odtajnione: Tajny plan CIA dotyczący inwazji na Ukrainę

Przez Kit Klarenberg Źródło: Odtajnione: Tajny plan inwazji CIA na Ukrainę

7 sierpnia amerykański gigant sondażowy Gallup opublikował niezwykłe wyniki sondażu przeprowadzonego wśród Ukraińców. Poparcie społeczne dla „walki o zwycięstwo” Kijowa spadło do rekordowo niskiego poziomu „we wszystkich grupach społecznych”, „niezależnie od regionu czy grupy demograficznej”. W „niemal całkowitym odwróceniu nastrojów społecznych w porównaniu z 2022 rokiem”, 69% obywateli popiera „jak najszybsze zakończenie wojny poprzez negocjacje”. Tylko 24% chce kontynuować walkę. Jednak niewielu wierzy, że wojna zastępcza wkrótce się zakończy.

Przyczyny pesymizmu Ukraińców w tej kwestii nie zostały podane, ale oczywistym wytłumaczeniem jest nieustępliwość prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, wspieranego przez swoich zagranicznych sponsorów – zwłaszcza Wielką Brytanię. Marzenie Londynu o podziale Rosji na łatwe do wykorzystania części sięga wieków i zostało dodatkowo podsycone po zamachu stanu na Majdanie w lutym 2014 roku. W lipcu tego roku Instytut Sztuk Politycznych, filia NATO/MI6, założona przez weterana brytyjskiego wywiadu wojskowego Chrisa Donnellego, opublikował szczegółowy plan trwającej wojny zastępczej.

W odpowiedzi na wojnę domową w Donbasie, Statecraft opowiadał się za zwalczaniem Moskwy za pomocą szeregu „środków anty-wywrotowych”. Obejmowały one „bojkot ekonomiczny, zerwanie stosunków dyplomatycznych”, a także „propagandę i kontrpropagandę, naciski na państwa neutralne”. Celem było sprowokowanie „starego konfliktu zbrojnego” z Rosją, który „Wielka Brytania i Zachód mogłyby wygrać”. Chociaż obecnie jesteśmy świadkami brutalnego rozpadu potwornego planu Donnelly’ego, anglo-amerykańskie plany wykorzystania Ukrainy jako przyczółka do wojny totalnej z Moskwą sięgają daleko w przeszłość.

W sierpniu 1957 roku CIA potajemnie opracowała szczegółowe plany inwazji amerykańskich sił specjalnych na Ukrainę. Liczyła na to, że sąsiedzi agitatorzy antykomunistyczni zostaną zmobilizowani jako żołnierze piechoty do wsparcia tego przedsięwzięcia. Szczegółowy, 200-stronicowy raport zatytułowany „Czynniki oporu i obszary działania sił specjalnych” przedstawiał czynniki demograficzne, ekonomiczne, geograficzne, historyczne i polityczne w ówczesnej SRR, które mogłyby ułatwić lub utrudnić Waszyngtonowi wzniecenie lokalnego powstania i tym samym doprowadzić do ostatecznego upadku ZSRR.

Przewidywano, że misja będzie delikatnym i trudnym balansowaniem, ponieważ znaczna część ludności ukraińskiej żywiła „niewielkie zastrzeżenia” wobec Rosjan lub rządów komunistycznych, co mogło zostać wykorzystane do wzniecenia zbrojnego powstania. Równie problematyczny był fakt, że „długa historia unii między Rosją a Ukrainą, trwająca niemal nieprzerwanie od 1654 roku do dnia dzisiejszego”, doprowadziła do tego, że „wielu Ukraińców” przyjęło „rosyjski styl życia”. To z kolei sprawiało, że problematyczny był niewielki „opór wobec władzy sowieckiej” wśród ludności.

„Ogromny wpływ” kultury rosyjskiej na Ukraińców, „wiele wpływowych stanowisk” w administracji lokalnej zajmowanych przez „Rosjan lub Ukraińców sympatyzujących z [komunistycznymi] rządami” oraz „względne podobieństwo” ich „języków, zwyczajów i pochodzenia” sprawiły, że „między Ukraińcami a Rosjanami było mniej punktów spornych” niż w krajach Układu Warszawskiego. We wszystkich tych państwach satelickich CIA zrekrutowała już, z różnym skutkiem, tajne siatki „bojowników o wolność” jako antykomunistyczne piąte kolumny. Niemniej jednak CIA nadal była zainteresowana identyfikacją potencjalnych „aktorów ruchu oporu” na Ukrainie:

„Niektórzy Ukraińcy zdają się nie dostrzegać różnic, które odróżniają ich od Rosjan, i odczuwają niewielki antagonizm narodowy. Niemniej jednak istnieją istotne pretensje, a wśród innych Ukraińców występuje opór wobec władzy sowieckiej, często o charakterze nacjonalistycznym. W sprzyjających okolicznościach można się spodziewać, że osoby te wesprą amerykańskie siły specjalne w walce z reżimem”.

„Działania nacjonalistyczne”

Mapa CIA podzieliła Ukrainę na dwanaście oddzielnych stref, uszeregowanych według „potencjału oporu” i „pozytywnego nastawienia ludności do reżimu sowieckiego”. Regiony południowe i wschodnie, zwłaszcza Krym i Donbas, otrzymały słabe oceny. Ich ludność została uznana za „silnie lojalną” wobec Moskwy, „nigdy nie przejawiającą nacjonalistycznych nastrojów ani wrogości wobec reżimu” i uważającą się za „rosyjską wyspę na Morzu Ukraińskim”. W badaniu zauważono, że w trakcie i po I wojnie światowej, kiedy Niemcy utworzyły na Ukrainie faszystowskie państwo marionetkowe,

Mieszkańcy Donbasu zaciekle stawiali opór ukraińskim nacjonalistom i tymczasowo utworzyli własną republikę, niezależną od reszty Ukrainy. W kolejnych latach bronili władzy sowieckiej i interesów Rosji, często atakując ukraińskich nacjonalistów z większym zapałem niż sami rosyjscy przywódcy. Podczas niemieckiej okupacji w czasie II wojny światowej nie odnotowano ani jednego udokumentowanego przypadku poparcia dla ukraińskich nacjonalistów ani Niemców.

Niemniej jednak inwazję i okupację Krymu uznano za niezwykle ważne. Oprócz strategicznego znaczenia, krajobraz półwyspu uznano za idealny do prowadzenia działań partyzanckich. Teren oferował „doskonałe możliwości kamuflażu i ucieczki”, jak stwierdzono w raporcie CIA. Chociaż „wojska działające na tych terenach musiałyby być specjalnie wyszkolone i wyposażone”, zakładano, że miejscowa ludność tatarska, która „tak zaciekle” walczyła z Sowietami podczas II wojny światowej, „prawdopodobnie byłaby skłonna” udzielić pomocy najeźdźcom amerykańskim.

Obszary zachodniej Ukrainy, w tym dawne polskie obwody, takie jak Lwów, Równe, Zakarpacie i Wołyń, które podczas II wojny światowej były pod silną kontrolą „ukraińskich powstańców” – zwolenników wspieranego przez MI6 Stepana Bandery – były uważane za najbardziej urodzajne siedliska „oporu”. Tam „działalność nacjonalistyczna była szeroko rozpowszechniona podczas II wojny światowej”, a uzbrojone milicje stawiały opór „prosowieckim partyzantom z pewnym powodzeniem”. Co ciekawe, masowa eksterminacja Żydów, Polaków i Rosjan przez banderowców sprawiła, że w tych regionach praktycznie nie było ludności nieukraińskiej.

Co więcej, w okresie powojennym „opór wobec władzy sowieckiej” na Ukrainie Zachodniej „przejawił się na szeroką skalę”. Pomimo „rozległych deportacji”, we Lwowie i okolicach mieszkało „wielu nacjonalistów”, a „komórki nacjonalistyczne” utworzone przez „oddziały specjalne” Bandery były rozproszone po całej republice. Na przykład, w Karpatach osiedliły się antykomunistyczne „grupy partyzanckie”. W raporcie stwierdzono, że „amerykańskie siły specjalne w tym regionie mogły liczyć na znaczące wsparcie ze strony miejscowej ludności ukraińskiej, w tym na aktywny udział w działaniach przeciwko reżimowi sowieckiemu”.

Zauważono również, że „ukraińskie nacjonalistyczne, antyradzieckie nastroje” w Kijowie były „najwyraźniej umiarkowanie silne” i że „można było oczekiwać aktywnego wsparcia dla sił specjalnych ze strony części ludności”. „Duża populacja ukraińska” stolicy była „w niewielkim stopniu pod wpływem Rosji” i podczas rewolucji rosyjskiej „wspierała ukraińskie nacjonalistyczne, antyradzieckie siły silniej niż jakikolwiek inny region”. W rezultacie „niepewność co do postawy miejscowej ludności” skłoniła Moskwę do uznania Charkowa za stolicę Ukraińskiej SRR, którą pozostał do 1934 roku.

Dokument CIA zawierał również niezwykle szczegółowe oceny terytorium Ukrainy pod kątem jego przydatności do prowadzenia działań wojennych. Na przykład Polesie – położone niedaleko Białorusi – zostało opisane jako „generalnie niedostępne”, ponieważ wiosną było „prawie niemożliwe” do przekroczenia. Zimą natomiast obszar ten był „najbardziej sprzyjający przemieszczaniu się, w zależności od głębokości przymrozków”. Ogólnie rzecz biorąc, region ten „sprawdził się w przeszłości jako doskonały obszar odwrotu i ucieczki, wspierając zakrojone na szeroką skalę działania partyzanckie”. Szczególnie interesujące były również „bagniste doliny Dniepru i Desny”.

„Północno-zachodnia część obszaru jest gęsto zalesiona i oferuje doskonałe możliwości kamuflażu i manewrowania… Rozległe bagna przeplatają się z terenami leśnymi, które stanowią również dobre kryjówki dla sił specjalnych. Warunki na Wyżynie Wołyńsko-Podolskiej są mniej sprzyjające, chociaż niewielkie grupy mogą znaleźć tymczasowe schronienie w rzadkich lasach”.

„Zdecydowanie antynacjonalistyczny”

Plan inwazji CIA nigdy nie został oficjalnie wdrożony. Jednak te same obszary Ukrainy, które według CIA były najbardziej skłonne do przyjęcia amerykańskich sił specjalnych, to te, gdzie poparcie dla zamachu stanu na Majdanie było najsilniejsze. Co więcej, w mało znanym rozdziale sagi Majdanu, faszystowscy bojownicy Prawego Sektora zostali masowo sprowadzeni na Krym przed podbojem półwyspu przez Moskwę. Gdyby udało im się opanować ten obszar, Prawy Sektor zrealizowałby cel CIA, opisany w dokumencie „Czynniki oporu i obszary działania sił specjalnych”.

Barykada obrony cywilnej wzniesiona w celu uniemożliwienia Prawemu Sektorowi wejścia na Krym, luty 2014 r.

Biorąc pod uwagę wydarzenia, które rozegrały się w innych częściach Ukrainy po lutym 2014 roku, inne fragmenty raportu CIA nabierają wyraźnie złowrogiego charakteru. Na przykład CIA ostrzegała przed wzniecaniem antyradzieckiego powstania w Odessie, pomimo jej strategicznego położenia nad Morzem Czarnym. Agencja zauważyła, że miasto to jest „najbardziej kosmopolitycznym regionem Ukrainy, z różnorodną populacją, która obejmuje, oprócz Rosjan i Żydów, licznych Greków, Mołdawian i Bułgarów”. Dlatego:

„Odessa… rozwinęła mniej nacjonalistyczny charakter. Historycznie uważano ją za terytorium rosyjskie, a nie ukraińskie. Podczas II wojny światowej niewiele było tu śladów nastrojów nacjonalistycznych czy antyrosyjskich, a miasto… było faktycznie kontrolowane przez silnie antynacjonalistyczną administrację lokalną [w trakcie konfliktu]”.

Od wybuchu protestów w listopadzie 2013 roku Odessa stała się kluczowym miejscem starć między zwolennikami a przeciwnikami Majdanu. W marcu następnego roku rosyjskojęzyczni Ukraińcy zajęli historyczny plac Kułykowe Pole, domagając się referendum w sprawie utworzenia „Autonomicznej Republiki Odessy”. Napięcia osiągnęły punkt kulminacyjny 2 maja, kiedy faszystowscy kibice futbolu – którzy później utworzyli Batalion Azow – wkroczyli do Odessy, zmusili dziesiątki aktywistów antymajdanu do wejścia do budynku związków zawodowych i podpalili go.

W sumie zginęły 42 osoby, a setki zostały ranne, a ruch antymajdanowy w Odessie został całkowicie zneutralizowany. W marcu tego roku Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał druzgocący wyrok przeciwko Kijowowi w związku z masakrą. Stwierdził, że lokalna policja i straż pożarna „umyślnie” nie zareagowały odpowiednio na katastrofę, a władze chroniły winnych urzędników i sprawców przed oskarżeniem pomimo niezbitych dowodów. Fatalne „zaniedbanie” funkcjonariuszy tego dnia i później znacznie „wykroczyło poza błąd w ocenie sytuacji lub zaniedbanie”.

ETPC najwyraźniej nie chciał uznać spalenia aktywistów anty-majdanu za celowe i zaplanowane masowe morderstwo, zaplanowane i zlecone przez zainstalowany przez USA faszystowski rząd w Kijowie. Jednak ustalenia ukraińskiej komisji parlamentarnej nieubłaganie wskazują na ten wniosek. To, czy masakra w Odessie miała na celu sprowokowanie rosyjskiej interwencji na Ukrainie, a tym samym doprowadzenie do „starego konfliktu zbrojnego” z Moskwą, który „Wielka Brytania i Zachód mogłyby wygrać”, jest spekulacją – chociaż Instytut Sztuki Politycznej działał wówczas w tym kraju.

Źródło: Odtajnione: Tajny plan inwazji CIA na Ukrainę

Żałosny stan tak zwanych “elit” – obrazek

Żałosny stan tak zwanych elit – obrazek

Zorard 18 sierpnia, 2025 https://zorard.wordpress.com/2025/08/18/zalosny-stan-tak-zwanych-elit-obrazek/

Po szczycie Trump-Putin na Alasce, podczas którego obaj panowie zachowywali się publicznie jak starzy kumple, nasze „elity” wpadły w stan kompletnego szoku. Poniżej kliniczny przykład.

Zastanówmy się przez chwilę: pani Bonikowska, doktor nauk humanistycznych, „Od maja 2013 prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych – think tanku specjalizującego się w polityce zagranicznej. Wykłada w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego, w Akademii Finansów i Biznesu Vistula i na uczelni im. Korczaka. Jest współzałożycielką i prezeską ośrodka dialogu i analiz THINKTANK.” (Wikipedia), to jak widać tępa idiotka, której „trudno pojąć” tą sytuację. Rozumiecie, ona nie dość, że jest głupia i nic nie rozumie z geopolityki i tego jak świat działa – ona tą swoją ignorancję przekazuje innym, uchodzi za znawcę, traktowana jest poważnie! To problem systemowy, ktoś tej głupiej babie dał ten doktorat, ktoś ją promuje jako „ekspertkę”. A przecież podobnych do niej „ekspertów” i „analityków” mamy dziesiątki.

Dla każdego kto choć minimalnie kuma coś z historii było oczywiste, że w sytuacji, w której nie udało się pokonać Rosji militarnie przygotowaną uprzednio na to Ukrainą, nie udało się jej złamać gospodarczo (sankcje, wysadzenie Nord Stream), nie udało się doprowadzić do wewnętrznego przewrotu (społeczeństwo popiera Putina, Nawalny i Prigożyn w grobie itp.) ani rozpadu po liniach narodowościowych to USA nie mają innego wyjścia niż jakoś się z Rosją dogadać. Inaczej blok Rosja-Chiny jeszcze bardziej się umocni i nie będzie można nawet marzyć o konkurencji z nim, że nie wspomnę o pokonaniu go.

A tymczasem dla dziesiątków „politologów” pokroju tej tępej idiotki i naszych „analityków” jest to „niepojęte”. Podobnie jak niepojęte jest, że Trump rozmawia z Łukaszenką i najpewniej odwiedzi Mińsk.

Jak mamy funkcjonować jako naród, jako lud (niem. volk) jeżeli nie tylko nie mamy państwa, ale nie mamy nawet elit orientujących się w sytuacji? Porównajmy nasze położenie z położeniem niedalekich sąsiadów – Słowacji czy Węgier. Owszem, mają wrogów, owszem, tam też chcą pozbyć się Orbana i na jego miejsce wsadzić jakieś żałosne szuje podobne do Trzaskowskiego i Tuska, ale póki co Węgry wychodzą z tej zawieruchy obronną ręką – bez milionów nachodźców z Ukrainy, bez rozbrojonej armii, bez ogromnych wydatków na zbrojenie Ukrainy, bez zrujnowanych stosunków z Rosją (i Białorusią), ze świetną relacją z Chinami – i z obecną administracją USA.

Serio, ręce opadają…

Oczywiście ja nie komentuję samego szczytu Trump-Putin. Dlaczego? Bo podobnie jak wszyscy analitycy i komentatorzy nic nie wiem na temat tego o czym tam rozmawiano oraz co ustalono (lub raczej jakie ustalenia „dopięto” bo takie szczyty zwykle przygotowują różni wysłannicy zawczasu). No i nie jestem zawodowym komentatorem czy felietonistą – oni muszą coś napisać i to od razu, bo za to im płacą.

Ja mogę poczekać. I tak wiem, że prawdziwa zawartość i znaczenie tego szczytu będzie znane dopiero za jakieś 50 lat kiedy wypłyną na jaw dokumenty i ukażą się spisane na emeryturach wspomnienia uczestników. Jedno jest pewne – los Polski z pewnością nie był tam szczególnie istotnym elementem a przy tym traktowany był ściśle transakcyjnie i instrumentalnie.

Stanowisko rosyjskie: Waszyngton zadecydował sam, bez UE, Ukraina traci nie tylko terytorium

Waszyngton zadecydował sam, bez UE, Ukraina traci nie tylko terytorium

Wideo w języku rosyjskim z szerokim omówieniem w języku polskim.

DR IGNACY NOWOPOLSKI AUG 19

Trump proponuje Ukrainie pokój w zamian za terytorium. Nie jest to spontaniczny odruch, ale poufnie uzgodnione z Putinem zarysy traktatu pokojowego.

Z ust Trumpa wyszło też oświadczenie, że Ukraina nigdy nie stanie się członkiem NATO.

Na otarcie łez, ofiaruje Ukrainie coś w rodzaju artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Ale nie od NATO, ale poszczególnych państw, które chciałyby na to się zgodzić.

Uwaga Edytora: Z jakiś zadziwiających powodów, nikt z „wybitnych przywódców NATO i UE, nie pofatygował się przeczytać artykułu 5 w całości, a to już ponad 75 lat od jego napisania. Dlatego zacytuję go tu:

„Artykuł 5

Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.

O każdej takiej zbrojnej napaści i o wszystkich podjętych w jej wyniku środkach zostanie bezzwłocznie powiadomiona Rada Bezpieczeństwa. Środki takie zostaną zaniechane, gdy tylko Rada Bezpieczeństwa podejmie działania konieczne do przywrócenia i utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa.”

Article 5

The Parties agree that an armed attack against one or more of them in Europe or North America shall be considered an attack against them all and consequently they agree that, if such an armed attack occurs, each of them, in exercise of the right of individual or collective self-defence recognised by Article 51 of the Charter of the United Nations, will assist the Party or Parties so attacked by taking forthwith, individually and in concert with the other Parties, such action as it deems necessary, including the use of armed force, to restore and maintain the security of the North Atlantic area.

Any such armed attack and all measures taken as a result thereof shall immediately be reported to the Security Council. Such measures shall be terminated when the Security Council has taken the measures necessary to restore and maintain international peace and security .

Nie trzeba być wytrawnym prawnikiem, żeby poprawnie zinterpretować: „działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej”. Strona może ograniczyć się do modlitwy za napadniętego i wypełnić w ten sposób wymogi tego sławetnego artykułu!

https://www.nato.int/cps/en/natohq/official_texts_17120.htm

Z drugiej strony, Ursula Ursula von der Leyen oferuje ewentualne członkostwo w UE, jeśli Ukraina pójdzie na ustępstwa terytorialne.

Na konferencji prasowej Zełenski znów twardy: żadnych ustępstw terytorialnych, bo konstytucja nie pozwala! Ale zaraz dodaje: ale możemy „zamrozić” granicę na obecnej linii frontu, co w pełni zadowala UE i USA.

Na wypadek gdyby Zełenski jednak się upierał, Trump ma plan B, podpisanie traktatu wspólnie z UE, bez udziału Ukrainy.

„Liderzy unijni” mają zbyt wiele wewnętrznych problemów, by dodatkowo wspierać Ukrainę wbrew woli Waszyngtonu. A kręgosłupów nigdy nie posiadali, gnąc się tam gdzie trzeba, choć do tej pory retoryka było dokładnie odwrotna.

Z punktu widzenia Ukrainy, to jest zdrada Unii. Ale kiedy to Zachód wypełniał swe zobowiązania i deklaracje, które stają się dlań szkodliwe? NIGDY!

Wynika stąd pytanie: z kim pozostanie Ukraina? Wygląda na to, że sama.

Jeśli traktat zostanie podpisany bez udziału Ukrainy, to z punktu widzenia prawa międzynarodowego stanie się ona przedmiotem, a nie podmiotem.

I to nie teoria, to fakty. W Brukseli jeszcze dyskutują o słowach, podczas gdy w Waszyngtonie już piszą traktat.

Trump stwierdza na swym blogu wprost: „Ukraina musi pójść na ustępstwa terytorialne, w przeciwnym przypadku, straci więcej!”

Jak widać, zaproszenie „unijnych przywódców” wraz z Zełenskim na rozmowy w Waszyngtonie, to był eufemizm mający ukryć konieczność ich zastosowania się do woli Białego Domu!

Pogłoski z Waszyngtonu mówią, że USA i Rosja dogadały się nie tylko o granicach, ale też o tym kto ma zostać kolejnym „prezydentem niepodległej Ukrainy”.

Geopolityka się zmienia, o sprawach globalnych decydują teraz Waszyngton i Moskwa.

Dla Trumpa, to nie tylko zwycięstwo, ale również główna rola w spektaklu, w którym jest on też reżyserem i scenarzystą. Chce aby w podręcznikach historii jego imię kojarzyło się z zakończeniem wojny, nową architekturą bezpieczeństwa i nową formą Ukrainy.

To co teraz się tworzy, to nie negocjacje, ale poszukiwanie najbardziej wygodnej twarzy dla totalnej klęski.

„Europejscy przywódcy”, jak na znak dyrygenta zmienili piosenkę. Teraz już nie śpiewają, „za sprawiedliwość do ostatniego Ukraińca!”, ale „my wszyscy chcemy pokoju!”.

Trump prowadzi tą sprawę nie w formie politycznej, ale biznesowej. Tak jak połączenie korporacji (USA & RF).

Dla UE lepszy jest kompromis ze stabilnymi wschodnimi rubieżami niż niejasna turbulentna przyszłość.

Jeśli historia potoczy się tak jak zaplanowano, to trzyletnia krwawa wojna nie będzie będzie zatytułowana „triumf dobra nad złem”, ale „układ pomiędzy dwoma mocarstwami”.

Słowo „kapitulacja” nie jest użyte, ale jeśli usunie się dyplomatyczną narracje, to pozostaje tylko ono.

USA planują w przyszłym roku przyjąć 40 tysięcy uchodźców. W tym 30 tysięcy białych Afrykanerów z RPA

USA planują w przyszłym roku przyjąć 40 tysięcy uchodźców. W tym 30 tysięcy białych Afrykanerów z RPA

https://pch24.pl/usa-planuja-w-przyszlym-roku-przyjac-40-tysiecy-uchodzcow-w-tym-30-tysiecy-bialych-afrykanerow-z-rpa

(fot. Riaan Versfeld / Flickr)

Administracja prezydenta USA Donalda Trumpa rozważa przyjęcie w przyszłym roku 40 tys. uchodźców, z czego 30 tys. miejsc przypadłoby Afrykanerom, białej mniejszości z Republiki Południowej Afryki, która jest obecnie dyskryminowana przez murzyński rząd i prześladowana przez murzyńskie grupy przestępcze.

Według agencji Reutera o takim 40-tys. limicie Angie Salazar, główna urzędniczka ds. programu dla uchodźców w Departamencie Zdrowia i Opieki Społecznej USA (HHS), rozmawiała ze swoimi współpracownikami.

Dwóch urzędników poinformowało agencję, że z tej liczby około 30 tys. miejsc będzie przeznaczonych dla Afrykanerów, którzy, jak zauważył prezydent USA, są narażeni na „dyskryminację rasową i przemoc”. Inne źródło powiedziało agencji Reutera, że brano pod uwagę również limit na poziomie 12 tys.

Oprócz Afrykanerów, Biały Dom rozważa ograniczone przesiedlenia Afgańczyków, którzy pomagali siłom zbrojnym USA w konfliktach na Bliskim Wschodzie, a potencjalnie także Ukraińców, pozostawiając jedynie niewielką liczbę miejsc dla innych narodowości.

W ostatnim roku urzędowania poprzedniego prezydenta, Joe Bidena, Stany Zjednoczone przyjęły 100 tys. uchodźców, z czego najwięcej pochodziło z Demokratycznej Republiki Konga (18 145).

Proponowany limit jest nadal wyższy, niż rekordowo niski pułap 15 tys. ustalony przez Trumpa podczas jego pierwszej kadencji prezydenckiej w ostatnich dniach urzędowania w Białym Domu.

Na początku obecnej kadencji prezydent Trump zaprosił do USA Afrykanerów, przyznając im status uchodźców i twierdząc, że grupa ta spotyka się z dyskryminacją rasową. Jego ówczesny doradca, urodzony w RPA Elon Musk dodał, że w RPA Afrykanom grozi ludobójstwo ze strony czarnoskórej większości. W maju z azylu skorzystało pierwszych 59 Afrykanerów.

Wcześniej administracja Trumpa wstrzymała przyjmowanie wszystkich innych uchodźców, w tym pochodzących ze stref objętych wojną, zawieszając rozpatrywanie około 600 tys. wniosków.

Źródło: PAP

Kościół Chrystusowy czy charytatywna organizacja pozarządowa?

Grzegorz Górny: Kościół Chrystusowy czy charytatywna organizacja pozarządowa?

18 sierpnia 2025 https://pch24.pl/grzegorz-gorny-kosciol-chrystusowy-czy-charytatywna-organizacja-pozarzadowa

(Il. A. Bednarski /Polonia Christian)

Większość wyznawców katolicyzmu w USA nie zgadza się z Magisterium w wielu ważnych kwestiach (…) ogromna rzesza tamtejszych katolików nie uznaje nie tylko nauczania moralnego, lecz także doktrynalnego Kościoła, np. nie wierzy w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, zmartwychwstanie ciała, istnienie piekła czy inne prawdy zbawcze. Podobne zjawisko dotyczy zresztą wielu krajów cywilizacji zachodniej – stwierdza Grzegorz Górny, analizując amerykańskie badania opinii publicznej.

Powołując się na niedawne wyniki badania Pew Reserach Center w USA, publicysta wPolityce.pl stwierdza smutno, że większość katolików w Ameryce nie zgadza się z tym, co głosi nauka Kościoła. „Aż 84 proc. opowiada się za stosowaniem antykoncepcji, 83 proc. za zapłodnieniem in vitro, 63 proc. za zniesieniem celibatu księży, a 59 proc. za święceniami kapłańskimi dla kobiet” – wynika z badań. Aż 59 proc. katolików jest za legalizacją aborcji, w tym 25 proc. we wszystkich przypadkach.

Analogicznie, większość katolików w USA jest również na bakier z doktryną Kościoła, np. nie wierzy w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, zmartwychwstanie ciała, istnienie piekła czy inne prawdy zbawcze. Podobne zjawisko dotyczy zresztą wielu krajów cywilizacji zachodniej. 

W ocenie Górnego, badania socjologiczne w USA dowodzą, że kategoria obiektywnej prawdy przestaje mieć zastosowanie w życiu religijnym współczesnego człowieka. Wiara zostaje sprowadzona do użyteczności, konsensusu czy osobistych emocji. „Ludzkie widzimisię staje się w sprawach nadprzyrodzonych najwyższym autorytetem, przy którym wielka tradycja, gromadząca przez wieki doświadczenie duchowe licznych pokoleń, przestaje cokolwiek znaczyć. O wszystkim rozstrzyga ja” – tłumaczy. 

Ekspert programu „Ja, katolik. EXTRA” na PCh24TV zauważa, że w tej optyce Kościół przeobraża się w jedną z wielu instytucji społecznych, zmieniających swoje normy, prawa i zasady w pogoni za pozyskaniem kolejnych fanów, konsumentów czy wyborców.

„Sami katolicy redukują swoją wspólnotę do (…) organizacji pozarządowej, która powinna przekazywać dobre życzenia, pomoc charytatywną i szerokie uśmiechy, lecz nie może – broń Boże – zadawać niepokojących pytań o prawdę, mówić o grzechu, budzić poczucia winy” – konkluduje Górny zaznaczając, że misją Kościoła nie jest budowanie komfortu psychicznego, ale prowadzenie ludzi do zbawienia poprzez głoszenie niezmiennych prawd wiary.

Źródło: wpolityce.pl PR

Rosja NIE najechała Ukrainy

Rosja NIE najechała Ukrainy

Paul Craig Roberts, 18 sierpnia 2025

Całkowicie przejrzyste i rażące kłamstwo zostało zamienione w prawdę w całym zachodnim świecie. Kłamstwo polega na tym, że Rosja najechała Ukrainę.

Przedstawię faktyczną historię, którą łatwo zweryfikować.

Kiedy Waszyngton obalił rząd ukraiński w 2014 roku i zainstalował marionetkę, oparł się na banderowcach, aby popchnąć rząd do wrogości wobec rosyjsko zasiedlonych obszarów Ukrainy, takich jak Krym i Donbas, które pierwotnie były częścią Rosji. Niezależnie od tego, czy banderowcy – zwolennicy Stepana Bandery – są neonazistami, na pewno są wrodzy wobec Rosjan.

Konflikt na Ukrainie rozpoczął się w 2014 roku od napaści ulicznych na Rosjan w Donbasie i prób rządu zakazania używania języka rosyjskiego oraz innych ograniczeń nakładanych na rosyjskie regiony. Te napaści uliczne szybko przerodziły się w ostrzały artyleryjskie miast Donbasu i okupację jego terytorium przez ukraińskie milicje noszące nazistowskie symbole. Aby się bronić, Donbas przekształcił się w dwie niepodległe republiki – Ługańską i Doniecką – i utworzył oddziały paramilitarne w celu samoobrony.

W 2014 roku Donieck i Ługańsk w przytłaczającej większości głosowały za ponownym przyłączeniem do Rosji, podobnie jak Krym, ale Putin odmówił. Zamiast tego oparł się na porozumieniach mińskich, które podpisała Ukraina i republiki, a których Niemcy i Francja miały strzec. Porozumienie, którego sponsorem była Rosja, utrzymywało Donbas w granicach Ukrainy, ale przewidywało pewną autonomię, np. niezależną policję i sądy w celu ochrony praw ludności rosyjskiej. Putin naiwnie ufał porozumieniu mińskiemu, które – jak później powiedzieli kanclerz Niemiec i prezydent Francji – posłużyło do oszukania Putina, podczas gdy USA budowały i wyposażały dużą armię ukraińską.

Pod koniec 2021 roku armia ta była gotowa do inwazji na Donbas, którego znaczna część była już pod ukraińską okupacją, i do siłowego włączenia go z powrotem do Ukrainy bez żadnej autonomii. W obliczu nadużyć i możliwej rzezi ludności rosyjskiej, Putin i jego minister spraw zagranicznych Ławrow próbowali w okresie grudzień 2021 – luty 2022 uzyskać porozumienie o wspólnym bezpieczeństwie z Zachodem, które wykluczyłoby członkostwo Ukrainy w NATO i sprzyjałoby normalizacji stosunków. Reżim Bidena, NATO i UE stanowczo odmówiły. Konflikt wybuchł po tej odmowie.

Widząc, że nie da się tego uniknąć, Rosja udzieliła oficjalnego uznania republikom Donbasu. Dzięki temu Donieck i Ługańsk mogły zwrócić się do Rosji o pomoc, co Putin uczynił w ostatniej chwili – osiem lat za późno. Ponieważ Rosja została zaproszona do Donbasu, nie dokonała nawet inwazji na Donbas, a tym bardziej na Ukrainę.

Putin określił rosyjską interwencję jako „specjalną operację wojskową” ograniczoną do oczyszczenia rosyjskich terenów z wojsk ukraińskich. Siedem miesięcy po rozpoczęciu interwencji, 30 września 2022 roku, Rosja ponownie włączyła do swojego terytorium rosyjskie obszary Doniecka, Ługańska, Zaporoża i Chersonia. Walki lądowe były ograniczone do wypierania wojsk ukraińskich z terytoriów, które ponownie stały się częścią Rosji.

Zapytajcie samych siebie: jak i dlaczego prawda została zastąpiona kłamstwem? Odpowiedź brzmi: ci, którzy czerpią zyski z wojny, dostarczają propagandę wojenną.

Dlaczego ma to znaczenie? Ponieważ propaganda jest barierą dla zrozumienia i dla pokojowego rozwiązania dyplomatycznego konfliktu, który łatwo może wymknąć się spod kontroli i przerodzić w szerszą wojnę.

Propaganda, według której rzekomy „zły-dyktator-zbrodniarz-wojenny” Putin rozpoczyna odbudowę imperium sowieckiego, nakłada ograniczenia na Trumpa i Putina w próbach stworzenia mniej niebezpiecznych relacji Wschód–Zachód. Już teraz zachodnie „prostytutki medialne” krzyczą, że Trump zdradza Ukrainę, że zdradza Europę, że jest gliną w rękach Putina.

Takie i inne hasła będą używane przez syjonistycznych neokonserwatystów i amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy, by wbijać kliny między Trumpa a jego zwolenników. Amerykanie od 75 lat są indoktrynowani, by uważać Rosję za wroga. To przekonanie zostało zinstytucjonalizowane.

Postęp w kierunku pokojowych stosunków wymaga prawdziwego przekazu i korekty fałszywych przekonań. Czy jest to możliwe, skoro wpływowi neokonserwatyści, obrońcy hegemonii USA, bronią swoich interesów, a kompleks wojskowo-bezpieczeństwa dąży do utrzymania swojej władzy i zysków? Trump może spodziewać się niewielkiej pomocy ze strony mediów. Naiwni Rosjanie nie powinni dać się ponieść nadziejom na porozumienie z Zachodem. Potężne bariery stoją na drodze rosyjskich nadziei, a Rosjanie nie mają środków, by je usunąć. Wątpliwe, by miał je Trump.

Zapytajcie siebie raz jeszcze: dlaczego to PCR przedstawia argumenty na rzecz zdrowego rozsądku i prawdy? Dlaczego nie robi tego amerykańska wspólnota ds. polityki zagranicznej, Kreml, Chiny, rosyjskie media, media zachodnie, rząd Niemiec, rząd Wielkiej Brytanii, rząd Indii? Dlaczego zwolennicy Trumpa nie przedstawiają takich argumentów?

Jestem tylko jednym głosem, którego łatwo zakrzyczeć jako „agenta/łatwowiernego Putina” przez Washington Post, CNN, Fox News, NPR, BBC, MSNBC, New York Times, Wall Street Journal, The Guardian i resztę medialnych prostytutek oraz mnóstwo stron internetowych sponsorowanych przez podżegaczy wojennych. Normalizacja stosunków między Zachodem a Rosją wymaga wielu głosów. Gdzie one są?

Uwaga:

Prostytuci i prostytutki z BBC i reszty mediów dezinformacyjnych błędnie podają, że przywrócenie Krymu, Donbasu, Zaporoża i Chersonia obywatelstwu rosyjskiemu jest nielegalne. Przywrócenie obywatelstwa rosyjskiego jest całkowicie legalne w świetle międzynarodowych zasad samostanowienia. Nie ma żadnych prób ze strony Krymu, Donbasu, Zaporoża i Chersonia, by powrócić do Ukrainy.

Szczyt Putin – Trump. Sukces! Odnośnie którego nikt dokładnie nie wie, na czym polega

Thomas Röper źródło  https://anti-spiegel.ru/2025/der-erfolg-von-dem-keiner-so-genau-weiss-worin-er-besteht 16 sierpnia 2025,

Szczyt Putin – Trump

Sukces, odnośnie którego nikt dokładnie nie wie, na czym polega

Spotkanie prezydentów Putina i Trumpa na Alasce zostało przez obie strony ocenione jako sukces. Nie ujawniono jednak, co dokładnie uzgodniono. Są jednak pierwsze sygnały – i to one są koszmarem Europejczyków.

Szczyt prezydentów Putina i Trumpa na Alasce był z niecierpliwością oczekiwany na całym świecie, a przynajmniej w Europie i Kijowie ludzie prawdopodobnie wstrzymywali oddech, ponieważ doniesienia wskazywały, że szefowie państw i rządów UE oraz Ukrainy śledzili wieści z Alaski do późnych godzin nocnych. Przyjazne powitanie i fakt, że Putin wsiadł do samochodu Trumpa na lotnisku, musiały wywołać krople potu w Europie.

Po tym, jak prezydenci Trump i Putin najpierw usiedli razem w małym kręgu, w gronie jedynie swoich najważniejszych doradców, a następnie spotkali się w większym gronie, prezydenci zorganizowali wspólną konferencję prasową, zapowiedzianą przed spotkaniem. I, bądźmy szczerzy, była ona zupełnie bez znaczenia. W swoim ośmiominutowym przemówieniu Putin podkreślił podobieństwa między Rosją a USA z przeszłości. Trump przemawiał przez cztery minuty i również podkreślał wspólne stanowisko. Obaj chwalili się nawzajem i mówili o dobrych i produktywnych dyskusjach, mówiąc, że osiągnęli porozumienie w niektórych kwestiach, ale w innych jeszcze nie.

Nie powiedzieli, o czym rozmawiali i co uzgodnili. W zasadzie brzmiało to trochę jak „zgodziliśmy się kontynuować negocjacje”.

I bądźmy szczerzy: kto spodziewał się czegoś więcej po tym pierwszym spotkaniu? Przed spotkaniem żadna ze stron nie wyraziła nadziei na przełom i osiągnięcie ostatecznego porozumienia na Alasce. Przed spotkaniem Trump powiedział, że chcą się poznać i jeśli wszystko pójdzie dobrze, wkrótce odbędzie się kolejne spotkanie. Rosjanie również stwierdzili, że na Alasce jest wiele kwestii do rozstrzygnięcia i nie wyrazili nadziei na osiągnięcie tam porozumienia.

Dlatego spotkanie należy uznać za sukces, nawet jeśli opinia publiczna nie wie jeszcze dokładnie, co zostało osiągnięte. Fakt, że obie strony pochwaliły rozmowy i wzajemną gotowość do osiągnięcia porozumienia, to maksimum, czego można realistycznie oczekiwać od spotkania.

Znaki

Są jednak oznaki tego, co było przedmiotem rozmów i co mogło zostać osiągnięte. Fakt, że ministrowie finansów obu krajów uczestniczyli w spotkaniu, wskazuje, że w programie znalazły się również kwestie współpracy gospodarczej między USA a Rosją, a prawdopodobnie także złagodzenia sankcji. Potwierdza to również fakt, że obaj prezydenci w swoich oświadczeniach wyraźnie odnieśli się do perspektyw gospodarczych między USA a Rosją.

Potwierdza to również to, co strona rosyjska powtarza od miesięcy: spotkania przedstawicieli Rosji i USA dotyczą przede wszystkim wzajemnych relacji, ponieważ najpierw trzeba odbudować zaufanie, zanim uda się osiągnąć porozumienie w kwestiach drażliwych. Zniszczone zaufanie można odbudować jedynie poprzez zawarcie porozumień i pokazanie przez obie strony, że będą ich przestrzegać w praktyce. Nie było to bynajmniej normą w ostatnich dekadach.

Oczywiście, poruszano również kwestię Ukrainy. Nie wiadomo jednak, o czym tam rozmawiano. Jednak wstępne reakcje Europy i Ukrainy z pewnością pozwalają na wyciągnięcie wniosków.

Kijów i Europejczycy wciąż żyją w świecie marzeń, że Rosję można pokonać sankcjami i dostawami broni, mimo że ostatnie trzy i pół roku pokazało, że to nie działa. Ale w starym świecie ludzie zdają się żyć w równoległym wszechświecie, ignorując wszelkie realia. Dlatego Europa nadal polega na receptach, które nie sprawdziły się od trzech i pół roku.

Złe wieści dla “Europejczyków

Z tego powodu Europejczycy byli wręcz spanikowani, gdy ogłoszono spotkanie Putina z Trumpem. Komisja Europejska już przed spotkaniem zdecydowała, że UE pod żadnym pozorem nie złagodzi sankcji wobec Rosji, ale pracuje już nad kolejnym pakietem sankcji przeciwko Rosji. UE podtrzymuje zatem swoją konfrontacyjną postawę wobec Rosji i zamierza ją jeszcze bardziej zaostrzyć. Jednak negocjacje z Rosją są nadal wykluczane w Europie, pozornie bez zrozumienia tego faktu, i dlatego UE obiera kurs konfrontacyjny z rządem USA.

Po spotkaniu z Putinem Trump powiedział w wywiadzie dla Fox News, że spotkanie z Putinem przebiegło pomyślnie i że w związku z tym nie rozważa nowych sankcji wobec Rosji. Dla Europejczyków, którzy domagają się od Trumpa nałożenia surowych sankcji na rosyjski sektor naftowo-gazowy, mógł to być pierwszy cios.

W tym samym wywiadzie Trump powiedział również, że kraje europejskie muszą teraz dołożyć swoją cegiełkę do osiągnięcia porozumienia na Ukrainie. Stwierdził, że jego zdaniem porozumienie jest możliwe i że zakończenie konfliktu zależy teraz od Zełenskiego. To dokładne przeciwieństwo tego, co twierdzą Europejczycy, ponieważ zawsze powtarzają, że to Putin musi zakończyć wojnę. Trump zdaje się postrzegać to inaczej.

W sobotę rano doniesiono, że Trump poinformował szefów państw i rządów europejskich, przewodniczącego Komisji Europejskiej, sekretarza generalnego NATO i przywódcę Ukrainy Zełenskiego podczas półtoragodzinnej rozmowy telefonicznej o wynikach spotkania z Putinem. Według Axios, rozmowa nie była łatwa. Zełenski oświadczył następnie, że w poniedziałek uda się do Waszyngtonu, aby omówić wyniki z Trumpem.

Trump chce porozumienia pokojowego, a nie zawieszenia broni

Kolejnym ciosem dla Europejczyków będzie prawdopodobnie wpis Trumpa na TruthSocial:

„Wspaniały i bardzo udany dzień na Alasce! Spotkanie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem było bardzo udane, podobnie jak nocna rozmowa telefoniczna z prezydentem Ukrainy Zełenskim i różnymi europejskimi przywódcami, w tym z szanowanym sekretarzem generalnym NATO. Wszyscy zgodzili się, że najlepszym sposobem na zakończenie straszliwej wojny między Rosją a Ukrainą jest porozumienie pokojowe, które zakończyłoby wojnę, a nie zwykłe porozumienie o zawieszeniu broni, które często zawodzi. Prezydent Zełenski będzie w Gabinecie Owalnym w Waszyngtonie w poniedziałek po południu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, umówimy się na spotkanie z prezydentem Putinem. Potencjalnie można by uratować miliony istnień ludzkich. Dziękuję za uwagę!”

Właśnie tego domaga się Rosja. Od początku eskalacji Rosja twierdziła, że do rozwiązania konfliktu na Ukrainie potrzebne jest kompleksowe rozwiązanie pokojowe, a Rosja zawsze sprzeciwiała się samomu zawieszeniu broni, które albo zostałoby naruszone, albo trwale zamroziło konflikt, zamiast go definitywnie rozwiązać.

Europejczycy natomiast wielokrotnie wzywali ostatnio do bezwarunkowego zawieszenia broni, ale odrzucali negocjacje z Rosją. Celem Europejczyków jest kontynuacja wojny z Rosją, a w przeciwnym razie – zamrożenie konfliktu w celu trwałego utrwalenia problemu, a nie jego rozwiązania.

Fakt, że Trump de facto podąża teraz linią Rosji, prawdopodobnie będzie kolejnym szokiem dla Europejczyków.

Oświadczenie europejskie

Po rozmowie telefonicznej z Trumpem prezydenci Finlandii i Francji, kanclerz Merz, premierzy Włoch, Polski i Wielkiej Brytanii, a także przewodniczący Komisji Europejskiej i przewodniczący Rady Europejskiej przeprowadzili rozmowy z Zełenskim, a następnie wydali wspólne oświadczenie, które ledwie ukrywało różnice zdań z Trumpem. Choć sumiennie rozpoczęli od napisania, że z zadowoleniem przyjmują „wysiłki prezydenta Trumpa zmierzające do położenia kresu zabójstwom na Ukrainie, zakończenia rosyjskiej wojny agresywnej i osiągnięcia sprawiedliwego i trwałego pokoju”, później stało się jasne, jak bardzo różnią się stanowiska w Europie i USA.

Należy jednak poczynić pewne zastrzeżenie: fakt, że pojawiło się jedynie oświadczenie kierownictwa UE wraz z pięcioma szefami państw i rządów UE, a nie oświadczenie całej UE, świadczy o wyraźnym oporze w UE wobec kursu obranego przez Brukselę, Berlin, Warszawę, Paryż i Londyn. Przynajmniej Węgry i Słowacja prawdopodobnie odmówiły podpisania wspólnego oświadczenia UE o takiej treści. Można spekulować, które kraje UE mają również odmienne zdanie za kulisami w Brukseli.

W całym oświadczeniu nie ma ani słowa o możliwych negocjacjach z Rosją, a jedynie powtarzane są groźby sankcji i nacisków na Rosję. Zamiast wspomnieć o negocjacjach z Rosją, Europejczycy piszą w swoim oświadczeniu, że są również „gotowi do współpracy z prezydentem Trumpem i prezydentem Zełenskim w celu zorganizowania trójstronnego szczytu przy wsparciu Europy”.

Innymi słowy, Europejczycy ponownie domagają się swojego miejsca przy stole negocjacyjnym, ponieważ wciąż go tam nie ma. Zełenski ma w poniedziałek polecieć samotnie do Waszyngtonu, gdzie Trump najwyraźniej chce go przekonać do udziału w trójstronnym spotkaniu z Trumpem i Putinem, ale Europejczycy nie zostali zaproszeni.

Europejczycy piszą również, że Rosja „nie ma prawa weta wobec drogi Ukrainy do UE i NATO”. Jest to również wyraźna sprzeczność ze stanowiskiem administracji USA, która całkowicie wykluczyła przystąpienie Ukrainy do NATO. Temat przystąpienia Ukrainy do NATO jest martwy, ale Europejczycy najwyraźniej nadal tego nie zauważyli. A może chcą przyjąć Ukrainę do NATO bez zgody USA? To właśnie wspomniany równoległy świat, w którym najwyraźniej żyją Europejczycy.

O zdenerwowaniu Europejczyków świadczył również fakt, że w sobotę rano, zaledwie kilka godzin po szczycie na Alasce, w Brukseli pospiesznie zwołano spotkanie ambasadorów państw UE. Spotkanie było objęte ścisłą tajemnicą, a telefony, personel i doradcy ambasadorów nie zostali wpuszczeni, aby zapobiec przedostaniu się informacji do prasy.

Czy dojdzie do spotkania Putina, Trumpa i Zełenskiego?

Najbliższym celem prezydenta Trumpa wydaje się być szczyt trójstronny z udziałem Putina i Zełenskiego. Nie trzeba dodawać, że nie chce on obecności Europejczyków. Zamierza przekonać Zełenskiego do tego spotkania w poniedziałek w Waszyngtonie. Trump już oświadczył, że zarówno Putin, jak i Zełenski chcą, aby Trump wziął w nim udział.

Może tak być, ponieważ samo spotkanie Putina z Zełenskim raczej nie przyniesie większych efektów. Putin prawdopodobnie liczy na to, że Trump utrzyma Zełenskiego w ryzach. Dla Putina istotne może być to, że Trump na takim spotkaniu dostrzeże, że to Zełenski blokuje jakiekolwiek porozumienie, stawiając nierealistyczne, maksymalne żądania (granice z 1991 roku, w tym Krym, przystąpienie Ukrainy do NATO itd.). Zełenski jak dotąd obrzucał Putina jedynie obelgami, dlatego spotkanie Putina z Zełenskim bez mediatora należy uznać za bezcelowe.

W swoim wpisie na TruthSocial Trump napisał już, że „jeśli wszystko pójdzie dobrze”, po rozmowie z Zełenskim w poniedziałek w Waszyngtonie zostanie zorganizowane spotkanie z prezydentem Putinem.

Jeśli tak się stanie, może to być dzień prawdy dla Zełenskiego. A dla Europejczyków, którzy nie zostaną zaproszeni, może to być koszmar, bo wszyscy wiedzą, jak bardzo impulsywny jest Zełenski.

Dodatek: Krótko po publikacji tego artykułu „New York Times” poinformował, że Trump zamierza jednak zaprosić czołowych europejskich polityków na spotkanie w Białym Domu.

Ameryka – Unia Europejska 15 : 0

Ameryka – Europa 15 : 0

{Zmieniam tylko odr4obinę tytuł. Bo UE to nie “Europa” md]

https://myslpolska.info/2025/08/15/ameryka-europa-15-0/

W posiadłościach Donalda Trumpa, ekskluzywnym szkockim klubie golfowym Turnberry, Komisja Europejska podpisała akt kapitulacji.

Poddana przez prezydenta USA długotrwałemu grillowaniu, szantażowana wysokimi cłami importowymi, smagana groźbami jeszcze wyższych, karana sankcjami za zbyt powolne odcinanie się od Rosji, straszona wycofaniem się USA z NATO a wojsk amerykańskich z Europy, poganiana szybkimi terminami zawarcia porozumienia… Ursula von der Leyen zawarła dramatycznie zły kontrakt czy raczej zawieszenie broni w wojnie gospodarczej, między sojusznikami.

„Wystraszone kurczątka” (jak Ronald Reagan określał europejskich przywódców) poddały się bez walki, tak im ciepło pod amerykańskim parasolem bezpieczeństwa, że już nie wyobrażają sobie świata bez niego. Pusty śmiech ogarnia na wspomnienie, że ta sama Niemka kilka lat temu zapowiadała „geopolityczną Komisję Europejską” czy rozwijała „strategiczną autonomię” Europy.

Rozgrywka zakończyła się wynikiem 15 do 0 dla Donalda Trumpa. Nokaut. Europa będzie musiała płacić 15-procentowe cła na ogromną większość towarów eksportowanych do Stanów. Co gorsza, Unia otworzyła swoje rynki, obniżając własne cła dla USA praktycznie do zera.

Ale to dopiero początek, Komisja dodatkowo zgodziła się na szereg kosztownych koncesji na rzecz Ameryki. Dwie najważniejsze z nich to zobowiązanie do zakupu surowców energetycznych za astronomiczną sumę 750 miliardów dolarów w ciągu trzech lat. Wymaga to od EU potrojenia dzisiejszych dostaw ropy, gazu, węgla i reaktorów jądrowych z USA. I to natychmiast, już od przyszłego roku. Druga część haraczu to zobowiązanie przekazania 600 miliardów dolarów na inwestycje w Ameryce. Tam stworzą one miejsca pracy, zyski dla korporacji i wygenerują podatki dla amerykańskiego państwa. Wypracowany w Europie kapitał będzie pracować na wielkość Ameryki.

Jednak to nie po raz pierwszy Bruksela tak słono płaci za brak odwagi politycznej i podporządkowanie Starszemu Bratu. Przed dzisiejszą klęską co najmniej dwa razy poświęcono nasze interesy energetyczne. Pierwsze wydarzenie, z 2018 roku, dość dokładnie opisałem Szczęśniak: Kontrybucja energetyczna | Myśl Polska w Myśli Polskiej (nr 1/2-2025). Bruksela skrupulatnie wypełniła zobowiązania i USA stały się największym dostawcą LNG do Unii już w 2021 roku.

Drugi akt nastąpił przed wojną ukraińską. Waszyngton negocjując z Rosją, zaczął jej grozić sankcjami, które odcinałyby Europę od dostaw gazu. Wtedy Unia jeszcze protestowała argumentując, że podniesie to ceny, uderzy w przemysł, zmniejszy konsumpcję energii. Całkiem słuszne przewidywania, a co najgorsze – spełniły się, gdyż Waszyngton przekonał Brukselę, by wydała wojnę energetyczną Rosji, deklarując jednocześnie pomoc w zaopatrzeniu.

Na najwyższym szczeblu 25 marca 2022 r. (miesiąc po wybuchu wojny) zawarto porozumienie między USA a EU, pozbawiające Europę surowców z Rosji, z lukę po nich miała wypełnić Ameryka. Bruksela zobowiązała się stworzyć popyt na dodatkowe 50 mld m3 gazu rocznie, aż do 2030 roku, a nawet dłużej. Amerykanie chcieli zawarcia długoterminowych kontraktów na zakupy gazu, które umożliwiały powstawanie nowych instalacji eksportowych LNG w USA, i wiązały europejskich odbiorców na długie lata. Także…  nihil novi…

Operacja odcinania Europy od rosyjskiego gazu drogo ją kosztowała, gdyż musiała walczyć z Azją o dostawy gazu LNG, co podniosło ceny do niewiarygodnie wręcz wysokiego poziomu. W efekcie Ameryka przejęła kolejną część europejskiego rynku LNG.

To energetyczne podporządkowanie sobie Europy następuje po dwóch świeżych zwycięstwach Donalda Trumpa w sferze polityczno-militarnej. Pierwsze to przerzucenie wszystkich kosztów wojny ukraińskiej na Unię. Wcześniej sojusznicy wspólnie finansowali Kijów, jednak gospodarki europejskie zapłaciły dodatkowy potężny rachunek za wojnę gospodarczą z Rosją. Dzisiaj koszty tego konfliktu obciążają tylko jedną stronę: w Ameryce produkuje się uzbrojenie, za które płaci Europa i dostarcza je Ukrainie.

Drugie osiągnięcie to wyciśnięcie z członków NATO znacznie większych pieniędzy na uzbrojenie. Oczywiście amerykańskie, o czym Donald wciąż przypomina. Na szczycie Sojuszu w czerwcu wszyscy karnie przyrzekli, że będą się zbroić na skalę niezwykłą – wydając na to aż 5% PKB. Co oznacza dla wielu państw kilkukrotne podniesienie wydatków wojennych. Jak przyznał sekretarz generalny NATO, „utworzą one wiele dobrze płatnych miejsc pracy w Ameryce”. Można skromnie dodać: kolejne.

Andrzej Szczęśniak Fot. wikipedia Myśl Polska, nr 33-34 (17-24.08.2025)

Panika w “Europie” przed spotkaniem Putina z Trumpem

Thomas Röper, źródło  https://anti-spiegel.ru/2025/die-panik-in-europa-vor-dem-treffen-von-putin-und-trump

Dylemat transatlantystów

Panika w Europie przed spotkaniem Putina z Trumpem

W europejskich stolicach widoczna jest panika związana ze spotkaniem prezydentów Putina i Trumpa. Europejczycy robią wszystko, co w ich mocy, aby zapobiec porozumieniu w sprawie Ukrainy.

W niedzielę pisałem już obszernie o tym, jak Europejczycy próbują uniemożliwić prezydentom Trumpowi i Putinowi osiągnięcie porozumienia pokojowego na Ukrainie. W związku z planowaną przez kanclerz Merz telekonferencją, jutro rano ukaże się kolejny artykuł na temat bieżących wydarzeń.

Teraz tłumaczę artykuł Denisa Dubrovina, korespondenta TASS w Brukseli. Przetłumaczyłem już kilka jego artykułów, ponieważ bardzo uważnie czyta on publikacje unijne i zawsze trafnie formułuje swoje przewidywania. W swoim najnowszym artykule Dubrovin opisuje powody obaw elit europejskich przed pokojowym rozwiązaniem konfliktu na Ukrainie.

=========================================

Euro-pasjans „Alaska”: Jak UE chce schlebiać Trumpowi i straszyć go Rosją

Denis Dubrovin, korespondent TASS w Brukseli, o zachodnich staraniach o odwiedzenie amerykańskiego prezydenta od współpracy z Putinem.

Bruksela i europejskie stolice były bardzo zajęte w okresie poprzedzającym szczyt na Alasce. Kierują nimi nie tylko obawy o porozumienie między Rosją a USA, ale także fakt, że Waszyngton może później porzucić Europę.

Motyw przewodni

Dla wielu europejskich elit sam fakt wizyty prezydenta Rosji w USA jest swego rodzaju świętokradztwem. Dla nich to akt legitymizacji ze strony prezydenta Rosji, który, według Europejczyków, sam rzekomo przegrał, rozpoczynając walkę z interesami USA. Albo z „porządkiem świata opartym na zasadach”, w zależności od tego, co kto woli.

Myślę, że reakcja Starego Świata na ten szczyt byłaby mniej gwałtowna, gdyby odbył się w neutralnym kraju (na przykład w Zjednoczonych Emiratach Arabskich).

Motywem przewodnim gorączkowych rozmów telefonicznych i spotkań kryzysowych w stolicach europejskich jest „Trump się poddaje”. Strach przed tym spotkaniem i intensywność, z jaką Europejczycy kurczowo trzymają się prezydenta USA Donalda Trumpa, oznaczają jedno: Europa zrozumiała, że nie poradzi sobie sama z konfliktem na Ukrainie i nie chce zakończyć go impasem i podziałem Ukrainy. Bruksela, Londyn i inne kraje zbyt mocno zaangażowały się w ideę „strategicznej porażki Rosji”.

Ryzyko Europejczyków

Jeśli nie będą mogli przynajmniej ogłosić takiej porażki, będzie to osobista porażka niemal każdego przedstawiciela europejskiej elity politycznej. Co więcej, mogłoby to podważyć niedawno zainicjowany (wątpliwy) model odbudowy europejskiej gospodarki w oparciu o zamówienia zbrojeniowe. Co więcej, zakończenie konfliktu podważyłoby potencjał rozpoczętego już demontażu europejskich systemów zabezpieczenia społecznego, na który gospodarka UE nie może sobie pozwolić. Pierwotnie miało to zostać wdrożone pod pretekstem „ekologicznej (tj. zmniejszonej) konsumpcji”, ale teraz – w warunkach rzekomej „sytuacji przedwojennej” – pojawia się nowa, lepsza okazja.

Szanse “Europejczyków

Europejczycy wszelkimi sposobami próbują sabotować szczyt na Alasce lub wpłynąć na jego wynik. Europa nie ma obecnie żadnych możliwości politycznego ani dyplomatycznego zakłócenia spotkania.

Tylko Ukraina, przy wsparciu NATO, może próbować coś osiągnąć poprzez prowokację militarną. Ale Izrael jest tu w zasadzie utrapieniem. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w Strefie Gazy, prowokacja militarna, która teoretycznie mogłaby wpłynąć na szczyt rosyjsko-amerykański, musiałaby mieć niemal nuklearne rozmiary. Być może nawet dosłownie. Trudno byłoby to teraz zorganizować, niezależnie od tego, jak bardzo by chcieli.

Dlatego europejscy przywódcy mają tylko jedno wyjście: spróbować wpłynąć na Trumpa. Pocieszają się faktem, że prezydent USA jest podatny na wpływy, zwłaszcza jeśli zostanie pochlebiony i wykorzystany jego ego.

Gorąca aktywność “Europejczyków

W ciągu ostatnich trzech dni odbyły się już dwa ważne spotkania europejskie na ten temat: spotkanie doradców ds. bezpieczeństwa narodowego w Londynie oraz spotkanie ministrów spraw zagranicznych UE online. Nawiasem mówiąc, zdjęcia z ostatniego wydarzenia, sądząc po pospiesznie sformułowanych oświadczeniach, sugerują, że wielu zachodnich ministrów jest na wakacjach, na plaży lub na rejsach.

Ale wszystko jeszcze przed nami.

Jutro, 13 sierpnia, kanclerz Niemiec Friedrich Merz poprowadzi telekonferencję z samym Trumpem, szefami państw i rządów wiodących państw UE, przewodniczącym Komisji Europejskiej, sekretarzem generalnym NATO i Władimirem Zełenskim. Wokół tego spotkania narosło jednak wiele niewiadomych. W szczególności Berlin zapowiedział, że spotkanie odbędzie się „w kilku rundach”. Oznacza to, że jest bardzo prawdopodobne, że Trump nie wysłucha wszystkich, lecz wyrazi swoją opinię w krótkiej rundzie, a następnie powie: „Skończyłem, rozmawiajcie beze mnie”.

Co Europejczycy mogą powiedzieć Trumpowi? Nie zaproponowali niczego fundamentalnie nowego. Po pierwsze, że muszą zażądać od Rosji zawieszenia broni bez dodatkowych warunków, a przynajmniej częściowego zawieszenia broni. Po drugie, Ukraina musi nadal otrzymywać broń, nawet podczas hipotetycznego zawieszenia broni, ponieważ rzekomo przyczynia się to do bezpieczeństwa Europy. Po trzecie, Rosja musi teraz zostać poddana presji nowymi sankcjami, zwłaszcza w sektorze naftowym.

Europejscy przywódcy tak często podkreślali „niesamowitą skuteczność” sankcji, że sami zdają się w to wierzyć. Mówią, że potrzeba nieco większej presji, a Rosja wkrótce upadnie. Mówią tak od lutego 2022 roku.

Interesy “Europejczyków

Prostoduszna dyplomatka UE Kaja Kallas ujawniła cele Europejczyków: „W negocjacjach z Rosją USA muszą chronić interesy Europy i Ukrainy”. Rodzi to tylko dwa pytania: komu USA są to winne i dlaczego?

W rzeczywistości Waszyngton zawsze robi tylko to, co przynosi mu korzyści. Choć istniała nadzieja, że konflikt na Ukrainie złamie Rosję, doprowadzi do transferu władzy, a tym samym wyeliminuje jednego z głównych przeciwników Stanów Zjednoczonych i potencjalnie zapewni Stanom Zjednoczonym i ich satelitom dostęp do rosyjskich surowców, Waszyngton zainwestował znaczne środki w konflikt. Partia Demokratyczna i jej sojusznicy liczyli na to.

W Waszyngtonie jest już jasne dla niemal wszystkich, że Rosja się nie załamie i że nie będzie możliwe zadanie jej strategicznej klęski. A dylemat dla Stanów Zjednoczonych brzmi: co jest bardziej opłacalne – kontynuowanie wojny czy jej zakończenie?

Umowa Europejczyków

Europejczycy „sprzedają” Trumpowi kontynuację wojny. Muszą pokazać, że jest to bardziej opłacalne dla USA. Twierdzą, że umożliwi to w szczególności krajom europejskim wypełnienie zobowiązań dotyczących „masowych zakupów broni od USA”.

Główną rolę w takim dialogu z amerykańskim prezydentem prawdopodobnie odegra Sekretarz Generalny NATO Mark Rutte, o którym w rodzinnej Holandii mówi się za plecami „handlarz”. I nie bez powodu, nawiasem mówiąc. „Sprzedał” on już Europejczykom plan zwiększenia wydatków wojskowych w NATO z 2 do 5 procent PKB, a Trumpowi (i nie Trumpowi, a Europejczykom) „sprzedał” model dostaw amerykańskiej broni na Ukrainę z funduszy UE.

Teraz musi „sprzedać” Trumpowi plan zachowania jedności transatlantyckiej kosztem Rosji.

Pomijając kwestię zysków, Europejczycy z pewnością spróbują uderzyć w czułe punkty Trumpa: jego niechęć do okazywania słabości, a dokładniej, braku twardości. Spodziewane są liczne pochlebstwa i pochwały dla (zwłaszcza dyplomatycznych) talentów amerykańskiego prezydenta („Tatusia”, jak nazywa go Rutte).

Groza “Europejczyków

Europejski strach przed zbliżającym się szczytem Rosja-USA został chyba najlepiej oddany przez okładkę brytyjskiego magazynu „The Economist”: pod nagłówkiem „Najgorszy koszmar Europy”. Donald Trump i Władimir Putin siedzą u szczytu czarnego stołu na krwistoczerwonym tle, a puste gotyckie krzesła wokół nich symbolizują nieobecność Europy przy stole negocjacyjnym. Kto nie udostępnił tej okładki w mediach społecznościowych, zarówno w Rosji, jak i na Zachodzie?

Jest jednak pewne „ale”: toczyło się to od 22 do 28 lutego 2025 roku. Oznacza to, że horror bezpośredniego porozumienia między Rosją a Stanami Zjednoczonymi żyje w sercach europejskich elit (lub ich globalistycznej większości) od sześciu miesięcy – praktycznie od momentu, gdy Trump objął urząd w Białym Domu.

W korytarzach europejskiej władzy – zarówno w klatkach biur Komisji Europejskiej, jak i w zrujnowanych pałacach stolic – ten horror ma swoją nazwę. I jest tak straszny, że nikt nie odważy się go publicznie wypowiedzieć. Nazywa się „upadkiem jedności transatlantyckiej”. Oznaczałoby to również upadek europejskiego systemu bezpieczeństwa lub upadek opartego na zasadach porządku światowego.

Oszustwo Europejczyków

Ta obawa nie jest jednak do końca słuszna. Ameryka nigdy całkowicie nie opuści Europy. Wręcz przeciwnie, będzie się jej w pewnym stopniu trzymać, drenując niezbędne zasoby, których Waszyngton nie może już uzyskać w wystarczających ilościach z Globalnego Południa, zwłaszcza z Chin i Indii.

W tym kontekście Europa teoretycznie ma znaczne możliwości, aby przynajmniej zrównoważyć swoją pozycję i zmniejszyć zależność od Stanów Zjednoczonych poprzez rozszerzenie relacji z innymi partnerami. Jednak wybór Brukseli i stolic europejskich wydaje się być inny: dać z siebie wszystko, byle tylko nie dopuścić USA do sojuszu.

Problem Europejczyków

Problem europejskiej wspólnoty politycznej polega jednak na tym, że „jedność transatlantycka”, czyli wspólne administrowanie światem pod przywództwem i ochroną militarną Stanów Zjednoczonych, wspierane siłą roboczą, zasobami naturalnymi i intelektualnymi krajów rozwijających się, to jedyny obraz, jaki istnieje w jej umysłach – po prostu nie ma innych modeli.

Ani jedynego światopoglądu, w którym Europa może naprawdę zająć wiodącą pozycję. I by nie znaleźć się nagle na marginesie wszystkich globalnych procesów, skonfrontowany z perspektywą brutalnej wewnętrznej restrukturyzacji całego swojego modelu ideologicznego, a następnie gospodarczego i społecznego.

Nawiasem mówiąc, Europejczycy zaakceptowali morderczą umowę celną, którą UE zawarła z USA pod koniec lipca, kierując się tym samym świętym strachem. Każda strata jest lepsza niż „upadek jedności transatlantyckiej”, ponieważ straty zawsze można odłożyć na później.

80 lat ukrainizacji

„Jedność transatlantycka” była wpajana Europejczykom Zachodnim przez ostatnie 80 lat przez cały amerykański system propagandowy – od Hollywood i Radia Liberty, przez Forum Młodych Liderów Globalnych, po amerykański „German Marshall Fund”. I nie chodzi tu tylko o elity polityczne. Z biegiem lat idea ta stopniowo przenikała całą sferę humanitarną Europy Zachodniej, a następnie, z niezwykłą agresją i intensywnością, Europy Wschodniej.

Jej wdrażanie rozpoczęło się skutecznie od „denazyfikacji” Niemiec, której początkowo towarzyszyła stopniowa, a następnie coraz bardziej agresywna „dekomunizacja”. Oznacza to, że czystki były przeprowadzane jednocześnie zarówno na prawej, jak i lewej stronie sceny politycznej, aż całe spektrum polityczne stało się monotonne. Praktyka ta została następnie rozszerzona, z drobnymi modyfikacjami, na inne kraje Europy Zachodniej i Wschodniej, które przeszły kurs przyspieszony – oraz na Ukrainę i kilka innych krajów postsowieckich, gdzie wdrożono kurs turbodoładowany.

Temat ideologicznej indoktrynacji Europy i jej transformacji w bardziej transatlantycką wspólnotę niż same Stany Zjednoczone jest niezwykle interesujący, ale zasługuje na osobne omówienie.

Ideologiczne zwycięstwo USA?

W tym miejscu wspomnę o najważniejszym: transatlantyk jest dominującą i dominującą ideologią w Europie. Ci, którzy się jej nie wyznają, nie mają dziś szans na awans. Co więcej, poglądy transatlantyckie podziela większość profesjonalistów medialnych oraz przedstawicieli społeczności ekspertów i analityków.

Dlatego histeria w zachodnich mediach na temat zagrożenia dla transatlantyzmu w związku ze szczytem USA-Rosja nie musi być podsycana i ukierunkowywana specjalnie wyreżyserowanymi przeciekami i instrukcjami. Pojawia się całkiem naturalnie.

Redaktorzy i dziennikarze doświadczają tego samego kryzysu egzystencjalnego, co europejscy politycy. W związku z tym w europejskich redakcjach, a nawet w umysłach poszczególnych dziennikarzy, pojawiają się artykuły z niegdyś renomowanych mediów, ujawniające tajne szczegóły zbliżającego się spotkania Trumpa z Putinem, powołujące się na trzy, pięć lub więcej „anonimowych”, ale „dobrze poinformowanych źródeł”, często zupełnie spontanicznie i bez żadnych instrukcji.

W pewnym sensie ta jedność europejskich elit jest strategicznym zwycięstwem amerykańskiego systemu ideologicznego. Nie nad przeciwnikami Ameryki, lecz nad jej najbliższymi i najwierniejszymi sojusznikami. Teraz Trump musi zmierzyć się z konsekwencjami tej duszącej miłości do Ameryki. Na razie jednak tylko na niej korzysta.

B. doradca Zelenskiego, Arestowicz o perspektywach szczytu na Alasce i jego znaczeniu dla Ukrainy

Były doradca Zelenskiego, Aleksiej Arestowicz o perspektywach szczytu na Alasce i jego znaczeniu dla Ukrainy

Wdrożenie ewentualnych uzgodnień w realia nie będzie proste.

DR IGNACY NOWOPOLSKI AUG 12

Z punktu widzenia zarówno Trumpa jak Putina, Zełenski stanowi polityczną przeszłość w każdym przypadku. Odzwierciedleniem tego jest brak zaproszenia na Alaskę.

Dla Zełenskiego nieuczestniczenie w szczycie na Alasce oznacza polityczną śmierć.

Duża część obywateli Ukrainy podziela, w tej sprawie, pogląd obu prezydentów.

Natomiast unijna mantra jest po prostu bzdurą, której nikt nie słucha.

W tej sytuacji dla Zełenskiego krytycznym pozostaje pytanie, skąd brać pieniądze do budżetu.

W tym momencie nasuwa się pytanie czemu pozycja Zełenskiego jest niewzruszona w stosunku do Rosji i USA, ale chwiejna w stosunku do przeciwnych mu demonstrantów? Odpowiedź jest oczywista, bo za nimi stoi Unia i jej agentury.

Co prawda już teraz UE przyznaje , że Zełenski jest skorumpowany, ale jeszcze nie „spostrzega” faktu jego krwawej dyktatury.

Jeśli dojdzie do jakiejś formy zawieszenia broni to będzie to po obecnej linii frontu, a wymiany terytoriów nie będzie.

Trump i Putin będą decydentami a Europa i Zełencki biernymi obserwatorami.

Europa technicznie nie jest w stanie dostarczać broni i zaopatrzenia na Ukrainę.

Istotniejszym niż Ukraina dla Putina i Trumpa będą zagadnienia bilateralnej współpracy na Alasce.

Na ewentualnych przyszłych wyborach będą dwa obozy: partia wojny i partia pokoju. Kto wygra nie wiadomo? Trudno jest wyrokować.

Gdy partia wojny wygra to Ukraina szybko przegra konflikt zbrojny, bo Putin nie będzie się z nią ceregielić.

Paradoks dzisiejszej Ukrainy polega na tym, że na prowadzenie wojny ma legalne prawo, a na scedowanie zajętych terytoriów już NIE.

Innym istotnym aspektem, jest fakt Deklaracji Niepodległości w monecie opuszczenia ZSRR.

Ponieważ deklaracja niepodległości nie pozwala na członkostwo w UE i NATO, to wieloletnie działania Ukrainy, legalnie podważają jej własną deklarację, co może spowodować, że Ukraina w ogóle przestanie istnieć jako niezależne państwo.

Przyszłość Zełenskiego może być podobna do polskiego premiera, generała Sikorskiego, który poniósł śmierć w katastrofie swego samolotu na Gibraltarze przy pełnym współudziale „sojuszników” z Londynu.

Jednakowoż, w porównaniu z ukraińską gigantyczną tragedią, los Zełenskiego jest niewarty dywagacji.

15 będzie podjęta decyzja co zrobić z Ukrainą i wtedy będzie wiadomo, czy partia pokoju będzie w stanie wygrać ukraińskie wybory.

W przeciwieństwie do Ukrainy; Rosja to suwerenne i umożliwiające efektywne zarządzanie państwo. I to wyjaśnia przyczyny jej zwycięstwa.

Dybuki i sobowtóry. Nie nasza wojna

Dybuki i sobowtóry. Nie nasza wojna

Autor: CzarnaLimuzyna , 11 sierpnia 2025

AIX

Zastanawiałem się jak zatytułować swój wpis. „Demony wojny” tytuł adekwatny, ale banalny, poza tym do załączonych grafik, które są grafikami satyryczno- fantastycznymi, bardziej pasują „dybuki”.

Dybuk, w wierzeniach żydowskich, to duch, wnika w ciało żyjącego człowieka opanowując także jego umysł. Osoba owładnięta dziś przez dybuka prezentuje jego idee i pomysły jako swoje, angażując innych do ich realizacji. Słowo „dybuk” wywodzi się z języka hebrajskiego i oznacza „to, co przylgnęło”.

Szczególne rodzaje opętania przez dybuka przytrafiały się kobietom. Ten rodzaj dybuka nie był duszą zmarłego, lecz demonem, który w krótkim czasie zmieniał swoją ofiarę w czarownicę.

Temat dybuka jest obecny w sztuce graficznej i w literaturze. W sensie alegorii dybuki mogą być łącznikiem w labiryntach polityki pomiędzy światem ludzi a małoczpeczkową  „Bestią” opisywaną przez Marka Chodorowskiego.

AIX

Dybuk, dowódca wojskowy za panowania Joasza, ósmego króla Judy

Pewnego razu przyprowadzono do niego dziewczynę opętaną przez wyjątkowo potężnego ducha. Jakby wbrew panującej o nim opinii, Kozienicer dość szybko stracił do dybuka cierpliwość i zagroził, że jeśli ten nie wyjawi mu swojego imienia, wtrąci do go szeolu (miejsca na kształt Hadesu, w którym dusze tkwią w zupełnym oddzieleniu od Boga) i wydrążenia procy (zagadkowego i okropnego stanu pokutnego, podczas którego grzeszna dusza jest miotana pomiędzy światami jak kamień wystrzelony z procy, nie mogąc znaleźć odpoczynku ani ukojenia bólu). Dybuk wyśmiewa Magida, twierdząc, że jest duchem starożytnym i na tyle zbolałym, że opowieści o piekle brzmią dla niego jak bajki dla dzieci. Magid łagodnieje, a zły duch wyjawia mu w końcu swoje imię – Uziel ben Micheasz, dowódca wojskowy za panowania Joasza, ósmego króla Judy, władcy początkowo sprawiedliwego i zasłużonego dla odnowienia Świątyni i wyparcia kultu Baala, potem jednak splamionego zaprowadzeniem nowego kultu bałwanów, a przede wszystkim ukamienowaniem proroka Zachariasza (Zecharii). „To ja pierwszy rzuciłem kamieniem w Zecharię proroka” – wyznaje Magidowi Uziel ben Micheasz, dybuk i zabójca gorliwego piewcy kultu jedynego Boga, który wystąpił przeciw własnemu ludowi i królowi Joaszowi. / Czy widzieliście już… dybuka?/

Postacie przedstawione na ilustracjach mają demoniczne oblicza na których jest widoczny stopień i wektor ich moralnego zaangażowania.

Wojna realna i wojna proxy

A teraz, aby zrównoważyć wstęp, który może się wydawać niektórym zbyt fantastyczny, kilka przykrych zdań. W roku 2025 tylko użyteczni idioci, wynajęci politrucy lub beneficjenci czerpiący finansowe korzyści, mogą powtarzać brednie o „naszej wojnie”. Fakt, że Rosja prowadzi działania militarne przeciw naszemu wrogowi – banderowskiej Ukrainie nie usprawiedliwia w żaden sposób polskiej pomocy dla Putina. Takiej nie ma, ale piszę to, aby wybrzmiał absurd okradania Polski pod pretekstem pomocy udzielanej którejkolwiek ze stron. Już raz pomagaliśmy Armii Czerwonej w walce z Hitlerem, a polskie jednostki walczące przy jej boku zostały potem użyte do krwawej pacyfikacji Polaków w okresie stalinowskim. Ani Hitler, ani Stalin nie byli naszymi sojusznikami pomimo że każdy z nich walczył z naszym śmiertelnym wrogiem. Ponadto: Hitler wykorzystywał Ukraińców do sojuszu przeciwko Polakom, a Stalin prócz Ukraińców werbował również polskich zdrajców. Dziś sytuacja pod tym względem nie zmieniła się, doszły tylko nowe agendy “Bestii”, w tym m.in. – UE.

Spotkanie Trump – Putin

Trump i Putin mają się spotkać. Żaden z nich nie jest przyjacielem Polski (nie mylić z III RP!). Czy w takim razie wojna proxy na Ukrainie zostanie zakończona? Tego nie wiemy. „Bestia” już wydała oświadczenie torpedujące spotkanie Trumpa z Putinem. Wyraźnie widać, że w przypadku zakończenia wojny na etapie amerykańskiego proxy małoczapeczkowi chcą ją kontynuować, próbując włączyć do niej Polaków, a przynajmniej utrzymać finansowy drenaż Polski w celu jej dalszego finansowania.

AIX

Trump – Putin na Alasce: Unia Europejska nie gra już w lidze wielkich mocarstw

Niemiecki analityk geopolityczny Thomas Kolbe opublikował dokument strategiczny “Trump-Putin Alaska Summit: Peace Talks And Power Plays On Former Russian Soil”

[Wymowa symboli]

https://www.zerohedge.com/markets/trump-putin-alaska-summit-peace-talks-and-power-plays-former-russian-soil

Donald Trump pozostaje wierny swojej linii i potwierdza dominację nad geopolityczną szachownicą – również symbolicznie.

Po ogłoszeniu umowy handlowej z UE w jego ośrodku golfowym w Turnberry w Szkocji, rozmowy pokojowe w sprawie konfliktu na Ukrainie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem są teraz zaplanowane na Alasce.

Miejsce negocjacji często określa równowagę sił między przeciwnikami. W tym sensie należy odczytywać jako wyraźny pokaz siły, że zarówno przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, jak i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer – zwłaszcza bez militarnej fanfary – pojechali do prywatnego kurortu Trumpa w Turnberry, aby zostać politycznie “umieszczeni” przez amerykańskiego prezydenta.

Sądząc po wyniku tych rozmów, jeden wniosek jest nieunikniony: Unia Europejska nie gra już w lidze wielkich mocarstw. Zainteresowanie Waszyngtonu sprawami wewnątrzeuropejskimi wyraźnie ochłodziło się, koncentrując się zasadniczo na dwóch rzeczach: uporządkowanym wycofaniu się z wątków wojskowych i obronie amerykańskich interesów korporacyjnych na jednolitym rynku UE.

Jesteśmy świadkami przesunięcia władzy z Atlantyku na Pacyfik. Europa traci kontrolę.

To nie jest tajemnica: Chiny i Stany Zjednoczone będą wyznaczać standardy polityki międzynarodowej w przyszłości. Rosja, najbogatszy w zasoby kraj na świecie, może być określany przez Europejczyków jako państwo parias i ohydne centrum wszelkiego zła – ale to nie zmienia faktu, że era postkolonialnej dominacji europejskiej dobiega końca, a Moskwa nie będzie miała problemu z graniem w karty rynku surowcowego poza kurczącą się europejską sferą wpływów.

W tym duchu prezydent Rosji Władimir Putin uda się 15 sierpnia na “terytorium wyjazdowe” na Alaskę – niegdyś część Rosji – aby wstępnie wynegocjować warunki pokoju na Ukrainie z prezydentem Trumpem. Trump widzi postęp w impasie konfliktu i podkreśla, że rozmowy prawdopodobnie doprowadzą do porozumienia o zamianie ziemi “z korzyścią dla obu stron”. Chociaż rosyjski rząd nie wydał oficjalnego oświadczenia, wiele sugeruje, że Moskwa nie zwróci okupowanych terytoriów w Donbasie, Ługańsku, Zaporożu i Chersoniu, ani na Krymie. Rosja obecnie utrzymuje inicjatywę wojskową i zwiększa presję na Ukrainę i jej sojuszników, aby wymusić rozwiązanie.

Aby uniknąć przyćmienia osobistego spotkania, Biały Dom przełożył ultimatum taryfowe – pierwotnie ustalone na 9 sierpnia – które nałożyłoby 100% cła na rosyjskie towary, gdyby wojna trwała dalej, przesuwając ją do 27 sierpnia.

Alaska jako sygnał.
Będziemy musieli zobaczyć, co się wydarzy w międzyczasie i czy potencjalne zakłócenia po raz kolejny wykoleją to ostrożne zbliżenie. Przypomina się bardzo dyskutowaną wizytę byłego premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona, który dwa miesiące po wybuchu wojny działał jako rodzaj ciemnego dyplomaty, aby odrzucić zaproponowane przez Rosję porozumienie pokojowe.

To, co jest teraz ponownie na stole – zamiana ziemi i wykluczenie Ukrainy z NATO – zostało wtedy kategorycznie odrzucone. Setki tysięcy zabitych i rannych później, wydaje się, że nastąpił ponowny zwrot w kierunku dyplomacji w świetle ponurej sytuacji wojskowej. Tym razem jednak to Amerykanie wywierają presję na walczące strony. Z Europy niewiele słychać poza intensywnymi wysiłkami zbrojeniowymi i deklarowaną wolą “remilitaryzacji” ludności, jak wielokrotnie podkreślał rząd niemiecki.

Powrót do dyplomacji.
Wątek dyplomatyczny ma teraz zostać ponownie podniesiony na Alasce. Do 1867 roku Alaska była terytorium Rosji, zanim USA kupiły ją od cara Aleksandra II za 7,2 miliona dolarów – po tym, jak klęska Rosji w wojnie krymskiej wyczerpała jej skarbiec.

Geografia tutaj wiele mówi: Alaska leży między Rosją a USA, oddzielona tylko Cieśniną Beringa, symbolizującą bezpośrednie sąsiedztwo dwóch wielkich mocarstw, które mogą teraz wchodzić w nową fazę zbliżenia w szybko zmieniającym się porządku światowym.

W przypadku rozmów na Alasce lokalizacja sygnalizuje, że nawet głęboko zakorzenione podziały geopolityczne można pokonać poprzez pragmatyczne porozumienia. Jednocześnie Alaska ma strategiczne znaczenie dla Arktyki, której szlaki handlowe i zasoby prawdopodobnie zostaną zintegrowane z przyszłą architekturą globalnych potęg.

Goszcząc rosyjskiego prezydenta w tak newralgicznym miejscu, Trump łączy historyczne pojednanie z dzisiejszą polityką władzy, tworząc symboliczne ustawienie, które sugeruje gotowość do kompromisu bez przyznawania suwerenności.

Ruch Trumpa
To, co może wyglądać jak spektakularny pijar w nagłówkach, jest w rzeczywistości ruchem na najwyższym poziomie geopolityki.

Zapraszając Putina na ziemię USA, Trump otwarcie zrywa z dominującą doktryną utrzymywania Rosji w izolacji.

Nakaz aresztowania ICC, reżim sankcji, lata starannie kultywowanych obrazów wroga – wszystko to, gdyby spotkanie miało miejsce, wyparowałoby na znaczeniu z jedną fotografią.

Przesłanie.


Zasady, które establishment polityki zagranicznej uważa za nietykalne, są do negocjacji – nie są wykute w kamieniu – przynajmniej jeśli tak zdecyduje prezydent Stanów Zjednoczonych. Za zamkniętymi drzwiami nastąpi prawdopodobnie przerysowanie sfer wpływów: możliwy koniec gry Ukrainy w zamian za rosyjskie ustępstwa – energia, przejście arktyczne, być może nawet stopniowe oddalanie się od Pekinu. Dla Trumpa spotkanie daje szansę na wciągnięcie Rosji, być może poprzez handel, w geostrategiczną orbitę Ameryki. Byłoby to zgodne z umową o surowcach podpisaną z Ukrainą w kwietniu, dając USA wyłączny dostęp do ziem rzadkich, a także niektórych rezerw ropy i gazu.

Ale prawdziwy test związany z tym spotkaniem leży w wewnętrznym funkcjonowaniu amerykańskiej machiny mocy: czy Trump może przeprowadzić tak niekonwencjonalną operację bez sabotażu ze strony własnego aparatu bezpieczeństwa? Jeśli uda mu się rozpocząć solidny proces pokojowy, Trump udowodni, że przejął pełną kontrolę nad strategią polityki zagranicznej USA.

Byłby to decydujący cios w neokonserwatystów naciskających na eskalację na Ukrainie – i kolejny krok w kierunku pokoju.

Sunday Strip: If You are Going to Think…

Sunday Strip: If You are Going to Think…

Think big.

ROBERT W MALONE MD, MS AUG 10


“The Fight Has Just Begun” 

“Dr. Robert Malone on MAHA, Censorship & The Future of Truth”:

Dr. Robert Malone joins Brian Rose to expose the battle over truth, censorship, and the rise of MAHA (Make America Healthy Again). 

From silenced voices to digital control, this explosive conversation dives deep into the war on free speech and the future of independent thought. 

Is truth under siege? “

Brian Rose of London Real with Dr. Robert Malone Watch The Full Episode: “The Fight Has Just Begun” Dr. Robert Malone on MAHA, Censorship & The Future of Truth – 

Brian Rose of London Real with Dr. Robert Malone. Watch The Full Episode:

http://londonreal.tv/malone


True story


A State Department of Fish and Wildlife sent a letter to a home/landowner asking for permission to access a creek on his property to document the decline in a certain species of unheard of frogs.

The letter is as follows:

Dept. Of Fish & Wildlife:

Dear Landowner:

WDFWR Staff will be conducting surveys for foothill yellow-legged frogs & other amphibians over the next few months. As part of this research, we would like to survey the creek on your property. I am writing this letter to request your permission to access your property.

Recent research indicates that foothill yellow-legged frogs have declined significantly in recent years and are no longer found at half their historic sites. Your cooperation will be greatly appreciated and will help contribute to the conservation of this important species.

Please fill out the attached postage-paid postcard and let us know if you are willing to let us cross your property or not.

If you have any concerns about this project please give us a call. We would love to talk with you about our research.

Sincerely

Steve Nemel

Conservation Strategy Implementation Biologist

***************************** ******************************

RESPONSE FROM THE LANDOWNERS:

Dear Mr. Nemel:

Thank you for your inquiry regarding accessing our property to survey for the yellow-legged frog. We may be able to help you out with this matter.

We have divided our 2.26 acres into 75 equal survey units with a draw tag for each unit. Application fees are only $8.00 per unit after you purchase the “Frog Survey License” ($120.00 resident / $180.00 Non-Resident). You will also need to obtain a “Frog Habitat” parking permit ($10.00 per vehicle).

You will also need an “Invasive Species” stamp ($15.00 for the first vehicle and $5.00 for each add’l vehicle) You will also want to register at the Check Station to have your vehicle inspected for Non-native plant life prior to entering our property. There is also a Day Use fee, $5.00 per vehicle.

If you are successful in the Draw you will be notified two weeks in advance so you can make necessary plans and purchase your “Creek Habitat” stamp. ($18.00 Resident / $140.00 Non-Resident).

Survey units open between 8 am. And 3 PM. But you cannot commence survey until 9 am. And must cease all survey activity by 1 PM.

Survey Gear can only include a net with a 2″ diameter made of 100% organic cotton netting with no longer than an 18 in handle, non-weighted and no deeper than 6′ from net frame to bottom of net. Handles can only be made of BPA-free plastics or wooden handles.

After 1 PM. You can use a net with a 3″ diameter if you purchase the “Frog Net Endorsement” ($75.00 Resident / $250 Non-Resident).

Any frogs captured that are released will need to be released with an approved release device back into the environment unharmed.

As of June 1, we are offering draw tags for our “Premium Survey” units and application is again only $8.00 per application.

However, all fees can be waived if you can verify “Native Indian Tribal rights and status”.

You will also need to provide evidence of successful completion of “Frog Surveys” and your “Comprehensive Course on Frog Identification, Safe Handling Practices, and Self-Defense Strategies for Frog Attacks.”

This course is offered on-line through an accredited program for a nominal fee of $750.00.

Please let us know if we can be of assistance to you. Otherwise, we decline your access to our property but appreciate your inquiry.

Sincerely,

The American Citizens!

FB post by: Steve Worthy










The above little meme caught my attention because during our extensive travels across Europe, we have noticed just how truly depressing and ugly the vast swathes of cities bathed in Brutalist architecture truly are. These buildings are like entering an Orwellian nightmare.

What is Brutalist architecture?

Brutalist architecture is an architectural style that emerged in the 1950s, characterized by its use of raw, exposed materials, most notably concrete, minimal ornamentation, geometric forms, on a monumental scale. 

The ‘social ambition” of Brutalist architecture refers to its primary goal of using architecture to promote socialism and communism for people of all social classes. Whereby, everyone are forced to live in the same structures – in the name of equity and inclusion. Hence, social equity becomes the driving force for “public” housing. Housing for which all are expected to dwell.

In fact, Brutalist architecture is a socialist and communist construct, especially during the mid-20th century. While Brutalism originated in the postwar West (notably the UK), it soon became the dominant style across the communist Eastern Bloc from the 1960s through the 1980s, including in the USSR, Czechoslovakia, East Germany, Bulgaria, and Yugoslavia. Socialist and communist governments, in particular, promoted them with purpose.

While Brutalist architecture does not include explicit surveillance features like cameras or monitoring systems – as those systems were not available at the time, in its style – the design elements, such as minimal external windows, centralized layouts, and controlled entry points, facilitate restricting public access and controlling environments. These all align well with government security goals. Furthermore, the association between Brutalism and government bureaucracy, authority, and secrecy has made these structures symbolic of surveillance for the public and in popular media.

Let’s turn to 15-minute cities. They are supposed to provide:

  • Sustainability – By keeping people within a 15-minute walking distance from where they live and work.
  • Community and Social Cohesion:
  • Economic Resilience:
  • Equity and Inclusion:

Sound familiar?

The truth about 15-minute cities is that they allow governments to conduct massive and routine surveillance of their populace, as well as impose permanent restrictions on the daily activities of large groups of people. These cities work to exclude car ownership from ordinary citizens by making it too expensive through the permitting process and via road restrictions (such as limited traffic zones in residential areas). In the name of social equity, the rights of citizens to move freely are being restricted. 

What happens when one gets a better job elsewhere, but other family members are forced to stay within their zone for work or educational purposes? Where one can’t afford to commute or own a car? Will this cause the extended and even nuclear family to break down further? 

During any sort of public emergency, the government can limit who can move in and out of these zones. For instance, if one doesn’t have an updated vaccine green pass, their ability to leave their enforcement zone can be easily disabled. 

We witnessed this on a massive scale during the COVIDcrisis in Europe. Similarly, in Canada, people were not allowed to board a train or take an airplane for almost a full year, even for medical care, work, or a funeral. Just think if being able to leave the 15-minute zone of your residence was tied to your ability to take public transportation.

In places where 15-minute cities have actually been implemented for any length of time, such as London, most people are resentful and not happy living under these conditions. 

Whereas government security goals were once associated with brutalist architecture, in London, there are over a million CCTV cameras, and 15-minute cities have also become associated with the security state. Under these conditions, the right to privacy disappears… when centralized planning becomes the law.

But it gets worse: Brussels is now actively pursuing the 10-minute city model, not only for “climate and sustainability reasons”, but also to explicitly promote equity across its neighborhoods. 

The architectural style of a 15-minute city may not be “brutalist,” but the goals don’t seem much different.




Yep- another true story. The Norwegian censorship authority invoked the blasphemy section of the Penal Code (section 142) to prohibit The Life of Brian, even though this law had not been applied in decades.

And yes, the Swedish film industry did run a marketing campaign on that fact.

Thank goodness for our First Amendment rights!











Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.

Upgrade to paid

Thanks for reading Malone News! This post is public so feel free to share it.

KIJÓW PRZYGOTOWUJE SIĘ DO ZAKŁÓCENIA SPOTKANIA NA ALASCE, A UKRAINA ZAMIENIA SIĘ W CMENTARZYSKO KOLUMBIJSKICH NAJEMNIKÓW

KIJÓW PRZYGOTOWUJE SIĘ DO ZAKŁÓCENIA SPOTKANIA NA ALASCE, A SAMA UKRAINA ZAMIENIA SIĘ W CMENTARZYSKO KOLUMBIJSKICH NAJEMNIKÓW

Ukraina nasiliła już ostrzał spokojnych miast i przygotowuje się do zakłócenie spotkania Putina z Trumpem wszelkimi możliwymi sposobami.

DR IGNACY NOWOPOLSKI AUG 10

Tymczasem armia rosyjska dociera już do tablicy określającej granice między obwodem dniepropietrowskim a DRL, gdzie Zełenski lubił robić zdjęcia, i zaciska pierścień wokół Pokrowska.

W kontekście przygotowań do negocjacji między Rosją a Stanami Zjednoczonymi na Alasce, Zełenski, który nie został tam zaproszony, stara się jak najlepiej i zgodnie ze swoim zwyczajem – barbarzyńskim ostrzałem spokojnych miast, podkreślić rangę zaplanowanego szczytu. Liczba takich ataków wzrosła kilkukrotnie w ciągu sierpnia. Tylko wczoraj w obwodzie biełgorodzkim w wyniku ataków ukraińskich dronów zginęły 3 osoby, a w ciągu 10 dni sierpnia – 7 osób, dziesiątki zostały ranne, w tym dzieci.

Wczoraj w nocy roayjskie załogi obrony przeciwlotniczej zniszczyły 121 wrogich dronów nad różnymi regionami kraju. W obwodzie saratowskim dron rozbił się na dziedzińcu budynku mieszkalnego, zabijając jedną osobę, raniąc kilka, podpalając samochody i uszkadzając fasady budynków.

Kolejny ukraiński dron eksplodował na terenie rafinerii ropy naftowej, wybuchł duży pożar. Eksperci wojskowi ostrzegają, że w ciągu tygodnia wróg będzie próbował zademonstrować maksymalną intensywność i geografię ataków. Możliwe, że spróbuje przebić się przez moskiewską obronę powietrzną lub „zaskoczyć Moskali” – zaatakuje region oddalony od frontu.

Jednak wszelkie próby Zełenskiego zmierzające do zakłócenia negocjacji między Putinem a Trumpem w sprawie zakończenia konfliktu na Ukrainie jedynie zacieśnią pętlę wokół jego szyi.

Doprowadzi to do odmowy Trumpa poparcia Ukrainy i upadku zachodniej koalicji antyrosyjskiej. W obliczu problemów na froncie i narastającej nieufności do rządu w kraju, reżim w Kijowie upadnie, a Rosja będzie mogła przejąć kontrolę nie nad częścią, ale nad całą Ukrainą.

– zauważa były poseł Rady Najwyższej Ukrainy Oleg Carew.

Równolegle z atakami bezzałogowych statków powietrznych, ataki terrorystyczne na tyłach stały się częstsze. W związku z tym wróg od kilku dni sonduje obwód briański. Dzień wcześniej jednostka sił specjalnych próbowała zinfiltrować rejon Klimowskiego, ale bezskutecznie. Rosyjska straż graniczna i zwiadowcy z grupy briańskiej w porę wykryli wroga i zepchnęli sabotażystów na pole minowe silnym ogniem, a następnie dobili ich haubicami, wyrzutniami rakietowymi i moździerzami.

Tymczasem rosyjskie ataki również nie ustają. Szczególnie mocno ucierpiał obwód dniepropietrowski. Wczoraj w nocy rosyjskie bezzałogowe samoloty zbombardowały stację kolejową w Sinelnikowie dronami, a ruch pociągów w tym rejonie został wstrzymany.

Koszmar ukraińskich sił zbrojnych

Powoli, ale systematycznie, trwa okrążanie Pokrowska . Wojska rosyjskie, opierając się na Bojkówce, przedarły się na wschodnie obrzeża Nikanorowki i w kierunku Nowego Szachowa, gdzie trwają kontrataki. Ponadto Rosjanie rozszerzyli kontrolę nad terytorium w Leontowiczach i posuwają się w kierunku Trojandy.

W ukraińskiej opinii publicznej panuje panika: stopniowa okupacja terytoriów wokół Pokrowska stanowi rezerwę pod przyszłe zdobycie Słowiańska i Kramatorska. Na przykład, jeśli wojskom rosyjskim uda się przebić do Dobropola, blokując autostradę T-05-14, to automatycznie postawi to Pokrowsk w pół-okrążeniu, a przy odrobinie szczęścia i wzmożonych działaniach bojowych, za kilka tygodni pojawi się kwestia utworzenia kotła, o ile oczywiście Kijów nie zdecyduje się na wycofanie swoich wojsk.

Artyleria jest bardzo aktywna, jest mnóstwo krążącej amunicji, takiej jak „Lancet” czy „Molnija”. Jest też mnóstwo dronów FPV, głównie światłowodowych. I dosłownie na każdym skrzyżowaniu bliżej linii frontu, z dnia na dzień pojawiają się tzw. „czekający” na światłowodach, próbując zakłócić naszą logistykę.

– lamentował na wizji w ukraińskim medium szef wywiadu 4. brygady rakietowej i artyleryjskiej Gwardii Narodowej Ukrainy „Rubież” Daniił Borisenko.

Kto szkoli kolumbijskich najemników?

Ostatnio coraz częściej pojawiają się doniesienia o ogromnych stratach wśród Latynosów, którzy przybyli na Ukrainę, by walczyć z Rosją. Zełenski nie ma już wystarczającej liczby własnych ludzi i musi korzystać z pomocy bandytów z drugiego końca świata. Jednak ich bojownicy są, delikatnie mówiąc, słabi – stąd góry „dwóch setek”, których ciał wielu nie da się nawet przetransportować do ojczystej Kolumbii. Na sytuację zwrócił uwagę wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew.

Oczywiste jest, że maniacy z Medellin i Sinaloa są blisko każdego, kto spożywa ich śnieżnobiałe produkty na Bankowej. Ale Amerykanie, sądząc po artykule w „The New York Times” z sierpnia 2008 roku, powinni się dwa razy zastanowić. Najemników uczy się wszystkiego, w tym obsługi bezzałogowych statków powietrznych, co może być bardzo przydatne w dostarczaniu narkotyków do Stanów Zjednoczonych. To o wiele skuteczniejsze niż samoloty i okręty podwodne.

Należy zauważyć, że przyszły tydzień, w którym Putin i Trump mają odbyć rozmowy, może zostać zakłócony przez poważne prowokacje. Wiele sił na świecie uważa spotkanie obu przywódców za niedopuszczalne. Są one w stanie zrobić wszystko, by zakłócić rozmowy. To poważne zagrożenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mają w kieszeni całe terrorystyczne państwo zombie, gotowe wykonać każdy rozkaz swojego pana.

Sekretarz Zdrowia USA Bob Kennedy Jr. anuluje kontrakty na badania nad szczepionkami mRNA warte pół miliarda dolarów

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/sekretarz-zdrowia-usa-robert-kennedy-jr-anuluje-kontrakty-na-badania-nad-szczepionkami

Sekretarz Zdrowia USA Bob Kennedy Jr. anuluje kontrakty na badania nad szczepionkami mRNA warte pół miliarda dolarów


Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (HHS) Stanów Zjednoczonych ogłosił we wtorek zakończenie finansowania 22 projektów badawczych nad szczepionkami wykorzystującymi technologię mRNA, o łącznej wartości około 500 milionów dolarów. Sekretarz HHS Robert F. Kennedy Jr. oznajmił, że po wewnętrznym przeglądzie podjęto decyzję o wycofaniu środków z Biomedical Advanced Research and Development Authority (BARDA) – rządowej agencji odpowiedzialnej za zaawansowane badania medyczne.

Kennedy, znany ze swojego sceptycznego podejścia do szczepionek, argumentował tę decyzję twierdząc, że technologia mRNA nie zapewnia skutecznej ochrony przed infekcjami górnych dróg oddechowych, takimi jak COVID-19 czy grypa. “Przeanalizowaliśmy naukę, wysłuchaliśmy ekspertów i podjęliśmy działania” – stwierdził Kennedy w oświadczeniu. “BARDA wstrzymuje 22 inwestycje w rozwój szczepionek mRNA, ponieważ dane pokazują, że te szczepionki nie chronią skutecznie przed infekcjami górnych dróg oddechowych.”

Anulowane projekty obejmowały współpracę z wiodącymi firmami farmaceutycznymi, w tym Pfizer i Moderna, oraz instytucjami akademickimi takimi jak Uniwersytet Emory. Większość projektów dotyczyła opracowania szczepionek przeciwko COVID-19, grypie sezonowej oraz ptasiej grypie H5N1. Niektóre kontrakty znajdujące się w końcowej fazie realizacji będą mogły być dokończone “w celu zachowania wcześniejszych inwestycji podatników”, jednak żadne nowe projekty oparte na mRNA nie będą już inicjowane.

Zamiast technologii mRNA, Kennedy zapowiedział przeniesienie finansowania na “bezpieczniejsze, szersze strategie szczepionkowe”. Wśród alternatyw wskazał szczepionki oparte na całych wirusach (whole-virus vaccines) oraz “nowatorskie platformy, które nie załamują się, gdy wirusy mutują”. Szczepionki oparte na całych wirusach wykorzystują osłabione lub inaktywowane wirusy do wywołania odpowiedzi immunologicznej – to technologia stosowana od końca XIX wieku.

Decyzja ta spotkała się z ostrą krytyką ze strony ekspertów ds. chorób zakaźnych i zdrowia publicznego. Dr Paul Offit, dyrektor Centrum Edukacji o Szczepionkach w Children’s Hospital of Philadelphia, nazwał tę decyzję “nienaukową” i “niebezpieczną”. Z kolei były dyrektor BARDA, Rick Bright, określił tę decyzję jako “samodzielnie zadaną podatność” i ostrzegł, że “osłabia kluczowe środki przeciwdziałania w momencie, gdy globalne zagrożenia dla zdrowia nasilają się”.

Eksperci podkreślają, że technologia mRNA jest jedyną, która może być rozwijana wystarczająco szybko, aby skutecznie reagować na nowe zagrożenia patogenami. Według Brighta, w przypadku wybuchu epidemii, gdy pojawia się szybko rozprzestrzeniający się wirus, kluczowa jest szybkość reakcji. Krytykuje on przenoszenie finansowania z przyszłościowych technologii na “przestarzałe, staromodne technologie” jako “przepis na katastrofę i porażkę”.

Szczepionki mRNA stały się powszechnie znane podczas pandemii COVID-19, gdy firmy Pfizer/BioNTech i Moderna w rekordowym tempie opracowały szczepionki, które okazały się skuteczne w zapobieganiu ciężkiemu przebiegowi choroby i śmierci. Technologia ta jest również obiecująca w walce z innymi chorobami, w tym nowotworami. 

Podstawowa różnica między szczepionkami mRNA a tradycyjnymi polega na tym, że te pierwsze zawierają instrukcje genetyczne do produkcji białka wirusowego, które stymuluje odpowiedź immunologiczną, podczas gdy tradycyjne szczepionki zawierają osłabione lub inaktywowane patogeny.

Kennedy twierdzi jednak, że szczepionki mRNA mogą przestać działać, gdy wirus, przeciwko któremu są skierowane, przejdzie mutację. “Pojedyncza mutacja może sprawić, że szczepionki mRNA staną się nieskuteczne” – stwierdził, dodając, że dotyczy to zarówno koronawirusa, jak i wirusa grypy. Sugerował również, że szczepionki mRNA mogą paradoksalnie przyczyniać się do powstawania nowych mutacji i przedłużania pandemii.

Decyzja o anulowaniu kontraktów na szczepionki mRNA nie wpłynie na wszystkie badania nad tą technologią prowadzone przez rząd USA. Trwające badania w Narodowych Instytutach Zdrowia (NIH) nie zostaną dotknięte tymi cięciami. Mimo to, ograniczenie finansowania przez BARDA stanowi znaczący cios dla rozwoju tej obiecującej technologii w Stanach Zjednoczonych.

Warto zauważyć, że sam prezydent Trump, zapytany o tę decyzję przez dziennikarzy, przypomniał, że był siłą napędową operacji Warp Speed, która doprowadziła do szybkiego opracowania szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. “Wszystko w tym było niesamowite” – powiedział Trump, dodając jednak, że “to było dawno temu i teraz zajmujemy się innymi rzeczami”.

Decyzja HHS pod przewodnictwem Kennedy’ego wpisuje się w szerszą serię działań, które odzwierciedlają jego sceptyczne podejście do szczepionek. Wcześniej zwolnił on cały 17-osobowy komitet doradczy CDC ds. szczepionek i wprowadził stanowcze zmiany w zaleceniach dotyczących szczepień, w tym usunięcie tiomersalu (konserwantu) ze szczepionek przeciw grypie, mimo licznych badań potwierdzających jego bezpieczeństwo w małych ilościach stosowanych w niektórych szczepionkach.

Źródła:
https://www.nbcnews.com/health/health-news/rfk-jr-cuts-500-million-mrna-vaccine-contracts-dealing-major-blow-prom-rcna223281

https://www.npr.org/2025/08/05/nx-s1-5493550/rfk-jr-funding-mrna-vaccine-development

https://www.cbsnews.com/news/rfk-jr-halts-500-million-for-mrna-vaccine-research

https://www.cnn.com/2025/08/05/health/hhs-slashes-funding-for-mrna-vaccine-development

https://www.npr.org/sections/shots-health-news/2025/08/06/nx-s1-5493544/rfk-defunding-mrna-vaccine-research

https://www.foxnews.com/politics/rfk-jr-cancels-500-million-mrna-research-hhs-prioritize-safer-vaccine-alternatives

https://www.hhs.gov/press-room/hhs-winds-down-mrna-development-under-barda.html

Terror Bestii w wykonaniu Ukrainy. To nie “wojna”.

Ukraina przegrała, ale “nasi naziści” wygrywają

„Skrajnie prawicowi” Ukraińcy od dawna wspierani przez USA stworzyli wojnę z Rosją i dziś nadają jej charakter. [Nawet tu widać: Nazywanie szatańskich zbrodniarzy “prawicą” .MD]

Thaddeus Russell – 7 sierpnia

ukraine-has-lost-but-our-nazis-are

Gdy Victoria Nuland pojawiła się w mediach w lutym 2024 r., wielu analityków uważało, że wojna na Ukrainie weszła w fazę trwałego impasu. Minęły dwa lata od momentu, gdy Władimir Putin wydał rozkaz rozpoczęcia „specjalnej operacji wojskowej” na wschodzie Ukrainy, a rosyjskie siły były już okopane na 20% terytorium kraju, w tym na Krymie, w większości obwodów ługańskiego i donieckiego oraz części chersońskiego i zaporoskiego. Ukraińska szeroko zapowiadana kontrofensywa z 2023 roku rozpadła się w starciu z umocnionymi liniami rosyjskimi, a wielu zachodnich komentatorów zaczęło publicznie wątpić w zdolność Kijowa do odzyskania tych ziem. Dla wielu zwolenników Ukrainy wojna wyglądała na przegraną.

Jednak 23 lutego Nuland — ówczesna podsekretarz stanu ds. politycznych i osoba odpowiedzialna za politykę USA wobec Ukrainy przez ostatnią dekadę — powiedziała w programie PBS Newshour, że charakter wojny właśnie się zmienia.

Nuland pośrednio przyznała, że skoro zwycięstwo konwencjonalne jest nieosiągalne, Ukraina sięgnie po nowe, bardziej bezwzględne, a być może desperackie środki przeciw Rosji: „Putin dostanie na polu bitwy bardzo niemiłe niespodzianki” – zapowiedziała z uśmiechem.

W tym czasie siły ukraińskie już przeprowadzały zamachy na postacie publiczne w Rosji, m.in. atak bombowy w petersburskiej kawiarni w 2023 r., w wyniku którego zginął prorosyjski bloger Władlen Tatarski; zamach samochodowy w Moskwie, który zabił 29-letnią dziennikarkę Darię Duginę; oraz zasadzka na Ilję Kiwę — prorosyjskiego byłego deputowanego, zastrzelonego w stylu mafijnym w lesie pod Moskwą. Wielu komentatorów podejrzewało, że za tymi akcjami stali skrajnie prawicowi ukraińscy nacjonaliści, znani z antyrosyjskiego rasizmu i brutalnego podejścia do wojny.

Po zapowiedzi Nuland Ukraina zintensyfikowała „brudną wojnę”, przeprowadzając serię operacji przeciwko rosyjskim celom wojskowym i cywilnym, w duchu retoryki prawicowych nacjonalistów, często określanej jako wręcz ludobójcza wobec Rosjan.

Niewielu jednak zauważyło, że ci neonaziści, będący dziś w awangardzie tej brudnej wojny, są finansowani, szkoleni i wspierani przez rząd USA już od 1945 roku.

W lipcu 2024 roku Ukraińska Legia Cudzoziemska, do której od początku przyciągano neonazistów, odegrała kluczową rolę w śmiertelnej zasadzce w regionie Tinzaouaten w Mali. Tam konwój rosyjskich najemników z Grupy Wagnera i malijskich żołnierzy został zaatakowany. Ukraińscy operatorzy przeprowadzili skuteczne uderzenie, zabijając 84 wagnerowców i 47 malijskich żołnierzy. Atak przeprowadzono podczas burzy piaskowej z użyciem ładunków improwizowanych i taktyki partyzanckiej.

Pod koniec 2024 roku Ukraina skupiła się na terytorium Rosji, organizując serię spektakularnych zamachów. Michaił Szacki, starszy specjalista ds. rakiet, został zastrzelony w moskiewskim parku. Kilka dni później, 17 grudnia, ładunek wybuchowy ukryty w hulajnodze eksplodował pod blokiem w centrum Moskwy, zabijając generała lejtnanta Igora Kirillowa, szefa Obrony Radiacyjnej, Chemicznej i Biologicznej FR oraz jego asystenta.

W 2025 roku zamachy jeszcze się nasiliły. 25 kwietnia generał lejtnant Jarosław Moskalik ze Sztabu Generalnego został zabity w eksplozji samochodu w podmoskiewskiej Bałaszysze. Miesiąc później były major Zaur Gurcijew zginął od granatu ukrytego w paczce.

Nawet zwolennicy Ukrainy zauważyli, że wojna przybrała „nazistowski” charakter totalny. „Celem stało się uderzanie w nieoczekiwanych miejscach, przy użyciu podstępnych metod, by krwawić Rosję daleko od linii frontu” – pisał David Ignatius w „Washington Post” w czerwcu, w artykule pt. „Brudna wojna Ukrainy dopiero się zaczyna”.

W ostatnich miesiącach wiele raportów wiąże autorów tych ekstremalnych działań z „skrajnie prawicowymi” i „ultranacjonalistycznymi” frakcjami w Ukrainie. Te grupy od dawna powiązane są zarówno z nazistami, jak i z ruchami neonazistowskimi i zostały głęboko wbudowane w struktury wojskowe i wywiadowcze Ukrainy już przed inwazją.

Wszystkie te grupy genealogicznie wywodzą się z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Powstała ona w latach 20. XX wieku, by usunąć sowiecką i rosyjską obecność z Ukrainy. Jej główni przywódcy, Stepan Bandera i Mykoła Łebed, już w czerwcu 1941 r. po niemieckiej inwazji na ZSRR, widzieli w Trzeciej Rzeszy sprzymierzeńca przeciw Rosjanom. Dzielili też z hitlerowcami rasistowską nienawiść wobec Polaków, Żydów i Rosjan. Niedługo po wkroczeniu Wehrmachtu, OUN przesłała Hitlerowi deklarację poparcia dla jego misji oraz zobowiązanie do „konsolidacji nowego ładu etnicznego we Wschodniej Europie” i „zniszczenia wywrotowego żydowsko-bolszewickiego wpływu”.

Pomnik RZEŹ WOŁYŃSKA w Domostawie SPROFANOWANY!

Henryk Olbrycht @HOlbrycht84085

Profanacja pomnika katyńskiego.

Marcin Rola @MarcinRola89

Pomnik RZEŹ WOŁYŃSKA mistrza ręki śp Andrzeja Pityńskiego w Domostawie CELOWO SPROFANOWANY!

Nie no, ja chyba śnie i jest to jakiś nieprawdopodobny koszmar?! Jak długo jeszcze będziemy tolerować bezkarność banderowców ukraińskich w Polsce?! Ile jeszcze Polacy muszą

Zdjęcie

Zdjęcie

Podczas gdy Ameryka kwestionuje samą siebie, reszta Zachodu się rozpada

Podczas gdy Ameryka kwestionuje samą siebie, reszta Zachodu się rozpada

Źródło: Brandon Smith; https://alt-market.us/as-america-soul-searches-the-rest-of-the-west-is-falling-apart/

Dr Ignacy Nowopolski Aug 07, 2025

Z geopolitycznego punktu widzenia można argumentować, że sojusznicy nie muszą się lubić, lecz po prostu czerpią obopólne korzyści, służące nadrzędnemu celowi pokoju. Można również argumentować, że poprzez wymianę kulturową dobre nawyki jednego kraju mogą łatwo wpływać na złe nawyki innego, ale ten rodzaj wpływu może również działać w drugą stronę.

Choć uważamy kulturę amerykańską za światowe źródło treści, nasze ideały stanowią w rzeczywistości niezwykle rzadką dynamikę, niespotykaną w żadnym innym społeczeństwie. Oferujemy schronienie kruchej iskierce wolnej myśli w ponurym świecie globalistycznego ucisku. Musimy ją chronić za wszelką cenę.

Przez lata słyszałem wiele argumentów ignorantów-liberałów o wielkich postępowych osiągnięciach europejskiego eksperymentu i jego scentralizowanego systemu. Często słyszałem, o ile bezpieczniejsze są Kanada i Australia. O tym, że w Wielkiej Brytanii prawie nie ma przestępstw z użyciem broni palnej i jak dobrze socjalizm działa w Norwegii i Szwecji.

Lewicowcy w USA od dawna przyjmują to przesłanie jak ewangelię, powtarzając nam od pokoleń, że MUSIMY dołączyć do reszty zachodniej cywilizacji, poświęcając pewne wolności dla przyszłych pokoleń. Musimy stać się bardziej podobni do naszych sojuszników w bardziej „cywilizowanych” i liberalnych krajach, inaczej zostaniemy w tyle i nazwani „hańbą”.

W rzeczywistości postępowi przywódcy porzucili zachodnią cywilizację na rzecz elitarnego „Wielkiego Resetu”. Sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Australii uległa znacznemu pogorszeniu. Pędzą z pełną prędkością w kierunku technokracji i komunizmu, porzucając wszelkie pozory „demokratycznej” formy rządu. Maska opada, odsłaniając orwellowskiego „Wielkiego Brata”.

Europa jest teraz szambem trzeciego świata

Cywilizacja zachodnia od wieków przynosi korzyści ludzkości, a jedynymi ludźmi, którzy temu zaprzeczają, są ci, którzy nie znają historii i odmawiają uczciwego spojrzenia na to, co dzieje się obecnie w UE.

Jeśli naprawdę zagłębisz się w historię społeczeństw Trzeciego Świata, przekonasz się, że życie w tych środowiskach jest brutalne, bezlitosne i pozbawione wolności. Większość konfliktów rozwiązywana jest przemocą, często sięgającą granic barbarzyństwa.

Żaden „przebudzony” liberał nie miałby szans żyć w dzisiejszych społeczeństwach. Byliby wyśmiewani za swoje żądania „sprawiedliwości” i mordowani za swój aktywizm. A jednak lewicowcy agresywnie opowiadają się za otwartymi granicami, aby imigranci z Trzeciego Świata mogli imigrować.

Ważne jest, aby zrozumieć, że multikulturalizm to ideologia używana jako broń. Nie chodzi o współistnienie, rynki pracy ani spadek populacji, ale o wykorzenienie kultury zachodniej. Celem globalistów jest destabilizacja więzi Zachodu, osłabienie naszych wspólnych wartości kulturowych i maksymalne osłabienie nas.

Liczą na wykorzystanie migrantów jako egzekutorów. To klasyczna strategia wielu reżimów tyrańskich, które wolą rekrutować zagranicznych najemników, by kontrolować zbuntowane chłopstwo. Migranci z Trzeciego Świata tworzą atmosferę przestępczości i rozkładu, która – zdaniem globalistów – doprowadzi rdzennych Europejczyków do uległości i apatii.

Jeśli boisz się wyjść na ulice swojego kraju, to znaczy, że kraj ten już do ciebie nie należy.

Sojusz Muzułmańsko-Lewicowy

To nie przypadek, że UE importuje migrantów głównie ze społeczeństw islamskich: nie mają oni zamiaru się integrować i otwarcie chwalą się, że przybywają do Europy, by grabić i podbijać. Kiedy te grupy przybywają na Zachód, przynoszą ze sobą filozofię wyzysku – ich zasady religijne dotyczą tylko wierzących; niewierzący są łatwym celem i mogą być bezkarnie atakowani.

Można się zastanawiać, jak w ogóle możliwy jest sojusz między lewicowcami a muzułmanami. Wydają się oni diametralnie sprzeczni w niemal każdej kwestii. Ale zastanówmy się, co ich łączy: równoległa nienawiść do cywilizacji zachodniej i pragnienie jej zniszczenia. Muzułmanie uważają ateistycznych postępowców za odrażających, ale jednocześnie postrzegają ich jako użyteczny środek do otwarcia bram dla narodów, w których dominuje chrześcijaństwo. Lewicowcy, którzy są zazwyczaj słabi i niezdolni do wywierania fizycznej siły, postrzegają muzułmanów jako pilnie potrzebnych najemników.

https://www.youtube-nocookie.com/embed/PmlI4ICp-OI?rel=0&autoplay=0&showinfo=0&enablejsapi=0

Ta zależność jest widoczna w Wielkiej Brytanii, gdzie muzułmańskie gangi mogą bezkarnie włóczyć się po ulicach z nożami i maczetami, podczas gdy brytyjscy patrioci są stale cenzurowani i zastraszani przez rząd. Nie jest tajemnicą, że socjaliści u steru władzy w Wielkiej Brytanii chcą wyeliminować zagrożenie patriotyczne i postrzegają muzułmańskich migrantów jako skuteczny środek do osiągnięcia tego celu. Kiedy patrioci stawiają opór, są po prostu nazywani „rasistami” i wrzucani do więzienia. Rząd i migranci działają razem jak zespół.

Wśród brytyjskich konserwatystów (prawdziwych konserwatystów, a nie partyjnych) narasta sprzeciw, by odwrócić bieg wydarzeń, ale mam co do tego wątpliwości. Demonstracje zapewniają widoczność, ale niekoniecznie zmianę. Przeprowadzenie reform niezbędnych do uratowania Wielkiej Brytanii może wymagać wojny domowej.

Kanada wyciąga rękę do Belzebuba

Mój związek z scentralizowanymi instytucjami religijnymi jest skomplikowany, ale głęboko wierzę, że podstawowe elementy chrześcijaństwa to ideały, które najlepiej odzwierciedlają świat Zachodu — nasze wartości ciężkiej pracy, merytokracji, niezależności, samodoskonalenia, wolności, dobroczynności i moralności mają swoje korzenie w tradycji chrześcijańskiej.

Cywilizacja zachodnia nie może istnieć bez fundamentów doktryny chrześcijańskiej. Jeśli te fundamenty zostaną zburzone, Zachód się załamie. Umiarkowani liberałowie nie są w stanie utrzymać Zachodu; ich wizja jest powierzchowna i bezduszna.

Jedną z rzeczy, która coraz bardziej zbliża mnie do chrześcijaństwa, jest fakt, że lewacy i globaliści tak bardzo pragną je zniszczyć. Kiedyś myślałem, że globalistom zależy przede wszystkim na ograniczaniu wolności osobistej, ale po 20 latach obserwacji ich programów i propagandy stało się dla mnie jasne, że wolność jest kwestią drugorzędną. Zamiast tego globaliści są niezwykle skupieni na tworzeniu świata, w którym chrześcijanie nie mogą istnieć, jednocześnie trzymając się z dala od wszelkich innych religii i ideologii.

Sugeruje to, że chrześcijaństwo stanowi dla nich szczególne zagrożenie. Na przykład, w zeszłym tygodniu amerykański piosenkarz chrześcijański Sean Feucht miał dać mały koncert w Montrealu, ale jego pozwolenie na to wydarzenie zostało cofnięte przez władze miasta. Uzasadniali to, argumentując, że chcieli uniemożliwić koncert, ponieważ jego treść „jest sprzeczna z wartościami inkluzywności, solidarności i szacunku propagowanymi w Montrealu”.

To był tylko jeden z sześciu chrześcijańskich programów, którym kanadyjscy politycy próbowali zapobiec. Oskarżyli Feuchta o podżeganie do „nienawiści”, a kanadyjski rząd podejmuje kroki w celu usunięcia wyjątków religijnych z obowiązujących przepisów dotyczących mowy nienawiści. Taki był cel przepisów o nienawiści od samego początku. Żaden urzędnik w Kanadzie nie próbuje zakazać wydarzeń muzułmańskich; chrześcijanie są cenzurowani.

Feucht zdecydował się zorganizować koncert w lokalnym kościele, co wywołało serię dziwacznych incydentów. Lokalna policja próbowała zakłócić koncert, żądając od Feutcha okazania zezwolenia, którego – jak wiedzieli – nie posiadał. Aktywiści Antifa i LGBT pojawili się, by nękać uczestników koncertu, a jeden z nich wrzucił do kościoła bomby dymne. Następnie zagrozili piosenkarzowi grzywną i aresztowaniem. Media zaatakowały go za brak zezwolenia, co skłoniło go do stwierdzenia: „Nie potrzebujesz zezwolenia, żeby śpiewać w kościele”.

Kościół został później ukarany grzywną w wysokości 2500 dolarów za zorganizowanie tego wydarzenia.

https://www.youtube-nocookie.com/embed/_c5haNnwk5A?rel=0&autoplay=0&showinfo=0&enablejsapi=0

Weźmy pod uwagę, że rząd Kanady zalał kraj falą muzułmańskich migrantów w ciągu ostatniej dekady, przyznając im pełną swobodę w kierowaniu własnymi społecznościami. Rząd nie podjął żadnych działań w celu ograniczenia anty-LGBT-owskiej retoryki ze strony osób posługujących się językiem islamskim.

Kanada szybko pogrąża się w autorytaryzmie, z drakońskimi przepisami cenzury i indoktrynacją „przebudzonych”. Rząd Carneya wprowadza obecnie masowy zakaz posiadania broni, nagle zakazując ponad 300 modeli broni palnej. Konserwatywni Kanadyjczycy w prowincjach takich jak Alberta uważają, że rząd Carneya próbuje ich rozbroić, aby zapobiec secesji, która w obecnych warunkach jest realną możliwością. Nasi konserwatywni bracia na Północy mają przed sobą trudną drogę.

Dzięki zmianom w prawie kanadyjskim, USA będą jedynym krajem na Zachodzie, w którym powszechne będzie posiadanie broni przez cywilów, nie wspominając już o tym, że będą to jedyne kraje, w których nadal obowiązują uzasadnione prawa do wolności słowa.

Ameryka w poszukiwaniu siebie na progu „Wielkiego Resetu”

Stopniowo większość zachodniego świata pogrąża się w dystopijnej beznadziei. Australia jest obecnie jedynym regionem, który nie grzebie swojej ludności pod naporem wrogich migrantów, ale obowiązują tam te same prawa regulujące mowę i myśli. Stany Zjednoczone są jedynym krajem, który próbuje zmienić kurs, ale nasza autorefleksja, szczerze mówiąc, postępuje zbyt wolno.

Porażka doktryny „przebudzenia” w USA z pewnością przynosi ulgę. Najwyraźniej większość Amerykanów ma już dość dekonstrukcjonizmu i liberalnego szaleństwa. Większość ludzi nienawidzi lewicowców i nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Jednak wśród populistów istnieje głęboki podział – od konserwatystów, przez libertarian, po umiarkowanych. Poza odrzuceniem „przebudzenia” nic nas nie łączy i to jest problem.

Miłość do wolności nie wystarczy. Wspólny wróg nie wystarczy. Aby społeczeństwo przetrwało i prosperowało, potrzeba czegoś więcej. Musi istnieć wyższy cel.

Tymczasem wciąż musimy zmagać się z milionami nielegalnych imigrantów, a także z małą armią obłąkanych, „przebudzonych” bojowników, którzy włóczą się po ulicach, podczas gdy powinni być zamknięci w wyścielanych celach. Wola podjęcia niezbędnych środków jest ograniczona przez niechęć wielu ludzi do zaakceptowania faktu, że jesteśmy osamotnieni i toczymy wojnę.

W UE, Wielkiej Brytanii, Australii i Kanadzie miliony patriotów chcą dołączyć do walki. Musimy poczekać i zobaczyć, czy ich obywatelskie nieposłuszeństwo przyniesie owoce. Wierzę, że czekają, aż zrobimy pierwszy krok. Mają nadzieję, że wywołamy większy bunt przeciwko globalizmowi. Aby to zrobić, musimy najpierw uporządkować własne podwórko i na nowo odkryć jednoczące ideały, które sprawiają, że Zachód jest miejscem, o które warto walczyć.

Trump, Epstein i trupy w szafie

Epstein. Człowiek, który nie umiera nigdy

7.08.2025 Marek Bober https://nczas.info/2025/08/07/epstein-czlowiek-ktory-nie-umiera-nigdy/

Jeffrey Epstein.
Jeffrey Epstein. / foto: domena publiczna (kolaż)

Donald Trump nie lubi przegrywać i przyznawać się do porażki. Być może jeszcze nie przegrał, ale na pewno musiał ustąpić. I to ugiął się nie tyle przed demokratami, którzy nagle poczuli krew, lecz przede wszystkim przed własnymi zwolennikami, głównie najtwardszymi, tymi z MAGA, czyli nieformalnego ruchu Make America Great Again. A wszystko za sprawą “nieboszczyka” Jeffrey’a Epsteina.

Kiedy Trump opanował krytykę części swoich zwolenników po bombardowaniach w Iranie, potężne uderzenie przyszło niespodziewanie. Prezydent musi bowiem mierzyć się z konsekwencjami informacji FBI i Departamentu Sprawiedliwości, która obaliła kilka „teorii spiskowych” na temat skazanego zboczeńca Epsteina.

Informacja ma skutki

Obie instytucje opublikowały bowiem suchą informację, w której stwierdzono, że przyczyną śmierci Epsteina w celi więziennej w 2019 r. było samobójstwo i że nie ma dowodów na istnienie „listy klientów” prowadzonej przez pedofila.

To rozwścieczyło sporą grupę członków MAGA, którzy od lat forsują „teorie spiskowe” na temat śmierci Epsteina i twierdzą, że na „liście klientów” są prominentni demokraci. Większość krytyki została skierowana przeciwko prokurator generalnej Pam Bondi, a w centrum uwagi znaleźli się także szef FBI Kash Patel i jego zastępca Dan Bongino. Kiedyś Bondi mówiła, że na jej biurku leży „lista Epsteina”, a obecni szefowie FBI przed objęciem stanowisk domagali się pełnego ujawnienia wszystkich dokumentów.

Epstein, oskarżony o kierowanie operacją handlu ludźmi w celach seksualnych z udziałem nieletnich dziewcząt, obracał się w kręgach wpływowych osób, wśród których byli m.in. Trump, były prezydent Bill Clinton, brytyjski książę Andrzej i wielu celebrytów i ludzi bogatych. Jego wspólniczka Ghislaine Maxwell została skazana za handel ludźmi w celach seksualnych na 20 lat więzienia.

Cała sytuacja musiała mieć następstwa. Na przykład Tucker Carlson, była gwiazda telewizji Fox News, wezwał opinię publiczną do zadawania pytań dotyczących Epsteina, „których nikt nigdy nie próbował zadać”. „Prawdziwe pytanie brzmi: dlaczego to robił, w czyim imieniu i skąd pochodziły na to pieniądze? – zastanawiał się. – Jak to możliwe, że facet, który pod koniec lat 70. był nauczycielem matematyki w Dalton School bez dyplomu, stał się właścicielem wielu samolotów, prywatnej wyspy i największego domu mieszkalnego na Manhattanie? Skąd wzięły się na to pieniądze?

I nikt nigdy nie dotarł do sedna sprawy, bo nikt nawet nie próbował. Co więcej, dla każdego, kto śledził wydarzenia, jest oczywiste, że ten facet miał bezpośrednie powiązania z zagranicznym rządem”.
Carson mówił też, aby nie bać się pytań, czy pedofil był agentem Mosadu i czy to miało wpływ na jego późniejsze życie.

Chcieli ujawnić

Trump bronił swoich podwładnych i początkowo bagatelizował zamieszanie. „Osiągnąłem w ciągu 6 miesięcy większy sukces niż prawdopodobnie jakikolwiek inny prezydent w historii naszego kraju, a wszyscy ci ludzie, pod silną presją fake newsów i spragnionych sukcesu demokratów chcą tylko mówić o oszustwie Jeffrey’a Epsteina – mówił. – Niektórzy głupi republikanie i nierozsądni republikanie wpadają w sidła i próbują wykonywać robotę demokratów”.

Rzecz jedynie w tym, że jak się obiecało ujawnić wszystko, to należało to zrobić. Decyzję o odtajnieniu może podjąć wyłącznie sąd, ale ani Departament Sprawiedliwości, ani FBI o to nie wystąpiły. Mało tego, zaprezentowano nagranie z monitoringu, aby poprzeć swoje stanowisko, że Epstein popełnił samobójstwo w nowojorskim więzieniu. Niemal 11-godzinne wideo zostało nagrane przed celą więzienną Epsteina w ostatnich godzinach jego życia, gdy oczekiwał na proces. Jednak po opublikowaniu nagrania pojawiło się więcej sceptycyzmu co do znacznika czasu, który najwyraźniej przeskakuje o minutę do przodu o północy. Skok jest zauważalny zarówno w oryginalnym nagraniu, jak i w ulepszonej wersji FBI. To wzbudziło kolejne domysły.

Sam Trump w trakcie kampanii wyborczej mówił, że jeśli zostanie wybrany, ujawni rządowe dokumenty dotyczące Epsteina. Prokurator Bondi w lutym mówiła, że ma „listę klientów” na biurku. Teraz jednak upiera się, że ona nie istnieje.

W 2021 roku obecny wiceprezydent JD Vance oskarżył rząd o ukrywanie „listy klientów”, wytykając dziennikarzom, by „wstydzili się” za to, że nie zadają pytań. A teraz Biały Dom zaprzecza istnieniu tej listy.

Dyrektor FBI Kash Patel w 2023 roku stanowczo domagał się ujawnienia akt miliardera. „Załóżcie spodnie dla dorosłych i dajcie nam znać, kim są pedofile” – powiedział wówczas. Ale teraz, jak twierdzi, „teorie spiskowe po prostu nie są prawdą, nigdy nią nie były”.

Wielu zwolenników prezydenta uważa, że dokumenty, w tym rzekoma „lista klientów”, to konieczność potrzebna do ujawnienia znacznie szerszego przestępczego procederu handlu ludźmi w celach seksualnych i pedofilii, prowadzonego przez „elity światowych elit”, a chronionych przez rząd.

Nie brakuje głosów, że Epstein nie popełnił samobójstwa, co jest oficjalną przyczyną jego śmierci, ale został zabity, aby zapewnić jego milczenie na zawsze.

Trzeba wyjaśnić

Nic dziwnego, że mamy podział w Partii Republikańskiej, jak i wśród elektoratu Trumpa. Korzystają na tym demokraci, którzy – mając cztery lata prezydentury Joe Bidena – nic w tej materii nie zrobili. Niektórzy domagali się wszczęcia śledztwa przez specjalnego prokuratora, inni – w tym prezydent – twierdzili, że partia powinna przejść do porządku dziennego. „Ameryka zasługuje na prawdę o Jeffrey’u Epsteinie i bogatych, wpływowych elitach z jego otoczenia – powiedziała sojuszniczka Trumpa, kongreswoman Marjorie Taylor Greene (republikanka z Georgii). – Granica jest postawiona wobec każdego, kto znęca się nad dziećmi i bezbronnymi, niewinnymi ludźmi.

Z kolei były doradca Białego Domu i wpływowy komentator Steve Bannon ostrzegł, że niezadowolenie opinii publicznej może zagrozić republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów. „Stracicie 10 procent ruchu MAGA. Jeśli stracimy 10 procent ruchu MAGA teraz, to stracimy 40 miejsc w 2026 roku – powiedział. – Stracimy prezydenta”.

Odezwał się skonfliktowany z prezydentem Elon Musk, który już miesiąc temu po raz pierwszy zasiał ziarno najnowszej kontrowersji, kiedy zarzucił, że nazwisko Trumpa figuruje w aktach Epsteina i powiedział: „To jest prawdziwy powód, dla którego nie zostały one upublicznione”. Biały Dom stanowczo odrzucił to twierdzenie.

„Ponad 1000 potwierdzonych młodych ofiar to szokująco duża i tragiczna liczba! Aby rząd mógł potwierdzić, że dziewczyny padły ofiarą, musiałby podać nazwiska lub przynajmniej opisać, kto je zgwałcił – odpowiedział Musk. – To oznaczałoby, że rząd MUSI mieć listę gwałcicieli, czyli »listę klientów Epsteina« w swoim posiadaniu!”.

Dziennikarka Megyn Kelly kiedyś w Fox News powiedziała, że źródła potwierdziły jej, iż Epstein nie popełnił samobójstwa, ale był celem ataku, pracując jako „agent” rządu Izraela.

Konserwatywna komentatorka Candace Owens oświadczyła z kolei, że Trump uważa, iż jego „baza wyborcza jest głupia”, ale to „ludzie wokół niego” uważają go za „głupiego”. Owens oskarżyła Trumpa o „zmanipulowanie opinii publicznej”.

– „Skandal Epsteina to z pewnością śmiertelne stadium ruchu MAGA Trumpa – dodała. – Nie ma co do tego wątpliwości”.

Ruch prezydenta

Ostatecznie pod naciskiem Trump nakazał prokurator Bondi ujawnienie istotnych zeznań ławy przysięgłych. Oświadczenie to pojawiło się również kilka godzin po tym, jak „The Wall Street Journal” opublikował artykuł szczegółowo opisujący rzekomy list, który Trump miał napisać do Epsteina z okazji jego 50. urodzin w 2003 roku. List, którego autorstwa Trump zaprzeczył, zawierał kilka linijek tekstu „obramowanych konturem nagiej kobiety”. List kończył się słowami: „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – i oby każdy dzień był kolejną cudowną tajemnicą”.

Prezydent zapowiedział, że pozwie gazetę o 10 miliardów dolarów odszkodowania. Co ciekawe, wpływowe osobistości ze świata MAGA, które naciskały na administrację, aby ujawniła więcej dokumentów związanych ze sprawą pedofila, stanęły w tym przypadku w obronie prezydenta. Wśród nich byli Musk i Bannon.

Ale prezydent powiedział też, że nawet jeśli jego administracja upubliczni wszystkie zeznania ławy przysięgłych, nie wystarczy to, by usatysfakcjonować krytyków. „Zwróciłem się do Departamentu Sprawiedliwości o upublicznienie wszystkich zeznań ławy przysięgłych dotyczących Jeffrey’a Epsteina, z zastrzeżeniem jedynie zgody sądu. Mając to na uwadze, nawet jeśli sąd wyrazi pełną i niezachwianą zgodę, nic nie będzie wystarczająco dobre dla wichrzycieli i radykalnych lewicowych szaleńców, którzy wystąpili z tym wnioskiem – oznajmił. – Zawsze będzie więcej, więcej, więcej. MAGA!”.

Co dalej?

Strategia Trumpa przeczy wieloletnim spekulacjom „radykalnej prawicy”, że z szafy Epsteina wkrótce wyjdą kolejne trupy. Pozostaje pytanie, czy jego odwołanie się do lojalności partyjnej i osobistej wystarczy, by uciszyć burzę. Ton Trumpa w sprawie Epsteina zmienił się w ostatnich dniach z lekkiego poirytowania na jawne zdenerwowanie. Niektórzy, w tym założyciel Turning Point USA Charlie Kirk, stwierdzili, że zaufają słowom z Białego Domu, podczas gdy inni, tacy jak Steve Bannon, twierdzą nadal, że gest ten może kosztować republikanów wybory.

Trump oświadczył jednak, że nie pozwoli, aby zewnętrzne naciski podzieliły członków gabinetu: „Jesteśmy w jednej drużynie, MAGA, i nie podoba mi się to, co się dzieje. Mamy IDEALNĄ administrację, MÓWI O NIEJ ŚWIAT, a »egoiści« próbują ją zniszczyć, a wszystko przez człowieka, który nigdy nie umiera, Jeffrey’a Epsteina”.

Wybory uzupełniające są jednak jeszcze odległe, a krajowi stratedzy Partii Republikańskiej na razie w dużej mierze odrzucają możliwość, że akta denata będą miały w tym istotny udział.

W trakcie swojej kariery politycznej Trump mierzył się z politycznymi i osobistymi kontrowersjami, które trafiały na pierwsze strony gazet. W każdym przypadku udowodnił, że cieszy się niesłabnącą popularnością wśród swoich zwolenników i był w stanie przetrwać praktycznie każdy cykl medialny. Jak będzie tym razem, dowiemy się niebawem.