„Fauci lied, people died (Fauci skłamał, ludzie poumierali)” – to popularne w amerykańskim społeczeństwie hasło być może już wkrótce stanie się wiodącym mottem w działalności nowego szefa departamentu zdrowia USA. Mowa o Robercie F. Kennedym Jr, który w czasie pandemii stanowił jedną z twarzy oporu wobec reżimu sanitarnego, oraz posiada bogatą historię nagłaśniania patologii BigPharmy.
Decyzją 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, Kennedy Jr. stanie na czele departamentu zdrowia. Nominację będzie jeszcze musiał zaakceptować Senat.
„Przez zbyt długi czas Amerykanie byli miażdżeni przez przemysłowy kompleks spożywczy i firmy farmaceutyczne, które dopuszczały się oszustw i dezinformacji, jeśli chodzi o zdrowie publiczne” – napisał Donald Trump na platformie X, ogłaszając nominację dla Roberta F. Kennedy’ego Jr.
Oświadczył, że pod jego wodzą, resort zdrowia „zapewni, że wszyscy będą chronieni przed szkodliwymi chemikaliami, zanieczyszczeniami, pestycydami, produktami farmaceutycznymi i dodatkami do żywności, które przyczyniły się do przytłaczającego kryzysu zdrowotnego w tym kraju”.
Kennedy Jr. to syn Roberta Kennedy’ego, prokuratora generalnego i brata prezydenta Johna F. Kennedy’ego, który także zginął w zamachu. Początkowo członek Partii Demokratycznej, wystartował w wyborach jako jeden z potencjalnych kandydatów. W trakcie kampanii zrezygnował jednak z kandydowania, opowiadając się za Republikaninem.
On sam zapowiadał, że choć nie zamierza zakazywać szczepionek, to „chce dać ludziom wybór”. W jednym z wpisów na portalu X deklarował, że dokona głębokich zmian w Agencji Żywności i Leków (FDA), którą oskarżał o prowadzenie „wojny przeciwko zdrowiu”.
„Jeśli pracujesz dla FDA i jesteś częścią tego skorumpowanego systemu, mam dla ciebie dwie wiadomości: 1. Zachowaj swoją dokumentację i 2. Pakuj manatki” – przekazał.
Ostatnie wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2024 roku wzbudziły falę dyskusji na temat integralności systemu wyborczego, szczególnie w kontekście polityki imigracyjnej i procedur weryfikacji tożsamości wyborców. Zwycięstwo Kamali Harris w stanach o mniej restrykcyjnych przepisach dotyczących identyfikacji głosujących skłania do głębszej analizy zjawiska.
Szczególną uwagę zwraca zbieżność dwóch znaczących trendów. Z jednej strony mamy do czynienia z bezprecedensowym napływem imigrantów przez południową granicę USA w ostatnich latach, z drugiej – z sukcesem wyborczym Demokratów w stanach, które nie wymagają okazania dokumentu tożsamości podczas głosowania. Lista tych stanów obejmuje między innymi Kalifornię, Nowy Jork, New Jersey, Kolorado, Wirginię, Vermont, Massachusetts, Maryland oraz Dystrykt Kolumbii.
Obserwatorzy sceny politycznej zwracają uwagę na interesującą korelację między polityką imigracyjną obecnej administracji a wynikami wyborów. W stanach, gdzie nie wymaga się weryfikacji tożsamości wyborców, Kamala Harris odniosła znaczące zwycięstwa. Te same stany charakteryzują się również liberalnym podejściem do kwestii imigracji i często określane są mianem “stanów sanktuariów”.
Zwolennicy obecnego systemu argumentują, że brak wymogu okazywania dokumentów tożsamości podczas głosowania służy demokratyzacji procesu wyborczego. Wskazują, że rygorystyczne przepisy dotyczące weryfikacji mogą stanowić barierę dla określonych grup społecznych, w tym osób starszych, mniej zamożnych czy przedstawicieli mniejszości etnicznych. Podkreślają również, że dotychczasowe badania nie wykazały masowych oszustw wyborczych związanych z brakiem weryfikacji ID.
Jednak krytycy tego rozwiązania podnoszą poważne wątpliwości. Wskazują, że brak podstawowej weryfikacji tożsamości może prowadzić do nadużyć, w tym możliwości wielokrotnego głosowania czy oddawania głosów przez osoby nieuprawnione. Szczególne obawy budzi fakt, że w ostatnich latach do USA przybyły miliony migrantów, podczas gdy system weryfikacji wyborców w wielu stanach pozostaje stosunkowo luźny.
Analiza geograficznego rozkładu zwycięstw Kamali Harris pokazuje wyraźną dominację w regionach tradycyjnie związanych z Partią Demokratyczną, które jednocześnie charakteryzują się mniej restrykcyjnym podejściem do weryfikacji tożsamości wyborców. To nakładanie się preferencji politycznych i procedur wyborczych rodzi pytania o potencjalny wpływ na wyniki głosowania.
Debata na temat integralności systemu wyborczego nabiera szczególnego znaczenia w kontekście rosnącej polaryzacji społeczeństwa amerykańskiego. Podczas gdy jedna strona podkreśla potrzebę ułatwienia dostępu do głosowania, druga wskazuje na konieczność wzmocnienia zabezpieczeń przed potencjalnymi nadużyciami.
Kwestia weryfikacji tożsamości wyborców pozostaje jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów amerykańskiego systemu wyborczego. Zbieżność liberalnej polityki imigracyjnej z wynikami wyborów w stanach o mniej restrykcyjnych przepisach dotyczących ID skłania do refleksji nad potencjalnymi konsekwencjami takiego stanu rzeczy dla demokracji amerykańskiej.
Niezależnie od perspektywy politycznej, kluczowe wydaje się przeprowadzenie dokładnych analiz i audytów, które mogłyby rozwiać wątpliwości dotyczące uczciwości procesu wyborczego. Transparentność i rzetelność wyborów stanowią fundament zaufania obywateli do systemu demokratycznego.
Prezydent elekt Donald Trump planuje wycofać Stany Zjednoczone z klimatycznego porozumienia paryskiego. Zamierza też uszczuplić niektóre rezerwaty przyrody, aby umożliwić wiercenia i wydobycie surowców.
O projektach Trumpa poinformował w piątek dziennik „New York Times”. Powołał się na projekty rozporządzeń wykonawczych i proklamacji sporządzanych przez zespół Republikanina przygotowujący przejęcie przez niego władzy w styczniu przyszłego roku.
Porozumienie paryskie zobowiązuje państwa-sygnatariuszy do przedstawiania nowych i „bardziej ambitnych” planów ograniczania emisji gazów cieplarnianych co pięć lat. Zgodnie z umową muszą być przedstawione do lutego przyszłego roku.
Administracja prezydenta Joe Bidena przyrzekła przedstawienie przed końcem kadencji takiego planu, „aby pokazać, co należy zrobić i co można zrobić”. Departament Energii USA zapowiedział projekt zaktualizowanej analizy, która pozwoli na zgłaszanie publicznych uwag.
Z raportu wynika, że Trump zakończy także moratorium na wydawanie pozwoleń na eksport skroplonego gazu ziemnego (LNG) na duże rynki w Azji i Europie.
Administracja Bidena wstrzymała w styczniu zatwierdzanie nowych transakcji eksportowych LNG. Jej celem było zakończenie procesu badań dotyczących wpływu eksportu na środowisko i gospodarkę.
Raport wskazuje zarazem na to, że ekipa Trumpa ma uchylić przepisy, które pozwalają Kalifornii i innym stanom wprowadzać bardziej rygorystyczne normy w sprawie zanieczyszczeń. Niektórzy członkowie zespołu Republikanina rozważają też przeniesienie z Waszyngtonu siedziby Agencji Ochrony Środowiska (EPA).
O komentarz w sprawie przewidywanych zmian indagowała przedstawicieli przyszłej republikańskiej ekipy agencja Reutera. Rzecznik zespołu przygotowującego przejęcie władzy, Karoline Leavitt, zaznaczyła, że podczas kampanii wyborczej Trump zapowiadał wiele działań wyszczególnionych w raporcie.
Jak uzasadniała, wyniki wtorkowych wyborów dały mu „mandat do realizacji obietnic i on je spełni”.
Gdy w kwietniu tego roku Kongres przegłosował kolejny pakiet pomocowy dla Ukrainy, administracja Bidena pochwaliła się, że już wcześniej przekazała Ukrainie pomoc w wysokości 111 miliardów i że z przegłosowanym pakietem daje to łącznie 172 miliardy. Słowo „pomoc” należy ująć w cudzysłów. To wielki blef. Zaledwie 20 procent z przyznanych miliardów trafia bezpośrednio do Ukrainy i zasila jej budżetu. Konstrukcja pakietu pozwala, zamiast wspierać ukraińskie siły zbrojne, przekazywać środki na wsparcie… amerykańskich sił zbrojnych. W pakiecie zaszyto mechanizm pozwalający przekierować środki na uzupełnienie amerykańskich zapasów. Wygląda on tak: Armia USA przekazuje czołg ze swoich zapasów lub czołg używany od kilkunastu lat, „bo tylko on jest fizycznie dostępny i tylko on może być szybko dostarczony”. W jego miejsce kupowany jest dla armii taki sam czołg (oczywiście nowszej generacji) za 10 mln dolarów, i koszt tego zakupu wliczany jest w pakiet. Ale to nie wszystko – czołg jest przewożony przez ocean, potem jeszcze polskim pociągiem do Medyki, a to też kosztuje, bo trzeba zapłacić PKP Cargo (chociaż akurat to nie jest pewne, bo polscy frajerzy robią to za darmo).
Ale to nie wszystko – przeszło 1/5 wartości pakietu idzie na wsparcie działań armii USA w regionie, nie tylko żołnierzy, ale i pracowników administracyjnych Pentagonu oraz w ogóle ludzi, „którzy w jakiś sposób pracują na rzecz Ukrainy”. W pakiet wliczono koszty wzmocnienia bezpieczeństwa placówek USA na Ukrainie – i tak okrągła sumka przeznaczona jest na wzmocnienie ogrodzenia wokół ambasady USA w Kijowie. Krótko mówiąc – to nie jest pakiet pomocowy dla Ukrainy, ale głównie pakiet pomocy dla Ameryki, dla amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, wspierający tworzenie miejsc pracy dla Amerykanów.
Według Davida Camerona, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych celem USA nie jest pokonanie, ale osłabienie Rosji: „Za 10 proc. budżetu obronnego USA zniszczono połowę potencjału armii Rosji”. Brytyjscy eksperci oceniają, że USA swoje cele w tej wojnie już osiągnęły, a były nimi, poza osłabieniem Rosji, sprzedaż amerykańskiej broni i wyczyszczenie magazynów. Potwierdził to republikański spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson,który głosował za pakietem, podobnie jak wszyscy Demokraci i 101 Republikanów (112 było przeciw): „Uważam, że lepiej jest wysłać amunicję na Ukrainę, niż amerykańskich żołnierzy”. Także Joe Biden przekonywał: „Ten pakiet pomocowy służy przede wszystkim nam”, a sekretarz obrony Lloyd Austin, zachęcając członków Kongresu do zatwierdzenia pakietu,uciekł się do argumentu: „Ta pomoc jest korzystna dla USA, ponieważ produkcja broni dla Ukrainy zmniejsza bezrobocie i powstają nowe miejsca pracy”.
Victoria Nuland, podsekretarz stanu USA (pochodząca zresztą z rodziny ukraińskich żydów) ujawniła, że rzeczywistym odbiorcą finansowego wsparcia dla Ukrainy jest amerykański kompleks zbrojeniowy: „A tak przy okazji, musimy pamiętać, że większość tych pieniędzy wraca z powrotem do USA, aby wyprodukować tę broń”. Sekundował jej „Washington Post” wyliczając korzyści, jakie poszczególne stany wyciągną z pakietu, i do których trafi najwięcej pieniędzy. Nawet senator J.D. Vance, który głosował przeciw pakietowi, przyznał: „Konflikt na Ukrainie trwa, bo zarabiają na nim solidnie amerykańskie firmy zbrojeniowe i instytucje finansowe”. Temat doprecyzował Ron Paul, podczas konferencji w instytucie swego imienia: Czy ktokolwiek wierzy, że 200 miliardów, które wydaliśmy na Ukrainę rzeczywiście trafiły do Ukrainy? Oczywiście nie. Trafiły do dobrze ustosunkowanych, z których większość operuje wewnątrz Beltway (czyli wewnątrz obwodnicy otaczającej Waszyngton).
„Sprzedaż amerykańskiej broni za granicę gwałtownie wzrosła w ubiegłym roku, osiągając rekordowy poziom 238 miliardów dolarów, głównie dzięki wojnie na Ukrainie i z uwagi na fakt, że inwazja Rosji nakręciła popyt. Rząd USA bezpośrednio wynegocjował kontrakty o wartości 81 mld dolarów” – poinformowała BBC, podkreślając, że zakupowym liderem jest Polska. Stacja wymienia zakup helikopterów Apache za 12 mld dolarów, systemów rakietowych Himars za 10 mld dolarów, czołgów M1A1 Abrams za 3,75 mld dolarów, systemów dowodzenia obroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową za 4 mld dolarów. Dodaje też, że nowy premier zobowiązał się do kontynuowania programu modernizacji wojskowej poprzedniego konserwatywnego rządu. „Polska pomoc dla Ukrainy przebiła wszystkich”. „Polska jest wśród liderów wsparcia” – to tytuły polskojęzycznych gazet. „Polska jest mocarstwem humanitarnym” – to słowa ambasadora Marka Brzezińskiego.
Wielką i mierzalną w pieniądzu pomoc militarną, finansową i humanitarną ofiarowaną Ukrainie, kompleksowo oszacowali analitycy z niemieckiego Instytutu Gospodarki Światowej w Kiel. Stworzyli ranking państw najbardziej zaangażowanych w pomoc. Jak wypada w nim Polska? Jest na drugim miejscu, wyprzedzając takie kraje jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, a na miejscu pierwszym przy uwzględnieniu wielkości gospodarki kraju niosącego pomoc, to jest procenta PKB. Polska wydała, sumując pomoc rządową (ale nie licząc pomocy prywatnej i organizacji charytatywnych) 11,92 mld euro (czyli w przeliczeniu 56,6 mld zł). Żaden kraj w Europie nie udzielił Ukrainie tak wielkiego wsparcia jak Polska. W pierwszym roku wojny polski rząd przeznaczył na nią 2% PKB. Pod koniec 2023 r. było to już 3,1%, a dziś wynosi 4,9% PKB. Liczby robią wrażenie nawet na bogatych Niemcach. Dla porównania – zobowiązanie w zakresie pomocy wojskowej wynosi tylko 0,2 procent amerykańskiego PKB.
Rządzący Polską bardzo skąpo dzielą się informacjami na temat wysokości i zakresu pomocy. Z nieoficjalnych źródeł wiemy tylko, że 50 procent paliw wytwarzanych w polskich rafineriach trafia na Ukrainę, że nasi żołnierze i policjanci ćwiczą strzelanie kapiszonami, bo armii ukraińskiej przekazaliśmy wszystkie zapasy amunicji, że rzeczywista pomoc dla Ukrainy wynosi łącznie 140 mld zł (oprócz militarnej, humanitarna – 4,4 mld; świadczenia socjalne – 71,4 mld; pomoc prywatna – 10 mld itp.). Do tych kwot należały dodać środki na leczenie Ukraińców. Tylko od marca do września 2022 wykonano 752 tys. świadczeń dla pacjentów z Ukrainy. W roku 2023 wydano na nie 828 mln. W dodatku znikąd nie ma pomocy w wyliczeniu tej pomocy. Co prawda dr Leszek Sykulski, prezes partii Bezpieczna Polska (który sprzeciwia się udzielaniu Ukrainie bezwarunkowej pomocy wojskowej oraz ostrzega przed zorganizowaną akcją przesiedlania Ukraińców na teren Polski) obiecał takie wyliczenie a nawet zapowiedział powołanie w tym celu specjalnego zespołu, ale zajął się kombinowaniem, jakby tu umieścić przy władzy w Warszawie Komunistyczną Partię Chin.
Analitycy z Kiel policzyli, w jakim stopniu kraje wspomagające Ukrainę ogałacają swoje zasoby zbrojeniowe. W przypadku Polski, która obdarowała Ukrainę 300 czołgami (uprzednio zmodernizowanymi kosztem 1,5 mld zł), stanowi to 30 procent zasobów tej broni, czyli wyposażenie dwóch brygad pancernych. Amerykanie zaledwie uszczknęli swój arsenał – „przekazali” 3,9 proc. posiadanej ciężkiej broni. Ukraińcy dostali 30 proc. naszych haubic, 54 sztuki, na 188, które były w zasobach polskiej armii. Dostali też 40 sztuk bojowych wozów piechoty i 40 sztuk pojazdów opancerzonych. W sumie Polska darowała sprzęt o wartości 2,4 mld euro. Równocześnie mówili, że braki będą sukcesywnie uzupełniane dostawami z Korei Południowej i USA. Ale nie mówili, że uzupełnienie braków będzie kosztować kilkadziesiąt miliardów dolarów.
W tym miejscu przypomnieć należy, że 2 grudnia 2016, a więc ładnych kilka lat przed wybuchem wojny, rząd PiS zawarł z rządem ukraińskim umowę (a właściwie tajne porozumienie, bo nie było ratyfikowane przez Sejm i ujawniono je dopiero 3 lata później), która zawiera postanowienia lub raczej jednostronne zobowiązania rujnujące nasz kraj, pozbawiające go suwerenności, pozwalające na przejmowanie wszystkich zasobów ekonomicznych Polski. To ewenement w skali światowej. To tak, jakby Polska wypłacała Ukrainie kontrybucje wojenne.
Umowa mówi o nieodpłatnym przekazaniu Ukrainie uzbrojenia, produktów podwójnego zastosowania i mienia niebojowego pochodzącego z zasobów sił zbrojnych, zarówno w sprzęcie bojowym i niebojowym, wojskowym i cywilnym, czyli praktycznie zakładała przekazanie stronie ukraińskiej wszystkich zasobów, jakimi dysponuje Państwo Polskie, bez wyznaczania górnej granicy pomocy. Ze strony polskiej podpisał ją ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz.
Pytany o udział amerykańskich wojsk w wojnie na Ukrainie, Joe Biden każdorazowo oświadcza, że nie zamierza wysłać tam amerykańskich żołnierzy. Ale od czego jest sojusznik, który przekonuje swoich obywateli o nieuchronności wojny z Rosją, kupuje ogromne ilości broni i reklamuje amerykańskie czołgi (które na Ukrainie grzęzną w błocie, a w Jemenie palą się wraz z zawartością jak zapałki, po ostrzelaniu z prymitywnych granatników). Krótko mówiąc wielki geszeft – zero kosztów, zero strat w ludziach i jeszcze bardzo dobry zarobek i dużo nowych miejsc pracy.
Przeciwko pakietowi głosowało w Senacie 112 Republikanów. Skąd takie nastawienie? Przeprowadzony przez konserwatywny Heritage Foundation sondaż ujawnił, że 56% Amerykanów uważa pomoc dla Ukrainy za zbyt dużą, zwraca uwagę na korupcyjną naturę ukraińskiego rządu i brak możliwości sprawdzenia, gdzie i na co idą pieniądze amerykańskiego podatnika, podkreślają, że Ameryka jest już zadłużona na 35 bilionów (i musi pożyczać co 100 dni 1 bilion), że powinna zabezpieczyć własne granice, a nie granice państwa, które większość Amerykanów nie potrafi znaleźć na mapie.
Donald Trump jest za zakończeniem wojny na Ukrainie, jest za dokończeniem budowy muru na granicy z Meksykiem oraz uważa programy pomocowe dla niebędących obywatelami USA za karygodne marnotrawstwo i rozdawnictwo pieniędzy podatnika. I czy tu podejście Trumpa różni się od podejścia tych w Polsce, którzy sprzeciwiają się wciąganiu Polski do wojny. Czy polski patriota nie powinien powtarzać za Trumpem: Dlaczego wydawać miliardy na obronę granicy Ukrainy, a nie na obronę granic przed nielegalnymi imigrantami i na budowę płotu na granicy z Ukrainą? Zatem, nikt myślący w kategoriach interesu swego kraju nie powinien być zmartwiony powrotem Trumpa, a już z pewnością nie powinni to być Polacy. Krótko mówiąc– zwycięstwo Trumpa to najlepsze, co nam się mogło przytrafić w tych ciężkich dla Polski czasach.
Wszystko to nie oznacza, że Trump, po wprowadzeniu się do Białego Domu, zmieni mechanizmy pomocowe dla zagranicy. Gdy był przy władzy uważał takie podejście za patriotyczne i w interesie Ameryki. Zwłaszcza, że za główny cel w polityce gospodarczej postawił reindustrializację Ameryki, a kompleks zbrojeniowy to ostatnie resztki przemysłu, które nie przeniesiono do Chin. Tu natrafi na sprzeciw lobby bankiersko-lichwiarskiego, które swój interes widzi nie w rozwoju przemysłu, ale w inżynierii finansowe i w lichwiarstwie, to jest wprowadzaniu w życie, jak to określił jeden z nich, największego i najgenialniejszego żydowskiego wynalazku – procenta od pożyczki.
USA na „pomocy” (w cudzysłowie) dla Ukrainy zarobiły. A co Polska na pomocy (bez cudzysłowu) dla Ukrainy zyskała? Faktury do opłacenie za amerykańską broń. W zamian za miliardy na utrzymanie przy władzy Zełenskiego i jego oligarchów, dostaliśmy „uchodźców” na utrzymanie i obowiązek finansowania nauczania dzieci ukraińskich o Banderze. Dostaliśmy też obowiązek przekazywania Ukrainie stałego procenta PKB. No i mamy doktrynę Dudy: Pomóżmy Ukraińcom wygnać Rosjan z Krymu (który z Ukrainą, nie ma nic wspólnego, gdzie Ruscy mieszkają równie długo jak biali i czarni Amerykanie w USA), aby tam sobie nastawiali pomników UPA i gdzie Polacy pojadą na wczasy pić piwko w cieniu marmurowego pomnika Bandery. W zamian za bezwarunkową pomoc dla Ukrainy, dostaliśmy też, na otarcie łez, niekończące się żądania, groźby i pomiatania oraz wyrazy wdzięczności w postaci roszczeń terytorialnych. Bo przypomnijmy – niedawno szef finansowanego z budżetu federalnego niemieckiego Instytutu Maxa Plancka, postawił tezę: „Ukraina może rzeczywiście mieć silniejsze roszczenia do polskiego Podkarpacia niż do Krymu lub Donbasu”. Innymi słowy, Ukraińcy lufy podarowanych im polskich haubic i czołgów skierują na nas.
Zapytany w kanadyjskiej telewizji CTV News o spotkanie z Donaldem Trumpem, nasz prezydencki dureń dokonał genialnego odkrycia: „Zatrzymanie rosyjskiej agresji pieniędzmi, nie poświęcając życia amerykańskich żołnierzy, jest opłacalne dla amerykańskiego podatnika”. Duda przypomniał o amerykańskich żołnierzach walczących i ginących na frontach I i II wojny światowej: „Dziś można uniknąć kolejnej takiej sytuacji, po prostu tylko płacąc pieniądze. I to się na pewno opłaca amerykańskiemu podatnikowi – zatrzymać tę wojnę pieniędzmi, nie poświęcając życia amerykańskich żołnierzy”. Czyli, przy okazji, dokonał szokującego odkrycia: USA dbają o swoje interesy!
Dlaczego o tym piszemy? Nie z troski o Ukrainę i Zełenskiego, ale po to, żeby w relacjach zagranicznych myśleć kategoriami polskiego interesu narodowego. I tu kilka uwag: To nie prezydent USA, ale prezydent RP ma obowiązek zabiegać o interes Polski; Trump nie będzie prezydentem Polski, lecz prezydentem USA i nie na nim będzie spoczywał obowiązek troszczenia się o polskie interesy; Nic nie zrobi dla Polski, jeśli nie będzie to w interesie USA; W obronie Polski nie kiwnie palcem, jeśli nie będzie to obrona Ameryki. Z Trumpem będzie można robić interesy, ale pod warunkiem unikania „murzyńskości” i „robienia laski”, twardego negocjowania, i że po naszej stronie do rozmów z nim zasiądą obrońcy interesu Polski, a nie interesu Ukrainy. Czy to krytyka Trumpa i przyznanie, że z Polską postąpi tak samo, jak z Ukrainą? Wprost przeciwnie! To wyraz uznania, bo interes własnego kraju dla prezydenta powinien być zawsze na pierwszym miejscu.
Czy pomysły pokojowe Trumpa są niebezpieczne dla Polski? Może tak się stać. Bo zamiast, jak Ameryka, wykorzystać wojnę dla umocnienia własnego kraju, umocnili Ukrainę. Bo zamiast zbroić siebie, zbroili Ukrainę. Bo marnowali czas, uznając, że od pilnowania polskich interesów ważniejsza jest walka z sezonowymi przeziębieniami, (których śmiertelność wynosiła 0,23 procenta), wyszczepienie wszystkich żołnierzy, wydawanie na tarczę antycovidową 140 miliardów, wykończenie tzw. Polskim Ładem setek tysięcy małych i średnich firm, nękanie polskich rolników (przez zalanie Polski śmieciowym zbożem z Ukrainy), walka z polskim antysemitami i „ruskimi onucami”, uczenie segregowania śmieci, inwestowanie w wiatraki i nowe plastikowe nakrętki do butelek. Gdy darowali Ukrainie 300 czołgów, nie myśleli o interesie Polski. Było tylko głupkowate gadanie: „Ha, ha, i tak byśmy je zezłomowali, toż to nic nie jest warte”. Nie kalkulowanie tak, jak Amerykanie: skoro oddajemy czołg, to musimy wojsku kupić w zamian inny. Jeśli to wszystko zbierzemy do kupy, to, o co w tym wszystkim chodzi? O głupotę? O zdradę stanu? A może o jedno i o drugie?
What are the Democrats? What’s that party for? When I was a kid they were the party of the working man, the little guy. That’s the Trumpian GOP now. When I was a young woman they were the antiwar party. That’s the Trumpian GOP. The party of generous spending? The Trumpian party says hold my beer. What belief do the Democrats hold that distinguishes them? LGBTQ, woke, gender theory, teachers unions, higher taxes? Why not throw in cholera and chlamydia?
For those that have been following the vote count…
Harris had won about 67 million votes, compared to the approximately 81 million Biden garnered in 2020. The vote count isn’t over yet – but the numbers don’t add up…
Trump wygrał, Scholz upadł. Niemcy przygotowują się na zmianę w USA
Paweł Chmielewski
Trump wygrał, Scholz upadł, Niemcy będą mieć nowy rząd. Jeżeli komuś wydawało się, że wraz z prezydenturą Trumpa to Polska stanie się najważniejszym sojusznikiem USA w Europie, niech patrząc na wydarzenia w Niemczech takie nadzieje porzuci.
Kiedy w styczniu 2021 roku prezydenturę w USA objął Joe Biden, w Niemczech formował się właśnie nowy rząd koalicyjny SPD, Zielonych i FDP. Obie strony doszły szybko do porozumienia w kluczowej dla Berlina sprawie: Waszyngton podjął decyzję o zezwoleniu na dokończenie budowy Nord Stream 2. Przygotowany w trójkącie Waszyngton-Berlin-Moskwa deal runął jednak w lutym 2022 roku. Niemiecka koalicja rządowa miała od tej pory gigantyczne problemy, które cały czas się spiętrzały.
Teraz koalicja upadła. W dniu, w którym ogłoszono zwycięstwo w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa, kanclerz Niemiec Olaf Scholz wyrzucił z rządu szefa FDP Christiana Lindnera, a to oznacza przyspieszone wybory. Sondaże nie pozostawiają złudzeń: przewaga chadecji jest tak gigantyczna, że nowym kanclerzem będzie Friedrich Merz. Nie wiadomo jeszcze, kiedy dojdzie do wyborów: Scholz mówił o marcu, CDU naciska na wcześniejszy termin.
SPD, jak wiadomo, jest od lat silnie powiązana z Rosją. Przypadki Gerharda Schrödera czy Manueli Schwesig to absolutna klasyka. CDU siedzi o wiele głębiej w kieszeni Stanów Zjednoczonych. Sam Friedrich Merz przez wiele lat współpracował jako finansista z takimi amerykańskimi gigantami jak Mayer Brown czy BlackRock. Sektor medialny stojący za CDU to w prostej linii twór Amerykanów, którzy po 1945 roku potrzebowali w RFN swojego zaplecza. Wiązali ze sobą ludzi nawet poprzez przynależność do lóż masońskich, vide casus samego Axela Springera.
Dziś absolutnie kluczowy jest czynnik ekonomiczny. Donald Trump oznacza nową politykę gospodarczą – także wobec Europy. Może oczekiwać zdecydowanych ruchów Niemiec wobec Chin. Scholz gwarantowałby jedynie trudności, a niemiecki biznes potrzebuje w relacjach z USA spokoju, nie problemów.
A do tego… Cóż. W Niemczech stacjonuje dziś prawie 40 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Nie zostali do RFN zaproszeni; są tam dlatego, że kraj został pokonany i podbity. Rządy w Berlinie mają w wielu sprawach samodzielność, ale – bez przesady…
Jeżeli ktoś miałby nadzieję, że wraz z prezydenturą Donalda Trumpa to właśnie Polska stanie się nagle jakimś najbliższym sojusznikiem USA w Europie, niech, po pierwsze, przypomni sobie poprzednią kadencję, a po drugie – niech spojrzy na to, jak pod nowy układ w Waszyngtonie mebluje się właśnie nowy niemiecki rząd.
Poza Franklinem Roosveltem, który był z powodu drugiej wojny światowej czterokrotnie wybierany, nikt przed Trumpem nie był w stanie wygrać trzech wyborów prezydenckich!
Ostrzeszów 07.11.2024 r.
Na złość wszelkim prognozom, wbrew intensywnej, dyskryminującej kampanii pomówień, pomimo ponawianych prób zabójstwa, nie zważając na wiele spraw sądowych wytyczonych mu z powodów, które można byłoby zastosować praktycznie do wszystkich mieszkańców Stanów Zjednoczonych, na przekór „obrońcom demokracji”, którzy w październiku ponad 5 tysięcy razy udowadniali, że Trump to nowe wcielenie wąsatego Adolfa – został ponownie wybrany z druzgocącą przewagą na prezydenta USA. Poza Franklinem Roosveltem, który był z powodu drugiej wojny światowej czterokrotnie wybierany, nikt przed nim nie był w stanie wygrać 3 wyborów prezydenckich!
Nie sądzę, aby była to prawda, jednak rozbawiła mnie informacja, że Barack Obama właśnie opuścił Stany Zjednoczone. Samo wyobrażenie uciekających wraz z laureatem pokojowej nagrody Nobla w jednym samolocie Hilary Clinton, Nancy Pelosi, z bębniącym palcami po poręczy siedzenia Georgem Sorosem, z przykucniętą z tyłu samolotu i przerażoną Viktorią Nulland opierającą głowę na ramieniu dzielnego Billa Gatesa i trzymającego ją za rękę Antony’ego Fauciego, może poprawić humor każdemu z nas.
Kiedy prezydent Obama dowiedział się, że Trump jednak wygrał…
Ula Wodelejem pogratulowała Trumpowi zwycięstwa:
Urszula von der EU serdecznie gratuluje Donaldowi Trumpowi zwycięstwa w wyborach i wyobraża sobie, że Trump prawdopodobnie nie będzie miał nic lepszego do roboty niż współpraca z nią nad “silną agendą transatlantycką”.
Trump kandydował, aby uczynić Amerykę “znowu wielką”, nie było żadnej wzmianki o UE.
Do ponownego zaprzysiężenia Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych zostało ponad 10 tygodni. Jeśli czegoś globaliści nie wywiną, to ta uroczystość odbędzie się 20 stycznia 2025 roku. Jestem przekonany, że Trump zwolni z więzień wszystkich oskarżonych o „zamach na Kongres” 6 stycznia 2021 roku. W ten sposób zwolni się miejsce dla „bohaterów” oszustwa wyborczego z poprzednich wyborów.
Ostatni dolar dla Zełenskiego i jego banderowców.Źródło.
Od maja 2015 roku odprawiana jest w każdy Pierwszy Czwartek miesiąca Msza Święta w rycie tradycyjnym („trydenckim”) za naszą Ojczyznę Polskę. Miejsce: Nowy Jork – Manhattan. Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej z Góry Karmel. Czas: 19-ta. Pół godziny przed Mszą Świętą modlimy się jedną część Różańca Świętego za Ojczyznę. Przychodzą na tą Mszę Świętą również obcokrajowcy różnych nacji, podtrzymują nas na duchu modlitwą szczerze podziwiając Polskę. Po Mszy Świętej mamy zawsze spotkanie w salce przy kościele, mały poczęstunek, zawsze wszystkich zapraszamy i zawsze prosimy o wsparcie modlitewne dla Polski atakowanej ze wszystkich stron. Mam ufność, że – z pomocą Bożą – będzie dobrze.
Steven Bannon, były doradca prezydenta Donalda Trumpa, który spędził cztery miesiące w więzieniu i na tydzień przed wyborami został wypuszczony, zapowiedział „surową, rzymską sprawiedliwość” wobec tych, którzy mieli „skraść wybory” w 2020 r. Zaznaczył, że może Trump jest dobrym, empatycznym człowiekiem, ale on nie. Od wypowiedzi Bannona zdystansował się doradca sztabu wyborczego prezydenta-elekta.
Bannon trafił do więzienia po tym, jak odmówił stawienia się na komisji powołanej przez demokratów i Speaker Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, która – wbrew prawu – żądała wyjawienia przez niego wszelkich informacji o prezydencie i jego komentarzach wypowiedzianych mniej więcej w okolicach 6 stycznia 2021 r., gdy doszło do zamieszek na Kapitolu. Bannona wówczas obowiązywała tajemnica. Odmówił składania zeznań w komisji kongresowej i za rzekomą „obrazę” komisji został uwięziony.
Były doradca prezydenta jest przekonany, że w 2020 r. doszło do oszustw wyborczych, w wyniku których ekipa Biden-Harris mogła przejąć władzę.
Obiecał tym, którzy manipulowali głosami, preparowali fałszywe dowody przeciwko Trumpowi i innym osobom, że nadejdzie „sprawiedliwość”. – Nie zasługujecie na zemstę, lecz na sprawiedliwość – mówił, dodając, że „zasługują na to, co nazywamy surową rzymską sprawiedliwością i jesteśmy gotowi ją wam dać”.
Były doradca i strateg Trumpa komentował słowa prezydenta-elekta o konieczności zjednoczenia narodu. – Może być empatyczny. Może mieć dobre serce. Może i jest dobrym człowiekiem, ale my NIE! – ostrzegł.
Bannon kierował swoje słowa wobec osób związanych z „deep state” (głębokie państwo), które za kulisami, bez uprawnień wpływają na politykę i które są winne uwięzienia wielu osób związanych z zamieszkami na Kapitolu.
Oceniając zwycięstwo Trumpa zwrócił uwagę na „najbardziej epicki polityczny powrót w historii”. Prezydent – elekt nie tylko walczył z fałszywymi oskarżeniami, próbami zabójstwa i falą obelg, ale ostatecznie zemścił się politycznie na swoich wrogach, odzyskując Biały Dom, który „został mu skradziony w 2020 r.”, ale także „zaatakował z niepowstrzymaną siłą rzymskiego gladiatora na sterydach, pozostawiając swoich przeciwników w kurzu”. Zdobył Biały Dom, a jego partia Senat i prawdopodobnie zdobędzie Izbę Reprezentantów.
Komisja Pelosi, która opublikowała raport szkalujący Trumpa miała zataić informacje uniewinniające go. Sama Speaker przyznała, że ponosi znaczną odpowiedzialność za zamieszki, ponieważ odrzuciła wówczas złożoną przez Trumpa ofertę dotyczącą wystawienia w pogotowiu dodatkowych żołnierzy Gwardii Narodowej. Ponadto wybory poddane zostały wpływom zewnętrznym ze strony Marka Zuckerberga, który przekazał 400 milionów dolarów lokalnym urzędnikom wyborczym, a ci często wykorzystywali je do rekrutacji wyborców z okręgów demokratycznych. „Deep state” zaś instruowało media, aby ukrywały szkodliwe informacje na temat skandali rodzinnych Bidena.
Ekipa Trumpa będzie chciała zbadać działania komisji Pelosi pod kątem fałszowania dowodów, manipulowania świadkami, przekupywania i namawiania do krzywoprzysięstwa, spiskowania mającego na celu oszukanie Stanów Zjednoczonych.
Bannon zasugerował, aby Marjorie Taylor Greene pełniła funkcję szefa Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego za Trumpa. Kongresmenka, która po raz trzeci zdobyła mandat, w rozmowie z Bannonem obiecała, że nowa administracja „rozmontuje głębokie państwo”. – Przywrócimy narodowi amerykańskiemu pokój i dobrobyt, zakończymy te zagraniczne wojny i zakończymy oszustwo związane ze zmianą klimatu – zadeklarowała.
Greene zdecydowanie broniła przed ściganiem osób, które oskarżano o „szturmowanie Kapitolu” 6 stycznia 2021 r.
Według FBI w ciągu 45 miesięcy od 6 stycznia w prawie wszystkich 50 stanach ponad 1532 osobom postawiono zarzuty związane z naruszeniem prawa, w tym ponad 571 osób oskarżono o napaść lub utrudnianie egzekwowania prawa. Sprawy są prowadzone przez Biuro Prokuratora Stanów Zjednoczonych dla Dystryktu Kolumbii oraz Sekcję ds. Zwalczania Terroryzmu Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego Departamentu Sprawiedliwości, która nie podlega DHS.
Bannon z Greene zobowiązali się „pracować jak szaleni”, aby zapewnić ułaskawienie wszystkim „zwolennikom J6”, a także „dotrzeć do tych ludzi, którzy ich prześladowali”. Były strateg Trumpa ostrzegł rząd federalny, że „zapłaci cenę za próbę zniszczenia tego kraju” i że gdy tylko prezydent-elekt Donald Trump obejmie urząd, całe agencje zostaną „zmiecione”. Skrytykował agencje federalne i telewizję kablową MSNBC za „łamanie ludziom życia”.
Porównał Trumpa do Lucjusza Cyncynata, patrycjusza rzymskiego, konsula i dyktatora, który „od pługa powrócił do polityki, by ratować Republikę Rzymską”. Legenda mówi, że Cyncynat o wyborze na dyktatora przez rzymski Senat podczas wojny z ludem Ekwów dowiedział się, gdy orał w polu. Pokonawszy wroga, natychmiast zrzekł się urzędu, by powrócić do pracy na roli. Stał się symbolem cnót obywatelskich.
Doradca sztabu wyborczego prezydenta-elekta Corey Lewandowski oznajmiła, że Steve Bannon nie wypowiada się w imieniu prezydenta-elekta Trumpa. – Nikt nie przemawia w imieniu prezydenta poza prezydentem, a to, co prezydent powiedział i jak powiedział wczoraj wieczorem na scenie, jest takie, że będzie prezydentem dla wszystkich, a my mamy teraz szansę zjednoczyć kraj zjednoczyć ten kraj – oznajmiła Lewandowski.
5 listopada Amerykanie wybierali nie tylko nowego prezydenta, ale w części stanów odbyły się także wybory uzupełniające do Kongresu. Republikanie zgarnęli wszystko. Przejęli kontrolę nad Senatem i najprawdopodobniej utrzymali większość w Izbie Reprezentantów. Niewiadomą pozostaje jeszcze skala ich zwycięstwa.
W USA co dwa lata odbywają się tzw. „wybory połówkowe”. Tym razem Amerykanie obsadzali 34 (ze 100) miejsca w Senacie i 435 (wszystkie) w Izbie Reprezentantów.
Pewne jest, że Republikanie przejmą po wtorkowym głosowaniu kontrolę na Senatem. W ten sposób zakończy się czteroletni okres przewagi Partii Demokratycznej w Senacie
Walka o kontrolę nad Senatem trwała głównie w Ohio i Montanie, czyli dwóch stanach kontrolowanych przez Demokratów, w których Donald Trump wygrał w 2016 i 2020 r. — i zwyciężył ponownie bez trudu we wtorek wieczorem.
Po zdobyciu mandatów w Wirginii Zachodniej, Ohio i Montanie Republikanie zapewnili sobie większość w Senacie. Aktualne dane wskazują, że będą mieli co najmniej 52 miejsca w Senacie. Demokraci na ten moment mają ich 43. W kolejnych stanach liczone są głosy, więc niewiadomą pozostaje jedynie skala zwycięstwa Republikanów. Większość zapewnia już 51 mandatów.
Wielce prawdopodobne jest także zwycięstwo Republikanów w wyborach do Izby Reprezentantów. W tym momencie ich przewaga nad Demokratami wynosi 201 do 184. Większość zapewnia 218 mandatów, co wydaje się formalnością.
Te wyniki wyborów oznaczają, że Republikanie mają de facto władzę absolutną przez najbliższe dwa lata.
Chociaż nie ogłoszono ostatecznych wyników, wyborcze zwycięstwo Donalda Trumpa wydaje się być pewne. Portal Newsmax jako pierwszy zdecydował się podać o godzinie 1:23 w nocy, że Trump zostanie 27. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Potem także inne stacje telewizyjne uznały, iż kandydatka Demokratów nie ma szans na odbicie kluczowych stanów. Jednocześnie już wiadomo, że Republikanie odzyskali nieznaczną przewagę w Senacie. Stąd będą mieć wpływ na nominacje kandydatów do czołowych stanowisk w państwie, w tym sędziów. Waha się kwestia utrzymania przewagi partii Trumpa w Izbie Reprezentantów.
Jak okazało się dość szybko, była głowa państwa uzyskała przewagę w Pensylwanii, co wraz ze zwycięstwem w innych stanach daje mu kluczowe 270 głosów elektorskich niezbędnych do stania się 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Mimo zaciętej rywalizacji, Harris nie była w stanie pokonać swego rywala. Potem, w miarę napływania danych po przeliczeniu większej liczby głosów w różnych stanach, przewaga Trumpa stawała się coraz bardziej widoczna. Na tyle, że redakcja Newsmax, a za nią kolejne media zdecydowały się mówić – przed ogłoszeniem oficjalnych wyników – iż Trump wygrał wybory.
Kandydat Republikanów pokonał Harris w kluczowych stanach „wahadłowych”: Georgii, Karolinie Północnej, Pensylwanii i Michigan.
Republikanie w Georgii wygrywali co drugie wybory od 1996 roku. W 2020 r. to Joe Biden miał nieznaczną przewagę w tym stanie. By lepiej prognozować zwycięstwo danego kandydata – a nie można zapominać, że jednak wyścig prezydencki był dość wyrównany – dla Trumpa i Harris kluczowe były sukcesy w siedmiu stanach: Arizona, Georgia, Pensylwania, Karolina Północna, Wisconsin, Michigan i Nevada.
Trump najpierw zajął Karolinę Północną, następnie Georgię, Pensylwanię i Wisconsin.
Wraz ze spływającymi wynikami wyborów nastroje w sztabie kandydatki Demokratów robiły się coraz gorsze. Współprzewodniczący kampanii Harris, Cedric Richmond, powiedział publiczności zgromadzonej na wieczorze wyborczym na Uniwersytecie Howarda, że obecna wiceprezydent nie będzie przemawiała, ale sztab nie rezygnuje z walki z Trumpem.
Już wcześniej ambasadorowie amerykańcy w stolicach europejskich, za wyjątkiem Rzymu, odwołali imprezy wyborcze, podczas których dyplomaci, dziennikarze i politycy spotykali się w oczekiwaniu na wyniki.
Republikanie mogą być zadowoleni także z odzyskania przewagi – co prawda nieznacznej – w Senacie. Dzięki temu będą mieć wpływ na nominację sędziów i wysokich urzędników na kluczowe stanowiska w państwie. Zadecydowało zwycięstwo dwóch kandydatów w Wirginii Zachodniej i Ohio. Waha się kwestia zachowania większości w niższej Izbie Reprezentantów, chociaż i tu republikanie odnotowali także pierwsze zyski. Wygrali w kontrolowanym przez rywali okręgu w Pensylwanii, który obejmuje Scranton, rodzinne miasto prezydenta Joe Bidena. Przejęli też mandaty w Karolinie Północnej, której granice jako okręgu wyborczego zostały zmienione na korzyść Demokratów. Ci zaś zdobyli mandaty trzymane dotąd przez Republikanów w północnej części stanu Nowy Jork oraz w Alabamie, którego granice zmieniono w związku z nakazem Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, wymagającego utworzenia okręgu z większością czarnych. Do przejęcia kontroli nad niższą Izbą Demokraci potrzebują „odbić” co najmniej sześć mandatów. Wyniki dotyczące Izby Reprezentantów będą znane za kilka dni. Różnice między partiami są nieznaczne i w razie przejęcia Izby przez Demokratów, administracja Trumpa może mieć utrudnione rządzenie.
Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to Donald Trump ma szansę zostać zaprzysiężonym na drugą kadencję, niemal cztery lata po opuszczeniu Białego Domu w atmosferze skandalu i z niepewną przyszłością polityczną. Niektórzy komentatorzy „pogrzebali” go za życia, uważając, że jest politycznie „skończony”.
Mierzył się nie tylko z licznymi oskarżeniami i procesami, ale także dwukrotnie usiłowano go pozbawić życia w trakcie kampanii prezydenckiej. Był również regularnie sekowany z dostępu do mediów głównego nurtu. Trump ma szansę być pierwszym prezydentem od ponad 120 lat, który stracił Biały Dom, a następnie wrócił i zdobył go ponownie – po Groverze Clevelandzie w 1892 roku.
Wyborców interesują sprawy migracji, bezpieczeństwa i wysokich kosztów życia
Amerykanie, wybierając Trumpa, mają nadzieję, że zajmie się on kwestiami inflacji, wysokich kosztów życia, migracji, a także wzrostem przestępczości i niestabilnością za granicą.
Co ciekawe, mimo usilnych zabiegów kampanii Harris, starającej się pozyskać absolutne poparcie ludności kolorowej, na Trumpa chętnie zagłosowali Latynosi – w tym wielu młodych mężczyzn – a także czarni i wyznawcy islamu.
Trump zobowiązał się do przeprowadzenia największej operacji deportacyjnej w historii kraju. Ma kontynuować obniżanie podatków, walczyć z ideologią gender, w tym w szczególności z przywilejami transseksualistów, które zmotywowały wiele środowisk do wszczęcia kontrrewolucji kulturowej. Ma zamknąć Departament Edukacji i nałożyć powszechne wysokie cła na towary importowane z zagranicy. Jednocześnie obiecał ograniczyć regulacje dotyczące ochrony środowiska i klimatu.
W trakcie kampanii wykonał woltę, uznając, że drażliwa kwestia swobody zabijania dzieci nienarodzonych powinna być rozstrzygana przez same stany. Obecnie, przy okazji wyborów prezydenckich i uzupełniających do Kongresu, w czterech stanach zagłosowano za utrzymaniem tak zwanych praw do aborcji. Są to: Missouri, Kolorado, Maryland i Nowy Jork. Na Florydzie zwycięstwo odnieśli obrońcy życia, a w pięciu innych stanach, w których głosowano nad poprawkami do stanowych konstytucji w tej sprawie, wyniki nie są jeszcze znane. Zwolennicy aborcji muszą teraz zwrócić się do sądów, aby uchyliły antyaborcyjne regulacje lub dostosowały je do wyników referendów w tej kwestii.
Orban: „piękne zwycięstwo”. Trump: „złoty wiek Ameryki”
Premier Węgier Victor Orban, do którego Trump zawsze zwracał się w pierwszej kolejności, jeśli chciał wiedzieć, co się dzieje w Europie, cieszy się z „pięknego zwycięstwa” kandydata Republikanów. Orban wskazał, że Europa będzie musiała przemyśleć swoje poparcie dla Ukrainy, bo Trump z pewnością będzie dążył do jego ograniczenia, a Europa „nie będzie w stanie sama udźwignąć ciężaru wojny”. W niedzielę przed wyborami węgierski przywódca mówił: – My [w Europie] musimy zdać sobie sprawę, że jeśli w Ameryce będzie prezydent opowiadający się za pokojem – w co nie tylko wierzę, ale także tak odczytuję dane – jeśli wydarzy się to, czego się spodziewamy i Ameryka stanie się pro-pokojowa, to Europa nie może pozostać pro-wojenna. Kwestia ukraińska ma być priorytetowo potraktowana podczas spotkania Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Budapeszcie.
Ekipa Orbana pomagała sztabowi Trumpa w zakresie polityki migracyjnej i prorodzinnej. Zresztą mówił o tym także były komisarz europejski ds. jednolitego rynku Thiery Breton, strasząc, że jeśli Trump wygra, będzie wraz z Orbanem prowadził „przerażającą politykę w obronie tradycyjnej rodziny”. Eurokrata dodał, że taki wybór oznaczać będzie „katastrofę dla Europy”.
Sam kandydat Republikanów na prezydenta zabrał głos, obiecując, że Amerykę czeka „złoty wiek”. Zwracając się do swoich sympatyków w West Palm Beach Convention Center – po tym, jak Newsmax ogłosił go zwycięzcą tegorocznych wyborów – obiecał „walczyć o każdego obywatela, o każdą waszą rodzinę i waszą przyszłość każdego dnia”.
Trump obiecał, że nie spocznie, dopóki nie wywalczy silnej, bezpieczniej i prosperującej Ameryki. Zaapelował do sympatyków Harris, aby przyłączyli się do niego w celu zjednoczenia podzielonego kraju.
Obroni wolność słowa?
Zwycięstwo Trumpa ma jeszcze inny ważny wymiar. Uznawano bowiem, że może on zawalczyć i ochronić wolność słowa w Ameryce, tak bardzo naruszaną przez administrację Biden – Harris, która dopuściła się skandalicznych działań w celu cenzurowania przekazów w mediach, prowadząc jednocześnie nachalną propagandę wokeizmu i genderyzmu, inicjując operacje wpływania na percepcję.
To między innymi obrona wolności słowa przyciągała sympatyków do Trumpa, a „toksyczna kobiecość i przebudzenie” odpychały mężczyzn, żydów, muzułmanów i miliarderów od Harris. Trump miał zyskać ogromną sympatię po wywiadzie udzielonym popularnemu youtuberowi Joe’mu Roganowi, podczas którego poruszono szereg tematów tabu. Rozmawiano m.in. na temat uczuć Whoopi Goldberg i kobiet z „The View”, jakimi darzyły one Trumpa, zanim zaczął kandydować na prezydenta, zabijania wielorybów przez farmy wiatraków, ujawnienia dokumentów dotyczących zabójstwa prezydenta JFK, które Trump obiecał opublikować oraz wiele innych kwestii.
Desperackie akcje Harris podejmowane w końcówce wyścigu prezydenckiego – gdy oskarżyła Trumpa o faszyzm i sympatyzowanie z Hitlerem – nie pomogły jej. Podobnie, jak inne, skandaliczne naruszenia mediów głównego nurtu.
W kierunku Trumpa zwrócił się także Sundar Pichai, dyrektor generalny Google, by pogratulować akcji w McDonaldzie. Podobnie, dyrektor generalny Apple Tim Cook zadzwonił do niego, by złożyć skargę na cenzorskie działania organów regulacyjnych Unii Europejskiej. Przywódcy społeczności arabskiej i muzułmańskiej w Michigan poparli Trumpa, ponieważ „obiecał pokój, a nie wojnę”.
A jak będzie w rzeczywistości, gdy już dojdzie do zaprzysiężenia nowego prezydenta?
Obawy o cła, spowolnienie handlu i politykę klimatyczną
Na pewno zwycięstwa Trumpa obawiają się specjaliści ds. łańcucha dostaw i handlu w ogóle. Z najnowszego raportu Dimerco, zajmującego się frachtem lotniczym, morskim i szeroko rozumianą logistyką z regionu Azji i Pacyfiku, wynika, iż wiele firm ma obawy co do potencjalnej 200-procentowej podwyżki ceł na chińskie towary. „Jeśli te obawy będą się utrzymywać, firmy mogą spieszyć się z finalizacją dostaw przed inauguracją 20 stycznia 2025 r. lub doświadczyć opóźnień do czasu ogłoszenia nowych taryf. Zainteresowane strony muszą zachować czujność i umieć dostosować się w tej niepewnej atmosferze”, radzi Dimerco, które jednocześnie wskazuje na spowolnienie działalności produkcyjnej. Wskaźnik PMI dla przemysłu światowego spadł z 49,5 do 48,8 we wrześniu, poniżej poziomów z tego samego miesiąca co w zeszłym roku. Indie odnotowały odczyt na poziomie 56,5, w porównaniu z 57,5 we wrześniu 2023 roku. Jednak najwyższe wskaźniki spośród monitorowanych regionów sugerują, że światowy wzrost gospodarczy w roku finansowym 2024 wyniesie prawdopodobnie około 2,5 procent, czyli mniej niż średni wzrost PKB przed tak zwaną pandemią, który wynosił 3,1 procent w poprzedniej dekadzie.
Europejscy logistycy spieszą się z importem wielu towarów. Na przesyłki czeka się coraz dłużej. Rosną koszty frachtu do Europy i Stanów Zjednoczonych z północnych i południowych Chin. Dodatkowo konflikty na Bliskim Wschodzie i Ukraina zakłócają zdolność przewozową ładunków lotniczych między Azją a Europą, co przekłada się na niedobory niektórych towarów.
Chińczycy dodatkowo obawiają się zakłóceń w handlu z powodu planowanego przez Europę wprowadzenia podatku węglowego na granicy. Dlatego już zwrócili się do Waszyngtonu i Brukseli o wszczęcie rozmów podczas szczytu klimatycznego ONZ COP 29 na temat granicznych podatków od emisji dwutlenku węgla i innych „restrykcyjnych środków handlowych”, które według Pekinu szkodzą krajom rozwijającym się.
Turecki „Daily Sabah” jeszcze przed wyborami zwrócił uwagę na przyszłą politykę USA wobec państw afrykańskich, przed którymi otwierają się nowe możliwości gospodarcze, a które są zagrożone nowymi wyzwaniami związanymi z bezpieczeństwem i wzmożoną globalną rywalizacją między USA a Chinami. Afryka niewątpliwie jest głównym obiektem międzynarodowego zainteresowania, często wywołując konkurencję między mocarstwami walczącymi o wpływy. Bez zaangażowania państw Afryki Północnej w dostarczanie wodoru do UE nie ma szans na powodzenie również Europejski Zielony Ład.
To dla afrykańskich przywódców i obywateli stawka wyborów w USA była ogromna, ponieważ druga administracja Trumpa lub prezydentura Harris mogły przynieść wyraźnie odmienne podejście do stosunków USA – Afryka.
Uwzględniwszy trzy krytyczne obszary, w których nowa administracja USA mogłaby znacząco wpłynąć na trajektorię polityki Afryki: zaangażowanie gospodarcze, współpraca w zakresie bezpieczeństwa oraz lawirowanie Afryki w rywalizacji USA-Chiny, turecki dziennik prognozował, że jeśli zostanie wybrany Trump, to jego administracja skupi się na pobudzaniu amerykańskich inwestycji biznesowych w Afryce poprzez usuwanie barier regulacyjnych i tworzenie korzystniejszych warunków dla amerykańskich firm. A „doświadczenie biznesowe Trumpa sugeruje, że może on realizować umowy, w których priorytetem będą natychmiastowe zyski, takie jak wydobycie zasobów i projekty infrastrukturalne, z wyraźnymi korzyściami dla amerykańskich firm”.
Administracja Trumpa miałaby wspierać więcej inwestycji sektora prywatnego i mniej rządowych programów pomocowych. Kapitał prywatny i umowy dwustronne będą napędzać szybszy wzrost, ale stwarza ryzyko pozostawienia mniejszych gospodarek lub tych nieposiadających znacznych zasobów w niekorzystnej sytuacji.
Jeśli chodzi o podejście Trumpa do handlu, to faworyzuje on umowy dwustronne z silnymi partnerami. Nowy prezydent miałby wspierać – podobnie jak w czasie pierwszej kadencji – afrykańską ustawę o wzroście i możliwościach (AGOA), która od dwóch dekad ułatwia eksport z Czarnego Lądu na rynek amerykański. Kwestią niepewną pozostaje wsparcie dla rozwoju infrastruktury i inwestycji w edukację oraz technologie, które są niezbędne dla trwałego wzrostu.
Jest duża szansa, że nowa administracja będzie chciała szybciej rozprawić się z zagrożeniem terrorystycznym w regionach takich jak Sahel, dorzecze Jeziora Czad i Róg Afryki. Dlatego jest prawdopodobne zaangażowanie wojskowe za pośrednictwem Dowództwa Stanów Zjednoczonych w Afryce (AFRICOM).
Jednocześnie należy spodziewać się zaostrzenia rywalizacji USA – Chiny o zasoby, infrastrukturę i telekomunikację. „Skłonność Trumpa do nakładania ceł na chińskie towary i ograniczanie dostępu do chińskiej technologii może zmusić kraje afrykańskie do wyboru między strategicznymi sojusznikami, co może doprowadzić do większej polaryzacji na kontynencie” – diagnozuje turecki dziennik. Radzi on przywódcom afrykańskim, by w sytuacji dynamicznej zmiany sił globalnej władzy „przejęli stery” i „określili ścieżki rozwoju kontynentu z większą autonomią i wizją”, jednocząc się za pośrednictwem Unii Afrykańskiej (UA) i organizacji regionalnych.
Kanadyjski „Global Times” obawia się przede wszystkim bardziej protekcjonistycznej polityki handlowej Trumpa niż ekipy Demokratów. W 2026 r. znów przypadnie na administrację Trumpa przegląd polityki umowy Kanada – USA – Meksyk. Kanadyjczycy obawiają się zapowiadanej 10-procentowej stawki nakładanej na wszystkie towary importowane do USA. Raport ich krajowej Izby Handlowej sugeruje, że cła te skurczyłyby rodzimą gospodarkę, powodując koszty gospodarcze rzędu 30 miliardów dolarów rocznie.
Amerykańscy ekonomiści ostrzegali, że plan Trumpa może spowodować inflację, a nawet recesję, co prawie na pewno będzie miało negatywne skutki w Kanadzie. Ponad 77 procent eksportu kanadyjskiego trafia do Stanów Zjednoczonych, a handel obejmuje 60 procent produktu krajowego brutto Kanady.
Wynik wyborów może również na nowo zdefiniować rolę Ameryki w świecie. Trump krytycznie odnosi się do udzielania pomocy Ukrainie, atakuje ONZ i inne organizacje międzynarodowe. Wielokrotnie twierdził, że nie będzie bronił członków NATO, którzy nie osiągną celów w zakresie wydatków na obronę w wysokości co najmniej 2 proc. PKB, a Kanada zamierza ten cel osiągnąć dopiero w 2032 roku.
Tuż przed wyborami także naukowcy [to pewnie literówka. ; powinno być “naukawcy” md] zajmujący się stosunkami międzynarodowymi z amerykańskich szkół wyższych i uniwersytetów zostali zapytani o konsekwencje wyboru Trumpa lub Harris dla amerykańskiej polityki zagranicznej. Uznali oni, że kandydatka Demokratów będzie skuteczniejsza w radzeniu sobie z wyzwaniami międzynarodowymi.
Badanie przeprowadzono w połowie października w ramach projektu Teaching, Research and International Policy Project w Global Research Institute William & Mary’s, przy wsparciu Carnegie Corporation z Nowego Jorku. Wyniki opublikowano w progresywnym magazynie „Foreign Policy”.
Ci „eksperci” wyraźnie faworyzowali Harris. Ankietowani uczeni obawiali się, że istnieje 80 proc. szans, iż Trump ponownie wycofa się z porozumienia paryskiego w sprawie łagodzenia zmian klimatycznych i zarządzania nimi. Zgodnie z umową z 2015 roku, państwa od 2020 r. przedstawiają swoje krajowe plany działań w dziedzinie klimatu, zwane wkładami ustalonymi na szczeblu krajowym (NDC). Każdy kolejny NDC ma odzwierciedlać coraz wyższy poziom ambicji w porównaniu z poprzednią wersją. Trump wielokrotnie wskazywał, że „zmiany klimatyczne” to „mistyfikacja” i problemem nie jest globalne ocieplenie, a „ocieplenie nuklearne”, zważywszy na to, jakie jedna nieduża bomba atomowa może spowodować spustoszenie, jeśli chodzi o zagładę ludzi i szkody dla środowiska. Trump jednak będzie miał trudności z uchyleniem ustawy o ograniczeniu inflacji, która obejmuje nadzwyczajne wsparcie dla „zielonych technologii” w wysokości 370 miliardów dolarów.
Eksperci nie spodziewają się wycofania Ameryki z NATO. Podobnie uważają, że Trump będzie prowadził konsekwentną politykę wobec Iranu, nie pozwalając temu krajowi na zdobycie broni nuklearnej. Na pewno jednak USA pod rządami nowej administracji podniosą cła. Eksperci spodziewają się także zwiększenia pomocy wojskowej dla Izraela, ale jedynie 16 proc. uważa, że Waszyngton wzmocni w kontekście takiego wyniku wyborów armię Ukrainy.
Na pytanie, który kandydat „częściej użyłby siły militarnej za granicą”, 26 proc. respondentów wybrało Harris, w porównaniu z 14 proc. Trumpa, którego postrzegają jako „nie-interwencjonistę”.
Jednak w niezwykle ważnej kwestii Chin uczeni dostrzegli podobieństwa między Trumpem i Harris, w tym jeśli chodzi o oszacowanie prawdopodobieństwa interwencji w razie, gdy Pekin użyje siły przeciwko Tajwanowi. Prawdopodobieństwo wynosi 32 proc. pod rządami Trumpa i wynosiłoby 25 proc. pod rządami Harris.
Eksperci przewidują także, że niezależnie od zwycięzcy, wydatki na obronność wzrosną. W górę pójdą również szanse na zaangażowanie większej liczby państw w bezpośredni konflikt zbrojny na Bliskim Wschodzie.
Zszokowała szczególnie jedna odpowiedź odnośnie do zdolności szefowania armii USA i bycia skutecznym naczelnym dowódcą. Aż 87 proc. “uczonych” [ a to kurwy… md] stwierdziło, że są albo „bardzo pewni”, albo „dość pewni” zdolności Harris. ale tylko 6 proc. stwierdziło to samo o Trumpie.
Podobnie aż 92 proc. pytanych ekspertów stwierdziło, że to Harris najskuteczniej poradziłby sobie z problemami polityki zagranicznej stojącymi dziś przed Stanami Zjednoczonymi. I zagraniczne rządy byłyby bardziej skłonne do współpracy z administracją Harris niż Trumpa.
Republikański prezydent z pewnością może pokrzyżować plany europejskich polityków dotyczących federalizacji Europy, jeśli część państw wejdzie w silny sojusz z USA. Na pewno utrudni handel z Chinami, co przełoży się na stan niemieckiej czy francuskiej gospodarki, a w konsekwencji całej gospodarki unijnej.
Przywódcy francuscy i niemieccy obiecali „silniejszą jedność europejską” po zwycięstwie Trumpa. Macron twierdzi, że Francja i Niemcy będą działać na rzecz „bardziej suwerennej Europy”, utrzymując jednocześnie współpracę z USA w obronie wspólnych interesów.
Francuski prezydent już dzwonił do niemieckiego kanclerza i uzgodnili, że będą działać „na rzecz bardziej zjednoczonej, silniejszej i bardziej suwerennej Europy w tym nowym kontekście”, „współpracując ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki i broniąc naszych interesów i wartości”.
Wraz ze zwycięstwem Trumpa nowa nadzieja wstąpiła w szeregi Zjednoczonej Prawicy.
[I co z tego?? Oni niewiele lepsi dla Polski i Polaków. MD]
For those that aren’t on X, Peanut was a squirrel rescued as a baby seven years ago, and raised in captivity by Mark Longo. Peanut (and Mark) became an Instagram sensation with over a half million followers. Peanut lived with another rescued pet named Fred, who was a raccoon.
Mark runs a non-profit animal rescue and sanctuary. Someone decided to report Mark to NY State authorities for this.
The New York State police raided Mark’s home this week:
A total of 10 officers raided his house
He and his wife were not allowed to use bathroom alone
He was not allowed to feed his other rescue animals
They interrogated his wife about her immigration status
There were search warrants from 4 bureaucratic departments, including FISA.
This week, despite massive public outcry – both Peanut and Fred were murdered by the New York State Environmental police. Their crime was living in captivity.
To be clear: “Based on the search results, it is extremely rare for squirrels to contract rabies. The data suggests that squirrels are not considered vectors of rabies and have never been known to transmit the disease to humans.”
In the end, this is not about a squirrel. It is all about government overreach, illegal and overbearing search and seizure, arbitrary and capricious bureaucracies.
Has our republic really been reduced to murdering pet squirrels?
God save America
Get out and vote for Peanut…
Ah, yes, the Federal Reserve. A future Substack topic, to be sure.
Somehow, I missed this, Remy – It is close enough to Halloween to still be funny, though!
Powrót Trumpa oznaczałby śmierć porządku globalnego– obwieścił Juwal Noach Harari. Jego rozpaczliwy krzyk nie wziął się znikąd. Minione dwa lata zadały znaczące ciosy globalistom – na ostatnim Forum w Davos obrady zdominowały obawy o „deglobalizację”, a oficjalne motto sabatu czarownic głosiło: „Potrzeba odbudowy zaufania”. U nas, równie rozpaczliwy okrzyk wzniósł gen. Waldemar Skrzypczak. Komentując propozycję kandydata na wiceprezydenta, która miałaby „zakończyć wojnę kosztem ukraińskich terytoriów”, przestrzega: Nie warto kombinować z Donaldem Trumpem. W moim przekonaniu ci, którzy są jego zwolennikami, są wrogami Polski. Przypomnijmy, że ten generalski cymbał zapowiada, że wraz z Zełenskim, odbierze defiladę zwycięstwa w Moskwie.
Prawdziwą zapamiętliwość w oskarżeniach wobec Trumpa, przekraczających granice zawziętości, obsesji i nienawiści przejawiaAnne Applebaum. Na łamach skrajnie lewicowego „The Atlantic” porównała Trumpa do największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości. Według małżonki ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej, Trump posługuje się taką samą retoryką jak Hitler, Stalin, Mussolini, Mao i Pol Pot, ma takie same intencje jak oni i może urządzić „krwawą łaźnię”. W tym miejscu nie sposób wstrzymać się z refleksją: Już widzimy jej minę (skądinąd demoniczną), gdy 5 listopada ogłoszą zwycięstwo Trumpa. Amerykańskim gazetom wyborczym sekunduje A. Kwaśniewski: „Politycznych poglądów Trumpa trzeba się bać”. Ostrzega i wylicza: będzie reset USA z Rosją, zapłaci za niego Ukraina. Każe nam też bać się muru na granicy z Meksykiem.
W swoim przemówieniu w Detroit, Trump skrytykował pomoc dla Ukrainy, o którą prośby „nie ustają”. „Zełenski jest prawdopodobnie najlepszym komiwojażerem ze wszystkich polityków, jaki kiedykolwiek żył. Za każdym razem, gdy przyjeżdża do naszego kraju, wyjeżdża z 60 miliardami dolarów. Wraca do domu i ogłasza, że potrzebuje kolejnych 60 miliardów. I to nigdy się nie kończy, nigdy się nie kończy. Jako prezydent, rozwiążę tę kwestię”. Na swoich wiecach wyborczych Trump podkreśla: Jesteśmy na granicy wybuchu III wojny światowej. Chcę, by wojna w Ukrainie się skończyła. Miliony ludzi giną bez sensu.
J.D. Vance, który przewodził w Senacie batalii o zablokowanie pomocy wojskowej dla Ukrainy, napisał: „Muszę być z wami szczery – tak naprawdę nie obchodzi mnie, co stanie się z Ukrainą w ten czy inny sposób”. Podkreśla, że czasami trzeba porozumiewać się ze złymi ludźmi: „Przecież w II wojnie światowej sprzymierzyliśmy się z Józefem Stalinem”. Według kandydata na wiceprezydenta, wojnę na Ukrainie mogłoby zakończyć porozumienie. „Wyglądałoby ono mniej więcej tak: Obecna linia demarkacyjna między Rosją a Ukrainą staje się strefą zdemilitaryzowaną. Jest mocno ufortyfikowana, aby Rosjanie nie dokonali kolejnej inwazji. Ukraina zachowuje suwerenność. Rosja otrzymuje od Ukrainy gwarancje neutralności – nie dołącza do NATO. Sfinansowaniem odbudowy Ukrainy zajęłyby się Niemcy”.
I tu pytanie: Czy zakończenie wojny nie leży w interesie Polski?
Czym podejście Trumpa różni się od podejścia tych, którzy sprzeciwiają się wciąganiu Polski do wojny? Czy hipoteza, że Trump jest za „białorusinizacją” Ukrainy, nie jest korzystna dla Polski, bo wtedy Ukraina byłaby państwem buforowym, a nie drugim Izraelem w Europie? Czy polski patriota nie powinniśmy powtarzać za Trumpem: Dlaczego wydawać miliardy na obronę granicy Ukrainy, a nie na obronę granicy przed nielegalnymi imigrantami? Zatem, nikt myślący w kategoriach interesu swego kraju nie powinien być zmartwiony powrotem Trumpa, a już z pewnością nie powinni to być Polacy.
Czy pomysły pokojowe Trumpa są niebezpieczne dla Polski? Czy pokój w proponowanej formule, nie ośmieli Putina do testowania kolejnych krajów? Może tak się stać. Bo konfliktu na Wschodzie nie wykorzystaliśmy dla umocnienia Polski, ale dla zdewastowania finansów państwa. Tuż po wybuchu wojny wydali 40 miliardów, a później w kolejnych transzach 100 miliardów na pomoc Ukrainie. Marnowali czas, bo uznali, że od pilnowania polskich interesów ważniejsza jest walka z polskim antysemityzmem i z „ruskimi onucami” oraz uczenie segregowania śmieci i miłości do pederastów. Inwestowali w wiatraki i nowe plastikowe nakrętki do butelek, prawie ćwierć miliarda złotych poszło na walkę z sezonowymi przeziębieniami, których śmiertelność wynosiła 0,23 procenta.
Ale to nie wszystko – to zapowiedź kolejnych klęsk. Na wszelkie pytania mają tylko jedną odpowiedź: Bij Moskala.Popełniają wciąż te same błędy. 11 lat temu poparli Majdan, czyli swego rodzaju ukraińską Magdalenkę i dorwanie się do władzy oligarchów. Nie widzieli, że Majdan finansował George Soros. Ten sam, który razem z Geremkiem i Michnikiem „wykombinowali” transformację Polski i… Balcerowicza. I ten sam, który założył i utrzymuje Fundację Batorego, zaplecze naszych rodzimych trockistów, którzy kiedyś przywędrowali w taborach dywizji NKWD, zmienili nazwiska i wprowadzili w Polsce komunizm.
Trump będzie prowadził nieprzewidywalną politykę zagraniczną. Będzie zagrożeniem dla stabilności i bezpieczeństwa na świecie – takie oskarżenia lansują żydowskie gazety dla Amerykanów i żydowskie gazety dla Polaków. Tymczasem, gdy spojrzymy wstecz, to widzimy, że za prezydentury Trumpa Ameryka żadnej wojny nie rozpoczęła, a toczące się wygaszała. Chiny nie zagrażały Tajwanowi, Rosja nie najechała na Ukrainę, Korea Północna przestała wysyłać rakiety nad Japonię i zniszczono Państwo Islamskie. To pod rządami Obamy doszło do zamętu w praktycznie każdym zakątku świata. Chiny zajęły Hongkong, a wojska amerykańskie tak wycofały się z Iraku, że powstał islamski kalifat. Co więcej, mieliśmy do czynienia z tzw. „arabską wiosną”, która skończyła się przejęciem władzy przez islamistów w kilku krajach arabskich. Taka sama jest administracja Bidena, która wojuje z całym światem. Nic więc dziwnego, że podpalona Europa z niecierpliwością czeka na strażaka zza oceanu.
W tym kontekście powinniśmy pamiętać, że stosunki z USA są kluczowe dla naszego bezpieczeństwa, że w interesie Polski jest wiarygodny, stabilny i silny sojusz z USA, że wbrew urojeniom euroentuzjastów nikt Ameryki w tym nie zastąpi. Jest gnębiona ogromnymi problemami i podzielona brutalnym konfliktem, ale innej Ameryki nie ma. I szkodliwe, a nawet sabotażem wobec państwa polskiego jest zaangażowanie pary Applebaum-Sikorski po jednej strony sporu w USA, bo zapowiada szalenie groźny i politycznie niebezpieczny scenariusz, w którym folksdojcz Tusk wyprawia dyplomatyczne harce w interesie Berlina, zainteresowanego wypchnięciem Ameryki z Europy. Pamiętajmy jednak przy tym, że Trump nic dla Polski nie zrobi, jeśli nie będzie to w interesie USA.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych tuż tuż, bo już 5 listopada. Większość Polaków nie zdaje sobie sprawy, ile od nich zależy. Zwycięstwo Donalda Trumpa może storpedować niemiecki zamysł budowy Ukropol i żydowski zamysł budowy Ukropolin. Anuluje też przyzwolenie Joe Bidena dla Berlina, aby, w zamian za sojusz strategiczny Berlin -Tel Awiw, w miejsce sojuszu z Putinem Niemcy urządziły sobie Europę po swojemu, co oznacza dla nas, Polaków państwo pozbawione suwerenności, które nie będzie mogło decydować o własnej polityce zagranicznej, gospodarczej, obronnej, a nawet o podatkach. I w tym miejscu trzeba powiedzieć Polakom: Coś jest w powietrzu, coś się czai, coś się święci.
„Donald Trump to ‘przyjaciel Izraela’. Wystarczy wspomnieć, że będąc prezydentem wielokrotnie wysługiwał się syjonistom, wydał rozkaz zrzucenia bomb na Syrię, kazał przenieść ambasadę USA z Tel Awiwu do Jerozolimy, uznał izraelską władzę nad Wzgórzami Golan, zlecił zabicie irańskiego generała Ghasema Solejmaniego – biadoli jedna z tych, która „nie dała się nabrać na Trumpa”. Tymczasem, po wyborczym zwycięstwie w 2016 r., Trump powiedział: „Wojna w Iraku była bardzo wielką pomyłką. Nigdy nie powinniśmy się tam znaleźć”. Potem oświadczył: „Wydaliśmy 4 biliony dolarów, aby obalić jednego człowieka (…) gdybyśmy przeznaczyli te pieniądze na budowę dróg i mostów, żyłoby nam się o wiele lepiej”. Kiedy zaczął mówić o neutralnym podejściu do konfliktu palestyńsko-izraelskiego, szybko przetestowali go – już następnego dnia pojawiły się karykatury hajlującego Trumpa z hitlerowskim wąsikiem. Bo wiedzieć trzeba, że nic tak nie jednoczy lobby żydowskie, jak zagrożenie pokojem na Bliskim Wschodzie oraz mówienie o „stawianiu na pierwszym miejscu interesów Ameryce”.
Przypomnijmy – pod pretekstem obalenia terrorysty, który miał popierać Ben Ladena i manipulować przy broni masowego rażenia, USA dokonały inwazji na Bagdad (w imieniu Polaków wojnę Arabom wydał Bronisław Geremek, a zagrzewała do niej Anne Applebaum). Na wojnie Polska nie zyskała nic. Koszty wyniosły 3 miliardy zł plus 720 milionów dolarów z umorzenia irackiego długu. W zamian, na otarcie łez, dostaliśmy zardzewiałą fregatę, fakturę na 12 miliardów za F-16, logo „okupanta Iraku” i wsparcie dla roszczeń hien cmentarnych spod znaku „Przemysł Holokaustu”. Dziś, w zamian za bezwarunkowe poparcie dla Netanjahu, też dostajemy faktury do opłacenia: zagrożenia terrorystyczne, ceny gazu i ropy, odciąganie uwagi USA od bezpieczeństwa Polski i „uchodźców. Podobnie postąpili, kiedy popierali Majdan, aby obalić jednego człowieka – Janukowycza, a dziś wydają miliardy, aby utrzymać przy władzy jeden człowiek – Zełenskiego.
Dziś jesteśmy wciągani w wojnę z Iranem, pod pretekstem obalenia krwawego ajatollaha, który popiera Hamas i manipuluje przy rakietach Hezbollah, u boku – jak zakomunikował rabin Szalom Dow Ber Stambler z Chabad-Lubawicz – „najbardziej humanistycznego na świecie wojska”. Izrael, który ma w zwyczaju walczyć gojami, co pokazała inwazja na Bagdad, powtarza jak mantrę, że „broni całego cywilizowanego świata” (a Polski w szczególności). Do wojny z Teheranem zachęca też „Gazeta Wyborcza”: Jesteśmy świadkami największej od czasów Holokaustu masakry Żydów. Poparcie dla Izraela jest dziś więc przejawem człowieczeństwa”.Przypomnijmy, że przy okazji beatyfikacji rodziny Ulmów rozpętano akcję wpajania Polakom przekonanie, że prawdziwym bohaterstwem jest poświęcenie swojej rodziny w imię ratowania Żydów.
A co na to wszystko „polski patriota, który nabrał się na Trumpa”? Po pierwsze – „prożydowskie gesty” Trump adresuje do protestantów-ewangelików, którzy stanowią główną bazę wyborczą Republikanów, i do amerykańskich katolików (których jest 52 miliony). I trudno wymagać, aby równocześnie zabiegał o muzułmanów czy hinduistów. Jeden z żydowsko-amerykańskich geostrategów wygadał się: „Jeśli zwycięży Trump, to źle dla Ukrainy, a dobrze dla Izraela. Jeśli Harris, to dobrze dla Ukrainy, a źle dla Izraela”. Którą zatem opcję powinniśmy wybrać? Czy nie pierwszą, bo Ukraina ma bezpośredni związek z polskimi interesami, a Izrael nie (a jeśli już, to tylko pośrednio, i polega na tym, że im bardziej Żydowie będą dostawać w dupę od Palestyńczyków, tym mniej będą nalegać na zwrot mienia. Dlatego, gdy słyszymy głosy: Trump nie jest przyjacielem Polski, bo jest przyjacielem Izrael i nie lubi Hamasu, to powinniśmy ripostować: „Co ma piernik do wiatraka!”. Polaków w pierwszym rzędzie martwić powinna nie izraelska suwerenność nad Wzgórzami Golan, ale żydowska suwerenność nad obozem w Auschwitz (i nad Jedwabnem). Niepokoić powinno nie przeniesienie stolicy Izraela do Jerozolimy, ale przenoszenie stolicy Polski do Kijowa.
Zmartwieniem Polaków nie powinno być to, kto wydał rozkaz zabicia gen. Solejmaniego, ale kto wydał polecenie uciszenia posła Brauna, i kto uśmiercił polskiego wolontariusza w Gazie. Nie ważne, czy Trump lubi Hamas, ale ważne, czy lubi Polaków. Nie uznawać krytycznych wobec Hezbollah wystąpień Trumpa za wymierzone w Polaków, bo nie zawsze to, co antyarabskie i antyislamskie jest antypolskie. Inny przykład to arabska i islamska imigracja do Polski. W tej kwestii różnimy się diametralnie. I tu pytanie do palestyńskich przyjaciół: Czy powrót Żydów z Palestyny do Polski postrzegają, jako naprawienie historycznej krzywdy? Czy cieszą się z napływu swoich ziomków do Polski?
Niejako uprzedzając złośliwe komentarze, podsumujmy: Oburzamy się poglądami Applebaum i naśmiewamy z gen. Skrzypczaka, a tymczasem w Polsce funkcjonuje silna (kto wie, czy nie najsilniejsza) formacja polityczna „Partia Kononowicza”. Przypomnijmy: w 2006 r. Krzysztof Kononowicz kandydował na urząd prezydenta Białegostoku, pod hasłem „Żeby nie było niczego”. Jeszcze inni, porażeni syndromem „najmądrzejszych we wsi”, wypowiadają się na każdy temat. A jeszcze innych (lub raczej „inne”) można podejrzewać, że swe poglądy kształtują upodobaniem do nie-białych mężczyzn.
A tak w ogóle – Nie zajmujmy się dobrostanem Żydów, Palestyńczyków, Ukraińców, ale troszczmy się o Polaków. Zawsze pytajmy: Gdzie tu Polska? Gdzie tu Polak? Gdzie Polski Interes Narodowy? Nie kierujmy się emocjami, bo to nie nasza wojna tak, jak nie naszą jest wojna Rosja-Ukraina. Nie przejmujmy się losem Palestyńczyków, bo oni sobie całkiem dobrze radzą. Zajmijmy się Polakami, którzy są w jeszcze gorszej sytuacji. Nie oznacza to, że z tego, co się dzieje w Palestynie nie można wyciągnąć pożytecznych konkluzji. Poza wyrazami współczucia oraz potępienia izraelskiego ludobójstwa i barbarzyństwa, pogratulujmy Palestyńczykom zwycięstwa nad „niezwyciężoną i jedną z najsprawniejszych armii świata”. Przez 75 godzin osiągnęli więcej niż wszystkie armie arabskie przez 75 lat. Pokazali, że izraelski żołnierz jest bohaterem, ale tylko w kokpicie samolotu F-16 zrzucającego bomby na kobiety i dzieci. Skompromitowali uważane dotychczas za perfekcyjne izraelskie służby specjalne (w których ręce oddaliśmy bezpieczeństwo państwa polskiego!). Okazał się, że Mosad jest sprawny tylko tam, gdzie może liczyć na V kolumnę. Pokazali, że Stalowa Kopuła (lub raczej Stalowa Mycka, bo tak ją nazywają sami Izraelczycy) jest dziurawa jak durszlak (a my ją właśnie zakupiliśmy!).
Izrael poniósł wielką klęskę polityczną. Runął mit żydowskiej wszechpotęgi. Okazało się, że Żydzi to brutalny okupant, który głodzi i morduje palestyńskie dzieci („bo to przyszli terroryści”), że to rasiści, którzy nie-Żydów nazywają „ludzkimi zwierzętami” i z Gazy zrobili „getto” (nawiasem mówiąc, czy nie zasadne jest skojarzenie Gazy z gettem warszawskim i z tłumieniem „powstania w getcie”?).
I rzecz najważniejsza – zbrodnicze poczynania Izraela stały się wiodącym tematem w kampanii wyborczej w USA. Oprócz wzrostu nastrojów antyżydowskich, pokazały zmęczenie Amerykanów uległością Bidena i Kongresu wobec ciągle rosnących izraelskich żądań. Amerykanie coraz częściej pytają: Czy nasz interes narodowy ma związek z bezpieczeństwem Izraela? Czy w naszym interesie są niekończące się wojny, które wykrwawiły i doprowadziły kraj do bankructwa?
Na koniec – życząc z całego serca Palestyńczykom wolnej Palestyny, życzę im … Wolnej Polski, wolnej od żydowskich i ukraińskich okupantów. A Polakom, zamiast „Chwała Palestynie” lub „Chwała Ukrainie” zalecam wznoszenie zawołania „Jeszcze Polska nie zginęła” lub bardziej aktualnego: „Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy”.
“Rok po atakach z 7 października Netanjahu jest na fali zwycięstw”. Tak brzmi tytuł niedawnego artykułu opublikowanego na portalu Axios opisującego izraelskiego premiera jadącego na niepokonanej fali triumfów. Te oszałamiające „sukcesy” wojskowe, jak zauważa autor artykułu Barak Ravid, obejmują bombardowanie Jemenu, zabójstwa szefa Hamasu Ismaila Haniyeha i przywódcy Hezbollahu Hassana Nasrallaha oraz atak pagerowy na Liban.
Jednostka 8200 to największa i być może najbardziej kontrowersyjna izraelska organizacja szpiegowska. Była ona odpowiedzialna za wiele głośnych operacji szpiegowskich i terrorystycznych, w tym niedawny atak z użyciem pagerów, w wyniku którego rannych zostało tysiące libańskich cywilów. Jak pokaże niniejsze śledztwo, Ravid nie jest jedynym izraelskim byłym szpiegiem pracującym w czołowych amerykańskich mediach, ciężko pracującym nad wytworzeniem zachodniego poparcia dla działań swojego kraju.
Osoba wtajemniczona w sprawy Białego Domu
Ravid szybko stał się jedną z najbardziej wpływowych osób w korpusie prasowym Kapitolu. W kwietniu zdobył prestiżową nagrodę korespondentów prasowych Białego Domu „za ogólną doskonałość w relacjach z Białego Domu”– jedną z najwyższych nagród w amerykańskim dziennikarstwie. Sędziowie byli pod wrażeniem tego, co opisali jako jego „głęboki, niemal intymny poziom pozyskiwania informacji w USA i za granicą” i wybrali sześć artykułów jako wzorowe kawałki dziennikarstwa.
Większość z tych artykułów polegała po prostu na wydrukowaniu anonimowych źródeł Białego Domu lub izraelskiego rządu, dzięki czemu wyglądały one dobrze i dystansowały prezydenta Bidena od okropności izraelskiego ataku na Palestynę. W związku z tym nie było funkcjonalnej różnicy między nimi a komunikatami prasowymi Białego Domu. Na przykład, jedna z historii, którą wybrali sędziowie, nosiła tytuł „Scoop: Biden mówi Bibiemu, że 3-dniowa przerwa w walkach może pomóc w uwolnieniu niektórych zakładników” i przedstawiała 46° prezydenta Stanów Zjednoczonych jako oddanego humanitarystę, którego celem jest zmniejszenie cierpienia. Inny opisywał, jak „sfrustrowany” stawał się Biden w stosunku do Netanjahu i izraelskiego rządu.
Protestujący wzywali reporterów do opuszczenia imprezy w geście solidarności z ich poległymi kolegami w Strefie Gazy (w chwili pisania tego tekstu liczba ta wynosi co najmniej 128 dziennikarzy). Nie tylko nie doszło do bojkotu wydarzenia, ale organizatorzy przyznali najwyższą nagrodę izraelskiemu urzędnikowi wywiadu, który zyskał reputację być może najbardziej sumiennego stenografa władzy w Waszyngtonie.
Ravidowi nagrodę wręczył osobiście prezydent Biden, który uściskał go jak brata. To, że znany (były) izraelski szpieg mógł uściskać Bidena w taki sposób, mówi wiele nie tylko o intymnych relacjach między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem, ale także o stopniu, w jakim establishmentowe media rozliczają władzę.
«To był wzruszający i wyjątkowy wieczór, którego nie wyobrażałem sobie nawet w najśmielszych snach. Nie byłoby to możliwe bez moich redaktorów w @axios, którzy sprawili, że moje historie były lepsze, bez moich źródeł, które mi zaufały, bez mojej rodziny, która przyjechała ze mną do Waszyngtonu i bez was, czytelników. Dziękuję.»
Ravid zyskał sławę dzięki bezkrytycznemu drukowaniu pochlebnych informacji przekazanych mu przez rząd USA lub Izraela i podawaniu ich jako doniesień. W kwietniu napisał, że „prezydent Biden postawił ultimatum izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu w czwartkowej rozmowie telefonicznej: Jeśli Izrael nie zmieni kursu w Strefie Gazy, ‘nie będziemy w stanie cię wesprzeć’” i że »najsilniej naciskał na zakończenie walk w Strefie Gazy w ciągu sześciu miesięcy wojny i po raz pierwszy ostrzegł, że polityka USA w sprawie wojny będzie zależeć od przestrzegania przez Izrael jego żądań«, które obejmowały »natychmiastowe zawieszenie broni«. W lipcu powtórzył anonimowe źródła, które powiedziały mu, że Netanjahu i Izrael dążą do „dyplomatycznego rozwiązania” – kolejne wysoce wątpliwe twierdzenie.
Inne artykuły Ravida oparte na tym samym schemacie obejmują:
To nieustanne wybielanie administracji Bidena wywołało powszechne kpiny w sieci.
„AXIOS EXCLUSIVE: Po sprzedaży Netanjahu broni wartej miliony dolarów, Biden puścił – głośno – „Bad Blood” Taylor Swift. „Wszyscy mogli to usłyszeć„ – mówi źródło bliskie Bidenowi” – napisał na Twitterze użytkownik X David Grossman. „Nadal przekazuję duże stosy gotówki i broni, ale kręcę głową, aby wszyscy wiedzieli, że się z tym nie zgadzam” –zażartował komik Hussein Kesvani w odpowiedzi na najnowszy artykuł Ravida sugerujący, że Biden stał się »coraz bardziej nieufny« wobec izraelskiego rządu.
Podczas tego rzekomego rozłamu między USA a Izraelem, administracja Bidena nadal wyrażała entuzjastyczne poparcie dla izraelskich ofensyw, blokowała rezolucje o zawieszeniu broni i państwowości palestyńskiej na forum ONZ, a w ciągu ostatnich 12 miesięcy wysłała do Izraela broń o wartości 18 miliardów dolarów.
Tak więc, bez względu na to, jak wątpliwe są te raporty Axios, pełnią one istotną rolę dla Waszyngtonu, pozwalając administracji Bidena zdystansować się od tego, co organy międzynarodowe nazwały ludobójstwem. Zadaniem Ravida było wytworzenie przyzwolenia dla rządu wśród elitarnych liberalnych odbiorców, którzy czytają Axios, pozwalając im nadal wierzyć, że Stany Zjednoczone są uczciwym pośrednikiem na rzecz pokoju w Azji Zachodniej, a nie kluczowym pomocnikiem Izraela.
Ravid nie ukrywa swojej otwartej pogardy dla Palestyńczyków. We wrześniu retweetował post, w którym stwierdził:
To jest sposób PaliNazi… wyłudzają ustępstwa, nie dając nic w zamian, a następnie wykorzystują te ustępstwa jako podstawę do następnej rundy negocjacji. PaliNaziści nie umieją mówić prawdy”.
Niecały tydzień później promował bardzo wątpliwe twierdzenie ministra obrony Izraela Yoava Gallanta, że izraelskie siły obronne znalazły zdjęcie dzieci przywódcy Brygad Al-Kassam Mohammeda Sinwara świętujących przed ogromnym zdjęciem samolotów uderzających w World Trade Center. Gallant stwierdził, że znaleźli to zdjęcie – wyraźnie próbując fałszywie powiązać Palestyńczyków z 9/11 – w tunelu, „gdzie bracia Sinwar ukrywali się jak szczury”.
Niesławna agencja szpiegowska
Założona w 1952 roku Jednostka 8200 jest największym i najbardziej kontrowersyjnym oddziałem izraelskiego wojska.
Odpowiedzialna za tajne operacje, szpiegostwo, inwigilację i cyberwojnę, od 7 października 2023 r. grupa znajduje się w centrum uwagi świata. Jest powszechnie identyfikowana jako organizacja stojąca za niesławnym atakiem pagerowym na Liban, w wyniku którego zginęło co najmniej dziewięć osób, a około 3000 zostało rannych. Podczas gdy wielu w Izraelu (i sam Ravid) okrzyknęło tę operację sukcesem, została ona potępiona na całym świecie jako rażący akt terroryzmu, w tym przez byłego dyrektora CIA Leona Panettę.
Jednostka 8200 stworzyła również opartą na sztucznej inteligencji listę zabójstw dla Strefy Gazy, sugerując dziesiątki tysięcy osób (w tym kobiet i dzieci) do zabicia. Oprogramowanie to było głównym mechanizmem celowania wykorzystywanym przez IDF w pierwszych miesiącach ataku na gęsto zaludniony pas. https://www.mintpressnews.com/peter-thiel-gaza-ai-war-white-house/288372/
Opisywana jako izraelski Harvard, Jednostka 8200 jest jedną z najbardziej prestiżowych instytucji w kraju. Proces selekcji jest wysoce konkurencyjny; rodzice wydają fortuny na zajęcia z nauk ścisłych i matematyki dla swoich dzieci, mając nadzieję, że zostaną tam wybrane do służby, otwierając lukratywną karierę w rozwijającym się izraelskim sektorze hi-tech.
Służy również jako centralny element futurystycznego represyjnego aparatu państwowego Izraela. Wykorzystując gigantyczne ilości danych zebranych na temat Palestyńczyków poprzez śledzenie każdego ich ruchu za pomocą kamer rozpoznających twarze, monitorujących ich połączenia, wiadomości, e-maile i dane osobowe, Jednostka 8200 stworzyła dystopijną sieć, której używa do inwigilacji, nękania i represjonowania Palestyńczyków.
Jednostka 8200 gromadzi akta dotyczące każdego Palestyńczyka, w tym jego historię medyczną, życie seksualne i historię wyszukiwania, aby informacje te mogły być później wykorzystane do wymuszeń lub szantażu. Jeśli, na przykład, dana osoba zdradza swojego małżonka, desperacko potrzebuje operacji medycznej lub jest potajemnie homoseksualistą, może to zostać wykorzystane jako dźwignia do przekształcenia cywilów w informatorów i szpiegów dla Izraela. Jeden z byłych agentów Jednostki 8200 powiedział, że w ramach szkolenia został przydzielony do zapamiętania różnych arabskich słów oznaczających “gej”, aby mógł je usłyszeć w rozmowach. https://www.ft.com/content/69f150da-25b8-11e5-bd83-71cb60e8f08c
Pracownicy Jednostki 8200 stworzyli jedne z najczęściej pobieranych aplikacji na świecie i wiele z najbardziej niesławnych programów szpiegowskich, w tym Pegasus. Pegasus był wykorzystywany do inwigilacji dziesiątek przywódców politycznych na całym świecie, w tym francuskiego Emmanuela Macrona, południowoafrykańskiego Cyrila Ramaphosy i pakistańskiego Imrana Khana.
Izraelski rząd autoryzował sprzedaż Pegasusa Centralnej Agencji Wywiadowczej, a także niektórym z najbardziej autorytarnych rządów na świecie. Należała do nich Arabia Saudyjska, która wykorzystała oprogramowanie do inwigilacji dziennikarza Washington Post, Jamala Khashoggiego, zanim został on zamordowany przez saudyjskich agentów w Turcji.
Niedawne dochodzenie MintPress News wykazało, że duża część światowego rynku VPN jest własnością i jest obsługiwana przez izraelską firmę kierowaną i współzałożoną przez absolwenta Unit 8200.
W 2014 roku, 43 rezerwistów Jednostki 8200 wystosowało wspólne oświadczenie, w którym zadeklarowali, że nie chcą dłużej służyć w tej jednostce ze względu na jej nieetyczne praktyki, w tym brak rozróżnienia między zwykłymi obywatelami Palestyny a terrorystami. W liście zauważono również, że ich dane wywiadowcze były przekazywane wpływowym lokalnym politykom, którzy wykorzystywali je według własnego uznania. https://www.middleeasteye.net/news/unit-8200-refuseniks-face-sharp-action-army-wave-anger-politicians
Owo publiczne oświadczenie sprawiło, że Ravid zawrzał gniewem na swoich współpracowników. W następstwie skandalu Ravid udał się do izraelskiego radia wojskowego, aby zaatakować demaskatorów. Ravid powiedział, że sprzeciw wobec okupacji Palestyny oznacza sprzeciw wobec samego Izraela, ponieważ okupacja jest fundamentalną “częścią” Izraela. “Jeśli problemem jest naprawdę okupacja”, powiedział, “to twoje podatki są również problemem – finansują żołnierza na punkcie kontrolnym, system edukacji… a 8200 to wielki spin”. https://forward.com/opinion/205716/meet-the-good-kids-who-refuse-to-spy-for-israel/
Pomijając komentarze Ravida, nasuwa się pytanie: czy jest naprawdę akceptowalne, że członkowie grupy zaprojektowanej do infiltracji, inwigilacji i namierzania obcych populacji, która wyprodukowała wiele z najbardziej niebezpiecznych i inwazyjnych technologii szpiegowskich na świecie i powszechnie uważa się, że stoi za wysoce zaawansowanymi międzynarodowymi atakami terrorystycznymi, piszą dla Amerykanów wiadomości o Izraelu i Palestynie? – Jaka byłaby reakcja, gdyby wysokie rangą osobistości w amerykańskich mediach zostały ujawnione jako oficerowie wywiadu Hezbollahu, Hamasu lub rosyjskiego F.S.B.?
Wiadomości na temat Izraela dostarcza wam Izrael
Ravid nie jest jednak jedynym wpływowym dziennikarzem w Ameryce, który ma głębokie powiązania z państwem izraelskim. Shachar Peled spędziła trzy lata jako oficer w Jednostce 8200, kierując zespołem analityków zajmujących się inwigilacją, wywiadem i cyberwojną. Służyła również jako analityk technologiczny w izraelskiej służbie wywiadowczej Szin Bet. W roku 2017 została zatrudniona jako producentka i scenarzystka przez CNN i spędziła trzy lata tworząc segmenty dla programów Fareeda Zakarii i Christiane Amanpour. Później Google zatrudnił ją na stanowisko starszego specjalisty ds. mediów.
Innym agentem Jednostki 8200, który pracował dla CNN jest Tal Heinrich. Heinrich spędziła trzy lata jako agentka Jednostki 8200. W latach 2014-2017 była producentem terenowym i informacyjnym w notorycznie proizraelskim biurze CNN w Jerozolimie, gdzie była jednym z głównych dziennikarzy kształtujących amerykańskie zrozumienie operacji Protective Edge, izraelskiego bombardowania Strefy Gazy, w wyniku którego zginęło ponad 2000 osób, a setki tysięcy zostało wysiedlonych. Heinrich później opuściła CNN i obecnie jest oficjalnym rzecznikiem premiera Benjamina Netanjahu. https://en.wikipedia.org/wiki/Tal_Heinrich
Zamiłowanie CNN do zatrudniania izraelskich polityków trwa do dziś. Na przykład Tamar Michaelis pracuje obecnie dla sieci, produkując większość treści dotyczących Izraela i Palestyny. Dzieje się tak pomimo tego, że wcześniej służyła jako oficjalny rzecznik IDF w Siłach Obronnych Izraela. https://theintercept.com/2024/01/04/cnn-israel-gaza-idf-reporting/
Wielu pracowników New York Timesa, w tym główny felietonista David Brooks, ma dzieci służące w IDF; nawet gdy relacjonują lub przedstawiają opinie na temat regionu, Times nigdy nie ujawnił czytelnikom tych rażących konfliktów interesów. Nie ujawnił również, że kupił dom w Jerozolimie dla swojego szefa biura, który w roku 1948 został skradziony rodzinie palestyńskiej intelektualistki Ghady Karmi. https://mondoweiss.net/2014/10/another-reporters-israeli/
Również firmy zajmujące się mediami społecznościowymi są wypełnione byłymi agentami Jednostki 8200. Raport MintPress z 2022 roku wykazał, że w Google pracuje aż 99 byłych agentów Jednostki 8200.
Także Facebook zatrudnia dziesiątki byłych szpiegów z kontrowersyjnej jednostki. Obejmuje to Emi Palmor https://en.wikipedia.org/wiki/Emi_Palmor, która zasiada w radzie nadzorczej Meta.
Ten 21-osobowy panel ostatecznie decyduje o kierunku Facebooka, Instagrama i innych ofert Meta, decydując o tym, jakie treści należy dopuszczać, promować, a jakie tłumić. Meta została formalnie potępiona za systematyczne tłumienie palestyńskich głosów na swoich platformach przez Human Rights Watch, która udokumentowała ponad 1000 przypadków jawnej cenzury antypalestyńskiej tylko w październiku i listopadzie 2023 roku. Miarą tej stronniczości jest fakt, że w pewnym momencie Instagram automatycznie wstawiał słowo “terrorysta” do profili użytkowników, którzy nazywali siebie Palestyńczykami.
Pomimo powszechnych twierdzeń amerykańskich polityków, że jest to siedlisko antyizraelskiego i antysemickiego rasizmu, również TikTok zatrudnia wielu byłych agentów Jednostki 8200 na kluczowych stanowiskach w swojej organizacji. Na przykład w roku 2021 zatrudnił Asafa Hochmana jako globalnego szefa strategii produktowej i operacji. Przed dołączeniem do TikTok, Hochman spędził ponad pięć lat jako izraelski szpieg. Obecnie pracuje dla Meta. https://www.yu.edu/faculty/pages/hochman-asaf
Odgórna pro-izraelska cenzura
Jeśli chodzi o izraelski atak na swoich sąsiadów, korporacyjne media konsekwentnie wykazują proizraelską stronniczość. New York Times, na przykład, regularnie powstrzymuje się od identyfikacji sprawcy przemocy, gdy jest nim izraelskie wojsko i opisuje ludobójstwo około 750 000 Palestyńczyków w 1948 roku jako zwykłą “migrację”. Analiza doniesień gazety wykazała, że słowa takie jak “rzeź”, “masakra” i “przerażające” pojawiają się 22 razy częściej, gdy mowa o śmierci Izraelczyków niż Palestyńczyków, pomimo gigantycznej różnicy w liczbie zabitych po obu stronach.
W artykule o tym, jak izraelscy żołnierze wystrzelili 335 pocisków w samochód, w którym znajdowało się palestyńskie dziecko, a następnie zastrzelili ratowników, którzy przybyli je uratować, CNN wydrukowało nagłówek “Pięcioletnia palestyńska dziewczynka znaleziona martwa po tym, jak została uwięziona w samochodzie z martwymi krewnymi” – tytuł, który można zinterpretować jako tragiczny wypadek.
Tego rodzaju raporty nie są dziełem przypadku. Wszystko przychodzi z góry. Wyciekła notatka New York Timesa z listopada ujawniła, że kierownictwo firmy wyraźnie poinstruowało swoich reporterów, aby nie używali słów takich jak “ludobójstwo”, “rzeź” i “czystki etniczne” podczas omawiania działań Izraela https://theintercept.com/2024/04/15/nyt-israel-gaza-genocide-palestine-coverage/. Pracownicy Timesa muszą powstrzymywać się od używania słów takich jak “obóz dla uchodźców”, “terytorium okupowane”, a nawet “Palestyna” w swoich raportach, co prawie uniemożliwia przekazanie odbiorcom niektórych z najbardziej podstawowych faktów.
Pod podobną presją znajdują się pracownicy CNN. W październiku ubiegłego roku nowy dyrektor generalny Mark Thompson wysłał notatkę do wszystkich pracowników, instruując ich, aby upewnili się, że Hamas (a nie Izrael) jest przedstawiany jako odpowiedzialny za przemoc; by używali zawsze określenia “kontrolowane przez Hamas” podczas debat o Ministerstwie Zdrowia w Strefie Gazy i liczbach ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej, a także zabraniając im zgłaszania punktu widzenia Hamasu, który zdaniem starszego dyrektora ds. standardów i praktyk informacyjnych “nie jest warty publikacji” i sprowadza się do “podżegającej retoryki i propagandy”. https://www.theguardian.com/media/2024/feb/04/cnn-staff-pro-israel-bias
Duże organizacje, takie jak Axios, CNN i New York Times, oczywiście wiedzą, kogo zatrudniają. Są to jedne z najbardziej poszukiwanych miejsc pracy w dziennikarstwie, a setki kandydatów prawdopodobnie ubiegają się o każde stanowisko. Fakt, że organizacje te wybierają izraelskich szpiegów ponad wszystkich innych, rodzi poważne pytania o ich dziennikarską wiarygodność i cele.
Zatrudnianie agentów z Jednostki 8200 do tworzenia amerykańskich wiadomości powinno być tak samo nie do pomyślenia, jak zatrudnianie bojowników Hamasu lub Hezbollahu jako reporterów. Jednak byłym izraelskim szpiegom powierzono informowanie amerykańskiej opinii publicznej o trwających ofensywach ich kraju przeciwko Palestynie, Libanowi, Jemenowi, Iranowi i Syrii. Jak to świadczy o wiarygodności i tendencyjności naszych mass mediów?
Ponieważ Izrael nie mógłby kontynuować tej wojny bez amerykańskiej pomocy, bitwa o amerykańskie umysły jest równie ważna jak działania w terenie. W miarę trwania wojny propagandowej granice między dziennikarzem a bojownikiem zacierają się.
Fakt, że wielu czołowych dziennikarzy dostarczających nam wiadomości o Izraelu/Palestynie jest w dosłownym tego słowa znaczeniu byłymi agentami izraelskiego wywiadu, tylko to podkreśla.
Former CBS News staffers are demanding an independent investigation into “60 Minutes” over the brewing Kamala Harris interview scandal — even as the network digs in its heels and refuses to release the full, unedited transcript, The Post has learned.
The long-running news show has come under fire after allegedly cleaning up the Democratic presidential candidate’s answer to a question from “60 Minutes” correspondent Bill Whitaker about Israel that aired during a special episode on Monday.
Her reply was starkly different from the “word salad” the vice president served up in a clip to promote the interview shown by “Face the Nation” the day before.
“I think there should be an outside investigation,” one former CBS News journalist told The Post on Thursday. “Obviously, there’s a problem here. If they care about journalistic integrity, they would conduct an investigation or release the full transcript.”
I watched this video with trepidation. Howver, it has 6.4 million views in a week – so, I thought, “maybe something is here?”
Yep! A Saturday Night Live skit that is actually hilarious!