Planned Parenthood sprzedawał części ciał zabitych w aborcji dzieci. Wątróbki już za 1500 dolarów. Przesłuchania w Kongresie.

Czy w to da się uwierzyć?… Sprzedawali wątroby zabitych dzieci za 1500 dolarów 

https://pch24.pl/czy-w-to-da-sie-uwierzyc-sprzedawali-watroby-zabitych-dzieci-za-1500-dolarow/


Amerykański gigant aborcyjny Planned Parenthood sprzedawał części ciał zabitych w aborcji dzieci. Jak podaje portal LifeNews.com, na filmach widać rozmowy o handlowaniu wątrobą zamordowanych dzieci za 1500 dolarów za sztukę.

Film pokazało Center of Medical Progress (Centrum Postępu Medycznego). Nagranie zostało odtworzone podczas przesłuchania w amerykańskim Kongresie. Formalnie mówiono nie o „cenie” za części ciała zamordowanych dzieci, ale o „finansowej zachęcie”. Eksperci ds. zabijania dzieci mówili też, w jaki sposób należy pozyskiwać organy z martwych ciał dziecięcych.

Nagranie odtworzyła kongresmanka Marjorie Taylor Greene podczas przesłuchania z udziałem republikanów Chipa Roya oraz Mary Miller. Chodzi o przesłuchanie w ramach badania tzw. czarnego rynku narządami zabitych w aborcjach dzieci.

– Moglibyśmy zapłacić za wątrobę od 1000 do 1500 dolarów – mówi reporter Center of Medical Progress podczas rozmowy z dyrektor medyczną ds. usług aborcyjnych z Planned Parenthood w Nowym Jorku, dr Stacy De-Lin. – Tak, to wspaniale – odparła dyrektor. – Myślę, że taka zachęta finansowa z waszej strony zachęci naszych ludzi, żeby to zatwierdzić, będą z tego bardzo zadowoleni – dodała.

W innym nagraniu dr Ann Schutt-Aine, pracująca na takim samym stanowisku jak De-Lin, tyle że w innym regionie USA, pouczała w sprawie przeprowadzania aborcji, które pozwoli obejść regulacje federalne i pozyskać wartościowe części działa zabitego dziecka.

Szczegóły są tak bestialskie, że nie będziemy ich tu nawet szczegółowo relacjonować; mówi się na przykład o odcinaniu nóg dziecka albo o wypadających gałkach ocznych, co – dodajmy – wzbudzało śmiech ludzi słuchających tych wynurzeń.

Biznes aborcyjny związany z pozyskiwaniem części ciała dzieci mordowanych w tzw. późnych aborcjach jest potencjalnie bardzo dochodowy, stąd duże zainteresowanie firm żyjących z zabijania dzieci sprzedawaniem narządów.

Źródło: LifeNews.com Pach

Sunday Strip: We’re all “Far Right” now. – Oni też?! – MEMy.

Sunday Strip: We’re All Far Right Now.

Keeping the species going for “millions” of years.

ROBERT W MALONE MD, MS MAR 24







(“The last 3 million years” may be a slight exaggeration…)













Early spring is here. The weather earlier in the week was wonderful, and we were blessed with hundreds of bees collecting pollen from our peach trees. This is always a wonder to me. So many little bees appearing from nowhere, as soon as the blossoms arrive. 



Rewolucja w Imperium Rosyjskim zaplanowana w lutym 1916 r., w spisku uczestniczyli bankierzy i finansiści – Jacob Schiff, Mortimer Schiff, Felix Warburg, Otto Kahn, Jerome Hanauer, klan Guggenheimów.

Testament pewnego „pułkownika”

Autor: stan orda , 13 marca 2024 ekspedyt/testament-pewnego-pulkownika

Rewolucja w Imperium Rosyjskim została zaplanowana w lutym 1916 r., a w spisku uczestniczyli bankierzy i finansiści – Jacob Schiff, Mortimer Schiff, Felix Warburg, Otto Kahn, Jerome Hanauer, klan Guggenheimów oraz jeszcze kilku innych rekinów rynku finansowego.

Spisek ten nazwano  „Planem House’a“, ale w polskich podręcznikach szkolnych do historii na próżno szukać bodaj nazwiska Edwarda Mandell House,  nie wspominając o jego planie.  Należał on bowiem do zaprzysięgłych wrogów Rosji:
“… reszta świata będzie żyła spokojniej, jeśli zamiast ogromnej Rosji będą na świecie cztery Rosje. Jedna to Syberia, a reszta to podzielona część europejska ” (1918).
E. House uważał Rosję za głównego rywala Stanów Zjednoczonych w walce o dominację nad światem i dążył konsekwentnie albo do jej zwasalizowania, albo do zniszczenia.

W 1912 r. koła finansowe Stanów Zjednoczonych postawiły na wygraną w wyborach prezydenckich Woodrowa Wilsona, przy czym głównym sponsorem jego kampanii prezydenckiej był finansista-filantrop Bernard Mannes Baruch, profesor historii, gorliwy protestant, który był przeświadczony, iż realizuje misję ratowania całego tzw. wolnego demokratycznego  świata.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bernard_Baruch
Natomiast faktycznym „spiritus movens” zwycięstwa W. Wilsona był ówczesny teksański farmer, Edward Mandel House, który  nie tylko pomógł wygrać wybory prezydenckie W. Wilsonowi , ale został również najbliższym zaufanym prezydenta, czyli najważniejszą “szarą eminencją” w administracji Białego Domu. Z czasem podporządkowany został mu Departament Stanu (prezydencki aparat polityczny). Sam o sobie twierdził, co następuje: “Jestem siłą stojącą za tronem (wspierającą tron)”. Natomiast osobnik zasiadający na owym tronie (prezydent) był dyrygowany przez amerykańskich magnatów finansowych, toteż nie bez powodu nazywano go “marionetką Rothschildów“.

(House tytułowano “pułkownikiem”, chociaż nie miał nic wspólnego z wojskiem. W południowych stanach USA tradycyjnie dziedziczono w linii męskiej tytuł należący do przodków).

E. House, jako szara eminencja, aczkolwiek reprezentująca przede wszystkim interesy Domu Rothschildów, obracał się w kręgach rządzących Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Austro-Węgier i Niemiec. Kiedy wybuchła 1-sza wojna światowa, E. House zaangażował się w działania prowadzące do podziału europejskich potęg na dwa przeciwstawne obozy. Uważał, że zwycięstwo Imperium Rosyjskiego w ramach Ententy pozwoli mu na dominację nad Europą poprzez kontrolę czarnomorskich cieśnin Bosforu i Dardaneli, jak również na odebranie Galicji od Austro-Węgier oraz  ziem polskich od Cesarstwa Niemieckiego. Taki scenariusz zdarzeń był nie do przyjęcia dla USA i jego elit finansowo-przemysłowych. Z ich punktu widzenia było niepożądane także zwycięstwo bloku niemieckiego. Z tego powodu E. House w swoim planie przyjął założenie, że europejskie kraje  Ententy powinny odnieść  zwycięstwo bez współudziału Rosji.

Pierwsza wojna światowa była korzystna praktycznie wyłącznie dla Stanów Zjednoczonych, bowiem ich główni konkurenci w wyścigu o dominację nad światem osłabili się wzajemnie, natomiast USA z ich dłużnika (3 mld USD długu przed wojną) stały się ich wierzycielem i posiadały wierzytelności o łącznej wysokości ca 2 mld USD. Przemysł USA wzmocnił się na zamówieniach wojskowych, wzrosła liczba ludności, gdyż ludzie  przed okropnościami wojny pouciekali z Europy za ocean i tam rozpoczynali nowe życie.

“Plan House’a” to określenie umowne, gdyż „Pułkownik” nie był jedynym autorem programu reorganizacji świata. I chociaż nie istnieje formalny dokument o takiej nazwie, to zachowały się  pamiętniki oraz listy E. House’a, w których taka właśnie wizja została  zawarta.

Amerykanista, prof. Anatol Iwanowicz Utkin (Instytut Stanów Zjednoczonych i Kanady Rosyjskiej Akademii Nauk) określił ten plan jako “strategię House’a”. Jej celem było ustanowienie światowej dominacji Stanów Zjednoczonych, lecz nie metodami militarnymi, a przede wszystkim politycznymi, finansowymi, ekonomicznymi oraz propagando- wymi. W tym celu, wykorzystując status neutralności, USA miały włączyć się do wojny dopiero wówczas, kiedy to gwarantowało im zebranie pełnych korzyści ze zwycięstwa.

Takim momentem dla USA było wszczęcie rewolucji w Imperium Rosyjskim i obalenie cara. Zniesienie monarchii  Romanowych otwierało drogę do ujarzmienia Rosji i dopiero wówczas można było podjąć  starania o zakończenie wojny. Niemcy otrzymały możliwość przerzucenia sił ze wschodu na front zachodni, na którym z tego powodu wystąpił  impas. Wyczerpane wojną armie Entanty (wojska brytyjskie, francuskie, włoskie) zdane zostały na pomoc Stanów Zjednoczonych. Waszyngton osiągnął zamierzony cel, gdyż kraje europejskie ustawiały się w kolejce „po prośbie” do jego klamki.

Zwycięstwo nad Niemcami i ich sojusznikami miało spowodować bardziej dalekosiężne skutki już po zakończeniu zmagań militarnych, osiągane drogą  działań (dez)informacyjnych i propagandowych. Należało przeciwstawić w tym celu narody państw europejskich reżimom sprawującym w nich rządy, wspierać wewnętrzną opozycję, zachęcić ją do aktywności za obietnicę przejęcia władzy. Mówiąc wprost należało zainicjować procesy rewolucyjne wewnątrz tych państw. Następnym etapem stała się rewizja systemu dotychczasowych stosunków międzynarodowych, w tym anulowanie zapisów traktatowych z czasów “tajnej dyplomacji”.

Status głównego partnera strategicznego Stanów Zjednoczonych, choć młodszego i  podporządkowanego, uzyskała Wielka Brytania. I oba anglosaskie kraje mogły wspólnie podyktować warunki pokoju wszystkim pozostałym państwom. Anglosasi zamierzali podzielić Rosję na fragmenty, osłabić pozycję Francji, Włoch oraz Japonii. Rezultatem wymienionych przetasowań miał stał się “Nowy Porządek Świata” w  drodze utworzeniu “rządu światowego”, którego „szefem” byłyby Stany Zjednoczone. Priorytetem w polityce światowej zamierzano uczynić propagandowe i ideologiczne narzucanie “wartości demokratycznych”.

Pierwsza wojna światowa stanowiła wstępny etap „Planu House’a”, w wyniku którego wytworzyły się sprzyjające warunki dla przemian mających położyć kres agresywności “absolutyzmu” i niedostatkowi “demokracji” w Europie. Ustanowienie “prawdziwej demokracji” miało zbudować zaporę, która uchroni świat przed przyszłymi wojnami, zaś  Stany Zjednoczone obsadzone zostały w roli demiurga, który określa reguły dla swoiście rozumianych pokoju i sprawiedliwości, i który może ingerować w każdym miejscu na ziemskim globie, o ile uzna to za uzasadnione (swoim interesem).

Jedni optują za tym, aby określać to jako liderowanie w krzewieniu demokracji po świecie, inni zaś jako aspiracje do roli światowego żandarma.

W wyniku 1-szej wojny Rosja znalazła się w obozie państw pokonanych, zatem planowano podzielić ją na cztery mniejsze terytoria, ktore  wszystkie znalazłyby się pod politycznym, finansowym i gospodarczym wpływem Stanów Zjednoczonych, zaś de facto zostałyby ich zapleczem surowcowym o statusie neokolonialnym jak i rynkiem zbytu dla amerykańskich towarów. E. House szczerze nienawidził również prawosławnego chrześcijaństwa, uważał, że należy je zniszczyć, a następnie zastąpić religią protestancką.

Plan House’a został w dużym stopniu zrealizowany, ale jak to dzisiaj wiadomo, jeszcze niecałkowicie. Kontynuowanie realizacji  zapisu testamentowego „Pułkownika”, podjęli się kolejni wykonawcy jego koncepcji. W ich gronie należy przede wszystkim wymienić  jednego z najzdolniejszych, czyli Paula Dundesa Wolfovitza. Ale postać i rola  ww. to jest temat na zupełnie odrębny tekst.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Paul_Wolfowitz

A czy obecnie nie obserwujemy kontynuowania realizacji planu-testamentu “Pułkownika”, skrojonego, rzecz jasna,  do współczesnych realiów.

Bezrefleksyjne obsadzanie „Pułkownika House’a”  w roli „przyjaciela Polski” (vide link poniżej) jest nadmiernie skażone myśleniem życzeniowym.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pomnik_Edwarda_Mandella_House%E2%80%99a
Bo cóż z tego, iż „Pułkownik House” był dobrym znajomym Ignacego Paderewskiego. Paderewski należał
do ikon kultury światowej i siłą rzeczy znał mnóstwo ważnych ludzi. Polski wirtuoz fortepianu był wybitnym artystą, ale jednocześnie naiwnym politycznym pięknoduchem i romantykiem.
https://www.salon24.pl/u/dawidowicz/547442,memorial-o-polsce
A przecież „Pułkownik House” miał nie mniej szerokie grono znajomych, wielu z nich posiadało pozycję
w polityce bez porównania większej wagi niż I. Paderewski. Tak więc wspomniany wyróżnik o niczym specjalnym nas nie informuje stanowiąc konstatację najzupełniej banalną. Dlatego wypada określić jako nieporozumienie, trwające od ponad stu lat przekonanie, iż Paderewski był dobrym znajomym, a co bardziej egzaltowani nawet utrzymują, że „przyjacielem”, prezydenta USA W. Wilsona. Otóż Ignacy Paderewski był jedynie znajomym najbliższego doradcy tegoż prezydenta.

Jak dość powszechnie  wiadomo Wielka Brytania “nie ma przyjaciół, ma tylko interesy”.  Ściślej interesantów. Co oznacza, iż w interesach, zwłaszcza politycznych, występuje kategoria kontrahent, zazwyczaj czasowa (chwilowa), ale nie jest znana, ani też rozumiana  kategoria „przyjaciel” (poza propagandą medialną w rodzaju „nasi przyjaciele w UE”).
Może więc „Pułkownik House” udawał jedynie przyjaźń, pod przykrywką której uzyskiwał sporo informacji
o sprawach polskich. Natomiast cele do których je wykorzystywał, to byłby interesujący temat na odrębną opowieść. Ale może wcale niczego nie musiał udawać, gdyż naiwny pięknoduch tylko wyobraził sobie taką przyjaźń. I może to nawet nie przede wszystkim to był I. Paderewski, a zdecydowanie  bardziej jego hagiografowie.

Testament pewnego „pułkownika”. “Gdyby moi wnukowie nie chcieli, żeby była wojna, to by jej nie było”(Betty Salomon de Rothschild (1805–1886).

Testament pewnego „pułkownika”

Autor: stan orda , 13 marca 2024 ekspedyt/testament-pewnego-pulkownika

Gdyby moi wnukowie nie chcieli, żeby była wojna, to by jej nie było
(Betty Salomon de Rothschild (1805–1886)

Edward Mandell House (dalej: E. House) był amerykańskim dyplomatą, politykiem i doradcą prezydenckim. Powszechnie znany pod nickem „pułkownik House” (mimo że nie posiadał stopnia wojskowego) wywierał ogromny osobisty wpływ na prezydenta USA Woodrowa Wilsona jako jego doradca ds. polityki zagranicznej, dopóki  ten nie odsunął go w 1919 r.

House urodził się 26 lipca 1858 r. w Houston w Teksasie. Był synem burmistrza Houston Thomasa Williama House’a – seniora, emigranta z Anglii. (pierwotnie “Huis”, które stało się “House). E. House kształcił się w szkołach przygotowawczych w Nowej Anglii, a w 1877 r. rozpoczął studia ” na Uniwersytecie Cornell w Ithaca w Nowym Jorku, jednak był zmuszony zrezygnować z nich, gdy zmarł jego ojciec. Ożenił się z Loulie Hunter 4 sierpnia 1881 r. (Elizabeth Louisa Hunter). Po powrocie do Teksasu prowadził rodzinny interes. Ostatecznie sprzedał plantacje bawełny,  zainwestował w bankowość i przeniósł się do Nowego Jorku ok. 1902 r.

W 1912 r. opublikował anonimowo powieść Administrator, w której tytułowy bohater Philippe Dru prowadzi demokratyczne zachodnie Stany Zjednoczone w wojnie domowej przeciwko plutokratycznemu Wschodowi, stając się dyktatorem Ameryki. Dru jako dyktator narzuca serię reform, które przypominają program partii Bull Moose z 1912 r., (Partia Postępu, potem segment Partii Demokratycznej).
Jego ojciec, Thomas William House, był jednym z niewielu mieszkańców stanów konfederackich, który wyszedł z wojny domowej w USA z wielkim bogactwem. Być może z tego względu, że miał kontrakty z dużymi domami bankowymi w Anglii. I właśnie te kontakty pozwoliły jego synowi zaistnieć w światowym kartelu bankowym, który zachował bliskie powiązania z bankowymi rodzinami Morganów i Rothschildów. Wykorzystał je do zbudowania szczelnej kontroli obrotu pieniądza sprawowanej przez  System Rezerwy Federalnej .

House uaktywnił się w teksańskiej polityce w ostatniej dekadzie XIX stulecia, gdy pracował jako doradca prezydenta W. Wilsona na odcinku spraw zagranicznych. Występował w roli głównego negocjatora amerykańskiego w Europie podczas negocjacji pokojowych (1917-1919), a następnie jako główny zastępca prezydenta Wilsona na konferencji pokojowej w Paryżu.

W Teksasie natomiast pomógł objąć stanowisko gubernatorów  czterem kandydatom. Kolejno byli to:
James Stephen Hogg (1892), Charles Allen Culberson (1894), Joseph Draper Sayers (1898) oraz Samuel Willis Tucker Lanham (1902). Po ich wyborze u każdego pełnił rolę nieoficjalnego doradcy.  James S. Hogg po przyjęciu do swojego sztabu nadał mu tytuł “pułkownika”.

House stał się bliskim przyjacielem i zwolennikiem gubernatora New Jersey Woodrowa Wilsona w 1911 r. i rok później pomógł mu wygrać nominację prezydencką Demokratów. Stał się zaufanym (consigliere) tegoż prezydenta i pomagał w tworzeniu jego administracji. Niebawem otrzymał propozycję objęcia wybranego przez siebie stanowiska w White House (z wyjątkiem sekretarza stanu, które zostało już wcześniej obiecane Williamowi Jenningsowi Bryanowi), ale odmówił, zamiast tego wybierając „służbę gdziekolwiek i kiedykolwiek będzie to możliwe”.

W pomieszczeniach Białego Domu miał do dyspozycji odrębne mieszkanie, a w 1914 r., po śmierci pierwszej żony W. Wilsona, stał się dla prezydenta praktycznie  jedynym i najważniejszym powiernikiem. Z kolei druga żona, Edith, nie lubiła E. House’a (być może przez to mieszkanie w White House) i pozycja consigliere nieco osłabła, ale niezbyt mocno.
Ciekawostka: w 1916 r. W. Wilson zlecił namalowanie portretu nowej żony Adolfo Müller-Ury  artyście wywodzącemu się ze Szwajcarii (właściwe nazwisko: Felice Adolfo Müller).

House zaangażował się bez reszty w problematykę międzynarodową, wspierając dążenie prezydenta do zawarcia pokoju i zakończenia I wojny światowej (na warunkach amerykańskich). W latach 1915 oraz 1916 większość czasu spędził w Europie, próbując w drodze zabiegów dyplomatycznych wynegocjować pokój. W tych sprawach był przesadnym optymistą , gdyż brakowało mu głębszej znajomości spraw europejskich i łatwo dawał się wprowadzać w błąd, zwłaszcza starym lisom brytyjskiej dyplomacji.

Po zatopieniu 7 maja 1915 r. liniowca pasażerskiego Lusitania przez niemiecki U-boot , radykalnie wzrosło napięcie w stosunkach z Niemcami. Sens trwaniu przez USA w neutralności został zakwestionowany.
E. House uznał, że w takiej eskalacji  sytuacji wojennej,  stała się ona rodzajem  epickiej bitwy pomiędzy demokracją a autokracją. Dlatego przekonywał W. Wilsona, że Stany Zjednoczone powinny pomóc Wielkiej Brytanii i Francji w zwycięstwie, aczkolwiek ograniczonym, bo  jeszcze wówczas W.Wilson nie chciał zrezygnować ze statusu  neutralności.

E. House odegrał ważną  rolę w kształtowaniu wojennej (i powojennej) dyplomacji. W. Wilson zlecił mu zorganizo- wanie  zespołu ekspertów ze świata naukowego – historycy i prawnicy – wykładowcy uniwersyteccy (tzw. „The Inquiry“), którzy mieli opracować skuteczne rozwiązania dla powojennych problemów świata. We wrześniu 1918 r. powierzył mu przygotowanie treści konstytucji dla Ligi Narodów. Następnie,w październiku 1918 r., kiedy Niemcy złożyły wniosek o pokój z aliantami w oparciu o Czternaście Punktów, W. Wilson zlecił opracowanie szczegółów takiego rozejmu, a zatem to Edward Mandell House był głównym autorem Czternastu Punktów i struktury Traktatu Wersalskiego oraz Porozumienia Ligi Narodów.
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Wilsona-14-punktow;3996427.html

Następnie pracował  w Komisji Mandatowej tej Ligi wraz z Lordami: Alfredem  Milnerem (1-szy Lord Milner, Niemiec z pochodzenia) i Robertem Cecilem z Wielkiej Brytanii (Edgar Algernon Robert Gascoyne-Cecil,
Lord Tajnej Pieczęci), a także z  Louis Henri Simonem z Francji (minister ds. Kolonii), wicehrabią Sutemi Chinda z Japonii (pastor protestancki, były wieloletni konsul w Niemczech, USA i Wielkiej Brytanii), Guglielmo Marconim z Włoch (noblista z dziedziny fizyki, spec od radia i łączności bezprzewodowej) oraz Georgem Louisem Beerem jako doradcą (emigrant żydowski z Niemiec, historyk idei  imperialnej).
30 maja 1919 r. E. House uczestniczył w spotkaniu w Paryżu, które dało podstawy do utworzenia Rady Stosunków Zagranicznych (CFR). Przez cały rok 1919 namawiał W. Wilsona do współpracy z senatorem Henrym Cabotem Lodge’em w celu doprowadzenia do ratyfikacji Traktatu Wersalskiego.

Konferencja Wersalska ujawniła poważne nieporozumienia polityczne między W. Wilsonem a E. House’em. Problemy natury osobowościowej prezydenta powodowały, że stał się on znacznie bardziej nietolerancyjny i kolejno rezygnował  ze swoich najbliższych doradców. Po powrocie W. Wilsona do USA w lutym 1919 r., E. House zajął jego miejsce w Radzie Dziesięciu, gdzie proponował zapisy, które okazały się nie do przyjęcia dla prezydenta (a ściśle mówiąc jego sponsorów). W połowie marca 1919 r. W. Wilson, utraciwszy zaufanie do swojego głównego doradcy, wrócił do Paryża i odsunął go na boczny tor.

Po wojnie E. House zdecydowanie popierał członkostwo USA w Lidze Narodów i w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości.

W 1932 r., mając prawie 75 lat, poparł w wyborach prezydenckich kandydaturę  Franklina D. Roosevelta, ale już  nie chciał dołączyć do wewnętrznego  kręgu jego doradców.

Edward Mandell  House zmarł 28 marca 1938 r.  w Nowym Jorku w wieku 80 lat. Został pochowany na cmentarzu Glenwood w Houston (Teksas, USA).

Amerykańska Polonia wobec przyjazdu Prezydenta Polski Dudy i Premiera Tuska którzy 12 marca przybędą na spotkanie z Prezydentem Bidenem.

TREŚĆ OŚWIADCZENIA W JĘZYKU POLSKIM
Amerykańska Polonia oczekuje przyjazdu Prezydenta Polski Dudy i Premiera Tuska którzy 12 marca przybędą do Waszyngtonu na spotkanie z Prezydentem Bidenem. Mamy nadzieję, że ta krytycznie ważna wizyta wzmocni wizerunek Polski jako orędownika normalizacji stosunków europejskich i kluczowego rzecznika nowej architektury bezpieczeństwa w Europie opartej na pokoju i współpracy. 
W obliczu zbliżającej się dziesiątej rocznicy konfliktu zbrojnego na Ukrainie, mamy nadzieję, że Polska poprowadzi świat w kierunku deeskalacji tego konfliktu i jego rozwiązania na drodze negocjacji. Wierzymy głęboko w to, że Europa potrzebuje nie wojny, ale pokoju. Wszelkie różnice interesów muszą być negocjowane i rozwiązywane pokojowo.
Wielu członków Polonii jest głęboko przekonanych, że NATO powinno pozostać sojuszem obronnym, a nie instrumentem realizacji ambicji geopolitycznych dominujących członków sojuszu. Polska nie może dać się wciągnąć lub być zmuszona do militarnego zaangażowania poza granicami Polski, chyba że najpierw sama zostanie zaatakowana.
Kierunek przyszłego rozwoju sytuacji nie jest łatwy do przewidzenia ani z góry ustalony. Wiadomo jednak, że przyszłe decyzje polityczne i wojskowe Federacji Rosyjskiej będą uzależnione w dużej mierze od działań jej przeciwników.
Zachowania eskalujące, spotkają się, jak można przewidzieć, z eskalacyjnymi reakcjami drugiej strony. Przekonanie Rosji o tym, że stoi ona w obliczu egzystencjalnego zagrożenia oraz fakt, że wyraźnie sygnalizuje ona swą determinację, aby wykorzystać w konflikcie wszystkie swoje militarne możliwości muszą być poważnie brane pod uwagę i uwzględniane przed podejmowaniem jakichkolwiek kroków eskalujących sytuację.
Konsekwencje eskalacji konfliktu, za którą opowiadają się i do której dążą niektórzy przywódcy europejscy, mogą mieć bardzo tragiczne skutki dla Polski i świata. Wzywamy polskich polityków, aby powstrzymywali się od obraźliwych, retorycznych ekscesów i pustych gróźb, które ilustrują niestety wyłącznie ich niemożność realistycznej oceny rzeczywistych możliwości Polski w sytuacji faktycznej konfrontacji militarnej.
Amerykanie polskiego pochodzenia są gotowi wspierać i służyć pomocą Prezydentowi Dudzie i Premierowi Tuskowi w ich działaniach na rzecz wzmocnienia i utrzymania polskiego potencjału odstraszania militarnego, jednak stanowczo sprzeciwiają się głębszemu angażowaniu Polski w wojnę, której nie da się wygrać i która może ostatecznie doprowadzić do zniszczenia Polski. Apelujemy do przywódców Polski, aby dołączyli do tych przywódców europejskich, którzy wzywają do pokojowego rozwiązania tego konfliktu.
===============================

Dear Members and Friends,
Enclosed please find an Open Letter from Polish Americans and other Polish expats to Andrzej Duda, Donald Tusk, Radoslaw Sikorski, Malgorzata Kidawa-Blonska and Szymon Holownia, ahead of the Polish President’s and the Polish Prime Minister’s visit to the White House on March 12, 2024.
Please, let me know if you would like to add your name to the list of the signatories of this letter, and with it, please include your name, city/state, and email address.
Thanks,
Edward Wojciech Jeśman, President Polish American Strategic Initiative (PASI)and Polish American Congress of Southern Californiapresident@joinpasi.org
=====================================================================
February 29, 2024 Andrzej Duda, President of PolandDonald Tusk, Prime Minister of PolandRadoslaw Sikorski, Minister of Foreign AffairsMałgorzata Kidawa-Błońska, Marszałek SenatuSzymon Hołownia, Marszałek Sejmuc/o Ambassador Marek MagierowskiEmbassy of the Republic of Poland2640 16th St NW, Washington, DC 20009Via email: washington.amb.sekretariat@msz.gov.pl Polish Americans against Poland’s military engagement in Ukraine American Polonia welcomes Poland’s President Duda and Prime Minister Tusk in Washington, DC, as they meet with President Biden on March 12th. We hope that this critical visit will advance Poland’s image as a key advocate of normalizing European relations and steadfast proponent of a new security architecture through peace and cooperation in Europe. As we approach the 10th anniversary of the military conflict in Ukraine, we hope Poland will lead the world on the path to de-escalation of the conflict and a negotiated settlement. We strongly believe that Europe needs not war but peace. All the differences of interests must be negotiated and resolved peacefully. Many within the Polish American community strongly believe that NATO should remain a defense alliance and not an instrument of unrestrained geopolitical ambitions of its most dominant members. Poland must not allow itself to be drawn or forced into military engagement(s) outside of Polish borders unless attacked. The trajectory of future developments is not easy to predict nor is it predetermined. However, it is a given that the future political and military decisions of the Russian Federation will depend on the actions of its adversaries. Escalatory behaviors will be predictably met with escalatory reactions. Russia’s conviction of facing an existential threat and its clearly signaled determination to use all its capabilities in the conflict need to be seriously considered before any escalatory steps are taken. The consequences of conflict escalation advocated by some European leaders might lead to highly tragic outcomes in Poland and globally. We urge Polish politicians to refrain from offensive rhetorical excesses and empty threats, which regrettably indicate an inability to realistically assess Poland’s capabilities in a situation of actual military confrontation. Polish Americans stand ready to support and assist President Duda and Prime Minister Tusk as they work together to strengthen and maintain Poland’s deterrence capabilities but remain adamantly opposed to engaging Poland deeper in a war that cannot be won, and which would ultimately lead to the destruction of Poland. We appeal to Poland’s leaders to align with those European leaders who call for a peaceful resolution of the war.  
Edward Wojciech Jeśman, PresidentPolish American Strategic Initiative (PASI) and Polish American Congress of Southern CaliforniaGene Sokolowski, PresidentPolish American Strategic Initiative Educational OrganizationCelina Urbankowski, PresidentPolish American Congress, Northern New Jersey DivisionAndrzej Burghardt, PresidentPolish American Congress, New Jersey DivisionEdward Brzozowski, PresidentPolish National Alliance Lodge 1684Cohoes, NYEdward Swiderski, PresidentPolish National Alliance Lodge 113Amsterdam, NYLes A. Sosnowski, J.D., Ph.D.Attorney, IllinoisDr. Marek KierlańczykChicago, IllinoisMarek Bober, JournalistChicago, IllinoisDr. Krystyna Zamorska, Independent ScholarWest Hartford, ConnecticutAdam Bąk, Entrepreneur & PhilanthropistNew Jork / New JerseyEdward Dusza, Publisher/AuthorStevens Point, WisconsinUrszula Oleksyn, EducatorFullerton, California
Additional signatures shall follow

Ruskie onuce i amerykańscy szabes goje. Dlaczego “polska” obowiązująca narracja jest tak zero-jedynkowa?

Ruskie onuce i amerykańscy szabes goje. Dlaczego polska narracja jest tak zero-jedynkowa?

Filip Obara pch24.pl/ruskie-onuce-i-amerykanscy-szabes-goje

Wojnę na Ukrainie sprowokował Zachód i jest to wojna zastępcza prowadzona rękami Ukraińców w celu poszerzenia wpływów Waszyngtonu, który posługuje się strukturami NATO, wspierając jednocześnie ludobójczy reżim żydowski w Izraelu…

Kto tak twierdzi? Otóż, Drodzy Państwo, nie żadna „ruska onuca”, lecz spora część amerykańskich elit, w tym lewicowych, które mówią o tym otwarcie. Tymczasem u nas, ani mówić nie wypada, ani nawet cytować głosów zza oceanu, żeby nie narazić się na łatkę „klakiera Putina”…

Zresztą, aby zostać „onucą”, tak naprawdę wystarczy tylko bronić polskich interesów. Przekonali się o tym rolnicy, którzy zostali scharakteryzowani jako „forpoczta Putina” przez Tomasza Lisa, który bredził coś o „ogromnym zawodzie i ciosie w tradycję broniącej kraju i narodu polskiej wsi”.

Na czym polega specyfika polskiego życia publicznego, że tak łatwo narazić się na wyzwiska i oskarżenia o zdradę? Czy chodzi o emocje, którymi kierujemy się, zamiast poddawać wydarzenia pod sąd rozumu? Dlaczego nie umiemy po prostu nie zgadzać się, a mimo to rozmawiać ze sobą, bez inwektyw i odsądzania się nawzajem od czci i wiary?

Nie przeszkadzają nam przy tym fakty, przez co realia polskiego życia politycznego wyglądają tak, że w momencie gdy „Radek” Sikorski lobbuje w Stanach Zjednoczonych za Ukrainą, to Ukraińcy obrażają Polaków i kierują bezczelne groźby pod adresem polskich rolników i rządu Warszawie.

Zwróćmy wreszcie uwagę, jak uboga jest u nas nawet narracja uznanych ekspertów. Czy będzie to kwestia wojny na Ukrainie, czy wcześniej tzw. pandemii koronawirusa, „duże” nazwiska w Polsce trudnią się właściwie tylko powtarzaniem najwęższego wycinka, jakim jest wersja lansowana oficjalnie przez rząd w Warszawie. I tak jedyna narracja na temat wojny na Ukrainie, to od samego początku wyłącznie narracja, której wytyczne przekazują nam ambasadorzy Joe Bidena i Włodzimierza Żeleńskiego w Warszawie.

Tymczasem gdy posłuchamy głosów zza oceanu, okaże się, że nawet „duże” nazwiska i to bynajmniej nie związane ze stroną konserwatywną, nie są aż tak jednorodne w swoich poglądach i tak skłonne, by stawać się pudłami rezonansowymi (zmieniającej się co kilka lat) władzy politycznej.

Żydowski globalista krytykuje wojnę zastępczą

Bodaj największym zdziwieniem mogą być dla nas opinie wygłaszane przez niejakiego Jeffreya Sachsa. Nazwisko w Polsce dobrze znane, gdyż to właśnie ten kolega Leszka Balcerowicza miał nam zafundować gospodarczą „terapię szokową” w roku 1989. Obecnie jego nazwisko powraca, ale… w Watykanie. Ów żydowski ekonomista – propagujący bałamuctwo tzw. zrównoważonego rozwoju – został bowiem członkiem Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, na forum której wygłasza nie tylko pochwałę globalizmu, ale także bezpardonowe ataki na Stany Zjednoczone, których pozostaje obywatelem.

Nie wchodząc w życiorys Sachsa, bo to każdy może łatwo uczynić, zwróćmy tylko uwagę, że jest to nazwisko zupełnie pierwszorzędne i nie mają co do tego wątpliwości elity władzy na całym świecie. Pomimo to, gdy posłuchamy, co ów ekspert mówi na temat wojen na Ukrainie i w Strefie Gazy, to stanie się jasne, iż w Polsce niechybnie byłby uznany za „ruską onucę”.

Sachs pojawił się m. in. w podcaście Tulsi Gabbard (znanej i powszechnie szanowanej polityk, prawdziwej patriotki, która odeszła z Partii Demokratycznej, twierdząc, iż stała się ona skrajnie lewicową „kabała podżegaczy wojennych”). Tulsi twierdzi, że odbywa się na Ukrainie „wojna zastępcza”, którą USA i NATO prowadzą przeciwko Rosji, a Biden wmawia Amerykanom i światu, że musimy prowadzić tę wojnę, bo „jej ceną są wolność i demokracja”. Sachs zgadza się z nią i na bazie faktów również odrzuca tezę o rzekomo „niesprowokowanej wojnie”, którą Putin miał „nagle” rozpocząć w 2022 roku. Jakby tego było mało, ów globalista opowiada się za pokojem, stwierdzając, że aby ten został osiągnięty, Kijów musi iść na ustępstwa.

Tak więc gdy u nas „Szymuś” Hołownia grzmi z mównicy o „wgniataniu Putina w ziemię”, amerykańskie elity nie mają wątpliwości ani co do tego, co naprawdę stoi za tym konfliktem, ani co do tego, że nie może być mowy o zwycięstwie słabej i skrajnie już wykrwawionej Ukrainy nad rosyjskim molochem.

Również Noam Chomsky, wybitny językoznawca o lewicowych poglądach, mówi to, czego – jak sam przyznaje – „mówić nie wolno”. Wychodząc od krytyki waszyngtońskich dogmatów polityki zagranicznej i wcześniejszych interwencji USA na Bliskim Wschodzie, przechodzi do wojny na Ukrainie, ubolewając nad jej ofiarami, po czym jakby nigdy nic stwierdza, że „dla większości świata jest oczywiste, że jest to wojna zastępcza pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją”. Spróbuj, Polaku, coś takiego powiedzieć, a zostaniesz momentalnie strącony do najgłębszego kręgu piekła przeznaczonego dla „ruskich onuc” i „awangardy Putina”!

Takie samo stanowisko prezentuje inny popularny uczony i znawca geopolityki, prof. John Mearsheimer, który już osiem lat temu wygłosił prelekcję Dlaczego Ukraina jest winą Zachodu? Mearsheimer obciąża Zachód winą za stopniowe eskalowanie konfliktu, który doprowadził do obecnej wojny. Zaznacza przy tym, że Ameryka kieruje się zasadą promowania demokracji i wybierania demokratycznych przywódców, którzy jednocześnie będą pro-amerykańscy, ale nie rozumie, że to, co można próbować realizować w małych państwach Bliskiego Wschodu (pytanie, z jakim skutkiem?), niekoniecznie będzie tolerowane przez światowe mocarstwa, jak Rosja czy Chiny.

Profesor wskazuje nie na rzekomą „nieobliczalność” Putina (o której ciągle słyszymy), lecz na jego konsekwentne i jasne stawianie sprawy: nie ma mowy, by Ukraina stała się strefą wpływów NATO, gdyż jest to kwestia egzystencjalnej wagi dla Rosji. Co ciekawe, podobny głos wychodzi od początku również z watykańskich kręgów dyplomatycznych i od samego papieża Franciszka, który mówił obrazowo o „szczekaniu NATO u bram Rosji”.

Mearsheimer wspomina o szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 roku, gdzie wyrażono wprost twierdzenie, że Gruzja i Ukraina są mile widziane w sojuszu, czego bezpośrednim następstwem była wojna w Gruzji. Nie ma on również problemu z nazwaniem rzeczy po imieniu i stwierdzeniem, że tzw. pomarańczowa rewolucja była zamachem stanu (inni komentujący dodają, że inspirowanym przez CIA). Bezpośrednią przyczyną ówczesnych wydarzeń były rozmowy Janukowycza z Unią Europejską, w odpowiedzi na które wkroczył Putin, mówiąc: hola, hola, nic o nas bez nas.

Sam Mearsheimer podkreśla, że są to powszechnie znane fakty i publiczne wypowiedzi. Przytacza on także esej Władimira Putina z 12 lipca 2021, o którym cały świat mówi, że stanowił uzasadnienie inwazji na Ukrainę, tymczasem Mearsheimer nie boi się twierdzić, że jest wręcz przeciwnie. Gdy sięgniemy do tekstu źródłowego, widzimy, że Putin wyraźnie uznaje, że „prawdziwa suwerenność Ukrainy jest możliwa tylko w partnerstwie z Rosją”, gdyż taki jest jego pogląd, którego nie kryje, natomiast nie ma tam nic na temat tego, że życie w stanie wojny z Ukrainą miałoby w jakikolwiek sposób realizować interesy – czy tym bardziej ideologię – Rosji. Autor eseju wskazuje na konflikt interesów z nacjonalistycznym lobby ukraińskim, który za swoje zasady fundacyjne stawia wrogość wobec Rosji i służalczość wobec USA.

Niezależnie od oceny mocarstwowych poglądów Putina, Mearsheimer jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę wyrażał pogląd wymagający elementarnej logiki i nieignorowania faktów: że jeżeli Zachód będzie nadal przenosił granice NATO na wschód, to prędzej czy później doprowadzi do wojny i w konsekwencji – do ogromnej skali zniszczeń na samej Ukrainie. Amerykański uczony nie ocenia tych wydarzeń, lecz stwierdza prostą przyczynowo-skutkową zależność: Zachód rozszerzał swoją strefę wpływów na wschód – Putin od razu mówił, że to wykluczone – a więc doszło do wojny. Choć Putin nadał jej pełnoskalowy wymiar, to jednak nie Putin do niej doprowadził – ocenia prof. Mearsheimer. Na koniec dodajmy, że sam Mearsheimer przyznaje, iż większość osób nie zgadza się z jego poglądami, jednak wśród tych, którzy się zgadzają jest między innymi… Henry Kissinger. Mamy więc kolejne lewicowe „bożyszcze”, które nie poczytuje za swój obowiązek kolportowania propagandy Waszyngtonu.

Jeszcze większą dozę realizmu politycznego odnajdziemy w bardzo ciekawej rozmowie na kanale niejakiego Andrew Napolitano, emerytowanego sędziego, który prowadzi program „Judging Freedom” na YouTubie. Wystąpił u niego były oficer wywiadu wojskowego USA i inspektor ONZ ds. uzbrojenia, Scott Ritter, doświadczony również w pracy na terenie Rosji. Porównuje on standardy stosowane podczas wojny przez Rosjan i przez Żydów z Izraela, oskarżając tych drugich o łamanie wszelkich praw człowieka i praw międzynarodowych. Wskazuje ponadto na dramatyczną sytuację Ukrainy, której prezydent opowiada niestworzone historie na temat rzekomych kilkudziesięciu tysięcy zabitych żołnierzy ukraińskich, podczas gdy różne szacunki wskazują raczej na liczbę kilkuset tysięcy, a sam Żeleński „wygadał” się w jednym z wywiadów na temat „milionów” ofiar, po czym momentalnie poprawił się, że mówi o ofiarach, które nastąpią w przyszłości, jeżeli świat nie zrobi jeszcze więcej dla walczącej Ukrainy.

Ritter, będąc amerykańskim patriotą, ma jednocześnie odwagę mówić o zbrodniach wojennych popełnianych przez Amerykanów choćby w Wietnamie, a także bez ogródek potępić najważniejszego sojusznika USA – Izraela, Żydów określając wręcz „ludobójczymi maniakami”, których celem jest de facto likwidacja ludności palestyńskiej, a narzędziem „masowe mordy na cywilach”.

Nota bene, u sędziego Napolitano właśnie pojawił się również Jeffrey Sachs, który powtórzył, że wojna na Ukrainie „była całkowicie do uniknięcia i jest wojną, która toczy się o ekspansję NATO”, stanowiąc katastrofę dla Ukrainy i „granie życiem Ukraińców” przy użyciu amerykańskich pieniędzy. Ponadto, jak wskazuje Sachs, nawet liberalny New York Times zauważył zaangażowanie CIA w wydarzenia na Ukrainie, choć w sposób kuriozalny jego zdaniem datują to zaangażowanie dopiero na rok 2014, podczas gdy sięga ono znacznie głębiej w historię. Mówi też wprost o „szaleństwie” zachodnich przywódców, którzy robią wszystko, żeby eskalować konflikt, dobrze wiedząc, że Rosja nie zgodzi się na objęcie Ukrainy strefą wpływów NATO. Piętnuje wreszcie porażkę dyplomatyczną Bidena, jaką jest kategoryczna odmowa wszelkich negocjacji z Rosją, a stawianie wyłącznie na konflikt zbrojny podbudowany propagandą ukraińskiego sukcesu.

Syjonistyczny mesjanizm amerykańskich szabes gojów

Amerykańska opinia publiczna, a szczególnie kręgi najbardziej konserwatywne, zgadza się co do bezsensowności eskalowania konfliktu na Ukrainie. Sprawa nie jest jednak równie oczywista w odniesieniu do Bliskiego Wschodu. Pokazuje to, że opinie cytowanych wyżej ekspertów stanowią w pewnym sensie wręcz „bluźnierstwo”.

Aby ukazać, jak głęboki jest ten kontrast, wystarczy spojrzeć na postać spikera Izby Reprezentantów, Mike’a Johnsona, który jak na razie skutecznie blokuje pompowanie kolejnych miliardów w machinę wojenną na Ukrainie, a jednocześnie nie widzi nic złego w ludobójstwie dokonywanym przez Żydów na Bliskim Wschodzie. Johnson został wybrany w kontrze do pro-ukraińskiego Kevina McCarthy’ego i dlatego – jak trafnie zauważono w konserwatywnym portalu The Federalist – pro-ukraińskość byłaby dla niego wyrokiem politycznej śmierci.

Jednocześnie w tym samym The Federalist ukazał się więcej niż jeden artykuł wprost opiewający rzekome żydowskie „prawo moralne” do rozciągania nieograniczonej dominacji nad Palestyną. Tekst ten może stanowić modelowy wręcz przykład radykalnej syjonistycznej podbudowy amerykańskiego stosunku do Izraela. Niejaki Jason Hill przekonuje, że „Izrael ma moralne prawo do aneksji całego Zachodniego Brzegu”, a uznanie po wojnie w 1967 roku jakiegokolwiek statusu Palestyńczyków innego niż „nielegalnych okupantów” było błędem i powodem niepotrzebnych problemów.

Następnie konserwatywny publicysta wpada w ton „mesjanistycznie” umizgującego się do Żydów szabes goja, gdy pisze: „Żydowska wyjątkowość i wyjątkowość cywilizacji żydowskiej wymagają bezwarunkowej przestrzeni dla dalszej ewolucji ich cywilizacji. To, co jest dobre dla cywilizacji żydowskiej, jest dobre dla całej ludzkości. Cywilizacja żydowska jest międzynarodowym skarbem, który należy chronić”.

Przy takim nastawieniu większości republikańskich elit Jeffrey Sachs okazał się być prawdziwym obrazoburcą, gdy 5 lutego 2020 roku w Watykanie atakował Donalda Trumpa, twierdząc, że „multilateralizm” (wspólne reagowanie wielu państw na wydumane problemy świata) „jest zagrożony przez Stany Zjednoczone”. Oskarżał Trumpa o rzekome blokowanie „każdej umowy multilateralnej”, podczas gdy w rzeczywistości miał na myśli te umowy, które narzucały światu ideologię ekologizmu. Jak bardzo Sachs nienawidzi Ameryki, której obywatelstwo posiada, świadczy również jego narracja na temat Chin, w ramach której żydowski globalista uznał, iż podjęta przez Trumpa próba technologicznego uniezależnienia się od Państwa Środka była… „atakiem na Chiny”, które mogą jego zdaniem budować dominującą pozycję, ponieważ „nikt nie ma monopolu na wiedzę i talenty”. Warto o tym wspomnieć, aby ukazać jak zwodnicze może być poleganie na tego typu autorytetach, które wprawdzie wykazują się duża dozą realizmu politycznego, ale jednocześnie beznadziejnie ulegają ideologii, operując zupełnie fałszywymi założeniami bazowymi i ostatecznie wyciągając fałszywe wnioski ze swoich rozumowań.

Dzień świra jak Dzień świstaka…

Krótki przegląd przykładów z USA pokazuje, że pomimo całego tamtejszego doktrynerstwa, toczy się tam jednak jakaś debata publiczna. Wydaje się tymczasem, że nad Wisłę nie docierają nawet głosy oficjalnie uznanych autorytetów, takich jak Sachs, które sprzeciwiają się narracjom rodem z CNN-u i biura prasowego Białego Domu.

Mówienie o faktach i upominanie się o polską rację stanu jest spychane na „pro-rosyjski” margines marginesów, czego skutkiem jest ogólna radykalizacja. Trudno się dziwić wściekłości rolników, skoro polskie władze konsekwentnie ignorowały i ignorują zagrożenie ekspansją ukraińskich oligarchów. Trudno się dziwić ostrym komentarzom polskiej „ulicy” na temat współczesnych banderowców, skoro każdy publicysta, który skrytykuje ukraińską hucpę, jest atakowany jako rzekomy sprzymierzeniec Putina.

Jednocześnie trudno sobie wyobrazić, by problemy polskiej polityki były podejmowane w Warszawie z pewną dozą realizmu, skoro nawet mówienie o ukraińskiej rakiecie, która zabiła dwóch Polaków, było owiane dziwnym tabu i dopiero po wyciszeniu sprawy przebąkiwano coś na temat prawdziwej wersji wydarzeń.

Czyż nie jest to wymowne, że aby posłuchać opinii wykraczających poza najściślejszy mainstream, musimy uplasować się na marginesie polskiej debaty publicznej albo sięgać do odległych materiałów zza oceanu i to niekoniecznie konserwatywnych?

Na koniec zwróćmy uwagę na jeszcze inny – nader dziwaczny – zakręt historii. Otóż, pod koniec wspomnianej rozmowy pomiędzy sędzią Napolitano (ponoć katolickim tradycjonalistą) a Jeffreyem Sachsem (jakby nie było, podwójnym „autorytetem” dla Polaków, bo ekonomicznym i obecnie „religijnym”), obaj panowie w kordialnym tonie stwierdzają: No to widzimy się za tydzień w Rzymie na konferencji z okazji… 750-lecia śmierci św. Tomasza z Akwinu. Po czym Sachs konstatuje, że jest to wspaniała okazja, by przypomnieć kluczową rolę, jaką Akwinata przypisywał… cnocie i prawu naturalnemu w rozwoju i przetrwaniu człowieka. Do czego doszło, że żydowski globalista musi nam przypominać o cnocie i prawie naturalnym, a więc faktycznie podstawowych pojęciach naszej cywilizacji, o których raczej nie usłyszymy od naszych proboszczów i biskupów!

Filip Obara

===========================

Michał Rogoziński 5 marzec 2024

No to brawo Panie Redaktorze za… spostrzegawczosć. Czasem potrafi Pan przestać marnowac swój niewątpliwy talent na tematy jałowe. Ja nie będę tak odkrywczy i opisze stan polskiej swiadomości w słowach znacznie prostszych. Po pierwsze to tej świadomości nie ma (PCh24, to środowisko niszowe, co by o tym nie mowić, sam jestem taką niszą od lat kilkudziesięciu, wiec FAKTY trzeba przyjmowac do wiadomości i tyle.) Przeciętny „Polak” po szkole w jakiejś „Psiej Wólce” z programem szkolnym jaki jest i jaki był, pojęcie o Polsce, polskiej historii i realnych zagrożeniach ma takie, jakie może mieć absolwent zawodówki, lub szkoły rolniczej w najlepszym wypadku, czyli kibicowskie. I tu pomijajac patologie – pocieszę, te ponad tysiac lat chrześcijaństwa na coś się przydało.

Pomijajac patologie (te są wszedzie) zwykły szary człowiek z ulicy, porządnie pracujacy, to… przedstawiciel cywilizacji lacińskiej (choć sam o tym nie ma pojęcia, ale jego zmysl moralny i patriotyczny jest NORMALNY, no w miarę normalny). Tyle, ze te dyrdymaly, które tu wszyscy produkujemy, takze w komentarzach zupełnie do niego nie dochodzą. Wobec braku aparatu pojęciowego co najwyzej brzydko zaklnie komentujac jakies bieżace wydarzenia, natomiast ludzi typy PCh24, albo w ogóle nie zauważa (pojęcia nie ma o ich istnieniu i zupełnie do niego nie dociera ten sposób pojmowania rzeczywisci – co najwyzej jesteśmy jakimis szalonymi nawiedzeńcami, od których lepiej trzymać sie z daleka, „bo kazdy swój rozum ma”.

Tak więc to nie jest dyskusja czy rozumowanie dla zwykłego Polaka z ulicy, bo to zupełne abstrakcje.) Ujmujac rzecz prościej – choćby patrząc na ostanie wybory polski wybór docelowy, to bycie Generalnym Gubernatorstwem, lub Palestyną. Mnie nie odpowiada ani jedno, ani drugie, a biorąc pod uwage tradycję moją i mojej żony, to już zupełnie mi z taką wizją nie po drodze. Ponieważ nic z tym zrobic nie mogę, to by nie wyświadczać niedźwiedziej przyslugi swoim dzieciom i na wszelki wypadek uratowac cos dla przyszłości tego kraju, jesli taka będzie, wyprowadziłem się z kraju, poza obręb tej alternatywy (GG- Palestyna). Natomiast żyjemy, tu gdzie zyjemy od pokoleń i wszystko jedno czy będzie to Polska szlachecka, ludowa, czy demokratyczna, realiów nie zmienimy. Pomijam żydo-bolszewię, na walke z żywiołem germańskim moja rodzina poświecila szmat historii i choć najwiekszych krzywd doznała ostatnio ze Wschodu, to patrząc realnie – w obecnej sytuacji z kims się trzeba dogadywać.

Dogadywanie się z Niemcami (Tusk) znamy i to jest wybór pomiędzy „kabaretem” serwowanym publice przez Palikota (o ile wiem Zyda i podobnie jak Hartman absolwenta KUL – serdecznie gratuluję KUL-owi absolwentów tej miary), a niedoszłego dominikanina Hołownię. To ichne bredzenie może się podobać publice, gawiedzi, plebsowi, jak kto woli, ale to tylko zewnetrzne atrybuty tego co dzieje się za kulisami. I tutaj, ja bym się zastanowil powaznie nad propozycjami przedstawianego jako alkoholik byłego prezydenta Rosji. Zeby bylo ciekawiej, one są nie tylko uzasadnione historycznie, ale powtarzaja tezy prof. Konecznego sprzed 80-100 lat. Jak dla mnie Rosja przez ostanie lata – przynajmniej za mojego świadomego życia zachowuje się w miarę racjonalnie. Tymczasem my przyjmujemy narrację Żydów, ktora nigdy racjonalna nie była, Prusaków, ktorzy na Polsce wyrośli, albo Anglosasów, ktorzy zawsze wyciagali kasztany z ognisak cudzymi rękami. Nie chce epatowac przykładami, bo szkoda na to czasu.

„Skuteczne i bezpieczne” to największe kłamstwo wszechczasów !

Skuteczne i bezpieczne” to największe kłamstwo wszechczasów!

W 100% skuteczne i w 100% bezpieczne szczepionki na kowid, okazały się w 100% niebezpieczne i w 100 % nieskuteczne.

“…Zespół przeprowadził szczegółową analizę danych z USA, Australii, Korei i 20 krajów europejskich, biorąc pod uwagę różne grupy wiekowe i populacje. Szczególną uwagę poświęcono ludziom w wieku 16-64 lata – grupie reprezentującej siłę roboczą. Analizowano dane dotyczące śmiertelności, niepełnosprawności, hospitalizacji oraz wpływu na rynek pracy, w tym wskaźniki absencji i utraty dni pracy z powodu chronicznych chorób. Wyniki badań i interaktywne wykresy są dostępne na stronie projektu.

Wyniki analiz są jednoznaczne i potwierdzają katastrofalny wzrost liczby zgonów, trwałych uszczerbków na zdrowiu oraz różnorodnych powikłań zdrowotnych krótko- i długoterminowych na całym świecie, który rozpoczął się wraz z wprowadzeniem programu szczepień przeciwko Covid i kolejnych dawek przypominających. Badania wykazały wyraźną korelację czasową między rozpoczęciem szczepień a znaczącym wzrostem zgonów, zachorowań i niepełnosprawności w badanych grupach populacyjnych, szczególnie wśród osób w wieku produkcyjnym.

Przykładowo, w USA:

-18% osób w wieku 16-64 lat doświadczyło powikłań zdrowotnych po szczepieniu przeciwko Covid, z 24,6% wzrostem liczby niepełnosprawnych w tej grupie wiekowej.
-W 2021 roku odnotowano 45% wzrost umieralności wśród pokolenia millenialsów, co przewyższa liczbę amerykańskich żołnierzy poległych podczas wojny w Wietnamie, z wyraźną korelacją czasową do
wprowadzenia szczepionek i obowiązków szczepień.
-W latach 2021 i 2022, w grupie wiekowej 25-64 lata, zanotowano wzrost zgonów o 23% w stosunku do oczekiwanych danych.
-W 2022 roku wskaźniki absencji w pracy były o 28,6% wyższe niż w 2019 roku, a utrata dni pracy z powodu chorób przewlekłych wzrosła o 50% w porównaniu do 2019 roku.
-W latach 2021-2023, w grupie wiekowej 16+ odnotowano około 1,1 miliona nadmiarowych zgonów i około 3,5 miliona nowych przypadków niepełnosprawności w porównaniu do trendów sprzed 2019 roku.
-Raport amerykańskiego Instytutu Badawczego Stowarzyszenia Aktuariuszy opublikowany w sierpniu 2022 roku, bazujący na danych z grupowych ubezpieczeń na życie, wskazał na wzrost śmiertelności o 78% w grupie wiekowej 25-34 i o 100% w grupie 35-44 lat w trzecim kwartale 2021 roku.

Autor: Ed Dowd
Więcej tutaj:  Ed Dowd: Dane nie kłamią! „Skuteczne i bezpieczne” to największe kłamstwo wszechczasów! – Wolnosc.TV
————————————
Mój komentarz.
[A. Ivanow.]  Eurodeputowany z Rumunii, Christian Terhes, był tym, który jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na problemy z tak zwanym dealem szczepionkowym zawartym przez Komisję Europejską i jej szefową Ursulę von der Leyen z firmą Pfizer na dostawy preparatów zwanych “szczepionkami” na covid-19.
Temat drążyli inni i dzisiaj już wiemy jakie postanowienia zawierała ta umowa.
Na stronie 48 w paragrafie 4 firma Pfizer deklaruje, że skuteczność szczepionki jest nieznana, bezpieczeństwo „szczepionki” jest nieznane, skutki uboczne jej stosowania są nieznane w krótkim jak i długim okresie, pełny zakres powikłań poszczepiennych jest nieznany,itp. (więcej tutaj: https://wolnosc.info/agnieszka-wolska-islamski-terror-zdestabilizuje-niemcy-co-laczy-izrael-z-pfizerem-dr-fuellmich-zatrzymany /

Słowem:  nic nie wiemy na temat przygotowanej berbeluchy, ale kupujemy ją w milionowych dawkach i wpuszczamy do organizmów ludzi, bo…..?

Ujawniona umowa umożliwia pociągnięcie do odpowiedzialności cywilnej tych oszustów medycznych w Polsce i na świecie, którzy publicznie deklarowali, że szczepionka jest w 100% bezpieczna i w 100% skuteczna.  Na jakiej podstawie tak twierdzili, skoro sam producent deklarował, że nic na temat szczepionki nie wie?
Osoby które zostały szczepionkami pokaleczone, albo rodziny osób które zmarły po szczepionkach, mogą domagać się odszkodowań nie tylko od państwa, ale i w procesach cywilnych od oszustów medycznych którzy ich wprowadzili w błąd, zaś oni ufając im podjęli decyzję o zaszczepieniu się.
Odtajniona umowa Unii Europejskiej z Pfajzerem  (przytoczony paragraf 4 ) udowadnia, że na temat szczepionki nic nie było wiadome, więc różne Horbany, Grzesiowskie czy inne gady,  mówiąc o 100 % skuteczności i 100% bezpieczeństwie, łgali jak bure suki.
Każdy normalny sąd zasądził by od każdego z kłamców ogromne odszkodowania, i to już na pierwszym posiedzeniu!
Niestety nie mamy normalnych sądów, zaś poszkodowane szczepany nawet nie wiedzą jak perfidnie ich oszukano i okaleczono!
Nikomu z dziesiątków kłamców covidowych włos z głowy nie spadnie ani w procesach karnych, ani cywilnych, gdyż takich procesów nie będzie!
Podstępnie został uprowadzony a następnie aresztowany  dr Fuellmich organizator pozaparlamentarnej komisji śledczej w Niemczech, mającej wskazać winnych ludobójstwa szczepionkowego. Zaś w Polsce policja zrobiła najazd na mieszkanie dr Witczaka, który demaskował kłamstwa kovidowe. Przeprowadzono rewizję w mieszkaniu i skonfiskowano laptop doktora. (więcej tutaj: https://wolnosc.info/dr-witczak-zatrzymany-czy-warto-szczepic-dzieci-czy-nie-mowia-nam-prawdy-o-wakcynach /

System ludobójstwa szczepionkowego trzyma się mocno i nic nie wskazuje na to aby coś się w tym zakresie miało zmienić!

Anthony Ivanowitz 04.03.2024r. www.pospoliteruszenie.org  

MEMy. Sunday Strip: What Universe are we In? Fascinated fools and muzzled free thinkers.

Sunday Strip: What Universe Are We In? 

Fascinated fools and muzzled free thinkers.

ROBERT W MALONE MD, MS MAR 3
 
READ IN APP
 



[muzzle – nałożyć kaganiec. md]











It’s a serious medical emergency: you’re minding your own business when you hear an opinion you slightly disagree with. 

Will the doctors be able to save this man’s life?





”Who is Robert Malone” is supported by readers like you. Please consider a subscription to support our work.

Upgrade to paid

Thank you for reading Who is Robert Malone. This post is public so feel free to share it.

Share


FALLOUT on Epoch Times TV

Robert Malone on Assisted Suicide: What Happens When the Government Has a Financial Incentive in Your Death?

FALLOUT: WATCH NOW



You’re currently a free subscriber to Who is Robert Malone. For the full experience, upgrade your subscription.

Upgrade to paid

Plaga syfilisu w USA. Setki tysięcy zakażeń, umierają dzieci, choruje wielu homoseksualistów.

5 lutego 2024

Plaga syfilisu w USA. Setki tysięcy zakażeń, umierają dzieci, choruje wielu homoseksualistów

(Zdjęcie ilustracyjne, fot. Obraz Sharon McCutcheon z Pixabay )

W Stanach Zjednoczonych rozwija się plaga syfilisu. Obecnie liczba zakażeń jest największa od siedemdziesięciu lat. Informacje na ten temat podała medyczna agencja rządowa CDC (Centers for Disease Control and Prevention). Według danych agencji w 2022 roku odnotowano 207 255 przypadków syfilisu. Włączono w te dane prawie 4000 przypadków syfilisu u noworodków.

To największa liczba zakażeń od lat 50-tych. XX wieku. Względem roku 2018 odnotowano 80 proc. wzrost. W przypadku noworodków wzrost względem roku 2012 jest dziesięciokrotny.

Kryzys syfiliczny w naszym kraju jest nieakceptowalny – powiedział sekretarz amerykańskiego departamentu zdrowia Xavier Becerra.

Według danych CDC syfilis szerzy się „niemal w każdej grupie demograficznej i w każdym regionie” USA. Szczególnie narażeni na syfilis okazują się rdzenni Amerykanie [to nowomowa. Tłumaczę na ludzki: Chodzi o Indian. MD] oraz ludność czarnoskóra. Jednak nie wszyscy; najwięcej zakażeń jest wśród mężczyzn wchodzących w stosunki seksualne z innymi mężczyznami.
Przypadki syfilisu u noworodków mogą prowadzić do śmierci; w 2022 roku z tego przyczyny zmarło 282 dzieci.

CDC przyznaje, że jedyną drogą do osiągnięcia całkowitej pewności, że nie zachoruje się na syfilis, jest abstynencja seksualna lub wejście w długotrwały monogamiczny związek z partnerem, który nie ma syfilisu.

Amerykanie chorują nie tylko na syfilis. Według CDC każdego roku notuje się 20 mln nowych przypadków chorób przenoszonych drogą płciową. W 2014 roku CDC szacowała, że w sumie 110 mln obywateli USA chorowało na jakąś chorobę weneryczną, z czego 20 proc. to osoby w wieku 15-24 lata.

Źródło: lifesitenews.com Pach

George Weigel: Tęczowy obłęd Ameryki zagraża USA – i całemu światu

1 marca 2024 pch24/gteczowy-obled-ameryki

George Weigel: tęczowy obłęd Ameryki

Podczas gdy świat płonie, a Ameryka mierzy się z gigantycznymi wyzwaniami wewnętrznymi i zewnętrznymi, sekretarz stanu Antony Blinken zajmuje się umacnianiem… „płynnej tożsamości płciowej”. To musi się źle skończyć, bo w oczach wrogów USA czyni ze Stanów państwo po prostu niepoważne – uważa katolicki publicysta George Weigel.

Kilka dni temu sekretarz stanu USA Antony Blinken wysłał do amerykańskich dyplomatów okólnik dotyczący „najlepszych praktyk dotyczących tożsamości płciowej”. Poucza personel dyplomatyczny, jak należy mówić i pisać: unikając, o ile to tylko możliwe, jakichkolwiek odniesień do płci, w tym używania takich słów jak „matka” czy „ojciec”.

George Weigel na łamach portalu First Things zwraca uwagę, że w momencie, w którym Blinken rozsyła tego rodzaju pismo, na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie trwają wojny. W Ameryce Łacińskiej szaleje potężny kryzys polityczny i gospodarczy, co skutkuje wielką falą migrantów napierającą na południową granicę USA. Rosyjska technologia nuklearna może zagrażać amerykańskiej obecności w przestrzeni kosmicznej i co za tym idzie – amerykańskiej sieci komunikacji opartej o satelity. Czołowy kandydat Republikanów na prezydenta, Donald Trump, prowokuje komentarzem, że będzie zachęcał Rosjan do „robienia co chcą” z sojusznikami w NATO, którzy płacą zbyt mało na zbrojenia. Do tego dochodzą nieustanne groźby formułowane przez Chiny pod adresem Tajwanu…

Wobec tego wszystkiego sekretarz stanu Blinken uznał za ważne właśnie to, by pouczać swoich dyplomatów, jak „być wyczulonym na zmiany w zaimkach” i zastępować potencjalnie obraźliwe słowa „panie i panowie” takimi terminami jak „wszyscy ludzie”. Według amerykańskiego publicysty nie jest to zwykły absurd: to absurd niebezpieczny.

Blinken odwraca uwagę dyplomacji od tego, co naprawdę ważne – pisze Weigel. A to po prostu podważa wiarygodność USA w oczach takich ludzi jak Władimir Putin, Xi Jinping czy irańscy mułłowie. Wrogowie Ameryki mogą dojść do wniosku, że ludzie w Stanach Zjednoczonych mają „obsesję na punkcie płynnej tożsamości płciowej” – i w efekcie nie będą w stanie przeciwstawić się ich agresywnym planom…

Według publicysty First Things Amerykanie wysyłają takimi ruchami sygnał o całkowitym braku własnej powagi. Ten upadek, sądzi Weigel, nie zostanie powstrzymany przez żadnego z dwóch podstarzałych kandydatów na prezydenta. Ci raczej ucieleśniają kulturę egocentryzmu, która stoi za obłędem targającym Stanami Zjednoczonymi.

Źródło: firstthings.com

Pach

https://pch24.pl/plaga-syfilisu-w-usa-setki-tysiecy-zakazen-umieraja-dzieci-choruje-wielu-homoseksualistow/embed/#?secret=DrLH3mEq6I#?secret=lOvmEQc90g

Rzesza buduje armię

Rzesza buduje armię

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    2 marca 2024 rzesza-buduje

Czego jak czego, ale refleksu niepodobna odmówić ani francuskiemu prezydentowi Macronowi, ani niemieckiemu kanclerzowi Scholzowi. Jeszcze nie przebrzmiał klangor podniesiony po deklaracji Donalda Trumpa, że Ameryka nie tylko nie będzie bronić tych państw NATO, które nie chcą przeznaczyć na obronę co najmniej 2 procent PKB, ale, że on, jako przyszły prezydent USA, nawet będzie zachęcał Rosję, żeby zrobiła z nimi porządek – a już obydwaj przywódcy wystąpili z inicjatywą, którą zarówno Niemcy, jak i Francja pielęgnując w sercach od 30 lat. Donald Trump jest wprawdzie człowiekiem krzykliwym, ale przysłowie powiada, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje. Coś jest na rzeczy, zwłaszcza gdy przypomnimy, ze w Ameryce trwa właśnie kampania wyborcza na prezydenta, więc pretendenci każdego dnia muszą wystąpić z jakąś rewelacją, żeby suwerenowie o nich nie zapomnieli.

W ogóle to okazało się, że niezależnie od tego, co tam pretendenci do urzędu prezydenta opowiadają, w Ameryce objawiła swoją niezwykłą moc sprawczą 36-letnia panna Taylor Swift, która według TVN jest „jedną z największych gwiazd na Ziemi, a może nawet największą”. Podobno to ona zdecyduje, to znaczy – jej poparcie – o tym, kto zostanie prezydentem, toteż nic dziwnego, że wszyscy pretendenci, jeden przez drugiego, jej się podlizują. Co prawda Janusz Korwin-Mikke głosi teorię, według której kobiety z reguły przyjmują za swoje poglądy polityczne mężczyzn, z którymi akurat się bzykają. A panna Swift – jak sugerują tamtejsze media, bzyka się z pewnym futbolistą. Jakie on ma poglądy? Kogo popiera? To by warto sprawdzić, bo nigdy nic nie wiadomo.

Wracając do ulubieńców ulicy, to warto przypomnieć, że jak któryś zostanie już wybrany, to przychodzą do niego ważni generałowie z Pentagonu, wysocy rangą bezpieczniacy z CIA i FBI, goldmany sachsy z Wall Street i inni wpływowi Żydowie i powiadają jemu tak: panie prezydencie, my tu prowadzimy takie to a takie tajne operacje, które są w takim to a takim stopniu zaawansowania, więc żeby świat się nie zawalił, to trzeba zrobić to, tamto, a potem jeszcze owamto. W rezultacie ulubieniec ulicy błyskawicznie odzyskuje poczucie rzeczywistości i robi to, co trzeba, a nie to, co tam deklarował, że zrobi. Inna sprawa, że jeśli pogłoski o decydującym wpływie panny Taylor Swift na wynik amerykańskich wyborów prezydenckich są prawdziwe, to jest to trochę niepokojące, bo – jak pamiętamy z opery „Rigoletto” Józefa Verdiego, w której śpiewa się, że „la donna e mobile qual piuma al vento”, co się wykłada, że kobieta zmienną jest – chociaż nie wiadomo, czy z natury, czy dlatego, że – zgodnie z teorią JK-M – często zmienia dobiegaczy. Jeśli tedy w państwie, które trzyma palec na atomowym cynglu i w ogóle – ma ambicję pilnowania porządku na całym świecie, tych wszystkich prezydentów wodzi za nos pani, która – tylko patrzeć, jak zacznie doznawać uderzeń gorąca i doświadczać szalenie zmiennych nastrojów – to dobrze to nie wygląda.

Wróćmy jednak do Donalda Trumpa i do jego tromtadrackich deklaracji. Coś może być na rzeczy, bo skoro w marcu ub. roku prezydent Józio Biden pozwolił Niemcom urządzać Europę po swojemu, to niech się sama broni. Poza tym warto przypomnieć, że od lat 60-tych obowiązuje w Ameryce doktryna elastycznego reagowania, która zastąpiła obowiązującą za prezydentury Dawida Eisenhovera doktrynę zmasowanego odwetu. W chamskim uproszczeniu doktryna zmasowanego odwetu głosiła, że w razie czego walimy ze wszystkiego co mamy, a wygrał ten, kto przeżyje. Kiedy jednak w latach 60-tych Sowieciarze zaczęli rozbudowywać swój arsenał jądrowy, to wyjaśniło się, że nie przeżyje nikt. W tej sytuacji Robert Mc Namara, sekretarz obrony w administracji prezydenta Kennedy’ego, a potem – Johnsona – wykoncypował doktrynę elastycznego reagowania, która w chamskim streszczeniu sprowadza się do tego, że owszem, haratamy się – ale na przedpolach, taktownie oszczędzając nawzajem własne terytoria. Dlatego również do NATO powinniśmy stosować zasadę ograniczonego zaufania, między innymi dlatego, że sławny art. 5 traktatu waszyngtońskiego wcale nie wprowadza żadnego automatyzmu reakcji. W rezultacie tak naprawdę, to my nie wiemy, jak w razie czego zachowa się NATO – ale mamy nadzieję, że Putin też tego nie wie. I jak dotąd, to jest jedyna nasza – jeśli można tak to nazwać – gwarancja bezpieczeństwa.

Europeizacja Europy

Jak widzimy, Donald Trump nie powiedział niczego, o czym byśmy wcześniej nie wiedzieli. Jednak jego deklaracja została z niebywałym refleksem energicznie podchwycona przez francuskiego prezydenta i niemieckiego kanclerza. Dlaczego? Na pewno składa się na to szereg zagadkowych przyczyn, ale warto zwrócić uwagę na jedną. Oto od roku 1990, kiedy to Niemcy odzyskały względną swobodę ruchów w Europie, stały się, do spółki z Francją, wyznawcami doktryny „europeizacji Europy”. Sprowadza się ona do delikatnego, ale cierpliwego i metodycznego wypychania Ameryki z polityki europejskiej. Dlaczego Niemcy są wyznawcami doktryny europeizacji Europy, to proste, jak budowa cepa.

Na skutek dwukrotnego wtrącenia się Ameryki do polityki europejskiej, Niemcy w XX wieku przegrały dwie wojny, które przecież mogły wygrać, więc trudno im się dziwić, że nie chcą obecności Ameryki w polityce europejskiej, zwłaszcza, jako jej kierownika. Z Francją sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Pan Piotr Witt w swoich znakomitych „Kronikach paryskich” przypomina, jak to Napoleon sprzedał Stanom Zjednoczonym Luizjanę. Ale – jak wyjaśnia pan Witt – to tylko pewien skrót myślowy, bo tamta transakcja, oprócz Luizjany, obejmowała terytoria na zachód od Mississipi, w stanach Arkansas, Missouri. Iowa i Minnesota, Dakotę Południową, część Dakoty Północnej, Nebraskę, część Nowego Meksyku, Północny Teksas, Oklahomę, Kansas, część Montany, stanu Wyoming, część Colorado, słowem – mniej więcej jedną trzecią obecnego terytorium USA.

Traktat o tej sprzedaży nigdy nie był ratyfikowany przez francuskie Zgromadzenie Narodowe, co było wówczas wymagane, ale Napoleon o to nie zadbał, podobnie jak o odpowiednie wynagrodzenie. Za Luizjanę dostał 5 mln dolarów, a za Nowy Orlean – 10 mln. Dziadostwo.

A przecież na tym nie koniec, bo – jak informuje skrupulatny pan Witt, powołując się na ustalenia historyków amerykańskich – dochodzi do tego jeszcze Alaska. Otóż podczas wojny secesyjnej dwie eskadry rosyjskiej marynarki, dowodzone przez kontradmirałów: Lesokowskiego i Popowa, wspierały rząd federalny USA, blokując na Atlantyku dostęp do Ameryki statkom angielskim i francuskim, które wspierały Konfederację. Aby wynagrodzić Rosji tę fatygę, Kongres wykombinował fikcyjne wynajęcie Alaski od Imperium Rosyjskiego na 99 lat. Czek na 7,2 mln dolarów jest zatem opłatą za wynajęcie, a nie za kupno. Jak twierdzi pan Witt, Amerykanie pokazują rzekomą kopię aktu sprzedaży – ale oryginału nikt nie widział. Do tego dochodzą przyczyny natury psychologicznej. Francja ma duszę kobiety i to w dodatku – szalenie ambitnej – toteż nie może przebaczyć Ameryce, że w XX wieku dwukrotnie widziała ją w sytuacji bez majtek – że o przyłożeniu amerykańskiej ręki do likwidacji francuskiego imperium kolonialnego nie wspomnę. Toteż i Francja jest wyznawczynią doktryny europeizacji Europy.

Trójmorze

Skoro my to wiemy, to i amerykańscy twardziele też to wiedzą i wcale nie chcą dać się z Europy wypchnąć. W tym celu Donald Trump, który – jak pamiętamy – ściął się na Twitterze z francuskim prezydentem Macronem, w lipcu 2017 roku w Warszawie powiedział, że projekt Trójmorza bardzo mu się podoba i że USA będą go wspierały. A wspomniane ścięcie polegało na tym, że uzasadniając potrzebę utworzenia europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO, prezydent Macron powiedział, że są one potrzebne do obrony Euroopy – między innymi przed Stanami Zjednoczonymi. Prezydent Trump ze zdumieniem odpowiedział, że USA nigdy na Europę nie napadły, dodając złośliwie, że gdyby nie Ameryka, to Francuzi w Paryżu uczyliby się po niemiecku. Na takie dictum francuski premier poradził mu, żeby nie wściubiał nosa w nieswoje sprawy. Oooo – jak tak, to zaraz we Francji podniósł się bunt „żółtych kamizelek”, z którym do dzisiaj trudno sobie poradzić.

Dlaczego prezydentowi Trumpowi tak spodobało się Trójmorze? Jeśli Ameryka nie chce pozwolić, by Niemcy i Francja wyrzuciły ją z europejskiej polityki, to musi mieć w Europie jakieś miejsce, gdzie mogłaby pewnie oprzeć się obydwiema nogami. Takim miejscem może być Europa Środkowa zorganizowana w polityczny organizm w postaci Trójmorza – z Ameryką, jako protektorem tego przedsięwzięcia. Tak rozumiane Trójmorze godziłoby w trzy ważne interesy niemieckie: podważałoby niemiecką hegemonię w Europie, blokowałoby budowę IV Rzeszy, no i umożliwiałoby państwom Trójmorza uwolnienie się od ograniczeń nałożonych na nie przez niemiecki projekt „Mitteleuropa” z 1915 roku. Toteż trudno dziwić się Niemcom, że jesienią 2017 roku, kiedy wydawało się, że Trump będzie rządził dłużej, zgłosiły akces do Trójmorza, no a teraz – że w zamian za amerykańskie pozwolenie na urządzanie Europy po swojemu – co wszelkie mrzonki o Trójmorzu absolutnie wyklucza – sprzedały strategiczne partnerstwo z Rosją.

Palec na atomowym cynglu

Od 1990 roku, kiedy Niemcy odzyskały względną swobodę ruchów w Europie, co pewien czas puszczały balony próbne w postaci projektu europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO. Za każdym jednak razem taki balon próbny spotykał się ze stanowczym amerykańskim „niet!” – z wyjątkiem prezydenta Obamy, który nie wyrzekł tego zaklęcia. Skąd to amerykańskie „niet”?

Kiedy w 1949 roku Amerykanie, pragnąc jakoś zrównoważyć presję Stalina na Zachodnią Europę, postanowili odtworzyć państwo niemieckie, a w roku 1954, kiedy zdecydowali się na remilitaryzację Niemiec, to znaczy – na pozwolenie Niemcom na posiadanie armii – nie byli pewni, czy Hitler nie zmartwychwstanie. Tedy na wszelki wypadek, gdyby Hitler chciał zmartwychwstać, kiedy w roku 1955 utworzyli Bundeswehrę, wkomponowali ją w całości w struktury NATO, za pośrednictwem których do dzisiaj zachowują nad nią surveillance. Pomysł utworzenia europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO jest zatem pseudonimem wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli. Ale nie tylko o to chodzi. Niemcy do dzisiaj nie mają broni jądrowej i to nie dlatego, że nie mogłyby zbudować własnego arsenału jądrowego, tylko dlatego, że Amerykanie nie pozwalają. Toteż Niemcy przez całe lata wspierały gospodarkę francuską, żeby się nie załamała pod ciężarem kosztów budowy arsenału jądrowego. Dlaczego? Ano, Niemcy są państwem poważnym, więc inwestowały w Francję, by pewnego dnia i one mogły położyć palec na francuskim atomowym cynglu.

Trump jest dobry na wszystko

No i właśnie krzykliwy Donald Trump wygłosił swoją deklarację. Dla Niemiec i Francji stała się ona prawdziwym darem Niebios. Jeśli nie teraz – to kiedy; jeśli nie my – to kto? – zdawali się mówić panowie Macron i Scholz. Mając ważne do listopada amerykańskie pozwolenie na urządzanie Europy po swojemu, mając deklarację Donalda Trumpa, a przy okazji – wojnę na Ukrainie, gdzie w dymach z niej bijących każdy może uwędzić swoje półgęski – biorąc do towarzystwa Donalda Tuska, któremu to oczywiście szalenie zaimponowało („chociaż żołnierz obszarpany, przecie stoi między pany”), ogłosili pilną potrzebę „uzbrojenia Europy” w ramach „trójkąta weimarskiego”. W takim trójkącie, podobnie jak w trójkącie małżeńskim, zawsze ktoś jest dymany, więc doproszenie do towarzystwa Donalda Tuska wyjaśnia, że kandydatem do dymania jest oczywiście Polska, której wyznaczono zadanie wojowania z Rosją w sposób nie rodzący żadnych zobowiązań dla NATO. Nie tylko Donald Tusk pękał z dumy. Również Włodzimierz Cimoszewicz, zarejestrowany przez SB pod pseudonimem „Carex” raduje się na widok, że „Tusk jest równym partnerem Scholza i Macrona”. Rozumiem, że „Carex” nadal w służbie i że wykonuje kolejne zadanie – bo byłoby niegrzecznie przypuszczać, że jest tak mało kumaty.

No dobrze – a co by było, gdyby zamiast Donalda Tuska rządził w Polsce Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński? Byłoby tak samo, a może nawet jeszcze gorzej, o czym świadczy wywiad z Jarosławem Kaczyńskim z roku 2017, gdzie zwierza się on ze swojej „koncepcji” – co wskazuje, że mógł zapatrzyć się na Kukuńka, któremu „koncepcje” lęgną się w głowie jak króliki. „Koncepcja” Jarosława Kaczyńskiego jest taka, że Unia „zmniejszyłaby interwencje w sprawy poszczególnych państw, ale stałaby się za to prawdziwym supermocarstwem z prawdziwą armią, dużo silniejszą od rosyjskiej”. Dlaczego dysponując „prawdziwą armią, dużo silniejszą od rosyjskiej” Unia Europejska miałaby się powstrzymywać przed interweniowaniem w sprawy poszczególnych państw członkowskich, zwłaszcza kierowanych przez swoja agenturę, kiedy nawet nie mając takiej armii bez ceregieli interweniuje – tego już Naczelnik Państwa nie wyjaśnił, potwierdzając w ten sposób opinię, że wprawdzie jest wirtuozem intrygi, ale takim, co zawsze potyka się o własne nogi.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Friday Funnies: Sacred Cows

Friday Funnies: Sacred Cows

It’s all about the cash. Until it isn’t.

ROBERT W MALONE MD, MS
MAR 1
READ IN APP
 
















A month ago, we had a lot more chickens than we do now ( a certain hawk is getting very creative in her hunting techniques), and the eggs piled up on baskets in the kitchen. As the big incubator was empty, on a whim – we threw them all in. Sixty plus eggs in all. That was exactly three weeks ago.

Well, starting a couple of days ago -those eggs started to hatch and hatch and hatch. There is a total of 36 chicks so far. These chicks are all a breed called Whiting True Blue, which lays a blue egg and are prolific layers – so finding homes for the extra chicks should not be a problem. Another chore on the list though. But baby chickens are the best.


Today, we have to drive to Fredericksburg to attend an event in support of a true patriot, Cameron Hamilton, who is running for the Virginia Congress -7th district.



~ Charlene and Ty Bollinger have been writing and reporting on cancer, as well as censorship and propaganda for years. They explore and report on alternative therapies. They have recently moved over to Substack – please consider checking out their site.

The Truth About Cancer

“KATARZYNA WIELKA” AMERYKAŃSKA. Budowa Deep State.

KATARZYNA WIELKA AMERYKAŃSKA. Budowa Deep State.

2024-03-01 oficyna-aurora

W filmie „Czwarta władza” pokazano kulisy głośnej w USA, w roku 1971, sprawy tzw. „Pentagon Papers”, czyli ujawnienia przez dziennik 

The New York Times tajnego raportu dotyczącego amerykańskiego zaangażowania w wojnę wietnamską. Wynikało z niego, że kolejne ekipy rządowe ukrywały przed opinią publiczną rzeczywisty rozwój wydarzeń, nie tylko nie realizując obietnic o chęci zakończenia konfliktu, ale ustawicznie go eskalując. Fakty świadczyły o tym, że poza zintensyfikowaniem bombardowania miast wietnamskich, Richard Nixon dał armii zielone światło dla operacji w Kambodży i Laosie. Dokument, liczący 7 tys. stron, ujawnił pracownik korporacji RAND, Daniel Ellsberg. O sprawie dowiedział się przypadkowo, jak przedstawiała to oficjalna propaganda, redaktor naczelny 

The Washington Post, Benjamin C.  Bradlee, który postanowił być kolejnym sprawiedliwym wśród medialnych tuzów i też zdecydował dane te upublicznić. I to, wbrew wydanemu wówczas federalnemu zakazowi kolportowania kopii owego raportu. Jego złamanie groziło poważnymi konsekwencjami, w tym oskarżeniem o zdradę. Oczywiście, Bradlee nie mógł podjąć decyzji o takiej wadze sam, na szali leżała reputacja, a przede wszystkim wymierna, niebagatelna dla akcjonariuszy, wartość gazety. Film przedstawia jego wysiłki w realizacji ideałów dziennikarskiego obowiązku wobec społeczeństwa, zderzającego się z oporem prawników i wątpliwościami właścicielki gazety, Katharine Graham, tkwiącej pomiędzy zależnościami towarzyskimi, z jednej strony, a obawą sprzeniewierzenia się zasadom swego, nieżyjącego od lat ojca, założyciela rodzinnej firmy. Graham wybiera wierność dziennikarskiemu powołaniu. Tak cukierkowo wygląda to na ekranie, należy jednak pamiętać o tym, że rzeczywistość tamtych lat, tak w USA, jak i na świecie, obfitowała w wydarzenia będące początkiem zmian, które wpłynęły na dzisiejszą sytuację międzynarodową. 

To wtedy rozpoczęło się na dobre kształtowanie tego, co profesor  Peter Dale Scott określił wiele lat później mianemDeep State,czyli zakulisowego gabinetu cieni, który przejął w pełni ster amerykańskiej polityki. Profesor Scott, to urodzony w Montrealu w roku 1929 poeta, pisarz i badacz, jest również byłym dyplomatą i profesorem języka angielskiego na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Uczył go od roku 1980 do 1994, kiedy odszedł na emeryturę. W latach 1959 – 1961 był dyplomatą w Paryżu. Tam poznał Czesława Miłosza. Ponownie spotkali się w 1961, kiedy doktor Scott rozpoczął pracę w Berkeley. Zaprzyjaźnili się, profesor Scott tłumaczył na język angielski utwory Miłosza. Spotykali się i gościli regularnie do roku 1967. Później, na skutek różnic w pojmowaniu świata, ich drogi się rozeszły.

Peter Dale Scott jest absolwentem Uniwersytetu McGilla w Montrealu, gdzie otrzymał tytuł doktora nauk politycznych. Jest działaczem antywojennym. Ma własną stronę internetową, na której dużo pisze o zamachach 11 września, wojnie w Iraku, Afganistanie, o Al Kaidzie, narkotykach i ropie naftowej. W roku 2002 otrzymał prestiżową nagrodę Lannan Award za swój zbiór poezji. Jest też autorem kilku książek i wielu artykułów.  Jako, że uzyskałem od niego osobistą zgodę na dysponowanie nimi, jeden z nich umieściłem w całości w książce „Oko Cyklopa”. Zachęcam do lektury, bo przemyślenia profesora Scotta są wyjątkowo trafne, a przy tym niezwykle pomocne w rozumieniu dzisiejszych mechanizmów politycznych.

Orężem tego „głębokiego państwa”, czy „gabinetu cieni”, była CIA ze swymi tajnymi operacjami i działającymi, w charakterze jej tub propagandowych, mediami.W   operację „Mockingbird”, zarządzaną przez Franka Wisnera, byłego prawnika Wall Street, zaangażowanych było ponad 25 instytucji, jak 

ABC

NBC

Time,

Associated Press

United Press International

Reuters

Hearst Newspapers 

oraz około 400 dziennikarzy, w tym cieszących się największym zaufaniem i najbardziej popularnych, jak Walter Cronkite z  CBS, w latach powojennych pracownik wywiadu i korespondent UPI w Moskwie. Nie możemy też zapomnieć o niebagatelnej roli, jaką odegrała w długoletnim oddziaływaniu na miliony odbiorców radiostacja RFE/Radio Liberty (Radio Wolna Europa), do 1972 roku zasilana finansowo wprost przez CIA.

Wiele wskazuje na to, że w tym właśnie czasie grupa ludzi tworzących wspomniany gabinet cieni, nazywanych w późniejszych latach neokonserwatystami, czy dzisiaj po prostu globalistami, postanowiła przyspieszyć zmianę wektorów politycznej strategii dla świata. Amerykańska armia, uwikłana w wietnamską maszynę śmierci, nie tylko doprowadziła do 2 mln ofiar wśród cywilnej ludności Wietnamu, czy ponad miliona żołnierzy wietnamskich, koreańskich, filipińskich, australijskich i tajskich, ale też 50 tys. „amerykańskich chłopców”, czego ich rodziny i bliscy nie rozumieli, i rozumieć nie zamierzali. W wizji Deep State, nadchodził czas zawiązania przyjaźni ze znienawidzoną dotąd ChRL, a w późniejszej o dwie dekady perspektywie, porozumienie z ZSRR. Nixon stawał się balastem, którego w ucieczce przed sforą wilków, zrzuca się z sań. Otoczony doradcami, których dalekowzroczności nie pojmował, podjął z góry skazaną na porażkę, szarpaninę o przetrwanie. Afera „Pentagon Papers” była zaledwie wstrzeliwaniem się w cel.

Wśród mierniczych kalibrujących ostrzał byli ludzie z towarzyskiego kręgu pani Graham. Silni, bezwzględni mężczyźni, o niewyobrażalnych środkach finansowych, wzmocnieni orężem, o którym pisałem, dla dodatkowego upokorzenia swej ofiary, poprosili o wsparcie najłagodniejszą spośród nich, dystyngowaną damę. Wtedy, nad jej rozważaniami o ideałach ojca górę już brały nauki męża, który zaledwie kilka lat wcześniej popełnił samobójstwo. Współpracą ze służbami nie tylko się nie krył, ale uznawany był powszechnie za człowieka Agencji. Katharine, przejmując po nim spadek jego dokonań, przejęła zapewne i zobowiązania. Na urzędującego prezydenta, przyjaciela z „towarzystwa”, którego wydatnie jeszcze wspierała w kampanii prezydenckiej 1968 roku, miała wkrótce przypuścić następny atak.

Zwolennicy zmiany na fotelu prezydenta działali konsekwentnie i rozgrywkę kontynuowali, odpalając w kierunku Nixona kolejny ładunek wybuchowy, znany dziś pod nazwą afery Watergate. W podanym odnośniku 

Wiki pisze, że była to „nieudana próba zainstalowania podsłuchu w siedzibie sztabu wyborczego amerykańskiej Partii Demokratycznej w Waszyngtonie”, która mieściła się w hotelu Watergate. Sprawę nagłośniła, jako pierwsza, gazeta 

The Washington Post. Dziennikarze Bob Woodward i Carl Bernstein, w kolejnych artykułach odkrywali przed opinią publiczną dowody wskazujące na powiązania z aferą osób z administracji Nixona.

Od tej chwili Katharine Graham, sypiąc piach w tryby aparatu władzy prezydenta Nixona, staje się medialną „Katarzyną Wielką”,jak zatytułowała  wydaną w roku 1979 jej biografię,dziennikarka Deborah Davis.Za tę książkę, jej bohaterka zresztą autorkę zrujnowała, blokując sprzedaż wydrukowanego już tytułu, poprzez zastraszenie wydawcy. Z kolei redaktor naczelny 

The Washington Post, czyli wspominany Bradlee, wytoczył pani Davis kosztowny proces.

Tak przygotowani sternicy politycznej nawy, przystąpili wkrótce do rozgrywki ostatecznej, oskarżając republikanina Spiro Agnew, będącego wówczas wiceprezydentem USA, o korupcję. Ponownie wybrany z Nixonem w 1972 roku, Agnew został zmuszony, w wyniku tych działań, do rezygnacji z urzędu. O tym, że była to gra może świadczyć przede wszystkim kara za jego przestępstwo, jaką była grzywna w śmiesznej wysokości 10 tys. dolarów, ale ważniejsze było to, że jego miejsce zajął Gerald Ford, dla którego Deep State przewidziało ważną rolę w nieodległej przyszłości. Co prawda, Nixon w miejsce skompromitowanego Agnew zamierzał powołać Nelsona Rockefellera lub Ronalda Reagana, ale, jak podaje Wikipedia „jego doradcy i bossowie partyjni stwierdzili, że jedynie Ford ma szanse na uzyskanie aprobaty Kongresu”.

Poddawani systematycznemu atakowi The Washington Post, która w każdym artykule przedstawiała nowe szczegóły dziennikarskiego śledztwa, pracownicy administracji Nixona ujawniali przed Departamentem Sprawiedliwości swoje zaangażowanie w przedsięwzięcie, dotyczące nie tylko podsłuchiwania przeciwników politycznych, ale też ich dyskredytowania, a przede wszystkim wykorzystywania na tę działalność funduszu wyborczego Partii Republikańskiej. Medialna nagonka trwała wiele miesięcy, a wszystko skończyło się dymisją Nixona 9 sierpnia 1974 roku. Jego miejsce w fotelu prezydenta zajął, dzięki wcześniejszej rezygnacji Spiro Agnew, niewybrany w żadnych wyborach Gerald Ford, który po miesiącu udzielił Nixonowi nadzwyczajnego aktu łaski, co uniemożliwiło postawienie go przed sądem. Uważam, że był to element ugody Nixona z Deep State, na mocy której zdecydowanie większą korzyść odniosła CIA.

Sławomir M. Kozak

A human embryo is a human embryo no matter where it resides and, therefore, deserves legal protection.

How the Alabama IVF Decision Elevates the Pro-life Debate and Causes Panic Among Pro-Abortionists

by John Horvat IIFebruary 28, 2024 how-the-alabama-ivf-decision-causes-panic-among-pro-abortionists

How the Alabama IVF Decision Elevates the Pro-life Debate and Causes Panic Among Pro-Abortionists
How the Alabama IVF Decision Elevates the Pro-life Debate and Causes Panic Among Pro-Abortionists

The left is losing it over the recent Alabama Supreme Court decision declaring that a human embryo is a human embryo no matter where it resides and, therefore, deserves legal protection under Alabama law.

The case involves a couple that used In Vitro Fertilization (IVF) and stored frozen embryos at a fertility facility. Through carelessness, the embryos were accidentally killed. The couple sued for the loss of human embryos—not for damaged pieces of property. The 8-1 decision overwhelmingly favored the couple.

Pro-abortionists rightly saw the decision as yet one more blow against them after the defeat of Roe v. Wade. Although the decision does not rule on IVF’s dehumanizing and commodification of human life, it does recognize the embryo’s legal personhood.

The Cause of Leftist Outrage

What most outraged the leftists about the Alabama decision was not the legal arguments. They can answer these claims with the twisted logic of secular positive law that says the law is whatever the people decide it is—except when it is an 8-1 decision favoring life.

The left comes unhinged with the unabashed religious and moral references found in the ruling, especially the concurring majority opinion of Chief Justice Tom Parker. Leftists have no answers to these positions save insults, personal attacks and exasperation.

These activists who saw so much penumbra in the law so as to justify abortion suddenly become strict constitutionalists when these views are presented.

The “Ten Commandments” American

Like it or not, the abortion issue is a moral battle in which both sides make judgments about whether the practice is right or wrong. The left tries to reduce the matter to that of mere choice. To win, the anti-abortion side must have recourse to a higher law than personal choice.

Thus, the position of the outspoken chief justice has a tremendous power of attraction to a broad sector of American public opinion that still respects the Ten Commandments as this higher fundamental law and source of order.

Eternal and Natural Law: The Foundation of Morals and Law

This moral element is often missing from the abortion debate. Religious leaders should not fight on secular battlegrounds but on the field where they have the advantage.

The Alabama decision contains that Biblical-rich language of the “Ten Commandments” American that gives life to the debate. It infuses into the discussion the meaningful themes that move souls to action.

The Limits of Much Anti-Abortion Discourse

Much of the anti-abortion debate is now framed in terms of the baby and the destruction of human life. There is nothing wrong with this depiction of abortion, for it is an accurate physical description of what takes place.

However, this portrayal limits the subject to a purely naturalistic discussion. It does not address the themes needed to refute the secular world that sees the purpose of life as a hedonistic exercise of maximizing pleasure and avoiding pain and suffering.

The pro-life cause faces a culture that favors the gratification of unbridled passions in everything—even overriding the life of the unborn baby. Without a higher cause, the pro-life side will be handicapped.

Framing the Debate in Terms of God

Thus, Chief Justice Parker’s perspective provides this higher cause. He frames the debate in terms of God and human purpose. It does not negate the purely legal reasoning that is still part of the debate. However, it elevates the discussion above the prevailing narcissism.

His concurring opinion cites Genesis, saying: “The principle itself—that human life is fundamentally distinct from other forms of life and cannot be taken intentionally without justification—has deep roots that reach back to the creation of man ‘in the image of God.’”

Learn All About the Prophecies of Our Lady of Good Success About Our Times

This statement further states that “each person therefore has a value that far exceeds the ability of human beings to calculate”

Thus, this recognition introduces the idea that human life is special and distinct from other life forms. It elevates life from merely a biological function sensitive to pleasure and pain to a being with a spiritual dimension reflecting the image of God.

Such a statement infuses purpose into human life since each being is created to reflect God’s image. Human potential is bursting with possibility because of this image. When living virtuously according to the Divine purpose, people are capable of the most sublime deeds. It speaks of God’s goodness in creating humanity to give Him glory.

Introducing the Idea of Sin

Chief Justice Parker continues his consideration by saying, “Even before birth, all human beings have the image of God, and their lives cannot be destroyed without effacing His glory.”

This second statement introduces God into the equation by connecting human life with His own glory. In abortion, humanity shows its ingratitude by destroying a gratuitous gift of God. It shows the full horror of the act.

Thus, such acts introduce the notion of sin, not as breaking arbitrary rules but as the deliberate elimination of a unique and priceless image of God. It is the rejection of the Creator’s act of love.

Thus, the chief justice affirms the reality of sin—another concept secularists hate and deny.

The Wrath of a Holy God

A final statement incurs the wrath of the left, who claim to hate all wrath. Chief Justice Parker affirms that “Human life cannot be wrongly destroyed without incurring the wrath of a holy God who views the destruction of His image as an affront to Himself.”

Science Confirms: Angels Took the House of Our Lady of Nazareth to Loreto

This statement highlights that human acts have consequences beyond personal lives. This great benefit of life is so magnificent that God Himself is offended when it is wrongly destroyed. By His justice, He is forced to act to return order to His creation. If society wants peace, it must respect the images of God found everywhere.

The Target of These Arguments

One might object that such considerations have no place in legal arguments. However, these premises are contained in America’s centuries-long common law origins.

Another might object that such arguments will not change the minds of many hardened hearts in this secular world. They might even annoy the ungodly to commit greater offenses.

The answer is that pro-lifers are the primary target of these truths. By elevating the debate, it infuses these defenders with purpose, admiration and a greater love of God. Such a vision gives meaning to life beyond the pain/pleasure binary for which so many live in a liberal society. It helps those who defend life to understand a Divine plan in history.

If the bishops and religious leaders would only speak in such terms, it would add so much to the debate. It would do much to secure God’s aid for this great cause, now made greater by considering His glory.

Finally, these considerations cause panic in the ranks of the pro-abortionists. While they try to dismiss all religious considerations as irrelevant, their disproportional fears prove that they sense something more powerful than the merely human when good Christians call upon God. These appeals suggest something exists beyond their emptiness. The resulting fears can be the seeds of conversions or the causes of more leftist defeats.

New York Times: Dwanaście tajnych baz CIA na Ukrainie.

New York Times: tajne bazy CIA na Ukrainie. To mogło wpłynąć na rozpoczęcie pełno-skalowej wojny

26.02.2024 nczas/new-york-times-tajne-bazy-cia-na-ukrainie

Tę teorię mainstream na pewno nazwałby „szurską”, gdyby nie fakt, że pochodzi ona z samego mainstreamu. Według informacji „New York Times” na Ukrainie znajdowało się dwanaście tajnych amerykańskich baz CIA i to mógł był jeden z powodów ataku Rosji na Ukrainę.

W ciągu ostatnich 8 lat Stany Zjednoczone rozmieściły na Ukrainie 12 tajnych baz, przekształcając ją w kluczowy przyczółek wywiadowczy do walki z Rosją – takie informacje podał „New York Times”.

Według doniesień gazety dzięki tej współpracy Stanom Zjednoczonym, za pośrednictwem Ukrainy, udało się pozyskać więcej informacji o Rosji, niż dotychczas robiła to komórka CIA.

Pierwsza tajna baza na Ukrainie miała powstać w 2016 roku. Skupiała się na rozpracowaniu rosyjskich systemów szyfrowania. Po 24 lutego 2022 roku wszystkie bazy ośrodkami śledzenia rosyjskich satelitów szpiegowskich i przechwytywania rozmów.

„Położona w gęstym lesie ukraińska baza wojskowa sprawia wrażenie opuszczonej i zniszczonej, a jej centrum dowodzenia przypomina spaloną skorupę, ofiarę rosyjskiego ostrzału rakietowego na początku wojny. Ale to jest nad ziemią. Niedaleko dyskretne przejście prowadzi do podziemnego bunkra, w którym zespoły ukraińskich żołnierzy śledzą rosyjskie satelity szpiegowskie i podsłuchują rozmowy rosyjskich dowódców” – opisuje „New York Times”.

Gazeta stawia tezę, że tak swobodne działania Amerykanów na Ukrainie mogły wpłynąć na decyzję Putina o rozpoczęciu pełnoskalowej wojny z Ukrainą.

„Pod koniec 2021 roku Putin rozważał, czy rozpocząć inwazję na pełną skalę. Spotkał się z szefem jednej z głównych rosyjskich służb szpiegowskich, który powiedział mu, że CIA wraz z brytyjskim wywiadem MI6 kontrolowała Ukrainę i wykorzystała ją na poligon dla operacji przeciwko Moskwie” – twierdzi „NYT”.

„Wiosna nasza” – czyli czyja?

„Wiosna nasza” – czyli czyja?

 Stanisław Michalkiewicz 24 lutego 2024 czyja??

Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już!” – głoszą słowa kultowej pieśni Wojska Polskiego, „Warszawianki”. Przypomniała mi się ta „Warszawianka” na wiadomość, że prezydent Józio Biden wezwał przed swoje oblicze premiera Donalda Tuska i pana prezydenta Andrzeja Dudę. Skoro ich wezwał i to obydwu, to znaczy, że ma do nich jakiś ważny interes. Właśnie do nich, a nie na przykład – do Księcia-Małżonka, dla którego sekretarz stanu Antoni Blinken, nie mógł znaleźć nawet chwili czasu. A skoro sam prezydent Biden wzywa i to od razu obydwu naraz, to nie ma rady; interes nie tylko musi być ważny, ale i pilny. Jaki to może być interes?

Pewne światło na tę sprawę rzuca rewelacja, z jaką niedawno wystąpił amerykański wywiad – że mianowicie złowrogi Putin „zamierza” umieścić broń jądrową w przestrzeni kosmicznej. Dopiero „zamierza” – co pokazuje, że w amerykańskim wywiadzie najwyraźniej stosują się do wskazówek Alfreda Hitchcocka, który radził, że najpierw trzeba zdetonować bombę atomową, a potem napięcie powinno stopniowo narastać.

Jak tedy pamiętamy, całkiem niedawno Kongres USA zajmował się i to całkiem serio, kosmitami, którzy wprawdzie odwiedzają nas na latających talerzach, ale konspirują się, niczym moja Prześladowczyni, Hermenegilda Kociubińska. O ile mi wiadomo, nie wzbudziło to specjalnego zainteresowania tak zwanej „szerokiej publiczności”, więc nic dziwnego, że w tej sytuacji musiały pojawić się doniesienia o broni jądrowej, którą „zamierza” umieścić w przestrzeni kosmicznej zimny ruski czekista Putin. Co tu gadać; Putin jest dobry na wszystko!

Nie sądzę jednak, żeby prezydent Józio Biden wzywał premiera Tuska i pana prezydenta Dudę akurat w tej sprawie. Myślę, że do nich to on ma inny interes, a nawet dwa.

Pierwszy interes wiąże się z pomocą dla Ukrainy. Kongres uchwalił już trzy tymczasowe budżety, ale w żadnym z nich nie było i nie ma ani centa na pomoc dla Ukrainy. W tej sytuacji do Senatu USA napisał Kukuniek, że „nasze wnuki nam nie wybaczą”. Na takie dictum Senat pękł i zgodził się przyznać pomoc Ukrainie, ale Izba Reprezentantów nadal pozostaje nieugięta. Nie ma rady, Związek Ukraińców w Polsce powinien podkręcić Kukuńka, na przykład – żeby znowu wygrał w totolotka i żeby napisał i tam, a wtedy – kto wie? Ale to interes do Kukuńka, a nie do premiera Tuska czy pana prezydenta Dudy.

Do premiera Tuska i pana prezydenta Dudy Józio Biden ma interes następujący: Po pierwsze – jak już mogliśmy zorientować się po przebiegu Rady Gabinetowej 13 lutego, premier Tusk, w odróżnieniu od pana prezydenta Dudy, nie jest przekonany co do konieczności budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Doszło nawet do tego, że funkcjonariusze rządowego Propaganda Abteilung zaczęli się z tego pomysłu naigrawać Tymczasem CPK to tylko taki kamuflaż, bo tak naprawdę – chodzi o zbudowanie wielkiego lotniska wojskowego, na które Amerykanie mogliby w razie czego szybko przerzucić do Europy Środkowej wielkie ilości ludzi i sprzętu, w dodatku na lotnisko leżące zaledwie 200 km od granicy wschodniej. Toteż prezydent Józio Biden może powiedzieć Donaldu Tusku tak: wiecie, rozumiecie Tusk; wy nie bluźnijcie przeciwko CPK, ani nie wierzgajcie przeciwko ościeniowi, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa. Jakże inaczej, kiedy wszystkie koszty budowy ma pokryć nasz nieszczęśliwy kraj, a Nasz Najważniejszy Sojusznik nie dokłada do interesu ani centa?

No dobrze – ale dlaczego prezydent Józio Biden nie wzywał Donalda Tuska w tej sprawie wcześniej, skoro on naigrawał się z CPK jeszcze podczas kampanii wyborczej? Dlatego, że – po pierwsze – Niemcy wtedy jeszcze nie przeprowadziły podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, więc jakże prezydent Biden miałby pospolitować się z jegomościem, który nie był nawet prostym posłem? Teraz, to co innego, Teraz Donald Tusk stoi na czele swego vaginetu, a poza tym uczestniczy w „tójkącie weimarskim”, do którego wciągnęli go panowie Macron i Scholz. A dlaczego oni go do tego trójkąta wciągnęli? Tu przychodzi nam z pomocą analogia z trójkątem małżeńskim, gdzie zawsze jeden z uczestników jest dymany. Chyba nie mamy tedy wątpliwości, że w „trójkącie weimarskim” dymana ma być Polska? Żadnych wątpliwości co do tego mieć nie można tym bardziej, że zarówno Emanuel Macron, jak i kanclerz Scholz, żeby nie wspomnieć o Naszym Najważniejszym Sojuszniku, coraz częściej wspominają o wojnie z Rosją.

Co prawda Niemcy dopiero podjęły decyzję o przeznaczeniu 2 procent PKB na zbrojenia, co pozwoli im na zbudowanie potęgi militarnej w ciągu 10, a może nawet 7 lat, podobnie jak w przypadku Francji, gdzie jeszcze prezydent Chirac armię zredukował – tymczasem wojna ma wybuchnąć nie za 10 lat, tylko wkrótce.

Co z tego wynika? Ano, to samo, co w 1939 roku. Ponieważ ukraińskie mięso armatnie powoli zaczyna się kończyć, to żeby Putin sobie nie pomyślał, że wojnę wygrał, trzeba zużyte ukraińskie mięso armatnie zastąpić nietkniętym polskim. I taki właśnie interes ma prezydent Józio Biden do pana prezydenta Dudy: wiecie, rozumiecie Duda; wy chcieliście przeprowadzić unię z Ukrainą. No to na co czekacie? Przeprowadzajcie – bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa!

Toteż na początek, zanim jeszcze powstanie wspólny, ukraińsko-polski rząd, w Bydgoszczy ma powstać Centrum Edukacji i Szkolenia NATO-Ukraina. Omnia principia parva sunt – mawiali starożytni Rzymianie – co się wykłada, że wszystkie początki są skromne – ale jak już Polska zostanie wepchnięta do wojny z Rosją i to w dodatku – w sposób, który nie rodzi żadnych zobowiązań dla NATO – to w ramach zrekompensowania Ukrainie nieuniknionej, jak się wydaje, utraty co najmniej 20 procent terytorium, Nasi Sojusznicy będą podejmowali kolejne kroki, popychające nasz nieszczęśliwy kraj w stronę „unii”, o której marzy pan prezydent Duda. Jestem pewien, że ten kierunek polityczny spotka się z aprobatą ponad podziałami. Będzie go popierała zarówno „Gazeta Polska”, która dla Ukrainy zrobiłaby wszystko, jak i koncern Polska Press, który – po dymisji prezesa Obajtka – z rąk pani red. Doroty Kani prawdopodobnie przejmie pan redaktor Andrzej Rozenek, ongiś zastępca nieboszczyka, czy jak kto woli – piekłoszczyka Jerzego Urbana w tygodniku „Nie”.

Już tam stare kiejkuty należycie obsadzą wszystkie media, tak, że za wojną z Putinem będą wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, co to rozpoznają się po zapachu, z Judenratem wiadomej gazety na czele – a kto nie będzie, to Agencja Wywiadu załatwi go na szaro. Właśnie na rogu Dobrej i Tamki zauważyłem afisz firmowany przez tę Agencję, z apelem: „co mógłbyś zrobić dla Polski?”. Jeśli pyta wywiad, to odpowiedź jest jasna: mógłbym donieść na kogo trzeba. W ten sposób znowu będziemy zwarci i gotowi, by nie oddać ani guzika.

Stanisław Michalkiewicz

================================

Mail:

Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiii:

Alabama: Sąd stwierdził, że „embrion” to człowiek. Lewicowy salon wściekły, „zabiegi” in vitro wstrzymane

Sąd stwierdził, że „embrion” to człowiek. Lewicowy salon wściekły, „zabiegi” in vitro wstrzymane

embrion-to-czlowiek

Życie ludzkie zaczyna się w momencie zapłodnienia, a nienarodzone dzieci są ludźmi w rozumieniu stanowego prawa dotyczącego śmierci bezprawnej, niezależnie od etapu ich rozwoju i miejsca lokalizacji – stwierdził 16 lutego Sąd Najwyższy stanu Alabama. W rezultacie kliniki w stanie Alabama zawiesiły świadczenie usług związane z zapłodnieniem in vitro (pozaustrojowym), obawiając się pozwów o spowodowanie śmierci ludzi wskutek zniszczenia „zamrożonych embrionów”.

Decyzja została wydana w dwóch sprawach wniesionych przez trzy pary, których zamrożone zarodki uległy zniszczeniu w wyniku wypadku w jednej z klinik leczenia niepłodności. Sędziowie, powołując się na konstytucję stanu Alabama, potwierdzającą świętość życia orzekli, że prawo stanowe z 1872 r. zezwalające rodzicom na pozywanie osób odpowiedzialnych za śmierć ich dziecka „ma zastosowanie do wszystkich nienarodzonych dzieci, niezależnie od ich fizycznego położenia”.

„Dzieci nienarodzone to «dzieci»… bez wyjątku ze względu na etap rozwojowy, położenie fizyczne lub inne cechy dodatkowe” – napisał sędzia Jay Mitchell w orzeczeniu większościowym wydanym przez SN.

W następstwie orzeczenia klinika Uniwersytetu Alabama w Birmingham wstrzymała zabiegi zapłodnienia in vitro do czasu oceny skutków prawnych orzeczenia dla pracowników przeprowadzających tak zwane procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Klinika obawia się pozwów o odszkodowanie z powodu nieudanych zabiegów i zniszczenia „embrionów” oraz zarzutów karnych o spowodowanie śmierci dzieci („embrionów”).

Sąd Najwyższy w Alabamie potwierdził, że życie ludzkie zaczyna się w momencie zapłodnienia, a nienarodzone dzieci są ludźmi w rozumieniu stanowego prawa dotyczącego śmierci bezprawnej, niezależnie od tego, na jakim etapie rozwoju jest „zarodek”. Dlatego zniszczenie „embrionów” może stanowić podstawę do wniesienia pozwu o spowodowanie bezprawnej śmierci.

Katie O’Connor, szefowa Krajowego Centrum Prawa Kobiet, proaborcyjnej organizacji w Waszyngtonie oceniła, że to „najbardziej ekstremalna” jak dotąd decyzja sądu stanowego w sprawie uznania osobowości „embrionów”. Orzeczenie sprawia, że zapłodnienie in vitro stanie się praktycznie niedostępne w Alabamie i otworzy także drzwi grupom antyaborcyjnym forsującym takie rozwiązanie w innych stanach. Kobieta obawia się, że więcej przeciwników aborcji „podchwyci ten trend” i przy pierwszej nadarzającej się okazji wysunie ten sam argument w innych procesach w stanach wrogich wobec aborcji.

Z orzeczenia cieszy się Denise Burke, starszy doradca w pro-chrześcijańskiej kancelarii prawnej Alliance Defending Freedom. Organizacja chwali decyzję SN, który potwierdził „podstawową prawdę”, że „każde życie ludzkie jest cenne od momentu poczęcia”. ADF ma nadzieję, że „to orzeczenie zachęci wyborców, prawodawców i sądy do uznania, iż życie jest prawem człowieka, bez względu na okoliczności”. Podobnie orzeczenie chwali Danielle Pimentel, doradca ds. polityki w antyaborcyjnej grupie Americans United for Life, która wyraziła nadzieję, że decyzja ta przyczyni się do „zapewnienia wszystkim nienarodzonym dzieciom jednakowej ochrony prawnej”.

Przeciwnicy orzeczenia np. American College of Obstetricians & Gynecologists, straszą, że decyzja SN zakończy dostęp do zapłodnienia in vitro, ponieważ kliniki będą musiały wykonywać tylko jedną procedurę przy użyciu tylko jednego zarodka, traktując każdy zarodek jak osobę.
Już toczy się ponad sto procesów sądowych związanych z zapłodnieniem in vitro. W stanie Alabamy pozwy wnieśli rodzice z powodu bezprawnej śmierci „zamrożonych embrionów”. Rodzice pozwali Centrum Medycyny Rozrodu PC, zarzucając, że naruszyło ono obowiązek stałego zabezpieczenia i monitorowania kriogenicznego przechowywania zarodków.

Ustawa o bezprawnej śmierci obowiązująca w Alabamie umożliwia rodzicom zmarłych dzieci wszczęcie postępowania sądowego o odszkodowanie za śmierć dzieci. SN od dawna uważał, że dotyczy to także dzieci nienarodzonych. Obecnie sędziowie rozstrzygali, czy przepisy można zastosować w odniesieniu do „zamrożonych zarodków”.

Prawo stanowe pozwala na wniesienie powództwa – w ciągu sześciu miesięcy od śmierci dziecka – gdy jest ona spowodowana bezprawnym działaniem, czy zaniedbaniem jakiejkolwiek osoby. Ustawa nie definiowała „dziecka”, ale Sąd Najwyższy stanu wskazał, że regulacja obejmuje nienarodzone dziecko, niezależnie od etapu ciąży i tego, czy może żyć poza macicą.

Sąd stwierdził, że nie ma wyjątku od tej reguły w przypadku nienarodzonych dzieci, które w chwili śmierci nie znajdowały się fizycznie w macicy. Sąd przywołał stanową konstytucję potwierdzającą „świętość życia nienarodzonego”.

Amerykańskie stowarzyszenia medyczne potępiły orzeczenie, twierdząc, że „jest sprzeczne z rzeczywistością medyczną i potrzebami obywateli Alabamy”. Komentatorzy nie mają złudzeń, że orzeczenie w sprawie embrionów w Alabamie wzmacnia ruch potwierdzający, że „płód” niezależnie od etapu rozwoju jest osobą.

Poza kliniką Uniwersytetu Alabamy „zabiegi” in vitro wstrzymała również Alabama Fertility Specialists. „Podjęliśmy niezwykle trudną decyzję o wstrzymaniu nowych zabiegów IVF ze względu na ryzyko prawne dla naszej kliniki i naszych embriologów” – napisano w oświadczeniu. „Kontaktujemy się dzisiaj z pacjentami, których to dotyczy, aby znaleźć dla nich rozwiązanie i dokładamy wszelkich starań, by ostrzec naszych ustawodawców o dalekosiężnym negatywnym wpływie tego orzeczenia na kobiety w Alabamie”.

Doktor Mamie McLean, lekarka w Alabama Fertility zaznaczyła, że „nie są pewni, co jest dla nich bezpieczne i legalne w związku z zapłodnieniem in vitro (…) Ostatecznie obawiają się, że z powodu tego orzeczenia w Alabamie będzie rodzić się mniej dzieci”.
Orzeczenie Sądu Najwyższego stanu Alabama pozwoliło rodzinom pozwać klinikę leczenia niepłodności za bezprawną śmierć po przypadkowym zniszczeniu kilku „zarodków”.

W zdaniu odrębnym orzeczenia SN Alabamy, sędzia Greg Cook napisał: „Żaden sąd – nigdzie w kraju – nie doszedł do wniosku, do jakiego dochodzi główna opinia”, dodając, że „prawie na pewno kończy to tworzenie zamrożonych embrionów w wyniku procedury in vitro (IVF) w Alabamie”.

Orzeczenie pochwaliła republikańska kandydatka na prezydenta Nikki Haley Komentowała w CNN, że zgadza się, że „embrion jest uważany za nienarodzone dziecko”. Zdecydowanie potępił ją prezydent Joe Biden, wskazując, że orzeczenie jest konsekwencją innej decyzji SN z 2022 r., znoszącej „prawo do aborcji” w całych Stanach Zjednoczonych.

„To orzeczenie stwierdza, że zapłodnione jajo, które jest zlepkiem komórek, jest teraz osobą. To naprawdę stawia pod znakiem zapytania praktykę zapłodnienia in vitro” – komentowała orzeczenie Barbara Collura, dyrektor generalna RESOLVE: The National Infertility Association, która obawia się, czy w ogóle możliwe będzie zamrażanie niewykorzystanych „zarodków”.

Doktor Paula Amato, prezes Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu uważa, że decyzja o traktowaniu zamrożonej zapłodnionej komórki jajowej jako prawnego odpowiednika dziecka może ograniczyć dostępność „nowoczesnej opieki zdrowotnej”.
Warto zauważyć, że prezes Sądu Najwyższego Tom Parker zacytował Biblię, omawiając znaczenie wyrażenia „świętość życia nienarodzonego” zapisanej w konstytucji stanu Alabama. Wskazał, że „nawet przed narodzeniem wszyscy ludzie noszą obraz Boga”. Tylko jeden sędzia Greg Cook wyraził sprzeciw wobec decyzji.

Orzeczenie częściowo opierało się na dodanym w 2018 r. do konstytucji stanu Alabama języku antyaborcyjnym, w którym stwierdzono, że „polityką tego stanu jest zapewnienie ochrony praw nienarodzonego dziecka”.

Sekretarz prasowa Białego Domu Karine Jean-Pierre stwierdziła, że decyzja w sprawie Alabamy odzwierciedla konsekwencje wyroku Sądu Najwyższego unieważniającego wyrok w sprawie Roe przeciwko Wade i oskarżyła niektórych Republikanów o blokowanie kobietom dostępu do „opieki reprodukcyjnej i opieki w nagłych przypadkach”. Zapewniła, że prezydent Biden i wiceprezydent Harris „będą w dalszym ciągu walczyć o ochronę dostępu do opieki w zakresie zdrowia reprodukcyjnego i wzywać Kongres do przywrócenia w prawie federalnym ochrony takiej, jaką dawała sprawa Roe przeciwko Wade wszystkim kobietom w każdym stanie”.

Prezydent Joe Biden uznał decyzję za „oburzającą” i „niedopuszczalną’. W czwartek stwierdził, że w 2024 r. kobiety w USA pozabawia się „opieki zdrowotnej”, „lekarze obawiają się ścigania za przeprowadzenie aborcji, a sąd w Alabamie ograniczył dostęp do niektórych metod leczenia niepłodności rodzinom, które desperacko starają się zajść w ciążę”.

Konsekwencji wyroku obawiają się nie tylko medycy i kliniki in vitro w USA, ale wszyscy zwolennicy aborcji i stosowania pigułek poronnych „dzień po”. Rechel Rebouche, dziekan Temple University Beasley School of Law w Filadelfii mówi o „długim marszu ku uznaniu osobowości płodu”. – Być może – komentowała – nie jest to przypadek, który go uruchamia, ale jest to bardzo strategiczna decyzja ze strony sił antyaborcyjnych.

Kanadyjski portal CBC News wskazuje, że orzeczenie Alabamy o tym, iż „embriony są dziećmi, może podsycić ruch antyaborcyjny w Kanadzie”. Chociaż orzecznictwo w Kanadzie stwierdza, że embriony nie są osobami, a kodeks karny stanowi, że dziecko staje się istotą ludzką dopiero, „kiedy w stanie żywym całkowicie wyszło z ciała matki”, to jednak proaborcyjni medycy obawiają się „eksportu” amerykańskiego myślenia o tym, że „embriony to dzieci”. Może to podsycić działalność ruchów antyaborcyjnych w Kanadzie i gdzie indziej – uważa Kathleen Hammond, adiunkt w Lincoln Alexander School of Law na Toronto Metropolitan University, która specjalizuje się w obszarze technologii wspomaganego rozrodu.

„Pomijając niedawne uchylenie wyroku w sprawie Roe przeciwko Wade i niedawne środki podjęte w USA, takie jak całkowity zakaz aborcji w Alabamie, tego rodzaju decyzja nie jest zaskakująca, ale niezwykle niepokojąca dla praw reprodukcyjnych” – mówiła w rozmowie z CBC News.

Przemawiając na krajowej konferencji w czwartek rano, Frédérique Chabot, dyrektor wykonawcza Action Canada for Sexual Health and Rights opowiadała o obawach kanadyjskich lekarzy. Mają oni być „przerażeni” decyzją SN w Alabamie, ponieważ może ona sprawić, że coraz więcej klinik nie będzie chciało świadczyć usług zapłodnienia pozaustrojowego czy też aborcji. Widzą bowiem zmianę nastawienia ludzi. – Jesteśmy przerażeni, widząc ponownie tego rodzaju przełomowe sprawy sądowe, które wprowadzają w życie bardzo niepopularny projekt polityczny, który będzie miał wpływ na zdrowie ludzi i dostęp do opieki w Stanach Zjednoczonych oraz będzie miał reperkusje w Kanadzie – uznała kobieta.

Michelle Flowerday, prawniczka z Toronto stwierdziła, że jej klienci są „głęboko zaniepokojeni” tą decyzją, ponieważ wielu z nich korzysta z usług w USA. Jej zdaniem, szczególnie dotknięci mogą być członkowie „społeczności 2SLGBTQ+”. – Zdecydowana większość członków społeczności 2SLGBTQ+, które chcą mieć rodzinę, potrzebuje pomocy strony trzeciej, niezależnie od tego, czy jest to surogatka, czy dawca gamet, a wiele z tych rodzin pozyskuje zamrożone embriony jako krok w projekt planowania rodziny – tłumaczyła. W jej przekonaniu orzeczenie SN Alabamy jest „zniewagą” i „krzywdzi” ową społeczność tęczową.

Decyzja może mieć znaczenie także dla regulacji aborcyjnych i dostępu do pigułki „dzień po” czy innych środków antykoncepcyjnych. Niebawem ma zapaść orzeczenie w sprawie zakazu stosowania pigułki aborcyjnej w Teksasie.

Action Canada for Sexual Health and Rights wyraża obawy, że zmieniający się krajobraz prawny i polityczny w USA może mieć wpływ na całą opiekę w zakresie „zdrowia reprodukcyjnego” na świecie. Wszystko bowiem może się zdarzyć, ostrzega Martha Paynter, adiunkt na wydziale pielęgniarstwa na Uniwersytecie w Nowym Brunszwiku i autorka książki „Abortion to Abolition: Reproductive Health and Justice in Canada”. Nawołuje ona ruchy proaborcyjne do czujności i ciągłego zwalczania działalności proliferów.

Źródło: news.bloomberglaw.com, cbsnews.com, scrippsnews.com, cbc.ca, npr.org
AS

Friday Funnies: You Are Here… Better late than never.


Friday Funnies: You Are Here…

Better late than never.

ROBERT W MALONE MD, MS FEB 23
 
READ IN APP
 















”Who is Robert Malone” is a reader supported publication. Please support our work by becoming a subscriber.

Upgrade to paid

Who is Robert Malone is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.

Upgrade to paid

Thank you for reading Who is Robert Malone. This post is public so feel free to share it.

Share

Give a gift subscription





Jan Jekielek and I filmed for our series “Fall Out” at CPAC on media row yesterday. The episode is coming soon on Epoch TV

.[PREMIERING 2/23, 9PM ET] FALLOUT with Robert Malone: 

“Is Mercenary Censorship the New Face of Warfare?”


Today is the first day of the International Crisis Summit – the talks have been amazing and will be available on line soon. 

If you wish watch the live stream, you can do so here:

ICS Livestream link



You’re currently a free subscriber to Who is Robert Malone. For the full experience, upgrade your subscription.

==========================================================

Upgrade to paid

=====================

Mail: