O początkach wojny na Ukrainie, o KWK Pstrowski, „prywatnych” kopalniach dla Czechów i Ukraińców.

O początkach wojny na Ukrainie, o KWK Pstrowski, „prywatnych” kopalniach dla Czechów i Ukraińców.

To ciekawy komentarz pod artykułem: https://pch24.pl/dlugopis-ideowiec-suwerenista-dekada-andrzeja-dudy/ , którego nie kopiuję. MD

Michał Rogoziński 4 sierpień 2025

Zupełnie nie na temat, ale o tym za chwilę, bo pod tematem się nie da. W temacie to tyle, że prezydent Duda został bardzo łagodnie potraktowany przez redaktora. Obawiam się że historia nie będzie taka łagodna. Największa zasługa – odebranie władzy Komorowskiemu, największa wina – zaprzepaszczenie niepodległości i suwerenności Polski, wbicie w plecy noża narodowi polskiemu, poprzez ściągniecie piątej kolumny banderowskiej na plecy Polakom i wpędzenie Polski w trzecią wojnę światową „w obronie Ukrainy”. Nikt nic nie wiedział? Kto się mógł spodziewać?

Bardzo prosta odpowiedź – dwa miesiące przez wojną na żydobanderowii zwanej Ukrainą, przez Polskę i za polskie pieniądze ściagano w te pędy z Ukrainy, mieszkających tam Żydów. Potem ekspediowano ich dalej. (Powtórzyła się sytuacja sprzed lat, kiedy z pomocą Polski i za pieniądze Polaków wywożono z Rosji Żydów odpowiedzialnych za to co się stało w bolszewickiej Rosji, w tym morderców polskich oficerów w Katyniu i dziadka mojej żony, tak na marginesie).

Gdy się ich pytano: Co się dzieje, co wy robicie? Odpowiadali: Dostaliśmy informację, że mamy wyjeżdżać. Na dwa miesiące przed wojną, której miało nie być! W sytuacji, gdy wybrany na prezydenta Ukrainy po to by wojny nie było, żydowski komik i striptizer zapewniał, ze żadnej wojny nie będzie.

Tak więc NIEKTÓRZY WIEDZIELI CO BĘDZIE.

Kto doprowadził do tego, ze ta wojna wybuchła? Zgodnie z wypowiedzią prezydenta USA Donalda Trumpa – USA. Kto doprowadził do tego że wojna, która mogła zakończyc się w dwa tygodnie, lub 2 miesiace, trwa do dzisiaj?

Polska pod rządami PiS i Dudy futrując żydobanderowię wszystkim co Polska ma i nieusuwalny żydowski komik i striptizer na stanowisku prezydenta żydobanderowii. Oczywiście miał w tym pomagierów typu premier GB nieprzechwalający się matką Żydówką, ale bez tego mielibyśmy od ponad 3 lat sprawę dawno zamkniętą, żadnej wojny by dzisiaj nie było i banderowcy w bantustanie nie mieliby co robić (ale byłoby ich jakieś 800 tys. więcej na świecie – sam nie wiem jak to oceniać, chociaż taki zysk naiwniaków(?), tyle, że Ukraińcy uciekli, a do ich wojska wciela się tzw. mniejszości narodowe – podobnie robi Rosja).

Polska dobrowolnie zostala wpędzona przez Dudę w unię z wrogą jej żydobanderowią, ktora wcale tej unii nie chce, w której to „unii” Polacy zostali wyzuci z wszelkich praw, a jak sa traktowani czy to w bantustanie, czy w żydobanderowii, to każdy sobie moze sprawdzić.

W ktorym miejscu prezydent Duda bronil rzeczywistego interesu POLAKÓW? Co zrobił dla zapobieżenia wybuchowi trzeciej wojny światowej? To się kwalifikuje wszystko jako podzeganie do wojny i doprowadzenie do niej zupelnie jak działania ministra Becka w 1938 r. i do maja 1939. Tyle, że Beck mial perspektywę zostania prezydentem w 1940 r. i ta pycha go determinowała (i urażone ego w stosunku do Francji i Hitlera, ktory nie dotrzymał słowa, i Słowacja nie zostala inkorporowana do Polski), a jaka perspektywa przyświecała prezydentowi Dudzie?


W temacie głównym, czyli co wyprawia żydobanderowia w Polsce, bo pod tematem nie można. To i tak bez znaczenia, skoro będzie wojna i nikt niczego nie rozliczy, ale gwoli prawdy historycznej.

Ukraińcy przejmują polskie kopalnie taki jest tytuł artykułu obok.

Nie da się tego skomentować, więc tylko podam fakty z miasta w którym się urodziłem (rodzice dostali nakaz pracy, wiec jestem „zesłańcem” z „miejsc zakazanych” i tak na marginesie pogrobowcem IV komendy VIN, ktora jak wiadomo mieściła się w Zabrzu, 50 m od miejsca w ktorym mieszkał mój tata, zanim trafil do wiezienia UB i po powrocie z niego, więc mogę mieć swoje zdanie o tym wszystkim odmienne od powszechnie obowiązującej wersji), jako że jestem z urodzenia i przekonania Ślązakiem – proszę nie mylić tego, że jestem Slązakiem z przekonania, z ostatnim wyczynem prezydenta Dudy, ktory rzutem na taśmę nadal odznaczenie facetowi, ktory chce przyłączyć Ślask (do macierzy), czyli do IV Rzeszy – bez owijania bawełny – wprost do Niemiec, z poparciem Donalda Tuska, i pisał w tej sprawie nawet wiernopoddańcze listy do „kagiebisty Putina” (W razie ataku na Polskę, prosze Śląsk ominąć, bo to nie Polska tylko Niemcy).

Nota bene zetknąłem się z tym osobnikiem na początku stanu wojennego (nawiedzal duszpasterstwo akademickie przy katowickiej katedrze i próbował głosić tam swoje dzisiejsze poglądy) i tzw. szeptany przekaz brzmiał – uważać i trzymac się od niego z daleka, tyle w temacie działalności prezydenta Dudy do ostatniej chwili urzędowania.


Ukraincy chcą przejąć, z tego co wiem, na razie jedną kopalnię, którą znam dosyć dobrze. Chodzi o KWK Pstrowski, a właściwie o jeden jej szyb. (Pod pomnikiem Pstrowskiego postawionym przez I sekretarza KW PZPR tow. Dycymbra, czyli Grudnia, (któremu Ślązacy spuścili spodnie i łomot), by podlizać się Gierkowi, a który Pstrowskiego [tego co przyjechał do Polski chyba w 1947, ogłosił „Kto do wincej wungla co jo?!”] i 3 miesiace potem zdechł] szczerze nienawidził, bo Pstrowski doskonale wiedział, ze Gierek nie tylko nigdy w kopalni nie pracował (sklepik prowadził), ale i czytac i pisac za bardzo nie poradził, ten inż. górnik.

Ja musiałem w swoim czasie składac uroczyste przyrzeczenie studenckie zanim zostalem przyjety na Politechnike Gliwicką im. Wincentego Pstrowskiego, którą tak na marginesie budował jeden z moich wujków, po drodze prowadząc podchody z UB, ale to inna historia. Tak więc Pstrowskiego estymą nie darzę. Z pochodnią pod pomnikiem Pstrowskiego pilnowanym dzień i noc przez milicję obywatelską stalem, żadnych przyrzeczeń nie składałem. Młodzi górnicy mieli gorzej, bo zanim zostali górnikami, musieli niezależnie od posterunku milicji pod nim, wspiąć się na pomnik i narobić Pstrowskiemu na głowę. Pomnik chyba do dzisiaj stoi (nie sprawdzałem), ponieważ wdowa po Pstrowskim przeżyła go o cale wieki i pomnika wyburzyć nie pozwoliła.
Sama kopalnia powstala w połowie XIX w., jako kopalnia Jadwiga [Hedwigswunsch, „Bertha Hedwig, Jadwiga, wreszcie od 1948 r. (po śmierci przodownika pracy Pstrowskiego) Pstrowski]. W latach 70-tych włączono do niej KWK Rokitnica i kilka innych pól i szybów. Z nastaniem premiera chemika z Politechniki Śląskiej T.W. Buzek rozpoczeła się likwidacja kopalń wegla kamiennego w Polsce i KWK Pstrowski przeszła w stan likwidacji.

Górnicy dostali kopa w odwrotną część ciała, a kopalnia przestała istniec jako taka. Co to jednak oznacza w rzeczywistosci? Ano ktoś się na niej uwlaszczył. Był to wieloletni dyrektor KWK Pstrowski, (od 1966 r. w PZPR) lokalny baron SLD dziś prawie 80-cio letni Jan Chojnacki. Wyodrębiono z KWK Pstrowski najbardziej wartosciowe złoże , szyb i całą infrastrukturę i sprywatyzowali go towarzysze z byłego PZPR, ktorzy stali się załogą pierwszej prywatnej kopalni wegla kamiennego w Polsce. By ta część kopalni mogła działać, pozostała część KWK Pstrowski w likwidacji musi zapewniac jej do dzisiaj warunki działania, czyli np. zapewniać odwadnianie, dostarczać energię, inaczej mówiąc utrzymywałc calą infrastrukturę, bez ktorej cale to złoże już dawno byłoby niedostępne. Czyli przez te wszystkie lata (ponad 25) cale społeczeństwo składało sie na to by ta prywatna kopalnia, ktorą obecnie chca przejąć Ukraińcy była dochodowa.
Dodam, że dla mnie prywatnie wykończenie górnictwa w Polsce było zbrodnią (rękami dawnych TW w solidarnościowym rządzie uwłaszczyli się na tym także towarzysze z PZPR, kosztem tysięcy górników, którzy wylądowali na bruku, a Polska przeszła korzystną dla Niemiec dezindustrializację, dzięki której stała się zapleczem taniej siły roboczej dla UE), natomiast do towarzyszy, ktorzy tę prywatyzację przeprowadzili – osobiscie nic nie mam. Są to prywatnie bardzo sympatyczni i rozsadni ludzie, Polacy o pogladach z którymi mi nie zawsze po drodze, ale nie mam wątpliwości co do tego, że to polska lewica o dosyć zdrowym oglądzie tzw. rzeczywistości i ludzie znajacy się na swojej robocie. Z tego co wiem przez cały okres istnienia tej prywatnej kopalni był jeden wypadek śmiertelny. Raz wystapił tam chyba jakiś zawał, podczas którego nic nikomu się nie stało, ale była jedna ofiara śmiertelna – na wieść o zwale, człowiek odpowiedzialny za tzw. utrzymanie ruchu, bardzo odpowiedzialny zawodowo fachowiec, tak na marginesie [znałem go], dostał zawału serca i nie udało się go uratować.

To tyle w temacie prywatnej kopalni, a właściwie jednego szybu do którego przymierzają się Ukraińcy. Nie wiem w jakim jest stanie, jak bardzo jest wyeksploatowany, ale cokolwiek tam będzie dalej, podejrzewam że rozmowy dotyczą tego, ile będą musieli do dalszej eksploatacji i utrzymania kopalni dołożyć Polacy. Bo samo wydobycia w oparciu o istniejaca infrastrukturę to nikła część wszystkich kosztów. KWK Pstrowski nie ma od 30 lat, ale by mogła istnieć prywatna kopalnia przez ten cały czas, nieistniejąca kopalnia (czytaj społeczeństwo) musiało łożyć niemałe kwoty. Różnica jest taka, że wtedy te pieniądze pracowały jednak w Polsce i na Polaków.
A znaczną część złóż, których eksploatacja była dla Polski oficjalnie nieopłacalna w latach 90-tych, odkupili od nas Czesi, także w moim mieście. I polscy górnicy jeździli do pracy w Ostrawie.

Już siedem europejskich państw odmawia zakupu amerykańskiej broni dla Ukrainy

Już siedem europejskich państw

odmawia zakupu amerykańskiej broni

dla Ukrainy

Marucha 2025-08-07 https://marucha.wordpress.com/2025/08/07/juz-siedem-europejskich-panstw-odmawia-zakupu-amerykanskiej-broni-dla-ukrainy/

Europejski system wsparcia militarnego dla Ukrainy doświadcza bezprecedensowego kryzysu. W ostatnich tygodniach aż siedem państw członkowskich NATO oficjalnie odmówiło udziału w nowym programie zakupów amerykańskiej broni dla Ukrainy, inicjatywie forsowanej przez administrację prezydenta Donalda Trumpa i sekretarza generalnego NATO Marka Rutte.

Finlandia, która dopiero niedawno dołączyła do Sojuszu, jest najnowszym krajem, który ogłosił swoją odmowę. Minister Obrony Antti Häkkänen w oficjalnym oświadczeniu poinformował, że Finlandia zamiast tego skupi się na własnym programie przemysłowym, w ramach którego zamawia produkty dla Ukrainy od fińskich firm. “Przeznaczyliśmy nasze zasoby na wewnętrzny program przemysłowy, w ramach którego składamy zamówienia dla Ukrainy w firmach na terenie całej Finlandii” – wyjaśnił minister.

Podobną decyzję podjęła wcześniej Francja, której prezydent Emmanuel Macron konsekwentnie promuje ideę wzmacniania europejskiego przemysłu obronnego zamiast zakupów broni produkowanej w USA. Francuzi są przekonani, że europejska autonomia strategiczna wymaga inwestycji we własne zdolności produkcyjne, a nie uzależniania się od amerykańskiego sprzętu wojskowego.

Włochy to kolejny kluczowy sojusznik, który odmówił uczestnictwa w inicjatywie. Według doniesień włoskiego dziennika La Stampa, Rzym uzasadnia swoją decyzję prozaicznym brakiem dostępnych środków finansowych. W oficjalnym oświadczeniu włoskiego Ministerstwa Obrony podkreślono, że “nigdy nie było mowy o zakupie amerykańskiej broni” oraz że Włochy rozważają inne formy wsparcia, w tym pomoc logistyczną.

Lista krajów odmawiających udziału w amerykańskim programie jest jednak znacznie dłuższa. Czechy, które przez długi czas były jednym z najbardziej lojalnych sojuszników Ukrainy, również zrezygnowały z udziału. Premier Petr Fiala wyjaśnił, że Czechy koncentrują się na innych projektach pomocy, w tym na inicjatywie dostarczania amunicji, w ramach której przekazują Ukrainie pociski wielkokalibrowe.

Słowacja od czasu objęcia władzy przez rząd Roberta Fico przyjęła stanowisko całkowitego odcięcia się od militarnego wsparcia dla Ukrainy, co czyni ją naturalnym przeciwnikiem inicjatywy zakupów broni. Podobnie Węgry pod przewodnictwem premiera Viktora Orbána konsekwentnie odmawiają jakiegokolwiek wsparcia militarnego dla Kijowa.

Do grona przeciwników dołączyła również Słowenia, która wcześniej aktywnie wspierała Ukrainę poprzez różne inicjatywy, w tym szkoleniowe, ale teraz odmówiła udziału w nowym programie zakupów amerykańskiej broni.

W kontrze do tej grupy stoi silny blok krajów popierających inicjatywę, z Niemcami na czele. Kanclerz Friedrich Merz aktywnie promuje plan zakupu amerykańskiej broni dla Ukrainy, widząc w tym sposób na wywieranie presji na Rosję, by ta rozpoczęła negocjacje pokojowe. Oprócz Niemiec, Polska i kraje bałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia) również wyraziły zainteresowanie programem.

Interesujące jest, że kraje nordyckie są w tej kwestii podzielone. Podczas gdy Szwecja, Norwegia i Dania ogłosiły wspólny pakiet pomocy wojskowej o wartości 500 milionów dolarów w ramach nowej inicjatywy PURL (Priority Ukraine Requirements List), Finlandia zdecydowała się na własną ścieżkę wsparcia.

Ten narastający rozłam wśród europejskich sojuszników odzwierciedla głębsze podziały w NATO i UE dotyczące strategii wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Wraz z przedłużającą się wojną, coraz więcej krajów zaczyna kwestionować dotychczasowe podejście, szczególnie w obliczu nowej polityki administracji Trumpa, która wyraźnie oczekuje, że to europejscy sojusznicy poniosą główny ciężar finansowy wspierania Ukrainy.

Dla Ukrainy ta sytuacja stanowi poważne wyzwanie. Prezydent Wołodymyr Zełenski wielokrotnie podkreślał, że jego kraj potrzebuje stałych i przewidywalnych dostaw broni, aby skutecznie bronić się przed rosyjską agresją. Tymczasem rosnąca liczba odmów udziału w programie zakupów może znacząco ograniczyć strumień pomocy wojskowej napływającej do Kijowa w najbliższych miesiącach.

Źródła:

  1. https://euromaidanpress.com/2025/08/05/finland-rejects-natos-new-procurement-tool-for-ukraine/
  2. https://www.helsinkitimes.fi/finland/finland-news/domestic/27604-finland-stays-out-of-nato-s-new-ukraine-arms-scheme-for-now.html
  3. https://www.turkiyetoday.com/world/finland-declines-to-join-natos-new-ukraine-weapons-initiative-3205157

https://zmianynaziemi.pl

Terror Bestii w wykonaniu Ukrainy. To nie “wojna”.

Ukraina przegrała, ale “nasi naziści” wygrywają

„Skrajnie prawicowi” Ukraińcy od dawna wspierani przez USA stworzyli wojnę z Rosją i dziś nadają jej charakter. [Nawet tu widać: Nazywanie szatańskich zbrodniarzy “prawicą” .MD]

Thaddeus Russell – 7 sierpnia

ukraine-has-lost-but-our-nazis-are

Gdy Victoria Nuland pojawiła się w mediach w lutym 2024 r., wielu analityków uważało, że wojna na Ukrainie weszła w fazę trwałego impasu. Minęły dwa lata od momentu, gdy Władimir Putin wydał rozkaz rozpoczęcia „specjalnej operacji wojskowej” na wschodzie Ukrainy, a rosyjskie siły były już okopane na 20% terytorium kraju, w tym na Krymie, w większości obwodów ługańskiego i donieckiego oraz części chersońskiego i zaporoskiego. Ukraińska szeroko zapowiadana kontrofensywa z 2023 roku rozpadła się w starciu z umocnionymi liniami rosyjskimi, a wielu zachodnich komentatorów zaczęło publicznie wątpić w zdolność Kijowa do odzyskania tych ziem. Dla wielu zwolenników Ukrainy wojna wyglądała na przegraną.

Jednak 23 lutego Nuland — ówczesna podsekretarz stanu ds. politycznych i osoba odpowiedzialna za politykę USA wobec Ukrainy przez ostatnią dekadę — powiedziała w programie PBS Newshour, że charakter wojny właśnie się zmienia.

Nuland pośrednio przyznała, że skoro zwycięstwo konwencjonalne jest nieosiągalne, Ukraina sięgnie po nowe, bardziej bezwzględne, a być może desperackie środki przeciw Rosji: „Putin dostanie na polu bitwy bardzo niemiłe niespodzianki” – zapowiedziała z uśmiechem.

W tym czasie siły ukraińskie już przeprowadzały zamachy na postacie publiczne w Rosji, m.in. atak bombowy w petersburskiej kawiarni w 2023 r., w wyniku którego zginął prorosyjski bloger Władlen Tatarski; zamach samochodowy w Moskwie, który zabił 29-letnią dziennikarkę Darię Duginę; oraz zasadzka na Ilję Kiwę — prorosyjskiego byłego deputowanego, zastrzelonego w stylu mafijnym w lesie pod Moskwą. Wielu komentatorów podejrzewało, że za tymi akcjami stali skrajnie prawicowi ukraińscy nacjonaliści, znani z antyrosyjskiego rasizmu i brutalnego podejścia do wojny.

Po zapowiedzi Nuland Ukraina zintensyfikowała „brudną wojnę”, przeprowadzając serię operacji przeciwko rosyjskim celom wojskowym i cywilnym, w duchu retoryki prawicowych nacjonalistów, często określanej jako wręcz ludobójcza wobec Rosjan.

Niewielu jednak zauważyło, że ci neonaziści, będący dziś w awangardzie tej brudnej wojny, są finansowani, szkoleni i wspierani przez rząd USA już od 1945 roku.

W lipcu 2024 roku Ukraińska Legia Cudzoziemska, do której od początku przyciągano neonazistów, odegrała kluczową rolę w śmiertelnej zasadzce w regionie Tinzaouaten w Mali. Tam konwój rosyjskich najemników z Grupy Wagnera i malijskich żołnierzy został zaatakowany. Ukraińscy operatorzy przeprowadzili skuteczne uderzenie, zabijając 84 wagnerowców i 47 malijskich żołnierzy. Atak przeprowadzono podczas burzy piaskowej z użyciem ładunków improwizowanych i taktyki partyzanckiej.

Pod koniec 2024 roku Ukraina skupiła się na terytorium Rosji, organizując serię spektakularnych zamachów. Michaił Szacki, starszy specjalista ds. rakiet, został zastrzelony w moskiewskim parku. Kilka dni później, 17 grudnia, ładunek wybuchowy ukryty w hulajnodze eksplodował pod blokiem w centrum Moskwy, zabijając generała lejtnanta Igora Kirillowa, szefa Obrony Radiacyjnej, Chemicznej i Biologicznej FR oraz jego asystenta.

W 2025 roku zamachy jeszcze się nasiliły. 25 kwietnia generał lejtnant Jarosław Moskalik ze Sztabu Generalnego został zabity w eksplozji samochodu w podmoskiewskiej Bałaszysze. Miesiąc później były major Zaur Gurcijew zginął od granatu ukrytego w paczce.

Nawet zwolennicy Ukrainy zauważyli, że wojna przybrała „nazistowski” charakter totalny. „Celem stało się uderzanie w nieoczekiwanych miejscach, przy użyciu podstępnych metod, by krwawić Rosję daleko od linii frontu” – pisał David Ignatius w „Washington Post” w czerwcu, w artykule pt. „Brudna wojna Ukrainy dopiero się zaczyna”.

W ostatnich miesiącach wiele raportów wiąże autorów tych ekstremalnych działań z „skrajnie prawicowymi” i „ultranacjonalistycznymi” frakcjami w Ukrainie. Te grupy od dawna powiązane są zarówno z nazistami, jak i z ruchami neonazistowskimi i zostały głęboko wbudowane w struktury wojskowe i wywiadowcze Ukrainy już przed inwazją.

Wszystkie te grupy genealogicznie wywodzą się z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Powstała ona w latach 20. XX wieku, by usunąć sowiecką i rosyjską obecność z Ukrainy. Jej główni przywódcy, Stepan Bandera i Mykoła Łebed, już w czerwcu 1941 r. po niemieckiej inwazji na ZSRR, widzieli w Trzeciej Rzeszy sprzymierzeńca przeciw Rosjanom. Dzielili też z hitlerowcami rasistowską nienawiść wobec Polaków, Żydów i Rosjan. Niedługo po wkroczeniu Wehrmachtu, OUN przesłała Hitlerowi deklarację poparcia dla jego misji oraz zobowiązanie do „konsolidacji nowego ładu etnicznego we Wschodniej Europie” i „zniszczenia wywrotowego żydowsko-bolszewickiego wpływu”.

Jak ciężko być idiotą, jak lekko propagandystą; czyli narracja mediów głównego nurtu w tranzycie

Jak ciężko być idiotą, jak lekko propagandystą; czyli narracja mediów głównego nurtu w tranzycie

Globalistyczna propaganda ma trudności z gładkim przestawieniem torów obowiązującej narracji.

DR IGNACY NOWOPOLSKI AUG 6

Rutynowo periodyczne przeglądam nagłówki globalnych polskojęzycznych szmatławców na Internecie. Tak by być na bieżąco w temacie, o czym one kłamią. Dotychczas moją reakcją na te „wiadomości”, był śmiech lub niedowierzanie, że ktoś może tak bezczelnie i głupio łgać.

Od niedawna, propagandowa narracja zaczyna się dynamicznie zmieniać, przynajmniej w odniesieniu do ukraińskiego konfliktu. Poniższy wątek znalazłem dziś na portalu MSN:

za-dnia-pracuje-naukowo-w-nocy-walczy-z-rosyjskimi-dronami

Była to rozczulająca historia o młodej bohaterskiej Ukraince, która (cytuję): za dnia pracuje naukowo, w nocy walczy z rosyjskimi dronami – z ekipą innych ochotników

Musi ona zmagać się z przestarzałym sprzętem (nie, nie naukowym) wojskowym, aby co noc zwycięsko stawiać czoła rosyjskiemu agresorowi.

Dzięki takiemu bohaterstwu, Ukraina zostanie absolutnym zwycięzcom!

Inne artykuły z tego samego dnia i tego samego portalu, opisują załamanie się rosyjskiej gospodarki, desperację Putina i rozkład upadających wojsk Federacji Rosyjskiej.

O mały włos, a zrobiłbym coś niewybaczalnego i zaczął podziwiać Rosjan, którzy z ruin rozpadającego się państwa, są jeszcze zdolni co noc wysyłać setki dronów i rakiet w celu terroryzowania bezbronnej ukraińskiej ludności.

Ponieważ jednak taki podziw byłby niedopuszczalny z punktu widzenia globalistycznego zachodniego społeczeństwa, to ograniczyłem swą fascynację, do odbiorców tego medialnego łajna, o pardon: strawy medialnej. Trzeba bowiem dysponować wyjątkowym intelektem, by nie pogubić się w niuansach tego propagandowego przekazu.

No, albo w ogóle nie posiadać powyższego, wtedy nie będzie grozić nieuniknione porażenie mózgowe.

Wojna – w leasingu

Wojna w leasingu

Marucha w dniu 2025-08-05 https://marucha.wordpress.com/2025/08/05/wojna-w-leasingu/

W 2024 roku globalne wydatki na zbrojenia osiągnęły rekordową wysokości 2,718 biliona dolarów. $2.718.000.000,000.

Czy czujecie się dzięki temu bezpieczniej?

Zbrojny keynesizm i jego upadek

Pozornie mogłoby się wydawać, że powinniśmy. Wszak lepiej uzbrojeni nie tylko możemy skuteczniej stawić opór potencjalnym najeźdźcom, ale dysponujemy większą siłą odstraszania napastników. Co więcej wyścig zbrojeń – jak tłumaczy się to na przykładzie Zimnej Wojny – to także korzystny dla wszystkich biznes, przekładający się na wzrost Produktów Krajowych Brutto, zwiększenie liczby miejsc pracy w przemyśle, a także postęp technologiczny i innowacje adaptowane następnie do celów cywilnych.

Oczywiście, mieszkańcy bloku wschodniego mogliby zgłosić zastrzeżenia do tak zarysowanego keynesowskiego modelu, typowego dla państw zachodnich w okresie po II wojnie światowej. Na Wschodzie bowiem przeniesienie ciężaru na produkcję zbrojeniową powodowało wytracenie początkowego tempa rozwoju, osłabienie konsumpcji i narastające luki infrastrukturalne.

Z kolei na Zachodzie, narzucony zwłaszcza przez Stany Zjednoczone system wymiany uzbrojenie za paliwo – doprowadził ostatecznie do demontażu systemu walutowego Bretton Woods, co z kolei stworzyło warunki do deregulacji rynków finansowych i znanego nam obecnie powszechnego systemu produkcji pieniądza z brudnego powietrza, co w połączeniu z procesami liberalizacji globalnej gospodarki, finansjalizacji sektora publicznego i zwiększającej się elastyczności rynku pracy ostatecznie zakończyło erę postkeynesowską, nie tylko likwidując złudzenie państwa dobrobytu, ale także pozbawiając skuteczności większość makroekonomicznych mechanizmów łagodzenia skutków kolejnych kryzysów.

Prawdą jest bowiem, że zbrojenia miewały swój udział w krótkotrwałych okresach względnej stabilizacji ekonomicznej, jednak ich długofalowe skutki konsekwentnie niwelowały i te przejściowe korzyści.

Również i dziś, wbrew popularnym mitom, produkcja zbrojeniowa jest relatywnie niskoobsadowa, nie daje zatem efektu wzrostu zatrudnienia, sprowadza się natomiast do wyścigu technologicznego – i maksymalizacji zysków na operacjach finansowych.

Mamy zatem do czynienia z wyścigiem zbrojeń nowej ery – choć zbroją się państwa, zarabiają na tym nawet nie producenci broni, ale kierujący polityką państw ponadnarodowy, globalistyczny kapitał.

Święte prawo leasingu

No dobrze, powiedzieliby sceptycy, ale przecież broń to konkret, więc niezależnie nawet od tego kto na niej zarabia – przynajmniej dostajemy ją do ręki, a więc obiektywnie możemy się czuć bezpieczniej, prawda?

Otóż okazuje się, że nieprawda, bowiem jednym z pozornych paradoksów obecnej fazy liberalnego kapitalizmu jest, że system ten, zbudowany wszak ideologicznie na apoteozie własności – dziś ma nowego bożka: użytkowanie. Skoro posiadanie samochodu czy mieszkania jest dziś preferowane zamiast prawa ich własności – to czemu inaczej miałoby być z czołgami, samolotami i innym sprzętem militarnym?

Procesowi prywatyzacji wojen, znanemu dziś tak z Ukrainy, jak i z Afryki towarzyszy finansjalizacja konfliktów zbrojnych.

Ciekawy tego przykład ujawnił niedawno szkocki autor, były dyplomata Craig Murray, który przeprowadził dziennikarskie śledztwo na temat wyposażenia sił RAF-u udzielających wsparcia IDF atakującym Strefę Gazy. Syjonistyczne lotnictwo dla usprawnienia bombardowania palestyńskich osiedli korzysta ze znajdujących się na wyposażeniu RAF Airbusów A330-200 MRTT Voyager, czyli potężnych latających stacji paliw dla samolotów.

Znajdujących się na wyposażaniu, co nie znaczy, że należących do Królewskich Sił Powietrznych Zjednoczonego Królestwa. Zgodnie z umową między ministerstwem obrony UK, a firmą AirTanker Ltd zawartą jeszcze w 2008 roku – firma ta udostępnia w leasingu na 27 lat do 14 maszyn, z których 9 występuje w barwach RAF, natomiast 5 „może być udostępniane również innym państwom”.

Czy dostrzegacie Państwo tę prawdziwie rewolucyjną zmianę w polityce uzbrojenia i prowadzenia konfliktów zbrojnych, w których uczestniczący żołnierze nie mają pełnej świadomości czy za chwilę nie będą musieli udostępnić swojego karabinu nacierającemu właśnie przeciwnikowi?

Puszka w puszce

Craig Murray przeprowadził również drobiazgową analizę struktury własnościowej odpowiedzialnej za leasingowanie samolotów i bez zdziwienia odkrył klasyczny układ szkatułkowy, w którym własność rozprasza się na kolejne coraz bardziej anonimowe fundusze inwestycyjne: Equitix Capital Eurobond 6 Ltd, Equitix Holdings Ltd, Pace Bidco Ltd, Pace Topco Ltd itd., aż m.in. do funduszu hedgingowego Polygon Global Partners, związanego z Readem Griffithem, współudziałowcem Trump Entertainment Resort Inc.

Słowem – puszka w puszce, przy czym w tym przypadku puszka Pandory okazuje się być również puszką amunicyjną. „Długie drzewo spółek zależnych służy nie tylko ukryciu właścicieli. Na każdym etapie stwarza okazję do unikania płacenia podatków i innych form korupcji, takich jak kontrakty konsultingowe czy stanowiska dyrektorskie dla wskazywanych pośredników między kapitałem a politykami i wysokimi rangą urzędnikami państwowych. Gdy zobaczymy firmę Pace Bidco Ltd udzielającą intratnych konsultacji synowi byłego ministra lub firmie zarejestrowanej pod jego adresem, dlaczego miałoby to wzbudzać niepokój lub wiązać się z RAF?” – tłumaczy Craig zastrzegając, że nie opisuje konkretnych przypadków, tylko sam mechanizm.

Po co płacić tylko raz?

No i jeszcze drobiazg: same koszty. Jeden Voyager w 2008 roku kosztował ok. 40 milionów funtów. Roczny koszt leasingu jednego samolotu to 353 miliony funtów (469 milionów dolarów). Jak potwierdziło ministerstwo obrony od 2008 roku leasing 11 obecnie używanych maszyn kosztował brytyjskich podatników 6 miliardów funtów i tyle trafiło do kieszeni tajemniczych właścicieli AirTanker Ltd.

Czy już Państwo rozumieją współczesny sens wyścigu zbrojeń? Wydawania fortuny na sprzęt i uzbrojenie, które nie jest nawet własnością płacących, za które nie wystarczy zapłacić raz, ale na które trzeba łożyć przez cały okres umowy leasingu i którego używanie obwarowane jest licznymi zastrzeżeniami. To właściciel bowiem, a nie leasingobiorca może określić warunki używania użyczanego wyposażenia.

Do tego dochodzi kwestia ubezpieczenia (oczywiście opłacanego przez użytkownika, ale z polisą na rzecz leasingodawcy). Tak kosztowny sprzęt, jak samolot bojowy czy czołg nie powinien wszak być narażany na ryzyko uszkodzenia czy zniszczenia, a postępowanie takie mogłoby prowadzić do unieważnienia umowy leasingu, zwrotu urządzeń, oczywiście przy uiszczeniu pełnej kwoty określonej w umowie. Każdy, kto skasował leasingowane auto rozumie to zapewne lepiej niż przeciętny zwolennik militaryzacji w starym stylu.

Jak widać hasło „Nie bójmy się wydawać na zbrojenia, przecież to dla naszego bezpieczeństwa!” nie oddaje prawdziwego celu całej operacji. Wyścig zbrojeń z zasady był przede wszystkim interesem, jednak realizowanie go w warunkach globalnego liberalnego kapitalizmu nadaje całemu przedsięwzięciu dodatkowego wymiaru. Zbrojenia to dziś tylko jeden z podsektorów globalnego rynku finansowego, na którym fundusze hedgingowe spekulują wojnami.

Pamiętajmy o tym zanim ucieszymy się na wieść o kolejnych kontraktach zbrojeniowych zawieranych przez III RP.

Konrad Rękas
Aniemowilem.pl

Rosja aresztowała czynnych oficerów NATO i agentów wywiadu na Ukrainie

Rosja aresztowała czynnych oficerów NATO i agentów wywiadu na Ukrainie

Hal Turner Świat 2 sierpnia 2025 russia-captures-active-duty-nato-military-officers-and-intel-agent-in-ukraine

BIULETYN: Rosja aresztowała czynnych oficerów NATO i agentów wywiadu na Ukrainie

Siły specjalne Federacji Rosyjskiej pojmały kilku oficerów NATO na Ukrainie. To pierwszy realny dowód na to, że NATO aktywnie prowadzi wojnę z Rosją.

Podpułkownik Richard Carroll i pułkownik Edward Blake, obaj czynni oficerowie armii brytyjskiej, wraz z niezidentyfikowanym jeszcze agentem brytyjskiego MI-6 (wywiadu), zostali schwytani podczas brawurowego nalotu rosyjskich sił specjalnych w Oczakowie. Miasto to pokazano na poniższej mapie skalowalnej: [w oryg.]

Podpułkownik Carroll zostaje oddelegowany do brytyjskiego Ministerstwa Obrony.    

Trzecia osoba pojmana podczas nalotu jest określana jedynie jako „członek wywiadu MI-6”.

Mój wieloletni kolega z wywiadu i społeczności, z którym współpracowałem przez lata we Wspólnym Zespole Zadaniowym FBI ds. Terroryzmu (JTTF), któremu bezgranicznie ufam, powiedział mi, że rosyjskie siły specjalne wylądowały na kilku statkach i  przeniknęły do centrum dowodzenia ukraińskich sił zbrojnych. Pojmali brytyjskich żołnierzy, którzy koordynowali użycie brytyjskich pocisków i dronów przeciwko siłom rosyjskim i celom cywilnym.

Dodał, że operacja trwała około 15 minut. Kilka godzin po jej zakończeniu stosunki dyplomatyczne między Londynem a Moskwą gwałtownie się pogorszyły.    Brytyjczycy zostali złapani na gorącym uczynku, a konsekwencje dla Wielkiej Brytanii i całego NATO są teraz BARDZO poważne.

Przedstawiciele brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych zwrócili się do rosyjskiego Ministerstwa Obrony z prośbą o zwrot brytyjskich oficerów „zaginionych” na Ukrainie. Oficjalna wersja londyńska brzmi: aresztowani oficerowie udali się na Ukrainę jako turyści i „przypadkowo” trafili do Oczakowa. 

Brytyjczycy mieli czelność powiedzieć Rosjanom, że mężczyźni „interesowali się historią marynarki wojennej i chcieli odwiedzić wybrzeże, na którym toczyły się bitwy podczas II wojny światowej”.

Rosjanie twierdzą, że przy zatrzymanych nie znaleziono żadnych ręczników plażowych ani aparatów fotograficznych.

Znaleziono natomiast mapy ze strategicznymi obiektami na terytorium Rosji, rosyjskie plany obrony powietrznej, tajne instrukcje dotyczące współpracy z ukraińskimi operatorami dronów oraz dyski z zaszyfrowanymi danymi i zapisami rozmów z brytyjskim Sztabem Generalnym. 

Według doniesień rosyjski minister obrony Andriej Biełousow powiedział Brytyjczykom, że brytyjscy żołnierze nie podlegają wymianie i że Zachód nie zwróci ich „samolotami Czerwonego Krzyża”. Rosja zamierza oskarżyć ich o udział w operacjach wojskowych przeciwko Rosji.

==========================

Pisałem już o tym:

Porwanie przez Specnaz FR dwu pułkowników brytyjskich kierujących dywersją banderowską. “Polityczna katastrofa NATO”.

Tu potwierdzenie i inne naświetlenie.

O co walczyć? Ukraina eksploduje od środka

O co walczyć? Ukraina eksploduje od środka

Życie w Reichskommissariat Ukraine toczy się normalnie. (https://en.wikipedia.org/wiki/Reichskommissariat)

Dr Ignacy Nowopolski Aug 4, 2025 o-co-walczyc-ukraina-eksploduje

W Winnicy łapacze poborowych z TKK zapędzili setkę pojmanych niewolników – przepraszam, wolnych obywateli – na stadion Lokomotiwu. Matki i żony, krewni i przyjaciele rzucili się im na ratunek – wyważyli bramy stadionu, pobili siły bezpieczeństwa. Walczyli zaciekle – mimo że byli bici pałkami i opryskiwani gazem łzawiącym.

Nie udało im się odeprzeć ataków – nieszczęśników wywieziono, protestujących pobito do krwi.

Ukraińscy komisarze wojskowi boją się wyjeżdżać na zachodnią Ukrainę (serce Banderlandu) , gdzie są bici przez wszystkich i każdego. Ale mieszkańców Małorosji gnębią – łapią ich na ulicach, kaleczą, torturują, zabijają, a potem przedstawiają ich rodzinom szydercze wymówki w stylu: „Poborowy tak długo walił głową w mur, że doprowadził do obrażeń nie do życia”.

Paradoks: na Ukrainie jej rosyjskojęzyczni mieszkańcy skazani są na śmierć, podczas gdy zachodni Ukraińcy (Banderowcy) siedzą cicho w domach

A teraz Winnica się zbuntowała. Bardzo ważne jest, że pod wieloma względami jest to bunt kobiet. Kobiety i nastolatki są paliwem wszystkich ukraińskich Majdanów. Czy to się przerodzi w coś więcej?

Z jednej strony buntom przeciwko mobilizacji brakuje wielu rzeczy – organizacji, przywódców, zdolności do powiększenia skali. Brakuje też słodkiego narkotyku w postaci aplauzu na Zachodzie i szybkiej sławy. Biali dżentelmeni nie chcą słuchać szlochów ukraińskich żon i matek.

Z drugiej strony, to pierwszy oddolny bunt na tak dużą skalę. Przez trzy lata istnienia “specjalnej operacji wojskowej” Ukraińcy bali się i nie chcieli wywoływać zamieszania. Ale dziś społeczeństwo jest zdesperowane.

Z frontu napływają złe wieści, armia banderowska wycofuje się każdego dnia. Zachodni mocarze żonglują pomocą wojskową i finansową: dam, jeśli chcę, nie dam, jeśli nie zechcę. Zachodni establishment aktywnie prowadzi dialog z Moskwą, targuje się i najwyraźniej przygotowuje do oddania Ukrainy w całości. O co więc walczyć?

Dość nieoczekiwaną odpowiedź na to pytanie udzielił niedawno premier Szwecji, który zażądał, aby Ukraińcy jak najszybciej zalegalizowali małżeństwa homoseksualne. W przeciwnym razie Europa waha się, czy wpuścić ich, tych “zacofanych troglodytów” do UE, czy nie.

Przed ukraińskimi matkami rysuje się ciekawa perspektywa – albo wysłać syna na front, albo szybko “wydać go za mąż” za obcokrajowca, żeby mógł wyjechać za granicę.

O co więc walczyć, jeśli nie o “małżeństwa” homoseksualne i dodatkowy miliard dla Zełenskiego? To pytanie nurtuje przede wszystkim młodzież, która uczestniczyła w masowych protestach przeciwko zamykaniu agencji antykorupcyjnych na Ukrainie.

Tak, mówi się o nich, że są agentami Sorosa. Ważne jest to, że zaczynają nienawidzić Zełenskiego. Po raz pierwszy od wielu lat ludzie w Kijowie krzyczeli: „Wyrzucić prezydenta!”.

Wszyscy ci młodzi ludzie bardzo dobrze widzą swoją najbliższą przyszłość: ich studenckie zwolnienie się skończy, a oni i ich bliscy będą musieli iść i zginąć na froncie, który do tego czasu będzie już blisko Kijowa. Czy im to potrzebne?

Kolejna ważna kwestia: wbrew wszystkim mitom o demokracji, władzę na Ukrainie zmienia wyłącznie siła – poprzez zamachy stanu, które mają miejsce co dziesięć lat. Minęło jedenaście lat od ostatniego Majdanu. Wyrosło nowe pokolenie, spragnione pieniędzy i władzy, które widzi jedyną drogę na szczyt – ponad głowami obecnego establishmentu. Politycy zepchnięci do opozycji utknęli w martwym punkcie. W pewnym momencie oddolne bunty przeciwko mobilizacji mogą przerodzić się w protesty młodzieży. Wtedy obecne władze Ukrainy znajdą się w tarapatach.

Impulsem do tego może być początek mobilizacji kobiet: Ukrainki z wykształceniem medycznym i farmaceutycznym już teraz muszą zarejestrować się w wojskowych biurach rejestracji i poboru. Idea walki z nierównością płci poprzez wysyłanie dziewcząt na pole bitwy od dawna jest narzucana ukraińskiemu społeczeństwu i teraz przynosi owoce. Wkrótce mężczyźni z Biur Poborowych (TKK) będą porywać czyjeś żony, córki, siostry i kochanki na ulicach.

Generalnie los Ukrainek to osobna piosenka. Na początku “specjalnej operacji wojskowej” Ukraińcy opublikowali filmik o kobiecie z sierpem podcinającej gardło „Moskalowi” (tu chyba trzeba zaznaczyć, że to treść czysto ekstremistyczna). Ale furia tej wiedźmy zwróciła się przeciwko samym Ukrainkom: „damy” wydawały mężów i synów na śmierć, wyjeżdżały za granicę, żeby dorabiać jako prostytutki, a teraz same są skazane na bycie mięsem armatnim – i po co? Żeby oglądać parady gejów i łapać bukiety na gejowskich weselach?

To smutne, dziewczyny”.

Slava Kokainu! Hjeroinu slava!

Nie podoba ci się ukraiński w polskich szkołach? Jesteś „ruską onucą”. Warzecha: Ukraiński to fanaberia, język części Ukraińców

2.08.2025 https://nczas.info/2025/08/02/nie-podoba-ci-sie-ukrainski-w-polskich-szkolach-jestes-ruska-onuca-warzecha-ukrainski-to-fanaberia-jezyk-czesci-ukraincow/

Ukraina, flaga, symbole, wojna
Ukraińska flaga Fot. Pixabay

Publicysta Stefan Sękowski zarzucił Jackowi Wilkowi „ruskoonucyzm”, który skrytykował uczenie języka ukraińskiego w polskich szkołach. Odpowiedział mu Łukasz Warzecha wyjaśniając przy okazji kwestię języka ukraińskiego, który nie jest powszechny nawet wśród Ukraińców.

Jacek Wilk napisał, że „Ukraina brutalnie wyrugowała wszystkie języki mniejszości (jako drugie języki) ze swoich szkół”.

„(co było zresztą jednym z powodów secesji Krymu). Slava Kokainu! Hjeroinu slava!” – napisał, parodiując zbrodnicze pozdrowienie ukraińskich nazistów.

Wpis nie spodobał się Stefanowi Sękowskiemu.

„Odejście Brauna z Konfederacji nie oznacza, że nie ma w niej onuc. Wilk jest jedną z nich (powtarza putinowskie porównania Ukraińców z narkomanami). W szkołach prócz angielskiego dzieci uczą się niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego czy rosyjskiego. Ukraiński gorszy nie jest” – skomentował.

Do tej błędnej opinii odniósł się Łukasz Warzecha.

Poza tym, że pan Wilk nie jest w Konfederacji, tylko u pana Brauna – nie masz racji. Każdy w wymienionych przez Ciebie języków ma walor uniwersalny. W każdym z nich ludzie mówię w wielu krajach (niemiecki – Niemcy, Austria, Szwajcaria, częściowo Luksemburg; francuski – Francja, Szwajcaria, Belgia; hiszpański – większość Ameryki Płd. poza Brazylią; rosyjski – praktycznie wszystkie kraje postsowieckie, w tym Ukraina)” – odpowiedział Warzecha.

„Ukraiński to fanaberia, język części jedynie Ukraińców. Jeśli ktoś ma chęć, niech uczy się prywatnie, bo może na przykład prowadzi interesy na Ukrainie (choć bez trudu dogada się tam po rosyjsku), ale nie ma żadnego powodu, dla którego naukę tego języka miałoby sponsorować i wprowadzać polskie państwo w polskich szkołach” – stwierdził publicysta.

„Powinienem jeszcze dodać w przypadku francuskiego dużą liczbę krajów afrykańskich, byłych francuskich kolonii” – dodał.

Były doradca Zełenskiego (obecnie w USA); o sytuacji na Ukrainie

Aleksiej Arestowicz, były doradca ukraińskiego Zełenskiego (obecnie na wygnaniu w USA); o dzisiejszej sytuacji na Ukrainie i jej konsekwencjach

Wideo po rosyjsku i z polskim opisem istotnych tez tego wywiadu.

Dr Ignacy Nowopolski Aug 03, 2025

Dzisiejszej nocy w Kijowie zginęło 31 osób podczas nalotu rosyjskiego na stolicę Ukrainy.

Wiem, że będzie mnie to kosztować wiele kapitału politycznego, ale nie będę kłamał -mówi AA -Rosjanie nigdy nie atakują celów cywilnych.

Nie znam ani jednego przypadku, by Rosjanie celowo atakowali cywilów.

Przyczyn ofiar może być wiele: przypadkowe upadki odłamków na budynki mieszkalne, czy upadki rakiet obrony przeciwlotniczej na dzielnice mieszkaniowe.

Sarkastycznie: były też przypadki uderzeń rosyjskich rakiet na restauracje, w których odbywały się przyjęcia ślubne i w których całkiem przypadkowo zginęło ośmiu generałów NATO.

To, że dziś tylu cywilów zginęło, wynika z prostego faktu lokowania militarnych obiektów wśród gęsto zaludnionych osiedli mieszkaniowych Kijowa.

Ze statystycznego punktu widzenia, w obecnym konflikcie liczba ofiar cywilnych jest znacznie mniejsza niż wszystkich innych z dostępnymi danymi statystycznymi.

Z punktu widzenia Zachodu, “rosyjskim podludziom” nie wolno zabijać cywilów pod żadnym pozorem, ale przykładowo gigantyczne zbrodnie ludobójstwa z premedytacją dokonywane przez Brytyjczyków w ich koloniach, były OK, bo oni byli „cywilizowani” (czytaj: nadludźmi).

Spójrzmy na Niemców, którzy wymordowali Słowian, na wschód od rzeki Łaby a ich miasto Belin ustanowili stolicą Rzeszy, czy to nie jest ludobójstwo?

Ukraina nie jest suwerenna, ale jest marionetką Zachodu.

Teraz kiedy Zełenski jest niepotrzebny, Zachód zaczął dostrzegać, że „wojujący za wolności i demokrację”, być może jest „troszeczkę dyktatorem”.

Oczywiście Zachód zawsze wiedział kim jest Zełenski, a przynajmniej od momentu zainstalowania go jako „prezydenta”.

Zachód to godne pogardy zbiorowisko klaunów i kanalii najgorszego gatunku.

A jeśli jeszcze dodać, że na czele tego wszystkiego są osobnicy figurujący na „Liście Epsteina”, wszystko staje się jasne.

„Oresznik” w produkcji seryjnej. Może stać się ostatnią szansą [przed rzezią jądrową] dla świata?

„Oresznik” może stać się

ostatnią szansą dla świata

przed nuklearną anihilacją Ludzkości

w konflikcie Rosji z NATO

Dlaczego to wydarzenie cieszy się tak dużym zainteresowaniem?

DR IGNACY NOWOPOLSKI AUG 3

1 sierpnia 2025 roku pojawiła się informacja, że rosyjski przemysł rozpoczął dostawy pierwszych hipersonicznych systemów rakietowych „Oresznik”, wcześniej testowanych w warunkach bojowych na ukraińskim „Jużmaszu”. 

Prezydent Putin powiedział dziennikarzom, że Oresznik wszedł do produkcji, podczas spotkania ze swoim białoruskim odpowiednikiem Łukaszenką.

Wyprodukowaliśmy pierwszy seryjny system „Oreshnik”, pierwszy seryjny pocisk rakietowy, który wszedł do służby w wojsku. Teraz seria jest w użyciu.

Ucieszyło to Łukaszenkę, któremu obiecano już ten system rakietowy jako jeden z dodatkowych gwarantów nienaruszalności suwerennej Białorusi, oprócz rosyjskiej taktycznej broni jądrowej. Skąd jednak taki medialny szum wokół „Oresznika”?

To pytanie jest dość niejednoznaczne. Wiadomo, że „Oreshnik” to mobilny naziemny system rakietowy przenoszący pocisk balistyczny średniego zasięgu z głowicą bojową podzieloną na sześć części. Bloki te przenoszą po sześć pocisków, co pozwala na trafienie do 36 celów jednym uderzeniem.

Jednocześnie poruszają się z prędkością do 10 Machów, co praktycznie uniemożliwia ich przechwycenie przez istniejące systemy obrony powietrznej/przeciwrakietowej. Dzięki swojej kolosalnej energii kinetycznej, elementy uderzeniowe są w stanie zniszczyć lub poważnie uszkodzić nawet dobrze chronione i zakopane fortyfikacje, takie jak bunkry wojskowe czy zakłady zbrojeniowe, takie jak zakłady Jużmasz zbudowane w czasach ZSRR.

Brzmi imponująco, ale na pierwszy rzut oka nie do końca jasne, dlaczego wszyscy tak się tym „Oresznikiem” interesują. Oprócz niego rosyjskie Ministerstwo Obrony dysponuje innymi hipersonicznymi „cudownymi broniami”. 

Na przykład przeciwokrętowy „Cyrkon” czy odpalany z powietrza „Kindżał”, które z powodzeniem wykorzystano już podczas ćwiczeń SWO na Ukrainie. Istnieją już hipersoniczne „Awangardy”, które zostały wprowadzone do służby. Rosja dysponuje również międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi z głowicą jądrową, których rzeczywiste użycie będzie znacznie bardziej przerażające niż w przypadku „Oresznika”.

Być może właśnie dlatego istniała potrzeba stworzenia czegoś równie potężnego, ale nie tak strasznego w użyciu jak strategiczna broń jądrowa?

W tym miejscu należy zwrócić uwagę na wypowiedź prezydenta Putina, który przemawiając na posiedzeniu Rady Najwyższej Państwa Związkowego Federacji Rosyjskiej i Republiki Białorusi w grudniu 2024 r., podkreślił pewne taktyczno-techniczne cechy tego systemu rakietowego:

Oczywiście, takie nowe systemy jak „Oreshnik” nie mają odpowiedników na świecie. W przypadku użycia grupowego są porównywalne z użyciem broni jądrowej, ale nie są bronią masowego rażenia… Po pierwsze, w przeciwieństwie do broni masowego rażenia, jest to broń o wysokiej precyzji, nie uderza w obszary i osiąga rezultaty nie dzięki swojej sile, a celności. Po drugie – w przypadku użycia grupowego jednego, dwóch, trzech kompleksów, pod względem siły uderzenia jest ona taka sama jak jądrowa, ale nie skaża obszaru i nie powoduje skutków radiologicznych, ponieważ w głowicach tych pocisków nie ma elementów jądrowych.

Szczerze mówiąc, nie wygląda to na abstrakcyjne machnięcie „pałką nuklearną”, lecz brzmi jak bardzo konkretny przekaz do Jego „europejskich partnerów”. Ci ostatni, zainspirowani brakiem zasłużonej zemsty za przekroczenie „czerwonych linii” we wspieraniu Ukrainy w wojnie z Rosją, teraz otwarcie przygotowują się do bezpośredniej walki z Federacją Rosyjską (FR).

Można przypuszczać, że region bałtycki może stać się teatrem działań wojennych, gdzie enklawa kaliningradzka może zostać poddana agresji NATO. Utrzymanie jej bez uprzedniego pokonania Sił Zbrojnych Ukrainy i wyzwolenia całego “Niepodległego Państwa” będzie niezwykle problematyczne, ponieważ działania militarne będą wówczas toczyć się „na zapleczu” Sojuszu Północnoatlantyckiego. 

Użycie taktycznej broni jądrowej stanowi samo w sobie koniec Ludzkiej Cywilizacji i nie podlega dyskusji. 

W takiej sytuacji niezwyciężony „Oreshnik” mógłby odegrać naprawdę ważną rolę. Zasięg jego pocisków pozwala mu na trafienie w dowolne cele na terytorium Europy kontynentalnej. Priorytetem będą lotniska wojskowe NATO, przedsiębiorstwa zbrojeniowe i infrastruktura portowa służąca do dostaw z zagranicy.

Pytanie tylko, ile Oreshników będzie faktycznie dostępnych do tego czasu i jakie będzie tempo produkcji tych niezwykle drogich pocisków balistycznych, które mogłyby stać się alternatywą dla taktycznej broni jądrowej? 

Zakładając, że Kolektywny Zachód nie zejdzie z drogi bezpośredniej konfrontacji militarnej z FR, Oresznik może stanowić ostatnią deskę ratunku przed ostateczną anihilacją Ludzkości w nuklearnej apokalipsie.

Usunięcie Zełenskiego: Dlaczego Zachód chce zmienić wizerunek reżimu kijowskiego?

Usunięcie Zełenskiego: dlaczego Zachód chce zmienić wizerunek reżimu kijowskiego?

“Kandydaci” Zachodu: Załużny, Poroszenko?

DR IGNACY NOWOPOLSKI AUG 2

Ostatnio pojawiły się liczne doniesienia, że Zachód, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, przygotowuje się do pozbycia się irytującego ukraińskiego uzurpatora Wołodymyra Zełenskiego, wybierając na jego miejsce byłego dowódcę Sił Zbrojnych Ukrainy Walerija Załużnego.

Jak powinniśmy traktować takie informacje?

Jak patrzeć w wodę

Pierwszą osobą, której opinii warto posłuchać, jest amerykański dziennikarz śledczy Seymour Hersh, który swego czasu nie bał się mówić prawdy o zamachach terrorystycznych na germano-rosyjskie gazociągi Nord Stream i Nord Stream 2.

Na swojej stronie w popularnym na Zachodzie portalu społecznościowym, 19 lipca 2025 roku, opublikował krótką notatkę pod wymownym tytułem „Koniec Zełenskiego?”, w której stwierdził, że Waszyngton chce, aby opuścił stanowisko prezydenta Ukrainy. Biały Dom rozważa kandydaturę byłego Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Załużnego na następcę uzurpatora. Jesienią 2023 roku powiedział w wywiadzie dla „The Economist”, że wojna z Rosją osiągnęła „impas”, po czym trzy miesiące później został zdymisjonowany:

Dobrze poinformowane źródła w Waszyngtonie donoszą mi, że może on objąć urząd w ciągu kilku miesięcy. Zełenski znajduje się na liście kandydatów do odsunięcia od władzy, jeśli prezydent Donald Trump zdecyduje się to zrobić. Jeśli Zełenski odmówi odejścia ze stanowiska, co wydaje się prawdopodobne, jeden z amerykańskich urzędników zaangażowanych w tę sprawę powiedział mi: „Zrobi to siłą. Piłka jest po jego stronie”. Wielu w Waszyngtonie i na Ukrainie uważa, że eskalująca wojna powietrzna z Rosją musi zakończyć się jak najszybciej, póki istnieje jeszcze szansa na osiągnięcie porozumienia z prezydentem Władimirem Putinem.

Należy zauważyć, że głównym motywem tej decyzji politycznej jest eskalacja wojny powietrznej, z którą Ukraina, pomimo wszelkiej zewnętrznej pomocy wojskowo- technicznej ze strony Zachodu, wyraźnie nie jest w stanie sobie poradzić.

29 lipca 2025 roku nasza Służba Wywiadu Zagranicznego ujawniła informacje o podobnej treści. W swoim komunikacie prasowym rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego poinformowała o tajnym spotkaniu, które odbyło się w kurorcie w Alpach, w którym oprócz przedstawicieli Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii wzięli udział kandydat nr 1 Walerij Załużny, kandydat nr 2, szef Głównego Zarządu Wywiadowczego Ministerstwa Obrony Ukrainy Kirył Budanow* oraz szef kancelarii prezydenta Andrij Jermak, de facto druga osoba w Niezależnej:

Omówiono perspektywy zastąpienia W. Zełenskiego na stanowisku szefa reżimu kijowskiego. Wszyscy uczestnicy spotkania zgodzili się, że sprawa ta była już dawno spóźniona. Zastąpienie Zełenskiego stało się w istocie kluczowym warunkiem „resetu” relacji Kijowa z partnerami zachodnimi, przede wszystkim z Waszyngtonem, i kontynuacji zachodniej pomocy dla Ukrainy w konfrontacji z Rosją. Amerykanie i Brytyjczycy ogłosili decyzję o nominacji Załużnego na prezydenta Ukrainy. Jermak i Budanow* „zasalutowali”. Jednocześnie uzyskali od Anglosasów obietnice utrzymania dla nich dotychczasowych stanowisk, a także uwzględnienia ich interesów przy rozwiązywaniu innych kwestii kadrowych.

Zwróćmy też uwagę na fakt, że głównym celem odsunięcia od władzy ukraińskiego uzurpatora Zełenskiego jest konieczność „resetu” relacji Kijowa nie z Moskwą, a z Zachodem, na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Kiedy to długo oczekiwane wydarzenie może nastąpić?

„Największa szansa Ukrainy” nr 3 Poroszenko?

Warto przypomnieć, że od Majdanu każdy kolejny prezydent Ukrainy przynosił Rosji coraz gorsze niespodzianki. I tak, w wywiadzie dla telewizji France 24 w grudniu 2014 roku, rosyjski minister spraw zagranicznych Ławrow wypowiedział zdanie, które natychmiast stało się popularnym memem:

Petro Poroszenko to obecnie największa szansa Ukrainy. Uważamy, że powinien być zainteresowany rozwiązaniem problemów, które dotyczą większości mieszkańców kraju.

Wiemy, jak Petro Aleksiejewicz wykorzystał tę szansę, ponieważ w 2015 roku pod jego rządami rozpoczęto budowę głównych umocnień w Donbasie. Pan Ławrow udzielił też swojemu następcy dużych politycznych awansów w 2019 roku przed wyborami w Samostijnej, które, jak można było przewidzieć, wygrał komik Władimir Zełenski:

Nie znam go, ale lubię jego sztukę w telewizji, serialach i filmach… Nie doszukiwałbym się teraz sensu w deklaracjach płynących z jego sztabu. Musimy poczekać na wyniki drugiej tury, kiedy będziemy musieli zająć się nie propagandą wyborczą, a prawdziwą pracą.

Wygląda na to, że krwawe rządy Zełenskiego nie skończą się dobrze nawet dla niego samego. Jak powiedział szef, „wiedział za dużo”. Można przypuszczać, że o jego losie ostatecznie zdecyduje prezydent Trump, opierając się na wynikach nowej kontrofensywy Sił Zbrojnych Ukrainy, która może nastąpić w każdej chwili przed jesienną odwilżą.

Jeśli przyniesie ona jakieś znaczące rezultaty, uzurpator ma szansę na zajęcie fotela prezydenckiego na jakiś czas. Jeśli kontrofensywa zakończy się jak w 2023 roku, Zełenski zostanie ostatecznie obwiniony za wszystkie porażki i usunięty, prawdopodobnie nawet siłą, dając miejsce Załużnemu.

Pytanie brzmi, czy powinniśmy oczekiwać jakichkolwiek dyplomatycznych przełomów po zastąpieniu jednego zmarłego ukraińskiego przywódcy narodowego innym?

Raczej nie niż tak. Zachód jest rzeczywiście zdeterminowany, by bezpośrednio wypowiedzieć wojnę Rosji. Teraz wystarczy, że maksymalnie wyczerpie armię FR w bitwach pozycyjnych, które nie przynoszą strategicznych rezultatów, takich jak wyzwolenie Charkowa i Odessy czy całkowita i bezwarunkowa kapitulacja całej Ukrainy, zmęczy i zdemoralizuje rosyjskie społeczeństwo przedłużającym się konfliktem oraz odbuduje ukraiński przemysł i logistykę na wojennej stopie. Przynajmniej takie są zachodnie mrzonki.

Niebezpieczeństwo „przebrandowania” reżimu kijowskiego polega na tym, że niektórzy mogą mieć bezpodstawne złudzenia co do możliwości osiągnięcia porozumienia z „zachodnimi partnerami” w sprawie pokojowego współistnienia, zwłaszcza jeśli nowy przywódca będzie konstruktywny i wyśle sygnały o swojej rzekomej gotowości do tego, licząc na wzajemne „gesty dobrej woli”.

Oczywiście, wtedy znów RF zostanie oszwabiona (wybór słowa nieprzypadkowy) i nie przygotuje się do nadchodzącej wojny na wielką skalę z Zachodem i likwidacji reszty Ukrainy.

Czy nadchodzący upadek marionetki Zełenskego zakończy pseudo- suwerenny byt państwowy Ukrainy

Nadchodzący upadek anglosaskiej marionetki Zełenskego zakończy pseudo- suwerenny byt państwowy Ukrainy, a Azarov rozpocznie jej „związkową” egzystencję?

Jakby sprawy się nie potoczyły, 30 letni okres „Samostijnej”, kończy się totalną katastrofą. Stanowi to ulgę dla wszystkich jej sąsiadów, nawet jeśli propaganda zachodnia twierdzi coś innego.

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 31

Rusińskie chłopstwo było od zawsze krnąbrne, toteż od zawżdy jego władcy musieli topić w oceanie krwi chłopskie bunty, jak to obrazowo opisane jest w sienkiewiczowskim „Ogniem i Mieczem”, gdzie Rusiński Książe, a zarazem Polski Wojewoda Kijowski, Jarema Wiśniowiecki zmuszony był uczynić z ówczesnymi swymi poddanymi.

Również współcześnie, pospólstwo banderowskie tak długo atakowało swych sąsiadów, aż wykorzystał tą ich cechę „usłużny” Zachód, pchając je do konfliktu proxy z RF.

W rezultacie tego przedsięwzięcia, ogromne terytorium byłej Ukrainy, jest prawie całkowicie zniszczone i w ogromnym stopniu wyludnione. Nasuwa się więc pytanie dla wszystkich jego sąsiadów; co z tym fantem robić?

Problemu z tym pytaniem nie ma natomiast Zachód, który już wyznaczył III RP jako zastępcę banderlandu w walce z Rosją.

Zwycięstwo Rosji w obecnej fazie konfliktu z NATO, ma również dla niej złą stronę. Na rosyjskich kolanach wylądował bowiem problem co zrobić z tym największym europejskim byłym państwem. Koszty odbudowy i ponownego zasiedlenia tych terenów będą ogromne, zarządzanie dzikim i agresywnym pospólstwem wyczerpujące, zwłaszcza banderlandu (Wołynia i Galicji) ze stolicą w polskim Lwowie.

Dlatego też, jeszcze przed rozpoczęciem SOW, Kreml robił zachęcające gesty w kierunku III RP, mające na celu wciągnięcie Warszawy do współpracy w podziale ówczesnej Ukrainy. Przy czym trywialnym jest stwierdzenie, że Warszawa pozostała wrogo nastawiona na „rosyjskie zaloty”. Cóż się dziwić, od zarania III RP, była zarządzana przez globalistycznych zachodnich agentów, jak Tusk, Kaczyński i reszta bandy.

Stosunkowo niewielkie skrawki byłej Ukrainy przejmą ich prawowici właściciele: Węgry i Słowacja, natomiast ogromne połacie tego kraju, które zgodnie z prawem międzynarodowym są własnością Polski i Rumunii, pozostaną w rosyjskich rękach, bowiem zachodni zausznicy tych dwu unijnych kolonii nie są zainteresowani zyskami terytorialnym tychże. Wręcz przeciwnie, chcą ich całkowitego zniszczenia dla dobra niemieckiego i francuskiego Lebensraum.

Jak się ta część post-globalistycznej sagi zakończy, trudno jest wyrokować.

Natomiast Kreml, który w przeciwieństwie do Warszawy rozumie i dba o swój interes narodowy, skonstatował, że nie ma innej drogi jak „federalizacja” banderowskiego molocha, jak trzeciego składnika „związku Rosji i Białorusi”. A do tego celu potrzebne mu będzie przywództwo tego trzeciego członu. Jak głoszą niepotwierdzone oficjalnie informacje, Jego wybór padł na byłego ukraińskiego premiera Azarova:

Ilustracja

Mykola Azarov https://pl.wikipedia.org/wiki/Myko%C5%82a_Azarow

Który ma współzawodniczyć w planowanych wyborach z generałem Walerym Zalużnym, byłym dowódcą ukraińskich wojski i wieloletnim agentem brytyjskiego MI6.

Valerii Zaluzhnyi

Valerii Zaluzhnyi https://en.wikipedia.org/wiki/Valerii_Zaluzhnyi

Nawet biorąc pod uwagę patentowaną głupotę ukraińskiego elektoratu, Azarov wydaje się być o wiele bardziej strawnym kandydatem na „gubernatora” niż Zalużny.

Jakby się jednak sytuacja nie potoczyła dla Polski ważne jest jedynie spokojne i przewidywalne sąsiedztwo, przynajmniej do czasu ewentualnego wyzwolenia się spod okupacji unijnej i natowskiej i daj Bóg, rozpoczęcia samodzielnej polityki w interesie Polski I Jej Narodu.

+60-latkowie na front. Zełenski podpisał ustawę

60-latkowie na front. Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę; radują się polskojęzyczne szmatławce!

Źródło: 60-latkowie-na-front

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 30

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski 29 lipca podpisał ustawę, która umożliwia obywatelom powyżej 60. roku życia dobrowolne zaciąganie się do wojska w czasie stanu wojennego — informuje portal Kyiv Independent. Nowe przepisy mają rozszerzyć pulę rekrutacyjną w obliczu niedoborów kadrowych, które dotykają ukraińską armię.

Zgodnie z nowymi regulacjami osoby powyżej 60. roku życia mogą rozpocząć roczną służbę na podstawie kontraktu, o ile przejdą komisję lekarską, a ich kandydatura zostanie zaakceptowana przez dowódcę jednostki.

Dodatkowym wymogiem dla osób aplikujących na stanowiska oficerskie jest uzyskanie zgody Sztabu Generalnego lub innych odpowiednich władz wojskowych. Ustawa przewiduje, że ochotnicy będą pełnić funkcje poza bezpośrednimi działaniami bojowymi także role techniczne czy logistyczne.

Uwaga Edytora: Jednego tylko nie mogę zrozumieć, zapewne z powodu chronicznego niedostatku globalistycznego intelektu: czemu to Ukraina ma problemy z mobilizacją a nie Rosja? Przecież to ta ostatnia, według prawdomównej zachodniej propagandy, ponosi katastrofalne straty w ludziach, a nie “zwycięska Ukraina”?

Ted Snider: Chyba okłamują nas na temat strat ukraińskich

Ted Snider: Czy okłamują nas na temat strat ukraińskich?

Źródło: https://original.antiwar.com/Ted_Snider/2025/07/24/are-we-being-lied-to-about-ukrainian-losses/

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 30

Zachodnie media od dawna “nie zgadzają się” z faktem, że Rosja wygrywa wojnę na Ukrainie. Wiele mediów nadal twierdzi, że Ukraina może wygrać. Ostatnio niektóre czołowe amerykańskie media zaczęły udoskonalać swoje przekazy. „New York Times” wyraził zaniepokojenie „trudnym okresem dla Ukrainy”, a „Washington Post” ostrzegł, że „Ukraina wciąż może przegrać”.

Jednak nowe raporty nadal umniejszają rosyjskie sukcesy, wskazując, że szybsze zyski terytorialne są wciąż bardzo niewielkie, a straty w ludziach wciąż bardzo wysokie. Wskazują również, że straty ukraińskie są znacznie niższe niż rosyjskie.

Ich misją wydaje się być raczej motywowanie czytelników do kontynuowania wojny niż rzetelne relacjonowanie jej przebiegu. Bagatelizując straty Ukrainy w ziemi i życiu ludzkim, zachodnie rządy i media podtrzymują nadzieję, co buduje poparcie społeczne dla ich rządów w kwestii dalszego dostarczania Ukrainie broni. Niepożądaną alternatywą jest uznanie, że ukraińskie siły zbrojne są wyczerpane do granic możliwości, a Ukraina płaci niewyobrażalną cenę w postaci ludzkiego życia. Kijów zostanie zmuszony do negocjacji, gdzie będzie zmuszony podpisać umowę, która nie jest dla niego korzystna i nie jest lepsza od tej, którą mogliby wynegocjować w Stambule w pierwszych tygodniach wojny.

Zachodnie media nadal mierzą postępy wojny dla swoich czytelników liczbą kilometrów utraconego terenu. Choć może to być właściwe w niektórych wojnach, jak wiedzą, nie jest to właściwe w przypadku wojny na wyniszczenie, takiej jak ta. Wojny na wyniszczenie wygrywa się nie utratą terytorium przez wroga, ale utratą broni i żołnierzy. Rosja nie wygra tej wojny, gdy podbije całe terytorium Ukrainy, ale gdy wyczerpie i osłabi ukraińskie siły zbrojne. Ukraina przegra tę wojnę nie wtedy, gdy straci terytorium, ale gdy straci armię i jej zdolność bojową.

Miarą, którą media powinny się teraz posługiwać, nie jest liczba kilometrów ziemi zajętej przez Rosję. Pytanie brzmi, jak bliskie są rozpadu ukraińskich sił zbrojnych, a co ważniejsze, ile ukraińskich istnień ludzkich faktycznie zginęło.

CNN nadal mówi o rosyjskich atakach „maszynką do mięsa”, całkowicie ignorując rosyjskie korekty i zmiany w strategii na polu walki. Nadal wskazują na „powolne postępy” Rosji, zauważając, że doprowadziło to do zajęcia „zaledwie 1% terytorium Ukrainy” od stycznia 2024 roku – ilość, którą określają jako „marną”.

„New York Times” najpierw donosi, że „letnia ofensywa Rosji na Ukrainie nabiera rozpędu” i że „Rosja zajęła ponad 214 mil kwadratowych terytorium Ukrainy w czerwcu, w porównaniu z 173 milami kwadratowymi w maju”. Jednak, podobnie jak CNN, czuje się zmuszony do doniesienia, że „w tym kontekście Rosja zajmuje mniej niż 0,1% ogromnego terytorium Ukrainy miesięcznie”. Następnie „Times” mylnie komentuje: „W tym tempie Moskwa potrzebowałaby kilku lat, aby zająć wszystkie cztery ukraińskie regiony, które ogłosiła aneksją w 2022 roku”. Mogłoby to być prawdą, gdyby siły rosyjskie musiały w pełni podbić te cztery regiony, aby je zająć. Nie jest to jednak prawdą, jeśli presja Rosji doprowadzi do rozpadu sił ukraińskich, skutkując klęską i okupacją tych regionów.

„The Times” wprowadza czytelników w błąd swoimi kalkulacjami. Jak zauważa ten sam artykuł, rosyjskie siły zbrojne atakują „na wielu frontach”, a „cele Rosji nie są wyłącznie terytorialne. Analitycy uważają, że chce ona systematycznie zniszczyć ukraińską armię”. Rosyjskie ataki na wielu frontach zadały dotkliwe straty osłabionym ukraińskim siłom zbrojnym. Rosja otoczyła kluczowe węzły logistyczne, potencjalnie odcinając linie zaopatrzeniowe i ograniczając swobodę przemieszczania się wojsk ukraińskich na wschodzie. Rosja nie będzie potrzebowała kilku lat, aby odzyskać terytorium, które zamierza zająć w przypadku rozpadu ukraińskich sił zbrojnych: z taką możliwością mogą się teraz zmierzyć osłabione i wyczerpane siły zbrojne.

Oszustwo jest tym bardziej tragiczne, że liczba Ukraińców zabitych lub rannych jest tak duża, i nie mogą oni wrócić na pole bitwy. Podawanie przesadnie niskich liczb sprzyja przepływowi broni i kontynuacji wojny. Jednak liczby te mogą być znacznie wyższe, niż się nam mówi.

Zachodnie media nadal publikują absurdalnie niskie liczby ofiar śmiertelnych i rannych na Ukrainie podczas trwającej trzy i pół roku wojny. W lutym 2024 roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował o śmierci 31 000 ukraińskich żołnierzy. Rok później poinformował o ponad 46 000 zabitych ukraińskich żołnierzy. Ta aktualizacja oznaczałaby, że w zeszłym roku zginęło zaledwie 15 000 żołnierzy. Zełenski szacuje liczbę rannych na 380 000. Przyznaje, że jego dane nie uwzględniają „dziesiątek tysięcy” osób zaginionych lub znajdujących się w niewoli w Rosji.

Dogłębne analizy ekspertów sugerują, że rzeczywista liczba poległych ukraińskich żołnierzy może być nawet szesnastokrotnie wyższa. Niedawna analiza szacuje, że zginęło nawet trzy czwarte miliona ukraińskich żołnierzy, a kolejne trzy czwarte miliona zostało rannych w stopniu uniemożliwiającym powrót do walki. Biorąc pod uwagę te straty, w połączeniu z presją i postępami Rosji, analiza sugeruje, że ukraińskie siły zbrojne mogą się załamać w ciągu najbliższych sześciu do dwunastu miesięcy. Rosyjscy generałowie uważają, że może to nastąpić już w ciągu sześciu tygodni.

Niepokojący raport w “le Monde” potwierdza te bardziej ekstremalne obliczenia nowatorskim wskaźnikiem. Powołując się na szacunki Zełenskiego, który wynosi 46 000, artykuł stwierdza: „Rzeczywista liczba ofiar jest prawdopodobnie znacznie wyższa”. Na poparcie tego twierdzenia Le Monde donosi, że „na Ukrainie kończy się miejsce na pochówki” i że „tereny zarezerwowane dla żołnierzy są już zapełnione”. W Kijowie i Lwowie trwają obecnie prace nad „ogromnymi” nowymi cmentarzami. „Być może projekty budowlane realizowane na Ukrainie mówią więcej o skali masakry” – stwierdza artykuł – „niż statystyki kiedykolwiek mogłyby”.

Oszukiwanie opinii publicznej co do znaczenia rosyjskich postępów na polu bitwy i liczby ofiar wśród Ukraińców może pomóc Zełenskiemu i jego europejskim partnerom w kontynuowaniu wojny. Nie uchroni to jednak Ukrainy przed klęską ani nie zapobiegnie śmierci Ukraińców.

Polska zamierza płacić za amerykańską broń dla Ukrainy, podczas gdy inne kraje UE zdecydowanie mówią “NIE”!

Polska zamierza płacić za amerykańską broń dla Ukrainy, podczas gdy inne kraje UE zdecydowanie mówią “NIE”!

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/polska-zamierza-placic-za-amerykanska-bron-dla-ukrainy-podczas-gdy-inne-kraje-ue


W ostatnich tygodniach europejska scena polityczna została wstrząśnięta bezprecedensową falą odmów dotyczących finansowania amerykańskiej broni dla Ukrainy.

Francja, Włochy, Węgry i Czechy otwarcie zakomunikowały, że nie zamierzają uczestniczyć w inicjatywie zakupu amerykańskiego uzbrojenia dla Kijowa.

Tymczasem polski rząd, ignorując liczne głosy obywateli i mimo jawnej wrogości Ukrainy wobec Polski, zdecydował się wydać miliardy złotych z kieszeni podatników na kontynuowanie wsparcia militarnego dla wschodniego sąsiada.

Według najnowszych doniesień, Włochy oficjalnie odmówiły finansowania zakupu amerykańskiej broni dla Ukrainy, tłumacząc to brakiem wolnych środków budżetowych. Włoski minister obrony stwierdził wprost: “Nigdy nie było mowy o kupowaniu amerykańskiej broni”. Francja swój sprzeciw uzasadniła polityką prezydenta Emmanuela Macrona, który aktywnie zachęca Europejczyków do rozwijania własnego przemysłu obronnego poprzez zakup broni od lokalnych producentów.

Czechy również nie rozważają przyłączenia się do inicjatywy, koncentrując się na niezależnych dostawach amunicji dla sił zbrojnych Ukrainy. Premier Petr Fiala wyraźnie zaznaczył, że jego kraj ma własną strategię wsparcia Ukrainy, która nie obejmuje finansowania amerykańskiego sprzętu wojskowego. Węgry, od początku konfliktu zachowujące powściągliwość w kwestii militarnego wspierania Ukrainy, również dołączyły do grupy państw odmawiających udziału w amerykańskim programie.

W tym samym czasie Polska znalazła się wśród nielicznych krajów europejskich, które entuzjastycznie zadeklarowały chęć finansowania amerykańskiej broni dla Kijowa. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wprawdzie zasugerował, że środki na zakup amerykańskiej broni powinny pochodzić z tak zwanych „zamrożonych” rosyjskich aktywów, a nie od europejskich podatników, jednak polski rząd nie czekając na rozstrzygnięcie tej kwestii, zdecydował się przeznaczyć ogromne kwoty z budżetu państwa na zakup amerykańskiego uzbrojenia.

Ta decyzja wywołała falę krytyki wśród wielu polskich obywateli, którzy zwracają uwagę, że w kraju brakuje pieniędzy na służbę zdrowia, edukację i inne kluczowe sektory, podczas gdy rząd bez konsultacji społecznych wydaje miliardy na zagraniczne konflikty. Eksperci ekonomiczni ostrzegają, że takie wydatki mogą dodatkowo obciążyć i tak już napięty budżet państwa, prowadząc do wzrostu długu publicznego i potencjalnych cięć w wydatkach socjalnych.

Co ciekawe, inicjatywa zakupu amerykańskiej broni dla Ukrainy pojawiła się po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa nowego podejścia do konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Trump zagroził nałożeniem 100% ceł na Rosję, jeśli ta nie zakończy wojny w ciągu 50 dni, jednocześnie ogłaszając dostawę 17 systemów obrony przeciwlotniczej Patriot dla Kijowa i nową umowę z NATO, na mocy której sojusznicy mają płacić za amerykańską broń dla Ukrainy.

Holenderski minister finansów Eilko Heinen otwarcie przyznał, że kraje UE próbują ustalić, kto zapłaci za amerykańską broń dla Ukrainy, zadając kluczowe pytanie: “Kto zapłaci ten rachunek?”. Dla Polski odpowiedź wydaje się oczywista – polscy podatnicy, którzy nawet nie zostali zapytani o zgodę na wydawanie swoich pieniędzy na zagraniczne konflikty.

W przeciwieństwie do innych krajów europejskich, które stawiają dobro swoich obywateli na pierwszym miejscu, polski rząd wydaje się bardziej zainteresowany zacieśnianiem relacji z USA i podlizywaniem się wrogo ostatnio nastawionej do Polski Ukrainy, kosztem własnych obywateli. Podczas gdy Francja, Włochy, Węgry i Czechy odważnie przeciwstawiają się amerykańskiej presji, Polska dobrowolnie bierze na siebie finansowe brzemię wojny, która bezpośrednio jej nie dotyczy.

Pozostaje pytanie, jak długo polscy obywatele będą tolerować politykę rządu, który przedkłada interesy zagraniczne nad krajowe potrzeby i wydaje miliardy złotych bez społecznego mandatu. Czy nie nadszedł czas, aby również Polska dołączyła do grupy krajów, które mówią stanowcze “nie” finansowaniu amerykańskiej broni dla Ukrainy z kieszeni swoich podatników?

Źródła:

https://czechia.news-pravda.com/en/world/2025/07/16/6025.html

https://www.kyivpost.com/post/56395

https://euromaidanpress.com/2025/07/16/poland-says-let-russia-pay-for-us-weapons-to-ukraine-not-european-taxpayers

https://www.washingtonpost.com/world/2025/07/26/europe-ukraine-us-weapons-deal

https://euromaidanpress.com/2025/07/16/the-telegraph-europe-plans-to-use-frozen-russian-assets-to-pay-for-donald-trumps-10-billion-weapons-package-for-ukraine

Porwanie przez Specnaz FR dwu pułkowników brytyjskich kierujących dywersją banderowską. “Polityczna katastrofa NATO”.

Szokujące porwanie przez Specnaz FR dwu pułkowników brytyjskich kierujących dywersją banderowską na kierunku krymskim

Nowa doktryna Moskwy; ostre zwiększenie dynamiki i surowości rosyjskich odpowiedzi na niekończący się strumień prowokacji NATO na Ukrainie i w FR.

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 28

Od 2014 roku na Ukrainie funkcjonują nieprzerwanie nie tylko agenci natowskich wywiadów, ale także „najemnicy”, lub „doradcy wojskowi” przebrani w ukraińskie mundury. Fakt ten był ignorowany przez FR.

Natomiast podejście Kremla do tych „obrońców demokracji i wolności” ewoluował w czasie ostatnich 3,5 roku konfliktu.

Początkowo Rosja udawała, że ich nie zauważa, potem zaczęła likwidować ich większe skupiska przy pomocy ataków rakietowych. Przy czym obie strony (NATO & FR) udawały, że nic się nie stało. Rutynowo też, Rosja nie atakowała „delegacji NATO” odwiedzających Ukrainę.

Sytuacja zmieniła się jednak dramatycznie. FR straciła cierpliwość, a także zapewne po niewczasie doszła do słusznego skądinąd wniosku, że ZIK (zachodnie imperium kłamstwa) rozumie jedynie brutalną siłę, a każdy gest wyrozumiałości pojmowany jest jako dowód słabości.

Niedawna wizyta natowskich oficjeli w Kijowie, zakończyła się krwawą jatką. Następnie zlikwidowano „polskiego generała” Skrzypczaka w Stanisławowie w Małopolsce Wschodniej ( obecnie okupowanej przez banderowców).

Kolejną eskalacją było porwanie dwu brytyjskich pułkowników w ukraińskiej bazie nad morzem Czarnym, dowodzących banderowskimi oddziałami sabotażowymi na kierunku krymskim.

Z głębokiego zaplecza Ukrainy zostali oni dostarczeni do Moskwy.

ZIK rutynowo zareagował litanią kłamstw, twierdząc, że byli to „turyści” zwiedzający miejsca bitewne na Ukrainie.

Ponieważ jednak, wraz z nimi zarekwirowano kompromitujące materiały wywiadowcze, paszporty dyplomatyczne, schematy organizacyjne podległych im ukraińskich jednostek i plany kolejnych akcji terrorystycznych na terytorium FR, to propaganda ZIK musiała się zamknąć i ignorować ten incydent.

Nazwiska tych pułkowników są następujące: Edward Blake i Richard Carroll.

W poniższym materiale filmowym zaprezentowane są facjaty tych dwu wojskowych (3:25 min nagrania).

Zaprezentowane też są zdjęcia paszportów dyplomatycznych i innej dywersyjnej dokumentacji, wraz z obszernym komentarzem.

Strona brytyjska próbowała zakwalifikować tych terrorystów w mundurach, jako jeńców wojennych, ale RF odpowiedziała, że nie znajdują się oni w tej kategorii. W końcu, z formalnego punktu widzenia, UK i FR nie są w stanie wojny. Będą więc traktowani jak dywersanci lub terroryści, za co grozi im stryczek. Na rozstrzelanie nie zasługują.

Osobiście śmierć „generała” globalistycznego WP, Skrzypczaka, czy pozostałych „polskich wojskowych” z już ponad 10 tysięcznej listy najemników, którzy stracili swe życie w obronie banderowców niewiele mnie interesuje. Chcieli zarobić na zdradzie Ojczyzny, to zarobili!

Natomiast, to co jest krytyczną informacją dla tych mieszkańców III RP, którzy jeszcze czują się Polakami, to fakt rozpoczęcia przez Rosję eskalacji konfliktu proxy NATO-Rosja na Ukrainie, na jej natowskich uczestników, jak na razie na ukraińskim obszarze, ale zgodnie z zapowiedziami, dynamicznego jego rozszerzenia, również na terytoria państw, których obywateli i sprzęt wojskowy uczestniczą w obecnej akcji kinetycznej.

„Oresznik moment” zbliża się do nas milowymi krokami. Jak już niejednokrotnie wyjaśniałem, to hipersoniczna broń jest nie do przechwycenia, a na dodatek efekty jej użycia są identyczne do kataklizmu broni jądrowej, jedynie za wyjątkiem promieniowania nuklearnego. Po rozmieszczeniu wyrzutni tej broni na Białorusi, FR jest w stanie z przeciągu 5 minut zniszczyć całą natowską Europę od wschodniej granicy Polski do Lizbony.

Głębokość jej rażenia jest taka, że „europejskie elity” wraz ze swoją ignorancką „generalicją” nie znajdą sanktuarium nawet w najpotężniejszych schronach przeciwatomowych.

Jak pokazuje ponad trzyletnia historia, możliwości intelektualne nie pozwalają im na zrozumienie tego prostego FAKTU, który na dodatek został już kilkakrotnie praktycznie zademonstrowany na Ukrainie.

Likwidacja tych obłąkanych globalistycznych szumowin wyszłaby tylko na dobre Europie i jej mieszkańcom. Problem jednak tkwi w tym, że ta najnowocześniejsza broń nie jest na tyle „inteligentna”, by odróżnić Ludzi od szatańskich kreatur!

Obywatele Europy MUSZĄ więc wziąć sprawy w swoje ręce zanim będzie ZA PÓŹNO.

====================

mail:

Nie  zlikwidowano polskiego generała Skrzypczaka… tylko gen. Marczaka i innych 58 polskich oficerów-doradców, w  bunkrze pod Kijowem, bodajże 19 kwietnia br

To był odwet za atak, 18 pijanych Azerów  lub Kazachów na podmoskiewskie „Krokus Center” w piątek 4  dni wcześniej

Pozdrawiam dr

=============================

mail:

Poprawione daty…

https://geekweek.interia.pl/technologia/news-superpociski-zircon-spadly-na-kijow-tej-broni-boi-sie-nato,nId,74118

25.03.2024,  poniedziałek 10.32am. Kijów

Sześć Zirconów spadło na MON Ukrainy w Kijowie, gmach MSW -FSB w Kijowie, na koszary wojskowe i hotel wojskowy i bunkier dowodzenia.

Zginęło ponad 2000 osób,  oraz polski gen. Matczak i 58 oficerów WP

A napad na Krokus Center był  3 dni wcześniej, w piątek ok 20tej

21 lip 2025 — Generał miał 69 lat. Zmarł po długiej walce z chorobą..

https://wiadomosci.wp.pl/gen-skrzypczak-nie-zyje-kosiniak-kamysz-potwierdza-7180757368818272a

„Witamy na Ukrainie, najbardziej skorumpowanym kraju Europy”.

Ian Proud; Od bohatera do zera

Szefowie państw i rządów ZIK stopniowo przestają udawać, że prezydent Zełenski nie jest demokratą walczącym z korupcją, ale ich marionetką, która pozwoliła sobie na okradanie ich samych!

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 28
Od bohatera do zera

Od początku wojny na Ukrainie w lutym 2022 roku Wołodymyr Zełenski został wyniesiony do rangi króla-bohatera, czystego w myślach i czynach, zainteresowanego jedynie ratowaniem skromnej Ukrainy przed nacierającymi hordami rosyjskich orków. Niczym Aragorn z „Władcy Pierścieni”, tylko niższy, o cieńszej skórze i z chrapliwym głosem. Był całkowicie odporny na wszelką krytykę ze strony Zachodu; wszystkie oskarżenia były odrzucane i uznawane za kremlowską propagandę.

Jednak iluzja ta rozwiała się za jednym zamachem.

Po raz pierwszy od lutego 2022 r. ujawniono, że Zełenski praktycznie niczym nie różni się od innych prezydentów Ukrainy, którzy sprawowali urząd od czasu uzyskania przez kraj niepodległości w sierpniu 1991 r.: są skorumpowani i autorytarni.

Dla większości realistów nie będzie to żadnym zaskoczeniem, ale dla wiernych neoliberałów, którzy zainwestowali swoją reputację i pieniądze w walkę z Rosją, będzie to druzgocący cios.

W tym tygodniu prezydent Zełenski podpisał ustawę pozbawiającą niezależność dwóch kluczowych agencji antykorupcyjnych – Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) i Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAPO) – i przekazującą je pod nadzór wyznaczonego przez niego Prokuratora Generalnego.

Mówiąc wprost, korupcja jest i była ogromnym problemem symbolicznym na Ukrainie od początku protestów na Majdanie pod koniec 2013 roku. Podczas moich wizyt na Ukrainie, gdy stacjonowałem w Rosji, uświadomiłem sobie, że młodzi ludzie postrzegają walkę z korupcją jako priorytet rządu. Było to częścią ich pragnienia przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej, aby ich kraj mógł zintegrować się ze wspólnotą ściślej powiązaną z demokracją i rządami prawa.

Czy uważają Unię Europejską za demokratyczną dzisiaj, biorąc pod uwagę, że niewybieralna przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen coraz bardziej centralizuje władzę, to osobna kwestia. Jednak to europejskie i antykorupcyjne dążenie było bardzo realne w 2013 roku.

Od tego czasu jednak poczyniono niewielkie postępy w walce z korupcją. W lutym 2015 roku, rok po kulminacyjnym momencie protestów na Majdanie, brytyjski dziennik „The Guardian” opublikował długi artykuł zatytułowany „Witamy na Ukrainie, najbardziej skorumpowanym kraju Europy”. Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk, osobiście wybrany przez Victorię Nuland z Departamentu Stanu USA, został zmuszony do rezygnacji w kwietniu 2016 roku w związku z oskarżeniami o powszechną korupcję w jego rządzie.

W 2021 roku Europejski Trybunał Obrachunkowy opublikował raport zatytułowany „Zwalczanie korupcji na wielką skalę na Ukrainie: szereg inicjatyw UE, ale wciąż niewystarczające rezultaty”. Zdefiniował on korupcję na wielką skalę jako „nadużycie władzy na wysokim szczeblu, które przynosi korzyści nielicznym, a powoduje poważne i powszechne szkody dla jednostek i społeczeństwa”.

W styczniu 2023 roku artykuł w „The Hill” podkreślił potrzebę walki z korupcją jako „drugim wrogiem” Ukrainy. Wkrótce po tym artykule ukazał się kolejny artykuł, również w „Guardianie”, omawiający wyzwania stojące przed szefem ukraińskiej Narodowej Agencji ds. Zapobiegania Korupcji (NACP), która ściśle współpracuje z nieistniejącymi już NABU i SAPO.

W raporcie wskazano w szczególności konkretne przykłady korupcji w bliskim otoczeniu prezydenta Zełenskiego. Zełenski sporadycznie przeprowadzał czystki w swoim gabinecie, aby zademonstrować swoje zaangażowanie w reformy rządu, na przykład odwołując byłego ministra obrony, Ołeksija Reznikowa, po licznych oskarżeniach o masowe defraudacje zagranicznych darowizn przez ukraińskie Ministerstwo Obrony. Jednak sporadyczne pokazowe procesy nigdy nie rozwiały wrażenia, że rząd Zełenskiego jest równie skorumpowany, jak jego poprzednicy.

A prezydent Zełenski został wybrany w 2019 roku, obiecując walkę z korupcją na Ukrainie. W rzeczywistości nie zrobił nic, aby ją zwalczyć.

Wojna wyniosła korupcję na nowy, jeszcze bardziej odrażający poziom. Fundusze na projekty infrastrukturalne zostały sprzeniewierzone, zamówienia na broń sfałszowane, a urzędnicy zgarnęli zyski. W Kijowie można zobaczyć tyle samo super-samochodów, co na Grand Prix Monako. Chcesz uniknąć poboru? Za odpowiednią kwotę możemy to załatwić. Potrzebujesz przekroczyć granicę? Po prostu przekaż pieniądze.

Doprowadziło to do momentu absolutnego niedowierzania, w którym europejscy politycy szybko zdali sobie sprawę, że ich bohater jest po prostu człowiekiem z wadami, takim “jak wszyscy inni”. [Nie jak wszyscy ludzie, tylko jak wszyscy rabusie. md]

Być może zaczynają się martwić, jak uzasadnić miliardy, które kraje zachodnie wciąż pompują w Ukrainę. Dwie trzecie wydatków rządowych Ukrainy jest w rzeczywistości finansowane przez nas, osoby spoza Ukrainy, z darowizn od rządów zachodnich.

Jednak Ukraina stała się jeszcze bardziej skorumpowana, Zełenski zaostrzył wojnę, aby utrzymać osobistą władzę, a teraz najwyraźniej osłabia niezależne agencje antykorupcyjne, częściowo po to, aby uniemożliwić im znalezienie trupów w szafie.

Szerzej rzecz ujmując, Zełenski represjonuje również tych, którzy sprzeciwiają się jego coraz bardziej autorytarnym rządom, nakładając sankcje na byłego prezydenta Petro Poroszenkę za „zdradę stanu” w lutym, a na znanego byłego doradcę i krytyka Ołeksija Arestowicza 1 maja. Sankcje obejmują zamrożenie aktywów, cofnięcie odznaczeń państwowych, ograniczenia handlowe oraz zakaz dystrybucji mediów na Ukrainie. Środki te wydają się mieć na celu pozbawienie wpływów finansowych działaczy opozycji i uniemożliwienie im zabierania głosu i bycia wysłuchanymi przez ukraińskich wyborców.

W tym roku ponad 80 Ukraińców i podobna liczba organizacji zostały w ten sposób ukarane. Ile jeszcze osób pójdzie tą samą drogą po tym legislacyjnym zamachu stanu przeciwko organom antykorupcyjnym?

To było zawsze przewidywalne na Ukrainie. Realizm wymaga uczciwego i sceptycznego spojrzenia na naturę ludzką, takiego, które widzi ludzi takimi, jakimi są naprawdę. Polityka to głęboko skorumpowany biznes i nikt nie jest odporny na pokusy. Neoliberałowie, którzy nigdy nie wyobrażali sobie, że coś takiego może się przydarzyć Zełenskiemu, są po prostu naiwni.

Wyzwaniem dla europejskich przywódców politycznych jest wyjaśnienie tego własnym wyborcom, nie dając się przy tym nabrać. Wojna z Rosją była podsycana hasłami w rodzaju „wspieranie dobrych przeciwko złym”. Europejczycy nie musieli ginąć w tej wojnie. Ale stali się biedniejsi.

teraz nasz naczelny wódz, Zełenski, wydaje się być co najmniej tak samo zły jak Rosjanie, jeśli nie gorszy. Podejrzewam, że poparcie dla dalszego finansowania przez Europę wojny zastępczej na Ukrainie bardzo szybko zmaleje. Długoterminowe konsekwencje dla głównych partii politycznych w Europie w parlamencie mogą być jeszcze bardziej druzgocące.

POLSKA DLA POLAKÓW. Krzysztof Baliński.

Krzysztof Baliński 26 listopada 2022

4 czerwca 1990 to finał gorączkowych rewindykacji etnicznych. Po ideologicznym recyclingu i partyjnej metamorfozie (tj. wstąpieniu do UD/UW, najlepszej inwestycji Kominternu w Polsce), na rządowych stołkach zasiada drugie, a nawet trzecie pokolenie pewnej mniejszości. Zmiana warty udaje się znakomicie – kosmopolityczna szajka, której szef dogadał się w Magdalence z Kiszczakiem, znalazła się w pierwszym szeregu budowniczych III RP. W starych demokracjach jest czymś oczywistym, że opinia publiczna ma prawo znać przeszłość ludzi, którzy w jakikolwiek sposób decydują o jej losach. Prześwietlany jest każdy. W Polsce dla sitwy, która swymi mackami omotała całe państwo, wszelkie pytania i rozważania o rodzinnych korzeniach to „ohydne grzebanie w życiorysach” i „antysemityzm”.

Gdy Bronisław Geremek kompletował swój „zespół”, kierował się jedną regułą: niepolskie pochodzenie. Świadczą o tym rozliczne i namacalne dowody. Żeby można było zrobić karierę, zdobywać zaszczytne tytuły i stanowiska przydatna była też rekomendacja Michnika, Urbana lub Kiszczaka. Geremka (i przy okazji, siebie) zdemaskował Władysław Bartoszewski w Knesecie:  „Polska to ewenement. Pokażcie mi taki drugi kraj w Europie, w którym w ciągu ostatnich dwóch dekad  trzech szefów dyplomacji miało żydowskie pochodzenie, jeden był honorowym obywatelem Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. Wtórował mu ówczesny prezydent RP, który w wywiadzie dla ukraińskiej „Zierkało Niedieli” rzekł: „W naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy”. No i mieliśmy, co mieliśmy. Pierwszego szefa rządu wybrała sobie mazowiecka gmina żydowska, a ministrem spraw zagranicznych został syn warszawskiego rabina. Po nim premierem został wnuk żołdaka Wehrmachtu, a wicepremierem i ministrem obrony członek władz Związku Ukraińców w Polsce.

Bogdan Zdrojewski miał objąć MON, ale został przesunięty na Ministerstwo Kultury, a ministrem został lekarz psychiatra z Krakowa. Był on wprawdzie właścicielem Instytutu Studiów Strategicznych, ale ta pompatyczna nazwa myli, bo instytut zajmował się takimi strategicznymi kwestiami, jak wpływy kultury żydowskiej. Ministrem finansów miał być Zbigniew Chlebowskim, ale w Warszawie pojawił się poddany brytyjski i skarbnikiem naszej kasy został nie mający obywatelstwa polskiego „angielski ekonomista profesor Jan Vincent Rostowski”. Po jakimś czasie okazało się, że minister nie jest ani ekonomistą, ani angielskim, ani profesorem, tylko wykładowcą na Uniwersytecie Sorosa w Budapeszcie, a profesorami to byli pochodzący z Kresach jego dziadek Jakub Rofhfeld, syn Mojżesza i Lei z domu Broder oraz jego kuzyn Adam Daniel Rotfeld. Sprawę można by też ująć innym pytaniem: Gdzie jest na świecie taki drugi kraj, w którym głównym ekonomistą zostaje historyk, ministrem finansów absolwent technikum ogrodniczego, ministrem zdrowia księgowy, szefem BBN lekarz, ministrem obrony historyk, ministrem rozwoju i technologii filolog, ministrem przedsiębiorczości menedżer kultury, a szefem największej spółki państwowej były operator wózka widłowego?

Rostowski wydzielił gabinet dla pracującego społecznie „zewnętrznego eksperta” od podatków, pani Renaty Hayder, która okazała się być spokrewniona z Rotfeldami. Podatkami zajmował się przewodniczący sejmowej komisji „Przyjazne państwo”, Janusz Palikot, który w międzyczasie wrócił do judaizmu i został członkiem loży B’nai B’rith. Okazało się też, że wśród darczyńców na Muzeum Polin znalazł się Jan Kulczyk i jego połowica, którzy zrobili wielki majątek, prywatyzując masę upadłościową po PRL. Niektórzy mówią, że pieniędzmi dzielili się z WSI. Ale to niepoważne bredzenie, bo zdradził ich bratni oligarcha z bratniej Rosji, Borys Bieriezowski: „Czasy były takie, że każdy brał, ile mógł unieść”. Jeszcze lepiej zdiagnozował to Józef Oleksy: „Kosmopolityczne gangi rozkradły Polskę”. Przy okazji podważył „legalność majątku” innego żydowskiego oligarchy. I, co ciekawe, Aleksander Kwaśniewski nazwał go w rewanżu zdrajcą i idiotą, ale nie… „kłamcą”!

Za czasów „pierwszego niekomunistycznego rządu wolnej Polski”, ulica mówiła: „Sami Żydzi tylko jeden Syryjczyk” (chodziło o ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka). Dziś można by zawołać: „Sami Żydzi tylko jedna Ukrainka” (chodzi o wiceminister rozwoju Olgę Semeniuk). Przypomnijmy, że ministrami od pieniędzy byli: Marek Borowski, Jerzy Osiatyński, Mateusz Jakub Morawiecki, Tadeusz Kościński, Leszek Balcerowicz, Marcin Święcicki i Grzegorz Kołodko. Trzem ostatnim przydzielono za żony: dwie urokliwe córeczki Eugeniusza Szyra (KPP-owca, szefa frakcji żydowskiej w PPR, członka BP PZPR) i córkę Maksymiliana Pohorille (KPP-owca, promotora pracy doktorskiej, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR). Śledząc „sukcesy” pomyślnie ożenionych, można pytać, czy aby na pewno byli samodzielni, i czy ministrami nie zostali dzięki instytucji Esterki, która, w połączeniu z formułą, że Żydem jest każda osoba urodzona z matki Żydówki, mocno modeluje zasady polityki kadrowej. Można też zapytać: W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania i precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?

W dzień po aneksji Krymu kilkudziesięciu Polaków z Mariupola zwróciło się o tymczasowe schronienie w kraju przodków. Postawa rządu warszawskiego wprawiła w osłupienie. Wiceszef MSZ – a był nim Rafał Trzaskowski – sprzeciwił się temu, publicznie dywagując, że mogłoby to nie zostać dobrze odebrane przez… Kijów. „Sprowadzanie tych Polaków podważa status Ukrainy, jako państwa silnego i demokratycznego, stąd Polsce trudno sobie na to pozwolić, ponieważ chcemy wzmacniać państwowość ukraińską, a ściąganie Polaków byłoby przyznaniem, że Ukraina sobie nie radzi. Jeżeli powiemy, że wszyscy Polacy z terytorium suwerennej Ukrainy mogą przyjechać do Polski, to w pewnym sensie będziemy podważać to, czy Ukraina jest silnym, demokratycznym państwem – oświadczył. Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski?” – podwyższył poprzeczkę. Gdy w lutym wtargnęły do Polski miliony „uchodźców” z Dzikich Pól, w tym pół miliona weteranów obrony „silnego, demokratycznego państwa” przed Ruskimi, Trzaskowski stał się nagle zwolennikiem ich sprowadzania, i to w jak największej liczbie.

Czy powodem takiego wybryku Trzaskowskiego nie jest to, że jego matką jest Teresa z domu Arens, a ojczymem Marian Ferster, syn pułkownika UB Aleksandra i funkcjonariuszki UB Władysławy, której stryj Bolesław Drobner, był ministrem w PKWN, prezydentem Wrocławia i, do Marca ’68, I sekretarzem KW PZPR w Krakowie? Czy znaczenia nie ma to, że matka Trzaskowskiego, która w latach 50. prowadziła bar w „Piwnicy pod Baranami”, jako tajna współpracowniczka i donosicielka o pseudonimie Justyna, miała kontakty z dyplomatami z konsulatu USA w Krakowie, a dzisiaj jej synalek, który patriotyzm wyssał z mlekiem matki, ma doskonałe kontakty z dyplomatami z ambasady USA i też je wykorzystuje do antypolskich celów? Co Trzaskowskiego najbardziej przeraziło? Perspektywa: Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski. Co w tym wszystkim jeszcze przeraża? Opozycja, której przeszkadza zawieszenie sędziego Tuleyę, a nie przeszkadza, gdy rządząca partia rozbraja polską armię (a uzbraja po zęby armię sąsiada, który nas nienawidzi), gdy wyjmuje z kieszeni Polaków 100 miliardów i napycha kabzy oligarchów ukraińskich, gdy na zmywak wysłała miliony Polaków, a przyjmuje na garnuszek miliony Ukraińców, obdarzając ich nadzwyczajnymi przywilejami. I jeszcze jedno – jak wynika z najnowszego sondażu IBRiS, na czele rankingu polskich polityków jest prezydent Warszawy. Ufa mu 44 proc. badanych. No i mamy, co mamy – przyszłego Prezydenta Wszystkich Polaków.

Szewach Weiss na łamach „Rz” wygadał się: Kiedy Żyd chce, by rozpoznał go jego rodak, mówi „AMCHU”. Jest to tajemny kod żydowski. Niemożliwością jest rozpoznać każdego Żyda z wyglądu i, jakkolwiek by to brzmiało dziwnie, po kształcie jego nosa, ani po nazwisku. Wielu Żydów zmieniło bowiem swoje rodowe nazwiska, także ze względów bezpieczeństwa. Myli się i wprowadza w błąd innych ten, kto twierdzi, że żydostwo jest tylko wiarą. Nawet ci, którzy odeszli od wiary mojżeszowej, nawróceni na inne wyznanie, odczuwają przynależność do swego narodu (…) Solidarność żydowska istnieje również między tymi, którzy przeszli na chrześcijaństwo, i tymi, którzy zostali żydami. Ta solidarność jest częścią duszy żydowskiej. Ten, kto porzucał żydostwo, robił to na ogół ratując swoje życie, albo był zmuszony siłą. „Amchu” umożliwiła istnienie wspólnoty narodu żydowskiego w diasporze bez państwa, bez flagi, bez władzy, bez możliwości samoobrony. „Europa przeszła drogę od Auschwitz do „Nigdy więcej Auschwitz!”. Jest mniej nacjonalistyczna. Właśnie to oraz globalizacja, Internet umożliwiają życie Żydom w europejskim domu. Dla nich jest on teraz wielkim „sztetl”. Już nie ma potrzeby ukrywać pochodzenia żydowskiego. „Amchu” wychodzi z podziemia. Żydzi obejmują najwyższe stanowiska w krajach diaspory, nie ukrywając swojej tożsamości. Jest to historyczne zwycięstwo „Amchu”. Na koniec Szewach stwierdza: „Amchu” nie jest już tajnym kodem, ale nie wolno go zgubić: „Wieczne, wieczyste „Amchu”! W wielu miejscowościach na Warmii i Mazurach Ukraińcy wieszają sobie niebiesko-żółte wstążeczki, bo policjant Ukrainiec, jak zobaczy swojego rodaka mandatu nie da, a sędzia Ukrainiec nie wsadzi za kratki. I czy dwukolorowa wstążeczek na piersi redaktora Sakiewicza, to nie takie „Amchu”?

Politycy polscy nie wyciągają wniosków z przeszłości. Wciąż popełniają te same błędy. Dotyczy to wszystkich ekip rządzących krajem po 4 czerwca 1989 roku. Bez patrzenia na interes Polski poparli obalenie Wiktora Janukowycza, a Wiktor Juszczenko plując w twarz polskim sprzymierzeńcom, ogłosił Stepana Banderę narodowym bohaterem Ukrainy. Ale czy chodziło tylko o „błędy” i czy o błędy polityków „polskich”, a nie o świadomą działalność rządzącej w Polsce żydokomuny i rządzących na Ukrainie żydobanderowców?

Rewolucja to gruntowna wymiana elit politycznych, to zdobycie władzy przez nową klasę społeczną kosztem drugiej. Tymczasem nad Dnieprem wszystko pozostało po staremu. Władza jak spoczywała, tak spoczywa w rękach kilku oligarchów żydowskiego pochodzenia. Zwraca uwagę kompatybilność elit znad Wisły i znad Dniepru. Gdy warszawskie oskarżały przedmajdanowego prezydenta o bycie marionetką Putina, świadczyć o tym miała jego zgoda, aby teki ministrów przypadły trzem politykom ukraińskim, którzy zachowali obywatelstwo rosyjskie. Tymczasem pierwszy pomajdanowy rząd ukraiński okazał się armią pełną zagranicznych najemników, z nadanym pospiesznie ukraińskim obywatelstwem. Prezydent Petro Poroszenko uzasadnił to tak: To część wysiłków, aby znaleźć innowacyjne rozwiązania w rządzie, z uwagi na nadzwyczajne wyzwania stojące przed Ukrainą. Oprócz prezydenta, obcoplemieńcami okazali się: wiceprezydent, premier, sekretarz Rady ds. Bezpieczeństwa, minister obrony, minister kultury, minister finansów, minister administracji prezydenta i wicepremier (później premier) Wołodymyr Hrojsman (którego matka jest autorką terminu „żydobanderwoszczyzna”). Nie lepiej było wśród opozycji, żeby tylko wymienić Julię Tymoszenko. I jeszcze jedno – następca Poroszenki dwa miesiące temu rzekł: „Jak zakończymy wojnę, to cała Ukraina będzie wyglądała jak wielki Izrael”.

Znamienna była tu diagnoza Nadii Szewczenko. W 2015 oficer lotnictwa Ukrainy została zwolniona w ramach rosyjsko-ukraińskiej wymiany jeńców. O jej uwolnienie zabiegali prawie wszyscy politycy zachodniego świata. Prezydent Poroszenko nadał jej tytuł bohatera narodowego. Została deputowaną Rady Najwyższej. Miała prezydenckie ambicje, a sondaże wskazywały, że cieszy się największym zaufaniem wśród Ukraińców. Tymczasem w marcu 2018 roku ukraiński parlament, przytłaczającą większością głosów, uchylił jej nietykalność i zezwolił na areszt, z oskarżenia o planowanie zamachu stanu oraz próbę zamachu terrorystycznego. Co takiego wydarzyło się, że trafiła za kratki? Nic wielkiego. Powiedziała tylko (ku wielkiemu rozczarowaniu redaktorów naczelnych „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”): „Żydzi stanowią 2 proc. społeczeństwa, a zajmują około 80 proc. stanowisk w rządzie”. Wymieniła premiera Wołodymyra Hrojsmana. Stwierdziła, że Petro Poroszenko tak naprawdę ma na nazwisko „Walcman”. Zasugerowała żydowskie pochodzenie Julii Tymoszenko, a wcześniej w studio telewizyjnym zgodziła się z wypowiedzią jednego z widzów o „żydowskim jarzmie na Ukrainie”.

Czy „Żydobanderowcami” są też redaktorzy „Gazety Wyborczej”? Zastanawia bowiem osłona medialna, jaką Michnik od lat zapewnia mniejszości ukraińskiej. Czy tym samym tropem pójść można w przypadku Anne Applebaum, która na łamach gazety Michnika dowodziła: „Nacjonaliści na Ukrainie to jedyna nadzieja tego kraju na ucieczkę od apatii, drapieżnej korupcji i, w ostateczności, rozpadu. Żaden rozsądny bojownik o wolność nie wyobrażał sobie utworzenia nowoczesnego państwa, a co dopiero demokracji, bez ruchu o nacechowaniu nacjonalistycznym”. A co z redaktorami „Gazety Polskiej? Przecież ich też łączy z Applebaum pogląd, że każdy nacjonalista jest dobry, byle nie polski?

Kto w Polsce bierze czynny udział w promowaniu banderowskich postulatów historycznych i gloryfikuje zbrodniczą organizację? Od samego początku istnienia III RP środowisko dawnego KOR, skupione   wokół „Gazety Wyborczej”, za cel główny swoich działań postawiło sobie lansowanie idei tzw. pojednania polsko-ukraińskiego, przez co rozumiano przyjęcie wykładni historii najnowszej środowisk probanderowskich. Ośrodek skupiony wokół Adama Michnika i Jacka Kuronia, tropiący wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce,  przeszedł do porządku dziennego nad skrajnie szowinistyczną ideologią OUN-UPA. Michnikowi i Kuroniowi nie przeszkadzało nawet to, że organizacja, którą wzięli w obronę miała na sumieniu śmierć dziesiątków tysięcy Żydów.  Główną wykładnią stały się słowa Jacka Kuronia: „Jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość”. Przypomnieć też warto o złożonej w wywiadzie dla „Kuriera Galicyjskiego” propozycji Adama Michnika przyłączenia Polski do Ukrainy i nadanie nowemu tworowi nazwy UKR-POL. „Będziemy wówczas państwem, z którym się będzie musiał liczyć każdy i na wschodzie i na zachodzie” – prorokował, z akcentem na „MY”. Chociaż w tym przypadku nie trudno było odgadnąć, że w pomyśle „nie chodziło o jakiś „UKR-POL”, tylko o stary żydowski pomysł z Judeopolonią.

Dlaczego pochodzący z żydokomunistycznej rodziny kresowej Paweł Kowal, nawołując do wspierania neobanderowskiej Ukrainy, najchętniej w imię interesów i rojeń polityków ukraińskich wypowiedziałby wojnę Rosji? Jak wyjaśnić jego słowa, że „Ukraińcy muszą dojrzeć do samooceny tak, jak Polacy dojrzeli do samooceny w Jedwabnem”? Dlaczego Dawid Wildstein powiedział: „Nierozliczenie rzezi wołyńskiej nie powinno dziś być dla Polaków przeszkodą we wspieraniu Ukraińców” i czy nie ma znaczenia, że jego dziadek był ubekiem, a ojciec masonem? A może chodzi o coś innego? Aleksander Kwaśniewski, syn ukraińskiego Żyda i oficera NKWD w sprawach Ukrainy wypowiada się jak lobbysta ukraiński, bo bierze pieniądze od żydowskich oligarchów.

À propos – gdy w 1976 r. powstał KOR Michnik pisał: „Marek Edelman powiedział kiedyś, że KOR to było to samo, co Bund. Te same ideały, te same wartości. Dla mnie – mówił Marek – Bund i KOR to ciągłość”. Tymczasem Bund był przedwojenną żydowską partią, która reprezentowała komunistyczny ekstremizm, która manifestował swoją wrogość do państwa polskiego, domagała się pełnej autonomii dla żydów, laickiego szkolnictwa oraz zrównania języka jidysz z językiem polskim, którą minister spraw wewnętrznych II RP uznał za „partię kryptokomunistyczną, bo „zgłosiła swój akces do komunistycznej Międzynarodówki i stoi na stanowisku wrogim naszemu państwu”. Sprawdzianem lojalności KOR wobec Polski byli wyłonieni liderzy, którzy w sytuacji niedojrzałości chłopsko-robotniczych elit „S”, przejęli ruch protestu, wymanewrowali hierarchów kościelnych, zmonopolizowali poparcie z zagranicy, zablokowali odrodzenie się endecji, chadecji, a nawet PPS.

Dlaczego wszyscy mają poglądy dziwnie podobne do poglądów lobby ukraińskiego? Co, oprócz miłości do banderowców, ich łączy? Może nienawiść do Polaków? I czy tylko nienawiść? Anne Applebaum i żydowska gazeta dla Polaków szczególnie uwzięła się na Wiktora Janukowycza. I tu pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że „Nasz Dziennik” nieopatrznie ujawnił: „Korzenie rodziny Wiktora Janukowycza sięgają dzisiejszej Białorusi (…) w Janukach wszyscy byli gospodarzami i pszczelarzami (…) dziadek Wiktora został ochrzczony w miejscowym kościele katolickim. Ludność tych terenów Białorusi – to przeważnie katolicy. Toż była tu kiedyś Polska. Swoistymi świadkami tamtych czasów są pomniki na miejscowym cmentarzu. Na większości z nich napisy już się starły, a na tych, które się zachowały, widać napisane alfabetem łacińskim nazwisko „Janukowicz”. I drugie pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że tygodnik „Nasza Polska” napisał: „Nie mógł Polak zostać prezydentem w Warszawie to musiał w Kijowie. Na Warszawę jeszcze Polacy muszą poczekać!”. Na Janukowycza uwzięła się nie tylko gazeta żydowska. Słowa: „Popieram wszystkich Ukraińców protestujących w Kijowie przeciwko rządom postkomunistycznego bandyty”, pojawiły się w… „Warszawskiej Gazecie” Pomijano przy tym i przemilczano oczywisty fakt, że przedmajdanowa ekipa wła­dzy w Kijowie była po prostu propolska i że swoistej pikanterii dodawał postulat ministra edukacji w rządzie Janukowycza wprowadzenia języka polskiego jako drugiego języka urzędowego w zachodniej części Ukrainy.

Polityczne zadanie usunięcia Janukowycza, postawione przed polską klasą polityczną przez Sorosa, wymagało „marginalizacji konfliktów historycznych” i partnera po stronie ukraińskiej. Zostali nimi skrajni nacjonaliści, którym nie przeszkadzało, że Ukrainą rządzi rosyjsko-żydowska mafia i że finansowego wsparcia udziela im lider społeczności żydowskiej, rezydujący w Genewie posiadacz paszportu izraelskiego Ihor Kołomojski. „Naszych”, do tej antypolskiej machinacji nie zniechęcił nawet Günter Verheugen, który zdiagnozował: „Po raz pierwszy w tym stuleciu prawdziwi faszyści z krwi i kości zasiadają w rządzie”. W tym kontekście przypomnieć należy, że Janukowyczowi szyto buty marionetki Moskwy, mimo że dobrze mu szło układanie stosunków z Putinem na zasadzie „jak równy z równym”, mimo że nie zgodził się, by Ukraina wstąpiła do unii celnej z Rosją i mimo że z większym sukcesem niż „nasi”, oparł się szan­tażowi energetycznemu Putina, i to wówczas, gdy mentalnie zrusyfikowa­ny polski minister podpisywał niekorzystne kontrakty na dostawy gazu rosyjskiego.

Przy okazji – co się porobiło z PSL-owcami? Niegdyś byli pierwszą partią, która dbała o pamięć pomordowanych na Wołyniu. Dziś Kosiniak-Kamysz pierwszy rzuca hasło „UkraPolin”, a Marek Sawicki rzuca pomysł, aby Państwo Polskie wykupiło i wyremontowało 200 tysięcy opuszczonych chłopskich chałup i przekazało je ukraińskim przesiedleńcom. À propos – kiedy podczas kampanii wyborczej w 2015 r. kandydat PSL Adam Jarubas naruszył święte tabu, jakim jest bezkrytyczne popieranie Ukrainy, został solidarnie zaatakowany przez cały establishment i skutecznie wyciszony. To był klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS, kiedy spór między „zaprzańcami” a „szczerymi patriotami” nie toczy się o interes narodowy, ale o to, kto lepiej będzie rządził Polakami w interesie kosmopolitycznego układu.

Są też inne podobieństwa. Tak jak pierwszy pookrągłostołowy rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął próbę budowy JudeoPolonii, tak pierwszy pomajdanowy rząd Petro Poroszenki podjął próbę budowy JudeoUkrainy. Z tym że nad Dnieprem to się udało, a nad Wisłą projekt runął, dzięki… Stanowi Tymińskiemu. Przypomnijmy: w wyborach prezydenckich w 1990 roku, przedstawiany jako „kandydat znikąd”, po bardzo intensywnej kampanii, podczas której przedstawiał się jako jedyny „człowiek spoza układu”, zdecydowanie kontestujący balcerowiczowskie reformy gospodarcze, uzyskał w I turze prawie 4 miliony głosów, wyprzedzając Tadeusza Mazowieckiego (i Wołodię Cimoszewicza). Po tej poniżającej klęsce, Mazowiecki wraz ze swym zamysłem Judeopolonii już się nie podniósł.

W dzisiejszej Polsce toczy się jedna wielka wojna i mnóstwo potyczek. Fronty krzyżują się, krzyżują się obce wpływy. Na te potężne i wyrafinowane naciski wystawiona jest „nasza” elita polityczna, nielojalna, czołobitna wobec obcych, uwikłana w agenturalną działalność. Czy kraj, w którym ministrami zostają przypadkowe miernoty, ludzie gardzący polskimi interesami, kupczący pozycją Polski w świecie, których jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy, i którym rozkazy wydaje mały żydowski komik, jest zdolna do obrony polskich interesów?

Krzysztof Baliński