Kolejne ubogacenie: Gwałt i zabójstwo w Koszalinie. Oskarżony Ukrainiec – recydywista.

Kolejne ubogacenie: Gwałt i zabójstwo w Koszalinie. Oskarżony Ukrainiec -recydywista.

ms 2023-06-04 gwalt-i-zabojstwo-ukrainiec

Ukraińca Andrieja K. prokuratura rejonowa oskarża o zgwałcenie i zabójstwo 30-letniej rodaczki, której ciało znaleziono w wiacie śmietnikowej w Koszalinie. Chce, by za zbrodnię odpowiedział w warunkach recydywy – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej Ryszard Gąsiorowski.

Akt oskarżenia przeciwko Andriejowi K. skierowała do Sądu Okręgowego w Koszalinie prowadząca śledztwo prokuratura rejonowa. 48-latek, jak podał prok. Gąsiorowski, jest oskarżony o to, że w nocy z 13 na 14 marca 2022 r. w wiacie śmietnikowej przy ul. Moniuszki w Koszalinie zgwałcił i zabił 30-letnią rodaczkę Marię P.

– Zadał jej pięścią ciosy w twarz, przewrócił na ziemię, przyduszał ją, doprowadził przemocą do obcowania płciowego, jednocześnie do licznych obrażeń ciała. Pokrzywdzona zmarła na skutek krwotoku do dróg oddechowych, udławiła się własną krwią – mówił prokurator.

Oskarżony w śledztwie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
– Potwierdził tylko, że znał 30-latkę, która od kilku lat mieszkała i pracowała w Koszalinie. To była znajoma jego syna, który jest na Ukrainie. To ona pomagała oskarżonemu w sprawach urzędowych, w przesyłaniu zarobionych pieniędzy w Polsce synowi. Potwierdził, że widzieli się wówczas, 13 marca, ale tylko ze sobą rozmawiali i się rozstali. Twierdził, że jej nie pobił i nie zgwałcił, że to musiał zrobić ktoś inny – powiedział prok. Gąsiorowski.
Zaznaczył, że te wyjaśnienia uznane zostały przez prokuratora, który prowadził postępowanie i skierował do sądu akt oskarżenia, za “niewiarygodne, sprzeczne z opiniami biegłych, zeznaniami świadków i sprawstwo nie budzi wątpliwości”.

Prok. Gąsiorowski dodał przy tym, że materiał dowodowy poparty został ekspertyzami biegłych z zakresu biologii, chemii, genetyki, traseologii, medycyny sądowej oraz analizy kryminalistycznej danych teleinformacyjnych. Andriej K. został przebadany psychiatrycznie i nie stwierdzono u niego zaburzeń, mogących wpłynąć na jego poczytalność w chwili popełniania zarzucanej mu zbrodni.
Prokuratura ponadto wystąpiła do odpowiednich władz Ukrainy o nadesłanie danych o karalności Andrieja K. Otrzymała je i wynika z nich, że 48-latek był dwukrotnie skazywany za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Ten drugi raz, w już w warunkach recydywy, w 2012 r. na 9 lat pozbawienia wolności. Z ukraińskiego więzienia wyszedł w 2019 r.

– Śledczy porównali jego wyjaśnienia z linią obrony przyjętą, gdy odpowiadał za przestępstwa popełniane w Ukrainie. Dopatrzono się zbieżności w próbie pozorowania udziału w przestępstwie innych osób – przekazał prok. Gąsiorowski.

Zaznaczył, że prokuratura, kierując do sądu akt oskarżenia, wskazała także, że chce, by Andriej K. za zabójstwo Marii P. odpowiadał w warunkach recydywy.
– Prokurator zastrzega, że oskarżony dotychczas nie był karany na terenie Polski, ale sąd okręgowy powinien wziąć pod uwagę, że oskarżony był karany w Ukrainie. [—]
Andriej K. od 17 marca 2022 r. jest tymczasowo aresztowany. Grozi mu dożywocie.

=======================

mail: Chyba wypuszczą, zasugerują, by może rzadziej gwałcił. Bo się zmęczy, zapoci…

=====================

mail2: A przecież takiego należy jak najszybciej powiesić.

=================================

mail3: Odesłać tam, skąd przyjechał. W końcu zamordował rodaczkę. Po co go tu jeszcze utrzymywać.

=============

mail4: ale w kajdanach..

Sodomia „pojednania”

Sodomia „pojednania”

Stanisław Michalkiewicz   13 lipca 2023 sodomia

Właśnie z udziałem Episkopatu Polski rozpoczęła się sodomia pojednania polsko-ukraińskiego. Muszę powiedzieć, że Episkopat w takich pojednaniach zaczyna chyba nabierać rutyny. W sierpniu 2012 roku, trzy lata po tym, gdy z łaski prezydenta USA Baracka Obamy, Polska 17 września 2009 roku przeszła spod kurateli amerykańskiej pod kuratelę „strategicznych partnerów” tzn. Niemiec i Rosji – Episkopat ręką JE abpa Józefa Michalika podpisał wraz z patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem, deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim. No a teraz – z ukraińskim.

Czy ta deklaracja unieważni tamtą, zgodnie z zasadą: lex posterior derogat priori tym bardziej, że mężny naród ukraiński akurat wojuje z podłym narodem rosyjskim, w czym my nie tylko mu kibicujemy, ale na podstawie umowy podpisanej 2 grudnia 2016 roku przez pana Antoniego Macierewicza – podówczas tubylczego ministra obrony narodowej – udostępniamy Ukrainie nieodpłatnie zasoby całego naszego bantustanu? Nie jesteśmy w tym odosobnieni, dzięki czemu – jak poinformowały właśnie ukraińskie władze – walutowe rezerwy Ukrainy osiągnęły rekordowo wysoki poziom ponad 30 mld dolarów. Wyobrażam sobie, jak ta wiadomość musiała ucieszyć tamtejszych parchów-oligarchów.

Wróćmy jednak do sodomii pojednania polsko-ukraińskiego. Mowa jest tam o „tragedii”, nad którą oczywiście wszyscy ubolewamy, ale ubolewanie, to jedna rzecz, a przebaczenie, to rzecz druga – toteż „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Problem polega na tym, że nie bardzo jest komu przebaczać, ponieważ strona ukraińska wcale nie poczuwa się do winy. Świadczy o tym zarówno ukraińska ocena wydarzeń, jakie przed 80 laty rozegrały się na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej – że miała tam miejsce „wojna domowa”, a nie żadne „ludobójstwo”, z którego trzeba by się kajać – jak i okoliczność– że strona ukraińska projektodawców i wykonawców tej „tragedii” wynosi – może jeszcze nie na ołtarze, chociaż na drodze podlizywania się banderowcom pewnie i tego doczekamy – ale na pomniki – jak najbardziej. Jest to zrozumiałe tym bardziej, że współczesna Ukraina korzysta z ówczesnego ludobójstwa na Polakach, które miało dostarczyć Ukraińcom „przestrzeni życiowej” (po niemiecku – Lebensraum) – no i dostarczyło – co Polska z podkulonym ogonem przyjmuje do wiadomości.

Nie tylko przyjmuje do wiadomości, ale w dodatku tradycyjnie już wyrzeka się wymordowanych podówczas obywateli polskich. Władze polskie zachowały milczenie w roku 1937, kiedy to za kordonem NKWD przeprowadzała „operację polską”, w następstwie której około 100 tys. Polaków, co to znaleźli się po niewłaściwej stronie traktatu ryskiego straciło życie, a drugie tyle zostało deportowanych na syberyjską poniewierkę – ale to byli tylko Polacy, a nie polscy obywatele. Tymczasem Polacy mordowani w 1943 roku na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przez Ukraińców, którzy może i byli „szowinistami”, a może tylko Ukraińcami – byli obywatelami Rzeczypospolitej, ale Rzeczpospolita w roku 1943 ich się też wyrzekła – tym razem nie ze strachu przed Stalinem, tylko – przed Churchillem.

Jak pisze w swoich pamiętnikach Adam hr. Ronikier, Delegatura Rządu na Kraj kategorycznie zabroniła Radzie Głównej Opiekuńczej organizowania polskiej samoobrony, chociaż – jak świadczy przykład z Równego, gdzie dwaj działacze RGO załatwili z niemieckim Kreishauptmanem broń i amunicję dla Polaków, a następnie rozprowadzili ją po rejonie, Polacy nie tylko potrafili utrzymać Ukraińców w ryzach, ale zaprowadzili bezpieczeństwo i porządek na tym obszarze.

No a teraz zarówno władze Rzeczypospolitej, ofuknięte niedawno przez pana Drobowycza z ukraińskiego IPN, ze swej strony ofuknęły księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który za prezydenta Lecha Kaczyńskiego sam jeden sprzeciwił się prowokacyjnemu marszowi banderowców przez Polskę do Monachium. Episkopat, zamiast skorzystać z okazji, by przynajmniej siedzieć cicho, gdy nie starcza mu odwagi by powiedzieć prawdę – leje krokodyle łzy nad „tragedią” w ramach sodomii „pojednania” z udziałem ukraińskiego duchowieństwa z tamtejszego kościoła narodowego, który ani myśli wyrzekać się kultu Stefana Bandery. Ciekawe, jak daleko jeszcze zaprowadzi Przewielebnych Księży Biskupów ten sojusz ołtarza z tronem?

Bo nie ulega wątpliwości – chociaż o tym nie trzeba głośno mówić – że to nikczemne i tchórzliwe postępowanie aktualnych polskich władz państwowych i kościelnych, jest następstwem nacisków ze strony Stanów Zjednoczonych, które dla banderowców mają stosunek tradycyjnie wyrozumiały, jeśli nawet nie cieplejszy. Po wojnie wybaczyły im kolaborację z Hitlerem, co prawda dość jednostronną, niemniej jednak, podczas gdy winowajcy znacznie drobniejszego płazu wędrowali na szubienicę, albo do lochu.

Przyczyna była prosta; Anglosasi, którzy przedstawicieli innych narodów, a zwłaszcza narodów Europy Wschodniej w ogóle nie uważają za równych sobie ludzi – chociaż nigdy się do tego nie przyznają – uznali banderowców za znakomity materiał dla potrzeb dywersji wobec Związku Sowieckiego podczas „zimnej wojny”, w związku z tym nawet Żydom nie pozwalają powiedzieć na nich złego słowa. Świadczy o tym choćby miłująca prawdę pani Anna Applebaum, nasza „Jabłoneczka”, która banderyzm rozgrzeszyła, jako istotny składnik ukraińskiej tożsamości narodowej. Z kolei za komuny Ukraińcy „budowali socjalizm”, więc na wypominanie im jakiegoś Bandery czy Szuchewycza, ani Stalin, ani Chruszczow, ani Breżniew nie dawali przyzwolenia. Dlatego ukraińska diaspora w USA i Kanadzie została ideologicznie i politycznie zdominowana przez banderowców.

Kiedy byłem w Ottawie, zapytałem prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej, który z przedstawicielami Światowego Związku Ukraińców w Toronto prowadził jakieś rozmowy, czy w tym Związku jest reprezentowany jakiś inny kierunek polityczny poza banderowskim, na co odparł, że nie tylko, że żadnego innego nie ma, ale w dodatku – „niechby spróbował być!”. Więc teraz, kiedy Amerykanie w 2014 roku za 5 miliardów dolarów kupili sobie Ukrainę, a teraz kombinują, jakby tu ją jakoś korzystnie sprzedać, banderowcy nie tylko są nadal pod amerykańską ochroną, ale Nasz Pan Miłosierny z Waszyngtonu najwyraźniej kazał podkulić chwosty swoim wasalom, co oni w podskokach właśnie wykonują. Z kolei politycy ukraińscy przez te lata doskonale opanowali sztukę obcinania kuponów politycznych i finansowych od prezentowania Ukrainy na terenie międzynarodowym, jako państwa specjalnej troski. Podobne to jest do upośledzonego na umyśle dziecka, któremu przezorniej będzie się nie sprzeciwiać, bo nigdy nie wiadomo, co wtedy zrobi – czy poderżnie gardło sobie, czy może całej rodzinie, a potem podpali dom. Toteż nikt się nie sprzeciwia, tyko z miedzianym czołem żyruje wszelkie łgarstwa tamtejszej „polityki historycznej”.

Wdzięczność i pokora w stylu ukraińskim – a skromność głowy naszego urokliwego bantustanu.

Wdzięczność i pokora w stylu ukraińskim – a skromność głowy naszego urokliwego bantustanu.

Radosław Piwowarczyk wdziecznosc-i-pokora-w-stylu-ukrainskim

Już na początku wileńskiego szczytu NATO, prezydent Andrzej Duda w rozmowie z mediami stanowczo zadeklarował, że Polska „nie załatwia nic dla siebie”, ale dla NATO i jego wschodniej flanki oraz, a jakżeby inaczej, dla Ukrainy.

Szczególnego wydźwięku nadaje tej wypowiedzi fakt, iż miała ona miejsce w osiemdziesiątą rocznicę „Krwawej Niedzieli”, a więc apogeum zbrodni ukraińskich nacjonalistów dokonanej na Polakach.

Kiedy warszawski prezydent załatwiał sprawy Ukrainy w dawnym mieście Rzeczypospolitej, ukraiński ambasador w Polsce, zapewne w geście dozgonnej wdzięczności, postanowił obrazić polską pamięć historyczną.

Skromność głowy naszego urokliwego bantustanu, podczas prezydentury której „Polska nie załatwia nic dla siebie, tylko dla NATO, dla wschodniej flanki NATO, także dla państw bałtyckich, dla innych państw, które są naszymi sąsiadami w tej wschodniej części” oraz, oczywiście, Ukrainy, budzi wręcz podziw. Być może prezydent lepiej sprawdziłby się w roli „pierwszego dżentelmena”, wszak to właśnie partnerkom i partnerom głów państw przypada w udziale działalność charytatywna. Kto wie, czy gdyby inaczej zgięła się historii sprężyna, to podczas wileńskiego szczytu NATO prezydent Duda nie odnosiłby równie spektakularnych sukcesów jak podczas gry w bingo z Billem Clintonem.

Niektórzy mogą powiedzieć, że żadna to różnica, czy prezydent zabiega o interesy Polski, czy wschodniej flanki NATO, jedno i drugie przekłada się na wzmocnienie bezpieczeństwa naszego kraju. Nie są to jednak stany równoznaczne. Istotną różnicę stanowi to, czy Polska otrzyma broń lub inne środki bezpieczeństwa, np. w postaci transferu technologii, i sami będziemy decydować o tym, kiedy i jak ich użyć, czy też nasz obszar wzmocniony zostanie siłami NATO, nad którymi kto inny będzie sprawował kontrolę, a bezpieczeństwo Polski będzie zależne od łaski sojuszniczych urzędników.

Wypowiedź prezydenta Dudy pokazuje też naiwność, z jaką głowa państwa podchodzi do polityki zagranicznej, a co dobitnie zostało ukazane w polsko-ukraińskich relacjach, które są dwustronne jedynie w ten sposób, że jedna strona daje, a druga bierze.

Aż nadto dobrze widać to było w ostatnich dniach. W rocznicę kulminacji ukraińskiego ludobójstwa na Polakach przedstawiciele polskiej delegacji, na czele z prezydentem Dudą, podnosili „ukraińskie oczekiwanie, by wystosowane zostało formalne zaproszenie Ukrainy do Sojuszu”.

W zamian za to ukraiński ambasador w Polsce Wasyl Zwarycz zamieścił na Twitterze bezczelny wpis, w którym stwierdził, iż oddaje hołd „obywatelom ІІ RP, pomordowanym na okupowanych przez III Rzeszę terenach w latach II wojny światowej”. Do tweeta załączone było zdjęcie pomnika Rzezi Wołyńskiej, ale ze słów dyplomaty nie dowiemy się jakim ofiarom oddawał hołd, ani kto ich mordował. Nie pada nawet tak eufemistyczne określenie, jak „ofiary Wołynia”, na które „zdobył się” prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Niezależnie od oczekiwań polskiej dyplomacji, sprawy Ukrainy i tak były wśród najważniejszych tematów dwudniowego szczytu, a obietnice dla naszego wschodniego sąsiada są całkiem spore. Wskazano trzy aspekty, które pozwolą na „zbliżenie Ukrainy do NATO”, a więc: wieloetapowy program wsparcia, utworzenie rady NATO-Ukraina, a także rezygnacja z tzw. Membership Action Plan, czyli specjalnego programu, przez który musiała przejść Polska, ale też inne państwa bloku wschodniego, a który to polega na przedkładaniu przez potencjalnego przyszłego członka corocznych sprawozdań dotyczących przygotowań do akcesji i obejmujących takie kwestie, jak obronność, gospodarka, polityka czy prawo.

Ukraina takiego programu nie będzie musiała przechodzić, a zwolennicy tego rozwiązania twierdzą między innymi, że ukraińska armia w związku z dozbrajaniem przez zachód znacznie się zmodernizowała, a tamtejsi żołnierze od ponad roku regularnie ćwiczą na sprzęcie używanym przez państwa Sojuszu. Perspektywa dołączenia Ukrainy do NATO, wobec trwającej wojny, która zdaniem części ekspertów może utknąć w miejscu, a więc będziemy obserwować naprzemienne ataki i kontrofensywy oraz związane z tym niewielkie zmiany linii frontu, nie wydaje się szczególnie bliska. Może się przecież okazać, że Ukraina do NATO będzie dołączać i dołączać, w miarę jak trwać i trwać będzie wojna za naszą wschodnią granicą, i w przewidywalnej przyszłości status akcesji Ukrainy do NATO się nie zmieni. Jeżeli natomiast wojna się zakończy i naddnieprzański kraj dołączy do Sojuszu, to ze względu na ułatwianie jego drogi do NATO może okazać się najsłabszym aliantem.

Ukraina co prawda do Sojuszu nie dołączyła, ani nawet nie otrzymała zaproszenia, ale – coby prezydent Zełenski tak całkiem smutny nie wracał do ostrzeliwanego Kijowa – kraje G7 udzieliły jej gwarancji bezpieczeństwa, do których chęć dołączenia ogłosiły już kolejne państwa. Ponadto kilka państw zapowiedziało dalsze wspieranie militarne napadniętego przez Rosję kraju. Ukraiński prezydent, który, podobnie jak inni oficjele tego kraju, już nie raz popisywał się niemałą zuchwałością, również i tym razem stwierdził, iż rezultaty wileńskiego szczytu są dobre, ale nie idealne.

Niektórym taka roszczeniowa postawa już najwyraźniej zbrzydła. Brytyjski minister obrony, Ben Wallace, wygłosił podczas szczytu zaskakujące zdanie, iż Ukraina powinna pamiętać, że przekazywane jej uzbrojenie pochodzi często z zasobów własnych darczyńców i byłoby miło, gdyby Ukraińcy okazali trochę wdzięczności zamiast kolejnych żądań.

To wywołało kolejną arogancką reakcję Zełenskiego, który w odpowiedzi stwierdził, że Ukraińcy mogą co rano po przebudzeniu „dziękować ministrowi osobiście”. Tym, co przyświeca polityce zagranicznej uzależnionej od zachodu Ukrainy, z pewnością nie są umiar, skromność i pokora.

Niezależnie od tych wszelkich uprzejmości nie można mieć wątpliwości co do tego, że wsparcie dla Ukrainy będzie trwało. Wyraził to jasno w swym przemówieniu prezydent Joe Biden. Przywódca USA, mówiąc o dołączeniu naszego wschodniego sąsiada do NATO, stwierdził, że „to się stanie”, a później zadeklarował, że „nasze zobowiązanie wobec Ukrainy nie osłabnie”. Możemy się jedynie domyślać, że nie miał na myśli tylko Stanów Zjednoczonych, ale wszystkich aliantów.

Być może niektóre kraje będą kręcić nosem na dalsze wspieranie Ukrainy i będą starały się ugrać coś dla siebie, jednak USA nie powinny mieć większego problemu ze znalezieniem „sługi”, który niezależnie od okoliczności, chętnie doszlusuje do czołówki darczyńców na rzecz Ukrainy, byleby tylko ktoś poklepał go po plecach.

Ambasador Ukrainy osiągnął szczyt bezczelności i opluwania Polski. To kosmici odpowiadają za Rzeź Wołyńską.

Ambasador Ukrainy osiągnął szczyt bezczelności i opluwania Polski. To kosmici odpowiadają za Rzeź Wołyńską.

Tak pisze o Rzezi Wołyńskiej..

szczyt-bezczelnosci-i-opluwania-polski-ambasador-ukrainy

Ambasador Ukrainy w Polsce, Wasyl Zwarycz, dodał wpis na Twitterze w 80. rocznicę Krwawej Niedzieli. Lepiej byłoby jednak, gdyby dyplomata odpuścił temat i nie napisał nic.

To jak pisze o ludobójstwie na Wołyniu, zakrawa bowiem na szczyt bezczelności i opluwania Polski.

Zwarycz w swoim wpisie ani słowem nie wspomina o sprawcach i ich narodowości, więc nie trzeba dodawać, że w opublikowanym przez niego tekście nie ma też śladu po jakiejkolwiek skrusze czy przeprosinach.

Z wpisu ambasadora wynika, że „ktoś Polaków na Wołyniu mordował”, ale nie wiadomo kto. Dyplomata zaznaczył natomiast, że były to wówczas tereny okupowane przez III Rzeszę.

Bezczelny wpis Zwarycza, choć upiększony ckliwymi frazesami o solidarności polsko-ukraińskiej, to nie tylko przejaw braku postępu ws. uznania przez Ukraińców ludobójstwa na Wołyniu – to wręcz krok wstecz.

11 lipca solidarnie z narodem polskim dziś oddaję hołd wszystkim cywilnym ofiarom – obywatelom ІІ RP, pomordowanym na okupowanych przez III Rzeszę terenach w latach II wojny światowej. Składam wyrazy współczucia wszystkim krewnym i bliskim ofiar” – napisał na Twitterze Zwarycz.

Ukraińcy i Polacy są przykładem solidarności dla całej Europy i wolnego świata! Tak to zostanie dla dobra teraźniejszego i przyszłych pokoleń. Musimy o to wzajemnie dbać, także w imię ofiar, którzy doznali bólu ludzkiej nienawiści, aby nigdy więcej nic takiego się nie powtórzyło” – pisze dalej dyplomatycznie.

W drodze uczciwej współpracy odp. resortów, historyków i badaczy, w duchu przyjaźni i wzajemnego zrozumienia, dalej jesteśmy gotowi razem poznawać karty wspólnej trudnej historii z myślą o godności każdego człowieka i należącym mu godnym pochówku tak w Ukrainie, jak i w Polsce” – kończy wpis Ukrainiec.

Nie ulega wątpliwościom, że za taki bezczelny wpis ukraiński ambasador powinien zostać wezwany na dywanik do MSZ i odesłany na Ukrainę. Trudno sobie wyobrazić, by niemiecki ambasador kluczył w ten sposób wokół tematu holokaustu lub innych zbrodni nazistowskich. Jeśli jednak by to zrobił, to skończyłoby się to światowym skandalem.

Korwin-Mikke reaguje

Na haniebny wpis ambasadora Ukrainy zareagował Janusz Korwin-Mikke.

Poseł zadał dyplomacie kilka pytań za pośrednictwem Twittera:

Wasza Ekscelencjo…
Kto mordował?
Ukraińcy z OUN UPA!
Kogo?
Głównie Polaków!
Gdzie?
Na Wołyniu, na ówczesnym terenie Polski!
Czy zostało to rozliczone?
Oczywiście, że nie!
Mam nadzieję, że pomogłem…”.

Warzecha: Marsjanie mordowali

Na skandaliczny wpis ukraińskiego dyplomaty zareagował także Łukasz Warzecha. Napisał, że z wpisu ambasadora mogłyby wynikać, że to kosmicie odpowiadają za Rzeź Wołyńską.

Pewnikiem Marsjanie mordowali. To jest, przypominam, ambasador Ukrainy w Polsce. Jutro powinien być na dywaniku w MSZ. Będzie?” – napisał Warzecha na Twitterze, podając dalej wpis Zwarycza.

==========================

mail: To nie “persona non grata”. To bezczelny łobuz. A “tutejsi” tolerują?

Rau ! Rau ! Rau ! Rau ! Haniebny wpis szefa MSZ w 80. rocznicę „Krwawej Niedzieli”. Pisze o ofiarach „tamtejszych wydarzeń”

Rau ! Rau ! Rau ! Rau ! Haniebny wpis szefa MSZ w 80. rocznicę „Krwawej Niedzieli”. Pisze o ofiarach „tamtejszych wydarzeń”

Skandaliczny wpis na Twitterze zamieścił w 80. rocznicę tzw. Krwawej Niedzieli szef polskiego ministerstwa spraw zagranicznych Zbigniewa Raua. W kontekście kulminacji ukraińskiego ludobójstwa na Polakach szef MSZ pisze o „tamtejszych wydarzeniach” i modlitwie „za wszystkie ofiary konfliktów zbrojnych”.

„W 80. rocznicę rzezi wołyńskiej oddajemy hołd wciąż bezimiennym ofiarom tamtejszych wydarzeń” – napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau.

„Stajemy dziś w zadumie, pamiętając o szacunku i modlitwie za wszystkie ofiary konfliktów zbrojnych. Wierzymy, że tylko wspólne odkrywanie prawdy doprowadzi do trwałego pojednania” – kontynuował swoją wypowiedź minister Rau.

„Z uznaniem przyjmujemy wystąpienie Przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy Stefanczuka w Sejmie oraz obecność prezydenta Zełenskiego obok prezydenta Andrzeja Dudy w katedrze w Łucku. To długo oczekiwane, potrzebne kroki we właściwym kierunku” – zakończył swój wpis minister Rau.

=====================

Zbigniew Rau

@RauZbigniew

W 80. rocznicę #RzeźWołyńska oddajemy hołd wciąż bezimiennym ofiarom tamtejszych wydarzeń. Stajemy dziś w zadumie, pamiętając o szacunku i modlitwie za wszystkie ofiary konfliktów zbrojnych. Wierzymy, że tylko wspólne odkrywanie prawdy doprowadzi do trwałego pojednania i .

Klub samobójców

Klub samobójców

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    11 lipca 2023

Powinnością kierownictwa państwa jest odwracanie od niego wszystkich niebezpieczeństw, z wojną na czele. Niekiedy jednak nie można tego uniknąć, na przykład – kiedy państwo zostanie zaatakowane. Musi wtedy się bronić, to znaczy – wdać się w wojnę – ale zazwyczaj jest tak, że nawet napaść jest poprzedzana rozmaitymi przygotowaniami; prowadzone są rozmowy, stawiane są warunki, a kiedy nie dochodzi do porozumienia – zaczyna się wojna. Na przykład Adolf Hitler zwierzał się fińskiemu marszałkowi Gustawowi Manerheimowi, że decyzję o uruchomieniu operacji „Barbarossa” podjął po rozmowie z sowieckim ministrem Mołotowem, który postawił mu takie warunki, że Hitler nabrał całkowitej pewności, iż Sowieci chcą zapanować nad całą Europą. Ponieważ on też chciał zapanować nad Europą, to nie widział innego wyjścia, jak uprzedzić sowiecką napaść. Inna sprawa, że gdy niemiecki ambasador w Moskwie Schulenburg, wręczał Mołotowowi notę o wypowiedzeniu wojny, to temu wyrwały się słowa, których potem podobno się wstydził: „chyba na to nie zasłużyliśmy?

Oczywiście decyzje o tym czy prowadzić rokowania, czy zaryzykować wojnę, są bardzo trudne. Pewnej wskazówki udziela nam Pan Jezus mówiąc w Ewangelii, że gdy jeden król planuje wojnę z drugim królem, to najpierw siada i rozważa, czy w 10 tysięcy może pokonać tamtego, który ciągnie z 20 tysiącami. A kiedy dochodzi do wniosku, że nie, to wysyła do niego poselstwo, „gdy tamten jest jeszcze daleko”, to znaczy – gdy klęski wojennej ze wszystkimi jej skutkami, można jeszcze uniknąć. W takiej sytuacji trzeba rozważyć, co jest większym, a co mniejszym złem.

Klęska wojenna sprawia, że pokonany ma bardzo małą, albo w ogóle nie ma żadnej swobody manewru, bo zwycięzca po prostu dyktuje mu, jak ma być. Tak właśnie było z Niemcami, wobec których zaplanowano „bezwarunkową kapitulację”, co sprawiło, że nie poddawały się one aż do końca. Od takiej klęski bowiem wszystko inne wydaje się lepsze, co można pokazać na przykładzie Polski w roku 1939. Jak pamiętamy, w lipcu 1939 roku do Moskwy pojechała delegacja brytyjskiego Sztabu Imperialnego z generałem Ironside. Nie miała ona żadnych pełnomocnictw, tylko jej zadaniem było wysondowanie, czy nie udałoby się przeciągnąć Stalina na angielską stronę i co by za to ewentualnie chciał. Stalin nie powiedział: nie – ale zwrócił Anglikom uwagę, że ZSRR nie graniczy z Niemcami, więc jakże Armia Czerwona ma wejść w kontakt bojowy z Wehrmachtem? – Gdyby – ciągnął Ojciec Narodów – Armia Czerwona obsadziła zachodnią granicę Polski – aaa, to co innego. Słowem – zażądał zapłaty z góry w postaci podarowania mu całej Polski. Tymczasem żądania niemieckie wobec Polski nie szły aż tak daleko. Niemcy żądali Gdańska i „korytarza”, a prawdopodobnie zażądaliby powrotu do granicy sprzed I wojny światowej – ale niczego więcej. Zatem przed polskim kierownictwem państwowym stanęła alternatywa, czy lepiej utracić część terytorium państwowego, czy też całe państwo. Stało się to jasne po 23 sierpnia 1939 roku, kiedy w Moskwie podpisany został Pakt Ribbentrop-Mołotow.

Wtedy chyba niczemu już nie można było zapobiec, ale wcześniej – raczej tak. Dlaczego zatem Polska nie podjęła rokowań, kiedy były jeszcze możliwe? Odpowiedź znamy – bo zaufała enigmatycznej gwarancji, której Wielka Brytania udzieliła Polsce w kwietniu 1939 roku. A dlaczego Anglia tej gwarancji Polsce udzieliła? Tę odpowiedź też znamy – bo chciała, żeby polski rząd w nią uwierzył. A dlaczego spodziewała się, że polski rząd w nią uwierzy? Bo wiedziała, że polski rząd, decydując się na przyjęcie warunków niemieckich, z pewnością by upadł, a wiedziała, że nie chce upaść za żadną cenę – nawet za cenę zagłady państwa i wydania obywateli na pastwę wroga. W rezultacie rząd polski znalazł się w sytuacji bezalternatywnej i to w znacznym stopniu – na własne życzenie – wobec czego musiał kurczowo uchwycić się podsuniętej mu skwapliwie angielskiej brzytwy.

Jak wiele razy wspominałem, państwa dzielą się na poważne i pozostałe. Państwa poważne, to te, które potrafią sprecyzować swoje państwowe interesy i realizować je w zmieniających się okolicznościach. Państwa pozostałe albo w ogóle tego nie potrafią, zwłaszcza gdy kierowane są przez agenturę innego państwa, albo jeśli nawet potrafią, to szybko o tym zapominają i zataczają się od ściany do ściany w zależności od tego, w którą stronę je ktoś popchnie to znaczy – zaoferuje im „sojusz”, albo „gwarancje”. Toteż państwa poważne bardzo chętnie posługują się państwami pozostałymi, albo żeby w ten sposób realizować własne interesy, albo – żeby w najgorszym razie pomniejszyć własne straty. W najlepszym razie – żeby skłonić państwo pozostałe do wdania się w wojnę w obronie swoich własnych interesów.

Tak właśnie stało się w przypadku Ukrainy, którą Stany Zjednoczone, początkowo za 5 miliardów dolarów dla tamtejszych oligarachów, skłoniły do zmiany rządu, mamiąc ją dodatkowo obietnicą przyjęcia do Unii Europejskiej i NATO. Myślę, że to właśnie skłoniło nowe ukraińskie władze do zignorowania porozumień mińskich, w ramach których Ukraina zgodziła się na autonomię obwodów donieckiego i ługańskiego. Bardzo możliwe, że Rosja, która wcześniej zajęła Krym, na tym by poprzestała, zwłaszcza gdy prezydentem USA był Donald Trump, który chciał się tylko dowiedzieć, czego Putin chciałby za obietnicę neutralności Rosji kiedy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej – co prędzej czy później będą musiały zrobić.

Ale prezydent Józio Biden wolał doprowadzić Ukrainę do wojny z Rosją do ostatniego Ukraińca, żeby – jak to szczerze powiedział w Kijowie amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin – Rosję „osłabić” i nie denerwować się, czy w razie czego dotrzyma obietnicy, czy nie. Kierownictwo ukraińskie pozwoliło wkręcić państwo w maszynkę do mięsa – być może tym łatwiej, że stanowi ono konglomerat Żydów i banderowców. Żydzi do żadnej solidarności z narodami wśród których żyją, nigdy się nie poczuwali, ani nie poczuwają, no a banderowcy sami podzielili Ukraińców na „elitę” i „czerń”, więc nie uważają niczego niestosownego w sytuacji, gdy „czerń” jest poświęcana dla „elity”.

Teraz, gdy coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że zapowiadana od miesięcy zwycięska kontrofensywa ukraińska spala na panewce, rysują się dwie możliwości: albo dojdzie do „zamrożenia konfliktu”, to znaczy – do częściowego rozbioru Ukrainy, czyli utraty na rzecz Federacji Rosyjskiej czterech obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego, które zostały inkorporowane do Rosji, podobnie jak wcześniej Krym – albo do rozlania wojny na terytorium innych państw pozostałych, zwłaszcza Polski i Litwy, których władze sprawiają wrażenie, jakby nie mogły się tego doczekać.

Przyczyna takiego nastawienia rządu polskiego tkwi – jak sądzę – w tym, że uważa się on za opatrznościowy dla Polski, podobnie jak w okresie międzywojennym – sanacja – więc chociaż nie chce dopuścić do siebie myśli o możliwym upadku, to całkiem poważnie rozważa możliwość pociągnięcia w razie czego za sobą na dno całego państwa i jego obywateli w nadziei, że wtedy „nocne rodaków rozmowy” będą nacechowane współczuciem dla Umiłowanych Przywódców, co to ulegli przemocy, chociaż dobrze chcieli, a nie pogardą i potępieniem. Być może, że nasze przeznaczenie poznamy już 11 lipca, kiedy to na szczycie NATO w Wilnie zostaną podjęte decyzje. Doświadczenie historyczne poucza nas, że możliwe jest wszystko, jako że po „zimnej wojnie”, na szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku, zostało proklamowane „strategiczne partnerstwo NATO-Rosja”, które jednak w roku 2013 zostało przez Amerykanów wysadzone w powietrze, dzięki temu również w naszej pamięci narodowej zupełnie zatarła się podpisana w sierpniu 2012 roku w Warszawie deklaracja o pojednaniu narodu polskiego z narodem rosyjskim i obecnie, powtarzając za Naszym Najważniejszym Sojusznikiem, twierdzimy, że to „zbrodniarze”.

Co bowiem raz się zdarzyło, może zdarzyć się i drugi raz. Skoro Polska w roku 1939 dała się nabrać na gwarancje angielskie, co skończyło się katastrofą i wydaniem obywateli na pastwę dwóch okrutnych wrogów, podczas gdy Umiłowani Przywódcy, mężowie opatrznościowi, z Wodzem Naczelnym na czele, pierzchli za granicę, by tam opłakiwać utraconą Ojczyznę, to dlaczego nie miałoby się to zdarzyć i drugi raz? Franciszek ks. de La Rochefoucauld zauważył, że tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego, toteż Winston Churchill wiedział, co mówi, kiedy ganił nasz mniej wartościowy naród tubylczy za „lekkomyślność”. Miał rację, bo najlepszym dowodem naszej lekkomyślności było to, że zaufaliśmy akurat jemu, który w Jałcie przyłożył rękę do oddania Polski Stalinowi tak jak rzeźnikowi oddaje się krowę.

Nie wiem, czy nieszczęścia bliźnich, zwłaszcza podobne, mogą być dla nas pociechą, ale żebyśmy nie popadali w kolejne kompleksy, to może warto przypomnieć, że w naszym klubie samobójców, oprócz Polski i Ukrainy była jeszcze Jugosławia, która zresztą już nie istnieje, ale w roku 1941 jeszcze istniała. Hrabia Galeazzo Ciano wprawdzie pod datą 6 sierpnia 1940 roku notuje, że Mussolini „znów dużo mówi o zaatakowaniu Jugosławii, pomiędzy 10 a 20 września”, ale już pod datą 17 sierpnia odnotowuje rozmowę Alfieriego z Ribbentropem, z której m.in. wynika, „że winniśmy stanowczo wyrzec się zaatakowania Jugosławii (…) że nawet ewentualna akcja przeciwko Grecji nie będzie dobrze widziana w Berlinie. Jest to powiedzenie ”stop” na całej linii.” Ten dziennik Ciano pokrywa się z zeznaniami generał Jodla w 1946 roku w Norymberdze. „Nasz stosunek do Jugosławii przypominał ubieganie się o względy sławnej śpiewaczki. Fuhrer zabronił nawet wystąpić z propozycją przewiezienia przez terytorium jugosłowiańskie zaplombowanych wagonów z żywnością dla naszych wojsk, choć to było całkiem możliwe z punktu widzenia międzynarodowych praw o neutralności.” W dniu 25 marca 1941 roku jugosłowiański premier Cvetkowicz i minister Markowicz podpisują w Wiedniu pakt z Hitlerem, który zapewnia im nienaruszalność terytorium Jugosławii przez wojska niemieckie. Ale już w dwa dni po podpisaniu tego porozumienia, 27 marca 1941 roku, z inspiracji Wielkiej Brytanii, generał Duszan Simowicz przeprowadził w Belgradzie zamach stanu, obalił Cvetkowicza i sam został premierem. „A to zuchy, a to chwaty” – zachwycał się wtedy Jugosłowianami ambasador Edward Raczyński.

Ale 6 kwietnia Niemcy uderzyli na Jugosławię nie tylko od strony granicy z Rzeszą, ale również – od granicy z Węgrami, Rumunią i Bułgarią. Sześć dni później zajęli Belgrad i było po wszystkim, a Simowicz 17 kwietnia czmychnął do Londynu, gdzie był premierem, ale tylko do 1942 roku. Anglicy bowiem woleli pomagać Józefowi Tito, który – jak to komunista – gotów był na wszystko, z odróżnieniu od lojalnego wobec króla Piotra generała Draży Michajłowicza, który zwalczał komunistów. Kiedy wracający z tajnej misji w okupowanej Jugosławii oficer brytyjski zwracał uwagę Churchillowi, że w takiej sytuacji Jugosławia po wojnie stanie się państwem komunistycznym, ten dobrotliwie go pocieszył: „panie kapitanie, ani pan ani ja nie będziemy tam mieszkali.

Anglicy i w ogóle – Anglosasi, uważający się – oczywiście niezależnie od Żydów – za predestynowanych do władzy nad światem – podobnie jak Żydzi – nie mają najmniejszych oporów przed instrumentalnym traktowaniem innych, mniej wartościowych narodów, a już wręcz uwielbiają, kiedy uda się im namówić je, by dla ich interesów dały się wkręcić w maszynkę do mięsa. Często – by osiągnąć cele o stosunkowo niewielkim ciężarze gatunkowym. Jugosławia jest znakomitym tego przykładem. Stanisław Cat-Mackiewicz odnotowuje swoją rozmowę z hrabianką Skarbek, agentką wywiadu brytyjskiego i jedną z głównych sprężyn zamachu stanu Simowicza. – Co zyskaliście na tym, że Jugosławia była pobita w ciągu czterech dni? – zapytał. – Ach, pan się na tym nie rozumie, to opóźniło o 14 dni operację na Krecie – odpowiedziała.

Wszystko bowiem zależy od dystansu. Hebert Wells w noweli „Gwiazda” pisze, jak to z głębin Wszechświata zbliżyła się do Ziemi planeta, doprowadzając do katastrofy w skali światowej, kiedy to ludzie ruszyli ku ostatniej swojej nadziei – otwartemu morzu. Dzięki oddziaływaniu grawitacyjnemu Jowisza nie doszło do kolizji z Ziemią, gdzie sytuacja powoli zaczęła wracać do jakiej-takiej stabilności. Tymczasem obserwatorzy na Marsie zwrócili uwagę na stosunkowo niewielkie szkody, jakie poniosła Ziemia, bo wszystkie kontynenty w zasadzie pozostały na swoich miejscach. Świat się nie zawalił.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

====================================

mail:

Redaktor Michalkiewicz nie chce zauważyć wyjątkowo perfidnej umowy Becka 
z ambasadorem amerykańskim Bullitem, z listopada 1938r.
Polska zgodziła się podjąć wojnę z Niemcami i wojnę tę przegrać.
Otrzymała obietnicę, że po sześciu latach wojny zostanie odpowiednio 
wynagrodzona.

https://pch24.pl/amerykanska-partia-szachow/

Wojna masonów rytu szkockiego z… masonami rytu szkockiego – kwestia Rosji i Chin.

Wojna masonów rytu szkockiego z… masonami rytu szkockiego – kwestia Rosji i Chin

“Masoneria polska 2023. Ostatni etap” – nowa książka Stanisława Krajskiego, str. 100

Masoni amerykańscy (ale również europejscy, również rytu francuskiego) od rewolucji październikowej wspierali „rękami i nogami” Rosję. Bez ich pomocy ta rewolucja by się nie udała. Bez ich pomocy Rosja sowiecka (ZSRR) nie przetrwałaby pierwszych 20 lat swojego istnienia. Bez ich pomocy Rosja nie wyszłaby obronną ręką z II wojny światowej, ZSRR nie przetrwałoby tylu lat po wojnie, rozpadłoby się o wiele lat wcześniej. To wspieranie Rosji przymykanie oka na to, co się w niej działo, tolerowanie (w istocie) tego, co wyczyniała w całym świecie było czymś co masoneria praktykowała po 1989 roku.

Gdy Obama został prezydentem lewica masońska przeszła tu sama siebie. Rosja stała się” „świętą krową” i najbliższym przyjacielem. Prawica masońska w USA uznała, że tak dalej być nie może, że to błąd i narażanie USA i interesów masonerii w sposób bardzo daleko niebezpieczny. Tak Rosja (Putin) jak i rosyjska masoneria zaczęły snuć plany o niepodzielnych rządach nad Europą, nawet nad całym światem. Prawica masońska zdawała sobie sprawę, że z nim można współpracować tylko na „zasadzie siły” i zastraszenia.

Podobnie sytuacja miała się z Chinami. To masoneria amerykańska je stworzyła (pisałem dużo o tym w swoich książkach o masonerii), doprowadziła do tego, że z upadającego gospodarczo i politycznie państwa komunistycznego funkcjonującego gdzieś na marginesie świata Chiny stały się potęgą i to nie tylko w dziedzinie gospodarczej. Chiny (w których masonerii rytu francuskiego posiadała znaczne wpływy) miały spełnić ważną rolę w planach masonerii.

Chiny (jak i Rosja) z masońskiego, już liczącego ponad 100 lat, założenia miały być częścią państwa „pośredniego” – Eurazji, które z kilkoma istniejącymi w tym momencie superpaństwami miało połączyć się w jedno światowe, masońskie państwo.

Chiny miały również być przeciwwagą w stosunku do Rosji, straszakiem dla niej (interesy Chin i Rosji są w wielu płaszczyznach sprzeczne; Chiny patrzą łakomym wzrokiem na rosyjskie, niezaludnione ziemie graniczące z nimi).

Chiny wreszcie to miało być narzędzie użyte do proletaryzacji społeczeństw USA i Europy, likwidacji w tych krajach klasy średniej (która w normalnym państwie jest decydującym czynnikiem gospodarczym, opiniotwórczym i politycznym), likwidacji małych, średnich i dużych przedsiębiorstw (tak, żeby na polu gospodarczym, i nie tylko, pozostały tylko masońskie koncerny).

To się w znacznej (i to bardzo) mierze udało, ale, szczególnie w okresie rządów Obamy, poszło i dalej pozbawiając USA i Europę gospodarczej suwerenności, powodując, że te państwa stały się zakładnikami gospodarczymi (i nie tylko) Chin. To dla prawicy masońskiej było nie do przyjęcia.

Trump był tu jakimś gwarantem okiełznania Rosji i Chin, postawienia ich „do pionu”.

=======================

Por.: Globaliści i Rosja – dwa oblicza Szatana? Lewiatan a Bafomet

Chabad Lubawicz: Zbudowanie Nowego Izraela na terenie Zaporoża? Ukraina to nasza Ziemia Obiecana. – Być albo nie być Izraela.

Chabad Lubawicz: Zbudowanie Nowego Izraela na terenie Zaporoża? Ukraina to nasza Ziemia Obiecana. Być albo nie być Izraela.

Wojna masonów rytu szkockiego z… masonami rytu szkockiego

Masoneria polska 2023. Ostatni etap” – nowa książka Stanisława Krajskiego, str. 98

Masońska lewica umyśliła sobie w pewnym momencie, że należy doprowadzić do całkowej i natychmiastowej likwidacji państwa Izrael. Jednym z pomysłodawców i gorliwych orędowników tej koncepcji był George Soros, który w pewnym momencie, o czym pisałem sporo w swoich poprzednich książkach, stał się persona non grata w Izraelu. Państwo to uznało go za swojego wroga i zakazało na swoim terenie funkcjonowania jego fundacji. Koncepcja była tu następująca: Izrael za dużo kosztuje (licząc nie tylko w dolarach), a przynosi same straty. Żydzi jako tacy rzucają się w oczy, budzą, mówią delikatnie, niechęć, co im i masonom utrudnia skuteczne działanie; po likwidacji Izraela po jakimś czasie ludzie na całym świecie zapomnieliby w ogóle o istnieniu Żydów, co pozwoliłoby im i masonerii, na nieskrępowane niczym i skuteczne działanie.

Dla „prawej strony” masonerii było to całkowicie nie do przyjęcia. Po pierwsze, nie uśmiechała im się nowa i to wielka wojna „domowa”, tym razem z syjonizmem. Po drugie, spostrzegali w tym niebezpieczeństwo znacznego osłabienia narodu żydowskiego (już teraz były kłopoty z utrzymaniem żydowskiej tożsamości narodowej i wielu Żydów na świecie przestało już uznawać samych siebie za Żydów), co oznaczałoby też osłabienie masonerii jako takiej, dla której naród żydowski był przecież znacznym oparciem.

Tutaj jedna, wydaje się, że konieczna, uwaga na marginesie. Wiele osób uważa, że można utożsamiać masonerię z „żydostwem”. Ewidentnie tak nie jest. Masoneria to gorliwi pomocnicy Szatana na ziemi. Liczy się szatan i jego wola i nie ma już Greka, Żyda Rzymianina są przyjaciele i wrogowie Szatana. Zauważmy, że Rothschildowie popierali bardzo mocno Cecila Rhodesa i bez nich nie zostałby najbogatszym człowiekiem świata. Rhodes zaś, i co do tego nie ma żadnych wątpliwości, był anglosaskim szowinistą i antysemitą pierwszej wody. Według jego planu należało usunąć Żydów z masonerii, a W przyszłym rządzie światowym mieli zasiadać sami Anglosasi. Mówił o tym sporo, i to publicznie, Mel Gibson, co zanotowałem swojej książce pt. „Mel Gibson obrońca chrześcijańskich wartości”.

Wielkim masonem, cenionym, co do tego nie ma żadnych wątpliwości, przez wszystkich masonów, był Henry Ford, który zarazem był znanym antysemitą. Oto co czytamy o nim w polskojęzycznej Wikipedii: „Założył Dearborn Publishing Company, które wydawało gazetę The Dearborn Independent. Gazetę wykorzystywał do głoszenia poglądów antysemickich, drukując serie artykułów pt. Międzynarodowy Żyd, najważniejszy problem świata (The International Jew, the World Foremost Problem).

Artykuły były przedrukowywane w formie książkowej i rozprowadzane po świecie w ogromnych nakładach. Antysemickie poglądy Forda zwróciły uwagę Adolfa Hitlera, dla którego Ford stał się inspiracją. Po dojściu do władzy Hitlera obaj zostali przyjaciółmi. W 1939 roku Ford przekazał Hitlerowi prezent urodzinowy w wysokości 35 tysięcy marek, Hitler odznaczył Forda wysokim orderem III Rzeszy – Orderem Orła Niemieckiego. Przywódca NSDAP posiadał w gabinecie tylko jeden portret i był to portret Forda. Książkowe wydanie Międzynarodowego Żyda doczekało się w Niemczech ponad 25 wydań. Już zresztą z tego samego hasła w Wikipedii dowiadujemy się, że: „Henry Ford był fundatorem the Ford Foundation i wolnomularzem”.

Warto jeszcze dodać, że na terenie hitlerowskich Niemiec działały na rzecz armii niemieckiej fabryki Forda, zbombardowane pod koniec wojny przez Amerykanów (później, o dziwo, rząd USA wypłacił mu za to odszkodowania).

Po trzecie, likwidacja państwa Izrael z pewnością nie spowodowałaby, że Żydzi jako Żydzi nie prowadziliby aktywnej działalności w świecie.

Jednym z żydowskich pomysłów, popularnym szczególnie wśród chasydów, a przede wszystkim w ramach bardzo wpływowej organizacji kabalistycznej – Chabad Lubawicz, było zbudowanie Nowego Izraela na terenie Polski, konkretnie Zaporoża. Dziś jest to Ukraina – obwód dniepropietrowski. Żydzi zbudowali już w stolicy tego obwodu Dniepropietrowsku (od 2017 roku miasto to nazywa się Dniepr) największe żydowskie centrum na świecie. Szmuel Kamieniecki, rabin z tego centrum powiedział publicznie W 2014 roku podczas święta Purim: „Ukraina to nasza Ziemia Obiecana”.

Tej problematyce poświęciłem wiele miejsca w książce pt. „Masoneria polska 2018. Wojna demonów”. Prawa strona masonerii amerykańskiej biorąc pod uwagę te „kwestie żydowskie” uznała, że gwarantem prawidłowego rozwiązywania ich przez USA może być, w tej sytuacji, tylko Donald Trump.

Trump mianował na wiceprezydenta Mikela Pence’a, znanego powszechnie jako „dobry przyjaciel Izraela” (bardzo aktywnie uczestniczył przez lata we wszelkich organizacjach i akcjach wspierających interesy Izraela). Prawa ręka Trumpa była jego córka Ivanka. Bardzo pomagała mu w kampanii i Trump często słuchał, również gdy był już prezydentem, jej rad. Ivanka wyszła za Jareda Kushnera, którego media określały jako ortodoksyjnego Żyda (jego rodzice przyjechali z Polski po II wojnie światowej). Ivanka, jak podawały amerykańskie media, przeszła na judaizm, a jej mąż został oficjalnym doradcą prezydenta Donalda Trumpa.

Potem się okazało, że ten mąż to był kabalista, prominentny działacz Chabad Lubawicz współpracujący wcześniej, przez lata, z Georgem Sorosem. Gdy Kushner prowadził kampanię wyborczą teścia pozostawał codziennie w kontakcie telefonicznym z rabinem z Chabad House Harvard. Gdy Trump wygrał wybory i cała rodzina przeniosła się do Waszyngtonu, Kushner kupił dom w pobliżu miejscowego Chabad House, w którym prawie codziennie gościli z żoną. Rodzinna firma Kushnera zbudowała w 2007 r. swoją siedzibę (olbrzymi wieżowiec) w Nowym Jorku. Rodzina wybrała na tę inwestycję działkę budowlaną pod adresem: 666 Fifth Avenue i nadała siedzibie swojej firmy nazwę „666 Fifth Avenue”. Czy znak szatana – znak bestii – „666” pojawił się tu przypadkowo? Najbliżsi współpracownicy Trumpa, już po zakończeniu jego prezydentury, sugerowali publicznie, że małżeństwo Kuschnerów niezwykle aktywne w Białym Domu działało w otoczeniu prezydenta jak typowa V kolumna uniemożliwiając w praktyce realizację wielu inicjatyw prezydenta i jego współpracowników.

Przypominamy: Wstrząsająca prawda o rzezi wołyńskiej. Tego nie przeczytasz nigdzie w oficjałkach!

Wstrząsająca prawda o rzezi wołyńskiej. Tego nie przeczytasz nigdzie!

https://pch24.pl/wstrzasajaca-prawda-o-rzezi-wolynskiej-tego-nie-przeczytasz-nigdzie/


Specjalnie dla naszych czytelników PRZYPOMINAMY wybrane – publikowane w RÓŻNYCH TERMINACH – materiały video oraz teksty opublikowane na portalu PCh24 dotyczące ukraińskiego ludobójstwa na Polakach. Aby zobaczyć całość artykułu lub filmu wystarczy kliknąć w tytuł.

Ks. Isakowicz-Zaleski: Dwukrotnie zabici. Przemilczana rzeź wołyńska [VIDEO]

https://pch24.pl/pchtv/ks-isakowicz-zaleski-dwukrotnie-zabici-przemilczana-rzez-wolynska-video/

Mój świętej pamięci ojciec napisał w swoim pamiętniku, że Kresowian zabito dwukrotnie: raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie – mówi w rozmowie z PChTV ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Na Wołyniu uderzono w samego Boga [VIDEO]

To była zbrodnia zaplanowana. To nie był przypadek – mówi w rozmowie z PChTV ks. prof. Józef Marecki. Zapraszamy do obejrzenia wywiadu Piotra Relicha.

Czy zamordowani przez ukraińskich nacjonalistów kapłani zostaną ogłoszeni błogosławionymi? [VIDEO]

Dr Leon Popek wygłosił wykład podczas konferencji „Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich, 1943-1944: aspekt eklezjalny i teologiczny”. Zapraszamy do obejrzenia.

Misterium nieprawości. Poruszająca refleksja Ks. prof. Franciszek Longchamps de Berier [VIDEO]

Wykład Ks. prof. dr hab. Franciszka Longchamps de Berier „Misterium nieprawości”, wygłoszony w Krakowie podczas konferencji naukowej „Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich 1943-44: aspekt eklezjalny i teologiczny”.

Wołyń 43. Bohaterowie i rezuny

https://pch24.pl/wolyn-43-bohaterowie-i-rezuny/

W niedzielny poranek 11 lipca 1943 roku ktoś załomotał do drzwi plebanii w Porycku, małym miasteczku w powiecie włodzimierskim, na Wołyniu.

Pamiętajmy: Niedziela, która spłynęła krwią Polaków

https://pch24.pl/pamietajmy-niedziela-ktora-splynela-krwia-polakow/

Wołyń to była walka cywilizacji. Starły się tam cywilizacja chrześcijańska, łacińska z cywilizacją bizantyjską. Część kapłanów Cerkwi prawosławnej i greckokatolickiej wypowiedziało wojnę Kościołowi. Święcili na przykład narzędzia zbrodni – mówi PCh24.pl Ewa Siemaszko, badaczka ludobójstwa dokonanego na wołyńskich Polakach podczas II wojny światowej.

Krwawy Wielki Piątek w Janowej Dolinie

https://pch24.pl/krwawy-wielki-piatek-w-janowej-dolinie/

Padł rozkaz by okoliczni Polacy zostali wymordowani do 15 kwietnia. Był więc już tydzień opóźnienia. Zbliżała się Wielkanoc, więc Ukraińcy zapowiadali, że na święta „pomalują jajka krwią Lachów”. Do zbrodni w Janowej Dolinie doszło pod osłoną nocy. Stacjonujący tam garnizon niemieckich żołnierzy mordowanych nie obronił.

Sielski pejzaż zamieniony w zakrwawione zgliszcza. Wołyń w pamięci pani Alfredy

https://pch24.pl/sielski-pejzaz-zamieniony-w-zakrwawione-zgliszcza-wolyn-w-pamieci-pani-alfredy/

Ukraińcy i Polacy żyli na Wołyniu w zgodzie, wśród pięknej przyrody tej krainy. Wojna wszystko zmieniła. Pod okupacją sowiecką nacjonalizm ukraiński, nie mógł się rozwinąć, bo był z całą brutalnością zwalczany przez NKWD, jako nurt wrogi Związkowi Sowieckiemu. Zupełnie inaczej odniósł się do niego okupant niemiecki, który latem 1941 roku zajął Ukrainę. Pani Alfreda Kołodzińska, była tego świadkiem.

Niemcy rozpoczęli okupację Ukrainy od eksterminacji Żydów. W tym celu wykorzystali nienawiść jaką wielu Ukraińców żywiło do wyznawców judaizmu. – Niemcy i oddziały Ukraińców zaczęli masowo mordować Żydów od lipca 1941 do zimy a potem trwało to do wiosny 1943 roku. Wszyscy Żydzi szukali ratunku. Polacy ich ratowali. U nas w gospodarstwie przechowywał się Żyd o nazwisku Wolf – mówi pani Alfreda.

Błogosławiony biskup Chomyszyn: Sprawiedliwy między łotrami

Gdyby władze w Warszawie i Kijowie z należytą energią propagowały pamięć o dokonaniach urodzonego 25 marca 1867 roku biskupa Grzegorza Chomyszyna, dzisiejsze relacje polsko-ukraińskie wyglądałyby zdecydowanie lepiej.

Kiedy beatyfikacja wołyńskich męczenników?

https://pch24.pl/kiedy-beatyfikacja-wolynskich-meczennikow/

Moim zdaniem  na Wołyniu mieliśmy do czynienia z czymś co można nazwać zbiorowym opętaniem i to wzmożone działanie diabelskie doprowadziło do tak strasznych wydarzeń. Amok jaki ogarnął morderców, dosłowne pławienie się we krwi, może być tego najlepszym dowodem – twierdzi ks. prof. Józef Marecki wykładowca UP JPII.

Dlaczego musimy pamiętać o ludobójstwach?

https://pch24.pl/dlaczego-musimy-pamietac-o-ludobojstwach/

Pamięć jest naszym jedynym orężem. Kiedy wypełnią się najczarniejsze scenariusze, to dzięki pamięci być może komuś, kiedyś, w jakimś okopie zaświta, że nie mogą przejść, bo jeśli przejdą, to nie oszczędzą rodziny i bliskich. A jeśli nawet śmierć zajrzy w oczy, to ktoś pogrzebie, opłacze, zapamięta.

Ewa Siemaszko: sprawcom ludobójstwa na Wołyniu można wybaczyć, ale pojednanie z Banderą na pomnikach jest niemożliwe

https://pch24.pl/ewa-siemaszko-sprawcom-ludobojstwa-na-wolyniu-mozna-wybaczyc-ale-pojednanie-z-bandera-na-pomnikach-jest-niemozliwe/

Rodziny ofiar ludobójstwa Polaków na Wołyniu i Kresach Wschodnich potrafią wybaczyć oprawcom, ale zdrowe relacje między Polską a Ukrainą trzeba budować na prawdzie historycznej i pojednaniu. Tego nie będzie, póki w Kijowie  ulice otrzymują za patrona Stepana Banderę, a zbrodniarzom budowane są pomniki.

Nie męczeństwo, tylko ludobójstwo

https://pch24.pl/nie-meczenstwo-tylko-ludobojstwo/

Wobec zbrodni dokonanych na Polakach przez OUN-UPA polskie państwo prowadziło dotychczas politykę pokrętną, pełną matactw, przemilczeń, fałszów i kłamstw. Nie było w stanie wypowiedzieć prawdy o zbrodni ludobójstwa – mówi w rozmowie z PCh24.pl Stanisław Srokowski, pisarz, nauczyciel akademicki, publicysta, autor m. in. kresowego zbioru opowiadań pt. „Nienawiść”.

To było ludobójstwo!

https://pch24.pl/to-bylo-ludobojstwo/

„Oni nas prześladowali i mordowali tylko ze względu na to, że byliśmy Polakami! To zdecydowanie było ludobójstwo” – opowiada w rozmowie z portalem PCh24.pl Stanisław Dębiec, Kresowianin, naoczny świadek tragicznych prześladowań Polaków na Wschodzie.

Ginęli, gdyż byli Polakami

https://pch24.pl/gineli-gdyz-byli-polakami/

Liczba zabitych znanych z nazwiska wzrosła, obecnie wynosi 22 113 osób. Ogólna suma, w której zawarte są ofiary znane z nazwiska, ofiary ustalone, ale bezimienne oraz szacunki pozostaje bez zmian, tj. 60 tysięcy. To są dane dotyczące tylko Wołynia, bo na pozostałych terenach popełnienia zbrodni ludobójstwa przez OUN-UPA zginęło co najmniej drugie tyle Polaków – mówi Ewa Siemaszko w rozmowie z PCh24.pl.

Przychodzimy nie po zemstę, ale po pamięć, prawdę i pochówki ofiar.

Przychodzimy nie po zemstę, ale po pamięć, prawdę i pochówki ofiar.

Ks. Isakowicz-Zaleski: Dopóki na Ukrainie będzie barbarzyński zakaz ekshumacji i pochówków, pojednanie i przebaczenie jest fikcją .

dopoki-na-ukrainie-bedzie-barbarzynski-zakaz-ekshumacji-i-pochowkow

W niedzielę 9 lipca odbyły się centralne uroczystości upamiętniające 80. rocznicę apogeum Rzezi Wołyńskiej. Obchody zostały zorganizowane przez środowiska kresowe.

W sobotę i niedzielę środowiska kresowe zorganizowały obchody 80. rocznicy Krwawej Niedzieli, na którą przypada apogeum Rzezi Wołyńskiej. 8 lipca odbyła się popularno-naukowa pt. „Należna prawda i pamięć – nie zemsta”.

Było to jedno z tych wydarzeń, związanych z 80. rocznicą apogeum Rzezi Wołyńskiej, podczas którego nie padały okrągłe, nic nieznaczące słowa i wyrazy ubolewania nad losem ofiar i ich bliskich. Jasno bowiem wskazywano, kto był katem, a kto ofiarą. Zadawano także kłam narracji przedstawiającej ukraiński szowinizm jako walkę o „wolną Ukrainę”. Wskazywano też, że banderyzm odradza się niczym hydra.

W niedzielę 9 lipca natomiast odbyły się uroczystości na pl. Piłsudskiego przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Głos zabrał tam m.in. kapelan Rodzin Wołyńskich ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

My przychodzimy tutaj nie po zemstę, ale tak jak jest na naszych sztandarach, po pamięć, prawdę i pochówki ofiar. Różne rzeczy można zrozumieć, ale przecież obowiązkiem każdego chrześcijanina, także każdego Europejczyka i człowieka, który odwołuje się do wartości starożytnego Rzymu, czy Grecji, jest pochowanie zmarłych – wskazał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

– Naszym wielkim bólem jest to, że pomimo pięknych słów, jakie padają, pomimo obietnic, pomimo zapewnień, deklaracji, potoku słów ciągle nie ma pochówku ofiar. Ponad stu tysięcy Polaków, głównie mieszkańców polskich wsi w Małopolsce Wschodniej, na Wołyniu, na Polesiu, na Lubelszczyźnie – zaznaczył.

– Nie ma grobów, jedynie od czasu do czasu ktoś tam przyjedzie i zapali znicz. Dlatego dzisiaj w 80. rocznicę apogeum ludobójstwa na Wołyniu, które było ludobójstwem na terenie całej ówczesnej Polski południowo-wschodniej, chcemy tutaj pod Grobem Nieznanego Żołnierza wołać przede wszystkim do rządzących Polską i Ukrainą: pochowajcie ofiary ludobójstwa! – zaapelował.

– Żadne deklaracje nie zastąpią tych pochówków. Dopóki ci biedni, najczęściej biedni polscy chłopi, pomordowani w tych wsiach nie zostaną pochowani, tak jak zostali pochowani oficerowie, którzy zginęli w czasie zbrodni katyńskiej, jak zostały pochowane ofiary Holocaustu Żydów i wielu innych ludobójstw, jakie miały miejsce, dopóki nie pochowamy tych osób i dopóki na Ukrainie będzie nadal ten barbarzyński zakaz ekshumacji i pochówków, to pojednanie i przebaczenie jest po prostu fikcją – skwitował.

[Kilka video – w oryginale. MD]

W ciągu roku import ukraińskich zbóż do Polski potroił się. Zboże techniczne z Ukrainy – zjedliśmy. Śledztwo – trwa mać…

W ciągu roku import ukraińskich zbóż do Polski potroił się. Zboże techniczne z Ukrainy zjedliśmy. Śledztwo – trwa mać…

Tak źle dla polskich rolników jeszcze nie było. „Aż 610 razy więcej”

tak-zle-dla-polskich-rolnikow-jeszcze-nie-bylo

Takiego zalewu ukraińskiego zboża jeszcze nie było. Polska odnotowała wwóz rekordowej ilości produktów rolnych z Ukrainy.

„Rzeczpospolita” dotarła do danych Ministerstwa Finansów i Krajowej Administracji Skarbowej, uzyskanych z resortu rolnictwa. Wynika z nich, że w Polsce nastąpił rekord jeśli chodzi o wwóz ukraińskich produktów rolnych. Takiego zalewu jeszcze nie było.

Według danych, które uzyskał dziennik, w ciągu zaledwie roku import ukraińskich zbóż do Polski potroił się – z 1,1 mln ton w 2021 roku do 3,2 mln ton w 2022 r. Największy wzrost dotyczy pszenicy – tylko w pierwszych miesiącach 2023 roku do Polski wwieziono jej ponad 600 razy więcej niż rok wcześniej.

– W pierwszych czterech miesiącach 2023 r., gdy trwały już protesty polskich rolników, sprowadzono z Ukrainy prawie 338 tys. ton pszenicy. To aż 610 razy więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego – zaznaczył cytowany przez „Rzeczpospolitą” dr hab. inż. Arkadiusz Artyszak, prof. SGGW.

Jak przyznał, skala importu ukraińskich zbóż do Polski w ciągu ostatnich 18 miesięcy „jest dla niego szokująca”. Co więcej, nie jest też jasne, co się stało z tzw. zbożem technicznym – a więc nienadającym się do spożycia.

Dziennik przypomina, że pojęcie to wymyślono tylko po to, żeby obejść kontrole na granicy i tym samym przyspieszyć wwóz do Polski. Nie wiadomo, czy dane dotyczące importu ukraińskiego zboża obejmują także tę kategorię.

Według lidera stowarzyszenia Oszukana Wieś, zboże techniczne z Ukrainy „zjedliśmy, a część poszła na paszę”. – Nie słyszałem, żeby zostało spalone w piecach – dodał Wiesław Gryń.

Resort rolnictwa podaje, że w 2022 roku z Ukrainy do Polski sprowadzono prawie 101 tys. ton zbóż deklarowanych jako techniczne i przemysłowe. W okresie od stycznia do kwietnia 2023 roku było to 2 tys. ton.

W Polsce sprzedawano je jako zboże paszowe lub konsumpcyjne.

W sprawie oszustw związanych ze zbożem technicznym z Ukrainy „trwa w Polsce śledztwo”. Obejmuje ono ok. 90 spraw. Jak podkreślała rzecznik Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie Hanna Biernat-Łożańska, w czerwcu KAS przeprowadziła przeszukania w ponad 200 firmach i agencjach celnych.

Dziennik przypomina, że zalew ukraińskiego zboża to m.in. pokłosie decyzji Brukseli z maja 2022 roku o bezcłowym otwarciu granic dla produktów rolnych z Ukrainy. Komentatorzy jednak zwracali także uwagę na brak działań chroniących polskich rolników ze strony rządu.

Ostatecznie blokada – i to tylko na cztery zboża z Ukrainy – została w pięciu państwach UE, w tym Polsce, przedłużona jedynie do połowy września. Polscy rolnicy zapowiadają, że jeśli nie będzie ona przedłużona na kolejne miesiące, zablokują granicę.

Prawda o “Tragedii wołyńskiej”: To AK i polskie Schutzmannschaft winne…

===================================

Narodowy Lublin

@narodowylublin

Kobieta po prawej to Ukrainka Karolina Romanowska która na zlecenie rządu PiS promuje polsko ukraińskie pojednanie, jednocześnie usprawiedliwia ludobójstwo na Wołyniu i wybiela Stepana Bandere i UPA. Prywatnie na instagramie promuje rozwiązły tryb życia i narkotyki.

Zdjęcie

========================================

Anna Obłońska @Pysia_M

Karolina Romanowska na jachcie lato 2016r.z Alexem Rysicz. Dlaczego mnie to nie dziwi… Zdjęcie 3 z CV i kastingu do KPRM. Zdjęcie 4 z TW.Jacob/Student już jako szefowa Fundacji z budżetem ponad 9mln.zł. Zarejestrowanej: maj 2023. A Polacy jak owce.

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

·

Bisurmanie i banderowcy

Bisurmanie i banderowcy

Stanisław Michalkiewicz  tygodnik „Goniec” (Toronto)    9 lipca 2023 bisurmanie

Stare kiejkuty – kiejkutami, tak samo, jak CIA – ale nie da się ukryć, że Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński musi być w czepku urodzony. Jak tylko ten cały pan Żalek, co to zanim trafił do PiS na posadę sekretarza stanu, to z niejednego komina wygartywał, zaczął chlapać, że pan Adam Bielan, słynny republikanin w łączności z PiS-em, utworzył organizację przestępczą i się nakradł, zaraz w podparyskim Nanterre policjant zastrzelił jakiegoś egzotycznego złodziejaszka, co to próbował uciec ukradzionym „mercedesem” – nawiasem mówiąc – na polskich numerach. Na taki sygnał inne egzotyczne złodziejaszki, co to zamieszkują przedmieścia Paryża, Marsylii i innych miast, gdzie cierpią straszliwe katusze z powodu „wykluczenia” oraz „stygmatyzacji”, aż francuski rząd, nie mogąc patrzeć na takie cierpienia, obsypuje ich socjalem, zaraz zaczęły palić samochody, rozbijać sklepy, rabować przechodniów – słowem – oddały się swoim ulubionym rozrywkom. Rząd – jak to rząd – w którym we Francji, od śmierci generała de Gaulle’a, zasiadają same eunuchy, bo jedynym mężczyzną w tym towarzystwie, jest pani Maryna Le Pen, najpierw strasznie się nasrożył i na ulicę wypuścił policję i wojsko – ale złodziejaszkowie myśleli, że będzie, jak zawsze – kiedy kurz opadnie policjanci zostaną oskarżeni o „przemoc”, a skruszony rząd powiększy im socjal – i tak, aż do następnego razu. Dodatkowej rozrywki dostarczą najwyżej „marsze przeciw przemocy”, kiedy to francuskie eunuchy, które na to wszystko muszą zarobić, wychodzą na ulice i maszerują, a złodziejaszkowie wszystkich możliwych odcieni przyglądają się temu z chodników i zataczają się ze śmiechu.

Prawdopodobnie złodziejaszkowie mają rację, skoro nawet pan Bernard Marqueritte, Francuz od lat mieszkający w Polsce twierdzi, że „Francji już nie ma”, bo „została skolonizowana” przez Arabów, Senegalczyków i wszystkich innych, kto tylko chciał. Może to prawda, bo odkąd generał Raul Salan został w 1962 roku aresztowany i skazany na dożywotnie więzienie, nikt we Francji nie wie, jak takie sprawy rozwiązywać. Generał Salan natomiast twierdził, że wystarczy zrzucić na Paryż dywizję, albo i dwie dywizje komandosów i zaraz wszyscy odzyskają poczucie rzeczywistości. Teraz jednak może być inaczej, bo złodziejaszkowie zaatakowali dom z burmistrzem w środku, a skoro piorun strzelił tak blisko, to może i eunuchowie wyzwolą się z zaczadzenia własną propagandą i każą policji i wojsku strzelać bez ostrzeżenia do każdego, kto po godzinie policyjnej znajdzie się na ulicy? Ale to zbyt piękne, żeby było prawdziwe, a poza tym – co nas to obchodzi? Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało!

Wróćmy tedy a nos moutons, czyli do Naczelnika Państwa, który do spółki z premierem Morawieckim właśnie demonstruje, jak to własną piersią zasłania Polskę przez bisurmanami. Polska, podobnie jak Węgry, nie wyraziła zgody na przymusową „relokację” migrantów, to znaczy – na przydzielanie każdemu państwu odpowiedniego kontyngentu bisurmanów i Murzynów. Nie wiadomo jednak, czy z tego powodu Polska i Węgry nie zostaną obciążone obowiązkiem zapłacenia Unii za każdego łebka, którego do siebie nie wpuszczą, jakichś pieniędzy. Pan red. Szymowski wyliczył, że może to Polskę kosztować jakieś 600 mln euro rocznie. Ładny interes! Jak jednak jest naprawdę – nie wiadomo – a nie wiadomo, bo ani rząd „dobrej zmiany”, ani też Volksdeutsche Partei Donalda Tuska, nie potrafią wyjaśnić, do czego właściwie Polska zobowiązała się wobec Unii w ratyfikowanych traktatach, a do czego nie. Jak bowiem pamiętamy, Donald Tusk jako premier tubylczego rządu oraz Książę-Małżonek, jako tubylczy minister spraw zagranicznych, 13 grudnia 2007 roku podpisali traktat lizboński bez czytania.

Czy przeczytał go przynajmniej prezydent Lech Kaczyński, który w 2009 roku ten traktat w imieniu Polski ratyfikował? To wcale nie jest takie pewne – bo że posłowie, którzy 1 kwietnia 2008 roku głosowali za ustawą upoważniającą go do ratyfikacji tego traktatu go nie czytali, to wydaje się pewne. Kto by tam czytał takie rzeczy, skoro starsi i mądrzejsi przeczytali? Toteż Naczelnik Państwa, któremu Francuzi przed jesiennymi wyborami zrobili taki prezent, natychmiast postanowił to wykorzystać i zapowiedział przeprowadzenie referendum w sprawie migrantów – czy ich chcemy, czy nie chcemy.

Jak większość, a może nawet wszystkie inicjatywy Naczelnika Państwa, to referendum jest typowym przedwyborczym działaniem pozornym. Jeśli bowiem Polska w traktatach zobowiązała się do tak zwanej „solidarności” we wszystkich głupstwach, które brukselscy wariaci wymyślą, to przeprowadzenie referendum niczego w prawno-międzynarodowej sytuacji Polski przecież nie zmieni. Zatem organizowanie tej hucpy nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia. Jeśli natomiast Polska w traktatach do niczego takiego się nie zobowiązała, to urządzanie referendum nie jest potrzebne, bo niby po co? Nie jest zatem potrzebne tak czy owak, ale na pewno zostanie przeprowadzone, bo znakomicie nadaje się ono do uwodzenia wyznawców Jarosława Kaczyńskiego i PiS.

Jak się okazuje – nie tylko ich. Oto szef Volksdeutsche Partei Donald Tusk, który do tej pory podlizywał się dobrym paniom w rodzaju pani Janiny Ochojskiej, która bardzo brzydko się starzeje i w zasadzie nie ośmielał się sprzeciwiać uszczęśliwianiu Polski migrantami, nagle, ni stąd, ni zowąd zadekretował, że „Polacy” muszą „odzyskać kontrolę nad swoim państwem i jego granicami”, bo Jarosław Kaczyński planuje sprowadzić tutaj mnóstwo bisurmanów. To może być prawda, bo mimo sprzeciwu w sprawie „relokacji migrantów”, do Polski po cichu napłynęły tłumy Pakistańczyków, Hindusów, Bengalczyków. Uzbeków, Tadżyków, nie mówiąc już o Ukraińcach, którzy zostali w dodatku obdarowani socjalem i emeryturami. Pakistańczycy, Bengalczykowie i inni wprawdzie pracują – co widać na ulicach miast, po których rozwożą pizzę. Jednak obrazki ze scen myśliwskich w Paryżu, które rządowa telewizja pokazuje na okrągło, działają odstraszająco, toteż nie można wykluczyć, że ktoś starszy i mądrzejszy powiedział Donaldu Tusku: „wiecie, rozumiecie, Tusk. Wy się opamiętajcie, bo będzie z wami brzydka sprawa”. Na takie dictum natychmiast przypomniał on sobie o granicach. Zaraz tedy pryncypialnie skrytykowała go moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, która z bisurmanami wiąże chyba jakieś zagadkowe nadzieje. Z tego powodu perspektywa jednej listy Volksdeutsche Partei, na której znaleźliby się kandydaci innych partii drobniejszego płazu, chyba w odległą przyszłość się oddala.

Tymczasem na 7 lipca, tuż przed 80 rocznicą rzezi wołyńskiej, Episkopat Polski razem z episkopatami ukraińskimi, to znaczy – grekokatolickiego ukraińskiego kościoła narodowego, prawosławnej cerkwi i rzymskich katolików, planuje podpisanie deklaracji o pojednaniu pod hasłem “przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Jest to formuła w stu procentach zgodna z fałszywą tezą ukraińskiej polityki historycznej, że w 1943 roku na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej trwała „wojna domowa”. Jest to teza fałszywa, bo żeby mówić o wojnie, wszystko jedno – domowej, czy nie – muszą być przynajmniej dwie strony wojujące. Tymczasem UPA nie była żadną stroną wojującą, tylko stroną mordującą Polaków, których ówczesne władze Rzeczypospolitej, ze strachu przed Churchillem, pozostawiły na pastwę okrutnych morderców. Nie było zatem „stron wojujących”, tylko strona mordująca i strona mordowana.

Skoro zatem Episkopat Polski zdecydował się ostentacyjnie żyrować ten oczywisty fałsz, to musimy postawić pytanie – którego właściwie Pana słucha – czy tego z Nieba, czy tego z Waszyngtonu?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Biskup Grzegorz Chomyszyn o schizmie i herezji ukraińskiej

https://gloria.tv/post/4MxTxg2NCtT6DCTcvgxfLHejN

Biskup Grzegorz Chomyszyn o schizmie i herezji ukraińskiej

W roku 1932 grekokatolicki biskup stanisławowski Grzegorz Chomyszyn opublikował książkę Problem ukraiński (całość polskiego wydania 1933: polona.pl/item/problem-ukrainskij,Njc4NjE2MzE/4/ ), zwracającą uwagę na obłędny, destrukcyjny, śmiercionośny charakter ukraińskiego nacjonalizmu, który nie ma nic wspólnego z miłością do narodu, lecz niesie ze sobą ducha pogaństwa, pogańską etykę nienawiści, nakazując nienawidzić bliźnich tylko dlatego, że są innej narodowości. Jest to nacjonalizm, który ignoruje zasady wiary, detronizuje Boga i stawia w jego miejsce błędną utopię, pełną szowinizmu i nienawiści wobec tych, którzy się jej nie podporządkują.

Jak pisał Biskup Chomyszyn: „nacjonalizm ten należy uważać za największą aberację umysłu ludzkiego, za coś gorszego od pogaństwa. Jest on najstraszniejszą nowoczesną herezją”. Rodowodu „demona nacjonalizmu” na Ukrainie dopatrywał się Chomyszyn m.in. w gloryfikacji przez Tarasa Szewczenkę zbrodni hajdamackich a także kulcie Szewczenki, Dragomanowa i Iwana Franki w późniejszych pokoleniach. Jak wskazywał „ów wadliwy, zatruty i szkodliwy nacjonalizm stał się u nas nową religią podobnie jak materializm u bolszewików” „U nas” – dodajmy to jest w ówczesnej II Rzeczypospolitej, bo Sowieci po swojej stronie granicy wybijali z głów samostijną Ukrainę.

Biskup zwracał również uwagę na fatalny stan duchowieństwa grekokatolickiego, które przyczyniało się do rozwoju sprzecznego z chrześcijaństwem ukraińskiego nacjonalizmu (jak wspomniano Bandera i Łenkawski byli synami księży – po roku 2000 podjęto nawet starania o… beatyfikację ojca Bandery, Szuchewycz – ps. Taras Czuprynka był wnukiem księdza). Diagnozował „zanik ogółu naszego duchowieństwa (…) ogarniętego gorączką chorobliwego nacjonalizmu”. Jak pisał: „Z tego też powodu spadnie przekleństwo Jezusa Chrystusa na duchowieństwo za to, że nie zorientowało się w sytuacji i nie zapobiegło niebezpieczeństwu, że nie odczuło zatrucia naszego nacjonalizmu już u korzeni”. Gorzko zauważał: „duchowieństwo ma u nas o tyle tylko znaczenie, o ile składa materialne ofiary na cele narodowe, zapędza naród w sieci działaczy narodowych – przede wszystkim podczas wyborów – i rzetelnie spełnia ich rozkazy”. O „czerni” pisał: „masy narodu, zwiedzione i zadurzone, schodzą na manowce. Pod względem politycznym wzburzone, pod względem narodowym zatrute, popadają niejako w stan duchowego zamroczenia”.

Relacje z Polakami Bp Chomyszyn przedstawiał następująco: „między Ukraińcami i Polakami istnieje historyczna, plemienna nienawiść i bezdenna przepaść. Ukraińcy uważają Polaków za swych dziedzicznych wrogów i gnębicieli, zieją przeciwko nim zawziętością, w nich widzą wyłączną przyczynę swego nieszczęścia i niepowodzenia. Ukraińcy mają więcej zaufania do każdego innego narodu, nawet do Chińczyków, Turków, czy innych aniżeli do Polaków, względem których są do tego stopnia uprzedzeni, że wszelkie zbliżenie do nich uważają nie tylko za niepotrzebne, ale za formalną prawie zdradę narodową”, wskazując jednocześnie że Polacy uważają Ukraińców za plemię drugorzędne, niezdolne do rozwoju kulturalnego.

Co do terrorystycznych akcji OUN zwracał uwagę: „akcja taka nie uszlachetni narodu ukraińskiego, ale przeciwnie, zdemoralizuje go i zdeprawuje. Akcja taka wychodzi zawsze z zasad ideowych, ale następnie wyradza się zawsze w rozbójniczy szantaż i bandytyzm”.

Jak wskazywał Chomyszyn we wstępie do napisania pracy, poczuwał się w „obowiązku przed Bogiem i sumieniem”, przekazując swoje wieloletnie przemyślenia i doświadczenia – prawie 40 lat jako kapłan i prawie 30 lat jako biskup. W konkluzjach wołał: „wśród dzisiejszej ruiny religijnej, oświatowej, ekonomicznej i politycznej odwołuję się do wszystkich, którzy jeszcze nie stracili sumienia i wiary, ażeby odważnie wystąpili przeciw wszystkim gorszycielom dusz w narodzie naszym (…) W tym bowiem leży nasze zło, że wichrzyciele wtedy odważniej występują, kiedy widzą naszą bierność lub zajęczą bojaźliwość”.

[z książki Problem ukraiński]

“Chcemy być katolikami, ale równocześnie staramy się odgraniczyć siebie i zabezpieczyć przed wpływem Kościoła katolickiego. Czerpanie życia z Kościoła katolickiego uważamy za niebezpieczeństwo latynizacji, a więc za kwestię istnienia. Uznajemy Kościół katolicki, ale sami chcemy stanowić coś osobnego i całkowicie odrębnego. Nasz katolicyzm więc nie jest wewnętrzny, nie jest wkorzeniony i zachodzi niebezpieczeństwo jego zaniku przy pewnej zmianie okoliczności, albo politycznej koniunktury. Nasz katolicyzm schodzi na pewnego rodzaju lojalność, może silniejszą, aniżeli lojalność dla świeckiego państwa, jednakowoż i w owej lojalności spotykamy wykroczenia przeciw katolicyzmowi i to rażące. Przecież dawniej, a jeszcze i teraz deklamuje się i śpiewa na koncertach publicznych ulubiony poemat Szewczenki ,,Hus“. A przecież jest on obrzydliwym lżeniem i napaścią na Kościół katolicki. W takich koncertach brali i biorą udział księża i ich rodziny, a czasem nawet ktoś z duchowieństwa śpiewa w chórze, albo nawet dyryguje.

A to u nas nikogo nie razi. Nikt nie protestuje, bośmy wprawdzie katolicy, ale lubimy śpiewać lub deklamować bluźnierczy poemat przeciw Kościołowi katolickiemu! Doszło do mej wiadomości, że w czasie 300-letniego jubileuszu śmierci męczeńskiej św. Jozafata, szermierza i męczennika za ideę katolicką, jeden z księży i to nawet dziekan, wyraził się o tym świętym z taką złośliwością, że nawet nie chcę tutaj tego powtarzać.

Ten święty, nasz rodzimy święty, nie cieszy się u nas popularnością, bo nie należał ani do „panów“ , ani do “gaspadinów“ , bo nie podsycał gorączki partyjnej i nacjonalistycznej, ale dbał natomiast i modlił się o nawrócenie i o ducha katolickiego w naszym narodzie, bo całą jaźnią swoją odczuwał najwyższe dobro swego narodu w złączeniu i zjednoczeniu z Kościołem katolickim. Niedawno temu, kiedy chodziło o obronę dogmatu małżeństwa katolickiego, jeden z księży wyraził się z drwinkami, że czas już najwyższy pozbyć się tych formalistycznych przeżytków w małżeństwie i usunąć je.

Liberalna prasa nacjonalistyczna często występuje przeciw Stolicy Apostolskiej, bierze w obronę schizmę, a ogół naszego duchowieństwa nie reaguje, ale naw et czyta i prenumeruje ową prasę. Tego rodzaju fakty nie świadczą chyba o zakorzenionej u nas idei katolicyzmu. Papieża uważamy za najwyższego szefa Kościoła, niejako w znaczeniu ludzkim, a nie traktujemy go po myśli zasad wiary, jako Zastępcę Chrystusa na ziemi. Biskup o tyle ma u nas znaczenie i popularność, o ile idzie po myśli świeckich przywódców – ,,patrjotów”, o ile schlebia naszym nacjonalistycznym tradycjom i ,,świętościom“, o ile patronuje akcji różnego rodzaju komitetów nacjonalistycznych, o ile milczy, albo toleruje ich uchybienia. Ale, kiedy Biskup nie chce grać roli patriotycznego manekina, kiedy nie chce zejść z wysokości swego urzędu biskupiego i nie chce stać się zwykłym agitatorem, a jeszcze więcej, kiedy zajmie kategoryczne i odważne stanowisko, jako Biskup katolicki, kiedy odważy się sprzeciwić złu i publicznie je osądzić, co jest przecież jego świętym obowiązkiem, wówczas nie tylko traci popularność, ale piętnują go jako wroga, szkodnika narodu, którego należy bojkotować, a prasa organizuje na niego formalną nagonkę, niby na dzikiego zwierza. Biskup pozostaje wtenczas osamotniony i opuszczony nawet… przez własny kler.

U nas doszło do tego, że kto trzyma z Biskupem, tego posądza się o brak patriotyzmu i charakteru, ten jest skazany na odosobnienie od wszystkich. Gdy jeden z wierzących rzemieślników bronił swego Biskupa przed świeckim inteligentem, ten z oburzeniem zarzucił mu niejako występek, dlatego tylko, że trzyma stronę Biskupa. Na to odpowiedział ze spokojem ów rzemieślnik: „Przecież jestem wierzącym i jestem obowiązany trzymać ze swym Biskupem, boć nie będę trzymał z rabinem żydowskim”.
U nas tylko liberał świecki, lub radykał, czy też otwarty wróg Kościoła cieszy się poważaniem. Ale, kiedy nawróci się, stanie się wierzącym chrześcijaninem – katolikiem i broni praw wiary i Kościoła, wtenczas traci w naszych oczach na powadze, czujemy pewnego rodzaju nieufność, a nawet posądza się go o brak charakteru i to nawet ze strony… ogółu kleru. (…)

Dodajmy do tego różnego rodzaju sekciarskie i schizmatyckie agitacje, które naród zwodzą, wszczepiają bakcyle rozkładowe w duchowy organizm narodu i tym sposobem
jeszcze więcej przygotowują drogę do bolszewizmu, a będziemy mieli w przybliżeniu wizerunek moralnego i kulturalnego stanu naszego ogółu. Zauważa się, że gorączka nacjonalistyczna sprzyja właśnie sekciarskiemu ruchowi. Sekciarze właśnie usiłują łowić naród nasz na wędkę nacjonalizmu. Ów sekciarski ruch jest bardzo groźny i odbije się złowrogo na losie narodu naszego nie tylko pod względem religijnym, ale również i narodowym. Na co wskazują wszystkie te okoliczności? A na cóż by innego, jeżeli nie na to, że zagraża nam całkowita ruina! U nas chaos i anarchia! A nad tym wszystkim słychać ryk prasy nacjonalistycznej, która dalej hipnotyzuje i zwodzi, a demagogia stale podsyca gorączkę zatrucia duchowego. “

[z książki “Dwa Królestwa”]

“Główne nasze sprzeniewierzenie to herezja nacjonalizmu. Ta herezja – to najcięższa i najniebezpieczniejsza herezja naszych czasów. Opanowała umysły i serca prawie wszystkich narodów ziemi. Doprowadziła prawie do pełnego zboczenia duchowego. Stawia nacjonalizm ponad wszystko, nawet ponad Boga, ponad Cerkiew i Boże Prawa. Chrystusa jako Króla wszystkich narodów nie bierze się w rachubę. Lekceważy się go albo po prostu Jemu zaprzecza. Skutki tej herezji są straszne. Narody jęczą od cierpienia, same się karzą, nienawidzą się wzajemnie i wyniszczają. Ta herezja nacjonalizmu zafascynowała także nasz naród i doszła prawie do bałwochwalstwa. „Naród ponad wszystko”, a już łaskę robimy Bogu, kiedy położymy imię Boga na drugim miejscu: „Naród i Bóg”. Postawiliśmy naszą prawdę ponad prawdą Bożą albo, jak Apostoł Paweł mówi: „Prawdę Bożą zamienili na kłamstwo” (Rz. i, 25). U nas ma znaczenie sumienie narodowe. W imię tego sumienia narodowego głosi się, że wszystkie środki, nawet nieetyczne, są dozwolone, jeśli chodzi o dobro narodu i budowę państwa. Cerkiew ma służyć polityce, wiara i religia ma stać na jej usługach. Kto myśli inaczej, kto się temu przeciwstawia, ten uważany jest za wroga narodu. Kiedy biskup sprzeciwi się, to zmieszają go z błotem, bo u nas chamstwo jeszcze nie zginęło.”

Są ofiary tajemniczego “Wołynia” (pewnikiem pseudonim jakiegoś rosyjskiego zbrodniarza), a w dodatku ofiary “niewinne”… Pamięć ICH łączy!.

Warzecha OSTRO o Dudzie. „Czegoś takiego nawet postkomuna nie odstawiała”

9.07.2023 czegos-takiego-nawet-postkomuna-nie-odstawiala

Łukasz Warzecha oraz Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski.
Łukasz Warzecha oraz Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski. / foto: prt sc z YouTube/namzalezy.pl / PAP (kolaż)

Publicysta Łukasz Warzecha w mocnych słowach skomentował złożenie zniczów przez prezydentów Polski i Ukrainy w kościele w Łucku, co określono jako hołd złożony „wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia”. – Czegoś takiego nawet postkomuna nie odstawiała – pisze Warzecha.

Prezydenci Polski i Ukrainy, Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski, wzięli w niedzielę udział w “nabożeństwie ekumenicznym” [sic!!!] v w katedrze w Łucku, oddając hołd „niewinnym ofiarom Wołynia” w 80. rocznicę Rzezi Wołyńskiej.

W wyniku ludobójczych działań na Wołyniu zginęło ok. 100 tys. Polaków.

Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy! Razem jesteśmy silniejsi” – możemy przeczytać na Twitterze Kancelarii Prezydenta. Internauci zwracają uwagę na to, jakich słów użyto, by poinformować o oddaniu hołdu.

Po pierwsze we wpisie znalazły się słona o „niewinnych ofiarach”. „A były jakieś winne ofiary Wołynia?” – pyta jedna z komentujących osób. Drugi aspekt, to stwierdzenie, że były to „ofiary Wołynia”, zamiast napisania wprost, że chodzi o ludobójstwo ukraińskie dokonane na Polakach.

https://nczas.com/2023/07/09/duda-i-zelenski-oddali-hold-niewinnym-ofiarom-wolynia-ustaliliscie-kto-ich-mordowal/embed/#?secret=ecsseyJJi8#?secret=aEP4wFKqfZ

„Zły, niedobry Wołyń”

„Żarty z pogrzebu: Ludzie żyli sobie spokojnie, aż przyszedł “Wołyń” i pozamiatał. Zły, niedobry Wołyń” – kpi publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz.

Kancelaria Prezydenta @prezydentpl

Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy! Razem jesteśmy silniejsi.

Zdjęcie

„Co to za kpiny?”

Dwa wpisy, w odpowiedzi na zdjęcie opublikowane przez Kancelarię Prezydenta, zamieścił na Twitterze publicysta Łukasz Warzecha. „»Ofiarom Wołynia«? Co to za kpiny? Pan prezydent postanowił się skompromitować do reszty? Co z ekshumacjami? PiS protestuje, gdy jest mowa o »ofiarach nazistów«, a tu używa jeszcze bardziej ordynarnego eufemizmu” – pisze Warzecha.

Łukasz Warzecha @lkwarzecha

W drugim z wpisów publicysta stwierdza, iż „to jest nawet na swój sposób zabawne, gdyby nie było tak cholernie smutne. Poziom zakłamania pana prezydenta, lawirowanie, unikanie powiedzenia wprost, o co chodzi – czegoś takiego nawet postkomuna nie odstawiała”.

„A zatem są ofiary tajemniczego Wołynia (pewnikiem pseudonim jakiegoś rosyjskiego zbrodniarza), a w dodatku ofiary »niewinne«. Czyli pewnie był też winne″ – kontynuuje Warzecha.

„»Pamięć nas łączy«. Niby jak? Jaka pamięć?

Gdzie to połączenie, skoro przez gardło żadnemu z panów nie przejdzie nawet, że Polaków mordowali Ukraińcy? I jeszcze ten rytualny okrzyk »razem jesteśmy silniejsi«″ – dodaje publicysta.

Zdaniem Warzechy „władza próbuje coś dać domagającym się godnej pamięci zbrodni Ukraińców na Polakach, ale im bardziej próbuje, tym bardziej okazuje się żałośniejsza, żenująca i godna pogardy″.

„Proszę mi wierzyć, widząc ten cyrk naprawdę bardzo mocno się powstrzymuję, żeby nie rzucić grubym słowem wobec głowy państwa. Powstrzymuje mnie jedynie szacunek dla urzędu. Bo nie dla człowieka. Ten straciłem całkowicie″ – podsumowuje Łukasz Warzecha.

https://nczas.com/2023/07/09/nie-mial-zadnych-watpliwosci-ze-ukraincy-zamierzaja-wyrznac-polakow/embed/#?secret=iP37mk8VqA#?secret=FeGGKIXM75

================================================

Uzup.:

Warszawa nie potrafi zająć stanowiska, które oparłoby wspólne relacje na prawdzie historycznej i wymagało od Kijowa tej prawdy uznanie. Obecność prezydenta w Łucku także, niestety, wygląda na pewne „teatrum”.

Na koncie Twittera Andrzeja Dudy pojawiły się wpisy po polsku i po angielsku, których adresatem jest bardziej zagranica. „Wersja polska” nie pozostawia wątpliwości: „razem z Prezydentem @ZelenskyyUa oddaliśmy hołd pomordowanym Polakom” – pisze Andrzej Duda.

Po angielsku pojawi się trochę inny tekst, akcentujący „końcowe konsultacje przed rozpoczynającym się za dwa dni szczytem NATO w Wilnie” i „skuteczne wsparcie Ukrainy w dążeniu do członkostwa w Sojuszu”.

W sprawie Wołynia jest jedynie o „złożeniu świadectwa przyjaźni w obliczu trudnej historii”. Dość anonimowo i zapewne żadna zagraniczna agencja tym się nie zainteresuje, a nawet nie zrozumieją o co chodzi. Wersja dla „tubylców” znad Wisły i „dyplomatyczny unik” dla zagranicy…

Skandal goni skandal. Hucpy ciąg dalszy. Obraza pamięci ofiar Wołynia. To nie głowa państwa, ale główka państwa, bardzo mała…

Skandal goni skandal. Hucpy ciąg dalszy. Obraza pamięci ofiar Wołynia

skandal-goni-hucpe

To nie głowa państwa, ale główka państwa, bardzo mała.

Zgodnie z przewidywaniami słudzy Ukrainy et consortes „ludzie podli, mali lub tchórzliwi” po raz kolejny wpisali się w haniebny proceder pozorów i manipulacji związanych z rocznicą ludobójstwa, rzezi na Wołyniu.

Premier bez asysty strony ukraińskiej stawia w polu sklecony z gałęzi krzyż, a potem kładzie kwiaty pod pomnikiem z oderwanym polskim godłem, z napisem maskującym prawdę, a towarzyszy mu wzięta znikąd modelka od roznegliżowanych zdjęć na Instagramie.

To jest miara sukcesu tej władzy w walce o pamięć o pomordowanych na Wołyniu.  Łukasz Warzecha/Twitter/

Kolejnej absurdalnej wypowiedzi dopuścił się Abp Gądecki, który podczas odprawionej Mszy św. w Parośli na Ukrainie, miejscu męczeństwa Polaków powiedział o “Szczerym uznaniu odpowiedzialności każdej ze stron – lub przynajmniej gotowość do jej szukania

Uznanie odpowiedzialności żydów w komorach gazowych, odpowiedzialności Polaków rozstrzeliwanych pod murami warszawskich kamienic, odpowiedzialności polskich oficerów zamordowanych strzałem w tył głowy, w Katyniu, odpowiedzialności Polaków zarąbanych siekierami i polskich niemowląt przebijanych widłami na Wołyniu, to bez wątpienia nowy wątek w najnowszej wersji historii.

Zareagował ks. Isakowicz-Zaleski:

Obawiam się, że zasada, iż dialog zakłada UCZCIWE intencje każdej ze stron, w przypadku Episkopatu nie ma zastosowania: przez kilkanaście lat biskupi mieli niezliczoną liczbę okazji, by raz wreszcie powiedzieć nie tylko “prawdę”, ale i “całą prawdę i tylko prawdę”. Ewaryst Fedorowicz/TT/

Głosy krytyki płyną z każdej normalnej strony. Do skandalicznych wypowiedzi Dudy nawiązali w swojej rozmowie redaktor Paweł Lisicki i Wojciech Cejrowski.

– Uważam, że w tym kontekście to nie głowa państwa, ale główka państwa, bardzo mała. Po pierwsze, wpakował się w ten lapsus z widłami, bo gdyby prezydent miał na bieżąco historię Wołynia przećwiczoną, to by mu te widły nie przyszły do głowy. Chlapnąłby czymś innym. Gdyby prezydent pamiętał maturę z religii, albo przygotowanie do Komunii św. i przykazania kościelne, to pamiętałby, że zmarłych trzeba pochować, bo to obowiązek katolika. Tym się zajmuje ks. Isakowicz-Zaleski – dbałością o groby. Każdy ksiądz zajmuje się też rozpoznawaniem sytuacji dobro-zło. Jeśli zło miało miejsce, to ono nie może sobie tak zostać w nieskończoność – wskazywał Cejrowski. /… Lisicki: Myślałem, że to manipulacja…/

Kłamliwą narrację antynarodowych socjalistów z PiS rozbił nawet “niepokorny komercyjnie”, bywalec pisowskich salonów, Rafał Ziemkiewicz:

Wbrew demagogii uprawianej przez najbardziej wzmożonych wyznawców PiS, to nie ci, którzy domagają się większej stanowczości polskich władz w sprawie pamięci Wołynia i ukrócenia kultu Bandery, służą imperialnym interesom Rosji.

Służą im właśnie ci, którzy usiłują ukraińskie ludobójstwo sprzed osiemdziesięciu lat zamieść pod dywan i zrelatywizować bełkotem o „tragicznych wydarzeniach”, oferując zamiast prawdy o minionych zbrodniach jakieś żenujące, kiczowate „pojednania”, wspólne wybijanie na bębnach „rytmów pokoju” i warsztaty kulinarne /Wołyń na jaki pozwoliliśmy/

101.rocznica ujawnienia w Sejmie II RP „Hajdamackich zbrodni na narodzie polskim”

101.rocznica ujawnienia w Sejmie II RP „Hajdamackich zbrodni na narodzie polskim”

Posted by Marucha w dniu 2023-07-08 marucha-101-rocznica-ujawnienia-w-sejmie-ii-rp-hajdamackich-zbrodni-na-narodzie-polskim

101 lat temu powołana została specjalna sejmowa komisja śledcza na czele z posłem Janem Zamorskim ze Związku Ludowo-Narodowego, albowiem wyszły na jaw okrucieństwa i zbrodnie dokonane na Polakach przez Ukraińców, na terenach już wyzwolonych przez wojska polskie.

W internecie można znaleźć informację: IPN przypomina o wspólnej walce Polaków i Ukraińców przeciwko bolszewickiej Rosji i Armii Czerwonej. Instytut przypomniał, że 100 lat temu – w nocy z 21 na 22 kwietnia 1920 r. – pod wspólną polsko-ukraińską umową podpisali się Józef Piłsudski i Symon Petlura.

„W nocy z 21 na 22 kwietnia 1920 roku została podpisana w Warszawie umowa o współpracy pomiędzy Polską a Ukrainą. Poparta wielomiesięcznymi negocjacjami, zawarta została w obliczu kolejnych zwycięstw bolszewików w Rosji i Ukrainie, zagrażających niepodległości jej zachodnich sąsiadów” – przypomniał w środę rzecznik IPN Adam Stefan Lewandowski w komunikacie przedstawiającym działania Instytutu w związku z rocznicą podpisania porozumienia.

>https://dzieje.pl/aktualnosci/ipn-przypomina-o-wspolnej-walce-polakow-i-ukraincow-przeciwko-bolszewikom

W tym miejscu warto jednak zauważyć, że Sojusz Piłsudskiego i Petlury w 1920 roku nie cieszył się powszechnym poparciem ani wśród Polaków, ani wśród Ukraińców. Pytanie dlaczego? Ci ostatni niezbyt chętnie garnęli się do wspólnych działań zbrojnych, a Polacy pamiętali jak Ukraińcy zachowali się chociażby rok wcześniej. Po okresie walk o Lwów doszło do starć pomiędzy stroną polską a ukraińską, które trwały do 17 lipca 1919 r. Już w trakcie walk, jak i po zakończeniu działań bojowych, wyszło na jaw traktowanie polskich jeńców i ludności cywilnej przez Ukraińców. Informacje te często trafiały na łamy polskich gazet, na bieżąco informujących swoich czytelników o nowych bestialskich odkryciach.

Oto jeden z przykładów potraktowania przez Ukraińców polskich żołnierzy, którzy trafili do niewoli: „Kurjer Warszawski” dnia 22 maja 1919 r., dotyczącą wydarzeń pod Jaworowem, gdzie: (…) ukraińcy zagarnęli oddział naszych, złożony ze 125 legjonistów. Chłopi jaworowscy roznieśli na widłach 64 legjionistów i rozpruwali im brzuchy kosami”. (Okrucieństwa dziczy ukraińskiej, Kurjer Warszawski, 20.05.1919, nr 140, s. 9.) .

Inny przykład to los młodzieży z Polskiej Organizacji Wojskowej ze Stanisławowa, która w trakcie próby odbicia miasta z rąk ukraińskich dostała się w ręce wroga. Najstarszy z Polaków liczył 18 lat. (…) wydarto oczy i języki, pozdzierano na piersiach i rękach skórę, ciała nosiły ponadto ślady, każde przynajmniej 16 ran kłutych i kul rewolwerowych. (Okrucieństwa ukraińskie, Kurjer Warszawski, 16.06.1919, nr 164, s. 3.)

Nie oszczędzali i ludności cywilnej, „Kurjer Warszawski” w artykule z dnia 21 maja 1919 r. informował o wymordowaniu w lesie Grzybółkowskim 67 osób, będących do chwili śmierci zakładnikami. Wśród ofiar tej zbrodni znajdowały się kobiety, dzieci i starcy. (Dzicz ukraińska, Kurjer Warszawski, 21.05.1919, nr 139, s. 4.)

Te informacje spowodowały, że premier rządu Polskiego Ignacy Paderewski w czasie obrad Sejmu stwierdził: Kto z nas nie słyszał o tej gromadce biednych żołnierzy polskich rannych, których pogrzebano w lesie pod Lwowem żywcem? Kto z nas nie słyszał o tym młodym oficerze (…), który był ranny (…) został również żywcem do grobu wrzucony? (…) Ludzie, którzy się tych potwornych dopuszczają czynów, nie mogą być za wojsko uważani. (Przemówienie Prezesa ministrów Paderewskiego z dnia 22 maja 1919, Kurjer Warszawski, 23.05.1919, nr 141, s. 3-4. )

Nic więc dziwnego, że po zakończeniu walk w Małopolsce Wschodniej wysłana została na miejsce komisja, której zadaniem było przeprowadzenie badań o dokonanych przestępstwach na ludności polskiej. Jej wyniki zostały zaprezentowane na posiedzeniu Sejmu 9 lipca 1919 r. Komisja uzyskała informacje o 90 zbrodniach popełnionych w okresie rządów ukraińskich. Należy przy tym zaznaczyć, że wspomniana komisja sejmowa mogła działać jedynie na terenach już wyzwolonych przez Polaków.

Niżej fragment mowy sejmowej posła J. Zamorskiego na ten temat wygłoszonej na 66 sesji Sejmu Rzeczypospolitej w dniu 9 lipca 1919 r.

„Wysoki Sejmie! Komisja wydelegowana przez Sejm do Galicji Wschodniej dla zbadania okrucieństw popełnionych na ludności polskiej przez Ukraińców zebrała się we Lwowie… i odbyła kilka posiedzeń celem oznaczenie zakresu i sposobu przeprowadzenia swych prac. Zgadzano się na to, że okrucieństw takich, które wołają o pomstę do nieba jest bardzo wielka liczba, że poza tymi okrucieństwami jest nieskończona liczba rabunków, podpaleń, morderstw wynikających niby to z działań wojennych, których zapomnieć nie można…

Tragedia ludu polskiego zaczęła się z chwilą upadku państwa austriackiego tzn. dn. 1 listopada 1918 r. Wiadomo, że rząd austriacki zostawił w Galicji Wschodniej wiele pułków czysto ruskich, ale wzmocnionych również żołnierzami z pułków niemieckich i węgierskich, którzy w tej chwili oddali się pod władzę tzw. Narodowej Rady Ukraińskiej i którzy w tej chwili byli tą siłą zbrojną przy pomocy której Rada Ukraińska obejmowała rządy w całej Galicji Wschodniej.

Co prawda Rusini przy obejmowaniu rządów ogłosili dla wszystkich równouprawnienie, a więc i dla Polaków, ale natychmiast po miastach kazano zdejmować napisy polskie i zastępować je ruskimi, zamykać szkoły polskie i w niedługim czasie wystąpiono do urzędników polskich z żądaniem, aby dokonali przysięgi na wierność Rzeczypospolitej Zachodnio-Ukraińskiej, w przeciwnym razie zostaną pozbawieni urzędów.

W ten sposób we wszystkich prawie miastach Galicji Wschodniej urzędnicy polscy zostali pozbawieni swoich urzędów, swoich dochodów. Miasta oddano pod zarząd komisarzom ukraińskim, powiaty również komisarzom ukraińskim. Ludności polskiej odmawiano prawa do korzystania z aprowizacji miejskiej. Wskutek tego ta aprowizacja Polaków spadła całą siłą ciężaru na samą ludność.

Pomoc ludu polskiego:

Ludność wsi polskich starała się donosić żywność Polakom w miastach. W Tarnopolu tego rodzaju zasilanie Polaków miejskich przez wiejskich zabroniono i w skutek tego ludność takich wsi jak: Bajkowice, Czernielów była narażona na prześladowania co nie przeszkadzało, że chłopi w tajemnicy, nocą nosili żywność do miast narażając się na aresztowanie i bicie. Sam osobiście widziałem gospodarza Markowicza z Bajkowic, któremu żołnierze ukraińscy zabrali całą żywność, jaką niósł dla Polaków w Tarnopolu, przy czym wybili mu kolbą zęby.

Ukraińcy wietrzyli spiski. Służyło to do tego, aby żołnierzom pozwalano na rewizje z którymi były połączone rabunki. Przy szukaniu broni już ci żołnierze nie tylko grabią ale i mordują. Tych morderstw zliczyć dzisiaj nie można. My w tym czasie stwierdziliśmy, na podstawie zeznań świadków, przeszło 90 morderstw dokonanych na ludności niewinnej, zupełnie bezbronnej.

Zhańbienie kościołów:

Przede wszystkim rabowano w pierwszym rzędzie dwory i kościoły, przy tym wiele kościołów zostało zhańbionych. Mamy dotąd zanotowane kościoły: w Zbarażu, we Fradze, Samborze, Wieruszowie i inne. We Fradze np. nie dość, że w kościele pootwierano i zabierano wszystkie naczynia liturgiczne, nie dość, że w kościele zrobiono wychodek, ale poza tym muzykalny jakiś podoficer siadł na chórze i zagrał na organach tańce, a pijana dzicz zaczęła tańczyć w kościele. Tego rodzaju obrazy, jak ciągnienie przez bawiących się, figury Matki Bożej lub Pana Jezusa do studni, ażeby się napił wody i oświadczenie, że pić nie chce, żeby sobie wąsów nie zamoczył itd. te dowcipy przy pohańbieniu kościołów były częste.

Kradzież pieniędzy:

Prócz tego ściągano pieniądze. Gdy już zabrakło pieniędzy u Polaków, wtedy ściągano pieniądze ze wszystkich i robiło się to pod pozorem zamieniania monety austriackiej na ukraińską….

Obozy jeńców cywilnych:

Wietrząc spiski od razu zaczęto wywozić Polaków. Główne obozy internowanych, któreśmy dotąd zwiedzili były z Żółkwi, we Lwowie, w Złoczowie, w Tarnopolu, w Mikulińcach, w Strusowie, w Jazłowcu, w Kołomyi na Kosaczu i inne. Spędzano tych internowanych w zimie do nie opalanych baraków. Nie dawano im z początku przez kilka dni nic jeść, a potem dawano rano jakąś kawę, czasem raz na tydzień, albo na dwa tygodnie kawałek razowego chleba, czasem kawałek koniny, czasem zamiast obiadu gotowane harbuzy.

Mam tutaj fotografię tego rodzaju internowanych, którzy poodmrażali w obozach nogi. Główną chorobą, która tam się szerzyła był tyfus. W samych Mikulińcach stwierdzono przeszło 600 wypadków śmierci na tyfus. Tego rodzaju wypadki śmierci powtarzały się tak samo w Jazłowcu, Strusowie, Kołomyi, Tarnopolu. Zawsze chorzy mieszczą się razem ze zdrowymi. Na przykład lekarz w Mikulicach p. dr Szpor przychodzi i z dala stwierdza, że wszystko jest w porządku, mimo, iż mu donoszą, że tutaj jest tyfus. W tych warunkach tysiące ludzi wyginęło.

Urządzenie tych obozów internowanych było tego rodzaju, że stanowczo nasuwa się myśl, wniosek, iż umyślnie chciano wygubić jak największą liczbę ludności polskiej. Chorych zawsze trzymano ze zdrowymi, gdzie sztucznie mnożyły się choroby. Takie wypadki są w Tarnopolu notowane w dwóch więzieniach: na Półkowińkówce w trzech szkołach w więzieniu w Strusowie, Mikulincu, Kołomyi… Internowanych wypędzano do robót. Na przykład w Tarnopolu przy mrozie wypędzano boso przeszło 200 ludzi (albo z nogami owiniętymi w słomę), do roboty niby przy kolei i codziennie po kilku ludzi umierało na mrozie a inni chorowali.

Podpalanie polskich wsi i mordowanie ludzi:

I znowu świadectw na to jest moc. Gdy Ukraińcy zaczęli się cofać spod Lwowa, wówczas przyszła ostatnia godzina na polską ludność wiejską. Przede wszystkim podpalano wieś. Tak zrobiono w Sokolnikach, w Biłce Szlacheckiej w Dawidowie, tak zrobiono zawsze w każdej wsi, która miała opinię wsi polskiej. Podpalano zazwyczaj zachaty i strzelano do ludzi. W ten sposób spalono ponad 500 gospodarstw, czyli około 2000 budynków: w Sokolnikach 96 gospodarstw, w Biłce, cośmy naocznie stwierdzili. Ktokolwiek wyszedł z chaty, padał zabity albo ranny. W ten sposób zginęło w Sokolnikach ponad 50 osób i 28 w Biłce. Palono żywcem w domach i stodołach.

Wiele jest takich wypadków. W ten sposób obchodzono się z polskimi wsiami. Przy pędzeniu do robót zwracano szczególną uwagę na dziewczęta, które po robotach oddawano żołnierzom do użytku. Klee ataman ukraiński – Niemiec, założył w Żółkwi dom publiczny dla żołnierzy z dziewcząt polskich. Podobnie postępowano z zakonnicami w trzech klasztorach polskich. Zazwyczaj nasyciwszy swoje chuci żołnierze przeważnie mordowali swoje ofiary. We wsi Chodaczkowie Wielkim k/Tarnopola np. cztery dziewczęta zostały zamordowane w ogrodzie, lecz przedtem oderżnięto im piersi a żołnierze ukraińscy podrzucali nimi jak piłką.

Znęcanie się nad ludnością w ogóle odbywało się w wielu miejscowościach. Wiadomo, że niewiastom obrzynano piersi, zapuszczano im papryki, stawiano granat we wstydliwe miejsce i rozrywano. Takie wypadki powtarzają się dość często. Najokrutniej postępowali żołnierze półinteligenci, oficerowie, synowie popów.

Rozstrzeliwano jeńców polskich:

Np. w Szkle i w lesie Grabnik k/Szkła, gdzie rozstrzelano 17 żołnierzy, rannych Polaków. Jednemu udało się uciec. Zwłoki były odarte z odzieży i nosiły ślady licznych ran postrzałowych, co stwierdzono w protokole z dn. 27 kwietnia 1919 r. z ekshumacji zwłok. Podobnie stało się z 26 jeńcami polskimi w Janowie. Księdza Rysia z Wiśniewa zakopano żywcem do góry nogami. Drugiego księdza zamordowano i wrzucono do jamy poprzednio przez niego wykopanej.

Grzebanie żywcem powtarzało się bardzo często, co stwierdzają protokoły sądowe. Wszystkie gminy podmiejskie lwowskie: Brzuchowice, Biłki, Winniki, Dawidów, Sokolniki, Dublany i Basiówka mogą wykazać podane wyżej przykłady bestialstwa ukraińskiego. W Basiówce mordowali też niemowlęta.

Sądy doraźne:

W Złoczowie było bardzo dużo ludzi aresztowanych w dawnym zamku Sobieskiego. Ludziom tym a zwłaszcza kolejarzom, którzy zostali pozbawieni pracy za odmówienie złożenia przysięgi na wierność państwu ukraińskiemu, przysłano z Tarnopola zapomogę w wysokości 5000 koron. Pieniądze te przywiózł dr Nieć. Mimo, że pieniądze te były oficjalnie wzięte z kasy Komitetu, za wiedzą władz ukraińskich w Tarnopolu, mimo to pieniądze te uznano jako przysłane z organizacji polskiej dla zrobienia spisku.

W nocy z 26/27 marca 1919 r. aresztowano od razu kilkunastu Polaków i wzięto ich do więzienia. Przesłuchiwanie odbywało się w ten sposób, że bito ich do nieprzytomności wmawiano w nich istnienie spisku przeciw Ukraińcom. Rozprawa przeciw oskarżonym rozpoczęła się o godz. 7 rano, zaś wyrok zapadł o 9-tej a o 16-tej już czekały dwa wozy, aby zabrać trupy zabitych, czyli, że wyrok był z góry przesądzony. Od nocy były już wykopane dwie jamy na cmentarzu i czekały gotowe na zabitych. Zaraz po wykonaniu wyroku, przedmioty będące własnością zabitych jak: tabakierki, papierośnice, łańcuszki znalazły się u oficerów sądu.

Odkopywanie grobów:

Komisja sądowa i lekarska przy udziale polskiej administracji odkryła zwłoki w jednym grobie, gdzie było 5 osób pomordowanych Polaków, bez trumien w nieładzie, półnagich, część wrzucona żywcem. Istniały ślady okrutnego znęcania się nad nieboszczykami. Pomordowani to: Hercog, Jerzy Podgórski i inni. Ofiary były najpierw katowane, potem obijane kolbami, znęcano się, wyrywano języki, wyrywano palce. Tego rodzaju wypadków stwierdzonych sądownie mamy z Jaworowa – 17, ze Złoczowa – 28. W innych miejscowościach po 1 lub po kilka.

Jest to wytwór tej szkoły, która zaprawiała młodzież na hąjdamaków w pojęciu Tarasa Szewczenki. Hajdamak bierze święty nóż, poświęcony we krwi lackiej i morduje wszystko lackie, nawet żony i dzieci z łaszki urodzone. (Zob. T. Szewczenko, Hajdamaki). Niektóre wsie Ukraińskie przechowywały Polaków a nawet obszarników, dając im ubranie chłopskie i biorąc za członków rodziny. Ale są wsie ukraińskie w których mieszkał jakiś nauczyciel, z których prawie wszyscy byli katami Polaków. Są niektórzy i spośród nauczycieli i księży unickich, co jest bardzo rzadkie, którzy nie tylko do zbrodni ręki nie przyłożyli, ale ratowali ludność polską i odradzali oficerom ukraińskim mordować Polaków. Ukraińskość nie jest narodowością […].”

W swoim podsumowaniu poseł Jan Zamorski odniósł się do czynników, które doprowadziły do takiego zachowania się Ukraińców wobec Polaków. Zdaniem polskiego posła popełnione zbrodnie były wytworem: (…) tej szkoły, która zaprawiała młodzież na hajdamaków w pojęciu Tarasa Szewczenki, że taki hajdamaka bierze święty nóż, poświęcony we krwi lackiej, do mordowania wszystkiego, co lackie, do mordowania nawet żony Laszki i dzieci własnych, jeżeli są z Laszki urodzone. (…)

Gdy na takich poematach zaprawiała się młodzież, to z tej młodzieży wychodzą pół i ćwierćinteligencja potem nie umie czego innego, jak tylko znęcać się, pastwić i mordować. Na podsumowanie warto przypomnieć, że nawet wśród naszych historyków można trafić na informacje, że ludobójstwo dokonane na polskiej ludności województw wschodnich II RP było wynikiem polskiej polityki prowadzonej w latach 1921-1939.

Powyższy tekst w wystarczający sposób udowadnia, że już pierwsze starcia w relacjach polsko-ukraińskich w XX wieku dały sygnał, że w momencie słabości państwa polskiego, strona ukraińska gotowa jest realizować swoje założenia polityczne bez zwracania uwagi na humanitaryzm. W latach 1918-1919 cywilnej ludności polskiej mogły przyjść z pomocą wojska polskie, niestety zabrakło go w latach zorganizowanej akcji ludobójczej dokonanej przez bandy OUN- UPA z lat 1943- 1944.

Natomiast IPN zapomniał o 100. rocznicy „Okrucieństw hajdamackich”, co my staramy się nadrobić na naszych skromnych stronach.

Źródła:

1) Mowy Sejmowe „O okrucieństwach hajdamackich”. O ukraińskich zbrodniach na ludności polskiej z 1919, które ujawniła sejmowa komisja śledcza.
>http://niezwykle.com/o-okrucienstwach-hajdamackich-o-ukrainskich-zbrodniach-na-ludnosci-polskiej-z-1919-ktore-ujawnila-sejmowa-komisja-sledcza/?fbclid=IwAR3pHc72is-woeoTgsTZTXVioEqwllg1pBScQhS3EMcVtWxIp3yJg463KJA#prettyPhoto

2) Zapomniane ludobójstwo na narodzie polskim – https://wprawo.pl/zapomniane-ludobojstwo-narodzie-polskim/

http://ksi.btx.pl/

https://widgets.wp.com/likes/index.html?ver=20230309#blog_id=400001&post_id=110540&origin=marucha.wordpress.com&obj_id=400001-110540-64a985506c1de

This entry was posted on 2023-07-08

Komentarzy 6 do “101.rocznica ujawnienia w Sejmie II RP „Hajdamackich zbrodni na narodzie polskim””

  1. Tadeusz said 2023-07-08 (Sobota) @ 14:07:18 Mogę jeszcze dodać wiele takich opisów drastycznych mordów na Polakach ale nie wskrzesi to martwych. Natomiast autor tego artykułu nie dopisał ważnej informacji zawartej w tej broszurze. Efekt pracy tej Komisji został zaprzepaszczony po usilnych staraniach Piłsudskiego, który w czasie publikacji tych informacji dogadywał się z Petlurą, a sądy polskie miały zakaz prowadzenia dochodzeń w takich sprawach. Polacy cierpieli w obozach a Piłsudski z Petlurą organizowali marsz na Kijów. Przykładem może być zdarzenie z 1918 roku . Żołnierze z byłej armii austriackiej wracający pojedynczo najczęściej ginęli z rąk miejscowych chłopów. Wobec tego płk. armii carskiej Czesław Rybiński w Jarmolińcach wyodrębnił z 16 pp i 3 pułku ułanów (polskich!!!) dwa bataliony złożone w większości z Polaków i w pierwszych dniach listopada 1918 roku wyruszają do Polski. Po drodze mieli sie połączyć z oddziałem zdemobilizowanych Polaków prowadzonych przez oficera POW Lisa Kulę. Niestety Lis Kula zginął nad Zbruczem z rąk galicyjskich chłopów. Oddział płk. Rybińskiego przebijał się przez płonącą Ukrainę, gdzie każdy chutor stał się ogniskiem oporu. Jeszcze w 1917 roku zdemoralizowane wojska rosyjskie porzucały gremialnie broń i dezerterowały- stąd w chutorach broni nie brakowało. Walcząc oddział Rybińskiego dotarł do miejscowości Mikulińce pod Trembowlą gdzie został otoczony przez wojska ZURL dowodzone przez atamana Witkowśkogo. Po dwóch dniach walk ataman oferuje Polakom złożenie broni i swobodne odejście i gwarantuje to słowem honoru. Oddział płk. Rybińskiego przyjmuje warunki, składa broń, a już rozbrojonych atakują strzelcy siczowi tnąc szablami i bagnetami. Zginęło około 130 żołnierzy. Reszta po sfingowanych procesach trafiła do więzienia gdzie w nieludzkich warunkach przebywał do 1919 roku kiedy to polskie oddziały IV Dywizji Żeligowskiego wykonując rozkaz francuskiego Korpusu Interwencyjnego wyzwala Polaków przetrzymywanych w obozie pod Stanisławowem i niedługo po tym dołącza do oddziałów Wojska Polskiego w Czerniowcach. Była to jedyna wielka jednostka sformowana w Rosji ,która z bronią dotarła do kraju. (wg. Henryk Bagiński; Wojsko Polskie na wschodzie 1914 – 1920;Główna Księgarnia Wojskowa ; Warszawa 1921.)

Ukraino i Polsko! — Biskupi ! Dlaczego nie pozwalacie pochować naszych matek i ojców zamordowanych przez OUN-UPA i SS Galizien?

Ukraino i Polsko! Dlaczego nie pozwalasz pochować naszych matek i ojców zamordowanych przez OUN-UPA i SS Galizien?

Ks. Isakowicz-Zaleski z transparentem dot. rzezi wołyńskiej. Wezwano policję

oprac. Anna Lewicka z-transparentem-dot-rzezi-wolynskiej

Na konferencję poświęconą obchodom 80. rocznicy rzezi wołyńskiej krewny ofiar ludobójstwa dokonanego na Wołyniu ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski udał się z transparentem z napisem: “Ukraino! Dlaczego nie pozwalasz pochować naszych matek i ojców zamordowanych przez OUN-UPA i SS Galizien?“. Interweniowała policja.

W piątek w Warszawie odbyła się konferencja dotycząca obchodów 80. rocznicy rzezi wołyńskiej.

Interwencja policji

W Domu Arcybiskupów Warszawskich pojawił się ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski z transparentem z napisem: “Ukraino! Dlaczego nie pozwalasz pochować naszych matek i ojców zamordowanych przez OUN-UPA i SS Galizien?”.

Wezwano policję.

Różnych rzeczy się spodziewałem, ale nie tego, że urzędnicy Pałacu Arcybiskupów Archidiecezji Warszawskiej naślą policję na Rodziny Ofiar Ludobójstwa za ten transparent. Spisano mnie i p. Antoniego, którego w 1944 r. jako niemowlę uratowała matka. I to ma być “pojednanie i przebaczenie”? – skomentował na Twitterze ks. Isakowicz-Zaleski.

Wszystko z winy „urzędników kościelnych”.[Cały ten “episkopat” to urzędnicy... MD]

Najpierw nie pozwolili wejść, a później wezwali policję, choć nikt nie zakłócał konferencji. I to w dniu, gdy premier Mateusz Morawiecki, stawiając krzyż z patyków, zapewniał, że “nie spocznie aż nie pochowana Ofiar” – napisał w mediach społecznościowych ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Wcześniej ks. Isakowicz-Zaleski poinformował, że nie przyjął zaproszenia na kościelne obchody. – Ja będę stał przed katedrą z transparentem upominając się o prawdę i pochówek ofiar ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej – poinformował.

Zapowiedział, że będą mu towarzyszyły osoby, które 15 czerwca 2023 r. podpisały list rodzin ofiar ludobójstwa oraz osób walczących o ich upamiętnienie do episkopatów w Polsce i Ukrainie.

Nie dostaliśmy odpowiedzi na ten list, a rozmowy, które miały miejsce, nie przyniosły rezultatu. Abp Stanisław Gądecki uważa, że w orędziu, które ma zostać podpisane, powinna zostać użyta formuła: “przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. A rodziny uważają, że ta formuła nie powinna zostać użyta – wyjaśnił.

Upamiętnienie zbrodni wołyńskiej

Przypomniał, że rodziny i środowiska walczące o upamiętnienie zbrodni wołyńskiej zgłosiły trzy postulaty. – Po pierwsze, w liście była wyraźna prośba, żeby nazywać ludobójstwo po imieniu, bez eufemizmów, bez półprawd. A niestety, w tej informacji, która została rozesłana przez Konferencję Episkopatu Polski, jest zaproszenie na obchody “tragicznych wydarzeń na Wołyniu”. My się z tym nie zgadzamy. “Tragiczne wydarzenie” to może być huragan czy trzęsienie ziemi. A to było ludobójstwo” – podkreślił.

Dodał, że rodziny domagają się godnego pochówku ofiar. – Ani strona państwowa, ani strona kościelna nie podejmuje realnych działań. Ten temat jest pomijany. Mówi się o przebaczeniu, o pojednaniu, natomiast nie ma mowy o tym, że te ofiary nie zostały pochowane – zastrzegł.

Przeszkoda na drodze do pojednania

Trzecią przeszkodą na drodze do pojednania jest – zdaniem ks. Isakowicza-Zaleskiego – “gloryfikacja zbrodniarzy”. – Na kościelnych obchodach ma być obecny zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego abp Światosław Szewczuk, a przecież to cerkiew greckokatolicka nadal gloryfikuje zbrodniarzy i uważa ich za bohaterów narodowych .

Ks. Isakowicz-Zaleski dodał, że nie wie również, czy planowane są oficjalne obchody państwowe 80. rocznicy zbrodni wołyńskiej. – Rodziny nie zostały zaproszone, na stronie pana prezydenta Andrzeja Dudy nie ma żadnej informacji – mówił.

Zbrodnia w Parośli

Zbrodnia w Parośli w powiecie sarneńskim była pierwszym atakiem oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na polską wieś. Uznawana jest za początek ludobójstwa na Polakach, nazywanego rzezią wołyńską. Masowego mordu dokonano 9 lutego 1943 r., kilka tygodni po podjęciu decyzji o rozpoczęciu mobilizacji sił UPA.

Oddział “Dowbeszki-Korobki” dowodzony przez Hryhorija Perehijniaka wszedł do Parośli przedstawiając się jako oddział partyzantki sowieckiej. Mieszkańców przekonano, by położyli się na podłodze w swoich domach i pozwolili się związać. Dzięki temu mieliby uniknąć podejrzenia i zemsty Niemców za “dobrowolne” goszczenie i karmienie partyzantów. Związanych Polaków zamordowano siekierami, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Z rzezi ocalało 12 rannych osób. Najmłodsza z ofiar zbrodni w Parośli miała kilkanaście miesięcy.

Ocknąłem się po jakimś czasie, głowa mnie bolała. To cud, że nie zacząłem jęczeć, bo oni jeszcze byli w domu. Czekałem, byłem sparaliżowany strachem, udawałem nieżywego. Wtedy usłyszałem, jak mama odezwała się płaczliwym głosem. Ukrainiec poszedł, zamachnął się siekierą, rąbnął i zapanowała cisza. Potem trącali nas butem, sprawdzali, czy żyjemy. Nie wiem, jak to się stało, że wytrzymałem, że nie próbowałem uciekać – wspominał jeden z ocalonych, Witold Kołodyński. Masakrę przeżyła także jego młodsza o cztery lata siostra. Wieś nie została spalona, lecz pozostała opustoszała aż do lipca 1943 r. Dopiero wówczas została podpalona, wraz z innymi polskimi miejscowościami.

Dziś Paroślę porasta las. Jedynym śladem są prostokątne pagórki w miejscach dawnych zabudowań.

Po odejściu z Parośli oddział Perehijniaka zamordował 15 Polaków w Toptach. Planował również atak na pobliski Wydymer, ale z uderzenia zrezygnowano z powodu nieprzybycia innego oddziału UPA.

Zamordowani zostali pochowani w zbiorowej mogile. Na kurhanie masowej mogiły w 1974 r. miejscowy Ukrainiec Anton Dorofijewicz Kowalczuk wzniósł pamiątkowy krzyż z informacją, że zbrodni dokonali jego rodacy. Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę obok krzyża ustawiono tablicę, na której wymieniono nazwiska wymordowanych rodzin.

“Za nimi trudy, za nimi męka… Tym co na zawsze odeszli – Pamięć Święta” – głosi upamiętniający ich napis.

Odpowiedzialny za zbrodnię Perehijniak zginął już 22 lutego 1943 r. w Wysocku na Wołyniu w starciu z Niemcami. Była to konsekwencja dokonanego przez niego ataku na posterunek żandarmerii niemieckiej i ich kolaborantów we Włodzimiercu w nocy z 7 na 8 lutego 1943 r.

Mateuszku? Komu ten Latawiec? Czy obecny z panem był Kawaler Orderu Orła Białego Wołodymyr Zełeński??

Czy obecny z panem był Kawaler Orderu Orła Białego Wołodymyr Zełeński?

Mateuszku? Komu ten Latawiec?

Morawiecki wciągnął dżinsy i „uczcił” ofiary UPA. W szczerym polu za pomocą dwóch kijów.

Zginęli. W wypadku samochodowym czy podczas powodzi?”

Czy obecny z Panem był Kawaler Orderu Orła Białego Wołodymyr Zełeński?

morawiecki-w-szczerym-polu-buduje -latawic

Premier warszawskiego rządu, Mateusz Morawiecki, pojawił się w Ostrówkach na Ukrainie, by uczcić ofiary Rzezi Wołyńskiej. Internauci zarzucają premierowi, że sposób, w jaki to zrobił, jest „upokarzający” dla Polaków.

„Oddałem hołd pamięci ofiarom Rzezi Wołyńskiej w nieistniejącej wsi Ostrówki, której mieszkańcy wymordowani zostali przez oddziały UPA” – napisał na Twitterze Mateusz Morawiecki i udostępnił zdjęcia, na których widać, jak stawia krzyż w szczerym polu.

„Krzyż”, o którym mowa, to dwie gałęzie złączone ze sobą gwoździem. Taki sam krzyż mógłby wykonać dziesięciolatek podczas spaceru po lesie.

„Budujesz latawiec…?” – zgryźliwie pytają premiera internauci.

„Pan chyba żartuje? Ten krzyż z patyków i polski premier. To się nie dzieje… Kiedy pochowacie ofiary rzezi leżące w dołach i studniach? Ta wasza niemoc jest porażająca” – pisze ktoś inny, przypominając, że Ukraina wciąż nie zgodziła się na ekshumacje ofiar ludobójstwa, by można je było godnie pochować.

„Wbił kawał drąga w polu, gdzie nikt nie przechodzi, sam bez najważniejszych polityków ukraińskich” – czytamy w kolejnym komentarzu.

Do tego amatorskiego krzyża nie dołączono żadnej tablicy, która informowałyby, dlaczego go tam postawiono.

Tak naprawdę w Polsce lepiej upamiętnia się ofiary wypadków drogowych krzyżami stawianymi pod drzewami i w rowach, bo są na nich zazwyczaj odpowiednie tablice, a pod nimi palą się znicze.

Tymczasem tu mówimy o największym i najokrutniejszym ludobójstwie, jakiego doświadczył naród polski.

Już wcześniej zarzucano rządowi w Warszawie, że nie planuje żadnych odpowiednich obchodów rocznicy tamtych strasznych wydarzeń. Teraz jednak Mateusz Morawiecki do reszty rozwścieczył wszystkich tych, którzy już wcześniej zarzucali rządzącym nieodpowiednie podejście do sprawy.

Na kolejnych zdjęciach wstawionych przez Morawieckiego widzimy, jak premier pozuje pod pomnikiem upamiętniającym ofiary. Napis na pomniku informuje, że mieszkańcy Ostrówek „zginęli”, a nie zostali zamordowani. Nie napisano, w jaki sposób zginęli. Wiele osób słusznie zauważa, że uwłacza to pamięci ofiar.

– pytają internauci pod wpisem.

Warto też zwrócić uwagę na to, jak wygląda samo zdjęcie. Premier ma na sobie jeansy i bluzę z kapturem. Państwo nie tylko nie podjęło się organizacji odpowiednich obchodów rocznicy Rzezi Wołyńskiej, ale zdaniem części komentujących uwłacza ofiarom przez osobę premiera, który postanowił uczcić ich pamięć w stroju, w którym równie dobrze mógłby się wybrać na grzyby.

Premierowi towarzyszą także inne osoby, które są ubrane tak, jakby właśnie wróciły z zakupów w markecie lub pracy w ogródku.

Internauci zwracają uwagę na nieobecność ukraińskich oficjeli. W przypadku uczczenia pamięci zbrodni nazistowskich, Niemcy wysyłają na obchody przedstawicieli najwyższych władz – np. prezydenta.

Czy obecny z Panem był Kawaler Orderu Orła Białego Wołodymyr Zełeński lub ktoś przez niego desygnowany?” – czytamy w komentarzach internautów.

Podejście rządu w Warszawie do rocznicy Rzezi Wołyńskiej, ludobójstwa dokonanego na polskiej ludności cywilnej przez ukraińskich nacjonalistów, to hańba i wstyd dla obecnego obozu władzy.

Skandal w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu i Polakom z Wołynia przedstawiciele Episkopatu nasyłają policję – i to cały zastęp policji.

Skandal w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu przedstawiciele Episkopatu nasyłają policję – i to cały zastęp policji.

(fot. Wspólnota i Pamięć/Twitter)

W Domu Arcybiskupów Warszawskich odbyła się w piątek konferencja poświęcona ludobójstwu wołyńskiemu. Wzięli w niej udział abp Stanisław Gądecki oraz zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego abp Światosław Szewczuk. W oficjalnych komunikatach KEP pisała o obchodach „tragicznych wydarzeń na Wołyniu”. Przy okazji konferencji doszło do skandalu…

 

Na miejscu pojawili się między innymi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski oraz świadek ludobójstwa, Antoni Dąbrowski. Trzymali baner wzywający Ukrainę do uczczenia ofiar ludobójstwa. W efekcie… na miejsce została wezwana policja, aby usunąć baner. Baner został pod naciskiem zwinięty, ale księdzu Tadeuszowi udało się udzielić wywiadu licznie zgromadzonym na miejscu mediom.

Stowarzyszenie “Wspólnota i Pamięć”

@WspolnotaPamiec

Konferencja w Domu Arcybiskupów Warszawskich @ArchWarszawska

zakończyła się skandalem – na miejsce została wezwana policja, aby wyrzucić stamtąd ks.

@IsakowiczZalesk

i świadka ludobójstwa Antoniego Dąbrowskiego. Powód? Trzymanie baneru wzywającego do pochówków ofiar. 1/2

Zdjęcie

Jeżeli arcybiskup zaprasza, to niech napisze: zapraszam na obchody… ofiar ludobójstwa, a nie bolesnych wydarzeń czy tragicznych wydarzeń”. Trzeba żyć w prawdzie, a nie w takim kłamstwie. To jest oczywiście na rękę Rosji. Jakby cofnięto zakaz pochówku ofiar, który jest oficjalnie od 10 lat, to propaganda Putina nie miałby już co robić. Jak można w XXI wieku nie pochować ofiar? Jedzie premier, bierze dwa kije, zbija krzyż, który jutro zostanie usunięty. Co to jest? Tam mają być cmentarze, ekshumacje, pochówki, imiona i nazwiska – mówił  kapłan. 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski skomentował później wydarzenia na Twitterze. „Różnych rzeczy się spodziewałem, ale nie tego, że urzędnicy Pałacu Arcybiskupów naślą policję na Rodziny Ofiar Ludobójstwa za ten transparent. Spisano mnie i p. Antoniego, którego w 1944 r. jako niemowlę uratowała matka. I to ma być „pojednanie i przebaczenie”?” – zapytał. 

Rozmowa

Isakowicz-Zaleski

@IsakowiczZalesk

Różnych rzeczy się spodziewałem, ale nie tego, że urzędnicy Pałacu Arcybiskupów

@ArchWarszawska

naślą policję na Rodziny Ofiar Ludobójstwa za ten transparent. Spisano mnie i p. Antoniego, którego w 1944 r. jako niemowlę uratowała matka. I to ma być “pojednanie i przebaczenie”?

Zdjęcie

O sprawie rozmawialiśmy z Pawłem Zdziarskim, prezesem Stowarzyszenia Wspólnota i Pamięć, który był na konferencji.

Uważam, że to skandal, że przedstawiciele Episkopatu nasyłają policję – i to cały zastęp policji – na kilka osób, w tym na kapelana środowisk kresowych ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, na ocalałego z ludobójstwa pana Antoniego Dąbrowskiego oraz na działaczkę kresową, panią Bożenę Ratter – a także na dziennikarzy – powiedział.

My nie mieliśmy żadnych zamiarów przerywania czy zakłócania konferencji. Staliśmy na końcu z transparentem, który wzywał do pochówku – chodziło więc o bardzo chrześcijańskie przesłanie – dodał.

Jak wyjaśnił Paweł Zdziarski, na początku nie chciano wpuścić działaczy kresowych na konferencję w związku z koniecznością wcześniejszej akredytacji. Po interwencji ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego udało się jednak na salę wejść; okazało się, że była niemal pusta.

Nie wiem, dlaczego niektórzy panicznie boją się prawdy. Nie można budować pojednania, które nie jest oparte na prawdzie. Nam zależy właśnie na tym, żeby pojednanie było prawdziwe, wszyscy rozumiemy, że to jest w interesie zarówno Polski, jak i Ukrainy. Jeżeli pojednanie nie będzie oparte o prawdę, to będzie tylko wydmuszką. Być może ktoś uwierzył w słowa prezydenta Andrzeja Dudy, że my naprawdę „biegamy z widłami”. Tymczasem chodzi o chrześcijański postulat: żeby zwrócić pamięć i pochować ofiary… – powiedział nam Paweł Zdziarski.

PCh24.pl

=========================

cd.:

Ks. Isakowicz-Zaleski stwierdził, że mu, jako księdzu, „jest wstyd” za to, co się wydarzyło w Pałacu Arcybiskupów.

Czy ofiary holokaustu Żydów też są tak pomijane przez Kościół Katolicki? Ja jestem za pełnym poszanowaniem ofiar holokaustu Żydów. Była 80. rocznica bohaterskiego powstania Żydów w getcie warszawskim i było trzech prezydentów, byli biskupi, wszyscy byli zgodni, ale ofiary holokaustu Żydów nie są tak traktowane, jak są traktowane ofiary ludobójstwa ukraińskiego Polaków – powiedział ksiądz.

Kapłan zwrócił także uwagę, że w ludobójstwie nie ginęli jedynie Polacy:

– Poza tym UPA mordowała nie tylko Polaków, ale też Żydów, Ormian i także tych sprawiedliwych Ukraińców, którzy ratowali Polaków przypomniał ks. Isakowicz-Zaleski i spytał, jak można czcić takich zbrodniarzy.