Klimatyści to nie wariaci – to sataniści. Przelicznik: dzieci na CO2

Sławomir Skiba (Fundacja Wolność i Własność) <kontakt@fww.net.pl>

——————————-

Szokujące! Wyceniają życie jednego dziecka na 58,6 tony CO2.
Brońmy się przed szaleństwem „Zielonego Ładu”…
===========================
Kilka dni temu w sieci znów zaczęto podawać dalej bulwersującą grafikę z wykresem opartym na „badaniach” Setha Wynesa i Kimberley Nicholas z 2017 roku — tę samą, którą szeroko kolportowano już w debacie publicznej i którą miała udostępnić kilka lat temu „Gazeta Wyborcza”.
Wykres pokazuje, że najskuteczniejszym sposobem „ratowania klimatu” jest… rezygnacja z posiadania dziecka!
Dopiero dużo dalej plasują się takie rzeczy jak rezygnacja z samochodu, lotów, czy jedzenia mięsa…
=====================================================
Tablice

Tak, takie „dane” naprawdę znalazły się w jednym z wielu tzw. artykułów naukowych, który od lat z lubością cytują lewicowe media.
Naprawdę trudno o bardziej wymowny znak, gdzie zaszło to klimatyczne szaleństwo… Bo jeśli ktoś naprawdę uważa, że największym zagrożeniem dla planety jest pojawienie się na niej kolejnego człowieka, to do jakich regulacji jest gotów doprowadzić?Jakie wolności uzna za „kosztowne”, „szkodliwe” lub „niepotrzebne”? I kogo zacznie winić za kryzysy, które sam tworzy błędnymi biurokratycznymi decyzjami? A ani Pan, ani ja pewnie nie możemy sobie w części wyobrazić „kreatywności” tych „zbawców naszej planety”!I oni niestety to robią – w sposób niezwykle systematyczny – bo ta logika w pełni przenika dziś działania i regulacje Unii Europejskiej, takie jak ten cały „Zielony Ład”.
I teraz nawet nie ukrywają już tego jako neutralnej reformy środowiskowej… To już otwarcie antyrozwojowa, antyludzka ideologia, która coraz śmielej sięga do takich rozwiązań, które jeszcze kilka lat temu uznalibyśmy po prostu za absurdalne, czyli:drastycznych podwyżek cen energii wynikających z systemu ETS,nadciągającego reżimu ETS2, który jeszcze bardziej podniesie ceny paliw i ogrzewania,bezwzględnie egzekwowanych ograniczeń produkcyjnych dla rolników,wprowadzanych szeroko zakrojonych planów likwidacji aut spalinowych,nacisków na cyfryzację transakcji i odejście od gotówki,i wielu, wielu innych ingerencji w to, co jemy, jak żyjemy i czym się przemieszczamy!
„Zielony Ład” coraz mniej przypomina jakąś politykę klimatyczną, a coraz bardziej — projekt pełnej kontroli społecznej. Tak, wiem, że o tym już Pan słyszy i czyta, i wiem, że najpewniej tego wszystkiego, komu jak komu, ale Panu nie muszę tłumaczyć, pragnę tylko zwrócić tutaj uwagę, z jak profesjonalną machiną propagandową musimy się mierzyć.To nie tyko „artykuły naukowe pisane pod tezę”, ale cała masa innych, sprytnie skomponowanych treści mających na celu manipulowanie opinią publiczną.
Nie chcę zbytnio przedłużać, ale proszę spojrzeć na choćby dwa fragmenty z wielu artykułów Gazety Wyborczej i co tam jest propagowane i normalizowane pod pozorem wywiadów z różnymi „autorytetami”…
Na przykład red. Monika Waluś rozmawia z Blythe Pepino założycielką ruchu Birth Strike, którego członkowie rezygnują z potomstwa, żeby zwrócić uwagę na katastrofę klimatyczną (nieźle, prawda?!):— Ty zdecydowałaś, że nie urodzisz.
— Nie chodzi o względy ekonomiczne ani o rozważania, jak wpłynę na gospodarkę czy strukturę społeczeństwa. Zdecydowałam, że nie będę miała dzieci, ponieważ nie chcę, by dorastały w świecie, który stoi na skraju ekologicznej katastrofy.
(Magazyn Wyborczej, 01.06.2019)
Z kolei w wywiadzie red. Aleksandra Gurgula z dr Magdaleną Budziszewską można przeczytać: W Polsce dokładnie nie wiemy, ale dla znaczącej części młodych kobiet zmiany klimatu są już jednym z argumentów, by zastanawiać się nad posiadaniem dzieci. (…) Susan Clayton przytacza dane wskazujące, że jedna czwarta młodych Amerykanów rozważa w kontekście zmiany klimatu mniejszą liczbę dzieci, niż naprawdę chciałaby mieć, a jedna trzecia uważa, że pary powinny brać to pod uwagę, planując rodzinę.
W Szwecji dwie trzecie młodych kobiet martwiło się zmianami klimatu kilka razy w tygodniu, czyli bardzo często o tym myślało. W Polsce w badaniach jakościowych kobiety wymieniają to jako powód do zastanowienia się, czy dzieci mieć, a jeśli już — to ile.
(Psycholożka: Polki nie chcą rodzić dzieci z powodu depresji klimatycznej. Kto i dlaczego na nią cierpi? Wyborcza.pl, 14.02.2021)Tak właśnie „urabia się” czytelników, totalne absurdy przedstawiając w niby poważnych dyskusjach jako rzeczy najwyższej wagi, naukowe i godne szacunku, które są popierane przez liczne grupy społeczne – a skoro tak, to „my też powinniśmy tak robić”!
Cóż, nie ma innej drogi, jak tylko konsekwentnie odpowiadać na te szalenie niebezpieczne przekłamania i manipulacje.
I właśnie dlatego powstał portal 100argumentow.pl.Bo ktoś musi pokazywać prawdę i ujawniać konsekwencje takich pomysłów, zanim staną się prawem. Ktoś musi tłumaczyć, że polityka klimatyczna nie powinna być religią ani systemem nakazów, który w imię abstrakcyjnych celów wchodzi ludziom do domu, do portfela i do rodzinnych wyborów!Tylko u nas może Pan poznać takie opracowania jak:
Zielony Ład zabija Europę. Jak system ETS wpędza w biedę przedsiębiorców i konsumentów ze Starego Kontynentu autorstwa dr. Tomasza Teluka,
W Polsce zacznie brakować… prądu! Czy uratuje nas import? dr. inż. Mirosława Gajera, czy…
Fałszywa konkurencyjność po europejsku dr. Jakuba Wozinskiego.
Te teksty po prostu trzeba przeczytać!

Najwyższy polski generał nakazuje krajowi przygotować się do wojny z Rosją! Żal ściska serce, gdy widzisz takiego skurczybyka w polskim mundurze

Najwyższy polski generał nakazuje krajowi przygotować się do wojny z Rosją!

Wysłane przez: Marucha w dniu 2025-11-19 marucha/najwyzszy-polski-general-nakazuje-krajowi-przygotowac-sie-do-wojny-z-rosja

Żal ściska serce, gdy widzisz takiego skurczybyka w polskim mundurze!


Polska stoi w obliczu potencjalnego ataku ze strony “przeciwnika”, według najwyższego generała Polski, Wiesława Kukuły.

Szef Sztabu Generalnego powołał się na serię rzekomych cyberataków i aktów sabotażu, aby poprzeć swoje twierdzenie.

Powiedział, że “przeciwnik”, czyli Rosja, już zaczął przygotowania do wojny i tworzy warunki do możliwej przyszłej “agresji”.

W wywiadzie dla Radia Jedynka w poniedziałek Kukuła odpowiedział na wypowiedzi szefa Pentagonu, Pete’a Hegsetha, który porównał obecny światowy krajobraz do okresu sprzed II wojny światowej i szczytu zimnej wojny w 1981 roku.

“To bardzo dobre porównanie, ponieważ wszystko dziś zależy od naszego nastawienia – czy uda nam się odstraszyć wroga, czy wręcz przeciwnie, zachęcić do agresji” – powiedział Kukuła.

Twierdził, że “przeciwnik zaczął przygotowywać się do wojny”, tworząc “warunki sprzyjające potencjalnej agresji na terytorium polski”, choć nie precyzował, o jaki kraj chodzi.

Jego wypowiedzi nastąpiły po incydencie na linii kolejowej Warszawa-Lublin w kierunku Ukrainy, gdzie tor został dwukrotnie uszkodzony w ciągu 24 godzin w poniedziałek. Premier Polski Donald Tusk nazwał ten incydent aktem sabotażu, choć Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odmówiło potwierdzenia tego faktu.

Rzeczniczka Karolina Gałecka powiedziała, że nie ma dowodów sugerujących celowe działania ze strony osób trzecich, dodając w poście na X w niedzielę: “Spekulacje mogą wywoływać niepotrzebne emocje i poczucie zagrożenia.”

Ten incydent wpisuje się w szerszy schemat. W zeszłym miesiącu Tusk ogłosił zatrzymanie ośmiu osób podejrzanych o planowanie sabotażu. Polskie władze wcześniej informowały, że udaremniły rzekome spiski rzekomo zorganizowane “na rzecz zagranicznych służb wywiadowczych.” W sierpniu rząd Tuska oskarżył Rosję o rekrutację obywateli z Ukrainy i Białorusi do operacji sabotażowych na polskiej ziemi.

Napięcia między Moskwą a Warszawą nasiliły się we wrześniu po tym, jak polskie władze oskarżyły Rosję o przeprowadzanie nalotów dronów. Rosyjskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło, jakoby miało zamiar atakować Polskę i zaproponowało konsultacje z polskim wojskiem w tej sprawie, ale Polska nie odpowiedziała.

„Politycy” państw NATO coraz częściej mówią o “rosyjskim zagrożeniu”. Moskwa zaprzeczyła, jakoby miała jakiekolwiek agresywne zamiary wobec państw członkowskich, ale ostrzegła przed surową reakcją w przypadku ataku.

Dr Ignacy Nowopolski
https://drignacynowopolski.substack.com

Policja przerywa modlitwy i Różaniec na ulicy, a nie reaguje na mordowanie dzieci kilka pięter wyżej. Oleśnica…

===========================

Szpital w Oleśnicy w lipcu br. zabił 6 dzieci, w sierpniu 8, a we wrześniu aż 10 dzieci.

W sumie 24 osoby, znowu z każdym miesiącem – coraz więcej.

============================

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Ostatni Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji, który odbywał się pod szpitalem w Oleśnicy, został brutalnie przerwany przez Policję.

Funkcjonariusze przyjechali w środku zgromadzenia, zakłócili modlitwę i próbowali wylegitymować wszystkich uczestników wydarzenia, choć nie było do tego podstaw.

Dlaczego Policja szybciej reaguje na modlitwę niż na mordowanie dzieci kilka pięter wyżej? Gizela Jagielska za zabijanie dzieci chlorkiem potasu już dawno powinna przebywać w zakładzie karnym, tymczasem dalej abortuje maleńkich pacjentów.

Mam nowe dane z największego polskiego abortorium.

Szpital w Oleśnicy w lipcu br. zabił 6 dzieci, w sierpniu 8, a we wrześniu aż 10 dzieci. W sumie 24 osoby, znowu z każdym miesiącem – coraz więcej.

==========================

Sytuacja z ostatniej niedzieli to pierwszy raz, gdy oleśnicka Policja zażądała wylegitymowania się od wszystkich uczestników modlitwy, mimo że zgromadzenie odbywało się zgodnie z prawem.

Funkcjonariusze nie potrafili wyjaśnić, na jakiej podstawie dokonują interwencji, mówili jedynie, że „dostali takie polecenie” i będą robić „notatkę służbową ze zdarzenia”.

Kto ich wezwał? Z okien szpitala obserwowała nas właśnie Gizela Jagielska wraz z drugą osobą z personelu medycznego, która trzymała telefon i z kimś rozmawiała. Niedługo potem pod szpital podjechał patrol policji i zaczął zakłócać Różaniec.

Szanowny Panie,

Czy Pan także zastanawia się, jak musi wyglądać „notatka służbowa” sporządzona przez policjanta po takim Różańcu? Może jak poniżej?

W dn. (tu data) pod szpitalem PZS Oleśnica zgromadziło się 30 osób, które nie akceptują oficjalnej polityki aborcyjnej rządu. Odmawiali modlitwy, których listę załączam. Wśród zebranych były następujące osoby: (tu lista nazwisk z peselami i adresami zamieszkania).

Lista osób popełniających myślozbrodnię

Po co Policji podobne dane? Kto i dlaczego zbiera dane osobowe ludzi, którzy nie zgadzają się na to, co wyprawia Jagielska?

Metody pracy dzisiejszej Policji przypominają to, co robiły z Polakami komunistyczna Służba Bezpieczeństwa oraz ZOMO. Oto cytat z jednego z dokumentów SB z 1983, funkcjonariusze piszą plan na „zabezpieczenie” przed ewentualnymi zgromadzeniami, które mogą nie podobać się władzy (pisownia oryginalna, podkreślenia KG):

Jako generalną praktykę przyjmuje się nasilone legitymowanie i zatrzymywanie – w uzasadnionych przypadkach – dowodów osobistych. (…) Do dyspozycji dowódców batalionów skierowane zostają po 2 więźniarki /1 Nysę i 1 Star/. Zabezpieczenie budynków UM i PZPR wzmocnione będzie przez członków ORMO i PRON – bez udziału sił MO i poddodziałów zwartych ORMO. 

zrzut ekranu z serwisu Moja Niepodległa

Dziś sytuacja wygląda identycznie, z tą różnicą, że zamiast ochraniać budynki należące do PZPR, stosuje się nadzwyczajną ochronę obiektu, w którym działa hołubiona przez rząd aborterka. A Policja zachowuje się jak jej prywatna firma ochroniarska.

Drogi Panie, ja dobrze wiem, co będzie dalej. Czekają nas coraz trudniejsze sytuacje. Przemoc władzy wobec ludzi wierzących będzie eskalować.

Skoro dziś spisują uczestników Publicznego Różańca, jutro mogą ruszyć na ulice, gdy będą przechodziły procesje Bożego Ciała – i także zacząć legitymować wszystkich, łącznie z księżmi, ministrantami i sypiącymi kwiatki bielankami. Przecież muszą zrobić notatkę.

Przemoc rządu wobec proliferów jest coraz bardziej radykalna. Oni chcą, żebyśmy przestali ratować życie dzieci.

Nie ugniemy się. Będziemy ponownie pod oleśnicką lecznicą, dopóki w tej placówce zabija się niewinne dzieci. Gdy modlimy się publicznie, dzieje się więcej, niż widzimy. Nie wolno nam się wycofać.

Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji odbywa się w Oleśnicy pod szpitalem w każdą III niedzielę miesiąca o 14:30.

Najbliższy 21 grudnia.

Z wyrazami szacunku,

Kaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Gizela Jagielska z pewnością wie już o reportażu „Oleśnica. Śledztwo w sprawie zbrodni” – nerwowe ruchy wobec proliferów wskazują, że możeobawiać się treści zawartych w materiale. Film jest w postprodukcji – pokaże prawdę o aborcjach w tej placówce bez żadnych niedomówień. Robimy go dzięki wsparciu Dobrych Ludzi – takich jak Pan.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Kto stoi za działaniami dywersyjnymi w Polsce? Owocna wymiana poglądów

Kto stoi za działaniami dywersyjnymi w Polsce?

piko

https://www.salon24.pl/u/piko/1473736,kto-stoi-za-dzialaniami-dywersyjnymi-w-polsce


1. Rosja.

2. Ukraina.

3. Władze III RP.

4. Inni.

Jaki motywy mają wymienione podmioty?

1. Władze Rosji chcą w Polsce wywołać chaos, spowodować straty, zastraszyć Polaków, wpłynąć na zmiany polityczne.

2. Władze Ukrainy chcą wywołać w Polsce poczucie zagrożenia ze strony Rosji i wciągnąć Polskę do wojny lub skłonić do jeszcze większej pomocy finansowej.

3. Władze III RP chcą generować temat zastępczy odwracający uwagę od działań rządu, chcą wywołać w  społeczeństwie poczucie zagrożenia i konsolidacji.

4. „Inni” mogą w ten sposób naciskać na 3. by Polska dołączyła do „koalicji chętnych”.

Proszę wybrać który wariant jest najbliższy prawdzie. Jeżeli żaden z nich to proszę przedstawić swój.

—————————————–

kelkeszos18 listopada 2025,

Oficjalny komunikat mówi o dwóch obywatelach Ukrainy, działających na zlecenie Rosji. Przy czym nikt nie umie wytłumaczyć, jak to się stało, że Ukrainiec wcześniej skazany za dywersję we Lwowie, zamiast w więzieniu albo na cmentarzu, znalazł się w Polsce ( wjechał podobno z Białorusi! ), dokonał sabotażu i spokojnie wyjechał.

goralo-baca12318 listopada 2025,

e tam..O co ta wrzawa ?Wiadomo , ze to zrobili Ukraincy… to juz wiemy..Wiadomo , ze ponoc pracowali dla Ruskich ..Tak Ryzy Matoł twierdzi..A jak Ryzy Matol twierdzi , ze to jest prawda to musi to byc klamstwo..

Na nieszczęście Ukraincy nie zostawili oswiadczenia , ze pracowali dla Ruskich ..a Rosja mowi , ze nie pracowali dla niej lecz dla SBU Ukrainy i to jej agenci..No i komu tu wierzyc ? Ja tuskowi nie wierze..ale PIS-owscy patrioci i lemingi wierza i mowia , ze Tusk mowi prawde Ale sie porobilo..Tusk autorytetem zostal dla Lemingow PIS-owskich..ten scenariusz to tylko Kaczynski przewidzial ( wiadomo geniusz polityczny na miare Makawiellego ) ..bo jego pragnieniem to PO-PIS..A mietke do Tuska ma od zawsze..Na szczescie z pomoca przyszlo Ukrainskie SBU i wydalo zaswiadczenie , ze ci Ukraincy pracowali dla Ruskich..No i kolko sie zamyka..

Tak jak w przypadku wysadzenia przez Ruskich Nord Stream ,przez Ukraincow..Ruskich  Bomb wysylanych w Polsce przez Agentow Ukrainskiego SBU , ktorzy uciekli prosto na Ukraine..Ruskiego Podpalania sklepow i Hall Targowych w Polsce przez Ukraincow..itp..

goralo-baca123 18 listopada 2025,

Ja bym dodal w wariancie Ukrainskim przykrywanie tematu , Ukrainskiej Korupcji w Mediach Społecznościowych.. ( prawdziwa Bomba dopiero nadchodzi..Gigantyczna Korupcja w Ukrainskim Ministerstwie Obrony )..Wiec staraja sie odwrócić uwage od tego problemu..

Przy okazji chca ustrzelic 2 wroble za jednym strzałem jakim jest wciągniecie Polski na Wojne z Rosja ( tutaj dzialaja wspolnie z PO i PIS-em )

piko18 listopada 2025, @goralo-baca123 

Po uszkodzonej szynie przejechały 3 pociągi jak mówili.

Czyli ci dywersanci jacyś nieudolni albo fajtłapy. Nie mogli na łuku uszkodzić tej szyny? 

Wygląda to jednak na wariant 3. 

Być może naciski z zewnątrz były silne więc Tusk zrobił dywersję w stylu Gangu Olsena. To by pozytywnie o nim świadczyło. Tak tylko spekuluję ,:)

jaKowalski3 18 listopada 2025,

Timur Mindicz złodziej z otoczenia Zełeńskiego oskarżony o korupcję przyleciał do Polski 10 listopada 

Mindicz  w Warszawie: zameldował się w luksusowym hotelu Raffles Europejski, modlił się w synagodze Chabad-Lubawicz, a następnie – jakby była to rutynowa podróż biznesowa odleciał do Tel Awiwu Boeingiem 737-800 czarterowej izraelskiej linii Sundor….

Opus Dei – «Dzieło» żydowskiej masonerii?

Opus Dei – «Dzieło» żydowskiej masonerii?

FOTO: Prałat Fernando Ocáriz Braña z Opus Dei podczas niedawnej audiencji u Leona XIV https://en.wikipedia.org/wiki/Fernando_Oc%C3%A1riz_Bra%C3%B1a

———————————————-

Data: 11 novembre 2025Author: Uczta Baltazara

babylonianempire/opus-dei-dzielo-zydowskiej-masonerii

================================================

https://www.lacrunadellago.net/leone-xiv-vuole-riformare-lopus-dei-viaggio-nella-potente-lobby-nel-cuore-della-chiesa/

Przy Viale Bruno Buozzi, w samym sercu dzielnicy Parioli, bastionu rzymskiej elity liberalnej i mieszczańskiej, znajduje się siedziba bardzo znanego i kontrowersyjnego stowarzyszenia „katolickiego”. Chodzi o Opus Dei, bardzo potężne lobby, które ulokowało się w Kościele i które, zdaniem wielu obserwatorów, stanowi odrębny Kościół, rodzaj obcego ciała, które zdołało skutecznie zadomowić się w murach Watykanu do tego stopnia, że ​​obecnie stanowi równoległą władzę.

Na łamach prasy powiedziano wiele o założycielu, Josemarii Escrivie, jednak nie na tyle wiele, aby ukazać czytelnikom prawdziwą genezę tego ruchu.

Gdy ktoś czyta strony monumentalnego dzieła „Opus Judei” podpisanego pseudonimem Alfonso Carlos de Borbon, od razu dowiaduje się, że nazwisko na świadectwie chrztu hiszpańskiego księdza Jose Maria Escriba napisane jest bez akcentu, co w Hiszpanii uważa się za nazwisko jednoznacznie żydowskiego pochodzenia.

Z uwagi na nazwisko, różni badacze i historycy katoliccy utrzymują, że prałat, pochodzący z prowincji Huesca w północnej Hiszpanii, od samego początku był swego rodzaju infiltratorem, lub, jak to określano w minionych wiekach, krypto-Żydem, czyli osobą żydowskiego pochodzenia, która ukrywała swoje prawdziwe pochodzenie.

Jest to ścieżka podobna pod pewnymi względami do tej, którą przebyła inna postać, tj. Kiko Arguello y Wirtz, malarz również urodzony w Hiszpanii, założyciel niesławnego ruchu neokatechumenalnego, bardzo blisko związanego ze światem żydowskim i będącego kolejną bardzo potężną grupą nacisku, która zinfiltrowała serce Kościoła, zwłaszcza w następstwie niefortunnego Soboru Watykańskiego II.

Początki Dzieła

Droga – tak nazywa Escrivà ścieżkę, która doprowadziła go do założenia Dzieła. Od samego początku, czyli od roku 1928, nie miało ono łatwego życia.

Były to lata poprzedzające straszliwe prześladowania, jakich katolicy w Hiszpanii doświadczyli z rąk republikanów i masonów, którzy nie wahali się podpalać klasztorów i bezkarnie zabijać księży i ​​biskupów w imię sekularyzacji kraju, do której liberalizm dążył za wszelką cenę. Dopuszczali się w tym celu okropnych zbrodni przeciwko duchowieństwu, o których rzadko wspominają podręczniki historii, wychwalające za to frakcję republikańską.

Jednakże Escrivà nie cieszył się wówczas dobrą opinią wśród hiszpańskiego duchowieństwa.

Zakony religijne, w tym karmelitanki z Barcelony, podchodzą do Opus Dei z podejrzliwością. Uważają je za siłę anomalną, w niewielkim stopniu nawiązującą do ducha tradycji Kościoła, za to dużo bardziej do metod rekrutacji stosowanych przez ruchy charyzmatyczne i współczesne sekty.

Pod każdym względem, najodpowiedniejszym określeniem wydaje się być sekta.

Kiedy czyta się artykuły w hiszpańskich gazetach z końca lat 80′, mozna dowiedzieć się, że byli numerariusze, jak nazywano członków Dzieła, byli zmuszani do leczenia psychiatrycznego w celu deprogramowania.

Nigdy wcześniej nie słyszano czegoś podobnego.

W Kościele, człowiek nie jest „programowany”, lecz ewangelizowany i prowadzony do życia katolickiego w jawny sposób, przy czym usiłuje się pobudzać u wiernych niezbędną zdolność osądu, aby byli w stanie w pełni zrozumieć prawdy katolicyzmu.

W strukturach Dzieła jednak, jak twierdzą jej byli członkowie, panuje tajemnica, panuje absolutny szacunek dla ślubowania posłuszeństwa, jakie składa się hierarchom ruchu, który najwyraźniej kieruje się zasadami zupełnie odmiennymi od zasad katolicyzmu.

Według przywódcy politycznego Frente Nacional, Mariano Sáncheza Covisy, Opus Dei, „którego nazwa jest ezoterycznym tłumaczeniem [okultystycznej praktyki] Teurgii, jest tajną żydowską gałęzią masonerii, z ogromną siecią ekonomiczną i finansową oraz silnymi wpływami politycznymi w Hiszpanii i za granicą. Opus Dei nie jest rodzajem masonerii, jest masonerią”.

W wolnomularstwie nie ma miejsca na światło, jest tylko ciemność.

Wyłącznie najwyżsi członkowie, tj. ci zbliżający się do 33 stopnia, a nawet ci powyżej oficjalnych szeregów loży, znają prawdziwą naturę tej sekty, podczas gdy reszta masonerii niemal zawsze pozostaje w nieświadomości, w której próbuje się ich przekonać, że masoneria nie jest wroga katolicyzmowi.

Jeśli przyjrzymy się drodze inicjacyjnej wolnomularstwa, zwłaszcza rytu szkockiego , zauważymy natychmiast, że rytuał masoński nie jest niczym innym, jak ezoteryzmem, który ujawnia się coraz wyraźniej w miarę, jak kandydat zbliża się do 33. stopnia wtajemniczenia, a mason jest wzywany do dokonywania okropnych czynów przeciwko wierze katolickiej, w tym do deptania krucyfiksu w imię odrzucenia tzw. „przesądów”.

Zamiast czuć odrazę do tego świata, hiszpański ksiądz interesował się nim i podziwiał go; stąd prawdopodobnie jego obsesją było zachowanie za wszelką cenę w tajemnicy prawdziwych celów Dzieła. Nie mówią tego wrogowie Opus Dei, lecz ci, którzy znali Escrivę i blisko z nim współpracowali, jak na przykład jego sekretarz, Antonio Pérez, który wyraźnie stwierdził , że „ojciec bardzo dbał o zachowanie tajemnicy” do tego stopnia, że ​​tylko nieliczni na górze wiedzieli o dyrektywach i sprawach wewnętrznych, które „były omawiane” właśnie z tymi, którzy kierowali Dziełem.

Numerariusz, który przystępuje do stowarzyszenia, znajduje się więc w sytuacji niewiele różniącej się od tej, w której znajduje się przyszły mason. Nie wie, co dzieje się nad jego głową, ponieważ lalkarze działają ponad nim bez jego wiedzy, a on sam staje się narzędziem, które wykonuje nieznaną mu wolę.

Ojciec tak bardzo chciał zachować tajemnicę, że ustalił nawet numer porządkowy dla kandydatów.

Escrivà był oczywiście pierwszy i został mu przydzielony numer 1. Po nim następowali pozostali: 12 „apostołów”, aż do reszty członków, i jeśli była jakaś kwestia do omówienia, przywódcy wyrażali się, stwierdzając na przykład, że numer 4 powiedział to i tamto numerowi 10 i tak dalej – tak, aby osoby spoza tzw. Drogi, które wiedziały kto wymienia się przesłaniami i dyrektywami.

Nic więc dziwnego, że w latach 30. XX wieku Kościół odnosił się do Opus Dei z dużą dozą sceptycyzmu i nieufności, biorąc pod uwagę jego „anomalny” charakter.

Po zakończeniu krwawej wojny domowej w Hiszpanii, która rozpoczęła się w 1936 r., a zakończyła w 1939 r. porażką liberałów i republikanów, do władzy doszedł caudillo, generał Francisco Franco, który pozostał premierem aż do swojej śmierci w 1975 r.

Rząd Franco ma wszystko, czego brakuje republice. Kościół i duchowieństwo cieszą się wielkim szacunkiem i poważaniem, a mimo to to właśnie Opus Dei znalazło się pod lupą frankizmu.

Śledztwo Franco w sprawie Opus Dei

Franco poszedł w ślady Mussoliniego, który w 1925 r. podjął decyzję o zdelegalizowaniu masonerii, co skłoniło ówczesnego premiera Hiszpanii do powołania w 1940 r. trybunału przeciwko masonerii i komunizmowi.

Przed trybunałem tym staje nie kto inny, tylko Jose Maria Escrivà. W poprzednich latach pojawiało się wiele doniesień przeciwko Opus Dei. Jak podaje czasopismo „30 dni” , w siedzibie Dzieła w Madrycie w 1939 roku znajdowała się kaplica ozdobiona symbolami masońskimi i kabalistycznymi, najwyraźniej jako hołd dla masonerii i żydowskiej kabały.

Inne oskarżenia wysuwane są także pod adresem SOCOIN, akronimu identyfikującego Towarzystwo Współpracy Międzynarodowej należące do Dzieła, co według niektórych prawników było w rzeczywistości nawiązaniem do hebrajskiego terminu „socoin”, odpowiadającego nazwie grupy zabójców służących talmudyzmowi.

Hiszpańscy sędziowie kontynuują śledztwo i wprost oskarżają Escrivę o to, że został zawieszony a divinis przez Watykan oraz o „bycie protagonistą mrocznych spisków mających na celu osiągnięcie szczytów władzy, o to, że jest heretykiem i antypatriotą”.

Sąd zdaje się nie mieć co do tego wątpliwości. „Za nazwą Opus Dei kryje się żydowska gałąź masonerii”.

Sędziowie, których Franco mianował do identyfikowania i ścigania masonerii, doszli do wniosku, że dzieło Escrivy było jedną z obcych organizacji, które umiejscowiły się w Kościele, próbując go zinfiltrować i zmienić jego kierunek, aż stały się zbrojnym ramieniem liberalizmu i sekularyzacji.

Wydawało się, że wszystko stracone jest dla Opus Dei, aż do momentu, gdy generał Saliquet otrzymał stanowczy rozkaz zakończenia śledztwa i procesu przeciwko Dziełu, zgodnie z rozkazami z góry, wydanymi przez przyjaciół hiszpańskiego księdza, którym udało się również zinfiltrować rząd Franco.

Dlatego Droga nie kończy się.

Ruch ten trwa, zyskuje coraz większe wpływy, otwiera biura w różnych częściach świata, gromadzi ogromne bogactwa, wynoszące według niektórych szacunków nawet 3 miliardy dolarów, i staje się jednym z najbardziej wpływowych ruchów w Watykanie.

Śmierć Escrivy w 1975 r. była dopiero początkiem dalszej ekspansji.

To pontyfikat Jana Pawła II nadał księdzu tytuł błogosławionego; zaledwie sześć lat po śmierci założyciela dzieła podjęto decyzję o otwarciu procesu kanonizacyjnego kapłana z Huesca. Wojtyła jest papieżem, który pozwolił Opus Dei na dokonanie ostatecznego „skoku naprzód”. Opus staje się coraz silniejsze, a jego wpływy wydają się niemożliwe do zatrzymania. Ma wielu sojuszników w Kurii.

Wychwalają go zwłaszcza kardynał Palazzini, opisywany jako swego rodzaju cheerleader Dzieła, oraz były kardynał wikariusz, Ugo Poletti, którego nazwisko pojawiło się na liście duchownych będących masonami, opublikowanej w 1978 roku przez dziennikarza Mino Pecorelli na łamach Osservatorio Politico, i zarazem odpowiedzialny za decyzję o pochowaniu ciała przestępcy z gangu Magliana, Enrico De Pedisa, w bazylice Sant’Apollinare.

https://babylonianempire.wordpress.com/2023/03/26/papiez-luciani-zmarl-w-dniu-w-ktorym-wreczono-mu-liste-kardynalow-masonow/embed/#?secret=U2sJsVC2tK#?secret=4EJLsFDz55

FOTO: Ugo Poletti z Janem Pawłem II

Po zakończeniu pierwszej fazy procesu beatyfikacyjnego w 1986 r. Poletti oświadczył, że Escrivà był prekursorem Soboru Watykańskiego II, i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, choć z perspektywy zupełnie innej niż tej kardynała, który niemal na pewno był masonem.

Czymże innym był Sobór Watykański II, jeśli nie spotkaniem Kościoła ze światem, a raczej podporządkowaniem Kościoła światu, wyrzeczeniem się obrony prawd katolickich i zastąpieniem tego głoszeniem liberalizmu, modernizmu i relatywizmu, aż do niesławnego dokumentu Nostra aetate, poprzez który Kościół zdjął z Żydów oskarżenie o bogobójstwo?

Escrivà był prekursorem procesu rewolucyjnego w Kościele, gdyż w jego „teologii” i metodach jest niewiele elementów katolickich, a wiele modernistycznych i liberalnych.

Blog Mysterium Iniquitatis podał prawdopodobnie najtrafniejszą definicję tego, co Opus Dei naprawdę reprezentuje, pisząc, że Dzieło jest przejawem pustego konserwatyzmu, pozbawionego jakiegokolwiek rzeczywistego odniesienia do tradycji, idącego ręka w rękę z liberalizmem i ekumenizmem soborowym, który w efekcie stawia wszystkie religie na równi.

W ten sposób nieuchronnie wchodzimy w logikę kontrolowanej opozycji, w której z jednej strony dostrzegamy pozorny konserwatyzm Escrivy, a z drugiej progresywizm teologów takich jak Rahner i jego późniejszych następców, przede wszystkim kardynała Martiniego, silnie zalatującego masonerią.

Można wybrać prawą lub lewą stronę, ale zawsze pozostaje się w szeregach ekumenicznego Kościoła posoborowego, usadowionego – zanim jeszcze u stóp Pachamamy – obok posągu Buddy, który Wojtyła pozwolił umieścić na ołtarzu bazyliki w Asyżu.

Escrivà zwycięża, ponieważ zwycięża Sobór Watykański II, i tylko w ten sposób możemy wytłumaczyć rozprzestrzenianie się ruchów i podruchów „katolickich” o charakterze liberalnym i postępowym, które w ciągu ostatnich 60 lat stały się siłą napędową Kościoła.

Niedawno, Opus Dei znalazło się w centrum kolejnego skandalu w Argentynie, w trakcie którego wiele osób oskarżyło Opus Dei o handel ludźmi i manipulowanie osobami bezbronnymi. Owe techniki stosowane przez sektę zostały potępione przez wielu dziennikarzy i obserwatorów katolickich, ale jak dotąd żaden papież nie odważył się tknąć Opus Dei, które w ciągu ostatnich 50 lat stało się bardzo potężnym lobby.

Niektóre katolickie strony internetowe piszą, że Ojciec Święty Leon XIV zamierza podzielić stowarzyszenie na trzy części, aby następnie dokonać jego ostatecznego rozbicia. Papież spotkał się już z prałatem Dzieła, ks. prałatem Fernando Ocáriz Braña, i według doniesień dał ruchowi sześć miesięcy na przeprowadzenie głębokich reform, które całkowicie zmieniłyby Dzieło Escrivy, a nawet doprowadziłyby do jego ewentualnego rozwiązania.

W międzyczasie, w kręgach Dzieła, atmosfera jest co najmniej napięta.

INFO: https://www.lacrunadellago.net/leone-xiv-vuole-riformare-lopus-dei-viaggio-nella-potente-lobby-nel-cuore-della-chiesa/

Friday Funnies: Ding, Dong… The witch is retiring

Friday Funnies: Ding, Dong…

The witch is retiring

DR. ROBERT W. MALONE NOV 14

This meme has aged like fine wine…




<Insert here>

If I could have found some memes on the BBC – I would have. 
Hold that thought for the Sunday Strip…
















===============================




Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work here and elsewhere, consider becoming a paid subscriber.

Upgrade to paid


Thanks for reading Malone News! This post is public so feel free to share it.

Share


Odnowa czy od nowa? Karwelis

Odnowa czy od nowa?

maslo to

15 listopada, wpis nr 1381 Jerzy Karwelis

Fragment lustracji z plakatu sztuki Doroty Masłowskiej

=====================================

Po tych wszystkich podsumowania w związku z dwuleciem wygranych wyborów uśmiechniętej brygady zaczęły mnie nachodzić różne przemyślenia. Przy tych podsumowaniach real mainstream obu plemion obijał się o ściany ekstremów – od propagandy sukcesu w iście gierkowskim stylu, po katastroficzne wizje upadku Ojczyzny pod rządami uśmiechniętej (coraz bardziej przez zaciśnięte zęby) koalicji. Wróżyło się nawet upadek rządu obecnego jeszcze przed regularnym terminem wyborów, ale wydawało się to raczej myśleniem i mówieniem życzeniowym, w rozpaczliwej nadziej, by jak najszybciej to skończyć, bo rany w kraju naszym będą już nieodwracalne, gdyby czekać jeszcze dwa lata.

Demokracja zapadalna

I tu się właśnie ukazuje straszliwa dziura w demokratycznym systemie, szczególnie w polskim jego wydaniu. Po wygraniu wyborów można właściwie robić co się chce, gdyż ma się cztery lata na dowolne swawole. I to w przypadku obu plemion – odbywa się to w sposób powtarzalny: wygrywamy wybory, robimy co chcemy (czasami PiS coś tam dowozi i to w dodatku w nienajlepszych swych pomysłach), nie zważamy na sondaże, dopiero tak jakoś z rok przed wyborami zaczynamy się wsłuchiwać, obiecujemy na następne wybory złote góry, wiedząc, że po nich lud postpolityczny wcale nie będzie nas rozliczał z obietnic.

Bo na to czas przyjdzie dopiero pod koniec kadencji, po drodze suweren rozchwiany codziennymi wrzutkami nie ma głowy do pamięci obietnic sprzed lat czterech. W końcu – jak już zabraknie nam argumentów, to się włączy emocjonalny argument ostateczny – pognębmy plemię wrogie, a więc dowieźmy podstawową obietnicę. Ale jeśli to tylko dowozimy, to okazuje się, że lud wyborczy żyje już tylko w bieżączce podrzuconych wrzutek nieistotności, że tę jedyną obietnicę dowieziono i ten jeden argument jest na tyle emocjonalnie silny, że przysłania (ciekawe jak długo?) fakt niedowiezienia innych niż plemiennych postulatów i… realizacji realnych potrzeb społeczeństwa. Ciekawe jak tak długo można pociągnąć, a właśnie naciągnąć ten dysonans poznawczy, że żyje się gorzej, poziom życia się obniża i perspektywy nie pokazują nic dobrego, a tu trzeba się tylko żywić wątpliwej jakości spektaklem polowania na (aktualną) opozycję?

Trzeba przyznać, że jest to najniższy poziom uprawiania polityki, ale suweren w tej mierze znacznie obniżył swoje oczekiwania i pozostaje już tylko dylemat czy z tak niskiego poziomu oczekiwań, w dodatku upstrzonego brakiem chęci rozliczeń wybrańców za niedowożenia, korzystają politycy, czy politycy sami ten poziom stymulują. A jest czym stymulować, są narzędzia – cały tzw. ład medialny do tego służy – są i tematy. Jak nie złogi PiS-u ukryte w państwie (takie shallow state, w odróżnieniu od deep state), co to sypią piach w uśmiechnięte zamiary, a to wraży Putin i jego nieodgadnione zastępy onuc.

A więc będziemy się tu tak bawili w nierzeczywistości, kiedy Polacy żyją albo kompletnymi emocjonalnymi resentymentami na poziomie prymitywnego rewanżyzmu, albo osuwają się w totalne zniechęcenie, efekt wypierania niemocy. Z tym, że ostatnie wybory dały czerwoną kartkę całemu systemowi politycznemu III RP, z czego co rozsądniejsi z plemion POPiS-u wyciągnęli – jeśli już w ogóle – wnioski, że kartka była żółta i to w dodatku dana plemiennemu przeciwnikowi.

Ktoś, kto rozczyta ten potencjał buntu wobec popisowej Najjaśniejszej może kraj nasz jakoś podratować, inaczej grozi nam całkowite osunięcie się i ten oto tekst jest analizą, że jeszcze jeden obrót tego gnijącego systemu, bez ożywczej zmiany, na którą jest potencjał społeczny, może stworzyć sytuację końcowej zapaści, po której będzie za późno na jakiekolwiek ruchy sanacyjne. A kroi się, że system walczy o przedłużenie swej egzystencji, co przy skali jego degeneracji doprowadzi do procesów gnilnych, które zakażą resztki szans na przyszłość. Jak to może wyglądać za dwa lata?

Kiedy wygra KO

Ostatnio Marcin Palade wylał kubeł zimnej wody na rozgrzane główki, które już sobie zakodowały, że Tusk przegra – albo za dwa lata, albo jak coś będzie chciał z kadencji skracać. Po pierwsze nie ma co skracać, bo by uzyskał mniej niż za dwa lata. A to z powodu takiego, że może się jeszcze wiele wydarzyć (głównie narracyjnie), po drugie że przez dwa lata może się rozpaść koalicyjny potencjał po prawej stronie, który do niedawna wyglądał nieźle, ale chłopaki zaczynają się tam kłócić, co jest wyraźnie wspomagane operacyjnie i medialnie przez Tusków.

Po stronie uśmiechniętej dochodzi do ruchów zjednoczeniowych, a właściwie wchłaniających całą resztę, i Hołownię, i Lewicę, i PSL. Ten walec będzie wciągał pod koła wszelkich dzisiejszych koalicjantów i kroi się starcie dwóch wielkich list. I na to wydaje się będzie pracował obecny Tusk. Ot, dostaną chłopaki może jakieś dobre miejsca, ale już nie na swoich listach. PSL ma tu najgorzej, bo Lewica coś tam zawsze capnie dla siebie, zaś Hołownie i tak znikną, jako kolejny sezonowy wyrób quasi-polityczny. Dla PSL to zagwozdka na przyszłość, bo Tusk ich na listy może i weźmie, ale powie im to dopiero w ostatniej chwili, zaś będzie to formuła „chodźcie na nasze listy”, nawet nie do koalicji wyborczej, co oznaczałoby zniknięcie ludowców.

Tak jak w wyborach sprzed dwóch lat władzę Tuskowi dali koalicjanci, którzy szli osobno, tak teraz włączyło się myślenie D’Hondt’em. Przed wyborami w 2023 roku PO miał słaby standing i wątpiącym podarowano sezonową alternatywę Hołowni, w której towarzystwo, które się wstydziło głosować na Tusków znalazło swoją przystań: nie do PiS-u, ale też i nie do PO. Ale nikt tam nie myślał o nieubłaganej arytmetyce powyborczej, że i tak wszyscy stamtąd pójdą z Tuskiem. Niektórzy nawet myśleli, że Hołownia przepchnie w koalicji jakieś różnicujące postulaty, ale szybko okazało się inaczej. Tusk ogólnikowej umowy koalicyjnej i tak używał do wytłumaczenia, że nie dowozi, bo mu się biesili coraz to koalicjanci i tak się jechało do tej pory, pokazując przy trudniejszych sprawach, że by się chciało, ale wielu nas do dzielenia tego chleba. Narracyjnie to beznadziejne jest, ale – jako się rzekło – odbiorca tych bzdur nie jest zbyt wymagający, skoro Tusk (niby) dowozi jedyny postulat: PiS won, z więzieniem włącznie.

Za dwa lata może wcale nie być tak różowo jak sobie dziś śni prawica. Zjednoczenie pod skrzydłami wszystkich tzw. demokratycznych sił pracuje w D’Hont’cie o wiele lepiej. Każdy procencik głosów więcej przy takiej komasacji daje szybciej mandaty, niż w partiach o niższej popularce. I dlatego dobrze się jest – dla sytemu – łączyć się w duże koalicje. To wymusza przyjęta w biegu ordynacja, gdyż jest ona po to, aby zakonserwować system duopolu. Taka gra gwarantuje dwie rzeczy – nie pojawi się nikt nowy, spoza dwójpolówki, po drugie – po pretekstem „uporządkowania” sceny politycznej, tworząc układ dwupartyjny kreuje się dwa walce, do których się musisz zapisać, bo inaczej cię rozjadą. A to powoduje, że takie twory, łączące taktycznie, ale nie ideologicznie, przeróżne sprzeczne interesy stają się partiami władzy, nacelowanymi wyłącznie na jej zdobycie i utrzymanie, nie zaś na realizację niemożliwych do pogodzenia racji, nawet we własnym gronie.

W dodatku czyni się to w ułudzie systemu wyborczego proporcjonalnego, który – podobno – jest od tego by właśnie proporcjonalnie odzwierciedlał i uwzględniał interesy najmniejszych grup, które – znowu podobno – glajszachtuje zero-jedynkowy system większościowy. W wyniku polskiej, ale i nie tylko, wersji tego systemu proporcjonalnego zrodziło się jego przeciwieństwo – glajszachtujące do woli naczelnika silosy partyjne, gdzie zsypuje się różne ziarna z różnych pól, z – uwaga! – większością niedopreprezentowaną w ciałach przedstawicielskich. Tak to działa u nas.

I Tuski mogą się uratować – Donald znowu, jak przed wyborami na Trzaskowskiego uzgodni w Brukseli odroczenie Polsce tych najdotkliwszych wariactw unijnych, jak zielone łady i pakty migracyjne, by nie drażnić wyborców. I skołowany naród może przestrzelić po raz kolejny, da się ograć przy zielonym stoliku, kiedy co innego wrzuci do urny, a co innego z niej wyjdzie. A sprzyjać temu będzie nawet już tylko lekko stymulowane skłócenie prawicy, ale o tym zaraz.

Kiedy wygra PiS

Oczywiście w obu przypadkach zwycięstwa PiS czy KO mówimy o scenariuszach „czystych” dla analizy, które wydają się w swej formie czystej mało prawdopodobne. Jednak arytmetyka pokazuje, że większe szanse na samodzielną wygraną ma… Tusk niż Kaczyński. A Kaczyński postępuje jakby sądził, że jest odwrotnie. PiS nie umie w koalicje, chętni też są ostrożni, od kiedy prezes pochwalił się publicznie, że zaraz po zrobieniu koalicji z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin wypuścił służby za koalicjantami. No i kto by z takim chciał iść w koalicje? Żeby Kaczyński chociaż puścił służby na koalicjantów, by im patrzyły na ręce – nie. On szukał w ten sposób u nich słabości, by koalicjantów rozwodnić z roli nawet przystawek a pozostałości dokorumpować – wtedy już indywidualnie – do swoich szeregów, przynajmniej w głosowaniach.

Piszę o tym nie z powodów historycznych, tylko takich, że sytuacja zaczyna się powtarzać. Znowu – arytmetyka wskazuje na dodawania się potencjału PiS-u i Konfederacji powyżej progu większości, ale – jako się rzekło – narracje skłócające u Tuska już pracują, a wychodzi, że i narobić się nie będą miały za bardzo, bo PiS wraca na stare tory.

Nic się chłopaki nie nauczyły z porażki w 2023 roku, kiedy atakowały JEDYNEGO swego potencjalnego koalicjanta, prędzej wpuszczały do kurskiej telewizji lewicę, niż Konfederatów. I przerżnęły z kretesem władzę. Po prostu tam chłopaki naprawdę nie potrafią w koalicje. Tusk zaczął zmiękczać i nawet atakować koalicjantów, ale już po wyborach i to wtedy kiedy koalicjanci „umościli się” już na tyle na posadkach, że trudno było im się stawiać Tuskowi, nawet jak ich publicznie poniżał.

U Kaczyńskiego wtedy, przed przegranymi wyborami – i widać, że i teraz – wygląda to odwrotnie. Ten się bije do krwi przez cały czas, ale potem wychodzi z arytmetyki, że nie ma z kim siąść do negocjacji z koalicjantami, bo sam wykończył ich potencjał. Na swoją zgubę. I teraz tak to idzie z tym wszystkim – ani kroku wstecz, bić się za przegrane wybory w pierś nie będziemy, robiliśmy dobrze, tylko oszukali lud kłamcy, którzy teraz mu nie dowożą. To słaby sygnał dla kogokolwiek spoza (topniejącego) twardego elektoratu PiS. A dobry dla Tuska. A wychodzi, że Kaczyński bardziej kocha swą samodzielność władzy, niż jej rzeczywiste posiadanie. Przy takim zero-jedynkowym podejściu raz się trafi jedynka, a raz zero.

Ale co się trafi Polsce?

Po drugie: po co te ataki na Konfederację? Znowu, że po prawej stronie nie może być nic? Ale wyborcy powiedzieli, że jest tam ich ze 3-4 miliony, nie licząc tych z zaciśniętymi zębami, co to głosowali ostatnio na pisowskiego kandydata, jako „mniejsze zło”. I jakie tam „na prawo” panowie z PiS… Program gospodarczy macie co najmniej socjaldemokratyczny, w prawicowości objawowej, czyli kościółkowo-patriotycznej zostaliście już dawno daleko za narodowcami. A więc zamiast stolerować kogoś z prawej strony walczycie z nimi bardziej niż z Tuskiem. A to – powtarzam – dla PiS-u jedyni potencjalni koalicjanci, którzy zresztą po takich wyskokach mają coraz mniejszą chęć na współpracę z PiS-em po wyborach.

I znowu będzie – że PiS przegrał z Tuskiem tylko dlatego, że istnieją jacyś prawicowi oszuści, którzy zabrali Kaczyńskiemu skołowaną część elektoratu, zamiast pod jednym wodzem, bez gadania stulić po sobie uszy i pójść na Donalda. Piękna narracja, samo-zaspokająca każdą ewentualną porażkę. Słyszeliśmy to po porażce w 2023 roku, już się szykowano z nią na wypadek przegranej Nawrockiego, słyszę już ją powoli i teraz. I tak jak Kaczyński odżegnał się od jakichkolwiek remanentów swej porażki, tak teraz udaje, że nie wie, iż odbicie dużego pałacu zawdzięcza środowiskom Konfederacji czy Korony. I ich… atakuje. PiS wraca do starego – wyciągane są jakieś stare skompromitowane facjaty Kurskie, czy Lachowskie. I to ma być pomysł na co? Na przyciągnięcie elektoratu Mentzena czy Brauna? A jakimż to cudem?

A to dowodzi, że jakby stał się cud i PiS wygrałby samodzielnie, to byłby to stary PiS, tak jak by nie tylko lekcja z października 2023 poszła w zapomnienie („nic się nie stało, pisowcy nic się nie stało”). Ale to oznacza, że PiS nie zrozumiał, albo nie zapamiętał lekcji z udanych kampanii 2015 roku, kiedy pojawił się niezły program, nowe twarze, wycofanie starych, łącznie z prezesowską i wajcha się przerzuciła. Nic z tego nie zostało. Jak widać…

Inne warianty

Oczywiście są inne warianty niż „czyste” zwycięstwa któregoś z plemion. A jest tu ich sporo. Wyliczmy podstawowe – jednak koalicja PiS-u z Konfederacją. Coraz cięższa dla obu elektoratów do przełknięcia, ale – jako się rzekło – taka koalicja może się okazać dopiero po wyborach, kiedy dla elektoratu jest już za późno, ale wszyscy zacisną jeszcze bardziej zęby. Ale dążenie do władzy jest jako oliwa rozlana na wzburzone morze – fale się wygładzają i wypłaszacza się to wszystko w płaskie jezioro mniej lub bardziej zgniłego kompromisu.

Kolejny wariant to rozpad Konfederacji, ale zaraz po wyborach. Może to być wynikiem kuszenia z obu stron – bardziej liberalne, niż patriotyczne mentzenowskie środowisko Konfederacji może pójść z Tuskami, patriotyczni narodowcy pod wodzą Bosaka mogą przejść do PiS-u i zobaczymy kto będzie miał większość.

Co ciekawe – niepomijalnym języczkiem u wagi może się wtedy stać… Korona Brauna i już widzę te przyszłe cyrki z jedzeniem jednookiej żaby. Czyli może nie być większości w obu przypadkach i albo rząd mniejszościowy (też totalna klęska Polski), albo nowe wybory, które… odtworzą, jak już niejedne na Zachodzie, wcześniejszy pat polityczny.

Kolejnym wariantem jest pojawienie się kogoś z zewnątrz obecnego układu. I tu może być też wariantowanie na ruchy, które już widzieliśmy – powoływanie bytów sezonowych (typu Petru, Palikot, Biedroń, Kukiz, Hołownia), które zanim się odezwą będą miały z 10% poparcia,  w badaniach, będą obiecywać takie zmiany, żeby się w rezultacie nic po wyborach nie zmieniło. Tu system zawsze coś wypuszczał z siebie i na bank coś tu zobaczymy. Inna sprawa to będzie wysyp planktonu nowych bytów, głównie po stronie prawej. To też utrwalony obrządek III RP. Rozmycie prawicy, jej skłócanie to robota systemu, by po tej stronie był spokój pod progiem wyborczym – niech tam poniżej się kotłuje do woli, im więcej gupików  w tym akwarium przykrytym wiekiem D’Hondt’a, tym lepiej. Ale i tu się nawet starać systemowi nie trzeba – coraz bardziej po prawej stronie samo się to robi, bez inspiracji. Możliwe są też byty dynamiczne, gdyż taki Braun ma potencjał do ściągnięcia tego narybku, ale musi uważać, bo to stadko zawsze przynosi chaos kanapowy, na tyle rozdrobniony i porozstawiany po niszowych salkach, że i przywództwo Brauna może się tu potknąć.

Nie można zapomnieć o jednym graczu – Nawrockim. Jaki może być jego udział w tym procesie przedwyborczym nikt nie wie. Nie spodziewam się jednoczenia Konfederacji i PiS- na wspólnej „liście Nawrockiego”. To się akurat słabo dodaje, bo przy takim jednoczeniu odpada do bojkotu wyborczego cała duża grupa bezkompromisowych ideowców, co to na wspólną listę się nie zgodzą, choć na powyborczą koalicję – z kompromisowego przymusu demokracji – godzić się już będą. Tu papierkiem lakmusowym będzie próba paktu senackiego pomiędzy PiS a Konfederacją, któremu ma ponoć patronować prezydent.

Pomysł nawet niezły na odwojowanie Senatu, ale parę dni po ogłoszeniu tego pomysłu Kaczyński zaatakował Konfederację, co pokazuje wysoce ekwilibrystyczną pozycję prezydenta przy negocjowaniu jakichkolwiek kompromisów i ustaleń, bo Kaczyński może je unieważniać w jednej chwili.

Czerstwa Najjaśniejsza

Gdyby wybory wygrał Trzaskowski byłoby już po herbacie. To dopiero pokazuje jak ważne było zwycięstwo Nawrockiego. Bez niego układ by się już domknął na tyle, że klepanie każdej ustawy przez Pałac Namiestnikowski stworzyłoby już sytuację nieodwracalną, gdy wyniki wyborów za dwa lata nie miałyby praktycznie żadnego znaczenia. Po prostu rozgrabiona by została polityczno-gospodarcza masa upadłościowa Najjaśniejszej. Po czymś takim kwestia kto by te resztki nie do uratowania przejął, byłaby mocno wtórna.

Teraz możemy się jeszcze jakoś od biedy może nie bronić, ale spowalniać erozję państwa wetami Nawrockiego, ale jak widać w Tuskowej praworządności można i tak szkód narobić. Ale już w reżymie mocno obciążonym konsekwencjami karnymi.

Właśnie – jak myślicie, czy jak Tusk przegra to odbędzie się dintojra odwrotna na politykach KO, coś tak jak teraz to co Tuski robią z PiS-em? Czy kolejne plemię wyniesione do władzy będzie się tak samo (bardziej? mniej?) ekscytowało polowaniem tym razem na uśmiechnięte brygady? Czy zwycięska prawica, tak jak dziś Koalicja Obywatelska, będzie zwalać swoje nieociągnięcia na niewytrzebione złogi tuskowców ukrytych w instytucjach państwa? Jedno na pewno pójdzie inaczej – z Nawrockim w Pałacu gonienie tuskowych odbędzie się bez naruszania prawa. Prokuratura będzie poprawnie obsadzona, sądy odneosędziowane, wywali się sędziów rozgrzanych politycznie i to w świetle prawa. I otworzą się nie tylko zardzewiałe drzwi Trybunału Stanu, ale i sądy kryminalne za takie jazdy. Ciekaw jestem czy to będzie – jak teraz u Tuska – jedyny program prawicy i jak bardzo, i w której jego części, będzie się tym ekscytował suweren.

Ale grozi nam wspomniany na wstępie proces gnilny – istnienia partii, które nie są już zdolne do rządzenia, co najwyżej do walki o władzę. Grozi nam zamulenie i brak wyrazu rzeczywistych priorytetów państwa i narodu.

A od formułowania tego i wyciągania z tego wniosków oraz podejmowania adekwatnych działań jest w ogóle system polityczny. A ten właśnie zdycha brzydko pachnąc. Będą nami więc rządziły trupy po III RP. Żeby tam – rządziły. Będą tylko trwały w tym domu starców jakim stała się polska polityka. Byle jeszcze jeden dzień, byle przeżyć do jutra.

Aż przyjdzie jakiś leśniczy i pogoni wszystkich z tego domu starców. Ciekawe tylko jaki będzie miał mundur? Bo szanse na to, że będzie to mundur polski bardzo szybko się zmniejszają.     

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Plan przeciwko wojnie nuklearnej: Amerykański analityk proponuje porozumienie pokojowe z Putinem

Plan przeciwko wojnie nuklearnej: Amerykański analityk proponuje porozumienie pokojowe z Putinem

Autor: Tilo Gräser https://apolut.net/plan-gegen-den-atomkrieg-us-analytiker-schlagt-friedensabkommen-mit-putin-vor-von-tilo-graser

Podczas gdy Zełenski i jego zachodni zwolennicy szukają pretekstów do wojny, amerykański analityk finansowy Martin Armstrong… chce zapobiec III wojnie światowej.

Komentarz Tilo Gräsera.

Od dawna prezydent Wołodymyr Zełenski, urzędujący w Kijowie, próbuje wciągnąć NATO bezpośrednio w wojnę z Rosją. Nawet były prezydent Polski Andrzej Duda to zauważył, stwierdzając w wywiadzie udzielonym we wrześniu:

Od samego początku próbowali wciągnąć w wojnę wszystkich. To oczywiste, leży to w ich interesie i najlepiej byłoby, gdyby udało im się wciągnąć do niej kraje NATO. Oczywiste jest, że szukają tych, którzy aktywnie walczyliby po ich stronie przeciwko Rosjanom. Tak było od pierwszego dnia”.

W wywiadzie wspomniano o uderzeniu rzekomo rosyjskiego pocisku w terytorium Polski w listopadzie 2022 roku, w wyniku którego zginęły również dwie osoby. Jednak według informacji przekazanych wówczas przez Dudę i premiera Polski Mateusza Morawieckiego, najprawdopodobniej był to pocisk wystrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą w kierunku rosyjskiego pocisku.

Kijów jednak od początku utrzymywał, że Rosja ostrzelała terytorium Polski. Duda poinformował w wywiadzie, że Zełenski zadzwonił do niego wkrótce potem i zażądał, aby Polska natychmiast oświadczyła, że ​​był to rosyjski pocisk. Były prezydent zinterpretował to jako próbę wciągnięcia Polski do wojny.

Istnieje wiele takich przykładów, w tym rzekome rosyjskie drony, które zaatakowały lub zostały zestrzelone w Polsce we wrześniu tego roku. Chociaż nie było ofiar, incydent ten wywołał prawdziwą histerię dronową i nową falę propagandy o „rosyjskim zagrożeniu”. Amerykański analityk finansowy Martin Armstrong wyjaśnił niedawno w wywiadzie urodzonemu w Iranie filozofowi Nimie R. Alkhorshidowi:

Moje źródła, zazwyczaj bardzo dobre, twierdziły, że żaden rosyjski dron nie przeleciał nad Polską. To była operacja pod fałszywą flagą. A potem nagle usłyszeliśmy: Och, musimy ustanowić strefę zakazu lotów nad Ukrainą i zrobić wszystko, co możliwe, aby sprowokować wojnę”.

W innym wywiadzie, udzielonym kilka dni temu byłemu dziennikarzowi CNN, Gregowi Hunterowi, Armstrong powtórzył te stwierdzenia i ostrzegł, że „spróbują ponownie”. Natychmiast pojawiła się informacja o atakach na linię kolejową Warszawa-Lublin w Polsce, do których doszło w niedzielę, wymierzonych w Ukrainę. Według doniesień, premier Donald Tusk wskazał dwóch Ukraińców jako podejrzanych o udział w ataku. Twierdzi, że współpracowali oni z rosyjskimi służbami wywiadowczymi i od tego czasu uciekli na Białoruś. Tusk nie przedstawił żadnych dowodów. [ale tut. prasa podała,że jeden z tych Ukraińców był niedawno skazany we Lwowie za terroryzm. Wypuścili z kicia „z zadaniem”? MD]

Polski rząd nie wyraził jeszcze żadnych bezpośrednich podejrzeń wobec Rosji w związku z domniemanym aktem sabotażu” – donosił w poniedziałek szwajcarski dziennik „Blick”. Niemniej jednak minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził, że w przypadku uszkodzonej linii kolejowej „wszystkie poszlaki prowadzą na wschód, do Rosji”. Według Blicka, były szef wywiadu Grzegorz Małecki określił nawet te incydenty jako „kolejną czerwoną linię, którą Rosja przekroczyła. Mogło to przecież doprowadzić do poważnej katastrofy kolejowej”.

Komu potrzebna jest wojna

Dowody zdają się nie być konieczne, aby wysuwać takie twierdzenia. Od dawna panuje przekonanie: „Rosjanie są winni wszystkiemu!” – co innego? W ten sposób podsyca się nastroje społeczne, by uzasadnić wojnę z Rosją. Dzieje się to nie tylko w interesie Zełenskiego i jego współpracowników, ale także w interesie tych w UE i innych europejskich państwach NATO, takich jak Wielka Brytania i Norwegia, które przygotowują się do takiej wojny. Ponieważ potrzebują tego, aby odwrócić uwagę od własnych, sprowadzonych na siebie problemów. Wspomniany amerykański analityk finansowy Armstrong zwraca na to uwagę w ostatnich wywiadach.

W swoim wywiadzie dla Alkhorshida zwraca uwagę na kryzys gospodarczy UE i innych krajów europejskich. Od czasu politycznie wywołanego kryzysu związanego z koronawirusem państwa te podjęły decyzje, które szkodzą ich własnym gospodarkom, w tym sankcje antyrosyjskie. Francja i Wielka Brytania zasygnalizowały już, że potrzebują pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Armstrong stwierdza:

Dlatego potrzebują wojny”.

Analityk finansowy „poważnie wątpi, że UE przetrwa po 2030 roku”. Uważa, że ​​jest to już „ekonomicznie beznadziejny przypadek”. UE chce rozwiązać swoje problemy gospodarcze za pomocą wojny, do czego potrzebuje zewnętrznego wroga.

Obwiniają Putina za wszystko pod słońcem. Jak Biden: kiedy nałożył sankcje na Rosję i ceny gazu wzrosły, nazwał to „putinowską inflacją”. Nigdy nie nazywają tego swoją własną. I dlatego potrzebują odwrócenia uwagi. I o to właśnie chodzi w tym wszystkim.

W tym kontekście Armstrong wyjaśnia swojemu rozmówcy, że domniemane ataki dronów na Polskę były operacją pod fałszywą flagą. Pod koniec października powiedział w innym wywiadzie dla byłego dziennikarza CNN, Huntera: „Europa potrzebuje wojny. Wybór brzmi: jeśli nie będzie wojny, ich gospodarka się załamie”. W wywiadzie udzielonym Hunterowi kilka dni temu analityk finansowy wyjaśnił:

Albo będą mieli wojnę z Putinem, albo ludzie zaczną szturmować parlamenty z widłami, gdy tylko zaczną się te niewypłacalności”.

Kto chce wojny

Chce skłonić prezydenta USA Donalda Trumpa do wycofania się z wojny NATO i Ukrainy z Rosją i trzymania się z dala od niej. W wywiadach donosi, że w październiku administracja Trumpa poprosiła go o wykorzystanie swoich kontaktów w Rosji do zbadania, czy porozumienie pokojowe jest nadal możliwe. Poproszono go również o opracowanie planu pokojowego, który prezydent Rosji Władimir Putin mógłby zaakceptować. Armstrong udostępnił plan zatytułowany „Propozycja pokojowa zapobiegająca III wojnie światowej” publicznie na swojej stronie internetowej.

Zakłada, że ​​osoby z bliskiego otoczenia Trumpa, które się z nim skontaktowały, znają jego poglądy i że na przykład sprzeciwia się sankcjom wobec Rosji. Uważa, że ​​nigdy nie osiągną one zamierzonego celu: zmiany reżimu w Rosji. Armstrong wskazuje na inne sankcje, takie jak te wobec Kuby, Iranu i Iraku. które nigdy nie osiągnęły zamierzonego efektu. Nazywa je taktyką neokonserwatystów, których ostro krytykuje, po części dlatego, że wierzą, iż mogą prowadzić wojnę ekonomicznie. „To urojeniowy sposób, w jaki neokonserwatyści prowadzą wojnę” – powiedział Armstrong Alkhorshidowi.

Te siły stoją za antyrosyjską polityką, która jest obecnie kontynuowana pod rządami Trumpa. „Prezydent Trump może wierzyć, że ma wystarczającą siłę ekonomiczną, by zmusić Putina do spełnienia swoich żądań, ale gospodarka USA nie jest również w stanie sfinansować kolejnej niekończącej się wojny, która będzie o wiele bardziej kosztowna i ryzykowna, a którą Zachód tym razem przegra” – podkreślił w niedawnym wywiadzie dla byłego reportera CNN, Huntera. Zwraca uwagę, że neokonserwatyści są również obecni w administracji Trumpa. Wśród nich jest obecny sekretarz skarbu USA, miliarder Scott Bessent – ​​„Myślę, że większość ludzi o tym nie wie” – dodaje Armstrong.

Chociaż wiadomo, że Bessent pracował dla spekulanta George’a Sorosa, nie wiadomo, czy był mózgiem stojącym za Spekulacjami Sorosa wartymi miliardy dolarów. Obecny sekretarz skarbu USA był zamieszany w próbę wykupienia Rosji przez amerykańskich neokonserwatystów pod koniec lat 90. W wywiadzie dla Huntera analityk finansowy omawia szczegóły, które ujawnił również w swojej książce „Spisek mający na celu przejęcie Rosji”. Plan, jak twierdzi, polegał na zastąpieniu prezydenta Rosji Borysa Jelcyna oligarchą Borysem Bieriezowskim – i, za pomocą pułapki wartej wiele miliardów dolarów, wrobieniu go w korupcję, aby go obalić i przejąć kontrolę nad rosyjskim majątkiem.

Całe złoto, diamenty, ropa naftowa, drewno – wszystko – miałoby być przekazywane przez działy handlowe nowojorskich banków”.

Kiedy Jelcyn zdał sobie sprawę, że jest wrabiany przez amerykańskich bankierów, a następnie pod presją rosyjskich komunistów, zwrócił się do Władimira Putina, jak twierdzi Armstrong. Nie był on ani komunistą, ani oligarchą i dlatego Jelcyn mianował go swoim następcą, który następnie pokrzyżował plany wykupienia Rosji.

Dlatego tak bardzo nienawidzą Putina, bo uniemożliwił im przejęcie Rosji. Ostatnie słowa Jelcyna do Putina: »Chroń Rosję«”.

Armstrong podkreśla, że ​​sekretarz skarbu USA Bessent jest przeciwny porozumieniu pokojowemu z Rosją: „Jest przeciwny pokojowi”. I odnosząc się do obecnych wydarzeń i konfliktów, dodaje:

To wszystko sięga czasów, gdy bankierzy i fundusze hedgingowe dążyły do ​​przejęcia wszystkich rosyjskich aktywów”.

Większość tego, co można znaleźć w mediach na temat konfliktu na Ukrainie, „to i tak propaganda” – powiedział Armstrong Alkhorshidowi. „To już nie ma nic wspólnego z Ukrainą. Zostało stworzone, by osłabić Rosję”. Dodał, że europejscy politycy żywią wręcz „urojeniowe przekonanie, że mogą podbić Rosję i zabezpieczyć jej 75 bilionów dolarów w zasobach naturalnych, co stanowi dwukrotność długu publicznego USA”. Wtedy Europa i Imperium Brytyjskie mogłyby ponownie stanąć na czele świata – „to prawdziwe złudzenie” – powiedział Armstrong, podkreślając, że wielokrotnie słyszał to od europejskich polityków. Wierzą, że NATO, ze swoją konwencjonalną przewagą, mogłoby pokonać i podbić Rosję, a Moskwa nigdy nie użyłaby broni jądrowej pomimo wszelkich ostrzeżeń. Wtedy Putin padłby na kolana i błagał o życie – to propaganda, którą wmawiają tym ludziom – wyjaśnił analityk finansowy. Dodał do swojego rozmówcy: „I nawet nie zliczę, ile razy to słyszałem”.

Prawdziwy wróg

W wywiadach donosi również, że wskazywał swoim rozmówcom w administracji Trumpa między innymi na to, „że prawdziwym wrogiem jest UE, a nie Rosja”. Wyjaśnił, że Rosja nie ma interesu w inwazji na NATO, ponieważ nic na tym nie zyskuje.

Europa musi kupować energię od Rosji. Nie mają złota. Nie ma tam nic pozytywnego do zyskania”.

Wojny i inwazje tego rodzaju są motywowane ekonomicznie, przypomina, powołując się na podstawowy fakt historyczny. Rosja, bogata w surowce, nie ma nic do zyskania w Europie Zachodniej, wyjaśnia. W swoim planie wyraźnie sprzeciwia się polityce sankcji, ponieważ przynosi ona jedynie szkody i jest bezużyteczna.

Każdy, kto wierzy, że może pokonać Putina i wypędzić go z Ukrainy, albo że niekończące się sankcje wobec Rosji, które nigdy w historii nie przyniosły skutku, cokolwiek osiągną, jest nie tylko głupcem, ale i niebezpiecznym idiotą. Dojdzie do trzeciego zamachu stanu i tym razem rosyjscy neokonserwatyści przejmą pełnię władzy”.

Gdyby Putin ustąpił, doszłoby do zamachu stanu przeciwko niemu, podobnego do zamachu stanu przeciwko Nikicie Chruszczowowi w Związku Radzieckim w latach 60. i zamachu stanu przeciwko Michaiłowi Gorbaczowowi w 1991 roku. Według Armstronga, który ostrzega w wywiadzie dla Alkorshida, w Rosji działają również niebezpieczni „neokonserwatyści”:

I co się wtedy stanie? Będzie wojna nuklearna. To takie proste”.

Plan na rzecz pokoju

Według Armstronga, jego propozycje obejmują groźby ze strony przywódców USA wobec podżegaczy wojennych w Europie, takich jak Wysoka Przedstawiciel UE Kaja Kallas, wycofaniem się z NATO. Mogłoby się to zdarzyć, gdyby UE nie dopilnowała przestrzegania przez Ukrainę porozumień mińskich, które oferują rozwiązanie konfliktu. „Nie byłoby ŻADNEJ WOJNY, gdyby UE, NATO i neokonserwatyści nie kłamali i przestrzegali porozumień mińskich” – pisze w swoim planie.

Zełenski, „ten rzekomy przedstawiciel Ukrainy”, musi zostać zmuszony do podpisania porozumienia pokojowego, argumentuje Armstrong. W tym celu proponuje, aby Trump wydał dekret zakazujący amerykańskim firmom „inwestowania nawet dziesięciu centów, bezpośrednio lub pośrednio, na Ukrainie”. Dopiero po zawarciu porozumienia pokojowego miliardy dolarów przeznaczone na odbudowę Ukrainy, na które liczy Zełenski, zostaną uwolnione.

Znany analityk finansowy dąży do przekonania Rosji do planu pokojowego poprzez otwarcie możliwości współpracy gospodarczej ze Stanami Zjednoczonymi. W swoim planie stwierdza:

Jedynym sposobem na osiągnięcie pokoju na świecie jest integracja gospodarcza”.

W związku z tym proponuje porozumienie z Rosją, które umożliwiłoby amerykańskim firmom tworzenie w Rosji spółek joint venture w celu wydobycia pierwiastków ziem rzadkich i innych surowców, ze wspólną gwarancją bezpieczeństwa ich inwestycji. Ponadto wszystkie sankcje wobec Rosji powinny zostać zniesione, w tym ustawa Magnitskiego, „z jedynym wyjątkiem sankcji nałożonych na poszczególnych szpiegów”. Proponuje również zatwierdzenie spółki joint venture w Arktyce i Antarktyce w celu wydobycia surowców naturalnych, a także propozycję Putina dotyczącą tunelu na Alaskę. W swoim planie Armstrong pisze:

Poza aspektami czysto ekonomicznymi, umowa handlowa z Rosją zmusiłaby NATO i UE do podporządkowania się, gdy amerykańskie firmy zaczną działać w Rosji. Taka propozycja handlowa służyłaby przełamaniu izolacji Rosji i udowodnieniu, że twierdzenie NATO, że Rosja chce podbić Europę, jest bezsensowne”.

Krok w stronę wojny

Prezydent USA Trump ogłosił, że po sankcjach nałożonych między innymi na rosyjskie koncerny naftowe, zgodzi się na dalsze sankcje wobec Rosji. Armstrong stwierdza w swoim proponowanym planie pokojowym:

Trump najwyraźniej posłuchał neokonserwatystów, którzy NIGDY nie myślą przyszłościowo. Nie są w stanie patrzeć dalej niż na czubek własnego nosa. Nałożenie kolejnych sankcji na Rosję nie jest rozwiązaniem”.

Prezydent USA „niebezpiecznie zwiększył w ten sposób prawdopodobieństwo, że jedynym rozwiązaniem tego konfliktu będzie wojna”. Jest to „ekonomiczny krok w kierunku całkowitego zniszczenia Rosji i odpowiada typowemu celowi neokonserwatystów, jakim jest doprowadzenie do zmiany reżimu” – ostrzega analityk finansowy w podsumowaniu swojego artykułu. Wyjaśnia:

Czego Trump tak naprawdę oczekuje? Że Putin padnie na kolana i będzie błagał o wybaczenie? To wojna gospodarcza, której celem jest całkowite zniszczenie Rosji. Oznacza to tylko jedno: wojna termojądrowa będzie nieunikniona. Zarówno Putin, jak i Chiny wiedzą, że to teraz pełnowymiarowa wojna z NATO i że Europa NIGDY nie pozwoli na pokój z Rosją – KROPKA! III wojna światowa jest nieunikniona”.

Ostrzega również przed konsekwencjami dla samych Stanów Zjednoczonych:

Nawet jeśli prezydent Trump uważa, że ​​przewodzi najpotężniejszemu państwu świata, neokonserwatyści, ze swoimi niekończącymi się wojnami i nienawiścią, osłabili gospodarkę w dłuższej perspektywie. Stany Zjednoczone są narażone, ponieważ neokonserwatyści zjednoczyli Rosję, Chiny, Koreę Północną, Pakistan i Iran w potężny sojusz po obu stronach”.

W wywiadach na temat swojego planu Armstrong podkreśla, że ​​wciąż istnieje nadzieja na powstrzymanie tego rozwoju sytuacji. Jako dowód podaje fakt, że poproszono go o ocenę i plan pokojowy. Uważa również, że przyznanie przez Trumpa zwolnienia dla Węgier z opłat za zakup rosyjskiej ropy objętej sankcjami to „pozytywny znak”. Co więcej, rosyjskie władze zasygnalizowały swoje ciągłe zainteresowanie „rozmowami pokojowymi z Ukrainą, wspieranymi przez Trumpa”. Wie, że jego plan został zauważony na Kremlu. Jego zdaniem, dowodem na to jest oferta złożona przez ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa pod koniec października, że ​​Rosja w umowie zagwarantuje, że nie zaatakuje NATO.

Analityk finansowy wyjaśnia filozofowi Alkhorshidowi:

Jako konsultant międzynarodowy dawno temu nauczyłem się: trzeba patrzeć na sytuację z perspektywy wszystkich, a nie swojej własnej. A jeśli potrafisz to zrobić, masz szansę”.

Właśnie w tym Henry Kissinger był tak dobry. Rozumiał, że trzeba patrzeć na sprawy z perspektywy drugiej osoby, a nie swojej własnej. To jedyny sposób, by doprowadzić do porozumienia dwie osoby o odmiennych poglądach. A jeśli nam się to nie uda, to sami sobie kopiemy grób, bo wtedy wybuchnie III wojna światowa.

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

********************************

Na jednej z ostatnich stron swojej książki „Obóz Świętych“ Jean Raspail przedstawia scenę, która jak wszystko w tej genialnej książce ma wymiar symboliczny: Pewien właściciel burdelu podejmuje walkę z wywrotowcami i rewolucjonistami, bo nie może znieść widoku upadku do jakiego ci ludzie doprowadzili. +Chryste ratuj + PJ.

********************************

Artykuł ukazał się 19 listopada 2025 roku na stronie : https://apolut.net/plan-gegen-den-atomkrieg-us-analytiker-schlagt-friedensabkommen-mit-putin-vor-von-tilo-graser/

ALBO MY ALBO ONI. Krzysztof Baliński

ALBO MY ALBO ONI

Krzysztof Baliński

W Polsce zaistniała, i to z całą siłą, „kwestia ukraińska”. To powrót do sytuacji z czasów II RP, kiedy kwestia ta rozsadzała kraj od wewnątrz, kiedy po Polsce panoszyli się ukraińscy terroryści i kiedy sanacyjne władze ukrywały to przed Polakami. W ostatnich dniach wstrząsają nami informacje o licznych podpaleniach i pożarach, za którymi stoją Ukraińcy, a media podkreślają, że coś takiego nigdy w Polsce nie miało miejsca. To jednak nieprawda, bo z terrorem ukraińskim zmagali się już nasi dziadkowie. Tylko w okresie od lipca do listopada 1930 r. bandyci z OUN dokonali 2220 aktów terroru, a prasa relacjonująca proces morderców ministra spraw wewnętrznych pisała, że „OUN planowała w 1931 roku (…) rozszerzyć akcję terrorystyczną na Warszawę i przewidywała wysadzenie lub podpalenie warszawskich dworców, wojskowych obiektów i magazynów”.

Każdego Polaka wkurzyć musiała ukraińska aktywistka Natalia Panczenko, gdy groziła, że na terytorium Polski będą podpalenia sklepów i domów. Ale na groźbach się nie skończyło – doszło do podpaleń, m.in. sklepu OBI oraz Centrum Handlowego Marywilska w Warszawie. Ziomkowie Panczenko zabrali się nie tylko za sklepy i domy, ale i za infrastrukturę krytyczną państwa. Doszło do 110 aktów sabotażu i przestępstw o charakterze terrorystycznym oraz do 55 przypadków zatrzymań Ukraińców podejrzanych o szpiegostwo, terroryzm i sabotaż (m. in. zatrucie wody w kilkunastu wodociągach), a ukraińska dywersja stała się chlebem powszednim.

Ale to nie wszystko – żaden z incydentów nie został wyjaśniony, większość prokuratorskich śledztw umorzono, a polskie służby i polski wymiar sprawiedliwości stanęły na głowie. Przykładem incydent z Ukrainką, która nadała paczkomatem przesyłkę z bombą do magazynu koło Piotrkowa Trybunalskiego.

Mimo iż przyznała, że organizatorem operacji był Ukrainiec i że podejrzewa go o bycie agentem ukraińskiej SBU, prokuratura śledztwo umorzyła, a Ukrainkę ukarano… grzywną. Najbardziej pikantne jest jednak to, że poszukiwanego przez polską policję oraz przez Interpolu organizatora akcji, Ukraina nie chce przekazać Polsce.

Zaskakuje, że prokuratura – pomimo jednoznacznych ustaleń o sabotażowym charakterze popełnianych czynów – nie zdecydowała się na postawienie sprawcom zarzutów w oparciu o artykuły Kodeksu Karnego obejmujące szczególnie poważne formy działalności na rzecz obcego wywiadu, takie jak dywersja, sabotaż lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym. I zasadnym wydają się pytania: Dlaczego nie przyjęto takiej kwalifikacji prawnej? Dlaczego za czyn zagrażający bezpieczeństwu Państwa sprawcę ukarano tylko grzywną? Czy uzasadnione są podejrzenia, że władza coś przed nami ukrywa?

Jakby tego było mało, koordynator służb specjalnych grzecznie poprosił Ukraińców o niesabotowanie Polski, a minister obrony zadekretował: „antyukraińskie nastroje są niezgodne z interesem i strategią bezpieczeństwa państwa”. W tyle nie odstawała „Wyborcza”, jak się okazuje nie tylko żydowska, ale i ukraińska gazeta dla Polaków, alarmując wzrostem przestępstw motywowanych uprzedzeniami wobec Ukraińców, gróźb karalnych, przypadków zniszczenia mienia i znęcania się. Sekundował jej ukraiński profesor Przemysław Sadura twierdząc, że „niechęć wobec Ukraińców może przybrać taką formę, że za chwilę dojdzie do jakichś zorganizowanych linczów”.

Gdy Natalia Panczenko groziła, że „na terytorium Polski zaczną się walki, podpalenia sklepów, domów i tak dalej”, ABW nie zajęła się tymi planami ukraińskiej jaczejki, a zwłaszcza tajemniczymi słowami „i tak dalej”, a sterowane przez nią media powielały tłumaczenia Panczenko, że to rosyjskie służby wyrwały jej wypowiedź z kontekstu. Ale to nie wszystko – Panczenko wydelegowana została przez ABW do prestiżowego programu Departamentu Stanu dedykowanego tematyce… „wzmacniania bezpieczeństwa”. A ona sama, już z Waszyngtonu, przekazała na Instagramie, że „zajmuje się wzmacnianiem bezpieczeństwa Polski i regionu, szczególnie w obszarach cyber-bezpieczeństwa oraz walki z dezinformacją”.

Inkryminowana jest działaczką organizacji o wiele znaczącej nazwie – „Majdan Warszawa”. Jest związana z fundacją „Otwarty Dialog”, kierowaną przez Ukrainkę Ludmiłę Kozłowską (i polskiego dupka Bartosza Kramka), która rzuciła hasło „Wyłączyć Polskę”. Czarno-czerwoną flagę UPA nazywa „flagą zwycięstwa”. Krytykuje Polaków za negatywne reakcje na symbole kojarzące się z ludobójstwem na Wołyniu. Swego czasu na swoim profilu umieściła zdjęcie spalonego ciała ofiary masakry w Odessie, z podpisem: „Psu – psia śmierć! Żal ich Wam? Bo mnie nie – niech płoną!”. Sama nie tylko (za zgodą ABW i z poręki SBU!) szybko dostała polskie obywatelstwo, ale równie szybko wprowadzono ją do polskiego krwioobiegu politycznego – w Polskim Radiu (ukraińskojęzycznym kanale „Radio Swoboda”) zatrudnił ją pochodzący z rodziny o bogatych żydokomunistycznych tradycjach Michał Broniatowski.

Wszystko to wzbudza podejrzenia: Prokuratorem krajowym jest Dariusz Korneluk, w przeszłości zamieszany w afery tzw. warszawskiej prywatyzacji. To on prowadził prokuratorskie śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej, broniącej eksmitowanych lokatorów. To on przez jeden miesiąc nic nie robił, aż ślady przestępstwa znikły i sprawę umorzył z konkluzją, że Jolanta Brzeska sama oblała się benzyną, sama podpaliła i sama ukryła w lesie kanister po benzynie. Dziś, już jako prokurator krajowy, Ukrainiec Korneluk słynie z tego, że sprawy umarza i umarza. I czy nie tak postąpi wobec terrorystów ukraińskich?

Na Ukrainie żywiołowo rozwija się kult terrorystów z OUN-UPA. W Polsce nasilają się pogróżki Ukraińców wobec Polaków. Mamy więc prawo ostrzegać przed wielkim zagrożeniem, jakim są wychowani w kulcie morderców Polaków, koczujący na terytorium Polski Ukraińcy. Mamy też prawo postawić pytanie: Czy dobrą metodą jest neutralizowanie takiego zagrożenia poprzez umarzanie śledztw, spełnianie ich zachcianek, uprzywilejowane traktowania oraz stawianie na drabinie społecznej, jako nowej szlachty, czyli poprzez płacenie haraczu banderowskiej swołoczy w zamian za iluzję bezpieczeństwa?

Temat „ukraiński terroryzm” uzupełnijmy faktami: Minister obrony Polski wyłączył z mobilizacji osoby z podwójnym obywatelstwem, a więc Ukraińców mających polskie paszporty. Minister obrony Ukrainy podał, że 1,5 miliona Ukraińców unika służby wojskowej przebywając za granicą, w tym w Polsce. We wrześniu i październiku, w efekcie zniesienia przez Zełenskiego zakazu opuszczania kraju przez młodych ludzi, polską granicę przekroczyło 98,5 tysięcy Ukraińców w wieku 18-22 lat, którzy dołączyli do już koczujących na terytorium Polski 180 tysięcy Ukraińców w wieku poborowym. I tu pytanie: Czy nie dlatego, że są przeznaczeni nie do walki z Rosjanami, ale do walki z Polakami?

W Polsce panoszy się nie tylko bezpieka ukraińska. Szaleje także wywiad brytyjski. Tymczasem, od niedawna, szefową brytyjskiego wywiadu znanego jako MI6 stoi Blaise Metreweli, wnuczka UPO-wca, a na czele polskiego MSZ stoi Radek Sikorski, który, co jest rzeczą powszechnie znaną, ma słabość do obcych wywiadów a szczególnie do wywiadu brytyjskiego oraz ma za żonę skrajnie probanderowską (i skrajnie antypolską) Anne Applebaum, której dziadkowie urodzili się w małym kresowym sztetlu, i która – mimo świadomości, iż ofiarami UPA byli jej ziomkowie – udzieliła dyspensę ukraińskim nacjonalistom. I żeby tego było mało – szefem prezydenckiego BBN został skrajnie proukraiński (i skrajnie prożydowski) Sławomir Cenckiewicz.

Bezpieczeństwo Polski pogarsza to, że do ukrainizacji dochodzi dojczyzacja Polski. Bo nie tylko mamy rząd naszpikowany Ukraińcami, ale mamy rząd niemiecko-ukraiński, na czele którego stoi wnuk żołdaka Wehrmachtu. Gdy przypomnimy, że Ukrainiec to polityczna ręka Niemca i że Ukrainę jak i naród ukraiński stworzyli Niemcy, to oczywistym staje się, dlaczego są tak bliscy celu podporządkowania Polski przy pomocy „niepodległej” Ukrainy i kolejnego rozbioru Polski, ale nie z Rosją, lecz z Ukrainą. Ciosem w integralność terytorialną Polski jest także to, że Niemcy kontrolują akcję osiedlania Ukraińców w Polsce i dlatego Breslau ma znowu w większości ludność proniemiecką. I czy to, że obie rządzące na przemian Polską partie przykładają się do realizacji tego projektu nie świadczy o tym, że są prowadzone tą samą ręką?

Ukraińcy szczególnie upodobali sobie resorty siłowe. Świadczy o tym chociażby pozycja Tomasza Siemoniaka, koordynatora służb specjalnych (wcześniej ministra spraw wewnętrznych, a za „pierwszego Tuska” ministra obrony i wiceprezydenta Warszawy). Jest to tym bardziej wymowne, że to działacz jawnie probanderowskiego Związku Ukraińców w Polsce, którego organ prasowy „Nasze Słowo” (hojnie dotowany przez Siemoniaka kwotą 2 milionów złotych) zamieszcza banderowską symbolikę, popiera ukraińskie roszczenia terytorialne i zaprzecza ukraińskiemu ludobójstwu na Polakach.

Prezes Związku Mirosław Skórka, po wecie wobec ustawy o wsparciu dla obywateli Ukrainy, użył obrzydliwie antypolskich słów: „To jest destrukcyjne działanie pana prezydenta i jego środowiska. To jest realizacja polityki Kremla, a nie Polski. Mówię to z całą świadomością. Jeżeli będziemy realizować model państwa nacjonalistycznego, to jest to model, który bardzo mocno proponuje nam Moskwa i Kreml”. Inicjatywę Prezydenta dot. penalizacji banderyzmu ocenił: „Człowieka, który w Polsce realizuje rosyjskie cele, którego działania wpisują się w politykę Kremla, nie sposób nazwać polskim patriotą, nawet jeśli z jego ust nie przestają płynąć slogany typu ‘tylko Polska, tylko Polacy’. Zamiast walczyć z ‘banderyzmem’ lepiej się od Ukrainy uczyć obrony przed dronami. Nawrockiemu pomyliły się wojny”. Pozwolił też sobie na żart: „Za te słowa zostanę zgilotynowany przed Pałacem Namiestnikowskim po odegraniu przez orkiestrę wojskową Mazurka Dąbrowskiego”.

Głupota czy świadoma prowokacja? Zarzucając Polakom złe traktowanie ukraińskich dzieci, prezes organizacji szczodrze finansowanej przez Państwo Polskie udawał, że nie zna historii śmierci kilkuset tysięcy Polaków, przede wszystkim tych najmłodszych. A kto i w jaki sposób ich mordował mógłby sprawdzić na pomniku w Domostawie, który urodził się z relacji świadków zbrodni, gdzie w krzyżu umieszczone są trójzębne widły z nabitym na nie ciałkiem dziecka. Nawiasem mówiąc, poprzedni prezes Związku Piotr Tyma ten fragment pomnika porównał do „komara na widelcu”, a lider OUN na Ukrainie pomnik skomentował: „Polacy nigdy nie zrozumieli, że obrażając uczucia narodowe Ukraińców, kopią grób dla Polski”. A co do „komara na widelcu” to jedna z metod zarzynania Polaków przez ukraińską czerń polegała na zdzieraniu z nich skóry. A co do „zgilotynowania przed Pałacem Namiestnikowskim”, to ich ulubioną bronią był topór, którym ucinano głowę ojca na oczach jego małych dzieci.

W Legnicy doszło do kradzieży krzyża z kopuły cerkwi. Oburzenie wyraził Skórka: „To nas po prostu przeraża. To gest ewidentnie symboliczny, pokazujący narastającą wrogość do społeczności ukraińskiej”. Tymczasem, zdaniem miejscowej żulii, „przerażającego czynu” dokonali miejscowi złomiarze (być może nawet ukraińscy). Skórce wtórował ambasador Ukrainy: „Zwracam się publicznie do organów ścigania – uczyńcie wszystko, aby ta oraz wszystkie podobne zbrodnie przeciwko Ukraińcom i ukraińskości doprowadzone zostały do logicznego końca – wyroków sądu zgodnie z prawem Rzeczypospolitej Polskiej”. A my zwróćmy uwagę, że na opisanie incydentu ze złomiarzami użył słowa „zbrodnia” a o rzezi wołyńskiej mówił „wydarzenia”.

Dobrze się stało, że odsłonili swoje zakazane gęby, że się ujawnili i przyznali do swoich poglądów, że pokazali, kto jest kim w Polsce. Ale wyszła też na jaw brutalna rzeczywistość – wyhodowaliśmy na własnej piersi żmiję, niewielką mniejszość, która w sposób przebiegły pociąga za sznurki. Postawmy zatem pytanie: Co z tym robić? Przesiedlonych w ramach akcji Wisła przesiedlić za Bug, a banderowską jaczejkę rozwiązać?

Nie tylko Skórka, ale i Ukraina nie ukrywa roszczeń terytorialnych do kilkunastu powiatów na wschodzie Polski. W gabinecie ministra spraw zagranicznych Ukrainy wisi mapa, na której granice Ukrainy obejmują Przemyśl, Chełm, Jarosław. „Pamiętaj Lasze, co do Wisły nasze” – podśpiewują sobie banderowcy we Lwowie. Ma miejsce pośpieszna ukrainizacja administracji polskiej. Coraz bardziej zakorzenia się w Polsceadministracja ukraińska. Coraz częściej słyszymy od ukraińskich przesiedleńców, że są u siebie”. I tu pojawia się pytanie: Skąd u polskich polityków tyle pobłażliwości wobec państw, które rości pretensje do 1/3 terytorium Polski, i skąd tyle zawziętości wobec państwa, które żadnych pretensji terytorialnych wobec Polski nie ma? Nachodzi też refleksja: Gdyby Rosja zaatakowała Polskę, to co zrobią Ukraińcy? Czy nie zajmą Przemyśla, Rzeszowa i okolic?

Zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski jest masowe przyznawanie Ukraińcom obywatelstwa polskiego. Katastrofę pogarsza to, że pogania do tego rząd ukraiński. W jakim celu? Tworzenie w Polsce silnej i licznej diaspory to świadoma robota Kijowa, bo – podobnie, jak Izraelchce opierać na niej swoją siłę. W tym celu zachęca także Ukraińców do przejmowania polskich firm, zatrudniania się w polskich urzędach, tworzenia ukraińskich mediów i organizacji pozarządowych. I naiwnością jest myślenie, że to proces spontaniczny. Ukraińcy są wysyłani do Polski na misję, do tworzenia – według słów samego Zełenskiego – „Ukrainy globalnej.

Ukraina przegrywa, ale nasza radość z ukraińskiej przegranej nie będzie trwała długo. Szykuje się katastrofalny scenariusz – na terytorium Ukrainy powstanie państwo lub państewko „teoretyczne”. Przypomnijmy, że po rozpadzie Jugosławii, na Bałkanach powstało państewko Kosowo oraz pół państewko – Czarnogóra (a pół państewko już mamy, bo wszystko potwierdza, że obecne terytorium Polski służy także Ukraińcom). Jeśli połączymy to z ukraińskim roszczeniami terytorialnymi, z rozzuchwaleniem ukraińskich przesiedleńców, z ich nienawiścią do Polaków oraz z panoszeniem się ukraińskiej bezpieki, to co będzie z bezpieczeństwem Polski? Wołyń pozostanie w granicach państewka za rogatkami Przemyśla, ale czy drugim Wołyniem nie będzie cała Polska?

W tym miejscu nie sposób odgonić refleksji: Zapowiadana przez Putina „denazyfikacja Ukrainy” odbędzie się w interesie Rosji (i hołubionych przez Putina Żydów), ale niekoniecznie w interesie Polski. Jak to? – zapytają ci, którym marzy się garnizon rosyjskich sołdatów w Przemyślu. Ano dlatego, że Putin przegoni ukraińskich nazistów nie tylko do ukraińskiego Kosowa. ale i do Polski, a ci będą odgrywać się na Polakach. I jeszcze jedno: Martwimy się, że Putin zajmuje Donbas, a tymczasem Ukraińcy, szybciej niż Putin Donbas, zajmują Polskę i nie przejmując się klęską na froncie, kpią z Polaków: „Straciliśmy Krym, Donbas, ale zdobyliśmy Wrocław, Rzeszów, Kraków”.

Polska, największy przegrany, z rozgrodzonymi granicami, zmuszona dzielić swe terytorium z milionami Ukraińców, wraca na Wschód. Jest wpychana w strefę chaosu i starć etnicznych. Skonfliktowane strony będą trzymali w garści Niemcy i Żydzi, którzy uzasadnią ingerencję w polskie sprawy prześladowaniem mniejszości… ukraińskiej. Bo przypomnijmy: Konferencja pokojowa w Wersalu narzuciła Polsce przywileje dla Żydów, a Żydzi wspierali Ukraińców w konflikcie z Polakami. Hitler natomiast, napaść na Polskę uzasadnił „prześladowaniem niemieckiej mniejszości”. Rząd niemiecko-ukraiński już mamy. Będziemy mieć niemieckie obozy dla Polaków wyłapanych przez Ukrainische Hilfspolizei, pilnowane przez ukraińskich strażników. I właśnie na tej zasadzie powstanie UkroPolin – twór składający się z obcej elity, z kilkunastu milionów niemających nic do powiedzenia Polaków i z milionów łupiących Polskę przesiedleńców z Dzikich Pól.

Polska zdradzona. Polska oddana bez jednego wystrzału. Między Polską a Ukrainą nie ma granicy. Po Polsce bezkarnie hasa V kolumna, wroga naszej sprawie, agresywna, robiąca, co jej się żywnie podoba. Świadomi swej dominującej pozycji, wykorzystują słabość Państwa Polskiego, działają coraz bezczelniej, wtrącają się w nasze sprawy, szantażują, terroryzują, przejmują władzę w Polsce, przejmują Polskę. Przez lata szykowali się do przejęcia Polski. Zawłaszczali kawałek po kawałku, i nikt z tym nic nie robił. A jak robił to tak, jak ci z Krakowa, którzy potrzebowali trzech lat, żeby odbić pomnik Mickiewicza z rąk Ukraińców i zerwać powiewające na nim banderowskie flagi.

Co robić? Głośno wymawiać słowo „zdrada”. Żądać przywrócenia granicy między Polską i Ukrainą. Monitorować ukraińskie zagrożenia. Sporządzić ewidencję banderowskich jaczejek. Rozwiązać Związek Ukraińców w Polsce. Przebudować instytucje zajmujące się bezpieczeństwem Polski i zamknąć te, na których powiewa ukraińska flaga. Pilnie przystąpić do akcji wykrywania agentury ukraińskiej w rządzie, Policji i ABW. A do tego wszystkiego nie są potrzebne żadne ustawy, ale odwaga. Panie Prezydencie, niech Pan wstanie z ringu, otrzepie się i powie Polakom: Albo my, albo oni!

Krzysztof Baliński

Miodokwiat krzyżowy a sprawa polska

Izabela Brodacka

W sejmie procedowana jest obecnie sprawa tak zwanych związków partnerskich. Zalicza się do nich przede wszystkim konkubinaty lecz również związki homoseksualne. Podstawową intencją lewicy jest troska o tych, którzy żyjąc przez całe lata w nieformalnym związku nie mogą po sobie dziedziczyć na przykład mieszkania i nie mają prawa do informacji szpitalnej na temat stanu zdrowia partnera. W wersji „ad usum Delphini” brzmi to bardzo przekonywająco. Oto wierny partner pana czy pani żyjący z nią czy z nim w nieformalnym związku nie jest informowany przez szpital o stanie zdrowia partnera, a po jego śmieci zostaje wyrzucony ze wspólnie zajmowanego mieszkania.

To wszystko są argumenty i scenariusze kłamliwe. Przede wszystkim do informacji o stanie zdrowia chory może upoważnić kogo tylko chce. Na przykład dozorcę czy sąsiadkę. Własność, w tym własne mieszkanie, może przekazać testamentem. Natomiast mieszkanie kwaterunkowe nie podlega jak wiadomo dziedziczeniu.

Ważniejsze jest jednak co innego. Wielu panów wybiera związki bez zobowiązań, praktykując częstą zmianę partnerek [szczególnie homosie tak mają. MD] . Wśród pań jest to również coraz częstsze. Które z kolejnych konkubin czy konkubentów powinno mieć zatem prawo do odziedziczenia mieszkania? Ta osoba, która była w związku najdłużej, czy ostatnia z kolei?

Wyobraźmy sobie zamęt prawny jaki powstanie w sądach gdy panie czy panowie będą przedstawiać świadków na okoliczność czasu pozostawania w kolejnym związku. Dotyczy to również związków pomiędzy panami lubiącymi odmiany w tej dziedzinie życia. Oczywiście można by takie związki rejestrować i wyrejestrowywać bez procedury rozwodowej. Wtedy do dziedziczenia upoważniony byłby ostatni zarejestrowany. Uświadommy sobie, że taka rejestracja to też forma ślubu tylko mniej uroczystego.

Dlaczego zresztą państwo ma się zajmować rejestracją konkubinatów i przygód erotycznych? Państwo w zgodzie z Konstytucją chroni związki heteroseksualne w trosce o demografię i bezpieczeństwo przyszłych pokoleń. Państwo nie zajmuje się i nie powinno zajmować ułatwianiem życia hedonistom. Sama rejestracja byłaby groteską, parodią ślubu, a walka o sukcesję sparaliżowałaby do końca nasze niewydolne sądy.

Zauważmy, że w walce o usankcjonowanie eutanazji stosowane są te same łzawe argumenty przeznaczone dla naiwnych Julek. Mamy sobie wyobrażać nieuleczalnie chorą osobę, która nie mogąc już znieść bólu nie do opanowania przez medykamenty, błaga o dobrą śmierć, a wredni katolicy każą jej cierpieć męczarnie w imię ich chorej ideologii. To teoria. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Znudzona opieką nad starą czy chorą osobą rodzinka, która ma ważne sprawy, bo chce się na przykład wybrać na narty, zaczyna naciskać na chorą aby zdecydowała się na eutanazję. Czasami, gdy chora jest niezdolna do wyrażania swego stanowiska, rodzina po uzyskaniu opinii dwóch czy trzech lekarzy podejmuje decyzję o eutanazji w jej imieniu.

Słyszałam kiedyś wypowiedź ordynatora szpitala onkologicznego. Powiedział, że w jego wieloletniej praktyce tylko raz spotkał pacjenta, który naprawdę chciał umrzeć. Reszta pomimo świadomości swego beznadziejnego stanu walczyła o każdy dzień swojej bolesnej egzystencji. Mierzyli ciśnienie, dopytywali o eksperymentalne terapie, szukali terapii alternatywnych. Tak więc eutanazja zachwalana jako dobrodziejstwo dla nieuleczalnie chorych stała się sposobem pozbywania się ludzi bezużytecznych społecznie, których nie rokujące powodzenia leczenie generuje ogromne koszty. Prawo sankcjonujące eutanazję jest po prostu kryminogenne. Nie bez przyczyny wielu Holendrów usiłowało osiąść na starość w Polsce dopóki nie wprowadzono tak zwanego „protokołu terapii daremnej”.

Każdy ma prawo odmówić terapii uporczywej jak to uczynił Jan Paweł II. To zupełnie co innego niż „protokół terapii daremnej”, który zabrania leczenia objętego nią pacjenta nie pytając go o zdanie w tej sprawie. Wszyscy przez całe życie płacimy podatek zdrowotny więc system ochrony zdrowia jest naszym dłużnikiem. Tymczasem coraz częściej odmawia się nam pod różnymi pretekstami należnego nam leczenia.

Takim pretekstem była prawdziwa czy wydumana pandemia. Rezultatem stało się 200 tysięcy tak zwanych nadmiarowych zgonów czyli zgonów ludzi, którym odmówiono na przykład operacji rozlanego wyrostka. Programy lewicowe zawsze cechuje rozbieżność pomiędzy teorią i praktyką. Komunizm w teorii miał być rajem na ziemi a w praktyce okazał się łagrem. Jak mawiał słynny Kisiel czyli Stefan Kisielewski – komunizm – a właściwie realny socjalizm, z którym mieliśmy do czynienia – z najwyższym trudem rozwiązywał problemy, które sam stwarzał. Dokładnie to samo dzieje się obecnie. Świat stoi na krawędzi III Wojny Światowej, brakuje broni, schronów, strategii postępowania wobec narastających napięć i konfliktów.

Tymczasem nasze władze zajmują się organizacją skupu butelek. Skup opakowań ma oczywiście sens. Władze niektórych stanów USA płacąc bodajże 50 centów za puszkę od piwa sprawiły że przy szosach nie poniewierały się stosy puszek wyrzucanych z samochodów. Z drugiej strony zwracano uwagą że puszki zbierają najczęściej biedne dzieci, które narażają się w ten sposób na potrącenie przez samochód. Nie pamiętam szczegółów bo ta dyskusja, która toczyła się w USA chyba 50 lat temu znudziła mnie i przestałam ją śledzić. Wynikało z niej jasno, że zawsze jest coś za coś i trzeba dostosowywać priorytety do aktualnej sytuacji. A przede wszystkim nie czynić z rzeczy słusznych lecz nie koniecznie najważniejszych zastępczej świeckiej religii.

W 2007 roku „ekologowie” z Warszawy przyjeżdżali do Augustowa protestować przeciwko budowie obwodnicy przez Dolinę Rospudy, która miała zagrażać miodokwiatowi krzyżowemu czy jakiejś żabie. Tymczasem ciężarówki przejeżdżające ulicami Augustowa zabijały dzieci. W tej sprawie osiągnięto kompromis lecz ekologiści się rozhulali i chcą przejmować zarząd nad całym naszym życiem. A przetrwanie miodokwiatu krzyżowego (Herminium monorchis) nie jest ważniejsze od życia jednego dziecka.

Polska dziś się upomina!

Mocne wystąpienie Karola Nawrockiego w Dniu Niepodległości! Prezydent jasno o atakach na polskość

Mocne wystąpienie Karola Nawrockiego w Dniu Niepodległości! Prezydent jasno o atakach na polskość

https://pch24.pl/mocne-wystapienie-karola-nawrockiego-w-dniu-niepodleglosci-prezydent-jasno-o-atakach-na-polskosc

(fot. Piotr Nowak/PAP)

Patrząc na ponad tysiąc lat polskiej historii i wielkie dzieło ojców polskiej niepodległości, pytam więc, gdzie jest nasze jestestwo, nasze wartości chrześcijańskie, które budowały fundamenty Rzeczpospolitej i czemu musimy być świadkami i odpierać presję protezy wartości chrześcijańskich, jaką mają być obce nam ideologie w polskich szkołach i polskim systemie edukacji – mówił prezydent Karol Nawrocki.

Prezydent Karol Nawrocki przemawiał we wtorek 11 listopada na Placu Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Nie zabrakło jasnych, dobitnych słów na temat polskości i polskiej niepodległości. 

Prezydent Nawrocki podczas obchodów 107. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości podkreślił, że choć ojcowie niepodległości różnili się od siebie, to nie zawiedli „pięciu pokoleń, które pracowało na wolną i niepodległą Polskę”.

Zaznaczył, że udało się wytrzymać napór bolszewików ze wschodu, „bo wciąż w polskim żołnierzu i w polskim chłopie było to, co Maurycy Mochnacki nazwał jestestwem”.

Było przywiązanie do narodowych wartości i do naszej tożsamości, bo nie udało się międzynarodówce syrenim śpiewem przekonać polskiego chłopa, że tożsamość narodowa się nie liczy; bo chłop chciał ginąć za to, co polskie i żołnierz polski chciał ginąć za Polskę, za biało-czerwone barwy i za nasze narodowe jestestwo.

Przyznał, że choć scena polityczna II Rzeczpospolitej była mocno skonfliktowana, to jednak „nigdy nie oddała tego, czego potrzebuje cała narodowa wspólnota – swoich marzeń i ambicji – Centralnego Okręgu Przemysłowego, portu w Gdyni, polskiej złotówki, która była, jest i będzie symbolem polskiej suwerenności”.

Za największy sukces II Rzeczpospolitej prezydent Nawrocki uznał „wychowanie w polskiej szkole ucznia, który od początku do końca wiedział, że jest Polakiem i że ma obowiązki polskie”.

Patrząc na ponad tysiąc lat polskiej historii i wielkie dzieło ojców polskiej niepodległości, pytam więc, gdzie jest nasze jestestwo, nasze wartości chrześcijańskie, które budowały fundamenty Rzeczpospolitej i czemu musimy być świadkami i odpierać presję protezy wartości chrześcijańskich, jaką mają być obce nam ideologie w polskich szkołach i polskim systemie edukacji – powiedział Nawrocki.

Podkreślił także, że to „nie jest nasze, to niepolskie”. – Prezydent Polski nigdy nie pozwoli, abyśmy znów stali się pawiem i papugą narodów, bezwolnie powtarzającą to, co przychodzi z Zachodu – zadeklarował. Wskazał, że mówi to jako zwolennik Polski w Unii Europejskiej. – Ale mówiący przede wszystkim: Polska, przede wszystkim Polacy – oświadczył.

Prezydent zwrócił uwagę, że Polska wolna, niepodległa i suwerenna jest naszym zobowiązaniem. – O tym jest to święto – podkreślił Nawrocki.

Wskazał na doświadczoną walkami o granice i z bolszewikami II Rzeczpospolitą. – My współcześni Polacy, żyjący w niewspółmiernie lepszych czasach, chcemy powiedzieć tym z 11 listopada 1918 roku, że nie stać nas na nasze marzenia, na Centralny Port Komunikacyjny, na Polską Żeglugę Śródlądową, nie stać nas na rozwój polskich portów, polskiego atomu, nie stać nas na Centrum Technologii Przełomowych? – pytał prezydent.

Zaznaczył, że niepodległość to także sprawiedliwość. – Tak, Polacy oczekują sprawiedliwości. Polacy nie chcą politycznych, partyjnych szopek i teatrów – podkreślił prezydent.

Wskazał, że Polacy chcą móc dostać się do lekarza, zostać wyleczeni, taniej płacić za prąd i za artykuły spożywcze. – Nasza niepodległość, wolność i solidarność to także sprawiedliwość społeczna i tego jako prezydent w obliczu dzisiejszego święta zamierzam się domagać – powiedział. 

Rząd nie ciąża… z Marszu. MEM-y


———————————

——————————

—————————–

——————————–

————————————

———————————-

————————————

——————————-

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Żołnierze ukraińskiego wojska masowo umierają w okopach na gangrenę gazową, która sięga czasów I wojny światowej

Żołnierze ukraińskich sił zbrojnych masowo umierają w okopach na chorobę, która sięga czasów I wojny światowej

Źródło: The Telegraph

DR IGNACY NOWOPOLSKI NOV 11

Ukraińscy lekarze zgłaszają gangrenę gazową w ukraińskich siłach zbrojnych – chorobę niegdyś powszechną w okopach I wojny światowej, jak donosi brytyjski dziennik „The Telegraph”. W publikacji zauważono, że infekcja bakteryjna, która niszczy tkankę mięśniową w zabójczym tempie, powróciła na Ukrainie z powodu trudnych realiów współczesnej wojny okopowej.

Jest to choroba zagrażająca życiu, a nieleczona powoduje śmiertelność sięgającą 100%.

– czytamy w materiale.

Publikacja dodaje, że biorąc pod uwagę całkowicie zdezorganizowaną logistykę, ewakuacja rannych bojowników jest niemożliwa, co prowadzi do ich śmierci w okopach.

Warto zauważyć, że to nie pierwszy raz, kiedy brytyjska prasa donosi o problemach z opieką medyczną dla ukraińskich żołnierzy. Ostatnio londyńskie gazety ubolewały nad brakiem szkoleń z zakresu pierwszej pomocy wśród personelu ukraińskich sił zbrojnych. Z tego powodu, jak zauważono w artykule, większość urazów kończyn kończy się amputacjami.

Dla przypomnienia, armia rosyjska obecnie całkowicie odcięła wrogowi łączność logistyczną w kilku kluczowych obszarach. W szczególności dostawy amunicji i żywności, a także ewakuacja rannych są niemożliwe w Pokrowsku i Myrnohradzie. Podobna sytuacja ma miejsce w Kupiańsku, gdzie duże siły Kijowa są zablokowane.

Polska „niepodległość” Anno Domini 2025

Polska „niepodległość” Anno Domini 2025

Marucha w dniu 2025-11-11 marucha/polska-niepodleglosc-anno-domini-2025

Niezależnie od liczby uczestników na Marszu Niepodległości i ciągłym powtarzaniu patriotycznych frazesów o rzekomej niezależności i samodzielności Polski, z każdym nowym dniem w naszym kraju coraz mocniej i wyraźniej przypieczętowuje się w pełni anty-niepodległościowy status quo.

Ciągłe tematy zastępcze, które w ostatnich latach znacząco spotęgowała medialno-informacyjna maszyna odgrywająca coraz to większe znaczenie w naszym życiu, sprawiły, że naprawdę trudno jest dziś patrzeć w taki sposób, żeby coś faktycznie zobaczyć. Nie oznacza to jednak, że rzeczywistość prezentuje się tak, jak od lat się nam ją przedstawia.

Dziel i niszcz

Jednym z największych sukcesów globalistów, kierowanych przez nich ośrodków wpływu i marionetkowych rządów jest fakt, że pomimo postępującej liberalizacji w sferze obyczajowej zdołali oni stworzyć pozory, jakoby Polska była jakąś oblężoną „europejską twierdzą” konserwatyzmu i tradycyjnych wartości.

Rozmiękczanie społeczeństwa dokonuje się stopniowo, ale faktem jest właśnie to, że wciąż się dokonuje. Nie pomaga temu panująca od kilkunastu lat moda na libertarianizm, która zapanowała w środowiskach szeroko rozumianej prawicy, czy uleganie kulturowej presji Zachodu i dalsza protestantyzacja kościoła katolickiego. Na temat seksualizacji sfery publicznej, promocji hedonizmu, nowych egzotycznych trendów, czy ideologii, które przyniosła ze sobą westernizacja nawet nie wspominam, bo przecież mniej lub bardziej, ale każdy na co dzień się z nimi styka. Wystarczy się na chwile zatrzymać i rozejrzeć.

Ważną, choć często pomijaną rolę w postępującej atomizacji polskiego społeczeństwa odgrywa także zniszczenie antyimperialistycznej lewicy, która sprzeciwiała się wyprzedaży majątku narodowego i dalszej ekonomicznej kolonizacji Polski przez obcy przemysł – który oprócz wyprowadzania z państwa wypracowanego zysku przynosi ze sobą i wdraża wśród pracowników „nowoczesne” standardy – i zastąpienie jej przez obyczajowych ekstremistów chodzących na pasku Wielkiego Kapitału. Publiczny lincz nad starą lewicą, która walczyła o poprawę jakości życia większości narodu i sprowadzenie na jej miejsce wszelkiej maści dziwaków, którzy zaczęli wmawiać wszem wobec, że trzeba walczyć o „prawa” różnych mniejszości to prawdziwy majstersztyk w wykonaniu sił chcących jeszcze mocniej podzielić Polaków.

Oczekiwania kontra rzeczywistość

Zawsze gdy rozmawiam z kimś na temat niepodległości Polski pytam, co może bardziej świadczyć o sile i niezależności państwa oraz narodu, jak nie sprawczość nad własną ziemią i dobrami, które ona skrywa? Oczywiście, możemy sobie machać biało-czerwonymi flagami i krzyczeć, że kochamy nasz kraj, ale jeżeli to nie My kontrolujemy główne gałęzie gospodarki, to znaczy że ktoś robi to za Nas. Wszelkie negatywne następstwa w kwestii społecznej, ale i właśnie te światopoglądowe są pochodną tej zależności i podległości wobec kogoś przeciw komu zwyczajnie nie możemy się w takiej sytuacji sprzeciwić, bo jako kraj i społeczeństwo jesteśmy od niego w pełni zależni.

Nie posiadamy własnego przemysłu, zdyscyplinowanego wojska oraz sprawnie działających służb. Pełnimy rolę montowni podzespołów dla niemieckiego kapitału oraz sektora usług, który nie wytwarza, a jedynie konsumuje. Zakupy robimy w zagranicznych marketach, do których jeździmy zagranicznymi samochodami.

Międzynarodowe koncerny, jakby nigdy nic promują sobie tutaj różne dziwactwa i zboczenia, a w telewizji oraz mediach społecznościowych co chwilę wyświetlają się nam reklamy niemające nic wspólnego z naszym krajem i kulturą.

Nie jest również tajemnicą, że decyzję względem Polski nie zapadają w Warszawie, polskojęzyczny rząd bardziej dba o obywateli innych państw niż swojego, a do tego prze do wojny z mocarstwem atomowym, co stanowi dodatkowo jawne zagrożenie dla dalszej żywotności Polskiego Narodu. Gdzie tu niepodległość?

Niezależnie od chęci wyjście na ulicę Warszawy, odpalenie kilku rac i skandowanie haseł o wielkości Polski, wcale nie zatrzymają jej dalszej degradacji. Nie wspominając o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości niektórych osób i środowisk, które maszerując po stolicy pełnej angielskojęzycznych szyldów, amerykańskich restauracji i zachodnich fundacji, gdzieś nieopodal pomnika Ronalda Reagana, czy placu Wilsona będą wciąż głośno krzyczeć, że nie chcą w Polsce rosyjskich wpływów…

Realny wróg

To międzynarodowe, zachodnie koncerny decydują o tym, co oglądamy, czytamy, kupujemy i jak mamy myśleć. Nie polskie prawo, a globalistyczne, unijne przepisy są wyznacznikiem tego, co „dobre” i „złe”.

Zubożenie w zakresie edukacji, modyfikowana żywność, ulgi dla zagranicznych przedsiębiorstw, skłócenie nas z sąsiadami i prześladowania „nieprawomyślnych” – wszystko to jest właśnie następstwem pełnego braku suwerenności.

Realnym wrogiem każdego, kto pragnie namacalnej niepodległości (zachowania: różnorodności, własnej tożsamości, wiary, tradycyjnego modelu rodziny, a także: silnego, bogatego i niezależnego państwa) jest współczesny ustrój liberalny i jego totalitarne metody działania. Dopóki nie dotrze to do ludzi, dopóty dalej będziemy tkwić w mentalnym getcie zapatrzeni na świecidełka, które podsuwa nam się pod nosy, wciąż skaczący sobie nawzajem do gardeł i szukający wrogów tam, gdzie każe nam się patrzeć.

Róbmy swoje, ale róbmy to świadomie. Nie ulegajmy narracji oraz wpływom tych, którzy nie chcą, byśmy byli zdrowi i samodzielni, a Polska była silna. Szanujmy historię i pamiętajmy o przeszłości, ale i wyciągajmy z niej wnioski. Myślmy, zbierajmy się w grupy i dyskutujmy z pożytkiem dla swoich rodzin i przyszłych pokoleń, nawet gdy do końca się ze sobą nie zgadzamy – to i tak lepsze, niż słuchanie tego, jak mamy żyć, kogo lubić i co myśleć. Ostatnie kilkadziesiąt lat takiego ślepego posłuszeństwa wyrządziło już wystarczająco dużo szkód.

P.A.
https://myslpolska.info/

YouTube usunął ponad 700 filmów dokumentujących zbrodnie Izraela

YouTube usunął ponad 700 filmów dokumentujących zbrodnie Izraela

11.11.2025 https://nczas.info/2025/11/11/youtube-usunal-ponad-700-filmow-dokumentujacych-zbrodnie-izraela/

YouTube i cenzura.
NCZAS.INFO | YouTube – zdj. ilustracyjne. / Fot. PAP/DPA

YouTube bez ostrzeżenia zablokował konta trzech czołowych palestyńskich organizacji praw człowieka. Usunął tym samym ponad 700 filmów dokumentujących naruszenia prawa międzynarodowego oraz ludobójstwo przez Izrael w Strefie Gazy. Strona palestyńska mówi wprost o cenzurze i „ochronie sprawców przed odpowiedzialnością”.

Zablokowane zostały kanały Al-Haq, Al Mezan Center for Human Rights oraz Palestinian Centre for Human Rights (PCHR). Z platformy zniknęły bezcenne materiały dowodowe, w tym szczegółowe śledztwa dotyczące ataków izraelskiej armii, zeznania ocalałych z nalotów, dokumentacja zabójstwa palestyńsko-amerykańskiej dziennikarki Shireen Abu Akleh oraz filmy pokazujące burzenie palestyńskich domów.

Wśród skasowanych treści znalazły się również dowody wykorzystywane w postępowaniach przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Chodzi m.in. o dokumentację filmową dotyczącą dzieci zabitych izraelskim pociskiem podczas zabawy na plaży w Gazie oraz zeznania Palestyńczyków torturowanych przez izraelskie siły.

YouTube potwierdził, że filmy usunął. Krok ten – jak zapewnia – wykonał w odpowiedzi na amerykańskie sankcje, które Departament Stanu USA nałożył w sierpniu 2025 roku. Sankcje te były wymierzone w organizacje współpracujące ze śledztwem ICC przeciwko premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu i byłemu ministrowi obrony Joavowi Gallantowi, oskarżonym o zbrodnie wojenne.

Przedstawiciele palestyńskich organizacji ostro skrytykowali działania YouTube’a. Rzecznik Al-Haq określił decyzję jako „poważne naruszenie zasad i alarmujący krok wstecz dla praw człowieka i wolności słowa”, podkreślając, że kanał usunięto 3 listopada bez żadnego uprzedzenia. PCHR wskazało, że platforma, zamiast chronić wolność słowa, „chroni sprawców przed odpowiedzialnością” poprzez usuwanie ważnych dowodów.

Decyzja YouTube’a budzi również poważne kontrowersje prawne. Eksperci wskazują, że platforma mogła „nadmiernie zastosować się” do sankcji. Dodatkowo amerykańskie sądy federalne już wcześniej wydały wstępne nakazy sądowe przeciwko części tych sankcji, powołując się na naruszenie Pierwszej Poprawki do Konstytucji USA, gwarantującej wolność słowa.

Organizacje zapewniają, że posiadają wszystkie kopie filmów, jednak dzięki YouTube mogli informować cały świat o dramacie w Strefie Gazy. Teraz im to uniemożliwiono.

Braun: Jak polskie „elity” sprzedają naszą niepodległość

TYLKO U NAS! Braun: Jak polskie elity sprzedają naszą niepodległość?

11.11.2025 Marek Skalski https://nczas.info/2025/11/11/tylko-u-nas-braun-jak-polskie-elity-sprzedaja-nasza-niepodleglosc

Grzegorz Braun
NCZAS.INFO | Grzegorz Braun. / foto: PAP

Niniejszy wywiad jest częścią drugiego tomu „1000 lat Polski według Brauna”. W tej części Marek Skalski i Grzegorz Braun przybliżą Państwu jedną z przyczyn kryzysu polskiej państwowości tuż przed rozbiorami. Z całą pewnością dostrzegą Państwo analogie do tu i teraz. Pewne taktyki i mechanizmy używane przez naszych wrogów nie zmieniły się ani trochę, tak samo jak mentalność wszelkiej maści sprzedawczyków i zakompleksionych „elit”.

Kończymy prace nad drugą częścią jednej z najpopularniejszych książek bezkompromisowego polityka i reżysera – „1000 lat Polski według Brauna”. Jest to unikatowa interpretacja dziejów naszego kraju, ukazana przez pryzmat wolności, suwerenności i chrześcijaństwa. To historia bez cenzury, bez tematów tabu, bez poprawności politycznej, pokazana inaczej niż wykłada się ją w szkole. Pierwszy tom pokazywał kulisy powstania Polski i jej rozwój w kontekście Europa Christianitas. Drugi omawia burzliwe dzieje naszego kraju w epoce upadku idei chrześcijańskiej Europy (tej jednej, jedynej „Unii Europejskiej”, której chcemy…). Premierę planujemy na 24 listopada.

Marek Skalski: Zanurzmy się w świat ostatniego tchnienia naszej Rzeczpospolitej, wspaniałego projektu, który przez wieki rozkwitał. Niestety wrogowie zewnętrzni i wewnętrzni robili wiele, żeby go zniszczyć. Ostatecznie im się to udało.

Najpierw zagadnienie natury ogólnej. Ja jako dziecko i pewnie wielu z Państwa zastanawiało się, jak to było możliwe, żeby tak wielkie i potężne państwo, tak zasłużone dla chrześcijaństwa w Europie mogło po prostu zniknąć. Pewien trop w tym kontekście można odnaleźć w kilkunastostronicowej książeczce autorstwa pani doktor Doroty Dukwicz o tytule „Sekretne wydatki rosyjskiej ambasady w Warszawie w latach 1772–1790”. Jest to lektura po prostu porażająca, pokazuje mechanizm korumpowania polskich elit. W jaki sposób polscy historycy i my dowiedzieliśmy się, że coś takiego miało miejsce?

Grzegorz Braun: Papiery ambasady rosyjskiej wpadły w ręce insurgentów.

W czasie powstania kościuszkowskiego, 18 kwietnia 1794 roku, po ucieczce obsady tej placówki dyplomatycznej…

Była to ucieczka, którą wymogły bardzo brutalne, okrutne działania rewolucjonistów, bo wtedy mówiono o tym: rewolucja, a nie: powstanie. Okrutne, ponieważ rzeźnicy rąbali Rosjan tasakami i innymi narzędziami zupełnie nie z gatunku szermierczych pojedynków. To się wydarzyło na Wielkanoc 1794 roku. W ręce Rady Zastępczej Tymczasowej wpadły papiery ambasady rosyjskiej. Część z tego poszła do druku. Mam wrażenie, że autorka, którą przywołałeś, sięgnęła do tych gazet, które się ukazały.

Tak, bo oni opublikowali wcześniejsze wydatki, dotyczące lat 70., 80., ale tych ostatnich już nie, ponieważ… byli w to zamieszani.

Zadziałała gruba kreska. Co za dużo, to niezdrowo. Na tej liście była kochanka księdza Hugona Kołłątaja i sam król.

Był też sekretarz króla, który wynosił pewne rzeczy. Szokujące, że przyszli zaborcy po pierwszym rozbiorze dogadali się i stworzyli tak zwaną kasę wspólną caisse commune, jak oni to nazywali z francuska. Są ustalenia zapisane w papierach, że rosyjski ambasador zaproponował składkę po sto tysięcy dukatów.

Król Pruski Fryderyk Wielki (wielki, ale nie był zbyt hojny) nie chciał płacić, targował się. Ostatecznie zebrano po 30 tysięcy, razem blisko sto tysięcy dukatów. Padają oczywiście konkretne nazwiska, oni mieli bardzo długą listę jurgieltników. Bezpośrednio do carycy szły raporty, później się to zmieniło i szły do Ministra Spraw Zagranicznych, pana Panina. Katarzyna frymarczyła nad każdym nazwiskiem, ociągając się, czy na pewno pieniądze są tu potrzebne, zwłaszcza że była wojna.

Technikalia wyglądały w ten sposób, iż dwa razy w roku – na Trzech Króli i na Świętego Jana – wypłacano konkretne kwoty. Na liście jurgieltników byli marszałkowie wszystkich sejmów, zwłaszcza sejmu porozbiorowego, który obradował dwa lata, podczas którego wystąpił Rejtan. Rejtana też próbowano przekupić, ale on powiedział, że nie przyjmie pieniędzy, lecz odda je marszałkowi Ponińskiemu, żeby on nie dopuścił do zaakceptowania rozbioru. Adam Poniński, Michał Radziwiłł, to byli marszałkowie sejmów z Korony i z Litwy. Dochodziło do sytuacji, że nawet wdowy po jurgieltnikach otrzymywały zapomogę – swoistą emeryturę – w dowód zasług po mężu, po 200–300 dukatów.

Jakaż wstrząsająca procedura, która pozwala stwierdzić, że rozbiory dokonały się w tajnych gabinetach, zanim jeszcze zostały ich efekty zakomunikowane światu. Jakże bezlitośnie i roztropnie – zgodnie ze swoimi interesem – postąpili Fryderyk i Katarzyna. Mianowicie dogadali tę sprawę tak, żeby nie wchodzić sobie w drogę i żeby, broń Boże, nie przepłacić. Żeby nie było tak, że ktoś do jednej kieszeni bierze z Petersburga, a do drugiej z Berlina.

Wszystko było konkretnie rozpisane. Były uzgodnienia między dyplomatami poszczególnych mocarstw. Dosyć nawet zabawne były spory, kto za kogo ma płacić, ale zmierzam do tego, że praktycznie cała elita Rzeczpospolitej była niestety przekupiona w sposób bezpośredni i brutalny. To nie delikatne propozycje, tylko po prostu ci ludzie sami się zgłaszali do ambasady, przychodzili do poselstwa. Kiedy Stackelberg objął placówkę, mówił, że tylko sześciu łapówkarzy udało mu się odziedziczyć po swoim poprzedniku, teraz musi rozbudować partię prorosyjską… I ludzie się zgłaszali i ambasada decydowała, czy jest sens wciągnąć ich na listę jurgieltników, czy nie.

Przykład to sejm repninowski w 1767 roku. Już na poziomie sejmików emisariusze ambasady rosyjskiej pojawiają się na obradach. Mamy konkretne przykłady sejmiku proszowickiego, czyli krakowskiego czy oświęcimskiego, na których emisariusze przekupują sejmikujących braci szlacheckich. Do tego dochodzi. Repnin pisze: „130 posłów wybranych na ten sejm jest właściwych, 58 wątpliwych i tylko 44 wrogich”. Ideą było podpisanie traktatu gwarancyjnego, który został ostatecznie podpisany i ratyfikowany i który de facto oznaczał, że Rzeczpospolita staje się protektoratem Cesarstwa Wszechrusi. W ten sposób to zostało załatwione. To doprowadzi w następstwie do powstania Konfederacji Barskiej w kolejnym roku.

Potem sprawa biskupa Sołtyka i jego towarzyszy porwanych, wywiezionych i osadzonych w Kałudze.

Biskup Kajetan Sołtyk, biskup Andrzej Załuski, hetman polny Wacław Rzewuski i jego syn Seweryn – „osoby posłów zostały w biały dzień podczas posiedzenia sejmowego porwane przez żołnierzy rosyjskich i wywiezione na pięć lat do Kaługi. Podobnego przykładu chyba w historii Europy nie znajdziemy. Wywołało to w sposób oczywisty wzburzenie szerokich mas.

Ale zaborcy bardzo bezwzględnie spekulują na naszej giełdzie napięć wewnętrznych. Kluczowym napięciem jest oczywiście napięcie katolicy – protestanci. Dlatego ambasador rosyjski obstawia obie strony w tym konflikcie. Z jednej strony patronuje Konfederacji Radomskiej, z drugiej strony Konfederacji Toruńskiej. To jest, można powiedzieć PiS–PO, Polacy napuszczani jedni na drugich. Z jednej strony grają rolę pieniądze, a z drugiej autentyczne sentymenty, resentymenty. I zaborcy do perfekcji doprowadzili te spekulacje, to rozgrywanie wewnętrzne Polaków.

Zdaje mi się, że też zminimalizowali koszta, ponieważ lista jurgieltników to są małe pieniądze, a chodziło przecież o wszystkie pieniądze polskiego świata. Dołóżmy do tego jeszcze aktywność żydowskich sztadlanów na sejmach walnych i na sejmikach. Kahały były ponaglane przez Sejm Czterech Ziem, czyli przez zwierzchnictwo talmundystów, żeby pilnować żydowskiego interesu w Polsce, to znaczy żeby w porę przekupić, kogo trzeba, jeszcze na poziomie sejmików. To są mechanizmy korupcji w sensie dosłownym i zepsucia. Zepsucia procedur, zaburzenia procedur, bo przecież w takiej sytuacji wszystkie głosowania sejmowe po prostu nie są odzwierciedleniem czegokolwiek poza wolą z zewnątrz, transmitowaną, narzucaną.

Druga sprawa – loże masońskie przeciągają część polskiej elity na stronę przeciwników podtrzymania tradycyjnych form prawnoustrojowych Rzeczpospolitej pod pretekstem oświecenia, reformy i odnowy. To jest ważny niuans. Tak jak w naszych czasach zwolennicy wyprzedaży suwerenności narodu polskiego, nadwątlania niepodległości państwa, mają swój – posługując się terminologią klasyka Miłosza „Umysłu zniewolonego” – ketman, jakim jest postęp, a nawet rozwój. Stąd zaprzedanie Polski, zaprzedanie się elity politycznej z duszą, ciałem i portfelami wszystkich rodaków eurokołchozowi, Unii Europejskiej. Bo tylko w ramach tego systemu – powiadają – Polska może wybić się na nowoczesność. Z drugiej strony ketman NATO-wski. Tylko w ramach Paktu Północnoatlantyckiego możemy utrzymać niepodległość i zapewnić bezpieczeństwo. To są dokładnie te same dwa ketmany, które od wewnątrz wydrążyły Rzeczpospolitą w XVIII wieku.

Polska elita przyjęła dyktat rosyjski i pruski. Prusacy próbowali się dosiąść do stołu, bo bardzo długo Katarzyna była przekonana, że będzie miała Polskę na wyłączność. Trzeba było prowokacji 3 majowej, żeby partia pruska, która najpierw podpuściła patriotów, wyszarpała swój kawałek tortu, który inaczej by się im nie dostał. Wrócę do głównej myśli, że wtedy również wielu uwierzyło, że Polska nie będzie bezpieczna, że Rzeczpospolita nie przetrwa, jeśli nie będzie objęta gwarancją cesarzowej Katarzyny i najjaśniejszego króla pruskiego, do czego później szlusowało cesarstwo habsburskie, ale też bardzo wielu jest przekonanych, tak jak dzisiaj twórcy serialu „1670” (hit platformy Netflix), że wszystko to jest nic niewarte, że to jest niewarte splunięcia czy inaczej właśnie tylko splunięcia jest warte, że Rzeczpospolita jest jakimś reliktem przeszłości, z którym jak najszybciej trzeba się rozstać.

Nie ma czego żałować. To jest duch, który w dość spektakularny sposób był u nas szerzony, ten prozelityzm eurokouchozowy. W „Gazecie Wyborczej” w latach 90. pojawił się artykuł, że rozbiory miały dla Polski wielką zaletę, ponieważ zapewniły nam awans cywilizacyjny.

Oświeceniowy.

Skok rozwojowy. Ten duch dzisiaj zwycięsko zdominował polską scenę polityczną i to jest dokładnie ten sam duch, który zostaje wypuszczony z butelki. Demon postępactwa zostaje wypuszczony w lożach masońskich, w XVIII wieku. Dlatego bardzo wielu nie płacze po Rzeczpospolitej. Dlatego Rejtan jest osamotniony. Wszyscy go omijają, trącają butem.

Słynna postać Adama Ponińskiego, marszałka sejmowego, który ręką pokazuje mu wyjście. To jest jurgieltnik: 3000 dukatów rocznie.

Ale ten jurgieltnik dorobił sobie mocną teorię, że to, co robi, jest słuszne i tak zbawienne dla Polski, bo Polska, jeżeli nie będzie objęta gwarancją cesarzowej, jeżeli nie otworzy się na trendy nowoczesności z lóż francuskich i angielskich, to nie jest warta obrony. To jest Duch Czartoryskich, których kandydatem na króla jest Stanisław. Trzy horoskopy stawiane nad kołyską króla Stasia przez jego święconego ojca pokazują, że oświecenie to jest po prostu ciemniactwo i całe postępactwo jest po prostu wielkim regresem myślowym, intelektualnym.

Ojciec Stanisław Poniatowski należał do partii, która wspierała Leszczyńskiego i do partii profrancuskiej, więc trendy oświeceniowe były mu bardzo bliskie i to miało wpływ na wychowanie młodego Stanisława, późniejszego króla.

Powiedziałem, że owszem, podjęto dzieło reformy i próby ratowania, ale było to leczenie dżumy cholerą. Chciałbym wskazać trzy kamienie milowe-młyńskie u szyi polskiego narodu w XVIII wieku i to te kamienie milowe, które są wskazywane jako szczytowe osiągnięcia tamtego okresu. Jakie to były kamienie milowe? Komisja Edukacji Narodowej, Teatr Narodowy i rewolucja 3 Maja. Każdemu z tych punktów poświęćmy osobny akapit…

===================================================

Tekst jest fragmentem książki pt. „Historia Polski według Brauna” – tom II. Książka do nabycia w przedsprzedaży tylko na stronie sklep-niezalezna.pl oraz telefonicznie 731 555 039. Koszt to tylko 45 zł!

Lekarze ze wschodu nie znali polskiego, pacjent zmarł. „To niepoprawne politycznie”

Lekarze ze wschodu nie znali polskiego, pacjent zmarł. „Niepoprawne politycznie”

10.11.2025 https://nczas.info/2025/11/10/lekarze-ze-wschodu-nie-znali-polskiego-pacjent-zmarl-niepoprawne-politycznie/

Krew
NCZAS.INFO | Krew. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Nieznajomość języka polskiego, błyskawiczne specjalizacje trwające kilka miesięcy i brak podstawowej wiedzy o procedurach ratunkowych.

Tragiczna śmierć pacjenta we Wrocławiu odsłoniła mroczną stronę zatrudniania zagranicznych lekarzy w Polsce. „To patologia” – grzmi dr Paweł Wróblewski.

Jak ujawnia portal tuwroclaw.com, białorusko-ukraińska ekipa w jednej z pracowni diagnostycznych we Wrocławiu nie potrafiła się dogadać z pacjentem, bo nie znała dobrze polskiego.

Nie dowiedziała się, że miał kiedyś wstrząs anafilaktyczny. Dostał kontrast. Doznał wstrząsu. Załoga pracowni nie wiedziała, co z nim robić. Nie wiedzieli, jak zadzwonić na pogotowie. Pacjent zmarł” – czytamy.

=======================

Sprawę skomentował dr Wróblewski, szef dolnośląskiego sanepidu i prezes Dolnośląskiej Rady Lekarskiej.

Cały system wpuszczania lekarzy ukraińskich był i niestety dalej jest patologicznystwierdził Wróblewski. Podkreślił, że problemem nie jest niechęć do medyków ze Wschodu, lecz fundamentalne różnice w systemach edukacji. – Na Ukrainie specjalizację robi się czasami w kilka miesięcy – zaznaczył.

Za najpoważniejsze zagrożenie Wróblewski uważa barierę językową. Komentując dramatyczne zdarzenie z Wrocławia podkreślił, że słaba znajomość języka polskiego nie pozwala przeprowadzić kluczowego wywiadu medycznego. W jego ocenie, niedawne wprowadzenie wymogu znajomości języka polskiego na poziomie B1 to „zdecydowanie za mało”, by prowadzić specjalistyczną rozmowę o zdrowiu i życiu pacjenta.

Podkreśla, że o tych problemach niewiele się mówi, bo to „niepoprawne politycznie”, ale to nie oznacza, że problemu nie ma.

Badanie „testów” PCR na koronawirusa: Tylko jeden na siedem „pozytywnych wyników” oznaczał zakażenie! [z ostrą dyskusją..]

https://multipolar-magazin.de/meldungen/0339

Badanie testów PCR na koronawirusa: Tylko jeden na siedem pozytywnych wyników oznaczał zakażenie

Dalsze ustalenia badania: Do końca 2020 r. jedna czwarta populacji Niemiec nabyła już naturalną odporność po zakażeniu / Naukowcy wzywają do pilnych zmian w ustawie o ochronie przed zakażeniami / Instytut Roberta Kocha odmówił komentarza na temat treści badania

7 listopada 2025 r. Stuttgart / Koblencja.

Niedawne badanie wykazało, że podczas pandemii COVID-19 tylko jeden na siedem pozytywnych testów PCR w Niemczech odpowiadał rzeczywistemu zakażeniu SARS-CoV-2. Recenzowane badanie zostało przeprowadzone przez psychologa Haralda Walacha, fizyka Michaela Günthera i matematyka Roberta Rockenfellera. W niedawnym wywiadzie dla Multipolar, Günther i Rockenfeller wyjaśniają swoje odkrycia. Wśród nich jest spostrzeżenie, że do końca 2020 roku około jedna czwarta populacji wykształciła już naturalną odporność na wirusa w wyniku zakażenia.

Badanie oparto na danych z testów PCR i testów na obecność przeciwciał przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Akredytowanych Laboratoriów Medycznych (ALM). Stowarzyszenie to zrzesza prawie 180 laboratoriów w całym kraju. Według stowarzyszenia, laboratoria te odpowiadały za około 90 procent wszystkich testów na COVID-19 wykonanych podczas pandemii. Na podstawie swoich ustaleń, naukowcy stwierdzili w wywiadzie, że każda liczba przypadków COVID-19 lub zgonów powinna być teraz dzielona przez siedem.

Wezwali również do pilnych zmian w artykułach 22a i 28a Ustawy o Ochronie przed Zakażeniami. Artykuły te stanowią, że jedynie test PCR może potwierdzić obecność — lub brak — zakażenia, a pozytywne wyniki testów PCR stanowią podstawę siedmiodniowego wskaźnika zapadalności. Argumentowali, że jest to „niedopuszczalne”.

Wyniki badania stoją w jaskrawej sprzeczności z oświadczeniami rządu federalnego Niemiec. Federalny Instytut Zdrowia Publicznego, podlegający Federalnemu Ministerstwu Zdrowia, podaje na swojej stronie internetowej „infektionsschutz.de”, że test PCR jest „złotym standardem” wśród testów na koronawirusa. Jest on uważany za „najbardziej wiarygodną metodę” w zakresie wyjaśniania podejrzeń ostrego zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Instytut Roberta Kocha (RKI), niemiecki narodowy instytut zdrowia publicznego, również określa test PCR jako „złoty standard pod względem czułości i swoistości” na swojej stronie informacyjnej dotyczącej COVID-19.

W swoim badaniu Günther i Rockenfeller powołują się również na dane RKI, które wskazują, że do połowy listopada 2020 r. jedynie od 2,0 do 2,8% populacji niemieckiej wytworzyło przeciwciała przeciwko SARS-CoV-2. Jednak według danych ALM odsetek pozytywnych testów na obecność przeciwciał wynosił już wówczas 15%, wzrósł do 24% pod koniec 2020 r. i osiągnął 50% w maju 2021 r. W wywiadzie dla Multipolar Günther wyjaśnia, że RKI ma teraz możliwość przesłania „Listu do Redakcji”, jeśli instytut uzna badanie za zawierające błędy. Jednak w procesie recenzji naukowej naukowcy byli w stanie „przekonać recenzentów o słuszności pomiarów i naszych wyników w ciągu półtora roku”. Rockenfeller zauważa również, że „bardziej przekonujące” jest „argumentowanie” za kampanią szczepień w populacji o „najniższym możliwym poziomie naturalnej odporności”.

W odpowiedzi na zapytanie Multipolar, rzecznik RKI stwierdził, że agencja „zasadniczo” nie komentuje „badań zewnętrznych”. Zapytany o to, gdzie dane dostarczone przez ALM i przekazane RKI zostały wykorzystane w badaniach agencji nad przeciwciałami, rzecznik powołał się na stronę internetową RKI z września 2022 r., poświęconą „Seroepidemiologicznym badaniom SARS-CoV-2 w RKI i w Niemczech”, a także na cotygodniowe raporty RKI. Jednak w cytowanych badaniach nad przeciwciałami ani w cotygodniowych raportach RKI, korzystając z wyszukiwania pełnotekstowego, nie znaleziono żadnych odniesień do tych danych.

Christian Drosten, który w sierpniu zeznawał przed saksońską komisją śledczą ds. koronawirusa , że pozytywny wynik testu PCR zawsze oznaczał zakażenie, nie odpowiedział na prośbę o komentarz w wyznaczonym terminie. Prokuratura w Dreźnie prowadzi już dochodzenie w sprawie innych możliwych fałszywych oświadczeń Drostena złożonych przed komisją.
======================================

poprawki GROŹNEJ:

testy PCR nie mogą wykrywać żadnych wirusów bo nie są do tego zaprojektowane,

========================================

Ale do tego były ciągle UŻYWANE!!

MD

=====================================================

I jaki z tego wniosek?

5 litrowe butelki plastikowe na głowie a także stringi też były używane jako ochrona przed tzw. „wirusami”

Co nie znaczy, że trzeba te metody na poważnie traktować i propagować jako skuteczne.

A Pan co robi ?. Wspiera Pan i legitymizuje narrację covidowych zamordystów. No bo jak test wykrywał zakażenie, nawet jeśli ich było 7 razy mniej to jednak wirus był, a tym samym była pandemia, może słabsza, ale jednak.

Wstawia Pan często swoje komentarze w teksty. Czasem mniej potrzebnie czasem bardziej.

Pod takimi kłamliwymi, robiącymi z ludzi głupków pseudonaukowymi tekstami komentarz MUSI być zawsze. Bo jak go nie ma to powstaje domniemanie, ze Pan, jako decydujący o tekstach na stronie się z treścią zgadza. 

Jeśli nie chce Pan wypowiadać swojego zdania wprost to na to też jest sposób – link do wikipedii, najlepiej angielskiej, a tam stoi „jak wół” że : PCR amplifies a specific region of a DNA strand (the DNA target). 

Nie żadne całe wirusy, tylko krótkie -w przypadku covida nie dłuższe niż 127 par zasad-  kawałki łańcucha DNA.

I nic poza tym.Nie istnieje test PCR, który by potrafił powielić łańcuch o długości 30 000 par zasad, a tyle podobno ma wirus Sars Cov 2.

https://en.wikipedia.org/wiki/Polymerase_chain_reaction