W Chinach rodzi się ekstremalnie mało dzieci. Katastrofa demograficzna.

W Chinach rodzi się ekstremalnie mało dzieci. Katastrofa demograficzna.

“Jesteśmy ostatnim pokoleniem”

https://forsal.pl/gospodarka/demografia/artykuly/8640187,dlaczego-w-chinach-rodzi-sie-tak-malo-dzieci.html

Po ponad 60 latach wzrostu chińska populacja zaczyna się kurczyć. Wiele wskazuje na to, że może być to silny i długotrwały trend – pisze portal Vox.

Chiński rząd właśnie ogłosił, że w 2022 roku liczba zgonów w Państwie Środka przewyższyła liczbę urodzeń o prawie milion. To w pewnej mierze skutek trwającej pandemii Covid-19, ale to tylko część całej układanki. Chiny kurczą się w wyniku długotrwałych kulturowych i gospodarczych zjawisk oraz prowadzenia przez wiele lat nierozważnej polityki.

=====================

To nie jest wyłącznie chiński problem. Właściwie cały zachodni i rozwijający się świat zmagają się ze spadkiem współczynnik płodności. Szacuje się, że dwie trzecie globalnej populacji żyje w krajach, w których urodzeń jest zbyt mało, by możliwe było pokoleniowe zastąpienie. Wyjątkiem są takie regiony jak Afryka Subsaharyjska.

Chiński rząd bije się w piersi

W 2015 roku chińskie władze w pośredni sposób przyznały, że prowadzona od dawna polityka jednego dziecka okazała się błędem, oficjalnie kończąc ją. Rządząca Chinami partia zorientowała się, że odrzucona polityka będzie miała długoterminowo opłakane skutki dla demografii. Od tego momentu wszystkie chińskie małżeństwa mogą posiadać maksymalnie dwójkę dzieci.

Chiny przez dekady cieszyły się [czyżby??? „polityka jednego dziecka”… md] z powodu demograficznego boomu. Liczba osób w wieku produkcyjnym wzrosła w latach 1980-2015 z 594 mln do ponad 1 miliarda. Odsetek osób w wieku nieprodukcyjnym (dzieci, młodzieży i seniorów) spadł w tym samym czasie z 68 do 38 proc. Rosła więc liczba pracujących Chińczyków, którzy nie byli przy tym obciążeni wychowywaniem wielu dzieci. To połączenie było przez dekady napędem dla gospodarki.

Jak Chińczycy zareagowali na możliwość posiadania drugiego dziecka? Okazało się, że nie chcą ich mieć. Współczynnik płodności spadł do 2021 roku do ekstremalnie niskiego poziomu 1,15 (przypomnijmy, że minimalny poziom zapewniający zastępowanie pokoleń to 2,15). Liczba urodzeń w Państwie Środka spada nieprzerwanie od 6 lat. ONZ prognozuje, że do końca tego stulecia chińska populacja będzie liczyła mniej niż 800 mln ludzi. Tak źle nie było od końca lat 60. poprzedniego stulecia.

Dlaczego chińska populacja kurczy się tak gwałtownie?

Żelazne prawo demografii mówi, że bogacenie się państwa jest silnie skorelowane ze spadkiem dzietności. Chiny nie są tutaj żadnym wyjątkiem. Niemożliwy byłby tak spektakularny gospodarczy wzrost w świecie, w którym kobiety rodziły po 6-7 dzieci. Spadek śmiertelności niemowląt dał Chińczykom pewność, że posiadanie mniejszej liczby potomstwa jest w zupełności wystarczające. Nie zmienia to jednak faktu, że odpowiednia polityka mogła znacznie spowolnić tempo spadku liczby urodzeń. Chińskie władze popełniły strategiczny błąd, zbyt długo utrzymując politykę jednego dziecka.

Władze starają się wprowadzać programy „pobudzające demografię”. To na przykład dotacje dla osób posiadających trzecie dziecko czy dodatkowe urlopy rodzicielskie. Nie przyniosą one jednak oczekiwanych skutków – pisze autor artykułu. Jakie narzędzia mają jeszcze w swoich rękach władze? To na przykład różne formy przymusu. Krokiem w tym kierunku jest realizowana polityka dyskryminacji mniejszości seksualnych.

Inną ścieżką jest poprawa produktywności pracowników czy automatyzacja.

Rosnące koszty posiadania rodziny, darwinowska rywalizacja o zasoby edukacyjne i miejsca pracy oraz surowe represje związane z pandemią, doprowadziły młodych Chińczyków do stanu egzystencjalnego kryzysu. „Jesteśmy ostatnim pokoleniem” – powiedział jeden z młodych protestujących w Szanghaju mieszkańców tego kraju.

Masz dzieci? To nieodpowiedzialne wobec planety!

Masz dzieci? To nieodpowiedzialne wobec planety!
Pomóż nam walczyć z kłamliwym obrazem rodziny!
Marsz.info | newsletter <kontakt@marsz.info>
Dość kpin z rodzin i rodzicielstwa!
Kliknij tutaj i stań z nami po stronie małżeństw i rodzin, które pragną mieć potomstwo! Szanowni Państwo W opinii środowisk „postępowych” coraz powszechniejsza staje się postawa antynatalistyczna, polegająca na negowaniu sensu posiadania dzieci oraz ośmieszaniu tych, którzy decydują się na założenie rodziny  a zwłaszcza wielodzietnej!
„Kaszojady”, „bombelki”, a nawet „gówniaki” – tak o dzieciach prześmiewczo, ironicznie albo wręcz z otwartą niechęcią wypowiadają się coraz częściej młodzi Polacy. O tej przemianie świadomości naszych rodaków pisze Aleksandra Gajek w felietonie na portalu Marsz.info! 
Niestety, coraz częściej próbuje wmówić się nam, że posiadanie dzieci jest skrajnie nieodpowiedzialną decyzją. Niektóre środowiska próbują podpierać się argumentacją ekonomiczną, kładąc nacisk, że w dzisiejszych czasach posiadanie dziecka jest nie lada wyzwaniem, gdy trudno o dostęp do lekarza, żłobków i przedszkoli czy nawet stabilne zatrudnienie.
Jednak do przestrzeni publicznej przedostają się coraz bardziej radykalne tezy, z którymi musimy podjąć natychmiastową i bezkompromisową walkę. „Postępowcy”, wśród których prym wiodą oczywiście liberałowie wspierani przez lewicę, chętnie wmawiają zwykłym ludziom, że ich działanie jest zbrodnią przeciwko życiu na naszej planecie. Ta ma zmagać się z przeludnieniem (!!!) oraz nadchodzącą katastrofą klimatyczną, za którą współodpowiedzialni mają być wszyscy ludzie, a w szczególności ci, którzy założyli rodziny wielodzietne.
Znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której bycie rodzicem (i małżonkiem – tym bardziej) podobnie jak bycie wierzącym, czy posiadanie konserwatywnych poglądów, staje się powodem do szyderstw i pretensji. Dzieci są społecznie niewygodne, niechciane, a osoby, które decydują się mieć ich więcej niż jedno czy dwoje, są odbierane jako gorsze  trafnie konstatuje Aleksandra Gajek.
Dla wielu ludzi posiadanie dziecka stało się problemem i do takiego postrzegania świata coraz częściej próbuje nas się przekonać za pośrednictwem mass mediów. W programach śniadaniowych raz po raz podkreśla się jedynie trudy macierzyństwa, a w lewicowych portalach do głosu dochodzą mężczyźni, którzy twierdzą, że narodziny dziecka prowadzą do odebrania im wolności.
Niestety, polskie społeczeństwo, a w szczególności najmłodsze pokolenia, nabiera się na tego rodzaju argumentację. Dość powiedzieć, że podczas czarnych protestów (po przypomnieniu przez Trybunał Konstytucyjny, że nie wolno zabijać nienarodzonych) niektóre kobiety twierdziły, że ich ciała posłużą jako oręż w walce politycznej i nie będą one w takiej sytuacji rodzić dzieci.
Czy nie brzmi to na wskroś absurdalnie? Jednak takie głosy są coraz powszechniejsze… Bezdzietność staje się powodem do dumy, zbiera poklask w mediach społecznościowych, pochwały przed kamerami. Co więcej, aby dodać dramatyzmu takim wyznaniom, zostaje ona okraszona politycznymi opowiastkami, jakoby sytuacja w kraju  który „postępowcy” chcą opisywać jako konserwatywny taliban  jest główną przyczyną takiej decyzji. Najwyższy czas powiedzieć głośno i wyraźnie: Dość kpin z rodzin i rodzicielstwa! Musimy przypomnieć Polakom prawdę, co do której nie mieli wątpliwości nasi rodzice i dziadkowie, a którą teraz próbuje się opluć, a w najlepszym wypadku wymazać ze zbiorowej świadomości. Dzieci są darem  nigdy problemem  i tylko w ten sposób możemy je postrzegać, zarówno w rodzinach, jak i całym społeczeństwie.
Dlatego właśnie TERAZ prosimy o wsparcie naszej codziennej pracy dobrowolnym datkiem w wysokości 30 zł, 60 zł, a jeśli mają Państwo taką możliwość nawet kwotą 100 zł lub 200 zł, albo większą!
Wasze wsparcie przekażemy na walkę z tymi, którzy ośmieszają wartości rodzinne i próbują powstrzymać działania mające na celu poprawę sytuacji bytowej rodzin, a w szczególności tych wielodzietnych. Dzięki Waszej pomocy będziemy mogli przypominać o sensie posiadania dzieci i promować wartościowe postawy, które będą odtrutką dla młodego pokolenia, przesiąkniętego coraz mocniej postawą antynatalistyczną.
Kliknij tutaj i pomóż nam powstrzymać ośmieszanie polskich dzieci i ich rodziców! Dramatyczne efekty działań środowisk negujących sens posiadania dzieci czy przypisujących konieczność posiadania niezwykle zasobnego portfela do podjęcia decyzji o potomstwie, widzimy już teraz.
W Polsce prawie co czwarta kobieta w wieku 40 lat nie posiada dziecka. Gdyby miały one tyle dzieci, ile deklarują, że chciałyby mieć, to wówczas zbliżylibyśmy się do wskaźnika dzietności na poziomie 2,0″  głoszą najnowsze badania. Opisujemy je na portalu Marsz.info!  Już teraz widzimy, że Polska jest jednym z krajów Europy o najwyższym wskaźniku bezdzietności. W naszym kraju w 2022 roku wynosi on zaledwie 1,38, co jest przerażającym wynikiem w kontekście przyszłości naszej ojczyzny i społeczeństwa. Co istotne, badania przeprowadzone przez Instytut Pokolenia dowodzą, że nie ma żadnej zależności między wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej a dzietnością tak, jak przekonują środowiska lewicowe. Z podobnym problemem co Polska, zmaga się także powoli wymierająca Hiszpania. W niej jednak dobitniej widać fakt, że cywilizacja śmierci przechyla szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Mimo rosnącej liczby zgonów i coraz mniejszej liczby narodzin, lewicowy rząd chętniej przeznacza pieniądze na aborcję niż na wsparcie przyszłych matek, które znalazły się w trudnej sytuacji materialnej. 
Więcej piszemy o tym na portalu Marsz.info!
Dane są zatrważające! Hiszpański parlament przeznacza na wsparcie rodzin zaledwie 1,3% tamtejszego PKB. To jeden z najniższych wskaźników w skali całej Unii Europejskiej. W tym samym czasie rząd w Madrycie wydaje aż sześciokrotnie więcej na ułatwienie aborcji niż na macierzyństwo. Skalę dysproporcji wydatków obrazują dobitnie dokładne liczby: 5,5 mln euro na pomoc kobietom w ciąży i aż 32,2 mln euro na zabiegi aborcji. Jak sami Państwo widzicie, przed obrońcami wartości życia i rodziny w całej Europie stoi nie lada wyzwanie. Walka z przeciwnikami instytucji małżeństwa i rodziny, a w szczególności tej wielodzietnej, będzie długa i wyczerpująca  także w Polsce. Wiemy jednak, że możemy liczyć na Waszą hojność i dobre serce, dzięki którym mamy pewność, że w zwycięży prawda o rodzinie i o jej kluczowym znaczeniu w naszym społeczeństwie.
Dlatego jeszcze raz bardzo prosimy o PILNE wsparcie naszej pracy dobrowolnym datkiem w wysokości 30 zł, 60 zł, a jeśli mają Państwo taką możliwość nawet kwotą 100 zł lub 200 zł, albo większą!
Waszą pomoc przeznaczymy na walkę o zwiększenie ochrony praw rodzin w Polsce. Przypomnimy także, jak ważna powinna być dla naszych rodaków „zastępowalność pokoleń”. Jesteśmy przekonani, że nasza praca będzie dobrym przykładem dla obrońców życia i rodziny w innych krajach, dzięki czemu wspólnie odwrócimy ten niekorzystny trend, do którego doprowadziły działania lewicy i liberałów w ostatnich latach na Starym Kontynencie. Już teraz serdecznie dziękujemy za Państwa pomoc, nieocenione wsparcie i hojność, które przekazują Państwo na rozwój naszego wspólnego projektu!
Z pozdrowieniami Redakcja portalu Marsz.info
PS. Bardzo prosimy o wsparcie finansowe rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Swoją pomoc mogą Państwo przekazać klikając w ten link!

GUS: Polska wkroczyła w okres [pogłębienia !!] kryzysu demograficznego. Do 2050 liczba ludności spadnie o 4,4 mln.

GUS: Polska wkroczyła w okres [pogłębienia] kryzysu demograficznego. Do 2050 liczba ludności spadnie o 4,4 mln osób.
2022-11-30 https://www.bankier.pl/wiadomosc/GUS-Polska-wkroczyla-w-okres-kryzysu-demograficznego-8448575.html

Polska wkroczyła w okres kryzysu demograficznego, do 2050 liczba ludności spadnie o 4,4 mln osób – napisał GUS w opracowaniu poświęconym sytuacji demograficznej Polski.

“Odnotowany w 2021 r. spadek liczby urodzeń potwierdza, że Polska wkroczyła w okres kolejnego kryzysu demograficznego (który miał już przejściowo miejsce w latach 1997–2007), ale obecny prawdopodobnie może mieć charakter dłuższej tendencji” – napisał GUS.

Ruch naturalny i migracje w latach 1980–2021 (GUS)

GUS podkreśla, że nie należy oczekiwać powrotu do wysokiego poziomu dzietności sięgającego istotnie ponad wartość 2. [Minimum dla utrzymania narodu – to 2.2 M. Dakowski]

“Utrzymywanie się przez długi czas niskiej dzietności grozi wejściem w tzw. pułapkę niskiej płodności, z której wyjście jest bardzo trudne” – napisał GUS.

GUS podaje, że do 2050 r. liczba ludności Polski zmniejszy się o 4,4 mln osób.

“Największy wpływ na ten stan rzeczy będzie miała umieralność (przewiduje się, że w 2050 r. liczba zgonów sięgnie blisko 430 tys.). Będzie to konsekwencją między innymi tego, że w wiek największej umieralności systematycznie będą wchodzić roczniki należące do wyżu demograficznego z drugiej połowy lat 50. XX wieku – czyli obecni około 60-latkowie. Natomiast wiek emerytalny zaczną osiągać obecni 30/40–latkowie” – napisano.

GUS podaje, że mediana wieku ludności wyniesie ponad 52 lata, czyli o ok. 11 lat więcej niż obecnie, co oznacza, że ponad połowa mieszkańców Polski będzie miała ponad 50 lat.

Prognoza nie przewiduje wzrostu liczby urodzeń, co prawda zakłada wzrost współczynnika dzietności, ale liczebność potencjalnych matek (obecnie są to kilkuletnie dziewczynki) spowoduje, że liczba urodzeń będzie stosunkowo niska (ok. 255 tys. w 2050 r.).

map/ asa/

=======================

mail:

Data analyst suggests COVID jabs linked to steep birth rate drop in Europe

https://www.lifesitenews.com/news/data-analyst-suggests-covid-jabs-linked-to-steep-birth-rate-drop-in-europe/

A comprehensive data analysis of birth rates across European countries shows a decline in the first half of 2022 by up to 19 percent.

– The picture is the same worldwide: there was a significant decline in live births among 18–49-year-olds nine months after the start of COVID vaccinations, especially in countries with high vaccination rates.

Australian Bureau of Statistics Shows 72% Drop in Births 9 Months After COVID Shots Started. [+MEM-y. Dużo, dobre!!].

Australian Bureau of Statistics Shows 72% Drop in Births 9 Months After COVID Shots Started

November 14, 2022 https://needtoknow.news/2022/11/australian-bureau-of-statistics-shows-72-drop-in-births-9-months-after-covid-shots-started/

Australia’s birth rates for 2021, and their December 2021 statistics show that births dropped 72% over the previous December average for the past six years. This drop in births is reportedly about 9 months after the roll-out of the COVID vaccines.

It was also reported that Brisbane-based fertility specialist Dr Luke McLindon, who works with women who have fertility issues, had reported a jump in miscarriages from the ordinary 12% to 15% in his cohort of patients, to a whopping 74% among his ‘vaccinated’ patients.

Australia appears to be one of the first countries to publish birth rates for 2021, and their December 2021 statistics show that births dropped 72% over the previous December average for the past six years. This drop in births is reportedly about 9 months after the roll-out of the COVID vaccines.

George Christensen, a former member in the Australian parliament from 2010 to 2022, reports:

Data from the Australian Bureau of Statistics shows a more than 72 per cent drop in births for December 2021 as compared to the December average for the preceding six years.

The massive drop in births comes barely nine months after the COVID gene therapy injections stylised as mRNA ‘vaccines’ were rolled out to the general population of Australia.

Previously, Brisbane-based fertility specialist Dr Luke McLindon, who works with women who have fertility issues, had reported a jump in miscarriages from the ordinary 12 to 15 per cent rate in his cohort of patients, to a whopping 74 per cent amongst his ‘vaccinated’ patients.

Dr McLindon served as President of the Australian Institute for Restorative Reproductive Medicine yet was fired from his role with Brisbane’s Mater Hospital.

While Mater has told the mainstream media the reason for Dr McLindon leaving was state-imposed ‘vaccine’ mandates, the question of whether or not firing him was an attempt to stop his contentious research on the ‘vaccines’ and miscarriages has been raised.

“… I found those unvaccinated shared a historically low miscarriage rate of 13 per cent in comparison to those who had been vaccinated prior to conception, who shared a miscarriage rate in excess of 70 per cent,” Dr McLindon said.

WATCH DR MCLINDON PROVIDE MISCARRIAGE DATA ON HIS PATIENT COHORT HERE

(Full article.)

The belief that these experimental COVID vaccines were never designed to prevent illness, but to reduce the world’s population, is looking less and less like a “conspiracy theory” every day as the facts continue to come in. The funeral industry is booming, while life and health insurance companies are suffering. (Source.)

Could these numbers from Australia be the start of a flood of data that will come in now showing dramatic deceases in births and fertility rates following the COVID-19 vaccines?

The U.S. Government’s Vaccine Adverse Events Reporting System (VAERS) was updated yesterday, and there are now 4,546 fetal deaths recorded in VAERS following COVID-19 vaccines given to pregnant and child-bearing women. (Source.)

Read full article here…

Agenci zrównoważonego rozwoju [ONZ, Agenda 2030] chcę wymusić szybszą depopulację. Depopulacyjne tornado nadejdzie?

Agenci zrównoważonego rozwoju [ONZ, Agenda 2030] chcę wymusić szybszą depopulację. Twierdzą, że następuje za wolno. Depopulacyjne tornado nadejdzie?

Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/depopulacyjne-tornado-nadejdzie-agenci-zrownowazonego-rozwoju-twierdza-ze-za-wolno/

Wzrost liczby ludności utrudnia osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju. Trzeba w jeszcze większym stopniu regulować[znaczy: zmniejszać md]płodność.

===============================

Organizacja Narodów Zjednoczonych opublikowała nowe prognozy dotyczące globalnych, regionalnych i krajowych zmian populacji do 2100 roku. Opracowanie sugeruje, że jeszcze w tym stuleciu liczba ludności świata po osiągnięciu szczytu zacznie spadać. ONZ podaje także, że w ciągu ostatnich 70 lat o ponad połowę zmniejszył się współczynnik dzietności. Jednak zdaniem ekspertów od wdrażania Agendy 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju, proces ten postępuje i tak zbyt wolno i należy go przyspieszyć.

World Population Prospects 2022 przygotowany został przez Wydział Ludności Narodów Zjednoczonych (UNPD) na 11 lipca, czyli Światowy Dzień Ludności. Od ostatniego raportu w sprawie demografii upłynęły 3 lata. Najnowszy dokument wskazuje, że do lat 80. obecnego wieku pojawi się na świecie kolejne 2,4 miliarda ludzi. Do 2030 roku ma być nas 8,5 miliarda, a w 2050 r. – 9,7 mld, by ostatecznie, u końca naszego stulecia osiągnąć poziom 10,4 miliarda. Wedle prognoz, po osiągnięciu tego szczytu, liczba ludności na świecie zacznie spadać.

Współczynniki dzietności mają nadal spadać w miejscach o największej liczbie urodzeń i nieznacznie rosnąć w krajach o niskiej dzietności.

Scenariusz dotyczący niskiej płodności zakłada, że ​​co druga kobieta na świecie będzie miała o jedno dziecko mniej niż przewidywano w wariancie średnim. Z kolei scenariusz wysokiej płodności zakłada, że ​​co druga kobieta będzie miała jeszcze jedno dziecko. Scenariusz stałej płodności przewiduje utrzymanie się wskaźnika na obecnym poziomie.

Globalny wskaźnik wynosi obecnie około 2,3 dziecka na kobietę, ale ma spaść do połowy wieku do poziomu 2,1 dzięki tak zwanym: edukacji, opiece zdrowotnej i równouprawnieniu płci.

Na utrzymujący się wzrost populacji ma mieć wpływ wydłużenie życia coraz większej liczby ludności. Chociaż średnia długość życia spadała w okresie COVID-19 z 72,8 lat w 2019 r. do 71 lat w 2021 r. Oczekuje się jednak, że średnia długość życia ponownie wydłuży się i osiągnie 77 lat w 2050 r.

Największy przyrost ludności odnotuje Afryka Subsaharyjska (ponad połowę przewidywanego globalnego wzrostu populacji do 2050 r.). Region ten będzie najbardziej zaludnionym na świecie pod koniec lat 60. obecnego stulecia. W dalszej kolejności są: Azja Wschodnia i Południowo-Wschodnia oraz Azja Środkowa i Południowa. Ponad połowa globalnego wzrostu liczby ludności do 2050 r. przypadnie na kilka państw: Demokratyczną Republikę Konga, Egipt, Etiopię, Indie, Nigerię, Pakistan, Filipiny i Tanzanię. Indie mają wyprzedzić Chiny pod względem liczby ludności już w przyszłym roku.

Zdaniem analityków ONZ, populacja kilku regionów zacznie spadać przed 2100 r., a 61 krajów odnotuje ubytek liczby ludności o co najmniej 1 procent do 2050 r. W niektórych krajach, takich jak: Bułgaria, Łotwa, Litwa, Serbia i Ukraina spadek liczby ludności będzie jeszcze bardziej drastyczny wskutek emigracji.

Populacja liczonych łącznie Ameryki Północnej i Europy skurczy się z 1,13 miliarda w 2038 r. do 1 miliarda w 2100 r. ONZ przekonuje, że nie oznacza to załamania, ponieważ region Europy i Ameryki Północnej nadal ma jeden z najwyższych odsetków osób w wieku 25–64 lata, co jest najbardziej korzystne dla gospodarki.

Na całym świecie w 2018 roku po raz pierwszy liczba osób w wieku 65 lat i starszych przewyższała liczbę dzieci poniżej piątego roku życia, ale oznacza to, że wciąż jest znacznie więcej młodych osób na utrzymaniu niż starszych. Świat będzie się starzeć, a odsetek osób w wieku 65 lat lub starszych wzrośnie z 10 procent dzisiaj do 16 proc. w 2050 r. Chociaż istnieje większa niepewność, przewiduje się, że ostatecznie osoby w tym wieku będą stanowić jedną czwartą populacji świata do 2100 r.

Wzrost liczby ludności utrudnia osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju. Trzeba w jeszcze większym stopniu regulować płodność

ONZ ostrzega, że szybki wzrost liczby ludności na świecie – mimo spadku płodności o połowę – utrudnia osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju i należy coś zrobić z problemem wczesnego rodzenia dzieci przez nastolatki, na które ma przypadać 10 procent wszystkich dzieci na świecie.

46 najszybciej zaludniających się krajów należy do grupy najbardziej zubożałych i „najbardziej narażonych na zmiany klimatu”. Jednocześnie rzekomo znacznie przyczyniają się one do negatywnego wpływu ludzi na środowisko. Dlatego ONZ postuluje konieczność regulacji płodności, by zmniejszyć presję ekologiczną i umożliwić rozwój gospodarczy.

Chociaż w raporcie przyznano, że tempo wzrostu światowej populacji zwalnia i w 2020 r. po raz pierwszy od 1950 r. spadło poniżej 1 proc. rocznie, to jednak dwie trzecie przewidywanego wzrostu światowej populacji do 2050 r. będzie napędzane przez dynamikę z przeszłości.

Dlatego też rządy chcące ograniczyć dzietność nie miałyby większego wpływu na tempo wzrostu od teraz do połowy stulecia. Niemniej jednak, zasugerowano że gdyby skumulowany efekt niższej płodności utrzymał się przez kilka dziesięcioleci, może być bardziej znaczącym ograniczeniem globalnego wzrostu populacji w drugiej połowie wieku.

ONZ stwierdza, że „szybki wzrost populacji jest zarówno przyczyną, jak i konsekwencją powolnego postępu w rozwoju. Utrzymująca się wysoka dzietność i szybki wzrost populacji stanowią wyzwania dla osiągnięcia zrównoważonego rozwoju. Na przykład konieczność kształcenia coraz większej liczby dzieci i młodzieży ogranicza środki na rzecz poprawy jakości edukacji. Jednocześnie w miarę osiągania Celów Zrównoważonego Rozwoju (SDGs), szczególnie tych związanych ze zdrowiem, edukacją i gender, prawdopodobnie nastąpi przyspieszenie transformacji w kierunku niższej dzietności w krajach z utrzymującymi się wysokimi wskaźnikami dzietności”.

W wielu państwach w ostatnich dziesięcioleciach płodność znacznie spadła. Obecnie dwie trzecie światowej populacji mieszka na obszarach, w których wskaźnik dzietności jest niższy niż 2,1 urodzeń na kobietę, czyli utrzymuje się na poziomie wymaganym dla „zerowego wzrostu” na dłuższą metę dla populacji o niskiej śmiertelności.

Uporządkowana migracja remedium na ubytek liczby mieszkańców w niektórych państwach

Populacje 61 krajów mają skurczyć się o 1 procent lub więcej w latach 2022–2050 ze względu na utrzymujący się niski poziom płodności, a w niektórych przypadkach podwyższony wskaźnik migracji.

Międzynarodowa migracja oczywiście ma istotny wpływ na trendy demograficzne w niektórych krajach. W ciągu najbliższych kilku dekad migracja będzie jedynym motorem wzrostu liczby ludności w krajach o wysokich dochodach.

ONZ wskazuje, że „wszystkie państwa, niezależnie od tego, czy doświadczają napływów netto, czy odpływów migrantów, powinny podjąć kroki ułatwiające uporządkowaną, bezpieczną, regularną i odpowiedzialną migrację, zgodnie z celem SDG [zrównoważonego rozwoju – przyp. red.] 10.7”.

Raport wskazuje ponadto, że „pandemia COVID-19 wpłynęła na wszystkie trzy elementy zmiany populacji”, to jest globalną średnią długość życia, która spadła do 71 lat w 2021 r., w porównaniu z 72,8 w 2019 r., na obniżoną płodność oraz migracje.

W styczniu 2022 r. Narodowe Biuro Statystyczne Chin podało, że piąty rok z rzędu wskaźnik urodzeń w tym kraju spadł. W 2021 r. urodziło się 10,6 mln dzieci, w porównaniu z 12 mln rok wcześniej. I stało się tak, mimo uchylania przez rząd uciążliwej „polityki jednego dziecka”. Pekin zezwolił od 2021 r. na posiadanie do trojga dzieci.

Jednak wiele Chinek twierdzi, że ​​nie stać je na posiadanie więcej niż jednego dziecka. Populacja Chin może wkrótce zacząć się kurczyć, podobnie jak populacja Japonii.

W Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, w Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, Europie i Ameryce Północnej, Australii i Nowej Zelandii wskaźnik dzietności (TFR) utrzymuje się poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (około 2,1 dziecka na kobietę) w 2020 r. Z kolei populacja Afryki Subsaharyjskiej wzrośnie sześciokrotnie w tym stuleciu (wskaźnik TFR wynosi 4,72, w porównaniu z 5,88 dwie dekady temu).

W Nigerii dzieci i młodzież stanowią połowę populacji, podczas gdy na przykład w małych miasteczkach Korei Południowej szkoły podstawowe są zamykane z powodu braku uczniów. Do 2050 roku Etiopia i Demokratyczna Republika Konga (DRK) znajdą się w pierwszej dziesiątce najludniejszych krajów świata, dołączając do Brazylii i Indii. I to te kraje mają najszybciej rozwijać się pod względem ekonomicznym. Sytuacja demograficzna i rozwojowa niektórych państw może jednak ulec zmianie wskutek toczonych wojen.

Aby złagodzić ekonomiczne skutki starzenia się populacji w Europie, czy innych regionach ekonomiści wskazują cztery opcje: podniesienie wieku emerytalnego, obniżenie świadczeń, zmuszenie większej liczby osób do pracy lub zwiększenie imigracji młodych ludzi, by utrzymywali nierentowne systemy emerytalne.

W przypadku Europy „uporządkowana migracja” ma odegrać kluczową rolę. Bez migracji populacja Europy miałaby skurczyć się z około 521 milionów do około 482 milionów do połowy wieku.

Mniej ludzi i mniej zamożnych konsumentów, „by nie wywierać presji na środowisko”.

Sposobem zaś na ograniczenie „presji ludności na zasoby naturalne” jest utrzymanie na dłuższą metę jak najmniejszej liczby zamożnych konsumentów.

Warto zauważyć, że propagatorzy zrównoważonego rozwoju, jak np. prof. Jeffrey Sachs wielokrotnie przy okazji swoich wykładów na temat celów Agendy 2030 wskazywali na rzekomy wielki problem wzrostu liczby ludności w krajach Afryki Subsaharyjskiej. Jednak ludność ta jest bardzo uboga, a jej konsumpcja znikoma w porównaniu chociażby z przeciętnym mieszkańcem Zachodu.

Według raportu Center for Global Development w Waszyngtonie, do końca pierwszego tygodnia stycznia 2022 r. przeciętny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych miał przekroczyć roczną emisję dwutlenku węgla równoważną obywatelom w 22 krajach o niskich dochodach. Ale to przede wszystkim od tych ubogich mieszkańców wymaga się stosowania środków kontroli urodzeń.

Od czasu pojawienia się książki „Bomba populacyjna” w 1968 r. autorstwa Paula i Anne Ehrlich antynatalistyczne podejście osób odpowiedzialnych za globalne strategie rozwoju nie zmieniło się. I chociaż mają oni powód do zadowolenia – wszak w ciągu ostatnich 70 lat współczynniki dzietności spadły na całym świecie łącznie o połowę – wciąż przekonują, że jeśli jeszcze bardziej nie ograniczy się płodności, to grozi nam katastrofa.

Dlatego postulują dalsze „wzmacnianie pozycji kobiet” i „zwiększanie kosztów wychowywania dzieci” oraz zapewnienie wszystkim osobom: kobietom i mężczyznom „nowoczesnej antykoncepcji”, która obejmuje aborcję i sterylizację.

Tom Bollyky, dyrektor Globalnego Programu Zdrowia przypomina, że płodność, wielkość populacji w wieku produkcyjnym mają istotne konsekwencje na poziomie krajowym i globalnym. Wpływają na „czynniki napędzające zmiany klimatyczne, wywołują presję na środowisko, produkcję żywności, wszystko, od wielkości siły roboczej, potęgi militarnej, przez wzrost gospodarczy, po rentowność systemów opieki zdrowotnej i opieki społecznej”.

I przez ostatnie 70 lat rozumienie tego, jak demografia będzie kształtować przyszłość, było w dużej mierze napędzane przez prognozy ONZ dotyczące populacji. Niektóre z nich Bollyky zakwestionował jednak, sugerując, że współczynniki dzietności będą znacznie niższe niż prognozy ONZ i spadną znacznie szybciej w Afryce Subsaharyjskiej. To z kolei będzie miało poważne konsekwencje społeczne i ekonomiczne dla całego świata.

Demografia, istotny czynnik geopolityki

Z kolei prof. Chris Murray, dyrektor Institute for Health Metrics and Evaluation na Uniwersytecie w Waszyngtonie twierdzi, że wykształcenie kobiet i dostęp do usług w zakresie „zdrowia reprodukcyjnego” (aborcja, sterylizacja, antykoncepcja) wyjaśniają większość wszystkich wzorców płodności. Kombinacja tych dwóch składników de facto ma daleko idące konsekwencje w postaci szybszego starzenia się społeczeństwa, konieczności zapewnienia opieki nad osobami starszymi i mniejszej podstawy opodatkowania. W tej sytuacji nie jest możliwe podtrzymanie wzrostu gospodarczego. Nowe pokolenie ekonomistów ze Stanforda pisze o tym; że „młodsi ludzie są często motorem innowacji”, bo kupują dobra konsumpcyjne trwałego użytku, pożyczają pieniądze i zwiększają wydatki konsumenckie, a starsi w większości stanowią problem.

Profesor dodaje, że populacja ma kolosalne znaczenie jako czynnik geopolityczny. Przykładowo, biorąc pod uwagę transformację taką jak w Chinach, gdzie populacja osób w wieku produkcyjnym spadnie o 50 procent lub więcej w tym stuleciu, wzrost gospodarczy musi wyhamować, co z kolei odbije się na zmianie w rankingu największych gospodarek świata. – Chiny osiągnęły lub są blisko osiągnięcia szczytu pod względem potęgi geopolitycznej i te siły demograficzne mogą naprawdę prowadzić do spadku. A kraj taki jak Nigeria może bardzo poprawić swoją pozycję geopolityczną w ciągu tego stulecia – wskazuje.

Zdaniem profesora, tak naprawdę od zmian demograficznych, zwłaszcza od spadku liczby ludności w poszczególnych krajach, zależy to, jak będzie wyglądał świat i z jakimi wyzwaniami będzie się mierzył.

Wielki problem będą mieć: Rosja, państwa w Azji Środkowej, Europie Wschodniej, dla których kwestie demograficzne są kwestiami bezpieczeństwa. Chcąc uchronić się przed negatywnymi skutkami geopolitycznymi, niektóre kraje np. Japonia czy Singapur stawiają na zachęty dla kobiet, by chciały rodzić więcej dzieci. Inne wybierają migrację np. Australia, Nowa Zelandia, Kanada, USA.

Jeszcze inne kraje wywierają ogromną presję na kobiety, by rodziły więcej dzieci, ograniczając ich dostęp do „niektórych usług w zakresie zdrowia reprodukcyjnego”. W ocenie prof. Murraya, ta ostatnia opcja jest wielce niebezpieczna, bo stanowi zagrożenie dla „praw reprodukcyjnych” kobiet.

Zmiany demograficzne jednym z pięciu megatrendów kształtujących przyszłość

Dr Natalia Kanem z UNFPA zaznaczyła niedawno, że „Sekretarz Generalny ONZ, Antonio Guterres zidentyfikował zmiany demograficzne wraz ze zmianami klimatycznymi i innymi rzeczami, jako jeden z pięciu megatrendów, które będą kształtować wspólną przyszłość”.

Podkreśliła, że celem ONZ jest oczywiście „promowanie pokoju i zrównoważonego rozwoju, zwłaszcza poprzez usługi reprodukcyjne i seksualne”. Organizacja Narodów Zjednoczonych jest wręcz zdeterminowana, aby nie zmieniać strategii dotyczącej ograniczenia liczby ludności na świecie, chociaż niskie współczynniki dzietności zapoczątkowały łańcuch wydarzeń gospodarczych. Mniejsza liczba młodych ludzi prowadzi do mniejszej siły roboczej, co odbija się na wpływach z podatków, emerytur i składek na opiekę zdrowotną. Gospodarka z niedoborem siły roboczej doświadcza wyższych kosztów pracy, jest mniej wydajna. W rezultacie w danym kraju spada standard życia.

W 2016 r. czyli rok po przyjęciu Agendy 2030, Guy J. Abel, Bilal Barakat, Samir KC oraz Wolfgang Lutz w artykule naukowym: Meeting the Sustainable Development Goals leads to lower world population growth pisali, że „osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju prowadzi do niższego wzrostu liczby ludności na świecie”.

„Przyszłość wzrostu liczby ludności na świecie ma znaczenie dla przyszłego dobrobytu ludzi i interakcji ze środowiskiem naturalnym. Pokazujemy, w jakim stopniu wzrost liczby ludności na świecie można ograniczyć poprzez pełne wdrożenie celów zrównoważonego rozwoju (SDG), których cele zdrowotne i edukacyjne mają bezpośrednie i pośrednie konsekwencje dla przyszłych trendów umieralności i płodności” – czytamy.

Autorzy szczegółowo odnieśli się oni do konkretnych celów i zadań zapisanych w programie Agendy 2030, których wdrażanie jest monitorowane za pośrednictwem specjalnych wskaźników.

Prognozowali, że „w oparciu o wielowymiarowy model dynamiki populacji” dzięki wdrożeniu konkretnych celów uda się osiągnąć wielkość populacji między 8,2 a 8,7 miliarda w 2100 roku.

„Niektóre z tych celów, jeśli zostaną faktycznie zrealizowane, w szczególności w dziedzinie zdrowia reprodukcyjnego i edukacji kobiet, będą miały silny bezpośredni i pośredni wpływ na przyszłe trendy populacji, głównie w kierunku jej niższego wzrostu” – zaznaczyli.

Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju, zatwierdzona przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w obecności większości głów państw we wrześniu 2015 r., obejmuje 17 celów i 169 zadań szczegółowych. „W przeciwieństwie do poprzednich Milenijnych Celów Rozwoju (MCR), które zostały ustalone w 2000 r. wraz z docelowym rokiem 2015, SDG odnoszą się nie tylko do krajów rozwijających się, ale zamiast tego do wszystkich krajów na świecie i obejmują wymiar środowiskowy oprócz wymiaru społecznego oraz gospodarczego (…) Trendy demograficzne nie są wyraźnie wymienione w SDGs, ale kilka z celów SDGs jest bezpośrednio lub pośrednio związanych z przyszłymi trendami demograficznymi. Cele SDG dotyczące śmiertelności dzieci, śmiertelności matek, przyczyn zgonów i zdrowia reprodukcyjnego można przełożyć mniej lub bardziej bezpośrednio na przyszłą śmiertelność i ścieżki płodności” – wskazano.

Autorzy opracowania zaznaczyli, że „główną ideą jest to, że wdrożenie SDGs pomoże przyspieszyć proces transformacji demograficznej, który w innym wypadku przebiegałby wolniej”. Po 2030 r. rozwój populacji miałby przebiegać w bardziej uporządkowany sposób.

Prezentując dane najnowszego raportu ONZ dotyczącego prognoz ludnościowych Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres apelował dość enigmatycznie, by zastanowić się w kontekście „naszej wspólnej odpowiedzialności za planetę” (…), „gdzie wciąż nie wywiązujemy się z naszych zobowiązań”.

Sekretarz nawiązał do kwestii koncentracji w przyszłych dziesięcioleciach ponad połowy światowej populacji w ośmiu krajach: Demokratycznej Republice Konga, Egipcie, Etiopii, Indiach, Nigerii, Pakistanie, Filipinach i Tanzanii.

ONZ długo nie zmieni sposobu postrzegania globalnej populacji. Zrobią to jednak niektóre państwa, borykające się z problemem szybko starzejących się społeczeństw i zabiegające o utrzymanie globalnej pozycji. W najbliższych dziesięcioleciach czynnik demograficzny odegra bardzo ważną rolę w gospodarce światowej i w kwestii bezpieczeństwa.

Agnieszka Stelmach

Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach.

Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach.

Co zrobić, żeby dzieci rodziło się tyle co kiedyś? Korwin-Mikke: „Jedyny realny program”

https://nczas.com/2022/09/22/co-zrobic-zeby-dzieci-rodzilo-sie-tyle-co-kiedys-

[Rzadko cytuję JKM. To jednak – warto.

Choć – nic nie wspomina o monogamii, katolickiej przysiędze „Miłość, wierność i uczciwość małżeńską. I że nie opuszczę cię aż do śmierci” Te dwa podejścia razem – dadzą wynik zbawienny. Mirosław Dakowski]

Jak sprawić, by młodzi znów chcieli mieć dzieci? „Więcej ministerstw, instytutów, urzędów, ustaw, rozporządzeń, przepisów i podatków z pewnością rozwiąże każdy problem”ironizuje Janusz Korwin-Mikke i podaje swoją receptę.

Na początku wpisu Janusz Korwin-Mikke przywołuje cytat z wolnościowego klasyka Fryderyka Bastiata: „Nasi przeciwnicy sądzą, że działalność, która nie jest ani finansowana, ani regulowana przez państwo, jest skazana na upadek. My uważamy, że jest wręcz przeciwnie. Oni wierzą w ustawodawcę, a nie w ludzi. My wierzymy w ludzi, a nie w ustawodawcę!”.

„Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach

„Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach. I to, co będę pisał dalej, to nie recepta, jak zwiększyć liczbę dzieci, tylko: jak usunąć ingerencję ludzką, która spowodowała, że dzieci rodzi się mniej, niż w warunkach naturalnych” – pisze Janusz Korwin-Mikke w swoich mediach społecznościowych.

Zdaniem polityka są dwie przyczyny tego, że dzieci jest mniej: „Zniszczenie rodziny” i „Względy ekonomiczne”

Dzieci jest mniej, bo zniszczono rodzinę

Lewica świadomie i celowo niszczyła i niszczy rodzinę – bo to „siedlisko zacofania”. ICH zdaniem dzieci powinny się rodzić z próbówek, a przynajmniej jak najwcześniej po urodzeniu być zabierane do żłobków, przedszkoli, a matki zajęte „pracą zawodową”. Dziwne, gdy politycy z nazwy chrześcijańscy powtarzają te same mantry!! Nikt przy zdrowych zmysłach nie wsiądzie na statek, na którym władzę sprawuje dwóch równorzędnych kapitanów. Tymczasem Czerwoni na podróż takim statkiem skazują wszystkie dzieci. By rodzina mogła działać MUSI być przywrócone pojęcie „głowy rodziny”. I oczywiście musi to być ojciec” – pisze Janusz Korwin-Mikke.

„Dlaczego ojciec? Bo w 99% małżeństw mężczyzna jest wyższy, silniejszy i inteligentniejszy (nie mówię: „mądrzejszy!) od kobiety. Dlaczego? Bo każda kobieta chce mieć faceta, który jest od niej wyższy, silniejszy i inteligentniejszy – nie tylko po to, by chwalić się nim przed koleżankami! Co właśnie świadczy o mądrości kobiet – bo mężczyźni często kierują się wyglądem nóg kobiety” – dodaje.

„Rodzice muszą mieć pełnię władzy”

„Po drugie: rodzice muszą mieć przywrócona PEŁNIĘ władzy rodzicielskiej. PO CO mam mieć dziecko – skoro nie jest to MOJE dziecko?: Skoro jego właściciel, państwo, może mi je w każdej chwili zabrać (ostatnio odebrano dziecko matce, bo.. była za gruba; odebrano (i oddano do domu dziecka!) chłopca, bo matka prowadziła samochód pozwalając dziecku by wlazło na tylna półkę (matkę zresztą wsadzono do wiezienia!), można pójść siedzieć za danie dziecku klapsa! Nie można zdecydować, do jakiej szkoły idzie dziecko, nie można zdecydować, czy będzie szczepione, czy nie… Dlaczego niewolnik ma rodzić dziecko swojemu panu?!?” – pisze dalej wolnościowy polityk.

„Mężczyzna chce mieć rodzinę – po to, by być w niej PANEM, by mieć własne małe królestwo. Gdy w tej rodzinie nie jest on panem, tylko parobkiem – to PO CO ma ją zakładać??” – dodaje Korwin-Mikke.

„Powtarzam: musimy odtworzyć rodzinę, układ naturalny. Ingerencja władzy w rodzinę jest NIENATURALNA, i zwolennicy życia we środowisku naturalnym powinni mnie tu poprzeć. Przywrócić pojęcie głowy rodziny – i zlikwidować WSZELKĄ ingerencję w sprawy rodziny. Tak – w wyniku tego będzie więcej dzieci źle traktowanych – ale obecnie niszczone moralnie są WSZYSTKIE dzieci. Bo nie mają normalnej rodziny. I nie rodzą się miliony innych dzieci” – twierdzi prezes partii KORWiN.

Dzieci jest mniej przez względy ekonomiczne

„Nie jest prawdą, że dzieci się nie rodzą, bo rodziny nie mają pieniędzy ! To bzdura. Przez 4000 lat najwięcej dzieci rodziło się w stadłach biednych, a nie w bogatych!! Co się stało? Wprowadzono nienaturalny SYSTEM EMERYTALNY” – diagnozuje prezes partii KORWiN.

„We środowisku naturalnym bogaci odkładają sobie na starość. Biedni mają tylko proles, potomstwo („proletariusz” to ten, którego jedynym bogactwem są dzieci). I proletariusze produkowali je masowo, by ktoś ich na starość utrzymywał. O, nie – oni o tym świadomie nie myśleli – to był zakodowany kulturowo obyczaj. Selekcja naturalna: przeżywały geny rodzin, które tak postępowały…” – twierdzi Janusz Korwin-Mikke.

„Rodzice musieli (A) mieć dzieci dużo; (B) dać im dobre wykształcenie, by dużo zarabiały; (C) dobrze je wychować, by nie zostawiły rodziców na łasce losu i (D) dobrze je traktować (by na starość się nie odgryzły). Rodzina była spojona niesłychanie silną więzią ekonomiczną” – dodaje.

„Obowiązkowy system emerytalny zniszczył tę więź. Rodzice nie mają pieniędzy na dzieci, na ich kształcenie – bo pieniądze idą na wysoką składkę emerytalną – i nie potrzebują dzieci na starość, bo będą mieli emeryturę!”.

Korwin stwierdza, że „jeśli więc Europa ma przetrwać – system obowiązkowych emerytur trzeba zlikwidować!”.

„Nasze córki i wnuczki powędrują do haremów”

„Ktoś powie: systemu emerytalnego „nie da” się znieść – bo „opór społeczny”, bo przyzwyczajenie… Ktoś powie: rodziny nie da się przywrócić, bo zaprotestują feministki i inni „postępowcy”. No, to trudno: to pozostaje tylko czekać, aż upadnie nasza cywilizacja i przyjdą muzułmanie. Nasze córki i wnuczki powędrują do haremów – i będą im rodziły dużo dzieci” – stwierdza lider Konfederacji.

„Czy Europa nie może wrócić do naszej cywilizacji?” „Twierdzę, że może. Zawsze jest tak, że wszyscy „wiedzą”, że czegoś nie da się zrobić – aż przychodzi taki, który tego nie wie – i on to właśnie robi. Więc ja nie wiem. Natomiast mam program. I jest to JEDYNY realny program. Lex Papia Poppaea i wszelkie późniejsze inne ustawy rzymskie mające sztucznie zwiększyć liczbę dzieci nie dawały wyniku. Natomiast w wyniku przyjęcia tego programu liczba dzieci zwiększy się do naturalnej. A czy to będzie liczba „optymalna”? Nie nam o tym decydować!”.

„Czy ten program pozwoli nam przetrwać? Sądzę, że tak. Gwarancji nie daję: nawet w naturalnych warunkach cywilizacje czasem upadają. Jednak warto spróbować. Bo innego NIE MA” – kończy swój wpis polityk Konfederacji.

Wiceminister rodziny o demografii: Jest dramatycznie źle !!

26.09.2022 https://www.tvp.info/62971885/problemy-demograficzne-polski-polska-znika

Jest dramatycznie źle – powiedziała, odnosząc się do zmniejszającej się liczby Polaków wiceminister RiPS, pełnomocniczka rządu ds. polityki demograficznej Barbara Socha, która udzieliła wywiadu „Super Expressowi”. Dodała, że zły trend demograficzny dla Polski zaczął się 30 lat temu.

Socha została zapytana, czy zaskoczyły ją wyniki Narodowego Spisu Powszechnego, według których w ciągu dekady liczba ludności Polski skurczyła się o 1,2 proc., czyli ok. 0,5 mln osób. Wiceminister rodziny przyznała, że wyniki spisu nie są zaskakujące. Zaznaczyła przy tym, że w demografii zmiany nie następują z dnia na dzień.

„Jest dramatycznie źle. Natomiast ta dramatyczna sytuacja to ostatnie 30 lat. To nie jest tak, że coś się wydarzyło w ostatnim czasie. Oczywiście pandemia sprawiła, że mieliśmy więcej zgonów i przyhamowały urodzenia. Ale zły trend demograficzny dla Polski zaczął się 30 lat temu” – stwierdziła Socha.

„Mieliśmy transformację szokową, która zburzyła poczucie bezpieczeństwa Polaków. Skutki tego są odczuwalne do dzisiaj (…) Dzisiaj dorosło pokolenie Polaków urodzonych w latach 90. I ono tworzy mniejsze rodziny niż poprzednicy. Mamy mniej kobiet, które mogą urodzić dzieci. Stąd spadek urodzeń” – zauważyła.

Podkreśliła, że kiedy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, na poważnie potraktowało wyzwania demograficzne: począwszy od programu 500 Plus, poprzez powołanie pełnomocnika ds. pracy nad strategią demograficzną. [hi, hi… md]

Na uwagę, że w ostatnich latach nie widać wzrostu dzietności, a wręcz przeciwnie, jej spadek, wiceminister rodziny odpowiedziała, że nie będzie widać wzrostu dzietności przez co najmniej 20 lat.
„Zmiany zauważalne są dopiero z pokolenia na pokolenie. Dlatego też w Strategii Demograficznej horyzont czasowy to 2040 r. Pracujemy nad tym, by młodzi ludzie, którzy dopiero myślą o zakładaniu rodziny, mogli swoje plany prokreacyjne realizować w dobrych warunkach” – powiedziała.

Mysi raj – eksperyment Calhoun’a i co z niego wynika

Mysi raj – eksperyment Calhoun’a i co z niego wynika

Kategoria: Archiwum, Nauka, Polecane, WażneAutor: piko, 24 września 2022

To znany eksperyment przeprowadzony w latach 1968-1972, który nikogo specjalnie nie oświecił. Być może dlatego, że pewnym wpływowym środowiskom na tym nie zależało a nawet nie chciały dopuścić do szerszej dyskusji oraz do formułowania wniosków.

Na czym polegał eksperyment?

Czterem mysim parom stworzono bardzo dobre warunki życia.
1.    Woda, jedzenie i materiał do budowy gniazd dostępne były zawsze i bez ograniczeń.
2.    Wyeliminowano zagrożenie ze strony drapieżników.
3.    Myszom zapewniono opiekę lekarską.
4.    Jedynym ograniczeniem było ograniczenie przestrzeni – wielkość siedliska została przewidziana dla 3840 myszy.

Przebieg eksperymentu:

Dzień 1-104. Faza (A) społecznego dostosowania się
Urodził się pierwszy miot. Był to okres kiedy myszy musiały się przyzwyczaić do siebie, wydzielić/wywalczyć terytorium, zbudować gniazda.

Dzień 105-314. Faza (B) najszybszego wzrostu
•    Szybki wzrost populacji, podwojenie co ok. 55 dni.
•    Wykształca się struktura socjalna, rodzenie koncentruje się w boksach z samcami dominującymi, u pozostałych samców potomstwo jest nieliczne lub go nie ma wcale.
•    W miarę wzrostu populacji coraz większej liczbie myszy nie przeszkadzała podczas jedzenia i picia obecność innych osobników. W niektórych boksach dochodziło do zatłoczenia.
•    Pod koniec tego okresu było trzykrotnie więcej niedojrzałych społecznie myszy niż dojrzałych. Co więcej dojrzałymi były głównie te starsze.

Dzień 315-559 Faza (C) stagnacji
•    Spadek wzrostu populacji, podwojenie następuje co ok. 145 dni
•    U samców maleją zdolności do obrony gniazd.
•    Karmiące samice stają się agresywne, przejmując tym samy rolę obrończyń terytorium od samców. Agresja ta kierowana jest również przeciw własnemu potomstwu. Jest ono atakowane, ranione i zmuszane do opuszczania gniazd jeszcze przed odstawieniem od piersi.
•    Przemoc stała się powszechna. Samce, którym nie powiodło się zdobycie samic “wycofały się”. Zaburzenia zachowań społecznych – wycofany samiec atakuje innego pasywnego, który z kolei atakuje jeszcze innego pasywnego. Niektóre osobniki stają się celem powtarzających się ataków.
•    Społecznie wycofany samiec nr 29 składa propozycję seksualna samcowi nr 16, który niedawno był atakowany. Można zauważyć, że jeden z nich przyjmuje rolę żeńską. Coraz więcej starszych samców zaleca się do młodszych – w ten sposób pojawia się mysi homoseksualizm.
•    Obserwuje się spadek zapłodnień i wchłanianie płodów (w niedogodnych warunkach zewnętrznych organizm myszy może uruchomić wewnątrzmaciczne wchłonienie płodów – taka samoistna antykoncepcja organizmu)
•    Obserwuje się zanikanie instynktów matczynych. Doprowadziło to do pojawienia się “bezdzietnych” samic.
•    W połowie fazy C praktycznie już wszystkie młode były przedwcześnie odrzucane przez matki. Rozpoczynały one samodzielne życie bez wykształcenia odpowiednich reakcji emocjonalnych.
•    Biorąc pod uwagę, że w 16 boksach stworzono 256 miejsc do budowy gniazd, należało się spodziewać, że brak terytorium zacznie być czynnikiem ograniczającym gdy liczba mieszkańców przekroczy 3840. Zaobserwowano skłonność wielu zwierząt do nadmiernego tłoczenia się, w gniazdach przebywało więcej osobników niż planowano (przewidziane były one dla 15 sztuk). Gdy populacja osiągnęła swoje maksimum czyli 2200 myszy, 20% gniazd było pustych. Tak więc, samica zawsze, jeśli by tylko chciała, miała możliwość zajęcia wolnego gniazda do urodzenia i wychowania młodych.
•    Zaburzenia społeczne polegające na tym, że wycofany samiec atakuje innego nieagresywnego wycofanego samca, który z kolei atakuje kolejnego stają się powszechne.

Dzień 560-1588 Faza(D) wymierania
•    W 560 dniu po zasiedleniu zakończył się wzrost populacji.
•    Przypadki zachodzenia w ciążę są coraz rzadsze, a nielicznie rodzone młode nie przeżywają.
•    Do ostatniego poczęcia doszło w 920 dniu.
•    Męskimi odpowiednikami “bezdzietnych samic” były “samce pięknisie”, nie zalecające się do samic i nie walczące. Ich repertuar zachowań sprowadzał się wyłącznie do jedzenia, picia, spania i czyszczenia futerka.
•    Populacja utraciła zdolność do reprodukcji.
•    Ostatni tysiąc myszy nigdy ani nie nauczył się, ani nie wykształcił odpowiednich dla reprodukcji zachowań społecznych. Nieznana im była agresja niezbędna do ochrony gniazd i potomstwa. Nie angażowały się w żadne inne działania poza dbaniem o siebie, wyglądały zatem całkiem ładnie.
•    Myszy wchodzące w dorosłość kompletnie zmieniły zwoje zachowania. Dr Calhoun nazwał je “pięknisiami”. Swój czas poświęcały wyłącznie na dbanie o futro, jedzenie i spanie. Nigdy nie interesowały się innymi osobnikami, nie miały ochoty ani na seks ani na walkę. Wszystkie były pięknymi okazami, o przenikliwych i czujnych oczach osadzonych w zdrowym i zadbanym ciele. Jednak nie potrafiły one poradzić sobie z nietypowymi bodźcami. Choć wyglądały na ciekawe życia w rzeczywistości były bardzo głupie.

Wnioski Johna Calhouna:
•    Wymarcie badanej populacji przeczy wcześniejszej wiedzy, zgodnie z którą w populacji, która zmniejsza się do kilku szczątkowych grup, niektóre osobniki ponownie inicjują jej wzrost.

•    Dr Halsey Marsden (1972) pobrał kilka myszy w połowie fazy D (wymierania) i umieścił w nowych warunkach – w populacji o bardzo niskim zaludnieniu. Wszystkie wykazywały prawie całkowitą utratę zdolności do rozwijania tej populacji, jak również do angażowania się w jakiekolwiek zachowania rozrodcze.

•    Dla zwierzęcia tak prostego jak mysz, najbardziej złożone zachowania obejmują powiązane ze sobą elementy zalotów, matczynej opieki, obrony terytorialnej, oraz hierarchicznej wewnątrz- i międzygrupowej organizacji społecznej. Gdy zachowania związane z tymi rolami nie są wykształcane, nie ma rozwoju organizacji społecznej, ani rozmnażania. Jak wykazały powyższe badania, wszyscy członkowie populacji zestarzeją się i ostatecznie umrą. Gatunek wymrze.
Dla „zwierzęcia” tak złożonego jak człowiek, nie ma logicznego powodu, dla którego porównywalna sekwencja zdarzeń również nie miałaby doprowadzić do wymarcia gatunku. Jeśli możliwości odegrania roli w dużym stopniu nie sprostają zapotrzebowaniu tych, w których są pokładane nadzieje, i którzy są w stanie je odegrać, to skutkiem będzie jedynie przemoc i zakłócenia w organizacji społecznej. Jednostki urodzone w takich warunkach będą tak bardzo oderwane od rzeczywistości, że nie będą w stanie być nawet wyobcowane. Ich najbardziej złożone zachowania staną się fragmentaryczne. Nabywanie, tworzenie i wykorzystywanie pomysłów, potrzebnych do życia w postindustrialnym, kulturalno-koncepcyjno-technologicznym społeczeństwie, zostanie zablokowane.
Biologiczna rozrodczość myszy zawiera najbardziej złożone zachowania charakterystyczne dla tego gatunku, podobnie rzecz ma się z zachowaniami prowadzącymi do rozrodu u ludzi. Utrata tych szczególnych, złożonych zachowań oznacza śmierć gatunku.

Wnioski zdroworozsądkowe (poza akademickie)
•    Głównym czynnikiem wymarcia populacji jest brak edukacji społecznej u młodych.

•    Z powodu nieograniczonej dostępności pożywienia i braku drapieżników, nie ma potrzeby podejmowania zachowań mających na celu pozyskanie zasobów lub uniknięcia niebezpieczeństwa. Młode nie mają okazji do obserwowania takich zachowań, nauczenia się ich  i późniejszego skutecznego ich stosowania.

•    Warunki, w których ma się wszystko, w każdej chwili, bez żadnych kosztów i zobowiązań powodują zanik odpowiedzialności, skuteczności i świadomości współzależności społecznej, a także, jak wykazały badania dr Calhouna, prowadzą do samozagłady.

•    W przeciwieństwie do tego, trudne warunki powodują lepszy rozwój mechanizmów radzenia sobie z nimi, co prowadzi do wzrostu liczebności populacji oraz wzmocnienia fizycznego i psychicznego jej członków.

Brak wyzwań stopniowo pogarsza zachowanie kolejnych pokoleń populacji. Ta degeneracja jest nieunikniona i kończy się wymarciem populacji.

Refleksje końcowe.

Na pewno poziom zdurnienia w kręgu naszej zdychającej cywilizacji pasuje do fazy D. Również destrukcja normalnych struktur społecznych ma miejsce. Proces wymierania, jak opisano w eksperymencie, już pomału zachodzi. Nie znaczy że będzie bezludzie. Przyjdą inni.

Eksperyment mysi przebiegał samorzutnie i naturalnie. Jedynie warunki początkowe zostały sztucznie wprowadzone. W przypadku społeczności ludzkich mamy inny ważny czynnik – świadome sterowanie procesami społecznymi. Jak widać np. po Szwecji da się “zaprogramować” ludzi tak, że pewne postawy, pojęcia są poza ich pojmowaniem.

Pojawienie się działań typu BLM czy wyłączenie hamulców zapobiegających profanacjom wskazuje że wchodzimy w następny etap “pierestrojki”.

Tekst z lipca 2020.

Depopulacja Polski. Niezaprzeczalny, ogromny “sukces PiS”.

Depopulacja Polski. Niezaprzeczalny, ogromny sukces PiS

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, WażneAutor: Redakcja, 21 sierpnia 2022

Depopulacja danego obszaru geograficznego jest procesem złożonym. Termin wyludnienie oznacza zmniejszenie liczby ludności. Nic jednak nie mówi o stosowanych metodach, a są to:

  1. Depopulacja wojenna lub zakamuflowana (zgony nadmiarowe podczas lockdownu medycznego, zwiększenie śmiertelności z powodu obniżenia standardu świadczeń zdrowotnych).
  2. Wysiedlanie, deportacje (metoda wojenna).
  3. Pobudzenie emigracji (wyjazdów z kraju ludności rodzimej).
  4. Zmniejszenie dynamiki urodzeń (mały wskaźnik dzietności) m.in. poprzez szykany ekonomiczne.
  5. Przesiedlenie obcego pod względem cywilizacyjnym, kulturowym elementu etnicznego.

Żadna z dotychczasowych formacji politycznych po 1989 roku nie osiągnęła takich sukcesów w tej dziedzinie jak socjalistyczna formacja Kaczyńskiego, realizująca ze zbrodniczym rozmachem następujące punkty: pierwszy (częściowo), trzeci, czwarty i piąty.

Oczywiście, proces depopulacji rozpoczął się na długo przed rządami PiS, jednak nikt inny nie przyśpieszył go aż do tego stopnia. Aktualnie w Polsce rodzi się mniej dzieci niż podczas II Wojny Światowej, a w sytuacji utrzymania się niekorzystnych tendencji nasza dynamika demograficzna (liczba zawartych małżeństw, liczba urodzeń) ustabilizuje się na poziomie 20 milionowego kraju.

Prognozy demograficzne sporządzane w drugiej połowie lat 80-tych przewidywały, że w XXI wieku Polska przekroczy liczbę 50 mln mieszkańców.

Aby przybliżyć czytelnikowi obraz zmian prezentujemy wykres urodzin w Polsce na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Spadek z jednego miliona do 331 tys.

W roku 2021 urodziło się w Polsce zaledwie 331 tys. dzieci.

Wywiad z ideologiem NWO wydrukowany w socjalistycznej „Kulturze” w 1975 r.

Prof. Dennis L. Meadows podał w nim konkretną liczbę ludności dla Polski – 15 milionów obywateli, która według niego jest “wielkością optymalną”.

ANDRZEJ BONARSKI: Wydaje mi się, że „Granice wzrostu” nie uwzględniają różnic między typem gospodarki socjalistycznej i kapitalistycznej, że nie uwzględniają tempa (…)

PROF. DENNIS L. MEADOWSWolałbym odpowiedzieć nie bezpośrednio. Na przykład, jeżeli chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności. 15 milionów ludności gwarantowałoby równowagę. Dalej: jeżeli chodzi o Polskę, widzę takie problemy – po pierwsze: właśnie zahamowanie eksplozji demograficznej (…)

A. B.: Jak wyobraża sobie Pan drastyczne zahamowanie rozrodczości?

D. L. M.: Państwo o ustroju socjalistycznym ma w tej mierze szczególne możliwości. Aparat administracyjny i społeczny może stworzyć warunki przeciwdziałające nadmiernemu przyrostowi ludności.

A. B.: Czy nie wydaje się Panu, że każda rodzina może chcieć kiedyś mieć dzieci i ma do tego prawo?

D. L. M.: Absurd.

A. B.: Nie sądzę, by dało się tak całkowicie lekceważyć tradycję i biologię.

D. L. M.: Łatwo ją zmienić.

 (…) ANDRZEJ BONARSKI “Kultura” z 12 stycznia 1975, s. 7

_______________________________________________

A oto efekty polityki depopulacyjnej realizowanej w Polsce przez każdą, bez wyjątku, ekipę rządową:

Rocznik Demograficzny 2021/ GUS/

Polityka PiS oznacza przyśpieszenie depopulacji Polski

Teza, że program 500+ pomoże w zwiększeniu dzietności i odwróci katastrofalne tendencje na stałe była głoszona przez cynicznych propagandzistów. Chwilowy wzrost urodzin był efektem realizacji wcześniej podjętych decyzji o drugim i trzecim dziecku. Intensywny program NWO realizowany przez PiS w formie wprowadzania kolejnych lockdownów (zdrowotnego, energetycznego, żywnościowego, finansowego), a mówiąc wprost: program okradania i depopulacji Polaków, niszczenia przedsiębiorstw, w tym firm rodzinnych jest milowym krokiem na drodze do realizacji wytyczonych, antypolskich celów. Na razie, Polacy dają się okradać i pozwalają się zabijać. Jedni boją się represji i broni palnej w rękach współczesnych folksdojczów, inni skulili się w powłoce niewolnika i pełzają dalej, w stronę przepaści.

Kaczyński chwali się zmianą Polski. – Taaak.. Mamy największy kryzys demograficzny od czasów drugiej wojny światowej.

Zbudował kraj pełen dziadków bez wnuków. Tu nie ma przyszłości

[ wg mnie – wnioski Autora są pospieszne, ale niestety – wskazują właściwie wyniki rządów PiS. MD]

https://nczas.com/2022/07/03/kaczynski-chwali-sie-zmiana-polski-zbudowal-kraj-pelen-dziadkow-bez-wnukow-tu-nie-ma-przyszlosci/

– Myśmy powiedzieli sobie w naszych programach, że doprowadzimy do tego, że Polska będzie inna w swoim kształcie społecznym – powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami w niedzielę w Ostrowcu Świętokrzyskim. I udało mu się – zbudował kraj emerytów z wielkim długiem.

„Myśmy powiedzieli sobie w naszych programach, które przygotowywaliśmy, kiedy byliśmy w opozycji, że doprowadzimy do tego, że Polska będzie inna w swoim kształcie społecznym. I kiedy szedłem tutaj i słyszałem +twoja wina, twoja wojna+, to pomyślałem, ze chętnie +winę+ za zmianę tego systemu biorę na siebie, choć jest to nie tylko moja +wina+” – powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w niedzielę w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Dodał, że wielu osobom było dobrze w dawnym systemie, bo „w mętnej wodzie doskonale ryby łowili”.

„A kiedy woda została przeczyszczona, jeszcze niedostatecznie, ale jest już czystsza, i okazało się, że liczą, to jest im trudniej. I oni nas za to nienawidzą, naprawdę nas nienawidzą. Jak ktoś nie wierzy, niech posłucha wczorajszej konwencji PO w Radomiu” – stwierdził Jarosław Kaczyński.

Powiedział, że zdaje sobie sprawę, że „są tam tacy, których nie da się naprawić”, ale są tacy, którzy „może zmienią zdanie i do nich się zwracamy”. „Na czym polegało usprawiedliwienie tamtej polityki? Polegało na twierdzeniu, że innej polityki się nie da prowadzić, że +pieniędzy+ nie ma i nie będzie, że nie ma guzika, który można naciskać, żeby ceny spadały. Teraz ten pan, którego nazwiska nie chcę wypowiadać, odkrył ten guzik, bo powiedział, że jak dojdą do władzy, to zniknie inflacji” – stwierdził prezes PiS.

======================================

Rządzący PiS pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego żadnej wody nie przeczyścił. Po prostu powsadzał swoich na wszystkie możliwe stanowiska, a dodatkowo namnożył tych stanowisk w administracji państwowej i spółkach skarbu państwa do rozmiarów nieznanych wcześniej w historii. PiS nie rozliczył żadnej afery z poprzednich lat, a wyjątkiem jest Sławek Nowak, który gdyby nie wpadł na Ukrainie to nikt by o nim już dawno nie słyszał.

PiS po prostu zadłużał nas ile się da, „drukował” pieniądze, które rozdawał swoim i grupom społecznych, które go popierały, głownie emerytom. Dzięki temu mamy największy kryzys demograficzny od czasów drugiej wojny światowej. Dzieci się rodzi coraz mniej. Polska to dzisiaj kraj emerytów, dziadków bez wnuków. To nie jest przyszłościowe, to nie jest rozwój. Polska wymiera dzięki polityce Jarosława Kaczyńskiego i jego partii.

W Polsce jest dwa razy więcej bezdzietnych czterdziestolatek niż w Czechach czy Rumunii. Polki nie mają z kim mieć dzieci.

https://m.pch24.pl/w-polsce-jest-dwa-razy-wiecej-bezdzietnych-czterdziestolatek-niz-w-czechach-czy-rumunii/

W Polsce jest dwa razy więcej bezdzietnych 40-letnich kobiet niż w Czechach czy Rumunii. Jedną z przyczyn ich bezdzietności jest fakt, że Polki nie mają z kim mieć dzieci – w Warszawie jest 120 kobiet na 100 mężczyzn – mówiła w środę pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej Barbara Socha.

W 2020 roku ludność Polski skurczyła się o 184 tysięcy osób. Zarejestrowano 331 tys. żywych urodzeń – 24 tys. mniej niż rok wcześniej.

Mamy coraz mniej kobiet, które mogą rodzić dzieci – i to jest pierwsza podstawowa tego przyczyna – powiedziała [podczas środowej promocji książki „Egoistyczne powody, żeby mieć więcej dzieci” Bryana Caplana] wiceminister rodziny i polityki społecznej Barbara Socha.

[baba głupotki gada, ale umieszczam – też jako dowód ubóstwa
myślowego „rządzących”. MD]

Pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej zwróciła uwagę, że mamy w Polsce dużą nadreprezentację mężczyzn na terenach wiejskich i bardzo dużą nadreprezentację kobiet w dużych miastach. – Mamy ogromną bezdzietność dlatego, że panowie fizycznie się nie spotykają z paniami. Młodzi panowie w Polsce pozostali w większości na prowincji, natomiast młode panie w Polsce wyjechały do dużych miast – powiedziała Socha.

Zwróciła także uwagę, że Polki nie mają z kim mieć dzieci. – Ta dysproporcja jest potężna, bo w Warszawie jest mniej więcej 120 kobiet na niecałe 100 mężczyzn. (…) Niecała jedna piąta kobiet fizycznie nie ma więc szansy znaleźć partnera, bo go nie ma – dodała.

Powodów tej sytuacji – jak mówiła wiceminister – jest wiele, a jednym z nich – ogromna luka edukacyjna. – Mamy połowę więcej studentek niż studentów i to się rozjeżdża. Młode kobiety są bardzo wykształcone, skoncentrowane w dużych miastach, chcą robić karierę. Panowie o wiele szybciej się z systemu edukacyjnego wyrywają, bo dla panów to jest strata czasu – dodała.

Wiceminister zauważyła, że decyzję o posiadaniu dziecka lub odkładanie jej w czasie hamują też „kwestie bezpieczeństwa ekonomicznego, mieszkania i inne kwestie związane z materialną stroną”.

W porównaniu do Czech i Rumunii mamy dwa razy więcej bezdzietnych kobiet 40-letnich. My się bardzo chętnie w analizach wewnętrznych porównujemy do tych dwóch krajów, bo są z naszego regionu i bardzo istotnie podniosły dzietność w ostatniej dekadzie, a właściwie w ostatnim 20-leciu – podsumowała Socha.

Zgodnie z zapowiedziami MRiPS, „rząd przyjmie niebawem strategię demograficzną, która obejmuje obszary życia społecznego związane m.in. z mieszkalnictwem, edukacją, zdrowiem i pracą”.

Kiedy urodzi się ostatni Polak?

Kiedy urodzi się ostatni Polak? Jan Pospieszalski ostrzega przed czyhającą na Polskę katastrofą.

29 kwietnia 2022 https://pch24.pl/jan-pospieszalski-demografia-to-powazna-sprawa-nie-zostawiajmy-jej-tylko-politykom/

Wskaźniki urodzeń i zgonów za rok 2021 rozjechały się jak nigdy dotąd. W ubiegłym roku umarło nas ponad pół miliona, a urodziło się zaledwie 331 tysięcy – alarmuje Jan Pospieszalski w swym najnowszym wideofelietonie „W Pośpiechu” na łamach naszego portalu.

Liczba urodzeń w Polsce spadła w stosunku do poprzedniego, czyli w tym przypadku 2020 roku, o 24 tysiące. Z kolei wskaźnik dzietności (liczba urodzeń przypadających na jedną kobietę w wieku prokreacyjnym) zredukował się z 1,42 do 1,38.

– Jeszcze 4 lata temu liczby urodzeń i zgonów oscylowały blisko siebie, wokół 400 tysięcy. Dzisiaj ta różnica wynosi 170 tysięcy. To tak jakby z powierzchni Polski zniknął Olsztyn, miasto wielkości Bielska-Białej czy Zabrza. Czy kogoś to obchodzi, czy ktoś się tym martwi? – zastanawia się publicysta. – Jakoś nie słyszę alarmistycznych informacji, debat, jakiejś refleksji i namysłu – dodaje.

Jak zauważa Jan Pospieszalski, jeżeli już pojawia się w publicznej debacie ten problem, to jedynie w kontekście rynku pracy albo ewentualnego upadku systemu emerytalnego, nie zaś w perspektywie przyszłości narodu bądź w aspekcie cywilizacyjnym.Czy pytanie nie powinno być postawione inaczej: czy nam w ogóle chce się żyć? I po co nam Polska?… (…) Brak poważnej dyskusji na ten temat jest czymś bardzo niepokojącym – podkreśla wieloletni twórca programu TVP „Warto Rozmawiać”.

Według różnych prognoz, utrzymanie się obecnych tendencji demograficznych przyniesie na koniec wieku rezultat w postaci skurczenia się populacji naszego kraju do 17 milionów, czy też nawet 13 milionów mieszkańców.

W manifestach poszczególnych partii trudno jednak doszukać się reakcji w postaci długofalowego programu zmierzającego do odwrócenia trendu, który może w końcu sprawić, że nasz naród nie będzie już zdolny powrócić do dzietności gwarantującej chociażby zastępowalność pokoleń, nie mówiąc już o trwałym wzroście liczby ludności. Jak wskazuje publicysta, ugrupowania polityczne patrzą naprzód w perspektywie bardzo krótkiej – tak, by wystarczyło do zachowania bądź wywalczenia oczekiwanej liczby miejsc w parlamencie.

Docenienie wartości rodzicielstwa znacznie rzadziej niż w przeszłości jest też obecne w duszpasterstwie Kościoła, który hołubi dziś na watykańskich pokojach nie obrońców życia, lecz eugeników i depopulatorów pokroju Jeffreya Sachsa.

Publicysta wskazał pozytywny przykład europejskiego przywódcy, który w ciągu dekady zdołał podnieść w swym kraju wskaźnik urodzeń z poziomu 1,25 do 1,6. Mowa o premierze Węgier Viktorze Orbanie. Jego strategia zakładała nie tylko ratowanie demografii poprzez świadczenia w rodzaju 500+. Również rabaty w cenach za energię, zasiłek macierzyński, płatny urlop wychowawczy, ulgi podatkowe i mieszkaniowe, zachęcające młodych ludzi do zawierania małżeństw. Rodzina z czwórką dzieci praktycznie nie płaci podatków. W trakcie rządów Fideszu zarobki wzrosły o ponad 60 procent.

Być może tutaj tkwi fenomen sukcesu wyborczego Orbana sprzed kilku tygodni – ocenia Jan Pospieszalski. Premier nie tylko wspiera węgierskie rodziny ekonomicznie, ale także wielokrotnie podkreśla, że są one prawdziwym skarbem. Zabiega o promowanie narodowej tożsamości, wzmacnianie patriotycznej dumy. Przepędził kosmopolityczne organizacje sorosowskie, zatruwające życie społeczne rozwadniającymi tożsamość ideami.

Był straszny wrzask w całej Europie, ale nie uląkł się. Patrząc na naszą politykę, na to, co dzieje się na polskich uczelniach, na ten mental młodych ludzi, na wzrost preferencji wyborczych w stronę skrajnej lewicy wśród młodzieży akademickiej, a szczególnie wśród wykładowców akademickich – tutaj jesteśmy daleko w tyle podkreśla felietonista.

Jak zauważa, nawet tak prosta rzecz jak postulowane przez  środowiska konserwatywne wypowiedzenie skrajnie lewicowej tzw. konwencji stambulskiej przez szereg lat rządów „prawicy” nie zostało zrealizowane.

Możemy uczyć się czegoś od tego powszechnie dzisiaj w Europie napiętnowanego Viktora Orbana, bo demografia to jest sprawa poważna. Moim zdaniem, powinniśmy o tym pamiętać – zbyt poważna by pozostawić ją tylko politykom – przestrzega Jan Pospieszalski.

Źródło: PCh24TV

Demograficzna BOMBA tyka. Czy POLACY znikną? || W Pośpiechu

Pomóżmy Ukrainie

Pomóżmy Ukrainie: 100%-owa repatriacja uchodźców!

Przemysław Załuska 22 04.20222

Teoretycznie Ukraina 1 stycznia 2022 liczyła 41 milionów mieszkańców. Tyle, że ostatni spis powszechny odbył się w 2001 r. Od tego czasu zaszły zmiany nie ujęte w oficjalnej statystyce:

– miliony Ukraińców wyjechały za praca do Rosji, Polski, Czech, Unii Europejskiej
– setki tysięcy opuściły zniszczony wojną Donbas
– Do 41 milionów oficjalna statystyka wlicza sześć milionów mieszkańców obwodów Ługańskiego i Donieckiego, które co najmniej w połowie są poza kontrolą Ukrainy (około trzech milionów mieszkańców)

Realnie więc, ludność Ukrainy przed wojną mogła liczyć jakieś 34-38 milionów.
Co więcej, bardzo niekorzystne są wskaźniki demograficzne. Ubytek naturalny ludności (różnica urodzeń i zgonów) w 2021 r wyniósł 442 279! W 2020 było to ponad 300 tyś.

Nie zawsze interesy narodowe Polski i Ukrainy są zbieżne.

W tym jednak wypadku, odnośnie przyszłego losu uchodźców, są w całkowitej harmonii. Biorąc pod uwagę wyżej omawiane osłabienie demograficzne, które wojna i ewentualne rozszerzenie terytoriów okupowanych przez Rosję może pogłębić, w najlepszym interesie Ukrainy jest jak najszybsza (kiedy tylko warunki na to pozwolą) 100% repatriacja milionów uchodźców do kraju.

Wszyscy szczerze pragnący pomóc Ukrainie a nie szukający jedynie okazji by wykorzystać jej trudności do załatwienia własnych interesów (łatanie dziury demograficznej, poszukiwanie taniej siły roboczej) oraz ci wszyscy szczerze przekonani, że Ukraina jest dla nas strategicznym buforem, że ważne dla naszego bezpieczeństwa jest jej istnienie: Chcecie pomóc Ukrainie? Wetujcie działania prowadzące do integracji milionów uchodźców (PESEL, 500+, otwarcie rynku pracy). Wspierajcie zaś jak najszybszy powrót wszystkich, co do jednego, uchodźców na Ukrainę.

Jeszcze głośniej krzyczał tłum: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze”.

Szanowny Panie,

w ramach krótkich rozważań przygotowujących nas do Wielkanocy, przypominaliśmy wczoraj o przesłuchaniu Pana Jezusa przed arcykapłanami. Na podstawie zeznań fałszywych świadków wydano akt oskarżenia.

Piłat wie, że Jezus zwany Chrystusem jest fałszywie oskarżony. Usiłuje go ocalić, ale boi się tłumu podjudzonego przez starszyznę.

„Cóż mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?”

Pyta Piłat tłumu. Odpowiedź Żydów na jego pytanie przypomina nam o współczesnych wydarzeniach.

Na krzyż z Nim!”

Wrzeszczeli ludzie trzymając zaciśnięte pięści i domagając się krwi Niewinnego.

Cóż właściwie złego uczynił?”

Zapytał jeszcze raz Piłat, który nie znalazł w Nim żadnej winy.

Na krzyż z Nim!”

Jeszcze głośniej krzyczał tłum, dodając: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze”.

Dzisiaj do wielu podobnych sądów dochodzi każdego dnia. Odbywają się one już nie na placu w Jerozolimie, ale na grupach i forach dyskusyjnych należących do przestępców, którzy namawiają kobiety do aborcji za pomocą sprzedawanych przez siebie nielegalnych pigułek poronnych.

Jestem w ciąży. Nie chcę tego w tej chwili, nie jestem gotowa, mam inne plany. Co mam zrobić?”

Pytają setki Polek, umieszczając swoje wpisy na aborcyjnych grupach. Takie miejsca to przynęta zastawiana przez aborcjonistów, którzy przedstawiają się jako „obrońcy praw kobiet” i deklarują pomoc w trudnych sytuacjach życiowych. Po wejściu na takie forum i zadaniu pytania, na kobietę czeka już tłum feministek, które od razu podpowiadają co należy zrobić.

Pozbądź się pasożyta. Zamów pigułki, połknij i problem z głowy.”

Doradzają aborcjonistki, które pośredniczą w handlu tabletkami śmierci.

Mam jednak wątpliwości. Czy aborcja nie jest przypadkiem czymś złym? Czy coś może mi się stać?”

Pyta dalej wiele kobiet, których sumienia budzą się w krytycznym momencie. Momentalnie jednak kolejne aborcjonistki włączają się do dyskusji aby zgasić wszelkie wątpliwości. Tłum feministek dalej więc krzyczy i podjudza:

Aborcja jest OK. Nie martw się, to bezpieczne. Kupuj szybko tabletki póki płód jest jeszcze mały to sprawniej pójdzie”.

Namawiają handlarki tabletkami oraz powiązane z nimi aktywistki, które udało się omamić za pomocą propagandy i manipulacji. O aborcji mówią w samych superlatywach. O krwi, zarówno matki jak i dziecka, która za chwilę będzie wylana, mówią niewiele. O duchowych i psychicznych skutkach syndromu poaborcyjnego, z powodu którego cierpią nie tylko kobiety ale też ich rodziny, często przez kilka pokoleń do przodu, nie mówią wcale. Krew na nas i na dzieci nasze…

Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Tylko w ubiegłym roku dokonano w Polsce ponad 30 000 pigułkowych aborcji.

W ostatnich dziesięcioleciach setki tysięcy Polaków zamordowało swoje dzieci. W nadchodzącym czasie Wielkanocy prośmy o wyzwolenie naszego kraju od plagi dzieciobójstwa i prowadzącej do niego propagandy aborcyjnej, która swobodnie rozsiewa się po Polsce i podjudza kolejne matki i kolejnych ojców do zbrodni na niewinnych.

Zachęcamy też do przekazania wielkopostnej jałmużny na potrzeby ratowania dzieci zagrożonych aborcją:

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Jutro kolejna część rozważań – droga krzyżowa. Kto dzisiaj idzie po niej razem z Chrystusem?


Serdecznie Pana pozdrawiam,

Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków

stronazycia.pl

To nie przypadek, to plan – PiS chce ściągnąć i zatrzymać w Polsce miliony Ukraińców

MatkaKurka https://www.kontrowersje.net/to-nie-przypadek-to-plan-pis-chce-sciagnac-i-zatrzymac-w-polsce-miliony-ukraincow/

Absolutnie żadnej sztuczki, ani najmniejszego zabiegu „dziennikarskiego” w tytule nie zastosowałem, to są po prostu fakty, w dodatku potwierdzone na najwyższym szczeblu, o czym na końcu. W Polsce bardzo często pomysły rodzą się na pniu, a czasami nawet na kamieniu.

Gaszenie pożarów i zajmowanie się jednym tematem, który akurat jest na szczycie debety publicznej, to również cecha charakterystyczna wszystkich rządów w Polsce, ale trzeba przyznać, że PiS ma w tym obszarze szczególne zasługi. Całymi miesiącami dyskutowaliśmy o wycince puszczy, koniach z Janowa, dwóch wieżach Kaczyńskiego, no i oczywiście o najmodniejszej chorobie na świecie, jednak w tym przypadku były to lata, nie miesiące.

Przy każdym takim temacie powstały cudowne recepty, magiczne eliksiry i na końcu, jak zwykle, plany rozjeżdżały się z rzeczywistością. Konflikt zbrojny na Ukrainie z natury rzeczy niesie za sobą znacznie większy potencjał niż konie janowskie i sosny białowieskie, jedynie pomór można uznać za konkurencję tej samej wagi. Jakie pomysły i strategie realizowaliśmy w przypadku zbiorowego amoku wirusowego, to już wszyscy wiemy i ostatnie decyzje o zdjęciu niemal wszystkich obostrzeń przy 10 000 przypadków, idealnie oddają skalę tej paranoi i tragifarsy.

Czy wyciągnięto jakieś wnioski? Żadnych! Co więcej katastrofalne błędy, które kosztowały życie 200 000 Polaków, nadal są uznawane za jedyne słuszne decyzje podjęte przez najwyższej klasy fachowców. Jak się nie wyciąga wniosków, to wiadomo, że się w kółko popełnia te same błędy i dokładnie tak się dzieje w przypadku Ukrainy. Osłanianie twarzy szmatami i zamykanie stoków narciarskich, lasów i parków, czyli DDM i lockdowny, zostały zastąpione dwiema innymi generalnymi fantasmagoriami. Napływ uchodźców z Ukrainy ma rozwiązać poważne problemy w Polsce, po pierwsze zlikwidować problem niżu demograficznego, po drugie dać potężny zastrzyk polskiej gospodarce.

Przypomnę raz jeszcze, że to nie jest projekt, który powstał w wyniku szczegółowych analiz, symulacji i poszukiwania recepty na nasze bolączki. Nic z tych rzeczy, wszystko narodziło się po nawałnicy za naszą wschodnią granicą. W tym miejscu należy sobie zadać pytanie, dlaczego ci „wybitni” politycy PiS i „niepokorni”, którzy dostali zlecania na promowanie nowej strategii dla Polski, nie wpadli na to przed konfliktem na Ukrainie? Skoro kilka milionów Ukraińców miało być lekarstwem na polskie bolączki, to wystarczyło stworzyć te same warunki, jakie tworzy się dziś albo i znacznie mniej atrakcyjne, sprowadzone do łatwiejszego przekraczania granicy w celu podjęcia pracy i po kłopotach. W kolejny kroku pracujący w Polsce mogliby ściągnąć rodziny, pod warunkiem, że są je w stanie utrzymać.

Nic takiego się nie stało i to też nie jest przypadek, tylko wynik naturalnych procesów. Każdy polski pracodawca, któremu brakowało pracowników mógł wysłać ogłoszenie, czy zlecić to odpowiednim firmom i jeśli tylko istniała wola po ukraińskiej stronie, pracownicy ustawiali się w kolejce. Taka rekrutacja działała, ale w odpowiedniej skali i przy rzeczywistym zapotrzebowaniu oraz zainteresowaniu. W efekcie do Polski przyjechało około 2 milionów Ukraińców, a potem proces naturalnej imigracji zarobkowej się wyciszył, bo nastąpiło wypełnienie luk na rynku pracy.

W tej chwili do Polski napływa zupełnie inna grupa Ukraińców, złożona głównie z kobiet i dzieci, co oznacza, że zdecydowana większość tej grupy pracy nie podejmie. Trudno też powiedzieć ilu z nich w Polsce zostanie, zatem zastrzyk dla gospodarki i wyż demograficzny, to jedynie pobożne życzenia „strategów” z PiS, natomiast poniesione koszty są realne i bardzo wysokie. Wcześniejszy naturalny i korzystny dla Polski proces, został zastąpiony polityczną głupotą, która wprost się wyraża słowami Kaczyńskiego:

Mamy zasadę – żadnych relokacji. Jak ktoś chce tu zostać, to zostaje, a jak chce wyjechać, to wyjeżdża. Nikogo nie zmuszamy do niczego. I druga zasada – nie chodzimy po prośbie. Oczywiście uważamy, że należy nam się jakaś pomoc, ale po prośbie nie chodzimy. Jesteśmy państwem w zupełnie dobrej kondycji, przeszło trzy razy bogatszym niż na początku lat 90 i przeszło trzy razy bogatszym niż Ukraina, licząc na głowę mieszkańca.

Kaczyński z Morawieckim uznali, że da się na siłę z kilku milionów uchodźców ukraińskich kobiet i dzieci, zrobić wykwalifikowanych pracowników i prawdziwych Polaków.

Biorąc pod uwagę założenia i okoliczności tego projektu, nie ma najmniejszego sensu się do niego poważnie odnosić, to są zwyczajne brednie, które bardzo szybko zweryfikuje życie.

Postępy Posoborowego Pogaństwa: Młodzi: bez ślubu, bez dzieci, bez sensu…

Co trzeci młody człowiek chociaż chce trwałego związku, to nie zamierza brać ślubu – świeckiego ani kościelnego – wynika z badania Centrum Profilaktyki Społecznej i Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim, które opisała piątkowa „Rzeczpospolita”.

https://nczas.com/2022/02/04/mlodzi-polacy-bez-slubu-bez-dzieci-bez-sensu/

———————

„Tradycyjne małżeństwa z przysięgą przed ołtarzem lub przed urzędnikiem dominują, ale ich liczba spada. W 2008 r. zawarto ich 258 tys., w 2020 r. już 145 tys. Pandemia ten trend wzmocniła – oceniają autorzy badań. Zapytano ponad tysiąc 18–30-latków, jak widzą bycie razem. Wnioski? O trwałym związku opartym na ślubie myśli ponad 60 proc. młodych ludzi, ale tylko 42 proc. chciałoby wziąć ślub kościelny, a 18 proc. – cywilny. Najmłodsi (18-20 lat), jeśli kiedyś się zdecydują, to aż 61 proc. wybierze ślub świecki” – czytamy w gazecie.

„Rz” zauważa, że zarazem już co trzecia osoba chce żyć w luźnym związku i nie zamierza tego formalizować. Ponad połowa – jeśli ich związki się sprawdzą – myśli, by kiedyś to zrobić.

„Część młodego pokolenia związek z drugim człowiekiem traktuje według modeli ekonomicznych – leasingu lub przetestowania – jak w handlu, gdzie można oddać lub porzucić towar bez żadnych kar i konsekwencji” – wskazują badacze.

Zauważają, że najwięcej niechętnych związkom formalnym jest z wielkich miast, najmniej z wiejskich i małomiasteczkowych regionów Małopolski, Warmii i Mazur i Podlasia.

Dodano, że na sytuację nakłada się także krytyczna opinia o Kościele. „Skandale pedofilskie, przepych i bogactwo ludzi Kościoła – to zniechęca młodych. Aż 62 proc. z nich uważa, że Kościół afery pedofilii chce zamieść pod dywan” – zaznaczają badacze. [A to już skutek medialnego odwracania kota ogonem. MD]

„Niechęć do ślubu sakramentalnego to odpowiedź młodych na kryzys toczący Kościół” – podkreślają.

Sondaż Centrum Profilaktyki Społecznej – Fundacja Bonum Humanum i Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim – badanie ankietowe z wykorzystaniem portali społecznościowych na 1038 osobach w wieku 18-30 lat. (PAP)

Spis powszechny:Po trzech pokoleniach populacja skurczy się do 12 milionów.

W Polsce na pewno nastąpi spadek liczby ludności – powiedział prof. Uniwersytetu Łódzkiego Piotr Szukalski. Po trzech pokoleniach populacja skurczy się do ok. 33 proc. – dodał. Jego zdaniem depopulacja ma szczególnie destrukcyjny wpływ na poziomie lokalnym. Zwrócił uwagę również na nadchodzącą „pandemię chorób psychicznych”.

Na podst.: https://nczas.com/2022/01/27/twarde-dane-ze-spisu-powszechnego-nadciaga-destrukcyjna-trwala-depopulacja-w-polsce/

W czasie konferencji inaugurującej III Kongresu Demograficznego w pałacu prezydenckim w Warszawie zaprezentowano w czwartek pierwsze wstępne wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2021. Prof. Szukalski przedstawił wykład pt. „Wyzwania demograficzne Polski na XXI wiek”.

Profesor zwrócił uwagę, że zjawiskiem, które na pewno w Polsce wystąpi jest trwała depopulacja – spadek liczby ludności.

Szukalski poinformował, że miernikiem, który mówi o tym, ile rodzi w ciągu całego życia typowa kobieta córek, które zastąpią ją w prokreacji jest współczynnik reprodukcji netto, który od wielu lat kształtuje się w przedziale 0,6-0,7.

Po interpretacji tego współczynnika profesor wskazał, że hipotetycznie gdyby w pewnym pokoleniu było 100 osób to przy utrzymywaniu się tego współczynnika przez długi czas w następnym pokoleniu byłoby urodzonych już tylko 60 dzieci, w następnym 36, a jeszcze następnym 20. Mamy więc do czynienia z katastrofalnym „kurczeniem się” populacji .

Profesor zwrócił uwagę na skutki, jakie niesie za sobą spadek liczby ludności. „Ma ona destrukcyjny wpływ na poziomie lokalnym” – stwierdził.

Jak twierdzi profesor depopulacja oznacza drastyczne zmniejszanie się liczby płatników podatków, zmniejszający się potencjał konsumpcyjny ludności, konieczność utrzymania siatki instytucji lokalnych, które finansowane są przez znacznie mniejszą liczbę ludzi, a także utrudnienia w prowadzeniu biznesów.

„Młodzi na takich obszarach nie widzą przyszłości, więc przenoszą się gdzie indziej” – podsumował.

Szukalski poruszył również temat zmiany struktury wieku, której dotyczą takie problemy jak: podwójne starzenie się ludności, dostosowywanie systemu ochrony zdrowia, dostosowywanie pomocy społecznej oraz rozwój srebrnej gospodarki.

„Ponadto zdaje się, że będzie nas czekać konieczność przebudowania systemu kształcenia. W taki sposób, aby zdecydowanie w większym stopniu kłaść nacisk na praktyczne umiejętności oraz wiedzę, która jest łatwo przekształcalna w praktykę” – powiedział.

Szukalski zwrócił uwagę również na nadchodzącą „pandemię chorób psychicznych”. „Następująca wirtualizacja relacji ludzkich prawdopodobnie doprowadzi do pojawienia się wzrastającej skali ludzi cierpiących na depresję i inne tego typu problemy psychiczne” – dodał.

Profesor wspomniał również o międzynarodowych wyzwaniach demograficznych z perspektywy Polski. „Będzie dokonywać się bardzo ważna zmiana ważności demograficznej poszczególnych państw i regionów” – wskazał. Jak podkreślił, będzie miało to szereg konsekwencji politycznych i gospodarczych. (PAP)

Z demografią będzie coraz gorzej. Dlaczego Polacy nie chcą licznego potomstwa?

Mimo, że demograficzny zegar Polski tyka niczym bomba, a znawcy tematu od lat biją na alarm, polskie społeczeństwo nadal śpi snem sprawiedliwego, pokrywając się coraz bardziej zmarszczkami. Fakt, że w sposób nieuchronny zmierzamy ku populacyjnej katastrofie dociera powoli do świadomości rządzących. Ale zanim ktoś na poważnie zacznie krzyczeć: „Demografia, głupcze!”, warto zapoznać się z treścią raportu pt. „Nastawienie do decyzji prokreacyjnych o pierwszym dziecku”, by lepiej móc rozeznać, dlaczego w kwestii tej jest tak źle i będzie jeszcze gorzej.

Przygotowany przez ekspertów z Copernicus Reseach Team raport powstał w ramach realizowanego przez Fundację Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii projektu „Dbam o świat i siebie – decyzje młodych ludzi o małżeństwie, rodzinie i potomstwie” i stanowić ma merytoryczną podstawę do interwencji publicznej w postaci kampanii społecznej prowadzonej z inicjatywy Ministra Rodziny i Polityki Społecznej. Z przeprowadzonych badań literaturowych wynika, że podjęcie decyzji o pierwszym dziecku przez osoby myślące o potomstwie zależy od pewnych, istotnych czynników. Nie sposób mówić o nich bez uprzedniego nakreślenia sytuacji demograficznej, jaką mamy Polsce.

Od czterdziestu lat w kraju nad Wisłą utrzymuje się zjawisko depresji urodzeniowej. W 2020 roku, w porównaniu do 1980, liczba urodzeń zmniejszyła się niemal o połowę (z 702 tys. do 355 tys. dzieci). Okresowe wzrosty przypadające na lata 2003-2009  i  2015-2017 nie zatrzymały tendencji spadkowej, a proces ten dodatkowo pogłębiła pandemia. Wstępne szacunki pokazują, że w styczniu 2021 roku, czyli 9 miesięcy po pierwszym lockdownie, urodziło się o około 5 tysięcy dzieci mniej niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Do tego, trudno przewidzieć, jak ostatecznie polityka sanitarna władz wpłynie na decyzje prokreacyjne Polaków. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby negatywne tendencje demograficzne miałyby ulec odwróceniu. Od lat obserwuje się w Polsce wzrost przeciętnego wieku kobiet w momencie urodzenia pierwszego dziecka, co jest zjawiskiem ogólnoeuropejskim, nie bez znaczenia dla możliwości zajścia w ciążę i urodzenia zdrowego potomka. Wyższy wiek przeciętnej pierworódki wiąże się z mniejszym współczynnikiem dzietności, który wynosi 1,37 (2020 r.). Jak wiadomo, aby zapewnić prostą zastępowalność pokoleń, współczynnik dzietności powinien utrzymywać się na poziomie ok. 2,10-2,15, a to oznacza, że każda kobieta w wieku rozrodczym powinna urodzić średnio nieco więcej niż dwójkę dzieci. Jako że w Polsce od dwóch dekad obserwuje się rosnącą liczbę zgonów w stosunku do spadku urodzeń żywych, od 2013 r. możemy mówić o ujemnym przyroście naturalnym, który w 2020 r. wyniósł -3,19.

Powagę sytuacji dodatkowo odsłania przygotowana przez Główny Urząd Statystyczny prognoza demograficzna na lata 2016-2050. Szacuje się, że od 2022 do 2050 r. liczba gospodarstw domowych z co najmniej jednym dzieckiem spadnie o 13 proc., czyli o około 58 tysięcy. W 2011 r. gospodarstwa bezdzietne stanowiły 66, 5 proc. całej struktury, natomiast – zgodnie z prognozą – w ostatnim okresie będą stanowić ponad 75 proc. Dane te należy jednak traktować jako wariant optymistyczny, ponieważ w swoich przewidywaniach GUS nie uwzględnił zmian wywołanych przez pandemię. Zatem dlaczego jest tak źle i będzie jeszcze gorzej?

W świetle przywołanych przez ekspertów z Copernicus Research Team badań widać, że wyraźnie istotnym czynnikiem mającym wpływ na decyzję o pierwszym dziecku jest osiągany dochód. Wprawdzie pozytywna ocena sytuacji materialnej do pewnego stopnia tylko zwiększa intencje rodzicielskie, gdyż brak „odpowiednio dużej pensji” został uznany też jako niewystarczający powód do rezygnacji z rodzicielstwa. Decyzja o pierwszym dziecku nie zależy od poziomu zarobków w sytuacji, gdy kobieta nie może znaleźć zatrudnienia lub gdy posiadana praca jest niesatysfakcjonująca. Wówczas alternatywą dla kariery zawodowej może być macierzyństwo.

Kolejnym ważnym powodem odwlekania planów prokreacyjnych jest niepewność co do przyszłości. Rosnące tempo życia wynikające ze zmian globalizacyjnych oraz postępu technologicznego, a także  towarzyszące tym przeobrażeniom transformacje społeczne wpływają na poczucie bezpieczeństwa jednostek odnoście sytuacji ekonomicznej, zatrudnienia, warunków na rynku pracy. Istotna jest również, szczególnie w przypadku kobiet, stabilność związku. Zamężne decydują się na dziecko w krótszym czasie. Większa społeczna akceptowalność rozwodów sprawia, że ludzie częściej odraczają zamiary prokreacyjne. Opóźnianie decyzji o pierwszym dziecku ma też związek z kontynuacją nauki (studia) ze względu na zależność finansową uczącego się od rodziny i przewidywaną trudność w łączeniu obowiązków rodzicielskich ze szkołą. Zamiar posiadania potomstwa jest również silnie skorelowany z postrzeganą satysfakcją z związku oraz zbieżną orientacją obojga partnerów co do realizacji planów prokreacyjnych. Różnica zdań w tej kwestii skutkuje zwykle przesunięciem w czasie decyzji o potomku. Ponadto, wyniki badań dostarczają dowodów, że ludzie nie chcą mieć dzieci ze względu na strach przed odpowiedzialnością, przy czym obawy przyszłych matek różnią się od wątpliwości przyszłych ojców. Kobiety boją się porodu i konieczności opieki nad niemowlęciem, mężczyźni natomiast lękają się odpowiedzialności finansowej, choć strach działa na nich również motywująco.

Co prawda optymizmem napawać mogą przywołane w raporcie badania potwierdzające, że tradycyjne rozumienie rodziny wciąż dominuje w polskim społeczeństwie. Zdecydowana większość Polaków postrzega rodzinę jako wartość, są też na ogół zadowoleni z typu rodziny, w którym wyrośli i chcieliby, aby ich własna była do niego podobna. Większość deklaruje również chęć posiadania potomstwa, zwłaszcza, gdy relacje z najbliższymi, szczególnie rodzicami, układają się poprawnie. Martwić powinien jednak preferowany przez bezdzietnych model małej rodziny z dwójką dzieci. W małych rodzinach chcą też żyć bezdzietne małżeństwa, samotnie wychowujący dzieci, osoby żyjące już w takich rodzinach, osoby tworzące niesformalizowane związki partnerskie. Ponadto, niepokoić powinien systematyczny wzrost udziału procentowego osób nieposiadających potomstwa w porównaniu do gospodarstw co najmniej jednym dzieckiem w całej strukturze gospodarstw domowych, rośnie też odsetek bezdzietnych małżeństw, a ich liczba jest alarmująca.

Pesymistyczne zdają się być natomiast wnioski przedstawionego w raporcie badania jakościowego intencji prokreacyjnych dotyczących pierwszego dziecka wśród osób od 18 do 35 roku życia. Do najważniejszych przyczyn nieposiadania dzieci zaliczono uzyskanie przez ludzi młodych niezależności w związku z wejściem w dorosłość, a decyzja o potomku stanowi zagrożenie dla tego stanu. Odłożenie w czasie planów prokreacyjnych wiąże się też z rozpoczęciem kariery zawodowej, obawą dotyczącą odpowiedzialności, jaka wiąże się z posiadaniem dziecka, zwłaszcza konsekwencji nieumiejętnego wychowywania. Jako przyczyną niskiej dzietności wskazano również brak stałego partnera, brak świadomego powodu, dla którego trzeba mieć dziecko, oraz problemy zdrowotne mogące utrudnić w zajście w ciążę. Podnoszoną, szczególnie przez kobiety, kwestią były również lęki związane z okresem ciąży i porodu, co wynikać miało z kolei z braku wiedzy na ten temat.

W kontekście przywołanych badań, które stanowić mają podstawę do interwencji publicznej w postaci kampanii społecznej oraz działań mających na celu zwiększenia szansy na podjęcie decyzji prokreacyjnych przez osoby młode, zastanawia, czy sprawujący władzę kolejny raz bohatersko staną do walki z problemami, które sami stwarzają. Opodatkowanie pracy w Polsce na poziomie dóbr luksusowych generuje bezrobocie, bezrobocie generuje niepewność, niepewność generuje problemy demograficzne, co wynika też z omawianego raportu. Ponadto, każdy przychodzący w naszym kraju na świat noworodek obciążony jest długiem wynikającym z pożyczek, jakie wcześniej na jego konto zaciągały wszystkie bez wyjątku rządy. Obecnie młode pokolenie płaci już dotkliwie za powiększający się dług publiczny i tym samym zwiększane ciężary podatkowe na jego obsługę. Nic nie zmieni skupienie uwagi społeczeństwa na ulgach prorodzinnych w podatku dochodowym, które de facto finansują same sobie rodziny, płacąc rozliczne daniny. „Proludnościowych” oczekiwań nie spełnił też trwający od pięciu lat program „Rodzina 500 plus”.

Klimatu przyjaznego zakładaniu rodziny nie tworzy zapewne lawina rozwodów, które w pierwszym kwartale 2021 roku przewyższyły ilością zawierane małżeństwa, oraz kapitulacja rządzących przed forsowaną przez Unię Europejską promocją „kultury LGBT”. Dlatego z niecierpliwością oczekiwać należy rezultatu badań zawartych w raporcie pt. „Nastawienie do decyzji prokreacyjnych o pierwszym dziecku”. Nie trzeba być żadnym ekspertem, żeby wiedzieć, że wyznaczony przez aktualnie sprawującą władzę formację kierunek polityki rodzinnej nie skłoni ludzi młodych do posiadania większej liczby dzieci, a zwłaszcza tych, którzy nie widzą świadomego powodu, dla którego warto je mieć.

Anna Nowogrodzka – Patryarcha

Raport można pobrać TUTAJ

https://pch24.pl/z-demografia-bedzie-coraz-gorzej-dlaczego-polacy-nie-chca-licznego-potomstwa-opinia/

=====================

Niby PCh – a jest to podejście laickie. Podejście katolickie można poznać tu:

Demografia a dziewictwo, czystość i wierność małżeńska.

Oraz w archiwum pod :

https://web.archive.org/web/20200803234955/https://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=category&sectionid=14&id=694&Itemid=53

Polska znika – powstrzymajmy wymieranie Narodu. Wieloletni proces wymierania Polaków.

Gdy ktoś wieszczy upadek Polski i całej zachodniej cywilizacji, wyobrażamy sobie najczęściej wielką wojnę, ideologiczne rewolucje lub gwałtowne katastrofy naturalne. W rzeczywistości koniec już nadchodzi ścieżką o wiele mniej spektakularną. To wieloletni proces wymierania Polaków. Całe młode pokolenie Polaków niechętnie decyduje się na rodzicielstwo. Rodzące się dzieci nie tylko nie zastąpią liczebnie pokolenia rodziców, ale spadnie na nie bezprecedensowy ciężar utrzymania całego państwa. Czas pandemii przyniósł przyspieszenie katastrofy. Rok 2020 był pod względem demograficznym najgorszy od II Wojny Światowej.

Dlatego zespoły analityków Ordo Iuris już od siedmiu lat intensywnie pracują nad strategią demograficzną, która musi łączyć mądre instrumenty wsparcia rodzin z bodźcami odrodzenia kultury poświęcenia – dla dzieci, rodziny i Narodu. Jeżeli nie dokonamy przełomowych zmian prawnych oraz kulturowych, za kilka lat stracimy ostatnią szansę, by kontynuować wielkie dzieło pokoleń – Polskę.

Pierwszymi symptomami kryzysu demograficznego będzie brak rąk do pracy i zahamowanie wzrostu gospodarczego. Wówczas wzrośnie presja na przyjęcie setek tysięcy młodych migrantów, których wkład w krajową gospodarkę nie tylko zapewni wszystkim dalsze możliwości bogacenia się, ale stanie się niezbędny dla utrzymania milionowych rzesz Polaków przechodzących na emeryturę. Z czasem nowe grupy zdominują produktywną kohortę społeczeństwa. Oblicze Polski zmieni się nieodwracalnie. Etnicznie, religijnie, kulturowo i politycznie. Ojczyzna, jaką znamy, zniknie.

Wszystkie podejmowane przez nas działania w obronie fundamentów cywilizacji łacińskiej oraz suwerenności i tożsamości Polski nie będą mieć żadnego znaczenia, jeśli nie będziemy pamiętać o tym, że Polska do przetrwania potrzebuje przede wszystkim Polaków.

Do naszego pierwszego raportu „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska” wprost odwoływał się rząd w czasie wprowadzania najważniejszych instrumentów polityki rodzinnej w 2016 roku. Teraz część z naszych propozycji została uwzględniona w rządowej Strategii Demograficznej 2040, a część trafiła już do rozwiązań zaproponowanych w podpisanym przez Prezydenta RP „Polskim Ładzie”.

Politycy wciąż jednak myślą o polityce prodemograficznej głównie w kategoriach doraźnych transferów finansowych, zapewniających korzyści wyborcze. Te natomiast – chociaż skutecznie wyeliminowały skrajne ubóstwo – nie przełożyły się na trwały wzrost dzietności.Aby zatrzymać postępujący kryzys demograficzny, trzeba przede wszystkim odbudować kulturę szacunku dla rodziny oraz trudu macierzyństwa i ojcostwa.Potrzebny jest sprzeciw wobec kultury indywidualizmu, w której nie ma miejsca na poświęcenie się dla innych i zaparcie się siebie dla dobra rodziny czy większej społeczności.

Ze szczególną uwagą poddaliśmy analizie opublikowaną przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej „Strategię Demograficzną 2040”. Przygotowany, wnikliwy raport i rekomendacje dla rządu zostały omówione podczas panelu ekspertów, łączącego perspektywę prawników, ekonomistów, przedsiębiorców i socjologów.

Nasi eksperci brali także udział w konsultacjach społecznych „Polskiego Ładu”, w ramach których przygotowaliśmy kompleksową analizę jego pierwotnych założeń z perspektywy interesów polskich rodzin oraz przesłaliśmy projekt ustawy o ilorazie rodzinnym, będącym realną ulgą podatkową dla polskich rodzin. Po naszej interwencji w ostatecznej wersji ustawy znalazła się także ulga dla rodzin wielodzietnych, o którą zabiegaliśmy w trakcie konsultacji.

W przyszłym roku – we współpracy z partnerami z całego świata, z którymi nawiązaliśmy kontakt dzięki wspólnym inicjatywom i Collegium Intermarium – stworzymy katalog dobrych praktyk i działań prorodzinnych i prodemograficznych z całego świata. W publikacji zwrócimy uwagę na rozwiązania, które okazały się już skuteczne, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które nie odwołują się do wątpliwego kierunku niekończącego się podnoszenia poziomu redystrybucji.

Nie mam wątpliwości, że nasza działalność w tym względzie jest absolutnie konieczna. Jeśli nie podejmiemy wszelkich możliwych działań już teraz, to za 10 lat będzie po prostu za późno.

Tak źle nie było od 75 lat

Rok 2020 był pod względem demograficznym najgorszy od czasów II wojny światowej – liczba zgonów przekroczyła liczbę urodzeń o ponad 122 tysiące. Na świat przyszło w tym czasie niecałe 380 tys. Polaków, a zmarło prawie pół miliona. Jednak ten ujemny przyrost naturalny nie jest wyłącznie efektem pandemii, jak w pierwszej chwili może się wydawać.

Już od końca lat 80. XX wieku mamy w Polsce do czynienia z postępującym obniżaniem przyrostu naturalnego, który jest przede wszystkim efektem regularnych spadków wskaźnika dzietności, czyli miary liczby dzieci, które przeciętnie rodzi jedna kobieta. W ostatnim roku w Polsce wskaźnik ten wyniósł zaledwie 1,39. Już od lat nie gwarantuje on jednak prostej zastępowalności pokoleń, która jest zapewniona, gdy wskaźnik ten wynosi co najmniej 2,1.

W praktyce może to oznaczać dwie rzeczy: albo w najbliższych dekadach Polska zacznie masowo przyjmować migrantów, którzy – podobnie jak w wielu krajach zachodniej Europy – zwiększą stabilność całego systemu, albo państwo polskie już wkrótce nie będzie w stanie wypłacać emerytur wielu Polakom, bo liczba osób w tzw. wieku produkcyjnym nie będzie wystarczająca. Taka sytuacja grozi ruiną nie tylko systemu emerytalnego ale całej polskiej gospodarki. Każda rodzina jest bowiem nie tylko podstawową komórką społeczną, ale także podstawową komórką ekonomiczną, dla której pracuje szereg branż takich jak branża spożywcza, budowlana, motoryzacyjna, medyczna, szkolnictwo czy przemysł odzieżowy. Coraz mniejsza ilość i liczebność zakładanych rodzin to zatem likwidacja koła zamachowego całej gospodarki.

Dlatego jeśli sytuacja demograficzna w Polsce się nie zmieni, to wszystkie nasze starania w obronie fundamentów naszej cywilizacji staną się bezcelowe. Niezbędne dla przetrwania polskiej gospodarski stanie się pójście śladem wielu państw zachodniej Europy, gdzie „na oścież” otwarto drzwi dla migracji ekonomicznej z całego świata. W efekcie Polska ulegnie tak głębokim przeobrażeniom, że trudno już będzie rozpoznać w niej Ojczyznę, której tożsamość budowały powieści Henryka Sienkiewicza, krew przelewana za niepodległość i odwaga pokoleń stających w obronie kultury narodowej, wiary i politycznej suwerenności Polaków.

Nie dziwi więc, że zagrożenie demograficzne nie schodzi z ust polityków wielu europejskich państw. W ostatnich miesiącach długofalowa polityka demograficzna została opisana także przez polski rząd w dokumencie poddanym natychmiast wnikliwej recenzji ekspertów Ordo Iuris.

Analizujemy rządową strategię demograficzną

Nasz raport rozpoczęliśmy analizą polityki prorodzinnej i demograficznej na przestrzeni ostatnich 30 lat. Opisaliśmy zarówno nieliczne próby podejmowane na szczeblu centralnym, jak i konkretne inicjatywy wybranych samorządów z ostatniej dekady, które nie doprowadziły jednak do pozytywnych zmian w trendach demograficznych.

Na tym tle dokonaliśmy oceny rozwiązań zaproponowanych przez Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej w Strategii Demograficznej 2040. Trzeba przyznać, że strategia trafnie identyfikuje źródła kryzysu demograficznego i wskazuje wiele kierunków działań, które ocenić należy pozytywnie. Jej nadmierna ogólność nie sprzyja jednak podjęciu konkretnych działań na rzecz wzrostu dzietności.

Przede wszystkim na uznanie zasługuje to, że w Strategii zwrócono uwagę na konieczność podniesienia wartości pracy opiekuńczo-wychowawczej w oczach społeczeństwa. Mowa tu o zmianie sposobu postrzegania rodzicielstwa w kulturze, co dotyczy przede wszystkim coraz częściej deprecjonowanego macierzyństwa.

W analizie zwróciliśmy też uwagę na zawarte w rządowej Strategii nieskuteczne i nieprzemyślane rozwiązania socjalne, niepowiązane w żaden sposób z liczebnością dzieci w rodzinie.

Jak zwiększyć dzietność polskich rodzin?

W drugiej części analizy przedstawiamy rekomendacje uzupełniające luki rządowej Strategii, oparte na dobrych praktykach takich krajów jak Węgry czy Francja. Wskazujemy między innymi na możliwość rozszerzenia ulgi podatkowej na dziecko w formie tzw. ilorazu rodzinnego oraz uwzględnienie faktu wychowywania dzieci przy wyliczaniu składki emerytalnej. Dobrym przykładem zagranicznych działań jest też wsparcie rządowe w wypracowywaniu z bankami obniżek oprocentowania kredytów dla rodzin wielodzietnych. Kluczowe dla demografii jest również wsparcie trwałości rodzin. Dlatego w naszej analizie postulujemy między innymi popularyzację mediacji rodzinnych, które mogą ograniczyć liczbę rozwodów.

W ramach rozwoju różnych form opieki nad dziećmi postulujemy wprowadzenie ogólnopolskiego bonu wychowawczego czy wprowadzenie ulgi podatkowej, pozwalającej na odliczenie kosztów ponoszonych na zorganizowanie opieki nad dzieckiem lub przysługującej rodzinom, w których jeden z rodziców zdecydował się na rezygnację z pracy zawodowej na rzecz pełnoetatowego opiekowania się dziećmi. Cenną inicjatywą byłoby także wprowadzenie bonu oświatowego oraz rozszerzenie zakresu Karty Dużej Rodziny.

Formą zachęty do wprowadzania dobrych praktyk prorodzinnych w miejscach pracy mógłby być system certyfikowania firm spełniających prorodzinne standardy. Wskazujemy też na wagę tworzenia ułatwień w łączeniu kształcenia z macierzyństwem przez dostosowanie otoczenia akademickiego do potrzeb rodziców-studentów.

Jednym z najistotniejszych aspektów polityki prodemograficznej powinna być zmiana sposobu postrzegania macierzyństwa i rodzicielstwa. Posiadanie dzieci kreowane jest przez współczesną kulturę jako przeszkoda, ograniczenie własnego potencjału, wyrzeczenie się komfortowego egoizmu premiowanego przez kulturę masową. Konieczne jest zatem przywrócenie szacunku dla rodzicielstwa, chęci zakładania rodzin i posiadania potomstwa. A to możliwe jest wyłącznie, jeśli rodzina, w opozycji do jednostki, na powrót stanie się fundamentem i centrum funkcjonowania społeczeństwa.

Dlatego wśród naszych rekomendacji znalazł się postulat promowania filmów, programów telewizyjnych, seriali czy literatury zachęcających do odpowiedzialnego rodzicielstwa i budujących szacunek wobec rodziny. Mogłoby się to odbywać chociażby poprzez ustanowienie nagród, konkursów, certyfikatów czy odznaczeń dla twórców i nadawców treści prorodzinnych.

Czy odwrócenie demograficznego trendu jest możliwe?

Zastosowanie naszych rekomendacji może odwrócić negatywny trend demograficzny. Świadczą o tym przykłady z innych państw Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie ogólny współczynnik dzietności jest dużo wyższy niż w Polsce.

Porównanie instrumentów polityki rodzinnej stosowanych w tych krajach prowadzi do wniosku, że niemal w każdym z nich mają one charakter świadczenia nie tyle ogólnego, co wyspecjalizowanego i kierowanego do dwóch grup.

Po pierwsze do rodziców dzieci w wieku do 3 lub 6 lat. Jest to wiek, w którym dziecko wymaga szczególnie intensywnej opieki, co wiąże się często z koniecznością lub chęcią ograniczenia lub zawieszenia pracy zarobkowej jednego z rodziców.

Po drugie, do rodzin wielodzietnych wychowujących troje lub więcej dzieci. Świadczenia kierowane do tych rodzin przekładają się w największym stopniu na efekt demograficzny. O ile bowiem w przypadku decyzji o pierwszym dziecku, wsparcie finansowe nie ma znaczenia podstawowego, o tyle dla rodzin wielodzietnych, gdzie koszty utrzymania są o wiele większe, aspekt ten odgrywa istotną rolę.

Doświadczenia innych krajów pokazują, że widmo zapaści demograficznej nie jest nieuchronne. Spójrzmy choćby na Węgry, które od kilku lat sukcesywnie realizują kompleksową politykę prorodzinną, na którą przeznaczają ok. 4% PKB.

Składają się na nią szereg świadczeń rodzinnych otrzymywanych niezależnie od dochodu, w tym świadczenia dla niepracujących rodziców lub dziadków wychowujących dziecko oraz prosty system ulg podatkowych, który sprawia, że zdecydowana większość rodzin mających co najmniej trójkę dzieci w ogóle nie płaci podatku dochodowego. Ponadto, polityka węgierskiego rządu odbudowała społeczną percepcję wartości posiadania dzieci i wczesnego założenia rodziny.

Wyraźny wzrost liczby urodzeń nastąpił także w Estonii, gdzie w ciągu pierwszych 4 lat od wprowadzenia spójnej polityki rodzinnej dzietność wzrosła o 25%.

Również w Czechach, gdzie rodzice mogą między innymi korzystać z płatnego urlopu po urodzeniu dziecka aż przez trzy lata, poziom dzietności wyraźnie wzrósł w ostatnim dziesięcioleciu i jest obecnie dużo wyższy niż w naszym kraju.

Nasz wniosek jest prosty – nie musimy wyważać otwartych drzwi. Gotowe i przetestowane rozwiązania można czerpać z bliskich nam kulturowo krajów.

„Polski Ład” odpowiedzią na problemy polskich rodzin?

Częściowo wykorzystaną szansą na wprowadzenie systemu rozwiązań prorodzinnych jest wchodzący niebawem w życie „Polski Ład”, do którego zgłosiliśmy szereg uwag w ramach konsultacji społecznych. W szczególności podniesienie kwot wolnych od podatku będzie miało istotne znaczenie dla utrzymania rodzin.

W przesłanej w ramach konsultacji społecznych „Polskiego Ładu” analizie wiele uwagi poświęciliśmy Rodzinnemu Kapitałowi Opiekuńczemu. Jego głównym założeniem jest wypłacanie świadczenia w wysokości 500 zł miesięcznie przez dwa lata lub 1000 zł miesięcznie przez rok na drugie i kolejne dziecko w wieku od ukończenia 12. do 36. miesiąca życia. W ramach wchodzącego w życie już od 1 stycznia 2022 r. rozwiązania rodzice będą mogli sami zdecydować czy wydadzą pieniądze na żłobek, nianię czy na samodzielną opiekę nad dzieckiem. To duży postęp w porównaniu ze stanem obecnym, w którym państwo dofinansowuje opiekę na dziećmi – ale pod warunkiem, że będzie to opieka żłobkowa. Konstrukcja ta jest zbliżona do bonu opiekuńczego, którego wprowadzenie postuluje od lat Instytut Ordo Iuris.

Jednak za nasz szczególny sukces uważam zwolnienie podatkowe dla rodzin posiadających co najmniej czwórkę dzieci. Na brak tej cennej inicjatywy w pierwotnej wersji „Polskiego Ładu” zwracaliśmy uwagę na etapie konsultacji społecznych, podkreślając w przesłanym do rządu dokumencie, że zwolnienie podatkowe dla rodzin posiadających co najmniej czwórkę dzieci stanowiłoby wyraźne docenienie rodzin wielodzietnych oraz byłoby nowym, istotnym impulsem demograficznym, który w perspektywie kilku lat mógłby przyczynić się do wzrostu liczby nowo urodzonych dzieci nawet o kilkaset tysięcy. Zmiana zgodna z naszą rekomendacją została ostatecznie wprowadzona.

Wciąż jednak brak jest systemowej polityki promocji rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa. Teraz wskazanie dobrych praktyk i rozwiązań w tym zakresie musi stać się najważniejszym elementem badań nad polityką rodzinną.

Zatrzymajmy kryzys demograficzny

Odwrócenie negatywnego trendu demograficznego jest wielkim wyzwaniem dla państwa, ale nie jest niemożliwe.

Dlatego z satysfakcją odnotowujemy wszelkie wychodzące naprzeciw temu problemowi działania polskiego rządu. Wśród nich coraz częściej pojawiają się postulaty zgłaszane od lat przez ekspertów Ordo Iuris. Nadal dysponujemy jednak szeregiem propozycji, które czekają na wykorzystanie. Mowa tu o chociażby o ustawie o ilorazie rodzinnym, licznych rekomendacjach zawartych w przygotowanej przez ekspertów Ordo Iuris analizie Strategii 2040 oraz w pakiecie ustaw „W kierunku prawa przyjaznego rodzinie”. W najbliższych miesiącach będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, by przekonać polskie władze do wprowadzania kolejnych, skutecznych rozwiązań prodemograficznych.

W przyszłym roku stworzymy cały katalog działań i dobrych praktyk, w którym opiszemy szczegółowo stosowane w innych państwach skuteczne rozwiązania prodemograficzne, nie będące jedynie prostą redystrybucją środków publicznych. Publikacja powstanie we współpracy z naszymi parterami z całego świata, z którymi współpracujemy już w ramach Collegium Intermarium i innych podejmowanych przez środowisko Instytutu inicjatyw. Przygotowanie raportu, wiążące się z międzynarodowymi analizami i tłumaczeniami, będzie nas kosztować ok. 30 000 zł. Jednak widząc skuteczność nacisku środowisk prorodzinnych na rząd, wierzę, że i te rozwiązania uda się wprowadzić.

Nasza działalność związana z polityką prorodzinną i prodemograficzną to zresztą stały – konieczny do ponoszenia – koszt. Na bieżący monitoring i udział w konsultacjach społecznych poszczególnych inicjatyw rządowych musimy każdego miesiąca przeznaczyć 4 000 zł. Drugie tyle kosztuje nas przygotowanie analizy zawierającej rekomendacje podejmowanych działań.

Z niezbędnymi do poniesienia kosztami wiążą się także działania promocyjne na rzecz wprowadzenia proponowanych przez nas rozwiązań. I choć trudno oszacować ich koszty, to jest to często najlepszy sposób na skuteczne wprowadzenie proponowanych rozwiązań, o czym świadczą już wprowadzone w ramach Strategii 2040 i „Polskiego Ładu” rozwiązania, o których wdrożenie od dawna zabiegaliśmy w kręgach rządowych.

Wierzę w to, że z Pana pomocą uda nam się przekonać rząd do poszerzenia działań prodemograficznych. Bez młodych Polaków wszelkie inne działania na rzecz życia, rodziny, wolności i suwerennej Rzeczypospolitej nie będą miały znaczenia.

Dlatego będę Panu bardzo wdzięczny za wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, dzięki której będziemy mogli kontynuować naszą walkę o przetrwanie polskiego narodu.

Z wyrazami szacunku

P.S. Choć może się wydawać, że opisywana w tej wiadomości wizja wynarodowienia naszego kraju jest odległa i mało prawdopodobna, to demografia jest nieubłagana. Jeśli nie uda nam się odwrócić negatywnych trendów demograficznych, to w ciągu kilku dekad struktura demograficzna Polski może się diametralnie zmienić. Decydować będą o tym w dużej mierze ludzie, którzy są dziś dziećmi. Nie możemy zatem czekać. Czasu na zmianę jest już coraz mniej.

P.P.S. Pragnę też przypomnieć o możliwości odliczenia darowizny przekazanej na Instytut Ordo Iuris. Darowiznę przekazaną na Ordo Iuris w 2021 roku można odliczyć od dochodu w rozliczeniu PIT za rok 2021. Istnieje możliwość otrzymania od nas zaświadczenia o wpłatach dokonanych na rzecz Instytutu, które przyda się przy rozliczeniu. W tym celu bardzo proszę o wypełnienie formularza na stronie pit.ordoiuris.pl.


Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców. Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl>