Kamala Harris: Jeżeli zredukujemy populację, będziemy oddychać czystym powietrzem

Kamala Harris: Jeżeli zredukujemy populację, będziemy oddychać czystym powietrzem

zredukujemy-populacje-bedziemy-oddychac-czystym-powietrzem

„Inwestując w elektryczne pojazdy, czystą energię i redukując populację spowodujemy, że więcej naszych dzieci będzie oddychać czystym powietrzem” – powiedziała wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, Kamala Harris. Rządowe media ruszyły prostować rzekomą gafę, tłumacząc, że demokratycznej polityk chodziło o „redukcję zanieczyszczeń” (ang. pollution).
W piątek Harris wygłosiła przemówienie na Coppin State University w Baltimore w stanie Maryland, w którym opisała plany Demokratów dotyczące ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o połowę do 2030 r. i osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r.

W pewnym momencie polityk stwierdziła, że celem zeroemisyjnych strategii jest również…redukcja populacji. „Inwestując w elektryczne pojazdy, czystą energię i redukując populację spowodujemy, że więcej naszych dzieci będzie oddychać czystym powietrzem” – powiedziała.
W oficjalnym transkrypcji przemówienia Białego Domu słowo „populacja” (ang. population) zostało przekreślone i zastąpione słowem „zanieczyszczenie” (ang. pollution), które chciała powiedzieć Harris. Waszyngton konsekwentnie odmawia komentarza w sprawie.

Nagranie zrobiło furorę w sieci. „Czy należysz do populacji, którą [Harris – red.] chce zredukować?” – pytał kongresmen Thomas Massie, republikanin z Kentucky. Z kolei niedoszła gubernator Georgii, Marjorie Taylor Greene, zapytała: „Co rozumiesz przez zmniejszenie populacji? Aborcję? Wspomagane samobójstwo? Lub jakie inne środki sugerujesz, aby pomóc zdrowiu publicznemu?”.

Republikański senator z Missouri, Eric Schmitt, dodał: „Wiceprzewodnicząca Kamala Harris mówi na głos to o czym szepczą podobni jej alarmiści klimatyczni, promotorzy antyludzkich ideologii”.

Nie rozsądzając kwestii ew. pomyłki wiceprezydent USA, należy jednakowoż zauważyć, że administracja Joe Bidena jest jednym z największych promotorów radykalnej polityki aborcyjnej w historii. Obecna administracja daje zielone światło aborcjom do 9 miesiąca, pozwala pracownikom poczty dostarczać pigułek poronnych, staje w obronie precedensu aborcyjnego Roe vs. Wade, grozi odebraniem funduszy placówkom medycznym odmawiającym przeprowadzania dzieciobójstwa, używa narzędzi administracyjnych do prześladowania środowisk pro-life, a także uzależnia zagraniczną pomoc humanitarną od zawarcia w jej programach zapisów pro-aborcyjnych.

Źródło: neewsweek.com / dailymail.co.uk / Twitter.com

“Ja uwielbiam seks, ale jak dziecko będzie chore, to je usunę”

ZiR
Mail nieczytelny? Zobacz wersję www

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Nie będę dziś długo pisać, bo obraz, który Pan zobaczy, mówi sam za siebie. 

Śląska komórka Fundacji pikietowała w Katowicach pokazując prawdziwe oblicze aborcyjnej zbrodni. W ramach akcji „Sejm bez aborterów” informowaliśmy także, że tamtejsza posłanka PiS Bożena Borys-Szopa głosowała przeciwko życiu. 7 marca, gdy w Sejmie rozpatrywany był projekt „Aborcja to zabójstwo”, Borys-Szopa zdecydowała, że da wolną rękę aborterom i pomoże odrzucić obywatelską ustawę.

To nie przypadek. Wcześniej – w poprzedniej kadencji Sejmu – katowicka poseł zapisała niechlubną kartę w swojej karierze usiłując na wszelkie sposoby blokować projekt „Zatrzymaj Aborcję”.

W trakcie pikiety podchodziło wielu zwolenników mordowania dzieci i atakowało Wolontariuszy Fundacji. Zapis tych niecodziennych rozmów znajdzie Pan na nagraniu, które zamieszczam poniżej. 

Drogi Panie! Widziałam już wiele razy agresję i brak logiki u zwolenników zabijania. Jednak to, co widać na filmie, przeraziło mnie. Oglądałam to video już kilka razy i za każdym razem mam tę samą myśl: trzeba działać i bronić bezbronnych dzieci, bo tyle osób tak bardzo chce je mordować… Dlatego jestem wdzięczna śląskim Wolontariuszom, że odważnie stawiają czoła Cywilizacji Śmierci wychodząc na ulice i prowadząc edukację o tym, czym jest aborcja.

Video jest dostępne także na Banbye: https://banbye.com/watch/v_g4Aiw-6m4Uxi

Oraz na Rumble: https://rumble.com/v2zldf2-ja-uwielbiam-seks-ale-jak-dziecko-bdzie-chore-to-je-usun.html

Wszystkie akcje prowadzimy dzięki wsparciu modlitewnemu i finansowemu Przyjaciół Fundacji. Dziękuję za wszystko, co robi Pan dla ratowania dzieci.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja Godek
Podpis

Kaja Godek
Inicjatywa #ZATRZYMAJABORCJĘ
Inicjatywa #STOPLGBT
Fundacja Życie i Rodzina
zycierodzina.pl

Dzieci przestały się rodzić w Polsce. Przyczynami samolubstwo, pogoń za pieniądzem, lenistwo, bambinizm, zdziecinnienie. [poprawione]

Dzieci przestały się rodzić w Polsce. Przyczynami samolubstwo, pogoń za pieniądzem, lenistwo, bambinizm, zdziecinnienie.

prawdziwe-powody-dla-ktorych-w-polsce-nie-rodza-sie-dzieci

Od czasów tzw. pandemii, w Polsce doszło do załamania się dzietności. Dzieci rodzi się dramatycznie mało, a widoków na zmianę trendu nie widać.

Dzieci w Polsce przestały się rodzić. To brutalna prawda i problem, przed którym stoimy wszyscy. Rząd próbuje załatwić sprawę tymi samymi metodami, jakie przećwiczyły w przeszłości kraje Zachodniej Europy – rozbudowanym socjalem oraz ściąganiem do kraju setek tysiecy imigrantów, w tym z krajów islamskich.

Zarówno lewicowy rząd PiS jak i lewicowa opozycja spod znaku PO, Hołowni i “Lewicy”, twierdzą, że główną przyczyną spadku dzietności są problemy lokalowe i finansowe Polaków, jak też brak żłobków. Skrajna lewica utrzymuje ponadto, że za brak dzieci odpowiada lęk kobiet związany z wprowadzonym jakiś czas temu zakazem aborcji, co może prowadzić do masowych zgonów kobiet w szpitalach. Pojawiają się postulaty, które mają te kwestie rozwiazać tj. podniesienie 500+, tanie kredyty mieszkaniowe, a w przypadku lewactwa, oczywiście aborcja na życzenie. Jak się jednak okazuje, według wyników ankiety przeprowadzonej przez Centrum Badań i Analiz Rynku, główną przyczyną braku posiadania dzieci jest… chęć utrzymania większego komfortu życiowego.

Poniżej przedstawiamy wyniki badań. Na czerwono podkreśliliśmy eksploatowany przez skrajną lewicę problem powikłań szpitalnych.

Jak widzimy, faktyczne powody spadku dzietności w Polsce mają się nijak do kwestii omawianych w mediach głównego nurtu. Kwestie mieszkaniowe, finansowe i związane ze żłobkiem, to łącznie zaledwie 12,4% decyzji o braku posiadania potomstwa. Przereklamowany jest także nagłaśniany przez skrajną lewicę problem powikłań, którego obawia się zaledwie 3,5% ankietowanych. Na pierwszych miejscach widnieją zupełnie inne kwestie. Realnymi przyczynami braku dzieci są potrzeby skupienia się na sobie i swoim rozwoju (samolubstwo, pogoń za pieniądzem), brak chęci posiadania dzieci i potrzeba braku odpowiedzialności (lenistwo, bambinizm, zdziecinnienie). Łącznie czynniki te wyniosły aż 68,9%.

NASZ KOMENTARZ: Tylko właściwe zdiagnozowanie problemu może pomóc w jego rozwiązaniu. Jak zatem walczyć z czynnikami, odpowiadającymi za ponad 2/3 decyzji o braku posiadania potomstwa? Naszym zdaniem, rozwiązaniem jest wyłącznie zmiana mentalności społeczeństwa. Polaków należy na powrót przekonać do wartości katolickich, narodowych i monarchistycznych. Należy przywrócić wartość wyśmiewanego przez lewactwo hasła “matka Polka”, które dawniej wiązało się ze szczególnym szacunkiem wobec polskich kobiet.

Należy promować model rodziny z trzema i większą ilością dzieci, zakazać pornografii oraz promowania kłamliwej lewicowej ideologii, zgodnie z którą kobieta zajmująca się dziećmi stoi w miejscu, nie rozwija się.

Według nas kobieta zajmująca się dziećmi rozwija się i realizuje jako człowiek znacznie lepiej niż pracując na etacie, gdyż do tego przeznaczył ją natura. Taka kobieta ma też wyjątkową wartość społeczną i narodową, jest godna najwyższego szacunku. Potępiamy myślenie, że kobieta robiąca kawę szefowi w pracy, to coś lepszego niż żona robiąca kawę mężowi w domu.

Demograficzne Seppuku czyli hara-kiri Japonii. Po legalizacji pigułek aborcyjnych władze zezwoliły na sprzedaż tabletek „dzień po” bez recepty.

Demograficzne Seppuku czyli hara-kiri Japonii. Po legalizacji pigułek aborcyjnych władze zezwoliły na sprzedaż tabletek „dzień po” bez recepty.

japonia-po-legalizacji-pigulek-aborcyjnych-wladze-zezwolily-na-sprzedaz-tabletek-dzien-po

Japońskie ministerstwo zdrowia zgodziło się na przeprowadzenie próbnej sprzedaży tabletek „dzień po” bez recepty – podał we wtorek dziennik „Japan Times”. Sprzedaż będzie prowadzona w części aptek w całym kraju. Decyzja ta, podjęta wkrótce po legalizacji pigułek aborcyjnych, jest istotną zmianą w polityce zdominowanych przez mężczyzn władz.

Do marca przyszłego roku apteki, które spełnią określone warunki, będą mogły sprzedawać tabletki „dzień po”. W tym czasie ministerstwo zdrowia będzie monitorować sprzedaż i prowadzić ankiety wśród sprzedawców, kupujących i na oddziałach położniczo-ginekologicznych.

Ministerstwo zdrowia rozważy powszechną dostępność antykoncepcji awaryjnej we wszystkich aptekach na podstawie zebranych danych „tak szybko, jak to możliwe” – zapewniło ministerstwo po spotkaniu komisji roboczej

„Antykoncepcja awaryjna” to środki zapobiegające niezamierzonej ciąży np. po niepowodzeniu antykoncepcji lub akcie przemocy seksualnej. Obecnie kobiety, w tym ofiary napaści na tle seksualnym, mogą kupić tabletki wyłącznie na receptę.

Aktywnym składnikiem dostępnych pigułek jest lewonorgestrel. Badania kliniczne w Japonii i na świecie potwierdziły jego 80 proc. skuteczność w przypadku zastosowania w ciągu 72 godz. po stosunku.

Grupy działające na rzecz zniesienia zakazu sprzedaży w aptekach uzasadniały to tym, że wiele kobiet zachodzi w ciążę i „jest zmuszanych do aborcji, ponieważ nie są w stanie natychmiast udać się do lekarza w nocy lub w święta”. Są też takie, które zostały wykorzystane seksualnie i mają opory przed wizytą u lekarza.

Ta decyzja odczytywana jest jako ważny krok w kierunku dołączenia Japonii do dziesiątek innych krajów, które już zezwalają na sprzedaż takich leków bez recepty w aptekach.

Decyzja została ogłoszona zaledwie dwa miesiące po wydaniu zgody na stosowanie pigułek aborcyjnych. Wcześniej dostępne były tylko aborcje chirurgiczne w pierwszych dziewięciu tygodniach ciąży za zgodą współmałżonka lub partnera.

Japonia zmaga się z kryzysem demograficznym. W ubiegłym roku w kraju tym urodziło się zaledwie 771tys. dzieci, najmniej od 1899 r., kiedy zaczęto prowadzić statystyki.

===================

Por.: Japonia walczy z demografią. Skutek: KATASTROFA.

Zapraszamy na Marsz dla Życia i Rodziny 18 czerwca w Warszawie

Od początku istnienia CitizenGO podkreślamy nasze wsparcie dla życia i wartości rodzinnych. Z entuzjazmem angażujemy się w Marsze dla Życia, które odbywają się w różnych stolicach i miastach Europy, Afryki, obu Ameryk i Australii.

Serdecznie zapraszamy Państwa na Narodowy Marsz dla Życia i Rodziny, który odbędzie się w niedzielę, 18 czerwca. Rozpocznie się on o godzinie 11:00 na Placu Zamkowym w Warszawie atrakcjami dla dzieci.

Tegoroczny temat przewodni marszu brzmi “Dzieci przyszłością Polski“. Spotkajmy się na tym ważnym marszu, abyśmy mogli wspólnie wyrazić nasze poparcie dla rodziny. 

Jak podkreśla hasło marszu, dzieci są głównymi bohaterami marszu. Dlatego przed jego rozpoczęciem dzieci będą miały okazję cieszyć się licznymi atrakcjami na Placu Zamkowym.

Z radością zapraszamy Państwa do udziału w tym wydarzeniu! Będzie nam miło, jeśli dołączycie do nas i wspólnie będziemy nieść nasze transparenty. Rozpoznacie nas po dużym banerze z logo CitizenGO.

Prosimy, udostępnij nasze zaproszenie na FB.

Po atrakcjach dla dzieci przejdziemy Krakowskim Przedmieściem do kościoła Świętego Krzyża, gdzie o godzinie 13:00 wydarzenie zakończy się Mszą świętą dla chętnych.

Chciałabym również zwrócić uwagę na fakt, że czerwiec na całym świecie obchodzony jest jako tzw. Pride Month, czyli miesiąc dumy LGBTGłówna, stołeczna Parada Równości odbędzie się 17 czerwca, a już dzień później, 18 czerwca, z zupełnie innym przekazem, my wyjdziemy na ulice Warszawy.

Szanujemy życie już od pierwszych chwil. Traktujemy dzieci jako dar i szczęście, promując postawę otwartości na życie.

Przyjdźmy razem na Marsz 18 czerwca w Warszawie, aby pokazać poparcie dla życia i rodziny. Cenimy miłość między kobietą a mężczyzną, trwałe, wierne i nierozerwalne małżeństwo.

Mam nadzieję, że spotkamy się na Marszu. Dziękuję za wszystko, co Państwo robicie.

Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO

PS: Jeśli nie możecie Państwo uczestniczyć w Marszu, proszę, przekażcie to zaproszenie innym osobom, które mogą być nim zainteresowane.

Demograficzna katastrofa Polaków. Po 2035 r. ulegnie przyspieszeniu.

Demograficzna katastrofa. Po 2035 r. ulegnie przyspieszeniu.

demograficzna-katastrofa-ulegnie-przyspieszeniu

Liczba ludności w wieku produkcyjnym w Polsce będzie stopniowo spadać i za niespełna 17 lat zmaleje o 8,4 proc. – wskazali eksperci CBRE. Według nich zmiany te może odczuć m.in. sektor biurowy i rynek mieszkaniowy.

Eksperci firmy CBRE powołali się na prognozy Oxford Economics, z których wynika, że do końca 2040 r. liczba ludności w wieku produkcyjnym w Polsce będzie stopniowo spadać. „Tempo to ulegnie przyspieszeniu zwłaszcza po 2035 r.” – wskazano.

Analitycy przewidują, że za niespełna 17 lat liczba ludności w wieku produkcyjnym zmaleje o 8,4 proc., „co spowoduje wzrost wskaźnika obciążenia demograficznego z 30 proc. w 2022 r. do 40 proc. w 2040 r.”. W ocenie CBRE zmiany te może odczuć sektor biurowy.

Agnieszka Mikulska z CBRE zwróciła uwagę, że zmiana demograficzna, z którą mamy do czynienia, a która będzie postępowała, wynika ze starzenia się społeczeństwa i spadku współczynnika dzietności. „Te dwa trendy oddziałują mocno na siebie, co już w 2040 r. zobaczymy wyraźnie w wielu aspektach życia społecznego.

==========

[dalej wata – w oryginle md]

Polska wymiera

Polska wymiera. Najnowsze dane nie budzą wątpliwości

polska-wymiera

Współczynnik dzietności (TFR) w Polsce w 2022 r. wyniósł 1,26, co w uproszczeniu oznacza, że na jedną kobietę rodzi się u nas 1,26 dziecka. “By nas nie ubywało, TFR powinien wynosić około 2,2” – zauważa ekonomista Rafał Mundry. To kolejne dane, które potwierdzają, że Polska wymiera.

Współczynnik dzietności (TFR) to bardzo ważny wskaźnik, który pokazuje przeciętną liczbę dzieci, jaką statystycznie urodzi kobieta przez cały swój wieku reprodukcyjny przy założeniu, że utrzyma płodność na poziomie obserwowanym w danym roku.

Poziomi od 2,1- 2,2 to taki, który zapewnia jedynie wymienialność pokoleń, nie rozwój.

Pogłębiający się kryzys demograficzny nie jest niespodzianką

Te dane, jak podkreśla ekonomista Rafal Mundry, potwierdzają, że Polacy chcą mieć i z roku na rok mają mniej dzieci, a współczynnik dzietności w 2022 r. jest najniższy od 9 lat.

Jak zauważa z kolei Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i założyciel Debaty Emerytalnej, nie jest to niespodzianką. Wskaźnik dzietności jest niski od lat. W 1990 r. było to jeszcze 1,99 i do tego czasu odnotowujemy głęboką tendencję spadkową.

Jak podał GUS, w tym czasie znacznie wzrósł także średni wiek kobiety w momencie urodzenia pierwszego dziecka.

W 2022 r. było to 28,8 lat, gdy w 1990 r. – 22,7 lat.

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda, gdy dane o liczbie narodzin zestawimy z danymi o liczbie zgonów. Tych ostatnich „z powodu pandemii” [wziąłem w cudzysłów, bo te ponad 200 tysięcy nadmiarowych zgonów to skutek polityki „zdrowotnej”, nie kowida. md] było ostatnio nadprogramowo dużo, liczba narodzin załamuje się z kolei prędzej, niż mówiły o tym wcześniejsze prognozy. W rezultacie za rządów PiS – mimo zapowiedzi rozwiązania problemów demograficznych przez program 500 plus – Polska wymiera.:

Z prognozy Eurostatu wynika, że mediana wieku w Polsce wzrośnie z 42 lat w 2022 roku do 50,4 lat w 2100 r.

Chociaż 2100 r. to bardzo odległa perspektywa, to problemy związane z niekorzystną demografią zaczną narastać dużo wcześniej. Starzejące się społeczeństwo nie jest w stanie rozwijać się w szybkim tempie, co sprawia, że kryzys demograficzny może zagrażać wizjom dogonienia poziomem życia krajów Zachodu.

Obecnie jeszcze jesteśmy młodszym społeczeństwem od Niemiec czy Francji, ale wskaźnik dzietności mamy dużo niższy od nich, co sugeruje, że lada moment może się zmienić i my będziemy starsi. Tymczasem w starzejącym się społeczeństwie zmieniają się priorytety. Środki na rozwój przesunięte zostają na utrzymanie świadczeń.

System emerytalny z roku na rok coraz większym obciążeniem

Dodatkowo polski system emerytalny jest zaplanowany tak, że świadczenia obecnych emerytów finansuje się ze składek obecnie pracujących osób. Im więcej jest emerytów i im mniej pracujących, tym ten system stanowi większe obciążenie dla finansów kraju i tym mniejsze są wypłacane emerytom świadczenia.

Chociaż sam ZUS wylicza, że nie zbankrutuje, to z drugiej strony nie ukrywa, że wypłacane emerytury będą z roku na rok coraz niższe.

Mówi o tym tzw. stopa zastąpienia, czyli stosunek wysokości emerytury do ostatniej wypłaconej nam pensji. W 2022 r. wynosiła ona 54%.

Oznacza to, że jeśli ktoś, przechodząc na emeryturę, zarabia 5000 zł na rękę, może (statystycznie) liczyć na około 2700 zł emerytury na rękę. [No i – koniecznie uwzględnijmy inflację.. MD

Oddziały położnicze w całej Ameryce są zamykane z powodu “nagłego” spadku liczby urodzeń.

Oddziały położnicze w całej Ameryce są zamykane z powodu “nagłego” spadku liczby urodzeń

maternity-wards-across-america-are-closing-down

Oddziały położnicze w całej Ameryce są zmuszone do zamknięcia z powodu gwałtownego spadku liczby urodzeń po wprowadzeniu szpryc [szczepień] .

Według raportu firmy konsultingowej Chartis, 217 szpitali w Stanach Zjednoczonych zamknęło dotychczas swoje oddziały porodowe.

Z zestawienia CNN wynika, że w ciągu ostatniego roku ogłoszono co najmniej 13 zamknięć.

Raport Chartis mówi, że stany o największej utracie dostępu do opieki położniczej to Minnesota, Teksas, Iowa, Kansas i Wisconsin – każdy z nich stracił ponad 10 placówek.

Jedną z przyczyn zamknięć jest niska ilość porodów.

Według danych opublikowanych przez March of Dime w zeszłym roku, ponad 2,2 miliona kobiet w wieku rozrodczym w USA żyje w pustyniach opieki położniczej. To zostało powiązane ze zwiększonym ryzykiem śmierci matki po porodzie.

Wskaźnik urodzeń we Włoszech osiągnął historyczne minimum. Pesymistyczne prognozy i postępująca kolonizacja. Kiedy lepsze czasy??

Wskaźnik urodzeń we Włoszech osiągnął historyczne minimum. Pesymistyczne prognozy i postępująca kolonizacja. Kiedy lepsze czasy??

-urodzenia-pesymistyczne-prognozy-i-postepujaca-kolonizacja/

Wskaźnik urodzeń we Włoszech osiągnął historyczne minimum – to główny wniosek płynący z raportu krajowego Instytutu Statystycznego Istat. Notuje się mniej niż 7 urodzeń i ponad 12 zgonów na tysiąc mieszkańców.

Trend spadkowy częściowo jest równoważony przez imigrację, czyli obok depopulacji autochtonów postępuje kolonizacja. Dalsze starzenie się społeczeństwa.

Po raz pierwszy od zjednoczenia Włoch w 1861 roku liczba urodzonych w zeszłym roku dzieci spadła poniżej 400 tysięcy – wyniosła 393 tys.

Jak wskazano w raporcie Istat, po raz ostatni wzrost liczny urodzeń zanotowany został w 2008 roku. Od tamtego momentu liczba urodzonych dzieci spadła o 184 tysiące, w tym najwięcej począwszy od 2019 roku.

Kolejne stwierdzone zjawisko to wzrost liczby cudzoziemców, mieszkających we Włoszech – o prawie 4 procent w porównaniu z minionym rokiem. Obecnie obcokrajowców jest ponad 5 milionów w kraju, gdzie liczba ludności wynosi 58,8 mln.

Ogólnie liczba ludności spadła o około 180 tysięcy w ciągu minionego roku. Trend spadkowy częściowo jest równoważony przez imigrację, czyli obok depopulacji autochtonów postępuje kolonizacja.

Średni wiek mieszkańca Włoch to 46 lat i 4 miesiące. Osoby w wieku powyżej 65 lat stanowią 24 proc. ludności kraju. W ciągu ostatnich 20 lat trzykrotnie wzrosła liczba włoskich stulatków. Jest ich teraz 22 tysiące.

Wg scenariusza Instytutu Statystycznego Istat populacja może spaść do 54,2 mln w 2050 i 47,7 mln w 2070. Są jednak bardziej pesymistyczne scenariusze.

W najbardziej pesymistycznym scenariuszu można sobie wyobrazić, że jeśli wszystko pójdzie najgorzej, populacja Włoch może się podzielić przez dwa w ciągu najbliższych 30 lat – przewiduje Luisa Salaris z Uniwersytetu w Cagliari.

Włosi uważają, że przyczyną rekordowo niskich urodzin jest brak polityki prorodzinnej. Włodarze stawiają więc na… zasiłki. Na każde dziecko przysługuje od niedawna miesięczny czek, a jego wysokość (od 50 do 175 euro) uzależniona jest od dochodów gospodarstwa domowego. Włosi wprowadzają więc swoiste 500+, które – jak pokazał przykład polski – absolutnie nie rozwiązuje problemu. Nad Wisłą, choć program obowiązuje od sześciu lat, również obserwujemy spadek liczby urodzin. Z drugiej strony jest to jeden z czynników proinflacyjnych, przez drożyznę realnie ubożeje społeczeństwo, a wobec braku jasnych perspektyw finansowych część odkłada plany rodzicielskie na „lepsze czasy”.

[„lepsze czasy” już były...md]

Percentage of Pregnancies Aborted by Country [Tabele, rysunki, nie bój się !]

Percentage of Pregnancies Aborted by Country
(countries listed by name)

https://www.johnstonsarchive.net

compiled by Wm. Robert Johnston https://www.johnstonsarchive.net/policy/abortion/wrjp336pd2.html
last updated 3 July 2022 [Usunąłem małe kraje, dla przejrzystości. Całość w oryginale, zachęcam. Mirosław Dakowski]

TOTAL, 1921 – 2018: 941,600,000 reported abortions, estimated 1,052,600,000 total abortions

Estimated current rates: 11,650,000 abortions per year or 970,000 abortions per month.


==============================

Percent of known pregnancies ending in legal abortions (excluding those ending in miscarriage), most recent data

countryyear%notes
Andorra201818.59#
Argentina20202.62 
Armenia201923.95 
Australia202117.81E
Austria20052.23I
Azerbaijan202021.53 
Bahrain201510.15 
Bangladesh20184.72 
Belarus201919.51 
Belgium201913.28 
Bermuda201930.83 
Bosnia and Herzegovina20197.23 
Brazil20170.06 
Bulgaria202024.65 
Burundi20192.41 
Canada202017.14E
Chile20170.05 
ROC Taiwan201813.54 
PR China202042.71 
Croatia20206.75 
Cuba201940.17 
Czech Republic202013.29 
Denmark201818.77 
Dominican Republic20198.10 
Ecuador20140.32E
Estonia202120.38 
Ethiopia20149.00E
Finland202015.20 
France202022.95 
French Guiana202028.43 
Georgia202029.05 
FR Germany202011.45 
Greece201519.01 
Greenland201951.51 
Guadeloupe202040.55 
Guyana20154.71 
Hong Kong201913.53 
Hungary202020.67 
Iceland201819.88 
India20162.94E I
Ireland202010.52 
Israel20208.48 
Italy202014.31 
Japan202014.40 
Kazakhstan201916.10 
South Korea201712.21 
Kosovo20064.61 
Latvia202013.96 
Lithuania202010.13 
Luxembourg20206.62 
Martinique202035.92 
Mexico20190.72I
Moldova202021.25 
Mongolia202015.84 
Montenegro20198.33 
Nepal201913.72I
Netherlands202015.68 
New Zealand202018.66 
North Macedonia201916.04 
Norway202017.30 
Panama20000.02 
Paraguay20184.25 
Poland20200.39#
Portugal202014.52 
Puerto Rico20127.39 
Qatar20120.55#
Reunion202025.21 
Romania202013.85 
Russia202027.81 
Serbia202014.47 
Seychelles202024.49 
Singapore202014.70 
Slovakia201910.48 
Slovenia202013.56 
South Africa20209.85 
Spain202020.58 
Sweden202023.43 
Switzerland202011.48 
Tajikistan20204.59 
Tunisia20097.39 
Turkey20163.20 
Turkmenistan20206.62 
Ukraine202018.04 
United Arab Emirates20190.12#
United Kingdom202024.76 
United States202120.54E
Uruguay201921.41 
Uzbekistan20194.74 

Notes: Data generally included in-country occurences regardless of residency of those obtaining abortions. (#) indicates values which include abortions by country residents obtained abroad. (E) indicates results based on estimates developed for the Abortion Worldwide Report. (I) indicates values known to be substantially incomplete. See respective country pages for sources.

The above map shows the estimated demographic impact of legal abortion

================================

https://www.johnstonsarchive.net/policy/abortion/mapeuropeabrate3big.gif

Mężczyźni są coraz mniej płodni. Alarm naukowców: To grozi przetrwaniu ludzkości.

Mężczyźni są coraz mniej płodni. Alarm naukowców: To grozi przetrwaniu ludzkości.

Aleksandra Sobieraj 21.11.2022 https://zdrowie.radiozet.pl/W-zdrowym-ciele/Zdrowie-mezczyzny/mezczyzni-sa-coraz-mniej-plodni-to-zagraza-ludzkosci

Naukowcy alarmują, że na całym świecie – już nie tylko w Europie czy Stanach Zjednoczonych – spada jakość męskiego nasienia. U Azjatów, Afrykańczyków i mieszkańców Ameryki Południowej także spada liczba plemników. Odpowiedzialność za mniejszą liczbę rodzących się dzieci i niższą płodność spada więc w równym stopniu na mężczyzn, co na kobiety.

Spada płodność mężczyzn na całym świecie

Nowe badania potwierdziły, że jakość męskiego nasienia spada nie tylko w Europie czy USA, ale na całym świecie – informuje pismo „Human Reproduction Update”. Pierwszą meta-analizę wykazującą spadek liczby plemników u mężczyzn z Ameryki Południowej i Środkowej, Azji i Afryki opublikował międzynarodowy zespół kierowany przez profesora Hagai Levine’a z Hadassah Braun School of Public Health na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie wraz z prof. Shanną Swan z Icahn School of Medicine w Mount Sinai w stanie Nowy Jork.

Dzieci będzie mniej na całym świecie

Już w roku 2017 ten sam zespół naukowców zaobserwował spadek liczby plemników wśród mężczyzn w Ameryce Północnej, Europie i Australii. Co niepokojące, stwierdzony wówczas trend spadkowy nadal się utrzymuje, a nawet przyspiesza.

Tym razem analizą objęto dane z 53 krajów, uwzględniając dodatkowe siedem lat gromadzenia informacji (2011-2018) i koncentrując się na trendach liczby plemników wśród mężczyzn w regionach, które nie były wcześniej badane, zwłaszcza w Ameryce Południowej, Azji i Afryce. Dane pokazują po raz pierwszy, że u mężczyzn w tych regionach świata również doszło do znacznego spadku całkowitej liczby plemników (TSC) i koncentracji plemników (SC), obserwowanego wcześniej w Ameryce Północnej, Europie i Australii. Na całym świecie zaobserwowano również przyspieszenie spadku tych parametrów po roku 2000.

Alarm: to może zagrozić przetrwaniu ludzkości

Zdaniem autorów badań, spadki liczby i koncentracji plemników odzwierciedlają globalny kryzys związany ze zmieniającym się środowiskiem i stylem życia oraz mają szerokie implikacje dla przetrwania ludzi jako gatunku. – Ogólnie rzecz biorąc, w ciągu ostatnich 46 lat obserwujemy znaczny światowy spadek liczby plemników o ponad 50 proc., który przyspieszył w ostatnich latach – podsumował prof. Hagai Levine.

Choć badanie nie dotyczyło przyczyn spadku liczby plemników, to prof. Levine zwrócił uwagę na niedawne badania wskazujące, że zaburzenia w rozwoju układu rozrodczego w życiu płodowym są związane z upośledzeniem płodności w ciągu całego życia i innymi objawami dysfunkcji rozrodczych. Ponadto wyjaśnił, że „wybory stylu życia i chemikalia w środowisku niekorzystnie wpływają na rozwój płodu”.

– Mamy poważny problem, który, jeśli nie zostanie złagodzony, może zagrozić przetrwaniu ludzkości. Pilnie wzywamy do podjęcia globalnych działań w celu promowania zdrowszego środowiska dla wszystkich gatunków oraz ograniczenia narażeń i zachowań, które zagrażają naszemu zdrowiu reprodukcyjnemu – ostrzegł naukowiec.

Prof. Shanna Swan podkreśliła, że niska liczba plemników nie tylko wpływa na płodność mężczyzn, ale ma też poważne konsekwencje dla ich zdrowia i długości życia. I wiąże się z innymi niekorzystnymi trendami, określanymi razem jako zespół dysgenezji jąder.

– Niepokojące spadki koncentracji plemników i całkowitej ich liczby o ponad 1 proc. rocznie, jak podano w naszym artykule, są zgodne z niekorzystnymi trendami w wynikach zdrowotnych mężczyzn, takimi jak rak jąder, zaburzenia hormonalne i wady wrodzone narządów płciowych, a także pogorszeniem zdrowia reprodukcyjnego kobiet – podkreśla prof. Swan.

Źródło: H. Levine , N. Jørgensen, A. Martino-Andrade, J. Mendiola, D. Weksler-Derri, M. Jolles, R. Pinotti, S. H. Swan, Temporal trends in sperm count: a systematic review and meta-regression analysis of samples collected globally in the 20th and 21st centuries, Human Reproduction Update, 2022 / PAP/Paweł Wernicki

Więcej: https://zdrowie.radiozet.pl/W-zdrowym-ciele/Zdrowie-mezczyzny/mezczyzni-sa-coraz-mniej-plodni-to-zagraza-ludzkosci

Japonia walczy z demografią. Skutek: KATASTROFA.

Japonia walczy z demografią. Skutek: KATASTROFA.

“Sięgniemy po bezprecedensowe środki”. Rząd Japonii chce, by rodziło się więcej dzieci

https://www.money.pl/gospodarka/siegniemy-po-bezprecedensowe-srodki

Rząd Japonii sięgnie po bezprecedensowe środki, by odwrócić trend spadającej liczby urodzeń – ogłosił w poniedziałek premier Fumio Kishida na otwarciu sesji parlamentu. Według szacunków władz w 2022 roku w kraju po raz pierwszy urodziło się mniej niż 800 tys. dzieci.

======================

Środki na rzecz odwrócenia negatywnego trendu będą “najskuteczniejszą inwestycją w przyszłość” – ocenił Kishida. Premier Japonii zapowiedział budowę “społeczeństwa i gospodarki, w których dzieci są na pierwszym miejscu”.

W kwietniu pracę rozpocznie nowy organ rządowy, Agencja ds. Dzieci i Rodzin, która będzie odpowiedzialna za politykę dotyczącą dzieci. – Do czerwca rząd wytyczy plan podwojenia wydatków na zwiększanie dzietności – powiedział Kishida, cytowany przez agencję Kyodo.

Japonia walczy z demografią

Japonia od wielu lat boryka się z problemem starzenia się społeczeństwa. W 2021 roku w kraju urodziło się niecałe 812 tys. dzieci, najmniej od 1899 roku, gdy zaczęto prowadzić statystyki. Według wstępnych szacunków rządu w 2022 roku liczba po raz pierwszy spadła poniżej 800 tys.

Kishida obiecał również zwiększanie płac, przeciwdziałanie wzrostowi cen i zapewnienie stabilnych źródeł energii, a także poradzenie sobie z „trwającą obecnie ósmą falą zakażeń koronawirusem”.

Premier zapowiedział wzmocnienie zdolności obronnych, przypominając, że rząd planuje pięcioletni budżet obronny w wysokości 43 bln jenów (ponad 330 mld dolarów). Jedna czwarta z tej sumy ma pochodzić z podniesionych podatków – przekazała publiczna stacja NHK.

W grudniu rząd w Tokio ogłosił plany największych zbrojeń od zakończenia II wojny światowej, w tym pozyskania pocisków zdolnych do uderzania w cele na terytorium potencjalnych wrogów. Kyodo wpisuje te decyzje w narastające zagrożenie militarne ze strony Chin, Rosji i Korei Północnej.

====================

GW:

Żeby ratować się przed wyludnieniem, rządzący będą zwracać singlom koszt poszukiwania małżonka i zapłacą za szkolenie swatek

7 lipca, gdy Japonia świętuje festiwal Tanabata, azjatyckie walentynki, 40 kawalerów i 40 panien spotka się w Tokio na wieczorku zapoznawczym. W roli swatki wystąpi jednak nie agencja matrymonialna, tylko zespół rządowo-parlamentarny. Władza chce sprawić, by Japończycy się żenili i płodzili dzieci.

– To sprawa bezpieczeństwa narodowego – mówi przewodnicząca zespołu, była minister obrony Yuriko Koike.

Dla Japonii spadek urodzeń jest groźniejszy od rakiet Kim Dżong Una – tłumaczy brytyjski dziennik “Daily Telegraph”. I nie jest to problem nowy. Zaczął się w 2004 roku, kiedy więcej ludzi umarło, niż się narodziło. Od tego czasu Japończyków ubywa – w 2013 roku o 244 tys. osób. Kraj Kwitnącej Wiśni nie tylko się wyludnia, ale także starzeje: dziś 22 proc. Japończyków ma powyżej 65 lat. Wielkimi krokami zbliża się chwila, gdy emerytów będzie więcej niż dzieci. Spece od marketingu prognozują, że za sześć lat sprzedaż pieluch dla dorosłych będzie większa od sprzedaży pieluch dla niemowląt.

[—- dalej leją już za forsę. md]

W Chinach rodzi się ekstremalnie mało dzieci. Katastrofa demograficzna.

W Chinach rodzi się ekstremalnie mało dzieci. Katastrofa demograficzna.

“Jesteśmy ostatnim pokoleniem”

https://forsal.pl/gospodarka/demografia/artykuly/8640187,dlaczego-w-chinach-rodzi-sie-tak-malo-dzieci.html

Po ponad 60 latach wzrostu chińska populacja zaczyna się kurczyć. Wiele wskazuje na to, że może być to silny i długotrwały trend – pisze portal Vox.

Chiński rząd właśnie ogłosił, że w 2022 roku liczba zgonów w Państwie Środka przewyższyła liczbę urodzeń o prawie milion. To w pewnej mierze skutek trwającej pandemii Covid-19, ale to tylko część całej układanki. Chiny kurczą się w wyniku długotrwałych kulturowych i gospodarczych zjawisk oraz prowadzenia przez wiele lat nierozważnej polityki.

=====================

To nie jest wyłącznie chiński problem. Właściwie cały zachodni i rozwijający się świat zmagają się ze spadkiem współczynnik płodności. Szacuje się, że dwie trzecie globalnej populacji żyje w krajach, w których urodzeń jest zbyt mało, by możliwe było pokoleniowe zastąpienie. Wyjątkiem są takie regiony jak Afryka Subsaharyjska.

Chiński rząd bije się w piersi

W 2015 roku chińskie władze w pośredni sposób przyznały, że prowadzona od dawna polityka jednego dziecka okazała się błędem, oficjalnie kończąc ją. Rządząca Chinami partia zorientowała się, że odrzucona polityka będzie miała długoterminowo opłakane skutki dla demografii. Od tego momentu wszystkie chińskie małżeństwa mogą posiadać maksymalnie dwójkę dzieci.

Chiny przez dekady cieszyły się [czyżby??? „polityka jednego dziecka”… md] z powodu demograficznego boomu. Liczba osób w wieku produkcyjnym wzrosła w latach 1980-2015 z 594 mln do ponad 1 miliarda. Odsetek osób w wieku nieprodukcyjnym (dzieci, młodzieży i seniorów) spadł w tym samym czasie z 68 do 38 proc. Rosła więc liczba pracujących Chińczyków, którzy nie byli przy tym obciążeni wychowywaniem wielu dzieci. To połączenie było przez dekady napędem dla gospodarki.

Jak Chińczycy zareagowali na możliwość posiadania drugiego dziecka? Okazało się, że nie chcą ich mieć. Współczynnik płodności spadł do 2021 roku do ekstremalnie niskiego poziomu 1,15 (przypomnijmy, że minimalny poziom zapewniający zastępowanie pokoleń to 2,15). Liczba urodzeń w Państwie Środka spada nieprzerwanie od 6 lat. ONZ prognozuje, że do końca tego stulecia chińska populacja będzie liczyła mniej niż 800 mln ludzi. Tak źle nie było od końca lat 60. poprzedniego stulecia.

Dlaczego chińska populacja kurczy się tak gwałtownie?

Żelazne prawo demografii mówi, że bogacenie się państwa jest silnie skorelowane ze spadkiem dzietności. Chiny nie są tutaj żadnym wyjątkiem. Niemożliwy byłby tak spektakularny gospodarczy wzrost w świecie, w którym kobiety rodziły po 6-7 dzieci. Spadek śmiertelności niemowląt dał Chińczykom pewność, że posiadanie mniejszej liczby potomstwa jest w zupełności wystarczające. Nie zmienia to jednak faktu, że odpowiednia polityka mogła znacznie spowolnić tempo spadku liczby urodzeń. Chińskie władze popełniły strategiczny błąd, zbyt długo utrzymując politykę jednego dziecka.

Władze starają się wprowadzać programy „pobudzające demografię”. To na przykład dotacje dla osób posiadających trzecie dziecko czy dodatkowe urlopy rodzicielskie. Nie przyniosą one jednak oczekiwanych skutków – pisze autor artykułu. Jakie narzędzia mają jeszcze w swoich rękach władze? To na przykład różne formy przymusu. Krokiem w tym kierunku jest realizowana polityka dyskryminacji mniejszości seksualnych.

Inną ścieżką jest poprawa produktywności pracowników czy automatyzacja.

Rosnące koszty posiadania rodziny, darwinowska rywalizacja o zasoby edukacyjne i miejsca pracy oraz surowe represje związane z pandemią, doprowadziły młodych Chińczyków do stanu egzystencjalnego kryzysu. „Jesteśmy ostatnim pokoleniem” – powiedział jeden z młodych protestujących w Szanghaju mieszkańców tego kraju.

Masz dzieci? To nieodpowiedzialne wobec planety!

Masz dzieci? To nieodpowiedzialne wobec planety!
Pomóż nam walczyć z kłamliwym obrazem rodziny!
Marsz.info | newsletter <kontakt@marsz.info>
Dość kpin z rodzin i rodzicielstwa!
Kliknij tutaj i stań z nami po stronie małżeństw i rodzin, które pragną mieć potomstwo! Szanowni Państwo W opinii środowisk „postępowych” coraz powszechniejsza staje się postawa antynatalistyczna, polegająca na negowaniu sensu posiadania dzieci oraz ośmieszaniu tych, którzy decydują się na założenie rodziny  a zwłaszcza wielodzietnej!
„Kaszojady”, „bombelki”, a nawet „gówniaki” – tak o dzieciach prześmiewczo, ironicznie albo wręcz z otwartą niechęcią wypowiadają się coraz częściej młodzi Polacy. O tej przemianie świadomości naszych rodaków pisze Aleksandra Gajek w felietonie na portalu Marsz.info! 
Niestety, coraz częściej próbuje wmówić się nam, że posiadanie dzieci jest skrajnie nieodpowiedzialną decyzją. Niektóre środowiska próbują podpierać się argumentacją ekonomiczną, kładąc nacisk, że w dzisiejszych czasach posiadanie dziecka jest nie lada wyzwaniem, gdy trudno o dostęp do lekarza, żłobków i przedszkoli czy nawet stabilne zatrudnienie.
Jednak do przestrzeni publicznej przedostają się coraz bardziej radykalne tezy, z którymi musimy podjąć natychmiastową i bezkompromisową walkę. „Postępowcy”, wśród których prym wiodą oczywiście liberałowie wspierani przez lewicę, chętnie wmawiają zwykłym ludziom, że ich działanie jest zbrodnią przeciwko życiu na naszej planecie. Ta ma zmagać się z przeludnieniem (!!!) oraz nadchodzącą katastrofą klimatyczną, za którą współodpowiedzialni mają być wszyscy ludzie, a w szczególności ci, którzy założyli rodziny wielodzietne.
Znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której bycie rodzicem (i małżonkiem – tym bardziej) podobnie jak bycie wierzącym, czy posiadanie konserwatywnych poglądów, staje się powodem do szyderstw i pretensji. Dzieci są społecznie niewygodne, niechciane, a osoby, które decydują się mieć ich więcej niż jedno czy dwoje, są odbierane jako gorsze  trafnie konstatuje Aleksandra Gajek.
Dla wielu ludzi posiadanie dziecka stało się problemem i do takiego postrzegania świata coraz częściej próbuje nas się przekonać za pośrednictwem mass mediów. W programach śniadaniowych raz po raz podkreśla się jedynie trudy macierzyństwa, a w lewicowych portalach do głosu dochodzą mężczyźni, którzy twierdzą, że narodziny dziecka prowadzą do odebrania im wolności.
Niestety, polskie społeczeństwo, a w szczególności najmłodsze pokolenia, nabiera się na tego rodzaju argumentację. Dość powiedzieć, że podczas czarnych protestów (po przypomnieniu przez Trybunał Konstytucyjny, że nie wolno zabijać nienarodzonych) niektóre kobiety twierdziły, że ich ciała posłużą jako oręż w walce politycznej i nie będą one w takiej sytuacji rodzić dzieci.
Czy nie brzmi to na wskroś absurdalnie? Jednak takie głosy są coraz powszechniejsze… Bezdzietność staje się powodem do dumy, zbiera poklask w mediach społecznościowych, pochwały przed kamerami. Co więcej, aby dodać dramatyzmu takim wyznaniom, zostaje ona okraszona politycznymi opowiastkami, jakoby sytuacja w kraju  który „postępowcy” chcą opisywać jako konserwatywny taliban  jest główną przyczyną takiej decyzji. Najwyższy czas powiedzieć głośno i wyraźnie: Dość kpin z rodzin i rodzicielstwa! Musimy przypomnieć Polakom prawdę, co do której nie mieli wątpliwości nasi rodzice i dziadkowie, a którą teraz próbuje się opluć, a w najlepszym wypadku wymazać ze zbiorowej świadomości. Dzieci są darem  nigdy problemem  i tylko w ten sposób możemy je postrzegać, zarówno w rodzinach, jak i całym społeczeństwie.
Dlatego właśnie TERAZ prosimy o wsparcie naszej codziennej pracy dobrowolnym datkiem w wysokości 30 zł, 60 zł, a jeśli mają Państwo taką możliwość nawet kwotą 100 zł lub 200 zł, albo większą!
Wasze wsparcie przekażemy na walkę z tymi, którzy ośmieszają wartości rodzinne i próbują powstrzymać działania mające na celu poprawę sytuacji bytowej rodzin, a w szczególności tych wielodzietnych. Dzięki Waszej pomocy będziemy mogli przypominać o sensie posiadania dzieci i promować wartościowe postawy, które będą odtrutką dla młodego pokolenia, przesiąkniętego coraz mocniej postawą antynatalistyczną.
Kliknij tutaj i pomóż nam powstrzymać ośmieszanie polskich dzieci i ich rodziców! Dramatyczne efekty działań środowisk negujących sens posiadania dzieci czy przypisujących konieczność posiadania niezwykle zasobnego portfela do podjęcia decyzji o potomstwie, widzimy już teraz.
W Polsce prawie co czwarta kobieta w wieku 40 lat nie posiada dziecka. Gdyby miały one tyle dzieci, ile deklarują, że chciałyby mieć, to wówczas zbliżylibyśmy się do wskaźnika dzietności na poziomie 2,0″  głoszą najnowsze badania. Opisujemy je na portalu Marsz.info!  Już teraz widzimy, że Polska jest jednym z krajów Europy o najwyższym wskaźniku bezdzietności. W naszym kraju w 2022 roku wynosi on zaledwie 1,38, co jest przerażającym wynikiem w kontekście przyszłości naszej ojczyzny i społeczeństwa. Co istotne, badania przeprowadzone przez Instytut Pokolenia dowodzą, że nie ma żadnej zależności między wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej a dzietnością tak, jak przekonują środowiska lewicowe. Z podobnym problemem co Polska, zmaga się także powoli wymierająca Hiszpania. W niej jednak dobitniej widać fakt, że cywilizacja śmierci przechyla szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Mimo rosnącej liczby zgonów i coraz mniejszej liczby narodzin, lewicowy rząd chętniej przeznacza pieniądze na aborcję niż na wsparcie przyszłych matek, które znalazły się w trudnej sytuacji materialnej. 
Więcej piszemy o tym na portalu Marsz.info!
Dane są zatrważające! Hiszpański parlament przeznacza na wsparcie rodzin zaledwie 1,3% tamtejszego PKB. To jeden z najniższych wskaźników w skali całej Unii Europejskiej. W tym samym czasie rząd w Madrycie wydaje aż sześciokrotnie więcej na ułatwienie aborcji niż na macierzyństwo. Skalę dysproporcji wydatków obrazują dobitnie dokładne liczby: 5,5 mln euro na pomoc kobietom w ciąży i aż 32,2 mln euro na zabiegi aborcji. Jak sami Państwo widzicie, przed obrońcami wartości życia i rodziny w całej Europie stoi nie lada wyzwanie. Walka z przeciwnikami instytucji małżeństwa i rodziny, a w szczególności tej wielodzietnej, będzie długa i wyczerpująca  także w Polsce. Wiemy jednak, że możemy liczyć na Waszą hojność i dobre serce, dzięki którym mamy pewność, że w zwycięży prawda o rodzinie i o jej kluczowym znaczeniu w naszym społeczeństwie.
Dlatego jeszcze raz bardzo prosimy o PILNE wsparcie naszej pracy dobrowolnym datkiem w wysokości 30 zł, 60 zł, a jeśli mają Państwo taką możliwość nawet kwotą 100 zł lub 200 zł, albo większą!
Waszą pomoc przeznaczymy na walkę o zwiększenie ochrony praw rodzin w Polsce. Przypomnimy także, jak ważna powinna być dla naszych rodaków „zastępowalność pokoleń”. Jesteśmy przekonani, że nasza praca będzie dobrym przykładem dla obrońców życia i rodziny w innych krajach, dzięki czemu wspólnie odwrócimy ten niekorzystny trend, do którego doprowadziły działania lewicy i liberałów w ostatnich latach na Starym Kontynencie. Już teraz serdecznie dziękujemy za Państwa pomoc, nieocenione wsparcie i hojność, które przekazują Państwo na rozwój naszego wspólnego projektu!
Z pozdrowieniami Redakcja portalu Marsz.info
PS. Bardzo prosimy o wsparcie finansowe rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Swoją pomoc mogą Państwo przekazać klikając w ten link!

GUS: Polska wkroczyła w okres [pogłębienia !!] kryzysu demograficznego. Do 2050 liczba ludności spadnie o 4,4 mln.

GUS: Polska wkroczyła w okres [pogłębienia] kryzysu demograficznego. Do 2050 liczba ludności spadnie o 4,4 mln osób.
2022-11-30 https://www.bankier.pl/wiadomosc/GUS-Polska-wkroczyla-w-okres-kryzysu-demograficznego-8448575.html

Polska wkroczyła w okres kryzysu demograficznego, do 2050 liczba ludności spadnie o 4,4 mln osób – napisał GUS w opracowaniu poświęconym sytuacji demograficznej Polski.

“Odnotowany w 2021 r. spadek liczby urodzeń potwierdza, że Polska wkroczyła w okres kolejnego kryzysu demograficznego (który miał już przejściowo miejsce w latach 1997–2007), ale obecny prawdopodobnie może mieć charakter dłuższej tendencji” – napisał GUS.

Ruch naturalny i migracje w latach 1980–2021 (GUS)

GUS podkreśla, że nie należy oczekiwać powrotu do wysokiego poziomu dzietności sięgającego istotnie ponad wartość 2. [Minimum dla utrzymania narodu – to 2.2 M. Dakowski]

“Utrzymywanie się przez długi czas niskiej dzietności grozi wejściem w tzw. pułapkę niskiej płodności, z której wyjście jest bardzo trudne” – napisał GUS.

GUS podaje, że do 2050 r. liczba ludności Polski zmniejszy się o 4,4 mln osób.

“Największy wpływ na ten stan rzeczy będzie miała umieralność (przewiduje się, że w 2050 r. liczba zgonów sięgnie blisko 430 tys.). Będzie to konsekwencją między innymi tego, że w wiek największej umieralności systematycznie będą wchodzić roczniki należące do wyżu demograficznego z drugiej połowy lat 50. XX wieku – czyli obecni około 60-latkowie. Natomiast wiek emerytalny zaczną osiągać obecni 30/40–latkowie” – napisano.

GUS podaje, że mediana wieku ludności wyniesie ponad 52 lata, czyli o ok. 11 lat więcej niż obecnie, co oznacza, że ponad połowa mieszkańców Polski będzie miała ponad 50 lat.

Prognoza nie przewiduje wzrostu liczby urodzeń, co prawda zakłada wzrost współczynnika dzietności, ale liczebność potencjalnych matek (obecnie są to kilkuletnie dziewczynki) spowoduje, że liczba urodzeń będzie stosunkowo niska (ok. 255 tys. w 2050 r.).

map/ asa/

=======================

mail:

Data analyst suggests COVID jabs linked to steep birth rate drop in Europe

https://www.lifesitenews.com/news/data-analyst-suggests-covid-jabs-linked-to-steep-birth-rate-drop-in-europe/

A comprehensive data analysis of birth rates across European countries shows a decline in the first half of 2022 by up to 19 percent.

– The picture is the same worldwide: there was a significant decline in live births among 18–49-year-olds nine months after the start of COVID vaccinations, especially in countries with high vaccination rates.

Australian Bureau of Statistics Shows 72% Drop in Births 9 Months After COVID Shots Started. [+MEM-y. Dużo, dobre!!].

Australian Bureau of Statistics Shows 72% Drop in Births 9 Months After COVID Shots Started

November 14, 2022 https://needtoknow.news/2022/11/australian-bureau-of-statistics-shows-72-drop-in-births-9-months-after-covid-shots-started/

Australia’s birth rates for 2021, and their December 2021 statistics show that births dropped 72% over the previous December average for the past six years. This drop in births is reportedly about 9 months after the roll-out of the COVID vaccines.

It was also reported that Brisbane-based fertility specialist Dr Luke McLindon, who works with women who have fertility issues, had reported a jump in miscarriages from the ordinary 12% to 15% in his cohort of patients, to a whopping 74% among his ‘vaccinated’ patients.

Australia appears to be one of the first countries to publish birth rates for 2021, and their December 2021 statistics show that births dropped 72% over the previous December average for the past six years. This drop in births is reportedly about 9 months after the roll-out of the COVID vaccines.

George Christensen, a former member in the Australian parliament from 2010 to 2022, reports:

Data from the Australian Bureau of Statistics shows a more than 72 per cent drop in births for December 2021 as compared to the December average for the preceding six years.

The massive drop in births comes barely nine months after the COVID gene therapy injections stylised as mRNA ‘vaccines’ were rolled out to the general population of Australia.

Previously, Brisbane-based fertility specialist Dr Luke McLindon, who works with women who have fertility issues, had reported a jump in miscarriages from the ordinary 12 to 15 per cent rate in his cohort of patients, to a whopping 74 per cent amongst his ‘vaccinated’ patients.

Dr McLindon served as President of the Australian Institute for Restorative Reproductive Medicine yet was fired from his role with Brisbane’s Mater Hospital.

While Mater has told the mainstream media the reason for Dr McLindon leaving was state-imposed ‘vaccine’ mandates, the question of whether or not firing him was an attempt to stop his contentious research on the ‘vaccines’ and miscarriages has been raised.

“… I found those unvaccinated shared a historically low miscarriage rate of 13 per cent in comparison to those who had been vaccinated prior to conception, who shared a miscarriage rate in excess of 70 per cent,” Dr McLindon said.

WATCH DR MCLINDON PROVIDE MISCARRIAGE DATA ON HIS PATIENT COHORT HERE

(Full article.)

The belief that these experimental COVID vaccines were never designed to prevent illness, but to reduce the world’s population, is looking less and less like a “conspiracy theory” every day as the facts continue to come in. The funeral industry is booming, while life and health insurance companies are suffering. (Source.)

Could these numbers from Australia be the start of a flood of data that will come in now showing dramatic deceases in births and fertility rates following the COVID-19 vaccines?

The U.S. Government’s Vaccine Adverse Events Reporting System (VAERS) was updated yesterday, and there are now 4,546 fetal deaths recorded in VAERS following COVID-19 vaccines given to pregnant and child-bearing women. (Source.)

Read full article here…

Agenci zrównoważonego rozwoju [ONZ, Agenda 2030] chcę wymusić szybszą depopulację. Depopulacyjne tornado nadejdzie?

Agenci zrównoważonego rozwoju [ONZ, Agenda 2030] chcę wymusić szybszą depopulację. Twierdzą, że następuje za wolno. Depopulacyjne tornado nadejdzie?

Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/depopulacyjne-tornado-nadejdzie-agenci-zrownowazonego-rozwoju-twierdza-ze-za-wolno/

Wzrost liczby ludności utrudnia osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju. Trzeba w jeszcze większym stopniu regulować[znaczy: zmniejszać md]płodność.

===============================

Organizacja Narodów Zjednoczonych opublikowała nowe prognozy dotyczące globalnych, regionalnych i krajowych zmian populacji do 2100 roku. Opracowanie sugeruje, że jeszcze w tym stuleciu liczba ludności świata po osiągnięciu szczytu zacznie spadać. ONZ podaje także, że w ciągu ostatnich 70 lat o ponad połowę zmniejszył się współczynnik dzietności. Jednak zdaniem ekspertów od wdrażania Agendy 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju, proces ten postępuje i tak zbyt wolno i należy go przyspieszyć.

World Population Prospects 2022 przygotowany został przez Wydział Ludności Narodów Zjednoczonych (UNPD) na 11 lipca, czyli Światowy Dzień Ludności. Od ostatniego raportu w sprawie demografii upłynęły 3 lata. Najnowszy dokument wskazuje, że do lat 80. obecnego wieku pojawi się na świecie kolejne 2,4 miliarda ludzi. Do 2030 roku ma być nas 8,5 miliarda, a w 2050 r. – 9,7 mld, by ostatecznie, u końca naszego stulecia osiągnąć poziom 10,4 miliarda. Wedle prognoz, po osiągnięciu tego szczytu, liczba ludności na świecie zacznie spadać.

Współczynniki dzietności mają nadal spadać w miejscach o największej liczbie urodzeń i nieznacznie rosnąć w krajach o niskiej dzietności.

Scenariusz dotyczący niskiej płodności zakłada, że ​​co druga kobieta na świecie będzie miała o jedno dziecko mniej niż przewidywano w wariancie średnim. Z kolei scenariusz wysokiej płodności zakłada, że ​​co druga kobieta będzie miała jeszcze jedno dziecko. Scenariusz stałej płodności przewiduje utrzymanie się wskaźnika na obecnym poziomie.

Globalny wskaźnik wynosi obecnie około 2,3 dziecka na kobietę, ale ma spaść do połowy wieku do poziomu 2,1 dzięki tak zwanym: edukacji, opiece zdrowotnej i równouprawnieniu płci.

Na utrzymujący się wzrost populacji ma mieć wpływ wydłużenie życia coraz większej liczby ludności. Chociaż średnia długość życia spadała w okresie COVID-19 z 72,8 lat w 2019 r. do 71 lat w 2021 r. Oczekuje się jednak, że średnia długość życia ponownie wydłuży się i osiągnie 77 lat w 2050 r.

Największy przyrost ludności odnotuje Afryka Subsaharyjska (ponad połowę przewidywanego globalnego wzrostu populacji do 2050 r.). Region ten będzie najbardziej zaludnionym na świecie pod koniec lat 60. obecnego stulecia. W dalszej kolejności są: Azja Wschodnia i Południowo-Wschodnia oraz Azja Środkowa i Południowa. Ponad połowa globalnego wzrostu liczby ludności do 2050 r. przypadnie na kilka państw: Demokratyczną Republikę Konga, Egipt, Etiopię, Indie, Nigerię, Pakistan, Filipiny i Tanzanię. Indie mają wyprzedzić Chiny pod względem liczby ludności już w przyszłym roku.

Zdaniem analityków ONZ, populacja kilku regionów zacznie spadać przed 2100 r., a 61 krajów odnotuje ubytek liczby ludności o co najmniej 1 procent do 2050 r. W niektórych krajach, takich jak: Bułgaria, Łotwa, Litwa, Serbia i Ukraina spadek liczby ludności będzie jeszcze bardziej drastyczny wskutek emigracji.

Populacja liczonych łącznie Ameryki Północnej i Europy skurczy się z 1,13 miliarda w 2038 r. do 1 miliarda w 2100 r. ONZ przekonuje, że nie oznacza to załamania, ponieważ region Europy i Ameryki Północnej nadal ma jeden z najwyższych odsetków osób w wieku 25–64 lata, co jest najbardziej korzystne dla gospodarki.

Na całym świecie w 2018 roku po raz pierwszy liczba osób w wieku 65 lat i starszych przewyższała liczbę dzieci poniżej piątego roku życia, ale oznacza to, że wciąż jest znacznie więcej młodych osób na utrzymaniu niż starszych. Świat będzie się starzeć, a odsetek osób w wieku 65 lat lub starszych wzrośnie z 10 procent dzisiaj do 16 proc. w 2050 r. Chociaż istnieje większa niepewność, przewiduje się, że ostatecznie osoby w tym wieku będą stanowić jedną czwartą populacji świata do 2100 r.

Wzrost liczby ludności utrudnia osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju. Trzeba w jeszcze większym stopniu regulować płodność

ONZ ostrzega, że szybki wzrost liczby ludności na świecie – mimo spadku płodności o połowę – utrudnia osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju i należy coś zrobić z problemem wczesnego rodzenia dzieci przez nastolatki, na które ma przypadać 10 procent wszystkich dzieci na świecie.

46 najszybciej zaludniających się krajów należy do grupy najbardziej zubożałych i „najbardziej narażonych na zmiany klimatu”. Jednocześnie rzekomo znacznie przyczyniają się one do negatywnego wpływu ludzi na środowisko. Dlatego ONZ postuluje konieczność regulacji płodności, by zmniejszyć presję ekologiczną i umożliwić rozwój gospodarczy.

Chociaż w raporcie przyznano, że tempo wzrostu światowej populacji zwalnia i w 2020 r. po raz pierwszy od 1950 r. spadło poniżej 1 proc. rocznie, to jednak dwie trzecie przewidywanego wzrostu światowej populacji do 2050 r. będzie napędzane przez dynamikę z przeszłości.

Dlatego też rządy chcące ograniczyć dzietność nie miałyby większego wpływu na tempo wzrostu od teraz do połowy stulecia. Niemniej jednak, zasugerowano że gdyby skumulowany efekt niższej płodności utrzymał się przez kilka dziesięcioleci, może być bardziej znaczącym ograniczeniem globalnego wzrostu populacji w drugiej połowie wieku.

ONZ stwierdza, że „szybki wzrost populacji jest zarówno przyczyną, jak i konsekwencją powolnego postępu w rozwoju. Utrzymująca się wysoka dzietność i szybki wzrost populacji stanowią wyzwania dla osiągnięcia zrównoważonego rozwoju. Na przykład konieczność kształcenia coraz większej liczby dzieci i młodzieży ogranicza środki na rzecz poprawy jakości edukacji. Jednocześnie w miarę osiągania Celów Zrównoważonego Rozwoju (SDGs), szczególnie tych związanych ze zdrowiem, edukacją i gender, prawdopodobnie nastąpi przyspieszenie transformacji w kierunku niższej dzietności w krajach z utrzymującymi się wysokimi wskaźnikami dzietności”.

W wielu państwach w ostatnich dziesięcioleciach płodność znacznie spadła. Obecnie dwie trzecie światowej populacji mieszka na obszarach, w których wskaźnik dzietności jest niższy niż 2,1 urodzeń na kobietę, czyli utrzymuje się na poziomie wymaganym dla „zerowego wzrostu” na dłuższą metę dla populacji o niskiej śmiertelności.

Uporządkowana migracja remedium na ubytek liczby mieszkańców w niektórych państwach

Populacje 61 krajów mają skurczyć się o 1 procent lub więcej w latach 2022–2050 ze względu na utrzymujący się niski poziom płodności, a w niektórych przypadkach podwyższony wskaźnik migracji.

Międzynarodowa migracja oczywiście ma istotny wpływ na trendy demograficzne w niektórych krajach. W ciągu najbliższych kilku dekad migracja będzie jedynym motorem wzrostu liczby ludności w krajach o wysokich dochodach.

ONZ wskazuje, że „wszystkie państwa, niezależnie od tego, czy doświadczają napływów netto, czy odpływów migrantów, powinny podjąć kroki ułatwiające uporządkowaną, bezpieczną, regularną i odpowiedzialną migrację, zgodnie z celem SDG [zrównoważonego rozwoju – przyp. red.] 10.7”.

Raport wskazuje ponadto, że „pandemia COVID-19 wpłynęła na wszystkie trzy elementy zmiany populacji”, to jest globalną średnią długość życia, która spadła do 71 lat w 2021 r., w porównaniu z 72,8 w 2019 r., na obniżoną płodność oraz migracje.

W styczniu 2022 r. Narodowe Biuro Statystyczne Chin podało, że piąty rok z rzędu wskaźnik urodzeń w tym kraju spadł. W 2021 r. urodziło się 10,6 mln dzieci, w porównaniu z 12 mln rok wcześniej. I stało się tak, mimo uchylania przez rząd uciążliwej „polityki jednego dziecka”. Pekin zezwolił od 2021 r. na posiadanie do trojga dzieci.

Jednak wiele Chinek twierdzi, że ​​nie stać je na posiadanie więcej niż jednego dziecka. Populacja Chin może wkrótce zacząć się kurczyć, podobnie jak populacja Japonii.

W Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, w Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, Europie i Ameryce Północnej, Australii i Nowej Zelandii wskaźnik dzietności (TFR) utrzymuje się poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (około 2,1 dziecka na kobietę) w 2020 r. Z kolei populacja Afryki Subsaharyjskiej wzrośnie sześciokrotnie w tym stuleciu (wskaźnik TFR wynosi 4,72, w porównaniu z 5,88 dwie dekady temu).

W Nigerii dzieci i młodzież stanowią połowę populacji, podczas gdy na przykład w małych miasteczkach Korei Południowej szkoły podstawowe są zamykane z powodu braku uczniów. Do 2050 roku Etiopia i Demokratyczna Republika Konga (DRK) znajdą się w pierwszej dziesiątce najludniejszych krajów świata, dołączając do Brazylii i Indii. I to te kraje mają najszybciej rozwijać się pod względem ekonomicznym. Sytuacja demograficzna i rozwojowa niektórych państw może jednak ulec zmianie wskutek toczonych wojen.

Aby złagodzić ekonomiczne skutki starzenia się populacji w Europie, czy innych regionach ekonomiści wskazują cztery opcje: podniesienie wieku emerytalnego, obniżenie świadczeń, zmuszenie większej liczby osób do pracy lub zwiększenie imigracji młodych ludzi, by utrzymywali nierentowne systemy emerytalne.

W przypadku Europy „uporządkowana migracja” ma odegrać kluczową rolę. Bez migracji populacja Europy miałaby skurczyć się z około 521 milionów do około 482 milionów do połowy wieku.

Mniej ludzi i mniej zamożnych konsumentów, „by nie wywierać presji na środowisko”.

Sposobem zaś na ograniczenie „presji ludności na zasoby naturalne” jest utrzymanie na dłuższą metę jak najmniejszej liczby zamożnych konsumentów.

Warto zauważyć, że propagatorzy zrównoważonego rozwoju, jak np. prof. Jeffrey Sachs wielokrotnie przy okazji swoich wykładów na temat celów Agendy 2030 wskazywali na rzekomy wielki problem wzrostu liczby ludności w krajach Afryki Subsaharyjskiej. Jednak ludność ta jest bardzo uboga, a jej konsumpcja znikoma w porównaniu chociażby z przeciętnym mieszkańcem Zachodu.

Według raportu Center for Global Development w Waszyngtonie, do końca pierwszego tygodnia stycznia 2022 r. przeciętny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych miał przekroczyć roczną emisję dwutlenku węgla równoważną obywatelom w 22 krajach o niskich dochodach. Ale to przede wszystkim od tych ubogich mieszkańców wymaga się stosowania środków kontroli urodzeń.

Od czasu pojawienia się książki „Bomba populacyjna” w 1968 r. autorstwa Paula i Anne Ehrlich antynatalistyczne podejście osób odpowiedzialnych za globalne strategie rozwoju nie zmieniło się. I chociaż mają oni powód do zadowolenia – wszak w ciągu ostatnich 70 lat współczynniki dzietności spadły na całym świecie łącznie o połowę – wciąż przekonują, że jeśli jeszcze bardziej nie ograniczy się płodności, to grozi nam katastrofa.

Dlatego postulują dalsze „wzmacnianie pozycji kobiet” i „zwiększanie kosztów wychowywania dzieci” oraz zapewnienie wszystkim osobom: kobietom i mężczyznom „nowoczesnej antykoncepcji”, która obejmuje aborcję i sterylizację.

Tom Bollyky, dyrektor Globalnego Programu Zdrowia przypomina, że płodność, wielkość populacji w wieku produkcyjnym mają istotne konsekwencje na poziomie krajowym i globalnym. Wpływają na „czynniki napędzające zmiany klimatyczne, wywołują presję na środowisko, produkcję żywności, wszystko, od wielkości siły roboczej, potęgi militarnej, przez wzrost gospodarczy, po rentowność systemów opieki zdrowotnej i opieki społecznej”.

I przez ostatnie 70 lat rozumienie tego, jak demografia będzie kształtować przyszłość, było w dużej mierze napędzane przez prognozy ONZ dotyczące populacji. Niektóre z nich Bollyky zakwestionował jednak, sugerując, że współczynniki dzietności będą znacznie niższe niż prognozy ONZ i spadną znacznie szybciej w Afryce Subsaharyjskiej. To z kolei będzie miało poważne konsekwencje społeczne i ekonomiczne dla całego świata.

Demografia, istotny czynnik geopolityki

Z kolei prof. Chris Murray, dyrektor Institute for Health Metrics and Evaluation na Uniwersytecie w Waszyngtonie twierdzi, że wykształcenie kobiet i dostęp do usług w zakresie „zdrowia reprodukcyjnego” (aborcja, sterylizacja, antykoncepcja) wyjaśniają większość wszystkich wzorców płodności. Kombinacja tych dwóch składników de facto ma daleko idące konsekwencje w postaci szybszego starzenia się społeczeństwa, konieczności zapewnienia opieki nad osobami starszymi i mniejszej podstawy opodatkowania. W tej sytuacji nie jest możliwe podtrzymanie wzrostu gospodarczego. Nowe pokolenie ekonomistów ze Stanforda pisze o tym; że „młodsi ludzie są często motorem innowacji”, bo kupują dobra konsumpcyjne trwałego użytku, pożyczają pieniądze i zwiększają wydatki konsumenckie, a starsi w większości stanowią problem.

Profesor dodaje, że populacja ma kolosalne znaczenie jako czynnik geopolityczny. Przykładowo, biorąc pod uwagę transformację taką jak w Chinach, gdzie populacja osób w wieku produkcyjnym spadnie o 50 procent lub więcej w tym stuleciu, wzrost gospodarczy musi wyhamować, co z kolei odbije się na zmianie w rankingu największych gospodarek świata. – Chiny osiągnęły lub są blisko osiągnięcia szczytu pod względem potęgi geopolitycznej i te siły demograficzne mogą naprawdę prowadzić do spadku. A kraj taki jak Nigeria może bardzo poprawić swoją pozycję geopolityczną w ciągu tego stulecia – wskazuje.

Zdaniem profesora, tak naprawdę od zmian demograficznych, zwłaszcza od spadku liczby ludności w poszczególnych krajach, zależy to, jak będzie wyglądał świat i z jakimi wyzwaniami będzie się mierzył.

Wielki problem będą mieć: Rosja, państwa w Azji Środkowej, Europie Wschodniej, dla których kwestie demograficzne są kwestiami bezpieczeństwa. Chcąc uchronić się przed negatywnymi skutkami geopolitycznymi, niektóre kraje np. Japonia czy Singapur stawiają na zachęty dla kobiet, by chciały rodzić więcej dzieci. Inne wybierają migrację np. Australia, Nowa Zelandia, Kanada, USA.

Jeszcze inne kraje wywierają ogromną presję na kobiety, by rodziły więcej dzieci, ograniczając ich dostęp do „niektórych usług w zakresie zdrowia reprodukcyjnego”. W ocenie prof. Murraya, ta ostatnia opcja jest wielce niebezpieczna, bo stanowi zagrożenie dla „praw reprodukcyjnych” kobiet.

Zmiany demograficzne jednym z pięciu megatrendów kształtujących przyszłość

Dr Natalia Kanem z UNFPA zaznaczyła niedawno, że „Sekretarz Generalny ONZ, Antonio Guterres zidentyfikował zmiany demograficzne wraz ze zmianami klimatycznymi i innymi rzeczami, jako jeden z pięciu megatrendów, które będą kształtować wspólną przyszłość”.

Podkreśliła, że celem ONZ jest oczywiście „promowanie pokoju i zrównoważonego rozwoju, zwłaszcza poprzez usługi reprodukcyjne i seksualne”. Organizacja Narodów Zjednoczonych jest wręcz zdeterminowana, aby nie zmieniać strategii dotyczącej ograniczenia liczby ludności na świecie, chociaż niskie współczynniki dzietności zapoczątkowały łańcuch wydarzeń gospodarczych. Mniejsza liczba młodych ludzi prowadzi do mniejszej siły roboczej, co odbija się na wpływach z podatków, emerytur i składek na opiekę zdrowotną. Gospodarka z niedoborem siły roboczej doświadcza wyższych kosztów pracy, jest mniej wydajna. W rezultacie w danym kraju spada standard życia.

W 2016 r. czyli rok po przyjęciu Agendy 2030, Guy J. Abel, Bilal Barakat, Samir KC oraz Wolfgang Lutz w artykule naukowym: Meeting the Sustainable Development Goals leads to lower world population growth pisali, że „osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju prowadzi do niższego wzrostu liczby ludności na świecie”.

„Przyszłość wzrostu liczby ludności na świecie ma znaczenie dla przyszłego dobrobytu ludzi i interakcji ze środowiskiem naturalnym. Pokazujemy, w jakim stopniu wzrost liczby ludności na świecie można ograniczyć poprzez pełne wdrożenie celów zrównoważonego rozwoju (SDG), których cele zdrowotne i edukacyjne mają bezpośrednie i pośrednie konsekwencje dla przyszłych trendów umieralności i płodności” – czytamy.

Autorzy szczegółowo odnieśli się oni do konkretnych celów i zadań zapisanych w programie Agendy 2030, których wdrażanie jest monitorowane za pośrednictwem specjalnych wskaźników.

Prognozowali, że „w oparciu o wielowymiarowy model dynamiki populacji” dzięki wdrożeniu konkretnych celów uda się osiągnąć wielkość populacji między 8,2 a 8,7 miliarda w 2100 roku.

„Niektóre z tych celów, jeśli zostaną faktycznie zrealizowane, w szczególności w dziedzinie zdrowia reprodukcyjnego i edukacji kobiet, będą miały silny bezpośredni i pośredni wpływ na przyszłe trendy populacji, głównie w kierunku jej niższego wzrostu” – zaznaczyli.

Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju, zatwierdzona przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w obecności większości głów państw we wrześniu 2015 r., obejmuje 17 celów i 169 zadań szczegółowych. „W przeciwieństwie do poprzednich Milenijnych Celów Rozwoju (MCR), które zostały ustalone w 2000 r. wraz z docelowym rokiem 2015, SDG odnoszą się nie tylko do krajów rozwijających się, ale zamiast tego do wszystkich krajów na świecie i obejmują wymiar środowiskowy oprócz wymiaru społecznego oraz gospodarczego (…) Trendy demograficzne nie są wyraźnie wymienione w SDGs, ale kilka z celów SDGs jest bezpośrednio lub pośrednio związanych z przyszłymi trendami demograficznymi. Cele SDG dotyczące śmiertelności dzieci, śmiertelności matek, przyczyn zgonów i zdrowia reprodukcyjnego można przełożyć mniej lub bardziej bezpośrednio na przyszłą śmiertelność i ścieżki płodności” – wskazano.

Autorzy opracowania zaznaczyli, że „główną ideą jest to, że wdrożenie SDGs pomoże przyspieszyć proces transformacji demograficznej, który w innym wypadku przebiegałby wolniej”. Po 2030 r. rozwój populacji miałby przebiegać w bardziej uporządkowany sposób.

Prezentując dane najnowszego raportu ONZ dotyczącego prognoz ludnościowych Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres apelował dość enigmatycznie, by zastanowić się w kontekście „naszej wspólnej odpowiedzialności za planetę” (…), „gdzie wciąż nie wywiązujemy się z naszych zobowiązań”.

Sekretarz nawiązał do kwestii koncentracji w przyszłych dziesięcioleciach ponad połowy światowej populacji w ośmiu krajach: Demokratycznej Republice Konga, Egipcie, Etiopii, Indiach, Nigerii, Pakistanie, Filipinach i Tanzanii.

ONZ długo nie zmieni sposobu postrzegania globalnej populacji. Zrobią to jednak niektóre państwa, borykające się z problemem szybko starzejących się społeczeństw i zabiegające o utrzymanie globalnej pozycji. W najbliższych dziesięcioleciach czynnik demograficzny odegra bardzo ważną rolę w gospodarce światowej i w kwestii bezpieczeństwa.

Agnieszka Stelmach

Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach.

Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach.

Co zrobić, żeby dzieci rodziło się tyle co kiedyś? Korwin-Mikke: „Jedyny realny program”

https://nczas.com/2022/09/22/co-zrobic-zeby-dzieci-rodzilo-sie-tyle-co-kiedys-

[Rzadko cytuję JKM. To jednak – warto.

Choć – nic nie wspomina o monogamii, katolickiej przysiędze „Miłość, wierność i uczciwość małżeńską. I że nie opuszczę cię aż do śmierci” Te dwa podejścia razem – dadzą wynik zbawienny. Mirosław Dakowski]

Jak sprawić, by młodzi znów chcieli mieć dzieci? „Więcej ministerstw, instytutów, urzędów, ustaw, rozporządzeń, przepisów i podatków z pewnością rozwiąże każdy problem”ironizuje Janusz Korwin-Mikke i podaje swoją receptę.

Na początku wpisu Janusz Korwin-Mikke przywołuje cytat z wolnościowego klasyka Fryderyka Bastiata: „Nasi przeciwnicy sądzą, że działalność, która nie jest ani finansowana, ani regulowana przez państwo, jest skazana na upadek. My uważamy, że jest wręcz przeciwnie. Oni wierzą w ustawodawcę, a nie w ludzi. My wierzymy w ludzi, a nie w ustawodawcę!”.

„Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach

„Dzieci powinno być tyle, ile urodziłoby się w naturalnych warunkach. I to, co będę pisał dalej, to nie recepta, jak zwiększyć liczbę dzieci, tylko: jak usunąć ingerencję ludzką, która spowodowała, że dzieci rodzi się mniej, niż w warunkach naturalnych” – pisze Janusz Korwin-Mikke w swoich mediach społecznościowych.

Zdaniem polityka są dwie przyczyny tego, że dzieci jest mniej: „Zniszczenie rodziny” i „Względy ekonomiczne”

Dzieci jest mniej, bo zniszczono rodzinę

Lewica świadomie i celowo niszczyła i niszczy rodzinę – bo to „siedlisko zacofania”. ICH zdaniem dzieci powinny się rodzić z próbówek, a przynajmniej jak najwcześniej po urodzeniu być zabierane do żłobków, przedszkoli, a matki zajęte „pracą zawodową”. Dziwne, gdy politycy z nazwy chrześcijańscy powtarzają te same mantry!! Nikt przy zdrowych zmysłach nie wsiądzie na statek, na którym władzę sprawuje dwóch równorzędnych kapitanów. Tymczasem Czerwoni na podróż takim statkiem skazują wszystkie dzieci. By rodzina mogła działać MUSI być przywrócone pojęcie „głowy rodziny”. I oczywiście musi to być ojciec” – pisze Janusz Korwin-Mikke.

„Dlaczego ojciec? Bo w 99% małżeństw mężczyzna jest wyższy, silniejszy i inteligentniejszy (nie mówię: „mądrzejszy!) od kobiety. Dlaczego? Bo każda kobieta chce mieć faceta, który jest od niej wyższy, silniejszy i inteligentniejszy – nie tylko po to, by chwalić się nim przed koleżankami! Co właśnie świadczy o mądrości kobiet – bo mężczyźni często kierują się wyglądem nóg kobiety” – dodaje.

„Rodzice muszą mieć pełnię władzy”

„Po drugie: rodzice muszą mieć przywrócona PEŁNIĘ władzy rodzicielskiej. PO CO mam mieć dziecko – skoro nie jest to MOJE dziecko?: Skoro jego właściciel, państwo, może mi je w każdej chwili zabrać (ostatnio odebrano dziecko matce, bo.. była za gruba; odebrano (i oddano do domu dziecka!) chłopca, bo matka prowadziła samochód pozwalając dziecku by wlazło na tylna półkę (matkę zresztą wsadzono do wiezienia!), można pójść siedzieć za danie dziecku klapsa! Nie można zdecydować, do jakiej szkoły idzie dziecko, nie można zdecydować, czy będzie szczepione, czy nie… Dlaczego niewolnik ma rodzić dziecko swojemu panu?!?” – pisze dalej wolnościowy polityk.

„Mężczyzna chce mieć rodzinę – po to, by być w niej PANEM, by mieć własne małe królestwo. Gdy w tej rodzinie nie jest on panem, tylko parobkiem – to PO CO ma ją zakładać??” – dodaje Korwin-Mikke.

„Powtarzam: musimy odtworzyć rodzinę, układ naturalny. Ingerencja władzy w rodzinę jest NIENATURALNA, i zwolennicy życia we środowisku naturalnym powinni mnie tu poprzeć. Przywrócić pojęcie głowy rodziny – i zlikwidować WSZELKĄ ingerencję w sprawy rodziny. Tak – w wyniku tego będzie więcej dzieci źle traktowanych – ale obecnie niszczone moralnie są WSZYSTKIE dzieci. Bo nie mają normalnej rodziny. I nie rodzą się miliony innych dzieci” – twierdzi prezes partii KORWiN.

Dzieci jest mniej przez względy ekonomiczne

„Nie jest prawdą, że dzieci się nie rodzą, bo rodziny nie mają pieniędzy ! To bzdura. Przez 4000 lat najwięcej dzieci rodziło się w stadłach biednych, a nie w bogatych!! Co się stało? Wprowadzono nienaturalny SYSTEM EMERYTALNY” – diagnozuje prezes partii KORWiN.

„We środowisku naturalnym bogaci odkładają sobie na starość. Biedni mają tylko proles, potomstwo („proletariusz” to ten, którego jedynym bogactwem są dzieci). I proletariusze produkowali je masowo, by ktoś ich na starość utrzymywał. O, nie – oni o tym świadomie nie myśleli – to był zakodowany kulturowo obyczaj. Selekcja naturalna: przeżywały geny rodzin, które tak postępowały…” – twierdzi Janusz Korwin-Mikke.

„Rodzice musieli (A) mieć dzieci dużo; (B) dać im dobre wykształcenie, by dużo zarabiały; (C) dobrze je wychować, by nie zostawiły rodziców na łasce losu i (D) dobrze je traktować (by na starość się nie odgryzły). Rodzina była spojona niesłychanie silną więzią ekonomiczną” – dodaje.

„Obowiązkowy system emerytalny zniszczył tę więź. Rodzice nie mają pieniędzy na dzieci, na ich kształcenie – bo pieniądze idą na wysoką składkę emerytalną – i nie potrzebują dzieci na starość, bo będą mieli emeryturę!”.

Korwin stwierdza, że „jeśli więc Europa ma przetrwać – system obowiązkowych emerytur trzeba zlikwidować!”.

„Nasze córki i wnuczki powędrują do haremów”

„Ktoś powie: systemu emerytalnego „nie da” się znieść – bo „opór społeczny”, bo przyzwyczajenie… Ktoś powie: rodziny nie da się przywrócić, bo zaprotestują feministki i inni „postępowcy”. No, to trudno: to pozostaje tylko czekać, aż upadnie nasza cywilizacja i przyjdą muzułmanie. Nasze córki i wnuczki powędrują do haremów – i będą im rodziły dużo dzieci” – stwierdza lider Konfederacji.

„Czy Europa nie może wrócić do naszej cywilizacji?” „Twierdzę, że może. Zawsze jest tak, że wszyscy „wiedzą”, że czegoś nie da się zrobić – aż przychodzi taki, który tego nie wie – i on to właśnie robi. Więc ja nie wiem. Natomiast mam program. I jest to JEDYNY realny program. Lex Papia Poppaea i wszelkie późniejsze inne ustawy rzymskie mające sztucznie zwiększyć liczbę dzieci nie dawały wyniku. Natomiast w wyniku przyjęcia tego programu liczba dzieci zwiększy się do naturalnej. A czy to będzie liczba „optymalna”? Nie nam o tym decydować!”.

„Czy ten program pozwoli nam przetrwać? Sądzę, że tak. Gwarancji nie daję: nawet w naturalnych warunkach cywilizacje czasem upadają. Jednak warto spróbować. Bo innego NIE MA” – kończy swój wpis polityk Konfederacji.

Wiceminister rodziny o demografii: Jest dramatycznie źle !!

26.09.2022 https://www.tvp.info/62971885/problemy-demograficzne-polski-polska-znika

Jest dramatycznie źle – powiedziała, odnosząc się do zmniejszającej się liczby Polaków wiceminister RiPS, pełnomocniczka rządu ds. polityki demograficznej Barbara Socha, która udzieliła wywiadu „Super Expressowi”. Dodała, że zły trend demograficzny dla Polski zaczął się 30 lat temu.

Socha została zapytana, czy zaskoczyły ją wyniki Narodowego Spisu Powszechnego, według których w ciągu dekady liczba ludności Polski skurczyła się o 1,2 proc., czyli ok. 0,5 mln osób. Wiceminister rodziny przyznała, że wyniki spisu nie są zaskakujące. Zaznaczyła przy tym, że w demografii zmiany nie następują z dnia na dzień.

„Jest dramatycznie źle. Natomiast ta dramatyczna sytuacja to ostatnie 30 lat. To nie jest tak, że coś się wydarzyło w ostatnim czasie. Oczywiście pandemia sprawiła, że mieliśmy więcej zgonów i przyhamowały urodzenia. Ale zły trend demograficzny dla Polski zaczął się 30 lat temu” – stwierdziła Socha.

„Mieliśmy transformację szokową, która zburzyła poczucie bezpieczeństwa Polaków. Skutki tego są odczuwalne do dzisiaj (…) Dzisiaj dorosło pokolenie Polaków urodzonych w latach 90. I ono tworzy mniejsze rodziny niż poprzednicy. Mamy mniej kobiet, które mogą urodzić dzieci. Stąd spadek urodzeń” – zauważyła.

Podkreśliła, że kiedy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, na poważnie potraktowało wyzwania demograficzne: począwszy od programu 500 Plus, poprzez powołanie pełnomocnika ds. pracy nad strategią demograficzną. [hi, hi… md]

Na uwagę, że w ostatnich latach nie widać wzrostu dzietności, a wręcz przeciwnie, jej spadek, wiceminister rodziny odpowiedziała, że nie będzie widać wzrostu dzietności przez co najmniej 20 lat.
„Zmiany zauważalne są dopiero z pokolenia na pokolenie. Dlatego też w Strategii Demograficznej horyzont czasowy to 2040 r. Pracujemy nad tym, by młodzi ludzie, którzy dopiero myślą o zakładaniu rodziny, mogli swoje plany prokreacyjne realizować w dobrych warunkach” – powiedziała.