Trzeba przyznać, że jest jeden z nielicznych dobrych aspektów spędów globalistów knujących jak się pozbyć zbędnych ludzi. W trakcie spotkań można wysłuchać szczerych wypowiedzi pacynek globalistów spowodowanych stresem i chęcią przypodobania się.
Prezydent Andrzej Duda przyznał w Davos, że świadomie rozbroił Wojsko Polskie ze sprzętu, który był w użyciu, mimo, że na horyzoncie jawi się ryzyko wojny z Rosją. Duda przyznał, że uczynił Polskę słabszą, a współuczestnicy panelu głośno śmiali się z niego, a on śmiał się z nimi, zapewne nie zdając sobie sprawy, że to publiczne przyznanie się do działania wbrew obronności Polski w obliczu rzekomo realnego zagrożenia.
Prezydent Andrzej Duda w Davos łamanym angielskim potwierdził to co wiedziano od dawna nieoficjalnie. Wcale nie oddaliśmy polskich czołgów z rezerw tylko rozbroiliśmy własną armię wysyłając na Ukrainę wozy bojowe z jednostek wojskowych. Duda publicznie pochwalił się zatem czymś, za co chyba powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.
Wymienia nawet rodzaje broni, których Polska z tego powodu praktycznie już nie ma. Rozmówcy Dudy śmiali się z tego jak Andrzej Duda opowiadał, że Polacy oddali wszystko Ukraińcom, a on zaczął im przytakiwać i też sie zabawił dodając, że oddaliśmy Ukrainie też wszystkie nasze ręczne zestawy przeciwlotnicze jakie mieliśmy w tym typu Stinger i Piorun.
W sumie po co mają to ustalać rosyjscy agenci, skoro prezydent Duda może sam publicznie ogłosić takie informacje. I pomyśleć, że kiedyś śmialiśmy się z prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Można dodać, że tłumacz, który dokonywał przekładu z łamanego angielskiego Dudy na polski, zdał sobie sprawę co tu się opowiada i złagodził przekaz do Polaków, bo zrozumiał, że Duda się wysypał mówiąc, że pomogliśmy “more than we afford” – tłumacząc to na “bardzo dużo” a tymczasem prezydent powiedzial ze “dalismy wiecej niz moglismy sobie na to pozwolić”. Radosny Duda obwieścił, że rozbrojenie Wojska Polskiego jeszcze się nie zakończyło i dodał, że ma nadzieje, że Niemcy wyrażą zgodę na oddanie Ukraińcom resztek polskich czołgów w tym nowoczesne Leopardy 2, które potem pójdą na przemiał na front tak jak polskie armatohaubice Krab.
W tym samym czasie kiedy w Davos wysypał się Andrzej Duda, do Berlina poleciał premier Mateusz Morawiecki, który zamiast zabiegać o reparacje dla Polski za II wojnę światową, albo żądać odblokowania pieniędzy z KPO, zaczął błagać Niemców o zgodę na oddanie Ukraińcom wspomnianych polskich czołgów Leopard 2. Niemcy jako producent zastrzegli sobie taką akceptację i gdyby nie to zapewne już byśmy tych czołgów nie mieli.
Prezydent [Czy namiestnik? Czyj ??] na Cmentarzu Orląt: Obrońcy Lwowa bronili go przede wszystkim przed sowietami.
Prezydent Andrzej Duda po powrocie ze Lwowa oświadczył, że na Cmentarzu Orląt Lwowskich pogrzebani są „obrońcy Rzeczypospolitej” i „obrońcy Lwowa”, którzy bronili miasta „przede wszystkim przed sowiecką agresją”.
W ubiegły czwartek, podczas konferencji prasowej prezydent Andrzej Duda relacjonował swoją kolejną wizytę na Ukrainie. Przypomnijmy, że prezydent spotkał się wówczas we Lwowie z prezydentami Ukrainy i Litwy, Wołodymyrem Zełenskim i Gitanasem Nausedą, w ramach tzw. Trójkąta Lubelskiego.
Podczas wizyty we Lwowie, prezydenci Polski i Ukrainy wspólnie złożyli wizytę na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Podczas konferencji Andrzej Duda zwrócił na to szczególną uwagę, gdyż był to istotny element o charakterze
– [Była to – red.] nasza, moja i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego wizyta na lwowskim cmentarzu, Polskim Cmentarzu Wojennym. Na cmentarzu, gdzie pogrzebani są obrońcy Rzeczypospolitej, obrońcy Lwowa, przede wszystkim przed sowiecką agresją, Orlęta Lwowskie, i tam razem oddaliśmy hołd poległym. Oddaliśmy hołd poległym polskim żołnierzom, a także poległym żołnierzom ukraińskim, tym, którzy zginęli w obronie Ukrainy od 2014 roku, kiedy stają przeciwko rosyjskiej agresji i tym, którzy także i wcześniej ramię w ramię z polskimi żołnierzami bronili Rzeczypospolitej – powiedział prezydent Polski.
Należy zaznaczyć, że Andrzej Duda w swojej wypowiedzi nie mówił o obronie Polski, lecz ogólnikowo, o „obrońcach Rzeczypospolitej”. Z kolei mówiąc o „obrońcach Lwowa” oświadczył, że chodzi mu przede wszystkim o tych, którzy bronili miasta „przed sowiecką agresją”.
Z dalszej części wypowiedzi wynika, że miał na myśli zarówno żołnierzy polskich, jak i ukraińskich. Nie wspomniał nic o walkach z Ukraińcami o Lwów w latach 1918-1919. Wymienił co prawda Orlęta Lwowskie, ale z kontekstu wypowiedzi nie wynikało, że chodzi o młodych Polaków, którzy polegli w obronie polskiego Lwowa w walkach z Ukraińcami. Wspomnienie o nich w dalszej kolejności, po „obrońcach Lwowa przed sowiecką agresją” mogło wręcz wywołać u niezorientowanych odbiorców wrażenie, iż Orlęta Lwowskie walczyły wyłącznie z sowietami w 1920 roku.
Na te kwestie zwróciła uwagę część komentatorów w mediach społecznościowych. Wśród nich jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
„Przez 8 lat Andrzej Duda bał się odwiedzić Cmentarz Obrońców Lwowa #OrlętaLwowskie. Jak już pojechał, to zaczął fałszować historię, mówiąc, że to obrońcy „przede wszystkim przed sowiecką agresją”. O tym, że walczyli z Ukrainą nawet się nie zająkną” – napisał ks. Isakowicz-Zaleski.
Jak pisaliśmy, według ustaleń portalu Interia.pl, podczas wspólnej wizyty prezydentów Polski i Ukrainy, Andrzeja Dudy i Wołodymyra Zełensiego na Cmentarz Orląt Lwowskich, „z nekropolii zniknęły czerwono-czarne flagi”. Charakterystyczna symbolika OUN-UPA jest na nim od dłuższego czasu eksponowana, szczególnie tam, gdzie spoczywają również Ukraińcy polegli w ostatnich latach podczas walk z Rosją. Znajdują się tam także liczne groby członków OUN i UPA. Na cmentarzu tym łącznie spoczywa już ponad 300 upa-owców.
PiS przyznaje: banderowskie flagi w pobliżu Andrzeja Dudy były „niepożądane”.
W odpowiedzi na interpelację posła Roberta Winnickiego z Ruchu Narodowego Jan Dziedziczak (PiS), wiceminister spraw zagranicznych, przyznał, że kwestia obecności czerwono-czarnej flagi OUN w obecności prezydenta Dudy w Kijowie wymaga zbadania.
W interpelacji numer 238 Winnicki pytał:
„Kto personalnie odpowiada za dopuszczenie do sytuacji, podczas której prezydent Andrzej Duda składał hołd ofiarom zamieszek na Majdanie w towarzystwie czerwono-czarnej flagi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (dalej: OUN) i czy resort spraw zagranicznych będzie się zwracał o wyciągnięcie z tego faktu konsekwencji służbowych do Kancelarii Prezydenta?”– czytamy na stronach sejmowych. „Czy stronie ukraińskiej zgłaszano, iż polska strona uważa za gest wysoce nieprzyjazny obecność flag OUN w bezpośrednim otoczeniu polskiej delegacji z Prezydentem RP na czele?”– pytał również prezes Ruchu Narodowego.
Odpowiedź ze strony resortu spraw zagranicznych przyszła ze strony wiceministra Jana Dziedziczaka, odpowiedzialnego za kontakty z Polonią i Polakami za granicą:
„Odnosząc się do pytań Pana Posła R. Winnickiego, pozostających w kompetencji MSZ (pytania nr 7 i 8), w szczególności w odniesieniu do kwestii oddania przez Prezydenta RP, Pana Andrzeja Dudę hołdu poległym na Majdanie Bohaterom Niebiańskiej Sotni w bliskości czerwono-czarnej flagi OUN-UPA, pragnę zapewnić, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych w porozumieniu z Kancelarią Prezydenta RP, przedstawiciele której uczestniczyli w przygotowaniu i realizacji rzeczonej wizyty, zbada okoliczności zaistniałej sytuacji i podejmie odpowiednie działania dyplomatyczne wobec strony ukraińskiej”– czytamy na stronach Sejmu RP.
KOMENTARZ BIBUŁY: Czy potrzeba więcej przykładów ukazujących poważne przypadki choroby umysłowej zwanej ukrainofilią?… Co gorsza, ta ostatnia informacja – z usunięciem flag banderowskich podczas wizyty pana Dudy – pochodzi z 2016 roku, a więc sprzedawanie Polski i przeinaczanie historii jest integralną, długofalową częścią elit pisowskich.
Prezydenckie plany na 2023 r. Wśród priorytetów wizyta w Davos, do Schwaba po wytyczne !
Na początku roku prezydent uda się do Szwajcarii, gdzie weźmie udział w WEF – World Economic Forum – w Davos – zapowiedziała szefowa KPRP Grażyna Ignaczak-Bandych. Wizyta prezydenta na imprezie Klausa Schwaba to jeden z głównych punktów programu na 2023 rok.
Jak zapowiedziała szefowa prezydenckiej kancelarii, uczestnictwo Andrzeja Dudy w forum stojącym za ideą Wielkiego Resetu COVID-19 będzie „okazją, wzorem lat ubiegłych, na oficjalne i mniej oficjalne rozmowy z ważnymi gospodarczo partnerami”.
Jak poinformowała Ignaczak-Bandych, zaplanowano również udział prezydenta Dudy w V Konferencji ONZ w Katarze. „Trwają także intensywne przygotowania do szczytu NATO. Zaplanowany jest również udział w Szczycie Inicjatywy Państw Trójmorza w Bukareszcie. Ponadto kontynuowana będzie dotychczasowa polityka w Afryce i Azji, która to związana jest z wymianą gospodarczą oraz odkrywaniem nowych rynków zbytu dla polskich produktów” – podkreśliła szefowa KPRP.
W pierwszym odcinku programu „Antysystem” Wojciech Cejrowski i Paweł Lisicki omawiali kwestię wojny na Ukrainie. Znany podróżnik odniósł się między innymi do słów premiera Mateusza Morawieckiego.
============================
Przypomnijmy, iż podczas wizyty w Kijowie premier Morawiecki stwierdził, że Polska zawsze będzie wspierać Ukrainę. – Stoimy ramię w ramię z ukraińskimi przyjaciółmi i partnerami i zawsze będziemy was wspierać – powiedział Morawiecki.
„A gdyby Ukraina nagle zaczęła…”
– Czy premier pytał wyborców o zdanie? Na przykład mnie. Czy bezczelnie głosi tezy sięgające daleko poza swoją kadencję, jakieś takie strategiczne i absurdalne? Zawsze? Pod każdymi warunkami? A gdyby Ukraina nagle zaczęła strzelać do nas, to też będziemy ją popierać? – pytał znany podróżnik.
Lisicki zapytał „jak się ma do tego mianowanie na wiceministra spraw zagranicznych p. Andrieja Melnyka”? Przypomniał, iż Melnyk „w czerwcu tego roku udzielił wywiadu niemieckim mediom, gdzie podważył ludobójstwo na Wołyniu, stwierdził, że Polacy mordowali dziesiątki tysięcy Ukraińców podczas II Wojny Światowej i powiedział, że los Ukraińców w II Rzeczpospolitej był niesłychany, niewyobrażalny i porównał to, tak jakby II Rzeczpospolita była czymś porównywalnym z III Rzeszą albo Związkiem Sowieckim”.
– On to wszystko publicznie powiedział, a my twierdzimy, że my zawsze będziemy popierali Ukrainę – dodał. Cejrowski jednak na to zaprotestował i powiedział, że „nie my twierdzimy. Premier Morawiecki, czyli jakaś drobna frakcja, która ma lojalistów po tej stronie”.
„Mi się bardzo nie podoba”…
– Ja ani nie popieram premiera, ani takich wypowiedzi. Tak samo jak mi się bardzo nie podoba to, co wywinął prezydent urzędujący Duda – powiedział.
– Rodzinom Wołyńskim powiedział, że muszą ważyć słowa, gdy mówią o swoich przodkach rozdzieranych na strzępy, obdzieranych ze skóry, nadziewanych na sztachety. Że mają ważyć słowa – i chwilę później postawił świeczkę w oknie pałacu prezydenckiego z okazji Wielkiego Głodu na Ukrainie – dodał.
– Czyli on zważył, że los rozszarpywanych Polaków i dzieci nadziewanych na sztachety jest mniej wart – i trzeba ważyć słowa – od Wielkiego Głodu na Ukrainie. Kto go ustanowił takim sędzią? – pytał Cejrowski.
– Tak się zastanawiam jak komuś mogło przyjść do głowy, żeby tym ludziom, tym Polakom powiedzieć, że powinni ważyć słowa. Brak słów – podsumował Lisicki.
Emanuel Macron: Dzwonił dziś do mnie Prezydent Andrzej Duda. Omówiliśmy szczegóły ataku na Rosję oraz zawarliśmy umowę na wysyłkę do Polski 200 ton bagietek czosnkowych w zamian za bigos.
Andrzej Duda po raz kolejny udowodnił swoje kompetencje na urzędzie prezydenta Polin. Przez 7 minut rozmawiał z rosyjskimi praksterami o tragedii przy granicy z Ukrainą. Niektórzy twierdzą, że Andrzej Duda w mistrzowski sposób udawał, że nie wie z kim rozmawia, tzn. udawał, że rozmawia z prezydentem Francji, Emmaunelem Macronem.
Rosyjscy pranksterzy Władimir Kuzniecow (Wowan) i Aleksiej Stolarow (Leksus) zadzwonili do prezydenta RP Andrzeja Dudy już po raz drugi – pierwszy raz doszło do wymiany zdań w lipcu 2020 roku. Wtedy kontaktowali się w imieniu Sekretarza Generalnego ONZ i gratulowali mu zwycięstwa w wyborach. /Magna Polonia/
Rosjanin: – Nie potrzebujemy eskalacji, eskalacji pomiędzy Rosją a NATO. Nie potrzebujemy tego.
Duda : – Emanuel, czy myślisz, że ja chcę wojny z Rosją? Nie, uwierz mi, nie chcę wojny z Rosją. Jestem bardzo ostrożny, bardzo ostrożny. Rozmawiam tylko o artykule czwartym, nie rozmawiam o artykule piątym.
Wyjaśnienie z Kancelarii Prezydenta : “Po eksplozji rakiety w Przewodowie, w czasie trwających łączeń z głowami państw i szefów rządów doszło do połączenia z osobą podającą się za Prezydenta Francji Emmanuela Macrona. W trakcie połączenia Prezydent zorientował się po nietypowym sposobie prowadzenia rozmowy przez rozmówcę,że mogło dojść do próby oszustwa i zakończył rozmowę. Po tym połączeniu KPRP niezwłocznie podjęła we współpracy z odpowiednimi służbami działania wyjaśniające”.
Na wyjaśnienia nie trzeba było długo czekać. Dziś, tj. 22 listopada, pisowska bezpieka zawęziła krąg podejrzanych do dwóch osób. Prawdopodobnym rozmówcą był Władimir … lub Aleksiej.
Poniżej, jeden z satyrycznych wpisów na TT
Dzwonił dziś do mnie Prezydent Andrzej Duda. Nieco zdziwił mnie jego rosyjski akcent, ale rozmowa przebiegła pomyślnie. Omówiliśmy szczegóły ataku na Rosję oraz zawarliśmy umowę handlową na wysyłkę do Polski 200 ton bagietek czosnkowych w zamian za bigos. Emanuel Macron
Pan Prezydent Duda postanowił reprezentować Polskę na szczycie klimatycznym COP 27, odbywającym się w tym roku w luksusowym, egipskim kurorcie Sharm el-Sheikh. Na szczyt Pan Prezydent poleciał prawdopodobnie rządowym samolotem Gulfstream G550.
Z Warszawy do Sharm el-Sheikh jest ok. 3000 km, które ten samolot pokonuje w ok. 4-5 godzin. Zgodnie ze specyfikacją techniczną samolot Gulfstream G550 spala na godzinę lotu ok. 1200 kg paliwa lotniczego, więc jak łatwo policzyć samolot Pana Prezydenta w tę i z powrotem spali ok. 10-12 ton paliwa i wyprodukuje ok. 30 ton dwutlenku węgla, którego obniżenie emisji na świecie jest – według organizatorów i uczestników – głównym celem konferencji COP 27. Żeby wyobrazić sobie, jak Pan Prezydent Duda przyczyni się swoją wyprawą do emisji dwutlenku węgla wystarczy porównać produkcję dwutlenku węgla przez samolot Pana Prezydenta z samochodem przeciętnego Polaka. Samochód przeciętnego Polaka produkuje ok 20-30 kg dwutlenku węgla na 100 km.
Żeby więc wyprodukować 30 ton CO2 samochód musi przejechać ok. 100 tys. km, co przy średniej eksploatacji 10 tys. km rocznie zajmie Polakowi 10 lat.
Andrzej Duda MASAKRUJE Mateusza Morawieckiego ws. węgla [VIDEO]
Na profilu w mediach społecznościowych Konrada Berkowicza (KORWiN) pojawiło się nagranie, w którym zestawiono niedawną wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego na temat niedoborów węgla z archiwalną wypowiedzią Andrzeja Dudy.
Dwa nagrania – w obu występują politycy Prawa i Sprawiedliwości. Pierwsze to całkiem świeża wypowiedź premiera pisowskiego rządu – Mateusza Morawieckiego. Drugie to wypowiedź Andrzej Dudy z czasu przed prezydenturą. Pocięte tak, że tworzą dialog.
==============================================
Mateusz Morawiecki:Jest rzeczą oczywistą, że skoro z importu rosyjskiego uzupełniany był do czasu przed wojną polski węgiel, polskie zasoby węgla, to kiedy nagle przerwane zostały dostawy tego węgla, jest jego mniej. Andrzej Duda:Wszystko dzieje się w kraju, który ma 90% europejskich złóż węgla, który ma tego węgla, jak mówią eksperci, do wydobycia jeszcze na 200 lat.
MM:Płyną statki z importu. Właśnie spoza Federacji Rosyjskiej, właśnie po to, aby uzupełniać węgiel.
AD:Węgiel jest naszym absolutnie podstawowym surowcem energetycznym, własnym, nikogo nie musimy o niego prosić, od nikogo go nie musimy kupować. Możemy go wydobywać sami.
MM:Ściągamy węgiel z bardzo wielu krajów świata, ten brakujący węgiel i opałowy, i energetyczny. Do ciepłowni, do elektrowni. Zatrudniliśmy w tym celu, a także ściągnęliśmy, zgromadziliśmy najlepszych ekspertów od zakupów węgla.
AD:To, w jaki sposób będziemy go wydobywali, to, w jaki sposób będziemy działali wobec naszego przemysłu wydobywczego, jest naszą decyzją i naszą sprawą, ale jest też odpowiedzialnością rządzących.
Szokujące słowa prezydenta Dudy do ks. Isakowicza-Zaleskiego. Wyciekło nagranie [VIDEO]
W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z rozmowy księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego z prezydentem Andrzejem Dudą pod pomnikiem Rzezi Wołyńskiej w Warszawie. Ksiądz zaczyna mówić o pochówku ofiar ludobójstwa na Wołyniu. Reakcja Andrzeja Dudy jest szokująca.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski to duchowny obrządku ormiańskiego, działacz opozycji z czasów PRL i poeta. Kapłan znany jest z zaangażowania w kwestię pamięci o ludobójstwie Polaków na Wołyniu z rąk ukraińskich nacjonalistów.
Niedawno kapłan opowiadał w mediach o swoim spotkaniu z Andrzejem Dudą, po którym przestał wierzyć prezydentowi w kwestii zadbania o pochówek Polaków, którzy zostali zamordowani na Wołyniu przez ukraińskich nacjonalistów.
Teraz do mediów społecznościowych wyciekło nagranie z samego spotkania. Po obejrzeniu tego widea trudno dziwić się ormiańskiemu kapłanowi, że stracił wiarę w głowę państwa.
Ks. Isakowicz-Zaleski zwraca Dudzie uwagę, że miał aż SIEDEM lat, by zająć się sprawą pochówku ofiar ukraińskich nacjonalistów.
Odpowiedź najwyższego polskiego urzędnika szokuje. – Ja bym prosił, żeby ksiądz się miarkował w słowach – odpowiada duchownemu Duda.
– Każde słowo za dużo wypowiedziane […] nie służy ani nam, ani nie służy drugiej stronie – mówi dalej prezydent.
Ksiądz jest wyraźnie zdziwiony odpowiedzą warszawskiego polityka. – Ale jakiej drugiej stronie? – pyta i zaznacza, że chodzi mu po prostu o pochówek ofiar.
– Skoro wolno Żydów pochować, to dlaczego nie wolno Polaków pochować? –dopytuje ks. Isakowicz-Zaleski.
Ostatecznie z rozmowy kapłana i prezydenta nic nie wynikło, bo polityk uciął rozmowę, odwrócił się na pięcie i odszedł.
===================
mail: To od nas, od Polski i Polaków, ten cały DUDA się odwraca i odchodzi…
Polskie arsenały są puste, a jednostkom operacyjnym brakuje sprzętu wojskowego, co jest spowodowane dostawami broni na Ukrainę.
W dniu wczorajszym, 13 czerwca prezydent Andrzej Duda – cytuję z jego oficjalnej strony: “…. wziął udział w odprawie kierowniczej kadry Ministerstwa Obrony Narodowej i Sił Zbrojnych RP. Jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych RP przedstawił m.in. rekomendacje dotyczące wzmocnienia bezpieczeństwa państwa w kontekście wojny w (na-JMW) Ukrainie, współpracy sojuszniczej i Szczytu NATO w Madrycie. “ I dalej cytuję: “Odprawa rozliczeniowo–koordynacyjna kierowniczej kadry resortu obrony narodowej to najważniejsze coroczne (!!!) przedsięwzięcie rozliczeniowo–zadaniowe. Ostatnia odprawa z udziałem Prezydenta RP odbyła się w 2019 r. (!!!) w Pałacu Prezydenckim w Warszawie.” Wystąpienie Głowy Państwa (do przeczytania tutaj) było nie tylko, mimo całej masy komplementów pod adresem rządu , ważne, ale przede wszystkim informatywne. Pan prezydent przyznał, że Polska jest wskutek gigantycznej pomocy Ukrainie kompletnie rozbrojona. Rząd bowiem przeznaczał na tę pomoc nie tylko ZAPASY sprzętu, broni i amunicji, ale wręcz przekazywał Ukrainie AKTUALNE uzbrojenie polskiej armii, co jest według mnie zdradą stanu. Proszę samemu ocenić: A.Duda: ” Udzielamy Ukrainie największej pomocy militarnej, jaką kiedykolwiek udzieliliśmy innemu państwu. Jesteśmy też głównym państwem przekazującym Ukrainie ciężkie uzbrojenie. Mówimy o setkach sztuk czołgów, wozów bojowych, artylerii, a także dronach, ręcznych wyrzutniach przeciwlotniczych, setkach tysięcy sztuk amunicji, części zamiennych i innego wyposażenia. To były bardzo potrzebne decyzje, decyzje, które szybko i bezpośrednio odpowiadały na prośby strony ukraińskiej i realnie wsparły ją na polu walki.
Postawiło to przed ministrem obrony narodowej realne zadanie uzupełnienia stanów uzbrojenia. No cóż, proszę Państwa, takie są fakty.
Przekazaliśmy – krótko mówiąc – ze swojego. Nie przekazaliśmy [sprzętu] z magazynów, nie przekazaliśmy od kogoś innego, przekazaliśmy to, co mieliśmy, uważając, że jest to potrzebne
Dlatego podjęliśmy te – co tu kryć – bardzo trudne decyzje. To przecież są nie tylko kwestie naszego uzbrojenia, to także olbrzymie wydatki ze strony naszego państwa i olbrzymie poświęcenie. To – jak szacujemy – co najmniej miliard siedemset milionów dolarów w postaci samej tylko pomocy militarnej (1 mld700 milionów dolarów! – przyp. JMW)” I dalej prezydent Duda opowiada, jak rząd chce uzbroić bezbronną armię, a jego szczerość chwyta za serce. Ma to jednak trwać latami;
“Ale co jasne i co chyba naturalne, oczekujemy uzupełnienia tych braków, które powstały w naszych zasobach, także w ramach sojuszniczych mechanizmów wsparcia. Pan Minister mówił przed momentem o zakupach, które chcemy zrealizować. Tak, chcemy je zrealizować, ale realizacja tych zakupów potrwa. Uzupełnienie stanów uzbrojenia poprzez wyposażenie nas w nowy sprzęt, który dopiero zostanie wyprodukowany to są co najmniej miesiące, ale w dużej części lata. Potrzebujemy uzupełnień szybko. Dlatego ubiegamy się w tej chwili właściwie u wszystkich naszych sojuszników, zwłaszcza tych najpoważniejszych, o to, by przesłali nam sprzęt – przecież niekoniecznie nowy. Wręcz przeciwnie, przecież my przekazaliśmy sprzęt używany i także i używany sprzęt jesteśmy gotowi przyjąć, byle uzupełnić – przynajmniej w części – to, co utraciliśmy w sposób, który uznajemy za uzasadniony, jasny i oczywisty.”
Dowiadujemy się też, że chociaż agresja Rosji spadła na Ukrainę niespodziewanie, to już latami rząd Polski wspierał Ukrainę militarnie: “Polskie wsparcie dla Ukrainy to też wieloletnia współpraca wojskowa, promująca zachodnie standardy w ukraińskiej armii. Polscy instruktorzy – wraz z instruktorami z USA, Wielki Brytanii i Kanady – pomogli wyszkolić tysiące ukraińskich żołnierzy. Od lat współpracujemy w ramach polsko– litewsko–ukraińskiej brygady z dowództwem w Lublinie. Było to wyrazem naszego wsparcia dla integracji Ukrainy ze strukturami transatlantyckimi, ale dziś widzimy, że pomoc ta budowała też zdolność armii ukraińskiej do skutecznego przeciwstawienia się agresji. “ Wniosek końcowy? Polska pozbawiła się własnej obronności na rzecz Ukrainy. Stoi obecnie -mówiąc trywialnie – goła i wesoła. W razie agresji rosyjskiej zapewne pan prezydent Duda będzie prosił, by Rosjanie poczekali kilka lat na granicy, aż Polska uzupełni aktualne uzbrojenie o zużyty złom z zachodniej granicy albo nawet z samych USA. Dla mnie jest to zdrada stanu na najwyższym szczeblu. Zdrada wobec polskiego społeczeństwa i bezmyślne narażanie życia polskiej (obecnie bezbronnej) armii.. Absolutny skandal! Zródło:prezydent.pl
Stanisław Michalkiewicz Komentarz • tygodnik „Goniec” (Toronto) • 8 maja 2022
Postawa papieża Franciszka coraz bardziej rozczarowuje i zasmuca pana redaktora Tomasza Terlikowskiego. Swemu rozczarowaniu i smutkowi dawał on wyraz i wcześniej, ale w dniach ostatnich (najwyraźniej nadchodzą zapowiadane „dni ostatnie”) przelał się kielich goryczy. Kroplą, która go przelała okazał się wywiad, jakiego papież Franciszek udzielił włoskiemu dziennikowi „Corriere della Sera”, w którym wyraził przypuszczenie, że przyczyną wojny Rosji z Ukrainą mogło być „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji”. Wyraził przy tym zamiar podróży do Moskwy, by spotkać się z Putinem, którego Senat USA, a także prezydent Biden uznał za „zbrodniarza wojennego”. „Nie wiem, co jest gorsze w tym wywiadzie: naiwność, nieznajomość świata, czy szczerość” – komentuje z goryczą pan redaktor Terlikowski. Że papież Franciszek jest naiwny, to wiadomo. Najwyraźniej nie słucha głębokich analiz pani red. Edyty Lewandowskiej, ani pana redaktora Tomasza Sakiewicza, którego o co, jak o co – ale o naiwność na pewno posądzić nie można. Gdyby słuchał, to z pewnością ćwierkałby z całkiem innego klucza, tak, jak „wszyscy” – a on tymczasem – po swojemu. Że papież Franciszek nie zna świata, to też rzecz pewna, a w każdym razie nie zna go tak dobrze, jak pan redaktor Tomasz Terlikowski. Redaktor bowiem wie, z której strony świat, to znaczy pardon – jaki tam znowu „świat”; nie żaden „świat” tylko z której strony chleb jest posmarowany, jako że z niejednego komina już wygartywał, a ostatnio – u pana red. Sakiewicza, który tę wiedzę posiadł w stopniu jeszcze większym. Ale to jeszcze nic w zestawieniu z ostatnim zarzutem, że wypowiedź papieża Franciszka cechowała „szczerość”. No rzeczywiście, tego już za wiele; kto to widział, żeby człowiek, a zwłaszcza papież mówił szczerze? Przecież każde dziecko wie, że szczerość, to pierwszy stopień do piekła, zwłaszcza w sytuacji, gdy Nasz Pan z Waszyngtonu dał nam przykazanie nowe, jak mamy myśleć i mówić. Co tu ukrywać; dobrze to wszystko nie wygląda i dlatego jeszcze raz rzucam myśl, (a wy go łapcie!), że następnym papieżem powinien zostać pan redaktor Tomasz Terlikowski. Nie tylko nie jest naiwny, ale w dodatku – zna świat – no i nigdy nie mówi szczerze, tylko zawsze tak, jak trzeba. Co prawda wypowiedź papieża Franciszka stanowi dobre pendant do deklaracji sekretarza obrony USA Lloyda Austina, który podczas niedawnej pielgrzymki do Kijowa ujawnił, że prawdziwym celem tej wojny jest obezwładnienie Rosji – ale co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie – więc papież Franciszek za żadne skarby nie powinien mówić szczerze, tylko tak, jak pan red. Michnik – zgodnie z mądrością etapu. Nawiasem mówiąc, podobnie ćwierka również Kyryło Budanow, szef ukraińskiej razwiedki. Wojnę może zakończyć – powiada – tylko rozpad Federacji Rosyjskiej, albo przynajmniej – zmiana jej władz. A jaka zmiana? No to chyba oczywiste – taka, jaką wyznaczyłby Rosji Nasz Pan z Waszyngtonu. Czy jednak Ukraina nawet przy pomocy NATO, będzie w stanie doprowadzić do zakończenia tej wojny, prowadzonej do ostatniego Ukraińca? To nie jest takie pewne, więc chyba trzeba będzie wciągnąć do tego inne państwa. Które? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza przemówienie pana prezydenta Andrzeja Dudy, wygłoszone z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja.
W odróżnieniu od rocznicowych obchodów z lat poprzednich, kiedy to miejscem uroczystości był Plac Piłsudskiego w Warszawie, a centralnym punktem – Grób Nieznanego Żołnierza – tym razem wszystko odbyło się na Placu Zamkowym, gdzie zgromadziła się garstka obywateli, kompania honorowa Wojska Polskiego, orkiestra, no i uczestnicy w postaci pani kierowniczki Sejmu Elżbiety Witek, pana Grodzkiego, prezydującego Senatowi i pana premiera Morawieckiego, generalicji wszystkich formacji naszej niezwyciężonej armii i dyplomatów, chociaż chyba nie wszystkich. Na trybunie nie zauważyłem też Naczelnika Państwa, który mógł w ten sposób dać wyraz swemu niezadowoleniu z wkroczenia pana prezydenta Dudy na nieubłaganą drogę emancypacji. Pan prezydent wygłosił przemówienie, którego nie odczytywał z kartki, a w każdym razie – takie to sprawiało wrażenie. Nawiązał krótko do historii, przypominając mocarstwową pozycję Rzeczypospolitej, a potem przeszedł do spraw aktualnych, komplementując Polaków za otwarcie swoich drzwi i swoich serc przed uchodźcami z Ukrainy. Naród polski w ten sposób – zauważył pan prezydent – wyznaczył kierunek, w jakim powinniśmy podążać. Ale nie tylko naród polski ten kierunek wyznaczył. Drugim i w dodatku – jak zauważył pan prezydent – proroczym podmiotem wyznaczającym kierunek w jakim mamy podążać, jest Ukraiński prezydent Wołodymir Zełeński. Miał on bowiem powiedzieć, że wkrótce zniknie granica między Ukrainą i Polską, w czym pan prezydent Duda widzi zapowiedź odbudowy mocarstwowej Rzeczypospolitej. Ten polityczny organizm ma się składać z Estonii, Łotwy, Litwy, Polski i Ukrainy. Pan prezydent nie wymienił Białorusi, być może dlatego, że zabawa w mocarstwowość w przypadku Białorusi nie zakończyła się dobrze; Aleksander Łukaszenka wraz z całą Białorusią został wepchnięty w objęcia Putina, wskutek czego na granicy białoruskiej mamy armię rosyjską, pani Swietłana, którą Nasz Pan z Waszyngtonu wyznaczył Białorusinom na jasnego idola, siorbie cienką emigrancką herbatkę, a polscy działacze na Białorusi zostali wyaresztowani. W przypadku Ukrainy ma być inaczej; jak przepowiedział prezydent Zełeński, który być może wie już coś, czego my jeszcze nie wiemy, granica między Polską, a Ukrainą ma zniknąć. Podobny program przedstawili uczestnicy debaty podczas samorządowej konferencji w Mikołajkach 13 kwietnia, tylko że oni przyłączenie Polski do Ukrainy nazwali „unią”. Nieważne, jak się taki twór będzie nazywał – stwierdził pan Czesław Bielecki – bo najważniejsze, żeby „integracja” nastąpiła jak najszybciej. Wygląda na to, że jeśli obezwładnianie Rosji na Ukrainie się przeciągnie, to Polska może dostać rozkaz włączenia się do wojny i wtedy rzeczywiście będziemy dzielić z Ukraińcami wspólnotę naszych losów z tą różnicą, że przed naszymi uchodźcami nikt może nie otworzyć ani swoich domów, ani swoich serc, jak Polacy przed Ukraińcami – oczywiście w wyjątkiem tych rodaków, a właściwie P.T. Rodaków, którzy będą się ewakuowali przez Zaleszczyki, skąd, jak wiadomo, wszędzie jest blisko.
W obliczu tak poważnych politycznych inicjatyw proklamowany został obowiązek wzmożonej czujności wobec ruskich agentów, którym śmierdzą onuce. Na początek Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której pan prezydent Duda wyraził – podobnie jak innym formacjom bezpieczniackim – podziękowanie za oddaną służbę, zamknęła portale „W Realu” i „W Realu 24” prowadzone przez red. Marcina Rolę za „szerzenie rosyjskiej propagandy”, o czym – jakże by inaczej! – z satysfakcją poinformował konkurencyjny portal pana red. Tomasza Sakiewicza, zajmujący się propagandą ukraińską. Co prawda pan Rola twierdzi, że prawdziwym powodem było zainteresowanie „aferą respiratorową”, ale – jak to w filmie „Ojciec Chrzestny” zrobił Michael Corleone – wszystkie „sprawy rodzinne”, dzięki wojnie, jaką NATO prowadzi na Ukrainie w celu obezwładnienia Rosji, żeby Pan z Waszyngtonu tak się nie martwił, co też Rosja może zrobić w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej, będzie można załatwić pod pretekstem demaskowania ruskich agentów. Kiedy wszyscy zostaną już zdemaskowani i zakneblowani, program przeprowadzenia „unii” ukraińsko-polskiej nie napotka już żadnej przeszkody.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Dziennikarka CNN pyta prezydenta Dudę, czy polska pomoc Ukraińcom, to „naprawienie krzywd” za… holokaust i pogromy.
Prezydent Andrzej Duda udzielił wywiadu lewicowej amerykańskiej stacji CNN.
W czasie rozmowy dziennikarka Dana Bash zadała Dudzie pytanie, po którym powinien on przerwać wywiad, a Bash i CNN powinny zostać pozwane przez państwo polskie.
Dana Bash w rozmowie z Andrzejem Dudą stwierdziła, że „w Pana Ojczyźnie wcześniej zdarzały się pogromy przeciwko Żydom, istniały tu obozy koncentracyjne”.
– Czy uważa Pan, że to, co pokazują teraz Polacy wobec Ukraińców, jest próbą naprawienia tych krzywd? –zapytała dziennikarka warszawskiego polityka.
Po tym pytaniu Duda powinien przerwać wywiad, a warszawski rząd powinien pozwać zarówno bezczelną dziennikarkę, która wybiela niemieckich nazistów i zrzuca winę za holokaust na Polaków, jak i całą stację CNN, która pozwala na takie zakłamywanie historii.
[Miał obowiązek jej powiedzieć, że dziennikarka CNN nie może być na tyle głupia, by bez świadomości kłamania powtarzać takie oszczerstwa. I zażądać natychmiastowych przeprosin.
Gdyby się wykręcała – wyjść ze studia, żądając jeszcze od dyrekcji CNN natychmiastowego usunięcia kobiety z pracy. MD]
Najwyższy polski urzędnik jednak dalej kontynuował rozmowę z Bash.
Duda wytłumaczył dziennikarce, że Żydzi, którzy zginęli w czasie wojny, byli polskimi obywatelami, Polacy pomagali im nawet za cenę własnego życia, bo taka kara czekała ich z rąk nazistów, a wśród „sprawiedliwych wśród narodów świata” najwięcej jest właśnie Polaków.
Oczywiście nie chodziło o to, żeby prezydent Duda coś odpowiedział – chodziło o same postawienie pytanie, które obrzuca Polskę i Polaków fekaliami, a co odpowiedział prezydent, to tego już nikt nie słuchał.
Dziennikarka Dana Bash urodziła się w rodzinie żydowskiej jako Dana Ruth Schwartz na Manhattanie w Nowym Jorku, córka Frances (z domu Weinman) Schwartz – autorki i pedagoga studiów żydowskich, oraz Stuarta Schwartza – producenta telewizji ABC News.
Po wycofaniu się Rosjan z obwodu kijowskiego pojawia się coraz więcej dowodów na dokonane przez nich zbrodnie wojenne.
Szokujące zdjęcia i nagrania z Buczy skomentował prezydent Andrzej Duda.
W niedzielę ukraińskie władze i dziennikarze opublikowali wstrząsające zdjęcia i nagrania z przedmieść Kijowa, z których wyparto rosyjskie wojska. Na filmach widać olbrzymie zniszczenia i liczne ciała ofiar, leżące na ulicach bez broni i w cywilnych ubraniach.
Ukraińskie ministerstwo obrony podało, że miejscowi cywile byli poddawani arbitralnym egzekucjom, niektórzy z rękami związanymi na plecach, a ich ciała rozrzucone są na ulicach miasta.
„Przestępcy muszą być nazywani przestępcami, stawiani przed sądem i skazywani. Zdjęcia z Buczy obalają przekonanie, że za wszelką cenę trzeba szukać kompromisu. W rzeczywistości Obrońcy Ukrainy potrzebują przede wszystkim trzech rzeczy: broni, broni i jeszcze więcej broni” – napisał prezydent w mediach społecznościowych.
Weto Prezydenta Andrzeja Dudy z dnia 30 marca 2018r okazało się równoznaczne z pozamiataniem pod dywan zbrodni stanu wojennego Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i innych bandytów WRON-y.
Piszę nie bez kozery, że to byli bandyci, gdyż istnieje oficjalny Wyrok Sądu RP uznającego całą Wojskową Radę Ocalenia Narodowego za związek przestępczy o charakterze zbrojnym.
Potem 6. marca 2018 roku Sejm RP uchwalił Ustawę „O pozbawieniu stopni wojskowych osób i żołnierzy rezerwy, którzy w latach 1943-1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu”.
A zatem ustawa dotyczyła nie tylko związku przestępczego WRON, ale również zbrodniarzy okresy stalinowskiego, października 1956, marca 1968, grudnia 1970 roku i czerwca 1976 roku.
Zadałem sobie trudu dokładnego zbadania prawdziwych przyczyn tego weta podjętego w obronie m.in. stopni generalskich Jaruzelskiego i Kiszczaka, bo oficjalne argumenty ujęte w odmowie podpisania Ustawy uznałem za mało przekonywujące.
Podam fakty i dokumenty z korespondencji z Kancelarią Prezydenta Andrzeja Dudy bez dodawania komentarzy, bo szanuję inteligencję Czytelników i wyciąganie wniosków pozostawię internautom.
From: rajmund.pollak [mailto:rajmund.pollak@o2.pl] Sent: Thursday, December 16, 2021 9:04 AM To: sekretariat Biuro Prasowe <bp@prezydent.pl> Subject: Vero dot. degradacji Jaruzelskiego i Kiszczaka
W rocznice zbrodni komunistycznej dokonanej na Kopalni Wujek zwracam się o , podanie uzasadnienia veta Prezydenta RP. do ustawy przewidującej zdegradowanie wszystkich zdrajców ojczyzny z organizacji przestępczej o charakterze.zbrojnym WRON.
Odpowiadając na korespondencję z 16 grudnia, uprzejmie informujemy, że wniosek Prezydenta RP z dnia 30 marca 2018 r. o ponowne rozpatrzenie ustawy z dnia 6 marca 2018 r. o pozbawianiu stopni wojskowych osób i żołnierzy rezerwy, którzy w latach 1943–1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu dostępny jest na stronie internetowej Sejmu:
Jednocześnie, uprzejmie informujemy, że uzasadnienie Prezydenta RP o odmowie podpisania w/w ustawy znajduje się pod linkiem:
Z poważaniem
Biuro Prasowe
Kancelarii Prezydenta RP
Po przeanalizowaniu ujętych w linkach dokumentów skierowałem do Prezydenta RP następny E-mail:
From: rajmund.pollak [mailto:rajmund.pollak@o2.pl] Sent: Sunday, December 26, 2021 10:16 PM To: sekretariat Biuro Prasowe <bp@prezydent.pl> Subject: Inicjatywa ustawodawcz dot. degradacji Jaruzelskiego i Kiszczaka. PILNE!
Szanowny Pan Prezydent R.P. Andrzej Duda.
Z uwagi na fakt, że od chwili zavetowania przez Pana Prezydenta R.P. w marcu 2018roku tzw. „Ustawy degradacyjnej” minęło już ponad trzy lata, ośmielam się zapytać: czy Pan Prezydent przygotował już inicjatywę ustawodawczą w tej sprawie? W uzasadnieniu veta zawarte są m.in. takie deklaracje:
[….] „W opinii Prezydenta ta ustawa jest niesprawiedliwa. – Nie możemy w Polsce przywracać sprawiedliwości, jednocześnie wprowadzając niesprawiedliwe rozwiązania – podkreślił. Prezydent zapowiedział też, że po świętach zaprosi na spotkanie m.in. szefa MON i przedstawicieli organizacji kombatanckich. Jak dodał, chciałby, aby powstała taka ustawa, która będzie przyjęta przez społeczeństwo ze zrozumieniem, a przede wszystkim nie będzie niesprawiedliwa.”
W 40 rocznicę wybuchu stanu wojennego i w/w uzasadnienia veta odpowiedź na pytanie: Czy powstała już inicjatywa ustawodawcza Pana Prezydenta R.P. w temacie zdegradowania generałów Jaruzelskiego, Kiszczaka i innych członków organizacji zbrojnej o charakterze przestępczym pod nazwą Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego? jest istotne dla każdego Polaka
Licząc na szybką odpowiedź pozostaję z wyrazami szacunku
Rajmund Pollak
Odpowiedź otrzymałem 10 stycznia 2022roku, następującej treści:
10 sty 2022 20:54
sekretariat Biuro Prasowe bp@prezydent.pl
do mnie, Paweł Mucha
Szanowny Panie Redaktorze,
odpowiadając na korespondencję z 26 grudnia 2021 r., uprzejmie informujemy, że na dzień 5 stycznia 2022 r. Pan Prezydent RP nie wniósł inicjatywy ustawodawczej o treści określonej w pytaniu.
Z poważaniem
Biuro Prasowe
Kancelarii Prezydenta RP
Uznałem tę odpowiedź jako dowód na brak woli ze strony Prezydenta Andrzeja Dudy do uczynienia jakichkolwiek kroków prawnych w celu zdegradowania przynajmniej generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, dlatego pozwoliłem sobie na wysłanie kolejnego E-maila do Prezydenta R.P., który prezentuję poniżej:
22 sty 2022 23:16
rajmund.pollak@o2.pl
do
sekretariat Biuro Prasowe, Paweł Mucha
Szanowny Pan Prezydent R.P. Andrzej Duda
W związku z informacją z 10 stycznia 2022 20:54 sekretariatu Biura Prasowego <bp@prezydent.pl , jako były działacz opozycji antykomunistycznej mam prawo zapytać Pana Prezydenta R.P. czy weto do Ustawy o degradacji członków WRON-y jest skutkiem ustaleń z Magdalenki w 1989r i tzw. „Okrągłego stołu”, których konsekwencją była „gruba krecha”, uniemożliwiająca przez szereg dziesięcioleci ukaranie aferzystów i zbrodniarzy komunistycznych?
Taki wniosek nasunął mi się po dokładnym przestudiowaniu dokumentów wskazanych mi przez Kancelarię Prezydenta R.P. w dniu 20 grudnia 2021roku.
[……]Prezydent zaznaczył jednocześnie, że ci, którzy piastowali tam najwyższe stanowiska, będąc jednocześnie na najwyższych stanowiskach państwowych i partyjnych – wymienił m.in. gen. Wojciecha Jaruzelskiego oraz gen. Czesława Kiszczaka – „to są ludzie, którzy nie zasługują na szacunek”. – Jeżeli chodzi o odebranie im stopni wojskowych, sprawa jest dla mnie mało dyskusyjna. Chociaż słyszę, że w społeczeństwie jest dyskutowana. Ale dla mnie jest ona mało dyskusyjna. To byli ludzie, którzy szkodzili Polsce, którzy budowali tutaj ustrój zniewolenia nas wszystkich, Polaków – powiedział Prezydent. Ale, jak dodał, nie tylko oni składali się na WRON. Prezydent wyjaśnił m.in., że w skład Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego wchodzili nie tylko generałowie, ale także podpułkownicy i pułkownicy – „ludzie wtedy jeszcze względnie młodzi”.
Twierdzenia Pana Prezydenta jakoby podpułkownicy i pułkownicy WRON nie zasługiwali na degradacje jako jeszcze wtedy względnie młodzi jest pozamerytoryczna, gdyż żaden z pułkowników WRON-y nie był młodzieniaszkiem. Podaję za źródłami IPN:
1.płk Tadeusz Makarewicz – ur. 17 sierpnia 1925r. miał w chwili ogłoszenia stanu wojennego ukończone 56 lat, a zatem nie był „stosunkowo młody”
2. płk Kazimierz Garbacik ur. 6 listopada 1927 miał 13.12.1981r.miał już 54lata, a zatem nie był młodzieniaszkiem
3. płk Roman Leś ur.10.kwietnia 1924r., a zatem 13.12.1981r miał już 57lat
4.ppłk Jerzy Włosiński – ur. 19 maja 1943r miał 13.12.1981r. ukończone 38lat
5.ppłk Mirosław Hermaszewski ur. 15 września1941 miał w dniu wybuchu stanu wojennego ukończone 40 lat, a zatem też już nie był młodzieniaszkiem.
Z kolei w drugim dokumencie wskazanym mi przez Kancelarię Pana Prezydenta – Weto z dnia 30.03.2018rok, w którym Pan Prezydent uzasadnił swoje weto m.in. takimi oto argumentami:
[…] ” Zasada zaufania do państwa i nakaz równego traktowania obywateli przez władze publiczne wymagają, aby w każdym przypadku pozbawienia stopnia wojskowego była podejmowana indywidualnie, w oparciu o jasno określone kryteria, w sposób pozwalający na obiektywną ocenę czynów danej osoby” […]
Moim zdaniem ten argument nie ma nic wspólnego z dbałością o praworządność, gdyż ocena taka została podjęta już wcześniej przez niezawisły Sąd Rzeczypospolitej, który uznał cały skład WRON za związek przestępczy o charakterze zbrojnym bez żadnego personalnego wyjątku.
Wątpliwości Pana Prezydenta RP Andrzeja Dudy co do pułkowników i podpułkowników WRON, w sposób oczywisty podważa dokumentacja IPN:
1.płk Tadeusz Makarewicz – W biuletynie IPN: https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/1729?katalog=4 znajdują się następujące informacje: [….] Po zakończeniu działań wojennych, w roku 1947 i 1948, jako dowódca plutonu w 62 i 57 pułku piechoty, na terenie powiatów: łomżyńskiego i grajewskiego, zwalczał oddziały podziemia niepodległościowego. W okresie od 25.04.1945 do 15.09.1945r. brał udział na Kursie Doskonalenia Oficerów przy Akademii Wojennej im. M.Frunze – Moskwa. Następnie od 6.02.1987r. do 21.03.1991r. attache wojskowy, morski i lotniczy przy ambasadzie PRL w Sofii (Bułgarska Republika Ludowa). Aktywista partyjny, członek Komitetu Partyjnego Marynarki Wojennej w 1970r. (b.b.d.), w 1978 roku ukończył WUML kurs Kadry Kierowniczej, delegat na VIII Zjazd PZPR.”
2.płk Kazimierz Garbacik https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/88615?katalog=4 tak m.in. stwierdza: […] pułkownik od 30.09.1970r. W PPR od stycznia 1947r., następnie w PZPR. Jako członek Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego winien:”Ponosić pełną odpowiedzialność za stabilizowanie sytuacji i egzekwowanie ustaleń stanu wojennego: – w Łodzi.” Pełnił następujące funkcje partyjne: członek egzekutywy Komitetu Partyjnego Wojsk Wewnętrznych, sekretarz POP sztabu pułku, członek Komitetu Politycznego Szkoły Oficerskiej.”[….]
3. płk Roman Leś https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/90556 awarto m.n. : W PPR od września 1946r., następnie w PZPR. Wyższy Kurs Dokształcania Oficerów przy Akademii Tyłów i Transportu w ZSRR w okresie od 08.1958 do 07.1959r. Z dniem16.08.1975 roku zwolniony z zawodowej służby wojskowej. Jako uczestniczącemu w pracach WRON, z ramienia Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych, „zalecono [mu] zgłosić, spośród oficerów rezerwy, odpowiednich kandydatów na kierownicze stanowiska zwłaszcza w administracji terenowej”.
[…]od 1961r. do 1964r. Oficerska Szkoła KBW w Legnicy, od 1969r. do 1972r. Akademia Sztabu Generalnego, w 1964r. ppor., w 1967r.por., w 1971r. kpt., w 1975r. mjr., w 1978r. ppłk., w 1982r. płk., m.in. w 1978r. szef sztabu i za-ca d-cy 14 Mazurskiej Brygady Wojsk Obrony Wewnętrznej, w 1981r. d-ca 1 Brygady Wojsk Obrony Wewnętrzej, w 1989r. z-ca szefa sztabu Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Pełnił funkcję Sekretarza POP PZPR i członka Komitetu PZPR w Wojskach Obrony Wewnętrznej.” [….]
5. ppłk Mirosław Hermaszewski [….] Od 1962 w szeregach PZPR. był delegatem na VIII i X Zjeździe PZPR oraz zaproszonym gościem IX Zjazdu PZPR.
Jako członek WRON-u miał:” Ponosić pełną odpowiedzialność za stabilizowanie sytuacji i egzekwowanie ustaleń stanu wojennego: – w odniesieniu do działalności organizacji młodzieżowych/przy wsparciu GZP WP/” Źródło: IPN BU 2216/15; IPN BU 1585/1009, k. 3v Zatem kosmonauta Mirosław Hermaszewskim był od 1962roku aktywnym komunistą PZPR i należał do kręgu najwyższych dygnitarzy PRL-u, a w stanie wojennym ani razu nie zaprotestował przeciw zbrodniczym działaniom WRON-y lecz je biernie wspierał!
Reasumując w/w fakty i dokumenty można twierdzić, że weto Pana Prezydenta R.P. Andrzeja Dudy z dnia 30.03.2018roku nie miało podstaw ani merytorycznych ani faktycznych, a zatem jako obywatel posiadający status działacza opozycji antykomunistycznej mam prawo zapytać Pana Prezydenta R.P. :
Czy prawdziwym powodem weta do ustawy o degradacji wszystkich członków organizacji o charakterze przestępczym o nazwie WRON były ustalenia zawarte w Magdalence i przy okrągłym stole w 1989r o nie pociąganiu do odpowiedzialności bandytów komunistycznych z organizacji o nazwie WRON???
Licząc na szybką odpowiedźpozostaję z wyrazami szacunku Rajmund Pollak autor książki pt.: „Polacy wyklęci z FSM za komuny i podczas włoskiej inwazji.” wydanej przez Edition Spotkania
Po tym wystąpieniu elektronicznym sprawa nabrała już wyższej rangi, bo odpowiedzi udzielił Radca Prawny Prezydenta RP.
Wnioski i komentarze pozostawiam Czytelnikom i…historykom
Propaganda wojenna zaczyna padać na mózg nawet takim tęgim głowom, jak Książę-Małżonek. Kiedyś, gdy jeszcze był ministrem spraw zagranicznych w obozie zdrady i zaprzaństwa, uczestniczył w Moskwie w rozmowach z zimnym ruskim czekistą Putinem. Siedział naprzeciw niego i straszył go coraz groźniejszymi minami, ale ruskiemu zimnemu czekiście nawet brew nie drgnęła. „Takie mają wychowanie wojskowe” – jak powiedział wachmistrz z Putimia w „Przygodach dobrego wojaka Szwejka”. Teraz sytuacja jakby się pogorszyła, bo wtedy Książę-Małżonek na szczęście jeszcze nic nie mówił, no a teraz niestety peroruje – i to go kiedyś zgubi. Bo chociaż intencje ma poczciwe, to w każdej wypowiedzi albo widoczne jest ziarenko prawdy, albo można je sobie przynajmniej wydedukować. Chodzi o to, że temperament, którego Księciu-Małżonkowi najwyraźniej nie brakuje, próbuje znaleźć sobie jakieś ujście. Nie chodzi nawet o zachowania przeciwne naturze, bo to też rzecz ludzka – a przynajmniej tak stwierdziła w 1990 roku przez głosowanie Światowa Organizacja Zdrowia. Gdyby więc to była tylko znana szlachetna „orientacja”, to nie byłoby o czym mówić – ale z deklaracji Księcia-Małżonka wynika, że chciałby on dokonywać penetracji nawet rzeczy niematerialnych. Oto podczas wymiany zdań z rosyjskim dyplomatą Michałem Uljanowem, Książę-Małżonek udzielił mu odpowiedzi wymijającej w takich oto słowach: „Pozwolę sobie ująć to tak dyplomatycznie, jak tylko potrafię: pierdolić ciebie i twoje kłamstwa! Niech żyje Wolna Ukraina!” Z obfitości serca usta mówią, więc widzimy, że Księciu-Małżonkowi już nie wystarczają nawet akty przeciwne naturze, ale pragnąłby penetrować nawet „kłamstwa”.
To zupełnie nowa orientacja, dla której nie wymyślono jeszcze nazwy, więc tym fenomenem na pewno zajmą się specjaliści od genderyzmu. Ale z tej odpowiedzi Księcia-Małżonka może wyciągnąć jeszcze jeden wniosek – że mianowicie dyplomacja wcale nie jest taką trudną dyscypliną, jak myślą ludzie prości. Książę-Małżonek bowiem wyraźnie zaznaczył, że jego deklaracja jest na najwyższym poziomie dyplomacji – a przynajmniej – na jaki on może się zdobyć i to wyznanie chyba było szczere. W takim jednak razie dyplomatą może być właściwie każdy, kto opanował przynajmniej kilka słów: k…, d…., ch, no i oczywiście – „pierdolić” lub „wypierdalać”. Może jeszcze nie wszędzie, na przykład – w państwach poważnych – ale w naszym nieszczęśliwym kraju – jak najbardziej.
Wspominam o tym incydencie, ponieważ wytycza on drogę, jaką być może odtąd będziemy podążali po zawetowaniu przez pana prezydenta Dudę krytykowanej przez postępactwo ustawy znanej potocznie jako „lex Czarnek”. Pan prezydent Duda uczynił to – jak sam powiedział – w celu przywrócenia moralno-politycznej jedności naszego mniej wartościowego narodu tubylczego w obliczu wojny na Ukrainie. Dzięki temu już wiemy, że warunkiem sine qua non jedności moralno-politycznej narodu będzie posłuszne spełnianie żądań i pragnień tubylczych postępowych mikrocefali, którym suflują je promotorzy komunistycznej rewolucji, pragnący doprowadzić do destrukcji wszelkich organicznych więzi społecznych.
Nietrudno się domyślić, czemu pan prezydent Duda próbuje w ten sposób podlizać się nie tyle może tubylczemu postępactwu, co postępactwu, które teraz akurat obsiadło instytucje państwowe Naszego Najważniejszego Sojusznika oraz Naszego Sojusznika Mniejszego, którym kieruje obecnie Nasz Złoty Pan. Rzecz mianowicie w tym, że pan prezydent Duda jest właśnie niemal w połowie swojej drugiej kadencji, a ponieważ konstytucja nie przewiduje możliwości ubiegania się o kadencję trzecią, zaś pan prezydent Duda, jako człowiek wybitnie nieśmiały, nie ma odwagi przeforsować zmiany konstytucji, jak Aleksander Łukaszenka, czy zimny ruski czekista Putin, no to musi już teraz zakrzątnąć się wokół jakiejś posady, kiedy przestanie już być prezydentem naszego bantustanu.
Nie chodzi przy tym o posadę furtiana u jakiegoś ukraińskiego oligarchy, na której wylądował Aleksander Kwaśniewski, po zawiedzionych nadziejach na posadę Pierwszego Sekretarza ONZ, a w ostateczności – Pierwszego Sekretarza NATO – tylko o prestiżową synekurę w ONZ, albo w strukturach biurokracji europejskiej. Jak trafnie zauważył pan Leszek Miller, który na temat polityki coś tam musi wiedzieć, objęcie takiej posady przez pana prezydenta Dudę nie jest możliwe bez rekomendacji Naszego Najważniejszego Sojusznika. Toteż pan prezydent Duda stara się podlizać Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi jak tylko może.
Kiedy pan red. Michnik, któremu stary finansowy żydowski grandziarz powierzył rząd dusz nad naszym mniej wartościowym narodem tubylczym, uzna jakąś inicjatywę, a nawet pomysł za niepożądany z punktu widzenia aktualnych interesów starszych i mądrzejszych, to w imieniu całego Judenratu „Gazety Wyborczej” je potępia – a to stanowi podstawę odwetowych i dyscyplinujących działań Departamentu Stanu obsadzonego przez urzędników z pierwszorzędnymi korzeniami w rodzaju pana Antoniego Blinkena, czy pana Daniela Frieda, który nadzoruje nasz nieszczęśliwy kraj chyba już od ponad 30 lat, kiedy to wraz z ówczesnym szefem KGB Władimirem Kriuczkowem, kreślił ramy transformacji ustrojowej w Polsce, przekazanej następnie do realizacji panu generałowi Kiszczakowi.
Toteż pan prezydent nie tylko zawetował „Lex Czarnek” – co uczynił gwoli przywrócenia jedności moralno-politycznej narodu – ale również „Lex TVN”, pod pretekstem obrony wolności słowa. Wszystko to oczywiście być może prawda, ale warto zwrócić uwagę, że TVN pozostaje pod szczególną protekcją Naszego Najważniejszego Sojusznika, o czym dowiedzieliśmy się jeszcze za kadencji pani Żorżety Mosbacher, no a poza tym – co wydaje się jeszcze ważniejsze – Departament Stanu zgodził się na sprzedaż dla Polski 250 czołgów marki „Abrams” dopiero po odblokowaniu przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji koncesji dla kanału TVN 7.
Skoro nawet bezpieczeństwo naszego nieszczęśliwego kraju zależy od nadskakiwania stacji TVN, to cóż dopiero mówić o synekurze dla pana prezydenta Andrzeja Dudy, kiedy już skończy mu się okres dobrego fartu na posadzie prezydenta naszego bantustanu? Naczelnik Państwa i jego partia nie jest mu już do niczego potrzebna, a nawet gorzej – bo afiszowanie się z nią stanowi obciążenie i dyskredytowałoby go w oczach Naszego Najważniejszego Sojusznika, który zwolna przechodzi na pozycję awangardy nieubłaganego postępu, zwłaszcza w zakresie tzw. „orientacji”.
Jeśli tedy nasza młodzież, zamiast matematyki, historii, czy geografii będzie w szkołach uczyła się „pierdolenia”, to właśnie o to chodzi, by potem wszyscy mogli nosić w swoich tornistrach fraki dyplomatyczne.
Skierowałem ustawę dot. oświaty do ponownego rozpatrzenia. Uznajmy sprawę za zakończoną. Nie są nam teraz potrzebne kolejne spory. Andrzej Duda
Nihil novi sub sole. Duda po raz kolejny pokazał, że jego pierwsza miłość: Mumia Wolności, partia polityczna, której był członkiem, zmodyfikowała jego polityczne geny w sposób nieodwracalny. Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że była to partia rodzaju trans czyli przepoczwarzająca się. Jej założyciele mieli m.in. korzenie komunistyczne i żydowskie. Jak mawia Stanisław Michalkiewicz “korzenie pierwszorzędne”. Do słusznej orientacji członków tego towarzystwa dorzuciłbym jeszcze jedną cechę, a mianowicie cierpliwość. Byli to ludzie cierpliwi, bo czekali na powrót do polityki bardzo długo, bo aż od 1968 roku, czyli od czasu, gdy w antysemicki sposób zostali odtrąceni od koryta. Wrócili w pełnej krasie po ostatecznym obaleniu Solidarności w 1989 roku, po wydarzeniach mrożących krew w żyłach, w momencie, gdy zdrajcy i była ruska agentura została ob a l o n a: obalony generał Jaruzelski został prezydentem, a obalony generał Kiszczak, Ministrem Spraw Wewnętrznych.
Tyle z historii.
Właśnie miałem okazję przeczytać na Twitterze wpisy rozżalonych użytecznych idiotów wylewających gorzkie żale. Jeden z bardziej rozsądnych (tak go kojarzę) komentatorów napisał:
PAD nie masz za grosz honoru, ani odrobinkę wstydu. Zachowujesz się tak jakbyś nie był Polakiem.
No i cóż można na to odpowiedzieć. Nic innego mi nie przychodzi do głowy jak tylko cytat z samego Dudy: “Tu jest Polin”.
“Nie są nam teraz potrzebne kolejne spory” No właśnie, teraz. Teraz na to nie ma czasu. Nie ma czasu Mateusz Morawiecki pełniący funkcję Ministra Spraw Zagranicznych Ukrainy i nie ma też czasu Andrzej Duda pochłonięty czasochłonnymi obowiązkami rzecznika prasowego Prezydenta Ukrainy również o pierwszorzędnych korzeniach.
Nie są nam… Nam? To znaczy komu? Czy Duda włącza w “NAM” rodziców, którzy nie życzą sobie, aby ich dzieci były molestowane przez degeneratów pod szyldem” edukacji seksualnej” ? Mądrzejsze jest nie wspomnieć o tem, bo wcale nie jest podobne, wcale nie jest podobne…
A jakby ktoś nie wiedział jakie zająć stanowisko, to poniżej pełna wersja uniwersalnego podejścia:
POMORKI: N. DJOKOVIC, A.DUDA, J. KORNHAUSER, W. FRASYNIUK I INNI
Prywatny Przegląd Paradoksów Publicznych
MILCZENIE (tenisowych) OWIEC
Ogólnoświatowa wrzawa, jaka rozpętała się wokół wykluczenia najlepszego aktualnie tenisisty na świecie Novaka Djokovica z turnieju Austalian Open (przy okazji: wyjątkowo szydercza nazwa dla zawodów, które okazały się równie „open” jak deska nad przepaścią dla inwalidy na wózku) zdominowana została przez powszechne oburzenie z powodu „skandalicznego” oporu Serba przed poddaniem się obowiązkowemu zaszprycowaniu.
Warto zwrócić jednak uwagę na dwa, mniej nagłaśniane, aspekty tej sprawy. Pierwszy dotyczy wyjątkowego kundlizmu rządu australijskiego w egzekwowaniu nakazów internacjonalistycznego kahału dotyczących covidowej krucjaty. Wypada wyrazić jedynie żal, że dominująca część obywateli Australii większą energię wkłada nie w skuteczne protesty przeciwko kolejnym ograniczeniom ich wolności lecz we wskazywanie i piętnowanie ludzi, którzy tę wolność stawiają ponad wszystko. Przy okazji – w czwartek, 20 stycznia br. oglądałem mecz między Rosjaninem Daniłem Miedwiediewem, a reprezentantem gospodarzy Nickiem Kyrgiosem. Małpie wygłupy tego drugiego znane są kibicom od lat, ale to co wyczyniała wspierająca go publiczność kwalifikuje ją do miana dziczy, przy której rdzenni Aborygeni to intelektualna elita. Dobrze więc się stało, że Miedwiediew zachował zimną krew, odprawiając wydzierganego i zakolczykowanego pajaca z kwitkiem.
Aspekt drugi „sprawy Djokovica” to osobliwa reakcja samych tenisistów. Utytułowany Serb wielokrotnie dawał dowody swojej solidarności z kolegami i koleżankami, m.in. w walce o ich prawa zawodnicze. Gdy jednak przyszło stanąć w jego obronie wówczas wsparcie zabrzmiało wyjątkowo cicho, a nawet zamieniło się w kiepsko skrywany atak. Tak zareagował np. Rafael Nadal bredzący coś o konieczności dostosowywania się do narzuconych reguł. Oczywiście, Hiszpan miał swój osobisty interes w wykluczeniu Novaka (podobnie jak on pretenduje do 21 zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych, co dałoby mu pozycję lidera wszechczasów) lecz wypadałoby przynajmniej zachować rezerwę wobec co najmniej dyskusyjnego potraktowania rywala przez władze, które najpierw dają zgodę na jego przyjazd, by następnie wyeksmitować go niczym jakiegoś przestępcę.
Internacjonalistyczne media trąbią, że Djokovic stał się bohaterem jedynie dla swoich serbskich rodaków. To oczywista fałszywka, bowiem jest także bohaterem dla wielu białych, cywilizowanych ludzi sprzeciwiających się covidowemu zamordyzmowi. Co ważne, serbski tenisista nie poprzestaje bynajmniej na biernym oporze wobec zwolenników totalnego wyszprycowania całej ludzkości substancją, która nie ma nic wspólnego ze szczepionką w prawdziwym tego słowa rozumieniu. Djokowic bowiem już w czerwcu 2020 roku zainwestował swoje pieniądze w 80 proc. akcji duńskiej firmy biotechnologicznej QuantBioRes zajmującej się m.in. opracowaniem leku (nie szczepionki!) przeciwko COVID-19. Latem br. mają rozpocząć się jego badania kliniczne w Wielkiej Brytanii.
OSIEM CENTYMETRÓW A. DUDY ALE… NA MINUSIE
Propagatorzy szprycowania jako jedynego skutecznego środka przeciw COVID-19 wymierzyli wyjątkowo mocnego kopa we własną d… W internecie rozeszła się oto wiadomość, że zainfekowanie ww. wirusem fatalnie wpływa na męskie przyrodzenie, skracając jego długość aż o 4 cm. Ponieważ jednak zarażeniu COVIDEM ulegają także wyszprycowani (czego nie ukrywają nawet media głównego ścieku), więc zachodzi poważna obawa, że niebawem doczekamy całej armii osobników płci wprawdzie męskiej lecz nie dość, że wystraszonych wirusem to jeszcze pozbawionych głównego atrybutu męskości.
„Pomorki” najbardziej jednak martwią się sytuacją aktualnego prezydenta III/IV RP. Andrzej Duda mimo trzykrotnego wyszprycowania doświadczył zarażenia C-19 już dwukrotnie, co oznaczałoby poważny, aż 8-centymetrowy ubytek przyrodzenia i grozi nie tylko zanikiem jego funkcji seksualnych ale także kłopotów z oddawaniem moczu bez ryzyka zanieczyszczenia bielizny, a nawet spodni. Wprawdze uczyniłoby to gospodarza Belwederu bratem w biedzie z gospodarzem Białego Domu, Joe Bidenem lecz my, Polacy dziękujemy bardzo za takie wyróżnienie.
Nie lekceważymy również znaczącej utraty resztek prestiżu głowy naszego państwa, zarówno w oczach przywódców innych państw, jak i własnej rodziny na czele teściem Julianem Kornhauserem. Choć to bowiem zagorzały sowieciarz oraz wyjątkowo głupi żyd (vide: jego wiersz o tzw. pogromie kieleckim), to z pewnością nie omieszka wypomnieć zięciowi jego przypadłości i przeczołgać w dalszym serwiliźmie wobec talmudystów.
A CO NA TO BANDEROWSKIE ONUCE?
W ramach dozgonnej zapewne (do powtórki z Wołynia) przyjaźni polsko-ukraińskiej, banderowskie pomioty wstrzymały tranzyt polskich pociągów przez Ukrainę na tzw. Nowym Jedwabnym Szlaku, łączącym m.in. Chiny, Rosję i Kazachstan z Europą, Polska jest jedynym krajem, który doświadczył takiego „wyróżnienia”.
Proponujemy aktualnym żydowskim namiestnikom III/IV RP udobruchanie umiłowanych rezunów spod znaku tryzuba poprzez:
a) wysłanie A. Dudy do Kijowa z kolejną bezzwrotną pożyczką w wysokości miliarda euro i wręczenie jej w sposób symboliczny, czyli na kolanach,
b) budowę co najmniej 100 pomników Stepana Bandery w miejscach wskazanych przez stronę ukraińską, warszawskiego Placu Piłsudskiego nie wyłączając,
c) nadanie ok. 2 milionom Ukraińców przebywających w Polsce statusu rezydentów na specjalnych warunkach, włącznie z podleganiem tylko jurysdykcji Kijowa, przywilejem swobodnego noszenia broni palnej oraz wprowadzeniem języka ukraińskiego jako urzędowego.
Gdyby to nie wystarczyło do przywrócenia polskich pociągów na ukraińskie tory, wówczas w odwodzie pozostaje jeszcze oddanie Przemyśla, południowo-wschodniej części Lubelszczyzny oraz Wrocławia, gdzie prezydentem powinien zostać osobnik o swojsko brzmiących – przynajmniej dla Ukraińców – personaliach Władysław (Vladislav) Frasyniuk.
Redagują: Henryk Jezierski + Czytelnicy, Kontakt: redakcja@polskawolna.pl
11 stycznia dostałem SMS z przestrogą i radą, by uważać na zwierzęta domowe i dzikie w związku z epizoocją wścieklizny. Okazuje się, że kiedy my tu jesteśmy zajęci walką ze zbrodniczym koronawirusem, od tyłu zachodzą nas jeszcze groźniejsze mikroby w postaci wścieklizny. O ile bowiem Covid nie jest chorobą powodującą masową śmiertelność wśród osób, które na tę chorobę zapadły, to wścieklizna jest śmiertelna jak najbardziej.
Na szczęście na wściekliznę, to znaczy – przeciwko wściekliźnie – jest szczepionka, która nie budzi aż takich sporów i namiętności, jak szczepionki przeciwko zbrodniczemu koronawirusowi. Na przykład pani Barbara Nowak, będąc kuratorem oświaty w Małopolsce, musiała złożyć samokrytykę, jak w najlepszych czasach stalinowskich, za wygłoszenie opinii, iż szczepionka jest w zasadzie „eksperymentem medycznym”, Spotkało się to z masowymi protestami miłośników nauki, a najbardziej gorliwi ormowcy politycznej, a właściwie nie tyle politycznej, co medycznej poprawności, domagali się, by takie osoby pozbawiane były stanowisk, a kto wie – może i wolności? Pani kurator ani mi brat, ani swat, ale nagonka na nią ze strony wspomnianych ormowców, skłania mnie do zwrócenia uwagi, że każdy, kto przyjmuje szczepionkę przeciwko zbrodniczemu koronawirusowi, musi najpierw podpisać, że robi to dobrowolnie. Wiem, co mówię, bo sam dwukrotnie taki cyrograf podpisywałem. Tymczasem – o ile mi wiadomo – w przypadku szczepionki przeciwko tężcowi, czy choćby wściekliźnie, takiego obowiązku nie ma.
Dlaczego zatem w przypadku tej szczepionki trzeba podpisać wspomniany cyrograf? Myślę, że ze względu na konstytucję, która w art. 39 zakazuje poddawania ludzi eksperymentom medycznym bez ich zgody. Jak ktoś podpisze cyrograf, to od strony prawnej wszystko jest w jak najlepszym porządku. Skoro jednak rząd wymaga podpisywania cyrografu przed szczepieniem, to znaczy, że i sam nie jest pewny, czy urządza zwyczajne szczepienie, czy eksperyment medyczny.
——————–
Wróćmy jednak do wspomnianej epizoocji wścieklizny, która musiała przybrać niepokojące rozmiary, skoro obywatele są na nią uczulani przy pomocy SMS-ów. Skoro tak, to musimy zastanowić się nad źródłem zarazy, choćby po to, by uniknąć takich plag w przyszłości. Wydaje mi się, że wpadłem na właściwy trop, chociaż zdaję sobie sprawę, że wyjaśnienie może wzbudzać jeszcze większe kontrowersje i namiętności, niż szczepionki na zbrodniczego koronawirusa. Zapewne wszyscy pamiętamy doniesienia medialne o tym, jak to Donald Tusk „się wściekł” – już mniejsza o to, z jakich powodów. Zwracam uwagę, że te doniesienia pojawiały się zanim jeszcze ktokolwiek zaobserwował objawy wścieklizny u zwierząt domowych, czy dzikich. Wygląda na to, że mamy do czynienia z wyraźnym czasowym następstwem. Ale czy Donald Tusk mógłby osobiście pozarażać wścieklizną koty, psy, czy lisy? Jeśli już, to co najwyżej pana red. Tomasza Lisa, który rzeczywiście zdradza niepokojące objawy – ale to za mało na epizoocję, z jaką mamy obecnie do czynienia. Skoro wścieklizna objawiła się u zwierząt w skali masowej, to najpierw musiała być równie masowa transmisja zarazków.
I tutaj nasze podejrzenia kierują się w stronę Strajku Kobiet, bo urządzane przez nie demonstracje nie mogły nie wzbudzać graniczących z pewnością podejrzeń, iż przynajmniej niektóre osoby w nich uczestniczące, zdradzały objawy wścieklizny. Były one aż nadto widoczne, a przy tym występowały w skali masowej, między innymi za sprawą podjudzania ze strony Judenratu „Gazety Wyborczej”. Ten fenomen godzien jest rozbiorów, bo okazuje się, że nie tylko ludzie mogą zarażać się wścieklizną od zwierząt, ale również odwrotnie – że zwierzęta dostają wścieklizny w następstwie kontaktów ze wściekłymi ludźmi. Warto w takiej sytuacji zastanowić się nad profilaktyką, bo skoro Strajk Kobiet mógł doprowadzić do takich następstw, to czy jakimś remedium na to nie byłyby lockdowny, obejmujące tego rodzaju masowe demonstracje? Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z delikatnej sytuacji, bo z jednej strony mamy prawo do demonstracji, no ale z drugiej strony mamy do czynienia z zagrożeniem jeszcze większym, niż zbrodniczy koronawirus we wszystkich jego mutacjach razem wziętych. Myślę w związku z tym, że konieczne byłoby jakieś wyjście kompromisowe, wypracowane przy udziale Rady Medycznej przy panu premierze Morawieckim oraz Rzeczniku Praw Obywatelskich. SMS, jaki otrzymałem 11 stycznia pokazuje, że periculum in mora, więc mam nadzieję, że wszyscy wezmą się do roboty.
Tymczasem mamy do czynienia z przypadkami zdrady tajemnicy państwowej, chociaż różne instytucje różnie na takie przypadki reagują. Niezawisły Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił pana Jakuba Żulczyka z zarzutu znieważenia pana prezydenta Andrzeja Dudy, którego pan Żulczyk nazwał „debilem”. Jeszcze na etapie śledztwa pojawiły się podejrzenia, że tak naprawdę to nie chodzi o zniewagę, tylko zdradę tajemnicy państwowej. Najwyraźniej na tym stanowisku stanął też niezawisły sąd, bo uniewinniając pana Żulczyka zauważył, iż jego czyn ma znikomą szkodliwość społeczną. A dlaczego? Czy nie dlatego, że ujawnienie faktu będącego przedmiotem tzw. „notoryjności powszechnej”, czyli tzw, „tajemnicy Poliszynela” nie może być żadną zdradą. Czy jednak tym wyrokiem Sąd Okręgowy w Warszawie nie znieważył pana prezydenta Dudy jeszcze bardziej? O ile jednak niezawisłe sądy wydają się bardzo pobłażliwe, zwłaszcza wobec pana Jakuba Żulczyka, o tyle inne instytucje państwowe reagują surowo na takie postępki.
Oto w trybie natychmiastowym odwołany został ze stanowiska ambasadora Rzeczypospolitej w Republice Czeskiej pan Mirosław Jasiński, za wygłoszenie opinii, iż sprawa kopalni „Turów” była wynikiem „braku empatii i chęci podjęcia dialogu – i to przede wszystkim z polskiej strony”. Jest to niewątpliwe ujawnienie tajemnicy państwowej, a przynajmniej – tajemnicy rządowej, bo w tej sprawie rząd nie tylko idzie w zaparte, ale w dodatku pierwszorzędni fachowcy próbują dorabiać do tego pozory moralnego uzasadnienia. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że ten „brak empatii” sporo Polskę kosztuje, bo ETS przysolił Polsce karę pół miliona euro za każdy dzień zwłoki, licząc od 20 września ubiegłego roku. Do 11 stycznia nazbierało się tego ponad 56 milionów euro, a przecież nie jest to jedyna kara, bo za Izbę Dyscyplinarną musimy płacić milion euro dziennie i z tego tytułu nazbierało się już ponad pół miliarda złotych.
Kto to wszystko zapłaci – oto jeszcze jedna tajemnica państwowa. Toteż z ulgą przyjęliśmy wiadomość o dymisji pana Jarosława Nowaka z operetkowej funkcji pełnomocnika MSZ do kontaktów z diasporą żydowską, który powiedział, że w sprawie żydowskich roszczeń Polska powinna „coś” zrobić. A cóż innego mogłaby zrobić, jak nie zapłacić i odsiedzieć?
Trudne pytanie prawda? Czy może retoryczne? Pożyjemy zobaczymy i poczekamy na odpowiedź, póki co przedstawiam fakty.
Prezydent Andrzej Duda był jednym z pierwszych, który wziął udział w farsie „leczymy osoczem”. Mógł to zrobić, bo pomimo skrupulatnego stosowania DDM zaraził się najmodniejszą chorobą na świecie. Jak wszyscy wiemy jeden z wielu pomysłów „ekspertów” zakończył się totalną kompromitacją, nikt dziś nie wspomina o leczeniu osoczem, co od samego początku nie miało najmniejszego sensu. Paru cwaniaków na tym skorzystało, natomiast ludzie, którzy mówili, że mamy do czynienia z hucpą nie mającą nic wspólnego z medycyną, zostali okrzyknięci oszołomami, zgodnie z podstawową linią „naukowej” polemiki.
Czy Andrzej Duda wyciągnął wnioski po tym wydarzeniu? Niekoniecznie, a powiedziałbym, że wręcz przeciwnie.
Ci sami „naukowcy” przekonali prezydenta, że jednak warto się poddać „szczepieniom”. W pierwszej wersji podwójna dawka miała dać 100% ochronę przed zarażaniem i taką samą nieśmiertelność. Później została tylko nieśmiertelność, natomiast chorobę przechodziło się łagodnie w… szpitalu. Dziś Andrzej Duda po raz drugi zachorował „bezobjawowo”, choć tym razem był aż pięciokrotnie zabezpieczony. Po pierwsze prezydent jest ozdrowieńcem, po drugie cały czas chodzi w maseczce, po trzecie się „zaszczepił”, po czwarte „zaszczepił” się drugą dawką, po piąte „zaszczepił” się trzecią dawką.
Ile sygnałów musi dostać w miarę rozgarnięty człowiek, żeby zacząć myśleć kategoriami faktów i nauki, zamiast połykać kolejną propagandę? W tym miejscu pojawia się trudność związana z odpowiedzią na pozornie proste pytanie. Gdyby założyć, że zachowanie Andrzeja Dudy jest spontaniczne i przez to autentyczne, wiedzielibyśmy, że ten człowiek nie jest zdolny do żadnej refleksji. Istnieje jednak jeszcze jedna interpretacja, w mojej ocenie bardziej prawdopodobna, mianowicie taka, że mamy do czynienia z polityczną grą.
Obojętnie w jaki sposób będziemy oceniać potencjał intelektualny głowy państwa, jedno musimy zgodnie przyznać, to jest polityk, który dwukrotnie wygrał wybory prezydenckie, co dotąd udało się tylko Kwaśniewskiemu. O czym to świadczy? Co najmniej o tym, że Andrzej Duda wie jak się poruszać w świecie polityki i potrafi się utrzymać na topie. W konsekwencji trzeba założyć, że co najmniej „swój rozum ma” i bez większych problemów łączy fakty, które przecież dotykają go bezpośrednio.
Nie sądzę, żebym popełnił jakiś błąd, jeśli przyjmę, że Andrzej Duda doskonale wie w czym bierze udział i doskonale rozumie mechanizmy rządzące całą tą inżynierią społeczną. Widać to między innymi po zachowaniu prezydenta, które w miarę politycznych potrzeb potrafi powiedzieć, że się nie zaszczepi, potem namawia do „szczepień”, w końcu sam się „szczepi” i póki co nadal jest przeciwnikiem obowiązku „szczepień”. Jak nazwać ten pozorny chaos w postawach prezydenckich? Jest to nic innego, jak polityka w czystej postaci! Nie ma sensu zadawać pytania, czy Andrzej Duda rozumie, co się wokół niego dzieje. Każdy kto się powstrzyma przed złośliwością zobaczy, że polityk na tym poziomie nie może nie wiedzieć, co więcej posiada znacznie szerszą wiedzę niż przeciętny obywatel.
Andrzej Duda ponad wszelką wątpliwość rozumie w czym uczestniczy, w dodatku śmiem twierdzić, że rozumie więcej niż większość Polaków, ale jest politykiem i będzie podejmował decyzje polityczne. Żadne osobiste doświadczenie, na pewno nie takie, jak pozytywny wynik testu, nie będzie miało w podejmowaniu politycznych decyzji najmniejszego znaczenia. Jeśli prezydent będzie chciał stanąć w kontrze do obowiązkowych „szczepień”, to rzecz jasna podeprze się własnym przykładem, ale na wypadek innej decyzji, nie zająknie się na temat ozdrowienia, DDM i trzech dawek, które nie powstrzymały najmodniejszej choroby na świecie. Cała bieda polega dokładnie na tym, że podejmowane są decyzje polityczne, nie medyczne, nie wspominając o logicznych.
W środę (5.01.2022) szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy poinformował, że PAD uzyskał pozytywny wynik testu na Covid-19. Test został przeprowadzony w związku z przypadkami zachorowań wśród osób z otoczenia prezydenta. PAD jest zaszczepiony trzema dawkami szczepionki przeciw Covid-19.
W czasie, gdy w Sejmie odbywa się wysłuchanie publiczne w sprawie projektu ustawy segregacyjnej wprowadzającej obowiązek okazywania paszportu kowidowego w miejscu pracy oraz w miejscach publicznych, dowiadujemy się, że prezydent Duda ma pozytywny wynik testu po trzech dawkach szczepionki i trafił do izolacji.
Ciekawostką jest to, że w 2020 roku prezydent również miał pozytywny wynik testu. Albo zatem wynik zeszłoroczny był fałszywie pozytywny, albo mamy do czynienia z ozdrowieńcem, który zakaził się po trzech szczepieniach. Oczywiście, o ile aktualny wynik testu pokazuje stan faktyczny.
Przypadek prezydenta Dudy pokazuje dobitnie, że projekt ustawy segregacyjnej jest bezsensowny i powinien zostać odrzucony.styczeń 5, 2022
==================
Mail: Wot, jaki pozytywny człowiek! Czy na pewno w kaftanie?
Powiadają, że nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki, ale tak się tylko mówi, bo rzeki płyną niczym czas („bo czas, jak rzeka, jak rzeka płynie, unosząc w przeszłość tamte dni…” – śpiewał Czesław Niemen), a ich przeznaczeniem jest morze („I rzek gwałtownych nurt zmącony pianą zawinie kiedyś w głąb wieczystą mórz” – pisał Swinburne w „Ogrodzie Persefony”). Toteż żadna rzeka nie płynie w górę, tylko – jeśli nawet wije się w skrętach – płynie ku swemu przeznaczeniu. Widać to przede wszystkim w polityce, a zwłaszcza – geopolityce, która ma swoje determinizmy. Kiedy byłem naczelnym redaktorem „Najwyższego Czasu!”, grupa kolegów usilnie namawiała mnie, bym nadał pismu charakter prorosyjski. Koronnym argumentem miał być „lej kontynentalny”. Już prawie mnie przekonali, ale Polska właśnie zaczęła się obwąchiwać z Niemcami – i ci sami koledzy zaczęli mnie namawiać, bym nadał pismu charakter proniemiecki. Ja na to: Jakże to? Przecież lej kontynentalny cały czas jest w tym samym miejscu?!
Jak pamiętamy, po spotkaniu izraelskiego prezydenta Szymona Peresa z rosyjskim prezydentem Dymitrem Miedwiediewem w sierpniu 2009 roku, podczas którego prezydent Peres obiecał swemu rozmówcy, że Izrael nie uderzy na Iran i że on namówi prezydenta Obamę do wycofania elementów tarczy antyrakietowej ze Środkowej Europy, „namówiony” prezydent Obama nie tylko wycofał tarczę, ale w ogóle dokonał „resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. W rezultacie doprowadziło to do proklamowania na dwudniowym szczycie NATO w Lizbonie 19 i 20 listopada 2010 roku strategicznego partnerstwa NATO-Rosja. Najtwardszym jądrem tego partnerstwa było oczywiście strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym – podział Europy na strefę niemiecką i rosyjską. Wprawdzie prezydent Obama wkrótce wysadził to strategiczne partnerstwo z Rosją w powietrze, ale słuszna myśl raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swojego amatora. Toteż prezydent Biden, przygotowujący się do ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej, postanowił [jak to? przez sen?? MD] wygasić konflikty na innych kierunkach, co może w efekcie doprowadzić do reaktywacji strategicznego partnerstwa NATO-Rosja. Zimny ruski czekista Putin już podał do publicznej wiadomości, że Rosja chciałaby widzieć Ukrainę i Gruzję w swojej strefie wpływów, a nawet – co wydaje się licytacją na wyrost – żeby Europę Środkową przekształcić w rosyjską „bliską zagranicę”.
Po tym uderzeniu w stół natychmiast odezwały się nożyce i Francja oraz Niemcy zaczęły nalegać, by kwestię ukraińską ostatecznie rozwiązać w „formacie normandzkim” – co polegałoby na tym, że Francja, Niemcy i Rosja wspólnie by Ukrainę zmłotowały, a rezultat tych pokojowych zabiegów zaprezentowały prezydentowi Józiowi Bidenowi do aprobującej wiadomości. Nie może być bowiem tak, żeby o sprawach Europy Stany Zjednoczone rozmawiały z Rosją, a Niemcy i Francja dowiadywały się o wszystkim z gazet.
I podczas gdy na poziomie wielkiej polityki sytuacja zaczyna powoli zmierzać do jakiegoś consensusu, to w polityce mniejszej, żeby nie powiedzieć – prowincjonalnej, mamy sensację, chociaż niezbyt wielką. Oto pan prezydent Duda zawetował nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, potocznie zwaną „lex TVN”. Szczerze mówiąc sądziłem, że pan prezydent skorzysta z możliwości zrobienia uniku, to znaczy – skierowania tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Nie tylko zdjąłby z siebie w ten sposób odpowiedzialność, ale też uniknął wszelkiego ryzyka. Ustawa ta bowiem została uchwalona z poprawkami Konfederacji, wśród których jedna modyfikowała sposób powoływania KRRiTV wbrew art. 214 konstytucji. Stanowi on, że członków Rady powołuje Sejm, Senat i Prezydent, tymczasem poprawka eliminowała z tej procedury właśnie prezydenta. W tej sytuacji Trybunał Konstytucyjny, lekceważąco nazywany „trybunałem Julii Przyłębskiej”, nie miałby innego wyjścia, jak uznać ustawę za sprzeczną z konstytucją, więc tak czy owak, w życie by ona nie weszła. Widocznie jednak pan prezydent Duda nie chciał dzielić się zasługami w służbie demokracji i wolności słowa z żadnymi trybunałami i skwapliwie skorzystał z okazji, by przez zagranicą zaprezentować się w charakterze płomiennego szermierza. Powody mogą być co najmniej dwa; po pierwsze – pan prezydent mógł poczuć się dotknięty próbą wymiksowania go z procedury wyboru Krajowej Rady. Wszystko to oczywiście być może, ale ja większy nacisk położyłbym na powód drugi, który z zadziwiającą szczerością wyłożył wcześniej Leszek Miller. Rzecz w tym, że pan prezydent Duda odbywa właśnie swoją drugą kadencję i, zgodnie z konstytucją, na trzecią kandydować już nie może. W tej sytuacji – na co zwracałem uwagę zaraz po wyborach prezydenckich w roku 2020 – aparat wyborczy PiS nie jest mu już do niczego potrzebny. Przeciwnie – jeśli chce ubiegać się o jakąś prestiżową fuchę po zakończeniu kadencji tubylczego prezydenta, to Jarosław Kaczyński nie tylko mu w tym nie pomoże, ale nawet może stać się przeszkodą. Jak trzeźwo zauważył Leszek Miller – bez Amerykanów nie może o niczym takim nawet pomarzyć. A co w tej sprawie uważali Amerykanie? Ano – nieubłaganie stanęli na nieprzejednanym gruncie wspierania żydowskich biznesów i potraktowali „Lex TVN” nie tylko jako zamach na demokrację i wolność słowa, ale też – jako coś w rodzaju aktu wrogiego wobec Najważniejszego Sojusznika Polski. Tymczasem – co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. Na akty w rodzaju ustawy 447, czy wywieranie presji, by uchylić nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, może pozwolić sobie tylko Nasz Najważniejszy Sojusznik i o żadnej symetrii nie może być tu mowy.
Ten wypadek pokazuje, że proces dekompozycji w obozie „dobrej zmiany” cały czas postępuje. To ciekawe, bo podobny i nawet tak samo nazwany proces nękał przedwojenną sanację, która – jak wiadomo – jest niedoścignionym ideałem Naczelnika Państwa. Jak widzimy, historia się powtarza również i pod tym względem, że w tej sytuacji relatywnie coraz większą siłą obozu „dobrej zmiany” jest słabość i bezradność jego politycznej konkurencji. Program Koalicji Obywatelskiej można bowiem streścić w dwóch krótkich, żołnierskich słowach: Jarosław Kaczyński. Żeby zirytować Jarosława Kaczyńskiego nieprzejednana opozycja gotowa sobie nawet odmrozić uszy. No i pięknie – ale co Polska będzie miała z tego, że Wielce Czcigodny poseł Pupka, albo niechby i sam Donald Tusk odmroził sobie uszy? Ani Polska, ani nawet oni sami żadnej korzyści z tego mieć nie mogą – ale sęk w tym, że sprawiają wrażenie, jakby nie zdawali sobie z tego sprawy. Toteż w najbliższej, a pewnie i dalszej przyszłości czeka nas kontynuacja walk kogutów na politycznej scenie naszego bantustanu i kontynuacja wojny hybrydowej, jaką Niemcy prowadzą przeciwko Polsce od początku 2016 roku.
Stanisław Michalkiewicz Komentarz • tygodnik „Goniec” (Toronto) • 2 stycznia 2022
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada). http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5096