„Edukacja zdrowotna” na froncie walki z „wewnętrznym faszystą”. Destrukcja polskiej edukacji (2)

Edukacja zdrowotna” na froncie walki z „wewnętrznym faszystą”

Destrukcja polskiej edukacji (2) https://myslpolska.info/2024/11/07/destrukcja-polskiej-edukacji-2/

Barbara_Nowacka_Irek_Grin.jpg

—————————————–

Olaf Swolkień https://myslpolska.info/2024/11/07/destrukcja-polskiej-edukacji-2/

 „Jesteśmy przekonani, że skoro rozwiązłość jest naturalnym ciągiem tych skłonności, nie tyle chodzi o zwalczanie owej namiętności, co o ułożenie sposobu spokojnego jej zadowalania. Musimy się więc zająć uporządkowaniem tej domeny i zadbać o to, by obywatel, którego potrzeba zbliży do przedmiotów pożądania, mógł się z nimi do woli oddawać wszystkiemu, do czego namiętność go skłania”

  • Markiz de Sade; z odezwy: „Francuzi, jeszcze jeden wysiłek, jeżeli chcecie się stać republikanami”

„Wojna nie jest nigdy skierowana wyłącznie przeciwko materii, lecz zawsze równocześnie przeciwko siłom duchowym, ożywiającym tę materię, a obu tych elementów rozdzielić od siebie nie sposób.” Carl von Clausewitz „O wojnie”

========================

Włączenie osób z wszelkiego rodzaju deficytami do kolektywów klasowych, o czym pisałem poprzednio, to jednak nie wszystkie rewolucyjne zmiany jakie czekają polską szkołę w najbliższym czasie. Oprócz osób chorych, zaburzonych psychicznie, społecznie i towarzyszących im nauczycieli wspomagających, do coraz liczniejszych klas także coraz liczniej dołączają Ukraińcy, czasami nie znający polskiego.

Polscy podatnicy opłacają im naukę naszego języka, jednak ani znajomość języka ani ukończenie kursu czy zdanie egzaminu z polskiego nie są wymogiem przyjęcia do szkoły. W komunikacji z nauczycielem prowadzącym lekcje ma im pomóc dodatkowo zatrudniany asystent międzykulturowy z wymaganym wykształceniem średnim, ale też bez wymogu znajomości j. polskiego, a za warunek wystarczający uznano zdolność porozumiewania się z podopiecznym. Jak donoszą media głównego nurtu pomiędzy polskimi nauczycielami, a ukraińskimi asystentami dochodzi już do pierwszych nieporozumień, a nawet kłótni na tle zachowania w klasie dyscypliny czy po prostu ciszy (artykuł: Dyrektorka uległa rodzicom z Ukrainy. „To był mój największy błąd” (https://parenting.pl/duzy-problem-w-szkolach-nie-mamadrej-polityki-imigracyjnej). Sprawa  tzw. komponentu ukraińskiego w nauczaniu historii pod wpływem niekorzystnych sondaży (pomysł osobnego komponentu popiera niecały 1% Polaków) na razie przycichła, ale należy przypuszczać, że wraz z dołączeniem Polski, a może i Ukrainy do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego podręczniki historii pisane np. przez ukraiński IPN pozwolą raz na zawsze uporać się z bagażem historycznych zaszłości, które zdaniem polskich sług niepotrzebnie wzbudzają jątrzące uczucia wobec sąsiedniego narodu.

Dobrostanowi uczniów ma też sprzyjać zaprowadzone w ekspresowym tempie i w wątpliwym prawnie trybie – bo w środku roku szkolnego, zniesienie oceniania i obowiązku odrabiania zadań domowych oraz okrojenie o 20% podstawy programowej 18 przedmiotów. Jednak tych, których martwi pozostałe 80% minister Nowacka uspokaja, że to dopiero początek większych redukcji. Nowo mianowani kuratorzy wydają się wyczuwać, że dążenie do tak pojętego dobrostanu staje się swego rodzaju dobrze widzianym dowodem prawo czy w tym wypadku lewo – myślności i np. kurator małopolska wydała zalecenie by nauczyciele nie przeciążali 6-latków nauką pisania. Minister Barbara Nowacka najwyraźniej zaniepokojona konsternacją jaką to wzbudziło, osobiście uspokajała, że to tylko zalecenie w indywidualnych przypadkach. Inne zmiany to zastąpienie przedmiotu historia i teraźniejszość (HiT) wychowaniem obywatelskim. Nie są jeszcze znane podręczniki ani szczegóły nowego przedmiotu, który wedle słów minister Nowackiej „ma sprawić żeby dzisiejsi uczniowie w przyszłości głosowali”. Można tylko snuć przypuszczenia, że nie chodzi o głosowanie na podnoszących głowę w całej Europie tak zwanych faszystów. Z drugiej strony przedmiot HiT acz potrzebny został mocno skompromitowany przez polityczną otoczkę jaką dobudował do niego PiS. Dobrym tego przykładem był osławiony podręcznik Wojciecha Roszkowskiego, który rozpisywał się co prawda o zagładzie Żydów, ale o ukraińskim ludobójstwie na Polakach wspominał jednym słowem.

Podstawowy problem oświaty jaki się wyłania po ograniczeniu tradycyjnej nauki i zadań domowych, zmniejszeniu liczby czytanych lektur (coraz częściej teksty oryginalne zastępowane są ich formą uproszczoną), ograniczeniu pamięciowego opanowania tabliczki mnożenia, likwidacji tradycyjnych ocen i wymogu opanowania materiału jako warunku przejścia do kolejnej klasy, brzmi: czym w takim razie zająć miliony młodych ludzi w wieku, w którym ich umysły są wyjątkowo plastyczne, szybko się uczą i nabywają także na poziomie neurobiologicznym zasobów i umiejętności decydujących o całym życiu, łącznie z późną starością. Barbara Nowacka mówi w tym kontekście o większej ilości czasu jaką dzieci i młodzież będą mogły przeznaczyć na swoje zainteresowania i pasje. Jednak w odróżnieniu od kosztującego miliardy złotych wsparcia i edukacji dla przybyszy z Ukrainy, brak funduszy na prowadzenie zajęć dodatkowych, kółek zainteresowań czy zajęć wyrównawczych dla polskich dzieci jest w polskiej szkole chroniczny.

To jakie pasje może mieć pani minister na myśli, po części wynika z zapowiedzi jakie padły 12 kwietnia 2024 r. na konferencji prasowej, gdzie obok siebie wystąpiło troje ministrów obecnego rządu: Minister Zdrowia Izabela Leszczyna, Minister Sportu Sławomir Nitras i w roli głównej Minister Edukacji Barbara Nowacka. Ministrowie przedstawili na niej plany dotyczące nowego przedmiotu o nazwie edukacja zdrowotna, jaki ma wejść do szkół podstawowych w klasach 4-8 i 1-2 średnich od przyszłego roku szkolnego. Jak zwykle w takich sytuacjach politycy koncentrowali się na niebudzących społecznych kontrowersji ogólnikach. Mówiono więc o słusznej walce z otyłością i brakiem ruchu, z uzależnieniami, podkreślano, że w zespole przygotowującym założenia programowe jest ksiądz Arkadiusz Nowak. Jedno z takich uznanych za oczywiste i miło rezonujących w uchu przeciętnego wyborcy zdań, wygłoszonych w czasie konferencji brzmiało: „zdrowie jest jednym z najważniejszych obszarów działalności państwa”. Tylko niewielu skojarzyło to z zepchniętymi na obrzeża zachodniej myśli złowieszczymi przepowiedniami Thomasa Szasza o „państwie terapeutycznym”, z „Medyczną Nemesis” Ivana Illicha czy z „Nowym wspaniałym światem” Aldousa Huxleya. A to ostatnie skojarzenie byłoby ze wszech miar uzasadnione, gdyż na czele komisji przygotowującej założenia programowe nowego przedmiotu ma stanąć nie pediatra, nie internista, ale seksuolog Zbigniew Izdebski. Przedmiot ma zajmować się także klimatem (ONZ-owska koncepcja jednego zdrowia ściśle wiąże klimatyzm z sanitaryzmem), nawykami żywieniowymi, przyjaznym podejściem do ideologii LGBT, tranzycji itp. Zdrowiu seksualnemu poświęcono w czasie konferencji sporo miejsca.

Izdebski jest od ponad dekady współpracownikiem WHO i organizacji International Planned Parenthood promującej m.in. aborcję. Ze znalezionych w internecie wypowiedzi Z. Izdebskiego wynika, że oprócz aborcji dużą wagę przywiązuje do masturbacji jako „treningu” i „dobrej formy rozładowania seksualnego”, cieszy go również, że oddają się jej w coraz większym stopniu polskie kobiety, a nie tylko mężczyźni, to samo dotyczy pornografii. Takie przekonania współgrają z wytycznymi WHO dotyczącymi edukacji seksualnej przyjętymi przez Polskę w roku 2013. Dopóki nie zobaczyłem, to nie bardzo chciałem wierzyć emocjonalnym wypowiedziom zbulwersowanych nauczycielek, więc sprawdziłem i cytuję za źródłem (https://www.bzga-whocc.de/fileadmin/user_upload/Dokumente/BZgA_Standards_Polish.pdf) jakie informacje powinno w ramach edukacji seksualnej według WHO otrzymać dziecko w przedziale wiekowym od 0 do 4 lat. W kolumnie pod nagłówkiem „informacje” czytamy: „Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa Odkrywanie własnego ciała i własnych narządów płciowych.” W kolumnie „umiejętności” w tym samym wierszu wymieniona jest zabawa w lekarza, a postawy jakie należy kształtować w dziale seksualność to „ciekawość dotycząca własnego ciała i innych osób”.

W tym wieku dzieci powinny także kształcić emocje i uczucia, a te wyszczególnione w wytycznych WHO to m.in.: „Pozytywne nastawienie w stosunku do własnej płci biologicznej i społeczno-kulturowej (dobrze jest być dziewczynką lub chłopcem!)”.Z kolei w wieku 12 lat w kolumnie informacje czytamy: „Ciąża (także w związkach między osobami tej samej płci)”. Dla 15-latków w kolumnie: „postawy”, z podtytułem: „Pomóż dziecku rozwijać”: czytamy: „Krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.” W dokumencie nie brak także  zaleceń bez wątpienia słusznych, które osobom krytycznym wobec panującej w części polskiego społeczeństwa nadmiernej pruderii czy nieumiejętności rozmawiania o sprawach seksu mogą wydać się rozsądne.

Widać tu wyraźnie podobną metodę działania jaka ma miejsce w wypadku klimatyzmu i ekologii. Wykorzystuje się istniejące autentycznie problemy, by wprowadzić własną agendę, którą obudowuje się nie budzącymi sprzeciwu słusznymi postulatami, bo zdrowie według WHO ma ze zdrowiem dokładnie tyle wspólnego co klimatyzm z ekologią. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w dziedzinie edukacji seksualnej w zaleceniach WHO widoczny jest wyraźnie konkretny i całościowy program ideowy.  Ma on swój początek w pismach Jana Jakuba Rousseau i markiza de Sade, a na nowo ożył w teoriach Zygmunta Freuda, Herberta Marcusego i przede wszystkim Wilhelma Reicha. Opisy własnego życia seksualnego w okresie dziecięcym Reich zawarł w książce „Passion of youth” (Pasje młodości). Jej fragmenty przytaczał Marek Chodakiewicz w artykule zamieszczonym w Do Rzeczy (https://dorzeczy.pl/swiat/156692/wilhelm-reich-mozg-rewolucji-seksualnej.html. Z uwagi na obsceniczność powstrzymam się od cytowania, ale są one zdumiewająco paralelne, także pod względem wiekowym z instrukcjami WHO, a chronologia wskazuje, że to Reich mógł być o ile nie instruktorem to inspiratorem, a nie na odwrót. Wszystkich tych autorów łączy przekonanie o braku związku seksualności z etyką i założeniem rodziny oraz o tym, że człowiek jest z natury dobry, a namiętności są tym, czego nie należy regulować wprowadzanymi w procesie wychowania jakimikolwiek normami społecznymi, religijnymi, prawnymi. W. Reich i Donatien de Sade byli w negowaniu norm najbardziej konsekwentni, a ich osobiste praktyki najbardziej zgodne z teorią. Takie pozbawione szkodliwej ponoć represji wychowanie ma właśnie zapewnić dobrostan uczniów, a w konsekwencji przygotować do funkcjonowania w inkluzywnym społeczeństwie.

Nie wchodząc w dyskusję światopoglądową czy psychologiczną zaznaczyć należy, że jest to teoria sprzeczna zarówno z chrześcijańską nauką o grzechu pierworodnym, jak i z całą znaną w historii tradycją wychowania, a osobiście dodałbym z doświadczeniem każdego trzeźwo patrzącego na rzeczywistość nauczyciela, wychowawcy, rodzica. Dlatego budzi zaniepokojenie i protest fakt, że edukacja zdrowotna przygotowana przez zespół doktora Izdebskiego ma być dla wszystkich uczniów obowiązkowa. Różni ją to zasadniczo od istniejącego obecnie w polskich szkołach, także mówiącego o seksualności, przedmiotu o nazwie wychowanie do życia w rodzinie, na który uczniowie uczęszczają jedynie po wyrażeniu na to zgody przez rodziców. Przymus uczęszczania na tak rozumianą edukację zdrowotną stoi bez wątpienia w sprzeczności nie tylko z artykułem 48 Konstytucji RP, mówiącym o prawie rodziców do wychowania dzieci według własnych przekonań, ale także z jej preambułą mówiącą o chrześcijańskim dziedzictwie, które w zaleceniach WHO traktowane jest jako zespół represyjnych i szkodliwych mitów.

Trudno także nie postrzegać edukacji zdrowotnej w oderwaniu od walki minister Leszczyny o wprowadzenie swobodnego zakupu pigułki dzień po dla 15 latek, kampanią na rzecz „szczepienia” na HPV w wieku 9 lat, walki o poszerzenie prawa do aborcji czy od antykatolickich wypowiedzi ministra Nitrasa. Także objęcie najwyższych stanowisk w dziedzinie zdrowia publicznego przez lekarzy skompromitowanych w okresie tzw. pandemii musi budzić niepokój i podejrzenia, że wpajane dzieciom nawyki zdrowotne i żywieniowe będą miały więcej wspólnego z interesami Big Farmy i ideologią klimatyzmu niż z autentycznym dbaniem o zdrowie.

Do tego w pakiecie są jeszcze „Jurek” Owsiak zajmujący się na zlecenie MEN nauką udzielania pierwszej pomocy w szkołach, objęty patronatem MEN program „szkoła przyjazna LGBT” i setki sponsorowanych przez rząd, UE i międzynarodową finansjerę tzw. NGO zajmujących się czy to seks edukacją czy wywieraniem nacisku na dyrekcje szkół pragnące zachować resztki dyscypliny i zdrowego rozsądku. Tu wymienić warto Stowarzyszenie Umarłych Statutów zatrudniające prawników, które grożąc sankcjami prawnymi ostrzega szkoły przed próbami czasowego (do chwili zgłoszenia się rodziców) zabierania telefonów komórkowych czy regulowania kwestii ubioru uczniów. Było one finansowane przez Narodowy Instytut Wolności pod patronatem ministra Kultury i rządu Zjednoczonej Prawicy.

Aleksander Bocheński w swojej bardzo ciekawej i aktualnej książce: „Rzecz o psychice narodu polskiego” przytacza za Monteskiuszem starożytną opowieść o tyranie miasta Kume Arystodemosie, który „Chcąc wybić z głowy młodzieży rewolucję, wydał przepisy nakazujące jej sposób ubierania się i życia, mający na celu wyłącznie użycia zmysłowe. Piękne dziewczęta miały towarzyszyć chłopcom wszędzie, nawet w kąpieli. Gdy mówimy o tyranach i dyktatorach, kojarzy się nam to z tępieniem porywów rewolucji drogą zakazów, tortur i morderstw. Arystodemos znalazł lepszy sposób wytrzebienia marzeń i porywów u młodzieży pragnącej gwałtownie zmienić warunki zastane. Uczynił wyżycie seksualne, gastronomiczne, estetyczne jedynym i najwyższym celem życia.” W dalszej części Bocheński podaje znacznie bliższy historycznie i taki, który powinien dać Polakom do myślenia przykład na trafność rozumowania Arystodemosa, kiedy pisze: „Podobnie w Polsce XVIII wieku nie kończące się uczty i hulanki szlachty saskiej paraliżowały wielki nurt odrodzeńczy Konarskich i Poniatowskich. Honor tej epoki ratuje tylko to, że postawa życiowa sybaryty nie została przez nią jeszcze nobilitowana jako najwłaściwsza.” Warto w tym miejscu wspomnieć pracę Zbigniewa Kuchowicza „Miłość staropolska”, której ukazanie się w PRL lat 1980 zamiast refleksji wywołało oskarżenia o pornografię, by po raz kolejny potwierdzić, że prawdy o sobie nie zwykliśmy wybaczać.

Obserwacje Bocheńskiego są zbieżne z tym co biały rosyjski emigrant i słynny socjolog Pitirim Sorokin skonstatował w głośnej pracy „Amerykańska rewolucja seksualna”, w której przewidywał upadek Ameryki i Zachodu na podstawie wszechobecnej seksualizacji, a dostrzegał ją już w pierwszej połowie lat 1950. Krytykował także to, co działo się w tej dziedzinie w elicie władzy Rosji carskiej przed jej upadkiem i pochwalał działania Stalina, który w drugiej połowie lat 1920 z właściwą sobie stanowczością zakończył porewolucyjną „orgię porgię” pod patronatem towarzyszki Aleksandry Kołłontaj, która zgodnie z marzeniami Fryderyka Engelsa chciała zlikwidować rodzinę, wzmocnić pozycję kobiety poprzez seks bez zobowiązań i kolektywną koncepcję macierzyństwa. Sorokin był także autorem monumentalnych prac ukazujących cykliczność powstawania i upadku cywilizacji, w których pokazywał na ogromnym materiale źródłowych nierozerwalny związek tradycyjnie pojmowanej moralności z wielką polityką.

Pisał: „Kiedy grupa rządząca i społeczeństwo jako całość rozluźniają swój kodeks, w ciągu trzech pokoleń następuje zwykle upadek kultury, jak to było w późnych fazach cywilizacji babilońskiej, perskiej, macedońskiej, mongolskiej, greckiej i rzymskiej.” Także Prymas Wyszyński w Ślubach Jasnogórskich nie modlił się o upadek komunizmu, ale przyrzekał „stoczyć najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi”. Rozumiał to również dbający o dobre obyczaje w elicie władzy Władysław Gomułka. Mnie natomiast przypomniał się w tym kontekście wykład Prof. Zbigniewa Nęckiego, na którym opowiadał o szczurze, którego nauczono naciskania guziczka, co powodowało uruchomienie elektrody w szczurzym mózgu, a ta z kolei aktywowała ośrodek przyjemności. Zainteresowani pytaliśmy wykładowcę o los szczurka i nieco zawiedzeni dowiadywaliśmy się, że umarł z głodu, bo po prostu zapomniał o jedzeniu.

Wszystko to pokazuje niewątpliwy związek polityki z powszechnie przestrzeganą moralnością seksualną, a w konsekwencji z instytucją rodziny, relacjami męsko – damskimi i dzietnością. Również obserwowana współcześnie skuteczność cywilizacji muzułmańskiej w starciu z cywilizacją Zachodu oraz porównanie działania i treści Tik Toka w Chinach z jego wersją na Zachodzie powinny skłaniać do refleksji. Dzisiaj dzięki nowoczesnej technologii żywe dziewczęta można zastąpić aktorkami porno w internecie. Swego czasu za dowód postępów demokracji w Afganistanie podawano powstanie porno-shopów w Kabulu, a izraelska armia nadawała porno filmy po przejęciu palestyńskiej telewizji w Ramallah.

Przekonanie o takim związku przyświeca nie tylko socjologom i myślicielom formatu Sorokina czy autorowi poruszającej książki „Libido dominandi” E. Michaelowi Jonesowi. O tym, że „wyzwolenie seksualne”  jest nierozerwalnie związane z rewolucją społeczno – kulturową pisali także ideowi antenaci minister Nowackiej od markiza de Sade po najnowszych teoretyków. Dobrym przykładem jest dzieło zatytułowane „Anty – Edyp” autorstwa Félixa Guattari i Gillesa Deleuze. W „Anty – Edypie” wszelkie normy zachowań seksualnych, także te odczuwane jako wewnętrzne, są utożsamiane z „uwewnętrznionym faszyzmem”, taką interpretację przedstawił z aprobatą sam Michel Foucault. Okazuje się więc, że walka o wczesną masturbację, zabawę w lekarza oraz delegalizacja partii opisanych przez globalistycznych rewolucjonistów jako „faszystowskie” stanowi spójną całość i wcale nie jest jasne, który komponent jest przez jej promotorów uważany za ważniejszy: polityczny czy moralno – terapeutyczny.

Z drugiej strony konserwatywni oponenci rewolucji obyczajowej terroryzowani są przez system, w którym jak pisze E. Michael Jones: „rząd najpierw promuje seksualne uzależnienie, następnie traktuje je jako rodzaj narzędzia władzy, której później używa do niszczenia każdej odpowiednio wpływowej jednostki przeciwstawiającej się tej ideologii.” Polega to na wynajdywaniu, a gdy trzeba prokurowaniu seksualnych skandali w ich życiorysach, lub w zawartości komputerów i sugerowaniu opinii publicznej, że wszyscy i tak chcą tylko jednego, a przeciwnicy społecznej deprawacji to zakłamani hipokryci. Zupełnie tak jakby należało domagać się dozgonnej pochwały alkoholizmu od kogoś, kto raz w życiu się upił.

Jednak podobnie jak w wypadku opisanej w poprzednim numerze MP szkoły w PRL, także obecnie zasadnicze znaczenie dla jej funkcjonowania i możliwości oddziaływania na wychowanków będą miały nie tylko motywowane ideologicznie plany rządzących nią urzędników, ale całe społeczne otoczenie i to co możemy nazwać pozaszkolnymi komponentami edukacji. O tym oraz o tzw. profilu absolwenta w kolejnym artykule.

Olaf Swolkień

Myśl Polska nr 45-46 (3-10.11/2024)

Uwaga! MEN planuje podstęp aby oszukać rodziców i młodzież

Fundacja Pro-Prawo do życia



Już prawie rok temu padła propozycja, aby obowiązkową deprawację seksualną wprowadzić do polskich szkół pod mylącą nazwą nowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”. Zaproponowała to publicznie w październiku 2023 r. “edukatorka seksualna”, która weszła potem w skład rządowego zespołu tworzącego podstawę programową do przymusowej “edukacji zdrowotnej”.
Nawet lewicowe media zaczęły mówić otwarcie, że “edukacja zdrowotna” to podstęp mający na celu uśpienie czujności Polaków i wprowadzenie do szkół obowiązkowej deprawacji pod hasłami rzekomej chęci poprawy zdrowia uczniów. Sytuacja jest więc jasna – od 1 września 2025 r. wszyscy uczniowie mają zostać objęci przymusową deprawacją seksualną. To, czy plan rządu Tuska i “edukatorów seksualnych” się powiedzie, zależy przede wszystkim od reakcji, postawy i oporu rodziców. Jednak większość Polaków w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Dlatego nasza Fundacja działa, aby obudzić społeczeństwo do walki o własne dzieci i przyszłość naszej ojczyzny.Kilka miesięcy temu rząd Tuska powołał specjalny zespół, którego celem jest opracowanie podstawy programowej do nowego, obowiązkowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”, który już 1 września 2025 r. ma wejść do szkół.
Jednak propozycja dotycząca nazwy nowego przedmiotu oraz strategii jego wdrażania do polskiego systemu edukacji padła publicznie już w październiku 2023, krótko po wyborach parlamentarnych i zmianie władzy. 

23 października 2023 wpis na ten temat opublikowała “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt. Jak napisała Kopyt w mediach społecznościowych tuż po wyborach:

“Przyszły nowy rządzie! Powiem Wam, jak powinna wyglądać edukacja seksualna w szkole!”

W ramach opublikowanych propozycji Kopyt sugeruje rządowi Tuska, aby wprowadzić “edukację seksualną” do szkół pod nazwą nowego, obowiązkowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”:

“Pod jaką nazwą? [wprowadzić “edukację seksualną” do szkół] Skoro jestem za osobnym przedmiotem, to chętnie bym go rozszerzyła i nazwała np. edukacją zdrowotną. Nie chodzi wcale tylko o to, żeby uniknąć kontrowersji z powodu nazwy, ale o to, żeby uczyć także o ogólnej profilaktyce zdrowotnej i zdrowiu psychicznym.” 

Pół roku później, w kwietniu 2024 r. “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt została członkiem rządowego zespołu, którego celem jest wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu pod nazwą “edukacja zdrowotna”. Chyba nikt już nie powinien mieć w tym momencie wątpliwości, że chodzi o przymusową “edukację seksualną”, ukrytą, jak sugeruje Antonina Kopyt, pod nazwą “edukacja zdrowotna” dla uniknięcia kontrowersji. Tym bardziej, że na czele zespołu, w skład którego weszła Kopyt, stoi Zbigniew Izdebski – seksuolog odznaczony niemieckim medalem za wkład w rozwój “edukacji seksualnej”

Panie MirosĹ‚awie, w ostatnim czasie niezwykle nasiliła się w mediach propaganda rządu Tuska, promująca wejście “edukacji zdrowotnej” do szkół. Politycy aborcyjnej koalicji Tuska i powiązani z nią “eksperci” wmawiają Polakom, że w “edukacji zdrowotnej” będzie chodziło o promocję sportowego stylu życia wśród dzieci, aktywności fizycznej i zdrowego odżywiania. Proszę nie dać się oszukać tym manipulacjom – to wszystko element podstępu mającego uśpić czujność rodziców. 

O sprawie otwarcie mówią już nawet lewicowe media głównego nurtu. Jakiś czas temu pojawił się na ten temat artykuł na portalu Onet zatytułowany: “Jaki piękny podstęp!”Dziennikarka Onetu pisze w nim o strategii działania szefowej MEN Barbary Nowackiej”:

“„Nowacka sprytnie połączyła edukację seksualną z tematami, o których trudno powiedzieć, że mogą podlegać jakiejś ideologii (…) Łatwiej będzie Nowackiej odpierać ataki, ze strony kościoła i konserwatywnej części społeczeństwa, gdy na swojej tarczy wypisała przede wszystkim walkę o poprawę zdrowia psychicznego oraz kondycję fizyczną dzieci i młodzieży.”

Nowacka postępuje więc dokładnie tak, jak proponowała w październiku 2023 r. “edukatorka seksualna” Antonina Kopyt – wprowadzić do szkół obowiązkową “edukację seksualną” pod nazwą “edukacja zdrowotna” i zmieszać deprawację z tematami, które nie budzą kontrowersji. 

Właśnie w ten sposób wprowadzana jest do polskich szkół przymusowa “edukacja seksualna” wedle niemieckich standardów. Jest to śmiertelne zagrożenie dla całego naszego społeczeństwa – dla wszystkich dzieci i wszystkich rodzin w Polsce. Większość rodziców w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Z kolei duża grupa rodziców jest świadoma tego, czym jest “edukacja seksualna”, ale nie podejmuje w związku z tym żadnych osobistych działań licząc na to, że problem w jakiś cudowny sposób ominie ich dzieci i ich rodzinę.
Dla takich osób warto przypomnieć świadectwo Teodora – ofiary obowiązkowej “edukacji seksualnej” w Niemczech. 

Teodor pochodzi z tradycyjnej, katolickiej rodziny, w której uczono wartości, zasad i moralności. Rodzice przygotowywali Teodora na to, co będzie się działo, gdy pójdzie on do szkoły i zetknie się z otoczeniem. Jak wspomina dorosły już dzisiaj Teodor:

„U mnie w domu rodzice przekazywali nam takie wartości jak wierność, prawdziwa miłość i tradycyjna rodzina i w ten sposób również chciałem żyć. Jednocześnie zarówno moi koledzy z klasy, jak i nauczyciele na lekcjach mówili, że to jest zupełnie w porządku, żeby uprawiać seks dla przyjemności i że wszyscy to robią, ponieważ potrzebują zaspokojenia. Skończyło się to u mnie wielogodzinnym oglądaniem pornografii przed snem i uzależnieniem od masturbacji. Nie chciałem tego robić, ale kiedy zacząłem, nie mogłem przestać. Doszło do tego, że w końcu nie mogłem zasnąć bez oglądania pornografii przez kilka godzin.” 

Niemieckie dzieci od dziesięcioleci poddawane są intensywnej seksualizacji od najmłodszych lat życia, prowadzonej w ramach deprawacyjnych Standardów Edukacji Seksualnej w Europie. Promocja rozwiązłości i wulgarność jest tam obecna na wszystkich etapach edukacji, a sama „edukacja seksualna” jest obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Dzieci są także zalewane „edukacją seksualną” poprzez media i internet.
Wedle relacji Teodora: 

„Zachęcano nas do masturbacji i współżycia seksualnego za pomocą tekstów i filmów w klasie. W rezultacie koledzy zaczęli opowiadać i chwalić się swoimi doświadczeniami z koleżankami podczas przerw (…) Najbardziej obrzydliwe były dla mnie scenki, które musieliśmy odgrywać w klasie. Były to m.in. takie tematy jak: „rodzice chcą ci zabronić pojechać z chłopakiem/dziewczyną na wakacje” i „zostajesz przyłapany przy oglądaniu pornografii”. Ta druga scenka wyglądała tak, że uczeń siedział przed tablicą z narysowanym aktem seksualnym, a jego „tata” mówił: „Ach, porno jest dobre, my je też oglądaliśmy. Oglądaj spokojnie dalej”. Wtedy klasa biła brawo. Moja grupa musiała też odgrywać zakup prezerwatyw w aptece.” 

Teodorowi udało się uwolnić od uzależnienia dopiero po kilku latach ciężkiej pracy nad sobą. Niektóre konsekwencje zranień, których doznał, zapewne będą mu towarzyszyły do końca życia. Udało mu się jednak wydostać się z ciemności, do której został wepchnięty przed „edukatorów seksualnych”.

Jeżeli nic z tym nie zrobimy, to do takiej samej walki będą zmuszone również nasze dzieci.

Rodzice Teodora to normalni, kochający się ludzie, a w dodatku przejęci troską o wychowanie swoich dzieci. Przekazywali mu odpowiednie wartości, uczyli odpowiedzialności, miłości i szacunku. Ich syn wpadł jednak w koszmarne nałogi i przeżywał ogromne problemy. Pomimo starań rodziców, presja mediów, środowiska, rówieśników, całego systemu nauczania oraz „edukatorów seksualnych” była tak wielka, że przerosła dobre chęci młodego chłopaka. 

Dlatego trzeba walczyć, aby nie dopuścić do wprowadzenia w Polsce „edukacji seksualnej”! Do zwycięstwa zła potrzeba tylko tego, aby ludzie dobrzy nic nie robili. 
Powodzenie deprawacyjnych planów rządu Tuska zależy przede wszystkim od postawy rodziców. 
Nasza Fundacja kształtuje świadomość Polaków i budzi rodziców do oporu. W całym kraju organizujemy niezależne kampanie społeczne, za pomocą których uświadamiamy społeczeństwo na temat “edukacji seksualnej”. Wydaliśmy także specjalną broszurę informacyjną dla rodziców, która otwiera oczy na zagrożenie i wzywa do oporu. Każdy może pobrać tę broszurę za darmo w wersji elektronicznej. Wkrótce rozpocznie się także kolportaż tej publikacji w drukowanej wersji papierowej, którą można zamawiać za pomocą formularza na naszej stronie. Oprócz tego wspieramy rodziców w podejmowaniu decyzji np. o zmianie szkoły na inną lub przejściu na edukację domową swoich dzieci w celu ochrony ich przed deprawacją (prosimy o kontakt e-mailowy w tej sprawie).
Opór wynikający z mobilizacji rodziców może być skuteczny. Warto w tym momencie przypomnieć, że deprawację seksualną usiłowano wprowadzić w Polsce już w 2013 roku, kiedy to na konferencji współorganizowanej przez Polską Akademię Nauk, Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo zdrowia oficjalnie zaprezentowano w języku polskim opracowane w Niemczech Standardy Edukacji Seksualnej.
Postanowiliśmy działać i zaalarmować Polaków. W 2014 uruchomiliśmy ogólnopolską kampanię “Stop pedofilii”. Wydaliśmy i rozdaliśmy ponad 125 000 egzemplarzy pierwszego w Polsce poradnika dla rodziców “Jak powstrzymać pedofila?”, który ostrzegał przed “edukacją seksualną”. Uruchomiliśmy ogólnopolską inicjatywę ustawodawczą “Stop pedofilii”, pod którą zebraliśmy ponad 250 000 podpisów. Zmobilizowało to wiele osób, grup i organizacji do działania. Z inicjatywy rodziców w Warszawie odbyła się manifestacja licząca kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Zagrożeniem związanym z “edukacją seksualną” zainteresowały się media. W konsekwencji udało się zablokować odgórne i systemowe wdrażanie deprawacji w Polsce, a także powstrzymać wiele prób deprawacji seksualnej dzieci w szkołach na poziomie lokalnym.
Podobnie może być teraz, ale musimy obudzić świadomość Polaków i zmobilizować społeczeństwo do działania. Przede wszystkim rodziców. Wiemy jak robić to skutecznie, gdyż od ponad 10 lat konsekwentnie prowadzimy i rozwijamy kampanię “Stop pedofilii”, która dociera do milionów osób.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam dalszą dystrybucję naszej broszury wśród rodziców oraz zorganizowanie kolejnych niezależnych kampanii informacyjnych budzących Polaków do walki z deprawacją dzieci.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Z wyrazami szacunkuMariusz DzierżawskiFundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków

stronazycia.pl

Twarda edukacja seksualna typu B w szkołach. Min. Czarnek bezradny?

Ale ostro: Mają świra na tym punkcie. Edukacja seksualna typu B to edukacja biologiczna, techniczna, włączona w zajęcia lekcji biologii.

Trzaskowski, Jaśkowiak i Dulkiewicz mają świra na punkcie edukacji seksualnej. Oni chcą na siłę wpuszczać te organizacje, są lobbystami organizacji pozarządowych demoralizujących dzieci – mówił w programie „#Jedziemy” minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek pytany o nowelizację prawa oświatowego zmierzającą do wzmocnienia roli kuratorów oświaty.

Minister był pytany o projektowaną nowelizację ustawy Prawo oświatowe, zwaną „lex Czarnek” i apel m.in. Związku Miast Polskich o jej odrzucenie. Samorządowcy stoją na stanowisku, że planowane zmiany to „zamach na wolną, samorządną, otwartą i nowoczesną szkołę”.

Pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, zmierzającej do wzmocnienia roli kuratorów oświaty, odbędzie się we wtorek na posiedzeniu połączonych komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Obrony Narodowej.

Czarnek: To problem w wielkich miastach


Minister Czarnek pytany o protesty przeciwko proponowanym zmianom mówił, że „cała lewica i lewactwo mają świra na punkcie twardej edukacji seksualnej typu B, która demoralizuje dzieci, wtłacza im w głowy jakieś głupoty nieprawdopodobne rodem z ideologii neomarksistowskiej”. – Na to nie chcemy pozwolić, jest mnóstwo rodziców, którzy zgłaszają się do nas i do kuratoriów, to jest problem w wielkich miastach – wskazywał.

Przypomnijmy, edukacja seksualna typu B to edukacja biologiczna, techniczna, włączona w zajęcia lekcji biologii.

Ministra zapytano o to, jak rozumieć ujawniony przez portal tvp.info list Rafała Trzaskowskiego – wysłał go do rodziców dzieci z warszawskich szkół – który pisze, że rodzice „zostaną sprowadzeni do roli pionków”, a edukacja stanie się wyrazem „politycznej woli rządzących”.

Czarnek przekonywał, że to dzisiaj rodzice dzieci w „Warszawie Trzaskowskiego i w jego szkołach” sprowadzeni są do roli pionków. – Nie otrzymują informacji co do tego, jaka jest treść przekazywana dzieciom przez organizacje pozarządowe na zajęciach pozalekcyjnych. Później się dopiero okazuje, że to treści absolutnie demoralizujące – komentował minister.

Jak mówił, zna liczne przypadki, w których rodzice zgłaszają się do kuratora, żeby to powstrzymać, a kurator nie ma narzędzia. Wyjaśniał, że po wejściu w życie tej ustawy kurator będzie musiał otrzymywać od dyrektora szkoły treść, jaką organizacja pozarządowa będzie chciała przekazywać dzieciom.

– Kurator jest organem nadzoru pedagogicznego, organem nadzoru nad treścią. Jeśli ta treść będzie demoralizująca, to kurator będzie miał prawo sprzeciwu – wskazał minister. Tłumaczył, że kurator będzie mógł przyjrzeć się treściom i zareagować twardej edukacji seksualnej typu B.

Trzaskowski, Jaśkowiak i Dulkiewicz mają świra na punkcie edukacji seksualnej, Oni chcą na siłę wpuszczać te organizacje, są lobbystami organizacji pozarządowych demoralizujących dzieci – ocenił.

Zgodnie z projektem, jeśli dyrektor szkoły lub placówki oświatowej nie zrealizuje zaleceń wydanych przez kuratora oświaty, będzie on mógł wezwać go do wyjaśnienia, dlaczego tego nie zrobił. Jeśli dyrektor nadal nie będzie realizował zaleceń, kurator może wystąpić do organu prowadzącego szkołę lub placówkę z wnioskiem o odwołanie dyrektora w czasie roku szkolnego, bez wypowiedzenia.

Nowelizacja zmierza też do zwiększenia nadzoru nad zajęciami prowadzonymi w szkole przez stowarzyszenia i inne organizacje. Zgodnie z projektem dyrektor szkoły lub placówki będzie miał obowiązek – przed rozpoczęciem zajęć prowadzonych przez stowarzyszenia lub organizacje – uzyskać szczegółową informację o planie działania na terenie szkoły, konspekt zajęć i materiały wykorzystywane na oferowanych zajęciach, a także uzyskać pozytywną opinię kuratora oświaty dla działań takiej organizacji w szkole lub w placówce.

Udział ucznia w zajęciach prowadzonych przez stowarzyszenia lub organizacje będzie wymagał pisemnej zgody rodziców niepełnoletniego ucznia – lub zgody pełnoletniego ucznia.

===============

https://www.tvp.info/57439951/lex-czarnek-a-twarda-edukacja-seksualna-typu-b-w-szkolach-czarnek-ostro-oni-maja-swira-na-tym-punkcie