Nie chcą umierać jeśli otrzymają pomoc. Dlaczego Francja brnie w „cywilizację śmierci”? Na szerokiej drodze do Piekła.

Nie chcą umierać jeśli otrzymają pomoc. Dlaczego Francja brnie w „cywilizację śmierci”?

Bogdan Dobosz

27 maja, deputowani zagłosowali za legalizacją eutanazji. 305 głosów padło „za”, przy sprzeciwie 199 posłów. Premier François Bayrou postanowił podzielić „reformę” na dwie odrębne części: jedną poświęconą opiece paliatywnej, drugą „opiece” nad osobami pod koniec życia. Opieka paliatywna przeszła jednogłośnie, „opieka” w formie eutanazji natrafiła jednak na pewne opory. Chodzi o tzw. „prawo do wspomaganego samobójstwa”, które jednak jest tylko wstępem do pełnej eutanazji, co pokazują przykłady krajów, które na taką ścieżkę już wkroczyły.

Pilotujący ustawę deputowany Olivier Falorni, na widok aktora Richarda Berry’ego, zagorzałego zwolennika eutanazji, wykrzyknął triumfalnie w parlamencie – „nareszcie!”. Jednak już minister zdrowia Yannick Neuder, były chirurg i były poseł Partii Republikanie, wyraził swoje zastrzeżenia wobec ustawy, zwłaszcza, że we Francji nadal występują trudności w dostępie do opieki paliatywnej, która jest alternatywą wobec wyboru śmierci. Minister oświadczył, że gdyby był nadal posłem, być może by ustawy nie poparł. Obecnie we Francji tylko jeden na dwóch pacjentów w stanie terminalnym ma dostęp do opieki paliatywnej – mówił ten były kardiolog w Szpitala Uniwersyteckiego w Grenoble. Minister Neuder przytoczył też badanie przeprowadzone przez Krajową Radę Konsultacyjną ds. Etyki (CCNE), które wykazało, że na każde 100 pacjentów proszących o „aktywną pomoc w umieraniu”, 91 rezygnuje z takiej decyzji, jeśli otrzyma opiekę paliatywną.

Nacisk społeczny, duża akcja Kościoła katolickiego i organizacji pro-life przyniosły jednak pewne wyniki. Pod wpływem nacisków wyborców, wielu posłów zmieniło zdanie w trakcie dyskusji i debat w ostatnich miesiącach. Ostatecznie 199 zagłosowało przeciwko eutanazyjnej, chociaż jej propagatorzy spodziewali się mniejszego oporu. Trzeba tu dodać, że walka jeszcze się nie skończyła. Głosowanie było tylko pierwszym krokiem w procesie legislacyjnym. Teraz pierwsze czytanie ustawy odbędzie się jeszcze w Senacie i jest zaplanowano na jesień. Ustawa wróci później do izby niższej i czeka ją drugie czytanie w Senacie. Skład Senatu to duża część polityków dawnej centroprawicy, która kiedyś opierała się takim ustawom. Społeczny nacisk na Senatorów może przynieść jeszcze pewne efekty. Później zostaje jeszcze podpis prezydenta, chociaż Macron obiecywał taką ustawę jeszcze w swoich propozycjach wyborczych.

Wesprzyj nas już teraz!

25 zł

50 zł

100 zł

Głosowanie z 27 maja i przyjęcie ustawy jest opisywane jako „wydarzenie historyczne”, chociaż już „konstytucjonalizacja aborcji” pokazała, że Francja weszła na cywilizacyjną drogę śmierci. Decyzja parlamentu pokazała jak głębokie zmiany zaszły w pojmowaniu i wyznawaniu zasad aksjologii i rozumieniu antropologii. Debatę o eutanazji zapoczątkowano we Francji w 1974 r., jako pewien odprysk przebudzenia lewicowej ideologii po „wiośnie 1968 roku”. Pierwszy projekt ustawy w tej sprawie został złożony w 1978 r., a eutanazyjne Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Godnej Śmierci (ADMD) powstało w 1980 r. Idea była od lat wspierana i propagowana przez loże masońskie. Jednak na jej „przebicie się” i złamanie oporu społecznego potrzebowali ponad pół wieku.

Może dlatego, że dość długo np. media były raczej przychylne ruchowi rozwoju opieki paliatywnej, która jest alternatywą dla rezygnujących z życia pod wpływem bólu i cierpienia osób chorych. Tak było jeszcze w latach 80. i 90. XX wieku. Jednak w wieku XXI nastąpił już medialny zwrot i wsparcie dla eutanazji. Ta medialna „obróbka” przyniosła z czasem zmiany sondażowej „opinii publicznej”, a dodatkowo była wspierana politycznie „metodą salami”, czyli przyjmowaniem ustaw, które etapami i ewolucyjnie kruszyły i podważały fundamentalne prawo człowieka do życia. Przykładem była tu np. „etyczna” ustawa Claeysa-Leonettiego z 2016 r., która wprowadziła możliwość zakończenia „uporczywej terapii” dla osób w stanie terminalnym. Po drodze były spektakularne i przegrane procesy i batalie o życie osób w śpiączce, które postanowiono odłączyć od aparatury podtrzymującej życie. W tym chyba najgłośniejsza sprawa Vincenta Lamberta. 42-letni Francuz w 2008 roku uległ poważnemu wypadkowi i po wieloletnim postępowaniu przed sądami, Trybunałem Stanu i Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, wbrew woli rodziców, wydano szpitalowi zgodę na wyłączenie aparatury. Była to sprawa precedensowa, bo na dalsze leczenie i ponoszenie jego kosztów godziły się stowarzyszenia pro-life, a Lamberta były gotowe przyjąć szpitale w innych państwach. Pacjent został jednak odłączony i chociaż nadal żył, to pobawiony wody i pokarmu został… zagłodzony na śmierć.

Walka się jednak nie kończy. Przeciwnicy eutanazji ożywili m.in. ruch „Veilleurs”, który powstał w 2013 r. na marginesie protestów przeciwko „małżeństwom” osób tej samej płci. 27 maja na Place de la Concorde, setki osób zebrało się pokojowo na czuwanie w pobliżu gmachu parlamentu, aby sprzeciwić się ustawie o „wspomaganym umieraniu”. Osoby te zostały otoczone jednak wielkim kordonem policji. Na wszelki wypadek debaty filozoficzne i decyzje polityczne wsparto pokazem siły. Jeden z portali francuskich przypomniał z tej okazji dokument podpisany przez niejakiego… Adolfa Hitlera. Dokument archiwalny stwierdza, że „Reichsleiter Bouhler (szef Kancelarii Führera NSDAP) i doktor Brandt mają za zadanie rozszerzyć uprawnienia lekarzy do selekcji osób według ludzkiej oceny, tak aby śmiertelnie chorzy pacjenci mogli skorzystać z miłosiernej śmierci w najbardziej krytycznym stanie ich zdrowia”. Przypomniano w ten sposób, że nawet w III Rzeszy eutanazję uzasadniano „dobrem ludzi”, a nawet „miłosierdziem”. Obecnie są to „prawa człowieka” i „godność”…

Bogdan Dobosz

Francji kolejny krok do piekła. Jest zgoda Zgromadzenia Narodowego na legalizację eutanazji

Francji kolejny krok do piekła.

Jest zgoda Zgromadzenia Narodowego

na legalizację eutanazji

pch24/francji-kolejny-krok-do-piekla-legalizacja-eutanazji

(fot. PAP/EPA/TERESA SUAREZ)

Po dwóch tygodniach dyskusji francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło w pierwszym czytaniu dwie ustawy: o opiece paliatywnej i tzw. „prawie do pomocy w umieraniu”, która oznacza legalizację wspomaganego samobójstwa i eutanazji. Pierwszy projekt uchwalono jednogłośnie, drugi stosunkiem głosów 305 za do 199 przeciw.

Katoliccy biskupi tego kraju od pewnego czasu wzywali do wyrażania sprzeciwu wobec tej drugiej propozycji. Jeszcze dziś biskupi regionu paryskiego (Ile-de-France) zwrócili się do parlamentarzystów z listem, w którym wskazali, że przyjęcie ustawy o pomocy w samobójstwie i eutanazji stanowiłoby „zbrodnię przeciwko godności, zbrodnię przeciwko braterstwu, zbrodnią przeciwko życiu”.

Wskazali na konieczność rozróżnienia między śmiercią naturalną a świadomym spowodowaniem czyjejś śmierci. Wyrazili obawę, że prawo to mogłoby zostać w przyszłości wykorzystane wobec osób małoletnich, czy dotkniętych chorobą Alzheimera. Zaprosili parlamentarzystów do wsłuchania się w głos lekarzy, którzy mówią, że zadanie śmierci nie jest leczeniem, i w głos prawników, którzy przekonują, że ustawa taka naruszałaby równowagę prawną dotychczas obowiązujących przepisów.

Również Konferencja Zwierzchników Religijnych Francji (CRCF), grupująca katolików, protestantów, prawosławnych, żydów, muzułmanów i buddystów we wspólnym oświadczeniu przestrzegła parlamentarzystów przed poważnymi nadużyciami związanymi z proponowanymi przepisami. Podkreśliła zarazem, że za „pozornym pragnieniem współczucia i kontroli, tekst ten dokonuje radykalnej zmiany: prawnie wprowadza możliwość administrowania śmiercią – poprzez wspomagane samobójstwo lub eutanazję – głęboko zaburzając fundamenty etyki medycznej i społecznej”. Stanowi to wyraz „nie postępu, lecz regresu etycznego, społecznego i medycznego”.

Sygnatariusze oświadczenia zachęcili do inwestowania w opiekę paliatywną, by kompleksowo wspierać ludzi w końcowej fazie ich życia. „Jest to wybór człowieczeństwa przeciwko opuszczeniu, relacji przeciwko samotności, troski przeciwko rezygnacji” – czytamy w międzyreligijnym dokumencie.

Źródło: KAI / la-croix.com

Filmik, jak Prezydent Francji dostał od swego męża – żony po twarzy. [a może – po pysku?]

Emmanuel Macron uderzony przez żonę. Jest nagranie

https://www.tysol.pl/a141003-emmanuel-macron-uderzony-przez-zone-jest-nagranie

Prezydent Francji Emmanuel Macron miał zostać [ależ, kurwa, dyplomacja.. md] uderzony przez żonę Brigitte przed wyjściem z samolotu podczas podróży do Wietnamu. Do sieci trafiło nagranie z tego incydentu.

Prezydent Francji Emmanuel Macron Emmanuel Macron uderzony przez żonę. Jest nagranie

Prezydent Francji Emmanuel Macron / PAP/EPA/NHAC NGUYEN / POOL

W niedzielę wieczorem do stolicy Wietnamu, Hanoi przybył prezydent Francji Emmanuel Macron. Przed opuszczaniem pokładu maszyny doszło do pewnego incydentu, które uwieczniły kamery telewizyjne. Francuski przywódca miał zostać uderzony przez jego żonę Brigitte, która odepchnęła go rękami. Zaskoczony Emmanuel Macron, pomachał do przybyłych na lotnisku wietnamskich oficjeli.

Kamery telewizyjne uchwyciły także moment jak Macron podaje żonie ramię podczas wspólnego zejścia po schodach do wietnamskich oficjeli, lecz Brigitte miała zignorować ten gest.

Otoczenie Macrona bagatelizuje incydent. Przywykli?

Jak podaje portal Globalnation.inquirer.net, biuro prezydenta Emmanuela Macrona miało początkowo zaprzeczyć autentyczności zdjęć. Jednakże później jeden z bliskich współpracowników francuskiego przywódcy w rozmowie z mediami miał określić incydent jako “niegroźną kłótnię pary”. Inny z przedstawicieli otoczenia Macrona miał zbagatelizować znaczenie incydentu.

To był moment, w którym prezydent i jego żona po raz ostatni odprężali się przed rozpoczęciem podróży – miał powiedzieć reporterom jeden z informatorów, cytowanych przez portal Globalnation.inquirer.net.

Wizyta prezydenta Macrona w Azji

Wietnam jest pierwszym przystankiem w prawie tygodniowej podróży po Azji Południowo-Wschodniej, Emmanuela Macrona, gdzie będzie promował Francję jako  “alternatywę” dla Stanów Zjednoczonych i Chin.

https://twitter.com/i/status/1926906906133639208

https://twitter.com/WarNewsPL1/status/1926906906133639208?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1926906906133639208%7Ctwgr%5E26f790ae13f641fd06d31c234f03dd723b97a397%7Ctwcon%5Es1_c10&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.tysol.pl%2Fa141003-emmanuel-macron-uderzony-przez-zone-jest-nagranie
https://twitter.com/DomFreePress/status/1926802069190582421?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1926802069190582421%7Ctwgr%5E777c3a92a72625e9234dbfc46ed3939f11a94d2b%7Ctwcon%5Es1_c10&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.tysol.pl%2Fa141003-emmanuel-macron-uderzony-przez-zone-jest-nagranie

Francja, Polska. Obserwując postępowanie posłów (zwolenników eutanazji), można odnieść wrażenie, że zaprzedali oni swoją duszę diabłu.

Paryż: Posłowie przegłosowali wczoraj w pierwszym czytaniu ustawę wprowadzającą karę 2 lat pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości 30 000 € dla osób, które utrudniają eutanazję.

Ostateczne głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym zaplanowano na 27. maja.

Fundacja Ordo Medicus @OrdoMedicus

Jako przestępstwo będzie się już liczyć zakłócanie „dostępu” do miejsc, w których udzielana jest pomoc w umieraniu, „poprzez wywieranie presji moralnej lub psychologicznej”, „poprzez stosowanie gróźb lub angażowanie się w jakiekolwiek akty zastraszania” wobec pacjentów lub pracowników służby zdrowia.

Jest to podobne do przestępstwa utrudniania dobrowolnego przerwania ciąży. Starożytna maksyma lekarska “primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić) staje się martwa.

Ustawa zakładająca wsadzanie za kratki obrońców życia (narodzonego) została przyjęta 84 głosami do 49.

Niewielu posłów w Polsce, wśród nich był poseł @GrzegorzBraun_ , ostrzegało, że zgoda na aborcję, któregoś dnia doprowadzi do zgody na eutanazję.

To właśnie dzieje się we Francji. Obserwując postępowanie posłów (zwolenników eutanazji), można odnieść wrażenie, że zaprzedali oni swoją duszę diabłu.

Burza w szklance wody. „Za ten pacierz, co nie w jidysz”

Burza w szklance wody. „Za ten pacierz, co nie w jidysz”

25.05.2025 Stanisław Michalkiewicz

stanislaw michalkiewicz francja policja
Stanisław Michalkiewicz zatrzymany przez francuską policję / fot. X / Leszek Szymowski

„Hen od Wisły po Sekwanę

Biją głosy w chór wezbrane

Biją głosy, ziemia jęczy

Pana Brata Francuz dręczy.

Za ten pacierz, co nie w jidysz

Zostań w aucie, tam sze wstydzysz

Choć ich ostrzegały matki

Francuzom ściągnęli gatki”

– napisał mi „ku pocieszeniu” mój Honorable Correspondant, poruszony do głębi burzą w szklance wody, jaka przewaliła się przez podparyską miejscowość Aulnay sous Bois.

Zaplanowany został tam festyn miejscowej Polonii, na który zostali m.in. zaproszeni autorzy książek, wśród nich również niżej podpisany – bo jednym z punktów programu miał być właśnie „kiermasz książki patriotycznej” oraz pokaz filmów. I kiedy wydawało się, że – jak mówią gitowcy – „wszystko gra i koliduje” – na miejscu okazało się, że nic nie gra, a koliduje dosłownie wszystko.

Muszę tu sprostować sformułowanie mego Honorable Correspondanta co do dręczenia. Tak naprawdę to nie żaden „Francuz” był przyczyną naszej udręki, tylko delatorskie Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” z Warszawy, kierowane przez pana prof. Rafała Pankowskiego, który specjalizuje się w demaskowaniu i wytykaniu nieubłaganym palcem polskich „antysemitów”, „homofobów” oraz „ksenofobów”, dzięki czemu nie tylko zażywa reputacji wybitnego naukowca, ale również zarabia „na bułeczkę i masełko” – bo cóż wynagradzać w tych zepsutych czasach, jeśli nie „sygnalistów”, którzy potrafią wytropić myślozbrodniarzy pod każdym krzakiem? Otóż „Nigdy Więcej” swoim zwyczajem „zasygnalizowało” nasze przybycie do słodkiej Francji komu trzeba, no i się zaczęło.

A zaczęło się od tego, że pismo „Charlie Hebdo” zamieściło publikację, iż do Aulnay sous Bois przybywają myślozbrodniarze, to znaczy „antysemici”, „homofobowie” oraz „ksenofobowie”, którzy zamierzają przekształcić pogodny festyn w swój potępieńczy sabat. Toteż kiedy już przybyliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się od zdenerwowanej pani organizatorski wydarzenia, że w związku z publikacją „Charlie Hebdo” w tutejszym merostwie zapanowała „panika”, wobec czego nie ma innego wyjścia, jak nas „odprosić”.

To znaczy – decyzja chyba dojrzewała stopniowo, bo pierwszego dnia na przykład ja dowiedziałem się, że nie wolno mi będzie sprzedawać książek – co przyjąłem do wiadomości, chociaż na prośbę o udzielenie mi rady, co mam w tej sytuacji zrobić, pani organizatorka żadnej rady udzielić mi nie potrafiła – a może i nie chciała. Następnego dnia okazało się jednak, że poprzedni rozkaz nie jest już aktualny, bo nowy rozkaz zabraniał mi w ogóle przebywania na terenie, gdzie miał odbywać się festyn. Było to trochę dziwne, bo impreza miała charakter otwarty, więc przychodził na nią, kto tylko chciał – a nie widziałem, by komukolwiek z przybywających na festyn jacyś rewidenci cnoty sprawdzali światopogląd – czy na przykład nie mają oni skłonności do jakichś myślozbrodni.

W tej sytuacji, gwoli uniknięcia ostentacji, usiadłem sobie w samochodzie, czekając na rozwój wypadków. Nie musiałem czekać długo, bo najpierw na placu pojawili się urzędnicy municypalni, którzy w energicznych słowach dali wyraz swemu niezadowoleniu z naszej obecności, a potem – również dwóch miejscowych policjantów, którzy – jak to się mówi – „podjęli interwencję”. Polegała ona na tym, że na moje pytanie, jakie konkretnie stawiają mi zarzuty, oświadczyli, iż powinienem zamknąć drzwi samochodu. Zapytałem, czy właśnie te, przez które teraz rozmawiamy, czy jakieś inne. Okazało się, że nie te, tylko drugie, które akurat były zamknięte i bardziej zamknąć ich już nie było można.

Na tym interwencja w zasadzie się zakończyła, a odniosłem przy tym wrażenie, że policjanci są trochę zakłopotani tą groteskową sytuacją – ale skoro zostali wezwani, to oczywiście musieli swój obowiązek spełnić. I na tym właściwie mój udział w festynie się zakończył, bo po jakiejś godzinie pojechaliśmy z kol. Sommerem do Paryża.

Tymczasem następnego dnia, za sprawą niezależnych mediów francuskich rozszalała się nad Aulnay sous Bois burza w szklance wody. Już nie „Charlie Hebdo”, który swój obowiązek wzmożonej czujności wypełnił wcześniej, tylko odezwał się „Le Parisien”, dokładając do pieca od siebie. Okazało się, że przynajmniej w stosunku do mnie kwalifikacja myślozbrodni zmieniła się w sposób zasadniczy. Już nie byłem oskarżany ani o „antysemityzm”, ani o „homofobię”, ani nawet o „ksenofobię”, tylko o coś znacznie gorszego, mianowicie o „ultrakatolicyzm”.

Domyślam się, że we współczesnej Francji, która kiedyś chlubiła się tytułem „Najstarszej Córy Kościoła”, musi być to rodzaj czołowego grzechu głównego, zwłaszcza gdy organizatorem imprezy okazało się stowarzyszenie „Cosmopolite Village”, które wyjaśniło w oświadczeniu dla prasy, że nie zamierza być „trybuną nienawiści”, tylko „wprost przeciwnie”. Nietrudno się domyślić, że nienawiść powinna zostać raz na zawsze i nieodwołalnie znienawidzona.

Habent sua fata libelli – mawiali starożytni Rzymianie, którzy każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji. Najwyraźniej dotyczy to też naszych książek, z którymi społeczność polska we Francji pod żadnym pozorem nie powinna się zetknąć, żeby w ten sposób uchronić się przed dysonansem poznawczym, jaki mógłby się pojawić, gdyby tak każdy zaczął czytać to, co mu się podoba, a nie to, co jest akurat zalecane do czytania przez zwierzchność.

Ciekawe, że podobny pogląd był dosyć popularny w Rosji za czasów carskich, a ugruntował się na dobre w czasach sowieckich – no a teraz wszedł również do kanonu sławnych „wartości republikańskich”, którymi słodka Francja tak się chlubi. Inaczej chyba zresztą być nie może, w sytuacji gdy La Ferme e Vieux Pays, gdzie się to wszystko odbyło, mieści się przy ulicy Jakuba Duclos, wybitnego francuskiego stalinowca.

I wreszcie warto chyba odnotować, że wspomniana burza w szklance wody, zainicjowana została przez Stowarzyszenie „Nigdy Więcej”, kierowane przez pana prof. Rafała Pankowskiego z Warszawy, zaledwie w dwa dni po podpisaniu francusko-polskiego traktatu „o gwarancjach”. Jeśli tak się to zaczyna, to co będzie dalej?

Najwyraźniej skutkiem delatorskiej działalności wspomnianego stowarzyszenia będzie ugruntowanie we francuskiej opinii publicznej wizerunku Polaków, który pięknie opisał w nieśmiertelnym poemacie „Bania w Paryżu” mój nieżyjący przyjaciel Janusz Szpotański:

„Polacy to nacjonaliści!

Antysemici! To faszyści!

A ten ich cały Konopniki

to pewnie jest watażka dziki,

tak jak Pilsuki, co zdradziecko

zaatakował powstający Kraj Rad

młodziutki, prawie dziecko!”.

Taka w każdym razie opinia panowała w lewicowym salonie księżnej de Guise – chociaż trudno powiedzieć, jaki udział w jej powstaniu miał pan prof. Rafał Pankowski i inni tubylczy delatorzy.

Tragedia Haiti; voodoo. Wynik paktu z diabłem.

[Tragedia Haiti; voodoo, “Southern Decadence”]
Oczy i uszy mocno zamknięte
[Przypominam analizę sprzed 14 lat. Ciągle aktualna M. Dakowski

Najwyżsi urzędnicy państwowi w tym Emile Jonassaint czy Jean-Bertrand Aristid, który w 2003 podniósł ten kult do rangi religii państwowej.

           29 sierpnia 2005 w Nowy Orlean uderzył jeden z najsilniejszych w historii Stanów Zjednoczonych huraganów – Huragan Katrina. Po przejściu przez Zatokę Meksykańską nabrał impetu, który w całości wyładował na mieście, którego 80% zostało zalane. Zginęło ponad 2500 osób a populacja tego półmilionowego miasta spadła do 273 tysięcy.
            Dziś obserwujemy jeszcze bardziej przerażające skutki trzęsienia ziemi na nieodległej Haiti. Zniszczenia są ogromne, w gruzach leży pałac prezydencki, liczby ofiar wciąż nie sposób oszacować, ale coraz częściej mówi się o 200 tysiącach. Skutkami trzęsienia może być dotkniętych aż 3 miliony ludzi, czyli jedna trzecia całkowitej populacji. Na ulicach zapanował chaos i anarchia.
            Niektórzy dziennikarze zadają pytanie “Gdzie w tym całym piekle jest Bóg?” Nie odpowiem na to pytanie, bo jest ono retoryczne i najczęściej stawiane w prowokacyjnych celach, ale gdyby je postawić inaczej “Gdzie w tym wszystkim nie ma Boga?” znalazłoby się sporo osób mówiących, że właśnie w Nowym Orleanie i na Haiti. [w 2024 doszła Francja MD]
            Po pamiętnej tragedii sprzed 5 lat, sporo takich głosów odezwało się w Stanach Zjednoczonych. Wskazywano na zbieżność huraganu z corocznym festiwalem homoseksualnym pod wyzywającą nazwą “Southern Decadence”, co można przetłumaczyć, jako “Południowy Upadek“. Nie inaczej jest i teraz.
            Znany amerykański duchowny Pat Robertson, który kiedyś zasugerował, że huragan Katrina był dla Amerykanów karą zesłaną na nich przez samego Boga, powiedział, że tragiczne trzęsienie ziemi na Haiti to wynik “paktu z diabłem” – poinformował serwis CNN.
            Można dyskutować z radykalizmem i pewnością siebie pastora, zwłaszcza że mówi o rzeczach, które trudno by mu było udowodnić w racjonalny sposób. Także koncepcja bezwzględnie karzącego Boga, jakoś tak bliżej ma do judaizmu niż chrześcijaństwa. W chrześcijaństwie, to co często nazywamy “Karą Bożą”, jest po prostu skutkiem wolnego wyboru człowieka, efektem odrzucenia Boga i wyboru innej drogi, która tylko w naszym zadufaniu wydaje się być niezależną, w istocie nią nie jest.
            Dlaczego o tym piszę? Dlaczego poruszam tak delikatne tematy, które łatwo ktoś może nazwać profanacją ofiar i przejawem bezduszności wobec cierpienia ludzi, którzy przeżyli kataklizmy?
            Od chwili, gdy dotarły pierwsze informacje o trzęsieniu ziemi na Haiti, nieodparcie przychodzi mi na myśl pewien ścisły związek między tymi miejscami. Związek tak ścisły, że wbrew logice każe mi się zastanawiać nad definicją słowa “przypadek“.
            Otóż zarówno Nowy Orlean jak i Haiti są największymi w regionie, jeśli nie na świecie skupiskami wyznawców voodoo – okultystycznego kultu przez wielu nazywanego kultem demonów.
            Voodoo to synkretyczny kult, bo trudno go nazwać religią, łączący elementy wierzeń afrykańskich, animizmu, spirytyzmu i słabo przyswojonego chrześcijaństwa. Mimo iż uznaje on istnienie jednego Boga (Bon Dieu) to w rzeczywistości czczone są inne duchowe istoty-duchy (loa).
            Podstawą kultu są “rytuały opętania“, podczas których w rytmie bębnów uczestnicy zapadają w trans i zapraszają “istoty duchowe” do swego wnętrza. Do tego jeszcze dochodzi wiara w możliwość wskrzeszania zmarłych i wykorzystywania ich w pracy jako zombie, oraz wszechobecna magia ze znanymi wszystkim “laleczkami voodoo” na czele.
            W Nowym Orleanie wciąż istnieją setki sklepów gdzie można się zaopatrzyć w przedmioty magiczne oraz drużyna futbolowa New Orlean VooDoo.

            Na Haiti wśród wyznawców kultu byli najwyżsi urzędnicy państwowi w tym Emile Jonassaint czy Jean-Bertrand Aristid, który w 2003 podniósł ten kult do rangi religii państwowej.
Mimo iż oficjalnie jego wyznawcami jest tylko kilka procent mieszkańców wyspy, to jego wpływy są szerokie. Wielu Haitańczyków uznawanych za katolików praktykuje magię, nosi amulety voodoo czy uczestniczy w ceremoniach, które z nazwy są chrześcijańskie a w istocie odnoszą się do “bóstw voodoo”.
            Tak jest w przypadku corocznej pielgrzymki do wodospadu Saut d’Eau (Wodny Skok). Gdzie pielgrzymi obnażeni do połowy dokonują rytualnego obmycia, wierząc że z wodami wodospadu zstępuje na nich “bogini wody” Erzulie (przy okazji patronka czarownic, prostytutek i wyznawczyń ‘voodoo).
            Czy zatem należy wyśmiać i zakrzyczeć tych wszystkich, którzy próbują w tych wydarzeniach dopatrzeć się czegoś więcej niż tylko kataklizmów i straszliwych ludzkich tragedii?
Może czasem wypada spojrzeć na wydarzenia dziejące się w świecie z trochę innej niż racjonalistyczna perspektywy i uświadomić sobie, ze nic nie dzieje się przypadkiem. W każdym wydarzeniu, nawet tym najbardziej tragicznym, można odnaleźć przesłanie skierowane do tych co ocaleli.
To nasz wybór czy tego chcemy, czy zamkniemy uszy i oczy.
            konserwa

Francja bramą do Europy dla islamu

Wstrząsający raport. TEN kraj jest „bramą” do Europy dla islamu

21.05.2025 francja-brama-do-europy-dla-islamu

Mekka. Muzułmanie w Al-Masdżid al-Haram
Mekka. Muzułmanie w Al-Masdżid al-Haram. / Foto: Pixabay

Rozległe sieci, tajne organizacje, zislamizowane dzielnice – takie wnioski zawiera wstrząsający raport na temat Bractwa Muzułmańskiego, którego celem ma być wprowadzenie prawa szariatu we Francji.

Raport liczący ponad 73 strony, udokumentowany przez służby wywiadowcze, został przekazany do MSW, którym kieruje Bruno Retailleau. Ma przedstawiać obraz kraju „podkopanego od wewnątrz przez islamistów”. Odtajniona wersja została ujawniona przez „Le Figaro” i określono ją jako „wybuchową”.

„My, Bractwo Muzułmańskie, jesteśmy jak ogromna sala, do której każdy muzułmanin może wejść przez dowolne drzwi, aby podzielić się tym, czym zechce. Gdybyś szukał sufizmu, znalazłby go. Gdyby szukał zrozumienia islamskiej jurysprudencji, znalazłbyś ją. Jeśli szukałbyś sportu i skautingu, znalazłbyś je tutaj. Jeśli szukałbyś oporu i walki zbrojnej, znalazłbyś je. (…) Przyszedłeś do nas z troską o naród, więc witam cię” – takie przemówienie wygłosił w 1928 roku Hassan-Banna, założyciel Bractwa Muzułmańskiego w Ismalii, na przedmieściach Kairu i jest ono rodzajem „przewodnika” tej organizacji.

Bractwo zajmuje się rekrutacją ludzi na różnych poziomach, którzy ostatecznie doprowadzą do utworzenia państwa islamskiego i podporządkowania go islamskiemu prawu szariatu. Prawie sto lat po ogłoszeniu tej deklaracji, Francja stała się „bramą otwartą” do osiągnięcia takiego celu – stwierdza „Le Figaro”.

Raport rządowy zatytułowany „Bracia Muzułmańscy i polityczny islamizm we Francji” dziennik określa jako „wstrząsający”. Długie lata „tolerancji”, „wielokulturowości” i „otwartości na imigrantów” przynoszą swoje owoce. Francja budzi się z ręką wiadomo w czym, a Francuz okazuje się „mądry po szkodzie”.

Traktat z Francją zawiera zapisy dot. “ochrony klimatu”. Umowa to przykrywka!

Traktat z Francją zawiera zapisy dot. ochrony klimatu.

“Umowa to przykrywka”

Polska i Francja podpisały w piątek traktat o wzmocnionej współpracy i przyjaźni. Dokument zawiera jednak też zapisy dot. “ochrony klimatu”.

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 13

Traktat z Francją zawiera zapisy dot. ochrony klimatu. “Umowa to przykrywka”

Premier Donald Tusk i prezydent Francji Emmanuel Macron podpisali w piątek w Nancy traktat polsko-francuski. Dokument zawiera klauzulę wzajemnego wsparcia w przypadku ataku na któreś z naszych państw. Po jego podpisaniu nastąpiło podpisanie drugiego dokumentu, dotyczącego współpracy w zakresie cywilnej energetyki jądrowej.

Drugie dno traktatu. Chodzi o “ochronę klimatu” wprowadzaną tylną furtką.

Łukasz Warzecha zwrócił uwagę, że traktat zawiera zapisy dotyczące ochrony środowiska i klimatu. W artykule 7 dokumentu czytamy, że obie strony będą dążyć do wspierania i wdrażania wielostronnych instrumentów dotyczących zrównoważonego rozwoju, takich jak Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju ONZ oraz Porozumienie paryskie.

“Strony współpracują na rzecz szybkiej globalnej transformacji w kierunku neutralnych klimatycznie gospodarek i społeczeństw (…), Strony zobowiązują się do przyczynienia się do osiągnięcia europejskich celów klimatycznych, w tym celu na 2030 rok i neutralności klimatycznej UE do 2050 roku, w sposób zapewniający i zwiększający konkurencyjność europejskiego przemysłu przy jednoczesnym osiągnięciu transformacji społecznej i przemysłowej” – głosi traktat.

Zbigniew Ziobro

Umowa wojskowa z Francją to tylko przykrywka. Rząd Tuska znowu kłamie – mówi, że Zielony Ład zostanie dostosowany do Polski, a tymczasem robi wszystko, co każe Bruksela. „Klimatyczna mafia” nie interesuje się losem zwykłych ludzi, a Tusk i Trzaskowski mają wprowadzić unijne cele Pokaż więcej

Łukasz Warzecha

A wiedzieli Państwo, że i takie rzeczy są w traktacie polsko-francuskim? Ciekaw jestem, jak to się ma do oficjalnie wyrażanego przez również obecnie rządzących sceptycyzmu wobec polityki klimatycznej UE.

Uwaga Edytora [NOWOPOLSKI] :

Jak w każdym dziele, którego tyka się Tusk i jego zausznicy, kryje się zdrada, oszustwo i kłamstwo, które są tak oczywiste, że nie wymagają nawet wyjaśnień. Zbrodnicza agenda globalistów została zaakceptowania przez III RP via ten “francuski traktat”!

Ciekawa metoda wprowadzania do Polski międzynarodowych umów organizacji pozarządowych!

Salwador bezpieczniejszy niż Europa Zachodnia?

Salwador bezpieczniejszy niż Europa Zachodnia?

12.04.2025 nczas/salwador-bezpieczniejszy-niz-europa-zachodnia

Belgijska policja
Belgijska policja. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikimedia, Mrt5000, CC BY-SA 4.0

Według ostatniej aktualizacji strony internetowej poświęconej podróżom i przeznaczonej dla amerykańskich turystów, Salwador jest obecnie bezpieczniejszy niż kraje Europy Zachodniej, takie jak m.in. Francja.

Administracja Trumpa ogłosiła w środę 9 kwietnia, że ​​podwyższa ocenę bezpieczeństwa podróży dla Salwadoru, plasując go wyżej niż kraje Europy Zachodniej. Zwyża rankingu Salwadoru może mieć związek z wizytą prezydenta tego kraju Nayiba Bukele w Białym Domu, która odbędzie się w przyszłym tygodniu.

W Salwadorze należy zachować normalne środki ostrożności” – informuje w swoich zaleceniach Departament Stanu na stronie internetowej Travel.State.Org. Dodano, że „aktywność gangów zmalała w ciągu ostatnich trzech lat, co przełożyło się na spadek liczby przestępstw z użyciem przemocy i liczby morderstw”. Pozostawiono ostrzeżenie odradzające jedynie podróżowania po tym kraju nocą.

Z kolei strona internetowa poświęcona Francji na tym samym rządowym portalu, zaleca „zachowanie zwiększonej ostrożności we Francji ze względu na terroryzm”, a także „niepokoje społeczne”, takie jak demonstracje. Podobne uwagi dotyczą także kilku innych krajów UE.

Francuzi się oburzyli, ale tego zalecenia mają konkretny wpływ na wybór przez obywateli USA miejsc podróży, a co za tym idzie także dochodów krajów docelowych.

Źródło: Valeurs

Francuzi boją się wojny domowej, a Niemcy – przestępczości.

Francuzi boją się wojny domowej, a Niemcy – przestępczości

Dariusz Matuszak https://wpolityce.pl/polityka/725322-francuzi-boja-sie-wojny-domowej-a-niemcy-przestepczosci

Dane dotyczące poziomu przestępczości w Niemczech i badania opinii społecznej we Francji pokazują w jak fatalnym stanie znajdują się dwa największe kraje Unii Europejskiej. Niekontrolowana imigracja dosłownie rozsadza Francję.

————————————–

Największa gazeta Francji – „Le Figaro” i zajmująca się promowaniem świeckości i wartości republikańskich organizacja Agir Ensemble (Działać Razem) postanowiły w sposób specjalny uczcić 120 rocznicę uchwalenia ustawy o rozdziale państwa od Kościoła. Zleciły więc szerokie badania dotyczące nastrojów wśród Francuzów, ale też stanu wspólnotowej świadomości. Badania zbiegły się też z 10. rocznicą terrorystycznego zamachu w Bataclan.

I bum, okazało się, że 120 lat sekularyzacji, budowania świeckości państwa, rugowania chrześcijaństwa z życia społecznego, politycznego i kulturowego zakończyło się „wielkim, niespodziewanym sukcesem”, o jakim socjalistycznym twórcom ustaw o świeckości państwa nawet się nie śniło – 80% Francuzów obawia się wybuchu wielkich rozruchów społecznych związanych z islamizacją Republiki. 42% uważa, że mogą mieć one tak gwałtowny przebieg, że przyjmą formę otwartej wojny domowej.

Z badania nie wynika, czy pozostałe 20% akurat cieszy się z islamizacji Francji i chętnie w jakichś rozruchach, czy nawet wojnie domowej weźmie udział.

Niemal dokładnie 4 lata wcześniej – w kwietniu 2021 na łamach magazynu „Valeurs Actuelles” ukazał się list otwarty 20 generałów w stanie spoczynku, którzy ostrzegali przed wybuchem wojny domowej z powodu niekontrolowanej imigracji i postępującej islamizacji. Generałowie pisali, iż „islamizm i hordy z przedmieść” opanowały wiele połaci kraju, a władze dopuściły do tego, że w tych miejscach nie ma już francuskiego państwa i nie obowiązują prawa Republiki.

Rząd oskarżył oficerów o bezprawne publiczne wyrażania opinii na temat religii i polityki, a  ówczesna minister obrony Florence Parly zapowiedziała surowe ukaranie autorów. Więc w maju ukazał się kolejny list mówiący o groźbie wojny domowej, wzywający do ratowania Francji. Tym razem podpisało go ponad 130 tysięcy byłych wojskowych, często weteranów walk w Afryce i Afganistanie. Sprawa rozeszła się po kościach.

Żadne zagrożenie oczywiście nie minęło. Teraz 80 proc. Francuzów uważa, że do eksplozji społecznej dojdzie w ciągu najbliższych miesięcy, a 39 proc. sądzi, że możliwe są ataki na Pałac Elizejski – siedzibę prezydenta i budynki Zgromadzenia Narodowego. 60 proc. nie wierzy, iż rząd jest w stanie zapobiec rozruchom i utrzymać w kraju jaki taki porządek. To wszystko w sytuacji kryzysu politycznego – w ciągu roku upadły trzy rządy, a obecny też nie ma większości parlamentarnej.

Za główne czynniki rozrywające więzy społeczne i budujące poczucie zagrożenia uznano radykalną ideologię islamistyczną i tzw. multikulturalizm. Badanie wykazały, że 72% Francuzów martwi się ekspansją islamizmu w dzielnicach robotniczych, 70 proc. – ekspansją w więzieniach, 63 proc. w szkołach, 56 proc. na uczelniach i 52 proc. w klubach sportowych.

W  tym zsekularyzowanym państwie, będącym dla naszej lewicy wzorem i świeckim rajem, 75% obywateli wskazuje, że przestrzeń publiczna została opanowana przez religię islamską. Aż 77% Francuzów uważa, że tzw. multikulturalizm odpowiada za upadek kultury francuskiej.

======================

Przenieśmy się nieco bliżej Polski, czyli do Niemiec. Tam w kwietniu policja federalna ma ujawnić dane dotyczące przestępczości w 2024 roku. Tymczasem dziennik „Die Welt” chwali się, że dotarł do nich wcześniej i część z nich już publikuje.

I tak w 2024 roku o 1,5 proc. wzrosła liczba przestępstw z użyciem przemocy, a o 1 proc. liczba zabójstw. Co jednak szokujące, to że o 9,3% wzrosła liczba gwałtów i napaści na tle seksualnym, których skutkiem była śmierć ofiary. O ponad 11% wzrosła przestępczość wśród dzieci, a o 7,5% liczba podejrzanych „nie-Niemców”. Termin „Niemiec” jest szeroko rozumiany i oznacza każdego kto ma niemiecki paszport.

Swoje śledztwo przeprowadziła jednak AfD, która zdobyła imiona wszystkich uczestników gwałtów zbiorowych w Nadrenii Północnej-Westfalii. W 2023 roku doszło w tym landzie do 203 takich zbrodni. Średnio co 42 godziny dochodziło do zbiorowego gwałtu.

Zidentyfikowano 155 sprawców, z czego mniej niż połowa – 71 było obywatelami Niemiec. Analiza imion wskazała jednak, że aż 78% zwyrodnialców gwałcicieli jest imigrantami, bądź ma imigranckie pochodzenie. Najczęstszymi krajami pochodzenia podejrzanych o gwałty zbiorowe są Syria, Kosowo, Afganistan i Irak.

Nie ma najmniejszego powodu przypuszczać, że statystyki w inny landach będą się znacząco różnić jeśli chodzi o pochodzenie sprawców. Najniebezpieczniejsze miejsca w Niemczech to Berlin i Brema.

Część tych problemów wykreowała ostania imigracja, kiedy to była działaczka komunistyczna Merkel nie pytając nikogo o zdanie, a już na pewno nie nas, otworzyła Europę na miliony przybyszy. Część to jednak skutek trwającej od dekad imigracji – importu siły roboczej z krajów kulturowo obcych.

Ów multikulturalizm, z którego koszmarnymi skutkami mierzą się teraz Francuzi, a który w zamyśle miał polegać na asymilacji przybyszy i wnoszenia przez nich nowych ”ubogacających wartości” okazał się chorym rojeniem lewicy, maligną, naiwnością i nikczemną głupotą.

Rządząca dziś w Polsce ekipa chce do nam zaimportować wszystkie problemy i wręcz egzystencjalne zagrożenia z jakimi obecnie mierzy się zachód Europy. Rząd swoją polityką imigracyjną, biernością wobec bezprawnych, bezwstydnych poczynań Niemiec, wciąga nas w obłęd zbiorowego europejskiego samobójstwa.

Wykluczenie Marine Le Pen i sądowy gangsteryzm oligarchii liberalnej

Ludwik Pęzioł: Wykluczenie Le Pen i sądowy gangsteryzm oligarchii liberalnej

pch24/sadowy-gangsteryzm-oligarchii-liberalnej

(Fot: Jumeau Alexis/ABACA / Abaca Press / Forum)

Wykluczenie Marine Le Pen z wyborów we Francji ujawnia ideowe bankructwo demokracji liberalnej, nawet wśród samych zwolenników tego ustroju.

Z każdą kolejną dekadą panowania demoliberalizmu w Europie obserwujemy stopniowe upodabnianie się wyznawców tej idei do mitycznego wroga – „zamordysty”, który, depcząc wszelką indywidualność, narzuca ludziom, co mają czuć, myśleć i jak się zachowywać. Przez lata w takiej roli obsadzano polityków Frontu Narodowego (dziś Zjednoczenia Narodowego), oskarżając ich o antydemokratyzm, antyrepublikanizm oraz odmawianie prawa do udziału w życiu publicznym osobom o odmiennym światopoglądzie. Okazuje się jednak, że gdy „miłośnikowi wolności i pluralizmu” zamigoce przed oczami scenariusz utraty władzy, chętnie ucieka się do populizmu, przed którym przez lata ostrzegał, a gdy i to nie zadziała – do twardszych metod, w których jego własne autorytety, takie jak Hannah Arendt, Timothy Snyder czy Karl Popper, upatrywały korzeni tyranii, despotii i totalitaryzmu. Nie ma innego wyjścia – jeśli jego ideologia zaczyna przegrywać w ludzkich umysłach, może zabezpieczyć swoje interesy już tylko za pomocą nagiej siły.

Prawicowy backlash


Od pewnego czasu na Zachodzie obserwujemy ofensywę szeroko pojętej prawicy. Nie jest to prawica z marzeń polskiego Kościoła – przenika ją materializm, egoizm i ledwo zakamuflowany poganizm, a jej fundament tworzy raczej prosta negacja status quo niż afirmacja chrześcijańskiego porządku. Mimo to spełnia podstawowe kryteria tego nurtu i stanowi reakcję na narzuconą odgórnie rewolucję społeczną. Objawia się to rosnącym poparciem dla prawicowych polityków (Trump w USA, AfD w Niemczech, Zjednoczenie Narodowe we Francji), powszechną irytacją wobec nachalnej propagandy LGBT w literaturze i sztuce, odchodzeniem od idei różnorodności (diversity, equity & inclusion) w zakładach pracy, narastającymi nastrojami antymigracyjnymi oraz poluzowaniem poprawności politycznej w części globalnych mediów społecznościowych.

W analizie politycznej i społecznej tego typu zjawisko określa się mianem „backlashu”, czyli gwałtownej reakcji zwrotnej w obliczu emancypacyjnych zmian kulturowych. Jednym z jego niezawodnych wskaźników jest sytuacja, w której politycy – dotąd zadeklarowani postępowcy – nagle zaczynają głosić centroprawicowe hasła, by utrzymać władzę i popularność. Obserwujemy to codziennie podczas trwającej w Polsce kampanii wyborczej.

Zjawisko to nie ominęło również Francji, gdzie jego głównym detonatorem pozostaje problem migracji. Według rankingów Numbeo Crime Index najbardziej niebezpieczne miasta Europy Zachodniej to właśnie te francuskie, zwłaszcza charakteryzujące się wysokim poziomem migracji. Wśród dwudziestu obszarów o najwyższym wskaźniku przestępczości znajdują się Paryż, Marsylia, Nantes, Montpellier i Grenoble – miejsca, w których gangi, handel narkotykami, akty wandalizmu, zamieszki oraz przestępczość pospolita stały się codziennością. Opłakany stan kraju znalazł najmocniejszy wyraz w słynnym apelu generałów do prezydenta Macrona z 2021 roku, w którym otwarcie ostrzegano, że obecny kurs polityczny może doprowadzić do krwawej wojny domowej. Lewica próbowała bagatelizować te ostrzeżenia, sugerując „geriatryczne marudzenie emerytowanych wojskowych”, jednak nawet najbardziej naiwni musieli w końcu zauważyć, że progresywna polityka wiedzie Francję na manowce. Co więcej, wiele wskazuje na to, że ludzie dostrzegli niewydolność demokracji liberalnej nie tylko na poziomie politycznym i społecznym, ale także w sferze duchowej, kulturowej  i egzystencjalnej. Coraz większe zainteresowanie tradycyjnymi formami religijności we Francji to nic innego jak instynkt samozachowawczy społeczeństwa, które zdało sobie sprawę, że dotychczasowe idee doprowadziły je na skraj przepaści. Twórcy i beneficjenci obecnego systemu nie mogą jednak tak po prostu przyznać się do blamażu ideologii, którą narzucali przez dekady i oddać rządów „groźnym nacjonalistom”.

Koniec trójpodziału władzy
Dla każdego, kto nie dał się zwieść powierzchownym frazesom demoliberalnej propagandy, jest jasne, że ustrój ten służy przede wszystkim bogatym i wpływowym warstwom społeczeństwa. Jedną z nich stanowi środowisko prawnicze, współtworzące organy władzy sądowniczej. Reforma (czy nawet obalenie) panującego ustroju niesie za sobą ryzyko wymiany kadr sądowych oraz początkowo bolesnych zmian w sposobie ich funkcjonowania. Nic dziwnego więc, że dąży się do zachowania jego pozornej ciągłości i uniknięcia upadku, nawet jeśli wymaga to pominięcia tzw. „woli ludu” wyrażonej w wyborach powszechnych.

W przeciwieństwie do historycznych sytuacji, gdy zagrożona władza sięgała po środki siłowe w sposób bezpośredni, dzisiejsi beneficjenci systemu chętnie wykorzystują prawnicze zawiłości, niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela, by uzasadnić czasową lub definitywną eliminację przeciwników politycznych. Zarówno w Rumunii, Francji, jak i w Polsce (gdzie stosuje się „uśmiechnięte represje polityczne”), wystarczają pozory i preteksty w rodzaju: „rozliczamy złodziei i oszustów”, by sparaliżować potencjalny opór społeczny. W imię obrony fasady demokracji liberalnej, a tak naprawdę interesów jej wierchuszki, dochodzi do faktycznego zaniku trójpodziału władzy. Sądownictwo zlewa się z pozostałymi jej organami, tworząc swoisty „pistolet” wymierzony w każdy przejaw oporu społecznego. Przejawia się to nie tylko w skandalicznych wyrokach wymierzonych w opozycję, która na podstawie prymitywnych pretekstów może zostać pozbawiona możliwości startu w wyborach, ale także w zjawisku tzw. aktywizmu prawniczego.

W Polsce jego przykładem są organizacje zrzeszające upolitycznionych prawników, takie jak Iustitia czy Wolne Sądy; we Francji aktywiści prawniczy angażuje się w sprawy migracji, „równouprawnienia płci” czy ekologizmu (np. La Cimade, GISTI, Notre Affaire à Tous). Przenikanie się prawniczego establishmentu z emancypacyjnymi, a nawet wywrotowymi ruchami (anty)społecznymi, kreuje atmosferę bezkarności dla tych środowisk trzeciego sektora (LGBT, feministki, ekoterroryści), które otwarcie walczą z przeciwnikami demoliberalnego ustroju, często przy użyciu nielegalnych metod.

Wielkie przepoczwarzenie
Choć dla wielu określenie „liberalny zamordyzm” może wydawać się oksymoronem, sytuacja w Europie pokazuje, że taki „dziwotwór” może zaistnieć, gdy zagrożone są interesy elit. Gdy biznesmeni, prawnicy i lewicowo-liberalni politycy czują na karku oddech zawiedzionego społeczeństwa, zwierają szyki i zmieniają paradygmat działania. Porzucają kontrakt demokratyczny na rzecz gangsterskiej lojalności, pozwalającej im „wziąć obywateli w ochronę” przed nimi samymi. W ten sposób demokracja liberalna przechodzi w fazę zamordystycznej oligarchii liberalnej, czego niesynchroniczne przejawy obserwujemy w różnych krajach Europy. Kluczowym założeniem tego procesu jest przekonanie o możliwości skutecznej pacyfikacji społeczeństwa, które mogłoby się przeciwstawić stawianiu go przed faktami dokonanymi. A rolą usłużnych prawników jest na tym etapie zaciemnianie obrazu sytuacji i taktyczne gmatwanie rzeczywistości, by sparaliżować chęć oporu u tych, którzy dostrzegli oszustwa władzy. Resztę przekonuje się, że wszystko odbywa się w „najlepszym interesie praworządności”.

Nic nie dodaje odwagi „naszej uśmiechniętej władzy” bardziej niż bezkarność sądowej przemocy w kraju takim jak Francja. Okazuje się, że przebrani w togi politykierzy mogą skutecznie chronić „kolejności dziobania” w majestacie pustych sloganów o „równości wobec prawa”. Uniemożliwienie pokojowej wymiany władzy i zaprowadzenia reform ustrojowych obywatelom, którzy dostrzegają niedorzeczność obecnego systemu, musi nieuchronnie prowadzić do postliberalnej tyranii. Będzie ona trwać tak długo, aż nowa „zmowa elit” upadnie wskutek własnej systemowej nieefektywności lub ludzie przestaną się bać cerberów systemu  i ruszą wyegzekwować zapisy samowolnie zerwanego kontraktu.

Ludwik  Pęzioł

Francja: Sędziowie zastępują powszechne prawo wyborcze.

Bogdan Dobosz 31 marca 2025 czarny-dzien-demokracji

„Czarny dzień demokracji”. WYJAŚNIAMY, o co naprawdę chodzi w sprawie Marine Le Pen

(fot. EPA/MOHAMMED BADRA Dostawca: PAP/EPA.)

Demokracja francuska osiągnęła poziom… Rumunii. Marine Le Pen – faworytka wyborów prezydenckich we Francji zaplanowanych na 2027 rok, prawdopodobnie podzieli los rumuńskiego zwycięzcy pierwszej, unieważnionej tury wyborów Georgescu i zostanie wykluczona z udziału we francuskim „święcie demokracji” przez wymiar „sprawiedliwości”.

Kiedy nie pomaga tradycyjna propaganda i zaczynają wygrywać kandydaci „niekompatybilni” z polityką unijną, po prostu się ich wyklucza.

Marine Le Pen została przez paryski sąd uznana za winną „defraudacji środków publicznych”. Chodzi o „fikcyjne zatrudnianie asystentów”, kiedy była deputowaną w PE. Została ukarana grzywną w wysokości 100 tys. euro, karą 4-letniego więzienia (z czego 2 lata w zawieszeniu), ale przede wszystkim odebraniem biernych praw wyborczych na lat 5.

Oznacza to, że Marine Le Pen nie mogłaby wystartować w następnych wyborach prezydenckich w 2027 roku, w których jest faworytką. Le Pen szybko odwołała się, ale ta procedura nie zatrzymuje zakazu startu w wyborach. Media wskazują, że rozpatrzenie apelacji odbędzie się za mniej więcej 12 miesięcy, a do wydania nowej decyzji sądu mogą minąć kolejne trzy miesiące, czyli stałoby się to tuż przed wyborami w 2027 roku. W związku z tym Marine Le Pen po prostu może nie zdążyć zgłosić swojej kandydatury. Rzecznik Zjednoczenia Narodowego (RN), Laurent Jacobelli, mówi wprost, że „system jest w rozsypce” i ratuje się go pozapolitycznymi działaniami.

Marine Le Pen i 8 europosłów jej partii zostało uznanych za „winnych defraudacji środków publicznych” w wysokości 2,9 miliona euro. Na Le Pen, która miała “fikcyjnie” zatrudniać czterech asystentów, przypada „rachunek” na sumę 474 tys. euro. Sąd oszacował, że pieniądze z Parlamentu Europejskiego były pobierane przez osoby, które „faktycznie pracowały dla partii”. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że trudno rozgraniczyć te obowiązki, a podobną sprawę mieli już euro-deputowani centrowej partii MoDem, która popiera prezydenta Macrona. W ich przypadku wyroki nie były jednak tak surowe.

Nic dziwnego, że padają stwierdzenia o „zmiennej geometrii wyroków sądów”. RN w poprzednich latach nie miała swojej reprezentacji w parlamencie krajowym (okręgi jednomandatowe), ale przy większościowej ordynacji do PE, miała zawsze sporą grupę posłów w Brukseli. W tym przypadku nie chodziło o przywłaszczenie jakichkolwiek środków, ale o ich wydawanie na prace także związane z polityką krajową struktur partii, która od lat ma problemy finansowe. Przypomnijmy, że słynna sprawa „rosyjskiej pożyczki” wzięła się stąd, że żaden bank krajowy nie chciał udzielić takiej pomocy, chociaż gwarancją była refundacja po wyborach z środków budżetowych.

Marine Le Pen jest nadal faworytką wyborów prezydenckich. W sondażach wygrywa pierwszą turę z wynikami od 34 proc. do 37 proc. poparcia. Drugi najprawdopodobniej byłby kandydat obozu prezydenckiego, centrowy polityk Édouard Philippe, który uzyskiwał w ostatnich sondażach od 20 proc. do 25 proc. głosów.

Przy utrzymaniu zakazu startu,  Le Pen zapewne zastąpi lider jej partii Jordan Bardella. Jednak sam wyrok wywołuje duże kontrowersje. Kierownictwo RN zebrało się jeszcze w poniedziałek w Paryżu, celem omówienia nowej sytuacji ich kandydatki na prezydenta. Po tym spotkaniu, rzecznik partii oświadczył, że Marine Le Pen nie traci ducha, pozostaje „waleczna, odważna i godna, a ci, którzy sądzą, że ta polityczna egzekucja rzuciła ją na kolana, są w poważnym błędzie”. – Walka trwa! – dodał.

Głosów krytycznych wobec wykorzystywania systemu sądowniczego i wymiaru sprawiedliwości do walki politycznej nie szczędzą nawet politycy z kręgów rządu. François-Xavier Bellamy z Partii Republikanie (LR), mówi, że „data wydania wyroku będzie czarnym dniem dla francuskiej demokracji”. Dodał, że „kandydat, którego sondaże faktycznie stawiają na czele wyborów prezydenckich, został pozbawiony możliwości udziału w nich decyzją sądu i takie bezprecedensowe wydarzenie pozostawi głębokie blizny”.

Szef grupy parlamentarnej Republikanów i potencjalny kandydat na prezydenta, Laurent Wauquiez wyraził ubolewanie i stwierdził, że to „niezdrowe, by w demokracji wybrany parlamentarzysta nie mógł kandydować w wyborach”. Dodał, że „debaty polityczne powinny być rozstrzygane przy urnach wyborczych, a ten wyrok będzie miał bardzo duży wpływ na funkcjonowanie naszej demokracji”.

 Prawicowy mer miasta Beziers, Robert Ménard mówił wprost, że ​​„sędziowie zastępują powszechne prawo wyborcze”. Nawet premier Francois Bayrou wyrażał obawy o możliwe „wstrząsy” wśród wyborców i mówił o przewidywanym „kryzysie politycznym”. Socjalistyczny poseł Jérôme Guedj, który uznał za „zobowiązanie polityczne niedopuszczenie do wyboru Marine Le Pen” i twierdził, że „jeśli nic się nie wydarzy, naturalnym następstwem będzie zwycięstwo Marine Le Pen”, stwierdził, że wolałby jednak „walczyć na gruncie idei, skuteczności polityki gospodarczej, kwestii społecznej i problemów bezpieczeństwa”.

Siostrzenica Le Pen, euro-deputowana Marion Maréchal zareagowała w obronie ciotki wpisem: „przez dziesięciolecia obóz narodowy i nasza rodzina cierpiały wszystkie ciosy, wszystkie ataki, wszystkie niesprawiedliwości. Sędziowie, uważający się za ważniejszych od suwerennego ludu, postanowili wykonać wyrok w sądzie, którego nigdy nie byliby w stanie odwrócić w głosowaniu”. Przypomniała też sprawę sądowego „linczu” na b. premierze François Fillon, który był pewnym kandydatem do zwycięstwa w wyborach prezydenckich, ale na skutek ujawniania różnych „afer” wybory przegrał, co utorowało drogę do Pałacu Elizejskiego Emmanuelowi Macronowi. – To nie sędziowie powinni decydować, na kogo ludzie powinni głosować – mówił Éric Zemmour, szef prawicowej partii „Reconquête!”.

Skazany razem z Le Pen były skarbnik jej partii, Wallerand de Saint-Just, oświadczył, że „sąd wyraził swoją wolę polityczną, a nie wolę sądowniczą czy prawną” i zapowiedział „opór”. Ten polityk sam został skazany na trzy lata więzienia, w tym jeden rok z „elektronicznym systemem monitorowania” oraz na trzy lata utraty biernych praw wyborczych. Były skarbnik wyraził zamiar złożenia apelacji. Odwołanie składa też były numer 2 partii Bruno Gollnisch, który także został skazany.  Jego zdaniem „wyroki praktycznie kopiują ekstrawaganckie żądania prokuratury”.

Głosy przeciwne pojawiają się tylko na lewicy i to nie wśród wszystkich polityków. „Prawo jest takie samo dla wszystkich” – powiedziała Cyrielle Chatelain, przewodnicząca grupy Zielonych i Socjalistów w parlamencie. Złośliwie zauważyła, że Marne Le Pen zawsze popierała ostre prawo i te ją dopadło. „Kiedy kradniesz pieniądze Francuzów, jesteś karany i kropka” – dodała francuska polityk Zielonych zupełnie w stylu naszych krajowych „zetemesówek” z Sejmu… W obozie prezydenckim opinie są podzielone. Jednak parlamentarzystka partii Renaissance i była rzeczniczka rządu, Prisca Thevenot, mówiła, że politycy powinni „szanować” system sprawiedliwości. Mówiła także, że żadne wyniki sondaży nie pozwalają „stać ponad prawem”. Partia Socjalistyczna zaakceptowała  decyzję sądu skazującą Marine Le Pen i wezwała wszystkich do „poszanowania niezależności sądownictwa i praworządności”. Wszystko to prawda, ale polityczna motywacja tego wyroku jest jednak dla wszystkich oczywista.

Echa wyroku odbiły się szeroko także poza granicami Francji. Szybko zareagował m.in. Elon Musk, który skrytykował „nadużywanie systemu prawnego”. Napisał: „kiedy radykalna lewica nie może wygrać poprzez demokratyczne głosowanie, nadużywa systemu prawnego, aby uwięzić swoich przeciwników”. „To jest zasada gry, którą stosują wszędzie na świecie”, dorzucił.

Można się jeszcze zastanawiać nad konsekwencjami tego wyroku dla całej UE. Eksperyment „ratowania” demokracji w Rumunii, czy nowa „demokracja walcząca” w Polsce można było traktować jako „wypadki przy pracy”. Przykład Francji wskazywałby już na nowe reguły gry, o której napisał też Musk. 

Bogdan Dobosz

Przebudzenie wiary we Francji? Fala młodych ludzi w Środę Popielcową

polskakatolicka/przebudzenie-wiary-we-francji-fala-mlodych-w-srode-popielcowa

Przebudzenie wiary we Francji? Fala młodych ludzi w Środę Popielcową

Przebudzenie wiary we Francji? Fala młodych ludzi w Środę Popielcową

Atilio Faoro | 27/03/2025

5 marca 2025 – dzień, który wstrząsnął Francją. Tego dnia wydarzyło się coś niezwykłego: kościoły w całym kraju wypełniły się młodymi ludźmi, którzy tłumnie przybyli, aby dać sobie posypać głowę popiołem. W czasach, gdy sądzono, że wiara katolicka jest wymierająca, to pokolenie powstało i jest spragnione sacrum i prawdy.

Uciekając od moralnej pustki i ideologii woke, ci młodzi ludzie odrzucają nijaki i skompromitowany chrystianizm. Nie przyciągnęła ich nowoczesna duszpasterska narracja, lecz głód absolutu i wezwanie płynące z mediów społecznościowych. To właśnie tam katoliccy influencerzy rozpalili na nowo płomień autentycznej wiary.

To wyraźne ostrzeżenie dla Kościoła: młodzi nie chcą półśrodków! Domagają się sacrum, boskiego majestatu, radykalizmu ewangelicznego. Czy ta Msza Środy Popielcowej jest początkiem katolickiego odrodzenia?

Przyszłość pokaże, ale wiatr nadziei już wieje.

Tchnienie nadziei w zagubionym świecie

W całej Francji parafie przeżywały prawdziwe oblężenie. Wypełnione po brzegi kościoły, w których panowała uroczysta cisza, gdy tysiące młodych ludzi pochylało głowy, słuchając surowych słów: „Pamiętaj, że jesteś prochem i w proch się obrócisz”. W niektórych miastach z powodu braku miejsca setki wiernych pozostawały na zewnątrz, świadcząc o tym niespodziewanym przebudzeniu. Kto mógłby przewidzieć taki zwrot w kraju, który uznawano za obojętny wobec Boga?

Opinia publiczna, często zamknięta w progresywnych schematach myślowych, twierdziła, że młodzież pochłania praktyczny ateizm i skupia się jedynie na rozrywce oraz dobrobycie materialnym. Tymczasem rzeczywistość pokazała coś innego – młodzi ludzie zaczynają poszukiwać głębszego sensu, są spragnieni duchowości, prawdy oraz porządku i piękna sacrum.

Odrzucenie współczesnego nihilizmu

Przed czym uciekają ci młodzi ludzie, którzy tak licznie gromadzą się w Kościele? Przed moralną pustką, dyktaturą relatywizmu, ideologią woke, która deprawuje serca i mąci umysły. W obliczu rozpadu zasad moralnych, kryzysu rodziny i upadku niegdyś chrześcijańskiego społeczeństwa, dostrzegają, że jedynie Święty Kościół – filar i fundament Prawdy – może zaoferować im trwałe oparcie.

Co istotne, to przebudzenie nie wywodzi się ze struktur kościelnych o progresywnym charakterze. Tam, gdzie mgliste przesłania o „otwartym i inkluzywnym Kościele” nie są w stanie przyciągnąć dusz, to sami młodzi ludzie, swoją żarliwą tęsknotą za absolutem, na nowo rozpalają płomień wiary. Nie przychodzą dla letniej liturgii, ale dla wspaniałości sacrum.

Nieoczekiwany wpływ mediów społecznościowych

Paradoksalnie, to nie modernistyczne duszpasterstwo, lecz media społecznościowe stały się katalizatorem tego duchowego odrodzenia. Na platformach takich jak TikTok, Instagram czy Telegram katoliccy influencerzy ukazywali wielkość Wielkiego Postu, głębokie znaczenie pokuty i konieczność klęknięcia przed Bogiem. Młodzież usłyszała to wezwanie – i odpowiedziała.

To cenna lekcja dla zbyt często ostrożnej hierarchii kościelnej, która boi się głosić prawdę w całej jej pełni. To nie przez spłycanie przesłania przyciągamy ludzi, ale przez odważne utwierdzanie niezmiennej doktryny Kościoła.

Ostrzeżenie dla Kościoła we Francji

To spektakularne zjawisko powinno stać się ostrzeżeniem dla francuskiej hierarchii kościelnej. Młodzi ludzie nie przyszli na msze przekształcone w światowe widowiska, lecz na liturgię pełną godności, wierną tradycji i szanującą boski majestat.

Jeśli episkopat nadal będzie podążać drogą kompromisów, tłumić gorliwych kapłanów i lekceważyć formy liturgiczne uświęcone wiekami, skaże się na upadek. Oto bowiem wyrasta pokolenie, które nie chce rozwodnionego chrześcijaństwa, lecz wiary autentycznej, bezkompromisowej i walecznej.

Początek duchowej rekonkwisty?

Tłumy młodych ludzi podczas Mszy Środy Popielcowej nie powinny stanowić jednorazowego fenomenu.

Jest to wezwanie do odbudowy, apel, by katolicka Francja znów powstała, a Chrześcijaństwo odzyskało swój dawny blask.

Młodzi dokonali wyboru. Odwracają się od świata bez Boga i zwracają się ku krzyżowi. Czy Kościół stanie na wysokości zadania i podejmie to przebudzenie, czy też Bóg powoła nowych pasterzy, jakich Francja potrzebuje?

Czy Wielki Post 2025 stanie się fundamentem katolickiego odrodzenia we Francji?

Przyszłość pokaże, ale nadzieja jest uzasadniona.

Źródło: tfp-france.org

Coraz mocniejsze twierdzenia, jakoby Brigitte Macron była mężczyzną, mogą poważnie zaszkodzić stosunkom [? między Stanami a Francją ? czy…]

report-claims-brigitte-macron-is-a-man-could-seriously-harm-us-french-relations

Twierdzenia, że ​​Brigitte Macron jest mężczyzną, mogą poważnie zaszkodzić stosunkom USA-Francja

Teorie spiskowe” zyskują coraz większą popularność [w kręgach zwolenników Trumpa.??]

Telegraph twierdzenia, jakoby żona Emmanuela Macrona, Brigitte Macron, była w rzeczywistości mężczyzną, mogą poważnie zaszkodzić stosunkom międzynarodowym między Stanami Zjednoczonymi a Francją.

Nie sprecyzowali jednak – dla kogo?

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 22

Według doniesień The Telegraph twierdzenia, jakoby żona Emmanuela Macrona, Brigitte Macron, była w rzeczywistości mężczyzną, mogą poważnie zaszkodzić stosunkom międzynarodowym między Stanami Zjednoczonymi a Francją.

Źródłem tego twierdzenia jest artykuł z 2021 r., który ukazał się we francuskim czasopiśmie Faits et Documents. Autor twierdzi, że 71-letnia [obecnie] pierwsza dama i jej brat Jean-Michel Trogneux to w rzeczywistości ta sama osoba

Według “teorii spiskowej” Trogneux to tak naprawdę Brigitte, która w wieku 30 lat zmieniła płeć z mężczyzny na kobietę i zaczęła “spotykać się” z Macronem, gdy on miał 15 lat, a ona 40.

Temat ten podjęła później komentatorka Candace Owens, która nazwała tę sprawę „prawdopodobnie największym skandalem, jaki kiedykolwiek wydarzył się w polityce w historii ludzkości” i nakręciła o tym serię filmów na YouTube.

Jej twierdzenia niedawno powtórzył Tucker Carlson, który początkowo powiedział, że uważał Owens za szaloną, ale „okazało się, że ma rację”.

Owens powiedziała, że ​​otrzymała listy prawne od kancelarii prawnej reprezentującej małżeństwo Macronów, w których napisano, że zarzuty są „zniesławiające” i że Brigitte nie musi udowadniać, że jest biologiczną kobietą, ponieważ „szczerze mówiąc, to nie jest twoja sprawa”.

Według nowego raportu Telegraph , który określa tę teorię jako „absurdalną”, grozi ona poważnym pogorszeniem stosunków dyplomatycznych między Ameryką a Francją. „Stosunki między Francją a Ameryką mogą stać się jeszcze bardziej chłodne” – podaje gazeta, zauważając, że „współpracownicy Trumpa” są coraz bardziej zainteresowani tą historią.

W artykule zacytowano Sandera van der Lindena, profesora psychologii społecznej na Uniwersytecie Cambridge, który zasugerował, że teoria spiskowa jest częścią rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej, choć nie przytoczono na to żadnych dowodów.

„Nie można wykluczyć, że jeśli plotka zostanie powiązana ze zwolennikami Trumpa, sprawa może się jeszcze bardziej zaostrzyć i tak już trudne stosunki między prezydentem USA a jego francuskim odpowiednikiem” – podsumowuje raport.

Relacje między oboma krajami są już napięte po tym, jak francuski polityk Raphaël Glucksmann zasugerował, że Francja powinna odzyskać Statuę Wolności jako karę za próbę Trumpa „poparcia tyranów” w wojnie rosyjsko-ukraińskiej.

Sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt odpowiedziała, że ​​gdyby nie Ameryka, Francuzi „mówiliby teraz po niemiecku”.

Artykuł w „The Telegraph” nie podważał w żaden sposób twierdzeń Owensa i Carlsona, autorzy artykułu sugerowali natomiast, że samo zgłębianie tematu jest niebezpieczne. Nie sprecyzowali jednak dla kogo?

Źródło: report-claims-brigitte-macron-is-a-man-could-seriously-harm-us-french-relations

Francja: Tysiące osób protestuje przeciwko polityce “obronnej” Macrona. „Nie umrzemy za Ukrainę!”

Francja: Tysiące osób protestuje przeciwko polityce obronnej Macrona. „Nie umrzemy za Ukrainę!”

Tysiące protestujących wyszło w sobotę na ulice Paryża, aby zaprotestować przeciwko temu, co postrzegają jako próbę wciągnięcia ich w wojnę z Rosją ze strony prezydenta Francji .

Dr Ignacy Nowopolski Mar 11, 2025 https://substack.com/home/post/p-158793536

Protesty we Francji

Twierdzą, że nie zgadzają się z militarystycznym podejściem Emmanuela Macrona do polityki zagranicznej i jego brakiem zainteresowania osiągnięciem pokoju w konflikcie na Ukrainie.

Organizatorem demonstracji był Florian Philippot i jego partia, “Les Patriotes

Tłum skandował hasła i niósł transparenty, takie jak „Nie chcemy umierać za Ukrainę” i „Macron, nie chcemy twojej wojny ”.

https://twitter.com/i/status/1898417085866185096

Macron zaproponował w środę rozszerzenie francuskiego odstraszania nuklearnego w celu ochrony krajów UE i wezwał europejskich członków NATO do wzięcia większej odpowiedzialności za własną obronę. Przytoczył niepewność co do zaangażowania Waszyngtonu na rzecz Ukrainy, zwłaszcza gdy stosunki między Kijowem a administracją prezydenta USA Donalda Trumpa uległy pogorszeniu po tym, jak Władimir Zełenski odrzucił wezwania do negocjacji pokojowych z Rosją.

Macron argumentował, że dalsza pomoc dla Ukrainy była kluczowa, ostrzegając, że jeśli prezydent Rosji Władimir Putin odniesie sukces na Ukrainie, nie poprzestanie na tym – twierdzenie, które Moskwa wielokrotnie odrzucała jako nonsens. Rosja uznała ekspansję NATO w kierunku swoich granic i obietnicę członkostwa Ukrainy przez blok kierowany przez USA za jedne z głównych powodów konfliktu.

Wielu demonstrantów na wiecu w Paryżu krytykowało Macrona za priorytetowe traktowanie spraw wojskowych ponad sprawy wewnętrzne. „Kiedy wypowiadasz wojnę, to po to, aby wymazać wszystkie inne niepowodzenia” – powiedział jeden z protestujących. Inny oskarżył Macrona o dążenie do konfliktu, podczas gdy przywódcy tacy jak Trump i Putin mówią o pokoju.

Zwracając się do tłumu, Philippot potępił podejście Macrona, oświadczając, że prezydent „absolutnie nie chce pokoju”. Philippot, były członek Frontu Narodowego, był głośnym krytykiem administracji Macrona i polityki UE. Jego partia sprzeciwia się temu, co postrzega jako niepotrzebne interwencje wojskowe i opowiada się za bardziej niezależną francuską polityką zagraniczną.

Nacisk Macrona na zwiększenie wydatków na obronę napotyka przeszkody, ponieważ Francja zmaga się z deficytem budżetowym i presją ograniczenia wydatków. Zatwierdzenie budżetu na 2025 r. zostało opóźnione z powodu podzielonego parlamentu. W styczniu minister ds. budżetu Amelie de Montchalin ogłosiła plany cięcia wydatków publicznych o 32 mld euro (34,6 mld dolarów) przy jednoczesnym podniesieniu podatków o 21 mld euro.

Krytycy twierdzą, że te środki obciążą rodziny klasy średniej, właścicieli małych firm i emerytów, którzy już zmagają się z rosnącymi kosztami. Tymczasem premier Francois Bayrou odrzucił apele o konsultacje publiczne w sprawie głównych polityk obronnych, twierdząc, że takie decyzje leżą w gestii rządu. Zapytany w piątek, czy Francuzi powinni mieć coś do powiedzenia w sprawie zwiększonych wydatków wojskowych i przejścia na „gospodarkę wojenną”, Bayrou był stanowczy: „Odpowiedzialnością rządu jest powiedzieć, nie, nie możemy pozwolić, aby kraj został rozbrojony. To jest kluczowe”.

Notre Dame is Getting Ready for Another Disaster. Podpisz PROTEST !

Notre Dame is Getting Ready for Another Disaster

Notre Dame is Getting Ready for Another Disaster

After countless prayers, nearly a billion dollars, and hard toil which many people willingly gave blood, sweat, and tears, Notre Dame is finally nearing its completion—in many ways looking more splendorous than it has for centuries.

However, after its miraculous restoration, this iconic Cathedral faces yet another impending disaster.

French President Emmanuel Macron wants to install new modern stained-glass windows in six of the cathedral’s side chapels.

Tell President Emmanuel Macron to Leave Notre Dame Alone

None of the windows that will be replaced were damaged by the fire.

President Macron wants to leave a legacy. And to do so, he has chosen to replace several windows in Notre Dame Cathedral with modern ones.

Such windows would be dreadful, and fracture the historic beauty that the cathedral contains.

Imagine walking down the side aisle, and while admiring the incredible splendor and architecture, you turn the corner and see a monstrosity—ugly modern art.

There are sketches of the design for the windows that the president wants to replace, and they completely lack the qualities that reflect God: goodness, truth and beauty.

From what one can tell, based on the sketches, they don’t tell a story and they don’t follow the qualities of beauty that Saint Thomas Aquinas made explicit.

Demand that President Macron Keep the Traditional Windows

Notre Dame is a cathedral that is dedicated to the Blessed Virgin. Medieval man made it to reflect several of her inestimable qualities and virtues: purity, strength, proportionality, beauty, wisdom, goodness and more.

So President Macron’s decision to modernize several of the cathedral’s windows is more than just changing century-old history, it is mixing the ugly with the beautiful. It is an offense to Our Lady.

Please take a stand against this wreckovation by telling President Emmanuel Macron to keep the old windows, and not replace them with ugly modern art.

Sign your petition now!


To: Emmanuel Macron, President of France,

Your desire to replace several of the windows in Notre Dame Cathedral, and replace them with modern ones is truly upsetting and a shame to the Catholic history of France.

The modern windows clash with the unity and beauty that this historic cathedral represents.

I demand that you cancel this project immediately, and publicly apologize for suggesting such a disorder.

Sincerely,

===============

https://www.tfp.org/petition/notre-dame-is-getting-ready-for-another-disaster/?PKG=TFPE3535

Aktywista LGBT okazał się pedofilem, kierował też międzynarodową siatką pedofilską

Aktywista LGBT okazał się pedofilem, miał też kierować międzynarodową siatką pedofilską

27.02.2025 tysol/aktywista-lgbt-okazal-sie-pedofilem-mial-tez-kierowac-miedzynarodowa-siatka-pedofilska

Jesienią minionego roku okazało się, że Pierre Cottineau, aktywista LGBT z Francji, jest pedofilem, który gwałcił niepełnosprawną dziewczynkę.

Teraz pojawiają się informacje to tym, że lewicowy polityk nie tylko skrzywdził jedno dziecko, ale też miał kierować całą grupą pedofilów, która handlowała nieletnimi. Francuz miał wykorzystywać swoją pozycję społeczną i pracę, by „załatwiać” najmłodsze ofiary innym zwyrodnialcom.

Smutna dziewczynka. Ilustracja poglądowa Aktywista LGBT okazał się pedofilem, miał też kierować międzynarodową siatką pedofilską

Smutna dziewczynka. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Media – tak polskie, jak i zagraniczne – pisały o nim najpierw tylko ogólnikowo – że był lewicowym działaczem. Od momentu aresztowania potwierdzono jednak, że Pierre Cottineau, aktywista i polityk lewicy, okazał się nie tylko pedofilem, ale też aktywnym działaczem organizacji LGBT. Teraz, w lutym 2025, śledztwo przeciwko tęczowemu działaczowi nabrało nowego wymiaru, ponieważ francuskie władze zdemaskował siatkę pedofilską, której Cottineau miał być organizatorem i liderem. 4 i 18 lutego aresztowano czterech dodatkowych podejrzanych, co rozszerzyło dochodzenie na skalę międzynarodową, obejmującą Francję i Belgię. Zarzuty wobec zatrzymanych mężczyzn obejmują nie tylko pedofilię, ale również handel ludźmi w zorganizowanej grupie przestępczej oraz rozpowszechnianie materiałów pedofilskich w sieci. Do dzisiaj zidentyfikowano cztery ofiary tej siatki przestępczej poniżej piątego roku życia. Śledczy podejrzewają jednak, że ofiar jest o wiele więcej.

Pierre-Alain Cottineau, zanim na jaw wyszły jego pedofilskie zbrodnie, był przez większość swojego dorosłego życia działaczem politycznym związanym z lewicą.

Urodzony w 1992 roku lewicowiec już w 2021 roku kandydował w wyborach regionalnych w kantonie Ancenis-Saint-Géréon w La France Insoumise (LFI), radykalnie lewicowej partii kierowanej przez Jeana-Luca Mélenchona. Partia ta to globaliści, słynący z walki z francuską prawicą i z wspierania tzn. grup mniejszościowych.

Cottineau był rzekomo znany jako zaangażowany mieszkaniec Oudon’u (zachodnia Francja), wspierający różne lokalne inicjatywy – od walki z zamykaniem urzędów pocztowych po rozdawanie materiałów edukacyjnych o przemocy wobec kobiet. W mediach społecznościowych chwalił się działalnością społeczną, podkreślając lewicowo i populistycznie, że chce „przywracać władzę ludowi, a nie elitom”.

Pedofil z ludu

Pedofilia lewicowca wyszła na jaw we wrześniu 2024 roku, gdy Cottineau został zatrzymany na lotnisku w Nantes po powrocie z wakacji w Tunezji. Aresztowanie było wynikiem śledztwa prowadzonego przez L’OFMIN (Biuro ds. Nieletnich i jednostka francuskiej Policji Narodowej; biuro zostało utworzone w celu zwalczania przestępstw na dzieciach i nastolatkach), które we współpracy z holenderskimi służbami natrafiło na drastyczne nagrania przemocy seksualnej wobec dzieci, rozprowadzane w Internecie. Na nagraniach widać było charakterystyczne łóżko, które doprowadziło śledczych do domu Cottineau. W trakcie przesłuchania mężczyzna przyznał się do znęcania się nad 4-letnią dziewczynką, którą opiekował się od grudnia 2023 roku, oraz do rozpowszechniania nagrań pedofilskich grupach online. Jak podkreślił prokurator Nantes, nagrania te wyróżniały się „wyjątkową przemocą” i „barbarzyństwem”.

Dalsze dochodzenie ujawniło jeszcze bardziej przerażające fakty. W tym miesiącu L’OFMIN zdemaskował bowiem rozległą siatkę pedofilską, która działała między Francją a Belgią. Według doniesień medialnych, Cottineau miał być głównym organizatorem procederu – grupy, która łączyła pedofilów ponad granicami państw – wykorzystującym swoje kontakty zawodowe do dostarczania ofiar innym pedofilom. Lewicowy polityk pracował bowiem jako asystent rodzinny i pracownik opieki nad dziećmi. W ramach zaplanowanych akcji, mężczyźni z różnych regionów Francji i Belgii gwałcili dzieci – w tym niemowlęta – nagrywając te bestialskie akty i transmitując je w najbardziej mrocznych zakamarkach Internetu.

Do tej pory aresztowano pięciu podejrzanych, w tym Cottineau oraz osobę wcześniej skazaną w Belgii za zabójstwo i gwałt na dziecku. Śledczy zidentyfikowali cztery ofiary poniżej piątego roku życia, ale L’OFMIN przypuszcza, że lista ta może się wydłużyć. Podejrzani staną przed sądem w Nantes, gdzie grozi im dożywocie.

Przeszłość Cottineau

Przed aresztowaniem Cottineau uchodził za wzorowego obywatela i aktywistę. Był założycielem i prezesem organizacji takich jak Esprit Arc-en-Ciel („Duch Tęczy), z którą w 2018 roku zorganizował pierwsze lokalne forum przeciwko homofobii i transfobii, oraz Oudon Solidarity and Mutual Aid Collective – grupy regionalnej pomocy wzajemnej. Jako członek Lily Cerise et Cie (Lilia i Wiśnia), grupy zajmującej się “edukacją seksualną” dzieci i walką z przemocą domową, promował również działania “edukacyjne” skierowane do najmłodszych, w tym wprowadzanie tematów LGBT do szkół. Jego aktywność polityczna skupiała się na promowaniu polityki „zero tolerancji” wobec wszelkiej dyskryminacji. Po ujawnieniu zarzutów partia natychmiast pedofila ze swoich szeregów wykluczyła, wyrażając „przerażenie” jego czynami.

Jako opiekun i asystent rodzinny lewicowiec z łatwością otrzymywał zgodę służb socjalnych na opiekę nad dziećmi do końca 2023. Według ustaleń śledztwa, mężczyzna specjalnie domagał się brania pod swoją opiekę dzieci poniżej szóstego roku życia – to właśnie dzięki pozycji takiego asystenta do Cottineau trafiła 4-letnia dziewczynka z poważnymi niepełnosprawnościami, która stała się jedną z jego ofiar.

Milczenie lewicy

Sprawa wywołała falę oburzenia, została ona bowiem przemilczana przez część mediów i środowisk lewicowych. Le Parisien w swoich relacjach unikał nawet podania nazwiska Cottineau, określając go jedynie jako „32-letniego asystenta rodzinnego z Loire-Atlantique”. Do dzisiaj w tytułach z jesieni minionego roku znajdujemy tylko wzmiankę o bliżej nieokreślonym działaczu politycznym, który skrzywdził jakąś jedną, konkretną dziewczynkę.

Co jednak będzie dalej z pedofilem z Francji i jego krajowymi i zagranicznymi współoskarżonymi? Proces sądowy w Nantes wciąż trwa, a śledczy analizują materiały cyfrowe, by ustalić pełen zasięg siatki oraz potencjalne kolejne ofiary. Tempo procesu może przyspieszyć fakt, że Cottineau przyznał się do części zarzutów, co ogranicza konieczność długotrwałego dowodzenia niektórych faktów.

Z drugiej strony, międzynarodowy charakter siatki i konieczność identyfikacji wszystkich ofiar mogą opóźnić sprawę. W najgorszym wypadku może okazać się, że skrzywdzonych zostało o wiele więcej dzieci, niż tylko czwórka. To jest, niestety, prawie pewne. Belgijskie władze nie ujawniły natomiast pełnych szczegółów procesu ze względu na ochronę dochodzenia i prawo do prywatności ofiar.

===================

Mail:

Gdy go ułaskawią, wypuszczą, przeproszą i finansowo zrekompensują – znów będzie zasiadał w Zarządach, Radach Nadzorczych i Organizacjach Humanitarnych?

Francuskie [gł. masońskie] jęki i wrzaski po wystąpieniu wiceprezydenta USA w Monachium

https://pch24.pl/bogdan-dobosz-francuskie-echa-wystapienia-wiceprezydenta-usa-w-monachium

Bogdan Dobosz: Francuskie echa wystąpienia wiceprezydenta USA w Monachium

(For. Leah Millis / Reuters / Forum)

Po wystąpieniu wiceprezydenta USA JD Vance’a na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium widać wyraźny szok w wielu krajach UE. Niemcy protestują przeciw ingerencji USA w „wewnętrzne sprawy” kraju i swoje wybory, Wielka Brytania rządzona przez lewicową Partię Pracy czerwieni się za prześladowanie chrześcijan modlących się za dzieci nienarodzone, Rumunia łyka wstyd za łamanie demokracji i unieważnione wybory prezydenckie, inne kraje biorą do siebie krytykę za ograniczanie wolności słowa, cenzurę, czy wpuszczanie do siebie mas imigrantów, które niszczą normy społeczne.

„Masowe migracje” to „najpilniejszy” problem, z jakim zmagają się wszystkie kraje – powiedział wiceprezydent USA w piątek 14 lutego na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. JD Vance wezwał też Europejczyków do „zmiany kursu” również w tej kwestii.

Vance przypomniał „tubylczym” politykom, że „żaden wyborca ​​na tym kontynencie nie poszedł do urn, żeby otworzyć wrota dla milionów niekontrolowanych imigrantów”. Dodał, że „masowa migracja” jest „najpilniejszym” problemem, z jakim zmagają się wszystkie kraje. Poruszył również kwestię wolności słowa, wyjaśniając, że ta wolność wyraźnie „słabnie”, zwłaszcza w Europie, a administracja Donalda Trumpa będzie „walczyć w obronie wolności słowa”, bo „w Waszyngtonie jest nowy szeryf w mieście”.

Vance mówił wprost, że największe zagrożenie dla Europy pochodzi z wewnątrz, a nie z Rosji i Chin; i chodzi o odwrót Europy od najbardziej podstawowych wartości. Stosowanie cenzury, ignorowanie opinii wyborców i prześladowanie chrześcijan, uznał za największe zagrożenie dla kontynentu. Politykę moderacji mediów społecznościowych w Europie porównał do cenzury z czasów sowieckich. „Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegają obywateli, że w czasie niepokojów społecznych zamierzają wyłączyć media społecznościowe w momencie, gdy natkną się na treści, które ich zdaniem są, cytuję, nienawistne” – mówił Vance. Podawał też przykłady kar dla chrześcijan protestujących przeciwko aborcji czy islamowi w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Szwecji. „Jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat łajania ze strony Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska” – kpił wiceprezydent. Vance zacytował przy tym wezwanie Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”, nawołując, by europejscy liderzy nie bali się woli własnych wyborców…

Wystąpienie Vance’a było szokiem, bo UE i jej politycy najwyraźniej nie są przyzwyczajeni do tego typu mówienia wprost o problemach. We Francji media piszą o „lekcji udzielonej Europejczykom” w tematach imigracji, demokracji, wolności słowa. „Le Figaro” stwierdza, że „JD Vance jeszcze bardziej ochłodził stosunki na linii Waszyngton-Europa, krytykując państwa Starego Kontynentu”. Gazeta dodaje, że „pierwszego dnia Konferencji Bezpieczeństwa, wybrzmiała godzina konfrontacji między Stanami Zjednoczonymi a Starym Kontynentem” i jej zdaniem wyglądało to tak, jakby „w ciągu miesiąca rozpadł się sojusz zawarty przez zachodnich zwycięzców II wojny światowej, wzmocniony czterdziestoletnią zimną wojną”. „Le Figaro” stwierdza, że przemówienie Vance’a było „chaotyczne” i „pełne jadu”. Relacjonując połajanki wiceprezydenta USA dziennik podaje m.in. „w szczególności przykład działaczy antyaborcyjnych, którzy rzekomo są prześladowani w Wielkiej Brytanii…”

„Le Point” wypowiada się w podobnym duchu. Według pisma „J.D. Vance szokuje Europejczyków jadowitym przemówieniem” i udał się „do Monachium, nie po to aby rozmawiać o Ukrainie, lecz po to, aby wstrząsnąć europejską elitą przywódczą”. Francuski periodyk złośliwie zauważa, że Elon Musk, „właściciel X musiał delektować się przemówieniem amerykańskiego wiceprezydenta J. D. Vance’a”. Według „Le Poiny”  J. D. Vance „prowadził kampanię na rzecz swojego modelu demokracji, wolności słowa, tej koncepcji wolności wypowiedzi, która nie zna europejskich ograniczeń przeciwko mowie nienawiści, wezwań do przemocy, propagowania rasizmu, antysemityzmu”. „Bohater i zwolennik Trumpa wśród wieśniaków z Ohio wygłosił miażdżącą krytykę Starego Kontynentu” – daje komentarz.

Dla „Le Point” był to „frontalny atak, który wywołał u publiczności dreszcze”. Przywołano też b. francuskiego komisarza Thierry Bretona, który powiedział, że „UE nie odwołała wyborów w Rumunii”, a eurocenzura  „nie reguluje treści”, ale „gwarantuje przejrzystość” i „żadna platforma – chińska, singapurska, amerykańska czy europejska – nie może manipulować algorytmami”. Breton dodał, że „apeluje do Amerykanów, aby szanowali europejskie prawa w Europie, tak jak Europejczycy szanują amerykańskie prawa w Stanach Zjednoczonych”.
„Le Point” zauważa, że oklaski dla Vance’a w Monachium „rozlegały się tylko z jednej strony widowni”, a całe wystąpienie zabrzmiało jak „ultimatum dla europejskiego establishmentu”. Gazeta dodaje, że „Stany Zjednoczone, wersja Trump 2.0, nie będą czasami łagodnymi dla Europy, którą uważają za oderwaną od swoich narodów”. Cytują tu słowa wiceprezydenta: „Dorastałem w miasteczku, w którym ludzie pracowali rękami, kochali Boga, rodzinę i społeczność. Było to również miejsce opuszczone przez klasy rządzące Waszyngtonu”. „Le Pont” nazywa przemówienie Vance’a „kazaniem”.

Dziennik „Le Monde” stwierdza, że w Monachium J.D. Vance „wypowiedział Europie wojnę ideologiczną” i zarzuca, że „nie skupił się na kwestii ukraińskiej”. Gazeta porównuje przemówienie wiceprezydenta USA z 2025 roku, do wystąpienia w tym miejscu Putina w roku 2007. „Dwie daty, dwa wrogie przemówienia, które wywołały symetryczny szok wśród elit obronnych i dyplomatycznych, które co roku gromadzą się w stolicy Bawarii”. „Le Monde” przypomina, że w 2007 roku prezydent Rosji, „zaproszony po raz pierwszy do Monachium, zaskoczył Zachód bardzo obraźliwym przemówieniem pod adresem Stanów Zjednoczonych, które oskarżył o chęć ustanowienia porządku jednobiegunowego”. „W piątek 14 lutego nasz wielki sojusznik Ameryka zwróciła się przeciwko swoim europejskim partnerom, doprowadzając do rozłamu na Zachodzie”.

Gazeta „Le Parisien” skupiła się na kwestii regresu „wolności słowa” w Europie. Jej korespondent także zauważa, że „oczekiwano, iż w swoim przemówieniu otwierającym Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa J.D. Vance poruszy temat do Ukrainy”, ale ten postanowił zaatakować „swoich europejskich sojuszników”. Gazeta poświęciła osobny passus sprawie aborcji i prześladowań obrońców życia poczętego w Wielkiej Brytanii. Twierdzi, że dla Vance’a „​​wiara chrześcijańska jest jego osobistym i politycznym kompasem, a on sam wypowiadał się przeciwko wyjątkom  aborcyjnym, nawet w przypadkach gwałtu i kazirodztwa”. We Francji brzmi to jak poważne oskarżenie.

Publiczne France Info komentowało przemówienie Vance’a krótko: „W Monachium wiceprezydent USA JD Vance jeszcze bardziej pogłębił przepaść między Waszyngtonem a jego europejskimi sojusznikami, szczególnie Niemcami. Amerykański przywódca poruszył jedynie marginalnie kwestię ukraińską i plany działania Waszyngtonu mające na celu zakończenie działań wojennych i skoncentrował się na przemówieniu atakującym Europejczyków”.
W sumie komentarze dotyczące przemówienia wiceprezydenta USA są nad Sekwaną pełne zdumienia i ledwie skrywanego oburzenia. Widać, że mainstreamowe media mają trudności z przełknięciem jasno stawianych tez i obrony wartości, które do tej pory klasyfikowano jako „język skrajnej prawicy”. W przypadku polityka nr 2 wielkiego mocarstwa, przypinanie takiej łatki nie jest już tak proste, więc mają problem. Wpływ zmiany administracji w USA na politykę UE widać już zaledwie miesiąc od inauguracji prezydentury Donalda Trumpa. Unijny establishment wydaje się zdezorientowany, a przecież zapowiada się dość ciekawy „ciąg dalszy”…

Bogdan Dobosz

Francja: Refleksja po trwającej pół wieku hekatombie aborcyjnej. Ustawa Simone Veil.

Refleksja po trwającej pół wieku hekatombie aborcyjnej

15.02.2025 https://nczas.info/2025/02/15/refleksja-po-trwajacej-pol-wieku-hekatombie-aborcyjnej/

Aborcja. Dziecko
Aborcja. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay

Antoine Chataignon to działacz społeczny broniący od lat praw rodziny. Na lamach tygodnika „Valeurs” podzielił się refleksją dotyczącą pięćdziesięciu lat istnienia we Francji tzw. „prawa do aborcji”, czyli wprowadzenia tam „ustawy Simone Veil”. Jego zdaniem, pół wieku zabijania dzieci nienarodzonych to okazja do oceny tej ustawy i wskazania jej najtragiczniejszych skutków.

Zachód „wszedł w fazę społeczeństwa post-chrześcijańskiego”, w którym, z definicji, wpływ chrześcijaństwa jest coraz mniej znaczący. Argumenty moralne już nie działają, ale aborcja stała się kwestią budzącą największe kontrowersje w polityce i społeczeństwie.

Współcześnie, każdy, kto sprzeciwia się dominującemu dyskursowi lub wyraża moralne lub praktyczne zastrzeżenia w tej kwestii, każdy, kto nie akceptuje dogmatu o pozytywnych skutkach „prawa do aborcji” zostaje skazany na „trwały ostracyzm”.

Republika Francuska nie tylko dokonała „konstytucjonalizacji aborcji”, ale uznała za stosowne wprowadzenie nawet kategorii „przestępstwa utrudniania aborcji”, które może dotyczyć pokojowych demonstrantów na ulicach, jak i operatorów stron internetowych.

W Wielkiej Brytanii policja aresztowała i więziła ludzi, którzy modlili się w ciszy bez żadnych zewnętrznych oznak protestu w pobliżu kliniki aborcyjnej.

Autor proponuje, by zmienić punkt widzenia i spróbować „wyobrazić sobie Francję bez aborcji”. Od 1975 r. we Francji światła dziennego nie ujrzało 11–12 milionów dzieci nienarodzonych. „Ilu było wśród nich utalentowanych artystów, naukowców, dlaczego nie laureatów Nagrody Nobla, liderów przemysłu, a nawet mężów stanu?” – pyta retorycznie

Przypomina, że np. aktor Sylvester Stallone przeżył nieudaną próbę aborcji, ale nigdy nie będziemy w stanie ocenić jakościowych konsekwencji prawa o aborcji dla naszego społeczeństwa. Dodaje, że Francja z 12 milionami dodatkowych obywateli miałaby inną dynamikę młodości, znacznie lepszą równowagę systemów socjalnych, a w szczególności emerytur, większą wagę w Europie i na świecie, a nawet inny odsetek populacji imigrantów…

Konstatuje, że „pewne jest, że Francja wyglądałaby zupełnie inaczej”, licząc, że tego typ utylitarne argumenty mogą dotrzeć szybciej do racjonalnego odbiorcy, niż argumentacja religijna, czy etyczna.

Źródło: Valeurs

– Droga żona prezydenta Macrona: Pięć milionów dolarów za ukrycie informacji, że jest chłopem.

https://www.facebook.com/dariusz.woznicki.5/videos/3558113807822220/?rdid=b18kSfX7L39edW1H

===========================

The Wojciech Cejrowski DLA ZUCHWAŁYCH @TheCejrowski

Candace Owens (popularna amerykańska konserwatywna publicystka):

“Brigitte Macron [oficjalnie: żona prezydenta Francji – przyp. red] urodził się jako Jean Michel Trogneux. Żył jako mężczyzna przez około 30 lat, po czym przeszedł “tranzycję” w Brigitte. Jako mężczyzna, spłodził troje dzieci. Popełnił gwałt na osobie nieletniej, poprzez uwiedzenie przyszłego prezydenta Francji Emanuela Macrona.”

Twierdzenie to postawili publicznie jako pierwsi francuscy dziennikarze śledczy. Owens nagłośniła temat w świecie angojęzycznym, deklarując, że świadczy całą swoją reputacją za jego prawdziwość. Według mediów głównego nurtu, to kłamliwa teoria spiskowa. -Personel WC

Candace Owens @RealCandaceO 29 lip 2024

Brigitte Macron was born Jean Michel Trogneux. He lived as a man for about 30 years before “transitioning” to Brigitte. While he lived as a man he fathered 3 children. He statutorily raped his young student and the future President of France, Emmanuel Macron. #ChristIsKing x.com/RealAlexJones/…

Pokaż więcej 95 tys. wyświetlenia