Wypatrywanie końca wojny. Jerzy Karwelis.

Wypatrywanie końca wojny

Jerzy Karwelis https://dziennikzarazy.pl/30-08-wypatrywanie-konca-wojny

kWU

30 sierpnia, wpis nr 1372

Ja wiedziałem, że tak będzie, ale znowu wychodzi, że prorokowanie do niczego nie prowadzi, bo co to za radość z gorzkiej satysfakcji? Przenikliwość i dar przepowiadania przyszłości to dla regularnych adeptów tej przygody przekleństwo Kasandry, dla proroków incydentalnych, czyli niewprawionych, to pożywka do frustracji, że świat się jednak nie posłuchał.

Chodzi mi o sprawę ukraińską w Polsce.

Tak, mówiłem, grubo wcześniej, że będą z tym kłopoty i to na różne sposoby, nawet widać było na horyzoncie skalę tych problemów, które dzisiaj zaczynają się dopiero ukazywać. Intuicyjnie można było przewidzieć zwykłe ludzkie falowanie: od euforii pomagania, poprzez rutynę działań humanitarnych, obojętność i wreszcie wkurzenie na gości.

To ludzkie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, które nie lubią stabilności, którą uważają za stagnację. A więc nam się znudziło, jako społeczeństwu, ale mamy tu jeszcze dwa elementy: władze nasze kochane i samych Ukraińców – i tu ważne – w podziale też na ichnie władze i lud rządzony.

My, Polacy

Polacy zareagowali spontanicznie i jak zwykle przy polskich reakcjach emocjonalnych poruszeń zbiorowych – wyjątkowo. Ludzie jeździli na granicę, by odebrać do domów nieznanych sobie ludzi, pomagali, dowozili, karmili i odziewali, dawali robotę. Państwo tu się mocno spóźniło, najpierw jak zwykle podciągnęły samorządy, potem zaczęło się jakoś ogarniać państwo. Odżyła polska, a właściwie ludzka, solidarność, Polacy przypomnieli sobie jak to z nimi jest, a właściwie – mogło by być.

Od samego początku w polskim kotle zawrzało. Lud potoczny zajął się pomocą humanitarną, zaś nadbudowa analizą i knuciem. Na samym początku pojawiły się nieśmiałe i ostracyzmowane głosy, że to nie jest wszystko takie proste, że to nie jest tak, iż jakoś tak sama z siebie, z mocarstwowego odruchu, Rosja rzuciła się na niewinną Ukrainę. Takie głosy były od razu wyzywane od ruskich onuc i ich wołanie na puszczy było zagłuszane coraz bardziej kontr-emocjami niż argumentami.

Ten proces trwa do dziś, jednak okazało się, że grono tych wątpiących w prosty przekaz manichejskich relacji powiększyło się (mnożąc argumenty geopolityczne), zaś grono akolitów antyonucyzmu zmniejszało się w tempie przyspieszonym. Co charakterystyczne – grupa zmniejszająca się liczebnie, czyli antyonucowa, pokrywała odpływ swoich zwolenników proporcjonalnym wzrostem hałaśliwości a właściwie – agresji.

Wywiązała się też debata, żeby tak rzec – geopolityczna. O dziwo odbywała się ona poza nurtem narracji państwowej. Różni osintowcy [ OSINT – Biały wywiad md] snuli swoje prognozy, oparte bardziej o kompilacje materiałów oficjalnych, ale pojawiły się obok dwa nurty: jeden wojskowo-taktyczny, drugi – geopolityczny na poziomie rozsupływania węzłów światowych implikacji wojny na Ukrainie. W tych pierwszych grupach, powiedzmy operacyjno-taktycznych przewodzili emerytowani wojskowi, którzy wręcz z mapkami w rękach tłumaczyli strategiczną wagę bojów o pojedyncze wioski lub przyczółki. Druga grupa – wyciągała wnioski na poziomie globalnym, z dużą dozą możliwych konsekwencji dla Polski, ba – nawet z postulatami konstrukcji na przyszłość.

Ten ostatni trend był mocno dynamiczny, gdyż zmieniał się w zależności od losów tej wojny. Najpierw się martwiono o Polskę, potem, kiedy „specjalna operacja wojskowa” ugrzęzła i przeradzała się w klęskę Rosji zaczęto snuć dywagacje, żeby Rosję docisnąć, porobić jakieś wielkie sojusze ze zwycięską Ukrainą i jeśli nawet nie iść z nią na Kreml, to chociażby zbudować ekstra sojusz, otwierający drogę do realizacji marzeń o Trójmorzu. Niewiele z tego zostało, gdyż losy wojny potoczyły się inaczej. Teraz ten komentariat raczej jest na grani dylematu: czy skończyć tę wojnę, by jednak coś ocalić, czy kontynuować ją, choć grozi jeszcze większą klęską Ukrainy? Tak jakbyśmy mieli wpływ na takie dylematy.

Ale to pozarządowa elita kraju. Lud miał co innego na głowie. Zaczęło się grymaszenie i znowu kolejny temat, tym razem ukraiński, stał się kolejną pożywką do wojny polsko-polskiej. Co dziwne, nie przejęły tych konfrontacyjnych proporców jak zwykle naprzemiennie partie POPiS-u, ale kwestia ukraińska podzieliła bardziej naród niż polskie partie. Te szły noga w nogę, ale do władz jeszcze wrócimy. Zaczęły się problemy, zwłaszcza dla tych, którzy widzieli nie tyle wyprzytkiwanie się z uzbrojenia, ale gniewali się już nie na niesłuszne zrównywanie praw Ukraińców z Polakami, ale wręcz uprzywilejowanie ich względem rodaków. Pomoc socjalna, na którą to polski obywatel się składał, zaś ukraiński nie. Uprzywilejowanie w naborach do szkół, przyjęciach do szpitala, uzyskiwanie praw na bezrobociu, czy praw emerytalnych. To było widać, Polacy dziwili się, że sami zasuwają na głodowe emerytury, zaś Ukrainiec po miesiącu pracy uzyskuje prawa do wyrównania mu emerytury do poziomu  najniższej w Polsce.

W dodatku rozpoczęło się, co oczywiste, sztuczne uchodźctwo na papierze, gdy można było uzyskać te wszystkie apanaże praktycznie nie ruszając się z Ukrainy. Procedery te rozwijały się na całego, zaś informowanie o nich było blokowane. Pojawił się znany z Zachodu syndrom, by złymi wieściami nie wzbudzać niechęci do migrantów. Tyle że u nas kolorowych przybyszów zamienili tylko Ukraińcy – sam to ćwiczyłem, kiedy chciałem się dowiedzieć o narodowości jakiegoś bandziora, który w Olsztynie rozjechał ciężarówą przystanek autobusowy. Nie można się było dowiedzieć kto zacz, co dawało jasną przesłankę – kto zacz, bo wiadomo kogo chronimy przed domniemanym gniewem ludu. Tak jak na Zachodzie. I tak jak na Zachodzie władzuchna wiedziała co ma myśleć większość, o czym ma mówić, a o czym nie, oczywiście dla jej dobra. Narastała frustracja tym tematem, tym większa, im bardziej tłumiona przez media i przemilczana przez autorów tego procederu – władzę.

Przygodę społeczną kończymy sfrustrowani, mamy gulę do Ukraińców, zbieramy na nich haki ich wpadek oraz deklaracje banderowskie, jako kształtujące ich tożsamość narodową i aksjologiczną. Ta frustracja została wyłapana przez polityków, którzy badają opinię publiczną i użyta do zdobywania popularności, czyli w demokracji – władzy. Szczególnie wyszło to w kampanii prezydenckiej, która ma tę cechę, że tu system jest nieszczelny i można usłyszeć w takiej kampanii najbardziej nieprawomyślne, antysystemowe tezy oraz zebrać za nie nagrodę poparcia. Ma więc ona coraz bardziej utrwalone i potwierdzone podstawy, choć, tak jak z ostatnim wetem prezydenta co do pomocy Ukrainie, klasa polityczna wciąż prawnie jedzie tym samym torem, choć społeczeństwo przestawiło już zwrotnicę swego poparcia. A taka sytuacja prowadzi do wykolejenia się pociągu może nie III RP, ale mainstreamu – na pewno.

Władzuchna

No tak, okazało się, że pomagaliśmy sprzętem wojskowym jak się dało, za darmo i bez żadnych warunków. Inne kraje postępowały bardziej powściągliwie, co nawet im wypominaliśmy. I kraje te do dziś nam to pamiętają i kiedy odwrócił się nasz (chwilowy) dobry fart – dziś dojeżdżają nas, trzymając w oślej ławce ustaleń. Okazało się, że ciężko wyjść z tego lejka, bo jak się zaczęło dawać od razu za darmo, to trzeba by było kiedyś przestać, a jak przestać, skoro tam Ukraińcy walczą za nas? I tak dojechaliśmy do rozebrania naszego wojska i znaleźliśmy się w próżni sprzętowej, gdyż starego sprzętu nie mamy, zaś stal na sprzęt nowy jest wciąż z rudach żelaza koreańskich czy amerykańskich kopalń. Mamy więc dziurę strategiczną strukturalnego osłabienia. Tyle militaria. Do tego dochodzi kredytowanie w ciemno interesu Ukrainy, nawet wtedy, gdy jest on sprzeczny z naszym.

Co do strategii polskich władz to mieliśmy do czynienia z rzadkim przypadkiem porozumienia ponad podziałami. Cała klasa polityczna obstawała przy eskalacji wsparcia – pal licho, że militarnego w sprzęcie, ale dlaczego socjalnego, to już nie rozumiem. Szły boje wojny polsko-polskiej o największe bzdury, ale tu akurat zgadzano się w zupełności ze sobą. Ba, nawet mieliśmy przypadki zarzutów ze strony opozycji, że za mało, coś jak za kowida, że rząd (tu wstawić dowolny rząd) nie dość się stara. Fenomen ten jeszcze bardziej eskalował frustrację społeczeństwa, gdyż okazało się, że cała klasa polityczna ma je gdzieś, co rodziło podejrzenia o systemowe układanie się niby-wrogów.

Wielu postulowało, że ten pokój w wojence polsko-polskiej powodowany jest jednością racji stanu ponad podziałami.

Nic takiego nie miało i nie ma miejsca. Mieliśmy jedność, bo tak akurat nałożyły się priorytety naszych patronów – dla PiS-u amerykańskiego interesu, dla Tusków – niemieckiego, kiedy obie strony chciały kontynuowania tej wojny. Tak naprawdę dla ludu było to sprzedanie bajeczki, że tym razem cudzymi rękoma osłabiamy naszych wrogów, nie jesteśmy „first to fight”, a więc lepiej dawać sprzęt, gdyż każdy zabity polską haubicą Ruski, to Ruski, który nie wejdzie na polską ziemię. A więc wydawało nam się, że mocarstwowo wręcz toczymy wojnę per procura.

Ale taka narracja prowadziła do wciskania ludowi również i bajeczki, że to „nasza wojna”, a więc stopień jej zaangażowania miał być taki, jakbyśmy co najmniej toczyli wojnę prewencyjną, albo wręcz na nią się wybierali. Wizja klęski Ukrainy była automatycznie przenoszona na „następne kraje”, bo to Rosja miałaby się nie zatrzymać i odwojować całe po-stowieckie imperium, łącznie z nami. Ta narracja jest szczególnie kultywowana na Ukrainie, gdyż stanowi jedyne już uzasadnienie przewlekania przegranej wojny w prometejskim mesjanizmie krwawej ofiary w imię ocalenie Europy. A taka konstatacja prowadziła u nas do podżegania wojennego, gdyż taka wojna musiałaby się skończyć kompletną klęską Rosji, co stawało się szkodliwym marzeniem za cenę przelewania ukraińskiej krwi. W ogóle kontynuowanie wojny stało się priorytetem dla większości, oprócz ludu ukraińskiego. Putinowi dobrze idzie, a więc po co mu pokój, Zełenski też nie chce skończyć tej wojny, gdyż warunki ewentualnego pokoju będą o wiele gorsze niż propozycje stambulskie, które prezydent Ukrainy odrzucił na początku wojny. I ktoś się może zapytać dlaczego i po co zginęły po tym setki tysięcy ukraińskich żołnierzy? Europa, w przebraniu unijnych globalistów, też chce tę wojnę pociągnąć, gdyż interesy idą w najlepsze, również z Rosją jak nigdy dotąd, zaś panikowanie Europejczyków strasznym Putinem, jak za kowida, służy za pretekst do odzierania nas wszystkich z własności i wolności, domykając projekt federalizacyjny, tak przecież konieczny w obliczu jednakowych zagrożeń.

I polskie władze, bez względu na barwy siedzą teraz w tym wszystkim po uszy. Wyprztykani, jesteśmy wyproszeni z salonów, Polak zrobił swoje i Polak może odejść. PiS angażował się w Ukrainę dla przyjaźni z Ameryką, Tusk, bo taka postawa jest na rękę jego niemieckim mocodawcom. Tak czy owak – zawsze Nowak.

Najgorsze właśnie nadchodzi, gdyż, przy budowaniu z obu stron politycznego sporu jedności postaw antyrosyjskich, zbliżenie Trumpa i Putina wywala wszystko do góry nogami. Wywala, gdyż nie da się pogodzić dążenia do pokoju ze strony Trumpa z naszymi, nawet do niego, deklaracjami wrogości wobec Moskwy, kiedy z nią układają się USA. To raczej obciąża naszą pozycję, jako partnera dla Waszyngtonu – jesteśmy w tym układzie koleżką co prawda zasłużonym, ale i kłopotliwym. Kiedy układają się na nowo losy świata (nie jakiejś tam Ukrainy) to my wyskakujemy ze swoją pryncypialnością, głosząc rewelacje, że Putin kłamie i nie należy mu wierzyć. Jest to przenoszenie na grunt światowy naszych debilnych postaw dyplomacji opartej na zaufaniu, wierze, nie zaś na sile – tym największym gwarancie porozumień i traktatów. 

Niemieckie ambicje lokowane w Polsce każą Tuskowi również przeć do eskalacji wojny poprzez kontynuowanie tej beznadziei, która może pogorszyć los Ukrainy i w konsekwencji naszą pozycję. I nie dlatego, że Rosjanie zbliżą się do naszych granic (bo i tak już są zbliżeni), tylko dlatego, że przez naszą pozycję elementu bezwolnego w tej rozgrywce, Trump z Putinem mogą namówić się na różne koncesje, zaś Kreml jasno deklaruje, że pokój będzie naprawdę, jak znikną „źródłowe przyczyny tej wojny”. Nasza upokarzająca pozycja na końcu tej wojny pokazuje mizerię całej naszej dyplomacji w III RP. Płacimy rachunki za nie budowanie własnej siły, nieuzgodnienie naszej racji stanu, używanie polityki zagranicznej wyłącznie na użytek wewnętrzny i serwilizm wobec priorytetów naszych zewnętrznych patronów. POPiSowy ten układ wątek ukraiński naraża na upadek, gdyż jest to polityczne złoto dla zwolenników tezy o pryncypialnej jedności modelu popisowskiego i pozorności wojny polsko-polskiej. A jest to konstatacja antyestablishmentowa, stanowiąca pożywkę dla populizmu, w jego trumpowskim, zdroworozsądkowym zastosowaniu, które może systemowo rozsadzić kompradorski model III RP.

Ukraińcy

Zacznijmy od ludu. Mamy tu, z punktu widzenia polskiego, do czynienia z trzema grupami. Przyjmijmy, na potrzeby klarowności dyskursu, mocno wątpliwe założenie, że tam na Ukrainie lud jest w miarę jednolity co do stosunku do tej wojny, ale jeszcze wrócimy do tego wątku. Teraz zajmijmy się Ukraińcami w Polsce. Ja już tu pisałem, że mamy u nas do czynienia z dwiema grupami migracji: przedwojenną i powojenną. Uwaga – w dużej mierze wrogimi sobie. Przedwojenni ze zgrozą widzą tę nową migrację: butną, roszczeniową (wszak walczymy w imieniu Europy, no może nie my osobiście, bo my akurat w Polsce), coraz bardziej zideologizowaną na antypolonizm. No wypisz-wymaluj jak inżynierowie na Zachodzie. I ci pierwsi patrzą się na to ze zgrozą, bo przedwojenni mieli swój pomysł na siebie w Polsce raczej na stałe, chcieli się tu może nie zasymilować, ale co najmniej zintegrować. Za granicą, ale blisko swego kraju. W dobrych relacjach z Polakami. A tu zachowania drugiej migracji są przez Polaków wrzucane do jednego wora ocen. Ocen idących w dół. 

A tu wjeżdżają na pełnej petardzie nie tylko chłopaczki w wieku poborowym, jednocześnie wzywający Polaków do wsparcia, nie tylko oszuści socjalni, ale zaczyna do nas napływać cały ten oligarchiczny eksport z Ukrainy. Ten rak społeczno-polityczny, który i przed wojną doprowadzał ukraiński potencjał do ruiny. Nowa, powojenna migracja psuje te subtelne relacje, które tkali uważnie Ukraińcy przedwojenni. I przedwojenni praktycznie nic nie wiedzieli o jakichś tam banderowcach, teraz zaś ze zgrozą widzą tę ideologię, jako główny wyróżnik tożsamości ukraińskiej, zbudowanej na krwi i nienawiści do wrogów.

Pomoc socjalną Ukraińcy odbierają jako polskie frajerstwo, na zasadzie: „masz frajera to go duś, jak się zesra, to go puść”. I teraz ta bańka pękła. I to na dwie części – nagle skończyło się bajanie o kluczowym wkładzie migracji ukraińskiej w polską gospodarkę. Ta miałaby się rozpaść bez Ukraińców, którzy z naddatkiem oddają ponoć to, co dostają w pomocy społecznej. Jak doszło do prezydenckiego weta to wszystko się posypało, bo przecież takie 800+ będzie zabrane tym, co nie pracują, a więc nie dokładają się z naddatkiem do polskiej pomocy społecznej. Argument został zbity, bo pracujący Ukraińcy dalej przecież będą się dokładać, zaś ci, co się nie dokładają – nie dostaną nic. Zaczęły się pojawiać rzeczywiste bilanse ukraińskiego wkładu do budżetu i tego budżetu wydatków na Ukrainę i Ukraińców. I, już bez zarzutów o onucyzm, okazało się, że ten bilans jest tak z grubsza 10:1 albo i więcej na korzyść Ukraińców.

Drugim argumentem w sprawie weta odnośnie pomocy dla Ukrainy był mit matki z dziećmi w Polsce (a więc niepracującej), której mąż walczy na Ukrainie za Europę. Takie osoby należałoby wspierać. A tu właśnie im zabieramy. I tu zaczęły się na niekorzyść Ukraińców pojawiać argumentu ciężkiej wagi. Jak to jest, że Polska, kraj o dwa razy większym deficycie budżetowym niż wojująca Ukraina, ma wspierać państwo o wyraźnie lepszej pozycji budżetowej? Po co mają tu siedzieć żony wojujących ojców, skoro mogą pojechać na Ukrainę, zwolnić męża z frontu, a na jego miejsce wstawić ze trzech młodych byczków, co to hulają po klubach nie tylko w Polsce, nie tylko w Europie, ale i w Kijowie  i Odessie? Czemu to Polska ma być historycznym ewenementem państwa utrzymującego dwa kraje i dwa narody?

No i zostali nam jeszcze Ukraińcy na Ukrainie i ich władze. Lud tam się mocno dzieli na tych, co mają już dość i tych, co to do krwi ostatniej. Obie postawy są zrozumiałe, ale ci pierwsi – zwolennicy pokoju – nie mają przełożenia na działanie władz. Trump ma w garści Zełenskiego, który może nie tylko wyłączyć Zełenskiego w sekundę zabraniem mu broni, a bardziej informacji wywiadowczych i tzw. targetingu (Ukraińcy się wyrobili we własnej produkcji), ale pokazaniem Ukraińcom co najmniej przeczuwanych przez nich machlojek zarabiających na krwi ukraińskiej oligarchów, z samym prezydentem włącznie. Zełenski na razie jest trochę wypuszczony na wolność, bombarduje Rosję, ale Trump na to się godzi, gdyż ma nadzieję, ze to popchnie Putina do pokoju. A co może w tej wojnie Trump widać było w czasie ostatniej wizyty w Waszyngtonie. Putinowi zrobić Trump nic nie może, ale Ukrainie i Europie na tyle dużo, że w Białym Domu wszyscy przycupnęli jak grzeczne pieski i słuchali pana jak będą wyglądały spacerki i treningi, oraz ile za to pieski zapłacą.

Ukraińcy na Ukrainie przeszli długą drogę. Najpierw dumy ze zwycięstwa, później pedagogiki narracyjnego męstwa, kiedy jednym tchem domagali się pomocy, szacunku do swego wysiłku wojennego, drugim zaś namawiali swoje dzieci, by spylały dokąd oczy poniosą. Króluje jeszcze, choć w stopniu gasnącym mit, że Ukraina poświęca się dla pokoju w Europie i w ogóle na świecie. Nie jest to prawda, gdyż ta opowieść, jako już tu się rzekło, jest jedynym uzasadnieniem kontynuowania przegrywanej wojny dla Ukraińców, zaś dla Zachodu jest to pretekst do wzmożenia wysiłku pomocowego, głównie w formie deklaratywnej, bo militarnie Europa musi byś słabiutka, skoro to ponoć my jesteśmy jej największym zasobem wojskowym.

Moi znajomi Ukraińcy interesują się Polską, ostatnio dopytywali mnie z troską, jeszcze w trakcie kampanii, o Nawrockiego. Byli bowiem straszeni, tam u siebie i na migracji w Polsce, że Nawrocki jest ukrainożercą, choć dowody na to leżały w domaganiu się ekshumacji ofiar Wołynia, niewiele więcej. Teraz, po wecie prezydenta, mają uzasadnienie swych wcześniejszych obaw, nie wiedząc (nie pamiętając?), że podobne postulaty co do ograniczenia 800+ dla Ukraińców miał i kontrkandydat Nawrockiego. Ale kto tam się bawi w takie subtelności.

Moi Ukraińcy przeszli pewien proces, który uzasadnia tezę o budowaniu swej tożsamości na fladze symbolizującej krew i ziemię. Kiedy w 2017 roku Elinie powiedziałem o filmie Wołyń, ta nic nie wiedziała ani o tej tragedii, ani nawet o jakimś Banderze, co dopiero Szukiewiczu, czy innych piewcach czystki etnicznej. Kiedy dotarła do filmu, obejrzała go, to zadzwoniła do mnie, że to wszystko ruska propaganda, która ma nas skłócić. Nie było więc o czym gadać. Dziś Elina, po z górą trzech latach tej wojny wie już doskonale kto to jest Bandera i że Wołyń był smutnym pokłosiem walki tambylców z „polskimi panami”. Skądś się o tym dowiedziała, że z jakiegoś powodu zmieniła zdanie. Coś tam się narracyjnie dzieje na tej Ukrainie i nie są to dobre wieści dla sąsiedzkiej współpracy.

Co ciekawe – kogo słucha Ukraina okazało się właśnie niedawno. Wystarczyło, że ukrainofila Dudę zastąpił Nawrocki i okazało się, że i można naszą politykę prowadzić inaczej i Ukraińcy, dotąd butni po naszym bezwarunkowym wyprztykaniu się, zaczynają na poziomie władz trzeźwieć. Wystarczyło się tylko postawić. Nawrocki, który wybiera się do Trumpa pokazał jak to jest z tą tezą Tuska, że „rząd rządzi, zaś prezydent – reprezentuje”. Nawrocki jadąc do Waszyngtonu zwołał naradę państw bałtyckich, by uzgodnić wspólne stanowisko i zanieść jakieś supliki do Trumpa, a więc zaczął robotę (wreszcie!) na poziomie kreowania koalicji wspólnych interesów, czego Tusk zrobić nie jest w stanie, bo ani go w USA nie tolerują, a w sprawach europejski (jeśli już w ogóle) jedzie w trzecim wagonie. Ale po zakończeniu tych bałtyckich rozmów Nawrocki doprasza do narady Zełenskiego, zaś ten zachowuje się racjonalnie. Nie pyskuje, nie świeci w polskie oczy naszym onucyzmem, nawet nie zająkuje się o 800+. Dziękuje za to, że został zaproszony, za to, że będzie miał szansę ustami Nawrockiego może dodać coś do obecnych ustaleń, tych bez Polski. Czyli widać (co oczywiste, ale nie dla nas), że Ukraina szanuje tylko siłę i sprawczość, nie zaś Dudzie zaśpiewy o Ukropolinie.

Z nimi trzeba twardo – realizować nasz interes narodowy i zabierać ze sobą Ukrainę tylko wtedy, kiedy nasze interesy nie są konfliktowe. Inaczej niż czynił Duda, co tylko rozzuchwaliło Kijów. Mam nadzieję, że te czasy się właśnie kończą, co – paradoksalnie – może wyjść na dobre Ukrainie, która nie widzi, że jej romans z Niemcami jest przez nie instrumentalnie wykorzystywany.            

Przed Ukrainą ciężkie czasy – lud widzi, że został nie tylko wycyckany, ale i wykrwawiony, że wojna mogła się skończyć wcześniej, że nie wiadomo kiedy się skończy, ale wiadomo, że im dłużej potrwa, tym gorzej się skończy. Kijów jest rozgrywany do realizacji interesów o większej skali, jest tylko tematem zastępczym, pod którego pretekstem Trump ułoży się z Putinem, choćby i na temat Arktyki, zaś Niemcy pod pretekstem zagrożeń z Moskwy skończą swój projekt federacyjny z europejską armią sterowaną z Berlina, która nie wiadomo na kogo ma pójść.

Epilog

Ja wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem w ciemno, bo wszystkie nasze szlachetności to wyraz naiwnej postawy, która w obecnym świecie przegrywa na całego. Jesteśmy pechowi z tymi poruszeniami, gwałceni jak Kasandra, która miała rację, choć (a właściwie dlatego) przegrała. Nawet to przeczuwałem, kiedy byliśmy na szpicy w pomocy militarnej i humanitarnej, kiedy wszyscy patrzyli z zachwytem na nas, Polaków. Już wtedy wiedziałem, że to zostanie spitolone, nie wiedziałem jak, ale wiedziałem, że jak zwykle wyjdzie po staremu. I wyszło, wyszło, że dla Ukraińców jesteśmy wrogiem nr. 2 (na razie) po Putinie. I mamy zakorzenione poczucie niewdzięczności ze strony Ukraińców. Po tym wszystkim, co dla nich zrobiliśmy. No, rzeczywiście, Putin nie mógł sobie wyobrazić, albo lepiej przygotować, takiej historii. Dwaj najwięksi wrogowie Rosji pokłócili się ze sobą. Dobra inwestycja na przyszłość.  

Piszę ten tekst, jakby ta wojna miała się zaraz skończyć. Nadzieje na to są raczej płonne, gdyż o tym pokoju się tylko gada, zaś nikt go sobie chyba nie wyobraził jeszcze. Wszystkie strony są w impasie, by jej jednak nie kończyć, bo może dojść wtedy do gorszących bilansów. Nie wiadomo co będzie. U nas wiadomo jedno – mizeria naszej pozycji stoi jak słoń w kącie salonu i każdy udaje, że go nie widzi.

Ale żeby się uratować to właśnie trzeba go po pierwsze zauważyć, po drugie wystawić na środek, by o nim pogadać i po trzecie – zastanowić się co wynika z tej lekcji, by jej nie powtarzać. A wiadomo przecież, że jeśli historia się powtarza to nie poprzez zrządzenie losu wraca jako farsa. Ona wraca jako farsa dlatego, że elity nie wyciągnęły z niej wniosków, nie zapobiegły konsekwencjom, wchodząc w korkociąg w dół, coraz stromszy, z coraz węższymi obrotami. Ku ziemi, tej ziemi…                          

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

=========================================

mail:

Autor jakby nie widział o czym pisze.

Sprawa była nagrana przynajmniej od 2016 r., a przypuszczalnie wcześniej
Już w latach dziewięćdziesiątych rozpoczęto wybielanie banderyzmu.
Na drugi dzień po rozpoczęciu specjalnej akcji wojskowej cała Polska 
zakwitła sino-żółtymi sztandarami.
Kościół, zazwyczaj tak powściągliwy i roztropny natychmiast włączył się 
do akcji.
Na kościołach zawisły sino-żólte barwy, nawet skrzynki “na ubogich” 
zmieniły nazwę i dostały opaski we właściwym kolorze.

Ci co tu przyjeżdżali przeważnie nie byli żadnymi uciekinierami.
Wojna w Donbasie trwała już od ośmiu lat,
i jeżeli stamtąd uciekano, to do Rosji.

Było to planowe przesiedlenie, uzgodnione z polskim rządem, na czyj 
wniosek, Zelenskiego, Putina, Bidena, nie wiem.
Celem jest rozbicie polskiego narodu obcym elementem, i następnie jego 
likwidacja.

Fakty są proste: weto Nawrockiego = ratunek dla portfeli Polaków

facebook.com/story

„Zanim ktoś zacznie płakać nad „wielkim dramatem” po wecie Prezydenta Nawrockiego, warto zobaczyć fakty:

1. Ustawa wiatrakowa

Bez weta: Tusk przepchnął ustawę napisaną pod niemieckie koncerny. Większe rachunki za prąd, chaotyczne inwestycje w środku wsi, a Niemcy zgarniają kasę. W dodatku zamrożenie cen energii było tylko PR-em na kilka miesięcy, potem podwyżki o 30–40%.

Po wecie: Blokada prezentu dla Berlina. Ochrona polskich konsumentów i kontrola nad rynkiem.

2. Nowelizacja kodeksu karnego skarbowego + ordynacja podatkowa

Bez weta: Rząd Tuska planował wycisnąć z nas dodatkowe 10 miliardów złotych. Wyższe kary, szybsze blokowanie kont, jeszcze więcej kontroli i fiskalnej opresji. Mały przedsiębiorca staje się podejrzanym numer jeden.

Po wecie: Koniec planu na drenowanie Polaków. Firmy nadal oddychają, a fiskus nie dostaje batów do masowego zamrażania kont.

3. Świadczenia dla obywateli Ukrainy

Bez weta: Kolejne miliardy złotych na rozszerzenie 800+ dla Ukraińców, nawet tych, którzy nie pracują. Rocznie kosztowałoby to polskich podatników ok. 6–8 mld zł. Wypłaty bez kontroli, a Polacy dalej na końcu kolejki.

Po wecie: Świadczenia tylko dla tych, którzy faktycznie pracują. Koniec finansowania socjalu dla ludzi, którzy z naszym krajem nie mają nic wspólnego.

4. Ustawa o zapasach ropy i gazu

Bez weta: Plan Tuska = oddanie kluczowej infrastruktury pod kontrolę zagranicy. W praktyce ryzyko, że w kryzysie zostajemy z pustymi magazynami.

Po wecie: Pełna kontrola nad naszymi rezerwami, bezpieczeństwo energetyczne w polskich rękach.

5. Ustawa o środkach ochrony roślin

Bez weta: Otwieramy drzwi dla zachodnich korporacji agro, które zalewają nas zagraniczną chemią. Polscy rolnicy mieliby jeszcze większe koszty, a konkurencja byłaby praktycznie nieuczciwa.

Po wecie: Obrona polskiego rynku i wsparcie rodzimych producentów.

6. Ustawa deregulacyjna

Bez weta: Kolejne przywileje dla zagranicznych gigantów. Małe i średnie polskie firmy dostają po kieszeni, bo „europejski kapitał” musi zarobić więcej.

Po wecie: Równe zasady gry i brak faworyzowania niemieckich korpo.

7. Ustawa „Lex Kamilek”

Bez weta: Kolejny bubel prawny przepychany na emocjach. Brak sensownych procedur, chaos legislacyjny i prawo tworzone na kolanie.

Po wecie: Stop robieniu pokazówek i psuciu systemu prawnego.

Podsumowanie:

Bez Nawrockiego płacilibyśmy wyższe rachunki, tracilibyśmy kontrolę nad energią, gazem i ropą, nasze podatki szłyby na zagraniczne firmy i świadczenia dla Ukraińców. Tusk szykował nam finansową pętlę na szyję – Nawrocki to wstrzymał.
Rząd Tuska krzyczy o „odpowiedzialności”, a jedyne, co robi, to rozdaje miliardy obcym, podnosi Polakom koszty życia i sprzedaje rynek zagranicy.

Fakty są proste: weto Nawrockiego = ratunek dla portfeli Polaków.

Tekst pochodzi z komentarza https://www.facebook.com/share/1J3QnH64b4/?

===================================

A pod nim – zajrzałem – pełno wrednych , bez meritum, opluwań. Chyba ten sam, płatny troll produkuje u “uśmiechniętych” takie pomyje.. M. Dakowski

Veto Karola Nawrockiego utrudni życie banderowcom w Polsce

Veto Karola Nawrockiego utrudni życie banderowcom w Polsce

, 25 sierpnia 2025

Prezydent III RP, Karol Nawrocki zawetował ustawę o dalszej pomocy dla obywateli Ukrainy w Polsce. Ponadto chce ustawowego zrównania symboli Bandery z symbolami nazistowskimi i komunistycznymi.


X

Dostęp do naszych systemów socjalnych oraz ochrony zdrowia wyłącznie dla pracujących i płacących składki w Polsce. Wydłużenie okresu umożliwiającego uzyskanie obywatelstwa oraz zakaz banderyzmu. To niektóre założenia ustawy Prezydenta Karola Nawrockiego. /Nawrocki 2025/X

“Mały sukces duchowy” Karola Nawrockiego. Stanowski do spowiedzi !!

Pierwsze duchowe owoce prezydentury Nawrockiego? Stanowski potwierdził, że pójdzie do spowiedzi

https://pch24.pl/pierwsze-duchowe-owoce-prezydentury-nawrockiego-stanowski-potwierdzil-ze-pojdzie-do-spowiedzi

(Debata prezydencka w Końskich. Na zdjęciu Krzysztof Stanowski i Karol Nawrocki, fot. Jacek Szydlowski / Forum)

Internauci przypomnieli pewne zobowiązanie Krzysztofa Stanowskiego z czasu kampanii wyborczej. Twórca Kanału Zero zapowiedział, że jeśli Karol Nawrocki wygra wybory prezydenckie, Stanowski pierwszy raz po wielu latach pójdzie do spowiedzi. Wkrótce ma spełnić obietnicę.

We środę 6 sierpnia swoją prezydenturę zainaugurował Karol Nawrocki. Kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość zwyciężył w drugiej turze wyborów prezydenckich, pokonując wiceszefa PO Rafała Trzaskowskiego. W kampanii wyborczej doszło wówczas do wielu rozmów i debat na Kanale Zero. Jedna z nich zaowocowała obietnicą złożoną przez Krzysztofa Stanowskiego.

W rozmowie z Karolem Nawrockim, dziennikarz a zarazem kandydat w wyborach prezydenckich został zachęcony do skorzystania z sakramentu spowiedzi. Wszystko zaczęło się od tego, że Karol Nawrocki przyznał, że robi sobie rachunek sumienia i korzysta z sakramentu pokuty.  „Ja z tych co nie robię. Nie chodzę do spowiedzi” – odparł Stanowski. „A, no to przykro. Zachęcam. Ja chodzę i [to] daje moc” – odpowiedział Karol Nawrocki.

Następnie twórca Kanału Zero odparł, że jeśli kandydat popierany przez PiS zostanie prezydentem, „uzna to za rozkaz i wtedy pójdzie” do spowiedzi. „O, to tak się umawiamy. To będę miał mały sukces duchowy” – powiedział Karol Nawrocki.

Sprawa została przypomniana już po zaprzysiężeniu nowego prezydenta. W materiale nagrywanym dla Kanału Zero, prezydent Karol Nawrocki zapytał operatora kamery czy Krzysztof Stanowski był już u spowiedzi jak zapowiedział w kampanii prezydenckiej. Dopytywać o to zaczęli również internauci.

Ostatecznie Stanowski sam odpowiedział na „zaczepki” internautów, którzy przypominali mu o złożonej obietnicy. „Jeszcze nie byłem, ale pójdę. Nie musicie przypominać!” – napisał twórca Kanału Zero.

Jednocześnie Stanowski podzielił się, że dzień po zwycięstwie wyborczym, Karol Nawrocki zadzwonił do niego przypominając złożoną obietnicę. Prezydent miał wówczas powiedzieć: „Zaprowadzenie Pana do spowiedzi to moje największe czerwcowe zwycięstwo, więc musi Pan iść!” – relacjonuje dziennikarz.

My przypominamy, że sakrament pokuty i pojednania wymaga spełnienia pięciu warunków.

Są nimi:

  1. Rachunek sumienia.
  2. Żal za grzechy
  3. Postanowienie poprawy
  4. Szczera spowiedź
  5. Zadośćuczynienie Bogu i bliźnim.

Źródło: niedziela.pl, X.com, PCh24.pl

WMa

https://pch24.pl/bledy-podczas-spowiedzi-jak-ich-uniknac/embed/#?secret=LCo6eZM5M4#?secret=BWKsDRcfR8

Prezydentem III RP został Polak. Czy okaże się zdrajcą czy patriotą?

Prezydentem III RP został Polak. Czy okaże się zdrajcą czy patriotą, czas pokaże

CzarnaLimuzyna, 7 sierpnia 2025

Cytaty użyte podczas orędzia nowego prezydenta III RP przynależnej do unijnej struktury w ramach której dokonuje się zagłada Polski, m.in. cytat z Ignacego Paderewskiego „Walczyć trzeba z tymi, którzy naród pchają do upadku i do upodlenia” oraz końcowy okrzyk „Niech Bóg błogosławi Polsce! Niech żyje Polska!” wywołał pianę nienawiści wśród sympatyków odrzuconego w wyborach „Żonkila”.

Okrzyk “Niech Bóg błogosławi Polsce! Niech żyje Polska!” zawsze się kojarzył degeneratom z “okrzykami nienawiści” lub z „kibolstwem”. Podczas okupacji  za napis “Niech żyje Polska!” Niemcy rozstrzeliwali. Dziś, podobne hasła, antypolskie środowiska określają mianem „rasizmu”.

Kogo mogą oburzać patriotyczne okrzyki? Na samym początku najbardziej oburzały meneli spod budki z “Gazetą Wyborczą” zwaną wymiotną, tej samej w której ukazał się swego czasu artykuł „patriotyzm jest jak rasizm”. Trucizna wymiotnej zatruła arterie  uległych politycznie mediów, stając się rytualnym zawołaniem, reakcją na widok polskiej flagi lub na hasło „Polska dla Polaków”.

Zaprzysiężenie Nawrockiego  i jego orędzie zbulwersowało “nienawidzących razem” do tego stopnia, że Internet ponownie zalała nienawiść w stopniu równym lub większym niż podczas kampanii prezydenckiej.

„ To było skandaliczne! Skandaliczne Orędzie…”

Zacytuję, dla utrwalenia w pamięci, kilka zdań z orędzia, które dla jednych stały się znakiem nadziei, dla sceptyków były tylko ozdobną retoryką, a dla degeneratów powodem do rozdzierania unijnych szat.

Wolny wybór, wolnego narodu postawił mnie dziś przed państwem. Postawił mnie przed państwem wbrew wyborczej propagandzie, kłamstwom, wbrew teatrowi politycznemu i wbrew pogardzie.

Nie wiem jaki jest desygnat „wolnego narodu”. Być może jest to tylko ta część, która głosowała na Nawrockiego lub przeciw Trzaskowskiemu. Czy naród, który nie może decydować o rodzajach energii w swojej gospodarce i dysponować swobodnie swoją kurczącą się własnością jest narodem wolnym?

To głos, że dalej tak rządzić nie można i że Polska tak dzisiaj wyglądać nie powinna. To, drodzy państwo, głos Polek i Polaków, głos Polek i Polaków, że chcą, aby politycy spełniali obietnice składane w czasie kampanii wyborczych. 1 czerwca to wyraźny sygnał, że Polacy chcą wypełniania obietnic wyborczych.

Karol Nawrocki spłycił sprawę do “obietnic wyborczych”. Istota rzeczy nigdy nie była poruszana w zapowiedziach wyborczych kandydatów mainstreamu.

Będę więc głosem tych, którzy chcą Polski suwerennej. Polski, która jest w Unii Europejskiej, ale Polski, która nie jest Unią Europejską, tylko jest Polską i pozostanie Polską. (…) nigdy nie zgodzę się na to, aby Unia Europejska zabierała Polsce kompetencje,  szczególnie w sprawach, które nie zostały zapisane w traktatach europejskich, a te nie powinny się zmienić. Tak, będę głosem obywateli, którzy chcą suwerenności. Będę głosem tych, którzy chcą Polski bezpiecznej.

Czy w takim razie Nawrocki będzie reprezentował opcję “targowicy umiarkowanej” (PiS)? Eurokołchoz – tak, wypaczenia- nie. Skąd my to znamy? Z czasów Eurokołchozu numer jeden. A propos bezpieczeństwa: nie ma bezpiecznej Polski w granicach której przebywają potomkowie banderowców.

Drodzy Państwo, Polska musi wrócić na drogę praworządności. Dzisiaj Polska nie jest na drodze praworządności… A będę promował, awansował i nominował tych sędziów, którzy porządek konstytucyjno-prawny Rzeczypospolitej Polskiej zgodnie z konstytucją i ustawami przyjętymi przez Polski parlament i podpisanymi przez pana prezydenta respektują.

…i ustawami przyjętymi przez Polski parlament – to poważny mankament tej deklaracji, ale ogólnie dobry kierunek.

(…) powołam Radę do Spraw Naprawy Ustroju Państwa.

Tak, drodzy Państwo, dalej być nie może i Polacy chcą naprawy ustroju państwa. Zaproszę oczywiście do tej Rady przedstawicieli wszystkich środowisk politycznych.

Grzegorz Braun w Radzie do Spraw Naprawy Ustroju Państwa? Zobaczymy, ale dlaczego tylko „środowisk politycznych”? Czy prezydent skorzysta z wiedzy ks. prof. Tadeusza Guza i Ordo Iuris, profesorów Collegium Intermarium?

Chyba nikt w tej izbie nie ma wątpliwości, że jesteśmy Polakami i mamy obowiązki polskie.

Poważnie mówiąc, jest inaczej. Już za chwilę prezydent Nawrocki będzie mieć okazję zawetować ustawę okradającą Polaków- przedłużającą wydatki na Ukraińców przebywających w Polsce. Zobaczymy jak postąpi.

Aborterzy i LGBT będą naciskać na Prezydenta Nawrockiego

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Za nami dziesięć lat prezydentury Andrzeja Dudy, dekady pełnej rozczarowań, pozorowanych działań i unikania odpowiedzialności w kluczowych momentach walki o życie i wartości rodzinne. Ostatnie miesiące kadencji jeszcze raz potwierdziły ten bilans.

W ostatnich dniach, gdy lobby LGBT próbowało wprowadzić ustawę, która ułatwia zmienianie dzieciom płci bez wiedzy rodziców, Prezydent Duda, zamiast od razu zawetować ten skandaliczny projekt, odesłał go do Trybunału Konstytucyjnego. Podobnie jak uczynił w kwietniu z tzw. ustawą kagańcową, penalizującą krytykę ideologii LGBT. Zamiast wetować, umył ręce i także odesłał ją do TK.

Jeszcze większym cieniem na mijającej prezydenturze kładzie się prezydencki projekt ustawy dopuszczającej aborcję dzieci chorych – złożony tuż po wyroku TK z października 2020 roku. Andrzej Duda nigdy nie wycofał z Sejmu swojego projektu, napisanego, aby zadowolić Martę Lempart i jej wulgarne towarzystwo, które w tamtym czasie urządzało rozróby na ulicach i profanowało kościoły. Ustawa pozostała symbolem haniebnego kompromisu z barbarzyństwem. Po raz pierwszy w historii III RP Prezydent RP aktywnie zaproponował legalizację aborcji – tego nie zrobili wcześniej nawet Aleksander Kwaśniewski ani Wojciech Jaruzelski.

Dekada iluzji konserwatyzmu kończy się. Dzieci narodzone i te jeszcze nienarodzone poniosły największe konsekwencje gry pozorów. A jeśli w polityce nie staje się jednoznacznie po stronie dobra, zostawia się pole złu. Dzieci nie mogą być zakładnikami politycznego kalkulowania.

Dziś byliśmy pod Sejmem, aby w chwili, gdy nowy Prezydent obejmuje urząd, przypomnieć, że ratowanie życia dzieci to fundament.

Nowy Prezydent, nowe nadzieje? Karol Nawrocki rozpoczął swoją kadencję mocnym akcentem. W wystąpieniu inauguracyjnym wybrzmiały słowa o niezależności i suwerenności Polski, o służbie wobec własnego narodu, o polskiej edukacji dla polskich dzieci. W kontrze do postępującej ukrainizacji szkolnictwa usłyszeliśmy o konieczności czytania polskich lektur. Była także zapowiedź przywracania praworządności i rozpoczęcia prac nad nową Konstytucją.

To słowa, które dają nadzieję, ale też są wielkim zobowiązaniem ze strony nowego Prezydenta. Szczególnie w kontekście ciągłego łamania wyroków Trybunału Konstytucyjnego zakazujących aborcji. Dziś w Polsce wciąż zabija się dzieci nienarodzone – pod pretekstem złego samopoczucia matki, często tuż przed porodem. To musi się skończyć i Prezydent ma tu konkretne narzędzia, których może użyć.

Ale dobre zmiany nie wydarzą się same. Skąd to wiem? Z doświadczenia pracy z politykami i z uważnego wsłuchania się w orędzie Prezydenta. Choć były tam wątki, które mogą napawać ostrożnym optymizmem, zapowiedź ochrony życia dzieci nienarodzonych przed aborcją, a narodzonych przed lobby LGBT nie została wyrażona wprost. Prezydent uchylił furtkę, ale nie opowiedział się jednoznacznie. Lobby aborcyjne i LGBT będzie teraz naciskać na Karola Nawrockiego, aby ugiął się przed ich żądaniami. Musimy ich zatrzymać.

Mamy zatem jasność: jeśli nie będzie naszej wspólnej aktywności, nic się nie zmieni. Jeśli nie będziemy wymagać, patrzeć władzy na ręce, działać, to Polska dalej będzie staczać się w dół po równi pochyłej wprost w ramiona cywilizacji śmierci.

Dlatego dziś proszę Pana o wsparcie działań Fundacji Życie i Rodzina. Jesteśmy zawsze na pierwszej linii – i wiemy, że przed nami wiele, wiele pracy.

Dzięki Pańskiemu wsparciu będziemy:

– nagłaśniać prawdę o aborcji i LGBT,

– wstawiać się za ofiarami cywilizacji śmierci,

– podejmować działania prawne i edukacyjne,

– monitorować władzę i reagować na czas,

– organizować akcje w obronie dzieci.

Bez Pańskiego wsparcia nie zrobimy nic.

Bardzo proszę o pomoc finansową dziś

====================================================

Fundacja Życie i Rodzina

Numer konta:

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230

Kod SWIFT: BIGBPLPW

Blik/karty/szybkie przelewy:

www.RatujZycie.pl/wesprzyj

Z wyrazami szacunku i serdecznymi pozdrowieniami,

Kaja GodekKaja Godek
Kaja GodekFundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Nowa prezydentura niesie nadzieję. Jeśli jednak zabraknie oddolnej pracy społecznej, aborterzy znajdą sposoby, aby nacisnąć także na nowego Prezydenta. Nie oddawajmy Polski walkowerem, trzeba działać, a Pańskie wsparcie jest tu kluczowe.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

„Niech Bóg błogosławi Polsce! Niech żyje Polska!” Mocne orędzie prezydenta Karola Nawrockiego [PEŁNY TEKST]

„Niech Bóg błogosławi Polsce! Niech żyje Polska!” Mocne orędzie prezydenta Karola Nawrockiego [PEŁNY TEKST]

https://pch24.pl/niech-bog-blogoslawi-polsce-niech-zyje-polska-mocne-oredzie-prezydenta-karola-nawrockiego-pelny-tekst

(Fot. PAP/Paweł Supernak)

Po zaprzysiężeniu na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Karol Nawrocki przed Zgromadzeniem Narodowym wygłosił swoje orędzie. Poniżej prezentujemy pełny zapis przemówienia Głowy Państwa:

Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, a władzę zwierzchnią w Rzeczpospolitej sprawuje Naród. Dlatego witam Naród Polski w granicach Rzeczypospolitej i poza granicami Rzeczypospolitej.

Witam tysiące, dziesiątki tysięcy obywatelek i obywateli państwa polskiego, które przyjechały dzisiaj do Warszawy i których mijałem pod polskim sejmem. Witam wszystkie te miliony wyborców, które wybrały swojego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który przed momentem złożył swoją przysięgę. Dziękuję wszystkim za oddane głosy, za wsparcie. Dziękuję także drodzy państwo tym, którzy nie głosowali na mnie, a wzięli udział w tym demokratycznym akcie wyborczym w związku ze świętem naszej demokracji 1 czerwca.

Szanowny panie prezydencie, panowie prezydenci, szanowny panie marszałku Sejmu, pani marszałek Senatu, panie premierze, drodzy członkowie Zgromadzenia Narodowego, ekscelencje, eminencje, generałowie.

Drodzy państwo, wolny wybór, wolnego Narodu postawił mnie dziś przed państwem. Postawił mnie przed państwem wbrew wyborczej propagandzie, kłamstwom, wbrew teatrowi politycznemu i wbrew pogardzie, z którą się spotykałem w drodze do Urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. I wybaczałem jako chrześcijanin ze spokojem serca i z głębi serca wybaczam całą tę pogardę i to co działo się w czasie wyboru.

Mamy, drodzy państwo, jako wspólnota narodowa właśnie tę wielką wartość przywiązania do wartości i tożsamości chrześcijańskiej. I to nie powinno się zmieniać, a w wartościach chrześcijańskich miłość i miłosierdzie do drugiego człowieka jest jednym z podstawowych elementów. Ale te wybory i pierwszy czerwca wysłały także silny głos suwerena do całej klasy politycznej, wybierając mnie na Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

To głos, że dalej tak rządzić nie można i że Polska tak dzisiaj wyglądać nie powinna. To drodzy państwo głos Polek i Polaków. Głos Polek i Polaków, że chcą aby politycy spełniali obietnice składane w czasie kampanii wyborczej.

Pierwszy czerwca to wyraźny sygnał, że Polacy chcą wypełniania obietnic wyborczych, chcą wybierać swojego prezydenta w poczuciu wolności i nie ulegną propagandzie politycznej.

Mówię to szanowni państwo tylko dlatego, bowiem pierwszego czerwca jeszcze raz wszyscy przekonaliśmy się, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej musi być tylko i aż – po prostu – głosem obywateli i obywatelek Rzeczypospolitej. Ja jako prezydent Polski będę głosem Narodu Polskiego i takie mam przed sobą zadanie.

Nie zaskoczę państwa ze swoim programem politycznym na najbliższe pięć lat. Tak, Polacy oczekują, że politycy będą wypełniać swoje obietnice. A ja swoje obietnice zawarłem w Planie 21, w programie dla Polski na XXI wiek, w programie, który dostał 10,5 miliona głosów wyborców.

Dlatego moje dzisiejsze wystąpienie nie może być dla nikogo, drodzy państwo, zaskoczeniem, bowiem zamierzam być konsekwentny i zdeterminowany w realizacji Planu 21. A w tym planie jasno można przeczytać, że jestem wielkim zwolennikiem i będę popierał wszystkie inicjatywy i swoimi decyzjami będę dążył do tego, aby państwo polskie było ambitne, było miejscem rozwoju, było miejscem wielkich, przełomowych projektów takich jak Centralny Port Komunikacyjny, jak Polskie Drogi, Polskie Porty. Program, który będę realizował, jest programem zrównoważonego rozwoju państwa polskiego.

Tak, my wszyscy jesteśmy z miast i wiosek polskich i nie ma Polski A i Polski B, i to się nie zmieni w ciągu moich najbliższych pięciu lat. Plan 21 i mój program to „nie” dla nielegalnej migracji, „tak” dla polskiej złotówki, „nie” dla euro. Jako prezydent Polski nie pozwolę podnieść wieku emerytalnego kobietom i mężczyznom.

Mówię, drodzy państwo, to wszystko, chociaż mam świadomość, że kampania wyborcza dała szansę poznać Plan 21, więc nie będę wymieniał wszystkich 21 punktów, ale chcę podkreślić, że głęboko wierzę, iż moja prezydentura przywróci wiarę w składane obietnice. Przez pięć lat, w każdą godzinę, każdego dnia, w każdym tygodniu, każdą decyzją i inicjatywą ustawodawczą będę wypełniał swoje zobowiązania wobec moich wyborców i wobec tych, którzy brali udział w wyborach.

Szanowni Państwo, stoję przed Wami świadomy wielkiego zadania i ogromnej odpowiedzialności, jaka przede mną staje, ale stoję tutaj w polskim Sejmie świadomy także podziałów w polskim życiu politycznym, w polskim życiu społecznym.

Chcę jasno zadeklarować, że swoich decyzji nie będę podejmował zgodnie z tymi podziałami i zgodnie z podziałami politycznymi, tylko wbrew tym podziałom, podejmując zawsze decyzję, która odnosi się do głosu Narodu Polskiego, a nie do politycznych czy partyjnych emocji. Te mnie przez 42 lata nie interesowały i nie będą mnie interesować jako prezydenta Polski. W moich decyzjach będę głosem Narodu, wiernym swojemu programowi. To, drodzy Państwo, wszystkim gwarantuję.

Będę więc głosem tych, którzy chcą Polski suwerennej. Polski, która jest w Unii Europejskiej, ale Polski, która nie jest Unią Europejską, tylko jest Polską i pozostanie Polską.

Zarówno w dyskusjach z polskim rządem, w swoich decyzjach i na arenie międzynarodowej w sposób dyplomatyczny będę oczywiście wspierał relacje w ramach Unii Europejskiej, ale nigdy nie zgodzę się na to, aby Unia Europejska zabierała Polsce kompetencje, szczególnie w sprawach, które nie zostały zapisane w traktatach europejskich, a te nie powinny się zmienić. Tak, będę głosem obywateli, którzy chcą suwerenności.

Będę głosem tych, którzy chcą Polski bezpiecznej, a bezpieczeństwo Polski rozpoczyna się od każdego szeregowego żołnierza. Od jego wyposażenia, od jego świadomości, od jego hartu, ducha i od jego serca. Będę głosem polskich żołnierzy i polskich oficerów. Wspierać będę, panie premierze, panie ministrze, wszystkie wysiłki modernizacyjne polskiej armii. Dążyć będę do tego, żeby polska armia była największą siłą NATO w Unii Europejskiej.

Szanowni państwo, będę też w sposób naturalny – zwracam się do naszych partnerów ze Stanów Zjednoczonych – wspierał polskie najważniejsze sojusze, z tym sojuszem bilateralnym ze Stanami Zjednoczonymi. Będę dbał także o pozycję Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim. Już jako prezydent-elekt zadawałem sobie trud, aby wejść w relację z sekretarzem generalnym NATO. Ale uznaję, drodzy państwo, także, że Polska powinna być liderem budowania siły systemu immunologicznego, odpowiedzialności wschodniej flanki NATO. I marzę, że bukaresztańska dziewiątka w dłuższej perspektywie stanie się bukaresztańską jedenastką razem z państwami skandynawskimi. I tak my, jako Polacy, w Europie Środkowej, w Europie Wschodniej odpowiadamy za budowę siły wschodniej flanki NATO. I to powinien być także międzynarodowy, geopolityczny kierunek mojej prezydentury.

Drodzy członkowie Zgromadzenia Narodowego, będę też głosem tych Polaków, którzy chcą Polski normalnej. Polski przywiązanej do swoich wartości, Polski z dobrą, polską szkołą, z polską literaturą i z polskimi lekturami w polskiej szkole.

Jako człowiek, który przez kilkanaście lat zajmował się edukacją i narodową pamięcią, zrobię wszystko, aby dobra, polska szkoła wychowywała kolejne pokolenia Polaków, a polski uczeń wychodzący ze szkoły rzeczywiście czuł dumę z bycia Polakiem.

Szanowni Państwo, to dobry moment, żeby zaprosić wszystkich Państwa na kolejną edycję Narodowego Czytania. To inicjatywa zapoczątkowana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, a z tak wielkim sukcesem i synergią kontynuowana i rozwinięta przez prezydenta Andrzeja Dudę. Narodowe Czytanie oczywiście będzie także w obecnym Pałacu Prezydenckim. Jeśli będzie trzeba czytać polskie lektury, to będzie to robił także prezydent Polski i osoby zaproszone.

To doskonały moment, żeby w tym momencie podziękować panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie za 10 lat sprawowania Urzędu Prezydenta Polski z tak wieloma sukcesami. Dziękuję też panu prezydentowi za to, że w tak demokratyczny, cywilizowany, piękny, właściwy sposób pomagał objąć Urząd Prezydenta obecnemu prezydentowi. Myślę, że wszyscy byśmy mogli się tej kultury, instytucji i najważniejszego Urzędu Państwa Polskiego uczyć od pana prezydenta. Bardzo za to, panie prezydencie, dziękuję.

Szanowni Państwo, będę także głosem tych Polaków, którzy chcą Polski dobrobytu. Przez ostatnie 35 lat jako wspólnota narodowa osiągnęliśmy wielki sukces ekonomiczny i sukces gospodarczy. Żeby była jasność, często wbrew politykom, czasami przy pomocy polityków, ale zawsze za sprawą wspaniałych polskich przedsiębiorców i bardzo pracowitych polskich ludzi pracy, którzy przez 35 lat mocno pracowali na sukces ekonomiczny i gospodarczy państwa polskiego, płacąc często bardzo wysoką za to cenę, cenę emigracji, cenę pracy ponad miarę. Ale tak w ciągu tych 35 lat Polska osiągnęła sukces ekonomiczny i sukces gospodarczy.

Niestety w ciągu tych 35 lat, wiele lat z tego sukcesu wyłączone były konkretne grupy społeczne czy konkretne regiony Polski. To oczywiście musimy poprawić. Ale chcę drodzy Państwo jasno podkreślić, że po tych 35 latach, i wiedzą to ekonomiści, wiecie to Państwo, parlamentarzyści na tej sali, coś się w geopolityce i w światowej ekonomii zmieniło. My dziś potrzebujemy wielkich planów, wielkich inwestycji. Potrzebujemy obudzić aspiracje narodu polskiego, bo nie możemy już być gospodarstwem pomocniczym naszych zachodnich sąsiadów, czy całej Unii Europejskiej.

Musimy drodzy Państwo poszukiwać tej drogi gospodarczej, która stanie się rodzajem konkurencyjności ekonomicznej, gospodarczej, rzuconej wobec także zachodniej Europy. Tak, potrzebujemy wielkich i przełomowych projektów inwestycyjnych. O tym już wspominałem, ale o CPK wspominać będę regularnie, a jutro złożę inicjatywę ustawy, abyśmy wrócili do tradycyjnego kształtu centralnego portu komunikacyjnego i znaleźli swoje gospodarcze koło zamachowe na kolejne dekady, które da nam się drodzy Państwo rozwijać.

Dlatego ze smutkiem patrzę szanowni Państwo na to, co dzisiaj dzieje się wokół przełomowych projektów inwestycyjnych w państwie polskim. Bo właściwie moglibyśmy je podzielić na te zupełnie zablokowane, na te okrojone i na te w najlepszym przypadku opóźnione. To bardzo niepokojący scenariusz, a gdy spojrzymy na lawinowo rosnące zadłużenie państwa polskiego i dług, a także na obiektywny problem demograficzny w naszej ojczyźnie i problem z mieszkalnictwem, to niestety dzisiaj Polska jest na bardzo złej drodze do rozwoju i musimy mieć tego świadomość. Coś trzeba zmienić.

Stąd też szanowny panie premierze, drodzy Państwo ministrowie, chciałem serdecznie już dzisiaj zaprosić na posiedzenie Rady Gabinetowej, które odbędzie się jeszcze w sierpniu. Będę chciał z polskim rządem porozmawiać o inwestycjach rozwojowych, o najważniejszych inwestycjach, które przed nami, a także o stanie finansów publicznych. Czuję się zobowiązany, panie premierze, jako prezydent Polski mieć pełne informacje o tym, jak wygląda stan państwa polskiego.

Szanowni Państwo, wierzę głęboko i spoglądam tu na lewą część polskiego parlamentu. Wierzę głęboko, że w kwestiach mieszkalnictwa, inwestycji rozwojowych, kwestii polskich finansów publicznych jesteśmy w stanie dojść do ponad politycznego porozumienia.

Tak, to nie jest kwestia emocji politycznych. To jest kwestia mieszkań dla ludzi, których potrzebują w tym mieszkań komunalnych. To jest kwestia przyszłości naszych dzieci i kolejnych pokoleń Polaków. I naprawdę głęboko liczę na współpracę wszystkich środowisk politycznych wokół tych zagadnień, wobec których nie powinniśmy szukać polityki. A tym zagadnieniom poświęcę także specjalną uwagę w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej.

Szanowni Państwo, liczę także, że uda nam się porozumieć w kwestiach grup społecznych, które potrzebują szczególnej troski państwa polskiego. Myślę tutaj o seniorach, o młodzieży, w której zapisany jest kod naszej przyszłości. Tym grupom poświęcone będą w Pałacu Prezydenckim specjalne prezydenckie rady, które będą szukać rozwiązań dla seniorów i dla młodzieży.

Ale siłę i potencjał państwa mierzy się także tym, jak reaguje na sprawy osób najbardziej potrzebujących. Dlatego wierzę także na ponadpolityczne porozumienie wokół osób niepełnosprawnych i ustaw, które są dla nich przygotowywane.

Drodzy Państwo, Polska musi wrócić na drogę praworządności. Dzisiaj Polska nie jest na drodze praworządności. Bo ciężko nazwać praworządnym państwo, w którym nie działa i nie funkcjonuje legalnie wybrany prokurator krajowy, w którym art. 7 Konstytucji, mówiący, że organy władzy państwowej muszą działać na podstawie i w granicach prawa, jest niestety regularnie łamany.

Dlatego stoję dzisiaj przed Państwem, aby zaapelować do całej klasy politycznej, ale aby także przekazać polskim sędziom i panu ministrowi sprawiedliwości, że szanowni Państwo, sędziowie są od tego, aby wydawać wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, a władza sądownicza jest jedną z trzech władz w polskim systemie demokratycznym.

Polskie prawodawstwo, jeśli się nie mylę, powstaje w tej izbie, w polskim Sejmie, z woli wyborców wybranym i w polskim Senacie i musi zyskać akceptację prezydenta Polski wybranego w powszechnych i bezpośrednich wyborach. A sędziowie, drodzy Państwo, musimy to sobie wszyscy uzmysłowić, nie są bogami, tylko mają służyć Rzeczypospolitej Polskiej i polskim obywatelom. Mówię to tylko dlatego, żeby w sposób klarowny, jasny, oczywisty zadeklarować, szanowny panie premierze, panie ministrze sprawiedliwości, że nie będę awansował ani nominował tych sędziów, którzy godzą w porządek konstytucyjno-prawny w Rzeczypospolitej Polskiej. A będę promował, awansował i nominował tych sędziów, którzy porządek konstytucyjno-prawny Rzeczypospolitej Polskiej zgodnie z konstytucją i ustawami przyjętymi przez Polski Parlament i podpisanymi przez pana prezydenta respektują. Tak wyobrażam sobie porządek prawny Państwa Polskiego. A bezpieczeństwo prawne polskich obywateli, którzy czekają na sprawiedliwe wyroki i porządek konstytucyjno-prawny Państwa Polskiego jest dla mnie, drodzy państwo, dużo ważniejszy niż samozadowolenie jednej z klas społecznych w Polsce.

Chcę to wyraźnie podkreślić. W celu rozwiązania problemu ustroju państwa przy Pałacu Prezydenckim powołam Radę do spraw naprawy ustroju państwa. Tak, drodzy państwo, dalej być nie może i Polacy chcą naprawy ustroju państwa. Zaproszę oczywiście do tej Rady przedstawicieli wszystkich środowisk politycznych. Zaproszę akademików, zaproszę te osoby, którym troska o państwo polskie i nasz ustrój prawny jest bliska. I wierzę, że Pałac Prezydencki stanie się miejscem dialogu, miejscem dyskusji o konsekwentnej naprawie ustroju Rzeczypospolitej Polskiej.

Przed nami szanowny panie premierze, panie prezydencie, drodzy członkowie Zgromadzenia Narodowego także zadanie dla naszej przyszłości. Takie zadanie, które wymaga już teraz aktywności prezydenta Rzeczypospolitej i wszystkich stronnictw politycznych. Ja z uznaniem patrzę na twórców konstytucji z roku 1997, której jestem i będę strażnikiem konstytucji, która obowiązuje. Natomiast dzisiaj, drodzy państwo, po blisko 30 latach jesteśmy w zupełnie nowej sytuacji społecznej, sytuacji geopolitycznej. Przez te blisko 30 lat wydarzyło się tak wiele sporów kompetencyjnych. W ostatnim czasie tak regularnie łamano polską konstytucję, że my jako klasa polityczna musimy zacząć działać nad rozwiązaniami nowej ustawy zasadniczej, która będzie gotowa do przyjęcia, mam nadzieję i wierzę, w roku 2030.

Tak, Pałac Prezydencki stanie się, drodzy państwo, nie tylko miejscem funkcjonowania Rady Konstytucyjnej, ale także miejscem, w którym otworzymy, mam nadzieję, narodową, uczciwą dyskusję o tym, jak ma wyglądać konstytucja roku 2030, bo obywatele dzisiaj potrzebują klarownych, jasnych zasad współpracy między politykami, zabezpieczenia interesu suwerenności, bezpieczeństwa Państwa Polskiego. I musimy to wykonywać już teraz, od roku 2025, żeby w roku 2030 najpóźniej być gotowymi. Tego, mam głębokie przekonanie, wymaga także od nas dzisiaj suweren, żeby jeszcze raz przyjrzeć się ustawie zasadniczej, której minie niedługo 30 lat.

Drodzy państwo, jak wiecie, wiele lat służyłem państwu polskiemu w różnych instytucjach, ale bardzo krótko jestem w świecie politycznym. Jestem w świecie politycznym krócej niż większość z państwa. Więc pozwólcie, szanowni państwo, że na sam koniec, być może z polityczną naiwnością, powiem, że wierzę, iż uda nam się porozumieć w sprawach zasadniczych dla Polski i wyłączyć je ze sporu politycznego. Kwestie rozwoju, kwestie mieszkalnictwa, kwestie polskiego bezpieczeństwa są takimi, wokół których wierzę, że uda się zbudować ponadpartyjny, ponadpolityczny konsensus.

Mamy zresztą jako wspólnota narodowa piękne doświadczenie pracy nad konkretnym dziełem, które wówczas miało imię niepodległość z różnych perspektyw i przy różnych, wcale nie mniejszych niż dzisiaj, emocjach politycznych.

To lekcja polskich Ojców Niepodległości z roku 1918, których gdy czytamy dziś, szanowni państwo, wiemy jak byli różni, ale można ich czytać często jako jedno wyzwanie przywiązania do wspólnej idei niepodległości i wolności Polski.

Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński powiedział kiedyś, że warto być Polakiem. My jeszcze raz musimy całej Polsce i całemu światu udowodnić, że warto być Polakiem, a uczą nas tego właśnie ojcowie naszej niepodległości.

Bo tak trudno nie zgodzić się z Romanem Dmowskim, który mówił, że jesteśmy Polakami i mamy obowiązki polskie. Chyba nikt w tej izbie nie ma wątpliwości, że jesteśmy Polakami i mamy obowiązki polskie.

Józef Piłsudski mówił, że niepodległość nie jest nam dana raz na zawsze. Dzisiaj czujemy to bardziej niż kiedykolwiek, bowiem za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, a Polska musi trwać wiecznie, jak mówił Wincenty Witos. Mówią z innych perspektyw niejako jednym głosem, drodzy państwo. Wrażliwości społecznej możemy się uczyć od Wojciecha Korfantego, który przypominał, że główną funkcją państwa jest służenie. My jesteśmy tu po to, żeby służyć polskim obywatelom i służyć ludziom. Ja jako prezydent też nie jestem od niczego innego, tylko od służenia.

Ignacy Daszyński dopowiadał, że dlatego trzeba służyć społeczeństwu, ciężko pracować i społeczeństwa słuchać. Tak, musimy społeczeństwa słuchać. Największy wirtuoz z całej puli ojców niepodległości, również nasz wspaniały ojciec niepodległości Ignacy Paderewski z właściwą swoją gracją dodawał, że walczyć trzeba z tymi, którzy naród pchają do upadku i do upodlenia.

Niech Bóg błogosławi Polsce! Niech żyje Polska!

Not. PCh24.pl

Orędzie Prezydenta. Zwrócił się do Tuska i Żurka. „Tak dalej być nie może”

Pierwsze orędzie Nawrockiego. Zwrócił się do Tuska i Żurka. „Tak dalej być nie może”

6.08.2025 https://nczas.info/2025/08/06/pierwsze-oredzie-nawrockiego-zwrocil-sie-do-tuska-i-zurka-tak-dalej-byc-nie-moze/

Karol Nawrocki Marta Nawrocka
Prezydent RP Karol Nawrocki i Pierwsza Dama Marta Nawrocka. / Foto: PAP

W środę 6 sierpnia 2025 r. Karol Nawrocki złożył przysięgę prezydencką przed Zgromadzeniem Narodowym. Następie rozpoczęło się pierwsze orędzie nowo zaprzysiężonego Prezydenta RP.

– Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, a władzę zwierzchnią sprawuje naród. Dziękuję wszystkim, którzy oddali na mnie głos, a także wszystkim tym, którzy nie głosowali na mnie, ale wzięli udział w tym święcie demokracji – rozpoczął Karol Nawrocki.

– Wolny wybór wolnego narodu postawił mnie dziś przed państwem wbrew wyborczej propagandzie, kłamstwom, teatrowi politycznemu, pogardzie, z którą się spotykałem w drodze na urząd prezydenta. Jako chrześcijanin ze spokojem serca i z głębi serca wybaczam całą tę pogardę i to, co działo się w czasie wyborów – mówił nowy prezydent.

Prezydent Karol Nawrocki podkreślił, że 1 czerwca, w dniu drugiej tury wyborów na prezydenta, Polacy dali wyraźny sygnał, że „chcą wypełniania obietnic wyborczych, chcą wybierać swojego prezydenta w poczuciu wolności i nie ulegną propagandzie politycznej”.

Stwierdził też, że 1 czerwca wszyscy jeszcze raz przekonali się, że „prezydent musi być tylko i aż głosem obywateli i obywatelek RP, nikim więcej”. – Ja jako prezydent będę głosem narodu polskiego i takie mam przed sobą zadanie – oświadczył.

Dodał, że Polacy oczekują tego, aby politycy wypełniali swoje obietnice wyborcze, które – jak przypomniał – zawarł w „Planie 21”. Zadeklarował, że będzie konsekwentny i zdeterminowany w realizacji Planu 21. Zapewnił, że będzie dążył do tego, aby polskie państwo było miejscem rozwoju, wielkich przełomowych projektów takich, jak CPK, polskie drogi i polskie porty. Oświadczył, że złoży projekt ustawy ws. Centralnego Portu Komunikacyjnego wracający do „tradycyjnego kształtu” tej inwestycji, tak byśmy – jak mówił – „znaleźli swoje gospodarcze koło zamachowe na kolejne dekady, które da nam się rozwijać”.

Jego zdaniem, przełomowe projekty inwestycyjne w Polsce można podzielić na „te zupełnie zablokowane, na te okrojone i na te – w najlepszym przypadku – opóźnione”. I dlatego – dodał – zaprasza premiera Donalda Tuska i ministrów jego rządu na „posiedzenie Rady Gabinetowej, które odbędzie się jeszcze w sierpniu”.

– Będę chciał z polskim rządem porozmawiać o inwestycjach rozwojowych, najważniejszych inwestycjach, a także o stanie finansów publicznych. Czuje się zobowiązany, panie premierze, jako prezydent, żeby mieć pełne informacje o tym, jak wygląda stan państwa polskiego – zwrócił się do Donalda Tuska Nawrocki.

Jego zdaniem, Polska potrzebuje „wielkich planów i inwestycji”. Nie możemy już być gospodarstwem pomocniczym naszych zachodnich sąsiadów czy całej Unii Europejskiej – ocenił. Podkreślił, że Polska musi szukać drogi gospodarczej, która „stanie się rodzajem konkurencyjności ekonomicznej, gospodarczej także wobec zachodniej Europy”.

Prezydent podkreślił, że w ciągu ostatnich 35 lat Polska osiągnęła sukces gospodarczy, ale były z niego wyłączone „konkretne grupy społeczne czy regiony Polski” i „to oczywiście musimy poprawić.

Zaznaczył, że zarówno w dyskusjach z polskim rządem, jak i na arenie międzynarodowej będzie wspierał relacje w ramach UE.  Ale nigdy nie zgodzę się na to, by UE zabierała Polsce kompetencje, szczególnie w sprawach, które nie zostały zapisane w traktatach europejskich, a te nie powinny się zmienić. Będę głosem obywateli, którzy chcą suwerenności – podkreślił prezydent.

– Głęboko wierzę, że moja prezydentura przywróci wiarę w składane obietnice. Będę głosem tych, którzy chcą polskiego bezpieczeństwa. Będę dążył do tego, aby polska armia była największą siłą w UE. Będę dbał o pozycję Polski w NATO – oświadczył.

Nawrocki podkreślił znaczenie sojuszy międzynarodowych, w tym ze Stanami Zjednoczonymi. Oświadczył, że będzie dbał o pozycję Polski w NATO. – Polska powinna być liderem budowania siły, systemu immunologicznego, odpowiedzialności wschodniej flanki NATO – powiedział.

Dodał, że marzy również, aby Bukaresztańska Dziewiątka (zrzeszenie dziewięciu państw Europy Środkowo-Wschodniej), w dłuższej perspektywie stanie się Bukaresztańska Jedenastką razem z państwami skandynawskimi.

Praworządność i wymiar sprawiedliwości

W swoim orędziu Nawrocki nawiązał także do kwestii „praworządności”. – Polska musi wrócić na drogę praworządności. Dzisiaj Polska nie jest na drodze praworządności. Ciężko nazwać praworządnym państwo, w którym nie działa i nie funkcjonuje legalnie wybrany prokurator krajowy, w którym artykuł 7. konstytucji mówiący, że organy władzy państwowej muszą działać na podstawie i w granicach prawa, jest niestety regularnie łamany – oświadczył.

Karol Nawrocki zwrócił się także do ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka. — Sędziowie są od tego, aby wydawać wyroki w imieniu RP, a władza sądownicza jest jedną z trzech władz w polskim systemie demokratycznym. Polskie prawodawstwo powstaje w parlamencie i musi zyskać akceptację prezydenta — mówi. Jak podkreślił, „sędziowie nie są bogami, tylko muszą służyć obywatelom”.

– Szanowny panie premierze, panie ministrze sprawiedliwości, nie będę awansował ani nominował tych sędziów, którzy godzą w porządek konstytucyjno-prawny RP. Będę promował, awansował i nominował tych sędziów, który porządek konstytucyjno-prawny RP, zgodnie z Konstytucją i ustawami przyjętymi przez polski parlament i podpisanymi przez prezydenta, respektują. Tak wyobrażam sobie porządek prawny państwa polskiego – oświadczył.

Nawrocki zapowiedział także powołanie przy Pałacu Prezydenckim Rady ds. naprawy ustroju państwa. – Tak dalej być nie może i Polacy chcą naprawy ustroju państwa. Zaproszę oczywiście do tej rady przedstawicieli wszystkich środowisk politycznych, akademików, te osoby, którym troska o państwo polskie i nasz ustrój jest bliska i wierzę, że Pałac Prezydencki stanie się miejscem dialogu, dyskusji o konsekwentnej naprawie ustroju RP – zapewniał.

Nie chcemy „prezydenta wszystkich Polaków”!

Nie chcemy „prezydenta wszystkich Polaków”!

Filip Obara https://pch24.pl/filip-obara-nie-chcemy-prezydenta-wszystkich-polakow/

(Fot. Jacek Szydlowski / Forum)

Od nowego prezydenta oczekujemy, że będzie wodzem w wojnie cywilizacyjnej – a nie rozjemcą. Tak jak nie ma zgody pomiędzy „Chrystusem a Belialem”, tak nie może być mowy o pokojowym współistnieniu Polaków z ludźmi w sposób agresywny negującymi zasady moralne i społeczne wynikające z prawa naturalnego i tradycyjnych polskich obyczajów.

Karol Nawrocki ma świadomość, że wygrał dzięki kredytowi zaufania ze strony (w większości konserwatywnych) wyborców Grzegorza Brauna i Sławomira Mentzena. W imieniu swoim i – jak śmiem sądzić – przynajmniej części dwóch wspomnianych grup uściślę co oznacza ten kredyt.

Od wielu lat pokutuje w Polsce naiwne, populistyczne hasło, które powtarzał również Andrzej Duda, deklarując, iż będzie „prezydentem wszystkich Polaków”. Byłoby to całkiem logiczne i oczywiste, gdybyśmy żyli w świecie, w którym dobro wspólne jest jasno zdefiniowane. Tak, głowa państwa jest prezydentem wszystkich Polaków o tyle, o ile dba o obiektywny ład moralny oraz bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne zgodnie z chrześcijańskim porządkiem miłości.

Wiemy, że nie żyjemy w takim świecie, dlatego posiadanie prezydenta „wszystkich Polaków” jest po prostu niemożliwe.

Są w polityce rzeczy obiektywnie dobre: ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci, bronienie granic przed każdym, kto chce wtargnąć do kraju nielegalnie czy też podejmowanie decyzji służących rozwojowi gospodarczemu Polaków i niewciąganie naszego państwa w żadną wojnę. Do takiej kategorii należy również zaliczyć uczynek miłosierdzia, jakim jest pogrzebanie ofiar ludobójstwa, nawet jeżeli oznacza to konflikt z barbarzyńskim państwem, które te pochówki blokuje. Obiektywnym dobrem jest również dbanie o dobre imię Polski i wyjaśnienie kłamstw historycznych (w tym kłamstwa jedwabieńskiego), nawet jeżeli miałoby to oburzyć lobby związane z małym, lecz wpływowym państwem położonym w Palestynie.

To tylko kilka pierwszych z brzegu przykładów, ale już w tym momencie jest jasne, że prezydent, który zechce podjąć te tematy w duchu dobra wspólnego zostanie właśnie za to znienawidzony przez większość osób, które głosowały na jego „postępowego” kontrkandydata.

Z Karolem Nawrockim sprawa jest o tyle jasna, że prezydent deklaruje się jako katolik. Pod karą ekskomuniki jest zatem zobowiązany do tego, by nie przyczynić się do jakiegokolwiek osłabienia norm prawnych jeszcze chroniących w życie nienarodzonych – innymi słowy, nie może „być prezydentem” obywateli popierających kompromisy w kwestii zabijania dzieci.

Pytanie jednak, czy Pan Prezydent będzie katolikiem jedynie prywatnie, czy również publicznie?

Nie ma równouprawnienia prawdy i błędu

Zgodnie z logicznym przekonaniem głoszonym tradycyjnie przez Kościół, nie ma i nie może być  znaku równości pomiędzy prawdą i błędem, dobrem i złem. Dlatego liberalizm jest błędem, zaś tolerancja, rozumiana jako znoszenie zła, którego nie można usunąć, nie jest „wartością” samą w sobie ani celem polityki. Będąc katolikami i konserwatystami (czyli ludźmi uznającymi obiektywny porządek naturalny i uniwersalne prawo naturalne wraz z przyrodzoną sprawiedliwością niezależną od przepisów prawa stanowionego) nie jesteśmy zobowiązani do „dialogowania” ze złem. Mamy z nim walczyć.

Obserwując zapalczywość, z jaką część mieszkańców Polski występuje przeciwko prawu Bożemu, nie mamy wątpliwości, że to nie jest już spór o to, czy dawać więcej czy mniej zasiłków albo o to, czy państwo powinno budować mieszkania czy nie. To jest spór cywilizacyjny, w którym z jednej strony jesteśmy my – uznający wspólny korzeń tożsamości Polacy, katolicy i wszyscy, którzy, nawet jeżeli z różnych perspektyw i z różną konsekwencją, to jednak uznają tradycyjny porządek świata –  a z drugiej zakompleksieni i zaślepieni naśladowcy, którzy są gotowi pogrzebać żywcem to, co zostało z naszej Ojczyzny, byle tylko uzyskać pochwałę ze strony „oświeconych” elit Unii Europejskiej.

Od lat wmawia się nam również, że liberalno-lewicowe „elity” działają w imię niby to uniwersalnych „praw człowieka” i „standardów demokracji”, dlatego mogą manifestować swoją wyższość, a jak uznają to za słuszne – uciekać się do łamania prawa i do przemocy (choćby ataków na obrońców życia i kościoły).

Jest dokładnie przeciwnie. To my – przy całej dozie pokory, jaką powinniśmy zachować – stoimy po stronie uniwersalnego porządku i to my mamy prawo stosować wszelkie moralne środki (łącznie z przemocą), jeżeli będzie trzeba tego porządku bronić. A kiedy system prawny zostaje uzbrojony przeciwko dobru wspólnemu i sprawiedliwości (jak w przypadku wpuszczania imigrantów i zwalczania patroli obywatelskich), to oczywiste jest, że dobrze ukształtowane sumienie powinno skłonić nas do roztropnego nieposłuszeństwa wobec władzy, która stosuje takie środki.

Miarą dobra i zła w zarządzaniu państwem nie jest żaden demokratyczny standard, lecz prawo naturalne, które swój najbardziej czytelny wyraz zyskało w Dekalogu. Jeżeli dodamy do tego fakt, że podobno większość Polaków wciąż deklaruje swą przynależność do katolicyzmu, to mamy jasny zestaw prerogatyw dla Karola Nawrockiego jako nowego prezydenta.

Udzieliwszy zwycięzcy wyborów kredytu zaufania, nie mamy złudzeń, że (etatystyczny, zbudowany na błędnych fundamentach filozoficznych i etycznych) system III RP zostanie zmieniony. Mamy jednak prawo wymagać usilnych starań na rzecz „przesuwania akcentów”, czego narzędziem jest mówienie prawdy i nazywanie rzeczy po imieniu.

Wymagamy nazywania „aborcji” morderstwem, zaś obrażania Boga i symboli naszej religii – bluźnierstwem, a nie jakąś mityczną, bliżej nieokreśloną „obrazą uczuć religijnych”. Wymagamy potępienia dla wszelkich aktów epatowania zboczeniami i zaburzeniami płciowymi oraz klarownego określenia, że są one złe dlatego, że stanowią pogwałcenie moralności publicznej, a nie dlatego, że wyborcy Karola Nawrockiego uważają je za złe.

Nie oczekujemy również, że Karol Nawrocki przybliży nasz kraj do paradygmatu osobistej odpowiedzialności i wolności gospodarczej, gdyż jasno zadeklarował, że po tym względem są mu bliskie socjalistyczne poglądy PiS-u. Bierzemy na to poprawkę, niemniej wymagamy w sposób bezwzględny spełnienia przynajmniej tego, co jako kandydat zadeklarował podpisując tzw. deklarację toruńską.

Wymagamy wreszcie, że nowy prezydent bez chwiejności typowej dla „zawodowych” polityków opowie się po właściwej stronie wojny cywilizacji z barbarzyństwem, która trwa w naszym kraju. 

Najważniejszym problemem i największą słabością po „naszej stronie” jest brak znajomości zasad i, co za tym idzie, brak zrozumienia, że to my stoimy na gruncie racji, które nie podlega dyskusji ani głosowaniu. Liczymy na to, że prezydent Karol Nawrocki, pomimo licznych obowiązków, znajdzie czas na pogłębienie znajomości tradycyjnego nauczania społecznego Kościoła i będzie czerpał z tego źródła siłę i mądrość do przeprowadzenia Polski (i samej partii, z którą jest związany) do nowego etapu – w którym nie wystarczy już „bogo-ojczyźniany” populizm, by nazwać się katolickim i patriotycznym politykiem.

Byłoby niezwykle pożyteczne, gdyby Pan Prezydent zechciał po te ponadczasowe pryncypia sięgnąć w szczególności do klarownej wykładni zawartej w encyklikach Immortale Dei Leona XIII oraz Quas primas Piusa XI, której to obchodzimy w tym roku stulecie.

Filip Obara

Nawrocki o Wołyniu, Ukrainie, chanuce, aborcji, Smoleńsku.

Nawrocki: Nie możemy dzisiaj mówić o przełomie ws. ekshumacji na Wołyniu

Natalia Nadolczak https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/rozmowa/news-nawrocki-nie-mozemy-dzisiaj-mowic-o-przelomie-ws-ekshumacji-,nId,7889111

“Nie możemy dzisiaj mówić o przełomie w sprawie ekshumacji na Wołyniu. Cieszy mnie decyzja premiera, ale tych przełomów, a bardziej deklaracji przełomów, przeżywaliśmy już wiele. O jednym z nich informował szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Nie doszło do niego. Nie wiem, co pan premier uznaje za przełom” – powiedział Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, kandydat na prezydenta RP popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, który był gościem Krzysztofa Ziemca w RMF FM. Nawrocki odpowiadał też na pytania słuchaczy RMF FM. Mówił m.in. o tym, że nie zapaliłby świec chanukowych w Pałacu Prezydenckim, nie podpisałby ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego, a kwestia katastrofy smoleńskiej jest jeszcze niewyjaśniona.

Nawrocki: Polskie firmy powinny mieć możliwość odbudowywania UkrainyMarcin Suchmiel / RMF FM

Co dalej z Ukrainą?

W środę w Polsat News zapytany, czy widzi Ukrainę w NATO, Karol Nawrocki odpowiedział, że ma stałe zdanie w tej kwestii i wyrażał je już jako prezes IPN – wiąże się ono z kwestią zbrodni wołyńskiej.

Na dzień dzisiejszy nie widzę Ukrainy w żadnej strukturze, ani w Unii Europejskiej, ani w NATO, do momentu rozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków także spraw cywilizacyjnych – powiedział kandydat na prezydenta.

Posłuchaj: Nawrocki: Polskie firmy powinny mieć możliwość odbudowywania Ukrainy

W czwartek powtórzył, że nie wyobraża sobie, by Ukraina, państwo, które – jak powiedział – nie rozlicza się ze swojej przeszłości, współtworzyło międzynarodowe instytucje jak Unia Europejska czy NATO.

M.in. o te słowa zapytał w RMF FM Krzysztof Ziemiec prezesa IPN. Jaka będzie przyszłość Ukrainy i stosunki polsko-ukraińskie po wyborach prezydenckich? czy Polska powinna być pośrednikiem, mediatorem w ewentualnych rozmowach pokojowych?

Bardzo dziękuję za zaproszenie w obliczu tej dyskusji publicznej, która się odbywa i próby cenzury politycznej i w sieci, i w portalu X – rozpoczął Karol Nawrocki.

Jak rozpoczną się ekshumacje, jeśli doprowadzimy ten proces do końca, to ta przesłanka, która mnie najbardziej niepokoi… Uważam, że państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się z tak okrutnej, barbarzyńskiej zbrodni, nie może tworzyć struktur międzynarodowych. Wejście do UE i do NATO jest obwarowane wieloma formalnościami. Chyba nikt mi nie zarzuci, że staję po stronie Rosji. Jestem osobą ściąganą przez Rosję i Putina. Interesuje mnie interes Polski – powiedział prezes IPN.

Kwestia ekshumacji na Wołyniu

Nie możemy dzisiaj mówić o przełomie. Cieszy mnie decyzja premiera. Interes Polski, który IPN realizuje – nie tylko za mojej prezesury, ale od wielu lat – ubiegając się o ekshumacje na Wołyniu. My jednak tych przełomów, a bardziej deklaracji tych przełomów przeżywaliśmy już wiele. O jednym z nich informował szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Nie doszło do niego. Nie wiem, co pan premier uznaje za przełom – powiedział obywatelski kandydat na prezydenta popierany przez PiS.

Mówimy o 1500 miejscowościach, które zniknęły z mapy, o 120 000 ofiar, więc przełomem było rozpoczęcie ekshumacji. Jako IPN jesteśmy gotowi do wypełniania swoich obowiązków. Czy jest to sukces? Tego jeszcze nie wiemy. Nie ma na razie żadnej decyzji, nie wiemy, o czym konkretnie mówi pan premier– stwierdził dr Nawrocki. 

Sprawa ustawy dot. powrotu do kompromisu aborcyjnego

Mam swoje zdanie. To zdanie, które odnosi się o moich wartości. Jestem chrześcijaninem. Kwestia aborcji, światopoglądu zawsze wchodzi do dyskusji, gdy rządzący sobie nie radzą. Dziś sobie nie radzą – z drożyzną, z projektami inwestycyjnymi – powiedział gość Krzysztofa Ziemca.

Przede wszystkim prezydent nie może podpisać czegoś, co zostało zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny w dwóch wyrokach: w 1997 i 2020 roku. Podpisanie ustawy jest rzeczą niemożliwą ze względów prawnych i formalnych. Stajemy więc przed koniecznością poszukiwania nowego rozwiązania tej kwestii. Dzisiejsza koalicja nie jest w stanie dogadać się w tej sprawie (…). Ja zabijanie dzieci z zespołem Downa uznaję za rzecz niemoralną i to była moja uwaga do procedury lat 90. i do tego, co było kompromisem – stwierdził. 

[filmiki, dwa, w oryginale md]

Ustawa incydentalna, katastrofa smoleńska, chanuka. Kwestionariusz z pytaniami od słuchaczy RMF FM

Myślę, że religia powinna być elementem edukacji dla tych, którzy chcą na nią uczęszczać. Jest ona elementem naszej kultury – powiedział Karol Nawrocki, odpowiadając na pytanie, czy religia powinna zniknąć ze szkół

Padło też pytanie o to, czy Karol Nawrocki – jako ewentualny prezydent – podpisałby ustawę o podwyższeniu wieku emerytalnego.

Absolutnie nie podpisałbym. Wiceprzewodniczący PO, jeśli zostałby prezydentem, musiałby wykonać rozkazy swojego szefa, Donalda Tuska, tak że z całą pewnością mielibyśmy podwyższenie wieku emerytalnego – ocenił. 

Czy Karol Nawrocki zapaliłby świece chanukowe zgodnie z tradycją, którą zapoczątkował Lecz Kaczyński, a podtrzymał Andrzej Duda? – o to też pytali słuchacze RMF FM gościa Krzysztofa Ziemca.

Nie. Ja swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich traktuję poważnie, więc obchodzę święta, które są bliskie mojej osobie – zadeklarował Karol Nawrocki.

Czy kandydat popierany przez PiS jest za wprowadzeniem euroNie, bardzo sobie cenię polską złotówkę – odpowiedział.

Słuchacze pytali też o wątek katastrofy smoleńskiej. Który raport uznaje Karol Nawrocki za wiążący – dr. Macieja Laska czy Antoniego Macierewicza?

Zakładam, że jak mówimy o Rosji, a wiemy, że sowiecki potrafią dokonywać zamachów – nie możemy wykluczyć tego, że był zamach. Wiemy, jaka jest istota państwa sowieckiego, komunistycznego. Ta sprawa jest jeszcze jednak niewyjaśniona – powiedział. 

[filmiki w oryginale md]

Czy Karol Nawrocki – jeśli zostanie prezydentem – ułaskawi Marcina Romanowskiego?

Kwestia ułaskawień jest indywidualną kwestią. Bez czytania dokumentów, bez opinii, prezydent nie może takiej decyzji podjąć. Jest za wcześnie, aby o tym dyskutować – odpowiedział. 

Co Karol Nawrocki sądzi o ustawie incydentalnej Szymona Hołowni i poprawce PSL? Czy to sposób na wydobycie się z chaosu prawnego, z którym mamy obecnie do czynienia?

Polacy dzisiaj nie mogą liczyć na wymiar sprawiedliwości. Przerzucanie się w mediach różnymi określeniami, wprowadzenie do dyskusji publicznej pozaustawowych określeń, jak „neosędziowie”, podważanie decyzji Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego – to wszystko wskazuje, że jesteśmy w momencie, w którym z wymiarem sprawiedliwości coś trzeba zrobić. Jako prezydent obejmę go szczególną opieką – powiedział w RMF FM Karol Nawrocki.

Czy jako prezydent zgodziłby się na tzw. opcję zero, czyli wybór od nowa całego TK, SN czy KRS?

Tzw. opcja zero musiałby sięgać roku 1989. Po roku 1989 wielu sędziów komunistycznych przez lata kształtowała polski wymiar sprawiedliwości. Przyjęcie pułapu 2015 roku byłoby kłopotliwe, ponieważ jednym z dzisiejszych problemów, multiplikowanych przez obecny rząd, jest właśnie to, że polski wymiar sprawiedliwości, także KRS, były wypełnione sędziami, którzy orzekali w czasie stanu wojennego – stwierdził Nawrocki.

“Dudek wszedł w rolę politycznego zająca”

Jak prezes IPN skomentuje słowa prof. Antoniego Dudka, że jest „człowiekiem niebezpiecznym, skłonnym do „zachowań przemocowych”?

Nie dostałem od profesora Dudka dżentelmeńskich przeprosin (…). Rozchodzi się narracja panu profesorowi i to przykre, że wszedł w rolę politycznego zająca, angażując się w spór polityczny, spór kampanijny. Pomogę panu profesorowi i dziś opublikuję część recenzji, którą wystawił mi jako przyszłemu doktorantowi. Na pewno jestem człowiekiem zdeterminowanym do tego, aby dbać o interes Polski i Polaków – powiedział Karol Nawrocki w RMF FM. 

Krzysztof Ziemiec przypomniał, że nie tylko prof. Dudek krytykuje Karola Nawrockiego. Prof. Motyka zarzucił kandydatowi na prezydenta z kolei to, że przez osiem lat IPN został bardzo mocno upolityczniony – pod kuratelą Prawa i Sprawiedliwości. 

To jest nieprawda. Pan profesor Grzegorz Motyka doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jest członkiem kolegium IPN. Wie także, że to nie prezes IPN odpowiada na zatrudnianie i zwalnianie pracowników w oddziałach – odpowiedział Nawrocki.

Jedno z ostatnich pytań dotyczyło broszury, która krąży w sieci: „Karol Nawrocki i jego środowisko. Analiza zagrożeń wizerunkowych w kontekście ewentualnego startu prezesa IPN w wyborach prezydenckich” oraz znajomości m.in. z Olgierdem L., – jak przypomniał gospodarz rozmowy – człowiekiem skazanym za sutenerstwo i brutalne pobicie.

Znam tę broszurę, przeczytałem ją. Nie ma tam mocnych zarzutów. Są tam zdjęcia różnych osób, tylko na tych zdjęciach nie ma mojej osoby wśród tych, którzy uchodzą za niebezpiecznych. Jeśli ktoś umie czytać krytycznie, to widzi, że to nie jest środowisko Karola Nawrockiego. Wszyscy wiedzą, że Karol Nawrocki przeszedł bardzo długą drogę, a tą drogą były trybuny, boiska piłkarskie. Dzisiaj zresztą jadę na pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę, z czego bardzo się cieszę (…). Wielki Bu to człowiek, z którym boksowałem, człowiek bardzo silny fizycznie, zawodnik różnych federacji MMA. Olgierd L. to człowiek, który uczestniczył w wydarzeniach patriotycznych, które organizowałem (…). Warto zapytać Donalda Tuska, kim dla niego jest Władimir Putin – powiedział kandydat popierany przez PiS. 

Trzy pierwsze ustawy, które chciałby złożyć Nawrocki, jeśli zostanie prezydentem

Pierwsza inicjatywa będzie odnosić się do inwestycji i wielkich marzeń – do CPK. W kształcie, który został przyjęty przed 15 października 2023 roku. Pozostałe dwie inicjatywy ustawodawcze będą klarować się wkrótce – po moich spotkaniach z obywatelami. Jeśli miałbym wskazać dziś: trzeba reagować na drożyznę – podsumował Karol Nawrocki. 

=========================

mail:

Oj to niedobra jest o tym mówić!!! Ale sie zagotuje w tym kotle żydowskim jeśli faktycznie nie bedzie palil swieczek… hihi….

Karol Nawrocki: Prawda nazywa zło po imieniu, piętnując haniebne czyny zbrodniarzy

Karol Nawrocki:

Prawda nazywa zło po imieniu,

piętnując haniebne czyny zbrodniarzy

https://pch24.pl/karol-nawrocki-prawda-nazywa-zlo-po-imieniu-pietnujac-haniebne-czyny-zbrodniarzy

(fot. YouTube / wPolsce)

Pamięć i prawda – słowa, które w ostatnich dniach nabierają wyjątkowego znaczenia – napisał w sobotę 12 lipca prezydent-elekt Karol Nawrocki. Odniósł się do Holokaustu, ludobójstwa wołyńskiego oraz obławy augustowskiej.

Obława augustowska to – jak podkreślają historycy – największa po II wojnie światowej niewyjaśniona zbrodnia dokonana na Polakach. Oddziały NKWD i Smierszu 12 lipca 1945 r. rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło – jak do niedawna sądzono – 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Obecnie mówi się nawet o 2 tys. osób. Do dziś nie wiadomo, co się z nimi stało ani gdzie są ich groby.

„Pamięć i prawda – słowa, które w ostatnich dniach nabierają wyjątkowego znaczenia. Pamięć o tych, którzy ponieśli śmierć w wyniku bezmiaru okrucieństw dokonanych przez przedstawicieli obu systemów totalitarnych, niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu. To ofiary Holocaustu, ludobójstwa na Wołyniu czy Obławy Augustowskiej” – napisał w sobotę Nawrocki na portalu X.

Prezydent elekt podkreślił, że „prawda nazywa zło po imieniu, piętnując haniebne czyny zbrodniarzy, pokazując równocześnie szlachetne postawy w trudnych czasach zniewolenia”.

Dodał, że symbolika i wymowa tych dwóch słów ma wymiar uniwersalny, „tak ważny w utrwalaniu fundamentów wspólnoty i tak ważny dla procesu prawdziwego pojednania”. 

Źródło: PAP

„Apogeum okrucieństwa zbrodniarzy z UPA” – Karol Nawrocki w rocznicę krwawej niedzieli

„Apogeum okrucieństwa zbrodniarzy z UPA” – Karol Nawrocki w rocznicę krwawej niedzieli

https://pch24.pl/apogeum-okrucienstwa-zbrodniarzy-z-upa-karol-nawrocki-w-rocznice-krwawej-niedzieli

(Karol Nawrocki / fot. Instytut Pamięci Narodowej / ipn.gov.pl)

11 lipca, jak co roku, wspominamy Polaków pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów w ramach Zbrodni Wołyńskiej – napisał na platformie X prezydent elekt Karol Nawrocki.

Przypomniał, że „krwawa niedziela, 11 lipca 1943 r. symbolizuje apogeum okrucieństwa zbrodniarzy z UPA”, podkreślając, że „dla nas Polaków ten dzień to czas refleksji i modlitwy, wspomnienia bestialsko zamordowanych dzieci, kobiet i starców”.

„To także wspomnienie polskich wsi, po których nie pozostał ślad. Czasem stoi tam dzisiaj samotny krzyż…” – dodał Nawrocki.

Prezydent elekt upomniał się również o sprawiedliwość ze strony Ukraińców, którzy uparcie odmawiają wzięcia odpowiedzialności za ludobójstwo na Polakach.

„Ofiary ludobójstwa na Wołyniu zasługują na godny pochówek, a ich żyjące rodziny mają prawo by pomodlić się na grobach swoich bliskich. Dlatego konsekwentnie domagam się systemowego rozwiązania przez władze Ukrainy sprawy zgód na poszukiwania i ekshumacje ofiar Ludobójstwa Wołyńskiego. Pojednanie może być oparte wyłącznie na prawdzie” – czytamy.

Źródło: X FO

Nowe, szokujące informacje nt. „opiekunki Pana Jerzego” i szkalowania Karola Nawrockiego

Nowe, szokujące informacje nt. „opiekunki Pana Jerzego”

10.06.2025 tysol/szokujace-informacje-nt-opiekunki-pana-jerzego

Anna Kanigowska – kobieta, której wypowiedzi posłużyły do zbudowania serii szkalujących kandydata na prezydenta artykułów na portalu Onet.pl, jest osobą wielokrotnie skazaną za przestępstwa karne pisze w specjalnym materiale dla Tysol.pl nasz reporter Monika Rutke.

====================================

  • Anna Kanigowska, „opiekunka Pana Jerzego”, której wywiad dla Onetu wywołał medialną burzę, była wielokrotnie skazana za oszustwa i fałszerstwa, a w latach 2017–2020 odbywała karę więzienia – mimo to pracowała jako opiekunka osób starszych.
  • Instytucje odpowiedzialne za opiekę społeczną i zatrudnienie Kanigowskiej uchylają się od odpowiedzialności, tłumacząc się przepisami RODO lub brakiem wiedzy.
  • Dziennikarze i komentatorzy wskazują, że cała sprawa była częścią celowej operacji medialno-politycznej, zaplanowanej z wyprzedzeniem i uruchomionej w kluczowym momencie kampanii wyborczej.

Wyroki dot. oszustw i fałszerstw

Przypomnijmy, że sąd oficjalnie potwierdził fakt skazania Anny Kanigowskiej.  Pierwotnie rzecznik rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku do spraw karnych sędzia Mariusz Kaźmierczak informował, że wyrok uległ zatarciu; po dwóch tygodniach sprostował jednak, że tak nie jest. Jakich przestępstw dopuściła się Anna Kanigowska i czego dotyczą wyroki?

Wszystkie dotyczą oszustw i fałszerstw, czyli dość poważnych zarzutów. Wiemy też, że pani Anna Kanigowska odbywała karę w więzieniu za swoje czyny 

– przekazał dziennikarz portalu “Niezależna“, Tomasz Grodecki.

Chodzi prawdopodobnie o karę odbywaną łącznie – trzy lata więzienia w latach 2017-2020.

Niestety, nie mogło być rzetelnego materiału bez stanowiska sądów czy prokuratury, które przewlekały sprawę aż do zakończenia wyborów. Dlatego publikacja jest dopiero teraz 

– tłumaczy red. Grodecki.

Zatrudnienie skazanej w zawodzie zaufania publicznego

Jak doszło do tego, że osoba wielokrotnie skazana została zatrudniona jako opiekunka, czyli w zawodzie zaufania publicznego? To pozostaje pytaniem, na które Polski Komitet Pomocy Społecznej nie odpowiedział, zasłaniając się RODO. Natomiast zaraz po publikacji wywiadu Anny Kanigowskiej w Onecie zapytaliśmy Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku, czy zareaguje na ujawnienie informacji o podopiecznym, co jest przeciez niezgodne z prawem. 

Jesteśmy od tego, żeby nasze osoby i nasi podopieczni czuli się zaopiekowani i tak też jest. Staramy się działać tak, żeby te osoby czuły się bezpiecznie

– mówi Sylwia Ressel, rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku.

O to samo zapytaliśmy także w Fundacji, która zatrudniała panią Annę.

Pani Anna nie konsultowała tego z nami (…) jest na zwolnieniu lekarskim, w momencie kiedy udzielała wywiadu była na zwolnieniu lekarskim

– brzmi odpowiedź pracownika Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej Oddział Pomorski.

Władze Gdańska zabierają głos

O sprawę zapytaliśmy także władze samorządowe, odpowiedzialne za realizację zadań opieki społecznej w Gdańsku. Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, która w 4 grudnia 2023 roku nagrodziła Annę Kanigowską za “wyjątkowe poświęcenie i zaangażowanie w pracy z osobami starszymi i dotkniętymi niepełnosprawnościami” ustami swojego rzecznika przekonywała:

Wszystkie osoby, które pracują na rzecz pomocy społecznej w Polsce, obowiązują przepisy powszechnie obowiązujące no i to jest chyba oczywiste

– tłumaczy Daniel Stenzel, Rzecznik Prasowy Prezydenta Miasta Gdańska Aleksandry Dulkiewicz. 

Państwo tutaj nie widzicie nic złego w tym, że się wynosi informacje z domów podopiecznych? Czy to się często zdarza w Gdańsku?

– zapytała Monika Rutke.

Nie mam takiej informacji, żeby ta pani wyniosła jakieś informacje…

– odparł Stenzel.

To jest powszechnie znana informacja, ponieważ udzieliła wywiadu na temat swojego podopiecznego

– zwróciła uwagę Monika Rutke.

Przyznam szczerze, że podziwiam odwagę, jaką ma pani opiekunka, w pewnym sensie demaskując hipokryzję, która dzieje się wokół tego tematu. To wymaga na pewno dużo odwagi

– powiedział rzecznik miasta Gdańska.

Wciąż w tej historii brakuje odpowiedzi na pytania, w jaki sposób pani Anna Kanigowska znalazła pracę w tej fundacji. Czy fundacja wiedziała o przestępczej przeszłości Anny Kanigowskiej? Czy to pani Anna zgłosiła się do Onetu, czy też Onet zgłosił się do pani Anny? Czy to możliwe, że pracownicy Onetu mogli otrzymać przygotowane wcześniej historie?

Cień tajnych służb

Sprawę skomentował prof. Sławomir Cenckiewicz, współtwórca serialu “Reset”, ekspert ds. służb specjalnych.

Opisałem to, jeśli się nie mylę, 9 kwietnia tego roku, czyli na prawie 2 miesiące przed II turą wyborów prezydenckich i ten scenariusz został co do joty zrealizowany. Tam napisałem po raz pierwszy, że przedmiotem działań będzie kwestia mieszkania- kawalerki.

I rzeczywiście była. Historia publikacji materiałów szkalujących kandydata na prezydenta przez niemieckie media w Polsce to opowieść, w której przeplatają się wypowiedzi  przestępców, najważniejszych polityków rządu koalicji 13 grudnia, którzy mają dostęp do informacji przygotowywanych przez służby specjalne, w tym Agencję Bezpieczeństwa Bezpiecznego.

Pierwszy wywiad zagraniczny prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Do przyjaciół Węgrów.

Pierwszy wywiad zagraniczny

prezydenta elekta Karola Nawrockiego.

„Kijów musi najpierw…”

8.06.2025 nczas/pierwszy-wywiad-zagraniczny-prezydent-elekta-karola-nawrockiego

Karol Nawrocki
Karol Nawrocki. / foto: PAP

Prezydent elekt Karol Nawrocki udzielił węgierskiemu tygodnikowi „Mandiner” pierwszego wywiadu zagranicznego po wygranych wyborach prezydenckich w Polsce. Nawrocki podkreślił konieczność wzmacniania Grupy Wyszehradzkiej (V4) i wschodniej flanki NATO.

Nawrocki zapewnił w rozmowie z tytułem bliskim rządowi w Budapeszcie, że chce wzmacniania V4 i Bukaresztańskiej Dziewiątki. Jego zdaniem ściślejsza współpraca w ramach V4 ma kluczowe znaczenie dla wzmacniania wschodniej flanki NATO.

Mówiąc o stosunkach Polski i Węgier, przywołał podobne doświadczenia historyczne, jak wspólna walka przeciwko reżimom komunistycznym, które „zbliżyły do siebie oba narody”. Przyznał, że sam ma wielu przyjaciół na Węgrzech.

„Węgry są dla Polski bardzo ważnym sojusznikiem” – oświadczył.

Prezydent elekt powtórzył w udzielonym w Warszawie wywiadzie, że Polska będzie nadal wspierać strategicznie i militarnie Ukrainę, ale sam jest przeciwnikiem pospiesznego włączania tego kraju do Unii Europejskiej. „Kijów musi najpierw zadbać o relacje z państwami sąsiedzkimi, szczególnie ekonomiczne i historyczne, jak kwestia ludobójstwa wołyńskiego” – stwierdził.

Polityk dodał, że najważniejszym wrogiem na wschodzie pozostaje Rosja i jej agresywna polityka.

Komentując niedawną kampanię wyborczą w Polsce, Nawrocki zauważył, że mierzył się w jej trakcie z licznymi atakami ze strony opozycji i podmiotów zagranicznych, szczególnie Europejskiej Partii Ludowej (największego ugrupowania w Parlamencie Europejskiej, do którego należy m.in. Platforma Obywatelska – PAP). Mimo tego – jak uznał – zwyciężył dzięki „głosom zwykłych Polaków”.

Wygrana Nawrockiego została pozytywnie przyjęta przez rząd w Budapeszcie, a premier Viktor Orban ocenił, że nowy polski prezydent będzie „opozycją wobec prowojennego rządu w Polsce”.

Rząd Orbana pozostaje w ostrym konflikcie z premierem Donaldem Tuskiem i jego środowiskiem. W grudniu 2024 r. Budapeszt udzielił azylu Marcinowi Romanowskiemu, politykowi PiS i byłemu wiceministrowi sprawiedliwości, któremu postawiono zarzuty dotyczące nieprawidłowości w działaniach Funduszu Sprawiedliwości.

Tabula rasa wybrana

Tabula rasa wybrana

tabula

7 czerwca, wpis nr 1360 Jerzy Karwelis

Dlaczego jeden przegrał – dlaczego drugi wygrał? Pełno takich analiz. Trochę mnie to mierzi, bo z jednej strony te analizy nacechowane są wzdychaniami jak może wygrać takie stanowisko jakiś menel, jak i z drugiej strony, że zwycięzca jest utkany z samych zalet. A to przecież nie o to chodzi.

Chodzi o to – co dalej? Szermierka się odbyła, głównie za pomocą cepa i to z jednej strony. Teraz zaczynają się permutacje możliwych wariantów co do upadku rządu, ewentualnie – jakiegoś przyspieszenia. A tu – jeszcze raz – nie o to chodzi.

To perspektywa taktyczna, a więc zawężająca. W poprzednim wpisie pokazać chciałem obraz naszego kraju, co wynika z kampanii dla nas, Polaków, a nie dla zwycięzców czy przegranych. Zarysowałem w zeszłym tygodniu jaki prawdziwy obraz III RP ujawnił się nam w ogniu kampanii, kiedy znikają na chwilę wszystkie „maskirowki”. Teraz – chcę się zastanowić co dalej z tą Polską, ale nie kto wygra czy przegra to starcie, tylko czy te wybory są szansą na refleksję owocującą zmianą paradygmatu naszej politycznej rzeczywistości. A to ważne, bo przy perspektywie taktycznej, czyli kto-kogo, wejdziemy w groźny moment dziejowy bez przygotowania i to bez względu na to, czyje będzie na górze. A że to nie jest kwestia zero-jedynkowa, gdyż suweren odrzucił propozycję „domknięcia układu”, będziemy więc w stanie ciągłego wahania się od jednej plemiennej dintojry do drugiej. A to już kompletny chaos i to nie tylko dlatego, że plemienna wojenka jest bezproduktywna, wręcz cofająca nas w rozwoju, ale że odbywa się na temat konfliktów, które już dawno nie istnieją, jest więc walką z cieniami przeszłości. Obecna scena polityczna nie jest w stanie tego rozczytać, a więc wysadza pociągi nie w wojnie, która się już skończyła, ale w wojnie, w której i wrogowie są gdzie indziej, i armie już nie te, o okopach już nie wspominając. Przypatrzmy się na czym może polegać kompletna wirtualność obecnych, oficjalnych sporów.

Przegrani

Obóz Trzaskowskiego przegrał. Dlaczego – macie Państwo setki diagnoz, które składają się na koherentny i prawdziwy obraz przyczyn porażki. No dobra, ale co przegrani zrobią z tym dalej? Ja widzę jakąś histerię emocjonalną, machanie obelgami w koło, jak z małpą z brzytwą, kolejne deklaracje emigracji, jak nie realnej, to wewnętrznej. Temu smutkowi przegranych towarzyszy bluzg na wygranych, wyzywanie od tumanów, gorzej wykształconych, wzywanie do masowego dokształcania głąbów, co to nie rozumieją żywotnej atrakcyjności przegranej propozycji. Aż zacytuje taką jedną tego emanację – kobiety miejcie się na baczności, bo kolo jest ginekologiem:

„Nie wygraliśmy tych wyborów. Zabrakło 2%. to granica błędu statystycznego. Równie dobrze mogliśmy wygrać jak przegrać. Wiedzieliśmy, że będzie na żyletki i że może być różnie. Ale trzeba ZROZUMIEĆ czego boi się 51% ludzi w Polsce, co im wtłoczono do głów oraz w co stracili wiarę. PÓŁ Polski nadal wierzy w wolną, kulturalną, demokratyczną Rzeczpospolitą. To są wspaniali ludzie. To jest żywa tkanka nowoczesnej Polski. I ci ludzie zasługują na to, byście ani przez chwilę się nie zawahali. Panowie, nie ma czasu na rozpacz. NADAL MACIE PRIORYTETY

1) Nie możecie zawieść kobiet.

2) Nie możecie zawieść lekarzy, nauczycieli, służb mundurowych, przedsiębiorców, seniorów i młodych.

3) Nie możecie zawieść ludzi, którzy od lat stawali na marszach, podpisywali petycje, brali udział w debatach, uczyli dzieci myślenia.

Teraz jesteście latarniami. Strażnikami. Mistrzami gry długodystansowej.

NATYCHMIAST nawiążcie kontakt z: 1. UNIWERSYTETAMI 2. NAUKOWCAMI 3. NAUCZYCIELAMI 4. LEKARZAMI 5. AKTORAMI 6. REŻYSERAMI 7. DZIENNIKARZAMI

8. PISARZAMI 9. ARTYSTAMI 10. MUZYKAMI 11. SPORTOWCAMI 12. NOBLISTAMI

I poproście ich o pomoc w edukacji społecznej. Do kolejnych wyborów parlamentarnych KAŻDY dorosły człowiek w Polsce MUSI BYĆ ŚWIADOMY: 1. co to jest system autorytarny, totalitarny i teokracja, 2. jak działają mechanizmy propagandy i strachu, 3. czym naprawdę jest Unia Europejska i dlaczego to nie okupant, tylko wspólnota, 4. czym różni się imigrant od uchodźcy i co to znaczy legalna migracja, 5. na czym polega starzejące się społeczeństwo, ujemny przyrost naturalny i co to ma wspólnego z emeryturami, 6. czym są PKB, inflacja, deflacja, jak działa ZUS, jak zarządza się podatkami i budżetem, 7. jak Hitler, Franco, Pinochet i Orbán doszli do władzy – i jak ich kraje za to zapłaciły. Edukacja albo mrok.

Wzywam Was – jako wyborca, lekarz, obywatel i ojciec, który nadal wierzy w Polskę europejską, mądrą, wolną i wspólnotową – do natychmiastowego podjęcia strategii narodowej edukacji obywatelskiej.

Proponuję:

1. stworzenie programu edukacji demokratycznej, opartego o dostępne narzędzia cyfrowe i wszystkie media społecznościowe, 2. codzienne raportowanie rządowych działań w formie publicznego dashboardu z paskiem realizacji Waszych obietnic wyborczych, 3. kampanię „Każdy dorosły człowiek powinien wiedzieć” – obecność w mediach, szkołach, urzędach, kościołach i klubach sportowych, 4. szkolenia dla liderów lokalnych – nauczycieli, samorządowców, lekarzy, ludzi kultury, 5. wsparcie dla działań fact-checkingowych i platform edukacyjnych odpornych na manipulację. Panowie, dzisiaj połowa Polski płacze, ale pozbiera się. Druga połowa cieszy się ale nie ma świadomości czym są Węgry Orbana, który jest piątą kadencję u władzy.

Przegrane wybory [to] nie koniec tej historii. To nowy rozdział i paradoksalnie : WIELKA SZANSA EDUKACYJNA DLA POLSKI, w którym WSZYSCY MĄDRZY LUDZIE TEGO KRAJU – poprawiają koronę i ZAPIERDALAJĄ Z KAGANKIEM OŚWIATY dla dobra narodu.

Nie dla siebie. Dla dzieci. Dla przyszłych pokoleń.” „Trzeba zebrać RADĘ MĘDRCÓW. Zbierzcie najmądrzejszych ludzi w tym kraju i poproście ich, żeby wymyślili strategię odbudowy zaufania. Wierzę, że zrobiliście wszystko, co możliwe. Teraz czas POPROSIĆ O POMOC i zaangażować INTELIGENCJĘ do działania. Trzeba odwrócić to, co zrobił Kaczyński et Consortes – zmienić kierunek wektora i zacząć ŁĄCZYĆ POLAKÓW. Nikt nigdy więcej w tym kraju nie może płakać z powodu wyborów. Z wyrazami szacunku. Dr Maciej Jędrzejko Tata Ginekolog

===========================================

Wiem, jak w 2023 roku przegrali prawicowi, to też się wyżywali ze swoją frustracją, nie mówię, że nie. Ale obecny wyrzyg liberalnych przebija wszystko. Ja rozumiem frustracje, ale jak można na jednym tchu mówić o tolerancji, demokracji, wsłuchiwaniu się w innych, wolności słowa, a w drugiej części zdania na tym samym oddechu wyzywać wygrańców od cepów, co to głosują na sutenera i bandytę, że mają etycznie i estetycznie źle poukładane w głowach i duszach, jeśli je w ogóle posiadają.

Nie wiem czy to im przejdzie, bo doświadczenia z przeszłości, kiedy PiS przejął władzę na osiem lat, wskazują, że przy przegranej „młodym, wykształconym z większych ośrodków” puszczają nerwy i z inteligenckich usteczek, co to przez nie codziennie przechodzą piękne słowa i cytaty autorytetów uznanych – dobywa się wręcz ściekowy bluzg. Za pierwszego Dudy też było tak samo, ale nie tak samo. Widać, że i przez te osiem lat rządów, ale i – o dziwo – przede wszystkim przez ostatnie półtora roku uśmiechniętej Polski zacietrzewienie strony tuskowej znacznie wzrosło. Proces ten pielęgnował przez ten czas dyszel władza-media i to one podniosły zacietrzewienie Trzasków, które przerodziło się w totalną frustrację w momencie przegranej.

Robiono to przede wszystkim z powodu mizerii tego rządu. I nie ma tu co zwalać czy to na strasznych koalicjantów (stary numer – to nie ja, to kolega), ani na oporującego Dudę, który zawetował parę ustaw na krzyż, głównie z powodów ideologicznych, a to nie te obszary decydują o tym, czy w polskich kieszeniach jest pełno czy pusto. Tusk nie miał i nie ma innego pomysłu na władzę niż władza dla niej samej. To pierwsza, dodam że najbardziej optymistyczna wersja tych zaniechań. Ale ja daję pod rozwagę wariant drugi, tłumaczący dlaczego rządzący są tacy słabi. Oni mają być słabi, Polska ma być słaba, rozpadająca się, pozbawiona mozolnie budowanego zaufania do instytucji nieufnych Polaków. Nie dostarczająca podstawowych usług państwa: bezpieczeństwa i sprawiedliwości. O niestabilnym systemie politycznym nie mówiąc.

Dla zewnętrznych mocodawców Tuska, a wątek niemiecki w jego działalności wychodzi jak szydło z worka: taki ma być nasz kraj. Inaczej nie mieliby tu zainstalowanej generalnej guberni, przyłączonej do Niemiec za pomocą unijnych pasów, nie bezpieczeństwa, ale takich, którymi krępuje się pacjentów w szpitalach, jeśli nie jesteśmy pewni czy nie obudzą się nagle z letargu, chwytając za gardło pielęgniarkę.

Podział dziedziczony

Tak czy siak czy im nie idzie, bo nie idzie, czy im nie idzie bo ma nie iść, to w tej chwili dla naszych rozważań – nie jest istotne. Ważne, że jak nie ma chleba, to się robi jednak igrzyska. I igrzyskami ściemniało się własny elektorat. A igrzyska polegały na ganianiu i wsadzaniu opozycji. Represje to broń znana. To na ganianych można zrzucić, że wciąż nam nie idzie, gdyż się tam jakieś złogi pochowały i sypią piach w szprychy naszych zamierzeń. Po drugie – to proces, który można regulować w jego intensywności i ukierunkowaniu – jak się chce. Wzmagać i odpuszczać. Nawet nigdy nie kończyć, gdyż polityczne łapanki mogą dowolnie określać swoje taktyczne ramy. Może to być ksiądz, księgowa, polityk. Nie tylko kibol, nie. Mają się bać wszyscy. Poza tym rotacyjność prześladowanych ma pokazywać społeczną rozległość wrażego procederu okradania państwa.

A więc w tych wyborach, i niestety i po nich, zbieramy owoce wzmagania przez władze uśmiechniętego elektoratu – tu kłania się p. Bodnar, kłaniają się i media, które w okresie kampanii osiągnęły już bezwstydne poziomy zaangażowania. Te same media i ci sami politycy, którzy zaraz po przegranej wylewają krokodyle łzy nad podziałami wśród Polaków, które przyniósł do III RP Kaczyński. A więc skoro deficyt kompetencji w rządzeniu jest przykrywany wzmożeniem różnicującym Polaków, to nie tylko z tego nic dla Polski nie będzie, ale oznacza to, że – przy zerowym dowożeniu spraw przez Tuska, sytuacja ta się nie tylko nie zmieni, ale i pogłębi. Więcej igrzysk i pisowcy dla lwów!

Tusk już zapowiedział – będzie jak z Unią: są problemy, ale nie dlatego, że jedziemy w złym kierunku, tylko dlatego, że za słabo pedałujemy. A więc więcej tego samego. Jak się nowa Duda będzie opierała, to się będzie Nawrockiego obchodziło (wiecie już Państwo jak, c’nie? Hehehe). A więc – skoro chłopaki merytorycznie nie dowożą, to jazgot polaryzacyjny będzie jeszcze większy, choć po kampanii wydawałoby się się to niemożliwością. Elektorat Trzaskotuska będzie już na stałe przebywał w bańce urojenia wyższościowego, że debile debila wybrali na prezydenta-sutenera (innych niż medialne dowodów na to nie ma, ale błocko się przykleiło – lepił Tusk wraz z jakimś patusem z gdańskiego półświatka). Czyli – Tuski nic nie zrozumieli, ale do konsekwencji tego wrócimy.

Zwycięzcy

Po drugiej stronie mamy zadowolenie, gdyż wynik był wysoce niepewny. Ale wybory się przegrywa – vide Trzaskowski, nie zaś wygrywa. Wiadomo było i jest, że tym razem wybór mniejszego zła wskazał milimetrowym palcem na zmianę. I tu jest problem PiS-u. Widać to już powolutku i teraz. Zaczyna się jak za pierwszego Dudy – najpierw radość ze zbiegu okoliczności, łącznie z wypadnięciem lewicy z Sejmu i samodzielnymi rządami. Tak i teraz – powolutku dochodzą rosnące głosy, żeśmy tacy fajni, zaś naród nas bezwarunkowo poparł. Nas – PiS.

Nikt tam PiS-u w tych wyborach nie wybierał, raczej Nawrocki swą władzę zawdzięcza przerzucaczom z rosnącej fali prawicowych antystemowców. I jak taka np. Lichocka wyjdzie i znowu zacznie smarować podeszwy prezesowi, jak to wszyscy są za nim, to się skończy tak samo. Elektorat kompromisu mniejszego zła reaguje zawsze podobnie – jak się dowie, po swej gorzkiej decyzji – że go zapisali do twardego PiS-u, to się zawsze odwraca od takich rewelacji. I jak tu PiS zgrzeszy pychą, to leży za dwa lata. Wychodzi więc, że jedni nie wiedzą czemu przegrali, zaś drudzy – dlaczego wygrali. A to koszmar jakiś…

Pośrednio zobaczymy aspekt triumfalizmu przy próbach obsadzania kancelarii Nawrockiemu. Czy Nawrocki będzie tam swoich wpychał? Czy tylko będą (BMW), Bierni, Mierni ale Wierni wobec Kaczyńskiego? Czy tylko będzie się chciało dać takich, co by pilnowali Karola, żeby im się nie urwał jak parę razy Duda? Jeśli tego będzie dużo, i to nie wyłącznie z powodu tego, że nowy prezydent nie ma właściwie swojej ekipy politycznej, to się jawnie okaże, że mamy tu do czynienia z procesem kontynuacji.

Sam jestem ciekaw jaki ma sam PiS pomysł na tę prezydenturę i obawiam się że nie jest on do końca uzgodniony z pałacowym bohaterem. Chyba, że Nawrocki okaże się bezwolnym figurantem, a wtedy będziemy mieli znowu, zapowiadany także przeze mnie stary paradygmat w nowych okolicznościach. A więc może czekać nas jeszcze większy dryf. Narzędzia prezydenta są mizerne, acz do inteligentnego wykorzystania. Blokowaniem ustaw może sobie wyciąć jak maczetą ścieżkę własnej tożsamości. Samymi inicjatywami ustawodawczymi już mniej, gdyż te – w narażeniu na weto, tym razem wrażego parlamentu – będą miały tylko wyraz symboliczny i PR-owski: ot widzicie, obiecałem, staram się, a Tuski mnie blokują. Na tym można zdobyć duży kapitała, a więc czeka nas legislacyjna biegunka, gdyż obie strony będą chciały udowodnić, że się starają, a ci inni przeszkadzają. A więc zobaczymy jak pójdzie tu z tą maczetą i kto będzie ją trzymał.

JD Vance i Kamala a la polonaise

Nie wiem czy to przypadek, czy nie, może nawet chytra strategia obu stron, ale wyszło na lekką powtórkę wyborów w USA. Inteligenckiemu establishmentowi, znienawidzonemu coraz bardziej przez doły, ekipa Trumpa, w osobie JD Vance’a jako kandydata na wiceprezydenta, przeciwstawiła bidenowej Kamali chłopaka z blokowiska, co to uosabiał wszelkie frustracje, ale i nadzieje pognębionego suwerena. Ten tracił na bogaceniu się elit, widział tę kumulację bogactwa, zaś z drugiej strony swą systemową bezradność. A więc dostawienie do Trumpa, „naszego chłopaka”, takiego co to się kuflom nie kłaniał, pokazywało jednocześnie wymoczkowatość i pustkę oferty przeciwnej.

Nie był to tylko różnicujący zabieg psychologiczny. Postać JD Vance’a to był role model całych klas społecznych, które traciły na ekspansji elit, a więc… im więcej się nawalało w gościa, tym bardziej rósł. I tak samo wyszło z Nawrockim. Nie wiem, czy tak go ustawiano, może. Może dlatego do końca czekano, aż Tuski wystawią lalusia z Warszawy, by go zaraz skontrować kibolem z ustawek. Wyszło jak w Stanach. Jest u Lema w opowiadaniach [Ratujmy Kosmos!” md] relacja z pewnej planety, gdzie polowano na dziwną faunę z galaktyk. Jednym z obiektów polowań było zwierzę, które żywiło się falami akustycznymi i specjalną przyjemność sprawiało łowczym, kiedy zwierzak pęczniał na skutek wykrzykiwanych do niego przekleństw i obelg. I tak było z Nawrockim.

Do tego należy dodać nitrasowe zapomnienie o starej prawdzie, że Polacy nie lubią jak się na kogoś gremialnie naskakuje. Stają wtedy solidarnie po stronie atakowanego i to, uwaga! – bez względu na to, czy zarzuty są prawdziwe. Decyduje tu bardziej nachalność i natarczywość ataku, niż jego uzasadnienie. I media, i rządzący – zwłaszcza premier na końcówce – dostarczali takich argumentów ludowi, by się jednak za Nawrockim ująć. I – tego nie jest w stanie zrozumieć elektorat estetyzujących uśmiechniętych Katonów. Nie ma żadnego znaczenia kto powie „dość” elitom. Może to być ktokolwiek, nawet sutener, nikt przecież nie zagląda pod spódnicę „wolności wiodącej lud na barykady”.

Mieliśmy do czynienia, i nie jest to analiza kampanii, ale wyjście w przyszłość, z kompletnym sprawdzeniem się kilku zasad. Po pierwsze – jak się rzuca błotem, to zawsze coś przyschnie. Jak się będziesz otrzepywał, to widać, że się oczyszczasz, a więc coś jest na rzeczy… Jak nie – toś brudny na tyle, na ile cię obrzucimy. I na tę starą prymitywną prawdę robienia wody z ludzkiego mózgu nabrały się miliony. Nikt niczego Nawrockiemu nie udowodnił, nie było żadnych papierów na gościa. Ten przyszedł znikąd, spoza polityki i to był chyba najlepszy wist z jego kandydaturą w oczach Nowogrodzkiej – nie było na niego żadnych cytatów z jakichś wystąpień po przekaziorach czy z mównicy, żadnych trefnych głosowań, członkostwa w komisjach – nic. Tylko prywatne rzeczy, a to już znacznie ograniczało pole jego ataku. A więc pluto, a miliony to kupiły. Dziś już nikt nie mówi o zasadności tych zarzutów, to już jest wdrukowany na płytce pewnik. A więc hulamy dalej, tyle, że z tego wzmożenia wychodzi, że naród wybrał na prezydenta sutenera, a więc naród jest straszny, nie rozumie powagi wstydu przed zagranicznym Ryszardem. I plemię przegrane ląduje w bańce utkanej z własnej nienawiści opartej na fałszywym poczuciu wyższości.                           

A tu, jako się rzekło nie o to chodzi. Zmienił się paradygmat różnic politycznych w Polsce. Jest całkiem gdzie indziej, niż aktualna propozycja obszaru sporu dwóch plemion. To konflikt elity-doły, o których pisałem w swojej książce. Nie jakieś tam prawaki-lewaki, tożsamości, wierzący-ateiści, suwereniści-globaliści. Wiem, naród plemienny nawet takich prymitywnych alternatyw nie bierze za wyznaczniki swojego patrzenia na świat. Dziś już tylko wystarczy wraże plemię, które jest jedyną przeszkodą do nieokreślonego raju. Nieokreślonego bo pasterze tych stadek, zwłaszcza ogólnikowy Trzaskowski, nie są w stanie powiedzieć o Edenie niczego oprócz komunałów. Tę część napędza tylko wzajemna nienawiść, która akurat dziś, po wyborach przyjmuje pokraczne formy inteligenckiego bluzgu do prymitywnych dołów.

Co teraz?

No dobra, mamy diagnozę, że koledzy się mylą i to w obu obozach. Ale kto się nie myli? Nie mylą się antysystemowcy, ale nie w znaczeniu przeciwników systemu demokracji, ale przeciwników systemu III RP. A ten system odtworzył w pokracznej, bo prowincjonalnej formie, międzynarodowy konflikt elit z masami. Tak jest wszędzie i różni się to tylko co do siły elit i samozorganizowania dołów. Te, nieobsługiwane w mainstreamie dążenia znajdują swoją coraz większą ekspresję do realu. Deklaracje Mentzena, Brauna i uwaga – Zandberga pokazały całkowicie inne szwy podziałów politycznych w Polsce. I ta odpowiedź znalazła swoje poparcie. Pozostają już tylko ideologiczne różnice w definicji drogi do zmiany działania III RP, wad, które objawiają się znanymi nam patologiami.

Mentzen deklaruje walkę z systemem, rozpirzenie POPiS-u, ale żeby to zrobić zakłada, że musi się w przyszłości dogadać z którymś z jego członów. Inaczej będzie – znowu – tylko recenzującą opozycją Katonów. Z mojego punktu widzenia – w obecnym systemie i w tej jego fazie rzeczywiście trzeba się najpierw dosiąść do stolika, by go potem wywrócić. Ale  – po pierwsze wiedzą o tym wszyscy z POPiS-u i każdy z jego członów, którzy wydaliby zgodę na to, czyli… na samozagładę. A to trudna, wręcz wydaje się niemożliwa decyzja dla POPiS-u. Po drugie – grozi tym, że siedzenie Menztena przy stoliku, zwłaszcza po wyczynach piwnych, spodoba się tej formacji, na tyle, że zapomni się, iż się przyszło do niego w celu wywrotki.

Z Braunem jest tak, że jak widać lud lubi jego ekstremalnie ścisłe diagnozy. Uznaje jego racje, ale obawiam się że tylko w kategoriach dawania czerwonych kartek systemowi. Ale nie wiadomo na razie jak ten system obalić. Droga rewolucyjna jest co najmniej przemilczana, zaś trzeba jednak zagrać z systemem, skoro nie można go obalić z zewnątrz. A tu o tej grze u p. Brauna – cicho. Jeszcze raz powtórzę – jak chce się dojść do gry w czyściutką i nieagresywną siatkówkę wychodzi na to że trzeba się będzie jakiś czas pobabrać w tych zapasach w kisielu jakim jest polska polityka. Trzeba tylko nie marudzić, że brudno, wiedzieć jaki jest cel i kiedy go chcemy uzyskać. I mieć pewność, że banda obalaczy nie polubi tych zapasów, jak już wielu przed nimi.

Nawrocki w Pałacu

I teraz mamy nowego prezydenta. Ten jest jak (w teorii) mianowany sędzia. Wybiera go kto wybiera, ale po tym akcie niewiele już można mu zrobić. Urywa się, nawet swojemu wyborcy, co dopiero mówić o patronie. Oczywiście, idealistycznie, patrząc się na konstytucję, jego funkcja to ustrojowy rozjemca plemiennych sporów, a więc osobnik… bezpartyjny. Taki co to może rozsądzić walkę dwóch kogutów, nawet gasząc im światło. Ale tak nigdy w III RP nie było. Zawsze prezydent był z jakiejś partii (oprócz Wałęsy, ale ten cały sam był partią) i ciągną za sobą ten wór lojalności partyjnej, zamiast lojalności racji stanu. Jest więc taki konstytucyjny ideał, ale wychodzi na to, że jest on naiwny w zderzeniu z pragmatyzmem wyborów mniejszego zła. Pytanie tylko o to w jaki sposób, a właściwie w jakich proporcjach prezydenta stać na niezależność.

Patrząc wstecz widać, że z biegiem kadencji pozycja prezydenta emancypuje się. Tak było przede wszystkim w przypadku Kwaśniewskiego, ale jego końcówka drugiej kadencji to już tylko żałosne zabieganie o kooptację do instytucji międzynarodowych. Duda się powoli emancypował od PiS-u, ale głównie dlatego, że był prezydentem słabym i by wejść w konflikt choćby i z PiS-em trzeba było jednak czegoś chcieć, mieć swoją wyraźną linię. Ważny jest też początek kadencji nowego prezydenta. Czy  Nawrocki zostanie przeczołgany jak Duda, którego sny o potędze skończyły się zaraz po powołaniu, kiedy pisowskim kolanem został przyciśnięty do ziemi w przypadku nocnych nominacji nadmiarowych sędziów? Zobaczymy pierwsze sygnały, jak spekulowałem, przy konstruowaniu kancelarii w dużym pałacu.

I żeby nie było – nie szczuję tu, by się zaraz Nawrocki pokłócił z PiS-em. Byłoby to marzenie przeciwnej strony. Ta przecież od pierwszych dni po wyborach nadaje na Nawrockiego jedno: by się ułożył z rządem. Nawet, a właściwie – szczególnie, w opozycji do Kaczyńskiego. Nie sądzę, by TVN-y liczyły tu na to, że Nawrockiego przekonają. Nie, tu chodzi jednak o proste wywołanie nadziei u swoich, że Nawrocki ma szanse na odkupienie swych sutenerskich win, by później – w przypadku pierwszego weta nowego prezydenta  – wskazać: widzicie, mógł być niezależny, współpracować, a jest gorszy niż ten Duda. Czyli chodzi o wzbudzenie nadziei, by je zaraz zawieść, ze szkodą dla Nawrockiego.

Jako się rzekło, nic o nowym kandydacie nie wiemy. Znamy jego mroczą przeszłość, co to dała mu władzę ludu kochającego sutenerów. Ale jakie ma poglądy? Kampania takich rzeczy nie wyjawia. Politycy są zbyt mądrzy, by mieć poglądy lub ich nie mieć. Ich intencje widzimy w czynach, a te są często skrywane pod korcem narracji. Tu zaś mieliśmy samą narrację, zaś na czyny Nawrockiego musimy jeszcze poczekać. Jest tu kilka wariantów: całowita podległość wobec Nowogrodzkiej lub jakaś dynamiczna równowaga między celami Kaczyńskiego a Nawrockiego, jeśli je ma i jeśli w ogóle tu objawi się jakaś rozbieżność, zwłaszcza co do działań.

Jest tu też, marzycielski wariant bezpośredni. Nawrocki zwraca się w stronę skąd przyszedł i w miejsca, w których pobywa elektorat, który dał mu władzę. Wraca do dołów, POD, jak powiedział redaktor Ziemkiewicz, ani PONAD podziałami. Starzy się tam na górze nawalają w nieistniejącej wojnie, doły zaś znajdują swoją emanacje woli pokrzywdzonych. Jeśli Nawrocki to zrobi, to może uratuje prawicę, może (jeśli to skuma Kaczyński) uratuje, bo zmieni, PiS, a przede wszystkim odwróci ten układ elity-masy z pozycji na głowie i postawi je na nogach woli politycznej dołów, nada temu odruchowi protestu znamion ruchu politycznego. I wcale nie musi to być populizm, gdyż z krzywdą jest jak z mostem – nie ma barw partyjnych. Tych nabywa tylko wtedy gdy przejdzie od buntu do propozycji remedium.

I zmieni się też gadanie o tym. Bo do tej pory to wszystko stało na gadaniu właśnie. Elity, których jest ułamek w społeczeństwie muszą jakoś w demokracji przekonać lud do siebie. Można tego dokonać na różne sposoby i jesteśmy świadkami całego wachlarza takich środków. Po pierwsze – wszystko jest ok, tylko ty marudzisz, marudo. Po drugie – ok, nie jest słodko, ale chyba nie chcecie być rządzeni przez faszystów? My to nic – popatrzcie na tamtych: głupich, prymitywnych, niedomytych (niepotrzebne skreślić). I końcowe – należycie do elity, my z wami to krew z krwi, może nie starcza do pierwszego, ale to nie przez nas (tym bardziej przez was), tylko przez plemię przeciwne. Nie, to nie ostatni sposób – ostatni to Francja czy Rumunia – wybraliście, ale nie oddamy wam waszego płaszcza wyrażonej woli, i co nam zrobicie?

Z tego prezydenta może wyjść dobra rzecz, ale (bo?) mówimy tu o tabula rasa. Pytanie nie tylko kto na niej będzie pisał, ale jakie to będą teksty. Nowy mieszkaniec Pałacu jeszcze się nie określił, a więc wybaczcie mi – pomarzyć nie można? Przecież publicystyka polega na analizie szans, nawet jeśli doświadczenie mówi, że są one nieosiągalne. 

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Refleksje po-wyborcze z pozycji chuligana i to akademickiego

Trudno żebym nie miał refleksji

z pozycji chuligana i to akademickiego

7 czerwca, 2025 Józef Wieczorek

Trudno żebym nie miał refleksji z pozycji chuligana i to akademickiego

Zakończyła się kolejna kampania wyborcza prezydencka, która była jednocześnie kampanią obrzydliwego hejtu wobec niewygodnego, bo konserwatywnego kandydata. Kampanie nienawiści były znane i z poprzednich wyborów ale ta osiągnęła szczyty co umożliwił rozwój internetu i powstanie różnorakich platform społecznościowych, na których bezkarnie można było się wyżywać, niszczyć z nienawiści, aż do utraty rozumu. W ramach kampanii starano się wykorzystywać starsze materiały, utajnione wcześniej w ramach cenzury internetu.

Odtajniono 50-ty odcinek „Wywiadów z chuliganem” przeprowadzony 7 lat temu z Karolem Nawrockim przez twórcę tego programu – Piotra Lisiewicza.

Niedawno w ramach likwidowania niewygodnego redaktora https://blogjw.wordpress.com/2025/01/31/chuliganska-cancel-cultureczyli-likwidowanie-red-piotra-lisiewicza-i-nie-tylko/  zlikwidowano z przestrzeni publicznej ponad 200 odcinków Jego wywiadów cieszących się dużym zainteresowaniem. [ W Galerii Chuliganerii Polskiej – ocenzurowanej w Wolnej Polscehttps://blogjw.wordpress.com/2023/03/22/w-galerii-chuliganerii-polskiej/] ]

Piotr Lisiewicz jeszcze przed głosowaniem w II turze wyborów informował „Zgodnie z teoriami spiskowymi wywiad z 2017 r. został ukryty, bo mógł by zaszkodzić kandydatowi na prezydenta. W rzeczywistości było odwrotnie – wywiad na YouTube ukrył w ramach cenzorskich zapędów likwidator Radia Poznań z nadania rządu Tuska Piotr Michalak, podobnie jak wszystkie inne odcinki niepoprawnego politycznie programu.   Teraz likwidator ten jeden odcinek przywrócił na kanale, jak napisał „z uwagi na ważny interes społeczny w toku kampanii wyborczej”,.

Efekt okazał się odwrotny od oczekiwanego przez likwidatora – pod odcinkiem są niemal wyłącznie pozytywne komentarze. Przed głosowaniem ten odcinek miał pond 600 tys. odsłonięć (obecnie ponad 700 tys.) gdy przed jego ukryciem przez cenzora ok. 8 tys. -czyli całkiem przeciętną oglądalność tych wywiadów.

Warto zapoznać się z komentarzami, które wskazują, że wywiad miał pozytywny wpływ na przebieg głosownia, czyli niezgodnie z oczekiwaniami cenzorów.


Wywiad z chuliganem odcinek 50 – Karol Nawrocki

Zamieszczam nieco przykładowych komentarzy zachęcając do zapoznania się z uwagą i refleksją

**************************************

@agak8336 1 dzień temu

Zgadzam się z poprzednim wpisem. Ten wywiad pokazal jakim człowiekiem prawdy i patriota Karol Nawrocki był na długie lata przed wyborami. Ten wywiad otwiera mi oczy na głębię tego człowieka. Dzięki!


@jadakoniepobetonie
20 godzin temu

Dziękuję Radio Poznań za pomoc w podjęciu ostatecznej decyzji – wahałem się, ale po tym pięknym i szczerym wywiadzie zagłosowałem na prezydenta Nawrockiego. Ten wywiad potwierdza, że nie jest chorągiewką na wietrze i że zawsze był dobrym człowiekiem i patriotą.

@RobertSzaniawski 2 dni temu

Super przypomnienie i potwierdzenie autentyczności postawy Prezydenta Elekta-Pana Karola Nawrockiego . KOLEJORZ !


@dep4791
5 dni temu

Szkoda ze ludzie aby dojsc do władzy robią taką nagonke na drugiego czlowieka. Fajnie ze trafilem na ten wywiad, Panie Karolu, ma Pan moj glos.

@Tomi-RŚl1920 1 dzień temu

Wystarczyło odpalić ten wywiad w kampanii…byłyby oszczędności … Najważniejsze ,że się ostatecznie udało !!! Bóg,Honor,Ojczyzna !!!

@JoannaK-dr7ky 7 dni temu

ten wywiad trzeba rozsyłać do wszystkich znajomych, sama prawda a nie te pomyje, które wylewają obce media

@MateuszKowal-ox6nm 7 dni temu

Ten wywiad jest dla mnie najlepszym ze wszystkich jakie wdziałem bo poza tym ze KN jest w nim najbardziej naturalny to nie jest zrobiony w kampanii tylko osiem lat temu! Mimo ze jak to mówią czasy się zmieniają to facet cały czas ma te same poglądy i bije od niego patriotyzm ale nie taki sztuczny na czas kampanii tylko autentyczny. Wklejacie ten wywiad gdzie się da i niech jak najwięcej ludzi go zobaczy.

@gosia229 8 dni temu

Dziękuję za ten materiał! Dotychczas mówiłam: Idę głosować przeciwko Trzaskowskiemu. Teraz powiem: Idę głosować ZA NAWROCKIM! Wspaniały życiorys! Niezłomny charakter, pracowitość, honor i waleczność! Wiedza, miłość do naszego kraju i jego szlachetnej historii, z której mamy prawo być dumni, co nie wszystkim się podoba! A przy tym wszystkim rzadko spotykana skromność i prostota.

@mariuszkozik7601 5 dni temu (edytowany)

Młodzi powinni pokazać ten wywiad swoim rodzicom! Może otworzy im oczy na te kłamstwa i oszczerstwa wobec człowieka. To, naprawdę podłe, jak można tak niszczyć i opluwać czyjąś godność.”

******************************

Widać jak ważne są w życiu społecznym rejestracje wywiadów, spotkań, rozmów, które dają szansę na pokazanie prawdziwej twarzy ludzi hejtowanych, poniżanych, wykluczonych z przestrzeni publicznej.

Cenzorzy o tym dobrze wiedzą, stąd usunięcie z przestrzeni publicznej tak ogromnej ilości wywiadów, czasem z osobami prawie nieznanymi, bo wykluczanymi z przestrzeni publicznej, do których i ja należę. Także trzy moje chuligańskie wywiady (42, 142, 175) w których mogłem powiedzieć nieco niewygodnej prawdy są nadal niedostępne. [[ W Galerii Chuliganerii Polskiej – ocenzurowanej w Wolnej Polscehttps://blogjw.wordpress.com/2023/03/22/w-galerii-chuliganerii-polskiej/]

Widać, jest ważny interes społeczny aby nie były widoczne. dostępne w sieci.

Nie jest to nic niezwykłego.  Poziom fałszowania rzeczywistości, nienawiści do prawdy, na naszej najstarszej uczelni, kiedyś korporacji nauczanych i nauczających poszukujących razem prawdy, jest o wiele większy. Mój wywiad (ok. 6 godz.) nagrany ze mną przed 12 już laty w ramach realizacji programu UJ, wprowadzającego obywatela w błąd bo noszący nazwę:„Pamięć uniwersytetu”  nie ukazał się do dnia dzisiejszego. I jak zostałem poinformowany w roku ubiegłym – nie zostanie i już, choć wspierałem ekipę biednego UJ darem materialnym, (telewizor SONY) aby ułatwić realizację tego programu. Nic z tego, ważny interes niepoznania prawdy zaważył na tym, że wywiad (określony przez ekipę realizatorów jako najciekawszy z tych które realizowali) przez siły nadrzędne został zabezpieczony przed opinią publiczną. Uniwersytet abdykujący z poszukiwania prawdy nie może sobie pozwolić aby to prawda a nie kłamstwo/fałsz/manipulacja była górą.

Niestety taki stan rzeczy jest akceptowany przez środowiska akademickie, i nie tylko (także solidarnościowo – opozycyjne) realizujące, mimo ogłoszenia upadku komunizmu jego naczelną powinność – akceptację etyki nikczemnego postępowania” stąd rzeczywisty upadek komunizmu jakoś nastąpić nie może. Dziś nie sposób odróżnić „komucha” od „solidarucha” realizującego principia komunizmu.

Metody niszczenia kandydata na prezydenta, tak bulwersujące środowisko przyzwoitych ludzi, jako żywo w wielu aspektach przypomniało metody stosowne wobec mnie wczasach PRL (zatrudnienie na UJ), jak i w latach transformacji (wręcz gangsterskie i to ze strony aktywistów ‘S”, dziś w KOD) a nawet do dnia dzisiejszego (ataki najbardziej doskonałych akademików kraju).

Rzecz jasna w takiej sytuacji znajdowało się i nadal się znajduje wielu niewygodnych pasjonatów nauki, o czym informuję nieco w moich serwisach NIEZALEŻNE FORUM AKADEMICKIE – SPRAWY LUDZI NAUKI

http://nfapat.wordpress.com/

MOBBING AKADEMICKI – MEDIATOR AKADEMICKI

http://nfamob.wordpress.com/

   LUSTRACJA I WERYFIKACJA NAUKOWCÓW PRL

http://lustronauki.wordpress.com/

ETYKA I PATOLOGIE POLSKIEGO ŚRODOWISKA AKADEMICKIEGO

http://nfaetyka.wordpress.com/

 i książkach https://blogjw.wordpress.com/autor/

Niestety nie rozpoczęto nawet realizacji mojego pomysłu opracowania „Czarnej Księgi Komunizmu w nauce i edukacji” ani przenoszenia w stan nieszkodliwości nikczemników i gangsterów akademickich, co postulowałem jeszcze w stanie wojennym (wprowadzony przez 40 laty na ścieżkę dyscyplinarną).

Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla radia WNET https://wnet.fm/2025/06/04/andrzej-duda-tusk-wie-ze-gdyby-probowal-przekrecic-te-wybory-10-mln-polakow-moze-wyjsc-na-ulice/

  mówił:

Trzeba będzie niestety zsumować i dokonać rozliczenia stanu sędziowskiego w Polsce, ale poczynając od roku 1989. Wszystkim sędziom, którzy byli umoczeni w komunizm, odebrać stany spoczynku, jeżeli jeszcze żyją. Po prostu. Zakończyć ich karierę sędziowską, gwałtownie ją przerwać, ponieważ nigdy im się to nie należało, ponieważ nigdy nie byli tak naprawdę – zwłaszcza ci, którzy należeli do PZPR – niezawisłymi sędziami Rzeczypospolitej– zapowiedział prezydent.

Niestety konieczności zsumowania i dokonania rozliczenia stanu profesorskiego poczynając od roku 1989 (a właściwie od 1944) nie podniósł.

Nie znam żadnych badań (historycznych, socjologicznych, psychologicznych, prawnych) nad realizowaniem w środowisku akademickim i nie tylko, najważniejszej powinności w cywilizacji komunizmu -akceptacją etyki nikczemnego postępowania.(György Lukács),

W wyszukiwarce gogle mam takie wyniki po wpisaniu „etyka nikczemnego postępowania”:

Czy tak naprawdę wiadomo co obalono, jak się nie wie co trzeba było obalić? Dla przykładu – naczelnym etykiem UJ jest Jan Hartman i nikt nie chce go obalić!

Niby jaka może być kampania prezydencka skoro jest taki poziom akceptacji etyki nikczemnego postępowania?.

O innych kampaniach nienawiści, gangsterstwa, hejtu, wiemy znacznie mniej, albo nic i w ramach akceptacji nikczemnego postępowania nie ma nawet woli aby takie kampanie poznać

PS.

To nie jest biadolenie, lecz smutne refleksje poparte setkami (co najmniej) tekstów, nagrań, z którymi nie ma polemik, choć są brutalne ataki najwyżej usytuowanych w domenie akademickiej i znamienne milczenie (więc przyzwolenie) pozostałości.

Znajomość metod stosowanych w domenie akademickiej, w formowaniu elit (raczej jego braku) jest znikoma i nie ma woli aby je poznać.

Ja deklaruję (od lat) swoją osobę na drodze do poznania, ale głównie sam te deklaracje realizuję (tak jak mogę, bez wsparcia) https://blogjw.wordpress.com/autor/

O roli Prezydenta-Elekta w obecnej sytuacji

Michalkiewicz o

„nowoczesnej Generalnej Guberni”.

Wskazał na rolę Nawrockiego

7.06.2025 michalkiewicz-o-nowoczesnej-generalnej-guberni-rola-nawrockiego

Stanisław Michalkiewicz ocenił, co może dziać się w najbliższych tygodniach w naszym kraju. Odniósł się do sytuacji rządu po przegranych przez kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich.

W kolejnym tygodniu w Sejmie ma się odbyć głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska. Koalicja jednak pęka w szwach i daje się słyszeć głosy wzywające do wymiany premiera.

– Zawsze jest tak, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą – przypomniał w rozmowie z DoRzeczy Michalkiewicz.

– W tej chwili w koalicji trwa, można powiedzieć, próba ustalenia „ojcostwa” porażki Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Jednym z głównych kandydatów do tej roli jest Donald Tusk, który niełatwo może się od tej odpowiedzialności uchylić. Tym bardziej że niektórzy koalicjanci, i to nie tylko z PSL-u, wprost domagają się jego dymisji – dodał.

W ocenie publicysty „w szczególnie trudnej sytuacji” jest PSL. Przypomniał, że „Władysław Kosiniak-Kamysz po pierwszej turze wyborów bezwarunkowo poparł Rafała Trzaskowskiego”.

– Tymczasem po drugiej turze okazało się, że aż 80 proc. mieszkańców wsi zagłosowało na Karola Nawrockiego. To rodzi pytanie: kogo właściwie reprezentują obecne władze PSL-u? Skoro nie rolników, ani mieszkańców wsi, to kogo? – zaznaczył.

– Nie wykluczam, że w związku z tym fermentem – nie tylko w PSL-u, ale też po stronie Lewicy – termin głosowania wotum zaufania może zostać ponownie przesunięty. Już raz to się wydarzyło, na wniosek Szymona Hołowni po rozmowie z Donaldem Tuskiem. Może się okazać, że po prostu nie znajdzie się odpowiednia większość, by to wotum przeszło – skwitował.

Michalkiewicz odniósł się także do pytania o możliwe scenariusze współpracy między rządem a nowym prezydentem Karolem Nawrockim. – Jeszcze nie wiadomo, co się wyłoni z tej fermentacji w koalicji rządzącej. Czy pojawi się jakieś „młode wino”, czy raczej stary ocet? Karol Nawrocki nie został jeszcze zaprzysiężony – nadal urzęduje prezydent Andrzej Duda, który, jak sam powiedział po rozmowie z Nawrockim, próbował go „przekabacić” na, że tak powiem, sługę narodu ukraińskiego. Nie wiadomo, z jakim skutkiem. Z pewnością będą podejmowane rozmaite próby wpływu na prezydenta elekta – wskazał.

Jak podkreślił, zarówno Duda jak i Nawrocki są „wynalazkami” Jarosława Kaczyńskiego. Teraz politolodzy zachodzą w głowę, „czy i kiedy Karol Nawrocki «zerwie się ze smyczy?»”.

– Problem w tym, że nie ma on własnego zaplecza politycznego. Gdyby próbował się uniezależnić zbyt szybko, odciąłby się od jedynego źródła politycznego tlenu. Moim zdaniem, Nawrocki może próbować stopniowo luzować tę smycz, ale całkowicie się jej nie pozbędzie. Nie wiążę z nim nadziei na samodzielną, silną prezydenturę – ocenił

– Może natomiast próbować blokować działania rządu, Donalda Tuska lub ewentualnie innego, przy użyciu dostępnych, legalnych środków – dodał.

– Prawda jest taka, że obecnie nie bardzo możemy coś zrobić, by odwrócić ześlizg Polski w kierunku – nazwijmy to nowoczesnej Generalnej Guberni. Jedyne, na co możemy liczyć, to że prezydent elekt Karol Nawrocki uniemożliwi Donaldowi Tuskowi – lub komukolwiek z jego otoczenia – podejmowanie działań nielegalnych. I w tym sensie mam nadzieję, że przynajmniej w tym zakresie odegra on istotną rolę – skwitował Michalkiewicz.

Karol Nawrocki odpowiada na groźby niemieckiego europosła: Polska nie podda się szantażowi

Karol Nawrocki odpowiada na groźby niemieckiego europosła: Polska nie podda się szantażowi

– Polska nie jest państwem, które za szantaż finansowy będzie posłuszna wobec linii jakiegokolwiek innego państwa – oznajmił nowo wybrany prezydent Karol Nawrocki w rozmowie z Telewizją Republika. Odniósł się w ten sposób do gróźb niemieckiego europosła w sprawie środków europejskich.

Autor: Mateusz Święcicki nawrocki-odpowiada-na-grozby-niemieckiego-europosla

Moritz Körner@fdp_nrw – x.com Moritz Körner

Wotum zaufania, które Polska otrzymała po wyborach parlamentarnych, wyczerpało się. Okres karencji w rozwiązywaniu problemów z praworządnością w Polsce dobiegł końca. Rząd polski musi teraz uchwalić wszystkie ustawy, które przywrócą rządy prawa w Polsce. Jeśli nowo wybrany prezydent zbojkotuje niezbędne reformy praworządności swoim wetem, UE będzie musiała ponownie zamrozić fundusze dla Polski – stwierdził po zwycięstwie Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich niemiecki europoseł Moritz Koerner.

W czwartek wieczorem w rozmowie z Telewizją Republika do tych słów odniósł się prezydent-elekt.– Jeśli wydaje się panu europosłowi, że będzie stosował wobec dumnego narodu z ponad tysiącletnią tradycją, wobec prezydenta wybranego przez Polaków szantaż finansowy, czy ekonomiczny to się pomylił – powiedział.

My mamy prawo do tego, aby decydować o przyszłości polskiej, partnerskie relacje budować z Niemcami, w których musi wybrzmiewać, że chcemy rozwiązać sprawę reparacji wojennych, mamy prawo do tego, żeby pomimo dobrych relacji handlowych i finansowych z Niemcami dbać o naszą zachodnią granicę, żeby nie zalewali nas nielegalni imigranci”.

I dodał: “Myślę, że ten polityk – nie wiem ilu jest takich w Niemczech – powinni przyzwyczaić się do tego, że oto Polska jest niepodległym państwem, nie ma w sobie kompleksu i będzie rozwijała się pomimo tego typu słów“.

Odnosząc się do tego, iż w przeszłości UE blokowała środki Polsce, oznajmił, że nie obawia się tego, iż w kampanii wyborczej również stosowano wobec niego szantaż finansowy.

– W wewnętrznym sporze udało się bez pieniędzy, bez środków finansowych, bez subwencji niewypłaconej bezprawnie partii, która mnie popierała Prawu i Sprawiedliwości, wygrać wybory prezydenckie. Tym samym, gdy słyszę szantaż finansowy jednego z europosłów myślę, że ma do przepracowania pewne tematy ze stosunków międzynarodowych – .

Polska nie jest państwem, które za szantaż finansowy będzie posłuszna wobec linii jakiegokolwiek innego państwa. My jesteśmy sąsiadami. Chcemy budować partnerskie relacje i z tego, co wiem, to jest ta sama Unia Europejska, która w zakresie praworządności nie odezwała się ani razu w ciągu sześciu miesięcy nierównej często i niezgodnej momentami z prawem kampanii wyborczej”

– podkreślił.

„Modliłem się do Ducha Świętego za niego”. Spotkanie Dudy z Nawrockim i wspólna modlitwa w kaplicy

„Modliłem się do Ducha Świętego za niego”. Spotkanie Dudy z Nawrockim i wspólna modlitwa w kaplicy

https://pch24.pl/modlilem-sie-do-ducha-swietego-za-niego-spotkanie-dudy-z-nawrockim-i-wspolna-modlitwa-w-kaplicy

(PAP/Paweł Supernak)

– Myśmy wczoraj z prezydentem-elektem na zakończenie jego wizyty w Pałacu poszli we dwóch do kaplicy prezydenckiej. Klęknęliśmy razem i modliliśmy się. Każdy w ciszypowiedział Andrzej Duda o swoim spotkaniu z Karolem Nawrockim, które odbyło się 3 czerwca. Urzędujący prezydent wspomniał, że modlił się do Ducha Świętego o oświecenie dla niego, ile razy znajdzie się przed koniecznością podjęcia trudnej decyzji.

3 czerwca odbyło się spotkania prezydenta-elekta Karola Nawrockiego z urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą.

– Powiedziałem panu Nawrockiemu, że nie będę mu absolutnie niczego narzucał. Każdy prezydent powinien dobrać swoją ekipę sam. Powiedziałem, że gdyby chciał skorzystać z osób, które ze mną współpracowały, to nie mam nic przeciwko – tak spotkanie opisał urzędujący prezydent na antenie Radia Wnet.

– Życzenia Karol Nawrocki usłyszał ode mnie kilkukrotnie. Najpierw to było życzenie zwycięstwa, z uściskami, żeby się trzymał, bo będzie bardzo ciężko. I wczoraj powiedział mi, że rzeczywiście tak było – podkreślił Andrzej Duda. – Karol Nawrocki ma siłę. I wyborcy mogą być z niego na pewno dumni – dodał.

Na zakończenie spotkania obaj panowie udali się do kaplicy na modlitwę w ciszy.

– Myśmy wczoraj z prezydentem elektem na zakończenie jego wizyty w Pałacu poszli we dwóch do kaplicy prezydenckiej. Klęknęliśmy razem i modliliśmy się. Każdy w ciszy. Nie wiem, jakie były słowa modlitwy Karola Nawrockiego, ale mogę powiedzieć, jakie były moje. To była modlitwa do Ducha Świętego o oświecenie dla niego, ile razy znajdzie się przed koniecznością podjęcia trudnej decyzji – powiedział urzędujący prezydent.

Karol Nawrocki: zwyciężyliśmy mimo hejtu, jaki wylewał się na mnie i moją rodzinę

Karol Nawrocki:

zwyciężyliśmy mimo hejtu, jaki

wylewał się na mnie i moją rodzinę

pch24.pl/karol-nawrocki-zwyciezylismy-mimo-hejtu

(fot. PAP/Marcin Obara)

Możecie być pewni, że jako głowa państwa nie odpuszczę żadnej z ważnych dla Polski i Polaków spraw. Będę Państwa godnie reprezentować na arenie międzynarodowej, pilnując podmiotowego traktowania Polski – zapewnił Karol Nawrocki w pierwszym wpisie w mediach społecznościowych po wygranych wyborach.

„Za nami ciężka i momentami brutalna kampania wyborcza. Państwa głosy sprawiły, że zostałem wybrany na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. To wielka odpowiedzialność i zobowiązanie. Przyjmuję tę decyzję z pokorą oraz szacunkiem” – oznajmił kandydat wpierany przez PiS.

„Czułem, że jesteście ze mną, mimo wielu manipulacji i fali hejtu, jaki wylewał się na mnie oraz moją Rodzinę” – przyznał.

Prezydent-elekt podkreślił, że chce żyć w „bezpiecznym, silnym gospodarczo kraju, który dba o najsłabszych”, liczy się w relacjach międzynarodowych, europejskich i transatlantyckich. Kraju, który dba „o swoją wielowiekową tradycję oraz szanującym historię”.

„Dam z siebie wszystko, by sprostać Państwa oczekiwaniom. Możecie być pewni, że jako głowa państwa nie odpuszczę żadnej z ważnych dla Polski i Polaków spraw. Będę Państwa godnie reprezentować na arenie międzynarodowej, pilnując podmiotowego traktowania Polski” – zapewnił.

Źródło: X PR