Bezwarunkowy dochód podstawowy. Tak globaliści chcą zapobiegać buntom. Co łączy polityków, cybernetyków, futurystów i biedotę?

Bezwarunkowy dochód podstawowy. Tak globaliści chcą zapobiegać buntom.

Co łączy polityków, cybernetyków, futurystów i biedotę?

Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/bezwarunkowy-dochod-podstawowy-jako-sposob-zapobiegania-buntom-spolecznym/

W lutym 2019 r. fiński rząd zakończył dwuletnie testy z bezwarunkowym dochodem podstawowym (BDP). Władze uznały, że nie popierają tego „socjalistycznego eksperymentu” – jak stwierdził ówczesny minister finansów Petteri Orpo. Doświadczenie po prostu się nie powiodło. Na świecie, również na terenie UE, podejmowane są starania, aby wprowadzić powszechne i bezwarunkowe, ale stosunkowo niskie wypłaty dla mieszkańców. Powodów jest wiele, podobnie jak i motywacji.

Jednym z głównych celów fińskiego eksperymentu było sprawdzenie, czy osoby bezrobotne będą bardziej zachęcane do poszukiwania pracy mając do dyspozycji bezwarunkowy dochód podstawowy, czyli otrzymując co miesiąc bez żadnych warunków pewną sumę pieniędzy, która miałaby wystarczyć na zapewnienie podstawowych potrzeb. Jak można było przypuszczać, wyniki były odwrotne od spodziewanych. Pobieranie dochodu, nawet niskiego (560 euro), nie motywowało ludzi do zawodowej aktywności.

Minister Orpo przyznał, że osobiście nigdy nie był zwolennikiem BDP, jednak przeprowadzenie doświadczenia było bardzo ważne dla partii tworzących rząd. Pierwsze wyniki pokazały, iż zatrudnienie nie wzrosło, a jedynie poprawiło się samopoczucie uczestników. – Dla mnie to nie było zaskakujące, ponieważ każdego miesiąca potrzeba było coraz mniej biurokracji, aby otrzymać pieniądze. Po wynikach wszystkie główne partie, czyli socjaldemokraci, partia premiera oraz moja są przeciwko bezwarunkowemu dochodowi podstawowemu. Chcemy warunkowości systemów zabezpieczenia społecznego. Dlatego uważam, że sprawa jest w Finlandii zamknięta – podsumował. W ocenie fińskiego ekonomisty i polityka, tego typu rozwiązanie nie powinno być stosowane także w innych krajach. Orpo zasugerował, by w obliczu cyfryzacji i automatyzacji, które mają pozbawić zatrudnienia około połowy Europejczyków, zreformowany został system zabezpieczenia społecznego. Chodzi o to, by mimo wszystko zachęcać ludzi do podejmowania nawet gorzej płatnej pracy, bo od tego zależy ich dobrobyt i prosperity całego kraju.

Eksperyment przeprowadzono w związku z zaleceniami Komisji Europejskiej, która zleciła sprawdzenie, czy właściwym byłoby wprowadzenie BDP w całej UE. Fiński minister twierdzi, że to zły pomysł.

Zwolennicy bezwarunkowego dochodu uważają, że w przypadku Finlandii doświadczenie nie powiodło się, ponieważ nie zlikwidowano istniejącego systemu zabezpieczenia społecznego, a jedynie dodano nową płatność. BDP miałby zastąpić systemy socjalne, którym grozi bankructwo.

Jak poradzić sobie z zadłużeniem państw, ubóstwem i utratą pracy z powodu automatyzacji?

Zgodnie z Agendą 2030 na rzecz Zrównoważonego Rozwoju, planowano uporać się z zadłużeniem państw poprzez wypłatę wszystkim takiej samej, minimalnej pensji – niezależnie od liczby przepracowanych lat. Kwota miałaby zaspokajać jedynie minimalne potrzeby, by zmobilizować starzejące się społeczeństwo do jak najdłuższej aktywności zawodowej. Neoliberalni zwolennicy tego rozwiązania postulują, by BDP zastąpił wszystkie inne świadczenia socjalne.

W analizie wyników fińskiego eksperymentu wskazano, że miał on pozytywny wpływ jedynie na samopoczucie osób go otrzymujących. Rozładowywał napięcie, złość i inne uczucia, które sprzyjały „populizmowi”. I to właśnie jeden z powodów, dla którego zarówno globaliści, jak i lewica chcieliby go wykorzystać w charakterze „narzędzia stabilizującego” życie polityczne i zapobiegającego gwałtownym konfliktom społecznym w związku z kumulującymi się negatywnymi skutkami globalizmu oraz Czwartej Rewolucji Przemysłowej (4IR).

Bezwarunkowy dochód podstawowy (Unconditional Basic Income) miałby z założenia służyć walce z ubóstwem i nierównościami, ograniczyć biurokrację i przyczynić się do oszczędzania środków budżetowych.

Finowie jednak uznali, że wolą brytyjskie rozwiązanie: uniwersalny system kredytowy, który polega na wypłacaniu w skrajnych przypadkach w sytuacji osób bezrobotnych jednego, niższego zasiłku socjalnego, zamiast kilku innych.  

2 sierpnia 2022 r. włoski producent popularnego wina musującego Prosecco żalił się, że nie może znaleźć 20 pracowników. Mówił, iż nikt nie zgłosił się na rozmowę rekrutacyjną, bo ludzie „wolą pobierać dochód podstawowy niż pracować”. Narzekał na tworzenie „nowej klasy próżniaczej”. – Kto może pracować, ale woli pobierać dochód obywatelski, ten jest złodziejem – powiedział kategorycznie cytowany przez włoskie media Sandro Bottega. Właściciel stuletniej winnicy i linii produkcyjnej Prosecco z okolic Treviso w Wenecji Euganejskiej, z powodu braków kadrowych musiał zrezygnować z realizacji części zamówień na ponad 10 mln euro.

Jak informował PAP, był to już „kolejny notowany w ostatnim czasie przypadek poważnych problemów z pracownikami we Włoszech. Brakuje ich też między innymi w hotelarstwie, turystyce, gastronomii oraz w rolnictwie. Przyczyna jest zawsze ta sama: przyznawany bezrobotnym i ubogim tzw. dochód obywatelski, czyli realizacja sztandarowego hasła Ruchu Pięciu Gwiazd (…)”. Chodzi o wypłatę około 500 euro miesięcznie dla osób gorzej sytuowanych.

Na drodze do hipersocjalizmu

W 2016 roku Szwajcarzy w powszechnym referendum zdecydowanie odrzucili propozycję wprowadzenia BDP. Przeciwko było ponad trzy czwarte Helwetów, którzy obawiali się upowszechnienia lenistwa i problemów finansów publicznych. Gdyby propozycja przeszła, gorzej zarabiający mieliby otrzymywać 2,5 tysiąca franków co miesiąc, bez żadnych warunków. Dzieci dostałyby jedną czwartą kwoty, a osoby zarabiające więcej – nic.

Zwolennicy „dochodu bezwarunkowego” przekonywali, że kwota ta pozwoliłaby ludziom na „bardziej twórczą” aktywność niż „żmudna praca”.

Referendum w Szwajcarii odbyło się w związku z unijnym projektem z 2013 r. W międzyczasie eksperymenty przeprowadzono np. w holenderskim Utrechcie czy hiszpańskiej Barcelonie. Ponadto pilotażowe programy wdrażane były w Iranie, w krajach ubogich, na przykład ośmiu wioskach Indii (2011 rok) lub nieco wcześniej w wiejskim rejonie Namibii – Otjivero – Omitara. A ostatnio prowadzi się tego rodzaju doświadczenia społeczne w Kenii, Niemczech, w północnej części Polski, w Walii, Brazylii itd. Już w 2013 r. promował je w naszym kraju między innymi Ryszard Kalisz. Testy przeprowadziły w latach 70. ubiegłego wieku USA oraz Kanada.

Co jakiś czas w UE pojawiają się projekty dotyczące BDP. Ostatni zgłoszony przez Klausa Sambora z Austrii i wsparty przez EBI Politische Teilhabe in Europa gemeinnützige UG, nie powiódł się. KE uruchomiła dwuletni proces zbierania deklaracji poparcia dla tej inicjatywy w 2020 r. W lipcu ubiegłego roku poinformowano o fiasku projektu wprowadzenia BDP w całej UE. Gwarantowany dochód miałby „zapewnić wszystkim podstawowe środki do życia oraz możliwość uczestniczenia w życiu społecznym”.

Inicjatorzy, powołując się na traktaty unijne, wskazywali, że BDP może służyć „realizacji celów określonych we wspólnym oświadczeniu Rady Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej z 2017 roku. Zgodnie z dokumentem „UE i jej państwa członkowskie będą w walce z różnicami w traktowaniu również wspierać skuteczne, trwałe i sprawiedliwe systemy zabezpieczenia społecznego, aby zapewnić bezwarunkowy dochód podstawowy (…)”.

Jak się okazuje największymi entuzjastami projektu byli: Hiszpanie, Słoweńcy, Włosi i Niemcy, W dalszej kolejności: Łotysze, Grecy. Estończycy i Węgrzy. W Polsce inicjatywę poparło nieco ponad 6 procent. Najmniejszym entuzjazmem cieszyła się ona m.in. w Czechach, na Malcie czy w Luksemburgu.

Unijna inicjatywa przewidywała wprowadzenie BDP, który miałby być „raczej uzupełnieniem” systemu opiekuńczego, a nie go zastępować i miał „przesunąć punkt ciężkości z wypłaty rekompensat w kierunku emancypacji”.

Zdefiniowano BDP i zaznaczono, że prawo do otrzymywania tego dochodu uzyskałaby każda osoba, bez względu na wiek, pochodzenie, obywatelstwo, miejsce zamieszkania, zawód itd. Mechanizm miałby „zagwarantować prywatność oraz zapobiegać sprawowaniu kontroli przez niektóre osoby nad innymi”, a także umożliwić podejmowanie „własnych, niezależnych decyzji”.

Uznano nawet, że BDP jest „prawem człowieka” i musiałby być „wystarczająco wysoki”, by gwarantować „godny standard życia, odpowiadający społecznym i kulturowym standardom w danym kraju”. Powinien „zapobiegać deprywacji materialnej i zapewniać możliwość uczestnictwa w życiu społecznym. Oznacza to, że kwota netto BDP ma być wyższa od poziomu zagrożenia ubóstwem zgodnie ze standardami UE, co odpowiada 60 procent tzw. krajowej mediany ekwiwalentu dochodu netto”.

W krajach o niskich dochodach należałoby zastosować inny wskaźnik np. koszyk towarów i usług. BDP służyłby „osiągnięciu celów godności ludzkiej, wolności i równości, które są zapisane w podstawowych dokumentach Unii Europejskiej”, np. w Traktacie o Unii Europejskiej (TUE). Mimo teoretycznie tak korzystnego rozwiązania, chętnych na wdrożenie systemu nie było wielu.

Nowa umowa społeczna, „reforma kapitalizmu” i „innowacje społeczne”

Dlaczego pomimo to idea dochodu podstawowego jest testowana, promowana, a nawet forsowana przez władze, think tanki i szefów wielkich korporacji IT? To rozwiązanie ma być czymś w rodzaju nowej umowy społecznej, sposobem na zapobieżenie buntom społecznym i niestabilności politycznej w związku z drastyczną utratą miejsc pracy jako następstwami postępu Czwartej Rewolucji Przemysłowej (4IR), głównie cyfryzacji i automatyzacji. Miałby ułatwić przejście od „paradygmatu gospodarki kapitalistycznej do ekologicznej” (zrównoważony rozwój), a ostatecznie do powszechnego komunizmu.

W 2017 roku podczas spotkania w Davos globaliści zaproponowali reformę kapitalizmu. Amit Bajaj, szef jednej z największych indyjskich korporacji i dyrektor zarządzający Europe for Tata Consultancy Services, która doradza eurokratom, a także szefowa Europejskiej Organizacji Konsumenckiej Monique Goyens mówili o tym, że w UE trwają prace nad tzw. gwarantowanym dochodem podstawowym i uelastycznieniem cen energii elektrycznej, by zmienić nasze nawyki poprzez wyższe ceny usług.

Ekonomiści, politycy i bankowcy zgromadzeni w szwajcarskim centrum dorocznych mityngów WEF stwierdzili, że rosnące nierówności, polaryzacja społeczna i zmiany klimatyczne wymuszają reformę kapitalizmu. Przedstawiając raport Global Risks 2017 autorzy wezwali do ścisłej współpracy światowych przywódców, by uniknąć „dalszych trudności i niestabilności w nadchodzącym dziesięcioleciu”.

750 ekspertów, oceniając 30 globalnych zagrożeń zasugerowało, że decydenci powinni skupić się na sposobie podziału dochodów i bogactwa, które „stają się coraz bardziej politycznie destrukcyjne”, grożąc wybuchem wielkiej rewolty. Jednym ze sposobów przeciwdziałania buntom miało być wprowadzenie BDP.

Biuro Analiz Parlamentu Europejskiego zaproponowało ustanowienie tego mechanizmu w 2016 r. W związku z tym podjęto testy w Finlandii czy Holandii. Wcześniej tego typu rozwiązania sprawdzano na mniejszą skalę w USA, ZSRS, Namibii, Kenii, Kanadzie, Indiach, Niemczech. Ostatnio podobny program został wdrożony w Polsce w północnej części kraju (wypłata 1,3 tys. złotych przez kilka lat).

Warto zauważyć, że za BDP są przedstawiciele światowej lewicy i globaliści, w tym krezusi z Doliny Krzemowej, cybernetycy, futuryści. Ideę poparł papież Franciszek i szef ONZ Antonio Guterres.

Analitycy przewidują bowiem utratę pracy przez co najmniej jedną trzecią zatrudnionych w krajach zachodnich (w Kanadzie czy USA może to być niemal połowa), dlatego proponuje się wypłacanie minimalnej pensji każdemu.

Amit Bajaj tłumaczył w Davos, że „aby zarządzać zmianami i przekształcić gospodarkę, zamożne kraje muszą eksperymentować i szybko wdrożyć nowe modele, które pozwolą im rozwijać się w bardziej innowacyjny sposób”. Co miał na myśli? Marksistowskie innowacje społeczne i powrót do czasów, gdy notorycznie trzeba się zmagać z brakiem podstawowych dóbr.

Indyjski innowator przywołał wyniki raportu McKinseya z 2017 r., prognozującego średni wzrost PKB w Europie na poziomie około 2 procent. Tak niski poziom nie wystarczy, by Stary Kontynent poradził sobie z globalną konkurencją. Dlatego Bajaj wskazał na „innowacje społeczne”. – Trzeba będzie dużo eksperymentować. Na przykład uniwersalne dochody podstawowe mogą być jednym z narzędzi skłaniania ludzi do przemieszczania się w poszukiwaniu nowych miejsc pracy (…) oraz zachęcania pracowników by uczyli się przez całe życie – tłumaczył w Davos.

Inną innowacją jest powszechne wdrażanie koncepcji jugaad. Na czym to polega? Na improwizacji, zmuszaniu ludzi do radzenia sobie w trudnych sytuacjach, gdy pozbawi się ich np. dostaw prądu. Jugaad to indyjskie słowo oznaczające improwizację, rozwiązanie problemu małym nakładem środków, na bazie tego, co jest akurat do dyspozycji. Koncepcję tę określa się mianem „przełomowej strategii wzrostu”. Nacisk kładzie się na prostotę, improwizację, intuicyjność, empatię w sytuacji zmniejszenia się dostępności zasobów, na „powrót do korzeni”. Sześć podstawowych zasad charakteryzujących jugaad, pozwalających na skuteczne wdrażanie innowacji, głosi: poszukuj okazji w przeciwnościach losu, osiągaj więcej za mniej, zachowaj prostotę (zamiast produktów idealnych należy tworzyć wyroby gorszej jakości, „wystarczająco dobre”), włączaj tych, którzy są na marginesie, kieruj się sercem.

Indyjski doradca zaznaczył, że nadszedł czas, by Europejczycy przyzwyczajali się do mniejszego dobrobytu, wykazali się większą mobilnością w poszukiwaniu pracy (niekoniecznie dobrze płatnej) i byli gotowi do ciągłego uczenia się. BDP, który pozwoli przeżyć, ale nie funkcjonować na odpowiednim poziomie – jak wyjaśnia Bajaj – powinien zmusić Europejczyków do ciągłego przekwalifikowywania się i pozostawania na rynku pracy jak najdłużej.

Związane z tym „uelastycznienie” cen energii elektrycznej ma „pozwolić umiarkować naszą konsumpcję niemal w czasie rzeczywistym”.

W ostatnim czasie rządy w kilku krajach europejskich testują różne warianty BDP (płatności dla pewnych grup ludzi z ubogich dzielnic przez pewien okres). Z założenia dochód gwarantowany powinien być wypłacany w jednakowej wysokości – bez żadnych warunków – dla wszystkich obywateli, w tym dzieci. Nie miałaby to być wysoka suma – zresztą jej wysokość zależałaby od możliwości budżetowych poszczególnych krajów i kosztów życia. Teoretycznie – jak argumentują neoliberałowie – taka płatność powinna zastąpić wszystkie inne zasiłki wypłacane w ramach pomocy społecznej, także emerytury i renty. Tego typu środki generalnie mają chronić przed negatywnymi konsekwencjami zmiany modeli biznesowych wynikających z cyfryzacji i automatyzacji pracy.

Bank Światowy definiuje BDP w następujący sposób: „Program, który ma być dostarczany w gotówce, bezwarunkowo i dla wszystkich (…), i bez targetowania”. Bank dodał, że stanowi to wyzwanie dla obecnych praktyk w różnym stopniu i jedynie kilka krajów wypróbowało systemy BDP, ale żaden nie wdrożył go na dłuższą metę.

W amerykańskim stanie Alaska od 1982 r. istnieje forma dochodu gwarantowanego, gdzie każdy mieszkaniec otrzymuje coroczną wypłatę z Alaska Permanent Fund, czerpiącego dochody z dzierżawy pól naftowych i kopalni. Co roku wypłacana jest mieszkańcom suma uzależniona od cen ropy na świecie, ale zwykle wynosi od tysiąca do 2 tysięcy USD. Za 2021 r. wypłacono po 1 114 dolarów.

New Economic Foundation sugeruje, że „zamiast BDP lepszym rozwiązaniem byłaby reforma systemów opieki społecznej i budowa większej liczby usług publicznych o lepszej jakości”.

Zwolennicy BDP wskazują, że to „solidny fundament bezpieczeństwa ekonomicznego i pozytywnej wolności”, który wpływa na decyzje obywateli.

Faktem zaś jest to, że wskutek finansjalizacji gospodarki oraz globalizacji (pojawienie się nowych modeli biznesowych – „uberyzacja”) szybko rosną nierówności, spada siła nabywcza pracowników, topnieje klasa średnia i przybywa biedoty pracującej.

BDP – „obietnica równych szans”, „nowy początek”

BDP miałby być „obietnicą równych szans, a nie równych wyników”, „nową linią startową ustaloną powyżej granicy ubóstwa”. Miałby pozwolić na pełną lub częściową konsolidację innych programów socjalnych i ulg podatkowych, które zostałyby zlikwidowane.

Innym argumentem „za” jest fakt, że 70 procent pracowników nie jest zaangażowanych w pracę – nie satysfakcjonuje ich ona –  przez co spada produktywność. To zaś może się przekładać na utratę potencjalnie nawet około 500 miliardów dolarów rocznie w samych USA. Słabe zaangażowanie w pracę ma zniechęcać do wpłacania darowizn na różne cele, wolontariatu czy pomagania innym, co osłabia spójność społeczną.

Można spotkać takie argumenty, że gdyby zagwarantować powszechny BDP, to obecnie osoby, które wykonują niesatysfakcjonującą ich pracę, mogłyby starać się poszukać lepiej płatnej, a bezrobotni, którzy nie mogli uzyskać nawet najgorzej wynagradzanych zajęć, a chcieliby mimo to pracować, wejdą na rynek i zlikwiduje się strukturalne bezrobocie. Pracodawcy mogliby oferować –  w miejsce atrakcyjniejszej pensji –  krótszy tydzień pracy, co poniekąd ma już miejsce w amerykańskich korporacjach. Rozwiązano by problem nie tylko bezrobocia, ale także ograniczonej wydajności.

Optymiści sugerują, że BDP naprawi rynek zatrudnienia, czyniąc go opcjonalnym, bez płacy minimalnej i z elastycznymi godzinami pracy. Ludzie, którzy chcieliby więcej zarabiać, musieliby pozostawać na tym rynku i często przekwalifikowywać się.

Co więcej, możliwa byłaby szybsza automatyzacja zawodów, na które jest niski popyt. Bardziej opłacałoby się przedsiębiorcy zainwestować w maszyny. Jednocześnie pracownicy o niskich kwalifikacjach dzięki BDP nie pozostaliby bez środków do życia i mogliby skupić się na wolontariacie, opiece nad osobami starszymi czy schorowanymi, wyręczając państwowy system opieki społecznej. Ponadto miałoby to sprzyjać ograniczeniu przestępczości i poprawie zdrowia fizycznego oraz psychicznego, przez co zmniejszyłoby się obciążenie systemów opieki zdrowotnej.

BDP miałby być „bezpieczną bazą ekonomiczną – nowym fundamentem przekształcenia niepewnej teraźniejszości i budowania solidniejszej przyszłości”. Optymistycznie zakłada się, że BDP to „nowy, równy punkt wyjścia dla wszystkich”.

Przeciwnicy wskazują, iż tego typu rozwiązania będą sprzyjały mniejszej podaży pracy, lenistwu, szerzeniu patologii, spadku etosu pracy i drenażowi budżetu. Jednak zwolennicy uważają, że kosztowne rozwiązanie miałoby się i tak bardziej opłacać niż większy wzrost nierówności, napięć społecznych, które kosztowałyby rządy jeszcze więcej i zaburzyłyby działalność gospodarczą. Bo do buntów i tak dojdzie, o ile szybko nie spróbuje się rozwiązać problemu powiększających się nierówności i poziomu biedy prekariatu.

Propagatorzy tej idei mówią, że „nie powinno się pytać, czy można znaleźć środki na wdrożenie projektu, ale jak je znaleźć?”

Środki na program dzięki wyższym podatkom oraz konsolidacji zasiłków i ulg

Jedną z propozycji jest stworzenie globalnego „sprawiedliwego” systemu opodatkowania. Wymaga to ścisłej współpracy krajów i wymiany danych ponad granicami, aby powstrzymać ludzi i korporacje przed uchylaniem się od płacenia podatków („koniec z prywatyzacją zysków i uspołecznianiem strat”). Przy czym OECD, której członkami są kraje rozwinięte sugeruje, by ustalić „pewne akceptowalne podstawowe zasady, którymi będą kierować się rządy i biznes. Takie ramy mogą pomóc przedsiębiorstwom w przenoszeniu kapitału do miejsc, w których mogliby optymalizować swój zwrot, bez utrudniania realizacji celu rządów krajowych, jakim jest spełnienie uzasadnionych oczekiwań obywateli dotyczących sprawiedliwego udziału w korzyściach i kosztach globalizacji”. Inna propozycja przewiduje zaprzestanie subsydiowania paliw kopalnych.

Jak na razie BDP nie został wdrożony na dużą skalę i nie sprawdzono warunków wykonalności projektu.

Globalne zarządzanie poprzez miasta wdrażające BDP. Smart cities oraz wise cities

Za jego wprowadzeniem wydaje się, że w większym stopniu optują włodarze miast, którzy bezpośrednio muszą radzić sobie z ubóstwem i licznymi konsekwencjami globalizacji. Przynajmniej tak było w Holandii, gdzie władze centralne planowały obciąć wydatki socjalne, a rządzący w kilkudziesięciu miastach domagali się wdrożenia BDP.

Miasta stały się „laboratoriami” testowania rozwiązań ekonomii behawioralnej. Dziś oprócz smart cities czyli tzw. inteligentnych miast – gdzie testuje się rozwiązania technologiczne związane z automatyzacją i cyfryzacją, co sprzyja inwigilacji i prywatyzacji usług publicznych, przekłada się także na wysokość świadczonych usług oraz przejmowanie infrastruktury zbudowanej z funduszy publicznych i danych o obywatelach przez korporacje IT – mamy również wise cities czyli tak zwane mądre miasta. Proponują one eksperymenty społeczne, mające zapewnić większą odporność i spójność społeczną (np. idea 15-minutowego miasta), by zająć się większym ubóstwem i deprywacją.

Wise cities zarządzają projektowaniem i wdrażaniem zasad predystrybucji. Mają one na celu tworzenie wspólnego dobrobytu zgodnie z zasadami integracji, odporności i zrównoważonego rozwoju, bardziej bezpośrednio interweniując na rynku pracy właśnie poprzez BDP.

BDP jest „klasycznym przykładem polityki predystrybucji” i pomysłu pierwotnie wymyślonego –  w celu zwalczania przestępczości i eliminowania ubóstwa – przez Thomasa More’a w XVI wieku, a później spopularyzowanego przez Thomasa Paine’a w XVIII w. Pisał o tym także Mill czy Monteskiusz.

Dziś uznano, że ten stary pomysł sprawdzi się w systemie pokapitalistycznym, a poprzez „oddolne podejście do nowych form innowacji społecznych” w miastach będzie możliwe nowe globalne zarządzanie.

Ma to istotne znaczenie w dobie tworzenia nowej techno-gospodarki, wytwarzającej wartość bez jej dystrybucji. Tak zwana „gospodarka o zerowych kosztach krańcowych” (pisze o niej np. Jeremy Rifkin, doradca Merkel, Obamy i Sarkozy’ego. Uważa, że wyłania się nowy model ekonomii, w którym coraz więcej towarów i usług jest niemal za darmo) zastępuje neoklasyczne efekty ekonomiczne tworzenia miejsc pracy oraz polityki redystrybucji opartej na płacach i podatkach. Jej skutkiem są skrajne nierówności – 1 procent światowej populacji posiada tyle samo, co pozostałe 99 procent. I nic dziwnego, że propagatorami BDP są krezusi z Doliny Krzemowej, którzy obawiają się sprzeciwu wobec nowych modeli biznesowych. Stąd sami uruchomili testy z BDP np. w Kalifornii czy Afryce wschodniej. Musk i inni sugerują, że wkrótce to maszyny będą zarządzać produkcją i czynnościami tworzenia wartości wydajniej niż ludzie (technologia cyfrowych bliźniaków). Rzekomo nie będzie konieczne zarabianie na życie. Nie będą potrzebne pensje, a opodatkowanie zostanie przeniesione z pracy na technologię. Praca ma przestać być filarem społecznej organizacji życia. W nowym „postpracowniczym” i „postkapitalistycznym” świecie nie będzie stereotypów i konieczności istnienia partii. Ludzie jednak wciąż będą musieli mieć co zjeść, w coś się przyodziać i gdzieś mieszkać. Dlatego BDP ma pomóc zaspokoić te podstawowe potrzeby.

Profesor Alice O’Connor, dyrektor Blum Center on Global Poverty Alleviation and Sustainable Development na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara wskazuje, że BDP to „transformacyjna technologia społeczna sama w sobie obiecująca nieosiągalne stopnie indywidualnej wolności i samorealizacji”. Dodaje, że decydenci z Davos chcą „uwolnić ludzi od walki o dochód”, a popularyzacją tej idei zajmują się biznesmeni, inwestorzy technologiczni, krezusi Doliny Krzemowej czy były organizator kampanii Obamy i postępowy przedsiębiorca, analityk danych Jim Pugh. Jest współzałożycielem projektu Universal Basic Income Project z 2016 r.

Co łączy cybernetyków, futurystów i biedotę?

Chociaż ta utopijna idea jest stara, to ponad 50 lat temu grupa futurystycznych intelektualistów i aktywistów, znana jako Komitet Ad Hoc ds. Potrójnej Rewolucji, w 1964 roku wezwała administrację Lyndona B. Johnsona w USA do ustanowienia gwarantowanego dochodu dla wszystkich. Impulsem tej inicjatywy było zaniepokojenie perspektywą bezrobocia wywołanego przez cybernetykę. Wysuwano wówczas argumenty „o potrzebie zapewnienia wolności jednostki, sprawiedliwości społecznej i rasowej, wspólnym bogactwie i demokracji uczestniczącej”, proponując redystrybucyjny program robót publicznych i dóbr społecznych oraz edukację. Potem dołączyli do wspomnianej grupy działacze ruchów obywatelskich na rzecz praw socjalnych, różne międzywyznaniowe organizacje ruchu biedoty, domagające się prawa do dochodu umożliwiającego utrzymanie jako jednego z podstawowych warunków demokracji. Następnie włączyli się ekonomiści np. Milton Friedman, który liczył na likwidację systemu Social Security.

Od późnych lat 60. do 70. XX wieku rząd federalny USA sponsorował cztery zakrojone na szeroką skalę badania BDP w New Jersey, Pensylwanii, Indianie, Karolinie Północnej, Kolorado i stanie Waszyngton, starając się przetestować wpływ systemu na aktywność na rynku pracy, skutki zdrowotne, edukacyjne i społeczne. Odnowienie projektów nastąpiło dekadę temu w Dolinie Krzemowej (projekt Y-Generator).

BDP w postaci „Mincome” testował w latach 1974–1979 rząd prowincji Manitoba z czasów Pierre’a Trudeau w Kanadzie. Eksperymenty nie przyniosły satysfakcjonujących rezultatów i prowadziły nie tylko do porzucania pracy, ale także do rozpadu rodzin. Obecnie do idei przekonani są działacze Black Lives Matter. Propaguje ją Basic Income Earth Network (BIEN) powstała z Sieci Europejskiej ds. Dochodu Podstawowego utworzonej w 1986 r., czy nawet American Enterprise Institute, oczywiście mający inne motywacje niż ruchy biedoty.

Teoretyk i promotor BDP

Jeden z głównych teoretyków BDP, prof. Gay Standing przekonuje, że to rozwiązanie konieczne z powodu nieodwracalnego załamania się powojennego systemu dystrybucji dochodów na Zachodzie, który zasadniczo wiąże zarobki i świadczenia z zatrudnieniem.

Standing argumentuje, iż system ma być częściową rekompensatą za utratę dóbr wspólnych, przywłaszczonych przez uprzywilejowane elity i korporacje w celu generowania prywatnego bogactwa.

Ponadto ma to być gwarant wolności libertariańskiej (wolność od wszelkich ograniczeń); wolności liberalnej i wolności republikańskiej (wolność od dominacji nieodpowiedzialnej władzy, np. w patologicznych związkach).

BDP ma pozwolić uporać się z koniecznością zapewnienia opieki dzieciom, chorym i starzejącym się osobom, umożliwić przejście od kryzysu do trwałego dobrobytu, zwalczać ubóstwo i nierówności, zmiany klimatu i autorytarny populizm.

System BDP miałby skutki w skali makroekonomicznej, zwiększając siłę nabywczą gospodarstw domowych o niskich dochodach. Dzięki temu umożliwiałby większą konsumpcję podstawowych produktów, pobudzając ich podaż, co z kolei miałoby służyć tworzeniu większej liczby miejsc pracy i zwiększaniu zarobków. Miałoby to także zachęcać do przedsiębiorczości. Ludzie mogliby podejmować większe ryzyko, wiedząc, że mają na czym się oprzeć, jeśli ich przedsięwzięcie się nie powiedzie.

Wreszcie zmniejszyłoby się zagrożenie związane z oporem społecznym wobec automatyzacji. Również więcej ludzi zostałoby wciągniętych na rynek pracy, przy czym część osób mogłaby rozwiązać problem opieki nad starszymi i chorymi (wolontariat itp.).

Standing uważa, iż system dochodu podstawowego mógłby być ważną częścią skutecznych planów łagodzenia zmian klimatycznych. Dzięki większej liczbie podatków węglowych i innych „ekologicznych” opłat zmuszałoby się ludzi do ograniczenia konsumpcji, zwłaszcza towarów luksusowych. Szybciej następowałoby przejście do społeczeństwa ekologicznego. Ludzie oszczędzaliby zasoby i mogli skupić się na opiece nad potrzebującymi, pracy społecznej czy rzemiośle.

Konieczne byłoby nałożenie wysokich podatków od konsumpcji towarów – do produkcji których wykorzystuje się dużo zasobów – a także kontrola używania dóbr luksusowych.

BDP miałby sprzyjać bezpieczeństwu ekonomicznemu, altruizmowi, empatii i tolerancji. Dzięki uwolnieniu czasu na zaangażowanie społeczne i polityczne, osłabiono by „atrakcyjność wszelkich form populizmu”.

Standing twierdzi, że przeciwnicy BDP „zwykle koncentrują się na kosztach, uniwersalności lub negatywnych skutkach ubocznych” programu. Jego zdaniem koszty nie są tak wysokie, jak się sugeruje. Wystarczy „ustalenie poziomu, powiedzmy, 50–60 procent mediany dochodu, pomnożenie tego przez wielkość populacji i porównanie tego całkowitego kosztu z bieżącymi wydatkami socjalnymi”. Badacz argumentuje, że udałoby się zaoszczędzić na kosztach administracyjnych.

Ponadto środki można by było pozyskać z subsydiów na paliwa kopalne i likwidując ulgi podatkowe. Zachęcając do angażowania się w pracę opiekuńczą i wolontariat zmniejszyłyby się wydatki publiczne na usługi zdrowotne i społeczne.

Teoretyk BDP stara się odpierać zarzuty jakoby ten system sprzyjałby lenistwu. Jego zdaniem, to „pułapka ubóstwa wbudowana w zasiłek zależny od dochodów działa zniechęcająco do podejmowania nisko płatnej pracy, wymagając groźby sankcji w celu zmuszenia ludzi do jej podjęcia”. Standing jest przeciwny krytyce socjaldemokratów, którzy wskazują, że każda osoba powinna wnosić społecznie niezbędny czas pracy. Tłumaczy, że „popychanie ludzi do niskopłatnych lub bezpłatnych prac obniża zarobki”. Pyta, „co z całą społecznie niezbędną pracą, która jest nieopłacana?” Tymczasem BDP „lepiej umożliwia ludziom wykonywanie społecznie niezbędnych zajęć polegających na opiece nad dziećmi, osobami starszymi lub chorymi bliskimi”. Zaś „koszty wyeliminowania niewielkiej części potencjalnych symulantów, zadowolonych z życia ze skromnej pensji, znacznie przewyższyłyby oszczędności”.

Jednym z argumentów za BDP jest także to, że jest go łatwo zaprojektować. Bo płatności dostawaliby ci, którzy jednak nie osiągają pewnej wysokości dochodów. Osoby wykazujące dochody powyżej mediany nie otrzymywałyby żadnej korzyści netto. Im podniesiono by obciążenia podatkowe tak od dochodów, jak i majątku.

Na argument, że BDP sprzyjałby dalszej pauperyzacji z powodu obniżenia pensji i wysokiej inflacji, Standing odpowiada, że ludzie mieliby zapewnione minimum bezpieczeństwa i nawet wzmocniłoby to ich pozycję przetargową w negocjacjach z pracodawcą. Jeśli chodzi o napędzanie inflacji, Standing sugeruje, że firmy podnoszą ceny w odpowiedzi na większy popyt, ale z kolei dodatkowy popyt na podstawowe towary i usługi prawdopodobnie zwiększy również podaż i pobudzi tworzenie lokalnych sklepów, supermarketów, zmuszając je do obniżki cen.

BDP miałby zachęcać pracowników do wspierania związków zawodowych i innych organizacji kolektywnych w negocjacjach o wyższe płace. Ostatecznie miałby stać się szansą na „stopniowe przechodzenie od kapitalizmu rentierskiego do bardziej sprawiedliwej, etycznej i ekologicznej gospodarki”.

Prof. Guy Standing wykłada w School of Oriental and African Studies na Uniwersytecie Londyńskim. Jest współzałożycielem Basic Income Earth Network (BIEN) i autorem opracowania Plunder of the Commons: A Manifesto for Sharing Public Wealth („Grabież dobra wspólnego: manifest na rzecz dzielenia się majątkiem publicznym”).

Jednak BDP w gruncie rzeczy uzależnia obywateli od rządu i zniechęca do poprawy swojej sytuacji, do brania odpowiedzialności za swoje życie. W konsekwencji wpłynie na pogorszenie usług oferowanych przez państwo i wygeneruje jeszcze większy problem z systemem opieki społecznej.

Tak przynajmniej wydaje się na podstawie eksperymentów przeprowadzonych w latach 90. w Kanadzie, gdzie jeszcze w 1994 roku około jeden na ośmiu mieszkańców (12,2 procent) korzystał z pomocy społecznej. Świadczenia socjalne osiągnęły zaś poziom porównywalny z pracą w pełnym wymiarze czasu za minimalną stawkę.

Zmusiło to władze państwowe do reformy systemu opieki społecznej. Zmiany polegały na zaostrzeniu zasad kwalifikowalności, wprowadzeniu wymagań związanych z pracą (takich jak jej poszukiwanie) i zmniejszeniu transferów pieniężnych. W rezultacie do 2012 roku odsetek osób korzystających z opieki społecznej spadł z 12,2 proc. w 1994 r. do 6,3 procenta.

Stany Zjednoczone, w których przeprowadzono podobny zestaw reform, doświadczyły wyraźnego spadku dobrobytu. Warto zwrócić uwagę na różnice między ubóstwem przejściowym a długotrwałym lub stałym, powodowanym m.in. przez uzależnienia, a nie brak dochodów, problemy ze zdrowiem psychicznym, poważną niepełnosprawnością fizyczną, nieukończeniem szkoły średniej itp.

BDP raczej będzie zachęcać do większej liczby patologii i przyczyni się do zabetonowania ubóstwa niż do rzeczywistego rozwiązywania problemów wywołanych promowaniem określonych modeli biznesowych. Przybędzie jeszcze więcej biedoty. Będzie sprzyjać kastyzacji, bo omnipotentne państwo nie pozwoli zdecydowanej części społeczeństwa na bogacenie się, wyjście poza pewien próg, łupiąc je podatkami. Utrwali nie tylko obecne podziały, ale pogłębi monopolizację, przyczyni się do wzrostu sfer prekariatu i deprywacji, spychając na niższy szczebel drabiny społecznej nieco ambitniejsze osoby, pragnące wybić się ponad pewną przeciętność. Nawet w Namibii ludzie wskazywali, że woleliby mieć jednak jakąś pracę niż otrzymywać stałą, bezwarunkową pensję…

Prawda dla lekarza i naukowca to nie przywilej, tylko obowiązek

Prawda dla lekarza i naukowca to nie przywilej, tylko obowiązek

specjalnie dla www.wiedzainauka.pl https://wiedzainauka.pl/2023/01/16/prawda-dla-lekarza-i-naukowca-to-nie-przywilej-tylko-obowiazek/

rozmowa z prof. dr hab. Stefanem W. Hockertzem – immunologiem, farmakologiem i toksykologiem

Prof. dr hab. Stefan W. Hockertz, ur. w 1960 roku, jest immunologiem, farmakologiem i toksykologiem oraz partnerem zarządzającym TPI Consult AG w Szwajcarii (www.tpi-consult.ch). Jest uważany za jednego z czołowych konsultantów w dziedzinie toksykologii i technologii farmakologicznych w Europie. Pracował jako dyrektor i profesor Instytutu Toksykologii Eksperymentalnej i Klinicznej w Uniwersyteckim Centrum Medycznym Hamburg Eppendorf (od 1999 do końca 2004 roku).
Wcześniej, w latach 1995 – 2002 był członkiem zarządu ds. toksykologii i medycyny środowiskowej w Instytutu Fraunhofera w Hamburgu, a w latach 1986 – 2001 pracował jako naukowiec w Towarzystwie Fraunhofera w Hanowerze.
Profesor Stefan W. Hockertz jest członkiem EUROTOX – Europejskiej Federacji Toksykologicznej Europejskich Towarzystw Toksykologicznych. Posiada tytuł doktora habilitowanego z biologii na Uniwersytecie w Hanowerze, habilitację z medycyny w zakresie toksykologii i farmakologii, był profesorem immunotoksykologii molekularnej w Uniwersyteckim Centrum Medycznym Hamburg Eppendorf i jest profesorem Uniwersytetu w Hamburgu.
===========================================


Wiedza i Nauka: Jeszcze w 2020 roku nazwał pan odpowiedź polityczną na tzw. pandemię COVID-19 “nieproporcjonalną, autorytarną, opiniotwórczą i nieumiarkowaną”. Czy nadal podtrzymuje pan to stwierdzenie?

Prof. Stefan Hockertz: Bardzo wcześnie określiłem reakcje polityczne na choroby układu oddechowego jako opiniotwórcze, autorytarne i nieumiarkowane, wzywając jednocześnie rządzących do rozsądnego i wyważonego działania opartego na wiedzy naukowej.

To stwierdzenie i wezwanie jest bardziej aktualne, niż kiedykolwiek w przypadku wielu krajów, w tym Polski i Niemiec. Istniały i istnieją wyraźnie lepsze sposoby reagowania na tę chorobę, niż te zapewniane przez rządy, które nie wzięły pod uwagę wielu medycznie skuteczniejszych środków.

Jakie to byłyby np. środki medyczne?

– COVID-19 jest zwykle bardzo uleczalny. Lubię powoływać się na książkę Roberta Kennedy’ego: “Prawdziwy doktor Antoni Fauci”. Przetłumaczyliśmy tę przełomową książkę na język niemiecki. Niestety, nie ma tłumaczenia na język polski. W książce szczegółowo pokazano, że istnieje szereg bardzo skutecznych terapii, takich jak iwermektyna czy hydroksychlorochina, które jednak są dyskredytowane na rzecz bardziej lukratywnej eksperymentalnej terapii genowej. Z drugiej strony tzw. szczepienie przeciwko koronawirusowi jest przedstawiane jako nie mające alternatywy, choć od dawna wiemy, że zdrowa dieta uzupełniona o witaminę D, cynk i w razie potrzeby echinacynę, może całkiem dobrze chronić własne mechanizmy obronne naszego organizmu przed chorobami układu oddechowego.

Dlaczego tak mało jest naukowców i lekarzy krytycznie wypowiadających się na temat tej tzw. pandemii? W kryzysie ludzie często są zdominowani przez strach. Gdzie ludzie mogą w sposób możliwie obiektywny poinformować się o przyczynach i sposobach wyjścia z tej sytuacji oraz znaleźć rozwiązania?

– Zgodnie z art. 30 Konstytucji RP godność człowieka jest przyrodzona i niezbywalna. Jest ona źródłem wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej przestrzeganie i ochrona jest obowiązkiem władzy publicznej. Jednocześnie w myśl art. 39 Konstytucji RP nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody. Podobnie Konstytucja RP stanowi w art. 54 ust. 1, iż Każdemu zapewnia się wolność wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, zaś w myśl ust. 2,
Cenzura prewencyjna w środkach komunikacji społecznej jest zabroniona.
Od pewnego czasu widzimy jednak, że media głównego nurtu często tracą swoją dziennikarską niezależność. Kwestionowanie i podważanie działań koronawirusa było często zabronione, a czasem nawet karane. Widzimy, że sprawozdawczość oparta na nauce jest coraz bardziej cenzurowana, ponieważ to właśnie nauka – a nie dziennikarstwo – kwestionuje politykę i wymaga działań opartych na dowodach. Naukowiec musi mieć w sobie naprawdę dużo siły, determinacji i odporności, żeby znaleźć rzetelne wyjaśnienie i rozwiązanie danego problemu. Ta odporność to nie tylko odwaga mówienia prawdy ale także przestrzeganie etyki naukowej i niepodążanie za zyskiem finansowym.

Co pan rozumie przez odwagę w mówieniu prawdy?

Kiedy używam tego terminu, mam na myśli moją odpowiedzialność jako chrześcijanina, aby nie poddawać się fałszywemu świadectwu, ale stawać w obronie dobra i prawdy w chrześcijańskiej miłości i pojednaniu. Stanąć z ludźmi, którym rządy przyklejają etykietkę ludzi drugiej kategorii, bo nie są “zaszczepieni”, wskazać to palcem. Oczywiście, jestem gotów poddać moją opinię pod dyskusję i zająć publicznie stanowisko w tej sprawie. Ale właśnie ten dyskurs, którego tak pragnę, nie ma miejsca od 3 lat i jest aktywnie tłumiony. Odwaga dla prawdy to także zajrzenie do Słowa Bożego i przeczytanie w Biblii, jak powinniśmy postępować z ludźmi, którzy mają inne zdanie i którzy nie zachowują się jak ogół. Upominanie się o godność człowieka, odbieranie mu lęku i strachu, zgodnie z modelem chrześcijańskim (nie lękajcie się) w zasadzie jest nie tyle osiągnięciem odważnym, co powinno być w cywilizowanym społeczeństwie oczywistością.

Dlaczego poddaje pan krytyce terapię genową przeciwko koronawirusowi ?

– Sprzeciwiłem się wprowadzeniu obowiązkowych szczepień w odniesieniu do terapii genowych. Środki terapii genowej, popularnie błędnie nazywane “szczepieniami”, zostały niedostatecznie przebadane, zarówno przedklinicznie, jak i klinicznie. Podam przykład, który dziś odpowiedzialni za zaistniałą sytuację niechętnie przywołują, bo prawda już dawno ich dopadła: W pierwszym badaniu klinicznym zgłoszonym przez Pfizer/BioNTech randomizowano 43 548 uczestników, z których 43 448 otrzymało preparaty. Szczepionkę eksperymentalną (BNT162b2) podano 21 720 osobom, a 21 728 otrzymało placebo (tę grupę zresztą rozwiązano). W obu grupach odnotowano łącznie 170 przypadków COVID-19, z czego 162 wystąpiły w grupie placebo, natomiast 8 przypadków zaobserwowano w grupie BNT162b2. W oparciu o te liczby – 8/162 = 5 proc. – Pfizer twierdził, że skuteczność wynosi 95 proc. Oczywiście skuteczność ta jest tylko wartością względną – w wartościach bezwzględnych wynosi ona 0,75 proc. grupy placebo zachorowało na COVID-19, podczas gdy 0,036 proc. chorych to grupa “zaszczepionych”. Dziś widzimy, że tzw. szczepionki przeciwko COVID-19 nie wywołują odporności jałowej ani nie chronią przed chorobami i ich ciężkim przechodzeniem, jak również nie przerywają łańcuchów zakażeń. Wręcz przeciwnie, te terapie genowe wykazują skutki dla zdrowia ludzi, które przyprawiają nas o dreszcze, by wymienić tylko kilka: zapalenie mięśnia sercowego, zakrzepy, gonty, szybko rosnące guzy. Rozpoznałem to bardzo wcześnie i opublikowałem. Należy całkowicie wykluczyć terapię genową u dzieci, ponieważ dzieci prawie nigdy lub w ogóle nie chorują na tę infekcję i dlatego nie ma dla nich żadnych korzyści, a jedynie płynące z tych tzw. szczepień zagrożenia. Tak więc wszelkie szczepienia przeciwko COVID-19 u dzieci nie wytrzymują żadnej oceny ryzyka w odniesieniu do oczekiwanych korzyści.

Media twierdzą, że preparaty mRNA po dwóch, trzech lub czterech dawkach lepiej chroniłyby przed infekcją niż regeneracja immunologiczna. Czy opracowane w rekordowym czasie preparaty mRNA są naprawdę lepsze niż odporność zbudowana w organizmie poprzez jego własną skuteczną obronę?

– Naturalnie nabyta odporność, która notabene jest dożywotnia, jest z pewnością lepsza od jakiejkolwiek sztucznej odporności, zwłaszcza gdy – jak w przypadku SARS-CoV-2 – nie jest to choroba, którą można łatwo kontrolować i która jest śmiertelna tylko w nielicznych przypadkach, jak w przypadku dżumy, Eboli czy ospy. Preparaty mRNA nie chronią przed zakażeniem, co wykazały eksperymenty na ludziach w ostatnich latach.
Zastrzyk mRNA, który koduje tylko jeden antygen, z naukowego punktu widzenia nigdy nie może być tak skuteczny jak naturalna odporność. Dziś wszyscy musimy sobie boleśnie uświadomić, że nieistniejąca korzyść (zaszczepieni ciężko chorują na COVID-19) jest równoważona bardzo wysokim ryzykiem ogromnych skutków ubocznych. Dlatego, aby spełnić obowiązek minimalizacji szkód preparaty te muszą być natychmiast wycofane z rynku.

Czy pańscy koledzy tego nie wiedzą? Dlaczego w takim razie twarza się wrażenie, że nawet rekonwalescenci powinni się szczepić?

– Poziom kształcenia lekarzy w zakresie immunologii i immunotoksykologii był już wcześniej przeze mnie krytykowany w kontekście mojej uniwersyteckiej działalności dydaktycznej. Treść i głębokość szkolenia nie oddają jeszcze sprawiedliwości rosnącemu znaczeniu immunologii w klinice. Od dawna skarżą się na to odpowiednie towarzystwa zawodowe, także w Polsce. Ponadto PsychoneuroImmunologia (PNI) jest wciąż młodą nauką, która dzięki swojemu holistycznemu podejściu z trudem zdobyła trwałą pozycję wśród lekarzy. Nie dziwi więc fakt, że często brakuje pogłębionej wiedzy immunologicznej i że w związku z tym lekarze błędnie oceniają znaczenie “szczepień” z zastosoaniem terapii genowej i naturalnego powrotu do zdrowia.

– Co powinien zrobić ktoś, kto raz lub nawet kilka razy został potraktowany preparatem inżynierii genetycznej z mRNA? Czy istnieje jakieś lekarstwo? Jeśli tak, to co to jest i jak się to przyjmuje?

– Terapia genowa mRNA silnie atakuje trzy makrosystemy organizmu: psychikę, układ nerwowy i układ odpornościowy. Moim zdaniem nie da się usunąć z organizmu substancji czynnej, czyli białka kolcowego, co tak często jest pożądane przez osoby dotknięte chorobą. Dlatego naszym jedynym wyjściem jest wzmocnienie ciała, umysłu i duszy. W ubiegłym roku intensywnie zająłem się tym zagadnieniem i opracowałem w Szwajcarii produkt, który jest dostępny również w Polsce. Jest to suplement diety o nazwie Recovery Box PNI, gdzie PNI to skrót od PsychoNeuroImmunology (psychoneuroimmunologia). Dzięki tej doustnej aplikacji psychika, układ nerwowy i układ odpornościowy są jednocześnie wzmacniane i uzdatniane do przetrwania ataku implantowanego w komórkach mRNA i powstającego białka kolca. Recovery Box PNI dostępny jest również w wersji Kid dla dzieci.

Na pańskim kanale w aplikacji Telegram https://t.me/ProfHockertz jest obecnie ponad 37 tys. subskrybentów. Skąd wziął się u pana pomysł, by pracować dodatkowo jako publicysta, dziennikarz?


– Postrzegam siebie jako naukowca, który ma obowiązek udostępniać wyniki swoich badań naukowych szerokiej publiczności, zarówno w recenzowanych czasopismach, jak i osobom, które te badania finansowały. Postanowiłem więc udostępnić wszystkim ludziom wyniki badań naukowych na temat SARS – CoV-2 i COVID-19, w ramach edukacji opartej na wiedzy. Mainstreamowe media są zamknięte na publikowanie moich publikacji mającej rozjaśnić Czytelnikowi omawiane przez nas tutaj zagadnienia, nie mówiąc już o uczciwym angażowaniu się w nie, dlatego korzystne jest to, że wolność słowa wynikająca z ustawy zasadniczej wciąż jest w niektórych alternatywnych mediach realizowana. Miejmy nadzieję, że taka możliwość utrzyma się jeszcze długo i że cenzura nie doprowadzi do ograniczeń sprzecznych z konstytucją. Dlatego miło mi powitać na moim kanale w Telegramie jako czytelników ponad 37,5 tys. osób.

– Bardzo dziękuję panu profesorowi za rozmowę.

rozmawiał: Marek Skowroński

Komisja Europejska oceni polską ustawę o SN, …”gdy nowe prawo zostanie wdrożone”…

Komisja Europejska oceni polską ustawę o SN, …gdy nowe prawo zostanie wdrożone…

Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen stwierdziła, że Komisja Europejska oceni, czy ostatnie zmiany w polskim sądownictwie mogą doprowadzić do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy dopiero wtedy, gdy nowe prawo zostanie wdrożone.

===========================

Ursula von der Leyen przebywa w Szwecji w związku z inauguracją prezydencji, którą w UE ten kraj objął w styczniu. „Zmiany muszą zostać wprowadzone” – powiedziała von der Leyen na konferencji prasowej w Szwecji, zapytana o Polskę. „To wówczas doprowadziłoby do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy” – dodała.

Sejm uchwalił dziś nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Przepisy mają wypełnić kluczowy „kamień milowy” dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z Krajowego Planu Odbudowy. Jak twierdzi RMF, przyjęcie tej ustawy nie oznacza, że kasa z KPO popłynie do Polski, jako że kolejnym z „ważnych kamieni milowych”, których spełnienie jest konieczne do pierwszej wypłaty środków z KPO, ma być nowelizacja ustawy wiatrakowej.

No widzisz robaczku – i gdzie twój befsztyczek? Entliczek pentliczek czerwony stoliczek.

No widzisz robaczku i gdzie twój befsztyczek? Entliczek pętliczek czerwony stoliczek.

Izabela Brodacka 14.I. 2023.

Swego czasu można było przywieść sobie z Paryża na pamiątkę paryskie powietrze zamknięte w konserwie. Taka puszeczka kosztowała o ile pamiętam 15F, a sprzedawano je na bulwarach nad Sekwaną. Był to dla mnie przykład olśniewającego pomysłu na czysty interes. Turyści zupełnie dobrowolnie wydawali na taką puszeczkę swoje dobre 15 F, za które można było przecież kupić bagietkę z szynką, a dokładając 10 F pozwolić sobie nawet na „menu” czyli firmowy obiad podany w kawiarnianym ogródku na papierowym obrusie z kieliszkiem taniego czerwonego wina. Jeżeli wspomnienia mnie mylą niech poprawią mnie paryscy bywalcy.

Jeszcze lepszym interesem jest oczywiście obłożenie obywateli podatkiem – od komina, od płotu, od sławojki, od tego że żyje, a obecnie od samochodu, od śladu węglowego, a najlepiej od wydychanego powietrza, ale takie interesy to przywilej władzy.

Podatek od tego, że się żyje to pogłówne. Wielu chciałoby powrotu do pogłównego jako do podatku najprostszego i podobno najbardziej sprawiedliwego ale nikt z rządzących nie jest przecież tak naiwny żeby zrezygnować z łupienia obywateli podatkami wielokrotnymi. Za ten sam produkt płacimy na przykład podatek dochodowy, bo producent przerzuca podatki w cenę produktu, oraz podatek VAT.

Podymne czyli podatek od komina zniesiono ostatecznie w 1900 roku. Podatek od komina owocował między innymi tym, że na wsi małopolskiej królowała tak zwana kurna chata. W rogu izby był otwór na dym wydostający się z paleniska. Łatwo wyobrazić sobie komfort mieszkania czy nawet przebywania w takiej chacie. Taki podatek opóźniał rozwój cywilizacyjny wsi. Ludzie którzy mieli dosyć stygmatyzowania unoszącym się wokół nich odorem spalenizny musieli płacić haracz.

Podatek od płotu odgrywał podobną rolę –  gospodarstwo mniej zamożnych było otwarte dla wszelakich złodziei i łazęgów. To tak jakby obecnie kazać nam płacić podatek od ubikacji,  udostępniając  dla wszystkich lokatorów kamienicy sławojkę na podwórzu oraz „od zamków w drzwiach”. Uchylający się od tego podatku mieliby prawo zamykać drzwi wejściowe wyłącznie na haczyk. Wyobraźmy sobie również, że istnieje giełda  pozwoleń na ubikację i na zamek w drzwiach, że te pozwolenia są traktowane jako papiery wartościowe, a ich cena podlega spekulacjom.

Wydaje się nam to absurdalne, ale czy równie absurdalny  nie jest system handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) ? Ten czysty ( a raczej brudny) interes swą absurdalną bezczelnością przypomina handel paryskim powietrzem  w puszce na paryskich bulwarach.  Z tą drobną różnicą, że powietrze paryskie kupowało się dobrowolnie. Antycywilizacyjna i antyludzka rola tego absurdalnego podatku porównywalna jest z podatkiem od komina, który podobnie jak obecnie ETS też można było kiedyś usprawiedliwiać obłudną troską o jakość powietrza.

Troska o środowisko i o naszą planetę ma usprawiedliwiać agendę dekarbonizacji i przechodzenia na tak zwane OZE czyli odnawialne źródła energii. Tymczasem farmy wiatraków i pola paneli fotowoltaicznych szpecą i niszczą naturalny krajobraz o wiele skuteczniej niż mityczny smog pochodzący z poczciwych pieców. Przyzna to każdy kto miał okazję podróżować po lokalnych drogach przez niemieckie wsie i miasteczka. W Polsce gdzie nagminnie kupowano w celu eksploatacji niemieckie wiatraki z demobilu, problemem zaczynają być śmietniska zużytych części, połamanych skrzydeł i zdekapitalizowanych prądnic od tych wiatraków. Ale to wszystko drobiazg w porównaniu z tym co obecnie wprowadza Euro-kołchoz czyli Unia Europejska.

Kilka dni temu w parlamencie UE doszło do porozumienia w sprawie kolejnego systemu handlu powietrzem ETS II, który tym razem obejmie emisję nie tylko z elektrowni ale również z budynków i z transportu. 

Premier Mateusz Morawiecki oprócz zaakceptowania ETS II zgodził się na budowę „węglowego kredytu społecznego”, co w praktyce oznacza wprowadzenie podatku osobistego od emisji dwutlenku węgla.

ETS czyli Emission Trading System (system handlu emisjami  dwutlenku węgla) był to pierwszy krok na drodze do stworzenia systemu „kredytu społecznego”, w którym wszyscy będziemy płacić za emisję gazu CO2.

 Już od przyszłego roku każdy budynek będzie musiał mieć tak zwany certyfikat energetyczny, a za jego brak grozić będzie kara finansowa. Wcześniej spisano źródła ciepła, czyli zrobiono inwentaryzację pieców, kominków i pomp ciepła. Często pod pretekstem dopłat do ogrzewania.

Systemem ETS II zostaną również objęte samochody ciężarowe i osobowe. Już od 2027 roku wszyscy będą musieli płacić „opłaty za powietrze”. Nie wiadomo jakie limity CO2 zostaną przyznane dla budynków, w szczególności dla domów jednorodzinnych. Zaproponowano również, choć tego jeszcze nie doprecyzowano,  że każdy z nas będzie dysponował osobistym rocznym limitem 2000 kg CO2 do wykorzystania. Na przykład lot samolotem zużyje nam 500 kg CO2, a za zjedzenie  befsztyka będą nam wycinać z kartki 6 kg. Nie znaczy to oczywiście, że dostaniemy kartki z numerkami jakie pamiętamy sprzed 30 lat. Rozwój informatyki dał wszelkim totalitaryzmom wspaniałe narzędzia kontroli. Kontrolą obywateli zapewne zajmą się obecnie banki. Podobno  polski oddział banku Santander już eksperymentalnie przelicza każdą transakcję na kilogramy CO2. Oczywiście warunkiem koniecznym skutecznego wdrożenia tego typu rozwiązań jest  likwidacja gotówki i zastąpienie jej tak zwanym CBDC czyli cyfrową walutą banków centralnych. System kredytu społecznego funkcjonuje już obecnie w Chinach.

Tak się dzieje nie tylko w Chinach i w Euro-kołchozie. Do czerwonego stolika przemalowanego dla niepoznaki na zielono zasiadają dojrzałe liberalne demokracje. Oxford „dobrowolnie” wprowadza „strefy piętnastominutowe” i przepustki którymi trzeba się legitymować opuszczając swoją strefę.

W niepamięć odchodzą  postulaty liberalnej demokracji, zgodnie z którymi regulatorem życia społecznego miały być wyłącznie dobrowolne umowy pomiędzy wolnymi jednostkami.

No widzisz robaczku – i gdzie twój befsztyczek? Entliczek pentliczek czerwony stoliczek.

Lista „spiskowców” z Davos. Znamy skład z Polski.

Lista „spiskowców” z Davos? Znamy skład z Polski

https://nczas.com/2023/01/10/lista-spiskowcow-z-davos-znamy-sklad-z-polski/

Portal „Dossier” twierdzi, że przy pomocy prywatnych detektywów, wszedł w posiadanie pełnej listy osób, które będą obecne na dorocznym szczycie Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos w Szwajcarii.

Na liście owych „spiskowców” są m.in. z USA dyrektor FBI Chris Wray, dyrektorzy generalni Amazonu, BlackRock, Astra Zeneki i Pfizera, a także najwyżsi urzędnicy Fundacji Gatesa i sieci Sorosa, czy wydawca The New York Times.

„Dossier” twierdzi, że zdobył poufną listę wszystkich osób (z wyjątkiem niektórych urzędników państwowych). Są to persony wpływowe, przedstawiciele „diabolicznych sił w świecie korporacyjnym”, NGO-sów, itd.

Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), poprzez swoją doroczną konferencję w Davos, działa jako forum wymiany idei, ale jest dostępne dla zaproszonych. Od lat jest oskarżane o wymyślanie globalistycznych idei i nazywane miejscem spotkań „globalnej klasy rządzącej”.

Światowe Forum Ekonomiczne (WEF) to szwajcarska fundacja non-profit. Organizowana przez nią Konferencja w Davos jest spotkaniem prezesów najbogatszych światowych korporacji, przywódców politycznych, bankowości, biznesu oraz wybranych osób wpływowych np. ze świata mediów. Bierze w nim udział zwykle około 2000 osób i odbywa się w styczniu. Założycielem WEF był w 1971 roku Klaus Schwab.

Ostatnio jednym z głównych tematów tych globalistów jest „ratowanie Ziemi przed [rzekomym] kryzysem klimatycznym”. Poza tym będzie o Ukrainie, a prezydent Wołodomyr Zełenski będzie przemawiał do zgromadzonych w czasie panelu z udziałem Jensa Stoltenberga, sekretarza generalnego NATO oraz Fareeda Zakarii z CNN.

Polska delegacja w Davos, według ujawnionego dokumentu to: Prezydent RP Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, Paweł Surówka (Eurocash Poland), minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, Magdalena Rzeczkowska z ministerstwa finansów, Aleksandra Agatowska i Beata Kozłowska–Chyła (obydwie jako reprezentantki PZU). Zdaje się, że Daniela Obajtka nie zabiorą…

Skutki wyszczepiania ludzkości. Przerażające.

Przerażające skutki wyszczepiania ludzkości

Świat medycyny ma coraz większy problem, ale nie tylko dlatego, że pojawiło się zjawisko nieznane w przeszłości, lecz dlatego że nie wie jak je zignorować, jak przemilczeć, jak ponownie oszukać społeczeństwo, jak wmówić innym i sobie, że to nic groźnego.

Jak pisaliśmy wcześniej, znany aktywista internetowy, Mark Crispin Miller, z zawodu profesor na New York University, autor wielu książek, poświęcił całe „pandemiczne” dwa lata na skrupulatne zbieranie informacji o ofiarach tzw. szczepionek. Ostatnimi czasy jego dodatkowe zajęcie stało się niezwykle absorbujące, gdyż liczba ofiar na świecie rośnie gwałtownie, a jednocześnie główne media dalej ignorują temat, świat medyczny w większości milczy, a społeczeństwo żyje w nieświadomości.

Prof. Mark Crispin Miller na swoim substacku regularnie zamieszcza listę osób, które „zmarły nagle”, jako ofiary tzw. szczepionek przeciwko Covid-19.

Oto kilka urywków z jego listy z okresu 26 grudnia 2022 do 2 stycznia 2023 r., czyli zaledwie tygodnia.

Stany Zjednoczone

  • Rita Walter, lat 71, aktorka – zmarła nagle
  • Matt Gogin, lat 40, aktor – zmarł nagle
  • Jeremiah Green, lat 45, perkusista – zmarł nagle
  • Sebastian Marina, lat 57, gitarzysta – zmarł nagle
  • Catherine Cyran, lat 59, reżyserka – zmarła nagle
  • Neal Jimanez, lat 62, scenarzysta – zmarł nagle
  • Uche Nwenari, lat 38, futbolista – zmarł nagle (wcześniej chwalił się zamieszczając świadectwo szczepienia i domagał się więzienia dla tych co odmawiają zaszczepienia się…)
  • Demetrius Johnson, lat 61, futbolista – zmarł nagle
  • Eric Thomas, lat 49, najszybszy na świecie biegacz na 400 m przez płotki, Olimpijczyk – zmarł nagle
  • Jaysin Strife, lat 37, zapaśnik – zmarł nagle
  • Jo Mersa Marle, lat 31, wnuk muzyka Boba Marleya – zmarl nagle
  • Max Sorenson, lat 17, koszykarz w drużynie szkoły średniej – zmarł nagle
  • Eric Henderson, lat 21, koszykarz w College’u – zmarł nagle
  • Heather Keiman, (wieku nie podano), trenerka w szkole średniej – zmarła nagle
  • Bailey Sparks Passrella, lat 20, pierwszy rok studiów – zmarła nagle
  • Laura Cook, lat 61, szefowa Pogotowia Ratunkowego szpitala – zmarła nagle we śnie
  • Don West, lat 59, zapaśnik, zmarł po nagłym pojawieniu się nowotworu
  • 10 policjantów z Wirginii, Teksasu, Kansas, Michagan, Massachusetts, Colorado, itd, w wieku 26-52 – zmarli nagle
  • Brian Rehnberg, lat 50, ratownik pogotowia – zmarł nagle we śnie
  • Dzieci, w wieku 5, 6, 16 lat – zmarły nagle
  • David Aylor, lat 41, adwokat – zmarł nagle
  • Briana Kromer, lat 21, zmarła nagle
  • Dori Monson, lat 61, radiowy prezenter, zmarł nagle
  • Jon Veal, lat 30, zmarł nagle
  • Merapol McMahon, lat 36, biegaczka maratonów, „zmarła nagle bez żadnej historii chorobowej” (wcześniej nawoływała wszystkich biegaczy do szczepienia się…)
  • Mandy Delahoussaye, lat 47, zmarła nagle
  • Paulo Pena, lat 50, dyrektor grupy restauracji, zmarł nagle
  • Mike Provenzale, lat 51, właściciel pizzeri, zmarł nagle

…i tak dalej… Lista tylko z USA, i tylko z jednego tygodnia ciągnie się niemal w nieskończoność.

==========================================

Podobna lista dotyczy „nagłych i niewyjaśnionych śmierci” w Kanadzie, Meksyku, Costa Rica, Jamaice, Kolumbii, Wenezueli, Surinanum, Brazylii, Argentynie, Paragwaju, Brazylii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, Belgii, Holandii, Luksemburgu, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Norwegii, Danii, we Włoszech, w Nigerii, Arabii Saudyjskiej, Azerbejdżanie, Rosji, Sri Lance, Chinach, Indonezji, Malezji, Australii, Nowej Zelandii

Znów, w ciągu jednego tylko tygodnia kilkaset nazwisk, i to tylko tych osób, o których niszowe media oraz domy pogrzebowe w jakiś ograniczony sposób poinformowały, a co prof. Crispin cierpliwie wyszukał.

A gdzie są media, gdzie dziennikarze, gdzie jest świat medyczny?

Ten ostatni niemal doszczętnie skretyniał i poza wybitnymi jednostkami odważającymi się mówić i pokazywać nonsensy i niebezpieczeństwa szczepień, dalej cicho siedzą – bo kariera, bo bojaźń przed utratą pracy, bo ostracyzm kolegów i przełożonych, bo… dziesiątki wymówek.

Jednocześnie, przy cenzurze mediów, wielu lekarzy z przerażeniem obserwuje skutki masowego wyszczepiania społeczeństw i ludzkości, a nieliczni dzielą się tragicznymi skutkami.

Oto najnowszy przykład wyciągania z bijącego serca ogromnych zatorów, u osoby zaszczepionej. Tak właśnie działają genetyczne, eksperymentalne preparaty!

https://t.me/DirtRoadDiscussion/10164?embed=1

Zaszczepieni! Bójcie się, dbajcie o resztki swego zdrowia, podnieście głos i rękę na siły zła, przepędźcie tych, co wam wmówili przyjęcie tych zgubnych preparatów. Jesteście liczną grupą, nie macie wiele do stracenia i możecie przegonić „ekspertów”, polityków i wszystkich odpowiedzialnych za szerzenie śmiercionośnej dezinformacji. Przejrzyjcie, zerwijcie łuski z oczu, zrzućcie maski z twarzy, połączmy swe siły w walce z kłamstwem, cenzurą, terrorem i ciemnotą.

Oprac. www.bibula.com
2023-01-13 Wesprzyj naszą działalność

KPO: Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Nowe: podatek cyfrowy, podatek od…

KPO: Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Nowe: podatek cyfrowy, podatek od transakcji finansowych, podatek korporacyjny.

Do tego dochodzą jeszcze koszty kamieni milowych: nowe podatki od autostrad i dróg ekspresowych (obecnie są darmowe) oraz podatki od samochodów spalinowych.

13.01.2023, https://www.fronda.pl/a/Jaki-mocno-o-KPO-Wylacz-oglupiajace-media-wlacz-myslenie-Wideo,209995.html

Europoseł Jaki mocno o KPO: Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie!

Dyskusje na temat KPO cały czas nie milkną. Wyliczenia na temat rzekomych korzyści ostro skomentował europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki. – Na spłatę KPO zaprojektowano nowe podatki unijne i podwyższenie składki członkowskiej. (…) Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie! – mówi na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

– Zapłacimy za to od 143 do 153 mld euro, czyli wielokrotnie więcej, niż dostaniemy. (…)

Mówią ci, że KPO to świetny interes? Policzmy. Otrzymujemy 23,9 mld euro dotacji, 11,5 mld euro pożyczki. Spłacać będziemy to do 2058 roku – mówi dalej Jaki.

Kontynuując Jaki skazuje na koszty, jakie w związku z KPO zostaną nałożone na kraje Unii Europejskiej.

Na spłatę KPO zaprojektowano nowe podatki unijne i podwyższenie składki członkowskiej. Podatek od plastiku, podatek od ETS, podatek od „śladu węglowego”, podatek od zysków rezydualnych. Zapłacimy za to od 143 do 153 mld euro, czyli wielokrotnie więcej, niż dostaniemy – wyjaśnia dodając, że na tym nie koniec.

Poza tym należy wziąć jeszcze pod uwagę nowe podatki, a tych których kosztów jeszcze nie znamy. Są to: podatek cyfrowy, podatek od transakcji finansowych, podatek korporacyjny.

Co więcej, do tego dochodzą jeszcze koszty kamieni milowych, do których należy zaliczyć nowe podatki od autostrad i dróg ekspresowych (obecnie są darmowe) oraz podatki od samochodów spalinowych – wylicza polityk.

– Do tego jeszcze pisanie nam w obcych językach regulaminu Sejmu, ustaw sądowych. Jako jedyne państwo będziemy mieli taki test bezstronności sędziego i możliwość kwestionowania statusu sędziego – kontynuuje Jaki.

– Niemcy się śmieją, że traktują nas jak kolonię, rozwalają nam stabilność systemu prawnego – stwierdza.

– Transferujemy również część swojej suwerenności, bo dziś wszystkie wyżej wymienione środki trafiają do polskiego budżetu. A jak zgodzimy się je przekazać do UE, to zostaną tam na zawsze, również po spłacie KPO – podkreśla europoseł Solidarnej Polski.

– I jeszcze ci mówią, że to świetny interes. Wyłącz ogłupiające media, włącz myślenie! – tym stwierdzeniem kończy swoje nagranie Patryk Jaki.

ZEZ-em czyli obłęd nocnego demontażu. BRYTYJCZYCY PROTESTUJĄ PRZECIWKO 15-MINUTOWYM MIASTOM, W KTÓRYCH STANĄ SIĘ WIĘŹNIAMI PAŃSTWA

ZEZ-em czyli nocny demontaż obłędu

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Gospodarka, Kontrowersyjne, Nauka o Ziemi, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Świat, Ważne AlterCabrio https://ekspedyt.org/2023/01/12/zez-em-czyli-nocny-demontaz-obledu

Piętnastominutowe miasta pojawiają się wszędzie, a Światowe Forum Ekonomiczne podchodzi do nich z ogromnym entuzjazmem. W zeszłym roku ogłoszono, że we Francji to Paryż stanie się miastem 15-minutowym, a teraz brytyjski Oksford okazuje się następny. Jednak oburzeni Brytyjczycy walczą.

−∗−

Tłumaczenie artykułu z serwisu RAIR Foundation USA na temat narastających protestów w Wielkiej Brytanii spowodowanych próbami lokalnych władz wprowadzenia tzw. 15 minutowych miast. /AlterCabrio – ekspedyt.org/

____________***____________

Brytyjczycy protestują przeciwko 15-minutowym miastom, w których staną się więźniami państwa

Aby przejąć dalszą kontrolę nad życiem ludzi, globaliści forsują fałszywą ideę, że te miasta „uratują planetę” i pomogą całej ludzkości.

Piętnastominutowe miasta pojawiają się wszędzie, a Światowe Forum Ekonomiczne podchodzi do nich z ogromnym entuzjazmem. W zeszłym roku ogłoszono, że we Francji to Paryż stanie się miastem 15-minutowym, a teraz brytyjski Oksford okazuje się następny. Jednak oburzeni Brytyjczycy walczą.

Jak informowaliśmy wcześniej na stronach RAIR Foundation USA, rada miejska ogłosiła, że ​​podzieli Oksford na 15-minutowe dzielnice lub na małe 15-minutowe miasteczka określane jako „bardziej ekologiczne, czystsze i bezpieczniejsze”. Aby jeszcze bardziej przejąć kontrolę nad życiem ludzi, globaliści forsują fałszywą ideę, że te „zielone” miasta, które udostępniają usługi mieszkańcom w odległości 15 minut od ich domów, „uratują planetę” i pomogą całej ludzkości.

Zamiast tego są dla nich niczym więcej niż sposobem na ograniczenia, przymus, grzywny, karanie, inwigilację i ograniczania podstawowego prawa do swobodnego przemieszczania się mieszkańców. Na przykład mieszkańcy nie mogą opuszczać swojego 15-minutowego miasta samochodem częściej niż wyznaczona ilość razy w roku. W przeciwnym wypadku będą ukarani grzywną. Ponadto rząd będzie śledził i kontrolował każdy twój ruch za pomocą smartfonów i technologii rozpoznawania twarzy.

World Economic Forum

Lockdown klimatyczny

Koncepcja „15-minutowego miasta” ma kluczowe znaczenie dla Agendy 2030 ONZ i ich zielonemu programowi Net Zero [zeroemisyjność]. Światowe Forum Ekonomiczne również forsuje tę nową koncepcję. Oksford, który ogłosił „kryzys klimatyczny”, ma nadzieję, że ich 15-minutowe miasta pomogą do 2040r. osiągnąć wizję „Net Zero Carbon Oxford” tamtejszej Rady Miasta.

Już w 2024r. Oksford planuje nałożyć „lockdowny klimatyczne” na mieszkańców, aby pomóc w realizacji wizji Rady „Net Zero Carbon Oxford” do 2040r. Koncepcja „15-minutowego miasta” ma również kluczowe znaczenie dla Agendy 2030 ONZ. Nic dziwnego, że Światowe Forum Ekonomiczne również forsuje ten pomysł.

Oksford zostanie podzielony na sześć stref „aby uratować planetę” przed „globalnym ociepleniem”. Na drogach dojazdowych stawiane są elektroniczne ogrodzenia, aby upewnić się, że mieszkańcy pozostają we własnej strefie.

Mieszkańcy mogą opuścić swoje 15-minutowe miasto maksymalnie 100 razy w roku, ale wtedy muszą najpierw zarejestrować swój samochód, który jest śledzony w całym mieście za pomocą inteligentnych kamer.

Podczas gdy początkowy przydział pozwoleń [escape tickets] może niektórym wydawać się rozsądny, to gdy opinia publiczna zaakceptuje, że państwo ma prawo cię zamknąć [confine], można być pewnym, że doda kolejne ograniczenia i zmniejszy liczbę zezwoleń na opuszczenie twojej strefy. W ciągu ostatnich kilku lat zostało to już ugruntowane bardzo jasno i sprawnie w wielu krajach zachodnich w ramach ograniczeń covidowych.

Protesty

Plany rady miejskiej, aby zamienić miasto w „15-minutowe” strefy kontrolowane wywołała wściekłość mieszkańców Oksfordu. Zostali odtrąceni [brushed away] przez Radę, która zignorowała ich niezadowolenie.

Medialne milczenie

Mieszkańcy Oksfordu wyszli na ulice. „Media oczywiście milczą”, pisze brytyjska dziennikarka Sophie Corcoran. Błagała ludzi, aby stanęli po stronie mieszkańców Oksfordu przeciwko tego typu totalitaryzmowi.

Oto mieszkańcy Oksfordu protestujący przeciwko 15-minutowej strefie, która uniemożliwi im swobodne poruszanie się we własnych miastach.

Media milczą oczywiście. Musimy do nich dołączyć, a więc nie dla tego typu totalitaryzmu
pic.twitter.com/nq67TfRGrf
— Sophie Corcoran (@sophielouisecc) January 8, 2023

Sophie Corcoran@sophielouisecc·ObserwujHere are the residents of Oxford out protesting against the 15 min zone that will see them unable to move freely in their own cities. Media silent of course. We must join them and so no to this type of totalitarianis

5,2 tys.OdpowiedzSkopiuj link

.

Konferencja globalistów w Davos

„Pod koniec tego tygodnia tysiące ze światowej elity będą odlatywać do Davos prywatnymi odrzutowcami, podczas gdy ludzie na całym świecie zaczynają być ograniczani do 15-minutowych stref w swoich miastach i potrzebują pozwolenia na przejechanie przez nie – powiedziała Corcoran.

Corcoran nawiązuje do przyszłotygodniowej konferencji globalistów w szwajcarskim ośrodku narciarskim Davos, na której ma się spotkać 52 szefów państw i rządów. Zaproszono także blisko 600 dyrektorów firm. Odbywają się tam sesje publiczne, ale to głównie miejsce, gdzie globaliści ubijają zakulisowe targi, na tajnych zapleczach.

Podczas gdy ludzie na całym świecie są zmuszani wybierać między jedzeniem obiadu a ogrzewaniem domów, elity będą latać do Davos prywatnymi samolotami, nocować w eleganckich hotelach, jeść drogie jedzenie i planować, jak zamknąć nas w naszych „15-minutowych” więzieniach.

Holenderska partia Forum na rzecz Demokracji (FvD) wcześniej nakręciła anglojęzyczny film ujawniający niebezpieczny i miażdżący wolność program wymyślony przez globalistów, którzy uczestniczyli w dorocznym spotkaniu w Davos w maju:

__________________

British Protest 15-Minute Cities Where They Will Become Prisoners of the State, Amy Mek, January 11, 2023

−∗−

BONUS:

.

Mieszkańcy Oksfordu stawiają opór przeciwko podziałowi ich ulic

Mieszkańcy Oksfordu biorą sprawy w swoje ręce i niszczą bariery oddzielające strefy uliczne.

Oksford staje się centrum oporu wobec szaleństwa zmian klimatycznych w Wielkiej Brytanii.

Niedawno aktywiści zorganizowali dzień akcji, aby rozpocząć rok walki. Przewidywaliśmy, że Wielka Brytania dopiero zaczyna stawiać opór i oto mamy to. Biorąc sprawy w swoje ręce, mieszkańcy Oksfordu niszczą uliczne bariery strefowe.

Teraz widać to doskonale.

Ponieważ rząd próbuje manipulować zachowaniami, aby nakłonić do ulegania tym absurdalnym środkom kontroli, nic dziwnego, że Wielka Brytania ponownie daje odpór. Jesteśmy zbuntowaną grupą i bardzo trudną do kontrolowania.

Dalsze działanie

Planowane są dalsze terminy wyjść aktywistów na ulice w różnych formach protestu.
Piers Corbyn wraz z przyjaciółmi wychodzą na ulice w piątek 13 stycznia. Począwszy od stacji metra Southwark w Londynie.

Następnie wydarzenie, które może przyciągnąć tłumy, a jak wskazują doniesienia, przyjadą ludzie aż z Manchesteru, odbędzie się w Oksfordzie 18 lutego.

To bardzo inspirujące widzieć, jak mieszkańcy Wielkiej Brytanii biorą sprawy w swoje ręce. Ten rok zapowiada się na pełen sprzeciwów wobec szwindlu klimatycznego.

Więcej materiałów, w tym filmowych poniżej:

UK Protestors Take To The Streets In A Day Of Action Fighting Against The Climate Con

UK Government Wants To Change Your Behaviour To “Save The Planet”

________________

Oxford Residents Mount Resistance Against The Sectioning Of Their Streets, January 11, 2023

−∗−

Powiązane tematycznie:

Nowy reżim nadzoru czyli skąd mutuje transhumanizm
Cała ta idea, że ludzie mają duszę lub ducha i nikt nie wie, co się w nich dzieje, i że mają wolną wolę. To wszystko się skończyło. Innymi słowy, transhumanizm […]

________________

Kapitalizm nadzoru czyli elektroniczny pastuch w praktyce
Podobnie jak kamery CCTV, również urządzenia należące do Internetu Rzeczy (IoT) łatwo ulegają włamaniom. Urządzenie IoT to dowolne urządzenie, które w celu działania może łączyć ludzi z siecią bezprzewodową, w […]

________________

Poczekamy, zobaczymy czyli tu zawsze chodziło o kontrolę
Jak moglibyśmy przeciwstawić się przymusowemu leczeniu, jeśli kiedyś poddaliśmy się eksperymentalnej terapii genowej? Jak możemy walczyć z programowalną cyfrową walutą, jeśli już zaakceptowaliśmy kasy z płatnościami „tylko kartą” i dostosowaliśmy […]

________________

‘Musimy kontrolować człowieka’ czyli ‘TECH’ spotkanie z Janem Białkiem
Współczesna ekspansja technik doprowadziła do wytworzenia nowego technologicznego środowiska, które jest coraz bardziej dynamiczne, ekspansywne i staje się w coraz większym stopniu realnym środowiskiem i kontekstem życia człowieka. Środowisko to […]

Tagi: 15 minutowe miasto, 15-minut city, Davos, Francja, FvD, globaliści, Great Britain, katastrofa klimatyczna, lockdown klimatyczny, London, Net Zero Carbon Oxford, ocieplenie klimatu, Oxford, Paryż, ratowanie planety, Sophie Corcoran, UK, wef, Wielka Brytania, zmiany klimatyczne

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

POTWORY WOKÓŁ NAS

POTWORY WOKÓŁ NAS
Sławomir M. Kozak

www.oficyna-aurora.pl https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/potwory-wokol-nas,p1000706956 2023-01-13

Być może nie wszyscy wiedzą, jaki potwór kryje się pod nazwą Kraken. To określenie  legendarnego stwora morskiego, o którym od setek lat krążą legendy, a jego pierwowzorem była prawdopodobnie kałamarnica olbrzymia, mająca 10 ramion (z czego 2 dłuższe, z haczykowatymi przyssawkami), której długość dochodzi do 18 metrów!

W opowieściach o tych potworach mówiono, że były one tak wielkie, iż marynarze brali je za wyspy, a kiedy schodzili na taki „ląd” Kraken się budził i zanurzał, wciągając pod powierzchnię wody załogę wraz ze statkiem. W literaturze odnaleźć można wzmianki o tym monstrum choćby u Juliusza Verne, w książce „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”. Ale dzisiejsza młodzież zna je raczej z licznych filmów, jak „Piraci z Karaibów”, czy „Zmierzch Tytanów” lub gier komputerowych typu „Tomb Raider”, „Wiedźmin”, czy „World of Warships”.

Niestety, gry coraz częściej zastępują młodym ludziom inne formy rozrywki, o czym zapominają rodzice, ale z pewnością nie producenci. Tego, że gry wpływają na postrzeganie świata przez dzieci i młodzież, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Do prawie stałego ich repertuaru należy przemoc i budowanie u gracza przeświadczenia o tym, że błąd, w takiej na przykład „strzelance”, niewiele kosztuje, ponieważ grę można w każdej chwili „odpalić” na nowo, a żyje się dalej.

Obawiam się, że tego typu gry zaczynają właśnie powoli zbierać swe śmiertelne żniwo w całkiem realnym świecie, ale dziś nie o tym. Na rynku pojawiła się gra, która ma oswajać najmłodszych (dozwolona od lat 9 wzwyż) z życiem w świecie nieustannej pandemii. Ma nieskomplikowaną nazwę „Pandemia: gra planszowa”, choć występuje także w wersji na oba popularne systemy operacyjne dla smartfonów lub tabletów, jak iOS i Android. W opisie dla rodziców można przeczytać, że grający kierują w niej zespołem ekspertów, którzy próbują powstrzymać rozprzestrzenianie się czterech śmiertelnych chorób. „Gracze podróżują do miast na całej mapie, lecząc chorych i eliminując, jeśli to możliwe, choroby. Celem jest likwidacja zagrożeń mogących doprowadzić do masowej pandemii”. Dalej można przeczytać, że w grze, jak w walce z prawdziwą pandemią, można wygrać, ale można też przegrać – „często spektakularnie – właśnie wtedy, gdy miało się wyleczyć ostatnią chorobę”.

Jest też informacja o tym, że „gra jest trudna do wygrania i może być frustrująca dla młodszych dzieci”. W taki oto sposób mąci się w głowach młodszym, a potwór, od którego zacząłem pojawia się właśnie w opowieści dla dorosłych. Daily Mail podaje, że „według Światowej Organizacji Zdrowia nowy szczep wirusa Covid o nazwie ‘Kraken’ jest najbardziej zakaźnym podwariantem, jaki dotychczas wykryto”. Dalej czytamy, iż ten „najnowszy podwariant – kolejny odłam Omicronu – opanował już USA, gdzie uważa się, że odpowiada za około 70 procent nowych zakażeń w najbardziej dotkniętych obszarach (…)”.

Doktor Maria Van Kerkhove, „prowadząca” kwestie związane z Covid w Światowej Organizacji Zdrowia, powiedziała na konferencji prasowej, że zaniepokojenie budzi wzrost przypadków nowego wariantu w „niektórych krajach Europy i w USA”. To ta specjalistka prowadzi wykłady w londyńskim Imperial College, z którego wywodzi się  główny do 2020 r.   epidemiolog rządu brytyjskiego, skompromitowany już na początku pandemii przyjmowaniem w domu partnerki, w czasie ścisłej izolacji. Dziś nie ma o nim nawet wzmianki na stronach tej szacownej instytucji. Jak zatem widzimy – pandemia nie odpuszcza. I nie ma prawa, bo zbyt wiele w nią zainwestowano, a oczekiwania pozostają nadal ogromne.

Dzieje się to wszystko w czasie, kiedy „zamiatane” są pod dywan niespotykane nigdy wcześniej w takiej skali, zgony ludzi młodych, na ogół aktywnych, nierzadko sportowców. Widzimy to przecież wszyscy, ale oficjalnie nikt nie łączy tych zdarzeń z przyjmowaniem eksperymentów medycznych. Mało tego, jak widzimy, brnie się dalej w tym samym kierunku.

———————–

mail:

Określenie “eksperyment medyczny” zmniejsza odpowiedzialność 
sprawców. Po skutkach widać, że to nie był nawet eksperyment (zabronimy przez prawo)
ale świadome działanie mordercze.

=======================================

A fakty są porażające. Choćby tylko te z grudnia ubiegłego roku, najgłośniejsze, oczywiście nie w naszych mediach. 21 grudnia zmarł nagle popularny w Stanach, 30-letni Jon Veal, współzałożyciel i dyrektor Alt Space Chicago, organizacji mającej przekształcać to miasto poprzez sztukę. Był również członkiem zarządu Muzeum Projektów. Podano, że wystąpiły u niego „komplikacje  związane z sercem”. Tego samego dnia, 

stewardessa linii lotniczej Air Albania, po lądowaniu samolotu lecącego z Tirany do Londynu, upadła i zmarła na atak serca. Miała 24 lata. 

16-letni hokeista z Minnesoty (USA) odszedł z tego świata w wyniku udaru w dniu Bożego Narodzenia. Dzień później, to samo spotkało 

18-letnią, wschodząca gwiazdę mieszanych sztuk walki (MMA). 28 grudnia, w wieku 31 lat, zmarł we własnym samochodzie 

piosenkarz reggae Jo Mersa, wnuk znanego na całym świecie legendarnego Boba Marley’a. 

Nikt w mediach głównego nurtu nie ma cywilnej odwagi, by wiązać te wypadki z działalnością przestępców w białych kołnierzykach. Są jednak na szczęście tacy, których głos dociera do szerokich rzeszy, jak na przykład John Stockton, były koszykarz amerykański, członek Koszykarskiej Galerii Sław, dwukrotny mistrz olimpijski, który od początku sprzeciwiał się poddawaniu ludzi, a szczególnie sportowców, eksperymentom medycznym. Głośno mówi o tym, że 

„tysiące sportowców zmarło po szczepieniu”. I twierdzi, że ma na to dowody.

Przypomnę słowa indywiduum, [zajrzałem: To Jacques Attali, taki żyd francuski. MD] o którym niegdyś wspominałem w jednym z felietonów, członka tej organizacji, w obradach której udział biorą również „nasi” przedstawiciele:

Przyszłość będzie polegała na znalezieniu sposobu na zmniejszenie populacji… Oczywiście,  nie będziemy mogli wykonywać egzekucji na ludziach, ani budować obozów. Pozbędziemy się ich, sprawiając, że uwierzą, iż to dla ich własnego dobra. Znajdziemy lub wywołamy coś, pandemię wymierzoną w określonych ludzi, prawdziwy kryzys gospodarczy, wirus działający na osoby starsze, to nie ma znaczenia, słabi i bojaźliwi ulegną temu. Głupi uwierzą w to i poproszą o leczenie. My zajmiemy się tym, bo będziemy mieli lekarstwo, które będzie rozwiązaniem. Selekcja idiotów odbędzie się zatem sama; pójdą do rzeźni sami.”

Sławomir M. Kozak

Co łączy „akta Twittera”, dr. Martykę i “ministra śmierci” Niedzielskiego?

Co łączy „akta Twittera”, dr. Martykę i ministra Niedzielskiego?

Piotr Relich https://pch24.pl/co-laczy-akta-twittera-dr-martyke-i-ministra-niedzielskiego/

Nic dziwnego, że rozpętanej przez Elona Muska aferze „akt Twittera” towarzyszy gremialna zmowa milczenia. Wszak demaskacja dokonana w tych dniach odsłania powieloną przez niemal wszystkie media głównego nurtu na świecie metodologię kampanii propagandowej COVID-19.

Już wiemy, dlaczego amerykański miliarder tuż po finalizacji kupna Twittera wtargnął jak huragan do siedziby firmy w San Francisco. Cała szopka ze zlewem (let that sink in!) i spektakularnym wyrzuceniem na bruk (dosłownie!) kadry kierowniczej, przysłoniła główny cel operacji, a mianowicie niedopuszczenie, by poprzednicy „spalili” kompromitujące dokumenty i materiały.

A dotychczasowi CEO mieli się czego obawiać. Jak wynika z upublicznianych dzisiaj maili, największa platforma komunikacyjna świata działała niczym podwykonawca FBI, CIA i innych amerykańskich służb. Z kolei kadra kierownicza na bieżąco przepisywała zasady użytkowania zgodnie ze swoimi politycznymi afiliacjami.

Ilość upublicznionej korespondencji jest naprawdę potężna. Nie czas i miejsce cytować wszystkiego. Chętnych do dalszego pogłębienia sprawy odsyłam do zapoznania się z „materiałem dowodowym” – jest to naprawdę fascynująca lektura. W tym miejscu warto skupić się jednak na samym mechanizmie niebywałej symbiozy rzekomo prywatnej spółki technologicznej z tą częścią deep state, która sprzyja Partii Demokratycznej.

We współpracę z Twitterem zaangażowane było tak wiele rządowych podmiotów, że podczas wymiany korespondencji funkcjonował termin OGA (Other Government Organizations). Zdarzały się sytuacje, że organizatorzy mieli często problem z pomieszczeniem wszystkich przedstawicieli w jednym panelu.

Rządowi „delegaci” regularnie uczestniczyli w wewnętrznych spotkaniach firmy, składali sprawozdania, doradzali i wyznaczali obszary kooperacji. Jednak z obserwatorów „federalni” dosyć szybko przekształcili się w tak naprawdę głównych zarządzających kwestiami politycznymi, zmuszając kadrę do udostępniania wrażliwych danych czy umożliwiania śledzenia aktywności sieciowej poszczególnych użytkowników. Wszystko z pogwałceniem polityki wewnętrznej platformy.

Daleko było im jednak do formalizowania współpracy; agenci zdobyli przewagę stopniując nacisk, odwołując się do poglądów politycznych samych dyrektorów czy ich poczucia odpowiedzialności. Kiedy sprawy zabrnęły za daleko, bezradni szefowie po prostu oddawali stery w ręce dużo poważniejszych graczy.

„Wpływ zagraniczny” (Foreign Influence) stanowił termin – wytrych, zapewniający możliwość bezgranicznej inwigilacji amerykańskich użytkowników, głównie osób o poglądach prawicowo-konserwatywnych, wyborców Partii Republikańskiej czy zwolenników Donalda Trumpa. Szefowie Twittera, zwłaszcza po wybuchu wojny na Ukrainie, pracowali pod ciągłą presją służb. Jeżeli nawet nie znajdywano żadnych dowodów na „związki z Rosją”, a nawet wybrzmiewał komunikat o „nikłej poszlakowej szansie” takiego wpływu, zezwalano na inwigilację użytkowników wyłącznie ze względu na „prorosyjski przekaz”.

Z informacji prowadzących śledztwo dziennikarzy wynika, że proceder dotyczył również innych potentatów z branży high-tech: Microsoftu, Facebooka, Google i wielu innych. Jednak zarówno media społecznościowe, jak i służby pracowały w oparciu o modele wypracowane podczas COVID-19. Tuż po odsunięciu od władzy Donalda Trumpa administracja Bidena zażądała od szefów platformy komunikacyjnej spotkania dotyczącego kontroli kryzysu pandemicznego.

Od tego momentu Twitter zaczął cenzurować debatę nie według obiektywnych faktów, ale rządowych wytycznych. Przykładowo, administracja wyraźnie naciskała na oznaczenie jako „dezinformację” doniesień o gwałtownym i masowym wykupywaniu sklepowego asortymentu, tzw. panic buying. Problem w tym, że… było to zjawisko jak najbardziej powszechne.

Platforma wzięła za cel nie tylko konta „antyszczepionkowców” (anti-vaxxer) – bardzo często osób sprzeciwiających się wyłącznie przymusowi szczepień, a nie preparatom jako takim – ale i ekspertów medycznych posiadających nie gorszy autorytet niż rządowi specjaliści. W ten sposób ocenzurowano wypowiedź prof. Martina Kulldorfa z wydziału medycznego Uniwersytetu Harvarda. W jednym z twittów naukowiec nie rekomendował przyjęcia szczepionki po przechorowaniu COVID-19. Preparaty zalecał wyłącznie osobom starszym, należącym do grup ryzyka, za to stanowczo odradzał podawania ich dzieciom.

Nawet wypowiedzi udokumentowane literaturą naukową, ze wskazaniem źródła – np. artykuł z „Nature” o wzroście ryzyka wystąpienia chorób serca po przyjęciu preparatów mRNA w młodszych grupach wiekowych – choć zawierały informacje prawdziwe, były oznaczane jako misleading (wprowadzające w błąd). Jedyny zarzut – nie zgadzały się z wytycznymi CDC (Centrów ds. Chorób Zakaźnych).

Ponadto Twitter zrzucił gros swoich nowych obowiązków na barki botów i podwykonawców – np. z Filipin – którzy działali w oparciu o uproszczone modele postępowania. W ten sposób do jednego worka wrzucano zarówno wypowiedzi zupełnych wariatów, jak i opinie specjalistów najlepszych uczelni medycznych w Stanach, patologizując jeden z filarów demo-liberalnego świata.

Cenzorskie zacietrzewienie prowadziło też do prawdziwych absurdów. W pewnym momencie najważniejsi dyrektorzy platformy zastanawiali się, czy jako „dezinformację medyczną” nie oznaczyć wpisu Donalda Trumpa, który po wyjściu ze szpitala napisał aby „nie bać się COVID”. Ostatecznie uznano, że „przesłanie optymistyczne”… nie jest dezinformacją.

Wraz z powrotem PRAWDZIWEJ normalności, do czego przyczynił się również – co by o tym człowieku nie mówić – Elon Musk, rozpada się powoli cała kowidowa bańka narracyjna. Faktem okazała się bezpośrednia ingerencja służb konkretnej administracji w największej platformie informacyjnej świata. Śledztwo dziennikarskie POLITICO i DieWelt dowiodło, że „walka z pandemią” została oddana w ręce prywatnych fundacji i organizacji międzynarodowych wiszących na ich pasku. Badania z poszczególnych krajów wskazują na drastyczny wzrost myocarditis wśród zaszczepionych, głównie młodych ludzi. Szefostwo Pfizera podczas przesłuchań przyznaje, że szczepionki nie były badane po kątem transmisyjności. Natomiast o utracie zbiorowej odporności na skutek lockdownów i maseczek mówi sam minister zdrowia, Adam Niedzielski.

Ale ludzi, którzy nie ugięli się pod presją medialno-środowiskową i od początku przestrzegali przed gorszymi niż sam wirus narzędziami walki z patogenem, dzisiaj – kiedy jest już po wszystkim – zabrania się leczyć. I dokonują tego ludzie, którym w rękach rozpada się budowane przez dwa lata imaginarium. Nie tylko z przejawu zwykłej mściwości, ale z prostego faktu, że uznanie niewinności dr. Martyki oznaczałoby po prostu, że się mylili.

Sposób, w jaki lewicowo-liberalne media „relacjonują” sprawę lekarza z Dąbrowy Tarnowskiej (propaganda rodem z filmów Leni Riefenstahl) dowodzi, że „akta Twittera” mówią bardzo dużo o polskojęzycznych mediach. Z tą różnicą, że ich nikt nie musiał naciskać. „Zaangażowani dziennikarze” robią swoją robotę z autentycznym przekonaniem, każącym do upadłego głosić mądrości poprzedniego etapu.

Natomiast sam Twitter wpadł w sidła zastawione przez dużo większych cwaniaków. Ze szlachetnych pobudek [???? MD] pomógł wygrać wybory Demokratom, a ci odwdzięczyli się zakładając łańcuch i zaganiając do roboty na własnych zasadach. Choć globalne korporacje technologiczne wydają się dzisiaj trząść światem, to jak pokazuje przykład Twittera, przeróżne służby nigdy nie pozwolą, by rzeczywistość kształtowali choćby i najlepsi programiści oraz komputerowe nerdy.

Spotkanie władców świata. Dwunastu plus TRZYNASTY… [ang.]

Spotkanie władców świata. Dwunastu plus TRZYNASTY

https://web.archive.org/web/20210126223926/https://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1816&Itemid=46

[Malachi Martin, Windswept House, p. 124 Umieszczam, bo the Phalanx wykonuje szybkie RUCHY – właśnie teraz..  md]

         …Glass in hand, the Englishman (Clatterbuck) made his way into the circle of men and settled his tweeds into a solidly upholstered wing chair. Between him and Channing, a thirteenth chair remained empty-except for a red leather folder resting on its seat. That place always remained empty, as if for an invisible presence among them that added force to the combined presence of the group itself; a presence that made the group more than the sum of its twelve animated bodies and lively minds. This was always such a comfortable place for Clatterbuck. A deliciously tasteful retreat – “pipey and booky and male“, as Virginia Woolf once characterized the private study of one of her admirers. From where he sat, he could enjoy the view of the evening darkness and a thousand lights across the Hudson.

         Quickly caught up in the discussion of world events that always pre­ceded whatever business might bring these twelve colleagues to Cliffview from time to time, Clatterbuck needed no briefing from Cyrus Benthoek, as he had at Strasbourg, to know about the members of this group. In fact, though Benthoek had met Channing and some of the others here in the normal course of his affairs, even he might be surprised to know all that Clatterbuck knew about them.

         On the surface, Ralph Channing’s guests at Cliffview made up a Who’s Who of power and success. Jacques Deneuve, for example, whose feathers had been ruffled by the Roman proposal out of Strasbourg, was Europe’s all-important banker. Gynneth Blashford was Britain’s most powerful newspaper magnate. Brad Gerstein-Snell cut the dominant figure in inter­national communications. Sir Jimmie Blackburn ranked as South Africa’s sole ruler of the diamond market. Kyun Kia Moi was master of all Far Eastern charter shipping.

         Those five alone were the kingmakers of the New World Order who daily play with scores of billions that slosh around the international money markets in Tokyo, London, New York, Singapore, Paris and Hong Kong, the dominant figures regulating the flow of capital and capital goods. Ultimately, therefore, they were the arbiters in the life and death of individual governments and the welfare of nations.

         In such a group as this, Dr. Ralph Channing might have been consid­ered the odd man out. Instead, however, he was clearly something more than a peer. Born into a long-established Huguenot family in Maine, Channing had done his studies at Yale in comparative religion and theol­ogy. Renowned for his encyclopedic grasp of the records of the Knights Templar, of the Holy Grail tradition and of Freemasonry -in particular, the Ordo Templi Orientis, or OTO; the Eastern Temple -he had become a noted archivist for diverse groups of humanist scholars. As a tenured pro­fessor at a top American university, his influence extended around the world through a well-received litany of books, pamphlets, articles, lectures and seminars.

         Increasingly valued in certain circles for his correct historical informa­tion and his ability to appraise organized religion as a socio-cultural and political factor in the world, he had been borrowed from his university by one Washington administration and had successfully managed the plan­ning of the Department of Education. Somehow he also found time to spend a couple of months abroad each year as consultant for various humanist organizations in Europe and the Far East.

         Never mind, then, that Ralph Channing wasn’t a banker or master of shipping interests. There wasn’t a man in this distinguished group who would-or could-challenge his credentials as leader.

         In reality, what bound these twelve men together wasn’t entirely a mat­ter of banking or shipping or diamonds. Having drunk deeply from the precious wine of success, each man present had searched for another goal. And each had found that service to the Prince of This World was the only goal that satisfied. Each had passed through the tests of Fire, Pain and Death. Each had received the Seal of the Final Utterance on his soul. All here were bespoken men. That was the unifying force at Cliffview House.

         Still, while devotion to the Prince was the distinguishing trait of Ralph Channing’s little gathering at Cliffview, such devotion had nothing to do with a goat-like figure sprouting pointy ears and cloven hooves and smell­ing like a polecat on holiday in a garbage dump. Each of these men had long since learned that reality was far different. What everyone here had discovered and committed himself to was an intelligence each had found to be supreme among human beings as such. Their increasingly intimate involvement in the Process had taken on a special cast; had enabled these men-against all odds, and out of all men in the world-to recognize the lineaments of that supreme intelligence at work in the Process, to bow to that intelligence in every practical way and thus to follow the footprints of history.

         No one present at Cliffview would be reckoned as an evil person as that word is understood nowadays. A handshake from anyone here was as good as a contract. In matters of politics; they were correct; which is to say, they were never extremist. In social matters, they were acceptable; which is to say they had shown their humanitarian concern and their philanthropic generosity. In matters of marital fidelity, all adhered to the currently accepted norm of respectability.

         Nor could anyone daub this group with the insulting label of conspira­tors. Rather, they were men who happened to feel the same way about human affairs. In this -as any one of them could attest, for they sat as directors on corporate boards around the world -they were not much different than, say, the trustees of Harvard or the board of directors of The Times of London. Not much different than the Commissioners of the European Community, if it came to that.

         Like those and many other groups, these twelve men operated within the recognized bounds of democratic freedom to see their cherished ideals implemented. Admittedly, this group enjoyed certain advantages that few could equal. The supreme success of each man enabled the group as a whole to engage in social engineering and political molding on a vast scale. But power and success were not what provided them with their greatest leverage.

         Their true advantage, as any one of them would attest, stemmed from one thing only: the dedication of each to Spirit as such. To that personage they all described as the Prince. The advantages afforded by that abiding interest seemed infinite to them. The simple fact that their interest did not conform to the interest asserted by the major religions meant they were able to think in a more universal way than they would have as Jews or Christians or Muslims. They were therefore more tolerant. More human.

         A second advantage lay in their ability to understand the Process. Their special qualifications ranked them as master engineers. They knew them­selves to be among the few ever privileged to understand the superhuman quality and progress at work in the Process. Their vantage point allowed them to understand that the Process is not a matter of one generation or of one century. And though they themselves had risen so high above its day­-to-day, year-to-year workings as to recognize the very face of the intelli­gence behind it, they accepted the reality that for most of the human population-even for most adherents and propagators who functioned at inferior levels-the Process is only known in its workings.

         The point for them as master engineers was that those workings them­selves must always change. The Process must always grow toward its ultimate goal. In theory, it was something like a chain reaction, with society as the reactor.

         It was capital for the Process that change had now become the domi­nant trait of human society. Minds were being changed. Living language itself was being molded by changing minds. The vocabulary of politics and geopolitics was the vocabulary of change. “Internationalism” had made way for “multinationalism,” for example. Then “transnationalism” took center stage. Very soon, it would be “globalism. ” At every level of life, minds and society itself were being molded and remolded by the never-ending chain reaction of change. Society had come to the brink of recast­ing its basic structure, shedding its cocoons of separatism. Universalism would soon bring all men and women into one family. One embrace.

         When change becomes the slogan and the watchword of society at large, the evolution that is the Process becomes ever more acceptable. Ever more respectable. Ever more inevitable.

All right, gentlemen.” Like a gavel sounding a board meeting to order, Ralph Channing’s rough-edged voice ended the chitchat. “Let’s get down to the crux of things.” As everyone knew, the crux of things was to be the reading of the Categoric Report. As everyone expected from experience, however, Channing had a few remarks to offer first.

         “As some of you have surmised, the ultimate directives contained in the Categoric Report itself are based on the significant meeting earlier this month at Strasbourg. Our own Nicholas Clatterbuck, in fact, prepared the summary of that meeting for Cyrus Benthoek. My hope, gentlemen, is that an understanding of the significance of the alliance proposed at Strasbourg will make your minds the more receptive to our proposals.

         “Some of the Vatican personnel at Strasbourg might not have understood how far afield the bridges they proposed might reach. Who would have dreamed that the evolution of the Prince’s rule would require what the Categoric Report calls ‘a religion phase’ in the evolutionary engineer­ing of the society of nations? The organized religions cannot simply be condemned and bypassed in favor of occult practices. All, of course, are part of the Process. We now realize that religion is a manifestation of Spirit.”

         There was a little stirring at that, but as a world-class expert on the world’s religions, Channing was not to be challenged. “Yes, I grant it is a misguided and deforming manifestation. Yet, I insist, truly a manifesta­tion. Progressive Spirit in man means progress in religion-and progress, as we know, always leads from the particular and the local to the univer­sal. Logically, in other words-and simply because religions do exist­ there must be a religion phase in the evolutionary Process of mankind.

         “What we must understand is that we are faced today with a new stage in that evolutionary Process. The final stage! The creation of a one-world religion. Absent all nationalisms, all particularisms and all culturalisms of the past. Now, in its final stages, this evolutionary Process necessarily implies a mechanism by which the religion phase will be refashioned to suit the globalism-the universality-of that New Order.

         “In aiding the Process along, our task is to come to the aid of each major religion in such a way as to enable them all to come into one universal embrace. Into one universal religion, in which no religion will be distinguishable from any other. The perfect handmaiden for the New Or­der of the Ages! Wouldn’t you agree, gentlemen?” Channing smiled at the smiling faces around him.

         “That much understood-and even granting Jacques Deneuve’s convic­tion that Rome is a cesspool-one further thing must be clear. If we are to bring the religion phase of man to the summit of its evolution-into the full embrace of the Process-then we must’ consider the role of Roman Catholicism. No.” With a glance at the red folder lying on the thirteenth chair, Channing corrected himself at once. “Rather, we must consider the role of papaI Catholicism in general and of the papal office in particular.

         “And that point, I am happy to say, brings us directly to the reading of the Categoric Report.” Channing leaned toward the empty chair beside him to retrieve the leather folder, and handed it to Nicholas Clatterbuck. Clatterbuck read in a soft, kindly voice.

         “The following is the Categoric Report drawn up by Capstone on the absolutely necessary measures to be taken by Concilium 13 in view of the imminent Ascent of the Prince of This World.”

         As if a switch had been thrown, the reading of that opening sentence shifted the mood in Dr. Channing’s studio from affable to surreal. Even on Clatterbuck’s tongue, Capstone’s words were dark velvet, a mantle woven of past achievement and present hope. Lips curled in smiles not pleasur­able to see; smiles of death imposed and enjoyed and waiting for a repeat performance.

         “Because of the ritual Enthronement of the Prince effected by the in­house Phalanx of servitors within the Citadel of the Enemy-you have always known that it is your privilege to serve in the Availing Time, to facilitate the ultimate triumph of the Prince of This World. The moment has arrived when we must face the obligation to engage the forces of the Enemy in their own stronghold.

         “In saying this is an opportunity, we remind you that we have a period of between five and seven years remaining to us before the advantages secured to us in the Enthronement will be nullified. That is our Categoric Persuasion. At such a warning as that, even the Concilium member s­even Clatterbuck -stole a look at Dr. Channing. Such was the Professor’s command, that a gesture of the hand was sufficient to subdue alarm. The reading was resumed.

         “Having clarified the urgency of our obligation, we hasten to say that the time frame made known to us-five to seven years-will be sufficient, on a double condition. First, we must be realistic in our assessment of the major obstacle remaining in the path of our success. Second, we must be equally realistic in the means we engage to remove that obstacle.

         “First things first, then: The most ancient and the most recalcitrant obstacle to the Ascent-indeed, the only obstacle to be profoundly re­spected and guarded against-has been and up to this day still is the Roman Catholic papacy.” Clatterbuck was back on familiar ground now. His voice was level again, pleasing to the ear and dispassionate in tone.

         “Let us be clear as well that we do not hold authority in itself to be objectionable. On the contrary, there must be authority. But let us be equally clear about authority so complete as personal infallibility and per­sonal representation of the Nameless One. This personalized authority is alien to us-and finally inimical to our interests-because it is inimical to the Ascent. We remain dedicated to the Ascent.

         “Some accoutrements of the papal office can be readily adapted as a facilitating instrument for the Ascent. However, in the papacy itself, we face an obstacle that we must regard as something to be feared. It is lethally fearful because in this papacy we are dealing with a dangerous reality. A reality of Spirit. A lump of Otherness that is unique; that is irreconcilable with the progress of the New World Order we envision; and that is ultimately irreconcilable with the Ascent whose heralds we are.

         “It is well to be reminded of just how resilient that papal office has been throughout its history. The office itself can be tainted with corruption of every kind. Its holders can be isolated and insulated from the rest of the human race. They can be terminated-gently or violently, in secret or before the eyes of millions. But nobody has ever succeeded in liquidating that office. Nobody and nothing.

         “For a lump of Otherness to be so effective and perduring, its force and strength and recuperative power must issue from what is totally alien to us. They must issue from what is totally alien to Capstone and to the Ascent. They must issue from the Nameless One. At this critical moment in our warfare, we who are of the Spirit must stress that we are up against the reality of Spirit. Contrary Spirit-but Spirit all the same.

“In this last glorious stage of the Ascent, our most concerted action now must be directed toward the prime locus of resistance to our aims. Conse­quently, our Categoric Report itself is centered on one question: What is to be done about the personalized papacy, with all of its stubborn resil­iency?

         “Our response dictates a turnabout in our strategies. Or, better, an escalation of our strategies to a level that even you of the Concilium may not have considered possible. We have said that the papal office is to be respected, feared and guarded against. Now, however, we have deter­mined that we can no longer be defensive. Rather than guard against the power of that office, we will make it our own.

         “Our Categoric Decision -and the object of our agenda over the five to seven advantageous years remaining to us-must be this: To secure the papal office, with all of its resiliency, to ourselves. And to do that by ensuring that the holder of that office be a man on whom we can rely to be adaptable to our needs. We will review for you now the limited options by which we might achieve this goal. Those options are basically three in number: Persuasion. Liquidation. Resignation.

         “Consider, first, persuasion. The possibility that the present holder of the papal office himself might be induced or persuaded to such a compla­cency and acceptance as our sworn purpose requires. Unfortunately, we must report that in the ultimate judgment of our expert cognoscenti­ including in-house members of the Phalanx who reside in close proximity to the office-the present holder will never see the wisdom of our agenda

         “Nor do we have the luxury of time to wait him out. On the basis of actuarial and personal health data, we may be looking at four to seven years more of active physical existence for the present holder. Given our Categoric Persuasion that we are working in the constricted and currently running time span of not more than seven years, we must proceed to the next two options: the liquidation or the resignation of the present holder of the papal office.

         “In practical terms, either option will yield the result we desire and leave us free to install a new, complaisant holder. As is often the way in important matters, the step that might appear to be the most difficult-the installation of a friendly occupant-is the easier part of our task. We need not remind anyone in the Concilium that we are now enjoying the marvel­ous facility afforded us by the growing number of our regular Phalanx of in-house supporters. And beyond that, a number of personnel who actu­ally assisted at the Enthronement ceremony in 1963 are themselves still in place, and have ascended to such high posts within the Citadel as to assure our success. Thus we will not merely be forcing Contrary Spirit to vacate one friendly house of its habitation, only to enter into another, equally friendly house. There would be no point for us in that.

         “No, the candidate to replace the present holder of the office will be someone acquainted with our aims, acquiescent in them at the very least and even fully disposed to collaborate in achieving those aims.

         “The task of removal, therefore, must be the focus of our urgent and unremitting attention. The first of the two alternatives by which to achieve removal would be the most satisfying. On the surface it might even seem the easiest, and therefore the most tempting. We speak of personal liquida­tion.

         “Were Concilium 13 to undertake such a procedure, it would be meticu­lously planned and immaculately executed. In your hands, we would not be faced with anything resembling the stupid initiative of 1981. Yet, even were we to succeed in an open move against the person of the present holder of the office, the results could still be disastrous for us. We would not be able to hide behind such cover as ‘the nasty Bulgars’ or ‘KGB death technology’ or ‘segregated files’ or ‘CIA manipulation.‘ None of the ex­travaganzas of popular commentary that served as camouflage for the 1981 initiative are any longer available.

         “Still, if swift and openly executed liquidation is likely to be self-defeat­ing by its nature, one might ask if there are modified but nevertheless effective means of liquidation. We know of concrete proposals along the lines of such a gradual and modified liquidation. All of them, however, have been complicated by the security means adopted at the papal office since 1981; means so extensive and detailed that they include security even for all ingestion.

         “Furthermore, the mere fact that we know of such proposals underlines another prime reason why we should not ourselves succumb to any temp­tation along these lines. There is no such thing as a secret. In the final analysis, all is betrayed; all is revealed; all is known. Remember that we are dealing with Spirit-volatile, unpredictable, wild in its ways, blowing and sweeping where it wills.

         “It is our Categoric Judgment that those who hand us any proposition for such a solution are in reality handing us a live grenade, inviting us to pull the pin and explode into the fragments of our own self-liquidation.

         “There remains, then, the Chosen Alternative. The Categoric Choice by which we will achieve our goal is resignation. Briefly stated, the present holder of the office will be induced to resign from that office…. [….]

         “A voluntary papal resignation, at this crux of divisiveness and disunity among the ordinary RC laity and between churchmen themselves, would be a powerful signal; nothing less than an admission of defeat for impor­tant elements who stand against us. It would be a declaration to the re­maining defenders of the old order of things that the past is irretrievable. Indeed, the climate is such that there is already a certain sympathy among the old order for our Chosen Alternative. An openly expressed sympathy, we might add, in strategic quarters within the target ranks.

         “When we speak of inducing the holder to resign, inducement must be understood in its subtlest form. We speak of effecting all the means at your disposal in the world. For the most powerful inducement will be the pres­sure of irreversible events and the emergence of irresistible power lines. Events and power lines must be devised to constrict the actions of the holder. The only one course left to him will be resignation of the papal office.

         “In the report recounting for us the events of the recent meeting at Strasbourg hosted by Mr. Cyrus Benthoek, our Nicholas Clatterbuck clearly indicates that we have potential allies not previously identified as secure. Individuals who are highly influential within the Citadel and who have in effect joined hands with those in-house Phalanx members who were also present at Strasbourg. They have said they are eager for a radi­cal change at the top most level of administration. And in their eagerness, they open to us their own powerful lines of global persuasion.

         “Moreover, there is an ancillary and even more important initiative under way in which we have also in effect been invited to cooperate, again through Cyrus Benthoek. An initiative that involves the formation of a close and systematic alliance between virtually every ranking churchman of Europe’s heartland and the European Community. That initiative is to be facilitated.

         “All in all, the way has been opened for us, in strict conformity with the Canon Law of the Citadel, for the peaceful departure of the present holder of the papal office. Your charge is to seize upon these two significant advantages that have been handed to us. Your charge is to take in hand the Strasbourg propos al, and the intended alliance between the Citadel and the EC. Your charge is to use those two advantages to create the irreversible events and to evoke the irresistible power lines that will render the papal office useless to the Nameless Other and deliver it into the hands of the servitors of the Prince.”

[….]

          Gynneth Blashford sug­gested that Clatterbuck could easily arrange for Cyrus Benthoek to join the Professor in paying a visit to their new Roman friend. “Friends of friends always ease the way, don’t you think?”

         It was settled, then. If all went well, those in Rome who had reached out for help in securing radical change at the top most level of power would get more than most of them had bargained for.

TRZYNASTU – a globalny Proces i Ewolucja

TRZYNASTU – a globalny Proces i Ewolucja

[z książki Malachi MartinaDom Smagany Wiatrem”, wydanie II, poprawione, str. 152, Antyk, 2012]

TRZYNASTU – a globalny Proces i Ewolucja

[więcej, w oryginale, można znaleźć pod: Spotkanie władców świata. Dwunastu plus TRZYNASTY… (po ang.)  md]

Mimo że oddanie Księciu było cechą wyróżniającą Ralpha Channinga i jego małe zgromadzenie, nie miało ono nic wspólnego z wyobrażeniem ko­zła ze spiczastymi uszami i kopytami, cuchnącego jak zdechły kot na śmietni­ku. Każdy z tych mężczyzn już dawno zrozumiał, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Albowiem wszyscy oni odkryli i zaakceptowali istnienie Wyż­szej Inteligencji, której żadna z istot ludzkich nie dorównuje. To coraz głębsze zaangażowanie w Proces przyjęło specyficzne rysy, uzdolniło tych ludzi – wy­brańców – do rozpoznawania wskazań Wyższej Inteligencji kierującej Proce­sem, kłaniania się tej Inteligencji we wszystkich praktycznych poczynaniach, a tym samym stąpania po tropach historii.

Żadnej z osób obecnych w Cliffview nie uznano by za człowieka złego, tak jak się to rozumie w dzisiejszych czasach. Uścisk ręki znaczył tu to samo co zawarty kontrakt. Byli też w porządku politycznie, to znaczy nie byli eks­tremistami. W sensie społecznym także nie można im było nic zarzucić – włą­czali się do akcji humanitarnych i filantropijnych. W sprawach wierności małżeńskiej byli w porządku – uznawali współczesne normy przyzwoitości.

Nikt też nie mógłby nazwać tej grupy pejoratywnym określeniem konspi­ratorów. Po prostu przypadkiem dobrali się tu ludzie o takich samych zapatry­waniach na sprawy ludzkie. Pod tym względem – o czym każdy z nich mógłby zaświadczyć, bo każdy zasiadał jako dyrektor w zarządach korporacji na całym świecie – w gruncie rzeczy nie różnili się od zarządu Harvardu czy londyńskie­go Timesa. Ani od komisarzy Wspólnoty Europejskiej, jeśli już o to chodzi.

Tak jak wskazane ciała czy wiele innych podobnych – dwunastka dr Channinga działała w ramach demokratycznej wolności nad urzeczywistnie­niem pielęgnowanych przez siebie ideałów. Prawdą jest, że grupa ta cieszyła się pewnymi atutami, niedostępnymi dla większości podobnych grup. Albo­wiem bezprzykładne sukcesy każdego członka dwunastki umożliwiały całej grupie prowadzenie działań społecznych i politycznych na wyjątkowo szeroką skalę. Ale to nie osobista władza i sukces przesądzały w największym stopniu o wpływach tych ludzi.

Ich prawdziwym atutem – i o tym każdy z nich mógł zaświadczyć – była jedna jedyna rzecz: bezgraniczne oddanie Duchowi jako takiemu. Tej Osobie. którą oni wszyscy określali imieniem Księcia. Korzyści odnoszone z tej postawy trwałego zaangażowania wydawały się każdemu z nich nieograniczone. Już choćby prosty fakt, że ich przekonania nie pokrywały się z doktrynami głów­nych religii oznaczało, że potrafią myśleć w kategoriach bardziej uniwersal­nych niż gdyby byli chrześcijanami, żydami czy muzułmanami. I dlatego byli bardziej tolerancyjni. Bardziej ludzcy.

Druga przewaga, jaką mieli nad innymi, polegała na zdolności rozumienia Procesu. Dzięki tym kwalifikacjom zaliczali się do grona mistrzów inżynierii społecznej. We własnym przekonaniu należeli do nieliczne go grona uprzywile­jowanych, którzy potrafili dostrzec nadludzką jakość postępu dokonującego się w ramach Procesu. Ich punkt obserwacyjny pozwalał im zrozumieć, że Proces nie jest kwestią jednej generacji czy jednego stulecia. I jakkolwiek sami oni wznieśli się myślą tak wysoko ponad kierat zajęć wykonywanych z dnia na dzień, z roku na rok, by rozpoznać prawdziwą twarz Inteligencji ukrywającej się za tą codzienną krzątaniną – akceptowali prawdę, że większość pokoleń ludzkich – a także większość adherentów i propagatorów działających w kręgach we­wnętrznych – zna Proces jedynie w jego działaniu.

Jako mistrzowie inżynierii społecznej rozumieli, że same prace muszą podlegać ciągłym zmianom. Proces musi się ciągle rozwijać, zmierzając do swego ostatecznego celu. W teorii było to coś w rodzaju reakcji łańcuchowej, gdzie reaktorem było społeczeństwo.

Było rzeczą niezmiernie ważną dla Procesu, że obecnie zmiana stała się dominującą cechą społeczeństwa ludzkiego. Umysły podlegały zmianom, a te z kolei kształtowały naturalne języki. Zmianie podlegał słownik polityki i geopo­lityki. Dla przykładu słowo “międzynarodowy” zostało zastąpione słowem “multinarodowy“, to zaś z kolei słowem “transnarodowy“. Wkrótce i to ostatnie zostanie wyparte przez określenie “globalny“. Na każdej płaszczyźnie życia umysły oraz całe społeczeństwa podlegały kształtowaniu i przekształcaniu przez nie kończącą się reakcję łańcuchową zmian. Społeczeństwo stanęło na progu przeformułowania swej podstawowej struktury, porzucając kokony sepa­ratyzmów. Wkrótce uniwersalizm połączy wszystkich mężczyzn i wszystkie kobiety w jedną wielką rodzinę. Wszyscy padną sobie w objęcia.

A kiedy zmiana staje się sloganem i hasłem przewodnim społeczeństwa w sensie szerszym, Ewolucja, czyli Proces podlega coraz powszechniejszej ak­ceptacji. Staje się coraz bardziej godna szacunku. Coraz bardziej nieunikniona.

„Dobry Klub” – miliarderzy spotykają się potajemnie, aby omówić „przeludnienie świata”. To banda psychopatów i socjopatów.

Dobry Klub” – miliarderzy spotykają się potajemnie, aby omówić „przeludnienie świata”. Wszyscy oni mogą być bandą psychopatów lub socjopatów.

Antyhumanizm antropocenu czyli bunt przeciwko ludzkości

Kategoria: Archiwum, Biologia, medycyna, Co piszą inni, Filozofia, Kontrowersyjne, Polecane, Polityka, Polska, Świat, Ważne

Autor: AlterCabrio https://ekspedyt.org/2023/01/09/antyhumanizm-antropocenu-czyli-bunt-przeciwko-ludzkosci/

Od sal konferencyjnych Doliny Krzemowej, przez wiejskie gminy, po akademickie wydziały filozofii, poważnie dyskutuje się nad pozornie niewyobrażalną ideą: że koniec panowania ludzkości na Ziemi jest bliski i że powinniśmy go powitać. Bunt przeciwko ludzkości jest wciąż na tyle nowy, że wydaje się dziwaczny, ale już rozprzestrzenił się poza margines świata intelektualnego, a w nadchodzących latach i dziesięcioleciach ma potencjał do głębokiej przemiany polityki i społeczeństwa.

−∗−

„Dobry Klub” – miliarderzy spotykają się potajemnie, aby omówić „przeludnienie świata”

Potajemne spotkania, w których biorą udział najbogatsi ludzie na świecie, w celu omówienia problemu przeludnienia świata brzmią jak dobry wątek fabularny do nowej książki lub filmu, prawda? Przecież niektórzy z najpotężniejszych ludzi na świecie nie siedzą przy jednym stole, dyskutując o tym, jak zmienić przyszłość planety. „To tylko teoria spiskowa”.

Tyle tylko, że nią nie jest.

Pierwsze wzmianki o samozwańczym „Dobrym Klubie” pojawiły się w 2009 roku, kiedy to „Times” i „Guardian” donosiły o ujawnionych szczegółach. I, jak w przypadku wszystkich dobrych teorii spiskowych, media głównego nurtu były zszokowane.

ABC News oświadczyło: „pozostaje tyle samo pytań dotyczących szczegółów spotkania, co logistyki stojącej za jego organizacją. W jaki sposób niektóre z najbardziej publicznych osób na świecie skoordynowały swoje harmonogramy, podróże i bezpieczeństwo, skoro nikt w mediach o tym nie wiedział?”

Hm, też się zastanawiam.

Wśród uczestników tajnego spotkania, ufundowanego przez Billa Gatesa, i w którym sam brał udział:

  • George Soros
  • Warren Buffett
  • David Rockefeller
  • Ted Turner (założyciel CNN)
  • Eli Broad
  • Edythe Broad
  • Michael Bloomberg
  • Oprah Winfrey
  • Peter Peterson
  • Julian Robertson Jr
  • John Morgridge (dyrektor generalny Cisco)
  • Tashia Morgridge
  • Patty Stonesifer

Spotkanie odbyło się w domu Sir Paula Nurse’a na Manhattanie w dniu 5 maja 2009r. Najwyraźniej był wtedy nieobecny, ale pozwolił klubowi korzystać z jego domu.

Dziwne, chciałbym być w domu, gdy najbogatsi ludzie na świecie przyjeżdżają na herbatkę.

Sir Nurse jest brytyjskim biochemikiem, laureatem Nagrody Nobla, a w tamtym czasie był rektorem Uniwersytetu Rockefellera. Nagrodę Nobla otrzymał za wspólne odkrycie cząsteczek białek, które kontrolują podział komórki w cyklu komórkowym. Rok później Nurse został prezesem Towarzystwa Królewskiego w Wielkiej Brytanii.

Obecnie jest szefem zarządu i dyrektorem w Instytucie Francisa Cricka. Instytut ściśle współpracuje z wieloma organizacjami, w tym Wellcome Trust i Imperial College London.

(Przypadkowo spotkanie odbyło się w momencie, gdy rozpoczynał się kryzys związany ze świńską grypą, a panu Gatesowi doradzał Neil Ferguson z Imperial College. Tak, ten Neil Ferguson. Neil oszacował, że 65 000 osób w Wielkiej Brytanii umrze na świńską grypę, ale w końcu pochłonął tylko 457 istnień ludzkich).

Instytut Cricka nosi imię Francisa Cricka, jednego z naukowców, który odkrył DNA. Posiada zupełnie nowy budynek w Londynie, określany jako „ołtarz nauk biomedycznych” i jest największym ośrodkiem badań biomedycznych w Europie.

Dziwię się, że w tej kulturze „przebudzenia” [wokeness] wciąż można go nazywać Instytutem Cricka wziąwszy pod uwagę eugeniczne poglądy Francisa. Pan Crick uważał, że naziści przysporzyli eugenice „złej sławy”. I w tym samym liście z 1971 roku dodał: „Myślę, że nadszedł czas, aby coś zrobić, aby [eugenika] znów była szanowana”.

Crick uważał również, że jest prawdopodobne, iż „ponad połowa różnicy między średnim IQ białych Amerykanów i Murzynów wynika z przyczyn genetycznych i nie zostanie wyeliminowana przez żadne przewidywalne zmiany w środowisku”. Powiedział również, że „dowody na równość różnych ras tak naprawdę nie istnieją. W rzeczywistości, nawet tak niewiele dowodów jednak wskazywało na różnice rasowe”.

W innym liście z 1970 roku Crick zasugerował, że próbując rozwiązać problem ludzi słabo wyposażonych genetycznie, „jedyną odpowiedzią jest sterylizacja i zrobiłbym to przekupstwem”.

Tak czy owak, bo rozproszyła mnie eugenika, wracamy do spotkania.

==========================

Uznano to za tak tajne, że doradcom miliarderów powiedziano, że są na „odprawach bezpieczeństwa”. Najwyraźniej nie chcieli być postrzegani jako globalna koteria, więc dyskrecja była sprawą najwyższej wagi.

Każdy uczestnik miał 15 minut na wypowiedź, a następnie omówili podejście „umbrella cause”, które mogłoby objąć wszystkie ich zainteresowania. Omówiono szereg kwestii, ale „wziąwszy przykład z Gatesa, zgodzili się, że przeludnienie jest priorytetem”.

Inny z gości powiedział, że „nie ma nic bardziej prymitywnego niż głosowanie”, ale pojawił się konsensus, że poprą strategię, w której wzrost liczby ludności będzie traktowany jako potencjalnie katastrofalne zagrożenie środowiskowe, społeczne i przemysłowe.

„To jest coś tak koszmarnego, że wszyscy w tej grupie zgodzili się, że kwestia wymaga odpowiedzi osób ponadprzeciętnych” – powiedział gość. „Muszą być niezależni od agencji rządowych, które nie są w stanie zapobiec zbliżającej się katastrofie”.

Tak więc miliarderzy siedzący przy stole i dyskutujący o swoim poglądzie, że na Ziemi jest i będzie zbyt wielu ludzi, nie jest teorią spiskową. I oczywiście powinniśmy się martwić. Ich neomaltuzjańskie poglądy będą w niedalekiej przyszłości głównym problemem dla świata (no chyba, że ​​jesteś bardzo bogaty).

Przy tak niewiarygodnym bogactwie i przy tak niesamowitym postępie technologicznym, „Dobry Klub” powinien budzić obawy. Mogą zrobić prawie wszystko, co chcą, a doskonałym tego przykładem jest Bill Gates, który planuje zablokować słońce, rozpylając pył w atmosferze.

Z tego, co wiemy, wszyscy oni mogą być bandą psychopatów lub socjopatów (aby osiągnąć pozycje, które zajmują, jest to całkiem prawdopodobne). Co jeśli tak jest i wierzą, że świat jest przeludniony? To niepokojąca myśl. Z pewnością, gdyby wszystko, co robili, polegało na planowaniu, jak uratować świat, byliby transparentni i zachęcali wszystkich do pomocy w ich misji.

Być może należą do grupy odmiennych myślicieli, którzy chcą, aby ludzie zniknęli w całości? Niedawny artykuł w „The Atlantic” podkreśla, że ​​kwestia ta jest dyskutowana przez coraz większą liczbę osób:

Od sal konferencyjnych Doliny Krzemowej, przez wiejskie gminy, po akademickie wydziały filozofii, poważnie dyskutuje się nad pozornie niewyobrażalną ideą: że koniec panowania ludzkości na Ziemi jest bliski i że powinniśmy go powitać. Bunt przeciwko ludzkości jest wciąż na tyle nowy, że wydaje się dziwaczny, ale już rozprzestrzenił się poza margines świata intelektualnego, a w nadchodzących latach i dziesięcioleciach ma potencjał do głębokiej przemiany polityki i społeczeństwa.

Nazywa się to antyhumanizmem antropocenu, „zainspirowanym odrazą do niszczenia środowiska naturalnego przez ludzkość”. Z tego, co wiemy, ci miliarderzy mogą być częścią tego kultu i wpływać na politykę opartą na tych poglądach.

W XXI wieku antyhumanizm antropocenu oferuje znacznie bardziej radykalną odpowiedź na znacznie głębszy kryzys ekologiczny. Mówi, że nasze samozniszczenie jest teraz nieuniknione i że powinniśmy powitać je jako wyrok, który słusznie na siebie wydaliśmy. Niektórzy antyhumanistyczni myśliciele oczekują wyginięcia naszego gatunku, podczas gdy inni przewidują, że nawet jeśli niektórzy ludzie przeżyją nadchodzącą apokalipsę środowiskową, i tak cała cywilizacja jest skazana na zagładę. Jak wszystkie prawdziwie radykalne ruchy, antyhumanizm antropocenu zaczyna się nie od programu politycznego, ale od idei filozoficznej. Jest to odrzucenie tradycyjnej roli ludzkości jako protagonisty Ziemi, najważniejszej istoty w stworzeniu.

A na przeciwległym końcu tego spektrum jest transhumanizm. Możliwe, że należą do tej ideologii.

Z kolei transhumanizm gloryfikuje niektóre rzeczy, które potępia antyhumanizm – postęp naukowy i technologiczny, wyższość rozumu. Uważa jednak, że jedyną drogą naprzód dla ludzkości jest stworzenie nowych inteligentnych form życia, które nie będą już Homo Sapiens. Niektórzy transhumaniści wierzą, że inżynieria genetyczna i nanotechnologia pozwolą nam tak głęboko zmienić nasze mózgi i ciała, że ​​unikniemy ludzkich ograniczeń, takich jak śmiertelność i zamknięcie w fizycznym ciele. Inni czekają z nadzieją lub niepokojem na wynalazek sztucznej inteligencji nieskończenie przewyższającej naszą własną. Istoty te zdegradują ludzkość do rangi, jaką przypisujemy zwierzętom – chyba że zdecydują, że ich celom lepiej posłuży całkowite wytępienie nas.

Problem polega na tym, że utrzymując ich spotkanie i program w tajemnicy, możemy mieć tylko nadzieję, że chcą działać w interesie wszystkich. Osobiście wolałbym przyjąć bardziej ostrożne podejście i myśleć, że to psychopaci planujący najgorsze, dopóki nie zostanie udowodnione, że jest inaczej. Zwłaszcza, gdy rośnie liczba osób, które myślą w poniższy sposób:

Bunt przeciwko ludzkości ma przed sobą wielką przyszłość, ponieważ przemawia do ludzi, którzy są jednocześnie oddani nauce i rozumowi, ale tęsknią za jasnością i celem absolutnego imperatywu moralnego. Mówi, że możemy poruszyć planetę, a może nawet wszechświat, w kierunku dobra, pod jednym warunkiem — że utracimy własne istnienie jako gatunku.

Obydwie strony [antyhumaniści, jak i transhumaniści] nawołują do drastycznych form samoograniczenia człowieka – czy przez zniszczenie cywilizacji, wyrzeczenie się rodzenia dzieci, czy też zastąpienie istot ludzkich maszynami. Takie ofiary są sposobami wyrażania wysokich ambicji etycznych, które nie mają miejsca w naszym zwykłym, hedonistycznym życiu: współczucie dla cierpiącej natury, nadzieja na panowanie nad kosmosem, umiłowanie wiedzy. To zasadnicze podobieństwo między antyhumanistami i transhumanistami oznacza, że ​​często mogą oni znaleźć się po tej samej stronie w nadchodzących zmaganiach politycznych i społecznych.

Nie wiemy dokładnie, o czym rozmawiano w ramach „Dobrego Klubu” i nie wiemy, czy spotkali się ponownie. Ja jestem przekonany, że tak, a Guardian napisał: „wszystko wskazuje na to, że jeszcze się spotkają”. Jednak powinniśmy być głęboko zaniepokojeni, że ludzie o tak radykalnych poglądach i tak wielkim bogactwie próbują planować naszą przyszłość.

Zwłaszcza, gdy prawie ta sama grupa miliarderów pojawia się dziesięć lat później, aby uczestniczyć w Event 201 i próbować wpływać na politykę pandemiczną poszczególnych krajów i wprowadzanie szczepionek.

Pozostaje proste pytanie – jeśli ta grupa jest altruistyczna, wyznająca etyczne i cnotliwe ideały, to po co ta tajemnica? Nawet jeśli w tamtym czasie był to błąd, dlaczego nie wyjść, gdy już spotkanie zostało odkryte i powiedzieć: „przyznajemy się, spotkaliśmy się prywatnie z tych powodów, prawdopodobnie nie jest to najlepszy sposób, ale martwimy się o ‘X’ i proponujemy zrobić ‘X’, aby rozwiązać problem. Mam nadzieję, że wszyscy w to wejdziecie i wymyślicie inne pomocne pomysły. Jest to problem globalny, dlatego potrzebujemy, aby wszyscy na planecie przedstawili rozwiązania”.

________________

The ‘Good Club’ – Billionaires meet in secret to discuss the ‘Over-populated world’, Naked Emperor, January 9, 2023

−∗−

BONUS – film z kanału Grega Reese

DeFacto Satanism and the Great Work

‘EGO jest prawdziwym bóstwem satanizmu. Osobnikiem ‘de facto‘ satanistycznym jest ktoś, kto w ten szczególny sposób myśli, ale sam siebie nie uważa za satanistę.’

‘Zorganizowany satanizm stoi w sprzeczności z tym rodzajem oświecenia. Wierzą, że ludzka psychologia oraz prawa natury powinny pozostać ukryte przed społecznością i używane do zdobywania i zachowania władzy nad masami przez utrzymywanie ich w ignorancji co do tego jak działa umysł i emocje, a jednocześnie używając tej wiedzy do manipulowania masami i zniewalania ich.
Dzieje się to głównie przez kultywowanie satanistycznego sposobu myślenia [mindset] wśród mas poprzez przemianę ignorantów i nieświadomych w faktycznych satanistów [defacto satanists]. «Jak myślimy, takimi się stajemy»’

Cztery dogmaty myślenia satanistycznego [mindset]

1. Egoizm / egotyzm [narcyzm]

2. Relatywizm moralny

3. Darwinizm społeczny

4. Eugenika / dysgenika

−∗−

Powiązane tematycznie:

Homo Deus – ponura wizja genetycznego resetu
Yuval Noah Harari podobno lewa ręka Klausa Schwaba, prawą włada, od momentu podpisania cyrografu, profesor Diabelski. Otóż tenże Harari i jego promowane fantazje stały się przedmiotem analizy innego profesora, Adama […]

__________

Transhumanizm chrześcijański czyli co się nie uda Klausowi
Transhumanizm stał się fenomenem. Społeczeństwo zachodnie staje się coraz bardziej zsekularyzowane, z wykładniczym wzrostem liczby młodych „bezreligijnych”. Taka zmiana społeczna ma swoje konsekwencje. Usunięcie Boga z ludzkiej tożsamości przynosi bezsensowność […]

__________

Poczekamy, zobaczymy czyli tu zawsze chodziło o kontrolę
Jak moglibyśmy przeciwstawić się przymusowemu leczeniu, jeśli kiedyś poddaliśmy się eksperymentalnej terapii genowej? Jak możemy walczyć z programowalną cyfrową walutą, jeśli już zaakceptowaliśmy kasy z płatnościami „tylko kartą” i dostosowaliśmy […]

__________

Oddaj wolność albo giń czyli kto wskoczy do arki Harariego
Ludzie nie muszą podróżować na wakacje na odległe wyspy, aby być szczęśliwymi i nie muszą wydawać pieniędzy na kosmetyki, które szkodzą środowisku, aby czuć się dobrze. Zasadniczo sugeruje on, aby […]

__________

Piątka z psychologii czyli jak nas kontrolują
Świat to zagmatwane miejsce. Ludzie robią rzeczy, które nie mają żadnego sensu, myślą o rzeczach, które nie są poparte faktami, znoszą rzeczy, których nie muszą znosić, i zaciekle atakują tych, […]

WHO: Przyczynę 40% zgonów na świecie w 2022 roku to zabicie dziecka w łonie matki.

WHO: Przyczynę 40% zgonów w 2022 roku to zabicie dziecka w łonie matki. „Szokująca informacja”

https://nczas.com/2023/01/09/ujawniono-przyczyne-40-proc-zgonow-w-2022-roku-szokujaca-informacja/

Aż 40 proc. zgonów na świecie w ubiegłym roku spowodowanych było tzw. aborcją. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w 2022 roku śmierć w łonie matki, zadaną w brutalny sposób, poniosły aż 73 mln dzieci.

– Okazuje się, że 40 proc. wszystkich zgonów na świecie to jest aborcja. To jest szokująca informacja – stwierdziła w rozmowie z Radiem Maryja dyrektor Human Life International Polska, Ewa Kowalewska.

Jak dodała, istnieją państwa, w których „na życzenie, na żądanie można dziecko zabić, dziecko nikomu niepotrzebne”.Mamy właśnie taki wymiar, który pokazuje, czym jest człowieczeństwo i że jednak jest to sprawa podstawowa, elementarna dla naszej cywilizacji – podkreśliła.

„Homo Deus” – ponura wizja genetycznego resetu wg antychrystka.

„Homo Deus” – ponura wizja genetycznego resetu wg antychrystka.

CzarnaLimuzyna https://ekspedyt.org/2023/01/09/homo-deus-ponura-wizja-genetycznego-resetu/

Yuval Noah Harari podobno lewa ręka Klausa Schwaba, prawą włada, od momentu podpisania cyrografu, profesor Diabelski. Otóż tenże Harari i jego promowane fantazje stały się przedmiotem analizy innego profesora, Adama Wielomskiego. Wielomskiego pamiętam z niezbyt trafnej analizy krytycznej poglądów Krzysztofa Karonia. Tutaj jednak sprawa jest łatwa. Harari jest bowiem etycznie zwiędłym epigonem, który jeśli wierzyć Wielomskiemu prezentuje poglądy zmodyfikowanego rasizmu co jak na satanistę praktykującego sodomię nie jest niczym zaskakującym. Sposobem ułatwiającym awans do rasy wyższej nie będzie język czy naród, lecz inżynieria genetyczna, której chwalcą jest Harari.

Ma powstać rasa wyższa i ma powstać rasa niższa (…) Tymi wyższymi będą ci, których będzie w przyszłości na to stać, czyli tych, którzy posiadają gigantyczne pieniądze, aby w tę inżynierię genetyczną wejść, ulepszyć swoje dzieci (…) – powiada Wielomski, referując poglądy żydowskiego wizjonera.

Dlaczego osoby mające umownie „40 miliardów dolarów plus” tak bardzo fascynują się Hararim?

Są dwie możliwości… albo facet tak fajnie pisze… szczerze – po przeczytaniu 3 tomów jego książek nie potwierdzam, aby był to wybitny talent pióra. Według mojej wiedzy pisze w ramach technik tzw. NLP [nie znam skrótu, więc szukam: Neurolingwistyczne programowanie md] … zawierających odwołanie do filmów SF.

Druga możliwość jest taka, że Harari wyraża pewne idee środowiska „40 miliardów dolarów plus”. Przedstawia idee, których ci ludzie nie chcieliby przedstawić pod swoimi nazwiskami.

Przyszłością rodzaju ludzkiego jest wyodrębnienie gatunku wyższego „Homo Deus” i depopulacja pozostałych do akceptowanej liczby w celu ochrony zasobów ziemi. Sam Harari nie używa w książkach wyrażenia depopulacja. Czy w przyszłości nadludzie („Homo Deus”) będą kochali zwykłych ludzi, w taki sposób jak dziś kocha się psy i koty? Wielomski jest sceptyczny. Opierając się na Hararim nie wyklucza opcji, że nadludzie nie czując związków z dawnymi ludźmi wymordują ich tak jak kiedyś podobno człowiek kopalny wymordował wszystkich Neandertalczyków.

My jesteśmy w oczach Harariego jednym z ostatnich pokoleń ludzkich. Czas istnienia naszego gatunku, według niego, dobiega końca.

https://youtu.be/yEcSxUVmBhY [53 minuty… md]

Celowe pomieszanie pojęć. Praktyczne przenikanie się wojny i pokoju. Czytajcie BIBUŁĘ.

Celowe pomieszanie pojęć. Praktyczne przenikanie się wojny i pokoju. Czytajcie BIBUŁĘ.

Wojny „konektywne” – prof. Stanisław Bieleń https://www.bibula.com/?p=137962

[ BIBUŁA ma dużźo głębokich analiz – nie wszystkie przedrukowuję. Stąd powyższy apel. M. Dakowski]

Jeśli nie nastąpi „wielkie przebudzenie” z powodu pułapki rosnących współzależności, konfliktujących państwa i narody, nie będzie drogi odwrotu od zagłady.

Nauka anglosaska od lat dostarcza obserwatorom sceny międzynarodowej nowych pojęć na oznaczenie tego, co znane, acz trudno rozpoznawalne i niełatwo definiowalne.

===============

Brytyjski badacz stosunków międzynarodowych  Mark Leonard upowszechnia pojęcie „konektywności”.  Ostatnio ukazała się w języku polskim jego książka pt. „Wiek niepokoju. Współzależność jako źródło konfliktu” (Warszawa 2022), która pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego asymetryczne współzależności stanowią źródło niepokojów. Są bowiem wykorzystywane do walki i szkodzenia sobie nawzajem, a także budowania hierarchicznych układów władzy i wpływu silnych na słabymi.

To, co jeszcze do niedawna uznawano za błogosławieństwo globalnego łączenia i przenikania się światów, ludzi, rynków, idei i technologii, na naszych oczach staje się przekleństwem. Wszystkie tzw. teorie demokratycznego pokoju tracą sens, gdyż  coraz intensywniejsze powiązania i współzależności między ludźmi wcale nie przekładają się na wzajemne zrozumienie, wzrost zaufania i budowanie pokojowej wspólnoty. Przeciwnie, napięcia między wielkimi potęgami są raczej efektem wzajemnych powiązań, a nie separacji i dystansu. W świetle korzyści płynących z bliskich relacji i współzależności, zwłaszcza w dziedzinie handlu i komplementarnej w skali globalnej produkcji przemysłowej, wojna zdaniem liberałów, miała zniknąć z powierzchni ziemi.

Okazało się, że ani prawo, ani rozmaite instytucje międzynarodowe nie są w stanie powściągnąć konfliktogennych  rywalizacji i bezwzględnej, chciwej pogoni za zyskiem. Te zaś prowokują do walki i agresji. Narody nie mają w tej dziedzinie zbyt wiele do powiedzenia, gdyż ulegają manipulacji rządów, służb specjalnych, mediów i wielkich korporacji. Najgorsze w tym szaleństwie jest to, że  prowokowane z wielu stron napięcia z każdym rokiem przybliżają świat do globalnej konfrontacji wojennej.

Na pasku korporacji

Widać to najlepiej na przykładzie Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie państwo stało się zakładnikiem, ale i wykonawcą interesów wielkich korporacji. Lockheed Martin, Rayteon Technologies, Northrop Grumman czy Pratt & Whitney to korporacje zbrojeniowe, najwięksi producenci broni i sprzętu lotniczego, które na konflikcie ukraińskim robią kokosowe interesy. Wzrost zamówień ze strony Departamentu Obrony USA oraz rosnące notowania firm na giełdach oznaczają skok prosperity, jakiego dawno nie było. Szkoda, że tak niewiele mówią i piszą o tym tzw. wolne media. Można przecież do woli obrażać oligarchów rosyjskich (o ukraińskich nieco zapomniano!) za koncentrację władzy i kapitału, ale multimiliarderzy amerykańscy, wpływający na decyzje polityczne Waszyngtonu są poza podejrzeniami i poza zwykłą, choćby czysto akademicką ciekawością.

Dialektyka konfliktu i współpracy towarzyszy ludzkości od stuleci. Z procesami integracyjnymi idą w parze tendencje dezintegracyjne. Inicjatywy unifikacyjne, jednoczące i scalające są kontrowane przez żywioły fragmentacji i rozpadu. Tej złożonej dialektyce odpowiadała w dziejach naprzemienność okresów pokoju i wojny. Epoka broni jądrowej nauczyła jednak decydentów mocarstw atomowych pewnej powściągliwości. Zakaz użycia broni masowej zagłady stał się świadomym imperatywem epoki od zakończenia II wojny światowej. Nikt jednak nie wie, kiedy i jak w zmienionych globalizacją okolicznościach górę weźmie znowu siła nad prawem, szaleństwo nad rozumem i zdrowym rozsądkiem. Nasilone dywagacje na ten temat w kontekście wojny na Ukrainie pokazują wyraźnie wzrost niepokojów, spowodowanych groźbą złamania owej zasady powściągliwości.

Trwająca wojna na Ukrainie przedłuża się w nieskończoność  ze względu na cynizm, jaki opanował umysły decydentów każdej ze stron. Miejsce skutecznej inicjatywy dyplomatycznej zajęła niespotykana dotąd, jeśli chodzi o skalę, mobilizacja solidarności i organizacja pomocy napadniętemu państwu. Fenomen to tym większy, że Ukraina ani nie jest państwem sojuszniczym Zachodu, ani nie spełniała dotąd żadnych kryteriów państwa demokratycznego. Na dodatek, jak stwierdza ks. prof. Waldemar Chrostowski w świątecznym wywiadzie w tygodniku „Do Rzeczy”, Amerykanie wraz ze swoim militarnym wsparciem eksportują na Ukrainę ideologię, która jest obca światu prawosławnemu. Ubieranie cynicznych interesów w retoryczną oprawę walki o wolność nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wojna na Ukrainie zamiast wolności i godności niesie kolejne fale upokorzeń i degradacji statusu milionów ludzi.

Wołanie o pokój z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku  oznacza w istocie poparcie dla interesów amerykańskich koncernów zbrojeniowych, które zarabiają coraz więcej na tej strasznej i absurdalnej wojnie.  Administracja w Waszyngtonie przecież wcale nie ukrywa, że wspierając finansowo i militarnie Ukrainę, nie tylko zarabia na wojnie, ale także unika ryzyka poświęcenia krwi własnych żołnierzy. Joe Biden wprost tak to zdefiniował w maju 2022 r. podczas przemówienia do pracowników Lockheeda w fabryce firmy w Alabamie.

Pomieszanie pojęć

Obecnie mamy do czynienia z pomieszaniem pojęć i praktycznym przenikaniem się wojny i pokoju.  Czy to w dziedzinie handlu, finansów czy migracji, za pomocą internetu,  kampanii propagandowych, blokad i sankcji toczą się w skali powszechnej wojny, które śmiało można nazwać „konektywnymi”. Nie mają one żadnego umocowania w prawie wojny czy konfliktów zbrojnych. Jeśli przybierają charakter starć zbrojnych, to nazywane są obłudnie „specjalnymi operacjami”, „wojnami zastępczymi” (proxy wars), bądź „misjami humanitarnymi”.

Zmienił się ponadto język opisu porządku międzynarodowego. W okresie „zimnej wojny” powszechnie było wiadomo, czym grozi konfrontacja międzyblokowa i dlaczego ważne jest utrzymanie powszechnego „zbrojnego” pokoju. Obecnie dominuje język konfliktu i wojny, na wokandę polityki i strategii wróciła kategoria wroga, którą może być zarówno wielkie mocarstwo, jak i grupy przestępców, a nawet jednostki, na przykład groźni terroryści. Straciły sens jakiekolwiek apele i wołania o pokój. Społeczne ruchy pokojowe i pacyfistyczne są raczej powodem zażenowania i wstydu niż wyrazem społecznego aktywizmu i odwagi występowania przeciw prącemu do wojny militaryzmowi.

Ofiarą wojen „konektywnych” staje się przede wszystkim ludność cywilna, cierpiąca z powodu bezrobocia, głodu, braku wody, elektryczności i opieki zdrowotnej, zmuszana do ucieczki ze stałych miejsc zamieszkania. Szkód społecznych spowodowanych krzywdzeniem wzajemnym i działaniem na szkodę państw i wszelkich podmiotów pozapaństwowych nie da się jednoznacznie oszacować. Coraz bardziej jednak dociera do świadomości obserwatorów, że w XXI wieku liczba ofiar śmiertelnych wojen „konektywnych” jest zdecydowanie wyższa od liczby ofiar wojen konwencjonalnych. Ludzie padają ofiarą niszczycielskich ataków cybernetycznych, wojen handlowych, zrywania łańcuchów dostaw, kryzysów finansowych, a także grabieży surowców, niszczenia przyrody i klimatu. Manipulacje postępem technologicznym prowadzą do nieprzewidywalnych katastrof, na przykład wywoływania pandemii.

Wojny „konektywne” są wynikiem narastających paradoksów – im ludzkość bardziej przekształca się w „globalną wioskę”, tym większe fale frustracji, zawiści i zazdrości niszczą dotychczasowe formy współżycia i współdziałania. Rywale sięgają po środki  z ogromnego arsenału wzajemnego szkodzenia sobie.  Jedynie solidna diagnoza istniejącego stanu rzeczy i kolektywny wysiłek na rzecz zażegnania eskalacji napięć i wzajemnego strachu mogłyby przywrócić pewną nadzieję za zablokowanie demonów destrukcji. Jak to jednak uczynić, gdy brak jest mądrego i niezależnego od kapitału przywództwa politycznego, a świat intelektualny podzielił się jak nigdy przedtem w sferze odróżniania prawdy od fałszu i wskazywania racjonalnych dróg wyjścia z kryzysu?

Hegemonizacja Zachodu

Konektywność nie modyfikuje rywalizacji geopolitycznej mocarstw. Poza tradycyjnymi motywami budowania stref wpływów i uzależnień na pierwszy plan wysunęła się obecnie intensywna hegemonizacja Zachodu przez Stany Zjednoczone. Działając na rzecz przedłużania niemożliwego do wygrania konfliktu na Ukrainie osłabiają one sukcesywnie pozycje geopolityczną swoich europejskich sojuszników. Zwłaszcza w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego Unia Europejska została chyba bezpowrotnie uwikłana w geopolitykę i geoekonomię Waszyngtonu. Storpedowanie europejsko-rosyjskiej współpracy gazowej pokazuje, jak łatwo można było zastraszyć rządy i polityków Starego Kontynentu zagrożeniami ze strony Rosji, oferując w zamian droższy gaz amerykański (LNG) i narzucając logikę otwartej wrogości wobec mocarstwa, które od wieków stanowi niepodważalną część dorobku cywilizacyjnego Europy.

Stany Zjednoczone osiągnęły w systemie międzynarodowym największe przewagi, jakich nie miało dotąd w nowożytnej historii żadne mocarstwo. Dominacja i zasięg waluty amerykańskiej w rozliczeniach finansowych całego świata, a także kontrola internetu pozwalają temu mocarstwu na penetrowanie i inwigilowanie całej planety. Złudzeniem jest to, że nowoczesne media służą szerzeniu wolności i ochronie praw człowieka. Dzięki gromadzonym informacjom powszechne jest bowiem manipulowanie ludzkimi zachowaniami, a podgląd w prywatne życie obywateli staje się normą. Mamy do czynienia z rozrostem władzy państw i kapitału, które ściśle współpracują na rzecz reglamentacji swobód, opartej na ideologizacji, manipulacji i propagandzie.

Przejawem konektywności w stosunkach międzynarodowych stało się upodabnianie do siebie systemów politycznych, które do niedawna uchodziły za całkowicie nieprzystawalne. Liberalna demokracja Zachodu zmierza w stronę totalnej kontroli człowieka, co było cechą systemów jej przeciwstawnych. Chiny naśladowały kiedyś Amerykę, obecnie Ameryka naśladuje w wielu dziedzinach Chiny. Zachodzi dziwne zjawisko konwergencji, które  już dawno temu przewidywali wizjonerzy upadku komunizmu. Zdaniem amerykańskiego multimiliardera Petera Thiela, Chiny i USA stają się „mimetycznymi sobowtórami”. W rywalizacji o prymat w świecie potęgi kopiują od lat swoje mocne strony. Wraz ze wzrostem podobieństw, rodzi się między nimi coraz większa antypatia, która może przerodzić się we wrogość i agresję. „Chiny i Ameryka wyruszyły w śmiertelnie niebezpieczną podróż, w której konektywność prowadzi do porównywania się, a to z kolei zwiększa rywalizację i wywołuje liczne spory. Im bardziej konkurencyjne stają się wzajemne relacje, tym większa jest pokusa naśladowania się. To zaś jeszcze bardziej nakręca spiralę rywalizacji” (M. Leonard, s. 66).

„Demokratyczny” totalitaryzm

Wprawdzie obrońcy demokracji liberalnej odróżniają chińskie okrutne „państwo inwigilacji” od łagodnego „kapitalizmu inwigilacji”, ale prawda jest taka, że agencje rządowe USA ściśle współpracują z przemysłem informatycznym i na masową skalę wdrażają technologie, ograniczające swobody obywatelskie. Stworzono potężny sojusz między Doliną Krzemową, Pentagonem i agencjami wywiadowczymi. Można go kojarzyć z pojęciem deep state (ukryte, głębokie państwo), ale nie jest to zjawisko nowe. Jego początki sięgają drugiej połowy XIX w., kiedy pojawiły się pierwsze niezależne od rządu agencje, stanowiące zaczątki  „czwartej gałęzi administracji państwowej”.  W pewnym zakresie  tę władzę tworzyły też niezależne od rządu media masowe, które z czasem stały się  całkiem zależne od swoich prywatnych mocodawców, sprzężonych ze światem władzy i polityki.

Współcześnie mamy do czynienia (tu kolejny eufemizm) z tzw. aktorami subnarodowymi, które stapiają w jeden kompleks koncerny przemysłowe, wojskowe i służby specjalne, tworząc nierozerwalny splot sieci interesów, kształtujących imperialistyczną i hegemoniczną politykę USA. Mało kto podejmuje badania tych zjawisk, choćby ze względu na osobiste ryzyko i występujący powszechnie syndrom poprawności politycznej. Do Polski docierają jednak niezależne głosy ekspertów zza oceanu (np. Jenna Bednar, Mariano-Florentino Cuélla, czy Nina Hachigian), dające do myślenia i otwierające oczy, jak współczesny kapitalizm demontuje dotychczasowe struktury współpracy, prowokując konflikty między narodami, nie dlatego, że istnieją między nimi różnice i sprzeczności, lecz dlatego, że zbyt się do siebie upodobniły i zagrażają sobie nawzajem poprzez utratę odrębności.

Czyż konflikt ukraińsko-rosyjski, począwszy od „pomarańczowej rewolucji” w 2004 r., nie wpisuje się przypadkiem w takie rozumowanie? Przecież ma on charakter „wojny o tożsamość”. Chodzi w nim o to, że przy udziale Ameryki i innych państw zachodnich, rywalizujących z Rosją, zaczęto uświadamiać ukraińskim politykom i oligarchom, że to, co ich od wieków łączyło z Moskalami, wszystkie podobieństwa kulturowe, językowe, religijne i etniczne, stanowią egzystencjalne zagrożenie dla Ukraińców w dłuższej perspektywie. Trzeba więc było zainicjować projekt odseparowania Ukrainy od Rosji i skierowania jej zakompleksionej tożsamości w stronę całkowicie odmiennych preferencji, stylów życia i priorytetów. W warunkach toczącej się wojny trudno dziś orzec, jakie są perspektywy powodzenia tego „eksperymentu” i jakie będą tego skutki. Dotychczasowe doświadczenia z tzw. westernizacją  społeczeństw, począwszy od epoki kolonialnej, dają różne możliwości odpowiedzi. Zwłaszcza, że tzw. Reszta Świata głośno upomina się o odzyskanie swojej podmiotowości w grze geopolitycznej mocarstw.

Wojna na Ukrainie pokazuje, że po stronie Rosji od dłuższego czasu w elitach politycznych, a także dużej części społeczeństwa narastały frustracje, spowodowane odczuwaniem zagrożeń egzystencjalnych. Dla Rosji stały się one w pewnym momencie na tyle ważne, że jej decydenci postanowili wywołać otwartą (choć nie „pełnoskalową”, jak okrzyczano ją w mediach zachodnich, wojnę). Ponieważ Zachód z ogromną determinacją zdecydował się na obronę Ukrainy przed rosyjską agresją, mamy do czynienia z sytuacją, kiedy  mocarstwa anglosaskie gotowe są sięgać do skrajnego ryzyka, polegającego na demontażu dotychczasowego ładu, nawet na drodze wojny jądrowej.

Przypomina to czasem miesiące poprzedzające wybuch I wojny światowej. Entuzjazm prowojenny wyraża się nie tylko w chęci odwetu i ukarania agresywnej Rosji. Oznacza także bezkrytyczne przyjmowanie współodpowiedzialności za toczącą się wojnę, która rzekomo jest wojną „nas wszystkich”, „naszą wojną”, wojną w obronie cywilizacji Zachodu itd. Te absurdalne interpretacje dowodzą, jak można manipulować konektywnością, powołując się przy tym na odpowiednio prokurowane sondaże opinii publicznej.

Powrócić do dialogu

Według wszystkich oznak Rosja nie ma zamiaru najeżdżać kolejnych państw, nie stać jej także na konfrontacje wojenne z państwami Zachodu. Rosja oczekuje od nich – co być może najlepiej rozumie prezydent Francji Emmanuel Macron – jasnego określenia się w kwestii dalszej ekspansji na obszary poradzieckie. Ekspansja NATO w stronę rosyjskich granic niekoniecznie przecież oznacza obronę Zachodu przed Rosją. Z pozycji rosyjskich równie dobrze może być postrzegana, jako istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa i żywotnych interesów Rosji. Dlaczego zatem Zachód na kanwie rzekomych poszukiwań rozwiązań pokojowych nie jest w stanie wykreować innego, poza wzrostem nakładów na zbrojenia, kolejnych transz sankcji i zrywania porozumień, sposobu zarządzania systemem międzynarodowym? Pilnie potrzebna jest wola polityczna i konsolidacja elit różnych branż na rzecz poszukiwania nowych opcji geopolitycznych, z udziałem graczy średniej rangi, którzy mają do zaoferowania światu inne filozofie  i logiki układania się, niekoniecznie na podstawie gry o sumie zerowej.

Konieczne jest także otwarcie się społeczeństw Zachodu i Wschodu, Północy i Południa na debaty wokół nowych instytucji bezpieczeństwa i normatywnych regulacji wspólnych zachowań. Jeśli nie nastąpi „wielkie przebudzenie” z powodu pułapki rosnących współzależności, konfliktujących państwa i narody, nie będzie drogi odwrotu od zagłady.

Wojnom „konektywnym” można zapobiec wyłącznie dzięki śmiałej polityce i roztropności rządzących. Dzisiaj potrzeba odwagi Michaiła Gorbaczowa, Ronalda Reagana, George’a Busha, Françoisa Mitteranda i Helmuta Kohla, którzy odchodząc od  zimnowojennej konfrontacji, potrafili odwrócić obłędną logikę nieuchronności wojny hegemonicznej i nuklearnego armagedonu. Kto ze współczesnych polityków dorówna ich osiągnięciom i pilnie stanie na wysokości zadania?

[To ostatnie zdanie prof. SB oceniam jako niemądre, naiwne a więc i szkodliwe. Przecież cała ta grupa – może poza Reaganem? – to szuje. Mirosław Dakowski]

Prof. Stanisław BieleńMyśl Polska, nr 1-2 (1-8.01.2023)

Za: Mysl Polska – myslpolska.info (4-01-2023) | https://myslpolska.info/2023/01/04/bielen-wojny-konektywne/

Wesprzyj naszą działalność [BIBUŁY md]

“Wielki Reset” czyli wszystko gra. Strajki w służbie postępu.

Wielki Reset czyli wszystko gra. Strajki w służbie postępu.

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Gospodarka, Polecane, Polityka, Polska, Świat, Ważne AlterCabrio https://ekspedyt.org/2023/01/06/wielki-reset-czyli-wszystko-gra

Korporacje ustalają ceny i tną koszty na każdym kroku, a płace stoją w miejscu od dziesięcioleci, podczas gdy zyski rosną. Nic dziwnego, że pracownicy i ich przedstawiciele starają się przywrócić tę równowagę w każdy możliwy sposób.

Ale co to oznacza w świecie Nowej Normalności? I czy to możliwe, że ta absolutnie słuszna przyczyna jest manipulowana w celu wspierania programu Wielkiego Resetu?

−∗−

Jak globalne protesty grają na korzyść Wielkiego Resetu

W ciągu ostatnich kilku miesięcy strajki siały spustoszenie w krajowej infrastrukturze Wielkiej Brytanii i prawdopodobnie będzie tak nadal w 2023 roku.

W okresie poprzedzającym Boże Narodzenie doszło do strajków pocztowców w brytyjskiej Royal Mail.

Przez całą drugą połowę 2022r. strajki transportowców były już rutyną. A dziś ma miejsce taki, który skutecznie wstrzymał wszystkie podróże pociągami.

Istnieje możliwość strajku nauczycieli jeszcze w tym miesiącu, w wyniku którego dzieci zostaną odesłane ze szkoły do domu. Pielęgniarki strajkowały w grudniu i prawdopodobnie w tym miesiącu zastrajkują ponownie.

To nie tylko Wielka Brytania. Jak dotąd strajki w kilku sektorach miały miejsce w całej Europie Zachodniej w grudniu i na początku stycznia.

Pielęgniarki z Nowego Jorku są gotowe do strajku w przyszłym tygodniu, a pielęgniarki z Minnesoty ledwo uniknęły strajku w zeszłym miesiącu.

Jedynie chytre zabiegi administracji Joe Bidena zapobiegły ogólnokrajowemu strajkowi kolejarzy tuż przed Bożym Narodzeniem.

Wyszukiwarka trendów Google dla terminów „strajk” lub „akcja protestacyjna” odnotowała w ciągu ostatnich kilku miesięcy rosnące zainteresowanie na całym świecie. Trzeba przyznać, że prymitywna miara, ale z pewnością nie bez znaczenia.

Strajki nagle stają się głośnym zjawiskiem globalnym.

Biorąc pod uwagę obecne trudności gospodarcze, nie jest to oczywiście nic zaskakującego.

Korporacje ustalają ceny i tną koszty na każdym kroku, a płace stoją w miejscu od dziesięcioleci, podczas gdy zyski rosną. Nic dziwnego, że pracownicy i ich przedstawiciele starają się przywrócić tę równowagę w każdy możliwy sposób.

Ale co to oznacza w świecie Nowej Normalności? I czy to możliwe, że ta absolutnie słuszna przyczyna jest manipulowana w celu wspierania programu Wielkiego Resetu?

W każdym razie unijny model ma w obecnej sytuacji wyraźną wadę:

Opiera się na podstawowym założeniu, że szefowie chcą, aby ich pracownicy pracowali.

Ale czy po oszustwie plandemii jest to jeszcze takie pewne?

Od prawie trzech lat widzimy jak zdecydowana większość korporacyjno-politycznej struktury czyni wysiłki, aby powstrzymywać pracowników od pracy.

Covid i „lockdowny” pokazały, że establishment chce:

  • Powstrzymania ludzi od podróży
    _
  • Powstrzymania ludzi od pracy
    _
  • Załamania opieki zdrowotnej i usług medycznych
    _
  • Zerwania łańcuchów dostaw
    _
  • Zwiększenia kosztów życia
    _
  • Ogólnie zrujnowania gospodarki

Rządy na całym świecie pokazały nam, że chcą stagnacji, zakłóceń i nędzy.

Jakkolwiek słuszne byłyby przyczyny, prawdą jest również, że strajki wspomagają prawie wszystkie te cele.

I oczywiście można je łatwo sprowokować, nakłaniając pracowników poprzez inflację i podwyżki cen do podejmowania akcji protestacyjnych tylko po to, by zachować godną płacę.

Ma to też dodatkową zaletę polegającą na jednoczesnym przerzuceniu winy. Tak jak za okropny stan gospodarki obwiniano wojnę na Ukrainie w 2022 roku, tak w 2023 roku obwini się za to strajkujące związki zawodowe.

Kolejny powód, by powtarzać mantrę: „system się zepsuł, potrzebujemy nowego sposobu działania”.

…a potem oczywiście nadchodzi kolejny krok w kierunku Wielkiego Resetu.

Co to konkretnie oznacza w tym przypadku, nie jest jeszcze jasne, chociaż jakiś system uniwersalnego dochodu podstawowego wydaje się prawdopodobny (idzie to teraz z duchem czasu, jak przewidywaliśmy w naszym poście „Ten rok w Nowej Normalności”).

Może więcej „publicznej” własności mediów, a może nowe przepisy dotyczące wspieranego przez państwo nakazu zatrudnienia, w ramach którego bezrobotni otrzymują cyfrową pracę do wykonania z domu, na przykład w obozie pracy cybernetycznej.

Przynajmniej w Wielkiej Brytanii nie będziemy wiedzieć na pewno, dopóki nie zostanie zainstalowany laburzystowski rząd, który „uratuje sytuację”.

Inne „resety” mogą obejmować wyższe „korzyści”, które towarzyszą pewnego rodzaju porozumieniu, aby nie tworzyć związków zawodowych i nigdy nie strajkować. Jakaś forma proto-systemu kredytu społecznego.

Może to być sprzedawane jako „koniec potrzeby strajku” i wszyscy będą świętować nowe prawo, które czyni strajk nielegalnym, podczas gdy każdy, kto będzie wskazywać na dalsze ograniczanie naszych praw, dostanie przydomek staroświeckiego i oczywiście, „teoretyka spiskowego”.

Nie potrzebujemy strajków w ramach nowego sposobu działania, a ludzie, którzy chcą strajkować, zrujnują to wszystkim innym”, w tak prosty sposób reklamowaliby to ci sami co zwykle.

To oczywiście tylko spekulacje. Jeden z możliwych wariantów przyszłości.

Inne efekty domina również mogą odgrywać rolę w Wielkim Resecie.

Na przykład, jeśli korporacje będą „zmuszone” do podwyższenia stawek płac, w naturalny sposób podniosą ceny, aby zachować marże zysku – co oznacza, że ​​strajki mogą bezpośrednio przyczynić się do zaostrzenia kryzysu kosztów utrzymania, nawet jeśli są one nazywane „zwycięstwem” dla pracujących.

A może strajki pielęgniarek oznaczają, że „utracimy kontrolę nad sytuacją z covid” i będziemy musieli stawić czoła nowej fali masek i lockdownów.

Nie możemy być pewni, jakie dokładnie będą następne kroki, ale należy zdawać sobie sprawę z wysokiego prawdopodobieństwa, że ​​obecna fala „niepokojów pracowniczych” jest manipulowana w celu realizacji zamierzeń globalistycznych twórców narracji, że triada rząd-korporacje-związki zagwarantuje kontynuację strajków i odegra ważną rolę w kształtowaniu naszej nowo-normalnej przyszłości.

_____________________

How Global Strikes Play Right into the Great Reset’s hands, Kit Knightly, Jan 5, 2023

Tagi: akcje protestacyjne, great reset, Kit Knightly, Klaus Schwab, kryzys gospodarczy, NWO, rząd światowy, strajki na świecie, Wielki Reset

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

============================

komentarz

CzarnaLimuzyna

Strajki w PRL zazwyczaj zaczynały się od podwyżek cen żywności i kończyły zadymą, a potem pacyfikacją. Dopiero na początku Solidarności doszły inne postulaty np. likwidacja cenzury. Niestety Solidarność została szybko opanowana przez służby i żydokomunę, a potem ostatecznie obalona w 1989 roku. Polakom wmówiono, że został obalony komunizm.

Czy dziś zaświta komuś myśl, aby rozpocząć ogólnopolską akcję protestacyjną w obronie doktora Martyki i innych prześladowanych z postulatem likwidacji cenzury i ukarania przestępców z okresu pierwszej psycho-pandemii?

Jeżeli nie, czeka nas następna, a tymczasem Wielki Reset powoli wszystko mieli i będzie mielić aż do skutku.

Polska znów przoduje na świecie! W ilości nadmiarowych zgonów po “pandemii COVID”. Oczywiście nie ma winnych.

Polska znów przoduje na świecie! W ilości nadmiarowych zgonów po pandemii COVID i oczywiście nie ma winnych .

Covidowa masakra to największa tragedia [zdrowotna.. MD] Narodu Polskiego po II Wojnie Światowej.

https://zmianynaziemi.pl/bezcenzury/polska-najgorsza-na-swiecie-w-ilosci-nadmiarowych-zgonow-po-pandemii-covid-i-nie-ma

Źródło: Dreamstime.com

Po dwóch latach upodlania ludzi wirusem grypopodobnym okazało się, że wszystko co robiła władza było kontrprouktywne i zamiast ratować Polaków od wirusa, szalone działania rządu doprowadziły do setek tysięcy zgonów nadmiarowych. Z danych OECD wynika, że pod tym względem Polska jest najgorsza z wszystkich ujętych w zestawieniu krajów!

==================

Gdy w marcu 2020 roku rozpętała się masowa histeria związana z chińskim wirusem, nikt nie miał jeszcze świadomości, że walka jaką rządy na całym świecie zaczęły prowadzić z tak zwanym “Covidem”, była wymierzona nie tyle w wirusa co w ludzi. Jako panaceum na walkę z epidemią wirusa grypopodobnego wybrano metody, które doprowadziły do setek tysięcy zgonów w naszym kraju. Rozpoczęto stosowanie tak zwanych “lokdaunów”, zmuszono wszystkich do pajacowania w brudnych szmatkach na twarzy. Stosowano terror wobec tych, którzy odmawiali partycypacji w covidiańskich rytuałach. Wszystko to niczym w czasach Stanu Wojennego, odbywało się bez podstawy prawnej.

 Zdewastowano służbę zdrowia praktycznie wyłączając ją. Podejrzane jest to, że jeszcze w lutym 2020 roku w trybie pilnym wprowadzono tak zwane e-recepty, bez których nie dałoby się pozamykać w bunkrach lekarzy. Doprowadzono do sytuacji w której symbolem covidowej służby zdrowia stał się patyk, którym należy stukać w okno gdy chce się pomocy, a i tak może ona być udzielona tylko zdalnie. Zamknięto szpitale czym doprowadzono do sytuacji gdy na podjazdach pod nimi tłoczyły się karetki z chorymi, którym – pod pretekstem covida – nie chciano nawet przyjmować. Długo przekonywano nas, że gdyby nie państwowa służba zdrowia ludzie umieraliby na ulicach i o zgrozo właśnie państwowa służba zdrowia w czasach covidka doprowadziła do tego, że ludzie umierali na ulicach pod szpitalami.

 Żeby perfidii było nie dość, przekupiono całe środowisko medyczne oferując im tak zwane “dodatki covidowe”. Skutkowało to tym, że pandemia stała się bardzo dochodowym biznesem i nikomu [prawie… md] z tej branży chyba nie zależało na zakończeniu tego cyrku. To od tych ludzi zależało kto został zaklasyfikowany jako pacjent covidowy, a skoro za opiekę nad takowym płacono dodatkowo, testowano pacjentów do skutku randomowymi testami a gdy udawało się przypisać komuś covidka przestawano go leczyć i wysyłano do covidowej umieralni, gdzie z zapaleniem płuc wciskano – intubowano ludzi masowo stwarzając wrażenie, że respiratory służą do leczenia covida. Umieralność po intubacji była szokująco wysoka i w niektórych miejscach przeżywał 1 na 10 z rzekomych covidowych pacjentów. 

 Walczono z lekami, takimi jak Amantadyna czy Iwermektyna i zaczęto wciskać w ludzi eksperymentalne preparaty zwane szczepionkami. Jednak to nie szczepionki ucięły szalone pandemiczne dwa lata tylko wojna Rosji z Ukrainą, co obnażyło, że “król jest nagi”. W ciągu dwóch miesięcy – jak pijany od ściany do ściany – przeszliśmy drogę od sprawdzania testem uczestników Wigilli w grudniu 2021 roku do przyjmowania po domach milionów niezaszczepionych Ukraińców. Gdyby siewcy covidoweych kłamstw mieli rację powinno się to skończyć masowymi zgonami Polaków. Nic takiego nie miało miejsca.

 Za to obecnie już nawet Ministerstwo Zdrowia przyznaje to co od początku tego cyrku twierdziły „szury” – przesadna izolacja, dezynfekcja i maseczkoza, prowadzą do utraty odporności, a jej brak to więcej zachorowań na inne patogeny. Obserwujemy to obecnie gdy nierozliczeni winni z pierwszego covidka próbują nam wkręcać historię “tridemii” naganiając na szczepienia przeciw grypie. Próbują też przestraszyć ludzi kolejnymi wariantami przeziębienia covid nazywając je groteskowo na przykład Kraken, jak ostatnio. Widać wyraźnie, że siły dążące do pandemicznego zniewolenia nie odpuszczają.

Z powyższego wykresu OECD wynika, że najmniej nadmiarowych zgonów zanotowano tam gdzie odmówiono stosowania szalonej polityki covidowej, czyli w Szwecji. Było tam dziesięciokrotnie mniej zgonów tego typu na milion mieszkańców w porównaniu do Polski. 

 Covidowa masakra to największa tragedia Narodu Polskiego po II Wojnie Światowej. Winni tego stanu rzeczy dobrze zdają sobie sprawę z bezprawności swoich tragicznych działań, bo już dwukrotnie próbowali przegłosować w Sejmie tzw. ustawy bezkarnościowe i jeśli w oczy zajrzy im ryzyko odpowiedzialności karnej, z pewnością taką ustawę rzutem na taśmę przegłosują. 

‘Człowiek z Davos’ czyli nowy gatunek naczelnego lalkarza

‘Człowiek z Davos’ czyli nowy gatunek naczelnego lalkarza

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Gospodarka, News, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Świat, Ważne AlterCabrio

Inną rzeczą jest, gdy organizacja taka jak WEF decyduje, że ​​nadszedł czas, aby zmienić świat od góry do dołu i przerobić planetę na korporacyjny obraz. Ideał, do którego dąży Schwab, sądząc z jego przemówień i pism, to coś w rodzaju zglobalizowanej UE, z jej ponadnarodowymi i zakorzenionymi biurokratycznymi metodami przenoszonymi na poziom międzynarodowy, z dźwigniami władzy spoczywającymi w rękach godnych zaufania mężczyzn i kobiet z Davos.

__________***__________

Nie musisz być teoretykiem spiskowym, aby obawiać się Światowego Forum Ekonomicznego

Samuel Greg, wybitny specjalista w dziedzinie ekonomii politycznej w Amerykańskim Instytucie Badań Ekonomicznych i autor niedawno wydanej książki The Next American Economy: Nation, State, and Markets in an Uncertain World, napisał dobry artykuł dla Spectator o WEF w przededniu Davos 2023.

Przekonuje, że jeśli zależy ci na wolności, demokracji i samostanowieniu narodu, to całkowicie racjonalne jest zaniepokojenie wpływami Klausa Schwaba i jego zwolenników. Nie dlatego, że są lalkarzami kontrolującymi polityków na całym Zachodzie, ale dlatego, że ich idee przenikają wyższe szczeble globalnej elity. W szczególności wiara Schwaba w odgórną, technokratyczną formę rządów, której przykładem jest UE.

Nie dzierży żadnej formalnej władzy politycznej i nie może nikogo do niczego zmusić. Niemniej jednak, od momentu powstania w 1971 roku, WEF stał się organizacją, która ucieleśnia najwyższe zaufanie do imperatywu określonego typu osób rządzących światem odgórnie. W swoim słynnym eseju z 2004r. zatytułowanym „Martwe dusze” [‘Dead Souls’], politolog Samuel P. Huntington nazwał ten pierwowzór „Człowiekiem z Davos”.

Sprytny przydomek, którego ani Schwabowi, ani WEF nigdy nie udało się zrzucić. „Davos Man” był skrótowym opisem Huntingtona dla „naukowców, międzynarodowych urzędników państwowych i dyrektorów w globalnych firmach, a także odnoszących sukcesy przedsiębiorców w dziedzinie zaawansowanych technologii”, którzy myśleli podobnie i mieli tendencję do postrzegania lojalności i granic narodowych jako „pozostałości z przeszłości”. Huntington zasugerował również, że Człowiek z Davos patrzył z nieukrywaną pogardą na tych, którzy nie radzili sobie z programem – niezależnie od tego, jaka była jego treść.

Na tym polega najgłębszy problem z WEF. Gdy ludzie spotykają się w środowiskach międzynarodowych, aby omawiać problemy, dzielić się spostrzeżeniami i nawiązywać kontakty, to jedno. Liderzy biznesowi, politycy i organizacje pozarządowe robią to cały czas.

Ale inną rzeczą jest, gdy organizacja taka jak WEF decyduje, że ​​nadszedł czas, aby zmienić świat od góry do dołu i przerobić planetę na korporacyjny obraz. Ideał, do którego dąży Schwab, sądząc z jego przemówień i pism, to coś w rodzaju zglobalizowanej UE, z jej ponadnarodowymi i zakorzenionymi biurokratycznymi metodami przenoszonymi na poziom międzynarodowy, z dźwigniami władzy spoczywającymi w rękach godnych zaufania mężczyzn i kobiet z Davos.

Krótko mówiąc, łatwo jest karykaturować WEF i Schwaba jako coś podobnego do fikcyjnej [organizacji] Spectre Iana Fleminga i jej przestępczego mózgu Ernsta Stavro Blofelda. Jednak program realizowany obecnie w miejscach takich jak Davos jest na tyle alarmujący, że każdy, kto wierzy w zachowanie rzeczy takich jak wolność, suwerenność i decentralizacja władzy, powinien być zaniepokojony.

Warto przeczytać w całości.
_______________

Z ostatniej chwili: Robert Malone prezentuje bardziej pikantne podejście do aktualnego programu WEF na swoim Substack’u, szczególnie nr 4 na liście priorytetów WEF: „Przygotowanie się na następną pandemię wymaga zlikwidowania dysproporcji zdrowotnych”. Nieprzyjemnie przypomina to nową toksyczną ideologię, o której mówiłem wczoraj, która łączy skrajną awersję do ryzyka – pandemii, zmian klimatu, mowy nienawiści itp. – ze „sprawiedliwością”, czyli zaangażowaniem w ochronę grup „wrażliwych”, np. mniejszości etnicznych i społeczności LGBTQ+. Tak więc argument przemawiający za, powiedzmy, utrzymaniem na stałe obowiązku noszenia maseczek brzmiałby mniej więcej tak: choroby wirusowe przenoszone drogą powietrzną mają nieproporcjonalnie negatywny wpływ na ludzi zmarginalizowanych, ponieważ mają oni mniejszy dostęp do opieki zdrowotnej, dlatego rządy mają moralny obowiązek nałożenia nakazu noszenia maseczek.

_______________

You Don’t Have to be a Conspiracy Theorist to be Worried About the World Economic Forum, Toby Young, 1 January, 2023

−∗−

Powiązane tematycznie:

Schwab’o mi albo kto nam to robi
W menu na dziś tekst o pomysłodawcy szalonego i groźnego projektu, zwanego Wielkim Resetem. Temat tej osoby przewijał się na łamach portalu wielokrotnie, ale zawsze jako temat poboczny. Poniżej artykuł […]

_______________

Great Reset – rok zerowy
Wiedzą, że ich kłamstwa nie mają żadnego sensu. I wiedzą, że ty wiesz, że nie mają one żadnego sensu. Chcą, żebyś to wiedział. O to chodzi. W menu na dziś […]

_______________

Sianie spustoszenia czyli kto ma plany na przyszły rok
Aby poradzić sobie z obecnymi kaskadowymi kryzysami, ale co ważniejsze, aby doprowadzić do namacalnych, pozytywnych dla systemu zmian w perspektywie długoterminowej, Światowe Forum Ekonomiczne organizuje w styczniu swoje 53. Doroczne […]

Tagi: człowiek z Davos, Davos 2023, Dead Souls, Klaus Schwab, Martwe dusze, NWO, politolog Samuel P. Huntington, Robert Malone, Samuel Greg, wef