Dodatnie plusy gazowania

Stanisław Michalkiewicz    19 lipca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5215

Prawo Murphy’ego głosi, że jak coś złego może się stać, to na pewno się stanie. Jest w tym sporo racji, a może nawet racja całkowita. Oto w grudniu 2000 roku na szczycie Rady Europejskiej w Nicei, została przyjęta Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Zostały tam przedstawiony katalog praw, to znaczy – uprawnień, jakie przysługują ludziom. Z pozoru wszystko sprawiało wrażenie, że jest w jak najlepszym porządku, ale akurat wtedy promotorzy komunistycznej rewolucji zintensyfikowali wysiłki w celu uzyskania panowania nad językiem mówionym – co objawiało się m.in. w postaci wpisywania do rozmaitych dokumentów sformułowań dwuznacznych, albo nawet wieloznacznych, stwarzających ryzyko bardzo dowolnej interpretacji. Warto bowiem zwrócić uwagę, że promotorzy komuny nigdy nie mówią wprost, żeby nie płoszyć przedwcześnie potencjalnych ofiar, tylko kamuflują swoje prawdziwe zamiary za parawanem sformułowań budzących skojarzenia pozytywne. Na przykład – prawo do życia. Jakiż normalny człowiek mógłby przeciwko temu występować? A jednak prawo do życia z jakichś zagadkowych powodów zostało ograniczone do osób już urodzonych – chociaż urodzenie nie jest momentem merytorycznym, a raczej administracyjnym, bo przecież na minutę przed urodzeniem człowiek niczym nie różni się od tego który urodził się minutę wcześniej – pozostawiając ludzi jeszcze nie narodzonych poza ochroną prawa. Korespondowało z tym „prawo do integralności cielesnej”, które można było interpretować jako na przykład zakaz podstępnego przeprowadzania eksperymentów – ale również, jako wyposażenie kobiet w prawo decydowania, czy chcą urodzić dziecko, czy też je poćwiartować w dodatku – bez znieczulania. Zostały tam wpisane także dyrdymały o „wolności wyrażania opinii”, ale proklamowano to w kontekście zwalczania „opinii antysemickich”, a więc takich, których wyrażania nie życzy sobie żydowska Liga Antydefamacyjna w Nowym Jorku. Zatem – można kupić samochód w dowolnym kolorze pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. I tak dalej.

Moc prawną Karcie Praw podstawowych nadał traktat lizboński, ratyfikowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego na podstawie ustawy z 1 kwietnia 2008 roku, za przyjęciem której, ponad podziałami, głosował zarówno obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, jak i obóz zdrady i zaprzaństwa. Ale Polska Karty początkowo nie podpisała, właśnie z obawy przed nadaniem jej interpretacji, która otworzy drogę np. do rozwodnienia prawnego pojęcia rodziny przez postawienie znaku równości między małżeństwem, a umowami o wzajemnym bzykaniu, zawieranymi przez osoby tej samej płci. Nie ma jednak takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, więc wprawdzie obawy nie ustały, ale pokusa dorwania się do szmalcu z Unii była wśród naszych Umiłowanych Przywódców tak duża, że Polska przyłączyła się jednak do brytyjskiego protokołu, stwierdzającego m.in, że Karta nie rozszerza kompetencji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości do uznania, że np. polskie czy brytyjskie przepisy ustawowe lub administracyjne są niezgodne z jej postanowieniami. Ale – jak jeszcze w XVIII wieku mówił wileński bazylianin Atanazy Nowochacki, co prawda odnosząc swoją przestrogę nie do Jarosława Kaczyńskiego, tylko do duchowieństwa, które „sprzedaje dary Ducha Świętego za pieniądze” – że skończy się na tym, że ani darów Ducha Świętego, ani pieniędzy mieć nie będzie, bo Pan Bóg swoje, a diabeł swoje odbierze. No to właśnie odbiera. Za przyjęciem Karty w całości opowiedziała się „Solidarność” a także „drogi Bronisław”, który – jak pamiętamy – „był szczęśliwy aż do ostatniej chwili życia”, nie mówiąc już o Donaldu Tusku, który dla pieniędzy gotów jest chyba na wszystko, a także utytułowanych ekspertach i futrowanej przez starego żydowskiego grandziarza Fundacji Helsińskiej, która pod pretekstem ochrony praw człowieków prowadzi komunistyczną robotę. W rezultacie 13 grudnia 2007 roku, w rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, traktat lizboński został podpisany przez Donalda Tuska i Księcia-Małżonka, w obecności prezydenta Kaczyńskiego, który też by go podpisał, gdyby mógł – ale nie mógł z powodu ograniczeń uprawnień prezydenta przez konstytucję. Ale – jak zauważyli bolszewicy – rewolucyjna teoria, to jedno, a rewolucyjna praktyka, to rzecz druga, więc teraz żydokomuna i Niemcy podkręcili biurokratów, jacy obleźli instytucje Unii Europejskiej, żeby plunęli na teorię, m.in. – na protokół brytyjski – i przeszli do rewolucyjnej praktyki. Etap umizgów skończył się bowiem definitywnie i teraz wchodzimy w etap surowości, co do którego jeszcze nie wiemy, ani dokąd nas zaprowadzi, ani – ilu i jakich paroksyzmów nam dostarczy.

Czegoś tam jednak możemy się domyślać, jako że w dniach ostatnich Parlament Europejski, w którym odsetek wariatów i szubrawców jest chyba znacznie większy, niż w innych instytucjach Unii Europejskiej, większością głosów przyjął rezolucję, by do Karty Praw Podstawowych wpisać „prawo do aborcji”. Chodzi o to, by zapewnić dobrostan kobietom, które – jak już się ze swoimi dobiegaczami od przodu i od tyłu wybzykają – nie powinny ponosić z tego tytułu żadnych konsekwencji, a to w imię „zdrowia reprodukcyjnego”, który to termin, w języku rewolucjonistów, oznacza właśnie ćwiartowanie ludzi bardzo małych. „Każdy ma prawo do bezpiecznej i legalnej aborcji” – takie postanowienie ma zostać do Karty wpisane. Wymagać to będzie „rewizji traktatów” – żeby rewolucyjna teoria, przynajmniej na początku, zgadzała się z rewolucyjną praktyką. Można w związku z tym dopatrzeć się tu plusa dodatniego, bo skoro traktaty mają być zrewidowane, to jest pretekst, by ich w nowym brzmieniu w ogóle nie ratyfikować, a skoro np. Polska, czy Węgry odmówiłyby ratyfikacji, to albo traktaty nie weszłyby w życie – jak to było w przypadku traktatu konstytucyjnego UE – albo trzeba by z Unii Europejskiej wystąpić. Mała szkoda – krótki żal, bo – jak powtarzał pan Jacek „Vincent” Rostowski – „pieniędzy nie ma i nie będzie”, bo diabeł właśnie swoje odbiera, więc można by się wypiąć na wszystkie wyroki luksemburskich przebierańców – i tyle. O proweniencji tej inicjatywy świadczy postulat, by aborcja była „bezpłatna”, to znaczy – by jej kosztami obarczać nie dobiegaczy – sprawców ambarasu – tylko wszystkich podatników, jak leci, również tych, którzy ćwiartowaniu ludzi bardzo małych wprawdzie się sprzeciwiają, ale płacić muszą już bez gadania nie tylko na skrobanki, ale również – na utrzymanie naganiaczy, których rezolucja PE patetycznie nazywa „obrońcami praw człowieka”. Trzeba przyznać, że żydokomuna ma tupet, skoro propagatorów ćwiartowania bez znieczulenia ludzi bardzo małych nazywa „obrońcami praw człowieka”. Widać, że bitwa o panowanie nad językiem mówionym w Parlamencie Europejskim została wygrana.

Zgodnie z prawem Murphy’ego, tak pewnie się stanie, więc spróbujmy się zastanowić, czy ta sytuacja może mieć jakieś dodatkowe plusy dodatnie? Myślę, że tak, że w ten sposób otwarta zostanie droga do legalizacji, w charakterze podstawowego prawa człowieka, „aborcji opóźnionej”, czyli ćwiartowania, albo np. gazowania człowieków metrykalnie dorosłych. Wprawdzie może to ułatwić komunistyczną rewolucję, ale może też ułatwić kontrrewolucję – gdybyśmy zdecydowali się pójść na skróty.

Stanisław Michalkiewicz

Antypolska racja stanu. Ilu posłów posiada polska mniejszość w sejmie III RP?

CzarnaLimuzynahttps://www.ekspedyt.org/2022/07/18/antypolska-racja-stanu/

Rok 1989. Rzekome obalenie komuny okazało się ostatecznym obaleniem Solidarności.

Młodszemu pokoleniu przypominam, że powstała w 1980 roku Solidarność była masowym ruchem antykomunistycznym zdelegalizowanym przez komunistycznego generała Jaruzelskiego na początku stanu wojennego.

Niestety, jej reaktywacja nigdy nie nastąpiła. Został natomiast zarejestrowany nowy związek pod tą samą nazwą kierowany już w pełni przez tajnych i jawnych współpracowników reżimu komunistycznego. Od tamtej pory nowa Solidarność pełniła już tylko rolę parawanu.

Zasadnicza zmiana kierunku politycznego nastąpiła w roku 1985 po spotkaniu Jaruzelskiego z przedstawicielami “Bestii” w USA. W roku 1988. agentura sowiecka w Polsce, będąca już wówczas w trakcie zmiany politycznej orientacji wydała zgodę na rejestrację fundacji Sorosa i przyśpieszyła przygotowania do operacji Okrągły Stół. W trakcie wylewnych, zakrapianych alkoholem rozmów pomiędzy komunistami a komunistami w asyście agentury różnej proweniencji i asyście użytecznych idiotów dokonał się spektakularny powrót do polityki odstawionej od koryta w 1968 roku, żydokomuny. Potem były wybory w wyniku których w kontraktowym Sejmie miało teoretycznie znaleźć się 35% Polaków. W praktyce, po latach, okazywali się nierzadko zakontraktowanymi kapusiami albo lojalnymi kolaborantami powiązanej z zagranicą lewicy.

Ilu posłów posiada w sejmie III RP polska mniejszość?

Niewielu. Większość w sposób jawny wyznaje antypolską rację stanu akceptując po kolei wszystkie rozłożone w czasie punkty planu prowadzącego do Wielkiego Resetu. Polski głupiec odczuwa już wyraźnie pierwsze skutki reżyserowanej katastrofy, lecz wciąż nie dostrzega prawdziwych przyczyn dokonując pozornego wyboru pomiędzy jedną a drugą targowicą. Obydwie płaszczą się codziennie przed pogańskim bałwanem NWO. Sytuacja przypomina demoniczną groteskę: jedna targowica wypełzając gorliwie przed szereg, zgadza się na wszystko, druga “opozycyjna” pokazując wyjście awaryjne, wskazuje na tego samego bałwana.

======================================

komentarz: CzarnaLimuzyna

Ostatnio jedna osoba zapytała mnie dlaczego wracam do przeszłości. Odpowiedziałem cytując klasyka: “zła historia jest matka złej polityki”. Zła historia tzn. historia zafałszowana, niezrozumiana, niedopowiedziana, sprzyja złym powtórkom.

Historia, która wiecznie się powtarza.

Naród, który akceptuje w polityce przestępców najgorszych- zdrajców oraz zwykłych przestępców pośród których są złodzieje i mordercy, taki naród zasługuje na swój marny los

Czy ludzie wolni podzielą los głupców i niewolników? Oto jest pytanie.

Męczeństwo Mikołaja II punktem zwrotnym w historii świata

Agnieszka Piwar https://www.bibula.com/?p=135222

Agnieszka Piwar: W lipcu wspominamy rocznicę męczeńskiej śmierci Mikołaja II Romanowa. Jakie konsekwencje wynikły z zamordowania Cara Rosji?

Protosingel Hiob (Kadyło) – Tak, w nocy z 16 na 17 lipca mijają już 104 lata od tego strasznego wydarzenia, które zmieniło historię Rosji i historię całego świata. I chociaż jest to ono kluczowe dla zrozumienia tego, co się działo przez ostatnie 100 lat w Rosji, nadal nie doczekało się pełnego zgłębienia i zrozumienia, nie tylko na świecie, ale również w samej Rosji. Oczywiście wiele napisano o politycznej, czy historycznej stronie śmierci Św. Rodziny Carskiej, w zasadzie odtworzono okoliczności śmierci Śww. Męczenników. Bez żadnej wątpliwości znane są fakty, które rzucają światło na to straszne zabójstwo, znany jest skład osobowy oprawców, ich nazwiska, jak na przykład nazwisko dowodzącego egzekucją Jankiela Jurowskiego, Szai Gołoszczokina, który dowodził paleniem ciał Męczenników i Jakowa Swierdłowa, który w dość tajemniczych okolicznościach organizował całe morderstwo, znane są napisy, pozostawione przez oprawców na ścianach piwnicy i wyjaśniona została ich treść. To, i wszystkie inne okoliczności pozwalają zrozumieć, co się wtedy stało. Zrozumieć nie tylko na płaszczyźnie historycznej, czy politycznej – to nie jest bardzo trudne – ale na płaszczyźnie duchowej. Jak powiedziałem, jest to wydarzenie kluczowe w najnowszych dziejach historii Rosji i historii świata. Historii świata – gdyż został zamordowany ostatni władca chrześcijański, posiadający realną władzę w swoich rękach, którą sprawował z Bożej łaski, z cerkiewnym, Bożym namaszczeniem, nie zwykły prezydent czy konstytucyjny król, ale władca absolutny pobłogosławiony przez Boga i Jego mocą sprawujący swoje rządy. Historii zaś Rosji – gdyż do momentu morderstwa na Pomazanniku Bożym można mówić jeszcze o Rosji, już objętej paroksyzmem rewolucji, bolszewizującej się, ale Rosji; zaś pod morderstwie Św. Rodziny Carskiej można mówić już tylko o Sowiecji, rosyjskojęzycznej, ale bolszewickiej i bluźnierczej. Co prawda zewnętrzna forma, by tak rzec – ciało imperium ze stolicą w Moskwie niewiele się zmieniło, ale zmieniła się, i to całkowicie, jego treść społeczna i duchowa. Rosja cara Mikołaja (ze wszystkimi ludzkimi słabościami) była krajem chrześcijańskim prawosławnym, z cerkwią państwową, z oficjalnym państwowym kultem Świętej Trójcy, Najświętszej Bogurodzicy i Świętych, którym cześć oddawał cesarz – ojciec narodu wierzącego, zaś Sowiecja – stała się zbrodniczym, demonicznym imperium, które w pierwszym rzędzie wymordowało rosyjskie chrześcijańskie, prawosławne elity – tysiące biskupów, kapłanów i mnichów, zaś po wymordowaniu milionów Rosjan, Ukraińców i Białorusinów zaczęła mordować i terroryzować okoliczne narody, w tym również Polaków.

Dlatego tych dwóch organizmów – Rosji i Sowiecji, mimo iż zajmowały to samo terytorium nie wolno mieszać ze sobą. Z duchowego punktu widzenia to są dwa różne, całkowicie przeciwstawne porządki. Mieszanie ich, nagminnie dzisiaj praktykowane w Polsce (przez tych, chcą udowadniać, że „Rosja zawsze była zła”) i w dzisiejszej Rosji (przez tych, chcą udowadniać, że „Sowiety nie były złe, w głębi serca to była nasza stara Ruś”) – z duchowego punktu widzenia jest nieprawdą i fałszem. Te dwa porządki rozdziela całkowicie i zupełnie męczeństwo Cara Mikołaja II i jego Rodziny.

Bezpośrednią konsekwencją abdykacji i męczeństwa Cara Mikołaja były oceany krwi, które zalały ziemię rosyjską i okoliczne ziemie. Dla prostego narodu rosyjskiego, który, jak każdy prosty naród, nie myślał dogmatycznie, ale przeżywał rzeczywistość emocjonalnie, car był bezpośrednim reprezentantem, jakby wcieleniem (nie w sensie dogmatycznym, a symbolicznym) Boga na ziemi. Miłość do niego płynęła z ludowej miłości do Boga; zaufanie – z zaufania, które lud zawsze ma wobec Boga; wiara w jego potęgę – z wiary we wszechmoc Boga. Gdy zewnętrzne wobec Rosji moce duchowe i polityczne, posługując się naiwnością ludu i zepsuciem rosyjskich elit zdołały najpierw doprowadzić do abdykacji cara, a potem go zamordować – dla ludu był to szok. Prości ludzie nie byli w stanie dogłębnie zanalizować tego, co się stało, tym bardziej, że znajdowali się pod presją propagandy, w warunkach terroru i wojny domowej. Dlatego dla wielu prostych ludzi śmierć cara, śmierć męczeńska biskupów i kapłanów, których kochali, którym ufali i którym wierzyli – była jak śmierć Boga. Lub jak dowód na to, że Go nie ma. Od tego momentu zaczęły się realizować w Rosji słowa Dostojewskiego – „jeśli Boga nie ma, wszystko wolno”. Popłynęła krew i to w tak straszny sposób, że my w Polsce i w dzisiejszych czasach nie jesteśmy sobie w stanie tego wyobrazić. Pisze o tym na przykład w swoich wspomnieniach książę Żewachow, w czasach carskich wiceprokurator Świętego Synodu. Opisów zbrodni bolszewickich, na przykład w Kijowie – gdzie rozbijano głowy ofiar młotami, wyciągano mózgi i składowano je pod podłogą w siedzibie CzK, albo w Odessie, gdzie żywych ludzi powoli wkładano do rozpalonego pieca, począwszy od nóg, by mogli poczuć przed śmiercią zapach palonego swojego ciała – czy w wielu innych miejscach, gdzie z największą wymyślnością, bardzo powoli, nabijano mnichów na pal, czy żywcem wyciągano ludziom żyły patrząc im z sadystyczną radością w oczy – a jest to tylko niewielka część tych opisów – po prostu nie da się czytać. W swoim planowym i sadystycznym wyniszczaniu narodu rosyjskiego bolszewicy osiągnęli najbardziej przepaściste głębie demoniczności. I, jak pisze książę Żewachow, większość nazwisk komisarzy dowodzących terrorem, nie była rosyjska. Lenin, który przecież sam również miał nierosyjskie pochodzenie, powiedział: „niech zginie nawet 90% narodu rosyjskiego, byleby w momencie rewolucji światowej zostało przynajmniej 10%”.

Mikołaj II jest świętym Cerkwi Prawosławnej. Co było przesłanką do kanonizacji?

– Św. Męczennik Car Mikołaj i jego Rodzina byli kanonizowani dwu, a nawet trzykrotnie. Najpierw nieoficjalnie przez Cerkiew serbską w 1938 roku, za przyczyną wielkiego świętego naszych czasów, św. Mikołaja Serbskiego (Velimirovicia) potem zaś już na początku lat 80-tych zeszłego stulecia przez rosyjską Cerkiew Zagraniczną. Była to cerkiew, która powstała na emigracji, w Sremskich Karlovcach w Serbii, gdzie zebrali się biskupi, którzy uciekli przed bolszewickimi prześladowaniami za granicę. Była to cerkiew antymodernistyczna i pryncypialnie antykomunistyczna. Car Mikołaj został przez nią kanonizowany za swoją męczeńską śmierć za Chrystusa, na którą jako pomazannik Boży szedł świadomie i przyniósł jako ofiarę za swój wpadający w otchłań apostazji i bezbożnictwa naród. W dziennikach cara Mikołaja jest zapis: „jeśli konieczna jest ofiara za ratunek Rosji, ja będę tą ofiarą”.

Jeszcze raz car Mikołaj był kanonizowany przez Patriarchat Moskiewski w 2000 roku. Cerkiew Zagraniczna i Patriarchat Moskiewski nie znajdowały się wtedy w łączności kanonicznej, jako hierarchie reprezentujące zasadniczo dwie różne orientacje porewolucyjne – z jednej strony antykomunistyczno-antymodernistyczną (dzisiaj powiedzielibyśmy – antyglobalistyczną) i z drugiej modernistyczną, lojalistyczną wobec Sowiecji, tak zwaną sergiańską (od metropolity Sergiusza Stragorodskiego który w 1927 roku podjął otwartą i oficjalną współpracę z władzą bolszewicką).

Powtórna kanonizacja, to jest kanonizacja w Patriarchacie Moskiewskim, nie odbyła się bez głosów sprzeciwu, nawet ze strony biskupów. Niestety, Sowieci swoją propagandą tak dalece splugawili osobę Św. Męczennika w oczach ludzi sowieckich, że ulegali temu również niektórzy duchowni. Jednak cuda, które się działy w Rosji na skutek modlitw do Śww. Męczenników, mirotoczywe ikony i objawienia, były niepodważalne i nikt nie mógł się im skutecznie sprzeciwić. Ale Patriarchat Moskiewski nie kanonizował Św. Rodziny Carskiej jako męczenników, nie uznał ich śmierci za śmierć za Chrystusa, a jako „strastotierpców” (w polskim dość niezgrabnym tłumaczeniu jako „cierpiętników”), czyli kogoś, kto przez całe życie niósł pobożnie wszelkiego rodzaju cierpienia, ale nie zginął śmiercią męczeńską za Chrystusa. Mimo to lud jednak najczęściej nazywa świętych męczennikami, bo nie jest jasne, dlaczego synod Patriarchatu Moskiewskiego tak postanowił. Jednym z przypuszczeń, które się nasuwa jest to, że synod chciał po prostu przemilczeć temat rytualnego charakteru śmierci Carskiej Rodziny, o którym to charakterze wiadomo już od samego początku (dowody były odkryte przez śledczych z białej armii jeszcze w latach 1918-1919, byli oni na miejscu zdarzenia w około dwa tygodnie po samej tragedii).

Z jakimi największymi problemami borykał się Car Mikołaj II za swojego panowania?

– Historycy szeroko opisali polityczne aspekty rządów Cara Mikołaja. Ja zwróciłbym uwagę na jeden fakt, o którym pisze się mało, a w Polsce świadomość jego jest nikła. Chodzi o całkowite osamotnienie Św. Cara Męczennika i jego Rodziny. Odziedziczył on Rosję u szczytu potęgi, którą chciał zachować i umocnić. Wbrew temu, co dzisiaj najczęściej myślelibyśmy w Polsce, Rosja carska była bardzo swobodnym krajem, w którym cenzura działała słabo, a aparat represji był stosunkowo miękki. Na przykład w niektórych kręgach drukowano wówczas pocztówki, w których car Mikołaj przedstawiany był jako kogut ofiarny: był narysowany kogut ofiarny z głową cara w koronie, trzymany za nogi przez człowieka w chałacie i kapeluszu. Takie coś funkcjonowało wtedy w obiegu! W naszych „demokratycznych” czasach byłoby to nie do pomyślenia. A przecież i czysto rosyjskie elity już w latach 60-tych XIX wieku chwaliły się i szczyciły swoją nieznajomością Prawosławia, niechęcią do cerkwi, wyśmiewały cara, carycę, wiarę, chciały być zachodnie, francuskie, republikańskie i wolnomyślicielskie. Prosty zaś naród, w sytuacji niezwykle dynamicznego rozwoju gospodarczego i uprzemysłowienia Rosji pod rządami Cara Mikołaja, coraz bardziej był podatny na propagandę komunistyczną. Od ducha buntu nie byli wolni też nawet członkowie rodziny Romanowów, krewni cara. Niejeden z nich był związany z masonerią, jak na przykład wielki książę Mikołaj Mikołajewicz, który później uczestniczył w obaleniu cara. Masowo produkowano to, co dzisiaj nazywamy fake newsami, o carze, o carycy, o jej rzekomych romansach z Grigorijem Rasputinem, rzeczy ekstremalnie obraźliwe i nieprawdziwe. Ale to był początek XX wieku i prości ludzie święcie wierzyli w pisane słowo, może i bardziej, niż dzisiaj narody wierzą w telewizyjną propagandę, więc gdy otrzymywali pisanе komunistyczne, antycarskie paszkwile, nietrudno ich było zbuntować.

Car był więc człowiekiem otoczonym przez podburzany naród i ciągłą krytykę niezadowolonych z jego pobożności, prostoty, rodzinności i sumienności Romanowów. Jakim był człowiekiem z natury, widać wyraźnie w korespondencji między nim, a Carycą Aleksandrą, przed kilku laty ukazała się ona po polsku. Car i Caryca nie byli ludźmi rautów, salonów i dworskich intryg. Popierali monarchię, tradycję, wiarę, cerkiew, rodzinę. To budziło niezadowolenie zepsutej wolnomyślicielstwem Rodziny Romanowów. Car pisał w swoich dziennikach – „my chcemy wielkości Rosji, a oni chcą mocnych wrażeń”. Ten stan ducha narodu doprowadził do abdykacji Cara. W przejmujący sposób opisuje to księżna Natalia Urusowa w swoich wspomnieniach Macierzyński płacz Świętej Rusi: po abdykacji cara zapanował chaos, pijane żołdactwo tygodniami wchodziło na dzwonnice cerkiewne i biło w dzwony, kapłani uroczyście czytali akt abdykacji z ambon, ku powszechnej radości większości ludzi, hierarchia cerkiewna już na drugi dzień usunęła w całym kraju wszelkie wspomnienia liturgiczne o cesarzu z cerkiewnych nabożeństw, wszyscy „świętowali wolność”… A dosłownie chwilę potem, zaraz po tej radości, jak opisuje księżna, popłynęły łzy i krew dokładnie tych samych ludzi, którzy przecież złamali przysięgę składaną na wierność carowi. Nie zrozumieli, że nie buntują się przeciwko politykowi ubranemu w „śmieszne, starodawne ubrania”, a przeciwko Bożemu pomazannikowi, który nosił na sobie moc powstrzymywania sił demonicznych.

Niektórzy zarzucają carowi, że był zbyt łagodny. Oczywiście wedle ludzkiej logiki łatwo sądzić i to 100 lat po tamtych wydarzeniach. Car jednak doskonale zdawał sobie sprawę ze stanu rzeczy, z nastrojów społecznych i z nastrojów w elitach i w wyższym duchowieństwie, które w dużej mierze było przesiąknięte duchem modernizmu i republikanizmu. Wiedział bardzo dobrze, że zduszenie narastającego buntu byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby on sam przelał rzeki ludzkiej krwi. Rozumiał doskonale, że gdyby to uczynił, tak, czy inaczej oznaczałoby to koniec monarchii w Rosji, bo monarchia tym się różni od tyranii, że nie może ona stać na krwi, a tylko na dobrowolnym posłuszeństwie, wynikającym z wiary w Boga i w ustanowiony przez Boga porządek. Nie wybrał więc car drogi terroru, a usiłował utrzymać monarchię, umacniając cerkiew, tradycję, rodzinę, wiarę ludu i pokładając nadzieję w Bogu. Zrobił to z przekonaniem, że jeśli miałaby się przelać czyjaś krew, to raczej jego, niż narodu. I tak się stało.

Został zmuszony do abdykacji na progu zwycięstwa, tuż przed wielką i decydującą o losach I wojny światowej ofensywą, która bez wątpienia zakończyłaby się zwycięstwem Rosji, gdyż jej przewaga na wiosnę 1917 roku na froncie wschodnim była ogromna. Car został zdradzony przez najbliższych mu generałów (większość z nich zginęła potem z rąk bolszewików) i krewnych. W dniu abdykacji napisał w swoich dziennikach słynne słowa: „Dookoła zdrada, tchórzostwo i kłamstwo”. I został zamordowany wraz z całą rodziną również w samotności, opuszczony przez własny naród. Często podkreślał, że urodził się 19 maja, w dzień pamięci św. Sprawiedliwego Hioba – i rzeczywiście stał się Hiobem naszych czasów, człowiekiem, który miał wszystko i oddał wszystko, by przynajmniej mistycznie ratować własny naród, skoro się nie dało tego uczynić politycznie.

A mimo to w postbolszewickiej propagandzie, w dzisiejszej Rosji, często można usłyszeć o „Mikołaju Krwawym”. Ba, takie słowa można było usłyszeć z ust najwyższych przedstawicieli obecnej władzy rosyjskiej.

Spotykam się z opiniami, że za caratu był ucisk i straszne rozwarstwienie społeczne, co spowodowało, że lud chętnie dołączył do bolszewików i dał się podburzyć przeciwko Carowi. Pewien Rosjanin, z wykształcenia profesor historii, w prywatnej rozmowie wyznał mi kiedyś, że jest komunistą, bo dzięki temu systemowi jego dziadek – prosty człowiek z nizin – osiągnął niesamowity awans społeczny. Jak Ojciec skomentuje taką argumentację?

– Cóż, na pewno Rosja cara Mikołaja nie była krajem po ludzku doskonałym. Ale czy w ogóle można porównywać „ucisk” w czasach carskich i sadystyczno-satanistyczny terror bolszewicki? Historie zaś bywają różne. Ja znam na przykład takie – jak ludzie pochodzący z arystokracji w wyniku rewolucji tracili wszystko – pracę, majątek, szacunek społeczny, życie, a nawet nazwiska – gdyż musieli je zmieniać i kupować fałszywe dokumenty, by przeżyć, a dzieciom i wnukom nie wolno było odkryć prawdy, bo to oznaczało śmierć. W trakcie każdej zawieruchy historycznej są jednostki, które materialnie i społecznie zyskują i te, które tracą. I jest jasne, że ci, którzy zyskali w wyniku rewolucji, i ich potomkowie, będą jej wierni. To jest nam znane również w dzisiejszej Polsce. Jednak trzeba zapytać, jaka była cena tego, że Pani znajomy profesor, a raczej jego dziadek, wspiął się na wyżyny społeczne? Cena była taka, że bolszewicy stworzyli z narodu rosyjskiego naród sowiecki, gdyż ci Rosjanie, którzy się sprzeciwiali, zostali albo zamordowani, albo uciekli za granicę. A ci, co zostali, albo popierali zbrodnie bolszewików, albo nauczyli się milczeć, nie tylko przed przyjaciółmi, dziećmi, ale często i sami przed sobą. Bolszewicy zdołali więc całkowicie przeformatować naród. Tak, etnicznie pozostał on ten sam, ale nie duchowo. Radować się z awansu społecznego dziadka, gdy się chodzi szerokimi ulicami Moskwy, pod którymi leży gruz ze zburzonych świątyń, czy wysiada się na pięknej stacji metra, zdobionej mozaikami wydartymi ze ścian zrównanych z ziemią cerkwi, albo się jedzie na daczę (mówię obrazowo), która stoi na kościach tysięcy pomordowanych ludzi – może tylko człowiek, który „takie widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy”. W momencie wybuchu rewolucji w Rosji było ponad 150 milionów ludzi. Dzisiaj, według oficjalnych danych, jest również tyle (nieoficjalne mówi się o mniejszych cyfrach). Po 100 latach! Gdyby nie rewolucja i rządy bolszewików, bo przecież również oni dowodzili w bardzo określony sposób armią sowiecką w II wojnie światowej, dzisiaj, wedle szacunków demografów, w Rosji żyłoby 800-900 milionów ludzi. Dopiero te liczby uzmysławiają nam skalę katastrofy, która została tam przeprowadzona.

Jeśli ktoś po tym wszystkim mówi, że jest komunistą, bo jego dziadek społecznie awansował, i to ktoś, kto jest, jako profesor, człowiekiem elity – to tylko dowodzi, że „robota” bolszewicka przyniosła zamierzone skutki i mentalność takiego człowieka, chociaż jest profesorem, pozostała prostacka, dokładnie taka, jakiej chcieli komuniści, jak chciał Lejba Bronsztajn, czyli Lew Trocki, gdy mówił – rzucimy Rosjan na kolana i uczynimy z nich białych murzynów.

Wydaje się jednak, że we współczesnej Rosji nastąpiła pewna rehabilitacja zamordowanych Romanowów. Kilka lat temu wraz z Międzynarodowym Motocyklowym Rajdem Katyńskim dotarłam do uroczyska Ganina Jama, gdzie zbudowano Monaster Świętych Męczenników Carskich. Rosjanie wyraźnie się wtedy ucieszyli, że Polacy nawiedzili miejsce poświęcone Mikołajowi II i jego rodzinie. Czy Ojca zdaniem faktycznie nastąpiła rehabilitacja Carskiej Rodziny i pozostałych Ofiar komunizmu?

– To jest pytanie, na które trudno dać jednoznaczną i ostateczną odpowiedź, gdyż sięga ono głębi duszy rosyjskiej. Oczywiście, na poziomie oficjalnym, by tak rzec – sądowym, na poziomie cerkiewnym – przez formalną kanonizację – taka rehabilitacja w dużej mierze się dokonała. Ale już historycznie – dominuje w ocenie Cara Mikołaja bolszewicka narracja. Często robi się z niego człowieka słabego, nieudolnego, w przeciwieństwie do Stalina, którego się stawia a za wzór mocnego, prawdziwego władcy. Jest to kolejny dowód na skalę katastrofy, również duchowej, która dokonała się w Rosji. Świadczy o niej również nakręcony przed kilku laty bluźnierczy film „Matylda”, o rzekomym romansie następcy tronu Mikołaja Romanowa z polską nomen omen baleriną. Przeciwko temu filmowi były głośne protesty w Rosji, sprawa oparła się nawet najwyższe piętra współczesnej władzy rosyjskiej. I co? Film bez żadnych przeszkód był rozpowszechniany na terenie Federacji. Zmarły już protojerej Wiaczesław Czaplin, wieloletni rzecznik OWCS, w bardzo ostrych słowach wypowiadał się wtedy na ten temat, mówiąc, że Rosja zasłużyła na gniew Boży przez znieważenie cara, który przecież sam siebie i całą rodzinę przyniósł w ofierze za naród. Czy Rosja zasługuje na gniew – to oczywiście sprawa Boża. W zasadzie wszyscy, jako ludzie grzeszni, zasługujemy na gniew Boży. Jednak dzięki pokajaniu (a pokajanie, czyli po grecku metanoia, nie jest tylko emocjonalną skruchą serca, a realną przemianą życia) i dzięki wstawiennictwu świętych – ten gniew od nas się oddala, a wstępuje na jego miejsce Boże miłosierdzie. Mistycznie i duchowo ofiara świętego męczennika Cara Mikołaja jest dla Rosji niezwykle ważna – została przyniesiona przez prawdziwego, błogosławionego przez Boga ojca narodu, za swój naród; ona wyjednuje Boże miłosierdzie, daje duchowe światło tym, którzy się unurzali pokoleniami w komunizmie i jego efektach, w bezbożnictwie i apostazji; niektórzy to uczynili przez bezpośrednie zbrodnie, inni przez milczenie ze strachu lub rozsądku, inni przez to, że korzystają z owoców tych zbrodni i dlatego je akceptują, jak wspomniany przez Panią profesor. Te duchowe – bo o nich mówimy – skutki komunizmu można przezwyciężyć w Rosji – właśnie dzięki Śww. Męczennikom. Z tego punktu widzenia brak szacunku wobec ich ofiary jest po prostu szaleństwem, bo gniew Boży może być naprawdę straszny i myślę, że Rosjanie wiedzą o tym lepiej do wszystkich innych narodów.

Oczywiście są miejsca w Rosji, i nie jest ich mało, gdzie się czci świętych carskich męczenników. Jest Ganina Jama. Niestety, Ipatijewski Dom, gdzie dokonało się morderstwo, został zniesiony z powierzchni ziemi w latach 80-tych na rozkaz Borysa Jelcyna, który był wtedy w Swierdłowsku (tak się nazywał Jekaterynburg, od nazwiska organizatora kaźni Carski Męczenników, Jakowa Mojsiejewicza Swierdłowa), I sekretarzem partii. Są ludzie, którzy autentycznie modlą się i oddają cześć Carskiej Rodzinie. Odważę się jednak stwierdzić, że jest ich mniejszość i nie jest to mniejszość wpływowa. Gdyby było inaczej, film „Matylda” nie byłby rozpowszechniany na terenie RF. Niestety, mówię to z bólem, wygląda na to, że znacznie bliższa przeciętnym mieszkańcom postsowieckiej Rosji jest postać Stalina. Ileż to filmów o II wojnie światowej wypuszczono, w których Stalin pokazany jest, jako mądry, dzielnie znoszący ciężkie okoliczności władca, przy kominku palący fajkę i bohatersko przyjmujący tragiczne, ale konieczne decyzje, które ostatecznie „wszystkim wyszły na zdrowie”. A czy było tyle samo pozytywnych fabularnych filmów o carze? Tłumaczących jego wielki trud i ofiarę, budujących jego prawdziwy, święty wizerunek w „masach ludowych”?

Niestety, trudno nie odnieść wrażenia, że dotychczasowa polityka symboliczna w Rosji sprzyjała jakiejś przedziwnej syntezie tego, co komunistyczne, z tym, co carskie. Albo mówiąc inaczej – zachowaniu komunistycznego, czyli w istocie materialistyczno-modernistycznego światopoglądu z jakimś „prawosławnym face liftingiem”. Tę syntezę widzimy wszędzie – niby wszystko się dzieje pod flagą trójkolorową, dwugłowym orłem, ale jednocześnie na Kremlu są czerwone gwiazdy, na Placu Czerwonym Lenin leży „jak zawsze”, chodzi się po ulicach Marksistskiej, Leninskiej, Proletarskiej, Sowieckiej… A ile jest ulic św. Cara Mikołaja w Rosji? – ciekawie by było policzyć i porównać.

We współczesnej, postsowieckiej Rosji uważa się często, że Związek Sowiecki to historyczna Rosja. W tym sensie wielu dzisiejszych Rosjan nie różni się niczym od niektórych polskich i polskojęzycznych, apriorycznie (lub zadaniowo) antyrosyjskich „autorytetów”, które twierdzą dokładnie to samo. Otóż nie. W duchowym sensie Sowiecja to jest antyteza Rosji. Swego czasu, przed kilku laty, usiłował to wytłumaczyć w niedzielnym talk-show Sołowiowa Janusz Korwin-Mikke. Gdy poruszył temat konieczności oddzielenia tego, co rosyjskie od tego, co sowieckie, słusznie twierdząc, że Sowiecja była wrogiem Rosji, spotkał się z bardzo ostrą i negatywną reakcją w studiu. To pokazuje miejsce, w którym się dzisiaj znajdują postsowieckie elity w Rosji, których przedstawicielem jest Sołowiow i wielu jego gości. W tym zakresie przykładem dla Rosji powinna być Serbia, która przecież również, jak i Rosja, była komunistyczna, ale dziś jest jedynym chyba krajem na świecie, gdzie stoją pomniki Św. Cara Mikołaja, są jego ulice, we wszystkich cerkwiach są jego ikony i cały naród serbski ma wobec niego wielki szacunek i miłość. W rozumieniu osoby i dziejowej, ogólnoświatowej roli św. Cara i jego męczeństwa, Serbia znacznie wyprzedziła Rosję, zachowując wdzięczną pamięć o jego decyzji, by Rosja, mimo iż nieprzygotowana do wojny w 1914 roku, weszła w nią, by ratować Serbię.

Mikołaj II był także królem Polski, o czym prawdopodobnie nie ma pojęcia przeciętny Polak. Co więcej, za przypomnienie tego faktu mogę zebrać cięgi od moich Rodaków. Tymczasem jako monarchistka nie mam najmniejszego problemu by o tym rozmawiać, a nawet zadać pewne śmiałe pytanie. Czy postać Cara Męczennika mogłaby niejako połączyć zwaśnionych dziś Polaków i Rosjan? W końcu komuniści zabili nam wspólnego władcę, który był namaszczony przez Boga.

– Pytanie rzeczywiście jest śmiałe, a to, że car Rosji był królem Polski – to fakt historyczny. Z tym, że car Mikołaj II nie był koronowanym królem Polski, a jedynie nosił ten tytuł. Ostatnim koronowanym królem Polski był car Mikołaj I, zdetronizowany dnia 25 stycznia 1831, przez Sejm Królestwa Kongresowego. Gdy Sejm zdetronizował cara Mikołaja I jako Króla Polski, przewodniczący Senatu, książę Adam Czartoryski, wypowiedział znamienne słowa: „Zgubiliście Polskę”. Jak pamiętamy, entuzjazm detronizacji skończył się tragedią przegranej przez Polskę wojny z Rosją, a także represjami i likwidacją wcale nie takiej małej autonomii organizmu państwowego, jaką było Królestwo Polskie, połączone unią personalną z Cesarstwem Rosyjskim.

Takie są fakty. Oczywiście to, że św. Męczennik Car Mikołaj II był „Carem Wszechrusi i Królem Polski” raczej nie jest czymś, co Polacy wspominaliby chętnie. Mimo wszystko była to władza, która nastała w wyniku rozbiorów kraju. Poza tym polski ruch niepodległościowy, już od czasów Kościuszki miał charakter mniej lub bardziej „jakobiński”, republikański, a więc z zasady co najmniej niemonarchiczny, a często – antymonarchiczny. Józef Piłsudski był zamieszany w zamach na cara Aleksandra II. Adam Mickiewicz w „Wielkiej Improwizacji” wkłada w usta Konrada największe bluźnierstwo wobec Boga, które, jak pamiętamy, polega na tym, że Konrad nazywa Go nie „królem”, a „carem”… A jakże pisze tenże Mickiewicz w „Reducie Ordona” – „gdy poselstwo francuskie twoje stopy liże, Warszawa jedna twojej mocy się urąga, podnosi na cię rękę i koronę ściąga, koronę Bolesławów, Mieszków z twojej głowy, boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasylowy” – literacko słowa niezwykle obrazowe i mocne. Tego wszyscy się uczyliśmy w szkole, przeżywając te słowa głęboko, gdyż to się wszystko dokonywało w młodym przecież wieku. W naszych natomiast czasach często słyszymy w piosence Pietrzaka, jak to „zrzucał uczeń portret cara”. Mówiąc krótko, stereotyp polski związany ze słowem „car” jest ekstremalnie negatywny i zadziwiająco mocny, żywy, do tego stopnia, że często np. Stalina określa się potocznie mianem „czerwonego cara”, co w zamierzeniu jest przecież pejoratywnym określeniem. Na pewno przyczyniły się do tego również czasy komunizmu, w których oczerniano wszystko, co carskie. Myślę, że ktoś, kto wyrósł w naszej, polskiej kulturze i wiedzę o Carze Mikołaju zaczerpnął tylko ze szkolnych podręczników historii, nie może zrozumieć Cara Mikołaja. Tylko ten, kto się tym szczerze zainteresuje, zacznie te sprawy zgłębiać, spróbuje dotrzeć do osnowy zjawisk, spojrzeć na wszystko szerzej, zrozumie, jakie ogromne znaczenie w historii świata, а i Polski, ma Męczeństwo Cara Mikołaja i jego Rodziny. Posługując się nieco złośliwie, znowu słowami Mickiewicza – to tylko powierzchowna i stereotypowa informacja o carze Mikołaju wydaje się „twarda i plugawa”, ale jej „wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi”. Jednak trudno oczekiwać, aby w Polsce udało się uczynić z Cara Mikołaja II, męczennika, jakiejś postaci, która wszystkim przemawiałaby pozytywnie do wyobraźni. Zwłaszcza w naszych trudnych czasach, w których bardzo wielu ludzi automatycznie i stereotypowo utożsamia ZSRS z Rosją carską.

Ale jednocześnie myślę, wracając do Pani pytania, że wcale nie ma potrzeby „godzić zwaśnionych” Polaków i Rosjan. Ja tego zwaśnienia nie widzę i nie widziałem przez ostatnie 30 lat. Z racji swojego powołania, a także osobiście jestem od lat blisko związany z Rosjanami mieszkającymi w Polsce i muszę powiedzieć, że ani razu Rosjanie ci na przestrzeni tych lat nie spotykali się z jakimiś aktami wrogości. Tak, w Polsce nie lubi się Putina, nie lubiliśmy nigdy komuny rosyjskojęzycznej, ale zawsze Polacy umieli odróżnić tych, którzy rządzą i system polityczny – od samego narodu rosyjskiego. Oczywiście dzisiejsza bardzo mocna polskojęzyczna propaganda przeciwko wszystkiemu, co rosyjskie, niezależnie, czy jest proputinowskie, czy nie, propaganda wojenna, która, jak myślę, często bardzo świadomie miesza sowieckie z rosyjskim, bardzo stara się zmienić ten stan rzeczy. To jednak zobaczymy w przyszłości. A to, jak było dotychczas – pokazuje jeden godzinny filmik na you tube, w którym młody Polak chodzi z mikrofonem po Krakowie i pyta przypadkowych ludzi co sądzą o Rosjanach. I proszę sobie wyobrazić, że padają tylko pozytywne odpowiedzi. Generalnie pokrywa się to z moim osobistym doświadczeniem.

Podczas nawiedzania Monastyru Świętych Męczenników Carskich dowiedziałam się, że ustawione w centralnej części klasztoru popiersie Mikołaja II to dar od obywateli Ukrainy. Czy dostrzega Ojciec szansę, aby w wyniku dokonania należytej rehabilitacji Cara Męczennika nastąpiło pojednanie rosyjsko-ukraińskie? I wreszcie, czy brak pełnej rehabilitacji mógł niejako doprowadzić do sytuacji, że za naszą wschodnią granicą prowadzą teraz bratobójczą wojnę niegdyś bliskie sobie narody?

– To jest pytanie o bardzo bardzo skomplikowaną i niejednoznaczną naturę stosunków rosyjsko-ukraińskich. Jest w nich sporo i subtelnych, i trudnych momentów. Mówienie o tym wymaga spokoju i wyważenia. Trudno o to w czasie dzisiejszym, wojennym, który żąda jednoznacznych, jednostronnych i ostrych odpowiedzi.

Oczywiście nie sądzę, by kwestia Cara Mikołaja miała jakikolwiek bezpośredni wpływ na wybuch konfliktu. Przyczyna, z punktu widzenia prawosławnego duchownego, jest znacznie szersza, niż tylko kwestia czci bądź jej braku dla jednego ze świętych. A jest ona taka, że po okresie sowietyzmu ani większość Rosjan, ani większość Ukraińców nie powróciła realnie do wiary przodków, to znaczy do Prawosławia. Gdyby Prawosławie było rzeczywiście żywe w Rosji i na Ukrainie, i to Prawosławie nie pojmowane tylko formalnie i obrzędowo, a rozumiane jako realne i prawdziwe życie w Tradycji Świętych Ojców i Apostołów, w duchu najkrócej i aksjomatycznie zdefiniowanym przez wielkiego serbskiego świętego, męczennika Księcia Lazara (który zginął w bitwie kosowskiej w 1389 roku) – i który powiedział, że „ziemskie królestwo jest na krótko, a niebieskie na wieki i na zawsze” – nie byłoby w ogóle mowy o konflikcie zbrojnym. Na pewno udałoby się znaleźć inne wyjście z sytuacji, niż wzajemne przelewanie krwi. Nie trzeba byłoby dzisiaj się spierać, o to, kto jest winny, czy „rosyjski agresor i imperialista”, czy „ukraiński majdan i faszyści”.

Niestety, do Prawosławia powróciła mniejszość tak jednych, jak i drugich. Te dwa narody, etnicznie były i są odrębne, ale od XVII wieku ich losy bardzo mocno się splątały, dzisiaj mnóstwo Ukraińców ma rosyjskie nazwiska, a czystych Rosjan ukraińskie… I to, co te dwa narody powiązało to właśnie był wiara prawosławna. Gdy ona została zniszczona, przyszła sowiecka urzędowa jedność, a gdy i ona upadła, okazało się, że ludzie ci nie potrafią się porozumieć. Z duchowego punktu widzenia – a on jest znacznie ważniejszy i bliższy prawdy, niż punkt widzenia duszewno-emocjonalny, czyli polityczny – przyczyną katastrofy i wzajemnego przelewania krwi jest niewiara, tak narodów, jak i ich wodzów.

W postsowieckiej sytuacji, gdy żywa była pamięć bolszewickich bestialstw, odradzała się, a raczej – wyłoniła się z podziemia trwająca i rozwijająca się od XIX wieku tożsamość narodowa ukraińska. Ten proces trwa obiektywnie i dynamicznie. I w dodatku rozwinął się w sposób najbardziej niekorzystny dla Rosji – to znaczy ma ostrze antyrosyjskie, a w warunkach obecnie trwającej wojny nastawione na eliminację wszystkiego, co rosyjskie, bez rozróżniania sowieckiego od rosyjskiego.

Dlatego Św. Męczennik Car Mikołaj – jako ruski car, mimo iż był przecież carem tak Wielkorusów, jak i Małorusów (dzisiaj mówimy – Ukraińców) nie jest w tej chwili żadną szansą dla, jak Pani powiedziała, pojednania. Patriarchat Moskiewski jest obecnie cerkwią rosyjską, a na Ukrainie – istnieje krwawiący podział cerkiewny. Obecnie jesteśmy świadkami przechodzenia parafii z Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej (związanej z Patriarchatem Moskiewskim) do Prawosławnej Cerkwi Ukrainy (narodowo-ukraińskiej), ma to nierzadko dramatyczny charakter. Można było na przykład zobaczyć w sieci, jak jedna z parafii, głosami zebranych wiernych postanowiła przejść w jurysdykcję PCU. Dotychczasowego, „moskiewskiego” kapłana poproszono o opuszczenie parafii, przyjechał nowy, z PCU, wszedł do cerkwi i triumfalnie ściągnął z ołtarza ikonę Św. Carskich Męczenników, których najwyraźniej szczególnie czcił dotychczasowy duszpasterz. Następnie pokazał z oburzeniem ludowi Bożemu jako „dowód zdrady” – „patrzcie, do kogo się tamten modlił, do ruskiego cara!!!”.

Taka wygląda rzeczywistość. Na Ukrainie trwa wciąż dramatyczny proces wzrostu świadomości narodowej, to się niektórym podoba, innym nie, ale to jest fakt. Ukraińcy walczą i tworzą swoją czystą narodowo, ukraińską cerkiew. W kontekście całego wieloletniego już konfliktu politycznego z Rosją, na płaszczyźnie narodowej i emocji związanych z obroną kraju, na pewno musiało dojść do zbliżenia PCU z Kościołem Greko-Katolickim. Zbliżenia ludzkiego – psychologicznego, ale też politycznego – społecznego, a może nawet i duchowego. W każdym razie na pewno sprzyja temu coraz bardziej oczywiste otwarcie na modernizm ze strony wielu przedstawicieli PCU. Tymczasem to właśnie Kościół Greko-Katolicki, jego środowisko, było pierwszym nośnikiem ukraińskiej świadomości narodowej, jeszcze w XIX wieku: i to ten kościół Austro-Węgry z politycznych względów zawsze próbowały uformować jak najbardziej antyrosyjsko (a przy okazji i antypolsko) – co wcale nie było trudne, zważywszy na to, że dogmatycznie i kanonicznie są to katolicy (a więc – nieprawosławni), a liturgiczny ich korzeń jest w zasadzie rusko-bizantyjski (czyli nie łaciński). To w Galicji najczęściej padają słowa, że „Rosję należy zniszczyć”, czy, sam słyszałem z ust jednej z galicyjskich posłanek do ukraińskiego parlamentu – „my żyjemy po to, by zniszczyć Moskwę. To jest nasza misja”. Jeśli takie myślenie dominuje również w PCU, a wydaje się, że w dużej mierze tak jest, to wniosek jest oczywisty – w panteonie ukraińskich wartości, czy świętych czczonych w PCU na pewno nie ma w tej chwili miejsca na św. Cara Męczennika, gdyż utożsamiany jest po prostu absolutnie stereotypowo i bezrefleksyjnie ze zbitką Putin-Stalin-Lenin, z agresją Rosji, z bombardowaniem. Tak po prostu jest. To jest tragiczny błąd, częściowo nieświadomy, często zamierzony. Ten błąd, utożsamiania bolszewii z Rosją przynosi dzisiaj w Polsce, Rosji i na Ukrainie propagandowe korzyści, ale bardzo utrudnia zrozumienie tego, co się naprawdę dzieje, o co chodzi i gdzie w tym wszystkim jest góra, a gdzie dół.

Świętego Cara Męczennika mogą zrozumieć ci, niezależnie od narodowości, dla których najważniejszą płaszczyzną dzisiejszego światowego konfliktu jest konflikt prawdy Bożej, chrześcijaństwa, prawosławia, z globalistyczną apostazją, przygotowującą nadejście antychrysta. Natomiast wielowarstwowy i łączący w sobie wątki duchowe, historyczne, polityczne i międzynarodowe konflikt na Ukrainie jest przeżywany przez naród ukraiński jako konflikt par excellence i wyłącznie państwowo-narodowy. Dlatego widzi on w Carze Mikołaju jeszcze jednego Moskala, który został kanonizowany tylko po to, by „wywyższyć rosyjski imperializm”. Oczywiście nie jest to prawdą, czego dowodzi chociażby wspominana już przez mnie wewnętrzna rosyjska i postsowiecka opozycja wobec kanonizacji Śww. Męczenników. Tu chodzi o coś znacznie głębszego i większego, niż polityczne losy jednego tylko państwa i narodu. Ale w obecnej sytuacji na Ukrainie na pewno tego nie są w stanie ani zrozumieć, ani przyjąć.

Zaś co do Rosji, pozostaje nadzieja, że dramatyczne wydarzenia, których jesteśmy świadkami, pomogą Rosjanom powrócić do pełni swojej duchowej i narodowej tożsamości i zrzucić z siebie pozostałości sowietyzmu. Tę drogę właśnie wskazuje męczeństwo Cara Mikołaja. Niektórzy publicyści i autorzy, również w Polsce, często chcą widzieć w Rosji ostatniego obrońcę wartości cywilizacji. Zapewne z ich perspektywy, ludzi, którzy dobrze znają Zachód z jego genderyzmem i głębią moralnego upadku, Rosja na jego tle rzeczywiście wygląda dobrze i daje jakąś nadzieję. Jednak obrona wartości jest sprawą świętą i bez Bożej pomocy niemożliwą. Gdyż wartości nie istnieją abstrakcyjnie, same w sobie, a są Chrystusowe. W obliczu totalnego i demonicznego na nie ataku, nie da się ich skutecznie bronić pod czerwonym sztandarem z sierpem, młotem i czerwoną gwiazdą, pod którymi to symbolami mordowano świętych i burzono cerkwie. Profesor Dugin, którego Państwo też często drukujecie (który, nota bene, w Polsce przez niektórych jest uważany przesadnie za „symbol Prawosławia”) wskazuje, że w dzisiejszej Rosji brakuje ideologii. Tą ideologią, to udowadnia trwająca wojna, nie może być postsowietyzm. Ale nie może nią być też żaden euroazjatyzm, jak proponuje Dugin, bo to są polityczne ideologie, odwołujące się do emocji i ludzkich pożądliwości (tego, co nazywamy po cerkiewno-słowiańsku strasti). Pustkę ideologiczną może w Rosji zapełnić tylko Chrystus, do którego drogą jest Święte Prawosławie. Nastał już ostateczny czas na powrót do niego.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Agnieszka Piwar

Ojciec Hiob
Ojciec Hiob

Notka biograficzna rozmówcy: Protosingel Hiob (Kadyło) – mnich i kapłan prawosławny, ur. w 1969 roku w Gliwicach. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji oraz Wydziału Filozoficznego (Instytutu Socjologii) UJ, a następnie pracownik naukowy i doktorant tych wydziałów. Po przyjęciu Prawosławia w latach 90-tych – w 2002 otrzymał święcenia kapłańskie w PAKP. Od 2016 w jurysdykcji Eparchii Raszko-Prizreńskiej i Kosowsko-Metochijskiej (na wygnaniu) Serbskiej Cerkwi Prawosławnej.

Za: Myśl Polska: https://myslpolska.info/2022/07/16/meczenstwo-mikolaja-ii-punktem-zwrotnym-w-historii-swiata/

Czy śmierć Shinzo Abe to przesłanie wodzów NWO do „przywódców” państw? Czy Bestia przekroczyła Rubikon?

Czy Trzecia Wojna Światowa wisi na włosku? Śmierć premiera Abe może być iskrą powodującą jej wybuch.
Za: https://www.globalresearch.ca/when-globalists-crossed-rubicon-assassination-shinzo-abe/5786559

Emanuel Pastreich Global Research, 14 lipca 2022 r
Tłumaczenie i redakcja tekstu w j. polskim oraz komentarz: Jan Rybski

==================
8 lipca był parnym dniem w starożytnej stolicy Japonii, Narze. Shinzo Abe, najpotężniejsza od kilku dziesięcioleci postać w japońskiej polityce, wygłaszał przemówienie popierające kandydata lokalnej Partii Liberalno-Demokratycznej przed dworcem kolejowym Nara Kintetsu, gdy nagle rozległ się głośny huk, a po nim rozpostarła się dziwna chmura dymu. 
Reakcja zabranych była niespotykana w takiej sytuacji. Z niezwykle (jak na taką okoliczność) licznie zgromadzonego tłumu ani jedna osoba nawet nie pobiegła się gdzieś kryć, ani nie padła na ziemię chroniąc się przed terrorem. (dlaczego? czy byli to podstawieni statyści? – JR)
Ochroniarze Abe, którzy podczas przemówienia stali niespotykanie daleko od niego, patrzyli beznamiętnie na przebieg wypadków, nie podejmując żadnego wysiłku, aby osłonić byłego premiera lub odciągnąć go w bezpieczne miejsce.
Kilka sekund później Abe zgiął się w pół i upadł teatralnie na ziemię, po czym leżał bezruchu w swojej standardowej niebieskiej marynarce, białej koszuli, teraz skropionej krwią, i z charakterystyczną niebieską wstążką w klapie marynarki, symbolizującą solidarność z Japończykami uprowadzonymi do Korei Północnej. Abe najprawdopodobniej zginął na miejscu.
Dopiero gdy Abe upadł na ziemię ochroniarze schwytali podejrzanego Yamagami Toruya, który stał za nim. Obezwładnienie Yamagami przybrało formę choreograficznego tańca dla widowni telewizyjnej, a nie profesjonalnego unieszkodliwienia zabójcy.
Yamagami został natychmiast zidentyfikowany przez media jako 41-letni były członek Morskich Sił Samoobrony, który miał osobiste żale do Abe.
Yamagami bez wahania opowiedział zaraz wszystko policji. Nie próbował nawet uciekać z miejsca zdarzenia i w chwili pojmania przez ochroniarzy wciąż trzymał w ręku głupi pistolet domowej roboty.
Nawet po tym, jak Abe leżał na chodniku, ani jedna osoba w tłumie nie pobiegła szukając schronienia, ani nawet nie rozejrzała się, by ustalić, skąd padły strzały. Wszyscy zdawali się wiedzieć, w magiczny sposób, że strzelanina się skończyła.
Wtedy zaczęła się komedia. Zamiast wsadzić  Abe’a do limuzyny i zabrać go ze sobą, osoby stojące blisko wokół niego jedynie wołały przechodniów, pytając, czy ktoś jest lekarzem.
Media natychmiast przyjęły wniosek o “samotnym strzelcu”, powtarzając zabawną opowieść o tym, jak Yamagami był związany z Toitsu Kyokai, nową religią zapoczątkowaną przez charyzmatycznego guru Kawase Kayo, i dlaczego obwiniał on Abe, który miał obwiniać rzekomo tą grupą za kłopoty swojej matki.
Ponieważ Toitsu Kyokai ma wyznawców z Kościoła Zjednoczeniowego założonego przez wielebnego Moona Sun Myunga, dziennikarz Michael Penn wysnuł wniosek, że spisek prowadzący do śmierci Abe był wynikiem jego (Abe) współpracy z Moonies.
Choć media głównego nurtu zaakceptowały tę fantastyczną historię, japońskiej policji i aparatowi bezpieczeństwa nie udało się stłamsić alternatywnych interpretacji.

Bloger Takashi Kitagawa zamieścił 10 lipca materiały, które sugerowały, że Abe został zastrzelony od przodu, a nie od tyłu, gdzie stał Yamagami, oraz że strzały musiały paść pod kątem ze szczytu jednego lub obu wysokich budynków po obu stronach skrzyżowania naprzeciwko placu dworcowego.


Posty Takahashi Kitakawy:
Analiza Kitagawy dotycząca trajektorii kul była bardziej naukowa niż cokolwiek oferowane przez media, które twierdziły bez żadnych podstaw, że Abe został postrzelony tylko raz, dopóki chirurg nie ogłosił tego samego wieczoru, że były dwie kule.
Szanse, że człowiek trzymający nieporęczny pistolet domowej roboty, stojący w odległości ponad pięciu metrów w tłumie, byłby w stanie trafić Abe dwa razy są niewielkie. Znana szerszej publiczności osobowość telewizyjna Kozono Hiromi, który sam jest ekspertem od broni, zauważył w swoim programie “Sukkiri” (12 lipca), że taki wyczyn byłby niesamowity.
Dokładne obejrzenie filmów video sugeruje, że strzały zostały oddane z karabinu z tłumikiem ze szczytu sąsiedniego budynku.
Przesłanie dla świata
W odniesieniu do takiej postaci jak Shinzo Abe, najpotężniejszego gracza politycznego w Japonii i osoby, wokół której zjednoczyli się japońscy politycy i biurokraci w odpowiedzi na bezprecedensową niepewność zrodzoną przez obecny kryzys geopolityczny, twierdzenie o zabójstwie z bliska wobec (celowego) braku zapewnienie mu uprzednio poważnej ochrony w pobliżu nie ma sensu.
Być może widzowie przed telewizorami nie dostrzegli tego przesłania, ale dla innych japońskich polityków było ono krystalicznie jasne. Takie też było ono dla Borisa Johnsona, który został pozbawiony władzy niemal dokładnie w tym samym momencie, w którym Abe został zastrzelony, lub dla Emmanuela Macrona, który nagle, 11 lipca, został oskarżony o skandal związany z manipulacją wpływami w firmie Uber i stanął w obliczu żądań usunięcia go z urzędu – po tym, jak miesiące masowych protestów nie zdołały w żaden sposób zachwiać jego pozycją.
Przesłanie było wypisane na białej koszuli Abe na czerwono: konszachty z globalistycznym systemem i promowanie reżimu COVID-19 nie wystarczy, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, nawet dla przywódcy kraju należącego do G7.
Abe był jak dotąd najwyżej postawioną ofiarą ukrytego nowotworu trawiącego rządy w państwach narodowych na całym świecie, tej instytucjonalnej choroby, która przenosi podejmowanie decyzji z rządów krajowych do sieci prywatnych banków, grup “private equity”, wynajętych firm wywiadowczych w Tel Awiwie, Londynie i Reston oraz strategicznych myślicieli zatrudnionych przez miliarderów skupionych wokół Światowym Forum Ekonomicznym, w NATO, Banku Światowym i innych tego typu znakomitych instytucjach.
Czwarta rewolucja przemysłowa była pretekstem do przekazania kontroli nad wszystkimi informacjami wchodzącymi i wychodzącymi do systemu centralnego zarządzania Facebookiem, Amazonem, Oracle, Google, SAP i innymi, w imię efektywności. Jak zauważył J. P. Morgan, “Wszystko ma dwa powody: dobry powód i prawdziwy powód”.
Wraz z zabójstwem na Abe, ci tyrani technologiczni, i ich zwierzchnicy, przekroczyli Rubikon, deklarując wszem i wobec, że osoby wystrojone w szaty władzy państwowej mogą być przez nich bezkarnie eliminowane, jeśli nie wykonują rozkazów. (Morawiecki, Niedzielski & Co. strzeżcie się, bo nie znacie ani dnia ani godziny – JR)
Problem z Japonią
Japonia jest ogłaszana jako jedyny naród azjatycki wystarczająco rozwinięty, by dołączyć do “Zachodu”, aby być członkiem ekskluzywnego klubu G7 i kwalifikować się do podjęcia współpracy (i ewentualnego członkostwa) w programie wymiany informacji wywiadowczych “Five Eyes”. Mimo to Japonia nadal przeciwstawia się oczekiwaniom i żądaniom globalnej finansjery oraz planistów Nowego Porządku Świata z kręgu wtajemniczonych i z Wall Street.
Chociaż to Korea Południowa w Azji była stale krytykowana w Waszyngtonie jako sojusznik nie dorównujący Japonii, prawda jest taka, że super-bogaci zajęci przejmowaniem Pentagonu i całej światowej gospodarki zaczynali mieć wątpliwości co do niezawodności Japonii.
System globalistyczny w Banku Światowym, Goldman Sachs, czy Belfer Center for Science and International Affairs na Uniwersytecie Harvarda przygotował ścieżki kariery dla najlepszych i najzdolniejszych z “krajów zaawansowanych”.
Elity z Australii, Francji, Niemiec, Norwegii czy Włoch uczą się mówić płynnie po angielsku, spędzają czas w Waszyngtonie, Londynie czy Genewie w think tanku lub na uniwersytecie, zapewniają sobie bezpieczną posadę w banku, instytucji rządowej lub instytucie badawczym, która zapewnia im dobry dochód i przyjmują zdroworozsądkową, pro-finansową perspektywę oferowaną przez Economist Magazine jako ewangelię.
Jednak Japonia, choć ma własny zaawansowany system bankowy, choć znajomość zaawansowanych technologii czyni ją jedynym rywalem Niemiec w dziedzinie obrabiarek, i choć ma wyrafinowany system edukacyjny zdolny do wyprodukowania wielu laureatów Nagrody Nobla, nie produkuje liderów, którzy podążają za tym modelem “rozwiniętego” narodu.
Japońskie elity w większości nie studiują za granicą, a Japonia ma wyrafinowane kręgi intelektualne, które nie polegają na informacjach sprowadzanych z zagranicznych źródeł akademickich lub dziennikarskich.
W przeciwieństwie do innych narodów, Japończycy piszą wyrafinowane artykuły w czasopismach w całości po japońsku, powołując się wyłącznie na japońskich ekspertów. W rzeczywistości, w dziedzinach takich jak botanika i biologia komórkowa, Japonia posiada światowej klasy czasopisma pisane całkowicie po japońsku.
Podobnie, Japonia ma wyrafinowaną gospodarkę krajową, która nie jest łatwo penetrowana przez międzynarodowe korporacje, które próbują to robić.
Masowa koncentracja bogactwa w ciągu ostatniej dekady pozwoliła super-bogatym na stworzenie niewidzialnych sieci tajnego globalnego zarządzania, najlepiej reprezentowanych przez program Young Global Leaders Światowego Forum Ekonomicznego i program Schwarzman Scholars. Te wschodzące postacie polityki infiltrują rządy, przemysł i instytucje badawcze narodów, aby upewnić się, że program globalistów jest realizowany bez przeszkód.
Japonia została dotknięta tą podstępną formą globalnego zarządzania. A jednak Japończycy, którzy dobrze mówią po angielsku lub studiują na Harvardzie, niekoniecznie są na szybkiej ścieżce kariery w japońskim społeczeństwie.
W japońskiej dyplomacji i ekonomii panuje uparta niezależność, coś, co wzbudziło obawy wśród tłumu w Davos podczas kampanii COVID-19.
Chociaż administracja Abe (i późniejsza administracja Kishidy) podążała za dyrektywami Światowego Forum Ekonomicznego i Światowej Organizacji Zdrowia dotyczącymi szczepionek i społecznego dystansu, rząd japoński był mniej ingerujący w życie obywateli niż większość narodów i był mniej skuteczny w wymuszaniu na organizacjach wymogu szczepień.
Wykorzystanie kodów QR do blokowania usług dla nieszczepionych było w Japonii ograniczone w swoim wdrożeniu w porównaniu z innymi “zaawansowanymi” krajami.
Co więcej, japoński rząd odmawia pełnego wdrożenia żądanej agendy digitalizacji, odmawiając tym samym międzynarodowym gigantom technologicznym kontroli nad Japonią, jaką sprawują gdzie indziej. To opóźnienie w digitalizacji Japonii skłoniło Wilson Center w Waszyngtonie do zaproszenia Karen Makishima, minister Japońskiej Agencji Cyfrowej (uruchomionej pod presją globalnej finansjery we wrześniu 2021 r.), aby wyjaśniła, dlaczego Japonia tak wolno się digitalizuje (13 lipca).
Japończycy są coraz bardziej świadomi, że ich opór wobec digitalizacji, wobec hurtowego outsourcingu funkcji rządowych i uniwersyteckich do międzynarodowych gigantów technologicznych oraz prywatyzacji informacji, nie leży w ich interesie.
W Japonii nadal funkcjonują japońsko-języczne instytucje, w których przestrzega się starych zwyczajów, w tym posługiwania się słowem pisanym. Japończycy wciąż czytają książki i nie są tak zauroczeni sztuczną inteligencją jak Koreańczycy i Chińczycy.
Opór Japonii można prześledzić od czasu powstania Meiji w 1867 roku. Japonia postanowiła stworzyć system rządów, w którym zachodnie idee były tłumaczone na język japoński, łączone z japońskimi koncepcjami, aby stworzyć złożony dyskurs wewnętrzny. System rządów ustanowiony podczas powstania Meiji w dużej mierze pozostaje w mocy, wykorzystując modele rządzenia oparte na przed-modernistycznych zasadach z przeszłości Japonii i Chin oraz zaczerpnięte z XIX-wiecznych Prus i Anglii.
Rezultatem jest feudalne podejście do rządzenia, w którym ministrowie nadzorują lenna biurokratów, którzy starannie pilnują swoich budżetów i utrzymują własne wewnętrzne łańcuchy dowodzenia.
Problem z Abe
Shinzo Abe był jednym z najbardziej wyrafinowanych polityków naszego wieku, zawsze otwartym na porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi lub innymi globalnymi instytucjami, ale zawsze ostrożnym, gdy chodziło o uczynienie Japonii przedmiotem dyktatu globalistów.
Abe marzył o przywróceniu Japonii statusu imperium i wyobrażał sobie, że jest reinkarnacją cesarza z Meiji.
Abe różnił się od Johnsona czy Macrona tym, że nie był tak zainteresowany występami w telewizji, jak kontrolowaniem rzeczywistego procesu decyzyjnego w Japonii.
Nie ma potrzeby gloryfikowania rządów Abe, co niektórzy próbowali robić. Był on skorumpowanym insiderem, który forsował niebezpieczną prywatyzację rządu, wydrążenie edukacji i który wspierał masowe przesunięcie aktywów z klasy średniej do bogatych.
Jego wykorzystanie ultraprawicowego forum Nihon Kaigi do promowania ultra-nacjonalistycznego programu i gloryfikowania najbardziej ofensywnych aspektów imperialnej przeszłości Japonii było głęboko niepokojące. Abe bez wahania poparł wszystkie wydatki wojskowe, bez względu na to, jak głupie by nie były, i był skłonny poprzeć niemal każdą amerykańską bzdurę.
Jako wnuk premiera Nobusuke Kishi i syn ministra spraw zagranicznych Shintaro Abe, Shinzo Abe od dziecka wykazywał się bystrością polityczną. W kreatywny sposób wykorzystywał szeroki wachlarz narzędzi politycznych do realizacji swojego programu i potrafił z łatwością, jakiej nie miał żaden inny azjatycki polityk, zwracać się do liderów korporacji i rządów z całego świata.
Doskonale pamiętam wrażenie, jakie wywarł na mnie Abe, gdy dwukrotnie spotkałem go osobiście. Niezależnie od tego, jak bardzo cyniczną politykę promował, promieniował na swoich słuchaczy czystością i prostotą, tym, co Japończycy nazywają “sunao”, która była urzekająca. Jego sposób bycia sugerował otwartość, która wzbudzała lojalność wśród jego zwolenników i która mogła przyćmić tych, którzy byli wrogo nastawieni do jego polityki.
Podsumowując, Abe był wyrafinowaną postacią polityczną, która potrafiła rozgrywać jedną stronę przeciwko drugiej w Partii Liberalno-Demokratycznej oraz w społeczności międzynarodowej, jednocześnie sprawiając wrażenie rozważnego i dobrotliwego przywódcy.
Z tego powodu Japończycy wrogo nastawieni do etnicznego nacjonalizmu Abe nadal byli skłonni go popierać, ponieważ był on jedynym politykiem, który ich zdaniem był w stanie przywrócić Japonii światowe przywództwo polityczne.
Japońscy dyplomaci i wojskowi w nieskończoność rozprawiają o braku wizji Japonii. Choć Japonia ma wszelkie kwalifikacje, by być wielkim mocarstwem, to jednak jest zarządzana przez serię mało imponujących absolwentów Uniwersytetu Tokijskiego; ludzi, którzy są dobrzy w rozwiązywaniu testów, ale nie są skłonni do podejmowania ryzyka.
Japonia nie produkuje nikogo takiego jak Putin czy Xi, ani nawet Macrona czy Johnsona.
Abe chciał być liderem i miał koneksje, talent i bezwzględność wymagane do odegrania tej roli na scenie globalnej. Był już najdłużej urzędującym premierem w historii Japonii i miał plany na trzecią kandydaturę na premiera, kiedy został wyeliminowany.
Nie trzeba dodawać, że siły stojące za Światowym Forum Ekonomicznym nie chcą przywódców narodowych takich jak Abe, nawet jeśli są oni zgodni z globalną agendą, ponieważ są oni w stanie zorganizować opór wewnątrz państwa narodowego.
Co poszło nie tak?
Abe był w stanie poradzić sobie, używając tradycyjnych narzędzi polityki państwowej, z niemożliwym do rozwiązania dylematem, przed którym Japonia stanęła w ciągu ostatniej dekady, kiedy to jej więzi gospodarcze z Chinami i Rosją wzrosły, ale integracja polityczna i bezpieczeństwa ze Stanami Zjednoczonymi, Izraelem i blokiem NATO postępowała szybko.
Niemożliwe było, aby Japonia była tak blisko Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, utrzymując jednocześnie przyjazne stosunki z Rosją i Chinami. A jednak Abe prawie odniósł sukces.
Abe pozostawał skupiony i chłodny. Wykorzystał wszystkie swoje umiejętności i koneksje, aby stworzyć wyjątkową przestrzeń dla Japonii. Po drodze Abe zwrócił się do wyrafinowanej dyplomacji swojego stratega Shotaro Yachi z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, aby zapewnić, że Japonia znajdzie swoje miejsce pod słońcem.
Abe i Yachi stosowali sprzeczne, ale skuteczne strategie geopolityczne, aby zaangażować zarówno Wschód, jak i Zachód, obficie korzystając z tajnej dyplomacji, aby zawrzeć długoterminowe umowy, które przywróciły Japonię do gry o wielkie mocarstwa.
Z jednej strony Abe zaprezentował Obamie i Trumpowi Japonię, która była gotowa pójść dalej niż Korea Południowa, Australia czy inne Indie w popieraniu stanowiska Waszyngtonu. Abe był gotów ponieść ogromną krytykę wewnętrzną za swoje dążenie do remilitaryzacji, która pasowała do amerykańskich planów dla Azji Wschodniej.
W tym samym czasie, gdy imponował waszyngtońskim politykom swoją proamerykańską retoryką, której towarzyszyły zakupy systemów uzbrojenia, Abe angażował również Chiny i Rosję na najwyższych szczeblach. Było to nie lada wyczynem, który wymagał wyrafinowanego lobbingu na zapleczu, a także w Pekinie i Moskwie.
W przypadku Rosji Abe z powodzeniem wynegocjował w 2019 roku skomplikowany traktat pokojowy, który znormalizowałby stosunki i rozwiązał spór dotyczący Terytoriów Północnych (po rosyjsku Wysp Kurylskich). Udało mu się zabezpieczyć kontrakty energetyczne dla japońskich firm i znaleźć możliwości inwestycyjne w Rosji, nawet gdy Waszyngton wzmógł presję na Tokio w sprawie sankcji.
Dziennikarz Tanaka Sakai zauważa, że Abe nie otrzymał zakazu wjazdu do Rosji po tym, jak rząd rosyjski zakazał wjazdu wszystkim innym przedstawicielom rządu japońskiego.
Abe poważnie zaangażował również Chiny, umacniając długoterminowe więzi instytucjonalne i prowadząc negocjacje w sprawie umowy o wolnym handlu, które osiągnęły przełom w piętnastej rundzie rozmów (9-12 kwietnia 2019 r.). Abe miał gotowy dostęp do czołowych chińskich polityków i był przez nich uważany za wiarygodnego i przewidywalnego, nawet jeśli jego retoryka była zdecydowanie anty-chińska.
Krytycznym wydarzeniem, które prawdopodobnie uruchomiło proces prowadzący do zamachu na Abe, był szczyt NATO w Madrycie (28-30 czerwca).
Szczyt NATO był momentem, w którym ukryci za kulisami gracze ustanowili prawo dla nowego porządku globalnego. NATO jest na szybkiej ścieżce do ewolucji poza sojuszem w celu obrony Europy i do stania się nieobliczalną potęgą militarną, współpracującą ze Światowym Forum Ekonomicznym, miliarderami i bankierami na całym świecie, jako “światowa armia”, funkcjonująca podobnie jak brytyjska Kompania Wschodnio-indyjska w innej epoce.
Decyzja o zaproszeniu na szczyt NATO przywódców Japonii, Korei Południowej, Australii i Nowej Zelandii była kluczową częścią tej transformacji NATO.
Te cztery narody zostały zaproszone do przyłączenia się do bezprecedensowego poziomu integracji w dziedzinie bezpieczeństwa, włączając w to dzielenie się informacjami wywiadowczymi (outsourcing do międzynarodowych firm z branży Big Tech), wykorzystanie zaawansowanych systemów broni (które muszą być administrowane przez personel międzynarodowych firm, takich jak Lockheed Martin), wspólne ćwiczenia (które ustanowiły precedens dla opresyjnego procesu decyzyjnego) i inne “wspólne” podejścia, które podważają hierarchię dowodzenia w ramach państwa narodowego.
Kiedy Kishida wrócił do Tokio pierwszego lipca, nie było wątpliwości, że jednym z jego pierwszych spotkań było spotkanie z Abe. Kishida wyjaśnił Abe niemożliwe do spełnienia warunki, których administracja Bidena zażądała od Japonii.
Biały Dom, nawiasem mówiąc, jest obecnie całkowicie narzędziem globalistów, takich jak Victoria Nuland (podsekretarz stanu ds. politycznych) i innych wyszkolonych przez klan Busha.
Żądania stawiane Japonii miały charakter samobójczy. Japonia miała zwiększyć sankcje gospodarcze na Rosję, przygotować się do ewentualnej wojny z Rosją, oraz przygotować się do wojny z Chinami. Funkcje wojskowe, wywiadowcze i dyplomatyczne Japonii miały zostać przekazane powstającemu zlepkowi prywatnych kontrahentów zbierających się na fetę wokół NATO.
Nie wiemy, co Abe robił w tygodniu poprzedzającym jego śmierć. Najprawdopodobniej rozpoczął wyrafinowaną grę polityczną, wykorzystując wszystkie swoje atuty w Waszyngtonie, Pekinie i Moskwie, a także w Jerozolimie, Berlinie i Londynie, aby wymyślić wielowarstwową odpowiedź, która sprawiłaby na świecie wrażenie, że Japonia popiera Bidena na każdym kroku, podczas gdy tylnymi drzwiami dąży do dogadania się z Chinami i Rosją.
Problem z tą reakcją polegał na tym, że skoro inne kraje zostały zamknięte, to tak wyrafinowana gra Japonii sprawiła by, że stała by się ona jedynym dużym krajem z pół-funkcjonalną władzą wykonawczą.
Śmierć Abe jest bardzo podobna do śmierci burmistrza Seulu Park Won Sun, który zaginął 9 lipca 2020 roku, dokładnie dwa lata przed zabójstwem Abe. Park podjął kroki w ratuszu Seulu, aby przeciwstawić się polityce dystansu społecznego COVID-19, która była narzucana przez rząd centralny. Jego ciało zostało znalezione następnego dnia, a śmierć została natychmiast uznana za samobójstwo wynikające z jego strachu z powodu oskarżeń go o molestowanie seksualne przez współpracownika.
Co teraz robić?
Nie należy bagatelizować niebezpieczeństwa obecnej sytuacji. Jeśli coraz większa liczba Japończyków zacznie postrzegać, jak sugeruje dziennikarz Tanaka Sakai, że Stany Zjednoczone zniszczyły ich najlepszą nadzieję na przywództwo i że globaliści chcą, aby Japonia zadowoliła się niekończącą się serią słabych na umyśle premierów, którzy są zależni od Waszyngtonu i innych ukrytych graczy z klasy pasożytów, taki rozwój sytuacji może doprowadzić do całkowitego zerwania między Japonią a Stanami Zjednoczonymi, co doprowadzi do konfliktu politycznego lub militarnego.
Znamienne jest, że Michael Green, czołowa postać Japonii w Waszyngtonie, nie napisał wstępnego hołdu dla Abe, który został opublikowany na stronie głównej CSIS (Center for Strategic and International Studies), jego macierzystego instytutu.
Green, weteran Bush National Security Council i Henry A. Kissinger Chair of the Asia Program w CSIS, jest autorem książki Line of Advantage: Japan’s Grand Strategy in the Era of Abe Shinzo. Green był bliskim współpracownikiem Abe, być może najbliższym spośród wszystkich Amerykanów.  
Hołd dla Abe został zredagowany przez Christophera Johnstone’a (Japan chair w CSIS i były oficer CIA). Ten dziwny wybór sugeruje, że zamach jest tak poufny, że Green instynktownie chciał uniknąć napisania wstępnej reakcji, pozostawiając ją profesjonaliście.
Dla odpowiedzialnych intelektualistów i obywateli w Waszyngtonie, Tokio czy gdziekolwiek indziej, istnieje tylko jedna realna odpowiedź na ten mroczny zamach: żądanie przeprowadzenia międzynarodowego dochodzenia naukowego.
Choć proces ten może być bolesny, zmusi nas do stawienia czoła rzeczywistości, w której nasze rządy zostały przejęte przez niewidzialne siły. 
Dla społeczności międzynarodowej najważniejsze powinno być teraz potwierdzenie tego, czy manipulacje zintegrowaną gospodarką światową przez Rothschildów, Warburgów i innych bankierów stworzyły już środowisko, w którym napięcia wywołane zabójstwem polityka mogą doprowadzić do wybuchu konfliktu światowego. Jeśli nie uda się zidentyfikować prawdziwych graczy za kulisami zbrodni morderstwa na Abe, możemy zostać doprowadzeni do konfrontacji, w której wina zostanie zrzucona na głowy państw, a kraje zostaną zmuszone do konfliktów, aby ukryć zbrodnie globalnej finansjery.
Czy śmierć Abe 8 lipca 2022 roku w Narze będzie zatem iskrą doprowadzającą do wybuchu wojny w obronie naszych wolności i niepodległości, jak wówczas, 28 czerwca 1914 w Sarajewie, gdy zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda z Austro-Węgier doprowadziły do wybuchu I. wojny światowej? Sytuacja jest bardzo podobna.  Trzecia wojna światowa wisi zatem na włosku. 

=========================
*Emanuel Pastreich pełnił funkcję prezesa Instytutu Azji, think tanku z biurami w Waszyngtonie, Seulu, Tokio i Hanoi. Pastreich pełni również funkcję dyrektora generalnego Institute for Future Urban Environments. Pastreich zadeklarował swoją kandydaturę na prezydenta Stanów Zjednoczonych jako niezależny w lutym, 2020 roku. Jest stałym współpracownikiem Global Research.

Kolejne dziwy [z burdelu NWO] – czyli czary z cenami

Zorard Uncategorized 16 lipca, 2022 3 Minutes

Jak wszyscy wiemy rosną ceny. Rosną ceny żywności, rosną ceny paliwa na stacji, już wiemy, że będzie droższy prąd i gaz – co nam rząd komunikuje zabawnie przez zalecenia, żeby się ocieplać itp. Wszyscy wiemy, że zła Rosja „ukradła” zboże z Ukrainy, że nie pozwala go wywozić i przez to będą braki. Mniej osób wie, że przez sankcje nie kupuje się zboża z Rosji, a Rosja była głównym eksporterem zboża na świecie.

Jest tylko jeden problem z tym obrazkiem. Giełdowe ceny surowców po pierwsze nie wzrosły dramatycznie po wybuchu wojny, po drugie wróciły już do poziomów sprzed wojny.

Weźmy na początek cenę spot pszenicy:

Widać wyraźne wybicie pod koniec lutego – wzrost napięcia i wybuch wojny na Ukrainie – ale już cena spadła poniżej poziomu ze stycznia i jest mniej więcej tam, gdzie była w grudniu 2021.

Dokładnie to samo jest z kukurydzą, z tym, że cena zjechała jeszcze bardziej.

Weźmy teraz index GVX, który pokazuje cenę żywca (czyli – pośrednio – hurtową cenę mięsa). Tu w zasadzie wpływu wojny na Ukrainie w ogóle nie widać.

Nie widać jej także na rynku cukru.

Bardzo podobnie rzecz się ma z cenami ropy naftowej.

Oglądając te wykresy mam niedoparte wrażenie, że ktoś robi nas w konia. Rosnące ceny na stacjach benzynowych w całej Europie i USA nie mogą być wyjaśnione wzrostem cen ropy wywołanym wojną, bo takowego praktycznie ma. Co więcej, cena już jest na poziomie sprzed wybuchu tej wojny.

Dodajmy, że cena benzyny – czyli produktu gotowego – także już wróciła do tej sprzed wojny, przynajmniej w handlu hurtowym w USA.

Niedobory żywności nie mogą być spowodowane wojną, bo niedobory surowców – przede wszystkim zbóż i żywca – musiałyby spowodować wzrost cen hurtowych, a to nie ma miejsca. Zatem źródłem musi być coś innego, na przykład celowe i skoordynowane działania koncernów paliwowych i rządów w Europie.

Właściwie jedynym surowcem, w którym widać jakiś wzrost cen i którego cena nie powróciła do poziomu sprzed wojny jest gaz ziemny.

Co prawda tu też wystąpił duży spadek z poziomu z okresu największego natężenia napięcia (kwiecień-maj), ale cena nie spadła (jeszcze?) do poziomu sprzed wybuchu wojny i aktualnie rośnie.

Wszystkie powyższe wykresy pokazałem w okresie 2 lat. Ciekawszy obraz pojawia się, jeżeli spojrzymy 5 lat wstecz. Weźmy na przykład surowce rolne – tym razem na jednym wykresie:

Widać tu wyraźnie, że ceny były stabilne do… marca 2022, kiedy to na dobre rozkręcono Operację Pandemia.

Widać to na pięcioletnich wykresach poszczególnych surowców b. wyraźnie:

Kukurydza
Pszenica
Żywiec (mięso)
Cukier

Wszędzie powyżej widzimy podobny wzorzec: pewne normalne fluktuacje cen, następnie „dip” w dół – wynik pierwszych lockdownów, a następnie ciągły wzrost, wreszcie na końcu „lokalne”, relatywnie niewielkie zaburzenie cen wynikające z wojny na Ukrainie.

Wniosek jaki można z tego wyciągnąć jest jeden: to nie wojna na Ukrainie odpowiada za wzrost cen żywności, ale Operacja Pandemia (czyli zamykanie gospodarki pod pretekstem fałszywej pandemii) oraz inflacja wywołana również tą operacją, a więc sztuczne podtrzymywanie zamkniętej gospodarki dodrukiem, żeby negatywne efekty lockdownów nie ukazały się od razu (to tak jak „szczepionki” na Covid są zaprojektowane tak, by nie zabijały od razu).

Spójrzmy na ropę i gaz w perspektywie 5 lat:

Ropa
Gaz

Jeśli idzie o ropę to efekt jest wyraźny, jeśli idzie o gaz mniej, bo wzrost zaczyna się dopiero w drugiej połowie 2021 i można go powiązać z rosnącym napięciem na linii Zachód-Rosja (już wtedy Rosja zaczęła się domagać od USA przestrzegania wcześniejszych obietnic i wycofania się z Ukrainy).

Podsumowując: media jak zwykle nas okłamują, a rzekomo przez nas wybrani politycy działają tak naprawdę na naszą szkodę.

Ukraina. Złodzieje – detaliści złapani. Hurtownicy u władzy.

Ukraińcy sprzedawali „pomoc humanitarną” za miliony hrywien.

[To takim nożem rżnie się „Lacha” wygodniej? Md]

https://nczas.com/2022/07/17/ukraincy-sprzedawali-pomoc-humanitarna-za-miliony-hrywien/

Policja w obwodzie tarnopolskim na zachodzie Ukrainy wykryła szajkę, która sprzedawała pomoc humanitarną przeznaczoną dla ukraińskiego wojska i przesiedleńców – poinformowała policja ukraińska na swojej stronie internetowej.

Czterej członkowie szajki mieli pozwolenia na wyjazd do Unii Europejskiej, a po przywiezieniu stamtąd pomocy humanitarnej dzielili ją między siebie i sprzedawali w swoich domach. Były to przeważnie artykuły wojskowego przeznaczenia – kamizelki taktyczne i odzież wojskowa.

W czwartek policja przeprowadziła szereg rewizji i znalazła artykuły pochodzące z pomocy humanitarnej, m.in. mundury, noże, okulary taktyczne, produkty żywnościowe, środki higieny osobistej czy leki.

Ich wartość wynosiła około dwóch mln hrywien (320 tys. zł). (PAP)

=============================

MD: Są informacje, że super- czołgi i haubice zostały sprzedane do “innych krajów” – jeszcze przed przekroczeniem granicy, a konkretnie – gdy fizycznie były w Jasionce.

Co te sługusy UE zarządzające Polską robią z cenami energii !!! 400% w półtora roku!!

W styczniu 2021 r. ceny prądu dla gospodarstwa domowego od PGNiG wynosiły 34 grosze za kilowatogodzinę netto.

Tymczasem w styczniu 2022 r. cena dla gosp. domowego sięgnęła złotówki, a w lipcu wyniosła 1,39 zł. Oznacza to wzrost o 400 procent.

[na podst.: https://nczas.com/2022/07/16/absurdalna-polityka-energetyczna-rzadu-dlatego-jest-drogo-konfederacja-apeluje-video/ ]

Obraz
Ada Karczmarczyk Źródło: YouTube

Jak się nie zatracić w gąszczu propagandy

Paweł Sztąberek

Dobrze jest nauczyć się czytać między wierszami. Przeciętny człowiek skazany jest na propagandę oficjalną, która pierze mu mózg, podczas gdy on nawet tego nie dostrzega. W przypadku covida przekaz był taki: „tylko dystans społeczny, tylko maski, tylko testy, tylko szczepionka – inaczej poważnie zachorujesz i umrzesz!”

Po wielu latach znów obejrzałem polski film z 1946 roku „Zakazane piosenki”. Kawał dobrego kina. Ale moją szczególną uwagę zwrócił jeden fragment, kiedy to główni bohaterowie, mężczyzna i kobieta, spotykają się w restauracji. Obok mężczyzny leży nazistowska gadzinówka „Nowy Kurier Warszawski”. Kobieta w pewnym momencie pyta (cytuję z pamięci): „I co w twoich wiadomościach?”. „Nie jest dobrze” – odpowiada mężczyzna powołując się na informacje z gazety – „Niemcy odnoszą same sukcesy na froncie”. „Wierzysz w te bzdury?” – pyta zniesmaczona, po czym dodaje: „A wiesz, co mówią na mieście? W Berlinie wybuchło powstanie z powodu głodu. Cała armia niemiecka kierowana jest na Berlin, a w Warszawie nie ma już nawet jednego żołnierza”. Po chwili radość z twarzy kobiety znika, gdy słyszy za oknem śpiewaną głośno przez maszerujący oddział Wehrmachtu wojskową pioesenkę: „Hajli hajlo hajla…”.

„Nowy Kurier Warszawski” – niemiecka gazeta dla Polaków – przedstawiał rzeczywistość mocno zdeformowaną. Po klęsce pod Stalingradem, kiedy to stopniowo zaczął się odwrót wojsk niemieckich z terytorium Rosji, porażki ubierano w sukcesy. Jeśli Niemcy, w jakiejś bitwie stracili przykładowo 20 czołgów, pisali jedynie o 5 zniszczonych czołgach bolszewików, ogłaszając przy tym wielki sukces swoich wojsk.

Propaganda wojenna ma dwojakie znaczenie – z jednej strony służy manipulowaniu opinią chłonących ją mas, jak również ma w te masy wlewać nadzieję, że jest dobrze. W przypadku niemieckiej gadzinówki dla Polaków, domniemane niemieckie „sukcesy” nie wzbudzały w Warszawiakach radości, jednak wielu wierzyło, że to prawda. Podobnie z propagandą szeptaną typu: „wiesz, co mówią na mieście?”. Wierzymy, ale często niewiele trzeba, by ktoś wylał nam na głowę kubeł zimnej wody.

Propaganda to narzędzie każdej władzy, ale jej nachalna forma nasiliła się w ciągu ostatnich 2 lat. Polacy, ale nie tylko oni, karmieni są nią z każdej strony. Koronawirus okazał się być idealnym pretekstem do prania ludziom mózgów. Tzw. władza demokratyczna, nie w każdych warunkach może sobie pozwolić na takie eksperymenty społeczne jak ostatni, przeprowadzony w latach 2020-2022. Ale w końcu WHO ogłosiła pandemię, więc można było wyłączyć hamulce i pójść na całość.

Większość ludzi uwierzyła w przekaz serwowany przez współczesne gadzinowe „Nowe Kuriery Warszawskie”, że jak nie założysz maski to umrzesz, że jak się nie zaszczepisz to umrzesz itd… Wielu też uwierzyło w propagandę szeptaną przeciwników restrykcji i lockdownów, że już za chwilę wybuchnie bunt, że ludzie wyjdą na ulicę, obalą władzę, przywrócą wolność itd… I rzeczywiście gdzieniegdzie wyszli, buntowali się nawet pojedynczy przedsiębiorcy, jednak żaden masowy bunt nie wybuchł. Większość grzecznie podkuliła ogony pod siebie, założyła maski, wymazała się drutem w nosie, zaszczepiła się i czekała, co będzie dalej.

A dalej wiadomo co było… Wybuchła wojna Rosji z Ukrainą, „pandemia” rozładowała się niejako w sposób naturalny, zaczęła się natomiast nowa porcja propagandy – tym razem z frontu.

Przy okazji wyszło jak spolaryzowana jest tzw. opinia publiczna. Ci, którzy podczas „pandemii” uodpornili się na propagandę strachu i covidowej psychozy, zachowali dystans do oficjalnej propagandy z frontu rosyjsko-ukraińskiego i nie dali się zwieść hurraoptymizmowi, że już po Rosji, że lada moment zostanie dobita. Natomiast ci, którzy podczas „pandemii” łykali wszystko co wciskali im politycy i pandemiczni eksperci, zaczęli wierzyć we wszystko, co „mówił” telewizor – włącznie z tym, że na Ukrainie staruszki strącają rosyjskie drony słoikami z dżemem.

Ale jedno wciąż pozostaje poza zasięgiem naszej możliwości – jaka jest ta PRAWDA?

Na portalach społecznościowych mamy do czynienia z zalewem informacji. Twitter tętni życiem, niekiedy aż za bardzo. Niektóre wpisy, choć zbieżne z naszymi oczekiwaniami, przekazują informację nie poparte żadnymi źródłami. Czasem odnieść można wrażenie, że niektórzy twitterowicze sami tworzą opowieści, a potem puszczają je w obieg jako fakty. Ale czy istotnie są to fakty?

„A wiesz co mówią na mieście?”… No właśnie, ta forma propagandy szeptanej stwarza olbrzymie pole do nadużyć. Wielu może dać się złapać na całkowicie wymyślane historie, być może wymyślane przez tych, którzy źle nam życzą. Jak zatem oddzielić ziarno od plew? Propaganda mainstreamu jest prostsza do demaskacji. Jeśli ciągle piszą, że „Putin umiera”, a on wciąż żyje, to wiadomo że mamy do czynienia z kłamstwem. I dalej, jeśli wciąż podają rewelacje, że „wyciekły supertajne informacje rosyjskiej armii…”, to warto zadać sobie pytanie: skoro one takie supertajne to jak mogły wyciec?

Z propagandą szeptaną, nie podpartą żadnymi źródłami (ot np. że w lipcu br. policjanci w całej Polsce mają zakaz brania urlopów) jest trochę trudniej, dlatego jedyne, co można zalecić to dystans. Zawsze warto zapytać tego, który rozpuszcza wieści: skąd to wiesz?; wskaż źródło. Sam niejednokrotnie zadawałem na twitterze twórcom niektórych newsów takie pytania, bądź prosiłem o podanie źródła. Niektórzy odpowiadali pozytywnie, inni odpisywali w stylu: „sam sobie znajdź”, a jeszcze inni w ogóle nie odpisywali, co już kazało zachować względem rozpowszechnianych przez nich informacji ostrożność. Nie nie o to przecież chodzi, by niezdrowo podniecać się informacjami, które są ciekawe, jednak ich wiarygodność jest wątpliwa.

Dobrze jest nauczyć się czytać między wierszami. Przeciętny człowiek skazany jest na propagandę oficjalną, która pierze mu mózg, podczas gdy on nawet tego nie dostrzega. W przypadku covida przekaz był taki: tylko dystans społeczny, tylko maski, tylko testy, tylko szczepionka – inaczej poważnie zachorujesz i umrzesz! W przypadku wojny przekaz jest, najprościej mówiąc, taki: Rosja jest zła, Ukraina jest dobra – kto myśli inaczej, bądź przejawia jakieś wątpliwości i stara się dostrzec, poza czarnym i białym, także inne kolory, jest ruskim agentem i nie można go brać poważnie, a być może nawet trzeba nasłać na niego służby!

My, ludzie, którym chce się pójść nieco głębiej i ogarniać nieco szerzej to, co nas otacza, możemy poszukiwać alternatywnych informacji. Tych alternatywnych źródeł jest wiele. Dość cennym, działającym po drugiej stronie frontu, patrząc z punktu widzenia naszej rodzimej propagandy, czyli tam, gdzie media polskiego mainstreamu nie docierają, a nawet jeśli tak, to milczą, jest Patrick Lancaster. To były amerykański weteran od kilku lat mieszkający w Doniecku. Ma on swój kanał na YouTube. Materiały wideo, które tam prezentuje to ewidentnie rosyjski punkt widzenia. Lancaster jest w pewnym sensie na służbie rosyjskiej propagandy, jednak i z jego materiałów wiele możemy się dowiedzieć. Głownie z rozmów ze zwykłymi ludźmi. Nie każda rozmowa jest ustawiona, u niego ludzie mówią co myślą, niektórzy zaś milczą, bo po prostu się boją, nie są pewni jak rozwinie się sytuacja wojenna. Ale ich wypowiedzi przynajmniej są szczere, oddają mozaikę poglądów zwykłych mieszkańców Donbasu. I to jest cenne, bo przyczynia się do wyrobienia sobie bardziej obiektywnego obrazu tej wojny.

W obliczu propagandy trudno znaleźć złoty środek. Na pewno trzeba się wyposażyć w mentalne narzędzia weryfikacji informacji – emocjonalny dystans, nieufność, podejrzliwość. Zarazem też niezbędne są: weryfikacja i uruchamianie procesów myślowych. Wielu ludziom nie chce się myśleć, wolą przyjąć za pewnik to, co im się wciska. Takich niestety jest większość i musimy się z tym pogodzić – ich obudzić może jedynie nagły wstrząs, coś czego się nie spodziewali…

Może stanie się to gdy w którymś momencie pensja nie wpłynie na czas, w sklepie nie będzie naszych ulubionych towarów, albo nie będzie można obejrzeć kolejnego odcinka ukochanego serialu, bo zabraknie prądu… Tak to niestety jest: my wiemy, że Morawiecki kłamie jak z nut, inni jednak wierzą mu bezgranicznie.

Ponieważ nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie „pracze mózgów” spoczęli na laurach, w pierwszej kolejności martwmy się o siebie. My też popełniamy błędy i ponoszą nas emocje. Na innych przyjdzie czas, choć wielu z nich jest już raczej stracona, nie do odzyskania.

Paweł Sztąberek

Otrzeźwienie? Apel intelektualistów i lekarzy o zakończenie indoktrynacji “transpłciowością”.

Otrzeźwienie? Apel intelektualistów i lekarzy o zakończenie indoktrynacji młodych szaleństwem mody na „transpłciowość”.

https://nczas.com/2022/07/16/otrzezwienie-apel-intelektualistow-i-lekarzy-o-zakonczenie-indoktrynacji-mlodych-szalenstwem-mody-na-transplciowosc/

Apel 140 znanych osób potępia „indoktrynację młodych ludzi” i wywoływanie mody na zmiany płci. Opublikował go m.in. francuski tygodnik „Le Point”. Pod listem podpisani są znani intelektualiści i lekarze, zaniepokojeni konsekwencjami zmiany płci u młodych ludzi [jednak uwaga: w większości to „celebryci”, czyli „znani z tego, że są znani” M. Dakowski] .

Domagają się ogólnospołecznej debaty na ten temat i wyrażają niepokój o konsekwencje zmiany płci, w tym poruszają temat nieodwracalnych skutków tak radykalnego wyboru. Apel ukazał się w kilku europejskich mediach z inicjatywy kolektywu „Mała Syrenka”, z inicjatywy naukowców, nauczycieli, psychologów i lekarzy, głównie z Francji i Belgii, ale też Niemców, Szwajcarów i Brytyjczyków.

Czytamy w nim: „My, naukowcy, psychiatrzy, lekarze i badacze nauk humanistycznych i społecznych, apelujemy do mediów publicznych i mediów prywatnych we Francji, Belgii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i innych krajach Europy, o dokładne przedstawienie poważnych badań i naukowo ustalonych faktów na temat ‘zmiany płci’ dzieci w mediach przeznaczonych dla szerokiej publiczności”. [Przecież taka „dyskusja” głównie rozpropaguje, nie zatrzyma!! MD}

Apel podpisali m.in. feministyczna publicystka Elisabeth Badinter, filozof Rémi Brague, znany ginekolog Israel Nisand, czy profesor psychoanalizy Céline Masson. Jest tu dużo nazwisk psychiatrów, psychologów, neurochirurgów, pediatrów, nauczycieli, ale też humanistów.

Ich zdaniem media i opinia publiczna są karmione „bezpodstawnymi twierdzeniami aktywistów transafirmatywnych, bez zachowania obiektywizmu”. Apelują przynajmniej o większą ostrożność i lepsze rozeznanie zagrożeń.

Dalej czytamy: „apelujemy do dyrektorów stacji telewizyjnych i radiowych, ale także prasy drukowanej, aby reprezentowali nie tylko różnorodność punktów widzenia, ale także sprawdzone informacje naukowe na temat ‘dysforii płci’ wśród nieletnich”. Dodali, że media pomijają lub nawet dyskwalifikują wiedzę naukowców i psychologów, a najczęściej są po prostu „nieobecni w tego typu debatach”.

Wspierane przez szukające sensacji media informujące o „niedopasowaniu” płci nagłaśniają bardzo rzadkie wyjątki, czyniąc z nich niemal normę. W rzeczywistości „nie wybieramy swojej płci, bo są tylko dwie” – piszą autorzy apelu i dodają – „urodziliśmy się dziewczynką lub chłopcem, płeć jest odnotowywana zaraz po urodzeniu i rejestrowana w urzędzie stanu cywilnego, a dalej każdy buduje tożsamość, która nigdy nie jest utrwalona i ewoluuje w czasie, o czym zbyt często się zapomina. Możesz zmienić wygląd swojego ciała, ale nigdy jego rejestracji chromosomowej”.

Moda na zmiany płci i szukanie dla takich takich poczynań usprawiedliwienia, oparta jest na nie naukowych teoriach, które zrównują jakieś „wierzenia z poziomem prawdy i opiniami nauki”. Sygnatariusze dorzucają jeszcze, że takie teorie wywołują „ryzyko dezorientacji wśród młodych ludzi”.

Chciałoby się napisać – lepiej późno, niż wcale. Dopiero straszne skutki praktyk genderowych i ideologii „trans” przynoszą pewne otrzeźwienie. Trzeba jednak dodać, że to dopiero początek „genderowej kontr-rewolucji” i nasuwa się tu na myśl cytat o tym, że tym razem to „Zachód mądry po szkodzie”.

https://assets.rebelmouse.io/eyJhbGciOiJIUzI1NiIsInR5cCI6IkpXVCJ9.eyJpbWFnZSI6Imh0dHBzOi8vYXNzZXRzLnJibC5tcy8yOTc0MjgxMS9vcmlnaW4uanBnIiwiZXhwaXJlc19hdCI6MTcwNjcyMTk5NX0.XVp_xApM0QB6VaPM9KnDBGr2qjY6-Vg41ziNqySWxwg/img.jpg?width=1200&quality=85&coordinates=118%2C0%2C214%2C0&height=600
comment image

Shit in – shit out. Modele klimatyczne IPCC.

Z książki ZIMNE SŁOŃCE. Dlaczego katastrofa klimatyczna nie nadchodzi. F. Vahrenholt i S. Luning, str. 239 i nn.

wyd. Aletheia 2012  http://www.aletheia.com.pl

===============

[Ważna książka, bo ujawnia kłamstwa i oszustwa IPCC z pozycji ministra  i to niemieckiego. Ukazuje, dokumentuje rolę zmian NATURALNYCH, szczególnie cykli słonecznych i oceanicznych. W IPCC panika.. Tylko tłumaczenie koszmarne… MD]

================

Problemy z kontrolą wiarygodności

Wiadomo, że modele klimatyczne mające prognozować klimat przy­szłości (forecasts), muszą również być zdolne do odzwierciedlania kli­matu przeszłości (hindcasts). Tymczasem uznane modele IPCC mają z tym kłopot. Z reguły tylko częściowo odpowiadają realnej krzywej temperatur. Nie są w stanie w zadowalający sposób odzwierciedlać ważnych naturalnych cykli, takich jak dziesięcioletnia oscylacja pacyficzna (PDO) czy wyjątkowe zjawiska w rodzaju El Ninio Żaden z istnie­jących modeli klimatycznych nie przewidział braku wzrostu tempera­tury dla ostatnich dziesięciu lat. Na podstawie aktualnych modeli nie da się również dokonać wyliczeń dla średniowiecznego optimum kli­matycznego sprzed tysiąca lat.

Pozostało to jednak w znacznym stop­niu niezauważone, ponieważ IPCC dla konfrontacji z rzeczywistością przez lata korzystał z błędnych danych historycznych dotyczących tem­peratur w postaci krzywej kija hokejowego (rys. 26  w oryg. md). To nieuniknione: ­porównania z fałszywymi danymi wyjściowymi muszą prowadzić w ślepą uliczkę.

Osoby modelujące klimat niekoniecznie ignorują całkowicie prze­szłość. Przeciwnie. Celem zawsze jest uzyskanie możliwie dobrej zgod­ności z rzeczywistością. Nie jest jednak jasne, jak dalece synchronicz­ność modelu i rzeczywistości potwierdza metodę kalkulacji. W modelach kryją się bowiem liczne, dowolnie dobierane parametry, które można wyznaczyć w taki sposób, że będą jak ulał pasować do krzywej docelo­wej. Te śruby regulacyjne stanowiące przedmiot gwałtownych kontro­wersji i trudno weryfikowalne określa się również chętnie i pogardliwie mianem “fudge factors“, czyli “oszukańczych parametrów“. Niektórzy krytycy zarzucają Międzyrządowemu Zespołowi ds. Zmian Klimatu, że tak opracowuje modele klimatyczne, by przesadnie podkreślić ocieple­nie wywołane przez gaz cieplarniany CO2.

Enrico Fermiemu, jedne­mu z najważniejszych fizyków jądrowych XX wieku, któryś z kolegów zwrócił raz uwagę na dobrą zgodność teorii i przeprowadzonego eks­perymentu. Fermi zapytał go wówczas o liczbę dowolnie określanych parametrów. Kolega odpowiedział, że jest ich cztery. Fermi odparł na to: “Mój przyjaciel John von Neumann zwykł mawiać, że z pomocą czte­rech parametrów uda mi się wpasować słonia do mysiej dziury, a jeśli będzie ich pięć, to jeszcze skłonię go, by mi zamerdał trąbą”.

Co ciekawe, w raporcie IPCC z 2001 roku znajduje się na odległej 774 stronie następujące zdanie: “W odniesieniu do badania i modelo­wania klimatu trzeba jednak uznać, że mamy tu do czynienia ze sprzężo­nym, nielineranym systemem i z tego względu niemożliwe są długoter­minowe prognozy przyszłej sytuacji klimatycznej”. Dziwi, że to ważne zdanie nie znalazło się potem w skróconej wersji dla polityków ani w 2001, ani w 2007 roku.

A jednak nas wykorzystują

W związku z wyżej opisanymi, zasadniczymi ograniczeniami modele klimatyczne są w najlepszym razie niekompletną prezentacją bardzo złożonej rzeczywistości. Dlatego dzisiejsze modele klima­tyczne nie mogą dostarczyć szczegółowych prognoz klimatycznych odnoszących się do przyszłych dziesięcioleci. Wynika to również stąd, że nie uwzględniają w sposób wystarczający takich czynników klimatotwórczych jak zmienna aktywność słoneczna. Mimo wszyst­ko symulacje te mają oczywiście pewną wartość dla badania klimatu przyszłości. Modele klimatyczne pomagają mianowicie w porównaniu różnych scenariuszy. Dokonuje się przy tym obliczeń dla serii mode­li, w których każdorazowo zmienia się pewne parametry. W ten spo­sób można uzyskać informacje o trendach znaczących z klimatycznego punktu widzenia i uwzględnić je w prognozach. Jak powiedział znany statystyk George E. Box: “Wszystkie modele są fałszywe, ale niektóre są przydatne”.

Kiedy ma się świadomość tych ograniczeń, ale także możliwości modeli, można prawidłowo kwalifikować ich wyniki. Tak z black box robi się grey box. W tym kontekście bezwarunkowa wiara w wyniki do­starczane przez komputery ewidentnie przeczyłaby zasadniczej idei mo­delowania klimatu. Nigdy nie dojdzie do tego, że komputer beztrosko i całodobowo będzie wypluwać kompletny pakiet klimatyczny. Zawsze potrzeba jeszcze człowieka myślącego krytycznie, który z cyfrowego strumienia danych dopiero z wysiłkiem wyfiltruje prawdziwy wpływ danego czynnika na klimat i będzie musiał wyważyć swoje twierdzenia z alternatywnymi możliwościami interpretacji.

Zmiana strategii prognozowania klimatu

Wydaje się nieprawdopodobne, by prognozy klimatyczne faworyzowa­ne obecnie przez IPCC mogły prawidłowo odzwierciedlać rzeczywi­stość. Jak to bowiem omówiliśmy w poprzednich rozdziałach, IPCC po prostu ignorował lub nie doceniał Słońca ani innych cykli klimatycz­nych. Jednak każdemu wolno popełniać błędy, a to oczywiście dotyczy także IPCC. Ale jest możliwość, żeby w przyszłych raportach o sytuacji klimatycznej usunąć te niedomogi. Miejmy nadzieję, że tak się stanie.

Jak mogłaby wyglądać poprawiona strategia prognozowania, która uwzględniałaby wszystkie istotne czynniki? Przede wszystkim odstaw­my zatrważająco drogie elitarne komputery, bo potrzeba nam czasu, by jeszcze raz bardzo dokładnie przemyśleć kwestie absolutnie podstawo­we. Kiedy bowiem chwieją się w posadach te dane bazowe, czyli rów­nania stosowane w modelach, wówczas całe żmudne wyliczenia tracą wartość. Rubbish in rubbish out [włożysz śmieci – zyskasz śmieci].

Wróćmy więc do punktu wyjścia i zadajmy sobie pytanie, traktowa­ne dotąd o wiele za mało poważnie: jak właściwie kształtował się klimat w przeszłości, zanim człowiek wkroczył do akcji? Czy uda się może zi­dentyfikować pewne wzory zmian, które powtarzały się cyklicznie? Trzeź­we, oparte na danych spojrzenie w przeszłość jest tu lepsze niż wszelkie super-matematyczne modelowania z zastosowaniem high tech. Jeśli jakieś zjawiska nastąpiły już x razy w epoce przedindustrialnej, jakie jest praw­dopodobieństwo, że znikną akurat za naszego życia? Czy naprawdę mo­żemy oczekiwać, że naturalne procesy wokół nas nagle się zatrzymały i świat będzie od tej pory posłuszny wyłącznie ludzkiemu wpływowi na klimat, który to wpływ oczywiście bez wątpienia również istnieje?

Wszyscy badacze klimatu powinni odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznym nie, ponieważ tak nakazuje rozsądek. Naturalne elemen­tarne wzory klimatyczne przeszłości istnieją również dzisiaj i trzeba je uwzględniać w prognozach na przyszłość, nawet jeśli nie znamy jeszcze we wszystkich szczegółach tej naturalnej dynamiki klimatu. Dla potrzeb naszej prognozy klimatu musimy następnie do tej podstawowej dyna­miki dodać wpływ czynników antropogenicznych. Możliwe są pewne wzajemne oddziaływania, które trzeba dokładniej zbadać.

Życie po szprycy. „Bogatsze” i bardziej uciążliwe krwawienia miesięczne po szczepionce COVID.

https://nczas.com/2022/07/16/zycie-po-szprycy-calkiem-duza-liczba-osob-doswiadcza-tego-efektu-niepozadanego/

Całkiem duża liczba osób [chodzi o KOBIETY, polit-poprawny redaktorze ! md] doświadcza TEGO efektu niepożądanego

W ciągu pierwszych dwóch tygodni po otrzymaniu szczepionki przeciw COVID-19 może dojść do zmian związanych z menstruacją. Okazuje się, że całkiem duża liczba osób doświadcza tego efektu niepożądanego – informuje czasopismo „Science Advances”.

Analiza zgłoszeń od ponad 35 tys. osób [chodzi o KOBIETY, polit-poprawny redaktorze ! md] uwzględnia ocenę zmian menstruacyjnych doświadczanych po przyjęciu szczepionki przeciwko COVID-19.

„Osoby[chodzi o KOBIETY, polit-poprawny redaktorze ! md] miesiączkujące zaczęły zgłaszać nam, że po przyjęciu szczepionki doświadczyły nieoczekiwanego krwawienia – mówią autorzy publikacji z University of Illinois Urbana-Champaign oraz Tulane University (oba w USA). – Ponieważ w czasie badania nowych szczepionek zwykle nie pyta się o cykle miesięczne ani same miesiączki, ten efekt uboczny pozostawał do tej pory niezauważony lub ignorowany”.

„Lekarze, którzy byli informowani przez pacjentki o tym, że doszło u nich do pewnych zmian menstruacyjnych, lekceważyli ten objaw bądź nie wiązali go z niedawnym zaszczepieniem – podkreśla kierująca badaniem prof. Kathryn Clancy. – Niektórzy klinicyści nie potrafili po prostu wyjaśnić, w jaki sposób szczepionka może wywołać takie zmiany”.

Jednak, jak dodaje badaczka, istnieje przecież grupa szczepionek, np. przeciwko durowi brzusznemu, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B czy HPV, które czasami powodują działania niepożądane w postaci zaburzeń menstruacji. Uważa się, że zmiany te wynikają ze wzrostu aktywności prozapalnej układu immunologicznego po podaniu szczepionki, a nie z powodów stricte hormonalnych.

Podejrzewamy [sic!!! badacz tak mówi!! md] , że u większości osób zmiany, o których mowa, są krótkoterminowe. Jednak oczywiście zachęcamy każdego, kto jest zaniepokojony, aby skontaktował się ze swoim lekarzem w celu uzyskania wyjaśnień i opieki – mówi współautorka publikacji prof. Katharine Lee.

– Jednocześnie chcemy wyraźnie podkreślić, że przyjęcie szczepionki przeciwko COVID-19 to jeden z najlepszych sposobów zapobiegania ciężkiemu przebiegowi tej choroby, a samo zachorowanie na COVID może się wiązać z czymś znacznie poważniejszym niż zmiany w miesiączkowaniu. Może prowadzić do hospitalizacji, długotrwałych powikłań oraz zgonu”.

Omawiane badanie prowadzono za pośrednictwem ankiet, w których pytano uczestników o ich szeroko pojęte doświadczenia po szczepieniu. W analizie uwzględniono wyłącznie osoby, które nie chorowały wcześniej na COVID-19, ponieważ niekiedy sama choroba może wywoływać zmiany w cyklu miesięcznym i krwawieniach. Z badania wykluczono też osoby w wieku 45-55 lat, aby uniknąć pomylenia zmian menstruacyjnych związanych ze szczepionką z tymi wynikającymi z wkroczenia w okres okołomenopauzalny.

„Skupiliśmy się na tych osobach, które miesiączkują regularnie oraz tych, które już przeszły menopauzę i w ogóle nie miesiączkują – opowiada prof. Clancy. – W tej ostatniej grupie przypominające okresy krwawienia także się zdarzały po szczepieniu i dla tych właśnie osób były szczególnie one zaskakujące”.

Analiza statystyczna wykazała, że 42,1 proc. respondentów ankiety zgłosiło bogatsze i bardziej uciążliwe niż zazwyczaj krwawienia miesięczne po otrzymaniu szczepionki przeciwko COVID-19. Zmiany te obserwowano najczęściej w ciągu 8-14 dni po zaszczepieniu. Podobny odsetek, czyli 43,6 proc., nie zgłaszał żadnych zmian w przebiegu okresu, a 14,3 proc. zauważyło lżejszy od normalnego przebieg menstruacji.

„Ponieważ badanie opierało się na samoraportowaniu, nie można na jego podstawie ustalić związku przyczynowego ani też przełożyć jego wyników na całą populację – podkreśla prof. Lee.

Można jednak wskazywać na potencjalne powiązania między historią rozrodczą danej osoby, jej stanem hormonalnym, danymi demograficznymi i zmianami w menstruacji po szczepieniu COVID-19”.

Omawiana analiza wykazała także, że respondentki, które choć raz były w ciąży, najczęściej zgłaszały silniejsze krwawienia po szczepieniu, podczas gdy osoby, które nigdy nie rodziły, z reguły nie dostrzegały żadnych zmian w tym zakresie.

Kobiety leczone hormonalnie (ale nie te w okresie menopauzy) po przyjęciu preparatu uodporniającego często doświadczyły przełomowego krwawienia (poza normalnym przedziałem czasowym okresu miesiączkowego). Ponadto 70 proc. osób stosujących antykoncepcję hormonalną oraz 38,5 proc. osób poddawanych terapii hormonalnej związanej z „korekcją płci” również zgłosiło ten efekt uboczny.

Podczas gdy wzrost krwawienia miesiączkowego u większości osób ma charakter przejściowy i ustępuje bardzo szybko, to nieoczekiwane zmiany w przebiegu okresu mogą budzić niepokój.

– Np. takie nieoczekiwane przełomowe krwawienie w trakcie terapii hormonalnej jest zaskakujące i niepokojące dla osób go doświadczających. W warunkach normalnych może być bowiem jednym z wczesnych objawów niektórych nowotworów, dlatego i teraz ludzie tacy byli poddawani kosztownym i inwazyjnym badaniom przesiewowym w kierunku raka – mówi prof. Lee.

– Takich badań nie można odpuszczać, ponieważ pozwalają wykryć raka na odpowiednio wczesnym etapie uzupełnia badaczka.

– Dlatego każdy, kto dozna przełomowego krwawienia, powinien zgłosić się do lekarza. Jednak świadomość, że przyjęcie szczepionki może być jednym z powodów obserwowanych nieprawidłowości, ułatwiłaby diagnostykę – dodała.

„Bardzo byśmy chcieli, aby przyszłe protokoły testowania szczepionek zawierały pytania dotyczące miesiączki, a nie tylko te standardowe o ciążę – podsumowują autorzy.

– Bo menstruacja to regularny proces, który reaguje na wszelkiego rodzaju stresory immunologiczne i energetyczne, i osoby miesiączkujące często zauważają zmiany we wzorcach krwawienia związane z różnymi nietypowymi sytuacjami. Jednak nadal jest to temat, o którym nie mówi się publicznie”.

Więcej na temat badań można przeczytać TUTAJ.

Celem „inkluzywnego kapitalizmu” jest nakłonienie mas do zaakceptowania przemianowanej wersji komunizmu. CIC, CIC, CIC…

CIC czyli nowa twarz NWO

AlterCabrio

Celem „inkluzywnego kapitalizmu” jest nakłonienie mas do zaakceptowania przemianowanej wersji komunizmu. Obietnica będzie taka, że ​​nie będziesz już musiał martwić się o swoją ekonomiczną przyszłość, ale kosztem będzie twoja wolność.

−∗−

Tłumaczenie artykułu Brandona Smitha na temat kolejnej odsłony tzw. Nowego Porządku Świata. Tym razem w formie CIC, czyli „Rady na rzecz kapitalizmu inkluzywnego”. Materiał jest próbą odpowiedzi, czy to zmieniony sztafaż dla starych treści.

____________***____________

Czym jest „Rada na rzecz kapitalizmu inkluzywnego”? To Nowy Porządek Świata

Pomysł, że istnieje program globalnego rządu wśród elit finansowych i politycznych świata, od dawna nazywa się „teorią spiskową” w mediach głównego nurtu i establishmentu.

I niestety, nawet jeśli uda ci się przekonać ludzi do przyjrzenia się i zaakceptowania dowodów na to, że instytucje bankowe i niektórzy politycy współpracują ze sobą dla swoich własnych celów, wielu ludzi NADAL nie będzie uważać, że ostatecznym celem tych handlarzy władzą jest jedno światowe imperium. Oni po prostu nie mogą pojąć czegoś takiego.

Ludzie powiedzą, że establishmentem kieruje wyłącznie chciwość, a ich stowarzyszenia są kruche i opierają się wyłącznie na indywidualnym interesie. Powiedzą, że wydarzenia kryzysowe i zmiany trendów społecznych i politycznych są przypadkowe i nie stanowią wytworu świadomej inżynierii. Powiedzą, że elity nigdy nie będą w stanie ze sobą współpracować, ponieważ są zbyt narcystyczni itp.

Wszystkie te argumenty są mechanizmem radzenia sobie społeczeństwa z dowodami, których nie mogą w inny sposób obalić. Gdy pojawią się twarde fakty, a władze otwarcie przyznają się do swoich planów, niektórzy ludzie powrócą do zdezorientowanego zaprzeczenia. Nie chcą uwierzyć, że zorganizowane zło na taką skalę może być rzeczywiście realne. Jeśli tak, to cała ich wiedza o świecie może okazać się błędna.

Przez wiele lat o agendzie globalnego zarządzania mówiono jedynie szeptem w elitarnych kręgach, ale raz na jakiś czas ktoś z nich głośno wypowiadał się o tym publicznie. Być może z arogancji, a może dlatego, że uznali, że nadszedł właściwy czas, aby ułatwić społeczeństwu zaakceptowanie tej możliwości. Ilekroć o tym wspominali, nazywali to „Nowym Porządkiem Świata”. Światowi przywódcy, od George’a HW Busha, Baracka Obamy, Joe Bidena, Gordona Browna, po Tony’ego Blaira i nie tylko, wygłosili przemówienia mówiące o „Nowym Porządku Świata”. Pieniądze i elity polityczne, takie jak George Soros i Henry Kissinger, przez lata nieustannie wspominały o NWO.

Jeden z najbardziej odkrywczych cytatów o tym programie pochodzi od zastępcy sekretarza stanu w Administracji Clintona, Strobe’a Talbota, który stwierdził w magazynie Time, że:

„W następnym stuleciu społeczeństwa, jakie znamy, będą przestarzałe; wszystkie państwa uznają jedną, globalną władzę… Przecież suwerenność narodowa wcale nie była takim świetnym pomysłem”.

W tym samym artykule dodaje mniej znany cytat:

„ …Wolny świat utworzył wielostronne instytucje finansowe, które zależą od gotowości państw członkowskich do rezygnacji z pewnego zakresu suwerenności. Międzynarodowy Fundusz Walutowy może praktycznie dyktować politykę fiskalną, nawet włączając w to wysokość podatków, jakie rząd powinien nakładać na swoich obywateli. Porozumienie Ogólne w sprawie taryf celnych i handlu reguluje wysokość cła, jakie kraj może pobierać od importu. Organizacje te można postrzegać jako proto-ministerstwa handlu, finansów i rozwoju zjednoczonego świata”.

Aby zrozumieć, jak działa program, przytaczam cytat globalisty i członka Rady ds. Stosunków Zagranicznych, Richarda Gardnera, w artykule w Magazynie Spraw Zagranicznych z 1974 roku zatytułowanym „Trudna droga do porządku światowego”:

„Krótko mówiąc, „świątynia porządku światowego” będzie musiała być budowana od dołu do góry, a nie od góry do dołu. Będzie to wyglądać jak wielkie „rozkwitające, buzujące zamieszanie”, używając słynnego opisu rzeczywistości Williama Jamesa, ale omijanie suwerenności narodowej, niszczenie jej kawałek po kawałku, przyniesie znacznie więcej niż staromodny frontalny atak”.

„NWO” od tego czasu wielokrotnie zmieniało nazwy, ponieważ opinia publiczna staje się coraz mądrzejsza wobec tego spisku. Nazywa się to Wielostronnym Porządkiem Świata, Czwartą Rewolucją Przemysłową, „Wielkim Resetem” itp. Nazwy się zmieniają, ale znaczenie jest zawsze takie samo.

W ciągu ostatnich dwóch lat, w obliczu rozległych globalnych wydarzeń kryzysowych, wyłonił się establishment „nowego porządku”, o którym mówią globaliści, prawie bez fanfar i wzmianek w mediach głównego nurtu. Początki globalnego rządu już istnieją i nazywa się go „Radą na rzecz kapitalizmu inkluzywnego” [Council For Inclusive Capitalism – CIC].

Ostatnio wielu analityków, wliczając w to mnie, było mocno skoncentrowanych na Światowym Forum Ekonomicznym i jego roli w agendzie rządu światowego. Głównie dlatego, że szef WEF Klaus Schwab jest takim krzykaczem i nie może się powstrzymać od mówienia o przyszłych planach centralizacji.

Jak zauważyłem w poprzednich artykułach, elity w ramach WEF były zbyt podekscytowane covidową pandemią, myśląc, że był to idealny kryzys, aby wdrożyć liczne globalistyczne rozwiązania w postaci Wielkiego Resetu. Jak się okazało, covid nie był tak śmiercionośny, jak początkowo przewidywali podczas ćwiczeń Event 201, a opinia publiczna nie była tak uległa i podporządkowana, jak oczekiwali. WEF zbyt wcześnie się wygadał.

Tak więc podążamy dalej, kryzys za kryzysem, jak upadające domino, aż dojdziemy do tego jedynego wydarzenia, które ich zdaniem popchnie masy do zaakceptowania rządów światowych. I chociaż w spotkaniach WEF regularnie uczestniczą globaliści najwyższego szczebla, to są oni raczej zespołem ekspertów wysokiego szczebla, Rada na rzecz kapitalizmu włączającego wydaje się być raczej implementacją niż teorią.

Założycielem grupy jest Lynn Forester de Rothschild, członek niesławnej dynastii Rothschildów, która od pokoleń angażuje się finansowo we wpływanie na rządy. Papież Franciszek i Watykan publicznie sprzymierzyli się z Radą w 2020r., a jedną z głównych narracji CIC jest to, że wszystkie religie muszą zjednoczyć się z przywódcami kapitału, aby zbudować społeczeństwo i gospodarkę „sprawiedliwą dla wszystkich”.

Ta myśl przewodnia wydaje się dość znajoma, ponieważ odzwierciedla cele WEF i jego koncepcję „gospodarki współdzielonej” [Shared Economy]: systemu, w którym nic nie będziesz posiadać, nie będziesz mieć prywatności, będziesz wszystko wynajmować, aby przetrwać będziesz całkowicie polegać na rządzie i „polubisz to”.

Innymi słowy, celem „inkluzywnego kapitalizmu” jest nakłonienie mas do zaakceptowania przemianowanej wersji komunizmu. Obietnica będzie taka, że ​​nie będziesz już musiał martwić się o swoją ekonomiczną przyszłość, ale kosztem będzie twoja wolność.

CIC jest kierowana przez centralną grupę światowych liderów, których nazywają „Strażnikami” (Nie, nie żartuję, to prawda).

Członkami CIC są m.in.: Mastercard, Allianz, Dupont, ONZ, Teachers Insurance and Annuity Association of America (TIAA), CalPERS, BP, Bank of America, Johnson & Johnson, Visa, Fundacja Rockefellera, Fundacja Forda, Mark Carney, skarbnik stanu Kalifornia i wiele innych firm na całym świecie. Lista jest obszerna, ale reprezentuje rodzaj rządu kierowanego przez korporacje z kongresem przedstawicieli korporacji wymieszanych z uległymi przywódcami politycznymi.

Jedną z najważniejszych misji CIC jest zmiana naszych modeli ekonomicznych w celu „promowania równości i inkluzywności”. Zabawne, zwolennicy CIC argumentują, że „zbyt duże bogactwo zostało zgromadzone w rękach zbyt małej liczby ludzi, a to dowodzi, że istniejący kapitalizm nie działa, a jednak to właśnie ONI są tymi ludźmi, którzy sfałszowali system, aby scentralizować to bogactwo w SWOICH RĘKACH. Nie są „kapitalistami”, są arystokracją. Czy naprawdę myślisz, że ci ludzie zbudują zupełnie nowy system, który nie będzie już im dalej służył?

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego Papież forsował obudzoną ideologię [woke ideology], panikę klimatyczną i retorykę jednej światowej religii w konflikcie z tradycyjną doktryną chrześcijańską, to właśnie dlatego – podąża za dyktatem CIC.

Inną misją CIC jest egzekwowanie kontroli emisji dwutlenku węgla i opodatkowania w imię „zmian klimatu” w celu osiągnięcia „zerowych” emisji netto. Jak wszyscy wiemy, zeroemisyjność netto będzie niemożliwa bez całkowitego przewrotu w naszej gospodarce i przemyśle, a w rezultacie „zaowocuje” śmiercią miliardów ludzi. Jest to scenariusz nieosiągalny, dlatego jest idealny dla globalistów. Ludzie są wrogami Ziemi, twierdzą, więc musimy pozwolić elitom kontrolować każde nasze działanie, aby upewnić się, że nie zniszczymy planety i nas samych, a proces nigdy się nie skończy, ponieważ zawsze będzie trzeba sobie radzić z emisją dwutlenku węgla.

Członkowie CIC, w tym szef Bank of America, otwarcie sugerują, że tak naprawdę nie potrzebują współpracy rządów, aby osiągnąć swoje cele. Mówią, że korporacje mogą wdrożyć większość inżynierii społecznej bez pomocy politycznej. Innymi słowy, spełnia to każdą definicję „rządu cieni” – ogromnej korporacyjnej kliki, która działa w tandemie, aby wdrożyć zmiany społeczne bez żadnego nadzoru. Jak wcześniej wspomniano, widzieliśmy to już wraz z rozprzestrzenianiem się obudzonej ideologii [woke ideology] przez setki, jeśli nie tysiące korporacji pracujących niczym w ulu.

Czy CIC jest ostateczną formą globalnego rządu? Nie, prawdopodobnie nie. Ale to jest początek. Rządy korporacji i elit finansowych dla korporacji i elit finansowych. Pomija wszelką reprezentację polityczną, wszelkie mechanizmy kontroli i równowagi oraz jakikolwiek udział wyborców. To konglomeraty i ich partnerzy podejmują decyzje dla naszego społeczeństwa jednostronnie i w sposób scentralizowany. A ponieważ wielkie firmy działają tak, jakby były oddzielone od rządu, a nie w partnerstwie z rządem, mogą twierdzić, że wolno im robić, co im się podoba.

Jednak w sytuacji, gdy korporacje i globaliści coraz częściej pokazują swoje prawdziwe oblicze i działają tak, jakby to oni powinni być u władzy, opinia publiczna musi pociągać ich do odpowiedzialności, tak jakby byli częścią rządu. A jeśli okaże się, że są autorytarni i skorumpowani, muszą zostać obaleni jak każda inna dyktatura polityczna.

______________

What Is The “Council For Inclusive Capitalism?” It’s The New World Order, Brandon Smith, July 14, 2022

−∗−

Powiązane tematycznie:

Trzech tenorów czyli kto kołysał Klausa
Kiedy Schwab został po raz pierwszy uznany przez Kissingera jako potencjalny przyszły przywódca globalistów, stosunkowo młody wtedy Niemiec miał wkrótce zostać przedstawiony Galbraithowi i Kahnowi. Zbiegło się to z pracą […]

______________

Great Reset czyli co szykują ludzkie paniska
Nadzór na każdym kroku, powszechny dochód gwarantowany powiązany z oceną kredytu społecznego, likwidacja własności prywatnej, masowa cenzura, zamrożenie i zajęcie rachunków bankowych, technologie wdrożone w celu przeprogramowania ludzi — ten […]

______________

Czy mają się czego bać?
Bez wątpienia, prawne bitwy będą niezwykle trudne do prowadzenia, ponieważ pracuje nad tym tak wielu potężnych ludzi, którzy chronią się nawzajem. Ale to nie znaczy, że nie spróbujemy. Wręcz przeciwnie, […]

______________

Wielka Trójka czyli kto lubi lockdowny
W każdym przypadku ludzie ci absolutnie i całkowicie popierają konwencjonalną rzeczywistość medyczną. Są niewzruszeni. Człowiek taki jak Fauci powie ‘skacz’, a oni skaczą. Inne postępowanie jest nie do pomyślenia. […]

______________

Great Zero Carbon czyli od wirusa do ubóstwa
„W bardzo cyniczny sposób jest to triumf nauki, ponieważ w końcu coś ustabilizowaliśmy – a mianowicie szacunki dotyczące nośności planety, czyli poniże 1 miliarda ludzi” […]

Zielone bankructwo czyli kto następny po Sri Lance […toć to CEJLON…]. Może neo-PRL???

AlterCabrio https://www.ekspedyt.org/2022/07/14/zielone-bankructwo-czyli-kto-nastepny-po-sri-lance/

Według WEF na Sri Lance wszystko szło świetnie, ale co widzimy cztery lata później: bankructwa, inflację, niewypłacalność, braki żywności, braki towarów, braki paliwa i przemoc na ulicach.

−∗−

Tłumaczenie artykułu z serwisu RAIR Foundation USA na temat przyczyn kryzysu na Sri Lance i wniosków jakie z tego mogą płynąć dla innych państw.

____________***____________

Globaliści świętują doskonale wykonane zniszczenie Sri Lanki – czy twój kraj będzie następny (wideo)

Według WEF na Sri Lance wszystko szło świetnie, ale co widzimy cztery lata później: bankructwa, inflację, niewypłacalność, braki żywności, braki towarów, braki paliwa i przemoc na ulicach.

Premier Sri Lanki ogłosił stan wyjątkowy po tym, jak prezydent Rajapaksa i jego żona uciekli na Malediwy na kilka godzin przed swoim ustąpieniem. Kraj boryka się z najgorszym kryzysem gospodarczym od czasu uzyskania niepodległości 4 lutego 1948 roku.

Dla światowej elity gospodarczej Sri Lanka była perłą Azji, wyjaśnia Glenn Beck. W 2018 roku Światowe Forum Ekonomiczne [WEF] chwaliło ten kraj w artykule zatytułowanym: “W ten sposób uczynię Sri Lankę bogatą do 2025 roku”.

Nic dziwnego, że artykuł został również po cichu usunięty [Artykuł jeszcze jest osiągalny pod innymi adresami, np. tutaj -tłum.]. Tak jak usunęli pochwały i związki z Władimirem Putinem:[w oryg. MD]

„Tak było cztery lata temu, a teraz są bankrutami” – wyjaśnia Beck. “Więc co się stało? Cóż, zwykłe bzdury, które słyszymy od władców w Davos… Sri Lanka miała skoncentrować się na ekonomii społecznej, wydając miliony na transformację do nowego rodzaju kapitalizmu.

Podwoili wysiłki dla zielonej energii, cokolwiek z tego brzmi znajomo?

Co powiesz na to, że Sri Lanka obniżyła podatki, ale też nie obniżyła wydatków. W rzeczywistości, aby napędzać Wielki Reset swojej gospodarki, zaczęli drukować gotówkę na niespotykanym dotąd poziomie. Ponieważ mieli tzw. zieloną gospodarkę, nie mieli po prostu wyjścia.

A ponieważ wszystko w kraju stało się ekologiczne, a potrzebowali wszystkiego natychmiast, wywrócili swoje rolnictwo i produkcję rolną do góry nogami. Czy coś z tego brzmi znajomo? Wszystko musiało być organiczne i wszystko musiało być uprawiane według nowych zasad.

Według Światowego Forum Ekonomicznego wszystko było w porządku, ale co widzimy cztery lata później: bankructwa, inflację, niewypłacalność, braki żywności, braki towarów, braki paliwa i przemoc na ulicach.

A teraz, kiedy ich kraj upada, organizacje, które ich wspierały i popychały w tym kierunku – organizacje, które forsowały tę „transformację”, w tym MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy) i Światowe Forum Ekonomiczne, właśnie się wycofały.

Beck ostrzega wszystkich, aby pamiętali, co globaliści zrobili Sri Lance. „Następnym razem, gdy usłyszysz Klausa Schwaba jak mówi, że teraz nadszedł czas na Wielki Reset. Ilekroć słyszysz, jak to mówi, ilekroć słyszysz o Build Back Better [Odbuduj Lepiej], ilekroć słyszysz o naszym przemyśle rolniczym, który musi stać się ekologiczny, ilekroć słyszysz o tym, jak Rosja przyczynia się do cen gazu, chcę, żebyś pomyślał o Sri Lance.

____________

Globalists Celebrate Their Perfectly Executed Destruction of Sri Lanka – Is Your Country Next (Video), Amy Mek, July 13, 2022

−∗−

Powiązane tematycznie:

‘Build Back Better’ czyli ‘Ordo ex Chao’ na nowo?
Ta „fundamentalna transformacja gospodarcza” zostanie dokonana bez zgody suwerennych państw narodowych, dziejąc się „nawet poza rządami światowych przywódców”. (…) ta transformacja będzie kosztować „biliony, a nie miliardy dolarów” i będzie […]

____________

Schwab’o mi albo kto nam to robi
W menu na dziś tekst o pomysłodawcy szalonego i groźnego projektu, zwanego Wielkim Resetem. Temat tej osoby przewijał się na łamach portalu wielokrotnie, ale zawsze jako temat poboczny. Poniżej artykuł […]

____________

Great Reset dla opornych
„Wielki Reset” jest niczym innym jak skoordynowaną kampanią propagandową okrytą płaszczem nieuchronności. (…) Każdy kraj, od Stanów Zjednoczonych po Chiny, musi uczestniczyć w programie, a każda branża, od ropy i […]

____________

Kto nam zbudował plac zabaw czyli czytajcie Suttona
Sutton nie zajmował się jakimiś nierealnymi spekulacjami. Był wybitnym badaczem akademickim, który w kilku pracach nienagannie udokumentował swoje wnioski. Nie będąc w stanie przeciwstawić się jego badaniom, establishment (w tym […]

To bydlę piekielne, Klaus Schwab chce: Trzeba walczyć o demokrację! Musimy dalej podnosić ceny gazu i ropy.

https://pch24.pl/forum-klausa-schwaba-trzeba-walczyc-o-demokracje-musimy-dalej-podnosic-ceny-gazu-i-ropy/

Światowe Forum Ekonomiczne uważa, że trzeba ratować klimat – i demokrację. Jedno z drugim jest ściśle powiązane, przekonują autorzy najnowszego opracowania. Bogate demokracje powinny jak najszybciej… opodatkować paliwa kopalne, podnosząc ich ceny na całym świecie. Ma to doprowadzić nie tylko do globalnego przyspieszenia zielonej transformacji, ale i do… stabilności demokracji.

Światowe Forum Ekonomiczne w artykule opublikowanym 11 lipca przekonuje, że stabilność demokracji jest ściśle związana… z zieloną energią (tekst w języku angielskim – tutaj). Forum „dowodzi” tego pokazując, że najwięcej „zielonej energii” jest w tych państwach, które są najbardziej demokratyczne. A skoro tak, konkluduje, należy zaostrzyć walkę o demokrację, wiążąc ją z walką o klimat. Narzędzia, które mają do tego prowadzić, są proste: podnoszenie cen surowców energetycznych!

„Wiodące demokracje muszą zgodzić się z zakończeniem niedoszacowania paliw kopalnych, które jest głównym czynnikiem uniemożliwiającym przejście na czystą energię. Niedoszacowanie związane z produkcją i spalaniem węgla, ropy i gazu wyniosło w 2020 roku w kosztach ekonomicznych 5,9 biliona dolarów”.

Według Forum, zwłaszcza „wiodące demokracje z grupy G20” powinny zgodzić się na zaprzestanie… przerw w opodatkowaniu produkcji i używaniu paliw kopalnych.Powinny też stopniowo wprowadzać bardziej skuteczne wycenianie paliw kopalnych poprzez podatki czy handlowe zgody na pokrycie kosztów lokalnego zanieczyszczenia powietrza, globalnego ocieplenia czy innych szkód ekonomicznych”, wskazali autorzy opracowania.

Demokracje z G20 powinny też zachęcać mniejsze kraje, by robiły to samo.

Należałoby też pójść wzorem Unii Europejskiej i nałożyć specjalny podatek na towary, które generują emisję dużych ilości dwutlenku węgla. Dzięki temu doszłoby do ochrony rodzimego przemysłu i zniechęcania firm z dalekich krajów od niewdrażania zielonych standardów w życie.

Zaoszczędzone i zyskane w ten sposób pieniądze powinny zostać przeznaczone na nowe zielone innowacje, inwestycje i zieloną ochronę. Temu wszystkiemu miałyby towarzyszyć obniżki opodatkowania pracy, wzrost płacy minimalnej czy nowe świadczenia socjalne, tak, by wynagrodzić pracownikom koszty zielonej transformacji.

Jak może skończyć się zielone szaleństwo pokazuje dobrze obecny kryzys na rynku energetycznym. Źródło: weforum.org Pach

Zielony Ład, inflacja – komunizm i idiotyzm w UE i USA, marionetki w Polsce – a my jesteśmy ofiarami. 26 minut gadania.

Czemu satanizm idzie w parze z idiotyzmem? Tyle deklamują przecież o “racjonalizmie”…

Zielony Ład, inflacja – komunizm i idiotyzm w UE i USA , marionetki w Polsce – a my jesteśmy ofiarami .

Zielony Ład – odwrotność rozsądnego ładu narzucona przez ZŁEGO | prof. Mirosław Dakowski

26 minut

korekta: w Holandii to oczyw. 800%. [13 minuta]

PiS wprowadzi dopłaty do remontów ocieplających domy? Lockdown energetyczny a “Global Order of Satan”.

CzarnaLimuzyna https://www.ekspedyt.org/2022/07/14/pis-wprowadzi-doplaty-do-remontow-ocieplajacych-domy/

Lockdown energetyczny jest faktem. Wynika to z wielokrotnie potwierdzonych zobowiązań wykonania odpowiednich przygotowań do Wielkiego Resetu.

Jak do tej pory każdy mianowany rząd wywiązuje się z tego zadania w sposób proporcjonalny do ogłoszonej mądrości etapu. Służą temu tzw. lockdowny: medyczny, energetyczny, żywnościowy, finansowy.

Rezultatem tych działań ma cyfrowa struktura nowego porządku w świecie nowoczesnego niewolnictwa. Bez własności, bez gotówki, a nawet bez prawa samodzielnego obrotu legalnymi środkami płatniczymi. Przysłowiowa miska ryżu będzie składać się z bezmięsnej papki. Dzięki modyfikacjom genetycznym transhumaniści wyhodują nowego człowieka hybrydę wkomponowanego w architekturę “Global Order of Satan”.

Proszę się nie niepokoić

Proszę się nie niepokoić. WHO ustanowiła globalny, multidyscyplinarny ekspercki komitet doradczy “w celu zbadania naukowych, etycznych, społecznych i prawnych wyzwań związanych z edycją ludzkiego genomu (somatycznego, germinalnego i dziedzicznego)”. Edycja ludzkiego genomu będzie konieczna na przykład w czasie “strasznej pandemii”.

Co to jest “straszna pandemia”? To taka podczas której zaistnieje potrzeba genetycznych modyfikacji ludzi. Nie martwy się. Ten skomplikowany proces zostanie przeprowadzony bardzo sprawnie dzięki Traktatowi anty Pandemicznemu. Dzięki niemu każde państwo będące jego sygnatariuszem zrezygnuje ze swoich męczących kompetencji na rzecz kompetentnej i sprawnej WHO. Decyzja o globalnym wszczepianiu różnych czipów, implantów oraz substancji modyfikujących procesy zachodzące w ludzkich organizmach zostanie podjęta globalnie.

Nie będziesz wolny, a będziesz szczęśliwy

Brzmi to tak jak jeden z popularnych sloganów NWO: nie będziesz nic mieć, a będziesz szczęśliwy. Potrzeba posiadania czegokolwiek zostanie zastąpiona potrzebą bezpieczeństwa nieustannie wzmaganą ogłaszanymi globalnie katastrofami. Prawo ochrony własności i ochrony danych zostanie zniesione lub zmodyfikowane. Na rzecz zrównoważonego rozboju działa mnóstwo instytucji, ośrodków propagandowych i związanych z nimi ludzi.

prof. Jakub Kronenberg: Musimy zbiednieć, żeby żyć szczęśliwie

W wywiadzie pod takim tytułem Jakub Kronenberg zaangażowany od wielu lat na rzecz zrównoważonego rozwoju mówi “o  tym, że gospodarka musi zacząć się kurczyć zamiast rosnąć, a ludzie w warunkach de-wzrostu mogą żyć lepiej niż teraz”.

Tak oto w pustych głowach kreuje się obraz nowego wspaniałego niewolnictwa. Powyższa grafika jest z “Gazety Wyborczej”, w której pod hasztagiem nie posiadam można przeczytać podobne wynurzenia:

Dlatego coraz częściej nie chcemy posiadać. Ważniejsze staję się dla nas używanie, korzystanie, współdzielenie. Własność nie buduje już naszej wartości.

Cdn? Nie kończę na razie tego wpisu. Chwilowo nie mam czasu, ale jaki miałby być koniec? Mądrej głowie dość dwie słowie…

Niemcy nawarzyły piwa: „Zielony Ład”, bojkot Rosji. A my – pijmy te szczyny!! To nie żart! Podzielimy się gazem z Niemcami.

To nie żart! Podzielimy się gazem z Niemcami. Komunizm [dosłownie!!! ] w UE.

Niemcy nawarzyły piwa: „Zielony Ład”, bojkot Rosji. A my – pijmy te szczyny!!

Rzecznik PiS-u: zawsze popieraliśmy solidarność energetyczną….

https://pch24.pl/to-nie-zart-podzielimy-sie-gazem-z-niemcami-rzecznik-pis-u-zawsze-popieralismy-solidarnosc-energetyczna/

[MD. Oto oficjalny BEŁKOT:]

– Myśmy zawsze apelowali o solidarność energetyczną mówił rzecznik Prawa i Sprawiedliwości, Radosław Fogiel podczas wywiadu w TVP Info. Polityk odniósł się w ten sposób do kwestii dzielenia się zasobami gazu przez państwa członkowskie Unii Europejskiej. Jak wskazał, gabinet Mateusza Morawieckiego sprzyja temu rozwiązaniu.

Oznacza to, że Polska będzie udostępniała swoje rezerwy m.in. najbardziej zagrożonemu niedoborami Berlinowi.

– Niemcy piją piwo, którego same nawarzyły, ale system gazowy w UE nikogo nie czyni samotną wyspą i jakieś rozwiązania trzeba znaleźć. (…) Myśmy zawsze apelowali o solidarność energetyczną – wyjaśniał przedstawiciel partii rządzącej.

Zdaniem Fogiela RFN samo jest winne swemu negatywnemu położeniu, przez lata państwo to pozostawało bowiem głównym partnerem w handlu surowcami z Rosją i uzależniło się energetycznie od Kremla. – Jest w tym pewna sprawiedliwość dziejowa, że Niemcy tę lekcję odrabiają w sposób bolesny – komentował polityk obozu „dobrej zmiany”.

Mimo tego przedstawiciel PiS-u podkreślił, że Warszawa nie zamierza „siąść na krześle, odwrócić się do ściany i powiedzieć nie dam, mało mam”, ponieważ w sytuacji niedoborów prądu w Polsce Niemcy wspomagały krajową energetykę. Zwrócił jednak uwagę, że jest to dobry pretekst do wysunięcia krytyki niemieckiego partnerstwa z Rosją.

Źródło: tvp.info

=====================

mail:

Panie Profesorze, bo to jest tak:

— za komuny “my wysyłaliśmy węgiel Ruskim, a oni nam w zamian buty…
do podzelowania”
— obecnie zaś my wysyłamy czołgi (i nie tylko) na Ukrainę, a w zamian
Niemcy co prawda obiecanych(?) Leopardów nie dadzą, ale za to zgodziły
się przyjąć nasz gaz

ZB

Pięć technologii, za pomocą których niejaki B. Gates chce rządzić światem.

Piotr Relich https://pch24.pl/5-technologii-za-pomoca-ktorych-bill-gates-chce-rzadzic-swiatem/

[Anegdotka chłopców, u których budzą się hormony: „znów chciałem posiąść (tu pseudonim aktualnej seks-bomby). O, a już posiadłeś? –Nie, ale już chciałem” MD]

Bill Gates nie kryje fascynacji rolą, jaką technologia może odgrywać w „służbie ludzkości”. Jego prywatne krucjaty przeciw epidemiom i nierównościom, zawsze opierają się na badaniach i innowacyjnych patentach. Miliarder jednak słono sobie liczy za ocalanie świata. A wraz z zyskami, rosną również jego wpływy.

1.Geoinżynieria

Kiedy ludzkość nie poradzi sobie ze skutkami globalnego ocieplenia, a zmiany temperatur doprowadzą do katastrof o nieodwracalnym charakterze, wielcy tego świata sięgną po nadzwyczajne rozwiązania z kategorii „w razie niebezpieczeństwa stłucz szybkę”. Jednym nich jest geoinżynieria, czyli w wielkim skrócie: możliwość ocieplania i ochładzania ziemskiej atmosfery na żądanie.

Gates przyznaje, że od lat „inwestuje w wiele badań” z tej dziedziny, choć nie są to kwoty tak wielkie jak przy innych przedsięwzięciach. Choć „niesprawdzone”, oraz „wzbudzające wątpliwości etyczne” metody, takie jak rozpylanie w chmurach substancji odbijających promieniowanie słoneczne czy zasypywanie oceanów pyłami blokującymi emisję CO2, dzisiaj powodują bunt nawet najbardziej lewej strony opinii publicznej, to zdaniem miliardera „warto o nich rozmawiać, skoro jeszcze mamy luksus studiowania i dyskutowania”.

Nie wiadomo czy apokaliptyczne wizje klimatycznych podżegaczy się ziszczą. Natomiast wiemy, kto będzie właścicielem wszelkich „zbawiennych” technologii, jeżeli Al Gore i spółka mają rację.

2.Nowe szczepionki

Po dwóch latach tzw. pandemii nikomu nie trzeba wyjaśniać roli amerykańskiego miliardera w procesie produkcji preparatów przeciw COVID-19. Warto nadmienić, że ta fiksacja zaczęła się u Gatesa znacznie wcześniej. Inwestycją na poziomie 10 miliardów USD w 2010 r. ogłosił „dekadę szczepień”, której zwieńczenie, o dziwo, nastąpiło wraz z gigantycznym kryzysem umożliwiającym popularyzację specyfików w skali globalnej.

Zaangażowaniem w międzynarodowe programy promocji szczepionek, takie jak GAVI (Global Alliance for Vaccinnes and Immunization) Fundacja Billa i Melindy Gatesów zawstydza niejedno mocarstwo. Podobnie w przypadku inwestycji w prace licznych producentów. Dość powiedzieć, że na jesień 2019 r., kilka miesięcy przed wybuchem pandemii, Gates zainwestował 50 milionów w mało znane, raczkujące niemieckie przedsiębiorstwo…BioNTech.

Koniec pandemii nie oznacza, że Gates, w nimbie świętości, uda się wreszcie na zasłużoną emeryturę. Wręcz przeciwnie. Zapewniając o nadejściu przyszłych pandemii, Amerykanin postuluje powołanie globalnego systemu reagowania pandemicznego (GERM), złożonego z ekspertów i lekarzy, utrzymywanego ze środków WHO; tj. 193 krajów-członków plus prywatnych darczyńców, otrzymującego nadzwyczajne prerogatywy na czas kryzysu. Wygraną z przyszłymi patogenami zapewnią natomiast nie tylko nowe urządzenia diagnostyczne czy leki, ale przede wszystkim nowe, powstałe nawet w trzy miesiące (sic!) szczepionki.

„Musimy wydać miliardy, by ocalić biliony” – brzmi najnowsze motto Amerykanina. Nie sposób nie odczytać go jednak jak szantażu: złóżcie się na moje zabawki, a COVID będzie ostatnią pandemią!

3.Sztuczne mięso

Gates, mimo roztaczania niewiarygodnych wizji, czasem pozostaje realistą. Przykładowo wtedy, gdy mówi, że ludzkość, wbrew opinii przewrażliwionych wegan, choćby świat palił się i walił, nie zaprzestanie jedzenia mięsa. Im kraj bogatszy, tym więcej mięsa spożywają jego obywatele, a zapotrzebowanie na ten rodzaj żywności będzie wciąż rosnąć. Dlatego zamiast zabierać steka, (którego produkcja odpowiada za jedną piątą emisji CO2) należy podsunąć ludziom coś jedynie mięso przypominające.

Nad tym aby mięso laboratoryjne, wytwarzane np. z serum krwi zwierząt, grzybów, a nawet… ludzkich komórek, już wkrótce zastąpiło schabowego głowią się tęgie umysły, a bogacze pokroju Gatesa i Bezosa nie szczędzą pieniędzy na liczne badania i start-upy. Jednocześnie wciąż nakręcając na nie popyt, rozsiewając klimatyczną histerię. Przykładowo, Amerykanin w wywiadzie dla Technology Review wprost stwierdził, że wszystkie bogate kraje muszą przerzucić się w 100 proc. na syntetyczną wołowinę.

Jeżeli ich wysiłkom przyjdą z pomocą organizacje międzynarodowe oraz poszczególne rządy (np. jak niedawno w Holandii), już wkrótce cały świat będzie chodził po karczek wołowy nie do hodowców, ale człowieka, który opracował system Windows.

4.Modyfikacja genetyczna nasion

W radzeniu sobie ze skutkami globalnego ocieplenia mogą pomóc nam również modyfikowane genetycznie nasiona. Miliardera fascynuje historia Normana Borlauga, który w latach 70 XX w., dzięki zmodyfikowanej pszenicy, doprowadził do Zielonej Rewolucji w krajach Azji Płd-Wschodniej, za co otrzymał nawet nagrodę Nobla.

Gates przyznaje się do licznych inwestycji w ośrodek CGIAR w Meksyku, odpowiedzialny za badania nie tylko nad nowymi odmianami ryżu czy kukurydzy, ale implementacją nowoczesnych technologii w rolnictwie (tzw. rolnictwo precyzyjne).

Jednak wizja hektarów doglądanych przez sztuczną inteligencję, opryskiwanych przez drony i kierowanych ze smartfona, jest dużo bliższa właścicielowi latyfundiów w Utah czy Niemczech, niż biednemu rolnikowi z rejonu Sahelu. W jaki sposób te rozwiązania mają pomóc w rozwiązaniu problemów głodu na świecie, miliarder nie mówi. Ubolewając nad rażącym brakiem zainteresowania ze strony instytucji międzynarodowych, jedynym rozwiązaniem jakie proponuje jest zwiększenie rządowych i prywatnych nakładów na badania i innowacje w tej dziedzinie.

Co do „zbawiennej” roli majstrowania przy kodzie genetycznym roślin. Rzeczywiście, można tak zaprogramować kukurydzę, aby w momencie powodzi przechodziła w „stan uśpienia”, dawała 30 proc. większe plony, czy odstraszała pasożyty. Ale jednocześnie można wprowadzić gen obumieralności, tak by nasiona pochodzące z kolejnych plonów nie nadawały się do ponownego obsiania. Spowoduje to, że w każdym sezonie rolnik będzie zmuszony korzystać z usług dostawcy, posiadającego patent na ich produkcję.

Uzależnienie rolników to jedno z największych niebezpieczeństw popularyzacji GMO. Proponowane przez Gatesa rozwiązania premiują przede wszystkim wielkie koncerny agronomiczne, natomiast ich inwestorzy mogą liczyć na niemałe zyski. „Każdy dolar zainwestowany w CGIAR przynosi ok 6 dolarów zwrotu. Za inwestycję, która zwraca się w takiej skali sześć do jednego, a przy tym ratuje życia, Warren Buffet dałby sobie uciąć prawą rękę” – podsumowuje w jednej ze swoich książek.

5.Edycja ludzkiego DNA

Bill Gates od lat nie szczędzi pochwał Jennifer Doudnie, członkowi zespołu biologów, którzy – jak uważają – złamali „kod życia”, tzn. wynaleźli metodę precyzyjnej edycji kodu DNA. Odkrycie CRISPR (Clustered Regularly Interspaced Short Palindromic Repeats), Gates określa mianem kolejnego przewrotu kopernikańskiego, po którym świat nie będzie już tym samym miejscem. Ludzkość bowiem pierwszy raz w historii otrzymała możliwość przeprogramowania biologicznego wzoru, według którego rozwija się każda żyjąca istota.

Choć, jego zdaniem, ludzkość należy uchronić przed scenariuszami rodem z filmów science-fiction, gdzie np. rodzice projektują wygląd swoich dzieci w najdrobniejszych szczegółach, nie mówi o wykorzystaniu metody do walki z chorobami.

A jak wiadomo, każdy postęp, nawet ten definiowany przez nazistowskich eugeników, motywowany jest chęcią stworzenia nowego, lepszego świata bez cierpienia, głodu i chorób. Sama Doudna przyznaje, że w toku debaty na etycznością CRISPR zmieniła swoje stanowisko. Z bezwzględnej przeciwniczki ingerencji w komórki na etapie prenatalnym, ewoluowała w stronę dopuszczenia metody np. w przypadku ryzyka wystąpienia nieuleczalnej choroby genetycznej. Uczciwie przyznaje natomiast, że majstrowanie przy zarodkach w celu uchronienia przed przyszłymi nieszczęściami, niesie logiczną konsekwencję „ulepszania” człowieka. Po przekroczeniu tej granicy, nie sposób się już zatrzymać.

Póki co, administracje poszczególnych rządów sprzeciwiają się implementacji CRISPR ze względu na zbyt duże ryzyko wystąpienia nieprzewidzianych mutacji. Opinia publiczna również wydaje się uśpiona, gdyż – jak zwracają uwagę odkrywcy metody – niezdrowy rozgłos oraz związany z nim sprzeciw przeszkodziłby w pracach nad wiele rokującą technologią. Mimo tego, na ich badania płynie coraz obfitszy strumień pieniędzy, pochodzących przede wszystkim od prywatnych inwestorów. Kiedy ludzkość będzie już gotowa na przełom, wszystkie karty będą już dawno rozdane.

World Economic Forum: Gas Prices Must Go Higher to Save Democracy

World Economic Forum Paper: Gas Prices Must Go Higher to Save Democracy

https://www.newsmax.com/newsfront/world-economic-forum-fossilfuel-democracy-gas/2022/07/11/id/1078214/ Charlie McCarthy 11 July 2022

A sign of the World Economic Forum

The World Economic Forum (WEF) on Monday released a position paper that said lowering fossil fuel use to reduce carbon emissions was necessary as the world faces two global crises — “climate change and the decline of democracy.”

The WEF’s paper, written by Colorado State University economics professor Edward B. Barbier, said democracy can be saved as long as consumers stop burning coal, oil, and gas in exchange for green renewables.

“If global warming is to be kept below 1.5o C, the world must act now to reduce carbon emissions. Achieving this objective requires substantially lowering fossil fuel use through a clean energy transition,” Barbier wrote.

“For the past 15 years, democracy has been in decline worldwide. To protect and promote freedom, leading democracies must strengthen their economies and safeguard liberty.

“These two aims are not mutually exclusive but complementary. Reducing reliance on fossil fuels and transitioning to low-carbon alternatives also make democratic economies more sustainable. Major democracies should work together to achieve these two goals.”

Higher gas prices would help the U.S. and Europe accomplish what Barbier suggested.

“First, leading democracies should agree to end the underpricing of fossil fuels, which is the principal factor preventing a clean energy transition,” Barbier wrote. “The underpricing associated with producing and burning coal, oil and gas amounted to $5.9 trillion in economic costs in 2020. Nearly a quarter of these losses — $1.45 trillion — occurred in 48 major and smaller democracies.

“The leading democracies of the G-20 should collectively commit to phasing out cost and tax breaks for the production and consumption of fossil fuels. They should also phase in more efficient pricing of fossil fuels through taxes or tradable permits to cover the costs of local air pollution, global warming, and other economic damages.”

The WEF paper said that a clean-energy transition led by major economies is essential for attaining net-zero carbon emissions by 2050.

Also, the WEF paper said, sacrificing further progress toward a low-carbon economy could “put democracies in greater economic peril, not less” — something to which Russia’s invasion of Ukraine has brought renewed focus.

Barbier wrote that a green strategy implemented by the U.S. and European powers should include three key elements:

  • End the underpricing of fossil fuels.
  • Adopt a carbon border adjustment mechanism (CBAM) that imposes a tax on carbon-intensive imports.
  • Recycle the revenues saved or raised through reforming fossil fuel markets to fund additional green innovation, investments, and protection.
  • Related Stories:

What Was Covid Really About? Triggering A Multi-Trillion Dollar Global Debt Crisis. Covid, Capitalism, Friedrich Engels and Boris Johnson

“Ramping up an Imperialist Strategy”?

Covid, Capitalism, Friedrich Engels and Boris Johnson

By Colin Todhunter Global Research, July 12, 2022 https://www.globalresearch.ca/covid-capitalism-friedrich-boris/5785964

And thus it renders more and more evident the great central fact that the cause of the miserable condition of the working class is to be sought, not in these minor grievances, but in the capitalistic system itself.” Friedrich Engels, The Condition of the Working Class in England (1845) (preface),

The IMF and World Bank have for decades pushed a policy agenda based on cuts to public services, increases in taxes paid by the poorest and moves to undermine labour rights and protections.

IMF ‘structural adjustment’ policies have resulted in 52% of Africans lacking access to healthcare and 83% having no safety nets to fall back on if they lose their job or become sick. Even the IMF has shown that neoliberal policies fuel poverty and inequality.

In 2021, an Oxfam review of IMF COVID-19 loans showed that 33 African countries were encouraged to pursue austerity policies. The world’s poorest countries are due to pay $43 billion [43*10^9 md] in debt repayments in 2022, which could otherwise cover the costs of their food imports.

Oxfam and Development Finance International (DFI) have also revealed that 43 out of 55 African Union member states face public expenditure cuts totalling $183 billion over the next five years.

According to Prof Michel Chossudovsky of the Centre for Research on Globalization, the closure of the world economy (March 11, 2020 Lockdown imposed on more than 190 countries) has triggered an unprecedented process of global indebtedness. Governments are now under the control of global creditors in the post-COVID era.

What we are seeing is a de facto privatisation of the state as governments capitulate to the needs of Western financial institutions.

Moreover, these debts are largely dollar-denominated, helping to strengthen the US dollar and US leverage over countries.

It raises the question: what was COVID really about?

Millions have been asking that question since lockdowns and restrictions began in early 2020. If it was indeed about public health, why close down the bulk of health services and the global economy knowing full well what the massive health, economic and debt implications would be?

Why mount a military-style propaganda campaign to censor world-renowned scientists and terrorise entire populations and use the full force and brutality of the police to ensure compliance?

These actions were wholly disproportionate to any risk posed to public health, especially when considering the way ‘COVID death’ definitions and data were often massaged and how PCR tests were misused to scare populations into submission.

Prof Fabio Vighi of Cardiff University implies we should have been suspicious from the start when the usually “unscrupulous ruling elites” froze the global economy in the face of a pathogen that targets almost exclusively the unproductive (the over 80s).

COVID was a crisis of capitalism masquerading as a public health emergency.

Capitalism  

Capitalism needs to keep expanding into or creating new markets to ensure the accumulation of capital to offset the tendency for the general rate of profit to fall. The capitalist needs to accumulate capital (wealth) to be able to reinvest it and make further profits. By placing downward pressure on workers’ wages, the capitalist extracts sufficient surplus value to be able to do this.

But when the capitalist is unable to sufficiently reinvest (due to declining demand for commodities, a lack of investment opportunities and markets, etc), wealth (capital) over accumulates, devalues and the system goes into crisis. To avoid crisis, capitalism requires constant growth, markets and sufficient demand.

According to writer Ted Reese, the capitalist rate of profit has trended downwards from an estimated 43% in the 1870s to 17% in the 2000s. Although wages and corporate taxes have been slashed, the exploitability of labour was increasingly insufficient to meet the demands of capital accumulation.

By late 2019, many companies could not generate sufficient profit. Falling turnover, limited cashflows and highly leveraged balance sheets were prevalent.

Economic growth was weakening in the run up to the massive stock market crash in February 2020, which saw trillions more pumped into the system in the guise of ‘COVID relief’.

To stave off crisis up until that point, various tactics had been employed.

Credit markets were expanded and personal debt increased to maintain consumer demand as workers’ wages were squeezed. Financial deregulation occurred and speculative capital was allowed to exploit new areas and investment opportunities. At the same time, stock buy backs, the student debt economy, quantitative easing and massive bail outs and subsidies and an expansion of militarism helped to maintain economic growth.

There was also a ramping up of an imperialist strategy that has seen indigenous systems of production abroad being displaced by global corporations and states pressurised to withdraw from areas of economic activity, leaving transnational players to occupy the space left open.

While these strategies produced speculative bubbles and led to an overevaluation of assets and increased both personal and government debt, they helped to continue to secure viable profits and returns on investment.

But come 2019, former governor of the Bank of England Mervyn King warned that the world was sleepwalking towards a fresh economic and financial crisis that would have devastating consequences. He argued that the global economy was stuck in a low growth trap and recovery from the crisis of 2008 was weaker than that after the Great Depression.

King concluded that it was time for the Federal Reserve and other central banks to begin talks behind closed doors with politicians.

That is precisely what happened as key players, including BlackRock, the world’s most powerful investment fund, got together to work out a strategy going forward. This took place in the lead up to COVID.

Aside from deepening the dependency of poorer countries on Western capital, Fabio Vighi says lockdowns and the global suspension of economic transactions allowed the US Fed to flood the ailing financial markets (under the guise of COVID) with freshly printed money while shutting down the real economy to avoid hyperinflation. Lockdowns suspended business transactions, which drained the demand for credit and stopped the contagion.

COVID provided cover for a multi-trillion-dollar bailout for the capitalist economy that was in meltdown prior to COVID. Despite a decade or more of ‘quantitative easing’, this new bailout came in the form of trillions of dollars pumped into financial markets by the US Fed (in the months prior to March 2020) and subsequent ‘COVID relief’.

The IMF, World bank and global leaders knew full well what the impact on the world’s poor would be of closing down the world economy through COVID-related lockdowns.

Yet they sanctioned it and there is now the prospect that in excess of a quarter of a billion more people worldwide will fall into extreme levels of poverty in 2022 alone.

In April 2020, the Wall Street Journal stated the IMF and World Bank faced a deluge of aid requests from scores of poorer countries seeking bailouts and loans from financial institutions with $1.2 trillion to lend.

In addition to helping to reboot the financial system, closing down the global economy deliberately deepened poorer countries’ dependency on Western global conglomerates and financial interests.

Lockdowns also helped accelerate the restructuring of capitalism that involves smaller enterprises being driven to bankruptcy or bought up by monopolies and global chains, thereby ensuring continued viable profits for Big Tech, the digital payments giants and global online corporations like Meta and Amazon and the eradication of millions of jobs.

Although the effects of the conflict in Ukraine cannot be dismissed, with the global economy now open again, inflation is rising and causing a ‘cost of living’ crisis. With a debt-ridden economy, there is limited scope for rising interest rates to control inflation.

But this crisis is not inevitable: current inflation is not only induced by the liquidity injected into the financial system but also being fuelled by speculation in food commodity markets and corporate greed as energy and food corporations continue to rake in vast profits at the expense of ordinary people.

Resistance  

However, resistance is fertile.

Aside from the many anti-restriction/pro-freedom rallies during COVID, we are now seeing a more strident trade unionism coming to the fore – in Britain at least – led by media savvy leaders like Mick Lynch, general secretary of the National Union of Rail, Maritime and Transport Workers (RMT), who know how to appeal to the public and tap into widely held resentment against soaring cost of living rises.

Teachers, health workers and others could follow the RMT into taking strike action.

Lynch says that millions of people in Britain face lower living standards and the stripping out of occupational pensions. He adds:

“COVID has been a smokescreen for the rich and powerful in this country to drive down wages as far as they can.”

Just like a decade of imposed ‘austerity’ was used to achieve similar results in the lead up to COVID.

The trade union movement should now be taking a leading role in resisting the attack on living standards and further attempts to run-down state-provided welfare and privatise what remains.

The strategy to wholly dismantle and privatise health and welfare services seems increasingly likely given the need to rein in (COVID-related) public debt and the trend towards AI, workplace automisation and worklessness.

This is a real concern because, following the logic of capitalism, work is a condition for the existence of the labouring classes. So, if a mass labour force is no longer deemed necessary, there is no need for mass education, welfare and healthcare provision and systems that have traditionally served to reproduce and maintain labour that capitalist economic activity has required.

In 2019, Philip Alston, the UN rapporteur on extreme poverty, accused British government ministers of the “systematic immiseration of a significant part of the British population” in the decade following the 2008 financial crash.

Alston stated:

“As Thomas Hobbes observed long ago, such an approach condemns the least well off to lives that are ‘solitary, poor, nasty, brutish, and short’. As the British social contract slowly evaporates, Hobbes’ prediction risks becoming the new reality.”

Post-COVID, Alston’s words carry even more weight.

As this article draws to a close, news is breaking that Boris Johnson has resigned as prime minister. A remarkable PM if only for his criminality, lack of moral foundation and double standards – also applicable to many of his cronies in government.

With this in mind, let’s finish where we began.

“I have never seen a class so deeply demoralised, so incurably debased by selfishness, so corroded within, so incapable of progress, as the English bourgeoisie…

For it nothing exists in this world, except for the sake of money, itself not excluded. It knows no bliss save that of rapid gain, no pain save that of losing gold.

In the presence of this avarice and lust of gain, it is not possible for a single human sentiment or opinion to remain untainted.” Friedrich Engels, The Condition of the Working Class in England (1845), p.275

*

Renowned author Colin Todhunter specialises in development, food and agriculture. He is a Research Associate of the Centre for Research on Globalization (CRG) in Montreal.

The author receives no payment from any media outlet or organization for his work. If you appreciated this article, consider sending a few coins his way: colintodhunter@outlook.com