Jak się nie zatracić w gąszczu propagandy

Paweł Sztąberek

Dobrze jest nauczyć się czytać między wierszami. Przeciętny człowiek skazany jest na propagandę oficjalną, która pierze mu mózg, podczas gdy on nawet tego nie dostrzega. W przypadku covida przekaz był taki: „tylko dystans społeczny, tylko maski, tylko testy, tylko szczepionka – inaczej poważnie zachorujesz i umrzesz!”

Po wielu latach znów obejrzałem polski film z 1946 roku „Zakazane piosenki”. Kawał dobrego kina. Ale moją szczególną uwagę zwrócił jeden fragment, kiedy to główni bohaterowie, mężczyzna i kobieta, spotykają się w restauracji. Obok mężczyzny leży nazistowska gadzinówka „Nowy Kurier Warszawski”. Kobieta w pewnym momencie pyta (cytuję z pamięci): „I co w twoich wiadomościach?”. „Nie jest dobrze” – odpowiada mężczyzna powołując się na informacje z gazety – „Niemcy odnoszą same sukcesy na froncie”. „Wierzysz w te bzdury?” – pyta zniesmaczona, po czym dodaje: „A wiesz, co mówią na mieście? W Berlinie wybuchło powstanie z powodu głodu. Cała armia niemiecka kierowana jest na Berlin, a w Warszawie nie ma już nawet jednego żołnierza”. Po chwili radość z twarzy kobiety znika, gdy słyszy za oknem śpiewaną głośno przez maszerujący oddział Wehrmachtu wojskową pioesenkę: „Hajli hajlo hajla…”.

„Nowy Kurier Warszawski” – niemiecka gazeta dla Polaków – przedstawiał rzeczywistość mocno zdeformowaną. Po klęsce pod Stalingradem, kiedy to stopniowo zaczął się odwrót wojsk niemieckich z terytorium Rosji, porażki ubierano w sukcesy. Jeśli Niemcy, w jakiejś bitwie stracili przykładowo 20 czołgów, pisali jedynie o 5 zniszczonych czołgach bolszewików, ogłaszając przy tym wielki sukces swoich wojsk.

Propaganda wojenna ma dwojakie znaczenie – z jednej strony służy manipulowaniu opinią chłonących ją mas, jak również ma w te masy wlewać nadzieję, że jest dobrze. W przypadku niemieckiej gadzinówki dla Polaków, domniemane niemieckie „sukcesy” nie wzbudzały w Warszawiakach radości, jednak wielu wierzyło, że to prawda. Podobnie z propagandą szeptaną typu: „wiesz, co mówią na mieście?”. Wierzymy, ale często niewiele trzeba, by ktoś wylał nam na głowę kubeł zimnej wody.

Propaganda to narzędzie każdej władzy, ale jej nachalna forma nasiliła się w ciągu ostatnich 2 lat. Polacy, ale nie tylko oni, karmieni są nią z każdej strony. Koronawirus okazał się być idealnym pretekstem do prania ludziom mózgów. Tzw. władza demokratyczna, nie w każdych warunkach może sobie pozwolić na takie eksperymenty społeczne jak ostatni, przeprowadzony w latach 2020-2022. Ale w końcu WHO ogłosiła pandemię, więc można było wyłączyć hamulce i pójść na całość.

Większość ludzi uwierzyła w przekaz serwowany przez współczesne gadzinowe „Nowe Kuriery Warszawskie”, że jak nie założysz maski to umrzesz, że jak się nie zaszczepisz to umrzesz itd… Wielu też uwierzyło w propagandę szeptaną przeciwników restrykcji i lockdownów, że już za chwilę wybuchnie bunt, że ludzie wyjdą na ulicę, obalą władzę, przywrócą wolność itd… I rzeczywiście gdzieniegdzie wyszli, buntowali się nawet pojedynczy przedsiębiorcy, jednak żaden masowy bunt nie wybuchł. Większość grzecznie podkuliła ogony pod siebie, założyła maski, wymazała się drutem w nosie, zaszczepiła się i czekała, co będzie dalej.

A dalej wiadomo co było… Wybuchła wojna Rosji z Ukrainą, „pandemia” rozładowała się niejako w sposób naturalny, zaczęła się natomiast nowa porcja propagandy – tym razem z frontu.

Przy okazji wyszło jak spolaryzowana jest tzw. opinia publiczna. Ci, którzy podczas „pandemii” uodpornili się na propagandę strachu i covidowej psychozy, zachowali dystans do oficjalnej propagandy z frontu rosyjsko-ukraińskiego i nie dali się zwieść hurraoptymizmowi, że już po Rosji, że lada moment zostanie dobita. Natomiast ci, którzy podczas „pandemii” łykali wszystko co wciskali im politycy i pandemiczni eksperci, zaczęli wierzyć we wszystko, co „mówił” telewizor – włącznie z tym, że na Ukrainie staruszki strącają rosyjskie drony słoikami z dżemem.

Ale jedno wciąż pozostaje poza zasięgiem naszej możliwości – jaka jest ta PRAWDA?

Na portalach społecznościowych mamy do czynienia z zalewem informacji. Twitter tętni życiem, niekiedy aż za bardzo. Niektóre wpisy, choć zbieżne z naszymi oczekiwaniami, przekazują informację nie poparte żadnymi źródłami. Czasem odnieść można wrażenie, że niektórzy twitterowicze sami tworzą opowieści, a potem puszczają je w obieg jako fakty. Ale czy istotnie są to fakty?

„A wiesz co mówią na mieście?”… No właśnie, ta forma propagandy szeptanej stwarza olbrzymie pole do nadużyć. Wielu może dać się złapać na całkowicie wymyślane historie, być może wymyślane przez tych, którzy źle nam życzą. Jak zatem oddzielić ziarno od plew? Propaganda mainstreamu jest prostsza do demaskacji. Jeśli ciągle piszą, że „Putin umiera”, a on wciąż żyje, to wiadomo że mamy do czynienia z kłamstwem. I dalej, jeśli wciąż podają rewelacje, że „wyciekły supertajne informacje rosyjskiej armii…”, to warto zadać sobie pytanie: skoro one takie supertajne to jak mogły wyciec?

Z propagandą szeptaną, nie podpartą żadnymi źródłami (ot np. że w lipcu br. policjanci w całej Polsce mają zakaz brania urlopów) jest trochę trudniej, dlatego jedyne, co można zalecić to dystans. Zawsze warto zapytać tego, który rozpuszcza wieści: skąd to wiesz?; wskaż źródło. Sam niejednokrotnie zadawałem na twitterze twórcom niektórych newsów takie pytania, bądź prosiłem o podanie źródła. Niektórzy odpowiadali pozytywnie, inni odpisywali w stylu: „sam sobie znajdź”, a jeszcze inni w ogóle nie odpisywali, co już kazało zachować względem rozpowszechnianych przez nich informacji ostrożność. Nie nie o to przecież chodzi, by niezdrowo podniecać się informacjami, które są ciekawe, jednak ich wiarygodność jest wątpliwa.

Dobrze jest nauczyć się czytać między wierszami. Przeciętny człowiek skazany jest na propagandę oficjalną, która pierze mu mózg, podczas gdy on nawet tego nie dostrzega. W przypadku covida przekaz był taki: tylko dystans społeczny, tylko maski, tylko testy, tylko szczepionka – inaczej poważnie zachorujesz i umrzesz! W przypadku wojny przekaz jest, najprościej mówiąc, taki: Rosja jest zła, Ukraina jest dobra – kto myśli inaczej, bądź przejawia jakieś wątpliwości i stara się dostrzec, poza czarnym i białym, także inne kolory, jest ruskim agentem i nie można go brać poważnie, a być może nawet trzeba nasłać na niego służby!

My, ludzie, którym chce się pójść nieco głębiej i ogarniać nieco szerzej to, co nas otacza, możemy poszukiwać alternatywnych informacji. Tych alternatywnych źródeł jest wiele. Dość cennym, działającym po drugiej stronie frontu, patrząc z punktu widzenia naszej rodzimej propagandy, czyli tam, gdzie media polskiego mainstreamu nie docierają, a nawet jeśli tak, to milczą, jest Patrick Lancaster. To były amerykański weteran od kilku lat mieszkający w Doniecku. Ma on swój kanał na YouTube. Materiały wideo, które tam prezentuje to ewidentnie rosyjski punkt widzenia. Lancaster jest w pewnym sensie na służbie rosyjskiej propagandy, jednak i z jego materiałów wiele możemy się dowiedzieć. Głownie z rozmów ze zwykłymi ludźmi. Nie każda rozmowa jest ustawiona, u niego ludzie mówią co myślą, niektórzy zaś milczą, bo po prostu się boją, nie są pewni jak rozwinie się sytuacja wojenna. Ale ich wypowiedzi przynajmniej są szczere, oddają mozaikę poglądów zwykłych mieszkańców Donbasu. I to jest cenne, bo przyczynia się do wyrobienia sobie bardziej obiektywnego obrazu tej wojny.

W obliczu propagandy trudno znaleźć złoty środek. Na pewno trzeba się wyposażyć w mentalne narzędzia weryfikacji informacji – emocjonalny dystans, nieufność, podejrzliwość. Zarazem też niezbędne są: weryfikacja i uruchamianie procesów myślowych. Wielu ludziom nie chce się myśleć, wolą przyjąć za pewnik to, co im się wciska. Takich niestety jest większość i musimy się z tym pogodzić – ich obudzić może jedynie nagły wstrząs, coś czego się nie spodziewali…

Może stanie się to gdy w którymś momencie pensja nie wpłynie na czas, w sklepie nie będzie naszych ulubionych towarów, albo nie będzie można obejrzeć kolejnego odcinka ukochanego serialu, bo zabraknie prądu… Tak to niestety jest: my wiemy, że Morawiecki kłamie jak z nut, inni jednak wierzą mu bezgranicznie.

Ponieważ nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie „pracze mózgów” spoczęli na laurach, w pierwszej kolejności martwmy się o siebie. My też popełniamy błędy i ponoszą nas emocje. Na innych przyjdzie czas, choć wielu z nich jest już raczej stracona, nie do odzyskania.

Paweł Sztąberek

Otrzeźwienie? Apel intelektualistów i lekarzy o zakończenie indoktrynacji “transpłciowością”.

Otrzeźwienie? Apel intelektualistów i lekarzy o zakończenie indoktrynacji młodych szaleństwem mody na „transpłciowość”.

https://nczas.com/2022/07/16/otrzezwienie-apel-intelektualistow-i-lekarzy-o-zakonczenie-indoktrynacji-mlodych-szalenstwem-mody-na-transplciowosc/

Apel 140 znanych osób potępia „indoktrynację młodych ludzi” i wywoływanie mody na zmiany płci. Opublikował go m.in. francuski tygodnik „Le Point”. Pod listem podpisani są znani intelektualiści i lekarze, zaniepokojeni konsekwencjami zmiany płci u młodych ludzi [jednak uwaga: w większości to „celebryci”, czyli „znani z tego, że są znani” M. Dakowski] .

Domagają się ogólnospołecznej debaty na ten temat i wyrażają niepokój o konsekwencje zmiany płci, w tym poruszają temat nieodwracalnych skutków tak radykalnego wyboru. Apel ukazał się w kilku europejskich mediach z inicjatywy kolektywu „Mała Syrenka”, z inicjatywy naukowców, nauczycieli, psychologów i lekarzy, głównie z Francji i Belgii, ale też Niemców, Szwajcarów i Brytyjczyków.

Czytamy w nim: „My, naukowcy, psychiatrzy, lekarze i badacze nauk humanistycznych i społecznych, apelujemy do mediów publicznych i mediów prywatnych we Francji, Belgii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i innych krajach Europy, o dokładne przedstawienie poważnych badań i naukowo ustalonych faktów na temat ‘zmiany płci’ dzieci w mediach przeznaczonych dla szerokiej publiczności”. [Przecież taka „dyskusja” głównie rozpropaguje, nie zatrzyma!! MD}

Apel podpisali m.in. feministyczna publicystka Elisabeth Badinter, filozof Rémi Brague, znany ginekolog Israel Nisand, czy profesor psychoanalizy Céline Masson. Jest tu dużo nazwisk psychiatrów, psychologów, neurochirurgów, pediatrów, nauczycieli, ale też humanistów.

Ich zdaniem media i opinia publiczna są karmione „bezpodstawnymi twierdzeniami aktywistów transafirmatywnych, bez zachowania obiektywizmu”. Apelują przynajmniej o większą ostrożność i lepsze rozeznanie zagrożeń.

Dalej czytamy: „apelujemy do dyrektorów stacji telewizyjnych i radiowych, ale także prasy drukowanej, aby reprezentowali nie tylko różnorodność punktów widzenia, ale także sprawdzone informacje naukowe na temat ‘dysforii płci’ wśród nieletnich”. Dodali, że media pomijają lub nawet dyskwalifikują wiedzę naukowców i psychologów, a najczęściej są po prostu „nieobecni w tego typu debatach”.

Wspierane przez szukające sensacji media informujące o „niedopasowaniu” płci nagłaśniają bardzo rzadkie wyjątki, czyniąc z nich niemal normę. W rzeczywistości „nie wybieramy swojej płci, bo są tylko dwie” – piszą autorzy apelu i dodają – „urodziliśmy się dziewczynką lub chłopcem, płeć jest odnotowywana zaraz po urodzeniu i rejestrowana w urzędzie stanu cywilnego, a dalej każdy buduje tożsamość, która nigdy nie jest utrwalona i ewoluuje w czasie, o czym zbyt często się zapomina. Możesz zmienić wygląd swojego ciała, ale nigdy jego rejestracji chromosomowej”.

Moda na zmiany płci i szukanie dla takich takich poczynań usprawiedliwienia, oparta jest na nie naukowych teoriach, które zrównują jakieś „wierzenia z poziomem prawdy i opiniami nauki”. Sygnatariusze dorzucają jeszcze, że takie teorie wywołują „ryzyko dezorientacji wśród młodych ludzi”.

Chciałoby się napisać – lepiej późno, niż wcale. Dopiero straszne skutki praktyk genderowych i ideologii „trans” przynoszą pewne otrzeźwienie. Trzeba jednak dodać, że to dopiero początek „genderowej kontr-rewolucji” i nasuwa się tu na myśl cytat o tym, że tym razem to „Zachód mądry po szkodzie”.

https://assets.rebelmouse.io/eyJhbGciOiJIUzI1NiIsInR5cCI6IkpXVCJ9.eyJpbWFnZSI6Imh0dHBzOi8vYXNzZXRzLnJibC5tcy8yOTc0MjgxMS9vcmlnaW4uanBnIiwiZXhwaXJlc19hdCI6MTcwNjcyMTk5NX0.XVp_xApM0QB6VaPM9KnDBGr2qjY6-Vg41ziNqySWxwg/img.jpg?width=1200&quality=85&coordinates=118%2C0%2C214%2C0&height=600
comment image

Shit in – shit out. Modele klimatyczne IPCC.

Z książki ZIMNE SŁOŃCE. Dlaczego katastrofa klimatyczna nie nadchodzi. F. Vahrenholt i S. Luning, str. 239 i nn.

wyd. Aletheia 2012  http://www.aletheia.com.pl

===============

[Ważna książka, bo ujawnia kłamstwa i oszustwa IPCC z pozycji ministra  i to niemieckiego. Ukazuje, dokumentuje rolę zmian NATURALNYCH, szczególnie cykli słonecznych i oceanicznych. W IPCC panika.. Tylko tłumaczenie koszmarne… MD]

================

Problemy z kontrolą wiarygodności

Wiadomo, że modele klimatyczne mające prognozować klimat przy­szłości (forecasts), muszą również być zdolne do odzwierciedlania kli­matu przeszłości (hindcasts). Tymczasem uznane modele IPCC mają z tym kłopot. Z reguły tylko częściowo odpowiadają realnej krzywej temperatur. Nie są w stanie w zadowalający sposób odzwierciedlać ważnych naturalnych cykli, takich jak dziesięcioletnia oscylacja pacyficzna (PDO) czy wyjątkowe zjawiska w rodzaju El Ninio Żaden z istnie­jących modeli klimatycznych nie przewidział braku wzrostu tempera­tury dla ostatnich dziesięciu lat. Na podstawie aktualnych modeli nie da się również dokonać wyliczeń dla średniowiecznego optimum kli­matycznego sprzed tysiąca lat.

Pozostało to jednak w znacznym stop­niu niezauważone, ponieważ IPCC dla konfrontacji z rzeczywistością przez lata korzystał z błędnych danych historycznych dotyczących tem­peratur w postaci krzywej kija hokejowego (rys. 26  w oryg. md). To nieuniknione: ­porównania z fałszywymi danymi wyjściowymi muszą prowadzić w ślepą uliczkę.

Osoby modelujące klimat niekoniecznie ignorują całkowicie prze­szłość. Przeciwnie. Celem zawsze jest uzyskanie możliwie dobrej zgod­ności z rzeczywistością. Nie jest jednak jasne, jak dalece synchronicz­ność modelu i rzeczywistości potwierdza metodę kalkulacji. W modelach kryją się bowiem liczne, dowolnie dobierane parametry, które można wyznaczyć w taki sposób, że będą jak ulał pasować do krzywej docelo­wej. Te śruby regulacyjne stanowiące przedmiot gwałtownych kontro­wersji i trudno weryfikowalne określa się również chętnie i pogardliwie mianem “fudge factors“, czyli “oszukańczych parametrów“. Niektórzy krytycy zarzucają Międzyrządowemu Zespołowi ds. Zmian Klimatu, że tak opracowuje modele klimatyczne, by przesadnie podkreślić ocieple­nie wywołane przez gaz cieplarniany CO2.

Enrico Fermiemu, jedne­mu z najważniejszych fizyków jądrowych XX wieku, któryś z kolegów zwrócił raz uwagę na dobrą zgodność teorii i przeprowadzonego eks­perymentu. Fermi zapytał go wówczas o liczbę dowolnie określanych parametrów. Kolega odpowiedział, że jest ich cztery. Fermi odparł na to: “Mój przyjaciel John von Neumann zwykł mawiać, że z pomocą czte­rech parametrów uda mi się wpasować słonia do mysiej dziury, a jeśli będzie ich pięć, to jeszcze skłonię go, by mi zamerdał trąbą”.

Co ciekawe, w raporcie IPCC z 2001 roku znajduje się na odległej 774 stronie następujące zdanie: “W odniesieniu do badania i modelo­wania klimatu trzeba jednak uznać, że mamy tu do czynienia ze sprzężo­nym, nielineranym systemem i z tego względu niemożliwe są długoter­minowe prognozy przyszłej sytuacji klimatycznej”. Dziwi, że to ważne zdanie nie znalazło się potem w skróconej wersji dla polityków ani w 2001, ani w 2007 roku.

A jednak nas wykorzystują

W związku z wyżej opisanymi, zasadniczymi ograniczeniami modele klimatyczne są w najlepszym razie niekompletną prezentacją bardzo złożonej rzeczywistości. Dlatego dzisiejsze modele klima­tyczne nie mogą dostarczyć szczegółowych prognoz klimatycznych odnoszących się do przyszłych dziesięcioleci. Wynika to również stąd, że nie uwzględniają w sposób wystarczający takich czynników klimatotwórczych jak zmienna aktywność słoneczna. Mimo wszyst­ko symulacje te mają oczywiście pewną wartość dla badania klimatu przyszłości. Modele klimatyczne pomagają mianowicie w porównaniu różnych scenariuszy. Dokonuje się przy tym obliczeń dla serii mode­li, w których każdorazowo zmienia się pewne parametry. W ten spo­sób można uzyskać informacje o trendach znaczących z klimatycznego punktu widzenia i uwzględnić je w prognozach. Jak powiedział znany statystyk George E. Box: “Wszystkie modele są fałszywe, ale niektóre są przydatne”.

Kiedy ma się świadomość tych ograniczeń, ale także możliwości modeli, można prawidłowo kwalifikować ich wyniki. Tak z black box robi się grey box. W tym kontekście bezwarunkowa wiara w wyniki do­starczane przez komputery ewidentnie przeczyłaby zasadniczej idei mo­delowania klimatu. Nigdy nie dojdzie do tego, że komputer beztrosko i całodobowo będzie wypluwać kompletny pakiet klimatyczny. Zawsze potrzeba jeszcze człowieka myślącego krytycznie, który z cyfrowego strumienia danych dopiero z wysiłkiem wyfiltruje prawdziwy wpływ danego czynnika na klimat i będzie musiał wyważyć swoje twierdzenia z alternatywnymi możliwościami interpretacji.

Zmiana strategii prognozowania klimatu

Wydaje się nieprawdopodobne, by prognozy klimatyczne faworyzowa­ne obecnie przez IPCC mogły prawidłowo odzwierciedlać rzeczywi­stość. Jak to bowiem omówiliśmy w poprzednich rozdziałach, IPCC po prostu ignorował lub nie doceniał Słońca ani innych cykli klimatycz­nych. Jednak każdemu wolno popełniać błędy, a to oczywiście dotyczy także IPCC. Ale jest możliwość, żeby w przyszłych raportach o sytuacji klimatycznej usunąć te niedomogi. Miejmy nadzieję, że tak się stanie.

Jak mogłaby wyglądać poprawiona strategia prognozowania, która uwzględniałaby wszystkie istotne czynniki? Przede wszystkim odstaw­my zatrważająco drogie elitarne komputery, bo potrzeba nam czasu, by jeszcze raz bardzo dokładnie przemyśleć kwestie absolutnie podstawo­we. Kiedy bowiem chwieją się w posadach te dane bazowe, czyli rów­nania stosowane w modelach, wówczas całe żmudne wyliczenia tracą wartość. Rubbish in rubbish out [włożysz śmieci – zyskasz śmieci].

Wróćmy więc do punktu wyjścia i zadajmy sobie pytanie, traktowa­ne dotąd o wiele za mało poważnie: jak właściwie kształtował się klimat w przeszłości, zanim człowiek wkroczył do akcji? Czy uda się może zi­dentyfikować pewne wzory zmian, które powtarzały się cyklicznie? Trzeź­we, oparte na danych spojrzenie w przeszłość jest tu lepsze niż wszelkie super-matematyczne modelowania z zastosowaniem high tech. Jeśli jakieś zjawiska nastąpiły już x razy w epoce przedindustrialnej, jakie jest praw­dopodobieństwo, że znikną akurat za naszego życia? Czy naprawdę mo­żemy oczekiwać, że naturalne procesy wokół nas nagle się zatrzymały i świat będzie od tej pory posłuszny wyłącznie ludzkiemu wpływowi na klimat, który to wpływ oczywiście bez wątpienia również istnieje?

Wszyscy badacze klimatu powinni odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznym nie, ponieważ tak nakazuje rozsądek. Naturalne elemen­tarne wzory klimatyczne przeszłości istnieją również dzisiaj i trzeba je uwzględniać w prognozach na przyszłość, nawet jeśli nie znamy jeszcze we wszystkich szczegółach tej naturalnej dynamiki klimatu. Dla potrzeb naszej prognozy klimatu musimy następnie do tej podstawowej dyna­miki dodać wpływ czynników antropogenicznych. Możliwe są pewne wzajemne oddziaływania, które trzeba dokładniej zbadać.

Życie po szprycy. „Bogatsze” i bardziej uciążliwe krwawienia miesięczne po szczepionce COVID.

https://nczas.com/2022/07/16/zycie-po-szprycy-calkiem-duza-liczba-osob-doswiadcza-tego-efektu-niepozadanego/

Całkiem duża liczba osób [chodzi o KOBIETY, polit-poprawny redaktorze ! md] doświadcza TEGO efektu niepożądanego

W ciągu pierwszych dwóch tygodni po otrzymaniu szczepionki przeciw COVID-19 może dojść do zmian związanych z menstruacją. Okazuje się, że całkiem duża liczba osób doświadcza tego efektu niepożądanego – informuje czasopismo „Science Advances”.

Analiza zgłoszeń od ponad 35 tys. osób [chodzi o KOBIETY, polit-poprawny redaktorze ! md] uwzględnia ocenę zmian menstruacyjnych doświadczanych po przyjęciu szczepionki przeciwko COVID-19.

„Osoby[chodzi o KOBIETY, polit-poprawny redaktorze ! md] miesiączkujące zaczęły zgłaszać nam, że po przyjęciu szczepionki doświadczyły nieoczekiwanego krwawienia – mówią autorzy publikacji z University of Illinois Urbana-Champaign oraz Tulane University (oba w USA). – Ponieważ w czasie badania nowych szczepionek zwykle nie pyta się o cykle miesięczne ani same miesiączki, ten efekt uboczny pozostawał do tej pory niezauważony lub ignorowany”.

„Lekarze, którzy byli informowani przez pacjentki o tym, że doszło u nich do pewnych zmian menstruacyjnych, lekceważyli ten objaw bądź nie wiązali go z niedawnym zaszczepieniem – podkreśla kierująca badaniem prof. Kathryn Clancy. – Niektórzy klinicyści nie potrafili po prostu wyjaśnić, w jaki sposób szczepionka może wywołać takie zmiany”.

Jednak, jak dodaje badaczka, istnieje przecież grupa szczepionek, np. przeciwko durowi brzusznemu, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B czy HPV, które czasami powodują działania niepożądane w postaci zaburzeń menstruacji. Uważa się, że zmiany te wynikają ze wzrostu aktywności prozapalnej układu immunologicznego po podaniu szczepionki, a nie z powodów stricte hormonalnych.

Podejrzewamy [sic!!! badacz tak mówi!! md] , że u większości osób zmiany, o których mowa, są krótkoterminowe. Jednak oczywiście zachęcamy każdego, kto jest zaniepokojony, aby skontaktował się ze swoim lekarzem w celu uzyskania wyjaśnień i opieki – mówi współautorka publikacji prof. Katharine Lee.

– Jednocześnie chcemy wyraźnie podkreślić, że przyjęcie szczepionki przeciwko COVID-19 to jeden z najlepszych sposobów zapobiegania ciężkiemu przebiegowi tej choroby, a samo zachorowanie na COVID może się wiązać z czymś znacznie poważniejszym niż zmiany w miesiączkowaniu. Może prowadzić do hospitalizacji, długotrwałych powikłań oraz zgonu”.

Omawiane badanie prowadzono za pośrednictwem ankiet, w których pytano uczestników o ich szeroko pojęte doświadczenia po szczepieniu. W analizie uwzględniono wyłącznie osoby, które nie chorowały wcześniej na COVID-19, ponieważ niekiedy sama choroba może wywoływać zmiany w cyklu miesięcznym i krwawieniach. Z badania wykluczono też osoby w wieku 45-55 lat, aby uniknąć pomylenia zmian menstruacyjnych związanych ze szczepionką z tymi wynikającymi z wkroczenia w okres okołomenopauzalny.

„Skupiliśmy się na tych osobach, które miesiączkują regularnie oraz tych, które już przeszły menopauzę i w ogóle nie miesiączkują – opowiada prof. Clancy. – W tej ostatniej grupie przypominające okresy krwawienia także się zdarzały po szczepieniu i dla tych właśnie osób były szczególnie one zaskakujące”.

Analiza statystyczna wykazała, że 42,1 proc. respondentów ankiety zgłosiło bogatsze i bardziej uciążliwe niż zazwyczaj krwawienia miesięczne po otrzymaniu szczepionki przeciwko COVID-19. Zmiany te obserwowano najczęściej w ciągu 8-14 dni po zaszczepieniu. Podobny odsetek, czyli 43,6 proc., nie zgłaszał żadnych zmian w przebiegu okresu, a 14,3 proc. zauważyło lżejszy od normalnego przebieg menstruacji.

„Ponieważ badanie opierało się na samoraportowaniu, nie można na jego podstawie ustalić związku przyczynowego ani też przełożyć jego wyników na całą populację – podkreśla prof. Lee.

Można jednak wskazywać na potencjalne powiązania między historią rozrodczą danej osoby, jej stanem hormonalnym, danymi demograficznymi i zmianami w menstruacji po szczepieniu COVID-19”.

Omawiana analiza wykazała także, że respondentki, które choć raz były w ciąży, najczęściej zgłaszały silniejsze krwawienia po szczepieniu, podczas gdy osoby, które nigdy nie rodziły, z reguły nie dostrzegały żadnych zmian w tym zakresie.

Kobiety leczone hormonalnie (ale nie te w okresie menopauzy) po przyjęciu preparatu uodporniającego często doświadczyły przełomowego krwawienia (poza normalnym przedziałem czasowym okresu miesiączkowego). Ponadto 70 proc. osób stosujących antykoncepcję hormonalną oraz 38,5 proc. osób poddawanych terapii hormonalnej związanej z „korekcją płci” również zgłosiło ten efekt uboczny.

Podczas gdy wzrost krwawienia miesiączkowego u większości osób ma charakter przejściowy i ustępuje bardzo szybko, to nieoczekiwane zmiany w przebiegu okresu mogą budzić niepokój.

– Np. takie nieoczekiwane przełomowe krwawienie w trakcie terapii hormonalnej jest zaskakujące i niepokojące dla osób go doświadczających. W warunkach normalnych może być bowiem jednym z wczesnych objawów niektórych nowotworów, dlatego i teraz ludzie tacy byli poddawani kosztownym i inwazyjnym badaniom przesiewowym w kierunku raka – mówi prof. Lee.

– Takich badań nie można odpuszczać, ponieważ pozwalają wykryć raka na odpowiednio wczesnym etapie uzupełnia badaczka.

– Dlatego każdy, kto dozna przełomowego krwawienia, powinien zgłosić się do lekarza. Jednak świadomość, że przyjęcie szczepionki może być jednym z powodów obserwowanych nieprawidłowości, ułatwiłaby diagnostykę – dodała.

„Bardzo byśmy chcieli, aby przyszłe protokoły testowania szczepionek zawierały pytania dotyczące miesiączki, a nie tylko te standardowe o ciążę – podsumowują autorzy.

– Bo menstruacja to regularny proces, który reaguje na wszelkiego rodzaju stresory immunologiczne i energetyczne, i osoby miesiączkujące często zauważają zmiany we wzorcach krwawienia związane z różnymi nietypowymi sytuacjami. Jednak nadal jest to temat, o którym nie mówi się publicznie”.

Więcej na temat badań można przeczytać TUTAJ.

Celem „inkluzywnego kapitalizmu” jest nakłonienie mas do zaakceptowania przemianowanej wersji komunizmu. CIC, CIC, CIC…

CIC czyli nowa twarz NWO

AlterCabrio

Celem „inkluzywnego kapitalizmu” jest nakłonienie mas do zaakceptowania przemianowanej wersji komunizmu. Obietnica będzie taka, że ​​nie będziesz już musiał martwić się o swoją ekonomiczną przyszłość, ale kosztem będzie twoja wolność.

−∗−

Tłumaczenie artykułu Brandona Smitha na temat kolejnej odsłony tzw. Nowego Porządku Świata. Tym razem w formie CIC, czyli „Rady na rzecz kapitalizmu inkluzywnego”. Materiał jest próbą odpowiedzi, czy to zmieniony sztafaż dla starych treści.

____________***____________

Czym jest „Rada na rzecz kapitalizmu inkluzywnego”? To Nowy Porządek Świata

Pomysł, że istnieje program globalnego rządu wśród elit finansowych i politycznych świata, od dawna nazywa się „teorią spiskową” w mediach głównego nurtu i establishmentu.

I niestety, nawet jeśli uda ci się przekonać ludzi do przyjrzenia się i zaakceptowania dowodów na to, że instytucje bankowe i niektórzy politycy współpracują ze sobą dla swoich własnych celów, wielu ludzi NADAL nie będzie uważać, że ostatecznym celem tych handlarzy władzą jest jedno światowe imperium. Oni po prostu nie mogą pojąć czegoś takiego.

Ludzie powiedzą, że establishmentem kieruje wyłącznie chciwość, a ich stowarzyszenia są kruche i opierają się wyłącznie na indywidualnym interesie. Powiedzą, że wydarzenia kryzysowe i zmiany trendów społecznych i politycznych są przypadkowe i nie stanowią wytworu świadomej inżynierii. Powiedzą, że elity nigdy nie będą w stanie ze sobą współpracować, ponieważ są zbyt narcystyczni itp.

Wszystkie te argumenty są mechanizmem radzenia sobie społeczeństwa z dowodami, których nie mogą w inny sposób obalić. Gdy pojawią się twarde fakty, a władze otwarcie przyznają się do swoich planów, niektórzy ludzie powrócą do zdezorientowanego zaprzeczenia. Nie chcą uwierzyć, że zorganizowane zło na taką skalę może być rzeczywiście realne. Jeśli tak, to cała ich wiedza o świecie może okazać się błędna.

Przez wiele lat o agendzie globalnego zarządzania mówiono jedynie szeptem w elitarnych kręgach, ale raz na jakiś czas ktoś z nich głośno wypowiadał się o tym publicznie. Być może z arogancji, a może dlatego, że uznali, że nadszedł właściwy czas, aby ułatwić społeczeństwu zaakceptowanie tej możliwości. Ilekroć o tym wspominali, nazywali to „Nowym Porządkiem Świata”. Światowi przywódcy, od George’a HW Busha, Baracka Obamy, Joe Bidena, Gordona Browna, po Tony’ego Blaira i nie tylko, wygłosili przemówienia mówiące o „Nowym Porządku Świata”. Pieniądze i elity polityczne, takie jak George Soros i Henry Kissinger, przez lata nieustannie wspominały o NWO.

Jeden z najbardziej odkrywczych cytatów o tym programie pochodzi od zastępcy sekretarza stanu w Administracji Clintona, Strobe’a Talbota, który stwierdził w magazynie Time, że:

„W następnym stuleciu społeczeństwa, jakie znamy, będą przestarzałe; wszystkie państwa uznają jedną, globalną władzę… Przecież suwerenność narodowa wcale nie była takim świetnym pomysłem”.

W tym samym artykule dodaje mniej znany cytat:

„ …Wolny świat utworzył wielostronne instytucje finansowe, które zależą od gotowości państw członkowskich do rezygnacji z pewnego zakresu suwerenności. Międzynarodowy Fundusz Walutowy może praktycznie dyktować politykę fiskalną, nawet włączając w to wysokość podatków, jakie rząd powinien nakładać na swoich obywateli. Porozumienie Ogólne w sprawie taryf celnych i handlu reguluje wysokość cła, jakie kraj może pobierać od importu. Organizacje te można postrzegać jako proto-ministerstwa handlu, finansów i rozwoju zjednoczonego świata”.

Aby zrozumieć, jak działa program, przytaczam cytat globalisty i członka Rady ds. Stosunków Zagranicznych, Richarda Gardnera, w artykule w Magazynie Spraw Zagranicznych z 1974 roku zatytułowanym „Trudna droga do porządku światowego”:

„Krótko mówiąc, „świątynia porządku światowego” będzie musiała być budowana od dołu do góry, a nie od góry do dołu. Będzie to wyglądać jak wielkie „rozkwitające, buzujące zamieszanie”, używając słynnego opisu rzeczywistości Williama Jamesa, ale omijanie suwerenności narodowej, niszczenie jej kawałek po kawałku, przyniesie znacznie więcej niż staromodny frontalny atak”.

„NWO” od tego czasu wielokrotnie zmieniało nazwy, ponieważ opinia publiczna staje się coraz mądrzejsza wobec tego spisku. Nazywa się to Wielostronnym Porządkiem Świata, Czwartą Rewolucją Przemysłową, „Wielkim Resetem” itp. Nazwy się zmieniają, ale znaczenie jest zawsze takie samo.

W ciągu ostatnich dwóch lat, w obliczu rozległych globalnych wydarzeń kryzysowych, wyłonił się establishment „nowego porządku”, o którym mówią globaliści, prawie bez fanfar i wzmianek w mediach głównego nurtu. Początki globalnego rządu już istnieją i nazywa się go „Radą na rzecz kapitalizmu inkluzywnego” [Council For Inclusive Capitalism – CIC].

Ostatnio wielu analityków, wliczając w to mnie, było mocno skoncentrowanych na Światowym Forum Ekonomicznym i jego roli w agendzie rządu światowego. Głównie dlatego, że szef WEF Klaus Schwab jest takim krzykaczem i nie może się powstrzymać od mówienia o przyszłych planach centralizacji.

Jak zauważyłem w poprzednich artykułach, elity w ramach WEF były zbyt podekscytowane covidową pandemią, myśląc, że był to idealny kryzys, aby wdrożyć liczne globalistyczne rozwiązania w postaci Wielkiego Resetu. Jak się okazało, covid nie był tak śmiercionośny, jak początkowo przewidywali podczas ćwiczeń Event 201, a opinia publiczna nie była tak uległa i podporządkowana, jak oczekiwali. WEF zbyt wcześnie się wygadał.

Tak więc podążamy dalej, kryzys za kryzysem, jak upadające domino, aż dojdziemy do tego jedynego wydarzenia, które ich zdaniem popchnie masy do zaakceptowania rządów światowych. I chociaż w spotkaniach WEF regularnie uczestniczą globaliści najwyższego szczebla, to są oni raczej zespołem ekspertów wysokiego szczebla, Rada na rzecz kapitalizmu włączającego wydaje się być raczej implementacją niż teorią.

Założycielem grupy jest Lynn Forester de Rothschild, członek niesławnej dynastii Rothschildów, która od pokoleń angażuje się finansowo we wpływanie na rządy. Papież Franciszek i Watykan publicznie sprzymierzyli się z Radą w 2020r., a jedną z głównych narracji CIC jest to, że wszystkie religie muszą zjednoczyć się z przywódcami kapitału, aby zbudować społeczeństwo i gospodarkę „sprawiedliwą dla wszystkich”.

Ta myśl przewodnia wydaje się dość znajoma, ponieważ odzwierciedla cele WEF i jego koncepcję „gospodarki współdzielonej” [Shared Economy]: systemu, w którym nic nie będziesz posiadać, nie będziesz mieć prywatności, będziesz wszystko wynajmować, aby przetrwać będziesz całkowicie polegać na rządzie i „polubisz to”.

Innymi słowy, celem „inkluzywnego kapitalizmu” jest nakłonienie mas do zaakceptowania przemianowanej wersji komunizmu. Obietnica będzie taka, że ​​nie będziesz już musiał martwić się o swoją ekonomiczną przyszłość, ale kosztem będzie twoja wolność.

CIC jest kierowana przez centralną grupę światowych liderów, których nazywają „Strażnikami” (Nie, nie żartuję, to prawda).

Członkami CIC są m.in.: Mastercard, Allianz, Dupont, ONZ, Teachers Insurance and Annuity Association of America (TIAA), CalPERS, BP, Bank of America, Johnson & Johnson, Visa, Fundacja Rockefellera, Fundacja Forda, Mark Carney, skarbnik stanu Kalifornia i wiele innych firm na całym świecie. Lista jest obszerna, ale reprezentuje rodzaj rządu kierowanego przez korporacje z kongresem przedstawicieli korporacji wymieszanych z uległymi przywódcami politycznymi.

Jedną z najważniejszych misji CIC jest zmiana naszych modeli ekonomicznych w celu „promowania równości i inkluzywności”. Zabawne, zwolennicy CIC argumentują, że „zbyt duże bogactwo zostało zgromadzone w rękach zbyt małej liczby ludzi, a to dowodzi, że istniejący kapitalizm nie działa, a jednak to właśnie ONI są tymi ludźmi, którzy sfałszowali system, aby scentralizować to bogactwo w SWOICH RĘKACH. Nie są „kapitalistami”, są arystokracją. Czy naprawdę myślisz, że ci ludzie zbudują zupełnie nowy system, który nie będzie już im dalej służył?

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego Papież forsował obudzoną ideologię [woke ideology], panikę klimatyczną i retorykę jednej światowej religii w konflikcie z tradycyjną doktryną chrześcijańską, to właśnie dlatego – podąża za dyktatem CIC.

Inną misją CIC jest egzekwowanie kontroli emisji dwutlenku węgla i opodatkowania w imię „zmian klimatu” w celu osiągnięcia „zerowych” emisji netto. Jak wszyscy wiemy, zeroemisyjność netto będzie niemożliwa bez całkowitego przewrotu w naszej gospodarce i przemyśle, a w rezultacie „zaowocuje” śmiercią miliardów ludzi. Jest to scenariusz nieosiągalny, dlatego jest idealny dla globalistów. Ludzie są wrogami Ziemi, twierdzą, więc musimy pozwolić elitom kontrolować każde nasze działanie, aby upewnić się, że nie zniszczymy planety i nas samych, a proces nigdy się nie skończy, ponieważ zawsze będzie trzeba sobie radzić z emisją dwutlenku węgla.

Członkowie CIC, w tym szef Bank of America, otwarcie sugerują, że tak naprawdę nie potrzebują współpracy rządów, aby osiągnąć swoje cele. Mówią, że korporacje mogą wdrożyć większość inżynierii społecznej bez pomocy politycznej. Innymi słowy, spełnia to każdą definicję „rządu cieni” – ogromnej korporacyjnej kliki, która działa w tandemie, aby wdrożyć zmiany społeczne bez żadnego nadzoru. Jak wcześniej wspomniano, widzieliśmy to już wraz z rozprzestrzenianiem się obudzonej ideologii [woke ideology] przez setki, jeśli nie tysiące korporacji pracujących niczym w ulu.

Czy CIC jest ostateczną formą globalnego rządu? Nie, prawdopodobnie nie. Ale to jest początek. Rządy korporacji i elit finansowych dla korporacji i elit finansowych. Pomija wszelką reprezentację polityczną, wszelkie mechanizmy kontroli i równowagi oraz jakikolwiek udział wyborców. To konglomeraty i ich partnerzy podejmują decyzje dla naszego społeczeństwa jednostronnie i w sposób scentralizowany. A ponieważ wielkie firmy działają tak, jakby były oddzielone od rządu, a nie w partnerstwie z rządem, mogą twierdzić, że wolno im robić, co im się podoba.

Jednak w sytuacji, gdy korporacje i globaliści coraz częściej pokazują swoje prawdziwe oblicze i działają tak, jakby to oni powinni być u władzy, opinia publiczna musi pociągać ich do odpowiedzialności, tak jakby byli częścią rządu. A jeśli okaże się, że są autorytarni i skorumpowani, muszą zostać obaleni jak każda inna dyktatura polityczna.

______________

What Is The “Council For Inclusive Capitalism?” It’s The New World Order, Brandon Smith, July 14, 2022

−∗−

Powiązane tematycznie:

Trzech tenorów czyli kto kołysał Klausa
Kiedy Schwab został po raz pierwszy uznany przez Kissingera jako potencjalny przyszły przywódca globalistów, stosunkowo młody wtedy Niemiec miał wkrótce zostać przedstawiony Galbraithowi i Kahnowi. Zbiegło się to z pracą […]

______________

Great Reset czyli co szykują ludzkie paniska
Nadzór na każdym kroku, powszechny dochód gwarantowany powiązany z oceną kredytu społecznego, likwidacja własności prywatnej, masowa cenzura, zamrożenie i zajęcie rachunków bankowych, technologie wdrożone w celu przeprogramowania ludzi — ten […]

______________

Czy mają się czego bać?
Bez wątpienia, prawne bitwy będą niezwykle trudne do prowadzenia, ponieważ pracuje nad tym tak wielu potężnych ludzi, którzy chronią się nawzajem. Ale to nie znaczy, że nie spróbujemy. Wręcz przeciwnie, […]

______________

Wielka Trójka czyli kto lubi lockdowny
W każdym przypadku ludzie ci absolutnie i całkowicie popierają konwencjonalną rzeczywistość medyczną. Są niewzruszeni. Człowiek taki jak Fauci powie ‘skacz’, a oni skaczą. Inne postępowanie jest nie do pomyślenia. […]

______________

Great Zero Carbon czyli od wirusa do ubóstwa
„W bardzo cyniczny sposób jest to triumf nauki, ponieważ w końcu coś ustabilizowaliśmy – a mianowicie szacunki dotyczące nośności planety, czyli poniże 1 miliarda ludzi” […]

Zielone bankructwo czyli kto następny po Sri Lance […toć to CEJLON…]. Może neo-PRL???

AlterCabrio https://www.ekspedyt.org/2022/07/14/zielone-bankructwo-czyli-kto-nastepny-po-sri-lance/

Według WEF na Sri Lance wszystko szło świetnie, ale co widzimy cztery lata później: bankructwa, inflację, niewypłacalność, braki żywności, braki towarów, braki paliwa i przemoc na ulicach.

−∗−

Tłumaczenie artykułu z serwisu RAIR Foundation USA na temat przyczyn kryzysu na Sri Lance i wniosków jakie z tego mogą płynąć dla innych państw.

____________***____________

Globaliści świętują doskonale wykonane zniszczenie Sri Lanki – czy twój kraj będzie następny (wideo)

Według WEF na Sri Lance wszystko szło świetnie, ale co widzimy cztery lata później: bankructwa, inflację, niewypłacalność, braki żywności, braki towarów, braki paliwa i przemoc na ulicach.

Premier Sri Lanki ogłosił stan wyjątkowy po tym, jak prezydent Rajapaksa i jego żona uciekli na Malediwy na kilka godzin przed swoim ustąpieniem. Kraj boryka się z najgorszym kryzysem gospodarczym od czasu uzyskania niepodległości 4 lutego 1948 roku.

Dla światowej elity gospodarczej Sri Lanka była perłą Azji, wyjaśnia Glenn Beck. W 2018 roku Światowe Forum Ekonomiczne [WEF] chwaliło ten kraj w artykule zatytułowanym: “W ten sposób uczynię Sri Lankę bogatą do 2025 roku”.

Nic dziwnego, że artykuł został również po cichu usunięty [Artykuł jeszcze jest osiągalny pod innymi adresami, np. tutaj -tłum.]. Tak jak usunęli pochwały i związki z Władimirem Putinem:[w oryg. MD]

„Tak było cztery lata temu, a teraz są bankrutami” – wyjaśnia Beck. “Więc co się stało? Cóż, zwykłe bzdury, które słyszymy od władców w Davos… Sri Lanka miała skoncentrować się na ekonomii społecznej, wydając miliony na transformację do nowego rodzaju kapitalizmu.

Podwoili wysiłki dla zielonej energii, cokolwiek z tego brzmi znajomo?

Co powiesz na to, że Sri Lanka obniżyła podatki, ale też nie obniżyła wydatków. W rzeczywistości, aby napędzać Wielki Reset swojej gospodarki, zaczęli drukować gotówkę na niespotykanym dotąd poziomie. Ponieważ mieli tzw. zieloną gospodarkę, nie mieli po prostu wyjścia.

A ponieważ wszystko w kraju stało się ekologiczne, a potrzebowali wszystkiego natychmiast, wywrócili swoje rolnictwo i produkcję rolną do góry nogami. Czy coś z tego brzmi znajomo? Wszystko musiało być organiczne i wszystko musiało być uprawiane według nowych zasad.

Według Światowego Forum Ekonomicznego wszystko było w porządku, ale co widzimy cztery lata później: bankructwa, inflację, niewypłacalność, braki żywności, braki towarów, braki paliwa i przemoc na ulicach.

A teraz, kiedy ich kraj upada, organizacje, które ich wspierały i popychały w tym kierunku – organizacje, które forsowały tę „transformację”, w tym MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy) i Światowe Forum Ekonomiczne, właśnie się wycofały.

Beck ostrzega wszystkich, aby pamiętali, co globaliści zrobili Sri Lance. „Następnym razem, gdy usłyszysz Klausa Schwaba jak mówi, że teraz nadszedł czas na Wielki Reset. Ilekroć słyszysz, jak to mówi, ilekroć słyszysz o Build Back Better [Odbuduj Lepiej], ilekroć słyszysz o naszym przemyśle rolniczym, który musi stać się ekologiczny, ilekroć słyszysz o tym, jak Rosja przyczynia się do cen gazu, chcę, żebyś pomyślał o Sri Lance.

____________

Globalists Celebrate Their Perfectly Executed Destruction of Sri Lanka – Is Your Country Next (Video), Amy Mek, July 13, 2022

−∗−

Powiązane tematycznie:

‘Build Back Better’ czyli ‘Ordo ex Chao’ na nowo?
Ta „fundamentalna transformacja gospodarcza” zostanie dokonana bez zgody suwerennych państw narodowych, dziejąc się „nawet poza rządami światowych przywódców”. (…) ta transformacja będzie kosztować „biliony, a nie miliardy dolarów” i będzie […]

____________

Schwab’o mi albo kto nam to robi
W menu na dziś tekst o pomysłodawcy szalonego i groźnego projektu, zwanego Wielkim Resetem. Temat tej osoby przewijał się na łamach portalu wielokrotnie, ale zawsze jako temat poboczny. Poniżej artykuł […]

____________

Great Reset dla opornych
„Wielki Reset” jest niczym innym jak skoordynowaną kampanią propagandową okrytą płaszczem nieuchronności. (…) Każdy kraj, od Stanów Zjednoczonych po Chiny, musi uczestniczyć w programie, a każda branża, od ropy i […]

____________

Kto nam zbudował plac zabaw czyli czytajcie Suttona
Sutton nie zajmował się jakimiś nierealnymi spekulacjami. Był wybitnym badaczem akademickim, który w kilku pracach nienagannie udokumentował swoje wnioski. Nie będąc w stanie przeciwstawić się jego badaniom, establishment (w tym […]

To bydlę piekielne, Klaus Schwab chce: Trzeba walczyć o demokrację! Musimy dalej podnosić ceny gazu i ropy.

https://pch24.pl/forum-klausa-schwaba-trzeba-walczyc-o-demokracje-musimy-dalej-podnosic-ceny-gazu-i-ropy/

Światowe Forum Ekonomiczne uważa, że trzeba ratować klimat – i demokrację. Jedno z drugim jest ściśle powiązane, przekonują autorzy najnowszego opracowania. Bogate demokracje powinny jak najszybciej… opodatkować paliwa kopalne, podnosząc ich ceny na całym świecie. Ma to doprowadzić nie tylko do globalnego przyspieszenia zielonej transformacji, ale i do… stabilności demokracji.

Światowe Forum Ekonomiczne w artykule opublikowanym 11 lipca przekonuje, że stabilność demokracji jest ściśle związana… z zieloną energią (tekst w języku angielskim – tutaj). Forum „dowodzi” tego pokazując, że najwięcej „zielonej energii” jest w tych państwach, które są najbardziej demokratyczne. A skoro tak, konkluduje, należy zaostrzyć walkę o demokrację, wiążąc ją z walką o klimat. Narzędzia, które mają do tego prowadzić, są proste: podnoszenie cen surowców energetycznych!

„Wiodące demokracje muszą zgodzić się z zakończeniem niedoszacowania paliw kopalnych, które jest głównym czynnikiem uniemożliwiającym przejście na czystą energię. Niedoszacowanie związane z produkcją i spalaniem węgla, ropy i gazu wyniosło w 2020 roku w kosztach ekonomicznych 5,9 biliona dolarów”.

Według Forum, zwłaszcza „wiodące demokracje z grupy G20” powinny zgodzić się na zaprzestanie… przerw w opodatkowaniu produkcji i używaniu paliw kopalnych.Powinny też stopniowo wprowadzać bardziej skuteczne wycenianie paliw kopalnych poprzez podatki czy handlowe zgody na pokrycie kosztów lokalnego zanieczyszczenia powietrza, globalnego ocieplenia czy innych szkód ekonomicznych”, wskazali autorzy opracowania.

Demokracje z G20 powinny też zachęcać mniejsze kraje, by robiły to samo.

Należałoby też pójść wzorem Unii Europejskiej i nałożyć specjalny podatek na towary, które generują emisję dużych ilości dwutlenku węgla. Dzięki temu doszłoby do ochrony rodzimego przemysłu i zniechęcania firm z dalekich krajów od niewdrażania zielonych standardów w życie.

Zaoszczędzone i zyskane w ten sposób pieniądze powinny zostać przeznaczone na nowe zielone innowacje, inwestycje i zieloną ochronę. Temu wszystkiemu miałyby towarzyszyć obniżki opodatkowania pracy, wzrost płacy minimalnej czy nowe świadczenia socjalne, tak, by wynagrodzić pracownikom koszty zielonej transformacji.

Jak może skończyć się zielone szaleństwo pokazuje dobrze obecny kryzys na rynku energetycznym. Źródło: weforum.org Pach

Zielony Ład, inflacja – komunizm i idiotyzm w UE i USA, marionetki w Polsce – a my jesteśmy ofiarami. 26 minut gadania.

Czemu satanizm idzie w parze z idiotyzmem? Tyle deklamują przecież o “racjonalizmie”…

Zielony Ład, inflacja – komunizm i idiotyzm w UE i USA , marionetki w Polsce – a my jesteśmy ofiarami .

Zielony Ład – odwrotność rozsądnego ładu narzucona przez ZŁEGO | prof. Mirosław Dakowski

26 minut

korekta: w Holandii to oczyw. 800%. [13 minuta]

PiS wprowadzi dopłaty do remontów ocieplających domy? Lockdown energetyczny a “Global Order of Satan”.

CzarnaLimuzyna https://www.ekspedyt.org/2022/07/14/pis-wprowadzi-doplaty-do-remontow-ocieplajacych-domy/

Lockdown energetyczny jest faktem. Wynika to z wielokrotnie potwierdzonych zobowiązań wykonania odpowiednich przygotowań do Wielkiego Resetu.

Jak do tej pory każdy mianowany rząd wywiązuje się z tego zadania w sposób proporcjonalny do ogłoszonej mądrości etapu. Służą temu tzw. lockdowny: medyczny, energetyczny, żywnościowy, finansowy.

Rezultatem tych działań ma cyfrowa struktura nowego porządku w świecie nowoczesnego niewolnictwa. Bez własności, bez gotówki, a nawet bez prawa samodzielnego obrotu legalnymi środkami płatniczymi. Przysłowiowa miska ryżu będzie składać się z bezmięsnej papki. Dzięki modyfikacjom genetycznym transhumaniści wyhodują nowego człowieka hybrydę wkomponowanego w architekturę “Global Order of Satan”.

Proszę się nie niepokoić

Proszę się nie niepokoić. WHO ustanowiła globalny, multidyscyplinarny ekspercki komitet doradczy “w celu zbadania naukowych, etycznych, społecznych i prawnych wyzwań związanych z edycją ludzkiego genomu (somatycznego, germinalnego i dziedzicznego)”. Edycja ludzkiego genomu będzie konieczna na przykład w czasie “strasznej pandemii”.

Co to jest “straszna pandemia”? To taka podczas której zaistnieje potrzeba genetycznych modyfikacji ludzi. Nie martwy się. Ten skomplikowany proces zostanie przeprowadzony bardzo sprawnie dzięki Traktatowi anty Pandemicznemu. Dzięki niemu każde państwo będące jego sygnatariuszem zrezygnuje ze swoich męczących kompetencji na rzecz kompetentnej i sprawnej WHO. Decyzja o globalnym wszczepianiu różnych czipów, implantów oraz substancji modyfikujących procesy zachodzące w ludzkich organizmach zostanie podjęta globalnie.

Nie będziesz wolny, a będziesz szczęśliwy

Brzmi to tak jak jeden z popularnych sloganów NWO: nie będziesz nic mieć, a będziesz szczęśliwy. Potrzeba posiadania czegokolwiek zostanie zastąpiona potrzebą bezpieczeństwa nieustannie wzmaganą ogłaszanymi globalnie katastrofami. Prawo ochrony własności i ochrony danych zostanie zniesione lub zmodyfikowane. Na rzecz zrównoważonego rozboju działa mnóstwo instytucji, ośrodków propagandowych i związanych z nimi ludzi.

prof. Jakub Kronenberg: Musimy zbiednieć, żeby żyć szczęśliwie

W wywiadzie pod takim tytułem Jakub Kronenberg zaangażowany od wielu lat na rzecz zrównoważonego rozwoju mówi “o  tym, że gospodarka musi zacząć się kurczyć zamiast rosnąć, a ludzie w warunkach de-wzrostu mogą żyć lepiej niż teraz”.

Tak oto w pustych głowach kreuje się obraz nowego wspaniałego niewolnictwa. Powyższa grafika jest z “Gazety Wyborczej”, w której pod hasztagiem nie posiadam można przeczytać podobne wynurzenia:

Dlatego coraz częściej nie chcemy posiadać. Ważniejsze staję się dla nas używanie, korzystanie, współdzielenie. Własność nie buduje już naszej wartości.

Cdn? Nie kończę na razie tego wpisu. Chwilowo nie mam czasu, ale jaki miałby być koniec? Mądrej głowie dość dwie słowie…

Niemcy nawarzyły piwa: „Zielony Ład”, bojkot Rosji. A my – pijmy te szczyny!! To nie żart! Podzielimy się gazem z Niemcami.

To nie żart! Podzielimy się gazem z Niemcami. Komunizm [dosłownie!!! ] w UE.

Niemcy nawarzyły piwa: „Zielony Ład”, bojkot Rosji. A my – pijmy te szczyny!!

Rzecznik PiS-u: zawsze popieraliśmy solidarność energetyczną….

https://pch24.pl/to-nie-zart-podzielimy-sie-gazem-z-niemcami-rzecznik-pis-u-zawsze-popieralismy-solidarnosc-energetyczna/

[MD. Oto oficjalny BEŁKOT:]

– Myśmy zawsze apelowali o solidarność energetyczną mówił rzecznik Prawa i Sprawiedliwości, Radosław Fogiel podczas wywiadu w TVP Info. Polityk odniósł się w ten sposób do kwestii dzielenia się zasobami gazu przez państwa członkowskie Unii Europejskiej. Jak wskazał, gabinet Mateusza Morawieckiego sprzyja temu rozwiązaniu.

Oznacza to, że Polska będzie udostępniała swoje rezerwy m.in. najbardziej zagrożonemu niedoborami Berlinowi.

– Niemcy piją piwo, którego same nawarzyły, ale system gazowy w UE nikogo nie czyni samotną wyspą i jakieś rozwiązania trzeba znaleźć. (…) Myśmy zawsze apelowali o solidarność energetyczną – wyjaśniał przedstawiciel partii rządzącej.

Zdaniem Fogiela RFN samo jest winne swemu negatywnemu położeniu, przez lata państwo to pozostawało bowiem głównym partnerem w handlu surowcami z Rosją i uzależniło się energetycznie od Kremla. – Jest w tym pewna sprawiedliwość dziejowa, że Niemcy tę lekcję odrabiają w sposób bolesny – komentował polityk obozu „dobrej zmiany”.

Mimo tego przedstawiciel PiS-u podkreślił, że Warszawa nie zamierza „siąść na krześle, odwrócić się do ściany i powiedzieć nie dam, mało mam”, ponieważ w sytuacji niedoborów prądu w Polsce Niemcy wspomagały krajową energetykę. Zwrócił jednak uwagę, że jest to dobry pretekst do wysunięcia krytyki niemieckiego partnerstwa z Rosją.

Źródło: tvp.info

=====================

mail:

Panie Profesorze, bo to jest tak:

— za komuny “my wysyłaliśmy węgiel Ruskim, a oni nam w zamian buty…
do podzelowania”
— obecnie zaś my wysyłamy czołgi (i nie tylko) na Ukrainę, a w zamian
Niemcy co prawda obiecanych(?) Leopardów nie dadzą, ale za to zgodziły
się przyjąć nasz gaz

ZB

Pięć technologii, za pomocą których niejaki B. Gates chce rządzić światem.

Piotr Relich https://pch24.pl/5-technologii-za-pomoca-ktorych-bill-gates-chce-rzadzic-swiatem/

[Anegdotka chłopców, u których budzą się hormony: „znów chciałem posiąść (tu pseudonim aktualnej seks-bomby). O, a już posiadłeś? –Nie, ale już chciałem” MD]

Bill Gates nie kryje fascynacji rolą, jaką technologia może odgrywać w „służbie ludzkości”. Jego prywatne krucjaty przeciw epidemiom i nierównościom, zawsze opierają się na badaniach i innowacyjnych patentach. Miliarder jednak słono sobie liczy za ocalanie świata. A wraz z zyskami, rosną również jego wpływy.

1.Geoinżynieria

Kiedy ludzkość nie poradzi sobie ze skutkami globalnego ocieplenia, a zmiany temperatur doprowadzą do katastrof o nieodwracalnym charakterze, wielcy tego świata sięgną po nadzwyczajne rozwiązania z kategorii „w razie niebezpieczeństwa stłucz szybkę”. Jednym nich jest geoinżynieria, czyli w wielkim skrócie: możliwość ocieplania i ochładzania ziemskiej atmosfery na żądanie.

Gates przyznaje, że od lat „inwestuje w wiele badań” z tej dziedziny, choć nie są to kwoty tak wielkie jak przy innych przedsięwzięciach. Choć „niesprawdzone”, oraz „wzbudzające wątpliwości etyczne” metody, takie jak rozpylanie w chmurach substancji odbijających promieniowanie słoneczne czy zasypywanie oceanów pyłami blokującymi emisję CO2, dzisiaj powodują bunt nawet najbardziej lewej strony opinii publicznej, to zdaniem miliardera „warto o nich rozmawiać, skoro jeszcze mamy luksus studiowania i dyskutowania”.

Nie wiadomo czy apokaliptyczne wizje klimatycznych podżegaczy się ziszczą. Natomiast wiemy, kto będzie właścicielem wszelkich „zbawiennych” technologii, jeżeli Al Gore i spółka mają rację.

2.Nowe szczepionki

Po dwóch latach tzw. pandemii nikomu nie trzeba wyjaśniać roli amerykańskiego miliardera w procesie produkcji preparatów przeciw COVID-19. Warto nadmienić, że ta fiksacja zaczęła się u Gatesa znacznie wcześniej. Inwestycją na poziomie 10 miliardów USD w 2010 r. ogłosił „dekadę szczepień”, której zwieńczenie, o dziwo, nastąpiło wraz z gigantycznym kryzysem umożliwiającym popularyzację specyfików w skali globalnej.

Zaangażowaniem w międzynarodowe programy promocji szczepionek, takie jak GAVI (Global Alliance for Vaccinnes and Immunization) Fundacja Billa i Melindy Gatesów zawstydza niejedno mocarstwo. Podobnie w przypadku inwestycji w prace licznych producentów. Dość powiedzieć, że na jesień 2019 r., kilka miesięcy przed wybuchem pandemii, Gates zainwestował 50 milionów w mało znane, raczkujące niemieckie przedsiębiorstwo…BioNTech.

Koniec pandemii nie oznacza, że Gates, w nimbie świętości, uda się wreszcie na zasłużoną emeryturę. Wręcz przeciwnie. Zapewniając o nadejściu przyszłych pandemii, Amerykanin postuluje powołanie globalnego systemu reagowania pandemicznego (GERM), złożonego z ekspertów i lekarzy, utrzymywanego ze środków WHO; tj. 193 krajów-członków plus prywatnych darczyńców, otrzymującego nadzwyczajne prerogatywy na czas kryzysu. Wygraną z przyszłymi patogenami zapewnią natomiast nie tylko nowe urządzenia diagnostyczne czy leki, ale przede wszystkim nowe, powstałe nawet w trzy miesiące (sic!) szczepionki.

„Musimy wydać miliardy, by ocalić biliony” – brzmi najnowsze motto Amerykanina. Nie sposób nie odczytać go jednak jak szantażu: złóżcie się na moje zabawki, a COVID będzie ostatnią pandemią!

3.Sztuczne mięso

Gates, mimo roztaczania niewiarygodnych wizji, czasem pozostaje realistą. Przykładowo wtedy, gdy mówi, że ludzkość, wbrew opinii przewrażliwionych wegan, choćby świat palił się i walił, nie zaprzestanie jedzenia mięsa. Im kraj bogatszy, tym więcej mięsa spożywają jego obywatele, a zapotrzebowanie na ten rodzaj żywności będzie wciąż rosnąć. Dlatego zamiast zabierać steka, (którego produkcja odpowiada za jedną piątą emisji CO2) należy podsunąć ludziom coś jedynie mięso przypominające.

Nad tym aby mięso laboratoryjne, wytwarzane np. z serum krwi zwierząt, grzybów, a nawet… ludzkich komórek, już wkrótce zastąpiło schabowego głowią się tęgie umysły, a bogacze pokroju Gatesa i Bezosa nie szczędzą pieniędzy na liczne badania i start-upy. Jednocześnie wciąż nakręcając na nie popyt, rozsiewając klimatyczną histerię. Przykładowo, Amerykanin w wywiadzie dla Technology Review wprost stwierdził, że wszystkie bogate kraje muszą przerzucić się w 100 proc. na syntetyczną wołowinę.

Jeżeli ich wysiłkom przyjdą z pomocą organizacje międzynarodowe oraz poszczególne rządy (np. jak niedawno w Holandii), już wkrótce cały świat będzie chodził po karczek wołowy nie do hodowców, ale człowieka, który opracował system Windows.

4.Modyfikacja genetyczna nasion

W radzeniu sobie ze skutkami globalnego ocieplenia mogą pomóc nam również modyfikowane genetycznie nasiona. Miliardera fascynuje historia Normana Borlauga, który w latach 70 XX w., dzięki zmodyfikowanej pszenicy, doprowadził do Zielonej Rewolucji w krajach Azji Płd-Wschodniej, za co otrzymał nawet nagrodę Nobla.

Gates przyznaje się do licznych inwestycji w ośrodek CGIAR w Meksyku, odpowiedzialny za badania nie tylko nad nowymi odmianami ryżu czy kukurydzy, ale implementacją nowoczesnych technologii w rolnictwie (tzw. rolnictwo precyzyjne).

Jednak wizja hektarów doglądanych przez sztuczną inteligencję, opryskiwanych przez drony i kierowanych ze smartfona, jest dużo bliższa właścicielowi latyfundiów w Utah czy Niemczech, niż biednemu rolnikowi z rejonu Sahelu. W jaki sposób te rozwiązania mają pomóc w rozwiązaniu problemów głodu na świecie, miliarder nie mówi. Ubolewając nad rażącym brakiem zainteresowania ze strony instytucji międzynarodowych, jedynym rozwiązaniem jakie proponuje jest zwiększenie rządowych i prywatnych nakładów na badania i innowacje w tej dziedzinie.

Co do „zbawiennej” roli majstrowania przy kodzie genetycznym roślin. Rzeczywiście, można tak zaprogramować kukurydzę, aby w momencie powodzi przechodziła w „stan uśpienia”, dawała 30 proc. większe plony, czy odstraszała pasożyty. Ale jednocześnie można wprowadzić gen obumieralności, tak by nasiona pochodzące z kolejnych plonów nie nadawały się do ponownego obsiania. Spowoduje to, że w każdym sezonie rolnik będzie zmuszony korzystać z usług dostawcy, posiadającego patent na ich produkcję.

Uzależnienie rolników to jedno z największych niebezpieczeństw popularyzacji GMO. Proponowane przez Gatesa rozwiązania premiują przede wszystkim wielkie koncerny agronomiczne, natomiast ich inwestorzy mogą liczyć na niemałe zyski. „Każdy dolar zainwestowany w CGIAR przynosi ok 6 dolarów zwrotu. Za inwestycję, która zwraca się w takiej skali sześć do jednego, a przy tym ratuje życia, Warren Buffet dałby sobie uciąć prawą rękę” – podsumowuje w jednej ze swoich książek.

5.Edycja ludzkiego DNA

Bill Gates od lat nie szczędzi pochwał Jennifer Doudnie, członkowi zespołu biologów, którzy – jak uważają – złamali „kod życia”, tzn. wynaleźli metodę precyzyjnej edycji kodu DNA. Odkrycie CRISPR (Clustered Regularly Interspaced Short Palindromic Repeats), Gates określa mianem kolejnego przewrotu kopernikańskiego, po którym świat nie będzie już tym samym miejscem. Ludzkość bowiem pierwszy raz w historii otrzymała możliwość przeprogramowania biologicznego wzoru, według którego rozwija się każda żyjąca istota.

Choć, jego zdaniem, ludzkość należy uchronić przed scenariuszami rodem z filmów science-fiction, gdzie np. rodzice projektują wygląd swoich dzieci w najdrobniejszych szczegółach, nie mówi o wykorzystaniu metody do walki z chorobami.

A jak wiadomo, każdy postęp, nawet ten definiowany przez nazistowskich eugeników, motywowany jest chęcią stworzenia nowego, lepszego świata bez cierpienia, głodu i chorób. Sama Doudna przyznaje, że w toku debaty na etycznością CRISPR zmieniła swoje stanowisko. Z bezwzględnej przeciwniczki ingerencji w komórki na etapie prenatalnym, ewoluowała w stronę dopuszczenia metody np. w przypadku ryzyka wystąpienia nieuleczalnej choroby genetycznej. Uczciwie przyznaje natomiast, że majstrowanie przy zarodkach w celu uchronienia przed przyszłymi nieszczęściami, niesie logiczną konsekwencję „ulepszania” człowieka. Po przekroczeniu tej granicy, nie sposób się już zatrzymać.

Póki co, administracje poszczególnych rządów sprzeciwiają się implementacji CRISPR ze względu na zbyt duże ryzyko wystąpienia nieprzewidzianych mutacji. Opinia publiczna również wydaje się uśpiona, gdyż – jak zwracają uwagę odkrywcy metody – niezdrowy rozgłos oraz związany z nim sprzeciw przeszkodziłby w pracach nad wiele rokującą technologią. Mimo tego, na ich badania płynie coraz obfitszy strumień pieniędzy, pochodzących przede wszystkim od prywatnych inwestorów. Kiedy ludzkość będzie już gotowa na przełom, wszystkie karty będą już dawno rozdane.

World Economic Forum: Gas Prices Must Go Higher to Save Democracy

World Economic Forum Paper: Gas Prices Must Go Higher to Save Democracy

https://www.newsmax.com/newsfront/world-economic-forum-fossilfuel-democracy-gas/2022/07/11/id/1078214/ Charlie McCarthy 11 July 2022

A sign of the World Economic Forum

The World Economic Forum (WEF) on Monday released a position paper that said lowering fossil fuel use to reduce carbon emissions was necessary as the world faces two global crises — “climate change and the decline of democracy.”

The WEF’s paper, written by Colorado State University economics professor Edward B. Barbier, said democracy can be saved as long as consumers stop burning coal, oil, and gas in exchange for green renewables.

“If global warming is to be kept below 1.5o C, the world must act now to reduce carbon emissions. Achieving this objective requires substantially lowering fossil fuel use through a clean energy transition,” Barbier wrote.

“For the past 15 years, democracy has been in decline worldwide. To protect and promote freedom, leading democracies must strengthen their economies and safeguard liberty.

“These two aims are not mutually exclusive but complementary. Reducing reliance on fossil fuels and transitioning to low-carbon alternatives also make democratic economies more sustainable. Major democracies should work together to achieve these two goals.”

Higher gas prices would help the U.S. and Europe accomplish what Barbier suggested.

“First, leading democracies should agree to end the underpricing of fossil fuels, which is the principal factor preventing a clean energy transition,” Barbier wrote. “The underpricing associated with producing and burning coal, oil and gas amounted to $5.9 trillion in economic costs in 2020. Nearly a quarter of these losses — $1.45 trillion — occurred in 48 major and smaller democracies.

“The leading democracies of the G-20 should collectively commit to phasing out cost and tax breaks for the production and consumption of fossil fuels. They should also phase in more efficient pricing of fossil fuels through taxes or tradable permits to cover the costs of local air pollution, global warming, and other economic damages.”

The WEF paper said that a clean-energy transition led by major economies is essential for attaining net-zero carbon emissions by 2050.

Also, the WEF paper said, sacrificing further progress toward a low-carbon economy could “put democracies in greater economic peril, not less” — something to which Russia’s invasion of Ukraine has brought renewed focus.

Barbier wrote that a green strategy implemented by the U.S. and European powers should include three key elements:

  • End the underpricing of fossil fuels.
  • Adopt a carbon border adjustment mechanism (CBAM) that imposes a tax on carbon-intensive imports.
  • Recycle the revenues saved or raised through reforming fossil fuel markets to fund additional green innovation, investments, and protection.
  • Related Stories:

What Was Covid Really About? Triggering A Multi-Trillion Dollar Global Debt Crisis. Covid, Capitalism, Friedrich Engels and Boris Johnson

“Ramping up an Imperialist Strategy”?

Covid, Capitalism, Friedrich Engels and Boris Johnson

By Colin Todhunter Global Research, July 12, 2022 https://www.globalresearch.ca/covid-capitalism-friedrich-boris/5785964

And thus it renders more and more evident the great central fact that the cause of the miserable condition of the working class is to be sought, not in these minor grievances, but in the capitalistic system itself.” Friedrich Engels, The Condition of the Working Class in England (1845) (preface),

The IMF and World Bank have for decades pushed a policy agenda based on cuts to public services, increases in taxes paid by the poorest and moves to undermine labour rights and protections.

IMF ‘structural adjustment’ policies have resulted in 52% of Africans lacking access to healthcare and 83% having no safety nets to fall back on if they lose their job or become sick. Even the IMF has shown that neoliberal policies fuel poverty and inequality.

In 2021, an Oxfam review of IMF COVID-19 loans showed that 33 African countries were encouraged to pursue austerity policies. The world’s poorest countries are due to pay $43 billion [43*10^9 md] in debt repayments in 2022, which could otherwise cover the costs of their food imports.

Oxfam and Development Finance International (DFI) have also revealed that 43 out of 55 African Union member states face public expenditure cuts totalling $183 billion over the next five years.

According to Prof Michel Chossudovsky of the Centre for Research on Globalization, the closure of the world economy (March 11, 2020 Lockdown imposed on more than 190 countries) has triggered an unprecedented process of global indebtedness. Governments are now under the control of global creditors in the post-COVID era.

What we are seeing is a de facto privatisation of the state as governments capitulate to the needs of Western financial institutions.

Moreover, these debts are largely dollar-denominated, helping to strengthen the US dollar and US leverage over countries.

It raises the question: what was COVID really about?

Millions have been asking that question since lockdowns and restrictions began in early 2020. If it was indeed about public health, why close down the bulk of health services and the global economy knowing full well what the massive health, economic and debt implications would be?

Why mount a military-style propaganda campaign to censor world-renowned scientists and terrorise entire populations and use the full force and brutality of the police to ensure compliance?

These actions were wholly disproportionate to any risk posed to public health, especially when considering the way ‘COVID death’ definitions and data were often massaged and how PCR tests were misused to scare populations into submission.

Prof Fabio Vighi of Cardiff University implies we should have been suspicious from the start when the usually “unscrupulous ruling elites” froze the global economy in the face of a pathogen that targets almost exclusively the unproductive (the over 80s).

COVID was a crisis of capitalism masquerading as a public health emergency.

Capitalism  

Capitalism needs to keep expanding into or creating new markets to ensure the accumulation of capital to offset the tendency for the general rate of profit to fall. The capitalist needs to accumulate capital (wealth) to be able to reinvest it and make further profits. By placing downward pressure on workers’ wages, the capitalist extracts sufficient surplus value to be able to do this.

But when the capitalist is unable to sufficiently reinvest (due to declining demand for commodities, a lack of investment opportunities and markets, etc), wealth (capital) over accumulates, devalues and the system goes into crisis. To avoid crisis, capitalism requires constant growth, markets and sufficient demand.

According to writer Ted Reese, the capitalist rate of profit has trended downwards from an estimated 43% in the 1870s to 17% in the 2000s. Although wages and corporate taxes have been slashed, the exploitability of labour was increasingly insufficient to meet the demands of capital accumulation.

By late 2019, many companies could not generate sufficient profit. Falling turnover, limited cashflows and highly leveraged balance sheets were prevalent.

Economic growth was weakening in the run up to the massive stock market crash in February 2020, which saw trillions more pumped into the system in the guise of ‘COVID relief’.

To stave off crisis up until that point, various tactics had been employed.

Credit markets were expanded and personal debt increased to maintain consumer demand as workers’ wages were squeezed. Financial deregulation occurred and speculative capital was allowed to exploit new areas and investment opportunities. At the same time, stock buy backs, the student debt economy, quantitative easing and massive bail outs and subsidies and an expansion of militarism helped to maintain economic growth.

There was also a ramping up of an imperialist strategy that has seen indigenous systems of production abroad being displaced by global corporations and states pressurised to withdraw from areas of economic activity, leaving transnational players to occupy the space left open.

While these strategies produced speculative bubbles and led to an overevaluation of assets and increased both personal and government debt, they helped to continue to secure viable profits and returns on investment.

But come 2019, former governor of the Bank of England Mervyn King warned that the world was sleepwalking towards a fresh economic and financial crisis that would have devastating consequences. He argued that the global economy was stuck in a low growth trap and recovery from the crisis of 2008 was weaker than that after the Great Depression.

King concluded that it was time for the Federal Reserve and other central banks to begin talks behind closed doors with politicians.

That is precisely what happened as key players, including BlackRock, the world’s most powerful investment fund, got together to work out a strategy going forward. This took place in the lead up to COVID.

Aside from deepening the dependency of poorer countries on Western capital, Fabio Vighi says lockdowns and the global suspension of economic transactions allowed the US Fed to flood the ailing financial markets (under the guise of COVID) with freshly printed money while shutting down the real economy to avoid hyperinflation. Lockdowns suspended business transactions, which drained the demand for credit and stopped the contagion.

COVID provided cover for a multi-trillion-dollar bailout for the capitalist economy that was in meltdown prior to COVID. Despite a decade or more of ‘quantitative easing’, this new bailout came in the form of trillions of dollars pumped into financial markets by the US Fed (in the months prior to March 2020) and subsequent ‘COVID relief’.

The IMF, World bank and global leaders knew full well what the impact on the world’s poor would be of closing down the world economy through COVID-related lockdowns.

Yet they sanctioned it and there is now the prospect that in excess of a quarter of a billion more people worldwide will fall into extreme levels of poverty in 2022 alone.

In April 2020, the Wall Street Journal stated the IMF and World Bank faced a deluge of aid requests from scores of poorer countries seeking bailouts and loans from financial institutions with $1.2 trillion to lend.

In addition to helping to reboot the financial system, closing down the global economy deliberately deepened poorer countries’ dependency on Western global conglomerates and financial interests.

Lockdowns also helped accelerate the restructuring of capitalism that involves smaller enterprises being driven to bankruptcy or bought up by monopolies and global chains, thereby ensuring continued viable profits for Big Tech, the digital payments giants and global online corporations like Meta and Amazon and the eradication of millions of jobs.

Although the effects of the conflict in Ukraine cannot be dismissed, with the global economy now open again, inflation is rising and causing a ‘cost of living’ crisis. With a debt-ridden economy, there is limited scope for rising interest rates to control inflation.

But this crisis is not inevitable: current inflation is not only induced by the liquidity injected into the financial system but also being fuelled by speculation in food commodity markets and corporate greed as energy and food corporations continue to rake in vast profits at the expense of ordinary people.

Resistance  

However, resistance is fertile.

Aside from the many anti-restriction/pro-freedom rallies during COVID, we are now seeing a more strident trade unionism coming to the fore – in Britain at least – led by media savvy leaders like Mick Lynch, general secretary of the National Union of Rail, Maritime and Transport Workers (RMT), who know how to appeal to the public and tap into widely held resentment against soaring cost of living rises.

Teachers, health workers and others could follow the RMT into taking strike action.

Lynch says that millions of people in Britain face lower living standards and the stripping out of occupational pensions. He adds:

“COVID has been a smokescreen for the rich and powerful in this country to drive down wages as far as they can.”

Just like a decade of imposed ‘austerity’ was used to achieve similar results in the lead up to COVID.

The trade union movement should now be taking a leading role in resisting the attack on living standards and further attempts to run-down state-provided welfare and privatise what remains.

The strategy to wholly dismantle and privatise health and welfare services seems increasingly likely given the need to rein in (COVID-related) public debt and the trend towards AI, workplace automisation and worklessness.

This is a real concern because, following the logic of capitalism, work is a condition for the existence of the labouring classes. So, if a mass labour force is no longer deemed necessary, there is no need for mass education, welfare and healthcare provision and systems that have traditionally served to reproduce and maintain labour that capitalist economic activity has required.

In 2019, Philip Alston, the UN rapporteur on extreme poverty, accused British government ministers of the “systematic immiseration of a significant part of the British population” in the decade following the 2008 financial crash.

Alston stated:

“As Thomas Hobbes observed long ago, such an approach condemns the least well off to lives that are ‘solitary, poor, nasty, brutish, and short’. As the British social contract slowly evaporates, Hobbes’ prediction risks becoming the new reality.”

Post-COVID, Alston’s words carry even more weight.

As this article draws to a close, news is breaking that Boris Johnson has resigned as prime minister. A remarkable PM if only for his criminality, lack of moral foundation and double standards – also applicable to many of his cronies in government.

With this in mind, let’s finish where we began.

“I have never seen a class so deeply demoralised, so incurably debased by selfishness, so corroded within, so incapable of progress, as the English bourgeoisie…

For it nothing exists in this world, except for the sake of money, itself not excluded. It knows no bliss save that of rapid gain, no pain save that of losing gold.

In the presence of this avarice and lust of gain, it is not possible for a single human sentiment or opinion to remain untainted.” Friedrich Engels, The Condition of the Working Class in England (1845), p.275

*

Renowned author Colin Todhunter specialises in development, food and agriculture. He is a Research Associate of the Centre for Research on Globalization (CRG) in Montreal.

The author receives no payment from any media outlet or organization for his work. If you appreciated this article, consider sending a few coins his way: colintodhunter@outlook.com

Posłuchajmy ekspertów. Nogi i zsiadłe mleko z kartoflami.

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” 12 lipca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5211

W „Alfabecie wspomnień” Antoni Słonimski, pod hasłem „Nogi”, opisuje, jak to w warszawskich środowiskach, już nawet nie kupieckich, ale kupczykowskich, przedstawiano rozgromienie floty rosyjskiej w 1905 roku przez Japończyków, a konkretnie – właśnie przez generała Nogi. Opowiadający upaja się olimpijskim spokojem generała na tle narastającego napięcia z powodu zbliżania się rosyjskiej floty.

Oto widzimy generała Nogi, jak zajada zsiadłe mleko z kartoflami. Przybiega oficer i melduje: wasze wysokopriewaschoditielstwo, zbliża się ku nam cesarska flota rosyjska – a generał Nogi nic, tylko nadal je zsiadłe mleko z kartoflami. Po chwili przybiega drugi i woła: wasze wysokopriewaschoditielstwo, już widać cesarską flotę rosyjską! – a generał Nogi nic, tylko nadal je zsiadłe mleko z kartoflami. Wreszcie przybiega trzeci oficer i woła: wasze wysokopriewaschoditielstwo, cesarska flota rosyjska już tu jest! Wtedy generał Nogi wstał, otarł usta serwetką, wyszedł na pokład i zatopił cesarską flotę rosyjską.

Kto wie, czy tak właśnie nie będzie wyglądało ostateczne zwycięstwo Ukrainy nad Rosją, które – jak wiadomo – zostało zagwarantowane przez sekretarza stanu USA Antoniego Blinkena. Co prawda sekretarz stanu Antoni Blinken wywodzi się z narodu bardzo elastycznego, o czym świadczy anegdotka: Nasi wygrywają! – Jacy „nasi”? – No ci, którzy wygrywają!” – ale tym razem może to być na serio, a w każdym razie, tak musi uważać prezydent Zełeński, a zwłaszcza – jego otoczenie. Gdyby było inaczej, to ukraiński minister obrony nie mówiłby, że po wojnie musi nastąpić demilitaryzacja europejskiej części Rosji.

Zresztą nie tylko ukraińscy ministrowie stawiają sobie takie ambitne cele; ostatnio ten euforyczny nastrój udziela się również osobom nie uczestniczącym bezpośrednio w wojnie, jaką na terenie Ukrainy Rosja prowadzi z Sojuszem Atlantyckim. Ta euforia rozbudza graniczące z pewnością nadzieje, że oto Polska, po raz pierwszy od Piotra Wielkiego, stoi przed historyczną szansą położenia kresu rosyjskiemu imperializmowi. To znaczy – nie tyle Polska, bo Polska w tym konflikcie uczestniczy przeważnie w taki sposób, że pokrzykuje, przytupuje i wymachuje rękami – no ale nasi sojusznicy, Amerykanie i Anglicy, to co innego.

Jak będzie trzeba, to nie tylko wyjdą na pokład i zatopią cesarską flotę rosyjską, ale zdemilitaryzują Rosję, a Polskę, która przedtem będzie musiała ustanowić unię z Ukrainą i spłacić jej długi – odbudują od morza do morza, a właściwie od jednego morza do drugiego i trzeciego. Takie właśnie marzenia snuli Polacy, co prawda nie wszyscy, niemniej wielu z nich, podczas II wojny światowej – co wyrażało się w piosence: „Moja mała, otrzyj łzy. Słyszysz? Szumią morza trzy!” A „łzy” były stąd, że młodzieniec obiecywał ukochanej, iż „po powrocie ofiaruję ci mej manierki cud, rybkę ze słonych wód lub korale z mej krwi”.

Jak wiadomo, wtedy skończyło się na koralach – bo tak właśnie bywa, gdy jakiś „mały, ale bardzo dzielny naród” – jak strażnik w gmachu ONZ w Nowym Jorku przywitał reprezentanta UNESCO („wiem, wiem; to mały, ale bardzo dzielny naród!”) – zaczyna prężyć cudze muskuły, ale – jak zauważył francuski aforysta, Franciszek książę de La Rochefoucauld – tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego. Trochę inaczej tę myśl wyraził Stanisław Sojka śpiewając, że „nasze grzechy, ciągle te same i nudne, zadomowiły się w nas”.

Żeby jednak nie pogrążyć się w rozterkach, warto posłuchać głosu ekspertów, których przecież nie brakuje, zwłaszcza w takich sprawach. Co prawda, z nimi też bywa rozmaicie.

Guy Sorman opowiadał mi, jak to po wojnie koreańskiej z Ameryki przyjechała do Korei Południowej delegacja ekspertów, żeby się zorientować, czy z tego kraju coś będzie. Po powrocie sporządziła bardzo pesymistyczny raport, że ta cała Korea Południowa nie warta jest funta kłaków, nawet nie ze względu na wojenne zniszczenia, tylko dlatego, że panuje tam konfucjanizm. Konfucjanizm bowiem oznacza bierne poddanie się losowi – i tak dalej. Po latach, kiedy Korea Południowa nie tylko się odbudowała, ale zaczęła przekształcać się w „azjatyckiego tygrysa”, ta sama ekipa ekspertów pojechała tam jeszcze raz, by wyjaśnić ten fenomen. Po powrocie sporządzili raport – że naturalnie, jakże by inaczej! Przecież w Korei panuje konfucjanizm, a konfucjanizm, to hierarchia, dyscyplina, ład – i tak dalej.

No a teraz „teoretyk wojskowy” prof. Martin van Creveld, emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, który wcześniej niezbitymi argumentami dowodził, że Rosja na Ukrainie poniesie „strategiczną porażkę”, ni stąd, ni zowąd zmienił zdanie i obecnie opublikował „pięć powodów”, dla których Rosja może tę wojnę wygrać.

Już w pierwszym z tych pięciu powodów słychać jęk zawodu, że na Ukrainie nie będzie wojny partyzanckiej. Zamiast prowadzić wojnę partyzancką, Ukraina wdała się z Rosją w regularną wojnę, no a w tej Rosja ma przewagę, zwłaszcza, że – po drugie – nie bawi się już w jakieś efekciarskie „blitzkriegi”, tylko wojuje tradycyjnie; najpierw nawała artyleryjska, a potem „za rodinu, za Stalina – wpieriod!Po trzecie – że pojawiły się problemy z zaopatrzeniem. Rosyjskie linie są krótkie, podczas gdy zachodnie – długie i potencjalnie ryzykowne, chociaż w ramach „dziwnej wojny”, Rosja, jak dotychczas, nie bombarduje transportów broni i amunicji na Ukrainę, chociaż dysponuje przecież i zwiadem satelitarnym, a pewnie i tradycyjną razwiedką. Po czwarte – okazało się, że Rosja jest zadziwiająco odporna na zachodnie sankcje; rubel, który w pierwszej fazie wojny ostro pikował w dół, teraz, po kilku miesiącach osiągnął, najwyższy od siedmiu lat poziom w stosunku do dolara i ta tendencja jest „wzrostowa”. Poza tym, jak tylko Chiny uporają się ze zbrodniczym koronawirusem – który wtedy, zgodnie z rozkładem ma pojawić się po naszej stronie kordonu – zaopatrzą Rosję we wszystko, czego by jej ewentualnie brakowało. I wreszcie – po piąte – że „jak tak dalej pójdzie”, to w krajach NATO – oczywiście poza Polską, gdzie będzie to surowo zabronione – narastać zacznie niezadowolenie ludności, która od swoich rządów będzie się domagała przynajmniej ograniczenia wspierania Ukrainy, jeśli nie jego zaprzestania.

To zresztą widać już dzisiaj, kiedy podczas pielgrzymki trzech króli do Kijowa, prezydent Macron, kanclerz Scholz i premier Dragi podali prezydentowi Zełeńskiemu gorzką pigułkę w postaci oczekiwania na pokój z rosyjskim obiciem, dla większej strawności oblaną polewą w postaci obietnicy nadania Ukrainie statusu kraju „kandydującego” do UE. Ale na nas to nie robi wrażenia, bo jak będzie trzeba, to – nawet gdyby nasi sojusznicy, Amerykanie i Anglicy dekowali się pod pokładem, my, wbrew wszystkiemu, wyjdziemy na pokład i zatopimy cesarską flotę rosyjską.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Globalny przełom w sprawie aborcji?

Szanowny Panie,
24 czerwca w Stanach Zjednoczonych nastąpił historyczny zwrot ku obronie życia. Po prawie 49 latach amerykański Sąd Najwyższy odrzucił konstytucyjne „prawo do aborcji” i przywrócił władzom stanowym możliwość ochrony życia nienarodzonych dzieci. Reakcja była natychmiastowa.
Już w ponad dwudziestu stanach weszły w życie przepisy zakazujące aborcji – także w zakresie szerszym niż w Polsce. Zamykane są kolejne kliniki aborcyjne. Prezydent Joe Biden przyznał, że nie ma prawnych środków, by przełamać wyrok Sądu Najwyższego.
To, co dzieje się w USA ma bezpośrednie przełożenie na cały zachodni świat.
Osamotniona często Polska zyskuje potężnych sojuszników. Nasza Ojczyzna, która dzięki zdecydowanej postawie Jana Pawła II oraz wytężonej pracy przyjaciół życia od 30 lat wzmacnia ochronę dzieci nienarodzonych, przedstawiana jest dzisiaj w prasie amerykańskiej (zarówno konserwatywnej jak i lewicowej) jako wzór dla republikańskich stanów. Nie możemy tego zaprzepaścić.
Przed nami decydujące starcie ze zwolennikami bezkarnego zabijania nienarodzonych.
Podobnie jak w USA, polscy aktywiści aborcyjni ogromnym nakładem środków budują sieć dystrybucji preparatów farmakologicznej aborcji. Coraz śmielej afiszują się przy tym ze swoją działalnością, drwiąc z prawa i promując aborcję jako „styl życia”. Uderzają także w wolność słowa obrońców życia i w wolność sumienia lekarzy oraz farmaceutów. Na każdym polu muszą napotkać nasz opór.
Nie ulega wątpliwości, że aby uratować setki dzieci musimy pilnować przestrzegania obowiązującego prawa. To oznacza przede wszystkim skuteczne karanie aborcyjnych aktywistów, nielegalnie dostarczających środki wczesnoporonne oraz organizujących nielegalną „turystykę aborcyjną”.
W najbliższy czwartek odbędzie się rozprawa w precedensowym postępowaniu przeciw Justynie W. z „Aborcyjnego Dream Teamu”. Wbrew obrońcom aktywistki zostaliśmy dopuszczeni do udziału w postępowaniu, w którym oskarżono ją o przestępstwo pomocnictwa w przerywaniu ciąży.Jednak bezprawna promocja nielegalnej aborcji odbywa się także z mównicy sejmowej.
W najbliższych dniach złożymy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przeciw Natalii Broniarczyk z „Aborcji Bez Granic”, która z sejmowej mównicy chwaliła się pomocnictwem w kilkudziesięciu tysiącach aborcji i przekazywała instrukcję zabijania dzieci.
Podobne zawiadomienie złożyliśmy niedawno przeciw poseł Katarzynie Kotuli z Lewicy, która na Twitterze instruowała, jak przeprowadzać aborcję farmakologiczną.
Nasze działania przynoszą efekty. W ostatnich miesiącach odnieśliśmy dwa precedensowe zwycięstwa przed Sądem Najwyższym, który w dwóch wyrokach – z października 2021 i z czerwca 2022 – potwierdził, że działacze pro-life mają prawo do organizacji pikiet i eksponowania w przestrzeni publicznej banerów ukazujących okrucieństwa aborcji. W przeciwieństwie do Niemców, Francuzów czy Kanadyjczyków, polscy obrońcy życia cieszą się zatem prawdziwą wolnością słowa. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie naszych Darczyńców i zaangażowanie prawników, które pozwoliły na systematyczne wypracowanie jednolitej linii obrony w blisko 200 sprawach obrońców życia w ostatnich latach.
Wyroki polskich sądów nie podobają się jednak aborcyjnym aktywistom. Pod ich wpływem starosta pruszkowski złożył wniosek o delegalizację Fundacji Pro – Prawo do życia. I na tym polu anty-wolnościowe działania aborcjonistów napotkały na opór prawników Ordo Iuris.Dostępność preparatów aborcyjnych zależna jest także od lekarzy i farmaceutów. W wielu postępowaniach bronimy tych, którzy odmawiają udziału w zabiciu nienarodzonego dziecka. 
Kilka dni temu Naczelny Sąd Aptekarski uchylił, na razie z przyczyn proceduralnych, naganę w sprawie reprezentowanej przez nas farmaceutki. Dostrzegamy potrzebę systemowej regulacji wolności sumienia. Dlatego opracowujemy projekt ustawy wprowadzającej regulacje dotyczące klauzuli sumienia, wdrażające najszersze gwarancje, odpowiednio do przełomowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2015 roku.Tylko od naszego zaangażowania zależy, czy w najbliższych latach szacunek dla życia skutecznie umocni się w kulturze prawnej naszego Narodu. 
Już za kilkanaście lat możemy doczekać się pokolenia wolnego od aborcji, ludzi wychowanych w świecie, który zabijanie nienarodzonych uznaje za bestialstwo z przeszłości, zbrodnię podobną do niewolnictwa lub rasowej segregacji. To byłby ogromy krok w stronę przywrócenia ładu prawnego i szacunku dla naturalnej wartości życia.
Dzięki Pana wsparciu i ofiarności wszystkich naszych Darczyńców możemy planować strategiczne działania i skutecznie prowadzić sprawy nie tylko przed sądami krajowymi, ale także lobbując w międzynarodowych organizacjach. Jestem pewien, że z Pana pomocą wzmocnimy ochronę prawną życia i powstrzymamy aborcyjną przestępczość, czerpiącą zyski z cierpienia niewinnych.
Zagraniczne media dostrzegają rolę Ordo Iuris w sukcesach polskich obrońców życiaWszyscy zdajemy sobie sprawę z dominującej pozycji USA jako światowego lidera, wyznaczającego trendy w wielu dziedzinach i tworzącego język popkultury. Wraz z obaleniem „prawa do aborcji” przez Sąd Najwyższy USA debata na temat ochrony życia nienarodzonego wchodzi właśnie na nowy poziom na całym świecie.Jednym ze skutków otworzenia drogi do prawnej ochrony życia przez prawo stanowe w USA jest ogromny wzrost zainteresowania Polską ze strony amerykańskiego ruchu pro-life, mediów oraz polityków. Zarówno konserwatyści, jak i liberałowie za oceanem dostrzegają, że Polska, która od 1993 r. systematycznie podnosi poziom prawnej ochrony życia ludzi na prenatalnym etapie rozwoju, jest wzorem w tym zakresie. 
Co ciekawe, . amerykańskie media utożsamiają obronę życia w naszym kraju z Instytutem Ordo Iuris. Nasza renoma jest zasługą lewicowych mediów, jak portal „Politico”, które od czasu wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego określają nas mianem „siły napędowej” zakazu aborcji w Polsce. 
Wtórował im Parlament Europejski, który w dwóch rezolucjach przypisywał Ordo Iuris kierowniczą rolę w kwestii zmian polskiego prawa. To oczywiste uproszczenia, które pomijają dziesiątki lat wysiłków i tysiące zaangażowanych w obronę życia osób. Dostrzegamy w nich jednak wyrazy uznania dla profesjonalizmu prawników Instytutu oraz dla Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris, bez których nie moglibyśmy realizować naszej wspólnej misji. W kontekście wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego wiele osób z całego świata chce poznać fenomen polskiej ochrony życia. 
Tylko w ostatnich dwóch tygodniach nasi eksperci wielokrotnie udzielali wywiadów czołowym amerykańskim telewizjom i gazetom takim jak CNN, Public Broadcasting Service, New York Times czy Los Angeles Times. Ponadto gościliśmy we francuskich Arte TV oraz M6, duńskiej TV2, tureckiej TRT World oraz na łamach holenderskiej gazety Volkskrant.Oddanie głosu Ordo Iuris w każdym z tych mediów było wyrazem uznania dla Pana wysiłku i wsparcia. Bo wszystko co robimy – robimy dzięki naszym Przyjaciołom i Darczyńcom.
Sąd Najwyższy po raz kolejny staje po stronie życiaWyrok Sądu Najwyższego USA pokazuje, że obrona życia staje się możliwa dzięki zaangażowaniu prawników i systematycznemu doprowadzeniu spraw do najwyższych instancji. Znamy to także z naszego, polskiego doświadczenia.Pod koniec czerwca odnieśliśmy przed Sądem Najwyższym zwycięstwo w sprawie Sylwestra Tajla, wolontariusza Fundacji Pro – Prawo do życia. Mężczyzna, który w 2018 roku zorganizował w centrum Lublina legalną manifestację pro-life, został uznany przez Sądy obu instancji za winnego czynu z art. 141 Kodeksu wykroczeń, które uznały, że nie ma miejsca w przestrzeni publicznej na pokazywanie, czym jest aborcja.Kasację do Sądu Najwyższego wniósł Prokurator Generalny. Reprezentując działacza, nasi prawnicy złożyli stanowisko do Sądu Najwyższego, wskazując, że nie można wykorzystywać przepisu, służącego do zabezpieczania przestrzeni publicznej przed epatowaniem w niej obrazami „nieprzyzwoitymi”, dotyczącymi sfery ludzkiej fizjologii i seksualności, do walki z prawdą o aborcji. 
W swoim stanowisku przywołaliśmy 127 orzeczeń polskich sądów, które w podobnych sprawach, stwierdzały, że analogiczne czyny nie naruszają Kodeksu wykroczeń. Powołaliśmy się też na linię orzeczniczą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który wielokrotnie potwierdzał możliwość umieszczania w przestrzeni publicznej drastycznych treści. Sąd Najwyższy przychylił się do argumentacji Ordo Iuris, uniewinniając działacza pro-life. Powyższe orzeczenie kończy czteroletnią batalię naszych prawników w obronie wolności słowa oraz potwierdza, że obrońcy życia mają prawo do organizowania demonstracji publicznych i umieszczania na swoich banerach treści ukazujących prawdę o straszliwych skutkach aborcji. 
Nie jest to pierwszy raz, gdy Sąd Najwyższy opowiada się po stronie prawa do odważnej obrony życia w debacie publicznej. W październiku ubiegłego roku odnieśliśmy zwycięstwo w postępowaniu dotyczącym dr. Bawera Aondo-Akaa, z którego inicjatywy na przełomie 2017 i 2018 roku w Zakopanem postawiono bilbord przedstawiający fotografię dziecka zabitego w wyniku aborcji. 
Sądy pierwszej i drugiej instancji uznały, że mężczyzna naruszył art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń. Natomiast Sąd Najwyższy, po kasacji wniesionej przez Prokuratora Generalnego, uznał słuszność argumentów prawników Ordo Iuris, przyznając, że czyn mężczyzny mieści się w granicach wolności słowa gwarantowanej w art. 54 ust. 1 Konstytucji RP.
Te precedensowe wyroki Sądu Najwyższego powinny wyeliminować rozbieżności w decyzjach sądów powszechnych, do których dochodziło, mimo utrwalonej linii orzeczniczej, wskazującej na to, że pokazywanie, czym jest aborcja, nie narusza prawa.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk [w oryginale md]

Aborcjoniści chcą zdelegalizować Fundację Pro – Prawo do życia. Wobec klęski na sali sądowej, promotorzy aborcji skierowali dwie skargi do starosty pruszkowskiego, który jest organem nadzorczym Fundacji Pro – Prawo do życia. Żądają w nich delegalizacji organizacji.Na podstawie donosów starosta złożył do Sądu Rejonowego w Warszawie wniosek o stwierdzenie, że działania Fundacji są niezgodne z prawem i statutem organizacji. Jego zdaniem, publiczne prezentowanie skutków aborcji przez wolontariuszy Fundacji wykracza poza jej cele statutowe, do których należy między innymi „wspomaganie działań mających na celu ochronę życia ludzkiego od momentu poczęcia”.
Reprezentując Fundację, złożyliśmy do sądu odpowiedź na wniosek starosty. Jasno wykazujemy w niej, że działalność organizacji nie narusza prawa ani swojego statutu. Wyjaśniamy ponadto, że wszczęcie podobnego postępowania byłoby uzasadnione tylko w sytuacji, w której sądy stwierdziłyby, że wolontariusze Fundacji notorycznie łamią prawo, co oczywiście nie ma miejsca, skoro po ich stronie stoi jednolite orzecznictwo Sądu Najwyższego.
Broniąc organizacji pro-life przed groźbą delegalizacji, wspólnie bronimy bezbronnych dzieci, w imieniu których jej wolontariusze sprzeciwiają się aborcji.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk. [w oryginale md]
Walczymy o klauzulę sumienia dla zawodów medycznych.
Obok obrony prawa do mówienia prawdy o aborcji, dbamy również o to, by gwarantowana przez Konstytucję RP wolność sumienia mogła być urzeczywistniania. Dlatego reprezentujemy przed sądem aptekarskim farmaceutkę, która odmówiła pacjentce sprzedaży tabletek wczesnoporonnych EllaOne. Kobieta powołała się przy tym na sprzeciw sumienia. Farmaceutka za wierność swoim wartościom została ukarana karą nagany przez Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie. Obwiniona nie miała nawet możliwości złożenia wyjaśnień we własnej sprawie, gdyż sąd pierwszej instancji skazał kobietę pod jej nieobecność. W ten sposób farmaceutce uniemożliwiono skorzystanie z prawa do obrony. Po naszej interwencji Naczelny Sąd Aptekarski uchylił niekorzystne orzeczenie, nakazując sądowi okręgowemu ponowne rozpatrzenie sprawy. 
Słuszność argumentów Ordo Iuris uznał również Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej, który także wniósł o uchylenie zaskarżonego przez nas orzeczenia. Obecnie czekamy na ponowne rozpoznanie sprawy przez sąd pierwszej instancji.
Chcąc, aby wszyscy pracownicy sektora zdrowotnego bez przeszkód i konieczności dociekania przed sądami swoich praw mogli cieszyć się gwarantowanym przez Konstytucję RP prawem do sprzeciwu sumienia, pracujemy obecnie nad projektem ustawy, wprowadzającym odpowiednie regulacje do medycznych ustaw branżowych oraz Kodeksu pracy. 
Najwyższy czas, aby aborcjoniści odpowiedzieli za śmierć tysięcy polskich dzieci.
Jednocześnie kontynuujemy starania o ukaranie polskich aborcjonistów. W najbliższy czwartek odbędzie się druga rozprawa w przełomowym postępowaniu dotyczącym aktywistki „Aborcyjnego Dream Teamu” Justyny W., która jest oskarżona o pomoc w dokonaniu aborcji. Podczas pierwszego posiedzenia, pomimo stanowczego sprzeciwu obrońców oskarżonej, zostaliśmy dopuszczeni do postępowania jako organizacja społeczna. Obrona jednej z ikon polskiego lobby aborcyjnego stała na stanowisku, że „płód”, który rzekomo „nie jest podmiotem praw człowieka”, nie może być uznany za osobę pokrzywdzoną.
Nasi prawnicy kończą właśnie opinię prawną, którą przedłożymy sądowi przed najbliższą rozprawą. Zwrócimy w niej uwagę na to, że prawo międzynarodowe nie gwarantuje nikomu „prawa do aborcji”. Powołamy się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, z którego jednoznacznie wynika, że z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka nie można wywieść „prawa do aborcji”. Wskażemy również, że życie ludzkie jest zasadniczym przedmiotem ochrony przepisów polskiego prawa.W ramach walki z nielegalnym podziemiem aborcyjnym złożyliśmy do Prokuratury Krajowej i urzędu skarbowego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstw skarbowych przez aktywistki „Aborcji Bez Granic” i „Aborcyjnego Dream Teamu”.Wykazujemy w nich, że kobiety, rozprowadzając środki poronne we współpracy z zagranicznymi organizacjami, w istocie prowadzą niezarejestrowaną działalność gospodarczą, naruszając w ten sposób szereg przepisów podatkowych.
Walcząc z oportunizmem prokuratorów, którzy często uchylają się od obowiązku ścigania przestępstwa pomocnictwa w aborcji, pracujemy obecnie nad specjalnym poradnikiemKompleksowo przeanalizujemy w nim polskie prawo i jego dotychczasowe stosowanie, wyjaśniając, że organy ścigania powinny dążyć do ukarania osób pomagających w dokonywaniu nielegalnych aborcji oraz rozprowadzających nielegalnie środki poronne.W ostatnich dniach złożyliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przeciw posłance Lewicy Katarzynie Kotuli, która zamieściła na Twitterze wpis, w którym udzielała instrukcji, jak dokonać aborcji farmakologicznej. 
W tym tygodniu złożymy do prokuratury kolejne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Natalię Broniarczyk. Aktywistka przedstawiając w Sejmie projekt ustawy przewidujący wprowadzenie aborcji do 12 tygodnia ciąży, z dumą mówiła o swojej przestępczej działalności w ramach „Aborcji Bez Granic”, która „każdego dnia pomaga co najmniej 90 osobom w trakcie aborcji farmakologicznej”.
 Proaborcyjny projekt został odrzucony przez Sejm, do czego przyczyniło się złożenie przez Ordo Iuris ekspertyzy prawnej o jego niekonstytucyjności. Treść odrzuconej ustawy dobitnie pokazała jednak, jak bardzo aborcjoniści lekceważą prawo i wyroki polskich sądów, które stoją po stronie życia.
Wspólnie obronimy prawo do życia niewinnych i ukarzemy aborcjonistówPrawnicy Ordo Iuris każdego dnia konsekwentnie bronią cywilizacji życia, skutecznie przeciwstawiając się proaborcyjnym inicjatywom. Każdy z naszych sukcesów jest jednocześnie sukcesem Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris, bez wsparcia których nie moglibyśmy w ogóle działać. To właśnie .pomoc ludzi takich jak Pan doprowadziła do wydania przez Sąd Najwyższy dwóch orzeczeń pozwalających na eksponowanie w polskiej przestrzeni publicznej treści pro-life. 
Niestety lobby aborcyjne szuka nowych sposobów na zablokowanie działalności obrońców życia, tym razem domagając się delegalizacji Fundacji Pro – Prawo do życia. Reprezentowanie Fundacji w tej sprawie to koszt nie mniejszy niż 8 000 zł. Z Pana pomocą po raz kolejny zmusimy aborcjonistów do przestrzegania polskiego prawa.
Udział w postępowaniu i przygotowanie stanowiska dla sądu w procesie przeciw Justynie W. to wydatek rzędu 20 000 zł. Przykładne ukaranie aborcjonistki będzie milowym krokiem na drodze do likwidacji nielegalnego podziemia aborcyjnego w Polsce.
Kontynuowanie spraw skarbowych przeciw „Aborcyjnemu Dream Teamowi” i „Aborcji Bez Granic”, który chwali się udziałem w zamordowaniu kilkudziesięciu tysięcy polskich dzieci, wymaga wielu godzin pracy najbardziej doświadczonych z naszych prawników, na co musimy przeznaczyć co najmniej 10 000 zł. Pociągnięcie do odpowiedzialności aborcjonistek z tych organizacji mocno uderzy w nielegalne podziemie aborcyjne w Polsce.
Reprezentowanie w postępowaniu dyscyplinarnym odważnej farmaceutki, która wystąpiła przeciw cywilizacji śmierci, to wydatek rzędu 6 000 zł. Z kolei przygotowanie projektu ustawy realizującej konstytucyjną wolność sumienia dla wszystkich przedstawicieli zawodów medycznych to co najmniej 5 000 zł. Stawką jest tu obrona klauzuli sumienia dla każdego pracownika sektora opieki zdrowotnej.
Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli konsekwentnie bronić prawa do życia każdego człowieka bez względu na jego wiek, płeć czy stan zdrowia.Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. Jeśli nie będziemy stanowczo domagać się egzekwowania polskiego prawa, to w niedługim czasie stanie się ono martwe, a aborcjoniści doprowadzą do zmiany przepisów gwarantujących prawną ochronę życia dzieci nienarodzonych. Nie możemy pozostawać bierni. Brak naszej zdecydowanej reakcji będzie skutkował śmiercią wielu polskich dzieci. Głęboko wierzę, że z Pana wsparciem wspólnie uniemożliwimy aborcjonistom ich zabicie.Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.

Wolisz metodą strusia, głowę w piasek?

Wolisz metodą strusia, głowę w piasek?

Nie chcesz bliżej przyjrzeć się Rzeczywistości, taka jest niemiła, może nawet straszna?

Możesz, przecież Stwórca dał nam wszystkim wolną wolę.

Ale przypomnę, że obecnie, w poczuciu całkowitej bezkarności, a nawet aprobaty postępowej „góry”, wokół grasują bandy pederastów…

Redefiniowanie człowieka. Atak na mózg. Destrukcja pamięci. Plastyczność nie oznacza elastyczności.

[Przeczytaj to starannie, powoli, bez przeskoków wzroku. MD]

Nadchodzi Google, odchodzi myślenie. Od zaniku czytania do zaniku myślenia.

Internet czyni nasze mózgi niezdolnymi do zapamiętywania.

ks. Dominique Bourmaud FSSPX Zawsze Wierni nr 3/2022 (220)

————————

Pamiętam, że po raz pierwszy poczułem się nieswojo, myśląc o swoim laptopie, kiedy mój przyjaciel Raymond, programista-samouk, zaczął stukać nerwowo w klawiaturę w poszukiwaniu jakichś informacji. Trudno było nazwać to ludzkim zachowaniem. Albo Ray oszalał, albo też był to jego sposób na ukojenie napiętych nerwów…

Jedynie kolejna nowinka techniczna?

Jest faktem powszechnie znanym, że cywilizacja dostosowuje się do technologii oraz że wynalazki w poważny sposób wpływają na ludzkie zachowania. Łatwo jest dostrzec jak znaczące zmiany dokonywały się w kulturze wskutek samej tylko modyfikacji ludzkiego języka, tego fundamentalnego przekaźnika myśli.

Pomyślmy np. o niespisanej opowieści ślepego Homera, który potrafił stworzyć i zapamiętać 20 tys. wersów Iliady, przeniesionej 700 lat później na papirus pod postacią scriptum continua, a następnie przetwarzanej poprzez wyodrębnianie poszczególnych słów oraz zdań, i ostatecznie wydrukowanej na papierze dzięki wynalazkowi Gutenberga.

Nie ulega wątpliwości, że w miarę jak mowa ludzka udoskonalała się i poszerzała słownictwo, zmiana zachodziła także W sposobie przetwarzania słów przez umysł. Czy możemy powiedzieć to samo o ostatnim ludzkim wynalazku – Internecie

Zagadnienie to porusza napisana przez Nicholasa Carra książka Tbe Shallows ( Płycizny), która W 2010 r. znalazła się na liście bestsellerów „New York Timesa”.

Jeden z pierwszych współczesnych eksperymentów komputerowych przeprowadzono W Xerox Palo Alto Research Center w połowie lat 70. XX wieku: Prowadzący demonstrował potencjalne korzyści z Wielozadaniowości wyświetlając na ekranie równocześnie kilka okien. Na jednym z nich pisał kod programistyczny. Następnie kliknął w inne okno, które wyświetliło otrzymany właśnie e—mail. Szybko przeczytał wiadomość i odpowiedział na nią, a następnie powrócił do poprzedniego okna i kontynuował pracę. Podczas gdy większość widzów wyrażała głośno swój entuzjazm, ktoś krzyknął ze złością: „Dlaczego u licha chcesz, aby przerywano ci podczas programowania i rozpraszano twoją uwagę?!”.

Dziś takie pytanie zadaje sobie chyba bardzo niewielu nastolatków których mottem stało się „klikam, więc jestem”. Postawa taka jest jednak również przyczyną poważnego stresu. Nastolatkowie pragną znać szczegóły życia swych rówieśników, co łączy się w ogromnym lękiem, aby nie znaleźć się poza nawiasem. Gdyby przestali wysyłać wiadomości mogliby przestać być zauważani. Z tego właśnie powodu w 2010 r. statystyczny nastolatek spędzał ponad 11 godzin na dobę w jakichś mediach społecznościowych.

Obrońcy Internetu wychwalają go za możliwość „prowadzenia równocześnie 34 rozmów za pośrednictwem sześciu różnych komunikatorów”. Mają nadzieję, że „stymulowanie technologią ADD [Attention Deficit Disorder zaburzenie koncentracji uwagi]” wykształci nowe nawyki poznawcze „właściwe dla epoki nieustającego kontaktu w sieci”.

Abstrahując od tej obrazowej metafory, nie ulega wątpliwości że przeciętny użytkownik komputera sam zaczyna funkcjonować jak komputer, kategoryzując i oceniając bity informacji coraz szybciej, a co za tym idzie, mniej precyzyjnie w tej dżungli, kierującej się prawem „przeżywają najbardziej aktywne komórki mózgowe”, walkę przegrywają komórki wspierające myślenie linearne, których używamy czytając dłuższy tekst, analizując argumentację lub rozważając jakieś zagadnienie.

Atak na mózg

Bestseller Carra przytacza intrygujące wyniki wielu badań mózgu dotyczących neuronów i synaps. Dowiadujemy się, że system nerwowy obdarzony jest wielką plastycznością, która pozwala mu dostosowywać się do różnych zachowań i środowiska. Jednak plastyczność nie oznacza elastyczności. Ścieżki najmniejszego oporu stopniowo odgrywają coraz ważniejszą rolę i kształtują w nas trwałe nawyki. Może to mieć następstwa chorobowe, takie jak depresja czy zaburzenia obsesyjno—kompulsywne. Biorąc pod uwagę wszystko, co wiemy obecnie na temat plastyczności mózgu, możemy postawić tezę, że gdyby ktoś świadomie rozpoczął prace nad wynalezieniem medium zdolnym radykalnie przeorganizować nasze obwody neuronowe, doprowadziłoby to ostatecznie do stworzenia czegoś takiego jak Internet.

Powtarzające się interaktywne i uzależniające bodźce powodują szybkie zmiany w obwodach mózgowych. Zmiany chemiczne stają się zmianami anatomicznymi. Innymi słowy, tworzą różne mózgi. Pamiętajmy, że niekomunikujące się ze sobą często neurony nie tworzą trwałych połączeń. Tak więc poważne konsekwencje ma również to, czego nie robimy, będąc w sieci.

Surfowanie po niej pochłania czas, który moglibyśmy zużytkować na pisanie dłuższych tekstów czy rozmowę, na spokojna refleksję i kontemplację.

Obwody, które wspierają te tradycyjne funkcje intelektualne, słabną i zaczynają się rozpadać, a postawiony wobec konieczności wykonania pilnej pracy mózg musi je odtworzyć. A jakaż praca może być pilniejsza niż myślenie i czytanie? Mózg osób czytających wiele książek wykazują szczególną aktywność w rejonach związanych z językiem, pamięcią i wizualizacją, jednak małą aktywność w rejonach związanych z podejmowaniem decyzji i rozwiązywaniem problemów.

W przeciwieństwie do tego u przeszukujących strony internetowe doświadczonych użytkowników sieci obserwuje się dużą aktywność w obszarze kory czołowej. Potrzeba oceny przydatności linków oraz dokonywania wyborów w nawigacji, przy równoczesnym podtrzymywaniu krótkotrwałych bodźców sensorycznych (zdjęcia, filmy, elementy ruchome), wymaga stałej koordynacji mentalnej i podejmowania decyzji.

Odwraca to uwagę mózgu od interpretacji tekstu.

Aby lepiej zrozumieć tę żonglerkę, wyobraźmy sobie czytanie książki przy równoczesnym rozwiązywaniu krzyżówki – tak właśnie wygląda środowisko intelektualne Internetu. W tym momencie pojawia się kolejny problem, który zakłóca prawidłowy proces myślowy. Pamięć krótkotrwała nazywana pamięcią roboczą, może zostać przeciążona. Stalibyśmy się wówczas niezdolni do odróżnienia informacji istotnych od nieistotnych, to zaś zmieniłoby nas wwirtualne zombie. Obecnie Wiadomo, że dwoma głównymi źródłami takiego przeciążenia są: skupianie się na rozwiązywaniu drugorzędnych problemów oraz podział uwagi dwie główne cechy Internetu. Na domiar złego, niektórzy twierdzą także, iż przeciążenie mózgu może prowadzić do nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADD).

Od zaniku czytania do zaniku myślenia

Sztuka czytania książek zanika. Prawdziwi czytelnicy, gatunek zagrożony wyginięciem, ignorują krótkotrwałe bodźce, aby skupić się lepiej na słowach, ideach i emocjach. Czytanie sekwencji stron jest wartościowe nie tylko ze względu na wiedzę czerpana ze słów autora. Słowa te uruchamiają cały proces myślowy, pobudzając wyobraźnię i skłaniając do szukania analogii z osobistymi doświadczeniami, co prowadzi do formułowania własnych wniosków. Wytrawni czytelnicy intensywnie myślą, gdy dogłębnie czytają.

Wiadomo również, że chwilowe oderwanie się od problemu aby „przespać się z nim”, pospacerować w ciszy po lesie, pozwala mózgowi uspokoić się i myśleć precyzyjniej. Jest tak dlatego, że mózg potrafi zrelaksować się i odłączyć bez obciążania pamięci roboczej. Kontemplacja i spokój są niezbędne, ponieważ odmładzają komórki i przygotowują je na kolejne wyzwania umysłowe.

Firma Nielsen przeprowadziła wśród użytkowników Internetu badanie okulograficzne [badanie reakcji oka md] , aby zbadać sposób, w jaki przeciętni użytkownicy czytają treści publikowane online. Rezultaty były szokujące. Przytłaczająca większość szybko przebiegała wzrokiem tekst, a ich oczy przeskakiwały na dół strony w sposób przypominający literę „F”. „F” jak prędkość (ang. fast). jednej stronie poświęcano średnio jedynie cztery sekundy! Użytkownicy Internetu, a zwłaszcza naukowcy akademiccy, nastawieni są na szybkość. Nie czytają, w tradycyjnym sensie tego słowa.

Ilość osiągana jest kosztem jakości i paradoksalnie wzrost ilości dostępnych informacji prowadzi do spłycenia nauki.

Należy też zwrócić uwagę, że tymczasowa natura tekstu w formie elektronicznej wywiera silny wpływ na styl. Książka drukowana jest produktem finalnym, stąd też sumienni pisarze starali się zawsze doprowadzić swe dzieła do postaci jak najdoskonalszej.

Jednak tekst cyfrowy poddawany jest nieustannym rewizjom: mało kto dba więc obecnie o styl. Najlepiej ilustruje to historia korespondencji prowadzonej przez ostatnich 30 lat. Etykieta i elokwencja złożone zostały w ofierze Chronosowi – bogu czasu.

Destrukcja pamięci

Co decyduje o tym, co zapamiętujemy? W utrwalaniu pamięci kluczową rolę odgrywa aktywność. Informacja musi zostać starannie i dogłębnie przetworzona; innymi słowy, w logiczny sposób powiązana z tym, co już przechowujemy w pamięci. Jeśli informacja nie jest wykorzystywana, trwa tak długo jak ładunek elektryczny neuronów, w najlepszym razie kilka sekund. Jednak użytkownicy sieci pragną rozrywki w „czasie rzeczywistym”, chcą, żeby ich nieustannie dekoncentrować. Carr słusznie więc konkluduje, że „Internet czyni nasze mózgi niezdolnymi do zapamiętywania”.

Sokrates przewidywał pojawienie się narzędzia stanowiącego „lekarstwo nie na pamięć, ale na przypominanie sobie”. Współtwórca Google, Sergey Brin, powiedział: „Bez wątpienia bylibyśmy w lepszej sytuacji, mając podpięte wszystkie informacje świata do swego mózgu, czy też gdybyśmy posiadali sztuczny mózg, sprawniejszy od naszego”.

Zastanówmy się przez chwilę nad tymi słowami. Czy faktycznie byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy byli pozbawieni osobistej pamięci?

Surfując po sieci, osłabiamy połączenia neuronowe, które chemicznie ale również anatomicznie wytwarzają synapsy i fizycznie budują pamięć. Osoby korzystające z treści publikowanych online nie rozbudowują zasobów własnej pamięci tak, jak ma to miejsce w wypadku ludzi zdolnych do dogłębnego czytania i myślenia zyskują jedynie dostęp do elektronicznej pamięci zewnętrznej Połączenia internetowe nie są naszymi połączeniami. Myśli, o ile nie są właściwie przetwarzane, nie są naszymi myślami i nigdy nie będą nas definiować.

Istotę zagrożenia przedstawił w jasnych słowach Richard Foreman: Wywodzę się z tradycji kultury zachodniej, w której ideałem była złożona, gęsta i „przypominająca katedrę” struktura wykształconej i wyrazistej osobowości. Dostrzegam w nas obecnie nowy rodzaj „ja”, ewoluujący pod presją przeciążania informacjami oraz technologii „stałego dostępu”.

Redefiniowanie człowieka

W mowie wygłoszonej do członków American Association for the Advancement of Science (2007) współtwórca Google, Larry Page, w następujący sposób wyraził swój pogląd na ludzkie życie i ludzki intelekt: Moja teoria jest taka, że jeśli przyjrzymy się temu, jak zostaliśmy zaprogramowani, naszemu DNA, jest to po skompresowaniu około 600 megabajtów danych, mniej niż ma każdy współczesny system operacyjny, mniej niż Linux czy też Windows […]. Tak więc algorytmy naszego „programu” nie są prawdopodobnie specjalnie skomplikowane: [inteligencja] to prawdopodobnie dość ogólne obliczenia.

Jego zdaniem mózg nie tylko przypomina komputer, ale w istocie jest komputerem.

Dla Google inteligencja jest zdolnością do przetwarzania danych, a my jesteśmy coraz bliżsi „szczęśliwego” dnia, kiedy maszyna będzie mogła wytworzyć inteligencję. Ktoś mógłby powiedzieć z pobłażliwością, że to jedynie dziecięce marzenie o zbudowaniu maszyny mądrzejszej od swych twórców.

Problem tkwi jednak głębiej. Wynika z niezrozumienia tego, kim jest człowiek, ze swą głębią myśli, kreatywnością, emocjami oraz definiującymi go ludzkimi decyzjami. Niektórzy mówią, że Google jest Bogiem. Inni twierdzą że jest szatanem.

Marshall McLuhan człowiek który przepowiedział pojawienie się Internetu i ukuł aforyzm „medium jest przesłaniem”, tak pisał o cyberprzestrzeni: „Stwarza ona złudzenie, że jest rzeczywistością duchową, rozumnym facsimile Ciała Mistycznego, manifestacją Antychrysta. Ostatecznie książę tego świata jest Wielkim elektronikiem”.

Pewien naukowiec badał związek pomiędzy wielozadaniowością a kreatywnością i pomysłowością. Wyniki były jednoznaczne. Im większą liczbą problemów zajmujemy się równocześnie, tym jesteśmy mniej zdolni do ich rozwiązania. Kiedy siedzisz przed ekranem, trudno jest ci myśleć nieszablonowo. Ciągłe przenoszenie uwagi podczas pracy w sieci ogranicza zdolność do refleksji i kreatywności. Internauci są powierzchownymi myślicielami, ponieważ nie mają czasu na kwestionowanie bombardujących ich idei.

Z reguły człowiek nie jest nigdy tak efektywny jak wówczas, gdy skupia się na jednej rzeczy. Już Seneka mówił: „Być wszędzie, to nie być nigdzie”.

Można odnieść wrażenie, że rzymski poeta Lukrecjusz miał na myśli właśnie użytkowników Internetu, kiedy pisał „Oni tylko z ust cudzych czerpią swą mądrość, życie podsłuchem poznawając, a nie śmiałem odkryciem”.

Wchodząc do sieci, całkowicie odcinamy się od świata zewnętrznego. W nieunikniony sposób musi to zmienić nasze zachowanie, ponieważ elementów mających zasadnicze znaczenie dla człowieczeństwa – związków między naszym umysłem a naszym ciałem, doświadczeń kształtujących naszą pamięć i nasze poglądy, naszej zdolności do odczuwania emocji i empatii nie da się wyrazić za pomocą algorytmów. Do wykształcenia takich zdolności konieczny jest czas. „Jeśli rzeczy dzieją się zbyt szybko, możecie nigdy nie doświadczać emocji związanych ze stanami emocjonalnymi innych ludzi” (Mary Helen Immordino-Yang).

Szalona technologia rodzi szalone dusze, a szalone dusze nie są w stanie działać po ludzku.

Nie ulega wątpliwości, że epoka Internetu jest czasem rewolucyjnych zmian w ludzkim zachowaniu. Stoimy wobec wyzwania, aby zachować naszą ludzką osobowość, stworzoną na obraz Boży i odkupiona przez Chrystusa.

Chodzi o to, abyśmy nie złożyli naszej własnej duszy na ołtarzu nowego boga rozproszenia, zapomnienia i bezmyślności.

Whilst Trudeau had Covid-19 again, his Government revealed the Vaccinated account for 93% of COVID Deaths in Canada

Whilst Trudeau had Covid-19 again, his Government revealed the Vaccinated account for 93% of COVID Deaths in Canada; 50% of which were Quadruple Jabbed

Despite allegedly being triple vaccinated, the Prime Minister of Canada, Justin Trudeau, recently tested positive for Covid-19 for a second time, and it looks like he was lucky to survive it.

Because according to his own Government, the fully vaccinated now account for 93% of all Covid-19 deaths across Canada, and 50% of the most recent deaths have been among Canadians who had been given four doses of a Covid-19 injection.


The Government of Canada produces a daily Covid-19 Epidemiology update, in which they sporadically provide new data on Covid-19 cases, hospitalisations and deaths as and when they feel like it.

The following table is taken from their 8th July update, found here, and shows the number of cases, hospitalisations and deaths by vaccination status up to June 12th 2022 –

Source

Unfortunately, the Government of Canada is attempting to deceive the public by providing a tally of cases, hospitalisations and deaths that stretches all the way back to December 14th 2020. By doing this they’re able to include a huge wave that occurred in January 2021 when just 0.3% of the population of Canada was considered fully vaccinated.

But thanks to the ‘Wayback Machine‘, we’re able to look at previously published reports by the Government of Canada and do the simple math ourselves to work out the current situation surrounding Covid-19 by vaccination status.

The following table is taken from a report published late June 2022, and it shows the number of cases, hospitalisations and deaths by vaccination status between 14th Dec 2020 and 5th June 2022 –

Source

Now, all we have to do is carry out simple subtraction to deduce who is accounting for the most recent wave of Covid-19 cases, hospitalisations, and deaths in Canada, and these are the results…

Covid-19 Cases

The following chart shows the number of Covid-19 cases across the whole of Canada by vaccination status between 6th June and 12th June 2022 –

The most recent figures show that there were 17,904 Covid-19 cases between 6th and 12th June, and the vaccinated population accounted for 17,040 of them, with 13,147 cases among the quadruple vaccinated population.

This means the unvaccinated population accounted for 5% of Covid-19 cases, whilst the vaccinated population accounted for 95%, 77% of which were among the quadruple jabbed.

Covid-19 Hospitalisations

The following chart shows the number of Covid-19 hospitalisations across the whole of Canada by vaccination status between 6th June and 12th June 2022 –

The most recent figures show that there were 1,041 Covid-19 hospitalisations between 6th and 12th June, and the vaccinated population accounted for 938 of them, with 694 hospitalisations among the quadruple vaccinated population.

This means the unvaccinated population accounted for 10% of Covid-19 hospitalisations, whilst the vaccinated population accounted for 90%, 74% of which were among the quadruple jabbed.

Covid-19 Deaths

The following chart shows the number of Covid-19 deaths across the whole of Canada by vaccination status between 6th June and 12th June 2022 –

The most recent figures show that there were 521 Covid-19 deaths between 6th and 12th June, and the vaccinated population accounted for 485 of them, with a shocking 242 deaths among the quadruple vaccinated population, and 200 deaths among the triple vaccinated population.

This means the unvaccinated population accounted for just 7% of Covid-19 deaths, whilst the vaccinated population accounted for 93%, 50% of which were among the quadruple jabbed, and 41% of which were among the triple jabbed.

Despite a mass booster campaign, and the Government of Canada trying to desperately conceal it, a bit of time, effort, and simple maths has revealed that 9 in every 10 Covid-19 cases, hospitalisations and deaths were recorded among the fully vaccinated population between 6th and 12th June 2022, and the vast majority of those were among the quadruple jabbed.

Should we really be seeing this if the Covid-19 injections are effective?

Absolutely not. These figures suggest the more jabs you have, the more likely you are to be hospitalised or lose your life if exposed to the alleged Covid-19 virus.


(Nowy) Ład – „Wielki Reset”- Fratelli tutti – New Deal –> pojęcia pozbawione wartości.

Mariusz Grunt Zawsze Wierni nr 3/2022 (220) , str. 127

Władcy świata, monarchowie, zarządzili „Nowy Ład”, inaczej „Wielki Reset”, a heroldowie ogłosili go poddanym. Nie dajmy się oszukać, że tym razem władza da nam coś nowego. Nie oczekujmy zmiany jakościowej. Dlaczego? Bo niezależnie od tego, czy będziemy pisać o Nowym Ładzie, czy Wielkim Resecie, wciąż tkwimy między ideologią rewolucji francuskiej a amerykańskim New Dealem.

Dzisiaj heroldem nie jest odpowiednio ubrany urzędnik wyznaczony przez miłościwie panującego, aby oznajmić o jakimś przyszłym zdarzeniu tudzież oznajmić, jaki przepis został wprowadzony w życie. Rolę herolda przejęły na siebie usłużne media i osoby desygnowane na tzw. autorytety.

To właśnie media i występujące w nich „autorytety” od kilku miesięcy wygłaszają peany na cześć Nowego Ładu, widząc w nim nie tylko remedium na odbudowę gospodarki po pandemii, ale skuteczną metodę na przebudowę świata, po nowemu, ale tak naprawdę po staremu.

Teoretycznie Nowym Ładem ma być płynna sukcesja między zakończeniem pandemii a leczeniem jej skutków ekonomicznych, niczym kalendarzowy sylwester, gdy żegnamy się radośnie ze starym i hucznie witamy nowy rok.

Musimy sobie zadać pytanie, co ma pożegnać Nowy Ład? Odpowiedzieć, że stary ład, to byłoby zbyt proste i banalne Nowy Ład ma za zadanie po raz kolejny przemeblować świat, pokruszyć te resztki chrześcijaństwa, które ostały się w post-chrześcijańskich enklawach w nowoczesnym świecie, zakończyć to, czego nie udało się wcześniejszym rewolucjom.

Sięgnijmy w tym miejscu do wybitnego znawcy filozofii chrześcijańskiej czasów średniowiecza Etienne? Gilsona i jego analizy filozofii Mikołaja Kuzańczyka sformułowanej w De docta ignorantia, a w szczególności do fragmentu, który dotyczy badania prawdy: „Każde badanie prawdy polega na łączeniu pewnych pojęć z innymi pojęciami je poprzedzającymi lub następującymi po nich, które nazywamy zasadami i konsekwencjami”.

Kierując się tą dewizą, umieściłem post-pandemiczny Nowy Ład w figurze geometrycznej; jest to trójkąt, którego jeden bok wyobraża dziedzictwo rewolucji francuskiej, a drugi amerykański New Deal z czasów wychodzenia z tzw. Wielkiego kryzysu obejmującego lata 1933—1939.

Według mnie Nowy Ład znajduje się właśnie pomiędzy nimi. W podstawie zaś mamy odwieczne dążenie do nowoczesnego, świeckiego humanizmu.

Część czytelników pewnie zada sobie pytanie, w czym wyraża się podobieństwo Nowego Ładu do rewolucji francuskiej.

Pozwólcie, że wskażę to mentalne pokrewieństwo na tyle, na ile pozwala objętość tego artykułu.

Post-pandemiczny Nowy Ład, albo jego większy brat Wielki Reset, zasadza się na tej samej podwalinie filozoficznej co rewolucja francuska, czyli na Culte de la Raison, dyktaturze rozumu, oderwanego od prawa naturalnego, bez Boga, a raczej przeciw Niemu, z nowym człowiekiem, a na końcu nowym światem, pozornie wielkiej szczęśliwości.

Polecam lekturę książki Jana Baszkiewicza pt. Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość społeczna rewolucji francuskiej wydanej w 1993 r., a następnie ustawienie zegara na przełom lat 2020/2021 i zstąpienie słów „rewolucja francuska” słowami „Wielki Reset”. Jan Baszkiewicz tak pisze o clou rewolucji francuskiej „Jest rzeczą zupełnie pewną, że nasze zasady przenikną wszędzie same przez się […] właśnie dlatego, że są to zasady prawego Rozumu”.

Czy Nowy Ład to nie uwspółcześnione zasady „prawa Rozumu”, którego emanacją jest pandemia?

Porównajmy wreszcie pojmowanie wolności z czasów rewolucji francuskiej z rozumieniem jej przez zażartych wyznawców „covidianizmu”.

Louis Gabriel Ambroise de Bonald, jeden z najzacniejszych krytyków filozofii oświecenia i Wielkiej Rewolucji Francuskiej, pisał tak:

Nie dajmy się zwieść: wolność, wokół której rewolucjoniści robią tyle hałasu, nie jest wolnością prasy, będącą w ich rękach, jedynie wolnością dokonywania konfiskat nakładania grzywny i pozbawiania wolności, nie jest również wolnością nauczania, która posłużyła im jedynie do wygnania najzdolniejszych i najzacniejszych nauczycieli, ale wolnością ateizmu, wolnością buntu, wolnością swawoli, wolnością wszelkich przywar piętnowanych przez surową moralność religii katolickiej.

Dla kogo przeznaczona jest teraz prasa i kto w niej może pisać? Tylko wyznawcy walki z pandemia głównego nurtu, a reszta podlega cenzurze, czego wymownym potwierdzeniem są historie opisane przez Piotra Szlachtowicza na kartach Pandemii cenzury, opisujące np. usuwanie z YouTube”a wywiadów z naukowcami podważającymi metody walki z pandemią. Pozwólcie, drodzy Czytelnicy, że posłużę się cytatem z książki, którą miałem przyjemność przeczytać:

Od ponad roku jesteśmy świadkami otwartej wojny z tymi, którzy nie zgadzają się z narracją polityków, mediów mainstreamowych i wszelkiej maści lekarzy, którzy zaprzeczyli wszystkim faktom naukowym oraz zdroworozsądkowym.

A co z grzywnami w wysokości 30 tys. złotych dla przedsiębiorców którzy nie pozwolili zamknąć swojej działalności wielotygodniowymi aresztami domowymi, zwanymi dla niepoznaki kwarantanną, czy wreszcie segregacją sanitarną i uciążliwościami administracyjnymi, narzuconymi jakżeby inaczej w trosce o człowieka i jego zdrowie?

Czyż trzeba więcej przykładów, by dostrzec podobieństwo między rewolucją francuską a Nowym Ładem, by odczytać to samo ideologiczne DNA wyznawców obu rewolucji?

Jest jeszcze jeden wspólny mianownik, a mianowicie stosunek do religii chrześcijańskiej, a w szczególności do katolicyzmu, a także wzajemne interakcje władza Kościół.

W czasie rewolucji francuskiej doszło do wyłonienia się akceptowanego przez władze „Kościoła konstytucyjnego”, który aprobował wdrażanie „wolności, równości, braterstwa”.

A co się stało w latach 2020 – 2021? Czy część duchowieństwa nie przyklasnęła reżimowi sanitarnemu i postępującej dyskryminacji niezaszczepionych, uznając przymus szczepień jako wyraz miłości bliźniego, albo pozbawiając wiernych możliwości powołania się na klauzulę sumienia przy odmowie przyjęcia szczepionek genetycznych?

O ile papież Pius VI w brewe Quad aliquantum ogłoszonym 10 marca 1791 r. potępił rewolucję francuską i konstytucję cywilną kleru, uznając ją za nieważną i nieobowiązującą, wyraźnie stwierdzając, że upaństwowienie Kościoła jest potępioną herezją, o tyle papież Franciszek w październiku 2020 r. ogłosił encyklikę Fratelli tutti podważającą wielowiekowe postrzeganie prawa własności jako instytucji prawa naturalnego, dając wyraz swojej fascynacji kapitalizmowi inkluzywnemu.

Czy to przypadek, że Fratelli tutti wydano tuż po Światowym Forum Ekonomicznym (World Economic Forum), które odbyło się w Davos w czerwcu 2020 r., a którego głównym tematem była odbudowa światowej gospodarki po epidemii koronawirusa (The Great Reset). Za dużo tych przypadków, skoro analizę krytyczną w duchu nauki Jezusa Chrystusa w encyklikach zajmuje język lewicowej postępowości i atakuje się Tradycję.

Teraz najwyższa pora przejść do drugiego boku trójkąta z Nowym Ładem, a mianowicie ideologii amerykańskiego New Dealu.

Ramy niniejszego artykułu nie pozwalają na choćby pobieżną punktową analizę krytyczną New Dealu. Zainteresowanych odsyłam do kapitalnej pozycji napisanej przez Lawrence’a W. Reeda pt. Wielkie mity wielkiego kryzysu.

Osią New Dealu realizowanego w latach 1933—1939 był interwencjonizm państwa, roboty publiczne, wzrost zadłużenia publicznego. wygaszanie drobnej przedsiębiorczości i tym podobne socjalistyczne nowinki.

Polski Nowy Ład nieprzypadkowo kopiuje nie tylko nazwę sztandarowego projektu amerykańskiej Władzy, ale i rozwiązanie makroekonomiczne. Ma to samo zatrute socjalizmem źródło.

Pozwólcie. że zacytuję obszerny fragment pewnej wypowiedzi Lawrence’a W. Reeda:

Jako amerykański historyk darzący Polskę wyjątkową miłością, muszę wezwać Polaków do patrzenia na ten rozwój z dużym sceptycyzmem. Upływ czasu oraz nowsze. obiektywne analizy programu Franklina Delano Roosevelta wykazują, że eksperyment okazał się być monumentalną porażką. Żaden rząd nie powinien próbować go powtarzać. Mamy wszyscy możliwość, żeby nauczyć się czegoś na błędach Roosevelta! […]

Podobnie jak Nowy Ład Roosevelta z 1933 r., polski Nowy Ład z 2021 r. jest opakowany atrakcyjnymi obietnicami oraz niezasłużoną wiarą W rządowe planowanie. Jeśli historia może być tu jakimś przewodnikiem, to jest prawdopodobne, że oba projekty skończą w tym samym ślepym zaułku. Te obietnice ostatecznie będą postrzegane jako cyniczne opakowanie planów, które spaliły na panewce, oskubały podatników, nabiły kieszenie polityków, nadały władzę biurokracji oraz zagroziły gospodarczemu dobrobytowi obywateli, czyniąc ich bardziej zależnymi od państwa niż kiedykolwiek?

Trudno o celniejszą, jaśniejszą, a przede wszystkim krótszą recenzję New Dealu. Doktor Arkadiusz Sieroń, jeden z analityków Instytutu Misesa, również przyjrzał się Polskiemu Ładowi, stwierdzając co następuje:

Ważne jest nie tylko to, co w Polskim Ładzie jest zawarte ale także to, czego nie ma. A nie ma planu redukcji wydatków oraz zadłużenia państwa. Nie ma także nie o tym, jak rząd planuje sfinansować wszystkie zapowiadane przez siebie programy. Nie ma również tego, jak rząd chce zwiększać stopę inwestycji krajowych inaczej niż poprzez inwestycje publiczne. Niewiele jest o zachęcaniu przedsiębiorców do inwestycji prywatnych np. niewiele jest o znoszeniu barier regulacyjnych i nie ma niczego o ograniczaniu niepewności regulacyjnej stanowiącej ważną barierę dla inwestycji. Zamiast tego jest wzrost obciążeń fiskalnych dla wielu przedsiębiorców. Co równie ważne, Polski Ład stanowi kontynuację dotychczasowej strategii gospodarczej ukierunkowanej na państwo socjalne i znaczną rolę państwa w gospodarce, które ma się zająć setkami zagadnień wymienianych w prezentacji programu. Ciągle ma dominować model gospodarczy oparty nie na inwestycjach prywatnych, lecz na stymulowaniu konsumpcji i redystrybucji dochodów.

Czy w tym programie szumnie nazywanym Nowym Ładem są jakieś wartości, czy ich autorzy odwołują się do wartości, czy odwołują się do Boga, czy tylko do rozumu? Salazar za motto odbudowy społecznej i gospodarczej Portugalii w ramach Nowego Państwa (Estado Novo) przyjął słowa Afonso Peny „Bóg, Ojczyzna, Rodzina”, a jedna z jego prac z 1923 r. nosiła tytuł Redukcja długu publicznego.

Czy we wstępie do programu Wielkiego Resetu czy Nowego Ładu znajdziemy słowo „Bóg”? Nie. Czy znajdziemy słowo „Ojczyzna”? Też nie. Pojęcie rodziny, co prawda, występuje, ale jako przedmiot redystrybucji i aktywny uczestnik konsumpcji nakręcanej przez państwo. Rodzina nie jest podmiotem, nie jest filarem społeczeństwa i gospodarki opartej na prywatnej własności, a państwo zamiast redukować dług publiczny, zadłuża się kosztem przyszłych pokoleń.

Coraz częściej Wielki Reset nazywany jest albo „kapitalizmem inkluzynym”, albo „Komunizmem ver. 2.0”. Polecam niedawno wydaną książkę Bartosza Barana pt. Wielki Reset, czyli komunizm 2.0 oraz wywiad KORPO—SOCJALIZM Świat jak u Orwella staje się faktem, Jarosław Kornaś w rozmowie z Bartoszem Baranem.

Czy dawniej nie było epidemii? Były, nawet często występowały między XII a XVI wiekiem, będąc bardziej tragicznymi w skutkach, jeśli chodzi o liczbę ofiar. Czy kiedykolwiek w historii średniowiecza epidemię wykorzystywano do wprowadzania systemu totalitarnego? Nie. Spójrzmy na późnych scholastyków hiszpańskich, na to, jaką odpowiedź mieli na skutki pandemii: rekomendowali rozwój rzemiosła, handlu, produkcji.

Nie kto inny jak Francisco de Vitoria OP, wyprzedzając epokę, w której żył, sformułował rekomendacje dla sprawiedliwego rozwoju świata. Według współczesnego badacza scholastyków hiszpańskich Alejandro A. Chafuena, Vitoria uważał, że „wieczne, naturalne i stanowione prawo ludzkie (ius gentium) sprzyja handlowi międzynarodowemu”. Rezygnacja z niego naruszyłaby zasadę wzajemności. Prawa ograniczające handel międzynarodowy, uznaje „jako niegodziwe i przeciwko miłości”. Cytując Owidiusza dodaje, że „człowiek nie jest wilkiem dla innych ludzi” i dlatego „natura ustanowiła określoną więź między ludźmi”.

Niestety teraz, po pandemii koronawirusa, będą mnożone prawa pozbawiające ludzi owoców ich pracy, ukierunkowane na zadłużanie publiczne, a co za tym idzie na redystrybucję.

A to wszystko w oparach urojeń, jakie towarzyszyły ideologom rewolucji francuskiej, że rozum ze wszystkim sobie poradzi, że Bóg jest niepotrzebny, że ten nowy ład bez Boga będzie lepszy. Czego potrzebujemy, jak mamy się zachować? Odpowiedź na te pytania daje arcybiskup Filadelfii Charles J. Chaput w książce pt. Obcy w obcej ziemi:

Czego Bóg oczekuje od nas w naszym na pozór chrześcijańskim świecie? Po pierwsze chce, żebyśmy zdali sobie sprawę, że określenie „postchrześcijański” jest kłamstwem, dopóki płomień chrześcijańskiej wiary, nadziei i miłości nie zgasł choćby w jednym z nas”.

Bez wartości nie zmienimy świata na lepsze, bez Boga nie będzie żadnego ładu, niezależnie od tego, jakie słowo znajdzie się przed słowem „ład”, niezależnie od tego, która wersja ładu będzie wdrażana, bo jak słusznie zauważył JE abp Chaput: Jesteśmy tu, aby nosić nawzajem swoje brzemiona, poświęcać się dla potrzeb innych i świadczyć życiem o chrześcijańskiej miłości we wszystkich naszych publicznych działaniach, ze wszystkimi naszymi społecznymi ekonomicznymi i politycznymi wyborami włącznie.

Jakikolwiek ład, oparty na triadzie wolność—równość—braterstwo, będący na bakier z siódmym przykazaniem poprzez instytucjonalny zabór owoców pracy, do niczego dobrego nie doprowadzi. Musimy o tym pamiętać, a także sięgać do literatury, aby w niej szukać intelektualnej podbudowy, a przede wszystkim argumentów do krytyki nowego ładu.

Pozwólcie, drodzy Czytelnicy, że zakończę słowami Wojciecha Zaleskiego, które choć napisane przed II wojną światową, są wciąż aktualne:

Komunizm i kapitalizm to nie żywioły naprawdę sprzeczne.

Sprzeczność istnieje naprawdę między światem pracy walczącym o niezależność a światem dyktatorów gospodarczych, którzy chcą utrzymać proletariat w wiecznej niewoli.

Kto i dlaczego jest przeciwny drobnym przedsiębiorcom, to temat na odrębny artykuł.

—————

PS

Ten tekst był napisany przed agresją Rosji na Ukrainę, dlatego wymaga niewielkiego komentarza. Zawsze Wprowadzenie nowego ładu niezależnie od tego, jak byłby nazywany poprzedza wojnę. New Deal poprzedził II wojnę światową, plan Marshalla po II wojnie światowej poprzedził wojnę kulturową 1968, a Great Reset wojnę na Ukrainie. Historia lubi się powtarzać, historia magistra vitae est, ale my, ludzie, nie lubimy się uczyć…

Koszmar i terror COVID wraca. Chiny chcą szczepić obowiązkowo.

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/covid-19-wraca-chiny-beda-szczepic-obowiazkowo/1e0cs72 [podaję poniższe – jako przykład kretyństwa nowo-mowy. MD]

Chińczycy po raz pierwszy [???? MD] wprowadzili obowiązek szczepień. Od przyszłego tygodnia bez świadectwa zaszczepienia się nie będzie można wejść do wielu miejsc publicznych. „To sposób na radzenie sobie z pandemią, która w Państwie Środka zatacza coraz szersze kręgi”. [???? MD]

Z obowiązku okazywania zaświadczeń wyłączone będą tylko osoby, które nie mogą się zaszczepić ze względów zdrowotnych [??? pewnie członkowie Komitetu Centralnego. md] . Na liście objętych wymogiem miejsc publicznych [???? MD] nie ma restauracji, biur i środków transportu publicznego.

– Aplikacja na telefony komórkowe, która dotąd pokazywała wyniki testów PCR, została zaktualizowana i będzie wyświetlała również informację o szczepieniach – oświadczył rzecznik pekińskiej komisji zdrowia Li Ang.

– W ramach normalizacji kontroli pandemii Covid-19 przyjęcie szczepionki wciąż jest najskuteczniejszą metodą kontroli szerzenia się Covid-19 – dodał Li w wydanym w środę komunikacie.[???? MD]

W Chinach obowiązywał już wcześniej wymóg szczepień wobec osób pracujących w służbie zdrowia, transporcie publicznym i zajmujących się mrożoną żywnością.[???? MD]

Władze powstrzymywały się jednak jak dotąd od wprowadzania powszechnego obowiązku szczepień.Według danych przytaczanych przez agencję Reutera w Pekinie do września 2021 roku w pełni zaszczepiono już 97,7 proc. mieszkańców, a obecnie władze starają się zachęcić ludzi do przyjmowania dawek przypominających. Próbują również skłonić do szczepień osoby po 60. roku życia, wśród których do kwietnia co najmniej jedną dawkę przyjęło tylko 80,6 proc.[???? to sprzeczne z poprzednim zdaniem. MD]

W Pekinie oraz mieście Xian, znanym z Terakotowej Armii, wykryto w tym tygodniu ogniska wariantu koronawirusa Omikron. Z kolei w 25-milionowym Szanghaju czwartek jest trzecim dniem masowych testów przesiewowych, które wywołały obawy o możliwość powrotu surowego lockdownu, jaki obowiązywał tam przez dwa miesiące od końca marca do początku czerwca.

=================

mail:

to nie konflikt lecz wspólne przedstawienie wprowadzające przyszłe królestwo antychrysta...